You are on page 1of 1059

Okładka i projekt graficzny

Fahrenheit 451
Zdjęcie na okładce (front)
© Anton Balazh@fotolia.com
Zdjęcie Autora na okładce (tył)
© Bartek Syta
Mapy
Piotr Karczewski
Redakcja i korekta
Barbara Manińska
Research
Andrzej Olejnik
Skład i łamanie
TEKST Projekt
Dyrektor projektów wydawniczych
Maciej Marchewicz
Copyright © by Jacek Bartosiak
Copyright © by Zona Zero Sp. z o.o., Warszawa 2018
Wydawca
Zona Zero Sp. z o.o.
ul. Łopuszańska 32
02-220 Warszawa
Tel. 22 836 54 44, 877 37 35
Faks 22 877 37 34
e-mail: wydawnictwo@zonazero.pl
Konwersja: Epubeum
Pamięci moich wszystkich przodków, którzy związali swój los z
losem Rzeczypospolitej i z jej wysiłkiem zbrojnym.
Z nieustającą wdzięcznością dla mojej prababci Ireny
Andruszkiewicz,
z domu Czaplejewskiej oraz jej córki
– a mojej babci – Haliny Kozłowskiej z domu Andruszkiewicz,
które w latach dzieciństwa przekazały mi przez swoją codzienną
miłość i postępowanie uczucie do Rzeczypospolitej.
Jacek Bartosiak
Podstawową cechą charakteru polskiego jest hamletyzm (brak
decyzji, pokryty kwietyzmem – słowa… słowa… słowa… –
tchórzostwo cywilne, przesadna skłonność do analizy, a unikanie
syntezy i wniosków), wytworzony w narodzie polskim przez nałóg
ciągłego szukania oparcia poza sobą.
Jerzy Niezbrzycki (ps. Ryszard Wraga),
kierownik Referatu „Wschód” Oddziału II Sztabu Generalnego (Głównego)
Wojska Polskiego (wywiadu wojskowego Drugiej Rzeczypospolitej przed II wojną
światową)1
Pomnij na przymierze, gdyż mroczne zaułki ziemi pełne są gwałtu.
Psalm 74, wers 20
Spis treści
MAPY
WSTĘP
GEOPOLITYKA I GEOSTRATEGIA REALNOŚĆ I KONIECZNOŚĆ
Cieplarnia. Władza. Siła. Przestrzeń
Geopolityka. Geostrategia. Krytyka. Polemika
Behemot i Lewiatan
System światowy. Prymat. Wiatr od Pacyfiku. Polska
EUROPA – NASZ PĘPEK ŚWIATA
Szczególne miejsce. Zachód i Wschód
Morze i ląd. Rywalizacja i równowaga. Brytyjska potęga
Pomost bałtycko-czarnomorski.
Mackinder
LĄDOWE IMPERIUM OD WSCHODU
Przestrzeń. Anarchia. Wojna. Ekspansja
Klęski i zwycięstwa. Przeki, Lachy, Chachły, Bulbasze, Moskale, Ruscy i
Kacapy
Szojgu i Serdiukow, czyli Nowa Armia Rosji. Armia Nowej Ukrainy
Arktyka i wody lodowej Eurazji
Dugin i inni. Chiny na południowym perymetrze Rosji
ZEWNĘTRZNY HEGEMON
Pozycja USA w Eurazji
Koniec pauzy geopolitycznej. Słabnięcie
Przyszłość. Pieniądze. Flota. Nowa era nuklearna
Zachowanie równowagi w Eurazji
Waszyngton wobec Nowego Jedwabnego Szlaku. Nowa Eurazja
W STREFIE ZGNIOTU
Między Bałtykiem a Morzem Czarnym
Komunikacja, głupcze!
Przeklęty dualizm
POLSKI TEATR WOJNY
Między Odrą a Dnieprem i Dźwiną
Wojna na Bałtyku
Wschodni wymiar polskiego teatru wojny
Ku wojnie
Rachuby i rozważania
Wojna
Na Bramę Smoleńską
BIBLIOGRAFIA WYBRANA
WSTĘP
Turyści przyjechali zwiedzać Somossiera,
Pytają, czy nie można kupić polskich kości,
I szybko obejrzawszy, chcą nowej wzniosłości
I nowego oglądać jadą bohatera
[…]
I teraz do Włoch jadą. Zakupili kwiaty,
Chcąc na groby je rzucić poetyczną dłonią.
Lecz nocą pękły groby i Polacy z bronią
Ruszyli, aby żądać za swą krew zapłaty

Jan Lechoń, Monte Cassino


Książka niniejsza musiała powstać. Zamyka klamrą zupełnie
szalony okres wieloletniej pracy, zagranicznych wyjazdów,
niezliczonych rozmów, narad, lektur, wykładów, symulacji
strategicznych i gier wojennych dotyczących teatru wojennego
zachodniego Pacyfiku oraz Europy Środkowej i Wschodniej. Czas
ten osadzony był w szczególnym splocie wydarzeń w moim życiu –
pełnych doświadczeń, emocji, wrażeń i różnorakich kontekstów.
Zachodzących w tle narastających potężnych zjawisk, a potem
galopujących wydarzeń międzynarodowych. Inaczej rzecz ujmując –
książka zamyka okres dużych zmian globalnych i wielkiej osobistej
przygody.
Moja przygoda z geopolityką i geostrategią zaczęła się od
szczerej próby wyobrażenia sobie prawie 10 lat temu, jak powinno
wyglądać Wojsko Polskie w nadchodzących niepewnych czasach.
Potem była wąska grupa pasjonatów, dogłębne samokształcenie,
gry wojenne i symulacje strategiczne w Stanach Zjednoczonych,
poznawanie strategii wojskowych, uroków geografii oraz
uwarunkowań nowoczesnego pola walki, zwieńczone doktoratem z
geostrategii zachodniego Pacyfiku. Następnie, z czasem, w
kolejnych koncentrycznych kręgach wtajemniczenia i dojrzewania,
pojawiało się zrozumienie, na czym polega szersza geostrategia
systemowa, której strona wojskowa jest tylko dopełnieniem. Na tej
coraz bardziej wymagającej drodze pomocą były liczne książki,
raporty, wyjazdy, niezliczone spotkania, think tanki, instytucje, gry
strategiczne i symulacje, ale też niezapomniane wszelakie
przygody, różne kontynenty i wielkie przestrzenie. Był Atlantyk,
Pacyfik i Ocean Indyjski. Była Eurazja, Ameryka, Europa
Zachodnia, Środkowa i Wschodnia, a przede wszystkim byli
wartościowi ludzie. To wszystko stało się bardzo istotną częścią
mojego życia.
Nie sposób powstrzymać potęgującego się zamiłowania, więc
pisząc poprzednią książkę – Pacyfik i Eurazja. O wojnie, którą
wydałem późnym latem 2016 roku, zacząłem myśleć na temat
książki o nas, o naszej przestrzeni i o naszych, polskich
wyzwaniach w XXI wieku. Czyli na temat książki o
Rzeczypospolitej, pomoście bałtycko-czarnomorskim i państwach
położonych w Europie Środkowej i Wschodniej, wciśniętych
pomiędzy Niemcy, Rosję i Turcję, poddanych wpływom potęgi
morskiej Stanów Zjednoczonych. W czasach współczesnych zaś
doświadczających coraz bardziej rosnących wpływów Chin
nadchodzących do Europy od wschodu przez masy lądowe Eurazji.
Mając dużo do czynienia z anglosaską i szeroko rozumianą
zachodnią myślą strategiczną oraz zajmując się od 2015 roku w The
Potomac Foundation w Waszyngtonie oraz od 2016 roku w
Fundacji Pułaskiego w Warszawie symulacjami strategicznymi i
grami wojennymi na polskim teatrze wojny, zdałem sobie boleśnie
sprawę, że na Zachodzie nie myśli się o naszym obszarze w
kategoriach jego samodzielności strategicznej i nie uwzględnia się
jego podmiotowości geopolitycznej. Nie powstają także książki
zajmujące się uwarunkowaniami strategicznymi regionu jako
całości, a powstające prace mają charakter bądź czysto historyczny,
bądź przyczynkowy, względnie ściśle wojskowy i to zresztą w
wąskim, konkretnym ujęciu problematyki, bez waloru syntezy.
W przeciwieństwie do imperium tureckiego, niemieckiego lub
rosyjskiego zapomniany został bowiem na Zachodzie konstrukt
imperium lądowego Rzeczypospolitej, który przecież przez wiele
wieków wpływał na równowagę na kontynencie, tworząc oddzielny
obszar rdzeniowy w kluczowym miejscu Europy i Eurazji,
kształtując odrębną cywilizację i kulturę strategiczną go
obsługującą. Zachodni stratedzy nie zastanawiają się zanadto na
temat naszych dylematów strategicznych, traktując nasz obszar
jako część „obozu” własnego (po 1991 r.), albo wrogiego (przed 1991
r.), a nie jako samodzielny podmiot wchodzący w XXI wiek z
rosnącym potencjałem oraz znakomicie położony w kluczowym
miejscu strategicznym Eurazji. W Rosji po 1991 roku traktują nas
jako obszar pozostający pod kuratelą strategiczną Stanów
Zjednoczonych, choć z własnymi skrywanymi ambicjami
dominacyjnymi na całym pomoście bałtycko-czarnomorskim –
kosztem Rosji. Chiny z kolei, rozumiejąc konsekwencje wagi
położenia geopolitycznego Rzeczypospolitej, dopiero się nas uczą i
nabierają w ostatnich latach własnego sądu co do tego, jak
rozstrzygane są sprawy dotyczące naszego obszaru.
Dlatego, już w trakcie samego pisania, zrozumiałem, że to
będzie wyjątkowo osobista książka. Że będę się starał jako człowiek
„stąd” pisać ją z perspektywy dziedzictwa Rzeczypospolitej i jej
interesów. Że w związku z tym książka „pisana jest ze środka
trzewi” i że po prostu „musiałem” tak uczynić, by uspokoić i
uporządkować własne myśli oraz kłębiące się uczucia. Na tej
drodze zmierzyłem się z imperialną historią Rzeczypospolitej, jej
geografią oraz wielkim, niedocenianym obecnie potencjałem
geopolitycznym, które łącznie „zmuszają” do myślenia z dużym
rozmachem, by należycie obsługiwać interesy państwa polskiego.
Nie zdając sobie często z tego sprawy, zmagamy się bowiem
codziennie z bagażem kulturowym, mentalnym, literackim oraz z
różnego rodzaju historycznymi sporami i napięciami wynikającymi
wprost ze szczególnego położenia Rzeczypospolitej na pomoście
bałtycko-czarnomorskim.
Pisząc te słowa, odczuwam jednocześnie ogromną satysfakcję, że
wspólnie przywróciliśmy w polskiej debacie w ciągu kilku
minionych lat fundamentalne prawidła oraz pojęcia geopolityczne i
geostrategiczne. W przyszłości trudno będzie je z niej usunąć. Dla
dobra zresztą Nas wszystkich, gdyż uważam, że kształtują one bieg
i jakość życia oraz nasze wybory, zarówno w wymiarze osobistym,
jak i społecznym czy państwowym. Przewietrzając przy okazji
głowę. To co było kiedyś poza debatą, jest teraz w jej środku, to co
było nie do pomyślenia, jest już oswojone i dyskutowane. Ta
książka ma być kolejnym krokiem w rozmyślaniu o przestrzeni
ważnej dla istnienia i pomyślności Rzeczypospolitej.
Przestrzeń ta jest głównym bohaterem książki. Obracana w
kolejnych jej częściach niczym moneta w dłoni na różne strony i w
różnych perspektywach, mieniąc się różnymi odcieniami w
zależności od kąta patrzenia: od strony Atlantyku, od Pacyfiku; od
Zachodniej Europy i Niemiec, od Rosji; od Bałtyku, Morza
Czarnego, Konstantynopola i od Wielkiego Bliskiego Wschodu.
Przede wszystkim opisana jednak została z perspektywy
geopolitycznego „zawieszenia” pomiędzy siłami geopolitycznego
„Lądu” a geopolitycznego „Morza”. To nader wymagające położenie
stanowi prymarną cechę geopolityczną całego pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, powodując przemożny nacisk zewnętrznych sił na
Rzeczpospolitą.
Gdy piszę te słowa w połowie lipca 2018 roku, świat znalazł się
w okresie gwałtownych zmian wywołanych rosnącą rywalizacją
Stanów Zjednoczonych i Chin, z Rosją w tle – która ukształtuje XXI
wiek. Choć po 1989 roku wydawało się nam, że Warszawa leży
całkiem blisko Atlantyku, to okazało się, że jednak geograficznie
znajduje się w połowie drogi między Waszyngtonem a Pekinem. Do
Pekinu w linii prostej przez masy lądowe Eurazji jest de facto
nawet bliżej – o nieco ponad 200 kilometrów. Tradycyjnie blisko
położone pozostają niezmiennie Niemcy, Rosja i Turcja oraz
państwa Europy Środkowej i Wschodniej, tworząc otoczenie
państwa polskiego. To może oznaczać, niezależnie od naszej woli, że
zawirowania zmieniającego się ładu nas dotkną. Choć – w
zależności również od naszych decyzji – mogą dotknąć nas w
różnym stopniu.
Niewykluczona jest bowiem na zachodnim Pacyfiku i w Eurazji
wojna dominacyjna między USA a Chinami. Co szczególnie dla nas
niepokojące – niewykluczona jest również wynikająca z trwającej
rewizji ładu światowego próżnia bezpieczeństwa na wschód od
naszych granic, jakże dobrze znana nam z historii. Coraz bardziej
możliwe staje się jednocześnie powstawanie nowego systemu
handlowo-komunikacyjnego Nowego Jedwabnego Szlaku, który
spowodowałby z czasem „rozpłynięcie się” konstrukcji Zachodu,
którą znamy od kilkuset lat oraz prawdopodobnie zmianę statusu
Rosji w Eurazji.
Możliwa jest również, całkiem niebawem, pełnowymiarowa
wojna handlowa, w ślad za którą może dojść do eskalacji
rywalizacji strategicznej w całej Eurazji, a decyzje administracji
amerykańskiej w pierwszej połowie 2018 roku nie oddalają nas od
niej. Z nadchodzących zawirowań wyłoni się nowa architektura
bezpieczeństwa. Przyspieszając od stycznia 2018 roku pisanie
nocami niniejszej książki, obserwowałem, jak amerykański
hegemon Oceanu Światowego zaczyna się upominać o wynikający z
jego dominacji na wodnej magistrali handlu globalnego status
prymatu na szczycie ładu światowego. Robi to rozmontowując
porozumienie z Iranem, sankcjonując polityki gospodarcze innych
państw niezgodne z wolą Waszyngtonu, rozpoczynając wojnę
handlową z Chinami oraz potrząsając strukturą sojuszniczą w
ramach NATO. W tych działaniach zmienia formułę prowadzenia
polityki z konstruktywistycznej i wielostronnej, opartej na
sojuszach i uzgodnionym systemie norm międzynarodowych (które
zresztą Waszyngton wcześniej stworzył) na bilateralną, opartą na
domniemanej sile dominacyjnej USA na Oceanie Światowym i w
systemie gospodarczym świata. Wszystko po to, by nie być
skrępowanym gorsetem ładu, który przestał już – jak sądzi Biały
Dom – Ameryce służyć i by móc używać swobodnie swojej wielkiej
siły geopolitycznej do kształtowania pożądanego zachowania u
innych. W tym kontekście padły słowa kanclerz Niemiec Angeli
Merkel w maju 2017 roku, że „czasy, gdy mogliśmy całkowicie
polegać na innych, minęły do pewnego stopnia, a my, Europejczycy,
musimy naprawdę wziąć swój los w swoje ręce”.
Przy czym dwa strukturalne zjawiska osłabiające pozycję
Stanów Zjednoczonych zachodzą jednocześnie. Wojskowe systemy
antydostępowe Chin i Rosji „wypychają” amerykańską projekcję
siły z Eurazji, a przecież na skutecznej projekcji sięgającej daleko
od brzegów kontynentu amerykańskiego oparta jest rola polityczna
USA. Osłabia to amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa w
„szarych strefach” na geopolitycznych skrzyżowaniach ważnych
miejsc w Eurazji. Jedną z takich stref jest właśnie nasz pomost
bałtycko-czarnomorski. Drugim zjawiskiem osłabiającym pozycję
USA jest gospodarcze „łamanie” przez potężne Chiny istniejącego
modelu funkcjonowania globalnego ładu gospodarczego, opartego
na utrwalonej w ciągu ostatnich 500 lat strukturalnej przewadze
morskiego świata – położonych nad Atlantykiem państw
brzegowych Zachodniej Europy i USA.
Wszystkie państwa położone w kluczowych uskokach
geopolitycznych na wspomnianych skrzyżowaniach przyglądają się
rosnącej rywalizacji i szacują stosunek sił na rubieżach wpływów
USA. W ciągu ostatnich 10 lat odwiedziłem sporo z nich.
Przyglądają się rozwojowi sytuacji Singapur, Wietnam, Filipiny,
Indonezja, Malezja, Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Pakistan,
Turcja i Iran, a także Izrael. Na Kaukazie nerwowo obserwują
sytuację Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, a na pomoście bałtycko-
czarnomorskim Ukraina, Białoruś, państwa bałtyckie.
Przyglądamy się i my.
Stara potęga i dotychczasowy konstruktywistyczny ład nie
znikają w jedną noc. Czasem pojedynczy kryzys – wydawałoby się
mało istotny – przekracza punkt, w którym utrata dawnej potęgi
staje się widoczna tak dla przeciwnika, jak i dla sojusznika. Wtedy
wszystkie interesy z nimi związane potrafią się zmienić dosłownie
w jedną noc. Rywal zdaje sobie sprawę, że nie musi się bać
słabnącego mocarstwa, a sojusznicy, że nie mogą już na nim
polegać. Gdy to się wydarza, staje się jasne, że nie można
kontynuować starego ładu, bo jego elementy szybko upadają.
Sojusze pękają, gdy traci się wiarę w zobowiązania sojusznicze.
Słabsze państwa zaczynają działać samodzielnie lub łączą się w
grupy tworząc regionalne sojusze. Ambitne regionalne mocarstwa
tym szybciej stosują siłę lub groźbę jej użycia, że nie ma już jej
ograniczników w dotychczasowym systemie.
Ryzyko takiego rozwoju wypadków jest obecnie coraz większe.
W naszym regionie świata w związku z aspiracjami dominacyjnymi
Rosji, jednak przede wszystkim w związku z działaniami Chin na
Pacyfiku i w Eurazji. Celowo powodowana jest utrata
wiarygodności potęgi USA na odległych rubieżach amerykańskich
wpływów – w Syrii, na Morzu Czarnym, w Donbasie, na Półwyspie
Koreańskim lub na Morzu Południowochińskim. Brak reakcji
hegemona na taką sytuację przez dłuższy czas może doprowadzić
do tego, że nagła ostrzejsza reakcja USA – czy to na Morzu
Południowochińskim, w państwach bałtyckich czy w kolejnej
odsłonie eskalacji wojny handlowej – może spowodować, że coraz
pewniejsi siebie przeciwnicy się nie cofną. I co wtedy?
Jak wiarygodne zatem są gwarancje bezpieczeństwa i obietnice,
które składają Amerykanie? Kryzys wiarygodności stanowi funkcję
percepcji siły i percepcji determinacji, by jej użyć. Tymczasem
zdolności amerykańskie do skutecznej projekcji siły wojskowej
daleko od San Diego czy Nowego Jorku zmniejszają się, a retoryka
administracji prezydenta Donalda Trumpa na arenie
międzynarodowej podważyła stabilność konstruktywistycznego
ładu. Wiarygodność oznacza stopień, w którym wierzy się w
możliwość spełnienia groźby mocarstwa oraz wypełnienia jego
obietnic i zobowiązań. Dla mocarstwa wiarygodność jest bardzo
ważnym walorem politycznym, ponieważ w oparciu o ten walor
budowane są sojusze korzystne dla tegoż mocarstwa (sojusze
bowiem nie polegają na przysługach, lecz na interesach, o czym
często zapominamy), a sojusznicy nie boją się zdrady lub
pozostawienia w godzinie próby. Mocarstwo, którego groźby są
wiarygodne, może powstrzymać zapędy swoich przeciwników w
zarodku, a niemal otwartym już konfliktom zapobiegać właśnie
dzięki swojej wiarygodności. Jako że wiarygodność jest raczej
subiektywną percepcją niż obiektywną rzeczywistością, mocarstwo
musi być „brane na poważnie”, aby móc formować sojusze i to
jeszcze tak daleko od swoich granic, jak jest w wypadku Stanów
Zjednoczonych. Niezależnie od samej zdolności wojskowej do walki
wiarygodność przekłada się na zdolność do perswazji
przeciwnikom, jak i sojusznikom, że będzie się walczyło z całym tej
decyzji ryzykiem i ponosząc wszelkie z tym związane koszty.
Skuteczność wiarygodności wymaga – jak pisał Thomas Schelling
w 1966 roku w Arms and Influence – „projekcji intencji”, co
oznacza, że realne zdolności muszą iść w parze ze stosownym
komunikowaniem intencji. Henry Kissinger w tym duchu pisał w
latach sześćdziesiątych XX wieku w The Necessity of Choice:
Prospects of American Foreign Policy, że „odstraszanie jest
połączeniem siły i woli jej użycia oraz oceny obu tych elementów
przez potencjalnego agresora. Co więcej, jest kombinacją tych
czynników, a nie jedynie ich zwykłą sumą, bowiem jeśli
którykolwiek z powyższych czynników równy jest zeru, to
odstraszanie upada”.
Amerykanie od czasu II wojny światowej utrzymywali tak
rozumianą wiarygodność na skalę globalną przez bez mała cztery
pokolenia. Wynikiem są aktualne zobowiązania USA wobec aż
około 60 państw na świecie. Wiarygodność zatem jest geopolityczną
monetą prymatu globalnego Stanów Zjednoczonych. Amerykańska
wielka strategia i cały system międzynarodowy są zawieszone na
tym, czy amerykańskie groźby i obietnice są przekonujące.
Cała ta konstrukcja wymaga subtelnej akrobatyki, bowiem –
jak pisał Clausewitz 200 lat temu – „jeden kraj może popierać
sprawę innego, ale nigdy nie zrobi tego równie poważnie jak
sprawę własną. Odpowiednie siły zostaną wysłane z pomocą, ale
jeśli sprawy pójdą źle, operacja zostanie spisana na straty i pojawi
się próba wycofania się z najmniejszym możliwym kosztem”.
Amerykańska strategia po II wojnie światowej jest walką obu tych
organicznych dynamik. Amerykanie robili naprawdę sporo, by
przekonać do swojej wiarygodności: zdecydowali się na wojnę w
Korei, by uspokoić Japonię i Zachodnią Europę co do swojego
zaangażowania w Eurazji, a podczas kryzysu kubańskiego martwili
się, że zbyt słaba odpowiedź spowoduje, iż zarówno sojusznicy, jak i
przeciwnicy zakwestionują wolę Stanów Zjednoczonych. Eskalacja
wojny w Wietnamie za czasów prezydenta Lyndona Johnsona też
była wynikiem podobnej kalkulacji – myślano wówczas o Ameryce
jako „dobrym doktorze”, który w celu utrzymania wiarygodności
zrobi dużo, by udzielić pomocy zagrożonemu sojusznikowi. „Twarz”
wynikająca z wiarygodności – pisał wspomniany Schelling – jest
współzależnością zobowiązań kraju i jego reputacji. Potęgi, które
honorują zobowiązania z przeszłości, mogą znaleźć sojuszników w
przyszłości. Wiarygodność przy tym jest stanem dynamicznym, a
nie statycznym, ponieważ codziennie zachodzą nowe wydarzenia,
pojawiają się nowe informacje, a reakcje wielkich mocarstw wobec
nich są „dynamicznie” oceniane przez wszystkich innych. Systemy
antydostępowe oraz strategia geopolityczna Chin i Rosji, polegająca
na zasianiu wątpliwości, czy naprawdę Stany Zjednoczone dadzą
radę utrzymać w Eurazji istniejący porządek, wpisują się w ciąg
zjawisk i zdarzeń erodujących wiarygodność Waszyngtonu.
Schelling nazwał to strategią „salami” lub strategią „erozji”.
To wszystko zwiastuje zmiany oraz absolutną konieczność
zrozumienia przestrzeni, w której funkcjonuje Rzeczpospolita.
Geopolityka bowiem nie straciła na znaczeniu. Przeciwnie – w
coraz bardziej integrującej się w wyniku rozwoju technologii i
komunikacji oraz wzmożonej ludzkiej interakcji, „skurczonej”
przestrzeni fizycznej prawidła klasycznej geopolityki odgrywają
coraz większą rolę i definiują nowe czasy z przemożną siłą, w tym
oddziałują na naszą historyczną przestrzeń wyznaczając
niezmiennie pole gry niezbędne dla zrozumienia podstaw istnienia,
sukcesu i porażek państwa polskiego. W przeszłości, jak i w XXI
wieku. Przyszłość w tym kontekście zapowiada się niezmiernie
ciekawie, choć burzliwie i niebezpiecznie.
Część pierwsza książki dotyczy znaczenia i potrzeby
geostrategii dla Polski. Zabiera w podróż w przeszłość państwa i
sygnalizuje zjawiska mogące się pojawić w przyszłości. Definiuje
podstawowe kategorie poruszane w książce, określające położenie i
status państwa polskiego. Wprowadza pojęcia geopolitycznego
hardware’u i software’u oraz przedstawia polemikę z krytykami
geopolityki, przy czym odnosi się także do odmiennych czy innych
poglądów w tej materii.
Część druga jest o Europie – wyjątkowym miejscu, które
zawładnęło światem w ciągu ostatnich 500 lat. Tyle tylko, że o
Europie opisywanej z punktu widzenia geostrategii postrzeganej z
Warszawy i Krakowa, skoncentrowanej na interesach
Rzeczypospolitej, niezmiennie zawieszonej pomiędzy
geopolitycznym „Lądem” a „Morzem”.
Część trzecia przechodzi do zmierzenia się ze zjawiskiem
naporu rosyjskiego imperium od wschodu na pomost bałtycko-
czarnomorski, które wisi złowrogo nad losem Rzeczypospolitej. By
uniknąć uproszczeń poznawczych, które uznaję za niebezpieczne
dla świadomości elit państwa polskiego, spróbowałem w tej części
wprowadzić czytelnika w sposób widzenia świata przez Rosjan.
Oswoić także z geopolitycznym fenomenem nieuchronności
rywalizacji z Rosją na pomoście bałtycko-czarnomorskim, co
potwierdziła historia Rzeczypospolitej i Rosji ostatnich ponad 500
lat.
Część czwarta dotyczy zewnętrznego amerykańskiego
hegemona półwyspu europejskiego, który pojawił się na Starym
Kontynencie w XX wieku. O pozycję Stanów Zjednoczonych rozegra
się wielka gra geostrategiczna w Eurazji w wieku XXI z istotną
rolą Rzeczypospolitej jako położonej w krytycznym miejscu Eurazji
– z punktu widzenia zarówno USA, jak i Chin oraz oczywiście Rosji
i Niemiec. W tej rozgrywce Rzeczpospolita będzie musiała wziąć
udział, albowiem w grze o równowagę po prostu nie da się jej
pominąć – nawet choćby wyłącznie z powodu jej kluczowego
położenia. W tej części zabieram czytelnika w podróż do
potencjalnej przyszłości Eurazji.
Część piąta traktuje o obszarze historycznym Rzeczypospolitej,
znajdującym się w strefie zgniotu między „Lądem” a „Morzem”. O
jego szczegółowych prawidłowościach geopolitycznych i
geostrategicznych, uwarunkowaniach komunikacyjnych i
gospodarczych oraz o „wypozycjonowaniu” w systemie światowym i
pomysłach, jak może wyglądać przyszłość Rzeczypospolitej.
Część szósta jest najbardziej obszerna. Opowiada o polskim
teatrze wojny znajdującym się między Odrą a Dźwiną i Dnieprem,
między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Karpatami. Ściśle
związanym z imperialną przeszłością lądowego imperium
Rzeczypospolitej, a także spójnie wpisującym się – z punktu
widzenia interesów obecnego państwa polskiego i stanu napięcia na
wschodniej flance NATO – w tradycję imperiów lądowych w
Eurazji. W części tej omawiam szczegółowo nie tylko prawidłowości
polskiego teatru wojny, czerpiąc z przykładów historycznych, lecz
także zabieram czytelnika w przyszłość – do września i
października roku 2027, by wykazać, jak prawidłowości polskiego
teatru wojny pozostają właściwie niezmienne. Z nimi
Rzeczpospolita będzie musiała się zmierzyć również w XXI wieku.
Książka opatrzona jest licznymi przypisami, pozostawionymi
dla ułatwienia dociekliwemu czytelnikowi na każdej stronie oraz
obszerną bibliografią, jak również indeksem. Mam nadzieję, że
takie rozwiązanie ułatwi podróże intelektualne po poruszanych
kwestiach i po bogatej literaturze przedmiotu.
Książka nie powstałaby oczywiście bez pomocy życzliwych osób.
Na samym początku pragnę podziękować mojej rodzinie, w
szczególności Mamie i Tacie, którzy nie tylko byli najwierniejszymi
czytelnikami i pierwszymi recenzentami powstających części
książki, ale przede wszystkim za to, że od atmosfery domu
rodzinnego zaczęły się kiedyś poważniejsze rozmowy o
Rzeczypospolitej.
Podziękowania należą się również Grzegorzowi Banasiukowi,
Jackowi Rasiowi i Pawłowi Szymkiewiczowi za pomoc
merytoryczną przy powstawaniu książki i przy jej bieżącym
recenzowaniu, co z wielu powodów musiało być trudnym i
czasochłonnym zadaniem.
Również dziękuję Magdzie Ucińskiej-Wróbel, która pomagała
mi radzić sobie z archiwizacją postępów pracy i gromadzeniem
materiałów źródłowych.
Dziękuję całemu zespołowi The Potomac Foundation w
Waszyngtonie, w którym od 2015 roku zajmowałem stanowisko
Senior Fellow – za gry wojenne w Waszyngtonie, Warszawie, Rydze
i Tartu (Dorpacie). W szczególności podziękowania przekazuję
charyzmatycznemu wizjonerowi współczesnego pola walki –
Philowi Karberowi. Jak również Philowi Petersenowi – bohaterowi
zimnej wojny, który dla zrozumienia prawidłowości polskiego
teatru wojny przejechał go w latach 2015–2017 wzdłuż i wszerz,
nieraz zawstydzając mnie swoją wiedzą. Gregowi Melcherowi,
Nicholasowi Myersowi i Tomowi Erhardowi dziękuję za wspólne
gry wojenne i symulacje, w tym długie rozmowy podczas
legendarnych warsztatów florenckich w latach 2016–2017, podczas
których można było swobodnie konfrontować swoje poglądy ze
zdaniem przedstawicieli dowództwa wojsk lądowych USA, z
osobami z Air-Sea Battle Office i Office of Net Assessment w
Pentagonie oraz innych instytucji i think tanków zza Atlantyku i z
zachodniej Europy.
Dziękuję wszystkim osobom z Fundacji Kazimierza Pułaskiego,
gdzie od 2016 roku jestem dyrektorem Programu Gier Wojennych i
Symulacji za wspólne przedsięwzięcia, narady i oczywiście
organizowane przez Fundację gry wojenne, w których brali udział
polscy wojskowi, analitycy i stratedzy, ale również dowódcy NATO
i wojsk państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. W szczególności
dziękuję Zbigniewowi Pisarskiemu – Prezesowi Fundacji
Pułaskiego, oraz Tomaszowi Smurze – wybitnemu cywilnemu
analitykowi spraw wojskowych i bezpieczeństwa
międzynarodowego.
Dziękuję Krystianowi Zięciowi za pouczające dyskusje o
nowoczesnym lotnictwie i operacjach powietrznych.
Dziękuję Profesorowi Bogdanowi Góralczykowi, wybitnemu
specjaliście w dziedzinie Chin i zachodniego Pacyfiku za
przekazywanie swojej ogromnej wiedzy, za bieżące konsultowanie
zachodzących zmian w Eurazji oraz za niebagatelną pomoc w
dobraniu literatury dotyczącej Chin. W szczególności zaś za godną
podziwu pracowitość i siłę umysłu.
Szacunek należy się Radkowi Pyfflowi, który niczym
współczesny Marco Polo przemierzał w ostatnich latach
przestrzenie Eurazji i przekazywał nam wszystkim swoje
obserwacje oraz przybliżał wiedzę o zachodzących dynamicznie
globalnych zmianach, co z wdzięcznością na pewno zostanie mu
zapamiętane.
Pragnę podziękować Antoniemu Opalińskiemu za długie
rozmowy radiowe i prywatne na tematy poruszane w książce, a
szczególnie za dostęp do jego domowej biblioteki o polskim teatrze
wojny. Antoni jest nie tylko wspaniałym rozmówcą, ale także
znawcą dawnej Rzeczypospolitej, zagadnień Bramy Smoleńskiej i
całego wschodniego wymiaru polskiej sztuki wojennej.
Dziękuję Mikołajowi Wildowi i Patrykowi Wildowi za
inspirującą wizję Polski przyszłości.
Konradowi Janowskiemu, Dawidowi Fuzowi, Andrzejowi
Napierskiemu, Remikowi Iwuciowi i Bartłomiejowi
Radziejewskiemu pragnę podziękować za wsparcie przy
powstawaniu książki. Bez ich słów otuchy i zachęty, że książka jest
potrzebna – mogłaby ona nie powstać.
Dziękuję Wojciechowi Dudziakowi za pomoc przy opracowaniu
zagadnienia pomostu bałtycko-czarnomorskiego oraz rosyjskiej i
ukraińskiej szkoły geopolitycznej.
Szczególnie dziękuję Piotrowi Skorupińskiemu – nauczycielowi
języka polskiego w III Liceum Ogólnokształcącym w Warszawie,
który wymagał ode mnie na tyle dużo, że rozkochał mnie w
literaturze polskiej, a co za tym idzie – w kodzie kulturowym
obszaru pomostu bałtycko-
-czarnomorskiego.
Chciałbym również bardzo serdecznie podziękować
Wszystkim, którzy w ostatnich latach towarzyszyli mi na wszelki
możliwy sposób w aktywności związanej ze zdobywaniem i
przekazywaniem wiedzy o geopolityce i geostrategii. Bardzo Wam
dziękuję! Jestem bardzo wdzięczny. Wasze zainteresowanie, opinie,
komentarze i ogromne wsparcie, które mocno odczuwałem, były mi
bardzo potrzebne.
Witam w nowej epoce. Mam nadzieję, że przeszłość była dopiero
prologiem dla Rzeczypospolitej. O tym jest ta książka.
MAPY
CZĘŚĆ I
GEOPOLITYKA I GEOSTRATEGIA
REALNOŚĆ I KONIECZNOŚĆ
Polityka zagraniczna państwa musi się liczyć z faktami geograficznymi.
Może to robić umiejętnie lub nieumiejętnie, ale nie może ich ignorować
Nicholas Spykman
Władza jest silniejsza niż jakakolwiek wola władzy, silniejsza niż jakakolwiek ludzka
dobroć i na szczęście silniejsza także niż jakakolwiek ludzka złość
Carl Schmitt2
Cieplarnia. Władza. Siła. Przestrzeń
Państwo polskie, które uroczyście i zupełnie oficjalnie
określamy dumnie Rzecząpospolitą, powstało tysiąc lat temu w
szczególnym miejscu – w przestrzeni rozpostartej na kontynencie
europejskim między Bałtykiem a Karpatami. Przez następne tysiąc
lat przechodziło następujące po sobie jak w kalejdoskopie fazy
budowy i wzrostu, wewnętrznego podziału i ponownej konsolidacji,
po drodze doświadczając rozlicznych wojen i najazdów, z wielu
zresztą kierunków, wreszcie rozrostu własnego imponującego
imperium lądowego na pomoście bałtycko-czarnomorskim –
pomiędzy oboma morzami marginalnymi Oceanu Atlantyckiego –
Morzem Bałtyckim i Morzem Czarnym. Po okresie świetności
przyszedł czas wasalizacji, a potem rozbiorów państwa przez
sąsiednie potęgi, by w XX już wieku doświadczyć najpierw
krótkiego odrodzenia, potem znów upadku i okupacji w czasie II
wojny światowej, a po jej rozstrzygnięciu – ponownej wasalizacji.
Po kilkudziesięciu latach Rzeczpospolita odzyskała niepodległość
pod koniec XX wieku, korzystając ze wspaniałej koniunktury
międzynarodowej, wynikającej ze zwycięstwa morskiego mocarstwa
USA w wielkich zmaganiach o to, kto ustanawia reguły gry w
Eurazji – zwanych popularnie zimną wojną.
Opowieść o państwie polskim to zawsze opowieść o przestrzeni.
Co więcej, musi to być opowieść o przestrzeni rozległej. Z powodu
szczególnego położenia geograficznego Rzeczypospolitej będzie to
zawsze myślenie o przestrzeni zdecydowanie większej niż granice
polityczne państwa w danym momencie dziejowym. Dotyczy to
również okresu największego terytorialnie rozkwitu lądowego
imperium Rzeczypospolitej w XVII wieku. Losy naszego państwa
niezmiennie powiązane były z obowiązkiem myślenia przestrzenią,
a zatem myślenia geopolitycznego. Zmuszało do tego położenie na
styku Europy morskiej i Europy kontynentalnej, przypominającej
bardziej bezkresne obszary Eurazji niż Europy Zachodniej, którą
znamy znad pełnych życia brzegów Atlantyku. Położenie w trzonie
Europy – na Nizinie Środkowoeuropejskiej komunikującej
największe potęgi świata – powodowało konieczność zmagania się z
siłami całych niemal kontynentów oraz największych mocarstw
oddziałujących na naszą przestrzeń, decydując tym samym o losie
Rzeczypospolitej. Ten ogromny hardware przestrzeni stawia
polityce polskiej wielkie wyzwania i niezmiennie wymaga dla
swojej „obsługi” odpowiadającego mu potencjału software’u, który
byłby w stanie temu trudnemu zadaniu sprostać. Przez software
rozumiem możliwie szeroko pojęty aparat instytucjonalno-
społeczny (nie tylko rządowo-administracyjny), zajmujący się
prowadzeniem spraw publicznych, rozumianych równie szeroko, a
zajmujący się takim kształtowaniem omawianej przestrzeni, by
służyła interesom Rzeczypospolitej. Z tym było tradycyjnie gorzej.
Co pewien czas pojawiają się w historii momenty, w których
kwestionowane są zasady, na jakich działa szerszy ład, w którym
państwo funkcjonuje. Ład – czyli system, który ustanawia reguły
gry międzynarodowej, a uczestnicy ładu je szanują i się do nich
stosują. W okresie kwestionowania ładu stary porządek jest
obalany. To się dzieje w szczególności wtedy, gdy pomiędzy
głównymi mocarstwami zmienia się układ sił. Niektóre z nich
słabną, a inne się wzmacniają w relacji do słabnącego. Z taką
sytuacją mamy do czynienia obecnie, gdy okres korzystnej
koniunktury międzynarodowej, który dał Rzeczypospolitej najpierw
niepodległość pod koniec XX wieku, a potem możliwość stopniowej
integracji ze zwróconą ku Atlantykowi Europą, który to czas
określam terminem pauzy geopolitycznej, kończy się nieubłaganie.
Konsekwencje tego będziemy odczuwali jeszcze przez wiele lat po
napisaniu tych słów.
Gdy rosnące w siłę mocarstwo chce zdobyć jak najwięcej
wpływów i władzy, a dotychczasowe kurczowo trzyma się swojego
dotychczasowego statusu, wówczas zaczyna się zazwyczaj polityka
siłowa. Ponieważ nowy ład kształtuje się „samoczynnie”, a więc bez
formalnych deklaracji, oznacza to, że we wzajemnym uścisku
mocarstwa walczą o władzę i wpływy w nowo definiowanym ładzie.
Z tym wiążą się poważne ryzyka dla nich samych, ale przede
wszystkim dla innych – mniejszych państw. Mocarstwa zawsze
bardzo poważnie podchodzą bowiem do tematu swojego miejsca w
systemie międzynarodowym, ponieważ inne kwestie dla nich ważne
– bezpieczeństwo, poziom bogactwa czy szacunek wynikający ze
statusu – zależą właśnie on zajmowanego w systemie miejsca.
Dlatego rozliczne wojny w życiu mocarstw i narodów (zresztą także
konflikty między ludźmi) toczyły się właśnie o wpływy i władzę,
czyli o status. Z tego powodu siły zbrojne są wciąż kluczowe dla
skutecznej polityki siłowej i statusu międzynarodowego danego
państwa.
W chwili pisania tych słów już prawie od dekady dwa
najpotężniejsze mocarstwa świata rywalizują o to, które z nich
zdominuje najważniejszy światowy region w XXI wieku. Stany
Zjednoczone starają się utrzymać swój status prymatu na
zachodnim Pacyfiku i jednocześnie tym samym swój status w
całym systemie światowym i w globalnym ładzie gospodarczym, a
Chiny starają się ten status zmienić. Rywalizacja rozgrywa się na
gruncie zasad handlu międzynarodowego, planów
infrastrukturalnych, w polityce energetycznej, na salonach
dyplomatycznych, międzynarodowych konferencjach, ale też w
trwającej rozgrywce wojskowo-strategicznej na zachodnim Pacyfiku
i w masach lądowych całej Eurazji.
Do rywalizacji o nowy ład dołączyła Rosja – sama
zainteresowana rewizją swojego pośledniego po rozpadzie
sowieckiego imperium statusu. Choć znacznie słabsza zarówno od
USA, jak i Chin, rozgrywa umiejętnie w grze międzynarodowej
swoje krytyczne położenie geostrategiczne łączące Europę z Azją.
Tradycyjnie dysponując zdeterminowanym kierownictwem
politycznym, prowadzi wojnę nowej generacji wobec ładu
postzimnowojennego, który był tak korzystny dla państwa
polskiego. Obszarem rosyjskich działań poza Kaukazem jest przede
wszystkim obszar pogranicza na pomoście bałtycko–
czarnomorskim. Czyli na obszarze, który był, jest i zawsze będzie w
bezpośrednim polu bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, co stanowi
potwierdzenie tezy, że w obszarze zainteresowania
Rzeczypospolitej muszą być przestrzenie większe niż jej aktualne
granice polityczne. Sił bowiem oddziałujących na Polskę nie da się
wyabstrahować od przestrzeni ją otaczających. I właśnie dlatego
nasz software musi sprostać hardware’owi.
Oczywiście większość ludzi odpycha od siebie tę wiedzę, bo boi
się myśleć o konsekwencjach rywalizacji wielkich mocarstw w
Eurazji i demontażu bezpiecznego świata, do którego się
przyzwyczailiśmy po zakończeniu zimnej wojny. W czasach pauzy
geopolitycznej konstrukt geopolityczny Zachodu, z dominującą w
nim pozycją Stanów Zjednoczonych, jawił się jako jedność i
niezrównana potęga, która nie będzie miała poważnej konkurencji.
Trudno się oswoić z myślą, że mogłoby się to kiedykolwiek
skończyć3.
Ryzyko wojny jest niezbywalną częścią rywalizacji między
mocarstwami prowadzonej przy użyciu instrumentów polityki
siłowej, ponieważ gotowość do pójścia na wojnę i – co równie ważne
– zdolność do przekonania innych, że jest się na taką wojnę
gotowym – determinuje miejsce mocarstwa w systemie
międzynarodowym. Zwłaszcza jeśli ten system jest pozbawiany
cech konstruktywistycznych znanych światu po zakończeniu zimnej
wojny, a przez dwie postzimnowojenne dekady metaforycznie
symbolizowanym powszechnie znanym konceptem „końca historii”
Francisa Fukuyamy.
Kondukt praktyczny polityki, tj. pozycjonowanie się i
strategiczne komunikowanie, jest w rzeczy samej wzajemnym
ustalaniem i informowaniem się, jakie sprawy pomiędzy
państwami spowodują wojnę. Na przykład po kongresie
wiedeńskim taką sprawą była równowaga między mocarstwami,
które były architektami porządku wiedeńskiego. Zatem każda
zmiana równowagi mogła spowodować wojnę. Zapewniło to na
długie lata pokój na kontynencie, ale już bez podzielonej między
kongresowe potęgi Rzeczypospolitej. Stąd tak beznadziejna była
„sprawa polska” w bardzo długim okresie pomiędzy wojnami
napoleońskimi a I wojną światową, bowiem zmiana statusu
rozbiorowego w tym kluczowym miejscu Europy groziła złamaniem
kruchej równowagi między najważniejszymi państwami
kontynentu.
Oczywiście nikt nie chce wojny, bo to grozi konsekwencjami,
które są trudne do przewidzenia. Mimo to jednak mocarstwa
niezmiennie odwołują się tak w historii, jak i w XXI wieku do
polityki siłowej, bo każde z nich wierzy, że osiągnie swoje cele bez
wojny i że druga strona się wycofa, by wojny uniknąć. Chińczycy
być może myślą, że Amerykanie ustąpią za Pacyfik zamiast
ryzykować wojną prowadzoną daleko od amerykańskiego
kontynentu z potęgą chińską – znacznie silniejszą przecież
gospodarczo niż Związek Sowiecki, a także Niemcy i Japonia z
czasów II wojny światowej – nawet razem wzięte4. Rosjanie z kolei
mogą zakładać, że Amerykanie zajęci Pacyfikiem i mając w Eurazji
tak potężnego przeciwnika jak Chiny „odpuszczą sobie” obszar
postsowiecki, co stworzyłoby Moskwie pole manewru dla zupełnie
nowej polityki obsługującej interesy Moskwy w bezpośrednim polu
bezpieczeństwa Rzeczypospolitej5.
W świetle zachodzących, jakże frapujących, zmian rację miał
Tomasz Gabiś, gdy jeszcze w 1995 roku w „Stańczyku” zadał
retoryczne pytanie: „Jest rzeczą zdumiewającą, że geopolityka tak
mało była w Polsce uprawiana i taką niechęcią jest do dziś
otoczona. W Polsce, której historia jest ciągiem geopolitycznych
zjawisk: powstanie państwa, imperialny wzrost, upadek i
zniknięcie z mapy, ponowne pojawienie się na mapie i ponowne
zniknięcie. Wreszcie powstanie w 1945 roku nowego państwa, w
nowych granicach. I w kraju o takiej historii refleksja geopolityczna
jest prawie nieobecna!”6.
Życiem państwa rządzi prawo siły, tak jak prawo ciążenia
rządzi ciałami fizycznymi7. Koncepcja potęgi (siły) oraz stosunków
władzy egzekwowanej w danej przestrzeni i korzystającej z
przestrzeni do umacniania potęgi i zwiększania władzy leżą w
centrum konceptualizacji geopolityki. Potęga to po prostu zdolność
osiągania oczekiwanego rezultatu. W wypadku państw potęga
określa, czy państwo może osiągać swoje cele – przede wszystkim
zewnętrzne, które musi starać się osiągać, bo inaczej stanie się
przedmiotem polityki innych, zależnym i podległym innym
państwom8. Popularny jest współcześnie pogląd, że potęga może
być miękka lub twarda. Joseph Nye spopularyzował to rozróżnienie
na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku9. Czasem łączy się je
z niezrozumiałym w świetle codziennych obserwacji praktycznych
przekonaniem, że twarda siła to przeszłość, a po II wojnie
światowej wraz z budową nowego „systemu światowego” miękka
siła stanowi główną wartość. Przy czym zjawiska-mechanizmy
handlu i demokracji umożliwiają graczom sceny międzynarodowej
na swoistym „rynku”, wyzbytym np. fizycznych cech i lokalnych
ograniczeń, osiągać to, co chcą. To oczywiście jedynie miła fikcja,
gdyż pewne rzeczy na świecie jednak się nie zmieniają i dotyczy to
także fenomenu twardej siły. Na fenomen ten składają się m.in.
geografia, władza ekonomiczna, zasoby naturalne, siła wojskowa.
Miękka siła to z kolei edukacja, kultura i więzi ekonomiczne oparte
na współpracy. Co do zasady zakres metody uzyskiwania celów
można uogólnić: twarda siła to przemoc, miękka to perswazja.
Przemoc i przymus pojawiają się, gdy jedno państwo ma
wystarczający „lewar” na interesach drugiego, tak by kontrolować
jego zachowanie nawet wbrew jego woli. Współczesne relacje
Rosja–Białoruś są tutaj dobrym przykładem. Gdy Białoruś
podejmuje próbę prowadzenia samodzielnej polityki i
podejmowania wewnątrzsterownych decyzji, to Rosja przypomina
mniej lub bardziej subtelnie o możliwości odcięcia swojego sąsiada
od energii, a Białoruś, by przetrwać, musi słuchać i staje się tym
samym zewnątrzsterowna. W przyszłości taki „lewar” Rosja
mogłaby mieć na Polsce, gdyby np. rurociągi z energią przechodziły
do zachodniej Europy poza terytorium Polski, a sama Polska
byłaby jednocześnie w pełni uzależniona energetycznie od Rosji.
Perswazja ma miejsce wtedy, gdy jedno państwo nie dysponuje
„lewarem” na interesach drugiego, ale mimo to wciąż pragnie, by
drugie zachowało się w określony sposób – zgodny z interesami
perswadującego. Pomimo nawet najsilniejszej perswazji państwo,
wobec którego ona się dokonuje, ma jednak możliwość podjęcia
decyzji sprzecznej z interesami perswadującego i samo decyduje,
czy się zachować tak, czy inaczej. Często postępuje wbrew
perswazji, bo w braku „lewara” wciąż jednak państwa robią to, co
jest w ich interesie. Miękka siła prowadzi wówczas tylko do gestów
mniej lub bardziej pustych, na przykład pomagających drugiemu
uratować twarz. Co też ma pewne, choć niedecydujące przecież,
znaczenie. Państwa bardzo często stosują miękką siłę, bo ona
politycznie kosztuje mniej, a istnieje jednak jakaś szansa na
osiągnięcie pozytywnego wyniku. Amerykanie spróbowali tej
metody w 2016 roku w czasie powstawania promowanego przez
Chiny Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB),
starając się wyperswadować swoim sojusznikom przystąpienie do
konkurencyjnego wobec ich prymatu banku. Ponieśli
spektakularną porażkę. Miękka siła okazała się zbyt mało
przekonująca. Do AIIB przystąpili prawie wszyscy sojusznicy
Ameryki począwszy od Włoch, a skończywszy na Izraelu10. Często
twarda siła nie jest zresztą opcją dostępną, jak chociażby w
wypadku obserwowanych od 2016 roku nacisków Chin na Filipiny,
by te zaczęły prowadzić politykę bardziej oddaloną od interesów
USA, a bliższą Pekinowi. Chiny bowiem nie są w stanie obecnie
dokonać inwazji dość rozległego kraju, jakim są Filipiny, w dodatku
przez pełne interesów innych mocarstw Morze Południowochińskie.
Na razie wobec Filipin nie mają również „lewara” ekonomicznego w
postaci jakiegoś ich uzależnienia. Charakterystyczne jest, że w
rankingach soft power górują państwa europejskie, podczas gdy
Rosja, Turcja i Chiny znajdują się na samym końcu takiej
klasyfikacji, choć obiektywnie jednak w sprawach
międzynarodowych mają znacznie więcej do powiedzenia niż
państwa europejskie.
Dlatego siła miękka oczywiście nie zastąpiła siły twardej w XXI
wieku11. Jedną z metod twardej siły są sankcje ekonomiczne –
zwłaszcza te nakładane przez mocarstwa rdzeniowe danego
systemu. Stany Zjednoczone są wciąż mocarstwem rdzeniowym
wobec całego świata i wszystkich uczestników globalnego handlu
międzynarodowego z powodu kontroli Oceanu Światowego, roli
dolara, ładu instytucjonalnego i siły US Navy. Niemcy są potęgą
rdzeniową wobec państw peryferyjnych Unii Europejskiej. Tutaj
przykładami są sankcje amerykańskie na Iran czy niemieckie
reperkusje ekonomiczne (a de facto sankcje) wobec zadłużonej i
peryferyjnej w systemie gospodarczym Europy Grecji, acz
znajdującej się w europejskiej strefie walutowej, w której
największą potęgą, a zarazem realnym gwarantem jej istnienia
stały się Niemcy.
Najtwardszą metodą twardej siły jest oczywiście wojna12. Stąd
państwa zbroją się i utrzymują siły zbrojne, by używać – gdy
zajdzie potrzeba – argumentu twardej siły w celu obsługi własnego
interesu. Lub odwrotnie – by nie być podatne na ten „lewar”, albo
też by użycie „lewara” przeciw nim okazało się bardzo kosztowne
dla przeciwnika.
Władza zawsze współgrała w sposób naturalny z przestrzenią, a
przestrzeń z władzą. Czy to w relacjach politycznych-państwowych,
czy biznesowych. Wszelkie relacje porządkujące lub organizujące
mają zawsze nie tylko w kontekście, lecz wręcz za podstawę
przestrzeń, która „wiąże” te relacje i niejako je sankcjonuje.
Polityka uzyskiwania wpływów w innych państwach, kontakty
biznesowe lub dostęp do rynku wymagają odnajdywania się
relacyjnego w konkretnej przestrzeni, posiadania funkcjonujących
w realnym świecie sieci powiązań, wpływów, lobbystów, agentów,
partnerów, informatorów, przedstawicieli handlowych,
egzekutorów praw i nadzorców interesów, którzy zawsze gdzieś w
przestrzeni są zlokalizowani, najczęściej zresztą w najbardziej
ważnych punktach13. Na przykładzie egzekwowania władzy widać
to najlepiej, bo wynika ona z konieczności nadzorowania
przestrzeni, jej zagospodarowania oraz zarządzania.
To konkretna przestrzeń i jej cechy indywidualne mają wpływ
na stosunki między ludźmi. Nie jest to rzeczywistość abstrakcyjna,
oderwana od swojego fizycznego wymiaru, jak chcieliby zwolennicy
teorii, według której globalny świat jest jednym wielkim wolnym
rynkiem, na którym wszyscy mogą kupić czy sprzedać wszystko, a
przede wszystkim uzyskać do wszystkiego i wszędzie dostęp, aby
tylko byli na tym rynku konkurencyjni. Jeśli chodzi o ustanawianie
norm w przestrzeni oraz wykonywanie władzy, to nowoczesne
środki komunikacji – mejle, internet, mobilne komunikatory ani
nic z szeroko pojętego zakresu cyberprzestrzeni i wirtualnych
szlaków komunikacyjnych – niczego w tej kwestii nie zmieniły.
Ostatecznie bowiem na kształt tych metod (wirtualnych szlaków)
komunikacyjnych mają de facto wpływ konkretne ośrodki władzy,
choć tego na co dzień nie odczuwamy. Stany Zjednoczone jako
dominujące mocarstwo morskie i architekt systemu światowego
stworzonego po II wojnie światowej pilnują, by tak zwane global
commons (czyli wszelkiego rodzaju arterie komunikacyjne), a
zatem zarówno szlaki morskie Oceanu Światowego, jak i
komunikacyjne szlaki wirtualne były otwarte i niezakłócone oraz
służyły generowaniu wymiany handlowej i obrotowi myśli. Wolność
tych szlaków to oczywiście iluzja błogiego czasu pokoju, co widać w
Europie w ostatnich latach w związku z rosyjskimi działaniami14 w
ramach wojny hybrydowej (wojny nowej generacji), gdy wirtualne
szlaki komunikacyjne bywały wielokrotnie zakłócane.
Człowiek się porusza, przemieszcza, zdobywa, robi karierę,
buduje domy, infrastrukturę, podróżuje, nawiązuje kontakty
handlowe i inne – po prostu ekspanduje, a w tych interakcjach jest
zawsze ograniczony swoją fizycznością. Relacje na odległość nie
działają jednak tak dobrze jak te, gdzie zachodzi bezpośredni
kontakt lub spotkanie. Nawet pomimo współczesnych środków
porozumiewania się w czasie rzeczywistym, redukujących fizyczny
dystans i umożliwiających komunikowanie się na odległość
zarówno poprzez fonię, jak i wizję. Wciąż też poszczególne rynki w
wyniku geograficznego oddalenia, odmiennych cech geograficznych,
odmiennych uwarunkowań społecznych lub rozwojowych różnią się
znacząco, umożliwiając w ten sposób zresztą uzyskanie zarobku
wynikającego z tych różnic15.
Można powyższe rozważania o władzy i przestrzeni
podsumować krótko: aby mogła zaistnieć władza, wymiana
międzyludzka oraz gospodarka, musi istnieć przestrzeń. Z punktu
widzenia stosunków władzy ten, kto nie dysponuje przestrzenią, tej
władzy po prostu nie ma. Innymi słowy rezygnacja z przestrzeni i
jej wykorzystania jest rezygnacją z życia. Dlatego tak trafnie i
przenikliwie pisał w latach dziewięćdziesiątych XX wieku Tomasz
Gabiś: „Polityczno-intelektualne dyskusje, które toczą się w Polsce,
spowija często duszna atmosfera cieplarni. Zdają się one rozgrywać
w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości, od zimnych wiatrów
wiejących za szybą. Świat, jaki mają przed oczyma uczestnicy tych
bez wątpienia wyczerpujących fizycznie i psychicznie debat,
ogranicza się do zamkniętej przestrzeni szklanych ścian cieplarni.
To, co na zewnątrz, jest niekiedy dostrzegane, ale traktowane jako
coś nierzeczywistego, oddalonego i właściwie nieważnego. To, co
istotne, to retoryczne figury, demokratyczne slogany, frazesy
ogólnoludzkich ideałów, zatrute strzały moralnych oskarżeń,
zardzewiałe lub spleśniałe fragmenty życiorysów, którymi
obrzucają się podekscytowani i spoceni (cieplarnia!) uczestnicy tych
tragifarsowych pojedynków. Tu, w cieplarni, czują się dobrze, tutaj
mogą do woli oskarżać lub usprawiedliwiać, pławić się w moralnym
komforcie «wiecznych ofiar», użalać się nad sobą i sobie współczuć,
a także snuć bezkarnie rozmaite wizje, których fantastyczność każe
przypuszczać, że wywołują je aromaty cieplarnianych roślin. Inną
cechą tych raz ponurackich, to znowu głupawo wesołkowatych
debat jest swoista zaściankowość pokryta nieraz polorem
«europejskości»16”.
W geopolityce rozumianej sensu largo w istocie chodzi bowiem o
przestrzeń. A właściwie o określone miejsca w przestrzeni, które
dają lub odbierają potencjał polityczny (organizujący przestrzeń)
oraz ekonomiczny i wojskowy – a zatem właściwą siłę polityczną
sensu stricto. Dają szansę na organizację i rozwój państwa
polskiego w dolinach Wisły, Warty i Noteci. Umożliwiają rozwój
gospodarczy dzięki kontroli ujścia Wisły do Bałtyku ze wspaniałym
i dumnym miastem Gdańskiem17. Zapewniają organizację
właściwej siły obronnej w cieśninie lądowej, jaką jest Brama
Przemyska. Przysparzają siły ofensywnej, dając jednocześnie głębię
strategiczną w defensywie państwu polsko-litewskiemu, czego
przykładem wybitnym jest Brama Smoleńska18. Kontrola lub
utrata tych miejsc (własna lub z pomocą sojuszników) ma
bezpośredni wpływ na los państwa i społeczeństwa.
Lokalizacja miejsc w przestrzeni się nie zmienia. Natomiast
znaczenie tych miejsc zmienia się wraz z każdą zmianą w środkach
komunikacji, szlakach komunikacyjnych, technologii, w technice
wojennej i w zmianie rozłożenia centrów potęgi i siły na świecie19.
Miejsca o ważnym znaczeniu dla danego organizmu
politycznego mogą być zlokalizowane bezpośrednio na jego
terytorium, a nawet w jego centrum, jak będąca kręgosłupem
Polski dolina Wisły. Mogą też być położone poza nim, a jednak
istotnie wpływać na pomyślność lub nawet przetrwanie państwa.
Przykładem są Cieśniny Duńskie umożliwiające morską
komunikację do i z Polski na północny Atlantyk, a w czasach
współczesnych wpływające na zdolność floty naszego sojusznika –
morskiego mocarstwa Stanów Zjednoczonych – do przyjścia z
pomocą Polsce w razie wojny z Rosją na wschodniej flance NATO.
Jeszcze odleglejszym miejscem, które miało niebagatelny i
wielowymiarowy wpływ na sytuację Rzeczypospolitej był Ocean
Atlantycki. Negatywny, gdy odkrycia geograficzne wzmocniły
zachodnią część półwyspu europejskiego kosztem części wschodniej
– zamkniętej w kontynencie, premiując handel morski i morskie
linie komunikacyjne łączące z dalekim światem i jego zasobami, do
których państwa naszej części Europy nie miały dostępu20. Wpływ
pozytywny (w zamyśle), gdy północny Atlantyk (a dokładniej
przejście oceaniczne pomiędzy Grenlandią, Islandią i Zjednoczonym
Królestwem, zwane przez strategów od pierwszych liter nazw tych
państw – GIUK21) był miejscem, gdzie w II wojnie światowej
niezakłócona komunikacja z Ameryki do państw koalicji
antyniemieckiej dawała Polsce nadzieję (złudną – jak się okazało),
by stanąć po stronie zwycięzców w wojnie, która zakończyła się
ostatecznie utratą niepodległości Rzeczypospolitej.
Co ważne, w bardziej odległej przeszłości było więcej miejsc,
które miały znaczenie dla pomyślności geopolitycznej
Rzeczypospolitej. Począwszy od Konstantynopola stanowiącego od
późnej starożytności do końca średniowiecza wspaniałe centrum
potęgi, z wielkim rynkiem Bizancjum, jego siłą nabywczą i
pośrednictwem handlowym, kuszącymi krociowymi zyskami
kupców polskich, aż do upadku miasta z rąk Turków w 1453 roku.
Skończywszy zaś na Bramie Nefrytowej, która stanowiła w
dawnych czasach granicę zachodnią cywilizacji Chin i przez którą
wychodził stary szlak jedwabny, przechodząc licznymi drogami
tworzącymi sieć handlową przez Azję Środkową i Środkowy
Wschód w kierunku Morza Czarnego i Konstantynopola22. Szlak
ten generował ruch towarowy trafiający do Europy, w tym do
basenu Morza Czarnego skomunikowanego przez Podole, Lwów i
dalej Bramę Przemyską z sercem ówczesnej Polski.
Geopolityka. Geostrategia. Krytyka.
Polemika
Geopolityka to realność, codzienna rzeczywistość, w której
poruszają się wykonujący władzę w konkretnej przestrzeni
geograficznej. Pozwala celniej analizować i konceptualizować
szanse rozwojowe państwa, oceniać skuteczność systemu sojuszy
oraz zdawać sobie sprawę z nadchodzących systemowych zmian,
które wyznaczane są przez zjawiska geopolityczne. Ten warsztat
pojęciowy obowiązuje jako podstawa prowadzenia polityki i
stosunków międzynarodowych wśród elit przywódczych wiodących
mocarstw. Od geopolityki nie ma więc ucieczki, jeśli chce się
przetrwać.
Zmiany geopolityczne dokonują się wraz z rozwojem i upadkiem
obszarów obfitujących w zasoby, oraz wraz ze zmianami szlaków do
nich prowadzącymi. Z tego powodu geopolityka jest w „ciągłym
ruchu”. Geostrategia z kolei jest interpretacją, konieczną próbą
odczytania geopolityki i zarazem stanowi odpowiedź na wyzwania
geopolityki, ale nie jest automatycznie nią determinowana, bo
wtedy zawsze byłaby optymalna i skuteczna, a tak przecież nie
jest. To jest właśnie prawdziwe wyzwanie dla osób będących w
służbie publicznej: jak należycie odczytywać uwarunkowania
geopolityczne i jak na nie reagować przyjmując odpowiednią
strategię (geostrategię) państwa.
Podczas gdy geografia jest niczym innym jak geologiczną
realnością Ziemi, na którą składają się góry, rzeki, morza i oceany,
klimat, surowce itp.23, to geopolityka jest połączeniem cech
geograficznych naszej planety (np. zasobów naturalnych czy rzek
jako naturalnych szlaków komunikacyjnych) z ludzką działalnością
(np. technologie produkcji czy komunikacji), która zmienia wartość
danego geograficznego miejsca24, zwłaszcza w dłuższej
perspektywie czasowej. O ile geografia pozostaje stała, o tyle
wartość danego miejsca jest zmienna, a nawet czasami ewoluuje
dynamicznie wraz z rozwojem technologii. Dla zobrazowania tego
zjawiska można porównać strategiczną wartość kopalni soli w
Wieliczce obecnie i 600 lat temu, lub polityczne znaczenie Morza
Czarnego i Śródziemnego względem Oceanu Atlantyckiego w
starożytności w porównaniu do okresu po opanowaniu technik
żeglugi oceanicznej 500 lat temu25. Albo porównać znaczenie
obszaru Morza Kaspijskiego i Bliskiego Wschodu po wynalezieniu
silnika spalinowego i radykalnym wzroście zapotrzebowania na
ropę i produkty ropopochodne. Istotą geopolityki jest więc
lokalizacja strategicznych i ekonomicznych zasobów w relacji do
linii komunikacyjnych je łączących i stosunki władzy wynikające z
tych zależności26.
Linie komunikacyjne to połączenia między państwami jako
aktorami sceny międzynarodowej, przejawiające się w wymianie
handlowej i starciach wpływów. Wymiana handlowa, wymiana
informacji, przepływy kapitału, oddziaływanie na drugi podmiot,
uzyskiwanie wpływów, podporządkowanie dokonują się przez
dobrze określone kanały komunikacyjne determinowane geografią i
technologią zarazem. Linie komunikacyjne stanowią zatem system
nerwowy świata, poprzez który odbywają się relacje
międzynarodowe różnego rodzaju27. Wszystkie one, w tym
wirtualne, są powiązane z geografią. Przykładem najczytelniejszym
są morskie szlaki komunikacyjne. Są arcyważne, bo przez nie
państwo handluje, uzyskuje dostęp do rynków, do potrzebnych mu
zasobów, których nie ma u siebie, a także którymi transportuje
wojska do wybranych miejsc w przestrzeni, czyli dokonuje projekcji
siły28.
Swoją drogą na przykładzie spraw wojskowych wciąż najłatwiej
spostrzec, jak geografia fizyczna determinuje rozkład i pracę sił w
przestrzeni, nawet pomimo tak rozwiniętych technologii jak
obecnie. Wciąż bowiem siły zbrojne mają realne ogony logistyczne i
ogromne wolumeny sprzętu, którymi się posługują. Zresztą sprzętu
wojennego, materiałów pędnych i części zamiennych składających
się na ogon logistyczny wojska jest coraz więcej, więc rozmiary i
ciężar logistyki wojennej rosną geometrycznie, utrwalając ścisłe
zależności względem wyzwań geograficznych29. Nie działa tu
magiczne wciśnięcie przycisku znane współczesnej widowni filmów
sensacyjnych, a działania wojskowe nie dzieją się w oderwaniu od
fizycznych realiów przestrzeni niczym jakieś magiczne fiat30.
Projekcja siły daleko od swojego obszaru macierzystego wymaga
bezpiecznych linii komunikacyjnych: morskich, lądowych,
powietrznych, wirtualnych, transmitujących komunikację itp.
Państwo kontrolujące strategiczne linie komunikacyjne ma pełną
strategiczną niezależność, ponieważ nie musi polegać na dobrej
woli lub ochronie innych państw, aby mieć dostęp do sojuszników
czy zasobów i rynków, których pragnie. Może dokonywać swobodnej
projekcji siły, gdzie chce, oraz utrzymywać relacje handlowe, z kim
chce. Państwo, które tego nie robi, lub nie jest w stanie robić, staje
się zależne i zostaje obszarem wpływu tego, który ma i kontroluje
właściwe linie komunikacyjne31. Dlatego w stosunkach
międzynarodowych kontrola linii komunikacyjnych jest celem
podstawowym, nawet jeśli nieuświadomionym. Obecna wolność
morskich szlaków komunikacyjnych jest również tylko iluzją
możliwą w czasach, gdy prymat światowy dzierży mocarstwo
morskie kontrolujące Ocean Światowy przez swoją flotę wojenną.
Szlaki są determinowane oczywiście przez geografię, lecz
istotnie pomocny jest czynnik ludzki oraz ludzki wysiłek
wytyczający nowe przełomy, takie jak budowa Kanału Sueskiego i
Kanału Panamskiego32, budowa portu morskiego w Gdyni albo
opanowanie pełnych niebezpieczeństw i nieprzychylnych wiatrów
szlaków nawigacyjnych przez Atlantyk oraz dookoła Afryki. Są one
zresztą wytyczane w rywalizacji z innymi aktorami sceny
międzynarodowej, łącząc w ten sposób nowe kontynenty poprzez
nowe szlaki, zmieniając prawidła handlu i objawiając nowe miejsca
przynoszące dochody. Stąd przyjęło się twierdzenie, że geopolityka
jest dziedziną dynamiczną – nie statyczną33. Sam nestor
geopolityki Halford Mackinder uważał, że choć geografia kształtuje
bieg spraw – to jednak z udziałem ludzkim34.
Zarysowane wyżej złożoności oraz jawnie rywalizacyjny model
funkcjonowania państw konkurujących o rynki, zasoby, szlaki
komunikacyjne, poszukujących „lewara” (a zarazem obawiających
się, że „lewar” pojawi się w dyspozycji konkurenta), wymagają
lepszego zrozumienia reguł geopolitycznej gry przez klasy
polityczne, ale także przez obywateli, którym wspólnie powinno
zależeć na umiejętnym identyfikowaniu potencjalnych zagrożeń
oraz wykorzystywaniu szans dla dobra państwa. Taka wiedza
pozwala na wytworzenie kultury geopolitycznej o szerszym zasięgu
i podniesienia jakości debaty publicznej. Według prostej maksymy:
państwo ma rosnąć w siłę, bo w takim rywalizacyjnym środowisku
po prostu musi.
Geografia determinuje dystrybucję władzy i daje przewagi
określonym miejscom i regionom w stosunku do innych35. Klimat to
była pierwsza, pierwotna zmienna geograficzna, która do myślenia
o stosunku przestrzeni i władzy już w starożytności pobudzała
Pliniusza i Artystotelesa, a potem, w czasach nowożytnych,
Monteskiusza. Inne zmienne podążyły za klimatem: układ mórz i
linii brzegowej, położenie wysp, długość rzek i ich spławność,
rzeźba terenu i kształt kontynentów w części służą za
wytłumaczenie prawideł historii i zmieniających się punktów
kluczowych dla przebiegu dziejów świata (w języku geopolityki –
sworzniowych lub piwotalnych). Stąd w geopolityce miejsca
sworzniowe (piwotalne), decydujące o równowadze sił lub jej braku,
dają przewagę aktorom sceny międzynarodowej, którzy ten
sworzniowy region kontrolują. Mackinder upatrywał tego miejsca
w „drzwiach” do Heartlandu eurazjatyckiego – czyli w naszej części
Europy pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym (Mackinderowski
sworzeń historii), Nicholas Spykman zaś widział go w strefie
brzegowej całej Eurazji36, którą nazwał Rimlandem37, a do której
dostęp wojskowy i polityczny ma dominujące mocarstwo morskie,
kontrolując w ten sposób korzystną dla siebie równowagę sił w
Eurazji. Tezy Mackindera i Spykmana oraz Alfreda T. Mahana są
co najmniej od połowy XX wieku podstawą myślenia elit w USA.
Ich przemyślenia, szczególnie zaś propozycje Spykmana, posłużyły
do konstrukcji nowego ładu światowego przez zwycięskie Stany
Zjednoczone po II wojnie światowej.
Mapa geopolityczna w dużym uproszczeniu składa się więc z
zaznaczonych, konkretnych miejsc o różnej wartości wyznaczonej
zasobami, w tym zasobami ekonomicznymi i strategicznymi. Z tego
powodu, z punktu widzenia przywódcy prowadzącego każdego dnia
sprawy państwa, geopolityka to nic innego jak świat, w którym żyje
i funkcjonuje jego kraj38. Jako taka jest najbardziej obiektywną
rzeczywistością, niezależną od motywacji, życzeń i kaprysów, a
nawet percepcji polityków. Percepcja jest bowiem reakcją na
geopolitykę, ale jej nie kształtuje.
Geostrategia z kolei opisuje, gdzie i w jaki sposób podmiot
polityczny (państwo) kieruje wysiłki wojskowe i dyplomatyczne w
celu poprawienia swojego statusu i optymalizacji rozwoju, często
kosztem innych. Ponieważ zasoby są zawsze ograniczone,
najpotężniejsze nawet mocarstwa muszą wybierać, gdzie lokować
swoje wysiłki i gdzie wywierać wpływ (gospodarczy, wojskowy lub
oba łącznie), co nadaje geograficzny wymiar polityce zagranicznej39.
W wypadku polityki zagranicznej stanowi to oczywiste
ograniczenia dla agendy politycznej i celów państwa40.
Ograniczenia wynikają z elementarnych uwarunkowań
geograficznych, takich jak: odległość, bariery naturalne (góry,
bagna, lasy, morza i oceany), żyzność lub brak żyzności gleby,
opady lub ich brak, dostęp do morza, zasoby surowcowe itp. W
wypadku geostrategii dotyczących spraw wojskowych i projekcji
siły wojskowej daleko od własnych baz bardzo łatwo zrozumieć,
jaką przeszkodą jest odległość, istnienie łańcuchów górskich,
wielkich oceanów oraz brak dostępnych i dogodnych portów
wojennych41.
Dla właściwego zrozumienia znaczenia geografii, geopolityki i
geostrategii istotne jest prześledzenie zachodzącego w nich wzorca
zmian. Zmiany geograficzne, co do zasady – poza dramatycznymi i
wyjątkowo rzadkimi sytuacjami, jak wybuch wulkanu czy
zatopienie wyspy – zdarzają się naprawdę sporadycznie. Okresy
występowania zmian mierzone są nawet w tysiącach i milionach
lat (np. zmiany układu oceanów i pasm górskich). Zmiany
geopolityczne dokonują się szybciej, wraz z rozwojem i upadkiem
obszarów obfitujących w zasoby (a więc docelowo mogących dać siłę
tym, którzy je kontrolują) oraz z ewolucją szlaków
komunikacyjnych do nich prowadzących. Takie przemiany
zachodzą jednak raczej powoli i zajmują lata (budowa kanałów
Panamskiego i Sueskiego, rozwój baz chińskich na Oceanie
Indyjskim w XXI w.), dekady (odejście od węgla jako napędu floty
wojennej na rzecz ropy naftowej, rozwój kolei w Europie
kontynentalnej w XIX w.42), a nawet wieki (wielkie odkrycia
geograficzne Europejczyków od XV w.), niemniej stale jednak się
dokonują, więc geopolityka jest właściwie w „ciągłym ruchu”.
Geostrategia natomiast jest najbardziej elastyczna pod
względem czasu. Może ulec zmianie nawet w ciągu tygodnia lub
miesiąca po wydaniu stosownej decyzji przez przywódcę
politycznego. Ważnym dla Polski współczesnym przykładem jest
wisząca w powietrzu decyzja, czy rozpocząć współpracę z rosnącymi
w siłę Chinami w ramach ambitnego, acz wymierzonego w
strukturalne przewagi państw morskich, projektu Nowego
Jedwabnego Szlaku, korzystając politycznie i gospodarczo z
wybitnego położenia geograficznego Polski na głównej jego trasie
prowadzącej do trzonu zachodniej Europy i strefy Atlantyku,
ryzykując jednak relacje z morskim mocarstwem – Stanami
Zjednoczonymi, dla których Chiny są głównym konkurentem na
arenie globalnej43. Innym przykładem jest chociażby szybko podjęta
geostrategiczna decyzja USA dotycząca dokonania interwencji w
Afganistanie w 2001 roku, czyli na obszarze, który nie był w latach
ją poprzedzających przedmiotem szczególnego zainteresowania lub
ważnych interesów amerykańskich44.
Przykładem błędu geostrategicznego o dalekosiężnych
konsekwencjach był brak ostatecznego wyeliminowania słabego
wówczas jeszcze państwa moskiewskiego przez władców
Rzeczypospolitej, począwszy od Kazimierza Jagiellończyka, a
kończąc na Władysławie IV, gdy na taką eliminację konkurenta do
całej przestrzeni pomostu bałtycko-czarnomorskiego z pozycji
silniejszego Rzeczpospolitą było chyba ówcześnie stać45. Błędem
ogromnym była decyzja chińskich władców dynastii Ming z połowy
XV wieku o zaprzestaniu morskich ekspedycji na Ocean Indyjski i
do Wschodniej Afryki, co najprawdopodobniej zmieniło losy świata,
pozwalając Europejczykom dokonać przełomowych odkryć
geograficznych46. Europejczykom ta decyzja podarowała czas, aby
drogą morską „wydobyć się” ze średniowiecznego oblężenia, w
którym Rimland zachodnioeuropejski, czyli strefa brzegowa
kontynentu europejskiego47, przebywał od końca starożytności po
pojawieniu się w wiekach VII–VIII w basenie Morza Śródziemnego
ludów politycznie połączonych islamem48. Aż do ostatecznej
degeneracji imperium osmańskiego w XIX wieku jego władcy
kontrolowali jedyny ówcześnie dostępny lądowy szlak przepływu
ludzi i handlu pomiędzy Europą a Azją, czyli Bliski Wschód i
Lewant, uniemożliwiając tym samym lądową ekspansję zachodniej
Europy w kierunku zasobów Azji, a w szczególności Indii i Chin.
Ostatecznie od około 500 lat żyjemy w świecie nazwanym od
nazwiska Krzysztofa Kolumba światem kolumbijskim,
charakteryzującym się przewagą szeroko pojętego „Morza” w
procesach geopolitycznych. W szczególności przejawia się to w
strukturalnej przewadze państw morskich i nadmorskich,
mogących korzystać z dogodnego położenia geograficznego dla
pomnażania swoich wpływów, bogactwa i budowania potęgi49.
Szczególnie przejawiało się w kontroli przez dominujące mocarstwa
morskich szlaków komunikacyjnych i handlowych na Oceanie
Światowym, co wpływa wprost na układ sił pomiędzy
najważniejszymi mocarstwami50. Te uwarunkowania mają również
przemożny wpływ na struktury i zasady, na jakich odbywa się
handel światowy i na to, jak wygląda rozdział procesów
wytwórczych w światowym podziale pracy oraz wpływ na sposób
akumulacji kapitału i rozkład skumulowanego bogactwa51.
Z punktu widzenia wzajemnych relacji geografia, geopolityka i
geostrategia są sui generis „warstwami” jednej sceny
międzynarodowej. Poruszają się w różnym tempie i z różnych
powodów52, zachodząc na siebie i nakładając się – jak w ruchomym
mechanizmie. Są ze sobą powiązane, wpływają na siebie, ale nie
wynikają deterministycznie jedno z drugiego w stu procentach. Na
przykład błędne decyzje geostrategiczne podjęte w wyniku kaprysu
władcy nie są oparte na realnej ocenie uwarunkowań
geopolitycznych53. Najważniejszym bowiem wyzwaniem jest
należyte odczytanie zmieniających się uwarunkowań
geopolitycznych i prawidłowa reakcja na te zmiany w perspektywie
krótko-, średnio- i długoterminowej poprzez przyjęcie przez
państwo odpowiedniej strategii (geostrategii). Geostrategia nie
odpowiada automatycznie i samoczynnie na obiektywne przecież
uwarunkowania geopolityki, albowiem może być rażąco błędna
wskutek nieprawidłowego odczytania zmieniających się
uwarunkowań. Stąd mówi się, że można przewidzieć
„prawdopodobne” zachowania państwa, choć zdarzają się przecież
zachowania przywódców, frakcji, grup interesów, zawsze licznych
obrońców status quo, które są irracjonalne, błędne, skorumpowane,
lub podyktowane kaprysem.
To truizm, lecz po prostu nie jest łatwe odczytywanie
geopolityki i w rezultacie formułowanie najlepszej geostrategii.
Trudności są tutaj dwojakie: nie ma – co do zasady – perfekcyjnych
geopolityków, którzy mogliby widzieć sytuację geopolityczną
„czysto”, a więc bez zakrzywienia obiektywnej perspektywy
wskutek własnych partykularnych interesów lub wskutek
dystrakcji percepcyjnej. Czynniki percepcyjne bowiem „wpychają
się” nieustannie pomiędzy geopolitykę i geostrategię54. To właśnie
percepcje danego stratega (czasem przecież nietrafne) są kluczowe,
ponieważ formułują politykę zagraniczną, skupiając wysiłek i
zasoby państwa w obszarach, które uważa się za strategicznie
ważne. Każdy człowiek ma ponadto własną mentalną mapę,
wynikającą z zasad ideologicznych, wychowania, doświadczenia
życiowego, presji polityki wewnętrznej, wewnątrzpartyjnych
rozgrywek lub po prostu z niekompetencji. Problem oczywiście
pojawia się, gdy percepcja nie odzwierciedla realności, nie
„odczytując” realnych „punktów siły”, co prowadzi do realizacji złej
polityki zagranicznej osłabiającej państwo, jeśli skupia się albo na
obszarach nieistotnych czy mało ważnych, albo inwestuje w zasoby
lub sojuszników niewspomagających budowania potęgi lub
uniemożliwiających przetrwanie państwa. O ile mapy mentalne i
indywidualne percepcje kształtują geostrategiczną politykę
państwa, o tyle jednak nie samą geopolitykę, która jest
obiektywna55.
Druga trudność w formułowaniu geostrategii leży w naturze
zmiany geopolitycznej. W przeciwieństwie do geografii geopolityka
owszem się zmienia, jest w ruchu, gdy same szlaki stają się
bardziej ważne niż inne, a stare centra zasobowe są zamieniane
przez inne – nowe. Niemniej te zmiany mają jednak charakter
zdecydowanie długoterminowy, a więc trudno jest je uchwycić i
„sparametryzować” w trakcie, gdy się dzieją, zanim się ostatecznie i
przekonująco dla wszystkich wydarzą. Ocena zachodzących zjawisk
przepowiadających polega wówczas zazwyczaj na porównaniu
przykładów historycznych, co nie daje gwarancji prawidłowej oceny
nadchodzącej przyszłości. Całe dekady trwało, zanim ropa Kaukazu
i Bliskiego Wschodu zastąpiła w świecie węgiel Walii, Śląska i
Zagłębia Ruhry. Zmiana zresztą nie była kompletna, gdyż węgiel
przecież wciąż jednak coś znaczy. W braku momentów
przełomowych trudno uchwycić zmiany i przyjąć właściwą
dopasowaną do nich geostrategię56. Oprócz tego każda epoka niesie
ze sobą nową geograficzną perspektywę. Tymczasem o
postępowaniu polityków decydują w dużym stopniu ich
wyobrażenia wypełnione przez przeszłe koncepcje i często
nieaktualne już wyzwania. W tym sensie politycy często
przypominają generałów przygotowujących plany przyszłych wojen
na podstawie wojny ostatniej, choć wszyscy wiemy, że świat jest
areną ciągłych zmian i nieustannych zawirowań. Jedne narody i
imperia rosną, inne słabną czy kurczą się, stare wyzwania tracą na
znaczeniu, ustępując miejsca nowym, jeszcze nie w pełni
zrozumiałym i ten cykl się powtarza57.
Do tego dochodzą czynniki niezwiązane z samymi liderami.
Polityczni przywódcy nie są wolnymi aktorami w swoim działaniu.
Funkcjonują poddani presji zagranicznych i krajowych
uwarunkowań, które powodują, że zachowują się w określony,
przewidywalny i często prawdopodobny sposób. Wszystko po to, by
sięgnąć po przywódcze pozycje na „samym szczycie”, a potem – aby
je utrzymać. Tu ogromne znaczenie ma tzw. dystrybucja szacunku
w danym organizmie politycznym, która decyduje, jakie
zachowania prowadzą do osiągnięcia w nim przywództwa. W
państwach niepodmiotowych, czyli zależnych w zakresie
bezpieczeństwa lub w zakresie gospodarczym (czyli ujmując to
inaczej – gdzie występuje czyjś zewnętrzny „lewar” na żywotnych
interesach państwa) od obcego mocarstwa – oczywiste jest, że
politycy nie są wolnymi aktorami w swoim działaniu, czego
dowodzi niestety historia Rzeczypospolitej w ciągu minionych 300
lat. Do tego szczególne położenie geograficzne państwa polskiego
nie ułatwiało naszym przywódcom właściwego prowadzenia spraw
kraju. W czasach panowania Stanisława Augusta próbowano
prowadzić politykę krajową opierając się na Rosji, a potem,
opierając się na Prusach, próbowano wprowadzać reformy
związane z potężnie zmieniającą status quo Konstytucją 3 maja.
Podobne zjawisko występowało w czasach napoleońskich, gdy
próbowano budować Księstwo Warszawskie opierając się na
Francji Napoleona, a jeszcze bardziej w okresie PRL-u, gdy władza
narzucona i gwarantowana przez Związek Sowiecki znajdowała
oparcie dla swojej „siły krajowej” w Moskwie.
Przykład okresu napoleońskiego uczy, że myśląc o państwie
podmiotowym i niepodległym, w swoich decyzjach mającym
realizować program budowy własnej potęgi, należy jednak uważać,
by nie popaść w zależność nawet od bliskich sojuszników, bo może
się okazać, że Rzeczpospolita realizuje nie swoją politykę, lecz jakiś
wycinek większej gry silniejszego, zaprzyjaźnionego mocarstwa,
stając się przedmiotem tej gry lub pionkiem per procura. W XXI
wieku nie zmieniła się ta prawidłowość, a przywódcy
Rzeczypospolitej powinni o tym pamiętać.
Powyższe zjawisko podporządkowania interesów zaczyna się
pojawiać wtedy, gdy „źródło dystrybucji szacunku” i percepcji siły
politycznej danego polityka krajowego lub stronnictwa bywa
„usytuowane” w zagranicznych stolicach. Pozycja we własnym
środowisku politycznym zaś w państwie podporządkowywanym
zaczyna zależeć od oceny tegoż człowieka, jego poglądów i jego
stronników przez zagranicznych decydentów lub inne osoby
wpływowe w stosunkach władzy dominującego mocarstwa (i, co
znamy także z historii, również przez ambasadora obcego
mocarstwa, który zyskuje w ten sposób możliwość manipulowania
polityką i personaliami w kraju, w którym pełni swoją
ambasadorską misję). To przekłada się wówczas na ocenę „siły i
znaczenia” tegoż konkretnego człowieka przez jego zawsze
spostrzegawczych krajowych współpracowników – nader często w
tym wyjątkowo rywalizacyjnym środowisku gotowych do
przeszkodzenia mu w drodze na szczyt lub do zrzucenia ze szczytu,
jeśli tylko „poczują”, że status danego lidera nie znajduje oparcia w
źródle siły, jakie stanowi dominujące obce mocarstwo. Wówczas
utrzymywanie dobrych stosunków z obcym mocarstwem zaczyna
decydować o karierze politycznej polityka krajowego. To jest prosta
droga do całkowitego uzależnienia kraju.
Co gorsza, politycy o zdolnościach przywódczych są wybitnie
inteligentni i szybko pojmując istotę gry „na dystrybucję szacunku”
nader często ulegają pokusie prowadzenia polityki budowania
własnej, osobistej politycznej potęgi wobec zarówno swoich
współpracowników jak i rywali politycznych (środowisko
rywalizacyjne!) wewnątrz kraju w oparciu o „dystrybucję szacunku”
pochodzącą z zewnętrznego mocarstwa. To niestety buduje strefę
wpływów owego zewnętrznego mocarstwa i szybko uprzedmiotawia
politykę państwa wobec niego, powodując często rozziew jego
realnych interesów z interesami dominującego coraz bardziej nad
nim mocarstwa.
Przykładem takiego zjawiska była próba wywarcia wpływu
przez Dom Habsburgów na politykę znajdującej się w rozkwicie
Rzeczypospolitej u schyłku XVI wieku. Rzeczpospolita miała
wówczas oczywiście własne potrzeby i aspiracje, czyli innymi słowy
– interesy, ale Habsburgowie kontrolowali w Polsce przychylne im
stronnictwo, które popychało kraj w kierunku realizacji polityki
antytureckiej, z jawną korzyścią dla interesów Habsburgów.
Tymczasem nad Wisłą wojny z Turcją się obawiano. Oprócz tego, o
ile ogólnie orientacja antyhabsburska króla Stefana Batorego i
kanclerza Jana Zamoyskiego widziała także w Turcji zagrożenie ze
względu na rywalizację z Portą o najbardziej wysunięte rubieże
południowo-wschodnie kraju, o tyle dla samych Turków ekspansja
na ziemie Rzeczypospolitej była jedynie pomocniczą akcją
flankującą ujście Prutu i Dniestru, ich główny kierunek ekspansji
wzdłuż doliny Dunaju. To powodowało, że Rzeczpospolita
dysponowała wobec tureckich zapędów na tym kierunku stosowną
głębią strategiczną, zanim ewentualna ekspansja zaczęłaby
zagrażać żywotnym interesom kraju. Z tego powodu Rzeczpospolita
nie miała tożsamości interesów z cesarstwem Habsburgów, dla
którego powstrzymanie ekspansji Turcji postępującej w kierunku
habsburskiego obszaru rdzeniowego było sprawą krytyczną. Stąd
zarówno Batory, jak i Zamoyski chcieli dokonać wyboru momentu
rozprawy z niebezpieczeństwem osmańskim zależnie od potrzeb
Rzeczypospolitej, a nie od wygody i interesów cesarstwa.
Rezultatem był okres napięcia z Habsburgami, którzy
interweniowali w sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej, wywierając
naciski na elekcję królewską.
W skrajnych wypadkach opisywane wyżej zjawisko budowania
pozycji politycznej w kraju opartej na mocarstwie zewnętrznym
kończyło się dla Polski targowicą lub zainstalowaniem przez
sowieckie czołgi przychylnych Sowietom stronników – jak w latach
1944–1945 – czyli de facto całkowitą utratą niepodległości.
Mocarstwa mają bowiem wypracowane metody i długą tradycję
manipulowania politykami krajowymi i tworzenia w ten sposób
wpływów w państwie podporządkowanym. Tak podporządkowane
państwa łatwo oczywiście sterować z zewnątrz i jest to „kliniczny”
przykład popadnięcia w imperialne wpływy obcego mocarstwa.
Zdarzało się to już Rzeczypospolitej nie raz i nie dwa i nieustannie
należy sprawdzać wobec wszystkich bez wyjątku mocarstw, czy się
w taką zależność nie popada, gdyż czyni się przedmiotem gry
innych, z czasem bezwolnej i niebezpiecznej. Dotyczy to interesów
gospodarczych oraz kwestii bezpieczeństwa, często oczywiście obu
tych sfer naraz.
Zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa jest to szczególnie groźne,
gdyż w grze o strategiczną równowagę kraj podporządkowany jest
rachowany w obozie swojego patrona, chociaż o tym nie wie, nie
chce być w ten sposób rachowany, albo nie jest mu to na rękę w
danym momencie lub w danej kwestii. Szczególnie dotyczy to
sytuacji, gdy patron jest daleko, a zagrożenie wobec państwa
podporządkowanego blisko, a zatem zachodzi między nimi dość
spora dysproporcja ryzyka, rozdzielając ich realne interesy58.
Oczywistym przykładem takiego uzależnienia była PRL w czasie
zimnej wojny. Można zaryzykować twierdzenie, że społeczeństwo
wówczas sympatyzowało z Zachodem, a na pewno nie chciało
nuklearnej wojny. Jednak – gdyby taka wojna wybuchła, to
wskutek sowieckiego patronatu przy jednoczesnym kluczowym
położeniu geostrategicznym satelickiej Polski, kraj i jego ludność
staliby się zapewne przedmiotem dewastujących uderzeń
jądrowych ze strony USA i NATO.
Narody i geografia trwają, są – można powiedzieć z literacką
przesadą – wieczne, natomiast poszczególni przywódcy przychodzą
i odchodzą.
Władza danego lidera napotyka wiele codziennych ograniczeń. W
demokracji liberalnej podstawowym jest rzecz jasna opinia
publiczna. W każdym państwie dochodzą instytucjonalne,
pozainstytucjonalne, a także biurokratyczne ograniczenia
sprawowania władzy. Mogą to być parlament, komisje, sądy, służba
cywilna, biurokracja, urzędnicy oraz grupy interesów status quo w
administracji – np. nadmiernie komplikujący procedury dla
zachowania swojego statusu, ale także inne grupy, które nie muszą
podążać za pomysłami lidera z różnych, całkowicie trywialnych
nawet powodów. Przywódca wskutek powyższego musi mieć do
dyspozycji lojalnych ludzi, również z biurokratycznym
doświadczeniem. Zresztą i tak każdy tego rodzaju nawet dobrze
naoliwiony mechanizm może zgrzytać z powodu osobistych ambicji
i osobistych urazów.
Jak pisał Spykman pouczając Amerykanów podczas II wojny
światowej: mąż stanu prowadzący politykę zagraniczną może
przejmować się sprawami sprawiedliwości, uczciwości, tolerancji
tylko wtedy, jeśli służą celowi, jakim jest budowanie potęgi lub jeśli
budowaniu potęgi nie szkodzą. Mogą być używane instrumentalnie
jako moralne usprawiedliwienie budowania potęgi, ale muszą
zostać porzucone w momencie, gdy ich zastosowanie osłabia
państwo lub imperatyw budowania potęgi. Budowanie potęgi nie
jest czynione dla pozyskania wartości moralnych. To moralne
wartości służą ułatwieniu osiągnięcia potęgi59.
Wiedza geopolityczna zatem wskazuje jedynie na
prawdopodobne kierunki polityki danego państwa, ale nie daje
pewności, że można je dokładnie przewidzieć60. Choć z drugiej
strony historia pokazuje, że rzeczywistość nie toleruje długo
„zachowania” przywódców, którzy nie „odczytują” rozkładu sił
geopolitycznych i są w wyniku tego odsuwani od władzy, bądź ich
państwa tracą na znaczeniu, co może prowadzić nawet ostatecznie
do tego, że znikają z mapy.
Na drodze do sformułowania właściwej geostrategii przeszkodą
może stać się sama geografia, a konkretnie położenie danego
państwa, które pomimo właściwego odczytania geopolityki
uniemożliwia dopasowanie geostrategii do zachodzącej,
niekorzystnej dla tego państwa zmiany. Przykładem powyższego
jest upadek znaczenia Wenecji jako wielkiej potęgi w basenie
Morza Śródziemnego, kontrolującej ruch towarów, ludzi i kapitału
pomiędzy Europą a Lewantem. Upadek ten dokonał się w
następstwie odkryć geograficznych i opanowania drogi żeglugowej
do Indii i Azji wokół Afryki przez Przylądek Dobrej Nadziei.
Przywódcy polityczni Wenecji nic nie mogli zrobić, by dopasować
swoją geostrategię, gdyż tak fundamentalnie zmieniły się
uwarunkowania geopolityczne, że stała i niezmienna geografia,
wskutek ustanowienia nowej, dogodniejszej linii komunikacyjnej,
zamieniła pozycję Wenecji z uprzywilejowanej na trzeciorzędną61.
To samo dotyczyło zresztą Genui i Florencji, a zwłaszcza miast
wschodniej części Morza Śródziemnego, znacznie oddalonych od
Gibraltaru, przez który prowadziła droga na otwierający się na
zachodnią Europę Atlantyk62.
Logika stosunków międzynarodowych determinuje, że każdy
podmiot polityczny dostosowuje swoją geostrategię do wymagań
sytuacji geopolitycznej w celu zabezpieczenia własnego
optymalnego rozwoju63. Podstawowe prawo geopolityki stanowi, że
gdy podmiot polityczny nie podejmuje próby kontroli zasobów i
szlaków komunikacyjnych, lub gdy mu się te próby nie udają, to
inne podmioty polityczne wypełniają powstałą próżnię i dokonują
tego wcześniej czy później. Państwo, które posiada zasoby i
kontroluje do nich dostęp, akumuluje bogactwo, a siła jego wzrasta
w relacji do innych, którym się to nie udało. Tym samym zaczyna
mieć strukturalną przewagę wobec pozostałych. Z czasem prowadzi
to do podporządkowania sobie innych państw, czego wielokrotnie
dowiodła historia świata64. Państwo, które nie dopasowuje
geostrategii do uwarunkowań geopolitycznych, zaczyna wchodzić
na drogę upadku i stopniowo traci wpływy na rzecz innych65.
Należy zwrócić uwagę na zmienne znaczenie danych obszarów
w zależności od zmiany znaczenia zasobów, którymi dysponują.
Zasoby strategiczne to dogodne zamorskie porty i bazy, silny
sojusznik, jego wojsko, rynek lub technologie, który – ogólnie rzecz
biorąc – dysponuje zasobami mogącymi pomóc w potrzebie.
Ponadto istnieją dwa rodzaje zasobów gospodarczych: naturalne i
ekonomiczne. Naturalne to drewno, węgiel, ropa itp., czyli surowce
geologiczne. Zasoby ekonomiczne to towary przemysłowe, stal,
maszyny, czyli bogactwo wytworzone przez człowieka. To, jak się
zmienia użyteczność zasobów naturalnych oraz ich oddziaływanie
na zasoby ekonomiczne, a tym samym na produktywność i
bogacenie się, ma wpływ na zmiany geopolityczne. Wzrost rangi
konkretnych zasobów naturalnych ma znaczenie dla wagi regionu,
w którym występują. Nie jest łatwo przewidzieć, gdzie w
przyszłości będą występowały zasoby naturalne, które spowodują,
że dany region i szlaki komunikacyjne do niego staną się bardzo
istotne, a inne wagę swoją utracą. Faktem jest natomiast, że takie
zmiany dokonują się i niosą ogromne przemiany, w tym społeczne.
Stąd częsta niechęć do zmian po stronie zastałych grup interesów,
które swój uprzywilejowany status mogą utracić wskutek nowej
sytuacji. Dobrym przykładem jest zauważalny od lat
pięćdziesiątych XX wieku powolny upadek znaczenia węgla (na
którym przecież oparto industrializację w XIX i XX w.), a zatem
znaczenia Zagłębia Ruhry, Walii czy Śląska, oraz wzrost znaczenia
wysp Spratly na Morzu Południowochińskim, Morza Kaspijskiego
czy Zatoki Perskiej z bogatymi zasobami ropy naftowej66.
Doceniając czynnik ludzki w procesach geopolitycznych, należy
pamiętać, że w jakiejś mierze odejście od węgla w Europie było
również wynikiem działań politycznych określonych w planie
Marshalla. Otóż Amerykanie nie chcieli uzależnienia zachodnich
Europejczyków od węgla kamiennego, którego pokaźne zasoby były
w części Europy pozostającej pod kontrolą Związku Sowieckiego
(przede wszystkim Donbas i Śląsk). Mogłoby to bowiem wpływać
na niekontrolowalne przez Amerykanów intencje Europejczyków
na kontynencie do układania spraw europejskich z Sowietami z
uszczerbkiem dla amerykańskiej strategii powstrzymywania
Sowietów w Rimlandzie i statusu Stanów Zjednoczonych
wynikającego z wysuniętej obecności strategicznej w Eurazji67.
Elementarnym celem geostrategii państwa pozostaje
zabezpieczenie granic i zapewnienie bezpieczeństwa
umożliwiającego konsolidację gospodarczą i polityczną obszaru
rdzeniowego, od którego zależy spoistość i sterowność polityczna
państwa. Pomiędzy morskimi i lądowymi granicami zachodzą
znaczące różnice. Na lądowe granice działa dużo większa presja
zagrożenia, w rezultacie czego rosną wydatki dla państw lądowych
z powodu kosztów wielkich armii lądowych, garnizonów i
fortyfikacji. Lądowe granice są bowiem mniej bezpieczne, łatwiej
jest dokonać ataku lądem, zwłaszcza w razie braku naturalnych
barier takich jak góry, bagna czy lasy. Na granice lądowe, jeśli
dokonuje się przez nie codzienna interakcja międzyludzka,
oddziałuje również w czasie pokoju większa presja polityczna,
gospodarcza i kapitałowa, zwłaszcza jeśli sąsiadem jest potężne i
bogate mocarstwo, co powoli kreuje potencjał uzależniania
słabszego sąsiada. Morze i morskie granice stwarzają dystans,
dając głębię strategiczną, czyli fizyczną przestrzeń, którą nie jest
łatwo pokonać. Trudniej dokonywać wojskowych operacji
desantowych i zawsze ryzykownego transportowania wojska
morzem. Tym samym morze daje więcej czasu na przygotowanie się
do obrony bądź stosowną reakcję polityczną. Morskie granice są
uważane za bardziej stabilne jako powodujące mniej napięć, przede
wszystkim z tego prozaicznego powodu, że na morzu nie mieszkają
ludzie.
Geopolityka nie jest nauką ścisłą, nie ustala absolutnych praw,
a raczej pewne prawidłowości, rekonstruuje potężne rytmy historii
i wyżłobione w niej linie. Należy w tym sensie do nauk
humanistycznych, bo tak naprawdę jej właściwym bohaterem jest
człowiek, tyle tylko że „człowiek zanurzony w przestrzeni”68.
Geograficzna przestrzeń przepojona jest polityką i przeniknięta
walką o władzę. Stosunki władzy na ziemi przesuwają się i
przemieszczają, polityczne wspólnoty organizują się i rozpadają,
państwa powstają, rozszerzają zakres swojego panowania i
wpływów, kurczą się i rozpadają. Idee, światopoglądy, ideologie i
filozofie rodzą się i umierają, ale istota władzy i przestrzeni zawsze
mierzy w pomnożenie, zyskanie, poszerzenie władztwa i celuje w
kontrolę mechanizmów tymi procesami sterujących, w nowe
zasoby, nowe strefy wpływów, nowych zwolenników itp.69.
Państwa w relacjach między sobą zdają się być zainteresowane
równowagą – lecz jednak w praktyce na swoją korzyść, a najlepiej
to z możliwie hojnym marginesem własnej przewagi. Przywódcy
często podświadomie bowiem uważają, że bezpieczeństwo leży nie
w perfekcyjnej i obiektywnej równowadze, lecz w tym, aby
zachowując pozory równowagi być jednak silniejszym oraz bardziej
wpływowym niż inni, zachowując w swoich rękach „klucze” do z
natury rzeczy dynamicznej relacji między państwami. Stąd ta
okrutnie niezmienna tendencja do poprawiania statusu70 i
podejrzenie, że inni postępują tak samo, chociaż tego jawnie nie
okazują.
Dlatego Spykman przestrzegał – odnosząc się do
projektowanego ładu po II wojnie światowej – że ważniejsza od
intencji i idealistycznych konstruktów współpracy pomiędzy
państwami jest kwestia równowagi sił. To ona jest podstawą
pokoju, choć czasem tak bardzo denerwuje i nigdy zapewne nie
zadowala wszystkich, zwłaszcza tych mniejszych, albowiem
równowaga jest w rzeczywistości ustalana przez tych, którzy mogą
ją naruszyć lub zburzyć. Naturalnie mogą to uczynić jedynie
mocarstwa.
Przyczyną powyższej logiki Spykmanowskiej jest naturalna
dążność do gry o sumie zerowej, mająca na celu obsłużenie
własnego interesu kosztem interesu drugiego. Pół żartem, pół serio
można dodać dla należytego zobrazowania tego fenomenu: właśnie
dlatego często politycy są tak denerwujący w codziennym życiu!
Oni bowiem muszą funkcjonować i – co ważniejsze – odnosić
sukcesy w takim środowisku, w którym panują takie reguły gry!
Z grą o władzę i wpływy w drugim państwie łączy się
nierozerwalnie kwestia ekspansji, która nie musi oczywiście
przejawiać się w formalnej aneksji terytorium. Ekspansja na dużą
skalę w stylu morskiej kolonizacji świata przez państwa
zachodnioeuropejskie lub przez Rosję w głąb lądu Eurazji, już się
właściwie nie zdarza, choć niedawna aneksja Krymu przez Rosję w
2014 roku jest tu jednak przykładem zdobycia siłą niezwykle
ważnego strategicznie miejsca wzmacniającego z wielu powodów
Rosję.
Często efekty podporządkowania innych oraz należącej do nich
przestrzeni państwowej swoim interesom można osiągać bez
uciekania się do form bezpośredniej ekspansji. Może się to odbywać
w aksamitnych rękawiczkach i z wyrafinowanym maskowaniem.
Granice między państwami mogą istnieć nadal, lecz faktyczne
granice władzy będą przebiegały gdzie indziej. Aneksjonistyczna
tendencja jawnej ekspansji wynika (wynikała) z tego, że
poszerzenie przestrzeni oznaczać może większe bezpieczeństwo.
Tak czyniła Rosja na kierunku europejskim, dążąc do wysuniętej
strategicznej obecności w najwęższym miejscu Niziny
Środkowoeuropejskiej pomiędzy Karpatami a Bałtykiem. Z miejsca,
które zajmuje Polska, wachlarzowo rozwijają się bowiem w głąb
Europy Wschodniej kierunki naporu na rosyjski obszar rdzeniowy,
co powodowało obawę Moskwy najpierw przed potęgą
Rzeczypospolitej, a potem Francji i Niemiec. Nie inaczej
postępowała dawna Rzeczpospolita poszerzając własną strefę
bezpieczeństwa w kierunku Bramy Smoleńskiej, Dniepru i Dźwiny
i dalej wzdłuż Desny w kierunku ziemi czernihowskiej – by
odsunąć zagrożenie od strategicznych linii obronnych na Dnieprze i
Dźwinie, bądź od swoich arterii życiowych (Warszawa i dolina
Wisły, Wilno i dolina Niemna). Odsunięcie niebezpieczeństwa od
serca politycznego i demograficznego oraz kręgosłupa
gospodarczego kraju – doliny Wisły, było imperatywem
geostrategicznym napędzającym politykę państwa71.
Uwarunkowania przestrzenne między Warszawą a Smoleńskiem i
między Smoleńskiem a Moskwą udowadniają od kilkuset lat
zarówno Polakom, jak i Rosjanom, co oznaczają takie terminy, jak:
strategiczny dystans, głębokość strategiczna i bufor.
Używając nieco archaicznego języka – dobrze rozumiana
przestrzeń życiowa niezbędna jest do należytego funkcjonowania
organizmu państwowego, którego nie można wówczas łatwo zdusić
i nad którym nie wisi codziennie niebezpieczeństwo krępujące jego
rozwój, śmiałość reform czy inwestycji, a zatem prawidłową
konsolidację polityczną i gospodarczą. W tym sensie wola
bezpieczeństwa i wola władzy są jednym i tym samym. Są także
dowodem na to, że polityka to dziedzina ducha, a duch ludzki jest
niespokojny i nie potrafi „usiedzieć” w jednym miejscu72.
Posiadanie przestrzeni życiowej nie jest jakimś propagandowym
sloganem, lecz twardą koniecznością. Wystarczy zastanowić się na
historią Stanów Zjednoczonych, których ekspansja między
oceanami oraz bezpieczne granice na południu i północy w
połączeniu ze słabością sąsiadów zamknęło ten organizm państwa
w pewną całość, bez zamknięcia której nie można było myśleć o
zdrowo funkcjonującym państwie realizującym swój potencjał
prowadzący do obecnej mocarstwowości. Można też pochylić się nad
losem Izraela, którego krótka w czasach nowoczesnych historia w
całości jest wypełniona walką o przestrzeń i jej konsolidację, czyli
zabezpieczeniem przed potencjalnym jej naruszeniem. W wypadku
tego małego państwa bez głębi strategicznej mogłoby to skończyć
się całkowitym unicestwieniem państwowości. Powyższe
prawidłowości odnoszą się do Kurdów, Bośniaków, polskich
powstań na Śląsku i w Wielkopolsce i wszystkich innych ludów,
narodów i aspiracji. Cokolwiek się myśli o najnowszej historii
Polski, to uzyskanie Ziem Zachodnich po 1945 roku też jest
elementem konsolidacji przestrzeni służącej polskiej
73
państwowości .
Wszystkie państwa zdradzają jawną lub utajoną, choć często
niezaplanowaną, a nawet nieintencjonalną, tendencję do ekspansji
rozumianej szeroko. Politycznej – przez budowanie wpływów i
uzyskiwanie wspomnianego wyżej „lewara” na interesach drugiego
państwa. Gospodarczej – przez dostęp i udział w cudzym rynku lub
dostęp do czyichś szeroko rozumianych zasobów. Terytorialnej –
poprzez podporządkowanie fizyczne ważnej dla interesów państwa
przestrzeni lub punktów w tej przestrzeni. Cecha ta występuje
zarówno w państwach lądowych, jak i morskich, państwach-
wyspach i miastach-państwach. Ekspansjonistyczne zachowania
podmiotów sceny międzynarodowej prowadzą do zmian w układzie
sił, który zawsze jest relatywny. W tym sensie stosunki
międzynarodowe są podobne do pola magnetycznego, na którym w
danym momencie są pewne potężne ośrodki siły (mocarstwa), które
działają niczym bieguny. Zmiana w relatywnej potędze biegunów
lub wyłonienie się nowych biegunów zmienia całe pole
magnetyczne. Zmienia układ wszystkich sił, a szczególnie mocno
podmiotów słabszych74.
Państwa często dokonywały ekspansji, rozwijając się wzdłuż
dolin głównych rzek, które służyły jako szlaki komunikacyjne
spinające jeden organizm w całość. Tak wyglądał rozwój Egiptu
nad Nilem, Mezopotamii nad Tygrysem i Eufratem, Chin nad
Rzeką Żółtą, Rzeczypospolitej nad Wisłą, a Stanów Zjednoczonych
w ogromnym dorzeczu rzek Missisipi i Missouri. Państwa lądowe
niemające dostępu do otwartego morza starały się ten dostęp
uzyskać, tak jak Babilon i Asyria prąc do Morza Śródziemnego,
państwa bałkańskie do Morza Adriatyckiego, Rosja do Bałtyku,
Morza Czarnego i Pacyfiku. Państwa położone na wyspach często
ekspandowały w celu podbicia pobliskich obszarów wybrzeża
kontynentalnego, jak Wielka Brytania, biorąc udział w wojnach na
zachodnich krańcach kontynentalnej Europy, a zwłaszcza w
najbliższych jej morskim arteriom komunikacyjnym obszarach
dzisiejszego Beneluxu. W podobny sposób postępowała po drugiej
stronie Eurazji wyspiarska Japonia, gdy okupowała wschodnią
Rosję podczas wojny domowej, Koreę, czy później wschodnie
wybrzeże Chin.
Wszystkie państwa-wyspy starały się uzyskać kontrolę
morskich linii komunikacyjnych do nich prowadzących, co już samo
w sobie nadawało zainteresowaniom tych państw walor
„imperialistyczny”, gdyż ich przedmiotem były ważne punkty na
mapie znajdujące się poza własnym obszarem macierzystym. Tak
postępowały Wielka Brytania, Japonia, Holandia, Stany
Zjednoczone i miasta-państwa włoskie w basenie Morza
Śródziemnego. Niektóre państwa prowadziły ekspansję, którą
Spykman nazywał „obwodową” i „śródmorską ekspansją obrzeży
mórz wewnętrznych”. Tu przykładem jest starożytna Grecja
roztaczająca swoje władztwo na wyspach i obszarach brzegowych
Morza Egejskiego oraz Morza Czarnego. To samo dotyczyło również
Imperium Romanum realizującego ekspansję wobec całości
właściwie Morza Śródziemnego (stąd łacińskie Mare Nostrum) i
lądów nadbrzeżnych tego morza. Wreszcie skończywszy na Stanach
Zjednoczonych monitorujących Morze Karaibskie i komunikację
tam występującą – tak by zachować pełną kontrolę nad ruchem
morskim blisko swojego wybrzeża atlantyckiego oraz by
zabezpieczyć funkcjonowanie podstawowej komunikacyjnej arterii
gospodarczej, jaką jest dla Stanów Zjednoczonych uchodząca do
Morza Karaibskiego rzeka Missisipi.
Wreszcie państwa ekspandowały, by poprawić, ubezpieczyć lub
kontrolować należycie swoje granice – albo także – by ułatwić lub w
przyszłości umożliwić dalszą ekspansję przez zajęcie dogodnych
pozycji wypadowych. Tak to wyglądało w wypadku Imperium
Romanum oraz imperium Mongołów. Przykładem
najwyraźniejszym w Europie jest Imperium Rosyjskie75, choć
podobnie w przeszłości postępowali na Starym Kontynencie Niemcy
w średniowieczu oraz w czasie obu wojen światowych w XX wieku,
a na Pacyfiku Stany Zjednoczone anektujące Hawaje, Guam i
zajmujące Filipiny. Nie inaczej było z Pierwszą i Drugą
Rzecząpospolitą – zwłaszcza na pomoście bałtycko–czarnomorskim.
Celem współczesnych mocarstw natomiast rzadko jest czysta
ekspansja terytorialna. Może z wyjątkiem Rosji cechującej się
bardzo szczególnym położeniem geograficznym, odśrodkowym,
otwartym na wszystkich kontynentalnych kierunkach. Wyjątkowo
szybko prowokuje to potencjał destabilizacji i uruchamia politykę
zdobywania wpływów w „bliskim sąsiedztwie”, a potem chęci jego
pełnego podporządkowania, następnie zaś również fizycznej
aneksji. Wszystko to z samej tylko potrzeby poszerzania przez
Moskwę strefy własnego absolutnego bezpieczeństwa kosztem
absolutnego braku bezpieczeństwa sąsiadów. Za tym podąża
uformowana – przez to szczególne położenie i wielowiekową
historię – rosyjska kultura strategiczna76.
Współcześnie celem największych mocarstw jest raczej
ustanowienie i wymuszenie na słabszych państwach reguł, które z
kolei stworzą lokalne, regionalne, a w wypadku USA po II wojnie
światowej – globalne rynki lub mechanizmy współpracy, poprzez
które potęgi otrzymują dostęp do potrzebnych im zasobów
ekonomicznych i strategicznych. W praktyce współczesnych relacji
międzynarodowych oznacza to, że niebagatelną potęgą jest również
uniemożliwienie dostępu do takich rynków lub zdolność wpływania
na osłabienie mechanizmów współpracy strategicznej konkurenta.
Potęga tego rodzaju została użyta w polityce powstrzymywania
Związku Sowieckiego po II wojnie światowej przez Stany
Zjednoczone77, z wymiernym skutkiem. Podobna mogła zostać
użyta przez Amerykanów wobec Chin poprzez utworzenie Trans
Pacific Partnership78 – bez udziału Pekinu. W przyszłości może
zostać użyta w razie wojny handlowej, której pierwsze symptomy
widać za prezydentury Donalda Trumpa w 2018 roku.
Dynamiczny, a zatem zmienny status potęgi widoczny jest na
zachodnim Pacyfiku po 2016 roku w relacjach z sojusznikami USA
położonymi blisko Chin (Filipiny, Malezja), gdzie współpraca z
potężnymi Chinami oraz bliskość geograficzna tego mocarstwa
działa na tych dotychczasowych sojuszników USA jakby oddalająco
od Waszyngtonu. Mechanizmy mające na celu osłabienie
współpracy strategicznej z sojusznikami USA w Europie Środkowej
i Wschodniej oraz na wschodniej flance NATO, czyli osłabienie
amerykańskiej potęgi, są widoczne z kolei w postępowaniu Rosji. W
szczególności w kontekście rozbudowy zdolności wojskowych
zwanych w nomenklaturze wojskowej antydostępowymi (modny
akronim wojskowy to A2AD (anti-access/area denial). Mają one w
swoim zamierzeniu, przy wykorzystaniu nowych technologii
wojskowych i jednocześnie dokonującej się rewolucji w sposobie
prowadzenia działań wojennych, stworzyć przewagę rosyjską w
regionie nie tylko nad sojusznikami, ale też nad siłami zbrojnymi
USA poprzez ograniczenie lub wyeliminowanie możliwości
swobodnego przyjścia Amerykanów z pomocą (projekcji siły) do
obszarów Europy Środkowej i Wschodniej, oddalonej tak bardzo
przecież od kontynentalnych Stanów Zjednoczonych79. Docelowo
miałoby to na celu uruchomienie odmiennej kalkulacji zagrożenia u
dotychczasowych sojuszników amerykańskich w regionie, zmianę
ich nastawienia wobec sojuszu z USA i z czasem wyrugowanie
wpływów amerykańskiego mocarstwa na daleko wysuniętych w
głąb kontynentu europejskiego masach lądowych – na rubieżach
geopolitycznego „Morza”.
Nie można ignorować faktu, że we współczesnym świecie idei
oraz w publicystyce jest spora grupa krytyków geopolityki, którzy
polemizują z zasadnością i adekwatnością analizy geopolitycznej i
w ogóle z aktualnością geopolitycznego aparatu poznawczego.
Najczęstszym i najbardziej stereotypowym zarzutem (nawet –
można powiedzieć – nieco „wyświechtanym”) wysuwanym przeciw
geopolityce jest zarzut determinizmu geograficznego. W 1929 roku
Karl August Wittfogel na łamach niemieckiego czasopisma „Pod
Sztandarem Marksizmu” opublikował artykuł: Geopolityka.
Geograficzny materializm i marksizm. Od tego czasu zarzut
determinizmu służy jako „podręczne” narzędzie do krytykowania
geopolityki. Czytelnikom pozostawiam ocenę, czy jest to narzędzie
tępe. Propaganda sowiecka oraz propaganda PRL-u zgodnie
zarzucały geopolityce, że jest zbyt deterministyczna. Szczególnie
osoby i środowiska o poglądach tradycyjnie lewicowych okładały
geopolitykę anatemą, jak np. Jürgen Habermas, kpiący z
„geopolitycznych tamtamów”…80. Podobnie czynią osoby o
przekonaniach liberalnych, wierzące w istnienie niwelującego
geopolitykę „rynku światowego”, na którym dokonuje się określona
wyłącznie abstrakcyjnymi normami wymiana i do którego każdy
spełniający wymogi formalne ma równy z innymi dostęp81.
W Polsce na powyższe przekonania nakładał się stanowiący
właściwie normę w czasach nowoczesnych brak samodzielności
strategicznej, wynikający z braku niepodległości. W XX wieku tylko
dwudziestolecie międzywojenne dało chwilę oddechu dla
odradzania się polskiej myśli geopolitycznej i geostrategicznej. Stąd
prace i teksty m.in. Jerzego Niezbrzyckiego (Ryszarda Wragi),
Eugeniusza Romera, Józefa Wąsowicza, Włodzimierza
Bączkowskiego, opracowania sławnej „Dwójki”, czyli polskiego
wywiadu wojskowego, oraz analizy dotyczące wojskowej
geostrategii spisywane przez weteranów wielkiej wojny i wojny z
Rosją Sowiecką – Józefa Piłsudskiego, Władysława Sikorskiego czy
Romana Umiastowskiego. Wcześniej, pod zaborami, geopolityką i
geostrategią zajmowali się co prawda m.in. Wincenty Pol, Wacław
Nałkowski, Jan Ludwik Popławski, Antoni Rehman czy Oskar
Żebrowski, lecz brak państwa kierującego się własnym interesem
krępował skalę i rozmach myślenia własnego i uniemożliwiał
tworzenie instytucji kumulujących wiedzę, tradycję i ciągłość
polskiej myśli geostrategicznej. Z kolei po II wojnie światowej
Sowieci nie pozwalali wojskowym na uczestniczenie w działaniach
planowania powyżej szczebla operacyjnego, zostawiając poziom
strategiczny tylko dla siebie82.
Trzecia Rzeczpospolita nie uzyskała niepodległości jak jej
poprzedniczka – w wojnie, ale korzystając z koniunktury
międzynarodowej dołączyła do systemu światowego pod prymatem
zwycięskich w zimnej wojnie Stanów Zjednoczonych. Skutkowało to
pojawianiem się powszechnego na przełomie XX i XXI wieku
poczucia „strategicznej adopcji” państwa polskiego przez Zachód.
To Zachód miał się zająć zapewnianiem Polsce bezpieczeństwa
zewnętrznego (USA i NATO) oraz planowaniem rozwoju
makroekonomicznego i zapewnianiem dostępu do rynków i
kapitałów (Wspólnoty Europejskie). Bezprecedensowa dominacja
globalna USA oraz czas przyspieszania globalizacji gospodarczej
wzmocniły dodatkowo iluzję istnienia abstrakcyjnego „rynku
światowego”, który niweluje i dezaktywuje geopolitykę z jej
przywiązaniem do przestrzeni. Wojny miały się ostatecznie
zakończyć, a rywalizacja międzynarodowa miała być
neutralizowana przez zarządzany przez Amerykanów system
światowy z jego ładem instytucjonalnym. W Polsce jedynie wąska
grupa osób zajmowała się w tym czasie naukowo geopolityką, lecz
bez większego rezonansu społecznego83.
W wymiarze naukowym z kolei geopolityka stała się ofiarą
ostatniej wojny światowej z powodu upodobania Adolfa Hitlera do
koncepcji Karla Haushofera dotyczącej zdobywania przestrzeni
życiowej dla Niemiec (Lebensraum) i realizowania geopolitycznej
gry kontynentalnej. W wymiarze praktycznym polityki III Rzeszy
przejawiało się to w wojnie totalnej na froncie wschodnim i w
zbrodniczym postępowaniu wobec ludności na wschodzie Europy84.
W związku z powyższym zaraz po wojnie świat nauki uznał
geopolitykę za zdradę zasad naukowych. Najważniejszym zarzutem
było to, że dedukcja geopolityczna prowadzi do imperializmów, a
tego zmęczony wojną świat nie chciał. Pragnął wierzyć, że ład
światowy stworzony w Bretton Woods przez zwycięzców II wojny
światowej zerwie z prowadzącą do wojen międzynarodową
rywalizacją i ustanowi zgodne normy współpracy międzynarodowej.
W tym duchu uznano, że geografia i geopolityka służyły celom
politycznym, więc geopolityka musiała być raczej ideologią niż
nauką85.
Ta linia krytyki w latach czterdziestych XX wieku była bardzo
silna i co do zasady chyba ostatecznie potrzebna, ponieważ
przysłużyła się jednak rozwojowi geopolityki poprzez wyczulenie,
aby nie ulegać pokusie determinizmu geograficznego, lecz by w
zamian oceniać uwarunkowania geograficzne w powiązaniu z
historią, ekonomią i naukami społecznymi. Wiadomo bowiem, że
czynnik ludzki odgrywał i odgrywa w historii ważną rolę, tworząc
chociażby różnicę między geopolityką a geostrategią86.
Postęp technologiczny doprowadził do pojawienia się w tym
czasie nowatorskich poglądów, jak np. tezy Isaiaha Bowmana, że
siły powietrzne likwidują zasady geopolityczne, choć to szybko
okazało się nieprawdą87. Świat w tym czasie jawił się jako
nieprzewidywalny, a „umysł człowieka ważniejszym źródłem siły
niż teorie geopolityczne”. Geopolityka przesunęła się z nauk
przyrodniczych do nauk społecznych wraz z rozwinięciem teorii
stosunków międzynarodowych w Stanach Zjednoczonych za sprawą
wspomnianego wielokrotnie Nicholasa Spykmana oraz dzięki
Hansowi Morgenthauowi88. Swoją pracą przywrócili oni reputację
geopolityce już jako nauce społecznej, z istotnym działaniowym
czynnikiem ludzkim. Geopolityka w ich prezentacji została
sprowadzona przede wszystkim do sfery stosunków
międzynarodowych i polityki zagranicznej. Geografia, będąc co
prawda najbardziej stabilnym czynnikiem potencji państwa,89 stała
się jedną ze zmiennych siły oprócz potęgi przemysłowej, charakteru
narodowego, kultury strategicznej, rozmiaru państwa, granic i ich
ukształtowania, umiejscowienia państwa w świecie itp.90. W tym
duchu analiza historyczna z czynnikami geograficznymi widoczna
przecież już była u Herodota, Tukidydesa i Strabona91. Ludzie żyją
bowiem na Ziemi, a ich aktywność pozostawia na niej trwałe ślady,
tworząc na pierwotnym fizycznym podkładzie przestrzeni drugą
warstwę cywilizacyjną i kulturową, a ostatecznie polityczną92.
Geopolitycy po II wojnie światowej już raczej nie byli geografami,
jak Mackinder, i stopniowo przesuwali się w kierunku nauk
społecznych. O ile nadal uważano, że Napoleon miał zasadniczo
rację twierdząc, że polityka państwa zależy od geografii, to
wprowadzano pewne zastrzeżenia do relacji między władzą a
geografią, uzupełniając ją czynnikami społecznymi93.
Potem na pewien czas w dyskursie głównym geografia przestała
być ważnym czynnikiem. Tak zwani „realiści” uważali, że potęga
może być powstrzymana jedynie przez inną potęgę, a geografia nie
ma na to wpływu, bowiem geografia może być pokonana przez
„ilościowe i jakościowe czynniki”94. W tym ujęciu geografia
stanowiła wyłącznie szachownicę, niczym obszar starcia, na którym
technologia – taka jak rakiety i samoloty – może unieważnić
geografię i dystans. Potęga sama w sobie miała deptać geografię95,
samoloty, rakiety oraz wirtualny handel zaś miały przekraczać
obszary niedostępne dla piechoty, czołgów i ekspedycji handlowych.
Potężne państwa miały mieć zdolność do przełamywania
uwarunkowań geograficznych. Dokonana została zamiana
dotychczasowej percepcji prawideł ludzkości: kiedyś było oczywiste,
że geografia osłabia potęgę i jej używanie, teraz zaczęto uważać, że
to potęga pokonuje geografię tak dalece, że geografia przestaje mieć
jakiekolwiek znaczenie, a dystans i przestrzeń nie mają wpływu na
interesy państw, ich realizację i ogólną potęgę. Tak myślano
zwłaszcza w latach sześćdziesiątych XX wieku96.
Geografia znikła z narracji, gdy uznano, że tylko człowiek i
elementy polityczne oraz społeczne mają znaczenie. Geografia – jak
twierdził np. Kenneth Waltz – nie miała mieć wpływu na
podstawowe zjawisko w polityce, jakim jest równoważenie
wpływów. Państwa miały to robić bez wpływu geografii, bo
wszystkie one znajdują się w sui generis „systemie”, a bez
znaczenia jest to, że są zlokalizowane w konkretnej przestrzeni
fizycznej złożonej z gór, mórz, pustyń itp. Czyli że państwa nie są
ograniczone geografią. Są ograniczone jedynie – i to wyłącznie
relatywnie – potęgą innych. To ustawiło geopolitykę wśród nauk
społecznych, a pozbawiło ją badania fizycznych uwarunkowań,
koncentrując się na czynnościach ludzi generowanych niezależnie
od środowiska geograficznego, jego ograniczeń i implikacji.
W geostrategii zajmującej się planowaniem wojskowym i
operacyjnym to oczywisty absurd97. Nie tylko zresztą tam.
Gdziekolwiek dociera siła wojskowa i zdolność jej użycia (projekcja
siły), tam mogą istnieć wpływy polityczne, które są oparte na
„lewarze” zapewniania lub zabierania bezpieczeństwa. Geografia
jest w tym względzie bezlitosna i dość wymagająca w tym aspekcie.
Bez przejścia przez Cieśniny Duńskie flota amerykańska nie
wejdzie na Bałtyk. Antydostępowe rosyjskie systemy morskie i
powietrzne komplikują tę opcję. Bez udostępnienia przez Niemcy
własnego terytorium trudno będzie dostać się ciężkimi brygadami
USA do Polski i na wschodnią flankę NATO. Bez wykorzystania
terytorium Polski pomoc państwom bałtyckim w obliczu
zablokowania przejść na Bałtyku przez systemy antydostępowe jest
niemożliwa. To oznacza, że niepodległość państw bałtyckich zależy
od tego, gdzie Rzeczpospolita jest usytuowana i czy ma wolę
pomocy państwom bałtyckim98. Nawet najpotężniejsze NATO,
świetnie przygotowane do pełnoskalowej wojny z Rosją, nie
mogłoby sobie z tym uwarunkowaniem poradzić. Geografia daje
zatem Rzeczypospolitej ogromną władzę i jednocześnie
odpowiedzialność w tym zakresie, czyniąc ją punktem ciężkości
wschodniej flanki NATO.
Bez wszystkich skorelowanych z geografią gwarancji
bezpieczeństwa słaba może być ponadto motywacja państwa na
wysuniętych rubieżach, by wspierać i utrzymywać wpływy
odległego sojusznika, którego wspieranie może być ryzykowne.
Szczególnie gdy jego konkurentem jest mocarstwo sąsiednie, a
odległe mocarstwo nie stwarza wrażenia, jakby jego los był
położony na jednej szali z losem swojego sojusznika
zlokalizowanego w odległym regionie. Poza tym widać gołym
okiem, że państwa reagują na systemowe presje w zależności od
swojej geografii. Amerykanie, będąc za oceanami, mają „oceaniczną
przestrzeń” na spowolnioną lub opóźnioną reakcję wobec
zagrożenia, mogąc sobie pozwolić przynajmniej na czasowy
izolacjonizm. W lądzie Eurazji państwa wybierają szybciej, optując
za sformowaniem się koalicji najpierw przeciw, a gdy układ sił
stanie się jednoznaczny – orientując się na nowe mocarstwo. Tak
było w całej przestrzeni Europy Środkowej i Wschodniej położonej
między Niemcami a Związkiem Sowieckim, gdy państwa wybrały
współpracę z Niemcami. Tylko skomunikowana – jak się wydawało
niektórym w 1939 roku – z Oceanem Światowym Polska wybrała
inaczej.
Powyższe rozważania na temat tego, gdzie klasyfikować
geopolitykę: czy w naukach przyrodniczych, czy społecznych i czy
geografia osłabia potęgę, czy potęga osłabia geografię mają
naturalnie charakter mocno teoretyczny. O ile z takich rozważań
teoretycznych geografia mogła zniknąć prawie zupełnie, o tyle nie
zniknęła w ogóle z praktyki politycznej99. To praktyka polityczna,
rozmaite mniej lub bardziej oficjalne papers i wszelkiego rodzaju
raporty dawały bowiem podpowiedzi politykom, gdzie działać, jak
dokonywać projekcji siły, gdzie uzyskiwać wpływy, z kim szukać
sojuszników, a kogo zwalczać. Bez geografii i klasycznej geopolityki
się nie obyło, pomimo teoretycznych rozważań naukowych100. W
świecie cywilnym, zwłaszcza niezwiązanym z podejmowaniem
decyzji na poziomie rządu, w tym wśród całej rzeszy cywilnych
analityków politycznych, panowała słodka iluzja wynikająca z
dominacji systemu morskiego i instytucji Bretton Woods, a przede
wszystkich dominacji USA w ładzie instytucjonalnym tworzącym
system światowy.
Nie powinno bowiem budzić wątpliwości, że państwa działają
nie tylko na podstawie wyceny relatywnego układu sił w ramach
jednego abstrakcyjnego systemu współpracy międzynarodowej, ale
także realizują swoje interesy lub balansują również w kontekście
swojej lokalizacji i percepcji zagrożeń z tego wynikających.
Oczywiste jest bowiem jakże zupełnie inne położenie Polski niż –
dajmy na to – Brazylii, w kontekście bliskości rewizjonistycznej
Rosji, nieoddzielonej od Rzeczypospolitej wielkimi przeszkodami
terenowymi ani oceanem. Podobnie rzecz się ma z rolą Ukrainy
jako bufora zasłaniającego od potęgi Rosji i wpływającego na
rozkład sił na Wschodzie. Czy też tradycyjną polską obawą przed
dominacją gospodarczą, a następnie polityczną Niemiec,
wynikającą z bliskości geograficznej i więzi gospodarczych z
niemiecką potęgą przemysłową i niemiecką przewagą kapitałowo-
organizacyjną. Waga geografii i wynikających z niej wyzwań nie
pozostawiają tu wątpliwości. Sama potęga wyabstrahowana od
geografii nie jest wystarczająca do oceny prawidłowości związanych
z zachowaniem, którym kieruje się państwo.
Potężni wojskowo Amerykanie nie mogą jednak przyjść z
pomocą państwom na wschodniej flance NATO za naciśnięciem
„jednego guzika”, a potęga USA jest rozłożona w różnych miejscach
świata. Zatem geografia wpływa na potęgę USA i ją ogranicza, a
państwa balansują przeciw zagrożeniu stwarzanemu przez inne
państwo i zagrożeniu dominacją ekonomiczną, polityczną lub
wojskową innego państwa, a nie przeciw niemu samemu.
Zagrożenie jest również naturalną wynikową: łącznej siły,
ofensywnej potęgi wojskowej, intencji agresywnych oraz bliskości
geograficznej determinującej zdolność do wojskowej projekcji siły.
Dystans i potęga są ściśle skorelowane. Zdolność do skutecznej
projekcji siły maleje z dystansem. Tak samo zresztą dzieje się z
atencją polityczną i zdolnością do wydatkowania zasobów i
koncentracją wysiłku w miejscu odległym od macierzystych
obszarów i interesów. Więc odległość daje tym samym większe
poczucie bezpieczeństwa tym, którzy mają mniejszą potęgę.
Kraje sąsiednie zagrożone przez sąsiada najpierw balansują,
szukają sojuszy bliżej, potem dalej, a dopiero po tym wszystkim
podporządkowują się sąsiadowi. Im są położone bliżej zagrożenia,
tym balansują szybciej. Jak Ukraina po wydarzeniach na Majdanie
w Kijowie i zabraniu Krymu – w czasie wojny w Donbasie
poszukująca zbliżenia z Polską i USA. Można powiedzieć nawet:
poszukująca zakotwiczenia wpływów amerykańskiej potęgi nad
Dnieprem, by równoważyć siłę Rosjan. W czasach Związku
Sowieckiego wojska sowieckie były nad Dunajem, więc ówczesne
Węgry nawet nie mogły już balansować przeciw Moskwie – było
bowiem za późno. Za premiera Viktora Orbána w XXI wieku zdarza
się, że balansują odwrotnie – w oparciu o Rosję czy Chiny przeciw
władzy z centrum brukselskiego i z Berlina, które postrzegają jako
większe zagrożenie dla samodzielności decyzyjnej Budapesztu i
interesów Węgier. Orbán to robi, bo ocenia, że Rosja jest daleko,
nawet bardzo daleko za Karpatami, a obszar rdzeniowy potęgi
Rosji jest jeszcze dalej, hen za Ukrainą, więc Węgry po prostu Rosji
się nie boją. Polska nie może tak postępować, bo jest blisko Rosji na
Nizinie Środkowoeuropejskiej i stanowi łącznik do państw
bałtyckich, od istnienia niepodległości których zależy wiarygodność
NATO, a zatem ład bezpieczeństwa, który zakotwiczył
niepodległość Rzeczypospolitej po upadku PRL-u. Geograficzna
izolacja bywa zatem strategicznym błogosławieństwem również w
XXI wieku101.
Dystans może także mieć różną wagę. Na lądzie mniej znaczy
niż na morzu. Wąski przecież kanał La Manche dawał Wielkiej
Brytanii poczucie bezpieczeństwa znacznie większego niż gdyby to
był taki sam odcinek lądowy. Stąd wynikała różnica w percepcji
zagrożenia ze strony Niemiec przez Zjednoczone Królestwo i
Francję w latach trzydziestych XX wieku. To z kolei wpływało na
różnicę w uruchamianiu się „dylematu bezpieczeństwa”, gdzie
wzrost potęgi lub zbrojenia jednego państwa uruchamiają obawę u
drugiego i jego szykowanie się do wojny, a to z kolei uruchamia
jeszcze większe przygotowania tego pierwszego i tak dalej102.
Dylemat bezpieczeństwa jest mniej wyraźny za morzem, gdyż
zachodzi poczucie izolacji od niebezpieczeństw płynących z
kontynentu i klaustrofobicznie ścieśnionych oraz splecionych na
kontynencie konfliktogennych interesów wszystkich ze
103
wszystkimi . Bliskość zwiększa ryzyko, geograficzna izolacja bywa
zatem błogosławieństwem, co potwierdza historia Stanów
Zjednoczonych.
Państwa bez waloru izolacji, a w szczególności państwa lądowe
niemające granic opartych na naturalnych barierach, bardzo
szybko, czując się zagrożone i odpowiednio przygotowując się na
ewentualną ekspansję innych państw, „wprowadzają się” w
dylemat bezpieczeństwa. Klasycznym przykładem tego rodzaju
państw znajdujących się w poczuciu zagrożenia były państwa
kontynentalne Europy, w szczególności Niemcy, mające silnych
potencjalnych wrogów zarówno na zachodzie, jak i wschodzie,
wobec których musiały „obracać” się, zanim ci połączą swoje wysiłki
przeciw Niemcom w jednym czasie, co groziło klęską wojenną. Ta
wynikająca z geograficznej słabości rachuba strategiczna była
jednym z powodów błędów w komunikacji strategicznej Niemiec z
Rosją i Francją w tygodniach poprzedzających wybuch I wojny
światowej104.
Gdy nie występują bariery naturalne dla przemarszu i
przerzutu wojsk, jak na Nizinie Środkowoeuropejskiej, to mamy do
czynienia z chronicznym brakiem bezpieczeństwa, zwłaszcza w
sytuacji, gdy potężny sąsiad ma zdolności do wygrania wojny z
drugim, słabszym sąsiadem i narzucenia mu swojej woli. Zwiększa
to ogólne ryzyko wojny, gdyż mechanizm dylematu bezpieczeństwa
jest jeszcze ostrzejszy, bardziej wyczulony na zmiany równowagi, a
to ze względu na bliskość przeciwnika i brak barier dla akcji
ofensywnych, co skutkuje brakiem czasu na reakcję strategiczną105.
Balansowanie odbywa się szybciej i mocniej, często w oparciu o
mocarstwa spoza geograficznego obszaru, które mają zdolność do
projekcji siły na odległość, a więc możność wprowadzenia
dynamicznej i nagłej zmiany układu sił w danym regionie. To z
kolei uruchamia dodatkowe mechanizmy w dylemacie
bezpieczeństwa, potencjalnie prowokując silniejszego w regionie do
akcji prewencyjnej, zanim odległe mocarstwo przyjdzie z pomocą,
lub – również – eskalacji horyzontalnej na innych teatrach
operacyjnych przeciw odległemu mocarstwu lub jego interesom, by
zniechęcić je przed pojawieniem się w regionie i przed interwencją
w regionalny układ sił. System bezpieczeństwa staje się tym
samym mniej stabilny, zwłaszcza jeśli duzi gracze nie akceptują
jego reguł, chcąc je zmienić. Tak właśnie postępuje Rosja wobec
USA i Europy Środkowej i Wschodniej. To zwiększa możliwość
eskalacji napięcia i wybuchu wojny w naszej części świata106.
Oczywiście, gdy jest jeden hegemon i system światowy ma
charakter „konstruktywistyczny”, czyli oparty na zespole norm
narzuconych i pilnowanych przez mocarstwo dominujące w
systemie, to mamy iluzję nieobecności uwarunkowań
przestrzennych107. Gdy ten system upada lub jest stanowczo
kwestionowany, wtedy w polityce międzynarodowej wracamy do
klarownego związania przestrzenią108. Ponownie warto zacytować
przenikliwego Tomasza Gabisia: „Geopolityka to nie jest
paraliżujące przekonanie, że wszystko jest z góry zdeterminowane,
ale że jest ona najwierniejszą pomocnicą człowieka twórczego,
chcącego nadawać kształt polityce”.
Teraz bardzo ważna uwaga. Jak wspomniano wcześniej, krytycy
geopolityki argumentują, że kontrolę zasobów i szlaków w dobie
globalizacji zastąpił „wolny rynek” obrotu zasobami w skali
globalnej. Mylą się jednak, gdyż „rynek” zdominowany jest przez
tych, którzy szlaki komunikacyjne kontrolują, czyli przede
wszystkim przez Stany Zjednoczone, a poprzednio przez Wielką
Brytanię. To widać jasno od stycznia 2018 roku w postępowaniu
Stanów Zjednoczonych za prezydentury Donalda Trumpa, które są
gotowe rozpocząć wojnę handlową, by ustalić nowe reguły „rynku”
globalnego – bardziej sprzyjające Waszyngtonowi. Bez
przesądzania, czy to się Amerykanom ostatecznie powiedzie, taki
pomysł w ogóle nie mógłby być forsowany bez kontroli Oceanu
Światowego przez USA. To, że nie była ta prawidłowość
bezpośrednio widoczna, wynikało wyłącznie z iluzji braku kontroli
wywoływanej przez Stany Zjednoczone, które jak każde mocarstwo
morskie, w przeszłości sprzyjały wolnej wymianie towarowej, co
stymulowało do pewnego momentu akumulację bogactwa i potęgi
USA. Sojusznicy amerykańscy (ale już na pewno nie Chińczycy i
Rosjanie) mogli wskutek tego tkwić w iluzji, że nie podlegają
geopolityce i nie muszą prowadzić własnej polityki zabezpieczenia
linii komunikacyjnych w globalnym obrocie handlowym, bo robią to
za nich zwyczajnie Stany Zjednoczone109. Japonia i Europa nie
musiały wysyłać okrętów do Zatoki Perskiej, ponieważ „dobra
publiczne” potrzebne dla światowego systemu nerwowego, takie jak
niezakłócony morski transport ropy zapewniali Amerykanie swoją
wysuniętą obecnością floty wokół Eurazji, stwarzając warunki dla
niezakłóconego prowadzenia międzynarodowego handlu i bogacenia
się jego uczestników.
Zastanawiające jest, co by się stało, gdyby Amerykanie wycofali
się z roli hegemona i nie byłoby floty USA świadczącej powyższe
dobra publiczne na Oceanie Światowym. Wtedy niemiecka
gospodarka nastawiona na eksport i niemieccy politycy musieliby
sami się tym zająć, bo w innym wypadku straciliby dostęp do
zamorskich rynków zbytu, jeśli nie byliby w stanie ustanowić do
nich bezpiecznego dostępu. To samo będzie dotyczyło sojuszników
USA w Europie Wschodniej i Środkowej, gdyby Amerykanie ze
swoich zobowiązań sojuszniczych się wycofali. Nastałby czas próżni
strategicznej, a to, co było pewne – przestałoby takim być110.
Niedawni sojusznicy musieliby na swoje barki wziąć samodzielne
zapełnienie powstałej próżni lub musieliby podporządkować się
interesom regionalnego hegemona, który prędzej czy później by się
wyłonił.
Jako emitent światowej waluty rozliczeniowej – dolara – USA
teoretycznie najbardziej korzystały do niedawna na zwiększonym
wolumenie obrotu globalnego i wolności Oceanu Światowego. Do
tego były premiowane zajmując centralne miejsce w systemie i
mogąc korzystać z marży wynikającej z uzyskanych przewag, jak
reputacja jakościowa, branding, prawa autorskie, przemysłowe
patenty, usługi niematerialne, profesjonalne usługi doradczo-
finansowe i ochrona wynalazków. To dawało większy udział w
gospodarce obrotowi finansowemu opartemu na networkingu ze
Stanami Zjednoczonymi, będącymi w centrum zglobalizowanej
gospodarki i ustanawiającymi reguły i normy, które są poza
fizycznym wymiarem, choć funkcjonują i mają legitymację dlatego,
że „świat” uznaje je za wiarygodne, bo chronione przez arbitra
systemu. Ewentualna konkurencja i rywalizacja gospodarcza
dokonują się w ramach powyższych norm. Natomiast w razie
upadku statusu Stanów Zjednoczonych w systemie światowym
dojdzie do upadku norm i to lokalne stosunki władzy, geografii i
przestrzeni będą decydowały o regułach wymiany.
Zawrotny rozwój gospodarczy Chin w ostatnich czterech
dekadach, które za „przyzwoleniem” USA dokonały gigantycznego
skoku gospodarczego, korzystając z globalizacji handlu, postawił
pytanie o zmianę amerykańskich kalkulacji co do usytuowania
Stanów Zjednoczonych jako beneficjenta globalizacji w relacji do
Chin. Stanowi to fundamentalną oś dynamiki rywalizacyjnej
pomiędzy USA a Chinami, co w razie narastającej rywalizacji
strategicznej może doprowadzić do końca globalizacji w formie, do
której przywykliśmy.
Z powodu zawsze ograniczonych zasobów państwa muszą
wybierać partnerów handlowych, kierując się w dużej mierze
geograficznymi kryteriami i tam koncentrować swoje wysiłki.
Dlatego Polska jest ważniejsza dla Niemiec niż Tunezja, choć
Niemcy lubią jeździć na wczasy do tego kraju. Dokonywana jest
zatem priorytetyzacja oparta przynajmniej w części na geografii. W
końcu Unia Europejska to związek państw europejskich nie tylko z
powodu więzi kulturowej. Globalizacja nie oznacza także, że handel
odbywa się w kosmosie czy jedynie w wirtualnej przestrzeni. Wciąż
najważniejsze są kanały komunikacyjne lądowe, morskie i
powietrzne, jak cieśnina Malakka lub Suez, przez które wozi się
towary podlegające wymianie handlowej, choć zamawiamy je coraz
częściej przez internet.
W swojej polemice na tematy geopolityczne Stanisław
Michalkiewcz napisał niegdyś na łamach pisma „Najwyższy Czas”,
że siłę można zgromadzić w dowolnym miejscu świata, jeśli tylko
ma się z czego i tego właśnie się chce”. Jest to najbardziej
skondensowana w formie ideologia „chciejstwa”. Z punktu widzenia
bezpieczeństwa państwa polskiego jest to stwierdzenie
szkodliwe111. Koncentruje się na wolitywnych aspektach, tak jakby
wszystko zależało od woli. Rzutuje także niebezpiecznie na ocenę
sytuacji strategicznej na wschodniej flance NATO i na stan sojuszu
z USA oraz ocenę szczegółów tej współpracy, tak jak rzutowało na
ocenę realnych możliwości przyjścia z pomocą Polsce i rozkład
ryzyka wojennego przez Wielką Brytanię w 1939 roku. Może
skutkować tym, że nieprawidłowo ocenimy zdolność do pomocy ze
strony odległego sojusznika, który może mieć akurat równoległe
wyzwania na Bliskim Wschodzie i przede wszystkim na zachodnim
Pacyfiku, a trudno będzie mu dzielić siły na wszystkie te teatry
wojenne, z których każdy ma swoją specyfikę i wymaga innego
miksu sił i środków. W wypadku wschodniej flanki NATO dochodzi
dodatkowo trudność pokonania rosyjskiego systemu
antydostępowego, by skutecznie wejść w polski teatr wojny i
efektywnie pomóc Polsce i państwom bałtyckim.
Wbrew powierzchownym sądom epoka globalizacji i rozwoju
technologii komunikacyjnych nie zmieniła geopolitycznych
zależności. Robert Kaplan uważa, że przeciwnie – właściwie je
wzmogła112. Świat się zrobił bardziej klaustrofobiczny, na mniejszej
przestrzeni muszą „zmieścić się” interesy większej liczby graczy.
Dotyczy to zwłaszcza mas lądowych Eurazji, gdzie jest ich
najwięcej – oraz coraz więcej zasobów, rynków, linii
komunikacyjnych fizycznych, jak i tych wirtualnych, lepszych
środków transportu oraz zachodzi coraz intensywniejsza
rywalizacja na „skurczonym” w wyniku technologii obszarze113. Z
racji rozwoju technologii, komunikacji oraz globalnej wymiany
handlowej i informacyjnej, jak również istnienia dużej liczby
silnych podmiotów politycznych, świat się skurczył, a państwa z
większą intensywnością konkurują o zasoby i szlaki komunikacyjne
w znacznie „mniejszym” świecie114. Ponadto w epoce globalizacji
istotnie zwiększył się wolumen handlu morskiego, a zatem także
jego wrażliwość na zakłócenia, co ma bezpośredni wpływ na
sytuację gospodarczą licznych państw mocno zależnych od handlu
morskiego.
Rozwój lotnictwa, w tym lotnictwa wojskowego, nie zmienia w
sposób zasadniczy założeń geopolityki115. Z wyjątkiem bardzo
drogich i małych gabarytowo produktów w obrocie towarami
lotnictwo cywilne nie jest wolumenową konkurencją wobec
transportu morskiego ze względu na nieporównywalne koszty i
wagomiary przewożonych dóbr. W wymiarze wojskowym zaś
powoduje jedynie „skurczenie” przestrzeni i umożliwia projekcję
siły na większe odległości, co tylko potęguje „zagęszczenie” napięcia
geopolitycznego i zwielokrotnienie kalkulacji geopolitycznych
graczy, albowiem powietrzna projekcja siły ma wpływ na wiele
państw i szybko może oddziaływać daleko w głąb organizmów
(terytoriów) politycznych116. Należy przy tym pamiętać, że również
współczesne samoloty, tak cywilne, jak i wojskowe, mają oczywiste
ograniczenia: określony zasięg, konieczność uzupełniania paliwa,
lądowania i startowania, a więc potrzebują przygotowanych i
bezpiecznych lotnisk, logistyki itp., tym samym więc podlegają
zasadom geopolityki117.
Największa zmiana geopolityczna, która, owszem, nadeszła
wraz z rozwojem możliwości lotnictwa wojskowego118 i precyzyjnych
środków rażenia na duże odległości, wiąże się z morzami
przybrzeżnymi oraz półzamkniętymi, takimi jak Morze
Śródziemne, nasz Bałtyk lub Morze Czarne. Te akweny z punktu
widzenia współczesnych działań wojskowych zrobiły się bardzo
małe i państwo mające dominację nad nimi w powietrzu jest w
stanie zagrozić nawet potężnej flocie wojennej przeciwnika, a tym
samym przecinać jego szlaki morskie, dokonując operacji
powietrznych z lotnisk położonych na brzegu lub w głębi lądu,
znajdujących się poza oddziaływaniem bojowym floty wojennej.
Behemot i Lewiatan
Friedrich Ratzel zwrócił uwagę na fundamentalne dla
klasycznej geopolityki przeciwstawienie potęg lądowych i morskich:
Behemota i Lewiatana – „morskich piratów i stepowych rabusiów”.
W starciu Behemota i Lewiatana Behemot usiłuje rozerwać
Lewiatana rogami i zębami, podczas gdy Lewiatan zatyka mu
swoimi płetwami usta i nos, żeby nie mógł oddychać i jeść, co w
politycznej rzeczywistości odpowiada blokadzie morskiej119.
Państwa można podzielić na trzy rodzaje: zamknięte lądowo,
wyspy oraz takie, które mają granice jednocześnie lądowe i
morskie. To państwa lądowe najczęściej mierzyły się z zagrożeniem
fizycznym ze strony sąsiadów120. Wyspy z kolei borykały się z
presją ekonomiczną ze strony innych potęg morskich. Jeśli są
wyspami-państwami położonymi blisko kontynentów, jak Japonia
lub Wielka Brytania, to mogą być również zagrożone fizycznie ze
strony pobliskich potęg położonych na brzegu kontynentu. Państwa
wyspiarskie rozwiązywały ten problem poprzez zdobywanie i
kolonizowanie wybrzeży kontynentu, lub utrzymywanie w tym
rejonie podporządkowanych sobie krajów buforowych albo też
utrzymywanie stosownej równowagi pomiędzy państwami na
pobliskim kontynencie, które wzajemnie się blokowały i
rywalizowały, nie skupiając tym samym swojej uwagi na państwie-
wyspie, będąc zajęte toczącą się wzajemną rywalizacją. Państwa o
granicach jednocześnie morskich i lądowych podejmowały decyzje
co do orientacji na ląd czy morze na podstawie kilku czynników,
takich jak na przykład rozmiary granic lub ocena potęgi sąsiadów.
Francja, Niemcy oraz Rosja (pomimo że mają zarówno lądowe, jak i
morskie granice) są przede wszystkich państwami lądowymi.
Chiny i Włochy są państwami zarówno lądowymi, jak i morskimi i
– stosownie do tego – miały w przeszłości hybrydowe (mieszane)
orientacje. Było to wynikiem ich chwilowego położenia w systemie
światowym lub wyłącznie w układzie regionalnym.
Wielka Brytania, Japonia i USA są z punktu widzenia
geostrategii wyspami skoncentrowanymi na budowaniu potęgi
morskiej. Stany Zjednoczone kwalifikują się jako kontynentalnych
rozmiarów wyspa, bo nie mają zagrożeń lądowych na swoich
granicach z Kanadą i Meksykiem. Spykman wykazywał w swoich
pracach powyższe zależności, gdy przekonywał, że wielkie
mocarstwa nie będą w stanie skonstruować efektywnego systemu
bezpieczeństwa zbiorowego. Liga Narodów – jak twierdził – przed
II wojną światową była nieefektywna, bo nie pozostawała w
harmonii z podstawowymi wymogami geografii i bezpieczeństwa.
Dla Francji Europa Środkowa była regionem potencjalnych sojuszy
przeciw Niemcom, podczas gdy dla Londynu jedynie obszarem
odległym i o niewielkim znaczeniu. Dla Wielkiej Brytanii z kolei
włoska kontrola Etiopii była zagrożeniem dla interesów brytyjskich
na Morzu Czerwonym i w Sudanie, podczas gdy dla Francji
oznaczała tylko niemiłego sąsiada blisko mało znaczącej kolonii.
Państwa nie mogą uciec od geografii bez względu na to, jak zręczna
będzie ich polityka zagraniczna i jak pomysłowy sztab wojskowy
oraz jego dowódcy. „Geografia nie wykłóca się na argumenty, ona
po prostu istnieje”121 – pisał Spykman.
Cechy geograficzne państwa mają wpływ na jego zdolność do
prowadzenia polityki122. Czym łatwiej pokonać granice, tym
większe prawdopodobieństwo najazdu, np. Wielka Brytania i
Szwajcaria są w miarę bezpieczne, a ich naturalny rozwój
niezakłócony. Z drugiej strony granice, które trudno pokonać,
stwarzają także problem dla projekcji siły własnej, utrudniając
ekspansję własnych wpływów. W ten sposób górskie granice Włoch
i Hiszpanii ograniczały ich znaczenie polityczne w Europie123.
Urodzajne i wystarczająco duże geopolityczne wyspy, takie jak
Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, oddalone od innych dużych
podmiotów politycznych oraz chronione przez morza i oceany, są
znacznie bezpieczniejsze, pod warunkiem że dysponują silną flotą.
Oddzielenie przestrzenią morza oraz własna flota dają im czas
strategiczny, czyli głębię strategiczną niezbędną dla właściwego
reagowania na zagrożenia. Górskie granice są przeszkodą zarówno
dla przemarszu wojsk, jak i dla ruchu kapitału i handlu. Państwo
morskie rozszerza swoje wpływy poprzez podporządkowanie kilku
strategicznych miejsc niezbędnych do obsługi okrętów i statków
oraz w celu uzupełniania zapasów, podczas gdy potęga lądowa
musi rozszerzać wpływy powoli, w koncentrycznych kręgach
rozchodzących się od swojego rdzenia zgodnie z geograficznym
uwarunkowaniem terenu – przede wszystkim z punktu widzenia
obronności i konsolidacji zdobyczy. Dlatego też potęga lądowa myśli
w kategoriach ciągłości przestrzeni otaczającej obszar rdzeniowy
państwa, a potęga morska w kategoriach punktów i szlaków je
łączących, spinających i dominujących nad olbrzymimi obszarami
morskimi oraz bazami zaopatrzeniowymi na wybrzeżu124.
W rozległych przestrzeniach mas lądowych tradycja imperiów
lądowych nakazuje budowę stref wpływów rozchodzących się w
zgodzie z geografią terenu. Stąd imperia lądowe w sposób
naturalnie „imperialistyczny” poszukują dogodnych granic, podczas
gdy imperia morskie dążą do opanowania kluczowych pojedynczych
punktów dających dostęp do rynku lub kontrolę kluczowego zasobu
125
i połączeń komunikacyjnych pomiędzy nimi na olbrzymim
zazwyczaj terytorium, umożliwiając w ten sposób morską projekcję
siły wojskowej, ruch okrętów i handel międzynarodowy.
Lokalizacja państwa odgrywa rolę w określeniu politycznego
znaczenia kraju, jego problemów bezpieczeństwa i polityki
zagranicznej. Polska znów jest tutaj świetnym przykładem:
położona między Rosją a Niemcami, od kiedy stała się od nich
słabsza, poszukuje oparcia najlepiej w systemie kolektywnego
bezpieczeństwa, którego gwarantem jest ktoś, kto nie jest ani
Niemcami, ani Rosją, a najlepiej – jeśli jest odległym mocarstwem
skutecznie balansującym lub nawet neutralizującym silniejszych
sąsiadów126.
Czym większe terytorium lądowe i czym słabiej wewnętrznie
skomunikowane, tym trudniej je podbić, co historia udowodniła
kilkakrotnie podczas wojen mocarstw zewnętrznych z ogromną
przestrzennie Rosją. Zdobywane terytorium pożera zdobywcę, co
odczuli na pewno Napoleon i Hitler w Rosji, a Japończycy w
Chinach. Rozmiar państwa jest w ten sposób bierną wartością
geopolityczną, w tym szczególnie w epoce nuklearnej – z powodu
konieczności rozproszenia populacji i przemysłu, a kontynentalny
rozmiar stał się swojego rodzaju wymogiem, by być światowym
mocarstwem.
Choć wybitny dziewiętnastowieczny geostrateg morski,
amerykański admirał Alfred Thayer Mahan zwykł twierdzić, że
państwa morskie kontrolujące szlaki morskie są immanentnie
silniejsze od lądowych127, to istniały też ważne dla świata szlaki
lądowe. Przykładem jest dawny Jedwabny Szlak łączący Chiny z
Europą, biegnący przez Azję Środkową i Lewant. Obecnie
istniejąca sieć niezbędnych dla funkcjonowania gospodarek
lądowych gazociągów, ropociągów, linii kolejowych, autostrad,
które zapewniają komunikację pomiędzy obszarami obfitującymi w
zasoby, sama z siebie stanowi również obiektywną rzeczywistość
geopolityczną128. Kto wie, czy prawo Mahana nie zostanie
zrewidowane, gdyby w przyszłości lądowe masy Eurazji
skomunikowane za pomocą nowych technologii transportowych
zmieniły reguły gry, dając przewagę geopolitycznemu „Lądowi”129.
Imperia lądowe nie rezygnowały zresztą ze szlaków lądowych, w
szczególności wzdłuż głównych rzek. Osmanowie na przykład
prowadzili ekspansję szlakami komunikacyjnymi w dwóch
kierunkach do dwóch oddzielnych centrów zasobowych. Pierwszym
do Europy przez Bałkany do doliny Dunaju (zabezpieczeniem flanki
tej ekspansji było opanowanie na północ od Dunaju ujścia Prutu i
Dniestru do Morza Czarnego w Bramie Mołdawskiej i dalej w górę
Dniestru i Bohu na Podole, co prowadziło do konfliktu z
Rzecząpospolitą). Drugi kierunek – do Persji przez Azję Mniejszą i
Mezopotamię wzdłuż Eufratu i Tygrysu.
W wymiarze militarnym wojna na morzu jest zupełnie inna od
wojny na lądzie130. Bitwy morskie mają tendencję do definitywnych
rozstrzygnięć, a raz uzyskana przewaga na morzu oraz
niezakłócony dostęp do baz i portów na brzegu zamienia się w
przewagę w kolejnych starciach131. Przewaga liczebna i
technologiczna na morzu ma ogromne znaczenie, gdyż nie można
się schować (z wyjątkiem okrętów podwodnych wprowadzanych do
służby od początku XX w.), ani wykorzystać ukształtowania terenu,
obszarów zurbanizowanych itp.132. Jedyną różnicę stanowią strefy
wód przybrzeżnych (littoral waters), których unikają jak ognia
wielkie floty ze względu na zagrożenie okrętami podwodnymi (w
głośnych akustycznie wodach przybrzeżnych trudniej jest wykryć
sonarem okręt podwodny), oraz ze względu na torpedy odpalane z
małych jednostek, a także artylerię nabrzeżną lufową (dawniej) i
rakietową (obecnie) oraz w związku z zagrożeniem atakiem
lotniczym z baz na brzegu i poważnym ryzykiem wojny minowej133.
Na pełnym morzu „teren” starcia jest równy, a więc przewagę ma
silniejszy i ten, kto widzi dalej i dokładniej oraz dysponuje
lepszymi (skuteczniejszymi i o większym zasięgu) środkami
rażenia134. Innymi słowy, nie można przewag na pełnym morzu
zniwelować układem terenu, jak zdarza się to w zmaganiach
lądowych135.
Łatwą do zaobserwowania prawidłowością geopolityczną jest to,
że dopóki dane państwo nie zabezpieczy w całości własnych granic i
nie skonsoliduje w sposób trwały i ostateczny pod swoją władzą
wszystkich wewnętrznych obszarów w ich ramach, to nie jest w
stanie zajmować się sprawami rozgrywającymi się w oddaleniu od
własnego terytorium. Nie będzie miało wystarczającej energii
politycznej, by dokonywać ekspansji gospodarczej i politycznej w
celu pozyskiwania zasobów, a siły zbrojne takiego państwa nie
będą dysponowały wówczas tzw. zdolnością ekspedycyjną ani
zdolnością do projekcji siły na większe odległości. Dopiero
zabezpieczenie granic i konsolidacja wewnętrzna, przejawiająca się
także w podporządkowaniu organizmowi państwowemu szeroko
pojętych zasobów wewnętrznych, oraz stworzenie ładu społeczno-
gospodarczego organizującego korzystanie z tych zasobów –
ludzkich, surowcowych, handlowych i wytwórczych (oraz
twórczych) – powodują zainteresowanie szerszą, zewnętrzną
geostrategią. Ma ona na celu poszukiwanie zasobów, ekspansję
interesów ekonomicznych oraz zabezpieczenie łączących z nimi
niezbędnych szlaków komunikacyjnych. Jest to powtarzalny
schemat rozwoju państw przekształcających się w mocarstwa i
budujących swoje strefy wpływów. Przykładami są zarówno rozwój
starożytnego Rzymu – od małego miasta nad Tybrem do imperium
kontrolującego całość brzegów Morza Śródziemnego oraz cały
ówczesny europejski Rimland – jak i dwustuletnia historia Stanów
Zjednoczonych. Od zdobycia niepodległości przez kilka kolonii na
wschodzie kontynentu amerykańskiego, poprzez osadnictwo i
konsolidację całego terytorium od Atlantyku po Pacyfik wraz z
rozstrzygnięciem problemu politycznego Południa USA w wyniku
wojny domowej w latach 1861–1865. Aż po ostateczne uzyskanie
dostępu do zasobów i zabezpieczenia linii komunikacyjnych przez
Atlantyk do Europy w wyniku obu wojen światowych, uzyskania
baz niezbędnych do strategicznej komunikacji morskiej i
powietrznej – Islandia oraz Azory136 – i powstania NATO
kotwiczącego Amerykanów w Rimlandzie Europy. Na Pacyfiku zaś
podporządkowanie Hawajów, budowę Kanału Panamskiego, wojnę
z Hiszpanią w 1898 roku137, wojnę z Japonią w latach 1941–1945 i
powojenną rozbudowę sieci sojuszy w pierwszym łańcuchu wysp
zachodniego Pacyfiku oraz baz na Hawajach, Guamie, Filipinach,
w Korei i Japonii138.
W przeciwieństwie do państw lądowych państwa-wyspy, które
mają wystarczające zasoby własne na wyspie macierzystej, są w
najkorzystniejszej sytuacji, gdyż nie muszą szukać zasobów
surowcowych na zewnątrz. Japonia natomiast zasobów własnych
po rozpędzeniu swojego rozwoju gospodarczego i zbudowaniu
rozległego przemysłu nie miała i w latach trzydziestych XX wieku
postanowiła dostępu do nich poszukać najpierw w Mandżurii, a
potem w Azji Południowo-Wschodniej139. Sprowokowało to reakcję
Stanów Zjednoczonych, niezamierzających oddać zasobów Pacyfiku
oraz linii komunikacyjnych do nich prowadzących (Azja
Południowo-Wschodnia, brytyjskie Malaje, kolonie francuskie i
holenderskie w Azji) pod jej wyłączną kontrolę, co doprowadziło do
wybuchu wojny w 1941 roku i w konsekwencji do japońskiej klęski
w 1945 roku140.
Państwo, które kontroluje żywotne dla niego szlaki
komunikacyjne, ma pełną strategiczną niezależność. Państwo
kontrolujące szlaki komunikacyjne zasilające jego gospodarkę nie
musi liczyć na dobrą wolę innych ani ich protekcję, by mieć dostęp
do niezbędnych dla siebie zasobów i aby dokonywać projekcji
własnej siły wojskowej dla ochrony interesów biznesu lub
utrzymywania korzystnych kontaktów handlowych z wybranymi
przez siebie partnerami. Dlatego elementarne prawo geopolityki
mówi, że nadrzędnym celem państwa jest osiągnięcie
autonomicznej kontroli szlaków komunikacyjnych łączących z
zasobami141.
Hegemon morski może w wybranym przez siebie momencie i z
ważnych dla siebie powodów odebrać prawo do swobodnej i wolnej
żeglugi innym uczestnikom komunikacji morskiej. Tak uczyniono
wobec handlujących przecież ze światem Niemiec podczas I wojny
światowej czy wobec Kuby podczas kryzysu kubańskiego w latach
sześćdziesiątych XX wieku142. Fakt, że morski hegemon czyni to
zazwyczaj wyłącznie w razie wojny lub wielkiego napięcia
grożącego wojną, stwarza iluzję, że szlaki morskie są wolne i nikt
nie może nałożyć myta, ceł, opłat lub podatków za przepłynięcie na
przykład przez Morze Południowochińskie. Pomimo obecnego stanu
wolności i swobody żeglugi USA mogłyby w sytuacji kryzysowej
zakazać korzystania z morskich szlaków handlowych określonemu
państwu143. Dominacja floty zabezpieczającej pokój i rozwój
gospodarczy, dzięki szybkiemu przemieszczeniu się w kierunku
wszelkich zagrożeń zapewniającemu „otwartość” szlaków
komunikacyjnych, jest niewidoczna na co dzień, a daje ludziom na
lądzie, korzystającym z morskiej wymiany towarowej, możliwość
życia w pokoju i pomnażania dostatku.
Potęga morska potrzebuje jedynie baz w regionie dla uzupełnień
i odpoczynku. Mogą one być rozproszone na sporych odległościach
tak długo, jak flota wojenna kontroluje łączące je szlaki morskie
(vide – dawna brytyjska imperialna linia: Scapa Flow–Gibraltar–
Suez–Aden–Kalkuta–Singapur–Hongkong). Porty nie są
bezpieczne, nawet jeśli są w rękach najsilniejszej armii lądowej,
ponieważ bez wsparcia floty nie można ich obronić i nie ma się
żadnego wpływu na kontrolę morza144. By sprawować władzę na
morzu, wystarczy kontrolować wąskie przejścia szlaków
handlowych, takie jak Bosfor, Dardanele, Cieśniny Duńskie,
Malakka, Suez, Gibraltar czy Kanał Panamski.
Mahan pozostawił światu trzy sławne stwierdzenia: że handel
morski jest niezbędny do rozwoju ekonomicznego mocarstwa; że
duża flota nawodna jest najlepszym sposobem dominacji na morzu
i kontroli morza; oraz że potęga morska może pokonać państwo
lądowe dysponujące nawet najlepszą armią lądową świata145.
Biorąc pod uwagę powyższe, dochodzono potem wielokrotnie do
wniosku, że Mahan uważał, iż morska dominacja jest niezbędna do
sięgnięcia po status światowego mocarstwa146. Mahan głosił, że
państwo-wyspa raczej koncentruje się na rozwoju morskim,
bowiem dobre usytuowanie morskie może pozwolić przecinać linie
komunikacyjne i handlowe przeciwnika, a kontrola krytycznych
obszarów morskich, takich jak ważne cieśniny, jest szczególnie
istotna ze względów ekonomicznych i wojskowych. Linia brzegowa i
obecność naturalnych portów i zatok determinuje łatwość handlu
oceanicznego i pozwala gromadzić organiczny kapitał z wolumenu
obrotu towarowego. Państwa-wyspy lub półwyspy muszą
dysponować flotą dla przetrwania i dla ochrony handlu i szlaków
handlowych. Małe zagęszczenie ludności na dużym terytorium z
długą linią brzegową powoduje podatność na blokadę morską,
liczna populacja zaś może wystawić flotę zdolną zrolować blokadę
morską, co teoretycznie mogło być szansą Niemiec w czasie I wojny
światowej147.
Przyjęło się twierdzić, że potęga morska jest co do zasady mniej
niebezpieczna dla stabilności systemu międzynarodowego148, a
wody Atlantyku, Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku dają jej skuteczną
kontrolę Rimlandu europejskiego i azjatyckiego poprzez możliwość
nieskrępowanego operowania flotą do niej należącą, pływającą
wzdłuż brzegu w bezpośredniej bliskości centrów gospodarczych i
politycznych wszystkich organizmów państwowych Rimlandu. Tym
samym zyskuje ona możliwość dokonywania projekcji siły, co ma
wpływ na wydarzenia polityczne rozgrywające się na tych terenach.
Potęgi lądowe, w szczególności położone w Heartlandzie, są
gospodarczo słabsze, bo nie mają dostępu do portów otwartych na
morza i oceany świata. Dla przykładu odległość Rosji od otwartego,
niezamarzającego morza uniemożliwia jej organiczną akumulację
bogactwa w społeczeństwie, wynikającą z częstotliwości i
wolumenu obrotu towarowego. To w połączeniu z olbrzymim,
rzadko zamieszkanym interiorem, słabym rolnictwem oraz
trudnym klimatem na dłuższą metę destabilizuje ją politycznie.
Ekspansja Rosji przebiegała co do zasady kołowo, promieniście od
własnego obszaru rdzeniowego, z tendencją do tworzenia stref
buforowych wokół siebie. Nadaje jej to charakter destabilizujący,
gdyż jest „zazdrosna” o rozwój i wzmacnianie się innych ośrodków
na własnych peryferiach, zawsze niespokojnych i trudnych do
obrony oraz do skomunikowania z centrum. Stąd sprawia wrażenie
nienasyconej w ekspansji, gdyż jest wystarczająco silna, zwłaszcza
wojskowo, do poszerzenia swoich wpływów, a jednocześnie
rozszerza swój perymetr bezpieczeństwa między innymi po to, by
się bronić przed wpływami politycznymi potęgi morskiej lub innej
potęgi z Rimlandu, oddziałującej ekspansją handlu i kapitału,
który ma większą łatwość akumulacji bogactwa (i to w rękach
prywatnych osób i przedsięwzięć, w przeciwieństwie do większej
roli władzy w akumulacji kapitału w krajach lądowych, gdzie
działalność gospodarcza przy małej bazie gospodarczej i
stosunkowo małym obrocie koncentrowała się w kręgach zbliżonych
lub należących do władzy politycznej).
Gdy spojrzymy na mapę Eurazji, to Heartland rozciąga się
pomiędzy krańcem norweskiej Arktyki a rosyjskim Dalekim
Wschodem, na południu zakończony jest pasami górskimi,
począwszy od Karpat w Rumunii aż po wyżyny Anatolii, Iranu i
Afganistanu, dalej w bok do Pamiru i gór Ałtaju i ostatecznie do
Mongolii oraz Korei. Zaraz za granicą Heartlandu znajdują się
demograficzne olbrzymy Europy149, Azji Południowej, Azji
Południowo-Wschodniej, brzegowe prowincje Chin, Japonia oraz
Bliski Wschód (Lewant). Niczym „korek w wannie”, w zależności od
okresu w historii świata, Lewant bądź blokuje, bądź jest pasem
transmisyjnym szlaku przepływu ludzi, towarów i kapitału
pomiędzy Europą a Azją. Wszystkie te demograficzne olbrzymy
stanowią geopolityczny Rimland. Według Spykmana są kluczem do
rzeczywistej władzy nad światem150. Rosja próbuje od 300 lat
przebić się przez bliskie jej terytorium obszary buforowe (Białoruś,
Ukraina, państwa bałtyckie) i dalej – przez „strefę zgniotu”
położoną między Bałtykiem a Karpatami na granicy pomiędzy
Heartlandem a Rimlandem, by przedostać się do ciepłych portów
Rimlandu europejskiego, a także Rimlandu azjatyckiego – w
kierunku Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku. Potęgi morskie – USA i
Wielka Brytania, Japonia, oraz geografia Europy jej to
uniemożliwiają.
Dokładnie w peryferyjnych obszarach Rimlandu i Heartlandu
toczyła się rywalizacja Stanów Zjednoczonych ze Związkiem
Sowieckim151. Tam występowały napięcia grożące wojną lub
zmieniające się w otwartą wojnę – Polska, Wietnam, Iran czy
Afganistan. Amerykańska strategia powstrzymywania
(containment) wpływów sowieckich, realizowana po II wojnie
światowej wobec ZSRS, dotyczyła całego Rimlandu i wszystkie jego
państwa, chcąc nie chcąc, brały udział w grze rywalizacyjnej
pomiędzy dwoma supermocarstwami.
Heartland nie podlega władzy „Morza” i nawet największej
potęgi morskiej, gdyż nie można ustanowić na jego portach i
handlu morskim blokady, jako że albo nimi nie dysponuje, albo jego
przetrwanie w stopniu egzystencjonalnym nie zależy od tych
portów152. Heartland, nieuczestniczący w wymianie morskiej jest
strukturalnie biedniejszy, ale ma zdolność do komasacji sił
wojskowych i oddawania ich do dyspozycji liderom
autokratycznym. Ma też tendencję do skupiania silnej władzy
centralnej, obawiającej się częstych niepokojów społecznych i
dysponującej rozbudowanym aparatem przymusu, w dużej mierze
zarządzającym gospodarką na styku gospodarki i polityki – właśnie
ze względu na trudność akumulacji kapitału i ograniczonego
wolumenu wolnego obrotu towarowego, wynikającego z wymiany
towarowej, o którą trudno w lądowym państwie położonym w
Heartlandzie153.
Masa lądowa Eurazji jest od zawsze centrum geopolitycznym
świata. Zamieszkuje w niej znacząca większość populacji ludzkiej,
tam zlokalizowane jest dwie trzecie siły gospodarczej i
przemysłowej produkcji świata. Eurazja dysponuje trzema
czwartymi rezerw podstawowych surowców energetycznych.
Dwanaście z piętnastu największych potęg wojskowych (jeśli chodzi
o wydatki zbrojeniowe) i wszyscy historyczni oraz potencjalni
pretendenci do światowej dominacji, z wyjątkiem Stanów
Zjednoczonych, byli i są położeni w Eurazji154. To „osiowy
superkontynent świata” (world’s axial supercontinent), jak napisał
kilkanaście lat temu Zbigniew Brzeziński155. Mocarstwo
dominujące w Eurazji zawsze będzie miało głos decydujący w
dwóch z trzech najbardziej rozwiniętych gospodarczo regionach
świata: Zachodniej Europie i Chinach156. Rzut oka na mapę
wystarcza, by stwierdzić, że takie mocarstwo będzie automatycznie
dominowało w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Wraz z osiągnięciem
statusu mocarstwowego przez Chiny i Indie157, powrotem Rosji do
gry jako mocarstwa regionalnego oraz istnieniem silnych Japonii i
Korei Południowej Eurazja w sensie geopolitycznym zrobiła się
bardzo „ciasna”158. A rywalizacja o zasoby i interesy z nimi
związane w tej ciasnej przestrzeni narasta. Dotyczy to przede
wszystkim głównego szlaku transportowego świata, jakim dla całej
Eurazji są zachodni Pacyfik i Ocean Indyjski159, ale także lądowych
obszarów „granicznych” (buforowych), położonych pomiędzy Rosją a
światem atlantyckim – czyli Ukrainy, Syrii, państw bałtyckich i
Morza Bałtyckiego oraz wschodniej flanki NATO.
Z punktu widzenia geopolitycznego „Morza” atencja jest
skupiona na wodach przybrzeżnych Azji Wschodniej i Południowo-
Wschodniej160 oraz na wodach przybrzeżnych Oceanu Indyjskiego,
bowiem brzegowy pas azjatyckiego Rimlandu oraz jego wód
pomiędzy Kanałem Sueskim a Szanghajem nad Morzem
Wschodniochińskim ma obecnie najważniejsze znaczenie
geostrategiczne na globie161. Tak jak miał takie znaczenie północny
Atlantyk w XX wieku łączący Europę i Amerykę. Ten obszar wodny
jednocześnie obejmuje i oddziela od siebie mocarstwa: Japonię,
Chiny i Koreę na wschodzie, na południu swoje wpływy wywierają
nań Indie, Rosja ciąży na północy, Europa zaś na zachodnich
podejściach do Kanału Sueskiego162.
Stany Zjednoczone są na nim obecne za pośrednictwem swojej
marynarki wojennej i baz wojskowych rozrzuconych po całym
regionie. Wynikająca z geograficznego usytuowania morska oś
handlowo-komunikacyjna Suez
–Szanghaj163 jest zarówno bramą strategiczną, jak i (używając
stylistyki Mackindera) nowym geopolitycznym piwotem
(sworzniem) historii. Z tego powodu stanowić będzie kluczową
arenę rywalizacji pomiędzy wielkimi potęgami kontynentalnymi a
morskimi Eurazji w XXI wieku164.
Chiny stały się najpoważniejszym kandydatem do
zakwestionowania prymatu Stanów Zjednoczonych w systemie
międzynarodowym istniejącym od II wojny światowej165. Nowa
polityka Chin, realizowana za prezydenta Xi Jinpinga, przybiera
coraz bardziej odcień poważnej strategicznej rywalizacji z USA166 o
nowy ład i nowe miejsce Państwa Środka w systemie
międzynarodowym i usunięcie USA z pozycji kontrolującej szlaki
handlowe zachodniego Pacyfiku w bezpośredniej bliskości ChRL, co
czyni sytuację rosnących w siłę Chin strategicznie niewygodną167.
Amerykanie wyraźnie nie zamierzają rezygnować z aktualnej
architektury bezpieczeństwa i swojej obecności w regionie,
przekonując, że zapewnili Azji pokój i prosperity168. Przygotowują
się na wypadek otwartego konfliktu na morzach przybrzeżnych
Azji w pierwszym i drugim łańcuchu wysp na Pacyfiku. Stąd
obserwujemy po 2011 roku amerykański piwot na Pacyfik, mający
wymiar dyplomatyczno-polityczno-gospodarczy, ale także
niezmiernie ważny wymiar wojskowy realizowany poprzez
wdrażaną w amerykańskich siłach zbrojnych, a w szczególności w
siłach powietrznych i marynarce wojennej, koncepcję wojny
powietrzno-morskiej (Air-Sea Battle Concept), której zadaniem jest
przywrócić USA zdolność do swobodnej projekcji siły w tym rejonie
świata.
Wnioski płynące z opracowywania i wdrażania w siłach
zbrojnych USA tej koncepcji mają znaczenie także dla zamkniętych
lądowo obszarów Europy Środkowej i Wschodniej, gdyż ogólnym
celem Amerykanów w nadchodzących latach będzie utrzymanie
zdolności do projekcji siły na wszystkie obszary, w których
mocarstwa rewizjonistyczne (Chiny i Rosja) wobec aktualnego
systemu światowego starają się wypychać interesy USA169,
uniemożliwiając im utrzymanie strategicznych linii
komunikacyjnych z sojusznikami Ameryki położonymi na krańcach
amerykańskiej wysuniętej obecności strategicznej de facto
definiowanej przez amerykańską zdolność do skutecznej projekcji
siły170. Dlatego też od 2016 roku Pentagon i wojska lądowe
opracowują dla europejskiego teatru operacyjnego koncepcję Multi
Domain Battle, która ma za zadanie umożliwić podtrzymanie
skutecznych wojskowo gwarancji bezpieczeństwa wobec
sojuszników na odległej wschodniej flance NATO, a w razie wojny
konwencjonalnej z Rosją w regionie – umożliwić jej wygranie i to
pomimo rozmieszczenia przez Rosję systemów antydostępowych171.
System światowy. Prymat. Wiatr od
Pacyfiku. Polska
Wielkie plany dotyczące unormowania relacji
międzynarodowych i stworzenia nowego ładu, który miałby trwać
„wiecznie” i przynieść „trwały” pokój są „dziećmi” wielkich wojen
systemowych. Nie inaczej było po 1945 roku. Po tym, gdy USA
stały się globalnym supermocarstwem w połowie XX wieku, kraj
ten realizował wielką strategię, którą można nazwać strategią
„hegemonii” lub „prymatu”172. Amerykanie sami lubią używać dla
jej określenia terminu „przywództwo” (leadership)173. Wciąż trudno
określić dokładny moment, kiedy wielka strategia prymatu została
przyjęta. Niektórzy wskazują na narady prowadzone w czasie II
wojny światowej, a zatem jeszcze przed początkiem zimnej wojny z
ZSRS. Jej podstawowe założenie zostało wyłożone w raporcie
Brookings Institute z 1945 roku, zaaprobowanym przez Szefa
Połączonych Sztabów USA174. Raport wzywał do przedsięwzięcia
działań mających na celu zapobieganie, by inne mocarstwo (lub
koalicja mocarstw) miało szansę zdominowania mas lądowych
Eurazji.
Po nabraniu ostatecznego kształtu wielka strategia prymatu
wyglądała następująco: celem było uzyskanie i utrzymanie przez
państwo amerykańskie niekwestionowanej dominacji nad
wszystkimi innymi mocarstwami, przy jednoczesnym pozostaniu
strażnikiem systemu światowego i jego instytucji, głównie
175
zaprojektowanych w Bretton Woods . Za cel obrano nie tylko
pokonanie przeciwników czy neutralizację wpływów, które mogłyby
zagrozić prymatowi USA. Wielka strategia dążyła również do
zabezpieczenia przyszłości Stanów Zjednoczonych oraz
amerykańskiego sposobu życia obywateli poprzez propagowanie i
rozszerzanie demokracji oraz mechanizmów gospodarki rynkowej,
co w stosunkowo szybkim tempie przyczyniło się do przekształcenia
sporej części świata na modłę amerykańską176.
Stając się fundamentem bezpieczeństwa światowego i
najsilniejszym jego elementem wojskowym i gospodarczym, Stany
Zjednoczone zamierzały z dużym wyprzedzeniem uniemożliwić
pojawienie się świata wielobiegunowego oraz będącej jego
konsekwencją polityki równowagi, prowadzonej przez wszystkie
poszczególne państwa w systemie wielobiegunowym. Pilnując, by
żadna potęga nie opanowała i nie zdominowała kluczowych
regionów Rimlandu zachodnioeuropejskiego oraz
wschodnioazjatyckiego, Stany Zjednoczone dbały o swój interes
geopolityczny oparty na wielkiej strategii prymatu177. W ten sposób
Amerykanie próbowali przerwać, jak sami to określają, zaklęty
krąg polityki balansowania i równowagi znanej ze Starego Świata
Eurazji, co prowadziło do wojen o dominację, w których wyniku
trzeba było cyklicznie ustalać nowy ład międzynarodowy178. W
wielkiej strategii prymatu interesy i polityki poszczególnych
państw, w tym także mocarstw, miały być realizowane przez oparty
na regułach i instytucjach system światowy zaprojektowany i
gwarantowany przez Stany Zjednoczone. W ten sposób USA
uniemożliwiały nadmierny wzrost konkurentom, zawsze miały
znaczącą przewagę nad ewentualnymi wyzwaniami oraz dawały
poczucie bezpieczeństwa sojusznikom. Były też supermocarstwem
wdrażającym liberalny model funkcjonowania społeczeństwa.
Rozbijając powyższe na czynniki pierwsze, wielka strategia
prymatu cechowała się następującymi elementami: podświadomą,
ale też widoczną w instytucjach systemu perswazją używaną wobec
ewentualnych konkurentów w celu pokazania im, że są bez szans;
oraz gwarancją bezpieczeństwa wobec wybranych z punktu
widzenia geostrategii sojuszników po to, by sami nie poszukiwali
wojskowej samowystarczalności. To bowiem mogłoby stworzyć
rywalizujące względem siebie ośrodki potęgi, co przywróciłoby w
regionach niepożądaną z punktu widzenia prymatu USA politykę
balansowania wpływów. Taka strategia cechuje się także
konsekwentnymi próbami prowadzenia polityki
nierozprzestrzeniania broni atomowej ani innych broni masowego
rażenia179.
W czasie trwania i zaraz po zakończeniu II wojny światowej
Stany Zjednoczone stworzyły międzynarodową architekturę
instytucjonalną, mającą zabezpieczyć dominującą pozycję kraju w
systemie międzynarodowym. Organizacja Narodów Zjednoczonych
miała zapewniać prymat USA w polityce międzynarodowej180, a
Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (Bretton
Woods) miały zabezpieczyć wiodącą rolę dolara oraz przywództwo
USA w międzynarodowych finansach i ekonomii. System handlowy
GATT miał utrwalać strukturalne przewagi USA jako
zainteresowanej wolnym obrotem potęgi morskiej w handlu
międzynarodowym, bez ceł. Stany Zjednoczone pomogły Europie
Zachodniej planem Marshalla oraz inspirowały powstanie Sojuszu
Północnoatlantyckiego, stanowiącego kręgosłup geopolitycznej
wspólnoty świata atlantyckiego, który znamy z okresu zimnej
wojny. Prymat USA polegał na stosowaniu władzy poprzez system,
w którym dominuje oraz przez dominację wojskową i siłę
ekonomiczną181.
Zwycięstwo w zimnej wojnie w 1991 roku i jeszcze
wcześniejsze rozstrzygnięcie rodzącej się gospodarczej rywalizacji z
Japonią w wyniku m.in. zawarcia tzw. Plaza Accord w 1985 roku182
ustawiło USA w idealnej pozycji jako hegemona światowego. Jako
czempiona, który nie miał na horyzoncie żadnego pretendenta do
mistrzowskiego tytułu. W tych warunkach Amerykanie dążyli do
upowszechnienia zasad Konsensusu waszyngtońskiego, czyli
zespołu reguł, który w formie dokumentu został przedstawiony
przez dyrektora Instytutu Gospodarki Światowej Johna
Williamsona w 1989 roku w Waszyngtonie. Z początku dokument
ten miał funkcjonować w Ameryce Łacińskiej, jednakże później
rozszerzono go na inne kraje i stał się kanonem polityki
gospodarczej. Konsensus waszyngtoński dotyczył zaleceń
Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego dla
krajów słabiej rozwiniętych w celu zdynamizowania ich rozwoju
poprzez reformy rynkowe i szerokie otwarcie gospodarki na
globalne przepływy183. Tym samym Amerykanie sprzyjali
globalizacji handlu, którego byli jednocześnie beneficjentem i
gwarantem. Zglobalizowany handel sprzyjał Stanom Zjednoczonym
jako potędze morskiej, a liberalne zasady wymiany gospodarczej
promowały amerykański kapitał, innowacyjność i produkty na
obcych rynkach. Z tego samego powodu USA wspierały zbiorowe
systemy bezpieczeństwa i współpracy (jak NATO czy Światowa
Organizacja Handlu), w których były zawsze najsilniejszym
„udziałowcem”. To umożliwiało kontrolę nad potencjalnymi
konkurentami i radykalnie utrudniało tymże poszukiwania
„samodzielnej drogi,” co w długiej perspektywie mogłoby zagrozić
dominacji hegemona.
Jednocześnie Stany Zjednoczone były prekursorem ery
informacji, zapoczątkowanej w 1992 roku przez ekonomiczną
strategię prezydenta Billa Clintona, zwaną Clintonomics. Jej
filarem był sektor technologiczny. Wykorzystano przewagi USA w
nauce i technologii, by przeprowadzić rewolucyjny przełom w
rozwoju elektroniki i technologii informatycznych. To uczyniło
produkty amerykańskie bardziej konkurencyjnymi globalnie i
ustawiło kraj na czele rewolucji IT, która zmieniła obraz świata na
początku XXI wieku i zapoczątkowała erę informacji184.
Przejście od powyższego stanu postzimnowojennego do obecnego
okresu przejściowego nie miało jednego konkretnego momentu.
Można wymienić ich kilka: kryzys gospodarczy lat 2007–2009,
recesja państw Zachodu i ich ogromne zadłużenie, wojna Rosji w
Gruzji, zajęcie Krymu i wojna w Donbasie, ciągnące się wojny w
Iraku i Afganistanie, a ze strukturalnych czy systemowych
powodów – stopniowe przesuwanie się ciężaru stosunków
międzynarodowych w kierunku Pacyfiku wynikające z rozwoju
Chin oraz intensywności postępującej globalnej wymiany
towarowej kumulującej się w Azji i na zachodnim Pacyfiku.
Wraz z tymi zjawiskami zarysowała się erozja siły USA i
Europy. O ile w 1994 roku sojusznicy USA stanowili 47 proc. PKB
świata i 35 proc. światowych wydatków wojskowych, to w 2015
roku już tylko 39 proc. PKB i 25 proc. wydatków wojskowych.
Amerykanie lepiej sobie poradzili z nową sytuacją, choć też słabną.
USA odpowiadały w 2015 roku za 22 proc. PKB globalnego
(liczonego korzystniej dla Waszyngtonu – bowiem nominalnie, a nie
parytetem siły nabywczej. Wciąż odpowiadały aż za 35 proc.
wydatków wojskowych185. Sąsiadująca z Europą i kwestionująca
europejski systemem bezpieczeństwa Rosja w miarę skutecznie, a
na pewno w sposób zdeterminowany, modernizuje od czasów
reform ministrów Serdiukowa i Szojgu swoje siły zbrojne, a Chiny
są na drodze do budowy wielkiej floty Pacyfiku i Oceanu
Indyjskiego oraz rozwijają realne zdolności do wygrania wojny z
USA na zachodnim Pacyfiku186.
W następstwie powyższego w okresie ostatnich 10 lat zarówno
Rosja jak i Chiny zaczęły testować zdolności USA do utrzymania
wpływów i obecności na obszarach, w których stosunek sił między
rewizjonistami systemu światowego a jego obrońcami jest
niejasny187. W tym kontekście należy oceniać irytację prezydenta
Trumpa wspominającego o „bezużyteczności NATO” i konieczności
zwiększenia wydatków wojskowych oraz pretensje prezydenta USA
na temat wykorzystywania przede wszystkim przez Europejczyków
parasola ochronnego USA, co ma według słów prezydenta
„kosztować podatników amerykańskich”188.
Dużo można pisać o nieporównywalnym z niczym w historii
gospodarczej świata rozwoju Chin. Powrót potęgi tego mocarstwa
liczącego 1,4 miliarda ludności to stałe już uwarunkowanie
geopolityczne, z którym trzeba się pogodzić i dostosować własną
strategię, nawet jeśli jest się położonym na drugim końcu
Eurazji189. Wzrost potęgi Chin przypomina bowiem wtargnięcie
słonia do wanny, a kołysanie wody odczuwalne jest wszędzie, w
całej Eurazji. Naruszenie równowagi europejskiej na przełomie XIX
i XX wieku przez wzrost potęgi Niemiec po zjednoczeniu – co
doprowadziło do dwóch wojen światowych – w ujęciu skali było
małym pluskiem w porównaniu do tego, co się dzieje w związku z
oddziaływaniem wpiętej w globalną wymianę towarową gospodarki
ponadmiliardowych Chin na system światowy190.
Co więcej, wejście do eurazjatyckiej gry Chin, bezpośredniego
sąsiada Rosji, w sytuacji, gdy PKB Państwa Środka jest ponad
siedmiokrotnie większe (i dysproporcja rośnie) od rosyjskiego,
wprowadza nowe, nieznane wcześniej zmienne w polskim
rachunku geostrategicznym, którego używamy do analizy otoczenia
geopolitycznego i bezpieczeństwa Polski. Po raz pierwszy od swoich
czasów imperialnych Rosja, będąc sama w poważnym kryzysie
cywilizacyjno-rozwojowym grożącym nawet dezintegracją kraju,
sąsiaduje ze znacznie silniejszym mocarstwem, do tego
skomunikowanym z globalnym „morskim” systemem wymiany
towarowej i stającym się powoli jego centrum. Obawa bliskości i
sąsiedztwa pomiędzy państwami lądowymi o różnym potencjale
generuje różnice interesów, strach i napięcie. Jest to prymarna
prawidłowość geopolityczna w każdych czasach. Dochodzi do tego
niepokój Rosji o rosnące szybko wpływy gospodarcze i polityczne
Chin w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie. Istnieje także
potencjał chińsko-rosyjskich sporów terytorialnych na rosyjskim
Dalekim Wschodzie (Rosja była największym terytorialnie
rozbiorcą Chin w XIX w.). Rosja w istocie niepokoi się potęgą
ekonomiczną Chin odczuwalną już w ramach projektu Nowego
Jedwabnego Szlaku, która planami przyćmiewa potencjał rosyjski
w dawnej rosyjskiej i sowieckiej strefie buforowej191.
W 1980 roku PKB Chin wynosił 300 miliardów dolarów. W
roku 2015 było to już 11 bilionów dolarów. W 1980 roku wolumen
handlu zagranicznego Chin wynosił równowartość 40 miliardów
dolarów, a w 2015 roku aż 4 biliony dolarów. Co dwa lata od roku
2008 chińska gospodarka powiększała się o wielkość gospodarki
całych Indii, a w samym roku 2015 co 16 tygodni przyrastała
Chinom gospodarka Grecji, zaś Izraela co 25 tygodni. Stany
Zjednoczone rosły w latach 1860–1913 (gdy wyprzedziły przodującą
wcześniej Wielką Brytanię) średnio o 4 proc. rocznie. Chiny, jeśli
chodzi o PKB, od 1980 roku rosły średnio o 10 proc. rocznie, a więc
co siedem lat ich gospodarka się podwaja. Wyprzedziły już Stany
Zjednoczone w produkcji statków, stali, aluminium, mebli, ubrań,
tekstyliów, telefonów komórkowych; stały się też niedawno
największym konsumentem produktów oraz największym rynkiem
samochodowym (w 2015 r. sprzedano 20 mln aut – o 3 mln więcej
niż w USA). Jeśli Stany Zjednoczone wyprodukowały w 2014 roku
86 milionów ton stali, to Chiny aż 822 miliony ton (10 razy więcej
niż USA). Stany Zjednoczone wyprodukowały w 2014 roku 1,7
miliona ton aluminium, Chiny zaś 23,3 miliona (kilkanaście razy
więcej niż USA)192. Skala Chin produkujących 10 czy 20 razy więcej
stali i aluminium daje do myślenia, zwłaszcza że Amerykanie
utrzymali jednak swoją bazę przemysłową w tym zakresie i
produkują więcej stali i aluminium niż w roku 1946 – zaraz po
wojnie światowej, podczas której byli „fabryką” koalicji
sojuszniczej193. Chiny zużywają najwięcej energii, zainstalowały
najwięcej instalacji do produkcji energii słonecznej, a według
wskaźnika parytetu siły nabywczej (wg niektórych to kryterium
jest ważniejsze dla realnej oceny „twardej” siły, zwłaszcza
wojskowej) PKB Chin już w 2014 roku wyniosło 18,228 bilionów
dolarów, podczas gdy PKB amerykańskie mniej – gdyż 17,393
bilionów dolarów. Prognozy na 2024 rok zakładają według parytetu
siły nabywczej PKB Chin na poziomie 35,596 bilionów dolarów, a
PKB Stanów Zjednoczonych na 25,093 bilionów dolarów, co czyni
różnicę siły ekonomicznej już wyraźną194.
W roku 2017 gospodarka Chin – pomimo od lat powtarzanych
na Zachodzie przestróg o nieuchronności kryzysu w Chinach –
wciąż rosła pomiędzy 6 proc. a 7 proc. PKB rocznie. Dane i opinie z
tym związane są różne. Niektórzy twierdzą, że Chiny zawyżają
dane, inni z kolei, że ukrywają wzrost, by nie drażnić USA jako
architekta globalizacji i nie przyspieszać rywalizacji z tym
mocarstwem, względnie wojny handlowej, czy nawet aby uniknąć
tzw. pułapki Tukidydesa, prowadzącej do systemowej wojny o
dominację195. Stany Zjednoczone od kryzysu 2008 roku rosły
zaledwie średnio o 2,1 proc. Jako ilustrację porównawczo warto
dodać, że średni przyrost PKB dla UE od kryzysu wyniósł zaledwie
1,3 proc., a Japonii 1,2 proc. Aż 40 proc. całkowitego światowego
wzrostu od kryzysu 2008 roku wydarzyło się w gospodarce Chin i
jest to miara skali rozwoju tego kraju i miara przesuwania się
ciężaru świata nad Pacyfik. Mocno przemawiającym do wyobraźni
przykładem rozwoju infrastruktury jest to, że Chiny w latach
2014–2016 wytworzyły i zużyły więcej cementu niż Stany
Zjednoczone w całym XX wieku.
Skala rozbudowy infrastrukturalnej Chin rzeczywiście zapiera
dech w piersiach196. Dotyczy transportu, dróg, metra, lotnisk, sieci
przesyłowych, telekomunikacji itp. W 2015 roku co dwa tygodnie
budowano powierzchnie mieszkaniowe odpowiadające wielkości
całkowitej powierzchni mieszkalnej współczesnego Rzymu. W
latach 1996–2016 wybudowano 2,6 mln kilometrów dróg, z tego 112
654 kilometry autostrad, łącząc 95 proc. wsi i miejscowości w kraju,
co daje o 50 proc. więcej autostrad niż mają Stany Zjednoczone
(wybudowanych w tak krótkim czasie!) przy podobnym rozmiarze
terytorium, choć bardziej nierówno zamieszkanym. Po 2007 roku
do 2018 roku wybudowano ponad 20 tys. kilometrów szybkiej kolei,
co daje więcej kilometrów tych linii niż ma reszta świata razem
wzięta. Plany mówią o budowie dodatkowych 20 tys. kilometrów.
Dochód per capita wynosił w 2015 roku 8,1 tys. doalrów i
powiększył się od poziomu 193 dolarów na jednego mieszkańca w
1980
roku. W roku 2015 Chiny miały więcej milionerów i miliarderów
niż Stany Zjednoczone i w tym samym 2015 roku złożono w
Chinach dwa raz więcej aplikacji patentowych niż w Stanach
Zjednoczonych. Wydatki na rozwój i badania prześcigną wydatki
amerykańskie najprawdopodobniej w roku 2019. Od czerwca 2013
roku najszybszy komputer świata jest chiński, a od roku 2016
działa wyłącznie na chińskich procesorach. W 2016 roku Chiny
jako pierwsze przetestowały komunikację kwantową, o której się
mówi, że jest przyszłością łączności.
Obecnie Chiny są największą światową potęgą handlową i
importerem surowców. Potęga Chin pcha je w kierunku
zewnętrznej ekspansji gospodarczej poza naturalny dla
państwowości chińskiej obszar brzegowy Pacyfiku. Pomysł Nowego
Jedwabnego Szlaku postawi poważne wyzwanie ekonomiczne
Stanom Zjednoczonym, ponieważ zakłada uzupełnienie tradycyjnej
transatlantyckiej i transpacyficznej współpracy w zakresie
wymiany handlowej z USA jako głównym jej udziałowcem z
wielkim blokiem eurazjatyckim z Chinami jako centrum
dysponującym pakietem kontrolnym197.
Chiny według wartości nominalnej (według parytetu siły
nabywczej ich gospodarka jest już większa niż amerykańska)
liczonego PKB stanowią bez mała 60 proc. PKB USA i są
potężniejsze niż był Związek Sowiecki, imperialna Japonia,
imperialne Niemcy, a także III Rzesza, a właściwie dokładnie
nawet o połowę potężniejsze niż którykolwiek z nich, lub np. o
więcej niż połowę potężniejsze niż III Rzesza i imperialna Japonia
w II wojnie światowej razem wzięte198. Także, co jest kluczowe –
przy wszystkich tych imponujących wskaźnikach znajdują się
dodatkowo w centrum globalnej wymiany gospodarczej, w tym są
głównym producentem w środku morskiego systemu wymiany
towarowej stworzonego przez Amerykanów199. Żaden z
historycznych konkurentów USA w XX wieku nie cieszył się takimi
atrybutami200. W latach 2010–2016, gdy następowała niebezpieczna
rewizja i kontestacja systemu Pax Americana, Waszyngton obciął,
niezależnie od niszczącej gotowość bojową sekwestracji, w realnych
cenach aż o 14 proc. wydatki na obronę i wojsko, co przełożyło się
na aż 30-proc. obniżenie tych wydatków w relacji do PKB.
Congressional Budget Office przewiduje dalszy spadek wydatków
Pentagonu z 3,6 proc. do 2,6 proc. PKB do połowy lat dwudziestych
obecnego wieku. To może wymusić najprawdopodobniej redukcje
zobowiązań strategicznych w Eurazji201.
Powyższe ma potencjał zrewidować kolumbijski porządek
światowy, który systemowo dawał przewagę państwom
europejskiej strefy brzegowej (a potem Stanom Zjednoczonym), co
spowodowało trwającą do dziś dominację geopolitycznego „Morza”,
kreując również oddziaływanie na środowisko bezpieczeństwa oraz
otoczenie gospodarcze Polski. Może się okazać, że prawie stuletnia
wojna o dominację w Europie w XX wieku nie była upragnionym
dla Polski końcem historii zakończonej dołączeniem do
bezpiecznego i bogatego Zachodu. Być może to zaledwie jedynie
okres końcowy w epoce kolumbijskiej, z którego zaczął się wyłaniać
nowy konstrukt wynikający z przesuwania się ciężaru
geopolitycznego świata w kierunku zachodniego Pacyfiku.
Warto pamiętać, że wraz z wielkimi odkryciami geograficznymi
utrwaliła się, a z czasem powiększyła, kapitałowa (wcześniej
prawie nieistniejąca), a co za tym idzie – cywilizacyjna i
materialna, przewaga państw zachodniej Europy nad
Rzecząpospolitą, która była krajem w zasadzie zamkniętym
lądowo, z ograniczonym i ciągle niepewnym lub zamykanym
dostępem Wisłą i Niemnem do Bałtyku (wojny z Rosją, Szwecją i
rywalizacja z Prusami), który to dostęp i tak z powodu samej
geografii nie dawał porównywalnego z Atlantykiem „otwarcia
morskiego”, petryfikując wynikający z dualizmu na Łabie zależny
rozwój Rzeczypospolitej właściwie aż do czasów obecnych202.
Szczyt potęgi Zachodu, w tym Europy, i jego znaczenia dla
świata przypadł po okresie kolonizacji na zimną wojnę w latach
1945–1991 oraz na okres zaraz po upadku Związku Sowieckiego w
1991 roku. Symbolem potęgi Zachodu były: zwycięski Sojusz
Północnoatlantycki, którego inicjatorami były zwycięskie potęgi
morskie USA i Wielkiej Brytanii, a w warstwie kulturowej symbole
i tradycje Grecji i Rzymu, chrześcijaństwo oraz dorobek oświecenia.
Wraz z powstaniem i rozwojem Unii Europejskiej dodatkowym
osiągnięciem Zachodu stał się kontynentalnych rozmiarów system
gospodarczy, oparty na rządach prawa i ochronie własności
prywatnej. Właściwie koniec długiej wojny o dominację w Europie
trwającej w latach 1914–1989 był swoistym triumfem tych
wszystkich wartości wynikających z potęgi gospodarczej i
militarnej Zachodu, a przede wszystkim państw reprezentujących
geopolityczne „Morze” – oparte na Atlantyku. Ten proces
doprowadził także do rozszerzenia NATO i UE na kraje Europy
Środkowowschodniej, w tym na Polskę.
Jeśli znany z zachodniej Europy westfalski model
funkcjonowania państw będzie w przyszłości słabnął i w razie,
dodatkowo, słabnięcia post-
zimnowojennego konstruktywistycznego ładu światowego z
dominującą rolą jednego supermocarstwa USA, to mogą powrócić
starsze tradycje imperiów lądowych: Chin, Iranu (Persji), Rosji czy
Turcji wraz z imperializmem wynikającym z potrzeby poszerzania
stref wpływu gospodarczego i politycznego w celu obsługiwania
swoich interesów kosztem innych w naturalnej wówczas grze o
sumie zerowej. Polem tej gry będzie coraz bardziej kurczący się w
wyniku rozwoju technologii oraz rozwoju sieci transportowej
wzajemnie skomunikowany lądowy obszar Eurazji, do tej pory
niedorozwinięty gospodarczo, infrastrukturalnie i
niedokapitalizowany, a od czasów wielkich odkryć geograficznych
pozostający na całkowitych peryferiach świata i poza poważną
wymianą gospodarczą203.
Eurazja zaczęłaby wówczas stanowić jedną powiązaną
przestrzeń, dynamizowaną wzrostem potęgi Chin, eksportowanych
na zewnątrz chińskich nadwyżek mocy pracy, kapitału i inwestycji.
Zjawisko to będzie przypominało wielką konsolę, dotychczas
ciemną, na której zapalane będą kolejne lampki w wyniku
skomunikowania, przyrostu inwestycji, następnie wymiany
towarowej w wyniku aktywizacji gospodarczej społeczeństw, co
będzie tworzyło nowe zjawiska i potencje rzutujące na całość tego
gigantycznego superkontynentu i jego równowagę geopolityczną.
Jeśli ten proces będzie postępował, to Eurazja stanie się obszarem
rywalizacji i podziału wpływów gospodarczo-politycznych, w
których państwa mające ambicje podmiotowe muszą wziąć udział (i
tworzyć wspomagające te ambicje instytucje), chociażby po to, by
inne nie zagospodarowały rodzących się możliwości dla siebie,
relatywnie osłabiając z kolei te, które z szansy nie skorzystały i w
rywalizacji udziału nie wzięły.
Położone poza Eurazją Stany Zjednoczone prawdopodobnie
pozostałyby w takim scenariuszu wciąż potężnym, acz nie jedynym
już supermocarstwem, a w realizacji własnych interesów
prawdopodobnie zaczęłyby balansować elastycznie wobec całości
Eurazji i jej podmiotów politycznych, tak jak Wielka Brytania w
XIX i XX wieku czyniła to wobec Europy. Przy czym spora część
lądowego obszaru Eurazji pozostałaby poza zasięgiem wojskowego
oddziaływania morskiego mocarstwa USA, do dnia dzisiejszego
opierającego swoje oddziaływanie polityczno-ekonomiczne na
kontroli mórz i oceanów okalających Eurazję oraz na przemożnym
swoim wpływie na politykę państw strefy brzegowej (Rimlandu)
europejskiej i azjatyckiej.
Należy w tym miejscu podkreślić, że dokonująca się aktualnie
zmiana może być odwrócona i nie jest linearna w tym sensie, że jej
dokonanie nie musi skończyć się powstaniem systemu będącego
przeciwstawieniem starego, opartego na prymacie USA204. Stany
Zjednoczone bowiem, ze względu na swój rozmiar, zasoby,
rozwiniętą naukę i zaawansowane technologie, liberalny przekaz
kulturowy oraz siły zbrojne o wielkim doświadczeniu bojowym w
nowoczesnych konfliktach z całą pewnością będą wciąż potężnym
mocarstwem w XXI wieku205, choć mogą nie być już
wszechpotężnym supermocarstwem, takim, jakim były po 1991
roku. Nic tu nie może być uznane za pewnik, a przepowiednie
upadku Ameryki okazywały się błędne już w przeszłości206.
Zmiany w rozkładzie i strukturze sił, zwiastujące nadejście
nowego ładu międzynarodowego, zawsze czynią konflikty zbrojne
bardziej prawdopodobnymi. Pojawienie się konfliktów w
momentach przejściowych jest bardzo silną historyczną
prawidłowością. Momenty przejściowe bowiem cechują się
występowaniem konfliktów zbrojnych, a często także dużych wojen
o dominację w systemie regionalnym lub światowym207.
Przemawiając w Canberze w Parlamencie Australii w listopadzie
2011 roku, prezydent Obama potwierdził wolę Stanów
Zjednoczonych pozostania wielką potęgą na Pacyfiku i chęć
wzmocnienia amerykańskiej obecności w całym regionie
zachodniego Pacyfiku, w tym także w Australii. Obama
zasygnalizował, że USA chcą dalszego trwania obecnego modelu
systemu światowego, z rolą USA w jego centrum, i przedstawił
propozycję zaproszenia Chin do stania się jego częścią, ale po
zaakceptowaniu reguł ustalanych przez Waszyngton.
Brak bowiem stanowczej polityki USA potwierdzającej status
supermocarstwa dominującego na Oceanie Światowym i w
kluczowych miejscach Eurazji przynieść mógłby ryzyko pojawienia
się lokalnych pretendentów do hegemonii, co może doprowadzić z
kolei do naturalnego powstawania bloków regionalnych,
balansujących przeciwko hegemonowi, czego nigdy nie lubili
amerykańscy stratedzy, gdyż balansowanie tworzy chociażby
tymczasowe i przemieszczające się próżnie strategiczne na liniach
napięć pomiędzy rywalizującymi państwami i blokami państw,
prowadząc do eskalacji rywalizacji i rozdygotania systemu
światowego wskutek niepewności państw co do własnego
bezpieczeństwa w systemie. To zjawisko skutkować może
osłabieniem globalnego systemu gospodarczego oraz
208
instytucjonalnego .
Choć jak twierdzi Patrick Porter, posługując się przykładem
Paktu Północnoatlantyckiego: „NATO nie istnieje po to, by bronić
słabych i podatnych na zagrożenia (vulnerable) państw, które żyją
w cieniu gigantów, ani po to, by było deliańską ligą krzyżowców
walczących o demokrację. Istnieje po to, by chronić świat
północnoatlantycki. Częścią tego zadania jest negocjowanie
odległości [strategicznej] z zewnętrznymi mocarstwami i
uspokajanie ich z pozycji siły, a nie wypełnianie przestrzeni
[strategicznej] i antagonizowanie ich z pozycji nadmiernego
zaangażowania ponad własne siły (overreach)”209.
Wyrazem narastającej strukturalnej rywalizacji w systemie
międzynarodowym jest wypowiedź Xi Jinpinga z września 2015
roku, kiedy wprost i ostro jak na warunki chińskie stwierdził, że
Chiny weszły na drogę „walki o porządek międzynarodowy” (guoji
zhixu zhizheng), co skłania do oczekiwania na próbę zmiany
systemu światowego210. Jesienią 2017 roku Xi Jinping potwierdził
pragnienie stania się supermocarstwem (w każdym wymiarze)
podczas zjazdu partii zatwierdzającego jego wybór na kolejną
pięcioletnią kadencję.
Henry Kissinger usprawiedliwia postawę Chin, twierdząc, że
Państwo Środka wciąż dostosowuje się do systemu
międzynarodowego zaprojektowanego pod jego nieobecność i na
bazie zasad, w których tworzeniu nie uczestniczyło, a to
dopasowanie wymaga czasu. Namawia też do porozumienia z
Chinami, tworzącego nowy ład uwzględniający chińskie interesy211,
względnie do przystąpienia przez Amerykanów do Nowego
Jedwabnego Szlaku po to, by brać „konstruktywny” i aktywny
udział w nowej wielkiej grze w Eurazji, która się rozpoczyna wokół
tej inicjatywy. Nowa amerykańska wielka strategia, której zarysy
widać w 2018 roku w działaniach administracji USA,
najprawdopodobniej porzuci jednak elementy pomagania Chinom
w ich rozwoju212. Zamiast tego będzie polegała na balansowaniach
213
przeciw rosnącej potędze Pekinu . O ile nowa strategia nie może
się opierać jedynie na zimnowojennym powstrzymywaniu
(containment), tak jak wobec Związku Sowieckiego214, o tyle pewne
elementy strategii powstrzymywania byłyby jednak niezbędne po
to, by ograniczyć ryzyko uszczerbku interesów USA w Azji i na
świecie, powodowane przez rosnące wojskowe i gospodarcze
wpływy Pekinu215. Fundamentem nowej strategii jest jej
najważniejsze założenie wyjściowe, stanowiące jednocześnie jej
podstawowy cel. Jest nim docelowo zachowanie prymatu Stanów
Zjednoczonych w XXI wieku oraz przetrwanie zaprojektowanego
przez Amerykanów systemu międzynarodowego216.
Amerykanie nie boją się na razie, że flota chińska zagrozi
kontynentowi amerykańskiemu, w mniejszym stopniu martwią się
także bezpieczeństwem oceanicznych najważniejszych linii
komunikacyjnych do Azji z USA. Wygrana floty Chin na pełnym
oceanie w prawdziwej kampanii wojennej przeciw US Navy jest
bardzo odległą perspektywą. Amerykanie czują się po prostu
zaniepokojeni wpływem wzrostu znaczenia Chin na równowagę sił
w Eurazji, połączoną z naturalną i wynikającą w dużej mierze z
geografii potencjalną dominacją ChRL w Azji Wschodniej i
Południowo-Wschodniej oraz na jej wodach przybrzeżnych.
Tym bardziej że wzrost potęgi Chin i jednoczesne osłabienie
USA oraz rewizjonistyczna polityka rosyjska stworzyły
nierównowagę systemową w Azji Wschodniej i nie tylko tam.
Zaświadczają o tym wydarzenia na Bliskim Wschodzie (Syria,
Państwo Islamskie, Irak, Turcja) i w Europie Wschodniej (Ukraina,
Białoruś, obszar bałtycki), czyli wszędzie tam, gdzie coraz bardziej
odczuwalnym źródłem siły staje się geopolityczny „Ląd” a nie
„Morze”, wpływając na rachuby regionalnych przywódców
politycznych, którzy muszą się z tym po prostu liczyć.
Długoterminowo obawa USA dotyczyć zapewne będzie
poszerzania chińskich wpływów w kierunku mas lądowych Eurazji
poza projekcją siły i tym samym oddziaływania wpływów
amerykańskiego mocarstwa morskiego. Państwo Środka chce
zwiększyć swoje wpływy poprzez stworzenie skutecznej chińskiej
strefy oddziaływania gospodarczo-politycznego i z czasem
wojskowego w całej Eurazji, stopniowo rozszerzając strefę wpływu
o Azję Środkową, Kaukaz, Środkowy i Bliski Wschód, Lewant, Azję
Mniejszą, Europę Wschodnią i Środkową – nawet aż do strefy
brzegowej europejskiego Rimlandu, czyli Europy Zachodniej.
Zamierza powoli uzależnić cały ten obszar od handlu i relacji z
Chinami, bez toczenia jakiejkolwiek wojny, czego pierwsze
symptomy są dostrzegalne już obecnie, a czemu służyć ma projekt
Nowego Jedwabnego Szlaku217.
Zatem amerykańska modelowa grand strategy w swoim
aspekcie geostrategicznym, która miałaby ambicję zapewnienia
utrzymania dominacji USA w systemie światowym, winna
koncentrować się nie tylko na powstrzymywaniu chińskiej
ekspansji na morza przybrzeżne Azji oraz na szlaki komunikacyjne
oceanów Indyjskiego i Pacyfiku, lecz także na powstrzymywaniu
chińskiej ekspansji przez masy lądowe Eurazji. Zatem
sprowadzałaby się do potencjalnej współpracy z państwami Azji
Środkowej, Indiami, Pakistanem, Afganistanem oraz kluczowym
państwem w grze przeciw Chinom – Rosją218.
Dawne, istniejące od starożytności bieguny rozwoju Eurazji
odmieniły się w XV i XVI wieku w wyniku dwóch wypraw
morskich: Krzysztofa Kolumba przez Atlantyk do Ameryki i Vasco
da Gamy do Indii wokół Afryki. Wraz podróżami ich śmiałych
naśladowców zmieniły się wzorce interakcji, handlu, a punkt
ciężkości świata przesunął się na Atlantyk219. Zachodnia Europa z
peryferiów stała się centrum komunikacji i nowego systemu
handlowego, awansując do roli morskiego huba w samym środku
komunikacji między Nowym Wschodem świata i jego Nowym
Zachodem (Ameryka). Jak uważa Peter Frankopan – wraz z
nowymi zwycięzcami w morskim rozdaniu utrwaliła się
niekoniecznie prawdziwa narracja o naturalnej cywilizacyjnej
kontynuacji przez Zachód tego, co istniało wcześniej nieprzerwanie
od antycznej Grecji i Rzymu w basenie Morza Śródziemnego220.
Wielkie odkrycia geograficzne oraz kolonializm stworzyły, a po
pewnym czasie utrwaliły, osobliwy układ sił w świecie nazwany
przez Immanuela Wallersteina „systemem-światem”. Wallerstein
definiował go jako zestaw mechanizmów wewnątrzregionalnych
oraz ponadregionalnych, dotyczących podziału pracy,
redystrybuujących nadwyżkę wartości pracy i jej owoców z peryferii
(biednych, nierozwiniętych części świata, zwykle eksporterów
surowców) oraz półperyferii do krajów rdzenia (uprzemysłowionych
i rozwiniętych państw) za pomocą narzędzia zwanego „rynkiem”.
Kraje rdzenia dysponują umiejętnościami, wiedzą,
wysokokapitałową produkcją, a peryferie i półperyferie skupiają się
na pracy niskich umiejętności, małej wydajności, niskich kosztach
oraz wydobyciu surowców i produktów nieprzetworzonych221.
System przez kilkaset lat stale wzmacniał dominację krajów
rdzenia pomimo naturalnej dynamiki zachodzących procesów
(nowe technologie, nowe środki transportu), w wyniku czego
pojedyncze kraje mogą zmieniać swój status peryferyjny lub
półperyferyjny. Niektóre, jak Holandia, Wielka Brytania czy USA,
stają się jego okresowymi hegemonami222. Wszystkie kraje rdzenia
były mocarstwami morskimi i stworzenie w wyniku odkryć
geograficznych „światowego systemu” bez wątpienia przesunęło
potęgę w kierunku geopolitycznego „Morza”223.
System-świat wyłonił się zapewne w latach 1450–1550, a potem
rozprzestrzenił na cały glob ostatecznie około roku 1900224 – u
szczytu epoki kolonizacji przez Europejczyków Rimlandu225.
Zachodnie kraje rdzenia dominują w nim poprzez posiadanie i
kontrolowanie najważniejszych środków produkcji, nowoczesne
pośrednictwo oraz wykonują zadania potrzebujące większego
poziomu wiedzy (dominacja w produktach high end,
innowacyjności, produktywności, technikach zarządzania,
226
finansach i handlu) .
Przed wielkimi odkryciami geograficznymi bieguny świata i
centrum zasobów były zlokalizowane inaczej. Jak podnosi
Frankopan, starożytna Grecja, podobnie też imperium Rzymu, były
w istocie odwrócone geostrategicznie od Europy w kierunku Azji
Mniejszej oraz wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego i Persji.
To wyjaśnia napór perski na wschodni „Medyteran” i wojny perskie
Greków. Z tego nastawienia wynikała grecka kolonizacja Morza
Egejskiego i wybrzeży Morza Czarnego oraz trwająca od czasów
Homerowskiej Iliady i Odysei aż do okresu po I wojnie światowej w
XX wieku potężna i wpływowa obecność grecka w Azji Mniejszej.
Taka była geneza zainteresowania Wschodem Filipa
Macedońskiego oraz wypraw zdobywczych jego następcy –
Aleksandra Wielkiego. W czasach tego największego zdobywcy w
historii nie było w Europie ważnych miast, wielkiej kultury,
prestiżu, bogactw czy innych łupów, które mogłyby go skusić227.
Zatem zdecydował się wyruszyć ze swoją armią przez Helespont
(Bosfor) w kierunku mas lądowych Eurazji, a pobiwszy wrogów,
doszedł aż po kres znanego wówczas Grekom świata i założył tak
odległe miasta, jak Herat, Kandahar czy Bagram. Wówczas były to
wspaniałe stacje handlowe i punkty wypadowe dla wojsk
Aleksandra, dziś znane są raczej z zacofania cywilizacyjnego i
braku stabilności.
Po zboże egipskie we wschodniej części basenu Morza
Śródziemnego sięgał Rzym, a zdobycie dostępu do plonów nad
Nilem dało powstającemu imperium nadwyżki kapitałowe,
zmieniając strukturę społeczną i generując potęgę, konsolidując
władzę i idącą za tym zdolność do dalszej ekspansji. Po
podporządkowaniu zasobów Egiptu zdobywca parł na Rzym, dalej
w kierunku Morza Czerwonego, do obszaru handlu z Azją. W
rzymskim imperium ośrodkiem głównego bogactwa była Azja
Mniejsza, a jej bezpieczeństwu zagrażał najpoważniejszy rywal
Rzymu – Imperium Perskie, z którym rywalizacja często toczyła się
daleko od własnego obszaru rdzeniowego – nawet nad Tygrysem i
Eufratem.
Perspektywa historyczna i politologiczna ludzi geopolitycznego
„Lądu” jest właściwie nieznana na Zachodzie. Przed Kolumbem i
podbojami dzielnych portugalskich i hiszpańskich żeglarzy biegun
potęgi oraz bogactwa ówczesnego świata położony był bowiem
gdzieś na wielkim obszarze rozpostartym pomiędzy Persją,
granicznymi rejonami dzisiejszej południowej Rosji, wybrzeżem
Morza Czarnego, Azją Środkową, Morzem Kaspijskim,
Mezopotamią, światem arabskim i starym Jedwabnym Szlakiem w
kierunku Chin228. Przez tysiąclecia to ten region leżący pomiędzy
„Wschodem i Zachodem”, łączący Europę z Pacyfikiem, był „osią,
wokół której kręcił się glob”229.
Obecnie te same połacie lądu od wschodnich wybrzeży Morza
Śródziemnego i Morza Czarnego do stoków potężnych Himalajów
stanowią obszar niestabilności, gdzie brak jest nowoczesnych
instytucji i procedur demokratycznych, oraz nie przestrzega się
podstawowych praw człowieka. Z perspektywy świata
atlantyckiego jest to zarazem istne jądro ciemności, o którym mało
się wie, choć to tam narodziła się cywilizacja. To w Mezopotamii
znajdowały się ogrody Edenu – prawdopodobnie gdzieś pomiędzy
wielkimi rzekami tej krainy – Tygrysem a Eufratem230. To na tym
pomoście między Wschodem a Zachodem założono pierwsze wielkie
metropolie około pięciu tysięcy lat temu – Harappa i Mohendżo
Daro w dolinie Indusu, potem zaś Babilon, Niniwę, Uruk i Akkad w
Mezopotamii oraz Baktrię nad rzeką Oxus – obecnie w północnym
Afganistanie. Na tym obszarze dawni kupcy i handlarze bogacili
się, korzystając z istniejących szlaków handlowych i
funkcjonujących rynków towarowych
– jakże zasobnych w porównaniu z ówczesnymi europejskimi.
Wreszcie – tam kształtowały się wielkie religie świata: judaizm,
chrześcijaństwo, islam, buddyzm i hinduizm231.
„Ląd” geopolityczny to obszar, na którym powstawały i upadały
wielkie imperia świata. Żyzny obszar „półksiężyca” rozpiętego od
Zatoki Perskiej wzdłuż doliny wielkich rzek Mezopotamii do wód
Morza Śródziemnego był miejscem wielu prób imperialnych. Tam
też długo trwało największe i najpotężniejsze z nich – Imperium
Perskie232. Niegdyś świat ten skomunikowany był licznymi i
splątanymi szlakami handlowymi, gdzie jedno wydarzenie miało
wpływ na drugie, a coś, co się działo na stepach Azji, było
odczuwane w północnej Afryce. Wydarzenia, towary, ludzie,
towarzysząca im przemoc, wojny, idee, wojownicy, nomadzi, kupcy,
zarazy i epidemie oraz pielgrzymi przemieszczali się siecią
szlaków, dróg i oaz połączonych w jeden system handlowy. W XIX
wieku ten network został określony przez Ferdynanda von
Richthofena terminem, który szybko przyjął się i potem utrwalił w
całym świecie – a mianowicie „Szlakami Jedwabnymi” – (niem.
Seidenstrasse).233. Stanowił on system nerwowy ówczesnego
świata234.
Powyższy stan spraw został w znacznym stopniu wyparty przez
dominującą narrację ludzi Zachodu, ponieważ orientalizm po
oświeceniu i rewolucji przemysłowej zaczął się negatywnie kojarzyć
z niedorozwojem cywilizacyjnym i gospodarczym, a więc czymś
gorszym in principio od Zachodu. Zwłaszcza że wobec wzrostu
rozwoju Europy od XVI wieku obszar „Lądu” spadał szybko do
statusu peryferii świata, miejsca co najwyżej podporządkowanego
innym potęgom i eksploatowanego, a często w ogóle zapomnianego.
Jego współczesne zacofanie rozmyło doszczętnie chwałę przeszłości.
Z powodu opisanej wyżej statusowej hierarchizacji systemu
światowego zanikła pamięć o imperialnej, dumnej i bogatej
przeszłości Persji, bogactwach Damaszku, potędze Bagdadu i
Samarkandy oraz chwale dawnych dużych ośrodków miejskich:
Mosulu w Iraku, Homs i Aleppo w Syrii, Kabulu w Afganistanie.
Przed Kolumbem gęsta sieć połączeń komunikowała
Konstantynopol z Damaszkiem, potem szlak handlowy zmierzał do
Isfahanu, dalej do Samarkandy, Kabulu, a następnie aż samego
Kaszgaru w Chinach. O ile współcześnie wspaniałe ośrodki nauki
to owiewane wiatrami znad Atlantyku Oxford, Cambridge,
Harvard i Yale, o tyle kiedyś były to położone w lądowej masie
Eurazji – Bagdad, Buchara i Samarkanda.
W pierwszych wiekach po Chrystusie do ówczesnego systemu
światowego dołączyły Chiny. Całe połączenie z Państwem Środka
realizowane było właściwie przez 500-milowy Korytarz Gansu,
komunikujący wnętrze Chin z miastem-oazą Dunhuang (sam
Korytarz Gansu został podporządkowany Chinom ledwie w roku
119 przed Chrystusem), w którym wędrowiec stawał na rozstaju
dróg na skraju budzącej strach pustyni Taklamakan. Tu stał przed
wyborem: podążać północną czy południową drogą, choć obie i tak
łączyły się w mieście Kaszgar, które – jak to często bywa z
miastami – wyrosło na skrzyżowaniu dróg pomiędzy Himalajami,
górami Pamiru, Tienszan i Hindukuszem235. Za górami Pamiru w
kierunku zachodnim roztaczał się dla wędrowca ogromny świat
lądu Eurazji. Chiny otworzyły te „drzwi” i połączyły się z systemem
komunikacji prowadzącym do basenu Morza Śródziemnego i
Europy. To był moment narodzenia starego Jedwabnego Szlaku.
Handel ruszył, acz powoli, bo oswajanie i wytyczanie tras wzdłuż
skraju pustyni Gobi nie było sprawą łatwą ani przyjemną,
zwłaszcza na odcinku za sławną Bramą Nefrytową236. Jedwab
jednak tak szybko podbił rynki na szlaku jedwabnym i rozkręcił
popyt, że sam stał się na nim walutą wymienialną. W kolejnych
wiekach funkcjonowania ówczesnego systemu światowego – po
jednej stronie znajdowało się Imperium Romanum, w którym
nawet wydawano zarządzenia władz regulujące handel jedwabiem,
a po drugiej stronie były Chiny utrzymujące tajemnicę produkcji
jedwabiu w wielkim sekrecie. Takie było wówczas znaczenie
gospodarcze owocu pracy jedwabników.
Po drodze szlak jedwabny wiódł przez Persję, w czasach
późniejszych również przez terytorium zjednoczonego świata
arabskiego, prowadząc aż do Azji Mniejszej. Palmira – ówczesna
„Wenecja piasków” – położona na skraju Pustyni Syryjskiej, była
centrum handlowym łączącym Wschód z Zachodem237. Podobnie jak
Petra – położona pomiędzy miastami Arabii i basenem Morza
Śródziemnego, komunikująca handlowo oba te obszary.
W tym, jak wyglądał ówczesny system światowy, należy między
innymi upatrywać decyzji elit imperium, by przenieść stolicę i
centrum Cesarstwa do Konstantynopola, który lepiej obsługiwałby
interesy państwa, wykorzystując swoje wspaniałe geostrategiczne
położenie nad Bosforem w miejscu połączenia Europy i Azji. „Gdy
idzie o położenie samego miasta, to zdawać się mogło, że natura
przeznaczyła je na stolicę świata – pisał jeszcze w XVI wieku Ogier
Ghiselin de Busbecq, flamandzki dyplomata i podróżnik238. Miasto,
niczym wyniosła wieża, zajmowało ryglową pozycję wobec
wszystkich ważnych szlaków, kontrolując wszelki ruch morski na
Morze Czarne, wówczas bardzo handlowo aktywne.
Konstantynopol w położeniu między Azją a Europą był znakomitą
stacją handlową. Był też – co nie mniej ważne – znakomitą „stacją
nasłuchową” wobec ewentualnych inwazji z północy starym
szlakiem stepowym wzdłuż północnych wybrzeży Morza Czarnego
w kierunku ujścia Dunaju, a także wobec wszelkich wydarzeń na
Bałkanach i nad samym długim Dunajem – ówczesną granicą
Imperium.
Ten świat legł w gruzach zburzony przede wszystkim
wyprawami zachodnich Europejczyków przez Atlantyk, choć
również zdobyciem Konstantynopola przez Turków oraz
osłabieniem potęgi cywilizacji Arabów, spinającej u szczytu
politycznej potęgi przestrzeń od Persji po Pireneje w jeden stabilny
obszar handlowy239.
Obecnie ludność dawnego przedkolumbijskiego systemu
światowego stanowi około 62 proc. ludzkości, ale generuje tylko 31
proc. światowego PKB i odpowiada jedynie za 34 proc. handlu.
Zgodnie z planami chińskimi w roku 2050 inicjatywa Nowego
Jedwabnego Szlaku, łącząca i aktywizująca ten obszar, ponownie
ma odpowiadać za 80 proc. wzrostu PKB światowego i spowodować,
że dodatkowe trzy miliardy ludzi zaczną żyć na poziomie klasy
średniej240. Powyższe pokazuje skalę z jednej strony dotychczasowej
utrwalonej przewagi kolumbijskiego systemu morskiego, z drugiej
strony świadczy o tym, że uruchomienie potencjału mas lądowych
całej Eurazji ma rezerwy na gigantyczny przyrost bogactwa.
Zmieniając przy tym diametralnie układ sił światowych i
pociągając za sobą najprawdopodobniej zmianę systemu
światowego241.
Głównym celem istnienia danego systemu światowego jest
zapobieżenie wojnie między mocarstwami242, więc ewentualny
upadek obecnego ładu przyniósłby czasy niepokoju. Henry
Kissinger w nawiązaniu do tego stwierdził publicznie w 2017 roku,
że „świat znalazł się w chaosie”243. Stany Zjednoczone od roku 1945
realizowały swoje interesy najpierw poprzez stworzenie, a potem
przez utrzymanie międzynarodowych instytucji oraz dwustronnych
i regionalnych (kolektywnych) układów bezpieczeństwa oraz
wypełniających system konstruktywistyczny liberalnych norm
prawnych. System zakładał poszanowanie integralności w zamian
za handel i współpracę oraz zyski244. Liberalne wartości, otwarte
gospodarki, demokratyczne systemy polityczne i prawa człowieka
miały przynieść światu rozwój gospodarczy i pokój. Do tego
systemu dopuszczane były państwa, które chciały dołączyć do
układu. Strażnikiem decydującym, kto wchodzi do systemu – był
Waszyngton245.
Jako że porządek międzynarodowy to reguły, które rządzą
zachowaniem państw246, to teoretycznie wydaje się, że wszystkie
państwa w systemie mają wpływ na jego reguły i oczekiwać się
powinno, iż jednocześnie będą ich wszystkie przestrzegały. W
praktyce Amerykanie i ich zachodni sojusznicy mieli jednak w
ostatnich dekadach więcej wpływu na ustanawianie reguł niż inne
państwa. Co więcej, Amerykanie często siłą wymuszali na innych
stosowanie reguł. Tym samym uznając, że mają specjalny status
„wewnątrz porządku”, czyli przyznając sobie prawo do łamania
zasad, gdy uznawali, że decyzja siłowa jest potrzebna w celu obrony
porządku (który stworzyli), lub gdy sprawa dotyczyła
fundamentalnych interesów amerykańskich jako mocarstwa247.
Ponadto Stany Zjednoczone miały dysproporcjonalny wpływ na
instytucje międzynarodowe poprzez mechanizm większości w
kluczowych głosowaniach. Po zakończeniu zimnej wojny i
rozszerzeniu Światowej Organizacji Handlu o nowych członków, w
tym o ogromne Chiny, stary ład instytucjonalny się utrzymywał –
pomimo obiektywnej zmiany układu sił. Coraz większa liczba
członków wzywała jednak do reformy, by urealnić głos państw
dotąd reprezentowanych słabiej, niżby wskazywała ich obiektywna
potęga. Międzynarodowy Fundusz Walutowy podjął reformy
wychodzące naprzeciw takim państwom już w 2010 roku, lecz
Kongres USA sprzeciwiał się konsekwentnie przez kolejne lata
zwiększeniu praw głosu, bowiem to zwiększenie efektywnie
likwidowałoby prawo weta Waszyngtonu w kluczowych sprawach
świata, osłabiając tym samym status dominacyjny USA248.
Nowy ład post-postzimnowojenny kończący prymat
amerykański prawdopodobnie może mieć cztery warianty. Możliwa
wydaje się koalicja obrońców status quo (antyrewizjonistyczna),
jeśliby Amerykanie uznali, że są wystarczająco silni, a ich budżet
wojskowy wystarczająco stabilny i jednocześnie ambitny, by
utrzymać dotychczasowy status Waszyngtonu w Eurazji.
Amerykanie nadal broniliby wówczas swojego systemu prymatu i
egzekwowaliby reguły, które w ramach prymatu obowiązują,
kontestując zapewne Nowy Jedwabny Szlak oraz próbując
powstrzymywać politykę rewizjonistyczną Rosji. Wzmacnialiby
również wojskowo sojuszników w kluczowych regionach świata, w
tym w Europie Środkowowschodniej. Sojusznicy ci zapewne
zdecydowaliby się wówczas wspierać koalicję obrońców status quo.
Przypominałoby to nieco amerykańską politykę wobec Sowietów z
czasu zimnej wojny, a pomoc sojusznikom przypominałaby
prawdopodobnie pomoc Japonii lub Korei Południowej. Tym razem
sojusznikami USA wspieranymi w walce o status quo mogą być
Tajwan, Ukraina, Polska i Rumunia. Amerykańskie unilateralne
działania w Eurazji, w tym siłowe i sankcyjne, miałyby
przyzwolenie sojuszników. W tak skonstruowanym sojuszu
antyrewizjonistycznym musiałyby z pewnością być również
niedemokratyczne państwa, które są niezbędne Amerykanom z
powodów geostrategicznych – jak Arabia Saudyjska. Taki
scenariusz docelowo mógłby doprowadzić do podziału globalnego
handlu na strefy wpływów, jego regionalizacji, w tym także mógłby
skończyć się pełną wojną handlową.
Drugi wariant zmiany to koalicja państw demokratycznych.
Stany Zjednoczone zachowywałyby się jak lider porządku i główny
dawca reguł systemu, ale z mechanizmami głębszej kooperacji,
wysokimi standardami zarządzania oraz z poszanowaniem w
polityce zagranicznej praw człowieka. Lecz bez jednostronnych
działań najsilniejszego w koalicji Waszyngtonu. Ten wariant jest
jednak już w 2018 roku mało realny, oparty na przekonaniu o
znaczącej przewadze potęgi państw liberalnych wobec
rewizjonistów systemu. Z zachowania nowej administracji
waszyngtońskiej w 2018 roku widać, że USA nie są takim
wariantem zainteresowane.
Trzecim wariantem jest nowy koncert mocarstw. W takim
scenariuszu przywództwo USA podzielone zostałoby z innymi
mocarstwami w Eurazji, określone w nim byłyby metody i pola
współpracy. Taki koncert mocarstw mógłby na przykład skończyć
się polityką podziału wpływów na Ukrainie między zewnętrzne
mocarstwa – na podobieństwo polityki otwartych drzwi (Open
Door) wobec Chin z czasów poddania tego kraju obcym potęgom i
ich interesom. Wariant ten prowadziłby także wprost do „nowej
Jałty” oraz likwidacji znaczenia NATO.
Możliwy jest też czwarty wariant, choć chyba tylko mocno
teoretycznie, w którym nowy ład globalny jest zaakceptowany
przez wszystkich, dokonywane są reformy organizacji finansowych
i instytucji bezpieczeństwa przez „sprawiedliwe” oddanie miejsca
nowym potęgom i bardziej kolektywnym modelom zarządzania
sprawami świata. Amerykanie wojskowo bardziej znaleźliby się w
postawie offshore, czyli poza kontynentem Eurazji, ale w gotowości
do szybkiego powrotu w razie zagrożenia dla równowagi czy próby
czyjejś hegemonii w Eurazji. Wyrażałoby się to brakiem zgody na
de facto pachnącą neokolonialnym imperializmem wielkich
mocarstw polityką Open Door na Ukrainie, ale jednocześnie
zapewne zgodą na niekorzystne dla Rzeczypospolitej rosyjskie
propozycje nowego kolektywnego ładu bezpieczeństwa w Europie z
udziałem samej Rosji i państw europejskiego Rimlandu. Co
ciekawe, w kontekście gospodarczym oznaczać by to musiało brak
przeciwdziałania Nowemu Jedwabnemu Szlakowi w masach
lądowych Eurazji, a także w jej Rimlandzie.
Tymczasem, zanim któryś z powyższych czterech wariantów
miałby się wydarzyć, mamy do czynienia z sytuacją niepokojącą,
która przypomina tę sprzed I wojny światowej, o czym
przekonująco pisał 100 lat temu Halford Mackinder. Imperium
morskie – podnosił – (wówczas brytyjskie – teraz amerykańskie)
powinno dążyć do zrewidowania odwiecznego dictum i porzucić
religię wolnego handlu, której wyznawcami była niemal cała
brytyjska klasa polityczna (a obecnie elity liberalne Nowego Jorku,
Waszyngtonu i Los Angeles). Bez ochrony bazy przemysłowej
imperium i bez wspomaganej przez państwo kontrofensywy
handlowej i konsolidacji rdzeniowych interesów w konfrontacji z
innymi przemysłami, przedsiębiorczością i ich jawnym lub
skrywanym protekcjonizmem imperium straci wpływy handlowe i
przemysł249. Mackinder nie traktował tego ostrzeżenia w
kategoriach wyboru. Według niego przetrwania imperium nie daje
się pogodzić z wyznawaniem leseferystycznego katalogu
handlowego i etycznego, gdyż to nie daje się pogodzić z wielką
rzeczywistością walki o władzę i o przestrzeń w realnym świecie.
Cóż z tego – pytał Mackinder – że zyskuje zglobalizowana wymiana
towarów i tzw. cały świat, gdy osłabiane przez ukryty lub jawny
protekcjonizm morskie imperium traci rynki, wpływy i potęgę –
pomimo posiadania potężnej floty i rozlicznych sojuszników250.
Polityka otwartego handlu służyła w XIX wieku rozwojowi
Wielkiej Brytanii – kontynuował Mackinder – gdy jej flota
panowała niepodzielnie na morzach i umożliwiała korzystny obrót
towarami brytyjskimi, lecz w dobie silnej konkurencji na rynku
globalnym – utrzymywanie za własne pieniądze floty strzegącej
wolności mórz dla innych było polityką ekonomicznego
„samobójstwa rozłożonego na raty”251. Wolny handel w pewnym
momencie paradoksalnie przestał sprzyjać pokojowi, premiując
jednych kosztem drugich – a to wszystko dzięki okresowi długiego
pokoju i stabilizacji, będących wynikiem morskiej supremacji
Wielkiej Brytanii. Podobna sytuacja zachodzi obecnie. Mało
pocieszające jest to, że tamta sytuacja – o której pisał Mackinder –
skończyła się dwiema wojnami światowymi252.
W kontekście wzrostu potęgi „Lądu” i narastającej rywalizacji o
nowy system światowy tym bardziej wyraźne staje się napięcie
pomiędzy zakotwiczeniem bezpieczeństwa Europy
Środkowowschodniej po upadku Związku Sowieckiego w systemie
światowym zbudowanym wokół siły „Morza” a zachodzącymi
zmianami związanymi ze słabnącą pozycją USA, nową rolą
kontynentalnej Unii Europejskiej konsolidującej się wokół
zjednoczonych Niemiec, już bez Wielkiej Brytanii (po brexicie),
otwarcie rewizjonistyczną postawą Rosji w swoim „bliskim
sąsiedztwie” i nową polityką zagraniczną Chin, realizujących
inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku.
Pomiędzy zamkniętym kontynentalnie Heartlandem a otwartym
na szerokie wody i żywszym gospodarczo Rimlandem leżą słabsze
gospodarczo, cywilizacyjnie i społecznie państwa buforowe,
upchnięte w uskoku geopolitycznym pomiędzy potężnymi siłami,
niejako „w korytarzu” lub „w strefie zgniotu”. Państwa buforowe to
przede wszystkim położona na Nizinie Środkowoeuropejskiej
Polska, państwa bałtyckie, ale również Białoruś oraz Ukraina
bezpośrednio stanowiąca drzwi do serca Heartlandu. Z punktu
widzenia zachodniej Europy stan relatywnej słabości i
peryferyjność tego obszaru paradoksalnie stabilizuje równowagę w
Eurazji, gdyż inaczej nadmierne wzmocnienie tego regionu mogłoby
zdestabilizować Rosję, prowadząc do jej rozpadu lub nowej smuty.
Elity amerykańskie natomiast, słusznie postrzegając Rosję jako
słabą gospodarczo, wierzą jednak podskórnie w ostateczne
przyciągnięcie kiedyś Rosji do systemu prymatu USA w roli junior
partnera i nie chcą jej ostatecznego schyłku lub upadku.
Ewentualne napięcia gry o nową równowagę, w tym ewentualna
wojna na wschodniej flance NATO ogniskują się w „strefie zgniotu”,
jaką jest cały pomost bałtycko-czarnomorski między Odrą a
Dnieprem oraz między Bałtykiem a Morzem Czarnym,
wyznaczając rozległy obszar interesów i pole bezpieczeństwa
Rzeczypospolitej253.
Państwo polskie jest położone na europejskiej osi handlowej
wschód-zachód i północ-południe w samym sercu Niziny
Środkowoeuropejskiej. Jest największym krajem regionu,
członkiem Unii Europejskiej, co zapewnia formalne „punkty
wejścia” na atrakcyjne rynki unijne, czyli do strefy brzegowej
europejskiego Rimlandu. Przez terytorium Polski wiodą najkrótsze
szlaki handlowe łączące Wschód z Zachodem oraz Bałtyk z Morzem
Czarnym, Adriatykiem i Morzem Śródziemnym. Obszar państwa
stanowi naturalny hub komunikacyjny trzonu lądowego Europy we
wszystkich kierunkach, łącząc ponadto masy kontynentalne
Eurazji przez Bałtyk z Atlantykiem. Tak w szczególności wygląda
obszar Rzeczypospolitej, jeśli się patrzy nań z Pekinu,
Waszyngtonu i z Berlina. Także z Moskwy, choć dla Rosjan
interesem byłoby zawsze omijać Polskę we wszelkich
modernizujących jej obszar przedsięwzięciach („koncepcja ronda”).
Polska sama mając własny duży rynek wewnętrzny teoretycznie
może spinać europejski ruch handlowy ze wschodu na zachód i z
północy na południe w kierunku Morza Czarnego i jeszcze dalej:
Kaukazu, Azji, Afryki, Kanału Sueskiego oraz Nowego Jedwabnego
Szlaku aż po strefę brzegową Pacyfiku na wybrzeżu Chin254. W ten
sposób mogłaby oddziaływać na cały pomost bałtycko-
czarnomorski, czyli na kraje położone pomiędzy Polską a Rosją w
dawnej wschodniej strefie buforowej Pierwszej Rzeczypospolitej255.
W razie sukcesu gospodarczego państwa regionu, kojarzące
dotychczasowe wpływy rosyjskie z nieprzezwyciężalną słabością
gospodarczą, z powodu położenia geograficznego mogłyby
orientować się na bogatą i silną Polskę, tak jak Polska orientowała
się na przełomie XX i XXI wieku na prosperity kojarzone z Unią
Europejską.
W kontekście geopolitycznego „długiego trwania” najtrudniejszą
sprawą jest jednak zneutralizowanie skutków dualizmu
gospodarczego na Łabie, który się ugruntował po wielkich
odkryciach geograficznych, czyniąc państwa Rimlandu
europejskiego strukturalnie silniejszymi od organizmów Europy
Środkowej i Wschodniej256. Umożliwiał im czerpanie siły z morskich
szlaków handlowych, co od końca XVI wieku zaczęło osłabiać
względem zachodu kontynentu dawną Rzeczpospolitą, uwsteczniać
jej system społeczny i petryfikować niekorzystnie strukturę
gospodarczą. To zakotwiczyło docelowo Europę Środkową i
Wschodnią w roli obszarów peryferyjnych lub półperyferyjnych w
opisanym przez Wallersteina gospodarczym systemie
257
światowym . Spowodowało trwającą do dnia dzisiejszego zależną
słabość wobec państw Zachodu i ogólnie gospodarczego systemu
światowego przy jednoczesnej słabości militarnej wobec potęgi
wojskowej Rosji, co spycha Rzeczpospolitą z drogi podmiotowości.
W połączeniu z wyjątkowym położeniem geograficznym było to dla
Polski w ciągu ostatnich 300 lat przekleństwem258.
Pomimo tysięcy pomysłów teoretycznych i różnych koncepcji
współpracy w regionie nic się nie wydarzy bez „złamania dualizmu
na Łabie”, a obywatele RP będę nadal wyjeżdżali z kraju w
poszukiwaniu sukcesu życiowego lub w poszukiwaniu
259
bezpieczeństwa . Czyni to z Rzeczypospolitej jedynie przedmiot
polityki międzynarodowej, który nie może się stać samodzielnym
obszarem rdzeniowym, wokół którego mogłaby się ogniskować siła
geopolityczna stabilizująca i organizująca cały region Europy
Środkowowschodniej, który nie chce zależności od Rosji ani od
Niemiec.
Kwestią żywotną niezmiennie pozostaje trwająca kilkaset lat
rywalizacja Rzeczypospolitej z Rosją na pomoście bałtycko-
czarnomorskim i powstrzymanie aktualnej odsłony wzrostu potęgi
rewizjonistycznej Rosji, od której to polityki dla państwa polskiego
nie ma po prostu ucieczki. To przynosi z kolei kwestię oceny roli
Stanów Zjednoczonych na Starym Kontynencie oraz pojawiające się
dla Polski ryzyko balansowania USA wobec całej Eurazji (wraz z
punktową i rotacyjną jedynie obecnością wojskową w Europie
Środkowowschodniej), podobnie jak „elastycznie” czyniła to Wielka
Brytania wobec Europy w XIX wieku. To bowiem może nie być
korzystne dla partykularnych interesów Rzeczypospolitej,
polegających zawsze i niezmiennie na powstrzymywaniu wzrostu
potęgi Rosji. Możliwe jest bowiem reagowanie Waszyngtonu na
rosnące wpływy Chin, a przez to ugodowe czy transakcyjne
postępowanie względem Rosji. W tym zakresie państwo polskie
czeka bardzo złożona gra. Należy czujnie obserwować szczegóły
kolejnych decyzji Waszyngtonu co do konkretnej dyslokacji wojsk
na wschodniej flance, które zdradzają tradycyjnie intencje
strategiczne potęgi morskiej oraz wpływać będą na zdolności
prowadzenia przez Polskę samodzielnej polityki w czasie
ewentualnego kryzysu z Rosją.
W przyszłości możliwe są trzy drogi: dużo bliższa współpraca z
USA przy amerykańskim istotnym wsparciu geoekonomicznym
opartym na konstrukcie Międzymorza, który będzie osłabiał Rosję.
Przy czym nie może on być oparty tylko na sprawach wojskowo-
obronnych. Musi bowiem zmieniać strukturę ekonomiczną, tak by
Rzeczpospolita stała się odrębnym biegunem siły (gospodarczo i
wojskowo) dla regionu. Inaczej będzie jedynie wciąż „strefą
zgniotu”, przedmiotem i jedynie li tylko narzędziem rywalizacji
mocarstw w tym regionie świata, rozgrywających własne interesy i
zabiegających o korzystną dla siebie równowagę. Na dodatek
procesy podziału Zachodu mogą doprowadzić do rzeczywistego
rozpadu wspólnoty atlantyckiej istniejącej od 1945 roku i
pojawienia się wzmożonej rywalizacji o to, kto ustala reguły gry
międzynarodowej. W tym pojawienia się konkurencji ze strony
zachodnich potęg kontynentalnej Europy o nowe rynki Eurazji i o
nowe wpływy polityczne w Europie Środkowowschodniej. Wtedy
morska potęga Stanów Zjednoczonych będzie potrzebowała „klina”
między obszarem konsolidacji przestrzeni karolińskiej w
kontynentalnej Europie, Rosją a rosnącą rolą Chin w regionie260.
Druga droga – to europejski projekt kontynentalny i
„przylgnięcie” do gospodarki kontynentalnej Europy, w tym przede
wszystkim do Niemiec i w ten sposób próba nadrobienia czasu
zabranego przez historię, dualizm na Łabie i PRL. Przy czym może
to być trudne, zwłaszcza jeśli obecny system światowy nadal będzie
się załamywał, a Amerykanie będą się konfliktowali z państwami
„eksportowymi”, czyli Chinami i Niemcami, na co się zanosi.
Głównie kłopot będzie wówczas wynikał z bliskości geograficznej
Niemiec, które jako silniejsze będą obsługiwały wówczas swój
interes kosztem naszego, a na pewno w pierwszeństwie przed
naszym. Acz należy przyznać, że ta opcja jest najbardziej realna w
sensie możliwości implementacji i w 2018 roku leży nadal na stole.
Trzecia droga – najbardziej teoretyczna i nigdy jeszcze nie
mierzyliśmy się z podobną, czyli „balansujące” wpływy rosyjskie,
niemieckie i amerykańskie, otwarcie na współpracę przy chińskim
Nowym Jedwabnym Szlaku, ale najlepiej bez rezygnacji z sojuszu
wojskowego z USA, jak zresztą czynią to obecnie niektórzy
sojusznicy USA na Pacyfiku i w Azji. Znów położenie ma tutaj
kluczowe znaczenie i w razie zmiany ładu światowego dobrze
byłoby nie być pominiętym w tym projekcie na zasadzie
wspomnianego wcześniej „ronda”, dodatkowo bez prawa głosu w
ustalaniu reguł projektu dokonującego się na obszarze, który
nazwałem wcześniej hardware’em Rzeczypospolitej. Wówczas na
osłabiającej naszą przestrzeń politycznej bierności skorzystają z
pewnością Rosjanie i Niemcy. Przy podejmowaniu tej decyzji
kluczowe znaczenie będzie miała mapa mentalna przywódców,
ponieważ nie ma z tą sytuacją porównań historycznych.
Wspomniany rachunek geostrategiczny w Eurazji przy rosnącej
dominacji Chin nad Rosją jest inny niż podczas zimnej wojny. To
zupełnie nowa sytuacja, nieznana od ponad 300 lat, czyli od
czasów, gdy Rosja weszła na drogę imperialną zagrażając
interesom, a potem również istnieniu Rzeczypospolitej.
Z tego wszystkiego może więc dojrzeć poważny kryzys z Rosją.
Niewykluczona jest również dezintegracja Rosji i zupełny chaos na
podobieństwo sytuacji po pokoju brzeskim w 1918 roku, w tym
destabilizacja w obszarach buforowych między Polską a Rosją – w
państwach bałtyckich, na Ukrainie i Białorusi. Polska ze względu
na swoje żywotne interesy musi mieć stosowny potencjał wojskowy,
aby być potęgą mającą zdolność do stosownej reakcji w każdym z
tych scenariuszy. Nie da się uciec od geografii i stąd zachodzi pilna
potrzeba nowoczesnych koncepcji operacyjnych dla Sił Zbrojnych
RP, rozbudowy wojska i jego modernizacji.
CZĘŚĆ II
EUROPA – NASZ PĘPEK ŚWIATA
Jeżeli przestajemy
władać innymi, grozi nam,
że to nami będą rządzić
Alcybiades
Posłaniec na którego czekano rozpaczliwie długo
Upragniony zwiastun zwycięstwa lub zagłady
Ociągał się z przybyciem – tragedia była bez dna

Zbigniew Herbert, Posłaniec

Szczególne miejsce. Zachód i Wschód


Współczesny świat i jego porządek wywodzą się z Europy. Tutaj
narodziło się oświecenie i rewolucja przemysłowa, stąd
Europejczycy wyruszyli kolonizować świat261. Do samego prawie
końca XIX wieku wszystkie mocarstwa świata położone były w
Europie i to na Starym Kontynencie zapadały decyzje mające
bezpośrednie znaczenie dla całego globu. To miejsce szczególnie
obdarzone przez geografię.
Spektakularną prawidłowością jest także wyjątkowość
zachodniej Europy, jeśli chodzi o długofalowy rozwój ekonomiczny.
W okolicach roku 1000 naszej ery dochód na głowę był w niej niższy
niż dochody w Azji i północnej Afryce. Po tym czasie nastał okres
długiego wzrostu, podczas którego w XIV wieku Europa Zachodnia
dogoniła pod względem dochodu per capita Chiny – ówczesnego
lidera, a w 1820 roku europejski poziom dochodów na głowę i
poziom produktywności były około dwa razy wyższe niż reszty
świata. Z kolei już w 1913 roku poziom dochodu Europy Zachodniej
oraz jej dawnych kolonii (USA, Kanady i Australii) był per capita aż
sześć razy wyższy niż reszty świata262. Podstawowym czynnikiem,
który zadecydował o tym spektakularnym awansie cywilizacyjnym
Europy, był handel międzynarodowy, w którym przodowali
mieszkańcy Starego Kontynentu263. Przyspieszenie było zwłaszcza
widoczne po 1820 roku. Azja i Japonia jeszcze w roku 1000
wytwarzały dwie trzecie światowego PKB, a zachodnia Europa
mniej niż 9 proc. PKB. W 1820 roku Azja wytwarzała 56 proc. PKB
globu, a Europa Zachodnia wciąż jedynie 24 proc. Natomiast po
zakończniu zimnej wojny – na przykład w roku 1998 – czyli w
zenicie złotego okresu Zachodu jako odrębnego konstruktu
geopolitycznego – Azja odpowiadała za 30 proc. wolumenu PKB
światowego, podczas gdy Europa Zachodnia liczona łącznie ze
swoimi dawnymi zamorskimi posiadłościami, do których
Europejczycy emigrowali przez kilkaset lat trwania świata
kolumbijskiego – USA, Australii, Nowej Zelandii i Kanady –
odpowiadała aż za 46 proc. PKB światowego264.
Europa stanowi jedną piątą powierzchni Eurazji i jako jej
największy półwysep jest najbardziej wysunięta na zachód. Jej
powierzchnia wynosi 10,2 mln kilometrów kwadratowych, z tego
prawie 4 mln kilometrów kwadratowych zajmuje europejska część
Rosji. Stanowi to zaledwie około 2 proc. całej powierzchni kuli
ziemskiej, w tym jedynie około 7,5 proc. powierzchni lądów. Europa
jako kontynent jest większa tylko od Australii. Jest za to
geograficznym sercem wschodniej półkuli i spina wielką lądową
przestrzeń między Dalekim Wschodem, Oceanem Spokojnym,
Atlantykiem a południowymi krańcami Afryki265.
Pomimo wysunięcia kontynentu względnie daleko na północ,
klimat jest przede wszystkim wynikiem oddziaływania Golfstromu
– ciepłego prądu morskiego, który zapewnia stosowną ilość opadów
niezbędnych do uprawy zbóż na dużą skalę. Lata nie są na tyle
gorące, by zaprzestać uprawy i pracy, a zimy są wystarczająco
zimne, by zabijać groźne zarazki. Zarazem będąc wystarczająco
ciepłe, by pracować wokół gospodarstw. W przeszłości dawało to
populacji zamieszkującej Stary Kontynent wysoką produktywność,
przewyższającą wiele innych miejsc na świecie.
W zachodniej części Europy nie ma pustyń, morza zasadniczo
nie zamarzają, z wyjątkiem bardzo dalekiej północy. Trzęsienia
ziemi, wulkany czy dewastujące powodzie są stosunkowo rzadkim
zjawiskiem266. Rzeki są długie, płyną płasko, w większości są
żeglowne, idealnie nadają się do komunikacji i do handlu. Uchodzą
do liczych mórz, co daje dostęp do Oceanu Światowego będącego
wielką austostradą handlową, a sama linia brzegowa o długości
około 40 tysięcy kilometrów (równa obwodowi całej Ziemi!) daje
Europie najwyższy współczynnik linii brzegowej do mas lądowych
ze wszystkich kontynentów, tworząc ogromną liczbę naturalnych
zatok i naturalnych portów – przede wszystkim na zachodzie,
północy i południu kontynentu, co sprzyja komunikacji morskiej i
rozwojowi zamożnej cywilizacji267. To spowodowało, że Europejczycy
dynamicznie eksplorowali morza i oceany oraz cechowali się
wysoką mobilnością społeczną268.
Występowanie wielu gór, rzek i dolin tłumaczy, dlaczego istnieje
tak wiele organizmów państwowych w relatywnie małym miejscu
na globie. Europa pod względem politycznym ewoluowała
organicznie przez tysiąclecia i nadal pozostaje podzielona pomiędzy
regiony oddzielone przez uwarunkowania geograficzne i niezliczone
języki. To prowadziło do licznych rywalizacji, sporów, wojen i
wykształcenia się polityki międzynarodowej opartej w sposób
naturalny i instynktowny na równoważeniu się sił. Główne rzeki
Europy nie wpadają do siebie nawzajem. Nie łącząc się, tworzą
często granice pomiędzy narodami i różnymi cywilizacjami, a każda
z nich sama w sobie była i nadal jest niczym pulsująca linia życia
niezbędna dla gospodarki społeczeństw żyjących nad jej brzegami.
To właśnie nad brzegami głównych rzek Europy powstały
najważniejsze ośrodki miejskie kontynentu, a do dnia dzisiejszego
dla Europejczyka synonimem miasta jest „miejsce” położone nad
rzeką (najlepiej z rynkiem na średniowiecznym planie
urbanistycznym), co dla przybyszów z innych kontynentów nie
musi wcale być takie oczywiste. Ilustracją powyższego jest Dunaj,
który co prawda jest dopiero drugą najdłuższą rzeką Europy
(Wołga w Rosji jest dłuższa), ale był tradycyjnie główną arterią
komunikacyjną kontynentu i sercem wielowiekowej potęgi
naddunajskiej, jaką była monarchia habsburska aż do czasu I
wojny światowej. Dunaj rozpoczyna swój dumny bieg od Niemiec,
płynąc z zachodu na wschód przez wiele europejskich krain
geograficznych, zanim zakończy go w Morzu Czarnym. Zlewnia
Dunaju obejmuje 18 krajów i formuje naturalne granice pomiędzy
Słowacją a Węgrami, Chorwacją a Serbią, Serbią a Rumunią,
Rumunią i Bułgarią. 2000 lat temu stanowił północną granicę
rzymskiego imperium. Natomiast w średniowieczu był jedną z
głównych arterii handlowych Europy, mając wpływ na powstanie i
rozwój wspaniałych miast wnętrza kontynentu: Wiednia,
Bratysławy, Budapesztu i Belgradu. Dunaj długo stanowił także
granice imperiów: austro-węgierskiego i otomańskiego269.
W starożytności aktywność ludzka i cywilizacyjna skupiona była
wokół Morza Śródziemnego270. Basen tego morza charakteryzuje się
małą liczbą urodzajnych równin nadających się do produkcji
żywności. Tylko rzeki Pad i Nil rozlewały się obficie na pola
uprawne umożliwiając stosowne nawożenie i plony. Włochy,
Hiszpania, Bałkany i Azja Mniejsza oraz góry Atlas dysponowały
złożami minerałów, ale brak żelaza w starożytności, a potem – jak
się okazało – także węgla, ograniczał rozwój produkcji. W czasach
nowoczesnych uniemożliwił powstanie silnego przemysłu w basenie
Morza Śródziemnego – aż do czasu rozpoczęcia wydobycia i
użytkowania ropy naftowej na Bliskim Wschodzie271. „Medyteran”
był zatem miejscem rozwoju cywilizacji w starożytności, ale w
czasach nowoczesnych nie dysponował potencjałem mogącym
zbudować oddzielny biegun potęgi. Stąd zrozumiałe jest, że odwrót
centrum rozwojowego kontynentu z brzegów Morza Śródziemnego
w kierunku północy, aż po brzegi Atlantyku, w szczególności po
wielkich odkryciach geograficznych, nigdy nie został zatrzymany,
czy chociażby nawet częściowo odwrócony272.
Region śródziemnomorski, pomimo braku samodzielnego
potencjału przemysłowego, pozostał jednak ważny ze względu na
to, że jest punktem komunikacyjnym wschód-zachód, z Europy i
Morza Śródziemnego oraz Morza Czarnego w kierunku Azji i
Bliskiego Wschodu, a w czasach nowożytnych z Oceanu
Atlantyckiego na Ocean Indyjski. Początkowo trasa ta wiodła przez
ląd na terenie Syrii i Mezopotamii, potem przez wybudowany
Kanał Sueski na styku pomiędzy Europą, Afryką i Azją. Wielkie
wojny toczyły się o kontrolę tych szlaków komunikacyjnych jeszcze
pomiędzy Fenicjanami a Grekami, Grekami a Persami, Kartaginą
a Rzymem, następnie pomiędzy miastami włoskimi w czasie
odrodzenia, miastami włoskimi i Turkami oraz Arabami, a później,
w dobie kolonialnej, także pomiędzy lokalnymi organizmami
politycznymi a morską potęgą imperialnej Wielkiej Brytanii273. Gdy
Imperium Romanum straciło „przedpole” strategiczne w północnej
Europie i na Bliskim Wschodzie, narodziło się średniowiecze.
Starożytna jedność świata śródziemnomorskiego została zniszczona
przez podboje arabskie w północnej Afryce, która przed podbojami
stanowiła właściwie jedną całość z Europą jako połączona
wewnętrznym systemem komunikacyjnym Morza Śródziemnego
łączącym wówczas, a nie dzielącym jak dzisiaj. Dopiero Sahara
stanowiła, i zresztą do dziś stanowi, barierę dla poważnej
komunikacji. Wraz z nadejściem średniowiecza historia Europy
ruszyła zdecydowanie na północ274.
Albowiem prawdziwe serce Europy znajduje się na północ od
Alp, czego dobitnie dowiodły czasy nowożytne, już nie mówiąc o
historii XIX i XX wieku. Północna część głównego trzonu lądowego
Europy lepiej nadaje się do rolnictwa i lepiej służy wymianie
towarowej, ponieważ na ogromnej Nizinie Europejskiej (obszarze
od Niziny Środkoweuropejskiej po Wschodnioeuropejską, zwaną
kiedyś Niziną Sarmacką), ciągnącej się niczym szeroki hall od
Francji przez Niemcy i Rzeczpospolitą aż po Ural w Rosji, nie ma
gór takich jak Alpy czy Pireneje, które przeszkadzałyby w
swobodnej komunikacji. Rzeki komunikują też większość tego
obszaru z morzami połączonymi z Atlantykiem. Ponadto od
Pirenejów do Warszawy jest jedynie około 2300 kilometrów, co
sprzyja tendencjom konsolidacyjnym na kontynencie. Pomiędzy
równinami angielskiego Midlandu, regionem Artois, Ardenami,
Zagłębiem Ruhry, Saksonią oraz Śląskiem zlokalizowane były
pokaźne pokłady węgla i żelaza niezbędne do procesu masowej
produkcji i industralizacji. W XX wieku do tych miejsc dołączyło
ogromne Zagłębie Donieckie w Rosji carskiej (obecnie na Ukrainie)
oraz inne rozwijające się ośrodki przemysłowe wschodniej części
kontynentu – wcześniej zupełnie niedorozwiniętej pod tym
względem.
Na północ, za morzami zlewni Atlantyku – Północnym i
Bałtykiem, znajduje sę masyw Skandynawii. Znacząco oddalony od
bieżących spraw europejskich i w historii niewpływający istotnie na
stan równowagi w głównej masie lądowej Starego Świata, co nader
łatwo potwierdzić studiując przeszłość Norwegii lub Szwecji. Może
z wyjątkiem XVII wieku i udziału Szwecji w wojnie
trzydziestoletniej oraz rywalizacji z jej udziałem o dominację nad
Morzem Bałtyckim, zakończonej ostatecznie klęską szwedzką pod
Połtawą w 1709 roku.
Morza marginalne Atlantyku rozbijają masę lądu Europy na
liczne półwyspy oraz urozmaiconą i bardzo długą linię brzegową, co
umożliwia penetrację dominującej floty i podwyższa wagę
komunikacji morskiej. To w połączeniu z dobrą żeglownością
głównych rzek decydowało o wielkiej wadze dróg wodnych na
kontynencie oraz ogromnym znaczeniu potęgi morskiej w wojnach
europejskich. Powyższy stan rzeczy w okresie późniejszym
dodatkowo jeszcze został wzmocniony tym, że Europa stawała się
zależna od importu żywności oraz podstawowych surowców spoza
kontynentu275.
Wejście na Morze Bałtyckie możliwe jest tylko przez bardzo
wąskie Cieśniny Duńskie niedaleko Kopenhagi i dodatkowo przez
zbudowany przez Niemców przed I wojną światową Kanał Kiloński.
Do Morza Śródziemnego i Czarnego wyłącznie przez Słupy
Heraklesa pomiędzy Gibraltarem a Tangerem. W praktyce
geostrategicznej powyższe skutkowało tym, że potęga kontrolująca
te miejsca miała ogromny wpływ polityczny na to, co się działo na
morzach wewętrznych oraz na obszary lądowe rozpostarte wokół
mórz wewnętrznych Europy276.
Między zachodnią a wschodnią częścią Europy zachodzą
zasadnicze różnice w budowie i rzeźbie terenu: w zachodniej
Europie ciągnie się pas gór młodych – na południu: Pireneje, Alpy,
Karpaty, Bałkany i Góry Dynarskie. Od nich zaś na północ biegnie
szeroki pas gór starszych, przeważnie pozapadanych i podzielonych
na liczne części: Góry Kaledońskie, Świętokrzyskie,
Skandynawskie i inne, stanowiące już właściwie jedynie wyżyny277.
W wyraźnie odmiennej wschodniej części kontynentu młodych gór
nie ma w ogóle, a ze starszych znajdują się jedynie ich skromne
resztki na rosyjskim Uralu i w Zagłębiu Donieckim na dzisiejszej
Ukrainie. Zresztą na wschodzie przeważa w budowie terenu układ
płytowy, kontynentalny, w zasadzie jednolity. Odmienna budowa
obu części Europy zadecydowała o ich rzeźbie. Zachodnia część
Europy przedstawia teren nadzwyczaj urozmaicony. Młode
systemy górskie są wysokie, starsze góry są niższe i pełne form
dojrzałych z rzadkimi wypadkami odmłodzenia, a zapadłości tych
gór doprowadziły do powstania nizin (angielska, francuska,
niemiecka i polska)278. Szczególną cechą tego wielkiego niżu
ciągnącego się z zachodu na wschód kontynentu na północ od Alp i
Karpat są potężne złoża glin i piasków lodowcowych pozostałych po
wielkiej inwazji lodów, które w dobie pojawienia się człowieka
zsunęły się ze Skandynawii aż po współczesną Brukselę, Kolonię,
Drezno, Kraków oraz Żytomierz i Połtawę na wschodzie279.
Z tego powodu w zachodniej Europie charakterystyczna jest
częsta zamiana krajobrazu górskiego z równinnym. We wschodniej
części Europy natomiast góry stare albo uległy całkowitemu
zniszczeniu, jak w Zagłębiu Donieckim, albo częściowemu, jak na
Uralu. Zdemolowane i rozwałkowane stanowią rozległe monotonne
płyty, tworząc powtarzający się ten sam zespół form i prezentując
na wielkich przestrzeniach wschodniej Europy taki sam krajobraz
płytowo-równinny. Płyta ta ciągnie się od Karpat aż do Uralu i od
Oceanu Lodowatego do gór Krymu i Kaukazu z lekko jedynie
zaznaczonym garbem pośrodku, którego najwyższy punkt – Wałdaj
– osiąga zaledwie wysokość około 350 m n.p.m.280. Zatem wschód
kontynentu to płyta rosyjska, nieruchoma przez długi ciąg dziejów
Ziemi, a zachód kontynentu to podzielona geograficznie zachodnia
Europa przez cały czas będąca w ustawicznym ruchu281.
Rozczłonkowanie lądu postąpiło w zachodniej części Europy o
wiele dalej. Atlantyk bowiem, wtargnąwszy dwoma morzami
śródziemnymi w głąb lądu, postrzępił Europę Zachodnią na liczne
półwyspy, wyspy i zatoki. We wschodniej Europie natomiast
wdzierający się w Eurazję Ocean Atlantycki redukować musiał
swoje zapędy i w nowszych geologicznie czasach ustąpił ostatecznie
z kontynentu – na północy z basenu Dźwiny, a na południu z
basenu dolnej Wołgi. To, że nie zdołał przerwać stałego lądowego
związku Azji z Europą, w znaczący sposób wpłynęło na historię
Starego Kontynentu oraz na historię Rzeczypospolitej. Z tego też
powodu Europa jest najmniej wyodrębniona ze wszystkich części
świata i łączy żywioły Azji z Europą oraz geopolityczny „Ląd” z
geopolitycznym „Morzem”.
Z powyższego jasno wynika podział Europy na podstawie
budowy i ukształtowania terenu na dwie części – wschodnią i
zachodnią282. Właściwie Europa wschodnia jest jakby przejściem z
małego półwyspu europejskiego do głównej masy lądowej Azji. W
istocie granica Europy i Azji nigdy nie była w sposób
bezdyskusyjny specyzowana, choć już w XVI wieku zdawano sobie
sprawę z tej wybitnej odmienności w naturze przestrzeni i
krajobrazu pomiędzy wschodnią Europą i zachodnią oraz pomiędzy
wschodnią Europą i Azją. Z tego powodu rozróżniano na
Słowiańszczyźnie Sarmację Europejską oraz Azjatycką – tę drugą
położoną na wschód od Donu. To rzeka Don w umysłach i sercach
naszych przodków cywilizacyjnie stanowiła granicę pomiędzy
Europą i Azją283. W rzeczywistości wschodnia granica naturalna
Europy przebiega chyba wzdłuż działu wodnego między dorzeczami
Donu i Dniepru a dorzeczem Wołgi. Niemal dokładnie wzdłuż tego
działu wodnego biegnie izoterma stycznia – minus 10 stopni
Celsjusza (czyli koniec strefy umiarkowanej)284. Don rzeczywiście
długo był uznawany za granicę Azji, począwszy jeszcze od Herodota
i Ptolemeusza, a skończywszy na Macieju z Miechowa i jego dziele
– Traktat o dwóch Sarmacjach285. Monteskiusz z kolei uważał, że
granica kontynentów przebiega na dolnej i górnej Wołdze. Dlatego
aż do przełomu XVIII i XIX wieku Rosja uznawana była w zasadzie
za mocarstwo pozaeuropejskie. Ostatecznie Ural za granicę
umowną uznano względnie późno, albowiem dopiero w XIX wieku, i
to raczej pod wpływem wewnętrznych podziałów administracyjnych
Rosji w ślad za carskim ukazem Mikołaja I, zgodnie z którym
granica miała biec masywem gór Uralu, potem rzeką Ural do
Morza Kaspijskiego, a potem głównym pasmem Kaukazu do Morza
Czarnego. W ślad za administracyjnymi decyzjami Imperium
Rosyjskiego ten opis granicy między kontynentami został przyjęty
w świecie286.
Podobne perypetie, jeśli chodzi o przyjęcie, gdzie przebiega
granica między Europą a Azją, przechodziła Azja Mniejsza, gdyż
wielu uznawało, zwłaszcza przez pamięć na wpływy i potęgę
Bizancjum i Konstantynopla, że Azja Mniejsza to cywilizacyjnie też
przecież Europa, a granica z Azją zaczyna się gdzieś przy zejściu na
nizinne tereny, którymi płyną Eufrat i Tygrys przez Mezopotamię
do Zatoki Perskiej287.
W pasie śródziemnomorskim i atlantyckim fałdowania młodych
gór doprowadziły do rozczłonkowania rozmaitych obszarów, stąd
indywidualność Wysp Brytyjskich, Skandynawii, półwyspów na
Morzu Śródziemnym (Iberyjski, Apeniński, Bałkański), tworzących
tak urozmaiconą i zupełnie wyjątkową „architekturę” Starego
Kontynentu. Wynikiem tego fenomenu jest tendencja do
rozczłonkowania organizmów politycznych według rzeźby terenu,
przeszkód komunikacyjnych, systemu wzgórz i gór, zwłaszcza
alpejskich. Każdy z organizmów politycznych wykazywał tym
więcej kwalifikacji i ambicji politycznych, im więcej miał
kwalifikacji gospodarczych, co było całkiem możliwe do uzyskania
przy tak urozmaiconym terenie z łatwym dostępem do
przynoszących bogactwo mórz i rzek. Dla odmiany trudno jest
mówić o zaletach gospodarczych terytorium monotonnego pod
względem fizycznym. Stąd na wschodzie kontynentu organizmy
polityczne cechowały się silniejszą tendencją konsolidacyjną. Do
tego dochodziła jeszcze ułatwiona na zachodzie ekspansja wzdłuż
naturalnych linii komunikacyjnych, czyli wzdłuż dolin rzecznych
zarówno w górę, jak też z biegiem – w dół ku ujściu do morza. Cała
historia średniowiecza, gdy zabrakło konsolidującego efektu potęgi
Imperium Romanum, jest wypełniona przykładami ilustrującymi
powyższą tezę288.
O konsolidacji wielkich państw europejskich, o ich rozwoju
osiągniętym przez wchłonięcie lub zjednoczenie rozlicznych
mniejszych i miejscowych organizmów politycznych dążących w dół
lub w górę wód, rozstrzygał jeszcze inny znamienny rys
europejskiej rzeźby. Tym rysem były dwa morza śródziemne
Europy: Romańskie Południowe (Morze Śródziemne i jego
przedłużenie – Morze Ponckie, czyli Morze Czarne) i Sarmackie
Północne – (Bałtyk) jako właściwie wewnątrzlądowe odgałęzienia
Atlantyku.
Komunikacja lądowa między tymi dwoma morzami,
wcinającymi się w masę lądową kontynentu, o odmiennych
uwarunkowaniach, ludach, surowcach, uprawach, była żywa już w
starożytności. W miarę ustalania się stosunków etnicznych i
politycznych wymiana intensywnie się wzmagała. Jako że
pomiędzy tymi dwoma „światami” znajdowały się łańcuchy
potężnych Alp i Karpat, ciągnące się równoleżnikowo z zachodu na
wschód (w poprzek szlaków komunikacyjnych), oczywiste więc było,
że organizm polityczny, który opanował dogodne przejścia
pomiędzy szczytami tych gór, był uprzywilejowany względem tych,
które nie opanowały tych przejść i nie sprawowały nad nimi
kontroli. W Europie są dwa najważniejsze takie przejścia: Brama
Tuluzańska pomiędzy Pirenejami i Alpami oraz Brama Morawska
między Alpami i Karpatami. Tym przejściom odpowiadały znaczne
zwężenia kontynentalnej masy lądu Europy: w wypadku Bramy
Tuluzańskiej – Zatoka Biskajska na Atlantyku zbliżała się do
Zatoki Lwiej na Morzu Śródziemnym; a w wypadku Bramy
Morawskiej Morze Niemieckie (zachodni Bałtyk) zbliżało się do
Adriatyku. Ten fenomen zbliżania się i chęci opanowania przez
organizm polityczny (w ramach naturalnego zwiększania swojej
potęgi) wybrzeża morskiego jako dogodnej podstawy strategicznej,
na jakiej opierano plany obronne oraz komunikację i handel,
potęgował znaczenie polityczne powyższych międzygórskich przejść
(„szczerb”).
W ten sposób uformowały się trzy międzymorza europejskie, na
których ambitni władcy Francji, Rzeszy Niemieckiej i
Rzeczyposplitej pragnęli oprzeć swoją potęgę289. Pierwsze to pomost
francusko-hiszpański o szerokości zaledwie 370 kilometrów,
którego rola była najmniej znaczna z trzech powyższych, gdyż
znajdował się na zachodnim, skrajnym krańcu Europy; drugie to
pomost adriatycko-niemiecki, mający około 970 kilometrów
szerokości, był znacznie ważniejszy jako położony bliżej środka
kontynentu, mimo że pośrodku leżące potężne Alpy istotnie
utrudniały komunikację między jego morzami. Na wschód od
pomostu adriatycko-niemieckiego trzon Europy się rozszerza aż do
skrajnej szerokości pomiędzy przylądkiem Matapan w Grecji a
Skagen w Danii, dając szerokość trzonu kontynentu osiągającą aż
2500 kilometrów. Potem ląd znów się zwęża w pomost (to trzecie
międzymorze) bałtycko-czarnomorski o szerokości około 1200
kilometrów, który równie dobrze mógłby być nazwany pasem
polsko-litewsko-ukraińskim. Pomosty te zdefiniowały poprzez samo
swoje położenie najistotniejsze szlaki rozwoju stosunków
politycznych, kultury i układu sił w Europie.
Morze i ląd. Rywalizacja i równowaga.
Brytyjska potęga
Poza okresem greckim skierowanym ku Wschodowi oraz Morzu
Egejskiemu i Morzu Czarnemu, historia geostrategiczna Europy
zaczyna się od Rzymu. Było to ufortyfikowane miasto położone nad
brzegiem Tybru – raczej niedużej rzeki, z portem rzecznym
umożliwiającym komunikację z Morzem Śródziemnym. Takie
usytuowanie, podobnie jak w wypadku Londynu skomunikowanego
z morzem przez Tamizę, oprócz zapewnienia komunikacji do morza
chroniło również miasto i port przed atakiem z zewnątrz, dając
przewagę strategiczną wobec innych organizmów politycznych na
Półwyspie Apenińskim290. Po tym jak Rzymianie rozpoczęli
penetrowanie i eksplorację zachodnich wód Morza Śródziemnego,
wywiązała się ostra rywalizacja z Kartaginą, położoną w północnej
Afryce po drugiej stronie Morza Śródziemnego, w dolinie Mejerdeh.
W wyniku pierwszej wojny punickiej Rzym obronił swoją swobodną
komunikację morską, a na lądzie poszerzył teren państwa po rzekę
Rubikon. W drugiej wojnie punickiej wódz kartagiński Hannibal
wykonał manewr flankujący przez Alpy wprost do centrum
państwa rzymskiego, ale ostatecznie przegrał. W wyniku wojny
zwycięski Rzym zajął galijskie i iberyjskie brzegi Morza
Śródziemnego. W ostatniej, trzeciej wojnie punickiej Kartagina
została całkowicie zniszczona, a zachodnia część Morza
Śródziemnego stała się wewnętrznym morzem rosnącego szybko
rzymskiego imperium, gdyż wszystkie zachodnie brzegi morza
znalazły się w jego władaniu. Wówczas przywódcy nad Tybrem
zaczęli myśleć o kontroli Cieśniny Sycylijskiej i Cieśniny
Mesyńskiej. Obie kontrolowały w wąskich przejściach na północ i
północny zachód od Malty komunikację przez środkowe Morze
Śródziemne, łącząc wschodnią i zachodnią część „Medyteranu”.
Legiony rzymskie zostały wysłane do Macedonii i do Azji Mniejszej,
lecz światy grecki i rzymski – oba organizujące przestrzeń basenu
Morza Śródziemnego – pozostały fundamentalnie podzielone, co
widać było chociażby po starciu rywalizujących o władzę rzymską
Antoniusza i Juliusza Cezara. W wyniku bitwy pod Akcjum siły
polityczne zachodniego Morza Śródziemnego odniosły zwycięstwo i
przez kolejne pięć wieków całe Morze Śródziemne było morzem
wewnętrzym Rzymu – sławnym Mare Nostrum. W konsekwencji
Rzym stał się wówczas potęgą lądową, bo nie potrzebowal floty
kontrolując wszystkie brzegi śródziemnomorskiej Europy, Azji i
Afryki Północnej oraz nie mając na tym akwenie żadnych rywali
morskich. Flota wojenna potrzebna była jedynie do zapewnienia
policyjnych funkcji imperium i zapewnienia elementarnego
bezpieczeństwa komunikacji291. Imperium Romanum, poddawszy
kontroli cały basen Morza Śródziemnego, ruszyło na północ przez
Bramę Tuluzańską w kierunku Oceanu Atlantyckiego, zdobywając
całą Galię aż do ujścia Renu do Morza Północnego i tworząc
konstrukt geopolityczny, który Mackinder nazwał „Półwyspem
Łacińskim”292. Po dojściu do Zatoki Biskajskiej zaszła konieczność
wyeliminowania wszelkich sił morskich pojawiających się u
wybrzeży Galii, które mogłyby przeszkadzać swobodnej
komunikacji wokół Półwyspu Łacińskiego. To wyjaśnia decyzję o
inwazji na Wyspy Brytyjskie, w której wyniku kanał La Manche
również stał się wewnętrznym morzem Rzymu.
W pierwszym i drugim wieku naszej ery Imperium znajdowało
się u szczytu potęgi, a jego obszar rozciągał się od granicy ze
Szkocją na północy po Egipt na południu, z populacją wynoszącą
około 20 milionów w Europie, 20 milionów w zachodniej Azji i 8
milionów w północnej Afryce293. Aż pięć procent mieszkańców
imperium żyło w miastach, a państwo w ramach instytucjonalnego
Pax Romana zapewniało jeden system prawny oraz bezpieczeństwo
wewnątrz imperialnych limes wspaniale skomunikowanych siecią
około 64 tysięcy kilometrów bitych i świetnie utrzymanych dróg.
Symbolem tego czasu były akwedukty, łaźnie, amfiteatry,
świątynie, inne publiczne budowle oraz cała struktura gospodarcza
zbudowana wokół wewnętrznego morza imperium – Morza
Śródziemnego, którym dostarczano zboże z portów północnej Afryki
– Aleksandrii i Kartaginy, do portu Puteoli, położonego niedaleko
Neapolu, oraz do Portus Novus bliżej Rzymu. Jedwab i przyprawy
szły z Azji lądem przez Antiochię lub w górę Morza Czerwonego do
Egiptu. Pod koniec I wieku n.e. Rzymiane odkryli nawet, jak
wykorzystywać monsunowe wiatry, by zyskownie handlować z
zachodnim wybrzeżem Indii.
Upadek Imperium postępował stopniowo. W roku 285 cesarz
Dioklecjan podzielił je na zachodnie i wschodnie, odzwierciedlając
tym widoczne już wcześniej i dla współczesnych oczywiste
strukturalne różnice w państwie. Na zachodzie słabość systemu
podatkowego, załamanie gospodarcze oraz niemożność wystawienia
armii niezależnej od wpływów barbarzyńców doprowadziły w
kolejnych wiekach do zupełnego upadku państwa294. Konsolidujące
Europę od Renu po Morze Śródziemne imperium upadło. Brak
jednego podmiotu doprowadził do fragmentaryzacji politycznej
wzdłuż geograficznych prawidłowości jakże przecież
rozczłonkowanej rzeźbą zachodniej Europy. To, co się wydarzyło
potem, było upadkiem cywilizacyjnym, z którym trudno cokolwiek
porównać: zmierzch istnienia i dotychczasowej funkcjonalności
miast oraz w ogóle cywilizacji miejskiej, z realnym rynkiem i
wymianą towarową, z produkcją pozarolniczą. W zamian
powstawanie samowystarczalnych wiejskich ośrodków, co
prowadziło do feudalizacji elit i oparcia gospodarki na dochodzie
naturalnym i pracy służebnej, niejako przymusowej. Zanikły
połączenia handlowe pomiędzy zachodnią Europą, północną Afryką
i Azją. Doszło nawet do tego, że w wielu miejscach zachodniej
Europy zaprzestano bicia monet, pożyczanie pieniędzy na odsetki
zostało zakazane, zanikł niemal zupełnie stan kupiecki, a produkty
orientalne zniknęły z użycia. Obrót pieniężny bądź zanikł
całkowicie, bądź został poważnie ograniczony. Zmalał poziom
znajomości pisania i czytania. Nie funkcjonował skuteczny system
podatkowy, więc liczne organizmy polityczne, sprawujące nad tym
obszarem władzę, nie zapewniały elementarnych publicznych
świadczeń swojej ludności – chociażby takich jak bezpieczeństwo
osobiste. Nawet najmniejsze miasteczka lub ważniejsze wsie były
właściwie obronnymi fortecami z powodu chronicznie grożącego im
niebezpieczeństwa. W istocie dokonał się regres do społeczeństwa
agrarnego, z upadkiem funkcjonowania większej wymiany
towarowej,
handlu i obrotu pieniądza oraz kredytów potrzebnych do
utrzymania właściwej trakcji społecznej.
W rezultacie w roku 1000 n.e. populacja Europy Zachodniej
wynosiła w przybliżeniu 25 milionów mieszkańców, podczas gdy
bez mała 1000 lat wcześniej – w I wieku n.e. w szczycie potęgi
Imperium Romanum wynosiła właściwie tyle samo – albowiem
około 24,7 miliona. Populacja przez okres tysiąca lat zasadniczo się
nie powiększyła. Inaczej jednak było we wschodniej Europie, która
pozostawała poza rzymskimi limes i której ludność w I wieku n.e.
wynosiła około 8,7 miliona, podczas gdy w roku 1000 już około 13,6
miliona. Warto przy tym zaznaczyć, że w VI i VII wieku doszło do
wielkich epidemii dżumy, które mogły zabić ponad jedną trzecią
ludności Europy, co zresztą powtórzyło się podczas strasznej
epidemii czarnej śmierci w wieku XIV295. Epidemie te miały swoje
źródła w portach i miastach Morza Czarnego oraz
Konstantynopola, który to obszar był wówczas centrum
międzynarodowej wymiany towarowej na zwieńczeniu starego
szlaku jedwabnego, prowadzącego z Chin przez Azję Środkową do
Europy.
Upadek Imperium Romanum odcisnął też piętno na spadku
dochodu „na głowę” wśród mieszkańców zachodniej Europy. W roku
1000 n.e. w zachodniej Europie wynosił on w cenach liczonych w
dolarach (na rok 2001) 400 dolarów rocznie na głowę, podczas gdy
tysiąc lat wcześniej – 450 dolarów. We wschodniej Europie poziom
dochodu per capita nie zmienił się pomiędzy I wiekiem a rokiem
1000 n.e. i pozostawał na poziomie równym z zachodnią Europą –
czyli 400 dolarów. Średnia długość życia w całej Europie także
pozostała taka sama jak tysiąc lat wcześniej296.
Gdy po czterech wiekach władza Rzymu nad Półwyspem
Łacińskim ustała, obie flanki tego półwyspu przestały być
bezpieczne i nie były już wolne od zagrożeń. Ludzie północy –
wikingowie – zaatakowali we wschodniej Europie przez Bałtyk
rzekami w kierunku Dniepru i basenu Morza Czarnego, a w
zachodniej Europie z Morza Północnego przez kanał la Manche i
następnie przez Gibraltar, docierając nawet do środka Morza
Śródziemnego, zdobywając przyczółki w Brytanii, na Sycylii, a
także w Normandii i południowych Włoszech. Z pustyń Arabii z
kolei nadeszli Arabowie i zdobyli obszar dawnej Kartaginy, Egipt,
Syrię, opanowując prowincje południowego brzegu Morza
Śródziemnego. Po czym zbudowali flotę i zdobyli część Sycylii oraz
część Półwyspu Iberyjskiego dla utworzenia swoich zamorskich
baz. W tym momencie Morze Śródziemne przestało być
wewnętrzną arterią dawnego rzymskiego imperium, częścią świata
europejskiego, a stało się graniczną fosą – okopem wojennym
pomiędzy cywilizacjami, pomiędzy chrześcijaństwem a islamem. To
między innymi doprowadziło do tego, że średnie PKB na głowę
mieszkańca w Afryce Północnej było niższe w 1820 roku niż w
pierwszym wieku naszej ery297.
Przez tysiąc następnych lat zachodni Europejczycy pozostawali
zamknięci na Półwyspie Łacińskim i w Brytanii. Gdyby Imperium
Romanum poszło wcześniej drogą ekspansji na wschód i północ,
przekraczając Ren i Dunaj, byłaby to chyba bardziej solidna
podstawa do zbudowania imperium dominującego nad światem.
Niejako próbując powyższego Karol Wielki stworzył na krótko
oparte na centrum nad Renem imperium pół łacińskie, pół
germańskie spięte tradycją i więziami Kościoła. Przez kolejne
stulecia kolejne pokolenia zachodnich Europejczyków marzyły o
unifikującym konstrukcie geopolitycznym, który na europejskim
półwyspie przywróciłby stabilizację i rozwój na miarę dorobku
Rzymu. Stąd tyle odniesień symbolicznych i kulturowych w historii
Europy do Rzymu – począwszy od Imperium Karolińskiego aż po
Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, czy sam tytuł cesarza
jako coś, co miałoby dać symboliczną legitymizację władzy nad całą
zjednoczoną Europą. Dzisiejsze aspiracje konsolidacyjne na gruncie
Unii Europejskiej też są tego dobitnym przejawem.
Średniowieczne wyprawy krzyżowe w razie sukcesu ponownie
uczyniłyby z Morza Śródziemnego morze wewnętrzne Europy.
Wojny krzyżowców trwały 200 lat, siły morskie Europy
transportujące wojsko i zapewniające komunikację pochodziły
przede wszystkim z Genui i Wenecji, a portami wyładunkowymi,
które trzeba było poddać kontroli Europejczyków były Jafa i Akra.
Armia lądowa z kolei szła przez Węgry południową podstawą
Bramy Morawskiej i doliną Dunaju, potem starym szlakiem przez
Konstantynopol do Azji Mniejszej, stamtąd szlakiem Aleksandra
Macedońskiego do Syrii i na południe do Palestyny.
Jednak Europejczykom pomimo wysiłków wypraw krzyżowych
nie udało się ostatecznie przebić z okrążenia Półwyspu Łacińskiego
aż do czasów wielkich odkryć geograficznych i opanowania żeglugi
na Atlantyku. Zarazem ani Arabowie, ani wikingowie nie
dysponowali stosownymi zasobami demograficznymi, by trwale
mogli zagrozić Półwyspowi Łacińskiemu. Z kolei napierających od
wschodu od Azji Mniejszej i Konstantynopla Turków kontrowały
silne Wenecja i Austria, a nad Morzem Czarnym i u ujścia Dunaju
– Rzeczpospolita, a następnie począwszy od XVIII wieku – także
rosnąca potęga Rosji.
Z perspektywy geopolitycznego „Morza” Europa była wówczas
zamkniętym konceptem, bo Atlantyk, Morze Śródziemne, Arktyka,
niegościnne bezludne tereny za Uralem i Suez zamykały ją w
wypadku blokady lądowej komunikacji w Lewancie jako kontynent
bezkomunikacyjny wobec Azji298. Od VII do XIX wieku przejście to
było właściwie dla Europejczyków zamknięte, względnie w pełni
koncesjonowane przez potęgi niezależne od Europy. Po wnikliwym
przyjrzeniu się mapie można spostrzec, że nie było żadnego innego
szlaku, którym można było „przebić” się w kierunku bogactw i
zasobów, jakie oferowały wtedy Azja, Chiny i Indie299. Wody
Arktyki, obmywające Eurazję od północy, w sposób oczywisty nie
stanowiły – i także dzisiaj, póki co, wciąż nie stanowią – ważnego i
w pełni dostępnego szlaku komunikacyjnego ani handlowego.
Gdyby w Arktyce nie było lodu, praktycznie ludzie „Morza”
mówiliby o Wielkiej Światowej Wyspie zamiast o Europie i Azji300.
Z punktu widzenia geopolitycznego „Lądu” natomiast zupełnie
tak nie było, a to ze względu na istnienie pomostu w kierunku Azji
starym szlakiem nomadów przez stepy nadczarnomorskie i obszar
nadwołżański oraz Bramę Turańską i dalej do dzisiejszego
Kazachstanu i na stepy Azji Środkowej w kierunku serca Azji.
Zatem jeśli spojrzymy na mapę Eurazji oczami geostratega
późnego średniowiecza, łatwo jest pojąć, że dla Europejczyków z
Rimlandu istniały praktycznie jedynie dwie drogi poszukiwania
obszarów dysponujących zasobami: pierwsza – droga lądowa przez
Lewant i Bliski Wschód, dalej rozwidlająca się bądź w kierunku
starego Jedwabnego Szlaku prowadzącego do Chin, bądź w
kierunku Oceanu Indyjskiego do strefy brzegowej Indii poprzez
dawną Kalkutę301, a następnie bądź do Indochin, bądź do Chin.
Oraz druga droga, wyłącznie morska, wymagająca pokonania
Atlantyku przez żeglarzy i dokonania przełomu poprzez opłynięcie
Afryki i dotarcie przez Ocean Indyjski do zasobów Azji. Jak się
później okazało, trzecią metodą poszukiwania drogi do Indii był
pomysł Krzysztofa Kolumba, żeglującego wokół kuli ziemskiej na
zachód przez bezmiar Atlantyku, co skończyło się odkryciem
Nowego Świata, nieznanego wcześniej geostrategom.
W ten sposób otwarte na wybrzeże Atlantyku państwa
zachodniej Europy wydostały się z wyżej opisanego geopolitycznego
ograniczenia poprzez podbój części Oceanu Światowego. To
odmieniło ówczesny świat, doprowadzając najpierw do wielkich
odkryć geograficznych, a potem do europejskiego podboju świata, w
tym europejskiej bezprecedensowej dominacji w dobie kolonizacji.
Używając języka geostrategii wojskowej, europejskie wyprawy
morskie doprowadziły do obejścia Arabów przez Portugalczyków
„od tyłu”, na podobieństwo działań perskiego króla Kserksesa
wobec Greków czy władcy Kartaginy Hannibala wobec Rzymu, w
ruchu flankującym podstawę operacyjną i centrum dyspozycjne
przeciwnika. Od odkryć geograficznych do otwarcia Kanału
Sueskiego w 1869 roku ludzie „Morza” podróżowali wokół Afryki i
Przylądka Dobrej Nadziei, by potem przez Ocean Indyjski docierać
do Indii, Chin i Japonii wzdłuż linii komunikacyjnej, poruszając się
od wyspy do wyspy i wzdłuż dogodnych punktów na wybrzeżu:
Przylądka Dobrej Nadziei, Mombasy, Adenu, Bombaju, Singapuru,
Hongkongu – wszystkie one wspaniale dawały schronienie dla
statków i zapewniały bezpieczeństwo dla składowanych w
tamtejszych magazynach towarów. Wielkie miasta handlowe Azji,
takie jak Kalkuta i Szanghaj położone były z kolei bliżej ujść
wielkich rzek, tworząc wielkie rynki z ogromnymi szansami na
zyski dla ludzi nadciągających od morza. To stworzyło przewagę i
realną władzę ludzi „Morza” co najmniej na kolejne cztery wieki
nad ludami Afryki i Azji, co w szczytowym momencie przeistoczyło
się w realną kolonizację tych społeczeństw.
Co ciekawe, po zwycięstwie Brytyjczyków nad Francuzami pod
Trafalgarem na początku XIX wieku również cały Półwysep
Łaciński znalazł się w efektywnej władzy ludzi „Morza”302. W
zenicie brytyjskiego imperium nawet Ocean Indyjski stanowił
zamknięte morze Wielkiej Brytanii, tak jak Morze Śródziemne było
morzem wewnętrznym Rzymu. Brytyjczycy sprawowali kontrolę
linii brzegowej całego basenu Oceanu Indyjskiego od Australii
przez Indie, Afrykę z Adenem i Suezem oraz portami wybrzeża
wschodniej Afryki, co powodowało, że Royal Navy nie musiała tam
wysyłać nowoczesnego pancernika lub nawet krążownika303,
ponieważ i tak brytyjskie panowanie na tych wodach nie mogło być
zakwestionowane. Wielka Brytania natomiast zwalczała inne
potęgi, które chciały lub nawet teoretycznie mogłyby mieć potencjał
do zbudowania własnych zdolności morskich opartych na portach w
Persji lub w imperium tureckim.
Brytyjczycy mówią na Europę: „kontynent” – czyli stały, ciągły
ląd, ponieważ żeglarze floty brytyjskiej nigdy właściwie nie widzieli
jego środka ani nieokreślonego końca gdzieś hen, w głębi lądu,
opływając całość tej masy lądowej od zachodu i południa wzdłuż
imperialnej linii komunikacyjnej ciągnącej się między portami od
kanału La Manche przez Gibraltar po Aleksandrię i Suez. Na
żaden inny kontynent w języku angielskim tak się nie mówiło i
nadal się nie mówi.
Wewnątrz kontynentu na wielkiej Nizinie Środkoweuropejskiej
najkorzystniej położona była Francja, która z powodu usytuowania
Alp, „kończących się” na francuskiej wschodniej granicy, była
jednocześnie krajem południa, jak i północy Europy, mogąc
oddziaływać na oba kierunki geostrategiczne od czasów
karolińskich aż do dnia dzisiejszego, co zresztą widać również w
decyzjach politycznych i negocjacjach prowadzonych w ramach Unii
Europejskiej304. Ponadto Francja dysponowała największą
powierzchnią żyznej gleby w zachodniej Europie, co w czasach
przedindustrialnych było największym kapitałem produkcyjnym.
Jej główne rzeki: Sekwana i Loara, płyną do Atlantyku, podczas
gdy Rodan wpływa do Morza Śródziemnego. Kraj jest co do zasady
płaski, a to sprzyja centralizacji władzy305. Francja od
średniowiecza aż do XIX wieku miała najlepsze podstawy
geopolityczne, by dominować wnętrze kontynentu. Była
wystarczająco daleko od Azji, Rosji czy najazdów Mongołów, a z
drugiej strony była chroniona kanałem La Manche, Atlantykiem,
Pirenejami, Morzem Śródziemnym oraz Alpami od innych
organizmów politycznych. Wyjątkiem była jedynie płaska część
Niziny Środkowoeuropejskiej, na północnym wschodzie granicząca
z licznymi małymi organizmami politycznymi rozdrobnionych przez
całe wieki Niemiec. Dopóki Niemcy nie były zjednoczone, dopóty
nie stanowiły dla Francji problemu. Zjednoczenie Niemiec w XIX
wieku w dramatyczny sposób zmieniło układ sił na kontynencie.
Na północ od Francji obszary obecnej Belgii i Holandii, u ujścia
wspaniałych arterii wodnych Renu i Mozy, leżały w dogodnym
strategicznie miejscu Niziny Środkowoeuropejskiej.
Skomunikowane były lądowo z tą wielką niziną we wszystkich
kierunkach, w tym z Renem i Mozą oraz ich dopływami i
jednocześnie z Morzem Północnym i Atlantykiem w kierunku Wysp
Brytyjskich. Miało to istotne znaczenie w dobie rywalizacji z
Hiszpanią i Wielką Brytanią o dominację nad europejskim
handlem morskim. Wybrzeże ich zabezpieczone było ochronną
barierą charakterystycznych niedużych wysp.
Dodatkowo przez Cieśniny Duńskie i Bałtyk oraz sieć miast
Związku Hanzy Niderlandy były skomunikowane z dorzeczem
Wisły i Niemna oraz z Europą Wschodnią na wschód od imperium
lądowego Rzeczypospolitej. W ten sposób dysponowały krytycznym
dostępem do zaplecza zbożowego i produkcji drzewnej
kontynentu306. W XIV wieku osiągnięta niderlandzka dominacja na
Morzu Północnym i Bałtyku umożliwiała na pełną skalę import
zboża i drzewa z Niemiec oraz Rzeczypospolitej przez Gdańsk.
Import zaś futer, wosku, miodu, smoły, drewna odbywał się przez
Narwę i Rygę z Rosji. Miedź, żelazo i broń sprowadzano ze Szwecji.
To doprowadziło z kolei do rywalizacji z wcześniej ustanowionym
bałtyckim monopolem handlowym Hanzy – konsorcjum miast
kupieckich na Bałtyku z bazami komercyjnymi nawet w Brugii i w
Londynie. Hanza sprawowała kontrolę transportowego odcinka
lądowego Lubeka-Hamburg komunikującego Bałtyk poprzez Łabę
w Hamburgu, ponieważ Łaba wpływa do Morza Północnego z
pominięciem wąskich i kłopotliwych politycznie Cieśnin Duńskich.
Choć Holendrzy opanowali także i żeglugę przez Cieśniny Duńskie,
potaniając w ten sposób ogólne koszty handlu morskiego w
północnej Europie i stając do konfrontacji z Hanzą. W odpowiedzi w
latach 1437–1441 Hanza w drodze wojny próbowała wyrzucić ich z
Bałtyku, ale z pomocą potężnego Gdańska Holendrzy obronili swoje
prawa do handlu na akwenie. Ruch statków niderlandzkich przez
Cieśniny Duńskie jest do dnia dzisiejszego dobrze
udokumentowany, ponieważ Dania kontrolując wówczas także
południowe tereny Szwecji wzdłuż linii komunikacyjnej
prowadzącej przez Cieśniny Duńskie nakładała na komunikację
morską podatek307. I tak w 1500 roku wpłynęło na Bałtyk ogólnie
300–400 holenderskich statków, podczas gdy w roku 1560 było to
już ponad 1300 statków. W tym czasie transportowano przez
Bałtyk z Rzeczypospolitej i Europy Wschodniej do Niderlandów
średnio około 100 tysięcy ton zboża rocznie.
To spowodowało, że Niderlandy stały się ogromną potęgą
pomimo małych rozmiarów terytorialnych i demograficznych.
Rozwój morskiej niderlandzkiej potęgi handlowej i finansowej
skutkował rozwojem politycznym, w tym rewolucją stanu
kupieckiego żądającego zmian politycznych i więcej reprezentacji w
systemie władzy. W 1570 roku flota handlowa Niderlandów była
równa liczbą łącznej flocie Anglii, Francji i wszystkich razem
wziętych państw niemieckich, a liczona na głowę mieszkańca była
aż 25 razy większa niż w tych trzech strukturach. W 1560 roku dla
przykładu małe Niderlandy dysponowały bowiem aż 1800
pełnomorskimi statkami.
Międzynarodowy handel i usługi handlowo-finansowe, przemysł
stoczniowy, a następnie rozwijane nowoczesne rolnictwo i uprawy
ogrodowe, system kanałów, wiatraki i stosowanie nawozów
uczyniło z obszaru Niderandów (Niderlandy właściwe, Flandria i
Brabancja) najbardziej dynamiczną gospodarkę Europy począwszy
od roku 1400 aż do połowy XVII wieku. W roku 1700 tylko 40 proc.
mieszkańców kraju pracowało na roli308.
Schyłek potęgi rozpoczął się w XVIII wieku, gdy młoda
republika utraciła prymat morski na rzecz Anglii i Francji,
dysponujących silniejszymi flotami, co doprowadziło do
wykluczania i wyparcia towarów niderlandzkich z innych rynków.
Handel niderlandzki pomiędzy latami 1720–1820 zmniejszył się,
jeśli chodzi o skalę obrotu, o 20 proc. W tym czasie brytyjski
eksport urósł siedmiokrotnie, a francuski prawie trzykrotnie.
Dochód na głowę w Holandii pomiędzy 1700 a 1820 rokiem spadł o
jedną szóstą, podczas gdy brytyjski urósł o połowę, a francuski o
jedną czwartą309. Powyższe dane obrazują potęgę handlu
morskiego.
Niemcy usytuowane pośrodku Niziny Środkowoeuropejskiej
borykały się z problemem swojego centralnego położenia: od
zachodu zagrożeniem była bowiem potężna Francja, a od wschodu
– po zlikwidowaniu konstruktu politycznego Rzeczypospolitej,
rozpiętego na pomoście bałtycko-czarnomorskim – potężniejąca i
powiększająca się wciąż terytorialnie Rosja. To skutkowało obawą
Niemiec zawiązania się sojuszu antyniemieckiego i ataku na
Niemcy z obu stron jednocześnie310. Na wielkiej Nizinie
Środkowoeuropejskiej najwęższe jej miejsce znajduje się pomiędzy
wybrzeżem Bałtyku a Karpatami, czyli dokładnie w miejscu, w
którym położona jest dzisiejsza Polska (zwane w geopolityce
„bałtycko-karpackim zwężeniem” lub „polskim przesmykiem”). Z
rosyjskiej perspektywy jest to najlepsze miejsce do defensywy w
wypadku ataku wychodzącego wobec Rosji z zachodu. Z
perspektywy atakującego jest to z kolei miejsce, w którym stosowne
siły mogą być odpowiednio skoncentrowane do wyprowadzenia
uderzenia wzdłuż wachlarzowo się rozchodzących podejść
operacyjnych w kierunku Rosji właściwej, jej obszaru rdzeniowego i
centrum dyspozycji politycznej. Terytorium Rzeczypospolitej
również z tego właśnie powodu było przedmiotem zainteresowania
sąsiadów, jak też wielokrotnie było świadkiem przemarszów wojsk
na wyżej wspomnianej osi wschód–zachód. I to w obie strony.
Potęga gospodarcza i idąca za nią siła polityczna Niemiec
znajduje na kontynencie najczęściej ujście w kierunku
wschodnim311. Tradycyjnie blokowana bowiem jest przez potęgi
morskie położone nad Atlantykiem312. Stąd pochodzi też niemiecka
koncepcja budowania obszaru Mitteleuropy jako naturalnego
miejsca ekspansji niemieckiej gospodarki i niemieckch wpływów
politycznych w państwach słabszych, położonych na wschód od
Niemiec. Druga połowa XIX wieku była świadkiem wzrostu potęgi
zjednoczonych Niemiec. Wojna z Danią dała jednoczącym się
Niemcom niezbędne terytorium dla budowy Kanału Kilońskiego, co
uniezależniło Niemcy od Cieśnin Duńskich. Niemcy mogły od tej
pory przerzucać flotę oraz komunikację morską z Bałtyku na Morze
Północne nowym kanałem. Wojna z Austrią dała Niemcom
dominację wobec rozdrobnionych wcześniej państw niemieckich.
Wojna z Francją dała złoża żelaza, Alzację i Lotaryngię. W sercu
Europy pojawiło się państwo z potężną bazą przemysłową, wielkim
potencjałem demograficznym oraz wojennym.
Gdy prześledzi się lata poprzedzające wojnę światową, czyli
kolejną – sto lat po napoleońskiej – wojnę domową o dominację w
Europie (tym razem jednak wojnę prowadzoną w dobie
industrialnej), to widać, że oparty na Niemcach sojusz państw
centralnych był równoważony przez Francję i Rosję, kontrując z
obu stron położone pośrodku Niemcy, a Wielka Brytania dzięki
temu mogła pozostawać w charakterystycznej dla siebie wspaniałej
izolacji wyjątkowo długo313. Rozwój Niemiec i idące za rozwojem ich
rosnące ambicje były tak duże, a lustrzana odpowiedź innych
mocarstw europejskich na kontynencie na wzrost znaczenia
Niemiec, i w rezultacie rywalizacyjny wyścig, były tak imponujące,
że lata dziewięćdziesiąte XIX wieku zniszczyły brytyjskie
przekonanie o możliwości utrzymania jakże wygodnej tradycyjnej
strategii izolacji. Francuzi i Rosjanie również bowiem budowali
nowoczesne floty, a ich sojusz zagrażał nie tylko Niemcom, lecz
także przecież brytyjskiej imperialnej linii komunikacyjnej na
Morzu Śródziemnym. W wypadku Francji – z bazy w Marsylii na
zachodnim „Medyterenie”, a w wypadku Rosji po ewentualnym
podporządkowaniu słabej Turcji – przez Dardanele i dalej przez
Morze Egejskie w kierunku wschodniego Morza Śródziemnego i
Suezu. Gdy w dodatku jeszcze Niemcy ogłosili budowę wielkiej
floty, sytuacja brytyjska stała się nader groźna. Zwykła rozbudowa
floty do wielkości dwóch kolejnych flot w każdej kombinacji
oznaczałaby, że każda trzecia siła będzie arbitrem sytuacji
strategicznej, co dawałoby jej potężny „lewar” wobec interesów
potęgi morskiej Wielkiej Brytanii. Stąd zaszła konieczność
dokonania wyboru: Wielka Brytania musiała wybierać między
rozbudową floty do wielkości łącznie wszystkich flot
kontynentalnych a porzuceniem polityki izolacji i zawarciem
sojuszu bądź z Niemcami, bądź jednocześnie z Francją i Rosją.
Brytyjczycy najpierw spróbowali z Niemcami. Warunek, jaki
postawili, to aby Niemcy zaakceptowali korzystny dla Londynu
stosunek sił morskich Niemiec i Wielkiej Brytanii – w zamian za
koncesje dla Niemiec w nowych zamorskich posiadłościach i udział
niemiecki w dotychczasowych koloniach portugalskich. Pomimo
powyższych propozycji negocjacje jednak się załamały314, bowiem
Niemcy nie chcieli się dzielić swoją rosnącą potęgą, a do tego jej
wzrost – tak ówcześnie imponujący – wydawał się nie do
powstrzymania. Tym samym Brytyjczycy nie mieli innej opcji, jak
równoważenie potęgi Niemiec. Realizując tę politykę, zawarli
najpierw traktat z Japonią, co dało im możliwość przeniesienia
uwagi strategicznej i koncentracji okrętów Royal Navy na wodach
europejskich. Następnie porozumieli się z Francją w roku 1904, a w
1907 doszło do zawarcia porozumienia z Rosją. Okres brytyjskiej
polityki izolacji dobiegł końca, a świat znalazł się na drodze do
wojny.
Potęgi morskie w przeszłości – nawet pomimo pozostawania w
formalnym sojuszu, tak jak Wielka Brytania przed I wojną
światową – cechowały się niezmienną tendencją do unikania
poważnych zaangażowań, które ograniczałyby pole manewru w
wyniku związania gorsetem porozumień. Bezwarunkowa
akceptacja lub zaangażowanie pozbawia bowiem roli arbitra i
możliwości porozumiewania się ponad głowami sojuszników dla
obsługi własnych, zazwyczaj rozległych przestrzennie interesów
zlokalizowanych często w innych zupełnie miejsach geograficznych
i, jak w wypadku Brytyjczyków, połączonych długimi morskimi
liniami komunikacyjnymi kontrolowanymi przez flotę. Umożliwia
to również sama pozycja geograficzna państwa morskiego, dając
więcej strategicznego czasu na reakcję wobec zagrożeń z
kontynentu, co umożliwia także dłuższe rokowania i polityczne
manewry.
W myśl powyższej rachuby rola arbitra nie powinna zostać
porzucona, dopóki jest nadzieja na polityczne rozwiązanie sporu
nawet kosztem mniejszych państw i ich interesów. Szczegółowe,
praktyczne zobowiązania są więc unikane tak długo, jak tylko się
da. Skutkiem powyższego postępowania potęg morskich bywała
sytuacja, że zarówno Wielka Brytania jak i USA nie były
przygotowane do wojny, podczas gdy wojna mogła lada chwila
wybuchnąć albo nawet już się toczyła.
Powstaje oczywiście pytanie, czy podobnie może wyglądać
rozwój sytuacji na wschodniej flance NATO zagrożonej przez
rewizjonistyczną politykę Rosji, w sytuacji gdy USA będą nadal
zmagały się z kryzysem politycznym w Waszyngtonie, reformą
finansów publicznych, problemami z utrzymaniem i finansowaniem
wysuniętej obecności sił zbrojnych w Eurazji, sekwestracją w siłach
zbrojnych. W dodatku także z koniecznością rekapitalizacji floty i
sił zbrojnych na zachodnim Pacyfku w obliczu potężnych Chin po
drugiej stronie Eurazji na zupełnie innym teatrze operacyjnym315.
Warto więc się zastanowić, czy na pewno Stany Zjednoczone,
których status zagrożony jest zarówno przez Rosję, jak i Chiny oraz
ich systemy antydostępowe, będą chciały budować zdolności
wojskowe przewyższające możliwości obu tych przeciwników naraz
na obu teatrach zachodniego Pacyfiku i Europy jednocześnie.
Szczególnie w sytuacji, gdy geografia wojskowa zachodniego
Pacyfiku zmusza do zbrojeń pełnomorskich i rozbudowy potencjału
sił powietrznych dalekiego zasięgu, a odmienny zupełnie teatr
wojny na wschodniej flance NATO – do zbrojeń lądowych i
rozbudowy raczej zdolności lotnictwa taktycznego. Podobnie do
ruchu brytyjskiego przed I wojną światową niewykluczone może
być przewartościowanie polityki Waszyngtonu wobec słabszego z
konkurentów w Eurazji, czyli wobec Rosji, z niekorzyścią dla
interesów Rzeczypospolitej i statusu państw pomostu bałtycko-
czarnomorskiego316.
Co ciekawe, przed I wojną światową Brytyjczycy już po
zawarciu porozumienia z Francją (entente cordiale), jeszcze długo
chcieli postępować tak, jakby to nie był „w pełni” sojusz wojskowy i
dopiero po długotrwałej presji politycznej Francji zgodzili się na
wspólne rozmowy sztabowe. W roku 1912 flota francuska
przegrupowała się na Morze Śródziemne, po to by chronić także
brytyjską linię komunikacyjną do Indii317, podczas gdy flota
brytyjska podjęła się zadania obrony atlantyckiego wybrzeża
Francji. Choć nawet wtedy obie strony nadal starały się w swoim
postępowaniu zachować możliwie swobodne pole manewru. Zanim
sojusznicze admiralicje brytyjska i rosyjska zaczęły wymieniać
opinie i koordynować swoje działania na wypadek wojny, minęły
dodatkowe dwa lata.
Jak wiadomo, rywalizacja pomiędzy Wielką Brytanią a
Niemcami ostatecznie przeistoczyla się w wojnę światową.
Pokonanie mocarstw centralnych zajęło cztery lata ciężkich walk
na czterech frontach i zaangażowania produkcji przemysłowej
większości mocy produkcyjnych świata. Ważną rolę w wojnie
spełniała blokada morska Niemiec oraz niemiecka kontrblokada
okrętami podwodnymi komunikacji alianckiej na Wyspy
Brytyjskie. Chociaż entente zapewniła sobie dominację na morzu i
korzystną przychylność państw neutralnych, wojna była – można
powiedzieć – remisem aż do chwili wejścia do niej Stanów
Zjednoczonych w 1917 roku. Na wschodzie kontynentu wojna
zakończyła się upadkiem imperium carów i jego transformacją w
kontynentalne mocarstwo komunistyczne. Skończyła się też
rozpadem Austro-Węgier i zamianą imperium osmańskiego w nowe
państwo tureckie w Anatolii.
Po wielkiej wojnie konstrukt idealistyczny Ligi Narodów i jej
procedury nie zastąpiły realnej gry sił na kontynencie. Liga
zmieniła prawne zobowiązania państw, ale nie zmieniła
podstawowych sił oddziałujących na stosunki międzynarodowe,
gdyż one działają niczym prawa fizyki. Jak pisał Spykman w latach
czterdziestych XX wieku – system wydawałoby się – kolektywny
jak powersalska Liga Narodów, w którym kontrola sił zbrojnych
pozostała we władzy poszczególnych niezależnych państw, z
których każde ma prawo weta co do ich użycia, jest wciąż systemem
równoważenia się sił, nawet jeśli nazywamy go systemem
bezpieczeństwa zbiorowego318.
Wersal i jego następstwa pokazały, że istnieje potencjał
odwracania się Niemiec od Atlantyku i oceanicznej magistrali
handlowej w obawie przed ryzykiem blokady morskiej przez
geopolityczne „Morze”. Jednocześnie wykazały możliwość łączenia
celów francuskiej polityki z polityką nowych państw powstałych po
upadku Habsburgów i Romanowów, a położonych na wschód od
Niemiec319. Tym samym Wersal stworzył potencjał francuskiej
hegemonii kontynentalnej Europy320. Dlatego tak Brytyjczycy, jak i
Amerykanie nie chcieli więcej wzmacniać zwycięskiej Francji i
postawili opór wobec dalszych roszczeń Francji względem
przegranych Niemiec. Do tego Waszyngton nie ratyfikował
traktatu wersalskiego i nie przystąpił do Ligi Narodów. Tym
samym dwa najpotężniejsze państwa ówczesnego świata odmówiły
Francji statusu sojusznika Anglosasów – i to zaraz po wspólnej
wygranej przez ententę wojnie światowej, która kosztowała sporo
krwi i wysiłku. Od tego momentu Francuzi pozostawali w wielkiej
niepewności co do swojej przyszłości, mając prawdziwą obsesję na
temat własnego bezpieczeństwa terytorialnego ze strony Niemiec.
Między innymi dlatego wybudowali Linię Maginota, forsowali
system automatycznych sankcji w Lidze Narodów oraz dążyli do
sojuszu z państwami położonymi na wschód od Niemiec. Z tego
samego powodu próbowali związać Brytyjczykow zobowiązaniami
kontynentalnymi na wschód od Niemiec. Tymczasem Wielka
Brytania skorzystała w wyniku wygrania wojny najwięcej spośród
wszystkich państw europejskich, gdyż w wyniku wojny flota
niemiecka została de facto zlikwidowana. Wraz z całkowitą
dominacją brytyjskiej floty i władaniem nad gospodarczym
systemem zamorskich kolonii i ich zasobów kontynent europejski
mógł być naturalnym rynkiem dla eksportu brytyjskiego. Londyn
pragnął, by pokonane państwa możliwie szybko odbudowaly swój
potencjał i kupowaly brytyjskie towary. Nie chciał się również
angażować w politykę na wschód od Niemiec, a już w szczególności
zaciągać tam jakichkolwiek zobowiązań. Zobowiązania z Locarno to
było wszystko, co Brytyjczycy chcieli zaakceptować. To oznaczało w
praktyce, że Francja była mniej więcej chroniona gwarancjami
brytyjskimi, państwa na wschód od Niemiec zaś już nie. Ogólnie, od
Wersalu Brytyjczycy prowadzili konsekwentnie politykę
neutralności, balansując pomiędzy poprzednim sojusznikiem i
poprzednim wrogiem, acz z lekkim faworyzowaniem osłabionych
Niemiec w celu zapobieżenia francuskiej hegemonii na
kontynencie.
Opisując ciąg zdarzeń prowadzących do II wojny światowej,
Spykman przedstawił w swoich pracach własny pogląd na temat
okoliczności jej wybuchu. Chętnie czytany i popularny wśród elit
amerykańskich321 pisał, że udzielenie przez Wielką Brytanię w
1939 roku gwarancji Polsce było błędem o daleko idących
skutkach322. Pisał dalej, że podporządkowanie Polski i Rumunii
wzmocniłoby oczywiście Niemcy, ale głównie względem Sowietów, a
nie morskiego Zachodu, nawet jeśli osłabiałoby to możliwość
skuteczności blokady morskiej Niemiec. Według Spykmana
państwa naszej części Europy w momencie, gdy stały się słabsze
wojskowo od Niemiec, zmieniły automatycznie status – stały się
jedynie państwami buforowymi. Życie państw buforowych może być
utrzymane tylko przez najbliższych sąsiadów323, a nie przez odległe
mocarstwo, które nie może do nich się dostać. Spykman
argumentował, że z perspektywy interesów „Morza” lepiej było
mieć przylegające względem siebie granice Niemiec i Związku
Sowieckiego, ponieważ wyłącznie z Niemcami zagrażającymi
zasobom Ukrainy Związek Sowiecki mógł stać się sojusznikiem
„Morza” w wojnie europejskiej324.
W czasie II wojny światowej niemiecka okupacja kontynentu
oznaczała, że cała linia od Norwegii przez Gibraltar aż do
Dardaneli stała się bazą wypadową Niemiec i państw osi.
Zachodnie wybrzeże Europy od Norwegii do Hiszpanii stało się
bazą wypadową dla operacji okrętów podwodnych i sił
powietrznych, a z północnych wybrzeży Morza Śródziemnego
można było przecinać komunikację morską do Egiptu i na Bliski
Wschód. Wojna światowa przeistoczyla się w tym momencie w
wojnę małej brytyjskiej wyspy, położonej u brzegu kontynentu i
zaopatrywanej ze swoich odległych kolonii oraz z Ameryki
Północnej, z Niemcami kontrolującymi prawie całość zasobów
wnętrza kontynentu europejskiego, a na pewno jego zachodniej
części aż po obszar międzymorza bałtycko-czarnomorskiego, który
został w 1939 roku podzielony z Sowietami na podstawie paktu
Ribbentrop-Mołotow325.
Brytyjczycy w wojnie stosowali tradycyjną dla siebie blokadę
morską dzięki świetności swojej marynarki wojennej i dodatkowo
przeprowadzali ataki powietrzne na przemysł Niemiec. Niemcy z
kolei stosowali znaną już z I wojny światowej kontrblokadę na
komunikację na Wyspy Brytyjskie za pomocą U-Bootów. Przy czym
żadna ze stron nie chciała ryzykować inwazji na przeciwnika, bo
taki ruch obarczony był ogromnym ryzykiem, jak każda zresztą
morska operacja desantowa.
Niemcy utworzyli zależny reżim Vichy we Francji, inteligentnie
nie okupując całości kraju, co w praktyce oddało im kontrolę
pokaźnych zasobów kolonii francuskich, które inaczej zapewne
automatycznie przeszłyby pod władzę Brytyjczyków, którzy za
pomocą swojej floty kontrolowali Ocean Światowy, a więc morską
komunikację z koloniami wszystkich państw europejskich.
Nieokupowanie bowiem części Francji, całej Hiszpanii oraz
Portugalii jako państw półzależnych od Niemiec skutecznie
zniechęciło Wielką Brytanię od przejęcia ich kolonii w Afryce. W
czerwcu 1941 roku, uderzając na Związek Sowiecki, Niemcy
wybrali atak w kierunku kontynentalnego Heartlandu,
znajdującego się poza zasięgiem istotnego wpływu i oddziaływania
potęg morskich. Gdyby Niemcy zdobyli tereny imperium
sowieckiego aż do Uralu, to osiągnęliby zapewne skalę niezbędną
do stworzenia obszaru imperialnego niezależnego od
geopolitycznego „Morza”. Dałoby im to do dyspozycji wystarczające
zasoby strategiczne oraz żywnościowe. W celu pełnej realizacji
projektu kontynentalnego musieliby się jednak uporać z kilkoma
dodatkowymi wyzwaniami, takimi jak utworzenie efektywnej sieci
transportowej na tych ogromnych lądowych przestrzeniach oraz z
koniecznością kontroli szlaków komunikacyjnych na wewnętrznych
morzach Europy – Bałtyku i Morzu Czarnym oraz kontroli
przejścia do Morza Egejskiego przez Dardanele. Z tego powodu
Niemcy musieli podjąć próbę złamania potęgi brytyjskiej na Morzu
Śródziemnym zanim owoce ewentualnego zwycięstwa w
zmaganiach lądowych nad Wołgą i Dnieprem będą mogły być
wykorzystane326.
Uznano, że najlepiej byłoby złamać brytyjską imperialną linię
komunikacyjną opartą na Egipcie i Suezie. Stąd wynikały
działania niemieckiego Afrika Korps327. Docelowo niemiecki plan
przewidywał osiągnięcie na półkuli wschodniej takiej potęgi, jaką
cieszą się Stany Zjednoczone na półkuli zachodniej. Składały się na
to: kontrola i posiadanie mas lądowych Europy do Uralu, kontrola
Morza Śródziemnego jako łącznika Europy i Afryki oraz kontrola
Bliskiego Wschodu, co doprowadziłoby także do hegemonii
niemieckiej w Afryce. Obszar od Morza Północnego do Uralu
wchodziłby w skład niemieckiego Lebensraumu z Bliskim
Wschodem, zintegrowanym ekonomicznie i zależnym od Berlina.
Afryka miała się stać plantacją rolną Europy328. Niemcy jednak
przeliczyli się i nie sprostali przede wszystkim potędze morskiej
Anglosasów oraz nie docenili głębi strategicznej Związku
Sowieckiego, wynikającej z ogromu lądowych przestrzeni tego
kraju. Wojna na dwa fronty, w tym wyczerpujące zmagania lądowe
na wschodzie, zupełnie wycieńczyły potęgę państwa
niemieckiego329.
Po II wojnie światowej okupowane przez armie alianckie
Niemcy Zachodnie przyjęły orientację atlantycką. Korzystające z
planu pomocowego Marshalla stały się silnym wsparciem dla
Sojuszu Północnoatlantyckiego na głównym froncie centralnym na
Nizinie Środkowoeuropejskiej. Rodząca się z poparciem
Amerykanów współpraca w ramach wspólnot europejskich
skierowała politycznie i gospodarczo Niemcy, przeżywające w tym
czasie „cud gospodarczy”, na zachód kontynentu ku Atlantykowi.
Po zakończeniu zimnej wojny pod koniec XX wieku i
zjednoczeniu kraju oraz po rozszerzeniu wspólnot europejskich o
nowe państwa na Wschodzie ponad 10 lat później, dotychczasowa
sytuacja strategiczna w Europie zaczęła się powoli zmieniać.
Pojawiła się nowa formuła polityczna konsolidująca współpracę w
ramach Unii Europejskiej, co zbiegło się z nową falą globalizacji po
wejściu Chin do Światowej Organizacji Handlu oraz z odbudową
potęgi Rosji za rządów Władimira Putina. Skończył się okres smuty
po rozwiązaniu Związku Sowieckiego. Gospodarka niemiecka coraz
bardziej kierowała swoją atencję na wschód w głąb kontynentu.
Niezależnie od silnego powiązania od tego czasu z gospodarką
Polski, Czech i innych państw w głębi kontynentu pojawił się
ponownie potencjał niemieckiej kontynentalnej współpracy z Rosją,
a przede wszystkim z Chinami położonymi po drugiej stronie mas
lądowych Eurazji. W tym czasie pojawiły się projekty geopolityczne
mające tworzyć bezpośrednie „lewary” Niemiec na interesach
państw położonych między Niemcami a Rosją – jak na przykład
gazociąg Nordstream z Rosji do Niemiec z pominięciem obszaru
państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Pojawiły się też
polityczno-ekonomiczne instrumenty wymuszające transformację
gospodarek europejskich w kierunku „zielonej gospodarki”, godząc
w opartą na węglu energetykę Polski.
Oprócz tego w drugiej dekadzie XXI wieku pojawił się podział
dawniej zjednoczonego Zachodu na beneficjentów oraz
pokrzywdzonych globalizacją. Niemcy, podobnie jak Chiny, stały
się oczywistymi jej beneficjentami, a Stany Zjednoczone zaczęły się
czuć pokrzywdzone. W połączeniu z efektami wywołanymi
występowaniem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, może to
doprowadzić do rozpadu jedności konstruktu geopolitycznego
Zachodu. To z kolei już teraz powoduje odczuwalny powrót do
polityki równoważenia wpływów na kontynencie tym silniej, im
bardziej kwestionowany jest system amerykańskiego prymatu albo
im bardziej Amerykanie zaczynają działać poza
konstruktywistycznym modelem współpracy w ramach Zachodu i
im bardziej zaczynają rozgrywać swoje interesy w ramach
tradycyjnego balansowania przeciw Niemcom na Starym
Kontynencie.
W razie rewizji zasad globalnej wymiany towarowej i zmiany
ładu światowego może to doprowadzić do odwrócenia się Niemiec
od geopolitycznego „Morza” i bliższego związania interesów
niemieckich z Moskwą, a jeszcze bardziej z nowym liderem
gospodarczym w Eurazji – Pekinem. To uruchomiłoby potencjał gry
kontynentalnej na całej ogromnej przestrzeni superkontynentu
Eurazji spinanej w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku
siecią transportowo-komunikacyjną. Projekt ten może połączyć
moce produkcyjne Niemiec i niemiecką siłę nabywczą z nowymi
rynkami i zasobami w dotąd słabo rozwiniętej pod tym względem
Eurazji, a to dzięki rozmachowi Nowego Jedwabnego Szlaku i sile
polityczno-gospodarczej Chin.
Warto zwrócić uwagę, że brexit oraz dalsze słabnięcie wpływów
Stanów Zjednoczonych na kontynencie odwróciłyby w ocenie
Anglosasów skutki II wojny światowej, przy okazji tworząc
mechanizm próżni bezpieczeństwa w obszarach, w których
gwarancje amerykańskie zostałyby zakwestionowane. Z tego
wszystkiego mogłaby powstać sytuacja podobna do tej po pokoju w
Brześciu w 1918 roku, gdy mocarstwa morskie nie miały nic w
głębi kontynentu do powiedzenia, a nowy stan równowagi i
ostatecznie stabilizacja musiał zostać osiągnięty własnymi siłami
organizmów politycznych obszaru pomostu bałtycko-
czarnomorskiego i Europy Wschodniej, z oczywistym ryzykiem
wystąpienia konfliktów, w tym o charaterze zbrojnym330.
Włochy i Hiszpania oraz Portugalia w dobie nowożytnej z
powodu odcięcia przez Alpy i Pireneje nie uczestniczyły w pełni w
życiu politycznym kontynentu. Zwłaszcza Hiszpania nie ma łatwej
geografii: wąskie równiny nabrzeżne ze słabą glebą, dostęp do
rynków osłabiony w wyniku braku długich rzek komunikujących
handel i wymianę płodów rolnych oraz towarów. Wreszcie Meseta
Iberyjska – równinne wnętrze kraju otoczone przez góry. Wymianę
towarową z resztą kontynentu na północy utrudniają Pireneje, a
ewentualne rynki na kierunku południowym za Gibraltarem po
drugiej stronie Morza Śródziemnego znajdują się na obszarach o
słabej gospodarce i niskiej sile nabywczej. Dopiero otwarcie na
Atlantyk w XV i XVI wieku uczyniło z Hiszpanii i Portugalii
prawdziwe potęgi i początkowo głównych beneficjentów wyścigu po
bogactwo nowych szlaków, a to z powodu dogodnych baz
wypadowych na Półwyspie Iberyjskim, skąd najbliżej było do nowo
odkrytych centrów zasobowych.
W wypadku Włoch zaś tylko miasta-republiki korzystały na
handlu morzem ze Wschodem, z Bizancjum, Osmanami i z
Arabami oraz kontaktami z tym, co pozostało z dawnego centrum
zasobowego i systemu handlowo-gospodarczego „Lądu”. Prym
wiodły tutaj Wenecja i Genua, korzystające z położenia na szlakach
morskich Morza Śródziemnego w kierunku Morza Czarnego, Azji
Mniejszej i Bliskiego Wschodu331.
Handel z Azji do Europy był oczywiście znany od czasów
rzymskego imperium, choć z powodu przewag wytwórczych Azji, a
przede wszystkim produktywności Chin, był głównie
jednokierunkowy: jedwab i przyprawy wędrowały z Azji do Europy,
a niewiele towarów z Europy było wożonych do Azji. Zmiany, które
nastąpiły później, były rezultatem kilku czynników naraz: w
pierwszym rzędzie zadecydowały wyprawy Vasco da Gamy i jego
naśladowców dookoła Afryki; wpływ miała także rosnąca
destablizacja polityczna w Azji Środkowej oraz ekspansja i polityka
handlowa Osmanów. Właśnie gdzieś około 1500 roku sytuacja
polityczna na szlakach „Lądu” znacznie się pogorszyła: imperium
Timuridów w obecnym Kazachstanie upadło. Silna Persja
rywalizowała z rosnącym w siłę imperium osmańskim, co
doprowadziło do destabilizacji całego obszaru, w tym pojawienia się
zabójczego dla handlu bandytyzmu i napadów rabunkowych na
starych szlakach handlowych, zwiększając znacząco koszty
transportu i wymiany towarowej. Do tego w wyniku najazdów
Mongołów od strony stepu eurazjatyckiego ośrodki produkcji w
Chinach przesunęły się bliżej wybrzeża Pacyfiku, „odsuwając się”
dalej od szlaku jedwabnego332. To dodatkowo utrudniło utrzymanie
opłacalnści wielkiego pasa transmisyjnego, którym przez wieki
karawany docierały do Azji Środkowej, Morza Czarnego i
wschodniej części Morza Śródziemnego. Historycy wciąż debatują,
jaki był wzajemny wpływ wszystkich powyższych czynników i w
jakim stopniu każdy przyczynił się do odwrócenia tras handlowych
od geopolitycznego „Lądu”333.
Nie ma wątpliwości, że na przełomie XVI wieku geopolityka
Eurazji została odwrócona „do góry nogami”334. Europejskie
wybrzeże Atlantyku stało się nowym sworzniem, podczas gdy
Morze Śródziemne i Azja Mniejsza stały się zdecydowanie mniej
ważne335. Odkrycia geograficzne zmieniły na kilkaset następnych
lat prawidła handlu globalnego, a kontynentalne obszary Azji
Środkowej, Bliskiego i Środkowego Wschodu, Mezopotamii, Zatoki
Perskiej, Nadczarnomorza i brzegi Morza Śródziemnego utraciły
dawne znaczenie strategiczne336. Głównymi drogami handlowymi
świata w pierwszej połowie XVI wieku stały się dwie arterie handlu
oceanicznego: portugalska linia komunikacyjna z Lizbony do Goa w
Indiach oraz komunikacja hiszpańska wiodąca z Sewilli do portów
w Ameryce, na Karaibach i w Zatoce Meksykańskiej337. Można
spuentować to tak, że Krzyszof Kolumb odkrył nowe zródło
zasobowe i zarazem nową linię komunikacyjną z nim łączącą, a
Vasco da Gama odkrył i opanował zupełnie nową linię
komunikacyjną do starego i dobrze znanego wcześniej centrum
zasobowego w Azji.
Oprócz Atlantyku jako nowej magistrali komunikacyjnej wzdłuż
całego swojego wybrzeża Portugalia cieszyła się dodatkowo
korzystnym położeniem blisko Słupów Heraklesa, czyli wyjścia z
Morza Śródziemnego, a jej żeglarze najlepiej znali atlantyckie
wiatry, zmiany pogody i pływy oceanu. Korona portugalska, a
przede wszystkim wielce zasłużony dla sprawy odkryć książę
Henryk Żeglarz sponsorowali początkowo wyprawy, w tym badania
dotyczące technik nawigacji, omasztowania i takielunku,
znajomości mapy oraz kompasu, nie szczędzili też środków
finansowych na wyszkolenie załóg. W organizacji wypraw pomogli
też żydowscy kupcy wypędzeni wcześniej z Hiszpanii, pośrednicząc
w transakcjach z Arabami i kupcami z Azji oraz w pozyskiwaniu
środków na finansowanie wypraw, ściągając przy tym niezbędny
kapitał również z Katalonii i Genui. W rezultacie Portugalczycy
sprawnie mnożyli zyski pochodzące z odkrywania nowych ziem.
Przenieśli na przykład zyskowną uprawę trzciny cukrowej i
wyrabianie z niej cukru do Brazylii oraz wzbogacili się na handlu
afrykańskimi niewolnikami, którymi posługiwano się przy
cięższych pracach w Nowym Świecie. Nawet połowa wszystkich
niewolników przewiezionych do Nowego Świata z Afryki w latach
1500–1870 mogła przybyć na statkach portugalskich338. Liczbę ich
szacuje się na 4,5 miliona ludzi.
W ekspansji oceanicznej Portugalczycy kolejno opanowywali:
Wyspy Zielonego Przylądka (1445 r.), Maderę (1420 r.), Azory
(1427 r.) – kluczową stację i port tranzytowy na Atlantyku. W
Ghanie (1482 r.) pokaźnie obłowili się na handlu złotem, za które
najprawdopodobniej sfinansowali koszty prób opłynięcia całego
kontynentu afrykańskiego. Warto wspomnieć, że pierwszej próby
opłynięcia Czarnego Lądu podjęli się dużo wcześniej inni
śmiałkowie – byli to bracia Vivaldi, jeszcze w roku 1291, choć słuch
o ich losach zaginął. Podczas próby opłynięcia Afryki Portugalczycy
przekonali się, że wschodnia Afryka jest cywilizacyjnie bardziej
zaawansowana niż jej zachodnie wybrzeże, oraz że byli na niej
obecni również kupcy arabscy i indyjscy. Zorientowali się także, że
na wschodzie Afryki funkcjonują znacznie bardziej zaawansowane
stosunki handlowo-kupieckie.
Cały proces transformacji systemu światowego handlu z „Lądu”
na „Morze” nie wydarzył się bynajmniej szybko339. Indywidualne
działania nie zmieniają tak łatwo biegunów geopolityki. Wielu
żeglarzy i wszelkich śmiałków umarło od chorób i zginęło na nowo
odkrywanych szlakach komunikacyjnych, ich nazwisk – tak jak
wspominanych wcześniej braci Vivaldi – prawie nikt dziś nie
pamięta. Ten okres przejściowy trwał około 100 lat, podczas
których wyżej opisane zjawisko transformacji systemu światowego
się nasilało. Coraz to nowi odważni żeglarze przecierali nowe
morskie szlaki, zaliczając tak sukcesy, jak i klęski lub
rozczarowania. Wreszcie prawdopodobnie w latach
dziewięćdziesiątych XVI wieku, a może na początku XVII wieku,
można było już stwierdzić, że szlaki morskie dookoła Afryki,
łączące Azję z Europą, stały się pierwszorzędne, przyćmiewając
stary świat kupiecki znany wschodniemu basenowi Morza
Śródziemnego, Morza Czarnego i Europie Wschodniej w
starożytności i średniowiczu. Połączenie z Azją i Ameryką ustaliło
ciężar spraw światowych na „Morzu”. Narodził się
długodystansowy handel morski. Dokonał się przy tym ogromny
postęp techniczny w budowie statków, a od końca XVI wieku
pojawiły się regularne i w miarę już bezpieczne rejsy.
Morskie linie komunikacyjne okazały się naturalnie znacznie
tańsze w utrzymaniu i zapewnieniu bezpieczeństwa, gdyż nie
wymagały stałego odbudowywania i utrzymania tak jak drogi
lądowe, nie wymagały też patrolującego ich licznego wojska. Efekt
bezpieczeństwa na morzu można bowiem było osiągnąć mniejszym
wysiłkiem ludzkim i widoczną obecnością kilku dosłownie okrętów
wojennych na najważniejszych szlakach komunikacyjnych i w
kluczowych portach. Portugalia w XVI wieku dysponowała więc
zaledwie 10 tys. wojska przeznaczonego właściwie w całości do
utrzymania morskiej linii komunikacyjnej do własnych kolonii340.
Powyższe wzmocniło szybko zachodnią Europę kosztem Europy
śródziemnomorskiej oraz Azji Mniejszej, Persji i Azji Środkowej.
Używajac języka Spykmana, obszar Rimlandu stał się bardziej
ważny niż Heartland, a wybrzeże morskie zastąpiło wnętrze lądu
oraz step jako źródło siły. W rezultacie to Europa zaczęła
kolonizować Azję, odmieniając regułę obowiązującą od IV w. p.n.e.
(od momentu zakończenia azjatyckich podbojów Aleksandra
Wielkiego), że to Azja wlewa się do Europy. Wraz z otwarciem
Atlantyku zakończyły się najazdy ludów z głębi Azji na Europę.
Bezpośrednim skutkiem geografii europejskiej jest to, że
rosnąca w dobie nowożytnej rywalizacja w małej przestrzennie
Europie pomiędzy przeróżnymi i licznymi organizmami
politycznymi prowadziła do szybszej innowacji i odkrywania
nowych technologii. W tamtym czasie wojsko europejskie stało się
sprawniejsze od armii pozaeuropejskich, bowiem europejska sztuka
wojenna musiała stać wyżej w wyniku ciągłych wojen między
rozlicznymi państwami w Europie. Do tego doszły morskie
wynalazki związane z opanowaniem działania kompasu,
udoskonaleniem map i statków. To wszystko doprowadziło do
sytuacji, że statki Vasco da Gamy żeglowały w sposób niedostępny
dla innych flot – czy to były floty i statki chińskie, weneckie czy
osmańskie. Ocean Atlantycki od statków i okrętów wojennych po
prostu wymagał znacznie więcej i premiował inne rozwiązania
konstrukcyjne. Na Morzu Śródziemnym i Oceanie Indyjskim
warunki do pływania były inne: akweny te wymagały lżejszych
statków, zdolnych do pływania przez płytkie lub często bezwietrzne
wody. Żeglarze po tych akwenach pływali raczej wzdłuż brzegu,
„skacząc” z portu do portu. Galery przeznaczone przede wszystkim
na Morze Śródziemne, przy których używano także wioseł, musiały
często wracać do portu dla uzupełnienia zapasów ze względu na
konieczność posiadania licznej załogi wiosłującej. Statki te były też
potwornie powolne. Na Atlantyku z kolei musiano pokonywać
wielkie dystanse bez zawijania do portów. Załogi były mniejsze,
konstrukcja statku mocniejsza, a omasztowanie, takielunek i
ożaglowanie były znacznie bardziej zaawansowane technicznie.
Sam statek musiał być cięższy, miał więc dzięki temu więcej
możliwości instalowania potężnych dział, podczas gdy okręty na
Morzu Śródziemnym i na Oceanie Indyjskim były zasadniczo zbyt
lekkie, by mieć na pokładzie ciężką artylerię, zatem nie mogły
konkurować w starciach morskich z oceanicznymi okrętami
atlantyckimi.
Wenecja odgrywała podstawową rolę na mapie handlowej
Starego Kontynentu mniej więcej w latach 1000–1500, zapewniając
połączenia handlowe wewnątrz Europy z basenu Morza
Śródziemnego przez przełęcz Brenner do dorzecza Renu na Nizinie
Środkowoeuropejskiej, do Flandrii, Niderlandów, północnej Francji
i północnych Niemiec. Miasto łączyło rynki siecią handlową przez
szlaki karawanowe do portów nad Morzem Czarnym i miast Azji
Mniejszej. Odpowiadało za import również indyjskich towarów
przez obszar Syrii i port w Aleksandrii. Kupcy weneccy
sprowadzali bardzo ekskluzywne i bajecznie wówczas drogie
przyprawy oraz jedwab do Europy. Niebagatelny był też udział
Wenecji w ówczesnym transferze technologii na Stary Kontynent z
obszaru całej Azji. W tym technologii produkcji jedwabiu, bawełny,
tekstyliów, szkła, hodowli ryżu przeniesionej do warunków
włoskich czy też wytwarzania cukru z trzciny cukrowej i jej upraw
na wyspach będących koloniami Wenecji – na Krecie i Cyprze341.
Bogacąca się szybko Wenecja dysponowała kapitałem na inwestycje
oraz innowacyjność stając się sławna na całą Europę z powodu
swoich nowoczesnych stoczni, systemu bankowego, instytucji
kredytowych i usług księgowo-rozliczeniowych.
Miasto położone było idealnie na końcu szlaku handlowego ze
wschodu z możliwością dogodnego wejścia na rynki europejskie dla
towarów z Azji. Jako imperium handlowe stworzyło system baz
wypadowych dla swoich statków na wschodnich wodach,
kursujących pomiędzy słabnącym Bizancjum a zachodnią Europą,
obługujących komunikację wypraw krzyżowych pomiędzy
Palestyną, Morzem Czarnym a zachodnim „Medyteranem”.
Wenecja położona pomiędzy dwoma centrami zasobowymi niczym
pośrednik kontrolujący linię komunikacyjną obu rynków czerpała
zyski znacznie chyba skuteczniej, niż gdyby czyniła to wskutek
bezpośredniej kontroli nad zasobami, co wymagałoby utworzenia
własnego imperium lądowego. Co znamienne, postępujący upadek
Bizancjum nie zakończył bytu handlowego i komunikacyjnego Azji
Mniejszej jako obszaru wymiany handlowej. Trwało przecież w
różnych konfiguracjach łacińskie imperium krzyżowców w
Palestynie i Lewancie – z całą mozaiką organizmów politycznych
jeszcze w XIII i XIV wieku. Potem ten obszar zaczęli konsolidować
nowi władcy – Osmanowie, którzy z początku przychylni byli
kupcom z Zachodu.
Populacja Wenecji pomiędzy XI a XIV wiekiem trzykrotnie się
zwiększyła342. Miasto-państwo kontrolowało porty w Palestynie,
Egipcie i faktorie nad Morzem Czarnym. W wyniku najazdów
mongolskich w XIII wieku przecięte zostały szlaki handlowe
łączące ze stepem na północnych brzegach Nadczarnomorza, na
obszarze dzisiejszej Ukrainy, a wcześniej Rusi Kijowskiej, której
państwowość została zniszczona przez Mongołów. W zamian
ukształtowały się alternatywne i preferowane w późniejszym czasie
przez kupców szlaki z Persji i przez Morze Czerwone do
wschodniego Morza Śródziemnego343. Po tym jak Mongołowie
porzucii ekspansję oraz osiedlili się na Krymie i stepie pontyjskim
na północnym wybrzeżu Morza Czarnego, szlaki lądowe na stepie
europejskim stały się jeszcze rzadziej używane. Tradycyjnie szlaki
z Azji przez ląd miały trzy końcowe terminale: na brzegu Morza
Czarnego – Trabzon (Trebizond) i Krym; w Syrii i Palestynie –
Trypolis, Bejrut, Tyr, Akra, Hajfa, Jafa, a w Egipcie – Aleksandria.
Dwie najważniejsze drogi lądowe schodziły się nad Morzem
Czarnym: północny szlak z Chin kończący się blisko Morza
Azowskiego oraz południowy szlak z Indii przez Persję i Trabzon
(Trebizond)344.
Morska droga z Indii i Chin wiodła do Morza Śródziemnego
przez Morze Czerwone. Przeładunek dokonywał się w porcie miasta
Dżudda, potem lądem transportowano towary do Mekki, stamtąd
dalej do Syrii lub morzem do Suezu, a potem ładunek był
przenoszony do Aleksandrii. Pomimo formalnych, acz raczej
nieprzestrzeganych, zakazów handlu z niewiernymi szlak ten był
bardzo popularny wśród Europejczyków, zwłaszcza wśród kupców
weneckich. Z Egiptu i Palestyny lub Syrii transport towarów
odbywał się od wyspy do wyspy na Morzu Egejskim potem przez
port na Cyprze lub Krecie jako głównych stanic weneckich w
„Medyteranie”.
Waga oraz znaczenie Morza Czarnego dla przewidywalności
handlu zależały od politycznej sytuacji na jego brzegach. Na
północy warunkowali ją Mongołowie, podczas gdy Bizantyjczycy, a
następnie Turcy – na południu akwenu. Geografia dyktowała, że
potęga kontrolująca cieśniny Bosfor i Dardanele, zlokalizowane „u
stóp” Konstantynopola, kontrolowała także handel czarnomorski i
całą komunikację morską z olbrzymiego obszaru lądowego
stanowiącego hinterland Nadczarnomorza. Sercem całego obszaru
Nadczarnomorza był i zawsze będzie Konstantynopol,
345
przemianowany przez Turków na Stambuł . Osiadli tam Grecy od
zawsze nazywali miasto Konstantinoupolis, Żydzi – Kuszta, a
Ormianie – Bolis. Słowianie zaś, dla których to wspaniałe miasto
było wyjściem na „wielki świat” – nazwali je Carogrodem.
Początkowo w IX i X wieku Wenecja utrzymywała
uprzywilejowane stosunki z Bizancjum pomimo wyraźnych przecież
różnic religijno-teologicznych, które z upływem czasu skończyły się
wielką schizmą chrześcijaństwa w roku 1054. Wenecja
odpowiadała za dostawy zboża, niewolników z Dalmacji i soli z
kontrolowanych przez siebie lagun do stolicy cesarstwa
wschodniorzymskiego. W zamian sprowadzała przyprawy i jedwab,
z czasem uzyskując w imperium przywileje handlowe. Nie musiała
na przykład płacić akcyzy w Bizancjum w zamian za deklarację
pomocy swojej marynarki wojennej cesarzom bizantyjskim w razie
wojny. Z czasem Wenecja opanowała Dalmację i utworzyła
efektywną sieć wpływów na Morzu Egejskim, Peloponezie, Korfu i
Krecie, oraz uzyskała dostęp do handlu na Morzu Czarnym i na
Morzu Azowskim. Z Mamelukami egipskimi Wenecja zawarła
traktaty hadlowe dotyczące Syrii, Palestyny i Egiptu, na podstawie
których uzyskała dostęp do rynku aleksandryjskiego i ruchu
towarów z Morza Czerwonego, w zamian sprzedając metale,
uzbrojenie, wełnę i niewolników, którzy pochodzili zazwyczaj znad
Dniepru i z obszaru Bałkanów. Po zajęciu Konstantynopola przez
Osmanów i upadku Bizancjum w 1453 roku Wenecja dość szybko
wynegocjowała nowe prawa handlowe, choć w roku 1479
Osmanowie zamknęli jednak dla Wenecjan wejście na Morze
Czarne, a w roku 1517 zamknęli także dla kupców weneckich rynki
w Egipcie.
Mając wyżej opisane doskonałe „otwarcie” na wschód, Wenecja
miała z drugiej strony dobre kontakty handlowe z północną
Europą. Lądowy szlak wiódł do Wenecji z dorzecza Renu: Flandrii,
Augsburga, Pragi i Wiednia przez przełęcz Brenner. Potęga
Wenecji nie została złamana nawet w roku 1347, gdy prawie 40
proc. jej populacji zmarło na dżumę po tym, jak galera przywiozła
śmiercionośną chorobę – prawdopodobnie z czarnomorskiego portu
handlowego Kaffa (obecnie Teodozja) na Krymie346.
Z punktu widzenia geostrategii fakt położenia Wenecji
bezpośrednio nad Adriatykiem był szczególnie ważny: północ
akwenu dawała dostęp do rynku wewnętrznego Półwyspu
Apenińskiego i włoskich miast, a przez alpejskie przełęcze
umożliwiała dostęp do serca Europy położonego za Alpami. Oprócz
tego Wenecja miała łatwy dostęp do doliny Padu i Adygi, co
pozwalało popłynąć z towarami do Lombardii i bliżej przełęczy
alpejskich, którędy prowadziły inne szlaki do północnej Europy.
Morze Tyrreńskie z drugiej strony włoskiego buta było mniej
dogodne geostrategicznie. Dlatego usytuowana nad nim Genua nie
miała takiego dobrego dostępu do rynku włoskiego, a stamtąd do
całego rynku europejskiego, od nich obu bowiem odgradzały ją
góry. Do tego Adriatyk znajdował się pod władaniem łagodnego
hegemona wschodniego Morza Śródziemnego – czyli Bizancjum –
przez wiele wieków. Potem jego hegemonia zastąpiona została
przez imperium handlowe Wenecji zainteresowane bezpieczną
komunikacją na morzu. Z tego powodu nie było na Adriatyku
piratów, w przeciwieństwie do zawsze niebezpiecznego Morza
Tyrreńskiego, na którym grasowało mnóstwo piratów saraceńskich.
Do tego problematyczny był także brak kontroli Sycylii „stojącej”
pośrodku akwenu na drodze swobodnej komunikacji z zachodu na
wschód Morza Śródziemnego. Mocno ryzykowny więc był szlak
morski w zachodniej części tego akwenu. Dopiero w roku 1291 flota
rywalizującej z Wenecją Genui pokonała okręty marokańskie w
Cieśninie Gibraltarskiej i otworzyła drogę handlowi europejskiemu
na wody przybrzeżne Atlantyku. Od tego czasu statki mogły płynąć
do rosnących rynków Brugii i Londynu bezpośrednio wzdłuż
wybrzeża Półwyspu Łacińskiego, co po kilkuset chudych latach
zaczęło aktywizować zachodnią część Morza Śródziemnego i
obszary brzegowe tego półwyspu aż po wybrzeża Flandrii i
Niderlandów.
Kontrola Adriatyku przez Wenecję wynikała z kontroli cieśniny
Otranto blisko Półwyspu Apenińskiego oraz wyspy Korfu w Grecji.
Potęga kontrolująca te przejścia zamykała innym Adriatyk. Tak
długo, jak była to potęga akceptowana przez kupców i
faworyzowana przez północnowłoskie organizmy polityczne, tak
długo większość kupców chciała handlować i podróżować przez
Adriatyk. Najlepiej zresztą było podróżować wschodnim brzegiem
tego morza wzdłuż wybrzeży Dalmacji ze względu na stałą
widoczność brzegu, w kierunku którego do rozlicznych zatoczek,
cyplów czy wolnych i dogodnych kotwicowisk można było uciec w
razie niepogody. Na zachodnim Adriatyku te warunki nie
występują, nie ma też widocznych gór, które pomagały statkom i
okrętom na morzu w nawigacji jako swego rodzaju naturalne
latarnie morskie.
Dzieje Wenecji mogą służyć za przykład przyczółka w części
Europy komunikującej się z Azją i tego, co mogą uzyskać Chiny
przez funkcjonowanie Nowego Jedwabnego Szlaku. Chińczycy w
rozmowach wielokrotnie powołują się na przykład sukcesu tego
włoskiego miasta, czerpiącego zyski z pozostawania w dobrych
relacjach handlowych jednocześnie z lądowym obszarem Eurazji
jak i z Europą347. Nową Wenecją raczej nie może być port w
Pireusie. O ile łatwo komunikować się z niego z morzem i z resztą
„Medyteranu” oraz Europą Zachodnią przez Gibraltar i Marsylię, o
tyle może nie być jednak łatwo komunikować się lądem z głównym
trzonem Europy, jako że Pireus jest schowany za Bałkanami i
Alpami. Lepiej położone są Węgry, a zwłaszcza Rumunia, bowiem
doliną Dunaju uchodzącego do Morza Czarnego komunikują
Nadczarnomorze i Azję aż do Bramy Morawskiej i dalej do samego
serca Niemiec, do dorzecza Renu i portu rzecznego w Duisburgu,
całkiem już blisko Morza Północnego, czyli wejścia na Atlantyk.
Niemiecki Duisburg ma obecnie ambicję, by stać się europejskim
zwieńczeniem Nowego Jedwabnego Szlaku jako położony blisko
przemysłu w niemieckim Zagłębiu Ruhry oraz blisko skrzyżowania
komunikacyjnego na Nizinie Środkowoeuropejskiej. Nową Wenecją
mogłaby zostać teoretycznie przestrzeń pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, w tym w szczególności razem współpracujące
Polska nad Bałtykiem i Ukraina szeroko rozłożona nad Morzem
Czarnym – obie na głównym skrzyżowaniu europejskim
monopolizując ruch w trzonie kontynentu na osiach wschód-zachód
i północ-południe.
Na intensywnie penetrowanych od starożytności do czasów
renesansu szlakach handlowych Morza Czarnego przewinęły się
różnego rodzaju cywilizacje i potęgi. Na północnych wybrzeżach
przez rozległy pontyjski step przetoczyły się wielkie migracje
kolejnych nomadów, począwszy od Hunów, a skończywszy na
Mongołach. Teren ten jest nieznaczne pofałdowany, poprzecinany
schodzącymi do morza jarami i wąwozami, często kończąc się
długimi nadmorskimi klifami. Z obcych przybyszów najpierw
pojawili się tam żeglarze z Grecji, którzy musieli być pod
wrażeniem ciemnobrunatnego wapienia północnego wybrzeża,
czasem mieniącego się w słońcu w kolorze różowym, co na egejskich
żeglarzach musiało wywierać zapewne fantastyczne wrażenie348. W
niektórych częściach wybrzeża Morza Czarnego ląd kończył się
imponującymi górami porośniętymi lasem, które to góry jakby
„wkraczały” prosto do wody. Przy Zatoce Odeskiej morze sprawia
wrażenie wypłaszczonego przedłużenia stepów i limanów –
fenomenów charakterystycznych dla północnego wybrzeża u ujścia
do Morza Czarnego wielkich rzek dawnej Rzeczypospolitej, a
współcześnie Ukrainy – Dniestru, Bohu i Dniepru. Odessa z
zaniedbanym w XXI wieku portem jest miastem stosunkowo
nowym, założonym przez władców Imperium Rosyjskiego, gdy
postawiło ono swoją stopę na brzegu Nadczarnomorza w XVIII
wieku. Inne porty akwenu są jednak już bardzo stare i w
większości pochodzą jeszcze ze starożytności: Konstanca,
Sewastopol oraz oczywiście Konstantynopol (Stambuł).
Począwszy od I tysiącelecia p.n.e. żeglarze starożytni wpływali
na Morze Czarne łodziami i statkami o małym zanurzeniu,
typowymi dla wypraw po Morzu Śródziemnym, często o napędzie
wiosłowym. Stopniowo, najpierw pojawiając się na południu i
przesuwając coraz dalej na północ Pontu. Były to wówczas obszary
niezwykle atrakcyjne dla penetracji handlowej. Południowe i
wschodnie wybrzeża Morza Czarnego dostarczały szlachetnych
metali. Poszukiwacze zysków przeczesywali wybrzeża dzisiejszej
Turcji i Gruzji w poszukiwaniu złota – stąd wziął się grecki mit o
Jazonie i Argonautach. Kruszec można było bowiem znaleźć w
płytkich rzekach Gór Pontyjskich na południowych brzegach morza
i w górach Kaukazu. Północ za to zapewniała dostęp do równin
interioru prowadzących do Azji i w głąb stepu, a tym samym na
północ – do zbóż uprawianych przez barbarzyńców349.
Herodot w V wieku p.n.e. miał ponoć osobiście odwiedzić obszar
nadczarnomorski. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że
wysłuchał raczej opowieści swoich greckich żeglarzy-rodaków
wracających do rodzinnego Halikarnasu trasą wzdłuż zachodniego
wybrzeża dzisiejszej Turcji. W czasach Herodota w rejonie Morza
Czarnego krzyżowały się rozmaite wpływy kulturowe i polityczne.
Ziemie na północy zamieszkiwali Scytowie. Grecy tym mianem
określali plemiona pasterzy, rolników i koczowników. Herodot
opisywał ich jako mieszkających przy ujściu do morza Dniepru,
Bohu i Dunaju, a potężny Dniepr nazywał „Borystenes”, miał on
stanowić swoistą granicę: na wschód od rzeki miały zamieszkiwać
wojownicze bandy Scytów. Na obszarach położonych na zachód od
Dniepru Grecy i „bardziej cywilizowani” Scytowie utrzymywali
wzajemne rozległe kontakty handlowe, bogacąc się na intratnym
handlu z obszarem śródziemnomorskim. Równiny nawadniane
przez Borystenes-Dniepr stanowiły według Herodota istny raj, a
starożytny dziejopisarz opisywał tę rzekę jako równą Nilowi, jeśli
chodzi o przysparzanie bogactwa ludom mieszkającym na jego
brzegach350. Herodot, opisując dolinę rzeczną Dniepru, zachwycał
się: brzeg z pastwiskami, w wodach ryby oraz złoża arcyważnego w
tamtych czasach dobra – soli na nizinach zalewowych wielkich rzek
płynących z północy, zwanych przed samym ich ujściem do morza
limanami. Sława limanów była tak duża, że Pliniusz Starszy
przestrzegał w I wieku n.e. przed konsumpcją ryb marynowanych
solą z limanów nadczarnomorskich351. Limany Dniestru i Dniepru
pozostały powracającym elementem opowieści kolejnych pokoleń
ludzi żyjących w tym rejonie świata. To właśnie na limanach – w
opowieściach wielu rodzin kresowych dawnej Rzeczypospolitej,
roztacznych kilkanaście wieków później – miał się kończyć „polski
świat”352.
Starożytne osady-faktorie: Olbia, Chersonez Taurydzki na
Krymie czy Istria w Rumunii trwały nieprzerwanie od
starożytności. Wielu sławnych Greków, jak np. Strabon – było
„dziećmi” Nadczarnomorza. Strabon przyszedł na świat w starej
greckiej kolonii Amaseji na południowym wybrzeżu dzisiejszej
Turcji (tureckie Amasya) i był „stamtąd”, w przeciwieństwie do
Owidiusza, który został na zachodnie wybrzeże Morza Czarnego
wygnany w 8 roku n.e. za obrazę cesarza353. Grecka i łacińska
nazwa Morza Czarnego to Pontus Euxinus – co dosłownie oznacza
„Morze Gościnne”, lecz Owidiusz w swoich listach pisał stanowczo,
że „nazwa kłamie”. Najwyraźniej nad Morzem Czarnym nie było
dobrze poecie tęskniącemu za rodzinnym domem354.
Granicą Imperium Romanum był potężny Dunaj, który kończy
swój bieg rozległą deltą Dunaju w zachodniej części Morza
Czarnego. Tym samym Morze Gościnne jakby domykało znany
Rzymianom świat. Pod koniec okresu rzymskiego nieustanna
rywalizacja między wybrzeżem a interiorem stepowym zakończyła
się zwycięstwem interioru, potwierdzonym dodatkowo w kolejnych
wiekach łupieskimi wyprawami wikingów. Ci skandynawscy
wojownicy napływali z głębi mas lądowych wschodniej Europy w
dół biegu Dniepru, a po zdobyciu Kijowa płynęli przez wody Morza
Czarnego aż po Bosfor i do samego Konstantynopola. Po nich
pojawili się Mongołowie. Step nadal wywierał przemożny wpływ na
obrót spraw politycznych, zwłaszcza na północnym wybrzeżu.
Prawie tysiąc lat od upadku zachodniego Rzymu, począwszy od
XIII i XIV wieku n.e., bogacące się na handlu włoskie miasta
odnowiły starożytne związki świata śródziemnomorskiego z
Nadczarnomorzem. Genua i Piza, a przede wszystkim wspominana
już wcześniej Wenecja zbudowały imperia handlowe sięgające po
Morze Czarne i po jego lądowe zaplecze, uznając ten akwen za
niezwykle dogodną drogę wodną łączącą z Azją Środkową i
szlakiem lądowym do Chin. Włoskie miasteczka i faktorie
handlowe zaczęły wyrastać jedne po drugich na miejscu dawnych
kolonii greckich. Handel objął zboża, marynowane ryby, jedwab,
futra. Zawsze „chodliwym” towarem w tym rejonie świata byli
niewolnicy, w tym wioślarze przeznaczeni do służby na galerach.
Włoskie towarzystwa handlowe usunęły w cień dominującą siłę
polityczną epoki – Cesarstwo Bizantyjskie, uzależniając od siebie
finansowo Bizantyjczyków jako dostawcy towarów i wierzyciele, co
nie uszło skądinad uwagi współczesnych obserwatorów355.
Genueńscy żeglarze, weneccy poborcy podatkowi i florenccy
bankierzy zdążyli tak dobrze poznać rejon Morza Czarnego, że
sławny Marco Polo mógł pozwolić sobie w swoich wspomnieniach,
by o nich nie mówić zbyt dużo, bo jak stwierdził: „wielu bowiem te
kraje zwiedza i żegluje po nich stale, więc dobrze są znane [..]
dlatego pomijam je milczeniem, nie mówiąc o nich wcale”356.
Południowe i wschodnie wybrzeże nieprzerwanie przez całe
stulecia zapewniało dostęp do bogactw Azji Środkowej,
subkontynentu indyjskiego i Chin. Natomiast północno-zachodni
brzeg był spichlerzem zbożowym, jeszcze od starożytności
zaopatrując w jęczmień i proso Ateny oraz inne greckie miasta. W
epoce renesansu najbardziej skorzystały na handlu czarnomorskim
wschodnie wybrzeża Pontu. Choć włoskie fortuny wyrastały
również w faktoriach Kaffy na Krymie, skąd w XIV wieku
rozprzestrzeniła się straszliwa epidemia dżumy. Nie biedniejsze
było Tanais położone nad dalekim Donem. Włosi sprowadzali
stamtąd wosk, żelazo, cynę, miedź, kawior, handlowali też złotem.
Podstawą wymiany towarowej wciąż były relacje między
wybrzeżem a interiorem, morzem a lądem, które w starożytności
umożliwiły rozkwit, choć przez cały czas pozostawały pełne napięć.
Partnerem włoskich kupców i żeglarzy nie byli już Scytowie, ale
jedno z koczowniczych ludów stepu – Tatarzy, którzy między
czasami Herodota a wyprawami Marco Polo pojawili się na stepie
pontyjskim. Byli spadkobiercami mongolskiej Złotej Ordy –
ostatniej pozostałości wielkiej wędrówki ludów z Azji Środkowej za
czasów Czyngis-chana na początku XIII wieku. Złota Orda
zawładnęła po jego śmierci znaczną częścią zachodnich obszarów
eurazjatyckiego stepu i panowała nad wielkimi połaciami
imperium lądowego przemierzanego przez eurazjatyckich pasterzy,
włoskich kupców, emisariuszy z Europy i chrześcijańskich
misjonarzy357. Schyłek Złotej Ordy doprowadził do rozpadu na całą
mozaikę małych chanatów rywalizujących o kontrolę nad szlakami
handlowymi z nowymi potęgami – Wielkim Księstwem
Moskiewskim, rozciągającym się dalej na północ od pasa stepów
nadczarnomorskich, któremu pod koniec XIV wieku udało się
zrzucić jarzmo mongolsko-tatarskiej dominacji, oraz z Litwą, która
w latach sześćdziesiątych XIV wieku poprzez ekspansję wyznaczyła
swoje granice na dolnym biegu Dniepru. Litwa w wyniku kolejnych
unii politycznych połączyła się z Polską tworząc Rzeczpospolitą
Obojga Narodów, ostatecznie oddając na podstawie postanowień
unii lubelskiej w 1569 roku na rzecz Korony polskiej rozległe
prowincje położone na południe od równoleżnikowo płynącej
Prypeci w kierunku Morza Czarnego wzdłuż Dniestru, Bohu i
Dniepru.
Gdy wymiana z Chinami osłabła i włoskie faktorie obsługujące
handel z Azji nad Morzem Czarnym zaczęły podupadać, ludzie na
wybrzeżu zajęli się pośrednictwem w handlu zbożem i bydłem od
ludów mieszkających głębiej na lądzie – od dalekich Polaków i
Litwinów oraz od bliższych geograficznie Mołdawian358. Na
początku XIV wieku dominującą siłą w regionie stało się Wielkie
Księstwo Litewskie, ale już sto lat później na południu
Nadczarnomorza wyrosła nowa potęga – imperium Turków
osmańskich od XVI wieku panujące przez dobre kilka wieków nad
całym wybrzeżem Morza Czarnego. Przy czym nader często
dominacja ta egzekwowana była nie bezpośrednio, ale za
pośrednictwem całego systemu lenników i wasali w regionie359.
Morze Czarne kontrolowane było przez tureckie okręty wojenne,
które strzegły dostępu do cieśnin Dardanele i Bosfor, stając się
„wodną prowincją” najpotężniejszego islamskiego imperium w
historii. Pomimo pełnej morskiej dominacji Osmanów nie zniknęło
zjawisko piratów na morzu. Niejednokrotnie łupieskie wyprawy
Kozaków dosięgały osad w Anatolii. Bywało, że Kozacy próbowali
szczęścia nawet rabując obrzeża Konstantynopola (Stambułu). Dość
często najeżdżali także znajdujący się pod turecką zwierzchnością
Krym, czyniąc poważne szkody Tatarom i Turkom360. Sprawcy
łupieżczych wypraw w basenie Morza Czarnego byli produktem
nadmorskiego pogranicza tureckiego imperium. Nazywani
Kozakami składali się z chłopów zbiegłych z obszarów
Rzeczypospolitej, lokalnych wyrzutków społeczności
muzułmańskich i koczowniczych hodowców bydła. Kozacy jako
zjawisko samodzielne pojawili się w połowie XVI wieku i stali
główną, a z czasem quasi-samodzielną i sui generis pozapaństwową
siłą polityczno-wojskową na styku wpływów władzy polsko-
litewskiej oraz – z drugiej strony – osmańskiej, oferującą pirackie i
łupieżcze usługi temu, który płacił więcej. Choć z czasem – wraz z
konsolidacją podmiotowości kozackiej Siczy – zadaniując się coraz
bardziej autonomicznie. Część Kozaków trudniła się zresztą także
hodowlą ryb i rolnictwem na porośniętych bujną trawą
naddnieprzańskich równinach. Z czasem Kozacy zaczęli pełnić
służbę wojskową dla królów Rzeczypospolitej, niezwykle cenną ze
względu na bitność, wyszkolenie i odwagę oddziałów kozackich,
zwłaszcza sławnych na całą Rzeczpospolitą i pomost bałtycko-
czarnomorski formacji zaporoskiej piechoty.
W XVII wieku stan faktyczny wyglądał tak, że bezpośrednia
kontrola turecka ziem na północ od Morza Czarnego była właściwie
iluzoryczna – poza okresami wojen, które wymagały obecności
dużej liczby tureckiego wojska na tych ziemiach. Dlatego obszary te
cechowały się funkcjonowaniem złożonego systemu wpływów
dzielonych pomiędzy Rzeczpospolitą, Turcję, lokalnych watażków,
magnatów, Tatarów krymskich, a z czasem także nadchodzącą z
głębi lądu od północnego-wschodu potęgę Moskwy. Stąd rozmaite
lenna, układy, sojusze lokalne i inne uwarunkowania
charakterystyczne dla tego obszaru położonego daleko od stolic i
obszarów rdzeniowych Rzeczypospolitej i Turcji. Notabene w takich
skomplikowanych uwarunkowaniach musieli dość dobrze się
orientować decydenci w Warszawie, a także magnateria
Rzeczypospolitej z województw ruskich, jeśli chcieli brać udział w
grze o wpływy w Nadczarnomorzu.
Choć pochodzenia azjatyckiego, Osmanowie byli jednak
skoncentrowani geostrategicznie przede wszystkim na Europie,
mimo że byli „władcami dwóch kontynentów i dwóch mórz”.
Podstawowym celem ich ekspansji była dolina Dunaju, co
doprowadziło do konfrontacji z Austrią Habsburgów. Z czasem
także z Rzecząpospolitą i Moskwą na północ od Morza Czarnego
powyżej ujścia do morza Dniestru, choć przez długi czas był to
konflikt drugorzędny ze względu na prymarne interesy dla Turcji
nad Dunajem, a dla Rzeczypospolitej i Moskwy nad Bałtykiem i na
Bramie Smoleńskiej. Po zdobyciu Konstantynopola, gdy
Osmanowie stali się potegą nadczarnomorską, zaczęli oddziaływać
na stosunki na Wołoszczyźnie, Podolu, Ukrainie i Krymie,
nawiązując kontakty z nieprzewidywalnymi Tatarami. Tatarscy
wasale Turcji najeżdżali wielokrotnie ukraińskie, podolskie i
wołyńskie ziemie Rzeczypospolitej, czasami sięgając swoimi
wyprawami nawet aż do Bramy Przemyskiej strzegącej samego
serca Polski, jaką jest dolina Wisły. To doprowadziło do konfliktu z
Rzecząpospolitą ze względu na jej interesy dotyczące
bezpieczeństwa kluczowego szlaku handlowego łączącego rynki
Lublina i Lwowa z rynkami Azji i Persji361.
Do połowy XVII wieku animozje polsko-tureckie i turecko-
moskiewskie pozostawały umiarkowane z powodu wojen
Rzeczypospolitej z Moskwą. Po pokoju andruszowskim w 1667 roku
Kijów wpadł w ręce Moskwy. Wtedy Rosja weszła w kontakt z
interesami tureckimi. Wojna z Rzecząpospolitą z lat 1672–1676
toczyła się o południową Ukrainę i swobodę podejścia do Morza
Czarnego. Następnie Turcja prowadziła wojnę z Rosją w latach
1676–1681 o kontrolę nad Kozakami i Tatarami. Przy czym należy
pamiętać, że Turcy byli przede wszystkim skoncentrowani na
kierunku naddunajskim i wojny na północy Morza Czarnego były
dla Stambułu konfliktami drugorzędnymi. Posiadanie Kijowa czy
Lwowa nie zmieniały dla Turcji zbyt wiele w geostrategicznym
położeniu imperium, a tylko pogłębiały konflikt z Rzecząpospolitą.
Ostatecznie udział polski w bitwie pod Wiedniem roku 1683 na
głównym dla Turków kierunku strategicznym położył kres
tureckiej ekspansji w dolinie Dunaju wzdłuż rozciągniętych jak
struna linii komunikacyjnych od Stambułu do Wiednia.
Na północnym wybrzeżu Morza Czarnego kontrola turecka
została zachwiana po tym, jak Rosja jako nowe na tym obszarze
mocarstwo rzuciła wyzwanie obecności sułtańskiej. Parcie Moskwy
na południe miało przynieść jej porty nieskute lodem oraz dostęp
do Morza Śródziemnego. Imperatorowa Katarzyna Wielka w latach
1768–1774 wypchnęła Turków z północy, opanowując kolejno
twierdze: Kinburn, Jenikale oraz Kercz, broniące dostępu do
Dniepru i Bohu oraz do płytkiego, acz bogatego w ryby Morza
Azowskiego. W wyniku tej wojny Tatarzy przestali być poddanymi
sułtana, a okręty rosyjskie mogły swobodnie żeglować na Morze
Śródziemne, przez co ogromnie skorzystał handel rosyjski. Caryca
rozkazała rozbudować nową flotę wojenną i handlową. Na rozkaz
Katarzyny powstawały nowe miasta i porty, w tym wspomniana
wcześniej Odessa. Promowane było rosyjskie osadnictwo wzdłuż
Bohu i Dniepru. Rzeczpospolita odpadła wtedy z rywalizacji o
dostęp do czarnomorskiej arterii komunikacyjnej, handlu
czarnomorskiego oraz śródziemnomorskiego.
Tymczasem Rosja parła dalej – w myśl nadrzędnego celu
dotarcia do ciepłych wód Morza Śródziemnego bez „lewara”
kontrolnego innej potęgi. W kolejnych latach umacniała wpływy w
pobliżu delty Dunaju oraz za pasmem głównym Kaukazu – w
kierunku portów czarnomorskich: Soczi, Batumi i Suchumi.
Rosyjski nacisk na słabnące imperium tureckie w XIX wieku
doprowadził do interwencji brytyjsko-francuskiej po stronie
Turków w obawie przed wyjściem Rosji za Bosfor, co doprowadziło
do wojny krymskiej w połowie wieku. Rosja wcześniej
podporządkowawszy sobie Azję Środkową oraz Daleki Wschód,
stała się wielkim lądowym imperium o rozmiarach
kontynentalnych, lecz wciąż nie mogła się wydostać w sposób
niekoncesjonowany przez inne potęgi przez cieśniny tureckie na
Morze Śródziemne i w kierunku Oceanu Światowego – przez
Gibraltar lub Suez.
Historię samych cieśnin Bosfor i Dardanele można podzielić na
trzy okresy. Pierwszy charakteryzuje się zamknięciem cieśnin.
Dopóki Morze Czarne było wewnętrznym morzem cesarstwa
wschodniorzymskiego, a następnie Turcji, całkowita swoboda
jednostronnego regulowania przepływu przez cieśniny nie
podlegała dyskusji. Z chwilą jednak, gdy pod koniec XVII wieku
dostęp do Morza Czarnego uzyskała Rosja, problem statusu
prawnego cieśnin przestał być wewnętrzną sprawą Turcji, a stał się
problemem międzynarodowym.
Traktat podpisany przez Rosję 21 czerwca 1774 roku,
zapewniający swobodę przepływu jej statkom handlowym,
rozpoczyna drugi okres w historii cieśnin, gdy status prawny
określany był bilateralnymi porozumieniami pomiędzy Turcją a
Rosją. Trzeci okres porozumień wielostronnych – regulujących
sytuację prawną cieśnin czarnomorskich – otwiera konwencja
londyńska z 13 lipca 1841 roku. Konwencja utrzymała swobodę
przepływu statków handlowych, lecz zamknęła cieśniny dla
przepływu jakichkolwiek okrętów wojennych. Tym samym Rosja
utraciła prawa uzyskane w roku 1833. Podpisany po wojnie
krymskiej 30 marca 1856 roku traktat paryski nie tylko
potwierdzał postanowienia umowy z roku 1841, ale dodatkowo
zneutralizował Morze Czarne. Po zakończeniu I wojny światowej 24
lipca 1923 roku podpisano konwencję w Lozannie, która nałożyła
wiele ograniczeń na Turcję, przy równoczesnym otwarciu cieśnin
dla okrętów wojennych wszystkich państw. W latach trzydziestych
XX wieku Turcja podjęła starania zmierzające do zmiany
konwencji lozańskiej. W ich wyniku doszło 20 lipca 1936 roku do
podpisania w Montreux nowej konwencji, w której strony uznały i
potwierdziły zasadę wolności przepływu i żeglugi w cieśninach, pod
warunkiem że Turcja pozostaje neutralna. W wypadku wejścia
Turcji do wojny prawo przepływu statkom nieprzyjacielskim nie
przysługuje.
W czasie pokoju lekkie okręty nawodne i okręty pomocnicze
mają prawo swobodnego przepływu, pod warunkiem uprzedzenia o
przepływie na 8 do 15 dni. W wypadku większych okrętów
konwencja ogranicza prawo przepływu okrętów państw
nieczarnomorskich. O ile bowiem państwa czarnomorskie mogą
przeprowadzać przez cieśniny okręty bez ograniczenia tonażu, o
tyle państwa nieczarnomorskie nie mogą łącznie przeprowadzać
przez cieśniny statków o tonażu większym niż 15 tys. ton, przy
czym ogólny tonaż okrętów wojennych nieprzybrzeżnych bander
znajdujących się na Morzu Czarnym nie może przekraczać 45 tys.
ton. W czasie wojny, gdy Turcja w niej nie uczestniczy, okręty
korzystają z tych samych swobód, co w czasie pokoju. Sytuacja
zmienia się, gdy Turcja jest stroną wojującą lub znajduje się w
bezpośrednim niebezpieczeństwie wojny, przepływ okrętów
wojennych zależy wówczas od jej swobodnego uznania.
W czasie II wojny światowej konwencja z roku 1936 nie była
przestrzegana. Władze tureckie zezwalały na przepływ niemieckich
okrętów wojennych kamuflowanych jako handlowe, co umożliwiło
obchodzenie warunków dotyczących ogólnego tonażu362. Zaraz po
zakończeniu II wojny światowej Sowieci naciskali na Turków, by
kontrola cieśnin przeszła pod władzę zwycięskiego w Europie
Związku Sowieckego, ale wsparci przez Amerykanów Turcy się nie
zgodzili i od tego czasu turecka polityka zagraniczna i
bezpieczeństwa była zorientowana na geopolityczne „Morze”, a
sama Turcja została członkiem NATO trafiając pod parasol
gwarancji bezpieczeństwa USA. W czasie zimnej wojny Turcja
pełniła kluczową rolę ryglując południową flankę NATO na
kierunku czarnomorskim i kaukaskim. W ewentualnej wojnie
miała wspierać wysiłek amerykański wykonywania uderzeń z
okrętów VI Floty US Navy z Morza Śródziemnego na porty oraz na
bazę przemysłową Ukraińskiej Republiki Sowieckiej, Zagłębie
Donieckie i Nadwołże.
Dotychczasowa orientacja turecka na „Morze” 70 lat potem
zaczęła się zmieniać. Turcy zaczęli się odsuwać od „Morza” w
kierunku „Lądu”, ale tym razem reprezentowanego przez
konsolidujący się obszar handlowo-gospodarczy Eurazji, choć nie
oznacza to reorientacji na Rosję363. Położenie geograficzne Turcji
powoduje, że nie jest ona tylko „strażnikiem cieśnin”, ale w
wypadku rewizji ładu światowego musi prowadzić proaktywną
politykę opartą na buforach i kontroli miejsc strategicznie
ważnych, które są poza jej aktualnym terytorium politycznym,
przypominając tym niejako wyzwania strategiczne
Rzeczypospolitej. W razie destablizacji na kontynencie
europejskim, rozpadu Unii Europejskiej i NATO oraz ogólnie
powstania próżni bezpieczeństwa, Turcja będzie myślała o
neutralizacji podejść od zachodu w kierunku swojego rdzenia
państwowego położonego nad morzem Marmara wokół
Konstantynopola. Dotyczyć to będzie oczywiście Bałkanów,
historycznej Tracji – czyli płaskiej części Bułgarii, skąd prowadzą
drogi prosto do Stambułu, ale także chęci opanowania
(zabezpieczenia) wąskiego lądowego przejścia do doliny Dunaju
zwanego Żelazną Bramą. To w przeszłości niezwykle ważne
miejsce, którego kontrola umożliwiała obronę przed Habsburgami,
względnie własną ekspansję polityczną w kierunku Budapesztu i
Wiednia przy zachowaniu linii komunikacyjnej Dunaju –
najdłuższej spławnej rzeki kontynentu. Jednocześnie od północno-
wschodniej strony niezmiernie ważna była wąska luka pomiędzy
Karpatami a Morzem Czarnym i deltą Dunaju, położona w
historycznej Besarabii nad Prutem, pomiędzy Jassami a Gałaczem.
To wąskie przejście zabezpieczało Stambuł przed ekspansją lądową
z Rosji i z Rzeczypospolitej (i w drugą stronę). Tam właśnie król
polski Jan Olbracht chciał odbić z rąk tureckich i rozbudować porty
morskie Kilię (położoną w delcie Dunaju na obecnej granicy
ukraińsko-rumuńskiej) i Białogród (w Zatoce Odeskiej nad
limanem Dniestru). W ten sposób chciał otworzyć basen Morza
Czarnego (wówczas komunikującego z „Lądem” Eurazji przed
utrwaleniem skutków odkryć geograficznych Kolumba i Vasco da
Gamy na Atlantyku) dla handlu polskiego, jednocześnie
przywracając polskie zwierzchnictwo nad Mołdawią (od roku 1387
lennem Polski). Podczas odwrotu wojsk polskich w 1497 roku spod
obleganej Suczawy (obecnie na rumuńskiej Bukowinie), która od
strony północnej zabezpieczała podejście do Jassów i Gałacza,
wojska polskie zostały pobite w wąwozie pod Koźminem w lasach
Bukowiny (niedaleko dzisiejszych Czerniowców na południowej
Ukrainie). To po tej bitwie zostało ukute powiedzenie: „za króla
Olbrachta wyginęła szlachta”.
Drugim najważniejszym miejscem na samym Morzu Czarnym
po cieśninach tureckich i Konstantynopolu jest Krym, który dzieli
„Morze” na basen wschodni i zachodni monopolizując ujście i
zlewisko Donu, jednej z niewielu spławnych rzek Rosji (połączonej
kanałem z Wołgą), co daje potędze kontrolującej Krym potencjał
kontroli nad rolnictwem i handlem południowej Rosji. Krym
poprzez Perekop jest łącznikiem z masami lądowymi Eurazji i
niewielkie nawet siły mogą blokować przeważające siły
przeciwnika pragnącego się tamtędy przedostać. Kto kontroluje
Krym, jest w stanie szachować wszystkie rosyjskie siły lądowe i
morskie w regionie. Z punktu widzenia geostrategii brak
posiadania Krymu przez Rosję ustawia ten kraj w pozycji
całkowicie defensywnej i jedynie reaktywnej wobec obcej potęgi
rozlokowanej na Krymie. Dlatego ewentualna kontrola Krymu
przez Turcję dałaby jej pozycję dominującą nad całym regionem
Morza Czarnego, nad zlewiskami rzek południowej Rosji i Ukrainy
oraz bezpośredni wpływ na cały obszar Kaukazu.
Z perspektywy Azji z kolei Turcja jest potęgą
międzykontynentalną łączącą całość Eurazji, a jej położone na
wschód i południe azjatyckie bufory (Irak i Syria) – kiedyś stabilne
– są obecnie całkowicie zdestabilizowane. Tamtejszy ład, ustalony
po I wojnie światowej w traktacie Sykes-Picot jeszcze przez
kolonialne potęgi Francji i Wielkiej Brytanii, rozpływa się, tworząc
próżnię bezpieczeństwa. Zewnętrzne potęgi i grupy pozapaństwowe
próbują stworzyć w powstającej próżni własne strefy wpływów, co
objawia się trwającą wciąż w 2018 roku wojną w Syrii i północnym
Iraku. Anatolia, oddzielająca „Medyteran” i Morze Czarne, stanowi
97 proc. terytorium państwa tureckiego. Na jej obszarze nie
występują duże żeglowne rzeki ani urodzajna gleba. Teren jest
trudny dla inwestycji, bowiem działalność inwestycyjna nie
przynosi stosownych zwrotów na zaangażowanym kapitale. Co
prawda, Anatolia ma długie łagodne wybrzeże, co jest niewątpliwie
dogodne dla turystyki, ale z wyjątkiem kilku dosłownie miejsc brak
na nim naturalnych zatok i odpowiednich miejsc na porty. Nie
dysponuje też istotnymi złożami węglowodorów, ale na wyżynie
anatolijskiej znajdują się za to potężne źródła wody dla całej
Mezopotamii – to stamtąd wypływają główne rzeki regionu: Eufrat
i Tygrys. Turcja kontroluje ich górne biegi i źródła, co daje jej
niebagatelny „lewar” na sąsiadach z południa, zwłaszcza że
zawarte zostały formalne porozumienia z Irakiem i Syrią dotyczące
gospodarki wodnej. Turcy nie liczą się z sąsiadami i w Anatolii
wybudowali ponad 700 tam na rzekach, a planują nawet 600
więcej. Kurdowie, którzy stanowią ogromną mniejszość w Turcji
oraz w krajach sąsiadujących, faktycznie mogliby się pokusić o
kontrolę bezpieczeństwa dorzecza obu rzek i to jest największą
słabością Turcji. Tę słabość rozgrywają obce potęgi – Rosja i Stany
Zjednoczone – wzmacniając swoje wpływy w regionie.
Turcja stanowi również pas transmisyjny dla energii z
Azerbejdżanu do Europy. Na wschód od Anatolii zaczyna się obszar
Kaukazu. W jego rejonie są dwie strategiczne przełęcze, których
kontrola daje panowanie nad regionem – Wąwóz Darialski i
Derbent. Aby na nie oddziaływać, należy mieć przyczółek w
Azerbejdżanie, położonym pomiędzy Iranem a Rosją, z zasobami
ropy znanymi już w XIX wieku. Z okolic Baku Turcy mogliby
znakomicie kontrować poczynania zarówno Iranu, jak i Rosji, a
korzystając z zasobów energii mogliby rozbudowywać
infrastrukturę komunikującą Baku z Anatolią, co teraz jest
możliwe jedynie przez Gruzję. Mimo wszystko to Rosja wciąż
dysponuje przewagą na Kaukazie, kontrolując Krym, skąd można
dokonywać desantu za pasmem Kaukazu. Kontroluje także główne
korytarze transportowe przez Kaukaz, Osetię i Abchazję, udzielając
pomocy separatystycznym regionom Azerbejdżanu oraz utrzymując
własne wojska w Armenii.
Na południu w Lewancie sytuacja strategiczna Turcji jest
równie złożona. Na obszarze od Libanu po Pustynię Syryjską i
pustynie Arabii zawsze istniała cała sieć lokalnych powiązań i
ustawicznie zmieniających się sojuszy. Potęga zewnętrzna nie była
więc w stanie trwale zaprowadzić w tym regionie stabilizacji, gdyż
było zbyt wielu graczy do równoważenia. Wyspy Cypr i Rodos w
rękach tureckich na wschodnim Morzu Śródziemnym dawały
osłonę tureckiej Anatolii od strony morza i – co ważniejsze –
własną projekcję siły w całym Lewancie, Suezie, delcie Nilu oraz
Egipcie, którego kontrola jest właściwie niemożliwa bez Cypru,
czego nieraz już dowiodła historia.
Obecnie waga Morza Czarnego rośnie i poza interesami
tureckimi stykają się na nim także interesy Ukrainy jako
niepodległego od Rosji państwa – chyba że Kijów zostanie
odepchnięty od morza przez rosyjski projekt Noworosji (przez
Mariupol do Odessy i do ujścia Dniestru) połączonej z Nadwołżem i
Azowem oraz Naddniestrzem. Są też istotne interesy rosyjskie – z
wojną w Gruzji w 2008 roku poszerzającą przyczółek za Kaukazem,
zajęciem Krymu w 2014 roku, rozbudową portu w Noworosyjsku i
ustanowieniem tym samym rosyjskiej zdolności antydostępowej.
Moskwa zdobyła na akwenie czarnomorskim dominującą pozycję,
demonstrowaną przez przeloty samolotów rosyjskich nad
amerykańskimi i natowskimi okrętami patrolującymi ten akwen.
Interesy w tym rejonie ma także Rumunia – jako forpoczta NATO i
Stanów Zjednoczonych kontrując potęgę rosyjską.
W razie wzmocnienia „Lądu” Morze Czarne będzie się stawało
obszarem sworzniowym komunikującym wszystkie kierunki z
azjatyckiego Heartlandu przez południową Rosję i Bramę
Turańską na Morze Kaspijskie i Kaukaz, na deltę Dunaju i dalej w
górę rzeki do Europy Zachodniej oraz przez Persję i Turcję do
wschodniego „Medyteranu”. Dominacja na nim Rosji stwarza
potencjał udziału kontrolnego w komunikacyjnym systemie „Lądu”.
Między innymi z tego powodu dla Stanów Zjednoczonych coraz
ważniejsza staje się Rumunia, ważna jest i pozostanie rola Turcji,
Gruzji i obszaru Kaukazu. Rosnąca rola Morza Czarnego wzmacnia
potencjał „obracania się” politycznego Rosji zarówno w kierunku
„Morza” (razem z USA przeciwko Chinom), jak i przeciw „Morzu”
(w oparciu o „Ląd”, którego siła tym razem pochodzić będzie z
Chin).
Rumunia jest ciekawym przykładem ciągłych reorientacji i
potwierdzeniem geopolitycznej tezy, że w polityce międzynarodowej
wszystko co najważniejsze jest funkcją balansowania. Ileż razy ten
kraj zmieniał swoje orientacje polityczne! W XIX wieku pozostawał
w bliskich relacjach z Rosją, by zdobyć niepodległość. W I wojnie
poparł sojusz ententy, ufając w jego siłę. Potem, wykorzystując
słabość Rosji rewolucyjnej, Rumunia anektowała część Besarabii,
by w latach poprzedzających II wojnę światową być nawet
sojusznikiem Polski i Francji, choć współpracując także z
Jugosławią i Czechosłowacją wzdłuż osi Dunaju. Co do zasady
jednak Bukareszt nie pomógł istotnie Polsce we wrześniu 1939
roku. Pod wpływem zagrażającej potęgi Niemiec Rumunia stała się
sojusznikiem III Rzeszy, okupując nawet samodzielnie część
Związku Sowieckiego – w tym Odessę z okolicami – aż do dolnego
biegu Bohu. Wojska rumuńskie, razem z niemieckimi, były również
pod Stalingradem nad Wołgą. Pod koniec wojny Rumunia dokonała
reorientacji i związała się z obozem aliantów. Po wojnie Bukareszt
– poddany podobnie jak Warszawa potędze imperium sowieckiego –
stał się sojusznikiem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w ramach
Układu Warszawskiego. W XXI wieku to już aktywny członek
NATO i zwornik obecności USA nad Morzem Czarnym oraz miejsce
rotacyjnej obecności wojsk amerykańskich i NATO-wskich w
Nadczarnomorzu.
Na południe od cieśnin tureckich i Morza Czarnego położona
jest Grecja, od starożytności funkcjonująca właściwie dzięki morzu
i morskiej komunikacji ze swoimi zamorskimi posiadłościami.
Grecja ma wyjątkowo trudne położenie, ograniczające jej rozwój
polityczny i gospodarczy. Wybrzeże stanowią często ostre klify, z
zaledwie kilkoma równinami nadbrzeżnymi sprzyjającymi
rolnictwu. Rzeki nie umożliwiają transportu, jest tylko kilka
szerszych dolin, zatem Grecja nigdy nie mogła stać się poważnym
eksporterem żywności, ani rozwinąć większej liczby ośrodków
miejskich. Jej stolica – Ateny – położona jest na wysuniętym cyplu
półwyspu, a Grecja właściwie przez geografię Bałkanów jest odcięta
od handlu lądowego z Europą kontynentalną. Aby mieć łączność ze
światem i Europą Grecy za wszelką cenę muszą utrzymać
komunikację morską przez Morze Egejskie. Tymczasem po drugiej
stronie akwenu położony jest silny turecki rywal, z którym Grecja
prowadziła wojny o dominację w basenie tego morza, co przekładało
się także na możliwość trwania greckich posiadłości w Azji
Mniejszej po drugiej stronie Morza Egejskiego. Dlatego Grecy
zasadniczo nie mają wyboru. Muszą dysponować silną marynarką
wojenną, jeśli chcą istnieć jako podmiotowy i samodzielny
organizm polityczny. Same zadania policyjne floty, tj. patrolowanie
i manifestowanie obecności na wodach setek i tysięcy wysp i
wysepek Morza Egejskiego, jest bardzo kosztowne i wymaga
stałego wysiłku, a z powodu małej wydajności gospodarczej kraju,
Grecję rzadko kiedy było na to stać. W czasie zimnej wojny
wyręczali ją w tym Brytyjczycy i Amerykanie patrolując Morze
Egejskie w obawie przez rosnącymi wpływami Związku
Sowieckiego. Nie wiadomo jednak, jak będzie w przyszłości, choć
dysproporcja rosnącej potęgi Turcji i słabnącej Grecji wydaje się
wskazywać odpowiedź. Stąd Grecja, mimo że jest członkiem NATO,
w praktyce stosuje politykę równoważenia Turcji poprzez
faworyzowanie relacji dwustronnych z Rosją.
Przed atlantyckim podejściem do Starego Kontynentu na drodze
komunikacji z Ameryki Północnej do Europy leży grupa wysp
Wielkiej Brytanii. Samo położenie geograficzne od czasu wielkich
odkryć czyni te wyspy prawdziwą potęgą morską. Wielka Brytania
usytuowana jest geopolitycznie po prostu w wyśmienitym miejscu.
Wcześniej, w średniowieczu i starożytności, był to istny koniec
świata. Same Wyspy Brytyjskie mają urodzajną ziemię, spławne
rzeki, są blisko kontynentu europejskiego, z którym można
handlować. Pozostają za kanałem La Manche, stwarzającym
poczucie bezpieczeństwa jako poważna bariera nawet dla
nowoczesnych środków wojny i desantu, czego dowiodła bitwa o
Anglię w 1940 roku.
Konfiguracja linii brzegowej Europy i usytuowanie Anglii i
Szkocji dają im wyśmienitą pozycję strategiczną. Na północ od
Wysp Brytyjskich znajduje się najważniejsze z punktu widzenia
geostrategii miejsce na Atlantyku, tzw. GIUK (pierwsze litery od
nazw Grenlandii, Islandii, Zjednoczonego Królestwa), morski
przesmyk pomiędzy tymi krajami). Jest to wąskie przejście morskie
na północnym Atlantyku komunikujące Amerykę Północną z
Europą. Daje Wielkiej Brytanii możliwość projekcji siły na GIUK-u
z baz morskich położonych w Szkocji (stąd unia ze Szkocją ma
wciąż ogromne znaczenie), oddziałując w ten sposób na wszelką
morską komunikację pomiędzy Starym a Nowym Kontynentem.
Kontrola GIUK-u dała aliantom zwycięstwo w I i II wojnie
światowej, zapewniając przepustowość głównej arterii zasilającej
wysiłek państw walczących z Niemcami. Na GIUK-u rozstrzygnięto
wojnę z U-Bootami w I wojnie światowej i bitwę o Atlantyk podczas
kolejnej. Przez GIUK przechodziły konwoje z Ameryki i Wielkiej
Brytanii z pomocą dla Sowietów, przyczyniając się do wytracania
niemieckich zasobów w wojnie lądowej na wielkich równinach
Europy Wschodniej w latach 1941–1945364. Tam również umierali
polscy marynarze walczący po stronie aliantów, w tym podczas
ochrony konwojów płynących do Murmańska i Archangielska.
Podczas zimnej wojny z kolei, umożliwiając szachowanie
wszelkich wycieczek floty sowieckiej z baz sowieckich Floty
Północnej oraz Floty Bałtyckiej365. W czasie końcowego jej okresu to
właśnie na tym obszarze US Navy przygotowywała się do „bitwy na
morzu zewnętrznym” (Outer Sea Battle) z marynarką i lotnictwem
sowieckim, które planowało w obszarze GIUK-u wykonywać
uderzenia na amerykańskie zespoły uderzeniowe lotniskowców –
główną siłę uderzeniową floty amerykańskiej. Niezakłócona
komunikacja przez północny Atlantyk z zachodnią Europą była
fundamentem amerykańskiej projekcji siły i gwarancją
bezpieczeństwa Europy Zachodniej, istnienia NATO, a tym samym
pozycji strategicznej Stanów Zjednoczonych w Europie i całej
Eurazji366.
Nic dziwnego, że Mackinder uważał w czasie II wojny
światowej, że północny Atlantyk jest sworzniem świata. W tym
fakcie można upatrywać pochodzenia nazwy Sojuszu
Północnoatlantyckiego. Od tego oceanu przyjęło się też
wspólnotowe określenie Zachodu jako „świata atlantyckiego”,
stającego do rywalizacji z Sowietami. Z czasem termin „świat
atlantycki” stał się synonimem wspólnotowego konstruktu
geopolitycznego Zachodu połączonego północnym Atlantykiem jako
łącznikiem i jednocześnie centrum świata łączącego USA i
zachodnią Europę367.
Północna część Szkocji jest geograficznie skierowana na północ i
północny wschód w kierunku południa Norwegii i te trzysta mil
morskich morza pomiędzy szkockim Aberdeen i norweskim Bergen
jest osłaniane z lewej strony przez Orkady i Wyspy Szetlandzkie.
Cieśnina Kaletańska z Dover na południowym skraju Anglii ma
około 32 mil morskich szerokości w najwęższym miejscu, a cały
kanał La Manche podlega niejako „automatycznie” kontroli
brytyjskiej z wielu portów i zatok południowej Anglii368. Tak długo,
jak Wielka Brytania mogła utrzymywać supremację morską na
Morzu Północnym i była w stanie zamknąć kanał La Manche dla
komunikacji na odcinku pomiędzy Plymouth a Brestem, tak długo
była w stanie ustanawiać blokadę morską całej północnej Europy,
czyli serca gospodarczego kontynentu. To dawało Wielkiej Brytanii
potężny „lewar” na interesach innych państw. Dodatkowo kontrola
Cieśniny Gibraltarskiej, Kanału Sueskiego i Morza Czerwonego
oznaczała kontrolę nad wejściem i wyjściem z Morza Śródziemnego
na Atlantyk i z Morza Śródziemnego na Ocean Indyjski. Panowanie
z kolei w Zatoce Biskajskiej oraz posiadanie sieci baz morskich na
Morzu Śródziemnym zapewniały Wielkiej Brytanii kontrolę
wszystkich szlaków do Europy Południowej. Handel
międzynarodowy zarówno północnej, jak i południowej części
kontynentu musiał w rezultacie powyższych prawideł przechodzić
przez kontrolowane przez Wielką Brytanię punkty strategiczne
zanim wychodził na otwarty Ocean Światowy prowadzący do
odległych rynków.
Z punktu widzenia układu sił oddziałujących na Europę potęga
morska Wielkiej Brytanii położona była w istocie pomiędzy
kontynentem europejskim a Stanami Zjednoczonymi i stanowiła
barierę wobec potencjalnych zagrożeń płynących z kontynentu dla
Stanów Zjednoczonych i całej zachodniej półkuli. W drugą zaś
stronę – Wielka Brytania działała niczym państwo buforowe przed
amerykańską interwencją na Starym Kontynencie369. To powoduje,
że relacje pomiędzy Europą kontynentalną a Stanami
Zjednoczonymi są kształtowane przez geograficzne położenie
Wielkiej Brytanii. Waszyngton może być skuteczny na kontynencie
politycznie i wojskowo tylko w sojuszu z Wielką Brytanią. Nigdy
przeciw niej. Kontynent zaś może się zaangażować w odległe
przedsięwzięcia morskie i handlowe jedynie za zgodą Wielkiej
Brytanii i nigdy przeciw niej tak długo, jak dysponuje ona silną
flotą. Z kolei brytyjska potęga zawsze musiała się liczyć z
rywalizacją z siłami kontynentu i mogła się angażować w kolonie i
dalekie zobowiązania poza Europą, jeśli pozwalały jej na to wymogi
polityki równoważenia wpływów na samym kontynencie370.
Wielka Brytania przed okresem zimnej wojny, gdy jej polityka
zaczęła już być jedynie odbiciem polityki amerykańskiego patrona,
kierowała się trzema imponderabiliami. Wszystkie trzy były
wynikiem jej położenia geograficznego. Dotyczyły: bezpieczeństwa
wysp macierzystych Wielkiej Brytanii; konieczności ochrony szlaku
komunikacyjnego przez Morze Śródziemne prowadzącego do
zasobów imperium; oraz utrzymywania zasady „wolnych rąk” do
ochrony interesów imperium i poszerzania jego wpływów371.
Z brytyjskiego punktu widzenia i oczami człowieka „Morza”
Europa kontynentalna jest półwyspem w kształcie trójkąta ze
szczytem w Gibraltarze. Zachodnia część trójkąta stoi naprzeciw
brzegów brytyjskich długim bokiem rozciągniętym od Norwegii do
Maroka. Północna flanka tej zachodniej części trójkąta ciągnie się
przez wyżyny i góry Skandynawii oraz jej fiordy, a południowa
flanka górami i wyżynami Hiszpanii. Pomiędzy tymi dwiema
flankami od Cieśnin Duńskich do Zatoki Biskajskiej leży serce
europejskiego kontynentu i tam czai się jego największy potencjał
wojenny. Uderzenia z tej strony trójkąta są zagrożeniem dla wysp
macierzystych Imperium Brytyjskiego oraz dla jego szlaków
komunikacyjnych przez Atlantyk ze światem.
Tradycyjnie bezpieczeństwo Wysp Brytyjskich zależało od
zdolności zapobieżenia inwazji zza morza odgraniczającego wyspy
od kontynentu, oraz – ponieważ kraj zależał od importu żywności i
surowców – od zdolności do przerwania nieprzyjacielskiej blokady
morskiej (np. poprzez kontrblokadę podwodną). Stąd taki, a nie
inny przebieg obu wojen światowych na Atlantyku oraz strategia
Niemiec obliczona na budowę U-Bootów w obliczu przewagi floty
nawodnej morskich potęg aliantów. W związku z powyższym obu
tym zadaniom mogła sprostać jedynie silna własna marynarka
wojenna. Dlatego rola wojsk lądowych w historii brytyjskiej była
incydentalna, co zresztą jest prawidłowością w wypadku potęg
morskich (to samo dotyczy USA). Jak długo flota brytyjska była w
stanie dominować na wodach macierzystych lub szachować swoją
obecnością floty potęg z kontynentu (koncepcja fleet in being
Jacky’ego Fishera sprzed I wojny światowej372), tak długo inwazja
na wyspy była niemożliwa. Natomiast w wypadku ewentualnego
pokonania brytyjskiej floty inwazja nie byłaby konieczna, bo sama
blokada wysp sprowadziłaby głód i rzuciłaby Brytyjczyków na
kolana. Rozwój sił powietrznych w XX wieku o tyle jedynie zmienił
tę prawidłowość, że floty wojenne potrzebują do skuteczności
swoich operacji na Oceanie Światowym osłony z powietrza, ale
same okręty wciąż są tak samo niezbędne.
Potęga morska to oczywiście koniunkcja siły liczebnej i
jakościowej floty oraz stategicznego położenia baz wypadowych
floty. Brytyjska polityka zagraniczna obsługiwała w zasadzie
wyłącznie tylko dwie kwestie – jak poprawić i tak wyśmienite
położenie morskie Wielkiej Brytanii oraz potęgę jej floty373. Inne
atrybuty potęgi, w tym „lewary” na interesach innych i
obsługiwanie własnego interesu pojawiały się niejako
„automatycznie” w wyniku właściwego prowadzenia powyższych
dwóch kwestii. Pierwsza dotyczyła starań, aby nie powstała żadna
istotna potęga morska za kanałem – czy to były Niderlandy,
Francja czy Niemcy374. Początkowo Brytyjczycy starali się osiągnąć
ten cel poprzez faktyczną kontrolę, względnie okupację wybrzeża
europejskiego naprzeciw Wysp Brytyjskich. Potem poprzez
utrzymywanie statusu państw buforowych przez państwa powstałe
na tym fragmencie wybrzeża – Holandię i Belgię. W celu
zapobieżenia kontroli terenu Niderlandów lub Belgii przez obcą
potęgę kontynentalną Wielka Brytania prowadziła wojny z Francją
w średniowieczu, z Hiszpanią w roku 1588, potem kolejno znów z
Francją Ludwika XIV, Dyrektoriatu, Napoloeona, a potem z
Niemcami cesarza Wilhelma i hitlerowską III Rzeszą.
Przed pojawieniem się morskiego oręża asymetrycznego, czyli
okrętów podwodnych, torpedowców wyposażonych w torpedy, min
morskich czy sprawnych sił powietrznych, sprawa była względnie
prosta: flota brytyjska musiała być większa i sprawniejsza niż flota
rywala. W powtarzających się cyklicznie okresach brytyjskiej
izolacji politycznej od spraw kontynentu oznaczało to konieczność
posiadania floty większej niż połączone floty wszystkich głównych
sił całego kontynentu, które mogłyby przedrzeć się na Atlantyk.
Stąd wynikała obawa przed połączeniem sił kontynentu i wynik tej
obawy, czyli brytyjska polityka „dziel i rządź”, a więc perfekcyjnie
dopracowana strategia równoważenia wpływów na kontynencie
(balansowania). Podzielony i stosownie zrównoważony kontynent
bowiem oznaczał maksimum bezpieczeństwa. Wówczas brytyjska
flota musiała być tak duża, aby być silniejszą niż najsilniejsza
kombinacja europejskich mocarstw sprzemierzonych, lecz już nie
wszystkich, gdyż one same najpierw się między sobą równoważyły.
Stąd brał się tzw. two power standard, czyli zasada, że flota
musiała być zdolna do pokonania dwóch najsilniejszych państw
kontynentalnych naraz. W wypadku cyklicznie powracającego
wzrostu jednej potęgi na kontynencie Wielka Brytania decydowała
się porzucać splendid isolation i przyłączała się do jednej z
kombinacji sojuszniczych. Wzmacniało to względną pozycję
Wielkiej Brytanii i na pewien czas obniżało wymagania dotyczące
wielkości floty. Sojusznik na kontynencie był także zawsze
pomocny w początkowych etapach rywalizacji, zanim wybuchła
otwarta wojna, a stawał się absolutnie niezbędny niezwłocznie po
jej wybuchu. Jako że tylko w wyniku działań sił lądowych Wielka
Brytania była w stanie definitywnie pokonać wielką potęgę
kontynentalną i tylko we współpracy z armią sojusznika brytyjska
kontynentalna blokada morska miała szansę rzucić przeciwnika na
kolana.
Kontakty Imperium Brytyjskiego nie ograniczały się do
kontaktów z państwami zachodniego boku wyżej opisanego
trójkąta kontynentu. Podobne reguły dotyczyły południowego boku
ciągnącego się od Gibraltaru do Dardaneli. Ten bok tworzył drugi
front kontrolujący Europę dla Wielkiej Brytanii. Zachodnią jego
flankę tworzą te same góry w Hiszpanii, które zamykały flankę
zachodniego boku, a na wschodzie flankę tworzą Bałkany i Azja
Mniejsza. W centrum znajduje się Półwysep Apeniński jako
najbardziej wysunięta pozycja boku trójkąta. Żaden z tych trzech
obszarów (Iberia, Półwysep Apeniński, Bałkany z Bosforem,
Dardanele i Azja Mniejsza) nie miał wystarczającego potencjału, by
wystawić flotę mogącą rzucić wyzwanie flocie brytyjskiej.
Prawdziwie groźne uderzenie mogło wyjść tylko z punktu, w
którym wielka potęga kontynentalna miała „morskie wyjście” do
projekcji siły na Morze Śródziemne. Tymi miejscami były Marsylia
(Francja), Triest (Habsburgowie), Saloniki i Konstantynopol (Rosja
– po podporządkowaniu Turcji)375. Uderzenie na tym południowym
froncie nigdy oczywiście nie zagrażało macierzystym Wyspom
Brytyjskim, lecz ważnemu szlakowi komunikacyjnemu przez Morze
Śródziemne, który był zabezpieczany przez brytyjską morską
projekcję siły z wysuniętych baz w Gibraltarze, na Malcie i w
Aleksandrii.
Morze Śródziemne, będąc początkowo istotne ze względu na
handel z Lewantem i szlaki lądowe przez Bliski Wschód do Indii i
Chin, po otwarciu kanału przez Suez stało się główną arterią
Imperium Brytyjskiego prowadzącą do Indii i Dalekiego Wschodu
oraz najważniejszą linią komunikacyjną imperium w ogóle. Obrona
tej linii wymagała utrzymania liczebnej przewagi floty wobec
jakiejkolwiek potęgi na tym obszarze oraz – w wypadku wrogiej
koalicji – dzielenia jej jedności. Korzystna dla imperium morskiego
równowaga na kontynencie miała zatem także znaczenie dla
bezpiecznego funkcjonowania szlaku przez Morze Śródziemne. Z
tego powodu Wielka Brytania wzięła udział w wojnie o sukcesję
hiszpańską, gdy obawiano się, że Ludwik XIV będzie kontrolował
całe wybrzeże zachodniej części Morza Śródziemnego uchwyciwszy
Hiszpanię, Francję i Neapol. W dniach poprzedzających I wojnę
światową ta zasada wyznaczała politykę brytyjską w pełnej
rozciągłości, gdyż Włochy balansowały siłę i aspiracje Francji w
zachodnim „Medyteranie”, a napięcie pomiędzy Rosją i imperium
Austro-Węgierskim dawało pole manewru polityce i interesom
brytyjskim we wschodniej części akwenu – na wschód od Sycylii.
Cieśnina Gibraltarska ma zaledwie 8 mil morskich szerokości.
To oznacza, że kontrola brzegu po drugiej stronie Gibraltaru przez
jakiekolwiek silne mocarstwo zneutralizowałaby znaczenie
Gibraltaru i zagroziła swobodnemu wejściu Royal Navy na
zachodnie Morze Śródziemne. Dlatego przez cały wiek XIX Wielka
Brytania starała się zachować jedność terytorialną Maroka i jego
niezależność. Gdy państwo to nie mogło już utrzymać
niepodległości, a Wielka Brytania musiała wesprzeć politykę
Francji, zostały ustalone specjalne prawa brytyjskie
zabezpieczające Gibraltar. Ustalono, że pas ziemi naprzeciw
Gibraltaru miał się dostać pod kontrolę Hiszpanii, która wówczas
jawiła się jako państwo słabe, więc niegroźne dla interesów
brytyjskich. W zamian uzyskano obietnicę, że brzegi wokół cieśniny
nie będą ufortyfikowane376.
Troska Brytanii o kontrolę wydarzeń w związku z drugim
wejściem do „Medyteranu” przez cieśniny tureckie inspirowala
zinteresowanie Londynu polityką turecką i ochronę Turcji przed
naporem Rosji. Właściwie przez cały wiek XIX Imperium
Brytyjskie wspierało słabnącą Turcję w polityce względem Rosji.
Jednocześnie Brytyjczcy traktowali te zobowiązania jako część
„płynnych zasobów”, bo na przykład w 1915 roku obiecywali Rosji,
że w wypadku wygranej aliantów otrzyma ona Konstantynopol i
kontrolę cieśnin. Taka była cena, jaką „przewrotny” Albion był
gotów zapłacić za pokonanie groźnych Niemiec. Szczęśliwie dla
brytyjskich wpływów morskich na wschodnim Morzu
Śródziemnym, rewolucja bolszewicka i turecki ruch narodowy
skutkowały tym, że Turcy utrzymali w swoim władaniu te ważne
cieśniny. Dla Londynu jeszcze ważniejsza od cieśnin tureckich była
kwestia Suezu. Od 1882 roku trwała tam realna okupacja
brytyjska i dlatego po I wojnie światowej Wielka Brytania uzyskała
bufor terytorialny – mandat w Palestynie, która miała
zabezpieczyć imperium wobec ewentualnych ataków na imperialny
szlak komunikacyjny od wschodu. Wcześniej zagrożenie dla
komunikacji imperalnej pochodziło ze strony Francji – wystarczy
wspomnieć ekspedycję egipską Napoleona, czy sam fakt, że to
Francuzi od czasów Bonapartego pragnęli zbudować, a potem
rzeczywiście zbudowali Kanał Sueski. Na podstawie entente
agreement z 1904 roku zarówno kwestie Suezu, jak i Gibraltaru
zostały ustalone korzystnie dla Londynu. Francuska administracja
miała rządzić Marokiem, a brytyjska Egiptem.
Warto w tym miejscu podkreślić, że kontrola morskich linii
komunikacyjnych przez jedno mocarstwo stwarzała jednak opór
innych mocarstw. Zdolność kontroli szlaku komunikacyjnego jest
po prostu przede wszystkim zdolnością do odebrania wolności tego
szlaku innemu podmiotowi. O ile w wypadku lądowych szlaków
jawi się to jako coś naturalnego, wynikającego z suwerenności, o
tyle w wypadku szlaków morskich jest odwrotnie i przeciwdziała
się takiemu wykluczaniu, nawet jeśli nie zagraża ono pokojowemu
handlowi. Prawo kontroli linii komunikacyjnych, na przykład na
Bałtyk lub Morze Śródziemne, jawi się jako prawo odmówienia
państwom brzegowym tych mórz wewnętrznych Europy prawa do
dostępu do Oceanu Światowego – autostrady handlowej. Taka
sytuacja będzie zawsze odczuwana jako nie do zaakceptowania
przez silne państwa brzegowe mórz marginalnych Europy (i
Eurazji).
Determinacja Wielkiej Brytanii do chronienia swojej linii
śródziemnomorskiej oraz komunikacji atlantyckiej z Morza
Północnego poprzez kontrolę wyjść i wejść do trójkąta
europejskiego oraz pragnienia państw kontynentalnej Europy do
złamania tej potęgi i przełamania łańcucha wpływów i siły
brytyjskiej to podstawowy i wielowiekowy wzór, a zarazem
prawidłowość polityki europejskiej.
Wielka Brytania w latach 1680–1820 rosła szybciej, jeśli chodzi
o PKB per capita, niż jakikolwiek inny kraj świata. Produkcja
stoczniowa, handel międzynarodowy, usługi bankowe, finansowe,
nowoczesne rozwiązania finansowo-fiskalne oraz rozwój przemysłu
pod koniec tego okresu, dominacja światowa brytyjskiej floty oraz
zamorskie imperium z populacją liczącą 100 milionów dusz w roku
1820 doprowadziły do brytyjskiej globalnej hegemonii handlowej377.
Wcześniejsze liczne wojny z rywalami i akty nawigacyjne
wymierzone w konkurencję spowodowały wypchnięcie rywali z
rynków, na których Londyn pragnął monopolu dla siebie.
Niderlandy pod koniec napoleońskich wojen straciły posiadłości
azjatyckie z wyjątkiem Indonezji. Francuzi ostali się w Azji i
stracili swoje główne posiadłości na Karaibach. Portugalia utraciła
główną kolonię zaraz po wojnach napoleońskich, a Hiszpania
straciła Amerykę Łacińską, zatrzymując tylko Kubę, Puerto Rico i
Filipiny. Wielka Brytania przejęła to, co Francja i Holandia straciły
w Azji i Afryce oraz poszerzyła swoją kontrolę nad Indiami oraz
uzyskała dodatkowe przywileje handlowe w Ameryce Łacińskiej.
Pod rządami Kompanii Wchodnioindyjskiej dochód na głowę w
Indiach między rokiem 1757 a 1857 drastycznie spadł, choć zyski
brytyjskie mnożyły się geometrycznie. Pomiędzy rokiem 1820 a
1913 dochód Brytyjczyków per capita rósł szybciej niż kiedykolwiek
w przeszłości – trzy razy szybciej niż we wcześniejszych latach
1700–1820378.
Napęd parowy wprowadzono w roku 1812, do 1860 wszystkie
właściwie nowe statki były już napędzane węglem, a do roku 1913
mniej niż 2 proc. floty handlowej stanowiły żaglowce. W tym też
czasie zaczęto wprowadzać na statkach i okrętach ropę jako paliwo
silnika. Od lat osiemdziesiątych XIX wieku funkcjonowały stałe
linie pasażerskie na trasach transatlantyckich. W 10 dni
pokonywano trasę między Liverpoolem a Nowym Jorkiem. Po
otwarciu Suezu w 1869 roku kanał umożliwił skrócenie czasu na
trasie z Londynu do Bombaju o 41 proc., do Madrasu o 35 proc.,
Kalkuty o 32 proc. i Hongkongu o 26 proc. Zresztą napęd żaglowy
stracił na znaczeniu także z tego powodu, że w Kanale Sueskim nie
ma stosownego wiatru. Emigracja ze Zjednoczonego Królestwa do
kolonii i dawnych kolonii w latach 1820–1913 wyniosła 12
milionów osób, z tego połowę stanowiła emigracja z Irlandii.
Wraz z pełną morską i następnie handlową hegemonią oraz
osiągnięciem strukturalnych przewag kapitałowych i
instytucjonalnych Wielka Brytania zaczęła być zainteresowana
wolnością gospodarczą i pełną globalizacją wymiany towarowej. W
1846 roku Londyn zniósł cła ochronne na produkty rolne, a w roku
1849 sławne akty nawigacyjne zostały w pełni uchylone. W roku
1860 wszystkie cła na handel ze światem zostały jednostronnie
zniesione, dokonano też liberalizacji handlu, w tym zawarto umowy
wielostronne z europejskimi krajami, m.in. z dotychczasową
główną konkurentką – Francją. Zapanowała znana nam również
obecnie – z początku XXI wieku – wolność mórz i handlu
światowego, czyli pojawiła się tzw. pierwsza globalizacja, czy
inaczej – pierwsza era globalizacji. Zasady w pełni wolnego handlu
zostały narzucone także w Indiach i innych koloniach brytyjskich.
Chiny, Persja, Tajlandia, imperium osmańskie nie były brytyjskimi
koloniami, ale zostały zmuszone do utrzymania niskich ceł
ochronnych traktatami, które w istocie zredukowaly ich
suwerenność w sprawach handlowych i przyznały prawa
eksterytorialne cudzoziemcom. Całkowicie wolny handel
faworyzował brytyjską produkcję eksportową, ale też należy
zauważyć, że jego reguły nie były aż tak szkodliwe dla kolonii
względem brytyjskiej metropolii, jak jeszcze wiek wcześniej, gdy
np. Jamajka mogła handlować tylko z Wielką Brytanią, a
Gwadelupa tylko z Francją379. Brytyjska polityka wolnego handlu i
masowego importu żywności miała sumarycznie pozytywny wpływ
na rozwój globalnej ekonomii. System finansowy świata oparty był
na standardzie złota, a po 1870 roku dało się zaobserwować
masowy odpływ kapitału brytyjskiego na inwestycje zagraniczne i
zamorskie, połowę oszczędności brytyjskich inwestowano już za
granicą. Niemcy, Francja oraz Holendrzy podążyli za tym
modelem. Ład liberalny tzw. pierwszej globalizacji został
zniszczony po kilkudziesięciu latach przez wojny światowe, co
skutkowało upadkiem przepływów kapitałowych, zastopowaniem
migracji i redukcją międzynarodowego handlu w latach izolacji
rynkowej z lat trzydziestych XX wieku.
Po wojnie światowej, w latach dwudziestych XX wieku, Wielka
Brytania miała najgorsze wskaźniki wzrostu gospodarczego, w tym
w eksporcie, w całej zachodniej Europie. Szalejąca deflacja, utrata
konkurencyjności przez brytyjski przemysł, chęć utrzymania za
wszelką cenę poprzez regulacje centrum finansowego dla Europy w
Londynie i obrona wysokiego kursu funta, a potem wysokie
bezrobocie i depresja z lat trzydziestych zatrzęsły imperium.
Skończyło się to dewaluacją funta, porzuceniem zasad wolnego
handlu w 1931 roku i wprowadzeniem systemu preferencyjnego w
handlu, co zamortyzowało efekt kryzysu. W przeciwieństwie do
wielu państw europejskich podczas depresji z lat trzydziestych XX
wieku nie upadł też na Wyspach system bankowy. W II wojnie
światowej Wielka Brytania była blisko klęski, cały kontynent był w
politycznym lub wojskowym władaniu Niemiec – poza lądowymi
przestrzeniami Rosji Sowieckiej. Wojna została wygrana przez
imperium dzięki mobilizacji resztek zasobów krajowych państwa,
wyprzedaży zagranicznych aktywów, pomocy z USA, Kanady, Indii
i Australii oraz dzięki sowieckiemu wysiłkowi w wojnie lądowej.
Jednak wojna tragicznie przeorała gospodarkę brytyjskiego
imperium i z pewnością zatrzęsła jego fundamentami. W
początkowej fazie wojny Japonia zdobyła zamorskie kolonie
Wielkiej Brytanii, które w zasadzie były nie do obrony, a upadek
Singapuru był spektakularnym symbolem końca potęgi imperium.
Po wojnie ruch niepodległościowy w Indiach uniemożliwił
drakońskie opodatkowanie tego kraju i finansowanie z niego długu
oraz wojen kolonialnych. Prowadzenie wojen o utrzymanie kolonii z
pieniędzy pożyczanych na rynku światowym nie przedstawiało dla
rządu brytyjskiego, zmęczonego wysiłkiem obu wojen światowych,
większego sensu. Koszt utrzymania kolonialnego imperium zaczął
być większy niż pochodzące z niego zyski, więc w roku 1947
nastąpiło wycofanie z Indii i Sri Lanki, a z Birmy w roku 1948, z
terenów w Afryce wycofywano się bardziej stopniowo, począwszy od
1956 roku, po wojnie o Suez.
Pomiędzy latami 1913–1950 światowa gospodarka rosła
znacznie wolniej niż w latach 1870–1913, a stopień nierówności
wzrostu wzmógł się najbardziej w Azji. Ponownie gospodarka
świata zaczęła rosnąć szybciej po dekolonizacji w latach 1950–1973
i była to „złota era” w historii świata, gdy zanotowano najszybszy
wzrost w historii, średnio 3 proc. wzrostu PKB rocznie na głowę. To
oznacza, że bogactwo świata podwajało się co 25 lat, a wolumen
handlu wzrastał o 8 proc. rocznie. Najwięcej pozytywnych zjawisk
miało wówczas miejsce w Europie i Azji. Po 1973 roku wzrost
dochodu per capita był już o połowę mniejszy. Zwłaszcza w
zachodniej Europie i Japonii znacznie osłabł w porównaniu ze
„złotym okresem”. Za to Azja rosła szybciej niż przed 1973 rokiem i
około 10 razy szybciej niż w czasie pierwszej epoki globalizacji w
XIX wieku.
Ogólnie rzecz biorąc polityka zachowania równowagi na
kontynencie była charakterystycznym rysem polityki brytyjskiej
przez ponad 300 lat. Jako że w Europie w imię zachowania
równowagi „wszyscy walczyli ze wszystkimi”, w większości
wypadków koalicja powstawała w odpowiedzi na wzrost jednej
dominującej potęgi na kontynencie. W rezultacie w swoich pełnych
chwały dziejach Wielka Brytania pokonywała kolejno potęgę
morską Hiszpanii, Portugalii, Holandii, Francji, Niemiec, ale też z
sukcesem korzystała z pomocy Hiszpanii, Portugalii, Holandii,
Francji i Prus jako swoich sojuszników. To kwintesencja brytyjskiej
power politics – polityki realnej opartej na koncepcie siły i jej
równoważenia oraz cecha prymarna polityki mocarstwa morskiego.
Taka polityka skłania do niechęci delegowania awansem
zobowiązań poza bezpośrednią strefę buforową. Nigdy nie można
mieć stałych przyjaciół ani stałych sojuszników, stałe jest tylko
przywiązanie do równowagi. Sojusznik dziś – jest wrogiem jutro.
Stąd Brytyjczycy byli nazywani przez ludzi na kontynencie –
„perfidnym Albionem”. Można powiedzieć: Albionowi nigdy się nie
nudzą jego przyjaciele, gdyż tak szybko się zmieniają.
Polityka brytyjska pozostawała w ciągłym cyklu izolacji, sojuszu
i wojny, zmiany partnerów, izolacji, sojuszu i wojny i tak bez końca,
po kolei, w kolejnych cyklach przez kolejne wieki380. Oczywiście
izolacja dla interesów Wielkiej Brytanii była najlepszą opcją – co do
zasady, bo nadal można było się spokojnie zajmować budową
swojego imperium, możliwa jednak była tylko wtedy, kiedy
panowała stosowna równowaga na kontynencie. Gdy było jej brak,
następowały kolejno po sobie: sojusz balansujący, a po nim wojna.
Być może stąd napór części klasy politycznej Wielkiej Brytanii
do brexitu w ostatnich latach. W imperialnych mapach mentalnych
bowiem wciąż zapewne, jak łabędzi śpiew przeszłości, tęsknota za
izolacją kojarzy się z sukcesem na Oceanie Światowym i rynkach
otwartych dla interesów brytyjskich. Albowiem izolacja w stylu
brexitu pozostawia wolne ręce do prowadzenia własnej polityki na
zewnątrz Unii Europejskiej i to bez zbędnych i ograniczających
zobowiązań wobec kontynentalnych partnerów. Niestety nigdy się
nie zdarzyło, by Europa długo pozostawała należycie
zrównoważona. Obecnie, w roku 2018, również obserwujemy okres
pogłębienia nierównowagi, co zaczyna prowokować zachowania
skłaniające do równoważenia potęgi Niemiec i Rosji na kontynencie
– zarówno przez państwa (Polskę i Węgry, Polskę i Rumunię,
Ukrainę), jak i mniej lub bardziej składane sojusze, w tym z
udziałem potęg spoza Europy (Polska, państwa Trójmorza i USA
przeciw Niemcom i Rosji, Rumunia i USA przeciw Rosji, Węgry i
Chiny przeciw Niemcom).
Dynamiczne siły wciąż pchały względny układ równowagi sił
między europejskimi państwami i wcześniej czy później Wielka
Brytania musiała zareagować na politykę kontynentalną. Zwykle
robiła to później, gdy państwa kontynentu nie mogły same „złapać”
równowagi. Wówczas wkraczała Wielka Brytania ze swoją potęgą,
acz robiła to nad wyraz niechętnie. Państwo aspirujące do
dominacji na kontynencie zwykle nie chciało zaakceptować statusu,
jaki gotowa była mu przydzielić Wielka Brytania. Sam sojusz z
Londynem państwa blokującego wzrost aspiracji hegemona na
kontynencie okazywał się zazwyczaj czynnikiem zbyt słabym do
złamania dążności potęgi aspirującej, by skutecznie zapobiegać
naruszaniu status quo niszczącemu kruchą kontynentalną
równowagę. Zatem musiała ona być przywracana poprzez wojnę.
Gdy wojna została wygrana, a przeciwnik pobity, Wielka Brytania
natychmiast zaczynała „zmieniać” strony, nawet w dniu zawierania
traktatu pokojowego. Dotychczasowy zwycięski sojusznik z
kontynentu stawał się bowiem nagle zbyt silny i pewny siebie, a
Wielka Brytania w celu zachowania upragnionej równowagi
zaczynała wspierać dotychczasowego przeciwnika. Tak było nie raz
i nie dwa w historii Europy, chociażby w Wersalu po I wojnie
światowej. Gdy poprzedni wróg został pokonany, a zwycięski
sojusznik osłabiony, wracała należyta równowaga, więc Wielka
Brytania mogła wrócić do upragnionej splendid isolation, który to
stan był dla niej stanem optymalnym. Potem znów następowało
złamanie równowagi oraz wojna i tak bez przerwy, w cyklach, przez
ostatnie 300 lat. Wyjątek stanowił okres zimnej wojny, wtedy
bowiem Amerykanie stali się zewnętrznym hegemonem Europy
Zachodniej i stworzyli podległy sobie świat atlantycki w
Rimlandzie Europy. Narzucili mu system prymatu wykluczający
balansujące się wzajemnie sojusze wewnątrz systemu oraz
tonujący i mitygujący aspiracje potęg indywidualnych w zamian za
zespół norm, których egzekwowania pilnowali Amerykanie jako
strażnik zarówno globalnego systemu wymiany towarowej, jak i
dostępu do własnego ogromnego rynku oraz gwarant
bezpieczeństwa Europy.
Jeśli kiedyś amerykański system prymatu upadnie, a brexit
zostanie wykonany, Wielka Brytania z pewnością wróci do wyżej
opisanego cyklu opartego na równoważeniu wpływów na
kontynencie, choć tym razem podstawowe uwarunkowania
geopolityczne Wielkiej Brytanii znacząco się zmieniły w
porównaniu do czasów świetności imperium. To Pacyfik, a nie
Atlantyk, który dawał Albionowi wyśmienite położenie na wylocie z
Europy, staje się w XXI wieku centrum świata. Londyn nie
dysponuje już ani potężną flotą otwierającą rynki, ani koloniami,
które może obłożyć podatkami i czerpać z nich zasoby. Nie
funkcjonuje też w ramach imperium znany z dawniejszych czasów
uprzywilejowany system handlowy z posiadłościami zamorskimi.
Wielka Brytania nie jest potentatem eksportowym ani
przemysłowym, to raczej z Pacyfiku towary trafiają do Europy i na
Wyspy Brytyjskie. Hegemonem morskim jest flota amerykańska,
przy czym zmienić ją może tylko chińska, ale na pewno nie
brytyjska. Funt brytyjski nie jest walutą rozliczeniową świata. Po
brexicie należy się liczyć z ograniczaniem dostępu do rynku
kontynentalnego dla towarów i usług brytyjskich, co z czasem
osłabić musi znaczenie centrum finansowego w Londynie
obsługującego rynek europejski. Przyszłość Londynu nie wydaje się
różowa.
Brytyjczycy symptomatycznie sygnalizują chęć rozbudowy floty
i ożywienia handlu z Wysp w kierunku centrum handlu
światowego na Indo-Pacyfiku. Mają zamiar skierować w ten rejon
główne okręty floty (dwa nowe budowane flagowe lotniskowce
Royal Navy wraz z okrętami osłony), choć przebazowanie na te
odległe akweny może nie być łatwe. Trudności stwarzają względy
finansowe (flota kosztuje, a Londyn nie jest już bogatym imperium)
oraz zagrożenie rosyjskie dla Wysp macierzystych imperium z
kierunku północnego Atlantyku i Oceanu Lodowatego. Obecnie co
prawda dopiero lekko odczuwalne, ale nie wiadomo, jak sytuacja
się rozwinie.
Analizując na przykładzie Wielkiej Brytanii postępowanie
potęgi morskiej, należy więc pamiętać o kilku kwestiach. Po
pierwsze: optymalna równowaga to taka, która daje hegemonowi
morskiemu wolność działania, czyli „wolne ręce” do dokonywania
wyboru, które interesy są w danym momencie dla niego
najważniejsze i które zasługują na obsługiwanie, a z których można
zrezygnować. Po drugie: partykularne kwestie na kontynencie
europejskim mają charakter tylko incydentalny dla utrzymania
prymatu i globalnego systemu morskiego, a problemy nad Wisłą są
przerwą od kwestii imperialnych na całym globie381. Po trzecie: gdy
siła morskiej potęgi jest zaabsorbowana w Europie, wtedy interesy
globalne imperium morskiego na tym cierpią, zwłaszcza na innych,
odległych teatrach, na przykład na Dalekim Wschodzie. Po
czwarte: zimna wojna była tu wyjątkiem od reguły, bo
geopolitycznemu „Morzu” groziło lądowe opanowanie całej Eurazji
z sowieckiego Heartlandu, bo to Sowieci byli zdecydowanie
najsilniejsi na całym superkontynencie Eurazji i mogli sięgnąć po
jej zasoby. Teraz Rosja nie jest w takiej pozycji, stała się raczej
obszarem obrotowym „pobierając” dywidendę geograficzną jako
potęga słabsza i mniej groźna dla interesów „Morza” niż Niemcy w
1904 i 1941 roku czy Chiny w XXI wieku. Do tego zagrożenie
podstawowe dla interesów hegemona morskiego pochodziło z
Niemiec potencjalnie konsolidujących kontynent aż po Ural i Bliski
Wschód, teraz zaś pochodzi z Chin, z Rimlandu Azji
konsolidującego od strony Pacyfiku całą Eurazję na ogromną skalę
określoną projektem Nowego Jedwabnego Szlaku. To
najprawdopodobniej zmieni rachunek strategiczny: Rosja ma
zdolność stania się sojusznikiem hegemona morskiego i zależeć to
będzie od ceny, jakiej zażąda za pomoc w oddziaływaniu na Chiny i
kontrowaniu wpływów Chin wzdłuż Nowego Jedwabnego Szlaku.
Celem polityki mocarstwa morskiego co do zasady nie jest
zatem wsparcie sojusznika per se, lecz utrzymanie korzystnego
systemu prymatu, w ramach utrzymania prawa do dalszego
ustanawiania reguł gry i jednocześnie utrzymania przywileju
posiadania wolnych rąk do prowadzenia polityki w ramach dużego
marginesu wolności decyzyjnej (możliwie największej).
Podzielona i zrównoważona Europa była optymalna dla
Londynu, a podzielona i zrównoważona Eurazja będzie wymarzona
dla Amerykanów w XXI wieku. Ten zbytnio „zrównoważony”
stosunek sił był zwalczany przez potęgi aspirujące do dominacji w
swoim regionie – kolejno przez Hiszpanię, Austrię, Francję i
Niemcy, teraz jest zwalczany przez Rosję w Europie i na Bliskim
Wschodzie, a przez Chiny na Pacyfiku. Być może w 2018 roku
obserwujemy początek tego samego działania w wykonaniu sił
aspirujących do konsolidacji kontynentalnej w ramach Unii
Europejskiej. Niebawem zobaczyć możemy to samo także w
wykonaniu Chin na Wielkim Bliskim Wschodzie i być może także
na Starym Kontynencie, począwszy od Europy śródziemnomorskiej
i nadczarnomorskiej, a potem być może także kiedyś i na naszym
pomoście bałtycko-czarnomorskim.
W świetle powyższego nie jest zaskakujące, że Brytyjczycy
zazwyczaj starali się ograniczyć swoje zobowiązania sojusznicze i
prowadzić wojny na kontynencie bez zbytniego zaangażowania,
najlepiej ze swoim jedynie kosztem finansowym, a wojenno-
ludzkim ze strony sojuszników. Najlepiej bowiem byłoby dla
Albionu, gdyby sojusznik potrzebował jedynie pożyczek, subsydiów
i materiałów wojennych, czy nawet tylko wsparcia floty brytyjskiej.
Blokada morska była bowiem łatwa i tania do przeprowadzenia dla
dominującej floty królewskiej, a jej działalność na morzach dawała
szanse do pozyskania przy okazji nowych miejsc kontrolnych,
wpływów i dostępu do zasobów. Mniej atrakcyjni byli zdcydowanie
ci sojusznicy, którzy potrzebowali dużych lądowych armii
brytyjskich, od czego Albion odżegnywał się tak długo, jak tylko
mógł. W XIX i XX wieku imperium przeszło trzy duże cykle
potwierdzające powyższe zasady: przeciwko Francji Napoleona,
Niemcom cesarza Wilhelma i Niemcom Adolfa Hitlera.
Pomost bałtycko-czarnomorski.
Pomost francusko-hiszpański przerzucił kulturę i cywilizację
rzymską do Francji i Hiszpanii. Stał się wielką bazą kultury
odrodzenia i stworzył państwa kolosy – Karola Wielkiego oraz
Napoleona. Przyniósł też światu rewolucję francuską, a
jednocześnie był terenem zaciekłej reakcji i najbardziej wzniosłej
myśli demokratycznej Europy382. Pomost adriatycko-niemiecki stał
się podstawą Cesarstwa Niemieckiego. Tutaj kwitł protestantyzm,
tu rozwijały się i przechodziły ewolucje idee państw niemieckich.
Ten pomost dał podstawę do projektu kontynentalnego
Lebensraumu niemieckiego i na tym pomoście trwała rywalizacja
potęg oraz kultury romańskiej i germańskiej383.
Nie można opisać jednak prawidłowo fenomenu Europy bez
dokładnego wyjaśnienia jeszcze jednego rysu w budowie lądu
europejskiego. Otóż Bałtyk „skręca” w pobliżu ujść Wisły i Niemna
ku północy w tej właśnie długości, w której Morze Czarne jako
naodleglejsza odnoga Morza Śródziemnego także wybiega daleko
ku północy. W tym miejscu zlokalizowany jest pomost bałtycko-
czarnomorski – przez wielu384 uważany za najważniejszy z
pomostów, jeśli chodzi o wpływ na zachowanie równowagi sił w
Europie – stanowiąc oddzielny konstrukt geopolityczny
dysponujący państwowotwórczą zdolnością organizacyjną385.
Systemy rzeczne w zachodniej Europie są mniej więcej
symetryczne, a rzeka główna ma lewe i prawe dorzecza mniej
więcej tej samej wielkości. Taki jest Ren i taka jest Sekwana oraz
inne rzeki zachodu kontynentu. Poczynając natomiast od Odry na
wschód ta symetria wyraźnie ustaje. Prawych dopływów jest
znacznie więcej i są one daleko dłuższe od lewych. Takie są poza
Odrą dorzecza Wisły, Niemna i Dźwiny. Co bardzo
charakterystyczne, dalej ku wschodowi kontynentu powyższa cecha
ustaje i dorzecza rzek rosyjskich znów są symetryczne, czego
przykładem dobitnym jest Wołga. Oprócz tego dorzecza rzek na
pomoście bałtycko-czarnomorskim wyróżniają się tym, że
„wierzchowiska” (czyli szczytowe miejsca zlewni rzeki) większych
dopływów podchodzą bardzo blisko do rzeki głównej sąsiedniego
dorzecza. Przy czym działy wodne są z reguły bardzo niskie, wąskie
i łatwe do przebycia. To powoduje, że rzeki pomostu bałtycko-
czarnomorskiego są znakomitą siecią komunikacyjną, bardzo łatwo
jest je połączyć kanałami z ewentualnymi bardzo krótkimi
przenioskami. Stąd spoistość hydrograficzna to druga cecha po
pomostowości obszaru (czyli łączeniu komunikacji wschód-zachód
oraz północ-południe), na którym istniała dawna Rzeczpospolita.
Rzeki w tamtych czasach były arcyważnym środkiem komunikacji,
a w średniowieczu na terenach Polski poziom wód był nawet o
kilka metrów wyższy niż obecnie. Doliny uwarunkowane przez
rzeki nadawały ponadto w naturalny sposób kierunki liniom
komunikacji lądowych386. Znaczenie dziejowe sieci rzecznej było
więc, zwłaszcza na pomoście bałtycko-czarnomorskim, ogromne.
Tym tłumaczyć można w dużej części naturalną ekspansję ludów
Rzeczypospolitej na wschód. W geopolitycznym „długim trwaniu”
wyciągnięte na wschód dopływy Odry, potem Wisły, Niemna, Bugu,
a nawet Dniepru w środkowym jego biegu przypominały ramiona,
którymi Rzeczpospolita sięgała na wschód.
Jak już wyjaśniono, w zachodniej Europie charakterystyczna
jest przewaga górotworów, zatok, wpływów morza, a sama rzeźba
jest urozmaicona, co skutkuje bogatym rozczłonkowaniem
wybrzeży. We wschodniej Europie jest pod tym względem wprost
przeciwnie387. Granica obu części Europy – zachodniej i wschodniej
– biegnie przez pomost bałtycko-czarnomorski, na którym położona
była Rzeczpospolita, przy czym pewne elementy zachodniej i
wschodniej Europy wzajemnie się na pomoście przenikają. Karpaty
bowiem siegają niemal do Morza Czarnego, a bryłowe elementy
struktury wschodnioeuropejskiej wkraczają do Rzeczypospolitej w
Kurlandii i na Litwie. Również klimat oceaniczy zachodniej Europy
dociera prawie do dawnych Kresów Rzeczypospolitej, podczas gdy
klimat kontynentalny daje się odczuć w czarnomorskiej jej części,
choć także przecież w rejonie Suwałk w obecnej północno-
wschodniej Polsce. Z tego powodu Rzeczpospolita położona była na
wschodniej granicy zachodniej Europy i była ostatnim krajem
zachodnioeuropejskim usytuowanym dokładnie na przejściu do
wschodniej Europy388.
Odmienne położenie geologiczne, odmienny układ geograficzny,
odmienny zarys kształtów linii brzegowych i ukształtowania
powierzchni, odmienności systemów drogowych oraz komunikacji
wodnej rozróżniały historię polityczną zachodniej Europy – tę
przedziwną mozaikę narodowości, kultur, religii, tendencji
politycznych i ustrojowych, temperamentów politycznych i
społecznych – od historii wschodniej Europy, odciętej od oceanów i
wielkich szlaków, idei gospodarczych i społecznych świata389.
Brama Morawska, znajdująca się w zachodniej części granic
wpływów Rzeczypospolitej i stanowiąca łącznik komunikacyjny z
zachodem i południem kontynentu, już od dawnych czasów była
przedmiotem zainteresowania ekspansji rzymskiej oraz
działalności misyjnej Kościoła katolickiego. Brama, pozwalająca
pokonać Karpaty, wskazywała jednak także niemal niedostępną
drogę przez skalne pustynie krasu, prowadząc dość mozolnie do
Adriatyku. Toteż Brama Morawska jako łącznik mórz
południowych i północnych już za czasów rzymskich nie mogła iść
w zawody z wygodniejszymi drogami prowadzącymi przez Alpy w
tym samym kierunku. Zwłaszcza przełęcz Brenner była dla Bramy
Morawskiej silną konkurencją. Naturalna przewaga
komunikacyjna przełęczy Brenner zadecydowała zapewne o tym, że
basen Adriatyku stał się terenem politycznej ekspansji niemieckiej,
a nie Jagiellonów.
Te słabsze strony Bramy Morawskiej, łącznie z charakterem
sieci wodnej Wisły oraz innych głównych rzek pomostu bałtycko-
czarnomorskiego (silniejsze prawe dopływy), przyczyniły się
niepomiernie do tego, że cała historia Polski została naznaczona
ekspansją ku wschodowi, ku międzymorzu bałtycko-pontyjskiemu.
Właśnie to międzymorze, rozpięte na lądzie, nieprzecięte
łańcuchami górskimi, a splecione dośrodkowo gęstą siecią
naturalnych dróg dolinnych, jest bowiem najważniejszą cechą, a
zarazem warunkiem fizycznym zaistnienia i rozwoju politycznego
Rzeczypospolitej390. Tym samym dając państwu polskiemu
centralne położenie na pomoście, niczym na węźle
komunikacyjnym – na linii, na której Morze Bałtyckie (Sarmackie)
i Czarne (Południowe-Romańskie) skręcają razem, acz przecież
niezależnie od siebie – ku północy.
W historii ostatniego tysiąca lat pomost bałtycko-czarnomorski
był bastionem, który opierał się ekspansji germańskiej dokonującej
się wzdłuż Morza Bałtyckiego i wzdłuż dolin rzecznych – Noteci i
Warty. Pomost ten był wielkim poligonem wojskowym potęg
kontynentu europejskiego oraz potęg geopolitycznego „Lądu”,
olbrzymim historycznym „placem ćwiczeń”, przez który ciągnęły
szlaki wojenne z zachodu na wschód i ze wschodu na zachód. Ani
jedna wojna o dominację na kontynencie w czasach nowożytnych,
która wstrząsnęła dziejami Europy, nie ominęła pomostu.
Wdzierała się weń potęga mongolska oraz ekspansja tatarsko-
turecka. Na pomoście rozegrały się walki pomiędzy Europą
Zachodnią i Wschodnią, prowadziły przez niego szlaki Napoleona,
Szwedów, Rosjan, Niemców i Sowietów. Na nim zatrzymał się front
I wojny światowej. Z najwęższego miejsca pomostu, znajdującego
się pomiędzy Karpatami a Bałtykiem, wyszła przeciw Sowietom
operacja Barbarossa w 1941 roku oraz uderzenie Napoleona na
Moskwę w roku 1812. Na tym pomoście zatrzymywały się
ekspansje Rosji oraz polityczne wpływy Europy Zachodniej391.
Przejściowość położenia pomostu sprawiła, że zarówno siły
polityczne Europy Zachodniej dążące ku wschodowi, jak też
niezmienne od kilku wieków siły polityczne Europy Wschodniej
(Rosji) zmierzały do podporządkowania lub zniszczenia wszelkich
organizmów politycznych i państwowych na terenie całego
pomostu. Przede wszystkim zaś usiłowały nie dopuścić do
utworzenia jednolitego organizmu polityczno-państwowego
obejmującego całość geograficzną pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, obejmującą przecież ogromny obszar około
miliona kilometrów kwadratowych. Obszar ten rozciąga się
pomiędzy ujściem Odry, Wisły i Dźwiny do Bałtyku, dalej wzdłuż
linii Dźwiny aż do Bramy Smoleńskiej, potem Bramą Smoleńską do
potężnego Dniepru w dół jego biegu w kierunku Morza Czarnego,
następnie po ujście Dniepru w Morzu Czarnym i brzegiem morza
do ujścia Dniestru i Dunaju, kończąc na potężnym łańcuchu Karpat
przerwanym Bramą Morawską i potem dalej Sudetami aż do doliny
Odry płynącej do Bałtyku i zamykającej opisany obszar.
Pomost bałtycko-czarnomorski przypomina wyraźnie szeroki
pas przejściowy między zachodnią a wschodnią Europą i widać, że
związany jest już rzeźbą terenu z olbrzymim kontynentem Eurazji.
Tymczasem położona na zachód i wysunięta w stronę oceanu
zachodnia część Europy przez całą swoją historię znajdowała się
pod wpływem i tchnieniem morza. To stamtąd pochodziły wpływy
ludzi „Morza” – Gotów mórz północnych, Anglów i Sasów, Arabów i
wikingów, Anglików i Hiszpanów, a w XX wieku nawet
Amerykanie odcisnęli swoje piętno na zachodniej Europie.
Przebywając morza i oceany Europejczycy z zachodniej Europy
stworzyli światowe imperia. Morze decydująco wpłynęło także na
rozwój gospodarczy morskiej Europy. Można w niej wyodrębnić
regiony o własnej logice procesu historycznego, ale łącznie tworzą
one granice zachodniej części półwyspu europejskiego, z których
trzy otwierają się na morze, natomiast część Europy wysunięta w
stronę Azji, począwszy od wschodniej części międzymorza bałtycko-
-czarnomorskiego, ma już charakter kontynentalny. Chociaż
Europa to właściwie półwysep Eurazji, a ziemia międzymorza
również leży pomiędzy morzami, jednak wpływ morski został tu już
wyraźnie ograniczony392. Na wszystkim, co się dzieje na obszarze
międzymorza, ciąży bowiem odczuwalnie ogromny, zwalisty
kontynent na wschodzie. Ta ogromna bryła lądu wisząca od
wschodu jest rozdzielona jakby na dwa segmenty Morzem
Czarnym. Z Azji przychodziły do Europy inwazje, mające wyraźnie
charakter kontynentalny. To przestrzenie kontynentalne
zadecydowały o kierunkach rozwoju politycznego i gospodarczego
regionu i w dużej mierze także jego statusu i zakotwiczenia
politycznego. Jest to wszak Europa już kontynentalna, choć wciąż
międzymorska – stąd wzięło się pojęcie międzymorza bałtycko-
czarnomorskiego, tworząc swoisty blok przestrzenny z trzema
granicami otwierającymi się na kontynent azjatycki, nawet jeśli po
drodze trzeba by przebyć jakąś odnogę opływającego Europę
marginalnego morza. Oba bloki-komponenty europejskie: morski i
kontynentalny, spotykają się wspólną granicą na pomoście
bałtycko-czarnomorskim393.
Co niezmiernie ważne, pomost bałtycko-czarnomorski w
czystym modelu geopolitycznym znajduje oparcie w naturalnych
punktach strategicznych i naturalnych liniach obronnych, pod
względem geograficznym przedstawiając harmonijną całość.
Ukształtowanie powierzchni, związana z tym budowa szlaków
komunikacyjnych oraz systemu dróg wodnych wyznaczających
drogi ekspansji gospodarczej, wreszcie układ etnograficzny
pomostu sprawiały, że pomost ten wchodził do politycznego
systemu europejskiego, stanowiąc jednak ze względu na swój
potencjał i samowystarczalność oraz możliwości polityczne zupełnie
niezależny obszar mający własne ambicje federacyjne i związkowe.
Stąd przez tak wiele wieków trwał projekt Rzeczypospolitej.
Odrębność geograficzna sprawiła bowiem, że pomost ma niejako
przyrodzone naturalne warunki geograficzne i naturalne granice
obronne ze szlakami wejściowymi do środka obszaru zamkniętymi
niczym furtką z kłódką – na północnym wschodzie Bramą
Smoleńską, a na południowym zachodzie Bramą Morawską.
Jak pisał Niezbrzycki pod koniec II wojny światowej – wszelkie
sztuczne próby ograniczania i okrajania nie dają zamieszkałym na
pomoście ludom spokoju, powodują upadek kultury i zacofanie. W
rezultacie przynoszą eksploatację lokalną (PRL i zabory) na rzecz
ośrodków wyraźnie zainteresowanych podporządkowaniem
społeczeństw pomostu i ich zasobów na rzecz centrum, którego
rdzeniowe interesy nie znajdują się na samym pomoście394.
W zachodniej, atlantyckiej Europie rzeczywistość geopolityczna
formowana przez ostatnie tysiąc lat była wbrew pozorom i licznym
wojnom dość stabilna. Francja mogła zyskać w traktacie
pirenejskim Roussillion, a w traktacie paryskim powyższe stracić,
w 1870 roku Alzację stracić, a w traktacie wersalskim ją odebrać,
lecz ogólnie trwała na tym samym obszarze395. Podobnie Hiszpania
zjednoczona pod koniec XV wieku, a także Włochy, co prawda
podzielone, ale też na swój sposób złączone tym, co stanowi istotę
włoskości na Półwyspie Apenińskim. Kraje na wschód od linii
Triest-Lubeka (linia dualizmu na Łabie) oraz cały pomost bałtycko-
czarnomorski znajdowały się w krańcowo innej sytuacji.
W minionych stuleciach ta część Europy uległa ekspansjom
nadchodzącym z czterech stron, które doprowadziły do upadku
wszystkich powstałych w tej części kontynentu w średniowieczu
państw narodowych396. Ten napór trwał od początku kształtowania
się geopolitycznej mapy Europy w VIII wieku wyodrębnionej z
gruzów świata antycznego. Silne parcie na wschód, eskspansja
geopolityczna, a w ślad za nią demograficzna doprowadziły do
utworzenia kilku państw niemieckich na obszarach
skolonizowanych. Z czasem kluczową rolę zaczęły odgrywać dwa z
nich: Prusy i Austria. W XIII i XIV wieku doszła do pomostu fala
mongolska, która wcześniej objęła Chiny – po drugiej stronie mas
lądowych Eurazji – i zdruzgotała doszczętnie potężną wcześniej
Ruś Kijowską, doprowadzając przy okazji do spustoszenia
wielkiego obszaru od Dolnego Śląska po Adriatyk i Bułgarię397.
Odpowiedzią była integracja państwa z potencjałem uznawanym za
wystarczający do powstrzymania napastnika. Kazimierz Wielki
przyłączył Ruś Czerwoną i podjął próby integracyjne z Węgrami,
również zagrożonymi przez najazdy Mongołów, choć bez trwałego
efektu. Dopiero unia w Krewie pod koniec XIV wieku doprowadziła
do „przykucia” Litwy do pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Ten
ruch geostrategiczny pozwolił na 400 lat ustabilizować sytuację na
pomoście bałtycko-czarnomorskim. Być może stworzona
równowaga również dała możliwość spokojniejszego rozwoju
obszaru Rimlandu europejskiego, wiązała bowiem napór ze stepów
i z Azji Mniejszej, a potem z Moskwy398. Ukształtowana ostatecznie
w XVI wieku Rzeczpospolita Obojga Narodów zintegrowała Polskę,
Litwę, Ruś Połocką (Białoruś) i Ruś Kijowską (Ukrainę).
Jak kontynuuje Niezbrzycki – w ostatnim tysiącleciu po obu
stronach pomostu wzrastały, w odmiennym czasie i w różnym
stopniu, dwa centra potęgi – niemieckie i rosyjskie. Potęga
niemiecka powstała na skutek naporu wpływów
zachodnioeuropejskich i nieustannych zagrożeń od strony Francji,
a wcześniej Imperium Romanum. Potęga rosyjska powstała pod
presją Azji i płynących stamtąd zagrożeń, pozostając dość długo
pod wpływem mentalnym oraz politycznym bizantyjsko-
mongolskim, czyli wielkich imperiów i wielkich przestrzeni. Także
pod naciskiem konieczności poszukiwania centralizacji i
posłuszeństwa wymuszanego siłą w celach konsolidacyjnych,
tudzież unifikacyjnych. W tym wielowymiarowym pędzie Moskwa
stanęła do rywalizacji na pomoście bałtycko-czarnomorskim z
Rzecząpospolitą.
Ośrodki rosyjski i niemiecki niezmiennie parły ku sobie przez
przeszkodę pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Natarcie
powodowało przeciwdziałanie, stąd od X wieku na terenie pomostu
widoczne stały się tendencje do tworzenia osi politycznych
wiążących północ z południem. Możliwości własne pomostu,
polegające na zdolności rozbudowy swojej państwowości w
całkowitej odrębności i niezależności od wschodnich i zachodnich
sąsiadów, już u zarania procesów państwowotwórczych na tym
obszarze postawiły go przed koniecznością ograniczenia wpływów i
zamykania dalszych dróg budowania potęgi sąsiednich mocarstw
na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Stąd począwszy od X wieku
obserwowana tendencja do zagarnięcia pomostu przez obcych. W
X–XI wieku Cesarstwo Niemieckie parło do dorzecza Odry i Wisły,
by ograniczyć możliwość oparcia się polskiego państwa na
Czechach lub Węgrach za Bramą Morawską399. Ta polityczna
tendencja Cesarstwa nabiera w XII i XIII wieku określonych
kierunków strategicznych, zmierzających do odcięcia Korony
polskiej od najważniejszej podstawy pomostu – od Bałtyku
łączącego go z Morzem Północnym i Atlantykiem, z Hanzą,
Skandynawią, Inflantami, Niderlandami i morską wymianą
handlową. Pod wpływem tego zagrożenia na pomoście dokonano
konsolidacji, której wynikiem była unia polsko-litewska. Wieki
XIV, XV, XVI i XVII to okres narastania wspólnoty organizmu
politycznego Rzeczypospolitej pod wpływem niebezpieczeństwa. W
tym czasie nasila się zagrożenie ze strony rosnącego w siłę państwa
moskiewskiego, początkowo zupełnie lekceważonego. Nic dziwnego
– było ono położone gdzieś hen, na nieurodzajnym końcu świata, a
wcześniej poddane brutalnej kontroli Mongołów, i zdawało się nie
mieć potencjału dużego wzrostu.
Księstwo Moskiewskie zaczęło się formować w zlewisku Oki i
Wołgi w XIV wieku – w ramach Rusi Zalewskiej jako składowej
części Złotej Ordy, od czasu panowania Iwana III Srogiego zaś
formowało się już samodzielnie. Zwarty kształt terytorialny nadali
mu dopiero carowie Iwan IV Groźny i Borys Godunow poprzez
integrację całego obszaru Zalesia oraz przyłączając pozostałe
chanaty Złotej Ordy (kazański, astrachański i sybirski), a także
Nowogród Wielki. Późniejsza wielkoskalowa ekspansja rosyjska
trwała ponad 300 lat z ośrodka rdzeniowego na samym skraju
Heartlandu w międzyrzeczu górnej Wołgi i Oki400, napierając od
wschodu na międzymorze i zlokalizowaną na nim Rzeczpospolitą.
Inną nieco naturę miała ekspansja turecka, która trwała od
końca XIV wieku przez trzy stulecia – aż do końca XVIII wieku. W
tym czasie Turcy zniszczyli Bizancjum, zdobywając
Konstantynopol, opanowali Bałkany, ziemie naddunajskie, dotarli
aż po Karpaty oraz niemalże zmiażdżyli potężną Austrię
Habsburgów. Na przełomie XVII i XVIII wieku monarchia
habsburska znalazła się na skraju upadku atakowana zarazem
przez Turcję i Francję. Król Jan III Sobieski uratował Austrię pod
Wiedniem401, a przed Francuzami pod Blenheim uratowały Austrię
przybyłe z Holandii wojska angielskie, obawiające się
kontynentalnej hegemonii Francji. To powstrzymało wejście
Turków do serca Europy. W XVI wieku ekspansja turecka dotarła
także do ziem Rzeczypospolitej na południowym wschodzie przy
ujściu rzek Podola i Wołynia do Morza Czarnego. Do dnia klęski
Turków pod Lepanto w XVI wieku państwo tureckie rozciągnięte
było na olbrzymim obszarze od Karpat do Zatoki Perskiej i od
stepów czarnomorskich po Saharę. Drugie apogeum rozwoju
Turków to połowa XVII wieku. Wtedy prawie udało się im wlać do
środka Europy – byli bowiem już pod Lwowem, Wiedniem, całkiem
niedaleko nawet Krakowa nad Wisłą. Odwrót na dobre trwał dwa
następne wieki, a prawdziwe załamanie przyniósł wiek XIX z
kulminacją upadku Osmanów zaraz po I wojnie światowej, gdy
stare imperium się rozpadło i wszystko, co z niego zostało, to
tureckie państwo w Anatolii, Stambuł i jego okolice po europejskiej
stronie Bosforu.
Mongolska ekspansja wydarzyła się jeszcze wcześniej i trwała
250 lat – od XII do połowy XV wieku, gdy w szczytowym momencie
państwo Mongołów obejmowało tereny od Chin do Morza Czarnego.
Jego potencjał zwłaszcza demograficzny (Mackinderowski
manpower) okazał się jednak zbyt słaby, by rzeczywiście i trwale
zagrozić Europie. Tylko Ruś Kijowska, najbardziej wysunięta na
wschód spośród wysoko rozwiniętych ośrodkow cywilizacyjnych
Europy, wówczas podzielona, uległa Mongołom i przestała istnieć.
Mogolski (tatarski) napór na zachód osłabł402, państwo mongolskie
Tamerlana napierało głównie na Bliski Wschód. W okresie
późniejszym Mongołowie (jak ich później nazywano nie do końca
poprawnie w Europie – Tatarzy) osiedlili się na Krymie i w stepach
nadmorskich. W czasie zenitu Złotej Ordy jej potęga uderzała na
Polskę i Węgry. Z czasem nastąpiła dezintegracja chanatu na
krymski, moskiewski, kazański, astrachański oraz syberyjskie
ośrodki władzy.
W XVII wieku pomost bałtycko-czarnomorski mierzył się z
następującymi po sobie kolejno: najazdami Szwedów od strony
Bałtyku, próbujących odciąć Rzeczpospolitą od podstawy morskiej i
ujścia Wisły; wojnami z Moskwą – zwłaszcza o kontrolę Bramy
Smoleńskiej i jej hinterland, czyli obszary znajdujące się zaraz
przed i za Bramą. W tych kleszczach przez całe stulecie
Rzeczpospolita wytracała siły. W apogeum klęski państwowości
Rzeczypospolitej, w czasie potopu szwedzkiego, całe terytorium
kraju zostało opanowane i było niszczone przez wojska szwedzkie,
brandenburskie, moskiewskie, tatarskie i siedmiogrodzkie.
Potencjał geopolityczny został wówczas potężnie zredukowany
pomimo ostatecznie pozytywnego dla Rzeczypospolitej zakończenia
wojny. Utraconego potencjału nigdy nie udało się już odbudować.
Obie potęgi sąsiednie – niemiecka i moskiewska, doceniały
niebezpieczeństwo, jakie mogło grozić ich ambicjom ze strony klina
w postaci pomostu bałtycko-czarnomorskiego i usiłowały uszczuplić
stan posiadania Rzeczypospolitej, w tym rozbijać koncepcję jedności
państwowości i wchłonąć w siebie możliwie największą część
potencjału pomostu. Narastała z czasem idea jego rozbioru, co
zresztą ostatecznie się dokonało pod koniec XVIII wieku. Upadek
RP atakowanej wówczas już nie tyle przez potęgi zewnętrzne wobec
pomostu bałtycko-czarnomorskiego, ale także częściowo
uformowane i korzystające z zagarniętych ziem i zasobów tego
rejonu (Prusy i Rosja)403, doprowadził do całkowitej likwidacji
systemu geopolitycznego, jaki w tej części Europy utworzyły
państwa narodowe jeszcze we wczesnym średniowieczu.
Równocześnie przestał istnieć bufor geopolityczny chroniący
Rimland Europy atlantyckiej od kontynentalnego rosyjskiego
wschodu.
Rozbiory Rzeczypospolitej pod koniec XVIII wieku oraz
potwierdzający je kongres wiedeński, który nastąpił po zamęcie
wojen napoleońskich (dających z kolei nadzieję na odbudowę
pomostu bałtycko-czarnomorskiego, szczególnie wyprawa
moskiewska Napoleona w 1812 r.), na 100 lat stworzyły
prowizoryczną linię demarkacyjną. Dzieliła ona pomost bałtycko-
czarnomorski linią łamaną, której układ podyktowany był przede
wszystkim historycznym rozwojem ekspansji Rosji i Prus
(Niemiec). Po kongresie wiedeńskim Rosja, w sensie strategicznym,
zajmowała się przez kolejne 100 lat przede wszystkim
umacnianiem się na Bliskim Wschodzie i wschodnim
„Medyteranie” wobec morskiej potęgi Wielkiej Brytanii. Dążyła do
uzyskania komunikacji przez Bosfor i Dardanele oraz poszerzała
wpływy na Bałkanach poprzez podgrzewanie problemu
bałkańskiego. W istocie rywalizowała z Habsburgami i Osmanami
jednocześnie w dolinie Dunaju i na Bałkanach oraz w basenie
Morza Czarnego i na Kaukazie.
Klin rosyjski wbijający się – w formie Królestwa Polskiego
(potem przez Rosjan nazwanego na znak podporządkowania
Krajem Nadwiślańskim) – pomiędzy dwa ramiona, północne i
południowe, geopolitycznego naporu niemiecko-austriackiego czynił
z terenu Kongresówki zaledwie wojskowe miejsce wypadowe.
Jedynymi realnymi planami konstrukcyjnymi Moskwy na tym
terenie były prace wojskowe organizujące teren obronnie. Szereg
twierdz: Kowno, Grodno, Ossowiec, modlińsko-dębliński obszar
warowny, Brześć nad Bugiem, oraz trójkąt twierdz wołyńskich,
sposób organizacji służby etapowej na zachód od Dniepru czy
rozbudowa połączeń kolejowych zostały stworzone tak, by służyć
celom przerzutu rosyjskiego wojska i szerszym celom wojennym
carskiego imperium, wynikającym z korelacji sił na froncie
europejskim. Widać to po siatce połączeń kolejowych przed 1914
rokiem. Także podczas kolejnej odsłony podporządkowania Polski
mocarstwu kontynentalnemu w latach 1945–1989 było to wyraźnie
widoczne.
Powyższe świadczy o tym, że decydenci rosyjscy zdawali sobie
sprawę z potencjału niemieckiego i występujących tendencji
strategicznych obu ramion niemieckich, zawsze chętnych do
przesunięcia strefy wpływów do Dniepru, czyli do granicy pomostu
bałtycko-czarnomorskiego, a zarazem przybliżonego zasięgu
ludności wielkoruskiej – a zatem naturalnej granicy Rosji – tak jak
postrzegano tę kwestię w XIX i na początku XX wieku.
Z drugiej strony Rosja nastawiła swoją strategię na zepchnięcie
Niemców do Bałtyku, a od kierunku rzeki Zbrucz możliwie za
Karpaty. Szlaki niemieckiej ekspansji geopolitycznej przebiegały
bowiem wdłuż Bałtyku dawnym handlowym szlakiem kurlandzkim
i inflanckim aż do Finlandii, gdzie historycznie dominowały
wpływy szwedzkie. Żywioł niemiecki starał się zawsze oprzeć jak
najmocniej i jak najdalej na Bałtyku. Prusy Wschodnie w ciągu
tych 100 lat stały się potężnie umocnionym wyjściem niemieckim
na wschód w kierunku lądowym przestrzeni wschodniej Europy,
idąc starymi szlakami średniowiecznych ekspansji germańskich w
kierunku ludów bałtyckich i Inflant. Szlak południowy, rolniczy,
który wykazywał dużą żywotność oraz możliwości kolonizacyjne,
biegnie przez Wołyń do Naddniestrza, a zwłaszcza ku Chersoniowi.
Odgrywał sporą rolę w życiu wewnętrznym i gospodarczym Rosji
przed I wojną światową404. Napór z monarchii habsburskiej na
Podole zamykał szlak dawnej ekspansji wschodniej oraz odwieczne
drogi prowadzące z Dzikich Pól w głąb Rzeczypospolitej405.
Pokój brzeski z 1918 roku przyniósł Niemcom chwilowe
panowanie nad pomostem z całą Ukrainą aż po rzekę Don. W
Brześciu bowiem Rosjanie stracili cały pomost bałtycko-
czarnomorski. Żaden z narodów pomostu nie dał się organizacyjnie
wciągnąć do wojny po stronie Rosji. W rezultacie obu rewolucji,
pokoju brzeskiego i Wersalu powstał chaos organizacyjny i
polityczny, który miał się ustabilizować dopiero w wyniku traktatu
ryskiego i zwycięskiej dla Polski wojny z Sowietami. Na okres
dwudziestolecia uratowana została podmiotowość zachodniej części
pomostu w postaci państwa polskiego, ale wschodnia jego część –
czyli duża część Białorusi oraz Ukrainy pozostała częścią Związku
Sowieckiego. Potwierdziło to fiasko planu Piłsudskiego
sformowania konstruktu federacyjnego pomostu obejmującego też
jego wschodnią część, czego próbą była wyprawa kijowska podjęta
przez Wojsko Polskie wiosną roku 1920.
Bez mała dwadzieścia lat trwało forsowanie różnych odmian
koncepcji federacyjnej, koncepcji ABC (łączącej państwa pomostu
pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym) oraz
działalności ruchu prometejskiego (zmierzającego do podziału
kontynentalnego imperium na wschodzie poprzez oderwanie
narodów i organizmów, które nie chciały być pod władzą Moskwy)
na obszarze na wschód od Rzeczypospolitej. Wszystkie te działania
miały wspólny mianownik – nie ustała chęć odbudowy ciężaru
geopolitycznego pomostu bałtycko-czarnomorskiego dla właściwego
balansowania sowieckiego kontynentalnego imperium oraz
blokowania hegemonii gospodarczej Niemiec. Ostatecznie w roku
1939 próba ta skończyła się klęską i dokonała się restauracja
sowiecko (rosyjsko)-niemieckiej współpracy na pomoście406.
W swoim ruchu ekspansjonistycznym Rosja w XVIII wieku
zlikwidowała olbrzmi bufor wobec zachodniej Europy – Pierwszą
Rzeczpospolitą. W stałym ruchu likwidacyjnym pomostu również w
1939 roku Sowieci z Niemcami poprzez pakt Ribbentrop-Mołotow
zlikwidowali państwowość polską. Tym samym zniszczyli wszelkie
ambicje pomostu, zmieniając całkowicie równowagę na kontynencie
właściwie na cały okres trwający aż do 1991 roku. Przebieg i
charakter linii demarkacyjnej w 1939 roku świadczy o tym, że w
ustalaniu jej przebiegu przewagę miała strona sowiecka, która
usiłowała zająć możliwie najdogodniejsze pozycje wyjściowe do
kolejnej wojny. Specjalną uwagę zwraca wysiłek sowiecki w
kierunku utrzymania w swoich rękach Białegostoku i podejścia od
płaskowyżu podolskiego w kierunku działań na Centralny Okręg
Przemysłowy i na Śląsk. Późniejsza polityka sowiecka wskazuje, że
w latach 1940–1941 Moskwa usiłowała wyrwać z rąk Niemiec
wszelką inicjatywę w opanowaniu wybrzeża Bałtyku i ujścia
Dunaju. Posunięcia te doprowadziły do okupacji państw
nadbałtyckich i Besarabii. Nowa linia demarkacyjna też okazała
się – zresztą jak zawsze – chwilowa, a Moskwa postanowiła
poczekać na załamanie się wyeksponowanych w kierunku
Atlantyku Niemiec w obliczu wojny z geopolitycznym „Morzem”407.
Sowieci wojnę tę wygrali i przesuwając granice Polski na zachód
opanowali całość pomostu bałtycko-czarnomorskiego, okupując
przy okazji Polskę w latach 1944–1989 (1991). Dopuścili jedynie
względną autonomię wewnętrzną polskiego państwa satelickiego
wobec ogromnego kontynentalnego imperium rozciągającego się od
dalekiego Pacyfiku po Łabę i dolinę Dunaju w Europie oraz od
Arktyki po granicę Afganistanu, góry Pamiru, Wyżynę Irańską
oraz Mały Kaukaz i Wyżynę Armeńską, z której wypływają do
Mezopotamii wielkie historyczne rzeki Eufrat i Tygrys.
Po 1991 roku dzieje polskiej części pomostu bałtycko-
czarnomorskiego cechują się próbą związania się z geopolitycznym
światem „Morza”, reprezentowanym przez amerykańską wysuniętą
obecność wojskową w Europie w ramach NATO. W zakresie
gospodarczym zaś z całym Zachodem jako podmiotem
organizującym globalny system wymiany gospodarczej z całą
architekturą instytucjonalną Bretton Woods, w tym w szczególności
z bardziej rozwiniętymi państwami zachodniej Europy we
współpracy w ramach wspólnot europejskich.
Pod koniec lat pięćdziesiątych minionego stulecia Juliusz
Mieroszewski oraz Jerzy Giedroyc sformułowali doktrynę
geopolityczną, która zawierała się w prostej maksymie: „nie może
być wolnej Polski bez wolnej Litwy, Białorusi i Ukrainy”. Redaktor
naczelny paryskiej „Kultury” nawoływał do uznania podmiotowości
Białorusinów, Ukraińców, Litwinów, udzielenia im pomocy w
odzyskaniu niepodległości bez względu na to, czy będą oni w
przyszłości lojalni wobec Polski czy nie. Uznawał bowiem, że sam
fakt istnienia niepodległych sąsiadów odsuwa od Polski
niebezpieczeństwo ponownego starcia z Rosją. Koncepcja opierała
się – w ogromnym uproszczeniu – na założeniu, że Rosja nie jest w
stanie stanowić zagrożenia dla Polski, jeżeli oba państwa będzie
przedzielał pas niezależnych krajów powstałych z byłych republik
sowieckich. W myśl tej doktryny celem Polski od lat
dziewięćdziesiątych XX wieku było zarówno wspieranie powstania
tych państw, jak i dbanie o dobrosąsiedzkie stosunki, aby na
powrót nie wpadły one w orbitę Rosji. Podstawowym warunkiem
tych dobrosąsiedzkich stosunków miało być oczywiście wyrzeczenie
się na zawsze wszelkich nastrojów rewizjonistycznych ze strony
Polski na pomoście bałtycko-czarnomorskim.
Po przewrocie z lat 1989–1991 doktryna Giedroycia stała się
teoretycznie jednym z głównych drogowskazów polskiej polityki
zagranicznej na Wschodzie. Rzeczpospolita zaczęła ją realizować,
wspierając dążenia sąsiednich narodów do uzyskania
samodzielności politycznej. Z perspektywy czasu dyskusyjne jest,
czy jej realizacja, a przede wszystkim właściwe zrozumienie
znaczenia Białorusi dla bezpieczeństwa Polski były w sposób
wystarczający forsowane. Pytanie, czy polska polityka nie była
jedynie przedłużeniem konstruktywistycznego, opartego na
systemie zachodnim, konceptu z hasłami konieczności
wprowadzenia na Białorusi demokracji liberalnej i nawoływaniem
do idących w tym kierunku reform politycznych. Tymczasem
potrzebne było na pewno większe skupienie się na zrozumieniu
buforowego znaczenia obszaru Białorusi jako przestrzeni
zamykającej Bramę Smoleńską na dawnym polskim teatrze wojny,
od której zabezpieczenia zależy istnienie i prawidłowe
funkcjonowanie niepodległej Polski408. Już to samo w sobie
wystarczy, by po 1991 roku należało uczynić Białoruś obiektem
starań polityki polskiej bez względu na reformy polityczne i ład
wewnętrzny panujący w tym kraju.
Powyższa tendencja orientowania się na geopolityczne „Morze”
doprowadziła do przystąpienia Polski oraz państw bałtyckich i
Rumunii do NATO oraz Unii Europejskiej. Znajdując się po
wschodniej stronie pomostu, Białoruś oraz Ukraina były wciąż w
sferze oddziaływania Rosji, zwłaszcza po dojściu do władzy
Władimira Putina, który rozpoczął realizację polityki odbudowy
potęgi państwa rosyjskiego oraz jego wpływów w „bliskiej
zagranicy”. Z punktu widzenia interesów Polski integracja
europejska oraz orientacja atlantycka, ale bez Ukrainy i Białorusi
(wschodniej części pomostu) może rozcinać delikatną materię
regionu nie tworząc właściwego potencjału i równowagi. Byłoby to z
długoterminową niekorzyścią dla bezpieczeństwa i rozwoju Polski
oraz reszty krajów pomostu – na przykład państw bałtyckich.
Tworząc nierównowagę, taka „niepełna” integracja podcina Polsce
możliwość optymalnego rozwoju nie tylko z powodu braku
potencjału stabilnej architektury bezpieczeństwa niezbędnej dla
rozwoju gospodarczego i inwestycji, ale także ograniczając potencjał
współpracy na linii północ-południe. Krępuje to możliwość
ekspansji gospodarczej Polski oraz pomostu w kierunku Morza
Czarnego i na rynki położne na wschód od Polski, niepodległe
władzy konsolidującego się na części pomostu bałtycko-
czarnomorskiego władztwa rosyjskiego wprost niechętnego
interesom Rzeczypospolitej.
W powyższym można upatrywać źródeł forsowania przez tyle
lat partnerstwa wschodniego, mapy drogowej NATO dla Gruzji,
wieloletniego wsparcia zachodniej orientacji dla Ukrainy w czasie
rewolucji pomarańczowej, Majdanu oraz wsparcia Ukrainy w
trakcie wojen na Krymie i w Donbasie. Charakterystyczne jest w
tym zakresie wstrzymanie planów UE wobec Ukrainy od 2013
roku, co ostatecznie potwierdziło zakończenie pauzy geopolitycznej
w Europie Wschodniej, a przejawiło się w ponownie aktywnej
polityce rosyjskiej zawsze nakierowanej na zniszczenie rozwoju
pomostu. Rozstrzygnięcie sprawy konstruktu geopolitycznego
pomostu bałtycko-czarnomorskiego z naruszeniem tej materii (tj. z
pogwałceniem aspiracji poszukiwania jedności i konsolidacji
pomostu i odrębności jego wszystkich elementów od Rosji) może
także doprowadzić do dezintegracji wspólnych celów polityki
europejskiej. Ponieważ ta kwestia dotyczy żywotnego interesu
Rzeczypospolitej, brak jedności pomostu może pchnąć ją na drogę
konfrontacji z polityką niemiecką jako centrum decyzyjnego Unii
Europejskiej w wypadku niemieckiej niechęci obsłużenia interesu
państw pomostu. Jednocześnie zapewne zachęci to mocarstwa
spoza regionu (na pewno USA, może w przyszłości Chiny, a także
Turcję) do interwencji w sprawy pomostu w celu kontrowania coraz
aktywniejszej polityki Rosji i Niemiec. Cenę tego napięcia
pomiędzy mocarstwami płacą najczęściej narody frontowe i
organizmy peryferyjne położone daleko od centrum decyzyjnego w
Berlinie, Moskwie, Pekinie czy Waszyngtonie.
U szczytu możliwości realizacji aspiracji Polski przyłączenia się
do geopolitycznego „Morza” z pociągnięciem za sobą całego pomostu
bałtycko-
-czarnomorskiego, czyli pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX
wieku, w momencie największego upadku Rosji i realnej smuty za
rządów Borysa Jelcyna, liczba ludności tej części Europy (pomostu)
była większa niż liczba ludności Rosji. Łączne PKB ogólne krajów
Międzymorza wynosiło o 16,5 proc. więcej niż ówczesny całkowity
PKB rosyjski, zaliczający właśnie wtedy dno upadku zanim
rozpoczęło się odbicie od dna za rządów Putina409.
Pojawiała się już wówczas gdzieniegdzie argumentacja, że
integracja tylko części krajów pomostu o stosunkowo dużym
potencjale demograficznym, a małym PKB, z bogatą Unią
Europejską może prowadzić do wyludnienia tych krajów. Z czasem
może też nastawiać ich elity polityczne nieprzychylnie do idei
integracji prowadzonej według kryterium obsługi przede wszystkim
interesów krajów rdzenia starej Unii, a zwłaszcza coraz bardziej
dominującego Berlina, tradycyjnie nieprzychylnego konsolidacji
pomostu bałtycko-czarnomorskiego i zaniepokojonego obecnością i
wpływami na wschód od Odry amerykańskiej potęgi morskiej
wspierającej konstrukt pomostu410.
Dążność do związania losu tej części Europy z geopolitycznym
„Morzem” doprowadziła do pojawienia się wspomnianego wcześniej
zjawiska „adopcji strategicznej”. Wojskowo i w zakresie szeroko
rozumianego bezpieczeństwa – ze strony Stanów Zjednoczonych i
NATO, a gospodarczo – przez szeroko rozumiany Zachód, jego
instytucjonalny ład i rynek globalny przez ten ład urządzony, w
tym instytucje wspólnoty europejskiej przekształcające się w
konstrukt jednoczący Unii Europejskiej. Polacy byli szczęśliwi, że
długi bieg polskiej historii dobiegł „sprawiedliwego” końca. Z
drugiej strony Zachód też czuł się dobrze z „adopcją strategiczną”
tej części świata.
Po roku 2008 okres adopcji strategicznej się skończył. Europa
przeżywa kryzys równowagi wynikający z trzech zjawisk
zachodzących jednocześnie. Pierwsze dotyczy utraty przez Europę
znaczenia w świecie411. Stary Kontynent stał się miejscem
drugorzędnym z punktu widzenia dynamiki procesów globalnych i
układu sił412. W momencie rewizji ładu światowego okazało się, że
„gramatyka handlu i dyplomacji”, czyli europejskie soft power to za
mało. Drugie zjawisko destabilizujące równowagę w Europie to
próba odzyskania strefy wpływów w swoich obszarach buforowych
przez Rosję413. Trzecie zjawisko, o charakterze strukturalnym, to
wzrost polityczny, dyplomatyczny i gospodarczy potęgi Niemiec w
Europie. Poprzednia równowaga oparta była na niemieckim
związaniu z „Morzem” (Westbindung) kanclerza Konrada
Adenauera i wynikających z tej geostrategicznej decyzji więziach
transatlantyckich414. Niemcy w wyniku tej decyzji i zawiązania
gospodarczych wspólnot europejskich straciły kontrolę nad
Zagłębiem Ruhry, a instytucje europejskie mitygowały niemiecką
potęgę gospodarczą.
Nowa sytuacja zaczęła się rysować po zjednoczeniu kraju w
latach dziewięćdziesiątych XX wieku z końcem zimnej wojny.
Poszerzenie UE i NATO o państwa na wschód od Odry wzmocniło
jeszcze Niemcy, dając im bufor dodatkowej przestrzeni, co
umożliwiło redukcję wojska, reorientację wydatków i zebranie
„dywidendy pokojowej”. Otworzyło także pełne pole na wschodnią
ekspansję gospodarczą i polityczną Niemiec415. Ponadto
zjednoczenie i poszerzenie NATO i UE nie tylko zwiększyły
bezpieczeństwo Niemiec, lecz także zredukowały ich zależność
strategiczną od Stanów Zjednoczonych oraz powiększyły pole
manewru politycznego i gospodarczego. Osiągnięta z czasem
dominacja gospodarcza w eurozonie, kluczowa rola w europejskiej
polityce wobec Rosji: kwestia Krymu, Ukrainy i sankcji oraz
europejski kryzys finansowy po 2008 roku doprowadziły do zdjęcia
„gorsetu” dla polityki niemieckiej na kontynencie. Nową
architekturę unijną ustala się obecnie raczej poprzez pas
transmisyjny wpływu geopolitycznego Niemiec, potwierdzając tym
ostrzeżenie premier Margaret Thatcher, że wspólnoty europejskie
raczej konsolidują i wzmacniają potęgę Niemiec niż ją
powstrzymują416. Wystarczy spojrzeć na przykłady postępowania
Berlina w ostatnich 10 latach wobec Grecji, Irlandii, Włoch,
Portugalii i Hiszpanii. Dowodziły tego słowa niemieckiego ministra
finansów Wolfganga Schaublego: „W Europie mamy dobry powód,
by nie dostarczać pomocy finansowej bez żądania czegoś w zamian i
nie pomagamy, jeśli dany kraj nie używa tego, by sobie pomóc”417.
Nic dziwnego, że Niemcy spotykają się z krytyką, iż stały się
„Chinami Europy”, a ich cel nadrzędny to maksymalizacja eksportu
i utrzymanie kosztów pracy na poziomie niższym niż być powinny.
Waluta euro i jej reżim są zaś regulacyjnym „gorsetem” dla
mniejszych, lecz nie dla Niemiec418. Jeszcze dalej w krytyce posunął
się w 2015 roku premier Węgier Viktor Orbán, oskarżając Niemcy
o „moralny imperializm”419. Wzrost potęgi niemieckiej został też
zauważony przez Waszyngton, co może tradycyjnie skończyć się
działaniami USA równoważącymi potęgę Niemiec na kontynencie.
Ewentualna decyzja o znaczącym przesunięciu wojsk
amerykańskich z Niemiec do Polski i państw bałtyckich, a w
szczególności o ustanowieniu stałej ich obecności na wschód od
Odry oraz ogólnej redukcji wojsk USA w Niemczech, będzie takim
sygnałem (na pewno bardziej niż wzmacniającym potencjał ogólny
do wojny z Rosją na wschodniej flance). Na pewno też decyzja taka
zostanie odczytana przez Berlin, Moskwę i Pekin jako ruch mający
równoważyć wpływy niemieckie.
Mackinder
W tym miejscu rozważań o Europie, Międzymorzu i
Rzeczypospolitej musi na nieco dłużej i bardziej szczegółowo
pojawić się postać i dorobek Halforda Mackindera – brytyjskiego
geografa i nestora geopolityki. Jego niezmiernie inspirujące tezy
ogłoszone kolejno w roku 1904, 1919 i potem jeszcze w czasie II
wojny światowej zyskały status niemal profetycznych420. Nie to
jednak jest podstawowym powodem, dla którego należy dobrze
zapoznać się z jego poglądami i działaniami w kontekście
Rzeczypospolitej. Należy to uczynić przede wszystkim z tego
powodu, że „Mackinderem myślą” czołowi przywódcy polityczni
mocarstw, które interesują się obszarem Rzeczypospolitej. Myślą
nim także niektórzy przywódcy polityczni państwa polskiego421,
zwłaszcza ci, którzy urodzili się i wychowali pod represyjną
kontynentalną władzą imperium sowieckiego, a ich mapy mentalne
zostały ukształtowane przez tezy sławnego Brytyjczyka422. Co
ciekawe, wśród polskich naukowców geografów opracowania i
koncepcje Mackindera są stosunkowo mało znane. W okresie PRL-
u traktowano je jako pomysły o charakterze „imperialistycznym”,
sprzeczne z doktryną marksistowską, o niewielkiej wartości
naukowej. W ostatnich latach zaczyna się powoli do nich coraz
bardziej nawiązywać, choć jego dorobek geograficzny stał się
obiektem analiz raczej ze strony politologów niż profesjonalnych
geografów. Najwięcej uwagi poświęcił Mackinderowi w swoim
monumentalnym dziele Geopolityka w czasie i przestrzeni Leszek
Moczulski – dorobkowi Mackindera poświęcono w nim aż sześć
stron. Więcej pisali też o Brytyjczyku Zbigniew Rykiel i Piotr
Eberhardt423.
Ponadto Mackinderem oraz Spykmanem – a zwłaszcza
Spykmanowskim naciskiem na priorytet obszaru Rimlandu w
Eurazji dla polityki amerykańskiej – myślą współcześnie
najważniejsze osoby zajmujące się w Stanach Zjednoczonych
polityką bezpieczeństwa w Eurazji, a już w szczególności zajmujące
się rejonem Europy Środkowej i Wschodniej424. Amerykanie
oczywiście dobrze znają teorie Mackindera. Co równie ważne –
wiedzą także, jak jego poglądy są przyjmowane przez decydentów
w Polsce i w całym naszym regionie obawiającym się naporu
kontynentalnego imperium lądowego ze Wschodu. Stąd między
innymi doskonale wiedzą, jak rozmawiać z osobami
odpowiedzialnymi za decyzje geostrategiczne w Polsce i jak
rozkładać w takich rozmowach właściwe akcenty, wszystko po to,
by osiągać cele polityki amerykańskiej425.
Mackinder ma status ikony intelektualnej dla rosyjskiej myśli
geopolitycznej426. Należy z pewnością uznać, że osoby
konceptualizujące współczesną geostrategię Rosji – głównego
organizmu politycznego zwalczającego samodzielność geopolityczną
pomostu bałtycko-czarnomorskiego – mają spore rozeznanie w
naukach Mackindera427. Rosjanie uznają słuszność teorii
Mackindera i są one w Rosji znacznie bardziej popularne niż w
Polsce. Do jego tekstów nawiązują liczne prace, na przykład na
temat euroazjanizmu, uzasadniające chociażby to, że opanowanie
przez cesarstwo rosyjskie, a następnie Związek Sowiecki dużej
części kontynentu eurazjatyckiego miało być nieuniknioną
koniecznością dziejową, a ujawniony proces historyczny
odśrodkowej ekspansji z Heartlandu rozwijał się zgodnie z
uniwersalnymi założeniami sformułowanymi przez Mackindera.
Imperialna polityka Rosji za czasów Putina znalazła w nich
wyraźnie ideologiczne uzasadnienie428.
„Kto panuje nad Europą Wschodnią, ten włada Heartlandem.
Kto włada Heartlandem, ten włada Światową Wyspą.
Kto panuje nad Światową Wyspą, włada światem”429.
Powyższy sławny passus Mackinder polecił szeptać politykom do
ucha, by na zawsze powyższą regułę zapamiętali i nigdy o niej nie
zapomnieli. Mackinder nakreślił to „równanie” zaraz po
zakończeniu działań wojennych I wojny światowej na froncie
zachodnim w pewnym ściśle określonym kontekście. Obawiał się,
że pokonane na zachodzie kontynentu Niemcy skonsolidują jednak
swoje zdobycze na wschodzie, zabezpieczone w pokoju brzeskim
narzuconym przegranej Rosji. Od 1916 roku Niemcy stworzyły
bowiem na wschodzie system zależnych od siebie państw: Polskę,
Litwę, Ukrainę, Finlandię, Estonię oraz Łotwę. Rosja w Brześciu
zrezygnowała ze wszystkich powyższych satelitów i dużej części
imperium, a armia niemiecka okupowała obszary Europy
Wschodniej od górnego Dniepru na północy po Don i Morze
Kaspijskie (Baku) na południu. Negocjujący na zachodzie alianci
ustalili z Niemcami, by ci na zajętych przez siebie obszarach na
wschodzie nadal pozostali, zapobiegając powstaniu próżni
bezpieczeństwa. Ententę zachodnią zdawał się interesować jedynie
zachód kontynentu, więc Mackinder obawiał się zupełnie serio, że
siły „Morza” zrezygnują ze wschodniej Europy430.
Gdyby Stany Zjednoczone nie weszły do wojny w roku 1917, nie
wiadomo, czym ona by się ostatecznie skończyła. Można więc
podejrzewać, że plan prezydenta Wilsona stworzenia państw na
wschodzie kontynentu (zadeklarowane prawo do samostanowienia
narodów) było czystą geostrategią aplikowaną przez Anglosasów,
mającą na celu stworzenie klina wobec potencjału dominacji
Niemiec na wschodzie, względnie mającego na celu
uniemożliwienie kontynentalnej współpracy Niemiec z Rosją –
jakakolwiek by Rosja była po przegranej przez nią wojnie. Dlatego
pokój brzeski, dla umysłów geopolitycznych, mógł być traktowany
jako swoista odpowiedź na antyniemieckie w swojej istocie pomysły
Wilsona. Z kolei odpowiedzią na Brześć było z całą pewnością
wsparcie białych Rosjan przez zachodnią ententę, gdyż restytucja
rosyjskiego imperium stwarzała możliwość wznowienia wojny z
Niemcami, a przynajmniej wyhamowania ryzyka powiększania się
potęgi niemieckiej. Mackinder wyraźnie zimą 1919 roku obawiał
się, że to w istocie Niemcy panują nad Europą Wschodnią i że
pomimo przegranej wojny, jeśli Berlin utrzyma dominację nad tym
obszarem, to on będzie bliższy hegemonii światowej. Uważał
ponadto, że jeśli ziemie między Niemcami a Rosją zostaną
pozostawione własnemu losowi, tutaj właśnie rozpocznie się
przyszła wojna światowa.
Wyjściem miało być rodzielenie Niemiec i Europy Wschodniej –
jako główny warunek pokojowej stabilizacji Europy. Mackinder
twierdził, że tego rozdzielonego od Niemiec i Rosji terytorium nie
można dzielić i musi z niego powstać tzw. sektor pośredni (Middle
Tier), dzielący powyższe mocarstwa. Obejmować on miał państwa
między Bałtykiem a Morzem Czarnym i Adriatykiem łącznie
dysponujące potencjałem równoważnym z każdym mocarstwem
sąsiadów i jako takie były one wówczas teoretycznie zdolne do
powstrzymania ich naporu. Aby należycie wypełniać swoje funkcje
geopolityczne głównego gwaranta pokoju, muszą jednak tworzyć
wspólny system – co najmniej sojuszniczy. Przy czym ten konstrukt
geopolityczny wymagał znacznej pomocy politycznej i materialnej
ze strony morskich mocarstw zachodnich431.
W kontekście Polski duże znaczenie zarówno emocjonalne, jak i
intelektualne ma fakt działalności Mackindera w naszym regionie
świata. W czasie I wojny światowej i bezpośrednio po niej
Mackinder wykorzystywany był przez władze brytyjskie przy
realizacji poufnych działań o charakterze politycznym. Jedną z
najtrudniejszych jego misji była ta do Rosji, do generała Antona
Denikina walczącego w 1919 roku z Armią Czerwoną na froncie
południowym. Mackinder pełnił tam funkcję wysokiego komisarza
przy armii białogwardyjskiej. W celu skoordynowania działań
armii polskiej i armii Denikina został wysłany przez rosyjskiego
generała do Paryża i Warszawy. Najpierw spotkał się w Paryżu z
Romanem Dmowskim, a następnie w Warszawie z Ignacym
Paderewskim i Józefem Piłsudskim.
Misję Mackindera opisał następująco Pobóg-Malinowski432:
„Przybył do Warszawy znakomity geopolityk brytyjski Sir Halford
John Mackinder, wysoki komisarz brytyjski na Rosję Południową.
Uważał on za główne swoje zadanie doprowadzenie do
porozumienia między Polską Piłsudskiego a Rosją Denikina. Po
paryskim spotkaniu z Dmowskim – Mackinder odbył w Warszawie
dwie długie rozmowy z Paderewskim i został przyjęty przez
Piłsudskiego w Belwederze, wraz z towarzyszącym mu posłem
Rumboldem i gen. Keynesem, przebywającym stale przy Denikinie.
Naczelnik Państwa w rozmowie stwierdził, że nie ma zamiaru
prowadzić rokowań z bolszewikami (…). Piłsudski powiedział mi –
pisał potem Mackinder – że jako wojskowy sądzi, iż mógłby w maju
dokonać marszu na Moskwę, jako polityk jednak dodał: Co będę
tam robił, gdy tam dotrę? Mackinder w odpowiedzi dał wyraz
swojemu przekonaniu, że na Moskwę maszerować można tylko w
„sojuszu z Rosjanami” – białymi oczywiście. Z Warszawy salonką
Naczelnika Państwa Mackinder odjechał do kwatery Denikina.
Rozmowa z gen. Wranglem (…) pogłębiła w nim przekonanie, że
Denikin o własnych siłach pokonać bolszewików nie zdoła.
Mackinder w rozmowach z Denikinem, stwierdzając słabość jego sił
w stosunku do ogromu zadania, doradził mu kategorycznie szukać
sojuszników przede wszystkim w Polsce, dodatkowo zaś w
Finlandii, Estonii, Łotwie, Gruzji, Azerbejdżanie i Rumunii”433.
Znając nastawienie Józefa Piłsudskiego do krucjaty
antybolszewickiej wiemy, że misja Mackindera musiała się
skończyć niepowodzeniem. Władze polskie w istocie obawiały się
zwycięstwa białych generałów, w tym samego Denikina. W
rezultacie nie nastąpiło współdziałanie militarne sił
434
antybolszewickich . Mało tego, ofensywa sił polskich została
zatrzymana, tak aby ułatwić armii bolszewickiej pokonanie
Denikina. Było to wynikiem prawdopodobnie tajnego porozumienia
zawartego między stroną polską a bolszewikami 3 listopada 1919
roku, które miało uniemożliwić zwycięstwo Denikina. Jak podaje
Norman Davies435 – zgodnie z posiadanymi instrukcjami Boerner
poinformował Marchlewskiego, że okazywanie pomocy Denikinowi
nie leży w interesie Polski i że zrezygnowano z ataku na Mozyrz,
który w połączeniu z natarciem Denikina na Orzeł mógł raz na
zawsze znieść sowiecki front południowy436.
Polski wątek jest bardzo ważny w twórczości Mackindera.
Brytyjski geopolityk dużo musiał myśleć o obserwacjach
poczynionych podczas wspomnianej wyżej misji politycznej w
sztabie Denikina437 oraz o rozmowach z najważniejszymi
politykami polskimi. Dzięki temu Mackinder wyrobił sobie
samodzielną opinię o sytuacji polityczno-militarnej Polski oraz jej
trudnych dylematach geopolitycznych. Odnosił się do
Rzeczypospolitej przyjaźnie i tym odróżniał się od wielu
ówczesnych polityków brytyjskich skoncentrowanych tylko na
rozwiązaniu kwestii zachodniej części kontynentu oraz
neutralizowaniu potencjalnej hegemonii Francji i jej wzmocnieniu
opartemu na francuskim porozumiewaniu się z państwami
powstałymi po rozpadzie Rosji carskiej oraz monarchii
habsburskiej438.
Mackinder zdawał sobie doskonale sprawę z niekorzystnej
konfiguracji polskich granic, zwłaszcza wobec Niemiec, w tym na
północy – nad Bałtykiem. Twierdził, że odrodzone państwo polskie
musi mieć niezakłócone linie komunikacyjne z dominującym
mocarstwem morskim. Rozumiał też, że istnienie II
Rzeczypospolitej zagrożone jest tak z zachodu, jak i ze wschodu.
Potencjalnie groziło to oczywiście unicestwieniem i odtworzeniem
granicy rosyjsko-niemieckiej. Proponował dlatego likwidację Prus
Wschodnich i włączenie ich w całości do Polski, co miało się wiązać
z wysiedleniem ludności niemieckiej. W zamian Polska miałaby
zrezygnować z części zachodniej Wielkopolski. Propozycje te
wówczas były całkowicie wizjonerskie i wyprzedzały nadchodzącą
dużymi krokami przyszłość.
W styczniu 1920 roku niestrudzony Mackinder wystosował
memorandum do premiera brytyjskiego Lloyda George’a, w którym
postulował budowę bloku politycznego na obszarze Międzymorza
złożonego z Polski, Ukrainy, Białorusi i południowej Rosji. W takiej
sytuacji bolszewicka Rosja musiałaby być przesunięta daleko na
północ i na wschód poza naturalne granice pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, a zatem poza Bramę Smoleńską (a nawet
wschodnie przedpole tej Bramy) oraz oczywiście poza Dniepr i część
jego wschodnich dopływów439. Osiem dni po napisaniu memoradum
Mackinder został wezwany na posiedzenie rządu brytyjskiego i był
wysłuchiwany w temacie poruszanym w memorandum. Mówił o
potrzebie zbudowania kordonu powstrzymującego bolszewików i w
celu zrealizowania tego celu niezbędna miałaby być pomoc
brytyjskiej potęgi morskiej440. Przy czym pomoc miała być
udzielona tylko wtedy, jeśli byłaby w sojuszu z białymi siłami
Denikina. Mackinder nie przekonał jednak do tego pomysłu
ministrów rządu Jego Królewskiej Mości, choć na zawsze zaskarbił
sobie oczywiście przychylność polityków Międzymorza, w tym
polskich.
Idąc dalej można przypuszczać, że ewentualna pomoc forsowana
przez Mackindera miała na celu nie tyle upadek Rosji, co byłoby w
oczywistym interesie Polski i całego pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, lecz raczej dążyła do stosownej stabilizacji
sytuacji na terenie słabego państwa rosyjskiego, która zapewniłaby
równowagę w Europie, w tym wobec zawsze groźnych Niemiec. Z
ograniczeniem jednak aspiracji Rosji, która osłabiona, nie mogłaby
zagrozić potędze brytyjskiej gdziekolwiek – w tym w Azji
Środkowej lub wobec imperialnej linii komunikacyjnej przez Morze
Śródziemne. Z perspektywy interesów Rzeczypospolitej tak
osłabiona Rosja – bez zdolności wielkomocarstwowej, ale wciąż
nieupadła, nadal jednak zwalczałaby kruchy (zwłaszcza na
początku) konstrukt pomostu bałtycko-czarnomorskiego.
W dłuższym terminie Rosja, pomimo początkowego osłabienia,
dążyłaby i tak do odbudowania swojej pozycji po okresie
powojennego kryzysu (tak postąpiła przecież 80 lat później – po
kolejnej smucie – po objęciu rządów przez Putina). Mogłaby też w
określonej koniunkturze okazać się przydatna mocarstwu
morskiemu w jego polityce wobec Rimlandu Europy lub Azji, co
cyklicznie powtarzało się w historii – jak na przykład w czasie II
wojny światowej. Tu następuje istotny rozdźwięk interesów
mocarstwa morskiego z interesami Rzeczypospolitej. Zwycięstwo
bolszewików w wojnie domowej i konsolidacja Sowietów tak czy
inaczej zniweczyły trudny projekt Międzymorza. Podobnie
dezaktualizacji uległy także apele Mackindera wzywające do
obrony suwerenności krajów kaukaskich oraz inne idee podobne do
polskiej myśli prometejskiej z lat międzywojnia.
W wymiarze szerszym Mackinder jest autorem sławnej
koncepcji kontynentalnej. Uznawał, że to kontynent Eurazji ma
więcej potencjału niż jej strefa morska, a uderzenie w kierunku
strefy brzegowej w celu zdobycia dominacji na całym obszarze
Eurazji musi wyjść z Heartlandu. Heartland – „serce
kontynentu”441 – to pojęcie powszechnie stosowane tak przez
geopolityków, jak i przez geografów. Mackinder nie był
pomysłodawcą442 tego pojęcia, ale osoby zajmujące się geopolityką
kojarzą je właśnie z jego rozważaniami i posługują się nim
powszechnie w fachowym żargonie. Jako że w XX wieku „serce
kontynentu” było opanowane w większości przez potężny Związek
Sowiecki, przeto jasne się stawało, że właśnie to mocarstwo ma
potencjał oraz aspiracje, by z sowieckiego Heartlandu rzucić
wyzwanie Stanom Zjednoczonym. Nowemu hegemonowi systemu
światowego, który po 1945 roku uczynił Atlantyk i Pacyfik
wewnętrznymi morzami własnego globalnego morskiego imperium.
Oparte na naukach Mackindera przeświadczenie dobrze oddawało
stan geopolityczny w Eurazji przez cały okres zimnej wojny, w tym
sowieckie próby przebicia się z „serca kontynentu” w kierunku
Oceanu Światowego. Były to starania podejmowane w celu
przełamania polityki powstrzymywania zaaplikowanej Sowietom
przez Stany Zjednoczone, dysponujące siecią sojuszników oraz
własną wysuniętą obecnością wojskowo-strategiczną w Rimlandzie
całej Eurazji. Sowieci po pokonaniu Niemców w II wojnie światowej
uzyskali kontrolę całego Heartlandu i byli na drodze do
opanowania Wyspy Światowej443 – przez front centralny w pobliżu
Łaby w Niemczech w kierunku Atlantyku, przez Cieśniny Duńskie
i GIUK w kierunku Morza Północnego i szlaków morskich
Atlantyku, przez zdominowanie cieśnin Bosfor i Dardanele w
kierunku „Medyteranu” i Bliskiego Wschodu oraz Suezu, przez
Półwysep Koreański i Wietnam do Pacyfiku, a przez Afganistan i
Iran do Oceanu Indyjskiego i Zatoki Perskiej. Między potężnym
sowieckim mocarstwem „Lądu” a potężnym amerykańskim
hegemonem „Morza” trwała walka o prymat zakończona
zwycięstwem „Morza” w 1991 roku. Dlatego tezy Mackindera miały
cechy profetyczności w czasie zimnej wojny, natomiast
ich współczesne niedoskonałości mogą powodować wady w
równaniu geostrategicznym dla Rzeczypospolitej w XXI wieku, o
czym szczegółowo za chwilę444.
Mackinder słusznie uważał, że fundamenty świata
współczesnego zostały położone w wyniku wielkich odkryć
geograficznych. Gdy narody zachodniej Europy ruszyły na Ocean
Światowy, Moskwa nie próżnowała i mając na wschodzie
kontynentalną pustkę zaludnioną przez cywilizacje nierozwinięte,
zaczęła przesuwać się lądem na wschód docierając aż do Pacyfiku,
opanowując północno-wschodnią części Eurazji, a potem jeszcze
podporządkowując sobie narody i przestrzeń Azji Środkowej. Te
dwa w miarę równoległe procesy przyniosły istotne konsekwencje
geopolityczne – powstały dwie potęgi: jedna związana z „Lądem”,
druga zaś z „Morzem”. W stałych uwarunkowaniach są one
skazane na rywalizację. Mackinder w przeciwieństwie do
Spykmana uważał, że „Ląd” z czasem uzyska wyraźną przewagę
nad „Morzem”, bo Heartland będący rdzeniem „Lądu” jest
niedostępny co prawda dla przynoszących bogactwo morskich
statków handlowych, ale jednocześnie pozostaje niedostępny dla
okrętów wojennych „Morza”. W przyszłości zaś stanie się dla
odmiany świetnie dostępny dla nowoczesnych połączeń kolejowych,
drogowych i samolotowych. Jak twierdził – w masach lądowych
Eurazji zachodzą bowiem warunki do militarnej i ekonomicznej
mobilności na wielkie odległości, ściślej integrującej przestrzeń
spójnym systemem komunikacji445.
Rosja jest według Mackindera swoistym geopolitycznym
następcą imperium mongolskiego stworzonego wokół głównej osi
Heartlandu. Jego północ, środek i zachód to równiny – Syberia,
Turkmenistan, basen Wołgi; od Uralu po Morze Kaspijskie to
wielka nizina; dalej płaskowyż Persji, Afganistanu i Beludżystanu.
Stepy łączące Europę z rdzeniem Heartlandu zaczynały się w
Europie na Nizinie Węgierskiej, a tuż za Karpatami zaczynały się
stepy głównego pasa prowadzącego na wschód i na północny
wschód wzdłuż brzegu Morza Czarnego, a zarazem na południe od
rosyjskich lasów i bezdroży dalej na północy. Na południu Uralu
znów są lasy, ale potem przestrzeń przeradza się w otwarte stepy i
trawy. To tam znajduje się wielka równina ciągnąca się z Azji do
Europy pomiędzy Uralem i północną częścią Morza Kaspijskiego,
tworząca Bramę Turańską. Poza tą Bramą stepy idące szerokim
pasem rozszerzają się jeszcze bardziej niż w Europie, ograniczone
na północy jak zawsze przez lasy, a na południu już przez pustynie
i półpustynie. To stary szlak historyczny, którym do Europy i Chin
z rdzenia Heartlandu podążali nomadowie: Hunowie, Awarowie,
Madziarowie i Mongołowie.
Nacisk Imperium Rosyjskiego na strefę peryferyjną odśrodkowo
od swojego obszaru rdzeniowego – na Finlandię, Skandynawię,
Turcję, Persję, Rzeczpospolitą, Indie i Chiny zastępował
niegdysiejsze odśrodkowe ruchy ludów stepowych z rdzenia
Heartlandu. Z perspektywy globalnej Rosja zajmuje pozycję
centralną i strategiczną w całej Eurazji podobną do tej, jaką mają
Niemcy w samej Europie czy Chiny w samej Azji (tzw. hybrydowość
kierunku strategicznego). Rosja może atakować i być atakowana ze
wszystkich stron z wyjątkiem arktycznej Północy (z wyjątkiem –
jak się później okazało wraz z rozwojem technologii – lotnictwa
strategicznego i systemów rakietowych, co nie zmienia jednak
istoty i sensu projekcji siły niezbędnej dla dominacji i
podporządkowania)446. U Mackindera rdzeń siły niepodlegający
wpływom „Morza”, a przez to niemożliwy do zniszczenia lub
podporządkowania to wspomniany Heartand, oddziałujący na
strefę wewnetrzną Wyspy Świata, odpowiadającej mniej więcej
Rimlandowi u Spykmana. Strefa zewnętrzna Wyspy Świata to
morski świat USA, Japonii, Wielkiej Brytanii i Australii. Z punktu
widzenia potencjału zastygłego w środku Eurazji po morskich
odkryciach geograficznych – które premiowały strukturalnie
„Morze” i ewentualnie rozwój części Rimlandu, korzystających z
dostępu do Oceanu Światowego, Światowa Wyspa zawiera główną
część kontynentalną lądu wszechświatowego i jego ukrytych
możliwości. Zamieszkuje na niej większość ludności świata. To
według Mackindera jest przyszłość świata, ale także jego bogata
historia, zwłaszcza w czasach sprzed morskich odkryć
geograficznych. W tym kontekście Mackinder przewidywał lądową
(kontynentalną) rewolucję komunikacyjną w wyniku rozwoju
lotnictwa, pociągów i komunikacji drogowej. Heartland miał na tym
ogromnie skorzystać. Trudno oprzeć się wrażeniu, że plan
Mackindera realizują w XXI wieku Chiny, prowadząc przez środek
Eurazji w kierunku Europy Nowy Jedwabny Szlak.
Mackinder przewidywał, że są trzy podmioty polityczne, które
mają zdolności do tego, by opanować Wyspę Ląd. Mogły to być
Niemcy po pokonaniu Rosji i opanowaniu jej wnętrza do Uralu i
Morza Kaspijskiego. Mogła to być Rosja (Związek Sowiecki) i mogą
to być Chiny. Rosja nie jest w stanie opanować Chin. Nikt nie jest
w stanie okupować Chin ze względu na ogrom głębi strategicznej i
zasoby demograficzne tego kraju. Mackinder piszący w 1919 roku
obawiał się sojuszu niemiecko-rosyjskiego (sowieckiego), który
przecież zmaterializował się z tragicznym skutkiem dla pokoju
światowego w 1939 roku. Niepokoił się potencjałem
kontynentalnym tego sojuszu i aspiracjami rewizjonistycznego
Związku Sowieckiego kontrolującego Heartland447. Od utrzymania
niezależności obszaru państw położonych między Rosją a Niemcami
zależeć miał pokój. Stąd Mackinder forsował konsekwentnie ich
wzmocnienie. Jako że pojedynczo są one słabe, powinny zatem
stworzyć federację obronną i uzyskać wsparcie od mocarstw
morskich, mimo że pomiędzy nimi samymi panują stałe tendencje
wzajemnie dezintegracyjne448.
Obszar między Adriatykiem, Morzem Czarnym a Bałtykiem
miał powstrzymywać rosyjski (sowiecki) napór kontynentalny.
Wcześniej z Heartlandu szły dwie zasadniczne drogi ekspansji:
stepem pontyjskim między Uralem a Morzem Kaspijskim (obecnie
południowa Rosja i dalej przez współczesną Ukrainę), oraz druga –
usytuowana bardziej na południe, czyli szlak anatolijsko-bałkański
(obecna Turcja). Poprzez te szlaki koczownicy docierali do Europy i
Azji Mniejszej. Rozumując w tym duchu Mackinder ostrzegał w
1919 roku, że jeśli mocarstwo mające dominację w basenie Morza
Czarnego i Bałtyckiego opanuje dodatkowo Heartland, będzie w
stanie sięgnąć po władzę nad światem449. Ćwierć wieku po opisaniu
przez Mackindera tej prawidłowości Związek Sowiecki był bardzo
bliski spełnienia tego wymogu, może zabrakło tylko Moskwie
kontroli Turcji i tureckich cieśnin ochronionych protekcją przez
Stany Zjednoczone po 1945 roku450.
Gdy Turcy zdobyli Konstantynopol, przeszli Dardanele,
opanowali Bałkany i podbili Węgry, Morze Czarne zostało
zamknięte dla Genui i Wenecji, kończąc okres, gdy jeszcze od
starożytności żeglarze i kupcy z „Medyteranu” byli stale obecni nad
Morzem Czarnym. Pod Osmanami Heartland i geopolityczny „Ląd”
sięgnęły północnych brzegów Morza Czarnego i Gór Dynarskich.
Jeśli dziś mocarstwo lądowe z Eurazji mogłoby zamknąć Morze
Czarne, wtedy cały jego basen z okolicami stanie się automatycznie
Heartlandem i tylko górny Dunaj pozostanie poza nim. Warto się
nad tym zastanowić w kontekście postanowień aktualnej rosyjskiej
polityki w tym rejonie i konkretnych wydarzeń po 2008 roku: wojna
z Gruzją, wojna na wschodniej Ukrainie, zajęcie Krymu, rozbudowa
portu wojennego w Noworosyjsku, budowa mostu przez Kercz na
Krym, skomunikowanie Azowa i Niziny Kubańskiej z zajętym
Krymem, pojawiające się pomysły odebrania Ukrainie terenu tzw.
Noworosji (obszaru wzdłuż wybrzeża czarnomorskiego od
Mariupola do Odessy i ujścia Dniestru, co odcięłoby Ukrainę od
Morza Czarnego, tak jak polityka carycy Katarzyny odcięła
ostatecznie w XVIII wieku Rzeczpospolitą od komunikacji z
Nadczarnomorzem), obecność wojskowa w Naddniestrzu,
interwencja w Syrii i północnym Iraku oraz kontrola portu
morskiego w Syrii, nowe otwarcie w relacjach z Turcją i Iranem.
Mackinder nadal rezonuje w rosyjskiej myśli geostrategicznej.
Warto też zastanowić się nad naukami Mackindera w
kontekście rosnącej roli Chin w regionie Nadczarnomorza w
ramach realizacji Nowego Jedwabnego Szlaku: współpraca w
formacie 16 + 1, bilateralne relacje Pekinu z Węgrami i coraz
ściślejsze z Turcją, która zdaje się odgrywać coraz ważniejszą rolę
w tym kontynentalnym projekcie451.
Jeśli Morze Bałtyckie staje się morzem zamkniętym dla potęgi
morskiej przez potęgę lądową, to nie ma w jego basenie wpływów
siły „Morza”. Tak już bywało w przeszłości, np. po zbudowaniu
Kanału Kilońskiego przez Niemcy. Wtedy trudno jest uzyskać
wsparcie od potęgi morskiej dla polityki państw akwenu
przeciwstawiających się potędze lądowej podporządkowującej sobie
obszar wokół Bałtyku. Obwód kaliningradzki – spuścizna II wojny
– przyczółek strategiczny osłabiający Polskę, również utrudnia
utrzymanie linii komunikacyjnej przez Bałtyk z mocarstwem
morskim. W Kaliningradzie bowiem mogą być skutecznie
umieszczone wojskowe systemy antydostępowe452.
Z nauk Mackindera wynika, że jeśli „Ląd” Eurazji ma bazę
demograficzną i jest obszarem handlowym skomunikowanym
autostradami, kolejami i ruchem lotniczym pozostającymi poza
dominacją wojskową hegemona morskiego, to „Ląd” może być nie
do pokonania w rywalizacji geopolitycznej. Dodatkowo dysponując
systemami antydostępowymi A2AD może wypychać zdolność
hegemona morskiego do gwarantowania bezpieczeństwa państwom
położonym głębiej na lądzie Eurazji i tym samym USA będą tracić
w nich wpływy, w tym w szczególności w państwach położonych w
basenach mórz marginalnych Europy: Bałtyku i Morza Czarnego.
To przesuwa oddziaływania władcze „Lądu” niemal do samej
Europy Zachodniej, bezpośrednio na pewno na pomost bałtycko-
-czarnomorski i do doliny Dunaju oraz całego wschodniego
„Medyteranu”.
Teraz uwaga, która może być kluczowa w XXI wieku. Do tej
pory nigdy nie udało się opanować Heartlandu i całej
Mackinderowskiej Wyspy Świata głównie z powodu słabego
potencjału demograficznego (manpower) potęgi starającej się to
panowanie uzyskać oraz jej słabości gospodarczej (Mongołowie,
częściowo imperium osmańskie, Rosja, Sowieci), a przede
wszystkim z powodu słabego poziomu skomunikowania tego
obszaru. Chiny w XXI wieku mają z pewnością wystarczający
potencjał demograficzny, potężną gospodarkę oraz w ramach
Nowego Jedwabnego Szlaku chcą skomunikować cały obszar
Eurazji aż do krańców Europy nowoczesnymi szlakami
komunikacyjnymi, często przy użyciu nowoczesnych technologii.
Spełniają więc modelowe wymogi dominacji Wyspy Lądu.
Mackinder zdecydowanie nie wykluczał (może znów
profetycznie), że w przyszłości pojawi się mocarstwo kontynentalne,
które podejmie próbę opanowania Heartlandu oraz strefy
wewnętrznej (Rimlandu), a w wypadku zrealizowania tego
zamierzenia imperium lądowe o takiej pozycji strategicznej uzyska
globalną hegemonię nad wszystkimi kontynentami. W
przeciwieństwie do XX wieku nie ma na to szansy Rosja, a
prawdziwe źródło destabilizacji starego ładu i ambicje stworzenia
nowego ładu po wypchnięciu amerykańskiego mocarstwa
morskiego pochodzi znad brzegów zachodniego Pacyfiku i
chińskiego interioru.
Powyższe prawidłowości mogą tłumaczyć aktywność Rosji i
Turcji na prawdopodobnym obszarze skomunikowania Eurazji
przez obszar pośredni między Europą a Azją nad Morzem
Czarnym, na Bliskim Wschodzie i w Syrii. To może także
tłumaczyć, dlaczego Amerykanie popierają koncepcję Trójmorza
jako klinu wobec wzrostu wpływów Rosji i Niemiec. Kto wie jednak,
czy w nieodległej przyszłości ten klin według zamysłu Waszyngtonu
nie będzie przede wszystkim kontrował rosnących wpływów Chin
na Nizinie Środkowoeuropejskiej, w Nadczarnomorzu, delcie
Dunaju i oczywiście nad całym Morzem Czarnym i we wschodnim
„Medyteranie”.
Potęga morska poprzez celową politykę może scenariusz
utworzenia skomunikowanego superkontynentu próbować opóźnić
lub udaremnić. Jednym ze sposobów przeciwdziałania ekspansji
imperium kontynentalnego tak, aby nie stanowiło zagrożenia dla
mocarstw morskich, jest obrona wpływów na obszarach
przylegających do Oceanu Światowego, czyli wybrzeży i jego mórz
marginalnych – takich jak Bałtyk i Morze Czarne. W myśl tej
polityki nie wolno pozwolić, by lądowe imperium skomunikowało
Heartland i wnętrze lądu Eurazji, co można rozumieć w realiach
XXI wieku jako skomunikowanie przez Chiny na całej długości
Heartlandu z wybrzeża Pacyfiku do Europy Zachodniej (i
północnego Atlantyku), „Medyteranu” (i tamtędy na Atlantyk) do
europejskiego Rimlandu, ale także znad chińskiego wybrzeża do
Pacyfiku i nad Ocean Indyjski. Jeszcze nikomu w historii świata
nie udało się przedsięwziąć tylu kierunków ekspansji naraz.
Rozmach chińskiego przedsięwzięcia na Nowym Jedwabnym
Szlaku jest spektakularny.
Mackinder oczywiście myślał o Oceanie Indyjskim i Atlantyku,
bo jego uwaga była skoncentrowana wtedy na Rosji. Teraz rachuba
dotyczyć musi Pacyfiku i całej Eurazji, a to przez wzgląd na potęgę
Chin. Komunikacyjne i gospodarcze opanowanie przez Chiny
Heartlandu da im wejście do Rimlandu w kilku miejscach
jednocześnie: Pakistan, Birma, Bangladesz, Turcja, Iran, dolina
Dunaju i Nizina Węgierska, pomost bałtycko-czarnomorski, Morze
Śródziemne (Pireus) i dalej do Europy. To może dać całkowicie
wystarczającą podstawę do opanowania Wyspy Świata i władzy
nad całym światem zgodnie z „równaniem” Mackindera jeszcze z
roku 1919.
Jak już wspomniano, przez kilkadziesiąt lat wydawało się, że
tezy zarówno Mackindera, jak i Spykmana uzupełniają się i są
zabójczo trafne. Wzrastała potęga Związku Sowieckiego, morska
potęga Wielkiej Brytanii została złamana, potęga morska Japonii
pokonana i upokorzona. Jedynie Stany Zjednoczone i siła Oceanu
Światowego pozostały nienaruszone. Przez kilkadziesiąt lat 1945–
1989 trwała konfrontacja i obrona przez USA Wyspy Światowej w
punktach Rimlandu w Europie, Azji i obszarze pośrednim Bliskiego
Wschodu, Azji Mniejszej i Lewantu – dokładnie zgodnie z opisem
Mackindera.
Dalsze wydarzenia nie potoczyły się jednak zgodnie z tezami
Mackindera, a zdecydowanie bardziej według tez, które głosił
Spykman453: w Rimlandzie Azji mieliśmy do czynienia z rozwojem
Chin, a w Rimlandzie Europy z konsolidacją Europy Zachodniej
zarówno tej morskiej, jak i położonej głębiej – dawniej pozostającej
pod wpływami Sowietów. Potęga Heartlandu wraz z upadkiem
Rosji z lat dziewięćdziesiątych uległa marginalizacji ze względu na
brak potencjału rosyjskiego. Natomiast status ten może się
odmienić, jeśli wnętrze Eurazji i rdzeń Heartlandu zaczną się
stawać spójnym i skomunikowanym systemem handlowym – choć
tym razem poza kontrolą słabej gospodarczo i nieskomunikowanej
Rosji oraz poza kontrolą dalekiego „Morza”, za to wpadając pod
kontrolę Chin, które w przeciwieństwie do sowieckiego mocarstwa,
dysponują wszystkimi trzema wymaganymi elementami: zasobami
ludzkimi, zasobami gospodarczymi oraz możliwością
technologiczną stworzenia systemu sprawnej komunikacji
wewnątrz Eurazji. Jeśli to by się wydarzyło, to powstanie potencjał
zmiany układu całej Europy Wschodniej, w tym samej Rosji, oraz
całego pomostu bałtycko-czarnomorskiego i roli Rzeczypospolitej na
tym pomoście.
Zachodzić może wówczas obawa, że dla USA pomost bałtycko-
czarnomorski i sama Rzeczpospolita mogą służyć w takiej sytuacji
jedynie jako bufor, zwłaszcza jeśli USA poza rywalizacją z Chinami
będą miały konflikt interesów z Niemcami na temat stosunku do
nowego systemu handlowego i komunikacji stworzonych w Eurazji.
Bufor nie jest tym samym, co trwały konstrukt geopolityczny
nastawiony na zastąpienie Rosji na pomoście bałtycko-
czarnomorskim jako główna siła polityczna regionu. Wraz z
powstawaniem Nowego Jedwabnego Szlaku Ukraina okaże się w
XXI wieku lepiej położona niż Polska, a Stany Zjednoczone będą
mogły wybierać między Polską a Ukrainą, faworyzując zamiennie
interesy obu najważniejszych państw pomostu.
W XXI wieku rozkład sił w Eurazji jest inny niż w czasach
Mackindera i przenikliwe tezy Brytyjczyka powinny być
zaadaptowane do nowych czasów. Poniżej dziewięć punktów oceny
rzeczywistości geopolitycznej, które są inne niż w czasach
Mackindera i wpływają na wynik równania geostrategicznego,
które powinno tworzyć mapy mentalne przywódców
Rzeczypospolitej w nadchodzącej szybkimi krokami przyszłości.
Po pierwsze: Rosja i Chiny ze sobą sąsiadują, a Rosja jest
znacznie słabsza niż Chiny; gospodarczo jest nawet siedem/osiem
razy słabsza niż Chiny. Dysproporcja szybko się powiększa. Z taką
sytuacją Rzeczpospolita ma do czynienia po raz pierwszy historii.
Rosja będzie się czuła coraz bardziej zagrożona wpływami Chin w
Azji Środkowej, na Bliskim Wschodzie i rosyjskim Dalekim
Wschodzie, zwłaszcza w razie lepszego skomunikowania tych
obszarów przez projekt Nowego Jedwabnego Szlaku pod
kierownictwem Chin. Obecny sojusz rosyjsko-chiński jest jedynie
taktyczny i na dłuższą metę będzie nie do utrzymania przy takich
dysproporcjach potencjału, albowiem będzie uprzedmiotawiał Rosję
i podporządkowywał Chinom jej interesy. Projekt Nowego
Jedwabnego Szlaku na tym etapie nie przesądza, czy Rosja w
związku z nim osłabnie, czy się wzmocni względem swoich rywali,
w tym wobec Rzeczypospolitej. To powoduje, że w razie dalszego
wzrostu potęgi Chin Rosja będzie wyczekiwała propozycji od potęgi
morskiej pragnącej równoważyć wpływy Chin w Eurazji – czyli od
Stanów Zjednoczonych. Rosja jest tak słaba, że nie stanowi
zagrożenia ani dla Chin, ani dla USA w tym sensie, że nie ma
szansy na zdominowanie Heartlandu i całości Eurazji (czyli inaczej
niż w czasie zimnej wojny), nadal jednak zajmuje pozycję
sworzniową, obrotową wobec Europy i Azji, oraz wobec potęgi Chin
i USA. Zatem może się „obracać” i orientować politycznie na każde
z tych mocarstw korzystając ze swojego położenia geograficznego
(dywidenda geograficzna), o czym zresztą pisał już w 1904 roku też
Mackinder. Było to w czasie, gdy Berlin zagrażał morskiej potędze
brytyjskiej znacznie bardziej niż słabsza od Niemiec Rosja.
Podobna sytuacja zachodzi dziś z silniejszymi od Rosji Chinami i
ich rywalizacją z morskim hegemonem USA. Stąd istnieje w
związku z Chinami potencjał reorientacji Rosji i rosyjskiego sojuszu
z USA potencjalnie kosztem interesów Rzeczypospolitej i narodów
na pomoście bałtycko-czarnomorskim. W szczególności może to
boleć, gdy będą one zaangażowane w naturalną rywalizację z Rosją
na pomoście, czego doświadczono po 1941 roku, a ostatecznie w
Jałcie i Poczdamie w 1945 roku. Należy pamiętać, że próby rozmów
z białą Rosją ponad interesami obszaru pomostu bałtycko-
czarnomorskiego były podejmowane także w latach 1918–1921 – w
czasie, gdy ententa była zdeterminowana, by wspierać białych w
wojnie domowej, żeby odbudować Rosję i odtworzyć rosyjskie
państwo kontrujące potęgę Niemiec w Europie.
Po drugie: jeśli zagrożenie dla rdzeniowych interesów potęgi
morskiej pochodzi z Rimlandu, z czym mamy do czynienia obecnie
w wypadku Chin, to zgodnie z naukami Spykmana zagrożenie z
Rimlandu będzie zawsze ważniejsze dla Amerykanów niż z
Heartlandu, bo grozi szybszym i skuteczniejszym wypchnięciem
USA ze strefy brzegowej z Eurazji od razu454, a nie poprzez powolne
budowanie sieci wpływów obejmującej przestrzenie lądowe w
kierunku brzegu kontynentu, co zajmie czas i da możliwość
konstruowania „warstwowego” powstrzymywania, jak to czyniono
zresztą dość skutecznie wobec Związku Sowieckiego. W takiej
sytuacji interesy pomostu bałtycko-czarnomorskiego położonego na
drugim krańcu Eurazji ustępują zawsze interesom obrony
Rimlandu za wszelką cenę, a do tego w Azji i nad Pacyfikiem może
być również z tego powodu potrzebna Stanom Zjednoczonym Rosja,
uzyskując w zamian koncesje na kierunku europejskim. W
szczególności w wypadku wojny na zachodnim Pacyfiku z Chinami
i próby zastosowania blokady morskiej na komunikacji do Chin –
współpraca Rosji do pokonania Chin będzie niezbędna. Trudno
sobie wyobrazić jakąkolwiek antychińską współpracę rosyjsko-
amerykańską bez koncesji na rzecz Rosji na pomoście bałtycko-
czarnomorskim, zwłaszcza że po 1991 roku imperium straciło na
tym strategicznym europejskim kierunku obszary buforowe i
wpływy w dawnych państwach satelickich na rzecz Amerykanów.
Po trzecie: Chiny są położone nad Pacyfkiem, nie leżą w Europie
tak jak Niemcy w XX wieku, więc ewentualny sojusz
kontynentalny rosyjsko-chiński (przy całej swojej taktyczności, a
nie długofalowości) nie jest tym samym dla Rzeczypospolitej, czym
był sojusz niemiecko-rosyjski. Chiny nie sąsiadują z Polską. Taki
sojusz jest zagrożeniem dla pozycji USA, ale nie dla Polski jako
jedynie sojusznika USA w roli zwornika geopolitycznego „Morza”.
Chiny jeszcze długo nie będą stanowiły bezpośredniego zagrożenia
dla Polski. To duża różnica interesów między Polską a USA. Oba
państwa – Chiny i Rosja – sąsiadują ze sobą, co podobnie jak w
sojuszu sowiecko-niemieckim grozi ich wzajemną rywalizacją, a
nawet wojną w wypadku postępującej destabilizacji układu sił w
Eurazji, co uruchomiłoby tragiczną spiralę dylematu
bezpieczeństwa. Do tego właśnie doszło w Europie w XX wieku.
Przy czym Chiny znajdują się po drugiej stronie Eurazji, z dala od
Polski, więc zagrożenie nie ma identycznego wymiaru, jak w XX
wieku ze strony sąsiednich Niemiec i Rosji (Związku Sowieckiego).
Po czwarte: w interesie Rzeczypospolitej jest upadek Rosji.
Celem Stanów Zjednoczonych zaś jest jedynie jej osłabienie i
wzmocnienie „gotowości do obrotowości” Rosji akceptującej prymat
Stanów Zjednoczonych w systemie międzynarodowym. Natomiast
w razie złamania systemu konstruktywistycznego prymatu i
rozpoczęciu przez Amerykanów etapu balansowania w Eurazji,
istnienie Rosji to przede wszystkim możliwość zapewnienia sobie
pomocy lub przychylności w powstrzymywaniu Chin jako głównego
przeciwnika USA w Eurazji. Taka relacja USA z Rosją może
wzmocnić Rosję, a to nie jest w interesie Rzeczypospolitej.
Po piąte: Chiny pojawiły się w Europie i wchodzą na kontynent
z kapitałem i inwestycjami, a za tym pojawią się z czasem wpływy
polityczne. To powoduje, że jest więcej czynników i ośrodków siły
niż za czasów Mackindera, gdy Chiny nie miały potencjału do
takich działań po drugiej stronie Eurazji. Teraz w sąsiedztwie
państwa polskiego będą siły wpływające na obsługiwanie lub
przeszkadzanie w realizacji interesów Rzeczypospolitej – Stany
Zjednoczone, Rosja, Niemcy i Chiny. Nad czarnomorskimi
brzegami pomostu bałtycko-czarnomorskiego oraz w delcie Dunaju
może się pojawić niedługo także Turcja, która jeszcze niedawno
liczyła się w polityce regionu jedynie z powodu posiadania cieśnin
Bosfor i Dardanele. To powodować będzie inne (bardziej złożone)
oddziaływanie sił na obszarze Międzymorza w XXI wieku w
porównaniu do wieku XX.
Po szóste: postzimnowojenna jednobiegunowa chwila dobiegła
końca. Amerykanie podjęli walkę o utrzymanie prymatu, lecz
potęga gospodarcza Chin już teraz jest większa o ponad 50 proc. niż
możliwości Niemiec hitlerowskich oraz imperialnej Japonii razem
wziętych i rośnie; jest też większa co najmniej dwukrotnie niż była
siła gospodarcza Związku Sowieckiego455. Chiński projekt Nowego
Jedwabnego Szlaku nie jest planem ekspansji w drodze przymusu,
użycia siły i wojny, jak to robili sąsiedzi Rzeczypospolitej – Niemcy
i Rosja (Sowiety) – i nie wiadomo, co realnego przyniesie w sferze
infrastruktury, skomunikowania przestrzeni i infrastruktury
regionu. Choć co do odwiecznych praw związanych z dominacją
kapitałowo-organizacyjną nie należy mieć złudzeń.
Po siódme: jeśli superkontynent Eurazji będzie się
konsolidował, to wraz z dalszym rozwojem sieci transportowych
jako całość będzie się stawał jedną skomunikowaną przestrzenią
gospodarczą. Stany Zjednoczone położone poza Eurazją, pozostając
wciąż potężnym, acz nie jedynym już supermocarstwem, będą w
realizacji własnych interesów prawdopodobnie balansowały
elastycznie wobec całości Eurazji (a nie oddzielnie Europy i Azji,
jak teraz; zmieni to sposób myślenia elit znad Potomacu oraz
organizację służby dyplomatycznej i Departamentu Stanu), tak jak
Wielka Brytania w XIX i XX wieku czyniła to wobec Europy, przy
czym spora część lądowego obszaru Eurazji pozostanie poza
zasięgiem wojskowego, a co za tym idzie politycznego i
gospodarczego oddziaływania morskiego mocarstwa.
Po ósme: przy dalszym słabnięciu Stanów Zjednoczonych
istnieje potencjał porozumienia niemiecko-chińskiego, w którym
Polska nie tworzy nowych centrów logistycznych, nie korzysta z
generowanego obrotu i pozostaje peryferiami/półperyfieriami. W
tym scenariuszu korzysta także Rosja, dążąc do tzw. koncepcji
ronda, a więc doprowadzenia do takiej sytuacji, w której w Polsce
nie znajdują się ani centra logistyczne obsługujące Europę, ani nie
przebiegają przez nią żadne połączenia. Rozpad wspólnoty
atlantyckiej spowoduje wówczas nasiloną rywalizację z Niemcami o
nowe rynki Eurazji, płynące stamtąd inwestycje i o wpływy
polityczne w Europie Środkowej i Wschodniej oraz przede
wszystkim o to, kto ustala na jej obszarze reguły gry.
Po dziewiąte: istnienie Ukrainy, zmieniając rachunek
Mackindera, może doprowadzić do rywalizacji między
Rzecząpospolitą a Ukrainą o supremację na pomoście bałtycko-
czarnomorskim. O to, kto ma lepsze relacje ze Stanami
Zjednoczonymi jako gwarantem bezpieczeństwa albo z Chinami
jako nowym czynnikiem siły w regionie oraz także do rywalizacji
gospodarczej o rynki otwierające się na Wschodzie. Stworzy to
potencjał rozgrywania interesów Polski i Ukrainy przez zewnętrzne
mocarstwa USA i Chin oraz sąsiednich Niemiec. Nie bez znaczenia
będzie fakt znakomitego położenia geograficznego Ukrainy
spinającej północne wejście lądowe do Europy i w basen Morza
Czarnego, blisko delty Dunaju i dalej Morza Kaspijskiego – bliżej
lądu Eurazji oraz bliżej cieśnin tureckich. Obszar Morza Czarnego i
okolic będzie bowiem zyskiwał na znaczeniu (Bałtyk łączący ze
starym centrum świata – Atlantykiem – będzie relatywnie wobec
Morza Czarnego tracił) wraz z przesuwaniem się ciężaru obrotu
gospodarczego na Pacyfik skomunikowany w kierunku zachodnim
z Europą nowym lądowym pasem komunikacyjnym.
Mackinder miał natomiast oczywiście rację, gdy pisał, że
zmęczeni wojnami ludzie oczekują, iż świat zostanie zorganizowany
wreszcie w sposób gwarantujący rozwój i pokojowe współistnienie.
W takiej sytuacji pojawia się pokusa uwierzenia, że tym razem
będzie to już z pewnością trwały pokój. Zmęczeni wojną ludzie byli
z pewnością zdeterminowani, żeby wojny już więcej nie było, a
wolny świat i wolny handel globalny wydawały się zaprzeczeniem
konfliktu. Tak było także wtedy, kiedy Mackinder pisał o potrzebie
pokoju w 1919 roku, zaraz po strasznej wojnie światowej. To samo
ludzie zapewne odczuwali też w roku 1945 po kolejnej wojnie
światowej. Trudno się dziwić, że w latach 1989–1991, gdy
skończyła się zimna wojna, a historia miała dojść do szczęśliwego
końca urządzonego przez Zachód i demokracje liberalne456 – pokój
jawił się jako osiągnięty na zawsze. Jednak napięcie
międzynarodowe znów się w złowieszczym Mackinderowskim cyklu
zaczęło materializować, z początku wolno, począwszy od 2008 roku,
a potem coraz szybciej. Wraz z nim pojawił się mechanizm
przetasowań na arenie międzynarodowej w poszukiwaniu nowej
równowagi457. Przetasowania takie i wynikające z tego wojny są
skutkiem nierównego wzrostu potęg, a te są konsekwencją
położenia geograficznego, nierównej produktywości gospodarek i
nierównomiernego wykorzystania strategicznych okazji. Oczywiste
jest, że nie ma równości w stosunkach międzynarodowych.
Najważniejsze różnice wynikają w istocie rzeczy z geografii i
miejsca zajmowanego w przestrzeni. I jak pisał Mackinder – to
geografia jest tragiczną winowajczynią tego, że pokój nie może być
trwały.
CZĘŚĆ III
LĄDOWE IMPERIUM OD WSCHODU
Rosja ma tylko dwóch sojuszników: armię i flotę
car Aleksander III
[…]
Na koniec przybył ów goniec w masce z krwi błota lamentu
wydawał niezrozumiałe okrzyki pokazywał ręką na Wschód
to było gorsze niż śmierć bo ani litości ni trwogi
a każdy w ostatniej chwili pragnie oczyszczenia

Zbigniew Herbert, Posłaniec

Przestrzeń. Anarchia. Wojna. Ekspansja


W bezwietrzny listopadowy dzień 1920 roku dowódca ostatnich
jednostek białych na Krymie Piotr Wrangel wszedł na pokład
swojego okrętu flagowego „Generał Korniłow”. Rychło dołączyły do
niego inne jednostki, w tym francuski krążownik „Waldeck-
Rousseau”, który z dwudziestu sześciu dział oddał salwę honorową,
ogromny transportowiec „Don”, na którego pokładzie zalegało
kłębowisko futrzanych czapek i końskiego mięsa, a także
kabotażowce, lodołamacze, frachtowce i okręty wojenne wszelkiego
tonażu – w sumie 126 jednostek pływających458. Nad głowami
zebranych krążyły mewy, wybrzeże zasnuwało się różową mgiełką,
a Wrangel wydał swój ostatni rozkaz na rosyjskich wodach: Kurs
na Stambuł459.
Trzy dni późnej konwój dotarł do portu i rzucił kotwicę w
pobliżu Mody, w azjatyckiej części Stambułu, skąd widać było pałac
Topkapi. W XIX stuleciu Rosjanie i Turcy czterokrotnie starli się
zbrojnie, łatwo więc pojąć, że pokolenia carskich strategów nie tak
wyobrażały sobie przybycie rosyjskiej marynarki wojennej do
osmańskiej stolicy.
Wypadki te poprzedziła ewakuacja innego czarnomorskiego
portu – w Noworosyjsku, gdzie stacjonowała Ochotnicza Armia
Antona Denikina. Na obleganym przez rosyjskich żołnierzy i ich
rodziny nabrzeżu ubłocone mundury mieszały się z ubraniami
cywilów. Nocne niebo nad portem iskrzyło się rozbłyskami, których
źródłem były reflektory przeciwlotnicze brytyjskich i francuskich
okrętów oraz salwy dział okrętowych artylerii nadbrzeżnej.
Kozaccy kawalerzyści rozpętywali swoje konie i puszczali je luzem
na wzgórza. Kiedy flotylla parowców z uciekającą armią na
pokładzie i pod aliancką eskortą wyszła w morze, kozackie
wierzchowce przycwałowały ponoć z powrotem ku brzegom i rzuciły
się wpław ku statkom uwożącym ich niedawnych panów.
Pasażerowie patrzyli z pokładów, jak w niknącym kilwaterze toną
ich zwierzęta.
Tak pięknie Charles King w swojej wspaniałej książce o
Konstantynopolu opisuje koniec długiej walki białych na południu
Rosji z rosnącym w siłę reżimem bolszewików w wielkim zamęcie
wojny domowej, która ogarnęła Rosję po jej klęsce na frontach I
wojny światowej460.
Powyższy opis ewakuacji Krymu i Nadczarnomorza oddaje dużą
część prawidłowości geopolitycznych Rosji (i Związku Sowieckiego).
Najważniejszą jest zamknięcie lądowe w masie lądowej Eurazji –
mimo posiadania flot na obu morzach marginalnych Atlantyku,
niedających jednak swobodnego wyjścia floty wojennej i handlowej
na Ocean Światowy. Zatem w wypadku Morza Czarnego występuje
zależność przejścia przez cieśniny przy Konstantynopolu od
stanowiska Turcji, traktowanej przez Rosję tradycyjnie jako
„nieznośny pośrednik”. Nie inaczej zresztą sprawy się miały z
bałtyckim wyjściem z Zatoki Fińskiej, dalej przez Cieśniny Duńskie
i Morze Północne kontrolowane w przeszłości przez Danię, Niemcy
lub morskie mocarstwo zachodnie. Nad Pacyfikiem to samo dotyczy
wyjścia na pełen ocean z portu Władywostok i portów na
Kamczatce kontrolowanych układem geograficznym przez morską
potęgę Japonii, a na Oceanie Arktycznym wąskich wyjść na
Atlantyk i Pacyfik pozostających pod kontrolą Marynarki Wojennej
USA.
Widoczna też jest w opisywanym epizodzie zależność od potęg
morskich Wielkiej Brytanii i Francji dla ochrony podstawy
operacyjnej w Nadczarnomorzu i dolnym biegu Donu oraz dla
utrzymania linii komunikacyjnej z zaopatrzeniem dla białych, co
widać dobitnie po ochronie ewakuacji przez floty alianckie. Z tym
skorelowane było wspieranie przez zachodnie mocarstwa
państwowości rosyjskiej opartej na rządach białych, pozostających
w sojuszu z siłami „Morza”, by zapobiec opanowaniu Rosji przez
siły de facto sprzyjające co najmniej pośrednio geopolitycznemu
„Lądowi”. Siłami tymi byli czerwoni, ponieważ w pokoju brzeskim
to czerwoni odmówili dalszej wojny z Niemcami oddając panowanie
nad Europą Wschodnią Niemcom i osłabiając ententę. To się na
Zachodzie nie podobało, gdyż zaburzyło niezbędną równowagę na
kontynencie na rzecz Niemiec, zwłaszcza w obszarach, gdzie
wpływy państw morskich nie sięgały – dalej od Atlantyku i
Rimlandu Europy, a głębiej w masach lądowej Eurazji.
Charakterystyczne jest niezmienne znaczenie Rosji jako
„stabilizatora” równowagi na kontynencie. Do tego stopnia było to
sprawą ważną dla mocarstw sprzymierzonych, że żołnierze państw
ententy umierali za sprawę udziału białych w rządach nad Rosją
podczas kilkuletniej interwencji w rosyjskiej wojnie domowej i to
przecież zaraz po wielkiej wojnie, która kosztowała życie milionów
alianckich żołnierzy!
Wymowa opisu przygnębiającej ewakuacji białych w obliczu
zwycięskich czerwonych stanowi potwierdzenie, że lądowe
przestrzenie południowej i centralnej Rosji oraz Nadczarnomorza
znajdują się w Heartlandzie geopolitycznym i nie podlegają władzy
ani wpływom potęg morskich, o czym świadczy ostateczna wygrana
czerwonych w wojnie domowej. Wygrali i utrzymali władzę pomimo
chaosu panującego w kraju, dezorganizacji systemu państwowego i
administracji, zbrodniczej polityki własnej niszczącej strukturę
społeczną, braku pomocy zasobowej i finansowej ze strony
zwycięskich w wojnie światowej potęg morskich oraz pomimo
ogólnej słabości aparatu nowej władzy po rewolucji.
Dla Polski i państw regionu ważna jest obserwacja, że w
wypadku orientacji „lądowej” przyjętej przez władze Rosji (czy
Związku Sowieckiego) pojawia się szukanie porozumienia z
Niemcami kosztem Polski. Widać to było od 1918 roku wokół
negocjacji zakończonej w Brześciu. Ta orientacja wyznaczyła
również podstawę sojuszu powersalskiego niemiecko-rosyjskiego
począwszy od Rapallo aż po pakt sierpniowy Ribbentrop-Mołotow w
1939 roku i rozbiór państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego
przez obu sojuszników, który w wyniku tego paktu nastąpił.
Kolejną prawidłowością jest fenomen istnienia wewnętrznego
napięcia w państwie rosyjskim. Trudno się rządzi tym olbrzymim
krajem w razie wahnięcia zhierarchizowanych stosunków
społecznych i struktury władzy w wyniku porażki wojennej lub
prowadzenia głębokich reform. Świadczą o tym kolejne wydarzenia
od połowy wojny światowej poprzez cały długi rok 1917 z jego
obiema rewolucjami – lutową i październikową. Aż po zamęt
kilkuletniej wojny domowej, utratę części imperium
i destabilizację pozostających formalnie w jego ramach obszarów
peryferyjnych, jak Ukraina czy Kaukaz. Gdy w Rosji panuje chaos,
następuje kryzys jedności państwa ze względu na jego naturalną
skłonność do dezintegracji. Najbardziej peryferyjne regiony ciążą
na zewnątrz „uciekając” od Moskwy.
Wreszcie widoczne jest rosyjskie zwrócenie cywilizacyjne w
kierunku Europy, to stamtąd pochodziły inspiracje kulturowe i
organizacyjne oraz ambicje aspiracyjne najlepiej wyrażone
głębokimi działaniami modernizacyjnymi Piotra Wielkiego. Przede
wszystkim jednak były tam potęgi, z którymi należało się liczyć w
walce o realizację interesów państwa rosyjskiego, a czasem walczyć
nawet o jego przetrwanie: Rzeczpospolita, Szwecja, Niemcy i
Francja. W Europie szukano ratunku, inspiracji oraz sojuszy. Rosja
„wypychała” do Europy swoich poddanych i obywateli, wysyłała na
Zachód swoich żołnierzy w kolejnych wojnach mających zapewnić
kolejną równowagę na kontynencie. Do Europy uciekali biali i
wszelkiego rodzaju dysydenci oraz zwykli emigranci zarobkowi,
emigrując z powodów politycznych, chęci zrobienia kariery czy po
prostu za chlebem. To Atlantyk – sworzeń świata czasów
nowożytnych – przyciągał swoją mocą, na dobre i na złe dla Rosji i
jej historii.
Boże, cóż z nas za Rosjanie?, przemykało mi niekiedy przez myśl,
wciąż w tym pociągu. – Czy rzeczywiście jesteśmy naprawdę
Rosjanami? Dlaczego Europa wywiera na nas, bez względu na to,
kim jesteśmy, tak silny, magiczny, magnetyczny wpływ […]461 –
pytał retorycznie Fiodor Dostojewski w Zimowych notatkach o
wrażeniach z lata.
Znane dobrze wśród anglosaskich strategów twierdzenie Collina
Graya znakomicie pasuje do Rosji: „Kultura strategiczna to zestaw
założeń, które leżą u podstaw postępowania, na które składają się
społecznie uwarunkowane i komunikowane przyzwyczajenia, jak i
tradycja oraz preferowana metoda działania, czyli zachowanie,
które jest mniej lub bardziej indywidualnie typowe dla danej
społeczności zlokalizowanej w konkretnym miejscu geograficznym,
która to społeczność stanowi jedną wspólnotę bezpieczeństwa i
dzieli wspólny los”462.
Wszycy wiemy, że Rosja jest ogromna, ale konsekwencje jej
ogromu zmuszają jednak do przywołania kilku obrazowych danych
i porównań. 17 milionów kilometrów kwadratowych powierzchni
(Związek Sowiecki miał aż 22 mln 400 tys. km kw.), jedenaście
stref czasowych, najdłuższe granice lądowe świata, 170 stopni
długości geograficznej obejmujących prawie połowę długości
geograficznej globu. Dwa razy większa obszarem od Chin czy USA,
pięć razy od Indii, 70 razy większa niż Zjednoczone Królestwo
Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz 54 razy większa niż
dzisiejsza Polska. Największe rezerwy gazu ziemnego na świecie,
zasoby ropy na miejscu ósmym, drugie miejsce pod względem złóż
węgla kamiennego, przy czym większość tych surowców
zlokalizowana jest między Uralem i środkową częścią Wyżyny
Syberyjskiej w zachodniej części Syberii. Do tego mnóstwo wody na
Syberii i to w sytuacji, gdy w pobliskich Chinach i Azji Środkowej
wody brakuje.
Z Rosją związana jest także wielka prawidłowość rzutująca na
Rzeczpospolitą. Jak wielokrotnie podnosił Zbigniew Brzeziński –
sworzniowa rola Ukrainy, której brak jest w granicach imperium –
niczym drzwi na obrotowych zawiasach – trzyma Rosję de facto
poza Europą. Jeśli Ukraina znajdzie się w granicach imperium,
wówczas Polska automatycznie przejmuje powyższą rolę
geopolitycznego sworznia na zawiasach463.
Populacja Rosji obsługująca ogrom lądowej przestrzeni to
zaledwie nieco powyżej 140 milionów, czyli mniej niż ma Nigeria,
Pakistan czy Bangladesz. Warto dodać, dla zobrazowania, czym
również pod tym względem różni się Rosja od Związku
Sowieckiego: u swojego schyłku w 1991 roku Związek Sowiecki
miał aż 293 miliony ludności, dwa razy więcej niż obecna Rosja.
Kraj jest tak wielki, że odległość od jego zachodnich granic w
Europie do Jekaterynburga na Uralu to dopiero jedna czwarta
szerokości państwa. Dalej jest już Syberia i rosyjski Daleki Wschód
aż do wybrzeży Pacyfiku, co z okna samolotu lecącego za Uralem
wygląda jak wielka ciemna masa z pojedynczymi, bardzo rzadkimi
światełkami rozsianymi niczym wyspy na bezmiarze południowego
Pacyfiku. W tym zaś wypadku niczym wyspy cywilizowanego życia
na olbrzymim oceanie lądowym, pomiędzy którymi stała
komunikacja na lądzie jest co najmniej dyskusyjna, a bez połączeń
samolotowych byłaby chyba jedynie rachityczna. Stąd w Związku
Sowieckim występowała tak zadziwiająca często zagranicznych
przybyszów dość szeroka – jak na warunki ekonomiczne obywateli
ZSRS – dostępność subwencjonowanej przez państwo komunikacji
lotniczej dla biednego przecież społeczeństwa. Odbywało się to
kosztem komfortu, jakości obsługi i nie przypominało
współczesnych połączeń lotniczych, ale funkcjonowało464. Bez
finansowego wspomagania połączeń lotniczych zastępujących
komunikacyjną infrastrukturę naziemną nie istniałaby
wystarczająca ludzka interakcja ani zintegrowana siatka
społeczno-organizacyjna kontynentalnych rozmiarów mocarstwa
obejmującego tak odległych od siebie we wszystkim Czukczów,
kaukaskich górali, Tadżyków czy mieszkańców Leningradu.
Federacja Rosyjska na pewno jest potęgą we wschodniej
Europie, łącząc masy lądowe Azji z Europą atlantycką przez
graniczący z Rosją właściwą pomost bałtycko-czarnomorski. Ale nie
jest potęgą azjatycką pomimo rozległych granic lądowych z
Kazachstanem, Chinami czy Północną Koreą oraz granic morskich
z USA i Japonią. A to dlatego, że chociaż azjatycka część Rosji to aż
75 proc. jej terytorium, mimo to stanowi jedynie 22 proc. ogólnej
populacji kraju465. Zatem Rosja w Azji przede wszystkim nie
dysponuje wymaganą siłą demograficzną chociażby do obsługi
własnych linii komunikacyjnych integrujących trwale ten olbrzymi
obszar. Nie wspominając już o generowaniu nadwyżek w produkcji
(poza pozyskiwaniem surowców) i rozbudowie tkanki społecznej,
podnoszącej na wyższy poziom cywilizację rosyjską w Azji. To
wielkie państwo jest w Azji po prostu zbyt słabe i pozostaje
skoncentrowane na eksploatacji surowców z tego terenu na rzecz
obszaru rdzeniowego zlokalizowanego w europejskiej części kraju.
Rosja to bardzo zimny, kontynentalny klimat i brak ciepłych
mórz. Jest tam zbyt zimno i zbyt sucho przede wszystkim dla
organicznego, wystarczającego liczebnie i skoncentrowanego
osadnictwa466. Wyjątkiem jest obszar przylegający do Kaukazu i na
Dalekim Wschodzie przy granicy z Koreą Północną, gdzie panuje
klimat łagodniejszy i są dogodniejsze temperatury467. Stąd zapewne
pochodzi legendarna rosyjska zdolność do wyrzeczeń, kolektywność
zachowań i twardość charakterów. Stąd również historyczna
współzależność ludzi zajmujących się pracą na roli. Z powodu
wymagającego klimatu żniwa odbywały się zawsze w pośpiechu, z
wykorzystaniem wszystkich rąk do pracy, w tym pracy dzieci.
Dlatego też niezależnie od ustroju politycznego i społecznego Rosji
stała była tendencja do centralizacji i zarządzania zbiorami płodów
oraz ich dystrybucją.
W wypadku Rosji czynnik geograficzny ma szczególnie duże
znaczenie, ponieważ kraj z natury tak biedny, w najlepszym razie
umożliwiał jedynie niepewną egzystencję. To głównie właśnie
ubóstwo sprawia, że mieszkańcy mają bardzo ograniczoną swobodę
działania468. Nader często niskie nadwyżki plonów były przyczyną
pojawiania się tendencji do przemocy tak w stosunkach władzy, jak
i w codziennym życiu czy relacjach patrymonialnych występujących
we wspólnotach wiejskich i rodzinnych469.
Północna część Rosji pomiędzy kołem polarnym a Oceanem
Arktycznym to zamarznięta tundra bez drzew z wszędobylskim
mchem i porostami. Po roztopach wiosennych jest tam takie
mnóstwo komarów, że niemal odnosi się wrażenie, iż nie można
swobodnie się poruszać ani nawet oddychać. Warunki tundry na
północy Rosji czyniły niemożliwym jakiekolwiek cywilizowane życie
w tym rejonie. Na południe od tundry kraj przechodził w tajgę –
największy las iglasty świata rozciągający się od Bałtyku po
Pacyfik, potem przechodzący w kierunku południowym w las
mieszany, gdzie założona została Moskwa i gdzie rodziła się
państwowość Rosji470. Dalej na południe pojawia się step lesisty,
stanowiący obszar przejściowy, a po nim następuje step właściwy –
królestwo trawy i charakterystycznych jarów. Step obejmuje
południową Rosję, ciągnąc się od Niziny Węgierskiej przez
Ukrainę, północny Kaukaz i Azję Środkową aż do odległej
azjatyckiej Mandżurii. To największa łąka na Ziemi i historyczna
„trawiasta droga” wielkich wędrówek ludów i najazdów jeźdźców
stepowych471.
Jeśli chodzi o ziemię uprawną, Rosję można było podzielić na
dwie strefy, a ich granica przebiegała w przybliżeniu pomiędzy
lasem a stepem. Na stepie było sporo żyznego czarnoziemu. Tam,
gdzie występował las, grunty były słabe. Jeden milion kilometrów
kwadratowych czarnoziemu na stepie stanowiło podstawę
rolnictwa całej Rosji. Ale to nie wszystko. Kontynentalny klimat
powoduje, że lata są upalne, a zimy srogie. Zwłaszcza na Syberii,
gdzie na przykład w Wierchojańsku odnotowano historyczną
najniższą temperaturę. Czym dalej w głąb rosyjskiej Eurazji, tym
bardziej ciepłe powietrze znad Europy się ochładza. Dlatego na
większości obszaru Syberii niemożliwe jest rolnictwo. Co gorsza,
opady rozkładają się inaczej niż wymagałyby tego strefy roślinności
czy żyzność gleby. Najwięcej bowiem opadów w Rosji występuje nad
Bałtykiem. W kierunku południowo-wschodnim tego wielkiego
lądowego imperium obfitość opadów stopniowo maleje. Tym samym
najobfitsze opady występują tam, gdzie gleba jest najgorsza. Poza
tym deszcze padają głównie w drugiej połowie lata472, co nie jest
korzystne dla rolnictwa.
Najważniejszym skutkiem powyższych trudności geograficznych
jest krótki okres wegetacji roślin. W tajdze wokół Nowogrodu i
Sankt Petersburga wynosi jedynie 5,5 miesiąca, a na stepie 6
miesięcy. Poza tym okresem nie można prowadzić prac rolnych. Dla
porównania, w Europie Zachodniej ten aktywny okres wynosi aż 8–
9 miesięcy. Innymi słowy zachodnioeuropejski rolnik ma od 50
do100 proc. więcej czasu na prace rolne. Do tego zimy w Zachodniej
Europie są łagodne, więc można prowadzić w tym czasie inne prace
rolne i gospodarcze czy naprawcze sprzętu i budynków
gospodarczych. Chłop rosyjski musiał o dwa miesiące dłużej
trzymać pod dachem żywy inwentarz. Bydło późną wiosną
wychodziło na pastwisko przeraźliwie zabiedzone. Stąd w Rosji
inwentarz zawsze był lichy. Z tego samego powodu słaba była
również jakość zwierząt pociągowych. Produkcja mięsa i nabiału w
środkowej strefie leśnej Rosji też wyglądała biednie. Na północy z
kolei z powodu małej liczby żywego inwentarza brakowało nawozu.
Wszystko to sprawiało, że endemiczna bieda stanowiła zamknięte
koło. Liche gleby, kapryśne opady i krótka wegetacja to przepis na
słabe plony.
W średniowieczu w Rosji z jednego zasadzonego ziarna
uzyskiwano trzy. To stanowiło minimum minimorum dla
jakiejkolwiek opłacalności rolnictwa, które może wyżywić
trudniącego się nim rolnika473. Na zachodzie Europy u progu
czasów nowożytnych wydajność wynosiła 1:5; w XVII wieku już 1:7;
w połowie XIX wieku dochodzila nawet do 1:10.
W kraju o niskich plonach nie może się rozwinąć zaawansowany
przemysł, handel ani transport. Wydajność pięciu ziaren z jednego
jest bezwzględnym wymogiem dla powstawania miast i targowisk,
czyli miejsc, w których dokonuje się gospodarka towarowo-
wymienna. To samo dotyczy zaawansowanego życia politycznego.
Słaba wydajność średniowiecznego rolnictwa utrzymała się w Rosji
aż do XIX/XX wieku. W XIX stuleciu w czasie nieurodzaju
wydajność wynosiła dwa ziarna na jedno zasiane, podczas gdy w
czasie urodzajnym cztery na jedno zasiane, przy czym
wielowiekowa średnia utrzymywała się ma poziomie trzech ziaren
na jedno zasiane. Rosyjskie rolnictwo wyżywiało chłopa, ale nie
mogło utworzyć wystarczającej nadwyżki. Niski poziom rolnictwa
determinował niski poziom rynków zbytu, a brak dostępu do
rynków zachodnich i położenie zazwyczaj zbyt dalekie od szlaków
handlowych nie pozwalały zarabiać na handlu i tworzyć na jego
bazie miast.
Dzieje rosyjskiego rolnictwa to dzieje bezlitośnie i rabunkowo
eksploatowanej ziemi, co powodowało często jej wyjałowienie, z
zauważalną dążnością do poszukiwania form pracy niewolniczej. To
może tłumaczyć fakt, że Rosjanie zawsze mieli mnóstwo zajęć
ubocznych: myślistwo, kłusownictwo, futrzarstwo, rybołówstwo czy
chałupnictwo. Stąd wielka waga dóbr leśnych, które mogły
stanowić źródło utrzymania. W Rosji przez wieki „wszyscy”
marzyli, by uwolnić się od pracy na roli i zajęć związanych z
rolnictwem. Stąd prawdopodobnie często opisywane przez obcych
„koczownicze” skłonności Rosjan nieszukających zakorzenienia.
Stąd też słaby był stan kupiecki. To dlatego wymarzoną karierą
była służba publiczna w aparacie imperium czy oficerska służba
wojskowa.
Jak już wspomniano, obszar imperium był i pozostaje słabo
zaludniony. Również dziś ogromne obszary państwa są
niezamieszkane, a poza Moskwą i kilkoma dużymi miastami
populacja żyje rozproszona po kraju w oddalonych od siebie
mniejszych miastach, wsiach i osadach. Do tego ekspansywność
państwa poszerzającego obszar imperium doprowadziła do
powstania wielkich mniejszości narodowych. O ile można stwiedzić,
że Rosja na ogół jest zaludniona rzadko, przy czym część
europejska jest znacznie bardziej ludna niż azjatycka, o tyle nie
sposób nie wspomnieć, że istnieją w niej obszary bezludne.
Mniejszości narodowe zamieszkują na ogół tereny kluczowe dla
bezpieczeństwa strategicznego i energetycznego Rosji, np. Kaukaz.
W rezultacie państwo rosyjskie jest rozdzierane wewnętrznymi
napięciami spowodowanymi rozmiarem kraju i wyzwaniami
związanymi z brakiem odpowiedniej infrastruktury. Słabe zbiory
płodów rolnych, klimat i problemy transportowe zaś powodują, że
obrót żywnością jest bardzo trudny, czasochłonny i relatywnie drogi
kapitałowo. To podstawowy, odwieczny problem gospodarki
rosyjskiej. Rezultatem tych uwarunkowań jest nieusuwalne
napięcie wynikające z wielkich rozmiarów imperium i słabej
komunikacji. Liche zbiory i problemy z transportem na duże
odległości powodowały, że zaopatrzenie odległych rynków i dużych
populacji miejskich oddalonych od terenów rolniczych było trudne.
Teoretycznie Rosja mogła się utrzymać z własnych zbiorów, ale nie
była w stanie skutecznie transportować plonów z terenów
rolnicznych do miast i odległych rubieży imperium na północy,
ponieważ żywność ulegała zepsuciu. Gdy władza starała się
pokonać ten problem, koszty transportu rosły stwarzając problemy
ekonomiczne, a te często przeradzały się w problemy polityczne.
Rosyjskie rzeki znajdujące się w Europie płyną z północy na
południe. Na Syberii z kolei z południa na północ do wód Oceanu
Arktycznego, co eliminuje je z ruchu handlowego, ponieważ Ocean
Arktyczny nie łączy się z Oceanem Światowym. Żadna większa
rzeka nie płynie natomiast ze wschodu na zachód, choć taki
właśnie kierunek obierają dopływy wielkich rzek Rosji. Kraj jest
wybitnie równinny, a najwyższe wzniesienie to Wałdaj (340 m
n.p.m.). Rzeki rosyjskie przeważnie wypływają nie z gór, ale z
bagien i jezior, zachowując w dalszym biegu łagodny spadek.
Dzięki temu Rosja ma stosunkowo gęstą sieć żeglownych dróg
komunikacyjnych rzekami oraz ich dopływami, a transport między
nimi nie napotyka wielkich przeszkód terenowych. Nawet bardzo
prymitywną łodzią można przepłynąć z Bałtyku do Morza
Kaspijskiego i dotrzeć do dużej części terenów położonych między
nimi. Na marginesie można dodać, że współcześnie nawet duże
okręty wojenne przedostają się z rosyjskich stoczni nad Bałtykiem
siecią rzeczną na Morze Kaspijskie, by pełnić służbę na tym
bezodpływowym akwenie.
Na Syberii sieć rzeczna jest wspaniale rozgałęziona i o ile
kierunek dużych rzek jest niekorzystny, bo nie obsługuje handlu –
sprawiając, że Lena, Ob czy Jenisej są wyłączone dla komunikacji
handlowej – o tyle sama sieć rzeczna jako droga komunikacyjna
sprawdzała się nawet w XVII wieku. Rosyjscy myśliwi bardzo
szybko pokonywali tysiące kilometrów dzielących ich od Pacyfiku,
dzięki sieci rzecznej prowadząc handel pomiędzy Moskwą a
osadami na Syberii. Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie
dogodne rzeki, życie w Rosji pozostałoby na poziomie wegetacji aż
do przełomu XIX i XX wieku – czyli do czasu zbudowania sieci linii
kolejowych. Po prostu ogromne odległości generują równie ogromne
koszty utrzymania dróg narażonych na skrajne temperatury
niszczące bezlitośnie infrastrukturę wzniesioną ręką człowieka. Do
tego wiosną i jesienią dochodził charakterystyczny dla Rosji i jej
fatalnej infrastruktury sezon błot i opadów zamieniający drogi w
nieprzejezdne bagna i błotowiska. W przeszłości jakikolwiek
transport lądowy mógł się odbywać w sposób przewidywalny tylko
zimą, kiedy śnieg i mróz zapewniały twardą, gładką nawierzchnię
dla sań. Aż do połowy XIX wieku wszystko, co wiązało się z
przewozem cięższych towarów, szczególnie poza sezonem zimowym,
musiało się odbywać na barkach i łodziach.
Od Karpat na zachodzie po Wyżynę Syberyjską rozciąga się
wielka masa lądu. Ural to jedynie niewielka przeszkoda
komunikacyjna. Rozległa równina rosyjska zawiera w sobie
Mackinderowski Heartland rozpięty od Oceanu Arktycznego i jego
mórz Białego i Karskiego do stóp masywu Kaukazu i do
Hindukuszu oraz gór Zagros w Afganistanie i Iranie. Stojąc na tej
równinie Rosjanie marzyli o dostępie do ciepłych portów
prowadzących do Oceanu Światowego474. Heartland
nieuczestniczący w wymianie morskiej jest strukturalnie
biedniejszy, ale ma zdolność do komasacji sił wojskowych i oddaje
je zazwyczaj do dyspozycji autokratycznym liderom. Zachodzi w
nim tendencja do skupiania silnej władzy centralnej, obawiającej
się częstych niepokojów społecznych i dysponującej rozbudowanym
aparatem przymusu, w dużej mierze zarządzającym gospodarką na
styku gospodarki i polityki. Działo się tak właśnie ze względu na
trudność akumulacji kapitału i ograniczonego wolumenu wolnego
obrotu towarowego, wynikającego z wymiany towarowej, o którą
trudno było w lądowym państwie heartlandowym475.
Lena, Jenisej i Ob nie są arteriami handlowymi, mimo że
stanowią potężne szlaki wodne, ponieważ płyną na północ i
wpływają do skutej lodem Arktyki, natomiast Wołga i Ural kończą
swój bieg w zamkniętym Morzu Kaspijskim, więc są bezodpływowe.
Amu-daria i Syr-daria wpływają do zanikającego Morza Aralskiego
w Azji. To wszystko powoduje, że ogromna część europejskiego
systemu rzecznego na obszarze Rosji należy do zlewni
bezodpływowej, a zatem cały wielki region znajduje się poza
nawigacją z Oceanu Światowego.
Jenisej, szeroki czasem nawet na pięć kilometrów, przedziela
teren Rosji w znacznie większym stopniu niż niewysoki i częściowo
rozwałkowany Ural. Płynąc przez kilka tysięcy kilometrów od
Mongolii do Arktyki, dzieli Syberię na część zachodnią i wschodnią.
Po swojej zachodniej stronie pozostawia równiny, na wschodzie
otwiera horyzont tysięcy kilometrów wyżyn i gór wschodniej
Syberii – magazynu rosyjskich surowców: futer, gazu, ropy, węgla,
żelaza, miedzi, aluminium, niklu itp. Dalej na wschód inna wielka
rzeka – Lena, oddziela wschodnią Syberię od rosyjskiego Dalekiego
Wschodu. Płynąc również z południa na północ, wielkimi
dopływami po zachodniej i wschodniej stronie trzyma w swoich
mamucich objęciach wielką przestrzeń476. Wszędzie tam widać
ślady kopalń oraz pozostałości carskiego systemu karnego i
sowieckich łagrów.
Ekspansja na wschód dała Rosji siłę przemysłową. Żelazo Uralu
już od XVII wieku zapewniało rosnącemu państwu własne
możliwości produkcyjne. W latach sześćdziesiątych XX wieku
odkryto pola ropy i gazu w północno-zachodniej Syberii, co Rosji
przyniesie siłę również w XXI wieku. Jednocześnie Syberia
włączyła Rosję do geopolityki Pacyfiku, co skutkowało konfliktem
geopolitycznym z Chinami i Japonią. Tym samym wciągnęło Rosję
w oddziaływanie Pacyfiku jako nowego środka ciężkości świata w
XXI wieku, detronizującego stopniowo Atlantyk.
Irtysz, Ob, Jenisej i Lena płyną z południa na północ, ale Amur
płynie z zachodu na wschód łącząc się z Ussuri i tworząc granicę
pomiędzy rosyjskim Dalekim Wschodem a chińską Mandżurią.
Rejon Amuru i Ussuri to obszar wojny o wpływy z Chinami od
połowy XVII wieku, czyli od momentu, kiedy pojawili się tam
handlarze, a za nimi rosyjscy żołnierze. Proces rywalizacyjny uległ
przesileniu, gdy w 1860 roku Chiny zostały zmuszone do
scedowania niemal 906 500 kilometrów kwadratowych terytorium
na rzecz Rosji, co do dnia dzisiejszego wpływa na relacje Moskwy i
Pekinu.
W Persji w V wieku p.n.e. posłaniec króla Dariusza pokonywał
drogą królewską średnio 380 kilometrów na dobę. W XIII wieku
n.e. w Persji rządzonej przez Mongołów kurierzy rządowi
przebywali w tym samym czasie 335 kilometrów. Tymczasem w
Rosji pomimo stworzenia przez specjalistów szwedzkich i
niemieckich w drugiej połowie XVII wieku systemu łączności
pocztowej posłańcy wlekli się z prędkością zaledwie 6–7 kilometrów
na godzinę. (Warto przy tym odnotować stały, charakterystyczny
dla państwa carów zwyczaj sprowadzania specjalistów,
wojskowych, inżynierów i urzędników z zachodniej części
kontynentu, przede wszystkim z Niemiec i terenów I
Rzeczypospolitej dla podwyższenia jakości aparatu państwowego).
Jako że kurierzy mogli podróżować w zasadzie tylko za dnia i
zazwyczaj wyłącznie przy dobrej pogodzie, to przy dużej dozie
szczęścia pokonywali w ciągu doby jedynie 80–90 kilometrów, czyli
6–7 razy mniej niż 2200 lat wcześniej posłańcy w imperium
Persów. Depesza z Moskwy do głównych miast przygranicznych,
takich jak Archangielsk, Psków czy Kijów, szła aż 8–12 dni. Na
odpowiedź więc trzeba było czekać łącznie aż trzy tygodnie. Miasta
i wsie położone dalej, zwłaszcza na wschodzie, były praktycznie
odcięte od świata. Jakże trudne musiało być kierowanie takim
państwem! Aż trudno sobie wyobrazić, jak to wszystko razem się
trzymało! Braki w skomunikowaniu kraju praktycznie
uniemożliwiały ustanowienie w Rosji sztywnego reżimu
biurokratycznego przed rokiem 1800, kiedy to mniej więcej
rozpoczęła się budowa połączeń telegraficznych i linii kolejowych477.
Straszliwa sprzeczność pomiędzy warunkami ekonomicznymi, a
wymagającą sytuacją zewnętrzną zmuszały Rosję do budowy
organizacji wojskowej i politycznej, choć na jej utrzymanie nie
pozwalały trudne warunki geograficzne. Możliwości kraju nie
dorównywały jego potrzebom. Sposób rozwiązania tej sprzeczności
pokazuje kierunek ewolucji ustrojowej Rosji. Państwo to nie
wyrosło ze społeczeństwa, ani też nie zostało mu narzucone.
Rozwijało się raczej obok społeczeństwa i krok po kroku je
wchłaniało.
Jak pisał obrazowo Mackinder, Rosjanie byli ludem, który
szukał schronienia w lesie przed nomadami azjatyckimi
nadchodzącymi od południa i wschodu. W pewnym momencie
jednak, dla poszerzenia własnego perymetru obronnego, lud ten
wyszedł naprzeciw wroga i rozpoczął podbijanie kolejnych
obszarów, czyniąc z nich bufory pola bezpieczeństwa rosnącego
państwa. Zwłaszcza długa obecność mongolskiej Złotej Ordy w
pobliżu Moskwy i Błękitnej Ordy w Azji Środkowej odcisnęła
okrutne piętno na instynkcie strategicznym Rosjan, ich strachu
przed inwazją i obcymi wpływami oraz na rosyjskiej zwiększonej
tolerancji wobec tyranii władzy478. Dominacja mongolska
uniemożliwiła także uczestnictwo Rosji w europejskim
renesansie479. Można powiedzieć, że wschodnie równiny
„zainfekowały” Rosję szczególnego rodzaju myśleniem
państwowym. Jeśli dodamy do tego trudne warunki klimatyczne,
rzadkie i nieregularne opady, słabą żyzność gleby, to zrozumiemy,
jak te warunki klimatyczno-polityczne kontrolowały życie chłopa
rosyjskiego, a tym samym determinowały życie klasy nad nim
panującej.
Przyjście nomadów z Azji przypominało poruszanie się obiektów
na nieprzyjaznym i niepodlegającym żadnym prawom i zasadom
wielkim lądowym oceanie480. Do tego jednostajność płaskich
przestrzeni, brak terenowych barier i tendencja do mocno
rozproszonego osadnictwa sprzyjały anarchii, a każda z grup
zamieszkujących bezmiar rosyjskiego interioru stale czuła się
zagrożona. Pod wpływem tych sił rosyjskie władztwo, a potem
imperium, rozszerzało się, by następnie upaść. W złowrogich
cyklach i już kilkakrotnie w swoich dziejach481. Choć – jak uparcie
twierdzi Robert Kaplan – pomimo organicznych tendencji do
dezintegracji historia jednak dowodzi, że Rosji nie wolno nigdy
ostatecznie spisywać na straty482.
Trzykrotnie w swoich dziejach Rosja była w głównym nurcie
handlu międzynarodowego: za każdym razem następował szybki
rozwój miast, który jednak trwał bardzo krótko. Pierwszy raz
nastąpiło to między IX a XI wiekiem, kiedy wskutek ekspansji
arabskiej i zamknięcia wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego
dla handlu chrześcijańskiego przez ziemie ruskie wiodła najkrótsza
droga z północnej Europy na Bliski Wschód. W tym czasie powstało
dużo miast starej Rusi. Koniunktura skończyła się około 1200 roku.
Drugi raz Rosja wzięła udział w handlu międzynarodowym w XIII–
XV wieku, gdy Nowogród Wielki należał do najważniejszych miast
bałtyckiej Hanzy. Pod koniec XV wieku złoty okres miasta dobiegł
kresu wskutek działań zazdrosnej Moskwy. Trzeci okres rozwoju
miast rozpoczął się w 1533 roku, kiedy kupcy angielscy otworzyli
drogę morską do Rosji przez Morze Północne i Morze Białe.
Ożywienie handlu międzynarodowego ponownie spowodowało
szybki rozwój miast, tym razem wzdłuż szlaków i rzek łączących
Moskwę z Północą. Kierunek ten ustał w XVII wieku, gdy rząd
rosyjski pod naciskiem rodzimego kapitału i kupiectwa cofnął
przywileje przyznane zagranicznym kupcom. Od tej pory miasta
rosyjskie, może z wyjątkiem Moskwy, służyły przede wszystkim do
celów wojskowych i administracyjnych, jako takie nie stanowiąc
większego rynku zbytu dla artykułów żywnościowych483.
W połowie XVII wieku ludność Rosji wynosiła 11–12 milionów,
porównywalnie do Rzeczypospolitej, liczącej w XVII wieku 11
milionów mieszkańców, choć ludna Austria cieszyła się wówczas 20
milionami poddanych, a niegorsza pod tym względem Francja aż 19
milionami. W latach 1750–1850 dokonał się czterokrotny wzrost
populacji Rosji: z 17 milionów do 68 milionów. Same podboje
nowych krajów dały imperium ponad 10 milionów ludności. Po
1850 roku populacja Rosji zwiększała się w tempie oszałamiającym:
z 68 milionów w 1850 do 124 milionów w 1897 i aż 170 milionów w
1914 roku. W tym czasie tempo wzrostu ludności w Rosji było
najwyższe w Europie. Prognozy z początku XX wieku przewidywały
na progu XXI wieku osiągnięcie populacji ponad 600 milionów
ludności. Już tylko z tego powodu jakakolwiek myśl
niepodległościowa w Polsce na początku XX wieku musiała mieć
mało optymistyczne prospekta! Sytuacja potoczyła się jednak
inaczej, a demografia Rosji wygląda dziś dramatycznie gorzej niż w
czasach, gdy powstało, a potem utrwaliło się silne również w Polsce
przekonanie o nieograniczonych zasobach ludzkich groźnego
imperium ze Wschodu.
Co ciekawe, przy tak wielkim wzroście populacji plony zbóż
pozostawały bardzo niskie484. Kompensowano to ekstensywnym
pozyskiwaniem upraw, co doprowadziło zresztą do kryzysu
agrarnego u schyłku caratu, a w czasach sowieckich do dewastacji
biologicznej rozległych obszarów485. Przez cały okres państwowości
intensywnie prowadzono osadnictwo i kolonizację nowych terenów.
W XVII i XVIII wieku na południowe stepy ruszyło dwa miliony
osadników, a na Syberię około 400 tysięcy. W samym XIX wieku
12–13 milionów Rosjan osiedliło się na południu i nad Morzem
Czarnym po zdobyciu przez imperium na Turcji i Rzeczypospolitej
odpowiednio Krymu i ziem Nadczarnomorza. W tym samym czasie
4–5 milionów Rosjan kolonizowało Syberię i świeżo zdobytą Azję
Środkową. Cały ten ruch ludzi stanowił wielką, nieprzerwaną
wewnętrzną kolonizację, tak charakterystyczną dla Rosji. Nawet
rewolucja nie zmieniła tego trendu. Tylko w latach 1926–1939
ponad cztery miliony Rosjan przeniosło się na wschód – na step
kazachski. W 1970 roku, zgodnie ze spisem ludności sowieckiej,
proces ten trwał w najlepsze, a dzielnice centralne traciły ludność
na rzecz kresów imperium. Przez 400 lat jego trwania ludność
przeniosła się z lasów centralnej Rosji na wschód i południe,
osiedlając się na obszarach zamieszkanych przez ludzi innych ras,
kultur i wywołując zaburzenia demograficzne na szlaku swojej
wędrówki.
Rzadziej natomiast Rosjanie przenosili się na zachód. Wcześniej
sporadycznie, dopiero w rezultacie zmagań II wojny światowej
ruszyli również na tereny zamieszkiwane dawniej przez Polaków i
Żydów, Niemców i narody bałtyckie. Ta kolonizacja, w
przeciwieństwie do poprzednich, miała przeważnie charakter
miejski. Często zresztą towarzyszyły jej masowe wysiedlenia i
deportacje rdzennej ludności pod zarzutem nacjonalizmu czy
wszelkiej maści agenturalności, względnie spisku na władze
sowieckie”486. Częściej też kolonizacja szła w parze z wdrażanym
przymusowo kolektywnym charakterem rolnictwa.
Wiele czynników w Rosji działa przeciw organizacji państwowej:
nieurodzajność gleby, odległość do szlaków handlowych, rzadkość
zaludnienia, migracje ludności czy brak stałej, dobrze utrzymanej
sieci dróg na rozległym terytorium. Z powodu trudności
komunikacyjnych kontrola i nadzór państwa stały się możliwe
dopiero po wprowadzeniu wynalazku kolei żelaznej i telegrafu. Z
kolei paradoksalnie inne czynniki sprzyjały centralizacji
państwowości: ciągły marsz Rosjan w poszukiwaniu ziemi i ochrona
państwowa tego procesu oraz presja kolonizacyjna czyniły
formowanie organizacji wojskowej niezbędną. A wszystko po to, by
zapewnić kolonizację konieczną dla przetrwania kraju.
Prymarną cechą Rosji jest lądowy charakter państwa
położonego na ogromnych przestrzeniach Eurazji. Są one
wyjątkowo trudne do obrony, podobnie zresztą jak i rdzeń państwa
rosyjskiego, co różni Rosję od większości innych państw. To samo
zresztą dotyczy Polski z kierunku Bramy Smoleńskiej. Rosyjski
rdzeń wokół Moskwy nie jest osłonięty wielkimi rzekami,
oceanami, bagnami, czy górami stanowiącymi dogodne granice
obronne. Jedyne przeszkody dla ewentualnych wrogów to
niegościnny klimat, wielkie lasy i sama rozległość przestrzeni.
Warto pamiętać, że historia Rosji to również historia najazdów na
ten kraj. Tradycyjnie inwazje przychodziły z dwóch kierunków. Ze
stepów łączących Europę z Azją na południe od Uralu, od Azji
Środkowej, starym szlakiem Mongołów. Drugim kierunkiem był
ten z Niziny Środkowoeuropejskiej: od Litwinów, kawalerów
mieczowych, Krzyżaków, Szwedów, Polaków, Francuzów i
Niemców.
Sami Rosjanie lubią uważać, że pochodzą z Rusi Kijowskiej,
która się objawiła w połowie IX wieku wokół ośrodka kijowskiego
nad Dnieprem. To dało Rusinom kontakt z Konstantynopolem,
który zwano na Słowiańszczyźnie Carogrodem, sprowadziło
prawosławie oraz umożliwiło interakcję skandynawskich
wojowników wareskich ze Słowianami. Nawet jeśli przyjąć narrację
panującą w Moskwie, że państwowość Rosji pochodzi z Rusi
Kijowskiej (co jest dyskusyjne), to najważniejsze bodźce
cywilizacyjne Stara Ruś otrzymała od Ormian i Arabów z
ówczesnego systemu handlowego świata opartego na
geopolitycznym „Lądzie”. To dzięki handlowi międzynarodowemu
zmierzającemu wówczas w tych stronach świata od wschodu ku
zachodowi Stara Ruś miała ekonomiczną przewagę nad ziemiami
rdzennie polskimi. Ruch handlowy wciągnął wschodnich Słowian
żyjących na północ od Morza Czarnego, które stanowiło punkt
terminalny dla ówczesnego handlu przybywającego od wschodu.
Stało się to zresztą z pośrednictwem Chazarów, czyli ludu
fińsko-uralskiego prowadzącego życie na pół osiadłe na południu
rzeki Oka, tudzież za pośrednictwem Bułgarów, ludu turańskiego
koczującego na wysokości średniej i dolnej Wołgi487. Ówczesna Ruś
obejmowała obszar trójkąta od górnego Bugu i Kijowa w kierunku
północnym do jeziora Ilmen. Na wschód od tego trójkąta była
„Jugra” – rojowisko ludów na bardzo niskim poziomie kultury,
zajmujących tereny od wyżyny Wałdaju po Ural i od Arktyki po
Wołgę i Kamę. Co ciekawe, Stara Ruś nie stykała się początkowo z
późniejszymi ziemiami piastowskimi, ponieważ cała kraina dolnego
Dniepru także była pustkowiem, stąd była izolowana tak od
zachodniej, jak i południowej strony.
Około 700 roku Chazarzy odkryli nową drogę handlową ku
północy, znaną już w starożytności Grekom. Otworzyli wtedy stację
handlową w miejscu dogodnym dla urządzenia przewozu na
Dnieprze, a stanowiącym jednocześnie granicę osadnictwa w tych
stronach. Miejscem tym był dzisiejszy Kijów. Poniżej Kijowa, w
dolnym biegu Dniepru, brzegi rzeki aż do jej ujścia w Morzu
Czarnym nie były zamieszkane jeszcze przez bardzo długi czas488. Z
czasem stosunki handlowe zbliżyły ten obszar do Bizancjum.
Bizantyjczycy wznosili nową stolicę Chazarów nad Donem (Sarkal),
a wraz z nimi przybył Konstanty z Tesaloniki (czyli sławny na cały
świat Cyryl wraz z nieodłącznym bratem Metodym).
W połowie IX wieku pojawił się od północy nowy, jakże wielce
niebezpieczny rywal handlowy wzdłuż Dniepru: Waregowie ze
Skandynawii. Wyższość ich polegała na tym, że byli ludem
żeglarskim umiejącym budować sprawne i mocne łodzie, a więc
zdolni byli do opanowania dróg wodnych Podnieprza i Powołża, gdy
dotychczasowe ludy zamieszkujące ten obszar znały tylko łodzie
prymitywne (które zresztą było widać na Polesiu jeszcze w XX w. –
tzw. jednodrewki drążone w pniu), którymi nie można było daleko
ani szybko się poruszać.
Przestrzeń między Bałtykiem a Carogrodem
(Konstantynopolem) w średniowieczu przez długie wieki dzieliła się
na kilka stref pośrednictw handlowych. Od czasów greckich dopiero
w 838 roku po raz pierwszy się zdarzyło, że ktokolwiek przebył ją
całą i był w stanie narzucić całości obszaru własne reguły gry. Byli
to wspomniani Waregowie z ludu Swijów, z plemienia Rus489. Lub
inaczej – wikingowie zwani na Rusi Waregami, już wcześniej
nawiedzający krainy nad Dźwiną zachodnią i nad Newą, z Bałtyku
docierający do jeziora Ilmen. Zapewne przy okazji kolejnej
wyprawy dowiedzieli się, że bogate krainy na południu kupują od
północy futra, i podjęli wyprawy rozpoznawcze nad dolny Dniepr,
Don i Wołgę szukając dojścia do Morza Czarnego. Zorientowali się
przy tym dość szybko, że jezioro Ilmen stanowi klucz do wszystkich
dróg wodnych tej strony świata jako położone na rozstajach
łączących Morze Bałtyckie z Czarnym i Kaspijskim, tym samym
łącząc Skandynawię z Konstantynopolem oraz bogatymi i ludnymi
kalifatami Azji muzułmańskiej.
Już około roku 850 zaczęły się systematyczne najazdy Waregów
w celu opanowania górnych biegów Wołgi i Dniepru. Wszystko po
to, aby być bliżej złotodajnych dróg wodnych, przy czym
ostatecznym celem ekspansji było „złote miasto” – Carogród.
Zaczyna się kształtować „put’ iz Wariag w Greki” mająca stanowić
hasło przewodnie dwu następnych wieków490. Należy pamiętać, że
to kupiec, a nie rolnik/chłop odciska historyczne piętno na ziemiach
wzdłuż biegu Dniepru. Podnieprze stanowiło dla Waregów wartość
jedynie jako wspominana „droga do Grecji”, zakładali więc tylko
obozy wojenne i stacje handlowe. Ich działania miały cechy
tymczasowości, sami zaś wciąż byli przy swoich drużynach i na
wyprawach. Po zdobyciu Kijowa Waregowie już w roku 865
uderzyli na Konstantynopol. W roku 907 kolejna ich wyprawa
zakończyła się znacznym okupem i bardzo korzystnym dla
Waregów traktatem handlowym. W 941 roku podjęto więc wielką
wyprawę w „10 000 łodzi żaglowych”, ale flota wareska porażona
greckim ogniem doznała klęski, a jej wódz sam ledwo uszedł z
życiem.
Summa summarum to dzięki Waregom nawiązały się
ostatecznie stosunki między dorzeczem Dniepru a Bizancjum.
Następnie Waregowie zainteresowali się możliwością komunikacji
naddunajskiej w kierunku Bałkanów i stworzyli prowadzący
tamtędy szlak handlowy. Zawsze żywi i szukający okazji do
wypraw łupieżczo-handlowych rozpoczęli penetracje na flanki, w
tym przez wąwóz dukielski w Karpatach w kierunku ziem polskich,
które były od opisywanych zdarzeń na Rusi izolowane pustkowiem
dolnej Prypeci i jej najbardziej zachodnimi dopływami. W tamtych
czasach nie było w tym rejonie osad ludzkich. Dopiero pod koniec X
wieku szlaki handlowe powodują podporządkowanie Grodów
Czerwieńskich i styczność Starej Rusi z państwem piastowskim, co
zaświadcza dosłownie zapisek latopisu ruskiego Nestora.
Zainteresowanie było obustronne, a potężny Bolesław Chrobry w
1018 roku zdobył Kijów, stając się na pewien czas władcą obszaru
od Łaby po Dniepr i wyprawiając swoich posłów zarówno do
cesarza Niemiec, jak i w drugą stronę – do Konstantynopola.
W 1043 roku miała miejsce ostatnia wareska wyprawa na
Konstantynopol. Dokładnie w tym samym roku na Ruś przybyła ze
Skandynawii ostatnia drużyna wareska. Równoczesność dat jest
wymowna. Waregowie przybywali na Ruś jedynie wtedy, gdy
Podnieprze było dla nich „drogą do Grecji”491. Poza samym
Podnieprzem była jeszcze wareska stacja handlowa w Rostowie
oraz w Dorpacie w późniejszych Inflantach. Jednak Waregom nie
zależało na zdobyczach terytorialnych, chodziło im jedynie o
wymuszenie lepszych warunków handlowych względnie złamanie
danego monopolu czy sięgnięcie handlem do rynku Kijowa czy
Nowogrodu. Chodziło o zdobycie nowej drogi handlowej,
wymuszenie obowiązku intratnego postoju kupieckiego, prawa
składu, cła czy myta. Szło o bogacenie się na obrocie obsługującym
ówczesny handlujący „Ląd”, a w wykonywaniu takiej polityki o
życie „cudzym kosztem”, bez budowania państwa. Kwitł na dobre
handel niewolnikami pochodzącymi głównie z jeńców zdobywanych
na wyprawach. Jeniec wojenny stanowił wyłączność wareskiego
księcia i można go było używać lub sprzedać kupcom na
Jedwabnym Szlaku492.
Nawet utrzymywanie stolicy Rusi w Kijowie świadczyło o
tymczasowości działań, jako że ówczesny Kijów nie posiadał cech
niezbędnych do odgrywania swojej roli: okoliczne krainy były
ubogie, a zamożność Kijowa polegała nie na produkcji, lecz na
pośrednictwie tranzytowym. Usytuowany na granicy osiedlenia,
czyli bez zaplecza ludzkiego, był jednocześnie narażony na napady
Pieczengów, co dla stolicy było położeniem raczej kłopotliwym.
Pomimo to stał się stolicą, bo stanowił znakomitą stację wypadową
dla zdobywania i łupienia bogactw Konstantynopola. Potem
prawosławna Cerkiew zrobiła z Kijowa macierz grodów ruskich ze
względu na Ławrę Peczerską.
Panowanie Rurykowiczów nie mogło wytworzyć państwa,
dopóki Ruś nie stanowiła kompleksu terytoriów zwartych i dobrze
skomunikowanych odśrodkowo, a nie okrężnie, po obwodzie, bez
rdzeniowego ośrodka, jak to było wówczas w praktyce. Na domiar
złego pod koniec XI wieku rozpoczęła się azjatycka wędrówka
ludów trwająca dobre dwa wieki. Napór ludów szlakiem traw był
tak potężny, że Rusi południowej groziła katastrofa, o ile nie
otwarłaby sobie drogi z Kijowa przez Czernihowszczyznę i
Siewierszczyznę, przez rzeki Desnę i Sejm nad górną Okę. W tym
celu należało wykorzystać sworzniowe położenie Riazania
(założonego przez Waregów w 1090 r. i pełniącego funkcję
wojskowej i handlowej stacji), ryglującego najkrótszą drogę nad
Okę. Riazań i jego zorganizowanie stały się kamieniem węgielnym
do zabezpieczenia niezbędnej dla jedności całej Rusi „wielkiej drogi
poprzecznej”. Ta prawidłowość miała stanowić o dalszych losach
Kijowa w zależności od tego, czy Riazań był w rękach życzliwych
wobec Kijowa, czy nie.
W ostatecznej rozprawie o opanowanie „wielkiej drogi
poprzecznej” rozstrzygającym czynnikiem mógł być Nowogród
Wielki. Rywalizował jednak o rynki i handel z Zalesiem i obszarem
moskiewskim. Ostatecznie po serii konfliktów między panami
ruskimi, zajęcie ujścia Oki stało się zwieńczeniem konsolidacji
„wielkiej drogi poprzecznej” przez Ruś. Zamiast skupienia się na
odparciu naporu Mongołów, doszło jednak po tym po rozbicia
politycznego Rusi.
Nowogród Wielki utracił morski handel szlakiem ku zachodowi
oraz dostęp do wybrzeża Estonii. Hegemonię handlową dzierżyli tu
bowiem Waregowie z „gockiego brzegu”, czyli z Gotlandii, której
stolica Visby długo uchodziła za najbogatsze miasto
chrześcijaństwa, być może zaraz po Konstantynopolu. Sytuacja
uległa zmianie, gdy niemieccy kupcy z Bremy odkryli w 1159 roku
ujście i dolny brzeg Dźwiny zachodniej, odtąd handel niemiecki
zaczyna wygrywać w rywalizacji z konkurencją. Gdyby wtedy, wraz
z Niemcami, Ruś złamała hegemonię handlową Gotlandii, północna
Ruś być może otwarłaby się na zachodnią Europę już w XII wieku,
a Bałtyk stałby się morzem ruskim493. „Okno do Europy” było –
zdaje się – wybite i stało otworem, ale osłabienie Nowogrodu
zamknęło je dla Rusi. W siłę za to urosło nowe niemieckie państwo
nad Bałtykiem – Zakon Kawalerów Mieczowych, a w roku 1201
powstała Ryga. W tym samym roku Nowogród wycofał się z działań
ekspansyjnych w kierunku morza. Jednocześnie rośnie w siłę na
tym obszarze Litwa, która wraz z panowaniem Mendoga w ciągu
jednego pokolenia zmienia całkowicie układ sił we wschodniej
Europie494.
Tragedia dla Rusi nadchodzi w 1224 roku. Zwala się nawała
mongolska. Za armią regularną i jej czarno-białymi sztandarami
postępowała chińska biurokracja imperialna. Wcześniej, w roku
1215, Temudżyn, znany w historii świata jako Czyngis-chan,
zdobył Pekin, a około roku 1220 był już panem życia i śmierci od
Korei po Azję Środkową. Kto nie chciał poddać się jego surowemu
panowaniu chcąc żyć po staremu, uciekał na zachód, na trawiaste
stepy ciągnące się od dolnej Wołgi do Donu – na tzw. Kipczak.
Takich uciekinierów-luzaków nazywano dawniej po turecku
„Kazakami”. Kozacy zajęli obszary nad dolną Wołgą, Donem i
Dnieprem, żyjąc na niespokojnym pograniczu mongolskim jako
osadnicy, złodzieje, handlarze, a przede wszystkim twardzi,
wynajmujący się często na wyprawy wojacy495.
Gdy ogłoszono mongolskę wyprawę na Kipczak, nastał gorliwy
zapał wśród rozlicznych plemion pasterskich koczujących na
stepach, zwanych od tego stepowcami: tatir, tatar. Wybierające się
na zachód armie Czyngis-chana zapełniły tak liczne plemiona
stepowców/Tatarów, że w narracji historycznej nadały tym armiom
od siebie zbiorczą nazwę – Tatarów496. Ruś 16 czerwca 1224 roku
doznała straszliwej klęski nad rzeką Kałką. Ścigano Rusinów do
Dniepru, bo w karnej armii mongolskiej rozkaz był ścigać tylko
przez Kipczak, który kończył się na Dnieprze. Ruś Południowa oraz
Zalesie dostały się pod panowanie tatarskie. Kraj od Dniepru po
Bug wcielono do Kipczaku i książęta ruscy rządzili na nim jako
namiestnicy Mongołów na podstawie tzw. jarłyku, (oznaczającego
dosłownie kaftan honorowy na modłę chińską, ale stanowiący w
sensie władzy nadanie lenne i tym samym źródło władzy
pochodzącej od panów tej przestrzeni – Mongołów). Stanowisko to
było intratne i dawało sporą władzę, więc książęta ruscy sami
między sobą rywalizowali o jarłyk, co rozgrywali sprytnie
Mongołowie.
Celem administracji mongolskiej było wojsko i skarb. Tym
większe lennik z jarłykiem przysparzał władzy mongolskiej
dochody, im większym był zdziercą z własnego państwa i
jednocześnie tym pewniejszy był wówczas swojego panowania i
statusu. Ten mechanizm prowadził do ciemiężenia własnego ludu,
a państwowość i jej formy utrzymywały się pod zwierzchnictwem
tatarskim przez ciągłe ciemiężenie. Dlatego długoletnia mongolska
zwierzchność stała się przekleństwem Wschodu497.
Z czasem zdatność do opanowywania innych krajów przepadła
także u Mongołów. Ograniczyli się więc do Rusi, bo tu nie było
oporu, a łatwo znajdywano sojuszników przeciw własnym
krewniakom i sąsiadowi498. Nie było żadnej solidarności czy
jedności książąt ruskich wobec chana. Ten czas to wielki upadek
Rusi Południowej. Mongolskie imperium dość szybko jednak
zaczęło się rozpadać, bo już od roku 1260. W roku 1280 nie było w
praktyce jednego Czyngis-chana, podupadała też legendarna
dawniej sprawność armii mongolskiej i zniknęła bez śladu uczona
biurokracja chińska – kościec imperium nomadów. Kolejni
namiestnicy stawali się zwyczajnymi awanturnikami łupiącymi
podporządkowaną im przestrzeń. Panowało bezprawie i zdziczenie
zarówno wśród Tatarów, jak i na samej Rusi. Bez ruskich książąt
możni ruscy tracili materialne podstawy bytu, więc emigrowali,
ciągnąc w tysięcznych gromadach na północ, głównie do Księstwa
Moskiewskiego. Emigracja ruskich drużynników dawnych książat
zadecydowała o upadku miast na południu. Odtąd Ruś Południowa
nabierała cech kraju wieśniaczego, który znamy z książek
Sienkiewicza, a północ stawała się krajem miast. Ogołocenie
obszarów nad Dnieprem z żywiołu przedsiębiorczości stało się na
setki lat we wschodniej Słowiańszczyźnie powodem apatyczności
Kijowszczyzny i ziemi czernihowskiej.
W tym czasie to dolina rzeki Moskwy stawała się coraz bardziej
uczęszczaną drogą handlową, skracała bowiem znacznie drogę w
rejon Riazania, nad Okę i nad górny Don. Bliżej niż innym
ośrodkom było także Moskwie do Tweru – głównego ośrodka
handlu zbożem. W 1147 roku w dolinie rzeki Moskwy urządził
stację wojenną Jurij Dołgoruki. Ze stacji urosło następnie miasto
Moskwa w miejscu, w którym rzeka zmienia bieg i zbliża się
najbardziej do Klaźmy, dopływu Oki, wskazując niemal linię prostą
do Riazania499. Z czasem się okazało, że to Moskwa była
najkorzystniej położona handlowo na bramach wejściowych
pomiędzy rzekami w basenie średniej i górnej Wołgi, stojąc na
środku wysoczyzny, w której wielkie rzeki Rusi miały swoje
początki. Moskwa w istocie stała pośrodku hubu, z którego rzeki
stanowiące arterie komunikacyjne zygzakowały na zewnątrz jak
nieregularne szprychy w scentrowanym kole państwowości
wczesnorosyjskiej500. Tam, w lasach otaczających Moskwę,
znajdowano schronienie przed konnymi armiami Mongołów. W
tych właśnie lasach rodzące się państwo miało możliwość osiągania
spójności geopolitycznej, konsolidując swoją podstawę
operacyjną501. W tych warunkach za Iwana Kalety ukształtowała
się przewaga ekonomiczna Moskwy na Rusi.
Na wschód od Moskwy były tajga, step i Mongołowie, na
południe tureckie plemiona i Mongołowie, a nieco dalej, za
blokującym dostęp morski stepem (na nim panowali niepodzielnie
ruchliwi mongolscy jeźdźcy) – Morze Czarne i wspaniały
Konstantynopol. Z kolei na zachodzie i północy Litwini, Polacy,
Szwedzi i Niemcy, którzy skutecznie blokowali Bałtyk.
Sytuacja okrążenia uległa poprawie za panowania Iwana IV
Groźnego, który zdobył na północy poprzez Wiatkę dostęp do Morza
Białego i dalej do Oceanu Arktycznego. Choć mało przydatny w
użyciu, był on początkiem wydobywania się z oblężenia, z rdzenia
leśnego wokół Moskwy. Następnie pokonano kazańskich Tatarów,
co dało władcom moskiewskim dostęp do Uralu. W Kazaniu
osiedlono tysiące ruskich kupców, otwierając przed Moskwą
rozległe możliwości handlowe. Zimą 1375/1376 handel ruski
kontrolował region Kazania, pojawili się również carscy celnicy.
W roku 1380 w bitwie na Kulikowym Polu, na rozległej
równinie nad Donem, książę Dymitr pokonał Złotą Ordę i rozpoczął
się proces uniezależniania Moskwy od zwierzchnictwa Złotej Ordy
oraz budowy państwa opartego na rosnącej potędze i autorytecie
Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Zwycięzca, książę Dymitr,
otrzymał przydomek „Doński” i do dzisiaj jest rosyjskim bohaterem
narodowym.
Celem ekspansji rosyjskiej stał się z czasem chanat mongolski w
Astrachaniu nad Morzem Kaspijskim, kontrolujący ujście
największej rzeki Rosji – Wołgi, do Morza Kaspijskiego i
jednocześnie kontrolujący drogę na Kaukaz, do Persji oraz
otwierający dla Rosjan Azję Środkową502. W 1554 roku dokonano
śmiałej wyprawy do Astrachania, która zakończyła się zdobyciem
chanatu, cała Wołga znalazła się w granicach państwa aż do
brzegów Morza Kaspijskiego. W latach 1552–1557
podporządkowano Moskwie ziemię Czeremisów, resztę Mordwy,
Czuwaszy, Wotiaków i Baszirów, a dalej na południe Nogajców i
Kałmuków. Otwarto więc drogi na Kaukaz i Syberię. Handel ruszył
do Azji. Co ciekawe, w roku 1553 przyjęto na północy państwa
statek angielski, który Oceanem Arktycznym dotarł z pismem
Marii Tudor do wybrzeży Morza Białego, choć ze względów
klimatycznych ta właśnie odkryta droga arktyczna w praktyce była
jednak niemożliwa do stałego pokonywania.
Co jeszcze bardziej interesujące, w tym czasie Szwedzi, będący
w zenicie swojej potęgi, zaproponowali Rosji traktat handlowy, na
podstawie którego Szwedzi mieliby mieć otwarty szlak lądowy
przez Rosję do Indii i Chin, w zamian oferując przejście swobodne
dla rosyjskich kupców zmierzających do Flandrii, Francji i Anglii.
Wiedza geograficzna ówczesnych Szwedów z pewnością imponuje.
Moskwa jednak, owszem, zaczęła się przesuwać na wschód – ale
dla siebie, nie dla Szwecji i Anglii. Rosjanie ruszyli na szlak
własnych wielkich odkryć geograficznych, tyle że lądowych, w
ogromnej masie lądowej Eurazji503. Za panowania Borysa
Godunowa Rosja skierowała się na południe do dzisiejszego
Wołgogradu, na Ural i do ziem dzisiejszego Kazachstanu.
Pokonanie nad rzeką Irtysz mongolskiego chanatu syberyjskiego
doprowadziło do tego, że nagle na początku XVII wieku Rosjanie
znaleźli się nad Morzem Ochockim nad Pacyfikiem504.
Dynamiczny rozrost państwa zatrzymał chaos smuty na
początku XVII wieku, z istotnym udziałem Polaków okupujących
Moskwę i Kreml505. Od 1613 roku i z końcem smuty rozpoczął się
okres 300 lat imperialnego rozwoju państwa. Podczas tego okresu
Rosja pokonała na pomoście bałtycko-czarnomorskim ekspansję
Rzeczypospolitej i potem uzyskała nad nią dominującą przewagę,
zniszczyła potęgę Szwecji, wyszła na Bałtyk, upokorzyła
Napoleona, odebrała Rzeczypospolitej Ukrainę, podporządkowała
sobie Krym i całe wybrzeże Morza Czarnego, podzieliła jako główny
zaborca ziemie Rzeczypospolitej dochodząc do Wisły i miejscami
dalej, rozpoczęła akcję zaczepną wobec Besarabii i Bałkanów,
odbierając ziemie Osmanów506, z widokiem na zawładnięcie
Konstantynopolem. Umocniła się na Kaukazie, w Azji Środkowej,
na Syberii i w Mandżurii aż do Chin właściwych i samego wybrzeża
Pacyfiku, całkiem blisko obszaru rdzeniowego Państwa Środka.
Imponujący pochód imperialny z biednego obszaru rdzeniowego
wokół Moskwy.
Piotr Wielki w 1703 roku uczynił z Petersburga nad Bałtykiem
nową stolicę państwa, z widokiem na Europę i z aspiracjami
europejskimi, ale Rosja pomimo to pozostała bardziej potęgą
eurazjatycką niż europejską. Trudno się temu dziwić, jeśli z
własnego terytorium Rosjanie „pukali do drzwi” Lewantu i Indii,
grożąc uchwyceniem imperiów Francji i Wielkiej Brytanii. Co
charakterystyczne, ekspansja powodowała, że Moskwa „wciąż”
pozostawała na nieustannej (zwłaszcza jak się spojrzy z większego
dystansu czasowego) wojnie, ponieważ na lądzie wrogowie są
blisko, nie daleko za oceanami i morzami, jak w wypadku potęg
morskich507.
W XIX wieku pojawienie się wynalazku komunikacyjnego kolei
znacząco poprawiło skomunikowanie imperium, poprawiło też jego
kontynentalną projekcję siły wzdłuż całego perymetru południowo-
zachodniego. Ponad 24 tysiące kilometrów kolei powstało pomiędzy
1857 a 1882 rokiem z Moskwy do Prus, z Moskwy do Niżnego
Nowogrodu i z Moskwy w kierunku wybrzeża Morza Czarnego508.
Pomiędzy latami 1879 a 1886 rosyjscy inżynierowie zbudowali linię
z Krasnojarska na wschodnim brzegu Morza Kaspijskiego do Merw
– 750 kilometrów na wschód przy granicy z Persją i Afganistanem.
Merw (obecnie Mary) to miasto w południowo-zachodnim
Turkmenistanie, nad rzeką Murgab, w pobliżu jej delty ginącej w
piaskach pustyni Kara-kum, położone w odległości kilku
kilometrów od ruin starożytnego miasta założonego jeszcze przez
Aleksandra Wielkiego pod nazwą Aleksandrii Margiańskiej (potem
Antiochii Margiańskiej). Było ono ważną stacją wojskową w okresie
podbojów aleksandryjskich, potem ważnym ośrodkiem na dawnym
jedwabnym szlaku, a w połowie XII wieku było nawet ponoć
największym miastem świata z ludnością szacowaną na około 200
tysięcy509. Warto zapamiętać tę nazwę, jeśli powstawać miałby
przez kolejne dekady Nowy Jedwabny Szlak.
W 1888 roku linia kolejowa została przedłużona o 500
kilometrów do Samarkandy, a jeden odcinek z Merw został
poprowadzony do samej granicy afgańskiej. To umożliwiło rosyjską
projekcję siły do Kara-kum i Kyzył-kum – pustyń na południe od
stepów Azji Środkowej w dzisiejszym Turkmenistanie i
Uzbekistanie. Ponieważ była to bliska odległość do Indii, nowa
sytuacja strategiczna uruchomiła wielką grę między Rosją a
Wielką Brytanią o kontrolę Azji Środkowej510.
Linia kolejowa została zbudowana również do Baku na
zachodnim brzegu Morza Kaspijskiego, które zaczęło przeżywać
boom naftowy, by zostać potem połączone z Batumi nad Morzem
Czarnym, obejmując w ten sposób cały Kaukaz za jego masywem
głównym w uścisku władzy i projekcji siły wojskowej Rosji.
Wreszcie w roku 1891 Rosja rozpoczęła budowę słynnej
transsyberyjskiej linii kolejowej z Uralu do Pacyfiku przez Syberię
i Daleki Wschód, pokonując po drodze ciągnące się po horyzont
lasy, bagna i wieczną zmarzlinę. To wszystko doprowadziło do tego,
że w roku 1904 ogółem było w Rosji ponad 61 tysięcy kilometrów
kolei.
Trudno z powyższego nie nabrać przekonania graniczącego z
pewnością i ocierającego się o eufemizm, że Rosja w polityce
zewnętrznej zawsze przejawiała dużą aktywność. W ciągu dwóch
stuleci poprzedzających I wojnę światową, według obliczeń
generała Aleksija Kuropatkina511, Rosja miała 71 lat i 8 miesięcy
pokojowych, pozostałe 128 lat i 4 miesiące były okresem wojen.
Dzieląc te wojny według ich celów: 22 miały na celu rozszerzenie
granic, trwając łącznie 101 lat; dla obrony prowadzono cztery wojny
trwające w sumie cztery i pół roku; w interesach ogólnej polityki
prowadzono 5 wojen w ogólnej sumie 10 lat; z powodu spraw
wewnętrznych dwie wojny trwające prawie 6 lat i 8 miesięcy, dla
zgniecenia powstań 5 wojen łącznie przez 6 lat512. Nawet po upadku
Związku Sowieckiego po 1991 roku, gdy Rosja stała się cieniem
dawnego imperium, było tych wojen całkiem sporo: dwie wojny
czeczeńskie, irredenta i niepokoje w rejonie kaukaskim, Gruzja,
Ukraina, Syria, pogranicze armeńsko-azerskie, Azja Środkowa,
pucz Janajewa, nie zapominając o rozprawie Jelcyna z
parlamentem. Ileż to lat bez wojny czy konfliktu widziała Rosja w
latach 1991–2018? Raczej niewiele.
Analizując wielką państwową strategię władców rosyjskich na
przestrzeni dziejów Rosji widać, że powiedzenie XIX-wiecznego
brytyjskiego kolonizatora Cecila Rhodesa, iż „ekspansja jest
wszystkim”, pasuje do Rosji jak ulał. Rosja rozszerzała swoje
władanie w trzech podstawowych fazach: najpierw rozszerzała się
nie w kierunku korytarzy potencjalnych inwazji, lecz z dala od nich
po to, by stworzyć reduty chroniące swój obszar rdzeniowy i w ten
sposób konsolidując rozwój państwa. Z wyjątkiem postawienia
stopy na bagnach prypeckich przez Iwana III Srogiego, początkowa
ekspansja przebiegała w kierunku Arktyki i w kierunku
północnego Uralu. Większość tego terenu to słabo zaludnione tajga
i tundra. Ta przestrzeń poszerzania państwa na wschodzie miała
chronić także przed Mongołami, którzy jako lud konny zdominowali
trawiaste stepy, za to ich potęga wojskowa słabła w bliskich
Moskwie lasach, gdzie nie mogli manewrować konnicą, tracąc atut
szybkości działania i taktycznego manewru. W lasach bowiem
zawsze przewagę ma piechota.
Druga faza była już bardziej agresywna i ryzykowna. W połowie
XVI wieku Iwan IV Groźny postanowił odciąć szlak inwazji
mongolskiej na południe i na wschód głęboko w stepie i nie
zatrzymał się, aż doszedł do Uralu na wschodzie i Morza
Kaspijskiego oraz Kaukazu na południu513. W tej fazie uchwycono
kilka ryglowych punktów, w tym Astrachań nad Morzem
Kaspijskim wraz z ważną placówką Grozny514, który stał się
wysuniętą stanicą wojskową u stóp Kaukazu. Sam Kaukaz zaś
stanowi swoisty wysoki mur między Morzem Kaspijskim a
Czarnym o długości prawie 1000 kilometrów i wysokości szczytów
często powyżej 5000 metrów, odgradzający od płaskich stepów na
północy i będący barierą dla Wielkiego Bliskiego Wschodu. Ten
obszar był i pozostaje dla Rosjan prawdziwym „Dzikim Zachodem”,
choć położonym na południe od Moskwy czy Petersburga. Od XVII
wieku nieprzerwanie więc trwała próba podporządkowania
Rosjanom lokalnych ludów: Czeczenów, Inguszów, Osetyńców,
Dagestańczyków, Abchazów, Ormian, Azerów i innych. Tam
cywilizacja rosyjska napotkała islam, zarówno umiarkowany, jak i
radykalny515. Posiadanie północnych stoków Kaukazu to dobra linia
obrony od Azji Mniejszej i Persji, podczas gdy zdobyte setki i
miliony kilometrów kwadratowych stepów zapewniły bufor
umożliwiający zastosowanie strategii obrony polegającej właśnie na
wykorzystaniu kolejnych buforów. Jest to strategia dobra
zwłaszcza dla obszarów rdzeniowo biednych – tak jak państwo
moskiewskie – które nie są dla innych atrakcyjne swoją
zamożnością i prężną cywilizacją.
Od tamtych do obecnych czasów, w tym również do wojny
gruzińskiej 2008 roku czy walk w Donbasie w roku 2014, państwo
rosyjskie w swoich ekspansjach używa nader często najemników,
pośredników, proxies i innych nieregularnych sił nierosyjskich.
Destabilizują oni wrogów Rosji i ich obszary przygraniczne, tak że
Rosja łatwiej potem może je anektować. To od wieków stała i
powtarzalna strategia Moskwy516.
Po zakończeniu drugiej fazy ekspansji Rosja osiągnęła jako
takie bezpieczeństwo dla swojego wokółmoskiewskiego ośrodka
rdzeniowego – z wyjątkiem kierunku Bramy Smoleńskiej, ale
należy pamiętać, że wówczas silniejszy napór dokonywał się od
strony silniejszej Azji.
Stąd w rosyjskiej kulturze strategicznej tak wielką rolę
odgrywają bufory. Są one niezmiernie ważne tak długo, jak długo
kraj kontroluje możliwie największą przestrzeń oddzielającą Rosję
od potencjalnego przeciwnika na tyle mocnego, by ją pokonać.
Bufor daje możliwość niszczenia komunikacji i logistyki
przeciwnika poprzez ataki na jego coraz dłuższe linie zaopatrzenia.
Bufory mają też jednak wadę: zamieszkująca je ludność najczęściej
nie chce być buforem. Zatem utrzymanie buforu pod swoją
dominacją wymaga zarówno dużych, dobrze zorganizowanych sił
wojskowych, jak i całej sieci wywiadowczej, mających wpływ na
stabilność sytuacji wewnętrzenej tak bufora, jak i własnego
obszaru rdzeniowego, zwłaszcza przy samej granicy. Wszystkie
służby zajmujące się utrzymaniem kontroli tych obszarów są z tego
powodu ważne dla zagrożonej stale Rosji i jako takie muszą być
równie mocno poddane ścisłej kontroli władzy rosyjskiej. To
archetypiczne postępowanie imperiów lądowych. Ustanowienie i
utrzymanie buforów stwarza oczywiście przeświadczenie, że Rosja
jest agresywna wobec sąsiadów oraz stosuje aparat przymusu w
swojej polityce wewnętrznej, bo niejako „zmuszona” jest do ciągłych
przetasowań i czystek w służbach siłowych, by utrzymać spójność
swojego imperium lądowego517.
Trzecia faza ekspansji dotyczyła kierunku zachodniego: przede
wszystkim przeciw Rzeczypospolitej. W XVII wieku zdobyto Bramę
Smoleńską, w XVIII oparto granice Rosji na Karpatach i Morzu
Czarnym. Również na Bałtyku po uchwyceniu na dobre Inflant.
Imperium osadzonym geopolitycznie w Europie Rosja stała się
właściwie za Katarzyny Wielkiej.
Jednak nawet wtedy z wyjątkiem oparcia się częściowo na
Karpatach, Rosja nie osiągnęła dobrze obronnych, „idealnych”
granic. Ekspansja w kierunku Morza Czarnego i Bałtyku usunęła
co prawda aspiracje narodu kozackiego oraz zlikwidowała
zagrożenie od Rzeczypospolitej, ale uczyniła ich sprawy problemem
wewnętrznym imperium, które musiało zwalczać kolejne przejawy
irredenty. Zarządzanie wielkim imperium lądowym odbywało się
poprzez terror i przemoc, jako że większość terytorium nie była
etnicznie rosyjska oraz dlatego, że Rosja tradycyjnie nie przynosi
dobrobytu cywilizacyjnego. Z tego powodu narody imperium
najczęściej nie chcą w nim pozostać, uciekają, gdy tylko nadarzy się
okazja, odpadają przyciągane przez zewnętrzne zródła siły
(zewnętrzne mocarstwa): Rzeczpospolitą, Turcję, Niemcy, potęgi
morskie. Wskutek powyższego Rosja ma dwa wyzwania
geopolityczne: utrzymanie jedności imperium oraz jeśli już staje się
imperium – utrzymanie bezpieczeństwa wewnętrznego. Musi
trzymać imperium i jednocześnie go bronić, a sukces w jednym
podważa możliwość sprostania drugiemu, co stanowi niemal
obezwładniający problem dla każdego z władców Kremla.
Rosja powiększała się tak szybko, że utrzymanie imperium z
wojskowego i społecznego punktu widzenia stawało się coraz
większym problemem. Uchwycenie Morza Czarnego, kwestia
Besarabii i kontrola ujścia Dunaju, wojny z Turcją, a przede
wszystkim zabór ziem Rzeczypospolitej stworzyły zagrożenie dla
Rosji ze strony Prus, a potem Niemiec na Nizinie
Środkowoeuropejskiej, na której to znalazła się swoim cielskiem na
całym zachodnim perymetrze518. Nizina Środkowoeuropejska zwęża
się z kierunku rosyjskiego do jej najwęższego miejsca na
przesmyku polskim między Bałtykiem a Karpatami. Łatwiej więc
bronić imperium, gdy trzyma się we własnym władaniu przesmyk
polski jako ostatnią, w miarę sensowną strategiczną linię obrony
między Karpatami a Bałtykiem. Linia rzek Sanu, Wieprza, Bugu i
Narwi, a przede wszystkim kształt S, jakim płynie przez Polskę
Wisła, nie pomagały jednak Rosji planować obrony na przesmyku
polskim. Na wschód od dzisiejszej Polski teren niekorzystnie
rozszerzający się w głąb imperium rosyjskiego czyni jego obronę
coraz trudniejszą na wielu kierunkach uderzenia mnożących się
wraz z postępem w terenie. O tej kwestii będzie jeszcze mowa. Z
tego przede wszystkim powodu Sowieci przesunęli bufor
bezpieczeństwa na Nizinie Środkowoeuropejskiej aż na Łabę,
ustanawiając swoje imperium zewnętrzne w Europie po 1945 roku.
Geografia powoduje, że Rosja musi mieć silny rząd centralny i
centralnie sterowany system gospodarczy, inaczej ma tendencję do
rozpadu519. Zatem Federacja Rosyjska, żeby zapobiec rozpadowi,
bezwzględnie musi rozwiązać dwa problemy geopolityczne:
utrzymanie imperium oraz utrzymanie bezpieczeństwa
wewnętrznego. Jednocześnie realizacja jednego celu zagraża
utrzymaniu drugiego. Są również dwie odwieczne, kluczowe
metody realizacji celów strategicznych Rosji: pierwszy to ekspansja
na zachód i południe aż do osiągnięcia bezpiecznej flanki i
utworzenia stref buforowych. Drugi zaś to opanowanie
niezamarzających portów morskich i oceanicznych, by móc
zneutralizować problemy, które ma z infrastrukturą jako
mocarstwo lądowe kontynentalnych rozmiarów520. Rosja cierpi na
problemy infrastrukturalne, nie mogąc obsłużyć swojego
ogromnego terytorium lądowego, a jako państwo niemorskie nie
może tego problemu odciążyć poprzez rozwój handlu i transportu
morskiego i wodnego wewnątrz kraju. Ogromny obszar, przy
permanentnym braku infrastruktury powoduje, że władzę można
tam sprawować tylko opierając się na silnym aparacie
państwowym podpartym przymusem lub groźbą jego użycia, co z
kolei krępuje rozwój klasy średniej i konkurencyjność gospodarki.
Dystrybucja ludności także stanowi problem. Konsekwencją
kłopotów z transportem było to, że ludzie woleli mieszkać blisko
terenów rolniczych, w mniejszych miastach i wsiach. Tak by
transport nie pozbawiał zyskowności ich gospodarki rolnej.
Niekorzystne było to, że najwięcej ziem rolnych było na południu w
Powołżu i na południowym zachodzie na obecnej Ukrainie, a te
tereny były najeżdżane przez wrogów Rosji. To wszystko utrudniało
racjonalność organizacji transportu żywności do rdzenia wokół
Moskwy i do rzeki Oka. Władcy Rosji musieli zmierzyć się z
wyborem, czy doprowadzać co jakiś czas do głodu w miastach, czy
może redystrybuować żywność poprzez przymuszanie włościan
kontyngentami do sprzedaży plonów w miastach poniżej cen
rynkowych. Wybierali przymus, nie chcąc doprowadzić do głodu521.
Za Stalina przeprowadzono forsowną industrializację i rozrost
miast dokonał się ze złamaniem oporu społecznego przy użyciu
aparatu terroru i przymusu kontyngentów. Na przestrzeniach
rosyjskich bez sprawowania silnej władzy w centrum jakakolwiek
urbanizacja, a co dopiero industrializacja, raczej nie była możliwa.
Tak w Rosji, jak i w Związku Sowieckim.
Geografia Rosji powodowała bowiem, że państwo albo miało
scentralizowany system rządów i gospodarki, albo się
dezintegrowało w wyniku ruchów narodowych, ruchawek
chłopskich, względnie głodu i protestów miejskich. By pozostać
jednością, Rosja musiała mieć scentralizowany aparat rządzący i
biurokrację państwową oraz ogromny aparat siły niepracujący w
normalnej gospodarce, więc niczego nieprodukujący, ciążący
państwu ekonomicznie, ale niezbędny dla istnienia jego jedności.
To paradoks, istna kwadratura koła. Historia Rosji jest próbą
ujarzmienia i równoważenia tych wzajemnie przeciwstawnych
sił522.
Niezależnie od powyższego Rosja przejawiała stałą tendencję
ekspansji do ciepłych portów Oceanu Światowego, tak by móc
neutralizować wyżej opisane wyzwania transportowe na lądzie
tańszym handlem morskim. Pragnęła zamknąć pod swoją władzą
całą przestrzeń między Bałtykiem a Morzem Czarnym, a potem
przez morza marginalne dostać się dalej do Europy, Atlantyku i
„Medyteranu”. O ile u szczytu swojej potęgi Związek Sowiecki
osiągnął wszystkie cele zapewniające bezpieczeństwo rdzenia
państwa, o tyle nie osiągnął celu dodatkowego, który mógłby dać
kapitał i napęd gospodarce. Nie zabezpieczył dostępu do Oceanu
Światowego, choć inwazja na Afganistan w 1979 roku na krótko
dała perspektywy „obmycia butów w wodach Oceanu Indyjskiego”
(jak ujął to poetycko niejaki Władimir Żyrynowski).
Nieszczęśliwie bowiem dla Rosjan Murmańsk w Arktyce
zamarza na kilka co najmniej miesięcy w roku, Władywostok nad
Pacyfikiem jest pod lodem przez średnio cztery miesiące w roku i
dodatkowo jest zamknięty układem cieśnin japońskich
kontrolowanych przez flotę Nipponu. Z tego powodu flota rosyjska
nigdy nie będzie flotą globalną. Jedynym jej niezamarzającym
stałym portem jest Sewastopol, ale Turcy, kontrolując Bosfor,
kontrolują do niego dostęp. Zresztą ewentualne przejście cieśnin
tureckich nie usuwa problemu zależności wobec innych flot
dominujących na Morzu Egejskim i Śródziemnym oraz w
Gibraltarze, by wydostać się na Atlantyk, czy w Suezie, by
wydostać się na Ocean Indyjski. Obecności rosyjskiej w Tartusie w
Syrii nie należy traktować jako pełnoużytkowej bazy dla rosyjskiej
projekcji siły. Rosjanie instynktownie pragną dostępu do Oceanu
Światowego, o czym zaświadcza chociażby treść testamentu Piotra
Wielkiego z 1725 roku, w którym imperator nakazywał swoim
następcom „iść na Konstantynopol i Indie”523.
Najrozleglejsza zrealizowana wersja wschodniego imperium,
czyli Związek Sowiecki, miał bastionowe granice swojego głównego
obszaru rdzeniowego dość dogodnie oparte na Karpatach, Morzu
Czarnym, Kaukazie i Uralu, co chroniło południowe i południowo-
zachodnie flanki. Syberia chroniła od wschodu samą swoją
niezmierzoną przestrzenią. Na południu od Syberii istniały
sowieckie republiki jako klasyczne bufory w Azji Środkowej, choć z
drugiej strony samo ich istnienie kusiło do próby sięgnięcia Oceanu
Indyjskiego poprzez Afganistan, Iran lub Pakistan. Sowieci
wszędzie zatem mieli względnie dogodne granice obronne, z
wyjątkiem Niziny Środkowoeuropejskiej. Stąd buforowy substytut
w postaci okupacji PRL-u i NRD w ramach ogromnego sowieckiego
imperium zewnętrznego spiętego wojskowym, wasalnym sojuszem
Układu Warszawskiego.
Współczesna Rosja ma w odróżnieniu od Związku Sowieckiego
trzy graniczne regiony: Syberię w Azji, Azję Środkową z Kaukazem
wobec Wielkiego Bliskiego Wschodu i pomost bałtycko-
czarnomorski wobec Europy, Morza Czarnego i Bałkanów. Syberia
ma tylko jedną linię kolejową łączącą ją z resztą imperium i
operowanie na niej jakimikolwiek wojskami lądowymi jest
praktycznie niemożliwe524. Kolej Transsyberyjska jest główną
arterią życia tego obszaru i jednocześnie jego strategiczną słabością
w wypadku jej utraty na rzecz przeciwnika. Atak na Syberię z Azji
jest jednak trudny: nie bardzo jest co atakować z wyjątkiem
właśnie Kolei Transsyberyjskiej, nie ma kluczowych punktów
strategicznych (z wyjątkiem stacji na linii, ale co z takimi
sukcesami robić dalej?). Klimat jest wymagający, teren i przestrzeń
uniemożliwiają utrzymanie okupacji przez obce wojska, więc
wojskowe rozwiązania są bezprzedmiotowe na dużą skalę i w
dłuższym terminie. Atak z Syberii na Europę jest niezmiernie
trudny z powodu gór Uralu, a jedyne dogodne przejście znajduje się
na starym szlaku mongolskim na południe od tego grzbietu.
Jednak ogromne przestrzenie tam występujące stwarzają tyranię
dystansu w planowaniu wojennym, czyniąc utrzymanie linii
komunikacyjnych na tak wielkim obszarze lądowym koszmarem
logistycznym. Na wschód od Kazachstanu pogranicze Rosji jest
górzyste lub wzgórzowe i nie ma prawie w ogóle dróg z południa na
północ do środka Rosji. Te zaś, które istnieją, mogą być łatwo
bronione i mają często ślepe zakończenia pośrodku dosłownie
niczego. Pora bez śniegu lub błota trwa tam zaledwie trzy miesiące
w roku. Po tym okresie lądowe zaopatrzenie wojsk jest de facto
niemożliwe. Nie ma więc mowy ani możliwości w czasach
nowożytnych, by armia azjatycka zaatakowała rdzeń Rosji od
strony Azji i podbiła rosyjskie imperium. Zresztą ta konkluzja była
podstawowym powodem, dla którego Japończycy zdecydowali się
zaatakować morską potęgę USA na Hawajach, a nie ZSRS w 1941
roku. Na rosyjskim Dalekim Wschodzie można jedynie sensownie
zaatakować porty morskie, jak zrobili to Japończycy w wojnie w
latach 1904–1905. Wówczas jednak można podporządkować sobie
jedynie nadmorskie miasta czy krainy, jak Władywostok czy Kraj
Primorski, lecz już nie zasoby głębiej na Syberii, ponieważ koszty
potrzebnej do tego infrastruktury i logistyki towarzyszącej byłyby
niebotyczne.
W Azji Środkowej zakotwiczenie imperium dokonało się na
wysokich szczytach Kaukazu i dalej na przedpolu kaukaskim w
Gruzji czy Armenii, na pustyniach lub morzach Kaspijskim i
Czarnym, dając Rosji dogodne pozycje defensywne tak pod
względem strategicznym, jak i operacyjnym. Perymetr południowy
Rosji zaczyna się od północno-zachodniej Mongolii i idąc na
południowy zachód linią przez Kirgistan i Tadżykistan imperium
było chronione północnym pasmem Himalajów, „niebiańskich” gór
Tien-szan. Dalej na zachód wzdłuż granic z Afganistanem i Iranem
aż do Morza Kaspijskiego zajmowało obszary nizinne wzdłuż
górskiej granicy, ale te niziny, z wyjątkiem niewielkiego skrawka
przy granicy z Afganistanem, były pustyniami nie do przejścia dla
dużych sił wojskowych. Skrawek przy Afganistanie, owszem, był
problemem i Rosjanie bali się na nim zagrożenia ze strony
awanturników afgańskich, ale też ze strony obcych imperiów,
chociażby brytyjskiego525.
Morze Kaspijskie chroniło granicę z Iranem, na zachodnim
brzegu morza wznosił się masyw Kaukazu – trudna do przejścia
bariera odgradzająca Rosję od imperiów tureckiego i perskiego.
Kaukaz kończył się na Morzu Czarnym, całkowicie chroniąc
południowy perymetr526.
Zachodnia granica ciągnąca się od Odessy do Bałtyku była
największą słabością Rosji. Na odcinku południowym granica
często się zmieniała. Karpaty kładą się łukiem od Polski przez
Ukrainę do Rumunii. Rosja tradycyjnie kontrolowała środek łuku z
pozycją centralną na Ukrainie. Dziś to już przeszłość ze względu na
istnienie niezależnej Ukrainy. Jej granice nie sięgały jednak
ważnego końca Karpat w Rumunii, gdzie dolina Dunaju oddziela
Karpaty od Morza Czarnego. Ten obszar dzielący nazywa się
Mołdawia lub Besarabia. Jeśli należy do Rumunii, jest
zagrożeniem dla lądowego imperium Rosji. Jeśli jest w rękach
rosyjskich, umożliwia zakotwiczenie się wpływów Rosji na
Karpatach, daje wpływy w dolinie Dunaju, na Bałkanach i generuje
lądowe zagrożenie dla Turcji. Jeśli Besarabia jest niepodległa,
automatycznie stanowi bufor lub pole starcia. Po pakcie
Ribbentrop-Mołotow Rosjanie uchwycili ten region i nie opuścili go
po II wojnie światowej. Stalin wiedział, jakie ma znaczenie,
przesiedlił nań liczne grupy Rosjan i swoimi działaniami
zaimplantował Naddniestrze – część Besarabii na wschód od
Dniestru, stanowiącą XXI-wieczny rosyjski przyczółek z
garnizonem kilku tysięcy rosyjskich żołnierzy527.
Imponujące z punktu widzenia realizacji wielkiej strategii jest
to, że osiągnięto to wszystko, mimo że na początku XVIII wieku, u
progu drogi imperialnej, Rosja miała tylko 12 milionów
mieszkańców, a przed sobą następujące zadania, opisane zwięźle
przez wspomnianego wcześniej gen. Kuropatkina: „opanować
wybrzeże Morza Bałtyckiego, na zachodzie odebrać od
Rzeczypospolitej Białą i Małą Ruś; na południu oprzeć granice o
Morze Czarne i «Turcję niepokoić». Na południowym wschodzie
Morze Kaspijskie w wewnętrzne morze rosyjskie przeobrazić i
pewną nogą na Kaukaz wstąpić; azjatyckie posiadłości w dwóch
kierunkach rozszerzyć – w stronę Azji Mniejszej, żeby posiadłości
rosyjskie od koczowników zabezpieczyć, a nad wielkim Pacyficznym
Oceanem naturalne wyjście dla Syberii znaleźć”. Trzy pierwsze
zadania zakończono sukcesem jeszcze w XVIII wieku. Natomiast
próba opanowania Chin w 1717 roku okazała się nieudana i
zatamowała ruch Rosji do Azji Środkowej na dłuższy czas,
albowiem aż do XIX wieku528.
Rosja od XVII wieku parła na Polskę i wpływy Szwecji na
kontynencie, ale jako taka na stosunki równowagi w Europie nie
oddziaływała, oddzielona od trzonu kontynentu pomostem
bałtycko-czarnomorskim529. W drugiej połowie XVIII wieku Rosja
weszła do pełnej gry europejskiej dopiero biorąc udział w wojnie
siedmioletniej (podczas tej wojny miał miejsce „cud Domu
Brandenburskiego” i odwrócenie sojuszy w jej trakcie, tak
rozpamiętywane w niemieckiej historii). Pokazała się w niej jeszcze
jako bardzo niedoświadczona w zawiłościach gry o równowagę
między Prusami a Austrią z udziałem Francji.
Rosja de facto do XIX wieku, podobnie jak Rzeczpospolita, nie
miała styczności z Anglią – dla rosnącego imperium żeglarzy obie
były położone zbyt daleko w głąb lądu. W XVI wieku statki
angielskie odwiedziły Archangielsk dla zawiązania stosunków
handlowych. Potencjalne konsekwencje morskiego otwarcia Rosji
rozumiał polski król Zygmunt August wysyłając z tej okazji list do
brytyjskiej królowej Elżbiety: „Wróg silny, dotychczas myśmy go
zwyciężali”, upominając monarchinię brytyjską, że „Rosja może
stać się niebezpieczna, gdy uzyska środki techniczne z Europy
Zachodniej530. Doprawdy wizjonerska była teza polskiego króla,
zwłaszcza jeśli spojrzymy na nią z perspektywy kilkuset lat.
Z czasem właśnie nawiązanie stosunków gospodarczych z
Holandią i Niemcami, ściągnięcie fachowców do armii i
administracji z Niemiec i niemieckich terenów osadniczych dały
Piotrowi Wielkiemu przewagę nie tylko nad słabnącą
Rzecząpospolitą, lecz także nad sąsiednimi Szwecją i Turcją. Rosja
stała się ostatecznie europejska w rozumieniu położenia
geopolitycznego nie wskutek działań Piotra Wielkiego, lecz dzięki
Katarzynie II Wielkiej, przede wszystkim w wyniku
przeprowadzenia rozbiorów Rzeczypospolitej i wskutek postawienia
na stałe imperialnej stopy nad Morzem Czarnym. Osiągnęła
wówczas granicę z Austrią i Prusami, wytwarzając swoistą
solidarność geopolityczną zaborców i likwidując odrębny ośrodek
siły w Europie kalkulowany w grze o równowagę. Od tego czasu
Rosja mogła brać udział w grze przeciw Francji rewolucyjnej i mieć
ambicje wyjścia przez Bosfor i sięgnięcia po śniony w Moskwie po
nocach Konstantynopol. Ostatecznie w wir polityki światowej
wciągają rosyjskie imperium wojny napoleońskie531. Pod sam ich
koniec nawet z rosyjskimi pretensjami do hegemonii
europejskiej532.
Stworzenie pod zwierzchnictwem Rosji Królestwa
Kongresowego wzmocniło pozycję międzynarodową Rosji, szachując
zarówno Prusy, jak i Austrię przy jednoczesnym poklasku elit i
społeczeństw państw brzegowych strefy atlantyckiej Europy za
postępową konstytucję i reformy zaordynowane w Królestwie. Po
powstaniu listopadowym solidarność trójzaborców była aż nadto
czytelna, stanowiąc „kit” spajający ich rdzeniowe interesy. Z
czasem ekspansja Rosji do Dunaju, Bałkanów i cieśnin tureckich
zachwiała relacjami z Austrią z powodu obawy o dominację
rosyjską nad Morzem Czarnym, a zatem automatycznie
następującą po niej dominację u ujścia Dunaju i w górę tej rzeki aż
do rdzenia Habsburgów (można powiedzieć do samego Wiednia)533.
Rosja bez wątpienia zajmowała bardzo silną pozycję w Europie
od kongresu wiedeńskiego do wojny krymskiej 1854–1855, gdy
spotkała ją klęska z rąk Anglii i Francji – zazdrosnych o ambicje
Rosji wychodzące poza ściśle wewnątrzkontynentalne rozgrywki534.
W tym czasie ani rozbite na małe państewka Niemcy, ani osłabiona
ponapoleońska Francja nie były przeciwwagą dla imperium ze
Wschodu. Do tego słabnięcie Osmanów i problemy Austrii na
Węgrzech dodawały Petersburgowi zasobów i możliwości manewru
do prowadzenia ambitnej imperialnej polityki. Anglia, walcząc w
wojnie krymskiej, miała na względzie osłabienie Rosji tylko na
Bliskim Wschodzie i na szeroko pojętym kierunku Suezu,
natomiast pomost bałtycko-czarnomorski był dla najważniejszej
potęgi „Morza” bez znaczenia.
W tym samym czasie dokonało się na zachodzie kontynentu
istotne przewartościowanie. W latach pięćdziesiątych XIX wieku
Francja już liczyła się ze zjednoczeniem Włoch, co by ją
potencjalnie wzmocniło w grze o równowagę względem Austrii i
tradycyjnie koncentrowała się na swoim wielowiekowym
geopolitycznym przeciwniku – Habsburgach. Przy czym po wojnie
krymskiej Francja zdradzała dążność do zbliżenia z Rosją, która
mogła stać się jej sojusznikiem w sprawie włoskiej
przeciw Austrii, co czyniło sprawę polską właściwie
535
beznadziejną . W tym sensie Francja przespała też trwający
proces zjednoczenia Niemiec, które stały się niebezpieczne przede
wszystkim właśnie dla Francji, pomimo jej fiksacji na
Habsburgach. Francja zmierzała więc powoli w stronę Rosji, a
Wielka Brytania wciąż Rosję blokowała, licząc na tradycyjny tygiel
europejski i wzajemne równoważenie się wszystkich sił na
kontynencie.
Przy czym Brytyjczycy, mentalnie związani z nowymi
korzyściami w koloniach, wciąż jednak najbardziej bali się
rywalizacji z Francuzami, co Rosja umiejętnie wykorzystywała,
grając na antagonizmach między państwami europejskimi i
ściągając kapitał zachodni głównie dla forsownej budowy kolei
żelaznej. Przeprowadzono także liczne reformy po wojnie
krymskiej: zniesienie poddaństwa i pańszczyzny, reforma sądowa,
samorząd lokalny ziem powiatowych i gubernialnych536.
Ciekawostką było to, że Rosja podczas amerykańskiej wojny
secesyjnej poparła stany północne, obawiając się zachwiania
produkcji surowca bawełnianego i w tym celu wysłała nad brzeg
kontynentu amerykańskiego eskadrę rosyjską pod dowództwem
kontradmirała Lisowskiego. Przyjazne demonstracje na rzecz
stanów północnych miały stanowić kontrakcję dla okrętów Francji i
Wielkiej Brytanii, które to mocarstwa skłaniały się poprzeć stany
południowe w celu osłabienia wzrastającej potęgi Stanów
Zjednoczonych na zachodniej półkuli i licząc na znalezienie
pretekstu do mieszania się w sprawy Ameryki Północnej w roli
arbitrów537.
Od kongresu wiedeńskiego do roku 1909 Wielka Brytania była
po przeciwnej stronie rywalizacji geopolitycznej niż Rosja, bojąc się
jej hegemonii w basenie Morza Czarnego, Kaukazu, Azji Środkowej
i rosyjskiego dotarcia do Oceanu Indyjskiego, Bosforu czy – o
zgrozo – przecięcia brytyjskiej linii imperialnej prowadzącej z
Londynu przez Gibraltar, Maltę, Aleksandrię, Suez, Aden do Indii,
Singapuru i Hongkongu. Prawdą jest bowiem, że Rosja marzyła o
bajecznych bogactwach Indii, a zarówno Piotr Wielki, jak i
Katarzyna Wielka myśleli o ekspedycji w celu podbicia Raj –
indyjskiej perły w brytyjskiej Koronie. W roku 1800 Napoleon
zaproponował Pawłowi I plan złamania potęgi „Morza” i wspólne
wypędzenie Brytyjczyków z Indii. W roku 1801 car postanowił
nawet uczynić to na własną rękę, wyznaczając na ten cel aż 22 500
Kozaków dońskich pod wodzą Orłowa, którzy byli już w drodze do
Azji, gdy zatrzymała ich wiadomość o śmierci Pawła I i objęciu
tronu imperium przez cara Aleksandra.
Po pokoju tylżyckim Napoleon znów proponował carowi wspólną
wyprawę do Indii. Sam miał wyruszyć z Bosforu przez Eufrat, car
zaś swoimi wojskami przez Persję538. Już zatem w kontekście
Napoleona trudno oprzeć się wrażeniu, że przestrzeń
Rzeczypospolitej stale była i nadal jest „uwięziona” w zmaganiach
kontynentu („Lądu”) i „Morza”, a los tej przestrzeni pozostaje ściśle
relacyjny wobec tych zmagań.
Kilkadziesiąt lat później – w roku 1854 – Suchozanow
przedłożył carowi plan podbicia Indii w trzech wyprawach.
Wykonanie go powierzono Tichodowowi, który miał wyruszyć z
Orenburga, z podstawy stepu pontyjskiego, na południe od Uralu w
kierunku wnętrza Eurazji. W roku 1885 wypracowano kolejny plan
– gen. Chrulewa, który zakładał, że wojska rosyjskie będą szły do
Oceanu Indyjskiego, zdobywając Herat539. W rzeczywistości około
10 lat później Rosja miała już w posiadaniu Taszkent, zarazem
potem Samarkandę, a w 1873 roku odbyła się wyprawa do Chiwy.
Następnie powstał plan Skobolewa i Kaufmana, według którego
Rosja miała we współdziałaniu z emirem Afganistanu przez Kabul
wtargnąć do Indii i podburzać lokalnych władców i watażków do
powstania przeciw władzy brytyjskiej. Jeszcze po wojnie tureckiej
Skobolew miał ten plan wykorzystać, lecz przeszkodził mu kongres
berliński. W 1884 roku padł Merw (obecnie Mary). Dla
umożliwienia dalszych podbojów Rosja zbudowała kolej żelazną
przecinającą Kara-kum i łączącą Krasnojarsk z jednej strony, a z
drugiej Merw, Samarkandę, Taszkent, Kars. Dzięki tej linii mogła
przerzucić względnie szybko armię z Kaukazu do Azji Środkowej i
dalej do Indii540. Wraz z zachodnim perymetrem państwa, już
połączonym nowoczesnymi środkami komunikacji, Rosja osiągnęła
tym samym zdolność do kontynentalnej projekcji siły na swoich
głównych kierunkach strategicznych541.
Jak już wspomniano, ta właśnie ekspansja wraz ze sprawą
turecką, Bosforem i Suezem były przyczyną antagonizmu z
brytyjską morską potęgą, gdyż groziła dominacją rosyjską w sercu
Eurazji z jednoczesnym wejściem do Rimlandu Eurazji i to na
głównej linii komunikacyjnej imperium do Indii. Stanowiłoby to
śmiertelne zagrożenie dla sił kolonialnych brytyjskiego imperium i
w konsekwencji jego pozycji w Europie i świecie. Z tego powodu
Wielka Brytania sympatyzowała z działaniami Japonii
napierającej na Rosję na Dalekim Wschodzie, co zakończyło się
ostatecznie pokonaniem Rosji w wojnie 1904–1905.
Na kontynencie europejskim przymierze francusko-rosyjskie
powstałe w wyniku zjednoczenia Niemiec w celu wytworzenia
nowej kontynentalnej równowagi zaburzonej gwałtownym
wzrostem potęgi niemieckiej stało się właściwie „grawitacyjną”
koniecznością po przegranej przez Francję wojnie 1871 roku, a
zostało przypieczętowane w 1889 roku. Pomogła w tym oczywiście
rosnąca rywalizacja Rosji z Austrią na Bałkanach i nad Morzem
Czarnym oraz polityka Turcji na Kaukazie i Bosforze oraz
związanie zarówno Austrii, jak i Turcji z polityką ekspansji
wpływów niemieckich w Azji Mniejszej, w szczególności
przejawiającej się w pomyśle realizacji kolei bagdadzkiej łączącej
Niemcy z Mezopotamią. Te nowe okoliczności stały się podstawą
antagonizmu niemiecko-rosyjskiego pomimo wcześniejszej
solidarności rozbiorowej zaborców Rzeczypospolitej, która to
sprawa stała się już jednak w tym czasie jakby „przebrzmiałą”,
niejako „rozstrzygniętą”. Przestrzeń pomostu bałtycko-
czarnomorskiego wydawała się bezsilna, zanikła też pamięć i
instynkt liczenia się kolejnych pokoleń polityków i strategów
europejskich z czynnikiem Rzeczypospolitej w grze o równowagę
europejską, więc na przełomie XIX i XX wieku dawniejszy niepokój
solidarystyczny zaborców osłabł542.
Porażka japońska Rosji spowodowała z kolei głęboki niepokój
we Francji co do tego, czy Rosja jako jej sojusznik jest
wystarczająco silna w obliczu potężniejących gwałtownie Niemiec.
Francja wówczas, co prawda, nie porzuciła przymierza z Rosją, ale
aby się zabezpieczyć przed dalszym łamaniem kruchej równowagi
na kontynencie, postawiła na zbliżenie z Wielką Brytanią.
Ostatecznie doprowadziło to również do kompromisu rosyjsko-
brytyjskiego w – jak się nagle okazało wobec wzrostu potęgi
Niemiec – mniej ważnych sprawach azjatyckich. W dniu 31
sieprnia 1907 roku została zawarta umowa rosyjsko-brytyjska w
sprawie Tybetu chronionego tradycyjnie przez Brytyjczyków przed
Rosją jako przedpole bezpieczeństwa – obszar buforowy chroniący
brytyjskie Indie. W tym samym roku nastąpiło porozumienie w
sprawie perskiej poprzez „rozgraniczenie interesów” w Iranie
(charakterystycznych umów wielkich mocarstw – tak dobrze
znanych z historii, w tym z późniejszych teherańsko-jałtańskich
porozumień z II wojny światowej). Kompromis zakładał podzielenie
Persji na dwie strefy wpływów imperialnych: na północną dla Rosji
z 790 tys. kilometrów kwadratowych i południową angielską z 350
tys. kilometrów kwadratowych. Poza tym zakładał (jakżeby
inaczej!) gwarancje całości i niepodzielności Persji.
Jeszcze przed wojną światową Rosja udzieliła pożyczek
szachowi, za co uzyskiwała koncesje drogowe, kolejowe i
telegraficzne, oraz opanowała cały rynek północnej części kraju.
Wielka Brytania dominowała w części południowej, rozbudowywała
sieć drogową, urzędy pocztowe i telegraficzne, powołała do życia
Bank of Persia, założyła Anglo-Persian Oil Company, organizowała
wojsko i żandarmerię perską. Roztropnie szach uprzedzająco
próbował reformować swoją armię opierając się na dalekiej i
niegroźnej dla Persów Austrii, ale potem Rosjanie zmusili go do
podjęcia reform pod komendą oficerów rosyjskich wykonujących
polecenia poselstwa rosyjskiego w Teheranie. Po 1883 roku w
Persji stacjonowała nawet brygada kozaków, która stała się
jawnym orężem Rosji na Wyżynie Irańskiej. Szach próbował
wykorzystać wojnę Rosji z Japonią do wyemancypowania się Iranu
spod rosyjskich wpływów w armii. Żandarmeria formowana na
modłę brytyjską strzegła porządku w Teheranie, Isfahanie i w
innych dużych miastach oraz kluczowych dróg państwowych na
południe od Teheranu oraz tych prowadzących od Zatoki Perskiej.
Na północy jednak pozostała wspomniana brygada kozacka
utrzymywana z dochodów celnych północnej Persji. Dochody te
zresztą pobierała bezpośrednio Rosja na pokrycie procentów swoich
wierzytelności i na utrzymanie brygady kozackiej543. Po 1918 roku
Wielka Brytania właściwie zajęła Persję i kluczowe pozycje
wyjściowe na jej północy w kierunku rosyjskiego Powołża przez
Kaukaz, szachując w ten sposób roponośne Baku i nawiązując
kontakt z popieranym przez Brytyjczyków Denikinem, wspierając
go zarówno przeciw czerwonym, jak i przeciw aspiracjom
niepodległościowym narodów Kaukazu544.
Zatem wynikające z rosnącego problemu niemieckiego w
Europie przymierze rosyjsko-francuskie doprowadziło w dalszym
etapie do porozumienia rosyjsko-brytyjskiego w Azji i podziału
strefy wpływów. Po tym wszystkim ostatecznie osiągnięto
historyczne trójporozumienie entente cordiale przeciw sojuszowi
państw centralnych. Przede wszystkim przeciw Niemcom,
stanowiącym dla ententy geopolityczne zagrożenie „hybrydowe”,
czyli dwukierunkowe: zarówno przeciw głębi kontynentu grożąc
jego dominacją, jak i przeciw Rimlandowi Europy, a w rezultacie
przeciw interesom geopolitycznego „Morza”545.
Bardzo słusznie zauważył ponadczasową prawdę Władysław
Studnicki, pisząc w dwudziestoleciu międzywojennym: „wszystkie
przymierza są związkami z rozsądku, lecz jak małżeństwa z
rozsądku częstokroć przeobrażają się w małżeństwa z miłości, tak i
przymierza zawarte w imię racji stanu dla swojego utrwalenia
potrzebują bodźców emocjonalnych, więc wytwarzają się one przez
idealizację sprzymierzeńca, podnoszenie jego walorów
materialnych i duchowych oraz popularyzację jego literatury i
sztuki”546. W wypadku idealizacji Rosji właściwie zawsze odbywa
się to kosztem Międzymorza bałtycko-czarnomorskiego i jego
standingu reputacyjnego.
Słowa te potwierdziły wydarzenia II wojny światowej.
Wystarczy wspomnieć sympatię Anglosasów wobec sojusznika z
drugiego okresu wojny – „Wujaszka Joe”, czyli Józefa Stalina.
Wychwalano heroizm sowieckich żołnierzy, osiągnięcia społeczne i
przemysłowe totalitarnego imperium, pomniejszano zaś wysiłki
Polskich Sił Zbrojnych i Armii Krajowej dla wyniku końcowego
wojny, a wszystko to pod naciskiem realiów polityki zmuszającej do
porozumiewania się ze Związkiem Sowieckim.
Podobnie było po zawarciu przymierza rosyjsko-francuskiego –
aż do I wojny światowej i oczywiście w trakcie samych zmagań
wojennych. We Francji stało się popularne wszystko co rosyjskie –
Tołstoj, Dostojewski i Gorki, rosyjska wódka i rosyjski kwas. W
świecie anglojęzycznym zjawisko to rozpoczęło się nieco później, ale
równie intensywnie – kilka lat przed I wojną światową. Już w
czasie wojny niesłychanie oblegane były lektoraty języka
rosyjskiego, wychwalano „harmonię” między carem a narodem i
inne podobne humbugi pozostawiające ślady w świadomości
społecznej Zachodu, z których korzystał jeszcze potem Związek
Sowiecki547.
Należy oddać, że rzeczywiście pochód wojsk rosyjskich na
samym początku wojny przeciw armii niemieckiej i rosyjska klęska
nad jeziorami Mazur i Warmii uratowały jednocześnie Francję pod
Marną. Korpusy odwołane przez Niemców z zachodu do Prus
Wschodnich mogły zaważyć na przebiegu wojny akurat w tym
kluczowym czasie. Kolejne wielkie bitwy 1915 roku w Galicji i
Kongresówce osłabiały wysiłek wojsk niemieckich na froncie
zachodnim. W roku 1917 zarówno Rosja, jak i Austria były już
straszliwie przegrane w wyniku trwającej wojny – doświadczały
dezorganizacji życia gospodarczego oraz olbrzymich strat ludzkich
– zwłaszcza dotyczyło to wojsk rosyjskich. Koalicja obawiała się
osobnego pokoju Rosji, stąd złoto angielskie poszło na zwycięstwo
rewolucji lutowej, której przywódcy mieli zamiast słabnącego cara
prowadzić dalej wojnę, nadal rozpraszając wysiłek Niemiec na dwa
fronty. Rewolucja w Rosji była zatem paradoksalnie produktem
niemieckiego żelaza i angielskiego złota548. Sytuacja właściwie się
powtórzyła podczas II wojny światowej, gdy Armia Czerwona
toczyła tytaniczne boje z niemiecką siłą zbrojną na wielkiej lądowej
przestrzeni Europy Wschodniej. Koalicja zaopatrywała wówczas
Sowietów przez Murmańsk, Archangielsk oraz Iran w materiały,
sprzęt wojenny i zapasy, by za wszelką cenę utrzymać Związek
Sowiecki w wojnie kosztującej Niemcy coraz więcej wysiłku
wojennego.
Pakt Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku dokonał aneksji części
Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Besarabii i o mały włos nie podzielił
Finlandii, która dzielnie się broniła w wojnie zimowej. Pomimo to
Rosja Sowiecka wciąż nie czuła się bezpieczna – mimo granic od
Bugu i Narwi do Półwyspu Koreańskiego. I rzeczywiście – Hitler
doszedł do przedmieść Moskwy i prawie dotarł do wybrzeży Morza
Kaspijskiego i szczytów Kaukazu. Został zatrzymany pod
Stalingradem nad Wołgą, w sercu Rosji, na początku 1943 roku. Po
wojnie, zabezpieczając bufor na zachodzie, Sowieci zbudowali
imperium po Łabę, obejmując nim połowę całej Europy i tworząc
system państw satelickich z obecnością na ich terytorium wojsk
sowieckich.
Przekraczając Wisłę i Dunaj Sowieci doszli dalej w budowaniu
imperium niż Romanowowie z lat 1613–1917. Na wschodzie
przyłączono Sachalin i Wyspy Kurylskie położone na północ od
Japonii. Wojska sowieckie pojawiły się w Mandżurii, Mongolia
stała się państwem obozu sowieckiego, a Korea Północna państwem
satelickim Moskwy, potem komunistycznych Chin. Lądowe
imperium sowieckie panujące w Mackinderowskim Heartlandzie
napotkało w Korei oraz na Wielkim Bliskim Wschodzie i w Europie
Zachodniej morską potęgę Stanów Zjednoczonych opartą na
Mahanie i Spykmanie.
W rezultacie zwycięstwa Związku Sowieckiego we wcześniejszej
współpracy z potęgami morskimi imperium urosło najbardziej
właśnie po II wojnie światowej, pomiędzy rokiem 1945 a 1989
osiągając rozmiary od Pacyfiku do Berlina i od Arktyki do granic
Afganistanu. Jednocześnie Związek Sowiecki był właściwie
izolowany gospodarczo od reszty świata niczym wyspa odcięta od
skoków inflacyjnych i spekulacyjnych ruchów kapitałowych, które
często powodowały ostrożność w polityce Zachodu. W kraju nie było
bezrobocia, a produktywność
była mniej więcej na poziomie połowy produktywności w zachodniej
Europie. Po 1973 roku ten poziom jednak dość szybko zaczął się
zmniejszać549. Było to spowodowane zmniejszeniem
mikroekonomicznej efektywności, zwiększeniem wydatków
zbrojeniowych, zubożeniem zasobów naturalnych i związaną z tym
ekologiczną degradacją. W Związku Sowieckiem mieliśmy do
czynienia z bardzo złym zarządzaniem, fatalną alokacją kapitału i
środków finansowych czy subwencji oraz materiałów
produkcyjnych, ponieważ ze względu na ideologiczną nadbudowę
nad gospodarką nie trzeba było ich szanować, a do tego w wyniku
polityki państwa było ono sztucznie tanie. Przejawiało się to w
chronicznych niedoborach i stałym zaleganiu środków produkcji w
magazynach na wypadek właśnie niedoborów. Do tego transfer
technologii z Zachodu został ograniczony restrykcjami. Przeciętna
sowiecka fabryka zatrudniała średnio 814 pracowników, podczas
gdy w zachodniej Europie jedynie 30. Brak było bezpośrednich
inwestycji zagranicznych, słabe były zachęty pracowe i niskie płace.
Jakość usług i produktów pozostawała stale niska, ceny miały się
nijak do kosztów. Państwo subsydiowało chleb, masło, mieszkania i
krajowe połączenia lotnicze. Ludzie tracili czas na stanie w
kolejkach. Tracili też czas i energię społeczną na wymianę
barterową i łapówki, by dostać rzeczy i usługi, których niezbędnie
potrzebowali. Niepodzielnie panował czarny rynek, a cechą
charakterystyczną były specjalne punkty i sklepy dla
nomenklatury, by zapewnić lojalność aparatu państwowego, bez
którego trwanie imperium było niemożliwe.
Do tego straszliwe zniszczenia tkanki materialnej i ludzkiej
wynikające z wielkiej wojny lądowej z Niemcami z lat 1941–1945
ciążyły na organizacji życia społecznego. Do lat osiemdziesiątych na
ulicach miast, z wyjątkiem Moskwy i Leningradu (w tych
przywództwo komunistyczne nie dopuszczało do takich widoków)
przyjezdnych przerażał na ulicach widok ogromnych mas mężczyzn
kalek – weteranów wojennych. Był nieporównywalny w stosunku
do innych krajów, stwarzając ponury krajobraz Omska, Smoleńska,
Pskowa, Wołgogradu, Jarosławia, Charkowa i innych miast
sowieckich, w szczególności na cieplejszym południu czy na
Powołżu. Problemy materialne symbolizowały słynne „chruszczoby”
(od zbitki „Chruszczow” i „truszczoby” – slamsy), czyli ciasne
mieszkania powszechnie i masowo budowane w całym Związku
Sowieckim, by zapewnić ludziom dach nad głową. Nie
neutralizowały tego akcje społeczne w rodzaju „oswajania ugoru”,
czyli rozwój ekstensywnego rolnictwa z lat sześćdziesiątych-
siedemdziesiątych, w szczególności w Azji Środkowej. System ten
angażował obywateli ZSRS w masowych akcjach społecznych,
często kończących się zresztą tragediami ekologicznymi, jak
chociażby akcja upraw bawełny wysuszających w sensie dosłownym
Morze Aralskie w tempie prawie metra poziomu wody rocznie.
Z punktu widzenia wielkiej strategii państwa sowieckiego
rodziło się „imperialne rozciągnięcie” wysiłku i atencji na całość
wewnętrznego i zewnętrznego imperium na perymetrach:
zachodnim (NATO), południowym (Turcja, NATO, Bliski Wschód,
Ocean Indyjski, Afganistan), wschodnim (USA, Japonia i Chiny) i
północnym (strategiczne odstraszanie nuklearne wobec USA),
stawiające wyzwania ekonomiczne i logistyczne ponad siły słabego
ekonomicznie imperium.
Popełniono na przykład długoterminowy błąd stwarzając zaraz
po 1945 roku nierównowagę w Europie przez samo bycie
zagrożeniem dla Zachodu. Doprowadziło to do ponownego
zaangażowania się USA na kontynencie i obecności Amerykanów w
RFN, co z kolei zmusiło Sowietów do dalszej rozbudowy wojska i
jego zdolności, a to podkopywało gospodarkę kraju wyczerpanego
wielką wojną ojczyźnianą. Nie pomagał w tym bilansie wyścig
zbrojeń z bogatszymi przecież per capita państwami Zachodu. W
jego wyniku zasoby normalnie wykorzystywane w gospodarce
cywilnej – zarówno materialne, jak i intelektualne, w tym najlepsze
umysły – były zasysane do kompleksu wojskowo-przemysłowego
Związku Sowieckiego.
Gdy w latach osiemdziesiątych XX wieku Gorbaczow ogłosił, że
ideologiczne przesłanki, na których opierało się imperium, były
„głęboko wadliwe”, cały system zaczął się rozpadać. Działo się to
według charakterystycznego schematu peryferiów odpadających od
obszaru rdzeniowego Rosji, tak jak odpadały one od rdzenia Rusi
Kijowskiej w XIII wieku, od Moskwy w czasie smuty w wieku XVII,
czy po wojnie światowej po klęsce wojennej i upadku Romanowów.
Ostatecznie Związek Sowiecki rozpadł się po 1991 roku aż na 15
krajów!
Pod względem wielkości Rosja została zredukowana do
najmniejszych rozmiarów od czasów Katarzyny Wielkiej. Straciła
nawet Ukrainę, czyli dawną Ruś Kijowską, w tym zadnieprzańską,
prawobrzeżną, a nawet Donbas. Pomimo utraty Ukrainy, państw
bałtyckich, obszaru zakaukaskiego za pasmem głównym, republik
środkowoazjatyckich, irredenty w Czeczenii, Dagestanie i
Tatarstanie oraz uniezależnienia się Mongolii Rosja wciąż
pozostała największym państwem świata odpowiadającym za jedną
trzecią masy lądowej Azji. Tym razem jednak ta ogromna
przestrzeń musi być chroniona i obsługiwana przez jedynie około
połowę populacji Związku Sowieckiego550.
Upadek geopolityczny imperium po rozpadzie państwa
sowieckiego był spektakularny: spadek PKB w Rosji o 43 proc. w
1998 roku w porównaniu do 1990; na Białorusi 20 proc. spadku per
capita, na Ukrainie aż o 44 proc. spadła konsumpcja per capita551.
Dla porównania: Polska, która w latach 1973–1990 radziła sobie
najgorzej ze wszystkich państw europejskiego zewnętrznego
imperium, rosła od roku 1990 do 2001 najszybciej w całej Europie,
z wyjątkiem Irlandii552. Symbolem zmian geopolitycznych i
słabnięcia imperialnego wpływu imperium od wschodu było
przystąpienie stopniowo do NATO byłych sowieckich obszarów
satelickich: napierw w 1999 roku Polski, Czech i Węgier, potem
Bułgarii, Estonii, Łotwy, Litwy, Rumunii i Słowacji, Albanii i
Chorwacji.
Z wewnętrznego imperium na kierunku zachodnim Rosja
straciła Ukrainę i Mołdawię oraz państwa bałtyckie, względnie
niejasny jest wciąż status Białorusi. Na Nizinie
Środkowoeuropejskiej Rosja cofnęła się spod Łaby do mniej niż 150
kilometrów od przedmieść dawnej stolicy – Petersburga. Z Bramy
Smoleńskiej na granicy z Białorusią do Moskwy jest zaledwie nieco
powyżej 400 kilometrów.
Na południowym kierunku strategicznym Rosja straciła po 1991
roku Zakaukazie. Gdyby do tego straciła Czeczenię przed pasmem
Wielkiego Kaukazu, jej wschodnia flanka zostałaby
prawdopodobnie zrolowana z Kaukazu, co skończyć by się mogło
utratą tej wielkiej bariery i otwarciem Powołża dla penetracji z
południa. Należy bowiem pamiętać, że kluczowa przerwa dolnego
Powołża położona pomiędzy Kazachstanem a Ukrainą ma tylko
około 500 kilometrów szerokości i zawiera przy okazji serce
komunikacyjne i przemysłowe Rosji południowej – rejon
Wołgogradu, czyli dawnego Stalingradu – bramy na Powołże,
Kaspian i Kaukaz.
Odwrót geopolityczy Rosji po 1991 roku zapiera dech w
piersiach. Zostały utracone wszystkie obszary buforowe między
Rosją a Rzecząpospolitą – może w wyjątkiem Białorusi, nad którą
kontrolę rosyjską przywrócono dopiero od rządów Putina –
położone w rejonie przesmyka polskiego i Bramy Smoleńskiej.
Dojście do Morza Czarnego zostało utracone lub przynajmniej
znacznie utrudnione, wpływ na ujście Dunaju utracony.
Zakaukazie utracone. Stracono też silny bastion w górach i na
pustyniach Azji Środkowej. Rosja posiada co prawda nadal Syberię,
ale to nie ma istotnego znaczenia z kierunku azjatyckiego. Szeroki
perymetr obronny Powołża został poważnie osłabiony, a
południowa flanka Rosji jest eksponowana od Donbasu i otwarta
kierunkowo na Kursk i Rostów. Gdyby Ukraina była krajem
potężnym wojskowo i gospodarczo albo gdyby przystąpiła do NATO,
wtedy wraz z wcześniejszą utratą Mołdawii (Besarabii) pojawiłyby
się automatycznie wpływy państw położonych za Karpatami na
sytuację Rosji na Powołżu. A co dopiero mówić o szerszych celach
rosyjskiej wielkiej strategii – jak sięgnięcie po ciepłe porty na
Oceanie Światowym? Które chyba nie były w zasięgu nawet
Sowietów, a są na pewno poza zasięgiem Rosji.
Z tych wszystkich powodów Rosjanie musieli po upadku
Sowietów uważać, że ich położenie strategiczne jest arcytrudne, do
tego dochodziła fatalna sytucja gospodarcza, wszystko to nie
pozostawiało dużego pola manewru. Co gorsza, z punktu widzenia
Moskwy inicjatywa strategiczna pozostawała w rękach
„przeciwnika” – dokonywało się rozszerzanie NATO, instalowanie
wpływów Zachodu na Bałkanach, wybuchały kolejne rewolucje w
krajach dawnego Związku Sowieckiego, Stany Zjednoczone oraz
Polska wspierały Ukrainę i Gruzję. To wszystko stworzyło
najprawdopodobniej przekonanie w Moskwie, że Rosja jest w
trudnej sytuacji nie mając zabezpieczonych elementarnych
określonych punktów w przestrzeni, niezbędnych w mniemaniu
strategów rosyjskich dla ochrony swojego obszaru rdzeniowego i
realizacji sprzęgniętych z nim dalszych już ofensywnych celów
geopolitycznych.
Zaledwie miesiąc po rozpadzie Sowietów minister spraw
zagranicznych Rosji Andriej Kozyriew musiał pojąć, jakie siły
oddziałują na tę przestrzeń po zwinięciu się imperium
zewnętrznego oraz po utracie wewnętrznych prowincji
pogranicznych imperium, gdy stwierdził, że „szybko zaczynamy
rozumieć, iż geopolityka zastępuje ideologię”553. Z kolei przywódca
komunistów w parlamencie rosyjskim – Dumie, Giennadij
Ziuganow, najwyraźniej znający dorobek Mackindera oznajmił, że
„Rosja musi przywrócić kontrolę Heartlandu”554.
Do tego na Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii, państwach
bałtyckich, na Kaukazie i w Azji Środkowej żyje około 26 milionów
etnicznych Rosjan pozostałych tam po rozpadzie imperium
sowieckiego. Język rosyjski zaś pozostaje lingua franca na tych
obszarach szeroko rozumianego pogranicza położonych między
współczesną, skurczoną Rosją a zewnętrznymi ośrodkami
geopolitycznymi: Rzecząpospolitą, Turcją, Iranem i Chinami.
Należy dodatkowo pamiętać, że prognozy demograficzne dla Rosji
są ponure: według niektórych z nich rosyjska populacja może spaść
do zaledwie 111 mln w roku 2050555, przy czym muzułmanie
stanowią być może już nawet 20 proc. populacji na Kaukazie,
Powołżu czy Uralu. Stanowią też ogromne mniejszości w wielkich
miastach kraju – Moskwie i Petersburgu. To w połączeniu z
problemami gospodarczymi Rosji i trudnościami obsłużenia
infrastruktury tego ogromnego państwa może doprowadzić do
dalszych tendencji dezintegracyjnych.
Rosjanie zaczęli umacniać swoją władzę w Azji Środkowej na
początku XIX wieku, gdy ich system handlowy zaczął ocierać się o
te obszary. Po 100 latach aktywnej interwencji w sprawy ludów
Azji Środkowej i ostatecznym ich podporządkowaniu za caratu,
Sowieci po rewolucji bolszewickiej utworzyli sowieckie republiki
Azji Środkowej. Celowo wyznaczali sztuczne granice na stepach i
pustyniach, niezgodnie z podziałami etnicznymi, by w razie
wszelkich prób secesyjnych wybuchały wojny domowe i żeby
Moskwa mogła stale pozostawać arbitrem wszelkich napięć na tym
obszarze.
I tak dolina rzeki Syr-darii zaczyna się w Kirgistanie, ale tam,
gdzie mieszkają Uzbecy, następnie rzeka płynie przez Uzbekistan,
a potem Tadżykistan i wraca do Uzbekistanu, kończąc swój bieg w
Kazachstanie. Droga łącząca uzbeckie miasto Taszkent,
prowadząca do uzbeckiej prowincji Fergana musi przechodzić przez
Tadżykistan. Aby dostać się z Duszanbe – stolicy Tadżykistanu, do
etnicznie tadżyckiego Chodżentu trzeba przejechać przez
Uzbekistan i Kirgistan. Miasto Szymkent położone bardzo blisko
Uzbekistanu jest zasadniczo uzbeckie, ale z jakiegoś powodu
zostało dołączone do Kazachstanu. Zasadniczo tadżyckie miasto
Samarkanda jest w Uzbekistanie itd.556. To przykład imperialnej –
w wydaniu sowieckim – polityki „dziel i rządź”.
W czasach Związku Sowieckiego z wyjątkiem doliny Fergana
panowała w republikach środkowoazjatyckich względna stablizacja
i społeczny oraz etniczny spokój. Obszar ten został bardzo hojnie
obdarzony przez naturę surowcami. Pola naftowe Tengiz w
Kazachstanie, gaz ziemny Turkmenistanu (trzecie zasoby na
świecie), Kirgistan – największy producent rtęci; poza tym złoto,
platyna, pallad i srebro557. Po rozpadzie Związku Sowieckiego całe
to bogactwo zasobowe „chce” niezależności od Rosjan, niejasne jest
tylko, czy republiki środkowoazjatyckie mają zdolność do
wytworzenia własnych obszarów rdzeniowych. Innymi słowy: czy
mają zdolność do zmiany swojego statusu z buforowego na
podmiotowy. Niektóre z nich próbują. Uzbekistan bez konsultacji z
Rosją otworzył strategiczny most kolejowy do Afganistanu dla
transportów NATO, a Turkmenistan zdywersyfikował przebieg
swoich rurociągów transportujących energię i nie jest zależny już
wyłącznie od Rosji. Kazachstan balansuje między Chinami a Rosją,
buduje suche porty lądowe na Nowym Jedwabnym Szlaku oraz
wspiera system komunikacyjny go obsługujący. Coraz bardziej
opiera się na relacjach z Chinami, ale jednocześnie w 2018 roku
wykazał wielkę zręczność balansowania, zapraszając do rozgrywki
w tym klasycznym heartlandowym regionie trzeciego gracza –
morską potęgę USA, czy zatrudniając europejskich inżynierów do
opanowania wydobycia trudnych złóż ropy naftowej na szelfie
Morza Kaspijskiego. Nowa stolica Kazachstanu – Astana – jest
zlokalizowana w zamieszkanej przez w znacznym stopniu
rosyjskojęzyczną ludność północnej części kraju. To dokładnie ta
część, którą rosyjscy nacjonaliści chcieli przyłączyć do Rosji w
latach dziewięćdziesiątych XX wieku po rozpadzie Związku
Sowieckiego. Budowa Astany kosztowała 10 mld dolarów. Jest ona
połączona z południem kraju koleją wielkich prędkości558.
Kazachstan jest najbogatszym krajem regionu, ze złożami ropy i
gazu oraz rurociągami dostarczającymi surowce z regionu Morza
Kaspijskiego do coraz bogatszych Chin. Jest największym
światowym producentem niezwykle cennego uranu, drugim
producentem chromu, ołowiu, cynku, trzecim manganu, piątym
miedzi. Pozostaje w pierwszej dziesiątce producentów węgla
kamiennego, żelaza i złota. I jest położony w samym środku Eurazji
i Heartlandu. Rozciągnięty na 3000 kilometrów od Morza
Kaspijskiego do Mongolii, wielkością dorównujący całej Europie
Zachodniej, zajmujący przestrzeń pomiędzy imperium Rosji,
potężnymi Chinami a Wielkim Bliskim Wschodem, bardzo daleko
od Oceanu Światowego. Ze sworzniową (piwotalną) rolą w razie
dalszego powstawania Nowego Jedwabnego Szlaku, rośnięcia w
siłę geopolitycznego „Lądu” i konsolidacji Eurazji w
superkontynent, spięty komunikacyjnie w całościowy system
handlowy.
Dobrym przykładem odległych obszarów, które mogą ciążyć od
Rosji na zewnątrz jest Władywostok nad Pacyfkiem, oddalony od
Moskwy o ponad 9000 kilometrów. To kosmopolityczne morskie
miasto, znajdujące się blisko Pekinu, Tokio oraz wielkich portów
Pacyfku i wschodniego wybrzeża Chin – najbardziej dynamicznego
gospodarczo regionu świata. Jako że Sowieci uznawali swój Daleki
Wschód raczej za obiekt eksploatacji surowcowej niż bramę na
Pacyfik i do regionu wschodniej Azji, dynamiczny wzrost bogactwa
tego kontynentu od lat siedemdziesiątych XX wieku, trwający
zresztą do dziś, kompletnie ominął Władywostok i przy okazji
oczywiście samą dalekowschodnią Rosję559.
Rosja cierpi bez wątpienia na stały problem napięcia między
obszarem rdzeniowym a peryferiami, z odciąganiem ich na
zewnątrz do konkurencyjnych obszarów rdzeniowych. Symbolizuje
to reżim carów ze stolicą w Petersburgu otwartym na Europę, choć
z ludem i chłopstwem tradycyjnie wpatrzonym w samodzierżawie.
Moskwa i jej historyczna rola była widomym znakiem owego
samodzierżawia, z obsługującymi go urzędnikami niemieckimi,
arystokracją mówiącą po francusku, a potem z parlamentem
burżuazyjnym oraz rosnącym rodzimym kapitałem kształtującym
się nieśmiało po reformach Stołypinowskich, prowadzącym wojnę
światową w sojuszu z geopolitycznym „Morzem”. Z rewolucją
bolszewicką, która zniszczyła orientację prozachodnią, choć rządy
Kiereńskiego po rewolucji lutowej chciały ją utrzymać. Podobnie
rządy Putina po 2000 roku zniszczyły współpracę z Zachodem
znaną z postsowieckiej epoki jelcynowskiej. Za Putina Rosja stała
się państwem niezadowolonym z układu postzimnowojennego i
prowadzi politykę rewizjonistyczną wobec niego, podobnie jak
Związek Sowiecki czynił to względem Wersalu i ładu europejskiego
obowiązującego po I wojnie światowej560.
Po światowym kryzysie naftowym z 1973 roku ZSRS stał się
eksporterem ropy, w tym na Stary Kontynent. Było to źródło dewiz
dla skarbu Związku Sowieckiego, potem wybudowano do tego
infrastrukturę obsługującą eksport surowców. Następnie przyszedł
upadek gospodarki wraz z końcem imperium, ale po przyjściu do
władzy Putina, po kilku latach jego rządów między 2003 a 2014
rokiem światowe ceny ropy urosły tak znacząco, że rosyjska
gospodarka kwitła, a Moskwa spłaciła dług sowiecki. Nowe
nadwyżki budżetowe zaczęły finansować zwiększone wydatki
społeczne i zbrojeniowe. Choć nie w skali porównywalnej z latami
osiemdziesiątymi. Obecna Rosja wydaje znacznie mniej na wojsko
niż ZSRS w latach osiemdziesiątych XX wieku561.
W 2009 roku pojawiła się nadwyżka w bilansie budżetowym i
w budżecie federalnym. Ten korzystny stan zmienił się wraz ze
spadkiem cen ropy w 2014 roku. O ile 51,3 proc. dochodów budżetu
państwa jeszcze w 2014 roku pochodziło z ropy i gazu, to już tylko
36 proc. w roku 2016. Gdy ceny ropy zaczęły spadać, zależna od
eksportu surowców, ale niemająca kontroli nad ich ceną Rosja
(będąc w trakcie wielkich reform i kosztownej modernizacji wojska)
napotkała poważny problem, który trwa do dzisiaj. Nie pomogły jej
też obowiązujące wobec Rosji od zajęcia Krymu w 2014 roku
sankcje Zachodu.
Z punktu widzenia instrumentów geopolitycznych Rosja
jednak wciąż dysponuje istotnymi „lewarami”: eksport gazu, ropy,
bazy wojskowe i ściana antydostępowa na Krymie i w
Kaliningradzie, stosunkowo silna armia dominująca w przestrzeni
postsowieckiej, oczywiście broń jądrowa, spore mniejszości
rosyjskie w całej przestrzeni posowieckiej, satelita na Białorusi,
bazy i sojusz z Armenią, obecność w Abchazji i Południowej Osetii,
bazy w Kazachstanie i baza lotnicza w Kirgistanie (mająca w
zasięgu uderzeniowym Afganistan, Chiny i Indie), uzgodnienie z
Tadżykistanem, który pozwala wojskom rosyjskim patrolować
niespokojne pogranicze afgańskie.
Wielkim „lewarem” jest w szczególności polityka energetyczna,
która poza przynoszeniem dochodów służy bez wątpienia interesom
geopolitycznym Rosji. Monopolizuje dostawy do Europy, z
docelowym pomijaniem buforowego z punktu widzenia przesyłu
pomostu bałtycko-czarnomorskiego między Rosją a obszarem
rdzeniowym Europy kontynentalnej – Niemcami, Francją i
Włochami. Wszystko po to, by uzależnić ten obszar i uczynić go
stale peryferyjnym, a następnie rozgrywać interesy na tym
obszarze razem z Niemcami kuszonymi perspektywą taniej energii
oraz „lewara” politycznego nad Mitteleuropą, który daje taka
niemiecko-rosyjska monopolizacja. Z punktu widzenia Rosji ma to
doprowadzić do odseparowania w dłuższym terminie Niemiec od
wpólnoty interesów ze światem atlantyckim. Około 25 proc. gazu i
ropy w Europie pochodzi z Rosji. Im bliżej Rosji położony jest dany
kraj kontynentu, tym stosunek ten rośnie na rzecz uzależnienia
wobec Moskwy: Łotwa, Słowacja, Finlandia, Estonia są w 100 proc.
zależne od rosyjskiego gazu; Czechy, Bułgaria i Litwa w około 80
proc.; Grecja, Austria i Węgry w 60 proc.; Niemcy w 50 proc.562.
Do tego wszystkiego Rosjanie i Niemcy poza Nordstreamem I,
który egzemplifikuje powyższe zależności planują drugą nitkę
rurociągu – tzw. Nordstream II przez Bałtyk. Polska próbuje wyjść
z okrążenia rurociągowego forsując projekt Baltic Pipe, łączący
terytorum kraju z Danią w celu sprowadzania energii z północy. Do
tego trwająca amerykańska rewolucja łupkowa umożliwiła morski
import pochodzącego z łupków gazu LNG do Polski. Przełomem
była jesień 2017 roku, gdy do terminalu LNG w Świnoujściu
przybył pierwszy statek z gazem z USA. Infrastruktura umożliwia
Polsce wysyłanie tego gazu nawet na Ukrainę
w razie ewentualnego kryzysu między Ukrainą i Rosją, co już się
wydarzyło w marcu 2018 roku563. Zarówno gaz LNG z USA przez
nowy terminal w Świnoujściu, jak i Baltic Pipe przez Bałtyk
wzmacniają potencjał współpracy na pomoście bałtycko-
czarnomorskim i jako takie są pomysłem na uniezależnienie się
Międzymorza oraz pomocy Ukrainie przez Polskę w wypadku
odcięcia lub groźby odcięcia dostaw rosyjskich na Ukrainę. Polskie
inicjatywy dotyczące uniezależnienia się od energii rosyjskiej czy
przesyłów rosyjsko-niemieckich nie będą na rękę Rosji i Niemcom,
tym samym obrazując istotę gry geopolitycznej, która odbywa się
na pomoście bałtycko-czarnomorskim564.
Istnienie niepodległej Ukrainy, która prowadziłaby
samodzielną politykę i nie byłaby już obszarem buforowym (nie
wspominając o tym, gdyby była w NATO i mogłaby zagrażać Rosji,
a w szczególności jej obszarowi dorzecza Donu i Wołgi) jest w
Moskwie najwyraźniej nie do zaakceptowania. Skutkiem takiego
rozumowania jest wojna w Donbasie i zajęcie Krymu, niezbędne
Moskwie, by kontrolować północną część Morza Czarnego z
możliwością wydobycia się z zamknięcia na Azowie i wyjścia
morskiego na Kaukaz i Zakaukazie.
Sytuacja na Ukrainie od roku 2014 świadczy o tym, że Kijów
wciąż nie może się określić, czy jest w stanie wykrzesać z siebie
zdolność stania się obszarem rdzeniowym zdolnym do własnej
państwowości, własnej sterowności i że ogólnie rzecz biorąc jest w
stanie ją „dźwignąć”. W tej chwili pozostaje jedynie obszarem
starcia wpływów obcych mocarstw. Rosja nie była w stanie pokonać
wpływów Stanów Zjednoczonych nad Dnieprem, ale jednocześnie
USA nie są zainteresowane trwałym konfliktem z Rosją. Dlatego
istnieje zamrożony konflikt na Ukrainie i pat między Moskwą a
Waszyngtonem. Rosja akceptuje prozachodni rząd w Kijowie
jedynie tak długo, jak nie ma mowy o realnym wejściu Ukrainy do
NATO i ścisłych wojskowych planów sojuszniczych, a USA
akceptują status quo tak długo, jak Rosjanie nie posuwają się dalej
i nie stają się agresywni, słabnąc przy okazji w wyniku zachodnich
sankcji. W ten sposób Ukraina dewaluuje swoje ambicje państwowe
utrwalając swój status jako obszar buforowy rosyjsko-amerykański,
565
na którym rywalizują jedni przeciw drugim . Skutkiem jest
atrofia kraju, brak potrzebnych reform, brak stabilizacji
społeczeństwa i masowa emigracja młodych ludzi, najczęściej do
Polski.
W tym miejscu trudno nie pogodzić się z obserwacją, że sama
Polska nie jest traktowana ani przez USA, ani przez Niemcy, ani
przez Rosję jako potęga, która ma własne interesy na Ukrainie i
posiada wpływ na sytuację na wschód od Bugu, czego przejawem
jest brak Polski w formatach mińskim i normandzkim rozmów na
temat działań wojennych w Donbasie. Z punktu widzenia interesów
Warszawy jest to trudne do zaakceptowania, ponieważ Ukraina
jest dla Polski bezpośrednim obszarem buforowym za Bramą
Przemyską, więc tym samym los Ukrainy dotyka żywotnych
polskich interesów na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Polska
musi wyciągnąć ze swojej dotychczasowej słabości wnioski i
uzyskać zarówno zdolność do projekcji siły w swojej strefie
buforowej, jak i idące za nią (i za wpływami ekonomicznymi)
wpływy polityczne na całym pomoście bałtycko-czarnomorskim.
Wtedy nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby Polska nie
uczestniczyła w rozmowach na temat Ukrainy czy innych obszarów
między Polską a Rosją. Bez uzyskania wpływu na wydarzenia na
wschód od Bugu wszelka polityka polska na pomoście będzie
polityką pustych słów opartą li tylko na sile innych mocarstw,
które nigdy nie będą w pełni dzieliły perspektywy bezpieczeństwa
ani interesów geostrategicznych Polski na pomoście.
Klęski i zwycięstwa. Przeki, Lachy,
Chachły, Bulbasze, Moskale, Ruscy i Kacapy566
Jak pisał po wielkiej wojnie światowej Feliks Koneczny –
przeszłość ziem Rzeczypospolitej wydaje się niewzruszenie stała w
porównaniu z dziejami Rosji. Podczas gdy w Polsce zmieniały się
formy państwa przy treściach mniej więcej stałych, to na ziemiach
wschodniej Słowiańszczyzny było przeciwnie – częściej zmieniała
się treść niż forma. Na tamtych terenach bowiem zmieniały się
nawet tradycje, rugując się wzajemnie567.
Jak kontynuował Koneczny – druga znacząca różnica dziejów
Polski i Rosji tkwi w zasadniczej odmienności walki o byt.
Rosyjskie stosunki ludnościowo-przestrzenne nie zmuszały przez
większość czasu do wytężania sił umysłowych w celu zapewnienia
dobrobytu. Sam handel niepołączony z wytwórczością
rękodzielniczo-rzemieślniczą hamował raczej aż do czasów
nowoczesnych rozwój społeczeństwa, rozluźniajac je. „Życie płynęło
tam, zwłaszcza w dorzeczu Wołgi, szeroko, nie pogłębiając się”568.
Niezależnie od różnic kulturowych i społecznych, z punktu
widzenia wielkiej strategii Rzeczypospolitej, Rosja była ośrodkiem
geopolitycznym, którego obszar rdzeniowy otoczony był przez pięć
konkurencyjnych i sąsiadujących z nim ośrodków geopolitycznych:
Szwecji, Rzeczypospolitej, Turcji, Persji i Chin. Wszystkie położone
są w strefie pośredniej pomiędzy Heartlandem a Rimlandem, a
państwowość rosyjska oddzielona była od nich kolejnymi obszarami
buforowymi, zwanymi kiedyś ładnie – z dawnej polszczyzny –
pograniczami. W tym ujęciu historia Rosji staje się walką
dominacyjną z regionalnymi konkurentami o kontrolę buforów –
pograniczy. Do tego w dobie już nowoczesnej, gdy polityka
międzynarodowa zaczęła dotyczyć wielkich zasobów na obszarach o
rozmiarach kontynentalnych, Rosję czekały globalne przesilenia z
udziałem bądź dominującej potęgi morskiej, gdy Rosja miała
potencjał dominacji całej Eurazji i kluczowych ciągów
komunikacyjnych na tym superkontynencie (koniec XIX w. i zimna
wojna), bądź z udziałem dominującej na europejskim kontynencie
lądowej siły francuskiej lub niemieckiej (wojny napoleońskie i obie
wojny światowe), które obawiały się użycia siły Rosji przez
pierwszą potęgę morską świata w blokowaniu konsolidowania
kontynentalnej dominacji Francji lub Niemiec569.
Bufor-pogranicze w sensie modelowym nie jest jakąś konkretną
linią czy granicą, są to raczej różnego rodzaju obszary o pewnej
„głębokości” i „miąższości”. Mieszkają na nich oczywiście ludzie,
występuje społeczna organizacja, wartości duchowe, np. religie itp.,
ale obszary te nie dysponują rdzeniem ze względu na historyczny
brak niezbędnej kombinacji kilku powtarzalnych czynników. Te
czynniki to dogodna sieć rzeczna i wodna organizująca przestrzeń,
również życie gospodarcze i polityczne; należyte i trwałe
zorganizowanie polityczne i wystarczające aspiracje polityczne;
dyscyplina społeczna, która przekłada się na możliwość
zorganizowania państwa będącego w stanie realizować swoje
interesy; zgodność ideologiczna i etyczna co do istnienia własnej
organizacji państwowej, której się służy, oraz zdolności fiskalne
powiązane z wystarczającym potencjałem gospodarczym
przestrzeni.
Te wszystkie czynniki są potrzebne, by zafunkcjonował obszar
rdzeniowy państwa, taki, jakim są doliny Wisły i Warty w Polsce –
prawdziwe serce Rzeczypospolitej – czy w wypadku Turcji Bosfor i
Dardanele wraz z Konstantynopolem. Obszary będące buforami
tych cech po prostu nie mają, stanowiąc pogranicze, peryferium, a
w rezultacie z tego powodu stają się polem bitwy ambicji innych
podmiotów, mających własne obszary rdzeniowe i napędzanych
odwieczną, naturalną dynamiką, aby inkorporować na
przestrzeniach lądowych strefy buforowe do obszaru rdzeniowego
własnych imperiów570. Innymi słowy bufor stanowią kolejne
obszary pozostające w różnych odległościach pomiędzy dwoma
rywalizującymi obszarami rdzeniowymi, budującymi wokół siebie
„własną cywilizację”. Rozszerza się ona lub zwija, ponieważ inaczej
nie jest to możliwe na obszarach lądowych, na których mieszkają
ludzie i codziennie zachodzi ludzka interakcja i zmienna dynamika
sił. Każdy rdzeń państwa graniczy z bezpośrednim swoim buforem,
potem dalszym – tzw. pośrednim buforem i czasem nawet
najdalszym buforem, który z kolei w wypadku rywala jest już jego
bezpośrednim, a zatem najbliższym buforem.
Na obszarach lądowych bezpośredni bufor określa żywotne
interesy obszaru rdzeniowego, a pośrednie bufory pozwalają
utrzymać równowagę sił i wpływów pomiędzy rywalizującymi
ambicjami obszarów rdzeniowych aż do momentu, gdy postęp
ekspansji jednego obszaru rdzeniowego dochodzi do ostatniego
perymetru obronnego już na granicy samego obszaru rdzeniowego
przeciwnika. Wcześniej oczywiście wyeliminowawszy kolejne
bufory stanowiące pole bezpieczeństwa przegrywającego. Postęp
ekspansyjny tworzy wówczas de facto dwie granice: strefa
inkorporowana do obszaru rdzeniowego stanowi już wewnętrzne
pogranicze, a pozostałe stanowią jeszcze bufor zewnętrzny. W tym
momencie zawsze w stolicy imperium powstaje pytanie dotyczące
„optymalnego” rozrostu imperium, powyżej którego dalsza
rozbudowa staje się ekspansją kontrproduktywną. Dochodzi do
tego zawsze wtedy, gdy wewnętrzna granica staje się czynnikiem
rozpadania imperium, zamiast jego konsolidacji.
W procesie rozrostu potęgi obszar rdzeniowy musi stale
definiować swój stosunek do stref buforowych-pogranicznych. Co do
wewnętrznej granicy anektowanego pogranicza szybko staje się to
sprawą wewnętrzną imperium: asymilować czy pozostawić
autonomię tego obszaru. Co do zewnętrznej strefy buforowej
istnieje natomiast wybór pomiędzy polityką tzw. bliskiej zagranicy
a „polityką aktywnej interwencji”571. Polityka wobec obszaru
buforowego, która prowadzona jest na zasadzie „bliskiej zagranicy”,
polega niemal dosłownie na narysowaniu na mapie
przedmiotowego obszaru przysłowiowej czerwonej linii, poza którą
nie wolno działać siłom innego mocarstwa, dysponującego
obszarem rdzeniowym (dlatego zresztą ma ono zdolności
mocarstwowe). Jest to sygnał: „zakaz wejścia” do konkretnego
obszaru, stanowiącego obszar żywotny mocarstwa sygnalizującego
czerwoną linię. Taka polityka ma na celu stworzenie niejako
sztucznej granicy oddzielającej interakcje ludzkie na danej
przestrzeni buforowej od interwencji niepożądanych dla
sygnalizującego mocarstwa. Jest to polityka wyłączenia, często
stosowana przez podmiot niewystarczająco silny gospodarczo,
cywilizacyjnie, a czasami demograficznie, ale za to silny wojskowo,
który jest w stanie destabilizować obszar buforowy, lecz nie jest w
stanie cywilizacyjnie go zagospodarować. Tak było nader często w
wypadku Rosji. Tak było też w wypadku Chin wobec interwencji
amerykańskiej w Korei w latach pięćdziesiątych. Tak jest w
wypadku współczesnego Izraela wobec Libanu czy Syrii.
W odniesieniu do środowiska morskiego odpowiednikiem
powyższej polityki jest „strategia morskiego bastionu”, gdzie
zadaniem floty jest obrona linii wpływów imperium blisko swojego
wybrzeża i swoich arterii handlowych, ale już nie projekcja siły na
odległe morza. Stosujący ją nie ma co do zasady zamiaru zdobyć
wyjścia na Ocean Światowy, przebijając się w tym celu przez
cieśniny, które musi potem zdominować i kontrolować, lecz ma
jedynie blokować wejście innych okrętów do swojej strefy, by ją
chronić i w ten sposób ustanowić swoją wewnętrzną strefę
imperium niepodlegającą wpływom potęgi morskiej. Tak dosłownie
czynią obecnie Chiny na Morzu Południowochińskim, budując
sztuczne wyspy i swoim rozlokowaniem wojskowym oraz
postępowaniem chcąc wymusić strefę własnej kontroli tego
arcyważnego dla handlu światowego akwenu morskiego, ze
stopniowym wykluczaniem z niego dominującego mocarstwa
morskiego i jego potężnej US Navy572.
Dla odmiany polityka aktywnej interwencji nie akceptuje
istnienia linearnej granicy czy czerwonej linii na całych obszarach
bufora-pogranicza. Celem takiej polityki jest przy okazji dynamika
ekspansyjna oraz neutralizacja wszelkich zagrożeń ze strony
społeczności zamieszkującej obszar buforowy. Różne są formy
operacyjne aktywnej interwencji:

przyjacielskie stosunki z ludźmi władzy na obszarze


buforowym, tak by ich uzależnić od siebie i od swoich
możliwości, wpływów oraz dystrybucji akceptacji w elitach
obszaru rdzeniowego, co przekłada się na ich siłę
polityczno-społeczną, a czasem też ekonomiczną na tym
konkretnym obszarze buforowym (to zjawisko jest
wyjątkowo charakterystyczne dla obszarów buforowych);
rola rozjemcy i arbitra w kwestiach wewnętrznych obszaru
buforowego, lub w kwestiach spornych między obszarami
buforowymi albo między obszarem buforowym a innym
obszarem rdzeniowym (mocarstwem);
wciąganie lokalnych elit do kohabitacji z zewnętrznym
światem i do utrzymywania korzystnych dla określonych
ludzi władzy w buforze relacji ze światem, by odżegnać ich
od zachowań niepożądanych, godzących w interesy
mocarstwa sprawującego pieczę nad obszarem buforowym,
czy też związać ich interesem osobistym, który
przesłaniałby interes całościowy ich własnej przestrzeni.

W czasach dominacji sowieckiej nad naszą częścią Europy


polityka aktywnej interwencji polegała na przekazywaniu zasobów
geopolitycznych z rdzenia do obszarów buforowych, by
transformować cały ten obszar w zewnętrzną linię obrony własnego
obszaru rdzeniowego. Jako środek ostatniej szansy – polegała na
wysyłaniu karnych ekspedycji, by pokazać potęgę obszaru
rdzeniowego imperium wszystkim lokalnym władcom obszarów
buforowych – stąd Budapeszt w 1956 roku, Czechosłowacja w 1968
i inne sowieckie interwencje i pokazy siły po roku 1945573.
Polityka aktywnej interwencji w jej najbardziej ofensywnej
odsłonie jest tradycyjnie najbardziej efektywna, gdy imperium się
rozszerza. Używa się wówczas metody zróżnicowania peryferium
lub pogranicza i faktu jego współzależności od innych obszarów po
to, by obszary te destabilizować i inkorporować jedne po drugich.
To musiało w praktyce prowadzić do polityki włączenia, godzenia
się na społeczną interakcję i integrację lokalnych elit z rządzącą
elitą obszaru rdzeniowego, stopniowo podkopując niezależność
obszarów peryferium, które stawało się najpierw strefą wpływów,
potem protektoratem, następnie satelitą, wreszcie wewnętrzną
strefą pogranicza już w środku imperium. W ten sposób wcześniej
pośredni obszar buforowy stawał się bezpośrednim obszarem
buforowym i tak dalej.
Na morzu polityka aktywnej interwencji miała swój
odpowiednik w polityce „floty stanowiącej zagrożenie” (w języku
angielskim – fleet in being). Polegała ona na koncentracji
przeważających sił morskich w morskiej strefie bezpośrednio
buforowej (wokół Rimlandu Eurazji) między potęgą morską a
potęgą aspirującą, po to, by zawsze móc uchwycić cieśniny i inne
przejścia na pełne morze i Ocean Światowy uniemożliwiając
skomunikowanie przeciwnika ze światem. W tym wypadku morze
przybrzeżne staje się dynamiczną strefą buforową, a nie tylko
ostatnią już strefą najdalszą mocarstwa lądowego. Jest to strategia
wyjątkowo ofensywna i często stosowana przez dominujących na
morzu Anglosasów: od blokady kontynentalnej wobec Francji
Napoleona, przez blokadę Niemiec w I i II wojnie światowej, po
powstrzymywanie Związku Sowieckiego, blokadę Wietnamu, czy
obecną koncepcję wojny powietrzno-morskiej przeciw Chinom na
zachodnim Pacyfiku.
Obszar buforowy, czy jak kto woli – obszar pogranicza (polskie
Kresy), między Moskwą a Rzecząpospolitą u szczytu potęgi tej
ostatniej składał się z ośmiu poszczególnych i różniących się
między sobą obszarów: części Inflant z dolnym biegiem Dźwiny
oraz Rygą, Kurlandii, Bramy Smoleńskiej między górną Dźwiną a
górnym Dnieprem – wszystko to były bufory najdalsze lub
pośrednie dla obszaru rdzeniowego Rzeczypospolitej; Litwy
właściwej z doliną Niemna – jako bezpośredni bufor osłaniający już
sam rdzeń państwa na Wiśle i Warcie. Pozostałe obszary buforowe,
położone na południe od bagien prypeckich to: Wołyń, Podole,
Kijowszczyzna – czyli prawobrzeżna Ukraina. Ósmym obszarem
buforowym była Ukraina zadnieprzańska, lewobrzeżna – aż do
wschodniego perymetru przedpola bezpieczeństwa
Rzeczypospolitej, graniczącego z bezpośrednim obszarem
rdzeniowym Rosji (dosłownie w bezpośredniej bliskości rdzenia
rosyjskiego wokół dorzecza rzek Oki i Moskwy). Perymetru
wyznaczonego między biegiem rzeki Worskli a Desną do wysokości
okolic Staroduba. Jeszcze w roku 1645 powyższa całość stanowiła
wschodnią część terytorium imperium lądowego Rzeczypospolitej.
Początki charakterystycznego dla sąsiadów geopolitycznych
napięcia objawiły się podczas próby podwojenia przez Moskwę
daniny od Nowogrodu, który w roku 1332 oddał się pod opiekę
sąsiedniej Litwy, zapoczątkowując tym samym rywalizację
litewsko-moskiewską, potem z udziałem Korony polskiej. W dobie
samodzielności politycznej Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz w
początkach federacyjnych z Koroną granicą panowania litewskiego
i moskiewskiej strefy politycznej była rzeka Ugra na wschód od
Smoleńska, płynąca między Wiaźmą a Kaługą, całkiem blisko
Moskwy. Z czasem też rzeka ta stała się granicą kultury łacińskiej,
zachodnioeuropejskiej – klasycznej. Z drugiej strony w tym czasie
nurtu kulturowego istniejącego za tą rzeką nie sposób jeszcze było
określić w sensie cywilizacyjnym – „coś tam się na wschód od Ugry
gotowało i wyrabiało, lecz kultura ta nie miała jeszcze gotowego
oblicza”574.
W roku 1408 Polacy mieli po raz pierwszy sposobność oglądać te
ziemie, które nazwali od miasta Moskwy. Nad Ugrą znajdował się
bowiem wśród wojska litewskiego także oddział polski pod wodzą
Zbigniewa z Brzezia; Polacy byli tu kontraktowymi żołnierzami
Wielkiego Księstwa Litewskiego. Litewskie ambicje ekspansji na
wschód i południe zakończyła klęska Witolda nad Worsklą w roku
1399, co pozostawiło Moskwie ogromną przestrzeń do rozwoju.
Historia mogłaby się potoczyć inaczej, jak zresztą kilka co najmniej
razy na Wschodzie, gdyby Litwa tę bitwę wygrała575.
Kolejnym punktem zapalnym stały się Inflanty, czyli kraina
historyczna położona nad Dźwiną i Zatoką Ryską organizująca się
w średniowieczu w obrębie posiadłości Zakonu Kawalerów
Mieczowych, ryglująca Bałtyk dla wpływów Moskwy, a
zamieszkana przez plemiona bałtyckie (przodków obecnych
Łotyszy) i ugrofińskie (przodków obecnych Estończyków), na
których kulturę na przestrzeni wieków wpływała głównie kultura
niemiecka, a także w mniejszym stopniu skandynawska i polska
(szczególnie w tzw. Inflantach Polskich576). Dawne Inflanty
obejmują terytoria dzisiejszej Estonii i Łotwy. Moskwa miała w
Inflantach interesy z dwóch względów: chciała móc korzystać z
idących tamtędy szlaków handlowych na zachód, których
zamknięcie byłoby dla niej ciosem, tudzież chciała mieć takie
wpływy polityczne, żeby zapewnić sobie wystarczający wpływ na
Inflanty. Miało to zapobiec, by te nie dały się zdominować Litwie,
ani żeby nie stały się terenem wojennym umożliwiającym otoczenie
i wzięcie w dowolnym momencie wojsk moskiewskich w dwa ognie
– zarówno z Inflant, jak i z Bramy Smoleńskiej. Dokładnie tym
samym mogłyby się stać Inflanty dla Moskwy przeciw Litwie!
Zatem stanowiły języczek u wagi w grze o dominację w Europie
Wschodniej, a do tego jeszcze położone były nad Bałtykiem
komunikującym Moskwę, Rzeczpospolitą i Szwecję. Stąd tak długa
rywalizacja o wpływy lub opanowanie całej krainy. Jeśliby Inflanty
były przy Rzeczypospolitej, to zarysowałaby się jej strategiczna
przewaga nad Moskwą na całym wielkim łuku pomostu bałtycko-
czarnomorskiego od ziemi czernihowskiej i Siewierszczyzny, przez
Bramę Smoleńską aż do Inflant na kierunek Nowogrodu Wielkiego
ku podstawie linii rzek Wołchow i Łować. Zatem z trzech
kierunków jednocześnie: południowo-zachodniego, zachodniego i
północno-zachodniego. To z pewnością paraliżująco mitygowałoby
zapędy Moskwy do rozwoju w innych kierunkach, na przykład do
Kazania, na Ural czy w kierunku Astrachania. Dlatego wojny o
Inflanty były takie ważne. Z czasem Inflanty stały się „boiskiem”,
na którym mierzyły swoje siły wszystkie liczące się potęgi
północnej i wschodniej Europy, w tym nawet morskiej potęgi
bałtyckiej – Danii, szukające regionalnej dominacji. Niczym w
dzisiejszym obszarze buforowym Syrii i Lewantu, gdzie mierzą
swoje siły potęgi Wielkiego Bliskiego Wschodu z udziałem Rosji i
potęgi morskiej USA.
Od roku 1569, po przyjęciu aktu unii lubelskiej, Korona polska
zaczęła bezpośrednio graniczyć z carstwem moskiewskim. Do
tamtego czasu ograniczała się do roli państwa posiłkującego Litwę
w wojnach z Moskwą. Z czasem wobec narastania wojskowej
przewagi Moskwy nad Litwą i wskutek bliskości Bramy
Smoleńskiej do rdzenia państwowości litewskiej – ziemi wileńskiej
i nowogródzkiej – siła geopolityczna Korony zaczęła wspierać
słabnący wysiłek obronny Litwy na kierunku najważniejszym – na
Bramie Smoleńskiej.
Położona na południe w dolnym biegu Dniepru dawna Ruś
Kijowska – zwana Kijowszczyzną, a z czasem Ukrainą – zaczęła od
końca XVI wieku zagospodarowywać się na nowo po opisanym
wcześniej okresie spustoszeń mongolskich i emigracji aktywnej
części ludności na północ. Królowie polscy czynili na tym
ogromnym, pustym terenie wielkie nadania ziemi, wskutek czego
możnowładcy ruscy w Rzeczypospolitej stali się największymi
przedsiębiorcami osadniczymi, jakich zna historia europejskiego
kontynentu. Sprowadzano osadnika tysiącami, by zagospodarować
ziemię, a potrzebowano ich dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy. Toteż
krzywo patrzono na Kozaczyznę ujmującą im rąk do pługa.
Kozaczyzna żyła na pograniczu cywilizacji nad Donem i nad
Dnieprem dzieląc się na dońców i zaporożców. Różnica polegała na
podkładzie ekonomicznym: Kozacy wierni Moskwie nad Donem
wystrzegali się raczej rolnictwa, dopiero potem nieco się to
zmieniło, natomiast Kozacy na terenach naddnieprzańskich
Rzeczypospolitej dzielili życie między rolnictwo a Sicz, czyli obóz
warowny na Zaporożu.
Kozacy na Sicz nie zabierali kobiet, a Kozak żonaty po prostu
wybierał sobie na olbrzymich i jeszcze „bezpańskich”
przestrzeniach stepu kawał ziemi, gdziekolwiek chciał, i zakładał
chutor (w dawnym języku polskim zwany „futorem”) – to jest mały
folwarczek. Kozacy posiłkowali się wzajemnie: część była na Siczy
zawsze w pogotowiu, a część przy rodzinach w chutorach. W tym
ogromnym kraju, w morzu traw i jarów niezauważenie ginęło
zapewne kilkanaście tysięcy chutorów. Właściciel chutoru nie mógł
wiedzieć, że ziemia ta już do kogoś należy z nadania odgórnego, a
osady i folwarki zakładane stopniowo przez możnowładców
konsolidowały się siłą rzeczy powoli. Po latach okazywało się, że to
Kozak siedzi na „pańskiej’ ziemi. Warto dodać, że stosowny przepis
prawa obowiązującego na tych ziemiach, czyli tzw. statutów
litewskich z roku 1588 stanowił, że „kto siedzi 10 lat na ziemi, staje
się poddanym jej właściciela”. Z tego powodu niejeden osadnik
porzucał w dziesiątym roku wszystko i stawał się wolnym
Kozakiem.
Dla zmiany układu sił na pomoście bałtycko-czarnomorskim
niezmiernie ważny był pokój zawarty w roku 1667 w Andruszowie,
na podstawie którego dokonano pierwszego trwałego zaboru
obszaru buforowego – pogranicza Rzeczypospolitej. Mianowicie
oddawano Rosji najważniejsze miejsce strategiczne Europy
Wschodniej, czyli ryglujący Bramę Smoleńsk z twierdzą, w zamian
utrzymując przy Rzeczypospolitej północne zawiasy Bramy –
Połock, Witebsk oraz otrzymując zwrot części Inflant Polskich.
Dalej na południu w dolnym biegu Dniepru Ukraina została
podzielona wzdłuż jego biegu – lewobrzeżna przypadła Rosji z
rosyjską załogą w samym Kijowie, która miała pozostać jedynie
dwa lata. Wiadomo, że jak Rosjanie tam weszli – to już nie wyszli.
Rzeczpospolita straciła w ten sposób dwa arcyważne, choć dalsze,
obszary buforowe oraz utraciła inicjatywę strategiczną na swoim
przedpolu bezpieczeństwa. Tym samym straciła możliwość
szachowania obszaru rdzeniowego państwa rosyjskiego z obu tych
kierunków naraz (z zachodniego – Smoleńsk nad Dnieprem, i
południowozachodniego – Starodub nad Desną). Można to
zaniedbanie strategiczne uzasadnić jedynie utratą sił w wyniku
wojny zwanej potopem szwedzkim z lat 1655–1660, która
spustoszyła obszar rdzeniowy państwa i omal nie zakończyła się
jego rozbiorem.
Potem było już tylko gorzej. Wojna północna toczona na
ziemiach Rzeczypospolitej między Rosją a Szwecją zrujnowała kraj.
Całe pogranicze polsko-rosyjskie pozostawało na łasce Rosjan, co
umożliwiało wejście wojsk i wpływów rosyjskich od wschodu.
Zakończyło się to upadkiem podmiotowości państwa w XVIII
wieku, wasalizacją na rzecz Rosji, a w końcu ostatecznym akordem
rozbiorów. W tym czasie polityka Rosji wobec Rzeczypospolitej była
polityką aktywnej interwencji, skupiającą się na destablizacji całej
strefy buforowej między oboma państwami, między Zatoką Ryską,
po dolny Dniepr i Morze Czarne. Osiągnięto to chociażby przez
rozgrywanie kwestii dysydentów, którzy uzyskiwali poparcie
Moskwy dla swojej agendy w kraju. Do tego dochodzili od czasu do
czasu magnaci, którzy posiłkowali się zewnętrznym wpływem Rosji
we własnych politycznych rozgrywkach. Sojusz lokalnych ludzi
władzy i lokalnych polityków otworzył drogę wpływom rosyjskim. O
ile jednak można było rozbierać posiadłości Szwedów w Inflantach
czy Finlandii, o tyle nie dało się tego zrobić z Rzecząpospolitą bez
udziału innych mocarstw, a to ze względu na znaczenie
Rzeczypospolitej i jej przestrzeni dla równowagi w głównym trzonie
lądowym Europy na Nizinie Środkowoeuropejskiej.
Przecież Rzeczpospolita była po Rosji największym państwem
kontynentu, a jej obszar rdzeniowy graniczył bezpośrednio z
Prusami przez Warszawę i Poznań oraz z Austrią przez Kraków.
Obserwujący rozpadającą się państwowość Rosjanie mieli dylemat,
czy zachować Rzeczpospolitą jako protektorat, czy dokonać
rozbiorów wespół z jej germańskimi sąsiadami. Zachowanie jej jako
protektoratu oznaczało trzymanie wojsk w Polsce aż do linii Wisły
w zasięgu operacyjnym aż do Odry, która łączyła Prusy i Austrię.
Dawałoby to silny „lewar” na interesach żywotnych obu tych
państw oraz przy okazji dalszą pełną kontrolę poczynań rządu w
Warszawie577. Rozbiór oznaczałby konieczność odsunięcia się na
wschód z nowego pogranicza oraz transformowanie ogromnych
obszarów wschodniej Rzeczypospolitej w wewnętrzne obszary
pogranicza rosyjskiego imperium ze wszystkimi konsekwencjami.
Natomiast jednocześnie oznaczałoby to oddanie rdzeniowych,
bogatych i zorganizowanych obszarów Rzeczypospolitej położonych
nad Wisłą i Wartą Prusom i Austrii, a zatem wycofanie się
wpływów rosyjskich z Wisły poza Niemen. Stąd rosyjskie wahanie
w sprawie zaborów i na samym końcu ciąg zdarzeń wokół reform
Sejmu Wielkiego. Dylemat rosyjski został rozwiązany trzykrotnie,
częściami, w latach 1772, 1793 i 1795 jako swoisty kompromis
mający mitygować rosnący antagonizm zaborców. Cały obszar
buforowy Rzeczypospolitej stał się częścią Imperium Rosyjskiego, a
obszar rdzeniowy przypadł Prusom i Austrii.
Epoka napoleońska oraz wyprawa cesarza Francuzów na
Moskwę przez Smoleńsk, zwana wojną polską, dała nadzieję na
odbudowę konstruktu geopolitycznego Rzeczypospolitej na
pomoście oraz odtworzenie obszarów buforowych dających osłonę
Rzeczypospolitej i osłabiających Rosję. Ustanowione decyzją
Napoleona oraz wysiłkiem żołnierza polskiego w wojnie z Austrią
Księstwo Warszawskie, odtwarzało prawie całość obszaru
rdzeniowego konstruktu Rzeczypospolitej z ziem zabranych
Prusom i Austrii, ale bez jakichkolwiek stref buforowych za
Niemnem i Bugiem wobec Rosji, które po pokoju w Tylży pozostały
przy Rosji.
Upadek Napoleona oznaczał koniec marzeń o odbudowie
konstruktu. Polski obszar rdzeniowy stał się autonomiczną (przez
pewien czas) częścią imperium lądowego Rosji jako Królestwo
Polskie. W rezultacie polsko-rosyjskie relacje przestały być
tematem spraw międzynarodowych, a stały się relacjami
wewnętrznego pogranicza imperium z imperium na następne sto
lat – aż do końca I wojny światowej.
Ta pozycja Rosji na Nizinie Środkowoeuropejskiej nie uspokoiła
jednak Rosjan. Zmorą strategii rosyjskiej było i pozostaje to, że na
wschód od linii Elbląg – Kraków fizyczna przestrzeń regionu jest
trójkątem, którego podstawa roszerza się, im dalej posuwamy się w
głąb rosyjskiego imperium, a rosyjskie siły kordonowe do jego
obrony stają się siłą rzeczy coraz cieńsze i cieńsze. Daje to
przeciwnikowi Rosji możliwość wyboru kierunku uderzenia i
wykorzystania przewagi na wybranych kierunkach. Ta wielka
przestrzeń polskiego teatru wojny od linii Elbląg–Kraków, zanim
osiągnie obecne granice Rosji, ma już tysiące kilometrów
szerokości, a teren jest na niej płaski jak stół, za Bramą Smoleńską
zaś samym układem terenu „zaprasza” do zajęcia Moskwy.
Jednocześnie jednak pojawia się dla ofensywy z zachodu
kwestia coraz dłuższych linii komunikacyjnych na całym obszarze
od doliny Wisły do przedpola Smoleńska i dalej Moskwy. Na tym
obszarze poległa potęga Napoleona i Hitlera. Przez ten obszar do
Moskwy dotarli Polacy w roku 1605, 1610 i 1812, Szwedzi po 1708.
Francuzi w 1812, Niemcy napierali tamtędy w latach 1914–1917 i
1941–1942. Od czasu inwazji Napoleona Rosjanie walczyli na
Nizinie Środkowoeuropejskiej i na Bramie Smoleńskiej średnio co
33 lata578. Można sobie wyobrazić, jak stratedzy i planiści rosyjscy
mają dobrze opanowaną geografię wojskową polskiego teatru
wojny.
Na Nizinie Środkowoeuropejskiej Rosja ma trzy opcje. Pierwszą
jest użyć głębi strategicznej wynikającej z przestrzeni i klimatu, by
wessać siły przeciwnika do wnętrza bezmiaru zachodnich obszarów
buforowych imperium, a potem zniszczyć (Napoleon, Hitler,
Szwedzi i ich klęska połtawska). Ale wtedy zachodzi ryzyko, że
przeciwnikowi jednak się uda pobić Rosję. W dodatku najczęściej
dochodzi do totalnego zniszczenia objętych wojną zachodnich
prowincji imperium.
Drugą opcją jest zmierzyć się z wrogiem dużymi siłami zaraz na
granicy i wykrwawić te siły. Strategii tej próbowano w 1914 roku –
wówczas wydawało się to dobrym pomysłem – zważywszy na
korzystniejszą demografię Rosji niż Niemiec i Austro-Węgier.
Okazało się jednak pułapką ze względu przede wszystkim na
chybotliwe warunki społeczne wewnątrz imperium, gdzie
słabnięcie aparatu przymusu i kontroli może spowodować upadek
reżimu, jak to w rzeczywistości się stało w roku 1917.
Trzecią opcją jest przesunąć granice tak daleko na zachód, jak
tylko się da, tworząc kolejne obszary buforowe, jak uczyniono
podczas zimnej wojny. Polska została w ten sposób po II wojnie
światowej ograniczona do swojego obszaru rdzeniowego bez
żadnych buforów na wschodzie oraz z dodanym jej terenem
poniemieckim na zachodzie i północy, który czynił ją zależną od
Związku Sowieckiego jako gwaranta bezpieczeństwa wasalnego
PRL-u. Ta strategia długo wydawała się Sowietom atrakcyjna ze
względu na wielką głębię strategiczną i szansę na zwiększanie
zasobów ekonomicznych imperium pochodzących z wyzysku i
eksploatacji podbitych obszarów buforowych. Ale jednocześnie
rozproszyła ona zasoby imperium na cały pomost bałtycko-
czarnomorski i dalej aż do Łaby i Dunaju, zwiększając koszty
wojskowej obecności daleko od obszaru rdzeniowego państwa. To
ostatecznie złamało Sowietów i skończyło się porozumieniem w
Białowieży dekretującym rozpad imperium w 1991 roku.
Wyeliminowanie Rzeczypospolitej na przełomie XVIII i XIX
wieku zmieniło akcenty polityki zagranicznej Rosji. Po kongresie
wiedeńskim, z punktu widzenia wielkiej strategii, imperium przez
prawie 100 lat było bardziej zainteresowane i zajęte umacnianiem
się na Wielkim Bliskim Wschodzie kosztem Brytyjczyków. Tudzież
regulowaniem sporu o Bosfor i wpływem na Konstantynopol oraz
pilnowaniem Bałkanów po to, by osłabiać Turcję i Austrię.
Niedostateczna prężność gospodarcza kraju, słabość finansowa
kapitału rosyjskiego w połączeniu z ciągłymi komplikacjami
narodowościowo-społeczno-politycznymi w dużej mierze na
anektowanym pomoście bałtycko-czarnomorskim utrudniała jej
aktywizację na kierunku europejskim. W tym czasie przez
właściwie prawie 100 lat granica zachodnia była zakonserwowana,
podczas gdy w Azji i w basenie Morza Kaspijskiego wciąż się
zmieniała na korzyść Rosji. Rosyjskie warunki gospodarcze nie
pozwoliły niemal do ostatnich lat przed I wojną światową do
powstania realnego kapitalizmu579, który mógłby nasycić
imperializm państwowy materialnym wymiarem. Zdobycze
rosyjskie na pomoście w XVIII wieku tym bardziej doprowadziły do
rozkwitu kapitalizmu rolniczego typowego dla Rosji. Rozbudowa
przemysłu na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej dała Rosji siłę do
parcia ku Oceanowi Indyjskiemu i Pacyfikowi, rozszerzanie się w
Azji dało z kolei refleks w kierunku spotęgowania parcia na zachód
ku Europie i Konstantynopolowi. W polityce rosyjskiej zawsze
charakterystyczne były elementy nacechowane ekspansją: wojna i
dyplomacja, gwałtowne naciski, szantaże i prowokacje, „pokojowe”
agresje580.
Rosja stosowała imperializm wewnętrzny polegający na
umacnianiu przekonania o trwałości i nieuchronności swojego
panowania, realizując przy tym intensywną kolonizację
wewnętrzną ogromnych przestrzeni imperium. Kolonizując nawet
przymusowo za pomocą systemu karnego Syberię i Daleki Wschód.
Stała się w tym procesie „więzieniem narodów”, na co dowodem są
pamiętane do dnia dzisiejszego wśród narodów pomostu bałtycko-
czarnomorskiego opowieści o represjach, zakazach, wywózkach,
wywłaszczeniach, brankach do wojska, przesiedleniach, odgórnych
wszechogarniających zarządzeniach, decyzjach władzy i
różnorakich reformach służących interesom moskiewskiego
obszaru rdzeniowego.
Tego rodzaju dynamika państwa Romanowów wystarczała w
dobie pokoju, ale już w warunkach wojennych wojny japońskiej i
wojny światowej objawiły się nieuchronnie tendencje do fermentu,
a nawet rozpadania się państwa. Nie udało się utworzenie jednego
imperialnego narodu wszechrosyjskiego, tak jak po II wojnie nie
udało się wytworzyć jednego narodu sowieckiego581. A przecież wiek
XIX był czasem poszukiwania wielkiej, nadrzędnej idei
wszechimperialnej: prawosławie, panslawizm, zapadnictwo, potem
w XX wieku doszedł do tej plejady idei i ideologii także komunizm.
Sama polityka carska nie dawała tezy uniwersalnej, już prędzej
udało się to komunistom. Za caratu – jak pisze Studnicki – „wręcz
przeciwnie – swoimi szablonami administracyjnymi, wynoszeniem
często administracyjnych, porządkowych czynności na plan
pierwszy, opieraniem się wyłącznie na oligarchii kastowej,
tworzeniem biurokracji z wielkoruskiego wyłącznie narodu
pogłębiano sprzeczności wewnętrzne kraju, utrudniając unifikację
wskutek wywołania zagrożenia wśród mniejszych narodów
imperium”.
Imperializm taki jak rosyjski – pisał w czasie ostatniej wojny
światowej Wraga – czyli o charakterze kontynentalnym – zdradza
skłonność do promieniowania z terenu wyjściowego, z tak zwanej
„bazy ekspansji” – w sposób kołowy stopniowo oddalając się
wpływami od rdzenia, niezmiennie zdradzając chęć centralizacji,
totalizmu administracyjnego, gospodarczego i społecznego, kontroli
wszelkiego rodzaju nad ludźmi i przestrzenią, duchową i
światopoglądową nietolerancją, niehumanitaryzmem,
despotyzmem lub autorytaryzmem, premiując doktryny
abstrakcyjne i kolektywne, takie jak faszyzm czy komunizm.
Wraga przy tej okazji przenikliwie i aktualnie do dnia
dzisiejszego przeciwstawia imperializm kontynentalny
imperializmowi morskiemu – bardziej humanitarnemu,
handlowemu, demokratycznemu, indywidualistycznemu,
premiującemu kulturę liberalną i indywidualizm jako podstawę
rozwoju ludzkości z istotną rolą własności prywatnej i dominacją
kapitału prywatnego nad procesami wytwórczymi zamiast władzy
politycznej nad tymi procesami582. Niezmiennym przejawem
imperializmu kontynentalnego jest zamiennie podporządkowanie,
posiadanie i niszczenie buforów oraz kompletna centralizacja, w
wypadku imperializmu morskiego zaś – utrzymywanie dominiów
gospodarczych, wewnętrznych autonomicznych kolonii oraz
zabezpieczenia przez mocarstwo morskie swoich praw handlowych
na danych rynkach.
Nie ma ponadto wątpliwości, że tzw. imperializm defaultowy
tkwi w podświadomości Rosjan, a oni go po prostu aprobują.
Szacunek poddanych, obywateli i wyborców najwyraźniej
zdobywają ci carowie i politycy, którzy imperialne cele Rosji
realizują bez względu na koszty, przy czym nie ma znaczenia to,
jakimi są ludźmi lub w jakim stylu tę władzę sprawują. Takimi byli
Piotr Wielki, Katarzyna Wielka, Aleksander I i Mikolaj I, Stalin,
takim jest zapewne Putin. To wszystko są pozytywne postaci
historiozofii rosyjskiej, zarówno tej naukowej, jak i
popularnoludowej.
Warto zauważyć, że nawet oponenci polityczni i buntownicy
czy rewolucjoniści, walcząc z absolutyzmem, w gruncie rzeczy
ugruntowali imperializm rosyjski. Razin i Pugaczow rozszerzyli
granice Rosji na Nadwołże i Syberię, niekarny gen. Jermołow na
własną rękę prowadzący politykę z Persją, przyczynił się do
zdobycia dla Rosji Kaukazu – nie mniej niż Dybicz z Paskiewiczem
– a słowianofile, panslawiści i zwolennicy prawosławia dali
argumentację moralną do zbierania ziem słowiańskich na kierunku
pomostu bałtycko-czarnomorskiego oraz na kierunku bałkańskim,
dając chociażby podstawę legitymizacyjną interwencji w sprawy
Turcji. Zapadnicy widzieli rolę Rosji w uzdrowieniu zgniłej
cywilizacji Zachodu, socjaliści różnej maści wyznaczali Rosji
czołową rolę w rewolucji światowej, a mesjanizm okazał się
nieodzowną przypadłością imperializmu rosyjskiego jako jego
podstawowa racjonalizacja i uzasadnienie583. Każda idea w Rosji
staje się taranem dla ekspansji imperialnej.
Narzędziem podstawowym rosyjskiej polityki podbojów
pozostawała rosyjska siła zbrojna. Jedynie Mongołowie w podobny
sposób tworzyli imperium. Nawet Niemcy, pomimo szczególnie
odciśniętej w naszej pamięci hekatombie II wojny światowej,
czynili to z perspektywy dziejów bardziej subtelnie, najczęściej
najpierw forsując długo okresy gospodarczej i kulturalnej ekspansji
materialnej. Wraga dodawał chyba jednak zbyt lekceważąco:
(chociażby z perspektywy wyrafinowanych sowieckich działań pod
koniec II wojny światowej czy implementowania posłusznej sobie
władzy komunistycznej w państwach wasalnych imperium
zewnętrznego po II wojnie światowej) „imperialim rosyjski rzadko
kiedy rozpoznawał teren, który zamierzał anektować, nie posiadał
na nim rozbudowanych baz ani ekspozytur, najpierw opanowywał
go przy pomocy wszelkich środków pokojowych i wojennych, a
potem dopiero myślał, co z nim zrobić. Niemcy jednak postępowali
inaczej”.
Po rewolucji bolszewickiej marksizm świetnie nadawał się jako
instrumentalne uzasadnienie rozchodzenia się rewolucji na
zewnątrz. Wypracowano doktrynę „eksportu rewolucji (trockizm),
albo – jak za Breżniewa – prawo do sowieckiej interwecji w celu
ochrony osiągnięć rewolucji, uzasadniając w ten sposób
ofensywność polityki imperium.
„Interes bezpieczeństwa granic, bezpieczeństwo stosunków
handlowych i inne tego rodzaju «państwowe» interesy wymagają,
by cywilizowane państwo miało pewną władzę nad sąsiadami,
których dzikie i gwałtowne obyczaje sprawiają, że są oni
niedogodnymi” – pisał w 1864 roku Gorczakow – sternik
mikołajewskiej polityki zagranicznej. Aby tego uniknąć, państwo
jest „zmuszone podporządkowywać sobie sąsiednie narodki” – pisał.
„Po osiągnięciu tego rezultatu te ostatnie przyjmują spokojniejsze
obyczaje, lecz ze swej strony z kolei ulegają napaściom bardziej
odległych plemion. Państwo rosyjskie jest zatem zobowiązane
obronić je od grabieży i karać tych, którzy tych grabieży dokonują.
Stąd konieczność odległych, długotrwałych okresowych ekspedycji
przeciw wrogowi”. Tak syntetycznie Gorczakow, praktyk imperium
lądowego, wyjaśniał prawa imperialne Rosji. To „obronność” i
„konieczność” uzasadniają zawsze ekspansję Rosji w Europie,
występującą wciąż w obronie interesów „praworządności, „obrony
przed rewolucją”, „w obronie mas pracujących i samostanowienia
uciskanych narodów”, a dziś w obronie rosyjskojęzycznej części
ludności i jej zabezpieczenia przed terroryzmem. W praktyce
rosyjskiej okazuje się, że polityka wojny nie różni się od polityki
pokoju. To zazwyczaj uzasadnia wielką strategię Rosji, która nigdy
w obronie uzasadnionej potrzeby „obronności” nie widzi granic dla
własnych uprzednich poczynań ofensywnych.
Doktryna obronności i strategii zaborów w celu obrony
własnych interesów znakomicie zresztą została przejęta przez
Lenina i zracjonalizowana przez komunistów, choć po raz pierwszy
została syntetycznie ujęta już przez Nikołaja Danilewskiego w jego
pracy z lat siedemdziesiątych XIX wieku pt. Rosja i Europa.
Znalazła ona zastosowanie szczególnie w stalinowskiej strategii
obronnej584. Stąd zapewne tak budząca niepokój sąsiadów Rosji
dwulicowość oraz dwoistość słów i czynów: na zewnątrz wyzwolenie
Słowian spod władzy tureckiej, a wewnątrz wywózki Polaków i
Ukraińców na Syberię i do Azji Środkowej; katorgi i szubienice,
wstecznictwo, przemoc, ochrana i Oddział III, wywłaszczenia i
ekspropriacje, a na zewnątrz cerkiew, prawosławie, deklarowany
liberalizm i hasła ratowania ludzkości.
Dla zrozumienia znaczenia obszarów buforowych-pogranicza dla
pozycji i roli Rzeczypospolitej na wschodzie kontynentu należy
przypomnieć klimat wydarzeń ze schyłku wielkiej wojny światowej.
Rząd Tymczasowy rosyjskiej rewolucji lutowej składał się z ludzi
jawnie opowiadających się za imperialną rolą Rosji, sam Kiereński
miał wołać w Odessie w maju 1917 roku: „nasi zrzekli się
ponownego zawojowania rosyjskich miast Wilna i Kowna”585. Dla
ludzi z pocarskiego rządu lutowego najwyraźniej były to rosyjskie
miasta. Rząd Kiereńskiego otrzymał kredyty zagraniczne od USA i
Wielkiej Brytanii, ale mimo to front się rozpadał. Dezorganizacja
armii rosyjskiej postępowała i kolejna rewolucja – już bolszewicka
– dokonywała się pod hasłem pokoju, a zawarty przez nią
ostatecznie pokój brzeski sprzeczny był z interesami ententy. Być
może rewolucja lutowa przyspieszyła również interwencję wojenną
USA, bo prasa amerykańska w przeważającym stopniu
opowiedziała się za nowym rządem rewolucyjnym, a pomoc
uzasadniała koniecznością geopolityczną wynikającą z przesunięcia
siły po wyeliminowaniu Rosji na kontynencie na rzecz Niemiec i
obawy, że Stany Zjednoczone nie będą mogły odegrać roli arbitra
Europy i osiągnąć hegemonii, która przypadłaby w udziale
państwu niemieckiemu586. Przewrót bolszewicki z października
1917 roku wywołał negatywne opinie o Rosji, a wśród rządzących
sfer Paryża i Londynu również nie był popularny. Obie stolice
zresztą liczyły już na całkowite zwycięstwo, mając zapewnione
poparcie Waszyngtonu, i były zdecydowanie przeciwne pokojowi
brzeskiemu587. Wraz z tym pokojem pomiędzy siłami nowego
reżimu bolszewickiego a siłami niemieckimi pojawiła się również
rosnąca próżnia bezpieczeństwa na pomoście bałtycko-
czarnomorskim. Polska armia jeszcze nie była sformowana, obszar
ten podatny był na działania bolszewickie oraz rozmaitych sił
samozwańczych i bandyckich, jak to często jest na obszarze
wojennym. Wystąpiło więc typowe zjawisko pułapki Kindlebergera
na poziomie regionalnym. Lokalny hegemon pomostu ustąpił,
drugi, niemiecki kandydat do hegemonii przegrywał wojnę na
zachodnim, odległym od pomostu teatrze. Młode wojsko polskie
musiało powstającą próżnię zapełnić w celu zapewnienia
bezpieczeństwa niezbędnego dla konsolidacji politycznej obszaru
rdzeniowego i stworzenia właściwych ram dla odtworzenia
państwa. Otwarta natomiast była kwestia, gdzie mają te ramy-
granice sięgać. I jak rozległy ma być na wschodzie obszar buforu-
pogranicza, zabezpieczający obszar rdzeniowy państwa nad Wisłą i
Wartą. W latach 1918–1921 wielkim wysiłkiem żołnierza polskiego
i społeczeństwa udało się w wyniku zmagań wojennych ramy te
stworzyć.
Skutkiem pokoju brzeskiego było 14 punktów Wilsona.
Bolszewicy przed zawarciem pokoju próbowali jeszcze rozgrywać
Niemców, ale ci byli nieugięci i domagali się rezygnacji Rosji ze 150
tys. wiorst kwadratowych powierzchni, obejmujących teren
Królestwa oraz z części ziem wschodnich Pierwszej
Rzeczypospolitej. Trocki wydał zakaz walki i ogłosił jednostronne
zakończenie wojny, ale Niemcy nie dali się zmanipulować takimi
zabiegami i w lutym 1918 roku wznowili wojnę. Ofensywa
niemiecka zajęła Dyneburg, Psków i zbliżyła się do Petersburga.
Sowieci 6 (19 nowego stylu) lutego 1918 roku zgodzili się na
warunki niemieckie. Niemcy stali się panami Europy
Wschodniej588. Neutralizując zarysowujące się podziały w
kierownictwie sowieckim, Lenin opowiedział się za pokojem
twierdząc, że pokój ten to jedynie pieredyszka – czyli chwilowy
odpoczynek.
Wojska niemieckie nie tylko okupowały Dyneburg i Psków, ale
Rosja straciła na rzecz Turcji także Kars, Ardahan i Batumi.
Ukraina i Finlandia stały się państwami samodzielnymi. W
Finlandii zduszono rewoltę bolszewicką. Na domiar wszystkiego
Niemcy zmusili Rosję do przedłużenia do 1925 roku niekorzystnego
traktatu handlowego z 1904 roku, o którym Mackinder pisał, że
podporządkował gospodarczo Rosję Niemcom. Niemcy otrzymały
też prawo do wywozu bezcłowego rudy żelaza z Rosji. Przy czym
koła kierownicze w Berlinie uważały, że to nie Rosja etniczna, lecz
Ukraina może być w przyszłości źródłem zaopatrzenia Niemiec w
żywność i surowce. Z tego powodu władze w Berlinie pozwoliły
rozprzestrzeniać się rewolucji bolszewickiej w Rosji i nie
przeszkadzały rozkładowi kraju nie interweniując w sprawy
wewnętrzne. Zamiast tego próbowali organizować życie polityczne i
gospodarcze na Ukrainie589. Sama Ukraina pozostawała jednak
wciąż w anarchii, więc Niemcy urządzili przewrót na rzecz
atamana Skoropackiego. Niemoc państwowotwórcza Ukrainy oraz
porażka Niemców na froncie zachodnim uniemożliwiły im
planowaną budowę wielkiej Ukrainy, która byłaby źródłem
surowców oraz rynkiem zbytu dla produktów niemieckich, ale
także przy okazji skuteczną przeciwwagą dla Rosji i Polski w
Europie Wschodniej. Dzięki Ukrainie Niemcy mogliby docelowo
pokusić się na oderwanie od Rosji Kaukazu z jego ropą.
W tym kontekście warto wspomnieć, że pod koniec maja 1918
roku ludy Kaukazu zażądały oderwania od Sowietów. Wobec
zbliżania się niemieckich i tureckich wojsk do Baku sowiecka Rosja
nie wystąpiła zbrojnie wobec nich. Dlatego dziś zarówno Donbas,
jak i Krym są tak ważne dla rosyjskiej projekcji siły na Kaukaz i do
Besarabii. Niemcy zastanawiali się, jak zorganizować politycznie
próżnię, by nie wzmagać chaosu, a nowo formujące się oddziały
państwa polskiego zajmowały przestrzeń na wschodzie po Berezynę
i górny Dniepr590. Jak wielowątkowy chaos musiał wtedy panować,
widać jak na dłoni – pojawiły się mechanizmy regionalnej pułapki
Kindlebergera par excellence! Do tego rewolucja w Niemczach i
obalenie cesarza skomplikowały i tak złożoną sytuację
bezpieczeństwa na Wschodzie.
To morska potęga Wielkiej Brytanii zapoczątkowała wznowienie
stosunków z Sowietami. Poselstwo brytyjskie wróciło do imperium,
przy czym najpierw znalazło się w Wołogdzie na północy, skąd o
niebo łatwiej było uciec przez Archangielsk do domu591. Ponadto
Stany Zjednoczone naciskały na porozumienie z Sowietami już od
1918 roku. Niechętna była mu Francja, straciwszy przedwojenne
udzielone Rosji kredyty, których – jak oznajmili bolszewicy –
sowiecka Rosja nie ma zamiaru spłacać. Konferencja ententy
postanowiła nie uznawać ustaleń pokoju brzeskiego. W Londynie
zaczęto poważnie myśleć o rozbiorach Rosji. Japonia miała
okupować Syberię – jako rekompensatę za udzielone kredyty i jako
bazę podtrzymującą antysowieckie działania z obszarów
peryferyjnych imperium. Przeciw rozbiorom Rosji były raczej Stany
Zjednoczone. Głównie z powodu obawy o wzmocnienie Japonii,
która na Oceanie Światowym stawała się od strony zachodniego
Pacyfiku powoli rywalem Stanów Zjednoczonych. Stąd już od 1905
roku USA stosowały politykę powstrzymywania Japonii. To dlatego
były przeciw rozbiorowi Rosji – w celu zachowania równowagi w
Rimlandzie Azji. W traktacie w Portsmouth Japonia, z powodu
zabiegów Waszyngtonu, nie uzyskała północnego Sachalinu z
zasobami ropy i nie otrzymała zgody na rozbudowę marynarki.
Pozostające w antagonizmie wobec Japonii Stany Zjednoczone w
czasie negocjacji de facto popierały pozycję Rosji podczas całego
czasu interwencji ententy i Japonii. Japonia gotowa była bowiem
oderwać tereny od Rosji i stworzyć marionetkowe państwo na
wschód od Uralu i na Dalekim Wschodzie.
W Pekinie powstał rząd rosyjski Dalekiego Wschodu z gen.
Chorwatem i adm. Kołczakiem jako jednym z ministrów. Rząd ten
miał ambicje zdobycia Moskwy. Zresztą Kołczak uzyskał kontrolę
faktyczną punktów strategicznych na Syberii aż do Uralu.
Wcześniej, bo 5 kwietnia 1918 roku desant japoński wylądował we
Władywostoku. Japonia podjęła interwencję najwcześniej i trwała
ona najdłużej – dłużej niż działania krajów europejskiej ententy.
Wraz z siłami USA Japończycy objęli kontrolę szlaków Kolei
Transsyberyjskiej pomiędzy jeziorem Bajkał a Władywostokiem,
podczas gdy sam Władywostok pozostawał pod kontrolą Japonii w
latach 1918–1922. Dodatkowo 80 tysięcy japońskich żołnierzy
okupowało region nadamurski. Wojska japońskie przez długi czas
dawały podstawę operacyjną białym armiom i ułatwiły akcje
Czechosłowakom, którzy potem zresztą, w zamian za zgodę na
wywiezienie złota, wydali Kołczaka bolszewikom592.
Stopniowo bolszewicy odzyskiwali utracony teren, także ten na
odległych peryferiach, które odpadają od obszaru rdzeniowego Rosji
najszybciej. W tym odzyskali kontrolę Azji Środkowej, choć mocno
obawiali się, że utrata tych obszarów uczyni ich łatwym celem
brytyjskiego ataku z Indii. Bolszewicy musieli się mierzyć z
wyzwaniami wielkiej przestrzeni imperium, więc szybko się
okazało, że posłuszni są odwiecznym zasadom geopolitycznym,
stając się klasycznymi imperialistami, jak ich poprzednicy –
kierownicy polityki państwa carów. W wykonaniu jej
podporządkowali Mołdawian, Czeczenów, Gruzinów, Azerów,
Turkmenów, Uzbeków, Kazachów, Tadżyków, Kirgizów, Buriatów,
Tatarów. Pod koniec czerwca 1919 roku oddziały Armii Czerwonej
przekroczyły Ural, zajmując 24 lipca 1919 roku Czelabińsk, po
czym front ustabilizował się do października. Omsk padł 14
listopada 1919 roku, a Kołczak przeniósł rząd do Irkucka. 24
grudnia 1919 roku w Irkucku władzę objął eserowsko-mienszewicki
ośrodek Polityczny – Politcentr, który ogłosił odsunięcie Kołczaka
od władzy. 4 stycznia 1920 roku Kołczak abdykował w pociągu
ewakuacyjnym na zachód od Irkucka, przekazując swoje
pełnomocnictwa gen. Antonowi Denikinowi.
Interwencja państw ententy koncentrowała się na północy
Rosji, koło Murmańska i blisko portów morskich. W czerwcu 1918
roku desant brytyjski zajął Archangielsk wraz z wielkimi składami
amunicyjnymi i bronią. Francja i Włochy w tym samym roku
dołączyły na północy, która była głównym ogniskiem
antysowieckiem. Estonia liczyła się z Wielką Brytanią z powodu
obecności floty brytyjskiej na Bałtyku szachującej wyjście Rosji z
Zatoki Fińskiej i jako potencjalna siła mogąca trwale trzymać
Estonię, dzięki bałtyckim morskim liniom komunikacyjnym, poza
wpływami imperium ze Wschodu. Ulegając nadrzędnym celom
brytyjskiej polityki, a niechętna z oczywistych względów odbudowie
imperium carów Estonia była przymuszana przez Londyn do
pomocy białym.
Ilustracją tendencji politycznych ententy i jej sojusznika
Denikina wobec państw powstających na gruzach imperium były
działania generała na Kaukazie, które po traktacie brzeskim
zostały uznane pod presją Niemiec przez sowiecką Rosję za
niepodległe. Brytyjczycy stacjonowali w Baku, Batumi i Tbilisi,
popierając Denikina i traktując walkę o przestrzeń rosyjskiego
imperium jako zjawisko przejściowe, wynikające z chaosu klęski w
wielkej wojnie, po którym się pojawi nowy gospodarz i owa
przejściowość zniknie593. Jak twierdzi Studnicki, Denikin napadł na
Gruzję w czasie, gdy Kołczak ruszał do środkowej Rosji i – być
może – gdyby Denikin też poszedł wówczas na Moskwę łącząc siły
białych, niewykluczone, że dni bolszewików byłyby policzone.
Zamiast tego samodzielna republika kaukaska została brutalnie
ujarzmiona, a ententa w czasie formowania akurat w tych
miesiącach Ligi Narodów hipokrytycznie wszem i wobec głosiła
hasła wyzwolenia i samostanowienia narodów ujarzmionych.
Co do powstającego państwa polskiego ententa nie chciała
oddać Polski państwu rosyjskiemu, ponieważ Polska była wówczas
barierą potrzebną państwom koalicyjnym, oddzielającą Rosję
bolszewicką od Niemiec. Miała tymczasowo spełniać – jak się
wyraził dosłownie Clemenceau – premier Francji – rolę „drutu
kolczastego”. Z kolei Londyn, uważając Polskę za przyszłą strefę
wpływów Francji, pragnął uszczuplenia siły polskiej, by nie była
właścicielem ziem na wschodzie i nie wzmocniła tym samym
zanadto kontynentalnej potęgi Francji.
Przeniesienie przez bolszewików stolicy Rosji do Moskwy
symbolicznie oznaczało przesunięcie ciężkości imperium z Europy
na Eurazję594. Niedługo po zakończeniu wojny domowej, bowiem już
w 1929 roku, Sowieci zaatakowali Mandżurię Zachodnią, by
uchwycić kontrolę linii kolejowej przez chińskie terytoria595. W
1935 roku z Xinjiangu utworzono państwo satelickie, a Mongolia
zewnętrzna stała się komunistyczną republiką mongolską w
sojuszu z Sowietami.
Wojna 1919–1921 roku była dla Sowietów konfliktem zaczepno-
politycznym i wojną prewencyjnie obronną z punktu widzenia
wielkiej strategii Polski596. Prowadzona była znacznie
szczuplejszymi siłami niemal na tym samym wielkim teatrze
wojennym, co zmagania z wielkiej wojny lat 1914–1917, tym
bardziej premiując manewr, operacje zaczepne i śmiałe decyzje
dowódców. Zadecydowała o losie Rzeczypospolitej i części jej
tradycyjnych obszarów buforowych na wschodzie na kolejne 20 lat.
Jak pisał wzniośle Studnicki – „wykuwaliśmy swoją przyszłość
sami idąc szlakiem Batorego i mając w dziejach 15 wojen z Rosją i
trzy powstania, a więc 18 walk o ziemie wschodnie”597. Jeśli
dodamy do tych słów pisanych na początku dwudziestolecia atak
sowiecki 17 września 1939 roku oraz wymierzone przecież w
nadchodzącą polityczną zwierzchność Sowietów akcję „Burza” wraz
z powstaniem warszawskim i w konsekwencji – represjami wobec
polskiego podziemia – to Rzeczpospolita ma za sobą co najmniej 20
wojen z imperium ze Wschodu.
Dalej Studnicki wspominał: „wiódł nas jakiś instynkt narodu,
coś, co się znajdowało pod progiem świadomości obecnego pokolenia
wbrew jego politycznej dezorientacji”. Konflikt zbrojny w 1919 roku
między Polską a sowiecką Rosją rozpoczął się o ziemie wschodnie
dawnej Rzeczypospolitej i był walką o istnienie polityczne młodego
państwa. Skąd ustępowały wojska niemieckie, tam przychodziły
bolszewickie, a z nimi komisarze bolszewiccy. Poselstwo francuskie
domagało się od Piłsudskiego, by terytoria za Bugiem były
okupowane przez Wojsko Polskie pod sztandarami rosyjskimi.
Zostało to odrzucone przez Marszałka, a posuwanie się polskiego
wojska na wschód wywoływało rosnącą niechęć koalicji. Rok 1919 i
pierwsze miesiące 1920 roku to okres triumfu oręża polskiego: w
kwietniu zajęto Wilno, wkrótce potem Mińsk, granice na wschodzie
oparte zostały na Berezynie, Ule i Dźwinie. W styczniu 1920 roku
zdobyto Inflanty Polskie i oddano je Łotwie, zachowując fortecę
Dyneburg i strategiczny most na Dźwinie. Na południu wojska
polskie dotarły do Kamieńca Podolskiego i Płoskirowa.
Ententa w styczniu 1920 roku zniosła blokadę gospodarczą
Rosji, odczuwając już zmęczenie wojną i światowym krachem
gospodarczym. Rosja, nawet bolszewicka, mogłaby przecież pomóc
ustabilizować relacje handlowe, przywrócić obrót zbożem i węglem
oraz inną produkcję. Powstało wówczas przekonanie, że zniesienie
blokady poprawi stan gospodarczy Europy. Jak wiadomo, podobne
argumenty pojawiają się na kontynencie także dzisiaj w kontekście
sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu w 2014 roku.
Z punktu widzenia strategii polskiej powstawał wtedy plan na
oderwanie od imperium Ukrainy, wykorzystanie jego osłabienia,
dążąc bardziej do odebrania Ukrainy Rosji niż do inkorporacji
wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej. Rosja wówczas
zostałaby bez wywozu zbożowego przez Nadczarnomorze, bez
Donbasu i jego węgla, bez żelaza ukraińskiego z Krzywego Rogu,
docelowo bez Kaukazu i kaukaskiej ropy naftowej. Musiała to być
nęcąca myśl geostrategiczna wybiegająca w przyszłość, ale
arcytrudna w realizacji, co pokazało fiasko wyprawy kijowskiej.
Polska ofensywa na Kijów rozpoczęła się 25 kwietnia 1920 roku,
był to śmiały plan zbudowania dodatkowego buforu na Ukrainie
właściwej (konkretnie na Kijowszczyźnie) oparty na
samoorganizujących się siłach Petlury. Wojsko Polskie szło przez
Żytomierz, zajmując wszystkie ośrodki wzdłuż dróg głównych i
najważniejszych bocznych. Wzięto Korosteń, Berdyczów i Koziatyń,
potem nastąpiły ciężkie walki w Malinie przed samym Kijowem.
Na północy, zamykając kierunek południkowy, żołnierze Wojska
Polskiego zbliżyli się do Czarnobyla zabezpieczając północne
podejścia od „grobli poleskiej”, w tym obszar, gdzie Prypeć wpływa
do Dniepru, zamykając klamrą polskiej projekcji siły cały rozległy
obszar między Prypecią a Bohem, a jednocześnie izolując od
północy komunikację na kijowskim kierunku działań. Według
przekazów z epoki lokalne wieloetniczne społeczeństwo witało
Wojsko Polskie z mieszanymi uczuciami, w zależności przede
wszystkim od wcześniejszych doświadczeń kontaktu w władzą
bolszewicką.
„Śmiały plan i energia w jego wykonaniu” jak pisał Józef
Piłsudski do żony, spowodował, że Sowieci się wycofywali, choć nie
udało się zrealizować planu rozbicia całości sił bolszewickich na
Ukrainie. Dowództwo polskie liczyło na walną bitwę o Kijów, gdzie
bolszewicy zostaliby pokonani. W oparciu o Ukrainę polskie zasoby
geopolityczne uległyby zwiększeniu, korzystnie zmieniając
stosunek sił pomostu bałtycko-czarnomorskiego względem Rosji.
W nocy z 4–5 maja 1920 roku oddział szwoleżerów dokonał
wypadu przez Korystyń do Kijowa wzdłuż linii kolejowej, nie
napotykając zasadniczo oporu. O godz. 8 rano oddziały szwadronu
1. Pułku Szwoleżerów zajęły część Kijowa. Wtedy miał ponoć
miejsce sławny epizod, gdy 10-osobowy oddział szwadronu ruszył
tramwajem w pościg za nieprzyjacielem podobno z członkiem POW
(Polskiej Organizacji Wojskowej) jako motorniczym, zapuszczając
się tym rajdem prawie na sam Chreszczatyk, główną i
reprezentacyjną ulicę metropolii i ostrzeliwując (rzekomo) z
karabinu maszynowego napotkany oddział bolszewicki. W południe
na dworzec kolejowy w Kijowie wjechał pociąg pancerny „Generał
Dowbor”, później dołączyła regularna piechota Wojska Polskiego.
Kijów na zachodnim brzegu Dniepru był w polskich rękach.
Reakcja społeczeństwa polskiego i prasy była entuzjastyczna, a
Sejm w Warszawie w „imieniu wdzięcznej ojczyzny” wysłał
gratulacyjny telegram do Józefa Piłsudskiego. Piechota pod
rozkazami Rydza-Śmigłego 9 maja ruszyła do natarcia na
przeprawy mostowe na Dnieprze w Kijowie, z sukcesem
ustanawiając przyczółek za rzeką. Cały maj trwała walka o
konsolidację przyczółka za Dnieprem. Ale tym samym osłabiono się
na północy na głównym kierunku Bramy Smoleńskiej.
Potem zaczął się pamiętny odwrót Wojska Polskiego,
zakończony dopiero u bram Warszawy. Jak skarżył się Piłsudski:
za krótka była kołdra – jak chce się pomoć na Ukrainie, to nie
starcza sił na Białorusi i odwrotnie. Za szczupłe były jednak
wówczas siły polskie na właściwe nasycenie obu kierunków
operacyjnych polskiego teatru wojny. Bolszewicka kontrofensywa
czerwcowo-lipcowa dokonała przełamania na wewnętrzej stronie
Bramy Smoleńskiej nad Dźwiną i Berezyną. Polska obrona 4 lipca
pękła nad Autą. Na froncie południowym 5 czerwca 1920 roku
konarmia Budionnego pokonała siły polskie pod Samohrodkiem (to
właśnie 5 czerwca z tej okazji przez kolejne 30 lat był dniem święta
Armii Czerwonej) otwierając drogę Sowietom na zachód. Mińsk,
Wilno i Kijów utracone zostały do połowy lipca.
Klęska zajrzała Rzeczypospolitej w oczy. W trakcie polskiego
odwrotu trwała konferencja w Spa, na której Zachód chciał
narzucić Polsce ciężkie warunki: granica miała przebiegać na
proponowanej Polsce również później w II wojnie światowej linii
Curzona, biegnącej przez Białystok i Brześć. W pamięci społecznej
zapamiętano ten okres jako ciągłe wycofywanie się oddziałów
wojska na kolejne rubieże, które były zwijane zanim zmęczone
odwrotem oddziały je osiągnęły, a z tym pojawiało się zwątpienie i
brak wiary w zwycięstwo. Należy pamiętać, że przez poprzednie
200 lat na tych samych szlakach wojennych siły polskie najczęściej
przegrywały z potęgą rosyjskiego imperium kolejne bitwy i batalie
o istnienie własnego państwa. Dobrze oddał klimat tego czasu Józef
Mackiewicz w powieści Lewa wolna oraz Stanisław Rembek w
powieści W polu. Ostatecznie dwa wielkie zwycięstwa nad Wisłą i
Wieprzem w Bitwie Warszawskiej oraz w poźniejszej bitwie
niemeńskiej zapewniły Rzeczypospolitej pokój ryski, który dzielił
strefy buforowe na wschodzie między Polskę a Rosję Sowiecką bez
uwzględnienia aspiracji do samoorganizacji politycznej Ukrainy.
Granica polsko-sowiecka przebiegała w zasadzie wzdłuż linii II
rozbioru z 1793 roku, z korektą na rzecz Polski w postaci części
Wołynia i Polesia, z miastem Pińskiem czy podejściem do Bramy
Smoleńskiej.
Mieszane były w Polsce oceny postanowień pokoju ryskiego.
Krytykowano brak realizacji idei federacyjnej, czy z drugiej strony
brak włączenia Mińska w granice państwa polskiego. Chwalono z
kolei podciągnięcie granic państwa aż do granicy Łotwy,
oddzielając w ten sposób państwo sowieckie od Litwy (a przez nią i
od Niemiec). Inni – jak Studnicki – twierdzili, że Polska w
traktacie ryskim – jak wielokrotnie wcześniej – nie wykorzystała
swojego zwycięstwa wojennego, ustalając „absurdalną” granicę,
nieopartą ani na Bramie Smoleńskiej, ani na górnym Dnieprze, ani
chociaż należycie na Berezynie.
W dwudziestoleciu międzywojennym sąsiedztwo z sowiecką
Rosją było bardzo trudne. Handel ze wschodnim sąsiadem dawał
jedynie dwa procent obrotu zewnętrznego Polski, więc nie odgrywał
praktycznie żadnej roli. Wciąż natomiast niespokojny był obszar
buforowy-pograniczny z Sowietami. Korpus Ochrony Pogranicza
został powołany nie bez przyczyny. Sowieci starali się bowiem
destabilizować, dopuszczali się dywersji, w tym ataków
sabotażowych na dworce komunikacyjne, urzędy i inne placówki
państwa polskiego. Wzniecali różnego rodzaju niepokoje, zamachy,
o których dziś byśmy powiedzieli – terrorystyczne. Planowane
miały być ponoć nawet zamachy na Józefa Piłsudskiego598.
Używając dzisiejszej terminologii trwała wojna informacyjna i
wojna hybrydowa na całym pomoście bałtycko-czarnomorskim jako
stały element rywalizacji na nim między Rosją a Rzecząpospolitą i
narodami pomostu. Jeśli dodamy do tego irredentę ukraińską599, z
którą musiało się mierzyć państwo polskie, to widać, jaka skala
dezorganizacji i swoistej tymczasowości (strategicznego
nierozstrzygnięcia rywalizacji – tymczasowego remisu) musiały
panować na całym obszarze buforowym między obszarami
rdzeniowymi Polski i Rosji.
Zwiastujące nadchodzącą rewizję ładu porozumienie w Rapallo
było przymierzem sowiecko-niemieckim zawartym poza systemem
ładu wersalskiego i łączącym 200 milionów ludzi w Związku
Sowieckim z przemysłem Niemiec. Nowa polityka ekonomiczna
Sowietów NEP urynkowiała stosunki gospodarcze w kraju. Stąd
układ w Locarno z inicjatywy państw zachodnich odciągający
Niemcy od Rosji był pośrednio konsekwecją, jakie to NEP dał
nadzieje Zachodowi na współpracę gospodarczą.
W tym czasie sowiecka myśl strategiczna i wojskowa
dziedziczyła doświadczenie caratu. W sztuce wojennej dominowała
myśl ofensywna, rozbudowywano w dwudziestoleciu sieć
komunikacyjną, zwłaszcza dofrontową z szeroko planowaną
rozbudową drożni całego pogranicza zachodniego, zwłaszcza
Polesia. Tak by z punktu widzenia koncentracji możliwie
najdogodniej zniwelować Polesie jako przeszkodę dzielącą północne
i południowe obszary koncentracyjne. Już w 1927 roku zarysowuje
się najważniejszy element sowieckiej organizacji terenu: budowa
zaporowej linii umocnień i związana z nią organizacja pogranicza.
Ta linia umocnień nazwana została później linią Stalina, ale nie
miała nic wspólnego z obroną i jak twierdził Wraga – nie może być
porównywana z liniami Maginota, Mannerheima czy Zygfryda600.
Zapoczątkowana w 1926 roku wówczas jeszcze służyła jako
obronna i w niektórych miejscach wciąż zdradzała tendencje
obronne. Rozpoczęto ją mianowicie od budowy przedpola węzła
kijowskiego, gdzie też umocnienia były zakrojone stosunkowo na
największą skalę i gdyby były kontynuowane w myśl założeń
pierwotnych, to mogłyby stwarzać poważną zaporę. Tymczasem już
w 1927 roku, gdy całkowicie zwycięża ofensywna doktryna
Tuchaczewskiego, rozpoczyna się wielka budowa umocnień, które
na całej długości sowieckich granic zachodnich od Oceanu
Lodowatego do Morza Czarnego wysunięte były możliwie najdalej
na zachód na linii przeszkód naturalnych, były wręcz przesunięte
do granicy państwowej. Charakterystyczne jest, że nie stanowiły
zapory ciągłej. Wprost przeciwnie: na szlakach wypadowych bądź
od Bramy Smoleńskiej czy od strony Wołynia i Podola posiadały
ogromne luki – po kilkadziesiąt kilometrów – w których
skoncentrowane były wielkie jednostki ofensywne. Całość
umocnień miała charakter osłonowy, utrudniający przeciwnikowi
manewrowanie na lukach pomiędzy głównymi liniami wypadowymi
i przenikanie na tyły sowieckie rozszerzające się „przestronnie” i
niekorzystnie dla Sowietów aż do Moskwy. Z układu tych umocnień
widać, że ówczesna doktryna sowiecka pochłonięta była koncepcją
wojny taranowej, czyli późniejszego „Blitzkriegu” w sowieckiej
wersji, znanej być może z późniejszych faz II wojny światowej.
Zamierzeniem jej było wykorzystać sprzyjający ofensywie teren na
odwiecznych wojennych szlakach komunikacyjnych na zachód
prowadzących z Bramy Smoleńskiej, Wołynia i z Podola.
Wraz z budową umocnień rozpoczęto odpowiednią organizację
terenu także pod innym względem601. Dotyczy to szczególnie uwagi,
z jaką Moskwa przyłożyła się do zorganizowania stosunków
populacyjnych na całym obszarze pogranicza. Możliwie najgłębiej,
na przeszło 200–300 kilometrów „do tyłu”, „oczyszczała” teren z
„zewnętrznych” elementów narodowościowych: Ukraińców,
Polaków, Finów, Estończykow, czyli tych, którzy mogliby sprzyjać
zewnętrznemu przeciwnikowi. Organizowano za to osiedla
półwojskowe, komuny-kolektywy z rezerwistów etnicznie
rosyjskich, względnie z republik azjatyckich. Zlikwidowano wtedy
polskie rejony narodowościowe imienia Marchlewskiego i
Dzierżyńskiego, rejonowe skupiska mieszkańców łotewskich,
estońskich i fińskich. Jedynie republika mołdawska została
zachowana, ale i ona podlegała restrykcjom administracyjnym
(dość bierny lud mołdawski politycznie i bez tego raczej niechętny
był Rumunii), została ujarzmiona i podporządkowana polityce
charkowskiej, potem moskiewskiej. Według danych wywiadu II RP
z 700 tysięcy Polaków jeszcze w 1936 roku zamieszkujących
republiki ludowe Ukraińską i Białoruską – już w 1939 roku
pozostało jedynie około 300 tysięcy. Zlikwidowane zostały skupiska
„podejrzanej” ludności w miasteczkach Białorusi i Ukrainy,
przerzedzone polskie wsie i kolonie.
Dochodziło także do wypędzania i wywłaszczania elementu
niemieckiego i to również w czasie najbardziej ożywionej wojskowej
współpracy sowiecko-niemieckej. W okresie, gdy na wielkich
manewrach kijowskich czy białoruskich bawiły ogromne misje
niemieckie z przywódcami Reichswehry na czele, przed
konsulatami niemieckimi, w Kijowie, Charkowie, Odessie i
Leningradzie oczekiwały na wizy wyjazdowe tysiące kolonistów
niemieckich602.
Pod względem gospodarczym pogranicze sowieckie
zorganizowane było tak, by zapewnić Armii Czerwonej możliwość
swobodnego manewru i zabezpieczyć ją całkowicie od wszelkich
niepożądanych wpływów i wglądu wywiadowczego państw
zewnętrznych. Na zachód od Dniepru plan pięcioletni ograniczył
przemysł na pograniczu do rozbudowy jedynie najkonieczniejszych
gałęzi lokalnego przemysłu lub jedynie do bezpośredniej
eksploatacji naturalnych zasobów terenu. Nawet tak wielkie
ośrodki, jak Mińsk, Witebsk, Mohylew, Bobrujsk, Kijów, Żytomierz,
Winnica i Odessa nie tylko nie zwiększały swojego potencjału
gospodarczego, ale nawet względnie go obniżały. Największy
wysiłek szedł na rolnictwo i racjonalną jego eksploatację. Przy
czym zagadnienie kolektywizacji nabrało tu specjalnego wyrazu.
Oprócz systemu politycznego w przeprowadzeniu kolektywizacji
przyjętego na terenach Ukrainy i Białorusi, stosowany był z całą
bezwzględnością unifikacyjny system populacyjny drogą
przesiedlenia na ten teren ludności rdzennie rosyjskiej, względnie
ludów z Azji. Na tak przygotowanym terenie konstruowana była
przez lata ogromna siła zbrojna. Przeszło dwie trzecie Armii
Czerwonej zostało rozlokowane w zachodnich pasach granicznych.
Nawet organizacja wojskowa terenu zmierzała w kierunku nadania
tym obszarom specjalnego wojskowego znaczenia603.
Początkowo wielkie okręgi wojskowe zachodni i ukraiński
zostały podzielone. Następnie utworzono osłonowe specjalne okręgi
wojskowe i okręgi etapowe. W okręgach osłonowych gromadzone
były najbardziej uderzeniowe bronie i wielkie jednostki broni
głównych wraz z całym ogonem i zapleczem logistycznym i z
pełnymi stanami osobowymi. Przy czym stopniowo likwidowano
jednostki terytorialne, co spowodowało, że w latach 1934–1935
Armia Czerwona była w stanie jedynie swoją osłoną pogranicza
prowadzić działania nie tylko obronne, ale też ofensywne wobec
wszystkich połączonych sił zbrojnych państw na pomoście bałtycko-
-czarnomorskim, oczywiście z ich największą potęgą –
Rzecząpospolitą.
W związku z tym opierając się na planach odcinkowych
inspektorów armii i wytycznych Głównego Inspektoratu Sił
Zbrojnych w 1938 roku w Warszawie przystąpiono do opracowania
ostatecznego planu wojny ze Związkiem Sowieckim – tzw. planu
„Wschód”. Wcześniej naturalnie, przez cały okres niepodległości,
też opracowywano różnego rodzaju plany działań w obliczu
ewentualnej otwartej wojny ze Związkiem Sowieckiem. Jednak
pełny plan operacyjny wraz dokumentami operacyjnymi został w
całości opracowany na początku 1939 roku i ostatecznie
zatwierdzony przez marszałka Śmigłego-Rydza. Plan „Wschód” był
wyrazem polskiej przedwojennej myśli strategicznej. Jego myślą
przewodnią były – według relacji pułkownika dyplomowanego
Gridzieńskiego – ówczesnego oficera Oddziału III Sztabu
Głównego, następujące założenia:

Inicjatywę rozpoczęcia wojny będzie miał nieprzyjaciel.


Będzie on dążył do wojny tylko z Polską. Wojnę będziemy
prowadzić o własnych siłach, bo Rumunia pozostanie w
obronie na własnym terytorium;
Wojna będzie prowadzona jako obronna na własnym
terytorium. Do manewru obronnego wykorzystana ma być
posiadana głębokość przestrzeni, której utrata nie zagraża
podstawowym ośrodkom niezbędnym do prowadzenia
wojny;
Nieprzyjaciel będzie miał przewagę. Jego siły rozdzielone
będą Polesiem. Kierunek na północ od Polesia jest
niebezpieczniejszy;
Wykorzystując początkowy rozdział sił przeciwnika
nieprzejezdnym zasadniczo Polesiem z rozlewiskami
Prypeci dążyć do rozbicia jednej z nich, a przez to
zmniejszyć stosunek przewagi i uzyskać swobodę do
dalszego działania;
Rozdział sił przeciwnika przedłużyć w czasie przez
rozbudowę obronną Polesia;
Siły główne (50 proc.) ugrupować w rejonie Brześcia tak, by
były gotowe do przeciwnatarć na północ lub południe;
Osłona to armie o składzie ograniczonym do miniumum,
zabezpieczenie jedynie przed zaskoczeniem w czasie
mobilizacji i koncentracji. Zadania armii osłonowych ułatwi
organizacja i rozbudowa terenu. Będą w pełni wykorzystane
przeszkody wodne z systemem zalewów, wzmocnione
obiektami obronnymi. Organizacja terenu i przejściowy na
nich opór mają zmusić przeciwnika do kanalizowania
ruchu, co armie osłonowe powinny wykorzystać do
wykonania uderzeń na skrzydła i boki w czasie opóźniania.
Armie osłonowe nie powinny dać się związać i znaleźć w
obronie wymuszonej. Nie wolno im się dać rozbić. Będą one
mogły być wsparte na najważniejszych kierunkach
lokalnymi odwodami pozostającymi w dyspozycji
Naczelnego Wodza604.

Plan polski da się streścić następująco: dążyć do wykorzystania


słabej komunikacji Polesia i jego rozlewów/bagien dzielących siły
przeciwnika i bić je częściami stwarzając warunki przewagi
miejscowej. Kierunek południowy – ukraiński miał być traktowany
jako drugi, lecz także ważny605. Po wprowadzeniu przez
przeciwnika do walki drugich rzutów operacyjnych, jednostki
polskie miały zorganizować obronę na linii rzek: Stryj, dalej przez
rejon Lwowa, wzdłuż Styru i Jasiołdy, Kanału Ogińskiego, Szczary i
Niemna do granicy litewskiej. Była to rubież ostatecznego oporu.
Pod jej osłoną planowano odtworzyć odwody strategiczne – odwód
na Podlasiu w okoliach Brześcia osłaniający kierunek z Bramy
Smoleńskiej, ale z możliwością rotacji w razie zagrożenia na
południowy kierunek, oraz odwód w Małopolsce kontrujący od
południowego zachodu ewentualny atak przez Bramę Przemyską
na Warszawę z frontu południowego – ukraińskiego. Armia
„Podole” miała bronić pasa o szerokości 180 kilometrów od granicy
z Rumunią do Dederkał. Armia „Wołyń” miała bronić około 150-
kilometrowego odcinka od Dederkał do Horynia, a Samodzielna
Grupa Operacyjna „Polesie” do wysokości Klecka. Około 120
kilometrów odcinka do Puszczy Nalibockiej broniła Armia
„Baranowicze”. Na 200 kilometrach do granicy z Łotwą bronić się
miała Armia „Wilno”. Jej pas obrony sięgał granicy z Łotwą.
Pierwszorzutowe armie posiadałyby łącznie osiemnaście dywizji
piechoty, osiem brygad kawalerii oraz prawie wszystkie jednostki
KOP-u. Silne odwodowe związki operacyjne liczyły dwanaście
dywizji piechoty, a siedem dywizji rezerwowych stanowiłoby odwód
Naczelnego Wodza606.
Konstruowany w latach 1938–1939 plan był gotów na początku
1939 roku i był to pierwszy plan operacyjny wojny opracowany
przez Sztab Główny w niepodległej Polsce607. Dokładny plan
operacyjny „Wschód” nie zachował się w zamętach wojny światowej
i porządków pojałtańskich, więc nie wiadomo, jakie były konkretne
zadania dla poszczególnych jednostek armii polskich. Można
jedynie spekulować.
Koncepcja sowiecka natomiast była powodowana nie tylko
chęcią zaskoczenia i gwałtownego uderzenia bez wprowadzenia
przeciwnika w poprzedzający działania wojenne stan zagrożenia
czy nawet zaalarmowania, ale przede wszystkim tym, że
dowództwo sowieckie liczyło się z trudnościami transportowymi i
wyzwaniami służby etapowej i to pomimo konserwacji sieci
komunikacyjnej pod potrzeby wojskowe. Tak też organizowano
zapasy wojskowe i wojenne. W pasie koncentracji osłonowej
dotyczyło to przede wszystkim magazynów amunicji i magazynów
paliw płynnych. Role tych ostatnich odgrywały także samochodowe
i traktorowe stacje przy sowchozach i kołchozach. Ofensywne
nastawienie doktryny i organizacji terenu spowodowały również, że
gros przemysłu wojennego, zwłaszcza lotniczego, broni maszynowej
i ręcznej, a także artylerii i amunicji zostało rozbudowane w
drugim pasie okręgów etapowych. Okręgi wojskowe: orłowski,
kaliniński, moskiewski i charkowski stały się poniekąd arsenałami
artylerii piechoty i lotnictwa. Jedynie przemysł pancerny jako
związany z rozbudową motoryzacji i „traktoryzacji” został łącznie z
koncentracją ciężkiego przemysłu maszynowego za linią Wołgi
odsunięty w znaczącej części na wschód.
Do lat 1934–1935 doktryna sowiecka zakładała wyłącznie
ofensywne nastawienie par excellence. Sowieci liczyli się
najwyraźniej z tym, że wskutek napięć związanych z trwającą
rewizją ładu wersalskiego w Europie przez Niemcy, Związek
Sowiecki będzie mógł odegrać rolę arbitra zbrojnego w konfliktach
zbrojnych między państwami europejskimi i będzie miał szansę
przesunąć perymetr i wpływy imperium jak najdalej na zachód.
Dojście Hitlera do władzy i postępująca radykalnie rewizja ładu
międzynarodowego uczyniły przygotowania sowieckie jeszcze
bardziej energicznymi i radykalnymi. Przyspieszono rozbudowę
uralskich i zauralskich obszarów przemysłowych. Moskwa
zrozumiała, że w razie wojny z Niemcami jej system ofensywny
nastawiony dotąd na złamanie państw pomostu bałtycko-
czarnomorskiego może nie wytrzymać próby. Ani jej linia umocnień
obronnych ani ofensywnych grup osłonowych, ani też system
koncentracji osłonowej mogłyby nie wytrzymać naporu nowoczesnej
armii niemieckiej i tak rzeczywiście było w roku 1941. To jeden z
powodów, dla których Sowieci rozpoczęli grę na możliwe opóźnienie
wejścia do wojny, przy okazji uzyskując koncesje buforowe na
pomoście bałtycko-
-czarnomorskim.
Z tego punktu widzenia wielkiej strategii sowieckiej pakt
Ribbentrop-Mołotow byłby zatem swoistym paktem
asekuracyjnym. Nie ulega wątpliwości, że za podbojami Stalina
stały powody geopolityczne, nie ideologiczne, czyli chęć umocnienia
Związku Sowieckiego jako potęgi kontynentalnej. Jednocześnie
były wynikiem chłodnej kalkulacji opartej na analizie zalet i
niedogodności usytuowania Związku Sowieckiego w Heartlandzie i
były motywowane przez dwa czynniki: konieczność obrony
niekorzystnie położonych, lecz strategicznie ważnych miast
nadmorskich oraz możliwie największe zabezpieczenie się przed
inwazją niemiecką przez rozszerzenie obszarów buforowych
dających głębię strategiczną własnemu obszarowi rdzeniowemu608.
I tak, poczynając od 1939 roku, ZSRS pozyskał nowe obszary nad
Bałtykiem, Morzem Czarnym, Ochockim i Barentsa, co miało
według Saula Cohena charakter reasekuracyjny – obronny. Główne
porty kraju w roku 1939 to: Odessa, Leningrad, Murmańsk,
Władywostok i Archangielsk. Z powyższych tylko Archangielsk nie
był miastem pogranicza. Odessa leżała około 40 kilometrów od
granicy rumuńskiej za Dniestrem. Leningrad 20 kilometrów, a
Murmańsk 80 kilometrów od granicy fińskiej. Władywostok 60
kilometrów od okupowanej przez Japonię Mandżurii, a
strategicznie ważny port pacyficzny – Sowietskaja Gawań –
kluczowy dla dalekowschodniej floty wojennej i handlowej, gdyż
obsługujący ujście Amuru, znajdował się zaledwie nieco ponad 100
kilometrów od japońskiego południowego Sachalinu. Bezpośrednim
skutkiem zdobyczy w wyniku paktu z Niemcami było przesunięcie
portów w głąb państwa609. Pomimo to ważne porty Batumi i Baku
nad Morzem Czarnym i Kaspijskim nadal były niebezpiecznie
blisko granicy Turcji i Iranu.
Niebagatelne znaczenie miała ostatecznie chęć ubezpieczenia
się przed ewentualną inwazją niemiecką, którą pamiętali
doskonale z wielkiej wojny wszyscy dowódcy i decydenci sowieccy.
Niemiecki plan wojny z Sowietami rozpoczętej w 1941 roku – plan
„Barbarossa” – przewidywał pięć korytarzy lądowych uderzenia:
przez północną Finlandię na Murmańsk i Archangielsk; przez
południową Finlandię i kraje bałtyckie na Leningrad; przez
Białoruś i Bramę Smoleńską na północ od bagien poleskich na
Moskwę; przez południową Polskę i Ukrainę Zachodnią na
południe od bagien Prypeci na Kijów i Donbas; przez Rumunię na
Odessę i inne porty czarnomorskie.
Dlatego zajęcie obszarów buforowych pomostu bałtycko-
czarnomorskiego przez Sowietów w 1939 roku miało duże
znaczenie. Pamiętajmy, że te obszary pozostały oczywiście po II
wojnie światowej przy Związku Sowieckim. Sowiecki geograf M.
Baranskij ujął to zwięźle610: przestrzeń państw bałtyckich jest
naturalną przystanią obsługującą centralne części ZSRS. Ryga,
choć nie jest portem niezamarzającym całkowicie, i tak stała się
najlepszym sowieckim portem bałtyckim, Kłajpeda i Ventspilis
wniosły w posagu nowo wybudowane porty naftowe, Tallin zaś był
centrum eksportu gazu. Do tego po II wojnie przyłączony do
imperium został Królewiec z obszarem otaczającym, co umocniło
rolę metropolii i moskiewskiego centrum decyzyjnego wobec swoich
nowych obszarów buforowych wewnątrz imperium na wschód od
Niemna i Bugu oraz wobec obszarów zewnętrznych buforowych w
nowym sowieckim imperium zewnętrznym – czyli państw, które
stały się satelitami Moskwy w wyniku Jałty i Teheranu. Królewiec-
Kaliningrad został oczyszczony z Niemców i zamieszkany
praktycznie jedynie przez Rosjan, zabezpieczając dostęp do
satelickich portów Gdańska oraz Szczecina/Świnoujścia w PRL-u i
Rostoku w NRD. Aneksja Ukrainy Zachodniej poszerzona o ziemie
zabrane Rumunii dała Sowietom całkowite panowanie nad
wschodnimi Karpatami i bazę możliwych działań na równinie
węgierskiej, a podbój Bukowiny i Besarabii dał łatwiejszy dostęp do
pól naftowych rumuńskiego Ploeszti. Tym samym dając
bezpośredni i sporo ważący „lewar” wpływów na politykę
satelickiego państwa rumuńskiego.
Ofiara Polski we wrześniu 1939 roku i wybuch wojny
niemieckiej z Francją i Wielką Brytanią paradoksalnie dały
Sowietom czas na przygotowania. Jak twierdził w czasie trwania
wojny Wraga, wejście wojsk sowieckich 17 września i okupacja
sowiecka wschodu Rzeczypospolitej z punktu widzenia wojskowego
były improwizacją i dokonano jej bez dużych przygotowań
wstępnych na terenie osłonowym sowieckim. Na terytorium
Rzeczypospolitej miały wejść oddziały pogranicza i osłony
sowieckiej, przy czym ich wyposażenie i zaopatrzenie świadczyło o
kompletnym zaskoczeniu i nieprzygotowaniu jednostek do działań
okupacyjnych. W pierwszym roku okupacji aż do klęski Francji
latem 1940 roku liczono się z oporem silnej Francji i związaniem sił
Niemiec na zachodzie
kontynentu. Więc w pierwszym roku przeważała koncentracja
ofensywna na zagarniętym terytorium całego pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, a Moskwa liczyła na załamanie niemieckie.
Jednocześnie dowództwo sowieckie zdawało sobie doskonale
sprawę, że na terenie ziem okupowanych nie będzie mogło
zorganizować żadnej zasadniczej obrony w wypadku, gdyby
nienaruszone siły niemieckie skierowane zostały przeciw
Sowietom. Toteż w połowie 1940 roku widoczny jest zwrot sowiecki
ku przestawianiu się na obronę na własnym terenie. Teren
„wysuniętej” po 17 września 1939 roku okupacji sowieckiej miał
pełnić funkcję opóźniającą działania nieprzyjaciela, ale oczywiście
nie był traktowany poważnie – jak to później fałszywie
przedstawiała Moskwa w wypowiedziach Stalina, Mołotowa i
Woroszyłowa, uzasadniając już po wybuchu wojny niemiecko-
sowieckiej swoją agresję w stosunku do Polski, państw bałtyckich,
Finlandii i Rumunii. Przede wszystkim chodziło bowiem o to, by
przez agresję wobec tych ziem wyrwać Niemcom możliwość
organizacji dla własnych celów ofensywnych takich politycznych i
strategicznych zagadnień – jak na przykład ukraińskie, białoruskie
czy litewskie sympatie narodów do Niemiec, które przy
odpowiednim nastawieniu Berlina znalazłyby oddźwięk na terenie
sowieckim. Narracja powojenna utrwalona z latami, a nawet
powszechnie dostępna od ponad 70 lat popkultura, wynikające ze
zwycięstwa koalicji nad Niemcami, zupełnie zepchnęły ten wątek
ostatniej wojny światowej na Wschodzie w niepamięć.
Niemcy nie wykorzystali powyższych korzystnych okoliczności
należycie, a Sowieci zdecydowanie przecenili zdolności Niemców do
prowadzenia roztropnej polityki służącej zwycięstwu Berlina na
pomoście bałtycko-czarnomorskim. Inaczej było chyba z
dojrzałością niemieckiego kierownictwa prowadzącego zwycięsko
Niemcy w Europie Wschodniej podczas poprzedniej wojny611.
Niemcy okazali bowiem wyjątkową „ciężkość” w II wojnie w
orientowaniu się w tego rodzaju „subtelnych” zagadnieniach i nie
zdołali wygrać pozytywnych początków i witania wojsk niemieckich
z nadzieją przez narody zachodniej części sowieckiego imperium.
Tereny okupowane przez Sowiety w wyniku paktu Ribbentrop-
Mołotow pozostawały w stadium prowizorycznej okupacji pomimo
odmiennej propagandy. Nie było konstruktywnego zainteresowania
rozwojem tych ziem, gospodarowanie nimi było rabunkowe, z
bezlitosną eksploatacją terenów pod względem wszelkich zapasów i
możliwości produkcyjnych, deportowano siły ludzkie na wschód,
wyłapywano „elementy wywrotowe” nie dbając o strukturę
gospodarczą, zasoby rąk do pracy czy struktury kapitałowo-
własnościowe napędzające organiczną produkcyjność obszaru
okupowanego. Głównie zwrócono uwagę na wojskowe
wykorzystanie terenu, które miało zapewnić Armii Czerwonej
możliwie najsprawniejszą ewakuację i osłonę, a z drugiej strony,
które by pozbawiało Niemców pozytywnych dla nich elementów
organizacyjnych i konstrukcyjnych. Rozpoczęto masową deportację
elit narodowościowych z państw bałtyckich, Polski i Besarabii z
zamiarem likwidacji wszystkich ośrodków, które mogłyby dać
oparcie Niemcom. Dzielono i pogłębiano konflikty wewnętrzne. Na
specjalną uwagę zasługuje polityka wobec Ukraińców, a także
dywersja pomiędzy Litwinami a Polakami przez włączenie Wilna
do Republiki Litewskiej jeszcze przed jej ostateczną sowietyzacją.
W rezultacie jednak, w związku z przyspieszeniem decyzji
Hitlera o uderzeniu na ZSRS, nie zdołano doprowadzić terenów
okupowanych do stanu wystarczająco pozytywnego dla sowieckich
planów strategicznych. Nie zorganizowano na nich należycie nawet
trwałej osłony i linia Stalina wskutek powyższego była właściwie
pierwszą sowiecką linią osłonową w większym stylu. Z drugiej
strony nie zdołano wytworzyć na tym terenie elementów
pozytywnie grających na rzecz Sowietów i w późniejszych
poczynaniach dywersyjnych Sowieci musieli się oprzeć na
desantowanych „partyzantach” wysyłanych z głębi Związku
Sowieckiego, a składających się z elementów nieznających
warunków lokalnych na pomoście bałtycko-czarnomorskim.
O ile pod względem wojskowym i gospodarczym okupacja
sowiecka była prowizoryczna, o tyle pod względem
formalnopolitycznym dążono do nadania jej wszystkich cech
polityki trwałej i długodystansowej (jak zresztą zazwyczaj
postępują Rosjanie aż do czasów obecnych – vide referendum na
zajętym w 2014 r. Krymie czy Doniecka republika): plebiscyty za
przyłączeniem się do ZSRS, stosowne zmiany w konstytucji
sowieckiej, jak i republik sowieckich. Obyczajem moskiewskim
nagromadzono ogromną ilość dokumentów prawno-politycznych
mających tworzyć precedensy na przyszłość upoważniające
imperium do wracania do tematów i powrotu do „legalnego,
prawnego stanu rzeczy’612. Ta cecha postępowania wschodniego
imperium dodatkowo uwypukla wielowymiarowość rywalizacji o
wpływy na wielkiej przestrzeni pomostu bałtycko-czarnomorskiego
i niejako organicznego, nieusuwalnego – „zapaśniczego” zwarcia sił
w naszym regonie.
W 1939 roku dobiegła końca ówczesna pauza geopolityczna i
okazało się, że w warunkach „złej pogody” w koniunkturze
międzynarodowej państwo polskie nie było w stanie przetrwać.
Polska myśl geopolityczna w XX wieku właściwie sprowadzała się
do szukania sposobu, jak temu zagrożeniu istnienia przeciwdziałać
i jak skonsolidować (pozyskać) siłę, która to istnienie zabezpieczy.
Z natury rzeczy w XX-wiecznych warunkach i przy wynikającym z
nich układzie sił w regionie musiała być ta myśl defensywna
strategicznie z jedynie operacyjnymi elementami ofensywnymi, jak
wyprawa kijowska z 1920 roku, czy „instynktowne” odsuwanie
obszaru buforowego na kierunku Bramy Smoleńskiej w 1919 roku,
co wynikało oczywiście z właściwie rozumianej wówczas wagi
obszarów buforowych na Wschodzie. Elementy polityki czysto
ofensywne, jak prometeizm, zwłaszcza na Zadnieprzu czy już w
ogóle na Kaukazie, były prowadzone zaledwie szczątkowo i nie
zostały wypełnione wymaganą materialną treścią – w szczególności
projektami gospodarczymi czy infrastrukturalnymi integrującymi z
Rzecząpospolitą. Tym samym Polska nie była po prostu
wystarczająco atrakcyjna, nie mówiąc już o tym, że nie była w
stanie dać gwarancji bezpieczeństwa od Rosji Sowieckiej.
Oczywiście wraz z ewentualnym wzrostem potęgi państwa
polskiego musiałyby się pojawić elementy w pełni ofensywne
strategicznie na całym pomoście czy w obszarach pogranicznych
sowieckiego imperium wewnętrznego. Wynika to z nieubłaganej
cechy mas lądowych tego regionu świata, zarówno w zakresie
bezpieczeństwa, projekcji siły wojskowej, jak i projekcji siły
gospodarczo-politycznej wynikającej z interakcji ludzkiej
(organicznej, czyli niezorganizowanej, jak i tej zorganizowanej
przez np. wielkie inwestycje czy systemy komunikacyjne
integrujące w odpowiedni sposób cały region).
Naczelnik Państwa Józef Piłsudski zarysował koncepcję
geopolityczną, której istotą miało być utworzenie na wschodnich
obszarach dawnej Rzeczypospolitej skonfederowanych (czyli
pozostających w ścisłym sojuszu) z Polską państw między
wschodnią granicą Polski a zachodnią granicą etniczną Rosji. W
ramach wspomnianej wyżej koncepcji podjęta została inicjatywa
pomocy Ukranie w uzyskaniu politycznej niezależności. Ofensywa
wojsk polskich doprowadziła w 1920 roku do zdobycia Kijowa, by
skonsolidować rodzącą się państwowość Ukrainy. Jednakże
ówczesne środowiska polityczne tego kraju nie potrafiły
wykorzystać powstałej sytuacji. Traktat ryski odsunął Polskę od
znacznej części terytoriów pomostu i pogrzebał koncepcję
federacyjną Piłsudskiego613. Stąd zapewne już później,
prawdopodobnie w roku 1925, w rozmowie z płk. Januszem
Głuchowskim Piłsudski miał ponoć powiedzieć: „Wy tej Polski nie
utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka. Obecna
Polska zdolna jest do życia tylko w jakimś wyjątkowym złotym
okresie dziejów (…). Ja przegrałem swoje życie. Nie udało mi się
powołać do życia dużego związku federacyjnego, z którym świat
musiałby się liczyć614”.
W opozycji do powyższej koncepcji federacyjnej pozostawała
koncepcja inkorporacyjna Romana Dmowskiego i Narodowej
Demokracji615, która zakładała wcielenie ziem buforowych
częściowo do Polski oraz asymilację osób o pochodzeniu niepolskim,
tak by mogło powstać docelowo państwo w miarę jednolite pod
względem narodowości. Na wschodzie w składzie kraju miały się
znaleźć tereny z przeważającą liczbą ludności polskiej, co
ułatwiłoby proces polonizacji, a więc: Galicja Wschodnia, Litwa
oraz ziemie po rzekę Berezynę. W kwestii granicy zachodniej plan
ten przewidywał włączenie Górnego Śląska, Pomorza Gdańskiego,
Wielkopolski oraz większości ziem Prus Wschodnich.
Powszechnie wpływom narodowców przypisuje się zatrzymanie
polskich wojsk i ustalenie granicy położonej bardziej nawet na
zachód, niż proponowali bolszewicy. W swoich Pamiętnikach
Stanisław Grabski opowiada, jak przekonywał innych delegatów do
pozostawienia ziemi mińskiej pod władaniem sowieckim616. Była to
konsekwentna realizacja koncepcji inkorporacyjnej: przyjmując
wszystko, na co gotowy był zgodzić się rząd sowiecki, powstałoby
państwo polskie z co najwyżej 60 proc. ludności polskiej617. Polska,
która wyłania się z pism reprezentantów Narodowej Demokracji, to
państwo zbudowane na osi Wisły, z przemysłem Górnego Śląska i
szerokim dojściem do Bałtyku, jednocześnie rozciągnięte na
wschód, jednak nie tak daleko jak w XVIII wieku, niedochodzące do
Dniepru i Dźwiny. Państwo najlepiej mające co najmniej 75 proc.
obywateli narodowości polskiej, prowadzące aktywną politykę
kolonizacyjną i dążące do asymilacji przynajmniej niektórych
mniejszości narodowych618.
Oczywiście dla Popławskiego, a jeszcze bardziej dla
Dmowskiego, nieobce było przekonanie o polskich prawach do
Dźwiny, Dniepru i Morza Czarnego, natomiast kluczowa była dla
nich potrzeba oparcia Polski na dorzeczu Wisły, nie tylko ze
względu na to, że zamieszkiwali je Polacy, ale także dlatego, że
była osią gospodarki polskiej. Wisła przepływała przez największe
zagłębie przemysłowe na polskiej ziemi, płynęła przez wielkie
miasta polskie (przede wszystkim Kraków i Warszawę) i uchodziła
do Bałtyku, stanowiąc naturalną drogę eksportu i importu.
Znaczenie Wisły zwracało uwagę na Prusy, które stanowiły
oczywiste zagrożenie. Stąd konieczność oderwania ich od państwa
niemieckiego, włączenia do Polski Prus Zachodnich i przynajmniej
południowej części Wschodnich619.
Rozważania na temat wagi terenu Białorusi jako strefy
buforowej i konieczności starań, by nie wpadła w ręce Rosji,
stanowiły oś rozważań wielu polskich myślicieli geopolitycznych:
Oskara Żebrowskiego620, Włodzimierza Wakara621, wspomnianego
już wcześniej Ryszarda Wragi622, Włodzimierza Bączkowskiego623,
Ignacego Matuszewskiego624 czy Adolfa Bocheńskiego625 i wielu
innych począwszy od wieku XIX, a skończywszy na obecnym wieku
XXI.
Zwolennicy koncepcji federacyjnej najczęściej przyjmowali, że
Ukraina może być samodzielnym państwem w zamian za sojusz z
Polską (ten niejako przymus sam w sobie jest jednak wymuszeniem
na Ukranie statusu junior partnera, czy de facto strefy wpływów w
ukraińskim obszarze buforowym). Dla nich podział Ukrainy między
Rosję a Polskę stanowi niebezpieczeństwo przez zliwidowanie
właśnie obszaru buforowego, choć nie zawsze tak to nazywano626.
Na pewno dla każdego ze zwolenników koncepcji federacyjnej
każda Rosja miała być zmorą Polski (Romer, Wakar, Studnicki,
Bączkowski). Pokój może dać tylko rozczłonkowanie czy rozpad
Rosji (Studnicki, Bocheński, Bączkowski) oraz niepodległa
Ukraina, Kaukaz, Wielka Finlandia, samodzielna Syberia
Wschodnia wpadająca po wpływy Japonii lub Chin (Studnicki,
częściowo Bocheński i Bączkowski). Polska z Kresami musi być
sojusznikiem Niemiec (Studnicki). Polska z ziemiami zachodnimi
zawsze zdana będzie na Rosję jakakolwiek ona będzie (Studnicki).
Polska i Niemcy muszą pozostawać albo w sojuszu, albo w
konflikcie – nie ma miejsca na obojętność czy neutralność
geopolityczną (Studnicki) 627. Polityka równowagi skuteczna może
być tylko dopóki trwa antagonizm niemiecko-rosyjski (Stanisław
Stroński, Bocheński, Bączkowski). Polska jest zawsze tarczą wobec
Rosji i kotwicą tendencji liberalnych rozbrajających rosyjskie
imperium (Żebrowski). Państwa między Niemcami a Rosją muszą
być „lotniskowcem” Zachodu (Matuszewski). Zwolennikami
ofensywnej, aktywnej polityki rozkładającej wewnętrznie Sowietów
i podsycającej wobec imperiów irredentę ludów jego pogranicza
(ruchu prometejskiego) byli między innymi: Bączkowski, Wakar,
Wasilewski, Schaetzel, Skwarczyński, Handelsman, Lednicki,
Siedlecki i Paprocki.
Co znamienne, kilku wybitnych polskich przedwojennych
geopolityków pełniło służbę w II Oddziale (tzw. Dwójce) Wywiadu
Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (od 1928 r. Sztabu Głównego
WP), zajmując się wywiadem, w tym radiowywiadem,
radiokontrwywiadem, kontrwywiadem, dywersją pozafrontową,
kryptologią, studiami sowieckich sił zbrojnych i sprawami
zagranicznymi Wojska Polskiego (ataszaty wojskowe RP) w latach
1918–1945. Należeli do nich m.in.: Ignacy Matuszewski, Ryszard
Wraga i Włodzimierz Bączkowski.
Niezmiernie ciekawy wkład w polską myśl geopolityczną wniósł
Adolf Bocheński. Uważał on, że Polska powinna być państwem
rewizjonistycznym dążącym do rewizji granic na wschodzie. Idea
prometejska w jego rozumieniu uzyskiwała swój radykalny wymiar
dążenia do zmiany konfiguracji terytorialnej Europy Wschodniej i
rozkładu imperium wiszącego śmiertelnie nad Rzecząpospolitą od
wschodu. Taranem
zaś, który by te zmiany mógł przeprowadzić, były dla niego Niemcy,
choć zwracał uwagę, że z państwem tym Polska i tak niewątpliwie
w przyszłości znalazłaby się w konflikcie. Zapewne głównie z
powodu bezpośredniego sąsiedztwa polsko-niemieckiego w obliczu
rekonfiguracji sił po wyeliminowaniu Rosji. Takie starcie
nastąpiłoby prawdopodobnie już w chwili ewentualnej nowej
regulacji stosunków we wschodniej czy środkowej Europie.
Zasadniczo jednak umożliwienie Niemcom i Italii wykonania
wysiłku w kierunku zburzenia ówczesnej konfiguracji Europy
Wschodniej miało – według Bocheńskiego – leżeć w interesie
polskiej racji stanu. Celem polityki polskiej było bowiem
niezmiennie nie dopuścić do porozumienia niemiecko-rosyjskiego.
Bocheński był autorem polskiej wersji doktryny Monroe, która
sprowadzała się do następujących postulatów: granice RP są
nienaruszalne, nie można zawdzięczać gwarancji granic jednemu z
sąsiadów; sprzeczne z interesem RP jest czyjekolwiek pochłonięcie
małych państw i narodów leżących w sferze zainteresowania
Polski628.
Bocheński był w ogóle bardzo ciekawym analitykiem i
obserwatorem sceny międzynarodowej, wykraczającym poza utarte
kanony myślenia i aż kusi rozważanie, jak oceniałby obecną
sytuację Polski w XXI wieku. Przed II wojną światową zaś
interesująco i wciąż aktualnie pisał: „polityka państw w ogóle, a
naszych sąsiadów w szczególności, jest rzeczą zmienną. Należy
liczyć się z nawrotami korzystnymi dla nas u tych, z którymi mamy
złe stosunki, niekorzystnymi u tych, z którymi mamy dobre. Każde
państwo rozporządza jednocześnie kilkoma programami polityki
zagranicznej, które mogą zyskać dla siebie politykę oficjalną i
opinię publiczną. Doświadczenie wykazuje, że programy te kolejno
przychodzą do głosu. Kto by się liczył np. z tym, że stosunek
dzisiejszy Rosji i Niemiec do Polski nie ulegnie w przyszłości –
może nawet bliskiej – zasadniczym zmianom, ten by popełniał ten
sam błąd, co człowiek, który w lipcu przypuszcza, że w grudniu
będzie upał. Dlatego zawsze bezpieczniej jest dążyć do rozkładu
sąsiadów, jak spodziewać się, że będą z nami w zgodzie. Nie należy
przeceniać wpływu motywów wypływających spoza państwowej
racji stanu na politykę państw. Aczkolwiek zupełnie niewątpliwie
odgrywały one i odgrywają zawsze pewną rolę, niemniej nigdy ta
rola nie dawała się porównać z dążeniem do wzmocnienia państwa.
Opierać politykę polską na nadziejach, że Rzesza Niemiecka będzie
wbrew swemu interesowi narodowemu prowadzić politykę
pochodzącą wyłącznie z niechęci do komunizmu w Rosji, tzn. chcieć
budować zamki na lodzie, względnie kręcić bicze z piasku.
Państwo, które pragnie jednocześnie realizować wszystkie swe
żądania polityczne, względnie jednocześnie wszystkie swe żądania
wysuwać, to państwo, które z góry swą grę przegrało. Największe
sukcesy w polityce zagranicznej ostatnich wieków były osiągane
polityką ofiary. Jeżeli generacja nasza chce dokonać coś naprawdę
wielkiego w dziejach Rzeczypospolitej, jeżeli generacja nasza chce
nie tylko utrwalić dokonane przez Piłsudskiego dzieło, jakim jest
odrobienie wieku XVIII, ale także odrobić wiek XVII, musi
wiedzieć, że do wielkich wyników dojść można tylko drogą ofiary.
Jest to prawda nieprzyjemna, ale najbardziej zasadnicza. Myślmy o
Cavourze, o Bismarcku, o ich metodzie tworzenia wielkich
mocarstw. Przynależność naszych prowincji kresowych do państwa
zależy przede wszystkim od siły państwa, tzn. od jego armii i
sytuacji międzynarodowej, nie zaś od tak abstrakcyjnych zasad
prawnych, jak Principes des nationalités. Każde relatywne
wzmocnienie sił państwa polskiego w stosunku do jego sąsiadów, a
więc w tym wypadku w stosunku do Rosji, przez jej rozkład i
podział na kilka państw – wzmocni właśnie naszą pewność co do
utrzymania w naszych rękach dawnych prowincji zabranych i
Galicji Wschodniej”629.
Bocheński reprezentował bodajże najbardziej ofensywny
wymiar polskiego myślenia geopolitycznego w dwudziestoleciu.
Ciekawe, co by powiedział dziś o Chinach i inicjatywie Nowego
Jedwabnego Szlaku powstającego wzdłuż południowego perymetru
Rosji, jeśli ująć to w kontekście jego pomysłów z dwudziestolecia,
aby taranem prowadzącym do rozłożenia Rosji były Niemcy (na
rzecz oczywiście docelowo pozycji Rzeczypospolitej). Czy w XXI
wieku za taran – za jaki niegdyś uważał Niemcy z obszaru
rimlandowego Europy napierające na Rosję – mógłby uważać
Chiny (realizujące swoją ekspansję za pomocą planu
infrastrukturalno-gospodarczego i wykorzystujące swoją przewagę
gospodarczą nad Rosją, a nie za pomocą siły zbrojnej, jak próbowali
uczynić to Niemcy w II wojnie światowej). Przy czym taran chiński
nie sąsiaduje z Polską (a wojska niemieckie musiałyby przez Polskę
przemaszerować i tak rzeczywiście zrobiły). Być może więc w braku
fizycznej chińskiej styczności ze zlokalizowanymi od strony
zachodniej interesami Polski, zjawisko użycia tarana nie miałoby
drugiej fazy przewidywanej przez Bocheńskiego – czyli konfliktu
polsko-chińskiego, tak jak miał on wystąpić według niego pomiędzy
Warszawą a Berlinem.
Juliusz Mieroszewski630 rozważał wielokrotnie szanse
porozumienia krajów Europy Wschodniej wobec zagrożenia
sowieckiego, możliwość ewolucyjnej przemiany ustrojowej w Polsce
i odzyskania niepodległości. Polacy zapamiętali najbardziej to, że
przyjęło się uważać, iż był zwolennikiem pojednania i porozumienia
Polski z narodami „ULB” (Ukraina, Litwa, Białoruś) opartego na
uznaniu nieodwracalności zmian terytorialnych, które nastąpiły w
wyniku II wojny światowej. W tym namawiał do pogodzenia się
Polaków z utratą wschodnich obszarów buforowych (i tym samym
znaczących bardzo wiele dla Polaków miast – Wilna i Lwowa), co
uważał za fundament pojednania ze wschodnimi sąsiadami Polski i
w konsekwencji współpracy z nimi dla odzyskania niepodległości
przez narody Europy Środkowo-Wschodniej, podporządkowane
ZSRS. Było to w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku
stanowisko prekursorskie na tle ówczesnej powszechnej opinii
środowisk politycznych polskiej emigracji niepodległościowej w
Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Jeśli chodzi o stosunek
do Związku Sowieckiego, początkowo był zwolennikiem walki
przeciwko ZSRS „na wszystkich dostępnych nam polach i w każdej
dostępnej nam formie”, jednakże w latach późniejszych uznał
stosowanie metod siłowych za bezcelowe i nieskuteczne. Dał wyraz
przekonaniu, że zmiany zachodzące w imperium w konsekwencji
muszą doprowadzić do jego rozpadu. Zauważał jednak, że problem
rosyjski w dalszym ciągu będzie dla Polski aktualny i wymagający
rozwiązania. Proponował „demokratyzację” ZSRS, swoisty „eksport
europejskości”, co miałoby neutralizować zgubne skutki
mechanizmów komunizmu, zarówno wewnątrz imperium, jak i w
państwach satelickich. Tego zadania miała się podjąć Polska jako
państwo najbardziej zbliżone do Zachodu – zarówno pod względem
geograficznym, jak i kulturowym. W 1974 roku na łamach
„Kultury” sformułował, wraz z Jerzym Giedroyciem631
fundamentalną dla polskiej myśli politycznej koncepcję, że
suwerenność Ukrainy, Litwy i Białorusi (ULB) jest czynnikiem
sprzyjającym niepodległości Rzeczypospolitej, natomiast
zdominowanie tych krajów przez Rosję otwiera drogę do
zniewolenia także Polski.
Koncecja ULB najbliżej odpowiadała koncepcji prowadzenia
polityki na Wschodzie przez rządy w Warszawie po 1989 roku
zarówno w aspekcie bezapelacyjnego wspierania niepodległości
państw buforowych, jak i „eksportu” zachodniości do Rosji, czy
próby demokratyzacji Rosji, co równie dobrze mogłoby zostać
uznane za nową odsłonę przedwojennej polityki prometejskiej,
może tylko nieco bardziej wyrafinowaną, gdyż wiązało się i tak – z
perspektywy Rosjan – z popieraniem ruchów odśrodkowych w
imperium osłabionym podwójnie: najpierw po 1989 i następnie po
1991 roku.
Z perspektywy 30 już prawie lat należy stwierdzić, że chyba
zbyt mocno akcenty położono nad Wisłą na eksport „zachodniości”,
a za mało zadbano o uzyskanie realnych wpływów na żywotnie
ważny dla Polski obszar buforowy, w pierwszym rzędzie na
Białorusi w kierunku na Bramę Smoleńską, czy też na Ukrainie,
zaniedbując w ten sposób troskę o polskie bezpośrednie pole
bezpieczeństwa, a co z tym idzie – budowanie związanego z tym
polskiego hard power. Brak takiego podejścia uzależnia Polskę od
zmienności celów polityki Zachodu, jego niezależnych od Polski
ewentualnych wewnętrznych podziałów, a przede wszystkim od
jego niegwarantowanej przecież na zawsze siły geopolitycznej. To
właśnie siłami Zachodu prowadziliśmy naszą politykę
„zachodniości” i demokratyzacji, a może lepiej powiedzieć:
forsowaliśmy poprzez szeroko pojęte instytucje zachodnie.
Szczegółowe przyjrzenie się koncepcji ULB pozwala bowiem
dostrzec dodatkowe elementy, chyba często niewystarczająco
rozważane w polskiej myśli politycznej po 1989 roku. Według
Mieroszewskiego wschodnie obszary buforowe polskich Kresów
determinują historię Rzeczypospolitej, skazują na pozycję satelity
lub imperializm. Warto tu zacytować obszerne fragmenty
publikacji Mieroszewskiego Rosyjski „kompleks Polski” i obszar
ULB – in extenso ze względu na doniosłość stwierdzeń, a nawet
bardziej na aktualizującą się w drugiej dekadzie XXI wieku
sytuację napięcia na pomoście bałtycko-czarnomorskim:
„Warunkiem satelickiego statusu Polski jest wcielenie narodów
ULB do Rosji. Jest szaleństwem uznanie, że uznaniem problemów
Ukrainy, Litwy i Białorusi za wewnętrzną sprawę rosyjską Polska
może wyprostować swoje stosunki z Rosją. Rywalizacja z Rosją na
tych obszarach między Polską a Rosją miała zawsze na celu
ustalenie przewagi, a nie dobrosąsiedzkich stosunków. Dla Rosji
wcielenie państw ULB jest niezbędnym warunkiem do
zredukowania Polski do statusu satelickiego. W perspektywie
Moskwy Polska musi być satelicka w takiej czy innej formie.
Historia uczy Rosjan, że Polska niepodległa zawsze sięgała po
Wilno i Kijów i usiłowała ustalić swoją przewagę na obszarze ULB.
To równe jest z likwidacją pozycji Rosji imperialistycznej w
Europie. To równa się z tym, że Polska nie może być niepodległa,
jeśli Rosja ma zachować swój status imperialny w Europie. Z
perspektywy Warszawy jest tak samo – tylko w drugą stronę.
Szukaliśmy przewagi w ULB czy to wojskowo, czy federacyjnie,
ponieważ historia uczy, że Rosja na tych obszarach jest
przeciwnikiem nie do pokonania. I można oczekiwać tylko niewoli.
Nawet bez II wojny światowej niepodległość Polski byłaby
zagrożona, ponieważ zwyciężyliśmy w ‘20 roku pod Warszawą, a
nie pod Kijowem. Nawet bez Stalina byłby wyścig zbrojeń i
redukcja Polski do roli protektoratu przez Rosję samą czy z
Niemcami632”. Kontynuował Mieroszewski: „Wydaje się, że o ile
Rosjanie nigdy nie doceniali Ukraińców i nie doceniają ich nadal, o
tyle zawsze przeceniali i nadal przeceniają Polaków. Widzą nas
zawsze jak rywali aktywnych lub tylko potencjalnych – niemniej
zawsze jako rywali – Chruszczow wprawdzie zezwolił na
wywiezienie Panoramy Racławickiej ze Lwowa, lecz kategorycznie
odradzał pokazywanie jej polskiej publiczności, to będzie
przypominało walkę z Rosją. Słynny epizod z wystawieniem
Mickiewiczowskich Dziadów był na tym samym tle. Rosjanie
zawsze będą się bali powstania narodowego Polaków. Naród polski
zawsze odgrywał poważną rolę w historii rosyjskiej i jest rzeczą
niezbędną, byśmy dokładnie poznali perspektywy, poprzez które
Rosjanie na nas patrzą.
Litwinow mówił o odbudowie polskiego imperium z XVI i XVII
wieku, co nam wydaje się komiczne, lecz dla Litwinowa, w
przeciwieństwie do nas, wiek XX był ciągiem XVI i XVII wieku, z tą
samą tradycyjną problematyką, nie wyłączając problematyki
polskiej. Podobnie jak carowie – Stalin, Litwinow i Breżniew
uważali i uważają, że na obszarach ULB mogą panować albo
Polacy, albo Rosjanie. Nie ma historycznego trzeciego rozwiązania:
istnieje wybór tylko między imperializmem polskim a rosyjskim.
Rosjanie nas przeceniają, bo patrzą z perspektywy historycznej.
Polacy natomiast są dumni, a częściej sentymentalni, ale uważają
naszą imperialną historię za niemającą nic wspólnego z dzisiejszą
rzeczywistością. Przez 300 lat mieliśmy przewagę na Wschodzie.
Potem po pokoju Grzymułtowskiego Rosja miała przewagę. Albo
my, albo oni, więc nie ma normalizacji. Polacy, podobnie jak i
Rosjanie, nie wierzą w trwałe rozwiązanie”.
Można tylko dodać, że powyższe staje się jeszcze bardziej
aktualne dziś niż po II wojnie światowej, gdy istniało zwycięskie
mocarstwo sowieckie aż po Łabę, a rząd w Warszawie akceptował
satelictwo. Tu się też prosi zgryźliwy komentarz, że Mieroszewski
mógł jednak nie przewidzieć, że Polacy wchodząc do NATO i UE
uwierzyli w „słodkim” czasie adopcji strategicznej Zachodu, że
rozwiązaniem „na zawsze” wobec zarysowanego przez
Mieroszewskiego dylematu rozstrzygającego o życiu państwa
polskiego będą powyższe geopolityczne kontrukty sojusznicze
(NATO) i wspólnotowe (Unia Europejska). O ile okazały się one
pomocne dla stworzenia przestrzeni do konsolidacji gospodarczej i
ogólnego rozwoju Polski, o tyle nie wyręczą jednak rządu polskiego
od własnej polityki wobec Wschodu, opartej na interesach polskich,
z własnymi źródłami zasobowymi i zadaniowaniem tej polityki.
Dalej pisał Mieroszewski: „Przewagę Rosjan potwierdziła
HISTORIA, która nasze walki i powstania obróciła wniwecz. Lecz
większość Polaków nie wierzy, byśmy kiedykolwiek mogli zdobyć
przewagę nad Rosją, a dzieckiem tej niewiary jest mentalność
satelicka i serwilizm. Można dodać, niestety, utrwalona silnie w
Polakach”.
Zważywszy na okoliczności i czasy, w których Mieroszewski
pisał te słowa, koncepcja z obszarem buforowym dla Polski mogła
być uważana za anachronizm. Jeszcze bardziej pachniało fantazją
stwierdzenie Mieroszewskiego, że można odepchnąć Rosję z
rogatek Przemyśla po Smoleńsk. A przecież po 1991 roku tak się de
facto stało. Co by było, gdyby odpadająca od Związku Sowieckiego
Białoruś bardziej stanowczo dokonała na początku 1992 roku
orientacji na Zachód przez Polskę i zaproponowała Polsce
utworzenie unii gospodarczej na obszarze od Odry po Dźwinę,
Bramę Smoleńską i błota Polesia nad Prypecią? Taka kwestia nie
byłaby w tamtym czasie dla upadku przestrzeni postsowieckiej i
rosyjskiej jelcynowskiej smuty czystą abstrakcją przy potencjale
ówczesnym gospodarczym Polski i Białorusi, a fundamentalnie
zmieniłaby dynamikę geopolityczną pomostu bałtycko-
czarnomorskiego.
Co do zarysowanych wyżej prawidłowości rywalizacji
geopolitycznej na pomoście w XXI wieku wszystko zostało – jak
widać – po staremu. Z jedną tylko fundamentalną zmianą: Rosja
jest geopolitycznie słaba, a gra rozpoczęła się na nowo. Trudno
powstrzymać się od skomentowania, że jakież to „piękne” w
geopolityce, że czasy się zmieniają, ale przestrzeń i jej zagadnienia
pozostają te same! Kwestia, jak bardzo państwa na pomoście
bałtycko-czarnomorskim mogą zorganizować własną podmiotowość
wobec Rosji wpłynie na relację reszty kontynentu europejskiego z
lądowym olbrzymem i dalej z przestrzenią Eurazji, z której wyłania
się coraz bardziej geopolityczne cielsko Chin, przyćmiewając
rosyjskiego olbrzyma633.
W tym kontekście istotne jest poszukanie odpowiedzi, jakimi
mogą się postrzegać sami Ukraińcy, względnie jaki mają stosunek
do własnej przestrzeni geopolitycznej. Tradycyjnie ukraińskie
koncepcje geopolityczne koncentrowały się na uzasadnieniu
konieczności powołania państwa ukraińskiego – głównie opartego
na argumentach demograficznych i historycznych. Poszukiwane
były możliwości oparcia strategii Ukrainy na uniezależnieniu się od
Moskwy czy Warszawy (Mikołaj Hruszewski634, Mikołaj
Michnowski/Mykoła Michnowśkyj635, Włodzimierz
636
Kubijowicz/Wolodymyr Kubyjovyć ) – najlepiej z własnym
terytorium od Kaukazu i Morza Kaspijskiego po Karpaty.
Również rozmyślaną opcją była federacja państw pomostu
bałtycko-
-czarnomorskiego (Stefan Rudnicki/Stepan Rudnyćkyj637),
„wciśniętych” pomiędzy dwie potęgi imperialne: Rosję i Polskę
(oczywiście bez Rosji i Polski), z wykorzystaniem własnej potęgi
demograficznej, głównie kosztem pozbawienia Rosji jej
południowych prowincji, włącznie z Krymem – strategicznie
istotnym dla panowania nad Morzem Czarnym
– i z Polską jako przeciwnikiem geopolitycznym w walce o
hegemonię na pomoście bałtycko-czarnomorskim.
Pomysły opierano także na nacjonalistycznych koncepcjach
współpracy z Niemcami (Dymitr Doncow638). Naród ukraiński jako
rzekomo „utworzony” przez przedstawicieli rasy nordyckiej miał
mieć aspiracje do budowy imperium ukraińskiego, a do tego
konieczne miało być pokonanie Polaków i Rosjan. Pierwszy krok to
utworzenie państwa ukraińskiego i szeroka edukacja patriotyczna
Ukraińców, następnie współpraca z Niemcami (i Austrią w I wojnie
światowej) w celu utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego
jako bariery przed bolszewicką Rosją.
Ciekawym i mało znanym w Polsce pomysłem była idea
utworzenia wspólnoty czarnomorskiej z przywódczą rolą Ukrainy i
oparcie się na basenie Morza Czarnego jako źródle siły kraju (Jerzy
Lipa/Jurij Łypa639). Idea ta powstała w odpowiedzi na obawę, że
Ukraina pozostaje jedynie polem rywalizacji Moskwy i Warszawy
lub Moskwy i Berlina, a jej terytorium traktowane jest jako strefa
wpływów. Gdyby Ukrainie udało się zbudować własny blok
polityczny z państwami basenu Morza Czarnego, a nie z
państwami Zachodu lub Rosją, to powyższe fatum znad Ukrainy
zostałoby usunięte. Większość głównych rzek Ukrainy rozciąga się
południkowo, więc naturalnie ciąży ku Morzu Czarnemu, które jest
głównym oparciem tego kraju. Kluczowy obszar to dorzecza
czterech rzek
– Dniestru, Dniepru, Donu i Kubania. Naturalnymi granicami
Ukrainy są obszary od zachodniego wybrzeża Morza Czarnego po
zachodnie wybrzeża Morza Kaspijskiego, obejmujące też Kaukaz i
rosyjski Dagestan. Do tego bloku można by zaliczyć Ukrainę,
Bułgarię, Rumunię, Grecję, Jugosławię, Turcję, Iran oraz kraje
Kaukazu. I co ważne – bez Polski i Rosji. Taka wspólnota państw
czarnomorskich byłaby według jej
ukraińskich propagatorów elementem równowagi politycznej na
styku Europy i Azji. Główne punkty (obszary) w przestrzeni, z
których wyrasta zagrożenie dla niepodległości Ukrainy to:
południowe Polesie
– obecnie terytorium Białorusi – stąd kluczowa jest federacja z
Białorusią; Półwysep Krymski – strategiczny element
bezpieczeństwa Ukrainy, ponieważ daje panowanie nad Morzem
Czarnym; Mołdawia – kontrolująca ujście Dniestru, i przez Bramę
Mołdawską daje wyjście na Dunaj, Bałkany i do cieśnin tureckich.
Podzielona między Polskę i Rosję w traktacie ryskim Ukraina
po II wojnie światowej stała się republiką sowiecką. Centralnie
ustalany w Moskwie Gosplan ustanawiał plany produkcyjne i
relacje gospodarcze między centrum imperium a republikami. Gdy
Gosplan się załamał, powiązania gospodarczo-finansowe między
republikami zostały przecięte i nastąpił upadek gospodarki
Związku Sowieckiego. Traktowany jako całość obszar dawnego
imperium sowieckiego odnotował w latach 1990–1995 spadek PKB
aż o trudny do wyobrażenia poziom 40 proc. Dla porównania, Stany
Zjednoczone straciły 27 proc. PKB pomiędzy latami 1930–1934
podczas wielkiej depresji, która zniszczyła ówczesny ład globalny i
ostatecznie pogrzebała erę pierwszej globalizacji. Upadek Związku
Sowieckiego spowodował, jak wiadomo, powstanie stosunków
kapitalistycznych, a to pociągnęło za sobą drastyczne redukcje
wydatków na zdrowie, edukację i programy społeczne, powodując
powstanie ogromnych społecznych nierówności. Towarzyszący
transformacji szok ekonomiczny i gwałtowna prywatyzacja
zakładów tradycyjnie mających nadmierne zatrudnienie zniszczyła
dotychczasową stabilizację społeczną. Odbicie rozpoczęło się
dopiero wraz z rokiem 1995. I dopiero po 12 kolejnych latach –
około końca 2007 roku – 10 spośród 15 dawnych republik
związkowych odzyskało poziom PKB, jaki miały w 1991 roku. Tylko
Mołdawia, Ukraina, Gruzja, Kirgistan i Tadżykistan nie
przekroczyły w 2007 roku progu PKB z 1991 roku. W tym czasie
postępowała odbudowa gospodarcza Rosji, choć bardzo powoli i
dopiero w latach 2006–2007 Rosja przekraczała próg poziomu
rosyjskiej republiki sowieckiej z 1991 roku. Jeszcze w 2015 roku
Ukraina wypracowywała zaledwie 63,4 proc. PKB z poziomu roku
1991, podczas gdy Rosja już 119,8 proc., Białoruś 193,9 proc.(!),
Litwa 139,6 proc., Łotwa 145,8 proc., Kazachstan 219 proc.(!)
Turkmenistan aż 515 proc. (!), a Uzbekistan 281,2 proc.(!)640.
Ukraina to największy kraj na Starym Kontynencie, który w
całości położony jest w Europie, piąty pod względem wielkości
populacji. Ale w drugiej dekadzie XXI wieku utrwalił swój status
„chorego człowieka Europy”, balansując na granicy państwa
upadłego, targanego wszechobecną korupcją i walką wzajemną
oligarchów, niczym nieróżniących się od średniowiecznych
feudalnych panów szarpiących ciało tej wielkiej przestrzeni od
Donbasu po Karpaty dla własnej korzyści i prywatnej potęgi,
niczym zmora z dawnych opowieści i zamierzchłych wieków
ludzkości. W 1991 roku Ukraina była jedną z najbiedniejszych
republik postsowieckich licząc per capita. Tylko Azerbejdżan,
Gruzja, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan były biedniejsze.
Tradycyjnie była krajem rolniczym w czasach carskich i sowieckich
zasilającym imperium w żywność. Wyjątkowo dotknięta przez
wydarzenia XX wieku przeżyła kilka, jeśli nie kilkanaście „szoków”
geopolitycznych, działania wojenne obu wojen światowych,
toczonych w dużej mierze na jej obecnym terytorium, koszmar
wojny domowej, kolektywizację, forsowną industrializację, wielki
głód, okupację niemieckę i Holokaust, wreszcie czystki
stalinowskie.
Po II wojnie światowej z pomocą władzy sowieckiej dokonano
istotnej modernizacji i rekapitalizacji kopalni i zakładów
metalurgicznych, choć oparta na rolnictwie gospodarka republiki
bardzo ucierpiała przy realizacji indukowanej przez Moskwę
industrializacji. W tym procesie gospodarka ukraińska stała się
zależna od ropy, minerałów i taniego gazu z republiki rosyjskiej. W
procesie wewnątrzsowieckiego podziału pracy zamieniała niemal
darmową energię i surowce w dobra przetworzone, których wartość
była na sztucznych wewnętrznych rynkach sowieckich zawyżona w
stosunku do wartości uzyskiwanej na rynku światowym. Wraz z
końcem Związku Sowieckiego w porównaniu do innych republik
Ukraina dysponowała dość dobrą i nowoczesną infrastrukturą oraz
parkiem maszynowym w dobrym stanie (choć po 1991 r.
zaniedbano modernizacji i nadążania za wymogami rynków). Po
zakrętach historii odziedziczyła podział kraju na mówiący po
ukraińsku zachód i północ oraz posługujący się językiem rosyjskim
wschód i południe.
Ponieważ przez całe dekady Rosja dostarczała Ukrainie surowce
poniżej cen występujących na rynkach światowych, uzależniło to
stopniowo kraj od gazu i ropy rosyjskiej. Po 1991 roku nastała
wspominana wcześniej wielka dezorganizacja, ze spadkiem PKB w
latach 1991–1996 pomiędzy 9,7–22,7 proc. rocznie! Z hiperinflacją i
gigantycznym spadkiem produkcji przemysłowej (na poziomach
nienotowanych w warunkach pokoju). Wzrost PKB Ukraina zaczęła
notować dopiero po 2000 roku. Wcześniej w pełnym rozkwicie była
wymiana barterowa, obrót w obcych walutach i oczywiście czarny
rynek. Panowała polityczna niestabilność, korupcja i feudalizacja
systemu polityczno-gospodarczego kraju w wyniku oligarchizacji.
To prowadziło do braku realnej konkurencji gospodarczej na rynku
krajowym, braku trwałości i w ogóle braku sensowności budowania
instytucji. Przestrzeń fizyczna zajmowana przez państwo zdawała
się nie mieć cech obszaru rdzeniowego zdolnego do własnego
zadaniowania swoich interesów i ich realizacji. Traciła spójność i
sterowność z punktu widzenia wykonywania władzy, jej akceptacji
przez społeczeństwo i lokalne czy regionalne mechanizmy, których
szeroko pojęta lojalność wobec państwa jest warunkiem istnienia
zorganizowanego organizmu państwowego. W modelu
geopolitycznym Ukraina osuwała się w stan, który historycznie
prowadzi do rozbiorów przestrzeni chorego organizmu
państwowego.
Sześciu najbogatszych ludzi kraju w tym czasie to byli magnaci
metalurgiczni, „wiszący” na taniej energii z Rosji, często
pochodzący z sowieckiej kadry menedżerskiej, która prywatyzowała
przemysł sowiecki, stając się jego właścicielami, a z czasem
oligarchami na skalę kraju. Wraz ze wzrostem PKB w latach 2000–
2007 pojawiły się na Ukrainie instytucje bankowe z prawdziwego
zdarzenia, a osiągany wzrost gospodarczy w procentach zaczął
dorównywać rosyjskiemu. Pojawił się popyt wewnętrzny, eksport
na rynek Unii Europejskiej, a po 2009 roku dominujący trend
eksportu do Azji. Obecnie szybko rosnące gospodarki Azji również
kupują produkty ukraińskich zakładów metalurgicznych.
Problemy kraju zostały zwielokrotnione implikacjami odebrania
Krymu i wojny o Donbas. Nie polepsza stanu państwa masowy
exodus ludzi na Zachód, w tym wielka migracja młodzieży do
Polski. Pomimo ogromu terytorium, dostępu do portów morskich,
szlaków komunikacyjnych wschód-zachód oraz przebiegu przez
terytorium Ukrainy rurociągów z energią, kraj nie jest architektem
gry geopolitycznej, lecz jej przedmiotem641.
W czasach sowieckich Ukraina odpowiadała za jedną czwartą
całej sowieckiej produkcji rolnej i plasowała się na drugiej pozycji
zaraz po republice rosyjskiej, jeśli chodzi o produkcję przemysłową.
Teoretycznie może więc być w przyszłości bogatym krajem. Pogląd
ten podzielają analizy Banku Światowego. Żaden inny kraj
europejski nie ma takich zasobów węgla (4 proc. zasobów globu),
żelaza, a nawet gazu i żyznej ziemi rolnej, z której tylko połowa jest
uprawiana. Pomimo pogorszenia za czasów sowieckich jakości
słynnych ukraińskich czarnoziemów, wciąż są one jednymi z
najlepszych gleb w skali świata642. Populacja kraju spadła z 52
milionów w 1991 roku do 46 milionów dziś i nadal spada. Za to
młodzież i kadra inżynierska są świetnie wykształcone – lepiej niż
w innych krajach o niskim lub średnim dochodzie. Ukraina ma
także przez zachodnią granicę dostęp do rynków europejskich, co
stwarza łatwość w obrocie handlowym643. W 2014 roku utrata
Krymu i wojna w Donbasie pociągnęły za sobą 6,6 proc. spadku
PKB i recesję, potem kolejny spadek PKB o 14,3 proc. w 2015 roku,
ale już w 2016 zaliczono wzrost o 2,3 proc.644.
Ukraina mogłaby być bogatym krajem, ale historia uczyniła ją
biedną.
Szojgu i Serdiukow, czyli Nowa Armia
Rosji. Armia Nowej Ukrainy
Rosyjska kultura strategiczna stale oparta jest na zasadzie „kto
kogo”, którą można streścić do tego, że zawsze ktoś dominuje nad
innym poprzez możliwość przymusu lub poprzez status wynikający
z wyższej hierarchii ustalonej w danej społeczności645. Co więcej,
dla przywódców w Moskwie relacje w świecie z całą pewnością są
grą o sumie zerowej646. Do tego dochodzą instynktowne w kulturze
strategicznej Rosjan i przedstawione wcześniej uwarunkowania
geograficzne, wzbudzające strach i skłaniające raczej Rosjan do
analizy realnych możliwości potencjalnych przeciwników niż do
wiary w ich dobre czy neutralne intencje647. Chęć obrony własnych
interesów połączona z werbalną i symboliczną agresywnością oraz
występujące jednocześnie: poczucie wyższości i kompleks niższości
w komunikacji strategicznej oraz brak instytucjonalnych
ograniczeń dla władców rosyjskich czynią z Rosji nieustannie
wymagającego aktora na scenie międzynarodowej, którego trudno
jest inkorporować do jakiegokolwiek światowego ładu powstałego z
nadania innego mocarstwa, w tym w szczególności do
konstruktywistycznego prymatu światowego pod auspicjami
Stanów Zjednoczonych648.
Autorytarny styl rządzenia i publicznego obnoszenia się, oparcie
na siłowikach – siłowym aparacie państwa oraz służbach
specjalnych – oligarchizacja oparta na wąskiej grupie osób
pozostających w bliskich relacjach władzy, otrzymujących za to
udział rentowy przypominający „feudalny” nadział, w systemie
gospodarczym tworząca swoisty system patrymonialny649 (70 proc.
elit ma korzenie w różnego rodzaju służbach bezpieczeństwa
jeszcze sowieckich lub już rosyjskich)650, z jednym nadrzędnym
arbitrem tego systemu – Władimirem Putinem. Do tego dochodzi
małe grono doradców i nieliczne, jeśli w ogóle, ograniczenia władzy,
przypominające system państwowy za Romanowów lub za czasów
sowieckich651. Choć należy przyznać, że nawet Sowieci z tego
punktu widzenia mieli jednak Politbiuro i Komitet Centralny
KPZS, a przede wszystkim instytucjonalny system awansu w
ramach partii komunistycznej z jakimiś mniej lub bardziej
zdefiniowanymi regułami gry instytucjonalnej, czego nie ma
obecnie. Do tego dochodzi kontrola mass mediów podobnie do
czasów sowieckich, lecz chyba w sposób bardziej inteligentny i
skuteczniejszy, ponieważ współcześni Rosjanie zwyczajnie lubią
rosyjskie mass media, w przeciwieństwie do czasów sowieckich.
Oczywiste jest, że nie da się uzyskać statusu mocarstwa i mieć
wpływu chociażby na własny region i otoczenie geopolityczne bez
posiadania sprawnego narzędzia polityki, jakim są siły zbrojne, a
te doświadczyły głębokiego rozkładu po zakończenu zimnej wojny.
Reformy Gorbaczowa – pieriestrojka i głasnost’ w latach
osiemdziesiątych XX wieku – zapoczątkowały kryzys sowieckich sił
zbrojnych, które były połączone ściśle z systemem państwa
więziami politycznymi i ekonomicznymi, a w związku z tym nie
były w stanie wytrzymać szoku tych reform652. Dramatycznie ścięto
wówczas im finansowanie po załamaniu się sowieckiego systemu
gospodarczego, a to skutkowało problemami z uposażeniami,
korupcją i głębokim upadkiem morale służby, w tym także
powszechną demotywacją wśród wyższej kadry dowódczej i
oficerskiej653.
Po upadku imperium szybko się okazało, że pomimo chaosu,
upadku gospodarczego i społecznej dezorganizacji jest jednak kilka
niezmiernie ważnych zadań do wykonania dla aparatu wojskowego
niedawnego imperium. Począwszy od relokacji jednostek i sprzętu z
obszarów imperium zewnętrznego, ale także z wewnętrznych
republik dawnego imperium – do nowej Rosji. W Rosji, na
Ukrainie, Białorusi i w Kazachstanie pozostawał ponadto
posowiecki arsenał broni jądrowej. Powyższe cztery kraje osiągnęły
porozumienie i zobowiązały się oddać broń jądrową Rosji654. Dużo
trudniej szło dogadywanie się co do podziału wojsk
konwencjonalnych wielkiej liczebnie i sprzętowo armii sowieckiej.
Wojska z imperium zewnętrzego miały wrócić do Rosji, podczas gdy
te z republik miały zostać i stanowić zaczątek, a w praktyce
fundament sił zbrojnych poszczególnych republik655. Doprowadziło
to do sytuacji, że wojska z imperium zewnętrznego wracały do
często nieprzygotowanych miejsc dyslokacji, a na zasadzie
geograficznej poszczególne oddziały stacjonujące w dawnych
republikach sowieckich miały w nich pozostać. Z tego powodu dość
częste były niemalże otwarte bunty wśród żołnierzy rosyjskich
stacjonujących w republikach postsowieckich. Zdarzało się, że całe
jednostki odmawiały pozostania i chciały wracać do Rosji – np. 14
Armia w Mołdawii. Podobnie było z mniejszymi jednostkami w
Gruzji i Tadżykistanie, gdzie zresztą wojska posowieckie zostały
wciągnięte w tamtych chaotycznych czasach w lokalne etniczne
konflikty wewnętrzne. Co gorsza, wewnętrzne dystrykty wojskowe
imperium, które za Sowietów miały w jednostkach niską gotowość
bojowo-mobilizacyjną – takie jak moskiewski i północnokaukaski –
stały się teraz obszarami frontowymi Rosji zaraz na granicach
niepodległych republik, które stały się z kolei dla Rosji obszarami
niespokojnymi geopolitycznie.
Z tych wszystkich powodów armia rosyjska lat
dziewięćdziesiątych XX wieku, wyłoniwszy się po upadku państwa
sowieckiego jako znacznie słabsza struktura, miała przed sobą
zupełnie nowe wyzwania656. Najważniejszymi były: brak pieniędzy,
niekorzystna demografia, zwłaszcza w rocznikach poborowych,
słaba jakość umysłowa i fizyczna dostępnej puli poborowych oraz
endemiczne uchylanie się od służby, „fala” starszych roczników
wobec młodych rekrutów (tzw. dziadowszczyna) i wszechobecna
przemoc wśród żołnierzy w trakcie służby koszarowej.
W pierwszej dekadzie po rozpadzie Związku Sowieckiego cięcia
wydatków były ogromne, a nie wprowadzono nowego systemu
funkcjonowania armii. Potężny niegdyś przemysł zbrojeniowy
ledwo wiązał koniec z końcem, głównie sprzedając swoje produkty
za granicę. Własne wojska nie tylko nie otrzymywały nowego
sprzętu. Nie rozwijano również programów przyszłości, nie
dostarczano na czas i w stosownych ilościach nawet paliwa i
amunicji na cykliczne szkolenia poligonowe. Nawet pensje
oficerskie w kraju, w którym tradycyjnie kadra oficerska uważana
była za elitę państwa, ciesząc się szacunkiem społecznym,
wypłacano z opóźnieniami. Gotowość bojowa pozostawała na
poziomie minimalnym lub zupełnie zerowym, a kadra oficerska i
zawodowa dorabiała na cywilnych etatach, by zwyczajnie przeżyć
do następnego miesiąca. Sprzęt wojskowy rdzewiał na placach i w
magazynach, a piloci nie latali wystarczającej liczby godzin, by
utrzymać poziom wymaganego wyszkolenia.
Ogromne państwo i jego potężne niegdyś siły zbrojne, mające w
okresie jelcynowskiej smuty rozliczne pojawiające się wyzwania na
swoich peryferiach, dosłownie „rozchodziło się w rękach”657. Mając
powyższy stan sił zbrojnych na uwadze, nic dziwnego, że Rosja
doznała klęski w początkowej fazie wojny czeczeńskiej (1994–1996).
Z czasem kierowano do zbuntowanej republiki jednostki już lepiej
wytrenowane i wyposażone, choć wciąż zbierane z różnych części
kraju i kombinowane z różnych zupełnie jednostek, co źle
świadczyło o gotowości bojowej, zgraniu i ogólnie jakości Sił
Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Za czasów Jelcyna kwestia reformy wojska pozostawała stałym
elementem debaty w Rosji. Braki wykazane w pierwszej wojnie
czeczeńskiej unaoczniły konieczność bardzo głębokich zmian, ale
wszelkie wysiłki spełzały raz po raz na niczym. Dopiero za nowej
władzy Putina po 1999 roku i za rządów jego poplecznika Siergieja
Iwanowa w roli szefa rosyjskiego ministerstwa obrony narodowej
coś się ruszyło, choć nie na wymaganą wyzwaniami skalę. Wojska
rosyjskie nadal wchodziły w XXI wiek ze starym sprzętem
sowieckim i nieprzystającą do nowszych czasów strukturą
sowiecką.
Historycznie rzecz biorąc, w Rosji wielkie reformy wojskowe, czy
to za caratu, czy w czasach sowieckich, były przeprowadzane albo
w wyniku ciężkich klęsk wojennych, albo w odpowiedzi na
zmienioną naturę państwa rosyjskiego, albo antycypowania
transformacji otoczenia geopolitycznego, w którym funkcjonowało.
Za Rosji carskiej sławne reformy Milutina i Stołypina były
wynikiem klęski w wojnie krymskiej i w wojnie japońskiej. Potem
w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku Frunze i
Tuchaczewski próbowali znajdować formułę odpowiedzi najpierw
dla zagrożenia istnienia nowego państwa komunistycznego, a
potem na rozwój niemieckiej myśli wojskowej i zdolności armii
niemieckiej, antycypując niemiecką próbę rewizji ładu
658
powersalskiego . Już w trakcie II wojny światowej reformy
Timoszenki miały umożliwić sprostanie budzącej szacunek
wojennej machinie niemieckiej, a wielkie reformy Armii Czerwonej
dokonywały się w trakcie walki na śmierć i życie z Niemcami w
latach 1941–1945. Po wojnie światowej przeprowadzono reformy
Żukowa w połowie lat pięćdziesiątych, dopasowując je do nowej
sytuacji na kontynencie europejskim i utworzenia NATO, by z kolei
w latach sześćdziesiątych poprzez kolejną reformę szukać
odpowiedzi na nowe sposoby prowadzenia wojny z użyciem nowych
środków bojowych – rakiet, taktycznej broni jądrowej itp. Wreszcie
nadeszły wielkie refomy legendarnego marszałka Ogarkowa w
latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, które uczyniły wojska
sowieckie dość nowoczesnymi i potężnymi, stawiając je na progu
wojny nowoczesnej w ramach rozpoczynającej się rewolucji w
sprawach wojskowych. Następnie przyszedł czas posowiecki i
reformy spóźnione co najmniej o 20 lat. Tak duże opóźnienie jest
najlepszą miarą skali upadku imperium po 1991 roku.
Za rządów Putina finansowaniu armii bardzo pomógł okres
wzrostu cen ropy naftowej po 2002 roku. Pomiędzy rokiem 2001 a
2007 wydatki na modernizację zwiększyły się dwukrotnie – do 573
mld rubli. Siły rosyjskie stawały się przez cały ten czas coraz
mniejsze i bardziej mobilne, ze stopniowo poprawiającą się
gotowością bojową. Choć z drugiej strony wojna sierpniowa z
Gruzją w 2008 roku niezmiennie wykazała659 fatalny stan zdolności
wywiadu i rozpoznania, niski stan sprawności środków dowodzenia
i łączności. Szczególnie brakowało amunicji precyzyjnej,
szwankowała logistyka, podstawowy sprzęt używany przez wojsko
rosyjskie był stary, a rekruci pozostawali słabo lub
niewystarczająco wyszkoleni do zadań nowoczesnej wojny.
Nowy szef MON-u Anatolij Serdiukow ogłosił po wojnie
gruzińskiej pakiet szeroko zakrojonych reform i programów
modernizacyjnych, w tym program rozwoju sił zbrojnych z
naciskiem na znaczące podwyższenie gotowości bojowej i
profesjonalizację służby oraz pozyskanie nowego uzbrojenia.
Wydatki na wojsko skoczyły z 57 mld dolarów do 91 mld dolarów660.
Serdiukow zastał wojsko ze starym sowieckim systemem
mobilizacji, w którym zawodziła koordynacja i podstawowe zgranie.
Jednostki składające się na większe oddziały i formacje się nie
znały i nie ćwiczyły ze sobą. Masowa mobilizacja systemu
sowieckiego alarmowała potencjalnego przeciwnika, uprzedzając go
o planowanym działaniu polityczno-wojskowym kierownictwa w
Moskwie i nie nadawała się do konfliktów na peryferiach
imperium, gdzie niezbędna była szybka i dynamiczna akcja, często
z zaskoczenia. Stary model powodował niską gotowość
pododdziałów w czasie pokoju. Stanowiło to odwieczną bolączkę
carskiej, jak i sowieckiej armii, niemogących sobie poradzić z
ograniczeniami mobilizacyjnymi infrastruktury ogromnego
państwa. Warto pamiętać, że Sowieci mieli plany wojenne
zakładające masową mobilizację, potrzebną do głębokich operacji
zmechanizowanych w wielkiej wojnie661, w której mobilizacją
objętych było pięć milionów mężczyzn w głównej fali mobilizacji.
Celem było prowadzenie wojny z NATO w Europie i z Chinami na
Zabajkalu i Dalekim Wschodzie. Cały system dowodzenia został
nastawiony bardziej na sprawne zmobilizowanie mas ludzkich niż
na ich dowodzenie. Zbyt dużo było administracji w stosunku do
realnych sił bojowych w linii. Zbyt dużo w linii było różnego sprzętu
jednego rodzaju i jednej generacji – przede wszystkim wskutek
sowieckiego grzechu nadmiernego dbania w państwie o interesy
kompleksu przemysłowo-obronnego i jego interesów
ekonomicznych, zrośniętych przecież z państwem i z partią. Na
przykład w linii były trzy rodzaje czołgów podstawowych tej samej,
najnowszej generacji: T-64, T-72 i T-80, ale każdy z nich miał inny
silnik, działo i system kierowania ogniem, przy w miarę podobnych
parametrach bojowych. Mnóstwo było też w linii starego sprzętu,
którego nie chciano się pozbyć ze względu na kontynentalne
rozmiary państwa i potrzeby jego absorpcji w razie wielkiej
mobilizacji. Stąd w linii służyły nawet czołgi T-10 z lat
czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku. Mnóstwo tego rodzaju
starego sprzętu zalegało w magazynach, które wymagały obsługi i
pilnowania przez rzeszę kadry wojskowej. W 1991 roku 3,4 mln
ludzi służyło w armii sowieckiej, z tego ponoć aż 1,2 miliona
obsługiwało magazyny armijne! Te proporcje w odniesieniu do
zadań stawianych nowoczesnemu wojsku były absurdalne662.
Za początek wielkiej, można już śmiało powiedzieć –
historycznej reformy należy przyjąć dzień 15 lutego 2007 roku, w
którym wydano dekret nr 177 dotyczący mianowania Sierdiukowa
na szefa MON-u. To symboliczny początek budowy nowej armii
rosyjskiej i prawdziwa rewolucja mentalna w kraju. Począwszy od
tego, że do przeprowadzenia reformy został wybrany nie wojskowy,
lecz urzędnik skarbówki. Reformowanie zaczęło się od
dalekowschodniego dowództwa armijnego na samym początku 2008
roku, gdy już pierwsze ćwiczenia prowadzone według nowych reguł
wykazały absurdalność starego systemu dowodzenia i jego
struktury. Ostatecznie reforma została formalnie ogłoszona po
wojnie sierpniowej z Gruzją we wrześniu i październiku 2008
roku663.
Skalę dokonanych od tamtego czasu zmian obrazuje prosty fakt:
obecnie siły zbrojne Federacji Rosyjskiej mają realnie około 800 tys.
wojskowego personelu664. Tymczasem w roku 1985 było około 5,3
mln personelu w siłach zbrojnych Związku Sowieckiego oraz
pomiędzy 3 a 4 miliony w różnych fazach postępującej lawinowo
dezintergacji imperium w latach 1991–1992, z tego Rosjanie
przejęli nieco więcej niż połowę sprzętu posowieckiego665. Redukcja
posowiecka była wymuszona nie tylko stanem finansów państwa,
potrzebą unowocześnienia oraz podwyższenia gotowości bojowej
istniejących jednostek, ale w dużej mierze faktem, że populacja
kraju zmniejszyła się z grubsza do połowy populacji ZSRS oraz była
spowodowana redefinicją percepowanych zagrożeń ze strony de
facto nowych sąsiadów na południu i na zachodzie kraju666.
W wyniku reformy rozwiązane miały zostać niepotrzebne
jednostki. Stara, nieruchawa struktura przewidywała aż 203
dywizje szkieletowe (niektóre miały zaledwie 10 proc.
ukompletowania) i transformację struktury w kierunku mobilnych
i w pełni obsadzonych 83 brygad przy znacznej redukcji kadry
oficerskiej – w dużej części zbędnej i nienowoczesnej. Z 350 tys.
etatów oficerskich planowano zatrzymać jedynie 150 tys.
Ostatecznie stanęło na 220 tys., ponieważ opór kadry sabotującej
reformy był wyjątkowo obstrukcyjny wobec reformy, wobec czego
kierownictwo MON-u, które musiało się liczyć z tą siłą oporu,
dokonało delikatnych koncesji na rzecz establishmentu i sił status
quo667.
Nowy nacisk miał być położony na nowość w Rosji, czyli
szkolenie zawodowych podoficerów – szkieletu każdej armii
zachodniej – oraz na szkolenie kadetów w szkołach kadeckich,
gdzie założeniem była także formacja kadetów pod kątem
mentalnego przygotowania do służby668. Terminem docelowym
realizacji zmian był rok 2017, gdy wojska lądowe miały osiągnąć
stan 450 tysięcy żołnierzy zawodowych i kontraktowych; a łączna
liczba całego personelu sił zbrojnych miała być mniejsza niż milion.
Do tego planowano, że w roku 2020 około 70 proc. stanów
uzbrojenia będzie stanowił nowy sprzęt669.
Drastycznie zmniejszono liczbę dowództw i stopni pośrednich
dowodzenia oraz ustalono stałe funkcjonowanie czterech
strategicznych dowództw, przy czym w 2015 roku wprowadzono
piąte – Arktyczne, odpowiadając na rosnącą rolę wojskową
Arktyki670.
Twarz reformy – minister Serdiukow, drastycznie zmniejszył
administrację tyłową całych sił zbrojnych oraz liczby etatów w
dowództwach w celu poprawienia linii dowodzenia i szybkości
podejmowania decyzji. Zredukowano struktury wertykalnie i
horyzontalnie, by system był klarowny, szybszy, wydolniejszy i
elastyczny. W roku 2014 powołano w Moskwie nowoczesne
Narodowe Centrum Zarządzania Obronnego671.
Pomimo – a być może właśnie z powodu – rewolucyjności i
rozmachu zmian reforma nie została w pełni ukończona. Nie w
pełni udało się na przykład wprowadzić profesjonalizację służby i
wciąż istnieją spore niedociągnięcia i wady starego systemu, w
dużej mierze wynikające z problemów demograficznych państwa i
jakości kandydatów do służby. Reforma budziła oczywiście
wspomniany wcześniej olbrzymi opór w etablishmencie
wojskowym. Z tego powodu w 2012 roku niepopularny Serdiukow
po odegraniu roli „zderzaka” w procesie reform musiał na fali
krytyki odejść, zastąpiony przez Siergieja Szojgu, który lekko
poluzował reformy w najbardziej niepopularnych elementach, ale
istotę reform pozostawił672. Do tego wprowadzono wielkie podwyżki
wynagrodzenia w wojsku począwszy od 2012 roku, co przywróciło
przy okazji rangę i szacunek społeczny służby. Wizytówką ministra
Szojgu stały się wyrywkowe inspekcje gotowości bojowej jednostek
na całym terytorium państwa oraz nagłe szkolenia i sprawdziany
czasu wyjścia bojowego z koszar, które Rosjanie śrubują naprawdę
z godnymi szacunku wynikami. Wskutek tego armia rosyjska
osiągnęła wysoką strategiczną mobilność po liniach wewnętrznych
ogromnego lądowego państwa673.
Sztab Generalny przygotowuje strategiczne i operacyjne plany,
proponuje wyposażenie, lokalizację i sposób użycia sił zbrojnych
oraz sprawuje szeroko pojętą kontrolę Sił Zbrojnych FR674. Szefem
Sztabu Generalnego jest od wielu lat gen. Walerij Gierasimow675,
doświadczony i cieszący się szacunkiem dowódca i strateg, mózg
działań rosyjskich na zachodniej ścianie antydostępowej między
Zatoką Ryską a Bliskim Wschodem676, który podlega prezydentowi,
a także szefowi MON-u677.
W wyniku zmian rosyjskie siły zbrojne są obecnie w stanie
prowadzić zdecydowane operacje bojowe w regionalnych
konfliktach, czego dowiodły działania na Krymie oraz na
wschodniej Ukrainie w roku 2014. W tej wojnie armia rosyjska była
w stanie dyslokować na granicę ukraińską ponad 40 tys. zwartych
oddziałów w ciągu kilku zaledwie dni. W roku 1999 przerzucenie do
Czeczenii 40 tys. wojska zbieranego po jednostkach rozsianych po
całym kraju zajęło Rosji trzy tygodnie. Ogólnie rzecz biorąc, Rosja
dysponuje wojskiem silniejszym, choć znacznie mniejszym, acz
bardziej mobilnym niż w latach dziewięćdziesiątych XX wieku,
bardziej zbilansowanym – jeśli chodzi o bojowe komponenty,
gotowym do operacji na własnych peryferiach i w „bliskiej
zagranicy”, choć jak pokazuje przykład syryjski, także na Bliskim
Wschodzie. Wojsko rosyjskie na pewno stanowi narzędzie polityki
zagranicznej w coraz bardziej wielobiegunowym świecie678.
Ambitny plan modernizacyjny i zakupowy sprzętu ogłoszono w
2010 roku, opiewający na kwotę 700 mld dolarów w ciągu 15 lat.
Ich celem nie było zrównanie się potencjałem z siłami zbrojnymi
USA ani z amerykańskimi zdolnościami do projekcji siły w Eurazji.
Celem było osiągnięcie przez Rosję przewagi nad ewentualnymi
przeciwnikami na swoich peryferiach, w tym także nad wszystkimi
armiami państw NATO graniczącymi z Rosją, z najważniejszym
państwem frontowym Sojuszu Północnoatlantyckiego – Polską na
czele. W tym kontekście jednak trzeba wyraźnie stwierdzić, że w
zakresie pewnych zdolności, takich jak zintegrowane systemy
obrony powietrznej, systemy wojny elektronicznej, artyleria lufowa
i rakietowa czy bojowe wozy piechoty Rosja może mierzyć się także
z siłami zbrojnymi USA.
Z punktu widzenia wielkiej strategii państwa reformy po 2008
roku po uprzednich 20 latach zaniedbań przynoszą strukturalne i
organizacyjne skutki i są trudne już do ewentualnego odwrócenia
ze względu na strukturę zmian. Mają bowiem służyć nie do
odparcia albo przeprowadzenia masowego ataku lądowego na
kierunku europejskim lub chińskim679, ale na „wojnę nowej
generacji” na własnych peryferiach680. W tym duchu wojsko
rosyjskie ćwiczy na poligonach, o czym świadczy seria ćwiczeń
Zapad i innych cyklów zadań wojska, o których głośno w ostatnich
latach681.
W lutym 2013 roku światło dzienne ujrzała „doktryna
Gierasimowa”, której elementy były omawiane również dość
szeroko w rosyjskim piśmiennictwie wojskowym. Dotyczyła
sposobów i metod wojny nowej generacji, obejmujących dla
osiągnięcia danego celu politycznego i rozstrzygnięć
geopolitycznych korzystnych dla Rosji wszystkie dostępne środki
militarne i pozamilitarne, łącząc je w jeden rodzaj
ukierunkowanych na cel działań, de facto o charakterze wyraźnie
siłowym, ale poniżej poziomu otwartego konfliktu albo na jego
granicy. W Europie często ten zestaw metod wojny nowej generacji
nazywany jest „wojną hybrydową”. Jest to istotny komponent
polityki rosyjskiej realizującej aspiracje odgrywania roli
dominującego czynnika regionalnego w kształtującym się
wielobiegunowym świecie. Miałoby to umożliwić Moskwie
odzyskanie statusu regionalnego mocarstwa w Eurazji, jaki miała
Rosja od czasów carskich.
Wojska lądowe nowej armii Rosji mają być zorganizowane
docelowo w 40 brygadach i 8 manewrowych dywizjach. Reforma
zlikwidowała pułki i zastąpiła je brygadami, miała też zlikwidować
znaczną większość dywizji. Zresztą już w czasach sowieckich
testowano takie rozwiązania, chociażby w Afganistanie składano
brygady i batalionowe grupy taktyczne – z całkiem zresztą dobrym
skutkiem operacyjnym682. W nowej armii rosyjskiej funkcjonujące
w ramach brygad batalionowe grupy taktyczne są złożone z
zawodowych i kontraktowych żołnierzy, podczas gdy resztę brygady
stanowią struktury oparte na rekrucie, więc oba komponenty
ćwiczą oddzielnie683. To zwiększa oczywiście sprawność
komponentu bojowego brygady, ale sumarycznie przy większym
nasyceniu pola walki dowodzi wielkiej słabości Rosji mającej
problem z obsadzeniem wojska ludźmi, czyli tzw. liczbą. Może się to
wydawać nowością w kontekście raczej już historycznych opowieści
z czasów carskich czy sowieckich na temat „nieprzebranych
zastępów” dostępnego żołnierza w armii imperium ze Wschodu.
Po dymisji Serdiukowa ustalono po roku 2013, że jednak kilka
istotnych dywizji pozostanie w strukturze. Jeszcze później, bo w
roku 2016, po analizie doświadczeń wojny ukraińskiej
postanowiono, że zostaną sformowane dodatkowe cztery nowe
dywizje w dystryktach wojskowych zachodnim i południowym.
Dodatkowo podjęto bardzo ważną decyzję o rozpoczęciu formowania
1 Gwardyjskiej Armii Pancernej zaraz za Bramą Smoleńską oraz
jeszcze jednej armii w centralnym dystrykcie wojskowym684.
Nowe dywizje rosyjskie są znacznie mniejsze niż sowieckie,
które miały 13 tys. żołnierza w standardowej dywizji. Teraz służy w
nich około 9 tys. żołnierzy. Pomysł na formowanie nowego rodzaju
dywizji pojawił się po wojnie ukraińskiej, gdy uznano, że większe
jednostki są – pomimo „ciężkości” ich struktury i dowodzenia –
potrzebne do przełamania sił przeciwnika. Z tego wynika, że na
europejskim, lądowym teatrze wojny, gdzie dominują wielkie
przestrzenie i manewr, „stare” miesza się z „nowym”. Ciekawe
będzie obserwować, jak zareagują na to wojska lądowe USA, które
mają obecnie słabsze struktury do wojny symetrycznej z nowym
wojskiem lądowym Federacji Rosyjskiej na obszarze Europy
Wschodniej i pomostu bałtycko-czarnomorskiego685.
1 Gwardyjska Armia Pancerna jest na razie jedyną armią
pancerną w rosyjskiej strukturze. Powinna być przedmiotem
szczególnych studiów i analizy polskich decydentów i strategów,
jako że sądząc z dyslokacji, jej podstawowym kierunkiem
operacyjnym działania jest polski teatr wojenny za Bramą
Smoleńską. Składają się na armię: dywizja pancerna, dywizja
zmechanizowana, brygada pancerna, silna artyleria towarzysząca,
systemy obrony powietrznej, wydzielone oddziały saperów i
inżynierów, pododdziały chemiczne, własne służby komunikacyjne,
organiczny wywiad i rozpoznanie oraz własne służby logistyczne.
Jej samodzielna rola oraz siła uderzeniowa świadczą o intencji
wykorzytania jej do wykonywania głębokich uderzeń penetrujących
siły przeciwnika na jego obszarach tyłowych, tak by dokonywać
okrążenia i niszczenia zaplecza oraz zamykać przeciwnika w
okrążeniu. Zgodnie z doktryną sowiecką/rosyjską wykonywania
wielkich manewrów flankująco-okrążających, jakie znamy z końca
II wojny światowej oraz z czasów sowieckich operacyjnych grup
manewrowych i armii uderzeniowych z czasów marszałka
Ogarkowa686.
Wielką chlubą Rosji i podstawą jej regionalnej projekcji siły są
wojska powietrznodesantowe (Воздушно-десантные войска,
Wozduszno-diesantnyje wojska, ВДВ, WDW) składające się z
czterech dywizji (98 i 106 gwardyjskie powietrznodesantowe, 7
Gwardyjska Desantowo-Szturmowa, 76 Gwardyjska Desantowo-
Szturmowa), czterech brygad (11, 31, 56 i 83) i jednej (45) brygady
specnazu (choć ogólnie szeroko pojęte siły i zaplecze wspomagające
specnazu liczyć może nawet 20–30 tys. personelu). Wojska
powietrznodesantowe stanowią rosyjski odpowiednik
amerykańskich sił szybkiego reagowania z lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych XX wieku, tylko że przeznaczonych do działań
w dawnej przestrzeni posowieckiej, zdolnych do szybkiej inwazji
lub szybkiej odpowiedzi687. Odmiennie niż w armiach zachodnich, w
tym amerykańskiej (gdzie oddziały np. 173 Brygady
Powietrznodesantowej nie mają ciężkiego sprzętu), rosyjskie
jednostki są bardzo „ciężkie” i mają w swoim składzie czołgi oraz
ciężkie BWP i pojazdy o trakcji gąsienicowej wymagane na
pomoście bałtycko-czarnomorskim.
Rosjanie nie mają nowoczesnego lotnictwa według standardów
zachodnich, ale to, które mają, jest całkowicie wystarczające do
pokonania przeciwników na swoich peryferiach688, w tym być może
nawet Turcji689. Zintegrowany system obrony powietrznej Rosji jest
bardzo nowoczesny – jako jedna z nielicznych „branż” nie został
zaniedbany i nieprzerwanie się rozwijał pomimo okresu
jelcynowskiej smuty z lat dziewięćdziesiątych XX wieku.
Flota rosyjska z dowództwem w Sankt Petersburgu ma w
czterech oddzielnych flotach: Flocie Północnej, Flocie Oceanu
Spokojnego, Flocie Bałtyckiej i Flocie Czarnomorskiej (w zależności
od okresu) między 15 a 25 proc. liczby okrętów z czasów sowieckich,
a średnia wieku okrętu wynosi 20–25 lat. Do tego dochodzi
oddzielny komponent morza zamkniętego – tzw. Flotylla Kaspijska.
Tradycyjnie kręgosłupem rosyjskiej i sowieckiej floty zamkniętej w
morzach marginalnych Atlantyku, Pacyfiku i Arktyki były i są
okręty podwodne, acz 75 proc. z 61 okrętów podwodnych
pozostających w służbie ma już ponad 20 lat.
Baza najpotężniejszej z flot rosyjskich – Floty Północnej,
znajduje się w Siewieromorsku w zatoce Kola, która jest jedynym
niepokrytym lodem miejscem z dostępem od strony Atlantyku. W
jej skład wchodzi siedem lub osiem (różne źródła) atomowych
podwodnych okrętów nosicieli międzykontynentalnych rakiet
balistycznych oraz jedyny atomowy krążownik i jedyny rosyjski
lotniskowiec. Atomowe okręty nosiciele rakiet balistycznych mogą
sięgnąć celów w USA, teoretycznie odpalając je nawet z własnego
nabrzeża. Są one chronione przez podwodne myśliwskie okręty
uderzeniowe i okręty podwodne z rakietami manewrującymi,
których jest 16 we Flocie Północnej, oraz przez konwencjonalne
okręty podwodne (6 sztuk we Flocie Północnej).
Flota Oceanu Spokojnego z bazami we Władywostoku oraz
Pietropawłowsku Kamczackim ma w składzie zarówno atomowe
okręty podwodne będące nosicielami międzykontynentalnych
rakiet balistycznych, jak i konwencjonalne okręty podwodne o
napędzie Diesla (9 szt.) przeznaczone na wody przybrzeżne
północnego Pacyfiku. Nowa klasa konwencjonalnych okrętów
podwodnych Kalina z napędem AIP, który pozwala na długotrwałe
niewynurzanie się cichszych i mniejszych okrętów
690
konwencjonalnych ma wejść do służby po roku 2020 . Flota
Oceanu Spokojnego dysponuje też sporą liczbą niszczycieli
pływających na patrolach na całym zachodnim Pacyfiku (klasy
Udałoj).
Flota Bałtycka w porównaniu do czasów sowieckich po utracie
portów w republikach bałtyckich przeżywa degradację. Największy
port wojenny to Bałtijsk w obwodzie kaliningradzkim, kontrolujący
poczynania Marynarki Wojennej RP zaraz przy jej głównym
podejściu do Zatoki Gdańskiej oraz port Sankt Petersburg. Podobne
problemy przeżywała od 1991 roku Flota Czarnomorska ze względu
na utratę Ukrainy i Krymu. Po aneksji półwyspu i ograniczeniu
Ukrainie dostępu do morza, Moskwa wdraża plany wzmocnienia sił
morskich na tym akwenie.
Flotylla Kaspijska dominuje całkowicie na swoim zamkniętym
bezodpływowym akwenie, dysponując, w szczególności po
wyposażeniu w nowoczesne rakiety manewrujące dalekiego zasięgu
Kalibr, możliwościami uderzeniowymi wobec całej Azji Środkowej,
Bliskiego Wschodu i wschodniej części Europy, co efektownie
zademonstrowano w październiku 2015 roku, wykonując uderzenia
na Syrię. System Kalibr jest znakomitą bronią, ponieważ może być
odpalany nawet z relatywnie małych mobilnych platform, takich
jak korwety zdolne do pływania również po małych akwenach, a
ma przy tym aż 2,5 tys. kilometrów zasięgu przy dość niskiej
wykrywalności rakiet. Większość Flotylli Kaspijskiej stacjonuje w
bazie w Machaczkale, jako że tradycyjny port w Astrachaniu ma
utrudnione wyjście na akwen z powodu delty Wołgi.
Związek Sowiecki dysponował bronią atomową od 1949 roku i
był drugim po USA państwem dysponującym bronią masowego
rażenia tego rodzaju. Przez cały okres zimnej wojny trwała
rywalizacja nuklearna dwóch supermocarstw zarówno co do liczby
głowic, jak i środków ich przenoszenia, liczby głowic w rakietach,
kierunków ewentualnego ataku, oraz miejsc bazowania – zwłaszcza
lądowego w pobliżu granic przeciwnika (Kuba, RFN i Turcja). W
roku 2010 porozumienie USA–Rosja zwane New Start ograniczyło
liczbę głowic jądrowych Rosji stopniowo do liczby 1735 głowic, ale
de facto dotyczy jedynie głowic strategicznych; na taktyczne w
zasadzie nie ma ograniczeń. W zależności od źródeł Rosja ma bądź
2700, bądź 2000 taktycznych głowic jądrowych691. Traktat w
praktyce pozwolił zmodernizować i rozbudować rosyjski arsenał
jądrowy, a przy okazji Rosji udało się niemal wymienić ten
pochodzący z czasów sowieckich na nowy lub istotnie
zmodernizowany692. W 2021 roku głowice pochodzące z czasów
sowieckich mają stanowić jedynie 2 proc. sił jądrowych. Z triady
strategicznych środków przenoszenia (rakiety
międzykontynentalne, okręty podwodne, bombowce strategiczne) to
balistyczne rakiety ziemia-ziemia z czasów sowieckich stanowią już
tylko połowę stanów etatowych i mają wyjść ze służby w roku
2022693. Nowe rakiety w służbie to SS-27 Topol M, do linii wchodzą
też nowe RS-٢٤ Jars oraz RS-26 Rubież. Opracowywane rakiety
SS-28 z manewrującymi głowicami mają być zdolne – wg Rosjan –
do unikania środków przeciwrakietowych obrony balistycznej USA.
Atomowe siły rakietowe Federacji Rosyjskiej są po połowie w
silosach naziemnych i na kolejowych wyrzutniach na lądzie. W
marcu 2018 roku prezydent Putin ogłosił, że Rosja posiada nowe
rakiety o zupełnie nowych możliwościach, w tym rzekomo rakietę
manewrującą z napędem jądrowym o praktycznie nieograniczonym
zasięgu oraz pocisk hipersoniczny694. Czas pokaże, czy rzeczywiście
takie zdolności Rosja rozwija i czy je posiądzie695.
Drugie z triady strategicznej to 10 okrętów podwodnych
nosicieli rakiet balistycznych (SSBN) klasy Dołgoruki. Rosja
planuje dokończyć wprowadzanie do służby nowych rakiet dla
okrętów podwodnych oznaczonych nazwą SS-N-32 Buława, każda z
sześcioma głowicami manewrującymi oddzielnie (reentry vehicles).
Moskwa modernizuje też trzeci element triady: strategiczną flotę
bombową – Tu-160 i Tu-95MS. Na nowo ma być otwarta linia
produkcyjna tego pierwszego bombowca, a nowe wersje tego
drugiego mają być wprowadzone do linii. Trwają deklarowane
prace nad nowym bombowcem PAK DA.
Ogólnie można powiedzieć, że nie ma wątpliwości, iż od rozpadu
imperium sowieckiego istnieje znacząca przewaga konwencjonalna
Stanów Zjednoczonych, oczywiście na morzach i oceanach świata, a
także w Eurazji rozpatrywanej całościowo (choć już nie w
określonych jej regionach). Więc po 1991 roku osłabiona Rosja,
będąca cieniem Związku Sowieckiego, tym bardziej polegała na
siłach nuklearnych dla utrzymania swojego mocarstwowego
statusu, dysponując nuklearnym „lewarem” dla forsowania swoich
interesów. W osobliwy sposób przypomina to czasy prezydenta
Dwighta Eisenhowera w USA w latach pięćdziesiątych XX wieku z
okresu pierwszej strategii offsetowej, gdy to z kolei Amerykanie
rekompensowali bronią atomową swoje słabości występujące na
poziomie broni konwencjonalnych, a przede wszystkim
mankamenty dotyczące liczebności amerykańskich sił zbrojnych w
Europie.
Zresztą wraz z nowymi realiami zaistniałymi po rozpadzie
ZSRS Moskwa porzuciła sowiecką politykę no first use, (notabene
intensywnie wykorzystywaną jako narzędzie propagandowe
podczas zimnej wojny). Stany Zjednoczone nigdy natomiast nie
zadeklarowały własnej polityki no first use, ponieważ obawiano się
w Waszyngtonie, że taka deklaracja nie będzie wystarczająco
chroniła i zarazem utrzymywała w sojuszu z USA zagrożonych
państw w Rimlandzie Eurazji, które mogłyby ulec percepcji
przeważającej siły sowieckiej czy chińskiej (lub innej) z własnego
sąsiedztwa, gdyby podejrzewały, że Amerykanie nie odpowiedzą
bronią jądrową na każdy atak na amerykańskiego sojusznika. Stąd
Amerykanie utrzymywali Sowietów i innych swoich przeciwników
w Eurazji w niepewności, czy nie użyją jako pierwsi broni jądrowej
w odpowiedzi na jakąkolwiek agresję wobec tego czy innego
amerykańskiego sojusznika.
Rosjanie oficjalnie zdają się stwierdzać (zwłaszcza doktryna z
roku 2000), że nie tylko wobec wojny nuklearnej, ale też w ramach
wojny konwencjonalej zachodzi możliwość użycia broni jądrowej w
odpowiedzi na atak konwencjonalny, jeśli „grozi to przeżyciu Rosji
w wojnie nuklearnej lub konwencjonalnej”. Przy czym pojęcie
„przeżycie” w kontekście Rosji, jej geografii, tendencji
dezintegracyjnych i historycznie labilnych systemów władzy, jest
niebezpiecznie płynne. Gry i symulacje strategiczne dowodzą, że
jeśli grozi Rosjanom zniszczenie sił w dużej operacji na danym
teatrze czy kierunku operacyjnym, co może być postrzegane jako
grożące przeżyciu Rosji – czyli przetrwaniu aparatu państwa i
danego systemu władzy, to należy się spodziewać użycia broni
jądrowej w ramach tzw. teorii rozszerzonego odstraszania696.
Teoria ta zaczęła się ukazywać w czasopismach wojskowych w
Rosji pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku697. Wówczas
pojawiły się pomysły, by użyć nowego rodzaju taktycznych głowic
małej mocy, aby uzyskać efekt deeskalacyjny w konflikcie.
Uzyskuje się w ten sposób właściwie kilka efektów: głowice te są
sybstytutem broni precyzyjnych, w których tradycyjnie Rosjanie
byli słabsi niż Amerykanie, ale równie skutecznie prowadzą do
wyeliminowania zakładanych celów, „przy okazji” pozwalając
uzyskiwać efekt psychologiczny „dominacji eskalacyjnej” (wrażenie
siły, która jest zdeterminowana, by ustalać reguły oraz kontroluje
przebieg eskalacji mając do dyspozycji coraz mocniejsze argumenty,
gdyby ktoś próbował się z nią mierzyć) głównie w konflikcie
konwencjonalnym na zachodzie i na południowym zachodzie kraju.
Rosja wówczas może liczyć na uzyskanie zwycięstwa w konflikcie
poprzez użycie broni jądrowej małej mocy w skali operacyjnej, bądź
też w celu zastraszenia w szczególności wobec państwa
niedysponującego bronią jądrową, a działającego w ramach
większego sojuszu. Interesy pozostałych państw sojuszu są
wówczas rozdzielane od interesów państwa, wobec którego broń
taką się stosuje, narzucając korzystne dla Rosji rozwiązanie
konfliktu, choćby ostatecznie pokojowe. Samo w sobie zmienia to
układ sił w regionie, transformując jednocześnie architekturę
regionu zgodnie z rosyjskimi oczekiwaniami. Najczęściej pozostałe
państwa sojuszu mają wtedy tendencję do poświęcania interesów
zaatakowanego państwa w zamian za obietnicę rezygnacji z dalszej
eskalacji. Stąd nazwa: deeskalacyjne użycie broni jądrowej (ang.
escalate to de-escalate).
To świadczyłoby o tym, że w razie konfliktu z Chinami czy
NATO Rosjanie zdecydowaliby się na jądrowe uderzenia kończące
wojnę konwencjonalną zakładając, że przeciwnik zaakceptuje
przegraną albo koncesje na rzecz Rosji zamiast zaryzykować dalszą
eskalację nuklearną. Należy przyznać jednak, że najnowsze wersje
doktryny rosyjskiej już nie mówią o deeskalacyjnym użyciu broni
jądrowej. Choć może to być tylko „przykrywka”, by Stany
Zjednoczone nie zaczęły modernizować swoich jądrowych broni
taktycznych, co zapowiedziano ustami nowej waszyngtońskiej
administracji698. Aktualna Narodowa Strategia Bezpieczeństwa z
31 grudnia 2015 roku podpisana przez Putina w tym kontekście
jest również dużo bardziej antagonizująca, jako że oskarża wprost
Stany Zjednoczone o „sianie niestabilności” i zagrażanie interesom
Rosji oraz wspomina o niemalejącej roli siły jako czynnika w
relacjach międzynarodowych.
Doktryna rosyjska z roku 2010 oraz jej nowa odsłona z roku
2014 wspominają o potrzebie odstraszania wobec przeciwników
Rosji. Należy pamiętać, że w rosyjskiej kulturze strategicznej
odstraszanie jest czymś szerszym niż deterrence, który to efekt w
kulturze strategicznej na Zachodzie jest stanem „ustalonym”. W
rosyjskim rozumieniu to stan dynamiczny – aktywnego działania
pozostającego w opozycji do ustalonego stanu pasywnego, które to
aktywne działanie trwa oczywiście przed konfliktem, przez cały
czas przebiegu rywalizacji geopolitycznej, a nawet już otwartego
konfliktu699. Wyraża się wówczas w skoordynowanym pakiecie
politycznych, dyplomatycznych, wojskowych, naukowych,
technologicznych i wszelkich innych przedsięwzięć, mających
zapewnić pożądaną „stabilność” w rywalizacji. Czyli rosyjskie
deterrence ma zapewnić strategiczną „stabilność” korzystną dla
Rosji i jej interesów geopolitycznych. Innymi słowy – idealny jest
stan, gdy rywal nie może uzyskać przewagi niekontestowanej przez
drugiego700. Oczywiście myśląc o „odstraszaniu” i „stabilności” poza
aspektem wielkiej wojny nuklearnej między Moskwą a
Waszyngtonem, Rosjanie obecnie myślą przede wszystkim o
rywalizacji z Amerykanami i ich wpływami oraz o kontestowaniu
amerykańskiej zdolności do projekcji siły w Eurazji, w tym na
pomoście bałtycko-czarnomorskim. W przyszłości może to się
zmienić w wypadku wzrostu potęgi wojskowej Chin na
południowym perymetrze Rosji, gdy Chiny stałyby się
bezpośrednim rywalem i wobec chińskiej zdolności do projekcji siły
Moskwa próbowałaby egzekwować „odstraszanie”. W związku z
powyższym Rosjanie są bardzo wyczuleni na strategiczną
stabilność postrzeganą w ten sposób701.
Pomimo ćwiczenia uderzeń jądrowych podczas manewrów
wojskowych rosyjskie procedury i praktyki nie definiują w sposób
znany dla innych, jaki jest próg strat czy próg eskalacyjny, który
uruchamiałby użycie przez Rosjan broni jądrowej. Brak więc
kryteriów oceny polityki nuklearnej Federacji Rosyjskiej. Jest to –
wydaje się – czynione celowo, by uzykać „wyrachowaną
niepewność/niejasność sytuacji” (calculated ambiguity), tym samym
komplikując działania potencjalnym przeciwnikom, w tym
działania obronne, które mogłyby być uznane politycznie za
eskalujące niepożądane napięcie międzynarodowe. Tym samym
Rosja taką postawą strategiczną uzyskuje duże pole manewru
politycznego i siłowego zwłaszcza wobec państw sąsiednich, które
nie mają broni atomowej. Ukraina i Polska przychodzą na myśl w
tym sensie jako pierwsze. Zwłaszcza Polska jako państwo
natowskie, ale niedysponujące własną bronią atomową, będące
punktem ciężkości wschodniej flanki Sojuszu
Północnoatlantyckiego, z nietożsamym interesem względem
Niemiec czy Francji w razie deeskalacyjnego użycia lub groźby
użycia broni jądrowej przez Rosję na polskim terytorium, które
byłoby podstawą operacyjną, punktem ciężkości i wielkim centrum
logistycznym Sojuszu Północnoatlantyckiego w razie wojny Rosji z
NATO na wschodniej flance702.
W kontekście dominacji eskalacyjnej warto wspomnieć, że Rosja
odziedziczyła lwią część podziemnych obiektów-schronów
atomowych po Związku Sowieckim, zaprojektowanych tak, by
zapewnić przetrwanie przywództwa politycznego oraz dowództwa
wojskowego i kontroli sił zbrojnych w czasie wojny nuklearnej.
Składają się na nie podziemne bunkry, tunele, tajne linie metra w
Moskwie i innych dużych rosyjskich miastach703.
Z najnowszych trendów w rosyjskiej myśli wojskowej należy
zauważyć chęć wzmocnienia zdolności antydostępowych oraz
kontrowanie nowinek technologicznych w sztuce wojennej i
technologiach wojskowych pozyskiwanych w ramach
704
amerykańskiej trzeciej strategii offsetowej .
Rekord wydatków budżetowych rosyjskiego MON-u po
reformach został odnotowany w roku 2016. O ile w roku 2015
wydano 52 mld dolarów i stanowiło to 4 proc. PKB, o tyle w roku
2016 wydano już 61 mld dolarów i stanowiło to już 4,5 proc. PKB
kraju. Dla porównania: w 2006 roku przed reformą wydawano 27
mld dolarów, czyli 2,4 proc. PKB. Należy jednak zwrócić uwagę, że
z kolei w 2017 roku wydatki miały sięgnąć – według ujawnionego
raportu amerykańskiego wywiadu wojskowego (Defense Intelligence
Agency)705 już tyko 42 mld dolarów, a więc spadły aż o 30 proc. w
porównaniu z rokiem 2016. Jeśli to prawda, to by oznaczało, że jest
to najmniejszy budżet wojskowy od 2013 roku. Według tego samego
źródła pomiędzy rokiem 2017 a 2019 budżet ma być zamrożony w
wartościach nominalnych. To oznacza, że będzie spadał w realnych
wartościach706. To zaś z kolei znaczy, że Rosja przeżywa tradycyjny
(i można powiedzieć nierozwiązywalny) problem z utrzymaniem
swoich aspiracji wynikających z ogromu zadań na wszystkich
kierunkach strategicznych państwa, a podstwa ekonomiczna nie
daje Rosji wystarczającej siły, by temu zadaniu sprostać.
Powyższe projekcje są oparte na rosyjskich prognozach cen ropy
na lata 2017–2019, a te nie wyglądają optymistycznie.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy negatywnie postrzega
fiskalną i gospodarczą przyszłość Rosji w razie braku reform
strukturalnych. Według MFW rosyjskie PKB nie może rosnąć
więcej niż 1–2 procent rocznie, nawet gdyby ceny ropy znacznie
skoczyły. Jakże inaczej wygląda sytuacja gospodarcza w
napierających od wschodu i południowego wschodu Chinach!707.
Służby bezpieczeństwa Rosji stanowią FSB, SWR i GRU. FSB i
SWR mają zadania podobne do sowieckiego KGB. SWR bardziej
nastawiona jest na zewnętrzny wywiad, skupiając się na sprawach
cywilnych, podczas gdy GRU na wojskowych. Wywiad wojskowy
GRU nadzoruje specnaz i siły specjalne zwłaszcza w wojnie na
Ukrainie i w Syrii708. Tradycyjnie w pracy operacyjnej, ale też na
poziomie polityczno-strategicznym, w użyciu jest maskirowka709 –
czyli kłamanie i oszukiwanie jako sztuka wprowadzania
przeciwnika w błąd, mająca swoje uzasadnienie we wspieraniu
wysiłku polityczno-wojskowego Rosji w każdym działaniu.
Chociażby poprzez takie techniki, jak kontrola refleksyjna, wojna
informacyjna, propagandowa, zaskoczenie, wojna hybrydowa
poniżej progu otwartego konfliktu z zakłamywaniem realnych
zdarzeń w terenie czy w przestrzeni710. Wystarczy wspomnieć
dezinformację związaną z Krymem, „zielonymi ludzikami”, polityką
energetyczną, cyberatakami i innymi zdarzeniami. To wszystko
stanowi wojnę nowej generacji, mieszając zakresy interakcji
militarnej z polityczną na „modłę wschodnią”, zastraszania z
negocjacjami, działania powyżej progu świadomości i poniżej itd. W
tym mieści się polityka energetyczna czy ekonomiczna, presja na
sąsiadów, polityka historyczna711. Także koncepcja russkiego miru,
która niepokojąco przypomina uzasadnienie do znanego z historii
zbierania ziem ruskich, deklarowana przez przywództwo rosyjskie
jako formuła łącząca we wspólnotę ponad granicami polityczymi
ludzi mówiących po rosyjsku oraz identyfikujących się z
dziedzictwem narodowym Rusi. Wszystko to ma potencjał
kreowania pasa niestabilności wokół rosyjskiego obszaru
rdzeniowego w XXI wieku.
Opisana sytuacja powoduje, że główną siłą państwa rosyjskiego
jest nie siła materialna-ekonomiczna, nawet raczej obecnie nie siła
wojskowa (zwłaszcza po 1991 r.), lecz akcja polityczna
nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową
wobec swojego otoczenia na własnych peryferiach712.
W tym mieści się demonstracja siły przez rosyjskie wojska
ćwiczące blisko granic, dyplomatyczna i propagandowa maskirowka
stosowana skutecznie, dająca Rosji elastyczność strategiczną,
utrzymywanie pod swoim wpływem miejsc kłopotliwych, jak
Naddniestrze, Abchazja itp. i generalnie utrzymywanie swojej
obecności (w różnych formach) strategicznej na całym perymetrze
Rosji. Pozwala to po 2008 roku powoli osiągać cele geopolityczne
jeden po drugim w taktyce „salami”, jak chociażby w Gruzji czy
Donbasie713. Wszystko to odbywa się ze złamaniem ładu
postzimnowojennego. Inwazja na Ukrainę naruszyła Kartę
Narodów Zjednoczonych, porozumienia helsińskie, akt założycielski
NATO-Rosja i oczywiście Memorandum Budapesztańskie.
Tak wygląda potencjalny główny przeciwnik Sił Zbrojnych
Rzeczypospolitej na pomoście bałtycko-czarnomorskim714.
Niebezpieczna sytuacja z udziałem FR może się wydarzyć w razie
zaistnienia pułapki Tukidydesa (wojny na zachodnim Pacyfiku
Stanów Zjednoczonych z Chinami, gdzie Rosja ze względu na swoje
położenie geopolityczne oraz prowadzoną politykę rewizji ładu
zajmie aktywne stanowisko, podobnie jak czyniła to kolejno w
latach 1939 i 1941 przy ówcześnie zachodzącej rewizji ładu). Z taką
sytuacją należy też się liczyć w razie pułapki Kindlebergera, gdy w
wyniku ewentualnego wycofania się potęgi USA z pomostu
bałtycko-czarnomorskiego i załamania obecnego ładu światowego,
powstanie próżnia bezpieczeństwa. Rosja będzie wtedy próbowała,
wykorzystując sytuację, zagarnąć obszary buforowe za swoim
zachodnim perymetrem (opanować państwa bałtyckie i połączyć z
Rosją korytarzem lądowym obwód kaliningradzki, domknąć pełną
kontrolę nad terytorium Białorusi aż po Bug i Brześć, czy obalić
rząd w Kijowie i wprowadzić na Ukrainę rosyjskie wojska aż pod
Lwów i Bramę Przemyską). Naruszy to bezpośrednio (zwłaszcza w
braku gwarancji NATO i braku obecności USA) przedpole
bezpieczeństwa i poczucie statusu bezpieczeństwa Polski od strony
jej wschodnich obszarów buforowych (jak w latach 1918–1921).
W tym miejscu warto odnieść się do przełomowego wydarzenia,
być może kształtującego na przyszłość państwo ukraińskie i jego
siły zbrojne, jakim była wojna z Rosją o Donbas rozpoczęta w 2014
roku. Od momentu utworzenia niepodległego państwa
ukraińskiego do rozpoczęcia wojny wszelkie zmiany strukturalno-
organizacyjne w Siłach Zbrojnych Ukrainy opierały się przede
wszystkim na redukcji liczby istniejących dowództw szczebla
operacyjno-strategicznego oraz liczby jednostek715. Dyslokacja
najważniejszych dowództw i jednostek pozostała niemal
niezmieniona, oparta na trzech byłych okręgach wojskowych armii
sowieckiej. Porozumienie taszkienckie (15 maja 1992 r.) o podziale
pomiędzy byłe republiki sowieckie limitów uzbrojenia przyznanych
Związkowi Sowieckiemu w ramach Traktatu o konwencjonalnych
siłach zbrojnych w Europie (CFE-1), Memorandum
Budapesztańskie (5 grudnia 1994 r.) o przekazaniu przez Ukrainę
Rosji broni jądrowej i strategicznych środków jej przenoszenia w
zamian za gwarancje bezpieczeństwa ze strony Rosji, Stanów
Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii (proces denuklearyzacji Sił
Zbrojnych Ukrainy zakończono w 2000 r.) oraz porozumienie o
podziale Floty Czarnomorskiej byłego ZSRS pomiędzy Ukrainę i
Rosję z 28 maja 1997 roku stanowiły fundament formalny dla
funkcjonowania Sił Zbrojnych Ukrainy716.
W 1992 roku Siły Zbrojne Ukrainy, z racji przejęcia trzech z
czterech okręgów wojskowych drugiego rzutu strategicznego Armii
Sowieckiej, uchodziły za jedną z najpotężniejszych formacji
zbrojnych świata. W powszechnym postrzeganiu nie zmieniła tego
nawet rezygnacja z broni jądrowej717. Potencjał zgromadzony pod
szyldem Siły Zbrojne Ukrainy stanowił jedynie fragment byłej
superpotęgi militarnej, który nie zdążył jeszcze przekształcić się w
wojsko suwerennego państwa ani pod względem organizacyjnym,
ani kadrowym. Ich późniejszy rozwój i funkcjonowanie
wskazywały, że nadal były to trzy – już posowieckie – okręgi
wojskowe, funkcjonujące niejako siłą rozpędu, ze zmniejszającym
się rok po roku potencjałem wskutek wyprzedaży uzbrojenia i
sprzętu wojskowego oraz redukcji liczby jednostek i personelu718.
Faktyczny kościec armii ukraińskiej tworzyły nieliczne pododdziały
oddelegowane do współpracy z siłami zbrojnymi państw NATO i
biorące udział w operacjach pod egidą Sojuszu719.
Rosyjska aneksja Krymu i pierwsze tygodnie wojny w Donbasie
wykazały, że Siły Zbrojne Ukrainy są skostniałą strukturą
niezdolną do jakiegokolwiek sprawnego działania w warunkach
minimalnego zaangażowania wroga, w której znacząca część kadry
dopiero w trakcie konfliktu uzyskiwała świadomość, kogo
reprezentuje i nierzadko z perspektywy służby w jednym z
posowieckich okręgów wojskowych wybierała Rosję720.
Jak twierdzi Andrzej Wilk – wojna w Donbasie ukształtowała
armię ukraińską. Dopiero w sytuacji realnego zagrożenia rosyjską
interwencją zbrojną władze w Kijowie zdecydowały się na zmiany:
środek ciężkości systemu kierowania i dowodzenia Siłami
Zbrojnymi Ukrainy został przesunięty na wschód kraju721.
Nastąpiła także redyslokacja części istniejących jednostek do
obwodów graniczących z anektowanym Krymem oraz rejonem
operacji w Donbasie, a środkowa i wschodnia Ukraina stały się
rejonami formowania świeżych jednostek722. Przeprowadzono sześć
fal mobilizacyjnych w latach 2014–2015723. Wojna miała charakter
klasycznie lądowy, w dwóch podstawowych domenach: na ziemi i w
cyberprzestrzeni. Lotnictwo ukraińskie szybko poniosło straty i
zostało uziemione na mocy decyzji politycznej uzasadnionej
sytuacją wojskową.
Z punktu widzenia sztuki wojennej najlepiej w godzinie próby
sprawdziły się ukraińskie wojska powietrznodesantowe we
współpracy z pododdziałami czołgów i artylerią wspomaganą przez
drony taktyczne724. W tym sensie Ukraina przypomina Hiszpanię w
latach trzydziestych podczas wojny domowej z udziałem
zewnętrznym, która stanowiła poligon dla nowych rozwiązań i
eksperymentów nowoczesnej wojny lądowej na symetrycznym polu
walki i tym samym próbę przed wojną światową na europejskim
teatrze wojennym. Na Ukrainie testowano przykładowo operacje z
użyciem kombinowanych batalionowych grup bojowych725. Ukraina
podniosła liczbę wojska do 204 tys. i ma ono charakter mieszany:
ochotniczo-poborowy. Jak uważają analitycy z Ośrodka Studiów
Wschodnich w Warszawie, jest to liczba gwarantująca utrzymanie
zbrojnego status quo na obecnym etapie i – w wypadku
désintéressement Rosji – odwojowanie pozostającej pod kontrolą
separatystów części Donbasu, jednak niewystarczająca do
skutecznej samodzielnej obrony w wypadku agresji Rosji przeciwko
Ukrainie na pełną skalę726.
Ogółem od rozpoczęcia konfliktu sformowano lub rozpoczęto
formowanie 17 nowych brygad ogólnowojskowych i wsparcia
bojowego (najwięcej – 11 – w 2015 r.) Łączna liczba rozwiniętych
związków taktycznych w Siłach Zbrojnych Ukrainy zwiększyła się z
21 na początku 2014 roku do 37 na początku 2017 roku, wraz z
nowo tworzonymi osiągając poziom 46 brygad727. Ukraińcy
dysponują przeszkoloną rezerwą umożliwiającą mobilizację na
wypadek większego konfliktu, uzbrojeniem nie najnowszym i nie
najnowocześniejszym, ale w zdecydowanej większości sprawnym.
Co charakterystyczne, chrzest bojowy na wschodzie kraju
spowodował, że Ukraińcy uważają swoje obecne siły zbrojne za
jedne z pięciu najsilniejszych w Europie728, choć chyba nie mają
szans wygrania potencjalnego starcia z Rosją. Mają jednak
podstawy, by podjąć walkę. Zmiany po wojnie w Donbasie sprawiły,
że obecnie – jak twierdzi jeden z najlepszych polskich analityków
wojskowych Wschodu Andrzej Wilk – Ukraina dysponuje najlepszą
armią, jaką miała w swojej historii729.
Arktyka i wody lodowej Eurazji
W IV wieku p.n.e. Arystoteles stwierdził, że Ziemia ma kształt
kuli. Ponad 1000 lat potem Kolumb i inni śmiałkowie postawili
żagle na swoich okrętach i wypłynęli na pełen ocean nie bojąc się
nie widzieć brzegu, a przede wszystkich ufając, że Arystoteles i
starożytni Grecy jako urodzeni żeglarze mieli rację co do kształtu
Ziemi. Między innymi dlatego odważyli się wyruszyć do Indii
dookoła globu, odkrywając przy okazji Nowy Świat na zachodniej
półkuli730. Z czasem się okazało, że mimo iż Ziemię rzeczywiście da
się opłynąć dookoła, to jednak posiadana technologia nie pozwala
na opłynięcie jej biegunów na południu i północy, ponieważ pokryte
są czapą lodową. Jako że nowinki technologiczne rozwijają
możliwości komunikacyjne, a czapa lodowa (niezależnie do
przyczyn tego zjawiska) na północy się zmniejsza, to zachodzi spore
prawdopodobieństwo, że jeszcze w XXI wieku będzie można
opływać Eurazję od północy. W roku 2016 bowiem czapa lodowa na
biegunie była najcieńsza, od kiedy rozpoczęto badania naukowe w
Arktyce. Ociepla się też wieczna zmarzlina, co widać na Syberii i
Alasce, chociaż to akurat ma negatywne strony dla budowy
infrastruktury. Drogi, lotniska i porty budowane na wiecznej
zmarzlinie tracą bowiem zakładane przy budowie podparcie.
Gdyby arktyczne przejście morskie dołączyło do wcześniej
znanych „obszarów pośrednich” komunikujących Azję z Europą,
czyli do Bliskiego Wschodu i Lewantu, stepu nadczarnomorskiego
czy Suezu, miałoby to potencjał do stworzenia nowej, nieznanej
wcześniej dynamiki geopolitycznej w Eurazji. Gdy Europejczycy
otworzyli kilkaset lat temu nowe szlaki morskie służące do
opływania Morza Śródziemnego i omijania osmanowskiego klinczu,
zmienił się globalny układ sił. Z kolei zbudowanie i otwarcie
Kanału Panamskiego było integralną częścią powstania dominacji
USA na zachodniej półkuli, ponieważ flota amerykańska dzięki
niemu mogła przerzucać okręty na przemian z Atlantyku na
Pacyfik i odwrotnie, nie dzieląc floty, która gdyby nie było kanału,
musiałaby płynąć w bardzo długich rejsach wokół Ameryki
Południowej731. Otwarcie Arktyki będzie jednak znacznie, znacznie
trudniejsze niż zbudowanie Kanału Panamskiego i będzie się
dokonywało raczej stopniowo, co może potrwać wiele dekad, jeśli
nie wieków.
Arktyka, stanowiąc rosyjski „obszar pośredni”, mogłaby
teoretycznie dać wreszcie Rosji upragniony bezpośredni dostęp do
handlu światowego, a rosyjskie miasta na brzegu wzdłuż całej
trasy szlaku będą miały szansę rozwinąć się gospodarczo,
obsługując komunikację morską. Spowodowałoby to uruchomienie
potencjału komunikacyjnego wielkich rzek Syberii płynących z
południa na północ, do tej pory martwych komunikacyjnie, bo
niełączących z handlowym hubem, jakim jest Ocean Światowy.
Ułatwiłoby to również komunikację wewnątrz Rosji, pomiędzy
Europą a Syberią, co zawsze było słabością rosyjskiego interioru i
azjatyckiej części kraju. Z Szanghaju do Hamburga dystans
komunikacyjny zostałby skrócony o 6400 kilometrów, a pomiędzy
wschodnim wybrzeżem USA i portami azjatyckimi o prawie 20
proc. czasu żeglugi. Z tego powodu również Chiny inwestują w
Arktykę jako „obszar pośredni”, finansując rozbudowę systemów
nawigacyjnych na morzu oraz w jednostki badawcze i badania
polarne oraz budując własny lodołamacz732. W myśl poszerzenia
swoich wpływów w Arktyce Chiny prowadzą rozmowy w Norwegii,
Islandii i Danii na temat współpracy arktycznej oraz realizują
gospodarcze inwestycje na samej Islandii. Zakupiły także w 2004
roku ziemię oraz stację badawczą na norweskim Svalbard, a w
2013 roku zostały stałym obserwatorem Rady Arktyki733.
Wody Arktyki łączą Pacyfik z Atlantykiem, Rosję z Ameryką
Północną i Azją. Federacja Rosyjska pozycjonuje się w Arktyce w
uprzywilejowanej sytuacji ze względu na długość rosyjskiego
wybrzeża, dającego kontrolę nad powstającym szlakiem niemalże w
całości. Nie bez przyczyny Moskwa modernizuje flotę lodołamaczy i
tak już największą na świecie734. Co charakterystyczne,
rozbudowuje intensywnie swoją obecność wojskową na Północy.
Cechą morskiego szlaku arktycznego jest to, że z powodu dystansu
wobec tradycyjnych szlaków morskich oraz niedostępności i
specyfiki wód na Północy szlak pozostaje poza kontrolą floty
wojennej USA735. Dlatego to w Arktyce w czasach ZSRS Sowieci
dyslokowali lwią część podwodnej floty atomowej. Arktyka, oprócz
perspektywy korzyści ekonomicznych, daje także głębię
strategiczną wolną od dominującego oddziaływania projekcji siły
USA. Ocean Arktyczny jest dzisiaj również głównym bastionem
rosyjskiej floty nuklearnej zdolnej do wystrzeliwania balistycznych
pocisków międzykontynentalnych. Bastion sowiecki, a potem
rosyjski to obszar od Morza Barentsa do Morza Karskiego i Morza
Białego, gdzie Flota Północna może trenować daleko od
tradycyjnych szlaków morskich US Navy i skąd może przechodzić
na dalsze wody bliżej przeciwnika. USA w czasie zimnej wojny
utrzymywały w Arktyce linię radarów od Alaski do Grenlandii
przez wyspy Kanady (DEW), a amerykańskie lodołamacze
uzupełniały stacje DEW.
Potem, w wyniku rozwoju międzykontynentalnych rakiet
balistycznych oraz rakiet balistycznych odpalanych z okrętów
podwodnych, od końca lat pięćdziesiątych XX wieku powstało
uzupełnienie do linii DEW – tzw. Ballistic Missile Early Warning
System (BMEWS), dwa z dwunastu systemów były na stałe w
Arktyce – jeden w Clear Air Force na Alasce, drugi w bazie lotniczej
Thule na Grenlandii. Oba do dzisiaj działają i wciąż są
nowoczesne736. Okręty podwodne US Navy bywały w Arktyce od
czasu sławnego rejsu USS „Nautilus” w 1958 roku pod lodem
Arktyki, ale nie uważano, by obecność tam była strategicznie
ważna. Dopiero gdy w 1973 roku pojawiły się sowieckie okręty
podwodne
– nosiciele pocisków balistycznych klasy Delta, które mogły
wykonać uderzenie na terytorium USA nawet z samego Oceanu
Arktycznego, stosunek floty USA do Arktyki uległ zmianie.
Okręty sowieckie mogły próbować ukrywać się pod generującym
szumy lodem Arktyki przed dominującą flotą amerykańską i były
dodatkowo chronione w swoim bastionie siecią sowieckich instalacji
i czujników, nie musząc wydostawać się na Atlantyk, by wykonać
uderzenie. To po części neutralizowało amerykańską Flotę
Atlantyku w jej roli powstrzymywania morskich sił sowieckich oraz
jej rolę w strategicznym odstraszaniu. Odpowiedzią USA na
sowiecką strategię bastionu była koncepcja „strategicznej
wysuniętej wojny podwodnej” (Forward Strategic Anti Submarine
Warfare), która wymagała, by flota podwodna USA śledziła całą
fotę sowieckich okrętów uderzeniowych na ich wodach arktycznych.
Dodatkowym powodem, poza dążeniem do prewencyjnego
zniszczenia floty sowieckiej w momencie wybuchu wojny, była chęć
rozegrania bitwy podwodnej na północy, by tym samym osiągnąć
efekt „odciągnięcia” okrętów podwodnych sowieckich od
lotniskowców USA działających bardziej na południe, na
Północnym Atlantyku i kontrolujących linie komunikacyjne
Europa–USA. Śledzenie niczym cienie okrętów sowieckich
wychodzących z portów bastionu przez znacznie „cichsze” okręty
podwodne floty amerykańskiej trwało przez całą drugą część
zimnej wojny i było jednym z jej najbardziej spektakularnych
odsłon. Nie przerwał tych działań nawet upadek Związku
Sowieckiego. Wystarczy przypomnieć kolizję w 1993 roku okrętów
rosyjskiego i amerykańskiego niedaleko Murmańska podczas
śledzenia okrętu rosyjskiego przez jednostkę US Navy.
Ocean Arktyczny jest najmniejszym i najpłytszym oceanem
świata, obejmując zaledwie 3,9 proc. całości wód morskich Ziemi.
Tym samym jest około 10 razy mniejszy niż największy Pacyfik.
Panują na nim skrajnie trudne warunki do żeglugi: pokrywa
lodowa, góry lodowe, ruchoma kra, niskie temperatury, silne
wiatry. To wszystko powoduje, że okręty i statki oraz ich załogi
muszą być gotowe do zmagań z takim klimatem. Akwen Oceanu
Arktycznego jest najbardziej ze wszystkich oceanów otoczony przez
masy lądowe. Na Pacyfiku pomiędzy Japonią a USA odległość
wynosi 4 tys. mil morskich. Na Atlantyku pomiędzy USA a Europą
kontynentalną jest 3600 mil morskich. Tymczasem w Arktyce
państwa „siedzą” jedno drugiemu niemal „na głowie”737. Odległość
między Rosją a USA przez Cieśninę Beringa wynosi zaledwie 60
mil morskich.
Z punktu widzenia geografii jest to zatem ocean, ale
geopolitycznie nie ma zbyt wiele wspólnego z oceanem z
prawdziwego zdarzenia. Raczej przypomina Morze Śródziemne,
również otoczone z każdej strony przez masy lądowe, choć jest od
niego pięć razy większy. Zatem jest to specyficzne morze
wewnętrzne, o które może toczyć się ostra rywalizacja
geopolityczna w XXI wieku. O ile Morze Śródziemne stanowiło
centrum wielu cywilizacji, o tyle Ocean Arktyczny takim centrum
nie był i nie jest. I raczej nie będzie, choć według najnowszych
badań już około 2030 roku topnienie lodów może osiągnąć takie
rozmiary, że szlaki morskie w Arktyce będą otwarte przez całe
lato738.
Żaden z wielkich geopolityków – Spykman, Mahan ani
Mackinder
– nie rozważał znaczenia Arktyki w swoich pracach i nie
uwzględniał jej szczegółowo w swoich teoriach. Technologicznie
bowiem była ona niedostępna zamykając szczelnie Eurazję od
północy, jakby nie była wyspą-lądem, lecz półwyspem od strony
północnej. I to mimo że Spykman i Mackinder żyli jeszcze w latach
czterdziestych XX wieku, kiedy przecież były już organizowane
konwoje arktyczne do Związku Sowieckiego przez Morze Barentsa.
Zresztą chodzi nie tylko o znane szerzej konwoje w II wojnie
światowej, na trasach których umierali również polscy marynarze,
lecz także te w I wojnie światowej płynące z materiałami do
walczącej sojuszniczej Rosji (z łącznym cargo 2,5 mln ton w latach
1914–1917). W roku 1932 sowiecki lodołamacz jako pierwszy
pokonał północną trasę arktyczną w jeden sezon.
Pomimo to Arktyka wciąż jednak pozostawała zasadniczo
niedostępna, więc nie liczyła się w grze międzynarodowej związanej
z analizą korelacji sił i kontroli szlaków komunikacyjnych. Od
połowy XX wieku pojawił się nowy czynnik: samoloty cywilne
zaczęły używać arktycznych korytarzy powietrznych739 do
komunikacji lotniczej pomiędzy Europą a Ameryką Północną, a do
tego bombowce strategiczne i rakiety od lat pięćdziesiątych XX
wieku miały w razie wojny nuklearnej latać nad Arktyką, nad
którą przebiegała najkrótsza droga między USA a ZSRS. Wówczas
pojawiła się potrzeba wybudowania w Arktyce systemów
ostrzegania i zainstalowania systemów obrony powietrznej,
pozostają tam one do dzisiaj. Bez polarnych naziemnych stacji
wspomagających, niektóre satelity – np. te odpowiadające za
sygnał GPS na niższych lub średnich orbitach, kilka razy dziennie
okrążające Ziemię
– traciłyby kontakt radiowy podczas części okrążenia740.
W Arktyce nie ma między państwami większych sporów
terytorialnych, poza sporem kanadyjsko-rosyjskim na Morzu
Beauforta oraz twierdzeniem Waszyngtonu, który utrzymuje, że
wszelkie szlaki na Oceanie Arktycznym, w tym Przejście Północne
oraz Północno-Zachodnie są wodami międzynarodowymi o statusie
międzynarodowych cieśnin i jako takie powinny być traktowane,
nie będąc podległe kontroli jakiegokolwiek pojedynczego kraju. To
stała dewiza USA, które nie chcą żadnych ograniczeń dla projekcji
siły swojej floty, chcącej mieć swobodę w pływaniu dookoła całej
Eurazji741. Amerykanie tradycyjnie dbają, by wszystkie ewentualne
nowe szlaki morskie, powstałe w wyniku zmian klimatu czy
rozwoju technologii, miały ten sam status, co pozostałe szlaki na
Oceanie Światowym.
Rada Arktyki została utworzona w 1996 roku i zrzesza osiem
krajów, do tego dochodzi 13 obserwatorów, w tym Chiny
zainteresowane ogromnie Arktyką. Każde z państw Rady Arktyki
posiada terytorium powyżej koła podbiegunowego zlokalizowanego
na 66 stopniu 32 minuty szerokości północnej. Nie wszystkie
jednak mają linię brzegową w Arktyce. Mają ją Stany Zjednoczone,
Kanada, Dania dzięki Grenlandii, Norwegia i oczywiście Rosja.
Niektórzy dołączają do tego grona Islandię. Z sześciu krajów z linią
brzegową, najważniejsze z punktu widzenia terytoriów są Rosja i
Kanada. Rosja dominuje nad wszystkimi innymi, jeśli chodzi o
powierzchnię terytorialną w Arktyce, posiadając aż około 40 proc.
Arktyki. Co istotne, dwa najważniejsze szlaki morskie w Arktyce
przebiegają dokładnie wzdłuż rosyjskich i kanadyjskich brzegów:
Północna Droga Morska i Północno-Zachodnie Przejście. Warunki
żeglugi na nich wciąż są trudne do przewidzenia, a często są nie do
przejścia nawet latem.
Północna Droga Morska otwarta została przez Szwedów już w 1879
roku. W latach osiemdziesiątych XX wieku notowano na niej dużą
aktywność Sowietów, korzystających z imponującego zaplecza 700
jednostek arktycznych i aż 38 lodołamaczy. Potem nastąpił upadek
ZSRS i 77-proc. spadek pomiędzy rokiem 1987 a 1998, jeśli chodzi o
ruch na tym szlaku prowadzącym od Murmańska. Drugi odcinek
tego szlaku prowadzi przez kanadyjskie wyspy między Zatoką
Baffina i Morzem Beuforta na zachodzie i zostało otwarte dopiero
w 1998 roku. Więcej jest na nim lodu i nieprzewidzianych zjawisk
pogodowych. Południowe szlaki są węższe, płytsze i dłuższe niż
północne, więc ruch na nich jest mniejszy niż na północnych, stąd
wydaje się raczej drugorzędny. Jest też trzeci odcinek, w poprzek
bieguna wprost przez środkową część Oceanu Arktycznego.
Tamtędy mogą pływać tylko lodołamacze i raczej tylko podczas
lata, chyba bodajże raz zaledwie było inaczej742. Sezon żeglowny
trwa od czerwca do października, ale jest na tych wodach bardzo
słaba infrastruktura, słaba nawigacja, brak map, pomocy
nawigacyjnych, locji i innych pomocy w żeglowaniu i nawigacji.
Dochodzą do tego płytkie przybrzeżne wody, silne prądy,
ograniczone zdolności i urządzenia portowe, a głębokość Północnego
Szlaku wynosi miejscami tylko 12–13 metrów, więc mniej niż
wymagane jest dla dużych statków – 14 metrów.
Rosja i Kanada mają największe floty morskie wyposażone do
działania w warunkach arktycznych, odpowiednio 40 i 15
lodołamaczy w służbie743. Dla porównania USA mają tylko dwa
sprawne okręty tego rodzaju, a ewentualne wybudowanie większej
ich liczby zajęłoby ze względu na strukturę stoczni amerykańskich
aż 5–10 lat. Warto odnotować, że okręty US Navy nie mają
dzielności lodowej, w tym największe okręty floty – lotniskowce,
okręty amfibijne, krążowniki i niszczyciele nie mogą działać tam,
gdzie są góry lodowe czy występuje pokrywa lodowa744.
Choć z punktu widzenia zależności geopolitycznych Arktyka –
pomimo tak dużego terytorium państwa rosyjskiego przylegającego
do jej wód – może ostatecznie stanowić o słabości Rosji, a nie o jej
sile. Albowiem nawet posiadanie dominacji Arktyki nie
neutralizuje podstawowej słabości Rosji, czyli braku dostępu do
Oceanu Światowego. Rosja bowiem nie może wyjść z Arktyki, by
dostać się na Pacyfik, bez przejścia Morza Czukockiego i Cieśniny
Beringa, bardzo blisko amerykańskich wybrzeży Alaski. Stany
Zjednoczone mogą nie mieć floty lodołamaczy, ale mając potężną
marynarkę wojenną i lotnictwo pokładowe na północnym Pacyfiku,
mogą bardzo łatwo zamknąć to przejście z Oceanu Arktycznego,
podobnie jak łatwo moża było zamknąć Suez czy Gibraltar. Aby z
kolei wydostać się z Arktyki na Atlantyk, Rosja musiałaby przejść
przez wody Atlantyku pomiędzy Islandią i Grenlandią lub
pomiędzy Islandią i Wielką Brytanią. Są to przejścia znacznie
szersze niż na Pacyfik, bo mają odpowiednio aż 200 i 500 mil
morskich, lecz znajdują się pośrodku północnego Atlantyku na
samym sworzniowym punkcie zwanym GIUK, a tam od lat
czerdziestych XX wieku dominuje nieustannie i bezapelacyjnie US
Navy. Patrząc z tej perspektywy, Arktyka staje się swoistą
pułapką, której wejścia trzeba kontrolować, aby być panem tego
miejsca. Flota USA może blokować ruch arktyczny, a Rosja nie
mogłaby przeciwdziałać lub odpowiadać adekwatnie na taki ruch.
Zatem o ile USA nie są w stanie dyktować tego, co dzieje się
wewnątrz Arktyki, to kontrolując, kto tam wpływa i wypływa,
może neutralizować stan posiadania geopolitycznego Rosji na
lodowej Północy.
Co więcej, dostęp z zewnątrz obcych sił morskich do Arktyki
teoretycznie daje przeciwnikom morskim Rosji dostęp do
Heartlandu, bowiem uruchamia projekcję siły morskiej od strony
północnej, do tej pory niekalkulowanej w strategiach mocarstw
światowych. Może poza zachodnią krótką częścią Arktyki w
szlakach na Murmańsk czy Archangielsk. Rosyjska i sowiecka
strategia wobec Europy i świata organizującego się wokół sworznia
atlantyckiego polegała na budowaniu buforów na Nizinie
Środkowoeuropejskiej na kierunku zachodnim i była oparta na
założeniu, że Rosja nie musiała się obawiać poważnych uderzeń z
Oceanu Arktycznego i projekcji siły znajdującej tam podstawę
operacyjną. Z wyjątkiem floty podwodnej USA, która ze względu na
naturę wojny podwodnej ma ograniczoną trwałą projekcję siły i nie
ustanawia kontroli wód ani nie zapewnia szlaków
komunikacyjnych (jedynie odbiera je innym). Być może to jest
podstawowym powodem, dla którego Rosjanie uczynili z Arktyki
priorytet strategiczny745 i rozbudowują swoje siły zbrojne i
zdolności bojowe w Arktyce – by chronić swoje wybrzeże i zasoby
energetyczne w swojej strefie746.
Wszystkie rosyjskie okręty podwodne nosiciele balistycznych
pocisków międzykontynentalnych klasy Delta IV oraz dwie trzecie
całej podwodnej floty nosicieli pocisków balistycznych należy do
Floty Północnej na półwyspie Kola w porcie Gadżyjewo. Do obrony
okrętów w porcie i instalacji na pobliskiej Nowej Ziemi i Tiksi
znajdują się systemy S-400. Rosja dokonuje przezbrojenia okrętów
podwodnych z klasy Delta IV na klasę Borej projekt 955/A, który
pierwszy wszedł do Floty Północnej w 2015 roku. Rosjanie
wykazują także od kilku lat znacznie większą aktywność morską.
Celem Floty Północnej jako najpotężniejszej z rosyjskich flot jest z
pewnością w razie wojny przebicie się na Atlantyk przez obszar
GIUK. Raczej nie na Pacyfik, choć Rosjanie zademonstrowali i
takie ambicje w 2013 roku, gdy „Piotr Wielki” – krążownik
atomowy, przeszedł na Ocean Spokojny z bastionu Floty Północnej.
Strategiczna mobilność na Pacyfik może z czasem się poprawić
wraz z topnieniem lodu i poprawą nawigacji arktycznej wzdłuż
wybrzeża rosyjskiego. W 2014 roku powołano wspomniane
wcześniej Dowództwo Arktyczne, budowane są nowe bazy, jak
chociażby lotnisko Temp na wyspie Kotelny od 2013 roku, na
Wyspach Nowosybirskich baza stała w 2014 roku, a przejściowa na
Nowej Ziemi w 2015. Otwierane są na nowo stare bazy powietrzne
na Czukotce, Nowej Ziemi, Ziemi Franciszka Józefa, w Norylsku i
Tiksi747. Obserwuje się więcej ćwiczeń począwszy od 2009 roku, a
coraz więcej patroli od 2013 roku.
Amerykanie po zakończeniu zimnej wojny powoli ograniczali
swoją wojskową obecność w Arktyce: zamknęli instalacje wojskowe
na Wyspach Aleuckich oraz zmniejszyli częstotliwość patroli floty
podwodnej (aczkolwiek wciąż patrolują akwen w ten sam sposób,
tylko rzadziej) oraz poziom ochrony rakietowej na Alasce w Fort
Greely. W ostatnich latach zaczęło się to zmieniać. Na Alasce
stacjonuje 3 Skrzydło Lotnicze w dużej bazie Elmendorf-
Richardson, gdzie od 2007 roku na wyposażeniu są najnowsze
myśliwce przechwytujące nowej generacji F-22 Raptor, które
stosunkowo często przechwytują rosyjskie samoloty patrolowe w
pobliżu Alaski. Jeśli chodzi o Amerykanów, to na północ od koła
podbiegunowego znajduje się tylko baza Thule, mająca za to aż
3000 metrów długości pasa startowego, więc mogą z niej operować
wszystkie samoloty, w tym bombowce strategiczne i najcięższe
samoloty transportowe. Baza dysponuje rampą, magazynami
paliwowymi i szpitalem. Na Alasce znajduje się też druga aktywna
baza – Eielson, 354 Skrzydła Myśliwskiego z samolotami
wielozadaniowymi F-16 (za kilka lat mają być przezbrojeni w F-
35A). Armia USA dysponuje dwiema brygadami bojowymi – w Fort
Wainwright Fairbanks i w Elmendorf-Richardson oraz 19
Batalionem Obrony Rakietowej w Fort Greely748.
Rosjanie mają aż 11 lodołamaczy arktycznych w budowie, w tym
trzy o napędzie atomowym. Planują zbudować jeszcze cztery
dodatkowe – wszystkie atomowe, w tym nowej klasy „Iwan
Papanin”, najpotężniejszy na świecie, mogący łamać lód do 1,7
metra grubości. To oznacza, że jednostka może kruszyć tzw. lód
„jednoroczny”, a to stwarza nową jakość w zakresie użytkowanych
szlaków arktycznych. Jedynie Norwegowie mają mniej więcej
podobne lodołamacze. Dodatkowo nowe lodołamacze będą
uzbrojone w rakiety manewrujące i będzie to stanowiło precedens
światowy, dając Rosji znaczącą przewagę na wewnątrzarktycznym
teatrze operacyjnym jako takim, przy wszystkich zastrzeżeniach
dotyczących „uwięzienia” w arktycznym morzu śródziemnym.
W Arktyce znajduje się bardzo dużo zasobów energii: według US
Geological Survey dokładnie 10 proc. wszystkich zasobów energii
świata, z tego 13 proc. światowej ropy nieodnalezionej i 30 proc.
światowego gazu749. Za granicę opłacalności wydobywania ropy w
Arktyce przyjmuje się cenę na rynkach światowych 100 dolarów za
baryłkę. Oczywiście nowa technologia może te relacje zmienić.
Rosja na początku XXI wieku musiała bardzo liczyć na swoje
zasoby arktyczne, ale amerykańska rewolucja łupkowa mogła te
rachuby zniweczyć.
Pierwszych odkryć ropy i gazu w Arktyce dokonano w latach
dwudziestych i trzydziestych w Kanadzie, na Alasce i w północnej
Rosji750. Federacja Rosyjska odpowiada za 80 proc. produkcji ropy i
99 proc. wydobycia gazu z Arktyki, co przy okazji stanowi aż 81
proc. całego wydobycia gazu i 17 proc. całego wydobycia ropy. Z
tego powodu – jak widać – region ten, zwłaszcza przy uzależnieniu
gospodarki rosyjskiej od wydobycia surowców, jest strategicznie
kluczowy dla Rosji. Dla porównania – norweskie wydobycie
surowców w Arktyce osiągnęło szczyt w 2001 roku, a teraz maleje.
Na Alasce amerykańskiej również mniej się wydobywa ropy niż
jeszcze niedawno, choć od 1977 roku funkcjonuje tam Trans-Alaska
Pipeline System (TAPS) pomiędzy Prudhoe Bay a Valdez. Stamtąd
w porcie ropa przeładowywana jest do tankowców, które rozwożą ją
do 48 z 50 stanów USA. Jeśli nowe pola roponośne nie będą
użytkowane, to TAPS wkrótce przestanie być opłacalny. Po 2015
roku międzynarodowy gigant naftowy Shell zaprzestał
poszukiwania ropy na Morzu Czukockim po wydaniu 8 mld
dolarów. W 2016 roku podobnie poddali się na Alasce Royal Dutch
Shell oraz ConocoPhilips pomimo wydania 2,5 mld dolarów. Są
także przykłady regresu, choć rząd USA wspiera wydobycie
surowca na Alasce. W 2017 roku na przykład ConocoPhilips odkrył
duże pole naftowe, gdzie estymacje mówią o złożu, które może dać
100 tys. baryłek dziennie.
W 2013 roku, gdy ceny ropy były wysokie, 71 statków
przepłynęło Północną Drogą Morską751. W 2016, gdy ceny ropy były
o połowę niższe, już tylko 19 statków użyło tego szlaku, a obrót
cargo zmniejszył się aż o 84,1 proc. Szlak arktyczny wciąż więc się
nie opłaca, jeśli cena ropy nie jest bardzo wysoka752. Wynika to z
wielu powodów: wyposażenie arktyczne statków jest bardzo
kosztowne; w Arktyce nie mogą kursować największe statki; o
dopuszczeniu na rejsy arktyczne decydują instytucje arktyczne, a
do tego trzeba mieć właściwą konstrukcję kadłuba; zdolność komór
ładunkowych na szlakach arktycznych wynosi zaledwie jedną
trzecią tego, co na zwykłych statkach i zwykłych szlakach na
Oceanie Światowym; zachodzi brak przewidywalności warunków
lodowych, więc trudno na czas dopłynąć do miejsca destynacji i z
punktu widzenia kosztów zarządzania flotą trudno utrzymywać
statki w ruchu handlowym nieprzerwanie, by wciąż były używane i
zarabiały. Bardzo trudno jest, by w Arktyce cokolwiek było „na
sztywno”, w zgodzie z harmonogramem.
Dugin i inni. Chiny na południowym
perymetrze Rosji
Leszek Moczulski zwykł uważać, że rosyjska geopolityka jest
„typowo życzeniowa”. Z pewnością razi jej brak zrozumienia
rosnącej roli Chin, znacznie potężniejszych w wielu wymiarach od
Rosji. Irytuje przecenianie własnej potęgi, przecież już
nieporównywalnej pod żadnym względem do potęgi Związku
Sowieckiego. W szczególności silnie razi geopolityków przecenianie
sakralno-duchowego elementu (w wydaniu rosyjskim rzekomo
„duchowo” lepszego), który ma jakoby zastępować realną siłę
ekonomiczną czy kulejącą w Rosji demografię753. Jak kontynuuje
krytykę Moczulski – rosyjskie idee geopolityczne są to nader często
zdania wyrwane z klasycznych teorii, przeinaczające ich treść,
powołujące się za to często na autorytet Mackindera754.
Merytorycznie, poza chyba najbardziej odpowiadającą realiom
XXI wieku ciekawą koncepcją Wielkiego Limitrofu Cymburskiego,
o czym poniżej, najbardziej rzuca się w oczy lekceważące
odnoszenie się do realnej geografii Eurazji. Na przykład
geopolityka rosyjska traktuje dzisiejszą Rosję jak państwo
Heartlandu w całości, podczas gdy obecnie w jej państwowych
granicach znajduje się z obszaru bezodpływowego do Oceanu
Światowego niewiele więcej niż dorzecze Wołgi, podczas gdy główna
część Heartlandu należy dziś do rosnącej strefy wpływu Chin, a
jego reszta do ośmiu innych państw, z których wszystkie położone
są na trasie Nowego Jedwabnego Szlaku. W 1904 roku, gdy
Mackinder formułował swoją ponadczasową tezę, strefa ta była
również podzielona, ale carska Rosja dysponowała liczącą się jej
częścią i była jedynym mocarstwem tego obszaru. Zupełnie inaczej
niż dzisiaj – Rosja znajduje się w Heartlandzie w pozycji
marginalnej, do tego w najsłabiej i najmniej zagospodarowanej jego
części.
„Gromkie słowa nie tworzą potęgi”, powtarza w swoich
publikowanych badaniach Moczulski za Mackinderem. Nie ma
wątpliwości, że Moczulski jako propagator i piewca koncepcji
Międzymorza bałtycko-
-czarnomorskiego, kontrującego politykę rosyjską, wyraźnie nie
ceni i nie lubi współczesnej myśli geopolitycznej Rosji. Geopolityka
jest natomiast bardzo popularna w Rosji. Według kwerendy Leszka
Sykulskiego od 1991 roku ukazało się w Rosji ponad 600 książek o
geopolityce, w tym kilkadziesiąt akademickich podręczników755.
Zajmują się nią środowiska siłowików, komunistów (jak Ziuganow),
nacjonalistów (jak Żyrynowski), a nawet liberałów756 (jak
Karaganow)757. Po rozpadzie Związku Sowieckiego w 1991 roku
nastąpiło odrodzenie się badań i refleksji geopolitycznej w Rosji. W
dużej mierze podyktowane było chęcią nowego określenia miejsca
Federacji Rosyjskiej w zmienionym układzie geopolitycznym.
Upadek komunizmu oznaczał także odejście do historii
traktowania geopolityki jako „nauki burżuazyjnej”. Należy jednak
zwrócić uwagę, że myślenie geopolityczne, ściśle wiążące analizę
wpływu przestrzeni na prowadzenie polityki, ma w Rosji długą
tradycję, znacznie wykraczając poza XX wiek. Powiązanie myślenia
przestrzennego z refleksją o polityce państwowej znajdziemy już u
Michała Łomonosowa, Mikołaja Bierdiajewa czy Fiodora
Dostojewskiego. Rosyjska geopolityka nawiązuje współcześnie
szeroko do tradycji klasycznej geopolityki, jaka narodziła się pod
koniec XIX wieku. Szczególnie popularne są koncepcje geopolityki
niemieckiej, na czele z koncepcjami Karla Haushofera. Odżyły
tradycyjne rosyjskie kody geopolityczne, czyli wyobrażenia
przestrzenne miejsca Rosji na arenie międzynarodowej. Popularne
są zatem nawiązania do koncepcji Moskwy-Trzeciego Rzymu, Rosji-
Bizancjum czy idei panslawistycznych758.
Z punktu widzenia długoterminowego rosyjska myśl
geopolityczna ma wiele niezmiennych lub podobnych elementów.
Jednym z nich jest konieczność stałej ekspansji i władzy ją
realizującej (Mikołaj Polewoj, 1796–1846; Siergiej Uwarow, 1786–
1855, Władimir Łamański 1833
–1914, Aleksiej Wandam, 1867–1933, Georgij Trubecki, Iwan
Dusinski, 1875–1919) czy idea imperialna Trzeciego Rzymu, w
której Rosja występuje jako spadkobierca cywilizacji starożytnego
Rzymu i Konstantynopola (Filoteusz z Pskowa759). Zresztą
koncepcja ta stała się oficjalną ideologią i wytłumaczeniem dla
ekspansywnej polityki carstwa moskiewskiego oraz parcia na
Bosfor i Konstantynopol (Fiodor Tiutczew, 1803–1873).
Mikołaj Karamzin (1766–1826) uważał, że Rosja musi
prowadzić nieprzerwaną ekspansję terytorialną i mieć silną władzę
centralną. Konflikt z Polską „musiał” według niego zakończyć się
unicestwieniem jednej ze stron, przy czym Karamzin nie miał
wątpliwości, że wygrać musiała Rosja, a na zachodnim pograniczu
nie ma miejsca dla istnienia państwa polskiego. Kompromis miał
być niemożliwy, co zbiegło się z punktu widzenia Karamzina z
zaborami Polski. Podobnie uważał Siergiej Sołowiow (1820–1879)
podnoszący, że Rzeczpospolita musiała przegrać na pomoście
bałtycko-czarnomorskim, bowiem przestała pełnić swoją funkcję
dziejową wskutek własnej słabości760. Państwo polskie przestało
być potrzebne, więc Rosja zajęła się tą przestrzenią. Z kolei Mikołaj
Danilewski uznawał Polskę za legitymizowany naród historyczny,
który miał własny obszar rdzeniowy. Podobnie uważał Wasilij
Kluczewski (1841–1911), a nawet, co wyjątkowe w rosyjskiej myśli
politycznej, był negatywnie nastawiony do likwidacji państwa
polsko-
-litewskiego761.
Sprowadzając zagadnienie do pewnych wyraźnych ram,
tradycyjne rosyjskie koncepcje geopolityczne (imperium euro-
azjatyckie i konieczność ekspansji) oraz ideologiczne (Trzeci Rzym,
parcie na cieśniny tureckie) – wspierają zawsze politykę ekspansji
państwa. Wyjątki stanowią koncepcje sojuszu z Zachodem oraz
koncepcje izolacjonistyczne w stylu Rosji-Wyspy. Atlantyzm
propaguje związek Rosji z cywilizacyjnym Zachodem (głównie Unia
Europejska i USA). Nurt ten w rozważaniach politycznych we
współczesnej Rosji nawiązuje do tradycji liberalizmu i
okcydentalizmu czasów carskich. Propaguje przede wszystkim
zachodni model modernizacji. Eurazjanizm z kolei upatruje w Rosji
odrębnej cywilizacji, przy czym nastawiony jest ekspansywnie i
antyokcydentalistycznie. Szkoła eurazjatycka sięga korzeniami
pierwszej połowy XX wieku i twórczości takich myślicieli, jak
Mikołaj Danilewski (1822
–1885), Piotr Sawicki (1895–1968), Mikołaj Trubecki (1890–1938)
czy Lew Gumilow (1912–1992). Jej przedstawiciele propagują
pogląd, że istnieje osobna cywilizacja rosyjska, mająca swoje
korzenie geograficzne w stepach środkowoazjatyckich, niezależna
od cywilizacji zachodniej i cywilizacji azjatyckich.
Izolacjonizm zakłada ograniczenie relacji z państwami
ościennymi, a nawet częściowy autarkizm, mający na celu obronę
politycznych, gospodarczych i cywilizacyjnych interesów swojego
kraju. Z uwagi na zasoby naturalne Rosji i rozległość jej terytorium
nurt ten ma bardzo długą tradycję w tym kraju – przecież aż do
czasów panowania Piotra I Rosja była krajem w znacznej mierze
odizolowanym od reszty Europy, stanowiącym odrębną cywilizację
również gospodarczą.
Oczywiście najsilniejszy jest niezmiennie nurt
ekspansjonistyczny. Istotny i niezmienny kierunek ekspansji
stanowią państwa bałtyckie (niektórzy z geopolityków uważali
wprost, że państwa bałtyckie zawdzięczają swój byt Rosji – Mikołaj
Starikow762), cały zachodni perymetr imperium, dawna Ruś
Kijowska oraz państwa nad brzegami Morza Czarnego.
Konieczność ekspansji tłumaczona była jako element niezbędny dla
trwania imperium (Iwan Dusinsky763) aż do Anatolii w Azji
Mniejszej oraz cieśnin Dardanele i Bosfor – by Morze Czarne stało
się morzem wewnętrznym Rosji. Aleksiej Wandam764 zwykł
twierdzić, że tak jak żywy organizm potrzebuje pożywienia, by żyć,
tak kraj potrzebuje zdobywania nowych terytoriów, aby zachować
egzystencję, a jeśli kraj nie rozwija się terytorialnie – upada. Rosja
powinna prowadzić ekspansję szczególnie w kierunkach
południowym i wschodnim. Mikołaj Karamzin765 uważał, że
rosyjskie granice powinny być od morza do morza, brzeg morski
jest najlepszą naturalną granicą, a kluczowym zadaniem Rosji jest
ciągła ekspansja terytorialna. Wielka siła miała brać się z
panowania nad wielkimi terytoriami – stąd też bierze się siła Rosji.
Piotr Piotrowicz Siemionow-Tienszanski766 widział Rosję jako
mocarstwo o transkontynentalnej sile – „od morza do morza”, a
integralności terytorialnej Rosji nie przeszkadzają nawet góry
Ural, heterogeniczność różnych regionów zwiększa jednak ryzyko
dezintegracji. Stąd konieczne jest budowanie dróg i innych szlaków
komunikacyjnych pomiędzy regionami Rosji oraz tworzenie
centrów kolonizujących kulturalnie w obszarach słabo
zaludnionych.
Rozwój idei eurazjańskiej był silnie determinowany przez
propagowanie opozycji między mocarstwami morskimi a lądowymi.
Do grona wybitniejszych prekursorów tego nurtu myśli
geopolitycznej w Rosji wchodzili: Piotr Sawicki (1895–1968),
Mikołaj Danilewski (1822–1885), Mikołaj Trubecki (1890–1983),
Włodzimierz Łamański (1833–1914) czy Georgij Fłorowski (1893–
1979). Silny wpływ geografii na rozwój państw i cywilizacji
dostrzegał Lew Miecznikow (1838–1888, geograf, autor książki
Cywilizacja i wielkie historyczne rzeki), który dzielił dzieje
ludzkości na okresy: rzeczny (starożytność i średniowiecze), morski
(od upadku Kartaginy) i oceaniczny (od odkrycia Ameryki).
Już bardziej współcześnie Giennadij Ziuganow767, polityk i lider
komunistów w Rosji uznawał, że są trzy problemy kluczowe dla
rosyjskiej egzystencji: dostęp do Morza Bałtyckiego, dostęp do
Morza Czarnego oraz zapewnienie bezpieczeństwa w kaukasko-
środkowoazjatyckiej przestrzeni między światem rosyjskim a
światem muzułmańskim.
Oparcie się na Zachodzie, atlantyzm, czy inaczej mówiąc
koncepcja geostrategiczna sojuszu z Zachodem forsowana przez
mającego szerokie kontakty na Zachodzie Dmitrija V. Trenina768
zakłada, że Rosja jest europacyficznym imperium otwartym na
współpracę z Zachodem i USA i albo Rosja otworzy się na
współpracę z innymi mocarstwami, albo zostanie
zmarginalizowana. Stąd postulat silnej integracji z Unią
Europejską i sojuszu z USA.
Druga po atlantyzmie nietradycyjna koncepcja geostrategiczna
to koncepcja Rosji-Wyspy. Zamiast na ekspansji, należy
skoncentrować się na wzmocnieniu posiadanych ziem rosyjskich
(Wadim Cymburski769). Rosja powinna porzucić swoją „globalną
misję”, a zamiast tego powinna skoncentrować się na
rozwiązywaniu wewnętrznych problemów o charakterze
geopolitycznym. Kluczem nie powinna być ekspansja, ale
zwiększenie użyteczności obecnego terytorium Rosji. Szczególnie
dotyczy to obszarów Syberii i rosyjskiego Dalekiego Wschodu.
Kluczowymi działaniami jest intensyfikacja osadnictwa oraz
pozyskiwanie na nowo pierwotnie niewykorzystanych terytoriów.
Limitrofy, czyli obszary pogranicza rosyjskiego, w tym pomost
bałtycko-czarnomorski, odgrywają dla Rosji rolę prymarną.
Czynnikiem determinującym rosyjską odrębność geopolityczną była
– zdaniem Cymburskiego – separacja od romańsko-germańskiej
Europy, którą traktował jako kolebkę „cywilizacji liberalnej”. Jak
podnosi obszernie na temat tego myśliciela Leszek Sykulski –
Cymburski wydzielał odrębną przestrzeń między cywilizacją
zachodnioeuropejską (będącą w jego opinii „pierwszym centrum
modernizacji”), a „platformą rosyjską”. Obszar ten nazwał
pierwotnie terytoriami-cieśninami (terytoriami strumieniowymi)
(w oryg. territorii prolivy; Cymburski używa także anglojęzycznego
określenia – stream territories). Koncepcja ta legnie później u
podstaw wyodrębnienia obszaru Wielkiego Limitrofu.
W swojej koncepcji geopolitycznej Wadim Cymburski
sformułował ważne określenie „Wielki Limitrof”, które odniósł do
wielkiego obszaru granicznego obejmującego Europę
Środkowowschodnią, Naddniestrze, Zakaukazie, Azję Środkową, a
następnie pas zasiedlony przez ludy ałtajskie i turecko-mongolskie
aż do granicy rosyjsko-chińskiej. Jako element tego obszaru
wymienia także Xinxiang oraz niepodległą Mongolię, Mongolię
Wewnętrzną (część Chin) i szereg rosyjskich obszarów
autonomicznych, takich jak Buriacja czy Tuwa. Ten pas graniczny,
ciągnący się od Morza Bałtyckiego po Pacyfik miał, jego zdaniem, w
sposób naturalny warunkować nie tylko odrębność cywilizacyjną
Rosji, ale także wpływać na jej „wyspiarskość” i powodować
konieczność prowadzenia polityki „do wewnątrz”. Miała ona być
nakierowana na rozwój centrum oraz Dalekiego Wschodu,
zwłaszcza zaś modernizację Syberii. Warto zauważyć, że samo
pojęcie limitrofu ma znacznie dłuższą historię. Wywodzi się z
języka łacińskiego (łac. limitrophus – pograniczny) i oznacza obszar
graniczny770.
W koncepcji Cymburskiego obszar Wielkiego Limitrofu niejako
determinuje historyczną odrębność Rosji. Zachodnia część tego
obszaru może stać się wygodnym instrumentem do próby
izolowania Rosji przez zachodnie ośrodki siły, stąd postuluje
utrzymywanie wpływów rosyjskich na osi Kaliningrad–Krym.
Postulat koncentracji energii politycznej i gospodarczo-społecznej
na rozwoju centrum państwa oraz wzmacnianiu Dalekiego
Wschodu (rozwój Rosji-Wyspy) nie powinien jego zdaniem oznaczać
wycofywania rosyjskich wpływów z terytoriów-cieśnin. Nie
wykluczał także w przyszłości próby rozciągnięcia bezpośredniej
władzy Moskwy na te obszary771.
Rosyjski geopolityk wyraźnie odrzucał tezę o jedności
cywilizacyjnej obszaru Europy Środkowej i Europy Zachodniej.
Uważał, że czynniki religijne (wpływ katolicyzmu i
protestantyzmu) w Polsce, Czechach, na Węgrzech czy w krajach
bałtyckich nie były czynnikami decydującymi. Twierdził, że
kluczowe były procesy społeczno-gospodarcze, które doprowadziły
do wyodrębnienia się Europy Środkowej, odróżniającej się zarówno
od części zachodniej, jak i wschodniej kontynentu. Centralna część
Europy w wiekach XVI–XVII, które zdaniem Cymburskiego
wpłynęły w sposób decydujący na wytworzenie się terytoriów
strumieniowych, nie należała ani do „świata-gospodarki Zachodu”
po wielkich odkryciach geograficznych, ani nie przyjęła
wschodniego modelu państwowości na czele z silną centralizacją
władzy, czyli była „wciśnięta” między geopolityczne „Morze” a
„Ląd”, nie należąc trwale do żadnego z nich. Rosyjski teoretyk
geopolityki podkreślał, że od początku czasów nowożytnych „system
europejski” i „system bałtycko-czarnomorski” rozwijały się
osobno772.
Swoją koncepcję geopolityczną Wadim Cymburski wyłożył po
raz pierwszy najpełniej w artykule Rosja-Wyspa: perspektywy
rosyjskiej geopolityki, opublikowanym w 1993 roku w czasopiśmie
„Polis”. Wadim Cymburski, wychodząc z założenia odrębności
cywilizacyjnej Rosji, nie poszedł w ślady eurazjanistów,
utożsamiających Rosję z Eurazją, lecz stworzył koncepcję
„wyspiarskości” Rosji (ros. ostrovityanstvo). Cecha ta (wyspowość)
miała być, jego zdaniem, determinowana m.in. przez rodzaj
konfliktów zbrojnych, jakie ten kraj prowadził w swojej historii.
Rosyjski filozof wskazywał, że większość wojen Rosja prowadziła na
peryferiach swojego imperium. Niezmiernie rzadko zdarzało się,
aby przeciwnik zagroził bezpośrednio centrum państwa. Jeśli
jednak miało to miejsce, agresja przebiegała na całej długości
„cieśnin terytorialnych”, usytuowanych na granicach państwa. Owe
terytoria pograniczne miały, zdaniem Cymburskiego, decydujące
znaczenie w rozwoju rosyjskiego imperium i powodowały
„izolowanie” jego centrum (obszaru rdzeniowego) oraz
kanalizowanie przebiegu konfliktów zbrojnych. Zdaniem
rosyjskiego teoretyka geopolityki, eurazjanizm jako ideologia
opiera się na błędnym założeniu o możliwości dominacji Rosji nad
całą Eurazją, wywodzącym się z koncepcji Heartlandu Halforda
Mackindera, która zakładała, że ten, kto panuje nad centralną
częścią Eurazji (sercem lądu
– Heartlandem) dominuje nad całym kontynentem773.
Aleksander Dugin774 z kolei uważa, że Rosja nie powinna
rozdzielać Europy i Azji, ale raczej dążyć do połączenia ich w jedno.
W Eurazji powinny panować cztery sprzymierzone ze sobą imperia
– Europejskie (pod egidą Niemiec), Pacyficzne (pod egidą Japonii),
Środkowoazjatyckie (pod egidą Iranu) oraz Rosyjskie. Rosjanie są
powołani do stworzenia, zapoczątkowania euroazjatyckiego
społeczeństwa. Polska w tej koncepcji pozostaje ze „specjalnym
statusem”, jak należy rozumieć
– podporządkowanym.
Niektóre cytaty i tezy z Dugina mogą być dla polskiej duszy
bolesne i dotkliwe, ale należy wiedzieć, że sam Dugin jest
popularny i ważny w rosyjskim establishmencie, stale występuje w
środkach masowego przekazu, gdzie jest ekspertem i
komentatorem775. Książka Dugina Podstawy geopolityki zyskała w
Rosji duży rozgłos, była recenzowana przez gen. Kłokotowa, szefa
katedry Strategii Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego
Federacji Rosyjskiej. Dugin pisał ją w czasie wielkich kryzysów
politycznych i gospodarczych Rosji: wycofywania się wojsk
sowieckich, wrzenia Kaukazu, czasów nieporadnego Jelcyna,
oligarchów. Książka ta stanowi podstawowy podręcznik poświęcony
geopolityce i jest lekturą obowiązkową na uniwersytetach i
wyższych uczelniach wojskowych. Nie można jej bagatelizować,
gdyż poglądy tam wyrażone stały się dla Rosjan wiarygodne i
prawdziwe.
Dugin776 uważa, że Rosja jest dominującym mocarstwem na
przestrzeniach Eurazji. Z tego powodu Europa pomiędzy
Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym ma dla Rosji kluczowe
znaczenie. Po jednej stronie tego „stykowego” regionu położone są
zachodnie peryferie eurazjatyckiego kontynentu, po drugiej zaś jest
przyczółek świata atlantyckiego podporządkowany mocarstwu
morskiemu USA. Przez ten obszar przechodzi południkowe
rozgraniczenie cywilizacji łacińskiej i bizantyjskiej, co dla Dugina
ma tradycyjnie duże znaczenie. Zajmuje się on bowiem geografią
sakralną i jej odziaływaniem na procesy polityczne w świecie.
Państwo niemieckie jest czynnikiem ważnym, predestynującym je
do kurateli nad centralną częścią Europy. Tym samym może być
dla Rosji lojalnym partnerem, a nawet sojusznikiem,
gwarantującym stabilizację całego zachodniego pogranicza Rosji.
Może być też przeciwnikiem imperialnej Rosji, łącząc się militarnie
ze światem atlantyckim, co jest skrajnie niekorzystne dla Rosji,
gdyż wypycha ją z Europy. Bez względu na wszystko
rozczłonkowana Europa Środkowowschodnia, gdzie jest wiele
państw i narodów, jest dla Rosji ważnym czynnikiem
geostrategicznym. Wszystko, co tu się dzieje, musi być według
Dugina nadzorowane przez Moskwę. Tak aby jej imperialne
interesy nie były zagrożone. Wielkie mocarstwo eurazjatyckie w
odsłonie Duginowskiej winno więc kontynuować myśl Tiutczewa,
Jurija Samarina czy Michaiła Katkowa.
Dugin dużo mówi i pisze o konieczności zbudowania wielkiego
imperium kontynentalnego, czerpiąc obficie z Mackindera i teorii
Heartlandu (to – jak się wydaje – do Dugina przede wszystkim
stosuje się wyżej powołana krytyka Moczulskiego). By Rosja
osiągnęła swoje cele, należy rozbić sojusz USA z Europą Zachodnią,
czyli unicestwić NATO. Następnie trzeba będzie obezwładnić i
rozczłonkować Unię Europejską. System morski i kontynentalny
walczą o prymat światowy. Różnią się położeniem geograficznym
oraz są w opozycji ideologicznej i kulturowej: świat morski to
liberalizm, Kartezjusz, indywidualizm, kapitalizm i globalizm.
„Ląd” wprowadza wartości duchowe, kolektywizm, solidarność
międzyludzką, pryncypialność i tradycję. Historyczną misją Rosji
jest opanowanie Heartlandu i neutralizacja „Morza”. Dugin marzy
o osi Moskwa–Berlin, Moskwa–Tokio, Moskwa–Teheran
spinających Eurazję. Oś Moskwa–Berlin miałaby usunąć wpływy
atlantyckie z centralnej Europy – co najmniej poza Ren i Alpy.
Charakterystyczne dla Dugina jest niedocenianie potęgi Chin i
ich położenia w XXI-wiecznym systemie światowym. Wyraźne
niedocenianie Chin prowadzi do powtarzania starych „klisz” i
niezrozumienia przez niego dwóch wynikających z tego elementów:
Chiny są daleko ważniejsze w polityce USA niż Rosja, oraz drugie –
że sworzeń historii przesuwa się szybko z Atlantyku na Pacyfik i to
do jego części nieprzylegającej do Rosji, peryferyzując dawne
wielkie imperium lądowe. Jeśli do tego dojdzie w przyszłości trzeci
element, czyli prosperujący Nowy Jedwabny Szlak, odciągający od
południa odśrodkowo od rosyjskiego obszaru rdzeniowego siły
witalne do nowego pasa transmisyjnego i decyzyjnego Eurazji,
wówczas korelacja sił oraz parametry uprawiania geopolityki przez
Rosjan ulegną fundamentalnej redefinicji, grzebiąc podwaliny
Duginowskiej szkoły myślenia na temat roli Rosji w Eurazji.
Dalej Dugin podnosi, że o pomost bałtycko-czarnomorski toczyły
się wojny i ponoć tylko Niemcy mogą prawdziwie zintegrować ten
region, a razem Niemcy i Rosja mogą się obronić przed penetracją
amerykańską realizowaną w formie różnorodnych „kordonów
sanitarnych”777. Z tego powodu trzeba uniemożliwić ingerencje
państw trzecich w państwa położone między Rosją a Niemcami.
Wyraźnie stwierdza, że Rzeczpospolita straciła szanse dane jej
przez historię, gdy Polska wraz z Litwą miały możliwość
utworzenia odrębnej „cywilizacji katolickiej”, ale projekt ten się nie
udał, a potem Rzeczpospolita już tylko słabła. W końcu jej istnienie
nie było nikomu potrzebne. Poprzez błędną politykę uległa
rozpadowi i rozwiązaniu. Dugin uważa co więcej, że to było
zjawisko naturalne, potrzebne i pozytywne. Od tej pory wszelka
próba reanimacji Rzeczypospolitej nie miała sensu i była skazana
na niepowodzenie. Mała Polska zaś to element utrudniający
współpracę Rosji z Niemcami, a będąc głównym satelitą sił „Morza”
w Europie, stanowi przeszkodę do ustabilizowania sytuacji
politycznej kontynentu. Jednocześnie jej antyniemieckość i
antyrosyjskość wykluczają wszelkie procesy integracyjne, dlatego
utrata jej suwerenności jest „koniecznością dziejową”. Polska ma
według Dugina należeć do dwóch kręgów cywilizacyjnych
jednocześnie: do łacińskiego przez kulturę i do Eurazji przez
geografię. Kraj taki, usytuowany na rozdrożu geopolitycznym, nie
może według Dugina istnieć. Mamy więc do czynienia ze swoistą
sytuacją graniczną. W geopolityce zatem „Polska pozostaje częścią
kordonu sanitarnego rodzielającego kontynent Eurazji na dwie
części, co jest bardzo wygodne dla sił anglosaskich”778. „Stąd zawsze
będzie występował problem rozbiorów między Wschodem i
Zachodem, a Międzymorze jest zbyt słabe, by wytrzymać napięcie
między tymi regionami. Kraje regionu muszą się określić – albo tu,
albo tam”. Cywilizacja polsko-litewska nie mogła, lub nie chciała
się określić, dlatego musiała zniknąć779 – pisze Dugin.
Dugin uważa w tym samym duchu, że Francja i Anglia
„wciskały” narodom Europy Środkowej, że te powinny być
niepodległe od Niemiec i Rosji, by zdestabilizować Europę. Chodziło
o wciągnięcie Niemiec i Rosji w konflikt przeciw sobie na terenie
klina w Europie, na pomoście bałtycko-czarnomorskim. To samo –
według Dugina – ma dotyczyć obecnie NATO780. Tak samo
podnoszenie idei federacyjnej bałtycko-czarnomorskiej, która
mogłaby być związana ze światem atlantyckim i przeciwna
zarówno Rosji, jak i Niemcom. Oś Berlin–Moskwa musi zwalczać
kordony sanitarne w Europie Środkowej i rozwiewać iluzje państw
położonych między nimi, co do ich potencjalnej niezależności od
potężnych geopolitycznych sąsiadów – „my, Rosjanie i Niemcy,
zawsze rozumujemy z kategoriach ekspansji, maksymalne
osłabienie Polski jest warunkiem poprawy stosunków rosyjsko-
niemieckich”.
Nowa armia Rosji, program jej modernizacji oraz konsolidacja
polityczna wokół kierownictwa na Kremlu ma dać Rosji tradycyjnie
używany przez to państwo „lewar” w nowo kształtującej się sytuacji
geopolitycznej. W czasie gdy ciężar spraw światowych przesuwa się
z Atlantyku na Pacyfik, Zachód jako jednolity konstrukt
geopolityczny połączony jednością Północnego Atlantyku słabnie,
Europa reformując własny konstrukt Unii Europejskiej dzieli się po
linii interesów narodowych i niejasna jest jej przyszłość, a na całym
południowym perymetrze Rosji dokonywać się ma w Eurazji
rewolucja komunikacyjno-kapitałowa w ramach chińskiego Nowego
Jedwabnego Szlaku. Rosja ma ambicję aktywego używania swojej
sworzniowej pozycji wobec wszystkich powyższych geopolitycznych
procesów. Rosjanie reformując swoje siły zbrojne i używając ich we
własnych strefach pogranicznych – limitrofach, oraz wykorzystując
swoją monopolistyczną lub prawie monopolistyczną pozycję jako
dostawcy energii, wzmacniają swoje argumenty na szachownicy sił
światowych, mimo że tradycyjnie nie są w stanie uczynić tego
własną siłą ekonomiczną781.
Pytanie pozostaje otwarte: czy wystarczy im czasu, czy uratuje
ich porozumienie z Niemcami po wypchnięciu Amerykanów z
Europy w ramach forsowanej przez Moskwę nowej architektury
bezpieczeństwa. A może uratuje ich porozumienie z Waszyngtonem
przeciw Chinom? Bo raczej nie długotrwałe porozumienie z
Chinami, gdyż takowe Rosję by osłabiało i podporządkowywało
wielokrotnie silniejszym sąsiednim Chinom. Sojusz obecny wydaje
się więc tylko taktyczny782. Dalszy wzrost Chin będzie osłabiał Rosję znacznie
bardziej, niż osłabiała ją rywalizacja z Wielką Brytanią na południowym perymetrze
imperium w XIX wieku. W XXI wieku bowiem napór chińskich wpływów na południowym
perymetrze będzie dotyczył rosyjskich obszarów przygranicznych na Dalekim Wschodzie,
całej Azji Środkowej, obszaru Morza Kaspijskiego, nawet Kaukazu i całego
Nadczarnomorza. Powód jest prosty. Chiny mają pieniądze, których tradycyjnie nie ma
Rosja. Do tego od Pacyfiku, przez Daleki Wschód, przez calą Azję Środkową, Kaspian,
Iran, Kaukaz, Azję Mniejszą, a także zapewne Ukrainę i Białoruś, a zatem wzdłuż całych
południowych i zachodnich limitrofów, będzie powstawał pas transmisyjny wpływów
Chin. Co gorsze dla Rosji, wpływy chińskie będą narastały nie z powodu powstania
stanicy wojskowej albo penetracji pograniczna w wyniku wojskowej projekcji siły, jak to
robiła w swoich dziejach Rosja, lecz poprzez integrację komunikacyjną różnych populacji i
rynków na obszarach Szlaku, która to integracja może im umożliwić bogacenie się i to na
obszarach bardziej ludnych niż obszary przylegające do Szlaku od strony rosyjskiej. To
niebagatelne wyzwanie dla polityki permanentnie biednego państwa rosyjskiego, a
zwłaszcza dla grupy władzy i sposobu sprawowania władzy przez Putina i jego otoczenie.
Jak uważają Amerykanie, rosyjski system gospodarczy oparty jest na swoistym
patrymonialnym systemie feudalnym, wynikającym z „wypozycjonowania” w ramach
grupy rządzącej („dzielącej się określonymi wpływami”) na dzisiejszych środkach
produkcji. To podobieństwo do średniowieczych panów feudalnych uwłaszczających się,
lub mających „rentę” z ówczesnych środków produkcji, czyli z ziemi, i niegenerujących
realnych zysków z realnej rynkowej gospodarki, a jedynie z quasi-
-„feudalnej” renty nieopartej na rynkowych zachowaniach783. Chiny ze swoją potęgą
gospodarczą i realniejszą od rosyjskiej (przy wszystkich licznych zastrzeżeniach)
gospodarką oraz „zazdrosne” geopolitycznie o swoje wpływy idące zawsze przecież „ramię
w ramię” z chińskim pieniądzem i własnością będą oddziaływały na Rosję z całego
południowego perymetru na całej długości Nowego Jewabnego Szlaku, wzmagając
tradycyjne rosyjskie obawy o dezintegrację prowincji przygranicznych na rzecz
zewnętrznych obszarów w razie rosnącego prosperity Nowego Jedwabnego Szlaku.
W marcu 1982 roku Leonid Breżniew wygłosił mowę w
Taszkiencie, położonym kilkaset kilometrów od granicy chińskiej,
proponując wzmocnienie mechanizmów współpracy i zaufania
między Pekinem i Moskwą. Celem było uspokojenie napięć
wynikających z sowieckiej inwazji na Afganistan oraz obracania się
Chin w kierunku USA w celu kontrowania potęgi sowieckiej w
Eurazji. Breżniew powtórzył swoje argumenty we wrześniu 1982
roku w Baku nad Morzem Kaspijskim jawnie już próbując wbić
klin w wielki deal Amerykanów z Chinami, zainicjowany jeszcze
przez Kissingera i Nixona784. Pomimo apeli kierownictwa
sowieckiego relacja Chin i Sowietów pozostała jedynie relacją
nierównowagi, ewentualnie zaledwie doraźnych dogodności i
przysług, cechując się brakiem zaufania w sprawach strategicznych
przez cały okres końca zimnej wojny. Amerykanie nazwali ten
okres Sino-Soviet Split785. Trwał on aż do momentu, gdy Związek
Sowiecki się rozpadł, a Chiny odwrotnie – stały się
supermocarstwem i w XXI wieku oba państwa, jakże zmienione
względem swojej sytuacji z lat osiemdziesiątych XX wieku,
połączyło jedno pragnienie786: transformować system światowy z
jednobiegunowego w kierunku wielobiegunowego w obawie przed
siłą gospodarczą i instytucjonalną USA w systemie światowym oraz
w obawie przed amerykańskimi zdolnościami do projekcji siły w
Eurazji.
Cel ten jednak nie jest wystarczający, by sojusz rosyjsko-chiński
mógł trwać w długim terminie. Przypomina się rok 1939 i
tymczasowy sojusz Sowietów z Niemcami, obu potęgami
zainteresowanymi rewizją Wersalu, ale obawiającymi się siebie
wzajemnie, choć w najlepsze trwał handel i wymiana towarowa, w
tym surowcowa, sowiecko-niemiecka aż do czerwca 1941 roku.
Trwała też nieprzerwanie współpraca wojskowa i wspólne
ćwiczenia oraz manewry, dokonano wspólnie rozbioru strefy
pogranicza między nimi, co w sytuacji wojny Niemców z potęgą
„Morza” skończyło się wojną Berlina na dwa fronty i reorientacją
Sowietów wobec „Morza”, którą umożliwiła im geografia. Nie
chodzi bowiem obecnie ani Chinom, ani Rosji o wzrost własnej
łącznej potęgi chińsko-rosyjskiego sojuszu, lecz o osłabienie USA.
Dlatego zarówo Pekin, jak i Moskwa uważnie się przyglądają
układowi sił i temu, czy potęga Chin rośnie również względem Rosji
i odwrotnie. W wypadku sąsiadów mających wiele punktów styku
interesów, do tego obu ambitnych geopolitycznie, to recepta na
antagonizm i konflikt. Dodatkowo różniących się o rzędy wielkości
potencjałem gospodarczym, ale za to już nie tak bardzo potencjałem
wojskowym. Przy tym jeden z nich jest w fazie schyłkowej pozycji
mocarstwowej, a drugi w fazie jej dynamicznego wzrostu, a w
dodatku buduje Nowy Jedwabny Szlak na całym południowym
perymetrze tego drugiego – słabnącego. W takich warunkach
współpraca będzie nie do utrzymania, jeśli potęga Chin będzie
nadal rosła, ze względu na nieuchronną docelową wasalizację Rosji
wobec Chin. Chyba że władza na Kremlu z tym się pogodzi i uzna,
że własny obszar rdzeniowy nie będzie już w stanie spełniać
wystarczającej funkcji integracyjnej i wybierze patrona na
zachodzie lub południowym wschodzie. Tego dnia zostanie poddana
podmiotowość dawnego imperium.
Na razie cel tego sojuszu jest jedynie doraźny – łączny marsz w
kierunku świata wielobiegunowego. W momencie jego osiągnięcia
lub wcześniejszego przesilenia – wojny handlowej lub wojny
prawdziwej w Eurazji z udziałem USA – na sojusz ten zostanie
wywarty ogromny nacisk ze względu na rozdźwięk głębszych
interesów obu państw go tworzących. Konstatacja powyższego
może tłumaczyć występujące ponoć na Kremlu spory między
frakcjami u władzy co do dalszego pogłębiania relacji z Chinami,
które podporządkowują sobie gospodarczo Rosję, tak jak robiły to
Niemcy w okresie przed I wojną światową. Ponoć we władzy
kremlowskiej przeważa opcja eurazjatycka, choć rzekomo sam
Putin bardziej widzi potencjał współpracy z Europą i bardziej widzi
Rosję w wielkiej Europie jako jej niezależną część, niepoddaną
transatlantyckiemu systemowi relacji z Waszyngtonem787.
Na razie zbliżenie z Chinami dla Moskwy stało się nieuniknione
w krótkiej perspektywie, ze względu na nieugiętość polityki
amerykańskiej, pragnącej utrzymać jednobiegunowy prymat
światowy. Aby coś Rosji zaproponować w celu dokonania przez nią
reorientacji, Amerykanie musieliby się pogodzić z
zafunkcjonowaniem systemu równoważenia w miejsce własnej
jednobiegunowości, co w wypadku Rosji oznaczać akurat będzie
żądanie wyznaczenia strefy wyłącznych wpływów co najmniej na
swoim Wielkim Limitrofie. Rosjanie ponadto na razie uważają, że
w razie zagrożenia ze strony Chin będą mogli zawsze – ze względu
na strukturę ładu światowego – obrócić się politycznie na
współpracę z USA, najwyżej na gorszych zasadach niż chcą obecnie.
Zanim by to nastąpiło, będą mogli rozgrywać państwa w Azji
przeciw Chinom, wykorzystując to, że Państwo Środka ma wielu
sąsiadów i nie wszyscy są przychylni rosnącej potędze Chin. Do
tego Rosjanie mają bufor przestrzeni Dalekiego Wschodu i Syberii,
więc nie czują „fizycznej” presji Chin, których obecnie nie uważają
za zagrożenie takie, jakim jest Zachód odciągający od Rosji
Ukrainę, Białoruś, Kaukaz, a już odciągnął państwa bałtyckie, nie
mówiąc o obszarach zewnętrzego imperium w dawnym Układzie
Warszawskim. Wobec ewentualnego rosnącego znaczenia Nowego
Jedwabnego Szlaku Rosjanie mają zamiar balansować potencjał
chińskiej dominacji bilateralnymi relacjami z Iranem, Turcją,
Wietnamem, Indiami i Indonezją, które mogą być podobnie jak
Rosja zainteresowane niepowstawaniem strefy dominacji Pekinu.
Gdy Xi Jinping ogłaszał w Kazachstanie w 2013 roku Nowy
Jedwabny Szlak, Moskwa poczuła się zdecydowanie zaniepokojona.
Obawiając się chociażby tego, że ten projekt postawi pod znakiem
zapytanie jej własny – Unię Eurazjatycką, pod parasolem której
Rosja chciała zintegrować pod swoim wpływem przestrzeń
posowiecką i uzyskać nad nią władzę. Z tego powodu Kreml przez
dłuższą chwilę był niezdecydowany, jak podejść do Nowego
Jedwabnego Szlaku. Wojna na Ukrainie w 2014 roku zmieniła
kalkulacje Kremla: konfrontacja z Zachodem, sankcje i niskie ceny
ropy nie pozostawiły Moskwie dużego pola manewru. Do tego
Ukraina mająca rynek wewnętrzny z ponad 40 milionami ludzi,
dawna druga republika sowiecka pod względem populacji, została
w wyniku rewolucji Majdanu i wojny z Rosją utracona z Unii
Eurazjatyckiej, a marzenia Moskwy o budowie potężnego bloku
wokół swojego obszaru rdzeniowego prysły. Bez rynku
wystarczającego, aby stać się rdzeniem geopolitycznym wielkiego
konstruktu, Moskwa w dłuższej perspektywie nie miała wyboru,
jak tylko wejść w orbitę siły innego mocarstwa. Być może tak to
kiedyś będzie oceniane z perspektywy podręczników do historii.
Ukraina doprowdziła zatem do rosyjskiego piwotu do Azji, co
paradoksalnie postrzegane było w Pekinie jako uwolnienie się
przez Chiny od strategicznego powstrzymywania ich ze strony
Waszyngtonu po amerykańskim piwocie na Pacyfik i opracowaniu
koncepcji wojny powietrzno-morskiej w Pentagonie, mających
powstrzymać Chiny od aspiracji geopolitycznych w kierunku
Pacyfiku. Pekin potrzebował zatem rosyjskiego piwotu, by nie być
otoczony również od północy i by Moskwa nie wpadła w ręce USA w
jakiejś koalicji antychińskiej, czego bardzo się obawiano w Pekinie.
Przy okazji od 2010 roku Pekin stał się największym partnerem
handlowym Moskwy788. Przy czym dla Pekinu Rosja nie jest
istotnym partnerem handlowym. Tym zaznacza się gigantyczna
asymetria siły obu partnerów. W maju 2014 roku między Rosją a
Chinami została podpisana wielka umowa gazowa opiewająca na
kwotę 400 mld dolarów789. Pojawiły się wówczas także inne
chińskie pomysły inwestycyjne w Rosji790, która jest głównym
dostawcą ropy do Chin – eksportuje ponad milion baryłek dziennie
i wyprzedza pod tym względem Saudyjczyków i Angolę, a wolumen
ten podwoił się w ciągu ostatnich sześciu lat791. To ważne dla
Moskwy, zważywszy że sprzedaż ropy za granicę stanowi aż 26
proc. całego PKB Rosji. Ropa i gaz spadły w procencie całego
eksportu w ciągu 2015–2017 z 70 proc. do 47 proc., ale jak się doda
do tego wolumenu żelazo, stal, aluminium, miedź, to wszystkie te
surowce łącznie stanowią ponad 75 proc. wartości eksportu Rosji.
Z tych wszystkich powodów oraz w wyniku analizy sytuacji
międzynarodowej w związku z wojną na Ukrainie, po dłuższych
wahaniach Moskwa dołączyła w 2015 roku do Banku AIIB. Ale
najważniejszy krok nastąpił później – w maju 2015 roku, gdy Xi
Jinping i Putin spotkali się w Moskwie i obiecali „połączyć” Unię
Eurazjatycką i Nowy Jedwabny Szlak. Po dwóch latach Putin był
już głównym gościem honorowym w Pekinie na forum Nowego
Jedwabnego Szlaku i przemawiał zaraz po Xi Jinpingu792. Jednak –
jako że Serce Kontynentu może jednak wpaść pod rządy chińskie –
Kreml ma wizję „wielkiej Eurazji” z siecią istniejących formatów
integracyjnych, a Nowy Jedwabny Szlak miałby być tylko jednym
elementem całej mozaiki wielostronnych relacji w Eurazji, takich
jak Szanghajska Organizacja Współpracy, ASEAN, a nawet Unia
Europejska. Jak zawsze gra rosyjska jest bardziej polityczna niż
ekonomiczna, gdzie będąc słaba, Moskwa chce pozować na
głównego architekta bezpieczeństwa Eurazji. Marzy o ładzie w
Eurazji ustanowionym przez koncert mocarstw, jak zrobiono na
kongresie wiedeńskim w XIX wieku w Europie. Na koncert w
Eurazji miałyby się składać Rosja, Chiny, Indie, pod pewnymi
warunkami Pakistan oraz również pod warunkami Iran i może
Turcja. Łącznie one dają większość masy lądowej Eurazji, jej
populacji oraz militarnego potencjału tego megaregionu. Właściwie
wszystkie z nich, z wyjątkiem Indii, są autokracjami lub
nieliberalnymi państwami. Rosja zwyczajnie chce być wojskowym i
politycznym brokerem Eurazji, zostawiając Chinom rolę finansowo-
gospodarczą, nieco na podobieństwo wczesnych faz Unii
Europejskiej i relacji wzajemnych Francji i Niemiec.
Chiny w ramach strategii Nowego Jedwabnego Szlaku są coraz
bardziej obecne w limitrofach pogranicznych Rosji. Interesy Rosji i
Chin nachodzą na siebie nie tylko w Azji Środkowej, ale także w
pięciu republikach środkowoazjatyckich. Inwestycje chińskie uległy
tam zwiększeniu pomiędzy 2001 a 2013 rokiem z 1,8 mld dolarów
do 50 mld dolarów. Chiny stają się też obecne w Arktyce, podnosząc
pomysł budowy Polarnego Jedwabnego Szlaku793, gdzie mogłyby
finansować rosyjskie przedsięwzięcie oswajania Arktyki na
potrzeby państwa rosyjskiego i na chińskie potrzeby dodatkowego
pasa transmisyjnego handlu. Rosja ze względu na brak innej opcji
może się na to zgodzić794.
Dzięki Ukrainie Chiny zmniejszyły swoją zależność zbożową od
USA. Od roku 2015795 są trzecim partnerem handlowym Ukrainy –
w 2016 roku po Unii Europejskiej i zaraz za Rosją. Ale wciąż
chińskie inwestycje nad Dnieprem są marginalne i opóźnione z
powodu wojny. Zainteresowanie Pekinu budzi rolnictwo, w tym
dzierżawa ziemi pod uprawę, również eksport silników oraz
posowieckiej technogii wojskowej. Z bardziej spektakularnych
przedsięwzięć – z pomocą chińskiej inwestycji miał zostać
uruchomiony szybki pociąg z centrum Kijowa na lotnisko Kijów-
Borispol, nie doszedł jednak do skutku z powodu zamieszania
korupcyjnego jeszcze za przedmajdanowej administracji
796
Janukowycza . Co ciekawe, Ukraina zgłosiła swoją chęć akcesu do
formuły 16 plus 1 stworzonej przez Chiny dla krajów Europy
Środkowowschodniej, ale Pekin nie podjął jeszcze decyzji w tej
sprawie. Zwleka, najprawdopodobniej wysyłając w ten sposób
sygnał do Rosjan, że nie chce ich drażnić i że (na razie) uznaje
„specjalne” prawa Moskwy w „bliskiej zagranicy”. Chce widocznie
mieć zarówno z Kijowem, jak i Moskwą dobre relacje.
Na Białorusi Chiny realizują potężną inwestycję parku
przemysłowego – Great Stone Industrial Park, blisko lotniska w
Mińsku, udzielają też pożyczek, ale głównie na projekty, które
realizują firmy chińskie.
Gruzja była pierwszym krajem, który podpisał free trade
investment treaties (FTA) z Chinami w Eurazji797, a to już dla Chin
jest przedsionek do objętej regulacjami unijnymi Europy. Gruzja
ma bowiem umowę DCFTA z Europą, co daje potencjał chińskiej
produkcji na strefę przejściową do wejścia na rynki europejskie.
Chińczycy inwestują także w strefę przemysłową Kutaisi oraz w
kompleks mieszkaniowy Tbilisi Hualing Sea New City.
Armenia z kolei kupuje broń chińską, a chińscy instruktorzy
szkolą armeńską kadrę oficerską. Broń zreszą Pekin dostarcza
także do Azerbejdżanu i Turkmenistanu oraz Kazachstanu.
Z Mołdawią Pekin prowadzi negocjacje na temat FTA (tak jak
podpisał podobną umowę z Gruzją) od grudnia 2017 roku. Poza
sprowadzaniem wina na chińskie rynki Pekin stworzył także
połączenie morskie z mołdawskiego portu Giurgiuleşti nad
Dunajem blisko Morza Czarnego do chińskich portów nad
Pacyfikiem. I podobnie jak w wypadku Ukrainy, Pekin zwleka z
kwetią doproszenia Mołdawii do formatu 16 plus 1, zapewne z tych
samych powodów co wobec Ukrainy.
W Azerbejdżanie AIIB udzieliło pożyczki na budowę gazociągu
– Trans–Anatolian Natural Gas Pipeline (TANAP). Z udziałem
Turcji gaz z Azerbejdżanu jest transportowany na rynki unijne, co
w sposób bezpośredni uderza w interesy rosyjskie zmniejszając
„lewar” rosyjski jako dostawcy energii. Pekin stara się również o
udział w roponośnych polach na Morzu Kaspijskim w okolicy Baku.
Niezależnie od chińskich inwestycji sam ruch towarowy na
Nowym Jedwabnym Szlaku nie jest na razie imponujący. W 2016
roku co prawda aż 1700 pociągów przejechało północny i centralny
korytarz (przez Rosję, Kazachstan, Białoruś) przewożąc 150 tys.
kontenerów z cargo, kiedy jeszcze w 2011 roku było dosłownie tylko
kilka takich pociągów. Postęp jest zatem bez wątpienia duży,
zwłaszcza że do 2020 roku ma być przewiezionych masami
lądowymi Eurazji już 500 tys. kontenerów. To jednak wciąż mało,
zważywszy że całość obrotu handlowego między Unią Europejską a
Chinami w roku 2014 to łącznie 22 mln kontenerów, a jeden duży
statek cargo wiezie przez cieśninę Malakka na rynki europejskie
około 18 tys. kontenerów. Obecny poziom przepływu towarów
koleją może więc być załatwiony przez osiem dodatkowych wielkich
statków rocznie. Z tego wynika, że ruch na Nowym Jedwabnym
Szlaku, aby był czynnikiem o charakterze geopolitycznym, musi
być większy, częstszy, szybszy i wykorzystywać nisze czasowo-
handlowe lub konkretne popyty rynkowe, jak np. przewóz towarów
szybko się psujących, jak żywność czy inne perishables.
W kontekście limitrofów pomostu bałtycko-czarnomorskiego
oraz niepokoju Rosji, który powinien być związany z Nowym
Jedwabnym Szlakiem, należy dodać, że Ukraina dzięki swojemu
usytuowaniu i przestrzeni proponuje najkrótszą lądową drogę z
Chin do Europy – przez Kazachstan, Rostów nad Donem i Donbas i
dalej przez Słowację do doliny Dunaju na południe od Karpat, bądź
przez Polskę na Nizinę Środkowoeuropejską na północ od Karpat. Z
powodu wojny Chiny jednak zawiesiły te połączenia. Jeszcze przed
aneksją Krymu Chiny chciały zbudować głębokowodny port na
Krymie. Obecnie Ukraińcy szukają metod, jak obejść rosyjskie
Powołże i Don, by transportować towary na Szlaku. Jakimś
rozwiązaniem jest transport przez Kaukaz i przez Kaspian
korytarzem południowym, wymaga to jednak także dodatkowych
trudów i kosztów w związku z przenoszeniem cargo z pociągów na
statki i odwrotnie.
Właśnie ten południowy Szlak jest interesujący: przez
Kazachstan, Morze Kaspijskie i Kaukaz. Poziom skomunikowania
podnoszą w tym wypadku nowe porty, jak Anaklia na gruzińskim
wybrzeżu Morza Czarnego, i rozbudowa istniejących: Baku i Aktau
nad Morzem Kaspijskim oraz polepszenie sieci kolejowej Baku–
Tbilisi–Kars – z Azerbejdżanu do Gruzji i Turcji, a stamtąd do Unii
Europejskiej. Jeszcze bardziej południowy szlak ma przechodzić
przez Kirgistan, Uzbekistan, Turkmenistan, Iran, Turcję do
Europy, ale wymagana jest jeszcze budowa linii kolejowej między
Chinami a Kirgistanem. Ze względu na uwarunkowania terenowe
będzie to bardzo drogi projekt, choć wygląda na to, że w grudniu
2017 roku został pokonany opór polityczny w Kirgistanie, a projekt
ruszy w roku 2018798. Połączenie to będzie prowadziło z Kaszgaru,
dawnej początkowej stanicy Jedwabnego Szlaku, przez góry
zachodnich Chin i Kirgistanu, do miasta Pap na wschodzie
Uzbekistanu w dolinie Fergana, czasami biegnąc na wysokości
nawet 2000–3500 metrów n.p.m. i wymagając budowy 50 tuneli
oraz ponad 90 mostów. Według wstępnych szacunków ma skrócić
trasę z Azji Wschodniej na Bliski Wschód oraz do południowej i
wschodniej Europy o około 900 kilometrów, a jeśli chodzi o czas – o
7–8 dni799.
Eurazja jako skomunikowana przestrzeń powstaje, ale nie jest
oparta na Rosji – jak chcieliby „życzeniowi” geopolitycy rosyjscy –
ale na Chinach i ich gospodarce. Jeśli dysproporcje siły
gospodarczej pomiędzy już prawie osiem razy większą gospodarką
Chin a gospodarką Rosji będą narastały, Rosja znajdzie się na
najlepszej drodze, by stać się chińskim państwem trybutowym na
Nowym Jedwabnym Szlaku800.
Wszystko, co zostało wyżej powiedziane o Rosji, każe powtórzyć
za amerykańskim weteranem zimnej wojny Philem Petersenem, że
rządzenie Rosją z będącego symbolem panowania nad nią Kremla
nie wydaje się łatwą sprawą i przypomina raczej próbę ujeżdżania
tygrysa (wielkie państwo z bronią atomową), który chce cię zawsze
zrzucić (nieusuwalna niestabilność geopolityczna Rosji), a potem
zjeść (nieustanna walka o władzę na Kremlu nad Rosją, która
każdego dnia może się skończyć usunięciem władcy), a z którego
nie można zasadniczo odpowiedzialnie i dobrowolnie zsiąść (bo
Rosja-tygrys zje i nie wiadomo, jak sama potem się zachowa)801.
CZĘŚĆ IV
ZEWNĘTRZNY HEGEMON
Panowie, skończyły nam się pieniądze;
musimy zacząć myśleć
Winston Churchill
[…]
Mój ojciec wiedział dobrze i ja także wiem
że któregoś dnia na dalekich krańcach
bez znaków niebieskich
w Panonii Sarajewie czy też w Trebizondzie
w mieście nad zimnym morzem
lub w dolinie Panszir
wybuchnie lokalny pożar
i runie imperium
Zbigniew Herbert, Przemiany Liwiusza

Pozycja USA w Eurazji


Sławni stratedzy amerykańscy George F. Kennan (twórca
doktryny powstrzymywania Związku Sowieckiego i jednocześnie
autor najsławniejszego dokumentu w historii dyplomacji USA –
Long Telegram)802 oraz John J. Mearsheimer (twórca teorii
realizmu ofensywnego, wykładowca i autor książek na temat
strategii)803 trafili w sedno twierdząc, że to siła (potęga) jest walutą
w stosunkach międzynarodowych. Dzieje całego XX wieku oraz
pozycja, jaką zdobyły Stany Zjednoczone w ciągu minionego wieku i
na początku wieku obecnego, są doskonałą ilustracją powyższej
brutalnej prawdy804.
Pozycja ta zależna jest od uzyskania stosownej równowagi w
Europie i ogólnie rzecz biorąc – w całej Eurazji. Stosownej, czyli
takiej, która byłaby korzystna dla interesów Waszyngtonu.
Równowaga ta polega na istnieniu równoważącego się systemu
wielu ośrodków państwowych, ze Stanami Zjednoczonymi w roli
najsilniejszego arbitra dzierżącego prymat nad tą szczególną
konstelacją równowagi na kontynencie. W tym celu istotną funkcję
spełniła Wielka Brytania, która swoim położeniem geograficznym
niejako samoistnie „pomagała” Stanom Zjednoczonym równoważyć
europejski system kontynentalny. Stosowna równowaga przynosiła
pokój mitygując aspiracje potęg zdolnych do dominacji na
kontynencie. To czyniło Stany Zjednoczone bezpiecznymi, a Europę
miejscem stabilności805.
Będąc w tym względzie nader przydatna dla Amerykanów,
Wielka Brytania sama prowadziła wobec kontynentu lustrzaną do
amerykańskiej politykę przez poprzednie 300 lat806, zanim
Amerykanie osiągnęli na początku XX wieku wystarczającą potęgę,
by poważniej przejmować się wydarzeniami w Europie i brać
czynny udział w jej sprawach. Od tej pory Londyn występował w
roli zasłony dla polityki amerykańskiej. Konkretnie tą zasłoną były
zarówno kontynentalna dyplomacja Londynu, jak i potężna flota
brytyjska. Bliskość do kontynentu sprawiała bowiem, że to
najpierw Wielka Brytania musiała stosownie reagować, by
równoważyć (balansować) wzrost aspirującej potęgi na
kontynencie. Waszyngton mógł poczekać, czyniąc Wielką Brytanię
pierwszą linią obrony swojego rosnącego imperium na zachodniej
półkuli807. Choć kiedy Londyn samodzielnie nie dawał sobie rady,
Stany Zjednoczone były zmuszone do pomocy i interwencji na rzecz
Brytyjczyków. Dlatego Amerykanie pomagali Londynowi w I
wojnie światowej jeszcze przed własnym formalnym
przystąpieniem do wojny w roku 1917. Sytuacja powtórzyła się
podczas II wojny światowej, gdy administracja Roosevelta zaczęła
istotnie pomagać Brytyjczykom właściwie zaraz po upadku
Francji808 w roku 1940, a zatem na długo przed formalnym
przystąpieniem USA do wojny w grudniu 1941 roku.
Geostrategicznym sworzniem powyższej polityki był północny
Atlantyk. Było to miejsce arcyważne, którego kontrola decydowała
o łączności polityki amerykańskiej i brytyjskiej oraz o możliwości
jej wspólnego wykonywania przez obie potęgi „Morza” w ścisłym
współdziałaniu. Zarówno podczas obu wojen światowych, jak i
podczas zimnej wojny niezakłócona komunikacja ze wschodniego
wybrzeża USA do zachodniej Europy, zagrożonej w drugiej połowie
XX wieku przez Związek Sowiecki, stanowiła podstawę siły sojuszu
– nomen omen – Północnoatlantyckiego oraz fundament wysuniętej
obecności Stanów Zjednoczonych na kontynencie. Czyniło to
gwarancje zewnętrznego hegemona Europy wiarygodnymi.
Wraz z końcem II wojny światowej Stany Zjednoczone stały się
globalnym mocarstwem morskim, dominującym nad oceanicznymi
liniami komunikacyjnymi i oboma Rimlandami – Europy i Azji. W
ten sposób zarówno Atlantyk, jak i Pacyfik przekształciły się
właściwie w wewnętrzne morza nowego globalnego imperium
amerykańskiego. Na Atlantyku miało to charakter zupełny po
przejęciu Azorów i baz na Islandii (czyli – w istocie – atlantyckich
stacji tranzytowo-przeładunkowych po drodze do Europy) – wraz z
widoczną obecnością US Navy na północnym Atlantyku, Morzu
Północnym i Morzu Śródziemnym, stacjonowaniem wojsk
amerykańskich na Wyspach Brytyjskich i na zachodzie
kontynentu, a także zainstalowaniem baz floty w zachodniej części
Morza Śródziemnego, co konsolidowało strategiczną pozycję USA w
Europie.
Nie ulega wątpliwości, że po powstaniu NATO w 1949 roku oraz
w obliczu dalszego słabnięcia Wielkiej Brytanii jako potęgi
kolonialnej, Amerykanie stali się zewnętrznym hegemonem
zachodniej Europy z granicą swojego wpływu do linii Łaby, Cieśnin
Duńskich, Bosforu i szczytowej, północnej części półwyspu
Skandynawii. To oraz panowanie na Morzu Śródziemnym i
stopniowe przejmowanie wpływów brytyjskich w Lewancie i na
Bliskim Wschodzie cementowało od południowej flanki wysuniętą
obecność USA w Europie. Z drugiej strony Związek Sowiecki,
lądowe mocarstwo kontynentalne, stał się hegemonem pozostałej
części kontynentu – tej odsuniętej od Atlantyku i Morza
Śródziemnego809.
Jakże frapujące jest to, że w ciągu zaledwie 35 lat, w wyniku
dwóch wojen światowych, które zmiażdżyły stare potęgi
europejskie, wszystkie państwa Europy musiały pogodzić się z
faktem, że stały się de facto protektoratem dwóch zewnętrznych
potęg: morskiej (USA) i lądowej (ZSRS), rywalizujących pomiędzy
sobą na ich terytoriach i w walce o dominację w całej Eurazji
używających ich tak, jak używa się państw klienckich. W czasie
trwania zimnej wojny decyzje o wojnie i pokoju w Europie zapadały
w dwóch stolicach zewnętrznych, czyli w Waszyngtonie i Moskwie.
Trudno o bardziej dosadną miarę upadku starego systemu
mocarstw europejskich. Nie zmieniają powyższej konstatacji próby
Francji budowania od lat pięćdziesiątych XX wieku samodzielności
strategicznej poprzez wywalczenie specjalnego statusu w NATO
oraz rozbudowę własnego arsenału nuklearnego. Są one raczej
potwierdzeniem tego, że Paryż zrozumiał, w jakiej znalazł się
sytuacji, i w wielkiej grze strategicznej prowadzonej niejako ponad
jego głową pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem chciał uzyskać
choćby minimalne pole manewru poprzez posiadanie własnej broni
jądrowej. Czyli w praktyce poprzez uzyskanie, w razie napaści
Sowietów, możliwości wciągnięcia „na siłę” USA i amerykańskiego
arsenału nuklearnego w wojnę po swojej stronie.
Poza samą wojskową obecnością geoekonomiczną odpowiedzią
amerykańską na zagrożenie sowieckie był także tzw. plan
Marshalla, w ramach którego 16 państw Europy Zachodniej,
zdewastowanych wojną, otrzymało ponad 13 mld dolarów (150 mld
dol. liczonych wg wartości dolara z 2017 r.). To spowodowało, że już
przed końcem roku 1951 produkcja przemysłowa krajów objętych
pomocą wzrosła aż o 64 proc., podczas gdy ich PKB wzrosło średnio
o imponujące 25 proc. Część Europy położona na wschód od Łaby,
szczególnie przecież zniszczona w strasznych zmaganiach lądowych
frontów II wojny światowej, a pozostająca po pokonaniu Niemiec
pod władzą Moskwy, nie otrzymała tej pomocy.
W czasie trwania i zaraz po zakończeniu II wojny światowej
Stany Zjednoczone stworzyły międzynarodową architekturę
instytucjonalną, mającą zabezpieczyć ich dominującą pozycję w
systemie międzynarodowym. Organizacja Narodów Zjednoczonych
miała zapewniać prymat USA w polityce międzynarodowej810, a
Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (system
Bretton Woods) miały zabezpieczyć wiodącą rolę dolara oraz
przywództwo USA w międzynarodowych finansach i ekonomii.
System handlowy GATT miał utrwalać strukturalne przewagi USA
jako potęgi morskiej zainteresowanej wolnym obrotem w handlu
międzynarodowym. Stany Zjednoczone pomogły Europie
Zachodniej poprzez plan Marshalla oraz inspirowały powstanie
Sojuszu Północnoatlantyckiego, stanowiącego kręgosłup
geopolitycznej wspólnoty świata atlantyckiego, który znamy z
okresu zimnej wojny. Ujmując sprawę lapidarnie: hegemonia USA
polegała na stosowaniu władzy poprzez system, w którym dominuje
oraz przez dominację wojskową i siłę ekonomiczną811.
Na Pacyfiku dopiero przegrana Kuomintangu i zdobycie w
Chinach władzy przez Mao Zedonga wypchnęło wpływy USA z
rdzenia kontynentu azjatyckiego, choć Pacyfik pozostał
wewnętrznym akwenem Stanów Zjednoczonych ze względu na sieć
wpływów i system sojuszy w tzw. pierwszym łańcuchu wysp,
począwszy od Japonii przez Koreę, Tajwan, Filipiny, Singapur,
Australię. Do tego Amerykanie dysponowali wysuniętą obecnością
swojej potężnej Floty Pacyfiku w rozmaitych bazach na zachodnim
Oceanie Spokojnym od Japonii po Guam, co skutecznie eliminowało
przez cały okres zimnej wojny wszelkie sowieckie (i w mniejszym
stopniu chińskie) próby wydostania się na otwarty ocean. Układ
Wysp Japońskich oraz wąskie przejścia kanalizujące komunikację
morską ze Związku Sowieckiego i Chin przez cieśniny pierwszego
łańcucha wysp skutecznie powstrzymywały eskapady floty
sowieckiej czy chińskiej, czyniąc je zależnymi od dobrej woli
morskiej potęgi USA, ograniczając możliwość tych mocarstw
lądowych do uzyskania „lewara” i wpływów na politykę
regionalnych państw morskich związanych z USA812.
Jeszcze wcześniej – bo na początku XX wieku – Stany
Zjednoczone w swojej polityce na zachodnim Pacyfiku starały się
utrzymywać równowagę pomiędzy Rosją a Japonią oraz dbać, by
mocarstwa europejskie i Japonia nie uzyskały swoich wyłącznych i
wykluczających innych, sztywnych stref wpływów i interesów w
eksploatowanych kolonialnie Chinach (polityka „otwartych drzwi”
w Azji), co miało zabezpieczyć stosowne wpływy USA w regionie813.
Mocarstwowa polityka Tokio w latach trzydziestych XX wieku –
zmierzająca w istocie do wyrugowania interesów amerykańskich z
Azji – doprowadziła do wojny Nipponu z USA, zakończonej klęską
tego pierwszego814. Podobnie jak w wypadku Europy, eliminacja
Japonii spowodowała wzmocnienie Związku Sowieckiego i
Amerykanie musieli wziąć bezpieczeństwo Azji na swoje barki815.
Wynikiem tego była wojna koreańska. Tak jak to miało miejsce w
odniesieniu do RFN po drugiej stronie Eurazji, przywódcy
amerykańscy postanowili odbudować gospodarkę japońską w celu
przywrócenia regionalnej równowagi. Chwilowe osłabienie Stanów
w latach siedemdziesiątych oraz osiągnięcie szczytowej potęgi
przez ZSRS za czasów Breżniewa skłoniło Nixona do pozyskania
dodatkowo współpracy Chin dla równoważenia wpływów Kremla816.
To przyspieszyło koniec imperium sowieckiego, umożliwiając
jednocześnie Państwu Środka nieprawdopodobny rozwój
817
gospodarczy przez kolejne kilkadziesiąt lat .
W Europie bezwarunkowe pokonanie Niemiec oraz wygranie
wojny przez sowiecką potęgę lądową doprowadziły do poważnej
nierównowagi na kontynencie. Związek Sowiecki stał się daleko
silniejszy niż osłabione wojną wszystkie pozostałe państwa Europy
razem wzięte. Niemcy zostały doszczętnie zniszczone i dodatkowo
podzielone na dwie części. Wielka Brytania i Francja zakończyły
wojnę poważnie osłabione, a kolonie zamorskie zaczęły im się
wymykać z rąk. Również z tego powodu atencje Londynu i Paryża
były skupione poza Europą kontynentalną.
Początkowo w Waszyngtonie panowało przekonanie, że potęga
gospodarcza USA oraz monopol nuklearny zapobiegną dominacji
sowieckiej w Europie. Jednak działania Moskwy w krajach za
żelazną kurtyną oraz testy atomowe począwszy od sierpnia 1949
roku przekonały decydentów amerykańskich do aktywnych działań
dla zapewnienia właściwej równowagi w Europie. Po raz pierwszy
od XVIII wieku i krótkiego wówczas epizodu sojuszu z Francją
Stany Zjednoczone zawarły stały sojusz z europejskimi krajami,
tworząc tym samym ramy architektury bezpieczeństwa, która
przetrwała przez następne kilkadziesiąt lat. Jej wyrazem było
przekonanie, że pierwszą linią obrony interesów USA w Eurazji
jest Rimland Europy. Stąd zaszła konieczność zapewnienia
wysuniętej obecności na kontynencie oraz zdolności do zmasowanej
projekcji siły przez Atlantyk do Europy oraz wymóg wzmocnienia
zdolności obronnych sojuszników europejskich818.
W tym celu Stany Zjednoczone, wcześniej szybko
zdemobilizowane zaraz po II wojnie światowej, pospiesznie wróciły
do zaangażowania na Starym Kontynencie, aby go nie utracić tym
razem na rzecz swojego dotychczasowego sowieckiego sojusznika.
Do pomocy zaprzęgły zarówno wcześniejszych sojusznikow, jak i
wrogów: Wielką Brytanię i Francję oraz Włochy i Niemcy
Zachodnie. System amerykańskich sojuszy w Europie i w Azji
pomnażał od tej pory łączną potęgę Waszyngtonu i wpływ, który
mógł wnosić do rozwiązywania – z korzyścią dla siebie i swojej
strategii prymatu – problemów międzynarodowych dostarczając
zinstytucjonalizowanych forów współpracy z podobnie myślącymi
państwami819. Powstał konstrukt geopolityczny Zachodu.
Europejscy sojusznicy dawali w tym układzie Amerykanom
dostęp do kluczowych punktów o znaczeniu geostrategicznym, jak
Bosfor czy Cieśniny Duńskie, oraz do baz wojskowych w trzonie
lądowym Europy (przede wszystkim w RFN), z czasem osiągając
wysoki stopień wojskowej interoperacyjności. Umożliwili w ten
sposób także legitymizację przywództwa amerykańskiego w
sprawach międzynarodowych i powstanie wrażenia niezwykłej
jedności konstruktu geopolitycznego Zachodu. Dążenie do niego
było obiektem marzeń i aspiracji kolejnych pokoleń w Polsce
uwięzionej po wojnie za żelazną kurtyną na obszarze
zdominowanym przez kontynentalne mocarstwo sowieckie.
W wymiarze praktyki strategicznej Stany Zjednoczone
zdecydowały się prowadzić politykę powstrzymywania Związku
Sowieckiego, przy czym były wówczas analizowane dwie opcje
dostępne w ramach takiej polityki. Proponowana przez Kennana
strategia całkowitego powstrzymywania820, która polegała na
powstrzymywaniu postępu wpływów sowieckich, wszędzie i zawsze
nakazując odpowiadać siłą lub pokazem siły na groźby wszelkich
sowieckich działań ofensywnych. Ta opcja nazwana została przez
Johna Lewisa Gaddisa obrazowo i bardzo plastycznie „obroną
perymetru” (perimeter defense). Drugą opcją była proponowana
przez Waltera Lippmanna strategia „obrony kluczowych punktów
umocnionych” (strongpoint defense), która z kolei nakazywała
koncentrowanie się na obronie jedynie konkretnych, żywotnych
interesów i tylko w określonych z góry miejscach, zamiast obrony
wszystkich interesów i wszędzie – jak postulował Kennan821. W
czasie trwania zimnej wojny miejscami o szczególnym znaczeniu, w
których trwała nieprzerwanie próba sił, był wspomniany już
wcześniej GIUK, czyli trasa morska na północnym Atlantyku
łącząca USA z Wielką Brytanią i zachodnią Europą. Tam Sowieci
próbowali wychodzić ze swojego defensywnego bastionu na Morze
Barentsa okrętami podwodnymi Floty Północnej. Miała ona za
zadanie przeszkadzać w swobodnej komunikacji zachodnich
sojuszników na obszarze GIUK-u. Tam też Sowieci próbowali w
latach osiemdziesiątych opracować koncepcje operacyjne
zwalczania za pomocą szybkich bombowców uderzeniowych
rakietami stand off (odpalanymi z dystansu spoza linii horyzontu)
amerykańskich grup lotniskowców, które zapewniały Amerykanom
panowanie na całym GIUK-u. Odpowiedzią US Navy było
opracowanie koncepcji operacyjnej bitwy na morzu zewnętrznym
(Outer Sea Battle), która wyżej zarysowane zagrożenia dla
lotniskowców miała mitygować lub całkowicie likwidować
przywracając swobodną komunikację między Ameryką a Europą.
Z tego samego powodu Morze Norweskie było niezmiernie
ważne dla obu stron zimnej wojny. Z Morza Barentsa, przez
Arktyczne i przede wszystkim Norweskie Sowieci mogliby
wychodzić okrętami floty na otwarty Atlantyk i przecinać sworzeń
komunikacyjny północnego rejonu tego akwenu, czemu
Amerykanie i NATO pragnęli zaradzić przygotowując wojenne
składy magazynowe dla piechoty morskiej USA (tzw.
prepositioning). Oddziały US Marines miałyby zadanie
przeszkodzić uchwyceniu przez Sowietów jakiejkolwiek istotnej
części Norwegii, jej portów czy infrastruktury przeładunkowej lub
lotniskowej potrzebnej do obsługi okrętów i samolotów sowieckich
działających na kierunku północnego Atlantyku. Podobne
znaczenie dla obu stron miały Cieśniny Duńskie, których
ewentualne uchwycenie (wraz z wyspami duńskimi i Półwyspem
Jutlandzkim) dawałoby Sowietom możliwość przecinania
sojuszniczej komunikacji morskiej z Wysp Brytyjskich do ujścia
Renu (Benelux i RFN), a dalej próby przecięcia komunikacji już na
samym GIUK-u. W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że zadanie
zdobywania wysp w Cieśninach Duńskich oraz Półwyspu
Jutlandzkiego powierzone było w ramach podziału zadań w
Układzie Warszawskim m.in. Ludowemu Wojsku Polskiemu.
Wreszcie na południu nad Morzem Śródziemnym cieśniny Bosfor i
Dardanele stanowiły ostatni, kluczowy punkt morski ścierania się
przeciwników w zimnej wojnie. Z powodu wagi cieśnin i chęci
uniemożliwienia kontrolowania ich przez Związek Sowiecki,
Amerykanie chronili Turcję przed próbami podporządkowania
polityki Ankary Moskwie, które rozpoczęły się już wraz z końcem II
wojny światowej. To zadecydowało, że w trosce o południową flankę
Europy Amerykanie zadbali, aby Turcja stała się sojusznikiem
„Morza”, wzmacniając i wspierając ją na różne sposoby przez cały
długi okres zimnej wojny822.
Znaczenie naporu sowieckiego na cieśniny tureckie oddaje fakt,
że Amerykanie utrzymywali na Morzu Śródziemnym w celu
odpierania tegoż naporu i uspokojenia swoich sojuszników potężną
VI Flotę, w tym zapewniali jej aktywną obecność na wschodnim
„Medyteranie” i Morzu Egejskim – blisko cieśnin i sowieckiej
Ukrainy.
W środku Niemiec na Nizinie Środkowoeuropejskiej znajdowało
się natomiast najważniejsze lądowe miejsce konfrontacji w
Europie: tzw. Front Centralny. Zmasowane były w tym miejscu
główne komponenty wojsk lądowych oraz sił powietrznych obu
stron, w tym potężne siły pancerne. Front ten obejmował granicę
wewnętrzną podzielonych Niemiec oraz zachodnią granicę
Czechosłowacji. Na potrzeby Frontu Centralnego opracowywane
były w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku
sowieckie koncepcje użycia samodzielnych operacyjnych grup
manewrowych (przez wizjonerskiego marszałka ZSRS Ogarkowa).
Także
amerykańska koncepcja wojny powietrzno-lądowej, która – co
ciekawe – wspaniale się sprawdziła już po zakończeniu zimnej
wojny na pustyniach Mezopotamii823. Najbardziej strategicznie
wrażliwym miejscem na całym Froncie Centralnym był tzw. Fulda
Gap, czyli przesmyk Fulda, nazwany tak od niemieckiego miasta
Fulda, znajdujący się pomiędzy granicą landów Hesji i Turyngii a
Frankfurtem nad Menem. Fulda Gap obejmował dwa korytarze,
oba o charakterze płaskim, nizinnym, bardzo dogodnym dla
zmasowanego ruchu formacji czołgów działających z zaskoczenia
(premiując dodatkowo układem terenu manewr z kierunku
wschodniego). Taki atak mógłby umożliwić uchwycenie
przyczółków na Renie przez Sowietów (co zwinęłoby cały front
NATO w zachodniej Europie) oraz szybkie zdobycie Frankfurtu nad
Menem – węzła komunikacyjnego Niemiec i ważnego lotniska,
przez które miały przybywać uzupełnienia i posiłki amerykańskie
w razie wojny. Warto dodać, że to właściwie jest to samo miejsce,
przez które Napoleon wycofywał się po klęsce pod Lipskiem w 1813
roku. To tamtędy pod koniec II wojny światowej posuwał się szybko
w głąb Niemiec hitlerowskich na przełomie marca i kwietnia 1945
roku także XII Korpus USA, prąc do Łaby, by „butami żołnierzy”
potwierdzić ustalenia teherańsko-jałtańskie.
Pomimo przyjęcia strategii powstrzymywania w Stanach
Zjednoczonych co jakiś czas podnosiły się głosy na temat
konieczności rewizji tej polityki. Proponowano dwa inne
rozwiązania: „przyjaznego współdziałania” (engagement) i
„ofensywnego wypychania” wpływów sowieckich z miejsc, w
których już te wpływy się pojawiły (rollback). Engagement miał
polegać na akceptacji założenia, że Związek Sowiecki nie jest
wrogiem USA, a administracja amerykańska powinna współdziałać
pokojowo z Moskwą i unikać kosztów oraz ryzyk związanych z
ewentualną próbą powstrzymywania ekspansji jej wpływów. Takie
podejście było atrakcyjne zwłaszcza zaraz po wojnie, w której
Związek Sowiecki był przecież sojusznikiem aliantów. Rollback z
drugiej strony poszukiwał okazji do ofensywnej akcji przeciw ZSRS
i jego sojusznikom. Ta opcja nigdy nie miała ugruntowanego
poparcia w Waszyngtonie, choć najbliżej jej realizacji było w
październiku 1950 roku, gdy wojska amerykańskie przekroczyły 38
równoleżnik w Korei podczas kontrofensywy przeciw jednostkom
komunistycznym. Próba rollbacku skończyła się jednak klęską, gdy
wojska chińskie uderzyły na wcześniej zwycięskie wojska USA w
północnej części półwyspu. To przeciągnęło wojnę do lipca 1953
roku, pozbawiając Stany Zjednoczone owoców zwycięstwa, które
jesienią 1950 roku były – zdawało się – na wyciągnięcie ręki.
Powyższe rozważania na temat różnych opcji postępowania wobec
aspirującej potęgi w Eurazji mają obecnie znaczenie o tyle, że
debata podobna do tej zimnowojennej na temat containment,
engagement czy rollback wobec wzrostu potęgi Chin i chińskiej
polityki na zachodnim Pacyfiku i na obszarach objętych Nowym
Jedwabnym Szlakiem, pojawiła się w Stanach Zjednoczonych wraz
z zainstalowaniem się w Białym Domu nowej administracji
prezydenta Donalda Trumpa.
Pokonanie Związku Sowieckiego i jego rozpad w 1991 roku
rozpoczął dla Polski okres adopcji strategicznej przez geopolityczne
„Morze”, zwane w szerszej publicystyce i praktyce politycznej
zgrabnie, obrazowo i całkiem trafnie (z punktu widzenia oceanu
jako niezbędnego łącznika Europy i Ameryki Północnej) – „światem
atlantyckim”. W wymiarze bezpieczeństwa adopcja dokonana
została przez NATO i USA, a w wymiarze gospodarczym przez
konstrukt geopolityczny Zachodu z przywódczą oczywiście rolą
Stanów Zjednoczonych w ramach propagowanego i poszerzanego
m.in. o państwa zza żelaznej kurtyny systemu instytucji Bretton
Woods i coraz bardziej globalnego systemu wymiany gospodarczej
począwszy od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych
XX wieku, inspirowanego przez morską potęgę USA. W tym
właśnie okresie zapanowało przekonanie, szczególnie mocne w
Polsce, o „końcu historii”. Po długim i pełnym ofiar biegu przez
trudną historię Polska miała właśnie dobiec do zasłużonego i
sprawiedliwego, a co najważniejsze – pozytywnego finiszu, lub jak
kto woli – do bezpiecznej przystani stabilnie zakotwiczonej w
instytucjach szeroko rozumianego Zachodu824. Na mniej lub
bardziej uświadomionym poziomie pojawiło się przekonanie, że
ktoś inny – nie my, zaopiekuje się naszą przyszłością i jej
planowaniem. A z całą pewnością, że zajmie się naszym
bezpieczeństwem, naszą przestrzenią, naszym geopolitycznym
otoczeniem, naszymi sąsiadami, utrzymywaniem stosownej
równowagi w naszym regionie, będącej przecież fundamentem
architektury bezpieczeństwa. Rozpoczęły się redukcje Sił Zbrojnych
RP, oczywiście w dużej mierze uzasadnione trudną sytuacją
gospodarczą. Co gorsza – zaprzestano myślenia o polskim teatrze
wojny – o tej konkretnej fizycznej przestrzeni pomiędzy Warszawą i
doliną Wisły a Dnieprem i Dźwiną – w kategoriach zmagań o
przestrzeń i jej punkty kluczowe czy o strefy buforowe.
Niewystarczająco rozważano potencjał rozwoju komunikacji w tej
części kontynentu na osi północ-południe premiującej rozwój
samoistny i rozwój pomostu bałtycko-czarnomorskiego w opozycji
do rozwoju wschód-zachód. Od lat dziewięćdziesiątych XX wieku
zjednoczone Niemcy i inne państwa Zachodu, pragnące
skomunikować Europę po najbardziej dla nich oczywistej
równoleżnikowej linii komunikacyjnej, forsowały tę drugą opcję –
wschód-zachód. Zatem po zrzuceniu jarzma sowieckiego hegemona
nie przywrócono procesu konceptualizowania własnej przestrzeni
danej przez historię i geografię.
Polityka zagraniczna polegała na dążeniu do przystąpienia do
świata „Morza” i adaptowaniu rozwiązań zachodnich, spełnianiu
kryteriów przystąpienia do NATO i UE. W jej najambitniejszym
wymiarze wobec Wschodu przejawiała się w próbie „używania”
potęgi materialnej i instytucjonalnej Zachodu dla promowania
rozszerzania wpływów geopolitycznego „Morza” w państwach
położonych na wschód od Polski. W szczególności oczywiście na
pomoście bałtycko-czarnomorskim i w byłym Związku Sowieckim.
W tym realizowały się zarówno elementy koncepcji powojennej
Mieroszewskiego i Giedroycia, jak i niektóre elementy
przedwojenne – np. koncepcji ABC oraz działania nawiązujące do
ruchu prometejskiego, mające na celu maksymalne osłabienie
wrogiego imperium lądowego na Wschodzie poprzez wspieranie
niepodległości licznych jego narodów. Przy czym w odróżnieniu od
przeszłości nie polegano na sile własnej, ale próbowano zaprzęgać
do tej polityki siłę poszczególnych państw, organizacji czy instytucji
Zachodu, co zresztą miało czasem pozytywne (przyjęcie Polski i
państw bałtyckich do NATO i UE), a czasem rozczarowujące Polskę
rezultaty (integracja Gruzji i Ukrainy).
W pierwszych postzimnowojennych latach Amerykanie dążyli
do upowszechnienia zasad Konsensusu waszyngtońskiego, czyli
zespołu reguł, który w formie dokumentu został przedstawiony
przez dyrektora Instytutu Gospodarki Światowej Johna
Williamsona w 1989 roku w Waszyngtonie. Z początku dokument
ten miał funkcjonować w Ameryce Łacińskiej, jednakże później
został rozciągnięty na inne kraje i stał się kanonem polityki
gospodarczej. Konsensus waszyngtoński dotyczył zaleceń
Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego dla
krajów słabiej rozwiniętych w celu zdynamizowania rozwoju
poprzez reformy rynkowe i szerokie otwarcie gospodarki na
globalne przepływy825. Tym samym Amerykanie sprzyjali
globalizacji handlu, którego byli jednocześnie beneficjentem i
gwarantem. Zglobalizowany handel sprzyjał bowiem Stanom
Zjednoczonym jako potędze morskiej, a liberalne zasady wymiany
gospodarczej promowały amerykański kapitał, innowacyjność i
produkty na obcych rynkach. Z tego samego powodu USA
wspierały zbiorowe systemy bezpieczeństwa i współpracy (jak
NATO czy Światowa Organizacja Handlu), w których były zawsze
najsilniejszym „udziałowcem”. To umożliwiało im kontrolę nad
potencjalnymi konkurentami i radykalnie utrudniało tymże
poszukiwanie „samodzielnej drogi,” co w długiej perspektywie
mogłoby zagrozić dominacji hegemona.
Jednocześnie Stany Zjednoczone były prekursorem ery
informacji zapoczątkowanej w 1992 roku przez ekonomiczną
strategię prezydenta Billa Clintona, zwaną Clintonomics. Jej
filarem był sektor technologiczny. Wykorzystano przewagi USA w
nauce i technologii, by przeprowadzić rewolucyjny przełom w
rozwoju elektroniki i technologii informatycznych. To uczyniło
produkty amerykańskie bardziej konkurencyjnymi globalnie i
ustawiło kraj na czele rewolucji IT, która zmieniła obraz świata na
początku XXI wieku i zapoczątkowała erę informacji826.
Zalążków postzimnowojennej wielkiej strategii USA można się
doszukać w okresie, który nastąpił dosłownie zaraz po zwycięskim
zakończeniu zimnej wojny. Wtedy Stany Zjednoczone nie dokonały
wycofania się za ocean po pokonaniu Związku Sowieckiego, który
spektakularnie się rozpadł jako imperialny konstrukt
geopolityczny. Wręcz przeciwnie – USA wybrały na okres
postzimnowojenny strategię prymatu globalnego, mając aspiracje
takiego kształtowania środowiska międzynarodowego, by
obsługiwać przede wszystkim interesy USA jako globalnego
hegemona827. W wymiarze konkretnym przejawiało się to w
promowaniu przez mocarstwo morskie demokracji oraz otwartych
wolnych rynków w innych państwach oraz utrzymywaniu przewagi
politycznej i wojskowej nad potencjalnymi rywalami w kluczowych
regionach uskoków geopolitycznych (Europa i zachodni Pacyfik).
Stany Zjednoczone forsujące liberalny porządek stały na
szczycie ładu międzynarodowego i podejmowały działania, które
można określić jako energiczny „aktywizm globalny”. W tym celu
Amerykanie używali także dotychczasowych sojuszy z państwami
Rimlandu. W realizacji powyższego celu poszerzono NATO w głąb
europejskiego lądu oraz podjęto decyzję o aktywnym utrzymaniu
wojskowej wysuniętej obecności w Eurazji. Z czasem doszło do
dalszych kroków. Zwiedzeni „imperialną pokusą” w szczycie
prymatu światowego Amerykanie podejmowali liczne interwencje
wojskowe, m.in. w celu indukcji amerykańskich norm zachowań i w
rozlicznych formach zaangażowali się w regulowanie spraw świata
na wielu poziomach, w tym jako dysponujący siłą wojskową i
globalną projekcją siły „światowy policjant”. To była bardzo
kosztowna strategia w rozumieniu wydatków i zużywania zasobów,
ale jej aplikowanie umożliwiało utrzymywanie przez ponad dwie
dekady niekwestionowanej wiodącej roli USA w świecie.
Czas ten został nazwany przez Charlesa Krauthammera
jednobiegunową chwilą i termin ten szybko się rozpowszechnił828.
Nie należy zapominać, że w tym postzimnowojennym złotym czasie
Ameryka była wspierana jednak przez licznych sojuszników, co
może bardziej skłaniać do nazwania tego okresu za Thomasem
Wrightem nie tyle „jednobiegunową chwilą”, ile raczej
„jednobiegunowym koncertem silnych i pełnych wigoru liberalnych
państw demokratycznych”829. Cechą znamienną tego czasu było to,
że oba mocarstwa średnie, pokonane w wojnie światowej przez
USA i amerykańskich sojuszników, czyli Japonia i Niemcy, po 1991
roku nie zmieniły swojego postępowania. Wbrew wielu prognozom
politologów i geopolityków830 pozostały ściśle związane z
Waszyngtonem uznając, że Stany Zjednoczone zapewniają światu
(oraz konkretnie im obu jako czołowym globalnym eksporterom
potrzebującym niezakłóconego dostępu do zagranicznych rynków)
takie światowe dobra publiczne, jak: stabilność, mitygowanie
ryzyka lokalnych wojen i konfliktów, przywództwo i ustanawianie
egzekwowalnych norm dla systemu otwartej i dynamicznie
globalizującej się gospodarki światowej oraz bezpieczeństwo linii
komunikacyjnych (przede wszystkim morskich) prowadzących do
zagranicznych rynków i surowców. Także działania policyjne na
peryferiach systemu w razie prób jego zdestabilizowania (przez np.
zjawiska terrorystyczne).
Jednobiegunowość i gigantyczna przewaga Stanów
Zjdnoczonych mitygująco działały na ewentualne ambicje rywali do
rzucenia wyzwania USA, a nawet do chociażby balansowania
przeciw Amerykanom, co z punktu widzenia prawidłowości
historycznej stanowi niezwykle rzadki fenomen, który zresztą
raczej szybko nie pojawi się w przyszłości. Były oczywiście różnice
zdań i interesów z Chinami czy Rosją na temat Tajwanu czy
Kosowa, ale z powodu ogromnej przewagi potęgi USA ryzyko wojny
między mocarstwami było bardzo niskie. Rywalizacja była
wyciszana, choć wspomniany wyżej Mearsheimer przewidywał, że
świat powróci jednak do utrwalonego w dziejach cyklu rywalizacji i
miał – przyznajmy – rację831. Z powyższych powodów lata
dziewięćdziesiąte XX wieku stanowiły epokę zupełnie wyjątkową.
Przeciw Irakowi Saddama Husajna w miarę zgodnie
współpracowali nawet dawni wrogowie – odpowiedzialni za
politykę zagraniczną USA Baker i Związku Sowieckiego
Szewardnadze, co widać chociażby po ich wspólnym komunikacie
potępiającym działania Husajna. Pekin również w tamtych latach
najczęściej powstrzymywał się od protestowania, a Rada
Bezpieczeństwa ONZ jawiła się jako gremium, które jest w stanie
dochodzić do porozumienia i regulować najbardziej ważne sprawy
świata współdziałając w imieniu „dobra społeczności
międzynarodowej”. Mając tak korzystne środowisko
międzynarodowe, Amerykanie w braku innych poważniejszych
wyzwań dla swojej pozycji i potęgi mogli zajmować się zwalczaniem
terroryzmu. Z czasem doprowadziło to do znacznego rozproszenia
wysiłków i stało się jasne, że jednak nie wszędzie amerykański
światowy policjant jest w stanie skutecznie działać, czego dowodem
są porażki w somalijskim Mogadiszu, irackiej prowincji Anbar czy
na pustkowiach afgańskiego Helmandu.
W latach dziewięćdziesiątych PKB Stanów Zjednoczonych
stanowiło jedną czwartą PKB całego świata i było to dwa razy
więcej niż wynosiło PKB drugiej w kolejności potęgi – Japonii. W
tamtym czasie Waszyngton odpowiadał, w zależności od
konkretnego roku, za pomiędzy 30 a 40 proc. wydatków
wojskowych świata, a po ataku terrorystycznym z 11 września
2001 roku nawet za 42 proc. (w roku 2004) – czyli tyle, ile kolejne
14 lub 15 państw razem wziętych. Sytuacja absolutnej przewagi
potęgi Stanów Zjednoczonych wynikała więc nie tylko z
absolutnego bogactwa amerykańskiego, ale także z relatywnej
słabości ekonomicznej Rosji, Chin i innych potencjalnych rywali w
Eurazji. Po rozpadzie Związku Sowieckiego rosyjskie PKB spadło
dwukrotnie i z dawnego udziału 5,4 proc. w PKB światowym
zatrzymało się na poziomie 2,3 proc. Między rokiem 1988 a 1994
wydatki wojskowe Rosji (Związku Sowieckiego) spadły z 21,5 proc.
PKB do zaledwie 4,2 proc. PKB, a zasoby przećwiczonego rekruta z
5,3 mln mężczyzn w 1985 roku do zaledwie 1,27 mln w 1996 roku.
Ani Chiny, ani Rosja w latach dziewięćdziesiątych nie stanowiły
przeciwnika dla Stanów Zjednoczonych i nie starały się zresztą
prowadzić polityki mającej takie aspiracje. Przeciwnikami
rywalizującymi z Waszyngtonem w tamtym czasie był Irak,
Północna Korea, być może Iran, wszystkie mogące wyrządzić
szkody regionalne, ale niestanowiące siły mogącej rzucić realne
wyzwanie pozycji USA. Stany Zjednoczone znalazły się w zenicie
swojej potęgi w ogromnym stopniu również dlatego, że potencjalna
konkurencja była zwyczajnie słaba.
Bez trudu więc w 1991 roku Amerykanie zgromadzili w Zatoce
Perskiej, bardzo daleko od kontynentu amerykańskiego, 500
tysięcy wojska przeciw Irakowi, w tym setki okrętów i tysiące
samolotów. Podczas kryzysu w Cieśninie Tajwańskiej (1995–1996)
dwie grupy uderzeniowe lotniskowców weszły do cieśniny, by
zapobiec chińskim próbom wywierania presji na Tajwan. Pokaz siły
morskiego hegemona na wschodnim perymetrze Eurazji skończył
się kapitulacją ambicji Chin.
W południowej i południowo-wschodniej Europie, nieobjętej
procesami konsolidowania się gospodarczego zachodniej części
kontynentu, oraz nieobjętej zainteresowaniem geostrategicznym
USA, lata dziewięćdziesiąte były okresem niestabilności i wojen,
które można nazwać wojnami sukcesyjnymi po konstrukcie
geopolitycznym Jugosławii: wojna Serbii z Chorwacją i konflikty w
Bośni i Kosowie zabiły setki tysięcy ludzi i doprowadziły do
największego exodusu ludności cywilnej po 1945 roku. Wojna o
sukcesję jugosłowiańską zakończyła się dopiero w wyniku
amerykańskiej interwencji politycznej i wojskowej w sprawy
Bałkanów. Europejczycy sami nie zdołali sprostać temu zadaniu.
Czynnikiem niezmiernie ważnym w forsowaniu
amerykańskiego prymatu w sprawach międzynarodowych był
jednak niewątpliwie również fakt, że Waszyngton niezmiernie
korzystał na tym, iż sojusznicy Ameryki byli także potężni i bogaci.
Wczesne lata dziewięćdziesiąte to lata następujące zaraz po
upadku Związku Sowieckiego, kiedy czterema kolejnymi w
hierarchii bogactwa krajami były: Japonia, Niemcy, Francja i
Wielka Brytania. Wszystkie to bardzo bliscy sojusznicy Stanów
Zjednoczonych, z którymi przecież Waszyngton ściśle
współpracował podczas zimnej wojny, a które łącznie na początku
lat dziewięćdziesiątych reprezentowaly aż 27,7 proc. światowego
PKB832. Łącznie wszyscy europejscy i azjatyccy sojusznicy Ameryki
odpowiadali zatem aż za 46,9 proc. globalnego PKB w roku 1994, z
tego sojusznicy europejscy w NATO – 30,9 proc. W tamtym czasie
słaba Rosja odpowiadała jedynie za 4,2 proc. wydatków wojskowych
świata, podczas gdy Francja 5,9 proc., Niemcy 4,7 proc., Wielka
Brytania 5,0 proc., Japonia 3,9 proc., a całe NATO (bez USA) za
26,5 proc. wydatków wojskowych globu. Dodając około 40 proc., za
które odpowiadało USA, jasno widać, jak wielką potęgę stanowił
jednobiegunowy koncert Stanów Zjednoczonych i ich
demokratycznych sojuszników w Europie i Azji: stanowili łącznie
około trzech czwartych zagregowanej siły świata. Zaiste był to
fenomen spektakularny. A przecież prawidłowością niejako
„naturalną” w dziejach świata jest równoważenie wpływów między
graczami w systemie międzynarodowym. Jednak w tamtym
wyjątkowym czasie, jako że kolejne najbogatsze państwa grały we
wspomnianym jednobiegunowym koncercie, wbrew
prawidłowościom historycznym kolejne w hierarchii potęgi nie
balansowały przeciw liderowi systemu. Wręcz przeciwnie – były
jego sojusznikami w ramach akceptowanego powszechnie prymatu,
cechującego się skomplikowanym konglomeratem powiązań
instytucjonalnych Bretton Woods. Jego instytucje najwyraźniej
pomagały im obsługiwać i osiągać partykularne cele narodowe.
Stąd jakże nośna wydawała się w tym czasie teza Fukuyamy o
„końcu historii”, oparta na trzech wydawałoby się oczywistych
wówczas faktach: demokracja i gospodarki wolnorynkowe
rozprzestrzeniały się w szybkim tempie; nie było wiarygodnego
konkurenta wobec prymatu USA, Zachodu i modelu liberalizmu
gospodarczego; nawet Rosja i Chiny starały się dołączyć do
rządzonej przez Amerykanów Światowej Organizacji Handlu i
innych instytucji świata Bretton Woods833.
W tym kontekście można zrozumieć prezydenta USA George’a
W. Busha, który w 2002 roku ogłosił dumnie, że „wielkie starcia XX
wieku zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem sił wolności“. Ta
fraza znakomicie oddaje Zeitgeist tego momentu w historii świata i
ludzie żyjący w tamtym czasie tak tę chwilę z pewnością
zapamiętali834. Właśnie wtedy, po rozszerzeniu NATO i UE, Zachód
osiągnął zenit potęgi i wpływów oraz maksymalną moc forsowania
ładu normatywnego, który uważał za swój i za ze wszech miar
godny rozpowszechniania (prawa człowieka i jednostki, wolność
osobista, demokracja wybieralna, prymat własności prywatnej itp.).
Wtedy też legitymizowane dla wielu stało się przekonanie o
dopuszczalności interwencji w innych obszarach świata w imię
obrony powyższych wartości.
Zresztą jest to charakterystyczne dla dominujących
konstruktów geopolitycznych, które stwarzają i bronią kanonu
norm im odpowiadających, które legitymizują swoją potęgą. One
bowiem konstrukt cementują i są „zaprawą” relacji wzajemnych i
kryterium odróżnienia wobec sił zewnętrznych. Kissinger
wielokrotnie zwracał uwagę na powyższe zjawisko w dziejach, w
tym odnosił się do (przy zachowaniu oczywiście proporcji)
przyjętego i bronionego systemu wartości mocarstw Świętego
Przymierza po kongresie wiedeńskim z 1815 roku (wówczas
konserwatywne wartości ancien régime’u, tak znienawidzone
przecież przez narody na pomoście bałtycko-czarnomorskim,
którego utrata podmiotowości została w Wiedniu „na wsze czasy”
potwierdzona), stabilizującego porządek w Europie przez co
najmniej kilkadziesiąt lat XIX wieku835.
Konfiguracja postzimnowojennego układu sił oznaczała, że USA
były w stanie zachować korzystne dla swojego prymatu lokalne
równowagi sił w kluczowych (sworzniowych) regionach Eurazji, co
stanowiło centralny motyw postzimnowojennej strategii USA. Przy
czym teraz mogły osiągąć swój cel znacznie mniejszym wysiłkiem i
kosztem niż wcześniej. Podczas zimnej wojny sojusznicy
amerykańscy w odległych od Ameryki regionach świata musieli się
zmierzyć z jakby nie było niekorzystnym dla nich samych układem
sił – jeśli zabrakłoby w tej rachubie potęgi USA. To zmuszało
Waszyngton do możliwie najbardziej wyprzedzającego (niemal
prewencyjnego) wyrównywania różnicy potencjałów, zazwyczaj
poprzez stałą dyslokację w kluczowych regionach pokaźnych sił
wojskowych. Z kolei w świecie już postzimnowojennym różnica
pomiędzy potrzebami sojuszników w zakresie bezpieczeństwa (i
występujących zagrożeń) a tym, co sami są w stanie sobie
zapewnić, była znacznie mniejsza, a często nie istniała w ogóle.
Tak było do pewnego stopnia początkowo nawet na zachodnim
Pacyfiku, co pozwoliło zmniejszyć na tym teatrze operacyjnym
liczebność Sił Zbrojnych USA ze 110 tys. do 76 tys. pomiędzy
rokiem 1989 a 1995. Jeszcze mocniej było to odczuwalne w Europie.
NATO europejskie odpowiadało za jedną czwartą wydatków
światowych w 1994 roku, a Rosja jedynie za 4,2 proc. Jeśli chodzi o
strukturę sił zbrojnych w połowie lat dziewięćdziesiątych, NATO
miało przewagę nad Rosją 2,5:1, w sile żywej rówież 2,5:1, oraz 3:1
(sic!) w czołgach. Co więcej, Rosja była w istocie jeszcze słabsza niż
wskazują na to same liczby, a to ze względu na spadek gotowości
bojowej i całkowity, wręcz kompletny zastój w procesie
modernizacji i uzupełnieniach materiałowo-sprzętowych836 armii
Federacji Rosyjskiej. Słabość ta objawiła się w pełni w czasie wojny
w Czeczenii.
O ile redukujące się wojska USA pozostały jednak w Eurazji
kotwicząc wysuniętą obecność amerykańską na superkontynencie,
o tyle równowaga
jednak została zdecydowanie „skrzywiona” na rzecz świata
atlantyckiego. Do tego Rosja wycofała się do granic swojej republiki
związkowej z czasów Związku Sowieckiego, co geograficznie wróciło
ją do granic państwa sprzed początków imperialnej ekspansji
rozpoczętej na dobre przez cara Piotra I Wielkiego. To wszystko
pozwoliło na zmniejszenie zaangażowania Sił Zbrojnych USA na
Starym Kontynencie z około 300 tysięcy żołnierzy stacjonujących
na stałe w 1989 roku do około 107 tys. w 1995 i 98 tys. w 2005
roku. W 2014 roku – w dniu inwazji rosyjskiej na Donbas – było to
już dużo poniżej 70 tys.837. Co więcej, oddziały te były przeznaczone
przede wszystkim do szkolenia sojuszników, do trenowania działań
ekspedycyjnych, np. w Afganistanie, czy zarządzania kolejnymi
rotacjami i przebazowaniem między USA a Wielkim Bliskim
Wschodem, wykorzytując tranzytowe położenie Starego
Kontynentu. Nie były oddziałami stricte bojowymi.
Podobnie zresztą zmniejszyła się całkowita zamorska (tzn. poza
terytorium macierzystym USA) obecność sił zbrojnych (w tym na
okrętach przebywających na morzach i oceanach na wysuniętych
stacjach bojowych i patrolach wokół Eurazji) z łącznej liczby 510
tys. w 1989 roku do około 238 tys. w 1995 roku. I to wszystko bez
rezygnacji z obrony interesów czy gwarantowania politycznych i
wojskowych zobowiązań zamorskich supermocarstwa. Wspominana
już słabość potencjalnych rywali pozwoliła na kontynuację roli
geopolitycznego stabilizatora przy jednoczesnym zmniejszeniu
obciążeń z tym związanych.
Nie ulega kwestii, że tak dogodna konfiguracja sytuacji
międzynarodowej pozwoliła na przerzucenie sił i podejmowanie
działań w miejscach, w których po zimnej wojnie wyzwania
związane z bezpieczeństwem wydawały się największe. W
szczególności dotyczyło to obszaru Wielkiego Bliskiego Wschodu (od
wybrzeża Morza Śródziemnego i Morza Czarnego po Afganistan,
Azję Środkową i Pakistan), począwszy od wojny o Kuwejt z lat
1990–1991, przez politykę restrykcji i nadzorowania politycznego
Iraku w latach dziewięćdziesiątych, aż po następujące po
zamachach z 11 września 2001 roku wieloletnie wojny w
Afganistanie i Iraku838.
Sojusznicy USA, będąc państwami stabilnymi i bogatymi, sami
byli niebagatelnymi eksporterami bezpieczeństwa, pomagając w
działaniach ekspedycyjnych ważnych dla interesów arbitra ładu
światowego. Wielka Brytania i Francja wzięły aktywny i znaczący
udział w wojnie 1990–1991 z Irakiem, a Niemcy i Japonia zapłaciły
sporą część rachunku finansowego za tę wojnę – mianowicie około
16 mld dolarów839 – z całego rachunku wynoszącego około 61 mld
dolarów. Ten sam mechanizm wsparcia działań zewnętrznego
hegemona powtarzał się w kolejnych konfliktach: w Bośni,
Kosowie, Afganistanie, Iraku i Libii. Pod koniec lat
dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku NATO uczyniło z
misji ekspedycyjnych sprawę rdzeniową całego sojuszu (sławne
lakoniczne – out of area or out of business).
Pomimo stopniowej utraty realnych zdolności wojskowych przez
europejskich sojuszników, co było mocno widoczne już podczas
interwencji w Libii, ogólnie udział i wsparcie sojusznicze były netto
korzyścią dla USA ze względu na legitymizację postępowania
hegemona. Zwłaszcza jeśli dana interwencja/wojna nie miała
formalnej aprobaty Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tu
dochodzi niezwykle ważny argument pokazujący, jak bardzo potęga
ogólna Zachodu przekładała się na siłę dyplomatyczną
kompatybilną z amerykańską wizją świata i całego konstruktu
Zachodu na poziomie pryncypialnym, nawet jeśli w szczegółowych
sprawach czasami sojusznicy zachodni nie byli zgodni. Powyższe
gwarantowało niezaprzeczalnie duże rezerwy „miękkiej siły”
hegemonowi. Można powiedzieć, że w dominującej wówczas
narracji państwa w klubie amerykańskim to byli „fajni kolesie”
(cool kids) – państwa najbogatsze i najpotężniejsze (zaraz za USA),
a to wzmagało pragnienie innych, by być w dobrym towarzystwie –
w klubie „fajnych kolesi”, razem z Amerykanami.
Wszystkie powyższe zjawiska doprowadziły do sytuacji, że w
tym wyjątkowym okresie pauzy geopolitycznej system
międzynarodowy był zbudowany nie na równowadze sił, lecz zaiste
na ogromnej nierównowadze przejawiającej się w przygniatającej
przewadze potęgi liberalnego Zachodu i jego instytucji wspartych
twardą siłą potęgi USA. Rozkład sił w kluczowych sprawach
Eurazji był zatem de facto kontrolowany przez kraje, których
poglądy na sprawy międzynarodowe były co do zasady zgodne z
poglądami panującymi w Waszyngtonie. Swoją drogą to otworzyło
bramy całej gamie teorii politologicznych opartych na konstruktach
idealistycznych w relacjach międzynarodowych. Wszystkie one
oparte były na „niewidocznej” w dniu codziennym potędze
amerykańskiego hegemona. W rezultacie to był złoty czas dla
forsowania liberalnych idei, praw człowieka i demokracji oraz tez o
pokojowym i otwartym ładzie międzynarodowym i korzystnej dla
wszystkich globalizacji.
Kraje mniej lub bardziej przeciwne temu ładowi były
pozycjonowane znacznie poniżej swojej własnej obiektywnej potęgi,
ponieważ nie mogły zbierać owoców z działania w ramach tego
ładu. Powtórzę po raz bodajże trzeci: ten stan był fenomenem zaiste
spektakularnym. Niewiele głosów publicznie kontestowało
wówczas politykę amerykańską, mimo że Waszyngton od
zakończenia zimnej wojny do 2017 roku prowadził siedem wojen.
Do ważnych wyjątków należał wspomniany już wcześniej George
Kennan – wcześniej legendarny twórca doktryny powstrzymywania
Sowietów w Eurazji, który – jak zresztą inni, choć mniej od niego
znani amerykańscy geostratedzy – był jednak potem w latach
dziewięćdziesiątych XX wieku zdecydowanie przeciwny procesowi
rozszerzania NATO, zaciąganiu dodatkowych strategicznych
zobowiązań przez Waszyngton w Eurazji i ogólnie wszelkim
interwencjom USA (doktrynie Busha juniora), jeśli nie wynikałyby
z potrzeby zachowania równowagi w Rimlandzie Eurazji. W jego
ocenie nie służyły one interesowi USA840. Wydaje się szczególnie
ważne, by przywódcy na pomoście bałtycko-czarnomorskim
wiedzieli o powyższych debatach (i na bieżąco je śledzili), w tym
znali stanowisko uwielbianego przecież za wcześniejsze zwalczanie
ekspansji Sowietów zmarłego niedawno Kennana i rosnącej grupy
geostrategów szkoły realistycznej podążającej ścieżkami
intelektualnymi wyznaczonymi przez Kennana.
Robert Kagan stwierdził kiedyś, że normy międzynarodowe nie
mogą być na dłuższą metę rozbieżne z polityką opartą na
równoważeniu się potęg i jako takie są bezpośrednią funkcją
dynamiki zmiany układów sił841. Po zimnej wojnie normy te były
kształtowane przez klub USA i sojuszników mocniej chyba niż
kiedykolwiek wcześniej przez kogokolwiek w historii. Nie bez
powodu lata dziewięćdziesiąte i początek XXI wieku były
świadkiem dramatycznego wzrostu liczby państw
demokratycznych, tworzenia instytucji ochrony praw człowieka,
liberalizacji ekonomicznej i umacniania się innych elementów ładu
międzynarodowego o cechach typowych dla ładu liberalnego.
Symbolem tego czasu zapewne pozostanie pokazywany w
niezliczonych telewizjach widok całej grupy uderzeniowej
lotniskowca Marynarki Wojennej USA na stacji bojowej wokół
Rimlandu Eurazji, tak jak symbolem poprzedniego systemu
prymatu imperialnego Wielkiej Brytanii był w XIX wieku i na
początku wieku XX dumny okręt liniowy Marynarki Królewskiej,
chroniący imperialną linię komunikacyjną z kolonii do metropolii.
W kontekście kontynentu europejskiego celem polityki USA w
złotym okresie było takie ukształtowanie Europy, by stanowiła
możliwie jedną całość pod prymatem światowym USA z
działającymi instytucjami „Morza” – takimi jak Bretton Woods i
NATO. Cztery kolejne administracje amerykańskie w wykonaniu
tej wielkiej strategii wobec Europy działały zgodnie, wspierając
rozszerzenie Unii Europejskiej i poszerzając NATO o kraje byłego
Układu Warszawskiego oraz o republiki byłego sowieckiego
imperium. W tym samym duchu rozpoczęto także wciąganie Rosji
do świata Zachodu, co w USA nazywane było tradycyjnie
„konstruktywnym dialogiem”842.
Niezmiennie (i w Warszawie nie może to nigdy pozostać
niezauważone) ze względu na geograficznie sworzniową pozycję
pomiędzy Europą i Azją, stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa
ONZ, posiadanie ogromnych zasobów broni nuklearnej i środków
jej przenoszenia, wpływ na eurazjatycki Heartland oraz
niebagatelne zasoby surowców energetycznych) relacje z Rosją
pozostawały w Waszyngtonie priorytetem843. Rosja współpracowała
z USA w kilku ważnych sprawach: zwalczania terroryzmu,
międzynarodowego handlu narkotykami i zapobiegania proliferacji
broni jądrowej. Uzyskiwała w zamian poważną pomoc ekonomiczną
z Zachodu. Symbolem współdziałana było zawarte w 1991 roku
porozumienie START (Strategic Arms Reduction Treaty),
zapewniające sporą redukcję arsenałów nuklearnych obu
zimnowojennych mocarstw oraz środków ich przenoszenia.
Jednak inicjatywy mające na celu zaangażowanie Rosji w
euroatlantyckie instytucje zasadniczo się nie powiodły. Rosja była
przeciwna rozszerzeniu NATO na wschód. Co prawda Moskwa
zaakceptowała w 1991 roku zaproszenie, by dołączyć do North
Atlantic Cooperation Council, a w roku 1994 także do Partnership
for Peace. W 1997 roku doszło nawet do sformalizowania
stosunków Rosja-NATO poprzez podpisanie NATO-Russia
Founding Act 1997, ale Rosjanie pozostali głęboko nieufni wobec
intencji „Morza”, a z czasem nawet stawali się coraz bardziej wrogo
nastawieni wobec poszerzania strefy bezpośredniego prymatu USA.
W rezultacie w tych relacjach i staraniach stowarzyszeniowych z
NATO Rosjanie raczej pragnęli uzyskać mniej lub bardziej
formalne prawo weta niejako „od środka” wobec wszelkich decyzji
niekorzystnych dla Moskwy. Konflikt w Kosowie w 1999 roku
wyraźnie już ukazał rozdźwięk między stronami. Rosja postawiła
weto w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a NATO i tak poradziło sobie
z negatywnym oddziaływaniem rosyjskiego weta poprzez
procedowanie sprawy przez Radę Północnoatlantycką, co skończyło
się po raz pierwszy interwencją wojskową NATO bez uzyskania
zgody ONZ-etu. Opór Serbów złamało 78 dni powietrznej kampanii,
ostatecznie doprowadzając do obalenia Miloševicia i tworząc nową
sytuację polityczną w Serbii. Przy okazji skończyło się ogłoszeniem
niepodległości Kosowa od Serbii844. Umocniło się wówczas w
Moskwie przekonanie, że rola dla Rosji w systemie prymatu USA
może się sprowadzać jedynie do bycia junior partnerem. Rosyjski
aparat bezpieczeństwa, bojąc się utrwalania statusu junior
partnera (zwłaszcza niechętne temu były środowiska wokół
potężnego Jewgienija Primakowa), opowiedział się przeciw
dalszemu zbliżeniu z USA845. Nic dziwnego zatem, że Putin szybko
uzyskał poparcie tej grupy i zdobył władzę, rozpoczynając drugą
wojnę czeczeńską w 1999 roku – tym razem zwycięską dla Rosji.
Poprzednik w Białym Domu, Bush junior, również chciał
poprawić relacje z Rosją, ale starania te się nie powiodły, gdy 51
dyplomatów rosyjskich zostało wyrzuconych z USA w 2001 roku w
odwecie za szpiegowanie agenta FBI Roberta Hanssena na rzecz
Rosji, co doprowadziło w ripoście do wyrzucenia z kolei 50
dyplomatów amerykańskich przez Moskwę. Tymczasem jeszcze w
czerwcu 2001 roku Bush i Putin spotkali się i ustalili wstępnie
redukcję o dwie trzecie arsenałów atomowych w ciągu 10 lat. Po
wydarzeniach z 11 września 2001 roku Putin okazał wsparcie w
amerykańskiej wojnie z terrorem, w tym istotną pomoc
Amerykanom w zmaganiach w Afganistanie. Umożliwił
rozmieszczenie oddziałów USA w Środkowej Azji w dawnych
sowieckich republikach, skracając Amerykanom linie
komunikacyjne do teatru wojennego zlokalizowanego daleko od
linii brzegowej Eurazji. Była to pomoc w pokonaniu trudności
trwałej projekcji siły morskiego mocarstwa USA do zamkniętego
lądowo w jądrze Eurazji Afganistanu.
Z czasem jednak współpraca amerykańsko-rosyjska coraz
bardziej się zacinała. Kulminacją niezadowolenia był okres tuż
przed i w trakcie drugiej wojny irackiej w roku 2003. Rosjanie
postrzegali politykę amerykańską jako skrajnie ofensywną i
militarystyczną, nastawioną na bezwzględne wykorzystanie dla
własnych interesów obiektywnej potęgi USA. Niczym
nieskrępowanej i naruszającej westfalski system suwerenności
wewnętrznej poszczególnych państw przez jednostronne
interwencje, ingerencje w systemy rządów krajów i zmiany
reżimów, tak by ich polityka odpowiadała interesom prymatu
światowego Waszyngtonu. W drugiej wojnie irackiej upokorzenie
Rosji było zupełne: Saddam Husajn był przecież przez wiele lat
klientem Sowietów i miał osobiste związki z elitą sowiecką, a
potem rosyjską, a jednak został obalony.
W 2004 roku wybuchły na Ukrainie masowe protesty tzw.
pomarańczowej rewolucji, która doprowadziła do władzy
Juszczenkę. Putin już zupełnie poważnie zaczął postrzegać podobne
wydarzenia na perymetrze strategicznym Rosji jako amerykańskie
interwencje dziejące się coraz bliżej rdzenia Rosji i jej żywotnych
interesów na Krymie, na Kaukazie, w Naddniestrzu i w innych
miejscach. Przywódcy w Moskwie zaczęli ponoć rozmyślać, czy
może sami także są na celowniku strategów w Waszyngtonie. Tym
bardziej że podobne wydarzenia miały miejsce w kolejnych byłych
republikach sowieckich – w Kirgistanie i Gruzji846. Do tego w
styczniu 2007 roku prezydent Bush ogłosił, że w Czechach i w
Polsce zostaną rozlokowane elementy tarczy antyrakietowej,
(interceptor w Polsce, radar w Czechach) utrzymując, że system
jest instalowany w celu przeciwdziałania niesaturacyjnemu (czyli
ograniczonemu, o małej intensywności) atakowi ze strony Iranu
jako państwa zbójeckiego (tak Iran był wówczas nazywany przez
Waszyngton). Rosjanie postrzegali te działania jednak jako
zagrożenie wobec ich zdolności do odwetowego uderzenia
nuklearnego, niwelujące docelowo równowagę sił gwarantującą
wzajemne odstraszanie. W odpowiedzi Rosjanie rozpoczęli
kampanię propagandową i polityczną dzielącą członków Sojuszu
Północnoatlantyckiego i zawiesili swoje oczestnictwo w CFE –
traktacie redukującym wojska konwencjonalne w Europie. Ponadto
w sposób zdeterminowany sprzeciwili się dalszemu powiększeniu
NATO i zabiegom zwolenników kolejnego poszerzenia (w tym
Polski) przed szczytem NATO w Bukareszcie847.
To był moment zwrotny. Kolorowa rewolucja w Gruzji i dążenie
Tbilisi do członkostwa w NATO wywołało niezwykle głęboki
niepokój Moskwy co do statusu swojej południowej flanki
geostrategicznej i ostatecznej utraty wpływów na Kaukazie.
Pretekstem do ofensywnego działania Rosji na Kaukazie stała się
bardzo złożona sytuacja polityczna w należącej do Gruzji
południowej Osetii, co doprowadziło do pobicia armii gruzińskiej w
sierpniu 2008 roku i w rezultacie faktycznej aneksji terytorium
formalnie należącego przed wojną do Gruzji. Wojna sierpniowa
była przełomem, jeśli chodzi o ład bezpieczeństwa w Europie i
zasygnalizowała wolę Federacji Rosyjskiej przeciwstawienia się
siłą wydarzeniom sprzecznym z jej interesami. Po raz pierwszy od
zimnej wojny Rosja zastopowała poszerzanie wpływów „Morza” w
lądzie Eurazji, przy okazji uzyskując dodatkowy dostęp do Morza
Czarnego poprzez przyczółek w oderwanej de facto od państwa
gruzińskiego Abchazji.
O ile wojska rosyjskie słabo sobie radziły w wojnach
czeczeńskich z lat dziewięćdziesiątych XX wieku, o tyle osiągnęły
znacznie lepsze wyniki w Gruzji, gdzie były już zdolne do
zmobilizowania dużych związków jednostek zmotoryzowanych i ich
dość sprawnego przerzucenia. Rosja zademonstrowała, że duże siły
prowadzone, wytrenowane i wyposażone jeszcze w stylu sowieckim
mogą pokonać małe siły gruzińskie prowadzone, wytrenowane i
wyposażone przez Amerykanów. Z drugiej strony wojna sierpniowa
wykazała jednak wciąż ogromne słabości rosyjskie: kulejące
zdolności C4ISR, czyli kontroli, dowodzenia, komunikacji, cyfrowej
łączności i cyfrowego systemu świadomości sytuacyjnej na polu
bitwy, wywiadu, nasłuchu i rozpoznania oraz braku realnych
zdolności dokładnego rażenia na dużą odległość. W następnym
roku Putin, wykorzystując wnioski z wojny sierpniowej,
doprowadził do zintensyfikowania starań o reformę Sił Zbrojnych
Federacji Rosyjskiej, tak by wyeliminować wady ujawnione w
wojnie848.
Pomimo aneksji gruzińskiego terytorium przez Rosję, kolejny
prezydent USA Barack Obama również objął urząd z intencją
„resetu” (jak widać jest to powtarzający się motyw w Waszyngtonie;
Donald Trump w kampanii 2016 roku również głosił podobne
poglądy) jako centralnego elementu nowej polityki bezpieczeństwa
supermocarstwa. W 2010 roku Obama i Miedwiediew zawarli nowe
porozumienie, zastępujące dawny START, zwane NEW START,
oraz dodatkowo umowy tranzytowe potrzebne Amerykanom do
prowadzenia operacji w Afganistanie. Uzgodniono też politykę
sankcji wobec Iranu w związku z irańskim programem
nuklearnym. Nowe raproachment między Rosją a USA wymagało
koncesji ze strony Waszyngtonu. Taką koncesją była rezygnacja z
planów budowy tarczy rakietowej w Polsce ogłoszona w dacie
bardzo źle kojarzącej się z historii XX wieku Polakom – 17
września 2010 roku.
Okazało się jednakowoż z czasem, że traktat NEW START nie
jest w pełni przestrzegany, a Rosja zwiększyła swój stan
magazynowy głowic nuklearnych i ma ich więcej niż Amerykanie.
Administracja Obamy oskarżyła ponadto Moskwę o naruszenie
traktatu INF (Intermediate Nuclear Force Treaty) z 1988 roku,
który dotyczył zakazu posiadania rakiet bazowania lądowego o
zasięgu między 500 a 5500 kilometrów. Przede wszystkim chodziło
o zasięgi realne bardzo nowoczesnych pocisków klasy SS26
Iskander. W tym czasie pojawiły się groźby przypominające
retorykę sowiecką z czasów zimnej wojny na temat możliwości
wykonania uderzeń jądrowych na państwa NATO, w tym na
Polskę. Były to wypowiedzi również samego realnego władcy Rosji
(bez względu na to, jaką akurat sprawuje funkcję nominalnie), czyli
Władimira Putina. Generalnie w ciągu kilku lat drugiej
administracji Obamy Rosja wielokrotnie oświadczała, że wykona
uderzenie jądrowe na teatrze działań operacyjnych
(niestrategiczne), by osiągnąć wynik polityczno-wojskowy, który
byłby korzystny dla interesów Rosji. Z tym założeniem
wykonywano zadania podczas kolejnych ćwiczeń z cyklu „Zapad”, w
tym uderzenia na obiekty w Polsce (m.in. mosty na Wiśle, lotnisko
Okęcie i inne obiekty na terenie kraju849). Grożono także
wielokrotnie rozmieszczeniem mobilnych systemów SS-26 Iskander
w obwodzie kaliningradzkim.
Podczas drugiej kadencji Obamy i ponownej prezydentury
Putina w roku 2012 relacje między USA a Rosją pogarszały się
jeszcze wyraźniej. Sygnały od otoczenia Obamy co do koncesji na
rzecz Rosji i „elastyczności” wobec budowy tarczy antyrakietowej
nie przyniosły efektu w postaci ogólnego porozumienia z Moskwą.
W rezultacie w czerwcu 2012 roku sekretarz stanu Hillary Clinton
wysłała do Obamy memorandum ostrzegając, że Stany Zjednoczone
muszą być gotowe przyjąć twardszą linię, ponieważ Moskwa
pragnie odbudować swój dawny obszar wpływów z czasów
sowieckich od pomostu bałtycko-czarnomorskiego po Azję
Środkową pod hasłem regionalnej integracji. Miał to być kod
oznaczający próbę odbudowy utraconego lądowego imperium. W
następnym roku polityczny kryzys na Ukrainie doprowadził do
upadku rządów Janukowycza, potem do kolejnych wydarzeń
wynikających z reakcji rosyjskiej: zajęcia Krymu i wojny na
wschodzie Ukrainy, mającej na celu destabilizację tego kraju i
zmianę statusu obszaru przemysłowego Donbasu.
Ukraińskie wydarzenia potwierdziły wcześniejsze ostrzeżenia
sekretarz stanu Clinton850. Aneksja Krymu złamała na dobre
szeroko rozumianą architekturę bezpieczeństwa Europy (choć
jeszcze nie jej główny element – czyli NATO) i wywołała szok na
pomoście bałtycko-czarnomorskim. Putin stwierdził tymczasem w
Dumie Rosyjskiej, że poprzez aneksję Krymu dokonał się „słuszny
zwrot półwyspu na rzecz Rosji”, a za złamanie architektury
bezpieczeństwa odpowiadają Stany Zjednoczone swoim
postępowaniem, w szczególności precedensem kosowskim podczas
wojen o sukcesję po Jugosławii.
Rosyjska opozycja wobec opartego na prymacie USA ładu
postzimnowojennego wykraczała oczywiście poza samą Europę. Od
2015 roku Rosja istotnie wsparła w Syrii Baszara al-Asada w
wojnie domowej, która objęła sporą część Lewantu, w tym
utrzymywała w Syrii kontyngent wojskowy, z którego
najważniejszy, aktywny udział w wojnie biorą siły powietrzne Rosji
wspierające oddziały lądowe rządu syryjskiego oraz oddziały
specjalne wspierające na ziemi jednostki syryjskie w kluczowych
operacjach. Podczas działań w Syrii Rosja wykonywała także
uderzenie na bardzo duże odległości z Morza Kaspijskiego i z
Morza Śródziemnego na cele w Lewancie, demonstrując
dokonującą się rewolucję technologiczną w rosyjskich broniach
precyzyjnych i zdolności rażenia poza bezpośredni teatr operacyjny,
co wymaga nowoczesnego i kompleksowego systemu świadomości
sytuacyjnej. Do tej pory dysponowali takimi jedynie Amerykanie i
do pewnego stopnia Chiny na zachodnim Pacyfiku, co również
symbolicznie otwiera bardziej symetryczną rywalizację w
nowoczesnych technologiach wojskowych pomiędzy „Lądem” a
„Morzem” w Eurazji.
Rosjanie często koordynują swoje działania w regionie z siłami
irańskimi i uczestniczą w operacjach, które nawet w czasach
sowieckich nie były obszarem bezpośrednich działań lub
planowania działań Armii Sowieckiej, takich jak północny Irak, czy
do pewnego stopnia obszary pogranicza turecko-irackiego
zamieszkane przez Kurdów. Do tego dochodzi korzystanie z portu i
infrastruktury portowo-morskiej w Tartusie w Syrii, gdzie bazują
okręty rosyjskiej floty mające w ten sposób wyjście na „Medyteran”.
Choć i tak konieczność skomunikowania pomiędzy bazami
rosyjskimi nad Morzem Czarnym a Tartusem nad brzegiem Morza
Śródziemnego w Syrii przez Bosfor i Dardanele daje
geostrategiczną przewagę potędze kontrolującej cieśniny, a więc
Turcji, która dość łatwo mogłaby pokusić się o przerwanie siłom
rosyjskim tej komunikacji. Przy czym na pewno byłby to akt
uznany przez Moskwę za wrogi, a być może nawet za casus belli
wobec Rosji. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja swobodnej
komunikacji między Tartusem a portami rosyjskimi na północnym
morzu marginalnym Europy, czyli na Bałtyku, nad którym Rosja
ma porty. Na tym przykładzie widać, jak zamknięta w lądzie
Eurazji jest Rosja, która w razie potrzeby komunikacji ze swoim
wojskiem w Lewancie byłaby zależna od dobrej woli wszystkich
kolejnych państw brzegowych wybrzeża atlantyckiego, a przede
wszystkich potęgi kontrolującej Gibraltar. Potem i tak
uzupełnienia idące tą długą drogą byłyby jeszcze na łasce VI Floty
USA dominującej na razie na Morzu Śródziemnym, zwłaszcza w
jego zachodniej części, za Cieśniną Sycylijską. Przypomina się w
tym kontekście, zachowując oczywiście proporcje, wojna z Japonią z
początku XX wieku, w tym w szczególności długi rejs rosyjskiej
Floty Bałtyckiej przez pół świata, opłacony koncesjami na rzecz
kolejnych potęg kontrolujących bazy i porty wokół Eurazji, w
których okręty carskie musiały uzupełniać paliwo i zaopatrzenie,
zakończone druzgocącą klęską Rosjan w starciu pod Cuszimą851.
Ogólnie trzeba jednak przyznać, że pomoc rosyjska zmieniła w
Syrii układ sił na rzecz sił rządowych Asada. W ten sposób Rosja
dokonała także skutecznej demonstracji swojej siły nie tylko wobec
USA, państw Europy, lecz także wobec Izraela, Turcji, Iranu i
Arabii Saudyjskiej, a pośrednio na pewno także wobec Chin, które
mają rosnące na znaczeniu interesy na Bliskim Wschodzie, będąc
coraz bardziej uzależnione od tamtejszej ropy i niezakłóconych jej
dostaw do Państwa Środka. Nie bez znaczenia pozostaje rosnący
interes Chin w stabilizacji Wielkiego Bliskiego Wschodu, który
będzie musiał być istotnym pasem transmisyjnym Nowego
Jedwabnego Szlaku. Rezultatem powyższych działań jest to, że
zarówo sojusznicy, jak i przeciwnicy USA w tej części świata –
począwszy od Izraela, a skończywszy na Turcji, Iraku czy Iranie, po
prostu właściwie wszyscy w regionie, muszą się liczyć i rozmawiać
z Rosjanami. Rosja stała się bowiem poprzez interwencję stałym
elementem płynnego układu sił w tej wojnie o nowy układ sił w
regionie.
W działaniach wojskowych w Syrii Rosjanie przetestowali nie
tylko nowe koncepcje operacyjne, lotnictwo czy bronie precyzyjne.
Najbardziej znaczącą okolicznością jest ustawienie rosyjskiego
antydostępowego bąbla A2AD w Lewancie za pomocą przede
wszystkim systemów Kalibr i S-300/400/500, który dodatkowo
poszerza podobny już ustawiony nad Morzem Czarnym z centrum
na Krymie oraz nad Bałtykiem i na Białorusi. Wraz z najnowszym
bąblem antydostępowym A2AD w Lewancie Rosjanie mają w
istocie ukończoną na całym pasie uskoku geopolitycznego –
obszarze napięcia między „Morzem” a „Lądem” od Bałtyku przez
całą długą wschodnią flankę NATO, Ukrainę, Krym, całe Morze
Czarne, w tym deltę Dunaju, cieśniny tureckie, aż po wschodni
„Medyteran”, a nawet być może aż po Suez – nieprzerwaną „ścianę
antydostępową” utrudniającą amerykańskiemu mocarstwu
morskiemu skuteczną projekcję siły na tym obszarze, gdyby
wybuchła wojna któregoś z sojuszników USA z Rosją.
Powyższa rachuba na pewno wpływa na kalkulacje dosłownie
wszystkich sojuszników i partnerów Waszyngtonu na całym wyżej
wspomnianym obszarze. Istnienie „ściany antydostępowej”
przesuwa potencjalne granice „Lądu” w kierunku zachodnim,
obejmując w ten sposób część Bałtyku, dawne polskie Inflanty,
polski teatr wojny rozciągający się od Warszawy i doliny Wisły po
Dźwinę i Dniepr, co najmniej całe Morze Czarne aż po deltę Dunaju
w Rumunii, potem w górę Dunaju (prowadzącego przecież do serca
Europy), Anatolię, cieśniny tureckie, nie mówiąc o Kaukazie czy
wschodniej Ukrainie. To dość naturalnie osłabia determinację
zwolenników niezachwianego sojuszu z USA i wspierania
światowego prymatu Waszyngtonu. Ten stan spraw, pomimo
ponoszonych strat kontyngentu rosyjskiego w Syrii oraz
niebagatelnych kosztów jego działań, codziennie przynosi Moskwie
zyski polityczne, gdyż trzeba się na Bliskim Wschodzie i w
Lewancie po prostu z Rosjanami liczyć.
Widać to bezapelacyjnie po zachowaniach tak do tej pory
niezachwianych sojuszników Waszyngtonu jak Izrael, Irak (rządy
po upadku Husajna rzecz jasna) czy Turcja. Izrael musi liczyć się
już obecnością wpływów rosyjskich i rosyjskiej projekcji siły zaraz
nad Wzgórzami Golan, północną Galileą i południowym Libanem,
przede wszystkim z powodu możliwości nowoczesnej zintegrowanej
obrony powietrznej Rosji, której systemy zostały rozlokowane w
Syrii. To zmusza Tel Awiw do konsultacji wielu elementów swojej
polityki regionalnej w Moskwie oraz negocjowania z Rosjanami
kwestii do tej pory w ten sposób i tam nie załatwianych. Wystarczy
prześledzić liczbę wizyt przywódców Izraela w Rosji od 2015
roku852. To samo dotyczy Turcji i innych państw regionu853.
W wyniku powyższych działań rosyjskich, ocierających się może
nie o bezpośrednią gorącą konfrontację pomiędzy USA a Rosją, ani
– jeśli chodzi o skalę czy potęgę Rosji w porównaniu z czasami
Związku Sowieckiego – konfrontację na miarę zimnowojenną,
można jednak mówić o „chłodnej wojnie” (cool war). Działania Rosji
w Syrii i na Ukrainie uczyniły politykę Waszyngtonu dążącą do
inkorporacji Rosji jako junior partnera do systemu prymatu USA,
przynajmniej tymczasowo przebrzmiałą. Sekretarz obrony USA
Ashton Carter, a w ślad za nim inni przedstawiciele administracji
w Waszyngtonie, ogłosili w związku z tym, że powróciła rywalizacja
z kategorii rywalizacji wielkich mocarstw854. W styczniu 2018 roku
znalazło to swój oficjalny wyraz w ogłoszonej nowej strategii
obronnej oraz przemówieniu sekretarza obrony Jamesa Mattisa855.
Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen niezależnie
oznajmił dodatkowo, że Rosja postrzega NATO jako swojego
przeciwnika i nie chce zaakceptować ładu postzimnowojennego, a w
związku z tym roli, jaką w nim odgrwa poszerzone NATO.
Konstatacja powyższa oraz próba przyjęcia właściwie
skalibrowanej strategii sojuszu wobec Rosji były realnym powodem
szczytu NATO w Warszawie w roku 2016.
Jeśli chodzi o kalibrację strategii, sprawę komplikuje to, że USA
i NATO poprzednią dekadę spędziły na wojnach asymetrycznych,
podczas gdy Rosjanie doskonalili systemy antydostępowe A2AD i
wojnę na symetrycznym polu walki przy wykorzystaniu warunków
obszarów lądowych Europy Wschodniej. Okazało się w tym
kontekście, że wojska NATO (w tym również amerykańskie wojska
lądowe) mają ogromne zaniedbania operacyjne narosłe przez ponad
25 lat marazmu w konkretnych dziedzinach sztuki wojskowej i
wojennej względem zdolności Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Dotyczy to m.in.: artylerii dalekiego i średniego zasięgu, środków
przeciwczołgowych, zdolności pancernych i nowości sztuki wojny
pancernej na symetrycznym polu walki, operowania i
współdziałania z dronami szczebla taktycznego, wojny
elektronicznej oraz zwalczania nowoczesnego zintegrowanego
systemu obrony powietrznej, którymi akurat dysponują zarówno
Rosja, jak i Chiny.
Napięcie ogniskujące się wskutek polityki Moskwy w państwach
bałtyckich i na Ukrainie dokonuje się na – w istocie rzeczy –
jednym obszarze ściśle skorelowanym przestrzennie między sobą i
podzielonym na front bałtycki, polsko-białoruski (centralny) – ze
specjalną rolą obwodu kaliningradzkiego, front południowy ze
szczególną rolą Ukrainy i Rumunii oraz obszar Morza Czarnego i
flanki południowej sojuszu zakotwiczonej w Turcji.
Pomimo powyższego wyzwania wobec ładu postzimnowojennego
w Europie państwa kontynentu są głęboko podzielone co do
postępowania wobec Rosji, w tym wobec zasadności, celowości i
użyteczności sankcji wymierzonych w Rosję w odpowiedzi na
aneksję Krymu. Należy dodatkowo pamiętać, że zawsze istniała i
będzie istniała ogromna chęć w elitach waszyngtońskich do
porozumienia się z Rosją, czy to nazwiemy resetem, czy nową Jałtą,
czy jakkolwiek inaczej i cokolwiek będzie ceną tego porozumienia
(tarcza antyrakietowa, jak we wrześniu 2010 r., niepodległość
Ukrainy czy inne mniej lub bardziej ważne interesy państw
pomostu bałtycko-czarnomorskiego w przyszłości). Amerykanie
oficjalnie sojusznikom na pomoście bałtycko-czarnomorskim nigdy
się do tego nie przyznają. To by mogło podważyć wiarygodność
gwarancji oraz intencji Waszyngtonu, a zatem zredukować
amerykańskie wpływy polityczne w naszej części Europy, które są
bardzo potrzebne dla utrzymania amerykańskiej roli arbitra spraw
Europy i Eurazji. Zrozumienie powyższej prawidłowości mogłoby
bowiem spowodować osłabienie amerykańskiej pozycji strategicznej
w jednak bardzo ważnym miejscu zwarcia „Lądu” i „Morza”, w
kluczowym geopolitycznym uskoku, którego kontrola ma ogromny
wpływ na równowagę na kontynencie. Na pewno mogłoby
doprowadzić do podwyższenia ceny (na wielu polach), którą
Amerykanie musieliby płacić za realne uwiarygodnienie swojej
pozycji i uspokojenie (reassurance) sojuszników swojego prymatu
na pomoście, a przede wszystkim, którą musieliby płacić za
realizację przez sojuszników polityki w regionie zgodnej z globalną
wielką strategią USA. Taka polityka może bowiem sporo kosztować
sojuszników Waszyngtonu położonych na wysuniętych rubieżach
amerykańskiej projekcji siły. Całościowo oczywiście podwyższyłoby
to zewnętrznemu hegemonowi koszty globalne utrzymania
imperium i jego strategicznych zobowiązań, czym rzecz jasna
Amerykanie nie są zainteresowani, jeśli mogą powyższy efekt
uzyskać bez dodatkowych kosztów856. To ważna uwaga, gdyż
tendencja porozumiewania się z Rosją prawdopodobnie może się
nasilić w nadchodzącej przyszłości ze względu na wzrost potęgi
Chin i powstawanie Nowego Jedwabnego Szlaku przy
jednoczesnym stopniowym zmierzchu imperialnej pozycji Rosji. Jej
pomoc w balansowaniu przez USA wobec polityki Chin w Eurazji i
na powstającym Nowym Jedwabnym Szlaku wzdłuż ogromnego
południowego perymetru strategicznego Federacji Rosyjskiej,
ciągnącego się sercem lądu Eurazji od Pacyfiku do Morza Czarnego,
może być kluczowa dla zewnętrznego morskiego mocarstwa
amerykańskiego pragnącego skutecznie równoważyć potęgę Chin,
by te nie zdominowały całego superkontynentu857.
O ile złoty czas postzimnowojenny dobiegł końca, o tyle trzeba
jednak oddać, że realizacja celów Waszyngtonu wyłożonych w
swoistym Magna Charta wielkiej strategii USA po zimnej wojnie –
1992 Defense Planning Guidance858, czyli: uzyskanie
niepozostawiającej wątpliwości przewagi wojskowej nad rywalami,
utrzymanie systemu sprawnych sojuszy w kluczowych miejscach
globu, poszerzanie liberalnego ładu i globalnej wymiany handlowej
przez ponad 20 lat, była niezaprzeczalnym sukcesem państwa
amerykańskiego i jego elit. I to pomimo niewątpliwych
pojedynczych porażek, takich jak wojna w Afganistanie, ciągnąca
się bez trwałego sukcesu od 2001 roku. Warto pamiętać, że w czasie
poprzedniej epoki, zimnej wojny, też zdarzały się Amerykanom
porażki – chociażby klęska w Wietnamie, jednak wielka strategia
polegająca na powstrzymywaniu Sowietów w Eurazji zdała
egzamin i doprowadziła do zbudowania ładu światowego na modłę
USA. To każe wystawiać wysoką notę zdolnościom strategicznym
decydentów w Waszyngtonie.
Niewątpliwym sukcesem czasu postzimnowojennego była
stabilizacja bezpieczeństwa w Europie, choć mogło przecież być
niestabilnie po wycofywaniu się po 1989 roku, a potem rozpadzie w
1991 roku Sowietów, co wytworzyło próżnię bezpieczeństwa po
wycofującym się mocarstwie. Wielkim sukcesem – o czym się
zapomina, przyjmując to za fakt jakby naturalny – było utrzymanie
mocarstw średnich, dawnych wrogów z wojny światowej i
naturalnych geopolitycznych przeciwników Niemiec i Japonii, w
ryzach przy USA i Zachodzie w ramach architektury Bretton
Woods. Sukcesem po części była zdolność do wygaszania lokalnych
konfliktów zanim rozlały się np. na całe obszary, czego dowiodły
Bałkany, a co nie udało się już ostatnio w Syrii i Lewancie. To też
dowodzi, jak zmienia się układ sił między „Lądem” i „Morzem”, i że
jednobiegunowa chwila dominacji USA jest już przeszłością,
zwłaszcza na Wielkim Bliskim Wschodzie. Bez wątpienia kolejnym
osiągnięciem złotego okresu było znaczne ograniczenie proliferacji
broni jądrowej. Stosowano tu różne metody: gwarancje polityczne i
w zakresie bezpieczeństwa – jak wobec Ukrainy Memorandum
Budapesztańskie (jak się okazało w 2014 r. – jednak
niegwarantujące integralności terytorialnej), twarda dyplomacja
lub groźba użycia siły (Iran i Libia). Zapomina się o tym, jak
niezmiernie ważną sprawą z punktu widzenia interesów hegemona
i stabilności systemu międzynarodowego była sprawna
denuklearyzacji republik powstałych po rozpadzie Związku
Sowieckiego.
Stałym zadaniem było także zapobieganie tendencjom silnych
państw w kluczowych regionach świata do zdominowania innych
(Saddam Husajn) oraz zwalczanie asymetrycznych zagrożeń dla
światowego systemu polityczno-gospodarczego w trakcie
postępującej globalizacji i coraz intensywniejszej interakcji
międzyludzkiej i handlowej – takich jak terroryzm. W wymiarze
cywilizacyjnym zaś poszerzenie ładu liberalnego i demokratyzacji
chociażby w Ameryce Łacińskiej i Europie, w tym na pomoście
bałtycko-czarnomorskim.
Sukcesem Amerykanów o dużym znaczeniu było to, że udało się
zapobiec do pewnego momentu pojawieniu się systemu
wielobiegunowego dzięki posiadaniu ogromnej przewagi wojskowej
zniechęcającej do ewentualnej rywalizacji. Osiągnięciem wciąż
pozostaje zapewnianie wolności Oceanu Światowego (tak
skutecznie, że jawi się to laikom jako sprawa niemal oczywista,
niejako naturalna), co redukuje napięcia, w tym handlowe, które w
innym wypadku by się mnożyły, gdyby państwa uczestniczące w
wymianie globalnej musiały się zajmować rywalizacją o dostęp do
światowej magistrali handlowej859.
Największym niedociągnięciem postzimnowojennego złotego
czasu z punktu widzenia globalnych interesów imperium, oprócz
wspomnianego niepowodzenia inkorporowania Rosji do systemu
światowego, było z pewnością fiasko ostatecznego, a nie jedynie
częściowego (wejście do Światowej Organizacji Handlu),
wciągnięcia Chin do systemu światowego z uznaniem prymatu
USA. Tu pojawia się jednak pytanie, czy ogromne Chiny
kiedykolwiek można w ten sposób w pełni inkorporować. Są one
tak potężnym i odrębnym biegunem siły i oddziaływania na
otoczenie, że poza poszczególnymi elementami ładu akceptowanymi
koniunkturalnie i oportunistycznie przez przywództwo chińskie w
celu podtrzymania możliwości rozwoju gospodarczego, na dłuższą
metę chyba nie było to możliwe. Jako takie – zadanie to po prostu
było ponad siły Waszyngtonu. Teraz chiński smok został już
wypuszczony z klatki prymatu USA i nie wydaje się możliwe
zmuszenie go bez dużego przesilenia do wejścia do niej z powrotem
i tym samym podporządkowania się kompleksowemu systemowi
charakterystycznemu dla postzimnowojennej hegemonii USA860.
W 2018 roku trudno oprzeć się wrażeniu, że poszczególne
podstawowe założenia, na których oparty był amerykański sukces
czasu postzimnowojennego, są już nieaktualne. Te odeszłe w
przeszłość założenia to: 1) istnienie prymatu wojskowego Stanów
Zjednoczonych, który miał trwać wiecznie w każdym regionie
świata, nad każdym rywalem i nad sojuszem dwóch lub więcej
rywali w Eurazji; 2) zgodne współdziałanie z USA sojuszników,
którzy długo mieli pozostać eksporterami netto pokoju i stabilizacji,
oraz mieli być w grupie najbogatszych i najsilniejszych państw na
świecie; 3) wola potencjalnych przeciwników, którzy chcieli – w
zgodzie z własnym interesem rozwojowym – być włączeni w
liberalny system amerykańskiego prymatu; 4) możliwość
efektywnego używania przez USA instytucji międzynarodowych dla
utrzymania korzystnego dla siebie ładu światowego; 5) uznanie, że
wojna między mocarstwami jest anachronizmem – przy czym na
takie akurat myślenie składało się kilka elementów – zmierzch
ideologii totalitarnych, takich jak faszyzm czy komunizm,
generujących dodatkowe napięcie dla i tak naturalnie
występujących konfliktów geopolitycznych interesów; rzekomo
pokojowy wpływ globalizacji gospodarczej, wzajemne odstraszanie
nuklearne i MAD (mutually assured destruction), czyli wzajemne
zdolności do całkowitego zniszczenia nuklearnego USA i Rosji; 6)
prymat ekonomiczny Stanów Zjednoczonych nad wszystkimi
innymi861; 7) rozszerzenie demokratyzacji społeczeństw i państw
miało być nie do zatrzymania; 8) nowoczesne technologie miały
wyłącznie premiować wolność, własność prywatną oraz otwartość
społeczeństw i rynków, a tym samym potęgę liberalnego morskiego
zewnętrznego hegemona Eurazji – Stanów Zjednoczonych; 9)
Europa miała pozostać regionem najważniejszym dla strategii
prymatu USA i z tego punktu widzenia to sojusznicy w Europie
nadal mieli być najważniejsi dla interesów globalnych
Waszyngtonu; 10) Wielka Brytania zawsze miała pozostać
najbliższym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na świecie i w
Europie, gdyż to Atlantyk stanowił główną oś relacji pomiędzy
Ameryką i Europą jako najbogatszymi i najważniejszymi częściami
świata, rozdzielonymi tym oceanem; 11) Wielka Brytania miała w
XX wieku wpływ na wydarzenia w ważniejszym z dwóch
Rimlandów Eurazji, czyli w Europie862.
Koniec pauzy geopolitycznej. Słabnięcie
Nie było jednego momentu czy wydarzenia, które w
spektakularny sposób wyznaczyłoby symbolicznie kres ładu
postzimnowojennego, tak jak to miało miejsce w wypadku
zburzenia muru berlińskiego w 1989 roku, zwiastującego koniec
zimnej wojny. Doszło natomiast do całej sekwencji zdarzeń,
począwszy od wojny Rosji z Gruzją w 2008 roku przez wielki
światowy kryzys gospodarczy 2008–2009, wojny na Ukrainie i w
Syrii aż po kampanię wyborczą, a potem wybór Donalda Trumpa
na prezydenta USA. Dało się wówczas wprost odczuć frustrację
części Amerykanów z powodu postawy dotychczasowych
sojuszników, gdy regularnie pojawiały się tezy o przebrzmiałości
NATO i o rzekomym długu całego świata, w tym dotychczasowych
amerykańskich sojuszników wobec Stanów Zjednoczonych. Według
słów Trumpa i jego doradców Amerykanie „zbudowali i
utrzymywali ład światowy, dzięki któremu wszyscy inni się
bogacili”, podczas gdy Amerykanie zaczęli na nim tracić.
Zapowiadano w ostrej retoryce nadejście czasów zmiany tego
niekorzystnego układu. W tym kontekście wyjątkowo zapadło w
pamięć wystąpienie przywódcy Chin Xi Jinpinga na Światowym
Forum Ekonomicznym w Davos w 2017863 roku, gdy bronił przed
nową polityką USA zasad otwartej globalnej gospodarki!
Przez prawie 20 lat, które nastąpiły po zimnej wojnie, Stany
Zjednoczone utrzymywały standard zdolności do prowadzenia
dwóch wojen regionalnych – znany wśród specjalistów pod skrótem
MRC (major regional contingency). Standard dwóch dużych wojen
regionalnych (2MRC) miał dawać gwarancje stabilizowania
regionów geopolitycznie kluczowych (przede wszystkim trzech –
zachodni Pacyfik, Europa i Bliski Wschód), tak by jakikolwiek
przeciwnik nie śmiał wykorzystać momentu zaangażowania
Amerykanów na drugim ważnym teatrze. Quadrennial Defense
Review z 1997 roku wprost stwierdzał, że standard 2MRC jest sine
qua non bycia supermocarstwem, choć w roku 2012 za kadencji
Obamy Defense Strategic Guidance zmieniły standard z 2MRC do
zaledwie 1,5 względnie 1,7MRC. Tłumacząc obrazowo – zmieniły
założenia dotychczasowego standardu tak, by zachować zdolności
do pokonania jednego przeciwnika i bronienia się wobec działań
drugiego, wiążąc jego siły w walce i zadając mu duże straty przede
wszystkim przy użyciu środków znajdujących się na okrętach
marynarki wojennej przemieszczających się wokół Rimlandu
Eurazji oraz wskutek uderzeń z powietrza z dużych odległości (co
notabene wpływało negatywnie na możliwość elastyczności użycia
malejącej liczby platform w Siłach Powietrznych USA na dwóch
różnych i odległych teatrach operacyjnych). Jako że strategia
Obamy została ogłoszona przed wojną na Ukrainie, można
spekulować, czy czasem nie podała ona w wątpliwość gwarancji i
wpływów Waszyngtonu i czy nie miała wpływu na percepcję Rosjan
co do układu sił w Europie, zwłaszcza w jej części odsuniętej
znacząco od Atlantyku.
Na początku 2018 roku nawet utrzymanie tego mniej ambitnego
standardu 1,5MRC nie jest już pewne864. Przede wszystkim z tego
oto powodu, że standard 1,5MRC jest dewastowany przez skutki
sekwestracji w finansowaniu Sił Zbrojnych USA, obniżającej w
pierwszym rzędzie gotowość bojową i zdolności do zamorskiej
projekcji siły, na które skarżą się nieustannie dowódcy oraz
politycy amerykańscy odpowiedzialni za stan sił zbrojnych865.
Wydarzenia na pomoście bałtycko-czarnomorskim, na Morzu
Czarnym, zachodnim Pacyfiku, Oceanie Indyjskim oraz wokół Rogu
Afryki, a także dodatkowy wysiłek operacji przeciw Państwu
Islamskiemu, wojny z terrorem w Afryce, Jemenie, a na dodatek
planowanie ewentualnych operacji i przeprowadzanie ćwiczeń w
latach 2017
–2018 wobec Północnej Korei i Iranu, całkowicie zakwestionowały
sensowność standardu 1,5MRC (1,7MRC), a także dawniej
obowiązującego 2MRC jako całkowicie niewystarczającego do
wyzwań nowej epoki. Tak wiele wyzwań w sytuacji
międzynarodowej wymaga co najmniej osiągnięcia w planowaniu i
wydatkowaniu standardu trzech dużych wojen regionalnych naraz,
czyli 3MRC866.
Negatywnie na zdolności w standardzie ogólnym MRC odbił się
Budget Control Act (BCA), czyli wspomniana ustawa
sekwestracyjna, która w ponad 50 proc. celowanych cięć Kongresu
objęła wydatki obronne. Zostało to przeprowadzone przede
wszystkim bez wymaganej przez zdrowy rozsądek elastyczności,
tnąc krytyczne elementy programów kluczowych i wydatki ważne
dla struktury sił zbrojnych, nie licząc się z zawsze obecną w
wydatkach priorytetyzacją. Przykładowo w najważniejszych dla
bezpieczeństwa Europy wojskach lądowych uderzyło to w gotowość
bojową, strukturę i samą realną liczbę wojska. Szef sztabu armii
gen. Mark Milley stwierdził, że w wyniku sekwestracji jedynie
jedna trzecia brygad bojowych jest gotowych do symetrycznej wojny
z nowoczesnym przeciwnikiem, a US Army to „puste siły” (hollow
force), podobnie jak miało to miejsce po wyczerpaniu armii wojną w
Wietnamie867. W rezultacie sekwestracji zaprzestano inwestycji w
modernizację, niezbędne zakupy zredukowano, technologie
przyszłości zostały ograniczone limitami BCA. Na bardzo ważną
dla przyszłego pola walki trzecią strategię offsetową z prawdziwego
zdarzenia brakowało przez te lata pieniędzy868. Zaprzestanie
inwestowania w programy wojskowe przyszłości zacznie być na
dobre odczuwalne w latach dwudziestych XXI wieku.
Jak wspominano wcześniej, liczba wojsk i struktura zostały
dotknięte szczególnie mocno sekwestracją, z tego wojska lądowe
bodajże najbardziej. Do 2018 roku miały mieć tylko 450 tys.
czynnego żołnierza – czyli aż o 30 tys. mniej niż przed 11 września
2011 roku. Siły Powietrzne USA mają najmniej samolotów i są
najstarsze pod względem sprzętu w całej swojej dumnej historii
rozpoczętej w trakcie II wojny światowej. Nie tylko obniżone
finansowanie stało się problemem, ale także jest nim zbyt
intensywne użytkowanie i szybkie tempo rotacyjno-operacyjne
jednostek w Eurazji. Nabrzmiewającym problemem stały się – w
obliczu cięć w finansowaniu – rosnące wydatki osobiste na
uposażenie żołnierzy i rozrost biurokratyczny wynikający z
zamorskich operacji wymagających skomplikowanej logistyki i
planowania kosztem liniowych jednostek bojowych.
O ile wydaje się, że Stany Zjednoczone wciąż są najsilniejsze,
oceniając stan sił zbrojnych całościowo – gdy w szczególności
weźmie się pod uwagę doświadczenie bojowe i operacyjne, a także
dane liczbowe czy sprzętowe, takie jak lotniskowce czy samoloty
piątej generacji – o tyle jednak poziom globalnej dominacji w
ramach strategii prymatu sprzed kilkunastu lat jest już bez
wątpienia przeszłością869. W siłach pancernych oraz nowoczesnej
artylerii rakietowej i lufowej US Army jest prawdopodobnie słabsza
od wojsk lądowych Rosji przede wszystkim pod względem nie tyle
liczbowym, ile pod względem gotowości bojowej i sztuki wojennej
oraz jakości sprzętu – na pewno w artylerii. W zdolnościach cyber i
nuklearnych panuje prawdopodobnie parytet. Rosja ulepsza swoje
zdolności do projekcji siły poza teatr lokalny (Syria) i zwiększa
zdolności w nowoczesnej bitwie zwiadowczej o dominację w
systemie świadomości sytuacyjnej (Syria i Lewant oraz Ukraina).
Na tę drogę jeszcze wcześniej weszły Chiny, których budżet
wojskowy oficjalny wynosi co najmniej jedną trzecią budżetu USA
(w rzeczywistości prawdopodobnie więcej), osobowe wydatki
kosztowe nie są tak duże, jak w wypadku Sił Zbrojnych USA i nie
mają takich rozległych globalnych zobowiązań: nie są „rozproszone”
atencją strategiczną na rozmaite obszary i miejsca stacjonowania.
Ponadto także chińska gospodarka rośnie szybciej niż
amerykańska. W kluczowych miejscach Eurazji zdolności wojskowe
Stanów Zjednoczonych erodują względem zdolności
przeciwników870. Od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, a także od
początku obecnego wieku świat bardzo znacznie się zmienił.
Brak wyraźnej przewagi twardej siły po stronie USA
spowodowałby z czasem osłabienie „lewarów” amerykańskiej
polityki i idący za nią spadek efektywności dyplomacji i z kolei
upadek prymatu oraz powstanie tzw. broken windows world, gdy
norm prymatu pewnego dnia nie będzie można wyegzekwować871.
To doprowadziłoby do reorientacji sojuszy,
których pierwsze próby, zwłaszcza na Pacyfiku, są już dobrze
widoczne, jak w wypadku Filipin czy Malezji. Na powyższe nakłada
się spektakularne przesunięcie potęgi gospodarczej i wojskowej z
Europy do Azji. Rozkład sił gospodarczych i wojskowych na świecie
staje się coraz bardziej niekorzystny dla głównych partnerów USA:
Niemiec, Francji i Zjednoczonego Królestwa, ale też dla Japonii,
głównego sojusznika Waszyngtonu na zachodnim Pacyfiku.
Tradycyjni sojusznicy USA bowiem słabną w oczach. W roku 2015
Europa odpowiadała za 25,4 proc. PKB światowego i 22,6 proc.
wydatków wojskowych świata, podczas gdy Azja już za 31,5 proc.
światowego PKB i 25,6 proc. wydatków wojskowych. W ciągu
ostatnich 20 lat ta zmiana się dokonała, nieuchronnie zwiastując
zmiany struktury światowej872. Choć przyznać należy, że wraz z
USA sojusznicy w roku 2015 stanowili wciąż aż 61,2 proc. PKB
świata i 59 proc. światowych wydatków wojskowych. Jednak
pomimo że mają wciąż przewagę jako całość liczona łącznie, to
przewaga ta zmalała istotnie, szczególnie w wydatkach wojskowych
i szczególnie w miejscach strategicznie ważnych. Do tego pojawił
się rozziew interesów geopolitycznych i gospodarczych między USA
a niektórymi sojusznikami.
Stany Zjednoczone słabną także w relacji do przeciwników w
Eurazji. W roku 1994 same reprezentowały 24,7 proc. światowego
PKB i 38,75 proc. wydatków wojskowych, w roku 2004 udział
amerykański w światowym PKB nawet się zwiększył do 25,2 proc.,
a wydatków do 42,1 proc. Od tego czasu jednak notowany jest stały
spadek udziału USA w światowym PKB. Poza samym wzrostem
potęgi przeciwników i potężnym kryzysem finanasowym z lat
2008–2009 USA notują ogólne osłabienie wzrostu gospodarczego, a
po roku 2010 drastyczne cięcia w Pentagonie. To należy połączyć z
jednoczesnym wzrostem w tych latach PKB i wydatków
wojskowych, w szczególności w Chinach. Udział USA w PKB
światowym spadł o jedną dziesiątą pomiędzy 2004 i 2015 rokiem do
poziomu 22,4 proc., a wydatki wojskowe spadły do 33,8 proc.
wydatków świata. Wszystkie powyższe dane dotyczą wartości
nominalnych. Albowiem według miary parytetu siły nabywczej
(power purchase parity PPP) Chiny wielkością gospodarki
prześcignęły pod koniec 2014 roku Stany Zjednoczone, zmieniając
je na pozycji lidera rankingu światowego, którą zajmowały od
końca XIX wieku po wyprzedzeniu Wielkiej Brytanii.
W 2015 roku Chiny wydawały 12,2 proc. światowych wydatków
wojskowych, podczas gdy sojusznicy USA w Azji łącznie jedynie 7,6
proc. Chińskie siły zbrojne przechodzą gwałtowną modernizację i
wykorzystują geografię zachodniego Pacyfiku do przygotowania
koncepcji operacyjnych, które korzystają z uwarunkowań geografii
faworyzujących Chiny w wypadku wojny z USA lub Japonią na
Morzu Południowochińskim lub Wschodniochińskim873.
Przy czym należy podkreślić, że relatywny spadek potęgi
sojuszników USA był wyraźniejszy niż samej Ameryki. Europejscy
członkowie NATO w roku 1994 mieli 30,9 proc. udziału w PKB
świata, a w roku 2015 – 26,1 proc., i udział ten nadal szybko spada,
a mamy już rok 2018. Jeszcze większy spadek dotyczył udziału w
wydatkach wojskowych: z 26,5 proc. do 17,6 proc., przy czym koszty
personelu i modernizacji są daleko wyższe w Europie niż na
przykład w Azji. Należy zwrócić ponadto uwagę, że w wyniku
rozszerzania NATO liczba sojuszników zwiększyła się do roku 2017
z 16 do 29 państw, więc obszar odpowiedzialności NATO ogromnie
się zwiększył, a z nim narosły zobowiązania, w tym na wschodniej
flance Sojuszu, podczas gdy negatywna tendencja wydatkowa
pozostała niezmieniona.
Państwa Europy Zachodniej zapragnęły „zdyskontować
pokojową dywidendę” po zimnej wojnie i przeznaczyły oszczędności
z wydatków wojskowych na konsumpcję i wydatki społeczne. Taka
postawa wynikała z ogromnego poczucia bezpieczeństwa, jakie
miało miejsce po zakończeniu zimnej wojny. Niczego nie zmieniło
wspomniane rozszerzenie granic NATO i tym samym zwiększenie
zobowiązań, ani koszty ponoszone w wyniku interwencji
zewnętrznych i ekspedycji poza teren odpowiedzialności
traktatowej Sojuszu – jak np. Afganistan. W wypadku Niemiec
wydatki na wojsko i obronność wynosiły 1,7 proc. PKB w 1994 roku
i już tylko 1,2 proc. w 2015 roku. We Francji odnotowany spadek to
– z 3,3 proc. PKB do 2,1 proc. PKB pomiędzy 1994 a 2015 rokiem.
W Wielkiej Brytanii w tym samym okresie z 3 proc. do 2 proc.
Same liczby nie odkrywają jeszcze bardziej gorzkiej rzeczywistości,
albowiem relatywny spadek osiąganego PKB i spadek procenta
wydatków wojskowych doprowadził – w połączeniu z poczuciem
pauzy geopolitycznej – do upadku gotowości sił zbrojnych i
swoistego marazmu zdolności ogólnowojskowych. Większość
sojuszników nie inwestowała, a nawet nie utrzymywała
dotychczasowych zdolności do prowadzenia działań wojennych
znanych z okresu zimnej wojny, co przejawiło się w pierwszym
rzędzie w dramatycznym zmniejszeniu struktury i liczebności sił
zbrojnych.
Pomiędzy 1997 a 2015 rokiem Niemcy zmniejszyły wojska
lądowe z 240 tys. do 63 tys., a niemiecka marynarka wojenna
zredukowała liczbę okrętów z 31 do 21, liczbę eskadr samolotów
wielozadaniowych zaś z 16 do 8. W 1991 roku Bundeswehra miała
10 dywizji pancernych i grenadierów pancernych oraz ponad 5 tys.
czołgów. Dziś ma jedynie trzy brygady pancerne i dwie
zmechanizowane z łączną liczbą zaledwie 320 czołgów w linii. I
bardzo mizerne doświadczenie oraz umiejętności w operowaniu
jednostkami i sprzętem w wojnie lądowej, czego dowodzą kolejne
ćwiczenia874. Armia francuska w tym czasie zredukowała się z 220
tys. do 115 tys., marynarka wojenna z 42 okrętów nawodnych i 14
okrętów podwodnych do 23 okrętów nawodnych i 10 podwodnych;
eskadr samolotów wielozadaniowych zaś z 12 do 9. Z kolei
brytyjskie siły zbrojne liczyły jeszcze w latach dziewięćdziesiątych
112 tys., by po kolejnych redukcjach osiągnąć w 2015 roku liczbę 91
tys. W 1991 roku armia brytyjska miała trzy dywizje pancerne i
zmechanizowaną brygadę z ponad 1300 czołgami podstawowymi.
Dziś ma dwie brygady pancerne i trzy zmechanizowane z ogólną
liczbą 225 czołgów. Słabnąca flota królewska zredukowała w tym
czasie dawną liczbę jednostek z 38 okrętów nawodnych (w tym trzy
lotniskowce) do 19 okrętów nawodnych obecnie (i żadnego
lotniskowca w służbie operacyjnej na początku 2018 r., dwa
wkrótce mają wejść do służby), a z 15 okrętów podwodnych
utrzymano w służbie 10. Powyższe dane są wstrząsające, jeśli się
weźmie pod uwagę imperialną przeszłość wspaniałej Royal Navy –
najpotężniejszej niegdyś floty na globie. W 1991 roku Wielka
Brytania dysponowała potężnym lotnictwem z 29 eskadrami
samolotów wielozadaniowych. Dziś ma zaledwie osiem eskadr, w
tym trzy na starych samolotach Tornado, trzy na nowoczesnych
Tajfunach skonfigurowanych do zadań wielozadaniowych, w tym
do zwalczania celów naziemnych, oraz dwie eskadry maszyn Tajfun
przeznaczonych wyłącznie do wywalczania przewagi w powietrzu.
Na pocieszenie można dodać, że kupowane są od Amerykanów
samoloty piątej generacji F-35. Upadek brytyjskich zdolności
wojskowych jest szczególnie bolesny dla Waszyngtonu. To
Brytyjczycy po 1990 roku byli jego najważniejszym partnerem w
wypadku wojen w Eurazji. Obecnie szacuje się, że Brytyjczycy są w
stanie wystawić do współpracy z Amerykanami jedynie brygadę
zmechanizowaną oraz kilka eskadr samolotów, łącznie zaledwie
6500 żołnierzy.
Po 2008 roku problem ze stanem sił zbrojnych państw
europejskich stał się zauważalny. Operacja Unified Protector w
Libii w roku 2011 obnażyła braki oraz to, jak bardzo cięcia de facto
zniszczyły zdolności do prowadzenia działań wojennych
sojuszników europejskich. Początkowo operacje bojowe mieli
wykonywać Europejczycy, a USA miało pomagać logistycznie.
Szybko się okazało, że tylko Amerykanie mogli wykonać supresje
obrony przeciwlotniczej (SEAD) i to przeciw takiemu słabeuszowi
jak Libia. Gdy Amerykanie wycofywali się na drugą linię działań
bojowych, europejskie braki w zdolnościach były dla obserwatorów
uderzające: niedobory w środkach rozpoznania i namierzania,
niedobór personelu do zarządzania operacjami powietrznymi, brak
wystarczającej liczby cystern powietrznych niezbędnych do
utrzymania zdolności latania nad terytorium przeciwnika i
utrzymywania stref oddziaływania bojowego (USA zapewniało
ponad 70 proc. samolotów cystern), nie wspominając już o znanym
szerzej z prasy problemie szybkiego wyczerpania się zasobów
amunicji precyzyjnej, którą Amerykanie musieli zacząć dostarczać
sojusznikom, by podtrzymać jakiekolwiek działania bojowe.
Kilka miesięcy „lekkiej” wojny przeciw słabeuszowi i europejska
część Sojuszu Północnoatlantyckiego opadła z sił wyzbywszy się
sporej części zapasów, nie wspominając politycznych ograniczeń
poszczególnych państw wobec wspólnych działań.
Powyższe dane nie mówią jednak wszystkiego. Cięcia od
początku lat dziewięćdziesiątych ponadproporcjonalnie
zredukowały krytyczne zdolności do prowadzenia wojny, takie jak:
rozpoznanie, wywiad, nasłuch, transport, a przede wszystkim
logistykę, w tym środki przeprawowe i zapasy. Utrwaliły się też
ogromne niedobory w gotowości jednostek i poziomie ich
modernizacji, zwłaszcza po finansowym tsunami z 2008 roku. W
jednej głośnej sytuacji niemieckie wojska używały ponoć na
ćwiczeniach pomalowanych mioteł zamiast karabinów
875
maszynowych .
Być może w ciągu dwóch ostatnich lat pojawiła się próba
zatrzymania regresu i z powodu zarówno presji nowej administracji
w Waszyngtonie, jak i zdania sobie sprawy ze skutków wojny na
Ukrainie nastąpiło około 2016 roku odbicie od dna. Na razie efekty
są jednak wyjątkowo skromne. Całe lata zajmą wysiłki, by
poprawić ogólny zły stan armii europejskich876. Poza samymi
zdolnościami do prowadzenia wojen we współdziałaniu z
Amerykanami sytacja ta komplikuje ogromnie USA utrzymanie
osiąganej często wcześniej spoistości Zachodu, jeśli chodzi o
wojskowe zaangażowanie. Redukuje bowiem możliwość
argumentacji o multilateralnej interwencji twardą siłą, co
legitymizująco działałoby wobec prymatu światowego USA.
Zamiast tego brak realnych zdolności wojskowych popychać może
Waszyngton do unilateralnych decyzji, jeśli chodzi o kwestie
bezpieczeństwa, co paradoksalnie może przyspieszać
delegitymizację systemu amerykańskiego prymatu.
Rezultatem wszystkich wyżej opisanych zjawisk jest zmiana
układu sił w ważnych regionach świata. W Europie Rosja mająca
gospodarkę wielkości zaledwie Hiszpanii wciąż wydaje na wojsko
sumarycznie tylko trzy razy mniej niż wszystkie państwa NATO
razem wzięte, po odjęciu rzecz jasna USA. Ale to już nie jest
sześciokrotnie mniej – jak w połowie lat dziewięćdziesiątych XX
wieku. Do tego trend wydatkowy w państwach europejskich nie
wydaje się z powodu ich struktury gospodarczo-społecznej łatwy do
odwrócenia. Do tego natura zmieniającej się ogólnie równowagi w
Eurazji oraz trendy w rozwoju sztuki wojennej i technologii,
wynikające z zachodzącej właśnie rewolucji w sprawach
wojskowych faworyzują siły zbrojne Rosji. Na dodatek Rosja od
dziesięciu lat ćwiczy strategiczną mobilność i stałą gotowość
jednostek, oraz dysponuje przewagą geografii na wschodniej flance
NATO, znajdującej się pod samym nosem Moskwy – blisko
rosyjskich granic, a właściwie bardzo blisko obszaru rdzeniowego
jej państwowości.
Jakość rosyjskich sił zbrojnych poprawia się nieprzerwanie od
czasu wojny z Gruzją, w której wypadły słabo, choć przeciwnik
został i tak pokonany. Rosja zatem ma nie tylko większe siły
zbrojne niż każde z państw NATO osobno (z wyjątkiem USA), ale
także jej siły zbrojne są najprawdopodobniej lepsze pod kątem
bojowym (z wyjątkiem USA). Co gorsza, rozszerzenie NATO na
wschód rozciągnęło istotnie linię obrony Sojuszu i oddaliło ją
bardzo od Atlantyku. To może oznaczać, że w zakresie
symetrycznej wojny konwencjonalnej Rosja ma znaczącą
zlokalizowaną przewagę na pomoście bałtycko-czarnomorskim,
przynajmniej obecnie877.
Tymczasem w okresie przejściowym przechodzenia od
amerykańskiego prymatu światowego do czegoś innego, nowego i
sprzężonej z tym procesem rywalizacji wielkich mocarstw,
konflikty międzypaństwowe, w tym w Europie, są coraz bardziej
prawdopodobne. Na pewno najbardziej od czasu upadku Związku
Sowieckiego. Po pokonaniu Sowietów Amerykanie pozostali w
Europie i stabilizowali politykę na kontynencie, co spowodowało, że
ryzyko konfliktu między dużymi państwami było najmniejsze od
100 lat. Obecna sytuacja natomiast oznacza dla Amerykanów
najbardziej niekorzystne okoliczności od pokolenia.
Wydatki wojskowe Stanów Zjednoczonych stanowią 70 proc.
wydatków całego NATO. W szczytowym momencie zimnej wojny w
Europie było aż 435 tys. personelu wojskowego USA, a pozostało
tylko 65 tys. w roku 2017 (pomimo ogólnej liczby 1,3 mln w całych
siłach zbrojnych ogółem). US Army nie tylko otrzymała największe
ciosy wskutek sekwestracji, ale w Europie ma na stałe tylko dwie
brygady bojowe: jedna powietrznodesantowa brygada stacjonująca
we Włoszech oraz druga na kołowych lekko opancerzonych
strykerach (Stryker Brigade Combat Team), zbyt słabych w
potencjalnym starciu z rosyjskimi ogólnowojskowymi jednostkami
zmechanizowanymi (nie mówiąc o wojskach pancernych) z
miejscem bazowania w Niemczech. Ponad wszelką wątpliwość
dowiodła tego wojna w Donbasie878. Żadna z nich nie dysponuje
wyposażeniem adekwatnym do konwencjonalnej bitwy z ciężkimi
batalionowymi i brygadowymi grupami bojowymi wojsk Federacji
Rosyjskiej, wspartymi artylerią, które były użyte właśnie w
Donbasie879. Dość powiedzieć, że w momencie dokonywania aneksji
Krymu nie było ani jednego czołgu amerykańskiego w Europie.
Choć to akurat powoli się zmienia.
Stacjonowanie sił amerykańskich na kontynencie wciąż niestety
odzwierciedla zimnowojenny status. Na początku 2018 roku
Amerykanie pozostają dyslokowani przede wszystkim wciąż na
zachodzie kontynentu, głównie w Niemczech, Włoszech i Wielkiej
Brytanii z jedynie rotacyjną obecnością na wschodnej flance
Sojuszu. Siły US Navy i US Marine Corps zaś są rozmieszczone
przede wszystkim w obszarze Morza Śródziemnego. Siły
Powietrzne USA w Europie dysponują siedmioma bazami
operacyjnymi, przy czym mają jedynie 200 samolotów, w tym spora
ich część to niebojowe samoloty do tankowania w powietrzu,
dowodzenia, nasłuchu, patrolowania itp. Choć trzeba przyznać, że
stan amerykańskich sił powietrznych w Europie akurat także się
zmienia po przełomowym 2015 roku, choć nadal powoli.
Nawet amerykańskie zdolności przeciwlotnicze i
przeciwrakietowe w Europie zostały zoptymalizowane do zagrożeń
asymetrycznych z Bliskiego Wschodu i nie są skonfigurowane do
poradzenia sobie z obroną europejskich sojuszników przed
intensywnym, saturacyjnym atakiem rosyjskim. Dodając do tego
element geograficznego rodzielenia sił poszczególnych państw
członkowskich Sojuszu rozproszonych po całej zachodniej Europie i
wątpliwą zgodną polityczną wolę 29 krajów w razie zagrożenia do
połączenia wysiłków w krótkim terminie i przebazowania jednostek
na pomost bałtycko-czarnomorski, może się okazać, że pomimo
„papierowej” liczebnej przewagi NATO, w rzeczywistości to Rosja
ma przewagę wojskową. Przy czym na pewno okaże się wówczas, że
ma zdecydowaną przewagę lokalną (na wchodniej flance NATO i
nad Morzem Czarnym) w komponencie bojowym, zdolnościach
mobilizacyjnych sił do walki, ich prawidłowym rozmieszczeniu
zgodnie z potrzebami potencjalnego frontu i pola bitwy, jedności
dowodzenia i jego jakości – zwłaszcza (niestety) wobec państw
frontowych NATO880.
Dla przykładu Francja i Wielka Brytania mają co prawda
lotnictwo, które – wydawałoby się – jest w stanie prowadzić całe
spektrum operacji wielozadaniowych, ale jedynie przez bardzo
krótki czas. A to ze względu na brak niezbędnych do tego zapasów,
logistyki, części zamiennych i środków bojowych oraz całego
kosztownego ogona logistycznego nowoczesnej wojny, tym
większego, im większy zasięg obejmują takie operacje. Włosi i
Niemcy nie mają szkolenia wielozadaniowego i w związku z tym
nie mają de facto sił powietrznych zdolnych do działań na
nowoczesnym polu walki wobec nowoczesnego przeciwnika. Inne
państwa członkowskie NATO mają zwyczajnie za małe siły lotnicze
i to najczęściej niestety optymalizowane jedynie pod jeden rodzaj
misji bojowej. Tymczasem Rosjanie co prawda mają mniejsze od
natowskich siły powietrzne i na pewno ogólnie słabsze sprzętowo,
jednak mogą szybko zmobilizować do działań ofensywnych na
wschodniej flance NATO ponad 300 samolotów. Powyższe w
połączeniu z rozbudowanym systemem antydostępowym A2AD, czy
nawet całą wspomnianą wcześniej „ścianą antydostępową”,
rozciągającą się od Bałtyku do Morza Czarnego i Lewantu, może
znaczyć, że siły rosyjskie mogą zadać piorunujący cios na
wschodniej flance NATO. W tym mogłyby sobie pozwolić na atak z
zaskoczenia ustanawiający polityczne fait accompli, a potem osłonić
się parasolem antydostępowym A2AD. W takiej sytuacji, chcąc na
przykład przyjść z pomocą napadniętym państwom bałtyckim, siły
NATO będą musiały jednocześnie zdusić (supress) lub zniszczyć
zintegrowaną obronę powietrzną Rosji właściwie na jej własnym
podwórku (Kaliningrad, Białoruś, okolice Pskowa, Krym), jak i
jednocześnie bronić własnych baz i jednostek w teatrze wojny przed
środkami napadu powietrznego i rakietowego. Będzie to wymagało
wielkiej liczby samolotów, stosownego przygotowania i szkolenia
oraz wysokiego stopnia koordynacji sił powietrznych, lądowych
oraz morskich do namierzania systemów i działań przeciwnika, ich
śledzenia i niszczenia (ewentualnie zduszenia).
Nie ma wątpliwości, że państwa europejskie NATO, w tym
Polska, nie mają obecnie takich zdolności. Amerykanie w samej
Europie też nie. Pomimo że Siły Powietrzne USA są akurat celowo
skonfigurowane do przyjścia z pomocą Europie w razie zagrożenia,
nie jest wcale przesądzone, że będą w stanie uzyskać łatwo
supremację w powietrzu na wschodniej flance, tak jak to miało
miejsce w poprzednich wojnach – właściwie wszystkich
amerykańskich wojnach od zakończenia II wojny światowej881. Już
wielokrotnie wspominałem, że Rosja ma nowoczesną obronę
powietrzną wpiętą w rozmieszczone na zachodnim strategicznym
jej perymetrze różnorakie systemy rażenia przeznaczone do
niszczenia wchodzących do teatru operacyjnego sił przeciwnika.
W użyciu przeciw natowskim celom na lądzie znajdą się
rosyjskie siły powietrzne i rakietowe bazowania lądowego,
powietrznego i morskiego – z rakietami zarówno balistycznymi, jak
i manewrującymi. Na morzu przeciw okrętom NATO, chcącym
wejść w morza marginalne i przybrzeżne Europy, Rosjanie użyją
całej gamy tradycyjnych oraz precyzyjnych min w cieśninach i
wąskich przejściach morskich, takich jak Cieśniny Duńskie,
przejście na południe od wyspy Bornholm, podejścia do portów
polskiego wybrzeża, podejścia do portów rumuńskich na południe
od delty Dunaju. Do tego użyją okrętów podwodnych oraz
systemów ziemia-woda, woda-ziemia i powietrze-woda z okrętów
własnej floty, w tym odpalanych z okrętów podwodnych oraz
samolotów lotnictwa strategicznego i taktycznego. Natowskie cele
powietrzne, w tym samoloty uderzeniowe oraz transportowe NATO
i USA będą miały za przeciwnika bardzo nowoczesne systemy
rodziny S-300/400/500 oraz współpracujące z nimi systemy
przeciwlotnicze krótkiego zasięgu, a także różnego rodzaju stacje
radiolokacyjne rozmieszczone triangularnie lub radary kwantowe.
Przy czym nie jest jasne, czy radary kwantowe w dogodnych
warunkach nie są w stanie wykrywać amerykańskich samolotów
stealth piątej generacji F-35 i F-22 oraz wcześniejszego bombowca
B-2, a w przyszłości rozwijanego właśnie bombowca B-21.
Tymczasem w Siłach Zbrojnych USA jeszcze przez długi czas
ciężar uzyskiwania siły uderzenia na każdym teatrze operacyjnym
w Eurazji będzie spoczywał na samolotach załogowych, co samo w
sobie też staje się coraz większą słabością Amerykanów. Samoloty
stealth bowiem nieuchronnie będą użyte przez Amerykanów na
początku wojny do „wyrąbania” korytarzy w rosyjskim systemie
obrony powietrznej przy wykorzystaniu atutu ich obniżonej
wykrywalności882. Bez względu na to, jak jest naprawdę, jeśli
chodzi o stopień ich wykrywalności – trudno sobie wyobrazić, że
przeciwnicy USA nie pracują nad wykrywaniem głównego oręża
ofensywnego zewnętrznego zamorskiego hegemona. Jednocześnie
piloci US Air Force pomimo ogromnego nalotu w warunkach
bojowych w ostatnich 20 latach mają jednak nikłe doświadczenie
bojowe w działaniach polegających na przełamywaniu nowoczesnej
obrony powietrznej przeciwnika takiego jak Rosja. Tymczasem już
za czasów sowieckich Moskwa priorytetowo traktowała swoją
obronę powietrzną, inwestując w nią ogromne środki finansowe i
naukowe. Pierwsze dni wojny powietrznej z tego powodu mogą być
dla USA i NATO bolesne, podobnie jak bolesne były pierwsze dni
wojny Jom Kippur dla pilotów i Sił Powietrznych Izraela883.
Podobne problemy dla Amerykanów – tylko w jeszcze większej
skali ze względu na tyranię dystansu na ogromnym teatrze
operacyjnym zachodniego Pacyfiku – wystąpią w razie wojny z
Chinami884. Strach pomyśleć, co by było, gdyby Amerykanie musieli
prowadzić obie wojny w Eurazji jednocześnie. Rosyjskie zdolności
zwalczania lotnictwa amerykańskiego poprawią także znane z
zaawansowania już w czasach sowieckich zdolności do prowadzenia
wojny w spektrum elektromagnetycznym oraz zdolności w nowej
domenie wojny XXI wieku – w cyberprzestrzeni885.
Rosyjski zachodni dystrykt wojskowy, ciągnący się wzdłuż
wschodniej granicy pomostu bałtycko-czarnomorskiego, miał w linii
w 2017 roku około 25 batalionów manewrowych gotowych do
wyjścia w pole od zaraz, do tego powyżej dziesięciu batalionów
artylerii oraz pięć batalionów rakiet taktycznych. Po ponad 10
latach reform i modernizacji oraz ciągłych ćwiczeń sprawdzających
gotowość aż 65 poc. batalionów rosyjskich jest gotowych do operacji
bojowych, podczas gdy w państwach europejskich NATO tylko 31
proc., a zaledwie 7,5 proc. jest gotowych do działania w misjach
„ekspedycyjnych – daleko od swoich baz zlokalizowanych w
Hiszpanii, południowej Francji czy nad Renem – na odległej
przecież od nich wschodniej flance, pod samym nosem Rosjan,
którzy nie będą biernie się przyglądali wchodzeniu kolejnych
jednostek przeciwnika w bezpośredni teatr wojny, jak to robili z
fatalnymi dla siebie skutkami Saddam Husajn, Muammar Kaddafi
czy Slobodan Milošević.
Analiza wojny na Ukrainie dowodzi, że jedna rosyjska brygada
może wygenerować batalionową grupę taktyczną od razu niemal
gotową do boju i przemieszczenia bojowego. Taka grupa bojowa
może potem pozostać w boju w wypadku armii rosyjskiej przez 4–6
miesięcy. To by oznaczało, że w symetrycznym realnym boju przez
cały ten okres może pozostawać więcej rosyjskich sił, niż liczą sobie
całe wojska lądowe Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rosjanie w
roku 2014, by pokonać wojska ukraińskie w Donbasie, byli w stanie
zgromadzić około 90 tys. wojska różnego rodzaju na tym jednym
teatrze operacyjnym.
Nie należy też zapominać, że armie natowskie nie mają
doświadczenia w działaniu ciężkich sił połączonych, natomiast
armia rosyjska ma już całkiem spore. Choćby z pól bitewnych
Gruzji i Donbasu oraz z wyrywkowych i częstych sprawdzianów
gotowości z testowaniem przemieszczania się na wielkie odległości,
serwowanych przez przełożonych nieprzerwanie od wielu lat w
ramach rozwijania strategicznej mobilności Sił Zbrojnych Federacji
Rosyjskiej na kontynentalnych przestrzeniach lądowego mocarstwa
rozciągającego się między Pacyfikiem a Bałtykiem, Arktyką a
Morzem Kaspijskim i Morzem Czarnym.
Dodatkowo szczególnie trudna okazała się do przeforsowania
wśród członków Sojuszu koncepcja wysuniętej obecności na
wschodniej flance i – co za tym idzie – gotowość do wejścia „od
razu” do ewentualnej symetrycznej i intensywnej walki z Rosją. To
może być największym politycznym wyzwaniem dla NATO. Jak
przekonać 29 państw do mobilizacji, koordynacji i sprawnego
rozmieszczenia, połączonego dowództwa, rozpoczęcia przygotowań
wojennych itp. w sytuacji, gdy ze względu na geografię cele
rosyjskie i polityczny fait accomplit może być osiągnięty przez
Rosję, zanim państwa zachodnie się zbiorą na naradę i zmobilizują,
nie mówiąc już o odwojowywaniu czegokolwiek. Stąd słaba
wysunięta obecność w państwach bałtyckich i w Polsce jest
probierzem nastawienia Sojuszu do realizacji kolektywnej obrony i
powinna być codziennie oceniana w Warszawie i na całym pomoście
bałtycko-czarnomorskim pod kątem siły i żywotności Sojuszu. Na
pewno tak jest oceniana w Moskwie. Już zdarzały się bowiem
wypowiedzi przywódców państw europejskich, jak chociażby
ministra spraw zagranicznych Niemiec w 2016 roku, na temat
braku potrzeby wysuniętej obecności NATO na flance i wspólnych
ćwiczeń w ramach obrony kolektywnej886.
Powyższe problemy oraz rosnąca asymetria zdolności na
wschodniej flance doprowadziły do odpowiedzi zewnętrznego
hegemona. Poziom tej odpowiedzi również powinien być codziennie
analizowany w Warszawie i w sąsiednich stolicach. Póki co,
odpowiedź wydaje się zdecydowanie za słaba z punktu widzenia
interesów Warszawy. Na szczycie NATO w Walii w 2014 roku
uzgodniono Readiness Action Plan (RAP) i powołanie Very High
Readiness Joint Task Force (VHRJTF) oraz NATO Force
Integration Units, co miało zapewnić wzmocnienie koordynacji
pomiędzy członkami NATO. VHRJTF miał liczyć 4–6 tys. wojska
gotowego teoretycznie w ciągu kilku dni do wyruszenia w pole887.
Korpus Wielonarodowy w Szczecinie miał natomiast za zadanie
zapewnić niezbędne planowanie dowodzenia siłami na flance
NATO, choć okazało się, że dowódca naczelny NATO (SACEUR) nie
będzie miał pełnej władzy wezwania na pole walki tych wojsk, gdyż
będzie to zależne od woli politycznej poszczególnych państw
desygnujących oddziały. To rzecz jasna okazało się największym
niedociągnięciem Readiness Action Plan. Drugim jest jedynie
rotacyjność poszczególnych narodowych jednostek wystawianych
indywidualnie przez państwa. Amerykanie w ten sposób rotowali
na flankę oddziały powietrznodesantowe 173 Brygady
Powietrznodesantowej z Vicenzy we Włoszech oraz samoloty F-16
jako Aviation Detachment do bazy w Łasku w Polsce po aneksji
przez Rosję Krymu, aby uspokoić sojuszników w regionie888.
Częścią RAP są także elementy mające zwiększyć spójność reakcji
NATO: wspólne patrole lotnicze, rotacyjne rozmieszczenie sił
natowskich dla wspólnego szkolenia, wczesne ostrzeganie
powietrzne AWACS i patrole morskie na morzach marginalnych
Czarnym i Bałtyckim.
Z kolei na szczycie NATO w Warszawie w 2016 roku uzgodniono
inicjatywę nazwaną Enhanced Forward Presence (EFP), czyli
wysuniętą obecność czterech wielonarodowych batalionowych grup
bojowych w państwach bałtyckich i Polsce. W Estonii w
miejscowości Tapa pod dowództwem brytyjskim, na Łotwie w Ādaži
pod dowództwem kanadyjskim z udziałem polskiej kompanii
czołgów (obecnie z 9 Brygady Kawalerii Pancernej im. Króla
Stefana Batorego z Braniewa), na Litwie w Rukli pod dowództwem
niemieckim i w Polsce w Orzyszu niedaleko przesmyku
suwalskiego pod dowództwem amerykańskim. Rotacja oddziałów w
ramach batalionów ma się odbywać co sześć miesięcy, a szkolenie i
działania w terenie zwyczajowo mają się odbywać z udziałem
państw gospodarzy889. Poza rozmieszczeniem czterech
batalionowych grup bojowych w państwach bałtyckich i Polsce
zwiększono liczbę ogólną ćwiczeń w całej Europie, zwiększono także
obecność lotnictwa taktycznego na kontynencie, w tym w Polsce, i
podwyższono status air policing w państwach bałtyckich.
Amerykanie wysłali dodatkowe niewielkie i rotacyjne oddziały
(tzn. niestacjonujące na stałe, lecz przyjeżdżające na ćwiczenia i
dość często się zmieniające, tak by powstało wrażenie „niemal
stałej” ich obecności) do wysuniętych pozycji w bałtyckich krajach
oraz w Polsce. Powołane zostały przez Waszyngton fundusze w
ramach European Reassurance Initiative (ERI), które w 2017 roku
osiągnęły kwotę 3,4 mld dolarów. Większa ich część pójdzie na
sfinansowanie rotacyjnej brygady pancernej, co ma dać – oprócz
dwóch wyżej wspomnianych stałych „lekkich” brygad – trzecią
brygadę, tym razem „ciężką” na Starym Kontynencie, z głównymi
miejscami rotowania się między Polską a państwami bałtyckimi.
Reszta pieniędzy z ERI ma pójść na prepositioning (magazyny
sprzętowe i sprzęt, który wojsko odbiera wchodząc w rejon
konfliktu, jak czyniła to amerykańska piechota morska w Norwegii
podczas zimnej wojny) w teatrze operacyjnym na wschodniej flance,
w tym czołgi, artylerię i amunicję. Choć należy zwrócić uwagę, że
zgodnie z planami większość magazynów do prepositioning
zlokalizowana będzie raczej w zachodniej Europie, a nie na
wschodniej flance890. Tu pojawia się kwestia głębi strategicznej
USA w Europie i tego, gdzie ona realnie się znajduje: czy na
zachodzie kontynentu, czy może na pomoście bałtycko-
czarnomorskim. Ta kwestia ma doniosłe znaczenie dla kalkulacji
strategicznej i wojennej Rzeczypospolitej. Będzie o tym mowa
jeszcze dalej.
Pomimo wzmocnienia obecności wojskowej przez inicjatywy ERI
i EFP (przyznajmy, największego od zakończenia zimnej wojny) –
jedna rotacyjna brygada pancerna nawet wsparta przez lotnictwo i
marynarkę wojenną, w tym grupy bojowe lotniskowców na
podejściu z otwartego Atlantyku do Morza Północnego (bo nie na
Bałtyku z powodu rosyjskich systemów antydostępowych z bąbla
A2AD w obwodzie kaliningradzkim) oraz kilka kombinowanych
batalionów wielonarodowych NATO – nie będą stanowiły istotnego
wzmocnienia potencjału Sojuszu. Oczywiście wzmocnione w ten
sposób siły zwiększają efekt odstraszania poprzez podwyższanie
kosztów ewentualnej agresji (deterrence by denial), ale nie
wykluczają tej agresji, a tak by się stało, gdyby podnosiły jej koszty
do poziomu nieakceptowalnego, lub gdyby ich użycie groziło
zniszczeniem agresora i jego sił zbrojnych, co stanowi prawdziwą
istotę odstraszania (deterrence by punishment) w pełnym
rozumieniu tego słowa. Zaproponowane rozwiązanie „lżejszej”
wersji odstraszania przez jedynie podnoszenie kosztów zwiększają,
owszem, ryzyko dla Rosji, ale nie gwarantują jej ukarania ani
pokonania. Nie przynoszą ponadto efektu związania polityki
amerykańskiej z interesami sojuszników w regionie. Zostawia to
Amerykanom wolne ręce i ogólnie daje wystarczająco dużo miejsca
na porozumienie się USA z Rosją ponad głowami państw pomostu
bałtycko-czarnomorskiego w sprawach pakietowych dotyczących
np. zachodniego Pacyfiku, balansowania Chin w całej Eurazji, Azji
Środkowej, Ukrainy, Bliskiego Wschodu czy czegokolwiek innego.
Nie wspominając już o staraniach Waszyngtonu znanych z
ostatnich 20 lat, by inkorporować Rosję do amerykańskiego
systemu prymatu.
W takim scenariuszu ponoszone koszty napięcia (np.
zniszczenia i ewentualne straty wojenne w razie konfliktu, a w
warunkach rywalizacji pokojowej różnorakie negatywne działania
polityczne Rosji wobec państw regionu blokujące współpracę
handlową, gospodarczą czy energetyczną – wszędzie tam, gdzie
Rosja będzie miała coś do powiedzenia lub będzie miała wpływ na
zewnętrznych partnerów) będą płacone na przestrzeni pomostu
bałtycko-czarnomorskiego, w tym siłą rzeczy koncesjami
dominującego hegemona amerykańskiego na interesach
Rzeczypospolitej i innych państw pomostu. Tak już bywało w
przeszłości. W szczególności niebezpieczna jest perspektywa, gdyby
te koszty dotyczyły obszaru prowadzonej wojny, wysiłku ludzkiego i
materiałowego, w tym głównie w Polsce, której terytorium jest
centrum grawitacyjnym i punktem ciężkości całego Sojuszu na
wschodniej flance, jego zwornikiem oraz komunikacyjnym kluczem.
Podobnie zresztą dotyczyć to może Ukrainy cementującej oś Morza
Czarnego z przestrzenią komunikacyjną Niziny
Środkowoeuropejskiej i głębi Eurazji.
Lżejsza wersja odstraszania – deterrence by denial – jest
bardziej elastyczna i pozwala morskiemu mocarstwu na wolność
manewru. Mocne związanie Amerykanów przez pełną wersję
odstraszania (deterrence by punishment) pozbawia ich atrybutów
mocarstwa morskiego, które ma z natury rzeczy wiele spraw
globalnych do załatwienia oraz obsłużenia to tu, to tam, więc
potrzebuje Rosji, a twarde zobowiązanie się na pomoście
uniemożliwia wygodną elastyczność. Stąd prawidłowością
historyczną dotyczącą wszystkich potęg morskich, chociażby
Wielkiej Brytanii, była ciągła próba związywania jej polityki przez
sojusznika na kontynencie z jego partykularnym narodowym
interesem oraz odpowiadająca tym wysiłkom instynktowna reakcja
brytyjskiego mocarstwa morskiego w postaci niechęci do sztywnych
zobowiązań.
W tym kontekście należy odczytywać pojawiające się pomysły
administracji w Waszyngtonie wobec sojuszników na wschodniej
flance w rodzaju koncepcji „drutu-pułapki” (tripwire). Według niej
to przede wszystkim Siły Zbrojne RP i państw bałtyckich miałyby
w ramach deterrence by denial wiązać siły rosyjskie i – wycofując
się w walce na zachód – zamieniać teren i krew na niezbędny
Amerykanom i NATO czas na decyzje polityczne i postanowienia
wojskowe. Ten wysiłek zbrojny miałby podnieść cenę działań
ofensywnych Rosjan. Amerykanie wyraźnie chcieliby wykorzystać
w ten sposób okoliczność, że dysponują realną głębią strategiczną w
atlantyckiej części kontynentu (Rimland Europy), który służyć
może jako sanktuarium dla skomasowania z czasem sił
potrzebnych do pokonania Rosji i odzyskania naszej części Europy.
Także do tego, by z pozycji względnej siły porozumieć się z Rosją co
do przyszłości Europy położonej pomiędzy Rosją a Rimlandem
Europy i co do zasad pokoju na kontynencie, bez konieczności
oddania kontroli nad europejskim Rimlandem niezbędnym dla
morskiego imperium globalnego.
Przy tego rodzaju perspektywie strategicznej Rzeczpospolita
traci, zwłaszcza jeśli wybuchłaby wojna. Nieuwzględnione są wtedy
także rozwojowe interesy państwa polskiego ani całego pomostu,
który traktowany jest jedynie jako strefa buforowa globalnego
imperium na odcinku europejskim. Jako bufor oddzielający „Ląd”
od dającej głębię strategiczną Europy skierowanej do Atlantyku. To
pozwala Amerykanom zawsze na porozumiewanie się z Rosjanami
– jak w Jałcie w 1944 roku. Należy przy tym pamiętać, że USA i
Rosja właściwie bez przerwy rozmawiają ze sobą na różne tematy.
Dla przykładu, w 2016 roku John Kerry rozmawiał z Siergiejem
Ławrowem podczas spotkań lub telefonicznie dokładnie aż 70
razy!891.
Ewentualne inkorporowanie Rosji do amerykańskiego systemu
światowego nawet jako junior partnera (czego Rosja nie chce
nieprzerwanie od lat 90. XX w.) nie wydaje się także w interesie
państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego, zainteresowanych
maksymalnym osłabieniem Rosji. Tu interesy USA i
Rzeczypospolitej się rozchodzą. W Międzymorzu bałtycko-
czarnomorskim panuje bowiem gra o sumie zerowej, ponieważ
lądowe masy Europy Wschodniej przechodzące od linii
Międzymorza bałtycko-czarnomorskiego w Eurazję nie dają
państwom możliwości złudzeń co do niezmiennej tendencji
ekspansyjnej rosyjskiego imperium lądowego. Tendencja ta
przerywana była tylko okresowymi smutami lub chwilami zupełnie
wyjątkowymi w historii – jak odchodzący w przeszłość okres
postzimnowojennego prymatu światowego zewnętrznego hegemona
amerykańskiego. Każda epoka kiedyś się kończy, a geografia
pomostu pozostaje niezmienna i stawia niezmienne wyzwania
państwom, które chcą na nim przetrwać892.
Przy tego rodzaju „lżejszej” postawie strategicznej łatwiej jest
również Amerykanom przekonywać sojuszników w regionie, że
powinni wydawać więcej na zbrojenia, tym samym zdejmując z
Amerykanów obowiązek osobistego bronienia prymatu światowego.
Rotacyjna obecność zaś stwarza miłe wrażenie obecności i
niezmiennej solidności sojuszu z Ameryką, utwierdzając w
słuszności dalszego orientowania się politycznego na potęgę USA.
Skłaniając także niejako do kupowania amerykańskiego sprzętu
wojskowego, który jest operacyjnie kompatybilny z wyposażeniem
amerykańskich rotacyjnych jednostek, podczas rotacji szkolących
sojusznicze jednostki i współdziałających, zwiększających tym
pożądaną w każdym sojuszu interoperacyjność. Jest to zatem
korzystne dla USA w wielu aspektach. Dodatkowo w ten „lżejszy” i
mniej kosztowny sposób Amerykanie uzyskują w grze globalnej
(gdzie inne mocarstwa przyglądają się, kto z kim się zadaje i
sprzymierza w wiecznej grze o wpływy) efekt kontroli ważnego
strategicznie miejsca, jakim jest Nizina Środkowoeuropejska.
Zyskują też wyjście na Rosję z północnego morza marginalnego,
jakim jest Bałtyk, bez konieczności inwestowania w stałą
kosztowną obecność wojskową, która wiązałaby ich też
strategicznie poprzez – chcąc nie chcąc – konieczność realizacji
interesów państw pomostu mających niezmienną skłonność do
osłabienia Rosji.
Stała obecność wojsk USA bardziej niż w rosyjskie zdolności
wojskowe wymierzona byłaby w potęgę Niemiec, tradycyjnie
aspirujących do dominacji nad sprawami polityczno-gospodarczymi
na Wschodzie. Ewentualna dycyzja o stałej dyslokacji poważnych
sił w Polsce oznaczałaby, że Amerykanie nie wierzą w możliwość
utrzymania w Europie konstruktywistycznego ładu, jaki panował
po 1991 roku. Byłby to sygnał, że rozpoczęli pełną grę o
równoważenie wpływów Niemiec na kontynencie. Tak też zostałoby
to natychmiast odebrane przez Berlin, Moskwę i Pekin, ze
skutkami dla NATO i oczywiście sytuacji bezpieczeństwa pomostu
bałtycko-czarnomorskiego. Amerykanie nie chcą bowiem być
używani przez Rzeczpospolitą do prowadzenia polityki osłabiania
Rosji. Powiedzmy otwarcie – z perspektywy interesu państwa
polskiego osłabiania maksymalnego, ile tylko się da. Amerykanie
raczej sami chcą prowadzić politykę wobec Rosji i Niemiec. Nie tyle
na rzecz bezpośrednio interesu Rzeczypospolitej, ile na rzecz
swojego globalnego prymatu, bądź korzystnej równowagi w
Europie, używając do tego Rzeczypospolitej, która przy okazji może
pośrednio z tej sytuacji korzystać, lecz nie musi, bo to zależałoby od
konkretnych okoliczności. Do tego „lżejsza postawa” wobec Rosjan
pozostawiłaby Amerykanom de facto wolne ręce w elastycznym
balansowaniu spraw całej Eurazji, w tym przy potencjalnie
pożądanej pomocy Rosji gdzie indziej, na innych teatrach i wobec
innych wyzwań.
Jednocześnie „lżejsza” obecność najwidoczniej i tak wystarcza,
by podtrzymać wrażenie dalszego obowiązywania prymatu
amerykańskiego (a więc uzyskania efektu uspokojenia sojusznika) i
ważnej roli politycznej USA jako gwaranta bezpieczeństwa Polski.
To efektywnie zapewnia wpływ Stanów Zjednoczonych na bieg
spraw w krajach na wschodniej flance, odpowiednie zakupy
amerykańskiego sprzętu oraz popieranie interesów USA w regionie
– np. poprzez możliwości oddziaływania blokującego wszelkie
inicjatywy, które są nie po myśli amerykańskiego zewnętrzego
hegemona. W tym względzie na myśl przychodzą: ewentualna
kontynentalna konsolidacja Europy pod przywództwem Niemiec
oraz chiński Nowy Jedwabny Szlak, który geograficznie przez
Ukrainę i Polskę połączy wnętrze Eurazji ze strefą Atlantyku na
głównej osi komunikacyjnej w trzonie lądowym Europy.
Co więcej, tak skrojona wysunięta obecność w ramach
skromnego deterrence by denial nie zmieni raczej rzeczywistego
układu sił na pomoście bałtycko-czarnomorskim, co ma ogromne
znaczenie w wypadku pojawiania się mechanizmu tzw. pułapki
Kindlebergera893. Tymczasem właśnie taka postawa Amerykanów
świadczyć może niepokojąco o pojawieniu się przesłanek
prowadzących do objawienia się tej pułapki tak niebezpiecznej dla
stabilności ładu międzynarodowego. Mechanizm jej polega na tym,
że kiedy hegemon się wycofuje lub swoim postępowaniem nie
stwarza realnego poczucia zabezpieczenia globalnych usług
publicznych, takich jak zasady handlu i współpracy, oraz nie
gwarantuje bezpieczeństwa (w tym kontekście warto odnotować
izolacjonistyczne hasła America First Trumpa, spory z Niemcami i
Chinami na temat kształtu globalnej wymiany gospodarczej, czego
wynikiem były wypowiedzi kanclerz Niemiec Angeli Merkel, że
czas, by Europa wzięła sprawy swojego bezpieczeństwa i swoich
interesów we własne ręce894, odejście od porozumień paryskich w
sprawie klimatu i brak stałej obecności na wschodniej flance oraz
chłodnej wojny czy zmniejszenie skali zaangażowania globalnego)895
pojawiają się lokalne potęgi, które są gotowe te usługi lokalnie
zapewniać – oczywiście w ten sposób i na taką modłę, by
obsługiwać własne interesy.
Można obrazowo stwierdzić, że pauza geopolityczna dla Polski
się zakończyła, a jej definitywnym kresem byłoby pojawienie się
zjawiska pułapki Kindlebergera896. Charles Kindleberger, jeden z
architektów planu Marshalla dla Europy podnosił, że straszna
dekada lat trzydziestych XX wieku i jej następstwa były wynikiem
niepodjęcia się przez USA na czas obowiązku zapewniania
globalnych dóbr publicznych. Takich jak stabilizacja i wsparcie
wojskowe sojuszników, globalnych instytucji finansowych czy
całego światowego systemu monetarnego po tym, jak USA zastąpiło
Imperium Brytyjskie w roli światowego lidera między wojnami
światowymi.
Brak należytego uregulowania tej kwestii prowadzi
nieuchronnie do chaosu i do pojawienia się regionalnych liderów,
którzy będą tę stabilizację zapewniali, wytyczając nowe strefy
wpływów, zwłaszcza w środowisku lądowym. Dokładnie więc tam,
gdzie sięgają interesy Rzeczypospolitej oraz jej pole
bezpieczeństwa, zwłaszcza na Wschodzie. Na stanowiących bufor:
Białorusi, ogólnie na całym obszarze między „Morzem” a „Lądem”,
między Europą Zachodnią a Wschodnią, wchodzącą w głąb lądu
Eurazji, i między Morzem Czarnym skomunikowanym z
Heartlandem a Morzem Bałtyckim, łączącym ze światem
atlantyckim.
Na marginesie warto odnotować, że jest coś zagadkowego w
tym, iż każdy system światowy oparty na dominacji tego czy innego
imperium ma cechy dające stabilizację. Jak twierdzi Joseph Nye –
jest bowiem coś na rzeczy w tym, że system prymatu daje
stabilizację, choć ma przecież charakter wyraźnie imperialny,
podporządkowując sobie innych w ramach systemu. Dla
zobrazowania Joseph Nye podaje przykłady korzyści ze stabilności
Pax Romana czy stabilnego systemu handlowego, który nastąpił
przez pewien czas po konsolidacji imperium Czyngis-chana w
Eurazji. Nie wspominając o stabilizacji, jaką bezapelacyjnie
zapewniały morskie imperia w czasach późniejszych – Pax
Britannica czy Pax Americana.
Raczej nie ma wątpliwości, że dość skromne rotacyjne oddziały
w ramach ERI czy EFP i ich okresowe rozmieszczanie w państwach
bałtyckich czy w Polsce nie będzie wystarczające do powstrzymania
sił rosyjskich w razie pełnoskalowej wojny. Znany ze szczerości były
dowódca NATO SACEUR gen. Breedlove miał w związku z tym
stwierdzić, że „obecność rotacyjna nigdy nie zastąpi znaczenia
stałej obecności wojskowej”897. Nawet Dowództwo USA w Europie
przyznało w 2015 roku, że nie można ograniczyć efektu
odczuwalnego redukcji sił wojskowych w Europie poprzez
wprowadzenie rotacyjnej obecności, a sama rotacyjność uzupełnia,
lecz nie zastępuje trwałej wysuniętej obecności, która jest zawsze
namacalna i realna. Wirtualna obecność jest realną nieobecnością.
Dodatkowym wyzwaniem dla ewentualnej stałej i zwiększonej
w porównaniu do stanu dzisiejszego obecności USA jest nieustanne
poszerzanie przez Rosjan obszaru oddziaływania bojowego bąbli
antydostępowaych A2AD, co czyni coraz trudniejszym przysyłanie
uzupełnień osobowych, sprzętowych i materiałowych do państw
frontowych Sojuszu w razie konfliktu. Bąble A2AD, które już teraz
pokrywają państwa bałtyckie w całości, jak również sporą część
Polski, mogą w praktyce uniemożliwić pomoc. Moskwa ma
przewagę geograficznej bliskości podstawy operacyjnej i linii
zaopatrzenia z własnego rdzenia i nie ma naturalnych terenowych
barier dla potencjalnej ofensywy, zwłaszcza na kierunku
warszawskim do serca Rzeczypospolitej – do doliny Wisły. Rosja
jako jeden aktor ma przewagę jedności i szybkości decyzyjnej w
porównaniu z 29 państwami NATO, gdyż dowodzi, koordynuje i
mobilizuje sily samodzielnie.
Poza tym rosyjskie przygotowania do wojny z całą pewnością
zostałyby ukryte po przykrywką ćwiczeń prowadzonych na
własnym terytorium, co opóźniłoby reakcje obronne napadniętego.
Tak dokładnie wydarzyło się w Gruzji i na Ukrainie. Rosjanie mogą
osiągnąć ograniczone cele ofensywnych operacji w ciągu dosłownie
dni. Taki rozwój wydarzeń powoduje, że w braku wysuniętej
obecności przed wybuchem wojny na pierwszej linii frontu w
państwach bałtyckich i na wschód od Warszawy, na kierunku z
Bramy Brzeskiej do wschodniego przedpola stolicy i jej
przedmościa, ciężkie jednostki NATO potrzebowałyby co najmniej
wielu tygodni, jeśli nie miesięcy, by dotrzeć na pole walki z
północnej Ameryki lub z zachodniej Europy. W dodatku musiałyby
tego dokonywać w obliczu niszczenia ich podejścia do baz w teatrze
operacyjnym przez rosyjskie zdolności antydostępowe A2AD z
Kaliningradu i Białorusi, w tym liczne systemy rakietowe ziemia-
ziemia. To zwiększałoby ryzyko i straty operacji oraz podważałoby
jej sens i efektywność. Zwłaszcza że Rosja jest mocarstwem
nuklearnym i będzie zachodziło ryzyko eskalacji nuklearnej, której
perspektywa może się nie podobać któremuś z 29 państw
członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Ani amerykańskie, ani europejskie wojska pancerne nie szkoliły
się od ponad 20 lat do wojny symetrycznej. Czołgi zachodnie wciąż
nie mają reaktywnego pancerza ani systemu obrony aktywnej, w
przeciwieństwie do zmodernizowanych i nowych czołgów
rosyjskich, co łatwo czyni je obiektem ataku systemów
przeciwczołgowych rosyjskiej piechoty (ATGM i RPG). Artyleria
rosyjska liczbowo i jakościowo przewyższa amerykańską. W
ostatnich 15 latach US Army znacznie zredukowała w oddziałach
walczących z bojownikami na Bliskim Wschodzie organiczną oraz
dedykowaną artylerię. Drastycznie (czasem do poziomu
nieistnienia) zredukowane zostały także przeciwlotnicze zdolności
w siłach manewrowych wojsk USA. Zupełnie przeciwnie było w
Rosji, która ma zarówno artylerię, jak i systemy obrony
powietrznej mocno rozbudowane, w tym wprowadziła do linii nowy
rodzaju sprzętu i amunicji kasetowej nowej generacji. Przykładowo,
obecnie rosyjski batalion artylerii rakietowej może pokryć ogniem
pięć razy większy obszar niż amerykański batalion MLRS898. Rosja
zainwestowała w bardzo skuteczne głowice termobaryczne, gdy
Stany Zjednoczone tego nie uczyniły, choć nie są przecież
sygnatariuszem konwencji o amunicji kasetowej. USA same
zrezygnowały z jej użycia, mimo że Rosjanie ogromne znaczenie
pozostawiają na polu walki artylerii, w tym amunicji kasetowej! Co
więcej, rosyjska artyleria zarówno lufowa, jak i rakietowa, mają
większy zasięg ognia niż artyleria amerykańska899, co zostało ku
osłupieniu senatorów w Waszyngtonie przyznane przez szefa
sztabu armii gen. Marka Milleya w czasie przesłuchania przed
senacką komisją sił zbrojnych (padło tam sławne już stwierdzenie:
„in Europe we are outranged and outgunned”900.
Bez zdolności do skutecznej supresji obrony przeciwlotniczej
Rosji atakowanie umocnionych baz i stanowisk z powietrza może
być niewykonalne. Ukraińskie siły zbrojne przekonały się o tym
boleśnie, gdy okazało się, że siły powietrzne są unieruchomione, nie
mogąc działać na rzecz wojsk lądowych901. Obecny brak realnej
obrony powietrznej na flance NATO prowadzi do wniosku, że
jedyną metodą obrony własnych wojsk w obliczu działań samolotów
rosyjskich będą patrole własnych samolotów. Z powodu odległości
od zachodniej Europy może ich być mniej w powietrzu niż
rosyjskich, zwłaszcza na początku wojny, a w obliczu systemów
antydostępowych rosyjskiej nowoczesnej zintegrowanej obrony
powietrznej wojna spowodowałaby najpewniej ciężkie straty w
lotnictwie sojuszniczym. Należy pamiętać, że straty w lotnictwie
znacznie mocniej oddziałują na gotowość jednostek lotniczych do
realizowania kolejnych zadań bojowych, niż w wypadku innych
rodzajów sił zbrojnych902. Brak własnej przewagi w powietrzu i
zdolności do efektywnego niszczenia sił lądowych rosyjskich
doprowadzi z kolei do ciężkich strat na ziemi, gdzie artyleria
rosyjska będzie dominowała na polu walki. Tak byłoby z pewnością,
jeśli z powietrza NATO nie będzie jej niszczyć i osłaniać własnych
oddziałów, a także osłaniać lotnisk, portów i infrastruktury baz
oraz infrastruktury przeładunkowej. W jakiś sposób trzeba ten
niekorzystny rachunek zmienić, w tym konieczne jest pomyślenie o
pasywnych metodach defensywnych (takich jak rozproszenie
sprzętu, rozbudowa schronów, maskowanie, atrapy celów) po to, by
przetrwać saturacyjne ataki rakietowe z dużych odległości.
Wojska lądowe USA mają jedynie kilka (dosłownie!) sensorów
do prowadzenia wojny w spektrum elektromagnetycznym (EW), nie
dysponują zakłócaczami dalekiego zasięgu i nie ma w Pentagonie
żadnych planów na ich pozyskanie przed rokiem 2023903. Armia
lądowa polega na zdolnościach EW dostarczanych przez inne
rodzaje sił zbrojnych. Tymczasem Rosja ma całe autonomiczne
brygady do wojny w spektrum elektromagnetycznym, co daje jej
znaczną przewagę na poziomie taktycznym. Generał Ben Hodges –
do jesieni 2017 roku dowódca US Army w Europie – nazwał te
zdolności bolesnymi dla jego oddziałów (dosłownie użył
sformułowania – eye watering), co zostało zademonstrowane w
czasie wojny w Gruzji i na Ukrainie, gdzie Rosjanie z łatwością
zagłuszali GPS, sygnały radiowe, sygnały radarowe, degradując w
ten sposób komunikację przeciwnika, uniemożliwiając
przewidywanie np. ognia artyleryjskiego i koordynowanie ognia
kontrbateryjnego. Rosyjskie systemy dronów szczebla taktycznego
(UAV) skutecznie namierzały cele dla artylerii. Po jej zmasowanym
użyciu dokonywały oceny zniszczeń, integrując cały system
artyleryjsko-obserwacyjny, co dodatkowo zwiększa skuteczność
artylerii rosyjskiej. W sumie około 85 proc. wszystkich strat
ukraińskich to wynik oddziaływania artylerii przeciwnika904.
Wydaje się, że Rosjanie uzyskują coraz wyraźniejszą przewagę,
jeśli chodzi o poziom strategiczny, a w szczególności o tzw.
sygnalizację strategiczną, wynikającą z demonstrowanej dyslokacji
wojskowej. Polega to na uzyskaniu efektu, lub ujmując to inaczej,
na tym, co Rosjanie poprzez określone zachowanie dotyczące
własnych wojsk pragną zakomunikować NATO, USA i
poszczególnym państwom członkowskim. Każde z nich przecież
znajduje się w innej sytuacji wojskowej, wynikającej z własnego
położenia geograficznego i z własnych, partykularnych z natury
rzeczy zdolności wojskowych względem takiego lub innego
rozmieszczenia sił rosyjskich, co potęguje i tak naturalny
rozdźwięk jedności interesów państw Sojuszu. Przykładem
strategicznej sygnalizacji jest rozmieszczenie potężnej 1
Gwardyjskiej Armii Pancernej w pobliżu zawiasów Bramy
Smoleńskiej (za Orszą i Witebskiem), która to dyslokacja jest
wymierzona w Polskę, a konkretnie szachuje Warszawę i zmusza
Polaków do kalkulacji dotyczących zasadności przyjścia z pomocą
państwom bałtyckim w razie wojny z Rosją na wschodniej flance.
Pozostaje otwarta kwestia, czy środki mające na celu wsparcie
dla sojuszników w ramach rotacyjnej obecności ERI i EFP redukują
wystarczająco skutecznie percepcję skuteczności Rosjan na
wschodniej flance NATO. W wypadku państw bałtyckich
teoretycznie wystarczy bowiem kilka godzin jazdy samochodem
terenowym od linii wojsk rosyjskich, by zająć Tallin, Rygę czy
Wilno. Zwolennicy obecnej formuły ERI oczywiście twierdzą, że jest
ona wystarczająca, a ryzyko wojny z Rosją jest niskie. Przy czym w
istocie nie o to jedynie chodzi. W codziennej ocenie sił stron ważna
jest bowiem możliwość lub zapobieżenie reorientacji krajów regionu
na Rosję w obliczu demonstrowanej potęgi państwa rosyjskiego,
przy jednoczesnej indukowanej (zdarzeniami, propagandą,
oddziaływaniem politycznym, ekonomicznym itp.) percepcji
postępującej słabości Zachodu. Taka sytuacja może zajść na
przykład na Ukrainie, może także na Łotwie, na pewno na
Białorusi i w Naddniestrzu oraz w Bułgarii.
Kolejnym wyzwaniem obecnej sytuacji jest pojawiające się
pytanie, czy taka formuła „lekkiej” obecności USA obsługuje
podstawowy interes RP, czyli zabezpieczenie, nie mówiąc o
powiększaniu pola bezpieczeństwa, czyli buforu między Polską a
Rosją w postaci terytorium białoruskiego sięgającego aż po Bramę
Smoleńską. Jeśli obszar ten nie może być pod wpływem polskim, to
przynajmniej powinien stać się buforem „dzielonym” polsko-
rosyjskim neutralizującym obustronnie zagrożenie wobec Polski z
Bramy Brzeskiej, a wobec Rosji z Bramy Smoleńskiej. „Lekka”
jedynie obecność USA uniemożliwia powstanie wrażenia potęgi „od
zachodu”, na którą mogłaby się orientować Białoruś, odsuwając w
ten sposób od granic Rzeczypospolitej rosyjskie zdolności do
projekcji siły, względnie zdolności antydostępowe A2AD. Takie
„odsunięcie” przesuwa w sposób rewolucyjny zagrożenie z okolic
nadgranicznego z Polską Brześcia aż o kilkaset kilometrów po
Witebsk i Orszę w Bramie Smoleńskiej, zmieniając natychmiast
sytuację bezpieczeństwa Rzeczypospolitej.
Taka „lekka” postawa powoduje też, że Polska sama nie ma
wystarczających argumentów, by cementować pomost bałtycko-
czarnomorski wokół siebie i by na dłuższą metę regulować swoje
pole bezpieczeństwa spychając Rosję z pomostu bałtycko-
czarnomorskiego. Ani tym bardziej by móc rozgrywać swoje
interesy, zwłaszcza ekonomiczne, w kierunku komunikującego się z
Azją i „Medyteranem” Morza Czarnego. Zmiana „lekkiej” formuły
na poważniejsze zaangażowanie byłaby także wymiernym
potwierdzeniem zainwestowania przez USA więcej „waluty” w
projekt Międzymorza czy Trójmorza, o którym tyle słychać z ust
przedstawicieli Waszyngtonu od roku 2017905. Brak istotnego
wsparcia wojskowego i ekonomicznego, o czym była mowa wyżej,
powinien dać do myślenia decydentom w Warszawie, jeśli chodzi o
próbę zrozumienia, czym w istocie dla Amerykanów jest ten
projekt. Czy jest to przedsięwzięcie tymczasowe i taktyczne, by
zablokować potencjalny kontynentalny projekt niemiecki, a wobec
Rosji stworzyć jedynie kordon mitygujący ekspansję
rewizjonistycznej siły wobec prymatu Rosji na pomoście. Czy może
też ma stworzyć Amerykanom istotny „udział” w oddziaływaniu w
regionie na inicjatywy coraz częściej penetrujących region
Chińczyków forsujących realizację Nowego Jedwabnego Szlaku, dla
którego Międzymorze (i Trójmorze) ma duże znaczenie.
Przy czym postawa „lekka” nie daje wystarczających
argumentów do budowy realnej osi północ-południe łączącej Morze
Czarne z Bałtykiem, a co dopiero mówić o dodatkowym połączeniu
z Adriatykiem przez dolinę Dunaju i przełęcz Brenner w ramach
Trójmorza. Zachodziłaby tu zapewne obawa państw w regionie, że
Rosjanie będą takim pomysłom się sprzeciwiali, w tym siłowo. Co
więcej, bardzo prawdopodobny jest opór potężnych gospodarczo i
politycznie na całym tym obszarze Niemiec, które z powodu
oddziaływania swojej gospodarki dysponują potężnymi narzędziami
nacisku na innych w regionie („lewarami”). Mogą chcieć kontrować
przedsięwzięcia, które nie dają bezpośrednio korzyści ich
inwestycjom, ich kapitałowi i ich wpływom, pozostawiając ich na
uboczu, co w grze międzynarodowej relatywnie osłabiałoby Niemcy
wobec konstruktu Międzymorza.
Europa pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym
ma kluczowe znaczenie dla Rosji (strefa bezpieczeństwa) i Niemiec
(tradycyjna buforowa strefa wpływów polityczno-gospodarczych).
Od niedawna stała się też ważna dla Chin (wejście komunikacyjne
do Europy dla Inicjatywy Pasa i Szlaku z Morza Czarnego, z Morza
Śródziemnego oraz z Rosji i Ukrainy) i ponownie dla Stanów
Zjednoczonych (powstrzymywanie rewizjonistycznej polityki Rosji,
równoważnie rosnącej potęgi Niemiec na kontynencie i docelowo
szachowanie chińskiej inicjatywy Nowego Jedwabnego Szlaku). W
niedalekiej przyszłości stanie się ważniejsza dla Turcji (przedpole
bezpieczeństwa dla Stambułu wskutek rosnącej obecności wpływów
mocarstw zewnętrznych wobec tego obszaru i krzyżujących się
inicjatyw Nowego Jedwabnego Szlaku, Trójmorza oraz konieczności
oddziaływania na nie Niemiec i Rosji). Akurat najmniej ważna na
tym obszarze jest zachodnia część Bałkanów zamykająca na
Adriatyku projekt Trójmorza jako znajdująca się po prostu poza
lądowym pomostem komunikacyjnym do Europy przez Bosfor z
Azji i poza głównymi ciągami komunikacyjnymi z Morza Czarnego
do doliny Dunaju i z Morza Śródziemnego przez Grecję i wschodnie
Bałkany, prowadzącymi również do doliny Dunaju.
Przykładem blokowanych przez Rosję lub Niemcy przedsięwzięć
byłaby na przykład budowa połączeń z Bałtyku przez Warszawę do
Odessy i Konstancy nad Morzem Czarnym, przebiegających
niedaleko Nad-
dniestrza (kontrolowanego przez Rosję), komunikujących Bałtyk,
Polskę, Ukrainę i Rumunię (Międzymorze par excellence, brakuje
tylko Białorusi) z Morzem Czarnym i dalej nad Bosfor, do
Stambułu (Konstantynopol) i na Morze Śródziemne z pominięciem
Rosji, Niemiec, Węgier i górnej doliny Dunaju. Od razu widać, że
takie przedsięwzięcie, potencjalnie otwierające nowe horyzonty,
miałoby trudności ze względu na niewystarczające zaangażowanie
USA w odbudowę potencjału wojskowego i gospodarczego Ukrainy
(poza oczywiście innymi powodami – przede wszystkim
wewnętrznymi na Ukrainie). Oczywiście także ze względu na
podsycanie przez Rosję separatyzmu i nieprzewidywalności
stojącego „w poprzek” Naddniestrza, obaw Rumunii o stanowisko
ekonomicznie dominujących Niemiec wobec takiego projektu i
wobec przewagi wojskowej Rosjan nad Morzem Czarnym oraz na
historycznym stepie pontyjskim (Nizinie Czarnomorskiej)
prowadzącym do serca kraju (w razie wcześniejszego
podporządkowania Ukrainy) na Nizinie Wołoskiej.
Przy okazji Morza Czarnego i doliny Dunaju należy wspomnieć
o sytuacji geostrategiczej Węgier w kontekście aktywnej w tym
względzie polityki premiera Viktora Orbána. Wszystko wskazuje
na to, że Budapeszt pragnie zachować równą odległość wobec
trzech potęg oddziałujących na Węgry: Niemiec, Rosji i Turcji.
Znaczne oddalenie od Rosji i bufor Ukrainy oraz Rumunii, a przede
wszystkim Karpaty dają Budapesztowi poczucie bezpieczeństwa na
kierunku rosyjskim, w odróżnieniu do czasów zimnej wojny, gdy
wojska sowieckie stacjonowały bezpośrednio w tej części Europy aż
po Łabę wasalizując politykę Węgier. Obecna sytuacja tego kraju
jest zatem diametralnie inna – pod tym względem – niż wówczas,
dając mu zupełnie inne pole manewru. Stąd Budapeszt uznaje za
możliwe rosyjskie inwestycje kapitałowe na Węgrzech, czy
współpracę przy budowie elektrowni atomowej, ufając, że zawsze
znajdzie chętnych do balansowania ewentualnie zbytnio rosnących
wpływów rosyjskich, mogących się przerodzić w naciski wynikające
z utrwalenia się „lewarów”.
Jednocześnie Budapeszt w obliczu wzrostu znaczenia „Lądu”
zabiega o inwestycje chińskie przede wszystkim prezentując się
jako „nowa Wenecja”, która poprzez dolinę Dunaju łączy Morze
Czarne z sercem Europy i Menem oraz Renem, przez Bawarię
prowadząc do serca przemysłowego Niemiec i dalej do Morza
Północnego i Atlantyku. To pozwalałoby pomniejszyć znaczenie
Niziny Środkowoeuropejskiej i rolę Polski w centralnym i
najwęższym jej przebiegu. Zatem skomunikowanie na przykład
szybką koleją z Budapesztu do Warszawy dałoby więcej potęgi
Budapesztowi niż Warszawie, legitymizując Węgry jako konektora
do Niziny Środkowoeuropejskiej od strony Eurazji i dając im rolę
sworzniową na linii Dunaj–Morze Czarne i Bałkany–Nizina
Węgierska–Nizina Środkowoeuropejska. Polska poza dostępem do
Niziny Węgierskiej nie uzyskałaby w tej sytuacji niezależnego
dostępu do Morza Czarnego, które kontrolowałyby Węgry –
niezależnie od innych problemów wymienionych wcześniej.
Dodatkowo należy pamiętać, że poprawa skomunikowania doliny
Dunaju historycznie sprzyjała raczej niemieckim tendencjom
ekspansjonistycznym w kierunku wschodnim (z Węgrami jako
niewielką w tym przeszkodą), wzmacniając Niemcy i dając pas
transmisyjny ekspansji niemieckich wpływów gospodarczych aż do
Rumunii, Podola i Morza Czarnego. Potencjalnie wchodząc w ten
sposób w konflikt z podobnymi staraniami Rzeczypospolitej
zlokalizowanymi korzystniej dla interesów Polski i Międzymorza
na osi północ-południe, bezpośrednio na wschód od łuku Karpat w
oparciu o Ukrainę i Rumunię, dalej od Niemiec i bez pośrednictwa
węgierskiego.
Rzeczpospolita powinna popierać i aktywizować konstrukt
Trójmorza oraz wszelkie formuły współpracy wszystkich państw
położonych na kontynencie między Rosją i Niemcami oraz
występować wobec wszystkich inicjatyw zewnętrznych mocarstw
(USA i Chin) na całym tym obszarze jako samodzielny gospodarz
wszelkich procesów politycznych. W braku realnych wpływów
materialnych na te procesy aktywnie pozycjonować się za pomocą
instrumentów formalnych – jak przewodnictwa, prezydencje,
konferencje itp. – skłaniając mocarstwa do liczenia się ze zdaniem
Polski. Zwłaszcza jeśli zdoła ona przekonać do podobnego
postępowania Rumunię, mającą bardzo podobne interesy w tej
sprawie. Rumunia razem z Polską, przy pewnej dozie determinacji,
mają wciąż silne argumenty wobec potrzeb mocarstw
zewnętrznych, wynikające z kontroli przez Warszawę i Bukareszt
własnych obszarów, które do prowadzenia polityki w Europie
potrzebne są tak Chinom, jak i USA. Rumunia powinna popierać
powyższe postanowienia, więc od razu należy uzgodnić z nią wyżej
sugerowane działania, w tym omówić zablokowanie ewentualnych
uzgodnień Rumunii z Węgrami, dotyczących współpracy co do
skomunikowania wzdłuż Dunaju z wybrzeża Morza Czarnego bez
jakiejś formy koordynacji z Polską. Dlatego że takie komunikacje
osłabiają konstrukt Trójmorza, oddając go siłą rzeczy w ręce
Niemiec pomimo życzeniowego myślenia Orbána, że uda się mu
ostatecznie ten układ kontrolować. Jest to niemożliwe, gdyż
wszelkie komunikujące rozstrzygnięcia nad Dunajem ostatecznie
wzmocnią Niemcy w ich rozmowach z Chinami. Nie można sobie
pozwolić na obojętność w tej sprawie. W 2018 roku przy obecnej
dynamice geopolitycznej czas gra już niestety na niekorzyść
Rzeczypospolitej.
Celem podstawowym takiej strategii jest to w szczególności, by
w Pekinie nie powstało wrażenie, że Niemcy sprawują kuratelę nad
całym tym obszarem, objętym przy okazji chińską inicjatywą 16+1.
Z czasem bowiem może to pozbawić Polskę podmiotowości i wpływu
nie tylko na konstrukt Trójmorza, lecz nawet kontroli rozwiązań
dotyczących (lub omijających) własnego obszaru w razie
pogłębienia współpracy kontynentalnej Chiny-Niemcy czy nawet
Chiny-UE. Jest to możliwe ze względu na sytuację globalną
związaną z grożącą wojną handlową forsowaną przez Waszyngton
w 2018 roku. Niemcy pozycjonują się wobec Chin, co widać w
kontekście wprowadzania Berlina przez Chiny do formatu 16+1 w
sytuacji, gdy Niemcy nie leżą na obszarze „wejściowym” do Europy
od wschodu. Zdradza to ich tendencje dominacyjne wobec tego
obszaru i możliwą akceptację tego statusu przez Pekin. Do polityki
wymierzonej w niemieckie pozycjonowanie należy umiejętnie
używać poparcia USA dla Trójmorza, Polski i Rumunii,
równoważącego wpływy Niemiec na tym obszarze, ale jednocześnie
dbając roztropnie, by nie powstało wrażenie, że jest się z kolei pod
kuratelą USA i że decyzje dotyczące tej przestrzeni zapadają poza
Warszawą. To bowiem z kolei spowoduje, że Pekin tym bardziej
będzie się porozumiewał z Berlinem i omijał Polskę (politycznie i
geograficznie), traktując ją jako w pełni zależną od USA. W
kontekście potencjalnej wojny handlowej USA–Chiny przesądzi to o
polityce chińskiej nieobsługującej interesów Trójmorza i Polski.
Należyte zrównoważenie tych kwestii dać może Polsce pole
manewru do relacji z Chinami. Celem ostatecznym jest możliwość
użycia przez Polskę waluty geopolitycznej, jaką Polska dysponuje,
czyli obszaru własnego komunikującego całą Europę atlantycką od
kierunku wnętrza Eurazji, co jest argumentem silniejszym niż
potencjał gospodarczy, zasoby finansów i inne abstrakcyjne
wskaźniki, mniej istotne z punktu widzenia powodzenia
geopolitycznego projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Takie
postawienie sprawy premiuje Polskę względem wielokrotnie
silniejszych od Polski Niemiec i pozbawia je domniemywanej
dominacyjnej roli w naszej części Europy. Do tego jednak powinna
być prowadzona strategiczna komunikacja ze wszystkimi
partnerami, świadcząca ponad wszelką wątpliwość, że Polska
realnie kontroluje rozwiązania dokonujące się na własnym
obszarze. W działaniach dyplomatycznych należy wykazać poprzez
„monopolizację” obszaru transmisyjnego Trójmorza, że nieprawdą
jest, jakoby było ono zbyt słabe, by wytrzymać napięcie gry
wpływów między Niemcami, Rosją, Chinami a USA i że w związku
z tym tradycyjnie potrzebuje zewnętrznego hegemona – Niemcy,
które swoją potęgą gospodarczą zdają się dominować nad
gospodarkami krajów Trójmorza.
Jednocześnie Rosja wobec Chin i Niemiec tradycyjnie będzie
podnosiła temat, jakoby poparcie USA dla polityki Polski miało
charakter destabilizujący porządek na kontynencie poprzez
tworzenie klina państw między Niemcami a Rosją i może
destabilizować sytuację w innych państwach Trójmorza. Będzie to
robiła również po to, by utrzymać swoje tradycyjnie silne wpływy
na Słowacji, Bałkanach i w Bułgarii.
Wymagane byłoby roztropne rozegranie sprawy z Węgrami w
zakresie flagowego projektu Chin – kolei Pireus–Belgrad–
Budapeszt (i docelowo zapewne Duisburg w Niemczech), który jest
sprzeczny z polskim interesem. Omija bowiem nasz kraj na
zasadzie „ronda” i trafia do Niemiec, które staną się tym samym
głównym rozgrywającym tego szlaku komunikacyjnego, stawiając
się w roli materialnego patrona współpracy na tym obszarze.
Będzie to automatycznie neutralizowało powstającą koncepcję
Trójmorza oraz wszelkie polskie inicjatywy, mające na celu
stworzenie siły organizującej na wschód od Odry. Z czasem można
postawić sprawę skomunikowania szybką koleją Polski z
Budapesztem, co z całą pewnością służy interesom Węgier (mniej
Polsce), mogących w ten sposób prezentować się wobec Chin
niczym „nowa Wenecja” komunikująca Morze Śródziemne z
Dunajem, Morze Czarne z Dunajem i dalej do strefy Atlantyku
przez Duisburg, z centrum tej wielokierunkowej komunikacji w
Budapeszcie. Niepokojąca jest pojawiająca się w 2018 roku
argumentacja premiera Orbána, że taka inwestycja jest dobra nie
tylko dla Węgier i Europy Środkowej, lecz także dla UE, co w
kontekście wiszącej nad głowami światowej wojny handlowej
wskazywać może na potencjał współpracy kontynentalnej Chiny–
UE z pominięciem obszaru Polski. Polska na tym nic nie zyska,
jeśli beneficjentem współpracy będzie ostatecznie Berlin i
niemiecki obszar komunikacyjny, tracimy bowiem w ten sposób
swój krytyczny atut położenia geograficznego. W dodatku rozmywa
to istotę Trójmorza, przecinając ją w poprzek wpływami chińskiego
mocarstwa spoza Europy, idącymi wprost do serca gospodarczego
Niemiec. Polska w ten sposób traci „lewar polityczny” i zwyczajnie
staje się mniej potrzebna.
Do zablokowania tego procesu kluczowa jest Rumunia, blokuje
bowiem Morze Czarne, pomocna Ukraina, potrzebne byłoby też
wsparcie USA, aby oddziaływać na Rumunię w tym zakresie, ale
tylko do pewnego stopnia i bez ujawniania Amerykanom swoich
pełnych intencji. Polska bowiem musi sama rozmawiać z Chinami.
Jeśli Chiny uznają, że realne decyzje są podejmowane za Polskę w
Waszyngtonie, to przestaną się zdaniem Polski przejmować,
potraktują sprawę jako „przegraną” i tym bardziej będą
rozmawiały z Niemcami, opowiadając się za połączeniem z tym
krajem poprzez dolinę Dunaju. Tym samym celem Polski jest
zasygnalizowanie wobec Chin, że Rzeczpospolita jest samodzielnym
gospodarzem i niezbędnym konsultantem wszelkich rozwiązań
komunikacyjnych we wszystkich możliwych formatach od Bałtyku
po Bałkany i Morze Czarne. Należy wyraźnie dawać do
zrozumienia za pomocą instrumentarium dyplomatycznego, że nie
ma mowy o patronacie niemieckim nad przestrzenią na wschód od
Odry i – co będzie trudniejsze – również nad przestrzenią na
wschód od linii Bratysława–Triest (historyczna Brama Morawska).
To trudne, ale bez tego nigdy nie będzie Trójmorza ani
samodzielności państw między Rosją a Niemcami. Nadejście Chin
do Europy stwarza naszej części kontynentu szansę na zmianę
statusu, czego nie chcą ani Niemcy, ani Rosja. Stany Zjednoczone
zaś nie chcą w ogóle Chin w Europie.
Chiński premier Li Keqiang, zaraz po szczycie 16+1 w Sofii w
lipcu 2018 roku, udał się do Berlina. Wygląda więc na to, że w
wyniku globalnych wojen celno-handlowych zapoczątkowanych
przez Donalda Trumpa, relacje między Niemcami (i UE) a Chinami
przynajmniej mają jednak potencjał zacieśniania (vide inwestycja
Duisburga w „chiński” suchy port Wielki Kamień na Białorusi), co
sprawia, że Berlin może odgrywać w formacie 16+1 istotniejszą rolę
(o czym przed 2018 r. w ogóle nie rozmawiano). Premier Li
wspominał, że pewną rolę może odgrywać w relacjach Chiny–
Europa Środkowa i Wschodnia także zupełnie odległa od tego
obszaru Francja. Pokazuje to, że Chiny już prowadzą grę
kontynentalną, w której niestety nie uważają Rzeczypospolitej za
samodzielny podmiot. Musimy to zmienić, w przeciwnym wypadku
bowiem docelowo nie będziemy decydowali o otaczającej nas
przestrzeni.
Wracając do wschodniej flanki NATO – brak odstraszania z
prawdziwego zdarzenia i stałej obecności wojskowej USA na
wschodniej flance może doprowadzić do błędnej kalkulacji ze strony
Rosji co do ewentualnej reakcji NATO na działania rosyjskie,
zwłaszcza w razie umiejętnego utrzymania poziomu agresji poniżej
progu otwartej wojny. Rosjanie, zważywszy na geografię i strukturę
społeczną chociażby na Łotwie, mogliby się pokusić o zmianę status
quo obalając rząd w Rydze i wprowadzając wojska na terytorium
Łotwy, uzasadniając to koniecznością reakcji na zagrożone
bezpieczeństwo sporej mniejszości rosyjskojęzycznej. Działania
takie mogłyby zostać przez Rosjan zrealizowane zanim
Amerykanie, których nie ma na stałe na wysuniętych pozycjach w
państwach bałtyckich, ruszyliby w kierunku zlokalizowanego
miejsca zagrożenia blisko granic rosyjskich. Zważywszy na to, że
na Łotwie stacjonuje kompania polskich czołgów z 9 Brygady
Kawalerii Pancernej z Braniewa, takie posunięcie spowodowałoby
zapewne bardzo konkretną sytuację wojenną dla Rzeczypospolitej.
Wisząca w powietrzu decyzja, czy w obliczu tego rodzaju
wydarzeń wojować, czy nie wojować w obronie państw bałtyckich,
podzieli kraje NATO. Perspektywa konieczności dodatkowego
odwojowywania utraconego już terenu na wschodniej flance
podzieli Sojusz jeszcze bardziej. Chociażby z powodu wysiłku i
kosztu ludzkiego, który będzie wymagany od członków Sojuszu. To
pokazuje, że wysunięta obecność USA mogłaby ograniczać
potencjał przeprowadzenia operacji z repertuaru „wojny
hybrydowej” („wojny nowej generacji” czy „strategii salami” –
jakkolwiek nazywamy uzyskiwanie przemocą wyników
politycznych poprzez działania pozostające poniżej progu ataków
konwencjonalnych). Jeśliby dodatkowo wysunięta obecność USA
została wzmocniona aktywną, uczestniczącą i pokaźną obecnością
sił specjalnych (SOF), patrolujących obszar zaraz przy granicy
wschodniej Sojuszu, to poprzez fakt, że siły specjalne mogą na
podobnym i symetrycznie podprogowym poziomie reagować na
działania przeciwnika – mogłoby to istotnie zmniejszyć środki
naporu Rosji na wschodnią flankę i na architekturę bezpieczeństwa
na kontynencie.
Tymczasem wciąż brak jest zdecydowanych działań i decyzji.
Pojawia się więc uzasadniony znak zapytania o potęgę i
wiarygodność USA jako stabilizatora systemu międzynarodowego
w obszarze między Bałtykiem a Morzem Czarnym. Jest to tym
bardziej wyraźne w obliczu całkiem sporej już serii wydarzeń
osłabiających wiarygodność Amerykanów: przegrana wojna
amerykańskiego sojusznika – Gruzji i utrata przez nią terytorium
w Osetii i Abchazji, rosyjskie cyberataki na Estonię, aneksja
Krymu, wojna w Donbasie, złamanie zbowiązań wobec Ukrainy z
Memorandum Budapesztańskiego (na podstawie którego Ukraina
oddała postsowiecką broń nuklearną w zamian za gwarancję
nienaruszalności terytorialnej), wpływ Rosji na wydarzenia w Syrii
i na Bliskim Wschodzie, brak dostarczania Ukrainie od wybuchu
wojny w Donbasie ofensywnej broni. Na to nałożyło się podważanie
przez prezydenta Trumpa w trakcie kampanii prezydenckiej
sensowności NATO oraz wycofanie się na drugim końcu Eurazji z
Trans Pacific Partnership i dalsze słabnięcie USA na zachodnim
Pacyfiku wobec rosnących wpływów Chin.
Symulacje strategiczne i gry wojenne wykazują, że potrzebne są
zmiany w dyslokacji sił USA: niezbędne są co najmniej trzy
dodatkowe brygady ciężkie w Polsce, najlepiej na wschód od
Warszawy, konkretnie poniżej linii Narwi i Bugu, kryjące podejście
od Brześcia i Grodna i eliminujące możliwość minięcia przedpola
Warszawy na południe od końcowego biegu Wieprza. Niezbędna
jest silna brygada (lub więcej) artylerii z zapasami amunicji na
miesiąc intensywnej walki, w tym MLRS (artyleria rakietowa) w
Polsce i w państwach bałtyckich, zmagazynowane liczne
nowoczesne środki przeciwpancerne i dużo więcej infrastruktury
logistycznej, mostowej, przeprawowej i transportowo-
przeładunkowej, rozlokowanie w Polsce mobilnych systemów
obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu (SHORADS), oraz
wprowadzenie stałego ćwiczenia prowadzenia operacji połączonych,
zważywszy że od czasu rozwiązania dowództwa V Korpusu US
Army w Europie w 2013 roku nie ma do tego celu adekwatnych
struktur dowodzenia906.
Obecnie flanka NATO na wschodzie jest nie tylko miejscem
styczności strategicznej z Rosją na przesmyku bałtycko-karpackim
czy w państwach bałtyckich. Jest przede wszystkim bramą
otwierającą Europę i tym samym NATO na przestrzeń Eurazji –
choć tego nie widać na pierwszy rzut oka. Dzieje się tak z powodu
istnienia Ukrainy stanowiącej wielki wchodzący w głąb Europy
Wschodniej bufor oddzielający Rosję od Słowacji, Węgier, doliny
Dunaju (poprzez kontrolę dawnego stepu pontyjskiego osłania bieg
Prutu i Seretu i dalej Nizinę Wołoską) i południowej Polski od
kierunku Bramy Przemyskiej. Do tego Ukraina i Mołdawia niczym
tarcza chronią cały Półwysep Bałkański od Rosji. Jeśli Kijów
wpadłby w orbitę Moskwy, jakakolwiek obrona wschodniej flanki w
Europie, w tym wschodnich granic Rzeczypospolitej (z kilku
kierunków naraz: Brama Brzeska, Brama Przemyska i jeszcze
Kaliningrad) byłaby znacznie bardziej skomplikowana. W takiej
sytuacji cały pomost bałtycko-czarnomorski byłby w grze o swoje
życie – jak bywało już nieraz w przeszłości.
W tym miejscu warto dodać, że niezależnie od sukcesów lub
porażek rządu w Kijowie w zakresie reform państwa ukraińskiego
rola terytorium ukraińskiego będzie najprawdopodobniej rosła ze
względu nie tyle nawet na potencjał tego państwa, ile przede
wszystkim ze względu na rosnące znaczenie Morza Czarnego.
Tendencja ta może nawet kiedyś odwrócić relacje senior–junior
między Polską a dawnymi ziemiami województwa ruskiego
Rzeczypospolitej, jakie panowały od czasów dawnego imperium
lądowego Pierwszej Rzeczypospolitej, wyrażające się w przewadze
ziem koronnych. Silniejsza pozycja przywróciłaby Ukrainie status
Rusi Kijowskiej z okresu sprzed podbojów mongolskich i
późniejszych morskich odkryć geograficznych na Atlantyku, gdy ta
znajdowała się u szczytu swojej potęgi będąc silniejsza i bogatsza
od Polski piastowskiej. Status taki zawdzięczała w pierwszym
rzędzie swojemu centralnemu położeniu gospodarczemu na styku
komunikacji między Azją, Zachodnią i Północną Europą, Morzem
Czarnym i Konstantynopolem.
Są dwie linie komunikacyjne do państw bałtyckich ze świata
atlantyckiego: morska przez Cieśniny Duńskie i lądowa przez
Benelux względnie Francję, Niemcy, Polskę i przesmyk suwalski.
Bałtyk po zakończeniu zimnej wojny stał się obszarem supremacji
NATO, w szczególności po przyjęciu nowych nadbałtyckich
członków oraz przychylnej postawie Szwecji. Co znamienne,
wcześniej, jak chociażby zaraz po 1945 roku, Sowieci stacjonowali
nawet na duńskim Bornholmie, kontrolującym wejście na główną
część Bałtyku od strony zachodniej, i mieli plany w czasie zimnej
wojny, by atakować Cieśniny Duńskie. Po rozpadzie Związku
Sowieckiego zostali jednak zamknięci w Zatoce Fińskiej i w portach
obwodu kaliningradzkiego w bezpośredniej bliskości zdolności
rażenia Sił Zbrojnych RP (zarówno z morza, lądu, jak i z
powietrza). Nie do przecenienia dla rachub strategicznych na
wschodniej flance, w tym w szczególności w basenie Bałtyku, są
Finlandia i Szwecja. Oba kraje dają siłom NATO głębię
strategiczną i linie komunikacyjne do teatru wojny przez północny
Atlantyk i Półwysep Skandynawski w razie pełnoskalowej wojny
na wschodniej flance. Ich przestrzeń powietrzna byłaby bardzo
przydatna. To samo dotyczy morskich i lądowych baz. Zapewnienie
współdziałania obu tych państw przeciw Rosji niemal
automatyczynie stworzyłoby wojskową przewagę strategiczną w
całym basenie Morza Bałtyckiego sojuszowi przeciwnemu Rosji.
Szwecja oprócz tego ma duży wpływ na wszystko, co się dzieje w
Cieśninach Duńskich, miejscu tradycyjnie strategicznie ważnym w
każdej rozgrywce z Rosją, czego dowiodły wojna krymska, I wojna
światowa, wojna domowa w Rosji, II wojna światowa, a po niej
również zimna wojna.
Warto także wiedzieć, że gros szwedzkich i fińskich sił zbrojnych
jest zgranych z jednostkami i systemami dowodzenia oraz łączności
NATO. Gdyby teoretycznie oba państwa przystąpiły do Sojuszu już
dzisiaj, miałoby to kolosalny wpływ na korelacje sił na wschodniej
flance i zwiększoną skuteczność odstraszania Rosji. W braku ich
współdziałania z Sojuszem Północnoatlantyckim jedynym realnym
punktem ciężkości jest de facto Polska. I oczywiście Ukraina, ale
ona jest poza Sojuszem i poza konstruktem geopolitycznym
Zachodu, do którego dołączyła na przełomie wieków Rzeczpospolita.
Warto w tym kontekście wiedzieć, że Szwecja zasadniczo nie jest
państwem neutralnym. Nie jest jedynie członkiem NATO, a to
różnica w wypadku państwa, które prowadzi własną politykę
bezpieczeństwa, dysponując przy okazji całkiem pokaźnymi
zdolnościami wojskowymi w regionie. Kto wie, co by zrobiła
Szwecja w razie wojny z Rosją w państwach bałtyckich, na Bałtyku
czy w Polsce907.
Odnosząc się do sygnalizowanych wcześniej wątpliwości co do
zdolności USA do dalszego skutecznego zapewniania funkcji
stabilizatora w regionie, nie wydaje się przesadą podejrzenie, że w
wypadku nieprzekonującej postawy Waszyngtonu, a w
szczególności wycofania zaangażowania się w sprawy flanki
Sojuszu, państwa Europy Zachodniej mogłyby porozumieć się z
Rosją i stworzyć nową architekturę bezpieczeństwa ponad głowami
państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Taki niekorzystny
scenariusz należy w Warszawie uznać za możliwy w szczególności
dlatego, że Rosjanie rozumiejąc powyższą możliwość, rozbijają
jedność Zachodu zarówno poprzez swoją politykę energetyczną, jak
i gospodarczą. Jedność i tak jest niełatwa do utrzymania w obliczu
kolejnych wyzwań i kryzysów w strukturze politycznej Europy:
brexitu, migracji, kryzysu ekonomicznego trwającego 10 lat
począwszy od 2008 roku. Trudno było zachować jedność nawet w
sprawie nałożenia sankcji wobec Rosji po aneksji Krymu. Koszty
sankcji wobec Rosji były zresztą też niebagatelne dla
Europejczyków. Szacuje się je na stracone 11 mld dolarów w
handlu i dwa miliony utraconych miejsc pracy908. Zważywszy że
sankcje unijne muszą uzyskać jednomyślność wszystkich państw
UE, osiągnięcie jednej polityki względem Rosji jest arcytrudne.
Do tego dochodzi wyraźna niechęć Europejczyków in principio
do obrony kolektywnej. Według przeprowadzonego wśród
społeczeństw Zachodu sondażu na pytanie: czy w razie najazdu
Rosji na jednego z sojuszników NATO, należy pomóc temu krajowi:
odpowiedzi „przeciw” w Wielkiej Brytanii, Polsce i Hiszpanii
wyniosły poniżej 50 proc. respondentów, natomiast aż 53 proc.
pytanych Francuzów, 51 proc. Włochów i 58 proc. Niemców
powiedziało „nie”. Co znamienne, większość Amerykanów i
Kanadyjczyków była na „tak”909. To pokazuje, że opinia publiczna w
głównych krajach kontynentalnej Europy nie ma ochoty na
zwiększone wydatki wojskowe i jest niechętna pomysłom obrony
państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego, czy chociażby
traktatowo gwarantowanej obronie państw wschodniej flanki
NATO przed Rosją.
USA, chcąc zachować status hegemona zewnętrznego Europy,
winny rozważyć użycie narzędzi geoekonomicznych, by osłabić
energetyczny „lewar” Rosji wobec Europy oraz złamać wspólne
„lewarowanie” Niemiec i Rosji w postaci Nordstreamu 1 i 2, a w
przyszłości innych tego rodzaju pomysłów. Pierwsze sygnały takiej
polityki są widoczne. W 2015 roku zniesiony został zakaz eksportu
ropy. Administracja waszyngtońska naciskała na Berlin, by
zrezygnował z Nordstreamu 2. Do Polski dokonuje się od 2017 roku
eksport gazu skroplonego, trwa także budowa terminali LNG na
wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, by obsługiwać rynki
europejskie.
Próby Moskwy podejmowane dla wzmocnienia swojej pozycji w
Nadczarnomorzu były widoczne już przed aneksją Krymu w 2014
roku. W 2008 roku, w związku z wojną z Gruzją i poparciem
separatystycznych dążeń Abchazji, Rosja uzyskała przyczółek nad
brzegiem Morza Czarnego po drugiej stronie Kaukazu. Już w 2010
roku Federacja Rosyjska zabezpieczyła zgodę rządu w Kijowie na
dzierżawę bazy w Sewastopolu na Krymie co najmniej do 2042
roku, choć wynegocjowana dzierżawa nakładała ograniczenia na
rosyjską Flotę Czarnomorską, w tym brak możliwości zwiększenia
liczby okrętów i zastępowania starych nowymi jednostkami910.
Oczywiście po aneksji Półwyspu Krymskiego sprawa stała się
nieaktualna, a flota rosyjska może teraz uzupełniać swój skład
dowolnie, co potwierdza komunikat admirała Chirkowa (dowódcy
floty rosyjskiej) na temat przybycia nowych 30 okrętów w ciągu
następnych sześciu lat. Na dodatek aneksja Krymu spowodowała,
że większość jednostek ukraińskich znalazła się w rękach Rosji, a
sama pozycja morska Ukrainy została dodatkowo znacznie
zredukowana w związku ze szczególnym przebiegiem linii
brzegowej północnego wybrzeża Morza Czarnego. Niewiele
właściwie brakuje, by – w wypadku realizacji rosyjskiego projektu
Noworosji – Ukraina w ogóle przestała być państwem morskim.
Należy się liczyć z tym, że uruchomienie rosyjskich wpływów w
Naddniestrzu może zablokować komunikację do delty Dunaju, w
tym wynikającą w przyszłości z Nowego Jedwabnego Szlaku. To
bowiem może zdestabilizować Mołdawię i osłabić połączenie Gruzji
i Kaukazu z Zachodem. Być może nawet odetnie je od
geopolitycznego „Morza”. Pozwoli także wzmocnić wpływy Rosji w
przestraszonej Bułgarii, gdzie i tak Rosja ma poważne gospodarcze
i polityczne wpływy. W odpowiedzi NATO powinno szybko
zwiększyć swoją widoczną obecność na Morzu Egejskim, by częściej
móc rotować okręty na Morzu Czarnym i mieścić się w 21-dniowym
reżimie konwencji czarnomorskiej z Montreux. Nadaje się do tego
zadania w szczególności port Souda na Krecie, który można
rozbudować i uczynić z niego główny punkt na kierunku cieśnin
tureckich i wejścia do Morza Czarnego.
Ogólnie cała południowa flanka NATO znajduje się w trudnej
sytuacji z powodu polityki Turcji za czasów Erdoğana i
wynikającego z niej poważnego kryzysu na linii Ankara–
Waszyngton, oraz z powodu obecności Rosji na Krymie i w Syrii.
Zamrożony konflikt w Mołdawii daje Rosji pretekst do interwencji i
spekuluje się w tym kontekście o możliwości odbudowy projektu
Noworosji obejmującej także Naddniestrze, co byłoby wymierzone
zarówno w Ukrainę, jak i w Rumunię. Relacja między Turcją a
Rosją jest niestabilna i problematyczna. Na początku wojny w Syrii
Rosja i Turcja znalazły się po przeciwnych stronach konfliktu.
Doszło nawet w listopadzie 2015 roku do zestrzelenia przez
tureckie siły powietrzne rosyjskiego bombowca taktycznego nad
Syrią, przy granicy z Turcją. Konfikt interesów nasilił się na tle roli
Kurdów. Po lipcowym zamachu stanu w Turcji w 2016 roku
rosyjski i turecki rząd zaczęły ściślejszą współpracę, a już w
styczniu 2017 roku połączone siły turecko-rosyjskie wykonywały
uderzenia na islamskie państwo Iraku i Lewantu w mieście Al-Bab
położonym w Syrii.
Zgodnie z ustaleniami szczytu NATO w Walii w roku 2014
doszło do wzmocnienia flanki wschodniej na odcinku
czarnomorskim. W ramach ERI przewidziano środki na
unowocześnienie urządzeń, budynków i instalacji w Rumunii i
Bułgarii. Skromne kontyngenty wojsk USA zwiększyły
częstotliwość ćwiczeń w regionie. Amerykańska piechota morska
ustanowiła rotacyjne zmiany (wielkością odpowiadające kompanii
piechoty) w Bułgarii, by ćwiczyć wspólnie z Rumunami i Bułgarami
i stanowić zalążek obecności, gdyby poważniejsze uzupełnienia
okazały się potrzebne w razie kryzysu. Uzupełnienia mogą przybyć
w formie jednostki piechoty morskiej wielkości wzmocnionego
batalionu (marine prepositioned force), który może zostać
przerzucony na teatr europejski. Mogą to być również jednostki
uzupełnieniowe z bazy na wyspie Diego Garcia na Oceanie
Indyjskim. Jest kilka opcjonalnych lokalizacji bazowych w Europie
dla takich uzupełnień: Azory, Portugalia, Rota w Hiszpanii lub
Agusta we Włoszech. Baza Agusta Bay na wschodnim wybrzeżu
Sycylii jest szczególnie dogodna, albowiem stamtąd jednostki
piechoty morskiej mogą szybko się przemieścić nad Morze Czarne
wzdłuż Afryki Północnej w ciągu dwu i pół dnia rejsu przez
wschodnie Morze Śródziemne i Morze Czarne. Przebazowanie zaś
do Zatoki Perskiej przez Suez zajęłoby około 10,5 dnia, czyli dwa
razy więcej niż obecnie z Diego Garcia.
Amerykański parasol atomowy stanowił podczas zimnej wojny
fundament obrony Europy zaraz od momentu powstania Sojuszu
Północnoatlantyckiego w 1949 roku. Motywem powyższego była
wola obrony sojuszników przed Sowietami, tak by nie mogli i nie
chcieli przeorientować swojej polityki obierając znacząco inny kurs
niż forsowane przez USA powstrzymywanie Związku Sowieckiego
przed perymetrem Rimlandu w Europie. Drugim motywem
parasola atomowego była intencja przeciwdziałania ewentualnemu
opracowywaniu przez poszczególne państwa (poza pięcioma stałymi
członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ) własnej broni atomowej jako
ostatecznego gwaranta bezpieczeństwa tych państw, co mogłoby się
skończyć wyścigami zbrojeń między sąsiadami i rywalami w
kluczowych regionach, destabilizacją systemu światowego oraz
docelowo rozpadem konstruktu Zachodu, nie mówiąc już o
potencjale lokalnych eskalacji niekontrolowanych przez
zewnętrznego hegemona911. Powyższe aspekty zadecydowały o
ksztacie tzw. pierwszej strategii offsetowej w latach pięćdziesiątych
i sześćdziesiątych XX wieku, gdy Stany Zjednoczone miały na tyle
znaczącą przewagę nuklearną nad Sowietami, by móc niwelować
sowiecką przewagę liczbową w wojnie konwencjonalnej.
Wraz z końcem zimnej wojny amerykańskie siły nuklearne
uległy znacznemu zredukowaniu. Zredukowane też zostały
konkretne zdolności. Obecnie siły lądowe USA nie mają broni
nuklearnej w artylerii. Co więcej, nie ma już śladów w operacyjnej
pamięci, ani nie ma kompetencji, jak używać ładunków
nuklearnych na lądowym polu walki. Taktyczna broń jądrowa
znajduje się wyłącznie w siłach powietrznych i to tylko w postaci
bomb grawitacyjnych, które muszą być zrzucone na wroga po
pokonaniu jego obrony przeciwlotniczej. Rosjanie natomiast mają
znaczne zasoby ładunków taktycznych i – co ważniejsze –
urozmaicone środki ich przenoszenia: rakiety, samoloty, artyleria
lufowa i rakietowa. Rosja ćwiczy także od kilkunastu lat ich użycie
w kolejnych ćwiczeniach w ramach „uderzeń kończących wojnę”.
Można powiedzieć, że Rosja naśladuje amerykańską pierwszą
strategię offsetową z lat pięćdziesiątych w obawie przed przewagą
przeciwnika na olbrzymim rozciągniętym zachodnim perymetrze
obronnym państwa rosyjskiego.
Amerykanie zdają sobie coraz bardziej sprawę ze słabości
własnych taktycznych zdolności nuklearnych i braku kontroli tzw.
drabiny eskalacyjnej ze względu na brak odpowiedzi wertykalnej i
horyzontalnej (czyli mocy ładunków oraz sposobu przenoszenia) na
rosyjskie ładunki i środki przenoszenia. Dokonują modernizacji
bomb grawitacyjnych jądrowych B-61 i dostosowują nowe samoloty
wielozadaniowe F-35 do przenoszenia broni atomowej. Można by
rozważyć poszerzenie natowskiego programu przenoszenia
ładunków atomowych (nuclear sharing) o polskie samoloty, co
skomplikowałoby Rosji działania i zastosowanie rosyjskiej
doktryny deeskalacyjnego użycia broni jądrowej przeciw Polsce. Tu
decyzja należy przede wszystkim do Amerykanów.
Pomysłem komplikującym rachuby Rosji byłoby wyposażenie w
ładunki jądrowe rakiet manewrujących na amerykańskich
okrętach podwodnych i jednostkach artylerii lufowej, gdyby
stacjonowały na wysuniętych pozycjach w państwach bałtyckich,
skąd można by uderzać głęboko na cele w Rosji. To ustanowi nowe
szczeble na wspomnianej drabinie eskalacyjnej, ograniczające
możliwości działania Rosji. Radykalnym pomysłem podnoszonym w
USA na drabinie eskalacyjnej są głosy na temat ponownego
produkowania rakiet Pershing II średniego zasięgu i wycofania się
z traktatu INF. Brak stosownej i przemyślanej odpowiedzi
Waszyngtonu na jądrowe zdolności i doktrynę deeskalacyjną
Federacji Rosyjskiej będzie oznaczał mniej bezpieczeństwa w
Europie. O ile kryzys wywołany programem nuklearnym Korei
Północnej może uruchomić własne programy atomowe sojuszników
na Pacyfiku, którzy nie będą już wierzyli w gwarancje
amerykańskie (przede wszystkim mogłoby to dotyczyć Korei
Południowej i Japonii), o tyle w Europie brak należytej odpowiedzi
na zdolności rosyjskie mógłby doprowadzić do ukraińskiego
programu atomowego, zwłaszcza w kontekście złamanych
gwarancji z Memorandum Budapesztańskiego, a w ślad za nim
podobnych programów innych państw w regionie: Turcji, Niemiec i
Polski.
Przyszłość. Pieniądze. Flota. Nowa era
nuklearna
Jak pisał Henry Kissinger w 1969 roku, istotą zmiany
dokonującej się w systemie międzynarodowym jest to, że w oczach
współczesnych jawi się ona jako seria mniej lub bardziej
powiązanych napięć i niepokojów. Wtedy pojawia się pokusa, by
traktować każdą z tych spraw jako wyizolowany problem, który –
jeśli tylko zostanie pokonany – automatycznie pozwoli odzyskać
fundamenty stabilności porządku międzynarodowego. Problem
polega jednak na tym, że kryzysy, które stanowią główne newsy i
wiadomości dnia, są symptomami głębokich, strukturalnych
problemów ładu międzynarodowego912.
Jeśli strategia to skalkulowana relacja pomiędzy środkami a
celami, to Ameryka musi dobrze się zastanowić, czy nie zmierza w
kierunku rafy. Dla mocarstwa polityka zagraniczna sprowadza się
do zbilansowania (najlepiej z komfortową nadwyżką siły)
zobowiązań mocarstwa z jego całkowitą potęgą. Jeśli mąż stanu nie
jest w stanie powyższego zbilansować, podążać będzie kursem do
upadku – tak napisał 75 lat temu Walter Lippmann913.
Powyżej przedstawiono całą plejadę wyzwań stojących przed
Stanami Zjednoczonymi. Wydają się one najtrudniejsze do
pokonania od całych dekad. Tymczasem wydatki wojskowe USA
liczone w stałych dolarach spadły z 768 mld dolarów w 2010 roku
do 595 mld dolarów w 2015 roku i jest to najszybszy spadek
procentowy wydatków od czasu wojny w Korei. Pojawiła się w
związku z tym luka pomiędzy zobowiązaniami a realnymi
zdolnościami wojskowymi hegemona. Przywódcy Rzeczypospolitej
muszą wnikliwie ten proces obserwować, jeśli wciąż mają opierać
swoje kalkulacje polityczne, zwłaszcza długoterminowe, na potędze
USA. Pogłębiająca się sytuacja strategicznej niewypłacalności
stwarza wspomniane wcześniej ryzyko pojawienia się zjawiska
pułapki Kindlebergera. Wówczas testowanie na odległych
rubieżach oddziaływania potęgi USA (daleko od brzegów Ameryki)
będzie jeszcze silniejsze niż teraz, a opór wobec testowania wśród
sojuszników USA będzie malał. Konsekwentnie – w wypadku
wybuchu otwartej wojny – Stany Zjednoczone będą miały jeszcze
większe trudności, by ją wygrać.
O ile przywódcy amerykańscy wciąż powtarzają jak mantrę, że
USA mają najlepsze siły zbrojne świata – jeśli jest to
bezdyskusyjna prawda – to co do zasady, dla rozlicznych zadań
globalnych i dla utrzymania strategii prymatu światowego, którą
Amerykanie realizują od roku 1991, jednak mogą być już zbyt
słabi914. Zintensyfikowanie obecnej rywalizacji mocarstw w Eurazji
zbiegło się bowiem pechowo z głębokim kryzysem w wydatkach
Pentagonu. Dalsze utrzymywanie strategii prymatu w takich
warunkach bez poważnych zmian wewnątrz Ameryki i w stanie jej
finansów może być z czasem uznane przez jej wrogów oraz
sojuszników za „strategiczny blef”915. Od 1991 roku począwszy, od
prezydenta Busha seniora, Amerykanie starali się przeciwdziałać
trendom wielobiegunowości, bojąc się niestabilności i polaryzacji,
które były zmorą epok wcześniejszych i prowadziły do wojen
dominacyjnych. W tych warunkach wojska amerykańskie dla
świata postzimnowojennego stanowiły ultima ratio regum. Dlatego
USA zbudowały nieporównywalną machinę wojskową. W szczycie
zimnej wojny Stany Zjednoczone wydawały momentami aż ponad
12 proc. PKB na wojsko. Podczas kadencji prezydenta Reagana i
rozbudowy sił zbrojnych w latach osiemdziesiątych wydawano
ponad 6 proc. PKB. Od połowy lat dziewięćdziesiątych nigdy nie
wydawano więcej niż 4,7 proc., a zwykle pomiędzy 3 a 4 proc. PKB,
więc prymat Amerykanie mieli można powiedzieć „po taniości”
według standardów historyczych. Siły zbrojne USA nie musiały już
się mierzyć z potężnymi wojskami sowieckimi, więc w latach
dziewięćdziesiątych znacznie zmalały liczebnie.
Aczkolwiek redukcja wydatków wojskowych w ostatnich latach
w obliczu przecież jednak rosnących zagrożeń geopolitycznych nie
ma precedensu, jeśli liczymy od czasu, kiedy USA stały się
globalnym graczem jakieś 75 lat temu. Pomiędzy rokiem 2010 a
2016 budżet Pentagonu zmalał o około 30 proc., jeśli chodzi o
stosunek wydatków do krajowego PKB, a w realnych kwotach o 14
proc. Przede wszystkim w wyniku sekwestracji916. Mimo to i
pomimo piętrzących się wyzwań, a także przede wszystkim pomimo
buńczucznych zapowiedzi Trumpa i innych polityków co do
skokowego zwiększenia wydatków na wojsko, estymacje
prestiżowego Kongresowego Biura Budżetowego (Congressional
Budget Office, CBO) przewidują dalszy spadek wydatków
Pentagonu z 3,6 do 2,6 proc. PKB do połowy lat dwudziestych XXI
wieku917.
Główną tego przyczyną jest bardzo zły stan fiskalny państwa
amerykańskiego i niemocy politycznej w Waszyngtonie co do tego,
jak to naprawić. Dług USA rośnie bowiem w szybkim tempie.
Pokrycie samych odsetek długu kosztowało w 2015 roku
astronomiczną kwotę 233 mld dolarów. CBO przewiduje, że jeśli
nie będzie rewolucyjnej zmiany w stanie finansów i systemie
fiskalnym państwa, to koszt odsetek od długu wzrośnie o 250 proc.
do roku 2025, tj. do kwoty 830 mld dolarów. W tym momencie
odsetki na obsługę długu przekroczą wydatki na wojsko
światowego hegemona. Problemy fiskalne nie są tylko wynikiem
braku dyscypliny rządu federalnego czy poziomu wydatków
wojskowych. Wiele stanów i hrabstw w USA, a nawet terytorium
Puerto Rico, mają dług, który może być nie do spłacenia. Do tego
trzeba dodać ogromny wzrost lokalnych świadczeń emerytalnych w
wysokości około 5 bln dolarów918.
Poza okresem wielkiej depresji każdy przyrost długu (z
wyjątkiem obecnego) wynikał z prowadzenia przez Amerykę dużej
wojny. Teraz jest inaczej. Różnica ta ma dogłębne implikacje. Wraz
z końcem II wojny światowej siły zbrojne szybko zostały
zdemobilizowane na stopę pokojową. Wraz z demobilizacją
milionów żołnierzy i zmagazynowaniem setek tysięcy jednostek
sprzętu wojskowego wydatki federalne równie szybko zmalały o
całe rzędy wielkości, co przełożyło się na mniejszy deficyt krajowy.
Wydatki federalne zmalały z 92,7 mld dolarów w 1945 roku do 29
mld dolarów w 1948 roku. Deficyty budżetowe z 47,6 mld dolarów
w 1945 roku do pojawiającej się nadwyżki 11,8 mld dolarów już w
1948 roku919. To fundamentalnie inna sytacja w porównaniu z tą,
którą Amerykanie mają dzisiaj, albowiem obecny szybki wzrost
wydatków rządowych jest powiązany nie z dużą wojną, lecz z
szeroko definiowaną konsumpcją społeczną (w większości w formie
obowiązkowych świadczeń społecznych, które „muszą” być zgodnie
z prawem wypłacone jako świadczenia nabyte, gdy dana
uprawniona osoba spełnia określone kryteria, oraz z pokryciem
rosnącej wartości odsetek od długu.
Z powyższego wynika, że w dającej się przewidzieć przyszłości
nie zapowiada się zmniejszenie wypłaty świadczeń społecznych na
określonym prawem poziomie bez dużej rewolucji społeczno-
prawno-ustrojowej w tych sprawach. Rozrost świadczeń
społecznych za Obamy i George’a W. Busha oraz przechodzenie
(właśnie się dokonujące) na emeryturę pokolenia wyjątkowo
licznego, tzw. baby boomers, spowoduje, że określone prawem
świadczenia społeczne należne do wypłaty ulegną znacznemu
zwiększeniu. Prawdopodobnie aż do poziomu 15 proc. PKB w 2025
roku, czyli sześć razy więcej niż wydatki Pentagonu920. Programy
Social Security i fundusze Medicare mogą się wyczerpać nawet na
początku lat trzydziestych XXI wieku921. Jeśli z kolei te estymacje
CBO okażą się prawdziwe, będzie trzeba dokonać wielkich cięć
świadczeń społecznych, lub – alternatywnie – zwiększyć podatki.
Ostatecznie będzie musiało się dokonać połączenie obu tych zmian
w jakiejś kombinacji, acz tak czy inaczej na skalę rewolucyjną. Jest
jeszcze jedno rozwiązanie: USA mogłyby „wyrosnąć” z długu, jeśli
zwiększyłby się istotnie dość jednak słaby po 2008 roku wzrost
gospodarczy, a dochody rządu rosłyby szybciej niż jego wydatki.
Oznaczać to może mocne zaciskanie pasa. Albowiem aby
przywrócić poziom długu z lat 1965–2015, czyli średnio 38 proc.
PKB, należy osiągnąć 14 proc. więcej dochodów federalnych lub
wygenerować 13 proc. cięć społecznych. Aby obyło się przy tym bez
wielkich i rewolucyjnych cięć świadczeń socjalnych, dochody
państwa musiałyby się zwiększyć do 20,5–22,1 proc. PKB do roku
2040, ale i tak nie załatwiłoby to problemu zadłużonych funduszy
Medicare i Social Security922.
Tak czy inaczej rosnący dług tworzy śmiertelny wir grożący
zdrowiu ekonomicznemu kraju i jego zdolności do generowania siły
wojskowej. To postawi znak zapytania co do strategicznej
wypłacalności hegemona i jego zobowiązań, a na poziomie
krajowym postawi problem, jak zaradzić możliwej społecznej
destabilizacji, konfliktom społecznym młodych ze starymi,
biednych z bogatymi, sektora prywatnego i publicznego. Mocarstwa
mające problem strategicznej niewypłacalności mają trzy
podstawowe opcje: zmniejszyć zobowiązania globalne
(retranchment), czyli dopasować je do możliwości wydatkowo-
wojskowych, redukując przestrzeń między wydatkami i zasobami.
W praktyce oznaczać by to musiało rezygnację ze zobowiązań
hegemona wobec najbardziej wysuniętych i oddalonych
geograficznie od Waszyngtonu sojuszników, na pewno takich jak
Tajwan czy państwa bałtyckie – w nadziei na ustawienie bardziej
racjonalnego perymetru obronnego, tak jak kiedyś już było – np. na
Łabie albo – patrząc optymistycznie – na Bugu. Taka opcja w
obecnej sytuacji finansów publicznych USA i tak jest jednak
iluzoryczna, ponieważ nawet poważna redukcja budżetu
wojskowego nie poprawi ogólnie złego stanu budżetu federalnego
bez dodatkowych wielkich reform podatkowych i reformy
świadczeń społecznych. Wycofanie USA z zachodniego Pacyfiku, z
pomostu bałtycko-czarnomorskiego oraz Bliskiego Wschodu na
pewno spowoduje brak stabilności z tych regionach. Na krótką
metę poprawić to może sytuację wypłacalności USA, ale za cenę
erozji ładu światowego i amerykańskiego prymatu.
W ramach pierwszej opcji może się pojawić także nowa
doktryna na kształt dawnej doktryny Nixona. W XXI wieku
oznaczałaby ona dalszą ochronę sojuszników, ale już tylko
pośrednią – nie poprzez bezpośrednią pomoc wojskową, ale poprzez
sprzedaż broni, wywiad i dzielenie się informacjami
wywiadowczymi w szerokim rozumieniu. W praktyce polegałoby to
na wybraniu sojusznika lidera w danym regionie: Japonii, Arabii
Saudyjskiej czy Polski po to, by stabilizowały regionalny system ze
zwolnieniem USA od własnej obecności na wysuniętych rubieżach i
z ograniczeniem strategicznych zobowiązań. Ryzyko takiego
postępowania pozostawałoby duże: historycznie postępowały w ten
sposób mocarstwa, w tym Wielka Brytania i Związek Sowiecki, ale
także Stany Zjednoczone na przykład w Wietnamie, z którego
wycofanie umożliwiło nowe otwarcie USA w Eurazji z Chinami i
znacznie lepszy obronny perymetr w latach siedemdziesiątych
kosztem losu Wietnamu Południowego.
Wielka Brytania od końca lat dziewięćdziesiątych XIX wieku
również stopniowo wycofywała się ze swoich wcześniejszych
strategicznych zobowiązań. Najpierw przez koncesje wobec Japonii
i USA, oddając im strefy wpływów, odpowiednio – na Pacyfiku i na
wschodniej półkuli. Potem uzgadniając z Waszyngtonem, by ten
pomógł Brytyjczykom w wojnie światowej i ponosił
odpowiedzialność za globalne ciężary prymatu – np. wolność
Oceanu Światowego – w zamian za oddanie Waszyngtonowi przez
Brytyjczyków przywództwa światowego. Dziś taka abdykacja nie
byłaby łatwa ani z punktu widzenia stabilności, ani sprawy wojny i
pokoju. Wystarczy zobaczyć, co przyniosło wycofanie USA na
przykład z Iraku i powstanie na Bliskim Wschodzie próżni
bezpieczeństwa, która przyniosła straszne skutki.
Druga opcja to dalsze funkcjonowanie niejako „po staremu”
poprzez zaakceptowanie większego ryzyka wojny. Założeniem
byłoby, że przeciwnicy nie przetestują gwarancji USA, ani nie
podejmą ryzyka konfrontacji, bojąc się jednak reakcji Waszyngtonu
i sojuszników. Takie podejście zastępuje zawsze deterrence by
punishment przez „lżejsze” deterrence by denial i to właśnie się
dzieje na wschodniej flance Sojuszu. Trzeba przyznać, że w
ostatnich latach na tym właściwie – poza symbolicznymi ruchami –
polegała strategia amerykańska923. Hegemon funkcjonował
akceptując ryzyko. To może zresztą dla nadmiernie rozciągniętych
mocarstw jest opcja „defaultowa”, gdy nie mają one woli lub
zasobów do podjęcia decyzji rozstrzygających ten wahający się
status.
Trzecia opcja to stosowne inwestycje i przywrócenie
wypłacalności strategicznej. Obecnie oznaczać by to musiało
rozbudowę Pentagonu i budżetu wojskowego podobną do tej
zarządzonej przez prezydenta Reagana pod koniec zimnej wojny. W
tym reformy sił zbrojnych, ich wyposażenia, nowych zdolności
wojskowych i nowych koncecji operacyjnych – jak obecnej Multi
Domain Battle. Czyli także powrót do realnego standardu 2,5MRC
lub nawet trzech wojen regionalnych – 3MRC. W Europie
oznaczałoby to pojawienie się nowych ciężkich brygad,
dodatkowego lotnictwa, artylerii na wysuniętych pozycjach blisko
granic Rosji, znacznie więcej etatów w strukturze zwłaszcza wojsk
lądowych. To wymagałoby wydatków na wojsko na poziomie około
4 proc. PKB. Jest to do uzyskania pod warunkiem opisanej wyżej
reformy podatkowej/fiskalnej i reformy świadczeń społecznych. Bez
tej reformy zmiany w Pentagonie są raczej nie do przeprowadzenia.
Wraz z palącą potrzebą poprawy stanu Sił Zbrojnych USA
pojawiają się różne pomysły. National Defense Panel proponuje 50
proc. zwiększenia wydatków wojskowych, oczywiście uchylenia
Budget Control Act, inwestycji w nowoczesne technologie,
zwiększenia etatów w linii do 490 tys. wojsk lądowych, 182 tys.
marines, 323–346 okrętów (w styczniu 2018 r. w służbie było tylko
274)924. Siły zbrojne miałyby być gotowe na trzy teatry operacyjne i
trzy duże wojny jednocześnie. Heritage Foundation proponuje
standard MRC2Plus i wystawienie 50 brygad, 346 okrętów, 624
samolotów floty oraz 1200 samolotów sił powietrznych i 36
batalionów marines. Senator McCain i CSBA nawołują do
ustanowienia standardu 3MRC, w tym 330 okrętów, 900
samolotów marynarki, sił powietrznych w 60 eskadrach – 1500
samolotów, wojsk lądowych z komponentem czynnym 500 tys. i
piechoty morskiej do 200 tys.
American Enterprise Institute przedstawia śmiałe propozycje,
tak aby w ciągu 10 lat doprowadzić do stanu etatowego 600 tys.
wojska lądowego, 200 tys. marines, 346 okrętów i np. zwiększenia
skokowego wielkości floty samolotów V generacji do poziomu 450 F-
22925.
Przyszłość postawy USA wobec Europy i Eurazji zależy taże od
przyszłości Unii Europejskiej. Przywódcy Europy kontynentalnej
chcieliby widzieć Europę jako całość o rozmiarach i ciężarze
politycznym Chin lub USA. EU ma według wartości nominalnych
PKB o wielkości 16 bln dolarów, USA 18,6 bln dolarów, a Chiny
11,2 bln dolarów. UE ma także ponad 500 mln mieszkańców, czyli
więcej niż Stany Zjednoczone, choć oczywiście jest daleko za
Chinami i Indiami. Niemniej jednak UE nie jest jednym państwem
i trudno obecnie sobie wyobrazić, że mogłoby się to stać. Gdyby
miała takim państwem zostać, to niemieckie pieniądze spłacałyby
dług Grecji, a wojsko unijne broniłoby wschodniej flanki państw
Unii, w tym Polski i państw bałtyckich. Regulacje organów unii
dotyczyłyby wszystkich tak samo. Na przykład filar wspólnoty,
czyli Francja, nie mógłby ignorować zasad unijnych dotyczących
deficytu budżetowego. Rumun byłby „gotowy „umierać” za
Hiszpana, a Portugalczyk za Polaka na przesmyku suwalskim, a
przecież tak nie jest.
Jest natomiast w projekcie UE nieco nostalgii zachodniej
Europy za sytuacją, gdy pojedyncze nawet państwa tej części
kontynentu rządziły „światem”. Jedyną metodą w kontekście
istnienia innych wielkich ośrodków potęgi – za Atlantykiem oraz po
drugiej stronie Eurazji – jest koncentracja w Unii wszystkich
zasobów demograficznych, geograficznych i wojskowych, ich
skonsolidowanie i nakierowanie na osiąganie jednego celu. To
stanowi rzecz jasna problem ze względu na rozbieżność interesów
państw Unii.
Z punktu widzenia klasycznej geopolityki wspólnoty europejskie
powstały, by związać Niemcy z resztą Europy Zachodniej, a
następnie skonsolidować po wojnie Niemcy i Francję w ten sposób,
by uniknąć niekontrolowanego wzrostu potęgi Niemiec926. Jak
argumentowała Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii,
dzieje Europy po 1870 roku głównie dotyczyły znalezienia
właściwej struktury, aby powstrzymać Niemcy. Po II wojnie
światowej podzielone Niemcy i zagrożenie sowieckie mitygowały
zachowanie państwa niemieckiego i przyciągały republikę bońską
gospodarczo do strefy brzegowej Atlantyku. Zjednoczenie obu części
Niemiec po upadku muru berlińskiego i rozpad Związku
Sowieckiego pozostawiły Niemców jedynie w konieczności liczenia
się na kontynencie tylko właściwie z Amerykanami i to w ramach
gorsetu Unii Europejskiej. Rozszerzenie NATO na wschód od
Niemiec zwiększyło bezpieczeństwo państwa niemieckiego i
stworzyło stabilną architekturę bezpieczeństwa, co w połączeniu z
przyjęciem tych państw do Unii Europejskiej otworzyło penetrację
gospodarczą Mitteleuropy coraz bardziej dominowanej przez
Niemcy. Potęga gospodarcza Niemiec oraz brak zagrożenia na
kontynencie, które wzmacniałoby wpływy USA, zwiększyły
relatywnie wpływy Niemiec. W tej grze Waszyngton jako outsider
wobec Unii Europejskiej nie mógł brać strukturalnie udziału na
odczuwalnym poziomie.
Po zjednoczeniu Niemcy poprzez jednolity europejski rynek i
unię monetarną zdołały ustalać i gwarantować reguły polityki
makroekonomicznej w Europie wokół silnej dyscypliny budżetowej.
Od lat 2010–2013 na tle kryzysu w UE Niemcy uzyskiwały coraz
bardziej dominującą rolę w Europie. Dyktowały na południu
kontynentu, jak państwa mają sobie radzić w kryzysie. Wpłynęły
na obalenie rządów we Włoszech i Grecji w 2011 roku. Decydujący
był wpływ Niemiec na politykę fiskalną i makroekonomiczną
Hiszpanii i Portugalii. Cele niemieckiej polityki są obsługiwane
przez miękką retorykę dyplomacji i współpracy gospodarczej na
poziomie europejskim, a poza Europą są oparte na sile handlowej i
atrakcyjności oraz wysokiej konkurencyjności niemieckich towarów
eksportowych na rynku światowym927.
Berlin uzyskał silne wpływy na wschód od Odry i na południe
od Karpat wzdłuż doliny Dunaju i na Bałkanach. Eksport
niemiecki i system sieciowości podwykonawczej wypełniał
odkurzony koncept Mitteleuropy ugruntowując silną pozycję
Niemiec w Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Polsce, na Słowenii,
w Chorwacji, Serbii, Rumunii, na Łotwie, Litwie i w Estonii.
Geostrategiczna postawa Niemiec staje się coraz bardziej
kontynentalna, dążąc do osiągnięcia stabilnego i przewidywalnego
ładu w Europie wokół własnej Mittlelage, czyli centralnej
geopolitycznej pozycji na Nizinie Środkowoeuropejskiej. Taki układ
grawitowałby naturalnie wokół niemieckiego przemysłu i
niemieckiej gospodarki, tworząc podstawy niemieckiego
politycznego przywództwa. Instytucje Unii Europejskiej po
stosownych zmianach znakomicie by się do tego nadawały,
legitymizując nowy system europejski. Choć dla dopełnienia
paneuropejskiego pomysłu Niemiec potrzebna jest ścisła
koordynacja polityki z Francją, tak by legitymizować cele
niemieckie w zachodnich oczach i rozpraszać obawy Francji o
stanie się junior partnerem Niemiec. To oznaczać może akomodację
wobec ambicji francuskich. Tak można tłumaczyć koncesje wobec
Paryża na temat reformy konsolidacyjnej Unii na modłę francuską.
Wydaje się jednak, że Niemcy w przeciwieństwie do Francji
potrzebują zarówno Polski, jak i stabilności na pomoście bałtycko-
czarnomorskim oraz dalszego powstawania Mitteleuropy. Paryż
interesuje to mniej.
Niemiecka polityka co do zasady po roku 1991 była taka sama.
Mimo że okoliczności się zmieniały, Berlin trwał przy orientacji
atlantyckiej i przy Unii Europejskiej. W XXI wieku zmieniające się
okoliczności powodują jednak reorientację Niemiec w kierunku
nowej polityki. Stąd opozycja Niemiec wobec aspiracji dołączenia
Ukrainy i Gruzji do NATO w 2008 roku, zastrzeżenia do bazy
Missile Defense System w Redzikowie i ciągłe „flirty” i
„uzgodnienia” z Rosją. Otóż Niemcy pozostają znacząco uzależnione
od eksportu i muszą mieć dostęp do odbiorców i rynków. Jeśli UE
przestanie być tak dogodnym rynkiem, Niemcy będą musieli mieć
inne opcje. Są nimi Chiny i Rosja. Współpracę Rosji i dostęp do jej
zasobów i rynku Niemcy zabezpieczali w przeszłości przez sojusz z
nią lub przez jej podporządkowanie (w tym w drodze wojny), z
różną zresztą skutecznością. Niemcy potrzebują rosyjskich
surowców oraz tego, by rynek rosyjski, już teraz chłonny dla
niemieckich produktów, był coraz większy i stabilny i żeby kupował
ich coraz więcej. Jednak Rosja nie może tego osiągnąć bez pomocy
zewnętrznej, w tym kapitałowej i organizacyjnej. Dogadanie się w
tej synergicznej sprawie Rosji z Niemcami w najlepszym wypadku
wpędzałoby pomost bałtycko-czarnomorski w orbitę Niemiec. Choć
gdyby Polska miała porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi
blokujące synergię Niemiec i Rosji, dla Niemiec nie rozwiązałoby to
problemu ich wschodniego sąsiada.
Zbudowanie takiej synergii niemiecko-rosyjskiej zmieniłoby
fundamentalnie układ sił w Europie. Obecnie Niemcy są słabe
wojskowo i silne ekonomicznie, Rosja zaś jest względnie silna
wojskowo i słaba ekonomicznie. Paradoks niewygodny dla Niemiec
polega jednak na tym, że porozumienie z Rosją na gruzach Unii
Europejskiej wzmocniłoby ekonomicznie Rosję, z czasem
wzmacniając ją także wojskowo. Wówczas
– po wypchnięciu (co jest warunkiem niemiecko-rosyjskiego
porozumienia) USA z Europy i odsunięcia się sojuszu
amerykańskiego z ziem na wschód od Odry między Rosją a
Niemcami – słabe wojskowo Niemcy mogłyby się znaleźć w znanej z
przeszłości „starej pozycji” w strachu przed siłą Rosji i bez silnych
sojuszników (których, wypychając USA, się pozbyły).
W Eurazji główni przeciwnicy prymatu amerykańskiego to
Chiny, Rosja i Iran. Państwa te nie muszą, w przeciwieństwie do
Amerykanów, działać globalnie i mogą koncentrować swoje siły w
ważnym dla nich regionie. Na dodatek w lądzie Eurazji dysponują
„manewrem po liniach wewnętrznych”, podczas gdy mocarstwo
morskie musi pływać dookoła całej Eurazji. Bliskość do miejsc
sworzniowych, jak zachodni Pacyfik pod nosem sił zbrojnych
Chin928 czy bliskość pomostu bałtycko-czarnomorskiego na
bezpośrednim perymetrze Rosji, daje jej przewagę strategiczną z
samej geografii, podczas gdy dla Zachodu wschodnia flanka NATO
jawi się wyciągnięta niczym struna. Dlatego potęga państw
rewizjonistycznych w kluczowych regionach jest większa niżby się
wydawało z relacji generowanego PKB czy wydatków
wojskowych929.
Wmocnienie wojska było jednym z kluczowych tematów
kampanii wyborczej Donalda Trumpa, który obiecywał stworzyć
siły zbrojne „tak wielkie, tak silne, że nikt, absolutnie nikt nie
będzie zaczynał z nami”930. Obietnice dotyczyły zwiększenia wojsk
lądowych do 540 tys. żołnierzy, zwiększenie kontyngentu piechoty
morskiej o 20 tys. marines, siły powietrzne miały osiągnąć liczbę
1200 samolotów, a liczba okrętów miała sięgnąć 350. To, jak się
szacuje, wymagałoby 200 mld dolarów rocznie więcej przez pięć lat,
wobec tego, co Obama pozostawił w budżecie FY 2017. Sama flota
wymagałaby dodatkowych 5,5 mld dolarów rocznie na samą
budowę nowych okrętów. Osiągnięcie takich wyników wymagałoby
co najmniej dwukrotnie zwiększonej propozycji w porównaniu do
tego, co zaproponowała nowa administracja Trumpa w projekcie
budżetowym – czyli 18,5 mld dolarów na 2018 rok lub 40 mld
dolarów rocznie ponad proponowane wydatki w PB 2017.
O ile Trump publicznie zapewniał, że przedstawił w 2018 roku
„historyczny” 606-miliardowy budżet Pentagonu, co jest 9,4-proc.
wzrostem w stosunku do budżetu Obamy, to jednak daleko mu do
historycznych wzrostów znanych z czasów Cartera i Reagana z
wczesnych lat osiemdziesiątych, lub wzrostu wydatków
wojskowych, które nastąpiły po 11 września 2001 roku931. Nie
cofnięto także sekwestracyjnego Budget Control Act, lecz
przedłużono go do roku 2027, podnosząc jego górne pułapy o 2 proc.
rocznie, co uruchomi pulę wydatkową 489 mld dolarów.
Marynarka Wojenna USA oraz Korpus Piechoty Morskiej jako
sprzęgnięty z flotą rodzaj sił zbrojnych USA, niezbędny do
oddziaływania wojskowego z morza na ląd z dala od własnych
portów i baz, stanowią najważniejszy militarny element polityki
zagranicznej Stanów Zjednoczonych jako dominującego mocarstwa
morskiego. Jego status zależy od zdolności US Navy i US Marine
Corps do dokonywania skutecznej projekcji siły na morzach i
oceanach świata oraz wywierania wpływu na Rimland Eurazji.
Tym samym obie służby stanowią zarówno wyznacznik, jak i w
rzeczy samej – środek wykonawczy każdej wielkiej strategii
amerykańskiej względem otoczenia geopolitycznego, w tym tego
najdalszego. Dotyczy to nie tylko utrzymania wolności żeglugi na
morzach i oceanach świata, stanowiącej fundament globalnego
systemu gospodarczego, ale również kwestii bezpieczeństwa
regionalnych sojuszników oddalonych przecież znacznie od
kontynentalnych Stanów Zjednoczonych.
Kto zetknął się dłużej z wyższymi oficerami US Navy, ten zna
zapewne powiedzenie krążące wśród nich, które dobrze oddaje ich
stosunek do Oceanu Światowego oraz istotę roli potęgi morskiej dla
USA: „Jest jeden bóg – jest nim Posejdon – bóg morza, istnieje
tylko jeden prawowity (prawdziwy) kościół wyznający tego boga –
jest nim Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych, a Alfred T.
Mahan (wspominany wcześniej amerykański geostrateg morski z
przełomu XIX i XX wieku – propagator budowania przez Amerykę
wielkiej oceanicznej floty) jest jego prorokiem”.
Od zdolności Marynarki Wojennej USA do utrzymania
otwartych i niezakłóconych linii komunikacyjnych z sojusznikami
w danym regionie oraz, w konsekwencji, od zdolności do przyjścia z
pomocą wojskową ze strony amerykańskiego mocarstwa morskiego
zależy bezpośrednio poziom bezpieczeństwa tych sojuszników oraz,
pośrednio, ich decyzje polityczne. To przekłada się z kolei na
poziom stabilności sojuszy amerykańskich w Eurazji i całą zawsze
misterną architekturę bezpieczeństwa.
Ujmując rzecz dosłownie – bezpieczeństwo zarówno
sojuszników, jak i status mocarstwowy USA zależą od stanu oraz
zdolności operacyjnych Marynarki Wojennej USA932. Po tym, jak w
danym momencie wypada jej ocena, można wnioskować, jak
wygląda lub jak będzie niebawem wyglądała wielka strategia
USA933 wobec poszczególnych wyzwań pojawiających się poza
kontynentalnymi Stanami Zjednoczonymi, w szczególności na
zachodnim Pacyfiku i wodach przybrzeżnych Azji Wschodniej,
które są wojskowo środowiskiem morskim. Co więcej, także wobec
wyzwań w Europie Środkowowschodniej czy we wschodniej części
Morza Śródziemnego i w basenie Morza Czarnego, gdzie znajdują
się sojusznicy USA, a Amerykanie muszą mieć możliwość
skutecznego dostarczania im pomocy wojskowej na wypadek
zbliżającego się lub zaistniałego zagrożenia934. Poza oczywistymi,
lecz zawsze ograniczonymi z powodów logistycznych i technicznych
możliwościami sił powietrznych, nic w przewidywalnej przyszłości
nie zastąpi okrętów i statków w transpor-
cie znacznej liczby wojska, sprzętu i zasobów. To zaś decyduje o
wyniku starcia i wpływa na percepcję sił stron przed wybuchem
otwartego konfliktu zbrojnego.
W połowie drugiej dekady XXI wieku, z powodu braków
finansowych oraz wieloletniego zaniedbania po zakończeniu zimnej
wojny rekapitalizacji technicznej okrętów, Marynarka Wojenna
USA oraz Korpus Piechoty Morskiej stają przed poważnym
wyzwaniem: czy utrzymać aktualny poziom wysuniętej obecności
daleko od portów w USA (tzw. forward presence), ryzykując utratę
realnych zdolności bojowych, czy może jednak ograniczyć takie
zaangażowanie i przywrócić gotowość operacyjną poprzez właściwy
trening i ćwiczenia, wymagane naprawy sprzętu oraz zapewnienie
zawsze niezbędnego odpoczynku dla załóg i marynarzy, ale za cenę
zredukowania wysuniętej obecności US Navy na morzach
przybrzeżnych Eurazji935. Podstawową przyczyną takiego dylematu
jest zbyt niska obecnie liczba okrętów bojowych, będących w
dyspozycji dowódców floty. W związku z tym zachodzi konieczność
rozbudowy floty bądź podwyższenia kosztów operacyjnych
wynikających z większego tempa użycia okrętów, obecnego przy
coraz bardziej napiętym systemie rotacji i cyklów użycia,
mniejszego stanu liczebnego floty i marynarzy.
Flota o zasięgu światowym jest zawsze atrybutem mocarstw,
które mają rozliczne interesy ekonomiczne i strategiczne w różnych
regionach świata. Imperia Hiszpanii, Holandii czy Wielkiej
Brytanii dysponowały flotami zdolnymi do ochrony swoich linii
komunikacyjnych, transportującymi wojska do odległych kolonii i
posiadłości zamorskich, zatem były również w stanie stwarzać
zagrożenia dla posiadłości zamorskich swoich konkurentów. Tak
samo czyniły Stany Zjednoczone, od kiedy stały się globalną potęgą
wojskową i ekonomiczną w XIX wieku, począwszy od pierwszego
rajdu przeciw piratom berberyjskim w 1802 roku aż po wyprawę
prezydenta Theodore’a Roosevelta i jego Wielką Białą Flotę w 1907
roku936.
Flota o zasięgu globalnym nie musiała automatycznie oznaczać
globalnej obecności i zaangażowania okrętów we wszystkie sprawy
świata. W wieku XIX USA z rzadka wysyłały okręty daleko od
portów macierzystych. Z powodów ekonomicznych jedynie
niewielkie siły i oddziały stacjonowały i patrolowały porty Chin
Południowych i ujście rzeki Jangcy937. W tym czasie jednak siła
floty, w tym wszystkie okręty liniowe, stacjonowały w USA. Samuel
Huntington określił ten czas jako „erę kontynentalną” ekspansji
kraju938. Pod koniec XIX wieku postawa kontynentalna zaczęła
ewoluować. Stało się to po tym, jak cały kraj na kontynencie został
skonsolidowany pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem, a zwolennicy
wielkiej strategii morskiej kraju, tacy jak Alfred Mahan czy
Theodore Roosevelt, zaczęli domagać się aktywniejszej polityki
USA i ekspansji morskiej, uzasadniając to zasadniczo potrzebami
ekonomicznymi kraju, i wykorzystania korzystnego położenia nad
dwoma wielkimi oceanami. To przyczyniło się do otwarcia „ery
oceanicznej” w ekspansji wpływów USA939. Ostatecznie
ekspedycyjny charakter amerykańskiej floty utrwalił się podczas II
wojny światowej i opierał się na licznych bazach, infrastrukturze
portowej i dokowej, naprawczej oraz magazynach paliwowych, jak
również wypracowaniu zdolności operacyjno-organizacyjnych
umożliwiających długie misje poza portami macierzystymi940.
Podczas zimnej wojny rolą floty USA było utrzymanie
możliwości dostarczenia posiłków do Europy Zachodniej oraz
uderzenia na ZSRS z lotniskowców operujących na północnym
Atlantyku, wschodniej części Morza Śródziemnego oraz z
zachodniego Pacyfiku na bazy i infrastrukturę na zachodzie kraju,
na sowieckim Dalekim Wschodzie i na Ukrainie941. Taka strategia
wymagała stworzenia trzech centrów operacji morskich: na Morzu
Śródziemnym, na wschodnim Atlantyku i na zachodnim Pacyfiku.
Każdy był skupiony wokół grupy bojowej lotniskowców z okrętami
osłony oraz oddzielnej amfibijnej grupy piechoty morskiej. W latach
osiemdziesiątych XX wieku do tych grup dołączyły okręty
podwodne, mające za zadanie chronić lotniskowce przed coraz
cichszymi i operacyjnie sprawniejszymi uderzeniowymi okrętami
podwodnymi ZSRS. Dlatego w tamtym czasie propagowano
utrzymywanie potężnej floty liczącej ponad 600 okrętów, co
wynikało także z chęci utrzymywania floty w ciągłej gotowości do
prowadzenia operacji bojowych z dala od portów macierzystych
zlokalizowanych w USA (tzw. CONUS – Continental United
States)942. Obecnie utrwaliła się prawidłowość, że okręty w
kontynentalnych Stanach Zjednoczonych mogą co prawda
przechodzić regularnie remonty, ale potrzebują dwa razy więcej
czasu, by wejść w teren działań operacyjnych niż okręty, które
operują z wysuniętych portów i baz. Aby zatem pokazywać
obecność przykładowo na wodach przybrzeżnych Azji, potrzebne są
dwa okręty z CONUS i tylko jeden z wysuniętych baz regionalnych.
To pokazuje znaczenie praktyczne wysuniętych zamorskich baz943,
które zwyczajnie pozwalają oszczędzać czas na pokonywanie
ogromnych morskich odległości w ramach normalnego cyklu
operacyjnego w systemie: trening-patrol, a w rejonach Eurazji
trening-patrol-remont. W tym czasie z tego powodu większość
dużych okrętów i lotniskowców bazowano w portach zamorskich, co
skracało czas reakcji i pokazywało jednocześnie determinację USA
w pomocy sojusznikom i powstrzymywaniu ZSRS.
Po roku 1991 Marynarka Wojenna USA nie wycofała się do
portów macierzystych, lecz wciąż utrzymywała wysuniętą obecność
daleko od kraju, podobną do tej z okresu zimnej wojny. Z czasem
stało się to nie tyle strategią morską Ameryki, ile podstawowym
sposobem wywierania wpływu politycznego i projekcji siły USA944. I
w tym sensie wysunięta obecność oraz aktywność morska floty są
też wygodne, gdyż ruch okrętów nie wymaga poważnych zabiegów
dyplomatycznych ani zgód, formalnego korzystania z poligonów,
koszar i innej kosztownej infrastruktury czy zawsze politycznie
delikatnej obecności żołnierzy na obcej ziemi. Naturalna mobilność
floty daje też elastyczność i zdolność przerzucania od zagrożenia do
zagrożenia określonych sił i zasobów oraz zabezpiecza interesy
USA w globalnym obrocie handlowym, jak również ochrania
kluczową rolę Ameryki na globalnych rynkach handlowych i
finansowych945.
Między 1998 a 2016 rokiem liczba okrętów zmalała o 20 proc. –
z 333 do 271. Na Bliskim Wschodzie stacjonuje V Flota, VI Flota w
Europie Południowej, a najpotężniejsza z wysuniętych flot – VII
Flota na zachodnim Pacyfiku. W 1998 roku tylko 4 proc. rejsów
trwało dłużej niż sześć miesięcy, w 2015 roku wszystkie trwały
dłużej niż sześć miesięcy. Pojawiło się zmęczenie personelu i
struktury ludzkiej floty. Wysunięta obecność oparta jest na bazach
zamorskich, takich jak Guam, Yokosuka w Japonii, Rota w
Hiszpanii czy Bahrain na Bliskim Wschodzie. Ze wszystkich flot
nawięcej zadań ma VII Flota na Pacyfiku, bardzo często
wypływająca z portu i na patrole krótsze niż inne floty. W
rezultacie dedykowany czas na trening i certyfikacje jest odkładany
w czasie lub pomijany, po to by poradzić sobie z potrzebami
operacyjnymi chwili. Średni wiek krążownika US Navy w portach
w Japonii to 28 lat, niszczyciela 21 lat, a długośc życia okrętu
wynosi przeciętnie 25–30 lat. Może być zwiększona do 40 lat po
stosownej modernizacji. Obecna flota na koniec 2017 roku składała
się z 10 lotniskowców, 68 okrętów podwodnych, 23 krążowników,
62 niszczycieli i 31 okrętów amfibijnych.
Najnowsza strategia morska, nakreślona w dokumencie
Forward, Engaged, Ready: A Cooperative Strategy for 21st Century
Seapower946, zakłada utrzymanie wysuniętej obecności zamorskiej
jako centralnego elementu działań floty. Przy czym w najnowszej
strategii jako potencjalnych przeciwników wymienia się już wprost
Chiny, Rosję i Iran, stąd zatem wynika potrzeba wysuniętej
obecności i baz zamorskich w bezpośredniej bliskości tych krajów.
Jedynie część okrętów jest zdolna do działań operacyjnych w
każdej chwili, przechodzą one bowiem powtarzający się cykl, w
którym dokonuje się rotacja jednostek, załóg, remontów, napraw,
szkolenia i tranzytu do baz zamorskich, najczęściej daleko od USA.
W przeszłości jeden okręt i jego załoga spędzały sześć-siedem
miesięcy na morzu na łącznie 32 miesiące całego powtarzającego
się wyżej określonego cyklu947. W związku z tym ostatnie 20 lat to
był bardzo intensywny okres dla floty. Pomiędzy 1998 a 2014
rokiem liczba okrętów będących jednocześnie na stałych patrolach
zamorskich wynosiła około 100. W tym samym czasie liczba
wszystkich okrętów floty skurczyła się o 20 proc., co skutkuje
krótszym czasem na szkolenia, naprawy i remonty oraz na
wszystkie inne czynności cyklu – nawodne okręty floty spędzają o
18 proc. więcej czasu na morzu niż 20 lat temu948. W związku z
powyższym pogarsza się ich stan techniczny i wzrasta
awaryjność949. Na to nakładają się cięcia wydatków związane z
sekwestracją w siłach zbrojnych, co w szczególności dotknęło cyklu
przeglądów technicznych atomowych lotniskowców floty, czyli jej
głównej siły uderzeniowej. W 2015 roku ujawniło się to w Zatoce
Perskiej, gdy USS „Theodore Roosevelt” musiał opuścić stację
bojową, a USS „Harry Truman” nie był jeszcze w stanie go
zastąpić. Wiadomo, że w 2018 roku podobny problem powtórzy się
na Pacyfiku i co roku będzie się powtarzał na obu teatrach
operacyjnych naprzemiennie aż do 2021 roku, gdy w służbie pojawi
się nowy lotniskowiec USS „Gerald Ford”.
To wszystko doprowadziło do takiej sytuacji, że obecnie flota i
piechota morska na wypadek kryzysu międzynarodowego mogą
wystawić w pilnym trybie awaryjnym dodatkową, tylko jedną
bojową grupę lotniskowca i jedną bojową grupę amfibijną. Jeszcze
w niedawnej przeszłości do dyspozycji pozostawały przynajmniej
trzy i to pomimo znacznie dłuższego czasu spędzanego obecnie na
morzu przez załogi (w wypadku USS „Stennis” aż 15 miesięcy)950.
Sondaż wśród marynarzy (49,8 proc.) i oficerów (65,6 proc.)
wykazał, że uważają oni obecne tempo operacyjne za zbyt wysokie,
co może doprowadzić do kryzysu w utrzymaniu wykwalifikowanych
ludzi w służbie. W związku z powyższym flota pracuje obecnie nad
nowym systemem cyklów, który byłby krótszy, lecz przede
wszystkim bardziej przewidywalny dla załóg951.
Obecnie głównym problemem jest utrzymanie wysuniętej
obecności zamorskiej przy niedużej liczbie okrętów floty. Zgodnie z
planem rozbudowy flota nieznacznie urośnie w najbliższych latach,
lecz nie jest raczej prawdopodobne, by znacząco zwiększyła swoją
liczebność952. Obecny plan rozbudowy floty wymaga wydawania 5–7
mld dolarów więcej niż przeciętnie wydawano rocznie w ciągu
ostatnich 30 lat. Congressional Budget Office przewiduje, że
realizacja planu (i tak relatywnie skromnego) rekapitalizacji i
rozbudowy floty w ciągu następnych 30 lat pochłonie 552 mld
dolarów na same zakupy okrętów. To będzie rokrocznie o 32 proc.
więcej niż przeciętnie wydawano w USA na okręty w XX wieku953.
Plan (tzw. Navy FY 2016) zakładał, że w 2028 roku flota będzie
miała 321 okrętów, a 305 okrętów w 2045 roku. Najnowsze plany
Trumpa są bardziej ambitne, o czym dalej. Nawet przy realizacji
tak kosztownego programu rekapitalizacji i rozbudowy floty
(pomimo stosunkowo niedużego wzrostu liczby okrętów) nie będzie
można na dłuższą metę utrzymać wysuniętej obecności globalnej,
co wpłynie fundamentalnie na amerykańską politykę i jej wielką
strategię oraz na kalkulację politycznych sojuszników w odległych
od Ameryki regionach świata954.
Departament Obrony USA może, pomimo powyższego, nie
chcieć ograniczyć swojej wysuniętej obecności, zważywszy na
narastające geopolityczne wyzwania w Eurazji. Zwłaszcza
odtworzenie silnego hubu morskiego w europejskim teatrze wojny
poprzez skierowanie dodatkowego lotniskowca oraz okrętów obrony
powietrznej systemu AEGIS do VI Floty na Morzu Śródziemnym
będzie wymagało zwiększenia intensywności operacyjnej całej floty.
Także większego wysiłku stoczniowego, co wydaje się niemożliwe,
zważywszy na wyzwania finansowe państwa.
W 1902 roku prezydent Theodore Roosevelt ogłosił w swojej
mowie do Kongresu, że silna flota nie jest prowokacją do wojny,
lecz najlepszą gwarancją pokoju. W XXI wieku siła Marynarki
Wojennej USA zadecyduje o pozycji Stanów Zjednoczonych na
świecie i miejscu kraju w globalnym układzie finansowym i
handlowym. W przyszłości przesądzi o stabilności sojuszy w
regionach odległych od USA. Sojusznicy, w obliczu słabnącej floty
amerykańskiej i jej zredukowanej zdolności do projekcji siły, będą
dokonywali własnych kalkulacji strategicznych w związku z
obniżonym poczuciem bezpieczeństwa. Może to doprowadzić do
rekonfiguracji relacji z innymi państwami i mocarstwami oraz
powstania nowej architektury bezpieczeństwa w różnych częściach
świata, a także do charakterystycznych dla okresów przejściowych
niepokojów, konfliktów i wojen, po których nastanie taki lub inny
nowy ład.
Przywódcy amerykańscy muszą wnikliwie się zastanowić, czy
utrzymać wysuniętą obecność zamorską. To będzie jednak
wymagało utrzymania nadal wysokiego tempa operacji (i
zapewnienia sporych środków finansowych na koszty z tym
związane), co z kolei wymusi z czasem znaczną rozbudowę floty.
Podnoszą się już w Waszyngtonie wyraźne głosy na ten temat,
odwołujące się do konieczności przeprowadzenia wielkich zmian na
wzór tych realizowanych przez kongresmana Carla Vinsona przed
II wojną światową, który na czas zadbał o ogromne finansowanie
rozbudowy floty USA, która potem wygrała II wojnę światową,
zwłaszcza na Pacyfiku955. Alternatywą jest dopuszczenie do
stopniowego wycofania się floty USA z wysuniętych baz i portów
oraz postępującego ograniczenia zakresu działania marynarki
wojennej. To przypominałoby stopniowe wycofanie się słabnącego
Imperium Brytyjskiego początkowo z Dalekiego Wschodu po I
wojnie światowej, potem z mórz południowych Azji Południowo-
Wschodniej zaraz po II wojnie światowej, a potem również z
Oceanu Indyjskiego aż za Kanał Sueski956.
Proponowany przez Trumpa program rozbudowy floty, zmiany
jej dyslokacji oraz przygotowania nowych koncepcji operacyjnych
użycia jej komponentów jest ambitny. Nie ma wątpliwości, że nowa
flota szykowana jest przede wszystkim do konfrontacji
symetrycznej o dużej intensywności z rosnącym konkurentem na
Pacyfiku, jakim stają się Chiny.
Obecna sytuacja niejako przywołuje w pamięci wielką reformę
królewskiej floty brytyjskiej, którą przeprowadzał admirał Jacky
Fisher na zlecenie Admiralicji Brytyjskiej na początku XX wieku.
Fisher musiał stawić czoła kilku niekorzystnym dla imperium i
jego floty wyzwaniom naraz. Dokonywała się rewolucja w
technologii, która zmieniała dotychczasowe sposoby działania floty,
niwelując utrwalone przewagi floty brytyjskiej wobec konkurentów.
Co więcej, ambitne Niemcy rozpoczęły budowę własnej wielkiej
floty, co z kolei zmusiło Fishera do przeprowadzenia trudnej i
krytykowanej wówczas reformy bazowania i dyslokacji brytyjskich
okrętów generalnie bliżej macierzystych Wysp Brytyjskich, tak by
szybko móc neutralizować zagrożenie z blisko położonych Niemiec.
Fisher doprowadził do zmniejszenia zaangażowania floty na
odległym Pacyfiku, odwołał część floty z Oceanu Indyjskiego;
Gibraltar oraz bazy na Wyspach Brytyjskich po raz pierwszy od bez
mała kilkudziesięciu lat stały się głównymi bazami floty. Co
najważniejsze, Brytyjczycy musieli powyższą reformę
przeprowadzić w sytuacji, gdy rząd podjął się wprowadzenia
obiecanych reform społecznych (zasiłki, emerytury, renty, prawa
robotnicze itp.), wymagających wielkich nakładów na cele krajowe
z istotnym uszczupleniem wydatków na siły zbrojne.
Legendarnemu admirałowi Fisherowi w tych jakże trudnych
warunkach reforma jednak się udała i z nową flotą Imperium
Brytyjskie zdołało przetrwać z sukcesem obie wojny światowe.
Z punktu widzenia interesów marynarki wojennej przyszłe
decyzje będą także miały daleko idące konsekwencje. W ciągu
bowiem następnych 15 lat troską planistów floty nie będą już
zagrożenia terrorystyczne i asymetryczne, a staną się nimi
zagrożenia wynikające z rywalizacji między najważniejszymi
mocarstwami. To wymusza zmiany dotyczące architektury floty.
Jest to bezpośrednia konsekwencja rozwoju zdolności
antydostępowych przeciwnika zwanych w żargonie wojskowym
A2AD (anti-acces/area-denial), utrudniających flocie i lotnictwu
pokładowemu USA prowadzenie działań blisko przeciwnika. Celem
floty 2030 będzie prowadzenie operacji przeciw mocarstwom i
państwom dysponującym poważnymi zdolnościami bojowymi.
Wszystko wskazuje na to, że jeżeli nie zabraknie pieniędzy, a
obietnice Trumpa miałyby się spełnić, to US Navy zostanie
podzielona na siły odstraszania (Deterrence Force) dyslokowane
poszczególnymi eskadrami blisko potencjalnego zagrożenia w
konkretnych (geograficznie zawężonych wobec dzisiejszych teatrów
odpowiedzialności) regionach świata, np. w Zatoce Perskiej czy na
północnym Atlantyku, oraz na główne siły uderzeniowe floty, tzw.
siły manewrowe (Maneuver Force), działające wyłącznie w regionie
Indo-Pacyfiku i złożone przede wszystkim z lotniskowcowych grup
bojowych i to zawsze co najmniej w tandemie dwóch
współdziałających lotniskowców. Siły odstraszania w regionach
będą w porównaniu do aktualnej obecności amerykańskiej nieduże,
ale mają się znajdować blisko potencjalnego przeciwnika i sama ich
obecność ma tamować jego zapędy. W razie wybuchu wojny siły
odstraszania będą miały za zadanie przez kilka dni przetrwać w
oczekiwaniu na przybycie głównych sił manewrowych, które mają
wchodzić do konfliktu niejako spoza „linii horyzontu”, czyli spoza
zasięgu systemu świadomości sytuacyjnej przeciwnika, mogąc w
ten sposób nie tylko uniknąć zniszczenia z zaskoczenia w wyniku
początkowych ataków, ale także wybrać moment i miejsce oraz cel
uderzenia floty USA. Siły manewrowe będą się szkoliły do
pełnoskalowej wojny z potężnym mocarstwem, w tym mają ćwiczyć
złożone operacje lotnicze całych współdziałających ugrupowań
lotniskowców.
Siły odstraszania mają przede wszystkim składać się z
niszczycieli, okrętów podwodnych, fregat oraz w niektórych
regionach z okrętów amfibijnych (w przyszłości mających je
najprawdopodobniej zastąpić kieszonkowych lotniskowców nowego
typu) korpusu piechoty morskiej, tak by uniemożliwić dokonanie
zmian status quo na danym zagrożonym obszarze. Jednak to siły
manewrowe nadchodzące spoza „linii horyzontu” będą miały
decydującą moc bojową do pokonania przeciwnika w starciu o
wysokiej intensywności, w tym również przy założeniu
długotrwałych działań wojennych. Z dotychczasowej „obecności”
nacisk ma być położony na „efektywność”. Dawna „obecność”
wystarczała do odstraszania regionalnych graczy, takich jak Irak,
Serbia, Syria czy Libia. Teraz nadchodzą nowe czasy konfrontacji z
mocarstwami i trzeba będzie pokonać je nie samą obecnością, lecz
realnymi zdolnościami bojowymi najprawdopodobniej na ich
własnym podwórku. Siły odstraszania natomiast poza zadaniem
przetrwania początku intensywnej wojny będą miały istotne
znaczenie polityczne, ponieważ mają być sygnałem dla
sojuszników, że Ameryka ich wspiera i jest obecna przy nich w
razie napięcia. W warunkach pokoju siły odstraszania będą pełniły
ponadto misje patrolowe oraz pomocy humanitarnej i pomocy w
walce z klęskami żywiołowymi, przyczyniając się do akcentowania
pozycji międzynarodowej USA.
Najprawdopodobniej zostaną zachowane dwa rodzaje
wysuniętej obecności floty w Eurazji: bazy zamorskie, gdzie załogi
żyją z całymi rodzinami (jak dziś w Hiszpanii i Japonii), oraz
wysunięte bazy, gdzie dokonywać się będą rotacje załóg z
kontynentalnych Stanów Zjednoczonych, ale same okręty pozostają
niezmiennie w wysuniętych bazach zmieniając tylko załogi (jak
dziś okręty LCS w Singapurze i okręty podwodne z rakietami
manewrującymi). Zmienić się mają cykle używania okrętów, gdyż
obecny schemat jest nie do utrzymania, flota jest bowiem
przeciążona obowiązkami i nie nadąża z remontami. Podział w tym
aspekcie będzie także pomiędzy eskadrami sił odstraszania, które
będą krócej na patrolach. Oszczędność czasowa ma pochodzić z
działania na znacznie mniejszym geograficznie obszarze niż dziś i z
mniejszym spektrum zadań. Dzisiaj flota jest zbyt uniwersalna i to
ją zużywa sprzętowo i moralnie. Natomiast siły manewrowe
szykujące się na większy konflikt na ogromnym obszarze będą
odpowiednio trenowały, z większą intensywnością i z większym
współdziałaniem z sojusznikami.
Niezbędna będzie znaczna rozbudowa także floty
zaopatrzeniowej (Combat Logistics Force) bardzo ważnej w razie
wojny dla konwojów i obsługi floty bojowej. W marynarce wojennej
mają być wprowadzone nowe koncepcje operacyjne. Jeśli chodzi o
obronę powietrzną, to Amerykanie mają do czynienia z tzw.
problemem asymetryczności, tzn. działają daleko od swoich baz
macierzystych, więc są zmuszeni transportować swoje ofensywne i
defensywne środki bojowe (przede wszystkim rakiety) na ogromne
odległości, a rosnące zagrożenia z powietrza powodują, że większość
amunicji zużywa się do zwalczania zagrożenia z powietrza. Nowa
koncepcja zakłada zwiększenie gęstości obrony kosztem dystansu
przy uzyskaniu w ten sposób większych zapasów na konieczne w
symetrycznej wojnie morskiej bronie ofensywne. Nacisk zostanie
zmieniony z obecnego zwalczania celów powietrznych z dużych
odległości na średnie (10–30 mil morskich) i krótkie (mniej niż 10
mil morskich). Są to środki stosunkowo tanie, a użyte masowo
pomimo mniejszej skuteczności jednostkowej zwiększają całościową
efektywność obrony floty. Ponadto trwają prace nad
udoskonalonymi laserami, systemami wojny elektronicznej,
broniami wysokiej częstotliwości radiowej – i to wszystko w ramach
obrony w linii horyzontu na bliską odległość do 10 mil morskich. To
w zamierzeniu ma spowodować zaoszczędzenie kontenerów
rakietowych na broń ofensywną. Bardzo drogie i duże rakiety SM-2
i SM-6 będą za to mogły być użyte wobec tych szczególnie
niebezpiecznych samolotów przeciwnika, które z dużych odległości
odpalają rakiety manewrujące przeciw okrętom amerykańskim.
W związku z tym, że na współczesnym polu walki wygrywa ten,
kto widzi dalej i szybciej oraz może to wykorzystać do uderzenia na
przeciwnika opracowana jest koncepcja tzw. wojny manewrowej w
spektrum elektromagnetycznym, która ma na celu zrolowanie
nowoczesnej bitwy zwiadowczej, toczącej się właśnie o to, kto widzi
dalej i szybciej, dezintegrację systemu świadomości sytuacyjnej
przeciwnika i ochronę własnego. To zasadniczo nowość na
przyszłym polu walki.
Ponadto wprowadzana jest od jakiegoś czasu w marynarce
wojennej koncepcja tzw. rozproszonej śmiercionośności (ang.
Dispersed Lethality), czyli system współpracy pomiędzy
geograficznie oddalonymi od siebie dronami, samolotami a
okrętami i środkami bojowymi, gdzie każdy element systemu
współpracuje, ale ma autonomię i przekazuje dane niezbędne do
namierzania i naprowadzania na systemy przeciwnika, jak w
swoistej sztafecie sportowej, bez narażania się na wykrycie czy
zniszczenie. W tej koncepcji ćwiczone są w szczególności
scenariusze na Morzu Południowochińskim bez udziału
lotniskowców narażonych na zniszczenie w obszarze/bastionie
chińskiego A2AD.
Jeśli chodzi o konkretną dyslokację sił odstraszania, to na
ważnym dla Polski Atlantyku Amerykanie przewidują, że ze
względu na brak głębi strategicznej państw bałtyckich istotna
będzie szybkość reakcji w razie agresji Rosji. Wiarygodność USA i
NATO będzie zatem polegała na szybkiej odpowiedzi. Zadania dla
floty będą dwojakie: pomóc powstrzymać inwazję oraz
unieszkodliwić system dowodzenia sił rosyjskich. Jako jedyna z
regionalnych eskadr sił odstraszania właśnie eskadra na
północnym Atlantyku ma mieć w składzie lotniskowiec ze
skrzydłem lotniczym. Lotnictwo pokładowe ma być w planach
skonfigurowane do zadań zwalczania lotnictwa rosyjskiego na
dużych dystansach, w tym rosyjskich bombowców, oraz do
bezpośredniego wsparcia pola walki. Plan nowej architektury floty
2030 zakłada wariantowo, że jeśliby siły rosyjskie nie były
modernizowane do roku 2030 tak, jak są modernizowane dziś, albo
państwa bałtyckie nie byłyby już zagrożone, to siły odstraszania na
Atlantyku również nie będą potrzebowały lotniskowca. Na Bałtyku
przewiduje się też rotacyjną obecność jednej fregaty, samolotu
patrolowego P8 Posejdon oraz dronów podwodnych i nawodnych, z
naciskiem na wojnę minową957.
Oczywiście największe siły przeznaczone są na Pacyfik, w tym
potężne siły manewrowe prawdopodobnie nadchodzące na pole
walki spoza Hawajów, a następnie w wypadku długiej wojny
rezerwy z kontynentalnych USA w ramach Joint Force. Skrzydła
powietrzne lotniskowców sił manewrowych mają być
zoptymalizowane do prowadzenia długodystansowych operacji
powietrznych w kontestowanych warunkach na pełnym oceanie.
Dodatkowo plany rozważają wprowadzenie do służby nawet do 10
jednostek mniejszych (decyzje nie zostały ostatecznie jeszcze
podjęte), tzw. kieszonkowych lotniskowców/okrętów amfibijnych o
wyporności 40–60 tys. ton, które będą mogły bazować do 25
samolotów F-35B. Na okrętach nowego typu będą katapulty i liny
hamujące, a wielkość ich będzie porównywalna do lotniskowców
klasy Midway z czasów zimnej wojny. Zatem będą to dość duże
okręty o sporym potencjale bojowym uzupełniające działania 12
superlotniskowców. W myśl powyższego nowy typ okrętu ma
pozwolić na działania z jego pokładu samolotów do walki
elektronicznej i samolotów wczesnego ostrzegania, które potrzebują
większych pokładów958.
Przez większą część 45 lat zimnej wojny funkcjonował co do
zasady bipolarny system i bipolarna rywalizacja jądrowa pomiędzy
Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. Do tego kilka
państw o statusie mocarstwa dysponowało bronią jądrową – jak
Francja czy Wielka Brytania, potem Chiny, ale arsenał ich
wszystkich był bardzo mały w porównaniu z arsenałami USA i
Związku Sowieckiego. Po zakończeniu zimnej wojny świat uległ pod
tym względem głębokiemu przeobrażeniu. Dziś świat jest inny.
Mniej i bardziej groźny jednocześnie. Mniej, bowiem według
wymogów traktatu New START ani USA, ani Rosja nie mogą mieć
więcej niż 1550 strategicznych głowic jądrowych. Bardziej, bo
pojawiły się nowe potęgi nuklearne wciągając świat w
wielobiegunową nową erę nuklearną.
73 lata nieużycia broni jądrowej utrwaliło „nuklearne taboo”,
czyli przekonanie, że użycie broni jądrowej nie jest celem konfliktu,
nie jest narzędziem osiągania celów wojskowo-politycznych. O ile
broń jądrowa została z sukcesem usunięta z postsowieckich
republik, co należy uznać za skuteczne ograniczenie proliferacji, o
tyle „klub nuklearny” mimo wszystko się poszerzył i obejmuje dziś
Indie, Pakistan produkujący obecnie najwięcej ładunków959, Izrael i
Koreę Północną. Jeśli Iran posiądzie technologię nuklearną, za nim
podąży zapewne Arabia Saudyjska i Turcja, a także chyba Egipt i
być może Zjednoczone Emiraty Arabskie960.
Potencjał eskalacyjny prowadzący do lokalnej wymiany
atomowej jest dziś większy niż w czasie zimnej wojny, bo więcej jest
po prostu graczy w „klubie”, w tym rywalizujących ze sobą, jak
Pakistan z Indiami, czy w przyszłości być może Iran i Izrael, Iran i
Arabia Saudyjska. Potencjał eskalacyjny jest zwiększony, ponieważ
zachodzi przewaga ofensywnych środków nuklearnych nad obroną
przed nimi, przy czym mniejsze potęgi mają małe arsenały i tu już
obrona może się powieść, co może skłaniać do uderzenia
wyprzedzającego, zwiększając ryzyko wymiany nuklearnej. Tu aż
się prosi o przykład takiej wymiany pomiędzy Izraelem a Iranem.
Kolejnym elementem podwyższającym ryzyko eskalacji jest różnica
z okresem zimnej wojny wyrażająca się w odległości między
przeciwnikami. Wówczas około 20–30 minut zajmowało rakiecie, by
dolecieć do USA lub Związku Sowieckiego, co dawało duże szanse
na stworzenie w miarę skutecznego systemu wczesnego
ostrzegania. To z kolei dawało przestrzeń czasową na odpowiedź
nuklearną, co samo w sobie zapewniało wzajemne równoważenie
strachem obopólnego zniszczenia. Datego próby instalacji rakiet na
Kubie, w Turcji czy w Europie były postrzegane jako potencjalnie
neutralizujące możliwości odwetowego uderzenia i tym samym
naruszające równowagę zagwarantowaną wzajemnym strachem.
Zainstalowanie systemów Pershing II w Europie w roku 1983
skutkowało uruchomieniem przez Sowietów półautomatycznego
systemu odpalania rakiet, po to by zminimalizować ryzyko braku
możliwości ataku odwetowego. System ten, przypominający
mechanizm ze sławnego filmu Stanleya Kubricka, zwany był
Perymetrem961. Tymczasem na bardziej klaustrofobicznych
odległościach między rywalami w Eurazji czas lotu rakiet do celu –
w wypadku na przykład starcia Indii i Pakistanu – to około 5–6
minut. Dla rakiet rosyjskich Iskander wymierzonych w Polskę z
obwodu kaliningradzkiego lub Białorusi nawet krócej.
Nowe kraje nuklearne są także znacznie terytorialnie mniejsze
niż USA czy Związek Sowiecki, co może kusić do niszczącego
wyprzedzającego ataku nuklearnego stosunkowo niewielkimi
ładunkami. Tak jest na pewno w wypadku Izraela, zwanego w
żargonie fachowym całkiem „nie na żarty” krajem „na jedną
bombę”. Poza tym pomiędzy tymi państwami znajdują się inne,
postronne, które nie będą wiedziały na sto procent, czy wystrzelona
właśnie z zestawu mobilnego rakieta nuklearna jest wymierzona w
nich czy może jednak w kogoś innego. W czasie zimnej wojny tylko
Kanada była położona na drodze wymiany nuklearnej USA–ZSRS.
Dziś jest inaczej: na przykład na trasie przelotu rakiet między
Chinami a USA znajduje się Rosja. Jeśli Iran i Izrael miałyby
prowadzić tego rodzaju starcie, to rakiety leciałyby nad Turcją i
państwami arabskimi.
Zachowanie równowagi w Eurazji
Amerykanie zdecydowali się na bardziej ofensywną postawę na
zachodnim Pacyfiku (poprzez ogłoszenie piwotu i wdrażanie przez
Pentagon koncepcji operacyjnej wojny powietrzno-morskiej, Air Sea
Battle Concept). Tym bardziej że na tamtym teatrze akurat nie
mają innego wyjścia, jak tylko utrzymywać głęboko wysuniętą
obecność swoich sił zbrojnych na wyspach pierwszego łańcucha.
Taka dyslokacja wynika bezpośrednio z wymagań geografii
wojskowej tego obszaru962.
W październiku 2011 roku sekretarz stanu USA Hillary Clinton
sformułowała wizję „Pacyficznego Wieku Ameryki”963, w której
zarysowała potrzebę strategicznego zwrotu w kierunku Azji i
Pacyfiku964. Clinton stwierdziła, że Ameryka znajduje się w
punkcie zwrotnym i potrzebuje „mądrego wdrożenia spójnej
strategii w regionie” (smart execution of coherent regional
strategy)965. Miesiąc później prezydent Barack Obama, wygłaszając
przemówienie w Parlamencie Australii ogłosił, że „Stany
Zjednoczone przesuwają swoją uwagę w kierunku ogromnego
potencjału (vast potential) regionu Azji i Pacyfiku”966. W obrocie
intelektualnym pojawił się termin pivot na określenie przesunięcia
uwagi USA z Europy i Bliskiego Wschodu na sprawy Zachodniego
Pacyfiku i Azji. Termin ten się przyjął, gdyż oddaje geopolityczną
istotę „obrócenia się” morskiej potęgi wzdłuż strefy brzegowej
Eurazji w kierunku nowego wyzwania.
Po zarysowaniu nowego kierunku przez Biały Dom i
Departament Stanu, odpowiedzialność za przedstawienie nowego
podejścia w zakresie bezpieczeństwa przypadła Departamentowi
Obrony. W wydanych w styczniu 2012 roku Strategicznych
Wytycznych Obrony (Defense Strategic Guidance) znalazło się
stwierdzenie, że siły zbrojne dokonają przemieszczenia zasobów
(rebalance) w kierunku regionu Azji i Pacyfiku967. Wówczas po raz
pierwszy użyto określenia rebalance, które potem stało się słowem
kluczem opisującym wysiłki Stanów Zjednoczonych w zakresie
wdrażania nowej strategii968. Następnie sekretarz obrony Leon
Panetta w czerwcu 2012 roku na konferencji bezpieczeństwa
Shangri-La w Singapurze bardziej szczegółowo wyjaśnił, jak należy
rozumieć nową strategię USA w regionie 969.
Panetta zaprezentował wówczas, jakie zmiany zostaną
dokonane w dyslokacji baz i sił amerykańskich oraz jakie nowe
zdolności wojskowe zostaną wdrożone, tak by wzmocnić potencjał
Stanów Zjednoczonych. Ogłoszono nowe proporcje: odpowiednio 60
proc. do 40 proc. stanu osobowego i sprzętowego pomiędzy siłami
marynarki wojennej na Pacyfiku i Atlantyku970. Co
charakterystyczne, nacisk położono na takie zmiany, które z
punktu widzenia geografii wojskowej zachodniego Pacyfiku oraz
Azji Południowo-Wschodniej (wielkie odległości oraz środowisko
morskie) mają największe znaczenie, czyli: samoloty cysterny,
bombowce dalekiego zasięgu, samoloty długotrwałego patrolowania
morskiego oraz lotnictwo do zwalczania okrętów podwodnych.
Celem było pokazanie sojusznikom w regionie, że Amerykanie
poważnie podchodzą do piwotu, rozumiejąc obawy państw regionu
wynikające z rosnącej siły ekonomicznej, politycznej i wojskowej
Chin. Jeszcze bardziej precyzyjnie co do nowej dyslokacji sił i
środków (structure and force posture) wypowiedział się w Nowym
Jorku ówczesny zastępca sekretarza obrony Ashton Carter, w
sierpniu 2012 roku, wskazując na przebazowanie konkretnych
jednostek sprzętowych w teatrze operacyjnym Pacyfiku971.
Po początkowym okresie zarysowywania się nowej strategii,
jesienią 2012 roku, nastąpiła przerwa spowodowana wyborami
prezydenckimi w USA, zmianami przywództwa w Japonii, Korei
Południowej i Chinach972, a także ryzykiem dalszej sekwestracji
wydatków wojskowych w Stanach Zjednoczonych973. Debata nad
nową strategią powróciła z nową mocą wiosną 2013 roku.
Na poziomie dyplomatycznym974 zdarzały się wypowiedzi
zawierające nowe akcenty, mające na celu podjęcie próby nowego
zdefiniowania relacji z rosnącymi w siłę Chinami w duchu
współpracy975. Natomiast na poziomie Departamentu Obrony USA
oraz przedstawicieli sił zbrojnych zarysowała się spójna linia
komunikacji976. Podczas przesłuchania przed Komisją Sił Zbrojnych
Kongresu 5 marca 2013 roku admirał Samuel J. Locklear, dowódca
Sił Zbrojnych USA na Pacyfiku (U.S. Pacific Command, PACOM),
stworzył przestrzeń dla otwartego dyskutowania nad nową
koncepcją operacyjną. Prace nad nią trwały już wcześniej w
Pentagonie: tak zwana koncepcja wojny powietrzno-morskiej977
(Air-Sea Battle
Concept)978. Zdradził zresztą podczas przesłuchania kilka założeń
wypracowanych w koncepcji, takich jak konieczność rozproszenia
sił i środków, rozproszenia i wzmocnienia baz w regionie oraz
wypracowania stosownej sztuki operacyjnej w celu pokonania
przeciwnika (Chin), korzystającego z własnych, coraz bardziej
udoskonalonych zdolności A2AD (anti-access/area-denial) –
uniemożliwiających, względnie utrudniających Siłom Zbrojnym
USA, gwarantowi istniejących zasad i norm ładu
międzynarodowego, wykonywanie skutecznej projekcji siły na
zachodnim Pacyfiku i w morzach przybrzeżnych Azji Południowo-
Wschodniej979 oraz tym samym utrzymywanie niezakłóconej
kontroli morskich szlaków komunikacyjnych w regionie.
Następnie nowy sekretarz obrony Chuck Hagel na
najważniejszej w Azji konferencji bezpieczeństwa Shangri-La w
Singapurze, w czerwcu 2013 roku, powtórzył wszystkie elementy
nowej strategii980. Rok później (czerwiec 2014) na takiej samej
konferencji położył szczególny nacisk na kwestie bezpieczeństwa
jako nierozerwalnie związane i warunkujące prosperity w regionie.
Będąc z kolei w Japonii, Hagel twardo skierował swoje słowa do
Chin, twierdząc, że przymus i wpływanie poprzez stosowanie
przymusu (coercion and intimidation) na mniejsze państwa w
regionie jest działaniem niosącym śmierć (a deadly thing)981.
Prezydent Obama natomiast podczas przemówienia w West Point
potwierdził nową strategię pacyficzną USA wyrażoną piwotem w
kierunku Azji i Pacyfiku982. Za przemówieniami podążyły działania
dyplomatyczne, w szczególności odnowienie sojuszu z Australią i
Japonią. Oba te państwa są filarami wsparcia USA w regionie i bez
nich piwot nie byłby możliwy. Również z powodów wojskowych nie
da się skutecznie utrzymać militarnie efektywnej obecności Stanów
Zjednoczonych w regionie bez korzystania z terytoriów obu tych
krajów. Celem politycznym powyższych działań pozostawało w tym
czasie zapewnienie sojuszników w regionie o niesłabnącej sile
Ameryki, pokazanie rosnącym Chinom, że silne USA nie pozwolą
na rewizję systemu międzynarodowego, przy jednoczesnej próbie
uniknięcia niepotrzebnej eskalacji napięcia w regionie983.
Właściwe skalibrowanie i zbilansowanie metod politycznego
uspokojenia sojuszników, przy jednoczesnym zniechęcaniu Chin do
rewizji istniejącego ładu międzynarodowego po kryzysie
finansowym 2008/2009 i w warunkach dynamicznie zmieniających
się uwarunkowań geopolitycznych, było i pozostaje bardzo
wymagającym wyzwaniem984. Jednocześnie Amerykanie, by nie
niepokoić z kolei europejskich sojuszników, zaprzestali używać
słowa pivot (jako obrazowo oznaczającego potencjalne odwrócenie
się do kogoś plecami, np. do starych sojuszników w Europie, od
których w kierunku Pacyfiku dokonuje się przemieszczenie
[rebalancing] zasobów) i konsekwentnie używają terminu
rebalance.
Po kilku latach nie można mieć już więcej wątpliwości: pomimo
deklaracji składanych przez amerykańskich oficjeli w Europie,
jednak geografia zachodniego Pacyfiku, potęga Chin i waga
geopolityczna tego akwenu zmuszają do przyznania przez
Waszyngton priorytetu właśnie temu teatrowi operacyjnemu. Rosja
bowiem nie ma i nie będzie miała w ciągu następnych dekad
potencjału wojskowego i ekonomicznego porównywalnego z
Chinami985. Okolicznością niezmiernie ważną jest to, że teatr
operacyjny zachodniego Pacyfiku jest jednym z trzech istotnych dla
amerykańskiego prymatu teatrów, gdzie Amerykanie wraz ze
swoimi sojusznikami nie mają przewagi nad wojskowym i
ekonomicznym potencjałem głównego przeciwnika. Na europejskim
teatrze bowiem zarówno siła gospodarcza, poziom technologii, jak i
demografia są po stronie USA i NATO, daleko przewyższając Rosję.
To samo dotyczy Bliskiego Wschodu. Nawet luźna koalicja
sojuszników USA: Egiptu, Izraela, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i
Zjednoczonych Emiratów Arabskich ma zdecydowaną przewagę
nad Iranem.
Innymi słowy, Ameryka i jej sojusznicy w Europie i na Bliskim
Wschodzie są w pełni zdolni do stworzenia korzystnej dla ich
interesów równowagi, co najwyżej z minimalnym wsparciem
Stanów Zjednoczonych – jeśli oczywiście państwa te chciałyby lub
byłyby zmuszone do takiego samodzielnego równoważenia.
Pokazują to dane gospodarcze za 2017 rok (w dolarach
amerykańskich): PKB Polski to ponad 474 mld, państwa bałtyckie
łącznie to 90,969 mld, Niemcy – 3,355,772 bln, Wielka Brytania –
2,848,755 bln, Francja – 2,421,682 bln, co razem daje tym głównym
państwom sojuszniczym w Europie – 9,191,961 bln, podczas gdy
Rosja wypracowała w roku 2017 PKB w wysokości zaledwie
1,326,015 bln dolarów (tylko trzy razy więcej od Polski)986. Z kolei
na Bliskim Wschodzie: Iran PKB – 425 326 mld dolarów, podczas
gdy Arabia Saudyjska – 646 001 mld dolarów, Izrael – 296 075 mld
dolarów, Egipt – 330 778 mld dolarów, Zjednoczone Emiraty
Arabskie – 370 292 mld dolary, co daje łącznie grupie partnerów
Stanów Zjednoczonych, nawet bez Turcji, aż 1,643,146 bln dolarów,
dając ogromną przewagę nad Iranem.
Ponadto na Pacyfiku Amerykanie nie mają głębi strategicznej i
dlatego muszą być wysunięci głęboko „pod przeciwnika”. W Europie
natomiast dysponują sporą głębią strategiczną w zachodniej części
kontynentu, choć akurat jej wykorzystywanie powoduje naruszenie
interesów Rzeczypospolitej i pozostałych państw pomostu bałtycko-
czarnomorskiego, zależnych w zakresie bezpieczeństwa od
zewnętrznego morskiego hegemona. Głębia strategiczna w Europie
w wypadku wojny pozwala Amerykanom zyskać potrzebny im czas
uzyskany wysiłkiem oporu stawianego na przestrzeni pomostu
bałtycko-czarnomorskiego. Tym samym Amerykanie mają
możliwość, by dość długo rozmieszczać się w zachodniej,
atlantyckiej części Europy – nawet po utracie na rzecz Rosji
przestrzeni pomostu. Wciąż też będą w stanie pokonać Rosję lub,
opcjonalnie – wynegocjować korzystne porozumienie, które nie
zakwestionuje dominującej roli USA w miejscu ważniejszym z
punktu widzenia wpływów morskich imperium – w Rimlandzie
Europy. Dosadnie rzecz ujmując, USA mogą stracić cały pomost
bałtycko-czarnomorski na rzecz Rosji, a i tak Rosja nie zdominuje
całego kontynentu.
Podobnie wyglądałaby sytuacja z Iranem i balansującymi go
sąsiadami partnerami USA. Zupełnie inaczej jest w wypadku
rywalizacji z Chinami na zachodnim Pacyfiku. Japonia jest
państwem kluczowym dla obecności USA w Azji Wschodniej i
jednocześnie jest państwem frontowym. Jej utrata przyniosłaby
nieubłaganie wypchnięcie USA z zachodniego Pacyfiku i
niemożność prowadzenia intensywnej wojny z Chinami na morzach
przybrzeżnych Azji Wschodniej, bez Wysp Japońskich i potencjału
Japonii. Każda finlandyzacja Japonii to katastrofa prymatu
światowego USA987.
Strategiczna głębia jest w ogóle fundamentalną kwestią w
zmaganiach geopolitycznych. Rosja miała strategiczną głębię w
wojnie północnej ze Szwecją, zakończonej klęską Szwedów pod
Połtawą – zmęczonych ogromnymi przestrzeniami. Podobnie
sprawa wyglądała podczas kampanii Napoleona w 1812 roku oraz
dwukrotnie w obu wojnach światowych. Inaczej niż na przykład
Francja, której baza przemysłowa i centrum decyzyjne państwa
były zlokalizowane na północnym wschodzie, blisko wrogich
Niemiec. Musiała się z tego powodu bronić na wysuniętych
pozycjach. Czyniąc to, ponosiła w I wojnie wielkie straty, a w II
wojnie światowej brak francuskiej głębi strategicznej był jednym z
podstawowych powodów jej szybkiej porażki. Podczas zimnej wojny
zachodnie Niemcy nie miały w ogóle głębi strategicznej i nie mogły
oddawać własnego terytorium w zamian za drogocenny czas
niezbędny do moblilizacji i podciągnięcia uzupełnień, czy manewru
kontruderzenia w wybranym miejscu. Z tego powodu wojska RFN
musiały być gotowe do walki kordonowej zaraz przy granicy.
USA, mając deficyt głębi strategicznej na zachodnim Pacyfiku,
nie mają go w Europie. Europa Zachodnia jest położona tysiące
kilometrów od Rosji, a blisko zdominowanego przez flotę
amerykańską Atlantyku. Nawet gdyby Rosjanie podbili państwa
bałtyckie i Polskę, to potrzebowaliby wielu miesięcy, by
przeorganizować i uzupełnić jednostki, żeby móc iść dalej na
zachód, choć ogólna słabość Rosji i jej sił zbrojnych czyni ją raczej
niezdolną do tak wielkiej wojny. Sami Europejczycy, działając w
koalicji, mogliby pokonać Rosję. Żadna korelacja sojuszników i
partnerów USA na Pacyfiku nie będzie w stanie pokonać Chin.
Stąd w Waszyngtonie istnieje raczej większa obawa, jeśli chodzi o
Europę, o możliwość prowadzenia przez Moskwę podprogowej
wojny hybrydowej niż wybuchu ryzykownej dla Rosji otwartej
wojny. Dlatego tak ważna obecność na flance NATO sił specjalnych
mających do odegrania wielką rolę na flance przeciw działaniom
wojny hybrydowej.
Siły Zbrojne USA szkolone w opracowywanej właśnie w
Pentagonie na potrzeby wojny z Rosją koncepcji operacyjnej bitwy
w wielu domenach (Multi Domain Battle) będą miały dość
specyficzne zadanie w Europie. Będą bowiem musiały przychodzić
w teatr operacyjny stale manewrując wobec przeciwdziałania z
rosyjskich bąbli antydostępowych A2AD, tak aby uchwycić teren i
opanować krytyczne dla powodzenia operacji miejsca wejścia (entry
points), podczas gdy na Pacyfiku będą stale obecni na wysuniętej
obecności, tam ich zastanie wybuch wojny i na początku będą
raczej się bronili. Do tego wskutek rosyjskich zdolności A2AD
amerykańskie jednostki będą musiały być znacznie mocniej
rozproszone niż oddziały w czasie II wojny światowej czy w czasie
obu wojen w Zatoce Perskiej w XX i XXI wieku. Będą musiały
dysponować odpornym systemem komunikacji i mieć zupełnie
nowe zdolności do prowadzenia wojny we wszystkich
współczesnych jej domenach, jeśli będą miały przetrwać na
symetrycznym polu bitwy na wschodniej flance, gdzie Rosjanie
automatycznie będą mieli zapewnioną na początku konfliktu
przewagę miejsca i czasu.
Nowy model jednostek wojsk lądowych, o którym mowa, będzie
wymagał utworzenia nowego rodzaju brygady wojsk lądowych
według nowego pomysłu. Przypomina on opracowaną w latach
trzydziestych XX wieku przez Heinza Guderiana metodę
neutralizacji przewagi obrony, znaną z zachodnich frontów I wojny
światowej. Jest ona oparta na koncepcji nowatorskiego użycia
manewrowych jednostek pancernych (Panzer Division z różnymi
elementami zmechanizowanej wojny kombinowanej w ramach
koncepcji wojny błyskawicznej – Blitzkrieg). Nowy pomysł można
też porównać do nowatorskich koncecji operacyjnych w Siłach
Zbrojnych USA z lat sześćdziesiątych. USA wprowadziły wtedy
wysoką mobilność części wojsk lądowych dzięki włączeniu do
służby śmigłowców przeznaczonych do zmasowanych operacji
lądowych. Zmieniło to skokowo charakter i zdolności armii
amerykańskiej w trudnym komunikacyjnie terenie wojny w
Wietnamie. Wystarczy porównać, jak działały wojska
amerykańskie w porównaniu do wojsk francuskich z czasie
francuskiej odsłony wojny wietnamskiej kilkanaście lat wcześniej –
w latach pięćdziesiątych XX wieku.
Musiałby to być nowy model amerykańskich wojsk lądowych,
wymagający poprawionych zdolności operacyjnego rozpoznania i
wywiadu w czasie rzeczywistym, nowoczesnej artylerii dalekiego
zasięgu zintegrowanej z sytuacyjnym systemem świadomości na
poziomie operacyjnym i taktycznym, organicznej – czyli
towarzyszącej wojskom liniowym – obrony powietrznej. Jednostki
nowego wzoru musiałyby być zdolne do bitwy w wielu domenach
współczesnej wojny jednocześnie, w ciągłym nieustannym
manewrze przy stałym przeciwdziałaniu ogniowym przeciwnika.
Na dodatek niepewna jest dominacja własnego lotnictwa na polu
walki. Oznacza to, że odwrotnie niż w wypadku Air-Land Battle
Concept z lat osiemdziesiątych, wojska lądowe będą działały tym
razem na rzecz sił powietrznych, otwierając im możliwości latania
w określonych korytarzach pola walki w zasadniczo
niepermisywnym jego środowisku. To wymaga zmiany wielu
elementów: struktury wojsk lądowych, ich wyposażenia, szkolenia.
Nie bardzo wiadomo, gdzie w Pentagonie są na to pieniądze w
nadchodzących latach.
Dobierając kolejne porównania historyczne z okresu I wojny
światowej, można powiedzieć, że Rosjanie budują przy użyciu
systemów A2AD linię okopów prowadzących głęboko w kierunku
pozycji państw frontowych NATO. „Zielone ludziki” zaś oraz inne
działania hybrydowe testujące zdolności i spójność NATO są
odpowiednikami niemieckich żołnierzy szturmowych
(Stosstruppen) mających pokonać siły obrony w realnym terenie na
wschodniej flance. Strategia amerykańska polega na razie jedynie
na asystowaniu państwom frontowym w tworzeniu własnej linii
kontrokopów A2AD i wystawienia adekwatnego zestawu sił
zdolnych do zatrzymania rosyjskich „szturmowców” (siły
amerykańskie w rotacji oraz siły specjalne). W wypadku
sojuszników na flance chodzi o stworzenie obrony terytorialnej,
która byłaby pomocna w wypadku działań na poziomie
hybrydowym. Jednocześnie, z korzyścią dla strategii USA,
odegrałaby rolę „druta” we wspomnianej amerykańskiej koncepcji
tripwire, czyli linii rozciągniętej wzdłuż perymetru wschodniej
flanki, o którą ma się potykać ofensywna akcja rosyjska, gubiąc
tzw. momentum czy nieosiągając zakładanego szybkiego fait
accomplit. Ów „drut” miałby nie przewracać, ale powodować
potykanie, tym samym utrudniając Rosjanom realizację zadań w
zakładanym czasie. Natomiast USA dawałby czas na
przegrupowanie z innych teatrów operacyjnych do Europy
Zachodniej, gdzie dysponują głębią strategiczną.
Następnie wchodzące do teatru wojny siły lądowe, z czasem
amerykańskie, w połączeniu z morskimi i powietrznymi zaczęłyby
tworzyć kompleks obronno-uderzeniowy wspierany przez artylerię
dalekiego zasięgu i precyzyjne uderzenia dalekiego zasięgu, tak by
zrolować i unieszkodliwić rosyjskie systemy A2AD, tworząc
warunki do wykonania z powodzeniem kontruderzenia na siły
rosyjskie.
To powoduje, że w nadchodzących latach i dekadach należy się
liczyć ze strony USA jedynie z expeditionary posture w Europie i
nadaniu obronie Starego Kontynentu miejsca dalszego za
priorytetowym na Pacyfiku. Przypominałoby to decyzję
administracji prezydenta Roosevelta o zajęciu się priorytetowo
najpierw Niemcami i teatrem europejskim w czasie II wojny
światowej (sławne – Germany First). Tyle że tym razem odwrotnie,
to Pacyfik ma priorytet ze względu na zamianę w XXI wieku
znaczenia Atlantyku i Pacyfiku. Należy się liczyć w związku z tym
z ograniczoną obecnością wojsk USA, w tym umiarkowanych sił
lotniczych (zawsze łatwiejszych do relokacji) i lądowych z
elementami logistyki i składami magazynowymi (prepositioned).
Byłyby to siły wystarczające do utrzymania przekonania państw w
regionie do orientowania się na USA988. Wszelkie rezerwy
operacyjne Stanów Zjednoczonych siłą rzeczy z braku finansowania
i wskutek wyzwań na Pacyfiku będą dość skromne na europejskim
teatrze bez względu na werbalne zapewnienia administracji w
Waszyngtonie.
To oznaczałoby, że taka polityka musiałaby zakładać podjęcie
ryzyka i Amerykanie najwyraźniej je podejmują zakładając, że siły
z kontynentalnych Stanów (CONUS) powinny dać sobie radę z
wojną na Bliskim Wschodzie lub w Europie, choć niestety nie
jednocześnie. Akceptacja większego ryzyka wojny w Europie i na
Bliskim Wschodzie ma spowodować nowy podział zadań między
regionalnymi sojusznikami a Stanami Zjednoczonymi989. To
sojusznicy mają ponosili większość ciężarów wynikających z tych
zadań.
O ile Chiny posiadają atrybuty, które predestynują je do bycia
rywalem globalnym USA w XXI wieku, o tyle Rosja może
aspirować jedynie do odzyskania regionalnej strefy wpływu i w tym
celu dąży do wypchnięcia Stanów Zjednoczonych oraz ich wpływów
z Europy. Bez tego nie może być złamana niekorzystna dla Moskwy
architektura bezpieczeństwa i nie może powstać nowy model
współpracy gospodarczej na Starym Kontynencie. Rosja pozostaje
jednak w bardzo słabej pozycji, albowiem jej gospodarka pod
względem wielkości stanowi jedynie jedną dziesiątą gospodarki
USA, a populacja zaledwie niespełna połowę populacji Stanów
Zjednoczonych. Parametry te codziennie zwiększają się na
niekorzyść Rosji. Federacja Rosyjska będzie raczej słabła i zenit
możliwości ma już za sobą. Stanowi wciąż potęgę, ale w zmierzchu.
Podobnie słabło imperium osmańskie w XIX i XX wieku990. Na
ogromnym terytorium rosyjskiego państwa może też wówczas
pojawić się jego powolna dezintegracja. Wtedy nieuchronnie stanie
się potęgą status quo, broniącą swojego stanu posiadania (a nie
szukającą poszerzenia wpływów) na przykład przed Rzeczpospolitą
na pomoście bałtycko-czarnomorskim lub przed Chinami od
południa napierającymi na dawne strefy wływów Rosji w Eurazji.
W takiej sytuacji może w sposób naturalny stać się partnerem
Stanów Zjednoczonych, również broniących w Eurazji swojego
status quo991.
W ciągu okresu postzimnowojennego zawiodły kolejne próby
USA utworzenia jednego globalnego systemu zbiorowego
bezpieczeństwa. Wynika to z prostego faktu, że wielkie potęgi
nigdy nie mają identycznych interesów. Żadne zasady zbiorowego
bezpieczeństwa nigdy nie były w stanie zapobiec działaniom
wielkiego mocarstwa, jeśli zechciało działać przeciw systemowi992.
Jak mawiał Kissinger, system bezpieczeństwa zbiorowego nie jest
w stanie przetrwać, gdy jedno lub więcej mocarstw, które na niego
oddziałują, odrzucają status quo wyrażane tym systemem. Z taką
właśnie sytuacją borykają się Stany Zjednoczone konfrontując się z
trzema rewizjonistycznymi potęgami: Chin, Rosji i Iranu, w tym
jedna ma potencjał na dominację globalną – Chiny nastawione za
Xi Jinpinga na rewizję prymatu USA.
Same Stany Zjednoczone mają oczywiście ogromną strategiczną
głębię wynikającą przede wszystkim z oddalenia od Eurazji, czego
nie mogą powiedzieć o sobie Rosjanie czy Chińczycy. Amerykańskie
położenie geostrategiczne może premiować obronę wpływów „na
głębokość” lub obronę „warstwową”. Tak było par excellence podczas
zimnej wojny i w trakcie II wojny światowej zarówno na Pacyfiku,
jak i w Europie. Sytuacja taka możliwa była dzięki całemu portfolio
silnych sojuszników, choć Amerykanie musieli dysponować
swobodną projekcją siły wobec tych sojuszników i zapewniać
swobodną do nich komunikację na dużą skalę na dystansach
transkontynentalnych. Problemem zawsze było to, że USA jako
gobalna morska potęga przychodząca z zachodniej półkuli musi
rozpraszać swoje wysiłki na całej peryferii Rimlandu Eurazji. Tym
samym niezwykle trudno jest Ameryce skoncentrować potęgę w
jednym wybranym miejscu, podczas gdy jej główny rywal – Chiny
mogą to robić (Rosja też musi się rozpraszać na południowym i
zachodnim perymetrze strategicznym)993. Do tego dochodzi rozwój
nowych technologii antydostępowych erodujących dawne przewagi
wojskowe Stanów Zjednoczonych994. Powyższa sytuacja osłabia
obecność strategiczną USA w Eurazji i jeśli Waszyngton nie zmieni
tej tendencji, prymat USA zostanie złamany, a oparte na USA
sojusze się rozpadną, bo koszt projekcji siły do sojuszników stanie
się dla Waszyngtonu nieakceptowalny politycznie ani wojskowo.
W 1917 roku PKB USA było trzy razy większe niż imperialnych
Niemiec, a jeszcze po stronie USA w wojnie z państwami
centralnymi była przecież Francja, Wielka Brytania i Rosja –
wszystko potęgi kolonialne. W 1943 roku łączne PKB Japonii i
Niemiec stanowiło mniej niż 40 proc. PKB USA. W 1980 roku
Sowieci generowali maksymalnie 40 proc. PKB USA, choć Office of
Net Assessment i sam jej szef Andy Marshall w Pentagonie
twierdzili, że realnie było to jednak znacznie, znacznie mniej995.
USA i tak miało wówczas po swojej stronie Wielką Brytanię,
Niemcy, Japonię i Francję – wielkie potęgi gospodarcze świata
„Morza”.
Dla zobrazowania różnicy: Chiny są obecnie największym
importerem surowców i krajem z najbardziej dynamicznym
handlem na świecie. Chiński Nowy Jedwabny Szlak rzuca
wyzwanie ekonomiczne liniom komunikacyjnym opartym na
geopolitycznym „Morzu” i jego wpływach. Państwo Środka chce
uzupełnić szlaki morskie przez Pacyfik i Atlantyk oraz bloki
ekonomiczne państw wokół gospodarki USA eurazjatyckim blokiem
handlowym z Chinami w centrum. Z punktu widzenia wielkiej
strategii w dobie rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji Chiny
manewrują powoli, acz konsekwetnie i w sposób wyrachowany
przeciw sojuszowi Japonii i USA.
Dzisiejsze Chiny są bez żadnych wątpliwości daleko większym
wyzwaniem dla utrzymania dominacji USA w Eurazji niż Związek
Sowiecki w trakcie zimnej wojny, są wielkim hubem produkcyjnym
znajdującym się w centrum morskiego systemu wymiany
towarowej, o czym nigdy nie mogli marzyć Sowieci. Generują co
najmniej 60 proc. PKB USA, choć według parytetu siły nabywczej
chińska gospodarka stała się większa do amerykańskiej, w 2014
roku detronizując po ponad 100 latach lidera systemu światowego.
PKB Chin jest około siedem razy większe niż Rosji, 100 razy
większe niż Iranu i 75 proc. większe niż łączne PKB państw osi w
trakcie II wojny światowej lub Związku Sowieckiego w szczycie jego
potęgi podczas zimnej wojny (jeśli dane sowieckie nie były
zawyżane)996.
Chiny rosną też szybciej niż Stany Zjednoczone. Indywidualnie
Chiny oraz razem Chiny, Rosja i Iran dysponują potęgą
gospodarczą większą niż jakiekolwiek sojusze lub mocarstwa,
którym musiała stawiać czoła Ameryka w XX wieku.
Stany Zjednoczone dysponują pulą 21 mln mężczyzn w
rocznikach poborowych w wieku lat 17–21, ale dwie trzecie z nich
nie nadaje się do służby wojskowej: 9,5 mln nie ma wystarczającego
poziomu wykształcenia niezbędnego na współczesnym polu walki,
jedna trzecia ma dyskwalifikującą nadwagę, lub kartotekę karną
albo inne cechy dyskwalifikujące do służby wojskowej. W 2015 roku
w Siłach Zbrojnych USA już kolejny raz wystąpiły problemy z
zakontraktowaniem niezbędnej liczby 177 tys. żołnierzy do
zawodowej przecież, płatnej i cieszącej się w kraju wielką estymą
służby kontraktowej.
Pozornie wydawałoby się, że Amerykanie nie są już potęgą
przemysłową i stali się gospodarką usługową. To nieprawda. W
1946 roku wyprodukowano w USA 2,2 mln samochodów, a w 2015
aż 17 mln aut. W 1945 roku wyprodukowano 58,5 mln ton stali i
0,5 mln ton alumi-nium, w 2014 roku zaś 86,6 mln ton stali i 1,7
mln ton aluminium. Różnica dotycząca obecnej sytuacji polega na
tym, że tym razem Amerykanie porównują się z prawdziwym
gigantem demograficzno-produkcyjnym, jakim stały się Chiny po
długim okresie uśpienia chińskiego potencjału, spowodowanym
czasem kolonizacji w XIX i XX wieku. Dane produkcyjne Chin są
wprost oszałamiające: w 2014 roku chińskie huty opuściło 23,3 mln
ton aluminium i 822,7 mln ton stali. Czyli 20 razy więcej
aluminium i dziewięć razy więcej stali niż w USA.
To pokazuje, jak bardzo produkcyjne monstrum chińskie jest
zależne od dostaw surowców z obcych rynków, których przecież nie
kontroluje, jak zależne jest również od linii komunikacyjnych do
nich prowadzących, kontrolowanych przecież przez morskiego
hegemona i jego potężną US Navy. Jeśli zauważyć, że obdarzeni
hojnie przez naturę surowcami Amerykanie w 2014 roku
produkowali dziennie 14 mln baryłek ropy, a Chiny jedynie 6,6 mln
baryłek, gazu ziemnego w USA wydobywano 31 mld stóp
sześciennych, w Chinach zaś jedynie 4,360 mld stóp
sześciennych997, można wówczas zrozumieć wyczulenie przywódców
w Pekinie na aspiracje zbudowania własnego systemu connectivity i
uniezależnienia się od swoistego „pośrednictwa” USA. Warto dodać,
że o ile niewiele wiadomo, jak wygląda pod tym względem sytuacja
w Chinach, o tyle w USA baza przemysłowa produkcji wojskowej
pozostaje na bardzo wysokim poziomie, a kadra jest wciąż świetnie
wykwalifikowana, choć starzeje się i jest coraz mniej liczna w
porównaniu do końcowego okresu zimnej wojny. W razie nagłej
potrzeby w wypadku wybuchu wojny wystąpić może problem z
dodatkowymi wykwalifikowanymi pracownikami i z dostępem do
niezbędnych materiałów i surowców.
Waszyngton wobec Nowego Jedwabnego
Szlaku. Nowa Eurazja
Zapierający dech rozwój gospodarczy Chin w XXI wieku i
stopniowe przesuwanie się struktury światowej w kierunku
Pacyfiku oraz powstawanie wielobiegunowości wpłynęły łącznie w
sposób bezpośredni na zajęcie przez Chiny nowego miejsca w
świecie. Prezydent Chin Hu Jintao oraz premier Wen Jiabao
używali na powyższe zjawisko terminu najpierw „pokojowy wzrost”
(hepingjueqi), a nieco później „pokojowy rozwój”998. Polityka
chińska weszła w zupełnie nową fazę w 2013 roku, gdy Inicjatywa
Pasa i Szlaku (yidaiyilu) – czyli Nowego Jedwabnego Szlaku –
została ogłoszona oficjalnie. Właściwie przygotowania do tej
chińskiej „strategii marszu na zachód” ruszyły rok wcześniej, choć
dopiero 7 września 2013 roku na Uniwersytecie Nazarbajewa w
Kazachstanie prezydent Chin Xi Jinping wygłosił historyczne
przemówienie, stwierdzając m.in., że „starożytny Jedwabny Szlak
jest pełen nowego wigoru wraz z błyskawicznym rozwojem relacji
Chin z krajami Azji i Europy”999. Po tym wystąpieniu nastąpiło
kolejne, tym razem w Indonezji, dotyczące morskiego Jedwabnego
Szlaku łączącego Chiny z Azją Południową, Zachodnią i Europą
przez Morze Południowochińskie i Ocean Indyjski. W międzyczasie
uległa zmianie formalna nazwa inicjatywy z „Jednego Pasa –
Jednego Szlaku” na „Pas i Szlak”, by pokazać, że inicjatywa jest
otwarta dla wszystkich krajów, w tym także najwyraźniej dla
morskiego hegemona – Stanów Zjednoczonych1000. Podczas
zorganizowanego z wielką pompą Forum Pasa i Szlaku w Pekinie
w maju 2017 roku, na którym byli obecni przedstawiciele ponad
100 państw, prezydent Xi Jinping wygłosił programowe
przemówienie i zaprosił do uczestniczenia w projekcie jeszcze
więcej państw.
Zgodnie z oficjalnymi zpewnieniami chińskich instytucji jest to
„systemowy projekt, który powinien powstawać wspólnie poprzez
konsultacje, tak by pogodzić interesy wszystkich i podjąć wysiłki
zintegrowania strategicznego rozwoju krajów wzdłuż Nowego
Jedwabnego Szlaku”. Szlak ma połączyć Chiny, Azję Środkową,
Rosję i Europę, w tym basen Morza Bałtyckiego, łącząc Chiny z
Zatoką Perską i Morzem Śródziemnym przez Azję Środkową i Azję
Zachodnią (Bliski Wschód i Lewant oraz Azja Mniejsza); także
poprzez połączenie Chin morzem z Azją Południowowschodnią,
Azją Południową, Oceanem Indyjskim i Afryką1001. Na Szlaku
mieszka 63 proc. populaji świata, a tylko 29 proc. produkcji
światowej pochodzi z tego obszaru. Chińskie PKB jest większe niż
połowa PKB wszystkich krajów na obszarze Szlaku razem
wziętych. Chiny są także największym partnerem handlowym aż
dla 128 krajów świata1002, co pokazuje potencjał dynamizacji
wymiany towarowej na Szlaku z pakietem kontrolnym Chin.
Podobnie jak pakietem kontrolnym w systemie morskiej wymiany
towarowej po II wojnie światowej dysponowały Stany Zjednoczone.
Amerykanie oceniają, że projekt wraz z morskimi szlakami pod
dominacją Chin na Morzu Południowochińskim i na Oceanie
Indyjskim może objąć aż dwie trzecie masy lądowej świata, 4,4 mld
ludzi w 65 krajach z PKB 20 bln dolarów. Szacują, że koszt
projektu może wynieść astronomiczną kwotę 1–6 bln dolarów w
następnych 20 latach1003.
W marcu 2017 roku chiński rząd ogłosił uruchomienie
dedykowanej strony internetowej jako oficjalnego i rzetelnego
źródła informacji na temat Szlaku1004. Planowane wydatki na
Nowym Jedwabnym Szlaku mają być ze wszech miar ogromne.
Według ostrożnych szacunków banki chińskie mają ponad 15 bln
dolarów w depozytach, a rząd w Pekinie ma dodatkowe 3 bln
dolarów w rezerwach walutowych. Te środki mogą być
wykorzystane na Szlaku. Przewidziane są cztery podstawowe
mechanizmy finansujące, które cieszą się wsparciem rządu w
Pekinie: Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (Asian
Infrastructure Investment Bank – AIIB; Fundusz Jedwabnego
Szlaku – Silk Road Fund; we współpracy z Bankiem Rozwoju Chin
– China Development Bank – CDB; oraz Export-
-Import Bank of China – EXIM Bank). Rząd chiński ufa także w
pomoc ze strony banku dedykowanego dla krajów BRICS, czyli New
Development Bank (NDB) i Shanghajskiej Organizacji Współpracy
– Shanghai Cooperation Organization (SCO).
Europejski znawca Chin François Godement, wypowiadając się
o Szlaku, otwarcie mówi o projekcie cywilizacyjnym o
niebotycznych rozmiarach (grandiose)1005. W oczach Chińczyków
globalizacja, jaką obecnie znamy, jest bowiem tylko częściową
globalizacją, obejmującą jedynie obszary brzegowe kontynentów i
to tylko te, które są już gospodarczo rozwinięte1006. Faktem jest, że
90 proc. handlu odbywa się morzem, a 80 proc. produkcji i
wytwórczości światowej pochodzi z obszarów położonych nie dalej
niż 100 kilometrów od linii brzegowej1007. Powyższe pokazuje
znaczenie Rimlandu i najwyraźniej potwierdza wcześniej
wyjaśniane twierdzenia Spykmana, które utorowały drogę do
amerykańskiej strategii prymatu po II wojnie światowej. Od
pięciuset lat w związku z tym mechanizm był w miarę oczywisty:
państwa brzegowe rosły w siłę – kolejno: Portugalia, Hiszpania,
Holandia, Wielka Brytania i USA, a wielkie mocarstwa
zawdzięczały swoją potęgę Oceanowi Światowemu. Z kolei wielkie
niegdyś cywilizacje chyliły się ku upadkowi, gdyż były zamknięte
lądowo bez swobodnego dostępu do Oceanu Światowego, nawet jeśli
były położone nad brzegami wielkich rzek.
Chińczycy uważają, że setki milionów ludzi, które były objęte
dotychczasowym modelem globalizacji, przede wszystkim w
Europie i Ameryce, były wystarczająco obsługiwane przez morskie
szlaki komunikacyjne otwarte przez Europejczyków w trakcie
wielkich odkryć geograficznych, nad którymi rządy sprawuje
morski hegemon USA. Dotychczasowe szlaki jednak, jak twierdzą,
„już nie są w stanie obsłużyć rosnącej populacji w Eurazji w
krajach rozwijających się, które pragną handlu, nowoczesności i
uprzemysłowienia, ale wciąż zależne są od cieśnin, kanałów i
morskich szlaków, co przypomina ciągnięcie wielkiego wozu przez
małego konia”1008.
Jako największe mocarstwo handlowe świata Chiny chcą nie
tylko zredukować własne ryzyka geopolityczne na morskich
szlakach, ale także docelowo zredukować koszty transportu,
poprawić jego terminowość oraz stworzyć cały nowy złożony system
połączeń. Z czasem będzie on sam napędzał obrót i ruch towarowy
między podłączonymi do niego nowymi i starymi obszarami oraz
ich populacjami, z których większość do tej pory słabo lub w ogóle
nie uczestniczyła w wymianie globalnej. Szlak na lądzie Eurazji, na
podobieństwo dawnych czasów świetności cywilizacji babilońskiej,
indyjskiej, egipskiej czy chińskiej, doprowadzić ma do premiowania
tradycyjnie lądowych i nadrzecznych cywilizacji1009. Chińczycy już
nazywają to „drugimi wielkimi odkryciami geograficznymi”1010. W
krajach na lądowym Szlaku nie ma wystarczającej ilości kapitału,
technologii czy wykwalifikowanej kadry. To wszystko mają Chiny,
które z kolei potrzebują nowych, rozwijających się i coraz bardziej
pojemnych rynków podłączonych do systemu Szlaku. Dostępu do
całodobowej elektryczności nie ma 2,6 mld ludności Azji i Afryki,
prawie 800 mln nie ma dostępu do wody, a 2,5 mld do podstawowej
kanalizacji, 1–1,5 mld nie ma telefonów, a tylko 20 proc. ma dostęp
do Internetu1011. Projekty infrastrukturalne, które dają biednym
społecznościom dostęp do energii, transportu, sieci drogowej
pociągów i internetu przyniosą duży impuls rozwojowy i dadzą
pracę, stymulując handel poprzez zwiększone skomunikowanie.
Kraje rozwijające się w Eurazji mają różnicę około 1 bln dolarów
rocznie pomiędzy wyzwaniami dokonującej się błyskawicznie
urbanizacji a możliwościami finansowania wynikającymi z ich
wzrostu gospodarczego, podczas gdy dotychczasowe banki systemu
Bretton Woods mogą sfinansować zaledwie jedną dziesiątą tej
różnicy. Nowy Jedwabny Szlak poprzez skomunikowanie setek
milionów ludzi z nowymi rynkami być może to poprawi, w
zamierzeniu tworząc nowe miejsca pracy, nowe biznesy, nowe
rynki, nowe synergie i możliwości nieistniejące do tej pory na tym
obszarze.
Jak jednak osiągnąć taki efekt podłączenia? Historycznie rzecz
ujmując, dokonywało się to w masach lądowych Eurazji najczęściej
poprzez wojnę i podbój – od Dariusza, władcy Persji, przez
Aleksandra Wielkiego, Dżyngis-chana, Osmanów aż po czasy
kolonizacji przez państwa europejskie. W dobie nowoczesnej
wynalazek kolei uruchomił myślenie wsparcia technicznego dla
skomunikowania zamkniętego komunikacyjnie lądu, czego
najbardziej znanym przykładem był plan budowy kolei Berlin–
Bagdad przed I wojną światową. Tak się składa, że w XXI wieku
największą światową potęgą w zakresie nowoczesnych kolei
wielkich prędkości łączących odległe od siebie obszary stały się
Chiny, które planują przenieść na lądowy Nowy Jedwabny Szlak
spektakularne sukcesy własnej rozbudowy sieci kolejowej wielkich
prędkości z lat 2008–2017. Wybudowały wówczas ponad 19 tys.
kilometrów linii kolejowych wielkich prędkości łącząc intensywnym
ruchem kolejowym 100 chińskich miast i, co więcej, planują łącznie
osiągnąć stan 30 tys. kilometrów linii wielkich prędkości łączących
200 miast w Chinach na początku lat dwudziestych XXI wieku1012.
Łatwo sobie wyobrazić (a może właśnie tym trudniej), jak
przestrzenie lądowe Eurazji by się zmieniły, gdyby odległe jej
regiony były połączone koleją próżniową (zwaną na Zachodzie
Hyperloopem), którą pasażerowie mogliby się poruszać z
prędkością dźwięku, nad czym obecnie trwają prace w wielu
miejscach świata1013. Kolej próżniowa teoretycznie mogłaby
osiągnąć prędkość nawet 4000 km/h, nad czym według niektórych
doniesień również trwają prace1014. Wtedy podróż koleją próżniową
z Pekinu do Warszawy (odległość 7 tys. km) zajmowałaby, dajmy
na to, około dwóch godzin. Takie skomunikowanie całkowicie
zmieniłoby świat, jego punkty ciężkości, ale – przede wszystkim –
dokonałoby całkowitej transformacji mas lądowych zamkniętych
wewnątrz superkontynentu i sposobu oraz częstotliwości interakcji
zamieszkujących je ludzi.
Niezależnie od kolejowego ruchu pasażerskiego Chiny do
listopada 2015 roku otworzyły 23 transeuroazjatyckie szlaki kolei
towarowych do Europy, średnio dwa razy szybszych niż transport
morski, z kosztem jednego kontenera dwa razy większym na
wagonie kolejowym niż na statku1015. Wciąż jednak jest to
nieopłacalne i towary nie mogą być transportowane przez masy
lądowe Eurazji bez subsydiów tych czy innych rządów centralnych
lub lokalnych. To może się zmienić, jeśli pojawi się stosowna skala
ruchu towarowego w obie strony, tak by pociągi nie wracały puste,
jeśli poprawią się znacząco połączenia, ich jakość, częstotliwość,
gęstość sieci transportowej i dostępność przewozów, a przede
wszystkim, jeśli nowo otwierane w ten sposób rynki staną się
zamożniejsze w wyniku tegoż ruchu towarowego i wynikającego z
tego bogacenia.
W Chinach uważa się także najwyraźniej, że Europejczykom
będzie dużo łatwiej zaakceptowacć wzrost potęgi Chin, zwłaszcza
jeśli Europa będzie na tym gospodarczo korzystała, ponieważ
Europejczycy sami utracili status hegemona na rzecz USA. Uważa
się też, że Amerykanie takiej zmiany nie zaakceptują. Dlatego z
punktu widzenia geostrategii Chiny będą musiały w swoich
propozycjach postrzegać Europę jako część konsolidującej się
Eurazji, a nie część wrogiego zmianom Oceanu Światowego (lub jak
kto woli – geopolitycznego „Morza”), co uruchomi wielką grę
kontynentalną. Europa bowiem, która będzie należała do Oceanu
Światowego, będzie zawsze myślała o współpracy z USA przez
Atlantyk. Dlatego Chiny będą musiały dla skuteczności swojej
wielkiej strategii przyprowadzić Europę ponownie, jak przed 1500
rokiem, na wielkie potencjalnie rynki Eurazji. To bardzo ważny,
choć nieujawniany oficjalnie, element struktury Nowego
Jedwabnego Szlaku1016. Można dodać – niezbędny dla powodzenia
wielkiej strategii, choć niezwykle trudny.
Analizując chińskie postępowanie i myślenie można spostrzec,
że Chiny będą potrzebowały stabilizacji polityczno-gospodarczej w
Europie, co może dać im Unia Europejska albo Europa karolińska
pod przewodnictwem Niemiec. Międzymorze pod flagą USA będzie
temu przeszkadzało. Jednocześnie – jeśli nie będzie oddzielnym,
samodzielnym konstruktem z własnym potencjałem gospodarczym
i wojskowym przyciągającym cały pomost bałtycko-czarnomorski (a
nie zaledwie kordonem sanitarnym wobec Rosji czy klinem między
Niemcami a Rosją), nie będzie niosło optymalnej synergii, z punktu
widzenia interesów Chin i Szlaku, która mogłaby wynikać ze
znakomitego położenia geograficznego pomostu bałtycko-
czarnomorskiego na Szlaku. To pokazuje, jak skomplikowane
zadania czekają w XXI wieku Rzeczpospolitą, rozpostartą pomiędzy
„Morzem” a „Lądem”. Pocieszające nieco jest to, że podobnie trudne
zadanie rozegrania swojej przyszłości spoczywa na całej Europie w
skali kontynentalnej.
Inicjatywa Pasa i Szlaku ma ponadto pomóc Pekinowi stworzyć
alternatywę w związku z krajowymi nadwyżkami produkcyjnymi w
sektorach budowlanym i przemysłowym po okresie intensywnej
rozbudowy infrastruktury w Chinach. Innym deklarowanym
powodem jest także skorzystanie z kształtującego się systemu
handlowego Nowego Jedwabnego Szlaku do umiędzynarodowienia
chińskiego juana. Oficjalne oświadczenia mówią o zaproszeniu
wszystkich krajów (nie wyłączając USA) oraz o formule korzyści
dla wszystkich stron (sławne win-win), a pojęcia takie jak „pokoj,
przyjaźń i stabilność” są regularnie i nader często przywoływane,
zwłaszcza w kontekście wypowiedzi chińskich przywódców
dotyczących „nowego rodzaju relacji międzynarodowych i „nowego
modelu relacji między mocarstwami”. Co się tyczy chińskich
analityków, to na przykład Zhao Long uważa, że inicjatywa jest
chińską próbą odgrywania większej roli w sprawach światowych. Z
kolei Su Ge – prezydent rządowego think tanku w Pekinie przy
MSZ Chin – China Institute of International Studies (CIIS), opisuje
inicjatywę jako „pozytywny manewr w kierunku nowego modelu
rozwoju globalnego – jako że morski region Oceanu Spokojnego stał
się mniej spokojny wskutek amerykańskiego piwotu na Pacyfik”.
Inni mówią zupełnie wprost o Szlaku jako odpowiedzi na decyzję
prezydenta Obamy o reorientacji amerykańskiej polityki na
Pacyfik i blokowaniu morskiego rozwoju Państwa Środka przez
morskiego hegemona1017.
Z perspektywy kilku już lat po podjęciu decyzji wydaje się, że
piwot Obamy z Europy i Bliskiego Wschodu na zachodni Pacyfik1018
rzeczywiście wzmocnił poczucie fizycznego okrążania wśród
przywódców w Pekinie. Wykluczenie zaś Chin z negocjowanego
wówczas Trans Pacific Partnership (TPP) było postrzegane jako
„gospodarcze powstrzymywanie”, które uniemożliwiłoby swobodną
współpracę z Chinami, ustalając uprzywilejowany dostęp do
rynków dla członków TPP, ale z wykluczeniem Chin. Ponadto
deprymowało zachowanie banków odpowiadających za wspieranie
rozwoju w Eurazji, gdzie kontrolę miał Waszyngton, takich jak
Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Azjatycki
Bank Rozwoju itp. Przez całe lata Waszyngton był przeciwny
przyznaniu Chinom (i Indiom) udziału w głosowaniu
proporcjonalnego do ich zwiększonej wagi gospodarczej. Kongres
amerykański zablokował porozumienie dotyczące zmienionych
praw głosowań w Międzynarodowym Funduszu Walutowym w
zakresie przesunięcia 6 proc. praw z głosu amerykańskiego na
rzecz przede wszystkim Chin. Ponadto przez dłuższy czas
Waszyngton samodzielnie się sprzeciwiał włączeniu yuana
(renminbi) na listę walut rezerwowych w MFW na podstawie tego,
że Chiny miałyby przejść potrzebne jeszcze reformy, zanim
mogłoby to nastąpić1019. Były szef amerykańskiego banku
centralnego (Fedu) Ben Bernanke stwierdził w 2015 roku, że takie
działania spowodują u Chińczyków decyzję o założeniu banku,
takiego jak AIIB1020, i tak rzeczywiście się stało.
Waszyngton dodatkowo używał swojej władzy nad bankami z
systemu Bretton Woods, by nałożyć ograniczenia na pożyczanie
pieniędzy na projekty infrastrukturalne i energetyczne, które
miały rzekomo nie spełniać szczegółowych uwarunkowań
środowiskowych – w szczególności co do użycia węgla kamiennego,
który jest i pozostanie w najbliższej przyszłości podstawą rozwoju
w Azji. Administracja Obamy użyła swoich wpływów w Banku
Światowym, by nałożyć zakaz na finansowanie projektów
dotyczących elektrowni opartych na węglu. Waszyngton nie
wsłuchiwał się w potrzeby projektowe w Azji i w ten sposób
wytworzył zapotrzebowanie na nowy mechanizm finansujący nowe,
jakże potrzebne tam budowy. Tak powstała próżnia przywódcza
została wypełniona przez Chiny1021. Dinesh Sharma – sekretarz
ministra finansów Indii – opisał to uczucie, które doprowadziło do
powstania AIIB: „Waliliśmy głowami w sprawie reform MFW i
Banku Światowego, ale oni wciąż zwlekali. Chcieliśmy fundusze na
rozwój infrastruktury, ale Bank Światowy ostatecznie stworzył
mały fundusz do pomocy technicznej”.
Poza zawsze najbardziej czujnymi z powodu swojego położenia
na styku Azji i Oceanii Australijczykami1022 w samych Stanach
Zjednoczonych dopiero w roku 2017 po raz pierwszy pojawiły się
poważne głosy w debacie odnoszące się do geopolitycznego
znaczenia Nowego Jedwabnego Szlaku. Wcześniej można było
odnieść wrażenie, jakby inicjatywa, dotycząca przede wszystkim
wnętrza mas lądowych Eurazji, nie była zauważana lub poważnie
brana pod rozwagę przez elity amerykańskie, przyzwyczajone od
dekad (i zaiste, dołączywszy okres brytyjski – nawet setek lat) do
myślenia kategoriami Spykmanowskiego Rimlandu1023 i
naturalnych przewag „Morza” w Eurazji.
Poważnie zapoczął mówić o znaczeniu Szlaku w 2017 roku sam
Henry Kissinger1024, po nim Robert Kaplan1025 i Joseph Nye1026. W
2017 roku pojawiły się także dwa ważne raporty określające
możliwy docelowy stosunek Waszyngtonu do Nowej Eurazji
spinanej Nowym Jedwabnym Szlakiem: pierwszym był The Ruturn
of Marco Polo’s World and the U.S. Military Response1027,
sporządzony przez Roberta Kaplana dla wewnętrznego thnink
tanku w Pentagonie – legendarnego Office of Net Assessment (ONA)
i recenzowany przez Henry’ego Kissingera. Raport ten został po
pewnym czasie przez Office of Net Assessment w Pentagonie
odtajniony i upubliczniony. Drugim był raport Atlantic Council Silk
Road 2.0. – US Strategy Toward China’s Belt and Road Initiative
autorstwa Gala Lufta z przedmową samego Josepha Nye’a.
Jednocześnie wśród osób zajmujacych się Eurazją w kolejnych
administracjach USA pojawiło się nagle zaalarmowanie
rozmachem chińskich planów z jednoczesnym szacunkiem wobec
ich geopolitycznego potencjału i niepokojem wobec braku (w ich
ocenie) przemyślanej reakcji na tę sytuację nowej administracji
Trumpa1028.
Pomimo skali, rozmiaru oraz znaczenia Nowego Jedwabnego
Szlaku dla wszystkich regionów kluczowych dla prymatu USA
(zachodni Pacyfik, Bliski Wschód i pomost bałtycko-czarnomorski),
administracje zarówno Obamy, jak i Trumpa mniej lub bardziej do
tej pory go ignorowały. Za administracji Obamy nigdy nawet
publicznie nie dano do zrozumienia, że wiadomo o jego istnieniu.
Administracja Trumpa wydała lakoniczny komunikat, że „uznaje
wagę Szlaku” i dosłownie w ostatniej chwili wysłała delegacje w
maju 2017 roku do Pekinu na Forum Pasa i Szlaku. Nie zajęto
jednak jasnego stanowiska co do Szlaku. Sprawę ignorował także
zazwyczaj nader aktywny Kongres1029. Od czasu ogłoszenia
inicjatywy Nowego Jedwabnego Szlaku w Astanie nie zostało
zorganizowane ani jedno wysłuchanie w Kongresie, by
porozmawiać o Szlaku. Ten sam grzech zaniechania dotyczył US
China Economic and Security Review
Commission, czyli forum, które ma mandat Kongresu do
monitorowania relacji USA–Chiny. Było jeszcze gorzej – w
niektórych sprawach, jak formowanie AIIB, Amerykanie próbowali
używać perswazji i soft power wobec swoich sojuszników, by do
banku nie przystępowali. W ocenie byłego szefa Banku Światowego
Roberta Zoellicka Amerykanie popełnili wówczas strategiczny
błąd1030. Większość bowiem sojuszników USA – pomimo nacisków –
dołączyła do AIIB, w tym Wielka Brytania, Niemcy, czy Izrael. W
sierpniu 2016 roku nawet Kanada aplikowała, by dołączyć do AIIB.
Ten ważny moment został nazwany przez byłego sekretarza skarbu
USA Lawrence’a Summersa „momentem, w którym USA utraciły
swoją rolę jako gwaranta globalnego systemu gospodarczego”.
Unaoczniło także, że amerykańscy sojusznicy są rozdarci
pomiędzy tradycyjnym przywiązaniem do USA a zależnością czy
pokusą chińskich pieniędzy, które pomagają sprostać konieczności
bezpośrednich inwestycji zagranicznych i potrzebie rozwoju
infrastruktury, oraz przede wszystkim pokusą wzięcia udziału w
nowym rozdaniu światowym1031. Chińczycy mają na to powiedzenie:
„potężny jest trend świata; ci, którzy za nim podążają, wzrastają, a
ci, którzy mu przeciwdziałają – giną”. To dobry przykład, jak źle
skalibrowana strategia postępowania osłabia potęgę. Przecież
obszary na Szlaku kontrolują około 70 proc. rezerw energetycznych
świata, więc Szlak chociażby z tego powodu będzie miał ogromny
wpływ na relatywną pozycję globalną USA. W związku z kryzysem
gospodarczym trwającym po 2008 roku liczne kraje są w desperacji,
by pozyskać inwestycje, i wybierają w tym celu Chiny. Jak twierdzi
Joseph Nye i Atlantic Council – dalsze ignorowanie Nowego
Jedwabnego Szlaku jest błędem i jest kontrproduktywne, a
Amerykanie w ten sposób tracą okazję, by „rysować nowe linie
geopolityczne i geoekonomiczne w Eurazji i nowym systemie
międzynarodowym”. Taka postawa ponadto uniemożliwia
amerykańskim inwestorom i biznesowi, by przy „okazji tworzyć i
mieć udział w czymś, co może być kiedyś największym
gospodarczym blokiem świata”1032.
Układ sił w Eurazji bowiem dynamicznie się zmienia, a
wszystkie podmioty na tym obszarze, w tym Polska, dopasowują
swoją strategię do nowej rozgrywki. Każdy zastanawia się nad
stosunkiem dotychczasowego zewnętrznego hegemona do chińskiej
inicjatywy. Chiny zdaje się są zdeterminowane i prą do przodu,
sprawiając wrażenie po konsolidacji władzy w Pekinie jesienią
2017 roku, że są gotowe do złamania
oporu tych, którzy stanęliby na drodze do realizacji Szlaku. Kilka
dosłownie lat po ogłoszeniu inicjatywy wpływ Chin stał się po raz
pierwszy globalny i rozciąga się od Półwyspu Koreańskiego przez
całą Azję, Bliski Wschód i Afrykę, wpływając na wszystkie rządy i
ich plany po drodze. Już wiadomo, że uruchomiony w 2013 roku
plan Nowego Jedwabnego Szlaku to nie tylko plan ekspansji
gospodarczej i rozbudowy infrastruktury, lecz powstanie docelowo
całej sieci dróg, kolei wielkich prędkości, linii energetycznych,
portów morskch i lądowych, linii przesyłowych, światłowodów. To
połączenie Chin z Europą zwiększać ma wszędzie po drodze wzrost
gospodarczy, stymulując obrót towarowy i – co istotne – ma także
zwiększać chińskie wpływy w ponad 60 krajach znajdujących się na
jego drodze. Projekt ma też ogromny potencjał soft power, jako że
może podnieść z przeraźliwej biedy w tej zapomnianej części świata
setki milionów ludzi, z których wiele milionów nie ma obecnie
dostępu do zasobów energii, wody, transportu, telekomunikacji.
W obu wspomnianych wyżej raportach z 2017 roku oraz w
licznych dostępnych publicznie wypowiedziach Stany Zjednoczone
konfrontowane są z rosnącym wyzwaniem w Eurazji, które
powinno wymusić zmianę obecnej kontrująco-ignorującej polityki.
Joseph Nye i Robert Kaplan proponują, by zadaniem Waszyngtonu
było organizowanie w Eurazji koalicji balansującej, tak by
obsługiwać żywotne amerykańskie interesy, ale już nie w ramach
prymatu USA. Próba trzymania się polityki opartej na założeniu
pełnego prymatu i wynikające z tego postępowanie, mające na celu
próbę izolowania lub odrzucenie Chin i Nowego Jedwabnego
Szlaku, uczyni taką koalicję z partnerami w Eurazji tym
trudniejszą1033. Stany Zjednoczone nie są już bowiem liderem i
jedynym potężnym aktorem na światowej scenie. Wizja Chin robi
wrażenie na innych państwach w Eurazji. Jest to najbardziej
ambitny i wszechogarniający projekt w historii ludzkości, choć jego
ostateczny sukces jest mocno niepewny. Już samo jego zamierzenie
i pierwsze „wprawki” zmieniają jednak dynamikę polityczną na
superkontynencie.
Bez wątpienia w jego formułowaniu Chińczycy oparli się na
klasycznym koncepcie geopolitycznym Mackindera: kto kontroluje
Światową Wyspę, jaką jest Eurazja, ten kontroluje świat, a Eurazję
kontroluje ten, kto kontroluje jej wnętrze, czyli Heartland.
Dotychczasowa amerykańska strategia prymatu, a zwłaszcza jej
ofensywna wersja, realizowana po upadku Związku Sowieckiego w
1991 roku, bardziej oparta była na teoriach Mahana i Spykmana.
W sumie sprowadzając się do tego, że ten, kto kontroluje morza i
oceany oraz Rimland Eurazji, ten kontroluje świat. Wcześniej w
doktrynie powstrzymywania Sowietów George’a Kennana1034
zamykały się wszystkie trzy teorie (także Mackindera), choć także
z przewagą Mahana i Spykmana. Widać to po sposobie podejścia po
II wojnie światowej do modelowania świata przez Amerykanów,
przegrupowujących się do rywalizacji z Sowietami: sojusze z
Wielką Brytanią i Japonią na dwóch krańcach morskich Eurazji z
półwyspem europejskim po stronie „Morza”. To stwarzało układ
równowagi korzystny dla Amerykanów, powstrzymujący słaby
gospodarczo, podzielony i nieskomunikowany Heartland, częściowo
znajdujący się pod dominacją słabych ekonomicznie Sowietów,
Iranu czy Chin.
Jak pisze Joseph Nye, zarówno Pentagon, jak i Departament
Stanu nie tylko „myślą” takimi kategoriami, ale także tak są
„zorganizowane” do dnia dzisiejszego1035. Stąd wynika tradycyjnie
słaba atencja wobec lądowej Azji Środkowej i wnętrza Eurazji oraz
niedostateczne rozumienie procesów tam zachodzących.
Tymczasem pomysł Nowego Jedwabnego Szlaku „łamie”
architekturę rozgrywania Rimlandu wobec Heartlandu poprzez
podłączenie ich wspólnie do jednego systemu skomunikowania w
ramach forsowanego, wielowymiarowego, nowoczesnego i
oddającego istotę rzeczy angielskiego terminu connectivity1036.
Wygląda na to, że Amerykanie będą jednak musieli się pochylić
nad szczegółowym opisem uwarunkowań Heartlandu pióra
Mackindera. Pojawiają się bowiem głosy co do konieczności
systemowego balansowania całej Eurazji i konstruktywnego
wzięcia przez Waszyngton udziału w projekcie Nowego Jedwabnego
Szlaku jako zewnętrzny morski balanser w całym nowo rodzącym
się systemie.
Rodzi to poważne niebezpieczeństwo dla Rzeczypospolitej – jeśli
Amerykanie postanowią tak postąpić, będą używali Polski
instrumentalnie jako „punktu wejścia” do Eurazji, by uczestniczyć
lub kontrować w danych projektach komunikujących
superkontynent. Na końcu zaś i tak się przyłączą do nowego
systemu, przy czym Polska jako realizująca politykę względem
Szlaku w ścisłym współdziałaniu z USA nie weźmie przez to we
właściwym dla siebie czasie udziału w tym nowym wielkim
rozdaniu gospodarczym. Innymi słowy, zachodzi obawa, że Polska –
pomimo dogodnego wobec Eurazji położenia premiującego
aktywność w inicjatywie i ważny dla jej interesów udział w
powstawaniu superkontynentu – nie weźmie udziału w nowych
odkryciach geograficznych (tym razem mas lądowych Eurazji), tak
jak wcześniej z powodu geografii nie wzięła udziału w morskich
odkryciach na Atlantyku1037. Tym razem bowiem Polska i inne
państwa pomostu bałtycko-czarnomorskiego – w tym w
szczególności Ukraina, ale też Rumunia – są faworyzowane przez
geografię. Tak jak faworyzowana była przez geografię Hiszpania,
Portugalia czy Wielka Brytania po otwarciu Atlantyku.
Złożoność tej sytuacji – najlepiej określa ją termin „rozparcie
Rzeczypospolitej pomiędzy „Morzem” a „Lądem” – i pojawiające się
w Waszyngtonie pomysły co do balansowania całej Eurazji, a także
sworzniowa (piwotalna) rola w tym układzie Rosji (co prawda
słabnącej wobec innych w Eurazji), oznaczają, że polski stosunek
wobec starego i nowego ładu oraz wobec Waszyngtonu musi być
bardzo delikatnie nawigowany. Stare mapy mentalne z ostatnich
30 lat (III RP), 70 lat (pragnienie uwolnienia się od dominacji
potęgi sowieckiej w kierunku na Atlantyk), czy nawet 500 lat
(Europa Zachodnia jako punkt odniesienia rozwojowego), mogą
bowiem być nieadekwatne i wymagają przemyślanej zmiany,
zgodnie z potrzebami XXI wieku.
Wielką strategię Chin dotyczącą Szlaku może być łatwiej
zrozumieć, porównując ją do chińskiej gry planszowej go. Jeśli
grając w nią jest się jedynie naśladowcą ruchów i postępów
przeciwnika, to po prostu się przegrywa. Chodzi o to, by okupować
więcej miejsc, tworząc „przewagę porównawczą” bez otwartej
konfrontacji, a nie o to, by pokonywać główną figurę w głównym
miejscu. Taka wygrana dokonuje się stopniowo poprzez kalkulacje
obu stron, zachowując racjonalność reakcji i zmniejszając potencjał
eskalacyjności. Dlatego jeśli analitycy na Zachodzie przewidują, że
bieda i niestabilność w Azji Środkowej i Połud-niowo-Wschodniej
doprowadzą do fiaska Szlaku, to bez przesądzania, czy tak będzie,
czy nie, w mentalności chińskiej kraje te są niczym puste pola na
planszy go. Zachodnia sztuka wojenna i strategia podkreślają wagę
ataku i obrony głównych ośrodków, pozycji ryglowych i centrów
populacyjnych, lub głównych zasobów produkcyjnych i wojskowych.
Go natomiast podkreśla wielkie znaczenie strategii stopniowego
okrążania strefy rdzeniowej – centralnej od strony peryferii: „jeśli
twoje siły osiągają centrum z trzech stron peryferyjnych – na
pewno wygrasz”. Jak twierdzą zatem Chińczycy – jeśli trzy
kontynenty Azji, Afryki i Europy są połączone szlakiem –
zwycięstwo musi być pewne1038. Wojna i rywalizacja ma w tej
mentalności charakter długotrwały i stopniowy, a „czas gra na
korzyść Chin”1039.
Wziąwszy to pod uwagę, Joseph Nye oraz Gal Luft uważają, że
blokowanie Szlaku jest błędem strategicznym. Obaj twierdzą, że
przy wszystkich ryzykach i zastrzeżeniach Stany Zjednoczone –
wobec obecnie forsowanego przez Trumpa podejścia
izolacjonistycznego w działaniach gospodarczych (America First) i
rozpoczynanej wojny handlowej – najzwyczajniej nie mają
wystarczającej siły, by konkurować z Chinami, liderem światowym
w finansowaniu i realizacji projektów infrastrukturalnych. USA
będą lepiej korzystały i obsługiwały swoje interesy, jeśli będą
wpływały na wygląd Szlaku od środka, niż poprzez blokowanie z
zewnątrz i przyglądanie się, jak sojusznicy stopniowo grawitują w
orbitę Chin. Nazwali proponowane postępowanie polityką
„konstruktywnej partycypacji1040, która będzie umożliwiała
akceptację regionalnego skomunikowania w Eurazji. Mając udział
w tym przedsięwzięciu Amerykanie będą mogli wybierać, które
projekty korespondują z geopolitycznymi interesemi USA i są „w
porządku” oraz stawiać opór wobec inicjatyw, które osłabiają Stany
Zjednoczone. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, na ile taki opór
będzie skuteczny.
Stany Zjednoczone w myśl powyższego miałyby stać się
pragmatycznym graczem i balanserem kontynentu, tak jak czyniła
to Wielka Brytania wobec Europy przez 300 lat. W tym celu należy
ustanowić mechanizmy współdziałania w rządzie w Waszyngtonie,
by rozumieć, monitorować i oceniać postęp Szlaku. Kongres winien
powołać stosowną komisję, by wpływać na jakość debaty dotyczącej
zmieniającego się kraj-
obrazu Eurazji. Jednocześnie „konstruktywna partycypacja”
miałaby pozwolić ustanowić czerwone linie interesu USA, które nie
mogą być przekroczone. Taką czerwoną linią może być chińska
projekcja siły wojskowej w Eurazji wzdłuż Szlaku, wobec której nie
byłoby zapewne zgody. Tu pojawia się trudność, bowiem
stacjonowanie wojsk chińskich poza samymi Chinami na pewno
przyjdzie z czasem. Taka jest logika ekspansji gospodarczej i tak
było ze wszystkimi wcześniejszymi mocarstwami, łącznie z USA
oczywiście. Przecież siły zbrojne USA są na wysuniętej obecności w
Eurazji z przyczyn zabezpieczania interesów amerykańskich w
ramach prymatu morskiego imperium globalnego. Wyznacznikiem,
jakie projekty należy realizować, mogłoby na przykład być to, że są
one realizowane pod warunkiem, iż w danym regionie wszystkie
kraje biorą w projekcie udział, zwłaszcza jeśli miałby on być
realizowany w jakiejś konkretnej spornej przestrzeni lub miejscu
strategicznym. Takich z pewnością nie zabraknie. Amerykanie
będą na pewno przeciwdziałali, gdyby Nowy Jedwabny Szlak miał
ograniczać wolność mórz.
Nye proponuje, by Waszyngton wraz z sojusznikami z Europy
uzgodnili wspólne podejście i wspólną politykę ustalające zasady
przejmowania biznesu przez chińskie inwestycje, zasady
inwestycyjnego obrotu kapitałowego itp. Trzeba przyznać, że w
latach ignorowania Szlaku przez USA amerykańscy sojusznicy byli
czarowani jego perspektywami czy kolejnymi spotkaniami i
wizytami dygnitarzy i biznesu chińskiego: Wielka Brytania,
Niemcy, Francja i inni. Nowa polityka USA musiałaby rozumieć, że
istnieje obiektywne zapotrzebowanie na infrastrukturę w Azji, na
Bliskim Wschodzie, w Europie Południowo-Wschodniej, a także na
pomoście bałtycko-czarnomorskim. Unia Europejska nie może jej
wszystkim zapewnić, a USA nie zajmują się obecnie nowym
planem Marshalla. America First Donalda Trumpa także nie
ułatwia Waszyngtonowi zadania wobec swoich sojuszników na
świecie.
Nową rolą dla USA proponowaną na Szlaku byłyby na przykład
miękkie usługi finansowe, bankowe, prawnicze, księgowe, doradcze
i inne z corporate consultancy, z których znane są firmy
amerykańskie. Zaangażowanie się USA w Nowy Jedwabny Szlak
spowodowałoby na pewno udział kapitału prywatnego w
inwestycjach na Szlaku, w przeciwieństwie do przede wszystkim
państwowego i quasi-państwowego dominującego obecnie.
Kontrolowane przez Amerykanów banki systemu Bretton Woods –
Bank Światowy oraz Azjatycki Bank Rozwoju mogłyby wspomóc
Szlak swoimi zasobami oraz doświadczeniem, w tym metodyką,
metodologią, przećwiczonymi procedurami, oceną bankowalności
danych projektów, wysokim standardem zarządzania itp.1041. Być
może USA mogłyby przystąpić także do AIIB, choć może to być
trudne ze względu na konieczność uzyskania zgody Kongresu na
taką decyzję. Na początek mogą jednak przystąpić jako obserwator,
co może stanowić sygnał dla prywatnych inwestorów, że
inwestowanie w projekty objęte Szlakiem jest bezpieczne. Pomysły
Nye’a i Kaplana oraz innych sięgających w przyszłość Eurazji
sprowadzają się do próby zapobieżenia sytuacji, by ktoś inny został
wyłącznym właścicielem międzynarodowego rozwoju dokonującego
się na superkontynencie i żeby to Stany Zjednoczone wciąż miały
własną wizję dla Azji i Eurazji podzielaną przez sojuszników i
partnerów.
Jak już wspomniano, na Nowy Jedwabny Szlak składają się
dwie główne inicjatywy: szlak lądowy – zwany Silk Road Economic
Belt (SREB) i morski – The Twenty First Century Maritime Silk
Road (MSR), prowadzący przez morza i oceany. Pierwszy z
korytarzy lądowych – China–Pakistan Economic Corridor (CPEC),
połączy chińską zachodnią prowincję Xinjiang z pakistańskim
głębokowodnym portem Gwadar nad Morzem Arabskim i Oceanem
Indyjskim. Drugi – Bangladesz–Chiny–Indie–Myanmar Corridor
(BCIMEC) otworzy południowo-zachodnie prowincje Chin na wody
Zatoki Bengalskiej i Ocean Indyjski poprzez sieci kolejowe, nowe
autostrady, porty, rurociągi i kanały. Na południu Chiny
rozbudowują China–Indochina Peninsula Economic Corridor
(CIPEC) łączący południowo-wschodnią Azję, gdzie żyje 600 mln
ludzi, z gospodarką Chin (poprzez inwestycje w porty i kolej
wielkich prędkości). Na północy Chiny budują China–Mongolia–
Russia Economic Corridor (CMREC), łącząc nowoczesną koleją
północnowschodnie Chiny z bogatą w energię Mongolią i rosyjską
Syberią. Wreszcie dwa wielkie projekty kolejowe łączące Chiny i
Europę: China Central Asia–West Asia Economic Corridor
(CCWAEC), prowadzący przez Środkową Azję, Iran, Turcję do
serca Europy, a drugi New Eurasian Land Bridge (NELB) do
zachodniej Europy przez Rosję, Białoruś i Polskę. Szlaki lądowy i
morski mają być zresztą połączone w wielu miejscach
interkonektorami, które mają nie tylko zgrać po raz pierwszy w
historii Rimland z Heartlandem, lecz także umożliwić handel
pomiędzy zamkniętymi lądowymi obszarami i strefami brzegowymi
mórz wewnętrznych Eurazji: Morza Kaspijskiego, Czarnego,
Bałtyku, Morza Śródziemnego oraz oceanów: Pacyfiku, Atlantyku i
Indyjskiego.
Z kolei z perspektywy walki o docelową dominację globalną
Nowy Jedwabny Szlak jest potencjalnie zmyślnym mechanizmem
relokacji aktywów z obligacji skarbu USA na inwestycje w rozwój
nowych rynków i infrastruktury na Szlaku. Przez ostatnie 15 lat
Chiny zwiększyły pakiet kupowanych obligacji USA z 6 proc. do 25
proc. Jednocześnie ich oprocentowanie zmniejszyło się aż o dwie
trzecie. W tych latach i tak Chinom to się opłacało, bo yuan miał
być nisko wyceniony, tak by towary chińskie były możliwie
najbardziej konkurencyjne na rynku światowym. Chiński wzrost
gospodarczy się utrzymywał, ale za Xi Jinpinga nowy model
rozwoju zmienił sposób myślenia przywódców w Pekinie. Do tego
dług amerykański według danych Congressional Budget Office
może urosnąć aż o 10 bln dolarów w następnych 10 latach –
powyżej prawie 20 bln dolarów1042. To oznaczałoby, że w
nadchodzących latach Chiny musiałyby dwukrotnie zwiększyć
portfel obligacji USA, a tego Pekin robić nie chce, bo rywalizuje już
z Waszyngtonem o dominację, a dalsze kupowanie obligacji
wzmacniałoby przeciwnika. Jednocześnie Pekin rozumie, że nagłe
zwolnienie kupowania obligacji dłużnych czy nagłe całkowite
zaprzestanie kupowania, dramatycznie osłabiłoby dolara, co
doprowadziłoby do istotnego obniżenia wartości długu już
zakupionego przez Pekin, a to z kolei znacząco zaszkodziłoby
Chinom. Chiny mogą teoretycznie uwolnić się od tego pata poprzez
stworzenie wystarczająco mocnych nowych rynków dla swoich
towarów w kraju i na Nowym Jedwabnym Szlaku. W związku z
tym Szlak może posłużyć jako mechanizm wycofywania się Pekinu
z roli bankiera USA, przesuwając kapitałowe wydatki z „obligacji
na mosty”1043.
Ponad wszystko jednak Nowy Jedwabny Szlak służy jako
podstawowowy konstrukt geopolityczny organizujący politykę
zagraniczną Pekinu i jest zarazem kręgosłupem wielkiej strategii
Chin w XXI wieku. Chińskie zasoby finansowe, dyplomatyczne,
polityczne, a powoli (Dżibuti i Gwadar) nawet wojskowe są
mobilizowane tak, by Szlak fizycznie się zmaterializował. Zostały
ogłoszone wielomiliardowe inicjatywy infrastrukturalne od
Półwyspu Malajskiego do wschodniego „Medyteranu” w Europie –
przez południowo-wschodnią, środkową i zachodnią Azję. Polityka
zagraniczna Chin w tym czasie przeszła drogę od izolacjonizmu
przez mediacje w wojnie frakcji w Syrii, opowiedzenie się po jednej
ze stron w wojnie domowej w Jemenie, negocjowanie pomiędzy
szyitami i sunnitami na Bliskim Wschodzie, Iranem a Arabią
Saudyjską, aż po przyjęcie prawa zezwalającego na to, by wojsko
chińskie mogło brać udział w „działaniach antyterrorystycznych” za
granicą. Dla promowania Szlaku Pekin intensywnie wykorzystuje
swój udział w różnych organizacjach i forach: w Szanghajskiej
Organizacji Współpracy, ASEAN, Asia-Pacific Economic
Cooperation i China-Arab States Cooperation Forum. Oraz w
spotkaniach – jak G20 w 2016 roku w Hangzhou, czy wspominany
majowy szczyt Pasa i Szlaku w Pekinie w 2017 roku.
Nigdy nie powinno znikać z horyzontu ryzyko wojny między
mocarstwami z powodu powstawania Nowego Jedwabnego Szlaku.
Docelowo Szlak może generować wiele punktów zapalnych z USA i
rodzić podejrzenia, wrogość, zazdrość. W nowym czy tworzącym się
zmienionym układzie sił ktoś zyskuje, a ktoś traci. Historia daje
wiele przykładów, że tego rodzaju uwarunkowania mogą
doprowadzić do wojny. W końcówce XIX wieku kolej według
brytyjskiego projektu z Cape Town do Kairu stanęła na drodze
francuskiego projektu East–West Railway i omal nie doprowadziło
to do wojny francusko-brytyjskiej w Afryce. Wojna Rosji z Japonią
w 1905 roku była po części spowodowana także tym, że Japończycy
chcieli uderzyć na armię rosyjską i zdominować strefę brzegową
północno-zachodniego Pacyfiku, zanim Kolej Transsyberyjska
zostanie ukończona, a władza rosyjska poprzez lepsze
skomunikowanie będzie miała „silniejszą obecność” na odległych
rubieżach Dalekiego Wschodu, nad Pacyfikiem. Imperialne Niemcy
z kolei chciały realizować plan zbudowania kolei Berlin–Bagdad,
tak by umocnić kontrolę nad słabnącym imperium osmańskim i
skomunikować (bez wpływów brytyjskich) Bliski Wschód i Zatokę
Perską (a więc Ocean Indyjski) z wnętrzem kontynentalnej Europy,
znajdującym się pod faktyczną dominacją gospodarki i polityki
Niemiec. To przyspieszyło brytyjskie rachuby co do potrzeby
powstrzymywania niebezpiecznych i rosnących w siłę Niemiec,
doprowadzając do stworzenia ententy i przyczyniło się w jakiejś
mierze do wybuchu I wojny światowej1044.
W istocie rzeczy takie projekty po prostu zmieniają krajobraz
geopolityczny. Dlatego odpowiedź USA w nadchodzącej przyszłości
w dużym stopniu przesądzi nie tylko o jakości i kierunku relacji
USA–Chiny, lecz także wpłynie bezpośrednio na kształt i los
systemu światowego.
Do tego Amerykanie będą się zastanawiali nad strategią USA
wobec Szlaku w sytuacji trudnego dialogu z Chinami na temat
wzajemnej wymiany handlowej. Ryzyko pełnoskalowej wojny
handlowej z Chinami za obecnej administracji waszyngtońskiej
wisi w powietrzu1045. Wojna handlowa może doprowadzić z kolei do
gorącej wojny przede wszystkim na zachodnim Pacyfiku, z
możliwością rozlania się po przestrzeniach Eurazji1046. Chiny za
przywództwa Xi Jinpinga nie sprawiają wrażenia, jakby chciały w
rozmowach o relacjach handlowych ustąpić na rzecz Amerykanów.
Ważnym z powyższego punktu widzenia zagadnieniem
geopolityki, które wprowadził Halford Mackinder, było pojęcie
nazwane przez niego Going Concern1047. Termin ten, który można
przetłumaczyć jako „Rosnący Niepokój”, i kryjące się pod nim
zjawisko należy rozumieć jako określone zorganizowanie
społeczeństwa, które ma swoją własną i trudną do wyhamowania
lub skierowania na inny tor dynamikę oczekiwań i interesów.
Chodzi tu o system społeczny sprzężony z modelem rozwoju
gospodarczego. Przedmiotowe zagadnienie ma fundamentalne
znaczenie dla zrozumienia istoty rywalizacji chińsko-
amerykańskiej i oceny ryzyka wybuchu wojny na Pacyfiku w XXI
wieku1048. Mackinder, pisząc swoje dzieło w 1919 roku i oceniając
przyczyny I wojny światowej, skupił się na zniewalającym
oddziaływaniu geopolitycznego uwarunkowania, które nazywał
właśnie Going Concern. Otóż gospodarka niemiecka przed I wojną
światową stworzyła model rozwoju oparty na eksporcie i wysokiej
produktywności towarowej, dający (i muszący dawać dla
utrzymania spokoju społecznego) około miliona miejsc pracy
kolejnym rocznikom mężczyzn pojawiającym się na rynku pracy w
związku z gwałtownym przyrostem demograficznym oraz migracją
ze wsi do miast. Model ten i utrwalający się schemat organizacji
społecznej, jej żądań, oczekiwań i petryfikujących się interesów
(Going Concern) jest bezlitosny w egzekwowaniu od przywódców
politycznych swoich praw i w żądaniach trwania utrwalonej i
oczekiwanej przez model dynamiki. I to z tendencją rosnącą,
wynikającą z przyrostu demograficznego lub naporu nowych rąk do
pracy ludności migrującej ze wsi do miast (problem Niemiec na
przełomie XIX i XX w. oraz współczesnych Chin na wielokrotnie
większą skalę niż w Niemczech). Mackinder podnosił, że po
zjednoczeniu Niemiec apetyt niemiecki na rynki zbytu po to, by
dalej utrwalać model gospodarczy, który przynosił im niebagatelny
rozwój, przyrost naturalny i zwiększone oddziaływanie polityczne,
był nieokiełznany właśnie z powodu Going Concern, a nie z powodu
osobistych ambicji przywódców. To charakterystyczny przykład
ograniczenia politycznego manewru, jaki narzucają
1049
uwarunkowania geopolityczne . Między innymi z tego powodu
Niemcy prowadziły określoną politykę wobec wschodu i południa
Europy, znajdującego się pod wpływem politycznym ich (lub
austriackim z monarchią habsburską jako de facto państwem
zależnym strategicznie od Niemiec), w tym coraz bardziej wobec
Rosji, która stała się na początku XX wieku gospodarczym
słabszym partnerem Niemiec. W uproszczeniu: szeroko pojęte
narody wschodniej Europy miały produkować żywność i kupować
niemieckie towary przemysłowe1050.
W tym miejscu trzeba ustosunkować się do modnej obecnie, jak
i przed I wojną światową, teorii globalnego wolnego handlu1051.
Zgodnie z nią różne części świata rozwijają się odmiennie, w
zależności od możliwości i zasobów. Jednocześnie, specjalizując się
w danej dziedzinie przemysłu czy usług, z czasem wytwarzają w
naturalny sposób podział zadań. Kiedyś wierzono, że w ten sposób
zapewniony zostanie pokój, rozwój i braterstwo ludzkości. Niemniej
przed I wojną światową to globalna wymiana towarowa
doprowadziła do „zakleszczenia się” nierozwiązywalnie sprzecznych
interesów pomiędzy Niemcami a Wielką Brytanią i w konsekwencji
do wojny. Powodem była bezlitosna dynamika Going Concern,
różnego w dwu organizmach politycznych – brytyjskim i
niemieckim. Z czasem bowiem wolny, wyspecjalizowany w
naturalny sposób i oparty na globalnym handlu rozwój prowadził
do nierównego wzrostu pomiędzy państwami, a to ze względu na
oczywiste różnice oraz zjawiska przypadkowe – jak klimat, liczba
rąk do pracy, pory roku, dystans, dobre i złe decyzje polityczne,
krótko- i długotrwałe fluktuacje cen, petryfikację popytu
powodującą przyzwyczajenie biznesu itp.1052.
Niezauważenie cały złożony mechanizm społeczno-
organizacyjny Going Concern, nie chcąc się zmieniać (ponieważ nie
widzi się w krótkiej perspektywie potrzeby zmian i nie lubi się ich,
zwłaszcza gdy są na gorsze), codziennie traci względem drugiego
Going Concern u konkurenta. Kluczem zrozumienia powyższego
jest to, że z czasem wzrost pomiędzy państwami oraz konkretnymi
przemysłami jest nierówny, co wprowadza nowe przełożenie
wpływów i oczekiwań politycznych, i to w celu zaspokajania
właśnie bezlitosnego Going Concern, któremu nie mogą się oprzeć
politycy, gdyż stanowi fundament organizacji społecznej, a tym
samym fundament władzy politycznej1053.
I tak po kryzysie w 1878 roku rolnictwo brytyjskie bardzo
straciło na znaczeniu i zyskowności, z czasem podupadło, ale
przemysł nadal się rozwijał. Jednak nawet pomiędzy różnymi
gałęziami przemysłu brytyjskiego w następnych dekadach pojawił
się nierównomierny wzrost: przemysł tekstylny i przemysł
stoczniowy nadal rosły w siłę, lecz przemysł chemiczny i
elektryczny nie rosły już tak szybko, mając potężną konkurencję z
Niemiec oraz z innych kierunków, które w tym okresie zaczęły się
specjalizować w tych dziedzinach produkcji. Wtedy w naturalny
sposób, by dać pracę i adekwatne zwroty na prywatnym kapitale
inwestycyjnym, Wielka Brytania swoją polityką doprowadziła do
dalszego rozwoju przemysłu, który wcześniej i tak sobie dobrze
radził. Ten przemysł nadal rósł w siłę i w pewnym momencie, w
wyniku trudnego do skontrolowania przerośnięcia, stał się bardzo
zależny od rynków zbytu konkurencyjnych z Niemcami.
Rywalizując z Niemcami, a nie mogąc stosować barier celnych w
globalnej gospodarce, gdyż jako mocarstwo morskie Wielka
Brytania korzystała na wolumenie obrotu globalnego, Londyn
zaczął w sposób pośredni i subtelny, poprzez oddziaływanie na
kluczowe rynki pozaeuropejskie, straszyć swoją potęgą morską
Niemcy i ich lokalnych kontrahentów odbierających produkty z
Europy, poprzez dość sugestywne przypominanie, od kogo zależy
bezpieczeństwo handlu i transportu morskiego1054.
Pod koniec XIX wieku pojawiła się więc presja najpierw w
Wielkiej Brytanii, a potem w Niemczech, na rekapitalizację floty i
rozbudowę jej zdolności, gdyż Zjednoczone Królestwo w światowej
polityce handlowej weszło de facto na drogę przemocy lub
przynajmniej groźby jej użycia. Demonstrując swoją dominację
morską, w tym kontrolę szlaków komunikacyjnych, którymi towary
konkurentów musiałyby być transportowane, i w celu ochrony
swoich rynków w Ameryce Południowej Wielka Brytania
przepędziła okręty niemieckie podczas tzw. incydentu w Manili w
1898 roku, w czasie wojny USA z Hiszpanią. W okresie wojny
burskiej zaś regularnie wypierała okręty niemieckie z wód
południowej Afryki, pokazując światu wrażliwość Niemców na
zakłócenia transportu morskiego. Wspomogła także stronę
japońską w wojnie z Rosją, by utrzymać wolny i wielki rynek
chiński stale otwarty dla swoich towarów.
Jak pisał Mackinder, producenci towarów z bawełny w
Lancashire musieli sobie zdawać sprawę z tego, że wolny obrót
tymi towarami z Indiami był wymuszony potęgą morską Imperium.
Niemcy zrozumiały to bardzo szybko i podjęły wysiłek budowy
wielkiej floty, aby otwierać i utrzymywać dla siebie rynki. To z
kolei uruchomiło brytyjską politykę osaczania Niemiec sojuszami w
Europie poprzez wykorzystanie ich wrażliwości wojskowej i
geopolitycznej na ataki z obu kierunków: wschodniego i
zachodniego. W rezultacie doprowadziło to do wojny światowej, jej
dogrywki w postaci II wojny światowej i ostatecznie do końca
dominacji geopolitycznej Europy na świecie1055.
Warto pamiętać, twierdził Mackinder, że przemożny wpływ i
dynamika Going Concern są bardzo trudne do zatrzymania w
systemach demokratycznych, gdyż nie ma w nich zdolności
patrzenia długofalowego ze względu na konieczność dokonywania
częstych wyborów. Utrwalone, spetryfikowane interesy większości
korzystającej z teraźniejszych korzyści takiego, a nie innego stanu
Going Concern mogą spowodować geostrategiczną ślepotę1056.
Utrwalone interesy cementują się bowiem jeszcze bardziej: interesy
pracowników i pracodawców – by dalej pracować, interesy kapitału
– by zarabiać na obrocie kapitałem w nie zmieniony sposób,
interesy kupujących i sprzedających – by to robić na określone,
przewidywalne sposoby, które można ugruntować, utrwalić i tym
samym spokojnie żyć, bezwiednie doprowadziły do tragedii.
Przywódcy polityczni decydujący o przyszłości muszą pamiętać
napominania Mackindera piszącego w 1919 roku, że zarówno
kapitał, jak i praca mają zawsze wadę widzenia swoich własnych
partykularnych interesów w krótkiej perspektywie. Mało
pocieszające, lecz już z innych powodów, jest i to, że również w
reżimach autokratycznych trudno jest zmienić Going Concern. W
demokracji politycy nie chcą zmieniać rutyny działania dającej
spokój i reelekcję, a w autokracji władza nie ma najczęściej odwagi,
by zmieniać i modyfikować Going Concern, gdyż boi się gwałtownej
rewolucji społecznej oraz rewolty wewnątrz obozu władzy, z której
zazwyczaj spora, a może i przeważająca część osobiście korzysta na
utrwalonym Going Concern1057.
Trump w ramach America First koncentruje się na konieczności
odbudowy infrastruktury w kraju1058, ale kto wie, czy najbardziej
lukratywne kontrakty nie czekają Amerykanów na Nowym
Jedwabnym Szlaku. Firmy amerykańskie, jak Bechtel, Caterpillar,
John Deere, Honeywell, General Electric mogłyby na rozbudowie
Szlaku zarobić. Również amerykańscy producenci energii mogliby
zarobić, jeśli powstawałoby więcej terminali energetycznych i
zwiększyłby się popyt na energię wraz z rozwojem klasy średniej;
gdyby było więcej rurociągów, logistyki, magazynów; i gdy cała
Eurazja stałaby się skomunikowaną strefą handlu, co otworzyłoby
potencjalnie nowe rynki dla amerykańskiego węgla, gazu i ropy.
Jako że na dzień dzisiejszy około 80 proc. ludzi mieszkających na
Szlaku funkcjonuje bez internetu, więc Google, Amazon czy
Facebook oraz inne amerykańskie korporacje internetowe także
miałyby nowe rynki i nowe produkty.
Szlak morski (MSR) skomunikuje Chiny przez Morze
Południowochińskie i Ocean Indyjski z budowanymi przez firmy
chińskie portami wschodniej Afryki, wokół Rogu Afryki i dalej na
wschodni „Medyteran” do europejskich portów. W ramach MSR
przewidziano parki industrialne,
strefy wolnocłowe, magazyny ropy i gazu oraz magazyny towarowe
i interkonektory kolejowe, z których towar ma być przewożony w
głąb lądu jeszcze dalej. Celem ma być oczywiście wzrost handlu i
ruchu tam, gdzie Chiny już zainwestowały w infrastrukturę: we
wschodniej Afryce, w Mozambiku, Tanzanii, Kenii, Erytrei,
Somalii, Etiopii, Dżibuti. Komunikacja do Afryki będzie wymagała
stosownego zaplecza portowego i urządzeń portowych, magazynów
paliw, a przede wszystkim zamorskich baz wojskowych dla
chińskiej floty od Zatoki Bengalskiej aż do brzegów wschodniej
Afryki. Żeby sobie z tym poradzić, Chiny wybrały dwa miejsca
tranzytowe dla płynnego komunikowania ruchu morskiego na tym
kierunku: są to Sri Lanka i Malediwy. MSR kończy się na
wschodnim Morzu Śródziemnym, gdzie ma być zwieńczeniem
połączenia handlowego pomiędzy Chinami a Europą, przez Egipt,
Izrael, Cypr, Grecję i Bałkany, głównie z jej częścią położoną na
wschód od granicy dualizmu gospodarczego, czyli linii Lubeka–
Triest.
Chińskie firmy wygrały przetargi i kontrakty na operowanie i
budowę portów śródziemnomorskich w Hajfie i Aszdod w Izraelu, w
Libanie – portu Trypolis, czy egipskich portów w Port Saidzie i
Aleksandrii, algierskim Port Cherchell i włoskich w Genui i
Neapolu. W kwietniu 2016 roku chińskie COSCO kupiło 67 proc.
udziałów w greckim porcie Pireus – największym kontenerowym
porcie na wschodzie Morza Śródziemnego. Zapowiedziano budowę
kolei z Pireusu do Budapesztu na Węgry i potem prawdopodobnie
do Niemiec doliną Dunaju1059.
Z punktu widzenia wagi, jaką ma dla Izraela relacja z Ameryką,
warto prześledzić zachowanie Izraela wobec Chin. Izrael już 20 lat
temu zaczął być zainteresowany transferem własnej technologii
wojskowej do Chin, ale obawiał się reakcji Waszyngtonu.
Kilkakrotnie wybuchały ostre spory na ten temat z Amerykanami.
W październiku 1999 roku Bill Clinton stanowczo sprzeciwił się
chińsko-izraelskiej umowie na systemy wczesnego ostrzegania
Phalcon, a cały program transferu do Chin został skasowany
dziewięć miesięcy później. W grudniu 2004 roku administracja
Busha juniora ostro zareagowała na decyzję Tel Awiwu, by
naprawić i zmodernizować Chińczykom drona klasy Hapry, który
został im sprzedany jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX
wieku1060. Rok później, aby uniknąć tego rodzaju napięć,
Waszyngton i Tel Awiw zgodziły się ustalać wspólne zachowanie
przy przyszłych sprzedażach sprzętu wojskowego oświadczając, że
zostało podpisane stosowne porozumienie w tej sprawie.
Izrael obawia się sprzedaży chińskiej broni do Iranu, Arabii
Saudyjskiej, Syrii oraz Libii, w szczególności zaś technologii
rakietowej, a w wypadku Iranu – technologii nuklearnej. Chiny
wydają się przestrzegać JCPOA, czyli umowy zawartej w Iranem w
sprawie programu nuklearnego i decyzja administracji w
Waszyngtonie w 2018 roku wypowiadająca umowę nuklearną z
Iranem poważnie zaniepokoiła Pekin. Interesy Pekinu bowiem na
całym Bliskim Wschodzie, nie tylko w Iranie, stają się coraz
bardziej odczuwalne w wyniku potrzeby zabezpieczenia dostaw
energii. Ropa importowana jest z Iraku, Kuwejtu, Arabii
Saudyjskiej i Iranu. Pomimo że Pekin zdywersyfikowal import z
innych kierunków, w tym przykładowo z Angoli, Rosji czy
Wenezueli, wciąż jest mocno zależny od ropy z Bliskiego Wschodu.
Dla przykładu: w 2003 roku Bliski Wschód dawał 59 proc. ropy
Chinom, w 2016 – 45 proc., a w 2014 znów 52 proc. Nowy
Jedwabny Szlak nie tylko ma ułatwić transport ropy i zredukować
ryzyka geopolityczne. Na Bliskim Wschodzie ma przede wszystkim
pomóc ustabilizować cały obszar Wielkiego Bliskiego Wschodu, bez
którego Nowy Jedwabny Szlak ma co najwyżej umiarkowane
szanse na sukces.
Pomimo amerykańskich nacisków współpraca gospodarcza Chin
i Izraela rozwija się od lat dziewięćdziesiątych. W 2004 roku
podpisano umowę na dostawę satelitów produkcji izraelskiej do
transmisji olimpiady w Pekinie w 2008 roku o wartości podobnej do
niedoszłej umowy na phalcony. Wymiana handlowa pomiędzy
Izraelem a Chinami urosła z 50 mln dolarów w 1992 roku do 7,6
mld dolarów w 2010 i aż 11 mld dolarów w 2015 i 2016 roku z
nadwyżką oczywiście po stronie Chin.
Co do zasady, jak zresztą wszędzie, Chiny chcą inwestować w
sektory, które pomagają obsługiwać ich interes w kraju lub za
granicą albo dotyczą chociażby pośrednio innowacji lub lepszego
skomunikowania na Szlaku1061. W 2011 roku doszło do fuzji
Makhteshim-Agan, lidera rynku izraelskiego i firmy prawdziwie
globalnej, z ChemChina o wartości 2,4 mld dolarów. Chińskie firmy
pracują na budowie portu w Hajfie, wygrały projekty w Aszdod i
Ejlacie, uczestniczą w pracach nad tunelami linii kolejowej Akko-
Karmiel i przy parku industrialnym Guangdong China-Israel
Industrial Park. Chiński PMEC został sponsorem klubu
piłkarskiego Hapoel Tel Awiw. Izrael jest Chinom potrzeby, by
mieć alternatywne szlaki komunikacyjne, gdyby z jakiegokolwiek
powodu Kanał Sueski został zamknięty, bądź też półwysep Synaj
przylegający do kanału od wschodu albo sam Egipt od zachodu
stałyby się obszarami niestabilności. W związku z tym pojawił się
pomysł na budowę nowoczesnego
połączenia kolejowego z zatoki Akaba i z Ejlatu nad Morzem
Czerwonym do Tel Awiwu nad Morzem Śródziemnym1062. Chiński
potentat państwowy China Communications Construction
Company został wstępnie wybrany, by wybudować kolej wielkich
prędkości (250–300 km/h) z Ejlatu do Tel Awiwu. Projekt o
„geograficznej” nazwie Red-Med zakłada wybudowanie linii o
długości 350 kilometrów i ma obejmować 63 mosty i 5 tuneli z
łącznym kosztem szacowanym na kwotę od 6,5 do 13 mld dolarów.
Premier Izraela Beniamin Netanjahu publicznie oznajmił, że
położenie tej linii kolejowej ma strategiczne znaczenie w wymiarze
krajowym i międzynarodowym1063. Dla Izraela Red-Med Będzie
miał kapitalne znaczenie – da impet rozwojowy południowej części
pustyni Negew i bardzo wzmocni pozycję Izraela wobec Egiptu,
który mógł do tej pory przez całe dekady grozić częściową izolacją
skomunikowania państwa izraelskiego w razie zamknięcia Kanału
Sueskiego. Choć nie wiadomo, czy ostatecznie powstanie – ze
względu na trudności związane z budową oraz uwarunkowania
środowiskowe – to jednak podczas ostatnich rozmów Netanjahu w
Chinach temat Red-Medu był na czele agendy1064.
Egipt też jest potrzebny Chinom z tego samego właściwie
powodu co Izrael. Nowy Kanał Sueski rozpoczął działalność w 2015
roku. Niezbędna jest modernizacja egipskich portów, liczne są też
w Egipcie projekty infrastrukturalne, w tym budowa nowej stolicy
kraju, w których Chiny biorą lub chcą brać udział. Wizyta Xi
Jinpiga w Egipcie w styczniu 2016 roku pomogła uzyskać w nich
chiński udział1065. Z punktu widzenia Chin relacje z Egiptem,
Izraelem, Turcją i Grecją są częścią budowania wpływów we
wschodnim basenie Morza Śródziemnego. Do tego Chiny prowadzą
rozmowy handlowo-inwestycyjne z Algierią, Cyprem, Libanem,
Włochami. Marynarka wojenna Chin coraz częściej pojawia się na
Morzu Śródziemnym1066. W 2011 roku na przykład ratowała 30
tysięcy chińskich pracowników uwięzionych w Libii w związku z
wojną. Wówczas pomogła też Chinom marynarka grecka, jako że to
Grecy ewakuowali około połowy przewiezionych na grecką Kretę.
Na akwenie odbyły się wspólne ćwiczenia rosyjsko-chińskie w maju
2015 roku.
Chiny są obecne na Bałkanach, które od strony Azji i
wschodniego Morza Śródziemnego komunikują z główną częścią
Starego Kontynentu prowadząc do doliny Dunaju. Poza współpracą
z Serbią w zakresie kolei z Pireusu do Belgradu i z Belgradu do
Budapesztu Chińczycy kupili stalownie w Serbii, budują
elektrownie w Bośni i Hercegowinie oraz w Bułgarii, udzielili
potężnej pożyczki Macedonii oraz budują autostradę łączącą
Czarnogórę i Albanię oraz Czarnogórę i Serbię.
Znamienne jest, że o ile Rosja zainteresowana jest
destabilizacją regionu Bałkanów i Nadczarnomorza, bo to pozwala
jej uzyskiwać wpływy jako dostarczyciel przede wszystkim „twardej
siły”, balansującej politykę regionalną głównie na korzyść Serbii, o
tyle Chiny są zainteresowane stabilnością Bałkanów i całego
Nadczarnomorza. W przeciwieństwie do Rosji pragmatyczne Chiny
unikają propagandy z sprawach zagranicznych i nie wikłają się w
spory na temat aspiracji państw i regionów, czy to związanych z
dążeniem do NATO, czy do Unii Europejskiej. Chiny zachęcają
wręcz do dążenia do Unii Europejskiej, bo to stabilizuje chińskie
inwestycje w Szlak. Z tego powodu mają nawet łatwiejsze „wejście”
na ten obszar niż Rosjanie, którzy oczywiście dodatkowo nie mają
takich środków finansowych jak Chińczycy.
Dla Stanów Zjednoczonych morski Nowy Jedwabny Szlak jest
poważnym wyzwaniem. Większa obecność chińskiej floty
zabezpieczającej morski Szlak nie będzie pożądana, bo zagrozi
hegemonii US Navy. Dalsza budowa sztucznych wysp przez Chiny
na Morzu Południowochińskim oraz rozbudowa floty może
spowodować, że morze to zostanie poddane dominacji Chin, tak jak
Karaiby pod koniec XIX wieku zostały poddane kontroli Stanów
Zjednoczonych. MSR zbliży Chiny do Zatoki Perskiej i Bliskiego
Wschodu, skąd Chiny importują ropę. W porcie Gwadar w
Pakistanie najprawdopodobniej będzie bardzo duża baza
marynarki wojennej Chin. Z tego portu będą stale wychodziły
chińskie patrole morskie w celu ochrony handlu na morskim
Szlaku. W bazie chińskiej w Dżibuti w Rogu Afryki
przygotowywane są magazyny i remontownie dla wojska i
marynarki przewidziane dla tysięcy chińskich żołnierzy i
marynarzy. Baza w Dżibuti położona jest zaledwie 250 mil
morskich od cieśniny Ormuz i blisko strategicznego przejścia
morskiego Bab al-Mandab prowadzącego do Morza Czerwonego i
przez Suez do Morza Śródziemnego. To może zmusić Stany
Zjednoczone i NATO, których dominacja na tych wodach była od II
wojny światowej niezagrożona, do akomodacji względem Chin,
podzielenia się kontrolą i ustanowienia nowych zasad w tym
newralgicznym miejscu z punktu widzenia ruchu morskiego wokół
Eurazji.
China Pakistan Corridor (CPEC) został ogłoszony w kwietniu
2015 roku i ma połączyć chiński Kaszgar w prowincji Xinjiang z
portem w Gwadarze nad Morzem Arabskim. Obejmuje 2897
kilometrów autostrady, kolej, ropociągi i gazociągi z Chin do
Pakistanu. Ma na celu doprowadzenie do otwarcia zamkniętych
lądowo prowincji Chin zachodnich na morze w Pakistanie. Oba
kraje mają silne więzi handlowe, zawarły porozumienie o 10 latach
wolnego handlu. Pakistan jest krajem bardzo dynamicznym pod
względem sytuacji demograficznej, a część jego populacji wciąż żyje
bez dostępu do prądu i czystej wody. W planach rozbudowy
infrastrukturą kluczową jest Karakoram Highway – jedna z
najwyżej położonych międzynarodowych dróg z chińskiego Xinjiang
do Gilgit w Beludżystanie. Ma być otwarta cały rok dla ruchu
samochodowego i ciężarowego. Funkcjonowanie portu Gwadar
skraca dystans z Bliskiego Wschodu do Chin z 7500 mil do 1500
mil morskich i, co najważniejsze, omija wąskie gardło cieśniny
Malakka kontrolowane przez flotę amerykańską. Gwadar daje
także flocie Chin obecność strategiczną bardzo blisko Zatoki
Perskiej, co w obliczu stopniowego słabnięcia USA w regionie jest
wymowne. Dodatkowo CPEC będzie obejmował 1126 kilometrów
odcinka autostrady Karaczi-Lahore, łączącej te dwie największe
metropolie, i kolej Karaczi-Peszawar. Chiński Kaszgar zostanie
zintegrowany z systemem kolejowym Pakistanu, rozbudowana
będzie strefa ekonomiczna Haier-Ruba obok Lahore i powstanie
chińsko-pakistański system światłowodowy, a także nowy system
gazociągów i ropociągów, w tym 644 kilometry rurociągu z
Gwadaru do Nawabshahu w sercu Pakistanu. Jeśli wszystkie
powyższe plany zostaną zrealizowane, to ich łączna wartość
przekroczy całą wartość wszystkich zagranicznych inwestycji w
Pakistanie od roku 1970.
Dzięki tym inwestycjom PKB Pakistanu ma dodatkowo rosnąć o
2,5 proc. PKB rocznie. Dostęp przez Gwadar dla zamkniętych
lądowo Afganistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu da im zupełnie
nowe możliwości rozwoju. W 2030 roku Pakistan ma się stać
szóstym krajem pod względem populacji z ludnością około 250
milionów. Wyzwaniem dla bezpieczeństwa i efektywności Szlaku w
Pakistanie pozostanie niebezpieczny Beludżystan na południu i
Kaszmir na północy, więc na tym odcinku Szlaku może nie być
przez dłuższy czas stabilnie.
W wyniku rozwoju Szlaku przez Pakistan nawet Iran może
zostać zintegrowany z CPEC połączeniami gazociągów lub nawet
skomunikowaniem Gwadaru z portem Chabahar na wybrzeżu
Iranu nad Morzem Arabskim, położonym dosłownie 30 mil
morskich od Gwadaru. Tam Iran buduje wraz z Indiami i
Afganistanem dodatkowy port morski. Jeśli zbudowany Chabahar
może zostać skomunikowany drogą z Kandaharem w Afganistanie,
to Afganistan stanie się de facto państwem morskim. To samo
stanie się z Tadżykistanem, Uzbekistanem, Turkmenistanem, o
połowę zmniejszając czas i koszt transportu towarów z Azji
Środkowej do Europy. Komunikowanie CPEC do korytarza
Kandahar
–Chabahar w efekcie zamieni Iran w okno na świat dla
Afganistanu oraz reszty Azji Środkowej, co wzmocni Iran, i to w
momencie, gdy Waszyngton próbuje powstrzymać wzrost
geopolityczny tego kraju.
BCIMEC – Bangladesh China India Myanmar Economic
Corridor – obejmuje autostradę oraz kolej wielkich prędkości
pomiędzy Kunming – stolicą prowincji Yunnan w Chinach, a
Kalkutą w Indiach, przechodząc przez Mandalaj w Myanmie i
Dhakę w Bangladeszu. Dodatkowo korytarze lotnicze zostały już
także uzgodnione, a prawdopodobnie także wodne drogi wzajemnie
połączone, w tym także linie wysokiego napięcia i ropociągi.
Utworzony korytarz połączy rynek z ponad 400 milionami ludzi, w
tym w zachodnim Bengalu w Indiach. Co ważne, BCMIEC jako
jedyny z korytarzy Szlaku jest wprost bez wątpienia korzystny dla
Indii, w szczególności dla najgorzej rozwiniętych wschodnich
prowincji subkontynentu znanych jako „Siedem Sióstr”. Łącznie
mają one 50 milionów mieszkańców i są połączone z resztą Indii
jedynie wąskim korytarzem Siliguri, będąc właściwie niemal
całkowicie otoczone przez Bhutan, Bangladesz, Chiny i Mjanmę. Są
najbiedniejsze przede wszystkim z powodu braku dotępu do morza.
BCIMEC oferuje więc dostęp nie tylko do Zatoki Bengalskiej, ale
także do ogromnego rynku Chin kontynentalnych. W ramach
BCIMEC mają powstać elektrownie i głęboki port na wyspie
Sonadia położonej przy granicy Bangladeszu i Mjanmy. Będący
buforem między Indiami a Chinami Nepal jeszcze w 2017 roku
ogłosił, że chce dołączyć do projektu korytarza. Z punktu widzenia
Chin BCIMEC komunikuje południowozachodnie prowincje z
gigantycznymi demograficznie, a na razie biednymi rynkami Indii i
Bangladeszu. Poza tym daje wyjście na Zatokę Bengalską
obchodząc Malakkę i może zapewnić dostawy ropy i gazu
południowym prowincjom Chin. Rurociąg biegnący przez Myanmę z
wybrzeża do rafinerii w Kunmingu oraz równoległy gazociąg już
teraz dostarcza Chinom 5 proc. importowanego gazu. Umożliwia to
im posiadanie przyczółka w Myanmie w sytuacji, gdy kraj ten
otwiera swój rynek na zewnątrz, a około 30 proc. jego ludności nie
ma stałego całodobowego dostępu do elektryczności. Myanma
(dawna Birma) ma bardzo ważne dla Państwa Środka położenie
otwierające południowe Chiny na zamknięte do tej pory kierunki
świata.
China–Indochina Peninsula Economic Corridor CICPEC, zwany
także Nanning–Singapore Economic Corridor, ma połączyć osiem
wielkich miast Azji: Singapur, Kuala Lumpur, Bangkok, Phnom
Penh, Ho Chi Minh (Sajgon), Wientian, Hanoi i Nanning na
południu Chin. Stamtąd sieć połączeń ma iść dalej do hubu w
Chinach w okolicach Kantonu i Hongkongu, łącząc miasta o łącznej
populacji przekraczającej 50 mln mieszkańców. Projekt obejmuje
autostrady, koleje wielkich prędkości, w tym do samej Tajlandii1067.
Chiny wygrały kontrakt na budowę kolei wielkich prędkości w
Indonezji ze stolicy Dżakarta do centrum produkcji tekstyliów w
Bandungu. Szybka kolej z Kuala Lumpur do Singapuru skróci
321,7-kilometrową podróż z dotychczasowych pięciu godzin do 90
minut. CICPEC łączy lądem południowe prowincje Chin z
wybrzeżem Morza Południowochińskiego. Główne szlaki korytarza
przechodzą nie przez Wietnam i Mjanmę, będące w dobrych
stosunkach z Waszyngtonem, lecz przez terytoria chińskich
sojuszników – Laos i Tajlandię. Zamknięty lądowo Laos jest
nabliższym sojusznikiem Chin w ASEAN i kontroluje zlewnię
wielkiej rzeki Mekong. Chiny są w tym rejonie największym
inwestorem. Planują projekt długiej na 426,5 kilometra szybkiej
kolei z Nong Khai do Kunmingu. Byłaby to linia strategiczna
łącząca Chiny z Laosem i portem Map Ta Phut w Zatoce
Tajlandzkiej, co dałoby Laosowi i południowej Tajlandii łatwy
dostęp do komunikacji morskiej. Mogłaby też współuzależnić cały
ASEAN od komunikacji wewnątrz lądu, a nie tylko od morza. Może
też zmienić politykę państw ASEAN zainteresowanych
inwestycjami z Chin, co z kolei może zmienić dynamikę rywalizacji
o kontrolę szlaków morskich na Morzu Południowochińskim.
Między innymi z tego powodu prezydent Filipin Rodrigo Duterte
odbył historyczną wizytę w Pekinie w październiku 2016 roku,
sondując możliwości chińskich inwestycji oraz ewentualnej
reorientacji Filipin w orbitę Chin, a w styczniu 2017 roku wizytę w
Pekinie złożyli przywódcy Wietnamu. Tajlandia wyraźnie już
orbituje w stronę Chin. Stany Zjednoczone mają problem w tym
konkretnym regionie świata, by utrzymać swoją pozycję gwaranta
bezpieczeństwa, nie mówiąc już o roli głównego inwestora w
regionie. Przez lata w tym arcyważnym dla morskich szlaków
komunikacyjnych obszarze Waszyngton zamiast inwestować w
fizyczną infrastrukturę, by zwalczyć chroniczną w tym miejscu
świata biedę, wolał koncentrować się na sprawach ochrony
środowiska, walce o prawa kobiet, regulacji praw dzieci i pracy
dzieci, promowaniu demokracji i na kampaniach antykorupcyjnych.
Chociaż zapewne ważne, inicjatywy te nie miały wiele wspólnego z
podniesieniem z biedy milionów ludzi w Azji
Południowowschodniej. Co więcej, Waszyngton nie docenił relacji
Pekinu z ogromną diasporą chińską w regionie ASEAN,
kontrolującą finanse i handel tamtejszych krajów (tzw. Bamboo
network), i jej wpływu na regionalną i zagraniczną politykę tych
krajów. Amerykanie po prostu musieliby zrobić dużo więcej dla
Filipin i Wietnamu. Skasowanie TPP przez Trumpa również nie
pomogło i Chiny chcą teraz współpracować w ramach
proponowanego przez Pekin RCEP1068. Dalej na południe Pekin
kusi owocną współpracą Australię i Nową Zelandię. Australia
została zaproszona do przyłączenia się do morskiego Nowego
Jedwabnego Szlaku w marcu 2017 roku.
China Central and West Asia Economic Corridor (CCWAEC)
prowadzi z Xinjiang w Chinach przez Khorgos Gateway w
Kazachstanie, gdzie znajduje się specjalna strefa ekonomiczna i
największy suchy port na świecie, w kierunku Azji Środkowej i
Bliskiego Wschodu. Szlak tamtejszy ma przechodzić przez
Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Uzbekistan, Turkmenistan,
Afganistan, Iran i Turcję. Linia zostanie prawdopodobnie
przedłużona interkonektorem, by móc dotrzeć do Ukrainy przez
Azerbejdżan, Gruzję, także być może Rosję. Części tego korytarza
już zostały zbudowane, jak np. Kamchiq Tunnel, najdłuższy tunel
kolejowy w Azji Środkowej, i krytyczny projekt linii kolejowej w
Uzbekistanie wzdłuż Angren-Pap. Zbudowana też jest już
autostrada Kirgistan-Uzbekistan. We wrześniu 2016 roku
połączenie kolejowe z Chin do Afganistanu zostało otwarte,
skracając podróż drogą z sześciu miesięcy do dwóch tygodni(!)1069.
Inne elementy korytarza są planowane: pociąg przez Kazachstan z
Khorgos do kaspijskiego portu należącego do Kazachstanu w
Aktau, jak też autostrada z Chin do Kirgistanu i Uzbekistanu. Po
ich zakończeniu towary z zachodnich Chin do Iranu będą
podróżowały pociągiem mniej niż połowę czasu potrzebnego do
transportu statkiem z Szanghaju. Przy czym należy doliczyć do
tego czas przewiezienia towarów z zachodnich Chin do portów
chińskich na wschodzie kraju nad Pacyfikiem przez ogromne
przestrzenie Państwa Środka. To może dać impet do transportu
określonych towarów lądem, zmniejszając ogromne przeładowanie
chińskich portów morskich. Zakończenie linii kolejowej Baku–
Tbilisi–Kars, która wkrótce połączy wschodnią Anatolię w Turcji ze
stolicami Azerbejdżanu i Gruzji da podstawę Szlakowi na
południowym Kaukazie, gdzie Chiny chcą zdecydowanie zwiększać
swoją obecność i obroty handlowe. W Gruzji już Chińczycy zakupili
park przemysłowy i zonę przemysłową w mieście Poti na wybrzeżu
Morza Czarnego. Została podpisana też umowa między Gruzją a
Chinami o wolnym handlu1070.
Rurociąg China-Central Asia Gas Pipeline jest nadłuższy na
świecie. Zaczyna się na granicy Turkmenistanu i Uzbekistanu i
biegnie przez Uzbekistan i południowy Kazachstan, a kończy się w
Khorgos na granicy kazachsko-chińskiej. Stamtąd łączy się z
chińskim rurociągiem Weat-East Gas Pipeline. Inny rurociąg
połączy Tangiz i Kaszagan, czyli wielkie złoża gazu w obszarze
Morza Kaspijskiego, z Szymkentem w południowym Kazachstanie.
Tu pojawiają się napięcia z Rosją. Nie tylko CCWAEC może dać
Iranowi „lewar”, gdyż kraj ten stanie się wówczas głównym pasem
transmisyjnym pomiędzy Chinami, Azją Środkową i Europą,
rywalizując tym z obrotowym niejako centralnym położeniem Rosji.
Dodatkowo Rosja może wprost uważać, że wszystkie te projekty są
wymierzone w jej wpływy i własny eurazjatycki projekt Moskwy. O
ile dla Chin Kazachstan ma ogromne znaczenie jako naturalna
brama do Azji Środkowej i dalej oraz z powodu posiadania zasobów
ropy i ogromnych złóż uranu, to dla Rosji chiński Szlak w Azji
Środkowej jest wchodzeniem w jej wielowiekowe strefy wpływów.
Podobnie sytuacja wygląda na południowym Kaukazie. Chińska
linia kolejowa przez Kazachstan będzie bezpośrednio konkurentem
dla rosyjskiej Kolei Transsyberyjskiej.
Połączenie pomiędzy Azją a Europą przez południowy Kaukaz i
Kars zmusi potężny Pekin dysponujący potężnymi środkami
nacisku i zachęci go do zaangażowania się w konflikt gruzińsko-
rosyjski, w tym w problemy Osetii Południowej, Abchazji i Górnego
Karabachu. Rola Chin nie musi być wówczas zgodna z intencjami
rosyjskimi, tym bardziej że większość połączeń na Szlaku omija
terytorium Rosji. Z oczywistych powodów Rosja chciałaby na pewno
monopolizować ruch z Azji do Europy i odwrotnie. Pozornie Pekin i
Moskwa żyją w zgodzie i są sojusznikami, ale powstawanie Nowego
Jedwabnego Szlaku przetestuje, czy Rosja relatywnie do innych z
jego powodu słabnie, czy się wzmacnia. Moskwa sama też ma
wielkie plany: jest to North South Interantional Transport Corridor
planowany już od dwóch dekad, by połączyć Indie z północną i
zachodnią Europą przez Azerbejdżan i Iran, no i przez Rosję rzecz
jasna, i w ten sposób nieco zredukować znaczenie Kanału
Sueskiego. To byłoby niezgodne z interesem Egiptu oraz USA, ale
także Chin i Turcji na Nowym Jedwabnym Szlaku.
Właśnie Turcja i jej położenie jest wielkim wyzwaniem dla Chin
i USA, jako że stanowi naturalny most na Szlaku między Europą a
Azją. Erdoğan po wydarzeniach lata 2016 roku zacieśniał relacje z
Chinami. Państwo Środka kupiło duży terminal kontenerowy obok
Stambułu, który buduje nowe megalotnisko mające obsługiwać
międzykontynentalny ruch lotniczy na docelowo ponad 100 mln
pasażerów rocznie. W grudniu 2016 roku AIIB razem z Bankiem
Światowym udzieliły Turcji pożyczki na budowę Trans-Anatolian
Natural Gas Pipeline Project (TANAP), aby gaz z Azerbejdżanu
mógł być transportowany do Turcji i stamtąd na południe Europy.
To ma być alternatywne źródło energii niezależne od Moskwy, co
ma wzmocnić Turcję. Ze wszystkich korytarzy na Nowym
Jedwabnym Szlaku korytarz przez Turcję wydaje się mieć
największe znaczenie geopolityczne: dotyka interesów wielkich i
średnich mocarstw w masie lądowej Eurazji. Ma też dogłębny
wpływ na politykę zewnętrznego hegemona amerykańskiego na
Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej i Europie w tym także, choć
tego jeszcze bezpośrednio nie czuć, na pomoście bałtycko-
czarnomorskim i w całym obszarze Morza Czarnego i Kaukazu,
oddziałując na dawne lub obecne mocarstwa lądowe: Rosję, Turcję,
Iran i Rzeczpospolitą. Konglomerat sprzecznych interesów
spowoduje, że ten odcinek Szlaku będzie Waszyngtonowi
najbardziej trudno balansować wpływami: wzmocnienie Rosji
osłabi co prawda Iran, ale osłabi też sojusznika USA –
Rzeczpospolitą. Wzmocnienie Rzeczypospolitej najprawdopodobniej
wzmocni Turcję i basen Morza Czarnego, a także zapewne Iran
kosztem Rosji, co nie musi być na rękę USA. Nie mówiąc już o
interesach Chin, które też będą musiały być brane pod uwagę.
Przez Rosję natomiast ma przechodzić New Eurasian Land
Bridge (NELB). Pociągi jeżdżą już obecnie z Chengdu przez
Kazachstan, Rosję, Białoruś do Łodzi w Polsce i z Zhengzhou do
Hamburga. Podróż towarów trwa 15–19 dni, zależnie od procedury
przystankowej. Mają być uruchomione dodatkowe połączenia do
Niziny Środkowoeuropejskiej z chińskich miast: Lanzhou, Wuhan,
Chongqing, Chengdu, Yiwu, Xi’an i Urumczi. Docelowo pociąg z
Chin ma dojeżdżać aż do Londynu, ujścia Renu do Morza
Północnego i portu rzecznego na Renie w Duisburgu. Moskwa i
Pekin planują budowę ponad 7000-kilometrowej kolei wielkich
prędkości z Pekinu do Moskwy, skracając podróż pociągiem z
obecnych sześciu do dwóch dni. Pierwszym z jej odcinków ma być
linia Moskwa–Kazań. W czerwcu 2016 roku Chiny przystąpiły do
UN Transport Internationaux Routiers International Road, który
umożliwia autoryzowanym przewoźnikom eksportowanie towarów
przez UE bez podlegania kontroli celnej. Już teraz 10 proc.
eksportu z Chin do Europy idzie lądem (jesień 2017)1071 i NELB
może go uczynić bardziej atrakcyjnym. Choć trzeba przyznać, że
akurat NELB czyni Rosję głównym udziałowcem Szlaku, w
przeciwieństwie do CCWAEC. Połączenie szybką koleją z Pekinu
do Europy przez Moskwę może być kontynentalnym
przedsięwzięciem na wielką skalę, choć koszty takich prac
infrastrukturalnych są – jak wiadomo – ogromne. Tak duże, że
mają potencjał złamać nawet potężną chińską gospodarkę.
Wraz z pogrzebaniem projektu TTP i TTIP Nowy Jedwabny
Szlak jest jedynym dużym planem globalnym lub regionalnym,
mającym szansę na ożywienie ruchu handlowego. Sama
proponowana niektórym partnerom przez Waszyngton współpraca
energetyczna – wynikająca z ogromnych zasobów i rewolucji
łupkowej w USA – jest na razie strategią zbyt skromną i nie będzie
wystarczająca dla sojuszników USA w Azji i Europie. Muszą się
pojawić inwestycje kapitałowe, specjalne zasady współpracy,
współpraca przemysłowa, wsparcie specjalne. W porównaniu z
powyższym Chiny kupują przedsiębiorstwa w Europie, w tym
mające trudności finansowe, są zainteresowane portem w
Kłajpedzie nad Bałtykiem, zbudowały park przemysłowy na
Białorusi, mają 35 proc. w kontenerowym terminalu w
Rotterdamie, Antwerpii i Zeebrugge, kupują port lotniczy w
Tuluzie we Francji, w Mariborze w Słowenii, grecką firmę kolejową
TrainOSE, port lotniczy w Albanii i port lotniczy Hahn niedaleko
Frankfurtu w Niemczech. Dokonują inwestycji w Czechach i w
Rumunii w dolinie Dunaju. Europejczycy bowiem potrzebują
inwestycji, zwłaszcza w Nowej Europie, która nie była objęta
planem Marshalla, i nie brała udziału w zyskach wynikających z
odkryć geograficznych oraz kolonizacji świata przez Europejczyków
z Rimlandu. Do tego dodać należy kryzys w Europie Zachodniej po
2008 roku i stąd pojawia się ambiwalencja u sojuszników USA oraz
podziały pomiędzy starymi a nowymi członkami UE, jeśli chodzi o
chińskie pieniądze. Kraje zachodniej Europy są bogatsze, więc
pilnują swoich rynków i przedsiębiorstw. Na wschodzie kontynentu
może nie zachodzić taka sytuacja.
Wraz z zanikaniem konstruktu Europy, Eurazja staje się coraz
bardziej spójną przestrzenią.
Superkontynent przekształca się w jeden płynny i zmienny,
acz całościowy system zarówno handlu, jak i konfliktu,
i to w czasie, gdy westfalski system niezależnych państw
słabnie
i starsze tradycje imperiów –
rosyjskiego, chińskiego, irańskiego i tureckiego nabierają
rumieńców.
Każdy kryzys od Europy Środkowej
po obszary zamieszkane przez etnicznych Chińczków Han
jest teraz połączony.
Mamy do czynienia z jedną wielką przestrzenią walki1072.
Tak spektakularnie zaczyna się wspomniany wcześniej raport
Roberta Kaplana z 2017 roku, przygotowany dla Office of Net
Assessment w Pentagonie, mający właściwie charakter eseju
geopolitycznego. Należy liczyć się z tym, że będzie miał spory
wpływ na formowanie waszyngtońskiej percepcji rzeczywistości w
Eurazji w najbliższych latach1073.
Europa i cały konstrukt geopolityczny Zachodu – jak twierdzi
Kaplan – zanika, rozmywa się, a zachodnia cywilizacja staje się
bardziej rozproszona, podzielona, rozdrobniona. Jednocześnie
Eurazja się konsoliduje, ale nie w ten sposób, że się jednoczy pod
władzą Moskwy czy Pekinu, a na pewno nie staje się bardziej
stabilna na podobieństwo Europy Zachodniej podczas zimnej wojny
czy w okresie bezpośrednio po 1991 roku. Zamiast tego, wskutek
oddziaływania globalizacji, rozwoju technologii i w zgodzie z
klasycznymi prawidłami geopolityki, staje się jednością w sensie
obszaru geograficznego, wobec którego się balansuje lub prowadzi
całościową politykę, a nie prowadzi jej – jak robili to Amerykanie –
oddzielnie wobec Europy i wschodniej Azji w XX wieku. Co więcej,
wraz z Nowym Jedwabnym Szlakiem i chińskimi działaniami
dołączy do tej całościowej przestrzeni Afryka, która razem z samą
Eurazją zacznie upodabniać się do Mackinderowskiej Światowej
Wyspy, oznaczającej wielką masę bloku lądowego w samym
centrum świata1074.
Nowe drogi, mosty, porty, samoloty i lotniska, dworce kolejowe,
terminale, magazyny, kable i rurociągi kurczą kontynentalne
przestrzenie Wyspy Światowej. W wypadku mas lądowych nader
często zwiastuje to coraz intensywniejsze interakcje na poziomie
formalnym i nieformalnym pomiędzy rzeczywistami władcami
przestrzeni zarówno państwowymi, jak i pozapaństwowymi –
lokalnymi, klanowymi itp. Coraz mocniej przypominając feudalne
zależności znane nam z dziejów, gdy lokalni władcy państw i
państewek, a także warlordowie, klany czy plemiona sprawowały
rządy w tej czy innej dolinie, ujściu rzeki, prowincji albo
kontrolowały określony rynek. Świat „Morza” przemieszczający się
od 500 lat dynamicznie wokół Rimlandu Eurazji ze swoim modus
operandi, wchodząc od strony Światowego Oceanu ze swoimi
uogólnionymi dla wszystkich rozwiązaniami oraz przeważającą
potęgą wojskowo-kapitałową, w sposób niejako samoczynny te
feudalne uwarunkowania przesłaniał.
Klaustrofobiczne przestrzenie Wyspy Światowej z całym
mnóstwem rywalizujących między sobą o ciasną przestrzeń sił i
ludzi, zdeterminowanych i definiowanych geograficznymi cechami
rzeźby lądowej, będzie czynił zasady geopolityczne tym bardziej
aktualnymi w nowej Eurazji. Innymi słowy, więcej połączeń i
interakcji nie musi wcale prowadzić do spokoju, jako że to właśnie
zmiany w status quo (nawet zmiany na lepsze) przyspieszają
rywalizację w ciasnych przestrzeniach. Należy więc liczyć się z tym,
że rosnąca z czasem w Eurazji nowa klasa średnia będzie tym
bardziej uruchamiała wyżej wspomniane dynamiczne procesy,
ponieważ jest mniej statyczna niż biedne społeczeństwa
rolniczne1075. Im bardziej wykształcone i bogatsze są duże grupy w
ciasnej przestrzeni, tym politycznie mniej stabilne mogą się stawać
te przestrzenie. Oby nie pojawiło się wówczas pytanie, czy
naprawdę wierzymy, że zachodzi nieuchronne iunctim pomiędzy
bogaceniem się (zawsze przecież nierównym), a politycznym
porządkiem i stabilnością w coraz bardziej klaustrofobicznym
świecie geopolitycznego „Lądu”.
Powyższe spowoduje prawdopodobnie, że hard power będzie
coraz istotniejsza. Jednocześnie obszary do tej pory od siebie
oddalone: Europa od Kazachstanu, Azja Środkowa od Oceanu
Indyjskiego czy Południowa Azja od Europy Wschodniej, będą
geograficznie dużo bliżej względem siebie, choć w sensie
intensywności i potencjału konfliktu wciąż pozostaną podzielone
całą mozaiką wpływów innych sił po drodze. Wówczas może się
okazać, że zachwalana przez Chińczyków przy projekcie Nowego
Jedwabnego Szlaku wymiana i łączenie (connectivity) mogą
spowodować zamiast pokoju i współpracy tylko więcej rywalizacji o
zyski, wpływy i kontrolę. W tym connectivity może doprowadzić do
wojny w jednym systemie naczyń połączonych konsolidującego się
superkontynentu.
Bez obowiązującego systemu prymatu, jak było za odchodzących
do przeszości czasów postzimnowojennych, gdy obowiązywał co do
zasady akceptowany system normatywny w przestrzeni
międzynarodowej, to nie międzynarodowe korporacje będą
arbitrami konfliktów i sporów, bo nie mogą być dostawcami
realnego, fizycznego bezpieczeństwa. Po prostu nie będą mogły się
nimi stać. Ostatecznie bowiem to władze polityczne danego
organizmu politycznego z całym aparatem siły będą zapewniały
bezpieczeństwo, ogromnie zyskując na znaczeniu. Ich związek z
daną przestrzenią, nad którą sprawują kontrolę, będzie tym
istotniejszy. Podobnie jak starożytny Jedwabny Szlak, tak również
opisywana tutaj nowa Eurazja byłaby bardzo złożonym miejscem,
pełnym zyskownych transakcji, wspaniałej stopy zwrotu, nowych
rynków i szans biznesowych, a jednocześnie przemocy, gwałtu,
tajnych spisków, ustaleń, strategicznych miejsc, o które trwa
rywalizacja i lokalnych układów1076.
Jeśli powyższy scenariusz miałby się ziścić, to XXI wiek ma
potencjał przywrócić znaczenie imperiów lądowych
superkontynentu, takich jak imperium perskie – wielkie
mocarstwo starożytności jednoczące dolinę Nilu, Indusu i
Mezopotamię szlakami handlowymi z Chinami. Z językiem
perskim, który pomógł w średniowieczu islamowi rozlać się ku
wschodowi Eurazji1077. Geografia przesądza bowiem o tym, że
zawsze będzie istniało silne państwo na dogodnej dla jego
formowania się Wyżynie Irańskiej1078, wyposażone w bogaty bagaż
tradycji imperialnej i poczucie odrębności cywilizacyjnej. Taka
cywilizacja o imperialnym nastawieniu i umiejscowiona w
naturalnie wyznaczonych geografią limes jest – można powiedzieć –
wieczna. Swoją drogą niezależnie od kwestii Nowego Jedwabnego
Szlaku położenie Iranu w Eurazji jest tak kluczowe, że gdyby Iran
był mniej religijny, to miałby prawdopodobnie daleko większy
wpływ na państwa postsowieckie położone na wschód od basenu
Morza Kaspijskiego. Wystarczy spojrzeć na mapę, by dostrzec, że
Iran dający im wyjście na Ocean Indyjski uczyniłby je zależnymi od
siebie. Iran i Chiny, stare potęgi, niegdyś bogate i połączone
dawnymi szlakami handlowymi, z wpływami imperialnymi w Azji,
sąsiadujące ze sobą od średniowiecza aż do wczesnych czasów
nowożytnych, zostały upokorzone przez kolonialne mocarstwa
zachodnie w czasach nowoczesnych1079. Iran we współpracy z
Chinami miałby potencjał zdominowania postosowieckiej
przestrzeni Azji Środkowej, a razem te państwa mogłyby stanowić
sojusz wpływów trudny do pokonania, a już w szczególności, gdyby
do niego dołączyła Turcja.
Albowiem – czy nam – przyzwyczajonym po upadku komunizmu
do łagodnego liberalnego prymatu morskiego hegemona zza
Atlantyku (prawdziwego zresztą swoją drogą globalnego imperium
morskiego) – to się podoba czy nie – to imperia są podstawowym i
organicznym konstruktem geopolitycznym organizującym świat w
sensie stosunków władzy i przestrzeni. To doświadczenie
imperialne tłumaczy strategię danego państwa: jego wzlot, rozwój,
upadek, dezintegrację peryferiów zaczynającą się daleko od rdzenia
władzy i zasobów pieniężnych; tłumaczy również przegrane lub
wygrane wojny oraz sojusze.
Historia Eurazji jest w tym sensie bezlitosna. Imperia lądowe
są wiecznie niestabilne, wiecznie niespokojne o granice wpływów i
utrzymanie (zdobycie) dogodnych linii obronnych, o dostęp do
punktów i miejsc ryglujących stosunki władzy i wpływów. O bufory,
o sąsiadów i o ich rozwój, ich interesy, własne i cudze strefy
wpływów, własne i cudze przedpola strategiczne. W Eurazji takimi
imperiami były i są: Rosja, Chiny; takimi były i mogą być Turcja i
Iran; takim imperium z pewnością była Rzeczpospolita jako
konstrukt imperialny narodów pomostu bałtycko-czarnomorskiego.
Jeśli Eurazja będzie się rozwijała zgodnie z prognozami Kaplana, a
niekwestionowany prymat USA będzie nadal słabł, to
Rzeczpospolita powinna w tej imperialnej grze wziąć udział. Gdyby
przyszłość Eurazji bowiem okazała się rzeczywiście
klaustrofobiczną grą wpływów imperiów lądowych, to trzeba będzie
w niej przetrwać w myśl pasującego tutaj zawołania francuskiej
Legii Cudzoziemskiej: „Maszeruj albo giń”.
W tym sensie Rzeczpospolita zakotwiczona na konkretnej
geograficznej przestrzeni pomostu jest „wyblakłym imperium”
(Faded Empire), który to termin został wprowadzony przez
Kaplana na potrzeby prognozowanej przyszłości Eurazji. Właściwie
nie mocarstwo – aczkolwiek z powodu uwarunkowań i wymagań
strategicznych z przeszłości bliższej i dalszej z mentalnym
nastawieniem imperialnym – którego to współczesne terytoria w
ramach granic politycznych są mniejsze niż wymagało przeżycie i
stosowny rozwój na pomoście bałtycko-czarnomorskim w
przeszłości. Rzeczpospolita dzieli tu swój los w Eurazji z Turcją i
Iranem, a po części także z Rosją – które również są „wyblakłymi
imperiami”.
George Kennan twierdził, że najsilniejszym argumentem za
organicznym, naturalnym imperializmem jest „nieusuwalna
konieczność”, polegająca na tym, że jeśli się nie weźmie udziału w
grze o wpływy w kluczowych miejscach geograficznych i
handlowych, to inni zrobią to za nas. Więc choćby nawet bardzo by
się tego nie pragnęło, to racja stanu wymaga wzięcia udziału w
grze, gdyż w innym wypadku słabnie się w relacji do tych, którzy
jednak wezmą w niej udział1080. W Eurazji będzie to tym bardziej
odczuwalne, im bardziej system prymatu USA będzie ustępował, a
zjawisko opisane mechanizmem pułapki Kindlebergera będzie się
nasilało. Dlatego imperializm nigdy nie zaniknie, a Cecil Rhodes
miał rację, gdy twierdził, że „ekspansja jest wszystkim”.
Dotyczy to także polskich wpływów gospodarczych i
geopolitycznych w swoim najbliższym otoczeniu. Gdy
Rzeczpospolita wzrosłaby w siłę, dotyczyłoby to coraz szerszego
otoczenia w kierunku kluczowych punktów, skrzyżowań handlu i
szlaków komunikacyjnych oraz centrów zasobowych, decydujących
o jej sile i sukcesie. Dlatego nigdy nie można abdykować z aktywnej
rywalizacji o wpływy na przestrzeni między Bramą Brzeską a
Bramą Smoleńską (obecna Białoruś), decydującej o polu
bezpieczeństwa państwa polskiego; w strefie buforowej na Ukrainie
aż do wybrzeża Morza Czarnego; z ambicji utrzymania możliwie
szerokiego i niezakłóconego dostępu do Bałtyku oraz możliwości
swobodnego wyjścia przez Cieśniny Duńskie na Atlantyk; ani
aspiracji, by utrzymywać Rosję w defensywnej pozycji w całym
basenie Morza Bałtyckiego.
W wypadku znacznego wzrostu potęgi Rzeczypospolitej, w
dalszym etapie nie można będzie – idąc za myślą Kennana –
abdykować z gry o wpływy handlowo-polityczne w całej Eurazji
stanowiącej system wymiany handlowej. Tam będzie się rodziło
bogactwo, w tym w kilku miejscach kluczowych, które poprawiają
pozycję Rzeczypospolitej na tym kierunku, jak w Bramie
Mołdawskiej, gdzie rzeki Seret i Prut płyną w okolicach
miejscowości Gałacz ku delcie Dunaju (dzisiejsza Rumunia, z
koniecznością zneutralizowania kwestii przeszkadzającego w tym
prorosyjskiego Naddniestrza), trzeba utrzymać komunikację do
tego ryglowego miejsca. To pozwoliłoby uzyskać „lewar” do działań
na kierunku tureckim, naddunajskim, bałkańskim i w kierunku
wszystkich ważnych portów na wschód od Karpat nad Morzem
Czarnym. Dobre relacje z Turcją byłyby potrzebne, by swobodnie
komunikować się przez Bosfor i Dardanele i dalej w świat i móc
uczestniczyć w lądowej wymianie towarowej z Eurazją przez
Kaukaz, Anatolię, Mezopotamię, Wyżynę Irańską, Azję Środkową,
a także drogą morską przez Bosfor, Suez, Aden, Ocean Indyjski i
Pacyfik – aż do współczesnej wersji Bramy Nefrytowej czy portów
w Chinach nad Pacyfikiem.
W tej ofensywnej logice uchwycenie z kolei kontroli nad Bramą
Smoleńską zepchnęłoby rosyjską politykę w Europie do pozycji
strategicznie defensywnych, pozbawiając ją podstaw wyjściowych
do parcia na Nizinę Środkowoeuropejską. Ewentualne wpływy w
Skandynawii, Finlandii, na Litwie i w dawnych Inflantach –
Łotwie i Estonii, blokowałyby na dobre parcie Rosji w kierunku
Bałtyku, zamykając ją w być może obszernej, ale ciasnej (w
rozumieniu zasobów i dostępu do nich) Nizinie
Wschodnioeuropejskiej – bez dogodnych podstaw imperialnych.
Po upadku Rzeczypospolitej w XVIII wieku pomost bałtycko-
czarnomorski pozostawał bowiem w strefie zgniotu między Rosją a
Niemcami. Teraz to imperium morskie USA rywalizuje z Rosją o
wpływy na pomoście. Lada moment ta rywalizacja wraz z dalszym
pękaniem świata konstruktywistycznego i rozłamem Zachodu
dotyczyć będzie w naszej części Europy także Niemiec i Chin. Rosja
traktuje ten obszar jako jedną przestrzeń walki, opartą na
wspomnianej wcześniej rosyjskiej ścianie antydostępowej A2AD –
od Bałtyku i Bramy Smoleńskiej przez Krym i Morze Czarne po
Lewant i Kaukaz, kotwicząc cały perymetr strategiczny
południowo-zachodniej Rosji. Wielowymiarowa walka ze strony
Rosji na pomoście przejawia się m.in. w zabezpieczaniu buforów
geopolitycznych (Ukraina), ich destabilizacji (Naddniestrze i
Donbas), korumpowaniu politycznym (wszędzie), wojnie
informacyjnej (wszędzie), podnoszeniu groźby rozwiązań siłowych,
ale poniżej progu otwartej wojny, choć zmieniających polityczne
status quo, acz krokami wystarczająco małymi, by nie sprowokować
silnej reakcji zewnętrzenego hegemona (Donbas, Krym), w tym
grożeniu użyciem siły (państwa bałtyckie, Polska), refleksyjną
kontrolą i działaniami propagandowymi (wszędzie),
cyberrywalizacją (wszędzie), polityką energetyczną i poprzez
rurociągi (Polska, Ukraina, Litwa).
Jak twierdzi w przywoływanym eseju Kaplan – potęga
światowa USA i jej utrzymanie będą w dużym stopniu zależne od
wyniku tego starcia i zdolności zapobieżenia finlandyzacji
przestrzeni Międzymorza bałtycko-czarnomorskiego przez Rosję1081.
Imperium jest po prostu defaultową (niejako automatyczną) opcją
Rosji1082. Ekspansja tego państwa od XVII wieku w kierunku Morza
Czarnego oraz podporządkowanie Bramy Smoleńskiej
doprowadziło do przedwczesnej dezintegracji śmiertelnego wroga
Rosji na lądzie Eurazji – Rzeczypospolitej1083. Gdyby Polska trwała
silna, w dobie nowoczesnej docelowo rywalizowałaby z Rosją o
wpływy nie tylko na Bałtyku, ale i o cieśniny tureckie, i na
Kaukazie, a także o szlaki handlowe do Iranu (Persji). Zwłaszcza
gdyby dawne imperium osmańskie słabło, jak rzeczywiście miało to
miejsce z roku na rok pod koniec XIX wieku. Obecnie powyższe
interesy geopolityczne dawnej Rzeczypospolitej są podzielone
pomiędzy Ukrainę, Rosję, Turcję, Rumunię, no i oczywiście Stany
Zjednoczone obecne swoimi wpływami na całym Międzymorzu, z
wyjątkiem jedynie Białorusi. W tym wpływy USA są wyraźne także
w Rumunii i na Ukrainie.
Notabene to basen Morza Czarnego będzie spinał Europę z
Lewantem, z Bliskim Wschodem, tak jak kiedyś klaustrofobicznie
napinał splot interesów Rosji, Osmanów, Habsburgów i
Rzeczypospolitej, cechując się licznymi wówczas „szarymi
strefami”. Stała władza żadnej właściwie z tych potęg lądowych nie
sięgała tam w pełni, zaspokajając się plątaniną feudalno-lennych,
w pełni nieweryfikowalnych w praktyce zależności niegdyś
dotyczących Dzikich Pól, Siczy, Kozaczyzny, Tatarów, Krymu czy
ziem bezpośrednio położonych w delcie Dunaju. Dziś – zachowując
oczywiście proporcje – dotyczy „szarych pól” Naddniestrza,
Mołdawii, Donbasu, Krymu czy Abchazji na kaukaskim wybrzeżu
Morza Czarnego. Tym samym region ten przypominać może i
antycypować swoją specyficzną architekturą nadchodzący system
rywalizacji i konfliktu (Kaplanowską „przestrzeń walki” ze wstępu
do eseju) w Eurazji w XXI wieku1084. Tym bardziej wymagać to
będzie stosownej i świadomej polityki Rzeczypospolitej.
Słabnąca Rosja, zamknięta w trudnej sytuacji lądowej
przestrzeni ze swoim zakodowanym imperialnym nastawieniem
mentalnym i obawą o wszystkie granice, na które napierają
wpływy obcych, będzie miała najprawdopodobniej dodatkowy
problem z naporem ze strony Chin i całego swojego południowego
perymetru strategicznego wskutek rozwoju Nowego Jedwabnego
Szlaku i dynamiki demograficzno-kulturowej islamu. W Azji
Środkowej Chiny już stały się ważniejszym graczem niż Rosja, co
jest zmianą epokową1085. W 2013 roku Chiny prześcignęły Rosjan,
jeśli chodzi o wolumen obrotu handlowego z republikami
postsowieckimi regionu1086. Azja Środkowa w ogóle jest miejscem, w
którym interesy właściwie wszystkich wielkich mocarstw Eurazji
się krzyżują1087. Rosja, Chiny, USA wojskowo w Afganistanie i
coraz mocniej poprzez wpływy gospodarcze w Kazachstanie,
wpływy Indii i Iranu, a kiedyś zapewne także Turcji1088. To
powoduje, że rozwój sytuacji w Azji Środkowej być może będzie
wskazywał, kto zyskuje przewagę w rywalizacji wielkich mocarstw
w Eurazji.
Bliski Wschód i Lewant właśnie dlatego są zdestabilizowane, że
znajdują się w fazie postimperialnej, gdzie żaden ośrodek władzy
nie narzuca samodzielnie reguł w sposób wystarczająco władczy, by
wszyscy inni byli posłuszni. Skutkiem jest wojna, próżnia i chaos.
Stabilizujące ten obszar imperium osmańskie upadło w 1918 roku.
Wcześniej organiczną frakcyjność tego regionu świata utrzymywał
w szachu swoją władzą sułtan z pałacu w Stambule nad Złotym
Rogiem za pomocą imperialnego aparatu. Gdy imperium zabrakło,
zewnętrzne mocarstwa kolonialne – Francja i Wielka Brytania –
przyjęły na siebie władzę mandatową do zarządzania tymi
terytoriami. Model mandatowy został złamany przez II wojnę
światową i upadek kolonialnych potęg Zachodu. Nastał czas
lokalnych postimperialnych dyktatorów, którzy często utrzymywali
władzę poprzez straszliwą przemoc, zachowując sztucznie
nakreślone przez Europejczyków po 1918 roku granice w regionie –
na gruzach władzy Osmanów.
W XXI wieku ten model też się skończył po części w wyniku
działań hegemona zewnętrznego – USA. Jak twierdzi z przekąsem
cytowany w eseju przez Kaplana John Darwin „amerykański
imperializm jest klasycznym imperializmem we wszystkim z
wyjątkiem nazwy”. Tego terminu nigdy nie używają oczywiście
przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, a morski liberalny
hegemon nie jawi się jako dokuczliwy czy opresyjny, przynajmniej
dla sporej części świata. Nie zmienia to jednak istoty natury
sprawowanej władzy nad przestrzenią. W tym wypadku
amerykańskie wojska stale stacjonowały po 2003 roku w
Mezopotamii i USA cieszyły się ogromnymi wpływami w świecie
arabskim1089. Wystarczy zobaczyć na mapie, ile instalacji
wojskowych i baz amerykańskie morskie imperium ma na Wielkim
Bliskim Wschodzie, co przesądza, że jest realną imperialną siłą
ustanawiającą porządek, dokładnie tak jak czyniły to inne potęgi
imperialne znane z przeszłości.
W drugiej dekadzie XXI wieku prymat USA na Bliskim
Wschodzie jednak zaczął się kruszyć. Nie da się rządzić z daleka
złożoną mozaiką ludzką charakterystyczną dla tego regionu, a na
okupację i własne zarządzanie nie ma za Atlantykiem ani
wystarczających środków, ani chęci. To prowadzi do wniosku, że do
dnia dzisiejszego Bliski Wschód nie znalazł stosownej odpowiedzi
na upadek imperium Osmanów, która dawałaby pokój i
zaprowadziłaby trwały porządek. Zwiastować to może jeszcze
więcej napięcia i dalsze trwanie odroczonej o 100 lat wojny o
swoistą sukcesję po imperium osmańskim z udziałem
zewnętrznych graczy – Rosji i USA, a z czasem może również z
udziałem Chin.
Skoro już mowa o konstruktach imperialnych, to w Europie
także zachodzi proces budowy (lub transformacji) systemu quasi-
imperialnego przejawianego przez Unię Europejską. Jeśli za taki
konstrukt można oczywiście uważać strukturę organizacyjną
spinającą przestrzeń Półwyspu Europejskigo, tylko częściowo
demokratyczną i współzarządzaną przez kosmopolityczną
biurokrację z rdzenia znajdującego się w Brukseli, niedaleko ujścia
Renu do Morza Północnego. Trudno oprzeć się wrażeniu
podobieństwa tego konstruktu konsolidacyjnego głównego trzonu
lądowego Europy z ośrodkiem decyzyjnym nad Morzem Północnym
i peryferiami gdzieś w Bułgarii czy Grecji – do Świętego Imperium
Rzymskiego czy Imperium Karolińskiego. Z ich ambicjami
typowymi dla projektów imperialnych narzucających normy od
obszaru rdzeniowego ku peryferiom. Konstrukt ten ma jednak
otwarte flanki strategiczne na wschodzie na Nizinie
Środkowoeuropejskiej, na południowym-wschodzie na przejściu
między Europą i Azją – w Tracji i na Bałkanach oraz na południu
na „fosie” Morza Śródziemnego, co kreuje i będzie kreowało bardzo
poważne wyzwania dla bezpieczeństwa i spoistości konstruktu
zjednoczonej Europy. Tylko Atlantyk od zachodu – wydawałoby się
– dawać może Europie osłonę strategiczną. Choć zewnętrzny
amerykański morski hegemon nie ma problemu z jej penetracją,
jeśli tylko chce równoważyć – zgodnie ze swoim interesem –
wpływy w Europie.
Robert Kaplan nazywa konstrukt konsolidującej się Europy
„niezbędnym imperium”, między innymi wspominając publicznie,
że Polska nie ma przyszłości w Eurazji poza nim. Z powodu braku
osłony na trzech flankach bezpieczeństwo Europy w XXI wieku nie
będzie zagwarantowane, zwłaszcza że okazało się, iż Fernand
Braudel miał jednak rację i geograficznie Europa kończy się na
Saharze, a nie na Morzu Śródziemnym, które nie jest wielką
przeszkodą komunikacyjną1090. Zatem wielkie migracje ludności
oraz niestabilność wywołana upadkiem reżimów na przedpolu
europejskim w Afryce Północnej i w Lewancie dotyczą bezpośrednio
Starego Kontynentu. Jednocześnie wraz z zanikaniem konstruktu
Europy jako czegoś oddzielnego od Eurazji, przestaje on być
osłaniany przez Rosję i przez Turków w Lewancie i na Bliskim
Wschodzie, jak było w czasach kolonialnych czy w XX wieku. W
wypadku niesprostania powyższym wyzwaniom, to co miało być
jednym państwem od Półwyspu Iberyjskiego do Morza Czarnego w
konsolidującej się przestrzeni Eurazji XXI wieku, może stać się
jedynie mozaiką polityczną w przestrzeni, niczym mapa polityczna
kontynentu w średniowieczu1091.
Chiny mają nieco inne nastawienie mentalne niż Rosja,
wiecznie przecież niespokojna o swoje granice i przetrwanie. Jako
imperium „dłuższe niż historia” Chińczycy za coś oczywistego
uznają swoją supremację i konsekwentnie nie muszą wykazywać
swojej dominacji władczej nad innymi czy nawracać (jak twierdzi
Henry Kissinger – inaczej także niż USA, które przez swój
uniwersalizm demokratyczny próbują forsować wartości i
konwertować innych na świecie1092). Chińska szkoła imperialna
nakazuje zadawać się ze wszystkimi rodzajami ustrojów, władców,
wszelkimi reżimami itp., aby tylko dysponowali realną potęgą i
władzą nad konkretną przestrzenią. Przez całe wieki jedynym
problemem Chin byli stepowi barbarzyńcy, których trzeba było
przemocą podporządkować, demograficznie zmajoryzować lub
przekupić1093. Chińczycy nie grali w grę o równowagę między mniej
lub bardziej równorzędnymi partnerami lub ich konstelacjami, co
było normą w Europie. Będą musieli chyba szybko się tego nauczyć
w coraz ciaśniejszej Eurazji.
Gdyby rozwój Eurazji oznaczał rzeczywiście jednocześnie więcej
połączeń w systemie naczyń połączonych i zarazem więcej
konfliktów – nie podobałoby się to liberalnemu wzorcowi linearnego
rozwoju świata. Raczej przypominałoby świat opisany przez Marco
Polo – świat wielkiego ryzyka i niebezpieczeństwa, a zarazem
szans na wielkie bogactwa1094. Jako że Chiny i Rosja są
mocarstwami, na których masie i rozmiarach spoczywa konstrukt
organizacyjny całej Eurazji, to zważywszy na wielką liczbę
konfliktów interesów między jednym końcem Eurazji a drugim,
wszelkie ruchawki, przewroty polityczne, turbulencje wewnętrzne
w Rosji czy w Chinach mogą rozpalić pożar w całej Eurazji i na
całej wschodniej półkuli. System handlowy Eurazji oczywiście
byłby jak zawsze kosmopolityczny, lecz interesy narodowe dużych
mocarstw zawsze będą ostatecznie przeważały.
Warto w tym miejscu zauważyć, że imperia ze swojej natury
muszą być kosmopolityczne jako – siłą rzeczy – składające się z
dziesiątków i setek narodowości, grup etnicznych czy systemów
klanowych skonsolidowanych w jeden organizm polityczny
kierujący się połączonym interesem starania o osiągnięcie sukcesu
w rozwoju na danej geograficznej przestrzeni. Organizm taki jest
oparty na wynikających z potrzeb geografii granicach, a nie
etnosach narodowych ograniczających najczęściej na lądzie jego
potencjał demograficzny i potrzeby strategiczne wynikające z
geografii. To oczywiście przy okazji nie zaneguje
najprawdopodobniej dalszego funkcjonowania znanych z dziejów
ludzkości kupiecko-biznesowych państw-miast, takich jak
współczesny Katar, Dubaj czy Singapur, które stanowią jakże
często „cieśniny przepływów kapitałowych”. Być może pojawią się
nowe miasta-państwa: nowe Wenecje, Odessy, Chicaga czy
Konstantynopole, położone na skrzyżowaniach nowych szlaków lub
obok odkrytych właśnie rynków przyszłości albo w miejscach
odkrycia surowców niezbędnych dla społeczeństw XXI wieku1095.
Stanom Zjednoczonym z pozycji Oceanu Światowego będzie
coraz trudniej wywierać wpływ głębiej na lądzie Eurazji. Zwłaszcza
gdy tych krzyżujących się wpływów będzie więcej i więcej i trudno
będzie nawet skutecznie je monitorować, a cóż dopiero modelować.
Jeśli lądowe mocarstwa Chin, Rosji i Iranu oraz Turcji będą częścią
komplementarną jednego systemu handlu i transportu, to
nieubłaganie wpływ USA na sprawy Eurazji znacząco zmaleje. Nie
będzie można temu zjawisku zapobiec z punktu widzenia prawideł
geopolitycznych. Amerykański prymat światowy w formie znanej
po zimnej wojnie na pewno nie byłby możliwy. Wielkie mocarstwa
lądowe Eurazji w ramach nowego ładu wielobiegunowego podzielą
się po prostu wpływami, być może z potężnymi Chinami jako
primus inter pares (jak było zresztą za czasów Marco Polo).
Pozostaje pytanie, co ma wówczas zrobić Rzeczpospolita w takiej
sytuacji. To będzie niebagatelne wyzwanie dla Polski, ale także
oczywiście dla Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wciąż rzecz
jasna będą mieli okazje polityczne do równoważenia innych
wielkich graczy, bo państwa Rimlandu będą chciały w oparciu o
USA balansować inne mocarstwa. Zapewne niektóre z wielkich
mocarstw będą coraz to zapraszały do współpracy morskie
mocarstwo z Ameryki pływające wokół Eurazji swoją potężną flotą,
by balansować inne wielkie mocarstwa, akurat rywalizujące w tym
momencie w jakiejś konkretnej materii i przestrzeni. Taki system
będzie jednak wyjątkowo niestabilny, płynny i zmienny, nieco jak
w trakcie kilkunastu lat poprzedzających I wojnę światową.
Wyrywkowe balansowanie nie rozwiąże jednak wszystkich
zmartwień Waszyngtonu. O ile bowiem przez czujne balansowanie
Amerykanie będą mogli uniemożliwić jednemu wielkiemu
mocarstwu zdominowanie Eurazji, o tyle już ewentualny sojusz
wielkich mocarstw przeciw Stanom Zjednoczonym osiągnąłby ten
cel. Na przykład Europa kontynentalna pod wodzą Niemiec w
sojuszu z Chinami, Turcją i Iranem kontrolując najbardziej
wartościowe punkty i zasady obrotu na Nowym Jedwabnym Szlaku
miałaby bez wątpienia taką potęgę. W tym scenariuszu Rosja
wspierałaby wysiłki USA (i odwrotnie) przeciw takiej grupie
mocarstw. A co wówczas byłoby z Rzecząpospolitą i całym
Międzymorzem?
W nowym systemie Stany Zjednoczone na pewno nie mogłyby
modelować odgórnie polityki państw, bowiem model prymatu
upadłby, aby się zamienić w system nowego równoważenia.
Waszyngton musiałby podjąć politykę bez narzucania wartości w
polityce wewnętrznej, a sojusze podyktowane byłyby czystą
geopolityczną potrzebą. Jednocześnie, wyciągnąwszy wnioski z
przeszłości, Amerykanie nie powinni wówczas popadać w
izolacjonizm strategiczny, a w zamian z pozycji tzw. offshore – tzn.
z wód wokół Eurazji – Ameryka, zwłaszcza na zachodnim Pacyfiku
i Oceanie Indyjskim (nazywanym już w dokumentach oficjalnych
Pentagonu i Departamentu Stanu łącznie obszarem operacyjnym
Indo-Pacyfiku), nadal mogłaby dokonywać projekcji siły oraz
zachowałaby wpływy w Eurazji oparte na swojej potężnej flocie, ale
bez własnych terytorialnych ambicji, wnosząc siłę stabilizującą do
systemu. Stałaby się klasycznym mocarstwem obrońcą
zrównoważonego status quo, przeciwnym każdym zmianom układu,
które burzyłyby równowagę. Sojusznicy Ameryki w Eurazji
bardziej lub mniej balansowaliby opierając się na potędze jej floty
wobec zamierzeń naciskających sąsiadów.
Podobnie jak w przeszłości, spora odległość Stanów
Zjednoczonych od jej partnerów w Eurazji naturalnie budzi
skłonność do zaufania wobec USA, bo przeciwnikami w
klaustrofobicznym świecie będą przede wszystkim wszyscy ci,
którzy są „bliżej”, niejako w „uścisku zapaśniczym”. Poza potężną
flotą, sprawnymi siłami powietrznymi oraz zdolnością do uderzeń
na dużą odległość w Eurazji spoza teatru operacyjnego, inne
rodzaje sił zbrojnych USA nie będą musiały być ani duże, ani nie
powinny być zadaniowane tak, jak bywało w przeszłości – do
działań okupacyjnych, jak po 2003 roku w Iraku, czy do wielkich
lądowych wojen w Eurazji, jak w czasach zimnej wojny w Europie.
Mogłyby to być siły specjalne, rotacyjne batalionowe grupy bojowe,
przemieszczające się to tu, to tam, wciąż w ruchu po perymetrze
Rimlandu, dającego wejście dostępowe od „Morza” i sprawiające
wrażenie aktywości politycznej USA i amerykańskiej potęgi, w
oparciu o którą warto balansować i z którą warto się
porozumiewać. Oczywiście z piechotą morską desantującą się na
poziomie taktycznym w zależności od potrzeb na brzeg Rimlandu
wprost z Oceanu Światowego. Mniej byłoby kontroli, a więcej
zapobiegania wyłącznej kontroli sprawowanej przez inne wielkie
mocarstwa.
Stąd wpływy oraz dogodne dla takiej polityki bazy
umożliwiające rotację sił USA w państwach Rimlandu będą dla
Waszyngtonu na wagę złota. Tym bardziej, im dalej będą sięgały w
głąb lądu – jak w Rzeczypospolitej i na pomoście bałtycko-
czarnomorskim – oddalonych od Oceanu Światowego. Oczywiście
najważniejsze bazy i miejsca byłyby dla Waszyngtonu na obszarze
operacyjnym Indo-Pacyfiku, gdzie będzie stacjonowała znakomita
większość floty i gdzie będzie się znajdowało centrum grawitacyjne
świata. Stąd bazy w takich miejscach jak zachodnia Australia,
Oman, Diego Garcia, Guam, Indie czy Singapur będą arcyważne.
Postawa Waszyngtonu wobec Eurazji przypominałaby postawę
Wielkiej Brytanii wobec kontynentalnej Europy od XVIII wieku do
wojen światowych.
W kontekście uruchomienia dynamiki w Eurazji, która
zmienia ład światowy, pojawia się jednak poważny problem.
Odczuwalny wzrost napięcia skłania do zakładania, że ewentualna
wojna między mocarstwami, o której się mówi jako coraz bardziej
prawdopodobnej, byłaby krótka (acz intensywna)1096. Właściwie
tylko – dlaczego się zakłada? Przecież to nie takie proste. Podobnie
uważały mocarstwa przed I wojną światową. Zdobycie Paryża
miało się dokonać szybko, po czym szybko pokonana miała zostać
Rosja. Tymczasem zarówno Rosja, jak i Chiny, nie wspominając
Stanów Zjednoczonych, będą mogły dalej walczyć nawet pomimo
przegrania jednej, dwóch, czy chociażby trzech dużych bitew. To ma
daleko idące konsekwencje, albowiem taka wojna może być bardzo
długa i wyniszczająca dla Eurazji, zwłaszcza wojna tocząca się w
„uskokach geopolitycznych”, decydujących o równowadze na
superkontynencie, a jednym z nich jest Międzymorze bałtycko-
czarnomorskie.
Co się stanie, gdy wojna o państwa bałtyckie lub Morze
Południowochińskie rozniesie się na całej długości przestrzeni
Eurazji? Lub gdy obecna wojna w Syrii i Lewancie czy w innym
ważnym miejscu przerodzi się w konfrontację z większym
zaangażowaniem wielkich mocarstw, nawet jeśliby używały, tak
jak w Syrii, jedynie pośredników. Albowiem – jeśli wizja
konsolidującej się Eurazji się sprawdzi – nic nie będzie wyłącznie
lokalnego, gdyż wszystko lub prawie wszystko będzie w jednej sieci
naczyń połączonych.
W czasie wojny peloponeskiej, tak wspaniale opisanej przez
Tukidydesa, nieduży wydawałoby się konlikt między Korkyrą a
Koryntem wywołał wojnę w całym greckim świecie, który przecież
dla Greków musiał być całym wszechświatem. Innymi słowy, dla
ówczesnego Greka tamta wojna musiała być wojną światową o
dominację na globie. Technologia i środki transportu uczynią
zapewne nasz świat być może podobnie małym, jak był starożytny
świat grecki dla Greków współczesnych Tukidydesowi1097.
Poza kwestią eskalacyjności konfliktu przeradzającego się w
wojnę dominacyjną w Eurazji czy na zachodnim Pacyfiku nasuwa
się inna kwestia, podobna do rozpatrywanej w XIX wieku kwestii
wschodniej, dotyczącej słabnącego imperium osmańskiego, które od
przegranej za sprawą króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w
1683 roku pozostawało w defensywie. Zaprzątała ona umysły
ówczesnych strategów co do tego, jak w kontekście poszukiwania
równowagi zorganizować powstającą stopniowo próżnię wraz z
wycofywaniem się potęgi tureckiej na Bałkanach, w basenie Morza
Czarnego i na Bliskim Wschodzie (pułapka Kindlebergera
zwiastująca nadchodzące niebezpieczeństwo). I to w sytuacji, gdy
imperialne mocarstwa europejskie szarpią ciało i przestrzeń
naznaczone jeszcze cofającymi
się wpływami Turków1098. Ta kwestia może się okazać sprawą
podobną do pytania o Eurazję w XXI wieku: jak zorganizować tę
zmieniącą się przestrzeń, gdzie dawne wpływy ustępują nowym, a
stare tradycje imperialne będą pragnęły zastąpić prymat USA, w
przyszłości zaś zagospodarować dla swoich interesów nowe zasoby i
szlaki pojawiające się w wyniku inter-
akcji i wzrostu bogactwa w systemie handlowym Eurazji.
Wchodzimy bez wątpienia w fazę niebezpiecznej rywalizacji
wielkich mocarstw w Eurazji. Wraz z dekompozycją z początkiem
2018 roku globalnego systemu handlowego napięcie będzie
prawdopodobnie rosło. Chiny nie wydają się usposobione do tego,
by zrezygnować ze swojego wzrostu, a Xi Jinping na XIX Kongresie
Partii jesienią 2017 roku dał stanowczo do zrozumienia, że Chiny
pragną odzyskać miejsce jako wielkie mocarstwo na szczycie ładu
azjatyckiego. Zupełnie na podobieństwo amerykańskiej doktryny
Monroe, chroniącej od XIX wieku pod wpływami USA zachodnią
półkulę przed konkurentami z Eurazji.
Z tych wszystkich powodów koniecznością w Rzeczypospolitej
staje się refleksja na temat minionego już „złotego czasu adopcji
strategicznej” – by uniknąć w przyszłości życzeniowego myślenia
uzasadnionego tęsknotą za konstruktywistycznym ładem i by
kierować się bardziej „narodowym” niż „międzynarodowym”
interesem. Przetrwanie istniejącego ładu bowiem i tak nie będzie
zależało od Rzeczypospolitej1099. Mogą się przecież pojawić
konkretne wyzwania wynikające z mechanizmu pułapki
Kindlebergera ze strony Rosji oraz z mechanizmu pułapki
Tukidydesa, gdyby wybuchł konflikt między USA a Chinami na
zachodnim Pacyfiku, w którym Rosja mogłaby rozpocząć wojnę w
sojuszu z Chinami. To oznaczać może dla Polski ryzyko konfliktu
zbrojnego na Wschodzie. Zwłaszcza że Moskwa może się dodatkowo
w trakcie wojny „obrócić” i pokonać razem ze Stanami
Zjednoczonymi Chiny. Dokładnie tak, jak to się odbyło w trakcie II
wojny światowej, gdy Sowieci zaczęli łamać uwierający ich
powersalski ład światowy w sojuszu z równie rewizjonistycznymi
Niemcami. Potem uczestniczyli w zwycięskiej koalicji
antyniemieckiej i antyjapońskiej w latach 1941–1945 jako
kluczowy członek wielkiej koalicji i odebrali na końcu nagrodę
ustalaną w Teheranie, Jałcie i Poczdamie.
Aby w trakcie narastającej rywalizacji mocarstw w Eurazji
wygrać grę z Rosją i Chinami, Amerykanie będą musieli
wykazywać, że pomimo sporej odległości Waszyngtonu od Eurazji,
interesy USA na superkontynencie są tak ważne, że mogą ponieść
takie same koszty, jak leżący w Eurazji Rosjanie czy Chińczycy i że
są do takich wyrzeczeń gotowi. Tak było z pewnością w czasach
zimnej wojny, gdy postawa amerykańska przekonała zachodnich
Niemców oraz innych sojuszników w zachodniej części kontynentu,
że Stany Zjednoczone będą broniły Europy Zachodniej nawet za
cenę nuklearnego ataku na Waszyngton. Czy taka sama będzie w
XXI wieku amerykańska postawa w nowej sytuacji strategicznej w
Eurazji, co pozwalałoby uspokoić Polskę lub Tajwan? Do tej pory
nie pojawił się wystarczający strategiczny argument w tym
konkretnym aspekcie w żadnej oficjalnej mowie przedstawicieli
USA. Taki argument nie padł na pewno w przemówieniu Donalda
Trumpa latem 2017 roku w Warszawie, pomimo ciepłych słów o
Trójmorzu, krytyce kontynentalnej biurokracji europejskiej oraz
wielu pięknych zdań o wartościach i bohaterskiej przeszłości
Polaków1100. Liczni przedstawiciele USA dość często zresztą
wypowiadają się na temat przywództwa USA w Europie. W
szczególności powtarzany argument, że Ameryka ma pozostać w
Europie, by wspierać jej sojuszników, jest nieprzekonujący. Sojusze
geostrategiczne nie polegają bowiem na przysługach, lecz na
interesach. Amerykańskie sojusze również są po to, by służyć
interesom USA, czyli po to, by utrzymać korzystną pozycję USA w
Europie i w Azji. To jest konkretne spoiwo sojuszu. Jeśli Ameryka
nie będzie potrzebowała utrzymywać swojej pozycji w Eurazji, lub
nie będzie już w stanie tego robić, to zobowiązania oraz
amerykańska obecność i tak znikną.
Między Azją a Europą zachodzi jedna podstawowa różnica. W
Azji po ewentualnym wycofaniu się Ameryki sojusznicza wobec
USA Australia będzie zmuszona współpracować z Chinami w ten
czy inny sposób – bo Chiny to potęga gospodarcza. W Europie jest
inaczej: Rosja jest gospodarczym słabeuszem, więc państwa z
pomostu bałtycko-czarnomorskiego mogą sobie śmiało poradzić bez
gospodarczej współpracy z Rosją.
W tym kontekście rozważań teoretycznych warto dodać, że
ogólnie rzecz biorąc można w sumie być zależnym od innych tak
długo, jak działa to na rzecz rozwoju państwa i pomyślności
społeczeństwa. Zależność przecież po 1989 roku wobec
geopolitycznego „Morza” była stosunkowo korzystna, choć z
pewnością taka nie była wcześniej pod władzą zaborczą rosyjską
lub późniejszą kuratelą sowiecką. Czasem stabilność i
bezpieczeństwo oraz rozwój gospodarczy (do pewnego momentu) są
„warte mszy”. Zwłaszcza gdy korzyści przeważają nad kosztami.
Tak dokładnie było przecież z przystąpieniem przez Rzeczpospolitą
do Unii Europejskiej.
Ponadto sojusze nigdy nie są wieczne, choć tak myśli wiele osób.
Zwłaszcza gdy uważają, że sojusze są oparte na więziach historii i
kultury oraz na wspólnych wartościach, a nie na geostrategicznych
interesach związanych z rozwojem, zapewnianiem bezpieczeństwa i
wzmacnianiem potęgi. Powyższe fałszywe wyobrażenie o sojuszach,
oparte na tożsamości, rodzi wiele negatywnych konsekwencji i
błędów percepcyjnych, w tym w grze statusowej w sojuszu między
jego stronami, stwarzając mylne wrażenie, jakby ktoś komuś robił
w tym sojuszu przysługę. Zbyt często zdarzało się ludziom w Polsce
tak myśleć. Stosunki międzynarodowe tak nie działają. Prawdziwe
sojusze wymagają realnych zobowiązań i kosztów i tylko takie
sojusze mają znaczenie, a wszelkie sentymenty ulatniają się jak
mgła poranna, jeśli nie ma wspólnych interesów i celów. Kiedy więc
Ameryka zacznie odchodzić z Europy, nie będzie dzieliła ze swoimi
sojusznikami swoich interesów.
Tak było wielokrotnie w historii świata. Na przykład, gdy we
wczesnych latach siedemdziesiątych XX wieku Wielka Brytania
wycofała się strategicznie z Azji i Oceanu Indyjskiego pomimo
bliskich więzi historycznych i więzi językowych oraz
niezaprzeczalnie wspólnych wartości z Australią. Ówczesny
brytyjsko-australijski sojusz wyparował w ciągu „jednej nocy”.
Wielkie przemowy nie uratują niczego, jeśli sojusz nie ma
praktycznego celu, zasobów oraz wspólnych interesów
realizowanych poprzez ten sojusz. „Naród polski jest narodem
wyjątkowo patriotycznym. Ten, kto umie poruszać struny naszego
patriotyzmu, może wygrywać melodie zupełnie dowolne” – pisał
Stanisław Cat-Mackiewicz o niezrozumieniu istoty sojuszów.
Prezydent USA Barack Obama w australijskiej Canberze 17
listopada 2011 roku ogłosił piwot na Pacyfik w siedzibie
Parlamentu Australii, wysyłając w świat sygnał, że po raz pierwszy
od 1972 roku Ameryka w Azji ma rywala i dając sygnał, że oczekuje
wsparcia dla Waszyngtonu, oraz w rezultacie doprowadzając do
rotacyjnej obecności piechoty morskiej USA w Port Darwin na
północy Australii. Tym sposobem Amerykanie za dość niewysoką
cenę chcieli pokazać, że USA są strategicznie obecne w Australii, co
ma krytyczne znaczenie dla układu sił na Pacyfiku w rywalizacji z
Chinami. Jednak rząd australijski nadal handlował z Chinami na
ogromną skalę, a premier Julia Gillard chciała wyglądać jedynie na
dobrego sojusznika USA, lecz nie chciała poważnej szkody w
relacjach gospodarczych z Chinami. W Polsce polityka w tym
względzie wydaje się łatwiejsza, bo nie potrzebujemy słabej Rosji
do relacji gospodarczych, a obecność gospodarcza Chin w tej części
świata nie może się równać z chińskimi stosunkami gospodarczymi
z Australią. Natomiast rząd w Canberze chciał „mieć ciastko i zjeść
ciastko” i zresztą bardzo długo mu się to udawało. Przez całkiem
bowiem długi czas Australia retorycznie była, owszem, z
Waszyngtonem, ale praktycznie nadal z Chinami prowadziła
współpracę gospodarczą dającą krajowi imponujący wzrost
gospodarczy. Takie postępowanie Hugh White nazwał „systemową
dwuznacznością”, przypominającą dyplomatyczny taniec
akrobatyczny na linie.
Barack Obama trzy lata później – w listopadzie 2014 roku – na
trzy dni przed wystąpieniem Xi Jinpinga w Parlamencie Australii –
nie był już tak dyplomatyczny jak wcześniej i oświadczył, że
Canberra musi wybrać. Spowodował tym konfuzję dyplomatyczną
przed samą wizytą Xi Jinpinga w tym samym zresztą gmachu.
Potem było już tylko gorzej – aż z kulminacją w postaci aroganckiej
rozmowy Trumpa z australijskim premierem Malcolmem
Turnbullem w styczniu 2017 roku, zaraz po objęciu urzędu przez
nowego prezydenta USA. Rząd Australii wystraszył się poważnie
postawą Waszyngtonu i w 2017 roku kilkakrotnie wypowiedział się
ofensywnie wobec Chin, zachęcając Stany Zjednoczone do
ostrzejszych poczynań na Morzu Południowochińskim oraz do
bardziej stanowczych działań wobec Korei Północnej.
Hugh White opisuje w swoim esesju z jesieni 2017 roku (Wihout
America. Australia in New Asia)1101, co by się stało, gdyby Trump
zadzwonił nagle do premiera Australii informując, że wybuchła
wojna na Morzu Południowochińskim i poprosił o solidarność
sojuszniczą. White uważa, że premier Turnbull chyba nie miałby
wyjścia i powiedziałby „tak”, bo sofware polityki jest urządzony w
Australii tak, a nie inaczej.
Zastanawiające jest w tym kontekście, jak zachowałaby się
Polska. Nie tylko wobec wybuchu wojny na zachodnim Pacyfiku (to
też), lecz w szczególności w sytuacji wojny w państwach bałtyckich
– jak postąpiłaby Polska, zwłaszcza w konkretnej sytuacji
wojskowo-strategicznej, gdy powiedzenie „nie” mogłoby, owszem,
zniszczyć wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego i
niepodległość państw bałtyckich, choć nie zniszczyłoby Polski.
Hugh White dowodzi na przykładzie australijskim, że
nieroztropnie jest wchodzić do wojny „z wekslem in blanco” bez
pełnego zrozumienia, jakie są konkretne cele końcowe (nie
emocjonalne) wojny, co się w jej wyniku stanie, oraz jakie są ryzyka
i koszty wojny dla państwa. Nie lubimy myśleć w tych kategoriach,
bo sami siebie przekonaliśmy, a potem utwierdzaliśmy w tym
przekonaniu, że Polska nie może przetrwać bez zachodnich
sojuszników.
Mocarstwa egzekwują swoją potęgę na państwach mniejszych
nie od razu bezpośrednio i nie w sposób ostentacyjny. Wcale także
nie tak łatwo. Nawet słabe państwa mogą bowiem w dużej mierze
kontrolować, co się dzieje na ich terytorium. Mocarstwa mogą to
zmienić, jeśli wyślą wojska albo zastosują wobec państwa słabszego
sankcje ekonomiczne. Zamiast stosować od razu twarde
ekonomiczne sankcje w celu zapewnienia pożądanego zachowania,
mocarstwa najpierw oferują jednak nagrody lub narzucają koszty:
na przykład zakupy broni lub nierówne traktakty handlowe. W
rzeczy samej głównym miernikiem siły międzynarodowej danego
kraju jest jego zdolność do narzucenia kosztów na inne państwa za
niską cenę dla siebie. Stąd w braku ładu konstruktywistyczego
zachodzi poszukiwanie „lewarów”, wieczna rywalizacja i w
rezultacie gra o sumie zerowej między państwami. Z tego wynika,
że nawet słabsze państwa mają zawsze jakieś pole manewru, chyba
że są okupowane, pod warunkiem jednak, że są gotowe do zapłaty
ceny za wolność manewru.
Bez istnienia wiarygodności i siły Stanów Zjednoczonych oraz
NATO polska polityka musiałaby siłą rzeczy polegać na
zachowaniu maksymalnej niezależności za możliwie minimalne
koszty w ciągłym napięciu balansowania wszędzie i na wszystkich
kierunkach. Szczęśliwie Rosja jest słaba ekonomicznie, więc nie
może stosować wobec Rzeczypospolitej presji ekonomicznej. Także
raczej nie będzie mogła stosować presji energetycznej, jeśli Polska
się uniezależni od jej energii. Niezależność energetyczna jest tak
ważna, bo nie podnosi kosztów polityki niezależności. Zarządzanie
tą presją w przyszłości na superkontynencie Eurazji będzie
wymagało zimnych głów i spokojniejszych nerwów.
Dobrze przygotowane siły zbrojne mogą zapobiec temu, by obce
mocarstwo narzuciło słabszemu swoją wolę przez podnoszenie mu
kosztów i zwiększanie ryzyka związanego z ewentualnym atakiem.
Średnie państwa tak sobie właśnie będą musiały radzić w Eurazji,
dysponując własnym systemem antydostępowym A2AD. W razie
dalszego rozmontowywania konstruktywistycznego ładu z
dominującą pozycją Stanów Zjednoczonych jako „światowego
żandarma” w sposób nieunikniony pojawi się proliferacja broni
jądrowej. Australia rozważała pozyskanie broni jądrowej w latach
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku – zaraz po opuszczeniu
Oceanu Indyjskiego i Azji przez Londyn, ale porzuciła ten zamysł w
latach siedemdziesiątych, gdy zapanowal Pax Americana w Azji.
Nie miało bowiem większego sensu kosztowne rozwijanie i
posiadanie broni nuklearnej, gdy Azja pozostawała spokojna, a
amerykańskie zobowiązania były solidne i wiarygodne.
Broń nuklearną na zachodnim Pacyfiku łatwo może pozyskać
bogata i zaawansowana w pokojowej technologii nuklearnej
Japonia. Skoro Japonia – to i Korea Południowa na pewno będzie
chciała ją mieć. Za Koreą następne będą Wietnam i Indonezja, a po
nich obowiązkowo Australia z obawy przed Indonezją i oczywiście
Chinami – zwłaszcza w braku wiarygodnych gwarancji morskiej
potęgi USA.
Bliżej obszaru bezpieczeństwa Rzeczypospolitej – broń
nuklearną ma Rosja, Ukraina ją miała, Turcja i Iran mogą mieć,
więc jeśli Iran lub Turcja by ją miały – to i Arabia Saudyjska także
chciałaby ją mieć. Jeśli Ukraina miałaby własną broń nuklearną,
to Niemcy poczują potrzebę także posiadania takiej broni,
zwłaszcza gdyby Amerykanie zniknęli wojskowo ze Starego
Kontynentu. To spowodowałoby w naturalnym procesie, że i w
Warszawie zaczęłoby się myślenie o atomie. W braku
międzynarodowego ładu konstruktywistycznego, realnych i
wiarygodnych gwarancji oraz obecności amerykańskiej Rosja może
bowiem Rzeczypospolitej grozić nuklearnie i bez proporcjonalnej
odpowiedzi nie będzie polskiej podmiotowości decyzyjnej na
pomoście bałtycko-czarnomorskim między Rosją a Niemcami.
Wystarczą małe, lecz zdolne do przetrwania ataku prewencyjnego
siły jądrowe, które zachowałyby opcję uderzenia odwetowego
(second strike capability) czy to z okrętów podwodnych, czy z
mobilnych wyrzutni lądowych ukrytych w lasach – w ciągłej rotacji
lokalizacji. Idea proliferacji broni jądrowej jest zatrważająca, ale
jeśli nadal będą zachodziły fundamentalne zmiany w systemie
bezpieczeństwa Eurazji, to może się okazać, że Rzeczpospolita nie
dysponuje odpowiedzią na chociażby deeskalacyjne uźycie broni
jądrowej przez Rosję. Tymczasem może się okazać, że gdy prymat
USA odejdzie w przeszłość i powstaną nowe porządki regionalne,
tylko państwa z bronią jądrową będą miały zdolność do
postawienia się dominującemu mocarstwu regionalnemu w
Eurazji. Taka zdolność do postawienia się to kryterium bycia
„średnim państwem”, do którego Rzeczpospolita ma wystarczający
potencjał.
Jeśli Rosja, Chiny lub ktokolwiek inny będzie chciał narzucić
represyjną dominację w Eurazji, w tym oddziaływać na system
wewnętrzny i wartości życia społeczeństwa, wtedy własne siły
nuklearne będą czyniły zasadniczą różnicę. Zadecydują na pewno o
tym, czy Rzeczpospolita może sama przetrwać, oraz czy kontroluje
los swojego terytorium i społeczeństwa w sytuacji, gdy agresywne
mocarstwo będzie starało się podporządkować ten region świata
swoim interesom – tak jak robiły to w XX wieku Związek Sowiecki
czy III Rzesza.
To zmusza do wyjrzenia poza schemat prymatu, obecnego ładu i
w ogóle wyjrzenia poza Polskę i jej bezpośrednie otoczenie oraz
zaciekawienie się tym, co dzieje się za „Gabisiowskim oknem”, tak
by dobrze rozegrać ewentualny przełomowy moment, nie dać się
zaskoczyć i parafrazując anegdotyczną odpowiedź niemieckiego
feldmarszałka Helmuta von Moltkego – by mieć w szufladach
scenariusze na wszystkie możliwe wydarzenia. Państwa, które
mają szczęście przeżywać złoty okres pauzy strategicznej, nie
potrzebują realnie polityki zagranicznej na wysokim poziomie
skomplikowania, ponieważ system światowy „działa” wówczas na
nie samoczynnie – jak po 1991 roku, a na pewno po roku 1999, gdy
Rzeczpospolita przystąpiła do NATO i po roku 2004, gdy wstąpiła
do Unii Europejskiej. W innym wypadku państwa codziennie
muszą podejmować wybory, trudne decyzje i dokonywać poświęceń,
aby kształtować świat wokół siebie tak, żeby pozostać
bezpiecznymi, lub stać się bezpiecznymi i prosperującymi. To jest
też test zdolności do okazania się obszarem rdzeniowym zdolnym
do samodzielnego życia bez szukania innego obszaru rdzeniowego
dla protekcji. Nawet pozostając w sojuszu z USA, Niemcami czy
Unią Europejską i tak należy dążyć do konsolidacji i rozwoju
własnego obszaru rdzeniowego, bo może się okazać, że wszelkie
konstelacje z Niemcami, Unią Europejską czy Stanami
Zjednoczonymi nie będą wieczne – w przeciwieństwie do
Rzeczypospolitej.
CZĘŚĆ V
W STREFIE ZGNIOTU
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie
Ignacy Krasicki
[…]
A potem tak jak zawsze – łuny i wybuchy
Malowani chłopcy bezsenni dowódcy
Plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiące wiedza że jesteśmy – sami
Zbigniew Herbert, 17 IX

Między Bałtykiem a Morzem Czarnym


Dziewiętnastego października, ostatniego dnia czterodniowej,
najkrwawszej, jaka może kiedy była i będzie, walki pod Lipskiem,
między dziesiątą godziną a południem staliśmy, oficerowie sztabu
księcia Neufchatel, pod drzewami, które ulicą otaczają miasto.
Czekaliśmy rozkazów, słuchaliśmy nie wystrzałów, bo tych trudno
było już rozróżniać, ale raczej grzmotu mniej więcej ryczącego, który
nas wokoło opływał. Już wtenczas i szary koniec wiedział, jak
rzeczy stoją. Z upadkiem potęgi Francji upadały i nadzieje Polaków.
Ale mniemaliśmy, że dopiero pod Lipskiem tracimy powtórnie
Ojczyznę, nie wiedzieliśmy, że Napoleon najłatwiej zawsze
przyjmował warunek wrócenia jej w potrójne jarzmo niewoli.
Piekielna obłudo! Szatańska polityko! Tyle poświęcenia, tyle krwi
przyjmować za nadzieje, których w głębi serca nie myśli się spełnić.
Skrępował nas tym Księstwem Warszawskim, tym królem saskim, i
kiedy pozbawił wszelkiej samodzielności, jak martwą swoją
własnością był zawsze gotów rozrządzić. Biada człowiekowi, którego
los zawisł od drugiego, ale dwakroć biada narodowi, co zawisł od
interesu innego narodu! Narody sumienia nie mają. Smutne
rozmowy biednych nas Polaków w lipskich alejach przerwała kula
armatnia, która zaszumiała, jak gdyby kto wentyl samego piekła
uchylił, i potem ucięła kozła między nami. […] Wtem Rejtan
zawołał: – Cesarz wsiada na koń. Ruszyliśmy i my […]1102.
W takich okolicznościach obserwował upadek sprawy polskiej
młodziutki, acz – jak widać – trzeźwy politycznie kapitan
Aleksander Fredro w dniach 16–19 października 1813 roku
podczas walnej bitwy pod Lipskiem i tak te chwile zapamiętał w
swoich pamiętnikach zatytułowanych nader skromnie Trzy po trzy,
które spisywał w równie beznadziejnych dla sprawy polskiej latach
1844–1846 (choć wracał jeszcze wielokrotnie do dopisywania tegoż
pamiętnika, poprawiając go w kolejnych latach1103). Fredro
doświadczył „na własnej skórze” zgniecenia nadziei na odbudowę
Rzeczypospolitej. Jakże trudno musiało mu być w kolejnych latach
i dekadach wykrzesać kolejną nadzieję na odmianę losu.
Aleksander Fredro urodził się 20 czerwca 1793 roku (jeśli
wierzyć jego słowom i tradycji rodzinnej, akta jarosławskiej parafii
bowiem spłonęły i dokładnej daty sam Fredro nie zdołał nigdy
ustalić) w samym sercu pomostu bałtycko-czarnomorskiego – na
ziemi lwowskiej, w geometrycznym środku Europy wyznaczanym
rozciągnięciem konstruktu geopolitycznego dawnej
Rzeczypospolitej. W pobliżu Lwowa bowiem znajduje się punkt,
który jest tak samo oddalony o jakieś 600 kilometrów od Bałtyku,
jak i od Morza Czarnego1104. Lwów był zawsze ważnym ośrodkiem
integracji całego Międzymorza, będąc położony dogodnie w jego
centralnej części i dzięki temu pełniąc funkcję „węzłowiska”, gdzie
krzyżowały się wszystkie najważniejsze szlaki handlowe i
komunikacyjne regionu.
Jak wielu przed nim i jeszcze więcej po nim oddanych idei
Rzeczypospolitej i jej lądowemu imperium – co wówczas było
jednym i tym samym – do wojska wstąpił jako szesnastoletni
wyrostek na początku maja 1808 roku, kiedy pierwsze polskie
oddziały zjawiły się w Galicji. Dwaj jego starsi bracia, Maksymilian
i Seweryn, już od dwóch lat służyli pod orłami napoleońskimi, teraz
stary pan Jacek Fredro wyprawił do wojska trzeciego syna1105.
Młodzian niemal od razu, zaraz w czerwcu, został podporucznikiem
(przede wszystkim – jak uczciwie wspomina – za pochodzenie i
kindersztubę), rok później już porucznikiem, a w wieku lat
dziewiętnastu kapitanem. W czerwcu pamiętnego 1812 roku wraz
ze swoim 5 Pułkiem Strzelców Konnych stanął nad Niemnem i
wraz z całą armią ruszył na wschód odbudować Rzeczpospolitą. W
zachowanym „stanie służby” kapitana Fredry wymieniono
ważniejsze bitwy, w których brał udział – często stojąc chwalebnie
w przedniej straży wojsk: Romanów, Smoleńsk, Możajsk1106.
Oglądał pożar Moskwy, przeżył gehennę powrotu armii
napoleońskiej, co opisał genialnie we wspomnianym Trzy po trzy,
sam omal nie utonął zepchnięty przez tłoczącą się, przerażoną ciżbę
w nurty Berezyny. Aż wreszcie w pierwszych dniach grudnia dotarł
do Wilna, gdzie ciężko chory na tyfus musiał pozostać w szpitalu i
dostał się wówczas do rosyjskiej niewoli.
Za kampanię rosyjską 20 grudnia 1812 roku odznaczony został
krzyżem Virtuti Militari. Uciekł z niewoli w chłopskiej sukmanie i
8 lipca 1813 roku przekroczył granicę na Niemnie. Po krótkim
pobycie w domu we Lwowie wyjechał i przez Pragę dotarł do
Drezna, by 24 sierpnia zostać wcielony do Sztabu Głównego Armii,
z którą jako oficer sztabu brał udział w kolejnych przegranych
kampaniach lat 1813 i 1814. Przez całą kampanię roku 1814 był
tam, gdzie był sam cesarz Francji, a 5 kwietnia tegoż roku
odznaczony został krzyżem francuskiej Legii Honorowej. Wtedy
dobiegła końca pięcioletnia służba wojskowa Fredry – jak i wielu
innych z „pokolenia szwoleżerów” – w ówczesnej wielkiej wojnie
kontynentalnej, dającej nadzieję na rewizję ładu europejskiego i
odtworzenie upadłego w XVIII wieku państwa.
Po abdykacji Napoleona Fredro wrócił do domu i gospodarował
w rodzinnym majątku Beńkowa Wisznia, której dziedzicem był
Jacek Fredro, hrabia herbu Bończa, ojciec kapitana Fredry1107.
Opuszczając Paryż po klęsce Napoleona, Aleksander Fredro napisał
zgrabnie: Wyjechaliśmy razem, z odmiennych pobudek: Napoleon
na Elbę, ja zasię do Rudek – 49 kilometrów od Lwowa. Ze Lwowem
był potem cały czas związany i po długim życiu w mieście tym
zmarł.
W tym samym Lwowie, w którym przeszło 131 lat po Fredrze
urodził się Zbigniew Herbert. Znajdującym się obecnie na Ukrainie
i położonym niezmiennie na wielkim europejskim dziale wodnym.
Deszcz spadający z jednej strony lwowskich dachów spływa do
Bałtyku, a spadający z drugiej strony – do Morza Czarnego. Miasto
równie niezmiennie pozostaje „przedsionkiem” Bramy Przemyskiej,
która z kolei strzeże dogodnego wejścia do serca Rzeczypospolitej,
znajdującego się w dolinie Wisły i Warty. „W moim mieście, do
którego nie wrócę / jest ciężka i pożywna woda – pisał Herbert w
jednym ze swoich późnych wierszy1108.
Lwów oddziela 340 kilometrów w linii prostej od Warszawy i w
równie prostej linii 468 kilometrów od Kijowa. Dalej i znacznie
dłużej jest natomiast do Kijowa szosą, pozostawiającą wiele do
życzenia dla amatorów sprawnej podróży (540 km i co najmniej 6
godz. jazdy samochodem). Od Odessy w linii prostej dzielą centrum
Lwowa 622 kilometry. Źle utrzymaną szosą jedzie się do Odessy aż
przez 811 kilometrów, co zabiera mordercze 12 godzin jazdy autem.
Bliżej znacznie jest do Krakowa – w linii prostej tylko 294
kilometry.
Skoro mamy zająć się przestrzenią państwa polskiego, to warto
odnaleźć się w odległościach przestrzennych na wszystkich
kierunkach prowadzących od środka obszaru rdzeniowego i
jednocześnie ośrodka dyspozycyjnego państwa polskiego,
znajdującego się od XVI wieku nad środkową Wisłą.
Z Warszawy do dawnej południowej stolicy Rzeczypospolitej –
Krakowa – jest w linii prostej 252 kilometry. Z Warszawy na
północ do Gdańska strzegącego ujścia Wisły do morza – 284
kilometry, na zachód do Poznania, będącego centrum pierwszej
historycznej dzielnicy i kolebki państwa – 279 kilometrów. Z
Warszawy do Wrocławia, położonego na tradycyjnie bogatszym i
lepiej rozwiniętym od reszty kraju Śląsku, skomunikowanym z
zachodem i południem Europy przez Bramę Morawską – 301
kilometrów. Z Warszawy do Grodna, strzegącego „drzwi” do serca
kraju od strony wschodnich obszarów buforowych, odległość w
prostej linii to 248 kilometrów. Nieco bliżej, bo jedynie 182
kilometry, jest do drugiej dawnej wschodniej strażnicy – Brześcia,
obu miast znajdujących się na terytorium obecnej Białorusi.
Trudno oprzeć się wrażeniu „centralności” położenia Warszawy
względem ważnych ośrodków dawnego państwa.
Idąc w kierunku wschodnim, nieco dalej jest z Warszawy do
Wilna – 394 kilometry, do Rygi jest natomiast już 562 kilometry, a
do Tallina aż 836 kilometrów (samochodem nawet 971 km). Z
Warszawy do Dyneburga, miasta trzymającego linię strategicznej
granicy na Dźwinie, jest 542 kilometry. Z Warszawy do Mińska
położonego „po drodze” na Bramę Smoleńską odległość wynosi 476
kilometrów. Do samego Smoleńska zaś 783 kilometry (871 km
samochodem), a do Moskwy 1152 kilometry. Z Warszawy do Kijowa
odległość wynosi 690 kilometrów (samochodem 781 km)1109, a do
Odessy na wybrzeżu Morza Czarnego 951 kilometrów, choć
samochodem aż 1243 kilometry.
Patrząc na północ, z Warszawy do Sztokholmu odległość wynosi
812 kilometrów, oczywiście wliczając konieczność pokonania Morza
Bałtyckiego. Bliżej oczywiście jest z Gdańska/Gdyni do stolicy
Szwecji – 555 kilometrów, a już zupełnie blisko – tylko 280
kilometrów – do Karlskrony w południowej Szwecji, gdzie znajduje
się główna baza szwedzkiej floty wojennej. Z Gdańska morzem do
strategicznie arcyważnych Cieśnin Duńskich, oddzielających
państwo polskie od Morza Północnego, Atlantyku i wielkiej
magistrali handlu globalnego – Oceanu Światowego, jest 415
kilometrów. Na wschód do rosyjskiego portu wojennego Bałtijsk z
redy gdańskiej jest zaledwie 87 kilometrów. Dużo dalej jest z
Gdańska morzem do stolicy carów nad Zatoką Fińską –
Petersburga, bo aż 1301 kilometrów.
Z Warszawy do Stambułu (Konstantynopola) w linii prostej jest
wydawałoby się nie aż tak daleko – 1388 kilometrów. Jednak jazda
samochodem, prawie „naokoło”, przez słabo obecnie
skomunikowane połączenia północy z południem wiodące przez
Karpaty, dolinę Dunaju, Trację, do obecnej stolicy Turcji, a
dawnego centrum handlowego świata, wynosi łącznie aż 2217
kilometrów. W mapach mentalnych naszych przodków musiało to
być jednak znacznie bliżej, skoro sam Adam Mickiewicz udał się do
Konstantynopola (gdzie zresztą zmarł w 1855 r.) wierząc w
formowanie w Turcji Legionu Polskiego do walki z Rosją. Znad
Bosforu jest jeszcze drugie tyle do Kairu (1237 km, choć
samochodem dwa razy dalej), Suezu (1271 km, samochodem
również dwa razy dalej) oraz nieco mniej przez pogrążoną w wojnie
Syrię do Bagdadu (1612 km). Podobnie źle skomunikowana jest
lądowa trasa Warszawa–Teheran – do metropolii położonej w
sworzniowym punkcie geopolitycznego „Lądu” – wynosząca w linii
prostej 3018 kilometrów, ale chcąc podróżować najszybszą trasą
samochodem systemy nawigacyjne podają aż 4659 kilometrów.
Znów wydawałoby się „naokoło” przez Bramę Morawską, dolinę
Dunaju, Żelazną Bramę, Bosfor i Stambuł, w poprzek przez całą
Anatolię, by wreszcie po ponad dwóch dobach jazdy bez przerwy (50
godz.) dotrzeć na Wyżynę Irańską. Tam znajduje się największe
miasto Wielkiego Bliskiego Wschodu – Teheran (choć toczą się
spory na temat pierwszeństwa w tym zakresie pomiędzy Kairem a
Teheranem), w pobliżu Morza Kaspijskiego, oddzielone od tego
morza górskim masywem Elbrusu1110. Teheran, Kair, Bagdad i
Stambuł to cztery największe miasta Wielkiego Bliskiego Wschodu
i jak widać są nieustannie fatalnie skomunikowane z Niziną
Środkowoeuropejską. Znacznie byłoby szybciej zarówno do
Stambułu, jak i do Teheranu, gdyby dobrze skomunikowane były
połączenia z Polski przez Lwów, Podole, Mołdawię, Besarabię,
Rumunię czy Ukrainę i sprawniejszą komunikacją morską przez
Morze Czarne.
Z Warszawy do Budapesztu w linii prostej jest 545 kilometrów
(ale samochodem już 895 km). Z Warszawy do Pragi 518
kilometrów (choć samochodem 687 km). Z Warszawy natomiast do
Berlina szlakiem równoleżnikowym przez Nizinę
Środkowoeuropejską jest 518 kilometrów. Co znamienne i do tego
jeszcze wrócimy – samochodem jest niewiele więcej – 572
kilometry. Gorzej skomunikowana jest Warszawa ze Szczecinem: w
linii prostej do tego miasta ze stolicy państwa polskiego jest 454
kilometry, ale samochodem aż 572 kilometry, więc dokładnie tyle,
ile do niemieckiej stolicy.
Poszerzając dalej perspektywę patrzenia: z Warszawy do Paryża
w linii prostej jest tak daleko, jak do Stambułu – 1368 kilometrów,
ale już samochodem niewiele więcej – bo 1586 kilometrów (jakże
inaczej niż nad Bosfor!). Z Warszawy do oddzielonego kanałem La
Manche Londynu odległość wynosi 1451 kilometrów.
Przekraczając granice kontynentów: z Warszawy przez północny
Atlantyk do Waszyngtonu jest 7189 kilometrów, podczas gdy z
Warszawy do Pekinu przez masy lądowe Eurazji jest o 238
kilometrów bliżej – 6951 kilometrów. Najkrótsza droga wiedzie do
stolicy Chin lądowym szlakiem przez Lublin, Lwów szlakiem na
Kijów, Donbas, rosyjskie Powołże, przez step pontyjski, na południe
Uralu do Kazachstanu, przez południowy skrawek Mongolii i dalej
wprost do północnych Chin, gdzie leży Pekin.
W okresie swojego największego rozwoju terytorialnego pod
koniec XV wieku i pod koniec XVI wieku dawna Rzeczpospolita
zajmowała 900 tys. kilometrów kwadratowych, pod koniec swojego
istnienia zaś – 750 tys. kilometrów kwadratowych. Więc jeszcze w
dobie upadku, dosłownie chwilę przed rozbiorami, była wciąż
półtora razy większa niż potężna wówczas Francja1111. Południową
granicę kraju stanowiły Sudety i Karpaty, gęsto zalesione i tylko
na przełęczach dostępne dla komunikacji. Oddzielając Śląsk i
Polaków od Czechów, bardziej niedostępne i zalesione Sudety
okazały się do tego granicą wybitniejszą niż Karpaty, które
pozwoliły na roszerzanie się ludzkich migracji w swoim wnętrzu
również na południowych stokach.
Śląsk był przez wieki niezwykle dogodną drogą z południowej
Polski na zachód i południowy zachód Europy. To znaczenie
komunikacyjne Śląsk zachował do dzisiaj, niezależnie od zasobów
węgla, potęgi przemysłowej na nim zbudowanej, a wszystko to
łącznie dające podstawy do znaczącego zaludnienia tej starej
dzielnicy piastowskiej. Tym samym Śląsk odgrywał i odgrywa
nadal rolę obrotową, sworzniową, czy mówiąc inaczej – piwotalną
dla Polski, Niemiec, Czech (Austrii i Austro-Węgier), co tłumaczy
skomplikowane dzieje tej dzielnicy i jej wagę dla każdego z tych
organizmów państwowych. Obecnie Śląsk daje państwu polskiemu
głębię strategiczną na wypadek wojny z Rosją na wschodniej flance
NATO.
Między Karpatami a Sudetami istnieje bardzo szerokie przejście
zwane Bramą Morawską. Jest to dolina o długości 40 kilometrów i
szerokości ponad 32 kilometrów, zawieszona około 200–250 metrów
nad poziomem morza, przez którą sięgały wpływy Piastów i
Jagiellonów na Czechy i Węgry, ale i z drugiej strony szły pretensje
czeskie do krain położonych wzdłuż biegu Odry i Wisły. Na wąskim
przejściu z rozległej Niziny Nadwiślańskiej do Bramy Morawskiej i
na Nizinę Śląską leży dawna stolica Polski – Kraków, broniący
kraju przed zakusami opanowania górnego i średniego dorzecza
Wisły od południowego zachodu. W czasach panowania austro-
węgierskiego nad Galicją stanowiący forpocztę broniącą Bramy
Morawskiej i wejścia nad Dunaj w kierunku na stolicę Habsburgów
– Wiedeń – od napaści ze strony Rosji.
Bramą Morawską prowadził odwieczny, pełen dróg i ludzi szlak
kulturalny i historyczny. Tamtędy przyszło do Polski ponad 1000
lat temu chrześcijaństwo, potem protestantyzm, prądy husyckie,
oświecenie, tamtędy przemycano na przełomie XVIII i XIX wieku
na ziemie polskie nowinki rewolucji przemysłowej. Przez Bramę
Morawską Jan III Sobieski ciągnął na czele wojsk polskich późnym
latem 1683 roku na odsiecz Wiednia, a w czasie wojen śląskich w
XVIII wieku obszar ten miał wielkie znaczenie dla obu stron
działań wojennych, podobnie jak w kampanii 1805 roku dla armii
Napoleona. Tam położony był (i nadal zreszą jest) Bogumin,
dawniej ważny węzeł komunikacyjny i kolejowy, który łączył Berlin
z Wiedniem, Nizinę Środkowoeuropejską z doliną Dunaju, a nawet
Berlin z Bagdadem w XX wieku. Zdawali sobie z tego sprawę
najwyraźniej również decydenci w Warszawie w czasie aneksji
Zaolzia wczesną jesienią 1938 roku, skoro w formie reportażu to
znaczenie węzłowe opisywał w wydanej jeszcze przed wojną
światową Sztafecie Melchior Wańkowicz. Dziś również południkowa
autostrada A1 z nadbałtyckich Gdańska i Gdyni, przez środkową
Polskę, dociera przez Bramę Morawską do Bogumina, skąd
komunikuje dalej z wnętrzem Czech przez Ostrawę, Ołomuniec i
Brno z Pragą, oraz Wiedniem i Bratysławą nad Dunajem.
Karpaty są przedzielone zatoką Niziny Węgierskiej nad Cisą
oraz przez obniżenie dukielskie, gdzie są najniższe i najwęższe.
Tędy szła kolej z Przemyśla do Budapesztu, a sam Przemyśl jako
forteca bronił nie tylko drogi na Kraków, ale i na południe – na
Węgry. Ponadto w tym miejscu Karpaty „skręcają” z ułożenia
zachodnio-wschodniego na północno-zachodnie i południowo-
wschodnie. Krzyżującymi się tam od wieków drogami, łącząc przez
niskie przełęcze Spisz i Węgry z Polską, szły komunikacja i handel.
Tam też europejski dział wodny przybliża się do Dniestru i jest w
niektórych miejscach tak płaski i niski, że już w XVII wieku
myślano w Rzeczypospolitej o połączeniu Wisły z Dniestrem
spławnym kanałem1112. Mniej więcej na wysokości Przemyśla
Karpaty wyginają się łukiem w kierunku Morza Czarnego, ale do
niego nie dochodzą, zaginając się znów łukiem na zachód przed
Bramą Mołdawską, z jej środkiem w węźle komunikacyjnym –
mieście Gałacz w dzisiejszej Rumunii. Brama Mołdawska to około
200-kilometrowy przesmyk lądowy między łukiem Karpat a
brzegiem Morza Czarnego, splątany bagnistymi dolinami Seretu, a
przede wszystkim deltą Dunaju, gdzie przenikały wpływy
cywilizacyjne i handlowe Bizancjum, potem imperium
1113
osmańskiego i Bałkanów oraz całego Wschodu, komunikując się
w kierunku północnym i północnozachodnim z ziemiami
Rzeczypospolitej1114. Brama Mołdawska, a przede wszystkim
związane z nią – dostęp do Morza Czarnego w portach Kilia i
Białogród (Akerman)1115 oraz przejście bezpośrednio z
Nadczarnomorza w dolinę Dunaju, były przedmiotem
zainteresowania kolejnych władców Rzeczypospolitej. Począwszy od
Kazimierza Jagiellończyka przez Jana Olbrachta, Zygmunta III
Wazę1116, po Jana III Sobieskiego1117 oraz wielkich hetmanów Jana
Zamoyskiego, Jana Karola Chodkiewicza oraz Stanisława
Żółkiewskiego, który pod Cecorą przypłacił za to całkiem dosłownie
swoją głową. Szlaki wojenne wiodące na Bramę Mołdawską
wyznaczają miejsca wielkich bitew oręża Rzeczypospolitej o
kontrolę tego strategicznego przejścia za linią Dniestru: Chocim,
Kamieniec Podolski, Cecora, Suczawa, Koźmin i lasy Bukowiny.
Wprawdzie od Gałacza Dunaj przyjmuje kierunek
równoleżnikowy, ale nie stanowił on zapory nieprzebytej, a szlaki
prowadzące z tamtego obszaru w kierunku Rzeczypospolitej
odpowiednio się do tego dostosowywały. Idąc znad Dunaju na
północ działem wodnym między Prutem a Dniestrem wiódł
starożyty szlak multański na Halicz, a potem na Lwów. Drugi,
szlak kuczmański, szedł działem wodnym między Prutem a Bohem
i na północnym Podolu łączył się z tzw. czarnym szlakiem, który
wiódł od ujścia Dniepru działem wodnym pomiędzy Bohem a
Dnieprem i wychodził bezpośrednio na Lwów. We Lwowie splatały
się wszystkie drogi z południowego wschodu i ze wschodu. Ze
Lwowa na zachód ciągnął szlak podkarpacki przez Przemyśl na
Kraków i na zachód od starej stolicy łączył się ze szlakiem
bursztynowym. Szlaki powyższe były jednocześnie drogami,
którymi nadciągali napastnicy tureccy i tatarscy, toteż po drodze
został zbudowany cały szereg miast i warowni obronnych.
Na wschód i południowy wschód od szczytów Karpat płynie
Czeremosz, dopływ Prutu, granica Rzeczypospolitej aż po Dniestr.
Potem wzdłuż Dniestru przez Dzikie Pola do Dniepru biegła
granica „otwarta”, wymagająca nieustannie czujności i obrony
przeciw skorym do napadów Wołochom, a przede wszystkim
Turkom i Tatarom. Wschodnia granica lądowego imperium
Rzeczypospolitej przesuwała się w różnych czasach nawet na dział
wodny Dniepru, Wołgi i Donu. Ostatecznie oparła się na półkolistej
linii Dniepru i Dźwiny. Była to linia najdłuższa, do obrony bardzo
trudna, a narażona na ataki Turcji, Kozaków, Moskwy i
Szwedów1118.
Bałtyk od Zatoki Ryskiej po Pomorze dosyć dobrze, chociaż nie
zawsze (jeśli obca flota panowała niepodzielnie na akwenie, vide
najazdy szwedzkie w XVII w.) osłaniał obszar rdzeniowy państwa
od północy. Odra i Nysa Łużycka, stanowiąca granicę w
średniowieczu, dopiero po 1945 roku jest znakomitą linią
strategiczną, o której marzyli przywódcy państwa przez stulecia, do
czego jeszcze wrócę1119. Rozciągłość kraju jest najmniejsza między
Beskidem Zachodnim a Bałtykiem wynosząc około 500 kilometrów,
a największa, 1200 kilometrów, między Bałtykiem a Morzem
Czarnym. Rozciągłość w kierunku równoleżnikowym wahała się
między 1200 a 1600 kilometrów, uwzględniając najdalsze zasięgi
terytorialne dawnego państwa.
Zdolności obronne Rzeczypospolitej rzadko były potęgowane
przez uwarunkowania naturalne. Słusznie też zdawano sobie z tego
sprawę już w XVI wieku, gdy niejaki Grabowski pisał: „gdy inne
państwa obronne wodą mają porty warowne, góry niedostępne, my
nic… Owo zewsząd do Polaków pola i drogi nieprzyjacielowi
wyborne, przestronne, postąpi, ustąpi, wejdzie, wynijdzie,
żywności, jeńców nabierze, gdzie chce i jako chce. W samych rękach
naszych, w piersiach i gardłach naszych munitia nasza – to nasze
góry, to nasze wody, to zamki, mury i wały polskie”. Do tego
państwo polskie, jak na tak otwarte i rozległe granice, bardzo mało
miało twierdz czy warowni, które powstrzymywałyby inwazję
nieprzyjaciela. Pomijając bowiem liczne zamki i zameczki we
wnętrzu kraju, których wartość strategiczna po średniowieczu
zmalała (gdy uległy zmianie środki wojenne i oblężnicze), wymienić
należy Kraków, który osłaniał drogę z Bramy Morawskiej w dolinę
Wisły, oraz liczne zameczki wzdłuż Karpat broniące przejść przez
góry – jak Czorsztyn, Rytro, Odrzykoń, Sobień i inne.
Na froncie południowo-wschodnim warowni było najwięcej. Linii
Dniestru bronił przede wszystkim Kamieniec Podolski, jedna z
najsilniejszych i dzięki naturze dobrze usytuowanych twierdz w
Rzeczypospolitej. Oprócz Kamieńca wiele było zamków i
zameczków czy stanic nad brzegami Dniestru osłaniających
przeprawy i brody na rzece: Rakowiec, Okopy Świętej Trójcy,
Żwaniec, Mohylów i Raszków – dobrze znane z „Ogniem i mieczem”
Henryka Sienkiewicza. Szlaki i drogi wiodące przez Podole w głąb
Polski strzeżone były przez liczne warownie i zameczki podolskie,
jak Ścianka, Humań, Bracław, Kalnik, Niemirów, Bar, a dalej na
zachodzie Zbaraż, Trembowla, Czortków, Buczacz, Brzeżany,
Podhajce i Pomorzany. Wreszcie wstępu do serca Rzeczypospolitej
bronił wspominany wcześniej Lwów i zaraz po nim silna twierdza
Zamość. O Lwów złamała się niejednokrotnie nawała Turków,
Tatarów i Kozaków.
Od wschodu broniły Ukrainy Przeddnieprzańskiej obwarowane
Kudak, Czehryń, Czerkasy, Kaniów i Kijów. Średni bieg Dniepru
już z właściwości lokalnej przyrody dzięki błotom poleskim był
łatwiejszy do obrony. Górny zaś bieg Dniepru wyznaczał swoim
kresem dział wodny, którym prowadziła najkrótsza droga z
Moskwy do Polski (Brama Smoleńska) osłaniana przez dłuższy
czas przez najpotężniejszą twierdzę Europy Wschodniej –
Smoleńsk, a oprócz niej mniejsze warownie w Mohylewie i
Borysowie. Idąc dalej poza Bramę Smoleńską łączącą Dniepr i
Dźwinę, na północnym zawiasie Bramy nad samą Dźwiną leżały
Połock i Dyneburg, oba miasta silnie obwarowane. Bliżej w
kierunku obszaru rdzeniowego Rzeczypospolitej, we wnętrzu
historycznej Litwy, były liczne zameczki, jak w Mińsku, Nieświeżu
i w innych miejscowościach. Wreszcie w dorzeczu Niemna leżała
stolica Litwy Wilno – ukochane miasto Józefa Piłsudskiego, a także
Lachowicze, Grodno i Kowno.
Na wybrzeżu bałtyckim tylko Gdańsk był silnie obwarowaną
twierdzą. Ściany zachodnia i północno-zachodnia Polski za czasów
piastowskich niespokojne i często atakowane, osłaniane były przez
błota Odry, Warty i Noteci. Głębiej obronę ryglował obwarowany
murami Poznań.
Południkowy przekrój przestrzeni państwa od Bałtyku po
Karpaty unaocznia, jak bardzo krainy geograficzne w Polsce ciągną
się rozległymi równoleżnikowymi pasami w ten sposób, że po pasie
pojezierzy następuje pas wielkich dolin, po nim pas wyżyn, a po
nim pas podkarpackich nizin po same Karpaty. Ów pasowy układ
jest wyjątkowo charakterystycznym rysem naszej przestrzeni1120.
Obszar rdzeniowy państwa polskiego skupiał sześć podstawowych
dzielnic: Małopolskę, Mazowsze, Pomorze Wschodnie, Śląsk,
Wielkopolskę i Pomorze Zachodnie. Małopolska historyczna
rozpostarta od Pilicy i Wieprza na północy do pogórza karpackiego;
Mazowsze od Pilicy na południu po Bug i Narew na północy; Śląsk
między Wartą a Odrą i między doliną Baryczy na północy a górami
na południu (z ziemią lubuską jako zachodnimi kresami Śląska
chroniącymi kolebkę państwa w Wielkopolsce od strony
niemieckiej); centralnie położona Wielkopolska, niestykająca się
dawniej bezpośrednio z żadnym wrogiem, rozciągnięta wraz z
biegiem Warty w kierunku Odry i nad Notecią z pasem jezior i
Puszczą Notecką oraz odgraniczona od drugiej „królewskiej”
dzielnicy, Małopolski, jedynie Pilicą.
Istotę obszaru rdzeniowego i jego sens oddaje formuła dzielnicy
senioralnej utworzona przez króla Bolesława Krzywoustego,
obejmująca Kraków, Sieradz, Łęczycę, Kalisz i Gniezno, mająca
utrzymać jedność kraju: wszystkie dzielnice z nią graniczyły, a ona
komunikowała je wszystkie między sobą tworząc pomost, którym
można było sięgnąć ze stołecznej Małopolski właściwie wszędzie.
Na przykład Śląsk mógł się komunikować przez nią z Mazowszem i
Pomorzem.
Kręgosłupem państwa oraz jego geopolitycznym „stosem
pacierzowym” była, jest i zawsze będzie rzeka Wisła i jej
dorzecze1121. W ciągu ostatnich 1000 lat główny rdzeń ludności
polskiej przypadał na górną Odrę, na średnią i górną Wartę i
prawie całkowicie na całe dorzecze Wisły. Tylko bowiem przy
swoim ujściu do morza Wisła nie zawsze słyszała polską mowę.
Polski obszar etniczny rozszerzał się w tym czasie w wyniku
ekspansji na wschód poza obszar rdzeniowy rosnącego imperium
lądowego. Półwyspy polskie osadnicze sięgały na Podole i Wołyń po
Żytomierz i Berdyczów, a na północnym wschodzie od Przesmyku
Suwalskiego po Dyneburg nad Dźwiną, obecnie znajdujący się na
Łotwie. Na tych „półwyspach”, w zależności od konkretnego miejsca
i czasu, od 5 do 50 proc. ludności obszaru stanowili Polacy1122. W
okolicach Lwowa, Tarnopola i Wilna stanowiąc do 50 proc., a na
przykład na tzw. wyspie mińsko-witebskiej – 25 proc. Zwarty
polski obszar etnograficzny zajmował około 200 tys. kilometrów
kwadratowych.
Dorzecze Wisły miało największe znaczenie dla rozwoju
dziejowego państwa polskiego i stanowiło jego serce jako
węzłowisko hydrograficzne, gdyż zbliża się ono do dorzeczy
wszystkich większych rzek Rzeczypospolitej. W przeciwieństwie do
Dunaju czy Renu ta wielka europejska rzeka płynie w środku
dużego kraju, a nie przez cały szereg różnych państw, jak Dunaj,
czy po ich granicach, jak Ren. Jako arteria komunikacyjna przebija
się nie tylko środkiem Polski, ale środkiem swojego dorzecza od
wieków służy jako droga wodna zarówno w kierunku
południkowym, łącząc Małopolskę i Mazowsze z Bałtykiem, jak i
równoleżnikowym, łącząc Dniepr z Odrą. Żywy ruch spławny i
handlowy sprawiał, że żadna z rzek Rzeczypospolitej nie miała na
swoich brzegach tylu miast i osad, co Wisła, niosąc swoimi wodami
zboże i drewno do Gdańska – by wymienić: Kraków, Sandomierz,
Kazimierz, Warszawa, Płock, Włocławek, Toruń, Grudziądz czy
dawniej Elbląg. Tymczasem brzegi Dniestru czy Bohu były
pozbawione osad handlowych, a z pozostałych rzek dawnego
państwa polskiego posiadały je, choć w znacznie mniejszym stopniu
niż Wisła, jeszcze tylko Odra, Dniepr, Niemen i Dźwina1123.
Rocznie spławiano ponoć Wisłą do Gdańska w połowie XVII
wieku ćwierć miliona ton zboża i była to liczba olbrzymia na tamte
czasy, stawiając Wisłę pod względem przewozów na miejscu
czołowym wśród wszystkich rzek świata. Ren – największa rzeka
Rimlandu Europy – dopiero pod koniec XVIII wieku osiągnął 100
tys. ton przewozów, dopiero w XIX wieku osiągając taki poziom, jak
Wisła w XVII wieku.1124 Obrót gospodarczy osi Wisły miał wpływ na
rozwój ziemi lubelskiej, który się zaczął na dobre po zawarciu unii
lubelskiej, komunikując względnie bogaty rolniczo Wołyń z sercem
Rzeczypospolitej w dolinie Wisły przez Mazowsze, położone
notabene w połowie drogi między stolicą Korony – Krakowem a
Wilnem – stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego. Unia Polski z
Litwą uruchomiła wschodnie dorzecze Wisły włączając je w proces
rozwoju gospodarczego państwa. Mazowsze z Warszawą w centrum
jako dogodną rówoleżnikową przeprawą przez Wisłę stało się
wówczas dzielnicą centralną, komunikującą wszystkie dzielnice
państwa: z Małopolską, Wielkopolską, z Litwą, a przez ziemię
lubelską z województwami ruskimi, „zbliżając” Wilno, Poznań i
Lwów do siebie i do Krakowa jednocześnie.
Przy tym nie może umknąć naszej uwagi, a przede wszystkim
pamięci, że unia Polski z Litwą umożliwiła skonsolidowanie
przewagi politycznej polskiego obszaru rdzeniowego nad ziemiami
ruskimi państwa, ratując przy tym Litwę przed moskiewskim
zagrożeniem czającym się niezmiennie zza Bramy Smoleńskiej. W
ten sposób unia uczyniła Rzeczpospolitą na pomoście bałtycko-
czarnomorskim imperium lądowym sensu stricto i realnym
pretendentem do hegemonii w całej Europie Wschodniej. Przy
okazji, jak to bywa właściwie zawsze z konstruktami imperialnymi,
objęła swoimi rządami wielkie przestrzenie pomostu zamieszkane
nie tylko przez Polaków i Litwinów czy Rusinów, ale także przez
chociażby Łotyszy, Żydów, Tatarów, a nawet Niemców i
Holendrów. W ten sposób powstała wieloetniczna i wielokulturowa
mozaika imperium odciskająca swoje piętno na języku, kulturze i
myśleniu państwowym elit Rzeczypospolitej.
Drogi naturalne państwa, którymi tradycyjnie były drogi
wodne, wiodły przeważnie w kierunku północno-zachodnim i
południowo-zachodnim stwarzając nader korzystne połączenie
zaplecza kraju z Morzem Bałtyckim. Dzięki zaś wielkim dolinom, w
których rozwinęło się wiele rzek pobocznych, ułatwione były
również w wysokim stopniu związki komunikacyjne w kierunku
równoleżnikowym. Centrum tych szlaków wodnych była znów
Wisła, na której przy ulepszonej i nowoczesnej sieci kanałów
skoncentrować by się zresztą mogła również i w XXI wieku znaczna
część żeglugi wewnętrznej. Drogi sztuczne – lądowe, nie napotykały
prawie nigdzie trudności głównie z powodu nizinnego charakteru
większej części Polski, a wynikały raczej z powiązania ośrodków
gospodarczych czy komunikacji rynków. W różnych zatem
kierunkach przecinały państwo. Zależność wszakże tych dróg od
ogólnej konfiguracji kraju objawiała się mimo wszystko w
wachlarzowatym rozchodzeniu się wiązki dróg z zachodu ku
wschodowi, uwarunkowanym rozszerzającym się w tym kierunku
przesmykiem polskim między Bałtykiem a Karpatami1125. Z drugiej
strony następowało na przestrzeni dziejów lokalne uzależnienie
dróg lądowych od warunków naturalnych, ale także, a może przede
wszystkim, ich kształtowanie przez konsekwencje rozbiorów
państwa w XVIII wieku. Wskutek tego nader często drogi w
niektórych krainach są rzadsze, a w innych z kolei się zagęszczają.
Za Krakowem, płynąc między Zawichostem a Puławami, Wisła
przebija się przez kredową płytę piękną doliną przełomową.
Szerokość jej waha się od jednego kilometra koło Kazimierza do
nawet 15 kilometrów w podstawie w innych miejscach, chociaż
przeważnie wynosi kilka kilometrów. Wysokość brzegów doliny
rzecznej osiąga od 50 do 100 metrów, a samo dno doliny jest raz
piaszczyste, a innym razem bagniste. Rzeka wije się po nim od
jednego brzegu do drugiego tworząc kępy i dzieląc się na ramiona.
Dolina Wisły od ujścia Wieprza aż po Warszawę ma szerokość 2–4
kilometrów i jest wypełniona piaskami, z których na prawym
brzegu układają się wydmy. Rzeka płynie przeważnie krętym i
rozwidlającym się biegiem, trzymając się bliżej brzegu lewego.
Brzeg ten jest poniżej ujścia Pilicy szczególnie stromy i wyniosły.
Czersk oraz Góra Kalwaria usytuowane są przy dogodnych
przeprawach nad Wisłą. Warszawa, wyniesiona na lewym brzegu
35 metrów nad korytem rzeki i 25 metrów wyżej niż prawy, praski
brzeg, 110 metrów ponad poziomem Bałtyku, opanowała przeprawę
przez Wisłę i na suchym lewym brzegu wyrosła na stolicę najpierw
Mazowsza, a następnie Polski. Położona jest wśród dość smętnej i
melancholijnej równiny mazowieckiej, dość mało urozmaiconej pod
względem terenowym, nad samą Wisłą tradycyjnie pełną wydm.
Na północ od Warszawy rzeka zmienia bieg z północnego na
północno-zachodni. Zapewne kiedyś musiało to się wiązać ze
zmianą koryta, skoro między Pragą a Bugiem widać jakby stare
koryto rzeki1126. Od ujścia Bugu dokonuje się zmiana i to prawy
brzeg staje się stromy i wysoki na 30–40 metrów, co jest widoczne
już w Płocku czy Wyszogrodzie. Wpadając z prawej strony do Wisły,
Bug i Narew tworzą sławny „trójkąt strategiczny”, o czym będzie
jeszcze mowa.
Nizina Podlasko-Mazowiecka, rozciągająca się od Polesia po
dział wodny Wisły i Warty, stanowi rdzeń państwa. Ograniczona
jest od północy jeziorami Warmii i Mazur, a na południu Wyżyną
Lubelską i Małopolską. Obniża się z wolna z biegiem Bugu do
Wisły ku zachodowi i północnemu zachodowi. Przybiera formę
nieregularnej i niezupełnej kotliny, przyjmującej postać rozległych
wzniesień i szerokich dolin, ciągnąc się między rzeką Wieprz a
Bugiem i w kierunku Biebrzy i Niemna. Jest podzielona na
wschodzie od Warszawy przez rzekę Bug na część północno-
wschodnią, stanowiącą Podlasie, i część południowo-zachodnią,
stanowiącą Wyżynę Siedlecką. Kraina stanowi falistą i pogarbioną
równinę z najwyższym wzniesieniem koło Łodzi na wysokości 150
m n.p.m.
Dolina Bugu jest między Dubieńką a Brześciem bardzo szeroka,
stanowiąc dogodne przejście ze wschodu do serca kraju oraz w
drugą stronę na Polesie, w szczególności od doliny Wieprza. Narew
ma jeden brzeg stromy, drugi płaski i na tym stromym znajdują się
większe miasta-przeprawy przez rzekę, względnie dogodne punkty
obronne: Ossowiec, Wizna, Nowogród, Ostrołęka, Różan, Pułtusk,
Serock. Niejako w przedłużeniu Niziny Mazowieckiej rozpościera
się Nizina Wielkopolska, skłaniając się na zachód aż do ujścia
Warty w kierunku Odry, podczas gdy dolina Wisły i Noteci oddziela
ją od obszaru pojezierzy, a dolina Baryczy od Śląska. Słabo
sfałdowana równina najbardziej zgarbiona jest na południowym
wschodzie, gdzie biorą początek Prosna, Barycz i Warta. Dawniej
poziom wody w jeziorach i rzekach był wyższy (np. w jeziorze Gopło
o 3 m), więc jeziora w Wielkopolsce i na Kujawach miały odpływy
do Noteci i Warty. Stwarzały przeto prastarą drogę od Warty do
Wisły, a Kruszwica i Gopło, zwane Polskim Morzem, były
ośrodkiem żeglugi śródlądowej jeszcze w czasach
przedpaństwowych. Warta, której wielkość dorzecza niemal
dorównuje Odrze, w dolinie warszawsko-berlińskiej miała bardzo
dogodne połączenia wodne ku Wiśle i Odrze. Obfitość dolin i wód
płynących czy stojących oraz żyzna gleba uczyniły Wielkopolskę nie
tylko krainą pełną szlaków handlowych, ale także rolniczą. Na
wielkich równinach Wielkopolski, mających łatwy komunikacyjny
związek z ościennymi krainami, znajdowała się kolebka Polski. Z
tego miejsca państwo polskie „wyszło i rozrosło się”1127.
Na północ od Mazowsza i Wielkopolski pas pojezierzy ciągnie się
zaraz od krainy wielkich dolin, a będąc położony nieco wyżej od niej
i niepołączony należycie komunikacyjnie, przez całe stulecia
zamykał niziny polskie od Bałtyku. Szerokim łukiem od dolnej
Odry ciągnie się pas moren przez dolną Wisłę i średni Niemen aż
po średnią Dźwinę. Moreny te są malowniczo przecięte szerokimi
dolinami wielkich rzek Rzeczypospolitej: Wisły, Niemna i Dźwiny.
Pojezierze Pomorskie między Odrą a Wisłą, Warmia i Mazury
między Wisłą a Niemnem, Pojezierze Żmudzkie i Litewskie między
Dźwiną a Niemnem i Pojezierze Inflanckie za Dźwiną wypełniają
ten łuk morenowy. Nigdy nie słynęły te ziemie z urodzaju
minerałów czy żyznej gleby, nigdy także nie były gęsto
zamieszkane. Od wieków jako krainy nadmorskie były za to polem
kolonizacji niemieckiej idącej od morza, wykorzystującej brak
wystarczającego skomunikowania linii bałtyckiego wybrzeża przez
pas pojezierza z polskim obszarem osadniczym.
Samo wybrzeże bałtyckie oblane jest bardzo płytkim morzem,
bowiem dopiero w odległości dwóch kilometrów morze jest głębokie
na ponad 10 metrów. Linia brzegowa jest nierozczłonkowana i
nieprzystępna z morza, co nie tworzy warunków dla naturalnych
portów i efektywnego korzystania z morza przez ludzi żyjących na
jego brzegu. Wraz z brakiem silnego zaplecza gospodarczego i
demograficznego na obszarze wybrzeża wszystko to doprowadziło
do tego, że wybrzeże pomorskie nie miało dla żeglugi i handlu
większego znaczenia, a ludzie żyli tam i tak z rolnictwa.
Delta Wisły zaczyna się poniżej Gniewa i przybiera postać
rozległej doliny ze stromymi brzegami o wysokości 60–70 metrów.
Uderzającym i jednocześnie zachwycającym widokiem jest szerokie
dno doliny i strome jej brzegi1128, liczne odnogi rzeki i pełno
urodzajnych kęp zajętych przez łąki i pastwiska, z wszędobylską
wikliną, wierzbą i topolą. Ongiś Wisła zalewała nadrzeczne
równiny w czasie wielkich powodzi i przesuwała często swoje
koryto. W odległości 50 kilometrów od morza, koło Sztumu, Wisła
dzieli się na dwa ramiona: Leniwkę po stronie lewej i Nogat
uchodzący małą deltą do Zalewu Wiślanego. Do końca XIV wieku
Nogat był głównym, a w zasadzie jedynym ujściem Wisły. Między
jej ramionami wciśnięte są Żuławy poprzecinane setkami kanałów,
z gęstą siecią osad, wsi i gospodarstw rozsiadłych tu ze względu na
wybitnie żyzną ziemię pochodzącą z napływowych ziem delty. Do
XIV wieku ujście Wisły dzieliło się na Wisłę Elbląską (główne,
wschodnie ramię) i Wisłę Gdańską (mniejsze, zachodnie ramię). Od
roku 1371 głównym ramieniem rzeki stała się Wisła Gdańska,
która w 1840 roku przerwała piaszczysty wał i utworzyła sobie
drugie ujście nazwane Wisłą Śmiałą, przez co Wisła Elbląska
utraciła dużo wody. Gdy w 1895 roku Leniwka została połączona
osobnym kanałem wprost z Bałtykiem, zasobność w wodę obu jej
bocznych ramion została zubożona.
Bałtyk był jedynym morzem, nad którym stale mieszkali Polacy
– od wyspy Rugii aż po Zatokę Ryską. Jednak charakteru życia
narodowego i jego kultury morze nie determinowało. Także na
polską sztukę wojenną raczej nie miało wpływu, Polacy na
przestrzeni dziejów pozostali ludźmi lądu. Bałtyk po prostu nie
uczynił z nas ludu morskiego czy żeglarskiego, jak Morze Egejskie
z Greków czy Atlantyk z Anglików. Nie zachęcił nas także
wystarczająco do morskich podbojów czy budowy floty. O ile
korzystnie otwierał i zbliżał zachodnie rynki zbytu na nasze zboże,
drzewo czy skóry, a potem węgiel – o tyle w braku stosownej
polityki państwa nierozumiejącej implikacji wynikających z
otwarcia morskiego wybrzeża – korzyści z obrotu handlowego
zbierali obcy kupcy i obcy kapitał. Mimo to ruch handlowy na
polskim wybrzeżu dawnej Rzeczypospolitej był żywy i doprawdy
imponujący, czyniąc z niezależnego Gdańska miasto o dominującej
pozycji handlowej na całym Bałtyku. W związku z tym o dominację
nad ujściem Wisły, choć również Niemna oraz całej linii brzegowej
Litwy i Inflant, toczyła się długa rywalizacja Rzeczypospolitej ze
Szwecją, Moskwą i Prusami1129.
Morze stanowi wielką wartość komunikacyjną znaną już od
starożytności ze względu na swoją rozległość, łatwą dostępność,
taniość przewozową i łączność z Oceanem Światowym – magistralą
handlu ogólnoświatowego. Nie wymagając nakładów na
utrzymanie stanu technicznego szlaków, zadowala się
wybudowaniem i utrzymaniem infrastruktury portowej, co
odpowiada na lądzie stacjom załadowczym, wyładowczym i
rozdzielczym. Brak kosztów na konserwacje morza jako nośnika
towarów wielokrotnie zmniejsza ceny przewozowe i wyraża się w
taniości przewozów morskich, zwielokrotniając bogactwo,
kapitalizację oraz potęgę państw, które mają dostęp do morza i
potrafią to wykorzystać1130.
Niemniej pomimo braku tradycji morskich, słabej gospodarki i
eufemistycznie to określając – nie najlepszego skomunikowania
zaplecza kraju z morzem, w Drugiej Rzeczypospolitej przeważająca
część obrotu z zagranicą dokonywała się właśnie poprzez
komunikację morską. Państwo między wojnami światowymi miało
aż 5389 kilometrów granicy lądowej, a tylko 140 kilometrów
granicy morskiej, tymczasem aż 79 proc. całości handlu szło drogą
morską1131.
O czym należy zawsze pamiętać, myśląc o handlu morskim i
komunikacji morskiej, to że zawsze będzie jakiś podmiot, który
będzie chciał nad nimi panować. Wojna morska jest w istocie wojną
o komunikację wojenną i handlową na morzu i odebranie swobody
komunikacji przeciwnikowi. Bałtyk jest północnym morzem
śródziemnym Europy o łącznej powierzchni 415,480 tys.
kilometrów kwadratowych i długości linii brzegowej 5100
kilometrów. Między Szczecinem a szwedzkim miastem portowym
Haparanda odległość wynosi 1500 kilometrów, równoleżnikowo zaś
między Sztokholmem a Petersburgiem jest 680 kilometrów. W
najwęższym miejscu między Szwecją a Niemcami przed
Bornholmem Bałtyk jest wąski na zaledwie 75 kilometrów. Wejście
do Zatoki Fińskiej ma jeszcze mniej, bo tylko 50 kilometrów
szerokości. Ciekawostką jest to, że statki i okręty wchodzące z
Atlantyku na Bałtyk wykazują na jego wodach większe zanurzenie,
bo wypierają objętościowo więcej słodszej wody. Zatem mniej
zasolone, lżejsze wody Bałtyku wymagały często postoju w
Cieśninach Duńskich w celu częściowego rozładowania statku.
Konieczność takich postojów stała się powodem budowy portu w
Kopenhadze. Bałtyk znany jest ponadto ze swojej niegościnności
wobec chętnych do pływania na łodziach wiosłowych. Wiosną i
jesienią jego wody często pokrywa kra i po prostu trudno jest
skutecznie wiosłować, a poza tym wieją niezwykle zmienne wiatry,
którym towarzyszą równie silne prądy idące przeciw wiejącym
wiatrom. Pływanie na jednostkach żaglowych też nie należy do
najłatwiejszych ze względu właśnie na zmienność wiatru i łamanej
fali na akwenie.
Z punktu widzenia wielkiej strategii w razie wojny zasadniczą
sprawą było i pozostaje opanowanie, bądź zablokowanie przejść na
Bałtyk przez Cieśniny Duńskie i Kanał Kiloński. Cieśniny do
połowy XVII wieku stanowiły niepodzielną własność Danii, ale
wraz ze wzrostem potęgi Szwecji główna arteria przez Sund stała
się wspólną cieśniną Danii i Szwecji. Natomiast Kanał Kiloński –
należący niegdyś do Niemiec, a wybudowany przed I wojną
światową właśnie po to, by poza kontrolą floty dominującej na
Cieśninach Duńskich przerzucać własną, niemiecką, z Bałtyku na
Morze Północne (i odwrotnie) – został „umiędzynarodowiony” w
Wersalu traktatem kończącym przegraną dla Niemiec I wojnę
światową. Zatem Dania i Niemcy oraz dominująca na Cieśninach
flota potęgi morskiej (kiedyś brytyjskiej, a teraz US Navy) mają
klucz do operacji na Bałtyku, choć w XXI wieku klucz ten jest coraz
bardziej mitygowany przez systemy antydostępowe A2AD.
Rozwojowi tych systemów sprzyja postęp technologii zwalczania
floty na dużą odległość z samego brzegu (zwłaszcza na wąskich czy
małych morzach marginalnych i wodach przybrzeżnych).
Asymetryczne środki bojowe stosowane są wobec okrętów
nawodnych dokonujących projekcji siły przez Cieśniny w głąb
Bałtyku (miny, okręty podwodne, rakiety ląd-woda, samoloty
startujące z brzegu).
W czasach dawnej Rzeczypospolitej wojny o dominium maris
baltici miały z natury charakter wojny morskiej, ale nie
oceanicznej, tj. stanowiły połączenie działań wojennych na morzu z
operacjami wojennymi na lądzie. Przybierały postać przewagi
szybkiego manewru szwedzkiego desantu z morza na kluczowe dla
zwycięstwa czy uzyskania przewagi punkty na wybrzeżu Bałtyku z
natychmiastowym prawie przejściem z ruchów na morzu do
kampanii przybrzeżnej1132. Potęgi lądowe Rzeczpospolita i Rosja zaś
zwalczały szybką morską komunikację i desantowanie się Szwedów
przez użycie wojsk lądowych, które starały się jak najszybciej
wygonić intruzów z wybrzeża morskiego, zanim skonsolidują swoje
zdobycze przy wykorzystaniu morza i morskiej komunikacji jako
podstawy operacyjnej.
W starożytności Morze Bałtyckie znane było przede wszystkim z
powodu bursztynu, a wspominają o tym kupcy feniccy
sprowadzający szlachetny amber do Egiptu. Można było się o tym
dowiedzieć jedynie pośrednio, bowiem Fenicjanie zasadniczo umieli
dochowywać tajemnicy handlowej, podobnie jak inni ludzie morza
(czyli z natury urodzeni kupcy) – Kartagińczycy. Dopiero
Rzymianie po bitwie pod Akcjum w 31 r. p.n.e. zostawili jakie takie
dane o Morzu Bałtyckim, choć w wypadku Rzymian szlaki
komunikacyjne nad morze prowadziły lądem. Wieści o Bałtyku
przynosili zwiadowcy legionów stacjonujących nad Renem,
zapuszczający się za Łabę, i kupcy idący przez Bramę Morawską na
północ, wzdłuż zapewne dzisiejszej autostrady A1. Raz tylko,
prawdopodobnie za cesarza Oktawiana Augusta, flota rzymska
zawitała do ujścia Łaby w okolicach dzisiejszego Hamburga. Można
sobie wyobrazić, że kupcy idący lądem wychodzili z Vindobony nad
Dunajem (dzisiejszy Wiedeń), stanowiącym limes imperium, i przez
Bramę Morawską, podróżując dolinami Wisły i Odry, zjawiali się
nad Bałtykiem. Wyznaczali w ten sposób bałtycki szlak handlowy
na linii: Vindobona nad Dunajem, Brama Morawska, Nizina
Śląska, Kalisz nad Prosną, Gopło, potem na wschód doliną Wisły
bądź na zachód doliną Odry.
Dlatego zapewne Ptolemeusz, Tacyt, Pomponiusz Mela i
Pliniusz Starszy wspominają o morzu daleko na północy,
nazywając je Sinus Codanus. Wraz ze słabnięciem imperium oraz
kurczeniem się rozeznania przedpola imperium poza limes, po II
wieku naszej ery, wiadomości o Bałtyku ustają już zupełnie1133. W
średniowieczu na nowo penetrują te szlaki kupcy żydowscy i
arabscy, którzy zastąpili greckich i fenickich w poszukiwaniu zysku
na bursztynie, niewolnikach i futrach. Z drugiej strony pojawiają
się kronikarze klasztorni i rozmaici podróżnicy, jak chociażby
niejaki Wulfstan – anglosaski żeglarz opisujący port Truso, czyli
późniejszy Elbląg. W tym okresie akwen nazywano Wenedzkim lub
Wareskim. Potem utrwaliła się nazwa dzisiejsza – Morze
Bałtyckie, choć do dziś Niemcy nazywają je Ostsee – Morze
Wschodnie. Co ciekawe, pierwsze dokładne mapy akwenu pojawiły
się dopiero w XVII wieku, sporządzone przez Polaka Jana
Getkanta i Szweda Piotra Geddy.
W XV wieku Duńczycy, wykorzystując swoje położenie
geograficzne, upadek Hanzy i powiązane z nim osłabienie wpływów
niemieckich na akwenie, nałożyli „kaganiec” celny na handel
bałtycki. Wprowadzili „rogatkowe” – tzw. cło zundzkie, pobierane
od statków wchodzących na Bałtyk przez Cieśniny Duńskie. Silna
Dania jeszcze w XVI wieku pobierała rogatkowe cło zundzkie. Wiek
XVII to okres wojen polsko-szwedzkich o dominację nad
kluczowymi miejscami linii brzegowej Bałtyku. W szczycie swojej
potęgi Szwedzi opanowali aż 75 proc. linii brzegowej Bałtyku, w
tym ujścia większości rzek spływających do tego morza, choć nigdy
w pełni nie udało się im opanować ujścia dwóch wielkich rzek
Rzeczypospolitej – Wisły i Niemna. Wtedy też mniej więcej zaczęły
się pojawiać na Bałtyku okręty wojenne Anglii i Holandii,
największych potęg morskich świata, mających zdolności
operowania w trybie tzw. blue ocean navy. Na takie
pełnooceaniczne floty z własną projekcją siły i niezakłóconymi
liniami komunikacyjnymi między okrętami floty a podstawą
operacyjną w obszarze macierzystym morskiego imperium stać
tylko wielkie mocarstwa morskie.
W XVIII wieku, wraz ze wzrostem potęgi Rosji, imperium carów
zastąpiło Szwecję i Rzeczpospolitą jako dominującą siłę na akwenie
i jego linii brzegowej, zagarnąwszy całe Inflanty i Finlandię oraz
dokonując rozbiorów Rzeczypospolitej. W tym czasie Prusy zaczęły
rosnąć w siłę, a Dania spadła do roli trzeciorzędnego państwa,
którym pozostała do dzisiaj1134. Rosyjska hegemonia na Bałtyku
utrwaliła się w pierwszej połowie XIX wieku, choć oceaniczna
potęga morska Wielkiej Brytanii nie miała problemów z
wtargnięciem na akwen za czasów wojen napoleońskich, a przede
wszystkim w czasie wojny krymskiej w połowie wieku. Okres
przewagi rosyjskiej zakończył się wraz ze zjednoczeniem Niemiec,
które dość szybko zaczęły przeważać na akwenie. Okres
niemieckiej dominacji, już zupełnie jawnej, nastąpił po zniszczeniu
rosyjskiej floty bałtyckiej na Dalekim Wschodzie w wielkiej bitwie
pod Cuszimą podczas wojny z Japonią na początku XX wieku.
Dominacji niemieckiej na Bałtyku nie zmieniło wskrzeszenie
Rzeczypospolitej po roku 1918, rozbudowa Gdyni i polskiej
marynarki wojennej. Wraz z końcem II wojny światowej Bałtyk
stał się areną dominacji sowieckiej z nieco wygórowanymi – jak się
okazało – apetytami sowieckimi na uchwycenie również Cieśnin
Duńskich i wyjścia nimi na Morze Północne i Ocean Atlantycki. Po
dwufazowym rozpadzie sowieckiego imperium w 1989 i 1991 roku
zapanowała nietypowa dla Bałtyku równowaga o pewnym stopniu
nieokreśloności. Wody bałtyckiego akwenu zostały niejako
inkorporowane do Oceanu Światowego, który pod rządami US
Navy stał się w dobie globalizującego się systemu wymiany
towarowej wielką, otwartą i dostępną dla uczestników systemu
Bretton Woods magistralą handlu. Jednocześnie miejscem różnego
rodzaju realizacji projektów, jak niemiecko-rosyjski Nordstream,
które na tym małym i wąskim akwenie przy wykorzystaniu
międzynarodowego statusu wód morskich (nie można ich grodzić
jak przestrzeni lądowych) pełnią funkcję lewarów geopolitycznych.
Pozwalają na omijanie przestrzeni lądowych, by inne podmioty
uzależnić od siebie (bądź by się uniezależnić od tych lewarów – jak
projekt Baltic Pipe z polskim udziałem).
To wszystko powoduje, że wraz z postępującym obecnie
łamaniem ładu postzimnowojennego Bałtyk staje się miejscem
rywalizacji między poszczególnymi państwami. Zjawisko powyższe
może ulec dodatkowemu wzmożeniu w razie dalszego rozwoju
systemów antydostępowych A2AD. Zwłaszcza gdyby się pojawiło
utrwalone przekonanie wśród państw Bałtyku, że hegemon morski
USA nie przejdzie przez Cieśniny Duńskie na Bałtyk i nie utrzyma
linii komunikacyjnych ze swoimi sojusznikami nad brzegiem Morza
Bałtyckiego. Zamieniłoby to Bałtyk w zamknięty akwen
marginalny z poszerzeniem nad nim władzy potęgi kontynentalnej
niepodlegającej wpływom geopolitycznego „Morza”. Natychmiast
wywoła to negatywne skutki dla możliwości realizacji polityki
polskiej opartej na sile floty amerykańskiej i amerykańskiej
zdolności do projekcji siły z Oceanu Światowego. Zamknięcie
Bałtyku dotyczyć może też wypadku złamania systemu globalnej
wymiany towarowej, gdy jego wody zostaną z niej wykluczone, bo
państwo nad nim najsilniejsze, a niezainteresowane, by Bałtyk
łączył swobodnie z Oceanem Światowym (jak za czasów Układu
Warszawskiego) będzie ustanawiało własne reguły gry na tym
akwenie.
Warto w tym kontekście wspomnieć, że w I wojnie światowej
rząd duński od razu ogłosił neutralność i zagrodził minami
przejścia przez wszystkie cieśniny wiodące na Bałtyk1135. Brytyjski
dywizjon okrętów podwodnych jednak przedostał się przez tę
zaporę minową i w grudniu 1914 roku dołączył do floty rosyjskiej,
grożąc przerwaniem dowozu rudy żelaza ze Szwecji do Niemiec.
Bałtyk w tym czasie był dla Niemiec szlakiem krytycznym,
niezbędnym w obliczu blokady Brytyjczyków na Morzu Północnym,
którzy de facto pokonali ostatecznie wysiłek wojenno-przemysłowy
Niemiec kajzerowskich.
W kontekście morza jako wielkiego szlaku komunikacyjnego
uruchamiającego potencjał zaplecza gospodarczego, wojny morskiej
i blokad morskich doskonale się sprawdza powiedzenie, że podczas
pokoju polityka mająca na względzie osiągnięcie konkretnych celów
działa w zakresie gospodarczym, a zbrojnie podczas wojny. Na
Bałtyku działania flot spoza tego akwenu (nawet potężnej floty
brytyjskiej) nie przynosiły jednak rezultatów strategicznych.
Dodatkowo obecnie systemy antydostępowe jeszcze bardziej niż
kiedyś komplikują działania okrętów potęg spoza państw
bałtyckich. Jak pisał w dwudziestoleciu Witold Hubert, na Morzu
Bałtyckim dla swobody komunikacji rozstrzygające role w bilansie
sił mogą odgrywać tylko państwa linii brzegowej Bałtyku1136.
Wyprawy angielsko-francuskie podczas wojny krymskiej,
francuskie w 1870 roku czy brytyjskie w 1914 roku nie dały
wymiernych strategicznych rezultatów. To nauka, którą
powinniśmy rozumieć na przyszłość.
Na wschód od Mazowsza i Podlasia, Wyżyny Lubelskiej i
Małopolski – za Niemnem, Bugiem i Sanem rozpoczynają się
wschodnie obszary buforowe dawnego lądowego imperium
Rzeczypospolitej, które odpadły od państwa po 1945 roku, a przez
wieki stanowiły istotną część jego budowli. Idąc od Warszawy w
poprzek lubelskiego Roztocza, najłatwiej dostać się na wschód
przez obniżenie terenu koło Rawy niepodal Lwowa. Tym właśnie
się tłumaczy korzystne położenie tego miasta – ważnego niegdyś
emporium w handlu z całym Wschodem i Nadczarnomorzem, silnej
twierdzy polskiej, a później stolicy Galicji i twierdzy polskości na
Wschodzie1137. Prowadziła również do Lwowa droga ze starej stolicy
krawędzią pogórza karpackiego wyznaczając kierunek dawnego
gościńca krakowskiego (Bielsko–Kraków–Lwów), wzdłuż którego w
czasach zaboru austriackiego biegła też linia kolejowa.
Roztocze wiąże Wyżynę Lubelską z dwiema krainami obecnej
zachodniej Ukrainy, a kiedyś wschodniej Małopolski – Wołyniem i
Podolem. Podole dalej na południe graniczy z Karpatami i Bramą
Mołdawską, a leżący na północ Wołyń oddziela obszar rdzeniowy
Rzeczypospolitej od Ukrainy właściwej zwanej niegdyś
Kijowszczyzną. Jako dosyć wyniosły guz terenowy Podole jest
węzłem rzecznym, z którego na południe spływają liczne dopływy
Dniestru, by wymienić jedynie Smotrycz, Zbrucz, Seret czy
Żwaniec. Kolejna duża rzeka – Boh płynie na wschód oddzielając
Podole od Kijowszczyzny, a dopływy poleskiej Prypeci – Słucz,
Horyń, Styr oraz Bug idą na północ od Podola. Podole dzieli się na
zachodnie i wschodnie z umowną granicą podziału na
malownicznych Miodoborach (zwanych też Tołtrami), czyli
przecinających równinę podolską na pół popielatych, na pół białych
wapiennych skałkach. Są to pozostałości rafy dawnego Morza
Sarmackiego ustawione przez naturę w jednolity wał w poprzek
Podola aż po Kamieniec Podolski i dalej, w głąb Besarabii.
Układają się Miodobory w wąskie i długie wzgórki do wysokości
435 metrów, ale nie szersze w podstawie niż pięć kilometrów.
Najpiękniejsze z form rzeźby Podola związane są z działalnością
wód płynących. Podolskie dopływy Dniestru zrazu płyną szerokimi
dolinami, zabagnionymi i pełnymi stawów. W dolnym biegu doliny
się pogłębiają i przybierają postać jaru z urwistymi ścianami, w
które wdzierają się boczne parowy. Najgłębszy i najpiękniejszy jest
jar Dniestru obwiedziony ścianami czasem nawet wysokimi na 150
metrów. Podole ze swoimi równinami pokrytymi czarnoziemem
należało od wieków do spichlerzy Rzeczypospolitej. Nigdzie więcej
się nie siało pszenicy, a dalej na południu kukurydzy1138. Kraina
była na wskroś rolnicza z suchym stepowym klimatem i miastami
Tarnopolem, Buczaczem, Kamieńcem Podolskim, Czortkowem,
Płoskirowem. Drogi i komunikacja unikają Podola i jego jarów, od
wieków trzymając się południkowego działu wodnego i płaskowyżu.
Wołyń jest krainą między górnym Bugiem a górnym Teterewem
i między Podolem a Przeddnieprzem i Polesiem, będąc krainą
przejściową między wyżynnym i suchym Podolem a nizinnym i
wyjątkowo mokrym Polesiem. Na południu urozmaicony krajobraz
przechodzi w jego części północnej w garby i dotyka bagnistej
równiny między Słuczą a Teterewem, którędy wciska się wpływ
Polesia, tworząc na południe tzw. Małe Polesie graniczące z
Podolem przez rynnę Ostrogską i łącząc się też z Nadbużem.
Charakterystyczne wołyńskie garby są z reguły dość płaskie, jakby
lekko sfalowane, a pokrywająca teren gruba warstwa lessu czyni
obszar Wołynia terenem bardzo korzystnym dla uprawy roli. Stąd
tak gęsto zasiedlony był wszelkimi osadami i wsiami.
Kraj położony między 48 a 50 stopniem szerokości północnej na
wschód od 300-metrowej warstwicy Podola, a sięgający aż do działu
wodnego między Dnieprem a Dońcem nosił w Polsce w XVII wieku
nazwę „krainy granicznej” albo jak kto woli – Ukrainy. Bardziej na
południu Ukraina przechodzi w Nizinę Czarnomorską, na
zachodzie zaledwie przekracza Boh, a na północy za dolnym
Teterewem i dolną Desną ginie w Polesiu. Na wschodzie za to
dotyka „ukrytych” w terenie starych rozwałkowanych gór
donieckich w Donbasie. Dolina Dniepru przedziela Ukrainę na
dwie części, dla których utarły się w Polsce nazwy Przeddnieprze,
czyli prawobrzeżna Ukraina, i Zadnieprze, czyli lewobrzeżna
Ukraina. Nad Dnieprem równina opada stromą wyrwą wysoką
czasem nawet na 150 metrów ku brzegowi tej wielkiej rzeki. Na
owym stromym brzegu lub raczej u jego stóp, leży starodawna
stolica Rusi – Kijów, oraz miasta Trypole, Kaniów, Czerkasy,
Czehryń, Kudak. Dalej na południe zaczyna się step – wielki szlak
wędrówek do Europy ludów z Eurazji. Dolina Dniepru pięknie się
układa w terenie na południe od Kijowa zwłaszcza słynąc z
porohów, czyli licznych progów wodnych występujących na odcinku
około 75 kilometrów między Jekaterynosławiem a
Aleksandrowskiem. W głębokim jarze o stromych ścianach widzi
się przełom rzeki przechodzącej przez granitową płytę, w poprzek
koryta sterczą ponad wodą skaliste groble niczym poszarpane
bramy przejścia. Dla żeglugi rzecznej stanowią one katarakty
trudne do przebycia. Zwłaszcza poroh Nienasytecki był tradycyjnie
wielką przeszkodą dla spływu.
Na Przeddnieprzu wszystkie osady ludzkie trzymają się dolin
rzecznych „lgnąc” do wody. Przeddnieprze jako kraina jest
rozległym stepowym polem o suchym klimacie, w którym występuje
mało opadów, acz glebę orną stanowi przeważnie niezwykle żyzny
czarnoziem. Step właściwy zaczyna się na południe od linii
Kiszyniew–Połtawa. Choć początkowo jest właściwie stepem
parkowym z pojawiającymi się tu i ówdzie drzewami. Warto
pamiętać, że w Krzywym Rogu znajdowały się bogate złoża rudy
żelaza, niezbędne Rosji w czasach zaborowych, choć też i
późniejszych – do produkcji wojennej i przemysłowej. Zadnieprze
jest płaskie i równe, dno doliny Dniepru za to bagniste. Zadnieprze
wyglądem terenu i krajobrazem bardzo jest podobne do
Przeddnieprza, lecz w momencie, gdy nastąpiła pokaźniejsza akcja
osadnicza z Rzeczypospolitej i poczęło się stawać ziemią rolną po
wiekach pustki wywołanej najazdami Mongołów, odpadło w XVII
wieku od Polski na rzecz Moskwy.
Gdzie się kończy step parkowy Ukrainy, tam zaczyna się Nizina
Czarnomorska, która ciągnie się aż do Morza Czarnego i Azowa.
Częściej nazywano ten obszar Dzikimi Polami (ewentualnie Polami
Oczakowskimi), a dla pewnej jego części na południe od porohów
Dniepru utarła się nazwa Zaporoże. Dniepr w sposób zupełnie
osobliwy na Zaporożu dzieli się na wiele ramion oblewających
liczne wyspy, na których Kozacy mieli swoje kolejne sicze i
kryjówki. Rzeka płynie tam niezwykle malowniczo, będąc szersza
na Zaporożu niż przy samym ujściu1139.
Wszystkie rzeki uchodzą do Morza Czarnego limanami.
Największy jest liman Dniepru, z którym łączy się liman Bohu, za
nim idzie liman Dniestru, a potem inne, mniejsze. Limany
powstały w ten sposób, że szerokie ujściowe części dolin rzecznych
zostały zalane przez morze wskutek obniżenia się lądu. Nic zatem
dziwnego, że woda w limanach jest słona i żyją w niej organizmy
morskie. Limany ulegają stopniowemu zmniejszaniu i zasypywaniu
– np. liman Dniestru, który sięgał kiedyś do Tyraspola. Limany
były od dawna idealnymi miejscami na porty czarnomorskie,
bowiem łączyły, owszem, z morzem, ale jednocześnie były od niego
osłonięte wałami – tzw. kosami. W limanach Dniepru i Bohu
powstał starożytny Chersoń, potem Oczaków i Mikołajów, a w
limanie Dniestru – znany chociażby z literatury pięknej Akerman
(Białogród) i Owidiopol. Natomiast u kosu limanów Hadżybejskiego
i Kujalinickiego założono w XVIII wieku największy port
północnego Nadczarnomorza – Odessę. Z powodu położenia nad
otwartym morzem Odessa, mimo że jest sztucznym miastem i
takowym portem, przewyższa jednak inne portowe lokalizacje,
bowiem warunki na porty nad Morzem Czarnym – poza samymi
limanami – są jak najgorsze. Płyta niżowa kończy się nad samym
morzem stromym brzegiem klifowym, a uderzające fale
nieustannie obrywają wapień, doprowadzając do zjawiska stałego
cofania się stromego brzegu, co utrudnia plany rozbudowy
infrastruktury portowej.
Polesie oddzielające Kresy Południowe państwa od
Północnych1140 było krainą tak indywidulną, że wyznaczenie jego
granic raczej nie było trudne. Rozciągało się od europejskiego
działu wodnego na zachodzie po kontynentalną płytę rosyjską na
wschodzie i od wołyńskich garbów na południu po litewskie garby
na północy. Stanowi nieckę pochyloną ku wschodowi, a osią tej
niecki płynie Prypeć. Na wschodzie Polesie przecina w poprzek
Dniepr z wielkimi dopływami Berezyną, Sożem, Desną i
Teterewem. Prypeć dzieli Polesie na litewskie i wołyńskie. Polesie
jest większe nieco od Galicji, a przedstawia sobą idealną niemal
równinę o bardzo małym horyzoncie widzenia – do 100 metrów.
Równinę poleską pokrywają przeważnie błota lub zalewają rzeki,
względnie pokrywają lasy, czyniąc tę krainę obszarem wyjątkowo
niedostępnym, o fatalnej komunikacji. Gdzieniegdzie pośród tego
morza mokradeł, bagien i bezdroży można było napotkać suche
wyspy wyniesione od 10 do 70 metrów nad resztę terenu i są to
suche miejsca wśród moczarzysk w istocie jako jedyne nadające się
do zamieszkania czy budowania osad ludzkich. Drogi Polesia
biegną od jednej takiej wyspy do drugiej. Z wysp tego rodzaju jak
chociażby tzw. Półwysep Piński zwany inaczej Zagrodami, wciskają
się od strony Puszczy Białowieskiej ostrym klinem w Pinę i
Jasiołdę, umożliwiając dostęp do Polesia od zachodu, a na jego
wschodnim cyplu leży Pińsk – największe miasto Polesia1141. W
samym środku krainy leży wyniosły aż na 100 metrów nad rzekę
na prawym brzegu Prypeci Mozyrz, rozłożony na tzw. wyspie
mozyrskiej w miejscu, gdzie Prypeć ma bardzo wartki bieg.
Krajobraz Polesia to błota, piaski, układające się w wydmy
ogołocone z lasów, które wędrują zagrażając i tak wystarczająco
jałowym rolom. Wszędzie pełno moczarów śródleśnych, torfowisk,
karłowatej sośniny, mnóstwo jest okolic całkowicie bezludnych i
bezdrożnych. Rzeki poleskie mają szerokie zabagnione doliny, w
czasie roztopów wiosennych lub deszczów letnich zamieniające się
w głębokie i szeroko rozlane strugi wodne i trudne do przebycia
wielkie potoki wody. Wtedy nawet drobne dopływy Prypeci są
spławne, a parowce pływały niegdyś do Pińska i Berezyną od
Bobrujska, a Dnieprem od Orszy. Dlatego sens miało
utrzymywanie wcale niemałej Flotylli Pińskiej w Drugiej
Rzeczypospolitej, jako że często zdecydowanie łatwiej było się
poruszać komunikacją rzeczno-wodną niż drogami lądowymi. Do
tego stan wody nie ulegał dużym wahaniom, co tym bardziej
czyniło zasadnym działania flotylli.
Niskie działy wodne między Prypecią a Niemnem oraz między
Wisłą a Dnieprem kusiły inżynierów w Rzeczypospolitej, by
połączyć Morze Bałtyckie z Morzem Czarnym. Szczarę, dopływ
Niemna, łatwo było połączyć z Jasiołdą i Prypecią przez Jezioro
Wygonowskie Kanałem Ogińskiego. Również Narew i Jasiołda są
blisko, a Muchawiec – dopływ Bugu – przez Półwysep Piński
wiodąc ku Prypeci, umożliwiał zbudowanie Kanału Królewskiego
łączącego Prypeć z Bugiem, a tym samym Wisłę z Dnieprem. Przy
Włodawie Prypeć zbliża się do Bugu zaledwie na osiem kilometrów.
Wszystkie wymienione połączenia stwarzają latwość łączności
Polesia z doliną Wisły, połączenia, które umiano wykorzystać.
Opisując Polesie nie wolno zapomnieć o problemie malaryczności,
komarach, wszechobecnej wilgoci – nawet śniegi na Polesiu leżały
bodajże najdłużej w dawnym państwie polskim, a na domiar – po
tych wszystkich lasach i błotach mieszkał lokalny, odcięty od
świata bezdrożami lud – Poleszucy, który trudnił się ogólnie
pojętym przemysłem leśnym, rybołówstwem i bartnictwem,
prowadząc życie w legendarnej pierwotności obyczajów, o niskim
poziomie komfortu i niebywałej, a będącej przedmiotem wielu
opowieści, zabobonności.
Prace nad osuszeniem owego największego w Europie błotniska
rozpoczęto jeszcze za czasów istnienia dawnego państwa, budując
liczne kanały odprowadzające wody. Rząd rosyjski w czasie
zaborów przystąpił do podobnych robót od roku 1875 i udało się mu
osuszyć dużą część wschodniego Polesia, co ułatwiło budowę linii
komunikacyjnych, w tym kolejowych, wzdłuż i w poprzek tego
rejonu.
Na północ od Polesia, na terenie Wielkiego Księstwa, na dziale
wodnym Niemen-Prypeć zasługują na uwagę wzniesienia
wołkowyskie (200–300 m n.p.m.) poprzecinane przez lewe dopływy
Niemna, zwłaszcza Szczarę, powoli przechodzące we wzgórza
nowogrodzkie, między Szczarą a Niemnem dochodzące do
wysokości 324 m n.p.m. Tam właśnie, na północ od Baranowicz, a
przed Lidą, znajduje się jezioro Świteź opisywane przez Adama
Mickiewicza, który urodził się we wsi Zaosie w pobliżu Świtezi.
Najwyraźniej często bywał nad tym akwenem i zachwycał się
pięknem głębokiego zaledwie na 13 metrów i dość małego jeziora, o
piaszczystym dnie i błękitnawym kolorze wody, położonego wśród
pięknych lasów, a przede wszystkim mającego charakterystyczny
kształt niemal idealnego koła. Idąc na wschód i północny wschód,
mijając ziemię nowogródzką oraz przekraczając granicę państwa z
traktatu ryskiego w Stołpcach, drogi zmierzają do Mińska.
Prowadzą do Dźwiny i Dniepru oraz do Orszy i Witebska
położonych, odpowiednio, na południowych i północnych zawiasach
Bramy Smoleńskiej, po drodze pokonując płynącą bagienną płaską
dolinką Berezynę z dogodną przeprawą pod Borysowem, którą
przekraczał Napoleon podczas niesławnego odwrotu Wielkiej Armii
pod koniec 1812 roku.
Stanowiąca granicę między obszarem rdzeniowym a Litwą
dolina Niemna dzieli się na odcinek górny sięgający Grodna,
środkowy po Kowno i dolny uchodzący do Bałtyku. Na każdym
odcinku meandrujący mocno Niemen różni się znacznie, jeśli chodzi
o brzegi i krajobraz. Górny Niemen płynie płasko, środkowy płynie
w wąskim jarze o wysokich brzegach, a poniżej Kowna znów płynie
szeroko. Poniżej Tylży (nazwanej Sowieckiem po 1945 r.) zaczyna
się ośmioramienna, malownicza bałtycka delta Niemna.
Powyżej Witebska na Dźwinie tworzą się na dnie dawnej
granicznej rzeki Rzeczypospolitej poprzeczne pręgi, przechodząc w
przełom Dźwiny od Dryssy aż do Dyneburga, przypominając nieco
jary Podola, tutaj z wysokimi dolomitowymi ścianami. Poniżej w
swoim dalszym biegu Dźwina ma mniej progów i wyminąwszy je,
uchodzi poniżej Rygi do Zatoki Ryskiej szerokim ujściem koło starej
fortecy Dyjament – (inaczej Dünamünde, czyli Dźwinoujście),
której nazwa sama w sobie dowodzi wieloetniczności tego obszaru.
Na zachód od Dźwiny i rzeki Niewiąży, między Niemnem a
Bałtykiem, leżą Żmudź i Kurlandia z falującymi wzniesieniami
nieopodal doliny Dubissy i rzeki Windawy, dziko płynącej przez
znane nawet współczesnym Polakom Możejki.
Warmia i Mazury, zwane kiedyś wraz z obszarem obecnego
obwodu kaliningradzkiego – Pojezierzem Pruskim, rozciągnięte są
pomiędzy Wisłą a Niemnem i oddzielają od polskiego hinterlandu
wybrzeże pruskie oparte na Pregole, Pasłęce i Niemnie. Zarówno
Pregoła, jak i Niemen uchodziły deltami do Bałtyku w miejscu,
gdzie dziś znajdują się Mierzeja Wiślana i Mierzeja Kurońska,
które powstały, gdy morze wtargnęło w bieg obu rzek i na dnie
płytkiego przecież przy brzegu Bałtyku osadzały się piaski tworząc
mierzeje. Powstałe w ten sposób odcięte części morza są płytkie, (4
m Wiślany, Kuroński do 15 m), lecz za to rybne, a przerwy w
mierzejach (Pilawska i Kłajpedzka) umożliwiają komunikację
zalewów z otwartym morzem. Wybrzeże pruskie jednak nie
sprzyjało w dobie nowożytnej rozwojowi żeglugi, ponieważ zalewy
okazały się zbyt płytkie dla coraz większych statków handlowych. Z
tego powodu porty, kiedyś znaczne – Królewiec, Elbląg i
Brunsberga (Braniewo) oraz Kłajpeda straciły na swoim
handlowym znaczeniu, gdy statki morskie wraz z rozwojem
technologii szkutniczych stały się pokaźniejsze i o większym
zanurzeniu. W wypadku Braniewa (czyli hanzeatyckiej Brunsbergi)
doprowadziło to do prawdziwego upadku znaczenia bogatego i
wpływowego kiedyś miasta warmińskiego. Dzisiaj to już tylko
kilkunastotysięczna miejscowość (choć wciąż silny garnizon 9
Brygady Kawalerii Pancernej – przy samej granicy z Rosją) nad
zaniedbaną i niekomunikującą się handlowo z Zalewem Wiślanym
rzeką Pasłęką.
Pomost bałtycko-czarnomorski pod rządami imperium
Jagiellonów w pełnił „wydarzył się” po odzyskaniu Gdańska w
wyniku pokoju toruńskiego w 1466 roku i swobodnego dostępu do
Bałtyku. Dawne państwo realnie oparło się wówczas bezpośrednio
na wybrzeżach obu mórz marginalnych Atlantyku. Stan ten bez
pośrednictwa choćby lennego organizmów trzecich trwał jedynie 18
lat, bowiem już w 1484 roku Rzeczpospolita utraciła panowanie
nad wybrzeżem i portami czarnomorskimi1142.
Od końca średniowiecza, w wiekach XI–XV, formują się dwie
europejskie osie siły geopolitycznej: Francja w zachodniej Europie i
Polska na wschodzie kontynentu jako silny mocarstwowy obszar
rdzeniowy, wokół którego krążą i integrują się inni, akceptując
położenie i status Rzeczypospolitej jako mocarstwa centralnego
między Europą morską a kontynentalną Europą Wschodnią. Jak
dowodzi Leszek Moczulski, upadek Rzeczypospolitej i klęska
napoleońskiej Francji spowodowały dezintegarcję obu tych
porządków i powstanie nowego, nieznanego wcześniej układu z
Rosją i nowym mocarstwem centralnym, którym stawały się Prusy,
a potem zjednoczone Niemcy. Dlatego właśnie to Rzeczpospolita
uczestniczyła wcześniej w procesie integracji politycznej całego
kontynentu pojmowanym jako włączanie różnych ziem i krain
historycznych w ramy jednolitego systemu władzy państwowej lub
ponadpaństwowej od wieku XIV, głównie za sprawą układów i unii
monarchicznych, personalnych i realnych1143.
Jeśli chodzi o Rzeczpospolitą, to wszystkie struktury państwowe
obejmowały przeważnie obszar Międzymorza między Bałtykiem a
Morzem Czarnym oraz po części Adriatyku pomiędzy Europą
Zachodnią a resztą Eurazji. Wystarczy wspomnieć, że w 1492 roku
Jagiellonowie panowali na tronach Polski, Litwy, Czech i Węgier,
mając jako lenników Mołdawię, Mazowsze i Prusy, co łącznie
dawało obszar bez mała jednej trzeciej całej politycznie
zorganizowanej Europy. Przez dużą część okresu swojego istnienia
RP była jedną z potęg ówczesnego świata i regionalnym
hegemonem – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – Europy Środkowo-
Wschodniej. Już w XIV wieku państwo polskie wyszło poza granice
ziem piastowskich zwanych przez Andrzeja Piskozuba1144
„gniazdem Orła Białego” – w odróżnieniu od pojmowania obszaru
„Polski historycznej” przez Nałkowskiego czy Romera wraz ze
wschodnimi obszarami buforowymi znajdującymi się poza
obszarem rdzeniowym doliny Wisły i Warty1145. W 1634 roku
Rzeczpospolita była drugim – po imperium moskiewskim –
największym imperium lądowym Europy z 990 tys. kilometrów
kwadratowych terytorium pod swoją władzą państwową1146.
Ciekawe przy tym było to, że granica wewnątrzunijna polsko-
litewska sięgała wpływami na wschód ze względu przede
wszystkim na siłę i atrakcyjność cywilizacyjną Korony, w tym ze
względu na jej gospodarkę, kulturę i demografię. Na zachodzie
państwa wpływy sięgały przez granicę też tylko z zachodu na
wschód, a nie odwrotnie. Co ostatecznie doprowadziło do tego, że
większość obszaru rdzeniowego oraz część obszarów buforowych na
wschodzie znalazła się w kręgu oddziaływania kultury łacińskiej,
podczas gdy już dalsze wschodnie pogranicze podlegało silnym
wpływom wschodnim, prawosławnym, a przed 1451 rokiem –
wprost bizantyjskim.
Imperium lądowe Rzeczypospolitej, rozparte na tak ogromnej
przestrzeni pomostu w swoich dziejach historycznych narażone
było na cztery duże ekspansje, ze wszystkich zresztą kierunków:
szwedzkiej z północy, turecko-tatarskiej z południa, niemieckiej z
zachodu i rosyjskiej ze wschodu1147. Dwie pierwsze nie miały
charakteru stałego i ziemie naszego państwa dla tych inwazji miały
charakter peryferyjny, gdyż szwedzkie i tureckie centrum
polityczne było znacząco oddalone od Rzeczypospolitej.
Dodatkowym atrybutem były czynniki czysto geograficzne. Szwecję
oddziela Morze Bałtyckie, co w znaczący sposób uniemożliwiało
zmasowany atak od strony północnej raczej słabej ekonomicznie i
demograficznie Szwecji. Lepszą alternatywą dla Szwedów był
kierunek duńsko-niemiecki lub inflandzko-rosyjski, co było o tyle
istotne, że pierwsze uderzenie nie było kierowane bezpośrednio
przeciw Rzeczypospolitej. Podobna sytuacja miała miejsce na
granicy południowej – tutaj szczelną barierą dla tureckiej ekspansji
był łuk karpacki z Bramą Mołdawską1148. Niekorzystna pod
względem geopolitycznym dla Rzeczypospolitej była obecność w
tym regionie chanatu krymskiego, który był de facto lennem
imperium osmańskiego. Ekspansje z tego regionu miały zazwyczaj
charakter rabunkowy, na niewielką skalę i organizowane były
małymi grupami tatarskimi. Można powiedzieć, że problem
krymski w polskiej polityce miał zdecydowanie mniejsze znaczenie
niż inne kierunki ekspansji.
Zupełnie inaczej przedstawiało się zagrożenie z kierunku
wschodniego i zachodniego. Nie było tutaj znaczących elementów
środowiskowych mogących ograniczyć ekspansję, gdyż kraj
znajdował się w samym centrum rozciągającego się
równoleżnikowo wielkiego Niżu Europejskiego, który poprzez swój
płaski charakter nie mógł stanowić skutecznej bariery. Do tego
obszary rdzeniowe Niemiec i Rosji były położone znacznie bliżej
obszaru rdzeniowego Rzeczypospolitej. Ziemie jej nie stanowiły w
tym wypadku obszarów peryferyjnych, stając się potencjalnymi
obszarami, na które zostanie skierowana ekspansja lub
kolonizacja. Charakter zagrożenia niemiecko-rosyjskiego był stały
– nie zmieniał się na przestrzeni dziejów. Polska musiała walczyć o
swoje ziemie z dwoma najpotężniejszymi sąsiadami. Od wschodu
graniczyła z Rosją – silniejszą z czasem pod względem
demograficznym i terytorialnym, a od zachodu z Niemcami
dominującymi nad Rzecząpospolitą jednak pod względem
kulturowym i technologicznym (militarnym). Tworzyło to podstawy
do powstania „prawa geopolitycznego” o obustronnym zagrożeniu.
Nieustanne zagrożenie z dwóch kierunków oraz rozbiory Polski
legły u podstaw „teorii położenia środkowego” sformułowanej przez
Leszka Moczulskiego. Zagrożenie obustronne, ze wschodu i
zachodu jednocześnie, nie miało charakteru stałego, co więcej,
zdarzało się bardzo rzadko. Do tego w początkowym okresie
formowania się państwowości polskiej miało raczej charakter
północno-południowy. Pierwszy raz zagrożenie ze strony
wschodniej i zachodniej jednocześnie pojawiło się dopiero podczas
pierwszego rozbioru Polski, albowiem przez większą część historii,
wbrew kalkom w naszej mapie mentalnej, sąsiadami państwa nie
byli ani Niemcy, ani Rosjanie, lecz różne państwa niemieckie
Rzeszy. Rzeczpospolita zaczęła graniczyć z Rosją dopiero od czasów
panowania Jagiellonów1149.
Najazd mongolski był pierwszą ekspansją z Mackinderowskiego
Heartlandu, dotykając Małopolskę przez łączącą wschód z
zachodem Ruś Czerwoną, co skłoniło chyba do silniejszej
konsolidacji w obrębie polskiego obszaru rdzeniowego1150. Turecka
ekspansja również nadeszła z bazy początkowej w południowych
obszarach Heartlandu. Pierwsze jej uderzenie przyjęli na siebie
silni wówczas jeszcze Węgrzy, ale i oni po 250 latach walki
ulegli1151. Nowych najeźdźców tureckich nie interesowały co do
zasady ziemie na północ i wschód od Karpat, nawet Kijów nad
Dnieprem nie był przedmiotem ich zainteresowania. Stratedzy
osmańscy flankowali łuk Karpat na wszelki wypadek, napierając
przede wszystkim w dolinie Dunaju przeciw Habsburgom. I raczej
głównie po to, by nie zostały przecięte ich linie komunikacyjne od
Bramy Mołdawskiej prowadzące z doliny Dunaju do Tracji i nad
Bosfor oraz ewentualnie, by stworzyć na tym obszarze
kontrolowany przez siebie bufor w przestrzeni. W związku z tym w
XVII wieku doszło do kilku najazdów przez Bramę Mołdawską i
Podole na Rzeczpospolitą. Pierwszy najazd powstrzymał hetman
Karol Chodkiewicz pod Chocimiem, a ostatni Sobieski już
dosłownie na przedpolach Lwowa.
Wielkie zmagania wojenne Rzeczypospolitej w XVII wieku – gdy
zwłaszcza w drugiej jego połowie przez kilkadziesiąt kolejnych lat
całe roczniki męskiej populacji nie schodziły z konia, ani nie
odkładały szabli – zakończyły się formalnie zwycięsko. Jednak
zmęcznie wojenne i „zmarnowanie” przestrzeni kraju ciągłymi
wojnami, przemarszami, brakiem funkcjonowania gospodarki na
stopie pokojowej i ubytki w tkance ludzkiej w wyniku poważnych
strat demograficznych doprowadziły do znacznego osłabienia. Już
za panowania króla Jana III Sobieskiego status mocarstwa
regionalnego imperium lądowego Rzeczypospolitej począł blednąć,
by w następnym wieku w obliczu dwustronnego zagrożenia ulec
zupełnie pod ciosami rozbiorów dokonanych przez sąsiadów.
W niefortunnym dla losów dawnego państwa XVIII stuleciu
wygasła co prawda ekspansja turecka, ale zaczęła się na dobre
ekspansja moskiewska z Bramy Smoleńskiej – jedynej otwartej
drogi naturalnej prowadzącej ze wschodu na zachód do środka
obszaru rdzeniowego Rzeczypospolitej. Choć nie należy zapominać,
że próby penetracji moskiewskiej przeciw Litwie zaczęły się już
XIV i XV wieku, ale przez długi czas z punktu widzenia interesów
Rzeczypospolitej te zmagania miały charakter peryferyjny1152. Co
warto odnotować, dopiero po podporządkowaniu Azowa,
Nadczarnomorza i Dzikich Pól w XVIII wieku rosyjskie zagrożenie
mogło zacząć się pojawiać również z kierunku strategicznego na
południe od Polesia przez Wołyń lub Podole. Wcześniej jedynym
kierunkiem był szlak smoleński, który przechodził między
Dnieprem a Dźwiną w kierunku na Wilno. Nad Wilnem, zwłaszcza
zbliżając się do miasta bardziej od południa – od strony Lidy i
Nowogródka, najpierw przed samymi rogatkami było widać z dala
jako pierwsze dachy kościołów, co zapamiętała czule z lat swojej
młodości moja babcia.
Tak wspominał to samo Wilno Józef Piłsudski podczas
przemówienia w 1928 roku: „Jednem z najmilszych, jakie mam,
jakiem przeżył, jest Wilno, jest miasto moje rodzone. Miłe miasto.
Miłe mury, co mnie dzieckiem niegdyś pieściły, co kochać wielkość
prawdy uczyły. Miłe miasto z tylu, tylu przeżyciami. Miasto –
symbol naszej wielkiej kultury i państwa ongiś potęgi: dynastie
Jagiellonów, co nad wieżyczkami Krakowa i wieżami Wilna
potężną dłonią panowały. Wilno Stefana Batorego, co Uniwersytet
zakładał i mieczem nowe granice wybijał. Wielcy poeci, wieszcze, co
naród pieścili słowami i czarami, w czar zakuwanemi słowy życie
narodowe dawali, nie gdzie indziej, jak tu, w tej samej szkole, gdzie
ja biegałem, w tych samych murach pięknie wołających do Boga,
uczyli się, jak ja kiedyś w przeklętej rosyjskiej szkole. Wszystko co
piękne w mej duszy – przez Wilno pieszczone. Tu – pierwsze słowa
miłości, tu – pierwsze słowa mądrości, tu – wszystko, czem dziecko
i młodzieniec żył, w pieszczocie z murami i pieszczocie z pagórkami.
Jedno z najpiękniejszych miast w świecie (…)”1153.
To o Bramie Smoleńskiej komunikującej na Wilno i Warszawę
mówiła imperatorowa Katarzyna II, tłumacząc Wolterowi, dlaczego
zadowoliła się tak małą z perspektywy Paryża zdobyczą w I
rozbiorze. Wyjaśniała, że otrzymała to, co najważniejsze – ziemie
nad Dźwiną i Dnieprem otwierające szerokie wrota na zachód.
Dopiero w XVIII wieku, gdy Rosja okrzepła w Heartlandzie, zaczęła
realizować swoje ambitne ekspansje na dobre. Z kolei pod koniec
wieku XX, podobnie jak wcześniej mongolska i turecka,
moskiewska ekspansja objęta została procesem rozpadowym1154. Po
drodze do tego momentu i do obecnego XXI wieku ziemie polskie
często zamieniały się w przestrzeń rządzoną przez obce mocarstwa
i to z reguły te, które dążyły do strategicznego opanowania
Heartlandu. Wystarczy wspomnieć rozbiory państwa w XVIII
wieku, Napoleona, I wojnę światową, Stalina, Hitlera w czasie II
wojny światowej czy czasy PRL-u funkcjonującego pod rozkazami
płynącymi z kontynentalnego imperium sowieckiego. Bez
wschodnich obszarów buforowych odebranych po II wojnie, w tym
bez komunikującego Lwowa, stanowiącego cieśnię lądową na
Podole i Wołyń, zabezpieczającego przed Wschodem i łączącego z
Bałtykiem, a zatem ośrodka dużo ważniejszego niż również
stracone dla Rzeczypospolitej po 1945 roku Wilno. W rezultacie po
ostatniej wojnie światowej nowe państwo nie było już położone na
pomoście bałtycko-czarnomorskim, ani nie miało nawet jak na
niego oddziaływać, zważywszy na potęgę sowiecką (to się zmieniło
po 1989 r., zmieniając parametry potencjału gry na pomoście), a
jego 98,9 proc. terytorium znalazło się w zlewisku Bałtyku1155.
Warto zwrócić uwagę, że Berlin, Wiedeń, Stambuł i Petersburg
to cztery stolice utworzone poza systemem geopolitycznym Europy
Środkowej i pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Do naszej części
kontynentu wpływy tych stolic przeniknęły niejako od zewnątrz,
zza zachodniej lub wschodniej rubieży Rzeczypospolitej,
rozbudowując obszary podporządkowywane właściwie koliście (jak
to w imperiach lądowych) swojemu obszarowi rdzeniowemu.
Oczywiście z czasem czynnie uczestniczyły w podziale między
siebie tego obszaru. Po zajęciu Pskowa i Nowogrodu nie było poza
Rzecząpospolitą żadnego niepodległego a rodzimego państwa tej
strefy kontynentu, bowiem wszystkie rozdzielone zostały między
Habsburgów, Hohenzollernów, cara i sułtana1156. Ze wszystkimi
nimi Rzeczpospolita walczyła i rywalizowała, pozostając
osamotniona między ludami, które utraciły niepodległość. Od
momentu utraty niepodległości przez Czechy i Węgry na rzecz
Habsburgów u zarania epoki nowożytnej aż do rozbiorów w XVIII
wieku, gdy Rzeczpospolita podzieliła ich los, minęło 250 długich lat
walki i rywalizacji o ekspansję i przetrwanie. Proces ten oglądany z
szerszej perspektywy „długiego trwania” przypomina walec
napierający bezlitośnie na strefę zgniotu w wielowiekowym akcie
likwidacji niezależności państw tej części Europy położonych
między Limes Sorabicus a rubieżą Waregów. Mówiąc językiem
współczesnym – między Odrą i Łabą a Dnieprem i Dźwiną.
W rezultacie trzydziestu lat niszczenia w wojnach światowych
starego imperialnego ładu europejskiego i zdewastowania
zaborowej równowagi sił między Austrią, Niemcami i Rosją – na
obszarze, na którym kongres wiedeński nie ustanowił ani jednego
rodzimego państwa – po 1945 roku powstały: Grecja, Albania,
Jugosławia, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Czechosłowacja, Polska,
Finlandia – wszystkie zależne od Sowietów lub w ogromnym
zakresie im podporządkowane, ale już bez wpływów niemieckich,
austriackich czy osmańskich. To z kolei po upadku potęgi Sowietów
w latach 1989–1991 otworzyło tym organizmom drogę do
niepodległości, a liczba państw jej pragnących powiększyła się
również o dawne republiki sowieckie – Ukrainę, Białoruś, państwa
bałtyckie i Mołdawię1157. To jest prawdziwa miara upadku
sowieckiego projektu imperialnego i redukcji siły Rosji w XXI
wieku.
Na początku istnienia dawnego państwa polskiego praktycznie
nie było żadnej formy kontroli lub ochrony jego granic. W
Królestwie Polskim za Kazimierza Wielkiego umocniono linię
grodów i warownych zameczków, w szczególności na wschodzie w
kierunku na Ruś Czerwoną oraz na granicy z Brandenburgią oraz
ze Śląskiem – na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jednak
dopiero król Jan Olbracht w 1492 roku stworzył wojsko potocznej
obrony granic w sile 2000 żołnierzy, a Zygmunt Stary podniósł ich
stan do 3000 oraz podjął się trudu budowy systemu twierdz
chroniących kraj przed najazdami – Kamieniec Podolski, Bar,
Buczacz, Czerkasy, Kijów, Zwinogród, Bracław, Winnica i Biała
Cerkiew, każda z załogą 100–200 zbrojnych1158. Później powołano
wojska kwarciane na Ukrainie i Podolu po 1562 roku oraz
obsadzono zamki 4000 żołnierzy wzdłuż Zbrucza, Seretu i Strypy.
Kresowi magnaci ponadto zazwyczaj dysponowali własnymi
milicjami, co zwiększało ogólny stan wojska na zagrożonej granicy
na tym kierunku. Długość granic państwa w połowie XVI wieku
osiągnęła niebagatelne 6,5 tys. kilometrów. Za Stefana Batorego
wojsko kwarciane wzmocniono piechotą kozacką – zaporoską, co
dało początek ruchomej obronie granic przez bardziej mobilne
oddziały rozrzucone przy samej granicy. Jeszcze w 1635 roku
wzniesiono silny punkt obronny – Kudak – kontrolujący żeglugę na
Dnieprze i umożliwiający realną komunikację i kontakty z
formalnie podlegającymi Koronie Dzikimi Polami, de facto
opanowanymi przez Sicz Zaporoską.
W owym czasie carstwo moskiewskie wprowadziło system
ochrony granic zwany „liniją” złożony z utworzonych w niewielkich
od siebie odległościach małych posterunków-strażnic, który
doprowadził do bardzo skutecznej izolacji społeczeństw Moskwy i
Rzeczypospolitej. Rzeczpospolita natomiast niezmiennie nie miała
państwowego systemu trwałej ochrony granicy. Co więcej – jej
zachodnia granica nie była prawie w ogóle chroniona, gdyż od
połowy XVII wieku nie było z tej strony żadnego właściwie
zagrożenia. Również granie Karpat uchodziły za spokojną granicę
niewymagającą obsadzenia wojskiem. Wraz z postępującym
upadkiem geopolitycznym państwa za Sasów utrzymywno już tylko
„partie ukrainne” po likwidacji wojska kwarcianego, ale były one
mało liczne i bardzo słabo wyszkolone, o charakterze raczej
policyjno-porządkowym. Za Stanisława Augusta przekształcono je
w dywizje ukraińsko-podolskie. W 1789 roku z sześciu takich
dywizji aż połowa stacjonowała na pograniczu ukraińskim. Na fali
reform u schyłku dawnego państwa książę Józef Poniatowski chciał
utworzyć korpus ochrony granic, ale to się nie udało, nastał koniec
dawnego państwa. Przez cały okres od unii lubelskiej w 1569 roku
do upadku państwa po 200 latach można zaobserwować realną
niezdolność do ochrony długich granic lądowych na wschodzie oraz,
będący tego przyczyną, brak woli magnaterii do wydatków na ten
cel. Skutkiem tego była mała stabilność wschodniej granicy
imperium Rzeczypospolitej, która przemieszczała się przez 200 lat
w pasie szerokości około 500 kilometrów w obie strony.
Aż do 1661 roku obowiązywał w państwie system celny
ukształtowany jeszcze przez Piastów. Dopiero w 1661 roku Sejm po
raz pierwszy ustanowił cło generalne. Pobierano je dla celów
fiskalnych w komorach celnych rozlokowanych przede wszystkim w
środku kraju, nie przy granicach, a im bardziej rozwinięty
gospodarczo był region, tym więcej było komór. Wskutek tego
najwięcej ich było na Śląsku. Komory celne ustawiano na głównych
szlakach handlowych przeważnie obok grodów i zamków
zapewniających im bezpieczeństwo. Dobrymi miejscami były
cieśniny lądowe – przełęcze i brody – kanalizujące ruch i interakcje
międzyludzkie1159. Nie było w tym czasie jakiegokolwiek obowiązku
wizowego z wyjątkiem opłaty celnej, a monarcha pilnował
bezpieczeństwa na drogach, choć w praktyce było z tym różnie. Co
ciekawe, także już wówczas krytykowano stan polskich dróg1160.
Przymus drogowy, czyli konieczność korzystania jedynie z
konkretnie oznaczonych dróg, liczne rzeki, mało brodów i mostów
determinowały to, że ewentualna kontrabanda nie była w
Rzeczypospolitej łatwym przedsięwzięciem, a zatem system
drogowo-komunikacyjny zdecydowanie sprzyjał legalnemu
obrotowi handlowemu.
Co ciekawe, w PRL-u pomimo deklarowanego pokoju i
współpracy w ramach RWPG stworzony system ochrony granic
przypominał raczej system państw wobec siebie wrogich, z silnymi
kordonami wojskowymi na wszystkich granicach, małym ruchem
granicznym, gdzie o każdym wyjeździe obywatela decydowała
Służba Bezpieczeństwa. Do tego na obszarze Polski stacjonowaly w
latach 1945–1993 na zasadach eksterytorialnych znaczne siły armii
sowieckiej dysponujące swobodnie całymi miastami, lotniskami,
portami czy poligonami. Jak przystało na wojska hegemona Niziny
Środkowoeuropejskiej obszary stacjonowania wojsk sowieckich były
oddzielone od reszty kraju na zasadzie podobnej do granicy
państwowej, a kontrolę ruchu na nich sprawowała jedynie strona
sowiecka. Do tego przebywający w tych strefach obywatele
sowieccy nie mogli się kontaktować z ludnością polską. W
rozumieniu prawa sowieckiego nie opuszczali oni bowiem
terytorium swojego kraju1161.
Wraz z rozwiązaniem Związku Sowieckiego nie podjęto próby
odbudowy jedności pomostu bałtycko-czarnomorskiego, co przed
nowymi państwami na pomoście postawiło następujące wybory:
integracja z państwami Zachodu (poprzez takie instytucje jak
NATO czy UE); izolacja; reintegracja z Rosją (na nowych
warunkach). Wariant izolacjonizmu został odrzucony przez
wszystkie państwa pomostu bałtycko-
-czarnomorskiego. Przyczyną tego jest głównie położenie
geograficzne pomiędzy Zachodem a eurazjatycką Rosją.
Determinuje to (wymusza) określenie „systemu”, wedle którego
dany kraj będzie się rozwijał. Trzeba też zaznaczyć, że jednostki
geopolityczne Międzymorza okazały się zbyt słabe politycznie, aby
samoistnie przetrwać i na tyle niewydolne gospodarczo, że nie
mogły być samowystarczalne. W związku z tym państwa pomostu
można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej zalicza się te, które
dążyły do zespolenia się z instytucjami zachodnimi (Polska i kraje
bałtyckie), do drugiej zaś państwa lawirujące między Wschodem i
Zachodem (Białoruś i Ukraina). Nie jest to jednak jedyny podział.
Polska i państwa bałtyckie doświadczyły niepodległości w okresie
międzywojennym, natomiast duet białorusko-ukraiński został jej
pozbawiony. Pierwszą organizacją, która mogła zapewnić
uniezależnienie od rosyjskiej strefy wpływów był Traktat
Północnoatlantycki (NATO). Jako pierwsze z grupy państw
postsowieckich „zaproszenie” do tej organizacji uzyskały Polska,
Czechy i Węgry w roku 1997 – choć de facto pierwszą jednostką
geopolityczną w tym pakcie było NRD (1990), stało się to jednak
możliwe dzięki połączeniu obu państw niemieckich1162. Polska
została członkiem NATO w roku 1999 jako pierwszy kraj na
pomoście bałtycko-czarnomorskim. Po roku 1990, gdy stało się
jasne, że zjednoczenie instytucjonalne Międzymorza jest
niemożliwe i nie może ono stanowić trzeciej składowej na
europejskiej arenie politycznej (po Zachodzie i Federacji
Rosyjskiej), jedyną alternatywą dla krajów posowieckich stała się
Unia Europejska.
Podobnie jak w wypadku NATO przełomowym wydarzeniem dla
Wspólnoty było rozszerzenie jej o państwa bloku sowieckiego. Stało
się to w 2004 roku (piąte rozszerzenie), obejmowało największą
liczbę państw (10) w tym większość z Europy Środkowej (8) i
niemal wszystkie zza żelaznej kurtyny (7). Podsumowując: państwa
pomostu bałtycko-czarnomorskiego są obecnie „podzielone”
instytucjonalnie i politycznie. Odmienne drogi wschodnich
sąsiadów Polski są spowodowane agresywną (i w pewnym sensie
skuteczną) polityką Rosji na tym obszarze, która dąży do odbudowy
i umocnienia swojej strefy wpływów w Europie Wschodniej.
Przełomowym wydarzeniem były wybory z roku 1994, kiedy to w
sposób demokratyczny Aleksander Łukaszenka objął fotel
prezydenta. Doszedł do władzy przy poparciu zdecydowanej
większości społeczeństwa, a od tego czasu zdusił demokrację i
orbitował w stronę Rosji1163. Polityka Ukrainy po wydarzeniach
Majdanu w 2014 roku zmierza do oderwania się od orientowania
się na Rosję, tym samym pobudzając pomysły odbudowy
Międzymorza1164.
Zgodnie z kryteriami kopenhaskimi (1993) do UE może
przystąpić państwo spełniające dwa podstawowe warunki.
Pierwszym z nich są demokratyczne rządy, a co się z tym wiąże –
rządy prawa i poszanowanie praw człowieka. Drugim warunkiem
jest posiadanie gospodarki wolnorynkowej. Trzecim kryterium
wynikającym bardziej z wartości duchowych Europy (a więc, nie
jest to warunek, tylko obowiązek) są powinności dotyczące unii
gospodarczej, politycznej i walutowej. Wynika z nich jasno, że
droga Białorusi do strefy brzegowej Europy jest eufemistycznie to
ujmując dyskusyjna, inaczej niż wpadanie w ręce Rosji. Pomimo
fiaska skłonienia Białorusi do orientacji zachodniej i tak mało kto
liczył na tak korzystną sytuację Polski przez większość epoki III
RP. Jeśli dodać do tego natowski parasol bezpieczeństwa,
członkostwo w UE, praktyczną demilitaryzację Niemiec i spętanie
ich wybitnie „pacyfistycznym” systemem sojuszy i zależności –
można ulec wrażeniu, że nie trzeba niczego zmieniać. To jednak
oczywiście złudzenie z wielu powodów. Jak chociażby z powodu
obwodu kaliningradzkiego. Istnienie tej rosyjskiej enklawy –
wielkości terytorialnej województwa małopolskiego i ludnościowej
opolskiego – zasadniczo zaburza naturalny układ geopolityczny w
regionie. Jest rosyjskim cierniem wbitym we wschodnią część
NATO i UE i w istocie reliktem terytorialnym ładu jałtańskiego
zmienionego po 1989 i 1991 roku. Sprawiającym, że Polska
graniczy lądowo z Rosją, co uruchamia inne kalkulacje polityczne
niż w sytuacji, w której takiej granicy by nie było. Z powodu
pragnienia wymarzonego połączenia lądowego enklawy z rosyjskim
obszarem rdzeniowym przez państwa bałtyckie ukierunkowuje
rosyjski rewizjonizm na te kraje, które – gdyby nie członkostwo w
NATO i innych strukturach zachodnich – byłyby zapewne jeszcze
silniejszym obiektem moskiewskiego zainteresowania niż
Mińsk1165. Również z tego powodu ukierunkowuje rewizjonizm
rosyjski na Białoruś i Polskę1166.
Po implozji sowieckiego imperium zwycięski Zachód nie tylko
nie zdecydował się zagrać na dalsze rozdrobnienie największego
państwa świata, nie tylko nie wsparł późniejszych separatyzmów
(Czeczenia), ale nie podjął również kwestii Królewca. Nieobecność
wątku Królewca w polskiej debacie i dyplomacji była dowodem
całkowitego utożsamiania w Warszawie polityki prowadzonej w
„interesie systemu światowego” z polityką w interesie
Rzeczypospolitej1167.
Komunikacja, głupcze!
Rolę systemu komunikacyjnego w organizmie państwowym
spełnia sieć komunikacyjna, doprowadzając życiodajne soki do
wszystkich jego organów. Rozwój jej wyznacza stopień opanowania
przestrzeni przez państwo, a poziom dojrzałości oraz sprawności
państwa łatwo ocenić po realizacji potencjału wynikającego z tej
przestrzeni oraz sprostaniu wyzwaniom, jakie stawia przestrzeń.
Dwa szlaki wodne – „bursztynowe” – przecinały w
najdawniejszych czasach obszar Rzeczypospolitej – etrusko-
rzymski zachodni szlak szedł z Bramy Morawskiej przez kujawskie
jeziorne przeprawy nad dolną Wisłę, względnie Odrę, a grecki szlak
zmierzał przez Dniepr i dolną Dźwinę ku Zatoce Ryskiej. Już w
wiekach średnich Korona polska zdawała sobie sprawę z bardzo
korzystnej sieci hydrograficznej kraju i poprawiała żeglowność dróg
wodnych, budowała nad nimi spichlerze zbożowe i składy
towarowe, oraz ogłaszała ważniejsze rzeki „królewskimi”, otaczając
je szczególną opieką. W XVII wieku słyszymy o projektach
połączenia za pomocą systemu kanałów Wisły z Dniestrem i
Dnieprem, oraz Niemna z Dnieprem i o uspławieniu Dniepru i
Dniestru. W XVIII wieku Rzeczpospolita jako pierwsza łączyła
Morze Bałtyckie z Czarnym za pomocą Kanału Ogińskiego (1768 r.)
i Królewskiego (1783 r.), za czym szły jednoczesne próby osuszenia
Polesia i usiłowanie ożywienia handlu obsługiwanego przez rzeczną
żeglugę. Dla odmiany rozbiory państwa stworzyły dla jego rzek
warunki najbardziej niekorzystne. W szczególności w złym
położeniu znalazła się podzielona między trzy państwa Wisła,
przed zaborami pierwsza rzeka Rzeczypospolitej i jedna z kilku
najważniejszych rzek kontynentu, a w dobie zaborów w znacznej
części biegu zupełnie opuszczona i niewykorzystywana. Los Wisły
podzielił Dniestr, Dniepr, Dźwina i Niemen. Doczekały się za
panowania zaborców pewnych regulacji Odra, Warta z Notecią oraz
dolna Wisła. Kanałem Bydgoskim złączono Wisłę z Odrą, a
Kłodnickim Zagłębie Śląskie z Odrą, z polskiej inicjatywy elit
zależnego od Rosji Królestwa Polskiego powstał Kanał
Augustowski między Narwią a Niemnem oraz Kanał Windawski
między Niemnem i Windawą (mający omijać pruską kontrolę ujścia
Wisły i tamtejszą komorę celną). Połączono także Berezynę z
Dźwiną Kanałem Berezyńskim. Powiązano ze sobą jeziora
mazurskie. Później, już w dwudziestoleciu międzywojennym po
odzyskaniu niepodległości, planowano połączyć Wartę z Wisłą i
dalej z jeziorami mazurskimi, a Odrę z Wartą, zaś Wisłę z
Dniestrem1168.
Właśnie w obszarze rdzeniowym Rzeczypospolitej dość
szczęśliwie krzyżują się ze sobą szlaki dróg południkowych z
równoleżnikowymi i one rozstrzygały o kierunkach nie tylko
politycznego, ale także gospodarczego rozwoju kraju. Były to drogi
naturalne w rzeźbie terenu i naturalne drogi wodne. W kierunku
południkowym przecinał kraj szlak dróg rozchodzących się od
Bramy Morawskiej przez Odrę i przez Wisłę ku Bałtykowi. Na tym
trakcie piastowska Polska szukała związku z południem
kontynentu i dążyła do łączności z Bałtykiem. Drugi szlak
południkowy szedł za biegiem Dniepru i Dźwiny po linii
starożytnego szlaku greckiego spinającego cały pomost bałtycko-
czarnomorski po jego wschodnej linii zewnętrznej. Oba powyższe
szlaki – „polski”, jak i „litewski”, pokrywają się z najstarszym w
Rzeczypospolitej systemem dróg handlowych, na których Korona
polska sięgała wpływami zarówno po Dunaj, jak i południowe
wybrzeża Bałtyku, a pogańska jeszcze Litwa opanowała obszary
dawnej Rusi.
Szlaki równoleżnikowe wytyczone pasowym układem krain, a
zwłaszcza szeroka bruzda pradolin, łączą nie tylko wschodnie
ziemie Rzeczypospolitej z zachodnimi, ale wiodą z doliny Wisły na
zachód Europy, a jednocześnie otwierają horyzonty wielkich
przestrzeni Europy Wschodniej. Zatrzymują się jedynie jakby „na
chwilę” przed bagnistym Polesiem, po to by niczym na rozstaju
rozejść się na północny wschód na Litwę i Białoruś i na południowy
wschód na Wołyń. Szlakami tymi szedł przez wiele wieków ruch
handlowy i tędy się przesuwały wpływy polityczne, kulturalne i
religijne z Polski na Litwę i na Ruś w szczególności po powstaniu
Rzeczypospolitej Obojga Narodów. O wiele mniej znaczyły drogi na
niżu podkarpackim, zatrzymujące się przed bezdrożnym Podolem
lub niewygodne drogi pomorskie i bałtyckie. Po wymienionych
wcześniej szlakach szła misja historyczna polskiego obszaru
rdzeniowego i rozrastało się imperium lądowe Polski na pomoście
bałtycko-czarnomorskim, co oddają dobrze słowa króla Stefana
Batorego – „nie zazdroście Portugalczykom i Hiszpanom obcych w
Azji i Ameryce światów (…) są tu w pobliżu Indie i Japony w
narodzie ruskim”1169.
Oprócz politycznych korzyści z położenia na skrzyżowaniu dróg
można było umiejętnie skorzystać materialnie w sytuacji, w której
system komunikacyjny państwa szukałby związku zarówno z
Bałtykiem, jak i z Morzem Czarnym. Także w razie wzięcia we
własne władanie i zorganizowanie pośrednictwa handlowego
między tymi morzami, a do tego opanowanie handlu
przechodzącego między Europą Zachodnią a Wschodnią, który musi
iść przez przesmyk polski między Bałtykiem a Karpatami. Brak
własnej podmiotowej polityki w tym zakresie przy takim położeniu
na skrzyżowaniu dróg, które są innym także niezbędne, prowadzi
do popadnięcia w zależność od obcych kapitałów i zewnętrzych
rządów, co zawsze naraża na straty interesy Rzeczypospolitej1170.
Ekspansja polska zatrzymała się na północnym wschodzie tam,
gdzie w przedłużeniu prawego skrzydła dorzecza Dniepru teren
wydaje się niemal sięgać aż po Zatokę Fińską, ale do niej nie
dociera: ruch ekspansyjny stanął przed małą pozornie przeszkodą,
jaką był glint, czyli strome, niemal przepaściste nagłówki skalne i
wysoka miejscami na kilkadziesiąt metrów skalista krawędź, po
której rozmaite dopływy Zatoki Fińskiej i jeziora Ładoga spływają
burzliwymi wodospadami1171. Przed podobnego rodzaju zaporami ta
sama ekspansja zatrzymała się również gdzie indziej – na lewym
skrzydle dorzecza Dniepru, cofając się – być może – przed potężną
zwłaszcza podczas powodzi wiosennych rzeką, czy stając w połowie
biegu innych rzek czarnomorskich – Dniestru i Bohu. Zatrzymała
się tam właśnie, gdzie te rzeki z szerokich łąkowych porzeczy
wciskają się w głębokie jary, oraz gdzie lasy z wierchowin
dzisiejszego Wołynia cofają się w cieniste głębokie doliny w ślad
niejako za tymi lasami, przed wąskimi i krętymi jarami, przed
progami dolin i wodospadami.
Chrześcijaństwo z kolei pojawiło się z dwóch kierunków –
bizantyjskiego i rzymskiego. Rzymskie szło jak już wspomniano
przede wszystkim Bramą Morawską i w drugim rzędzie wraz z
Niemcami od strony Odry, natomiast wpływy bizantyjskie całkiem
intensywnie penetrowały od X wieku Nadczarnomorze aż do
Polesia, a nawet prawdopodobnie po dolinę Niemna pod Grodnem.
Naturalnymi szlakami poruszali się Bizantyjczycy dorzeczem
wszystkich rzek czarnomorskich, w tym Dniepru, w górę ich biegu,
choć pochód ten wstrzymywały utrudniające komunikację
katarakty – skalne porohy rzek czarnomorskich1172.
Niezrównany geograf Eugeniusz Romer wspominał o czterech
naturalnych drogach historycznych piastowskiej Polski. Wielkiej
równoleżnikowej, czyli drodze wielkich dolin – ciągnącej na wschód
w kierunku Bugu, gdzie stanęła na dziale tej rzeki z dawną
przedmongolską Rusią Kijowską. Drogi południowo-wschodniej,
którą posuwał się w kierunku Rusi Czerwonej Bolesław Chrobry –
zdobywca Kijowa. Drogi południowo-zachodniej, która Bramą
Morawską sięgała po Czechy i Morawy oraz Dunaj, oraz czwartej –
drogi bałtyckiej sięgającej zimnego morza na północy.
Z tych czterech dróg ekspansji jedynie droga wielkich dolin nie
przedstawiała żadnych przeszkód naturalnych, a rozwój Polski
równoleżnikowo na wschód mógł napotkać li tylko przeszkodę w
postaci innego zorganizowanego państwa – w tym wypadku Litwy i
Moskwy. Wszystkie inne drogi ekspansji były w istocie rzeczy
cieśninami lądowymi. Kto zajął taką cieśninę, ten stawał się
panem terytoriów przy cieśninie po obu jej stronach – swojej i obcej.
Brama Morawska przez całe wieki była w rękach Czechów i
czeskim stawał się nieraz obszar Polski aż po wyżyny Małopolski
na północy. W wyniku tegoż zjawiska Śląsk jako przylegający do
Bramy Morawskiej hinterland od strony polskiej, a jednocześnie
będąc odgrodzony wielkimi lasami, względnie pustkowiami
piaszczystymi od reszty Korony polskiej, odpadł od niej politycznie
na długi czas i dopiero w XX wieku powrócił w granice obszaru
rdzeniowego państwa polskiego.
Droga południowo-wschodnia przechodziła przez Ruś Czerwoną
jako kolejną cieśninę lądową, która przechodziła spod władzy
Kijowa pod rządy Krakowa i odwrotnie, a dopiero od XIII wieku w
wyniku najazdu Mongołów na Ruś Kijowską ciążyła Ruś Czerwona
wraz z Bramą Przemyską do Polski ku zachodowi. W rezultacie
obszar ten okazał się – z perspektywy wielowiekowej – jedynym
obszarem, na którym rzymskie chrześcijaństwo odebrało grunt
wcześniej zakorzenionemu na nim prawosławiu.
Mniej niebezpieczna wydawała się droga bałtycka – nie miała
bowiem hinterlandu, nie mogła więc być źródłem
niebezpieczeństwa, ale i tak ekspansja niemiecka przecinała tę
drogę podążając brzegiem Bałtyku oraz doliną Warty i Noteci. Jako
że przejście z równin Wielkopolski nad Wartą i Notecią do
garbatych krain nadbałtyckich było bardzo trudne i ostre, a
bezdrożność komunikacyjna tak jaskrawa, wyłącznie w
najświetniejszych czasach Rzeczpospolita miała nad tą drogą
władzę. A od kiedy pozwoliła, by Prusy urosły nadmiernie nad
dolną Wisłą, zawisło nad państwem śmiertelne niebezpieczeństwo.
Właściwie należy jeszcze wspomnieć piątą drogę ekspansji –
litewską, łączącą północ z południem Wielkiego Księstwa. Od
miejsca, gdzie Niemen przy Kownie przekracza dolinę malowniczej
Wilii aż po niegdysiejsze puszcze wzdłuż Berezyny, wbijając się na
Polesiu w terytoria Rusi Kijowskiej i w oparciu o tę drogę ekspansji
w ciągu zaledwie wieku powołując wielkie państwo, które za
rządów księcia Olgierda miało 600 tys. kilometrów kwadratowych
powierzchni.
W obrębie Rzeczypospolitej istniejąca wiązka dróg naturalnych
miała taką oto wspólną cechę, że za dorzeczem Dniepru, idąc dalej
ku wschodowi, dotychczas spójna komunikacja jakby się gubiła w
innych parametrach przestrzeni i sieci wodnej. Z tego powodu, o ile
obszar rdzeniowy państwa był naturalnym łącznikiem zachodu
kontynentu ze wschodem, o tyle jego rola łącząca, przedłużona
przez obszary buforowe, kończyła się za Dnieprem. Wszystkie
bowiem rzeki zachodniej Europy w głównym trzonie lądowym
kontynentu aż po pomost bałtycko-czarnomorski mają w dolnej,
niżowej części biegu główne dopływy z brzegu prawego ku
wschodowi: Loara do Sekwany, Sekwana do Aisne i Oise ku Belgii,
dalej Wezera z prawego brzegu Aller, Łaba ma Sprewę z Hawelą,
Odra ma Wartę z Notecią, Wisła ma San wskazujący na Dniestr i
Morze Czarne, Bug wiążący Wisłę przez Prypeć z Dnieprem oraz
Narew z Niemnem, po czym Niemen z Wilią ku Dźwinie. Poza linią
graniczną imperium lądowego Rzeczypospolitej na Dźwinie
mechanizm ten słabnie, a za Dnieprem znika zupełnie1173.
Ta tendencja odcisnęła się na rozwoju państwa. Rzeczpospolita
położona między Bałtykiem a Karpatami jest wklęsłym, szerokim
korytem, a nie na przykład pochyloną ku morzu równią. Do tego
koryto to jest skierowane z zachodu na wschód, wody do niego
wpływają dośrodkowo, a wypływają ku obu morzom głęboko
wciętymi przełomami lub jarami przez pojezierza nad Bałtykiem i
szerokie tarcze wyżyny czarnomorskiej. Romer podkreślał
niestrudzenie, że liczniejsze niż w którymkolwiek systemie
europejskim dopływy Wisły od wschodu wyznaczyły nieubłaganie
ekspansję państwa i jego ludności właśnie ku wschodowi.
Zależności powyższe w obszarze rdzeniowym Rosji zanikają, co
widać po wypukłej rosyjskiej „tarczy”, w którą formuje się rzeźba
terenu. Z wypukłości tej wody wielkich rzek Rosji: Wołgi, Oki,
Donu, Msty, górnego Dniepru, a także Dźwiny i Desny spływają
jakby „w dół” we wszystkie strony świata, nabierając pędu i mocy w
ruchu odśrodkowym.
Litwa w związku z tym zagrożona od północy przez prących
tradycyjnie wybrzeżem Bałtyku Niemców i od wschodu przez
Moskwę od Bramy Smoleńskiej parła do unii z Koroną. Unię
zrodziło niebezpieczeństwo odepchnięcia Litwy i Korony od
Bałtyku, które byłoby zabójcze dla obu organizmów państwowych i
to pomimo ówczesnego dostępu do Morza Czarnego, które jednak
od czasu inwazji tureckiej na Konstantynopol w XV wieku traciło
na znaczeniu. Wraz z pogłębianiem się znaczenia świata
pokolumbijskiego opartego na Atlantyku i geopolitycznym „Morzu”
– podupadło zresztą zupełnie. Unia personalna stała się źródłem
siły niezbędnej, by odepchnąć germańskie zagrożenie, zakon
krzyżacki został złamany, a dostęp Rzeczypospolitej do Bałtyku na
szerokiej linii brzegowej zabezpieczony. W tym czasie potężniejące
imperium lądowe skonsolidowało obszar opierając się na możliwie
najdogodniejszych granicach obronnych na wschodzie, cofnąwszy
się do linii wielkich rzek Dźwiny i Dniepru. Unia realna z roku
1569 była już bezpośrednią odpowiedzią na wzrastające od
wschodu niebezpieczeństwo. W jej wyniku granica bałtycka została
poszerzona, granica wschodnia przesunięta co najmniej na linię
wielkich rzek, ale z pokaźnym przedpolem perymetru obronnego
sięgającym niemal ich działów wodnych. Łącznie – jak pisał pięknie
Romer 100 lat temu1174 – stanowiło to obraz najświetniejszy, acz
poprzedzający wiek upadku1175.
Warto zwrócić uwagę, że dolina wodna to linia życia
organizmu państwowego, jednocześnie będąca wynikiem życia
społeczeństwa. Z punktu widzenia komunikacji oraz
prorozwojowych korzyści gospodarczych nie powinna być nigdy
granicą, ani nie może pozostawać jedynie na obwodzie danego
organizmu państwowego. Z tych powodów kolejną prawidłowością
geopolityki jest, że ekspansja życiowa państw dąży zawsze poza
linie dolinne ku działom wodnym1176, by co najmniej na nich
stanowić granicę światów politycznych i państw. Rzeki pełnią
również wiele innych funkcji: ułatwiają komunikację i wpływają na
zwiększenie gęstości zaludnienia na danym obszarze. Dzieje się tak
dlatego, że utrudniają pochód ludności i człowiek zmuszony jest
przy nich organizować większe skupiska, jednocześnie dają
mieszkańcom podstawę ekonomiczną i komunikacyjną do życia.
Warto zauważyć, że ludność rozlokowana jest równomiernie na obu
brzegach, ich wielkość zaś nie wpływa na utrudnienia w
komunikacji. Rzeki nie powinny stanowić granicy etnograficznej
ani państwowej, gdyż są wielkim skarbem społecznym. Taki
charakter ma wiele polskich rzek. Granice Małopolski,
Wielkopolski i Litwy nigdy nie były oparte na rzekach, jedynym
wyjątkiem jest tu rzeka Pilica, która przez pewien czas była
granicą między Małopolską i Wielkopolską.
W administracji państwowej rzeki odgrywają rolę granicy, gdy
państwo jest pozbawione naturalnych podstaw fizjograficznych i
etnograficznych. Dobrym przykładem są tu Austro-Węgry, gdzie
jedna trzecia rzek stanowiła granice w sztucznych jednostkach
politycznych, dzieje się tak również w krajach słabo zaludnionych.
Cały obszar pomostu zlokalizowany jest w strefie klimatu
umiarkowanego, w grupie umiarkowanych ciepłych, z
charakterystycznymi typami, którymi są: przejściowy, pośredni,
kontynentalny i wybitnie kontynentalny. Przejściowy występuje w
Polsce, na Litwie, Łotwie i zachodniej części Białorusi, pośredni we
fragmencie południowej części Polski, kontynentalny we
wschodniej części Białorusi i północnej części Ukrainy, wybitnie
kontynentalny zaś na południowej Ukrainie. Latem średnia
temperatura powietrza wynosi 15ºC, z tym że w regionach o
klimacie wybitnie morskim i w głębi lądu może przekraczać nawet
20ºC. Opady są całoroczne, głównie letnie. Dla większości obszaru
Międzymorza wahają się od 350 milimetrów do 600 milimetrów
latem, poza południową Ukrainą i północną Polską, gdzie opady są
niższe, natomiast zimą są dla całego obszaru porównywalne – od
150 milimetrów do 350 milimetrów. Dominują wiatry zachodnie.
Klimat Karpat jest chłodniejszy i wilgotniejszy niż na nizinach i
ma wyraźne piętra klimatyczne1177.
Również w warunkach klimatycznych Polski Eugeniusz Romer
dopatrzył się zależności, które pomogły mu sformułować teorię
pomostowości Polski: na warunki klimatyczne Polski wpływa
położenie i ekspozycja słoneczna, które jednocześnie określają
zróżnicowanie gospodarcze na różnych obszarach. W Polsce już
niewielkie wzniesienia terenu mogą spowodować różnicę
temperatur w zimie na poziomie 3ºC. Dzieje się tak, gdy
porównamy temperatury plaż Morza Bałtyckiego z pojezierzami.
Różnice wysokości między nimi są rzędu kilkudziesięciu metrów.
Rzeczpospolita miała wiele charakterystycznych cech fizycznych,
które wspólnie tworzyły geograficzne pojęcie Polski. Do tych cech
należały: spójność hydrologiczna, symetria i pasowość budowy
topograficznej oraz – jak chciał uważać Romer – pomostowość.
W tym kontekście można prześledzić, jak główne rzeki Polski
łączyły dzielnice – na pasie wielkich dolin zawierających kolebkę i
jądro obszaru rdzeniowego – Wielkopolskę z Kujawami i
Mazowszem, na pasie podgórskim w obrębie wyżyn wznoszących
się na lewym brzegu górnej Wisły Małopolska i Śląsk ciągnące się
po Sudety i Karpaty z ich przedłużeniem – Rusią Czerwoną jako
ziemią przejściową między Polską a Rusią Kijowską, tak jak Śląsk
stał się obszarem przejściowym między Polską a Czechami,
wreszcie na pasie pomorskim. Wszędzie tam główne linie wodne
pozostawały zawsze osią/osiami organizmu, nigdy granicą. Nawet
w czasie rozbicia dzielnicowego w średniowieczu granicą taką nie
stała się nigdy żadna rzeka główna, czy to Wisła, Warta czy nawet
Noteć. Aczkolwiek często się zdarza, że rzeka stanowi granicę
między dwoma różnymi etnosami, staje się wówczas klasyczną
strefą tarcia pomiędzy nimi. Dobrym przykładem jest tu granica
państwa polskiego na Łabie i Soławie za czasów Bolesława
Chrobrego.
Bardzo ważna dla funkcjonowania państwa jest kontrola nad
ujściem czy też deltą rzeki. Dlatego Polska toczyła walki o ujście
Odry, ale także Wisły i Niemna z Brandenburgią i Krzyżakami,
klęskę poniosła w kwestii czarnomorskiej, gdzie o wpływy nad
Dnieprem oraz nad deltą Dunaju zaczęła mieszać się (w kwestie
kozackie) Turcja.
Rzeki znacząco wpływają na osadnictwo. Ruch komunikacyjny
i handlowy odbywa się, i to na całym świecie, w dwóch
zasadniczych kierunkach: w południkowym, w którym zmieniają
się płody natury z powodu zmian klimatycznych, i w
równoleżnikowym, w którym zmieniają się kultury. Wynika z tego,
że rzeka ułatwia komunikację wzdłuż jej biegu, a hamuje w
kierunku prostopadłym do biegu, dlatego wzdłuż rzeki
rozmieszczone są liczne miasta. Wiele tego typu zależności
występuje na niżu polsko-niemieckim oraz w osadach nad rzekami
Karpat w Galicji.
Zagraniczny handel Rzeczypospolitej koncentrował się
przeważnie na Wiśle, która ściągała na swoje wody zboże, drewno i
inny towar ze swojego dorzecza, ale także z Niemna, Dniepru a
nawet Dniestru, kierunkując tym samym ruch handlowy na
rosnący na znaczeniu Atlantyk. Artykuły zagraniczne na potrzeby
krajowe kupowano w Gdańsku, który dzięki pośrednictwu między
Rzecząpospolitą a Europą Zachodnią wyrósł na najważniejszy port
na Bałtyku. Roiło się w bogatym Gdańsku od pełnomorskich
statków angielskich i niderlandzkich, duńskich i wszelkich innych,
które docierały do Zatoki Gdańskiej, ale też gdzie okiem rzucić
można było zobaczyć tratwy i statki rzeczne z polskiego
hinterlandu. Stosunkowo jednak niewielki był udział floty
handlowej Gdańska w obrocie handlu zamorskiego zadaniowanego
z Rzeczypospolitej.
Handel Rzeczypospolitej z Niemcami, Węgrami, Turcją,
Wołoszczyzną czy Rosją odbywał się przeważnie poprzez drogi
lądowe. Swojego czasu handel wewnętrzny był bardzo ożywiony.
Na targach i kontraktach załatwiano różnego rodzaju interesy
handlowe czy osobiste, zjazdy bywały liczne i częste, a wiele
miejscowości zawdzięcza im sławę i wzrost znaczenia, czy to z
powodu handlu zbożem, bydłem, końmi, czy to towarami
zachodnimi względnie wschodnimi lub bizantyjskimi. Późniejsza
tragedia rozbiorów i dzielący centrum kraju kordon graniczny,
ogólne zaniedbanie dróg bitych, katastrofa pozaborcza starej sieci
dróg wodnych, a w końcu budowa kolei doprowadziły do przeorania
tradycyjnych dróg, którymi komunikował się handel zagraniczny i
wewnętrzny dawnego państwa.
Brama Morawska, choć wskazywała na drogę przez Dunaj do
Adriatyku, już za czasów rzymskich nie mogła się równać z
przełęczami alpejskimi atrakcyjnością i przepustowością
komunikacji. To, wraz z opisanym nieco wcześniej charakterem
sieci rzecznej Wisły, przyczyniło się do tego, że historia dominującej
nad Litwą i Rusią Korony została napiętnowana ekspansją ku
wschodowi na całym pomoście bałtycko-
-czarnomorskim. Dominacja polskiego obszaru rdzeniowego nie
wydawała się na pierwszy rzut oka oczywista. Przecież cywilizacja
wcześniej zawitała na Ruś Kijowską, więcej żyło na starej Rusi
ludzi, a również pod względem kulturowym przewaga Rusi nad
Polską była bezdyskusyjna przez dobre kilka wieków. Jednak siła
organizacyjna przestrzeni nie szła w wypadku Rusi w parze z wyżej
wymienionymi przewagami. Na taki stan złożyło się wiele
czynników1178. Ruś w znaczym stopniu stanowiła step, a zatem
bramę otwartą dla wszelkich najeźdźców, gdzie trudno było się
bronić, jak w lasach Polski, Litwy czy Moskwy. W związku z
powyższym najazd mongolski całkowicie zdruzgotał ziemie ruskie,
choć jednocześnie zużył swoje siły napierając na „tarczę” Rusi, co
uchroniło Polskę. Rozwinięta kultura Rusi mogła nadal istnieć, ale
władza polityczna organizująca przestrzeń nadeszła już po czasie
pomongolskim Dnieprem od jego górnego biegu w dół. Step bez
wystarczających opadów wody w wypadku braku stosownej
organizacji państwowej i społecznej utrudniał rolnictwo pomimo
występowania czarnoziemów. Do tego wody ziem ruskich
odpowiadających części dzisiejszej Ukrainy wypływają odśrodkowo
od terenowego guza środkowego, co stanowi ujemny element
organizacyjny państwa. Obszar ten dodatkowo z powodu jarów nad
rzekami Nadczarnomorza był od strony południowej krainą
właściwie bezdroży1179. Brak spokoju oraz bezdroża samej Rusi, a
także układ jej rzek spowodował objęcie tych ziem ramionami
ekspansji Korony polskiej, wtedy już silniejszej ekonomicznie przez
powiązanie z kierunkiem gospodarczym wyznaczanym przez
Atlantyk. Zatem Ruś Kijowska jednoczona ambicjami politycznymi
danego energicznego władcy rozpadała się wskutek bezdrożności i
fatalnej w związku z tym komunikacji na dziesiątki niezależnych
lub półzależnych podmiotów. Trudno o konsolidację kraju, w
którym wszystkie właściwie drogi przebiegały w sposób
niesprzyjający jedności organizmu państwowego. Integrująca
dynamika, którą Romer nazywał „spójnią” mogła przyjść wyłącznie
z zewnątrz – z kraju o uprzywilejowanej komunikacji, panującego
nad obwodowymi drogami państwa mającego tendencje do
komórkowego rozczłonkowywania. Z tego powodu Polska idąca na
wschód miała przewagę komunikacyjną od strony Dniestru, Bohu,
Prypeci i Bugu, które politycznie integrowały się z wiślanym
węzłowiskiem polskich dolin. W rezultacie dziejów Polska
zapanowała nad wszystkimi drogami historycznej Litwy i Rusi jako
swoisty i niezastępowalny łącznik od strony europejskiego
Rimlandu i wód Atlantyku, tych trzech składowych państwa
złączonego politycznie na pomoście bałtycko-czarnomorskim przez
około 500 lat (co najmniej!).
Na Podolu i Ukrainie większe rzeki płyną na obwodzie tych
krain, a mniejsze (ale też całkiem duży Boh) są bez
komunikacyjnego znaczenia. Stare drogi zaś trzymają się działów
między jarami. Szlaki tatarskie – kuczmański i czarny – biegły
działami wodnymi Dniestr–Boh oraz Boh–Dniepr i schodziły się u
źródeł Bohu. Na początku XX wieku najważniejsza kolej na Podolu
ze Żmerynki do Odessy korzystała w całości z działu wodnego. Inne
zaś drogi bite czy żelazne, chociaż gdzieniegdzie przecinały jary w
poprzek, jednak korzystają z płaskich garbów międzyjarowych z
Baru do Mohylewa i z Koziatyna do Humania. Jary są po prostu
bezdrożne, a ich przekraczanie nastręczało zawsze nie lada
trudności. Dlatego to raczej przez Wołyń prowadził od wieków
najkrótszy i najważniejszy szlak drogowy łączący Polskę z
Kijowem. Tędy wiódł gościniec kijowski i dwie linie kolejowe z
Kowla do Kijowa. W kierunku równoleżnikowym Podole było
trudne do przebycia wskutek głębokich jarów Zbrucza, Strypy i
innych rzek.
Dziś dzięki nowoczesnym drogom i kolejom komunikacja jest
oczywiście łatwiejsza, ale wciąż powyższe prawidłowości widać po
sieci dróg ukraińskich. Wartość dawnego szlaku czarnego została
podniesiona przez wielką linię kolejową z Odessy do Lwowa. Na
przykładzie tej granicy widać, jak warunki geograficzne
wytwarzają sytuacje strategiczne, które nie zmieniają się przez
wieki.
Co się tyczy Polesia, to stary szlak grecki omijał go od wschodu,
szlaki polskie obchodziły od zachodu, a bezdrożność Polesia
oddzielała zupełnie Litwę od Podola oraz przez wieki dzieliła armie
maszerujące za linię Dniepru. Szwedzki król Karol XII nie mógł się
przedrzeć na południe przez ten obszar, a Reynier – wódz
napoleoński, po rozkazie przeniesienia wojny na Wołyń musiał się
cofać i obchodzić „trójkąt poleski” przez Słonim–Prużanę–Kobryń–
Ratno–Kowel. Podejścia do Polesia zabezpieczały fortece w Łucku,
Dubnie i Równem, a przez poleski Mozyrz prowadziła stara droga z
Kijowa do Mińska i Wilna, którą potem poprowadzono również
kolej. Później przez środek Polesia z Baranowicz na Sarny i Równe
poprowadzono drogę przez oś Prypeci. Pińsk położony na wyspie
wśród mokradeł kiedyś łączył Dniepr z Wisłą. Ponoć nawet jest
wymieniony przez Ptolemeusza i nazwany Zeinum. Polesie
posiadało znakomite warunki do rozwoju dróg wodnych i jak
najgorsze do dróg lądowych. Jedna droga początkowa i jedna
kolejowa z Brześcia do Homla przecinały Polesie w osi Prypeci, a
tylko dwie lepsze drogi bite przez Pińsk i Mozyrz przecinały ten
rejon w poprzek łącząc Wołyń i Ukrainę z Litwą.
W zachodniej części „trójkąta poleskiego” stała twierdza Brześć,
która dla armii rosyjskiej była ostatnim polskim punktem oporu
przed rozlaniem się wojsk rosyjskich do doliny Wisły. Dla sił
zbrojnych Rzeczypospolitej był to obszar koncentracji dla
ewentualnej własnej kontrofensywy po wcześniejszym rozpoznaniu
kierunku strategicznego podjętego przez Rosjan – na północ od
Polesia – czy na południe, przy wykorzystaniu głębi strategicznej,
którą Rzeczpospolita uzyskiwała dzięki poleskiej krainie.
Miasta leżące na granicach dorzecza Niemna i Prypeci, jak
Wołkowysk, Słonim, Mińsk, leżały na drodze wiodącej do Bramy
Smoleńskiej i dlatego podlegały przemarszom wojsk i zniszczeniom
wojennym. Na Litwie historycznej liczne jeziora, tu i ówdzie bagna,
a dawniej wielkie puszcze i lasy stały na przeszkodzie rozwojowi
komunikacji – oprócz południkowego kierunku dróg wyznaczonego
przez Niemen, Dźwinę i Dniepr, powstał tu splot dróg do niego
niemal prostopadłych. Trakt nowogródzki łączył Wilno z
Nowogródkiem, a trakt smoleński prowadził z Polski do Moskwy.
Ważność tych kierunków dla Rosji spotęgowana jeszcze względami
strategicznymi rozstrzygnęła, że przed I wojną światową wiodły z
północnego wschodu trzy szosy wojskowe i trzy linie kolejowe. Te
ostatnie wychodziły z centrum państwa rosyjskiego, biegnąc przez
Dyneburg, Połock, Smoleńsk i schodząc się w stolicy Kraju
Nadwiślańskiego – Warszawie.
Dniepr przybiera bieg południkowy od Orszy, przedtem zaś od
Smoleńska płynie w kierunku południowo-zachodnim, a w
odległości 80 kilometrów płynie równolegle do Dniepru Dźwina,
która od Witebska skręca na północny zachód. Dział wodny
pomiędzy nimi tworzy sławną Bramę Smoleńską, przez którą biegł
wielki szlak z Rzeczypospolitej do Moskwy, arena kilku wieków
zmagań o panowanie w Europie Wschodniej i na pomoście
bałtycko-czarnomorskim, szlak wielkich pochodów na wschód i ze
wschodu na zachód. Wewnętrzną zaporę, jej „sień” od strony
zachodniej tworzy południkowa linia zabagnionej Berezyny. O ile
wcześniej wspomniane bramy Morawska i Mołdawska swoją
egzystencję zawdzięczają obniżeniu terenu, o tyle Brama
Smoleńska odwrotnie – to wyniesiony, suchy dział wodny dogodny
dla skoncentrowanej komunikacji wojskowej (bez dzielenia całości
sił i dzielenia ogona logistycznego) pomiędzy rzekami płynącymi w
bagnistych i jeziornych okolicach.
Na południe od Bramy Smoleńskiej Dniepr staje się spławny od
mniej więcej Orszy aż do Kijowa, choć częste niskie stany wody
utrudniały żeglugę, którą potem dobijały dodatkowo porohy,
poniżej których znów pojawiał się ruch na rzece, wożąc wszelkiego
rodzaju surowiec drzewny, zboże i w późniejszych czasach –
fabrykaty. Dla porównania, drewno na Niemnie i Dźwinie
stanowiło czasami aż 80 proc. ruchu towarowego, podczas gdy na
Odrze raczej transportowano węgiel i dopiero na drugim miejscu
drewno, Wisłą zaś drewno, zboże, cukier, choć zdarzał się też
węgiel. Samych brzegów Nadczarnomorza Rzeczpospolita nigdy w
pełni na stałe nie opanowała, gdyż nie mogła ich utrzymać wskutek
trudnej i odległej komunikacji. Od morza dzielił ją nieokiełznany
obszar Dzikich Pól pełnych niezamieszkanych stepów i jarów
powodujących bezdrożność.
Linia graniczna lądowego imperium Rzeczypospolitej na
północy przebiegała Dźwiną, której pokonywalność i dostępność dla
obu stron – obrońcy i atakującego – była równie utrudniona przez
błota i jeziora, szerokim pasem rozkładające się po obu stronach
rzeki. Późniejsza linia kolejowa wzdłuż rzeki od Witebska po Rygę
szła po jej prawym brzegu czyniąc rzekę linią obronną przeciw
Polsce. Po stronie polskiej za dalszą linię obronną służyła Wilia i
Berezyna, względnie Swisłocz, górny Niemen, Ptycz lub Szczara.
Linia środkowa Niemna jest wąską doliną dawniej z ryglującą
przejście, acz niezbyt silną twierdzą Kowno. Opanowanie linii
Niemna od strony wschodniej otwierało kaskadowo drogę na Olitę,
Grodno, dolinę Narwi, Ossowiec, Łomżę, Ostrołękę, Różan,
Pułtusk, Modlin, Serock i Zegrze, a więc do samego serca
Rzeczypospolitej.
Naturalny układ komunikacyjny państwa położonego na krańcu
Europy Zachodniej na pomoście między Morzem Czarnym a
Bałtykiem zdecydował o jego rozwoju jako imperium lądowego z
wewnętrznym powiązaniem rzek i drogowej komunikacji. Ale też
jako obszaru wielkich wojskowych przemarszów, wojennych
zmagań, wagi sił między Wschodem a Zachodem1180. Patrząc w
szczególności przez okulary geopolitycznej metody „długiego
trwania” Braudela widać niezbicie, jak na zachodzie kraju
niemieckie fale etniczne wdzierały się wzdłuż doliny górnej Odry i
Noteci, a zwłaszcza wzdłuż brzegu Bałtyku, rozcinając obszar
polski i wyrywając odeń wyspy osadnicze – chociażby kaszubską.
Na Warmii, Mazurach i pomorskim pojezierzu trudności budowy
dróg leżały w konieczności mijania jezior, ale Niemcy poprowadzili
drogę Berlin–Toruń
–Królewiec, wdzierając się od przejścia lubuskiego i łużyckiego. Z
kolei na południu Rusini (nazwani potem Ukraińcami) parli wzdłuż
Dniestru na zachód i na linię Sanu1181.
Wisła jako krytyczny węzeł komunikacyjny państwa łączyła
przez Brdę do Kanału Bydgoskiego i Noteci, przez Bzurę do Warty,
przez Gopło do Noteci, a przez Pilicę do górnej Warty i przez San do
Dniestru. Bug ciągnął do Prypeci przez Muchawiec i Kanał
Królewski. Narew przez Biebrzę do górnej Hańczy i Niemen przez
Kanał Augustowski, a przez Szczarę z Prypecią Kanałem
Ogińskiego, Dźwina przez Ułłę z Berezyną Kanałem Berezyńskim,
tworząc też wszystkie powiązania, które można nazwać z dzisiejsza
wielkim komunikacyjnym networkiem. Za Dnieprem i Dźwiną
pomiędzy rzekami Rzeczypospolitej a rosyjskimi działy są wysokie i
silnie oddalone. Uwarunkowane przez rzeki doliny nadają kierunki
ciągom komunikacji lądowej, więc tym samym system rzeczny
stanowił „ramiona”, jakimi Polska sięgała na wschód.
Faliste wyniosłości Mazowsza i Wielkopolski były od zawsze
kratownicą dróg we wszystkich kierunkach, a punktami
skrzyżowań były i są nadal Poznań i Warszawa. Wielkopolska
położona była na bardzo starym szlaku handlowym bursztynowym,
przez który pod Osielskiem już dawno temu przeprawiano się przez
bagna Brdy i Noteci ku Bałtykowi. Wielkopolska zajmowała w
komunikacji piastowskiej Polski miejsce arcyważne –
konsolidowała obszar rdzeniowy wobec ekspansji niemieckiej znad
Odry i Łaby od brodu Frankfurtu, łączyła Śląsk i Małopolskę oraz
starała się opanować garbate drogi do wybrzeża Bałtyku1182. Nie
najłatwiejsza była komunikacja z Wielkopolski na Mazowsze,
utrudniona przez jeziora Kujaw, które jakby plecami odwracały ten
jeziorny obszar do reszty Polski, oddając go stopniowo pod wpływy
niemieckie.
Z punktu widzenia powiązania obszaru i dzielnic kraju oraz
pracy układu komunikacyjnego na rzecz państwa i ludności kraju
zabory były straszliwą katastrofą. I to dokonującą się dokładnie w
momencie, gdy zaczęła się kształtować nowoczesność, pojawiła się
rewolucja przemysłowa i transportowa z koleją, szosą czy
telegrafem. Okres niewoli politycznej przypadł na czas budowy
dróg, kolei, regulacji rzek, rozwoju przemysłu i nowoczesnego
rolnictwa. Naturalne wcześniej arterie stały się komunikacyjnymi
pustyniami. Miasta na nich położone upadły lub zubożały. Odbiło
się to na postawie części ludności, która zatraciła poczucie
wspólnotowości regionalnej i krajowej1183. Zniszczono tradycję
jedności i rozcięto ciało Rzeczypospolitej wzdłuż jego krytycznych
arterii1184. Targając granice dzielnic i ziem rządy zaborcze
podkopały wnętrze życia społecznego i gospodarczego podzielonych
ziem Rzeczypospolitej1185. Wisła stała się martwą granicą
kordonów. Zaborcy prawie na całej linii granicznej oddzielili się
rzekami pokonanego państwa: Niemnem i Wisłą – Rosja i Prusy,
Wisłą i Sanem – Rosja i Austria. Z czasem granice zaborowe
oddzielające od siebie polskie ziemie i ośrodki wpłynęły negatywnie
na układ dróg na polskiej nizinie. Stąd długo nie było kolei łączącej
te ośrodki, która prowadziłaby na przykład ze Lwowa do Gdańska.
Graniczyły za to ze sobą pozbawione dróg i kolei Kaliskie z bogato
rozgałęzioną siecią komunikacyjną niemieckiego Śląska.
Pod względem dróg upośledzone było zwłaszcza rosyjskie
Królestwo Polskie i wschodnie obszary buforowe dawnej
Rzeczypospolitej. Królestwo było upośledzone wobec Galicji, Litwa i
Kijowszczyzna wobec Galicji, a Galicja wobec niemieckich ziem
zachodnich. Na wschodzie, z wyjątkiem wojskowych dróg
imperialnych, całkowicie zaniedbano prace nad komunikacją
drogową. Im dalej ku zachodowi i ku południu dawnego państwa,
tym było lepiej. W ogóle sieć kolejowa osiągnęła na zachodzie
obecnego państwa stan całkiem dojrzały, bo na przykład na Śląsku
została zbudowana zarówno w górach, jak i na nizinie, podczas gdy
na wschodzie spełniała zaledwie najprostsze zadania
komunikacyjne. Na mapach kolejowych, które oglądaliśmy przez
całe lata na korytarzach pociągów Polskich Kolei Państwowych
jeszcze zupełnie niedawno widać było, jak rozległe są „oczka”
między liniami kolejowymi na wschodzie, a jak małe na
zachodzie1186.
W zupełnie niżowej Rzeczypospolitej, ale i w samej Rosji, drogi
wodne miały kluczowe znaczenie, a potęgował to brak materiału
kamiennego do budowy dróg. Upadająca Rzeczpospolita próbowała
prowadzić prace rozwojowe nad drogami wodnymi. Rosja w tym
zakresie już w XIX wieku mocno się postarała: Wołgę połączono z
Ładogą i Dwiną, także z Donem, Dniepr z Dźwiną, Niemnem i
Wisłą. Chociaż – jak twierdził Romer – nie ma ani jednej drogi
sztucznej, która by którąkolwiek z rzek rosyjskich wiązała z
Polską, bo „nie ma w przyrodzie miejsca na dziale wodnym, przez
które można by tę drogę poprowadzić – to nie przypadek!”.1187 Przy
tej okazji, żyjący w czasach zaborów Romer uważał, że granica
Rzeczypospolitej i Rosji była tak silną barierą, że wszelka
wymiana, penetracja duchowa i kulturalna na niej ustawała, a
Rzeczpospolita była dla Rosji prawdziwą barykadą w drodze na
zachód kontynentu.
Następstwem słabego skomunikowania zaborowego był
organicznie mniejszy ruch towarowy tych ziem w porównaniu do
analogicznych przestrzeni innych krajów oraz brak komunikującej
sieci wodnej. Na zachodzie kraju i tak było lepiej niż gdzie indziej.
Doniosłość dróg wodnych była tak wielka, że odciągały one ruch
towarowy od kolei, a znaczenie ich rosło tam, gdzie kolei było mało,
jak na Litwie i Białorusi. W czasie rozbiorów wszelki prawie
handel ludności na ziemiach polskich zwracał się przeważnie ku
obszarom rdzeniowym zaborców – do Wiednia, Berlina i
Petersburga czy Moskwy. We wnętrzu podzielonych dzielnic
Rzeczypospolitej także drogi i ośrodki komunikacyjne zostały tak
zorganizowane, żeby zbliżyć dzielnice polskie ku obszarom
centralnym państw rozbiorowych ze szkodą dla integracji
gospodarczej ziem polskich. I tak Królestwo Polskie prowadziło
głównie handel z Rosją materiałami włókienniczymi, tekstyliami i
jak to się kiedyś mówiło – „artykułami mody”, a do tego jeszcze
wyrobami żelaznymi oraz tradycyjnie żywnością. Swoją drogą
produkty przemysłu Kongresówki cieszyły się w kontynentalnych
rozmiarów rosyjskim imperium wielkim wzięciem ze względu na
wykonanie i jakość, z tego powodu będąc poszukiwane nawet na
Dalekim Wschodzie1188.
Dawne dzielnice polskie pozostawały ze sobą w nader luźnych
stosunkach handlowych, podzielone przez granice celne, cła, brak
stosownych środków komunikacyjnych, a nawet brak wspólnych
organizacji handlowych, które by ewentualny handel ożywiały. W
Poznaniu chodzono w ubraniach z Westfalii, mimo że znad Warty
było mniej niż 100 kilometrów do świetnego regionu tkackiego w
rosyjskiej Kongresówce. Ludność Królestwa wlewała do lamp
naftowych ropę kaukaską z Baku i spożywała sól czarnomorską,
mimo że zaraz za kordonem w Galicji znajdowała się zarówno sól,
jak i nafta w dużej ilości1189.
Wraz z rozbiorami zachodził proces odciągania
komunikacyjnego, cywilizacyjnego oraz kulturowego wschodnich
obszarów buforowych od dawnego obszaru rdzeniowego
Rzeczypospolitej w kierunku rosyjskim. Kresy Drugiej
Rzeczypospolitej były już jedynie częścią dawnej przestrzeni
buforowej dawnego państwa. Ostatecznie po 1945 roku ostatnie
180 tysięcy kilometrów kwadratowych obszarów buforowych (wraz
z polską strefą osadnictwa na opisanych wcześniej półwyspach)
zostało odebrane dawnemu konstruktowi geopolitycznemu
rozłożonemu na pomoście bałtycko-czarnomorskim. W zamian
doszło do terytorium państwa 104 tysiące kilometrów
kwadratowych obszarów poniemieckich z dawnej kolonii
wschodniej Niemiec w Prusach (ale bez obszaru wokół Królewca,
który stał się sowieckim obwodem kaliningradzkim) oraz z
obszarów rozciągających się aż do Nysy Łużyckiej i Odry, które
stały się nowymi granicami z oddzieloną częścią Niemiec –
nazwaną NRD – pozostającą satelitą Moskwy w ramach
sowieckiego imperium zewnętrznego. Ostatecznie granica ta
utrzymała się po zjednoczeniu Niemiec po zakończeniu zimnej
wojny, choć poczucie tymczasowości towarzyszyło polskiemu
osadnictwu na tych ziemiach przez całe dekady po 1945 roku.
Porządek poczdamski z nowymi dogodnymi granicami na
zachodzie oraz uzyskana jedność etniczna, odpadnięcie wschodnich
obszarów buforowych, a wreszcie uzyskanie w latach 1989–1991
niepodległości od wschodniego imperium stworzyło zupełnie nową
sytuację strategiczną z punktu widzenia zorganizowania
przestrzeni państwa polskiego. Powinno to być cezurą dającą do
myślenia, że przeszłość należy być może traktować zaledwie jako
prolog nowej przyszłości, umożliwiając zebranie na nowo sił do
właściwego zorganizowania przestrzeni wewnątrz kraju i następnie
wpływania na przestrzeń wokół Rzeczypospolitej z jakże tym razem
już dogodnej obecnie podstawy konsolidacyjnej.
W ten sposób naturalny obszar rdzeniowy nowej Polski w XXI
wieku zaczął w osobliwy sposób odpowiadać korelacji sił
działających w przestrzeni z początków państwa polskiego, z
ówczesnym centrum obszaru rdzeniowego koliście rozchodzącym
się wokół ziemi łęczycko-sieradzkiej między Odrą, Wisłą, Notecią,
Wartą i Obrą. Z sześcioma dzielnicami wokół tej przestrzeni, z
centrum, które łączyło przeciwległe dzielnice najkrótszą drogą –
obecnie odpowiadałoby to obszarowi między Strykowem a Łodzią. Z
układem dróg średnicowych krzyżujących się w środku kraju jako
modelem komunikacyjnym ówczesnego państwa. Oraz z
pierścieniem dróg obwodowych przez sześć dzielnic. Na styku
obszaru rdzeniowego z zewnętrznymi peryferiami rozwinęły się
grody Wrocław i Opole na Śląsku, a Kraków, Wiślica i Sandomierz
w Małopolsce, Warszawa i Płock na Mazowszu oraz Toruń i
Włocławek na Kujawach. W Wielkopolsce, znajdującej się w środku
obszaru rdzeniowego, zlokalizowano pierwszą stolicę, wychodziły
stamtąd linie komunikacyjne na zewnątrz do Gdańska, Pragi,
Szczecina, Wilna, Lwowa i na Węgry. W swoim testamencie
Bolesław Krzywousty dzielnice państwa podporządkował temu, kto
dzierżył we władaniu dzielnicę senioralną, stanowiącą swoisty
pomost od Krakowa do Gdańska, co nazywano osią Krzywoustego,
komunikującą wszystkie pozostałe dzielnice naraz. Dawne państwo
miało też drugą oś z północnego zachodu na południowy wschód –
tak zwaną oś międzymorską przez Wielkopolskę, ziemię sieradzko-
łęczycką i sandomierską do Lwowa na Ruś Czerwoną i dalej
Podolem nad Morze Czarne. Szlak ten zyskał na znaczeniu za
Kazimierza Wielkiego, kiedy to wschodni handel kierował się od
obszaru czarnomorskiego osią Kazimierzowską właśnie do samego
centrum obszaru rdzeniowego kraju. Wobec posadowienia zakonu
krzyżackiego nad Wisłą oś szła dalej na Pomorze Zachodnie.
Inkorporacja przez Kazimierza Wielkiego Rusi Czerwonej znacznie
zbliżyła dzielnice piastowskie do Morza Czarnego, od którego wód i
bogactwa w tamtym czasie dzieliło Polskę już tylko Księstwo
Mołdawskie, które wkrótce – bo od 1387 roku popadło w zależność
lenną wobec Królestwa Polskiego1190. Ten pomost komunikacyjny
bałtycko-czarnomorski zasłużenie może nosić nazwę Osi
Kazimierzowskiej. Efektem polityki Kazimierza Wielkiego były
nowe podstawy gospodarcze kraju, oparte na osi łączącej dwie
europejskie strefy gospodarcze, wynikające z oddalenia
geograficznego, a więc zdatne do uzyskania synergii handlowej.
Strefa czarnomorska, w której wielką rolę odgrywały kontakty ze
Wschodem, Arabami, Jedwabnym Szlakiem i Bizancjum, głównie
przez bogate kolonie włoskie, jak Kaffa na Krymie i pośredniczące
rynki Lwowa, oraz strefa bałtycka ze znajdującą się w rozkwicie
Hanzą. Do tego dochodził roztropnie wprowadzony przez państwo
przymus drożny i prawo składu potęgujące zyski na osi łączącej
obie oddalone od siebie strefy handlowe1191.
Trzecia oś szła już w okresie późnopiastowskim z południowego
zachodu ku północnemu wschodowi z Czech ku Litwie. W Pradze
zbiegały się drogi z rimlandowej Europy południowej i zachodniej,
w Wilnie zaś krzyżowały się szlaki komunikacji kontynentalnej z
głębi Eurazji. Oś ta zawierała Śląsk i Mazowsze, co wywyższyło
rolę Warszawy jako dogodnej przeprawy przez główną rzekę
regionu – Wisłę. Ta oś „kontynentalna” miała rosnące znaczenie w
państwie, jeśli chodzi o skomunikowanie regionów, ale także z
czasem stała się drogą postępu kultury zachodniej, łacińskiej z
Czech do Polski, z Polski na Litwę, a stamtąd i do Smoleńska, a
nawet do samej Moskwy.
Od czasu przyłączenia Rusi Czerwonej do Polski, a Wołynia do
Litwy ruch komunikacyjny drogami średnicowymi wzmógł się na
linii z Torunia na Brześć Kujawski, Łowicz i dalej na Sandomierz,
przez który komunikowano się ze Lwowem. To wszystko
dokonywało się w głównej części ruchu na lewym brzegu Wisły,
oddalając się przez kolejne strefy osadnictwa od osi rzeki. Innymi
słowy ruch się wzmógł drogami krzyżującymi się w ziemi łęczycko-
sieradzkiej, znajdującej się w trójkącie Łęczyca, Sieradz,
Piotrków1192. Te trzy miasta były z tego powodu dla kraju
najdogodniejszymi miejscami zjazdów politycznych i
gospodarczych. W tym trójkącie ukształtował się również literacki
język polski. Jak pisał Andrzej Piskozub, gdyby to był wówczas
jeden (a nie trzy) ośrodek miejski i gdyby nie unia z Litwą
przyłączającą do państwa wschodnie obszary buforowe, taki
ośrodek mógłby się stać z czasem nową stolicą Polski1193.
Z tego terytorium pojawił się na arenie dziejów Władysław
Łokietek, jednocząc dzielnice państwa w 1320 roku. Sejmy koronne
zmierzały najpierw do Piotrkowa zanim zaczęły się zbierać w
Warszawie. W latach 1401–1569 odbyło się 137 sejmów, z tego 53 w
Piotrkowie, a cztery jedynie w Warszawie. W tym najbardziej
centralnym dla państwa punkcie odbywały się też elekcje królów –
1446, 1492, 1501, 1506, 1548 oraz synody Kościoła1194. Z czasem dla
wygody Litwy punkt ciężkości obrad gremiów politycznych i
urzędów państwowych przeniósł się do Warszawy, skąd bliżej było
do Grodna, Brześcia, Wilna czy Lwowa – łączącego wnętrze kraju z
obszarem akcji kolonizacyjnej ziem ruskich i z handlem
Nadczarnomorza. Sytuacja po unii lubelskiej była tutaj, co ciekawe,
odwrotna aniżeli w Polsce obecnej, pozbawionej obszarów
wschodnich, gdzie akurat pośrodku trójkąta utworzonego przez
Łęczycę, Sieradz i Piotrków, znajduje się aglomeracja Łodzi1195. W
przyszłości mógłby tu być zbudowany Centralny Port
Komunikacyjny wraz z rozrastającym się wokół portu nowym
miastem, które łącząc aglomeracje Łodzi i Warszawy być może
stałyby się nową metropolią Europy w XXI wieku1196.
Dla obsługi potrzeb komunikacyjnych nowego państwa
powstałego po unii lubelskiej szukano miejsca gdzieś w połowie
trasy z Krakowa do Wilna. Początkowo rolę tę przejął Lublin, ale
jeszcze w 1569 roku ustalono, że to Warszawa będzie stałym
miejscem sejmów polsko-litewskich oraz elekcji królewskich.
Niedługo potem, bo w 1596 roku, król Zygmunt Waza przeniósł1197
stolicę do tego nadwiślańskiego miasta znajdującego się na osi
Wilno–Kraków, przy kluczowej przeprawie na Wiśle, z którego było
jednocześnie znacznie bliżej do ujścia Wisły i do samej Szwecji, z
której król Waza pochodził. Warszawa – położona centralnie
między Krakowem a Gdańskiem i między Gdańskiem a Lwowem
oraz Wilnem a Krakowem stała się nowym środkiem ciężkości
imperium z rozumnym modelem komunikacyjnym, gdzie centrum
łączy się osiami średnicowymi z resztą kluczowych obszarów i
ośrodków miejskich państwa.
Wpływy potęg zewnętrznych – Rosji, a zwłaszcza Niemiec
prących w ekspansji na wschód, miały tradycyjnie na Nizinie
Środkowoeuropejskiej przebieg równoleżnikowy. Wraz z drogami
pojawiają się bowiem nie tylko – co oczywiste – ludzie, ale przede
wszystkim kapitał, ustanawiając wpływy gospodarcze oparte na
codziennych interakcjach ludzi i kapitału. Wpływy dość szybko
przeradzające się w polityczne, które z czasem zdradzają tendencje
do podporządkowywania danej przestrzeni celom zewnętrznym
wobec lokalnej społeczności mieszkającej na tej przestrzeni.
Czasami te cele są zbieżne z interesem lokalnej społeczności i służą
jej rozwojowi gospodarczemu i lepszemu skomunikowaniu z
obszarem zasobowym, lecz czasem są zupełnie sprzeczne. Albo też
po prostu po przekroczeniu pewnego punktu rozwojowego interesy
rdzenia i skomunikowanych z nim peryferii się rozchodzą, jeśli
dotychczasowe peryferie mają ambicje własne lub własny potencjał
zasobowy na innym kierunku lub w inny sposób rozwijany. Przy
czym dla istoty tego mechanizmu ważne jest zrozumienie, że cele
rozwojowe wyznaczają w takim układzie siły zewnętrzne wobec
danej społeczności, jeśli tylko mają wobec niej przewagę
kapitałową, a także ludzko-organizacyjną.
Kierunek równoleżnikowy to kierunek komunikacji nieznany
piastowskiemu państwu i zasadniczo sprzeczny z układami
rodzimych dróg. W Polsce równoleżnikowe szlaki miały tę łatwość,
że wykorzystywały naturalną drożność Niziny
Środkowoeuropejskiej. W tym leżała siła i niebezpieczeństwo
oddziaływania tych penetracji1198. W rezultacie, zwłaszcza gdy się
patrzy w dłuższej perspektywie, zmieniało to układ etniczny i
oddziaływanie kapitałowe oraz strukturę własnościową na
ziemiach polskich. W wiekach średnich przesądziło to o oderwaniu
Pomorza Zachodniego i Śląska na dobre kilkaset lat, a Pomorza
Wschodniego na 150 lat, a nie będzie przesadą stwierdzenie, że w
XVIII wieku walnie przyczyniło się do rozbiorów Rzeczypospolitej.
Ekspansja niemiecka szła dwoma pasami, na północ i na
południe oskrzydlając obszar rdzeniowy państwa polskiego1199. Na
północy wyrażała się w opanowaniu brzegów pomorskich oraz
zainstalowaniu zakonów kawalerów mieczowych u ujścia Dźwiny i
Niemna oraz krzyżackiego w dolinie Wisły. Do tego potęga
kapitałowa niemieckiej Hanzy odczuwalna nawet w Nowogrodzie,
w państwie moskiewskim, zakotwiczyła dominację handlową
Niemiec w XIII i XIV wieku nad całym niemal brzegiem Bałtyku.
Na południu ekspansja weszła w szczeliny styku ziem polskich i
czeskich oraz opierając się na paśmie gór wypełniła luki osadnicze
aż do doliny Popradu. To przypieczętowało los Dolnego Śląska.
Utrata sworzniowego Śląska nie zagrażała obszarowi rdzeniowemu
państwa piastowskiego, ale po utracie ziemi lubuskiej i
przekroczeniu Odry Brandenburczycy z Berlina ruszyli na wschód,
zatrzymując się na granicy Wielkopolski, gdzie ich ekspansja się
rozwidliła, obchodząc bagna Warty od północy i południa. Na
północy sukces osadniczy wzdłuż „drogi margrabiów” zaprowadził
Niemców pod mury Gdańska, ale na południu szło trudniej, bo
Śląsk był jednak trudniejszym terenem w obliczu aktywności
żywiołu polskiego i czeskiego.
Polski system komunikacyjny w tamtym czasie nie był
równoleżnikowy i tym samym był dość odporny na napierające z
różnych ziem najazdy. Dopóki na ziemiach obszaru rdzeniowego
dominował, nie przemaszerowały przezeń bez oporu żadne wojska,
a najazdy urywały się u wejścia do obszaru rdzeniowego, albo jeśli
nawet przedzierały się do wnętrza państwa, jak w latach potopu
szwedzkiego 1655–16601200, to nie mogły poruszać się swobodnie po
komunikacyjnych liniach wewnętrznych i nie przebiły systemu
komunikacyjnego na „wylot”, grzęzły bowiem i traciły impet.
Wojska szwedzkie, owszem, rozlały się szeroko, lecz całego kraju
nie zajęły, a na pewno nie bezdyskusyjnie, tak jak Niemcy w obu
wojnach światowych czy Rosjanie w XVIII wieku.
Od wieku XVII, a już z pewnością od epoki saskiej w XVIII
wieku, dawny piastowski handlowy system komunikacyjny stawał
się przeszłością, gdy wraz z Warszawą ukształtowały się nowe
szlaki komunikacji średnicowej nie tylko już „po przekątnej”
Kraków–Wilno czy Gdańsk–Lwów, ale z Warszawy do Berlina
przez Poznań z przekraczaniem Odry we Frankfurcie (czyli
tłumacząc z niemiecka – brodem Franków na rzece Odrze).
To dowodzi, że w okresie poprzedzającym rozbiory centrum
państwa przesunęło się z ziemi łęczycko-sieradzkiej ku północnemu
wschodowi – na Mazowsze, a system głównych dróg krzyżujących
się w centrum „przekręcił się o ćwierć obrotu koła” – o 90 stopni. W
rezultacie zniknęła oś komunikacyjna o przebiegu południkowym,
poprzednio tak znacząca dla rozwoju i sytuacji strategicznej kraju,
a pojawiła się równoleżnikowa. To była zmiana decydująca dla
położenia geopolitycznego kraju i dalszych jego losów. Szlak północ-
południe do Bałtyku i do Morza Czarnego miał ogromne znaczenie
gospodarcze, natomiast dla państw ościennych nie miał żadnego
znaczenia strategicznego. Odwrócenie kraju na osi wschód-zachód
nie miało nawet w części takiego znaczenia gospodarczego, miało za
to ogromne wojskowe, dając przewagę strategiczną silniejszym
armiom sąsiadów (tutaj boli brak należytych reform polityczno-
wojskowych Rzeczypospolitej, która miała odpowiednie zasoby, aby
silną armię wystawić), których siła nie była rozpraszana słabą
drożnością równoleżnikową. Odkąd bowiem w XVIII wieku
militarne mocarstwa Europy „zorientowały się”, że przez Polskę
powstała droga łatwego przemarszu między Zachodem a Wschodem
kontynentu, geografia wielkich wojen uczyniła z ziem
Rzeczypospolitej główny teatr wojny kontynentalnej. Odtąd
wszystkie słabości organizacji sił własnych państwa były
natychmiast uwypuklane przez fatalne pod tym względem
położenie geopolityczne Polski.
W dawnej Rzeczypospolitej nie przeczuwano jeszcze skutków
powyższej zmiany. W takim układzie bowiem jedyną barierą
terenową stała się Odra we Frankfurcie, Warta w Poznaniu, Wisła
w Warszawie i Bug pod Brześciem1201. W Warszawie powstał
europejski strategiczny węzeł komunikacyjny, co wydawało się
rzeczą naturalną, a dopiero później ujawnił się wybitnie militarny
charakter tego szlaku1202. Wszystkie jego miasta stały się
kluczowymi i strategicznie ważnymi miastami, a nawet fortecami,
o których posiadanie toczyły się zażarte walki w późniejszych
wojnach o dominację na kontynencie.
Tak jak kiedyś przez równiny Wielkopolski, Mazowsza i
Podlasia prowadził wspomniany szlak równoleżnikowy, tak dziś
prowadzi Autostrada Wolności z Warszawy do potęgi przemysłowej
Niemiec oraz do rdzenia Unii Europejskiej. Zasila wzrost
gospodarczy Rzeczypospolitej, ale też otwiera jej przestrzeń, która
prowadzi do Rimlandu Europy, dając dostęp atlantyckiej potędze
morskiej USA, gwarantowi NATO i bezpieczeństwa na wschodniej
flance Sojuszu. Niewątpliwie aspiracją Polski po 1989 roku było
dołączenie do obszaru cywilizacyjnego i gospodarczego zachodniej
Europy, czego przejawem jest komunikacja autostradowa w
kształcie zrealizowanym po 1989 roku. Choć w obliczu słabszych osi
południkowych przyjdzie jeszcze czas na ocenę dłogofalowych
skutków takiego skomunikowania przestrzeni kraju.
Andrzej Piskozub wspaniale przeciął narosły od początku XX
wieku spór teoretyczny między dwoma najwybitniejszymi
geopolitykami polskimi tamtego czasu – Romerem i Nałkowskim.
Dotyczył kwestii, czy Polska ma położenie pomostowe – jak chciał
Romer, czy przejściowe – jak utrzymywał Nałkowski1203. Spór ten
bowiem w istocie jest o to, jaką strukturę przestrzenną
reprezentuje państwo polskie. Jeśli jest ona zdeterminowana przez
rodzimy system szlaków komunikacyjnych, to taki system stanowi
pomost pomiędzy poszczególnymi regionami i strefami obrotu
gospodarczego Europy i jest podmiotem dziejów kontynentu,
odgrywającym rolę indywidualną i niezależną. Jeżeli jest to
struktura podległa pod system rówoleżnikowy, to jest tworem
przejściowym, jedynie przedmiotem dziejów zależnym od
mocarstwa zwycięskiego w zmaganiach w głównym trzonie
kontynentu – na Nizinie Środkowoeuropejskiej – na osi wschód-
zachód1204. Cała historia Rzeczypospolitej ostatnich 300 lat aż do
dnia dzisiejszego włącznie dowodzi prawidłowości tego prawa.
Po wojnach napoleońskich pozostała wielokrotnie powtarzana
opinia Napoleona o wybitnych walorach strategicznych Warszawy,
istotnej na szlaku wojennym z Berlina na wschód, strzegącej
przeprawy przez największą rzekę tej części Europy. Szlakiem
Berlin–Poznań–Warszawa przemaszerowała w 1812 roku armia
Napoelona idąc za Niemen1205. Wróciła pobita tą samą drogą.
Warszawa nad Wisłą stała się niezwykle ważnym punktem
strategicznym w Europie, a jej walory miały się potwierdzić we
wszystkich prowadzonych na ziemiach polskich kampaniach
wojennych w XIX i XX wieku.
W XIX stuleciu powstała na terenie Polski większość linii
kolejowych obecnych do czasów współczesnych. Wyznaczane
strategicznymi potrzebami armii zaborczych podążały te
najważniejsze magistrale równoleżnikowymi tradycyjnymi
szlakami ekspansji. Z Berlina „drogą margrabiów” do Królewca,
środkiem przez Poznań ku granicy zaborów pruskiego i rosyjskiego
oraz południem przez Wrocław i Katowice ku granicy zaborów
austriackiego i pruskiego. Przedłużeniem trasy środkowej w
zaborze rosyjskim była trasa kolejowa od granicy pruskiej wiodąca
przez Warszawę do Brześcia nad Bugiem, a przedłużeniem
południowej trasy w zaborze austriackim była Galicyjska Kolej
Transwersalna przez Kraków i Lwów równoleżnikowo przez całą
Galicję. Jest rzeczą znamienną, że i wcześniej rozwijany
śródlądowy transport wodny umacniany był przez zaborców także
na tych kierunkach równoleżnikowych. Zaraz po I rozbiorze Prusy
dokończyły Kanał Bydgoski łącząc dorzecza Odry i Wisły,
stwarzając w ten sposób przez dolną Wisłę i Nogat oraz Zalew
Wiślany nieprzerwaną drogę z Berlina do Królewca.
Po powstaniu kolei żelaznych nowa, szybka gałąź transportu
przejęła od żeglugi niemal wszystkie przewozy, a dalsze, wcześniej
ambitne projekty dróg wodnych nie były realizowane. Niemniej
należy odnotować pochodzący z początku XX wieku projekt kanału
łączącego górne odcinki Odry i Wisły, biegnącego równoleżnikowo
do Dniestru przez całą Galicję1206. Nawet wojna 1920 roku
prowadzona była na trasach równoleżnikowych, a rozstrzygnięcie
zostało dokonane na przedpolu węzłowiska Warszawy.
Druga Rzeczpospolita była już jedynie pomniejszoną
kontynuacją dawnego państwa jagiellońskiego z obszarami
buforowymi za Niemnem i Bugiem1207. Powstawanie odrodzonego
państwa było bardzo trudne. Pierwsze refleksje Piłsudskiego 1208 co
do stanu odradzającej się Polski nie mogły być pozytywne:
„Zastałem tam bowiem to, co w myślach nazwałem od dawna
konkubinatem z zaborcą, konkubinatem, w którym zaborca jest
zawsze silniejszy od Polski. Dlatego zastawszy stan chaosu –
półrewolucji, pół – nie wiem czego – chciałem nazajutrz wyjechać z
Warszawy”1209. Jak pisał w swojej pracy Sylwester Zakrzewski –
ten „konkubinat” był stanem, na który Piłsudski się nie zgadzał.
Pragnął dla Polski wyzwolenia, a następnie zrobienia z niej potęgi
regionalnej, kosztem wyrugowania z tej części Starego Kontynentu
wpływów rosyjskich1210. Dając możliwość działania swojemu
największemu rywalowi – Dmowskiemu, Naczelnik Państwa
stosował „podwójną grę” na arenie międzynarodowej. Z jednej
strony realizował ideę federacji1211 państw Międzymorza bałtycko-
czarnomorskiego, z drugiej zaś, w razie niepowodzenia planów
federacyjnych, przychylny był koncepcji Polski narodowej w
granicach etnicznych, a więc sprzyjał działaniom Dmowskiego1212, o
czym świadczyć by mogły następujące słowa: „Mam dwa plany.
Duży i mały. Tym dużym była federacja, a małym stworzenie
etnicznej Polski na modłę endeków1213. Jeżeli okoliczności będą
sprzyjające, zrealizuje się plan duży. Jeśli coś pójdzie nie tak, w
życie wejdzie plan mały”1214. Być może od samego początku sprawy
nie szły tak, jak to sobie Piłsudski wyobrażał, o czym świadczyć
mogą następujące słowa: „ani federalistą, ani imperialistą, dopóki
nie mam możliwości mówienia w tych sprawach z jako taką powagą
1215
– no i rewolwerem w kieszeni” .
Znamienne dla wizji nowej Rzeczypospolitej zakotwiczonej
silnie na pomoście bałtycko-czarnomorskim było to, że Piłsudski
chciał widzieć Rosję taką słabą, jaką była w XVI wieku.
Prometeizm miał służyć jako przygotowanie „fizyczne i
emocjonalne” Polski do podziału stref wpływów w Rosji, gdyż
Piłsudski nie wykluczał chyba ostatecznego rozbioru wschodniego
sąsiada1216. Wiązało się to z założeniem, że Rosja Sowiecka jest w
istocie słaba, a dążenia separatystyczne zniewolonych narodów
(zwłaszcza ukraińskiego, ale też Kaukazu) są na tyle silne, by móc
Rosję rozsadzić od środka1217.
Państwo polskie powstałe po zaborach nie zdołało złamać
niekorzystnego systemu komunikacyjnego, choć w jego
kierownictwie najwyraźniej zdawano sobie sprawę z wcześniej
opisanych nieprawidłowości. Szlaki wciąż przechodziły przez
Warszawę, gdzie schodziły się osie średnicowe z Krakowa i Katowic
do Wilna, z Gdańska i Gdyni do Lwowa, a przede wszystkim,
złowróżbny szlak „wojenny” z Berlina do Brześcia i dalej do
Moskwy, przez błota Polesia odchylony jedynie na północny wschód
w kierunku na Bramę Smoleńską.
Nowe połączenia kolejowe miały połączyć ziemie rozdzielone
zaborem niemieckim i austriackim: Warszawa–Kutno–Poznań i
Warszawa
–Sierpc–Toruń oraz Warszawa–Radom–Kraków i Warszawa–
Lublin
–Lwów. Plan „Warszawy funkcjonalnej” z lat trzydziestych XX
wieku1218 zawierał całościową wizję rozwoju Warszawy wraz z
regionem jako racjonalnie zorganizowanej europejskiej metropolii,
wykorzystującej unikatowe położenie w dolinie Wisły i na
przecięciu transkontynentalnych szlaków. W wiązce linii
kolejowych zbiegających się promieniście w Warszawie zakładał
budowę jeszcze jednej magistrali w prostej linii na Górny Śląsk,
która jednak została zbudowana dopiero w PRL-u w latach
siedemdziesiątych XX wieku jako Centralna Magistrala
Kolejowa1219.
W Drugiej Rzeczypospolitej zbudowano nową magistralę
kolejową ze Śląska nad Bałtyk wzdłuż „osi Krzywoustego”, ale z
pominięciem Warszawy czy Łodzi i innych stref osadnictwa jako
drogę wywozu węgla przez Gdynię. Była to najważniejsza arteria
komunikacyjno-przemysłowa państwa. Zbudowana przez kapitał
zagraniczny pochodzący z zachodu kontynentu jako linia wywozu
typowo surowcowa na wzór wywozu z zamorskich obszarów
kolonialnych, ignorująca potrzeby właściwej obsługi terenów
przyległych do trasy takiej linii z kopalni prosto do portu
morskiego1220. Można było ją przesunąć w kierunku do Łodzi i bez
zwiększenia długości trasy byłaby ta aglomeracja niejako
„podczepiona” do tej trasy. Jednak Łódź była omijana i ogólnie
trasę wybudowano w oddaleniu od istniejących miast, co obniżyło,
owszem, koszty wykupu działek przez kapitał inwestora, ale za to
omijając strefy osadnictwa, nie generowało pożądanych dla dobra
kraju interakcji skupisk ludzkich. Była to chyba decyzja
świadomego wyboru stawiającego na samodzielność młodego i
ledwo stojącego na nogach państwa, które potrzebowało jak „ryba
wody” wywozu węgla przez morze dla swoich dochodów i
niezależności od kwestionujących porządek wersalski sąsiadów, a
jednocześnie cierpiało na brak własnego kapitału na niezbędne
inwestycje.
Car polskiej przedwojennej gospodarki – Eugeniusz
Kwiatkowski
– wspominał w roku 1931: „[...] musieliśmy obrócić linie naszej
polityki gospodarczej i handlowej o 90 stopni, tj. skierować ją na
północ i na południe”. Dodajmy – czyniąc w ten sposób wyłom w
równoleżnikowych szlakach, które służyłyby ówczesnym planom
niemieckim, zgodnie z którymi zamierzano rozbudować sieć szos i
autostrad do polskiej granicy, wspierając rozstaw równoleżnikowy
już za Polską granicą, gdyby przyszło do przedłużania tych tras w
przyszłości.
Stan komunikacji wewnątrz kraju między wojnami wspominał
przejmująco Melchior Wańkowicz w wydanej w ostatnich
przedwojennych miesiącach roku 1939 Sztafecie1221: „[...] więc kiedy
przyszła Polska, zbiegliśmy się na miejsca, kędy nasze młode dusze
porażała dzikość i nędza, a które przecież w malowankach map
były najczystszym sercem polskim, i poczęliśmy patrzeć, jak kiedy
wędrowiec patrzy w dolinę. Ujrzeliśmy – kraj wyjałowiony. 80
procent przewozów kolejowych skupiło się wzdłuż ramion trójkąta
Śląsk–Warszawa–Lwów–Śląsk oraz w pionie Śląsk–Gdynia. W
środku ten trójkąt był pusty. Drogi wodne zapuszczone, przewożą 1
procent transportu. Odległość między mostami na Wiśle dochodzi
do 70 kilometrów. Ludność tego centrum Polski, to znaczy między
Pilicą, Bugiem i Beskidami, wynosząca pięć milionów, dusi się w
bezrobociu i w karłowatych gospodarstwach. Na tym zlepku kresów
potężnych państw nie rozwinęła się urbanizacja. W miastach
Okręgu Centralnego zamieszkuje 17 procent ludności, gdy
przeciętnie w Polsce ludność miejska stanowi 28 procent. Ci na wsi
gnieżdżą się na niebywale rozdrobnionej ziemi, w wielu miejscach
karłowate gospodarstwa poniżej 2 hektarów stanowią 60 procent
wszystkich gospodarstw. Wydrapana jest pazurami uprawa,
wyzyskany każdy skrawek ziemi; zaledwie 5 procent gruntów
ornych jest niewyzyskanych. A przecież nie karmi ta rozszarpana,
postrzępiona ziemia mieszkających na niej ludzi. Na terenie
Centralnego Okręgu zbędnych jest 418 000 głów. Mogą sobie iść…
Ale gdzie iść? Do 50 kilometrów jest od poszczególnych ośrodków-
miasteczek, a jak na przykład w powiecie niżańskim i janowskim –
do 70 kilometrów. A same te ośrodki – cóż za nędza!... Tak oto
wygniwa środek «mocarstwowej Polski». Marszałek Piłsudski
powiedział: «Polska jak obwarzanek – to warta, co ma po
brzegach». A u tych brzegów – groźni sąsiedzi. Polska ma za sobą
wielki czyn gospodarczy – Gdynię. Tam też był piasek, sosenki i
nędzne chałupy, a teraz stoi pierwszy na Bałtyku port, oparty o
wielkie zaplecze. Gdynia to jak piękne usta człowieka, w którego
organizmie tłuką się wszystkie chore organy. Cóż z tego, że zęby
dobrze żują, kiedy w organizmie anarchia; kiedy ten organizm źle
trawi, źle filtruje, źle rozdziela. Stos pacierzowy Wisły przetrącony.
I centrum kraju nikczemnie ubogie, obce sobie, niepowiązane.
Uzdrowić to centrum, przedrylować uregulowaną Wisłę z tego
centrum po Gdynię! Powiedzieć sobie, że ze zlepków kresów
poaustriackich, porosyjskich, poniemieckich powstaje młody,
prężny, jednolity organizm gospodarczy... […] Ach żeby zebrać
teraz siły, uspławnić Wisłę i San jako oś Warszawa–Zagłębie…
Przemszą wydostać się na południo-zachód, Sanem-Dniestrem na
południo-wschód!... Usztywnić „papkę” środkową, która nam zalega
państwo, stworzyć z Okręgu Centralnego przedłużenie Górnego
Sląska, zmniejszyć opór przestrzeni, przybliżyć kresy do ośrodków
przemysłowych [...]”.
Wspomniany przez Wańkowicza obszar Centralnego Okręgu
Przemysłowego pokrywał się z dorzeczem górnej Wisły, gdzie
ośrodkiem centralnym miał być wspaniały w dawnej
Rzeczypospolitej, a pod zaborami zapyziały Sandomierz. Miasto to,
centrum historycznej Małopolski, predestynowane było na jeden z
głównych węzłów komunikacyjnych regionu i całego kraju oraz
czołowy ośrodek życia społeczno-gospodarczego. Plan ten stanowił
próbę rekonstrukcji dzielnicy małopolskiej zniszczonej w wyniku
rozbiorów poprzez scalenie różnic między zaborami rosyjskim i
austriackim oraz zatarcie zastojów wynikających z istniejącej
ponad 100 lat granicy międzyzaborowej1222.
Również między wojnami nie lekceważono potencjalnego
znaczenia wspomnianej wcześniej Bramy Mołdawskiej. W XXI
wieku także nie powinna ona zostać zlekceważona, zwłaszcza jeśli
znaczenie Morza Czarnego będzie rosło wraz z ewentualnym
rozwojem niepodległej Ukrainy i dalszym wzrostem gospodarczym i
politycznym potęgi Turcji. Przede wszystkim zaś w wypadku
dalszego powstawania Nowego Jedwabnego Szlaku, który z czasem
coraz mocniej oddziaływałby na stosunki handlowe i interakcje
gospodarcze wychodzące z basenu tego akwenu do Europy.
Jak przekonuje z wielkim znawstwem tematu Jakub
Łoginow1223 – gdyby bowiem nie II wojna światowa, być może
można by dziś dopłynąć statkiem z Krakowa do Lwowa i przez
Mołdawię na Morze Czarne. Projekt polsko-rumuńskiego kanału
wraz z ogromnym centrum logistycznym pod Lwowem został
zatwierdzony w 1938 roku, a jego orędownikiem był m.in. sam
Eugeniusz Kwiatkowski. Plany kanału w znacznej części
pochodziły jeszcze w czasów imperium Austro-Węgier, gdy w
Wiedniu przyjęto ustawę o budowie dróg wodnych, której celem
było stworzenie w latach 1904–1924 sieci żeglownych rzek i
kanałów na terenie całego cesarstwa. Trzy najważniejsze projekty z
tego harmonogramu to kanały: Odra–Dunaj, Wisła–Odra (Kanał
Śląski) oraz Wisła–San
–Dniestr. Regulacja Wisły w Krakowie wraz z utworzeniem
bulwarów wiślanych, basenu portowego w Płaszowie i kanału
Łączany–Skawina
– to właśnie zasługa tamtej ustawy z 1901 roku1224. To dzięki niej
żeglowny jest dziś odcinek Górnej Wisły między Oświęcimiem a
Nową Hutą, co na tle żeglugowej pustyni na obszarze dawnego
zaboru rosyjskiego wydaje się i tak dużym osiągnięciem.
Kraków miał bowiem w tej austro-węgierskiej koncepcji odegrać
szczególną rolę jako port węzłowy, z którego można będzie dopłynąć
nad Bałtyk, na Śląsk, Morze Czarne, Dunaj, do Czech i Rumunii.
W ramach tego projektu wykonano również pogłębienie i regulację
Sanu oraz na pewnym odcinku Dniestru. Z myślą o budowie kanału
San–Dniestr stworzono w Krakowie flotę holowników, zbudowano
bocznicę kolejową na Grzegórzkach oraz otwarto Stocznię
Zieleniewskiego, która znajdowała się między obecnym mostem
Kotlarskim a Stopniem Dąbie. Atmosfera dla tego typu inwestycji
zmieniła się dopiero po 1935 roku, gdy do rządu w funkcji
wicepremiera ds. gospodarczych wszedł Eugeniusz Kwiatkowski. Z
jego inicjatywy powstał wtedy plan rozwoju gospodarczego „Polski
B”, czyli Kresów oraz terenów obecnych województw
podkarpackiego, lubelskiego i świętokrzyskiego. Sztandarowym
projektem tej koncepcji był COP (Centralny Okręg Przemysłowy),
który zrealizowano tylko w niewielkim stopniu. W dalszych latach
COP miał się rozwijać również na obszarze województwa
lwowskiego, a towary tu wytwarzane miały być transportowane
kanałem Wisła–San–Dniestr do portów bałtyckich i
czarnomorskich. W tym celu na południowych obrzeżach Lwowa
według jednego wariantu, albo kilkadziesiąt kilometrów na
południe od miasta w innym, zaplanowano budowę wielkiego portu
rzecznego. Port miał się stać „drugą Gdynią”, miał być ośrodkiem
współpracy gospodarczej z sowiecką Ukrainą, Rumunią, Turcją,
Bułgarią oraz z krajami bałkańskimi i Bliskim Wschodem. Drugą
strategicznie ważną sprawą było przeorientowanie osi współpracy
gospodarczej, z niekorzystnego kierunku wschód-zachód na o wiele
bezpieczniejszą oś północ-południe. Kanał miał połączyć San z
Dniestrem i przebiegać przez Sądową Wisznię (którą tak dobrze
znał przywołany na początku tej części książki Aleksander Fredro)
i Gródek Jagielloński, przebiegając kilkanaście kilometrów na
południe od Lwowa. Następnie łączyłby się z Dniestrem i na
terenie dzisiejszej Mołdawii trasa przebiegałaby przez kolejny
kanał: Dniestr–Prut1225. Kanał kończyłby się w rejonie dzisiejszego
mołdawskiego portu Giurgiuleşti, a więc w miejscu, w którym Prut
wpada do Dunaju1226. Warto podkreślić, że port ten jest dziś w
obszarze intensywnego zainteresowania transportowych
przewoźników morskich z Chin w ramach Nowego Jedwabnego
Szlaku1227.
Takie rozwiązanie miałoby ważną zaletę w porównaniu z opcją,
by droga wodna przebiegała Dniestrem aż do ujścia, gdyż nie tylko
uzyskiwano w ten sposób połączenie z Morzem Czarnym, ale także
z Dunajem. Otwierało to możliwości współpracy Polski z krajami
dunajskimi z pominięciem tranzytu przez czeskie, austriackie,
węgierskie czy niemieckie drogi wodne, omijając łuk Karpat od
wschodu i jednocześnie opanowując deltę Dunaju. Rzeczpospolita
zyskałaby w tej sytuacji dominującą pozycję dla kontroli ruchu i
reguł gry gospodarczej w Nadczarnomorzu względem wszystkich
krajów w górnym biegu tej wielkiej rzeki, płynącej przez wnętrze
kontynentalnej Europy. W tym wobec Niemiec, a w szczególności
Węgier, wyraźnie za premiera Orbána mających ambicje, by grać
pierwsze skrzypce w Europie komunikując osią Dunaju handel
idący z geopolitycznego „Lądu”.
Jak kontynuuje interesująco Jakub Łoginow, kanał ten przed
wojną był reakcją na niemiecki projekt Ren–Men–Dunaj, a samą
jego budowę przerwała wojna. Wraz z nią zaginęły lub uległy
rozproszeniu dokumenty związane z tą inwestycją. Dopiero teraz
badacze docierają do rozproszonej dokumentacji, np. do
wspomnianego polsko-rumuńskiego porozumienia o budowie
kanału czy do projektów technicznych1228. W obecnej sytuacji
geopolitycznej warto zadać sobie pytanie, czy budowy kanału
Wisła–Dniestr–Prut nie warto byłoby zrealizować. Pytanie bardzo
sensowne, gdyż wszystkie inne projekty dróg wodnych,
zaplanowane na początku XX wieku przez Austro-Węgry i Niemcy,
albo doczekały się realizacji, albo są planowane. Co ciekawe, wiele
z nich udało się zrealizować dopiero w naszych czasach, w około sto
lat i więcej po tym, jak pomysł ten rzucono po raz pierwszy.
Dobitnym przykładem jest kanał Men–Ren–Dunaj, planowany do
realizacji jeszcze w XIX wieku, a otwarty dopiero w 1992 roku.
Podobnie z opisywanymi tu projektami kanału Odra–Dunaj czy
Kanału Śląskiego: inwestycje te przewidziano w austro-węgierskiej
ustawie z 1901 roku, dwukrotnie w ich realizacji przeszkodziła
wojna światowa, lecz wreszcie są one przewidywane do realizacji w
obecnych czasach. Kanał Odra–Dunaj, podobnie jak zaplanowany
jeszcze w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego kanał
Dniepr–Bug, są wpisane do konwencji AGN jako planowane
międzynarodowe drogi wodne. I nic dziwnego – ukształtowanie
terenu i układ hydrograficzny mimo upływu lat się przecież nie
zmieniły, polepszyła się tylko technologia, więc jeśli w czasach
Habsburgów istniały możliwości do budowy kanału, to dzisiaj
istnieją tym bardziej.
W obecnych realiach geopolitycznych omawiana droga wodna
wiodłaby już nie tylko przez Polskę i Rumunię, ale też przez
Ukrainę i Mołdawię. Dzięki połączeniu Dniestr–Prut kanał
szczęśliwie omijałby separatystyczne Naddniestrze. Nadal
aktualną sprawą byłoby wybudowanie ogromnego portu i węzła
logistycznego na południe od Lwowa. Port ten leżałby w pobliżu
zmodernizowanego na Euro 2012 lwowskiego lotniska i byłby
dogodnie skomunikowany z obwodnicą Lwowa i drogami szybkiego
ruchu na Kijów, Kraków i Wiedeń. Potencjalnie także w kierunku
znajdującego się między Łodzią a Warszawą Centralnego Portu
Komunikacyjnego, w którego obszarze komunikacyjnego
oddziaływania znalazłby się Lwów – odległy zaledwie o 350
kilometrów.
Z tym wszystkim można by połączyć inną ciekawą koncepcję –
przedłużenia do Lwowa i lwowskiego portu torów europejskiej
szerokości z Rawy Ruskiej (kierunek Warszawa, Gdynia) i
Przemyśla. Dzięki skoncentrowaniu w jednym miejscu tych
wszystkich elementów: port rzeczny, lotnisko, skrzyżowanie dróg
szybkiego ruchu i południowej obwodnicy Lwowa oraz terminal
przeładunkowy na styku torów europejskich i szerokich, pod
Lwowem powstałoby gigantyczne centrum logistyczne, które
mogłoby odegrać ważną rolę w handlu międzynarodowym. Lwowski
port byłby dogodnie połączony drogą wodną z rumuńskim portem
Konstanca, który jest już hubem oceanicznym obsługującym
kontenerowce z Bliskiego Wschodu i Chin. Gdyby jeszcze
wybudować na tej linii Warszawa–Lwów–Konstanca w Rumunii
szybką kolej, połączenia kolejowe cargo i autostradę! Wówczas
dogodne połączenia byłyby z portami morskimi delty Dunaju (Reni,
Giurguleşti, Izmaił itp.) oraz z Odessą i Iljiczewskiem. A to
otworzyłoby dla Lwowa (a w ten sposób także dla obszaru
rdzeniowego Polski przez Bramę Przemyską) nowe możliwości
współpracy gospodarczej z Nadczarnomorzem, które wedle
wszelkich prognoz będzie w najbliższych dwóch dekadach jednym z
najszybciej rozwijających się regionów świata. Ogromne
potencjalne perspektywy wzrostu ma bowiem Turcja, Rumunia,
Bułgaria, Gruzja i Azerbejdżan. Nie mówiąc już o wpływie na cały
obszar Nowego Jedwabnego Szlaku.
Dzięki temu osiągnęlibyśmy rzecz strategicznie ważną z punktu
widzenia geopolityki: Lwów i okolice zaczęłyby rozwijać interakcję
z Polską, a Kaukaz, Azja Mniejsza i Bliski Wschód zostałyby
skomunikowane przez Podole i Mołdawię oraz Morze Czarne z
obszarem polskim. Identycznie sprawa miałaby się z Mołdawią,
gdzie planowany kanał wraz z żeglownym Prutem stałby się
komunikacyjną osią kraju. Mołdawia mimo braku dostępu do
morza zbudowała jednak swój wspomniany wyżej port morski na
Dunaju, który jest dla tego kraju tym, czym Gdynia dla
przedwojennej Polski. Droga wodna Wisła–Dniestr–Prut–Morze
Czarne w końcu sprawiłaby, że Mołdawia przestałaby być
państwem peryferyjnym skazanym na biedę i zaczęłaby się
wreszcie rozwijać gospodarczo. Powinno nam na tym zależeć, gdyż
zapyziała gospodarczo Mołdawia stanowi obecnie problem dla
całego kontynentu (sprawa Naddniestrza).
Z punktu widzenia nieubłaganej rywalizacji na pomoście
bałtycko-
-czarnomorskim z Rosją, mającą swój przyczółek w Naddniestrzu,
lepiej uczynić Mołdawię zamożną i rozwiniętą, a nie zacofaną i
sprawiającą problemy. Zamożna Mołdawia może skłonić
separatystyczne Naddniestrze do rekonfiguracji politycznej, a bez
rozwiązania konfliktu naddniestrzańskiego Rosja będzie miała
swój wypadowy przyczółek w Europie na styku komunikacyjnym
Nizina Środkowoeuropejska–Dunaj–Morze Czarne–Bałkany.
Łatwo sobie wyobrazić korzyści gospodarcze powyższego
zamierzenia – dla Małopolski i Podkarpacia w szczególności.
Można pomarzyć, jak rozwinęłaby się żegluga śródlądowa, a
Kraków i Przemyśl stałyby się ważnymi portami śródlądowymi
kontynentu1229.
Idąc za ciosem, można przypomieć jeszcze inne pomysły
komunikacyjne, które nie zostały zrealizowane, a świadczyły o
pragnieniu ludzi rozumiejących istotę obrotu handlowego. Gdy po I
rozbiorze Prusacy zabrali Polsce główne okno handlowe – port w
Gdańsku oraz port w Elblągu, powstał spektakularny projekt
powołania Kompanii Handlowej Czarnomorskiej. Miała to być
wielka spółka akcyjna, którą z mocnym wsparciem króla
Poniatowskiego utworzył Antoni Potocki zwany Protem. W
Chersoniu nad Morzem Czarnym powstał wówczas polski port i
magazyny. Kompania stworzyła polską flotyllę handlową na Morzu
Czarnym, która dostarczała polskie towary do Francji, Hiszpanii
oraz Egiptu. Kompania Czarnomorska była największym polskim
przedsiębiorstwem w XVIII wieku. W efekcie wyłoniło się wówczas
faktyczne Międzymorze1230, gdyż upadające imperium lądowe
Rzeczypospolitej wciąż zachowywało także wąski dostęp do Morza
Bałtyckiego – poprzez port wenetyjski w Kurlandii (Windawa).
Kres położył Kompanii II rozbiór państwa. Do dziś mocujemy się z
przełamaniem jego skutków, jak na przykład odblokowaniem portu
w Elblągu (przekop Mierzei Wiślanej)1231.
Wymowa planowanych w międzywojniu przebiegów tras
niemieckich autostrad była jednoznaczna. W kolejnych programach
drogowych wychodziły trzy pasy po tradycyjnych liniach ekspansji
niemieckiej w głąb ziem polskich z berlińskiego obszaru
rdzeniowego. Pamiętna północna, pomorska autostrada starą
„drogą margrabiów” do Królewca była pretekstem wojny w roku
1939, gdy Polska odrzuciła żądania niemieckie dotyczące
eksterytorialności przez pomorski korytarz w dolinie Wisły.
Druga wojna światowa na wschodzie kontynentu rozegrała się
oczywiście tradycyjnie na trasach równoleżnikowych, zresztą w
obie strony – w miarę przesuwania frontów. Po pokonaniu oporu
polskiego wojska w wojnie wrześniowej Niemcy utworzyli
Generalne Gubernatorstwo, oparte na wcześniej znanej już
koncepcji niemieckiej Mitteleuropy. Teren nowego organizmu
odpowiadał ścisłemu obszarowi rdzeniowemu państwa polskiego po
odjęciu licznych ziem polskich objętych wygórowanymi
historycznymi roszczeniami Niemców. Mitteleuropę z początku XX
wieku miały tworzyć marionetkowe państwa pod polityczną,
gospodarczą i wojskową kontrolą Rzeszy. Region miał być
wykorzystywanym gospodarczo zapleczem kontynentalnego
imperium niemieckiego, a jego zasoby miały służyć udanej
rywalizacji z morską potęgą Wielką Brytanią na arenie światowej
w celu uzyskania pozycji wiodącego mocarstwa. Organizacja
gospodarcza opierałaby się na dominacji Niemiec, które
narzuciłyby szereg korzystnych dla siebie umów gospodarczych z
podległymi im satelickimi państwami, takimi jak Ukraina i Polska.
Populacja na podporządkowanych terenach stopniowo byłaby
germanizowana, także poprzez czystki etniczne ludności. Jednym z
twórców tej koncepcji był Friedrich List, który uważał, że
stworzenie takiego bytu politycznego jest pierwszym i niezbędnym
krokiem, ułatwiającym Niemcom zdobycie przywództwa
światowego. Aby mogło dojść do realizacji tych założeń, musiały
zostać spełnione dwa warunki: po pierwsze, Niemcy musiały
zawrzeć strategiczny sojusz z Węgrami, po drugie, Niemcy powinni
rozszerzyć swoje wpływy na Bałkany i jednocześnie zmniejszyć
wpływy rosyjskie w tym regionie.
Paul de Lagarde z kolei uważał Mitteleuropę za geopolityczny
zwornik między Wschodem a Zachodem i zakładał, że obszar
przyszłych Niemiec powinien rozciągać się od Ems i Metz na
zachodzie do linii Dźwiny i Bugu na wschodzie, od Morza
Północnego i Bałtyckiego na północy, po Morze Adriatyckie i ujście
Dunaju na południu. Wynika z tego, że duży obszar regionu
międzymorskiego, określany jako Europa Środkowa, miał tworzyć
wraz z Niemcami jedno państwo. Z jeszcze innego założenia na
temat Mitteleuropy wyszedł Constantin Frantz, który widział
Niemcy jako lidera konfederacji politycznej złożonej z narodów
wschodniej i południowej Europy, wobec których należy najpierw
poczynić reformy gospodarcze na rozdrobnionym obszarze, które w
następstwie tego doprowadzą do zjednoczenia politycznego. Do
najważniejszych reform zaliczał: ujednolicenie systemu
monetarnego, likwidację cła wewnątrzniemieckiego oraz rozwój
połączeń komunikacyjnych, takich jak budowa sztucznych kanałów
w dorzeczach Dunaju, Renu, Ems, Wezery i Łaby i połączenie
drogami wodnymi Morza Północnego i Czarnego. Warto zaznaczyć,
że w swoich projektach gospodarczych i komunikacyjnych tereny
Niemiec i Austrii traktował jako jeden obszar, czyli zjednoczone
Niemcy.
Znaczącym prekursorem niemieckiej geopolityki był Friedrich
List, a jego poglądy były zorientowane na utworzenie
ogólnoniemieckiego wspólnego rynku gospodarczego,
powiększanego stopniowo, który miał się charakteryzować
stabilnością. List stworzył termin Kernland – miał to być ośrodek
centralny wielkiego obszaru gospodarczego połączony siecią
transportową z punktami peryferyjnymi w celu zjednoczenia
gospodarczego całego kontynentu europejskiego, ale w sposób
stopniowy1232. Z kolei z postacią Friedricha Ratzela nieodłącznie
kojarzy się wymyślone przez niego pojęcie Lebensraumu, czyli
przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego. Owa przestrzeń
znajdowała się na Wschodzie i miała być obszarem kolonizacji
niemieckiej i dowodem jej wyższego poziomu cywilizacyjnego.
Należy wyraźnie zaznaczyć, że Lebensraum usprawiedliwiał siłę i
podbój1233.
Bez wątpienia najsłynniejszym i najbardziej znanym
geopolitykiem niemieckim był Karl Haushofer. Jego szkoła
myślenia zogniskowana wokół czasopisma „Zeitschrift für
Geopolityk”, wywierały duży wpływ na politykę III Rzeszy w
szczególności w początkowym okresie panowania nazistów.
Haushofer od początku był negatywnie nastawiony do Wielkiej
Brytanii i jej sojuszników, gdyż nie były one zainteresowane
powstaniem potęgi niemieckiej i posiadaniem przez nią kolonii.
Uważał, że świat anglosaski cechował się grabieżą, handlem i
kolonializmem, dlatego trzeba było przeciwstawić mu inny, lepszy
świat, różniący się od morskiego, czyli kontynentalny. Miał to być
świat euroazjatycki, w którym znajdowały się wszystkie państwa
od Renu do Pacyfiku. Owa cywilizacja kontynentalna, przywiązana
do ziemi, miała być przeciwieństwem cywilizacji morskiej, co
musiało prowadzić do dominacyjnego konfliktu. Niemcy miały stać
się państwem „dynamicznym”, gdyż tylko takie podejście
charakteryzuje wielkie mocarstwa, państwa statyczne skazane są
bowiem na zagładę. Kontynuacją powyższych myśli niemieckiego
generała była koncepcja bloku kontynentalnego, który de facto miał
być paktem pomiędzy Niemcami, Rosją i Japonią, jednoczącym
kontynent euroazjatycki i na tyle rozległym, by móc stawić czoła
geopolitycznemu „Morzu1234. Obszar ten rozciągał się
równoleżnikowo od Morza Bałtyckiego do Morza Japońskiego, a
południkowo sięgał do Morza Śródziemnego.
Z perspektywy czasu, w tym losów Niemiec po II wojnie
światowej widać, że generalnym dylematem, przed którym stanęły
Niemcy, było określenie się między „morskością”, a
kontynentalizmem z położenia hybrydowego – środkowego. Wybór
wbrew pozorom nie był ani łatwy, ani jednoznaczny. Z Zachodem,
czyli państwami morskimi, Niemcy były zjednoczone kulturowo i
obyczajowo, inaczej mówiąc, stanowiły trzon tej samej cywilizacji.
Jeśli zaś chodzi o Wschód, to wspólnota ta miała charakter
geograficzny, gdyż Niemcy znajdowały się na tej samej wielkiej
masie kontynentalnej, na której realizowano zyski gospodarcze
oraz organizowano przestrzeń pod komendę Berlina i gdzie czekały
na Niemców szanse związane z przestrzeniami Eurazji1235.
Koncepcja organizmu satelickiego opartego na daleko idącej
modyfikacji pomysłu Mitteleuropy i Lebensraumu została
zrealizowana w projekcie Generalnego Gubernatorstwa i była
realizacją w czasie II wojny światowej celów polityki niemieckiej w
Europie Wschodniej, określonych m.in. w Generalnym Planie
Wschodnim, oraz w założeniach polityki okupacyjnej III Rzeszy na
terytorium Polski. Realizowano je poprzez fizyczną eliminację
większości polskiej inteligencji oraz tzw. warstw przywódczych w
akcji Intelligenzaktion, germanizację, przesiedlenia i eksterminację
ludności (w celu przygotowania tego obszaru do kolonizacji
germańskiej) oraz maksymalną eksploatację gospodarczą na
potrzeby wojenne III Rzeszy. W okresie do 1944 roku okupacyjne
władze niemieckie traktowały Generalne Gubernatorstwo
praktycznie jak kolonię, która dostarczała niewolniczej i nisko
kwalifikowanej siły roboczej, zaplecze surowców naturalnych dla
przemysłu wojennego Niemiec oraz produkcji żywności. W latach
1939–1940 planowano co prawda utworzenie polskiego państwa
szczątkowego (niem. Reststaat) zależnego od Rzeszy, koncepcja ta
jednak została porzucona wobec kilku istotnych czynników.
Decydującym czynnikiem uniemożliwiającym utworzenie
„polskiego państwa szczątkowego” był prawdopodobnie opór wobec
tych planów stawiany przez Związek Sowiecki, pozostający
wówczas w kontynentalnym sojuszu z III Rzeszą, który był
przeciwny zachowaniu Polski w jakimkolwiek kształcie. Warszawę
zamierzano docelowo sprowadzić do roli prowincjonalnego ośrodka
tranzytowego w ramach tzw. planu Pabsta, zlikwidowano polskie
szkolnictwo wyższe i średnie, pozamykano muzea, teatry,
większość bibliotek, planowo wywożono i niszczono dobra
kulturalne, zagarnięto większość majątku należącego do
Polaków1236. Według oficjalnych danych niemieckich Generalne
Gubernatorstwo do czerwca 1941 roku obejmowało obszar 94,1 tys.
kilometrów kwadratowych, który zamieszkiwało 12,1 mln ludności,
a po ataku III Rzeszy na ZSRS tereny okupowanych wojskowo
przez Armię Czerwoną województw: stanisławowskiego,
tarnopolskiego oraz części województwa lwowskiego pod nazwą
dystryktu galicyjskiego weszły w skład Generalnego
Gubernatorstwa na mocy dekretu Hitlera z 1 sierpnia 1941 roku.
Wówczas obszar GG wynosił 145,2 tys. kilometrów kwadratowych i
zamieszkiwany był przez 16,6–16,8 mln mieszkańców.
II wojna światowa była prawdziwą hekatombą dla ludności
organizmu Rzeczypospolitej, samego państwa i jego przestrzeni1237.
Według badań Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium
Rady Ministrów zawartych w sprawozdaniu w przedmiocie strat i
szkód wojennych Polski w latach 1939–1945 ze stycznia 1947 roku
podczas okupacji niemieckiej na przedwojennym terytorium
państwa życie straciło 6028 tysięcy obywateli państwa, w tym około
3,2 miliona Żydów – obywateli polskich. 644 tysiące wskutek
bezpośrednich działań wojennych, w tym w trakcie kampanii
wrześniowej poległo prawie 70 tysięcy żołnierzy oraz dziesiątki
tysięcy ludności. To oznacza, że życie straciło 220 obywateli na
każdy 1000 niezależnie od wieku i płci. Dla porównania – w
Związku Sowieckim proporcje te wyglądały 116 na każdy 1000
mieszkańców, a we Francji 15 obywateli na każdy 1000.
W celach germanizacyjnych zostało odebranych rodzicom 200
tysięcy dzieci, z tego tylko 10–15 proc. wróciło po wojnie do kraju.
Trwałe kalectwo spotkało 590 tysięcy osób, a na gruźlicę
zachorowało w czasie wojny 1140 tysięcy osób. Do prac
niewolniczych wywieziono 2460 tysięcy ludzi. Z domów wysiedlono
łącznie 2478 tys. obywateli polskich. Straty majątku narodowego
przekroczyły 38 proc. stanu z 1939 roku. W Warszawie utracono 84
proc. substancji miasta, a straty ludności stolicy wyniosły 700
tysięcy, co przekracza łącznie straty Wielkiej Brytanii i Stanów
Zjednoczonych w całej II wojnie światowej na wszystkich frontach –
w Europie, Afryce i na Pacyfiku. Polskie biblioteki straciły 66 proc.
zbiorów. Potencjał polskiej pracy przymusowej w Rzeszy szacuje się
na 32 600 tysięcy lat roboczych1238.
Zupełnie bestialska i bezmyślna polityka niemiecka na
Wschodzie nie służyła także realnym interesom projektu
kontynentalnego Niemiec. Musiała zdawać sobie z tego sprawę
również część elity niemieckiej, w tym wielu dowódców
wojskowych, bowiem taka polityka niweczyła kontynentalną
koncepcję Mitteleuropy. Koncepcję, która przecież była jednym z
celów tej wielkiej i okrutnej w istocie trzydziestoletniej wojny o
dominację nad Europą w XX wieku w obu jej odsłonach – pierwszej
i drugiej, przedzielonych pauzą na złapanie oddechu przez żądnych
dogrywki Niemców. Celnie podsumował to Józef Mackiewicz w
książce Optymizm nie zastąpi nam Polski, pisanej jesienią 1944
roku w Krakowie – zaraz po powstaniu warszawskim. Właśnie na
przykładzie powstania Mackiewicz pisał, że „klucz polityczny latem
1944 roku leżał w rękach niemieckich po raz któryś – wystarczyło
się wycofać z Warszawy i rozdmuchać konflikt sowiecko-polski. I
wyciągnąć korzyści z powikłań. Ale brutalna jednostronność
polityki niemieckiej niezdolna była do tego rodzaju elastycznej
koncepcji myślowej”1239. Można dodać – jak wiele razy w czasie tej
wojny światowej, z najbardziej dobitnym przykładem fatalnej w
skutkach polityki wobec narodów Europy Wschodniej, które
czekały niecierpliwie przed czerwcem 1941 roku, by się wyrwać z
kleszczy imperium sowieckiego, a dostały od Hitlera właściwie
„pogardę i powróz”1240.
Jako że po wojnie Rzeczpospolita i tak nie odzyskała
niepodległości, stając się satelitą w zewnętrznym imperium
sowieckim, dużo trudniej określić straty pod okupacją sowiecką1241.
Od zakończenia II wojny światowej do zniesienia cenzury w PRL-u
w 1989 roku obowiązywał w Polsce zakaz pisania o polskich
ofiarach, które zginęły w wyniku zbrodni sowieckich. Dotyczy to
masowych zbrodni komunistycznych dokonanych na Polakach,
funkcjonariuszach polskich służb mundurowych oraz ich rodzinach,
a także uczestnikach polskiego ruchu oporu oraz ich rodzinach,
ofiar czystek etnicznych motywowanych ideologią komunistyczną –
zabijaniem wrogów klasowych, kapitalistów, posiadaczy ziemskich,
działaczy narodowych i patriotycznych. Nie uwzględniano ofiar
kampanii wrześniowej w walkach z Sowietami, ofiar wysiedleń i
stalinowskich czystek etnicznych dokonanych w okresie II wojny
światowej. W straty nie zostały wliczone również liczne wypadki
egzekucji członków organizacji polskiego podziemia –
antynazistowskiego oraz antykomunistycznego ruchu oporu.
Częściowo zbrodnie te przypisano Niemcom, czego najgłośniejszym
przykładem jest zbrodnia katyńska. W wyniku danych zebranych
przez Ośrodek Karta liczbę ofiar totalitarnego systemu sowieckiego
obliczono na 570 tysięcy osób1242.
W gigantycznych zmaganiach wojny światowej na wielkim
froncie wojny lądowej, która prowadzona była na całym pomoście
bałtycko-
-czarnomorskim rola polskich dróg jako linii zaopatrzenia dla armii
niemieckiej walczącej na Wschodzie była ogromna. Wraz z
ofensywą Armii Czerwonej i jej wejściem na teren przedwojennej
Rzeczypospolitej do roku 1944 kolej przeszła pod władzę wojskowej
administracji sowieckiej. W celu usprawnienia równoleżnikowego
transportu logistyki do lipca 1945 roku Sowieci przebudowali 5034
kilometry szyn na szerokotorowy rozstaw na głównych kierunkach
łączących się w cztery równoleżnikowe pasy rozciągnięte od
Bolesławca i Żagania po Słubice i Szczecin. Po 15 sierpnia 1945
roku rozpoczęto przebudowywanie ich z powrotem na
normalnotorowe, choć jeszcze przez kilka lat linia kolejowa z
Przemyśla do Krakowa i Katowic była szerokotorowa. W Jałcie i
Poczdamie powtórzyła się prawdziwość okrutnego prawa, że o
przyszłości ziem polskich decyduje mocarstwo zwycięskie i
najsilniejsze na Nizinie Środkowoeuropejskiej1243.
Pewnym paradoksem jest, że narzucone przez Stalina granice
Polski od strony zachodniej były strategicznie znakomite, choć za
czasów PRL-u celowo miały „wiązać” politykę satelickiego państwa
polskiego z gwarancjami sowieckiego patrona i jego dobrej woli, co
z pewnością było inspiracją kierownictwa sowieckiego.
Przesiedlenie ludności niemieckiej, podobnie jak z Czechosłowacji i
innych państw, stworzyło z czasem podstawę nieodwracalności i
trwałości zmiany, zwłaszcza w związku z zaludnieniem
poniemieckich ziem – w sumie ponad 100 tys. kilometrów
kwadratowych – przez ludność polską. Bez Wolnego Miasta w
Gdańsku, bez granicy na Górnym Śląsku między Bytomiem a
Chorzowem – jak przed wojną, a w Wielkopolsce bez dzielenia
powiatów, z całą Wisłą w bezdyskusyjnym posiadaniu państwa
polskiego. Można tylko żałować, że zabrako w granicach kraju
Królewca i ujścia Pregoły – wówczas Rosjanie po rozpadzie
sowieckiego imperium w 1991 roku nie mieliby jakiejkolwiek
granicy z Polską.
Upadek sowieckiego imperium po 1991 roku doprowadził do
uwolnienia z zależności gwarancyjnej polskiej granicy zachodniej, a
linia Odry i Nysy Łużyckiej nie daje głębi strategicznej
niemieckiemu centrum dyspozycyjnemu znajdującemu się w
Berlinie, a więc bardzo blisko polskiej granicy i licznych polskich
baz wojskowych na zachodniej ścianie kraju, jakkolwiek to
współcześnie osobliwie brzmi w kontekście istnienia Unii
Europejskiej oraz współpracy Polski i Niemiec w ramach NATO. Za
Heraklitem można tylko dodać, że „wszystko płynie i nic nie stoi w
miejscu”, a obecna rozgraniczająca linia Odry i Nysy Łużyckiej z
punktu widzenia geostrategii wytrąca państwu niemieckiemu
dogodne podstawy ofensywne wobec Rzeczypospolitej.
Tej zadziwiającej długoterminowej logiki tragicznego w 1945
roku Poczdamu, którego skutki po odpadnięciu jarzma sowieckiego
pod koniec XX wieku stały się nagle źródłem potencjału
zmieniającego układ geopolityczny przesmyku polskiego, nie wolno
zmarnować. Należy się modernizować i konsolidować obszar
rdzeniowy własnej przestrzeni w oparciu o tę dogodną podstawę
rozciągniętą równo między Bałtykiem a Karpatami, Odrą i Nysą a
Bugiem i Sanem. W razie sukcesu konsolidacyjnego z czasem
geografia pomostu bałtycko-czarnomorskiego i tak zmusi
Warszawę do zmierzenia się z wyzwaniami polityki wykraczającej
w wielu wymiarach poza ten obszar, zwłaszcza na wschodzie wobec
dawnych obszarów buforowych państwa i na południowym
wschodzie, na kierunku Bramy Mołdawskiej. Palącą kwestią będzie
również obwód kaliningradzki.
W PRL-u nie można było oczywiście odejść od tras
równoleżnikowych ze względu przede wszystkim na potrzeby
drugiego eszelonu uzupełnień armii sowieckiej w razie wojny
kontynentalnej z NATO i traktowania obszaru Polski jako
komunikującego z Frontem Centralnym między NRD i
Czechosłowacją a RFN, gdzie dokonywała się próba sił z Sojuszem
Północnoatlantyckim. Po 1989 roku w dobie dążeń do integracji z
UE na zachodzie kontynentu, a potem pozyskiwania funduszy
unijnych na rozbudowę infrastruktury transportowej kraju –
zrealizowano dwie autostrady równoleżnikowe A2 i A4 w środku i
na południu kraju.
Na przykładzie prac dotyczących infrastruktury
komunikacyjnej po 1945 roku i po 1989 roku w niepodległej Polsce
widać, jak wielki jest wciąż bagaż tradycji umacnianej w XIX i XX
wieku w warunkach rozbiorowych, kiedy to obce państwa
decydowały o układzie dróg komunikacyjnych na ziemiach
polskich, w rezultacie doprowadzając do powstania
nieprawidłowości, gdy z Rzecząpospolitą nie musiano się liczyć, a
jej przestrzeń wykorzystywano do realizacji swoich celów1244.
Tymczasem potrzeby osadnicze i komunikacyjne się zazębiają, a
infrastruktura pełni funkcję szkieletu, jak w żywym organizmie,
gdzie skupiska osadnictwa są niczym ciało obrastające szkielet.
Jeśli szkielet będzie racjonalny i prawidłowy, takie też będzie
osadnictwo. W tej sytuacji modelowa przebudowa systemu
komunikacyjnego Polski staje się najwyższym problemem wagi
państwowej. Jakie będzie rozmieszczenie isfrastruktury, taki też
będzie kształt przestrzeni i ład przestrzenny przyszłości. Modelowa
rekonstrukcja musi zlikwidować porozbiorowe i wojenne
nieprawidłowości i stać się fundamentem właściwego ładu
przestrzennego. Patrząc na mapę, aż się prosi o należyte
wykorzystanie Łodzi i Warszawy i pchnięcie centrum
komunikacyjnego do środka kraju, połączenie potencjałów różnych
obszarów i zlikwidowanie istniejących peryferyjności. Kilkadziesiąt
już lat temu Andrzej Piskozub pisał o okolicach Łodzi jako
naturalnym węźle, wokół którego w kole o promieniu 200
kilometrów znajduje się 126 tys. kilometrów kwadratowych
obszaru kraju, a z dziesięciu największych miast aż siedem jest w
tym kole: Warszawa, Kraków, Katowice, Wrocław, Poznań i
Bydgoszcz. Z wyjątkiem zachodniego krańca obecnego państwa cały
krytyczny historyczny obszar rdzeniowy Polski jest objęty tym
kołem, oprócz jedynie Gdańska1245.
Podział sieci wodnych między Wisłę i Odrę stwarzał także
potencjał integracji sieci wodnej kraju i struktur przestrzennych,
czego nie można było zrobić przed wojną ze względu na to, że Odra
nie była w Polsce, a rola Wisły była upośledzona ze względu na jej
straszne zaniedbanie1246. Odra znalazła się notabene w planie
inwestycyjnym III Rzeszy, gdzie po Anschlussie Austrii
zaplanowano budowę kanału Odra–Dunaj, mającego utworzyć
drogę wodną pomiędzy stolicami Austrii i Niemiec. Z tego planu
wybudowano kanał Adolfa Hitlera zwany obecnie Kanałem
Gliwickim. Cokolwiek by jednak mówić, Odra jest rzeką graniczną i
po stronie polskiej nie ma na jej brzegu żadnego właściwie
polskiego miasta – Słubice są przecież jedynie prawobrzeżnym
przedmieściem Frankfurtu, a Kostrzyń w istocie położony jest nad
Wartą, około trzech kilometrów od jej ujścia do Odry.
Projekt z 1978 roku Centralnej Obwodnicy Wodnej zakładał
utworzenie pierścienia wodnego integrującego w całości trzy
wielkie rzeki popoczdamskiego obszaru kraju: Wisłę, Odrę i Wartę
o łącznej długości pierściania 1422 kilometry poprzez połączenie
Odry z Wisłą Kanałem Śląskim, Odry z Wartą Kanałem
Wielkopolskim, a Warty z Wisłą Kanałem Bydgoskim. W takim
układzie wspomniana wielokrotnie piastowska ziemia sieradzko-
łęczycka znalazłaby się w objęciach pierścienia wodnego jako jego
obszar rdzeniowy, a scalony w ten sposób układ służyłby obsłudze
komunikacyjnej wnętrza Rzeczypospolitej, w którym średnicowe
obwody mogłyby przejąć transport węgla i surowców.
Aż do 1989 roku obszar pomostu bałtycko-czarnomorskiego
znajdował się w całości na obszarze strefy wpływów lub
bezpośredniej władzy Związku Sowieckiego. Na samym obszarze
ZSRS od bałtyckich republik do Ukrainy występowały często
południkowe połączenia drogowe i kolejowe. Przez terytorium
Polski przebiegały natomiast dwa niesłychanie ważne
równoleżnikowe korytarze komunikacyjne o znaczeniu
europejskim: środkowopolski i południowopolski. Teraz za ich
pośrednictwem sieć komunikacyjna Europy Zachodniej jest w
stanie połączyć się z południkową na obszarze pomostu na wschód
od obecnej granicy Polski. Rozpad imperium zewnętrznego ZSRS w
Europie Środkowej w 1989 roku oraz wewnętrznego ZSRS na
niepodległe państwa po 1991 roku oznaczał zupełnie nowy
porządek, acz z potencjałem na przywrócenie starego – kiedyś
obowiązującego opartego na pomoście. Uzyskanie niezależności
przez Bałtów, Białoruś oraz Ukrainę spowodowało, że obszar
pomostu znalazł się w przeważającej mierze poza terytorium
państwowym Rosji. Jej zachodnia granica znów zaczęła się
pokrywać mniej lub więcej ze wschodnią granicą Rzeczypospolitej
Obojga Narodów. Południkowe połączenia pozostały w dawnych
zachodnich republikach związkowych ZSRS. W rezultacie nowego
układu system komunikacyjny Europy Wschodniej uzyskał
potencjał, by stworzyć logiczne przedłużenie strukturalne sieci
komunikacyjnej Europy Wschodniej, Środkowej i Zachodniej.
Przeszkodą jest w tym zakresie sukces geostrategiczny Rosji i
ponowne zwasalizowanie przez nią Białorusi, a w konsekwencji
Związek Białorusi i Rosji (ZBiR) oraz odnowiona rusyfikacja
językowa kraju. Także konserwacja systemu społecznego i
ekonomicznego według pożądanej w Moskwie ścisłej integracji z
obszarem rdzeniowym Rosji i jego siłą nabywczą oraz surowcową.
Ten ruch geostrategiczny „wyrywa” kluczowy obszar z pomostu
bałtycko-czarnomorskiego, zarówno z punktu widzenia systemowej
„geostrategii wpływów”, jak i z punktu widzenia pożądanego bufora
zabezpieczającego pole bezpieczeństwa Polski. To skutecznie
uniemożliwia powstanie realnego konstruktu całościowego na
pomoście bałtycko-czarnomorskim.
Mówiąc o sukcesie Moskwy, trzeba pamiętać o potrzebie
odzyskania pełnej kontroli nad białoruskim odcinkiem
transeuropejskiego korytarza komunikacyjnego z Europy
Zachodniej do Moskwy. Chodzi też o lepszą kontrolę nad szlakami
komunikacyjnymi przez Białoruś do portów Morza Bałtyckiego,
m.in. do Kaliningradu, a także Kłajpedy na Litwie, w tym tranzyt
przez Litwę. Litwa poddaje tranzyt kontroli. W wypadku wojny na
wschodniej flance NATO na pewno zostanie on zablokowany. Wraz
z utratą republik bałtyckich Rosja utraciła bezpośredni dostęp do
niezamarzających zimą portów wschodniego Bałtyku. Ratuje ją
tylko szczątkowy potencjał obwodu kaliningradzkiego. Zatoka
Fińska bowiem, nad którą położony jest Petersburg i Kronsztad,
zimą zamarza. Granice obecnej Rosji są zatem jak granice carstwa
moskiewskiego sprzed wojen inflanckich w XVI i XVII wieku.
Bałtowie potrzebują uzniezależnienia się od Rosji, więc chcieliby
mieć korytarz komunikacyjny od Tallina przez Rygę i Kowno do
granicy z Polską w Przesmyku Suwalskim, oraz drogę łączącą
Bałtyk z Morzem Czarnym przez Ukrainę. Do czarnomorskiego
portu w Odessie z bałtyckiego portu w Gdyni lub Gdańsku drogą
morską jest wokół Rimlandu Europy aż około 7000 kilometrów.
Kolej skraca tę odległość przecinając pomost bałtycko-czarnomorski
wzdłuż osi dawnej Rzeczypospolitej do około 1200–1400
kilometrów, komunikując obszary pomostu oraz strefę Atlantyku
przez Bałtyk z Nadczarnomorzem, Zakaukaziem i Turcją. W
wypadku przedłużenia korytarza komunikacyjnego do rumuńskiej
Konstancy, zamyka konkurencji geopolitycznej ujście Dunaju i
przyznaje pakiet kontrolny nad ruchem w dolnym jego biegu, co
wymaga przedłużenia traktu komunikacyjnego o dodatkowe 600–
800 kilometrów, w zależności od wyboru drogi przez pełną
rozlewisk i cieków wodnych deltę.
Oczywiście znajdą się grupy interesów temu przeciwne, w tym
wielkie porty północnej i zachodniej Europy, wielkie linie okrętowe
Atlantyku, interesy Rosji i Niemiec. Niemniej takie
skomunikowanie zbliży Europę do Kaukazu, Persji i Azji
Środkowej oraz Nowego Jedwabnego Szlaku1247. Port w Konstancy
jest gotowy, tamtędy można prowadzić handel z całym Kaukazem,
Turcją i dalej z Iranem, daje możliwość wyjścia nad ciepłe morze.
Kto wie, być może da się tym zainteresować Skandynawię? Pół
żartem, pół serio – przecież Skandynawowie historycznie parli
rzekami na południe Europy do Bosforu! Dlaczego dziś nie mieliby
chcieć komunikacji handlowej z południem najdogodniejszymi i
najkrótszymi szlakami? Na Dunaju stoi nowy most w Calafat, po
bułgarskiej stronie jest autostrada do tureckiej granicy, odnoga
przez Kriva Poljanke idzie do Skopje, stamtąd trochę gorsza droga
do Sarandy w Albanii i w prawo na Durres – cały Adriatyk prawie
podłączony do pomostu bałtycko-czarnomorskiego i interesów
Rzeczypospolitej. Serbia też w tym ujęciu jest blisko, poprzez
Chyżne i Słowację (niezła droga szybkiego ruchu, a od Šahy jest
autostrada), przez Węgry do Mórahalom na serbskiej granicy, w
prawo świetna droga na Arad i dalej do Calafat. 80 proc.
infrastruktury drogowej zatem już jest, tylko nie ma organizującej
myśli i wykonania, by to wszystko pospinać1248.
Via Hanseatica z kolei to „trasa wybrzeża Bałtyku” z Niemiec
do Estonii: Lubeka–Hamburg–Gdańsk–Królewiec. Za tym
korytarzem zawsze będą zarazem Niemcy i Rosja. Dla
Rzeczypospolitej jest on raczej niekorzystny. Cieśnina Pilawska i
komunikacja przecinająca drogę hanzeatycką będzie tu kością
niezgody, a Elbląg dzięki otwarciu morskiemu wróciłby do swojej
dawnej funkcji portu. Jak pyta Marcin Rościszewski – może
pomysłem na odciąganie Białorusi od Rosji byłoby zaproponowanie
Mińskowi, aby w udrożnionym porcie w Elblągu odcięta do morza
Białoruś miała własne nabrzeże?
Mając wszystko powyższe na względzie należy mocno się
zastanowić, by we właściwy sposób zorganizować i kontrolować
własną przestrzeń oraz czerpać z niej siły witalne do budowania
pomyślności. W tym celu należy dokonać rekonstrukcji głównych
tras komunikacyjnych ziem polskich w XXI wieku.
Zgodnie z uchwałą Rady Ministrów nr 173/2017 z dnia 7
listopada 2017 roku w sprawie przyjęcia Koncepcji przygotowania i
realizacji Portu Solidarność – Centralnego Portu Komunikacyjnego
dla Rzeczypospolitej Polskiej ma być podjęta próba transformacji
systemu transportowego państwa. Wszystko po to, by ostatecznie
zerwać ze skutkami upośledzenia komunikacyjnego zaborów oraz
by powiązać wnętrze kraju, a jednocześnie wykorzystać jego
położenie, na temat którego długo debatowali Romer, Nałkowski1249
czy Wakar, nazywając to położenie pomostowym, przejściowym czy
tranzytowym. W każdym razie jest to lokalizacja na styku Europy
Zachodniej i Wschodniej, Europy „morskiej” wchodzącej na
pomoście w rozległe przestrzenie lądowe Eurazji, potencjalnie
łącząca w dogodnym miejscu komunikacją lotniczą Europę z
Ameryką Północną oraz Europę z Azją, w tym wyjątkowo dogodnie
z całą Azją Środkową, komunikując obszar Rimlandu i Heartlandu.
Niczym wielka tranzytowa brama zlokalizowana na terytorium
Rzeczypospolitej, kształtująca przyszłość nowoczesnej komunikacji
na północnej półkuli z różnych kierunków. Do tego z położonego na
pomoście bałtycko-czarnomorskim jedynego obszaru o
wystarczającym potencjale gospodarczym, populacyjnym i
politycznym na wschód od Łaby i na zachód od obszarów
rdzeniowych Rosji i Turcji. Kontrola takiej bramy będzie wielką
siłą geopolityczną. Jednocześnie taki port, jak i system
infrastruktury wokół niego powstałej, poprawi zdolności do
właściwej mobilności wojskowej dla sojuszników Polski, którzy
mieliby przychodzić jej z pomocą wojskową z dużych odległości zza
Atlantyku lub z Rimlandu Europy1250.
Jak pisał Włodzimierz Wakar, Polska w swoich granicach czy to
etnograficznych, czy historycznych jest krajem o przeważających
cechach przyrody i kultury zachodnioeuropejskiej, który dzięki
brakowi granic naturalnych ze wschodu i z zachodu, łagodnym
przejściom przyrodniczym w obu kierunkach, zwężeniu lądu
europejskiego i łukowi karpackiemu – zajmuje w geografii
stanowisko bramy tranzytowej pomiędzy zachodem i wschodem
Eurazji”1251. W tym miejscu warto przyjrzeć się jeszcze jednej tezie
zaproponowanej przez Wakara: „(…) pomostowość międzymorska
Romera odwołuje się do niepewnej przeszłości. Przejściowość
Nałkowskiego jest wrogiem przyrodzonym samoistności politycznej
Polski”. Należy zaznaczyć, że powyższe stwierdzenia oddają w
dużym stopniu charakter obu teorii. Przejściowość prowadzi do
odrodzenia Polski jako bytu niesamodzielnego, pomostowość zaś
stawia na samodzielność jej terytorium, z tym że może ona być
krótkotrwała. Tranzytowość położenia państwa polskiego miała
według Wakara oznaczać jego pomyślność i bogactwo, tym samym
w pierwszym rzędzie odbiegała od pesymistycznych rozważań na
temat przyszłości kraju. Generalnie głównym zadaniem tranzytu
miał być rozwój. Rozwijać miała się nie tylko Rzeczpospolita, ale i
kraje sąsiednie, które by ten tranzyt zorganizowany przez Polskę
obejmował1252.
Projekt Portu Solidarność – Centralnego Portu
Komunikacyjnego dla Rzeczypospolitej Polskiej ma być realizowany
nie tylko ze względu na zbyt małą wielkość Lotniska im. Chopina w
Warszawie – przyrost roczny pasażerów lotniczych wynosił ostatnio
średnio 6,9 proc. rocznie, choć już w samym w 2016 roku 12,4 proc.,
co stanowiło 3,8 mln ludzi – lecz jest podyktowany analizą rozwoju
ruchu lotniczego, zwłaszcza z Azji i Ameryki Północnej.
Przewidywania zakładają podwojenie rynku do roku 2028
chociażby ze względu na to, że w całym regionie brak jest węzła
komunikacyjnego z prawdziwego zdarzenia, a organicznie małe
Helsinki próbują obsługiwać ruch kontynentalny wykorzystując
swoje dogodne położenie i brak konkurencji. CPK ma być węzłem
komunikacyjnym służącym do przebudowy narodowego systemu
transportu kolejowego, co ma trwale zintegrować oddzielone
obecnie aglomeracje warszawską i łódzką1253.
Region Europy Środkowo-Wschodniej ze względu na populacje i
poziom PKB oraz układ geograficzny i położenie jest
predestynowany do posiadania co najmniej jednego węzła
lotniczego o skali globalnej, a Rzeczpospolita ze względu na swoje
położenie oraz potencjał jest tu oczywistym liderem. Centralny Port
Komunikacyjny, zlokalizowany między Warszawą a Łodzią, ma
położenie lepsze niż Londyn, Frankfurt nad Menem, Monachium
czy Stambuł, gdzie znajdują się główne międzykontynentalne
lotniska Europy. Zwłaszcza dotyczy to kierunków z Azji. Przy
opartym na badaniach empirycznych założeniu, że system węzła-
hubu daje wzrost liczby skorelowanych ze sobą połączeń o 10 proc.
rocznie, przekłada się to na 0,5-proc. wzrost PKB, a jedno euro
wydane w branży lotniczej przynosi trzy euro w innych. Do tego
rosnący rynek cargo lotniczego generuje 35 proc. handlu
światowego, jeśli chodzi o wartość, choć zaledwie 0,5 proc. – jeśli
liczyć ten handel samą objętością cargo1254. Tendencja ta będzie się
nasilała wraz z rozwojem Nowego Jedwabnego Szlaku i
bogaceniem się mas lądowych Eurazji. Docelowo w kolejnych
fazach rozbudowy ma być w CPK obsługiwane najpierw 50
milionów, a docelowo nawet powyżej 100 milionów pasażerów
rocznie.
Wraz z tym projektem ma być dokonana zmiana polskiej sieci
transportowej. Celem powinno być zlikwidowanie systemowego
ograniczenia konkurencyjności transportu kolejowego, ponieważ ze
względów historycznych w państwie mamy do czynienia z
faktycznym brakiem węzłowego fragmentu sieci kolejowej, bez
którego utrudnione jest sprawne jej funkcjonowanie. Stąd powstała
realna niekonkurencyjność kolei do połączeń drogowych, a
średnioroczna częstotliwość podróży koleją w Polsce to niecałe
siedem podróży na osobę, podczas gdy w Niemczech 32, w
Szwajcarii 71, a w Japonii aż 100 podróży rocznie na osobę. Warto
w tym miejscu wspomnieć, że w okresie po 1945 roku wystąpiły
trzy okresy likwidacji kolei – 1430 kilometrów kolei około roku
1945 rozebrały wojska sowieckie, 220 kilometrów zlikwidowano w
latach sześćdziesiątych, a potem w latach osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych XX wieku – łącznie zredukowano długość linii
kolejowych z 24 tys. do 19 tys. kilometrów. Stanowiło to
bezprecedensową redukcję w skali światowej, podczas której
obsługę kolejową utraciło 107 miast i 245 gmin. Po tym okresie
kolei nie rozbudowano, koncentrując się tylko na jej modernizacji.
Dla przykładu, na Śląsku gęstość kolei wynosi 17,7 kilometra
na 100 kilometrów kwadratowych, a na zacofanym komunikacyjnie
Podlasiu zledwie 3,89 kilometra na 100 kilometrów kwadratowych.
W największym, najbardziej ludnym i najbogatszym województwe
mazowieckim gęstość sieci kolejowej wygląda niewiele lepiej,
bowiem jedynie 4,8 kilometra na 100 kilometrów kwadratowych.
Ostatecznie doprowadziło to do sytuacji, że w Polsce mamy około
100 miast o populacji co najmniej 10 tysięcy mieszkańców, które są
całkowicie pozbawione połączeń kolejowych. W Czechach jest tylko
jedno takie miasto, a w górzystej Słowacji, położonej peryferyjnie
wobec głównych szlaków transeuropejskich zaledwie osiem, w
alpejskiej przecież w dużej części Austrii – pięć. Przy czym warto
dodać, że w Polsce wykluczenie to dotyczy zwłaszcza obszarów
turystycznych, takich jak Warmia i Mazury, Pomorze, Sudety czy
Zamojszczyzna.
Brak jest ponadto odpowiedniej infrastruktury w węzłowym,
centralnym obszarze Polski na terenie województwa łódzkiego i
mazowieckiego, łączących ten centralny obszar ze wszystkimi
regionami kraju. To wyjątkowa i bardzo niekorzystna sytuacja, na
której wciąż ciążą skutki zaborów, i to przy uwarunkowaniach
geograficznych, które w naturalny sposób predestynują ten region
do pełnienia węzłowej funkcji w krajowym systemie transportu.
Sprzyja temu również regularny kształt państwa i położenie w
środkowej jego części Centralnej Metropolis (nazwa z koncepcji
Centralnego Portu Komunikacyjnego) na oznaczenie nowej
trójaglomeracji Łódź–Stanisławów (nowe miasto rozwijające się
wokół Portu)–Warszawa, spiętej nowym hubem, jako głównego
ośrodka decyzyjnego i gospodarczego kraju. Dotychczasowy kształt
infrastruktury kolejowej z punktu widzenia spójności kraju jest zły,
gdyż układ istotnej części linii magistralnej nie prowadzi do
centrum Rzeczypospolitej, lecz wciąż w kierunku stolic państw
zaborczych. Do tego na wschodniej ścianie kraju brakuje odcinków
bezpośrednio łączących Lublin, Białystok czy Rzeszów. Położone w
oddaleniu od centrum kraju Rzeszów i Wrocław nie są więc
satysfakcjonująco połączone z centralną Polską. A są to przecież
ośrodki duże i ważne, zwłaszcza dotyczy to prężnie rozwijającego
się Wrocławia, choć także Rzeszowa. Ponadto podstawowy układ
osadniczy nie koreluje z ośrodkami turystycznymi i nie służy
integracji obszarów miejskich, które mogłyby się stać
aglomeracjami1255.
Planowany nowy system oparty ma być na układzie piasta i
szprychy (Hub & Spoke) – z węzłem transportowym i zasilającymi
go promieniście liniami transportowymi stanowiącymi szprychy
tego układu. Transport następować ma najpierw do węzła
transportowego, a następnie do węzła w danej lokalizacji czy
destynacji, co ma uczynić podróż łatwiejszą i intuicyjną. Model
piasta i szprychy musi być połączony obwodowo w optymalnym
układzie pajęczyny z centralnym punktem układu umiejscowionym
wewnątrz Centralnej Metropolis i promienistymi liniami łączącymi
centrum z głównymi miastami i obszarami kraju, lub liniami
obwodowymi łączącymi ze sobą główne ośrodki położone
satelitarnie w stosunku do centrum. W promieniu 300 kilometrów
od Metropolis centralnej znajdują się stolice 14 z 16 województw
kraju, w tym ośrodki miejskie krajów położonych na pomoście
bałtycko-czarnomorskim od północnego wschodu Polski (Grodno i
Brześć) i południowego wschodu (Lwów), ale także miejscowości
obwodu kaliningradzkiego, Litwy, dalszej Ukrainy, Słowacji oraz
Czech.
Tego rodzaju układ wybierany jest w państwach o regularnym
kształcie i silnie wykształconych ośrodkach centralnych położonych
w środkowej części kraju, zazwyczaj stolicach kraju o historycznie
silnej władzy królewskiej – jak w wypadku Francji i Hiszpanii.
Warunkiem konkurencyjności nowego systemu kolejowego
Rzeczypospolitej będzie zapewnienie dostępu do CPK z
największych miast państwa w czasie maksymalnie 2–2,5 godziny.
Obszar „ciążenia” komunikacyjnego do CPK ma sięgać aż po Lwów,
Grodno, Brześć i oczywiście całe terytorium Polski, poza
prawdopodobnie jedynie Szczecinem oddalonym bardzo i
„wychylonym” w kierunku Niemiec. Osiągana zakładana prędkość
pociągów – 250 kilometrów – będzie wystarczająca do osiągnięcia
skomunikowania wszystkich miast kraju, z wyjątkiem Szczecina, z
CPK, przy okazji zapewniając skomunikowanie CPK z Łodzią w 25
minut i z Warszawą w 15 minut.
Przy okazji budowy do 2027 roku powyższego węzła lotniczego i
kolejowego planowane jest powstanie nowego „inteligentnego”
miasta jako międzynarodowej wizytówki Rzeczypospolitej z
parkami biznesu, centrami konferencyjnymi, terenami
wystawienniczymi i targowymi, uczelniami oraz pełną obwodnicą
Warszawy. Połączenie Warszawy i Łodzi zabudową nowego miasta
i systemem transportowym Centralnego Portu Komunikacyjnego
ma za zadanie stworzyć warunki do powstania Metropolis
Centralnej jako obszaru metropolitalnego o skali kontynentalnej, z
4–5 milionami mieszkańców. Ponadto w razie realizacji w
przyszłości zaplanowanej inwestycji superszybkiej kolei próżniowej
może powstać połączenie Metropolis Południowej, składającej się z
Krakowa i Górnego Śląska z Metropolis Centralną, skupiając tym
samym łącznie około połowę populacji kraju w superszybkim
systemie komunikacyjnym i rewolucyjnie zmieniając parametry
interakcji ludzi i synergii oddzielonych do tej pory przestrzenią
rynków i potrzeb.
Nowe rozwijane obecnie środki transportu, jak kolej próżniowa,
hyperloop, maglev itp. sprawiłyby, że podróż z CPK do Katowic czy
Krakowa trwałaby jedynie 20–25 minut. Ewentualnie między CPK
a Warszawą 5 minut, czy 8 minut pomiędzy Łodzią a CPK. Koleją
próżniową wszędzie w Polsce można byłoby dojechać w 40 minut.
Niewykluczone jest dalsze skomunikowanie w ten sposób CPK
przez Bramę Morawską z Pragą i Wiedniem, Bratysławą, a także z
Bukaresztem, Wilnem, Rygą, Tallinem czy Lwowem. Rozwijający
się właśnie drogowy transport autonomiczny przyda się w
szczególności na końcówce podróży (tzw. transport ostatniej mili).
Powstanie Metropolis Centralnej jako silnego centrum
gospodarczego o skali globalnej integrującej się z Metropolis
Południową może kiedyś w przyszłości w razie rozwoju technologii
transportowych stworzyć jeden spójny organizm funkcjonowania
blisko 20-milionowej nowej Megapolis połączonej dodatkowo przez
Bramę Morawską z ludną resztą tej części Europy. Może on być
lokomotywą gospodarczą tej części Europy i całego pomostu
bałtycko-czarnomorskiego, potwierdzając status Rzeczypospolitej
jako obszaru rdzeniowego samodzielnego wobec innych.
W wypadku wielomilionowych miast, gdzie wielkość potoków
pasażerskich i dystans uzasadniają budowę i utrzymanie kolei
bardzo dużych prędkości powyżej 300 km/h kolej jest w stanie
wygrywać konkurencję z samolotem nawet na odległościach do
1000 kilometrów, a przy mniejszych prędkościach do dystansu 300–
400 kilometrów. Regularny kształt Polski i jej nizinny charakter,
jak również położenie głównych ośrodków miejskich w relacji do
Centralnej Metropolis rozumianej jako zintegrowane
infrastrukturalnie i funkcjonalnie aglomeracje Warszawy i Łodzi
może dać szansę kolei do pełnienia istotnej funkcji w krajowym
systemie transportowym. W takim układzie przestrzennym
położona w centralnym obszarze kraju infrastruktura powinna być
intensywnie wykorzystywanym węzłowym fragmentem krajowej
sieci dużej gęstości i dobrej rentowności, ponieważ warunki
topograficzne Niziny Środkowoeuropejskiej temu sprzyjają.
Warto pamiętać, że region Europy Środkowo-Wschodniej
obejmuje 180 mln ludności w 19 krajach, z tego na Ukrainie 45,5
mln, w Polsce 38,5, w Rumunii 20 mln, Czechach 10,5 mln, na
Węgrzech 9,9 mln, Białorusi 9,5 mln. To przesądza, że potencjał
rynku dla Polskich Linii Lotniczych LOT jest większy niż
któregokolwiek z potencjalnych przewoźników zachodnich w tym
regionie – jak na przykład Lufthansy, która ma naturalny rynek
„zaledwie” 110 mln mieszkańców. Rzeczpospolita stanowi 21 proc.
populacji regionu i aż 30 proc. jego PKB, czyli aż 2,5 razy więcej niż
druga w kolejności Rumunia. Per capita dochód Polski to 26,261
dolara według danych IMF za 2015 rok, co plasuje Polskę znacznie
powyżej średniej dla regionu wynoszącej 18,600 dolara.
LOT ma wszelkie dane po temu, aby być naturalnym
przewoźnikiem regionu, a Warszawa jest największym (3,3 mln)
obszarem metropolitalnym pośród nowych krajów Unii
Europejskiej i tylko nieznacznie ustępuje Kijowowi, choć z PKB w
wysokości 141 mld dolarów daleko wyprzedza stolicę Ukrainy i ma
potencjał porównywalny ze Sztokholmem czy Berlinem. Do tego
dochodzi bliskość aglomeracji łódzkiej z 1,06 mln mieszkańców,
specjalnej strefy ekonomicznej i międzynarodowych zakładów
produkcyjnych, co w wykonaniu połączenia potencjałów obu
aglomeracji przez projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego
może mu dać znaczną przewagę nad konkurentami na północy i
zachodzie.
Warszawa cieszy się swoim centralnym położeniem w regionie
w odległości maksymalnie 90 minut lotu do wszystkich miast
Europy Środkowo-Wschodniej. Pozwala to na bardziej efektywną
obsługę między Europą Zachodnią a Dalekim Wschodem, jako że
stolica Polski leży na linii tzw. wielkiego koła pomiędzy Pekinem,
Seulem, Szanghajem w Azji a Barceloną, Mediolanem, Genewą i
Monachium w Europie. Analogicznie bardzo efektywnie można
obsługiwać ruch lotniczy z Azji Środkowej, która znajduje się – w
wypadku Warszawy – w zasięgu lotu samolotem
wąskokadłubowym, podczas gdy z Zachodniej Europy trzeba latać
szerokokadłubowym. Owszem, także wąskokadłubowym, lecz
jedynie najnowszej generacji, co mocno podnosi liniom lotniczym
koszty. Co więcej, położenie Warszawy blisko wschodniej granicy
strefy czasowej pozwala na układanie korzystnych lotów nocnych
dla krótkiego i średniego zasięgu na kierunkach wschodnich. Do
tego można wykorzystywać 24-godzinne rotacje samolotów, co
ułatwia planowanie rozkładów. Zarówno wschodnie wybrzeże USA,
jak i spora część terytorium Chin mieszczą się w tych dogodnych
ramach. Jednocześnie rotacje są na tyle długie, że przewoźnik
bazowy nie ma problemu z wykorzystywaniem posiadanej floty.
Lokalizacja Centralnego Portu Komunikacyjnego ma
rozstrzygające geograficzne przewagi konkurencyjne nad innym
portami europejskimi. Wyrazem powyższego jest to, że obecnie do
Azji lata się już więcej z Warszawy niż z lotniska Tegel w
Berlinie1256.
Szczególnie uderzające są przemyślenia dotyczące budowy
nowego systemu transportowego opartego na Centralnym Porcie
Komunikacyjnym w kontekście opisanego wyżej historycznego
rozwoju systemu komunikacji w Rzeczypospolitej.
Przeklęty dualizm
Zapamiętałem tę chwilę, gdy na konferencji geopolitycznej
organizowanej w Nowym Jorku przez George’a Friedmana w
październiku 2017 roku Louis Gave powiedział mi ostro: „Od 500
lat, by osiągnąć poważniejszy życiowy sukces, Polak musi
wyjeżdżać z kraju”. Żyjąc w Polsce nie sposób uniknąć wrażenia,
wciąż odczuwanego po transformacji rozpoczętej w 1989 roku, że
przestrzeń Rzeczypospolitej, opisywana w niniejszej książce, jej
natura, właściwości i samo jej istnienie, definiowane są przez
„wciśnięcie” pomiędzy Wschodem a Zachodem – jako to „coś”
pomiędzy. A dokładnie między dobrze określonymi biegunami
Zachodu i dwóch rodzajów Wschodu. Jednego – Rosji imperialnej,
potężnej, acz biednej i jakby cywilizacyjnie upośledzonej, choć tak
groźnej i niepokojącej jako Wschodu europejskiego. I drugiego –
Orientu jako Wschodu obcego, azjatyckiego, bardzo odległego i
nieco egzotycznego niczym baśnie czy klechdy, ewentualnie obecnie
napędzanego rosnącą potęgą gospodarczą Chin. W tym właśnie
obszarze „pomiędzy” – od Adriatyku po Bałtyk i Morze Czarne –
rozciąga się pas krajów, którego – jak pisze Jan Sowa – definicja i
habitus wymykają się czarno-białym kategoryzacjom. To Europa,
ale nie do końca Europa „morska” – a więc kapitalistyczna,
zachodnia, łacińska – albowiem przenikały do niej wpływy
islamskie, tatarskie, prawosławne czy azjatyckie i były one na tym
terenie zawsze wystarczająco silne, by zaburzać jakikolwiek czysto
europejski habitus oparty na Atlantyku i geopolitycznym
„Morzu”1257.
Pas rozdarcia między Wschodem a Zachodem, czy – jak piszą
krytycy rozwoju zależnego – „pas ziemi niczyjej i nijakiej”1258 – nie
tworzy, wbrew pozorom, także wspólnej grupy celowościowej
między na przykład Polakami, Czechami czy Bułgarami, której
celem byłby ewentualny odpór dany rosyjskiemu imperium od
wschodu. Bułgarzy bowiem zawsze chcieli większej obecności
politycznej Rosji w swoim regionie w obawie przed Turkami i
islamem, a Polacy odczuwają do obecności Rosji instynktowny
antagonizm, a nawet wrogość wynikającą z wielowiekowej
rywalizacji na pomoście bałtycko-czarnomorskim o dominację w
regionie. Zrozumienie tego fenomenu oddziałuje mniej na będący
bohaterem niniejszej książki hardware, czyli przestrzeń jako taką,
która wyznacza możliwości, zadania, ale także i ograniczenia
prowadzenia danej polityki. Raczej oddziałuje na szeroko pojęty
software, który z kolei wyznacza sposób jej prowadzenia, klasę i
horyzonty elit, grę statusową oraz ocenianie i percepowanie przez
siebie i przez innych swoich możliwości, ambicji, celów i zachowań
w ścisłym współdziałaniu z innymi aktorami gry międzynarodowej
i ich zachowaniami politycznymi. Tym samym, w połączeniu z
hardware’em, determinując codzienną, rzeczywistą politykę
regionu, jego aspiracje i niepokoje.
Granice tego obszaru „pomiędzy” wyznaczają z jednej strony
brzegi Zatoki Fińskiej, Dniepr i Morze Czarne, a na zachodzie i
południu wyznaczane są one, co ciekawe, przez dawne granice
rzymskiego imperium – Dunaj oraz bałkańskie wpływy Bizancjum
i imperium Osmanów – byty odrębne kulturowo i cywilizacyjnie. Za
Dnieprem i następującym po nim dziale wodnym panują już od
kilkuset lat wpływy Moskwy. Trwałość cywilizacyjna tej granicy
jest zaskakująca. W XX wieku zachodnia granica sowieckiej strefy
wpływów po opanowaniu organizmów politycznych pomostu
bałtycko-czarnomorskiego i reszty Europy Środkowej i Wschodniej
stanęła prawie dokładnie tam, gdzie w IX wieku były granice
frankijskiego imperium Karola Wielkiego, a 500 lat wcześniej limes
rzymskiego imperium, oparte na Łabie i Litawie1259.
Rozwój dualizmu zbiegł się z upadkiem znaczenia emporium
handlowego Konstantynopola zdobytego przez Osmanów i
złamania systemu handlowego „Lądu”. Zważywszy, że
Rzeczpospolita korzystała na południkowych komunikacjach
handlowych, złamanie wpływów i znaczenia Konstantynopola dla
przyciągania handlowego osłabiło też organiczną siłę jej systemu
komunikacyjnego i gospodarczego. Jednocześnie wzmocniło
„ciążenie” i znaczenie Atlantyku, a przez to „ciążenie” geopolityczne
idące od rosnącego na znaczeniu Bałtyku, gdzie Rzeczpospolita, i
tak nie najlepiej skomunikowana z tym północnym morzem, z
powodu zanikania obrotu gospodarczego z Konstantynopola i
Nadczarnomorza nie organizowała należycie osi południkowej
między oboma morzami marginalnymi Atlantyku, które
wyznaczały jej historyczne horyzonty hardware’u.
To wzmocniło wiecznie biedną i nieskomunikowaną wówczas
właściwie z niczym Moskwę, która po zniknięciu silnego ośrodka
gospodarczego w Konstantynopolu na swoim południowym
perymetrze strategicznym ogromnie na upadku miasta nad
Bosforem skorzystała. Zwłaszcza względem Rzeczypospolitej i
zwłaszcza z czasem, gdy sama opanowała Nadczarnomorze i Bramę
Smoleńską i gdy od XVIII wieku już nawet imperium osmańskie
nie mitygowało od południa zapędów rosyjskich. Rzeczpospolita
znalazła się nagle w strefie zgniotu między rosnącym w siłę
„Morzem” i Rimlandem Europy, a ośrodkiem siły tradycyjnie słabej
gospodarczo, ale bardzo silnej politycznie Moskwy.
Na tym przykładzie widać sztuczność czy może raczej pozorność
możliwości wyboru pomiędzy polityką „piastowską” a
„jagiellońską”. Można powiedzieć, że pozory tego wyboru
odzwierciedlają także skutki dualizmu na Łabie. Polityka
„piastowska” w tym ujęciu to w pewnym uproszczeniu miałoby być
oparcie się na gospodarce Zachodu, próba dogonienia w teorii
konwergencji tegoż Zachodu. Natomiast polityka „jagiellońska” to
byłaby próba poradzenia sobie z kwestią ciągłego zagrożenia ze
Wschodu wraz z wymogiem posiadania stref buforowych i własnych
ambicji. Jak przystało na samodzielny obszar rdzeniowy, być może
wraz z rozwojem gospodarczym i wzrostem potęgi – z własnym
projektem ekspansji gospodarczo-politycznej. Na pewno zaś
nietraktowanie przestrzeni Rzeczypospolitej jako obszaru, który
musi dołączać do zewnętrznego obszaru rdzeniowego, wokół
którego organizują się inni. Swoją drogą zastanawiające jest, jak
głęboki na poziomie uświadomionym i nieuświadomionym jest
podział w polskim społeczeństwie i w polskiej klasie politycznej
dotyczący tej kluczowej kwestii: czy jesteśmy osobnym obszarem
rdzeniowym, czy nim nie jesteśmy i musimy własne ambicje poddać
innemu obszarowi rdzeniowemu1260. Podział ten moim zdaniem jest
praprzyczyną innych podziałów oraz różnic co do tego, jak i na
jakich konkretnych zasadach, a zapewne nawet „pod kogo”
organizować naszą wspólną przestrzeń.
Rozróżnienie między polską „piastowską” a „jagiellońską” jest
pozorne także z innego powodu – zwłaszcza współcześnie. Przy
czym nie chodzi tylko o to, co to rozróżnienie symbolizuje w
potocznym obiegu – czy chodziłoby o popoczdamskie polskie granice
na Odrze i Nysie i na Bugu, czy z drugiej strony o aktywną politykę
quasi-imperialną na Wschodzie. Zdecydowanie nie o to chodzi.
Chodzi o pracę sił w przestrzeni. Problem polega na tym, że mimo
iż po wojnie światowej przesunięto granice Rzeczypospolitej na
zachód, opierając je na zachodzie, południu i północy – odpowiednio
na Bałtyku, Karpatach, Odrze i Nysie, to jednakowoż nadal jej
przestrzeń jest zwornikiem całego obszaru lądowego między
Europą a Eurazją. Nigdy przywództwo w Warszawie nie będzie
miało komfortu pasywnego stosunku do polityki wschodniej w
dawnych obszarach buforowych Rzeczypospolitej, na Bramie
Mołdawskiej czy w Nadczarnomorzu, licząc na możliwość spokojnej
konsolidacji w ramach polityki „piastowskiej” w nowych, jakże
dogodnych granicach „piastowskich”. Po prostu obszar rdzeniowy
państwa polskiego znajduje się, owszem, nad Wisłą i Wartą,
natomiast nie jest w stanie konsolidować się po „piastowsku”, jeżeli
Polska nie ma wpływów na obszarach buforowych między Moskwą
a Warszawą, mitygując w ten sposób wojskową i polityczną
projekcję siły Moskwy zbliżającą się nieustannie do polskiego
obszaru rdzeniowego. Dzieje się tak, ponieważ natychmiast
rosyjskie wpływy polityczne, już nie mówiąc o wojskowych,
oddziałują w sposób bezpośredni na zdolności konsolidacyjne i
wewnętrzne państwa polskiego. Zarówno te polityczne, jak i
ekonomiczne. Zagrożeni bowiem przez Rosję, musimy przyciągać
zewnętrzne potęgi dla gwarancji naszego bezpieczeństwa, co
zawsze kosztuje, oraz – tak czy inaczej
– musimy „pod Rosję” modernizować siły zbrojne i wydawać
pieniądze na szeroko pojętą modernizację przestrzeni. W dodatku
wiecznie martwiąc się o trwałość starań modernizacji i konsolidacji
i nie podejmując prawdopodobnie w związku z tym optymalnych
decyzji gospodarczych, infrastrukturalnych czy inwestycyjnych.
Oczywiście nie czuło się tego od roku 1989 dlatego, że Sowieci
zostali tak bardzo pokonani przez geopolityczne „Morze”, że
rozpadło się nie tylko ich imperium zewnętrzne, ale również
wewnętrzne, a jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX wieku
rozpadało się imperium Rosji również w innych, odległych od
moskiewskiego rdzenia miejscach. Dlatego przez jakiś czas
przestano w Warszawie odczuwać imperialne ciążenie ze Wschodu.
Ze wzrastającym niepokojem zaczęto je na nowo odczuwać pod
władzą Putina na Kremlu i całą naszą politykę opierano na tym, że
to „zwycięski i potężny” Zachód zabezpieczy nasze obszary
buforowe.
Tymczasem z punktu widzenia kalkulacji wojskowej – i to widać
obecnie na wschodniej flance NATO – nie ma ucieczki od własnej
myśli geostrategicznej dla pomyślności państwa polskiego i jego
istnienia. Wadą po 1989 roku było to, że politykę względem państw
na Wschodzie, obszarów buforowych – dawnych części
Rzeczypospolitej, a przede wszystkim wobec obszarów między
Dnieprem a Dźwiną, jak na przykład wobec Bramy Smoleńskiej –
prowadziliśmy wierząc, że siła Zachodu całkowicie zapewni Polsce
możliwość jej prowadzenia na poziomie satysfakcjonującym dla
interesów Polski. Staliśmy się tym samym zależni od potencjalnie
zmiennej polityki Zachodu względem obszaru buforowego i samej
Rosji, w szczególności zależni od siły „Morza”, oraz zależni od
potencjalnego słabnięcia potęgi konstruktu geopolitycznego
Zachodu.
Po drugie: nie myśleliśmy z punktu widzenia wojskowego i
strategicznego o swoim planowaniu operacyjnym na ewentualny
wypadek łamania się ładu światowego. To widać obecnie, gdy
Rosjanie dość umiejętnie rozgrywają rozziew interesów między
Polską a Amerykanami i innymi państwami NATO oraz
państwami na wschodniej flance Sojuszu, jeśli chodzi o np.
dyslokację wojsk na Bramie Smoleńskiej, przy granicach państw
bałtyckich, o czym będzie jeszcze mowa. Nieważne, czy jest to
polityka „piastowska”, czy „jagiellońska” – po prostu trzeba o tej
kwestii myśleć, bo z Bramy Smoleńskiej do Warszawy, do centrum
decyzyjnego i dyspozycyjnego państwa polskiego, wjeżdża się z
powodu układu terenowego i zasad sztuki wojennej jak – nie
przymierzając – autostradą. Układ geograficzny powoduje, że z
Bramy Smoleńskiej i Przemyskiej ktoś może szarpać wciąż za
klamkę do polskiego państwa, więc zadaniem wymiaru
„jagiellońskiego” musi być odsuwanie zagrożenia płynącego w
realnej przestrzeni z rosyjskiego obszaru rdzeniowego. Jak najdalej
od doliny Wisły i Warty, bez oglądania się na tymczasowe
fluktuacje relacji sił Zachód–USA–Rosja i budzące nadzieje kolejne
„pogody geopolityczne”. Właściwie odwrotnie – należy je
wykorzystywać bez popadania w iluzję „wiecznego pokoju” czy
„końca historii”. Zatem polityka „piastowska” nie eliminuje
„jagiellońskiej” i odwrotnie. Wzajemnie obie się wzmacniają1261.
W związku z tym należało po 1989 roku budować strefę
wpływów własnych, z własnym rozpoznaniem obszaru i wpływami
gospodarczymi na całym obszarze postsowieckim. Wszystko to
dlatego, że jeżeli łamie się pogoda geopolityczna, to niestety nikt
Warszawy nie zwolni z myślenia o przestrzeni (czyli w tym
wypadku hardwarze) i w negatywnym scenariuszu braku własnych
lewarów możemy mieć tylko nadzieję, że sojusz ze Stanami
Zjednoczonymi będzie trwały, ścisły i spójny.
Co niezmiennie ważne do dzisiaj – w XVI wieku ta sama linia
dualizmu oddzieliła w Europie tereny, na których pojawiło się
wtórne poddaństwo chłopów, od tych, gdzie praca rolna pozostała
już wolna, wyznaczając właśnie zjawisko dualizmu rozwoju
gospodarczego i społecznego kontynentu. Ta linia demarkacyjna
dzieliła cywilizacyjnie najwyraźniej na wschód i zachód, gdzie na
wschodzie nie było śladów materialnego (nie – duchowego, bo to
akurat dziedzictwo silnie na pomoście też wystąpiło) dziedzictwa
rzymskiego. Jeśli tereny na wschód od Dniepru zasługują na miano
peryferii czy terenów zależnych, to ich centrum grawitacyjnym, a
więc geopolitycznym obszarem rdzeniowym, w kierunku którego
dokonywała się integracja polityczna, gospodarcza i społeczna –
była Rosja, aż do XX wieku stanowiąca całkowicie odrębną od
Zachodu, kapitalizmu czy Oceanu Światowego „gospodarkę świat”.
Z pewnością dla obszarów na wschód od Dniepru nie była tym
obszarem grawitacyjnym Europa Zachodnia, choć zdarzało się, że
szansę na to miała Rzeczpospolita, jak w XV, XVI i XVII wieku.
Opisywany obszar na wschód od Łaby znajduje się pomiędzy
silnie oddziałującymi zewnętrznymi obszarami rdzeniowymi:
Europą „morską” – korzystającą z obsługi morskiej, tradycyjnie
niejednorodną politycznie, ale za to z wynikającym z „Morza”
rozwojem społecznym i gospodarczym – a obszarem zacofanego
społecznie i gospodarczo, acz silnego politycznie, lądowego
imperium Rosji. Od wielkich odkryć geograficznych obszar
„pomiędzy” stopniowo stawał się (w rzeczywistości i, co równie
ważne, w postrzeganiu zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie)
– według słów Jana Sowy – strefą pewnego niedorozwoju,
niepełności, niesamoistności, niepodmiotowości, niepełnego
ukształtowania, podrzędności. A nawet z perspektywy rozwoju
„morskiej” Europy – niedojrzałości społeczno-kulturowej, która ma
ogromne znaczenie dla gry statusowej, stanowiącej sedno
software’u w polityce1262.
Doprowadziło to do wykształcenia w regionie zjawiska,
opisywanego przez co zjadliwszych autorów z pogardą, jakoby
region „pomiędzy” zamieszkiwały społeczeństwa, które nie mogą
określić swojego habitusu w sposób autonomiczny bez oglądania się
na innych, którzy byliby dla nich punktem pozytywnej lub
negatywnej idealizacji, tym samym dając się sprowadzić do
uwięzienia w logice „uciekania” i „doganiania”, która zupełnie nie
stosuje się po państw Europy Zachodniej. Także nie stosuje się do
Rosji czy innych społeczeństw, które się czują autonomicznym
„swoim” światem, czy też swoim obszarem rdzeniowym zdolnym do
formułowania własnej polityki i tworzenia własnego oddziaływania
cywilizacyjnego. Dotyczy to w równym stopniu Europejczyków z
Rimlandu, Turków nad Bosforem, Chińczyków Han w dolinach
wielkich rzek Chin czy Persów na Wyżynie Irańskiej1263.
Społeczeństwa opisywanego obszaru „pomiędzy” chcą być jak
Francuzi, Niemcy czy Anglicy, ale już nie jak Rosjanie czy
Bułgarzy. Państwa zorganizowane po upadku Habsburgów na
początku XX wieku na gruzach tego imperium1264, które twórca
doktryny powstrzymywania (wielbiony w Polsce za postawę
konfrontacyjną wobec Sowietów! – ta przewrotność percepcji!)
George Kennan nazywał „żałosnymi” (pathetic)1265, a wyraźnie
krytyczny wobec zjawiska rozwoju zależnego Jan Sowa nazwał
„niewydarzonymi”. Jakby nie były w stanie samodzielnie „wypełnić
treści swoich nazw i się do końca wydarzyć”. Stąd ciągła potrzeba
sięgania po wzory z zewnątrz1266, albowiem kultury polityczne tego
obszaru stały się niejako wtórne w procesie dziejowym1267.
Widać skądinąd przy tej okazji, jak silny wciąż jest w Polsce
dyskurs „nadganiania”. Rzecz natomiast w tym, że „dościganie”
może nie być w interesie „dościganych”. Jak podnosi Bartłomiej
Radziejewski, wszelka próba wyrwania się z pułapki strefy zgniotu
i budowy alternatywnego centrum – sama w sobie niezwykle
trudna, musi zarazem powodować opór i przeciwdziałanie obecnych
centrów. Tym silniejszy, im bliżej potencjalnej konkurencji są
położone1268.
Może to prowadzić do sugerowanej już wcześniej konstatacji
„siedzenia okrakiem” na cienkiej mentalnej granicy pomiędzy
poczuciem, że Rzeczpospolita i jej przestrzeń stanowi odrębny
obszar rdzeniowy, a poczuciem, że tym obszarem nie jest i nie
będzie i że lepiej zaakceptować status podporządkowania, w
zamian odbierając pakiet modernizacyjny. Ten mechanizm być
może tłumaczy napięcia na polskiej scenie politycznej po 1989 roku,
których zapewne jednak ze względu na wyraźnie większy od innych
państw potencjał Polski – nie doświadczają w takim stopniu inni w
regionie.
Napięcie powyższe spotęgowane jest w szczególności
imperialną historią własnego historycznego obszaru rdzeniowego
wobec Wschodu i dawnych obszarów buforowych z jednoczesnym
zapóźnieniem względem Zachodu wynikającym z dualizmu. To z
kolei determinuje postawy polityczne dotyczące statusu,
prowadzonej polityki zagranicznej i układania relacji z
zewętrznymi źródłami siły, tworząc szczególną mieszankę poczucia
słabości i siły, pewności siebie i jej braku. W praktyce dnia
codziennego sprawia zaś, że konkretne zamierzenia polityczne
niepotrzebnie i w istocie często nieskutecznie oddzielają większe
zasoby hardware’u od słabszego software’u i na odwrót, zamiast
powodować, żeby „zagrały” jako jedność.
Dla krajów na wschód od Łaby okresem świetności był czas
przed nastaniem ery nowożytno-kapitalistycznej: w wypadku
Rzeczypospolitej w XV i XVI wieku, Węgier w X i XI, Czech w XIII i
XIV, Bułgarii w IX i X wieku. Tymczasem na morskim zachodzie
kontynentu okres świetności nastał wraz z potęgą geopolitycznego
„Morza” – kolejno od XVI wieku do dzisiaj obejmując Hiszpanię,
Portugalię, potem Niderlandy i Francję, wreszcie prawdziwe
morskie potęgi – Wielką Brytanię i USA1269.
Dualizm rozwojowy polega na wyraźnym pęknięciu kontynentu
mniej więcej wzdłuż Łaby. Na Zachodzie pojawiła się gospodarka
kapitalistyczna, w sile rosnąca monarchia i absolutyzm
konsolidujący niczym mechanizm tłokowy wysiłek organizacyjny
państwa na danej zajmowanej przez władzę tego państwa
przestrzeni. Na wschodzie gospodarka folwarczno-pańszczyźniana
ze słabą władzą centralną nieorganizującą przestrzeni w stopniu,
którego ta przestrzeń wymaga po to, by zrealizować możliwości
organicznie stwarzane, oraz by sprostać wymogom nieustającej
rywalizacji z zewnętrznymi podmiotami państwowymi, które
własną przestrzeń organizują. Co równie ważne – nieubłaganie
wraz ze wzrostem potęgi pragną zorganizować także przestrzeń
innych1270.
Co ciekawe, konstrukt geopolityczny Rzeczypospolitej, objęty
zjawiskiem dualizmu i uwstecznienia rozwojowego, z racji swojego
wyjątkowego położenia geograficznego jednocześnie realizował
własny projekt imperialny na wschodnich obszarach buforowych
swojego lądowego imperium. Doprowadziło to do „przeżycia”
doświadczenia projektu quasi-kolonialnego czy imperialnego,
których ślady – nie bójmy się tak sprawy postawić – w sposób dość
charakterystyczny pozostały w polskiej kulturze politycznej,
literaturze i sztuce, przy jednoczesnym pęknięciu wynikającym z
dualizmu i słabości gospodarczo-cywilizacyjnej konstruktu pomostu
bałtycko-czarnomorskiego, na którym rozparta była dumna kiedyś
Rzeczpospolita. To tłumaczy niepowstrzymaną chęć związania się
kulturowego i cywilizacyjnego z „morską” Europą i konstruktem
cywilizacyjnym Zachodu. Tworząc w ten sposób polityczną
„dwubiegunówkę”: z nastawieniem imperialnym wynikającym z
potrzeby radzenia sobie z wyzwaniami „wielkich przestrzeni”
rozszerzających się wachlarzowo na wschód od polskiego obszaru
rdzeniowego w kierunku Eurazji, z jednoczesną chęcią
„nadganiania” do leżącej bliżej „Morza” strefy Europy
Zachodniej1271.
Immanuel Wallerstein uważał, że upadek państwa polskiego w
XVIII wieku spowodowany był bezpośrednio ewolucją światowej
kapitalistycznej gospodarki i miejscem, jakie zajmowała w nim
Rzeczpospolita1272. Wallersteina inspirowała socjologizująca teoria
Fernanda Braudela, który z kolei idzie szlakiem wytyczonym przez
polskich badaczy historii gospodarczej: Mariana Małowista,
Witolda Kulę, Jerzego Topolskiego i kilku innych1273. Polska
występuje w niej jednocześnie jako ofiara i jako strona dominująca,
kolonizująca obszary buforowe swojego imperium na Wschodzie.
Obszarem ekspansji lądowej mogły być tylko obszary pomostu
bałtycko-czarnomorskiego oraz obszary buforowe Rosji, podczas
gdy dla Europy „morskiej” był nim Ocean Światowy i cały Rimland
Eurazji, cała Afryka i obie Ameryki. Rosjanie z kolei mieli do
własnej ekspansji całą północną Azję i prawie cały geopolityczny
Heartland aż do brzegów północnego Pacyfiku.
Upadek dawnego państwa polskiego można w tym sensie uznać
za porażkę w rywalizacji z imperializmem Rosji, Prus i Austrii, a
walka toczyła się o kontrolę terenów znajdujących się w spornej
przestrzeni wpływów – na terenach zwanych w polskiej kulturze
Kresami, na których Rzeczpospolita występowała w roli kolonialnej
potęgi. Zaznając jednocześnie, w przeciwieństwie do Anglii i
Francji, drugiej strony postawy imperialnej, czyli
podporządkowania i rozbiorów – niczym organizmy polityczne
znajdujące się w Afryce, Azji czy Ameryce Południowej1274.
Do tego rozbiory dokonały się w krytycznym dla postępu
cywilizacyjnego XIX wieku, gdy nowoczesny naród i jego
świadomość kulturowa oraz odpowiedzialność za własną przestrzeń
kształtowały się w sytuacji imperialno-kolonialnego
podporządkowania obcym potęgom. Jeszcze mocniej dotyczyło to
elit społecznych Rzeczypospolitej, a fakt ten odcisnął się nie tylko
na komunikacji czy integracji jej przestrzeni, ale także na sposobie
funkcjonowania instytucji państwowych oraz „ustatusowienia”
nowo odrodzonego państwa. Rzeczypospolitej z definicji
„nuworyszowskiej” w relacjach międzynarodowych (w sensie
awansu państwowego w zawsze istniejącej hierarchii
międzynarodowej czy też jej aspiracji bycia gospodarzem własnej
przestrzeni), wobec której po 1918 roku rzucano epitety na temat
jej „sezonowości” czy bycia „bękartem wersalskim”. Choć
podobnych nie brakowało także w okresie po roku 1989, gdy wobec
Polski nisko postrzeganej w hierarchii porządku
międzynarodowego (w dużej mierze z racji słabego software’u) nie
obawiano się mówić publicznie, że „straciła okazję, by siedzieć
cicho”, jak zdarzyło się to prezydentowi Francji Jacques’owi
Chiracowi w trakcie sporu o cele wojny USA w Mezopotamii na
początku XXI wieku.
Do wspomnianego „ostatusowania” i wynikającej z niego dla
skuteczności software’u w polityce percepcji siły i znaczenia
państwa trzeba dołożyć jeszcze jeden element, obecny już od czasu
wielkich odkryć geograficznych w czasach światowej dominacji
„Morza”1275. Rzeczpospolita zajmowała w nim określone miejsce w
międzynarodowym podziale pracy. Albowiem począwszy od wieku
XVI–XVIII ukształtowała się relacja między wschodem a zachodem
Europy posiadająca cechy gospodarczych relacji centrum-peryferie.
Wschód eksportował na Zachód surowce naturalne, produkty
rolnicze oraz ludzi (wyjeżdżających ze strefy zgniotu za lepszym
życiem, karierą, ale też w poszukiwaniu bezpieczeństwa od wojny
czy awansu cywilizacyjnego), a sam importował dobra luksusowe,
produkty rzemieślnicze, narzędzia czy produkty przemysłowe. To
dokładnie wzorzec nierównej wymiany do krajów Trzeciego Świata
z syndromem peryferyjności tworzącym napięcie u ambitniejszych
jednostek – jak dogonić projekt modernizacyjny i wyrazić siebie
jednocześnie?1276.
Miejsce, jakie zajęła dawna Rzeczpospolita w wyniku dualizmu,
okazało się na dłuższą metę fatalne. Musimy sobie postawić
pytanie, jak bardzo to miejsce się zmieniło po 1989 roku, co otwiera
spór między zwolennikami konwergencji, czyli tymi, którzy
uważają, że „dogonimy”, a tymi, którzy uważają, że „nie dogonimy”,
twierdząc, że z imperium zbożowego i drzewnego staliśmy się
miniimperium AGD i montowni samochodów, ale nie ma wciąż w
kraju istotnych innowacji czy nowych gałęzi przemysłu
przyszłości1277.
Zarówno Wallerstein jak i Braudel rozróżniają „imperium
świat” i „gospodarkę świat”1278. W tej drugiej znaczenie ma model
obiegu gospodarczego, a nie faktyczne dominium sprawowania
władzy. W związku z tym „gospodarka świat” ma zasięg i moc
znacznie szersze niż zasięg konkretnych struktur politycznych.
„Imperium świat” natomiast podporządkowuje obszar wymiany i
przestrzeń wobec konkretnej władzy politycznej. Tymczasem w
globalnej „gospodarce świecie” struktury władzy są minimalne, na
tyle tylko, by swobodnie prowadzić handel i nieustannie relokować
produkcję w łańcuchu podziału pracy i alokacji kapitału. Idzie to w
parze z cechami geopolitycznymi „Morza”, gdzie stosunkowo rzadko
się interweniuje w lokalne relacje polityczne, na tyle tylko, by
utrzymać kontrolę dotyczącą pożądanego otwarcia lokalnych
rynków, ich właściwe skomunikowanie i ustalanie obowiązujących
na nich reguł dla kapitału, inwestycji i zasad współpracy.
Pojawienie się paneuropejskiej kapitalistycznej gospodarki było
po wielkich odkryciach geograficznych zjawiskiem nowym, a z
czasem stało się sprawą globalną i po przejęciu dominacji w
systemie przez zwycięskie USA w wyniku wojen w Europie w XX
wieku – obowiązuje do dziś. Światowa gospodarka od bez mała 500
lat przesuwa obszar rdzeniowy między kolejnymi państwami strefy
Atlantyku. Obecnie położone nad Pacyfikiem Chiny chcą ten
system zmienić, więc skala wyzwania dla systemu znanego od 500
lat jest z rzędu największych z możliwych1279.
Co znamienne, w Europie nowożytnej objętej opartym na
Oceanie Światowym systemie „gospodarki świata” nie powstało
żadne „imperium świat” (choć zobaczymy, jak będzie ostatecznie z
Unią Europejską!). Wcześniej morski system pokolumbijski chcieli
złamać: Napoleon, dwukrotnie w XX wieku Niemcy, zapewne także
Sowieci – zupełnie bezskutecznie1280.
System ten ma hierarchiczną strukturę, dzieląc się na rdzeń,
półperyferie i peryferie, co łącznie daje możliwość alokacji różnych
rodzajów produkcji w różnych strefach1281. Giovanni Arrighi opisuje
cztery fazy przemieszczania się hegemonii w ślad za kapitałem
poszukującym najlepszych warunków realizacji zysków: od
dominacji północych Włoch w późnym średniowieczu, Wenecji i
Genui, przez Niderlandy, Wielką Brytanię aż po Stany
Zjednoczone1282. Wszystko wcześniej, co miało znaczenie przez
kilkaset lat na Starym Kontynencie, działo się w sławnym
prostokącie rdzenia Europy pomiędzy Wenecją i Genuą na
południu a Amsterdamem i Londynem na północy, który to
prostokąt stanowi gospodarczy kręgosłup Europy do dziś. Kto
znajduje się bliżej tego prostokąta, ten radzi sobie lepiej, kto dalej –
ten jest bardziej zacofany. Do tego można było w Europie dodać
może jeszcze aktywność wynikającą ze szlaków kupieckich Hanzy
nadbałtyckiej, systemu handlowego słabnącego Konstantynopola,
trochę ruchu na starym szlaku jedwabnym i nieco jeszcze przez
Półwysep Iberyjski1283.
Możliwość łatwej relokacji między półperyferiami/peryferiami
widać po tym, jak Niderlandy relokowały produkcję zbożową na
pomost bałtycko-czarnomorski do wówczas peryferyjnego obszaru
kształtującej się „gospodarki świata”. Albo też gdy USA relokowały
do Chin w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat produkcję
przedmiotów codziennego użytku, co obniżyło koszty utrzymania
klasy średniej w USA. Okazało się to możliwe, w obu zresztą
wypadkach, ponieważ stosunki w peryferium zarówno dawnej
Rzeczypospolitej, jak i XX-wiecznych Chin nie były wolnorynkowe
czy kapitalistyczne w klasycznym rozumieniu tego słowa. Prawem
zapisany był właściwie przymus zatrudnienia, czyniąc pracę łatwo
osiągalną i tanią. W XX wieku także można przecież było prawem
regulować nadpodaż pracy w Chinach. Powstaje pytanie, czy po
1989 roku społeczeństwa „niemorskiej” części Europy niskimi
kosztami pracy i społecznie akceptowanymi nadgodzinami nie
powtórzyły powyższego modelu relokacji części procesu
gospodarczego w ramach opisanego zjawiska dualizmu.
Ogólnie w systemie zachodzi stały proces alokacji kapitałowej w
łańcuchu gospodarczym w kierunku taniej pracy, czy nowych
szeroko rozumianych „zasobów” i „szans”. Jak uważał Wallerstein –
gdyby decydująca była struktura „imperium świata”, toby upadek
dawnej Rzeczypospolitej „świat” zabolał, ale dla „gospodarki
świata” nie miało to istotnego znaczenia – bo wszystko, co związane
jest z alokacją kapitału i podziałem pracy, jest non-stop
relokowane1284. Patrząc z perspektywy dziejowej jest to bardzo
wygodne dla „Morza”, jego potęgi i przewagi geopolitycznej. Może
być używane wedle wygody lub potrzeby geostrategicznej w
wypadku silnej woli rdzenia systemu do wywierania presji na
„nieposłusznych” w systemie. Od początku 2018 roku widać
elementy takiego zachowania w polityce USA wobec Chin,
wymierzone szczególnie w chiński globalny łańcuch dostaw, mające
na celu osłabienie fundamentów nowoczesnych przemysłów w
Chinach1285.
Co do zasady relacje między kapitałem a władzą polityczną
potrafią być w słabszych organizmach państwowych symbiotyczne.
Uprzywilejowani w systemie nieustannie poszukują najlepszych
warunków działania, relokując się pod postacią finansową w te
miejsca, gdzie inwestycje dają najlepsze stopy zwrotu. W takim
układzie system konkurujących ze sobą państw to doskonałe pole
do działania kapitału, bo dzięki wynikającemu z hierarchizacji
statusowej przymusowi politycznemu poprzez wpływy można
stworzyć odpowiednie warunki do działania kapitału1286 czy
wypozycjonować swój status jako pośrednika czy tradera.
Naturalna konkurencja premiowała zwyczajnie tych, którzy
zapewniali kapitałowi bezpieczeństwo prawne, polityczne i realne
(„Morze”) i najlepsze warunki finansowania („Morze”). Najlepsi w
tej złożonej grze stawali się hegemonami „gospodarki świata”.
Polityka Chin w ostatniej dekadzie zmierza do zburzenia tego
błogostanu. W ramach Nowego Jedwabnego Szlaku wydaje się, że
Pekin chce stworzyć nowy system, a możliwe, że następnie jeszcze
go przekształcić w „imperium świat”. Albowiem być może w masach
lądowych Eurazji po prostu nie można inaczej, jeśli system ma być
skuteczny i spójny, a zatem odmiennie niż w systemie „Morza”,
gdzie Ocean Światowy jest na co dzień wolny i nie zmusza do
ciągłego egzekwowania władzy, jak w masach lądowych. Potem zaś,
z czasem, Pekin być może chce poszerzyć niezbędną dla „imperium
świata” strefę bezpośredniej kontroli politycznej. Oznaczałoby to
dominację Chin w dotychczasowym systemie i „wrogie przejęcie”
„gospodarki świata” od USA, wraz z dominacją nad „Morzem”
geopolitycznym. Dominacja taka jest jednak wątpliwa ze względu
na potężną rolę USA jako potęgi morskiej, zwłaszcza na Pacyfiku,
nawet gdyby upadł jednobiegunowy prymat samego Waszyngtonu,
a system przekształciłby się w koncert mocarstw1287. Od koncertu
mocarstw daleka jeszcze bowiem droga do chińskiego „imperium
świata”. Taki scenariusz mógłby oznaczać koniec „gospodarki
świata”, koniec kapitalizmu „morskiego”, o którym pisał Wraga, i
nową erę gospodarczą globu1288.
W istniejącym od czasów Kolumba swobodnie
przemieszczającym się systemie komunikacji Oceanu Światowego
konkurencja zachęca do wykorzystania przewag komparatywnych.
Tym samym stwarza warunki do geograficznej specjalizacji
produkcji – Skandynawia jako zaplecze metalowo-metalurgiczne,
Rzeczpospolita – zboże i nabiał, Węgry – bydło, a Chiny prosta
produkcja artykułów codziennych dla zachodniej klasy średniej. W
wypadku agrarnego imperium Rzeczypospolitej układ polityczny
dodatkowo regulował podaż i popyt pracy na roli oraz decydował o
petryfikacji i ograniczeniu relacji handlowych w miastach, co
skutkowało brakiem mobilności społecznej i słabą monetyzają
relacji ludzkich i gospodarki. W XVI wieku tylko trzy polskie
miasta miały kontakty handlowe oddalone zasięgiem na około 3000
kilometrów – Poznań, Kraków i Lwów1289. Niezbędna w handlu na
dużą odległość (przed erą przelewów bankowych!) instytucja weksla
w praktycznym użyciu nad Wisłą pojawiła się dopiero w XVIII
wieku, a instytucja kredytu była wówczas w całkowitych
powijakach. Pierwsze prawdziwe banki pojawiły się dopiero w XIX
wieku. Jak przystało na kolonialną kondycję przestrzeni
Rzeczypospolitej – dokonało się to oczywiście w oparciu o kapitał
obcy, który realizował zyski na „pracy” przestrzeni odebranej
rodzimej władzy, co poglądowo i obrazowo przypomina ucztę nad
wielkim ciałem Rzeczypospolitej i nad codzienną pracą żyjącej w jej
przestrzeni ludności. Wszystkie powyższe zjawiska skutkowały z
czasem przerażającymi brakami w kapitale społecznym i
nowoczesnym zorganizowaniu społeczeństwa. Z Rzeczypospolitej
wywożono surowce, drewno, bursztyn, a w Europie „morskiej”
produkowano przetworzone dobra luksusowe i rzemieślnicze. Co
istotne, nawet ta strukturalnie podporządkowana wymiana
dokonywała się na warunkach dyktowanych przez kupców z
Zachodu. W Gdańsku dyktowano cenę, ale poprzez kredyt i
kupowanie z góry kontrolowano de facto wielkość produkcji, a
niezależne uzyskanie kupieckiego kredytu było w Polsce
praktycznie niemożliwe.
Co więcej, część elit Rzeczypospolitej widziała realizację swoich
interesów raczej w sojuszu z obcą siłą gospodarczą lub polityczną
niż z polskim królem czy innymi grupami polskiego społeczeństwa,
powiązanymi przecież organicznie – można by rzec „biologicznie” –
z wymogami obsługi i funkcjonowania w realnej przestrzeni
swojego państwa. Pańszczyzna, obrót bezgotówkowy,
demonetyzacja oraz nieuruchomiony i niski popyt wewnętrzny
spowodowały regres miast, a z czasem także niska wydajność w
folwarkach, pogrążały Rzeczpospolitą w relacji do potężnych i
reformujących się sąsiadów. Kraj wkomponował się w
kapitalistyczy system świat jako peryferyjne imperium agrarne o
olbrzymim terytorium, wykorzystywanym w sposób ekstensywny.
W dawnym państwie szlachta miała własne manufaktury, więc
nie używała pieniądza, by inwestować, lecz jedynie, by
konsumować – jeść, budować domy i pałace, powozy czy hodować
konie. I by jak najmniej płacić oczywiście, bano się więc
konkurencji handlowej polskiego mieszczaństwa i zubożałej
szlachy, wprowadzając zakazy przechodzenia z jednego stanu do
drugiego. W związku z tym w kontekście podziału światowego
obraz pracy w Polsce był mizerny: status szlachty chroniony
prawem, chłopi bez pieniędzy, zależni od miejsca w przestrzeni i
opieki feudalnej (brak społecznej mobilności wertykalnej i
horyzontalnej), mieszczanie bez żywego handlu, dającego wzrost
gospodarczy i akumulację kapitału; kupowanie niemal wyłącznie u
obcych i za ich pośrednictwem, co pozwalało na przejęcie kontroli
nad podażą i produkcją, a z czasem gospodarką Rzeczypospolitej.
Stosunki gospodarcze w kraju kształtował nie rynek lokalny i
popyt wewnętrzny kreowany mobilnością społeczną i potrzebami
społeczeństwa, lecz zewnętrzny popyt nieuwikłany w decyzje i
uwarunkowania lokalne, a więc niepowiązany z odpowiedzialnością
polityczną za tę konkretną polityczną przestrzeń.
Zyski agrarne rosły wraz w wolumenem produkcji
przeznaczonej na eksport, co prowadziło do braku logiki obsługi
realnych potrzeb gospodarczych przestrzeni, a tylko do jej wyzysku
w rozumieniu odbierania zysków z inwestycji w nią, bez potrzeby
jej kształtowania i reformowania dla jej własnego dobra. W tej
logice zresztą Holendrzy reeksportowali dalej zboże
Rzeczypospolitej mając ogromne magazyny zbożowe w portach
Amsterdamu i Rotterdamu, w ten sposób pobierając dodatkowe
zyski za pośrednictwo morskie i za organizację (czy prawie
monopolizację popytu na owoce przestrzeni Rzeczypospolitej). Nic
dziwnego, że Holendrzy nazywali handel zbożem na Bałtyku
„matką wszelkiego handlu”1290.
Idąc dalej – handel w Gdańsku odbywał się z pominięciem
rodzimych kupców, ponieważ szlachta sama transportowała zboże
Wisłą i jej dorzeczem do Gdańska, a tam przekazywała zboże
obcym kupcom zaopatrzywszy się przy okazji w towary od nich
nabywane, po czym wracała do domu1291. Wszystko, co z punktu
widzenia polityki państwa było potrzebne do zachowania tego
pozornego błogostanu – to przychylność Gdańska i dostęp do niego
Wisłą, bez komór celnych i przeszkody ze strony innego państwa. I
tego starano się pilnować w politycznym procesie kształtowania
geostrategii dawnego państwa. Czy można zatem przypuszczać, że
ewentualne zdobycie kontroli nad całym Bałtykiem i jego brzegiem
uważano wówczas za niewarte wysiłku z punktu widzenia
partykularnych interesów tych, którzy na takim modelu wymiany
gospodarczej korzystali (finansowo i statusowo), bowiem zmiana
mogłaby wzmocnić mieszczaństwo albo z ubogiej szlachty
ukształtować polską gentry, której aspiracje w wypadku Wysp
Brytyjskich uruchomiły procesy modernizacyjne i wytwórcze w
Anglii? Zamiast rozwoju i handlu oraz ekspansji w kierunku
„Morza” polska szlachta wybrała ustatusowanie się społeczne
oparte na naturalnej w wyniku absorpcji obszarów buforowych na
ziemiach wschodnich, ekstensywnej gospodarce rolnej, idącej w
głąb kontynentu Eurazji, w tym wypadku w kierunku dorzecza
Dniepru.
Jest to konkretny przykład, jak „interesy status quo” stają na
drodze rzeczywistym interesom państwa, chcącego organizować
daną mu przestrzeń, niszcząc pożądane zmiany poprzez grę czy
intrygę polityczną (znów software!) opartą zawsze na ludziach –
niczym na naczyniach połączonych w organizmie, depcząc
obiektywne potrzeby przestrzeni i ludności w niej zamieszkującej.
Rzeczpospolita często doświadczała zwycięstwa interesów status
quo spychających ją z drogi wykorzystania wielkiego, danego przez
naturę i historię hardware’u, a tym samym budowy pomyślności
społeczeństwa i potęgi państwa.
Unia lubelska uruchomiła migrację ludności na ziemie ruskie,
co zmniejszyło zaludnienie w Koronie nawet do poniżej 30 osób na
kilometr kwadratowy, co według Braudela jest cywilizacyjnym
minimum gęstości dla właściwej interakcji międzyludzkiej i
utrzymania gospodarki wymienno-towarowej oraz rozwoju
miast1292. Co gorsza, kupowano w Gdańsku plony przyszłe ze zboża
z góry „na pniu”, co było wygodne dla szlachty, ale w ten sposób z
czasem doprowadzono do kontroli przez obcych kupców podaży
rynku Rzeczypospolitej, a do tego uprawa zboża przypominała
bardziej działalność rentierską, podobną do sprzedaży bogactw
mineralnych, takich jak ropa czy węgiel, więc właściwie bez
monetyzacji wymiany typowej dla rynku mobilnego. To
powodowało w praktyce, że dla szlachcica negocjującego na rynku
w Gdańsku właściwie każda uzyskiwana cena była atrakcyjna,
bowiem nie musiał płacić chłopu za jego pracę, a głównym
zmartwieniem była relacja między cenami za zboże a cenami
towarów, które kupował od tych samych obcych kupców w
Gdańsku. W takim układzie raczej nie można było przyswoić w
społeczeństwie nowoczesnej mentalności kupieckiej, tak
charakterystycznej do dnia dzisiejszego dla ludzi „Morza”. Do jakże
wielkich różnic w postrzeganiu, grze statusowej czy wzajemnym
ocenianiu się w trójkącie między ludźmi „Morza”, ludźmi naszego
obszaru „pomiędzy” – objętego dualizmem – a ludźmi „Lądu” to
musi prowadzić! Widoczne to było również po 1989 roku, gdy
interakcji ludzkiej z kupcami i kapitałem z Zachodu (a także ze
Wschodu) pojawiło się w Polsce już całkiem dużo.
Stopień zadowolenia z obcego pośrednictwa wobec systemu
handlowego „Morza” był tak wysoki, że w latach trzydziestych XVII
wieku uznano najwyraźniej, że flota jest niepotrzebna i
Rzeczpospolita wskutek powyższego nie miała marynarki wojennej
do 1918 roku, mimo że świat stawał się światem opartym na
Oceanie Światowym! Ta konstatacja, ówczesna dezynwoltura
polityczna i niezrozumienie prawideł geopolityki są zatrważające.
Jak można było pozwolić, by wszystkie „lewary” uczestnictwa w
nowoczesnym systemie handlowym były w rękach obcych i nie
próbować nawet neutralizować tego zjawiska!
Czas zadać pytanie – co na przyszłość w relacjach z Oceanem
Światowym? Czy powinniśmy budować własne nowoczesne
„lewary” organizowania stosunków handlowych i kapitałowych,
własnego pośrednictwa przy korzystaniu z owoców pracy
przestrzeni Rzeczypospolitej i budowania/wykorzystania własnej
sieci (networku) powiązań, wpływów i strukturalnych związków
prowadzących do rozmaitych centrów zasobowych? A co będzie w
jeszcze innym wypadku, jeśli obecny świat gospodarczy ulegnie
rewizji i powstanie Nowy Jedwabny Szlak z całkowicie nowym
instrumentarium i siecią powiązań na nowych „nieoswojonych”
dotąd przestrzeniach? Tym razem wskutek „lądowych odkryć
geograficznych” w ramach budowy systemu komunikacyjno-
handlowego przez masy lądowe Eurazji z inspiracji Chin1293. Czy
ktoś będzie pośredniczył na nim, a tym samym uzyskiwał punkty
wejścia i zyska mniejszą lub większą kontrolę owoców pracy
przestrzeni Rzeczypospolitej? Czy jednak wypracowane zostaną
własne „lewary”, dające nam właściwe ustatusowienie idące w
parze z potencjałem hardware’u, przekuwając to na możliwości
sukcesów gospodarczych na nowych rynkach Eurazji?
Brak stosownego podejścia do kształtującego się w XV i XVI
wieku nowego systemu doprowadził do sytuacji, że z czasem w
wyniku dualizmu pojawiły się ogromne różnice rozwojowe. O ile do
końca XVI wieku nie było wielce istotnych różnic życia między
Anglią, Francją, Niemcami czy Polską, to już pod koniec XIX wieku
wcale nie tak odległe geograficznie Galicję i dolinę Renu dzieliła
dramatyczna przepaść rozwojowa. Według Maddisona w roku 1500
dochód na głowę w Polsce stanowił około 62 proc. średniej z 12
głównych gospodarek zachodniej Europy, choć inne dane mówią, że
w roku 1578 polski PKB per capita wynosił 71 proc. średniej z
państw obecnej starej Unii Europejskiej (a więc najbogatszej jej
części). Wynagrodzenie rzemieślnika w Krakowie i Lwowie,
Gdańsku czy Warszawie miało wynosić 50–75 proc. wynagrodzenia
rzemieślnika w Londynie1294. Dualizm, rozbiory, wojny, w tym
napoleońskie i dwie światowe, zimna wojna, komunizm
doprowadziły do upadku rozwojowego w porównaniu do Europy
„morskiej” tak bardzo, że polski dochód na głowę według parytetu
siły nabywczej spadł do poziomu 35 proc. dochodu w państwach
zachodnich w roku 1989. W wartościach nominalnych zaś do
zatrważającego poziomu jednej dziesiątej dochodu w Europie
Zachodniej.
Co jeszcze gorsze, w wyniku zaborów utraciliśmy naturalne
przewagi komparatywne wobec tradycyjnie zapóźnionej Rosji,
która pomimo słabości i nie najlepszej geografii w wyniku polityki
elit przywódczych imperium próbowała wiązać koniec z końcem i
zarządzać samodzielnie własną przestrzenią. Przejawiało się to w
państwowych projektach modernizacyjnych, komunikacyjnych czy
przemysłowych, lub w przeprowadzaniu niezbędnych reform
społecznych, mających pobudzić efektywność „wyciskaną” z
przestrzeni imperium, co posuwało w rozwoju państwo, próbujące
nie tracić dystansu do innych aktorów gry międzynarodowej. Rząd
imperialny w Petersburgu również mógł regulować swoją
gospodarczą politykę wobec „gospodarki świata” i geopolitycznego
„Morza”, próbując w zamian za układy polityczne korzystać na
relacji z nim, czego wyrazem były liczne decyzje od końca XIX
wieku do I wojny światowej, w tym współpraca finansowo-
kapitałowa przed I wojną światową z potęgami Zachodu1295.
Zasadą aktualną do dziś jest, że rządzi ten, kto ustala warunki
wymiany i cieszy się stosownym szacunkiem międzynarodowym
(lub społecznym) zwanym ustatusowieniem lub
wypozycjonowaniem1296. Wyznacznikiem centralnej pozycji danego
państwa w „gospodarce świecie” jest możliwość dyktowania
warunków wymiany1297. Braudel proponował diagnozę testującą:
otóż jeśli w danym kraju obcy kupiec ma wyższą pozycję niż kupiec
miejscowy i może dyktować warunki wymiany, znaczy to, że kupiec
pochodzi z kraju o wyższej pozycji w międzynarodowym porządku
gospodarczym i politycznym1298. Wiemy już, jak było w
Rzeczypospolitej. Dodatkowo dzięki kupowaniu z góry kupcy
zagraniczni dostawali dostęp do rynku bezpośredniego, czyli do
samej produkcji, a to jest główny wyznacznik kolonizacji handlowej
bez pośrednictwa handlowego lokalnej-rodzimej klasy kupieckiej
obsługującej hardware Rzeczypospolitej. Właściwie zawsze, gdy
konsumpcja i produkcja są od siebie oddalone, to warunki dyktują
kupcy. Nie ma powodu, by nie byli to kupcy, traderzy czy
biznesmeni polscy. Wymaga to poza organizacją kapitału jedynie
zrozumienia powyższych zależności i współpracy między
poszczególnymi elementami łańcucha obrotu handlowego w
przestrzeni Rzeczypospolitej, oraz przychylności polityki samego
państwa.
Historycznie nie tylko warunki handlu Rzeczypospolitej były
złe, ale na kontynencie sama struktura wymiany Wschodu z
Zachodem była typowym przykładem handlowych relacji peryferii
kapitalistycznych „gospodarki świata” z jej centrum. Właściwie od
średniowiecza po dzień dzisiejszy towary luksusowe przywozi się do
Polski z Europy Zachodniej. Nisko przetworzone zaś wysyła się z
Polski na Zachód. Taka struktura handlu powoduje, że w wypadku
centrum zarówno import, jak i eksport napędzają przemysł,
dostarczając mu surowców do produkcji i zapewniając rynek zbytu,
a w wypadku peryferii osłabiając obszar peryferyjny przez
podnoszenie lokalnych cen surowców i zabieranie sporego
segmentu rynku zbytu. Powstają też w ten sposób monokultury –
zboże w Polsce, bydło na Wegrzech, bawełna w Ugandzie, kakao w
Ghanie itp. Na dłuższą metę taka wymiana nie ma charakteru
ekwiwalentnego, ponieważ bardziej służy centrum niż peryferiom i
utrzymuje się najczęściej z powodów pozaekonomicznych. Nader
często w wyniku wpływów politycznych, przy czym bywa korzystna
dla pewnych grup, które po stronie peryferii lub centrum mają
wystarczający wpływ na sytuację i mogą nie dopuścić do zmiany
relacji handlowych.
Zatem wymiana w takim układzie nie jest kształtowana przez
mechanizmy rynkowe czy nawet wolnorynkowe, jak sugerują
modne frazesy, lecz jej postawy kształtują ci, którzy na niej
korzystają, nie widząc szerszych konsekwencji, lub nawet może je
widząc – ale kierując się własnym osobistym lub grupowym
interesem. Podstawową cechą rdzenia jest niezastępowalność.
Centrum jest jedno i wymiana z nim stanowi kluczowy komponent
aktywności handlowej na peryferiach. Te ostatnie można łatwo
zamienić, tak jak zmieniało się nieraz miejsce produkcji bawełny
czy kauczuku w ostatnich 200 latach. Ponieważ peryferie zwrócone
są w swoich relacjach handlowych w stronę niemożliwego do
zastąpienia centrum. Z tego powodu w dawnej Rzeczypospolitej
niechętna reformom część szlachty była w istocie rzeczy agentem
zachodniego kapitalizmu. Prowadziła bowiem produkcję rolną
zorientowaną na zachodnie rynki, opartą na pracy, której przymus
był gwarantowany prawem, choć mentalnie zapewne nie zdawała
sobie sprawy z istoty swojego funkcjonowania, które nie służyło
interesowi Rzeczypospolitej.
Stosowany przez zachodnie państwa w dobie nowożytnej
merkantylizm miał chronić własną produkcję i rynek, a na
liberalizm ekonomiczny mogły sobie pozwolić dopiero państwa
bogate, których produkcja jest konkurencyjna lub dominująca na
rynkach światowych. Dawna Rzeczpospolita nie miała we własnych
rękach nawet tak kluczowych „lewarów” polityki handlowej
państwa, jak realna zdolność do ustanawiania prawa chroniącego i
wzmacniającego państwo, międzynarodowy network kupiecko-
finansowy, punkty wejścia na obce rynki omijające sieci
monopolistycznych powiązań kontraktowych zewnętrznych
kupców, którzy chcą z kolei opanować linie komunikacyjne owoców
pracy i inter-
akcji ludzkiej w naszej przestrzeni.
Pewnym paradoksem jest to, że Rzeczpospolita znajdowała się
zbyt blisko potężnych centrów gospodarczej i kulturowej grawitacji,
aby zostać poza ich zasięgiem i wpływem, zbyt była słaba, by
wypracować taką formę ustroju własnego, która dałaby skuteczny
odpór zakusom sąsiednich potęg. Jednocześnie była wystarczająco
silna, aby oprzeć się całkowitej i jawnej dominacji. Dotkliwość
porażki na polu rywalizacji gospodarczej okazała się dla Polaków
wprost proporcjonalna do niegdysiejszej potęgi, ambicji i aspiracji
Rzeczypospolitej1299.
W tym miejscu warto odnieść się do sporu między zwolennikami
tezy, że „dogonimy” i tymi, którzy uważają, że jednak „nie
dogonimy”. Ci pierwsi są zdania, że Polska ma swój najlepszy okres
w tysiącletniej historii1300. Że od 1989 roku rosła gospodarczo
najszybciej w Europie i jako jedyna na kontynencie uniknęła recesji
podczas kryzysu lat 2008–2009. W rezultacie w roku 2013 Polska
miała osiągnąć poziom dochodu, jakości życia i samopoczucia
„nigdy wcześniej niedoświadczonych”, osiągnąwszy
prawdopodobnie „najwyższy poziom dochodu w porównaniu do
Zachodu od roku 1500, czyli od powstania zjawiska dualizmu”1301.
Według OECD i projekcji Komisji Europejskiej polski PKB osiągnie
80 proc. PKB starej Unii do roku 2030, a najbogatsze województwo
mazowieckie już w 2010 roku przekroczyło 103 proc. średniego
PKB 27 państw Unii1302. W dobie nowoczesnej Rzeczpospolita nigdy
nie miała dobrych dróg. W 1939 roku tylko 7 proc. z nich było
nowoczesnych, betonowych lub asfaltowych, nadających się dla
samochodów. To w porównaniu do 100 proc. takowych w Danii, 90
proc. we Francji, 70 proc. w Niemczech i połowy w Czechosłowacji
wypadało bardzo blado. Dzięki Unii Europejskiej i funduszom
unijnym trwa w Polsce wielka rozbudowa infrastruktury, zwiększa
się tym samym potencjał konwergencji z Unią i sprzyjająca
rozwojowi mobilność społeczna1303.
Ci drudzy z kolei uważają, że Polskę po 1989 roku zalał
zachodni kapitał, dominując wiele najintratniejszych branż, takich
jak bankowość, wielki handel, zaawansowany przemysł. Z jednej
strony przyniósł szybki napływ kapitału (którego bardzo wówczas
brakowało), wyższej kultury organizacyjnej, postępu technicznego,
ale z drugiej odebrał lokalną kontrolę nad wieloma kluczowymi
obszarami gospodarki i wytworzył mechanizm neokolonialnej
renty, czyli drenażu kapitałowego, sięgającego w ostatnich latach 5
proc. PKB i blisko 100 mld złotych rocznie1304.
Jaki jest zatem stan Rzeczypospolitej w kontekście tych
sprzecznych opinii? Europa Środkowo-Wschodnia to 20 proc.
populacji Unii Europejskiej, ale tylko 7,4 proc. jej PKB1305 (dane za
rok 2017). Polska i Rumunia mają największe populacje spośród
krajów regionu, przy czym sama Polska daje 30 proc. całego PKB
Europy Środkowo-Wschodniej. Razem z Rumunią stanowi ponad
połowę populacji tego obszaru. Polska ma największą gospodarkę
spośród nowych członków Unii i szóstą największą w UE, jeśli
chodzi o parytet siły nabywczej. Dla zobrazowania skali – jest to
około 1 proc. PKB światowego1306. Obszar Europy Środkowo-
Wschodniej jednak niezmiennie konkuruje na rynku światowym
tanią i wykwalifikowaną siłą roboczą1307, głównie jako
podwykonawca dla Niemiec z racji bliskości geograficznej i
wysokiej klasy taniego human capital. W Polsce jest większy
procent ludzi z wyższym wykształceniem niż w Niemczech, lecz
koszty pracy są zdecydowanie niższe. W 2017 roku minimalna
płaca w Niemczech wyniosła 1498 euro, podczas gdy w Polsce
zaledwie 473 euro. Co jest i tak dużą kwotą w porównaniu do wielu
innych krajów regionu, gdzie płaca minimalna wynosi jeszcze
mniej. W 2016 roku przeciętne wynagrodzenie w Niemczech było
trzy razy wyższe niż w Polsce, a koszt pracy cztery razy większy niż
w Polsce, choć produktywność w Polsce rośnie, a na przykład we
Francji maleje.
Porażające jest na pewno to, że według danych MFW z 2016
roku w ciągu 25 lat aż 20 milionów ludzi, czyli około 5 proc.
populacji regionu „pomiędzy”, dotkniętego zjawiskiem dualizmu,
wyjechało na Zachód i tylko mała część z nich wróciła1308. To
wszystko dzieje się przy słabej rozrodczości – średnio 1,58 na
kobietę, a w Polsce jeszcze mniej – 1,32. Przy zastępowalności
pokoleniowej na poziomie 2,1 trudno będzie uniknąć zjawiska
słabnięcia rozwojowego na dłuższą metę, chyba że dokona się
rewolucja demograficzna albo pomoże emigracja z jeszcze bardziej
dotkniętej peryferyjnością i okaleczonej wojną Ukrainy. Trudno
powstrzymać się od marzenia, by bez mała 18–20 milionów
Polaków mieszkających na emigracji postanowiło kiedyś wrócić do
ojczyzny, która stworzyłaby im podstawy do pełnego spełnienia
życia. Tak jak w kolejnych Aliyah, czyli falach powrotu, do Izraela
wróciła spora część diaspory Żydów rozsianych po świecie,
zmieniając w ostatnich 70 latach przestrzeń, którą zajmuje
współczesny Izrael1309. Taka sytuacja powrotu emigracji
wpłynęłaby na zupełnie inny potencjał Rzeczypospolitej w
przyszłości.
Wszystkie prawie kraje obszaru „pomiędzy” są zależne od rynku
niemieckiego, na który eksportują, i teoretycznie utrata kilku
komponentów zamówień w tym łańcuchu handlowym grozi
załamaniem całego systemu, gdyby dany cykl rozwojowy
gospodarki Niemiec się skończył. To dowodzi, że Niemcy jednak
mają swoją gospodarczą wersję Mitteleuropy. Z państw regionu
tylko Bałtowie eksportują więcej do Skandynawii niż do Niemiec.
Wygląda na to, że Niemcy outsourcingują do naszej części Europy
część procesu wytwórczego dla ich przemysłu. Zatem jeśli Niemcy
stracą gospodarczo na wojnie handlowej USA–Chiny1310 albo na
rewizji ładu gospodarczego świata – straci też Rzeczpospolita1311.
Jednocześnie Polska i Rumunia jako bliscy sojusznicy USA
„siedzą” swoim interesem na przysłowiowym płocie, jako że
ewentualne zaostrzenie konfliktu i złamanie obecnej epoki
globalizacji pogorszy kondycję gospodarczą Niemiec, a to pociągnie
za sobą pogorszenie sytuacji także krajów silnie powiązanych
gospodarczo z Niemcami. Choć być może pozwoli Stanom
Zjednoczonym uratować swoją pozycję lidera systemu światowego.
Widać gołym okiem, że pomimo procesu modernizacji, który
przychodzi zza Odry, piętą achillesową rozwoju gospodarczego
pozostaje zależność od Niemiec.
W czerwcu 2017 roku w Hongkongu usłyszałem od Chińczyka
zajmującego się Nowym Jedwabnym Szlakiem niepokojące dictum
– „będziecie obsługiwali nowe rzymskie imperium, ale to będzie dla
was problem, bo wasze interesy są peryferyjne dla rdzenia, a z
drugiej strony potrzebujecie bardzo stabilizacji – tylko wtedy
będziecie ważni jako miejsce tranzytowe”. To dictum usłyszane od
rozumiejącego sprawy Europy Chińczyka dobrze obrazuje złożoną
sytuację Rzeczypospolitej wobec Unii Europejskiej stającej się
obszarem rosnącej dominacji Niemiec w kontekście planów
chińskich Nowego Jedwabnego Szlaku i ewentualnej rewizji
globalnego ładu gospodarczego.
Potrzebujemy zatem dywersyfikacji jak „kania dżdżu” i pomoc
USA by się przydała w dokapitalizowaniu gospodarki, dostawie
tanich surowców, dostępie do innowacji technologicznych i do
amerykańskiego rynku. W tym duchu w 2017 roku uruchomiono
inicjatywę Trójmorza, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że jej
realnym spoiwem jest wspólny status ofiar dualizmu na Łabie i
doświadczenie zrzucenia kurateli imperium wschodniego po 1991
roku. Lata doświadczeń w relacjach z „morską” Europą
spowodowały chęć tego obszaru do zorganizowania się, bowiem
stara Unia wywiera coraz mocniejszą presję integracyjną „pod
interesy” swojego obszaru rdzeniowego, co spotyka się z
instynktowną kontrakcją, pomimo ogromnych różnic interesów
pomiędzy poszczególnymi członkami Trójmorza. Taka inicjatywa
może też być instrumentalnie używana przez Amerykanów, by
równoważyć rosnącą potęgę Niemiec na kontynencie, zwłaszcza
niebezpieczną dla interesów USA po brexicie, oraz by dawać odpór
polityce rewizjonistyczej Rosji napierającej z głębi Eurazji, a w
przyszłości także, aby kontrować Chiny w Europie. Z tego powodu
jest wygodna dla Waszyngtonu.
Jak twierdzi rozsądnie Bartłomiej Radziejewski – żaden status
w systemach międzynarodowych nie jest dany raz na zawsze1312.
Peryferie stają się półperyferiami, te ostatnie awansują do
centrum, potęgi upadają, półperyferie ulegają degradacji. W
obrębie tych trzech modelowych kategorii istnieją też rzecz jasna
rozmaite pomniejsze hierarchie i zachodzą przesunięcia w ich
obrębie. Jak kontynuuje Radziejewski, teza o globalizacji jako
planetarnej platformie konwergencji i homogenizacji
zróżnicowanego świata nie wytrzymuje próby krytycznego
namysłu. Obecny spór USA–Chiny zdaje się potwierdzać tę tezę1313.
Całkiem na przekór teoriom i nadziejom konwergencjonistów
(modernizatorów) różnice między państwami w wysoce
zglobalizowanym świecie zyskują (a nie tracą) na znaczeniu. To zaś
oznacza pogłębienie, a nie zanik różnicy potencjałów pomiędzy
państwami centrum i peryferii, rozgrywającymi i rezerwowymi
„systemu świata”1314.
Największym źródłem rozkładu systemu światowego jest dziś
wzrost potęgi Chin. Potrafiły one podjąć skuteczną grę z
globalizacją w sposób, który umożliwił im stanie się jej czołowym
beneficjentem. Dość wspomnieć, że wymiana handlowa Chiny–UE
jest już dziś – po wartej w 2017 roku 630 mld euro europejsko-
amerykańskiej – największą dwustronną wymianą na świecie. W
2017 roku wyniosła 573 mld euro. Jej rozwój jest błyskawiczny: w
ciągu pięciu ostatnich lat handel UE–Chiny wzrósł o ponad jedną
czwartą, z 436 mld euro. Miażdżąca jest dziś przewaga handlu
morskiego (ponad 95 proc.). Jednak fakt przeznaczania przez
Chiny, przy takiej asymetrii, zbliżonych środków na rozwój szlaków
lądowych, jak również poważne kwoty przeznaczone już na ich
dotowanie – pokazują priorytety na przyszłość. Ważna jest
dynamika wskazująca na stukrotny wzrost dynamiki transportu
kolejowego od początku dekady i jak pokazują raporty Ośrodka
Studiów Wschodnich1315 prognozy mówią o ponadtrzykrotnym
wzroście jego wartości do jej końca1316.
Uruchomienie potencjału mas lądowych Eurazji doprowadzić
może do potrzeby uczestniczenia w grze o wpływy i interesy na
obszarach, na których Rzeczpospolita nigdy tego nie robiła na skalę
wymaganą wyzwaniami, które się mogą pojawić w sytuacji
wycofywania ładu konstruktywistycznego z prymatem USA. Stąd
potrzeba nie tylko konceptualizacji strukturalnych zmian
zachodzących w świecie. Strefa zgniotu rozłożona na pomoście
bałtycko-czarnomorskim jest jednym z najważniejszych miejsc na
świecie z punktu widzenia geostrategii, więc wszelkie zaburzenia
struktury ładu międzynarodowego będą jej najprawdopodobniej
dotyczyły, nawet gdyby Rzeczpospolita wybrała jedynie postawę
pasywną czy defensywno-reaktywną.
Nie należy abdykować z uczestniczenia w tej grze, gdyż inni
aktorzy na pewno wezmą w niej udział. Jeśli ostatecznie Nowy
Jedwabny Szlak i aktywizacja gospodarcza Eurazji się nie
dokonają, to nie zaszkodzą wpływy pomagające robić interesy
polskim podmiotom gospodarczym na rynkach, na których pozycja
Zachodu, w tym Niemców, nie jest tak silna1317. W tym samym
kontekście należy politycznie i legislacyjnie odpowiednio ustawić
warunki współpracy, tak by rynek polski nie został zmajoryzowany
przez potęgę Chin, lecz by wykorzystując to, że Chiny niejako
„muszą” dokonywać gospodarczej ekspansji, wzmocnić stronę
polską, polskie czempiony i dokapitalizowanie polskich firm.
Korzystając do tego z faktu, że Chiny są daleko – w przeciwieństwe
do Rosji, która mogłaby szybko upomnieć się groźbami lub zbrojnie
o swoje interesy. W tym celu należy brać przykład z tego, jak
legislacyjnie i organizacyjnie robili to Chińczycy od początku lat
dziewięćdziesiątych XX wieku na swoją rzecz „skrzywiając boisko”
współpracy i premiując własny udział w przedwsięwzięciach
napływającego do Chin obcego kapitału i inwestycji. Trzeba mocno
zaznaczyć, że udział, czy też zaangażowanie Chin odbędzie się
głównie kosztem Niemiec. Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o
hub logistyczny. Kwestia powstania Nowego Jedwabnego Szlaku
nie zależy od Polski (bo jeśli nie powstanie, to nie ze względu na
nasz sprzeciw), a to będzie oznaczało, że połączenia kolejowe
łączące Niemcy z Chinami będą przejeżdżały przez terytorium
naszego kraju. Na Nowym Jedwabnym Szlaku zarobi jednak ten,
kto będzie w stanie opanować znaczącą część logistyki i
redystrybucji towaru (w Europie, w tym także w Europie
Środkowej i Wschodniej), a największym konkurentem Polski są w
tym zakresie Niemcy.
Wejście Chin stanowiłoby dla Niemiec duży problem, przede
wszystkim także dlatego, że stwarza zagrożenie porzucenia przez
Polskę statusu gospodarki peryferyjnej w niemieckiej Europie w
łańcuchu produkcji/dostaw/taniości pracy, ale także z powodu
potencjału utraty kontraktów na polskiej przestrzeni i w naszym
regionie przez podmioty niemieckie na rzecz chińskich. Idealna
sytuacja dla Niemiec jest niestety jednocześnie najbardziej
pesymistycznym wariantem dla nas. To porozumienie niemiecko-
chińskie dotyczące Polski (nazywane czasami „konsensusem
berlińskim”), w którym Polska nie tworzy nowych centrów
logistycznych, nie korzysta z generowanego obrotu i pozostaje
peryferiami/półperyfieriami, przez których terytorium przejeżdżają
pociągi z Niemiec do Chin i z Chin do Niemiec. Aby ten scenariusz
zablokować, należy tworzyć centra logistyczne łącząc je ze strefą
bogactwa wybrzeża Pacyfiku, a nie blokować ich powstawanie, na
czym korzystają głównie Niemcy.
Zresztą, aby nie być posądzonym z tego powodu o pomoc w
rozmontowaniu prymatu amerykańskiego, można to robić również
za pomocą miast-państw stanowiących handlowo-kapitałowe
emporia handlowe w Azji i na Pacyfiku (prowadzących rozległą
wymianę zarówno z geopolitycznym „Morzem”, jak i z Chinami,
powiązanych również z Państwem Środka relacjami kulturowymi i
personalnymi). W ten sposób Polska może osiągnąć efekt wejścia
na rynek zachodniego Pacyfiku i Azji bez zdawania się jedynie na
bezpośrednią współpracę z Chinami. Polskie czempiony
gospodarcze mogłyby uczestniczyć w budowie Nowego Jedwabnego
Szlaku w zapomnianych krainach mas lądowych Eurazji, w Afryce,
Zatoce Perskiej czy Azji Południowej, gdzie dominuje siła
gospodarki Chin. Korzystając przy tym z kapitału chińskiego,
chińskiej technologii oraz chińskiej osłony w krajach Szlaku.
Wszystko po to, by dokonywać naszej ekspansji gospodarczej poza
granice kraju z pominięciem rynków i mechanizmów „blokujących”
przez silniejsze od polskich podmioty zachodnioeuropejskie. Tym
istotniejsza będzie rola polityki i konkretnych polityków oraz
mechanizmów politycznych wspierających współpracę, będzie przy
tym zachodziła potrzeba tworzenia instytucji pomagających
polskiemu biznesowi i polskiej polityce w budowaniu wpływów.
Otwarcie rynków w masie lądowej Eurazji (często gospodarczo i
infrastrukturalnie nierozwiniętej) dla polskich firm dałoby szansę
niebagatelnego rozwoju w przestrzeni łatwiejszej dla nas niż rynki
zachodnie, w kierunku słabszego organizacyjnie i kapitałowo
„Lądu” kontrolowanego jednocześnie przez chińskie mocarstwo
położone bardzo daleko od Polski. Nie jak wcześniej, przez sąsiada
Polski – Rosję, co uzależniało w przeszłości politycznie, a z powodu
bezpośredniej bliskości powodowało realną obawę o utratę
niepodległości/kontroli własnego kraju. Należy jednocześnie
przygotować się na niebezpieczeństwa chińskiej ekspansji,
wzmocnić mechanizmy chroniące przed wrogimi przejęciami,
korupcją, wymusić kontrolę biznesu chińskiego, by podlegał
regułom służącym dobru przestrzeni Rzeczypospolitej, zapewnić
innowacyjność działań i transfer technologii. Tu znów przydałyby
się „okna” azjatyckich miast-państw, emporiów, w których
obowiązują prawne procedury i istnieje system egzekwowalnego
prawa, a które mają doskonałe z wielu powodów relacje z Chinami.
Otwarcie na Nowy Jedwabny Szlak wpłynęłoby też na relacje
Polski z Rosją i należy przygotować strategię także na tym
kierunku. Co do zasady Rosja będzie dążyła zgodnie ze swoim
tradycyjnym postępowaniem do tzw. koncepcji ronda, a więc
doprowadzenia do sytuacji, w której w Polsce nie będzie ani
centrów logistycznych obsługujących Europę, ani nie będą
przebiegały przez nią żadne połączenia (byłby to więc pozostający
na uboczu, zmarginalizowany kraj). Polska musi dążyć do tego, aby
w razie powstawania nowego ładu stać się jednym z jego centrów.
Innymi słowy, grać (i wygrać) lub zniknąć, rozpływając się w
przestrzeniach Eurazji i ugruntowując status państwa
peryferyjnego, już nie na rubieżach Unii Europejskiej, ale pomiędzy
Atlantykiem a Pacyfikiem. Polskie firmy powinny uzyskać
możliwość pracy z firmami chińskimi na rynkach zagranicznych (w
krajach Szlaku, ale także w Afryce, na Bliskim Wschodzie i w
Zatoce Perskiej). Udostępnienie, nawet na dobrych warunkach,
lokalnego rynku, bez wynegocjowania koncesji na rzecz polskich
firm na Nowym Jedwabnym Szlaku, to za mało.
Paul Clerc-Renaud opowiedział mi kiedyś, jak został
zaproszony do Szanghaju z racji sprawowania funkcji we
francuskiej Izbie Handlowej w Hongkongu na początku lat
osiemdziesiątych XX wieku. W zamkniętych, zapyziałych jeszcze
wtedy Chinach okazano europejskiej delegacji plany rozbudowy
szanghajskiego Pudongu – obecnie centrum finansowego Państwa
Środka. Wtedy były tam krzaki i chaszcze, a rozrysowane plany
wydawały się zbyt wielkie, zbyt ambitne i niepotrzebne. Usłyszał
na ten argument odpowiedź od Chińczyków: „Szanghaj będzie
kiedyś dorosłym człowiekiem i musi mieć uszyte ubrania na ten
czas”. I mieli rację, co widać dzisiaj.
Hardware Rzeczypospolitej stwarza wielki potencjał, więc
myślmy o rozwiązaniach, które odpowiadają jego skali.
CZĘŚĆ VI
POLSKI TEATR WOJNY
Ty możesz nie chcieć wojny, ale wojna chce Ciebie
Lew Trocki
Rok 1920 pozostanie w dziejach co najmniej dwóch państw i narodów rokiem na długo
pamiętnym. Na ogromnej arenie, pomiędzy brzegami Dniepru, Berezyny i Dźwiny a z
drugiej strony Wisły, rozstrzygały się w walce wojennej losy nasze, Polski, i sąsiedniej z
nami Sowieckiej Rosji. Rozstrzygnięcie walki rozstrzygnęło zarazem na czas pewien i losy
milionów istot ludzkich, które reprezentowane były wtedy przez walczące na tej ogromnej
przestrzeni wojsko i jego wodzów.
Józef Piłsudski, Przedmowa do Rok 1920

Między Odrą a Dnieprem i Dźwiną


Każda wojna przynosi ze sobą mniej lub bardziej zasadnicze
zmiany w systemie walki i w środkach technicznych, jakimi się
przeciwnicy posługują. Niezmienny natomiast pozostaje na ogół
wpływ terenu na strategię, sztukę operacyjną i taktykę. Zarówno w
odległej przeszłości, jak i dzisiaj – wśród rewolucyjnych wydawałoby
się wprost zmian, to nadal teren, dystans i przestrzeń starcia
zachowują swoje dominujące znaczenie dla planowania i
wykonywania zadań, a w rezultacie dla wyniku wojny. W
szczególności dotyczy to wojny lądowej1318, tradycyjnie rozstrzygającej
los przestrzeni Europy Środkowej i Wschodniej i pomostu bałtycko-
czarnomorskiego1319.
Teoretycy wojskowi dzielą kulę ziemską na teatry wojen i teatry
działań wojennych – są to dwa najszersze pojęcia opisujące podział
świata w geografii wojskowej1320. Teatr wojny jest jednostką
najszerszą i bezpośrednio nawiązuje do strategii. Składa się
zazwyczaj z kilku teatrów działań wojennych, a także często z
obszarów znajdujących się poza teatrem działań wojennych,
należących do stron konfliktu. Teatry wojny obejmują współcześnie
wszystkie wymiary (zwane też fachowo domenami) działań
militarnych, tj. środowisko lądowe, morze, przestrzeń powietrzną, a po
II wojnie światowej także przestrzeń orbitalną znajdującą się nad nimi.
Dodatkowo w XXI wieku piątą domenę – cyberprzestrzeń, która
pomimo swojego pozornego wyizolowania od fizyczności równie
mocno wynika w istocie z uwarunkowań danego teatru wojny i wpływa
na działania wojenne współcześnie na nim podejmowane1321. Teatry
wojen mogą obejmować części kontynentów, a nawet całe
kontynenty. Dlatego mieliśmy w II wojnie światowej oddzielne teatry
wojny w Europie i na Pacyfiku. Teatr wojny może się składać z
jednego lub kilku teatrów działań wojennych i jest to zależne przede
wszystkim od skali trwającego konfliktu.
Teatr działań wojennych może zajmować terytorium dwóch lub
kilku państw razem z przyległymi do niego akwenami morskimi i
przestrzenią powietrzną. Granice teatru działań wojennych określa się
za pomocą dwóch zmiennych, są to: cele walki zbrojnej, a także
warunki środowiska geograficznego. Obszar taki stanowi pewną
całość geograficzną określaną ze względu na trudność prowadzenia
działań zbrojnych. Granice jego stanowią zazwyczaj trudne do
pokonania przeszkody terenowe, m.in. pasma górskie, rzeki, duże
kompleksy bagienne czy brzegi morskie. Na każdym teatrze działań
wojennych znajdują się obiekty strategiczne trzech typów – militarne,
polityczne i ekonomiczne, które wpływają na przebieg działań
wojennych1322. Teatry wojny, jak i teatry działań wojennych nie
pozostają w próżni politycznej. Określa się je analizując istniejącą
sytuację militarno-polityczną w regionie1323. Jednak bez względu na
okres historyczny i wiążącą się z nim sytuację polityczną w naszym
regionie Europy występuje stałe „zjawisko” geograficzno-wojenne,
jakim jest „kierunek strategiczny”, określany inaczej jako teatr działań
wojennych, który w Polsce definiowano jako: „pas terenu wychodzący
na obiekty strategiczne, umożliwiający prowadzenie działań dużych
związków operacyjnych”1324.
Europę Środkowo-Wschodnią jako lądowy teatr wojny wyznacza
na południu, oddzielając od obszaru Bałkanów, linia Sawy i Dunaju.
Od zachodu wyznacza ją Łaba, a na wschodzie Dniepr i Dźwina. W
czasach dawniejszych obszar na południe od Karpat pozostawał co
do zasady w gestii myślenia geostrategicznego Domu Habsburgów,
podczas gdy na północ od Karpat aż po Bałtyk – w gestii elit
Rzeczypospolitej, a po ich upadku – także oczywiście Niemiec i Rosji
(Związku Sowieckiego). Przy czym główniejszym z nich był bez
wątpienia obszar na północ od Karpat, zwany polskim teatrem wojny.
Co warte odnotowania, Czechy położone od strony zachodniej
względem tego teatru wojny, osłonięte górami i terenem trudnym do
manewru, stanowiły dość osobliwą „cytadelę” obronną, z możliwością
skutecznego wypadu zaczepnego, wcinającą się w terytorium
niemieckie od Śląska i Saksonii i od południowego zachodu przez
Bawarię. W określonych okolicznościach potęgowało to znaczenie
„cytadeli” czeskiej, co widać po przebiegu kampanii napoleońskich i
końcowej fazie II wojny światowej. Podczas sowieckiej operacji
berlińskiej Niemcy planowali uderzenie odciążające stolicę Rzeszy
Grupą Armii „Środek” z „cytadeli” czeskiej wzdłuż Sprewy między
innymi na 2. Armię Wojska Polskiego, skończyło się to zresztą jej
krwawą łaźnią pod Budziszynem. Sowieci zdobyli Wiedeń i pobliskie
Brno dopiero 2 maja 1945 roku – oba miasta znajdujące się na
południe od „cytadeli” czeskiej. W tym czasie od zachodu doliną
Dunaju ostrożnie nadchodzili do „cytadeli” czeskiej Amerykanie,
zatrzymując się na rubieży Lasu Czeskiego, na Muldzie i Łabie.
Tak zdefiniowany obszar wojenny Europy Środkowo-Wschodniej
powiązany jest doliną Dunaju z Bawarią, z Włochami na osi Lublana–
Wiedeń, z Bałkanami przez obszary rumuńskie na osi
Konstantynopol–dolny Dunaj–Prut1325. Objęty był kolejnymi wielkimi
wojnami kontynentalnymi w każdym kolejnym stuleciu (cóż za
przerażająca powtarzalność!), począwszy od wojny trzydziestoletniej
w wieku XVII, przez wiek XVIII i wojnę siedmioletnią oraz wojny
napoleońskie w wieku XIX1326. Najpierw w 1805 roku kampania
rozgrywała się na południe od Karpat i Sudetów, w dolinie Dunaju i w
Czechach, by potem na głównym kierunku strategicznym naruszyć
interesy rosyjskie na północy. Manewr Napoleona przeciw Prusom
przyniósł walną bitwę w Turyngii, zakończoną pościgiem i
forsowaniem środkowej Łaby oraz dalszym marszem aż nad Bałtyk
między Łabą a Odrą. Postulat likwidacji Prus wciągnął cesarza na
ziemie polskie na dobrze nam znanej osi Berlin–Warszawa, by ubiec
nad Wisłą Rosjan, którzy w rezultacie poczuli się takim rozwojem
sytuacji zagrożeni. Wojna 1806–1807 roku ujawniła właściwości tego
teatru działań wojennych: łatwość operacji w korytarzu Berlin–
Warszawa wystawia na zagrożenie kontruderzeniem na flankę z
korytarzy pobocznych od Śląska i od morza. W ten sposób można
łatwiej zrozumieć postępowanie Niemców pod koniec II wojny
światowej, zachowujących na Śląsku i Pomorzu silne jednostki w
obliczu walca sowieckiego napierającego na środku polskiego teatru
wojny. Napoleon pojął tę zależność ponad 130 lat wcześniej i plany
francuskie na wypadek prewencyjnego wystąpienia Rosji w 1811 roku
przewidywały walki opóźniające i odwrót w korytarzu centralnym do
czasu przygotowania masy manewrowej w pasie nadbałtyckim, ku
środkowej Odrze. Kampania roku 1813 potwierdziła prawa wojny na
polskim teatrze na osi Warszawa–Berlin, choć decydujące w tej
kampanii było wyjście armii austriackiej z „cytadeli” czeskiej między
Łabą a Nysą Łużycką.
W XX wieku obie wojny światowe w swoim lądowym wymiarze
widziały swój początek, przebieg i rozstrzygnięcie na polskim teatrze
wojny prowadzącym zarówno do serca Niemiec, jak i do serca Rosji.
W 1917 roku starcie zakończyło się pokonaniem Rosji, by w 1945
roku dla odmiany zakończyć się klęską Niemiec, niczym na wielkim
„suwaku” geografii i historii rozpiętym na Nizinie
Środkowoeuropejskiej. Niejako „przy okazji” depcząc po drodze
przestrzeń całego pomostu bałtycko-czarnomorskiego, na którym
dokonywała się walka na śmierć i życie pomiędzy potęgami1327.
Bez udziału Polski NATO powróciłoby w XXI wieku do roli
morskiego sojuszu pod patronatem USA z przyczółkiem jedynie w
Rimlandzie Europy. Sojusz Północnoatlantycki nie byłby potęgą
kontynentalną ze zdolnością do przerzucania sił i środków na
morskich liniach komunikacyjnych przez Atlantyk, przez Cieśniny
Duńskie aż do wschodniego basenu jego marginalnego morza, jakim
jest Bałtyk1328, a przede wszystkim przez masy lądowe w głąb Eurazji
– od jej europejskiej strony. Jeśli spojrzymy na Polskę jako na potęgę
zamkniętą w kontynencie, to stanowi ona krytyczny most lądowy
pomiędzy państwami natowskimi nad Atlantykiem i nowymi państwami
Sojuszu na wschodnim brzegu Bałtyku, jest również takim pomostem
dla państw rozpiętych między Morzem Czarnym a Zatoką Ryską w
dawnej wschodniej przestrzeni buforowej Rzeczypospolitej. W
związku z tym, razem z państwami bałtyckimi Polska stanowi dla
Rosjan jedno zintegrowane wyzwanie strategiczno-operacyjne. Z
punktu widzenia NATO zaś stanowi jeden teatr działań wojennych
połączony wąską groblą przesmyku suwalskiego1329.
Klimat i przyroda w czasach historycznych ulegały zmianom
uchwytnym od średniowiecza nawet w źródłach pisanych, mając
wpływ na planowanie i przebieg działań wojennych. Od schyłku XVIII
wieku prowadzono coraz bardziej systematyczne notowania
meteorologiczne. Rozległość lasów niegdyś wpływała na złagodzenie
różnic klimatycznych między zimą a latem oraz między dniem i nocą,
a wilgotność wytwarzała w niektórych porach roku zastoiska
chłodnego powietrza na duktach i polanach leśnych, wydłużając ciągi
pogodowe i czyniąc je bardziej przewidywalnymi. Zdecydowanie
wyższy poziom wód (np. Gopła o 3 m) w stosunku do XX czy XXI
wieku, oznaczał również większą rozległość jezior, ułatwiając łączenie
dorzeczy przede wszystkim przez przewłoki. Niemniej różnice stanów
wody ogromnie oddziaływały na prowadzenie batalii na polskim
teatrze wojny. Nad rzekami, brodami i przeprawami powstawały grody
i punkty obronne, a w potrzebie wojennej przesiekami „jeżyły” się lasy
na szlakach najazdu1330.
Rzeki służyły wojskom do transportu – czy to w wojnach
inflanckich króla Stefana Batorego, jak Dźwina i Kaspla, czy to w
potopie szwedzkim, kiedy San, Wisła oraz Narew służyły najeźdźcom,
przewożąc ciężkie armaty i biorąc na siebie gros logistyki,
zaopatrzenia i zabezpieczenia materiałowego wojsk w polu. Posuchy
letnie uniemożliwiały z kolei transport wodny, jak chociażby podczas
kampanii w sierpniu 1601 roku, kiedy sprzęt wyprawiony Wisłą z
Malborka w górę Wisły i Narwi wypadało zawrócić i transportować na
Litwę przez Zalew Wiślany i Królewiec na Kowno. Wiosenne i letnie
powodzie przerywały przeprawy przez wielkie rzeki, co potrafili
wykorzystać wybitni wodzowie – jak hetman Koniecpolski w Prusach
w 1627 roku – przeciwko rozdzielonemu rzeką przeciwnikowi. Proces
wysychania zmieniał sieci hydrograficzne, a szczególnie wielkie
zmiany nastąpiły w delcie Wisły, gdzie prace melioracyjne rozpoczęto
już w czasach krzyżackich1331. Oprócz dolin rzecznych również
puszcze i kompleksy bagien czy lasów były poważnymi przeszkodami.
Rozdzielały strefy drożne i same stanowiły schroniska dla ludzi przed
działaniami wojennymi. W 1656 roku Puszcza Sandomierska
zatrzymała odwrót Karola Gustawa spod Jarosławia, a Puszcza
Radomska odsiecz Fryderyka Badeńskiego – w konsekwencji
doprowadziło go to do klęski pod Warką w kwietniu 1656 roku.
Ludność Puszczy Kurpiowskiej i Zielonej walczyła skutecznie ze
Szwedami w roku 1656, a Puszcza Biała stanowiła bazę operacyjną
dla działań polskich w powstaniu listopadowym oraz w czasie
powstania styczniowego1332.
Warunki obrony w czasach nowożytnych w porównaniu z
wczesnym średniowieczem uległy wielkiej i niekorzystnej z punktu
widzenia obrony zmianie. Na granicy zachodniej i północnej ubyło
lasów, wód i bagien. Namnożyły się znane i wygodne dla najazdu
przejścia i przeprawy. Na wschodzie lasy nad Narwią i Bugiem dzieliły
stos pacierzowy państwa nad Wisłą już nie od wrogiej, lecz od
bratniej, połączonej unią polityczną Litwy. Dodatkowo Koronie
przypadła współodpowiedzialność za olbrzymie obszary Wielkiego
Księstwa, w tym za całe dorzecze Dniepru, gdzie słabo zaludnione
ziemie białoruskie stykały się już z gęściej zaludnionym ośrodkiem
wojowniczej i zdobywczej Moskwy. Dalej ku południowi Korona polska
wzięła odpowiedzialność za wszystkie ziemie ukrainne, Dzikie Pola,
stepy nadczarnomorskie – te wszelkie ziemie „niczyje” stanowiące nie
tyle osłonę dla ziem ruskich, ile – jak pisał malowniczo Marian Kukiel –
„rojowisko Tatarów – synów stepu”. Stepy Besarabii i Budziaku
przeszkodą bywały zawsze wojskom koronnym, ale już nie Tatarom.
Podobnie lasy bukowińskie i mołdawskie „złowieszczo szumiały
rycerstwu polskiemu, a fortecą były Wołoszy”1333.
Szata roślina uległa na przestrzeni wieków również poważnej
zmianie. Rozwój osadnictwa przed pożogą potopu w XVII wieku
prowadził do wylesienia i rolniczego opanowywania terenów, które
kiedyś w 75 proc. były lasami, podczas gdy już w XIX stuleciu
zalesienie spadło grubo poniżej 25 proc. w wyniku przede wszystkim
rabunkowej gospodarki w zaborze rosyjskim. Zmieniało to zasady
manewru wojskiem na poziomie strategicznym, operacyjnym i
taktycznym. Nie pomogła także potem polskim lasom wojna światowa
i grabieżcza ich ekspolatacja przez armię niemiecką. Ponowna akcja
zalesiania przez cały wiek XX aż do dnia dzisiejszego poprawiła
znacząco te statystyki, choć ciekawe jest to, że kiedyś było w lasach
mniej sosny, a więcej jodły, świerku i modrzewia oraz drzew
liściastych – dębu, buka i jawora.
Kraj nadający się niegdyś do organizowania obrony z powodu
dużej ilości cieków i zbiorników wodnych, w czasie mroźnej zimy
najmniej miał z tej „obronności naturalnej”. Nie można było też liczyć
na stałość silnego mrozu, częste bowiem były odwilże nadchodzące
najczęściej kilka razy w ciągu każdej zimy1334. Odwilże usuwały śnieg
z pól, a wraz z kolejnym przyjściem mrozów na drogach zasychało
pocięte wcześniej kołami wozów błoto tworząc grudę, która w czasach
przedmotoryzacyjnych raniła nogi końskie i w wyjątkowo dokuczliwy
sposób utrudniała marsz piechocie. Szarugi jesienne i wiosenne
ciągnęły się przez około sześć tygodni, podczas których siąpi i dżdży
jednocześnie. Polska złota jesień we wrześniu tradycyjnie była nie
tylko najpiękniejszą porą roku, ale też była najdogodniejszą pod
względem klimatycznym do prowadzenia wojny1335.
W wypadku wojny z państwami mającymi przewagę morską na
Bałtyku na całej długości jego brzegu zagrażało niebezpieczństwo
desantu, o czym świadczą wojny szwedzkie. Wówczas to działania
obejmowały pierwsze pasmo równoleżnikowe na głębokość do 50
kilometrów pobrzeża. Tym bardziej że z kolei następne pasmo garbów
pojezierza izolowało je od reszty ziem polskich. Czynnikiem wiążącym
pobrzeże z zapleczem polskim były porty południowego Bałtyku i to
pomimo częstej niechęci do Rzeczypospolitej wśród tamtejszych elit
miejskich.
Obszar pomorski o szerokości 250 kilometrów, rozciągnięty nad
brzegiem Bałtyku między Wisłą a Odrą, od południa ograniczony był
doliną, w której płynie Kanał Bydgoski. Jest wyjątkowo niedogodny do
desantów – stanowią go wydmy na nizinnym terenie, leżące w
smudze mokradeł i torfowisk, gdzie nie ma osłon dla konsolidacji
działań desantu. Do tego morze jest płytkie jeszcze bardzo daleko od
samego brzegu – izobata 10 metrów występuje do dwóch
kilometrówod linii brzegowej. Kraj również z tego powodu zawsze był
typowo rolniczy (bez zdolności do wykorzystania stworzonych przez
naturę naturalnych portów), z charakterystycznym przecięciem Borów
Tucholskich1336. Przed ostatnią wojną i nowymi poczdamskimi
granicami ewentualna niemiecka akcja wojskowa z Pomorza
zagrażała niebezpiecznie Wielkopolsce i korytarzowi polskiemu
prowadzącemu nad Bałtyk – do Gdyni, który był polską drogą do
morza, nieodłącznie związaną z nurtem Wisły. Choć – jak żalił się
Roman Umiastowski – brzeg morski w II Rzeczypospolitej był „za
szczupły dla piątego państwa Europy”.
Kręgosłupem kraju była wspominana często wcześniej dolina
Wisły o szerokości 4–8 kilometrów, czasem z brzegami stromymi na
kilkanaście metrów, a szerokość samej rzeki wahała się w przedziale
kilkuset metrów. Z wojskowego punktu widzenia Wisła nigdzie nie dała
się przejść w bród. U ujścia rzeki straż sprawował Gdańsk – miasto
powstałe w miejscu, w którym komunikacja rzeczna styka się z
morską. Wzdłuż wysokiego na 60 metrów brzegu rzecznej doliny
ciągnęły się zabudowania wspaniałego miasta – niegdyś władcy
handlu na Bałtyku, a obecnie ważnego portu.
Pomorze Gdańskie było krainą, która oddzielała przed 1945
rokiem Niemcy od Prus Wschodnich, czyli od „europejskiej kolonii
Niemiec”1337, położonej na wschód od Wisły, z powierzchnią 37 tys.
kilometrów kwadratowych przed samą wojną. Prusy rozciągnięte były
między Wisłą a Niemnem dwoma pasami: nizinną smugą nabrzeżną
oraz właściwym pojezierzem mazursko-warmińskim biegnącym od
nieforemnych wzgórz nad Drwęcą w kierunku na północny wschód ku
Niemnowi, obejmując obecny rosyjski obszar obwodu
kaliningradzkiego. Również odizolowaną od własnego obszaru
rdzeniowego kolonię, tylko że po 1945 roku sowiecką, a po 1991 roku
rosyjską – znacznie też mniejszą od dawnych niemieckich Prus
Wschodnich – bowiem jedynie z około 15 tys. kilometrów
kwadratowych.
Tak przed wojną, jak i teraz zaludnienie tego obszaru było
mniejsze niż na Mazowszu, w Wielkopolsce czy Małopolsce.
Występowało zjawisko nasilonej emigracji na tereny niemieckie
położone na zachód od Odry (podobnie do dzisiejszej z województwa
warmińsko-mazurskiego do Londynu czy Dublina), a kraj cierpiał na
ustawiczny brak rąk do pracy. Niemcy mieszkali przeważnie na
smudze nizinnej i w stolicy – w Królewcu u ujścia Pregoły, względnie
w dużych miastach: w Tylży czy Olsztynie. Polacy i Litwini stanowiący
być może nawet łącznie do 30 proc. ludności Prus Wschodnich żyli
raczej na pojezierzu1338, parając się na pagórkach między jeziorami
rolnictwem i hodowlą koni. Kraj cierpiał na brak surowców, stąd słabo
rozwinięty był tutaj przemysł i bardzo słabe były parametry
zaludnienia. Za to Prusy Wschodnie w całej Europie znane były ze
znakomitej hodowli koni, w tym dla wojska niemieckiego. W 1913 roku
na przykład przypadało aż 210 koni na 1000 mieszkańców. Za to
komunikacja drogowa i kolejowa imponująco została rozwinięta za
czasów niemieckich, zupełnie ponad realne potrzeby gospodarcze
regionu. Było to działanie celowe, by mieć doskonałe pozycje
wypadowe na wypadek wojny z Rosją.
Przed ostatnią wojną światową można było wyprowadzić
uderzenie z Polski na Prusy bez konieczności forsowania garbów i
trudnych przejść bezdrożnych lub słabo drożnych pojezierza. Ziemia
chełmińska sięgała bowiem daleko na północ, a posiadanie jej
pozwalało na prowadzenie działań wojennych wzdłuż dolnej Wisły i
przejścia od razu na Niziny Nadmorskie drogą na dzisiejsze Braniewo
i w dorzecze Pregoły. Dokładnie tak samo jest obecnie, w XXI wieku,
tylko że z drugiej strony – od Królewca w kierunku na dolinę Wisły, o
czym będzie mowa dalej. Z kolei na Pomorzu Zachodnim naturalnym
celem ewentualnej ofensywnej akcji polskiej w wypadku wojny z
Niemcami mógłby być w tamtych czasach Szczecin – wzdłuż linii
kolejowej z Poznania w dolinie między strefą pojezierzy a Odrą.
Osiągnięcie frontu Sudety–Odra przez armię polską nie byłoby jednak
w takim scenariuszu niepowetowaną klęską dla Niemiec, bowiem ta
ich część stanowiła wraz z Prusami Wschodnimi najuboższą część
Rzeszy. Utrata miałaby jednak fundamentalne znaczenie dla Prus
Wschodnich, z którymi się one komunikowały. Może tak właśnie
wyglądałaby wojna prewencyjna Piłsudskiego1339 przeciw Niemcom
proponowana przez Marszałka Francuzom w latach trzydziestych XX
wieku1340.
Cele potencjalnego uderzenia niemieckiego też były jasne, co
zresztą znalazło potwierdzenie w kampanii wrześniowej 1939 roku1341
– Polska utraci zdolności do walki, jeśli nieprzyjaciel dojdzie na całej
długości do linii Wisły. Wówczas Rzeczpospolita traci dostęp do
morza i połowę ludności wraz z utratą podstaw materialnych kraju1342.
Podobnie jak Niemcy nad Renem, tak i Polska na swoim froncie
zachodnim miała niewiele miejsca do cofania się, gdyż blisko leżały jej
najcenniejsze dzielnice. Od strony niemieckiej system kolejowy był do
tego doskonale wykształcony i przygotowany dla intensywnego ruchu
wojskowego na wschód, zasilając logistycznie machinę wojskową.
Z punktu widzenia Niemców obszar buforowy wobec stołecznego
Berlina od wschodu nie był nigdy wystarczająco rozległy, co
wzbudzało obawę, że miasto i główny ośrodek polityczno-
dyspozycyjny jest nieustannie zagrożony z kierunku polskiego teatru
wojny. Obecnie wraz z granicą na Odrze i Nysie Łużyckiej stało się to
tym bardziej wyraźne, choć oczywiście czasy pokojowej współpracy w
XXI wieku w ramach UE nie skłaniają do myślenia w tych kategoriach.
Poza tym wielkim buforem dla Niemiec stała się po 1991 roku
właściwie cała Polska w granicach popoczdamskich, chroniąca obszar
rdzeniowy Niemiec od ewentualnych zagrożeń płynących z
niestabilnego Wschodu.
Granicę przedwojennych Prus Wschodnich dzieliło od Warszawy
zaledwie 110 kilometrów. Obecne granice powodują, że sytuacja się
odwróciła i to rosyjski Królewiec położony jest 50 kilometrów od
polskiej granicy i wysuniętych pod samą niemal granicę oddziałów Sił
Zbrojnych RP, a sama granica znajduje się dość daleko od Warszawy,
bo około 300 kilometrów. Tak więc jest to duża zmiana na korzyść,
pomimo niedogodności strategicznej wynikającej z samego istnienia
rosyjskiej enklawy. Można sobie wybrazić, jak zmieniłoby się na
korzyść położenie strategiczne Polski, gdyby wraz z upadkiem
Związku Sowieckiego w 1991 roku nie pozostawiono tej enklawy, a
Polska graniczyłaby z Litwą nad Niemnem w Tylży. Z granicą
wyznaczoną na moście, za którym droga prowadzi w kierunku
dawnych Inflant na Szawle i Rygę przez historyczne Taurogi
Radziwiłłów, znane z „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Dalej na północ
przechodząc niedaleko samej Rygi – przez dawną wieś Kircholm
(obecnie Salaspilis) nad brzegiem Dźwiny – miejsce zwycięskiej
chwały oręża Rzeczypospolitej w 1605 roku pod wodzą hetmana
polnego Jana Karola Chodkiewicza.
Teren dawnych Prus Wschodnich jest dość trudny do manewru
wojskowego. Dostęp na pobrzeże pomorskie jest ograniczony do kilku
tylko kierunków: znad dolnego Niemna na północ od Krainy Wielkich
Jezior; lasy Puszczy Augustowskiej kanalizowały następny kierunek
przekraczający Narew między Nowogrodem a Wizną; na wschód od
Wielkich Jezior ruch można było prowadzić przerwą między Orzyszem
a Ełkiem; dalej na zachód za Puszczą Kurpiowską między Orzyszem
a rzeką Wkrą prowadziły drogi na Warmię oddzielone bagnistą doliną
Wkry; a Pojezierzem Ostródzkim od ujścia Wisły prawym jej brzegiem.
Ściśle lewego skraju dolnej Wisły trzymał się jeszcze jeden kierunek
prowadzący bezpośrednio na Gdańsk. Ostatnia ważna przeprawa na
ziemie rdzennie polskie odbywała się pod Ujściem i dalej doliną Gwdy
przebijała się na pobrzeże pomorskie i na Słupsk.
Dalsze pasma miały zawsze charakter polski. I tak od południa
pojezierza są ograniczone Pradoliną Toruńsko-Eberswaldzką, którą
płynie dolna Warta, Noteć, dolna Brda i dalej odcinek Wisły aż po
ujście Bugu. Dolna Warta była przekraczana między ujściem Noteci
(Santok, Gorzów) a Kostrzyniem nad Odrą, którędy szły drogi ku jej
ujściu do Odry. Przedłużenie pradoliny na wschód tworzy dolina
Narwi, Biebrzy, Niemna, Wilii i Dzisny. W odległości 70–100
kilometrów na południe od tej pradoliny ciągnie się Pradolina
Warszawsko-Berlińska, obejmująca Odrę od Krosna do Zielonej Góry,
błota Obry, Wartę od Poznania i Konina, Ner i Bzurę. Na wschód od
Warszawy dolina Bugu sięga zapadliska poleskiego, rozdzielającego
polski teatr wojny na północny białoruski i południowy ukraiński,
stanowiąc kluczowe rozróżnienie polskiego teatru wojny decydujące
wielokrotnie o klęsce lub zwycięstwie Rzeczypospolitej, o jej upadku
bądź potędze, o czym będzie jeszcze mowa.
Od zachodu polski teatr wojny odgranicza odcinek około kilkuset
kilometrów między Sudetami a Zalewem Szczecińskim. Ten odcinek
miał tradycyjnie trzy strefy drożne – bramy oddzielone przeszkodami:
garbem pojezierzy, Pradoliną Warszawsko-Berlińską i Borami
Dolnośląskimi. Najważniejsze znaczenie miała Brama Lubuska o
szerokości 10 kilometrów na rzece Odrze. To na niej znajduje się
wielkie pobojowisko Kunnersdorf z wojny europejskiej roku 1759.
Drugą jest Brama Łużycka na Nysie Łużyckiej – szeroka na 30
kilometrów, a trzecie przejście znajduje się na północy z garbów
pojezierzy w okolicach Szczecina. Nie ma na tych trzech przejściach
licznych czy trudnych przeszkód. Tylko na samej północy ciągnący się
jak grobla wzdłuż brzegu morskiego pas wyniosłości pojezierzy jest
obszarem, który utrudnia bądź ułatwia działania (w zależności od
tego, kto go kontroluje)1343.
Żywioł niemiecki parł wzdłuż Bałtyku, a wpływy polskie wzdłuż
doliny Wisły go blokowały. Niemiecka „Droga na Morze” składała się z
dwóch pograniczy: północnego z półwyspem pomorskim,
przylegającego do obszaru rdzeniowego historycznych Niemiec, i
wschodniopruskiej, izolowanej przez dawną Rzeczpospolitą, kolonii
niemieckiej znajdującej się poza obszarem rdzeniowym Niemiec.
Wielkopolskę od losu jej ziem ościennych wpadających stopniowo
pod panowanie niemieckie uratowały bagniska środkowej Odry i ujścia
Warty. Na nich się rozdwoił napór niemiecki i poszedł w kierunkach
słabszego oporu – odchylając się zarazem na północ i południe. Co
ciekawe, bardzo podobnie było z polską ekspansją na Polesiu. W
Wielkopolsce granica została naturalnie wyznaczona pasem jezior, od
których na zachód ciągnęły się obszary lesiste i zapiaszczone. Na
północy dzielnica pierwszych Piastów graniczy z Pomorzem, na
wschodzie z dorzeczem środkowej Wisły, a na południu ze Śląskiem,
na zachodzie z ziemią lubuską, Odrą i dalej z Niemcami. Podobnie jak
Mazowsze, przedstawia mało urozmaicony krajobraz. To miejscami
lekko pofalowana równina z niskimi wzgórzami, gdzie rzeki płyną
leniwie szerokimi dolinami, bez nagłych zmian w wysokościach
terenu. Północna granica idzie szeroką doliną Brdy i Noteci związaną
Kanałem Bydgoskim. Warta płynie równolegle do niej doliną szeroką
na 30 kilometrów aż do połączenia się z Notecią pod Santokiem. Dalej
razem tworzyły błota Warty na długości 60 kilometrów, pasem na 15
kilometrów szerokim i pociętym rowami i kanałami. Dolina Noteci była
bardzo trudna do przejścia, stąd stanowiła również przeszkodę dla
polskiej ekspansji ku szerokiej w tym miejscu na 200–250 metrów
Odrze i ku jej ujściu. Od Śląska odgradza Wielkopolskę dolina
Baryczy szeroka na 2–3 kilometry, błotnista, gdzie kilka koryt często
rozlewa się w stawy i liczne wody stojące.
W Wielkopolsce występują liczne jeziora (ponad 500), zwłaszcza
na wschód i północ od Gniezna i na Kujawach, a silne zalesienie
wzrastało w kierunku na zachód. W przedwojennej Rzeczypospolitej
granica z Niemcami dzieliła Wielkopolskę sznurem Jezior
Zbąszyńskich. Dzielnica była tradycyjnie doskonale wewnętrznie
skomunikowana ze scentralizowaniem komunikacji w węźle
poznańskim, choć zaraz po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku
szwankowały jednak połączenia z porosyjską Kongresówką i ogólnie z
całym dawnym zaborem rosyjskim. Liczne były – jak na ogólny bardzo
zły stan dróg Rzeczypospolitej – drogi bite. Ogólnie Wielkopolska była
dzielnicą najlepiej zagospodarowaną w całym państwie lat 1918–
1939.
Z wielkopolskiej podstawy operacyjnej Niemcy musieli się obawiać
uderzenia bezpośrednio na Berlin. Z granicy przedwojennej do
przepraw na Odrze we Frankfurcie były bowiem trzy dni marszowe
piechoty polskiego wojska, prowadząc przez tzw. krainę Sternbergu,
która jest odgrodzona rzekami i stanowi naturalną podstawę
wyjściową dla działań wojskowych ku zachodowi – na Berlin, oraz
jednocześnie na wschód – na Poznań. Po 1945 roku znajduje się
całkowicie w państwie polskim.
Śląsk jest krainą rozłożoną przy bramach wejściowych w górnym
dorzeczu wielkich rzek Polski – Odry, Wisły i Warty, łączącą Sudety i
Karpaty, a na wschodzie opierającą się na stromej krawędzi grzbietu
krakowsko-wieluńskiego na północy oraz na dolinie Baryczy na
północy. Ma kształt mniej więcej liścia dębu, w którym Odra z licznymi
dopływami przypomina jego unerwienie, z długością osi
przekraczającą nawet 300 kilometrów. Na Śląsku jest kilka ważnych
dla komunikacji miejsc. Znajdujący się obecnie w Czechach Bogumin
jest położonym blisko granicy węzłem kolejowym, który łączy
wszystkie strony świata na Bramie Morawskiej. Wrocław z kolei to
najważniejszy dogodny punkt przeprawy przez Odrę, a Katowice to
młode przemysłowe miasto łączące Jurę ze Śląskiem, Śląsk z
Zagłębiem, Kongresówkę z zaborem niemieckim oraz Małopolskę ze
Śląskiem. To do Katowic prowadziła w PRL-u sławna „gierkówka”,
czyli w miarę nowoczesna jak na PRL szosa, łącząca Warszawę
przez Częstochowę z głównym obszarem przemysłowym kraju, jakim
był Śląsk. Obecnie rejon śląski daje Polsce głębię strategiczną od
kierunku wschodniego i północno-wschodniego.
Niebezpieczeństwo dla Czech i Polski wynikało z pogranicznego
usytuowania Śląska przy cieśninie lądowej, skąd nadchodziło
zagrożenie dla położonego głębiej w obu państwach hinterlandu. Dla
Niemiec z kolei wynikało z workowatego kształtu prowincji i jej
względnie słabego (w porównaniu do innych części) związania z
Niemcami, a dość wciąż silnego z obszarem rdzeniowym Polski. Drogi
ze Śląska przez Wyżynę Krakowsko-Częstochowską do serca Polski
od zachodu i południowego zachodu zamknął za Kazimierza
Wielkiego rozbudowany łańcuch zamków i warownych miast na Jurze
Krakowsko-Częstochowskiej – zamki Wieluń, Bolesławiec czy
Częstochowa. Jego czeski odpowiednik powstał po stronie śląskiej1344.
Tak potężne umocnienia zablokowały rozwój dróg i komunikacji do
serca Polski z kierunku śląskiego.
W dobie nowoczesnej, rozpoczętej, gdy Rzeczpospolita
pozostawała pod zaborami, przestrzeń zagrabionego dawnego
państwa była naturalnie przedmiotem zainteresowania Rosji
okupującej większość jego terytorium. Przed I wojną światową
rosyjskie imperium nie miało armii o mobilizacji terytorialnej, zatem
ludzie służący w danej jednostce nie pochodzili z obszaru jej
stacjonowania, stąd znane były powszechnie braki w spoistości armii
rosyjskiej uwidoczniane podczas kolejnych wojen. Mobilizacja trwała
dłużej niż w innych państwach z powodu ogromnego terytorium i źle
zorganizowanej administracji wojskowej. Jednostki składające się z
elementów obcych wobec lokalnych struktur na podbitych obszarach
były siłą rzeczy nieufne w relacjach z ludnością miejscową i vice
versa. Chroniczny był też w armii rosyjskiej brak adekwatnych
środków technicznych: kolei, telegrafów, jak również sprawnej
administracji państwowej oraz systemu logistyki1345.
Jak pisał przed wielką wojną Józef Piłsudski, „przechylenie ciężaru
wojskowego Rosji” na zachód dokonywało się na stopie półwojennej,
aby reakcja szybsza była wobec Niemców i Austriaków1346. Dochodził
do tego system specjalnych fortec oraz odpowiadające im
przygotowania strategiczne. Zgodnie z planami rosyjskimi z przełomu
XIX i XX wieku w pierwszych tygodniach wojny Niemcy i Austro-
Węgry miały mieć przewagę liczebną na najbardziej wysuniętych
obszarach rosyjskiego imperium. Stąd Rosjanie planowali, by
stanowczy opór postawić dopiero na linii Dniepru i Dźwiny,
pozostawiając Kongresówkę i Litwę oraz wschodnią Galicję
nieprzyjacielowi. W Rosji liczono się z tym, że przewaga nieprzyjaciela
będzie topniała w miarę opanowywania terenu dla pilnowania
zabezpieczenia tyłów komunikacji i logistyki1347.
Potem dla odmiany uwierzono w potęgę stopujących atak fortec
jako punktów oparcia dla armii, więc podciągnięto posiłki z imperium i
w tym celu „zalano” wojskiem część Kongresówki i Litwy. Przy tym
pewnie musiano rachować się z zasadniczą rzeczą, jaką był podział
Królestwa Polskiego na dwie nierówne części przedzielone Wisłą. Z
punktu widzenia Rosjan obrona lewego brzegu Kongresówki byłaby
trudna, bo łatwo mogłaby zamienić porażkę w całkowitą klęskę
przygwożdżonej do jej brzegu armii. Dlatego to właściwie jedynie na
wschód od doliny Wisły czyniono niezbędne przygotowania wojenne,
wskutek czego cały prawy brzeg stał się podstawą akcji wojennej, a
lewy uznano za kłopotliwy i utrudniający w praktyce prowadzenie
wojny. Do tego biegi Wisły, Sanu i Bugu z Narwią układające się w
charakterystyczny wzór „X” powodowały, że północny brzeg Wisły był
w Niemczech, a południowy w Austrii. Wobec tego wojska tych obu
mocarstw mogły przejść Wisłę u siebie – niejako „w domu” – i dopiero
dalej rozwijać uderzenie na Rosję, nie kłopocząc się forsowaniem
wielkiej przeszkody, jaką jest Wisła. Stąd wystąpiła konieczność dla
Rosjan do osłonięcia od Prus i Austrii także na wschodnim brzegu
Wisły. W tym celu ufortyfikowano linię Narwi i południe lubelskich
gurberni. Również z tego powodu specjalnie pozostawiono te obszary
bez należytej komunikacji i dróg. Żadna forteca nie powstała po lewej
stronie Wisły, a Warszawa i Modlin miały stanowić tylko elementy
osłonowe operacji obronnej. Kolei żelaznej na lewym brzegu też było
zdecydowanie mniej niż na prawym. Natomiast na prawym brzegu
kolej budowano przy utrzymaniu zasady przepustowości jednego
korpusu na linię kolejową. Na początku XX wieku na polskim teatrze
wojny stacjonowało prawie 260 tysięcy wojska rosyjskiego, w tym w
samej Kongresówce 216 tysięcy, z tego na prawym brzegu Wisły aż
170 tysięcy, podczas gdy na lewym jedynie 46 tysięcy – przede
wszystkim kawaleria, służąca do rozpoznania kierunku uderzenia
przeciwnika1348. W sytuacji, gdy na lewym brzegu Wisły gęstość
zaludnienia miejscami była taka jak w Anglii i Belgii, a w rosnących
ośrodkach miejskich istniał rozwinięty przemysł, prawy brzeg to były
głównie wsie i obszary rolnicze.
Obszar między Bugiem a Wisłą i Sanem stanowi bramę wiodącą z
południowego wschodu do środka Polski. Za bagnistą doliną Bugu
zaczyna się niedostępne do działania na szerszą skalę Polesie. Wisła
sama przez się jest poważną przeszkodą dla ruchów wojsk. Szerokie
pasmo lessów przecina ten obszar półkolem od Puław po Hrubieszów,
a dolina Wieprza dzieli go na dwa korytarze terenowe. Korytarz
zachodni od południa miał dostęp utrudniony lasami, po podłożu
piaszczystym wzdłuż doliny Tanwi, a głębiej kończył się dolnym
Wieprzem. Nic natomiast nie zagradzało dostępu do korytarza
wschodniego. Latem nie było na tym kierunku żadnych ważnych
ograniczeń dla przekraczania przeszkód terenowych.
Najdogodniejszą drogą jest trakt lubelsko-lwowski wiodący niemal
działem wodnym Wieprza i Bugu, a następnie krawędzią Roztocza na
Krasnystaw–Rawę Ruską, który w miarę rozwoju osadnictwa w XV
wieku zaczął zastępować średniowieczny trakt prowadzący z
Krasnegostawu przez Hrubieszów i Bełz. Przy tym nieuczęszczanym
szlaku powstało osiedle Skokówka, wymieniane już w zapisach z roku
1450. W roku 1541 urodził się w nim Jan Zamoyski, przyszły kanclerz
i hetman1349. Okolice Skokówki nie są ani jedyną, ani najważniejszą
cieśniną komunikacyjną na drodze ze Lwowa do Lublina. Większe
znaczenie ma położony 60 kilometrów na południe obszar Rawy
Ruskiej1350, otwierający drogę szlakom tatarskim zarówno w korytarzu
na zachód, jak i na wschód od Wieprza. Znaczenie wojskowe tego
przejścia obrazują kolejne najazdy tatarskie w latach 1491, 1500,
1502, 1512, 1516, 1545, 1623 i 16721351.
Wyniosłość nad Topornicą na terenie Zdanowa przemieniono w
Zamość, położony przy trakcie lwowskim jako stacja komunikacyjna i
dogodny nocleg jeden dzień drogi od Krasnegostawu. W 1579 roku z
rozkazu Jana Zamoyskiego ruszyły przygotowania do budowy miasta.
Ostatecznie wybrano miejsce naprzeciwko Skokówki, a lokacji miasta
dokonano w roku 1580. Była to stacja na wielkiej drodze handlowej,
choć wybrana – wydaje się – przypadkowo. Szybko pojawili się
osadnicy chętni do zamieszkania przy uczęszczanym szlaku
komunikacyjnym. Miasto powstało na szlaku tatarskim, więc należało
je również obwarować, co skończyło się powstaniem twierdzy
zamojskiej. Nie była to twierdza zaporowa – można było Zamość
wyminąć, idąc do serca Rzeczypospolitej. Niemniej był to istotny
węzeł drogowy z przeprawą przez Łabuńkę, zapewniający możliwość
obrony, a zarazem dogodne przerzuty wojsk, odmawiający tej
dogodności wrogowi. Więc nie można było bezkarnie zostawić
nieopanowanego Zamościa na tyłach własnej linii komunikacyjnej z
południowego wschodu, bo łatwo można było mieć tę komunikację
przeciętą. Już w wojnie z Kozakami Chmielnickiego w 1648 roku
Zamość przeżywał pierwsze oblężenie. Potem sytuacja powtórzyła się
podczas potopu szwedzkiego i w powstaniu listopadowym, nie
wpominając powtarzających się dość regularnie niepokojów
tatarskich.
Istnienie silnych prawych dopływów Wisły ma doniosłe znaczenie
strategiczne. Najważniejsze z nich to Wieprz, Bug i Narew. Wszystkie
te rzeki są nizinne, płaskie i bagniste, z brzegami rozciągniętymi w
smugach mokradeł. Zaniedbane i zdziczałe po upadku państwa
polskiego, wzbierając szybko podczas opadów, zmieniają nurt i dno,
tym samym będąc poważną przeszkodą w razie forsowania,
zwłaszcza dla ciężkiego sprzętu. Podobne cechy ma Wisła wiążąca
strategicznie wnętrze Polski w jedną całość. Wisła wkracza w krainę
wielkich dolin pod Dęblinem, płynąc do tego momentu w wysokich i
zwartych brzegach. Od Dęblina zaś płynie szeroką już doliną w mało
zwartym i ustalonym korycie o szerokości do 1000 metrów przed
samą Warszawą, po czym się zwęża. Dno Wisły jest piaszczyste i
zmienne, pełne wirów, o charakterystycznej, nierównej głębokości. Z
tego powodu dla walczących wojsk stanowi zawsze wielką trudność w
forsowaniu. Brodów dla wojsk na Wiśle nie ma. Szerokość doliny
Wisły jest dość pokaźna – nawet do 12 kilometrów, dodatkowo
komplikując przekraczanie rzeki przez ciężki sprzęt. Co
charakterystyczne, pod Warszawą lewy brzeg dominuje nad prawym
nawet do 25 metrów nad poziomem lustra wody, a od ujścia Bugu do
Wisły sytuacja się odwraca i to brzeg prawy dominuje nad lewym, co
stwarza Rosjanom tradycyjnie pokusę, by okrążać Warszawę od
północy. Bowiem rzekę łatwiej forsować ze wschodniego, wyższego
jej brzegu, czego wyrazem były działania Paskiewicza w 1831 roku
czy Tuchaczewskiego w roku 19201352.
Warszawa jest głównym ośrodkiem dyspozycji politycznej
Rzeczypospolitej, wielkim węzłem komunikacyjnym zamkniętym w
zwartym jądrze zabudowy z promienistą otoczką przedmieść,
rozciągniętym raczej na osi północ-południe wzdłuż Wisły niż na osi
wschód-zachód. Stolica państwa jest obecnie względnie centralnie
położona wobec reszty kraju, z przesunięciem jednak nieco na
wschód, nad jedną z większych rzek europejskich, stanowiąc potężną
przeszkodę w manewrze i kontrolując z lewego, wyższego brzegu
mosty na rzece1353. Z początkiem XV wieku była jeszcze jedynie
osadą rybacką założoną na najwyższym miejscu Niziny Mazowieckiej
przy gorsecie Wisły płynącej wąskim korytem przez późniejsze
wielomilionowe miasto. Rozwój swój zawdzięcza korzystnemu dla
komunikacji handlowej położeniu i splotowi dróg lądowych i wodnych.
Teren pod Warszawą co do zasady był otwarty. Od Warszawy po
Radzymin ciągnął się pas łąk, wydm piaszczystych, trochę lasów, a
krajobraz umożliwiał w przeszłości obserwację przedpola gołym
okiem, ułatwiając obronę wschodniego przedmościa po praskiej
stronie Wisły. Okalające mokradła hamowały ewentualny flankujący
marsz przeciwnika. Pola ostrzału artylerii obrońcy przedmościa były
całkiem dogodne, bowiem drogi były wyraźne i odbijały się na tle
krajobrazu.
Do dzisiaj teren mało krępuje ruchy manewrującego, nie dając mu
jednocześnie zasłony ani nie ułatwiając taktycznego zaskoczenia.
Zdecydowany zatem i ruchliwy obrońca wschodniego przedmościa
stolicy, z lewym skrzydłem opartym na Zegrzu, a prawym na Wiśle,
może śmiało się przeciwstawić silniejszemu przeciwnikowi z pozycji
środkowej, po liniach wewnętrznych, ponieważ łatwiej się bronić przed
atakiem ze wschodu niż bezpośrednio ze wschodu Warszawę
atakować.
Aglomeracja miejska stolicy rozwijała się po obu brzegach rzeki.
Na wysokim cokole zachodniego brzegu wznosiło się Stare Miasto
otoczone podwójnym pierścieniem średniowiecznych murów
warownych, z bastionowymi obwodami pochodzącycmi z XVII i XVIII
wieku, a każdy z nich oparty na wąwozach lub na wysokiej skarpie
Wisły. W czasie wojny 1794 roku pierścień wałów dawał głębokość
strefy obronnej na 400–1500 metrów, choć należy pamiętać, że
pierwsza rubież obrony stolicy zaczynała się już kilkadziesiąt
kilometrów od niej wzdłuż Bugu od północy, od Liwca i Kostrzynia od
wchodu, Pilicy od południa i dolnej Bzury z Rawką od zachodu.
Ostatnią linię obrony z trzeciej i czwartej strony stanowiły bagniste
doliny rozlewisk rzeki Jeziorki, Mrowy i Utraty. Tam bronił Kościuszko
miasta w lipcu 1794 roku, gdy od zachodu nadchodzili Prusacy, choć
w pamięci zachowano raczej późniejsze nadejście Suworowa na
jesieni od wschodu i rzeź Pragi, która była finalnym akordem istnienia
dawnej Rzeczypospolitej1354. Po nim, 16 listopada, nastąpiło
rozprzęgnięcie się polskiego wojska pod Radoszycami. W styczniu
1795 roku dopisano postscriptum i rozpuszczono gwardię królewską –
ostatni szczątek wojska Rzeczypospolitej1355.
W kolejnej wojnie – pod koniec 1806 roku – Napoleon wszedł do
Warszawy, która stała się podstawą operacyjną działań armii
francuskiej na północnym Mazowszu i w Prusach Wschodnich. Na
przełomie lat 1806/1807 Napoleon rozkazał stworzyć trzy twierdze
stanowiące jeden system umocnień od Modlina, gdzie Narew i Bug
wpadają do Wisły, przez Serock nad Bugiem, aż do samych granic
Pragi. Ten trójkąt strategiczny rozszerzał zasięg węzła warszawskiego
i był podstawą operacyjną wojska Księstwa Warszawskiego w
zakończonej sukcesem wojnie z Austrią 1809 roku. Albowiem to
właśnie z trójkąta Serock–Modlin–Praga armia Księstwa
Warszawskiego, po oddaniu lewobrzeżnej Warszawy, wykonała
kolejne uderzenia wzdłuż lewego brzegu Wisły, uniemożliwiając
wojskom austriackim przeprawę przez Wisłę pod Grochowem, pod
Górą Kalwarią i Toruniem1356. Trójkąt strategiczny wraz z Zamościem
stanowił również podstawę w okresie przygotowań do wymarszu za
Niemen na wielką wojnę z Rosją 1812 roku1357.
Wojna listopadowa lat 1830/1831 była świadkiem ataku Rosjan na
Warszawę najpierw od wschodu. Wschodnie przedpole stolicy
osłonięte było wówczas rozległymi podmokłymi łąkami, a obie główne
szosy rozdzielone były międzyrzeczem Bugu i Narwi. Od
południowego wschodu droga wiodła przez Siedlce od Brześcia, a od
północy przez Ostrołękę od Grodna, Kowna i Petersburga. Dowódca
rosyjski Iwan Dybicz, wbrew początkowym rachubom, że pomoże mu
zima, szedł ze swoim wojskiem w odwilży, która uniemożliwiła mu
skoncentrowany marsz drogami pośrednimi między obu głównymi
szosami. Miał więc poważny problem z koncentracją wojsk na
wypadek walnej bitwy z wojskami polskimi i pozostawał bez stałej
łączności między rozdzielonymi kolumnami, nie zachowując tym
samym żelaznej zasady każdej wojny – czyli ekonomii sił. Polacy tym
samym mieli sposobność niszczenia sił rosyjskich częściami z
położenia wewnętrznego, co było możliwe dzięki położeniu
przedmościa warszawskiego w relacji do biegu Bugu i Narwi. Nie
doszło jednak do wielkiej operacji polskiej po liniach wewnętrznych,
ale niestety tylko do obrony taktycznej na przedpolu fortyfikacji Pragi
pod Olszynką Grochowską oraz na Białołęce, w dwóch osobnych
bitwach rozdzielonych od siebie o około 12 kilometrów.
Po fiasku zdobycia miasta od wschodu Rosjanie podjęli próbę
obejścia Warszawy od zachodu i w tym celu przekroczyli Wisłę około
100 kilometrów w górę rzeki pod Maciejowicami, niedaleko miejca,
gdzie rzeka Radomka wpada do Wisły. Jednocześnie Rosjanie
osłaniali własne linie komunikacyjne korpusem rozłożonym wzdłuż
szosy z Brześcia. Rozumiejąc nadarzającą się okazję, dowództwo
polskie, wykorzystując oparcie na węźle warszawskim,
skoncentrowało armie rozciągnięte wzdłuż Wisły i przedsięwzięło
manewr ofensywny szosą na Brześć. Pomimo obiecującego pomysłu i
wstępnych sukcesów nie doszło jednak do zniszczenia głównych sił
Rosjan i zaprzepaszczono okazję na walną bitwę. Dybicz wycofał się
z przepraw Wisły pod Maciejowicami aż pod Siedlce. Trzecią i tym
razem udaną próbę zdobycia Warszawy podjął następca Dybicza –
Iwan Paskiewicz, który forsował Wisłę poniżej Warszawy w oparciu o
granicę pruską, by przez Wolę dotrzeć od zachodu do serca
broniącego się miasta1358.
W czasie powstania styczniowego Warszawa zabezpieczona
przez dwie potężne twierdze rosyjskie – warszawską Cytadelę i
Modlin – nie była świadkiem walk. Niemniej była ważnym węzłem
drogowym dla rosyjskiej komunikacji antyinsurekcyjnej, a już w 1880
roku stała się wielką twierdzą kluczową dla działań na polskim teatrze
wojny, bowiem sprawującą kontrolę nad mostami na Wiśle, otoczoną
podwójnym pierścieniem fortów1359. Z obawy przed staniem się
antyrosyjskim i antyrządowym ośrodkiem rewolucyjnym po
wydarzeniach 1905 roku uległa z kolei rozbrojeniu, a koncentrację
poważniejszych sił rosyjskich przeniesiono na linię Kowno–Grodno–
Brześć. W roku 1915 los Warszawy został przesądzony daleko od
miasta przez operacje w Karpatach i przełom pod Gorlicami,
skutkujące złamaniem frontu rosyjskiego. Wcześniej jeszcze, zaraz na
początku wojny w październiku 1914 roku, zdobyć Warszawę
próbowali Niemcy, ale Rosjanie zorganizowali skuteczną obronę na
starej linii obronnej jeszcze z 1794 roku.
Wydarzenia z początku XX wieku ukazały charakterystyczną
prawidłowość strategiczną – wynikającą z kształu X, jaki przybiera
Wisła z głównymi dopływami – którą Józef Mackiewicz opisał
szczegółowo w swojej powieści Lewa wolna. Otóż łuk Wisły z
dopływami na północnym wschodzie – Bugu z Narwią, a na
południowym wschodzie – Sanu – w schematycznym ujęciu tworzy
rozwarty znak X. Niemcy w październiku 1914 roku uderzyli w
kierunku na Dęblin (podobnie jak analogicznie Sowieci na Warszawę
w 1920 r.), a Austriacy zapuścili się z południowego wierzchołka X w
celu sforsowania Sanu w głębokim obejściu (podobnie jak w 1920 r. w
kierunku północnego wierzchołka X zapuściły się armie sowieckie, by
sforsować Wisłę w głębokim obejściu na Włocławek). Gros sił
niemieckich uderzało na północ dolnego ramienia X, czyli Wisły, z
zachodu na wschód – na Dęblin (analogicznie do tego, jak bolszewicy
na południe od górnego ramienia Bugu i Narwi ze wschodu na zachód
– na Warszawę). Wtedy, zorientowawszy się w zagrożeniu
oskrzydleniem, Niemcy postanowili wyjść spod rosyjskiego uderzenia,
mogącego nadejść spod Łowicza i z całego obszaru na zachodnim
przedmościu Warszawy, gdzie gromadziły się armie rosyjskie chcące
oskrzydlić siły niemieckie i przeciąć linie komunikacyjne łączące je z
podstawą operacyjną. Podobnie polskie wojsko w 1920 roku wykonało
uderzenie znad Wieprza, z tą różnicą, że bolszewicy nie zdołali wyjść
spod polskiego uderzenia i zaznali klęski w Bitwie Warszawskiej.
Różnic było naturalnie więcej: w masie wojsk w roku 1914 operowały
całe korpusy, gdy w 1920 zaledwie niekompletne dywizje; armia
rosyjska miała na początku wojny światowej wciąż pokaźne zasoby,
ale wykonywała uderzenie na najlepszą na świecie niemiecką armię
lądową, zresztą znakomicie dowodzoną. Armia polska zaś uderzała w
1920 roku na fatalnie wyposażoną i rozciągniętą oraz często
niekompetentnie dowodzoną Armię Czerwoną1360.
W 1939 roku plany obronne Polski nie zawierały szczegółowego
planu obrony stolicy, a szybko powstały wyłom pod Częstochową z
kierunku śląskiego umożliwił Niemcom wprowadzenie broni na osi
Piotrków–Warszawa i wywołał konieczność doraźnej jedynie obrony
ogołoconego z wojska miasta. W 1944 roku z kolei ważna okazała się
rola mostów prowadzących do trwającej bitwy na przedmościu
warszawskim, będącej zresztą sygnałem, który doprowadził do
podjęcia decyzji o wybuchu powstania warszawskiego. Warto
odnotować, że działania w sierpniu 1944 roku na przedmościu
warszawskim skutkowały zdobyciem przyczółka warecko-
magnuszewskiego na południe od Warszawy, nieopodal wsi
Studzianki, w dobrze znanym rosyjskim planistom dogodnym punkcie
forsowania rzeki, niedaleko miejsca klęski Maciejowickiej z 1794
roku1361. Natomiast w styczniu 1945 roku stolica zdobyta została bez
walki w wyniku sforsowania Wisły poniżej i powyżej miasta, w
początkowej fazie wielkiej ofensywy na linię Odry1362.
Nieco dalej na południe od Studzianek i Maciejowic znajduje się
Dęblin, dawniej twierdza położona przy ujściu Wieprza do Wisły.
Zbudowana przez Rosjan z myślą o obronie od zachodu przecina
również główny kierunek rosyjskiego natarcia wychodzący z rejonu
Hrubieszów–Zamość. Co więcej – ma także fundamentalne znaczenie
dla pomyślności ewentualnego forsowania rzeki na południe od
Warszawy z kierunku brzeskiego. Twierdza dęblińska stała bowiem na
straży stolicy państwa od południa na wypadek, gdyby przeciwnik
zająwszy Brześć nad Bugiem, próbował forsować Wisłę w tym rejonie.
Linia Wieprza w jego ujściu do Wisły ma równie doniosłe znaczenie
dla koncepcji obrony Warszawy również obecnie, o czym będzie
mowa dalej.
Obszary operacyjne odgraniczone Niemnem i Bugiem ze
wschodniej strony, a Wisłą z zachodniej tworzą przedpola północnego
i wschodniego przedmościa Warszawy, które zakreślić można wzdłuż
linii przebiegającej przez Modlin, Zegrze, Radzymin, Okuniew i
Karczew. Na przedpole to prowadzą dwa główne kierunki wypadowe z
północnego wschodu i bezpośrednio ze wschodu. Pierwszy –
ważniejszy – leży na terenie odgraniczonym rzeką Biebrzą i Kanałem
Augustowskim od północy, Niemnem z kierunku białoruskiego
Wołkowyska od wschodu, odcinkiem kolei Wołkowysk–Warszawa do
Narwi i rzeką Narwią od południa i zachodu. Ten pas przejściowy
wszędzie jest suchy, poza jedynie białostockimi lasami, i jest
pozbawiony naturalnych przeszkód ruchowych. Zawiera szereg
komunikacji prowadzących do Polski od północy, a jego „piastą w osi”
jest Grodno. Brześć z kolei jest podstawą operacyjną bezpośredniego
wschodniego natarcia na Warszawę. Kierunek ten „przy okazji”
szachowany jest przez lubelski teatr operacyjny, bądący wskutek
swoich właściwości naturalnym rejonem koncentracyjnym armii
gotujących się do flankowego uderzenia na wojska szturmujące
przedmoście warszawskie, czego dowiodła wspomniana polska
ofensywa znad Wieprza w sierpniu 1920 roku. Rejon koncentracji
osłonięty Wieprzem posiadał liczne drogi prowadzące wprost na
północ przez Włodawę na Brześć, przez Parczew na Białą Podlaską i
przez Międzyrzec lub przez Dęblin na Siedlce i dalej na Mińsk
Mazowiecki, co czyniło manewr uderzeniowy od Wieprza znakomitym
sposobem przecięcia przeciwnikowi jego linii komunikacyjnych
rozciągniętych ku Warszawie1363. Teatr operacyjny północnego
Mazowsza natomiast nadaje się do manewru skierowanego przeciw
połączeniom centrum Polski z Gdańskiem i Gdynią.
Podlasie i Mazowsze, choć kiedyś były puszczami, dziś to już
przeszłość – nie krępują ruchów wojskowych. W 1920 roku główna
linia obrony ustalona została na linii rzek przedmościa, a następnie
przebiegała przez Warszawę, Wisłą do Dęblina i dalej wzdłuż linii rzek
Wieprz, Seret i Strypa1364. Oparcie obrony na twierdzach i dużych
przeszkodach wodnych miało stworzyć dogodny front działań
podzielony na trzy odcinki: północny od granicy niemieckiej w Prusach
Wschodnich do Dęblina włącznie, środkowy od Dęblina do Brodów i
południowy w Małopolsce Wschodniej. Zakładano, że przedmoście
warszawskie i twierdza Dęblin oraz dwie trudne do pokonania
przeszkody wodne: Wisła i Narew tworzą w strategicznej skali
operacyjnej nieprzekraczalną linię obrony1365. Michaił Tuchaczewski
chciał obejść Warszawę od północy, wykonując głęboki manewr
okrążający, podobny do ruchu Paskiewicza z 1831 roku, zamierzając
sforsować Wisłę na północ od miasta. Niewykluczone, że chciał
opanować pomorski obszar operacyjny, by odciąć Polskę od Bałtyku i
tym sposobem zmusić ją do kapitulacji. Stolica Rzeczypospolitej
zajęta zostałaby wówczas niejako „przy okazji”1366.
Węzeł komunikacyjny i przedmoście warszawskie były
przedmiotem wielu analiz wojskowych, w tym znakomitego studium
Ignacego Prądzyńskiego, wielkiego wodza z okresu powstania
listopadowego i jednego z największych wodzów w dziejach
Rzeczypospolitej. Zachowały się cztery wersje memoriału
Prądzyńskiego z lat 1814–1828 dotyczące wytycznych wojennych dla
Rosji, przygotowanych na podstawie szczegółowej analizy wojen
napoleońskich1367. W ewentualnej wojnie z Prusami przednią straż
miały stanowić wojska wasalnego Królestwa Kongresowego.
Prądzyński dla pierwszej fazy wojny przewidywał operacyjną obronę
na przedpolu Warszawy, koncentrując tu główną siłę manewrową w
korytarzu środkowym i przewidując następnie walki odwrotowe na
prawym brzegu Wisły z ewentualnym wykorzystaniem osi bagien
poleskich, gdyby przeciwnik zapędził się za Bug. Niemen wystawiał
linie komunikacyjne przeciwnika na flankujące uderzenie. Z chwilą
zmobilizowania wszystkich zasobów miałoby nastąpić kontruderzenie.
Prądzyński przy tym przestrzegał przed uderzeniem na Berlin wzdłuż
szybko komunikującej osi rówoleżnikowej, zanim nie opanuje się Prus
Wschodnich i Pomorza oraz Galicji na południu. Marsz na Wiedeń
Habsburgów zalecał raczej nie przez Przełęcz Jabłonkowską, ale
omijając kolano Wisły na osi Sanu – ku dolinie Cisy przez Nizinę
Węgierską w górę Dunaju. Ślady przemyśleń Prądzyńskiego,
dotyczących prawidłowości polskiego teatru wojny, można odnaleźć w
rosyjskim planie z czasu I wojny światowej, który – wbrew zdaniu
francuskiego sojusznika, namawiającego, by uderzyć wprost na Berlin
– zakładał najpierw zabezpieczenie skrzydeł Prus Wschodnich wzdłuż
Wisły, a także skrzydeł w Galicji i na Węgrzech, przy jednoczesnym
odpuszczeniu korytarza centralnego1368. Należy jednak pamiętać, że
zamiar powyższych działań odśrodkowych zakończył się na obu
kierunkach klęską – w Prusach w 1914 roku, a w Galicji w kolejnym
roku, 19151369. Z kolei plany niemieckie na polskim teatrze wojny
autorstwa Helmuta Moltkego zakładały dwustronne uderzenie Niemiec
i Austro-Węgier na prawym brzegu Wisły, które miało doprowadzić do
zamknięcia wielkich kleszczy w okolicach Siedlec1370. Realizacja tego
planu miała nastąpić w 1915 roku po uporaniu się z Francją na
zachodzie kontynentu1371.
W roku 1939 Niemcy wbrew przewidywaniom dowództwa
polskiego nie szukali rozstrzygnięcia na lewym brzegu Wisły w
koncentrycznych uderzeniach z Pomorza Zachodniego i Śląska w
kierunku Warszawy. Skierowali uderzenie z Pomorza na przebicie
pomorskiego korytarza, by w dalszej kolejności zrealizować głębokie
obejście przez Prusy Wschodnie prawym brzegiem Wisły, zamknięcie
wielkich kleszczy nastąpiło 16 września. Nie doceniono też
wystarczająco siły i potencjału drugiego podstawowego kierunku
uderzenia ze Śląska i Słowacji, choć prewencyjne opanowanie
Słowacji doradzał Polsce francuski gen. Maurice Gamelin już w lipcu
1936 roku, a w lipcu 1939 dołączył do tej opinii gen. Kazimierz
Fabrycy – odpowiedzialny za obronę pogranicza szef Armii
„Karpaty”1372.
Jak wiemy, nie doczekano się spodziewanego po 15 dniach
obrony odciążenia od zachodu, czyli uderzenia Francji na linię
Zygfryda. Przewidywany do ostatecznej obrony tzw. bastion
„przedmościa rumuńskiego” na Dniestrze, oparty na dostawach
sprzymierzonej Rumunii (z wykorzystaniem głębi strategicznej
Rzeczypospolitej na tym kierunku przy jednoczesnym rozciągnięciu
niemieckich linii komunikacyjnych i logistycznych) mógł już tylko
nieznacznie przedłużyć opór resztek wojska. Zwłaszcza w obliczu
odizolowania Polski od „przedmościa rumuńskiego” przez wojska
niemieckie zajmujące obszar wokół Lwowa, komunikujący Podole z
resztą kraju, i wskutek nowej sytuacji strategicznej po wejściu wojsk
sowieckich 17 września1373.
Po kampanii polskiej Niemcy uderzyli na północną Skandynawię,
by zabezpieczyć się przed północnym oskrzydleniem na kontynencie
oraz by ubezpieczyć dostawy niezbędnej dla przemysłu rudy żelaza
ze Szwecji. Potem pokonana została Francja i pobite wojska brytyjskie
na kontynencie, co skonsolidowało władzę nad Mitteleuropą w rękach
Berlina, z wyjątkiem powstałego po 17 września 1939 roku
sowieckiego „przyczółka” na wchodnim Mazowszu, sięgającego pod
Ostrołękę. Przez pozostały okres wojny Europa Środkowa stanowiła
wielkie zaplecze frontu i transportu ludzi, sprzętu i zaopatrzenia,
zwłaszcza wzdłuż równoleżnikowej linii komunikacyjnej
odpowiadającej obecnej autostradzie A2 z wiodącą rolą węzła
warszawskiego.
Wojna po początkowych sukcesach niemieckich z lat 1941–1942
na Wschodzie wróciła na dobre na polski teatr wojny wiosną 1944
roku – wraz z uderzeniem Armii Czerwonej na południe od Polesia aż
do biegu dolnego Dniestru u ujścia do Morza Czarnego, a nawet
przekraczając Prut i Seret na kierunku Bramy Mołdawskiej. Bardziej
na północy – po Suczawę i Kołomyję – zbliżając się na 50 kilometrów
do środkowego Bugu. Inaczej było na północ od bagien poleskich,
gdyż na tym kierunku wojska sowieckie dotarły dopiero do Dniepru, a
wciąż trwały ciężkie walki pod Pskowem i w Estonii. „Wyrównanie”
250-kilometrowego uskoku wymagało operacji Bagration wykonanej z
podstawy operacyjnej Bramy Smoleńskiej – a jej celem była rubież
Grodno–Białystok–Lublin. Z ewentualnością rozszerzenia sukcesu na
skrzydła – na Rygę na północy i na Radom na południu, a nawet być
może –pokuszeniem się o zdobycie Krakowa. Zakładano również
próbę zdobycia Warszawy i dalszy ruch wojsk wzdłuż dolnej Wisły. W
czerwcu rozpoczęła się operacja Bagration, której celem na Białorusi
było zniszczenie niemieckiej Armii „Środek”. Wojska sowieckie,
odnosząc imponujące sukcesy, już 26 lipca dotarły do środkowej
Wisły i zdobyły dwa przyczółki na Wiśle – pod Magnuszewem i
Sandomierzem – z planem obejścia Warszawy od południa. Warto
dodać, że uchwycenie przyczółków na Narwi pod Pułtuskiem i
Serockiem miało zablokować siłom niemieckim uderzenie
południkowe z północy. Niemcy zdołali jednak zorganizować obronę
na środkowej Wiśle i Narwi, chcąc przede wszystkim utrzymać
kluczowy dla frontu wschodniego węzeł warszawski z całym
wschodnim jego przedmościem. Wielka bitwa pancerna na
warszawskim przedmościu wskutek energicznych działań dowództwa
niemieckiego zakończyła się 5 sierpnia sukcesem niemieckim1374.
W styczniu 1945 roku odgięcie prawego skrzydła niemieckich sił
od Narwi i wejście w Prusy Wschodnie uczyniło sytuację Niemców
wokół Warszawy trudną, a potem zupełnie już niemożliwą do
utrzymania z punktu widzenia sztuki wojennej – wraz z przebiciem się
przeciwnika z przyczółka magnuszewskiego i sandomierskiego na
Wrocław i Poznań oraz z wyjściem potencjalnym na Odrę i Łabę. Na
północy z kolei II Front Białoruski miał zadanie uderzyć na Malbork,
odciąć Prusy wzdłuż Wisły i sforsować rzekę między Toruniem a
Grudziądzem, tak by iść dalej na Szczecin, osłaniając główny kierunek
berliński od północy. Wisła forsowana była 15 stycznia po lodzie, a
Warszawa lewobrzeżna została zdobyta 17 stycznia po gwałtownej
ewakuacji Niemców, gdy zarysowało się opisane wyżej dwustronne
oskrzydlenie. Ofensywa styczniowa miała taki rozmach, że wojska
sowieckie pokonywały przeciętnie 70 kilometrów dziennie na polskim
teatrze wojny, co doprowadziło do sytuacji zajęcia już 31 stycznia
przyczółka na Odrze pod Kostrzyniem – 90 kilometrów od Berlina. To
właśnie wtedy, zaraz po tak efektownym zwycięstwie, doszło do
spotkania aliantów w Jałcie w dniach 4–11 lutego 1945 roku.
O ile Sowieci stanęli nad Odrą pod koniec stycznia na korytarzu
centralnym na osi Warszawa–Berlin, o tyle ewentualny ruch za Odrę
był flankowany od północy, północnego zachodu i południa przez
spore pozostawione tam wciąż siły niemieckie. Stąd wynikała
konieczność operacji pomorskiej i dolnośląskiej, nadal bowiem
położona w głębi „cytadela” czeska wisiała nad lewym skrzydłem
głównych sił sowieckich, a siły na Pomorzu groziły wschodniemu
skrzydłu. Operacja berlińska kończąca wojnę kontynentalną w Europie
została przeprowadzona między Pradoliną Toruńsko-Eberswaldzką a
borami łużyckimi1375. Niemcy planowali uporczywą obronę swojej
stolicy i atak na odsłaniające się skrzydła sowieckie, wyprowadzany z
Pojezierza Meklemburskiego, a w wypadku Grupy Armii „Środek” – z
„cytadeli” czeskiej wzdłuż Sprewy. Ostatecznie Berlin przy ciężkich
stratach zwycięzców został zdobyty. Silni wciąż w „cytadeli” czeskiej
Niemcy pozostali niepokonani do końca, licząc na konflikt między
aliantami zachodnimi a Sowietami1376. Rzeczywiście, w ostatnim
okresie wojny rozdźwięk między aliantami narastał, choć zwłaszcza
Amerykanie postawili na porozumienie się z Sowietami,
uniemożliwiając prowadzenie ewentualnych antysowieckich działań w
rodzaju operacji Unthinkable1377.
Cały przebieg II wojny światowej potwierdza wagę polskiego teatru
wojny dla wyniku zmagań na kontynencie: całość wartościowych sił
niemieckich została przeznaczona w 1939 roku do wojny z Polską; w
1941 roku front wschodni angażował 70 proc. sił niemieckich, a w
połowie 1942 – aż 76 proc. wszystkich sił. Dopiero dane po 1 lipca
1944 roku – po lądowaniu Anglosasów w Normandii – zmieniają ten
stosunek. Wówczas 51 proc. sił niemieckich pozostawało na
wschodnim froncie, reszta próbowała powstrzymać normandzki
desant Anglosasów w Rimlandzie atlantyckiej Europy.
Jeśli chodzi o Związek Sowiecki – to na dzień 2 stycznia 1945 roku
na przesmyku polskim między Bałtykiem a Karpatami stacjonowało
3425 tys. wojska, czyli 78 proc. całości sowieckich sił zbrojnych w
Europie. Między Karpatami a Drawą zaś jedynie 751 tys., czyli jedynie
22 proc. Na całym froncie wschodnim aż 70 proc. sił niemieckich
skierowanych przeciw Sowietom w latach 1944–1945 rozmieszczone
było w Polsce – między Karpatami a Bałtykiem1378.
Wojna na Bałtyku
W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii,
Japonii czy Grecji, z perspektywy geopolitycznej oraz geografii
wojskowej Polska jest krajem lądowym i wszystkie wojny z jej
udziałem, lub na jej terytorium rozstrzygały się w zmaganiach
zbrojnych na lądzie, a nie poprzez blokadę morską, desant lub inne
zastosowanie sił morskich. Bałtyk z wojskowego punktu widzenia
stanowi dla Polski drugorzędny teatr zmagań, niemający charakteru
decydującego1379. W wypadku konfliktu na skalę światową, jak i
konfliktu o wielkiej intensywności na wschodniej flance NATO sytuacja
ta powtórzyłaby się w przyszłości1380. Morzem, również przybrzeżnym,
w przeszłości rządziła potęga mająca najsilniejszą flotę handlową i
wojenną, czyli zdolność do projekcji siły, której inni nie są w stanie się
przeciwstawić. W latach dwudziestych XX wieku, po wielkiej wojnie i
rozbrojeniu Niemców oraz upadku Rosji, Bałtykiem rządzili więc
Brytyjczycy, choć ani jeden metr brzegu nie należał do Wielkiej
Brytanii. Jednak wraz z rozwojem nowoczesnych antydostępowych
systemów rosyjskich A2AD w XXI wieku, które są w stanie razić cele
morskie na morzach przybrzeżnych z dużych odległości i głęboko z
lądu, słabnie skuteczność siły potęgi morskiej chcącej przedrzeć się
na morza przybrzeżne przez systemy antydostępowe.
Dla Polski walka na morzu ma obecnie znaczenie ze względu na
możność zwiększenia wpływu na sytuację państw bałtyckich,
sojuszniczą pomoc dla nich oraz ze względu na dostęp do własnych
portów w Gdańsku, Gdyni i Świnoujściu – z Oceanu Atlantyckiego1381.
Zapewnienie, że Białoruś oraz Ukraina1382 nie będą służyły rosyjskim
siłom zbrojnym jako pozycje wyjściowe do wojny z Polską, a
terytorium ani przestrzeń powietrzna tych państw nie będą służyły
wysiłkowi wojennemu Rosji, ma charakter fundamentalny. Możliwość
niekontestowanego korzystania przez armię rosyjską z terytorium
białoruskiego i ukraińskiego właściwie czyni realizację planu
wykorzystania Bałtyku dla polskich działań operacyjnych znacznie
mniej istotną dla ogólnego wyniku wojny. Bałtyk bowiem nie będzie
miał istotnego znaczenia dla przebiegu operacji wojskowych
prowadzonych w samym centrum grawitacyjnym i strategicznym
konfliktu, które przeniosą się na obszar stricte lądowy, położony 150–
250 kilometrów na wschód od Warszawy, z kierunku Bramy
Smoleńskiej, względnie z Bramy Przemyskiej1383.
Rosja jest na akwenie w sytuacji defensywnej, a dostęp do portów
Kronsztad, Petersburg i Bałtijsk w razie wojny zależy od dobrej woli
sąsiadów. W czasach minionych sowieckie imperium miało zupełnie
inne oparcie dla wszelkich swoich działań w środkowej części morza.
Nie tylko kontrolowało zachowanie polityczne swoich państw
satelickich PRL-u i NRD, a zatem kontrolowało linię brzegową
południowego Bałtyku aż po wschodnioniemiecki Rostock1384, ale
także we własnym władaniu miało port morski w Rydze – dogodny
punkt u ujścia Dźwiny do morza, oraz porty w Libawie, Windawie i
Rewlu (Tallin)1385. W przeszłości, gdy Rosja była słabsza na Bałtyku
od Niemiec, wówczas komunikacja morska do i z Rosji dążyła do
Atlantyku raczej wokół Skandynawii przez porty Archangielsk i
Murmańsk. To właśnie były porty docelowe konwojów alianckich w
czasie wojny światowej zapewniające łączność Moskwy z
Anglosasami. Cieśniny Duńskie były zaminowane przez Duńczyków z
nakazu niemieckiego, a Niemcy w wojnie światowej panowali
niepodzielnie na środkowym Bałtyku zamykając Rosjan w Zatoce
Fińskiej i Ryskiej.
Dla NATO Bałtyk po II wojnie światowej stanowił część północnej
flanki obejmującej Norwegię, północny Atlantyk i półwysep Kola.
Rozbudowa sowieckiej Floty Północnej na Półwyspie Kolskim po 1964
roku, trwająca aż do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku, budziła
poważny niepokój analityków zachodnich. Dla ogólnego wysiłku
wojennego w konfrontacji Wschód–Zachód Bałtyk nie miał wiodącego
znaczenia, ale liczono się z możliwością uchwycenia przez wojska
Układu Warszawskiego Cieśnin Duńskich ze skutkami strategicznymi
dla wojny lądowej w Europie oraz dla połączenia logistycznego z
Wyspami Brytyjskimi i Atlantykiem.
Morze Bałtyckie ma około 700 mil morskich długości i pomiędzy
100 a 200 mil morskich szerokości. Wody Bałtyku są zimne i płytkie;
głębokości sporadycznie przekraczają 150 metrów. Jedynym
wyjściem z Bałtyku są położone na południowym zachodzie akwenu
Cieśniny Duńskie, stanowiące podstawowy szlak komunikacyjny do i z
Morza Północnego. Podejścia do Cieśnin Duńskich dzielą się na trzy
grupy: Półwysep Jutlandzki na zachodzie, wyspy Fionia w środkowej
części i Zelandia na wschodzie. Duńska wyspa Bornholm, okupowana
przez Związek Sowiecki w 1945 roku, stanowi swojego rodzaju
wysunięty punkt obserwacyjny pomiędzy główną częścią Bałtyku i
podejściem do Cieśnin prowadzących w kierunku Morza Północnego.
Południowe podejście do Cieśnin jest bardzo płytkie. Jedynie w
północnej części Skagerrak głębokości są większe. Kluczowe wyjścia
z Bałtyku to wąskie wijące się cieśniny: Mały Bełt pomiędzy Jutlandią i
Fionią i Wielki Bełt pomiędzy Zelandią i Fionią oraz Sund pomiędzy
Zelandią a Szwecją. Żadna z tych arterii nie przekracza 10 mil
morskich szerokości. Podczas zimy zdarza się na nich w
ograniczonym zakresie pokrywa lodowa, co ogranicza ruch małych
jednostek. Cieśniny Duńskie oraz podejścia do nich były tradycyjne
miejscami o wielkim znaczeniu ekonomicznym i politycznym.
Stanowią połączenie pomiędzy Skandynawią a głównym trzonem
Europy i barierę kontrolującą wejście i wyjście z Bałtyku. W
europejskiej grze o równowagę sił stanowiły obszar o kluczowym
znaczeniu strategicznym. Kontrola tego obszaru była celem
strategicznym obu stron zimnej wojny1386.
Powyższe uwarunkowania geograficzne powodują, że w
ewentualnej przyszłej wojnie na Bałtyku utrzymanie linii
komunikacyjnych przez Cieśniny Duńskie nie będzie w najmniejszym
stopniu zależne od zdolności i potencjału Marynarki Wojennej RP,
która w wypadku wrogiego lub nieprzyjaznego nastawienia państw
wokół Cieśnin, nie będzie w stanie panować nad tamtejszymi szlakami
morskimi. Sojusznicze, a co najmniej neutralnie przychylne
nastawienie państw kontrolujących ten obszar będzie niezbędne do
zapewnienia morskich szlaków handlowych z Polski na Atlantyk i
Morze Północne. To samo dotyczy możliwości projekcji siły przez
Marynarkę Wojenną RP na akwenach pozabałtyckich. Niezależnie od
tego, jak duża będzie polska flota, jej operowanie poza Bałtykiem
będzie w pełni zależne od nastawienia państw kontrolujących
Cieśniny Duńskie. Innymi słowy, geografia determinuje, że zdolności
wojskowe Marynarki Wojennej RP muszą być ograniczone do Morza
Bałtyckiego, gdyż wszystkie inne plany operacyjne i możliwości są
całkowicie uzależnione od przejścia przez Cieśniny.
Jedyne pozostałe wyjścia z Bałtyku to dwa kanały zbudowane ręką
człowieka w celu bezpiecznego przejścia okrętów i statków
niemieckich z Bałtyku na Morze Północne (Kanał Kiloński) i do Morza
Białego/Barentsa (od Sankt Petersburga przez jezioro Ładoga) dla
Związku Sowieckiego (Kanał Białomorski). Kanał Kiloński został
ukończony w roku 1898 i ułatwił Niemcom dyslokację okrętów
wojennych z Bałtyku na Morze Północne. Oba powyższe wyjścia z
Bałtyku są podatne na zniszczenie lub zablokowanie w wypadku
wojny i mają ewidentne słabości strategiczne (słaba przepustowość i
możliwość zniszczenia przez siły powietrzne) w wypadku kryzysu
zbrojnego.
Spoglądając na Morze Bałtyckie z perspektywy Arktyki, widzimy
akwen przypominający zamknięte szczypce homara, w którym
Norwegia i Szwecja stanową górną ich część, Niemcy i Dania ich
część dolną, a Polska, państwa bałtyckie, obwód kaliningradzki, rejon
Petersburga i Finlandia wnętrze szczypiec. Końcówki obu części
szczypiec zawsze były regionami o pierwszorzędnym znaczeniu
strategicznym, a ich wnętrze było obszarem największych zmagań
militarnych w historii ludzkości.
Dominującą i rzucającą się w oczy cechą Bałtyku, zwłaszcza
północnego, środkowego i wschodniego, jest występowanie wielkiej
liczby wysp i wysepek. Kilka z nich ma strategiczne położenie, a wiele
stanowi idealne miejsce na bazy, centra logistyczne, miejsca
wypadowe i miejsca działań sił specjalnych lub urządzania zasadzek
na przeciwnika. Zelandia, Fionia i Bornholm są kluczowe dla kontroli
Cieśnin Duńskich i dla realizacji planów kontroli wód Bałtyku na
poziomie strategicznym. Dwie wyspy estońskie Hiuma i Sarema mają
ogromne znaczenie strategiczne w razie szybkiego zajęcia ich przez
Rosjan zaraz na początku wojny czy kryzysu i ustanowienia na nich
systemów antydostępowych morskich i powietrznych, które (wraz z
połączeniem z systemami z obwodu kaliningradzkiego) stworzą „bąbel
antydostępowy” i wyeliminują, a przynajmniej poważnie skomplikują
wszelki ruch morski na Bałtyku do państw bałtyckich, oraz utrudnią
most powietrzny nad wschodnią flanką NATO.
Szwedzka wyspa Gotlandia, znajdująca się na środku morza,
rozdziela szlaki morskie na stronę szwedzką oraz na stronę państw
bałtyckich, stwarzając możliwość całkowitej kontroli wszystkich
szlaków morskich i ruchu statków oraz okrętów na środkowym
Bałtyku1387. Fińskie Wyspy Alandzkie ulokowane u wejścia do Zatoki
Botnickiej kontrolują w pełni wszelki ruch w kierunku północnym.
Wyspy Alandzkie z powodu swojego położenia oraz liczby stanowiły w
przeszłości doskonałe bazy wypadowe podczas wszystkich konfliktów
zbrojnych na Bałtyku1388. Wąskie wyjście z Zatoki Fińskiej jest na
Bałtyku kolejnym obszarem o kluczowym znaczeniu strategicznym.
Niemcy skutecznie wykorzystali je podczas II wojny światowej do
zamknięcia marynarki sowieckiej w Leningradzie. Postawili bowiem
pola minowe oraz założyli sieci przeciw okrętom podwodnym w
poprzek wejścia do Zatoki1389. Te metody oraz zimowa pokrywa
lodowa w samej Zatoce skutecznie ograniczyły działania bałtyckiej
floty sowieckiej1390. Zatoka Fińska ma szczególnie istotne znaczenie
obecnie, gdyż istnienie niepodległej Estonii powoduje, że z samych
tylko powodów geograficznych flota rosyjska może być łatwo
zamknięta we własnych portach w Zatoce Fińskiej1391. Sam ten fakt
pokazuje, jak ważne dla położenia geopolitycznego Polski jest
istnienie niepodległej od Rosji Estonii (oraz Litwy i Łotwy). Powyższe
pokazuje także, jak ważne i o jakim potencjale strategicznym jest
współdziałanie w regionie z Finlandią i Szwecją.
Na Bałtyku występuje dużo zalewów, zatok, półwyspów oraz
wysp i wysepek, szczególnie licznych przy wybrzeżach północnym i
zachodnim. Średnia głębokość akwenu wynosi 52,3 metra,
maksymalna – 459 metrów (Głębia Landsort na północny zachód od
Gotlandii). Głębia położona najbliżej Polski – Głębia Gdańska – ma
118 metrów. Niskie zasolenie Bałtyku spowodowane jest względnie
niskimi temperaturami i związanym z tym mniejszym tempem
parowania wody w obszarze szerokości geograficznych akwenu.
1392
Bałtyk jest morzem burzliwym o falach krótkich i stromych .
Temperatura wody powierzchniowej w zależności od pory roku wynosi
od –0,5 do +20°C.
Na Morzu Bałtyckim istotna jest także możliwość prowadzenia
wojny minowej i przeciwminowej za pomocą zdalnie sterowanych
okrętów i środków rozpoznania, zwłaszcza w technologii stealth. To,
podobnie jak napęd AIP dla okrętów podwodnych, będzie miało
istotny wpływ na działania morskie w regionie.
Jakiekolwiek działania przeciw okrętom podwodnym na Bałtyku są
trudniejsze niż na innych akwenach z powodu niskiej temperatury
wody oraz małej głębokości morza. Trudności w zwalczaniu okrętów
podwodnych potęgują duże zmiany z temperaturze wody oraz jej
zasoleniu, bardzo poszarpane i nierówne dno morskie Bałtyku,
podwodne archipelagi wzniesień dna morskiego, liczne wyspy,
zaobserwowane na Bałtyku zakłócenia magnetyczne, bardzo słaba
widzialność, silne prądy morskie o różnych, nieprzewidywalnych
często kierunkach. Słodka woda z pokrywy lodowej oraz licznych
wysp zasilająca ten mały akwen morski czyni warunki wojny
antypodwodnej jeszcze trudniejszymi. Wszystkie powyższe
okoliczności potęgują efektywność floty podwodnej, której zwalczanie
na Bałtyku jest tak trudne. Z drugiej strony te same trudne warunki
dotyczą działań dla okrętów podwodnych. Sztuka dowodzenia i
operowania na Bałtyku okrętem podwodnym należy do
najtrudniejszych wyzwań rzemiosła morskiego. Mały rozmiar akwenu,
płytkie wody, liczne wyspy sprzyjają stosunkowo małym, cichym
okrętom podwodnym o napędzie klasycznym1393. Co do zasady
mniejsze od atomowych, okręty podwodne o napędzie klasycznym są
trudniejsze do namierzenia niż większe i głośniejsze atomowe
giganty1394. Technologia AIP uczyniła z nich jednostki prawie tak
wydajne jak okręty atomowe, co może zrewolucjonizować wojnę
podwodną zwłaszcza w wodach przybrzeżnych1395.
Mała głębokość wody czyni bardzo efektywną również wojnę
minową. Głębokość wody często odpowiada maksymalnej efektywnej
głębokości min dennych w wielu kluczowych dla komunikacji morskiej
miejscach. Położenie min jest szczególnie istotne dla zapobieżenia
operacjom desantowym na własnym wybrzeżu; samo usunięcie min
zajmuje dni, a nawet tygodnie i jest obarczone ryzykiem uszkodzenia
lub utraty okrętu1396. Miny są tanie i proste w użyciu, a szeroki
wachlarz ich rodzajów ułatwia planowanie ich użycia. Miny zatopiły w
czasie II wojny światowej więcej okrętów i statków niż łącznie inne
środki bojowe. Sytuacja powtórzyła się w czasie wojny w Zatoce w
1991 roku1397.
Ograniczony dostęp do i z Bałtyku powoduje, że konflikt regionalny
rozegrałby się siłami morskimi stacjonującymi na Bałtyku.
Jakiekolwiek plany operacyjne zakładające przybycie posiłków
sojuszniczych przez Cieśniny Duńskie są bardzo ryzykowne1398 i
zależne od dobrej woli państw kontrolujących ten obszar lub państwa,
które przeszkadza żegludze w tym miejscu za pomocą systemów
antydostępowych1399.
W wypadku wojny z Rosją, gdyby Szwecja i Finlandia były co
najmniej przychylnie neutralne wobec Polski, państwa bałtyckie nie
stanowiłyby obszaru kontrolowanego przez Rosjan, a Białoruś nie
stanowiłaby terytorium, z którego Rosjanie mogliby dokonywać
projekcji siły. Sama geografia powodowałaby, że Polska miałaby
przewagę operacyjną nad stroną rosyjską, która łatwo mogłaby być
zamknięta w swoich portach, a polskie powietrzne siły uderzeniowe
mogłyby razić cele wewnątrz Rosji właściwej z kierunku północno-
zachodniego, zachodniego i południowo-zachodniego, czyniąc obronę
przed takim atakiem bardzo trudną i kosztowną. Bałtyk wówczas
stanowiłby dla polskich sił uderzeniowych „sanktuarium”, z którego
właściwie bezkarnie można atakować cele przeciwnika i wracać do
baz macierzystych w zachodniej części polskiego wybrzeża. Flota
rosyjska zostałaby także zamknięta w portach macierzystych lub
zniszczona w wypadku uniemożliwienia przez stronę polską uzyskania
przez Rosjan pełnej dominacji w powietrzu1400 nad obwodem
kaliningradzkim i wodami przybrzeżnymi1401. Widać, jak po rozpadzie
Związku Sowieckiego Rosja została de facto wypchnięta z otwartego
Bałtyku i z punktu widzenia geografii wojskowej strategicznie znajduje
się w sytuacji defensywnej1402.
Szwecja zajmuje geograficznie dominującą pozycję na Bałtyku1403 i
dysponuje 1100 milami morskimi wybrzeża oraz około 25 tysiącami
wysp, co faktycznie podwaja jej długość wybrzeża. Od jej dobrej woli i
szwedzkiego wojska stacjonującego na Gotlandii zależy de facto
komunikacja oraz panowanie w powietrzu na wschodnim i środkowym
Bałtyku1404. Korzystne położenie strategiczne Finlandii u północnych
brzegów Zatoki Fińskiej daje temu państwu kontrolę nad komunikacją
do i z rosyjskich portów w Petersburgu i Kronsztadzie. Także
potencjalną kontrolę nad rosyjskim przemysłem stoczniowym w tym
rejonie, odpowiedzialnym za budowę oraz remonty okrętów zarówno
Floty Bałtyckiej, jak i Północnej, oraz bezpieczeństwem, pomyślnością
i prosperity samego Petersburga jako drugiego największego miasta
Federacji Rosyjskiej1405.
W sytuacji, gdy porty, terytorium oraz przestrzeń powietrzna Litwy,
Łotwy i Estonii nie byłyby kontrolowane od początku wojny przez
Rosję, a Ukraina i Białoruś nie stanowiłyby terytorium rosyjskiego w
znaczeniu wojskowym, to znaczy, że nie stacjonowałyby tam rosyjskie
siły lądowe, rakietowe i powietrzne i, w wypadku konfliktu, nie mogłyby
dokonać operacyjnego rozwinięcia, ewentualny konflikt zbrojny
pomiędzy Rosją a Polską musiałby być zlokalizowany przede
wszystkim na szeroko rozumianym obszarze Morza Bałtyckiego oraz
wokół obwodu kaliningradzkiego, a nie na tradycyjnym kierunku
Bramy Smoleńskiej. Powyższe przede wszystkim znakomicie obrazuje
sworzniową rolę przestrzeni Białorusi jako obszaru buforowego w tej
części świata. Tłumaczy też wagę rywalizacji o Inflanty i zarazem ich
wagę dla Warszawy, jednak mniejszą niż uchwycenie przez Rosjan
całości Bramy Smoleńskiej i jej białoruskiego przedpola.
Niezmiernie istotnym warunkiem pomyślnego przebiegu
ewentualnego starcia byłaby konieczność pozyskania i utrzymania co
najmniej przychylnego nastawienia Finlandii i Szwecji do polityki
Polski w regionie. W optymalnym scenariuszu wojennym Finlandia i
Szwecja byłyby związane z Polską sojuszem, co uczyniłoby z Bałtyku
morze wewnętrzne sojuszu polsko-nordyckiego. Znakomicie
poprawiłoby również położenie strategiczne Polski w wojnie z Rosją
oraz zredukowałoby podstawowe problemy logistyczne związane z
polskimi działaniami bojowymi i rozpoznawczymi zarówno w trakcie
wojny, jak i pokoju. Jak już wspomniano, marynarka wojenna Rosji
byłaby zamknięta w Zatoce Fińskiej oraz w portach obwodu
kaliningradzkiego, a sojusz Polski z państwami akwenu kontrolowałby
wszystkie szlaki komunikacyjne oraz kluczowe wyspy na Bałtyku i to
bez potrzeby posiadania przez Marynarkę Wojenną RP dużych
okrętów nawodnych. Znakomita część kontroli przestrzeni Morza
Bałtyckiego dokonywałaby się poprzez polskie siły powietrzne, które
mogłyby korzystać z niewrogiego nastawienia czy nieprzeciwdziałania
Szwecji i Finlandii. W optymalnym scenariuszu na terenie państw
bałtyckich i Szwecji zwiększyłyby znakomicie promień działania
zarówno polskich sił powietrznych, w tym dronów rozpoznawczych i
uderzeniowych, jak również okrętów Marynarki Wojennej RP, w
szczególności okrętów podwodnych zwalczających okręty rosyjskie i
wykonujących w razie wojny raz po raz uderzenia na rosyjskie porty
oraz obiekty wojskowe na terytorium Rosji.
Przyjęcie, że Białoruś oraz Ukraina nie będą służyły rosyjskim
siłom zbrojnym jako pozycje wyjściowe do wojny z Polską, a
terytorium ani przestrzeń powietrzna tych państw nie będą służyły
wysiłkowi wojennemu Rosji, ma charakter fundamentalny. Możliwość
korzystania przez armię rosyjską z terytorium białoruskiego, nie
mówiąc już dodatkowo o ukraińskim, właściwie uniemożliwia myślenie
o Bałtyku jako obszarze do przeprowadzania uderzeń na wrażliwe
elementy machiny wojennej Rosji, gdyż nie będzie to miało istotnego
znaczenia dla przebiegu operacji wojskowych prowadzonych w
samym centrum grawitacyjnym i strategicznym konfliktu. Centrum to
przeniesie się na obszar stricte lądowy położony na wschód od
Warszawy w rozciągniętym prostokącie między Narwią na północy,
Niemnem na północnym wschodzie, Mińskiem na wschodzie a
Wieprzem na południu1406.
Wschodni wymiar polskiego teatru wojny
Polski teatr wojny obejmuje teren od dorzecza Odry do dorzecza
Dniepru i Dźwiny. W jego skład wchodzi kilka wspomnianych wyżej
obszarów działań wojennych, czyli – jak to nazywali pisarze wojskowi
w XIX wieku – „szachownic” 1407. Natomiast obszary na wschód od
Niemna i Bugu aż po Dniepr i Dźwinę, a w części północnej również
poza Dźwinę, są dla Rzeczypospolitej i Rosji wielowiekowym terenem
wojennym w strefie buforowej pomiędzy oboma obszarami
rdzeniowymi ich imperiów lądowych1408. Z punktu widzenia dawnej
Rzeczypospolitej, obejmował on wschodnie obszary buforowe
dawnego lądowego imperium, które dawały głębię strategiczną sercu
państwa nad Wisłą i chroniły przed naporem rosnącego imperium
carów. Po traktacie ryskim w 1921 roku obszar ten na długości ponad
tysiąca kilometrów przecinała granica państwowa od ujścia Zbrucza
do ujścia Dzisieńki. Skrzydło południowe obszaru starcia zamykały
Karpaty i granice przedwojennej Rumunii, a na północy bieg Dźwiny
na Łotwie1409. Po obu stronach granicy z traktatu ryskiego nie było
żadnych szczególnych różnic w fizjografii kraju. Jednolity był również
układ komunikacyjny całej strefy. System dróg żelaznych idących ze
wschodu z dorzecza Dniepru i Dźwiny od Petersburga po Odessę
zbiegał się koncentrycznie ku ziemiom Polski środkowej – do
czołowego teatru wojennego dawnej przedrewolucyjnej Rosji.
Znaczenie wchodnich terenów Rzeczypospolitej doceniali dawni
polscy stratedzy. Ludwik Mierosławski szukał koncentracji dla
polskiego wojska nad Dnieprem i Dźwiną na Bramie Smoleńskiej –
„grzbiecie oddzielającym Orszę od Witebska jako najwyższym
kluczem geograficznym wschodnich prowincji”. Jak pisał – „jest to plac
dozoru strategicznego dla Polski i stanowisko jej awangardy wobec
Moskwy”. Następną linią obrony jest wklęsła linia Niemna i Bugu
przedłużona linią Bohu i Dniestru. Na straży tej linii, wzmocnionej
twierdzami Grodno i Brześć, stoi na południu wrzynający się w
płaskowyż podolski na kształt obronnego bastionu Lwów, a na
północy odpowiednik Lwowa – Wilno, spełniające rolę forpoczty
wysuniętej na wschód od Niemna. Niemen jako strategiczna oś
kresowych obszarów odgrywa na wschodzie kraju analogiczną rolę
jaką pełni Wisła wewnątrz kraju. W górnym biegu Niemen płynie
wśród licznych i zalesionych, a przez to trudnych do przejścia błot, by
następnie wejść w kraj pagórkowaty, gdzie wyrzynając się w teren
głęboko, bo nawet 30 metrów, ma strome i zwarte brzegi aż do
Kowna, od którego nabiera cech rzeki wybitnie nizinnej. Na około 200
metrów szeroki w środkowym biegu stanowi poważną barierę
przecinającą w poprzek kierunki napadu rosyjskiego z Bramy
Smoleńskiej. Od Niemna przez Puszczę Białowieską, też stanowiącą
poważną przeszkodę, dochodzimy do środkowego Bugu
osłaniającego wnętrze Polski. Bug, który od Drohiczyna płynie w
kierunku północnym, zatacza następnie półkole skręcając stopniowo
na zachod, by po przejęciu prawobrzeżnego dopływu Nurca płynąć już
wyraźnie w kierunku zachodnim. Sunie leniwie w rozległej
zabagnionej dolinie, która jest możliwa do forsowania tylko w
miejscach brodów. Poza tym jest poważną przeszkodą terenową.
Polesie i Niemen łączą się tutaj z Podlasiem, które przechodzi potem
płynnie w Mazowsze położone po obu brzegach Wisły z
charakterystycznym przedmościem warszawskim i stołecznym
węzłem komunikacyjnym. Podlaski teatr operacyjny, idący naturalnym
korytarzem od Niemna, stanowi bardzo słabo pofałdowaną
płaszczyznę, łagodnie nachyloną za Bugiem, sięgając przez Dęblin,
Chełm aż po błota augustowskie. Od wschodu jego granicą jest Bug i
Niemen, od zachodu Orzyc i Narew, a dalej linia Brok–Kałuszyn–
Żelechów–Dęblin. Za nią zaczyna się mazowiecki teatr operacyjny
dzielący się na część środkową i północną, gdzie część środkowa,
oparta na południu na Wyżynie Małopolskiej, sięga na północy po Bug
i Narew, a północna część mazowieckiego teatru operacyjnego
dochodzi do Warmii i Mazur oraz po rzekę Drwęcę.
Tak jak Niemen oddziela Litwę od Korony i Rusi Czerwonej, tak
Boh dzieli Ukrainę od Podola. Mierosławski uważał, że ten łańcuch
trójogniwowy sięgający od Królewca do Chersonia zakreśla zachodnią
granicę pasa, którego wschodnim szlakiem są Dźwina i Dniepr.
„Prostopadła do Dniepru dolina Prypeci odgradza Litwę do ziem
ruskich i tworzy dwie szachownice – równe prawie co do objętości, ale
jakże różne w przeznaczeniu”. Również wybitny sztabowiec wojny
listopadowej 1830–1831 Ignacy Prądzyński poświęcił sporą część
swoich rozważań wschodniemu wymiarowi polskiego teatru wojny w
obszernym i ciekawym rozdziale swoich Pamiętników: „Dwa zawsze
były zupełnie odrębne teatry między Polakami a Moskwą. Kto trzymał
Polesie, mógł przenosić swoją masę sił z jednego na drugi”.
Józef Piłsudski 18 października 1920 roku jako Naczelnik Państwa
po podpisaniu preliminariów pokojowych z Rosją Sowiecką wydał
rozkaz warty przytoczenia w obszerniejszym fragmencie w kontekście
czynu zbrojnego młodego państwa na wschodnim obszarze polskiego
teatru wojny.
Żołnierze!
Dwa długie lata, pierwsze istnienia wolnej Polski, spędziliście
w ciężkiej pracy i krwawym znoju. Kończycie wojnę wspaniałymi
zwycięstwami, i nieprzyjaciel, złamany przez was, zgodził się
wreszcie na podpisanie pierwszych i głównych zasad
upragnionego pokoju. [...] Zadanie nasze dobiega końca. Nie
było ono łatwym. Polska, zniszczona przez wojnę, nie z jej woli
na ziemiach polskich prowadzoną, była biedna. Nieraz, żołnierze,
łzy cisnęły mi się do oczu, gdym widział wśród szeregów wojsk,
prowadzonych przeze mnie, wasze bose, pokaleczone stopy,
które już przemierzyły niezmierne przestrzenie, gdym widział
brudne łachmany pokrywające wasze ciało, gdym musiał
obrywać wasze skromne racje żołnierskie i żądać często, byście
o głodzie i chłodzie szli do krwawego boju. Praca była ciężka, a
że była rzetelna, zaświadczą o tym tysiące mogił i krzyżów
żołnierskich rozsianych po ziemiach dawnej Rzeczypospolitej od
dalekiego Dniepru do rodzimej Wisły. Za pracę i wytrwałość, za
ofiarę i krew, za odwagę i śmiałość dziękuję wam, żołnierze, w
imieniu całego narodu i Ojczyzny naszej. […] Żołnierz, który tyle
zrobił dla Polski, nie zostanie bez nagrody. Wdzięczna Ojczyzna
nie zapomni o nim. Zdobyte zostały ogromne obszary,
opustoszone i obrócone przez wojnę światową prawie w
pustynię.[…]
Rozkaz przeczytać we wszystkich kompaniach, szwadronach,
bateriach i instytucjach armii polskiej”1410.
Całą przestrzeń opisaną przez Marszałka jako obszar między
„dalekim Dnieprem a rodzimą Wisłą” nazywał Władysław Sikorski
rozległą Niziną Sarmacką, wymagającą stosowania na niej praw
przestrzennego manewru na kształt systemu napoleońskiej wojny
manewrowej1411. Jego żelazną regułą jest to, że nie można się w
manewrze oderwać od podstawy operacyjnej, tak jak zrobił to z
fatalnym dla siebie skutkiem Tuchaczewski, odchodząc bez
zabezpieczenia linii komunikacyjnych od Bramy Smoleńskiej.
Podobnie niepoprawnie uczynił Napoleon odrywając się od podstawy
operacyjnej, znajdującej się po zachodniej stronie Bramy Smoleńskiej
i ogólnie od przesłaniającej tę podstawę linii Dniepru i Dźwiny.
Pojawiająca się głębia strategiczna przeciwnika na obszarach
buforowych między Rzecząpospolitą a Rosją po prostu „wciąga i
wysysa” siły walczących.
Napoleon, wybierając teatr działań jeszcze latem 1811 roku,
omawiał plan wyprawy w Paryżu z Józefem Poniatowskim i Michałem
Sokolnickim1412. Cesarz Francuzów odrzucił polskie propozycje
rozwinięcia działań na południowo-wschodnich kresach dawnej
Rzeczypospolitej, forsowane przez Polaków, by łatwiej można było
odbudować dawne państwo i w zamian wybrał strategiczny kierunek
ofensywy na Moskwę1413. Po zajęciu Wilna podobno wybór ten
skomentował słowami: „Gdybym poszedł na Petersburg, chwyciłbym
Rosję za głowę, gdybym poszedł na Kijów, chwyciłbym ją za nogi: ale
jeśli pójdę na Moskwę, ugodzę ją prosto w serce”1414. Pierwotny plan
Napoleona Bonapartego nie zakładał marszu w głąb Rosji. Zamierzał
on bowiem dokonać szybkiego, rozstrzygającego uderzenia gdzieś
pomiędzy Niemnem a Dźwiną, które doprowadziłoby do „kapitulacji
politycznej” cara1415. Pomimo wkroczenia do opuszczonego przez
Rosjan Wilna plan walnej bitwy w pobliżu granicy nie doszedł do
skutku, ponieważ Rosjanie wycofali się w głąb kraju1416. Zmusiło to
wojska sprzymierzone do rozpoczęcia pogoni. Wojska napoleońskie
prowadziły następnie uderzenia kolejno na Witebsk i Smoleńsk, a
celem tych działań było otwarcie drogi na Moskwę. Po sześciu
tygodniach pobytu w zdobytej Moskwie Wielka Armia Napoleona
została zmuszona do odwrotu w obliczu wielkiej głębi strategicznej
państwa carów. Przegrana w bitwie pod Małojarosławcem zmusiła
sprzymierzonych do powrotu tą samą drogą, którą wcześniej szli na
Moskwę. Wielka Armia w ciężkim odwrocie przeprawiła się przez
Berezynę, unikając co prawda zwinięcia w całości przez pogoń
rosyjską, ale nie unikając straszliwego fiaska i klęski kampanii1417.
Na tym teatrze działań wojennych główną rolę odgrywa śmiały
manewr, który w połączeniu z elementem zaskoczenia dawał
natychmiastowe efekty. Zazwyczaj w wyniku takich działań
nieprzyjaciel był zmuszony do pośpiesznego odwrotu. Doskonale o
tym świadczą działania operacyjne na polskim teatrze wojny w 1919
roku oraz wiosną i późnym latem 1920 roku, zarówno w Bitwie
Warszawskiej, jak i dorównującej jej rozmachem bitwie
niemeńskiej1418. Z obserwacji i analizy działań zbrojnych w pierwszej
połowie XX wieku może wynikać, że jedynymi odpowiednimi
działaniami obronnymi na północnym teatrze działań wojennych może
być „obrona manewrowa” oparta na jednej z kilku strategicznych
rubieży istniejących w tamtym okresie. Na kierunku wschód-zachód
były nimi linie rzek Niemen–Kanał Ogińskiego–Szczara. Wschodnią
rubież stanowiły linia Berezyny i Dźwiny. Jednak ze względu na
długość linii, jaką tworzyły owe rzeki, jest ona dość trudna do obrony
przy ograniczonych siłach. Natomiast trzecią rubieżą była linia
dawnych okopów niemieckich z I wojny światowej.
Analizując działania wojskowe na tym obszarze (z lat 1914–1918,
1919–1920, 1939–1945), można zauważyć kilka charakterystycznych
zjawisk. W operacjach przeprowadzonych w tym rejonie dominuje
szeroki i szybki manewr, który dąży do pozbawienia jednostek
przeciwnika zdolności bojowej. Pozwala na to w dużej mierze
wykorzystanie fizycznych uwarunkowań terenu. Podmokły charakter
części terytorium, a także specyficzny układ rzek i lasów umożliwiają
stronie posiadającej inicjatywę bojową i zdolność manewru sprawne
zaskoczenie przeciwnika, lub jego okrążenie nawet przy
niewystarczającej – wydawałoby się – ilości sił i środków. Takie
działania przeprowadzało Wojsko Polskie w okresie wojny polsko-
sowieckiej z lat 1919–1920. Często dysponując ograniczonymi siłami
przy wykorzystaniu uwarunkowań terenowych Wojsku Polskiemu
udawało się pokonać znaczniejsze siły przeciwnika. Jak można
zauważyć, działania w tamtym okresie opierały się na szybkim
manewrze na skrzydło nieprzyjaciela, którego zmuszano do wycofania
się na obszar niesprzyjający działaniom militarnym – jak w wypadku
operacji niemeńskiej kończącej wojnę 1920 roku. Ten typ działań był
powtórzony w latach 1939–1945. Manewrem charakterystycznym z
tego okresu jest niemiecka Barbarossa w roku 1941 i operacja
sowiecka Bagration w roku 1944. Wehrmachtowi udało się zająć
przeprawy na Bugu i wedrzeć na 50 kilometrów w głąb terytorium
nieprzyjaciela w ciągu pierwszego dnia walk1419. Główną operacją
przeprowadzoną w czerwcu i lipcu 1941 roku było okrążenie wojsk
sowieckich na obszarach dzisiejszej Białorusi dokonane przez Grupę
Armii „Środek” feldmarszałka Fedora von Bocka. Założenie bitwy
polegało na nowatorskim manewrze wielokrotnego okrążenia sił
przeciwnika przy szybkich i głębokich uderzeniach zgrupowaniami
zmotoryzowanymi1420. Silne zgrupowania pancerne uderzyły z dwóch
rejonów. Z okolic Suwałk działania prowadziło zgrupowanie gen.
Hermanna Hotha w ogólnym kierunku na Mińsk przez Wilno.
Tymczasem oddziały dowodzone przez gen. Heinza Guderiana miały
wyprowadzić uderzenie z okolic Terespola na Brześć, a następnie na
Mińsk przez Baranowicze1421. W ciągu pięciu dni oddziałom 2 i 3
Grupy Pancernej kilkakrotnie udało się przełamać linie frontu
przeciwnika i szybkim marszem osiągnąć przedmieścia Mińska. Do 8
lipca operacja białostocko-mińska została zakończona. W rezultacie
przeprowadzonej operacji do końca lipca 1941 roku udało się
osiągnąć linię Berezyny i górnej Dźwiny, a także zająć pozycję
wyjściową na Bramę Smoleńską.
W efekcie późniejszych działań jesienią 1943 roku utworzyła się
stała linia frontu pozostająca bez większych zmian do wiosny 1944
roku. Wojska sowieckie zajęły linię frontu opierającą się od północy na
Bramie Smoleńskiej i dalej na południe wzdłuż Dniepru do
Rogaczewa1422. Stąd front przecinał linie rzek Dniepr i Berezyna, po
stronie sowieckiej pozostawiając Żłobin, Kalenkowicze i Mozyrz, a
następnie ciągnął się na zachód po linii Prypeci1423. Przygotowania do
działań ze strony sowieckiej rozpoczęły się w połowie kwietnia 1944
roku razem z opracowaniem planu operacji, któremu nadano
kryptonim Bagration. Opracowany plan w dużej mierze był lustrzanym
odbiciem manewru niemieckiego z czerwca 1941 roku1424. 22 czerwca
1944 roku główne uderzenia zostały wyprowadzone na kierunkach:
Witebsk, Orsza, Mohylew, Bobrujsk. W wyniku pierwszej fazy operacji
wojska sowieckie rozbiły większość sił Wehrmachtu znajdujących się
w pierwszej linii obrony1425. Oddziały Armii Czerwonej po zajęciu
Mińska miały następnie skierować ofensywę na przedwojenne ziemie
Rzeczypospolitej. Cele postawione przed dowódcami frontów
zakładały zajęcie Brześcia, Grodna, Białegostoku, a także Kowna i
Wilna. Oddziały Armii Czerwonej, choć wyczerpane pierwszym
etapem operacji, 5 lipca 1944 roku przeszły do dalszej ofensywy. W
jej wyniku Armia Czerwona uzyskała pozycję poprowadzenia dalszej
ofensywy na terytorium Prus Wschodnich i centralnej Polski1426.
O ile przez północny białoruski teatr wojenny przechodzą drogi z
Warszawy do Moskwy i Petersburga łączące stolice państw na Nizinie
Środkowoeuropejskiej i Wschodnioeuropejskiej1427, o tyle przez
południowy teatr wojenny biegły drogi do żyznych prowincji
ukraińskiego czarnoziemu i zagłębia żelazowego oraz węglowego
Krzywego Rogu i Donbasu, a dalej na Kaukaz i do systemu rzeki
Wołgi, czyli heartlandu i centrum rolniczego rosyjskiej części Rosji. Z
kolei do Polski południowy teatr działań wojennych wiódł od razu do
jej obszaru rdzeniowego z najgęstszym zaludnieniem i niebezpiecznie
na tyły warszawskiego centrum dyspozycyjnego – mianowicie na
Śląsk, do Wielkopolski i dalej przez ziemię lubuską – nawet do
niemieckiego Berlina położonego przecież zaraz za Odrą. O ile zatem
los stolic Polski i Rosji rozstrzygał się na północnym, białoruskim
teatrze wojennym, to wynik ewentualnej długotrwałej wojny – można
powiedzieć zdolność do prowadzenia wojny zasobowej – mógł zostać
także rozstrzygnięty na południe od bagien Prypeci.
Józef Piłsudski tak wspominał znaczenie Bramy Smoleńskiej w
swoim Roku 1920: „Tuchaczewski stwierdza, że przedsiębiorąc
operacje o daleko wytyczonym celu miał do wyboru dwa główne
kierunki dla swych głównych sił. Jeden z nich nazywa kierunkiem
ihumeńskim, prowadzącym prosto do Mińska, drugi – jak sam określa
– «Polacy nazywają smoleńskimi wrotami». P. Tuchaczewski dla
swych operacji wybrał ten drugi kierunek. Jak już zaznaczyłem, nasze
określenie oznacza całkiem inny, bardziej zbliżony do samej nazwy
szmat ziemi. Istotnie, dwie główne rzeki pogranicza, istniejącego
niegdyś pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a państwem carów, Dźwina
i Dniepr, formują swym górnym biegiem względnie wąski korytarz,
zamknięty u swego wyjścia ku wschodowi największym miastem w
tamtym kraju – Smoleńskiem. Toteż wszystkie najazdy i wyprawy, czy
to ze strony polskiej, czy rosyjskiej, z konieczności o Smoleńsk
zawadzały, robiąc zeń jak gdyby wrota, do których pukano przede
wszystkim, gdy chodziło o operacje w większych rozmiarach.
Smoleńsk był zdobywany przez tę czy przez inną stronę w przeciągu
wieków za każdym razem, gdy szło o większe wojny toczone w owych
czasach. W nowszych czasach podczas marszu Napoleona na
Moskwę znowu jedna z większych bitew stoczona została o
panowanie na tymi istotnymi wrotami”1428.
Rozłożenie terenowe wschodniej części polskiego teatru wojny
zamiennie wskazuje na elementy siły i słabości strategicznej
Rzeczypospolitej. Pogranicze wschodnie znajdowało się mimo
wszystko bowiem zbyt blisko jądra państwa. Na północnym,
białoruskim teatrze działań wojennych krótki czas nie pozwalał na
skoncentrowanie większości armii w wypadku wojny nadchodzącej z
Bramy Smoleńskiej w razie uzyskania przez Rosjan zaskoczenia.
Oczywiście ta prawidłowość jest tym bardziej niepokojąca w dniu
dzisiejszym nie tylko ze względu na brak kontroli przez
Rzeczpospolitą samej Bramy Smoleńskiej, ale nawet ze względu na
to, że węzły komunikacyjne Brześcia i Grodna znajdują się na obecnej
Białorusi, która w sensie wojskowym znajduje się pod kontrolą Rosjan,
co czyni czas na reakcję wojskową Polski na kierunku warszawskim
jeszcze krótszym, a samą reakcję znacznie trudniejszą do
przeprowadzenia. W ofensywie z kolei, immanentną słabością
Rzeczypospolitej pozostawał fakt, że armie polskie wychodzą z
obszaru „20-milowego na 200-milowy”, mając przed sobą układ dróg o
kształcie wachlarzowatym1429. W miarę odsuwania się bowiem od
rdzenia państwa przestrzeń, na której muszą operować, zwiększa się
nie tylko „na długość”, ale także „na szerokość”.
Rosjanie także doskonale rozumieli znaczenie Bramy Smoleńskiej,
o czym świadczą wspomnienia Tuchaczewskiego, a także Siergiejewa
z wojny 1920 roku, gdzie chociażby Tuchaczewski wprost wspomina o
znaczeniu pozostawania wrot smoleńskich w rękach sowieckich do
czasu rozpoczęcia drugiej ofensywy – lipcowej, i przełamania polskiej
obrony1430.
Dla rosyjskich działań ofensywnych, wychodzących z rosyjskiego
obszaru rdzeniowego, występuje z kolei zjawisko przeciwne:
pogranicze buforowe między Moskwą a Warszawą jest obszarem
bardziej odległym niż z punktu widzenia Warszawy, a wszelki ruch
wojskowy wymagał długiego czasu, w tym sporych przygotowań. Za to
zmniejszała się szerokość frontu, wraz z powodzeniem wojny z Polską
kanalizując zawężająco ruch na Warszawę. W tym sensie przy
równych siłach przewagę na początku wojny ma inicjatywa polska, a
przy należytej mobilizacji i koncentracji zyskuje też łatwo przewagę
szybkości wykonania zadania. Tym można tłumaczyć skłonność
strony polskiej do ofensywnych zachowań w wojnie polsko-sowieckiej
z lat 1919–1921 oraz w późniejszym szkoleniu Wojska Polskiego w
czasach II Rzeczypospolitej.
Zachodnia granica opisywanego teatru działań wojennych jest
tylko częściowo wzmocniona naturalnymi przeszkodami. Jest to krótki
odcinek rzeki Bug w okolicach Brześcia, a także dwa odcinki Niemna.
Pierwszy z nich, ciągnący się w okolicach Grodna, drugi zaś fragment
to dolny jego bieg pokrywający się częściowo z dzisiejszą granicą
Litwy i obwodu kaliningradzkiego. Z kierunku zachodniego istnieją
najdogodniejsze warunki do przeprowadzenia operacji wojskowej ze
względu na wspominany już nizinny kształt terenu i brak poważnych
przeszkód terenowych1431. Obszar charakteryzuje się układem
nizinnym o niskim pofalowaniu z małą ilością znaczących wzniesień.
Dwa najwyżej położone punkty mają około 300 metrów n.p.m.
Pierwsze z tych miejsc znajduje się na południowy wschód od Wilna.
Jest to wzniesienie Józefowa Góra (Juozapines kalnas), które należy
do Garbu Oszmiańskiego i ma 292,7 metra n.p.m. Natomiast kolejny
taki obszar o podobnej wysokości znajduje się na Mińszczyźnie
(Wysoczyzna Mińska). Są to dwie góry – Łysa (342 m n.p.m) i
Dzierżyńska (345 m n.p.m). Kontynentalny dział wodny przebiega
przez terytorium Białorusi i ciągnie się z północnego-wschodu na
południowy-zachód. W przybliżeniu podział ten zaczyna się w
okolicach Orszy, następnie ciągnie się w kierunku Mińska i kończy na
zachodnim Polesiu. Najdłuższą rzeką przepływającą przez Litwę i
Białoruś jest Niemen. Ciągnie się on od swoich źródeł na Białorusi,
kończąc bieg u ujścia do Morza Bałtyckiego. Dolina Niemna jest
zabagniona i porośnięta lasem, szczególnie w okolicach ujścia
Szczary. W białoruskiej części biegu rzeki najważniejszym węzłem
komunikacyjnym jest Grodno i jego okolice. Mieści się tutaj znacząca
przeprawa drogowa i kolejowa, a na północ od Grodna znajduje się
Kanał Augustowski, łączący działy wodne Wisły i Niemna. W litewskiej
części biegu rzeki główne przeprawy kołowe znajdują się w
większości miast leżących na jej brzegu. Największym węzłem
komunikacyjnym jest Kowno, w którym łącznie znajduje się ponad 30
przepraw przez Niemen i Wilię (kołowych, pieszych i kolejowych).
Dolina Niemna na całym biegu rzeki militarnie stanowi znaczną
barierę. Gęste zalesienie doliny i jej podmokły charakter, a także
obfita sieć dopływów powodują trudności w koncentracji wojsk i ich
przeprawie. Ze względów strategicznych największe znaczenie mają
przeprawy w Grodnie i Kownie. Drugą co do długości rzeką na Litwie
jest Wilia (Neris), której długość wynosi 510 kilometrów. Jej źródło
znajduje się na północ od Mińska, a rzeka kończy swój bieg
wpływając do Niemna w Kownie. Na odcinku białoruskim jej bieg jest
nieregularny – kilkakrotnie zmienia swój kierunek. Natomiast od
granicy litewsko-białoruskiej płynie równoleżnikowo. Duże znaczenie
strategiczne ma oczywiście także Dniepr razem ze swoimi dwoma
głównymi dopływami na Białorusi (Berezyną i Prypecią). Na Dnieprze
znajduje się kilka stałych przepraw w okolicach większych miast –
Orszy, Rzeczycy, Mohylewa. Berezyna jest prawym dopływem
Dniepru przebiegającym równolegle. Długość całkowita Berezyny
wynosi 613 kilometrów i na całej swojej rozciągłości jest pocięta
starorzeczami i odnogami. Dolina Berezyny w dużej mierze jest
zalesiona i podmokła, wręcz bagnista. Istnieje tylko kilka odcinków, na
których dolina ma charakter suchy i łatwo dostępny. Znajdują się one
w okolicach miasta Bobrujsk. Prypeć rozciąga się przez obszar
Polesia. Ogólna długość Prypeci wynosi 761 kilometrów, z tego 495
kilometrów ciągnie się na terytorium Białorusi. Źródła jak i ujście
Prypeci znajdują się na Ukrainie. W okresie roztopów dolina Prypeci
poza stałymi przeprawami staje się całkowicie niemożliwa do
przebycia. Dniepr, Berezyna i Prypeć stanowią białoruskie drogi
śródlądowe i odgrywają ważną rolę z punktu widzenia przydatności do
działań militarnych1432. Oprócz tego, że mogą być naturalnymi
granicami działań wojennych, mogą także stanowić środek transportu
dla oddziałów wojskowych, przy czym Dniepr i Berezyna są drogami
rokadowymi obsługującymi zaplecze frontu na całej jego szerokości.
Natomiast Prypeć może stanowić drogę dofrontową.
Między Polesiem a Puszczą Niborską ze źródłami Niemna ciągnie
się żyzny lessowy korytarz słucki przez Bobrujsk na Berezynę i
Rohaczew na Dnieprze1433, który dalej wiódł nawet na Starodub (jak w
wypadku najazdu tatarskiego w 1506 r. czy wyprawy Tarnowskiego w
roku 1535). Najważniejsze znaczenie miał jednak oczywiście szlak z
Wilna i Mińska na Moskwę przez Bramę Smoleńską, stanowiący
międzyrzecze górnego Dniepru i Dźwiny, o szerokości około 80
kilometrów z malutkimi rzeczkami Łuczesą i Kapslą – dopływami
górnej Dźwiny, jako jedynymi przecinającymi w poprzek to suche i
wyniesione międzyrzecze, niezwykle dogodne do skoncentrowanego
marszu masami wojsk bez konieczności zawsze ryzykownego ich
dzielenia. Na samej Bramie Smoleńskiej główna droga wiodła jej
południowym zawiasem wzdłuż Dniepru wygodną drogą z Orszy do
Smoleńska. Ten odwieczny szlak w Wielkim Księstwie Litewskim
przecinały błotniste doliny Świsłoczy pod Mińskiem, Berezyny pod
Borysowem i Druci pod Druckiem. Trzecie przejście na wschód
prowadziło na kierunku z Wilna do Pskowa i Nowogrodu, wiodąc
przez Dźwinę pod Połockiem wzdłuż rzek Łowatii i Wielikiej. Potęga
Rosji przełamała system obronny Wielkiego Księstwa Litewskiego na
Bramie Smoleńskiej w roku 1514, a na Połockiej w roku 1560, co
zmusiło elity Księstwa do zwrócenia się ku Koronie polskiej. Oprócz
rosnącej siły imperium moskiewskiego także przewrót w technice
artyleryjskiej zmieniał zasady fortyfikacji i sztuki oblężniczej, osłabiając
obronną linię strategiczną Rzeczypospolitej na Dnieprze i Dźwinie.
Od Inflant Polskich po Polesie i od brzegów Bałtyku aż poza
Dniepr sięgają obszary oddziaływania północnowschodniego
„półwyspu polskiego”, decydujące o przeniesieniu wojny w dorzecze
Wisły lub w dorzecze Dniepru i Dźwiny. Obszar dzieli się na kilka
pasów. Pierwszy to pojezierza ze zbiorowiskiem wzgórz i jezior,
niecek i bagnistych szerokich dolin rzecznych mniej więcej pomiędzy
Połockiem nad Dźwiną a Wilnem i obszarem na południe od Suwałk.
Drugi pas to wyżyny – mniej w nim stromości, raczej brak jezior, tam
znajduje się Wyżyna Mińska, Oszmiańska, Nowogrodzka i
Wołkowyska. Trzeci pas to niziny – wciskające się zatokowo
pomiędzy płaty wyżynne i ciągnące się smugami wzdłuż dolin
rzecznych: na Żmudzi wzdłuż Niemna, wzdłuż Dniepru i Berezyny.
Często występują tam opady – latem nawet bardzo często i długo
trwające – po kilka dni i tygodni nawet. Na tej osi znajdują się ważne
miasta pogranicza: Kowno, Mińsk, Wilno, Grodno, Brześć. Ogólnie
charakterystyczną cechą tego rejonu jest słaba sieć komunikacyjna,
wojna na tych przestrzeniach była wojną pieszą aż do II wojny
światowej, a oddziały do walki dochodziły, a nie dojeżdżały1434.
Ciekawostką jest również to, że porządną sieć drogową urządzili w
tym obszarze Niemcy w czasie I wojny światowej na potrzeby logistyki
i służby etapowej. Sieć ta jednak zanikała szybko w II
Rzeczypospolitej ze względu na zbyt małą liczbę ludności niezbędnej
do obsługi tej infrastruktury i brak kapitału do utrzymania jej w
przyzwoitym stanie. Ludność zimą jeździła na przełaj przez
zamarznięte ugory, rozlewiska i błota, zupełnie inaczej niż latem, gdy
przestrzenie bezdrożne i drogi nieutwardzone stawały się trudniejsze
w komunikacji ze względu na opady. Często więc zimowe drogi były
zupełnie sprzeczne z dostępną maszerującym wojskom mapą rejonu.
Obecnie obszar ten to niezwykle dogodny do przemieszczania się
teren, lekko falisty, lecz bez poważnego ograniczenia widzenia w linii
horyzontu, idealny dla ruchu i walki czołgowej, a niewielkie pagórki
łamią horyzont akurat na tyle, by zniwelować potencjalną przewagę
zasięgu siły ognia piechoty wyposażonej w kierowane pociski
przeciwczołgowe, acz nie zasłaniają całkowicie horyzontu,
umożliwiając czołgom zwalczanie środków przeciwczołgowych z
dogodnych dla siebie odległości i ogólnie stwarzają świetne warunki
do walki czołgowej z charakterystyczną dla niej dynamiką, manewrem
i siłą oraz częstotliwością ognia.
Brama wejściowa z polskiego obszaru rdzeniowego w kierunku na
Bramę Smoleńską wynika z układu jezior oraz obszarów lesistych i
nizinnych północno-wschodniej Polski. Przesmyk suwalski to obszar
między Niemnem, obwodem kaliningradzkim a niegdyś granicą
pruską, z licznymi jeziorkami, ciągnącymi się pasem od północy na
południe, z których największe znajdują się wokół Augustowa i w
pobliżu systemu Kanału Augustowskiego. Od Suwałk na południe
ciągnie się błotnista smuga wzdłuż granicy – wielka Puszcza
Augustowska. Dalej w kierunku Litwy przesmyk suwalski przeistacza
się w drobniejsze, acz często występujące wzgórza, ciągnąc się za
obecną granicę litewską aż po Mariampol, stwarzając idealne miejsce
do spotkaniowej bitwy czołgowej w dogodnym dla czołgów terenie.
Tam obszar ten łączy się z lasami schodzącymi do Kowna.
Na przesmyku suwalskim trudno dokonać koncentracji wojsk.
Augustów zajmuje najbardziej doniosłe położenie, ściśle ryglujące
komunikację w tym obszarze, a miasta nie da się po prostu ominąć w
wypadku działań wojennych toczących się o kontrolę tego przejścia.
Na dodatek jego położenie i topografia wspaniale nadają się do
zamienienia w twierdzę ryglującą wszelki ruch przeciwnika.
Głównym wejściem pomiędzy Białymstokiem i Wołkowyskiem
Polska wyszła na białoruski teatr działań wojennych i dalej na Bramę
Smoleńską oraz przekroczyła Dźwinę starym polskim szlakiem, w
najwęższym przejściu pomiędzy błotami Biebrzy i Narwi a Puszczą
Białowieską. Potem szlak wiódł z Baranowicz na Mińsk, a północna
odnoga z Lidy przez Wilejkę na Połock lub wprost z Wilna na Połock –
na górny zawias Bramy Smoleńskiej. Przerwa między górnym
Dnieprem a Dźwiną, tworząca Bramę, ma około 80 kilometrów
szerokości i jest to nizinna równina pokryta lasami i przecięta
rzeczkami, oraz w jednej trzeciej szerokości przegrodzona błotami
(Błota Weretejskie – 25 km długości i 15 km szerokości). W ogólnym
rozrachunku w pełni osłonięte i dogodne dla ruchu wielkich jednostek
są strefy nadbrzeżne Dźwiny i Dniepru. Z rzeczek przecinających
Bramę jedyne istotne (każda z nich ma ok. 20 m szerokości) to
Łuczosa i Kaspla. Łuczosa (w górnym biegu zwana także Werchitą)
bierze swój początek na północny wschód od Orszy w pobliżu Dniepru
i przecina Bramę Smoleńską niemal przez całą szerokość płynąc w
brzegach przeważnie urwistych. Kaspla z kolei płynie w ogólnym
kierunku na północny-zachód i wpada do Dźwiny pod Surażem. Obie
rzeczki mogą stać się przeszkodą taktyczną jedynie podczas obfitych
wylewów. Przed Bramą Smoleńską od strony zachodniej w odległości
90–120 kilometrów znajduje się grupa Jezior Lepelskich, kanalizując
ruch w kierunku forsowania Berezyny pod Borysowem. Błotnista
dolina Berezyny „zamyka” dostęp do Bramy. Okolice Lepla są wielkim
rozdrożem, z którego prowadzą naturalne szlaki na Moskwę – jeden
południowy mijając Dniepr po prawej stronie – do Wiaźmy przez
Bramę Smoleńską i drugi północny przez Witebsk i brzegiem Dźwiny
na Rżew1435. Trakcyjna siła tej wielkiej drogi wiodącej ku Moskwie
wyznacza kierunek przez trzy wielkie miasta obszaru: Mińsk, Witebsk i
Smoleńsk. Tylko Homel leży nieco na uboczu tego szlaku. Brama
Smoleńska zasłaniała Rosję od Rzeczypospolitej i osłaniała odległą
zaledwie o 480 kilometrów stolicę carów – Moskwę1436.
Można porównać znaczenie Bramy Smoleńskiej dla
Rzeczypospolitej i Rosji do przykładu łatwiejszego do przyswojenia
dzisiejszemu czytelnikowi – znaczenia Wzgórz Golan zarówno dla
Izraela, jak i Syrii. Jeśli charakterystycznie wyniesiony ponad obszary
sąsiednie Golan należy do Izraela, to obszar rdzeniowy tego państwa
w Galilei, w tym Jezioro Galilejskie, Tyberiada i dolina Jordanu, a
nawet dolina Gilboa, są w miarę bezpieczne od zagrożenia ze strony
Syrii czy innych potęg korzystających z terytorium tego państwa.
Jednocześnie z drugiej strony – jeśli Wzgórza Golan są w rękach
armii izraelskiej, to odległa o niecałe 50 kilometrów od wschodniego
ich skraju stolica Syrii – Damaszek, znajduje się w zasięgu
bezpośredniego oddziaływania wojskowego ze Wzgórz Golan, z
dogodnej podstawy operacyjnej, w tym potencjalnie błyskawicznej
ofensywy lądowej schodzącej w „dół” przez Kunetrę na Damaszek. To
stanowiłoby koszmar strategiczny dla Damaszku. Gdyby to z kolei
Syria miała w swoim ręku Wzgórza Golan – jak było przed wojną 1967
roku – wówczas izraelski obszar rdzeniowy nie mógłby się należycie
rozwijać (osady i kibuce w Galilei położone blisko Wzgórz Golan były
przed 1967 r. stale niepokojone syryjskimi działaniami wojskowymi), a
w razie symetrycznej wojny i inwazji lądowej natychmiastowe
niebezpieczeństwo zajęcia groziło całemu obszarowi Izreala od
granicy z Libanem, przez Galileę, po granicę z Jordanią i dolinę
Gilboa, skąd zresztą nie jest wcale tak daleko do Tel Awiwu czy
wybrzeża Morza Śródziemnego. Widać to było dobitnie w czasie
wojny Jom Kippur w 1973 roku, zwanej przez Arabów wojną
ramadanową. Armia izraelska została zaskoczona jednocześnie na
froncie egipskim oraz syryjskim i nie dysponowała wystarczającymi
siłami, by zapobiec przelaniu się wojsk pancernych Syrii przez
południowy Golan, co groziło rychłym zajęciem przez Syryjczyków
Deganii oraz Tyberiady na brzegu Jeziora Galilejskiego. Skutkowało
również w rzeczywistości ewakuacją ludności w głąb Izraela.
Dosłownie w ostatniej chwili ofensywa mająca na celu przełamanie
obrony południowych Wzgórz Golan i następnie zjechanie ze zboczy
płaskowyżu na zachód wprost do serca Izraela wysiłkiem rezerwistów
izraelskich wchodzących do działań wojennych została
powstrzymana.
Wystarczy sobie także wyobrazić, jaka byłaby sytuacja z punktu
widzenia interesu Izraela, gdyby Wzgórza Golan wróciły we władanie
Syrii w wyniku rozmów pokojowych kilkanaście lat temu. Dziś trwałaby
tam – podobnie jak w całej Syrii – wojna domowa, co oznaczałoby
automatyczną destabilizację, a Wzgórza niekontrolowane należycie z
Damaszku stałyby się wiszącym nad obszarem rdzeniowym Izraela
rozsadnikiem zagrożenia. W szczególności, gdyby – jak twiedzą
często przedstawiciele Izraela – wrogi Izraelowi Iran stał się
dominującą potęgą na rozdartym wojną obszarze Syrii. Powyższy
przykład pokazuje dobitnie, na czym polega znaczenie strategicznych
stref buforowych i że nie jest to kwestia teoretyczna albo znana
jedynie z annałów historii. Od ich istnienia zależy pomyślność i
bezpieczeństwo innych obszarów, które obszary buforowe osłaniają.
Na wschód za Bramą Smoleńską kraj staje się wyższy i bardziej
suchy aż do środkowej części Wyżyny Rosyjskiej. Przed Bramą od
zachodu okolice Lepla obfitują w jeziora, które tworzą przeszkodę dla
posuwania się w głąb Bramy Smoleńskiej od strony Rzeczypospolitej.
Większa grupa jeziorna znajduje się także na lewym brzegu Dźwiny
pomiędzy Połockiem a Bieszenkowiczami. Stanowi ona dogodny
punkt obrony skrzydła tejże Bramy wśród nielicznych wzniesień luźno
porozrzucanych, o spadkach łagodnych i falującym horyzoncie, w
terenie idealnym dla wojny czołgowej.
Od Orszy Dniepr płynie szeroką doliną z obfitymi wylewami na
wiosnę, licznymi starorzeczami, jeziorkami i jamami, a drogi przez nie
prowadziły tradycyjnie po groblach. W przeciwieństwie do zawsze
nienadającej się do brodzenia Wisły, w czasie posuchy można było
forsować brody Dniepru aż do ujścia Berezyny1437. Berezyna do ujścia
Hajny płynie w brzegach błotnistych, porośniętych krzakami, z małą
ilością miejsc do zejścia i forsowania i w ogóle jest trudna do
przejścia, z dogodnym punktem przeprawowym z Borysowie –
znanym dzięki legendzie odwrotu Wielkiej Armii jesienią i zimą 1812
roku. Wzdłuż rzeki ciągnęły się kompleksy leśne, trudne do przejścia,
coraz szersze ku południowi, wzmagając znaczenie tej rzeki jako linii
obronnej. Dolna Prypeć w ogóle nie ma brodów. Natomiast Dźwina
dla odmiany ma ich całkiem dużo.
Ciekawe jest – jak opisał Władysław Sikorski w swoich
wspomnieniach z wojny 1920 roku – że w miarę odnoszenia
sukcesów na Wschodzie w wojnie 1919–1921 „śniły się” niektórym w
Polsce wschodnie granice sprzed rozejmu andruszowskiego z XVII
wieku. Wybiegające znacznie nawet poza strategiczną linię Dźwiny i
Dniepru i sięgające aż po Wielkie Łuki, Wiaźmę, Briańsk czy Połtawę
na południu. Za plan minimum inni z kolei uważali przynajmniej stare
granice dawnej Rzeczypospolitej sprzed I rozbioru1438.
Całe pogranicze, czy jak kto woli – buforowa strefa między Rosją a
Rzecząpospolitą, jest przedzielona przez błotnisty, olbrzymi kraj
Polesia – 115 tys. kilometrów kwadratowych. Trudność opanowania
Polesia powodowała niezmiennie, że polski teatr wojny dzielił się na
północny i południowy teatr działań wojennych1439. Stałej łączności
działania szybko i dużymi siłami (przerzucania z jednego frontu na
drugi) nie dało się utrzymać. Trzecim więc, swoistym obszarem frontu
wschodniego Rzeczypospolitej była „puszcza i błotowisko znane pod
nazwą Polesia” rozpięte w trójkącie pomiędzy Brześciem, Hajnówką i
Dnieprem od Rohaczewa niemal po Kijów. Polesie nie nadaje się
zupełnie do celów ofensywnych oraz do operacji wojennych w wielkim
stylu. Jest przeszkodą w marszu i w czasie postoju. Nawet rozwój
nowoczesnej techniki wojennej w XX wieku „nie ograniczał
strategicznego znaczenia Polesia, gdyż jego lesisty i bagienny
charakter jest równie wielką przeszkodą dla płatowców, jak i czołgów”.
Granicznym miejscem Polesia od zachodu był Brześć – „strategiczna
stolica Polski” – jak ujmował znaczenie tego miasta sam Ludwik
Mierosławski1440 – twierdza u ujścia Muchawca do Bugu, choć samo
miasto Brześć położone było nad Muchawcem.
Polski teatr wojny rozpada się zatem na cztery różne co do swoich
warunków obszary operacyjne. Ich wspólną cechą jest rozległość i
przestrzenność, których na skutek względnej słabości sił
przeznaczonych do obrony państwa nigdy nie będzie można
opanować równomiernie. Kierunek bałtycki za przesmykiem
suwalskim omówiono powyżej, na samym początku. Teren najbardziej
niebezpieczny, północny, od Polesia po Dźwinę, a na zachodzie
Niemen, położony na białoruskiej wyżynie, jest falisty i na ogół otwarty
oraz ma względnie dobre warunki obserwacyjne. Poza górnym
Niemnem i Szczarą oraz bagnistymi dolinami wymienionych rzek nie
zawiera poważniejszych przeszkód terenowych. Leżą tam najkrótsze i
nadogodniejsze drogi rosyjskiego napadu na Polskę, biorące swój
początek w Smoleńsku, Orszy i Witebsku, a znajdujące oparcie w
centrum rosyjskiego imperium. Rosyjski ruch ofensywny na
stosunkowo licznych i dobrych tu drogach odcina Polskę od państw i
portów bałtyckich i przywraca Rosji lądowe połączenie z
Kaliningradem, ułatwiając zaopatrzenie rosyjskiego wojska w tym
rejonie. Rosjanie, uderzając na północnym obszarze działań
wojennych, mogą zwinąć cały polski front i przenieść wojnę – jak już
wiele razy w historii bywało – nad środkową Wisłę, a więc do serca
Rzeczypospolitej, paraliżując przez to główne ośrodki jego siły
politycznej i obronnej.
Transport na Białorusi i na Litwie rozwijał się głównie w czasach
Związku Sowieckiego. Sieć dróg kołowych i kolejowych, które są
podstawowym rodzajem transportu była tworzona w stosunku do
potrzeb ekonomicznych i strategicznych imperium sowieckiego. O ile
położenie Litwy ma charakter pomostowy między europejską częścią
Rosji a Morzem Bałtyckim, o tyle położenie Białorusi nadaje jej
charakter kraju tranzytowego w dwóch kierunkach. Priorytetowym z
nich jest korytarz wschód-zachód łączący Rosję z Europą Zachodnią.
Drugim kierunkiem jest korytarz północ-południe łączący obszar
Morza Bałtyckiego z obszarem Morza Czarnego. Jest on pokryty
siecią kolejową w sposób nierównomierny w dodatku w powiązaniu z
rosyjskim systemem transportu kolejowego poprzez rozstaw torów.
Linie kolejowe na Białorusi należą do tzw. szerokotorowych, których
rozstaw szyn wynosi 1520 milimetrów. Na terytorium Litwy występuje
również połączenie „normalnotorowe” z Polską, które kończy się na
stacji kolejowej Szostaków (Šestokai).
Na terytorium Litwy można wyznaczyć kilka strategicznych
połączeń o układzie równoleżnikowym i południkowym. W układzie
równoleżnikowym funkcjonują dwie linie. Pierwsza z nich, północna,
biegnąca od Kłajpedy do Dyneburga na Łotwie przez Szawle i
Poniewież. Natomiast druga, południowa, z Kaliningradu na Białoruś
przez Kowno do Mołodeczna. W układzie południkowym istnieją dwie
linie kolejowe bezkolizyjne. Pierwsza z nich – zachodnia, łączy Łotwę
z Kaliningradem (Lipawa–Kłajpeda–Tylża), a druga – wschodnia,
łączy Łotwę z Białorusią (Dyneburg–Mołodeczno). Jest to o tyle
istotne, że zgodnie z rosyjską sztuką wojskową wszelkie operacje
ofensywne zawsze są przeprowadzane wzdłuż linii kolejowych, które
stanowią podstawową linię operacyjną, wzdłuż której można
utrzymywać właściwe tempo logistyczne wymagane dla działań
zaczepnych.
Cechą wyróżniającą białoruskie koleje jest brak centralnego
punktu koncentracji, łączącego kilka większych węzłów
transportowych. Ciągi kolejowe leżą głównie w centralnej i zachodniej
części kraju, tworząc sieć o typowo tranzytowym charakterze. Główną
magistralą kolejową jest linia z Moskwy przez Mińsk i Brześć do
Warszawy. Drugą znaczącą linią jest linia kolejowa z Grodna przez
Lidę i Mołodeczno do Połocka, gdzie rozwidla się w kierunku
Łotwy i Rosji. W układzie południkowym istnieją dwie główne linie
rokadowe o znaczeniu strategicznym – z Litwy na Ukrainę i z Ukrainy
do Rosji.
Drugim rodzajem transportu, który jest równie rozwinięty, są drogi
kołowe. Na omawianym obszarze można określić kilka dróg o dużym
znaczeniu militarno-gospodarczym. Główną drogą ciągnącą się na
Litwie południkowo jest autostrada, która łączy Kłajpedę z Mińskiem i
Wilno z Rygą. Natomiast na Białorusi główne kierunki transportu
kołowego są tożsame ze strategicznymi liniami kolejowymi. Jest to
kolejno droga o układzie równoleżnikowym Moskwa–Mińsk–Brześć–
Warszawa. Natomiast druga droga przebiega południkowo przez
Witebsk–Orszę–Homel i jest częścią magistrali łączącej Petersburg z
Kijowem. Na południu Białorusi funkcjonuje jeszcze jeden ważny szlak
drogowy przebiegający przez Polesie, łączący Brześć z Moskwą.
Od wschodu obszar południowy polskiego teatru wojny rozłożony
między Polesiem a Karpatami przepoławia dolina Dniestru z
obszernym lewym dorzeczem. Między Prutem a Dniestrem szedł
szlak wołoski przez Bramę Przemyską. Działem wodnym Dniestru i
Bohu prowadził szlak kuczmański, a działem wodnym Bohu i
dopływów Dniepru – szlak czarny. Łączyły się one u źródeł Bohu pod
Zbarażem w Bramę Wołyńską. Skupienie zamków na przeprawach i
działach wodnych Wołynia, Podola i ogólnie całego województwa
ruskiego miało na celu – jeśli nie zamknięcie dróg dla przeciwnika – to
przynajmniej obserwację szlaków wiodących do serca kraju.
Obwarowania od wschodu na Podolu okazały się z czasem
niewystarczające na przełomie XV i XVI wieku, w latach wzmożonych
najazdów tatarskich, które przelewały się nawet na lewy brzeg Wisły.
Przy okazji zastosowań wojskowych duże znaczenie handlowe miały
drogi z Kijowa nad Bug ciągnące się wzdłuż Polesia Wołyńskiego.
Operacyjne szlaki Wołynia, Podola i Ukrainy przedstawiają warunki
korzystne do manewru wielkimi masami kiedyś kawalerii, a obecnie
czołgów. Odnosi się to nawet bardziej do Wołynia i Ukrainy, a mniej
do Podola, gdzie głębokie naddniestrzańskie jary niewidoczne z dala z
powodu prostopadłości ich ścian tworzą jednak poważne przeszkody
komunikacyjne. Obszary położone na Wyżynie Podolskiej na wschód
od Zbrucza przechodzą w czarnomorski step, a na południe obniżają
się stopniowo do Dniestru. Otwarty, mało pocięty, lekko falisty i
wyżynny teren, brak kompleksów leśnych i większego przemysłu,
słabo rozbudowana sieć komunikacyjna – wszystko to zapewniało
kawalerii dużą swobodę ruchów, a wybitnie rolniczy charakter kraju
dawał podstawy do aprowizacji, uniezależniając masy kawaleryjskie
od służby etapowej. Jak chwalił się po latach Władysław Sikorski –
„manewry wołyńskie w roku 1925 wykazały, że jazda polska okazała
się najsilniejszą kawalerią świata”1441.
Te charakterystyki potęgują się wraz z posuwaniem się na wschód
na rozległych stepach południa Rosji i środkowej Azji, gdzie wyrastały
ludy koczownicze, które „rodziły się na koniu” i wystawiały wspaniałe
armie konne. Stąd też należy sobie uświadomić, że dawna
Rzeczpospolita stanowiła naturalny koniec szlaku wielkich wypraw
kawaleryjskich uderzających w nią od wieków z głębi bliższego i
dalszego Wschodu. Szlaki tatarskie: czarny, złoty i kuczmański, liczne
rozsiane na Podolu mogiły, wzgórza, kurhany, z których w wiekach
dawnych sygnalizowano pochód tatarskich hord, powinny stanowić
silne piętno w naszej pamięci. Jak pisał Władysław Sikorski: „Wszakże
Batuchan półmilionową ponoć armią po wzięciu Kijowa w 1241 r.
szedł na Łuck, Lublin, Sandomierz, Kraków i Legnicę i był
pierwowzorem armii konnej Budionnego”. Tej strasznej z roku 1920,
która siała postrach na południowym teatrze działań wojennych, a
która mogła doprowadzić do upadku państwa polskiego, gdyby
również wskutek działań konarmii oddziały sowieckie z południowego
teatru działań połączyły się z wojskami Tuchaczewskiego idącymi z
teatru północnego. W ten sposób uniemożliwiając oderwanie się
polskiego wojska od przeciwnika i niwecząc powstanie luki między
wojskami sowieckiemi, a w rezultacie wykluczając przeprowadzenie
manewru flankującego znad Wieprza. Uporczywa obrona węzła
lwowskiego oraz błędy dowódców sowieckich przyczyniły się
oczywiście do takiego, a nie innego stanu spraw w sierpniu 1920 roku
i ostatecznie do polskiego zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej.
Historyczna Ukraina, w odróżnieniu do Podola czy Donbasu,
oznaczała obszar rozciągnięty na 450 kilometrów równoleżnikowo od
Dniestru do Dniepru. I tyleż prawie samo południkowo. Na północy
bagna Polesia przechodzą w suchszy już kraj i smugi żyźniejszej
gleby Wołynia, potem w Podole malowniczo postrzępione siłą
płynących tam wód. Biegnąc na wschód ta krawędź lądu zatraca
swoją jednolitość, łagodnie się obniżając przez Boh ku Dnieprowi.
Południowa część płaskowyżu podolskiego porżniętego dziesiątkami
dopływów Dniestrowych panuje nad całym krajem od Karpat po
Polesie, nad wielką bramą, przez którą prowadzą szlaki z Morza
Czarnego do dorzecza Wisły. Płaskowyż jest niegościnny dla dróg
wskutek jarów Podola, można tam napotkać tylko południkowy szlak
idący od Kijowa, który łączy się ze szlakami z Podola i Bramy
Mołdawskiej, a następnie przeciska w miejscu możliwie
najdogodniejszym pomiędzy krawędzią podolską a Polesiem – czyli
przez Wołyń. Przeszkodą w swobodnym ruchu jest tu jedynie kilka
dopływów Prypeci oraz gromada grzbietów i wysp. Stąd też Wołyń
posiadał cechy krainy przejściowej położonej przy Bramie
Przemyskiej, gdzie idąc z zachodu, z wąskiego korytarza wchodzi się
w szeroki przestwór ziem ukrainnych. Wołyń nie ma cech łączących,
jedynie przejściowe, a jego rzeki wiodą wody w pustkowia Podola.
Długoletnie istnienie zaborczej granicy na Zbruczu sprawiło, że kraj
miał dwa systemy wojenne – austriacki napadu i rosyjski obrony. Na
zachodzie istniała dobra komunikacja, na wschodzie celowo przez
Rosjan zaniedbana – więc słaba.
Cele działań wojennych na południowym wschodzie dawnej
Rzeczypospolitej były łatwe do wyznaczenia. Wojska nieprzyjacielskie
musiały dążyć do zajęcia Lwowa jako „łącznika bramy wąskiej” do
Przemyśla i skręcając na południe – do Drohobycza i Borysławia –
ośrodka naftowego. Głównym miejscem komunikacyjnym tego terenu
jest Lwów położony na obniżeniu i dogodnym przejściu przez wał
Roztocza w miejscu, w którym dochodzi do płyty podolskiej.
Przejściowe stanowisko Lwowa sprawiało, że kierowały się ku niemu
niegdyś szlaki handlowe i szlaki najazdów tatarskich, a potem liczne
linie kolejowe. Akcja ofensywna wobec Lwowa powodowałaby przed II
wojną światową wejście nieprzyjaciela między Polskę a Rumunię,
rozdzielając te państwa i ich zasoby wojenne. Wszelka akcja
nieprzyjacielska na zachód od Zbrucza poważnie utrudniałaby tym
samym skrzydłowe stanowisko Rumunii, oparte na Dniestrze,
wychodzące Besarabią o jakieś 250–350 kilometrów na wschód w
stosunku do granicy Rzeczypospolitej na Zbruczu. Tym samym jednak
armie rumuńskie zagroziłyby na całej długości sowieckiej linii z
Odessy na północ – w myśl wojskowego prawidła, że „oskrzydlający
może łatwo sam zostać oskrzydlony”.
Celem polskim na tym teatrze działań wojennych zawsze byłby
najpierw Kijów. Odległy o 240 kilometrów od granic na Zbruczu miał
większe znaczenie moralne niż materialne, choć jako główny węzeł
komunikacyjny w razie jego zajęcia utrudniałby działanie wroga na
przeddnieprzu. Zajęcie miasta nie dawałoby po prostu zysków
naturalnych temu, kto Kijów zajmie, nawet mimo opanowania
przepraw na Dnieprze, jak w wypadku działań polskiego wojska
wiosną 1920 roku. W celu zamknięcia drogi napadu na polskim
teatrze wojny z dorzecza Bugu na Kijów, zbudowano trójkąt
umocniony Równe–Dubno–Łuck. Drugim etapem ewentualnej
ofensywy z zachodu byłoby odległe o 500 kilometrów od Zbrucza
Zagłębie Krzywego Rogu z wysokoprocentową rudą żelaza. Trzecim i
rzeczywistym celem byłoby Zagłębie Donieckie odległe o dodatkowe
350 kilometrów, co pozostawiłoby Moskwie jedynie zasoby Uralu i
Azji. Jednocześnie wzięcie Donbasu zagrażało wprost rosyjskiej
drodze na Kaukaz i ropie naftowej Baku, albowiem główne drogi
lądowe z Kaukazu szły raczej wzdłuż brzegów Morza Czarnego niż
Kaspijskiego.
O ile ważniejszy zawsze był dla Rzeczypospolitej północny,
białoruski teatr działań wojennych, o tyle na południowym, ukraińskim
teatrze działań wojennych rozstrzygnięto na przykład losy wojny w
obronie Konstytucji 3 maja. Niewiele brakowało, żeby działania
sowieckie na południu przeważyły losy wojny również w roku 1920.
Ku wojnie
Jeżeli będziesz ciągle myślał o tych swoich Bałtach […], to wiesz, co się stanie?
Zapytał mnie w Warszawie mój przyjaciel, od niedawna wielbiący
bez zastrzeżeń mądrość dialektyczną Centrum. Przeżyjesz swój wiek i staniesz
przed obliczem Zeusa, a ten wyciągnie swój groźny palec – tu mój przyjaciel
zrobił groźny gest palcem wskazującym – i krzyknie:
Idiota! Zmarnowałeś życie na zajmowaniu się głupstwami!
Czesław Miłosz, Rosja. Widzenia transoceaniczne (rozdz. Bałtowie)
Europa przywitała rok 2027 w pogłębiającym się kryzysie
politycznym. Po ostatecznym brexicie Wielkiej Brytanii, który się
dokonał w dzień Bożego Narodzenia 2021 roku Europa Zachodnia i
cała Unia Europejska od lat borykają się nieprzerwanie z problemami
związanymi z konfliktem między brukselskim centrum, wspieranym
przez Berlin, a krajami peryferyjnymi południa Europy. Związane
strefą walutową kraje już prawie od 20 lat nie mogą sobie poradzić z
kryzysem gospodarczym i co za tym idzie – poważnym kryzysem
społecznym, który zniszczył nadzieje całego pokolenia młodych
Włochów, Portugalczyków, Greków i Hiszpanów. Z kolei kraje nowej
Unii położone na wschód od Niemiec dość dobrze się rozwijają,
zresztą głównie dzięki prężności gospodarki niemieckiej. Największe z
nich nie chcą zaakceptować podporządkowania wobec nowego
obszaru rdzeniowego kontynentalnej Europy, który ostatecznie wyłonił
się po wyjściu z Unii Europejskiej Wielkiej Brytanii i zawirowaniach
związanych z rewizją systemu globalnej wymiany gospodarczej w
latach dwudziestych XXI wieku. Ten nowy obszar rdzeniowy Europy –
gdzieś między ujściem Renu, Zagłębiem Ruhry a Berlinem – stara się
narzucać innym państwom regulacje gospodarcze i konsolidującą
wolę polityczną pod swoje plany rozwojowe, traktując inne obszary
jako peryferyjne wobec własnego rdzenia i jego potrzeb.
Gospodarka Polski notuje roczny wzrost na poziomie średnio 3–4
proc. PKB, wykorzystując wysoki poziom wykształcenia
społeczeństwa oraz znakomite położenie umożliwiające korzystanie z
pozycji zwornika handlu i komunikacji na osi wschód-zachód, północ-
południe, między Europą a Azją, obszarem Morza Bałtyckiego i
Morzem Czarnym. Podobnie zresztą dobrze rozwijają się Niemcy,
których dominująca na kontynencie gospodarka ma się wciąż
imponująco, choć w przeciwieństwie do Polski – Niemcy wydają na
wojsko jedynie pomiędzy 1,3 a 1,4 proc. PKB. Niemcy za to wciąż
starają się być głównym politycznym rozgrywającym w sprawie
tlącego się konfliktu na wschodniej Ukrainie, a kolejni politycy
niemieccy opierają się pomysłom bezpośredniej pomocy i dostawom
broni dla Kijowa, nie mówiąc już w szczególności o pomocy
bezpośredniej ze strony NATO. To wszystko – jak mówią – w obawie
przed zaognieniem sytuacji i drażnieniem Rosji. Niemcy ponadto
obawiają się wszelkiej destabilizacji, która osłabi ich kontynentalną
współpracę z całą Eurazją na powstającym Nowym Jedwabnym
Szlaku.
Polska konsekwentnie od prawie dekady wydaje (rosnąco)
zdecydowanie ponad 2 proc. PKB na obronę, dochodząc w połowie lat
dwudziestych do 3 proc. PKB oraz szkoli swoje wojska do
symetrycznej wojny, wykorzystując obecność wojsk USA na
wschodniej flance do wspólnych ćwiczeń. Wypracowane zostały
koncepcje operacyjne do działań w symetrycznej, nowoczesnej wojnie
lądowej na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Po 2014 roku i wojnie
na Ukrainie, która otrzeźwiła Warszawę, wykonana została poważna
praca intelektualna włożona w zrozumienie i zaadaptowanie na
potrzeby polskie najnowszych światowych trendów wojskowości, w
tym dokonującej się rewolucji w sprawach wojskowych (RMA), a także
zaadaptowanie do polskich warunków geograficznych strategii
antydostępowej (A2AD). Dokonano również „wpięcia” nowo
pozyskanych zdolności wojskowych do opracowanych koncepcji
operacyjnych w postaci jednego polskiego Planu Bitwy Połączonej na
Wschodzie częściowo na kształt opracowanej w Pentagonie w latach
2016–2020 Multi Domain Battle (MDB). Zwiększono liczbę stałego
wojska do 200 tys., w tym powołano w pełni ukompletowaną nową 1
Pancerną Dywizję „Niemeńską” w składzie aż 4 brygad (3 pancerne i
jedna zmechanizowana wraz z organiczną artylerią i pododdziałami
zabezpieczenia, w tym inżynieryjnymi). Wraz ze zmianami w
szkoleniu, wyposażeniu oraz koncepcjach operacyjnych
Rzeczpospolita doczekała się Armii Nowego Wzoru, jak nazwała to
zmodernizowane wojsko prasa codzienna – nawiązując najwyraźniej
do czasów Cromwella w Anglii. Powyższe określenie zresztą przyjęło
się znakomicie w społeczeństwie.
Na czoło wysunęło się znaczenie zapewnienia Siłom Zbrojnym
Rzeczypospolitej świadomości sytuacyjnej w całym teatrze
operacyjnym (w wymiarze horyzontalnym i wertykalnym), a w
szkoleniu – rola manewru ogniem na flanki i na dużą głębokość
operacyjną, kanalizowanie ruchu przeciwnika minowaniem i
wykorzystaniem terenu, wprowadzanie przeciwnika w kosztowny
manewr przy oddziaływaniu nowoczesnej i wpiętej w polski Plan Bitwy
Połączonej artylerii przy manewrującym, tudzież skanalizowanym
przeciwniku i przy zwielokrotnionej roli precyzyjnej artylerii lufowej i
rakietowej. Znacząco zwiększono zresztą wydatki na artylerię,
rozumiejąc wagę i rolę rubieży. Doceniono tym samym możliwość
dynamicznego manewru ogniem na rozległej przestrzeni
potencjalnego pola walki. Na polskim teatrze wojny dokonano
szczegółowej analizy potencjalnych kanalizacji ruchu i linii widzenia
(zasięgu widzenia) w terenie, zwłaszcza obszaru wschodniej i
północnej Polski. Poprzez zakup systemu obrony powietrznej Narew
podjęto próbę uniemożliwienia dominacji przez lotnictwo przeciwnika
przestrzeni powietrznej nad Polską nawet w razie utraty własnych
samolotów lub utrudnienia ich działania oraz w razie
niewystarczającego wsparcia sojuszników wskutek oddziaływania
rosyjskich systemów antydostępowych.
Powyższe spowodowało, że Polska znalazła się w ciągu ostatnich
15 lat w awangardzie wojskowego myślenia w świecie, nie
wspominając o Europie, zwłaszcza Zachodniej. Szczególnie wyraźna
była w tym wszystkim kalkulacja, by Siły Zbrojne Nowego Wzoru były
przygotowywane także do wojny samodzielnej i dążenia do sukcesu
operacyjnego nawet bez udziału sojuszniczego, co stanowiło
fundamentalną zmianę myślenia w porównaniu do poprzedniego
okresu w latach 1989–2014. Do tego ważne było pozyskanie
zdolności do kontrolowania procesu tzw. dominacji eskalacyjnej, czyli
umiejętność sprawienia, by przeciwnik nie był w stanie swobodnie
decydować, kiedy uderza na Polskę, gdzie uderza, jak i jakimi
środkami, eskalując działania w zależności od uzyskiwanego efektu
politycznego czy operacyjnego. Siły Zbrojne RP będą bowiem miały
zdolność odpowiedzieć adekwatnie, nie oddając inicjatywy w tak
zwanej „drabinie” dominacji eskalacyjnej. Wiązało się to z poważnymi
decyzjami politycznymi oraz pozyskaniem rakiet manewrujących (do
samolotów i okrętów podwodnych), artylerii bardzo dalekiego zasięgu
systemu Homar oraz własnego systemu świadomości sytuacyjnej.
Wszystko po to, by samodzielnie kontrolować los własnych wojsk i
samodzielnie podejmować decyzję o wojnie i pokoju. Warta
odnotowania jest zmiana myślenia w kierunku pozyskiwania
konkretnych zdolności, a nie zabawek czy analiz samych li tylko
statystyk, co tak bardzo irytowało w przeszłości tych, którzy pragnęli
budowy wojska z prawdziwego zdarzenia. Potrzeby zakupowe
zaczęto realizować według wymagań pola walki i przede wszystkim w
zgodzie z wdrażaną koncepcją operacyjną polskiego Planu Bitwy
Połączonej na Wschodzie. Zrezygnowano z kosztownych i
niepotrzebnych modernizacji. Marynarka Wojenna RP została
dostosowana do działań na samym Bałtyku bez rozbudowania
nawodnych zdolności do projekcji siły poza Cieśniny Duńskie. Trzon
floty stanowią cztery okręty podwodne wychodzące z portu wojennego
w Gdyni. Cztery okręty dają szansę na to, że w kryzysie dwa z nich
będą na morzu, a to wraz z minowaniem ofensywnym, sprawnym i
wyszkolonym mobilnym systemem rakiet nabrzeżnych NSM i
umiejętną strategią antydostępową skomplikować ma ofensywne
operacje morskie wroga na małym i wąskim Bałtyku.
Poza liczebnością sił zbrojnych zwiększoną do 200 tysięcy (wraz z
obroną terytorialną), oraz odtworzeniem systemu szkolenia rezerw,
poprawiono system logistyczny i zapewniono sprzęt przeprawowy
niezbędny z powodu wyjątkowo licznych cieków wodnych na polskim
teatrze wojny. W myśleniu o Wojskach Obrony Terytorialnej położono
nacisk na potrzebę nasycenia nimi pola walki na głębokość, dzięki
któremu będzie można przeciwdziałać specnazowi czy siłom
desantowym przeciwnika, działającym na głębokości operacyjnej
poprzez komplikowanie horyzontalnego planowania przeciw Polsce.
Przeciwnik bowiem nie będzie miał pustych przestrzeni
(nienasyconych polskim wojskiem), na których w ramach działań
wojennych mógłby uzyskiwać sukcesy, zwłaszcza na kluczowych
przeprawach, flankach czy na zapleczu teatru działań.
Jednocześnie w ramach przygotowań infrastruktury wdrożono plan
strategicznej mobilności sojuszniczej poprzez rozbudowę urządzeń na
lotniskach, rozbudowę ramp, magazynów i infrastruktury
towarzyszącej w punktach przeładunkowych dla sił sojuszniczych
przybywających do Polski samolotami, pociągami, drogami i drogą
morską. By w razie kryzysu szybciej przyjąć wojska sojusznicze,
rozmieścić je, względnie szybko rozproszyć, rozbudowano system
podziemnych stanowisk dowodzenia i komunikacji oraz przygotowano
podziemną łączność światłowodową, którą trudniej zniszczyć w
niespodziewanym ataku. Wdrożono program awaryjnego
przebazowania samolotów bojowych na zachód i południowy zachód,
oraz maskowania i kamuflażu ochronnego, tak by ukryć nawet do 98
proc. emisji widocznej dla napastnika w podczerwieni.
Wielkie składy amunicyjne, magazyny wyposażenia i depoty
paliwa poprzednio zlokalizowane w głównych bazach zostały
podzielone na mniejsze, ukryte w lasach, często w podziemnych
lokalizacjach na terenach wiejskich, choć także na terenach
wielkomiejskich – wśród zabudowań. Dla Sił Powietrznych RP
podstawowe jednostki naprawcze i składy paliwowo-amunicyjne
zostały zlokalizowane bliżej autostrad i dróg ekspresowych, by móc z
nich łatwiej korzystać, zwłaszcza w południowej i południowo-
zachodniej Polsce.
Zakupiono i wdrożono do służby system artylerii rakietowej bardzo
dalekiego zasięgu Homar – 60 wyrzutni z zasięgiem ognia do 300
kilometrów, a w wersji ER nawet dochodzącym do 500 kilometrów. Ze
zdolnością do ognia precyzyjnego, a także zwalczania zgrupowań
czołgów, celów powierzchniowych i ogólnie wszelkich podejść do
teatru operacyjnego. Tego rodzaju systemy uderzeniowe ziemia-
ziemia w kontekście kształtowania się w latach dwudziestych XXI
wieku polskiej doktryny odstraszania miały wpływ tak na wymiar
ofensywny, jak i na stronę defensywną polskiej doktryny wojennej
nawet poprzez to, jakie siły przeciwnika system ten absorbuje w toku
działań bojowych. Mobilne systemy ziemia-ziemia o zasięgu ponad
300 kilometrów są tak ważnym celem dla przeciwnika, że prowadzony
był wobec nich przez Rosjan przez cały czas pokoju intensywny
wywiad i rozpoznanie, co w razie wybuchu wojny łączyłoby się z
poprzedzającą otwarte starcie walką o dominację nad szeroko
pojętym wirtualnym polem bitwy (łączność, dowodzenie, świadomość
sytuacyjna, sfera elektromagnetyczna i cyberprzestrzeń).
Systemy te stały się także kluczowym elementem uderzeniowym
dla polskich sił zbrojnych. Ponadto nie bez znaczenia był rodzaj
pozyskanych pocisków oraz cała zbudowana w polskim wojsku
architektura związana z ich używaniem, naprowadzaniem, również
bezpilotowce do rozpoznania celów i naprowadzania na cel, lecz
także do kontroli pouderzeniowej (gdzie pocisk trafił i czy cel jest
zniszczony, co ma niebagatelne znaczenie, gdyż pozwala nie
marnować pocisków na ten sam cel), rodzaj głowicy używanych
pocisków (miękkie, twarde cele, cele umocnione, cele punktowe, cele
powierzchniowe). Zatem z nową architekturą pojawiła się świadomość
sytuacyjna, własne rozpoznanie, namierzanie i walka w domenie
wirtualnej. To wszystko mieściło się w pojęciu „nowoczesnej bitwy
zwiadowczej”, tak ważnej w wojnach w XXI wieku.
Zakupiono 60 sztuk artylerii lufowej Krab o zasięgu ze
zmodernizowaną amunicją do 60 kilometrów. Zakupiono i
wyposażono samoloty F-16C/D z bazy w Łasku w 100 sztuk rakiet
manewrujących JASSM-ER odpalanych z F-16C/D i F-35A o zasięgu
do 1000 kilometrów. Zaczęto wprowadzać nowe samoloty V generacji
– F-35A do linii (zakupiono dwie eskadry – 32 sztuki), ale w roku 2027
wciąż jest ich mało, nie zakończono szkolenia i nie uzyskano
gotowości bojowej żadnej z jednostek. Zgodnie z planami wojennymi
w razie ryzyka wojny z Rosją plan zakładał wyprzedzające
przebazowanie tych samolotów – w obawie przed uderzeniami na
polskie lotniska rakiet rosyjskich – do nadreńskich obszarów Niemiec i
do północnych Włoch, czyli nieco podobnie do losu nowoczesnych
okrętów Marynarki Wojennej RP w roku 1939. Co ciekawe, pozyskano
również eskadrę uderzeniowych dronów (24 sztuki) o zasięgu 1850
kilometrów, uzbrojonych w rakiety i bomby, ale bez charakterystyk
obniżonej wykrywalności.
Pozyskano ponadto ostatecznie – w ramach największego i
wielokrotnie modyfikowanego w trakcie realizacji programu
zbrojeniowego Wisła – system Patriot z czterema bateriami, w każdej
trzy jednostki ogniowe modelu PAC-2 GEM-T lub PAC-3MSE (4 PAC
– S lub 16 PAC-3 na każdą wyrzutnię). Przy czym PAC-٢GEM-T ma
zasięg większy – do 96 kilometrów, a PAC-3MSE zasięg do 35
kilometrów. Patrioty stacjonują w Sochaczewie na zachodnich
przedmieściach stolicy, Olszewnicy Starej na północny wschód od
Warszawy oraz w Gdańsku, strzegąc portu przeładunkowego.
Pozostałe lokalizacje podlegają ciągłej zmianie i rotacji, również w
celu stworzenia przeciwnikowi jak największej liczby celów, na których
zużywałby swoje rakiety w razie wybuchu wojny. Wspomniany
wcześniej system obrony powietrznej Narew, będący w stanie
zwalczać samoloty do 50 kilometrów, został rozmieszczony wokół
większości kluczowych środków dyspozycyjnych Rzeczypospolitej
oraz w osłonie kluczowych punktów przeprawowych do wschodniej i
północnej Polski, a także wzdłuż Wisły – od Dęblina po Gdańsk.
Począwszy od jesieni 2024 roku rozpoczęto wprowadzanie do
służby dział elektromagnetycznych wystrzeliwujących pociski do
zwalczania samolotów i rakiet przeciwnika, o wielkiej szybkości i na
odległość nawet do 35–55 kilometrów, przy czym na niskich pułapach
mniej – do 15–20 kilometrów. Rok później eksperymentalnie
wdrożono system baterii mobilnych laserów o zasięgu do 35
kilometrów i mniejszym – 19 kilometrów na niskich pułapach.
Pierwsze dwa bojowe stanowiska zostały rozmieszczone na
warszawskiej Pradze, jedno przy wylocie na Białystok, drugie w
trójkącie między Pragą-Południe a Międzylesiem i Rembertowem,
czyli przy dwóch tradycyjnych szlakach wojennych prowadzących z
Grodna i Brześcia na Warszawę. Przy czym okazało się w praktyce,
że działem laserowym można również zwalczać małe pociski
moździerzowe, artyleryjskie czy rakietowe, a strzał jest możliwy nawet
co 2–3 sekundy. Choć z drugiej strony zasięg bojowy lasera zawsze
ograniczony jest linią horyzontu. Ponadto w praktyce okazało się, że
na jego skuteczność mają wpływ częste w Polsce opady
atmosferyczne i mgły.
Pozyskane cztery okręty podwodne wyposażone są w napęd
niezależny od powietrza AIP i w rakiety manewrujące. Ogólnie w linii
marynarka wojenna ma w siłach nawodnych dwie fregaty, jedną
korwetę i niszczyciel min. Poprawiło się wyposażenie osobiste
piechoty. Poza nowym karabinkiem szturmowym, wprowadzanym do
służby od 2017 roku, pojawiły się nowe granatniki kierowane i
niekierowane, w większej liczbie niż do tej pory moździerze, systemy
przeciwlotnicze Grom i Błyskawica (ponad 1000 szt., w tym również
dla Wojsk Obrony Terytorialnej), oraz broń przeciwczołgowa – przede
wszystkim znane wcześniej wojsku kierowane pociski Spike (5000 szt.
o zasięgu do 5 km). Zakupiono za granicą czołgi Leopard dla czterech
nowych brygad 1 Dywizji „Niemeńskiej” i przeprowadzono ich
modernizację (wraz z poprzednimi czołgami tego typu w Wojsku
Polskim) do poziomu Leoparda 2A5PL i przystąpiono do nowego
europejskiego programu czołgowego. Proces przygotowawczy
programu wciąż w roku 2027 trwa i nie pozyskano z tego powodu
żadnych czołgów nowej generacji. Co gorsza, nie udało się
wprowadzić także nowego modelu bojowego wozu piechoty.
Zmodernizowano jedynie starsze czołgi T72 i PT91, zwłaszcza w
zakresie skuteczności amunicji do działa oraz systemu
naprowadzania i obserwacji pola walki.
Powołano nowy oddział wojsk specjalnych – Jednoskę Walki
Niekonwencjonalnej „Berezyna”, specjalnie szkolonej do ofensywnych
operacji w celu destabilizacji obszarów kontrolowanych przez
przeciwnika i sianie fermentu na jego zapleczu. Jej żołnierze mówią
po rosyjsku, ukraińsku i białorusku. Ma poprzedzać jednostki
regularne Wojska Polskiego, dokonywać sabotażu infrastruktury – w
ramach nieszablonowych działań na głównych kierunkach
operacyjnych. Wprowadzono do linii na poziomie kompanii pododdział
kontrolerów ataku, który kieruje nalotami i artylerią dalekiego zasięgu
działającą na rzecz wojsk lądowych.
Obrona terytorialna w szkoleniu i koncepcjach operacyjnych
traktowana jest jako uzupełnienie wojsk liniowych i raczej służy dla
zabezpieczenia zdobytego terenu w ofensywie oraz jego nasycenia w
razie operacji obronnej – tak by nie można było dokonać flankowania
polskich wojsk lub dokonać operacji sił specjalnych lub
nieoponowanego desantu przeciwnika na przeprawach lub na tyłach
polskiego teatru wojny. Wojska Obrony Terytorialnej planowane są
ponadto do użycia w walce miejskiej w razie obrony kilku kluczowych
pozycji ryglujących w miastach wschodniej i północnej Polski, a
konkretnie Augustowa, Białegostoku, Torunia, Malborka i Płocka,
które geografia wojskowa polskiego teatru wojny wyznacza akurat
jako obronę pozycji ryglowych wśród zabudowań w terenie miejskim.
W pododdziałach Wojsk Obrony Terytorialnej obligatoryjna jest
obecność oficerów wojsk liniowych już od poziomu kompanii i w
służbach technicznych, a w szkoleniu nacisk się kładzie na stałą
styczność i łączność z wojskami liniowymi oraz ich ciężkim sprzętem i
wsparciem ogniowym. Tak by Wojska Obrony Terytorialnej nie
działały nigdy w oderwaniu od wojska regularnego, a za to jak
najefektywniej uzupełniały jego działania. Na wyposażeniu tych
oddziałów znalazł się system obserwacji nocnej już na poziomie
drużyny oraz taktyczne drony o zasięgu rozpoznania do 30 kilometrów
na poziomie kompanii.
Powołano nowe bataliony walki elektronicznej do punktowego i
obszarowego zakłócania rosyjskiego systemu komunikacji, zakłócania
sygnałów z samolotów i sensorów rakiet. Na dość dużą skalę
wprowadzono systemy radarowe pola walki na lądzie: z 10 kilometrów
są zdolne namierzyć człowieka, z 24 kilometrów czołg, a samochód z
15 kilometrów. Do tego dochodzą sensory ruchu rozkładane
automatycznie na głównych rubieżach, liniach przemarszu i obszarach
wpadowych na wschodzie i północy kraju, w szczególności
rozmieszczone na wzniesieniach z linią widzenia 360 stopni – widać
wtedy wszystko nawet pomiędzy 10 a 45 kilometrów. Uzupełniają to
sejsmicze i akustyczne sensory, które rozpoznają ruch człowieka na
50–100 metrów, oraz nowe drony-pojazdy lądowe autonomiczne do
obserwacji ruchu przeciwnika, samopatrolujące nawet do 10
kilometrów kwadratowych dziennie, z wytrzymałością baterii dwa dni i
przekazujące dane do połączonej sieci wszystkich zasobów Sił
Zbrojnych RP – w ramach postępującej digitalizacji przestrzeni i
rosnącego znaczenia piątej domeny wojny – cyberprzestrzeni.
Stany Zjednoczone z kolei w ciągu poprzednich 10 lat utrzymywały
rotacyjną obecność na wschodniej flance, choć nie doszło ostatecznie
do ustanowienia proponowanej przez stronę polską stałej obecności
sił amerykańskich równych całej dywizji pancernej – jak sugerowano
administracji waszyngtońskiej w latach 2018–2020, gdzieś niedaleko
Torunia i Bydgoszczy. Taka lokalizacja byłaby dogodna do
szachowania podejścia do doliny dolnej Wisły z obwodu
kaliningradzkiego (najlepiej wraz z trzymaniem silnych przyczółków
mostowych prawego brzegu rzeki) – by blokować ewentualne
zamierzenia Rosjan ruchu wzdłuż Wisły w górę, z jednoczesną
możliwością elastycznej reakcji na zagrożenie na kierunku
warszawskim i z przesmyku suwalskiego.
Amerykanie zwiększyli częstotliwość i intensywność rotacyjnych
obecności na wschodniej flance NATO w Europie oraz wyposażyli
stoki amunicyjne i sprzętowe w Polsce (pod Piłą i pod Ciechanowem)
dla łącznie dwóch ciężkich brygad. Do tego doszedł sprzęt
zmagazynowany w dwóch państwach bałtyckich – w Estonii dla
ciężkiej brygady, na Łotwie dla ciężkiej brygady i brygady artylerii. W
tym miejscu warto wskazać, jak wygląda w roku 2027 zdolność
transportowa przerzutu żołnierzy z USA, by mogli pobrać
zmagazynowany sprzęt w Europie. I tak – dla jednej brygady
pancernej wymaga to aż 478 lotów samolotów C-17 z baz w USA, co
zajęłoby 12 dni i zaangażowałoby 40 proc. całej floty transportowej Sił
Powietrznych USA. Brygada ciężka wojsk lądowych to jednak główna
ich siła uderzeniowa i na początku 2027 roku miała w linii 102 czołgi
M1A3 Abrams, 62M2A3 BWP Bradley, 112 transporterów M113 i 16
samobieżnych armatohaubic M109A6 Paladin. Z kolei „uniwersalna”
brygada wojsk lądowych na strykerach miała w linii w roku 2027
prawie 300 strykerów, co wymaga lotów 243 samolotów
transportowych C-17 i już mniej – bo ośmiu dni, by przewieźć ją z
USA, przy angażowaniu 40 proc. całości floty transportowej USA. Z
kolei brygada piechoty, mająca na wyposażeniu pojazdy lekko
opancerzone, armaty holowane i broń piechoty, wymaga „jedynie” 141
lotów C-17 i trzech dni, by dostarczyć brygadę z kontynentalnego
obszaru Stanów Zjednoczonych, przy zaangażowaniu 40 proc. floty
transportowej. Choć należy dodać, że brygada piechoty USA jest
jednak znacznie „lżejsza” i ma mniejszą siłę ognia niż jednostki
desantowe rosyjskie. Amerykańskie brygady piechoty natomiast
idealnie się nadają na przesmyk suwalski i na obszary państw
bałtyckich, bo jako dobrze wyszkolone taktycznie są przeznaczone do
walk w bliskim zwarciu, gdzie dużo jest lasów, bagien, gór, wzgórz i
gęsto zaludnionych obszarów miejskich.
W wyniku porozumienia z Polską ustalono, że w Polsce
składowane stoki przeważnie dysponują materiałami i zapasami
potrzebnymi do początkowych działań dla żołnierzy, którzy będą
przylatywali do Polski – są to samochody bojowe, ciężarówki,
generatory prądu, ale też artyleria ciągniona i samobieżna, choć
również zdarzają się systemy artylerii rakietowej MLRS, które trudno
się transportuje samolotami. Ustalono dodatkowo pomiędzy rządami,
że w razie wojny wojska przychodzące na polski teatr wojny muszą
jednak polegać na paliwie i amunicji dostarczanych przez Polskę,
przynajmniej na początku. Punkty przylotowe na wypadek wojny
ustalono na Okęciu, kończonym właśnie Centralnym Porcie
Komunikacyjnym – pomiędzy Łodzią a Warszawą, w Łasku,
Krzesinach, Powidzu, Mirosławcu, Malborku, Olsztynie-Szymanach,
Mińsku Mazowieckim, Okęciu, Modlinie, Radomiu, Gdańsku,
Krakowie, Rzeszowie oraz – awaryjnie na starych postsowieckich
lotniskach na Śląsku, ziemi lubuskiej i Pomorzu Zachodnim.
Od 2020 roku na każde 90 dni w roku do Polski przebazowywano
także wzmocnioną eskadrę F-22A – 24 sztuki do bazy powietrznej w
Mirosławcu wraz z systemami zabezpieczenia oraz samolotem
wczesnego ostrzegania E3A Sentry AWACS i dedykowanymi
eskadrze cysternami powietrznymi. Do tego, pomimo kolejnych prób
resetu z Rosją i licznych negocjacji z Moskwą, w roku 2020 jednak
powstała baza w Redzikowie wyposażona w 24 SM-3IIA pociski
przechwytujące o zasięgu do 1500 kilometrów; 24 SM-6. (ze
zdolnością do zwalczania okrętów nawodnych) z zasięgiem do 200
kilometrów. Do samoobrony bazy przeznaczono 96 rakiet systemu
Evolved Sea Sparrow o zasięgu bojowym 40 kilometrów. Ponadto w
2024 roku Pentagon poinformował Warszawę kanałami wojskowymi,
że w razie ryzyka wojny planuje przerzucenie dwóch baterii THAAD, tj.
sześciu wyrzutni po osiem rakiet każda o zasięgu do 200 kilometrów.
Do tego baza podobna jak w Redzikowie funkcjonuje od grudnia 2019
roku w Rumunii, niezależnie od magazynów sprzętowych w tym kraju,
a także w sąsiedniej Bułgarii, dla łącznie jednej brygady wojsk
lądowych. W obu tych krajach stacjonuje także kontyngent piechoty
morskiej w sile batalionu. Na pokrytym rosyjskim systemem
antydostępowym Bałtyku Amerykanie rotują jeden niszczyciel klasy
Arleigh Burke, a pozostałe państwa NATO rotują trzy fregaty i co jakiś
czas pojawia się patrol jednego lub dwóch niszczycieli, głównie
brytyjskich. Zupełnie pasywna była w tym czasie słabnąca niemiecka
marynarka wojenna.
Po 2016 roku potęgował się kryzys w relacjach USA z Turcją, która
w dobie narastającego światowego protekcjonizmu handlowego po
2018 roku coraz mocniej współpracowała z Chinami na rynkach
Eurazji oraz brała udział w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku,
więc w natowskiej bazie Íncirlik w Turcji stacjonowało już po 2022 roku
tylko 12 sztuk amerykańskich dronów MQ-9 Reaper, lecz nie było w
niej żadnych samolotów załogowych NATO czy US Air Force. Turcja
zapowiedziała dodatkowo 12 lipca 2025 roku ustami ministra spraw
zagranicznych, że nie pozwoli na użycie swojego terytorium do
jakiejkolwiek wojny na Wielkim Bliskim Wschodzie, na Kaukazie,
Nadczarnomorzu ani na pomoście bałtycko-czarnomorskim
komukolwiek, w tym Amerykanom, lecz także Chińczykom, którzy
zresztą coraz częściej pojawiają się ze swoim wojskiem na Bliskim
Wschodzie i Kaukazie na rotacyjnych ćwiczeniach, zwłaszcza w
państwach współpracujących z Pekinem na Nowym Jedwabnym
Szlaku.
Amerykanie mają jeszcze na wschodnim Morzu Śródziemnym dwa
niszczyciele, a pozostałe państwa NATO (niezależnie od
komponentów narodowych Grecji, Włoch, Francji czy Hiszpanii)
dodatkowo cztery fregaty. Do ogólnych sił NATO doliczyć trzeba
okręty amerykańskiej VI Floty, która na wschodnim „Medyteranie” na
wschód od Sycylii ma na patrolach zawsze jeden podwodny okręt
atomowy klasy Virginia, jeden krążownik klasy Ticonderoga i dwa
niszczyciele klasy Arleigh Burke oraz dwa okręty LCS przeznaczone
do walki na wodach przybrzeżnych. Na zachodnim „Medyteranie”
dodatkowo w bazie Rota koło Kadyksu w Hiszpanii US Navy
dysponuje w 2027 roku czterema niszczycielami klasy Arleigh Burke.
Co ważne, w bazie powietrznej Sigonella u stóp Etny na Sycylii
stacjonuje osiem samolotów patrolowania morskiego P-8 Posejdon,
znakomitych również do walki z okrętami podwodnymi przeciwnika i
do wywiadu elektronicznego. Do tego we włoskim Aviano na północy
Półwyspu Apenińskiego, bliżej polskiego teatru wojny, stacjonuje na
stałe 48 samolotów amerykańskich F-35A, a w niedalekiej Vicenzie –
cała pierwszorzutowa 173 Brygada Powietrznodesantowa.
Pomimo powyższego sytuacja strategiczna na wschodnim Morzu
Śródziemnym poważnie się zmieniła w ciągu ostatnich 10 lat z
powodu rosnącej obecności floty chińskiej na akwenie. Na stałe
pojawiają się na nim bowiem niszczyciele i fregaty chińskie, w tym
najnowsze bardzo nowoczesne niszczyciele Typu 055 (NATO Renhai-
class), budowane w ostatnich latach po kilka sztuk rocznie w
stoczniach w Szanghaju i Dalian, a stacjonujące na stałe w porcie
Pireus w Grecji. Zapuszczają się w patrolach aż po cieśniny
sycylijskie, choć na razie nie zapuszczają się na zachodni
„Medyteran”. Coraz częściej na Morze Śródziemne zaglądają również
okręty chińskiej Floty Oceanu Indyjskiego – z baz w Dżibuti,
Gwadarze i na Sri Lance. Do tego Turcja dzierżawi od lipca 2025 roku
chińskiej marynarce wojennej port Trabzon we wschodniej części
Morza Czarnego i w związku z tym flota chińska jest częstym gościem
nad Bosforem, w portach Batumi i Poti na Kaukazie, ale także u ujścia
Dunaju i w podejściach do Zatoki Odeskiej pokazując swoją
strategiczną obecność na akwenie i tym samym rosnące znaczenie
Nadczarnomorza, Kaukazu i delty Dunaju dla chińskiego systemu
wpływów, potężniejącego wraz z rozwojem Nowego Jedwabnego
Szlaku. Chińskie okręty na wschodnim „Medyteranie” i Morzu
Czarnym z pewnością będą wiązały siły amerykańskie w ewentualnej
wojnie, jako że w takim wypadku nie wiadomo jak zachowałyby się
Chiny, mające coraz poważniejsze interesy w regionie.
Na zachodzie Europy w baze RAF Lakenheath stacjonują aż 72
amerykańskie samoloty uderzeniowe F-15E, samoloty transportowe
zaś znajdują się w bazie RAF Mildenhall. W Niemczech, w
Geilenkirchen, jest 16 E-3A Sentry Awacs, w Spangdahlem 24 F-
16C/D, w Ramstein – transportowe lotnictwo i grupa logistyczna
zamująca się przerzucaniem sił zbrojnych USA w całej Eurazji. W
Kaiserslautern Amerykanie mają 7 Pułk Obrony Powietrznej
wyposażony w rakiety Patriot, a w Stuttgarcie – 10 Grupę Wojsk
Specjalnych; w Ansbach śmigłowce uderzeniowe Apache, a w Vilseck
– 2 Pułk Kawalerii i magazyny składowe dla wojsk przychodzących
zza Atlantyku. Na wschodnim Atlantyku, po reformach floty
amerykańskiej z lat 2020–2023 i wyłączeniu z floty najważniejszego
komponentu uderzeniowego przeznaczonego prawie w całości na
teatr operacyjny Indo-Pacyfiku, na stopie pokojowej na stałych
patrolach pozostały jedynie dwa okręty podwodne klasy Virginia.
Plany wojenne w Pentagonie w roku 2027 zakładają, że w razie
wojny na flance NATO Amerykanie będą mieli do dyspozycji: 173
Brygadę Powietrznodesantową, 2 Pułk Kawalerii Pancernej z Bawarii,
śmigłowce szturmowe z Niemiec, 4 Dywizja z Kolorado przybyłaby z
brygadami – jedną ciężką, jedną średnią i jedną lekką, śmigłowce
szturmowe jako jej komponent. Do dyspozycji także pozostaje 82
Dywizja Powietrznodesantowa z sił globalnego reagowania oraz po
pewnym czasie być może jedna brygada z 3 Dywizji Piechoty z
Georgii. Do tego dochodzi jednostka ekspedycyjna piechoty morskiej
z Florydy. Przy czym tylko dyżurne brygady 82 Dywizji mogłyby
szybko przybyć z pomocą na polski teatr wojny oraz – oczywiście – 26
eskadr samolotów lotnictwa taktycznego. Reszta sił raczej długo
zbierałaby się z kontynentalnych Stanów Zjednoczonych i mogłaby nie
zdążyć na wojnę1442. Według planistów amerykańskich raczej
niemożliwe byłoby dostarczanie pomocy morzem z powodu systemów
antydostępowych A2AD i zbyt dużego ryzyka1443. To samo ryzyko
dotyczy transportu powietrznego samolotami transportowymi C-17 i C-
130. Do tego duży C-17 potrzebuje co najmniej 7000 stóp pasa, by
wylądować przy nie najlepszej pogodzie. Więc na przykład państwa
bałtyckie mają tylko cztery nadające się dla C-17 pasy startowe: jeden
na Litwie, jeden na Łotwie i dwa w Estonii. C-130 zaś może wziąć
jedynie 20 proc. cargo zabieranego przez C-17, ale wymaga do
wylądowania pasa już tylko o długości 3500 stóp.
Począwszy od roku 2018 aż do roku 2023 budżet Pentagonu był
zwiększany pomimo problemów z długiem publicznym w USA,
brakiem zgody politycznej na reformę finansów publicznych oraz z
kolejnymi odsłonami rewizji globalnych zasad wymiany handlowej, z
kolejnymi epizodami wojny handlowej między USA a Chinami.
Wzrostów wydatkowych rozpoczętych przez prezydenta Trumpa w
2018 roku nie można oczywiście porównywać do zwiększenia
wydatków obronnych ery Reagana z lat osiemdziesiątych XX wieku.
W siłach zbrojnych wciąż odczuwane były długoletnie skutki
sekwestracji z 2011 roku Budget Defense Act. Do tego priorytetem
wydatkowym stał się bardzo wymagający obszar operacyjny Indo-
Pacyfiku, w tym rozbudowa floty oraz lotnictwa dalekiego zasięgu, nie
tak przecież potrzebnych w małej Europie z jej lądowym środowiskiem
wojny. Wojska lądowe siłą rzeczy, tak potrzebne na wschodniej flance
i na pomoście bałtycko-czarnomorskim, nie stanowiły zatem w
Pentagonie priorytetu dla morskiej potęgi USA zaniepokojonej raczej
szybkim rozwojem zdolności wojskowej Chin na Zachodnim
Pacyfiku1444.
Średnio w latach 2017–2026 US Army miała w każdym roku
łącznie 68 tysięcy rotacyjnie rozmieszczanych żołnierzy w państwach
bałtyckich, Polsce, Iraku, Zatoce Perskiej, Afryce, Afganistanie oraz
we Włoszech i w Niemczech. Oczywiste jest, że aby utrzymać liczbę
rotowanych żołnierzy na tym samym poziomie, trzeba ich dużo więcej
w czynnej służbie, by uzyskać w rotacji w dalekiej Eurazji liczbę 68
tysięcy personelu. Rotacje zatem w tych latach wyglądały tak, że
dziewięć miesięcy jednostki szkoliły się w danym teatrze operacyjnym
w Eurazji lub Afryce, a potem przez kolejne 18 miesięcy w USA
szkoliły się, odpoczywały, przyjmowały nowych rekrutów i potem znów
wracały do Eurazji – i tak cykl się powtarzał. To powoduje, że
potrzeba jest łącznie „w obrocie” 204 tysiące żołnierzy, by na
wysuniętej obecności w Eurazji było ich w danym momencie 68
tysięcy. Dodatkowo 40 tysięcy żołnierzy znajduje się na stałe w
jednostkach podległych ogólnemu dowództwu NATO. Do tego 22
tysiące żołnierzy wojsk lądowych stacjonuje w stałych bazach w
Japonii i Korei Południowej, a 17 tysięcy żołnierzy rozmieszczonych
jest jeszcze w innych miejscach na globie, takich jak: Grenlandia,
Australia, Ameryka Środkowa, Arktyka czy Hawaje. Do tego na stałe
rozlokowanych jest 31 tysięcy żołnierzy w kontynentalnych USA.
Wreszcie – 11 tysięcy żołnierzy stanowi trzon Globalnych Sił
Odpowiedzi przeznaczonych do szybkiego strategicznego transportu
w razie wojny gdziekolwiek na globie – jak na przykład brygadowy
zespół bojowy słynnej 82 Dywizji Powietrznodesantowej. Na kolejne i
ostatnie już 151 tysięcy żołnierzy wojsk lądowych składają się: nowi
rekruci, nieprzeszkoleni w danym roku, kolejne 65 tysięcy żołnierzy,
którzy ćwiczą i przechodzą szkolenie podstawowe, oraz 46 tysięcy
zabezpieczających logistykę światową supermocarstwa globalnego
oraz personel medyczny i pomocniczy w liczbie prawie 40 tysięcy. Te
liczby dają końcową wartość 476 tysięcy wojsk lądowych. W roku
2025 w puli wojsk rotacyjnych przeznaczonej do działań w Eurazji i
Afryce było ponad 200 tysięcy żołnierzy, z tego na stałej wysuniętej
obecności w Eurazji było 79 tysięcy, a około 160 tysięcy odpowiadało
za generowanie tych sił na przyszłe rotacje. Widać z powyższych
danych, jak Amerykanie przez ostatnie dziesięć lat byli „rozciągnięci,
jakby byli z gumy” – jak nazywali tę sytuację eksperci w
Waszyngtonie1445.
To trudna sytuacja, a dowódcy wojsk lądowych nieraz się skarżyli
w Waszyngtonie, że co najmniej trzy pancerne brygady powinny w
dniu rozpoczęcia wojny być na wysuniętych rubieżach w państwach
bałtyckich. Do tego dwie brygady powinny stacjonować w zachodniej
Europie oraz dwie dodatkowe pochodzące z 82 Dywizji Szybkiego
Reagowania powinny być w obszarze bliskim potencjalnego teatru
wojny1446 – najlepiej wraz z brygadą artylerii – ze względu na jej
znaczenie na nowoczesnym polu walki. To oznaczałoby zwiększenie
liczby US Army w Eurazji o 36 tysięcy dodatkowych żołnierzy, co w
rotacji oznacza około 108 tysięcy żołnierzy dodatkowych w budżecie.
Łącznie stan armii musiałby więc wynosić 542 tysiące. Zwiększenie
US Army do tych poziomów nie spotkało się jednak z aprobatą
Kongresu1447.
Co gorsza, ci sami dowódcy amerykańscy alarmowali, że aby
wyrzucić wojska rosyjskie z zajętych państw bałtyckich trzeba będzie
dodatkowo jeszcze 85 tysięcy żolnierzy wojsk lądowych, w tym
zapewne sześciu pancernych brygad z artylerią, lotnictwem, a więc
łącznie 420 tysięcy żołnierzy USA1448. Głośno apelowali, że wojska
lądowe są w związku z tym zbyt małe, by sprostać zobowiązaniom
polityki amerykańskiej1449. Alarmowali, że w niektórych segmentach są
też słabsze jakościowo od przeciwnika: w artylerii, mobilnych
systemach obrony powietrznej, a także pojazdach bojowych, gdyż
rosyjskie mają większą przeżywalność i dysponują systemami obrony
aktywnej1450.
Siły powietrzne mające aż 411 bombowców pod koniec zimnej
wojny, w roku 2018 miały ich w linii już tylko 158, z tego jedynie 96 w
pełnej gotowości bojowej i technicznie sprawnych. Po wprowadzeniu
do służby bombowca B-2 przez dwie dekady niczego nie
opracowywano. Począwszy od 2022 roku powoli do służby zaczął
wchodzić nowy bombowiec B-21 (zaplanowano pozyskanie 100 szt.
do roku 2037), ale cały jego program boryka się wciąż z problemami
„wieku dziecięcego”. W roku 2018 średni wiek bombowca wynosił 42
lata – najwięcej w historii; a 20 sztuk nowoczesnego B-2 stanowiło
jedynie 13 proc. sił lotnictwa bombowego. A przecież tylko B-2 i nowe
B-21 jako jedyne bombowce trudno wykrywalne (stealth) dla radarów
są w stanie przełamywać i penetrować nowoczesną zintegrowaną
obronę powietrzną.
W lotnictwie taktycznym w roku 2018 było aż o 59 proc. mniej
samolotów niż w czasie wojny o Kuwejt w roku 1991. W latach 2020–
2023 koniec resursów spowodował, że liczba samolotów lotnictwa
taktycznego spadła do zaledwie 1160 maszyn1451 i to głównie
starszych płatowców F-15 i F-16 z lat siedemdziesiątych. Średnia
wieku płatowca wynosiła 27 lat, gdy na przykład między 1978 a 1991
rokiem średnia wieku płatowca wynosiła tylko 11 lat. Statystyki
poprawiły się po 2023 roku, gdy w dużej liczbie rozpoczęto
wprowadzanie nowych samolotów typu F-35A. Ale jeszcze w roku
2020, podbnie jak w 2018, aż 56 proc. myśliwców przewagi
powietrznej to były stare F-15CD, pod względem możliwości bojowych
gorsze prawdopodobnie niż najnowsze myśliwce Chin czy Rosji. Co
prawda myśliwce przewagi powietrznej F-22A wciąż są najlepsze na
świecie, ale jest ich tylko 187, a nie cztery razy więcej, jak zgodnie z
początkowymi planami miało być. Do tego w roku 2017 tylko 123 F-
22A było gotowych do operacji bojowych. I to w sytuacji, gdy Rosja na
rok 2018 miała 770 myśliwców taktycznych i 1300 samolotów łącznie,
a Chiny około 1000 samolotów wielozadaniowych i 1300 w ogóle.
Stan US Air Force nie jest zatem różowy w ciągu ostatnich 10 lat1452.
W latach 2016 i 2017 przyszło w Waszyngtonie opamiętanie i
refleksja, że armia w ogóle, a w Europie na pewno, jest „pustą siłą”
(hollow force) 1453. Jak zeznawał w 2017 roku w Kongresie
przewodniczący połączonych sztabów generał Joseph Dunford – jeśli
miałoby nie zmienić się finansowanie, jego przewidywalność, a
poziom finansowania nie byłby wystarczający – to „Amerykanie utracą
zdolność do projekcji siły w Eurazji, a Desert Storm [...] wpłynął na
myślenie w Pentagonie poza datę swojej ważności”. Kolejne manewry
wykazywały raz po raz, że docelowo w wojnie na wschodniej flance
NATO realistycznie w ciągu pierwszych 7–10 dni mogą wziąć udział
tylko: trzy brygady ciężkie, jeśli dotrą – pomimo systemów
antydostępowych A2AD – do Polski i państw bałtyckich i odbiorą
składowany w nich sprzęt; brygada na strykerach jadąca z Niemiec,
pułk kawalerii pancernej z Niemiec, dwie lekkie brygady (7 dni od
rozpoczęcia wojny), w tym 173 Brygada Powietrznodesantowa z
Włoch, siły specjalne (około 7. dnia wojny); dodatkowa brygada
pancerna do dziewięciu dni – jeśli jej sprzęt został zeskładowany
należycie w Niemczech i bez problemów odebrany, jednostka
ekspedycyjna piechoty morskiej w sile wzmocnionego batalionu po
pobraniu sprzętu ze składów w Norwegii, oraz blisko 30 eskadr
lotnictwa taktycznego USAF na F-16, F-35A i F-15C/D/E, siedem
eskadr ciężkich bombowców B2-/B-1/B-52, jedna grupa lotniskowca
na Morzu Północnym (z F/A-18EFG/F35C) oraz trzy eskadry lotnictwa
piechoty morskiej na F-35B, operujących z okrętów desantowych
zwanych „kieszonkowymi lotniskowcami”. Później jeszcze, po kilku
tygodniach, przyjdą dwie brygady pancerne i jedna lub maksymalnie
dwie brygady artylerii oraz dodatkowa jednostka ekspedycyjna
piechoty morskiej. Po 14 dniach dodatkowo na wschodnim Atlantyku i
Morzu Północnym pojawi się 20 okrętów podwodnych uderzeniowych i
dodatkowa jedna grupa lotniskowca. Poza tym na kontynent przybędą
wojska logistyczne i saperzy1454.
Pomimo spadku cen ropy, przerwanego na dwa lata kryzysem
irańskim i sankcjami na Iran, które wyłączyły ten kraj i jego ropę z
rynku światowego w latach 2018–2019 podnosząc jej cenę, oraz
kolejnych odsłon globalnej wojny handlowej, Rosja powoli jednak
modernizowała swoje siły zbrojne, w szczególności siły specjalne,
zdolności do wojny w cyberprzestrzeni i wojny informacyjnej, wojska
rakietowe, oraz wprowadzała od 2025 roku do służby pierwsze
samoloty piątej generacji, modernizując jednocześnie zaplecze
logistyczne, by móc dokonywać swobodnej projekcji siły w swoim
bezpośrednim sąsiedztwie. W 2020 roku ceny ropy spadły znacząco
w wyniku kolejnego boomu łupkowego w USA, spadającego popytu z
Chin – ze względu na dywersyfikację Chin z kierunków afrykańskich
przez port w Gwadarze z pominięciem Malakki, oraz z Iranu – wraz z
rozbudową infrastruktury lądowej w ramach Nowego Jedwabnego
Szlaku. Kreml zarządził cięcia wydatków państwa w wysokości około
6 proc. w latach 2020–2025, co zmniejszyło poparcie społeczne dla
władzy. Niepewne stało się przetrwanie władzy na Kremlu w okolicach
roku 2026, o czym donosiła prezydentowi służba bezpieczeństwa.
Pomimo problemów finansowo-budżetowych Rosja niezmiennie
rozbudowywała jednak swój system antydostępowy, który miał
komplikować Stanom Zjednoczonym przyjście z dystansu z pomocą
sojusznikom na wschodniej flance i na całym obszarze od Zatoki
Ryskiej do wschodniego Morza Śródziemnego.
W Kaliningradzie poza modernizacją systemów S-300P/S-
300PMU-1/21455 (SA-٢٠ Gargoyle) Moskwa nadal wprowadzała do
służby systemy S-400 Triumf (SA-21 Growler)1456 rozmieszczone
wokół dowództwa Foty Bałtyckiej, bazy morskiej w Bałtijsku i
Kronsztadzie oraz obok strategicznego radaru dalekiego zasięgu
wczesnego ostrzegania Woroneż-DM w miejscowości Pionierskij na
północ od Kaliningradu, nad samym brzegiem Morza Bałtyckiego.
Systemy S-400 w Kaliningradzie zostały wzmocnione systemami
krótkiego zasięgu 96K6 Pancyr-S1 (SA-22 Greyhound)1457. Wskutek
modernizacji wycofano z wyposażenia starszy system ziemia-ziemia
9K79Toczka (SS-21 Scarab) i zastąpiono bardzo nowoczesnymi
9K720 Iskander-M (SS-26 Stone), w tym rozmieszczając je w
obwodzie kaliningradzkim1458. Toczki SS-21 zostały natomiast w
rezerwie w trzech rakietowych brygadach (zasięg rakiety 185 km,
głowica – 1800 kg). Najnowocześniejsze 48 sztuk systemów obrony
powietrznej S-500 (SA-26 Glaive) służących do przechwytywania
rakiet balistycznych nawet na odległość 600 kilometrów, a samolotów
o dużym odbiciu radarowym na 400 kilometrów, są rozmieszczane
wyłącznie wokół Moskwy i Petersburga.
Na południowym teatrze działań wojennych Rosji udało się
osiągnąć cel „zamrożonego konfliktu” w Donbasie, a konflikt niskiej
intensywności tlił się i wybuchał co jakiś czas na nowo ze wzmożoną
siłą, zwłaszcza po roku 2023. Czasami rozpoczynano wymianę ognia
artyleryjskiego, a następnie Rosjanie przeprowadzali ograniczone
uderzenia lotnicze, ale żadna ze stron nie osiągała zdecydowanej
przewagi. Stąd żadne definitywne rozstrzygnięcie nie następowało.
Rosjanie utworzyli w okolicach Doniecka dwie dodatkowe bazy
wojskowe, łącznie w 2023 roku mając na wschodniej Ukrainie, nie
licząc Krymu, 13 tysięcy wojska, w tym czołgi i bojowe wozy piechoty
– równe siłą brygadzie pancernej.
Sama Ukraina otrzymywała pomoc finansową z USA, UE i Banku
Światowego, co umożliwiało utrzymywanie jej wypłacalności, lecz
nowe pieniądze i pożyczki były niewystarczające, zwłaszcza w obliczu
braku niezbędnych reform politycznych i gospodarczych, które
mogłyby wpłynąć na wzrost gospodarczy. Dług publiczny narastał.
Wskutek tego na początku 2025 roku dług narodowy Ukrainy osiągnął
poziom 140 proc. PKB kraju i Kijów nie był już w stanie modernizować
swoich sił zbrojnych.
Tymczasem na Krymie Rosja rozbudowała zdolności
antydostępowe A2AD, uzupełniając także swoje już istniejące
zdolności w Syrii i na Białorusi oraz w obwodzie kaliningradzkim. Z
baz lotniczych na Białorusi i Krymie rosyjskie Su-35 mające zasięg aż
1500–1600 kilometrów mogły wykonywać operacje bojowe nawet nad
wodami Morza Północnego. Lotnictwo rosyjskie mogło także
dosięgnąć Norwegii (zwłaszcza z baz: Monczegorsk – 24 Su-30;
Olenegorsk – 16 Tu-22M4; Besowiec – 24 Su-٣٥S i Sawatija – 36 Mig-
31), Morza Adriatyckiego z Krymu (baza Belbek – 24 Su-30 SM, 4 Tu-
22M4 i baza lotnicza Nowofederowka – 12 Su-50PAK-FA, 36 Mig-35),
doliny Dunaju ze wspomnianych baz na Krymie. W zasięgu lotnictwa
znalazła się cała Polska i zachodnie landy Niemiec z lotnisk w
obwodzie kaliningradzkim, na Białorusi i w zachodniej Rosji (bazy:
Lipieck – 24 Su-30; Engels – bombowce – 20 Tu-160M2 i 24 Tu-
95MS6; Burtlinowka – 24 Su-24M2, Morozowsk – ٣٦ Su-٣٤;
Astrachań – 36 Mig-31M; Millerowo – 24 Mig-29SMT; Primorsko-
Achtarsk – 36 Su-25SM3; Krymsk – 36 Su-27S; Kursk – 24 Mig-
29SMT; Soltsy – 36 Su-34; Chotiłowo – 24 Su-35S, Andreapol
nieopodal Wielkich Łuków – aż 30 Su-50PAK-FA, Szajkowka – 12 Tu-
22M4 i 36 Su-34 oraz z baz w obwodzie kaliningradzkim –
Czerniachowsk – 12 Su-50PAK FA i 24 Su-30SM. Na Białorusi bazy:
Lida – 12 Su-35S; Baranowicze – 26 Mig-29 i systemy obrony
powietrznej S-300 oraz systemy wczesnego ostrzegania AWACS A-
50U Mainstay; Prużana – 24 Su-25K i 20 Jak-130 oraz systemy S-300
i brygada walki elektronicznej i rozpoznania. W Bobrujsku – 6 Su-50
PAK-FA i 24 Su-35S oraz 4 AWACS A-50U Mainstay). W Grodnie i
Brześciu stacjonowały wzmocnione jednostki obrony powietrznej S-
300 i Pancyr.
Lotnictwo rosyjskie mogło bez problemu sięgnąć celów na Morzu
Egejskim z baz na Krymie, nie wspominając samolotów z bazy Latakia
w Syrii (12 Su-30C, 12 Su-25M3 i samoloty transportowe), stamtąd w
zasięgu lotnictwa rosyjskiego był cały Bliski Wschód, cieśniny
tureckie, Morze Egejskie i całe wschodnie Morze Śródziemne aż do
cieśnin sycylijskich i amerykańskiej bazy Sigonella.
Systemy radarowe i obrony powietrznej S-300 i S-400 obejmowały
swoim zasięgiem z Krymu nawet cieśniny tureckie, a na pewno całą
Bramę Mołdawską, komplikując Amerykanom ewentualne przybycie
samolotami transportowymi do teatru działań w Rumunii i Bułgarii. Z
Kaukazu systemy obrony powietrznej również obejmowały północną
Mezopotamię, Iran i Wschodnią Turcję. Z Latakii w Syrii obejmowały
wschodnie Morze Śródziemne i cały Izrael oraz część Turcji. Z
obszarów zachodniej Rosji, Białorusi i Kaliningradu rosyjskie systemy
antydostępowe obrony powietrznej obejmowały prawie całe terytorium
Rzeczypospolitej, sięgając miejscami za Odrę na północ od
Frankfurtu, oraz prawie cały wschodni Bałtyk, z wyjątkiem Zatoki
Botnickiej.
Białoruś coraz mocniej w latach dwudziestych XXI wieku
zacieśniała relacje wojskowe z Rosją i nie sprzeciwiła się decyzji
prezydenta Rosji, by czterokrotnie zwiększyć obecność rosyjską na
Białorusi „po to by wzmocnić zachodnią linię obronną wobec NATO”.
Powstała nowa rosyjska baza lotnicza w Bobrujsku i rozbudowywano
intensywnie bazy lotnicze w Lidzie i Baranowiczach. W 2025 roku
można już było bez żadnej przesady stwierdzić, że Białoruś stała się
państwem satelickim wobec Rosji i tym samym bazą wypadową
stanowiącą obszar projekcji siły Federacji Rosyjskiej. W Syrii trwał
konflikt, a Rosjanie nieustannie mieli tam kontyngent wojsk lądowych i
lotnictwa oraz dostęp do portu w Tartusie. Po modernizacji bazy w
Latakii rozpoczętej w roku 2016, oprócz komponentu lotniczego
pojawiały się tam rotacyjnie oddziały sił specjalnych i VDV, szkolące
się w warunkach bojowych trwającej od kilkunastu lat wojny nad
Eufratem.
W styczniu 2027 roku wyjątkowo surowa zima nasiliła objawy
kryzysu gospodarczego w Rosji. Nie radząc sobie z aprowizacją
ludności na Dalekim Wschodzie Rosja poprosiła o pomoc Chiny i
Japonię, by zabezpieczyć dostawy żywności i paliwa do oddzielonych
mrozem i śniegiem obszarów na wschodniej Syberii aż po Cieśninę
Beringa. W obwodzie kaliningradzkim w związku z intensywnymi
opadami śniegu powstały gigantyczne opóźnienia dostaw z Rosji
właściwej. Do tego lutowe sztormy zimowe na Bałtyku na ponad dwa
tygodnie uniemożliwiły dostawy do portów obwodu drogą morską. W
związku z powyższym Kreml zwrócił się z prośbą do Litwy i Łotwy o
ustanowienie nieograniczonego „korytarza lądowego” do obwodu z
terytorium Białorusi i Rosji. Gdy spotkano się z odmową, Moskwa
rozpoczęła publiczną kampanię wymierzoną w nienazwane państwa
Unii Europejskiej, które jakoby złośliwie przeciwstawiały się
transportowi żywności i paliwa dla ludności obwodu kaliningradzkiego.
W marcu 2027 roku łotewskie ćwiczenia wojskowe na przedmieściach
Dyneburga wywołały protesty rosyjskojęzycznych mieszkańców. Trzy
dni potem polski prezydent ogłosił intencję zaproszenia trzech nowych
eskadr amerykańskich samolotów wielozadaniowych F-35A w ramach
rotacyjnej obecności na wschodniej flance NATO, z wyraźnie
zasugerowaną w przemówieniu intencją, by zamieniły się rychło w
stałą obecność w polskiej bazie w Powidzu. Kreml zareagował bardzo
stanowczo na przemówienie prezydenta Polski, zarzucając mu
„militarystyczne nastawienie i ekspansję” przeciw interesom Rosji i jej
bezpieczeństwu, cytując „zamieszki” w Dyneburgu jako dowód
destabilizującego wpływu Polski i NATO oraz „postępującej
militaryzacji regionu”. Rosja rozpoczęła zaraz potem kampanię
protestów ludności rosyjskojęzycznej w trzech państwach bałtyckich
piętnując „militarystyczne” aspekty przemówienia prezydenta Polski i
incydenty w Dyneburgu. Służby specjalne państw bałtyckich
raportowały, że wśród protestujących w państwach bałtyckich są
oficerowie rosyjskiego GRU. Zaalarmowana łotewska policja
aresztowała dwóch Rosjan pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji
oraz próby obalenia legalnego rządu w Rydze. Na początku kwietnia
2027 roku Rosjanie aresztowali z kolei łotewskiego oficera, porywając
go właściwie z terytorium Łotwy, niedaleko drogi z Rzeżycy na Wielkie
Łuki przy samej granicy z Rosją. Moskwa kanałami mediów
społecznościowych zasugerowała, że jest to zemsta za aresztowanie
dwóch Rosjan podejrzewanych o bycie oficerami GRU.
Rosyjskojęzyczni demonstranci rozpoczęli liczne wystąpienia pod
hasłem żądania możliwości służby w łotewskiej policji bez
konieczności mówienia po łotewsku. Doszło dość szybko do
radykalizacji haseł: demonstranci wołali, że są „uprawnieni do obrony
swoich domów sami, jeśli nie mogą wstąpić do policji, która ma za to
przecież odpowiadać”. Prezydent Rzeczypospolitej w trybie nagłym
odwiedził objętą protestami Łotwę i zaapelował o utworzenie „Koalicji
Wolności” państw przeciwstawiających się Rosji oraz zaapelował o
zwiększoną obecność wojskową NATO w państwach bałtyckich, w
tym także w związku z wewnętrzną destabilizacyjną kampanią Rosji
na Łotwie i niedawnym porwaniem oficera łotewskiego. Łotewski rząd
wydał stanowcze oświadczenie, że nie zmieni swojej polityki
dotyczącej rekrutacji do policji i do innych służb publicznych.
Rosyjskie media rozpoczęły „podgrzewanie” atmosfery, żądając
natychmiastowej ochrony praw rosyjskiej mniejszości. Na czas
Wielkanocy na Zachodzie media były raczej nieaktywne, choć w tym
czasie odbyło się kilka demonstracji i protestów na Łotwie, w tym w
szczególności jedna większa w Dyneburgu, gdzie demonstranci
odmówili pod wieczór opuszczenia głównego placu miasta stojąc
niewzruszenie przed urzędem miejskim. Policja łotewska
zabezpieczała wydarzenie, ale w nocy kilka najaktywniejszych osób
podeszło do linii policyjnej od frontu rządowego budynku. Łotewska
policja próbowała interweniować i w tym momencie padły strzały z
jednego budynków przy samym placu. W tłumie wybuchła panika, a
po jej uspokojeniu okazało się, że kilku demonstrantów, którzy
próbowali forsować linię policyjną zostało postrzelonych, z tego jeden
śmiertelnie, kilku zaś zostało ciężko rannych. Żaden policjant nie
został przy tym trafiony. Dochodzenie wykazało, z którego budynku
padły strzały i szybko także się okazało, że stacjonowała tam
wyłącznie policja łotewska, choć nikt z policjantów nie chciał się
przyznać do oddania strzałów w kierunku demonstrantów. Łotysze
zaczęli za to publicznie oskarżać o całe zdarzenie prowokatorów.
Rosyjskie media zaczęły wręcz wprost oskarżać stronę łotewską o
masakrę i dławienie praw mniejszości rosyjskiej do swobodnej
demonstracji swoich poglądów. Liczne acz o drobnej skali protesty i
manifestacje niezadowolenia społecznego wybuchły w innych
państwach bałtyckich i w pozostałej części Łotwy, w tym w stolicy
Rydze, zazwyczaj pod hasłem walki z „faszyzmem”. Wśród
protestujących pojawiły się hasła autonomii od Łotwy i zapowiedzi, że
nie zejdą z ulic, dopóki autonomii nie dostaną. Na moście w Narwie
estońskie służby przechwyciły w bagażniku samochodu jadącego z
Rosji banknoty studolarowe o wartości kilku milionów dolarów. Stacja
Russia Today zaczęła z kolei mobilizować swoich widzów, by
protestowali w różnych miastach świata przeciw polityce państw
bałtyckich i Polski.
W pierwszym tygodniu maja na Litwie zaraz przy granicy
białoruskiej został zatrzymany konwój białych ciężarówek z dostawami
dla Kaliningradu. W środku samochodów znaleziono broń
przeciwczołgową i inną ciężką broń. Wskutek tego 11 maja Litwa i
Stany Zjednoczone wspólnie ogłosiły plan przebazowania na Litwę do
bazy Šiauliai (Szawle) eskadry samolotów F-16 oraz sprzedaży
zmodernizowanych systemów przeciwczołgowych Javelin dla wojsk
litewskich. Tego samego dnia USA, Wielka Brytania, Dania i Szwecja
postanowiły w celu uspokojenia państw bałtyckich i Polski wysłać
dodatkowe wojska do regionu i przeprowadzić wielkie ćwiczenia
wojskowe w państwach bałtyckich i Polsce pod koniec września 2027
roku. Rosyjski minister spraw zagranicznych 2 czerwca wezwał
niezwłocznie ambasadorów USA, Wielkiej Brytanii i Danii, by wyrazić
wbec nich swoją dezaprobatę dla tych ćwiczeń. Zażądał ich
natychmiastowego odwołania i zaprzestania rozmieszczania w
państwach bałtyckich obcych wojsk twierdząc, że akty agresji wobec
etnicznych Rosjan spowodują, iż Rosja podejmie działania niezbędne,
by przeciwdziałać tym „aktom wojny”. Zaraz potem wycofał się co
prawda z tych stwierdzeń, ale sam fakt, że podczas każdego z tych
oddzielnych przecież spotkań z kolejnymi przedstawicielami obcych
państw przekazano takie oświadcznie, był silnym przekazem
świadczącym o rozważaniu przez Moskwę kroków wojskowych.
Kreml 3 czerwca 2027 roku zarządził nagłe ćwiczenia
sprawdzające gotowość w całym zachodnim okręgu wojskowym. Bez
dodatkowego wyjaśnienia wojska zostały przemieszczone do
Kaliningradu i Pskowa, w rejon Petersburga i na Bramę Smoleńską –
po rosyjskiej stronie granicy. 4 czerwca Moskwa przekazała
następujące oświadczenie do Wilna, Rygi i Tallina wraz z załączoną
mapą integralną z oświadczeniem, a po dwóch godzinach
zamieszczono jego treść wraz ze wspomnianą mapą na oficjalnej
stronie internetowej rosyjskiego MSZ-etu.
„Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprasza Rządy
Łotwy, Estonii i Litwy do negocjacji z rosyjskojęzyczną mniejszością,
która wyraziła swoją zdecydowaną wolę, by rozwiązać polityczne
więzi z państwami, które wyłączały ją z procesów politycznych w tych
państwach, w których bez własnej winy ta mniejszość się znalazła po
1991 roku. Ostrożność i rozwaga dyktują co prawda, że rządy nie
powinny być zmieniane łatwo i na żądanie czy bez istotnych
powodów. Wszelkie doświadczenia ostatnich 30 lat to wykazały – Irak,
Libia, Syria. Zmiany bowiem mogą nie przynieść niczego dobrego. Ale
po długim okresie cierpień i nadużyć oraz uzurpacji, mających na celu
likwidację odrębności socjokulturowych i chęci ich całkowitego
zlikwidowania przez rządy państw Pribałtiki, jest prawem tych
mniejszości odrzucić taki rząd i znaleźć nową alternatywę dla własnej
przyszłości i bezpieczeństwa. Cierpliwym było cierpienie
rosyjskojęzycznej ludności Pribałtiki przez prawie 40 lat od
rozwiązania Związku Radzieckiego. Zachodzi obecnie konieczność,
by zmienić system rządów, które tłumiły prawa tej mniejszości.
Historia rządów Litwy, Łotwy i Estonii to historia powtarzających się
cierpień, ran i krzywd, mających na celu bezpośrednią eksterminację
kultury mniejszości mówiącej po rosyjsku. W celu stawienia oporu
faszyzmowi i zakończenia podległości rosyjskojęzycznej mniejszości
w Pribałtice Rząd Federacji Rosyjskiej zobowiązuje się do wspierania
Podstawowych Praw Człowieka określonych Kartą Narodów
Zjednoczonych, jak również do obrony tych, którzy jedynie proszą o
pokojowe odłączenie się od tych rządów, które przez tyle lat dławiły
ich wolność po rozwiązaniu Związku Socjalistycznych Republik
Radzieckich. Gdyby Rządy Łotwy, Litwy i Estonii odmówiły negocjacji
w dobrej wierze ze swoimi prześladowanymi mniejszościami, Rząd
Federacji Rosyjskiej będzie zmuszony okolicznościami i
przyzwoitością do uznania walki rosyjskojęzycznych mniejszości i
dostarczenia pomocy oraz pełnego wsparcia, by zapobiec ich
eksterminacji. Jako państwo pokojowe, związane Kartą Narodów
Zjednoczonych, Rząd Federacji Rosyjskiej żąda, by Rządy Łotwy,
Estonii i Litwy skorzystały z tej ostatecznej sposobności, by uniknąć
wojny domowej i by usiadły do rozmów ze swoimi mniejszościami i w
Moskwie wynegocjowały oddzielenie się dwóch spierających się
społeczności i w ten sposób zachowały swoją państwowość. W duchu
przyjaźni pomiędzy narodem rosyjskim i narodami Pribałtiki załączona
mapa proponowana jest jako punkt początkowy negocjacji, jeśli chodzi
o dalsze trwanie państwowości Estonii, Łotwy i Litwy. Najważniejszym
punktem negocjacji jest to, że w przeciwieństwie czy to do UE, czy to
do NATO – tylko Federacja Rosyjska jest w stanie zagwarantować
istnienie Republik Estonii, Łotwy i Litwy”.
Dosłownie w ciągu kilku minut wszystkie rosyjskie media
pokazywały na ekranach załączone mapy i wzywały do
kompromisowego rozwiązania. Tej samej jeszcze nocy prezydent
Rosji pojawił się w rosyjskiej państwowej telewizji udzielając wywiadu.
Potwierdził, że rosyjscy żołnierze przeprowadzają ćwiczenia na
Białorusi na zaproszenie suwerennego rządu białoruskiego. Zapytany,
czy sam popiera mapę przekazaną państwom bałtyckim, Putin
podkreślił, że mapa została sporządzona przez ekspertów znających
sytuację w państwach bałtyckich i że godne pożałowania są ostatnie
wydarzenia w Dyneburgu, które potwierdzają, że rozwiązanie
proponowane jest jedynym, które zagwarantuje pokój i stabilizację nie
tylko państwom bałtyckim, ale także integralności obwodu
kaliningradzkiego. Dodał, że interesy rosyjskie nie będą już więcej
ignorowane i że agresywne wymachiwanie szabelką przez NATO w
celu wsparcia faszystowskich rządów w Wilnie, Rydze i Tallinie spotka
się z pełną siłą narodu rosyjskiego – jeśli zajdzie taka potrzeba.
Z samego rana Rosja rozpoczęła ćwiczenia wzdłuż granic z
państwami bałtyckimi, podczas których wszystkie wojskowe systemy
bojowe zostały aktywowane, a większość rosyjskich żołnierzy
biorących udział w ćwiczeniach otrzymała rozkaz marszu bojowego na
granice państw bałtyckich przy włączonych silnikach i w marszu
ubezpieczonym, zatrzymując się dosłownie jeden kilometr przed
granicą. Godzinę potem Rosjanie ogłosili zamiar ćwiczeń w regionie w
następnym dniu i poinformowali o tym wszystkie państwa akwenu
Morza Bałtyckiego.
Rządy USA, Wielkiej Brytanii, Danii, Szwecji, Norwegii, Polski i
Finlandii w odpowiedzi przygotowanej o godz. 22 wieczorem tego
samego dnia bezwarunkowo poparły niepodległość Estonii, Litwy i
Łotwy w obecnych granicach. Państwa bałtyckie o 1.30 w nocy
ogłosiły powszechną mobilizację, a żołnierzom NATO w państwach
bałtyckich cofnięto przepustki ze skutkiem natychmiastowym. Te
działania NATO zostały ostatecznie odwołane w dniu 17 czerwca po
tym, jak Rosjanie zakończyli swoje ćwiczenia, a żołnierze rosyjscy
zaczęli wracać do garnizonów rozsianych po całej zachodniej Rosji.
Po kilku tygodniach, 7 sierpnia, rząd Białorusi oficjalnie ogłosił, że
w świetle trwającego napięcia w państwach bałtyckich proponuje
przeniesienie ćwiczeń Zapad 2027 na następny rok. Następnego dnia
rano rzecznik prasowy Kremla zdementował komunikat Mińska
określając go jako „alarmistyczny i niepozostający w duchu
kolektywnego bezpieczeństwa i podpisanych przez Białoruś i Rosję
umów”. Przez resztę sierpnia zachodnie służby wywiadowcze
(SIGINT) wychwytywały nasiloną komunikację pomiędzy siedzibą
prezydenta w Mińsku a Kremlem w Moskwie.
Wcześnie rano 1 września polskie służby wywiadowcze oraz siatka
wywiadu w zachodniej Rosji zaczęły słać raporty do Warszawy na
temat przemieszczania się wielkich jednostek rosyjskich z garnizonów
wokół Smoleńska i Briańska przez Bramę Smoleńską drogą przez
Orszę na zachodnią Białoruś. W południe również zachodnie media
podchwyciły te informacje. Biuro prezydenta Białorusi nie udzielało
żadnej informacji, by potwierdzić lub zaprzeczyć tym doniesieniom. Po
wymianie komunikacji pomiędzy Ministerstwem Obrony Białorusi i
Litwy, rząd Litwy uruchomił Artykuł IV Traktatu Waszyngtońskiego i na
następny dzień zarządzono spotkanie w Brukseli. Na stronie Kremla
został natomiast opublikowany ogłoszony chwilę wcześniej przez
prezydenta Federacji Rosyjskiej rozkaz mobilizacyjny. Zaraz potem
podobne rozkazy mobilizacji powszechnej zostały ogłoszone w
Estonii, na Litwie i na końcu na Łotwie, poczynając od rejonu ryskiego.
Granica pomiędzy Białorusią i Rosją została zamknięta dla ruchu
cywilnego pod wieczór 1 września ze względu na wielkie manewry
wojsk rosyjskich zaplanowane na następny dzień. W miastach
zachodniej Rosji, z wyjątkiem Moskwy, zostały wprowadzone
restrykcje dotyczące cywilnego ruchu lotniczego – a to ze względu na
liczne transporty wojskowe z głębi Rosji na zachód. Jednocześnie
ćwiczenia wojsk powietrznych w Kaliningradzie prowadzone były
niebezpiecznie blisko natowskiej misji Baltic Air Policing, wymuszając
bez przerwy utrzymywanie się samolotów Sojuszu w powietrzu. Po
południu pojawiły się niepotwierdzone doniesienia, że rosyjskie
samoloty myśliwskie pojawiły się nad Odessą i Donbasem na
Ukrainie.
Prezydent Rosji o godz. 18.30 po południu 1 września pojawił się
w telewizji, apelując o spokój w regionie i twierdząc jednocześnie, że
apel Łotwy o pomoc skierowany do NATO był ruchem głęboko
eskalacyjnym. W odpowiedzi ogłosił kolejne ćwiczenia Floty Północnej
w ciągu następnych 48 godzin. Tego wieczora rosyjski konwój statków
transportowych w asyście okrętów Floty Czarnomorskiej wszedł do
Cieśnin Duńskich – po tym jak opuścił Sewastopol 10 dni wcześniej.
Ta informacja początkowo nie została podchwycona przez zachodnie
media, ale z czasem coraz bardziej zaczęła się jednak do nich
przebijać, zwłaszcza gdy niezależni eksperci amerykańscy i niemieccy
publicznie zaczęli się wypowiadać, że konwój okrętów Floty
Czarnomorskiej może mieć na pokładzie nawet cały batalion piechoty
morskiej z Krymu, a eskadra okrętów mu towarzysząca jest wyjątkowo
duża i wydaje się, że są w niej też okręty podwodne. Niemniej rządy
Norwegii, Danii oraz Szwecji zgodziły się przepuścić bez sprawdzania
ten transport przez Morze Północne i Cieśniny Duńskie, by nie
zaogniać napiętej sytuacji jeszcze bardziej.
Kilka minut po godz. 22 w dniu 4 września 2027 roku słychać było
eksplozje na granicy pomiędzy Rosją i Estonią, Łotwą i Litwą. W ciągu
kilku godzin Kreml stwierdził, że nie on odpowiada za te ataki, ale w
oświadczeniu podkreślono, że ten „wandalizm” musi pochodzić z
krajów takich jak Estonia, Łotwa i Litwa, które naruszają podstawowe
prawa człowieka i godność mniejszości. Służby kontrolne na
granicach próbowały zachować spokój, ale wdał się chaos
spotęgowany także tym, że kilka nieoznakowanych ciężarówek
przejechało przez granicę nie okazując dokumentów. Rząd Białorusi
ogłosił w nocy mobilizację do pełnych stanów elitarnej 120 Brygady
Gwardyjskiej Zmechanizowanej, choć nie zostało to zauważone przez
zachodnie media, a jedynie przez lokalne rozgłośnie w polskim
Białymstoku, które podały dalej informacje o białoruskiej mobilizacji.
Pojawiły się także raporty na temat niezidentyfikowanych strzałów
słyszanych wieczorem przez kilka godzin blisko Pałacu
Prezydenckiego w Mińsku.
Następnego ranka, 5 września, odbyło się spotkanie państw
NATO. Rosyjska Flota Bałtycka tymczasem, wychodząc z portów,
rozproszyła się nocą po Bałtyku a okręty podwodne z rakietami
balistycznymi wyszły w morze w nocy również we flocie Dalekiego
Wschodu jak i we Flocie Północnej. Amerykańskie okręty pilnujące
bastionu Floty Północnej w Arktyce zostały przytłoczone liczbą
okrętów wychodzących jednocześnie w trybie bojowym, więc utraciły
śledzenie prawie połowy z nich. Rosyjski minister obrony wydał
oświadczenie o godz. 10.20, że nadal będą kontynuowane testy
wojskowe i ćwiczenia w Kaliningradzie. Wywiad wojskowy RP o godz.
14.30 czasu warszawskiego przedstawił prezydentowi kraju krótki
raport, z którego wynikało, że ciężarówki przejeżdżające do państw
bałtyckich bez okazania dokumentów są wypełnione żołnierzami
specnazu i ich wyposażeniem.
W południe czasu moskiewskiego w Mińsku zostało opublikowane
oświadczenie, że prezydent Łukaszenka zrezygnował ze stanowiska z
powodu złego stanu zdrowia i został zastąpiony przez generała
Wilosowa, dotychczasowego szefa Komitetu Bezpieczeństwa
Państwowego Republiki Białorusi. 6 września 2027 roku rządy
Białorusi i Rosji ogłosiły wspólne ćwiczenia „Test Woli”, które będą
prowadzone przez następne 10 dni w przygotowaniach do
następujących zaraz po nich ćwiczeniach Zapad 2027.
Spotkanie państw członków NATO skończyło się komunikatem, że
w „obliczu sponsorowanych i podżeganych przez Federację Rosyjską
ataków na suwerenność Estonii, Łotwy i Litwy Rada
Pónocnoatlantycka postanawia, że 1) takie działania stanowią zbrojny
atak na członka NATO w Europie; wszyscy członkowie potraktują ten
incydent jako atak i odpowiedzą zgodnie ze swoimi zobowiązaniami w
zgodzie z Traktatem Północnoatlantyckim”. W związku z tym
głównodowodzący NATO, tzw. SACEUR, wydał dyrektywę:
„wszystkim siłom NATO poleca się przywrócić terytorialną
integralność Polski, Estonii, Łotwy i Litwy. W wypadku napotkania
oporu, siły NATO mają użyć siły, by przywrócić pełną integralność
terytoriów państw członkowskich. Instrumenty odpowiedzi będą
dyskutowane z wielonarodowymi i narodowymi sztabami wojsk”.
Rachuby i rozważania
W tym momencie wobec nadchodzącej wojny – w Warszawie, w
innych stolicach państw NATO oraz w Moskwie musiała się pojawić
następująca kalkulacja: Polska stanowi Clausewitzowski punkt
ciężkości wojny na wschodniej flance Sojuszu, a wynik ewentualnej
wojny zależy od decyzji Warszawy. Czy więc, po pierwsze –
udostępnić swoje terytorium posiłkom NATO lądującym w Polsce, a
następnie zmierzającym do państw bałtyckich korytarzem lądowym
przez przesmyk suwalski wzdłuż linii komunikacyjnej (o długości z
Warszawy do Tallina drogą aż 982 km) łączącej Bałtów z podstawą
operacyjną, jaką jest obszar Polski na wschód od Wisły z głównym
węzłem komunikacyjnym Warszawy. Jak obrazowo określają sytuację
wojskowi sztabowcy – państwa bałtyckie przypominają trzy kawałki
mięsa na widelcu składającym się z pojedynczej linii komunikacyjnej
opartej na dwóch wąskich drogach położonych niedaleko siebie,
prowadzących z Polski na Litwę, które wiodą przez bardzo trudny w
manewrze lądowy przesmyk na północ od Suwałk o szerokości około
100 kilometrów. W związku z rosyjskimi systemami antydostępowymi
komunikacja morska z Morza Północnego do Zatoki Ryskiej i do
Estonii będzie niemożliwa.
Po drugie – czy Polska weźmie udział w wojnie, biorąc na siebie
ciężar wojny lądowej w celu utrzymania linii komunikacyjnej między
polską podstawą operacyjną a teatrem działań wojennych w
państwach bałtyckich. Zwłaszcza że na początku wojny jedynie
Polska będzie miała w teatrze wojny liczące się wojska lądowe, które
mogą teoretycznie przyjść z pomocą państwom bałtyckim, a które ze
względu na wątłe siły sojuszników na swoim terytorium nie będą
mogły długo opierać się Rosjanom. Państwa bałtyckie z punktu
widzenia sztuki wojennej są wyspą połączoną z Polską wąską groblą
flankowaną przez nieprzyjaciela z obwodu kaliningradzkiego i z
Białorusi. Innymi słowy, Polska będzie się zastanawiała, czy wziąć
udział w wojnie. Rosjanie będą gotowi bardzo dużo zaoferować, by
Warszawa udziału takiego nie wzięła i również by nie udostępniła
swojego terytorium dla sojuszniczej linii komunikacyjnej z państwami
bałtyckimi, co by przypieczętowało los państw bałtyckich. Rosjanie
wówczas wygraliby wojnę z minimalnym ryzykiem i zapewne
niewielkimi stratami, zmieniając jednocześnie europejską architekturę
bezpieczeństwa i osłabiając (a być może likwidując) pozycję Stanów
Zjednoczonych poprzez udowodnienie, że Waszyngton nie jest
realnym gwarantem bezpieczeństwa obszaru między Bałtykiem a
Morzem Czarnym i właściwie na całym kontynencie, co pociągnęłoby
za sobą dekompozycję architektury bezpieczeństwa Europy istniejącą
po 1991 roku. Tym samym Rosjanie osiągnęliby w praktyce główny
cel wojny w państwach bałtyckich przy okazji stając się ponownie
hegemonem regionalnym w swoim bezpośrednim otoczeniu.
Stany Zjednoczone i NATO odwrotnie – będą bezpośrednio
zainteresowane, by Polska brała udział w wojnie od jej pierwszych
minut, czego nie powinna być może robić z punktu widzenia samej
sztuki prowadzenia wojny, a to ze względu na niekorzystną izolację
państw bałyckich od polskiego punktu ciężkości. W tym kontekście
należy zastanowić się nad powodem stacjonowania kompanii czołgów
z 9 Brygady Kawalerii Pancernej pod Rygą na Łotwie, co właściwie
gwarantuje udział Polski w wojnie o państwa bałtyckie niemal „od
razu”, choć z drugiej strony dyslokowanie tych pododdziałów nie przy
samej granicy łotewsko-rosyjskiej, daje może Warszawie jakiś czas na
refleksję. To kwestia istotna, albowiem czym więcej Warszawa ma
czasu potrzebnego na refleksję, tym bardziej mogłaby zobaczyć, jaka
jest realna reakcja amerykańska na wojnę, która właśnie wybuchła w
państwach bałtyckich oraz jakie decyzje Waszyngton podejmuje i jak
energicznie – jeśli chodzi o przerzut i przemieszczanie swoich wojsk w
kierunku działań wojennych – oraz jakich realnych gwarancji udziela
Polsce na wypadek wojny. Czas refleksji służy tu paradoksalnie
Rzeczypospolitej i z powodu geografii wojskowej pomostu bałtycko-
czarnomorskiego Polska jest w tej sprawie głównym rozgrywającym
na teatrze wojny. Przynajmniej do pewnego momentu.
Niestety, po przystąpieniu Rzeczypospolitej do wojny, przywilej
bycia języczkiem u wagi wygasa, a coraz pilniejsza dla interesu
państwa polskiego (ale niekoniecznie całego Sojuszu
Północnoatlantyckiego) staje się sprawa wówczas nawet nie państw
bałtyckich, lecz zagrożenia od strony Bramy Smoleńskiej i z
Kaliningradu. Dopiero na samym końcu ważności znajduje się sprawa
pomocy państwom bałtyckim, o które wojna na wschodniej flance się
przecież rozpoczęła. Pojawia się w ten sposób rozziew interesów
państw bałtyckich i Polski, Polski i USA wraz z NATO, który to rozziew
Rosjanie będą potrafili rozgrywać, kusząc zapewne Polskę
propozycjami i – na zmianę – grożąc konsekwencjami konfrontacji z
Moskwą.
Nic nie może zostać wojskowo ustalone przez Sojusz
Północnoatlantycki, dopóki dowództwo Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej
nie pojmie, że Polska jest centrum grawitacyjnym konfliktu na
pomoście bałtycko-czarnomorskim i dopóki Warszawa nie podejmie
decyzji, jak postąpić. Do tego, co równie ważne, wie o tym kluczowym
położeniu Polski również Sztab Generalny Federacji Rosyjskiej.
Generałowie rosyjscy mogą przypuszczać, wyciągając wnioski z
historii zmagań wojennych na tym teatrze, że z Polską nie ma „małych
wojen”. Wojna polsko-rosyjska ma bowiem tendencję do
ustawicznego przekształcania się w wojnę o dominację na całym
pomoście bałtycko-czarnomorskim. Rosjanie mogą podejrzewać, że
Polacy będą dążyli własnymi lub natowskimi siłami do zniszczenia
rosyjskich sił zbrojnych w całej środkowej i wschodniej Europie,
najlepiej przy zaangażowaniu w konflikt Ukrainy.
Co więcej, geografia polskiego teatru wojny „zmusza” niejako
Warszawę do ofensywnego myślenia, niezależnie od ograniczeń
politycznych wynikających z przebiegu granic NATO, które nie
„pasują” do realnej interakcji sił wojskowych z terenem polskiego
teatru wojny. Polacy zawsze bowiem będą patrzyli w kierunku Bramy
Smoleńskiej (chyba że Białoruś nie będzie satelitą Rosji, choć też nie
zawsze gwarantuje to spokój od Orszy i Smoleńska) kosztem kierunku
prowadzącego do państw bałtyckich, a wszelka obecność wojsk
rosyjskich – jak chociażby 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej – będzie
wywoływała psychologiczny efekt szachowania Wojska Polskiego na
wschód od Warszawy i ociągania się z pomocą państwom bałtyckim
za przesmykiem suwalskim. Ponadto decyzja Polski o przystąpieniu
do wojny będzie automatycznie współdecydowała o stanowisku NATO
wobec losu Kaliningradu w razie konfliktu.
Państwa bałtyckie mają co do zasady dogodny teren do
prowadzenia działań obronnych, który uzależnia Rosjan od wrażliwych
na przeciwdziałanie wydłużających się nieustannie linii operacyjnych w
bardzo trudnym terenie, które mogą być blokowane i atakowane z
zasadzek wskutek charakterystyk terenu kanalizującego ruch rosyjski.
Z drugiej strony mała populacja i słabe liczebnie siły zbrojne państw
bałtyckich pozwalają na rosyjską penetrację w głąb siłami
desantowymi i specjalnymi początkowo bez konieczności
ustanawiania linii operacyjnej (przez pewien czas). Same państwa
bałtyckie wcale nie są takie małe powierzchniowo – łącznie stanowią
około 70 proc. obszaru dawnego RFN z czasów zimnej wojny. A wraz
z okolicami polskiego przesmyku suwalskiego długość frontu wokół
utrzymania linii komunikacyjnej przesmyk suwalski–Wilno–Ryga–
Tallin wynosi mniej więcej tyle samo, co cały front centralny między
RFN i NRD oraz Czechosłowacją podczas zimnej wojny w drugiej
połowie XX wieku. Choć zagęszczenie ludności jest co najmniej aż 2,5
razy mniejsze niż w obszarze między podzielonymi państwami
niemieckimi.
Podczas zimnej wojny między granicą RFN i NRD w szczytowych
momentach stało 20 dywizji NATO w ośmiu korpusach, nie licząc
uzupełnień. Granice państw bałtyckich z Rosją i Białorusią są mniej
więcej podobnej wielkości, choć bronione były do roku 2017 przez siły
jednej lekkiej brygady w każdym z trzech państw, co stanowiło jedynie
kroplę w morzu przestrzeni – od Narwy na granicy do stołecznego
Tallina jest 200 kilometrów, od granicy rosyjskiej do Rygi w zależności
od wybranej drogi jest 210–275 kilometrów, a od granicy polskiej w
prostej linii do Rygi jest aż 325 kilometrów, do Tallina zaś ponad 600
kilometrów.
Teoretycznie rzecz biorąc, zwiększa to możliwości manewrowe
działań czołgowych w państwach bałtyckich, zwłaszcza że nie mają
one głębi strategicznej. Zatem mogłoby to prowadzić do
rozstrzygnięcia przez Rosjan całej kampanii dość szybko. Ale w
wypadku państw bałtyckich to nie musi jednak się sprawdzać wskutek
bardzo szczególnego terenu potencjalnych walk: miękki grunt, bagna i
podmokłości, gęste lasy, wąskie drogi i krótka linia horyzontu. To
wszystko utrudnia wykorzystanie wielkiej przewagi siły ognia i
manewru silniejszemu napastnikowi. Jako że oprócz powyższych
trudności dodatkowo rzeki mają zazwyczaj strome brzegi i
nieprzystępne dla sprzętu wojskowego podejścia do lustra wody, więc
teren samoczynnie kanalizuje kierunki podejścia przeciwnika,
ułatwiając tworzenie rubieży i punktów obrony nawet przez znacznie
słabsze siły. Niestety tu pojawia się i tak problem bardzo małej
liczebności sił zbrojnych trzech państw bałtyckich. Z punktu widzenia
czysto pojmowanej sztuki wojennej obszary państw bałtyckich
powinny być bronione na wysuniętych pozycjach właściwie zaraz przy
granicy z przeciwnikiem bez oddawania terenu i węzłów
komunikacyjnych położonych, zwłaszcza w wypadku Łotwy i Estonii,
nad granicą.
W razie braku obrony granic wskutek układu komunikacyjnego w
tych państwach następuje „kaskadowy” efekt padania rubieży obrony
kolejnych państw sąsiednich. Instynktowne i zrozumiałe dla małych sił
zbrojnych wycofywanie się do stolic – by oczekiwać pomocy mocarstw
czy interwencji dyplomatycznej innych potęg – przesądza akurat w
wypadku państw bałtyckich porażkę w wojnie obronnej, choć takie
zachowanie było w historii nieodpartą pokusą w razie szczupłości
dostępnych sił własnych. Co więcej, przez wiele już lat nie udało się
wypracować wspólnego planu obronnego dla wszystkich państw
bałtyckich, a Stany Zjednoczone nie zdecydowały się na
stacjonowanie większych sił na Łotwie, Litwie, czy w Estonii do 2027
roku włącznie.
Jeśli Tallin zostanie przez Rosjan odcięty od reszty kraju i od linii
komunikacyjnych na południe w kierunku sąsiadów i dalej do Polski
oraz w braku wysuniętej obrony zwłaszcza na południe od jeziora
Pejpus i Jeziora Pskowskiego, to Łotwa właściwie jest oddana
wojskom rosyjskim automatycznie, przynajmniej jej północna część, a
cała droga do Rygi od strony Pskowa stoi otworem dla penetracji i
komunikacji przeciwnika. Gdy Ryga z kolei zostaje odcięta od reszty
kraju, osłabia to konsolidację obrony Litwy od północy i północnego
zachodu – na północ od linii Wilno–Kowno. W wypadku penetracji tej
linii przez przeciwnika następuje przecięcie Litwy na dwie części
korytarzem prowadzącym do Kaliningradu przez Taurogi, podcinając
wysiłek obronny Litwinów. Przy dodatkowym zamknięciu przez wojska
rosyjskie przesmyku suwalskiego i odcięcia linii operacyjnej do Polski
los Bałtów jest przesądzony dość szybko i definitywnie.
Przed wojskami NATO stanie wówczas dużo poważniejsze
zadanie: jak odwojować utracony teren trzech państw bałtyckich
wzdłuż tak długiej i trudnej linii komunikacyjnej przez przesmyk
suwalski w obliczu rozstawionego systemu antydostępowego i wojsk
rosyjskich rozmieszczonych w dogodnych pozycjach obronnych w
terenie znakomicie nadającym się do defensywy.
Powiedziawszy powyższe należy dodać, że z punktu widzenia
Warszawy i polskiej wojny z Rosją nie ma czegoś takiego jak
„operacja wojskowa pomocy państwom bałtyckim”. Jest natomiast
cały front wschodni polskiego teatru wojny i on się dzieli na front
bałtycki z jego wymiarem morskim Bałtyku i morskiej komunikacji do
portów państw bałtyckich oraz samej Polski, jak również omawiany
wyżej aspekt korytarza lądowego przez przesmyk suwalski. Jest front
białoruski w kierunku na Bramę Smoleńską. Na południe od Polesia
jest do tego front ukraiński. To „błogosławieństwo i przekleństwo
jednocześnie” jak powiedział mi podczas symulacji wojennych na
warsztatach florenckich w maju 2017 roku Phil Karber – wizjoner
sztuki wojennej związany przez długie lata z legendarnym Andym
Marshallem z Office of Net Assessment w Pentagonie1459 i osoba,
która była z wojskami ukraińskimi na froncie w Donbasie jako ich
doradca1460. Karber wraz z byłym dowódcą NATO Wesleyem Clarkiem
przygotował jeszcze w 2014 roku raport dla prezydenta Obamy na
temat potrzebnej Ukrainie pomocy wojskowej1461. Po 2015 roku Phil
Karber szkolił US Army do symetrycznej wojny w Europie w ramach
rozwijanej za oceanem koncepcji operacyjnej Multi Domain Battle1462.
Rosja widzi sprawy na Wschodzie podobnie, tylko jakby… z
drugiej strony szyby. Nie może sama dokonać inwazji na państwa
bałtyckie bez zabezpieczenia sobie swobodnej zdolności do projekcji
siły z centralnego punktu frontu wschodniego, czyli z Białorusi. NATO
z kolei musi zrozumieć, że powinno robić dosłownie wszystko, by
Białoruś pozostała poza ewentualnym konfliktem. Tak samo Rosja
zrobi prawie wszystko, by Polska pozostała poza wojną i nie udzieliła
swojego terytorium siłom zbrojnym NATO, czy to zachętami, a
zapewne bardziej prawdopodobne, że groźbami, w tym groźbami
nuklearnymi. Tym samym wola Polski i jej siły zbrojne zadecydują o
losie państw bałtyckich – podobnie jak było w latach 1918–1920 i w
latach 1939–1940.
Ważniejsza od państw bałtyckich jest dla Polski także Ukraina,
która daje doskonałe przedpole bezpieczeństwa na wysuniętej rubieży
przed frontem NATO za Bramą Przemyską i kotwiczy wpływy NATO,
USA i państw zachodnich europejskiego Rimlandu nad Morzem
Czarnym. W wypadku stanięcia Kijowa na nogi i konsolidacji państwa
ukraińskiego Rosjanie zaczną myśleć, że Ukraina i jej sojusze
zagrażać będą Rosji na kierunku Kaukazu, Powołża, Rostowa,
Woroneża czy Kurska. Nie jest zupełnie w interesie NATO, by obecne
ukraińskie państwo przegrało i się rozpadło. Z punktu widzenia
Warszawy Ukraina przedstawia sobą stan podobny jak ten, gdyby
wyprawa kijowska z 1920 roku się udała i przestrzeń od Donbasu do
Podola konsolidowałaby się pod władzą Kijowa, wiążąc siły i atencję
Moskwy, tym samym stanowiąc dla Rzeczypospolitej bufor przed
napierającym tradycyjnie od wschodu obszarem rdzeniowym
imperialnej Rosji1463.
NATO potrzebuje nie tylko obszaru i państwa ukraińskiego, lecz
także ukraińskich batalionowych grup bojowych wiążących 1
Gwardyjską Armię Pancerną na północy, 20 Armię w środkowej części
rosyjsko-ukraińskiej granicy i 49 Armię od strony Donbasu. Rosjanie z
powodu Ukrainy muszą się borykać z myślami na temat (zamiast mieć
ją w swoich rękach jak przez ponad 200 lat – aż do czasu rozwiązania
Związku Sowieckiego) projektu Noworosji przez Mariupol, Zaporoże,
Chersoń, Odessę do Naddniestrza oraz mostu lądowego na Krym, czy
też rozważać pełną inwazję na ogromny przecież terytorialnie kraj, o
ogromnym drzemiącym potencjale. Dla Kijowa zatem Brama
Smoleńska ma także duże znacznie, bowiem Polska czujna na tym
kierunku odciąga 1 Gwardyjską Armię Pancerną od przepraw na
Prypeci i Dnieprze prowadzących do Kijowa i od drugiej
niebezpiecznej linii operacyjnej, idącej bardziej na wschód – przez
Briańsk i Czernihów, po pokonaniu Desny zmierzając na Kijów.
Ukraińcy mają także powody do niepokoju ze względu na rosyjskią 20
Armię, która mogłaby od wschodu zdobyć Charków, Połtawę i
Dniepropietrowsk, czyli mogłaby dojść do linii Dniepru, zajmując całe
Zadnieprze1464.
Geografia Ukrainy nie jest korzystna dla obrony Kijowa i
konsolidacji kraju, bowiem armia ukraińska na wschodzie, zwłaszcza
podzielona potężnym Dnieprem, może się okazać zbyt słaba, by
bronić Kijowa jednocześnie od północy, północnego wschodu oraz
wschodu i jednocześnie być zaangażowana w Donbasie, zasłaniać się
na południu od Krymu i Naddniestrza, a na północy od Białorusi przez
Polesie. Zwłaszcza że na równinach Ukrainy i Wołynia obrona jest
możliwa jedynie w kilku dosłownie miejscach, a przestrzeń premiuje
wysoce manewrowe operacje. Stąd Kijów będzie liczył na stanowcze
dyslokacje polskie na wschód od warszawskiego przedmościa,
szachujące obszar Białorusi, i wojska rosyjskie stojące na Bramie
Smoleńskiej.
Istotnym sygnalizowanym wcześniej problemem dla Warszawy jest
obwód kaliningradzki wiszący od północy nad całym frontem
wschodnim polskiego teatru wojny, stanowiąc dla Rosji bazę
wypadową w Europie. To nie tylko znakomicie położona strefa
antydostępowa A2AD, izolująca państwa bałtyckie i utrudniająca
działania w Polsce, ale także możliwość ofensywnego wypadu
wojskowego wysuniętego głęboko w terytorium Sojuszu
Północnoatlantyckiego. Jednocześnie enklawa odcięta jest od Rosji
właściwej, co stanowi jej poważną słabość strategiczną w wypadku
dużej wojny z NATO lub z Polską. Dla Rzeczypospolitej stanowi
wyzwanie w planowaniu obronnym, bo grozi uderzeniem na
Warszawę od północy doliną Wisły i ewentualnie przez Warmię i
Mazury (choć uderzenie przez obszar pojezierzy jest trudniejsze z
racji ukształtowania terenu). Zwłaszcza przy jednoczesnym uderzeniu
od Białorusi, co stwarza potencjał oskrzydlenia i zamknięcia w
okrążeniu Sił Zbrojnych RP w trudnym terenie, podzielonych do tego
Bugiem, Narwią, Biebrzą i linią jezior mazurskich. W szczególności
dotyczy to ryzykownej sytuacji, gdy polskie jednostki przez wąską linię
komunikacyjną przesmyku suwalskiego będą starały się pomagać
wysiłkowi wojennemu państw bałtyckich, narażając się na operację
oskrzydlającą, która może je zamknąć w kotle okrążenia na linii rzek
Wisły, Bugu i Narwi.
Zatem samo istnienie Kaliningradu odciąga Polskę jako główną
siłę lądową NATO na wschodniej flance zarówno od ewentualnej
pomocy Bałtom, jak i od skupienia się na najważniejszym problemie
Bramy Smoleńskiej. Zmusza też prawdopodobnie do dzielenia sił
polskich na trzy części: na kierunku północnym, północno-wschodnim
i wschodnim. Rosjanie zaś będą się obawiali, że Polacy dokładnie
właśnie z tych samych powodów będą dążyli do wyeliminowania
obwodu kaliningradzkiego i wypchnięcia z niego Rosjan, co
poprawiłoby obiektywnie sytuację wojskową Rzeczypospolitej. Po
zawartym po zwycięskiej wojnie pokoju znacząco poprawiłoby to całą
sytuację strategiczną państwa polskiego, które nie miałoby granicy z
Rosją. Punkty styczności z polityką rosyjską odbywałyby się jedynie
przez dawne strefy buforowe dawnej Rzeczypospolitej, stanowiące
oddzielne państwa między Bałtykiem a Morzem Czarnym, co było
marzeniem Giedroycia i Mieroszewskiego w XX wieku. Sprawa
działań wojennych wobec enklawy nie jest oczywiście prosta, bo
pojawić się musi kwestia eskalacyjności w wypadku konieczności
ataku na siły rosyjskie w obwodzie kaliningradzkim lub na Białorusi1465.
Z tych wszystkich powodów enklawa stanowi utrapienie
planowania operacyjnego dla Polski. Do tego jest centralnym punktem
systemu antydostępowego (wobec komunikacji morskiej, powietrznej i
wobec lądowego obszaru Polski jako podstawy operacyjnej NATO).
Enklawa flankuje przesmyk suwalski. Między sojusznikami na pewno
pojawią się animozje, co począć z tą trudną na poziomie
strategicznym i na poziomie operacyjnym sytuacją – czy
wyeliminować Kaliningrad, czy jedynie go blokować, czy niszczyć
zlokalizowane tam siły rosyjskie, czy je bombardować – zważywszy,
że to terytorium rosyjskie. Czy stosować ogień kontrbateryjny na
wypadek ostrzału artyleryjskiego, czy zwalczać tylko systemy
ofensywne w enklawie, czy może też defensywne, jak systemy obrony
powietrznej S-300/S-400. Niezmiernie istotne jest ustalenie
sojuszniczych zachowań wobec działań rosyjskich, zanim wybuchnie
kryzys i ustalenie między sojusznikami wiążących ich rules of
engegement.
Powstanie pytanie, czy po zwycięskiej wojnie przyłączyć enklawę
do Rzeczypospolitej i dać Rosjanom do zrozumienia jeszcze przed
wojną w fazie narastającego napięcia, że wynikiem ewentualnej wojny
będzie musiała być utrata enklawy na rzecz Polski. A także inne
pytanie – jak uderzać w kierunku państw bałtyckich w celu
„odwojowania” utraconych obszarów, z pozostawieniem enklawy na
lewym skrzydle uderzenia? Także – alternatywnie, jak uderzać na
Bramę Smoleńską z pozostawieniem lewego skrzydła, a właściwie
tyłów całego kierunku operacyjnego z ekspozycją na uderzenie od
kaliningradzkiej enklawy przez dolinę Wisły na Warszawę.
Wojny w przeszłości udowodniły, że wojska poszczególnych
państw pragną realizować przede wszystkim narodowe, a nie
koalicyjne cele czy koalicyjne preferencje i ta obserwacja dotyczy
wszystkich, również Amerykanów. Świadczą o tym nie tylko przykłady
z I i II wojny światowej czy wojny w Wietnamie, ale także sposób
dyslokacji sił zbrojnych USA na wschodniej flance NATO po 2016
roku. Stąd nie może dziwić, że Polacy myślą o osłonie swojej stolicy
od wschodu, a mniej o Bałtach, państwa bałtyckie myślą o własnych
stolicach, nie zajmując się stolicami sąsiadów i przygotowaniem
wspólnego planu obronnego, który zapewne pozostawiłby Tallin poza
skonsolidowaną linią obronną, a być może Wilno także – jako
położone niekorzystnie – zbyt blisko Białorusi.
Dokładnie z tego samego powodu Warszawa wywierała w latach
2016–2027 presję na Waszyngton, by ciężkie brygady US Army
stacjonowały na wschód od Warszawy i na południe od Bugu i Narwi.
Względnie między Bugiem i Narwią, ale z pełną kontrolą mostów na
Bugu, oraz naciskała na stałą obecność amerykańskiej dywizji
pancernej w okolicach Bydgoszczy i Torunia w celu blokowania
rosyjskiej operacji oskrzydlającej dolinę Wisły od obwodu
kaliningradzkiego.
W razie wzrastającego napięcia poprzedzającego wojnę kluczowe
będzie zapewnienie łączności między sojusznikami na wschodniej
flance z siłami z zachodniej Europy i USA, które będą miały przyjść z
pomocą państwom Sojuszu na wschodzie. Tu pojawia się problem
rosyjskiego systemu antydostępowego A2AD (anti-access/area-
denial), o którym tak dużo wcześniej wspominano, a który poważnie
zmienia parametry i uwarunkowania wojny w polskim teatrze wojny.
Próba poradzenia sobie z tym wyzwaniem nurtowała planistów NATO
przez cały czas przed wydarzeniami 2027 roku.
Systemy rakietowe ziemia-ziemia Rosji pokrywają swoim
zasięgiem Europę Środkową, tym samym nie ma więc sanktuariów dla
niezakłóconego operowania sił zbrojnych, odpoczynku,
przegrupowania, remontów, podciągania logistyki, uzupełnień itp. Siły
amerykańskie będą więc potrzebowały lotnisk i baz w Niemczech oraz
północnych Włoszech, znajdujących się poza bojowym
oddziaływaniem systemów A2AD Rosjan, które na pewno sięgają
całej Polski i sporej połaci wschodnich Niemiec. Choć rakietami
manewrującymi wystrzeliwanymi z bombowców mogą zostać w wojnie
konwencjonalnej zaatakowane bazy NATO znajdujące się także za
Łabą. Systemy antydostępowe stwarzają tym samym geograficznie
szerokie zagrożenie dla przyjmowania sił sojuszniczych, wszelkich
wojskowych posiłków, poruszania się i integracji jednostek, logistyki i
wszelkich przedsięwzięć inżynieryjnych oraz są groźne dla
infrastruktury wojskowej oraz krytycznej.
Rozwój technologii i rywalizacji między obroną a atakiem, siłą
defensywną i ofensywną w tych systemach osiągnął taki etap, że
akurat przeciwo atakowi saturacyjnemu rakiet manerwujących
(wystrzeliwanych w wypadku Rosjan z morza, powietrza i ziemi),
balistycznych (z ziemi, morza) i nalotów lotniczych nie sposób będzie
się bronić jednocześnie na lotniskach, w portach morskich, bazach
przeładunkowych, na dworcach kolejowych, rampach
przeładunkowych, bazach wojskowych, punktach zbornych i hubach
logistycznych, oraz w innych miejscach usytuowania infrastruktury
krytycznej, czy też w punktach kontroli i dowodzenia położonych
nawet daleko poza bezpośrednią strefą walk. Jednocześnie
powietrzne systemy antydostępowe połączone ze wspomnianymi
systemami uderzeniowymi powodują, że następuje „rozbicie”
współpracy między wsparciem powietrznym i siłami lądowymi, co było
wizytówką wojsk zachodnich od końca XX wieku, a na pewno sił
amerykańskich od czasów niezwykle efektywnej Air-Land Battle
Concept z lat osiemdziesiątych XX wieku. Zgodnie z nim lotnictwo
taktyczne działało niczym artyleria na rzecz wojsk lądowych.
Systemy antydostępowe „zmuszają” do odwrócenia sytuacji,
bowiem antydostępowe systemy obrony powietrznej – przynajmniej
wobec maszyn 4 generacji, jak F-16, F/A-18 czy F-15 – są na tyle
skuteczne, że spędzają samoloty z pola walki, a dodatkowo systemy
uderzeniowe ziemia-ziemia odsuwają od bezpośredniego pola walki
działania lotnictwa taktycznego w wyniku ryzyka zbombardowania
rakietami lotnisk bazowych, z których startują, nawet całkiem daleko
od frontu działań wojsk lądowych. Tworząc w ten sposób niewidziane
wcześniej środowisko braku przewagi powietrznej NATO. W wypadku
symetrycznej wojny z Rosją, gdzie państwa NATO również będą miały
własne systemy obrony powietrznej, powstanie prawdopodobnie
sytuacja wzajemnego uniemożliwienia swobodnego korzystania z
nieba nad strefą wojny – dla obu stron, czyli „niczyjego nieba” (no
man’s air). To stanowiłoby prawdziwy dramat dla wojsk NATO i
zachodniej szkoły wojny opartej od kilkudziesięciu lat na lotnictwie
taktycznym, działającym właściwie jak „podręczna” artyleria.
Po zakończeniu zimnej wojny większość wojsk europejskich
dokonała transformacji w kierunku jednostek ekspedycyjnych z dużą
mobilnością strategiczną, polegających na wysokim poziomie
systemów świadomości sytuacyjnej oraz środkach komunikacji na
duże odległości, umożliwiających projekcję siły na odległe teatry
działań wojennych. Ten skok komunikacyjny de facto umożliwił
rewolucyjny rozwój sił specjalnych wpiętych w system świadomości
sytuacyjnej sił zbrojnych, lecz działających przede wszystkim w
asymetrycznym środowisku na dalekich teatrach działań – gdzieś
głęboko w polu, a to dzięki systemowi świadomości sytuacyjnej i
komunikacyjnej w łączności z dowództwem i zasobami ogniowymi
(samoloty, artyleria, okręty) oraz środkami manewru (śmigłowce,
samoloty) – gdyby trzeba było szybko się przemieścić albo uzyskać
wsparcie. Wynikało to ze zrozumienia zmieniającego się charakteru
wojny. Konflikty były bądź asymetryczne, bądź przeciwnik nie miał
porównywalnych zdolności technologicznych – podobnie do sytuacji
podczas europejskich wojen w koloniach w XIX wieku. Ten czas się
zakończył.
Po 2014 roku nowa forma wojny hybrydowej na pomoście
bałtycko-czarnomorskim przyniosła użycie sił specjalnych, sabotażu i
w razie potrzeby zastosowania także ciężkiego sprzętu, pokazując w
Donbasie, jak łatwe jest przejście od form podprogowych wojny
hybrydowej do pełnej konfrontacji z czołgami, artylerią i całym
instrumentarium nowoczesnej wojny lądowej. Na dodatek parasol
systemów antydostępowych dodatkowo daje możliwość szybkiego
przeistoczenia się starcia w pełnoskalową inwazję Rosji w razie
eskalacji konfliktu. Zwłaszcza że punkt startowy działań pod
parasolem A2AD jest korzystniejszy dla Rosji niż dla
przeciwdziałającego jej przeciwnika.
W wyniku obserwacji zmian środowiska strategicznego po 2014
roku zaczęto się szykować do symetrycznej wojny w środowisku
antydostępowym. Państwa bałtyckie przywróciły pobór. Finlandia,
Norwegia i Szwecja zwiększyły skokowo szkolenie rezerw, a Polska
podjęła próby rozwinięcia wojska do 200 tys. żołnierzy i podjęła
zakupy sprzętowe. W Waszyngtonie odpowiedzią była nowa
koncepcja operacyjna wojny lądowej w Europie zwana Multi Domain
Battle, a w Polsce – Plan Bitwy Połączonej na Wschodzie.
Z punktu widzenia przychodzącej zza oceanu potęgi morskiej USA
główną troską jest to, że systemy antydostępowe mają zdolność do
niszczenia linii komunikacyjnych logistyki i linii dostaw, co powoduje,
że duże i masywne amerykańskie siły lądowe przychodzące z daleka
będą miały problemy z utrzymaniem sprawności bojowej na polu walki
w Europie. Między innymi stąd wynika pomysł rotacyjności sił USA w
regionie zamiast stałych baz. Ruch i manewr mogą też być
ograniczone do własnego parasola antydostępowego, co zmieni
zapewne poruszanie się wojsk w przestrzeni. Zresztą w wyniku walki
o system świadomości sytuacyjnej w ramach systemu
antydostępowego komunikacje radiowe będą także organiczone być
może tylko do krótkiego zasięgu – w razie pełnej wojny i walki o
dominację w nowoczesnej bitwie zwiadowczej. Technologie i techniki
unikania wykrycia zgrupowań wojsk i krytycznych platform bojowych
staną się priorytetem, więc masa wojsk będzie traciła na znaczeniu.
Chyba że wcześniejszemu zrolowaniu i zniszczeniu ulegnie system
antydostępowy przeciwnika w toku wojny.
Duża liczba wojsk na małej przestrzeni przy możliwościach
rozpoznania i uderzania w czasie prawie rzeczywistym i w obliczu
potężnej rosyjskiej artylerii bedą tworzyły pola śmierci z dużych
odległości, komplikując manewr podejścia do teatru działań
wojennych. A2AD wymusza zmianę w sposobie działania na polu
technologii, dowodzenia i taktyki. Klasyczna sztuka wojenna
zakładała, że geografia jest jedynym czynnikiem stałym na polu walki,
ograniczającym manewr. Manewr zatem mógł mieć różne formy, ale
też podlegał zmianom w wyniku rozwoju sily ognia przeciwnika – jak
było w wypadku karabinów maszynowych w czasie I wojny światowej,
co rewolucyjnie zmieniało nie tylko działania kawalerii, ale także
manewr masami piechoty.
Historia wojen to rywalizacja między manewrem (kawaleria,
samoloty, okręty, czołgi) a instrumentami oddziaływania mającymi ten
manewr ograniczyć – doły dla konnicy, miny, karabiny maszynowe.
Geografia wraz z rozwojem technologii powoli traciła rolę jedynego
czynnika wpływającego na manewr. Najpierw poprzez zwiększenie
zasięgu ognia pośredniego z pominięciem zagajnika, górki czy rzeki, a
potem wraz z rozwojem lotnictwa, amunicji precyzyjnej i środków
rozpoznania na duże dystanse oraz możliwości precyzyjnego
uderzenia. W XXI wieku doprowadziło to do szerszego użycia tzw.
stand-off weapons, które mogą być odpalane z odległej platformy
powietrznej, z dość bezpiecznego dystansu. Zresztą używane są one
w dwojaki sposób: ofensywny – by atakować statyczną infrastrukturę
głęboko na terytorium przeciwnika, i defensywny – by bronić nie tylko
własnego bezpośredniego terytorium, ale także by oddziaływać na
cały region, często ogromny obszar, czyniąc go poddanym swojej
projekcji siły. Pozwala to potędze dysponującej systemem
antydostępowym stać się hegemonem tego obszaru po wypchnięciu
odległego mocarstwa, którego zdolności projekcji siły z daleka są
mitygowane przez A2AD.
Systemy antydostępowe w XXI wieku to rewolucyjna zmiana na
europejskim kontynencie, w tym na polskim teatrze wojny. Znaczenie
ich jest zwielokrotnione tym bardziej, gdy siłą sojuszniczą jest potęga
morska przychodząca z posiłkami z bardzo daleka. Przy czym
rosyjskie systemy antydostępowe nie mogą być porównywane do
chińskich A2AD na zachodnim Pacyfiku w sposób dosłowny. Wielkie
przestrzenie zachodniego Pacyfiku dają więcej możliwości unikania
systemu A2AD i kontynuowania manewru ofensywnego. Utrudniają
rozpoznanie systemom A2AD i pogarszają czas reakcji, stwarzając
warunki do długotrwałego symetrycznego, lecz umiarkowanie
intensywnego konfliktu, składającego się głównie z serii punktowych
operacji.
Dla odmiany – ewentualna wojna na polskim teatrze wojny w dobie
systemów antydostępowych przyjmie zapewne inną formę, jako że
rosyjski system, rozumiejąc „ścieśnioną” geografię polskiego teatru
wojny, jest wymierzony przede wszystkim w „zniweczenie” sojuszy i
możliwości przyjścia z pomocą sojusznikom z daleka – z Rimlandu
Europy i z Oceanu Światowego. Rosjanie uczynią wtedy starcie
danego państwa NATO na wschodniej flance sprawą „jeden na jeden”
z Rosją. To, w przeciwieństwie do zachodniego Pacyfiku, będzie
prowadziło prawdopodobnie do wojny krótkiej, dynamicznej, acz
ogromnie wyczerpującej społeczno-ekonomicznie i niszczącej.
Zgodnie z doktryną rosyjską miałoby to skutkować docelowo
rozpadem Sojuszu Północnoatlantyckiego i dyplomatyczną akceptacją
nowej geopolitycznej rzeczywistości. W ten sposób rosyjski system
antydostępowy stanowi metodę na lokalną dominację, która zmienia
się w strategiczne osiąganie celów politycznych, jakim jest
wypchnięcie USA z Europy.
Wygląda na to, że uderzenia rakiet balistycznych takich jak
Iskander na rakiety manewrujące i artylerię dalekiego zasięgu
saturacyjnie pokonają jakkąkolwiek aktywną obronę powietrzną,
zwłaszcza w polu, działającą na rzecz wojsk lądowych. Systemy
antydostępowe mają wpływ na siły powietrzne na trzech polach:
uniemożliwiają przeciwnikowi działania w strefie antydostępowej
poprzez strzelanie zarówno do samolotów, jego rakiet jak i do lotnisk;
umożliwiają kontrolę ważnych części przestrzeni powietrznej
przeciwnika i jednocześnie osłanianie od lotnictwa przeciwnika
własnych wojsk lądowych działających na terytorium wroga. W
warunkach wojny antydostępowej pojazdy, bazy i samoloty będą tym
bardziej narażone nawet znajdując się poza bezpośrednim teatrem
działań wojennych. Odpowiedzią na to musi być: rozproszenie sił i
materiałów wojennych, większa niż kiedyś odległość baz i logistyki od
przeciwnika, schrony, bunkry, zwiększenie liczby magazynów i ich
rozproszenie, poprawienie zdolności naprawczo-remontowych. Same
systemy aktywnej obrony powietrznej i ich zawsze ograniczone
magazyny antyrakiet nie wystarczą.
Być może wprowadzenie nowych systemów obrony powietrznej,
jak tani w użyciu laser czy railgun (działo elektromagnetyczne lub
elektryczne, rodzaj artyleryjskiej broni kinetycznej), poprawią tę trudną
sytuację. Można jednak sobie także wyobrazić, co by się stało, gdyby
to Rosjanie swoje A2AD uzupełnili tanimi laserami i skutecznym
działem elektromagnetycznym – czyniąc swoje już obecnie całkiem
skuteczne systemy antydostępowe dodatkowo tanimi i strzelającymi
wiązką laserową co kilka sekund.
Na poziomie politycznym systemy antydostępowe wpływają na
łamanie sojuszniczej solidarności i wyłączenie Bałtyku i Morza
Czarnego z wojennej komunikacji z rdzeniem NATO. Zwłaszcza
wyłączenie morza jest najważniejszą zmianą dla europejskiej wielkiej
strategii USA po 1991 roku. Oczywiście zmianą także dla wielkich
strategii państw na wschodniej flance.
Jak już wspomniano, istniejące doktryny sił zbrojnych po zimnej
wojnie polegały na siłach lekkich ekspedycyjnych z naciskiem na
miejską walkę asymetryczną z przewagą zarówno liczbową, jak i
jakościową. Na polskim teatrze wojny będzie inaczej – inna będzie
ekonomia sił, inny symetryczny przeciwnik, zdolny do masywnego
wielodomenowego błyskawicznego oddziaływania sił połączonych.
Zachodzi jedna okoliczność łagodząca niebezpieczeństwa
geostrategiczne stwarzane przez A2AD. W przeciwieństwie do
geograficznych barier, które są stałe – bariery i przeszkody dla działań
w środowisku A2AD są ograniczone zasobowo, albowiem zawsze
wyczerpaniu mogą ulec zasoby amunicji, rakiet, a systemy obrony
powietrznej są drogie (stąd niepokój, że mógłby zostać wprowadzony
rosyjski A2AD oparty na tanich laserach, czy działach
elektromagnetycznych) i służą głównie do zwalczania bardzo ważnych
celów, może z wyjątkiem artylerii dalekiego zasięgu, która na polu
walki także pełni nader często rolę antydostępową.
O ile więc obrazowo można stwierdzić, że systemy A2AD mają
ambicje zastąpić geografię, o tyle nie są w stanie tego uczynić
definitywnie i bezterminowo. Zresztą ani łuk, ani karabin maszynowy
do tego również nie doprowadziły. Zadaniem A2AD jest ograniczenie
manewru, zwłaszcza momentu przyjścia spoza teatru wojny, czyniąc
to wejście niemożliwym lub bardzo kosztownym i stwarzając mu
przeszkody, gdzie nie ma ich z powodu samej geografii (a co do
zasady – nie ma ich w powietrzu czy na morzu, tu geografię zastępuje
A2AD).
Jak często podnosi Yevhen Khimichuk odpowiedzią na A2AD w
Europie nie może być ani niedawny model sił ekspedycyjnych, ani
powrót do masowych wojsk zmechanizowanych z czasów zimnej
wojny, bowiem A2AD zostało stworzone, by przeciwdziałać obu.
Lekkie siły ekspedycyjne nie mają wystarczającej ochrony i
przeżywalności na symetrycznym polu walki, siły ognia ani taktycznej
mobilności. Z kolei siły ciężkie, zmechanizowane i poruszające się w
klasycznych dużych formacjach, będą masowo niszczone w wypadku
namierzenia przez wrogi system świadomości sytuacyjnej, lub szybko
wyczerpią zapasy (których zmechanizowany potwór potrzebuje w
sposób niezakłócony w ilościach astronomicznych) paliwa, smarów,
części zapasowych i amunicji – w wyniku przede wszystkim ataków na
linie dostaw i huby przeładunkowe.
Manewr piechotą i kawalerią z czasów I wojny światowej przerodził
się w manewr pancernymi i zmechanizowanymi siłami podczas II
wojny. W XXI wieku polem walki rządzi manewr ogniowy z powietrza,
rakiet i artylerii, co otwiera działania na lądzie dla wojsk lądowych. Siła
ogniowa musi być wykorzystana przez manewr na ziemi, tak by
wyeliminować ryzyka uderzeń z flanki i by uderzać na rozpoznane tyły
przeciwnika. Dlatego obecnie z trzech elementów walki tradycyjnej:
siły ognia, manewru i liczby (masy) jednostek to siła ognia i manewr
są premiowane. Jednostki lądowe są używane w masie, by zwieńczyć
dzieło bitewne. Kluczem do sukcesu jest spowodowanie, aby
przeciwnik rozproszył zasoby, i w ten sposób ustanowienie przewagi
siły i wyposażenia w wybranych zlokalizowanych obszarach. To jest
możliwe jedynie przy przewadze lub dominacji w nowoczesnej bitwie
zwiadowczej albo odmówieniu tego przeciwnikowi z jednoczesnym
unikaniem przesadnie długiego kontaktu bojowego z nim, który jest
ryzykowny z powodu oddziaływania kinetycznego. Zatem inaczej niż
za czasów Napoleona ostatecznie celem nie jest obecnie zniszczenie
siły stricte bojowej, lecz raczej zniszczenie krytycznych elementów
systemu zarządzania wojskiem, takich jak dowodzenie, rozpoznanie,
wywiad, logistyka i na końcu środki rażenia bojowego. W XXI wieku
przewaga liczby czołgów i siły żywej nie stwarza decydującego
elementu pokonania przeciwnika, jeśli nie ma się dominacji w
domenach informacyjnej i ogniowej wynikających najczęściej z
dominacji w nowoczesnej bitwie zwiadowczej.
Pole bitwy stało się równocześnie jeszcze bardziej śmiercionośne,
a walka tym bardziej intensywna w wyniku zwiększenia siły
rażenia1466. Wojna ukraińska była poligonem doświadczalnym dla
strategii, sztuki operacyjnej i taktyki broni w nowoczesnej wojnie
symetrycznej w lądowym środowisku – podobnie jak była takim
poligonem wojna domowa w Hiszpanii z lat 1936–1939 i wojna Jom
Kippur na Bliskim Wschodzie w 1973 roku. Zebrano nowe
doświadczenia i opracowano nowe koncepcje operacyjne. W
Hiszpanii lat trzydziestych XX wieku wojska lotnicze dały pokaz
ofensywnej siły, a w czasie wojny Jom Kippur zaskakujące było
ograniczenie siły przełamującej czołgu przez defensywną siłę
kierowanych i niekierowanych pocisków przeciwczołgowych. Na
Ukrainie z kolei uderzającą prawidłowością była śmiercionośność i
skuteczność masowych uderzeń artylerii na dużą odległość. Często
precyzyjnie trafiających w cele dzięki obserwacyjnym dronom w
ramach nowoczesnej bitwy zwiadowczej, zadającej wielkie straty
piechocie, jeśli ta była statyczna i nieufortyfikowana, względnie
okopana, lub gdy poruszała się pod zbyt słabym pancerzem.
W Donbasie w ramach bitwy zwiadowczej o dominację nad
systemem świadomości sytuacyjnej walkę prowadziły rosyjskie drony i
elektroniczne środki przeciwdziałania, tak by ukraiński przeciwnik nie
używał skutecznie własnych środków elektronicznych. Sami Rosjanie
uzyskali prawie rzeczywisty czas rozpoznania celów dla artylerii
rakietowej i lufowej, a opóźnienie pomiędzy pokazaniem się drona a
uderzeniem artyleryjskim pod koniec wojny wynosiło tylko 15 minut1467.
Królem bitwy stał się ponownie – jak kiedyś – ogień pośredni, często z
termobaryczną amunicją, zadając w Donbasie 70–85 proc. strat po
obu stronach. Tak śmiercionośne i ekstensywne użycie artylerii,
połączone z raczej statyczną naturą tej wojny doprowadziły do
powrotu do wojny okopowej oraz pojedynków artyleryjskich, by
rozproszyć czy zniszczyć oddziały wcześniej skoncentrowane. Takie
zachowania były charakterystyczne dla działań wojennych w pierwszej
połowie XX wieku. Czołg podstawowy znów jest panem pola walki. Po
stratach czołgów w Jom Kippur pojawił się pancerz reaktywny, potem
w kolejnej odsłonie wyścigu obrony i ataku pojawiły się głowice
tandemowe, które miały na celu pokonanie pancerza reaktywnego. Na
Ukrainie w 2014 roku Rosjanie uzbroili niektóre swoje czołgi w system
obrony aktywnej (zwalczający aktywnie kontrpociskiem nadlatujące
rakiety kierowane), z bardzo dobrymi skutkami. Podczas bitwy o
Donieck Ukraińcy nazwali obronę aktywną rosyjskich czołgów
„magiczną tarczą”. W praktyce trudno było zniszczyć rosyjski czołg
podstawowy T-90 chroniony pancerzem własnym, pancerzem
zewnętrznym reaktywnym i do tego aktywnym systemem obrony
przeciw kierowanym pociskom przeciwpancernym. Wynikiem było
powstanie w walce czołgowej przewagi obrony czołgu podstawowego
przy jednoczesnym zachowaniu siły ognia i charakterystycznej
manewrowości czołgu podstawowego, a w rezultacie zmniejszenie siły
bojowej piechoty i będących na jej wyposażeniu systemów
antyczołgowych. Doszło zatem do istotnego wzmocnienia siły
uderzeniowej rosyjskich sił pancernych.
Kolejną obserwacją było masowe niszczenie w walce bojowych
wozów piechoty. Sowieckie konstrukcje BWP 1 i BWP 2 stały się
„trumnami” dla załóg i desantu, zwłaszcza wobec użycia
termobarycznych środków rażenia i pocisków kierowanych.
Doprowadziło to do tego, że ukraińska piechota jeździła na pancerzu,
traktując BWP jako „taksówkę” lub „ciężarówkę” potrzebną jedynie do
podejścia do pola walki. Potem skłaniała się raczej do zejścia z
pojazdu przed wejściem do bitwy. Zatem BWP utracił swoje pierwotne
przeznaczenie, jakim było towarzyszenie czołgom w ataku. Taka
sytuacja czyni piechotę ponownie wrażliwą na ogień i z powodu
wolnego poruszania się pieszo naraża na ogień pośredni zarówno
moździerzowy, jak i artyleryjski1468.
Rosjanie szybko wyciągnęli wnioski z wojny ukraińskiej. W lipcu
2015 roku pojawiły się pierwsze pogłoski o odtwarzaniu 1
Gwardyjskiej Armii Pancernej. 29 stycznia 2016 roku minister obrony
Szojgu wypowiedział się na temat przekazania dowódcy 1
Gwardyjskiej Armii sztandaru jednostki1469. 1 lutego 2016 roku – na
kilka miesięcy przed szczytem NATO w Warszawie, który miał
postanowić, jak pomagać Bałtom w razie wojny – ogłoszono szumnie
odtworzenie 1 Gwardyjskiej Armii po blisko 20 latach, po jej
wcześniejszym rozwiązaniu w 1998 roku. Od lipca 2016 roku
pojawiały się już informacje o jej „wysunięciu” w Bramie Smoleńskiej i
planowanym wyposażaniu w czołgi nowej generacji T-14 Armata i T-
15 BWP. Wprowadzono ciężki lądowy komponent na kierunku
Warszawy na korytarzu komunikacyjnym drogowym i kolejowym, który
ma możliwość transportowania z Bramy Smoleńskiej do Bramy
Brzeskiej sześciu ciężkich batalionowych grup taktycznych
dziennie1470.
Front na wschodzie Ukrainy był ogromny, jeśli chodzi o korelację
sił do przestrzeni, na której odbywały się starcia. Niskie było natomiast
nasycenie go wojskiem1471. Skutkowało to brakiem stałej linii frontu, a
główne walki toczyły się w węzłach komunikacyjnych, a zatem w
miastach i miasteczkach, jak Donieck, Ługańsk, Słowiańsk,
Mikołajewka, Kramatorsk, Krasnyj Łyman, Zełenopilja, Lisichansk,
Iłowajsk czy Debalcewo. Gdy już doszło do walki, ogromna była siła
ogniowa i intensywność, z czołgami, siłami specjalnymi na flankach i
w krytycznych punktach oraz wszechobecnymi dronami. Słabości
Rosjan były wciąż widoczne w działaniu dronów i całego systemu
bitwy zwiadowczej w nocy. Znacznie gorzej wypadały zdolności
rosyjskie w bitwie zwiadowczej wobec ruchomych celów i
manewrujących jednostek. Wojna 2014 roku ukazała z całą mocą
wielką wagę manewru wojskiem w połączeniu z siłą ogniową oraz
wagę starannego wyszkolenia operacyjnego i taktycznego
niezbędnego do wykonywania tego rodzaju działań1472.
Ukraińcy widząc zaangażowanie Moskwy w działania na
wschodzie kraju, liczyli się z politycznymi skutkami eskalacji i z tego –
między innymi – powodu czekali cztery miesiące na rezultat negocjacji
amerykańsko-rosyjskich, zanim uderzyli na Donbas1473. Wojna 2014
roku miała mieć trzy fazy: przełamanie oporu, odcięcie rejonu od
granicy z Rosją i zabezpieczenie granicy w celu neutralizacji linii
zaopatrzenia i dostaw, czyli odcięcie od podstawy operacyjnej z Rosji,
a następnie okrążenie sił antyrządowych i kolejno eliminowanie ich po
podzieleniu rejonów oporu na sektory. Punktem ciężkości była
miejscowość Wołnowacha – łącząca w kierunku zachodnim na Dniepr
wielkie miasta Zaporoże i Dniepropietrowsk, na południe komunikując
na Mariupol, Melitopol oraz Krym, na północy na Donieck, a na
wschód stwarzała możliwości działań wojskowych w kierunku
rosyjskiej granicy.
Armia ukraińska poniosła dwie ciężkie klęski pod Iłowajskiem i
Debalcewem – które doprowadziły do tego, że siły antyrządowe wciąż
dysponowały linią operacyjną do podstawy operacyjnej działań za
granicą rosyjską – nie uzyskawszy wyizolowania teatru działań
wojennych od granicy. Okazało się, że Ukraińcy użyli zbyt lekkich
oddziałów przeciw ciężkim oddziałom rebeliantów, nie wspominając o
braku nowoczesnego wyposażenia oraz przeciwdziałania rosyjskim
systemom przeciwlotniczym. Największym kłopotem były uzupełnienia
rosyjskie zza granicy oraz ostrzał artylerii rosyjskiej zza granicy.
Bardzo słabe przygotowanie, prowadzenie i dowodzenie armii
ukraińskiej doprowadziły do sytuacji, że latem 2014 roku połowa armii
Ukrainy była zagrożona zniszczeniem lub otoczeniem. Duże były
straty osobowe i powszechny był brak wiary w dowództwo. Ten kolaps
mógł późnym latem 2014 roku grozić utratą całej wschodniej Ukrainy
aż do linii Dniepru.
Wyciągnęli wnioski z wojny na Ukrainie także Amerykanie,
przystępując do opracowania wspominanej wcześniej nowej koncepcji
operacyjnej. Analiza dokumentu pt. Multi Domain Battle for the 21st
Century1474 wskazuje, że jest to koncepcja operacyjna przeciw
symetrycznemu przeciwnikowi w lądowym środowisku Europy
Wschodniej w uwarunkowaniach wojskowych, które zapewne będą
obowiązywały aż do roku 2040. Podstawową zmianą jest to, że teraz
to wojska lądowe będą otwierały inne domeny wojny na rzecz innych
rodzajów sił zbrojnych, w tym sił powietrznych działających pod
wrogim systemem antydostępowym, a zatem odwrotnie niż od lat
osiemdziesiątych XX wieku.
Od wojsk lądowych USA będzie się wymagało dynamicznego
wejścia w obszar objęty systemem A2AD – pomimo stawianego
oporu. Zatem działania będą musiały być bardziej rozproszone, a siły
zostaną podzielone na elementy penetrujące punkty wejścia do strefy
objętej antydostępem oraz elementy wykorzystujące otwarcie tych
punktów1475. Można zatem powiedzieć, że siły zostaną podzielone
na penetrujące i na wykorzystujące uzyskaną penetrację, wchodzące
jako drugie w teatr wojny. Trzecim rodzajem będą jednostki
konsolidujące zyski w terenie objętym A2AD. Dojdzie zatem do
podziału zadaniowego, w przeciwieństwie do ogólnych jednostek, jak
jest obecnie, różniących się tylko „ciężarem oraz masą manewru i
przerzutu” (brygady ciężkie, brygady uniwersalne na strykerach i
brygady lekkie – piechoty)1476.
Wszystkie te zmiany dokonują się w obliczu rosnącej konkurencji
w tzw. spektrum elektromagnetycznym, które jest jednym z
krytycznych operacyjnych zdolności w nowoczesnej wojnie. Używane
jest od dekad dla komunikacji, nawigacji, lokalizowania przyjaciela i
wroga. Tak jak smartfony i internet zmieniają nasz sposób dzielenia
się informacjami, to jak się uczymy i pracujemy, tak opracowanie i
używanie zaawansowanych sensorów i technologii networkingowych
umożliwią wojsku uzyskanie znaczących przewag nad
1477
przeciwnikiem .
Stany Zjednoczone miały od końca zimnej wojny
niekwestionowaną przewagę w broniach precyzyjnych1478. Operacja
„Pustynna Burza” pokazała pierwsze zastosowanie na masową skalę
precyzyjnych broni. Większa skuteczność rażenia spowodowała także
wspomniane redukcje floty powietrznej, ale w kontekście rywalizacji
między mocarstwami na symetrycznym polu walki doprowadzi do
zjawiska rywalizacji wzajemnych salw uderzeń broni precyzyjnych1479.
Rzadko się pamięta, o ograniczonych jednak zasobach
magazynowych amunicji precyzyjnej i stosunkowo długiej produkcji
danego pocisku w porównaniu do pocisków „zwykłych”. Nawet
pomiędzy pociskami precyzyjnymi są spore różnice w produkcji oraz w
jej kosztach: w latach 2001–2014 wyprodukowano łącznie 317 tys.
pocisków, produkuje się też dużo więcej środków bojowych do
zastosowania bezpośredniego na cel, niż do rażenia z dużej
odległości klasy stand off1480. Rakiety stand off stanowiły tylko 4 proc.
produkcji w latach 2001–2014 i średnio jeden pocisk kosztował aż 1,1
mln dolarów, podczas gdy pocisk precyzyjny rażenia bezpośredniego
kosztował tylko 55 tys. dolarów1481. Choć nawet pociski precyzyjne
mają swoje ograniczenia w razie wojny i ich skuteczność może nie
być tak wysoka, jak w poprzednich kampaniach1482.
Reformy w związku z rozwojem A2AD przechodzi także Korpus
Piechoty Morskiej, który jest przeznaczony do działań lądowych, lecz
inaczej niż w wypadku wojsk lądowych – z podstawy operacyjnej
morza, zatem z okrętów przy zachowaniu linii zaopatrzenia z morza.
Zadaniem marines jest oddziaływanie na ląd z Oceanu Światowego,
gdzie panuje tradycyjnie US Navy.
Ataki desantowe i amfibijne były stałym elementem historii od
czasów wojny z Troją opisywanej w Iliadzie przez Homera. Już zatem
od starożytności siły morskie używały wód przybrzeżnych, by
manewrować blisko krytycznych węzłów morskiej komunikcji i blisko
strategicznych lokalizacji przeciwnika, oraz by przecinać mu tę
komunikację lub zdobywać strategiczne punkty. Od wojen światowych
w XX wieku Stany Zjednoczone dysponują największą ambifijną flotą i
od 1945 roku średnio stale 10 okrętów desantowych i 6000 żołnierzy
piechoty morskiej każdego dnia jest gotowych do działań na Oceanie
Światowym, zabezpieczając interesy prymatu USA. W tym czasie
przeprowadzono ponad 100 większych operacji desantowych.
Oczywiście od wspomnianych czasów starożytnych obrona z
brzegu nieustannie próbowała przeciwdziałać desantom. Obecny
rozwój technologiczny i wpięcie go w cały system antydostępowy
powoduje, że potęga morska i jej okręty mogą być celem ataku ze
strony precyzyjnych rakiet systemów nabrzeżnych (mobilnych,
przemieszczających się lub schowanych w lądowym środowisku –
lasach, terenie miejskim, portach, bunkrach) nawet już 200 i więcej mil
morskich od brzegu na wszystkich możliwych podejściach desantu. To
bardzo duża odległość, zwłaszcza na morzach przybrzeżnych i
półzamkniętych, jak Bałtyk i Morze Czarne, co komplikuje desant
potęgi morskiej. Taki zasięg oddziaływania obrony rozciąga linie
atakującego, a korzystnie zawęża linie obrońcy. Przede wszystkim w
wyniku obserwowanego rozwoju technologii potęguje znaczenie
geopolitycznego „Lądu” w relacji do „Morza” w razie starcia w masach
lądowych Eurazji.
Dokonywany desant musi być w warunkach pola walki XXI wieku
bardziej rozproszony, mniejszy, jak najpóźniej wykrywany i
zdecydowanie szybciej desantowany. Jako że już ponad 80 państw na
świecie ma pociski manewrujące w swoich arsenałach, w tym 22 kraje
umie je budować. Prowadzi to chcąc niechcąc do erozji potęgi
morskiej USA, gdyby miała oddziaływać piechotą morską na brzeg
Eurazji1483.
Odpowiedzią jest rozwijana koncepcja wysuniętych baz
operacyjnych piechoty morskiej, które same w sobie utworzą bąble
antydostępowe „wewnątrz” linii komunikacyjnych i sieci sensorów
obronnych przeciwnika. Więcej też będzie w pododdziałach artylerii
własnej i organicznej obrony powietrznej, nawet małych oddziałów
marines. Więcej na wyposażeniu ma być samolotów pionowego startu
i dużego zasięgu oraz większej prędkości, jak V-22 Osprey i F-35B
zamiast śmigłowców, oraz odchodzić się będzie zupełnie od barek
desantowych. Na wyposażeniu znajdą się lżejsze pojazdy, tak by V-22
Osprey mógł je przenosić do wysuniętych baz. Ogólnie można
powiedzieć, że więcej będzie w Korpusie Piechoty Morskiej statków
powietrznych, więcej szybkości, a mniej barek i śmigłowców oraz
tradycyjnego desantu. Planuje się wprowadzenie do linii nowych
dużych okrętów desantowych zwanych kieszonkowymi lotniskowcami,
wykorzystując znakomite i rewolucyjne możliwości samolotów F-35B
(czyli wersji pionowego startu i lądowania), co zmienia parametry
strefy wojennej, uniezależniając ten samolot od stałych dużych lotnisk.
W kontekście systemów antydostępowych jest to bardzo korzystna
okoliczność.
Celem głównym amerykańskiej piechoty morskiej będzie co
prawda likwidacja chińskiej strefy bastionów na sztucznych wyspach
na Morzu Południowochińskim, lecz także będą nimi strategiczne
miejsca i wyspy objęte parasolem rosyjskiego antydostępowego
systemu na Morzu Bałtyckim i Morzu Czarnym, których kontrola daje
kontrolę akwenu. Konkretnie dotyczy to delty Dunaju nad Morzem
Czarnym, a na Bałtyku Bornholmu, Gotlandii, Saremy i Hiumy, a także
zapewne obwodu kaliningradzkiego oraz punktów strategicznych na
brzegach Zatoki Ryskiej i Zatoki Fińskiej, wszystkie w zasięgu działań
powietrznych z Norwegii, gdzie amerykańska piechota morska ma
zmagazynowane zasoby wojenne.
Wojny ostatnich dziesięcioleci, np. wojna o Falklandy, wykazały,
jak wielkie straty ponosi się przy rozładunku z morza i wyładunku
wojska na brzeg lub na barki desantowe. Wygląda więc na to, że
podstawa operacyjna okrętów zostanie całkowicie przesunięta na
pełne morza, a nawet na Ocean Światowy (co w kontekście polskiego
teatru wojny oznacza jego przesunięcie poza Cieśniny Duńskie i
nawet aż na Morze Norweskie czy Północny Atlantyk), które będą
stale w ruchu, mocno manewrując. Przerzut zostanie zapewniony
spoza horyzontu ze sporych odległości samolotami w kierunku pola
walki na duże odległości, co jest możliwe dzięki nowym V22 Osprey
do transportu i towarzyszącym marines F-35B, by chronić własne
oddziały przed lotnictwem wroga i wspierać działania na lądzie
bazując w razie potrzeby także z wysuniętych baz doraźnych, czasem
bez długiego pasa startowego1484.
W kolejnych dekadach XXI wieku nie mniejsze zmiany będą
musiały przechodzić Siły Powietrzne USA, by sprostać zmieniającym
się wymaganiom nowoczesnego pola walki w Eurazji. Patrząc bowiem
wstecz na ostatnie kilkadziesiąt lat, nie ulega wątpliwości, że Siły
Powietrzne USA stają się większe wagomiarowo, by zachować
przewagę w powietrzu i nadal mieć przewagi w systemach
sensorycznych oraz w pokładowych systemach bojowych. Wszystko
to zwiększało z biegiem lat wagę samolotów kosztem stopniowego
zmniejszenia zasięgu. Na przykład F-22A waży aż o 35 proc. więcej
niż rodzina F-15 i niż F-4, czyli jego poprzednicy – myśliwce przewagi
powietrznej. Co ciekawe, F-22A waży 20 proc. więcej niż ciężki
bombowiec B-17G „Latająca Forteca” z czasów II wojny i około
siedem razy więcej niż P-40E, myśliwiec przewagi powietrznej z
czasów II wojny światowej. Wprowadzenie możliwości tankowania w
powietrzu od połowy lat sześćdziesiątych XX wieku mocno ułatwiło
planistom amerykańskim działania bojowe, zwłaszcza że
amerykańska przewaga w powietrzu dodatkowo ułatwiała im
planowanie takich działań. Jednak gdyby miała wybuchnąć wojna w
Eurazji z równorzędnymi przeciwnikami, a systemy antydostępowe
A2AD zwiększałyby dystans pomiędzy lokalizacjami powietrznymi,
które są bezpieczne do tankowania – a więc daleko od wrogiego
terytorium i jego systemu A2AD dalekiego zasięgu, sytuacja będzie
trudniejsza. Systemy antydostępowe i „tyrania dystansu” mogą
znacząco przekroczyć bojowy promień nowoczesnych samolotów
wielozadaniowych Sił Powietrznych USA. To bardzo niekorzystna
sytuacja, jako że ogranicza to zdolność wykonywania uderzeń
precyzyjnych na przeciwnika, zwłaszcza na ogromnych przestrzeniach
zachodniego Pacyfiku. To wyzwanie dotyczy nie tylko lotnictwa
taktycznego, lecz także bombowców strategicznych, które nie mają
zdolności do zestrzeliwania samolotów przeciwnika, a najwyraźniej ze
względu na zbyt krótki zasięg lotnictwa myśliwskiego będą musiały
latać nad Eurazją bez osłony myśliwskiej – nad strefą bronioną przez
wrogie systemy A2AD. Jako że strefy antydostępowe będą zapewne
naturalnie rozszerzane z czasem wraz z rozwojem technologii
samoloty myśliwskie będą miały problem w asystowaniu bombowcom
głęboko w obszar przeciwnika, by umożliwić duże bombardowania
bronione przez nowoczesną i zintegrowaną obronę powietrzną Chin
czy Rosji. Bolączką będzie brak dostępnych baz lądowych
zlokalizowanych poza działaniem wrogich systemów A2AD.
Operacyjna pokusa użycia bombowców będzie w związku z tym rosła.
W czasie II wojny światowej bombowce i myśliwce miały mniej
więcej taki sam zasięg bojowy. To nie przypadek, bowiem bombowce,
działając bez osłony myśliwskiej nad Niemcami, ponosiły ogromne
straty. Zatem wprowadzono do służby myśliwce P-51 i P-47, by
zawsze była zapewniona osłona wypraw bombowych nad Niemcy. W
czasie zimnej wojny i misji nuklearnych nad Związek Sowiecki
myśliwce nie były tak bardzo potrzebne, bo i tak obrona byłaby raczej
zniszczona kolejnymi uderzeniami nuklearnymi, a wymagane zasięgi
były ogromne – międzykontynentalne. Zresztą mniejsze znaczenie
miało to, czy bombowce wrócą bezpiecznie. Teraz potrzeba osłony
bombowców powróciła i jest to podstawowa zmiana w nowym okresie
rywalizacji mocarstw w Eurazji po zakończonym okresie pauzy
postzimnowojennej1485.
Dla przykładu, współczesny S-400 „widzi i strzela” na odległość
200 mil morskich. Amerykański myśliwiec V generacji F-35A lub F-
22A musiałby zrzucić zewnętrzne zbiorniki paliwa, by uniknąć
wykrycia, więc jeśliby tankował z powietrznej cysterny w „bezpiecznej”
dla cysterny odległości około 400 mil od terytorium wroga, zwiększyłby
swój zasięg jedynie o 100 mil morskich – oczywiście bez dodatkowych
zbiorników. Teoretycznie dla F-22A potrzebny byłby co najmniej
promień bojowy 1200 mil, czyli tym samym aż 62 proc. bardziej
efektywne silniki niż ma obecny model F-119 zainstalowany na F-
22A1486. Zmiana struktury płatowca F-22A, by osiągnąć redukcję masy
jest niemożliwa. Bez poprawy mocy rzędu 62 proc. nie ma szans na
misje eskortowe dla bombowców w zapowiadanej rywalizacji wielkich
mocarstw w Eurazji. Do tego myśliwce i tak musiałyby być w
technologii stealth, aby przetrwać w konfrontacji z systemami A2AD i
penetrować nowoczesną zintegrowaną obronę przeciwlotniczą oraz
zasilać danymi ze swoich sensorów cały system świadomości
sytuacyjnej własnych sił, co chwilę aktualizując parametry trwającej
nieustannie bitwy zwiadowczej, której celem jest penetracja i
zrolowanie systemu świadomości sytuacyjnej przeciwnika. Jeśli w
wyniku oddziaływania wrogich samolotów i rakiet obrony powietrznej
cysterny powietrzne musiałyby pozostawać w odległości nawet 750
mil od obszaru kontrolowanego przez przeciwnika, oznaczałoby to, że
obecny podstawowy amerykański myśliwiec przewagi powietrznej V
generacji może penetrować obszar należący do przeciwnika tylko co
najwyżej na 450 mil morskich w głąb. Jeśli ten przeciwnik ma do tego
głębię strategiczną, jak ją mają Rosja czy Chiny, to może przecież
dyslokować kluczowe węzły dowodzenia, punkty obronne oraz
elementy zarządzania wojną dalej niż 450 mil – na przykład w środku
swojego obszaru rdzeniowego. Do tego penetrujące samoloty muszą
nad celem jakiś czas pozostać, a potem jeszcze bezpiecznie wrócić.
To się staje coraz trudniejsze i spore wyzwania stoją przed
położonymi poza superkontynentem Stanami Zjednoczonymi w XXI
wieku, by się liczyć wojskowo w Eurazji, daleko od własnego,
amerykańskiego kontynentu. Dodatkowo Amerykanie mają do
dyspozycji w roku 2027 tylko 19 sztuk bombowców stealth B-2
zdolnych do penetracji systemów A2AD, choć pojawiają się nowo
wchodzące do linii B-21, lecz w 2027 roku jest ich w linii nie więcej niż
dwie eskadry. Pozostałe bombowce: B-1 i B-52 nadają się wyłącznie
do misji stand off do atakowania pociskami rakietowymi z dużej
odległości, bez penetrowania obrony przeciwnika. Oznacza to
możliwość atakowania jedynie celów statycznych i słabiej
umocnionych, a nie schowanych pod ziemią, do zwalczania których
wymagane są bezpośrednie trafienia bombami kierowanymi dużej
mocy. Nowy bombowiec B-21, którego 100 sztuk ma się znaleźć
docelowo w linii, również będzie musiał sobie radzić nad Eurazją sam,
bez eskorty myśliwców.
Wyzwaniem dla Amerykanów jest również opracowywanie broni
hipersonicznej. Tu geografia nie sprzyja Waszyngtonowi. W
przeciwieństwie do Rosji i Chin dalekie położenie USA od Eurazji,
gdzie będą toczyły się konflikty zbrojne decydujące o pozycji potęgi
USA, wymusza, by amerykańska broń hipersoniczna była szybsza i
miała znacznie większy zasięg niż podobne systemy chińskie czy
rosyjskie, z którymi będzie rywalizowała. Rosjanie czy Chińczycy będą
bowiem strzelali do celów położonych znacznie bliżej własnych sił. To
stawia Pentagonowi poważniejsze wyzwania technologiczne,
pokazując niesłabnące znaczenie geografii, a zwłaszcza jej prymarnej
cechy, jaką jest wpływ odległości na działające siły wojskowe i
polityczne w Eurazji.
Wojna
W rosyjskim Sztabie Generalnym we wrześniu 2027 roku
obowiązywał plan wojny na zachodnim kierunku strategicznym
kryptonim „Judo”, przyjęty jeszcze przez kierownictwo państwa wiosną
2018 roku i poprawiany potem jedynie w szczegółach. Podstawowym
jego założeniem było to, że geografia wojskowa teatru wojny stwarza
możliwość polityczno-wojskowego wykorzystania przez Rosjan
fatalnego położenia państw bałyckich. Kwestią podstawową, którą
rozważano, a która według rosyjskiego Sztabu Generalnego może
zadecydować o wyniku wojny jest szybkość i skuteczność reakcji
wojsk NATO, na które się składają: szybkość zrozumienia i uznania,
że wybuchła prawdziwa wojna (w kontekście podprogowości wojny
hybrydowej i skuteczności dezinformującej siły wojny informacyjnej),
szybkość koncentracji wojsk Sojuszu (czyli tradycyjne problemy wojny
koalicyjnej i brak realnych sojuszniczych wojsk lądowych na
wschodniej flance) oraz szybkość decyzyji, jak użyć sojuszniczych sił
(wojna obronna czy jednak eskalacja ofensywna horyzontalna przeciw
terytorium Rosji lub eskalacja wertykalna – czyli przez użycie sił i
środków znaczniejszych niż siła i środki używane przez Rosję wobec
państw Sojuszu na jego wschodniej flance).
Zważywszy, że z powodów politycznych byłaby to oczywiście
wojna koalicyjna, z natury rzeczy spowalnia to proces polityczny
pogodzenia się z tym, że wybuchła realna wojna, zwłaszcza w
kontekście działań rosyjskiej wojny nowej generacji. Do tego dochodzi
wojskowa izolacja państw bałtyckich od „sanktuariów” NATO na
zachodzie kontynentu. Oprócz rosyjskich systemów antydostępowych
komplikujących przybycie pomocy z zachodu kontynentu, przejawia
się ona również w konkretnych trudnościach terenowych, czego
charakterystycznym przykładem jest istnienie kilkudziesięciu tysięcy
cieków wodnych i podmokłych przejść na lądowym odcinku o długości
ponad 1400 kilometrów pomiędzy Odrą a estońskim Tallinem. W razie
zniszczenia istniejących mostów w Polsce i państwach bałtyckich
wymagają one dla amerykańskiego czołgu podstawowego
M1A3Abrams środków przeprawowych.
Jedność geostrategiczna Sojuszu i sukces w wojnie są związane
ze spójnością i łącznością państw bałtyckich i Polski. Dostęp lądowy
do państw bałtyckich przez przesmyk suwalski flankowany jest przez
obwód kaliningradzki i Białoruś. Sztab Generalny Federacji Rosyjskiej
opracował plan zamknięcia przesmyku suwalskiego w celu przecięcia
linii komunikacji z Wilnem, Rygą i Tallinem uderzeniami wzdłuż
granicy białoruskiej przez Druskieniki i od strony Kaliningradu do
Kalwarii położonej zaraz przy granicy z Polską, po wcześniejszym
zabezpieczeniu węzła skrzyżowań i przepraw w Mariampolu nad
rzeką Szeszupą, który łączyć będzie siły rosyjskie idące z obu stron
przesmyku.
Rosyjski Sztab Generalny rozważał także kuszącą alternatywę, by
dodatkowo umocnić odcięcie przesmyku suwalskiego poprzez zajęcie
polskiego obszaru Warmii i Mazur oraz Suwalszczyzny na głębokość
nawet do 100 kilometrów, przez co uzyskano by swobodę manewru i
odsunięcie dużej części środków oddziaływania bojowego NATO od
wrażliwej rosyjskiej podstawy operacyjnej w Kaliningradzie, która jest
zbyt mała, by mieć głębię strategiczną. Jednak ostatecznie uznano po
serii gier studyjnych, że operacja ta jest zbyt ryzykowna i wybrano
operację oskrzydlającą doliną Wisły – w razie gdyby Polacy ruszyli na
pomoc państwom bałtyckim przez przesmyk suwalski. Skuteczne i
błyskawiczne odcięcie przesmyku suwalskiego spowodowałoby efekt
uzyskania przez Rosję czasu strategicznego potrzebnego na
uchwycenie inicjatywy w wojnie i opanowanie obszaru państw
bałtyckich, a następnie przygotowanie własnych wojsk na zdobytym
obszarze na ewentualną akcję NATO, mającą na celu odbicie
utraconych obszarów tych państw. Operacja odwojowania zajętych
państw bałtyckich byłaby niezwykle skomplikowaną operacją z punktu
widzenia sztuki wojennej, znacznie trudniejszą niż wysunięta obrona
reagująca na atak rosyjski. Niewątpliwie przetestowałaby jedność
Sojuszu i wiarygodność NATO w trudnej sytuacji operacyjnej, do
czego zmierzało kierownictwo w Moskwie. Taka sytuacja byłaby także
definitywna dla Białorusi w tym sensie, że Białoruś z racji układu
terenu na polskim teatrze wojny musiałaby stać się częścią wysiłku
wojennego Rosji.
Kampania wyzwolenia państw bałtyckich wymagałaby zdobycia i
utrzymania przesmyku suwalskiego, następnie zdobycia Kowna,
ustalenia korytarza Kowno–Ryga, a potem jego przedłużenia do
estońskiego Tallina. Wymagać musiałaby również uspokojenia obaw
Polaków, wynikających z zagrożenia tradycyjnie nadciągającego od
Bramy Brzeskiej i Smoleńskiej w bezpośrednim kierunku na
Warszawę. Obecność 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej trzyma państwa
bałtyckie w charakterze zakładników, bo paraliżuje ruchy polskie na
przesmyk suwalski. Stąd z perspektywy interesów Rzeczypospolitej
zachodziła potrzeba wzmocnienia wschodniego przedmościa
warszawskiego na kierunku zarówno północno-wschodnim – od
Grodna i Białegostoku, wschodnim – od Brześcia przez Siedlce, jak
również południowym – w obawie przed obejściem pozycji obronnych
od Włodawy przez wejście przeciwnika w terytorium Ukrainy przez
Szacki Park Narodowy, względnie przez Kowel i Luboml, a potem
przez położone już w Polsce Chełm i Lublin oraz dalej doliną Wieprza
– do przyczółków na Wiśle, flankując w ten sposób przedmoście
stolicy od południa.
Sam przesmyk suwalski ma około 100 kilometrów szerokości.
Podatny jest na atak artylerii i sił specjalnych zarówno od
Kaliningradu, jak i z Białorusi. Rosyjskie gry wojenne z lat 2023–2026
wykazały, że jeśli przesmyk zostałby zablokowany, to najpóźniej w
ciągu 3–4 dni zarówno Tallin, jak i Ryga zostałyby zajęte, a wojska
rosyjskie mogłyby zająć dogodne stanowiska obronne w oczekiwaniu
na kontratak NATO przez przesmyk. Rozstawiono by też wówczas
systemy antydostępowe A2AD i utworzono całą strefę o dużej
trudności dostępu bardzo daleko – bo około 1500 kilometrów od
brzegów Atlantyku, stanowiącego strategiczną podstawę operacyjną
potęgi morskiej USA jako zewnętrznego architekta ładu europejskiego
po 1991 roku.
Z Polski na Litwę prowadzą dwie wąskie szosy: z Augustowa przez
Suwałki do litewskiego Mariampola na zachodzie i druga – z
Augustowa przez Giby pomiędzy jeziorami na litewskie Łoździeje i
dalej Olitę, nieco bardziej na wschodzie. Pojedyncza linia kolejowa
biegnie pomiędzy tymi szosami. Jest też jedynie kilka drugo- i
trzeciorzędnych dróg na zapleczu granicy polsko-litewskiej. Na
wschód od nich teren na przesmyku jest gęsto zalesiony, jest tam
sporo jezior i brak właściwie większych dróg. To uniemożliwia manewr
i koncentrację sił pancernych lub zmechanizowanych. Łatwo bronić
tego terenu. W zachodniej części przesmyku teren jest nieco bardziej
otwarty. Zachodnia droga przez Suwałki i linia kolejowa przecinają się
zaledwie 40 kilometrów od granicy obwodu kaliningradzkiego i Litwy.
Stwarza to siłom rosyjskim z Kaliningradu sposobność do przecięcia
komunikacji natowskiej przez przesmyk. Wschodnia szosa prowadzi z
Polski do Wilna i jest to główna oś komunikacyjna południowo-
wschodniej części obszaru państw bałtyckich.
Jako że wyraźnie wszystkie metody komunikacji do zagrożonych
państw bałtyckich wyglądają niekorzystnie z punktu widzenia zasad
prowadzenia wojny, odpowiedzią mogłoby być stałe stacjonowanie
pokaźnych sił na rubieżach obronnych państw bałtyckich oraz
prewencyjne składowanie sprzętu, paliwa i amunicji. Do roku 2027
jednak to się nie wydarzyło. US Army w roku 2016 co prawda
przerzuciła 5000 ton amunicji, ale do Miesau w Niemczech (2200 km
od Kowna na Litwie), a po roku 2018 powstały podobne magazyny w
polskich lokalizacjach – Powidzu, Ciechanowie i Mirosławcu. Jednak
wciąż wszystkie istotne z nich były poza obszarem państw bałtyckich,
co nie uszło uwagi Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej.
W Estonii są dwie linie komunikacyjne z Rosji do środka kraju, nie
licząc oczywiście zimowego przejścia zamarzniętym jeziorem Pejpus
po lodzie lub możliwości desantu amfibijnego przez ten bardzo
rozległy akwen. Jedna droga prowadzi nad brzegiem Zatoki Fińskiej z
Petersburga do Tallina przez miasto Narwa, znajdujące się na granicy
biegnącej rzeką o tej samej nazwie. Południowa droga przecina z
kolei południowo-wschodni róg Estonii i idzie ku łotewskiej Rydze. To
oznacza, że operacje rosyjskie w południowej Estonii będą groziły
flankowaniem linii obrony stolicy Łotwy od wschodu. Jednocześnie
operacje te mogą zagrozić linii obrony Tallina od południowego
wschodu przez połączenie szosą przez Dorpat (Tartu) – na zachód od
jeziora Pejpus, a przed jeziorem Võrtsjärve z szerokim ominięciem od
południa węzła komunikacyjnego Rakvere, który blokowałby
Rosjanom atak na stolicę Estonii od strony Narwy.
Łotwa według rosyjskich planów wojennych ma zostać
zaatakowana przede wszystkim z południowego wschodu Estonii, a
na pomocniczym kierunku – z samej Rosji bezpośrednio w kierunku
na Rygę przez Rzeżycę. Jeśli celem będzie jak najszybsze przebicie
się do Kaliningradu, a nie zdobywanie Rygi, wtedy ciężar uderzenia
zostanie skupiony na skrzyżowaniu w Rzeżycy na wschodzie Łotwy
bezpośrednio drogami z Pustoszki i Wielkich Łuków oraz z Pskowa
przez Ostrów. Rzeżyca jest otoczona barierami wodnymi ciągnącymi
się od północy aż do Dyneburga. Z kolei szosa A12 z Rosji do
Rzeżycy przypomina wąską groblę pomiędzy jeziorami kanalizującymi
wszelki ruch. Na licznych po drodze rzeczkach występują podmokłe
brzegi i mosty o słabej nośności. Po zajęciu Rzeżycy Rosjanie będą
mieli do dyspozycji linię kolejową do Rygi, biegnącą zaraz obok szosy.
Rosjanie – gdy tylko mogą prowadzić działania wzdłuż linii kolejowych,
tak właśnie robią, gdyż podtrzymują w ten sposób ogon logistyczny i
utrzymują stosowny impet ataku, wymagający niezakłóconej logistyki.
To cecha charakterystyczna rosyjskiej, a wcześniej sowieckiej sztuki
wojennej, zaobserwowana również w czasie wojny na Ukrainie w
latach 2014–2015. Zgodnie z rosyjską doktryną Rosjanie potrzebują
sił rezerwowych i odwodów, by „wyrównywać” pojawiającą się
nierównownagę na linii uderzenia. Gdy to „wyrównanie” może być
dostępne metodą niekontaktową, to dokonują tego przez użycie
artylerii i sił powietrznych. Co do zasady dążą jednak zawsze do
kinetycznego starcia i okrążenia przeciwnika, jeśli tylko to jest
możliwe. Rosjanie wiedzą bowiem, że siłą wojsk NATO jest walka
niekontaktowa, więc będą uderzali na siły Sojuszu, zanim NATO się
zbierze i wejdzie do wojny z całą siłą ognia, zwłaszcza z powietrza.
W następnej kolejności Rosjanie będą zmierzali na południe w
kierunku Dyneburga i zdobycia przepraw nad Dźwiną. Na Dźwinie w
konkretnych miejscach znajdują się zabudowane jeszcze
postsowieckie betonowe podejścia do mostów pontonowych, które
będą stawiane przez oddziały inżynieryjne towarzyszące jednostkom
uderzeniowym. To dowodzi, że Rosjanie mają w planach forsowanie
tej rzeki w razie zniszczenia mostów wokół Dyneburga. Dźwina jest
przeszkodą dość rozległą, a dodatkowo teren zalewowy rzeki pod
Dyneburgiem tworzy bardzo szeroką dolinę, choć tam właśnie
znajdują się wspomniane betonowe podejścia do ewentualnych
mostów pontonowych.
Dzięki Dyneburgowi nad granicą z Litwą celem może stać się
sama Litwa i droga bezpośrednio wiodąca na Kowno i dalej do
obwodu kaliningradzkiego wzdłuż Niemna do granicznego mostu w
Tylży (Sowiecku). Oczywiście w wypadku jednoczesnego zdobycia
Rygi, Rosjanom otworzy się droga wprost na południe przez Szawle i
Taurogi do samej Tylży.
W kolejnych ćwiczeniach Zapad prowadzonych przez Sztab
Generalny FR w latach 1999, 2009 i 2013, 2020 i 2023 okazywało się,
jak bardzo Rosjanie czują się zagrożeni i „wyeksponowani” w
przestrzeni geostrategicznej obwodu kaliningradzkiego. W każdym
właściwie z tych ćwiczeń trenowano „uwalnianie” własnych sił
stacjonujących w enklawie. Jako że ustanowienie lądowego korytarza
do Kaliningradu uwolni Rosjan od martwienia się o los odizolowanej
enklawy, rosyjskie normy planistyczne, wynikające z doktryny i
rosyjskiej sztuki wojennej jasno pozwalają ustalić główną oś
operacyjną na bałtyckim teatrze działań wojennych. Rosyjska
predylekcja do ustanowienia najważniejszej linii operacyjnej wzdłuż
linii kolejowej daje tylko dwie możliwości szybkiego „uwolnienia”
Kaliningradu w razie wojny w państwach bałtyckich. Jedna to
bezpośrednia droga z Białorusi na południe od szosy Wilno–Kowno.
Druga, ważniejsza – drogą z Pskowa na południowy zachód przez
Rzeżycę i Dyneburg wzdłuż linii kolejowej z Moskwy przez Rzeżycę i
ze Smoleńska do Dyneburga, co daje możliwości logistyczne wsparcia
głębokiego uderzenia przez środkową Litwę do rosyjskiej enklawy.
Teren podmokły i bardzo bagnisty występuje na całej zewnętrznej
osi państw bałtyckich na granicy z Rosją i Białorusią od samej Narwy
po przesmyk suwalski na styku granicy polsko-litewsko-białoruskiej za
Druskienikami, co stwarza dogodne warunki obronne na wysuniętych
rubieżach obrony. Z tego powodu Rosjanie w planie wojny
przeznaczają dla oddziałów atakujących państwa bałtyckie więcej
helikopterów i mniej czołgów niż wynika to z regularnych etatów.
Jednocześnie rosyjskie platformy bojowe poruszają się na
gąsienicach zamiast na trakcji kołowej. Właśnie z powodu słabej
przepustowości terenu poza głównymi drogami i bardzo trudnego
terenu w razie konieczności zjechania z drogi do rozwinięcia do
starcia bojowego. Najlepszą opcją dla rosyjskiej akcji ofensywnej
byłaby więc stara marszruta Szwedów z czasów wojen inflanckich i
trzymanie się obszaru na zachód od podmokłego terenu – wzdłuż
podstawowej linii operacyjnej w poprzek państw bałtyckich jako
obszaru, którym odbywa się główna komunikacja logistyczna.
Główne siły uderzeniowe w ramach planu „Judo” szykowane były
do ruchu: Pytałowo–Rzeżyca–Dyneburg i przejście Dźwiny, potem
nad Jeziorosy, Ucianę i Wiłkomierz (Ukmerge). Oś operacyjna
zakręciłaby potem na zachód na Kiejdany, na północ od linii Wilno–
Kowno i dalej przez Rosienie, by zneutralizować batalionową grupę
bojową NATO trzymającą przeprawę na Wilię w okolicach Rukli i po
przekroczeniu drogi A1/E85, dążyć do połączenia w Taurogach, gdzie
doszłoby do spotkania z siłami własnymi wychodzącymi z obwodu
kaliningradzkiego przez most w Tylży. W zależności od tempa
pomocniczej operacji na Rygę – w wypadku jej zdobycia – również do
spotkania z jednostkami rosyjskimi idącymi z tamtego kierunku wprost
przez Szawle. Zakładano w Moskwie, że linia drogowa z Wilna i
Kowna do Kaliningradu oraz oba litewskie miasta zostaną przez
obrońców zamienione w silne punkty obronne, stąd rosyjska oś
operacyjna bardziej na północ od tej linii, prowadząca przez Kiejdany,
będzie łatwiejsza do ustanowienia w razie wojny. Podzieli ona
państwa bałtyckie na dwie części. W takim wypadku jedyne sensowne
linie obrony dla państw bałtyckich i NATO to obrona na Łotwie linii
Dźwiny przy Dyneburgu, a na Litwie linii Niemna na południe od
Taurogów między tym miastem a Kownem.
W razie dokonania penetracji tej linii Sztab Generalny Federacji
Rosyjskiej w planie wojny „Judo” miał dużą operację przekraczania
linii Niemna, by zniszczyć podstawę linii komunikacyjnej do państw
bałtyckich idącą zza granicy polskiej. Następnym krokiem był
oczekiwany wielki bój spotkaniowy na południe od Niemna pod
Mariampolem z wojskami polskimi idącymi przez przesmyk suwalski
na odsiecz państwom bałtyckim, gdzie planowano w bitwie pancernej
zniszczyć właściwie wszystkie siły lądowe NATO na bałtyckim teatrze
działań wojennych. Z tego powodu najważniejszą sprawą planowania
było dla Rosji w latach dwudziestych XXI wieku rozstrzygnięcie, jakiej
roli podejmie się w wojnie Polska.
Po złamaniu linii obrony na Niemnie na południe od Taurogów aż
po Kowno i po minięciu Jurborka położonego na Żmudzi, uchwyceniu
kluczowego mostu na Niemnie za tym miastem i skręcając następnie
na południowy wschód – Rosjanie znaleźliby się na wielkiej
płaszczyźnie między Kownem, Jurborkiem i Mariampolem, o długości
boku 75 kilometrów z północy na południe i 20–30 kilometrów z
zachodu na wschód, skierowanej ku granicy z Polską. Polskie wojska
lądowe, które szłyby od przesmyku suwalskiego przez ten otwarty
teren, byłyby zagrożone atakiem z Kaliningradu na całą swoją lewą
flankę, zwłaszcza że ta flanka miałaby linię kolejową wspierającą ją
logistycznie do podstawy flankującego uderzenia na przechodzące
przez przesmyk siły polskie – ale już po litewskiej stronie granicy za
Kalwarią i Mariampolem.
Rosyjski Sztab Generalny, planując wielką bitwę pod
Mariampolem, postrzegał ją jako próbę przebicia blokady Kaliningradu
na południe i na zachód od Kowna i Wilna między Niemnem a tymi
miastami i na północ od przesmyku suwalskiego. Cały teren na
zachód od Kowna do rzeki Niemen to dobry teren czołgowy.
Oczekiwano ciężkich walk o most w Jurborku na szerokim tutaj
Niemnie – jedyny most na długim odcinku 76 kilometrów po drodze
między Kownem a granicą obwodu. Wysokie, bądź to strome, bądź to
mocno zalesione brzegi doliny Niemna między Kownem a Jurborkiem
trudno forsować bez stałego mostu lub przygotowanego podejścia do
lustra wody. Nawet z saperami będzie trudno podjechać do góry po
klifie brzegu. Sama rzeka jest na 3–5 m głęboka i ma pozornie
dogodne podejścia do brzegu, ale wyzwaniem jest wejście do stromej
doliny wylewowej rzeki z bardzo wysokim jej brzegiem. Co więcej, od
Kowna łańcuch jezior kanalizuje korytarz komunikacji na Mariampol.
Prawa polska flanka byłaby zabezpieczona za Mariampolem
lasami ciągnącymi się na zachód od Kowna i na południe od Niemna
aż po sam Mariampol. Od granicy białoruskiej zaś do Mariampola
teren dzieli się na dwa pasy: pierwszy przy granicy – zalesiony, drugi
– z jeziorami i Niemnem wężykowato płynącym z północnozachodniej
Białorusi. Teren od tej strony pozwala na skuteczną obronę wobec
Rosjan i Białorusinów, którym trudno byłoby manewrować w ataku, a
do obrony wystarczyłaby dobrze wyszkolona i wyposażona lekka
piechota. Niemen, który jest poważną barierą, może służyć od Olity aż
do Druskienik za tarczę prawego ramienia linii NATO, ustanawianej
przez przesmyk suwalski w głąb państw bałtyckich.
Rosyjski Sztab Generalny obawiał się, że jeśli uderzenie rosyjskie
przez linię Niemna na południowy wschód od Taurogów zostanie
rozbite, to Polacy znajdujący się na zachód i na północ od Mariampola
będą mogli wykonać kontruderzenie przeciw siłom idącym na wschód
od Kaliningradu. Wykorzystanie tej dogodnej płaszczyzny, wyjątkowej
jak na ogólnie nieprzyjazny do manewru obszar państw bałtyckich, do
przeprowadzenia głębokiego uderzenia na enklawę od wschodu,
będzie koszmarem dla odciętych od enklawy wojsk rosyjskich, którym
nie udało się ustanowić trwałej linii operacyjnej korytarzem lądowym.
Co więcej, Rosjanie obawiali się, że w razie wypchnięcia wojsk
rosyjskich w bitwie pancernej poza Niemen, rzeka ta będzie stanowiła
ubezpieczające prawe ramię polskiego ataku na obwód kaliningradzki
przez Gusiew, Czerniachowsk i Talpaki wzdłuż drogi E28 na samo
miasto Kaliningrad. Być może nawet w połączeniu z lądowaniem
amerykańskiej piechoty morskiej i polskich sił specjalnych w Lipawie
oraz w niedalekiej Kłajpedzie, by od północy wesprzeć uderzenie
wychodzące od wschodu na Kaliningrad.
Rosjanie rozumieli od wielu lat konsekwencje wojny z Polską i
obserwowali modernizację Sił Zbrojnych RP oraz polskie prace
koncepcyjne nad Planem Bitwy Połączonej na Wschodzie. Liczyli się
też z tym, że prawdopodobnie w razie przekroczenia granicy polskiej
dojdzie do starcia, a Polacy mogą wówczas próbować poszerzyć
podstawę operacyjną do państw bałtyckich atakując Kaliningrad.
Oczywiście, aby zmontować rosyjską inwazję na państwa
bałtyckie, należy wyprzedzająco zgromadzić spore siły w rejonie
Pskowa, Bramy Smoleńskiej i zachodniej oraz północnej Białorusi, co
widać byłoby z kosmosu i powietrza, a to daje NATO czas na reakcję.
Planowanie natowskie tradycyjnie, jeszcze od czasu zimnej wojny,
pochodzi od poszczególnych narodowych dowództw (z wyjątkiem
ogólnych ćwiczeń). Tymczasem Sowieci w Układzie Warszawskim
ustanowili jednolity układ zarządzania strategicznego konfliktem na
poziomie całego teatru wojny, co pokazuje notabene, jak wyglądały w
praktyce rządy Moskwy w Układzie Warszawskim. Tym samym
Sowieci w czasie zimnej wojny mogli skupiać się na ekspoloatowaniu
rozziewu w planach indywidualnych państw NATO. Tak by je
wykorzystać i osiągnąć zakładane cele wojny. Sowieci tę „słabość”
NATO – z punktu widzenia skupienia planowania i dowodzenia w
jednym ręku – nazywali podczas zimnej wojny „wojną koalicyjną”.
Rosjanie kontynuowali ten tok rozumowania w ramach rosyjskiej
wojny nowej generacji. To oznacza, że immanentnym celem wojny na
bałtyckim teatrze działań wojennych jest podzielenie i osłabienie
determinacji Sojuszu przez generowanie niedających się pogodzić
ryzyk pomiędzy państwami Sojuszu. Stąd ważnym celem jest
stworzenie podziału Europy, a zwłaszcza podziału między państwami
wschodniej flanki i zachodniej Europy. Cel ten może się paradoksalnie
okazać ważniejszy niż sam podbój terytorium państw bałtyckich, bo
uczyniłby Europę niezdolną do powstrzymania rosyjskiej polityki,
zwłaszcza w razie wypchnięcia Amerykanów z kontynentu.
W myśleniu o sztuce wojennej wpisanej w cele strategiczne
zarysowuje się różnica między amerykańskim joint approach, czyli
pomiędzy wspierającymi się rodzajami oddzielnych sił, a combined
aproach Rosjan, gdzie wszystkie tryby machiny wojennej służą
bezwzględnie ogólnemu celowi wojny, wyznaczanemu przez centralny
Sztab Generalny. Potęgi morskie USA i Japonia funkcjonowały w
czasie II wojny światowej w ramach joint approach. Natomiast potęgi
lądowe sowiecka i niemiecka stosowały podejście combined
approach. Zatem w planowaniu sowieckim (rosyjskim) i dawnym
niemieckim było więcej perfekcjonizmu w odgórnym planowaniu,
czego kulminacyjnym punktem ostatniej światowej wojny była
perfekcyjnie zaprojektowana i wykonana imponująca sowiecka
operacja kwantuńska (mandżurska) w 1945 roku. W wykonaniu
Amerykanów natomiast na przykład operacja Bulge na przełomie
1944 i 1945 roku była całkowitą improwizacją. Można też z dłuższej
perspektywy i uogólniając wyciągnąć wnioski, że combined approach
jest stosowniejsze dla działań ofensywnych, a joint approach zdaje się
stosowniejsze do defensywy.
Rosyjski Sztab Generalny zdawał sobie sprawę, że jest w stanie
zgromadzić wystarczające siły, nawet poza tymi zaangażowanymi na
Ukrainie, by bez problemu zająć państwa bałtyckie, jeśli NATO nie
odpowie siłą wojskową w sposób zdecydowany od samego początku.
Przy czym musiano by to zrobić szybko, przy okazji wygrywając wojnę
informacyjną. Postanowiono utrzymywać niski stopień intensywności
walk i niski potencjał eskalacyjności, a jednak wciąż osiągać wszystkie
cele wojny. Rosjanie początkowo nie zamierzali atakować Polski i
innych państw NATO poza samymi państwami bałtyckimi. Kolejne
ćwiczenia wykazały ponadto, że ustanowienie strefy kontroli
powietrznej od samego początku operacji jest krytyczne dla
końcowego sukcesu operacji i może zostać zrealizowane w razie
zajęcia wysp Hiumy lub Saremy u wybrzeży Estonii i rozmieszczenia
tam systemów obrony powietrznej S-300/S-400, blokujących
podejście do Zatoki Ryskiej i Zatoki Fińskiej.
Sarema za czasów zimnej wojny była środkowym ogniwem obrony
powietrznej Leningradu, wcześniej przed Rosjanami kontrolę nad tą
strategiczną wyspą sprawowali zakon krzyżacki, Duńczycy, Szwedzi,
wreszcie Rosjanie od XVIII wieku. Na wyspie znajdowała się forteca.
Do dnia dzisiejszego są tam pozostałości sowieckiego systemu
obrony powietrznej i stanowiska rakiet przeciwokrętowych
poprzecinane linią bunkrów i umocnień.
Rosjanie przygotowując plan „Judo” obawiali się, że ich zamysł
zajęcia prewencyjnego wyspy nie udałby się, gdyby do gry weszli
Szwedzi, rozlokowawszy tam jeszcze przed początkiem konfliktu
własne siły – na przykład pod pretekstem szwedzko-estońskich
ćwiczeń wojskowych. Na wyspie znajduje się port i małe lotnisko, a
sama wyspa powierzchniowo jest zbyt duża, by Estończycy byli w
stanie sami jej bronić. Teoretycznie stare fortyfikacje wspaniale
pozwalają bronić głównego miasta na wyspie. Ostatecznie zdobycie
wyspy i rozmieszczenie na niej przez Rosjan systemów A2AD wraz z
istniejącymi systemami w Kaliningradzie mogłoby zamknąć przestrzeń
powietrzną nad Bałtykiem w promieniu nawet do 250–400 kilometrów.
Wówczas będzie można próbować się dostać do Łotwy czy Estonii
wyłącznie na niskich wysokościach. Do tego planowane jest
natychmiastowe zamknięcie Cieśnin Duńskich przez operację
ofensywnego zaminowania i podjęcie działań konwencjonalnych przez
okręty podwodne, a także przy użyciu pocisków powietrze-okręt
odpalanych z samolotów lotnictwa dalekiego zasięgu nawet znad
terytorium Rosji, gdyby okręty sojusznicze przedsięwzięły operację
odblokowującą akwen. Zakłada się, że po kilku dniach operacji
ustanawiania na Bałtyku strefy bezdostępowej, odwrócenie
powstałego układu sił byłoby wyjątkowo trudne dla NATO i musiałoby
wymagać pomocy wszystkich państw Morza Bałtyckiego, w tym
przede wszystkim Szwecji, oddziałującej na cały prawie akwen.
Innymi słowy rosyjscy planiści zakładają, że Bałtyk może być
zamknięty dla morskich działań NATO wystarczająco długo, by w tym
czasie zakończyć z sukcesem dla Rosji kampanię lądową.
Rosyjskie gry wojenne z lat 2018–2022 wykazały, że wysunięta
obecność ciężkich sił NATO w państwach bałtyckich mogłaby
powstrzymać Rosjan zarówno od podjęcia decyzji o wojnie, jak i
później uniemożliwić Rosjanom sukces w trakcie jej trwania. W
Moskwie z ulgą przyjmowano fakt, że obecności takiej w 2027 roku
nadal nie było. We wszystkich powyższych rosyjskich grach
wojennych Polska okazywała się w związku z tym kluczem do obrony
państw bałtyckich. Polacy zagrażali istnieniu Kaliningradu i od
Polaków zależała dostępność linii komunikacyjnej na Litwę. Od
Warszawy również zależała możliwość eskalacji konfliktu na kierunku
białoruskim. Zatem ewentualna postawa Polski zajmowała dużą część
myślenia i planowania Moskwy, w tym pracy wywiadu starającego się
odczytać intencję kierownictwa polskiego w latach dwudziestych XXI
wieku. Do jej wyników Rosjanie dostosowywali kolejne odsłony
swojego planu wojny „Judo”. W razie wejścia Polski do wojny i
uderzenia polskich oddziałów przez przesmyk suwalski na pomoc
państwom bałtyckim Rosjanie w poprawionej po 2024 roku wersji
planu wojny „Judo” zamierzyli szerszą operację ofensywną przeciw
Polsce.
Od Wilna do granicy z Polską występuje zalesiony teren z kilkoma
tylko drogami i podobnie jest po przekroczeniu granicy z Polską na
głębokość około 100 kilometrów – aż do Białegostoku. By dostać się
do tego miasta, należy pokonać wcześniej drogę wspomnianymi już
dwoma szosami prowadzącymi przez Suwałki i przez Giby, które
schodzą się w Augustowie. Położony między jeziorami, lasami i i
rozmaitymi rzeczkami jest on naturalną twierdzą, ryglującą wszelki
ruch wojskowy przez miasto i w jego okolicach. Należycie umocniony i
nasycony wojskiem, wyposażony w środki przeciwczołgowe i
przeciwlotnicze Augustów może bardzo długo blokować nawet
przeważające siły atakujące miasto i tym samym wszelki manewr
rosyjski mający na celu ruch w głąb Polski zarówno z kierunku
Mariampola, jak i z białoruskiego Grodna. Suwałki, leżące około 50
kilometrów na zachód od granicy białoruskiej, również 50 kilometrów
od granicy z enklawą kaliningradzką i nieco mniej od granicy z Litwą
schowane są za trudnym wojskowo terenem i na pewno nie będą
łatwnym celem dla Rosjan w razie konfliktu z Polską.
Dlatego Rosyjski Sztab Generalny rozważał inną opcję ofensywną
na wypadek wojny z Polską, gdyby Warszawa chciała atakować przez
przesmyk suwalski, aby pomóc walczącym państwom bałtyckim. Od
2024 roku Rosjanie planują strategiczną operację, która
zneutralizowałaby polski udział w wojnie poprzez pobicie, względnie
okrążenie większości sił polskich w wyniku operacji w dolinie Wisły
wraz z jednoczesnym uderzeniem od wschodu z Białorusi ponad linią
Bugu i zamknięciem okrążenia sił polskich w północno-wschodnim
kwadracie Polski na wschód od Wisły i na północ od Bugu i Narwi – w
okolicach Modlina. To zakończyłoby operację utworzenia wielkiego
kotła, zgodnie zresztą z rosyjską, a dawniej sowiecką sztuką wojenną,
zawsze szukającą możliwości głębokiego okrążenia przeciwnika.
Jeśli się podzieli Polskę na kwadraty wzdłuż linii od Gdańska do
Łodzi i od Poznania do Warszawy, to Wisła i Narew oraz Bug stają się
barierami, które są ramionami okrążenia z Kaliningradu i Białorusi.
Zejście się tych rzek pod Modlinem oznaczać będzie, że stolica
państwa znajdzie się co prawda poza rosyjską okupacją, ale za to w
odległości 30 kilometrów od wojsk rosyjskich zamykających kocioł w
Modlinie, a więc w zasięgu rosyjskiej artylerii, stając się jej
zakładnikiem. Podobnie jak Seul będący pod szantażem artylerii Korei
Północnej. Taka sytuacja stworzy Moskwie wymarzony lewar
negocjacyjny do rozmów o zwycięskim zakończeniu wojny na
wschodniej flance i jednocześnie całkowicie uwolni rosyjskie wojska
od nacisku w państwach bałtyckich, bo wyeliminuje podstawę
operacyjną całej linii komunikacyjnej przez przesmyk suwalski.
Planowano prawe ramię wielkiej operacji wyprowadzić wzdłuż
biegu Wisły. Podstawowym założeniem było zajęcie Braniewa i drogi
ekspresowej S22 – dawnej „Berlinki”. Potem przez Wysoczyznę
Elbląską i po pobiciu rozlokowanej na niej polskiej 9 Brygady Kawalerii
Pancernej wyznaczono zadanie zdobycia węzła komunikacyjnego
Elbląga, ryglującego ruch do Gdańska i Warszawy na trasie S7. To
zawładnięcie linią obronną Elbląg–Ostróda poszerzoną obronnym
terenem na wschód do Olsztyna – wraz z drogą ekspresową S7 i 16 –
miałoby złamać linię obrony Rzeczypospolitej na północy kraju. Przy
okazji czołówki rosyjskie miały za zadanie dojść drogą 22 do
Malborka, minąć Nogat oraz sforsować przeszkodę operacyjną
Kanału Elbląskiego i próbować, rozpoznając siły polskie, dotrzeć do
linii Wisły po minięciu kilku mniejszych jezior oddalonych od 15
kilometrów od nurtu Wisły.
Na północ od powyższej bariery Elbląg–Ostróda–Olsztyn,
stanowiącej naturalną barierę obronną wnętrza kraju i doliny Wisły,
znajdują się garnizony w Bartoszycach i Braniewie oraz w Morągu. Ich
kwatery oraz miejsca wojennej dyslokacji alarmowej mają być celami
rosyjskimi od pierwszych minut wojny, jako że Braniewo i Bartoszyce
są odpowiednio 10 i 18 kilometrów od rosyjskiej granicy, a Morąg
stanowi punkt, którego nie można pozostawić za linią złamanego
frontu na trasie S7, gdyż grozi to wyprowadzeniem niebezpiecznego
kontruderzenia na tyły operacji.
Rzeka Pasłęka w Braniewie, mieście oddalonym 10 kilometrów od
Zalewu Wiślanego, 40 kilometrów od Elbląga i 55 kilometrów od
Kaliningradu, jest co najwyżej przeszkodą taktyczną. Podobnie Łyna
płynąca przez Bartoszyce. Nie można w oparciu o nie montować
obrony wojsk polskich na północy. To oznacza, że wojska polskie z
obu garnizonów w wypadku wojny obronnej muszą odejść na
południowy zachód. Pierwszą operacyjną przeszkodą jest dopiero
Kanał Elbląski i kilka jezior z nim połączonych między Elblągiem a
Ostródą i Olsztynem. Ta linia stanowi właściwie jedyną na skalę
operacyjną linię obronną pomiędzy obwodem kaliningradzkim a
strategiczną linią Wisły. Na północ od tej linii i na zachód od drogi nr
57 Bartoszyce–Biskupiec teren jest otwarty i pofałdowany, z rzadkimi
przecięciami, a zatem dogodny do operacji manewrowych, co widać
gołym okiem na polach pod Dobrym Miastem.
Następnym celem Rosjan będzie rozpoznana wcześniej
czołówkami linia rzeki Nogat pomiędzy Bałtykiem i Zalewem Wiślanym
a doliną Wisły oraz między mostem Knybawskim na Wiśle na drodze
22 a Bydgoszczą, którą Rosjanie będą musieli zająć – by osłonić tyły
swoich wojsk idących na południowy wschód na Warszawę. Na tym
odcinku Rosjanie zidentyfikowali sześć mostów, które będą musiały
być zniszczone, aby uniemożliwić kontratak wojsk polskich lub
natowskich na prawą rosyjską flankę zza Wisły. Teren wzdłuż drogi 22
między Wisłą a Nogatem to bagna, kanały, cieki wodne, więc
Rosjanom może wystarczyć zdobycie przejścia mostowego na szosie
nr 22 i promowego przez Nogat (oraz optymalnie na północy od
Elbląga na S7 jeszcze mostu pod Kiezmarkiem – choć do wykonania
tego zadania może im brakować sił), w tym trzy mosty (pieszy,
kolejowy i drogowy) w Malborku na rzece Nogat. Ponieważ miasto
leży na prawym brzegu, więc łatwiej je bronić siłom osłaniającym
podejście do Wisły, zwłaszcza że stary zamek krzyżacki będzie
pomocny dla polskich sił w obronie podejść do rzeki w razie
zamienienia go w fortecę obronną, czego obawiał się w swoich
planach rosyjski Sztab Generalny. Z tego powodu Malbork stanowi
podstawę operacyjną do kontrataku głęboko na tyły Rosjan
wykonujących strategiczne okrążenie wzdłuż doliny Wisły. Dlatego
zgodnie z oceną rosyjskich planistów Malbork musi zostać zdobyty, by
mogli kontynuować operację okrążającą.
Na południe od zbiegu Nogatu i Wisły Rosjanie będą musieli
zdobyć lub zniszczyć co najmniej cztery przeprawy na Wiśle, by
osłaniać swoją prawą flankę: w Kwidzynie, Grudziądzu, Chełmnie i
Bydgoszczy. Na tym odcinku rzeki tylko Grudziądz swoją zabudową
może chronić przeprawy przez Wisłę od ataku ze wschodu.
Gdy tylko zachodnie ramię rosyjskiej operacji zostanie
zabezpieczone, kolejnym operacyjnym celem będą mosty na Narwi.
Rosjanie będą szli na ogólny kierunek na południowy wschód od drogi
nr 16 między Grudziądzem a Ostródą z prawą flanką „łapiącą” kolejne
mosty na Wiśle. By to zrealizować, będą wymagane cztery uderzenia
taktyczne: na Toruń, co będzie trudne, bo mosty w mieście leżą
między miastem a rzeką i Toruń może być stanowczo broniony przez
zdeterminowanego obrońcę. Stąd Rosjanie planują silny desant
specnazu, by wyprzedzająco zająć miasto i mosty zanim Polacy
skonsolidują obronę Torunia. Pozostawienie miasta w rękach polskich
i kontynuowanie operacji będzie niemożliwe, gdyż Toruń daje
znakomity przyczółek do kontrataktu na flankę Rosjan z bezpiecznej
podstawy operacyjnej zza Wisły. Będzie z tego powodu za wszelką
cenę zdobywany. Drugie pomocnicze uderzenie zostanie
wyprowadzone na Włocławek, który jest trudny do obrony jako
położony na lewym brzegu Wisły i za sporymi połaciami lasu na
podejściu od wschodu. Trzecie duże uderzenie pójdzie na
przedmoście rzeki w Płocku, który akurat może zostać z tego powodu
zamieniony w fortecę ryglującą dostęp do trzech miejskich mostów.
Pozostawienie w rękach polskich Płocka będzie jeszcze bardziej
niebezpieczne niż pozostawienie Torunia, bo rosyjskie linie
komunikacyjne będą na tym etapie jeszcze bardziej rozciągnięte od
oddalającej się podstawy operacyjnej w obwodzie kaliningradzkim.
Zgodnie z planami wojny „Judo” Płock będzie podstawowym celem
Rosjan. Jeśli polskie wojsko utrzyma miasto i zasłonięte miastem
przeprawy mostowe, to Rosjanie nie będą mogli zorganizować linii
obrony swojej prawej flanki, chroniącej ruch w kierunku rzeki Narew.
Czwarte uderzenie zostanie wyprowadzone w kierunku na Warszawę,
przede wszystkim w kierunku mostu na Wiśle w Wyszogrodzie i
wszystkich po kolei mostów na drodze do Bugu i Narwi, w tym w
Modlinie, Nowym Dworze Mazowieckim, Dębem, Zegrzu, Serocku,
Pułtusku i Różanie. Rosjanie zakładają, że na tym etapie będzie to już
stosunkowo łatwe, Polacy bowiem będą zajęci przegrupowaniem się
na przesmyk suwalski, a potem w wyniku postępów oskrzydlającej
operacji rosyjskiej – do obrony stolicy kraju.
Drugie ramię operacji przeciw Polsce będzie wychodziło z
podstawy operacyjnej Grodna i Wołkowyska, ale także z rejonu
Brześcia, aby po koncentracji za Bugiem po polskiej stronie granicy
pozostać w linii Bugu od północnej i wschodniej strony rzeki, z
zamiarem uchwycenia w stosownym momencie mostów na Narwi –i
by spotkać się z drugim ramieniem operacji idącym od Wisły. W
planach początkowym punktem do zdobycia na terenie
Rzeczypospolitej jest Białystok. Dominuje tu oś koncentrycznego
uderzenia drogą nr 19 z Grodna do Białegostoku oraz drogą 65 z
Wołkowyska do Białegostoku, jak również drogami 66 i 19 przez
Bielsk Podlaski z samego Brześcia.
Na najbardziej północnej z tych dróg dominuje otwarty teren
wzdłuż linii kolejowej z Białorusi, czyniąc ruch w kierunku Sokółki
względnie łatwym i tylko jedna mała rzeczka o tej samej nazwie
przegradza drogę w poprzek. To daje napastnikowi szerokie pole
manewru nawet na 20 kilometrów – patrząc od granicy białoruskiej.
Pierwsze 10 kilometrów od Sokółki do Białegostoku to teren falisty z
niewielką ilością drzew. Kolejne 20 kilometrów to już dużo drzew,
bagien i poza wyznaczonymi drogami teren jest nieprzystępny dla
manewrowania wojskiem. Droga bezpośrednio wiodąca z Białorusi do
Białegostoku prowadzi przez zalesiony teren, który jest łatwy do
obrony, jeśli dobrze wyszkolona piechota zna lokalne uwarunkowania.
Białystok to węzłowisko komunikacyjne, skupiające również linie
kolejowe w kilku kierunkach, w tym kilka linii głębiej wiodących w
Polskę. Płynąca niedaleko Narew jest bardzo trudna do forsowania, jej
podmokłe brzegi i bagnista dolina ciągną się niemal w
nieskończoność. Dla czołgów podejście od Narwi jest
problematyczne. Wszystkie podejścia do Białegostoku są zalesione,
podmokłe i bagniste – z wyjątkiem południa od Brześcia przez Bielsk
Podlaski. Utrzymanie Białegostoku i Ostrowi Mazowieckiej będzie
kluczowe dla zapobieżenia otoczeniu wojsk polskich na przesmyku
suwalskim i za linią Wisły i Narwi w wielkiej operacji okrążającej.
Lasy i mokradła osłaniają Białystok z każdego kierunku z
wyjątkiem południowego od Brześcia, ale z tego kierunku i tak trzeba
forsować Narew. To oznacza, że kierunek południowy z punktu
widzenia Rosjan stwarza największe szanse, by zablokować Białystok
i opanować komunikacje z niego wychodzące. Jednocześnie układ
terenu oraz bieg Narwi powodują, że Rosjanie planują uchwycenie linii
Narwi i izolację obrońców miasta, którzy walczyliby wówczas w
otoczeniu. Teren jednocześnie powoduje, że załoga miasta nie będzie
mogła swobodnie ewakuować się z miasta na zachód, a to z powodu
rzeki i mostu na Narwi za Białymstokiem w Choroszczy, na drodze nr
S8, których utrata przypieczętuje los obrońców miasta.
Dalej poruszając się tą drogą Rosjanie będą wchodzili między Bug
a Narew. Dlatego utrzymanie Ostrowi Mazowieckej będzie kluczem do
zapobieżenia operacji oskrzydlającej. Jeśli Rosjanie zdobędą Ostrów
Mazowiecką, będą mogli się ruszyć we wszystkich kierunkach
względem przepraw na Narwi, mając oparcie również na bliskich
odległościowo przeprawach na Bugu. Uchwycenie siedmiu kolejnych
mostów drogowych, trzech kolejowych i jednego przejścia promowego
na Bugu pomiędzy granicą Białorusi i zbiegiem Bugu i Narwi byłoby
dla Rosjan warunkiem swobody operacyjnej i warunkiem dokończenia
operacji zamknięcia kotła. Wojska rosyjskie osłonięte byłyby w ten
sposób od kontruderzenia przez Polaków działających na południe od
Bugu. Na południe od Ostrowi Mazowieckiej kluczowe zwłaszcza
będą mosty w Nurze, Broku, Małkini i Wyszkowie. Uchwycenie mostu
w Broku na Narwi zabezpiecza lewą flankę operacji okrążającej, a
także wyizoluje Ostrów Mazowiecką z oddziaływania polskiego wojska
z drugiego brzegu Narwi od północnego zachodu. Bardzo ważny jest
most w Wyszkowie – podejście od południa od Warszawy do rzeki bez
tego mostu jest właściwie niemożliwe w czasie wojny, więc
zniszczenie go będzie dla Rosjan priorytetem, by zapobiec szybkiemu
manewrowi Polaków na północ w celu przeciwdziałania okrążeniu
całości sił polskich ze wschodu. W razie podjęcia przez Rosjan decyzji
o niezniszczeniu mostu w Wyszkowie stanowić on może także dla
nich bramę do ataku na Warszawę. Po spotkaniu się ramion
rosyjskiego uderzenia pod Modlinem za linią Wisły, Bugu i Narwi
Warszawa stanie się zakładnikiem położonym około 30 kilometrów od
wojsk rosyjskich. W ręce Rosjan wpadnie cywilny port lotniczy w
Modlinie, a wraz z nim nastąpi zamknięcie kotła jednej czwartej
terytorium Polski.
Polska podstawa operacyjna do państw bałtyckich zostanie tym
samym zneutralizowana, a pomoc ze strony sojuszników od zachodu
kraju uniemożliwiona przez opanowanie doliny Wisły i przepraw na
rzece na północ od Warszawy. To przypieczętuje los państw
bałtyckich i pozbawi Polskę pola manewru wojskowego i politycznego,
kończąc zgodnie z planem rosyjskiego Szatbu Generalnego „Judo”
wojnę na wschodniej flance NATO.
Warto zwrócić uwagę, że tak ambitna operacja bez terytorium
Białorusi byłaby niemożliwa, zarówno jeśli chodzi o przecięcie
przesmyku suwalskiego poprzez uderzenia przez Druskieniki w
kierunku Olity i Mariampola i szachowanie Wilna, ale także z powodu
wyjścia uderzenia na Polskę z rejonów Grodna, Wołkowyska i
Brześcia. Oprócz tego terytoria Białorusi i Litwy są wciąż ważne z
perspektywy sowieckich istniejących instalacji wojskowych, w tym o
znaczeniu strategicznym. Najważniejsza z nich to funkcjonująca do
dziś stacja radiolokacyjna w Wilejce, która została włączona w
sowiecki system zarządzania flotą w 1965 roku. Kompleks ten wciąż
stanowi centrum łączności dla atomowych okrętów podwodnych
operujących na Atlantyku i części Pacyfiku oraz Oceanie Indyjskim.
Rosyjska marynarka wojenna nadal kontroluje ten obiekt. Na mocy
porozumienia z 1995 roku, przedłużanego w 2020 roku, baza razem z
przyległym obszarem została wydzierżawiona do 2045 roku. Drugim
strategicznym obiektem znajdującym się dziś na terytorium Białorusi
jest „Węzeł Baranowicze”. Konstrukcja kompleksu militarnego
rozpoczęła się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W
miejscowości Hancewicze, 48 kilometrów na południowy wschód od
Baranowicz, powstał kompleks radiostacji pod kryptonimem „Wołga”.
Stanowi on znaczący element sowieckiego (a następnie rosyjskiego)
systemu wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym. Stacja
radiolokacyjna pełną gotowość bojową zyskała w 2003 roku. Obydwa
kompleksy stanowią strategiczne elementy bezpieczeństwa
militarnego Federacji Rosyjskiej (dawniej ZSRS).
Po przeprowadzeniu na Białorusi zamachu stanu w nocy z 4 na 5
września 2027 roku oraz powołaniu 5 września marionetkowego rządu
w Mińsku Rosja rozpoczęła rozmieszczanie w tym kraju swoich sił
zbrojnych. W tym samym czasie Rosjanie nasilili działania wojsk
specjalnych, których celem jest destabilizacja państw bałtyckich
poprzez prowokowanie oraz stymulowanie niepokojów społecznych i
przemocy. Napięcie jest generowane przez docierające do opinii
publicznej informacje, tworzone przez rosyjskich specjalistów w
dziedzinie wojny informacyjnej. Rosjanie coraz częściej określają
panującą w krajach bałtyckich sytuację jako wojnę domową, która
wymaga podjęcia interwencji w celu ochrony rosyjskojęzycznej
mniejszości, a następnie rozpoczynają przerzucanie na terytorium
Łotwy jednostek wojsk specjalnych, w szczególności w okolice
Rzeżycy i Dyneburga.
Wywiad wojskowy USA 16 września 2027 roku przedstawił
prezydentowi Stanów Zjednoczonych obszerny raport na temat
sytuacji na wschodniej flance. Ze względu na jego zawartość po
dwóch godzinach przedstawiono go także rządom w Londynie,
Sztokholmie, Warszawie, Kopenhadze, Wilnie, Rydze i Tallinie.
Znalazły się w tym raporcie dowody, że rosyjski Sztab Generalny
utworzył i przemieszcza do punktów koncentracji następujące sześć
grup zadaniowych z prawdopodobnie następującymi dla nich
zadaniami:
– Grupa Leningrad – zadanie utrwalenia rosyjskiej obecności
wojskowej w proklamowanej dzień wcześniej samozwańczo
Latgalskiej Republice Ludowej na Łotwie i w estońskiej Narwie oraz
na obszarach między jeziorem Pejpus a Jeziorem Pskowskim, a także
przygotowanie do przeniesienia akcji wojskowej z Łotwy na Litwę.
Punkt koncentracji i formowanie: okręgi wojskowe leningradzki i
pskowski; skład: sześć batalionowych grup bojowych i jedna pełna
brygada zebrane z 76 Gwardyjskiej Dywizji Desantowej z Pskowa, 25
Gwardyjskiej Brygady Zmotoryzowanej z Władimirskego Lagera, 2
Dywizji Zmotoryzowanej z Moskwy, 32 Brygady Zmotoryzowanej z
Nowosybirska, 35 Gwardyjskiej Brygady Zmotoryzowanej z Alejska,
59 Brygady Gwardyjskiej Zmotoryzowanej z Barabasza. Do rezerwy
wyznaczono 2 Brygadę specnazu z Pskowa.
– Grupa Południe – zadanie opanowania granicy polsko-litewskiej
na kierunku Kaliningradu i Wilna, punkt koncentracji i formowanie –
rejon Grodna na Białorusi; skład: trzy brygady zmotoryzowane – 18
Gwardyjska z Khankali, 205 Brygada z Budionnowska, 136
Gwardyjska z Bujnakska.
– Grupa Cytadela – zadanie odcięcia Kłajpedy od posiłków
morskich NATO, przeciwdziałanie posiłkom NATO przychodzącym z
Polski przez przesmyk suwalski, punkt koncentracji i formowania –
obwód kaliningradzki; skład: jeden pułk desantowy i dwie brygady
zmotoryzowane: 217 Gwardyjski Pułk Desantowy z Iwanowa, 79
Gwardyjska Zmotoryzowana Brygada z Kaliningradu, 810 Brygada
Piechoty Morskiej z Krymu i jednostki mobilizacyjne oparte na
poborowych z obwodu kaliningradzkiego.
– Grupa Ezel – ustanowienie obrony powietrznej na wyspach
archipelagu estońskiego i zamknięcie Zatoki Ryskiej dla komunikacji
NATO, miejsce koncentracji i formowania – Sewastopol na Krymie i
Kronsztad w Zatoce Fińskiej; skład: jeden pułk piechoty morskiej, dwa
pułki obrony powietrznej: 61 Pułk Piechoty Morskiej ze Sputnika, 1488
Pułk Obrony Powietrznej z Zielonogorska, 500 Pułk Gwardyjski
Obrony Powietrznej z Gostilitsi.
– Grupa Wisła – zadanie przeprowadzenia kończącego wojnę
uderzenia w Polsce wzdłuż biegu Wisły w górę rzeki na południe,
miejsce koncentracji i formowania – obwód kaliningradzki: brygada
piechoty morskiej, osiem brygad zmotoryzowanych i jedna brygada
rakiet balistycznych Iskander; skład pierwszego rzutu: 336
Gwardyjska Brygada Piechoty Morskiej z Bałtijska/Kaliningradu, 9
Brygada z Niżnego Nowogrodu, 27 Gwardyjska z Widnoje, 19
Brygada Zmotoryzowana z Budionnowska, 64 Brygada z
Chabarowska, 152 Gwardyjska Brygada Rakiet z Czerniachowska
koło Kaliningradu oraz jednostki specnazu: 16 Brygada z Tambowa,
45 Gwardyjski Pułk z Kubinki, 10 Brygada z Molkino, 14 Brygada z
Volochaevskij.
– Grupa Bagration – zadanie przeprowadzenia uderzenia
kończącego wojnę przeciw Polsce od Bramy Smoleńskiej, miejsce
koncentracji i formowaniea – rejon Grodna i Brześcia na Białorusi –
jedna dywizja pancerna, pięć pancernych brygad, jedna dywizja
zmotoryzowana, jedna brygada rakietowa Iskander, jedna brygada
ciężkiej artylerii, dwie brygady obrony powietrznej; skład pierwszego
rzutu: 4 Dywizja Pancerna z Naro-Fomińska, 6 Pancerna Brygada z
Mulino, 90 Brygada Pancerna z Moskwy, 150 Brygada
Zmotoryzowana z Rostowa, 26 Brygada Rakiet z Luga, 288 Brygada
Artylerii z Mulino, 53 Brygada Obrony Powietrznej z Kurska, 202
Brygada Obrony Powietrznej w Naro-Fomińska.
Według doniesień amerykańskiego wywiadu wojskowego na
froncie na kierunku Finlandii i Norwegii pozostawiono 138 Gwardyjską
Brygadę Zmotoryzowaną, 80 Brygadę Zmotoryzowaną oraz
wszystkich poborowych z wojsk ochrony wybrzeża Floty Północnej i
poborowych brygad zmotoryzowanych okręgu leningradzkiego. Na
kaukaskim kierunku operacyjnym pozostawiono całą 49 Armię
rosyjską, 17 Brygadę Gwardyjską Zmotoryzowaną i wszystkich
poborowych 58 Armii. Na Ukrainie pozostawiono 22 Brygadę
specnazu, 1 Brygadę Czołgów z 2 Dywizji Zmotoryzowanej i jedną
brygadę czołgów z 6 Dywizji Pancernej, 108 Gwardyjski Pułk
Powietrznodesantowy i 19 Brygadę Zmotoryzowaną.
Siły powietrzne zostały całe postawione w stan pełnej gotowości.
Grupa Leningrad została wzmocniona pełnym pułkiem Su-27 z
Pskowa, Grupa Południe trzema eskadrami Su-24 z Lidy i Prużany, z
tego jedna eskadra miałaby zostać przebazowana do Dyneburga na
Łotwie w razie zajęcia miasta i pobliskiego lotniska zaraz na początku
wojny. Jedna eskadra ciężkich myśliwców przewagi powietrznej Mig-
31M została przebazowana do Kaliningradu.
Celem Moskwy w nachodzącej wojnie w państwach bałtyckich jest
zniszczyć wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego, a w
szczególności postanowień artykułu 5. Traktatu, na mocy którego
NATO ma obowiązek udzielenia pomocy w wypadku zbrojnej napaści
na jednego z członków Sojuszu; ustanowić strefę buforową między
Federacją Rosyjską a rdzeniem Sojuszu Północnoatlantyckiego;
ustanowić korytarz lądowy między terytorium Federacji Rosyjskiej (lub
jej sojusznikami) i obwodem kaliningradzkim oraz zminimalizowanie
strat rosyjskich poprzez unikanie możliwie jak najdłużej
konwencjonalnych działań zbrojnych oraz stosowanie rosyjskiej taktyki
wojny nowej generacji (wojny hybrydowej).
W celu realizacji powyższych celów w krótkiej kampanii
„neutralizującej” opór w państwach bałtyckich podzielono cały obszar
konfliktu na pięć sektorów:
1) granica rosyjsko-estońska między Narwą a Iwangorodem – tam
rosyjskie jednostki mają za zadanie zmusić siły estońskie do
utrzymania swoich pozycji na północnym wschodzie w celu obrony
Tallina, stolicy Estonii, a więc jak najdalej od estońskiej wyspy Sarema
na zachodzie oraz południowo-wschodnich krańców terytorium tego
państwa, które stanowią główny cel Rosji, co dodatkowo ułatwia siłom
rosyjskim marsz na Rygę przez południowo-wschodni rejon idealnie
nadający się do ruchu na stolicę Łotwy;
2) granica między okręgiem pskowskim i Łatgalią – tu celem jest
wprowadzenie do działań rosyjskich jednostek przeznaczonych do
opanowania najdogodniejszej lądowej linii komunikacyjnej w kierunku
Kaliningradu;
3) przedmieście Wilna, by zagrozić litewskiej stolicy i tym samym
odciągnąć uwagę Litewskich Sił Zbrojnych od terenów o większym
znaczeniu operacyjnym na północ od linii Wilno–Kowno od kierunku
Dyneburga, co miałoby umożliwić Rosjanom utworzenie lądowego
połączenia z Kaliningradem i uzyskanie 10 dni względnej swobody
operacyjnej (jak zakłada Sztab Generalny w Moskwie) bez
poważniejszej kontrakcji NATO z terytorium Polski;
4) Brama Smoleńska w kierunku zachodnim, gdzie rosyjskie
jednostki poza zadaniami bojowymi wymierzonymi bezpośrednio
przeciw Polsce, poprzez samą dyskolację będą miały na celu
rozegranie różnic interesów narodowych poszczególnych państw
NATO, a tym samym rozbicie jedności Sojuszu w implementacji
postanowień artykułu V Traktatu Północnoatlantyckiego i pozbawienie
woli przyjścia z pomocą bałtyckim sojusznikom; jednostki te mają
ponadto zagrozić liniom komunikacyjnym NATO przez przesmyk
suwalski do państw bałtyckich z Polski, a także w razie potrzeby
wesprzeć lub odciążyć lżejsze zgrupowania wojsk rosyjsko-
białoruskich operujących na terenach krajów bałtyckich, gdzie panują
niesprzyjające warunki do prowadzenia wojny manewrowej;
5) Morze Bałtyckie w celu desantu w kluczowych miejscach
kontrolujących linie komunikacyjne akwenu i na wyspach oraz
wybrzeżu w celu utworzenia systemu obrony powietrznej w ramach
strategii antydostępowej A2AD.
W sektorze estońskim, wileńskim i desantu bałtyckiego Rosjanie
muszą wystawić siły rzędu jednej brygady. Sektor drugi na Dyneburg i
korytarz do Kaliningradu wymaga rozwinięcia co najmniej czterech
brygad. Do ewentualnego uderzenia na Polskę wymagana jest cała 1.
Gwardyjska Armia Pancerna wspierana przez jednostki białoruskie.
Drugi rzut wojsk we wszystkich sektorach – z wyjątkiem kierunku
polskiego z Bramy Smoleńskiej – stanowią siły, które nie podlegają
rosyjskiemu Ministerstwu Obrony (np. Federalna Służba Gwardii
Narodowej, jednostki podległe Ministerstwu FR ds. Obrony Cywilnej,
Sytuacji Nadzwyczajnych i Usuwania Skutków Klęsk Żywiołowych),
natomiast drugi rzut wojsk w sektorze wychodzącym na kierunek
polski z Bramy Smoleńskiej stanowią formacje białoruskie oraz 2.
Gwardyjska Armia z Centralnego Okręgu Wojskowego SZ FR.
Według kalkulacji Rosjan zamrożenie konfliktu na terytorium
państw bałtyckich jest wystarczające do osiągnięcia sukcesu całej
kampanii poprzez zmianę ładu międzynarodowego, osłabienie roli
USA jako gwaranta bezpieczeństwa w Europie, złamanie spójności
NATO, jego wiarygodności oraz doprowadzenie do sytuacji, w której
Rosja stanie się arbitrem losu państw bałtyckich. To zmusi do nowego
ładu i zapewne – w obliczu utraty dominującej roli przegranych
Stanów Zjednoczonych – do powstania upragnionego przez Moskwę
koncertu mocarstw na kontynencie, z obowiązkowym udziałem
zwycięskiej Rosji, a być może bez USA.
W drugim ewentualnym wariancie Rosjanie mogą dążyć do
okrążenia sił natowskich, które operują na terytoriach pogranicznych
Sojuszu (tzn. terytorium Polski oraz państw bałtyckich), co poważnie
zagroziłoby politycznemu przywództwu każdego pańtwa NATO i
całemu Sojuszowi łącznie. Dlatego w razie pomagania przez Polskę
państwom bałtyckim przez przesmyk suwalski Rosjanie planują
uderzenie na Polskę z dwóch kierunków – podstawy operacyjnej w
Kaliningradzie wzdłuż doliny Wisły i z rejonów Brześcia i Grodna, by
na linii Bugu, Narwi i Wisły odciąć wojska polskie, które utrzymują linię
operacyjną na Litwę. Przez opanowanie przepraw na Wiśle poniżej
Warszawy w kierunku na Gdańsk odciąć dodatkowo od możliwości
przyjścia Polsce z pomocą przez sojuszników zachodnich.
Rosyjski załącznik kryptonim „Nowa Ziemia” do planu wojny
„Judo”, dotyczący ryzyka eskalacji nuklearnej zakłada, że natowski
atak odwetowy z użyciem głowic jądrowych jest mało prawdopodobny.
Głównie biorąc pod uwagę lokalną przewagę Rosji w broni jądrowej i
środkach jej przenoszenia, w tym kontrolę drabiny eskalacyjnej oraz
potencjalną przewagę w bieżącej narracji wydarzeń oraz jej wpływ na
światowe media czy światową opinię publiczną.
Głównym zadaniem Stanów Zjednoczonych jest obrona państw
Sojuszu przed pogwałceniem suwerenności terytorialnej na
wschodniej flance i utrzymanie tym samym swojej pozycji politycznej
na kontynencie. Celem Rzeczypospolitej jest przede wszystkim
utrzymanie na kontynencie ładu obowiązującego po wydarzeniach z
lat 1989–1991, który przyniósł niepodległość. W razie wojny celem
jest powstrzymanie rosyjskiej agresji poprzez groźbę eskalacji – z
konfliktu lokalnego do pełnowymiarowego konfliktu zbrojnego na całej
wschodniej flance oraz włączenie do wojny wszystkich zasobów
sojuszników europejskich oraz przede wszystkim Stanów
Zjednoczonych. W razie jednak załamania spójności Sojuszu i
ewidentnej niemożliwości utrzymania przez Sojusz ładu
postzimnowojennego celem Warszawy jest możliwe najdotkliwsze
pokonanie lub osłabienie Rosji na pomoście bałtycko-czarnomorskim,
by nie mogła sięgnąć po regionalną hegemonię. Tym samym celem
jest obrona niepodległości Rzeczypospolitej i statusu sąsiednich
państw, które po 1991 roku odpadły od imperium sowieckiego.
Celem Szwecji jest wzmocnienie zdolności odstraszania poprzez
zademonstrowanie jedności „świata Zachodu”. Pomimo że nie jest
członkiem NATO, Szwecja nie jest bynajmniej państwem neutralnym,
a w obliczu konfliktu zbrojnego, który grozi dominacją Rosji w
obszarze Morza Bałtyckiego z jednoczesnym załamaniem ładu
europejskiego obowiązującego po 1991 roku Szwedzi gotowi są
udzielić wsparcia siłom natowskim, by przywrócić w regionie Morza
Bałtyckiego status quo ante.
Sojusznicy w NATO 18 września na spotkaniu wszystkich
przywódców państw Sojuszu w Paryżu deklarują solidarność –
zgodnie z poprzednim komunikatem ze spotkania państw z 6
września. Stany Zjednoczone decydują się przerzucić komponenty
Dowództwa Europejskiego Stanów Zjednoczonych (United States
European Command, EUCOM) do Polski i rozpoczynają
przemieszczanie zasobów sił powietrznych z baz zlokalizowanych na
całym świecie do Lackenheath w Wielkiej Brytanii i Ramstein w
Niemczech. Amerykanie uruchamiają procedury związane z
wykorzystaniem Global Response Force (GRF) i rozpoczynają
przerzucanie tych sił w okolice Warszawy. To samo z obiecanymi
wcześniej rządowi w Warszawie systemami obrony powietrznej
THAAD. Komponenty 4. Dywizji Piechoty (Zmechanizowanej) są
kierowane do portów nad Atlantykiem i dalej statkami transportowymi
do portów Europy Zachodniej. Amerykańskie jednostki wojsk
lądowych wraz z lotnictwem wojsk lądowych, przychodzące do
polskiego teatru wojny, zostają podzielone w proporcjach 2:1, gdzie
większa część jednostek kierowana jest w okolice przesmyku
suwalskiego – po polskiej stronie, natomiast pozostałe jednostki
zajmują pozycje na wschód od Warszawy na przedmościu
warszawskim – by mieć zdolność do reagowania na trzy kierunki
operacyjne – z Grodna, Brześcia i trzeci z obejściem doliny Wieprza
od południa.
Okręty podwodne i grupa uderzeniowa lotniskowca „Ford”
otrzymują rozkaz przemieszczenia się na Morze Północne, a dwa z
czterech niszczycieli obrony powietrznej klasy AEGIS wychodzą z
portu Rota w Hiszpanii również na Morze Północne. Dwa pozostałe
niszczyciele wychodzą z tej bazy na wschodnie Morze Śródziemne.
Jednostka ekspedycyjna piechoty morskiej wyrusza niezwłocznie
transportem powietrznym do Norwegii, by podjąć zgromadzony tam
sprzęt.
Szwedzi grupują związki taktyczne wojsk lądowych i rozpoczynają
proces fortyfikowania Gotlandii, a także wzmacniają północne granice
państwa. Siły powietrzne Szwecji zostają postawione w stan
podwyższonej gotowości, podczas gdy marynarka wojenna
rozpoczyna namierzanie pozycji okrętów rosyjskich na Morzu
Bałtyckim.
Dowództwo Sił Zbrojnych RP ogłasza cichą alarmową mobilizację.
Niezwłocznie wydaje rozkaz rozproszenia jednostek sił powietrznych i
rozmieszcza je na lotniskach polowych, lotniskach cywilnych oraz
autostradach z dala od głównych baz lotniczych – przede wszystkim w
zachodniej Polsce, tak by zminimalizować ryzyko wyeliminowania tych
sił w trakcie spodziewanego ataku rosyjskiego na polskie bazy
lotnicze. Wszystkie zakupione samoloty F-35A zostają natychmiast
przebazowane do zachodnich Niemiec na lotniska między Kolonią a
Dortmundem. Okręty podwodne z rakietami manewrującymi
wychodzą z portu w Gdyni na patrole bojowe blisko szlaków podejścia
do Zatoki Ryskiej od zachodu. Morska Jednostka Rakietowa w trybie
alarmowym wychodzi z garnizonu i zajmuje ukryte pozycje na
zalesionym wybrzeżu, by móc razić okręty rosyjskie podchodzące do
polskiego wybrzeża i poruszające się po południowym Bałtyku,
korzystając z wielu przygotowanych wcześniej stanowisk ogniowych,
tak by móc się przemieszczać i nie być namierzonym zaraz na
początku wojny. Brygady artylerii wyposażone w systemy artylerii
bardzo dalekiego zasięgu Homar otrzymały rozkaz wyjścia na pozycje
bojowe w lasach między Szczytnem a Nidzicą oraz w terenie
podmiejskim warszawskiej Pragi na wschodnim przedmościu stolicy.
Systemy radarów pola walki i system sensorów na podejściach
wypadowych na północy i wschodzie są niezwłocznie uruchamiane.
Polski system świadomości sytuacyjnej przechodzi na pełne działanie
i pełne okadrowanie personelem odwołanym z urlopów i
mobilizowanym w alarmowym tempie.
We wrześniu 2027 roku „ciężki” trzon polskich sił lądowych
stanowią cztery dywizje – nowo sformowana w latach dwudziestych
XXI wieku zgodnie z nowymi koncepcjami operacyjnymi Planu Bitwy
Połączonej na Wschodzie 1 Dywizja Pancerna „Niemeńska”
(Warszawa-Bemowo), w której skład wchodzą: 13 Brygada Pancerna
(Pruszków), 3 Brygada Pancerna (Grodzisk Mazowiecki), 61 Brygada
Pancerna (Grójec) oraz 19 Brygada Zmechanizowana (Sochaczew)
oraz 8 Niemeński Pułk Artylerii (Łowicz); 11 Lubuska Dywizja
Kawalerii Pancernej (Żagań), w której skład wchodzą: 10 Brygada
Kawalerii Pancernej (Świętoszów), 17 Wielkopolska Brygada
Zmechanizowana (Międzyrzecz), 34 Brygada Kawalerii Pancernej
(Żagań) oraz 23 Śląski Pułk Artylerii (Bolesławiec); 12 Szczecińska
Dywizja Zmechanizowana (Szczecin) w składzie 2 Brygada
Zmechanizowana Legionów (Złocieniec), 7 Pomorska Brygada
Obrony Wybrzeża (Słupsk), 12 Brygada Zmechanizowana
(Szczecin/Stargard Szczeciński/Choszczno) oraz 5 Lubuski Pułk
Artylerii (Sulechów) i wreszcie 16 Pomorska Dywizja
Zmechanizowana (Elbląg) w składzie: 1 Warszawska Brygada
Pancerna (Warszawa-Wesoła), 9 Brygada Kawalerii Pancernej
(Braniewo), 15 Giżycka Brygada Zmechanizowana (Giżycko), 20
Bartoszycka Brygada Zmechanizowana (Bartoszyce) oraz 11
Mazurski Pułk Artylerii (Węgorzewo), któremu podporządkowany jest
odtworzony 14 Suwalski Dywizjon Artylerii Przeciwpancernej
(Suwałki).
Za osłonę kierunków z północy i wschodu w okresie pokojowym
odpowiada 16 Pomorska Dywizja Zmechanizowana oraz w odwodzie
cała czterobrygadowa 1 Dywizja Pancerna „Niemeńska”, schowana za
aglomeracją Warszawy, przeznaczona do szybkiego przemieszczania
się odpowiednio do zarysowanego zagrożenia. W zależności od
ustalonego głównego kierunku ataku przeciwnika – na wschodnie
przedmoście warszawskie wobec zagrożenia od Grodna i Brześcia;
na południe – przeciwdziałając próbom forsowania Wisły od doliny
Wieprza i przejścia Pilicy w operacji uderzenia na Warszawę od
południa, oraz na północ – przez przeprawy w Wyszogrodzie i
Modlinie, reagując na zagrożenie z obwodu kaliningradzkiego i wzdłuż
doliny Wisły.
Inne jednostki brygadowe polskich sił zbrojnych stacjonują poza
obszarami województw warmińsko-mazurskiego, podlaskiego oraz
mazowieckiego (6 Brygada Powietrznodesantowa – Kraków, 21
Brygada Strzelców Podhalańskich – Rzeszów, 25 Brygada Kawalerii
Powietrznej – Tomaszów Mazowiecki). Bezpieczeństwo północnej
granicy uzupełnia ponadto 9 Warmiński Pułk Rozpoznawczy w
Lidzbarku Warmińskim. Osłonę przeciwzaskoczeniową stolicy Polski
na kierunku z Brześcia i Grodna stanowią pododdziały 1
Warszawskiej Brygady Pancernej, stacjonujące na warszawskim
przedmościu w Wesołej, które swoją stałą obecnością wspiera
rozwinięty po cichej mobilizacji 18 Białostocki Pułk Rozpoznawczy
(Białystok,) wsparty silnymi oddziałami obrony terytorialnej.
Odziedziczona po PRL-u nikła sieć garnizonów i infrastruktury
wojskowej na tzw. ścianie wschodniej, służąca wcześniej interesom
Związku Sowieckiego, po 1989 roku nie była początkowo w istotny
sposób rozbudowywana. Po 2018 roku podjęto decyzje dyslokowania
na kierunku wschodnim jednostek Wojsk Obrony Terytorialnej w
województwach: podlaskim, lubelskim oraz mazowieckim i warmińsko-
mazurskim. W tym samym mniej więcej czasie zaczęły się także
pojawiać rotacyjnie amerykańskie brygady ciężkie rozmieszczone w
garnizonach w Bolesławcu, Skwierzynie, Świętoszowie oraz Żaganiu i
Choszcznie, a więc daleko od polskiej granicy wschodniej, za to w
bliskości potrzebnych do rotacyjnego szkolenia poligonów. Strona
polska przez wiele lat za optymalny obszar stacjonowania
amerykańskiej brygady ciężkiej wskazywała okolice Ciechanowa,
Łomży, Ostrołęki, Ostrowi Mazowieckiej, Przasnysza, Wyszkowa lub
Zambrowa. Taka koncentracja pozwalałaby na natychmiastowe użycie
tych jednostek zarówno na kierunku kaliningradzkim, jak i na kierunku
zagrożenia płynącego z traktu smoleńskiego lub brzeskiego.
Dyslokacja wojsk USA jednak nie uległa zmianie. Wielonarodowa
natowska batalionowa grupa bojowa pod dowództwem amerykańskim
na uniwersalnych strykerach stacjonuje w Orzyszu na Mazurach
blisko przesmyku suwalskiego oraz w pobliskim Bemowie Piskim, tym
bardziej że batalion NATO ma współdziałać taktycznie z 15 Brygadą
Zmechanizowaną z Giżycka.
Wraz z narastającym kryzysem we wrześniu 2027 roku Wojska
Lądowe rozmieszczają koleją dwie ciężkie dywizje (11 Lubuska
Dywizja Kawalerii Pancernej z Żagania oraz 12 Szczecińska Dywizja
Zmechanizowana) w pobliżu Warszawy między Warszawą a Łodzią i
między Pilicą a Łowiczem za „X” Wisły, czyli w miejscu, w którym już
stacjonuje czterobrygadowa 1 Dywizja Pancerna „Niemeńska”.
Jednocześnie służby inżynieryjne otrzymały rozkaz rozmontowywania
ekranów akustycznych na autostradach i drogach ekspresowych A2 i
S8, by nie ograniczać i nie kanalizować manewru kolumn
transportowych, w szczególności w razie wybuchu wojny, co może się
wydarzyć w każdej chwili. 16 Dywizja Zmechanizowana pozostaje na
pozycjach przy granicy z obwodem kaliningradzkim, przy czym
brygady z Bartoszyc i Braniewa wychodzą na pozycje bojowe poza
garnizonami odsuwając się od granicy, aby zapobiec
przeprowadzeniu wobec nich prewencyjnego ataku z obwodu
kaliningradzkiego.
Szwecja negocjuje z Estonią możliwość rozmieszczenia na
estońskiej wyspie Sarema sił o wielkości odpowiadającej jednej
brygadzie. Stany Zjednoczone usiłują przerzucić do Estonii 173
Brygadę Powietrznodesantową, która stacjonuje we Włoszech.
Zarówno szwedzkie, jak i amerykańskie wysiłki zostają zahamowane
przez nagłe narzucenie przez Rosję 19 września 2027 roku strefy
zakazu lotów w przestrzeni powietrznej państw bałtyckich.
Ogłoszenie strefy zakazu lotów staje się początkiem rosyjskiej
ofensywy w krajach bałtyckich. Rosjanie rozprzestrzeniają fałszywe
informacje na temat niepokojów społecznych w krajach bałtyckich,
które obejmują mniejszość rosyjskojęzyczną w tych państwach –
dowodząc, że „wojna domowa” ogarnęła państwa członkowskie
NATO. Moskwa oficjalnie usprawiedliwia tym samym
przeprowadzenie „operacji pokojowej”, zainicjowanej przez blokadę
baz powietrznych, w których stacjonują maszyny i żołnierze Sojuszu
realizujący misje Baltic Air Policing. Rosyjskie myśliwce przechwytują
poderwane samoloty NATO i zmuszają je do lądowania na rosyjskich
lotniskach. Następnie przerzucają jednostki wojsk specjalnych do
Narwy w Estonii, a także do wybranych, strategicznie położonych
obiektów na terenie Łotwy wokół Rzeżycy i na mostach na Dźwinie
koło Dyneburga.
O 3 rano 20 września 2027 roku estońska straż graniczna
rozpoczyna wymianę ognia z rosyjskimi wojskami oficjalnie
przebywającymi przy granicy na ćwiczeniach. W ciągu kilku godzin
staje się jasne, że Rosjanie rozpoczęli inwazję na państwa bałtyckie.
Jednostki specnazu zajęły kluczowe skrzyżowanie pomiędzy Jarve–
Sillamae–Narwą, około 100 kilometrów na wschód od Tallina. Dwie
zmotoryzowane grupy o szacowanej wielkości dwóch brygad dołączyły
do jednostek specnazu. Rosyjskojęzyczni mieszkańcy Estonii według
nieoficjalnych i niepotwierdzonych raportów dołączają do wojsk
rosyjskich. Seria cyberataków jednocześnie zaatakowała sieci
wojskowe i cywilne w Estonii, utrudniając komunikację, choć nie
została ona wyeliminowana w całości. Systemy radiowe należące do
wojska działają, ale na mniejszym stopniu efektywności. Systemy
natowskie także zostały zaatakowane środkami wojny cybernetycznej
i elektromagnetycznej, ale wciąż działają. Źródło ataków
cybernetycznych jest niejasne. Spekuluje się, że Rosjanie korzystają z
usług cywilnych hackerów, by mieć argument do wyparcia się
odpowiedzialności.
Estońskie siły zbrojne wykorzystały okres niepodległości,
zwłaszcza po roku 2014, poprawiając przygotowanie do wojny, lecz są
organicznie zbyt małe i nie mają samodzielnej zdolności do obrony
Estonii przed tak potężnym państwem jak Rosja. Siły estońskie
składają się łącznie z jednostek odpowiadających wielkością
zmotoryzowanej brygadzie. Do tego dochodzą siły specjalne i
jednostki rezerwistów piechoty, co daje łącznie niecałe trzy brygady
piechoty. Estonia nie ma samolotów ani nowoczesnej obrony
przeciwlotniczej ani przeciwpancernej, z wyjątkiem broni piechoty – w
tym pocisków przeciwlotniczych Grom z Polski i przeciwpancernych
Javelin z USA. Niemniej siły zbrojne Estonii bronią się od początku.
Przewaga liczbowa, przewaga w mobilności, pancerzu i sile ognia
powoduje jednak, że jednostki rosyjskie wypychają po jednym dniu
walki jednostki estońskie z pierwszej rubieży obronnej. Następuje
odwrót do nowej linii obronnej, do jednostek spływają kolejni
rezerwiści. Dowództwo estońskie szykuje się do działań
nieregularnych na flankach rosyjskich i na rosyjskich tyłach.
W kierunku Ignalina zmierzają grupy białoruskich „ochotników”,
którzy nawołują do ogłoszenia niezależności od rządu litewskiego. W
tym samym czasie rozpoczyna się konwencjonalna ofensywa w
Łatgalii, na wschodzie Łotwy, gdzie dwie kolumny wojsk
zmechanizowanych z Pskowa oraz Moskwy nacierają na Rzeżycę
(Rēzekne), wspierane przez siły białoruskie z Witebska prowadzące
równoległy atak na Dyneburg (Daugavpils). Połączone natarcie wojsk
rosyjsko-białoruskich ma za zadanie zniszczyć opór łotewskiej 3.
Brygady Gwardii Narodowej. Rosjanie prowadzą równoległe natarcie
wzdłuż autostrady A2 w kierunku Rygi, odpierają siły estońskie
manewrem oskrzydlającym miasto Võru i kontynuują natarcie do rzeki
Gauja na Łotwie. Rosyjska piechota morska z Floty Czarnomorskiej,
wraz ze wsparciem z Kronsztadu, ląduje na estońskiej wyspie
Sarema, a do sił tych wkrótce dołącza pułk wyposażony w systemy
przeciwlotnicze S-400, które rozmieszczone są pod osłoną nocy na
dawnych sowieckich stanowiskach z okresu zimnej wojny. Wojska te
są następnie wzmacniane przez morskie jednostki rosyjskiej Gwardii
Narodowej, które mają powstrzymać ewentualny opór ze strony
ludności lokalnej.
Rosyjska piechota morska z obwodu kaliningradzkiego ląduje
natomiast w Kłajpedzie oraz Lipawie (Liepaja), gdzie ma za zadanie
zneutralizować morskie linie komunikacyjne przeciwnika, które mogą
zostać wykorzystane do wsparcia krajów bałtyckich. Operacja lądowa
kończy się sukcesem oraz neutralizacją litewskich i łotewskich
placówek obronnych przez rosyjską piechotę morską wspieraną przez
marynarkę wojenną, która za pomocą rakiet manewrujących niszczy
wyznaczone centra dowodzenia i łączności w państwach bałtyckich.
Poza działaniami piechoty morskiej Rosjanie nie decydują się
przeprowadzać operacji za pomocą sił rozmieszczonych w obwodzie
kaliningradzkim, z obawy przed ewentualnym kontratakiem wojsk
NATO na rosyjską enklawę. Systemy S-400 namierzają lotnictwo
amerykańskie, które próbuje przedostać się do przestrzeni powietrznej
Estonii – ostrzał ten stanowi jedynie ostrzeżenie dla maszyn, Rosjanie
nie mają intencji ich niszczyć.
Następnie Rosjanie przeprowadzają ataki rakietowe oraz lotnicze
przede wszystkim za pomocą rakiet wystrzeliwanych z bombowców
Tu-22, operujących z rosyjskiej przestrzeni powietrznej, oraz z
systemów rakietowych Iskander-M, rozmieszczonych na terytorium
Rosji i Białorusi. Rosyjskie uderzenie niszczy położoną na
przedmieściach Rygi kwaterę Połączonego Sztabu Łotewskich Sił
Zbrojnych, a także magazyny Litewskich Sił Zbrojnych, co prowadzi
do gwałtownego spadku skuteczności działania wojsk Litwy i Łotwy.
Pod koniec pierwszego dnia walk Rosjanie osiągają główne cele
strategiczne – rosyjskie wojska zostają przerzucone do Łatgalii oraz
rozmieszczają środki antydostępowe na estońskiej wyspie Sarema,
ograniczając tym samym swobodę operacyjną wojsk lotniczych NATO
nad Morzem Bałtyckim. Pozostałe operacje przeprowadzone przez
siły rosyjsko-białoruskie polegają na odwróceniu uwagi sił obronnych
państw bałtyckich, które zmuszone są do obrony własnych stolic,
podczas gdy główne działania ofensywne koncentrują się wzdłuż
głównej drogi łączącej Dyneburg z Kownem. Wojska rosyjskie
zaciskają pętlę wokół sił litewskich broniących Wilna, z zamiarem
połączenia się z jednostkami z obwodu kaliningradzkiego.
20 września o godz, 10 rano czasu warszawskiego minister spraw
zagranicznych Chin na konferencji prasowej przeczytał oświadczenie
rządu w Pekinie: Chiny „zalecają ostrożność w ocenach wydarzeń i
jednocześnie ostrzegają NATO i USA by nie wykorzystały sytuacji w
państwach bałtyckich do próby naruszania integralności terytorialnej
Chin na Morzu Południowochińskim i Wschodniochińskim, a wszystkie
niezgodne z prawem chińskim demonstracje i obecności na tym
morzu zostaną uznane za agresje”. Jednocześnie poinformował, że
wszystkie okręty chińskie znajdujące się na Morzu Czarnym,
Śródziemnym, Czerwonym oraz na Oceanie Indyjskim zostały
postawione w stan gotowości bojowej i wyszły z portów. Po upływie
jednej godziny od zakończenia konferencji prasowej służby
wywiadowcze USA, Wielkiej Brytanii i Australii zaczęły słać meldunki,
że lotnictwo chińskie rozpoczęło przebazowanie eskadr lotniczych na
lotniska na wybrzeżu Chin nad Pacyfikiem na odcinku między Xiamen
a Szanghajem, blisko Cieśniny Tajwańskiej, oraz między
Hongkongiem a Hajnanem – by na tym odcinku wzmocnić chińską
projekcję siły na Morzu Południowochińskim. W tym samym czasie
chińskie wojska rakietowe – dawny potężny II Korpus Artylerii –
zaczęły przemieszczać mobilne wyrzutnie rakiet balistycznych do
nowych rejonów ześrodkowań, zmieniając wcześniejsze dyslokacje
wyrzutni. Okręty III Floty Chin odpowiedzialne za Morze
Południowochińskie rozpoczęły niespodziewane ćwiczenia morskie. II
Flota operująca na Morzu Wschodniochińskim zaczęła przygotowania
do wyjścia w morze na ćwiczenia za dwa dni. W internecie pojawiły
się niepotwierdzone informacje, że transportowe samoloty wojskowe
Sił Powietrznych USA lądujące w bazie Dżibuti były oślepiane
laserami zamontowanymi w pobliskiej chińskiej bazie morskiej,
powodując kłopoty z oczami u załóg. Podobne doniesienia zaczęły
spływać z portu Darwin w północnej Australii, gdzie z wizytą
zacumowały okręty chińskiej IV Floty Oceanu Indyjskiego, a obok
znajduje się od 2015 roku baza rotujących się oddziałów piechoty
morskiej USA i lotnictwa marines z nowymi samolotami F-35B.
W Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu w ciągu dnia
pojawiły się gigantyczne korki samochodowe na drogach
wyjazdowych w kierunku zachodnim oraz na stacjach benzynowych.
Władze miejskie Warszawy nakazały otwarcie całodobowe metra
warszawskiego na wypadek konieczności schronienia w razie
bombardowania. Obrona cywilna w większych miastach i wszystkich
miastach garnizonowych ruszyła otwierać schrony w budynkach i na
placach miejskich, w tych niewielu miejscach, które jeszcze z epoki
wczesnego PRL-u takie schrony posiadały. Okazało się przy tym, że
w najlepszym stanie były schronienia w Białymstoku, Gdańsku i na
Górnym Śląsku. Prasa popołudniowa, portale internetowe i tabloidy po
godz. 18 zaczęły donosić, że w okolicach Pskowa spostrzeżono
przemieszczanie się mobilnych strategicznych termojądrowych
systemów rakiet balistycznych ziemia-ziemia typu Topol-M, co
wzbudziło odczuwalny popłoch w Polsce, zwłaszcza że jednocześnie
donoszono, iż Rosjanie w ubiegłych latach ćwiczyli strzelanie tymi
rakietami w czasie kolejnych edycji ćwiczeń Zapad na warszawskie
Lotnisko Chopina na Okęciu i w mosty na Wiśle.
Mimo że Moskwa zadeklarowała, iż jej działania ograniczają się do
obszaru 50 kilometrów w głąb Estonii – do wspomnianego wyżej
skrzyżowania Jarve około 100 kilometrów od Tallina, to rosyjskie
lotnictwo i siły rakietowe uderzają na cele w Estonii znacznie głębiej,
w tym na port morski w Tallinie i w Parnawie, by zniszczyć nabrzeże i
jego urządzenia. Poza tym w pierwszych godzinach wojny,
uprzedzając ruch szwedzki, Rosjanie zajęli Saremę i rozmieścili na
niej systemy S-400 oraz systemy samoobrony krótkiego zasięgu
Pancyr wraz z piechotą morską i jednostkami specnazu
przeznaczonymi do obrony wyspy i rozmieszczonych na niej
rosyjskich instalacji.
Wieczorem 20 września o godz. 22 prezydent Rosji w publicznej
telewizji ogłosił, że „musi chronić rosyjskojęzyczną ludność i że Rosja
będzie pomagała negocjować nowy status represjonowanej ludności”,
przy czym zastrzegł, że „Rosja jest gotowa bronić honoru i terytorium
wszelkimi środkami, którymi dysponuje”. Rosyjskie wojska zdają się
nocą okopywać, ale status walk jest jednak niejasny, albowiem
informacje płynące nocą z Estonii są sporadyczne najwyraźniej ze
względu na powtarzające się cyberataki. Ogólnie sytuacja jest
niejasna. Przekaz na temat tego, co się dzieje na polu walki, nie jest
spójny także przez rosyjską kampanię dezinformacyjną oraz próby
zdegradowania systemu komunikacji rządu i prasy estońskiej i
łotewskiej.
Rada Północnoatlantycka 20 września o godz. 22.35 uznaje
działania Rosji za agresję wymierzoną w członków NATO oraz
ogłasza, że atak jest podstawą do zastosowania artykułu 5. Traktatu.
Rada wzywa Rosję do natychmiastowego: zakończenia działań
zbrojnych, odwołania strefy zakazu lotów nad krajami bałtyckimi i
wycofania wszystkich wojsk na terytorium Rosji. Sojusz
Północnoatlantycki ranem 21 września rozpoczyna rozmieszczanie
dodatkowych jednostek lotnictwa bojowego w zachodniej Polsce, co
ma na celu wzmocnienie zakresu planowanej operacji powietrznej.
Co prawda Rada Północnoatlantycka oznajamiła stan wojny i
uruchomienie artykułu V Traktatu Waszyngtońskiego ustanawiającego
NATO, ale państwa członkowskie nie przełknęły tego łatwo.
Zwłaszcza Niemcy i Francja, gdzie masowe protesty przeciw wojnie
wybuchły w Berlinie, Lubece, Hamburgu i Heidelbergu, Paryżu,
Breście, Caen, Calais i Limoges oraz w Marsylii. Nocny komunikat
sekretarza generalnego NATO świadczył z jednej strony o
determinacji, z drugiej sprawiał wrażenie pozostawienia Rosjanom
furtki otwartej na wypadek, gdyby całkowicie się wycofali.
Szwecja zdaje się rozumieć własną kluczową rolę w razie wojny na
Bałtyku, ale jest ostrożna – by nie być bezpośrednio wciągnięta w
wojnę. Aczkolwiek o 3 w nocy z 20 na 21 września udziela NATO
praw przelotu nad swoim terytorium – po gorącej zresztą nocnej
debacie na ten temat w parlamencie szwedzkim. Ta decyzja zmienia
układ strategiczny na Bałtyku, bo możliwość przelotu nad Szwecją
znacząco poprawia sytuację lotnictwa NATO nad Bałtykiem. Finlandia
podnosi poziom alarmowy swoich sił zbrojnych na najwyższy stopień.
Pojawia się niepewność i nie jest jasne, czy Rosja będzie w
szczególny sposób reagowała na tak szybkie uruchomienie przez
NATO artykułu 5. Nie cofa się jednak w swoich postanowieniach.
Analitycy zachodni oceniają, że Rosja podjęła decyzję, by w Estonii i
na Łotwie na oderwanych częściach terytoriów zbudować państwa
satelickie podobnie do Południowej Osetii na Kukazie i zmienić status
quo w Europie, niszcząc wiarygodność Sojuszu. Licząc najwyraźniej
na to, że – jak powiedział podsłuchany przez dziennikarzy rosyjski
minister spraw zagranicznych, kierując następujące słowa 21
września w kazachskiej Astanie do prezydenta Kazachstanu – „dla
Amerykanów odbijanie Estonii pod nosem Rosjan to byłaby wysoce
ryzykowana impreza”.
Rosyjski plan na zwycięstwo zawiera dwa elementy: zmusić NATO
do zapłacenia nieakceptowalnie wysokich kosztów projekcji siły do
państw bałtyckich oraz kontrola eskalacji w sposób, który stworzy
najlepsze pole walki kształtując geopolityczne warunki regionu
korzystnie dla Rosji. Wysokie koszty początkowe interwencji Sojuszu
mają przekonać NATO do zaakceptowania jakiegoś
wynegocjowanego rozwiązania. Jednocześnie Rosja robi, co może, by
jej wojska w Estonii i na Łotwie były trudnym celem. Okopana 76
Dywizja Powietrznodesantowa dodatkowo rozproszyła się i
podciągnęła własne organiczne systemy obrony powietrznej. Mając i
tak w tej domenie wojny na razie wielką przewagę, jako że wschodnia
Estonia jest blisko Petersburga, Pskowa i Kaliningradu, czyli
rzeczywiście „pod nosem Rosji”. Do tego w takim układzie Kaliningrad
jest obronną cytadelą, a podległa Rosji Białoruś szachuje cały lądowy
kierunek na państwa bałtyckie. Do tego systemy Iskander-M i
Iskander-K oraz inne pociski balistyczne i manewrujące mogą uderzać
w lotniska, porty, punkty rozładunku i wszelkie siły próbujące
ustanowić korytarz lądowy do Litwy, Łotwy i Estonii.
Geografia wojskowa bałtyckiego teatru działań wojennych stwarza
od razu przewagę Rosji, która może ustawić tak przebieg działań
wojennych, by NATO poniosło wielkie koszty. To daje Rosji także
przewagę kontroli eskalacji poprzez elementy polityczne. Najlepszym
przykładem byłoby rozgrywanie eskalacji przez Rosjan, gdy wśród
sojuszników zachodnich pojawi się dylemat, czy uderzać odwetowo
na terytorium rosyjskie. Chociażby na lotniska pod Pskowem, miejsca
rozmieszczenia iskanderów pod Kaliningradem czy na bazy
powietrzne w satelickiej Białorusi, co wymagane byłoby zasadami
prowadzenia wojny, lecz politycznie rodziłoby wielkie ryzyko eskalacji.
Jednocześnie w rękach Rosji pozostanie możliwość etapowania
odpowiedzi eskalacyjnej: czy uderzać tylko w państwa bałtyckie, czy
także w Polskę, a może także w Niemcy, Francję, a nawet porty
morskie państw Beneluxu albo i bazy lotnicze w Wielkiej Brytanii lub
kwaterę główną NATO w belgijskim Mons, czy ostatecznie również w
systemy rozpoznania kosmicznego NATO. Rosjanie nie chcą, by
NATO uderzyło na rosyjską machinę wojenną z całą siłą i raczej
woleliby, aby spokojnie pogodziło się z tak „nieistotnym” tematem, jak
peryferyjne dla Zachodu Estonia, Litwa czy Łotwa.
Dowódcy NATO po niełatwej nocnej naradzie z 21 na 22 września
wypracowali cztery założenia, by przy prowadzeniu wojny w obronie
państw bałtyckich nie doszło do wojny nuklearnej: zakazano siłom
sojuszniczym ataków na rosyjskie systemy kontroli i dowodzenia,
zakazano ataków na strategiczne radary wczesnego ostrzegania,
nakazano ograniczenie ataków na Rosję właściwą wyłącznie do
rosyjskich sił uczestniczących w wojnie w państwach bałtyckich i
ewentualnie przeciw polskiemu wojsku, oraz zakazano wchodzenia sił
lądowych państw Sojuszu na rosyjskie terytorium. To ostatnie
ustalenie było przedmiotem wielkiej kłótni w trakcie nocnej narady.
Państwa bałtyckie i Polacy stanowczo argumentowali, że obszary
Kaliningradu i Białorusi, które pomagają Rosjanom osiągnąć cele
wojny, powinny być zagrożone akcją wojskową. Tym bardziej że aby
skutecznie pomóc Bałtom, należy przecież kolejno eliminować
systemy obrony powietrznej, co w kontekście ograniczonej zdolności
sił powietrznych NATO do swobody działań w strefie antydostępowej
spoczywać będzie w większym stopniu na wojskach lądowych, które
otwierają drogę siłom powietrznym niszcząc systemy A2AD. Innymi
słowy istniały poważne operacyjne przesłanki, by wyeliminować
rosyjskie siły w Kaliningradzie, grożąc Rosjanom utratą tej enklawy i w
ten sposób poprawić sytuację państw bałtyckich jednocześnie
poprawiając zdolność do swobodnej powietrznej projekcji siły całego
NATO.
Polacy najdłużej nie chcieli się pogodzić z decyzjami twierdząc, że
nie da się uniknąć uderzeń tego rodzaju, ponieważ będą one
krytycznym „enablerem” dla możliwości ustanowienia sojuszniczej
przewagi powietrznej nad Polską i państwami bałtyckimi, a bez tego
nie będzie zwycięskiej wojny i będą jedynie polityczne szachy na
„trupie państw bałtyckich i być może Polski” – jak ujął to jeden z
polskich dowódców w ferworze dyskusji.
Postanowiono ponadto, że NATO nie będzie przeprowadzało
desantu z morza i nie będzie w początkowej fazie wojny ustanawiało i
broniło morskich linii komunikacyjnych do państw bałtyckich, ponieważ
uznano takie operacje za zbyt ryzykowne i w praktyce niemożliwe do
przeprowadzenia. Bałtyk nie stanowi sanktuarium, a systemy
antydostępowe (miny, okręty podwodne, rakiety manewrujące i
systemy rakietowe nabrzeżne) są skuteczniejsze niż zdolności
penetracyjne flot natowskich na wąskim i małym akwenie, na dodatek
skanalizowane przejściem przez Cieśniny Duńskie i wąskie przejście
na południe od Bornholmu. Jeśli chodzi o działania morskie, to mają
się ograniczać do działań polskich okrętów podwodnych na Bałtyku
oraz amerykańskich okrętów z rakietami manewrującymi na Morzu
Północnym, a także lotniskowca na dalekich obszarach Morza
Północnego, z którego będą startowały samoloty do uderzeń na cele
w państwach bałtyckich. Ograniczony zasięg lotnictwa pokładowego
US Navy, które będzie musiało operować z odległego Morza
Północnego powoduje, że operacje takie byłyby niemożliwe bez zgody
Szwecji na użycie jej przestrzeni powietrznej. Szczęśliwie taka zgoda
została udzielona na samym początku wojny.
Jeszcze przed rozpoczęciem wojny kierownictwo polskie
sugerowało partnerom w Sojuszu, by prewencyjnie skomplikować
działania morskie Rosjanom, którzy okrętami Floty Bałtyckiej oraz
części okrętów Floty Czarnomorskiej (które przeszły we wrześniu
przez Cieśniny Duńskie) poruszały się swobodnie i prowokacyjnie po
otwartym Bałtyku. Na okrętach desantowych Floty Czarnomorskiej na
pewno był według potwierdzonych informacji nasłuchu
elektronicznego jeden batalion piechoty morskiej gotowy do desantu.
Nie wiadomo tylko było, gdzie Rosjanie mają zamiar się desantować.
Od połowy września Rosjanie uruchomili także wszystkie dostępne
jednostki rybackie Bałtijska i Petersburga oraz wykorzystywali
wszelkie jednostki komercyjne, by spotęgować i tak duży ruch
komunikacyjny na Bałtyku, utrudniając Polakom i Szwedom śledzenie
ruchów flotylli. Gdy rosyjska flotylla znalazła się blisko Bornholmu,
Polacy rozważali nawet prewencyjne użycie ognia jako pierwsi, a
obronę Bornholmu uznawali za ważniejszą niż obronę Gotlandii czy
Saremy, co do których również mieli podejrzenia, że są celem akcji
rosyjskiej. Co więcej, forsowali w dowództwie NATO oraz kanałami
dyplomatycznymi w Kopenhadze, by rozmieścić wyprzedzająco
wyrzutnie Morskiej Jednostki Rakietowej na Bornholmie jeszcze przed
wojną, co zamknęłoby całą komunikację nawodną Rosji w kierunku na
Cieśniny Duńskie i wraz z wyrzutniami w Siemirowicach
wyeliminowało ryzyko desantu na polskie wybrzeże. Nie udało się
przekonać do tego partnerów w Sojuszu.
Pozytywnie układała się natomiast od początku września
współpraca polsko-szwedzka dotycząca wymiany informacji i
podzielenia strefy odpowiedzialności: północ w strefie szwedzkiej,
południe Bałtyku w strefe polskiej. Polacy nieustannie narzekali, że
brak działań prewencyjnych wobec floty rosyjskiej doprowadził do
sytuacji, w której Rosjanie mieli inicjatywę, tj. będą swobodnie
decydowali, kiedy i gdzie desantować piechotę morską, a Szwecja i
Polska musiały się zastanawiać, co może być celem działań
przeciwnika, rozpraszając atencję i środki obrony: Gotlandia, Olandia,
Bornholm, polskie wybrzeże zachodnie, Zatoka Gdańska, Sarema i
Hiuma, Kłajpeda, a może Ryga i plaże w Zatoce Ryskiej.
Ostatecznie i tak nie zapobieżono uderzeniu rosyjskiemu na
Saremę, co miało strategicznie wspomniane wyżej negatywne
konsekwencje dla NATO od samego początku wojny. Po dwóch
dniach wojny próba skierowania polskiej flotylli z jednostką specjalną
Formoza do zneutralizowania systemów S-400 rozmieszczonych na
wyspie skończyla się klęską. Rosyjska grupa osłonowa stanowisk na
wyspie okazała się zbyt silna. Formoza poniosła poważne straty, a w
drodze powrotnej okręty rosyjskie zatopiły także asekurujący operację
okręt podwodny ORP „Bielik”.
Od rana 22 września zaczęto planować operację powietrzną
NATO. Okazało się, że supresja systemów powietrznych
antydostępowych Kaliningradu i Saremy stanowi warunek wyjściowy
dla jakichkolwiek operacji nad państwami bałtyckimi, bowiem ich
zasięg pozwala zwalczać wszystkie samoloty lotnictwa taktycznego IV
generacji, nawet nad Szwecją. W tym sensie rosyjski system obrony
powietrznej odgrywał podwójną rolę: kluczowa część systemu stanowi
osłonę niczym „parasol”, pod którym rosyjskie jednostki lądowe mogą
się poruszać bez obawy o bycie zwalczanymi przez zachodnie siły
powietrzne, które nie mogą podejść do przestrzeni powietrznej państw
bałtyckich i sporej części Polski oraz Morza Bałtyckiego. Drugą rolą
jest obrona samej Rosji przed atakami powietrznymi i uderzeniami
manewrujących rakiet NATO. Do tego dochodziła siła uderzeniowa
lotnictwa rosyjskiego i to pomimo że w latach dwudziestych XXI wieku
rosyjscy piloci mieli średnio 2–3 razy mniej nalotu niż ich amerykańscy
odpowiednicy. Lotnictwo rosyjskie bowiem działa „na własnym
podwórku” i blisko własnych lotnisk, a w zachodniej części kraju we
wrześniu 2027 roku dysponowało łącznie 278 nowoczesnymi
samolotami bojowymi, w tym nowymi Su-50PAK-FA piątej generacji
oraz Su-35S, Su-34, Mig-35, Mig-29SMT, Mig-31BM generacji IV.
Rosja liczyła na to, że może skoncentrować wysiłek atakowania celów
tylko na przesmyku suwalskim i Polsce pod osłoną „parasola” A2AD, a
to może wystarczyć w razie użycia systemów ziemia-ziamia, rażących
bazy sił powietrznych NATO na dużych odległościach – przy
jednoczesnym powstrzymywaniu się NATO od uderzeń na terytorium
rosyjskim – by równoważyć siły powietrzne NATO w polskim teatrze
wojny.
Pierwszy pokaz siły Sojuszu polegał na zakwestionowaniu zakazu
lotów nad państwami bałtyckimi. Cztery brytyjskie typhoony
wystartowały z lotniska na Litwie w kierunku do Estonii, a rosyjski
system S-400 rozmieszczony blisko Pskowa namierzył je, w wyniku
czego Rosjanie wysłali dwa samoloty Su-35S, by przechwyciły
samoloty brytyjskie. Oba zostały zniszczone przez typhoony. W
odpowiedzi na tę „eskalację” rosyjski okręt podwodny klasy Łada
wystrzelił dwa ponaddźwiękowe pociski manewrujące na brytyjski
niszczyciel HMS „Lancaster”, patrolujący na północ od Słupska wąskie
przejście na południe od Bornholmu. Niszczyciel brytyjski pomimo
wystrzelenia serii kontrrakiet został trafiony i chociaż nie zatonął, to
został wyeliminowany z dalszych działań. W ataku zginęło 35
marynarzy brytyjskich. Wezwany na pomoc samolot patrolowania
morskiego US Navy – P8 Posejdon zrzucił torpedę MK54 na rosyjski
okręt podwodny i go zniszczył.
Nikt już nie miał wątpliwości, że rozpoczęła się wojna na
wschodniej flance Sojuszu. W Warszawie zarządzono przymusowe
zaciemnienie, a następny tydzień ogłoszono wolnym od zajęć w
szkołach i na uczelniach. Dwie godziny później ogłoszono
powszechną mobilizację za pomocą nowego systemu
mobilizacyjnego, wykorzystując państwowy system powiadamiania
elektronicznego wprowadzony w 2025 roku. Wcześniej mobilizację
ogłoszono już w Rydze, Tallinie i Wilnie. Ludzie ruszyli masowo do
sklepów, by zaopatrzyć się w podstawowe środki żywnościowie i
lekarstwa, a przed bankomatami i stacjami benzynowymi ustawiły się
kolejki. Pojawiły się pogłoski o rychłym wprowadzeniu limitów
sprzedaży paliwa i pobierania gotówki z banków. Rząd w Warszawie
wydał wieczorem rozporządzenie zakazujące cywilnej ludności
poruszania się po wymienionych konkretnie w rozporządzeniu
autostradach i drogach ekspresowych, którymi trwa wielkie
przemieszczanie jednostek Wojska Polskiego na wschód i północ. O
godz. 23 zamknięta została dla ruchu cywilnego przestrzeń
powietrzna nad Polską.
W odpowiedzi na zatopienie okrętu podwodnego o godz. 23.40
Rosjanie odpalają z obszaru Kaliningradu salwę rakiet manewrujących
Iskander-K na elektrownię i rafinerię niedaleko Gdańska, a dwie
godziny później para Su-50 PAK-FA z Kaliningradu zestrzeliwuje dwa
polskie F-16C lecące nad Braniewem 10 kilometrów od granicy.
Szczątki samolotów spadają do rzeki Pasłęki i na pobliski stadion
Zatoki Braniewo. Sześć dyżurujących polskich F-16 zapędziło się w
pogoni za rosyjskimi myśliwcami nad sam Kaliningrad, ale zostały
przepędzone przez systemy S-400. W rezultacie polska artyleria
systemu Krab i Langusta wpięta w system świadomości sytuacyjnej
pola bitwy zaczęła intensywny ostrzał, próbując zniszczyć wykryte
przez F-16 stanowiska S-400 pod Kaliningradem. Dowództwo polskie
wydaje rozkaz jednostkom artylerii bardzo dalekiego zasięgu Homar,
by weszły do akcji i rozpoczęły ostrzeliwanie celów w obwodzie
kaliningradzkim. Oprócz tego o godz. 2.15 w nocy polska artyleria z
Węgorzewa zaczyna ostrzeliwać ruch rosyjskich bojowych wozów
piechoty w pobliżu miasteczka Kryłowo i wsi Kamenka po rosyjskiej
stronie granicy. Zmieniając zresztą szybko stanowiska bojowe,
bowiem po niecałych 30 minutach Rosjanie zaczęli prowadzić
gwałtowny ogień kontrbateryjny. Całą noc trwał pojedynek artyleryjski
przez granicę. Polacy ostatecznie podciągnęli systemy Homar, Grad i
Langusta i zaczęli masowo bombardować cały obszar enklawy, w tym
koszary w Bałtijsku i lotnisko w Czerniachowsku, gdzie stacjonowały
Su-50PAK-DA. Rosjanie odpowiadali uderzeniami iskanderów-K na
koszary w Giżycku i Morągu oraz na systemy radarowe pod
Olsztynem, prowadzili też ostrzał domniemanych pozycji polskich
brygad 16 Dywizji Zmechanizowanej w województwie warmińsko-
mazurskim z systemów Tornado i Smiersz.
W latach dwudziestych przy wprowadzaniu do służby zdolności do
uderzenia na bardzo dużą odległość okazało się, że wymiar
strategiczny systemów ziemia-ziemia opartych na programie Homar, o
zasięgu powyżej 300 kilometrów, będzie miał dla Polski jednak
ograniczony charakter. Analiza mapy obszaru Europy Środkowej i
Wschodniej prowadzi do wniosku, że polskie systemy ziemia-ziemia
nie będą w stanie razić celów w Rosji właściwej z wyjątkiem obwodu
kaliningradzkiego i satelickiej Białorusi. To oznacza, że poza tymi
wyjątkami poza zasięgiem uderzeniowym pozostaną wszystkie
najważniejsze ośrodki polityczne i wojskowe kierujące działaniami
zbrojnymi Rosji wobec Polski, w tym wszystkie centra dowodzenia
oraz łączności szczebla centralnego znajdujące się poza polskim
teatrem wojny. Wyjątkiem tutaj są systemy obserwacji radarowej
dalekiego zasięgu zlokalizowane w obwodzie kaliningradzkim. Każde
uderzenie w nie musi być poprzedzone stosowną refleksją decyzyjną,
gdyż może doprowadzić do eskalacji z udziałem innych państw w
wypadku uznania przez Rosjan, że jest to atak sojuszniczy na ich
systemy monitorujące działania państw NATO, w tym USA. Takie
uderzenie ma w sobie jednak potencjał oddziaływania strategicznego.
Niemniej poza wymienionym, szczególnym wyjątkiem, w strategicznej
grze psychologicznej prowadzonej w okresie poprzedzającym konflikt
(bo do tego sprowadza się cała kwestia odstraszania od wojny z
Polską) systemy polskie nie odgrywały roli jako oręż odstraszania
strategicznego, bo nie były za takie uważane przez Rosjan.
Większe wrażenie system wywoływał na sojusznikach, w tym na
USA, balansując swoimi możliwościami na granicy eskalacji
konfrontacji na kierunku rejonu królewieckiego i Białorusi. W tym się
wyrażała „ograniczoność” wymiaru strategicznego. Oczywistą sprawą
od samego początku wprowadzenia do służby – w kontekście
jakiegokolwiek oddziaływania strategicznego, ale też operacyjnego –
była konieczność sprawowania pełnej i autonomicznej kontroli
systemu (rozpoznanie, namierzanie celów, naprowadzanie, kontrola
pouderzeniowa) przez Siły Zbrojne RP w każdym momencie
poprzedzającym konflikt i podczas samego konfliktu.
W przeciwieństwie do ograniczonego wpływu na wymiar
strategiczny pozyskanie przez Polskę mobilnych systemów
uderzeniowych ziemia-ziemia miało fundamentalne znaczenie
operacyjne dla wojny z Rosją korzystającą z terytorium Białorusi i
obwodu. Warunkiem było oczywiście stosowne nasycenie tymi
systemami w wojskach lądowych, właściwe szkolenie jednostek
wyposażonych w te systemy, właściwa koncepcja ich użycia oraz
stworzenie niezbędnej otaczającej architektury zapewniającej
niezakłócone wykorzystanie cech systemu. Pozyskanie zdolności
uderzeniowych o zasięgu 300 kilometrów i więcej stworzyło
niebagatelną możliwość oddziaływania na przeciwnika na całym
zapleczu jego działań bojowych. Także niemal w całym teatrze działań
wojennych wraz z oddziaływaniem bojowym na jednostki drugiego i
trzeciego rzutu, bazy logistyczne, lotniska, magazyny sprzętu,
systemy walki radioelektronicznej, instalacje wojskowe wspomagające
działania operacyjne, przeprawy, centra logistyczne itp. Przy
stosownym nasyceniu siłą ognia oraz sprawnym i nieprzerwanym
funkcjonowaniu systemu namierzenia i naprowadzania można było
osiągnąć tzw. poszerzenie pola bitwy aż o 300 kilometrów i więcej w
głąb terytorium przeciwnika, co znacznie komplikowało mu
planowanie, działania bojowe i mogło nawet pozbawić inicjatywy
operacyjnej, zwłaszcza w zakresie lotnictwa – jeśli bazy lotnicze
znajdą się w zasięgu polskiego systemu. Może to w jakiś sposób
przypominać uproszczoną wersję (lecz stopień nasycenia i liczebność
współczesnych sił zbrojnych jest także znacznie mniejszy niż w latach
70. i 80. XX w.) amerykańskiej koncepcji bitwy powietrzno-lądowej, lub
być odpowiednikiem rosyjskich rakiet balistycznych krótkiego zasięgu,
których Polacy tak się obawiali.
Pomysłodawcą koncepcji wojny powietrzno-lądowej (Air-Land
Battle) był gen. Donn A. Starry, który dowodził Dowództwem
Szkolenia i Doktryn USA w latach 1977–1981. Powodem pracy nad
koncepcją była potrzeba uniemożliwienia uzyskania przez Związek
Sowiecki (mający przewagę liczebną) przewagi operacyjnej poprzez
uruchomienie kolejnych fal jednostek naciskających na front
(jednostek drugiego i trzeciego rzutu). Wymagało to jednoczesnego
uderzenia na jednostki pierwszo- i drugorzutowe daleko w głąb
ugrupowania przeciwnika. Do tego potrzebne było współdziałanie sił
powietrznych oraz armii (wojsk lądowych), w tym ścisła współpraca
operacyjna i taktyczna pomiędzy nimi. Była to połączona doktryna sił
zbrojnych na europejski teatr wojenny, stosowana w szkoleniu i
ćwiczeniach operacyjno-taktycznych. Warto pamiętać, że w połowie
lat siedemdziesiątych Sowieci będący u szczytu swojej potęgi
geopolitycznej uzyskiwali coraz większą przewagę konwencjonalną.
Siły zbrojne USA borykały się wciąż z traumą wietnamską, a po
profesjonalizacji służby wojskowej doskwierały im problemy z
obsadzeniem etatów oraz wypełnianiem zadań (hollow army).
Sytuacja na tzw. froncie centralnym w Europie wyglądała następująco:
armie NATO były słabsze liczebnie, niepewna była przewaga
jakościowa sprzętu i szkolenia, nowe technologie (co udowodniła
wojna Jom Kippur 1973 r.) czyniły nowoczesne starcie szybszym i
bardziej kosztownym sprzętowo, co zważywszy na odległość USA od
Europy było słabością NATO; ogromne armie drugiego rzutu Układu
Warszawskiego mogły wykorzystać każde przełamanie frontu i wlać
się w powstałą lukę, a uwarunkowania polityczne nie pozwalały na
urzutowanie obrony w głąb państw NATO („terytorium za czas”).
W związku z powyższym wypracowana jako remedium koncepcja
wojny lądowo-powietrznej zakładała „rozszerzenie pola bitwy”
(extended battlefield) nawet do 150 kilometrów w głąb ugrupowania
przeciwnika poprzez rozbudowę systemów rozpoznawczych (widzenie
daleko w głąb) i systemów uderzeniowych (uderzanie daleko w głąb).
Niszczenie przeciwnika na takiej głębokości przekładało się na zwłokę
w jego działaniu, co przywracało inicjatywę operacyjną siłom NATO.
Tak wyglądała istota koncepcji wojny lądowo-powietrznej. Koncepcja
ta była również operacyjną podstawą pozyskania nowych zdolności
uderzeniowych i technologii wojskowych: pocisków i bomb
precyzyjnych, śmigłowców uderzeniowych, systemów
rozpoznawczych, które służą do dnia dzisiejszego w Siłach Zbrojnych
USA i są ikonami nowoczesności tych sił. Koncepcja wojny
powietrzno-lądowej została z wyśmienitym efektem sprawdzona w
warunkach pola walki podczas wojny o Kuwejt w 1991 roku.
W wypadku Sił Zbrojnych RP dla właściwego wykorzystania
pozyskanych systemów mobilnych ziamia-ziamia programu Homar
została w roku 2022 przyjęta stosowna koncepcja ich użycia, która
była stale ćwiczona. Zależała przede wszystkim od rodzaju pocisków
ziemia-ziemia – manewrujące, precyzyjne i drogie pociski
przeznaczone do rażenia ważnych celów punktowych, czy też tańsze
pociski przeznaczone do celów mniej wartościowych,
powierzchniowych, a więc także rejonów koncentracji wojsk. Odrębną
kwestią stało się stworzenie zdolności do zapewnienia całemu
systemowi stałej świadomości sytuacyjnej, a więc stosownego i
niezakłóconego rozpoznania, namierzenia i naprowadzania na cel
oraz pouderzeniowej oceny wyrządzonej szkody na odległość 300
kilometrów i więcej. W początkowym okresie wprowadzania do służby
i przygotowania koncepcji użycia systemu stanowiło to nie lada
wyzwanie dla Sił Zbrojnych RP w obliczu symetrycznego i
nowoczesnego przeciwnika, jakimi są Siły Zbrojne Federacji
Rosyjskiej. Bez stworzenia powyższej architektury spinającej
zdolności systemu nie można było mówić o należytej koncepcji
operacyjnej i pozyskaniu zdolności, które daje teoretycznie sam
system bojowy. Zatem włożono wysiłek, by to uczynić. Warto
podkreślić, że w domenie wirtualnej spinającej system (autonomiczny
polski system obserwacji oparty na platformach bezzałogowych,
radary poza linię horyzontu, systemy dowodzenia, łączności i
szerokopasmowego przekazywania danych w czasie rzeczywistym, w
tym korekt danych do systemu) przewidywano, że stale będzie się
toczyła nowoczesna „bitwa zwiadowcza” i to już przed pierwszym
starciem, w tym z użyciem narzędzi cybernetycznych, po to by
„zwinąć” lub „przejąć kontrolę” nad systemem spinającym systemy
uderzeniowe, czyniąc stronę polską ślepą. Bitwa ta zresztą toczyła się
długo przed rozpoczęciem konfliktu we wrześnu 2027 roku, a
właściwie, od kiedy tylko Polska wprowadziła system do służby w
połowie lat dwudziestych XXI wieku. To ze względu na wartość
bojową, jaką przedstawia mobilny system ziemia-ziemia, który trudno
jest wykryć i zniszczyć prewencyjnie za pomocą tradycyjnych metod
wojskowych. Systemy przesyłania ogromnej porcji danych na tak duże
odległości, niezbędne dla spinania architektury, muszą być
remapowane wciąż na nowo i to zarówno przez Polskę, jak i przez
przeciwnika, który próbował to nieustannie czynić, by w momencie
poprzedzającym konflikt znaleźć słabe punkty i wyłączyć architekturę.
Polska poczyniła w latach 2022–2027 ogromne nakłady finansowe i
organizacyjne, by zabezpieczyć się przed przegraniem „nowoczesnej
bitwy zwiadowczej”. Pierwsze godziny i dni wojny we wrześniu 2027
roku potwierdziły, że przygotowanie było rzetelne, a system jest
sprawnym orężem Sil Zbrojnych RP.
Wartym podkreślenia aspektem posiadania mobilnych systemów
ziemia-ziemia o takim zasięgu jest fakt, że przeciwnik będzie
zmuszony priorytetowo traktować konieczność ich neutralizacji. Jak
już wspomniano wyżej, pod warunkiem niedopuszczenia do
zrolowania polskiej architektury spinającej działanie systemu,
Rosjanie będą prawdopodobnie jako na jeden z pierwszych celów
uderzali na wykryte mobilne zestawy. Jest to bardzo trudne zadanie, o
czym przekonali się Amerykanie w czasie wojny z Irakiem, gdzie w
pustynnym przecież Iraku nie byli w zasadzie w stanie zneutralizować
irackich zupełnie nienowoczesnych scudów. W lesistej i pełnej
potencjalnych kryjówek, w tym miast i wsi, wschodniej i
północnowschodniej Polsce polowanie na zestawy będzie jeszcze
trudniejsze. Nie da się ich w zasadzie zwalczać za pomocą rakiet
manewrujących dalekiego zasięgu oraz broni precyzyjnych klasy
stand-off, gdyż mobilność zestawu powoduje, że cel musi być
namierzany na bieżąco i eliminowany przez samoloty atakujące cel
bezpośrednio. Powoduje to konieczność ryzykownego angażowania
lotnictwa uderzającego bezpośrednio na zestaw, co przy umiejętnym
przygotowaniu systemów obrony powietrznej ułatwi zastawianie
pułapek na lotnictwo rosyjskie, które i tak nie dysponuje arsenałem
broni precyzyjnych czy techniką zwalczania celów naziemnych
podobną do amerykańskich. To wszystko spowoduje zaangażowanie
lotnictwa rosyjskiego w dużej liczbie, narażając je na straty i, co
równie ważne, odciągając od wykonywania innych zadań bojowych.
Na dodatek, doświadczenie z ostatnich konfliktów pokazuje, że nie
można liczyć na nic więcej niż jedynie „supresję” (w przeciwieństwie
do zniszczenia) polskiego systemu ziemia-ziemia. Trzeba przyznać
jednak, że polskie zestawy będące w ciągłym ruchu, powodowane
ucieczką przed zniszczeniem, nie korzystałyby ze stosownego
„wpięcia” w system i nie raziłyby celów z normalną skutecznością.
Stąd konieczność zapobieżenia dominacji lotnictwa przeciwnika nad
polem bitwy.
W polskim Planie Bitwy Połączonej na Wschodzie założono, że
posiadanie zdolności rażenia na 300 kilometrów i więcej, w
szczególności jeśli szłaby za tym stosowna intensywność, znacząco
wpłynęłoby na planowanie operacji przeciwnika, który być może nie
rozpocząłby lądowych operacji zaczepnych bez zneutralizowania
systemów ziemia-ziemia. Polsce da to czas na dodatkowe
przygotowania oraz zabiegi o pomoc sojuszniczą. Skuteczność całego
systemu natomiast zależy od zapewnienia odpowiedniej architektury
spinającej system i zapewniającej jego działanie, a zarazem trwale
odpornej na „zrolowanie” przez przeciwnika.
Drugiego dnia wojny Rosjanie, źle interpretując aktywność artylerii
polskiej i systemów Homar na zachodniej części przesmyku
suwalskiego jako przygotowanie do otwarcia korytarza lądowego i
spodziewając się ataku Polski w kierunku Litwy, podjęli decyzję o
uruchomieniu planu wojny „Judo” w zakresie akcji ofensywnej przeciw
Polsce i wykonali uderzenie z obwodu kaliningradzkiego. Od razu
natknęli się na pozycje 9 Brygady Kawalerii Pancernej na „Berlince”, w
drodze na Elbląg, zadając jej ciężkie straty pomimo wsparcia polskich
śmigłowców uderzeniowych z Pruszcza. Bez wsparcia logistycznego
w okolicach Wysoczyzny Elbląskiej mogły one jednak tylko raz
dziennie pojawić się nad terenem walki, potem musiały odlecieć na
własne lotnisko główne w Inowrocławiu, więc 9 Brygada została
zepchnięta na zachód, a Braniewo i Frombork oraz Tolkmicko wpadły
w ręce Rosjan. Bardziej na wschód ogniem rosyjskiej artylerii
rakietowej wyeliminowano 53 Jednostkę Obrony Powietrznej w
Gołdapi. Polacy się wycofywali do linii obronnej na Kanale Elbląskim i
warmińskich jeziorach. Cały czas poruszające się rosyjskie jednostki
były ostrzeliwane przez artylerię polską.
Pod koniec dnia Rosjanie utworzyli jednolity front dzielący rdzeń
NATO od państw bałtyckich, rozciągnięty od Kanału Elbląskiego,
przez granicę obwodu kaliningradzkiego po Brześć. 9 Brygada
Kawalerii Pancernej została wzmocniona podciągniętą 7 Brygadą
Obrony Wybrzeża. 23 Brygada Desantowa specnazu próbowała w
nocy zdobyć mosty na Nogacie i Wiśle za Malborkiem i starła się na
wiślanych przeprawach z 25 Brygadą Kawalerii Powietrznej, która po
rozpoznaniu przez dowództwo polskie zamiaru uderzenia Rosjan
wzdłuż Wisły szybko została przerzucona do doliny Wisły. Starcie
zakończylo się remisem po wyjątkowo ciężkich walkach pod
Kwidzynem i Grudziądzem. Po tej bitwie Rosjanie przerwali operację
orientując się, że Polacy nie mają zamiaru pomagać na razie
państwom bałtyckim. Jednocześnie zbiegło się to z naciskami państw
bałtyckich oraz telefonami z Waszyngtonu żądającymi, by polskie
wojsko uderzało przez przesmyk suwalski, aby przyjść z pomocą
państwom bałtyckim na północy.
W obliczu rosyjskiego uderzenia na Polskę doliną Wisły, które
zostało w sztabie NATO w Brukseli zinterpretowane jako próba
wyizolowania części polskiego teatru wojny na linii Wisły od
mobilizujących się na zachód od niej sojuszników, siły powietrzne
NATO rozpoczęły kampanię powietrzną przeciw rosyjskim systemom
antydostępowym. Początkowo przy wykorzystaniu jedynie systemów
stand off i tylko wobec obwodu kaliningradzkiego – by zmusić Rosjan
do układów. Ale to nie przyniosło skutku. Rosjanie w ripoście odpalają
rakiety balistyczne Iskander M, manewrujące Iksander K oraz
manewrujące Kalibr z Morza Czarnego i całą salwę rakiet stand off z
bombowców krążących w przestrzeni powietrznej Rosji przeciw
bazom lotniczym na Litwie i w Polsce. Dowództwo rosyjskie
jednocześnie zaczęło ściągać samoloty bojowe z całej Rosji, w tym z
jej azjatyckiej i dalekowschodniej części. Większość z prawie
sześćdziesięciu rakiet Iskander-M odpalonych tego dnia na Polskę
unika rakiet Patriot i THAAD, znajduje swoje cele i niszczy urządzenia
i radary oraz kilka samolotów bojowych w bazach w Łasku,
Krzesinach i Powidzu oraz wszystkie wojskowe samoloty
transportowe stojące na płycie warszawskiego Okęcia. Zdjęcie
palącego się natowskiego samolotu tankowania powietrznego KC 135
w litewskiej bazie Siauliai (Szawle) obiega cały świat.
By osiągnąć przewagę w powietrzu ograniczając jednocześnie
potencjał eskalacji, NATO wybiera na cele głównie samoloty i systemy
obrony powietrznej, ale ogranicza już zdecydowanie zakres uderzeń
na rosyjskie bazy, bojąc się eskalacji. Systemy strategiczne
wczesnego ostrzegania, jak Woroneż-M w obwodzie kalinigradzkim,
są szczególnie unikane, choć Polacy nieustannie naciskają na
uderzenia na wszystkie bez wyjątku rosyjskie systemy służące do
prowadzenia wojny. Początkowe misje supresji obrony powietrznej
wykonują trudno wykrywalne F-22A i B-2 i B-21 oraz amerykańskie i
europejskie myśliwce z rakietami stand off. W obliczu skuteczności
rosyjskiego systemu A2AD lotniska w Polsce używane są jedynie do
szybkiego uzupełnienia paliwa i amunicji, a głównymi bazami
operacyjnymi są bazy w zachodnich Niemczech i północnych
Włoszech, znajdujące się poza zasięgami iskanderów i to one są teraz
używane do generowania misji lotniczych i uderzeń. W tym wypadku
jednak geografia okazuje się bezlitosna i spora odległość od polskiego
teatru wojny zabiera czas i paliwo niezbędne na przeloty, co
powoduje, że NATO nie jest w stanie generować wystarczającej
obecności samolotów przewagi powietrznej F-22A nad Polską i
państwami bałtyckimi, by mogły sobie radzić z myśliwcami rosyjskimi.
Zbyt mało się pojawia także startujących z daleka samolotów
uderzeniowych F-15E, F-16CD i F-35A, by bombardować wartościowe
cele w wymaganym przebiegiem wojny zakresie.
Pierwsze dwa tygodnie wojny polegają na przełamywaniu obrony
powietrznej Rosji na bałtyckim teatrze działań wojennych i
bombardowaniu sił okopanych w Estonii, na Łotwie i na Wysoczyźnie
Elbląskiej. Najwięcej uderzeń przyjmuje Kaliningrad jako zagrażający
wszystkim przelotom natowskim. Pierwszymi celami są radary,
systemy łączności i dowodzenia. Po dwóch tygodniach stanowiska S-
300 i S-400 w obwodzie zostają wyeliminowane, ale na przykład
systemy krótkiego zasięgu Pancyr oraz organiczne systemy przy
oddziałach rosyjskich wciąż działają. Okazuje się, że nie jest tak łatwo
pokonać symetrycznego przeciwnika i to przecież tylko w samym
obwodzie, bez poważnego atakowania innych obszarów służących
celom wojny. Na dodatek siły sojuszników europejskich zaczęły się
skarżyć, że kończy im się amunicja stand off, co zaczęło grozić
scenariuszem libijskim, gdy Europejczykom zabrakło dość szybko
amunicji do prowadzenia działań bojowych. Zresztą najbardziej
aktywni w wojnie powietrznej Amerykanie też zaczynają mieć problem
z amunicją precyzyjną, kanibalizując własne zapasy z baz Diego
Garcia i Guam szykowane do działań na Bliskim Wschodzie i na
zachodnim Pacyfiku.
Przemysł zbrojeniowy USA pracuje od dwóch tygodni pełną mocą,
ale w dobie postindustrialnej, gdy systemy bojowe wymagają precyzji
wykonania, okablowania i software’u informatycznego oraz
rozlicznych testów zgrywających, nie produkuje się już broni –
zwłaszcza precyzyjnej – tak szybko jak w czasach II wojny światowej.
Intensywność kampanii powietrznej wbrew pozorom nie jest duża, bo
odległość powoduje, że nie można generować wystarczającej liczby
lotów bojowych, a samolotów stealth B-2, F-22A i F-35 nie ma wielu
dostępnych. To również powoduje, że wszystkie właściwie dostępne
samoloty dokonują raczej misji przeciw obronie powietrznej
konsumując wszystkie swoje siły. Nie ma więc dodatkowych
samolotów, by polować na iskandery i rosyjską artylerię dalekiego
zasięgu, która wciąż prowadzi pojedynki z artylerią polską na Warmii i
Mazurach oraz przez przesmyk suwalski.
Ogółem NATO traci w dwa tygodnie ponad 45 samolotów głównie
przez system obrony powietrznej. Powoli ruszają w kwaterze głównej
przygotowania do kampanii lądowej przeciw siłom rosyjskim w
państwach bałtyckich. To też nie jest łatwe zadanie, bo niezależnie od
zwalczanego przez misje lotnicze systemu obrony powietrznej typowa
rosyjska brygada wojsk lądowych ma dużo organicznych systemów
walki powietrznej – jak Tunguska czy Tor, o zasięgach 10–15
kilometrów, stanowiąc twardy orzech do zgryzienia. Do tego dochodzą
rakiety przeciwlotnicze SA-20 na okrętach Floty Bałtyckiej. Rosjanie
zachowali wciąż spory zapas rakiet manewrujących oraz
balistycznych Iskander K i w rezerwie Toczka, oszczędnie nimi
dotychczas gospodarując.
W Moskwie zaczęto się także zastanawiać, czy eskalować
horyzontalnie obszar wojny. O ile samoloty rosyjskie nie będą raczej w
stanie penetrować przestrzeni powietrznej przeciwnika, bo nie mają
właściwości stealth (poza Su-50 PAK-FA), o tyle bombowce rosyjskie
z rakietami manewrującymi o zasięgach nawet do kilku tysięcy
kilometrów mogłyby wykonać uderzenia na bazy we Francji,
Niemczech, Wielkiej Brytanii z dość dużą precyzją – nawet z własnej
przestrzeni powietrznej. Można było również precyzyjnie uderzyć
rakietami manewrującymi z okrętów na Morzu Kaspijskim, Bałtyckim i
Czarnym. Głównymi celami były jednak bazy w Polsce i ewentualnie w
Niemczech. Bazy amerykańskie w Niemczech w Ramstein i
Spangdahlem są położone około 1800 kilometrów od estońskiej
Narwy, więc dwa razy dalej z Estonii niż polska baza w Malborku.
Norwegia i Dania swoją drogą oferują bliższe lokalizacje niż Niemcy
dla lotnictwa NATO w razie wojny o państwa bałtyckie.
NATO potrzebuje punktów wejścia do teatru wojny, czyli portów
morskich i lotniczych do wyładowania i transportu oraz potrzebuje
całej infrastruktury lądowej. Rosjanie, zdając sobie sprawę z
nadchodzących działań zmierzających do poszerzenia kampanii
NATO przeciw działaniom Rosji, zaczynają opracowywać plan
uderzenia na miejsca stacjonowania systemów Patriot i THAAD w
Sochaczewie, Warszawie, Oleszewnicy Starej, Gdańsku i Morągu.
Zwłaszcza drażni ich amerykańska bateria w Morągu, bo jest blisko
granicy z obwodem kaliningradzkim zwalczając rakiety i samoloty
rosyjskie i szachując ich działania z rejonu Kaliningradu. Przydałyby
się one, by neutralizować polską artylerię i system Homar od dwóch
tygodni skutecznie poddające ostrzałowi obwód kaliningradzki.
Rosjanie pomni na to, że zaraz na początku wojny odnieśli sukces
przez saturacyjny atak na polskie bazy, zmuszając sojuszników do
przeniesienia ciężaru operacji za zachód poza zasięg iskanderów i
tym samym ograniczając zdolności NATO do wygenerowania
niezbędnej liczby lotów, zaplanowali kolejny atak, który miał w
założeniu zmienić parametry wojny toczącej się w regionie i umożliwić
swobodniejsze działania lotnictwa rosyjskiego nad państwami
bałtyckimi i Polską. Saturacyjnym nocnym atakiem ponad 230 rakiet
manewrujących i balistycznych wystrzeliwanych w przygotowanej
sekwencji czasowej i z różnych kierunków Rosjanie przełamali system
obrony amerykańskich rakiet Patriot w Morągu oraz polskich w
Sochaczewie, niszcząc obie bazy systemu. Do tego nad ranem
rakietami balistycznymi z okrętów atomowych Floty Północnej oraz
rakietami manewrującymi Kalibr z Morza Czarnego przełamali obronę
bazy amerykańskiej w Redzikowie, niszcząc jej system
naprowadzania i część wyrzutni. Tym skutecznym atakiem
spowodowali wielkie szkody polityczne, wojskowe i wizerunkowe. W
Waszyngtonie zrozumiano, że wojna nie będzie łatwa, a jej wynik nie
jest pewny. Jeszcze jeden cel został tej nocy zrealizowany przez
Rosjan: zniszczony został port przeładunkowy w Gdańsku i poważnie
uszkodzony opuszczony port wojenny na Oksywiu, atakowane
starszymi rakietami balistycznymi systemu Toczka oraz
całononocnym ostrzałem artylerii rakietowej Smiersz z pozycji
bojowych pod Elblągiem. Zakres zniszczeń jest ogromny.
Zachęceni sukcesem i obserwując szok, jaki sukcesy te wywołały
w stolicach, zwłaszcza państw europejskich, Rosjanie podejmują
decyzję, by eskalować działania. Atakując także inne cele naziemne w
państwach NATO, chcą wybić Sojusz z błogostanu i faktami
wojennymi zakomunikować groźbę ryzyka eskalacji. Wykorzystując
rosyjski system rozpoznania globalnego, który ustala, gdzie w danym
momencie znajdują się akurat większe siły lotnictwa NATO w
zachodniej Europie i przekazuje koordynaty do ataku, Rosjanie 5
października z przestrzeni powietrznej znad Rosji rakietami
manewrującymi wystrzeliwanymi z bombowców dokonują ataków na
wielką amerykańską bazę w Ramstein. Zniszczonych zostaje pięć
uderzeniowych F-15E oraz bazy Orland i Stavanger w Norwegii, skąd
startują do bombardowań Kaliningradu ponaddźwiękowe
wielozadaniowe samoloty F-18E/F Super Hornet amerykańskiej
piechoty morskiej. Przy atakach rakietowych Rosjanie wykorzystują
zaawansowaną subamunicję oraz amunicję minującą, co komplikuje
naprawy pasów i instalacji. Korzystając ze słabej obrony powietrznej
nad Skandynawią, 6 października rosyjskie bombowce Tu-22 z
Siewieromorska odpalają rakiety manewrujące na bazę RAF w
Fairfield, gdzie stacjonują amerykańskie bombowce strategiczne B-1 i
B-2, które właśnie przyleciały tam z Missouri, z tego trzy ulegają
zniszczeniu, reszta jest nieuszkodzona, ale baza ma zniszczone
radary i system sprowadzania samolotów na ziemię.
Nowe, nieliczne wciąż Su-50 PAK FA V generacji są używane
przeciw myśliwcom Sił Powietrznych RP oraz natowskim myśliwcom
IV generacji, unikając jednak kontaktu z F-22A. W szczególności MIG-
31M oraz Su-50 i Su-35S atakują samoloty cysterny powietrzne w
przestrzeni powietrznej Norwegii i Szwecji. Rosjanie wykonują
uderzenie na port w Karlskronie, niszcząc w nim trzy szwedzkie okręty
i publicznie ostrzegając, że „jeśli Szwedzi wezmą eskalacyjny udział w
wojnie, to zostanie użyta wobec nich broń jądrowa”.
Rosyjski atomowy okręt podwodny klasy Akula zostaje wykryty
przy podejściu do amerykańskiego lotniskowca USS „Ford” na
północnym Atlantyku i z miejsca zaatakowany przez helikoptery grupy
osłonowej lotniskowca, choć udaje się mu uciec. Niemniej w obawie
przed kolejnym skrytym podejściem pod lotniskowiec Amerykanie
podejmują decyzję, by grupa bojowa lotniskowca wycofała się poza
zasięg rakiet z bombowców rosyjskich i poza skuteczny zasięg
oddziaływania bojowego rosyjskich okrętów z bastionu na Oceanie
Arktycznym. To ogranicza operacje lotnicze z Atlantyku nad
Kaliningradem i państwami bałtyckimi oraz nad północną Polską.
Zwłaszcza brak w atakach nowych samolotów V generacji US Navy –
F-35C, utrudnia rolowanie rosyjskiego systemu A2AD.
Pod wieczór 7 października rakiety rosyjskie atakują łącznie 11
baz lotniczych w Wielkiej Brytanii, zachodnich Niemczech, Belgii,
Holandii i Francji, choć połowa rakiet zostaje zestrzelona. W tych
atakach NATO traci łącznie 28 samolotów oraz poważnym
uszkodzeniom ulegają systemy lotniskowe umożliwiające
generowanie i realizację operacji powietrznych. Od tego momentu
każdy atak odbywa się przy użyciu 4–10 rakiet na jedną bazę. Rosja,
zdając sobie sprawę z wagi skutecznej projekcji siły Stanów
Zjednoczonych do Europy, wybiera teraz na cele bazy amunicyjne i
magazynowe USA na kontynencie oraz podejmuje kilkudniową
kampanię ich wyprzedzającego niszczenia przy użyciu amunicji
kasetowej i minowej. W wypadku dwóch baz amerykańskich w
Niemczech spowodowało to ich wyłączenie z działania na kolejne 24
dni. Kampania rosyjska skupia się wyraźnie na niszczeniu miejsc
wejścia Amerykanów w europejski teatr wojny, sięgając również baz
zlokalizowanych w Rimladzie Europy. Celem kolejnej fali działań
ofensywnych Rosjan są „enablers” US Army. Tego samego dnia
rakiety manewrujące uderzają w magazyn w Grafenwöhr, w którym
znajdują się europejskie zestawy zmagazynowanego sprzętu dla
ciężkich brygad US Army, powodując znaczne szkody.
W tym czasie lotnictwo rosyjskie zachęcone zniszczeniem baz
rakiet Patriot w Morągu i Sochaczewie oraz zneutralizowaniem bazy w
Redzikowie zaczyna latać nad Polską w poszukiwaniu polskich
systemów artyleryjskich. Jest jednak skutecznie zwalczane przez
system Narew, co spowodowało, że po dwóch dniach takich operacji
Rosjanie stracili 24 samoloty i przestali się pojawiać nad Wisłą.
Gdy wreszcie po kilku tygodniach wojny pierwsze wojska USA
przypływają z kontynentalnych Stanów Zjednoczonych, rosyjskie
rakiety manewrujące atakują porty w Antwerpii i Bremerhaven. Nie ma
większych szkód, jedynie w Bremerhaven pociski uderzają w
stanowisko składowania wyposażenia z zaparkowanymi
ciężarówkami. Natomiast rakiety manewrujące z Krymu uderzają w
amerykańską bazę tarczy antyrakietowej w Rumunii uszkadzając jej
instalacje. W ślad za tym pojawiają się pogłoski, jakoby rosyjski
specnaz desantował się w zachodniej Rumunii niedaleko granicy z
Węgrami, w prawdopodobnej próbie izolacji sojusznika
amerykańskiego od reszty rdzenia Europy i górnego biegu Dunaju
przy autostradzie niedaleko Timişoary – na węźle drogowym Arad.
Rząd w Bukareszcie potwierdza, że spadochroniarze rosyjscy
wylądowali w mieście Gałacz w delcie Dunaju, nawiązują łączność z
siłami prorosyjskimi w Naddniestrzu i stacjonującą tam brygadą
rosyjską.
W odpowiedzi Amerykanie rozpoczynają wielkie przebazowanie
piechoty morskiej z Diego Garcia i okrętów desantowych na Bliskim
Wschodzie do Rumunii i Bułgarii oraz wydają rozkaz przybycia
pozostałych eskadr uderzeniowych F-15E z Japonii i kontynentalnych
Stanów Zjednoczonych. Do bazy Aviano we Włoszech przylatują
wszystkie B-2 z bazy Whiteman. Na lotniska w Wielkiej Brytanii w
Conningsby, Fylingdales i Lossiemouth przylatują B-1 i B-52.
Wszystkie amerykańskie podwodne okręty atomowe wychodzą z baz
na Atlantyk i Pacyfik. Z bazy Stirling w zachodniej Australii nocą
wychodzą na Ocean Indyjski amerykańskie okręty atomowe, biorąc
kurs na północ.
Jednocześnie zarządzono zwiększenie poziomu ochrony radarów
wczesnego ostrzegania w Beale w Kalifornii, Thule na Grenlandii,
Wiesbaden w Niemczech oraz ogłoszono pogotowe bojowe w swoich
bazach sił powietrznych w Guam, Diego Garcia, Dzibuti, a także w
Omanie, Zjednoczonych Emiratach i Kuwejcie.
Tymczasem zaniepokojeni rozwojem sytuacji w Europie
Szwajcarzy ogłosili ćwiczenia masowe obrony cywilnej, a w Londynie
system metra został udostępniony ludności cywilnej po raz pierwszy
od końca II wojny światowej. Zamknięto także przejście pod kanałem
La Manche i wprowadzono istotne ograniczenie ruchu lotniczego w
całej Europie.
Kaliningrad stanowi poważną komplikację dla planowania kampanii
lądowej odwojowania państw bałtyckich. W teorii szpica ataku
wyznaczona przez dowództwo NATO do uderzenia przez przesmyk
składa się z już rozlokowanych w Polsce 2 Pułku Kawalerii Pancernej
USA, 173 Brygady Powietrznodesantowej, pierwszej brygady z 82
Dywizji Powietrznodesantowej. Po 90 dniach wojny – na przełomie
2027 i 2028 roku – mogłyby ponadto pojawić się ze Stanów
Zjednoczonych dywizja kawalerii pancernej, 10 Górska Dywizja
Piechoty i cała 4 Dywizja Piechoty. Wcześniej, po 45 dniach wojny, w
zachodniej Polsce i Niemczech znalazłyby się: jeden zespół
brygadowy uniwersalny na strykerach, trzy brygady pancerne i
centrum dowodzenia III Korpusu, który kiedyś stacjonował w Europie.
Państwa Europy Zachodniej raczej niechętnie rozmieszczają wojska
na wschodniej flance: wyjątkiem jest lotnictwo brytyjskie, brytyjska
brygada pancerna i siły specjalne.
Ciągłe ataki na punkty wejścia do teatru wojny opoźniają
rozmieszczanie wojsk. Początkowo ustalono, że do czasu koncentracji
wszystkich jednostek obecne w regionie siły mają jedynie dokonywać
„demonstracji determinacji” – i to najlepiej na zachód od Wisły w
obawie przed zamknięciem przez Rosjan w okrążeniu uderzeniem w
dolinie Wisły. Demonstracja ta wywołuje oczywiście efekt
szachowania Rosjan w państwach bałtyckich, podobnie jak obecność
Rosjan na Białorusi szachuje Warszawę.
Frontowi dowódcy wojskowi NATO w Polsce jednak nie chcą
czekać na zebranie się wszystkich sił i optują za rozpoczęciem
kontrofensywy „z biegu”, uważając, że trzeba odpowiadać na sytuację,
a dalsze czekanie służy konsolidacji wojskowej Rosji w państwach
bałtyckich. Po uzyskaniu wstępnej zgody Kwatery Głównej NATO po
40 dniach wojny zaczynają manewr przemieszczenia wojsk na obwód
kaliningradzki i przesmyk suwalski. W nocy 31 października Rosjanie
starają się zniszczyć rakietami kluczowe mosty na Wiśle, Narwi, Bugu,
Drwęcy oraz Biebrzy, a także skrzyżowania dróg wiodących na
północ, by zatrzymać pochód NATO. Spowalnia to ruch oddziałów
Sojuszu, ale nie uniemożliwia kontynuacji manewru.
Tuż przed wkroczeniem na przesmyk suwalski politycy państw
NATO zaczynają mieć wątpliwości. Przywódcy państw zachodniej
Europy wyraźnie wahają się przed kampanią ofensywną odwojowania
państw bałtyckich. Moskwa wyczuwa, że to ważny moment i
rozpoczyna kampanię w mediach informującą, że zabezpieczyła
prawa rosyjskie w Estonii i „wygrała” oraz że proponuje
natychmiastowy rozejm. Niespodziewanie ogłasza gotowość
zaakceptowania dwóch pierwszych postulatów NATO z początków
wojny (tj. zakończenia działań zbrojnych oraz odwołania strefy zakazu
lotów nad krajami bałtyckimi) i zaprasza państwa członkowskie
Sojuszu do wspólnego przeprowadzenia „operacji pokojowej” na
terytorium krajów bałtyckich. W praktyce proponuje utrzymanie swoich
wojsk na liniach z pierwszego dnia konfliktu, sugerując
rozmieszczenie wojsk NATO na pozostałym terytorium, zabiegając
przy tym o udział w operacji sił białoruskich, które miałyby zostać
rozmieszczone wokół Wilna. Z perspektywy Rosjan zamrożenie
konfliktu na terytorium państw bałtyckich oznacza sukces operacji,
ponieważ państwa Sojuszu nie mogą podjąć ofensywy bez narażenia
się na poważne perturbacje polityczne i ryzyko wojskowe, zważywszy
chociażby na geografię teatru wojny. W opisywanej sytuacji to również
NATO może stać się w oczach świata stroną inicjującą wojnę,
ponieważ według propagandy Kremla oddziały Federacji Rosyjskiej
prowadzą jedynie „operację pokojową”, która przyczyniła się do
ograniczenia rozlewu krwi w pierwszym dniu konfliktu.
NATO odrzuca propozycję Rosji, zgadza się jednak na
ustanowienie 14-dniowego okresu wstrzymania wszelkich działań
przeciwko siłom rosyjskim, w trakcie którego siły rosyjsko-białoruskie
zobowiązane są do wycofania się z terytorium państw bałtyckich.
Ponadto Rosjanie przez ambasadę USA w Moskwie sugerują
Amerykanom, że w zamian za spełnienie postulatów rosyjskich w
państwach bałtyckich, na Ukrainie i na Krymie, mogłoby dojść do
reorientacji polityki Moskwy względem coraz bardziej asertywnych w
Europie i całej Eurazji Chin. Innymi słowy, proponują Amerykanom
odwrócenie sojuszy w Eurazji na podobieństwo tego, co zrobili Nixon i
Kissinger w latach siedemdziesiątych XX wieku – tylko tym razem
wspólny sojusz rosyjsko-amerykański przeciw Chinom. Następuje
dwutygodniowy okres wstrzymania walk oraz postępującej
dezorientacji politycznej poszczególnych przywódców i państw NATO,
w tym tradycyjnie już państw bałtyckich i Polski.
W ramach „gestu dobrej woli” zdecydowana większość pierwszego
rzutu wojsk rosyjskich zostaje wycofana z krajów bałtyckich. Rosjanie
rozmieszczają na ich miejsce wojska drugiego rzutu (jednostki
rosyjskiej Gwardii Narodowej), podczas gdy Główny Zarząd
Wywiadowczy (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije, GRU)
prowadzi działania mające na celu zmobilizowanie i uzbrojenie
najemników pochodzących z rosyjskojęzycznej mniejszości
zamieszkującej państwa bałtyckie – według rosyjskiej propagandy
operacja ta ma zapewnić ludności lokalnej zdolność „samoobrony”.
Dojrzewa scenariusz Donbasu. Siły białoruskie wkraczają na
terytorium Litwy.
Po kilkunastu dniach pata strategicznego NATO jednak decyduje
się rozwinąć swoje wojska na terytorium krajów bałtyckich.
Amerykanie przerzucają wojska powietrznodesantowe oraz śmigłowce
uderzeniowe do Estonii. Amerykańskie jednostki pancerne wkraczają
na terytorium Litwy przez przesmyk suwalski. NATO przerzuca do
Windawy (Ventspils) oddziały szybkiego reagowania, gdzie
zlokalizowany jest jedyny działający łotewski port morski, Polska
kontynuuje przemieszczanie jednostek na wysunięte pozycje, a także
wysyła samoloty do szwedzkich baz lotniczych, co stanowi
demonstrację jedności Szwedów z sojusznikami z Unii Europejskiej
oraz NATO. W odpowiedzi na działania Szwecji Rosjanie ogłaszają
włączenie tego państwa do listy potencjalnych celów ataku jądrowego.
Po łącznie 17 dniach od momentu wstrzymania działań wojennych,
w trakcie których można dostrzec słabość spójności politycznej NATO,
a jednocześnie nie otrzymawszy propozycji kwitującej Rosji jej rolę w
tej części Europy, które miałyby stworzyć nową architekturę
bezpieczeństwa w Europie, Rosjanie decydują się przeprowadzić
konwencjonalny atak wyłącznie przeciwko Polsce nieobjęty
dotychczasowym planem „Judo”. Na podjęciu takiej decyzji zaważyły
dwa czynniki. Po pierwsze, NATO w obliczu chwilowej „odwilży”
spodziewa się raczej ewentualnego dalszego ataku na państwa
bałtyckie, a nie eskalacyjnego ataku na centrum grawitacyjne
wschodniej flanki, czyli na Polskę. Po drugie, Polska jest postrzegana
jako regionalny środek ciężkości, co sprawia, że wszelkie operacje w
krajach bałtyckich mają drugorzędne znaczenie, a cała wojna może
zostać rozstrzygnięta na terytorium Rzeczypospolitej, tym bardziej że
w obliczu pata Rosjanie potrzebują coraz bardziej rozstrzygnięcia.
Rosyjskie uderzenie rozpoczyna się równoczesnym atakiem z
użyciem rakiet manewrujących dalekiego zasięgu wystrzelonych przez
bombowce Tu-22 oraz naziemnych systemów balistycznych Iskander-
M. Celem rosyjskich pocisków rakietowych są polskie bazy lotnicze –
uderzenie ma wyeliminować z walki większość pozostałego w linii
lotnictwa Sił Powietrznych RP. Jednostki białoruskie przekraczają
polską granicę i okrążają polskie siły broniące Białegostoku, próbując
zmusić je do porzucenia dotychczasowych pozycji obronnych.
Komponenty 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej nacierają z Grodna na
Augustów i zdobywają most nad pobliskimi bagnami, przecinając tym
samym linie komunikacyjne NATO z krajami bałtyckimi. Natarcie na
Augustów bezpośrednio zagraża lekkim jednostkom Stanów
Zjednoczonych broniącym części przesmyku suwalskiego. Ciężkie
brygady Sił Zbrojnych FR nacierają przez Białą Podlaską, by
opanować główne szlaki komunikacyjne we wschodniej Polsce. 78
Dywizja Powietrznodesantowa zdobywa przyczółki na Wiśle i Wieprzu
– w Dęblinie i Puławach po uprzednim opanowaniu Kocka, otwierając
natarcie przez główną rzekę w Polsce. Rosyjskie brygady odpierają
wszystkie dotychczasowe kontruderzenia wojsk polskich. 4 Dywizja
Pancerna zdobywa Dęblin i przeprawia się na drugą stronę Wisły już
w trakcie pierwszego dnia konfliktu konwencjonalnego, nie ponosząc
przy tym znaczących strat, jednak kosztem fizycznego wyczerpania
żołnierzy. 6 Brygada Pancerna prowadzi powolne natarcie,
przeprawiając się przez rzekę Wieprz – jej flankę zabezpieczają
białoruskie jednostki powietrznodesantowe w okolicach Lublina.
Pierwszy dzień walk kończy się pełnym sukcesem, a postępy wojsk
rosyjskich stanowią bezpośrednie zagrożenie dla Warszawy, która
może zostać otoczona od kierunku południowego oraz od północnego
w wypadku przełamania przez 1 Gwardyjską Armię Pancerną polskiej
obrony Białegostoku i zdobycia Ostrowi Mazowieckiej, mostów w
Wyszkowie na Bugu oraz na Narwi w Różanie, Pułtusku i Serocku.
Wojska lądowe NATO rozpoczynają przemieszczanie do
zachodniej Polski drugiego rzutu sił NATO – plany te zostają jednak
pokrzyżowane przez pociski manewrujące wystrzelone z terytorium
Rosji oraz pociski Iskander-M z Kaliningradu, których celem są
przeprawy na Wiśle w północnej części Polski. Siły amerykańskie
rozmieszczone w okolicach przesmyku suwalskiego w wyniku działań
1 Gwardyjskiej Armii Pancernej zostają odcięte od głównej linii
komunikacyjnej z Warszawą i są również atakowane przez rosyjskie
systemy Iskander-M i artylerię dalekiego zasięgu.
Polskie wojsko zaczyna przemieszczenia nocą całej 1 Dywizji
Pancernej „Niemeńskiej” węzłem warszawskim przez mosty na Wiśle
na wschodnie przedmoście, by naśladując plany Prądzyńskiego z
wojny 1830/1831 wykonać wielkie uderzenie na podstawę operacyjną
wojsk rosyjskich zrotowaną w kierunku południowym do przepraw na
Wiśle pod Dęblinem. Jednocześnie w kierunku Pilicy na południe od
Warszawy przemieszczane są dwie pancerne brygady, 34 i 10, oraz
organiczny pułk artylerii 11 Dywizji, mające zablokować ewentualny
marsz wojsk rosyjskich na Warszawę od południa, z zadaniem obrony
przepraw przez Pilicę. Do Warszawy przerzucona jest 6 Brygada
Powietrznodesantowa, mająca bronić podejść do miasta od strony
Ursynowa i wzdłuż biegu Wisły od Góry Kalwarii. Całą noc
mieszkańcy Warszawy słyszą chrzęst gąsienic czterech brygad 1
Dywizji Pancernej „Niemeńskiej” przechodzących przez śródmiejskie
mosty na drugą stronę rzeki do bitwy na przedmościu warszawskim.
Polskie i amerykańskie komponenty wojsk lotniczych zdobywają
lokalną przewagę powietrzną nad rosyjskimi liniami komunikacyjnymi
na wschód od Warszawy i rozpoczynają spychanie wojsk rosyjskich
na pozycje w okolicy ważnych szlaków komunikacyjnych w pobliżu
Białej Podlaskiej. Z samego rana z marszu do działań na wschodzie
wchodzą kolejne brygady 1 Dywizji Pancernej „Niemeńskiej”
wykonując uderzenia na Międzyrzec (13 Brygada Pancerna i 3
Brygada Pancerna) oraz Radzyń Podlaski (61 Brygada Pancerna i 19
Brygada Zmechanizowana). 8 Niemeński Pułk Artylerii podąża za nimi
wspierając ogniem kierunki uderzeń. Działania te zagrażają
powodzeniu rosyjskiej operacji okrążenia Warszawy, nawet jeżeli
drugi rzut wojsk oparty na 2 Gwardyjskiej Armii Pancernej rozpoczyna
właśnie wymarsz z Mińska w kierunku Brześcia, co może się
skończyć bojem spotkaniowym w dogodnym terenie czołgowym na
wschód od Radzynia między wsiami Wohyń, Komarówka Podlaska i
Drelów, na północ od Kocka. Do brygad 1 Niemeńskiej Dywizji
dołącza 1 Brygada Pancerna z Wesołej, posuwająca się na wschód
jako ich odwód.
Tymczasem na zachód od Wisły wojska rosyjskie po opanowaniu
przyczółka między Kozienicami a Dęblinem, osłanianym od zachodu
przez Puszczę Kozienicką, skręcają na północ w kierunku na
Ryczywół i Magnuszew. Dwie rosyjskie dywizje, w tym jedna
pancerna, zbliżają się do lewobrzeżnej części Warszawy od południa,
nie napotykając początkowo istotnego oporu ze strony głównych sił
polskich zaangażowanych w walki w przesmyku suwalskim lub na
wschód od Warszawy. Dwie pancerne brygady Wojsk Lądowych SZ
RP wsparte przez pułk artylerii i resztę śmigłowców wojsk lądowych
otrzymują rozkaz utrzymania przepraw na Pilicy między Warką a
Białobrzegami za wszelką cenę, w odległości zaledwie 50 kilometrów
od Warszawy. Pilica jest bardzo trudna w forsowaniu z biegu, ma
bardzo trudne i grząskie podejścia do lustra wody, a do przeprawienia
się przez nią ciężkiego sprzętu potrzebne są stałe mosty. Najcięższe
boje toczyły się zatem o most w Warce, znajdujący się de facto przed
samym miastem od południowego wjazdu do miasta przez Pilicę.
Rosjanie próbowali także flankować polskie pozycje obronne na
zachód przez przeprawę w Białobrzegach i w drugą stronę – bliżej
Wisły – za Mniszewem niedaleko wsi Przylot. Korzystając z systemu
świadomości sytuacyjnej, dzięki któremu śledzono poczynania
silniejszych liczbowo Rosjan, artyleria polska kontrowała próby
flankowania polskich pozycji, budowy mostów pontonowych,
forsowania rzeki przez pododdziały rozpoznawcze przeciwnika, jego
przegrupowania oraz koncentracji odwodów. Obie brygady pancerne
prowadziły walkę wykorzystując przeszkodę kanalizującą ruch wojsk,
jaką jest Pilica. Wspierane dodatkowo przez lotnictwo brygady
pancerne utrzymały swoje pozycje po wyczerpującej bitwie obronnej,
powstrzymując rosyjskie jednostki od marszu na stolicę kraju.
W nocy zarysowała się przewaga operacyjna Wojska Polskiego na
wschód od Warszawy, grożąca przecięciem linii komunikacyjnej
rosyjskiego przyczółka za Wisłą przez Kock i Radzyń do Brześcia.
Rosjanie zaczęli się zastanawiać, czy nie wykonać uderzenia
jądrowego na dwie broniące Pilicy brygady. Ruch ten miałby stanowić
wyraźny sygnał, że Rosja jest gotowa użyć broni jądrowej w pobliżu
polskiej stolicy, atakując jednak cel militarny sensu stricto. Atak
jądrowy diametralnie zmieniłby sytuację na froncie, ponieważ siły
broniące Warszawy od południa zostałyby całkowicie zniszczone.
Jednak Rosjanie nie podejmują takiej decyzji.
Trzeciego dnia wojny lądowej w Polsce polskie wojska operujące
na wschód od Warszawy przejmują kontrolę nad szlakami
komunikacyjnymi w okolicach Białej Podlaskiej, przecinając tym
samym linie komunikacyjne wojsk rosyjskich, które prowadzą
działania ofensywne na terenie Polski. To powoduje zwinięcie
przyczółka między Dęblinem a Kozienicami i odwrót Rosjan na
południowym kierunku. W tym samym czasie oddziały rosyjskich
wojsk specjalnych utrzymują kontrolę nad drogą i mostem w
Wyszkowie, co wstrzymuje wsparcie dla jednostek natowskich
walczących na północnym wschodzie przesmyku suwalskiego oraz
umożliwia wykonanie uderzenia na Warszawę jednostkami 1
Gwardyjskiej Dywizji Pancernej idącymi historycznym szlakiem z
kierunku Grodno–Białystok–Ostrów Mazowiecka–Wyszków.
Przerwanie rosyjskich linii do Brześcia (chociaż warto zaznaczyć, że
rosyjskie wojska drugiego rzutu są przygotowywane do ich
odtworzenia) oraz możliwość rychłego wykonania uderzenia przez 1
Dywizję Pancerną „Niemeńską” na przeprawy na Bugu zahamowuje
drugą próbę podjęcia ofensywy przez Rosjan, co stwarza sposobność,
by przejąć od Rosjan inicjatywę w wojnie.
Wstępny plan rosyjski zakładał otoczenie Warszawy z południa i
północy we wczesnych godzinach trzeciego dnia wojny, tak by
bezpośrednio zagrozić miastu zmasowanym atakiem artyleryjskim,
włączając w to możliwość wykorzystania głowic jądrowych. Działania
te miały zostać zrealizowane wraz z równoległą groźbą użycia
strategicznej broni jądrowej przeciwko stolicy Szwecji, tak by wyłączyć
wszystkie możliwe linie komunikacyjne na bałtyckim teatrze działań
wojennych. Taki ruch umożliwiał Moskwie kontrolowanie sytuacji, w
której dziesiątki tysięcy żołnierzy wojsk NATO znajdują się w
północnowschodniej Polsce i krajach bałtyckich, a Rosjanie walczą
wówczas z tymi wojskami jedynie w ograniczonym zakresie. Obwód
kaliningradzki nie odegrał znaczącej roli w konwencjonalnym
konflikcie zbrojnym poza początkowym okresem próby przebicia się
do doliny Wisły (oprócz rozmieszczonych tam środków
antydostępowych A2AD), ponieważ Rosjanom zależało, by uniknąć
walk lądowych na tym obszarze. Konflikt o państwa bałtyckie i tak
ostatecznie się rozegrał na terytorium Rzeczypospolitej, a we
wszystkich jego fazach towarzyszyły mu kalkulacje polityczne,
wynikające z problemów eskalacyjności oraz rozbieżności interesów
państw zaangażowanych w wojnę na wschodniej flance NATO.
Na Bramę Smoleńską
Polski Plan Bitwy Połączonej na Wschodzie zawierał dwie wersje
działań Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej w zależności od rozwoju
sytuacji polityczno-wojskowej na flance wschodniej NATO w razie
wojny z Rosją. Pierwszy został przedstawiony wyżej w ramach wojny
w obronie państw bałtyckich i sojuszniczego wystąpienia o
przywrócenie status quo ante sprzed konfliktu. Jest to sytuacja wojny
sojuszniczej, gdy panuje zgodność pomiędzy sojusznikami i występuje
wspólna wola oraz siła do realizacji celów wojny.
Natomiast w sytuacji pata wynikającego z wojskowej pasywności
NATO i kryzysu spójności politycznej Sojuszu, względnie braku woli i
siły kluczowych państw do stoczenia wojny, której celem byłoby
pokonanie Rosji i przywrócenie status quo ante, kierownictwo polskie
liczyło się z możliwością samodzielnego prowadzenia wojny na
wschodniej flance NATO – zgodnie z protokołem Planu Bitwy
Połączonej na Wschodzie o kryptonimie „Atlantyk”, przyjętego w 2020
roku przez polski Sztab Generalny. W patowej sytuacji geopolitycznej
protokół „Atlantyk” zakładał ofensywne działania Sił Zbrojnych
Rzeczypospolitej na polskim teatrze wojny i realizację planu działań
mających na celu pokonanie Rosji w wojnie na pomoście bałtycko-
czarnomorskim przy pełnym wykorzystaniu uwarunkowań geografii
teatru wojny, który – stronie polskiej – przy spełnieniu pewnych
przesłanek, umożliwiał wystąpienie ofensywne. W szczególności
dotyczyło to sytuacji, gdy Rosjanie zajęli państwa bałtyckie oraz
rozmieścili swoje systemy antydostępowe, rozgrywając następnie
rozziew interesów i brak woli państw NATO do kontynuacji
trudniejszego etapu wojny, polegającego na odbiciu utraconego
obszaru państw bałtyckich, względnie porozumienia sojuszników
zachodnich z Rosją z osłabieniem poziomu bezpieczeństwa krajów
wschodniej flanki Sojuszu.
Powyżej przedstawiony scenariusz wojny obronnej z września i
października 2027 roku pokazuje, jak łatwo jest Rosji wykorzystać
korzystną dla siebie sytuację geostrategiczną na tym obszarze.
Protokół „Atlantyk” miał za zadanie zapobiec osiągnięciu celów Rosji,
nawet w wypadku porozumiewania się Rosji z innymi państwami
NATO ponad głowami Polski i państw bałtyckich i tym samym próbie
sięgnięcia przez Moskwę po regionalną hegemonię na pomoście
bałtycko-czarnomorskim. W tym celu Polacy zaplanowali ofensywne
działania w pojawiającej się w ten sposób próżni strategicznej,
wynikającej ze zjawiska pułapki Kindelbergera, gdyby Stany
Zjednoczone i NATO nie chciały, lub nie były w stanie przywrócić
rewidowanego przez Rosję postzimnowojennego ładu na wschodniej
flance NATO.
W trakcie pierwszych dni działań wojennych we wrześniu 2027
roku przeciw państwom bałtyckim Rosjanie zajęli siłami
zmechanizowanymi Narwę w Estonii. Najważniejsze zadanie w Estonii
wykonał 382 Batalion Piechoty Morskiej, który został
przetransportowany drogą morską wraz z dwoma pułkami (500) i
(1488) obrony powietrznej S-400 na Saremę. Desant ten całkowicie
zaskoczył Estończyków, którzy nie zaminowali Zatoki Fińskiej ani nie
przeciwdziałali desantowi, który jeszcze w nocy wyszedł z portu
Kronsztad. Utrata wysp bronionych jedynie przez 100-osobową
kompanię była poważnym błędem i miała poważne konsekwencje dla
dalszych działań w tej części Morza Bałtyckiego. Rosjanie od razu
rozmieścili stanowiska bojowe obrony powietrznej i rozpoczęli
wykonywanie strefy antydostępowej A2AD. Uniemożliwili natychmiast
przerzut jakichkolwiek sił do Finlandii, a następnego dnia także do
Estonii i pozostałych państw bałtyckich. To skutecznie stworzyło strefę
braku dostępu dla natowskiego lotnictwa transportowego i
taktycznego do terytoriów Estonii i Łotwy oraz w połączeniu z
systemami A2AD z obwodu kaliningradkiego i z Białorusi – także Litwy
i znacznej części Polski.
Rosjanie wykonali uderzenia z Rosji na Estonię na dwóch
kierunkach. Tempo uderzenia nie było zbyt duże, ale Rosjanom
najbardziej zależało na zlokalizowaniu i zniszczeniu sił estońskich.
Estończycy jednak wykonali zniszczenia wzdłuż całej granicy i cofali
się w kierunku Tallina, tracąc pierwszego dnia Narwę i teren na 10
kilometrów za zachód od Narwy, ale trzymając wciąż skrzyżowanie na
południu, prowadzące wzdłuż jeziora Pejpus do Dorpatu (Tartu).
Rosjanie w celu sprawnego poruszania się na Tallin wprowadzili 45
Brygadę Saperów. Drugim obszarem działań była droga E77 z
Pskowa na Rygę, przechodząca przez Estonię na południe od jeziora
Pejpus przez miejscowości Lütä i Misso. Ich opanowanie było
warunkiem dalszego sukcesu natarcia. Liczne lasy, jeziora i
strumienie stwarzały doskonałe warunki do obrony i atakująca je 25
Gwardyjska Brygada Zmotoryzowana nie była w stanie poradzić sobie
z licznymi niewielkimi grupami estońskich sił specjalnych. Ich
zwalczanie i czyszczenie drogi trwało przez cały dzień.
Wreszcie w nocy uderzeniem z okolic Pskowa specnaz uchwycił
kluczowe przejście pomiędzy Estonią a Łotwą, wojska rosyjskie w sile
25 Brygady Zmotoryzowanej oraz 76 Dywizji Powietrznodesantowej
kontynuowały zaplanowany marsz na północ Łotwy. Jednocześnie
poprzez Rzeżycę siłami 32 Brygady Zmotoryzowanej wykonano silne
uderzenie w kierunku Rygi, przecinając faktycznie kraj na pół. 237
Pułk Powietrznodesantowy pojawił się na przedpolach Rygi. Z
terytorium Białorusi 59 Brygada Zmotoryzowana wykonała atak na
Dyneburg. Tymczasem siły łotewskie, wsparte przez natowskie
batalionowe grupy bojowe, w tym kompanię czołgów z 9 Brygady
Kawalerii Pancernej skoncentrowały się w Rydze i wokół Rygi
czekając na wsparcie sojuszników.
Poza działaniami niedaleko stolicy Łotwy 1 Brygada łotewskiej
Gwardii Narodowej skoncentrowała się w Lipawie i rozpoczęła
przemarsz w kierunku Rygi. 2 Brygada ochraniała z kolei rejon
Rzeżycy i Dyneburga na wschodnich rubieżach państwa. Ostatnia – 3
Brygada stacjonowała w samej Rydze wraz z batalionem
międzynarodowym, w tym z Polakami, osłaniając Rygę na wchodnich
jej przedmieściach. Siły łotewskie były zdecydowanie
niewystarczające do prowadzenia skutecznej obrony i nie były w
stanie samodzielnie utrzymać integralności państwa w wypadku
uderzenia nawet nielicznych sił rosyjskich wspieranych jednak także
przez rosyjskojęzyczne bojówki lokalne. Autostrada A2 prowadząca z
Pskowa nie była praktycznie broniona nigdzie i dopiero polska
kompania czołgów w Adazi na przedmieściach Rygi stanowić mogła
pierwszą przeszkodę na północny wschód od Rygi.
Rosjanie na Łotwę wykonali uderzenia na dwóch kierunkach – na
Rzeżycę siłami 32 Brygady Zmotoryzowanej, i na Dyneburg siłami
dwóch batalionowych grup specjalnych – 177 i 329. Jednocześnie
wykonali desant w istotnych z punktu widzenia miastach na
autostradzie A2 – w Siguldzie (70 Batalionowa Grupa Specjalna) i
Murjāņi na moście na rzece Gauja (237 Pułk Spadochronowy), by
zasłaniać uderzenie od strony rzeki przed kontratakiem zza rzeki od
zachodu, od strony Bałtyku. Następnie rosyjska 35 Brygada
Zmotoryzowana weszła do walki na kierunku Lucyn i Rzeżyca.
Przedmieść tego miasta broniła 2 Brygada łotewskiej piechoty. Walki
trwały cały dzień, a Rosjanie zaczęli obchodzić miasto od północy. W
Dyneburgu walki toczyły się bardziej intensywnie, a obrońcy nie
opuścili pozycji i stawili zacięty opór. W Ostrowie Rosjanie
skoncentrowali w drugim rzucie całą elitarną 76 Dywizję
Powietrznodesantową na drodze A13 prowadzącej na Rzeżycę.
Nie posiadając bezpośredniej granicy z Rosją, Litwa bała się
przede wszystkim uderzenia przez terytorium Białorusi. Siły litewskie
zostały skoncentrowane w Wilnie – 3 bataliony, Olicie i Kownie po
jednym batalionie i w Poniewieżu, Szawle i Kłajpedzie po dwa
bataliony piechoty. Batalionowa grupa bojowa NATO w Rukli nad
Wilią. Takie ugrupowanie oraz fakt, że państwa bałtyckie przez
kilkanaście lat nie przygotowały kompleksowego połączonego planu
wojny obronnej miało efekt kaskadowy załamywania ich obrony jedno
państwo po drugim. Litewskie ugrupowanie umożliwiało jedynie
pasywną obronę opartą na zabudowaniach i oczekiwanie na reakcje
państw sojuszniczych. Uderzenie na Litwę wyszło z dwóch kierunków
– z obszaru obwodu kaliningradzkiego – 79 Brygada Zmotoryzowana,
i z obszaru Lidy na Białorusi przez Soleczniki w kierunku na Wilno –
136 Brygada Zmotoryzowana. Wykonano również bardzo ważny
desant w Druskienikach siłami 16 Brygady specnazu, a siły rosyjskie
dążyły do jak najszybszego odcięcia Litwy od przesmyku suwalskiego
i Polski. W tym celu przygotowano siły mające pogłębić uderzenie na
Druskieniki od Białorusi w drugim rzucie – 18 Gwardyjska Brygada
Zmotoryzowana, 6 Brygada Pancerna oraz wydzielone pododdziały 4
Dywizji Pancernej. Drogą powietrzną do Kaliningradu przerzucono
pododdziały elitarnej 98 Dywizji Powietrznodesantowej.
Działania na Litwie w pierwszych dniach wojny polegały na próbie
opanowania terenu na południe i zachód od Wilna oraz Kowna, tak by
szybko odciąć siły litewskie i same państwa bałtyckie od ewentualnej
pomocy z Polski. 136 Gwardyjska Brygada Zmotoryzowana ruszyła na
Mariampol w celu uchwycenia mostów na Niemnie, a jednostki
specnazu próbowały uchwycić Olitę i mosty na Niemnie, by stworzyć
na południe od miasta rubież blokującą ewentualny marsz jednostek
polskich i sojuszniczych z przesmyku suwalskiego. Od północnego
zachodu z obwodu kaliningradzkiego to samo zrobiła 79 Gwardyjska
Brygada Zmotoryzowana, tak by połączyć się z oddziałami rosyjskimi,
które weszły z Białorusi. Wojska litewskie trwały na zadanych
pozycjach, jedynie niewielki oddział spod Kłajpedy próbował wykonać
akcję ofensywną i uchwycić most na Niemnie w Tylży (Sowiecku) na
granicy z obwodem kaliningradzkim, kluczowy dla ryglowania obrony
Litwy przed atakiem z obwodu na Litwę.
W tym czasie Siły Zbrojne RP, przygotowując się do ewentualnego
wejścia do wojny na wschodniej flance NATO, dokonywały
zmasowanego przerzucania jednostek na wschód kraju: jednostki z
województwa warmińsko-mazurskiego – 9 Brygada Kawalerii
Pancernej oraz 15 i 20 brygady zmechanizowane, wsparte przez
brygadę artylerii i suwalski pułk artylerii, zajmowały pozycje obronne.
W okolice Suwałk dyslokowane zostały 12, 17 i 2 brygady
zmechanizowane w celu blokowania przesmyku suwalskiego przy
wykorzystaniu trudnego terenu, z rokazem niezwłocznego
przygotowania pozycji obronnych. Dowództwo polskie od razu
pierwszego dnia założyło, że Wojska Lądowe RP nie będą przebijały
się przez zablokowany przesmyk suwalski w tak niekorzystnych
uwarunkowaniach teatru działań wojennych i poczeka z decyzją, co
przedsięwziąć w kolejnych dniach. Postanowiono na razie nie
wchodzić do wojny z Rosją. Za to po uzgodnieniach z Danią i Szwecją
niezwłocznie zaokrętowano część wyrzutni Morskiej Jednostki
Rakietowej i rozlokowano je na duńskim Bornholmie oraz szwedzkiej
Gotlandii. To ofensywne, prewencyjne wystąpienie – w połączeniu z
pozostawieniem pozostałych wyrzutni MJR na polskim wybrzeżu
Bałtyku w zalesionych pozycjach niedaleko Helu – wyłączyło z
nawodnej komunikacji rosyjskiej cały południowy, zachodni i środkowy
Bałtyk, eliminując ryzyko ewentualnych desantów na polskim
wybrzeżu oraz na tych dwóch strategicznych wyspach.
Okręty podwodne Marynarki Wojennej RP wyszły na pozycje
bojowe do Zatoki Ryskiej oraz Zatoki Fińskiej w celu zwalczania
rosyjskiej floty i zajęcia stanowisk do ewentualnego wystrzelenia rakiet
manewrujących na cele lądowe, pomimo braku ostatecznie
przygotowanych i wystarczająco przećwiczonych procedur wyboru
celów, wydania rozkazów i podjęcia decyzji co do użycia rekiet
manewrujących o zasięgu ponad 1000 kilometrów na cele w głębi
terytorium przeciwnika. Rozwiązania w tym zakresie były dopiero
wypracowywane. Wciąż także nie wydano rozkazu atakowania sił
rosyjskich. Z tym czekano na właściwy moment w zależności od
rozwoju sytuacji. Nie zapobiegano także zajęciu Saremy przez wojska
rosyjskie u wejścia do Zatoki Ryskiej w pierwszych godzinach wojny.
Elitarne 34 i 10 brygady pancerne zostały przemieszczone ze
Śląska i ziemi lubuskiej w okolice Białegostoku wraz z 1 Warszawską
Brygadą Pancerną. Do Warszawy została przerzucona cała 6 Brygada
Powietrznodesantowa. 21 Brygada Strzelców Podhalańskich
otrzymała rozkaz przemarszu na północ w kierunku Włodawy. 25
Brygada Kawalerii Powietrznej oraz 7 Brygada Obrony Wybrzeża
zostały na razie w swoich lokalizacjach. Nowa 1 Dywizja Pancerna z
czterama brygadami zajmowała pozycje na zachód od przedmieść
Warszawy, a więc na zachód od Wisły, tak by jednocześnie reagować
na ewentualne zagrożenie na południe, na wschód i na północ od
Warszawy. W tym czasie do Polski dotarła amerykańska 173 Brygada
Powietrznodesantowa. Została skierowana na północne rubieże w
celu wsparcia 16 Dywiji Zmechanizowanej w trudnym do manewru
terenie Warmii i Mazur oraz przesmyku suwalskiego i podejść do tych
rejonów, pod samą granicę z obwodem kaliningradzkim – pomiędzy
20 a 15 brygadą polską. Pojawił się amerykański 2 Pułk Kawalerii
Pancernej, który otrzymał rozkaz zajęcia pozycji na wschód od
Siedlec na skrzyżowaniu między Międzyrzecem Podlaskim a Łosicami
w gotowości do podejścia od zachodu do Białej Podlaskiej.
Amerykanie rozpoczęli także przerzut 10 eskadr lotnictwa
taktycznego z samolotami F-16 i F-35A do Polski oraz dwóch
dodatkowych eskadr F-22A, poza dwiema już obecnymi, które
rotacyjnie były obecne jeszcze przed wybuchem wojny. Ponadto
rozpoczęli przygotowania do szybkiego przerzucenia do Norwegii
jednostki ekspedycyjnej korpusu piechoty morskiej w celu pobrania
zmagazynowanego tam sprzętu.
Dyslokacja Sił Zbrojnych RP na początku wynikała z lokalizacji
garnizonów w czasie pokoju. Ogłoszona alarmowa mobilizacja
prowadzona była do garnizonów macierzystych wraz z rosnącym
napięciem w relacjach z Rosją od początku września. Wojska zostały
zatem zmobilizowane i gotowe stały do przemarszów. W momencie,
gdy wojska rosyjskie przekraczały granice estońską, litewską i
łotewską, Wojsko Polskie otrzymało rozkaz do przegrupowania nad
wschodnią granicę w wielkim ruchu na wschód i północ o kilkaset
kilometrów koleją i drogami. Przede wszystkim wzdłuż autostrad A2 i
A4 i dróg ekspresowych S18 i S19 oraz S6, S16 i S61. Podano
marszruty dzienne i wyznaczono korytarze przemieszczeń dla
poszczególnych jednostek. Wojskom wydano zapasy wojenne i
amunicję bojową, w magazynach zapasów strategicznych rozpoczęto
dzielenie zapasów do mniejszych magazynów w celu rozproszenia i
pasywnej obrony przeciw ewentualnym uderzeniom lotniczym i
rakietowym przeciwnika. Kompania czołgów z 9 Brygady Kawalerii
Pancernej z Braniewa i 1 Brygady Logistycznej z Bydgoszczy,
stacjonujące we wrześniu 2027 roku na Łotwie w miejscowości Ādaži
na przedmieściach Rygi, na północ od Dźwiny, otrzymała rozkaz
bojowego wyjścia z koszar na północny wschód od Rygi, zajęcia
umocnionych pozycji bojowych wokół skrzyżowania Beltezers i
oczekiwania na dalsze rozkazy, bez ofensywnych przedsięwzięć.
Siły powietrzne otrzymały rozkaz rozproszenia na większą liczbę
lotnisk zapasowych, w szczególności na Śląsku i w Małopolsce, w
maksymalnym oddaleniu od Białorusi i Kaliningradu – w celu wyjścia
poza działnia rosyjskich systemów antydostępowych S-300 i S-400.
Nie dotyczyło to eskadr Mig-29 i Su-22 oraz nowych dronów
uderzeniowych średniego zasięgu, które otrzymały rozkazy
przemieszczenia się na lotniska przyfrontowe do Malborka i Mińska
Mazowieckiego i rozlokowania się w schronach i kryjówkach
zamaskowanych w terenie. Amerykańskie rotacyjne F-22A z bazy w
Mirosławcu pozostały w tej bazie i zapewniały wraz z polskimi F-16
osłonę powietrzną, choć niebo nad krajem przez pierwsze dni operacji
rosyjskich w państwach bałtyckich nie było penetrowane przez
lotnictwo rosyjskie.
Strona rosyjska jeszcze przed wtargnięciem do państw bałtyckich
podjęła negocjacje z Warszawą w celu wyłączenia Polski z konfliktu,
obiecując koncesje dla mniejszości polskiej na Białorusi, Ukrainie i
Litwie oraz „udział w procesach politycznych tam zachodzących” –
jeśli Polska nie weźmie udziału w wojnie i nie udostępni swojego
terytorium dla wojsk NATO. Moskwa proponowała bez żadnych
warunków wstępnych rozmowy pokojowe w Warszawie, ale Polska
nie podjęła negocjacji i zażądała natychmiastowego wycofania wojsk
rosyjskich z Litwy, Łotwy i Estonii.
Wojska białoruskie zostały całkowicie podporządkowane siłom
zbrojnym Rosji i zostały skoncentrowane tak, by stanowić
zabezpieczenie lewego skrzydła uderzenia. Główne siły
skoncentrowano następująco: w Grodnie 6 Brygada Zmechanizowna i
231 Brygada Artylerii Mieszanej; w Lidzie 1 Brygada Specjalna, w
Słonimiu 11 Brygada Zmechanizowana, w Prużanie 19 Brygada
Zmechanizowana oraz 161 Pułk Śmigłowców Bojowych, w Brześciu
38 Brygada Zmechanizowana, w Baranowiczach 50 Brygada
Zmechanizowana, wreszcie w Mińsku 120 Brygada Zmechanizowana,
a w Nowopołocku elitarna 103 Brygada Zmechanizowana. Takie
ugrupowanie sugerowało, że siły zbrojne Białorusi nie będą rozwijały
poważniejszych działań ofensywnych, a jedynie będą stanowiły siły
pomocnicze na rzecz wojsk rosyjskich.
Drugiego dnia jednostki Wojska Polskiego przegrupowały się bez
przeciwdziałania przeciwnika na wschodnie rubieże kraju
pospiesznym i forsownym przemarszem oraz transportem kolejowym
tam, gdzie taki był dostępny. Bardzo ważną zmianą był zaskakujący
fakt przekazania wchodzących do polskiego teatru wojny wojsk
amerykańskich pod dowództwo polskie, co było wynikiem trwającego
kryzysu politycznego w Waszyngtonie i wiszącym nad prezydentem
USA impeachmentem, wynikającym z zawirowań na światowych
rynkach w kontekście rzekomych powiązań biznesowych prezydenta i
trwającą w kolejnych odsłonach globalną wojną handlową – w tym z
sojusznikami z Europy i Kanady oraz z Australii. To doprowadziło od
lipca 2027 roku do seryjnych rezygnacji mianowanych przez
prezydenta przedstawicieli administracji waszyngtońskiej, w tym w
Pentagonie, Departamencie Stanu i Departamencie Obrony oraz w
Narodowej Radzie Bezpieczeństwa. Nie pomogła decyzyjności nad
Potomakiem także napięta sytuacja amerykańsko-chińska i wisząca
groźba wybuchu wojny na zachodnim Pacyfiku w obliczu ostatnich
demonstracji floty Chin na Morzu Południowochińskim oraz wyjściu
floty chińskiej z portów – zaraz po ataku Rosji na państwa bałtyckie
we wrześniu 2027 roku.
W wykonaniu nowych ustaleń politycznych między Warszawą a
Waszyngtonem 173 Brygada amerykańska, pozostając w ścisłym
współdziałaniu z polską 20 Brygadą Zmechanizowaną, zajęła
stanowiska w ugrupowaniu obronnym na północny wschód od
Bartoszyc, w terenie zalesionym i połafdowanym, na prawym skrzydle,
nawiązując kontakt z polską 15 Brygadą Zmechanizowaną. W ten
sposób utworzony został linearny pas przesłaniania o charakterze
kordonowym na całej granicy obwodu kaliningradzkiego od
Wysoczyzny Elbląskiej po przesmyk suwalski i Augustów.
2 Pułk Kawalerii Pancernej minął Siedlce i zgodnie z rozkazami
wysyłał swoje patrole aż po Terespol, monitorując granicę białoruską.
Polska przestrzeń powietrzna nadal nie była penetrowana przez
lotnictwo rosyjskie ani nie były wykonywane jakiekolwiek uderzenia na
Polskę. Rosja wciąż kanałami dyplomatycznymi próbowała przekonać
Warszawę do negocjacji. Polacy z kolei wykorzystywali ten czas, by
uzyskać informacje na temat sytuacji wewnętrznej na Białorusi.
Sprawdzano możliwości reorientacji rządu w Mińsku. Białorusini
zresztą sprawiali wrażenie, jakby takie możliwości istniały, lecz
konkretne działania Mińska nie potwierdzały tego. W Warszawie na
razie uznano, że nowe kierownictwo białoruskie po obaleniu
Łukaszenki najprawdopodobniej zostało izolowane przez Rosjan i
zagrożone usunięciem w wypadku braku lojalności wobec Rosji.
Następnego dnia od rana w Estonii lotnictwo rosyjskie
bombardowało Tallin. Jednocześnie lotnictwo NATO zostało
przegnane ze strefy powietrznej nad państwami bałtyckimi przez
rosyjskie S-400 – po utracie czterech brytyjskich typhoonów z
jednostki odpowiedzialnej za Baltic Air Policing. To były pierwsze
straty sojuszników w czasie wojny. Samoloty transportowe ze Stanów
Zjednoczonych ze sprzętem dla batalionowych grup bojowych NATO
również zostały przegnane z nieba nad państwami bałtyckimi, ale
najwyraźniej w tym wypadku Rosjanie nie chcieli niszczyć
amerykańskich samolotów. W Estonii tliły się dwa ogniska walk.
Pierwszym była droga z Narwy do Tallina, gdzie operowały rosyjskie
oddziały zmotoryzowane i specnaz, spychając Estończyków
wspieranych przez resztki batalionowej grupy bojowej w okolicach
miejscowości Tapa od południa – i zajmując w końcu skrzyżowanie w
Rakvere, gdzie oddziały rosyjskie się zatrzymały czekając na dalsze
rozkazy. Drugim ogniskiem były okolice Võru na południe od Tartu. Na
tym zalesionym i pofałdowanym terenie przy drodze nr 2 rosyjska 25
Gwardyjska Brygada Zmotoryzowana napotkała zdecydowany opór i
nie mogła zabezpieczyć flanki na drodze wiodącej na Rygę.
Estończycy doskonale się spisywali w walkach taktycznych
pododdziałów i umiejętnie zarządzali ekonomią sił, unikając
przeważających sił Rosjan i zadając im poważne straty.
Na Łotwie wojska rosyjskie kontynuowały natarcie, a główne
zadanie wykonywała 32 Brygada Zmotoryzowana, która z Rzeżycy
zaatakowała Jēkabpils. Nie napotkawszy większego oporu, do
wieczora opanowała wszystkie wyznaczone cele. Na południu
jednostki specjalne opanowały Dyneburg, wypychając z miasta
pododdziały 3 Brygady Gwardii Narodowej, która odeszła do lasów
na zachód od miasta. Sama jej obecność powodowała jednak, że ruch
tyłowych elementów rosyjskich napotykał problemy na linii
komunikacyjnej prowadzącej od podstawy operacyjnej Pskowa przez
rosyjskie miasto Ostrów. Gros sił łotewskich i sił międzynarodowych
zostało skoncentrowanych w Rydze, lecz Rosjanie nie prowadzili
szturmu na miasto, ograniczając się do oczyszczania okolic. Wojsko
Polskie na Łotwie nie walczyło, a rozkazy z Warszawy nadal
nakazywały ostrożność i niewykonywnie ofensywnych ruchów, a
jedynie utrzymanie terenu. Strzelanie zaś tylko wtedy, gdyby polska
kompania została zaatakowana.
Na Litwie większość sił litewskich pozostała na wyznaczonych
pozycjach. Tylko jeden z batalionów ponownie próbował wykonać
zadanie przegrupowania na pogranicze z obwodem kaliningradzkim w
celu zabezpieczenia mostu w Tylży (Sowiecku). Było to jedyne
połączenie lądowe z obwodem przez Niemen, z którego mogło wyjść
uderzenie sil rosyjskich z obwodu na północ. W wypadku działań
ofensywnych przeprawa ta mogła stać się kluczem do wejścia wojska
na teren rosyjski. Aby bronić tej przeprawy, Rosjanie skierowali na ten
odcinek pułk zmotoryzowany. Rosyjska 79 Brygada Zmotoryzowana
oczyszczała pogranicze obwodu kaliningradzkiego i skierowała swoje
pododdziały w kierunku Wilna, zabezpieczając granicę z Polską w
okolicach drogi E67 na południe od Kalwarii na drodze prowadzącej
przez Szypliszki do Suwałk. Oddziały specjalne zabezpieczały
pogranicze litewsko-polskie, 136 Brygada Zmotoryzowana zaś,
omijając Wilno od południa, dotarła do czołówek 79 Brygady
Zmotoryzowanej idącej z obwodu kaliningradzkiego. 287 Batalion
Rozpoznawczy doszedł do granicy polsko-litewskiej i zajął tam
stanowiska, okopując się w okolicach niedaleko Akmeniai przy drodze
z Augustowa na litewską Olitę.
Trzeciego dnia wojny Tallin był już właściwie oblężony, szerokim
łukiem wokół przedmieść okrążona była również Ryga, a komunikacja
między Polską a państwami bałtyckimi została przecięta. W tej
sytuacji dowódcy NATO spotkali się na naradę wyznaczoną na
popołudnie. Do spotkania mieli dołączyć politycy wiodących państw
Sojuszu. Jednak wskutek kryzysu politycznego w Waszyngtonie
wiadome było od rana, że nie przybędzie prezydent USA.
Tego dnia jednostki sojusznicze zajmowały następujące pozycje:
16 Dywizja Zmechanizowana wraz z jednostkami artylerii i
pododdziałami zabezpieczenia w składzie: 9 Brygada Kawalerii
Pancernej w okolicach Braniewa, ale odsunięta do granicy rosyjskiej w
kierunku na Elbląg; 20 Brygada Zmechanizowana – na północ od
Bartoszyc; 173 Brygada Powietrznodesantowa USA – na północny
wschód od Bartoszyc; 15 Brygada Zmechnizowana na linii Giżycko–
Gołdap. 12 Dywizja Zmechanizowana: 12 Brygada Zmechanizowana
– na północ od Suwałk, 2 Brygada Zmechanizowana na północny
wschód od Augustowa w kierunku na Sejny, 17 Brygada
Zmechanizowana – na południowy wschód od Augustowa,
przesłaniając drogę nr 664 od strony Grodna w terenie mocno
zalesionym, pełnym bagien i jezior. Augustów został przygotowany do
obrony okrężnej i zamieniony w twierdzę, przygotowaną do walki
miejskiej w obronie ryglowej między jeziorami – gdyby zaszła taka
konieczność, której nie sposób byłoby ominąć. Podobnie umacniane
były następujące miasta: Białystok, Toruń, Płock i Malbork. W
Augustowie rozmieszczono w związku z tym dwie brygady obrony
terytorialnej z bronią piechoty Grom i Spike, oraz wsparciem
moździerzy. Plan obrony miasta zakładał wzmocnienie wycofującymi
się jednostkami 2 Brygady Zmechanizowanej i 17 Brygady
Zmechanizowanej z pododdziałami czołgów, by wspólnie z wojskami
obrony terytorialnej bronić stanowczo miasta.
11 Dywizja Kawalerii Pancernej: wydzielona do jej składu 1
Brygada Pancerna – na wschód od Białegostoku i na południe od
Supraśla na drodze prowadzącej przez Gródek do Wołkowyska w
bardzo trudnym terenie zalesionym z batalionami czołgów rotującymi
się na południe w razie ataku przeciwnika od strony dogodniejszego
podejścia od Hajnówki i Bielska Podlaskiego; 34 Brygada Kawalerii
Pancernej w Zambrowie na drodze S8, by wspomóc działania 1
Brygady na kierunku Białegostoku oraz szachować na kierunku na
południe od linii Narwi, a w razie czego, także by rotować się na
kierunku na Bielsk Podlaski i w kierunku na Bug na most w Nurze na
drodze nr 63, gdzie oddziały rozpoznawcze brygady trzymają
kluczowy most. Jednostki obrony terytorialnej zostały ściągnięte
prawie z całego kraju, by przeciwdziałać ewentualnym desantom
specnazu i utrzymać w polskich rękach na całej głębokości frontu
wszystkie przeprawy na Bugu i Narwi, co pozwala stronie polskiej
zmieniać dowolnie linię operacyjną i koncentrować siły, odmawiając
tego Rosjanom, gdyby próbowali wykonywać uderzenie na Warszawę
jednocześnie z okolic Grodna, jak i Brześcia. Przeprawy trzymane
przez żołnierzy obrony terytorialnej na Narwi to Nowy Dwór
Mazowiecki, Serock, Pułtusk, Różan, Ostrołęka, Łomża, Wizna,
Tykocin i Choroszcz na drodze S8. Na Bugu zaś mosty w Wyszkowie,
Kamieńczyku, Broku, Małkini, Nurze, Frankopolu i Kózkach.
10 Brygada Kawalerii Pancernej rozlokowana została w okolicach
Ciechanowca – by kontrować wszelki ruch między Bugiem a Narwią
oraz by trzymać mosty na Bugu i móc przerzucić się na pomoc na
kierunku brzeskim i zarazem na kierunku z Grodna na Białystok przez
Łomżę wzdłuż trasy S8 – na południe od Narwi. Powstaje w ten
sposób co prawda przerwa między Białymstokiem na północ od Narwi
przez bagna biebrzańskie i dalej na Warmię i Mazury w kierunku na
Wisłę, ale dowództwo polskie uznało, że to zbyt trudny teren, by móc
przejść go dużymi oddziałami, a siły polskie – pod warunkiem
trzymania przepraw przez Bug i Narew oraz Wisłę – będą zawsze w
stanie kontrować ewentualną ofensywę tamtędy prowadzoną.
Amerykański 2 Pułk Kawalerii Pancernej stał na zachód od Białej
Podlaskiej. 21 Brygada Piechoty Górskiej rozmieszczona została
nieco na zachód od Włodawy z pododdziałami rozpoznawczymi i
jednostką specjalną „Berezyna” wysuniętymi na północ aż do
Sławatycz przy samej granicy z Białorusią – monitorując obszar za
granicą ukraińską w Szackim Parku Narodowym, którędy Rosjanie
mogliby teoretycznie próbować minąć wysunięte czaty wojsk polskich.
Nowa uformowana w latach dwudziestych XXI wieku 1 Dywizja
Pancerna „Niemeńska” w składzie: 13 Brygada Pancerna (Pruszków),
3 Brygada Pancerna (Grodzisk Mazowiecki), 61 Brygada Pancerna
(Grójec), 19 Brygada Zmechanizowana (Sochaczew) oraz 8
Niemeński Pułk Artylerii (Łowicz) w pełni ukompletowana stała w
odwodzie Sztabu Generalnego na zachód od Warszawy w trójkącie
między Grójcem, Sochaczewem i Pruszkowem za sławnym „X” Wisły.
Dywizja mogła w ten sposób reagować na zagrożenie z południa
przez Pilicę w wypadku uprzedniego sforsowania Wisły między
Dęblinem a Kozienicami, gdzie Rosjanie robili to wiele razy w historii,
oraz by jednocześnie wspomagać wschodnie przedmoście
warszawskie przez węzeł komunikacyjny Warszawy. Na północy, by
reagować przez mosty w Wyszogrodzie, Modlinie i Nowym Dworze na
Wiśle i Narwi, reagując na atak z Kaliningradu doliną Wisły lub na
próbę obejścia ugrupowania obronnego na północ od Narwi.
Jednocześnie, by wciąż być blisko Centralnego Portu
Komunikacyjnego dla zapewnienia strategicznej mobilności z
sojusznikami przychodzącymi odbierać składowany w Polsce sprzęt.
Pomaga też stacjonowanie 1 Dywizji w pobliżu dróg krajowych A2 i
S8, komunikujących z głębią strategiczną państwa na Śląsku i z
zachodnimi sojusznikami, gdyby szli Polsce na pomoc w kierunku na
Warszawę i linię Wisły. Ugrupowanie tego silnego odwodu pozwalało
zarówno na wykonywanie zwrotów zaczepnych silnym pancernym
związkiem operacyjnym, jak też wprowadzenie na wybranym odcinku
odwodów batalionowych czy brygadowych w wypadku toczenia walk
obronnych.
25 Brygada Kawalerii Powietrznej pozostała w Tomaszowie
Mazowieckim w rezerwie strategicznej. 6 Brygada
Powietrznodesantowa zajęła pozycje w Warszawie, w szczególności
zabezpieczając mosty węzła komunikacyjnego stolicy oraz razem z
siłami specjalnymi zabezpieczając centrum polityczno-dyspozycyjne
państwa. Jeden batalion z bronią przeciwpancerną został rozlokowany
na przedmościu praskim, niedaleko pozycji nowych dział laserowych i
działa elektromagnetycznego.
7 Brygada Obrony Wybrzeża została przesunięta na drodze S7
pod Elbląg, by wspierać działania 9 Brygady Kawalerii z Braniewa,
odpierać ewentualny desant z Bałtijska i jednocześnie reagować od
flanki na próbę rosyjskiego uderzenia doliną Wisły po przejściu linii
Kanału Elbląskiego. Jednostka specjalna Grom została
przemieszczona do Warszawy, by chronić budynki rządowe. Jednostki
Agat, pułk komandosów z Lublińca i Formoza zostały wysłane do
Wyszkowa i do Dęblina, by chronić przeprawy na Bugu i Wiśle oraz
pozostawać do dyspozycji dowództwa w Warszawie.
Systemy Homar przydzielone zostały do działań na odcinku
przesmyku suwalskiego w lasach między Szczytnem a Nidzicą (poza
zasięgiem artylerii rosyjskiej – z oddziaływaniem bojowym na
Kaliningrad i na cały przesmyk suwalski) oraz skierowane do
przedmościa warszawskiego i rozmieszczone na warszawskiej Pradze
między zabudowaniami – z oddziaływaniem na część przesmyku
suwalskiego, Brześć, Grodno, Prużanę, Wołkowysk i jedną trzecią
terytorium zachodniej Białorusi.
Największą trudność miała 16 Dywizja Zmechanizowana, która
otrzymała zadanie obrony pogranicza obwodu kaliningradzkiego w
pasie prawie 200 kilometrów.
Powierzone jej zadanie było wyjątkowo trudne, gdyż zdawało się
przekraczać możliwości terenowe, nawet przy wsparciu artylerii.
Kordonowe przesłanianie granicy było słabe i szczupłymi siłami.
Dowództwo liczyło na to, że trudny teren do ataku z obwodu zniechęci
Rosjan do wykorzystania słabości kordonu polskiego. Na wszelki
wypadek w ośrodkach miejskich i wokół głównych tras kanalizujących
ruch wzdłuż jezior trzymano mobilne odwody.
Rosjanie utrzymali swoje zdobycze w Estonii i w północnej Łotwie
oraz zacieśniali pętle wokół Rygi, atakując także lotnisko w mieście.
Ani Tallin, ani Ryga nie zostały zdobyte, ale ze strony Rosjan nie było
poważnych prób zdobycia obu stolic. 32 Brygada Zmotoryzowana
wykonała ze środkowej Łotwy uderzenie na litewskie Szawle, a 59
Brygada z okolic Dyneburga na Poniewież. W pobliżu Kowna pojawiły
się poważne zgrupowania rosyjskiej artylerii lufowej i rakietowej.
Wokół Wilna pojawili się po raz pierwszy żołnierze białoruscy, udając
nieumundurowane grupy zbrojne (pododdziały 5 Brygady
Powietrznodesantowej oraz 103 Brygady Zmechanizowanej).
Jednocześnie pomiędzy Olitą a Druskienikami pojawiły się dwie
rosyjskie brygady pancerne: 6 i 18, wsparte oddziałami specnazu w
okolicach granicy z Polską.
Wieczorem trzeciego dnia wojny narada dowódcza w Kwaterze
Głównej NATO i następujące po niej spotkanie przywódców państw
NATO nie przyniosło żadnych rezultatów ani decyzji. Zarysował się
spór między Niemcami, którzy chcieli mediować, a państwami
wschodniej flanki. Niemcy sprawiali wrażenie, że mogą nawet
zablokować transport lądowy oddziałów z zachodniej Europy na
wschód. Francja również nie kwapiła się do energicznych działań,
które mogłyby odwrócić sytuację w państwach bałtyckich. Państwa
południa Europy w ogóle nie były zainteresowane wojną i naciskały na
porozumienie z Rosjanami, którzy tego samego wieczora kanałami
dyplomatycznymi sugerowali, że „wszelkie porozumienia są możliwe,
by ratować pokój na kontynencie”. Co gorsza, Amerykanie sprawiali
również wrażenie pasywnych przebąkując, że „może warto z
Rosjanami uzgodnić zasady współpracy na obszarach bliskich
geograficznie Rosji”.
W tej sytuacji kierownictwo państwa polskiego zebrało się na
nocną naradę w Belwederze. Ustalono, że Rzeczpospolita nie może
sobie pozwolić na regionalną dominację Federacji Rosyjskiej i
ewentualne porozumienia mocarstw niwelujących ład obowiązujący w
regionie po 1989–1991 roku. Zapadła decyzja o niezwłocznym
uruchomieniu protokołu „Atlantyk” Planu Bitwy Połączonej na
Wschodzie i decyzji o uderzeniu na wojska rosyjskie prowadzące
wojnę w państwach bałtyckich przy wykorzystaniu przez Wojsko
Polskie uwarunkowań przestrzennych w teatrze wojny i tym samym
otwarcia kierunku Bramy Smoleńskiej.
Nad ranem z bazy Sił Powietrznych RP w Mińsku Mazowieckim
wystartowały drony uderzeniowe średniego zasięgu. Ich celem były
stanowiska obrony powietrznej w Brześciu, Grodnie i Prużanie. Zaraz
po wykonaniu nalotu, precyzyjny ostrzał tych stanowisk rozpoczeły
systemy Homar z przedmościa praskiego. Po dwudziestu minutach
ogień został przeniesiony na lotnisko w Prużanie oraz stanowiska
artylerii rakietowej w Słonimiu. Zaraz po nich uderzenia na jednostki
zmechanizowane w Grodnie i Brześciu wykonały samoloty bombowe
Su-22, jednak ponosiły w toku walk poważne straty od organicznych
systemów krótkiego zasięgu obrony powietrznej wojsk lądowych
przeciwnika. O godz. 8 rano okręty podwodne ze stacji bojowych na
Bałtyku wykonały uderzenie rakietami manewrującymi na stacje
radarowe w Osipowiczach, Baranowiczach i Lidzie na Białorusi.
Samoloty F-16 wykonały zaraz potem uderzenia rakietami stand off
typu JASSM-ER na wciąż niezniszczone radary, których polski system
świadomości sytuacyjnej nie odnotował jako zniszczonych, albo co do
których nie było to pewne. Wszystkie te wysiłki miały na celu
utworzenie tuneli w systemie rosyjskiej i białoruskiej obrony
powietrznej, którymi będzie można prowadzić wsparcie lotnictwa
taktycznego dla atakujących wojsk lądowych, które we współpracy z
jednostkami amerykańskimi wykonywały właśnie głębokie uderzenie
na Białorusi w celu poszerzenia frontu, zbudowania, a potem
wykorzystania możliwości manewru z pozycji środkowej po
wewnętrznych liniach komunikacyjnych frontu i tym samym
uchwycenia inicjatywy operacyjnej w całej wojnie na wschodniej
flance.
17 Brygada Zmechanizowana uderzyła na Grodno i zgodnie z
planami zajęła południową część miasta, w tym most na Niemnie.
Zdobycie miasta miało na celu ryglowanie pozycji podejścia wojsk
rosyjskich i osłaniania północnego skrzydła manewru ofensywnego na
Białoruś. 12 Dywizja Zmechanizowana otrzymała zadanie rozwinięcia
rubieży obronnych na pograniczu z Litwą i pozorowanie zamiarów
ofensywnych na kierunku Litwy.
Całej 11 Dywizji Kawalerii Pancernej powierzono zadanie
wykonania uderzenia na miejscowość Mosty nad Niemnem,
Wołkowysk, Prużanę i dalej na Baranowicze. Osłonę lewego skrzydła
głębokiego uderzenia miał dawać Niemen. Przekroczenie granicy
Białorusi odbyło się bez oporu. Zaskoczenie wojsk białoruskich było
całkowite. 34 Brygada Kawalerii Pancernej opanowała graniczne
Bobrowniki, po czym przez węzeł komunikacyjny Wołkowysk
skierowała się na Zelwę. 10 Brygada Kawalerii Pancernej po minięciu
Wołkowyska uderzyła na południowy wschód na miejscowość Różana
łączącą ze Słonimiem i bliżej drogi E30 na Mińsk. Poporządkowana
dywizji 1 Brygada Pancerna, idąc w skryciu przez lasy białowieskie,
uderzyła wprost całą siłą na Prużanę, zajmując znajdujące się przed
miastem lotnisko wojskowe, na którym stały nietknięte samoloty
szturmowe Su-25K i zatrzymując się na wielkim rondzie w centrum
miasta.
Amerykański 2 Pułk Kawalerii ominął celowo obwodnicę M1
Brześcia od północy i wszedł na drogę do Mińska przez Kobryń i
Berezę Kartuską. Mając rozkazy parcia cały dzień naprzód i unikania
kontaku bojowego dotarł do miejscowości Iwancewicze w drodze na
Baranowicze na skrzyżowaniu z drogą południkową P6 i P44,
prowadzącą z Wołkowyska do Pińska na Polesiu. Amerykanie tego
dnia nie napotkali po drodze poważniejszego oporu. Ich droga
przemieszczania była osłaniana przez większość dnia od północy
przez czołgi Leopard 2A5 PL 1 Warszawskiej Brygady Pancernej. 21
Brygada Piechoty Górskiej przekroczyła graniczny Bug w okolicach
Włodawy, a następnie wykonała uderzenie od południa na Brześć,
zdobywając pod wieczór miasto po ciężkim całodniowym boju.
Amerykańska 173 Brygada Powietrznodesantowa nocą wyszła spod
podporządkowania 16 Dywizji Zmechanizowanej na północnym
wschodzie i spod Bartoszyc przeszła w ciągu dnia w okolice na
zachód od Brześcia, by w drugiej fazie uderzenia na miasto wesprzeć
natarcie, osłaniając w zamierzeniu manewr 2 Pułku Kawalerii na
północ od miasta. Resztki sił białoruskich z Brześcia wycofały się
wzdłuż Bugu na północny zachód.
W ciągu dnia do Polski dotarła przez lotniska cywilne wokół
Warszawy jedna brygada amerykańskiej 82 Dywizji
Powietrznodesantowej i od razu weszła przez węzeł warszawski do
Białej Podlaskiej, stanowiąc odwód grupy działającej na kierunku
brzeskim. Przez Warszawę również nadciągały 3 i 13 brygady
pancerne oraz 8 Pułk Artylerii 1 Dywizji Pancernej „Niemeńskiej”, by
wesprzeć uderzenie na Bramę Smoleńską w drugim rzucie. Pod
wieczór do Warszawy dotarła 1 Brygada z amerykańskiej 4 Dywizji
Piechoty USA (zmechanizowanej). W Szczecinie w nocy wyładowana
została 2 Brygada 4 Dywizji Piechoty USA (zmechanizowanej).
1 Warszawska Brygada Pancerna miała za zadanie wykonać
uderzenie oskrzydlające siły białoruskie na wschód od Brześcia i po
drodze zniszczyć 19 Brygadę Zmechanizowaną armii białoruskiej.
Zadanie zostało wykonane. Amerykański 2 Pułk Pancerny z silnym
wsparciem śmigłowców uderzeniowych miał wykonać szybki i głęboki
rajd pancerny w kierunku na Iwancewicze i dalej Baranowicze oraz
Stołpce, jeśli się uda z uchwyceniem dużego mostu na Niemnie tuż
przed Stołpcami. Nie udało się tych celów zrealizować, gdyż po
drodze doszło do poważnych starć pułku z trzema białoruskimi
brygadami zmechanizowanymi, które zostały rozbite po ciężkich
walkach przy jednoczesnej utracie znacznej liczby własnych
śmigłowców uderzeniowych. Całe uderzenie na Białoruś miało mieć
taktyczne wsparcie lotnicze, choć w praktyce nie udało się utworzyć
tuneli w obronie powietrznej, a rosyjskie i białoruskie środki
zwalczania napadu powietrznego okazały się bardzo trudnym
przeciwnikiem nad własnym terytorium, co zneutralizowało siłę
lotnictwa sojuszniczego na kierunku uderzenia.
Wykonane tego dnia uderzenie o 120 kilometrów, a miejscami
więcej, odsunęło od Warszawy zagrożenie ze strony wojsk
stacjonujących na Białorusi. Rosjanie i Białorusini na poważnie w tym
okresie zaczęli się obawiać, że Polacy wykonują uderzenie na Mińsk,
co wydawało się być w polskim zasięgu operacyjnym, zważywszy na
rozkład sił i geografię teatru wojny. To przyspieszyło decyzję Rosjan o
zmontowaniu wielkiego uderzenia pancernego na przesmyk suwalski i
– po ewentualnym pokonaniu wojsk polskich – rozpoczęciu marszu na
Warszawę.
W tym czasie polskie wojsko umacniało swoje pozycje obronne na
przesmyku suwalskim, podciągnięta została artyleria lufowa i
rakietowa wspierająca obronę. W Polsce pojawiła się druga brygada
amerykańskiej 82 Dywizji Powietrznodesantowej, która została
rozlokowana w okolicach Terespola w oczekiwaniu na dalszy rozwój
sytuacji. 25 Brygadaę Kawalerii Powietrznej przetransportowano w
okolice Wyszkowa, by szybciej reagować na wydarzenia w okolicach
przesmyku suwalskiego. Polacy podciągnęli systemy obrony
powietrznej Narew za wojskami wykonującymi uderzenie na Białoruś,
by chronić wojska lądowe od działań lotnictwa rosyjskiego. To
doprowadziło do sytuacji, że na kierunku ofensywy ani strona polska,
ani rosyjska nie mogły używać swobodnie samolotów do wsparcia
działań na lądzie, czyli powstało rzadkie w przeszłości na
nowoczesnym polu walki zjawisko „niczyjego nieba” – nikt nie mógł
nie tylko zdobyć przewagi w powietrzu, lecz nawet nie mógł prawie w
ogóle latać w celu skutecznego wsparcia własnych wojsk lądowych ze
względu na obawę zestrzelenia. Jednocześnie Polacy skierowali
wszystkie śmigłowce uderzeniowe do wparcia uderzenia
prowadzącego w kierunku Bramy Smoleńskiej, ponieważ tamtejszy
teren znakomicie odpowiadał najlepszym cechom śmigłowców,
oferując długi horyzont widzenia i sporo celów zmechanizowanych.
Choć jednocześnie śmigłowce musiały latać bardzo nisko i chować się
za przeszkodami terenowymi, takimi jak lasy i górki, by nie być
trafione przez systemy przeciwlotnicze. Często jednak to się nie
udawało i śmigłowce polskie i amerykańskie ponosiły wielkie straty na
tym kierunku działań wojennych.
Działania ofensywne Wojska Polskiego były zaskoczeniem dla
strony rosyjskiej, zmierzającej do stworzenia lokalnego konfliktu w
krajach bałtyckich. Jego przeniesienie, i to w takiej skali, na obszar
Białorusi było szokiem również dla nowych władz w Mińsku. Rząd
Białorusi oskarżył w ciągu dnia Polskę o „bezprzykładną agresję”,
zarzucając dodatkowo, że Polacy „wciągnęli Stany Zjednoczone w
wojnę”. Mińsk oficjalnie poprosił Rosję o ochronę i udzielenie
gwarancji bezpieczeństwa. W Warszawie rząd polski przeżywał trudne
chwile, gdy z furią zareagowali na ofensywę przedstawiciele także
państw bałtyckich, oskarżając Polskę o „imperialne sentymenty”
zamiast pomaganie im przez przesmyk suwalski. Ministrowie spraw
zagranicznych Niemiec i Francji zażądali zaprzestania natychmiast
działań „poza obszarem odpowiedzialności NATO”. O ile Polacy
twardo odpowiedzieli Bałtom, że „jeśli chcą mieć niepodległość, to ona
się rozstrzygnie na równinach Białorusi, bo tylko tam można pokonać
wojska rosyjskie”, o tyle nie za bardzo można było odpowiedzieć
podobnie sojusznikom z zachodu kontynentu, więc rząd polski w grze
dyplomatycznej grał na zwłokę. Amerykanie zaskakująco na razie nie
domagali się wyjaśnień.
Rosjanie odpowiedzieli w nocy atakami rakiet balistycznych
Iskander-M, pociskami manewrującymi Kalibr i pociskami stand off
odpalanymi z wielozadaniowych samolotów lotnictwa taktycznego
bombowców. Natomiast w obawie przed systemami Patriot i THAAD
oraz pociskami bazy rakietowej w Redzikowie nad Polską nie pojawiły
się samoloty rosyjskie. Celem uderzeń rakietowych były dowództwa sił
zbrojnych w Warszawie i Krakowie, a także bazy w Powidzu,
Mirosławcu, Łasku i Krzesinach oraz samoloty w Malborku i Mińsku
Mazowieckim. Także porty morskie w Gdańsku i Świnoujściu. Nie były
atakowane wojska amerykańskie ani amerykańskie instalacje i
garnizony. Straty nie były duże, największe w bazach w Malborku i
Mińsku Mazowieckim oraz w budynkach rządowych w Warszawie.
W trakcie ofensywy systemy Homar, Krab i Langusta doskonale
sobie radziły z uderzeniami na kluczowe miejsca o strategicznym
znaczeniu, a także miejsca koncentracji przeciwnika czy systemy
obrony powietrznej. Przy oporze przeciwnika wojska lądowe
przekazywały do operatorów systemu dane ogniowe i dość sprawnie
kładziony był ogień precyzyjny lub powierzchniowy. W nocy system
Homar został podciąnięty z Pragi do Terespola, by poszerzyć zakres
oddziaływania bojowego głębiej w obszar przeciwnika. Także w nocy
pozostałe polskie F-16 oraz amerykańskie F-22A, F-16 i F-35A zostały
przebazowane na lotniska na Dolnym Śląsku i w Niemczech i
rozproszone w obawie przed kolejnym ostrzałem rosyjskim. Tym
bardziej doprowadziło to do utrwalenia się sytuacji „niczyjego nieba”
nad Białorusią.
W Estonii wszystkie wojska estońskie wycofaly się do Tallina, po
czym Rosjanie zaproponowali dwudniowe zawieszenie działań
bojowych na obszarze całego państwa. Poza tym nie wykonywano
żadnych ruchów. Tylko obrona powietrzna cały czas przeciwdziałała
próbom transportu powietrznego do państw bałtyckich. Na Łotwie
podobnie – Rosjanie ogłosili dwudniowe zawieszenie broni.
Tymczasem na Litwie wojna trwała w najlepsze. Czwartego dnia
wojny, nie wiedząc o rozpoczynającym się ataku polskim na Bramę
Smoleńską, Rosjanie uderzyli na Litwę siłami 32 Brygady
Zmotoryzowanej i 59 Gwardyjskiej Brygady Zmotoryzowanej. Tak
samo z obszaru Białorusi na Litwę weszły oddziały 4 Dywizji
Pancernej w celu zdobycia Kowna. 6 Brygada Pancerna weszła na
Litwę, by wzmocnić izolowanie korytarza pogranicznego polsko-
litewskiego. Litwini nadal bronili Wilna, gdzie dysponowali dwoma
batalionami. W Kownie również mieli dwa bataliony, trzymające most
na Niemnie, a dodatkowa jednostka litewska wciąż utrzymywała
skrzyżowanie głównych dróg w okolicy miasta Kryżkalnis na drodze z
Rygi do Kaliningradu przez Tylżę (Sowieck). W okolicach Wilna
rosyjskie jednostki zostały zluzowane przez białoruskie brygady 5
Specjalną i 103 Zmechanizowaną, które jednak nadal występowały
bez oznak przynależności państwowej.
W ten sposób powstała szczególna sytuacja, gdzie już w
pierwszym dniu walk na Białorusi większość sił białoruskich uległa
zniszczeniu lub została skierowana do walk o Wilno na Litwie.
Powstała sytuacja, w której obszaru państwa miały bronić naprędce
zmobilizowane i improwizowane jednostki. By ratować swojego
satelitę, siły zbrojne Rosji wydały rozkaz natychmiastowego
przetransportowania z enklawy kaliningradzkiej 98 Dywizji
Powietrznodesantowej początkowo w celu obrony Brześcia, ale w
sytuacji trwania już tam walk i wejścia do miasta 21 Brygady
Strzelców Podhalańskich oraz oddziaływania polskiego lotnictwa
dywizja została przerzucona do Mińska. Siły zbrojne Białorusi utraciły
jednego dnia konrolę obszaru państwa o 90-kilometrowej głębokości i
szerokości w podstawie przełamania nawet 150 kilometrów.
Piątego dnia wojny rano spośród oddziałów na froncie białoruskim
jedynie 1 Brygada Pancerna stoczyła poważniejsze starcia. Oprócz
niej jeszcze 21 Brygada Strzelców Podhalańskich poniosła straty przy
zdobywaniu Brześcia. Dwie brygady pancerne na czołgach Leopard
nie napotkały poważniejszych sił przeciwnika, a do tego w ich
odwodzie w pobliżu Kobrynia pojawiły się świeże 3 i 13 brygady
pancerne wraz z pułkiem artylerii, czekając na dalsze rozkazy.
Dowództwo polskie na piąty dzień wojny wyznaczyło polskim
jednostkom rozpoznanie i zniszczenie nieprzyjaciela w płaskim
trójkącie Baranowicze–Prużana–Ćmielów. Zajęcie tego obszaru
umożliwiałoby swobodne działania w centralnej Białorusi oraz tworzyło
możliwość osiągnięcia rubieży do wykonania uderzenia na Mińsk lub
Słuck i dalej na przeprawy na Berezynie w okolicach Bobrujska.
Wykonanie takiego uderzenia w kolejnych dniach czyniło rubieżą
frontu również Polesie i dawało połączenie z granicą ukraińską za
Prypecią, co odsłaniało Białoruś i wojska rosyjskie na Bramie
Smoleńskiej od granicy południowej Białorusi i umożliwiało wejście do
wojny wojsk ukraińskich. W ten sposób szachowałyby one zarówno
Białoruś (Homel i Mozyrz), jak i zaangażowane na Bramie
Smoleńskiej i w państwach bałtyckich wojska rosyjskie, ale także
wachlarzowo na kierunku na rosyjski Briańsk, Orzeł, Kursk, Woroneż i
Rostów, zmieniając stosunek szans w wojnie o dominację na
pomoście bałtycko-czarnomorskim, która tradycyjnie rozstrzyga los
narodów Europy Środkowo-Wschodniej.
Wieczorem do Kijowa udał się na nocne rozmowy wysłannik rządu
w Warszawie, sondując możliwość wykonania przynajmniej
pozorowanych demonstracji wojsk ukraińskich (wyjście z koszar itp.)
na kierunkach, które odciągnęłyby wojska rosyjskie od kierunków
uderzeń polskiego wojska. Ukraińcy zaczęli myśleć na poważnie o
rozstrzygnięciach na Krymie i w Donbasie, jak i o rozmowach z Rosją
na temat zwrotu Półwyspu i uregulowaniu kwestii Donbasu w zamian
za powstrzymanie się od uderzenia na wojska rosyjskie. Dla nikogo
nie ulegało wątpliwości, że w sytuacji włączenia się do walk armii
ukraińskiej rosły szanse, że Rosjanie tę wojnę mogą przegrać.
Nocą po zajęciu Słonimia obie brygady pancerne 11 Dywizji
Kawalerii Pancernej miały pozorować przygotowania do uderzenia na
Mińsk. Zadanie zostało wykonane bez poważnych strat. Siły
białoruskie stawiały bardzo słaby opór i wycofywały się na
Baranowicze. Od południa amerykański, wycieńczony walkami i
marszem, 2 Pułk Kawalerii Pancernej poruszał się już znacznie
wolniej. 21 Brygada po zdobyciu Brześcia umacniała kontrolę terenu i
wyłapywała pozostałości białoruskich wojsk, a batalion pancerny
brygady wykonał uderzenie na resztki białoruskiej 18 Brygady
Zmechanizowanej i zniszczył ją w całości. Jednostki amerykańskie –
173 Brygada i 1 Brygada z 82 Dywizji Powietrznodesantowej
utworzyły mobilny odwód na prawym szkrzydle ugrupowania.
W Warszawie tymczasem koncentrowała się 3 Brygada 4 Dywizji,
a w okolicach Piły szła znad morza 2 Brygada tej samej dywizji USA.
Działania bojowe nad ranem utraciły impet. W Mińsku ogłoszono
dzień wcześniej powszechną mobilizację, tworząc oddziały
paramilitarne w głównych miastach wschodniej Białorusi. Jednostki te
wyposażono w broń lekką i nie stanowiły one poważniejszej siły.
Władze przeniosły nocą swoją siedzibę najpierw do Orszy, a potem do
Smoleńska. Siły zbrojne Białorusi zostały przekazane formalnie pod
dowództwo Rosji. Utworzono dwa główne ogniska obrony: Lida i jej
okolice oraz Mińsk w oparciu o rosyjską 98 Dywizję
Powietrznodesantową. Na przedpolu Baranowicz i na przeprawach
przez Niemen za Baranowiczami bronić się miały 11 Brygada
Zmechanizowana, 50 Brygada Zmechanizowana i 120 Brygada
Zmechanizowna.
Wieczorem w Moskwie odbyła się narada dowódcza.
Postanowiono rozstrzygnąć wojnę z Polską. Rosjanie rozpoczęli
przygotowania do rozstrzygającego uderzenia i obserwowali działania
wojsk polskich, wyczekując na moment dogodny do uderzenia.
Jednocześnie rotując się na południe z państw bałtyckich w kierunku
Białorusi i na przesmyk suwalski, co dużo ich kosztowało – wąskie
drogi przejścia wzmagały lokalny opór Bałtów, co skutkowało utratą
sprzętu, jak i czasu. Niezależnie rozpoczęli przerzut sprzętu ze
wszystkich części europejskiej Rosji, w tym z Kaukazu. O ile dla
Sztabu Generalnego Rosji przeniesienie wojny na Białoruś było
wielkim problemem, o tyle propagandowo dało amunicję wojnie
informacyjnej, gdy od razu pojawiła się narracja, jakoby atak na
bałtyckie państwa był odpowiedzią na atak Polaków na Białoruś. W
Moskwie przeanalizowano możliwe scenariusze. Dla Rosjan
najniebezpieczniejsza była sytuacja możliwości rozkładu Białorusi i
wyjścia jej ze struktur militarnych sojuszu z Rosją.
Nocą 11 Dywizja Kawalerii Pancernej powoli realizowala plan
zdobycia Słonimia. Miasto było oskrzydlone, a jego opanowanie nie
stanowiłoby wielkiego problemu w razie użycia siły całej Dywizji. 1
Brygada Pancerna rozpoczęła ruch na prawe skrzydło dywizji z
zamiarem opanowania Pińska, przeszła po tyłach 2 Pułku Kawalerii i
weszła na drogę Brześć–Pińsk. 21 Brygada oraz odwody 3 i 13
brygad pancernych stały w tym samym miejscu. W państwach
bałtyckich także nic się w nocy nie działo.
1 Brygada Pancerna dotarła późnym rankiem do Pińska, a mając
osłabione stany, nie prowadziła działań ofensywnych. W najbliższych
dniach miały przyjść uzupełnienia stanów osobowych. 10 Brygada
Kawalerii Pancernej wykonała uderzenie na wschód od Słonimia,
niszcząc zbierające się tam jednostki białoruskie, po czym skręciła na
zachód i weszła do miasta. Wieczorem brygada rozpoczęła ruch w
kierunku Wołkowyska, opuszczając Słonim i przekazując go
Amerykanom. 34 Brygada wykonała uderzenie na Słonim niszcząc
broniących się tam Białorusinów, a potem zaczęła odchodzić szybko
na Białystok do planowanego uderzenia na obwód kaliningradzki. 2
Pułk pozostał w Iwancewiczach, 173 Brygada w Brześciu, 1 Brygada
82 Dywizji również w Brześciu, a 21 Brygada z Brześcia nocą przeszła
do Białegostoku. 25 Brygada Kawalerii Powietrznej z Wyszkowa także
poszła na Białystok, 2 Brygada z 4 Dywizji USA i 7 Brygada Obrony
Wybrzeża wyszły za Elbląg w kierunku na Braniewo, szykując się do
wsparcia planowanego przez dowództwo polskie uderzenia na
Kaliningrad.
2 Pułk Kawalerii wykonał uderzenie na Baranowicze, a po
zdobyciu miasta zawrócił na noc do Słonimia. Na jego miejsce z
Brześcia weszła 173 Brygada. Droga do Mińska była otwarta. 1
Brygada 82 Dywizji przemieszczała się od świtu, by skierować się na
Wołkowysk i starła się pod miastem z czołówkami nadchodzącej od
północy rosyjskiej 18 Brygady Zmotoryzowanej. Odepchnęła ją po
ciężkich stratach na północ, tworząc bezpieczny korytarz dla
przemieszczających się do nowego zwrotu zaczepnego dwóch brygad
pancernych – 10 i 34, które miały za zadanie przejście po tyłach 12
Dywizji i skoncentrowanie się do uderzenia w okolicach Gołdapi.
Na północy do 16 Dywizji dołączyła 7 Brygada Obrony Wybrzeża i
2 Brygada 4 Dywizji USA. Okopana i ufortyfikowana na przesmyku
suwalskim 12 Dywizja Zmechanizowana została wsparta przez 61
Pancerną i 19 Brygadę Zmechanizowaną 1 Dywizji Niemeńskiej,
stanowiące podciągnięty właśnie odwód, które podeszły na północ i
przekroczywszy Wisłę, Bug i Narew oraz węzeł Białegostoku, zajęły
pozycję przed Augustowem, by manewrować względem powstającego
ewentualnego wyłomu. Polskie wojsko na przesmyku zostało
wczesnym rankiem podczas wielkiej ulewy zaatakowane z terytorium
Litwy przez całą 4 Dywizję Pancerną, 79 Brygadę Zmotoryzowaną i
136 Brygadę Zmotoryzowaną. Atak wspierany był przez liczną
artylerię. Siły te odpowiadały niemal wielkością zimnowojennej armii
pancernej Związku Sowieckiego, wyprowadzając z okolic Olity i
Mariampola na Litwie atak na pozycje polskie w przesmyku suwalskim
zajmowane przez okopane, wsparte artylerią i własnym lotnictwem 15,
17 i 2 brygady zmechanizowane. Poza odwodem dwóch brygad 1
Dywizji Niemeńskiej akurat nadciągała od południa 34 Brygada
Kawalerii Pancernej, która nie zdołała dojechać do podstaw
wyjściowych planowanego na godz. 11.30 ataku na Kaliningrad, i w
związku z tym wzięła udział w wielkiej bitwie na przesmyku suwalskim.
W bitwie tej wzięła też udział właśnie przybyła do Polski amerykańska
1 Brygada Pancerna z 4 Dywizji Piechoty, która starła się w
czołgowym boju spotkaniowym z rosyjską 6 Brygadą Pancerną.
Czterodniowe przygotowanie pozycji obronnych pomogło
powstrzymać atak rosyjski. Trzy polskie brygady wspierane przez
brygadę artylerii i osłaniane przez 15 Pułk Przeciwlotniczy wycofywały
się zadając straty nacierającym i mając dogodny teren obronny
kanalizujący ruch napastników. W obliczu braku nadal przewagi jednej
ze stron w powietrzu, wszystko rozgrywało się na lądzie. Walki w
terenie pofałdowanym pociętymi licznymi strumieniami i rzeczkami,
zalesiony, były krwawe i nie przyniosły Rosjanom rozstrzygnięcia.
Na Łotwie i Litwie broniły się resztki oddziałów w Wilnie oraz w
lasach na północ od Kowna. Sily białoruskie odtwarzały zdolność
bojową za linią rzeki Niemen frontem na południe oraz w Mińsku.
Spodziewano się uderzenia na Mińsk, szykowano go do obrony. Z
Briańska Rosjanie do Homla przerzucili dwie brygady zmechanizowne
(27 i 35).
Na froncie białoruskim Polacy przeprowadzili manewr zluzowania
10 i 34 brygad pancernych, które zostały po liniach wewnętrznych
skierowane w celu wsparcia planowanego na siódmy dzień wojny
uderzenia na obwód kaliningradzki. Jednostki te zostały zluzowane
pomiędzy Słonimiem a Grodnem przez brygadę 82 Dywizji
Powietrznodesantowej USA, która zaraz potem została zaatakowana
przez rosyjską 18 Brygadę Pancerną i w dużej bitwie poniosła
znaczne straty wycofując się nieznacznie na południe, ale trzymając
front. Pod samym Słonimiem polskie brygady odchodzące na zachód i
północ zostały zluzowane przez 2 Pułk Kawalerii USA, który wcześniej
po długim rajdzie zajął pozycje na wschód od Iwancewicz. Z kolei na
jego miejsce została dyslokowana amerykańska 173 Brygada
Powietrznodesantowa, a samo południe frontu białoruskiego trzymała
bardzo poraniona w walkach z białoruską brygadą zmechanizowaną
(pozostała siła to 30 proc. stanu wyjściowego, czekała na
uzupełnienia) 1 Warszawska Brygada Pancerna, zajmująca pozycje w
Pińsku i jego okolicach. Oddziały 17 Brygady Zmechanizowanej były
atakowane w Grodnie przez 6 Brygadę białoruską w celu wypchnięcia
z miasta, ale bez sukcesu. Front na Białorusi ustabilizował się zatem
na linii Pińsk–Baranowicze–Słonim, skręcając na zachód wzdłuż
Niemna aż do Grodna i granicy polskiej.
Polacy zaczęli rozważać, czy udałoby się zdobyć Mińsk i w tym
celu zaczęli wstępnie szykować 6 Brygadę Powietrznodesantową i 25
Brygadę Kawalerii Powietrznej oraz pułk komandosów z Lublińca. Na
południowe przedmieścia Mińska przerzucono jednostkę specjalną
„Berezyna”, by infiltrować poczynania przeciwnika i rozpoznawać
teren. Plan operacji „Fredro” przewidywał uchwycenie przez
komandosów z Lublińca lotniska w Moczuliszczach na południe od
Mińska oraz wyładowanie tam brygad 25 i 6. Następnie próbę
przywrócenia Łukaszenki do władzy, po tym jak operatorzy „Berezyny”
zlokalizują miejsce jego przetrzymywania – ponoć gdzieś w okolicach
centrum Mińska – podczas gdy reszta satelickiego rządu znajdowała
się już w Smoleńsku. W ten sposób polski wywiad snuł plany
wyłuskania Białorusi i jej terytorium z trwającej wojny. W związku z
nieustaleniem miejsca przebywania Łukaszenki i rozwojem sytuacji na
froncie kaliningradzkim odstąpiono od operacji „Fredro”.
Rosjanie zaczęli przygotowywać się do obrony Niemna, obawiając
się dalszego polsko-amerykańskiego marszu na Mińsk i gromadząc
tam poważne siły. Pozycja zajmowana na Białorusi w przyszłości
dawała Polakom i Amerykanom szansę uderzenia od południa w
kierunku na Wilno w celu zniszczenia znajdujących się tam dość
słabych jednostek rosyjskich i białoruskich. 21 Brygada Strzelców
Podhalańskich zajmowała się w tym czasie ostatecznym
zniszczeniem pozostałości rozbitych wcześniej brygad białoruskich w
okolicach Brześcia, ścigając je w ogólnym kierunku na granicę polską
i Białystok – z sukcesem. Z frontu białoruskiego pod Kaliningrad
zostały przerzucone polskie brygady artylerii 5 i 23, które miały
wesprzeć planowany atak.
Ósmego dnia wojny rozpoczęły się zmasowane amerykańskie
ataki lotnicze i rakietowe na obwód kaliningradzki. Najpierw rakietami
Tomahawk wystrzeliwanymi z okrętów podwodnych i nawodnych US
Navy z Morza Północnego zostały rażone systemy A2AD. Atak ten był
wsparty bezpośrednimi uderzeniami lotniczymi samolotów stealth B-2
i F-22 oraz uderzeniami z odległości (stand-off) rakietami Tomahawk z
bombowców strategicznych B-52. Wszystko w celu neutralizacji
nowoczesnego, zintegrowanego systemu obrony powietrznej Rosji w
Kaliningradzie i okolicach. Po dokonaniu tego rozpoczął się
zmasowany atak lotniczy połowy dostępnych eskadr taktycznych
całych sił powietrznych USA oraz części polskich na oddziały rosyjskie
w obwodzie. Samo miasto Kaliningrad zostało dosłownie zrównane z
ziemią. Do szturmowania miasta zostały wyznaczone 9 Brygada
Kawalerii Pancernej z Braniewa i 20 Brygada Zmechanizowana z
Bartoszyc. Odwodem w zachodniej części obwodu miała być 7
Brygada Obrony Wybrzeża i właśnie przybyła amerykańska 2 Brygada
z 4 Dywizji Piechoty, które miały wejść do akcji po zdobyciu miasta i
uchwycić rubież obronną na północ od Kaliningradu w celu
przeciwdziałania próbie odbicia miasta i ewentualnie uchwycenia
przyczółków na Niemnie. W razie braku oporu miały kontynuować rajd
w celu wyzwolenia Kłajpedy i uwolnienia położonej dalej na północ
Rygi. We wschodniej części obwodu 10 Brygada Kawalerii Pancernej
miała zdobyć Gusiew oraz pokonać obronę przeciwnika i chwycić
most na Niemnie w Tylży (Sowiecku), co jednak się nie udało, bo
doszło do boju spotkaniowego z rosyjską 32 Brygadą Pancerną idącą
z Litwy, wspartą przez silne dwie brygady artylerii – 217 i 7.
Dziewiątego dnia wojny 7 Brygada podeszła nocą pod Braniewo. 9
Brygada Kawalerii Pancernej i 20 Brygada Zmechanizowna wykonały
zbieżne uderzenia na Kaliningrad, w drugim rzucie szły 7 Brygada i
amerykańska brygada z 4 Dywizji, zaraz za nimi dwie brygady Dywizji
Niemeńskiej. Już wieczorem pierwszego dnia uderzenia polskie
wojsko weszło do Kaliningradu odległego 45 kilometrów od granicy, a
nocą wyszło na północ w celu opanowania Bałtijska.
Dalej na południe i wschód – 12 Dywizja utraciła Suwałki i zajęła
stanowiska na zachód od miasta. W oparciu o Augustów brygady
zmechanizowane 12 i 2, wsparte przez wojska obrony terytorialnej,
broniły miasta i przejścia na Białystok oraz obszar na północ od Narwi.
34 Brygada pod osłoną nocy, idąc przez Białystok i Raczki, przeszła z
frontu białoruskiego do Gołdapi, stamtąd wykonała uderzenie na
enklawę, zdobywając Gusiew. Ale już idąca za nią brygada
amerykańska z 4 Dywizji, wychodząc z Raczek, natrafiła na uderzenie
całej 4 Dywizji Pancernej. W rezultacie doszło do boju spotkaniowego
pod miejscowością Raczki przy przechodzeniu Rospudy. 100 czołgów
Abrams M1A3 starło się z nowymi czołgami T14 Armata oraz T-90,
ponosząc wielkie straty. Bitwa rozgrywała się po obu stronach szosy
S61, gdzie nie ma ograniczeń linii horyzontu i są świetne warunki do
dynamicznej walki czołgowej, rzadkie przesłony lasu, w lekko
pofałdowanym terenie. Walka toczyła się o mosty na Rospudzie, które
Rosjanie chcieli zdobyć, a to od prawej strony flankowało ruch całego
uderzenia polskiego na Gusiew w obwodzie kaliningradzkim. Stąd
doszło do wielkiej bitwy pancernej. Dawny pałac Paca w Raczkach i
dwa mosty przechodziły kilka razy z rąk do rąk. Rospuda ochraniała
prawe skrzydło przemieszczenia się wojsk polskich do uderzenia na
Kaliningrad, więc musiała być broniona za wszelką cenę. Po kilku
godzinach do walki weszła także idąca za Amerykanami 10 Brygada
Kawalerii Pancernej, która na wysokości Raczek rozwinęła się do
uderzenia i po przejściu mostów na Rospudzie wykonała pełną mocą
uderzenie na Suwałki, spychając na północ 4 Dywizję Pancerną, która
po ciężkich stratach przeszła do odwrotu na Litwę przez Szypliszki. W
bitwie pod Raczkami nad Rospudą wzięło udział po obu stronach
kilkaset czołgów i była to największa bitwa pancerna w Europie po II
wojnie światowej.
Następnego dnia rano 173 Brygada zajęła miasto Liasnaja na
zachód od Baranowicz, 1 Brygada 82 Dywizji weszła do Wołkowyska,
a 2 Pułk Kawalerii Pancernej był w Słonimiu, w Kobryniu nadal stały
obie brygady 1 Dywizji Pancernej, stanowiąc odwód, a 1 Brygada
Pancerna była w Pińsku. 9 Brygada Kawalerii Pancernej zajmowała
pozycję na północ od Kaliningradu, 20 Brygada w Bałtijsku, 7 Brygada
w Braniewie jako drugi rzut, 2 Brygada 4 Dywizji także w Braniewie. 7
Brygada przeszła potem przez Kaliningrad do Malinówki nad Morzem
Bałtyckim za brygadą amerykańską, a potem na wschód od miasta.
Miasto po ciężkich bombardowaniach było zniszczone w 60 proc.,
ogólnie wojsko je opuściło, pozostawiając jedynie nieliczne patrole.
Do południa 12 Brygada Zmechanizowana odzyskała Suwałki przy
pomocy 10 Brygady wycieńczonej po bitwie pancernej pod Raczkami.
2 Brygda stała bez zmian, a 17 została zaatakowana przez rosyjską 6
Brygadę Pancerną i wycofała się na południe ubezpieczana przez
amerykańską brygadę z 82 Dywizji. Tymczasem 34 Brygada umocniła
się wokół Gusiewa i wyprowdziła jedno uderzenie na północ w
kierunku Tylży (Sowiecka), by uchwycić most na Niemnie, gdzie
doszło do starcia z rosyjskim wzmocnionym 7 Pułkiem
Zmotoryzowanym. Bitwa zakończyła się bez rozstrzygnięcia. Brygada
amerykańska z 4 Dywizji wykonała z okolic Suwałk i Raczek
uderzenie pościgowe w kierunku granicy, choć zmęczona bojem
pancernym w poprzednim dniu nie miała siły kontynuować natarcia.
10 Brygada Kawalerii Pancernej natomiast ominęła Suwałki i dotarła
do Puńska przy samej granicy państwa.
Na Białorusi tego dnia jednostki nie wykonywały działań
ofensywnych, czekając na spodziewane uderzenie rosyjskie, a punkt
ciężkości wojny spoczął teraz na obwodzie kaliningradzkim i
przesmyku suwalskim. Pod wieczór wojska polsko-amerykańskie, w
tym świeże podciągnięte dwie brygady Niemeńskiej Dywizji Pancernej
zaczęły się szykować do forsowania Pregoły i zamknięcia wojsk
rosyjskich w przesmyku suwalskim w półkotle. W tym czasie
desantowano w Tallinie drogą powietrzną dzięki V-22 Osprey cztery
bataliony amerykańskiej piechoty morskiej, które uniknęły systemów
S-300 lecąc z baz w Finlandii na bardzo niskiej wysokości. Na Łotwie
opór ograniczał się już tylko do części Rygi i to mimo że większość
oddziałów rosyjskich odeszła na południe na front polski. Na Litwie
Rosjanie zdobyli Szawle i rozpoczęli ostateczny manewr na oblężone
Kowno i Wilno.
Pomimo walk prowadzonych w państwach bałtyckich,
dotychczasowy przebieg starć wykazał, że główny ciężar walk
spoczywał w trójkącie rozpościerającym się pomiędzy północno-
zachodnią Białorusią, polskim przesmykiem suwalskim a obwodem
kaliningradzkim, zamykającym ten trójkąt od północy przez węzeł
komunikacyjny Białegostoku. Przesmyk suwalski jest terenem
niezwykle trudnym do prowadzenia działań ofensywnych i nie stanowi
dobrej podstawy dla zapewnienia linii komunikacyjnych w celu
wsparcia sojuszników z państw bałtyckich. Środkowa część tej osi, tj.
przesmyk suwalski oraz przyległy obszar na pograniczu Polski i Litwy,
dowiódł w historii słuszności swojej reputacji jako terenu niezwykle
trudnego z punktu widzenia działań ofensywnych obu stron z powodu
wąskich ciągów komunikacyjnych, wielości jezior, lasów i nielicznych
dróg. Wszystkie operacje prowadzone w tym rejonie ukazały, że próba
dokonania przełamania na tym odcinku w obliczu dobrze
zorganizowanej obrony wspartej artylerią i dysponującej wsparciem
powietrznym jest przedsięwzięciem skutkującym ciężkimi stratami.
Rosyjska próba natarcia przez przesmyk zakończyła się poważną
porażką. Strona polska od samego początku konfliktu niechętnie
podchodziła do pomysłu wsparcia swoich bałtyckich sojuszników
poprzez przesmyk suwalski. Przez to walki toczone na terenie republik
bałtyckich z punktu widzenia teatru działań wojennych stały się w
krótkim czasie epizodami oderwanymi od głównych starć, które miały
się rozegrać wzdłuż trzech wierzchołków wspomnianego trójkąta.
Po dokonaniu przełamania na głębokość około 120 kilometrów na
terytorium Białorusi na północy oraz po uchwyceniu mostu w Grodnie i
objęciu kontroli nad północną częścią kraju, a także po zmuszeniu
Rosjan do przeniesienia sił na południe w celu przeciwdziałania
niespodziewanemu polskiemu natarciu na Białoruś, następną
zaplanowaną fazą polskiego planu wojennego było przerwanie
natarcia przed poważnym starciem z przeciwnacierającymi wojskami
rosyjskimi. Planowano wycofanie na terytorium Polski dwóch
elitarnych jednostek pancernych z północnej części terenu ofensywy (i
zastąpienie ich jednostkami lekkimi, w tym powietrznodesantowymi
maskującymi ten manewr) po wewnętrznych liniach komunikacyjnych
(o wiele krótszych niż linie rosyjskie i do tego przebiegających w
pobliżu terenu objętego sojuszniczym wsparciem artyleryjskim i
powietrznym) trójkątnej osi w taki sposób, by mieć wybór co do
miejsca ponownego zaangażowania tych sił: czy to w rejonie
przesmyku suwalskiego w wypadku rosyjskiej ofensywy, czy też w
ataku na obwód kaliningradzki. Pozostałe siły (w tym jednostki
amerykańskie) uzupełniane przez świeże dwie brygady Dywizji
Niemeńskiej formowały front wzdłuż linii Pińsk–Baranowicze–rzeka
Niemen, który umacniał zdobycz terytorialną i powodował niepokój po
stronie rosyjskiej związany z obawą zdobycia przez sojuszników
Mińska (co powodowałoby utratę stolicy sojusznika i utratę węzła
transportowego z głębi Rosji, a tym samym kolejną już stratę czasu
przez konieczność rewizji rosyjskich planów i ruchów). Wstępny plan
polski obejmował wycofanie dwóch elitarnych brygad pancernych po
zasygnalizowaniu ofensywy w północnej części Białorusi – jednak bez
doprowadzenia do kontaktu z przeciwnikiem. Brygady te wzmocnione
dwiema odwodowymi brygadami Dywizji Niemeńskiej miały dołączyć
do innych jednostek przy granicy z obwodem i wziąć udział w ataku na
Kaliningrad, zaskakując tym samym Rosjan na drugim skrzydle,
zajętych przegrupowaniem w kierunku południowym w celu
przeciwdziałania na froncie białoruskim. Jeżeli z jakichkolwiek
przyczyn którakolwiek z brygad pancernych (lub żadna z nich) nie
dotarłaby w rejon ofensywy kaliningradzkiej, zostałyby one użyte w
ramach sił blokujących przesmyk suwalski w perspektywie
spodziewanego natarcia rosyjskiego.
Polacy rozważali wejście w przesmyk dopiero po zakończeniu
dwóch innych starć prowadzonych na skrzydłach oraz po pokonaniu
atakujących sił rosyjskich w decydującej bitwie pod Suwałkami, oraz
dodatkowo po uprzednim poddaniu przeciwnika oddziaływaniu artylerii
i lotnictwa. Dopiero wtedy oddziały polskie zdecydowałyby się przejść
do natarcia wspierającego Litwinów, uchwycenia mostów na Niemnie,
a ostatecznie okrążenia i zniszczenia pozostałych rosyjskich
jednostek zmechanizowanych w manewrze, który miał zakończyć
wojnę.
Wojska sojusznicze 10 dnia wojny rozważały marsz na Kłajpedę
oraz uderzenia przez Szawle i Możejki w kierunku Rygi (7 Brygada
Obrony Wybrzeża). 10 Brygada Kawalerii Pancernej ze styku obwodu
kaliningradzkiego i Litwy oraz 61 Brygada Pancerna i 19 Brygada
Zmechanizowana Dywizji Niemeńskiej z rejonu Gołdapi wykonały atak
w kierunku Niemna – na Mariampol i Olitę – na rosyjskie brygady
zmechanizowane 59 i 136 w celu przecięcia drogi odwrotu wojskom
rosyjskim z przesmyku suwalskiego, dochodząc pod wieczór do
odległości w niektórych miejscach około 40 kilometrów do Wilna.
Jednocześnie wojska rosyjskie w samym przesmyku suwalskim
zostały poddane masywnemu atakowi z powietrza włącznie z
bombardowaniem dywanowym przez bombowce B-52, aby zniszczyć
lub opóźnić ich odwrót zanim zamknie się wokół nich na Niemnie
pierścień okrążenia wskutek ataku trzech brygad pancernych i jednej
zmechanizowanej oraz ewentualnego manewru oskrzydlającego z
Białorusi. Ta operacja miała według polskiego planu rozstrzygnąć
ostatecznie wojnę, w której zniszczeniu uległaby większość sił
pancernych i zmechanizowanych Federacji Rosyjskiej pozostałych na
europejskim teatrze wojny.
Bardziej na południowy wschód trzy polskie brygady: 15, 12 i 2,
wciąż zajmowały pozycje obronne na przesmyku suwalskim, a 17
Brygada w ryglującym pole bitwy Grodnie. Porzucono pomysł
zdobywania Mińska, więc 25 Brygada Kawalerii Powietrznej otrzymała
rozkaz przebazowania do Białegostoku w razie próby uderzenia w
słaby punkt frontu polskiego pomiędzy przesmykiem suwalskim a
Grodnem, co Rosjanie próbowali zresztą uczynić bezskutecznie siłami
pancernymi przez trudny lesisty teren wokół Białegostoku.
Jednocześnie we wschodniej Białorusi na wschód od Pińska Rosjanie
próbowali odbudować podstawę operacyjną w oparciu o ściągniętą
tam brygadę pancerną i trzy brygady zmechanizowane. Mogłoby to
stworzyć zagrożenie na kierunku operacyjnym na Warszawę po
pospiesznym ściągnięciu z całej Rosji pozostałych
zmechanizowanych oddziałów, w tym z Dalekiego Wschodu i z
Kaukazu. Z tej podstawy operacyjnej Rosjanie podjęli 11 dnia wojny
atak na południowym odcinku frontu polskiego niszcząc prawie
doszczętnie okopaną w Pińsku 1 Warszawską Brygadę Pancerną i
spychając szybko oddziały polskie w okolice przedpola Brześcia,
gdzie doszło do bitwy z dwiema pancernymi brygadami wspartymi
pułkiem artylerii 1 Pancernej Dywizji „Niemeńskiej”, stanowiącymi
odwód osłaniający cały białoruski teatr działań wojennych.
Wstrzymało to atak rosyjski przy ciężkich stratach obu stron. Na
Białorusi front już nie drgnął do samego końca wojny.
Przez te jedenaście dni trwający konflikt zbrojny podlegał eskalacji
z punktu widzenia intensywności, terytorium objętego działaniami
wojennymi, długości linii frontu oraz użytych sił i środków. Zginęło,
zostało rannych i zaginęło łącznie kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy z obu
stron. Polska, jeżeli wojna będzie prowadzona przeciwko niej, w celu
wygrania konfliktu będzie wyraźnie parła do walnego starcia i
zniszczenia większych sił rosyjskich, korzystając z dogodnego
położenia środkowego i operując manewrem wzdłuż wewnętrznych
linii komunikacyjnych, z których nie będzie chciała zrezygnować w
zamian za szybszą pomoc republikom bałtyckim. W celu osiągnięcia
zwycięstwa, Polska wzięła na siebie operacyjny ciężar rozwiązania
kwestii białoruskiej w wojnie, co może wpłynąć na skutki
geopolityczne wojny dla całej Europy Środkowej i Wschodniej, w tym
dla Ukrainy. Wojna szybko eskalowała pod kątem intensywności,
terytorium objętego działaniami, długości linii frontu oraz użytych sił i
środków. Wraz z polskim planem przeniesienia linii frontu na południe
i wschód w kierunku środkowej Białorusi, polska ofensywa wymusiła
rosyjski manewr w kierunku Białorusi oraz przesmyku suwalskiego.
Zamysłem strony polskiej było zmuszenie jednostek rosyjskich do
marszu przez trudny teren liniami komunikacyjnymi nękanymi przez
grupy litewskiego oporu, z niezlikwidowanymi, izolowanymi punktami
oporu w szerszym bałtyckim teatrze działań wojennych. To wszystko
miało na celu spowolnienie Rosjan oraz uczynienie ich potencjalnie
wrażliwymi na uderzenia z powietrza i oddziaływanie artylerii w trakcie
marszu – bez pewności co do miejsca, w którym dojdzie do
decydującego starcia z przeciwnikiem. Ogólnym zamierzeniem Polski
było spowodowanie, by Rosjanie tracili cenny czas, a tym samym
obrócenie wniwecz ich planu stłumienia oporu państw bałtyckich –
poprzez prowokowanie obawy utraty satelickiej Białorusi, która dzięki
polskiemu uderzeniu mogłaby zostać szybko wyłączona z wojny.
Ogólnie rzecz biorąc, skutkami decyzji o wkroczeniu na Białoruś
były: utrata przez Rosjan cennego czasu, przejęcie inicjatywy
operacyjnej przez Polaków na całej długości frontu i, co równie ważne,
zażegnanie bezpośredniego zagrożenia polskiej stolicy ze strony
Białorusi (od granicy białoruskiej do Warszawy jest około 200 km
płaskiego „czołgowego” terenu) poprzez oddalenie frontu co najmniej
o kolejne 120 kilometrów z dodatkowymi przeprawami zajętymi przez
Polaków i ich sojuszników, z węzłami drogowymi i miastami oraz
miejscowościami w polskich rękach, i zwiększenie tym samym
głębokości strategicznej na kierunku warszawskim. W rozważaniach
polskich decydentów Ukraina pozostawała cały czas krajem, który
mógł wesprzeć działania wojenne od południa.
Dało się niewątpliwie zauważyć skłonność do eskalacji konfliktu po
obu stronach, co w wypadku przegranej wojny może zadecydować o
przyszłości zarówno Polski, jak i Rosji, nie mówiąc o Ukrainie i
republikach bałtyckich. Wojna była z natury wojną ofensywną i
przyniosła ciężkie straty wszystkim zaangażowanym siłom. Bałtycki
teatr działań wojennych był terenem drugorzędnym. Wojna była
prowadzona praktycznie całkowicie przez siły, które już znajdowały się
na terytorium Polski i państw bałtyckich, z wyjątkiem amerykańskiej
globalnej zdolności do projekcji siły, morskich środków rażenia stand-
off, zmagazynowanych sprzętowo w teatrze wojny jednostek, których
personel został przerzucony w trakcie konfliktu drogą powietrzną,
dwóch lekkich brygad powietrznodesantowych i jednej jednostki
ekspedycyjnej piechoty morskiej, które dotarły na miejsce w czasie 3–
8 dni w zależności od drogi przerzutu i miejsca użycia.
Nadrzędnym celem polskiego planu wojny było zwabienie Rosjan
w umocniony i ufortyfikowany rejon przesmyku suwalskiego,
utrzymanie inicjatywy operacyjnej i zniszczenie większych sił
rosyjskich na warunkach i w czasie wybranym przez stronę polską,
umożliwiając tym samym zakończenie wojny i odciążenie lub
wyzwolenie państw bałtyckich. Plan wojny nie mógł być defensywny w
swoim założeniu i nie mógł skupiać całej uwagi i wysiłku na
przesmyku suwalskim, jako że dawało to nikłe szanse na jej wygranie.
Polacy nie brali pod uwagę realnej pomocy państwom bałtyckim
(biorąc pod uwagę uwarunkowania terenowe i odległość do
poszczególnych stolic republik bałtyckich) bez uprzedniego
zniszczenia sił rosyjskich zagrażających Polsce. Dopiero po ich
zniszczeniu Polacy mogli rozważyć natarcie w kierunku północnym, by
udzielić bezpośredniej pomocy Bałtom w odzyskaniu utraconego
terenu. Wojska, operując wzdłuż wewnętrznych linii komunikacyjnych,
zdołały początkowo pokonać jednostki rosyjskie i białoruskie na
terenie Białorusi, wytrzymać natarcie całej rosyjskiej armii pancernej,
reprezentującej siłę uderzeniową z czasów zimnej wojny, która
próbowała dokonać wyłomu podczas decydującej bitwy w przesmyku
suwalskim. Na północnym skrzydle Polacy przy bardzo dużym
wsparciu amerykańskiego lotnictwa zdołali opanować obwód
kaliningradzki, zdobyć miasto i odrzucić siły nieprzyjaciela.
Dziesiątego dnia walk siły polskie były zdolne do podjęcia marszu w
kierunku Rygi przez Szawle oraz w kierunku Wilna i Kowna w celu
wyzwolenia Litwy. Jednakże rosyjska armia była w stanie odtworzyć
swoją bazę operacyjną w południowo-wschodniej części Białorusi i
wysyłała praktycznie wszystkie dostępne jednostki zmechanizowane z
Dalekowschodniego i Centralnego Okręgu Wojskowego oraz jednostki
z Kaukazu, by utrzymać front.
Po wyjściu sił polskich z obwodu kaliningradzkiego i spod Gołdapi
w celu oskrzydlenia Rosjan na przesmyku suwalskim i zdobycia
mostów na Niemnie, 12 dnia wojny, Moskwa podjęła decyzję o użyciu
taktycznej broni jądrowej przeciw polskim oddziałom. Momentem
podjęcia takiej decyzji było przebicie się czołgów 10 Brygady Kawalerii
Pancernej oraz obu brygad Dywizji Niemeńskiej do Olity i zajęcie
mostów na Niemnie, a tym samym półokrążenie ściśniętych wojsk
rosyjskich w kotle suwalskim. W wypadku skutecznego spychania
wojsk rosyjskich w samym kotle, groziłoby to zniszczeniem głównych
sił rosyjskich. W tym czasie w obliczu zarysowującej się klęski w
wojnie pojawił się oczywisty kryzys władzy na Kremlu. Przywództwo,
które przegrywa wojnę o dominację na głównym kierunku
strategicznym i traci kolejne jednostki w wyczerpującej wojnie, jest w
Rosji zawsze zagrożone. Uderzenie jądrowe ma zarówno odwrócić
ten kryzys władzy, jak i zniszczyć wojska polskie zagrażające
unicestwieniem większości wojsk rosyjskich na całym teatrze wojny,
co pozwoli również wysłać sygnał polityczny do świata – zgodnie z
rosyjską doktryną deeskalacyjną – że Rosja życzy sobie zakończyć
wojnę na warunkach dla niej korzystnych.
Polska nie posiada środków ani nie kontroluje mechanizmów
pozwalających na przeciwdziałanie atakowi jądrowemu na 10 Brygadę
Kawalerii Pancernej, 61 Brygadę Pancerną oraz 19 Brygadę
Zmechanizowaną, które są o krok od pokonania resztek wojsk
rosyjskich. Zatem w praktyce nie dysponuje skuteczną odpowiedzią na
rosyjską doktrynę deeskalacyjną.
Przeszłość jest prologiem.
William Szekspir, Burza
w Warszawie, 27 czerwca 2018
BIBLIOGRAFIA WYBRANA
Abu-Lughod J., Before European Hegemony: The World System A.D. 1250–1350,
New York 1991.
Air-Sea Battle: Service Cooperation to Address Anti-Access and Area Denial
Challenges, Arlington, VA, Air-Sea Battle Office, http://www.defense.gov.pubs/ASB-
Concept-Implementation-Summary-May-2013.pdf.
Aliyeva K., China, Kyrgyzstan, Uzbekistan agree on railway project,
https://www.azernews.az/region/124712.html.
Allen N., Mulholland R., Angela Merkel says Europe can no longer rely on US or UK
– and must ‚fight for its own destiny’,
http://www.telegraph.co.uk/news/2017/05/28/angela-merkel-says-europe-can-no-longer-
rely-us-uk-must-fight/.
Allison G., Destined for War: Can America and China Escape Thucydides’s Trap?,
Houghton Mifflin Harcourt 2017.
Allison G., The Thucydides Trap: Are the U.S. and China Headed for War?,
http://www.theatlantic.com/international/archive/2015/09/united-states-china-war-
thucydides-trap/406756/.
An Analysis of the Navy’s Fiscal Year 2016 Shipbuilding Plan, Congressional Budget
Office,
październik 2015, https://www.cbo.gov/sites/default/files/114th-congress-2015-
2016/reports/50926-Shipbuilding.pdf.
Anders W., Klęska Hitlera w Rosji 1941–1945, Londyn 1997.
Andrzej Kupich: recenzja książki „Geopolityka rurociągów. Współzależność
energetyczna a stosunki międzynarodowe na obszarze postsowieckim”,
https://www.pism.pl/zalaczniki/Kupich_recenzja.pdf.
Araujo H., Cardenal J.P., Podbój świata po chińsku, tłum. Morycińska-Dzius E.,
Katowice 2011.
Assessing Russian Reactions to U.S. and NATO Posture Enhancements,
https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR1879.html.
A Vision of Future Aerial Combat, [materiał wideo:]
http://csbaonline.org/research/publications/a-vision-of-future-aerial-combat.
Ballistic Missile Early Warning System, http://www.afspc.af.mil/About-Us/Fact-
Sheets/Display/Article/1126401/ballistic-missile-early-warning-system/.
Bandulet B., Als Deutschland Grossmacht war, Rottenburg 2014.
Barabanov M.S., Lavrov A.V., Tseluiko V.A., Tanks of August, Moscow 2008.
Barabanow M.S., Russia’s New Army, CAST, Moskwa 2011.
Barba-Negra P., Phaure J., Poghirc C., La géographie sacrée, [w:] „Krisis” nr 4.
Barrass G.S., The Great Cold War: A Journey Through the Hall of Mirrors, Stanford
2009.
Bartosiak J., Air-Sea Battle and Its Implications for Grand Strategies in the Western
Pacific and Eurasia, Lecture in Potomac Foundation, Washington D.C. 2015.
Bartosiak J., Kto kogo, http://www.ncss.org.pl/pl/publikacje/62-najno wsza-analiza-
jacka-bartosiaka-kto-kogo-rzecz-o-sojuszu-polsko-amerykanskim-w-obliczu-kryzysu-
ukrainsk iego.html.
Bartosiak J., Mapy mentalne polityki zagranicznej, NK, listopad 2017.
Bartosiak J., Pacyfik i Eurazja. O wojnie, Warszawa 2016.
Bartosiak J., Petersen P., The Kaliningrad Enclave, Strategic Implications, The
Potomac Foundation, gry wojenne, Ryga, wrzesień 2016.
Bartosiak J., Polska na Jedwabnym Szlaku, http://www.nowakonfederacja.pl/polska-
na-jedwabnym-szlaku/.
Bartosiak J., Szatkowski T., Geografia wojskowa Bałtyku, Warszawa 2014.
Bartosiak: Polska geografia wpycha nas w imperialne myślenie. Będziemy musieli się
z tym zmierzyć, [materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=u-vUqvc3bB0.
Bassin M., Race contra space: the conflict between German Geopolitik and National
Socialism,
[w:] „Political Geography Quarterly” 1987, nr 6.
Bauman Z., Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, Warszawa 2006.
Bauman Z., Płynna nowoczesność, Kraków 2006.
Bausteine zur Geopolitik, Berlin 1928.
Bayer L., The Next Chapter for the Intermarium, https://geopoliticalfutures.com/the-
next-chapter-for-the-intermarium/.
Bączkowski W., O wschodnich problemach Polski, Wrocław 2005.
Beauplan W., Opisanie Ukrainy, [w:] Wójcik Z. (red.), Eryka Lassoty i Wilhelma
Beauplana opisy Ukrainy, Warszwa 1972.
Beck J., Ostatni raport, Warszawa 1987.
Béhar P., Une géopolitique pour l’Europe: vers une nouvelle Eurasie?, Paryż 1992.
Belorusskaya oblast v eyo sovremennom ekonomicheskom sostoyanii, St. Petersburg–
Moscow 1882.
Bergreen L., Marco Polo: From Venice to Xanadu, New York 2007.
Berteau D.J., Green M.J., Cooper Z., Assessing the Asia-Pacific Rebalance, Center for
Strategic
& International Studies, Washington DC 2014.
Bielecki R., Berezyna 1912, Warszawa 1990.
Bielecki R., Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2001.
Biggs A., Are State and Local Pensions Underfunded by $5 trillion?, [w:] „Forbes”,
5.07.2016.
Billington J.H., Ikona i topór. Historia kultury rosyjskiej, Kraków 2008.
Billington J.H., The Icon and The Axe: An Interpretative History of Russian Culture,
New York 1966.
Biskupski R., Jedwabny Szlak bez retuszu, http://www.rp.pl/Debaty-
ekonomiczne/311239874-Jedwabny-Szlak-bez-retuszu.html.
Blank S., Lukin A., Rozman G., Uneasy Triangle. China, Russia and the United
States in the New Global Order, Center on Global Interes, październik 2015.
Blank S., The Intellectual Origins of the Eurasian Union Project, [w:] Putin’s Grand
Strategy: The Eurasian Union and Its Discontents, Central Asia-Caucasus Institute &
Silk Road Studies Program of the Johns Hopkins University-SAIS 2014.
Blouet B., Sir Halford Mackinder as British high commissioner to south Russia
1919–1920,
[w:] „Geographical Journal” 142, London 1976.
Bocheński A., Kryzys parlamentaryzmu i nowa konstytucja, [w:] Król M., Wybór
publicystyki, Warszawa 1990.
Bocheński A., Między Niemcami a Rosją, Warszawa 1937.
Bocheński A., Trudności polityczne Federacji Środkowoeuropejskiej, Rzym 1944.
Bogucka M., Gdańsk, port szlacheckiej Rzczypospolitej, Warszawa 1959.
Bogucka M., Samsonowicz H., Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce
przedrozbiorowej, Wrocław 1986.
Boulding K.E., Conflict and defens: a general theory, New York 1963.
Bowman I., Geography in Relation to the Social Sciences, Charles Scribner’s Sons
1934.
Bowman I., Geogrpahy vs. Geopolitics, [w:] „Geographical Review”, t. 32, nr 4
(październik 1942).
Bo X., China, Georgia FTA takes effect, http://www.xinhuanet.com/english/2018-
01/02/c_136867401.htm.
Bobo Lo, A Wary Embrace, Lowy Institute Australia 2017.
Bracken P., Fire in the East: The Rise of Asian Military Power and the Second
Nuclear Age, New York 1999.
Brands H., Critical Assumptions and American Grand Strategy,
https://csbaonline.org/research/publications/critical-assumptions-and-american-grand-
strategy/publication.
Brands H., Dealing With Allies in Decline: Alliance Management and U.S. Strategy
in an Era of Global Power Shifts, https://csbaonline.org/research/publications/dealing-
with-allies-in-decline-alliance-management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication.
Brands H., Edelman E., Avoiding a Strategy of Bluff: The Crisis of American Military
Primacy,
https://csbaonline.org/research/publications/avoiding-a-strategy-of-bluff-the-crisis-of-
american-military-primacy/publication.
Brands H., Edelman E., Why Is the World So Unsettled? The End of the Post-Cold
War Era and the Crisis of Global Order,
https://csbaonline.org/research/publications/why-is-the-world-so-unsettled-the-end-of-
the-post-cold-war-era-and-the-cris/publication.
Brands H., Feaver P., Inboden W., Miller P.D., Critical Assumptions and American
Grand Strategy, https://csbaonline.org/research/publications/critical-assumptions-and-
american-grand-strategy/publication.
Braudel F., On History, Chicago 1982.
Brodie B., Sea Power in the Machine Age, Princeton 1941.
Brovkin V., Discourse on NATO in Russia During the Kosovo War, NATO–EAPC
Reseacrh Fellowship, Final Report, 1999.
Brzechczyn K., Odrębność historyczna Europy Środkowej, Poznań 1998.
Brzezinski Z., The Grand Chessboard. American Primacy And It’s Geostrategic
Imperatives, Basic Book, New York 1997.
Brzeziński Z., A Geostrategy for Eurasia, [w:] „Foreign Affairs”, 1997, t. 76, nr 5.
Brzeziński Z., Cztery lata w Białym Domu. Wspomnienia, tłum. Dziekoński Z.,
Warszawa 1990.
Brzeziński Z., Jedność czy konflikty, Londyn 1964.
Brzeziński Z., Scowcroft B., Ameryka i świat. Rozmowy o globalnym przebudzeniu
politycznym,
tłum. Rossowski D., Łódź 2009.
Brzeziński Z., Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi, tłum.
Skonieczny K., Kraków 2013.
Brzeziński Z., The Grand Chessboard: American Primacy and Its Geostrategic
Imperative,
New York 1997.
Brzeziński Z., Wielka szachownia. Główne cele polityki amerykańskiej, Warszawa
1999.
Brzeziński Z., Wielka szachownica, tłum. Wyżyński T., Warszawa 1999.
Bujak F., Stolice Polski, Warszawa 1925.
Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian Empire: Space, People, Power, 1700–
1930, Bloomington 2007.
Burgess P., Foundations Of The Russian Federation’s State Policy In The Arctic
Until 2020 And Beyond, https://icr.arcticportal.org/index.php?
option=com_content&view=article&id=1791%3.
Buruma I., Are China and the United States Headed for War?, https://
www.newyorker.com/magazine/2017/06/19/are-china-and-the-united-states-headed-for-
war.
Bywater H.C., 1931 The Great Pacific War, Bedford 1925.
Can Russia Reform? Economic, Political, and Military Perspectives,
https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1111.
Carter A., The US Strategic Rebalance to Asia: A Defense Perspective,
http://www.defense.gov/speeches/speech.aspx?speechid=1715.
Castells M., Wiek informacji. Ekonomia, społeczeństwo, kultura. Koniec tysiąclecia,
tłum. Stawiński J., Szymański S., Warszawa 2009.
Castells M., Wiek informacji. Ekonomia, społeczeństwo, kultura. Siła tożsamości,
tłum. Szymański S., Warszawa 2009.
Castells M., Wiek informacji. Ekonomia, społeczeństwo, kultura. Społeczeństwo sieci,
tłum. Marody M., Warszawa 2010.
Castex R.V., Theories Strategiques, Paryż 1929–1930.
Célérier P., Géopolitique et géostratégie, Paryż 1955.
Cenckiewicz S., Z dziejów realizmu, czyli geopolityka w Polsce, [w:] „Niepodległość”
1996, t. XLVIII.
Charap S., Shapiro J., Demus A., Rethinking the Regional Order for Post-Soviet
Europe and Eurasia, RAND Corporation 2018,
https://www.rand.org/pubs/perspectives/PE297.html.
Chernyavsky V.I., P.P. Semyonov-Tyan-Shansky i ego trudy po geografü, Moscow
1955.
China in the World With Kevin Rudd and Orville Schell, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=GLRCb_DCSxU.
China: myths, propaganda and realities, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=w9hFAlqKmfM.
Chmielewski J., Syrkus S., Warszawa funkcjonalna. Przyczynek do urbanizacji
regionu warszawskiego, Warszawa 1934.
Cieplucha P., Prometeizm i koncepcja Międzymorza w praktyce polityczno-prawnej
oraz dyplomacji II RP, [w:] „Studia prawno-ekonomiczne”, t. XCIII, Łódź 2014.
Cieśniny czarnomorskie, http://stosunki-miedzynarodowe.pl/slownik/49-c/469-
ciesniny-czarnomorskie.
Clark B., Gunzinger M., Winning The Airwaves: Regaining America’s Dominance In
The Electromagnetic Spectrum, https://csbaonline.org/research/publications/winning-
the-airwaves-sustaining-americas-advantage-in-the-electronic-spectr/publication.
Clark B., Haynes P., Sloman J., WaltonT., Restoring American Seapower: A New
Fleet Architecture for the United States Navy,
https://csbaonline.org/research/publications/restoring-american-seapower-a-new-fleet-
architecture-for-the-united-states-/publication.
Clark B., Sloman J., Advancing Beyond the Beach: Amphibious Operations in an Era
of Precision Weapons, https://csbaonline.org/research/publications/advancing-beyond-
the-beach-amphibious-operations-in-an-era-of-precision-wea/publication.
Clark B., Sloman J., Deploying Beyond Their Means. America’s Navy and Marine
Corps At a Tipping Point, Washington DC 2015, http://csbaonline.org/wp-
content/uploads/2015/11/Deploying-Beyond-Their-Means-HI-RES.pdf.
Clinton H., America’s Pacific Century, [w:] „Foreign Policy”, 11.10.2015,
http:/www.foreignpolicy.com/articles/2011/10/11/americas_pacific_century.
CNAS 2017: The Return of Marco Polo’s World and the U.S. Military Response,
[materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=vck_0VCzTmA.
Cohen A., Hamilton R.E., The Russian Military and The Georgia War: Lessons and
Implications,
http://ssi.armywarcollege.edu/pdffiles/pub1069.pdf.
Cohen S.B., A New Map of Geopolitical Equilibrium, [w:] „Political Geography
Quarterly”, 1982, nr 1.
Cohen S.B., Geography and Politics in a World Divided, New York 1963.
Cohen S.B., Global Political Change in the Post-Cold War Era, [w:] „Annals of the
Association of American Geographers”, 1991, nr 4.
Collins J.M., Military Geography for Professionals and the Public, Washington DC
1998.
Competitive Strategies for the 21st Century, Theory, History, and Practice, Stanford
2012.
Cooker C., The Improbable War: China, the United States and the Logic of Great
Power Conflict,
London 2015.
Coraz więcej statków pływa Północną Drogą Morską,
http://www.gospodarkamorska.pl/wydarzenia/co-raz-wiecej-statkow-na-polnocnej-
drodze-morskiej.html.
Corbett J.S., Principles of Maritime Strategy, New York 2014.
Costello J., The Pacific War 1941–1945, New York 1982.
Cozad M.R., Strategic Warning on NATO’s Eastern Flank,
https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR2080.html.
CSF 2017 | Robert D. Kaplan: Keynote Address, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=9X6ZQr2idIs.
Cunningham B., New Rail Freight Link Could Become ‚Israel’s Suez Canal’,
https://www.haaretz.com/.premium-rail-link-may-be-israeli-suez-canal-1.5322153.
Cymbursky V., Ostrov Rossiya (Island Russia), Polis, issue 5, 1993.
Dal E.P., „Belt and Road” project: China’s new vision and Turkey,
http://aa.com.tr/en/analysis-news/analysis-belt-and-road-project-chinas-new-vision-and-
turkey/965994.
Daly J.C.K., After Crimea: The Future of the Black Sea Fleet, The Jamestown
Foundation, 22.05.2014.
Daryaee T., The Oxford Handbook of Iranian History, New York 2012.
Davies N., Orzeł biały, czerwona gwiazda, Kraków 1997.
Davos 2017 – Opening Plenary with Xi Jinping, President of the Peoples Republic of
China,
[materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=Ys6skqxQKMk.
Debata z dr. Jackiem Bartosiakiem, autorem „Pacyfik i Eurazja” i prof. Salvatore
Babonesem,
[materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=S0FwAixQTfs.
Dick C.J., A Bear Without Claws: The Russian Army in the 1990s, [w:] „The Journal
of Slavic Military Studies”, t. 10, nr 1, march 1997.
Długosz D., Chiny chcą zbudować własną tubę Hyperloop,
http://www.komputerswiat.pl/nowosci/wydarzenia/2017/35/chiny-chca-zbudowac-
wlasna-tube-hyperloop.aspx.
Dmowski R., Myśli nowoczesnego Polaka, Florencja 1903.
Dmowski R., Nasze cele i nasze drogi, [w:] Dmowski R., Wybór pism, Warszawa 1990.
Dmowski R., Niemcy, Rosja i kwestia polska, [w:] Pisma, t. 2, Częstochowa 1938.
Dmowski R., Nowy okres w dziejach Rosji, [w:] „Przegląd Wszechpolski”, nr 7/1903.
Dmowski R., Obecny stan Rosji w perspektywie historycznej, [w:] Dmowski R., Wybór
pism,
Warszawa 1990.
Dmowski R., Polityka polska i odbudowanie państwa, Warszawa 1989.
Dmowski R., Świat powojenny i Polska, Warszawa 1931.
Dmowski R., Zagadnienia środkowo- i wschodnioeuropejskie, Warszawa 1917.
Dobrowolski R., Środkowoeuropejski układ bezpieczeństwa w koncepcjach
geopolitycznych Narodowej Demokracji do 1939 roku, [w:] „Polityka Narodowa”, nr
13,Warszawa 2012.
Domańska M., Uzależnieni od konfliktu. Wewnętrzne uwarunkowania antyzachodniej
polityki Kremla, https://www.osw.waw.pl/sites/default/files/pw_67_uzaleznieni-od-
konfliktu_net_0.pdf.
Domke R., John Halford Mackinder (1861–1947): zarys biografii naukowej, [w:]
„Geopolityka”, t. 2,
z. 2(3), Częstochowa 2009.
Doncow D., Mižnarodne połoženia Ukrajiny i Rosija, Kijów 1918.
Doncow D., Pidstavi našoj polityki, Vidavnictwo Dopcovič, Viden 1921.
Doncow D., Ukrajinska deržavna dumka i Jevropa, Kijów 1918.
Donilon T., Remarks by Tom Donilon, National Security Advisor to the President:
„The United States and the Asia-Pacific in 2013”, Asia Society New York, 11.03.2013,
http://whitehouse.gov/the-press-office/2013/03/11/remarks-tom-donilon-national-
security-advisory-president-inited-states-a.
Dostojewski F, Zimowe notatki o wrażeniach z lata, Warszawa 2010.
Dragunsky D.V., Tzymbursky V.L. Genotype of European Civilization, Polis, Political
Studies, 1991, nr 1.
Dr. Phillip Karber Explains Russian Operations in Ukraine, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=14LMmBsDw-g.
Druś M., Chiński „hyperloop” pojedzie 4000 km/h, https://www.pb.pl/chinski-
hyperloop-pojedzie-4000-km-h-870128.
Dunford J., Greenert J., Zukunft P., Forward, Engaged, Ready: A Cooperative
Strategy for 21st Century Seapower, Departament Marynarki USA, Waszyngton DC
2015, https://www.uscg.mil/seniorleadership/DOCS/CS21R_Final.pdf.
Eberhardt P., Koncepcja granicy między cywilizacją zachodniego chrześcijaństwa a
bizantyjską na kontynencie europejskim, [w:] „Przegląd. Geograficzny”, t. 76, z. 2,
Warszawa 2004.
Eberhardt P., Koncepcja Heartlandu Halforda Mackindera, [w:] „Przegląd
Geograficzny”, t. 83, z. 2, Warszawa 2011.
Eberhardt P., Linia Odry i Nysy jako zachodnia granica Polski – postulaty i
urzeczywistnienia, [w:] Studia nad geopolityką XX wieku, Warszawa 2013.
Eberhardt P., Między Rosją a Niemcami, Warszawa 1996.
Eberhardt P., Prekursorzy niemieckiej geopolityki, [w:] „Przegląd Geograficzny”, t. 83,
z. 4,
Warszawa 2011b.
Eberhardt P., Twórcy polskiej geopolityki, Kraków 2006.
Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy for Maintaining a Europe Whole and
Free, https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-
europe-whole-and-free/publication.
Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy for Maintaining a Europe Whole and
Free, Waszyngton 2017.
Elleman B.A., Paine S.C.M., Naval Blockades and Seapower. Strategies and Counter-
Strategies, 1805–2005, London 2006.
Emmott B., Rivals: How the Power Struggle between China, India and Japan Will
Shape Our Next Decade, London 2008.
Emont J., Will Bibi’s chinese choo-choo train save Israel and transform the Middle
East?,
http://www.tabletmag.com/jewish-news-and-politics/175373/red-med-link-china-israel.
Erickson A.S., Goldstein L.J., Nan Li, China, The United States and 21st century Sea
Power, Defining a Maritime Security Partnership, China Maritime Studies Institute and
the Naval Institute Press 2010.
Erickson J., Russia Will Not Be Trifled With: Geopolitical Facts and Fantasies, in
Geopolitics,
[w:] „Journal of Strategic Studies” Volume 22, 1999.
Eurasian Mission: An Introduction to Neo-Eurasianism, Arktos 2014.
European Perspectives on China’s New Silk Road,
https://www.coleurope.eu/events/european-perspectives-chinas-new-silk-road.
Fedirka A., Hard Power Is Still King, https://geopoliticalfutures.com/hard-power-
still-king/.
Fenby J., Chiny. Upadek i narodziny wielkiej potęgi, tłum. Wąsiński J., Wołk-
Łaniewski J., Kraków 2009.
Ferguson N., Cywilizacja. Zachód i reszta świata, Kraków 2013.
Ferguson N., Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat, tłum.
Wilga B., Wołomin 2007.
Ferguson N., Kolos. Cena amerykańskiego imperium, tłum. Hartman M., Wilga B.,
Warszawa 2010.
Ferguson N., The War of the World. History’s Age of Hatred, London 2007.
Filip Memches rozmawia z Aleksandrem Duginem,
http://nazbolpolska.blogspot.com/2009/07/filip-memches-rozmawia-z-aleksandrem.html.
Fisher M., The New Era of Great Power Competition, [w:] „Vox”, 13.04.2016.
FM: China, U.S. can avoid Thucydides Trap, Kindleberger Trap,
http://news.xinhuanet.com/english/2017-03/20/c_136143525.htm.
Forbes R., Forbes Praises Imminent U.S. Navy Transit Near Chinese Artificial
Features in South China Sea, https://votesmart.org/public-statement/1020217/forbes-
praises-imminent-us-navy-transit-near-chinese-artificial-features-in-south-china-
sea#.Vs1gE-Yf2J8.
Force Planning for the Era of Great Power Competition,
https://csbaonline.org/research/publications/force-planning-for-the-era-of-great-power-
competition/publication.
Forging an American Grand Strategy, Securing a Path Through a Complex Future,
Ronis S.R. (red.),
US Army War College 2013.
Frankopan P., The Silk Roads: A New History of the World, New York 2015.
Frantzman S.J., Analysis: what does historic saudi-russia meeting mean for Israel?,
http://www.jpost.com/International/Analysis-What-does-historic-Saudi-Russia-meeting-
mean-for-Israel-507002.
Frederick B., Pavlovck M., Priebe M., Geist E., Assessing Russian Reactions to U.S.
and NATO Posture Enhancements, Santa Monica 2017.
Fredro A., Trzy po trzy, Warszawa 2014.
Freedberg S.J. jr., Forbes: White House Has No China Strategy; Here’s Mine,
http://breakingdefense.com/2015/07/forbes-white-house-has-no-china-strategy-heres-
mine/.
Freedberg S.J. jr., McCain, Forbes Praise New Navy Challenge To China In Paracel
Islands, http://breakingdefense.com/2016/01/mccain-praises-new-navy-challenge-to-
china-in-paracel-islands/.
Friedman G., From the Intermarium to the Three Seas,
https://geopoliticalfutures.com/intermarium-three-seas/.
Friedman G., Lebard M., The Coming War With Japan, St Martins Pr 1991.
Friedman G., Russia’s Strategy: Built on Illusion,
https://geopoliticalfutures.com/russias-strategy-built-illusion/.
Fototeka Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, oprac. Sobieraj M., Test
2013.
From World War to Cold War: Churchill, Roosevelt and the International History of
the 1940, Oxford 2006.
Fukuyama F., Political Order and Political Decay, London 2014.
Fukuyama F., The End of History and the Last Man, New York 1992.
Fukuyama F., The End of History?, [w:] „The National Interest”, summer 1989,
https://www.embl.de/aboutus/science_society/discussion/discussion_2006/ref1-
22june06.pdf.
Fuller G.E., Lesser I.O., Turkey’s New Geopolitics. From the Balkans to Western
China, Boulder Kolorado 1993.
Full Transcript: Interview With Chinese President Xi Jinping,
http://www.wsj.com/articles/full-transcript-interview-with-chinese-president-xi-jinping-
1442894700.
Gabiś T., Gry imperialne, Kraków 2008.
Gabiś T., Powrót geopolityki, [w:] „Stańczyk”, 1995, nr 1(24).
Gaddis J.L., Strategies of Containment: A Critical Appraisal of American National
Security Policy During the Cold War, New York 1982.
Garlicki A., Drugiej Rzeczypospolitej początki, Wrocław 1996.
Garlicki A., Historia 1815–1939. Polska i świat, Warszawa 1998.
Gates R., Duty: Memoirs of a Secretary at War, New York 2013.
Gembarzewski B., Wojsko polskie 1807–1814, Warszawa 1905.
General Wesley Clark on Russia’s hybrid war with Ukraine, Harris Hall
Northwestern U.,
[materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=9Y1Nd9aEsbk.
Geografichesko-statistichesky slovar Rossyskoy imperii, 5 vols., St. Petersburg 1863–
1885.
Geografija ukraińskich i sumiežnich ziemiel, T.I., Zagalnaja geografija, Ukrainskij
Vydavnyčyj Institut, Lviv 1996.
Geopolityka współczesnej Rosji 1/2 – Leszek Sykulski, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=pd7yPcaCMf4.
Geopolityka współczesnej Rosji 2/2 – Leszek Sykulski, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=YvN22H-dAxw.
George Kennan sends „long telegram” to State Department,
https://www.history.com/this-day-in-history/george-kennan-sends-long-telegram-to-
state-department.
George Kennan sends „long telegram” to State Department,
http://www.history.com/this-day-in-history/george-kennan-sends-long-telegram-to-state-
department.
Getting Out from „In-Between”. Perspecitive on the Regional Order in Post-Soviet
Europe and Eurasia, Rand Corporation 2018,
https://www.rand.org/pubs/conf_proceedings/CF382.html.
Getting the US-China relations right, [w:] „The Japan Times”, 15 czerwca 2013,
http://www.japantimes.co.jp/opinion/2013/06/15/editorials/getting-u-s-china-relations-
right/#U9aB2rGoo94.
Gibbon E., The Decline and Fall of the Roman Empire, London 1776–1788.
Gibbon E., Upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, tłum. Szymańska I.,
Warszawa 2000.
Giedrojć J., Wszystko co piękne w mej duszy – przez Wilno pieszczone – 80. rocznica
złożenia serca Józefa Piłsudskiego na Rossie,
http://kurierwilenski.lt/2016/05/13/wszystko-co-piekne-w-mejuszy-przez-wilno-
pieszczone-80-rocznica-zlozenia-serca-jozefa-pilsudskiego-na-rossie/.
Gierasimov V., Ценность Науки В Предвидении Новые Вызовы Требуют Переосмыслить
Формы И Способы Ведения Боевых Действий [The Value of Science is in Foresight: New
Challenges Demand Rethinking of the Forms and Methods of Conducting Combat
Actions], Military-Industrial Courier, 27.02.2013.
Goldberg J., World Chaos and World Order: Conversations with Henry Kissinger,
https://www.theatlantic.com/international/archive/2016/11/kissinger-order-and-
chaos/506876/.
Golicyn A., Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i
dezinformacji, Warszawa 2007.
Gonda B., New Silk Road will bolster Asia-Europeties,
http://usa.chinadaily.com.cn/epaper/2015-11/24/content_22514762.htm.
Gopnik A., Decline, Fall, Rinse, Repeat: Is America going down?, [w:] „The New
Yorker”, 12.09.2011.
Gotkowska J., Osica O., W regionie siła. Stan i perspektywy współpracy wojskowej
wybranych państw obszaru od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, Warszawa 2012.
Gozdawa-Gołębiowski J., Od wojny krymskiej do bałkańskiej, Gdańsk 1985.
Gozdawa-Gołębiowski J., Wywerka-Prekurat T., Pierwsza wojna światowa na morzu,
Warszawa 1997.
Góralczyk B., Nowa strategia militarna Chin. Państwo Środka marzy i rusza na
morza, http://wiadomosc i.wp.pl/kat,139082,title,Nowa-strategia-militarna-Chin-
Panstwo-Srodka-marzy-i-rusza-na-morza,wid,1761895 9,wiadomosc.html.
Góralczyk B., Po wizycie prezydenta Chin Xi Jinpinga w USA: bardziej rywale niż
partnerzy,
http://wiadomosci.wp.pl/kat,139082,title,Po-wizycie-prezydenta-Chin-Xi-Jinpinga-w-
USA-bardziej-rywale-niz-partnerzy,wid,17874958,wiadomosc.html.
Góralczyk B., Zimna wojna na Pacyfiku? Groźba „wojen zastępczych” między USA i
Chinami,
http://wiadomosci.wp.pl/kat,139082,title,Zimna-wojna-na-Pacyfiku-Grozba-wojen-
zastepczych-miedzy-USA-i-Chinami,wid,17641133,wiadomosc.html.
Górski K., Historya artyleryi polskiej, Warszawa 1902.
Górski K., Historya jazdy polskiej, Kraków 1894.
Górski K., Historya piechoty polskiej, Kraków 1893.
Grabski S., Pamiętniki, Czytelnik, Warszawa 1989.
Graczowa T., Niewidzialna Chazaria, Riazań 2008.
Graczowa T., Święta Ruś przeciw Chazarii, Riazań 2009.
Gray C., Modern Strategy, New York 1999.
Gray C., Sloan G., Geopolitics, Geography and Strategy, London 1999.
Gray C.S., Modern Strategy, Oxford 1999.
Gray C.S., Sloan G., Geopolitics, Geography and Strategy, London 1999.
Gray C.S., The Geopolitics of Superpower, Lexington (Kentucky) 1986.
Gray C.S., The Geopolitics of the Nuclear Era – Heartland. Rimlands and the
Technological Revolution, Nowy Jork 1977.
Gritsai O., Kolosov W., Die Renaissance geopolitischen Denkens in Russland, [w:]
„Geographische Zeitschrift” 1993, nr 4.
Gruszka P., Dr Michał Lubina: pewnego dnia Chiny wystawią Rosji rachunek,
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/dr-michal-lubina-pewnego-dnia-chiny-
wystawia-rosji-rachunek/9sk3b.
Grygiel J.J., Great Powers and Geopolitical Change, Baltimore 2006.
Grygiel J.J., Mitchell A.W., The Unquiet Frontier: Rising Rivals, Vulnerable Allies,
and the Crisis of American Power, Princeton 2016.
Grzela C., Kampania polska 1939 roku: początek II wojny światowej, Warszawa 2008.
Grzelak C.K., Kresy w czerwieni, Neriton, Warszawa 1998.
Gunzinger M., Clark B., Johnson D.E., Sloman J., Force Planning for the Era of
Great Power Competition, https://csbaonline.org/research/publications/force-planning-
for-the-era-of-great-power-competition/publication.
Guttry A., Pan Ludwik Mierosławski, jego dzieła i działania, Liège 1870.
Gvosdev N.K., Marsh C., Russian Foreign Policy: Interests, Vectors and Sectors,
Washington-London 2012.
Hagel C., Remarks by Secretary Hagel at the IISS Asia Security Summit, 2013.
Halecki O., The limits and Dvisions of European History, London-New York 1950.
Halpern M., Following Russia’s lead is the smart move for Turkey and Israel,
http://www.jpost.com/Opinion/Following-Russias-lead-is-the-smart-move-for-Turkey-
and-Israel-484179.
Hannay D., The Navy and Sea Power, London 2007.
Haushofer K., Bausteine zur Geopolitik, Berlin 1928.
Haushofer K., Der Kontinentalblock: Mitteleuropa, Eurasien, Japan, Berlin 1941.
Haushofer K., Geopolitik der Pan-Ideen, Berlin 1931.
Haushofer K., Geopolitik des Pazifischen Ozeans. Studien über die
Wechselbeziehungen zwischen Geographie und Geschichte, Heidelberg 1924.
Haushofer K. Grenzen in ihrer geographischen und politischen Bedeutung,
Heidelberg 1927.
Haushofer K., Japan baut sein Reich, Berlin 1941.
Haushofer K., Jenseits der Grossmächte, Lipsk 1934.
Hawkins N., The Starvation Blockade. Naval Blockades of WW1, London 2002.
Hayton B., The South China Sea. The Struggle for Power in Asia, London 2014.
Henry Kissinger and Graham Allison on the U.S., China, and the Thucydides’s Trap,
[materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=IKI6M2UiCGk.
Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978.
Herman A., The Idea of Decline in Western History, New York 1997.
Hiro D., Inside Central Asia. A Political and Cultural History of Uzbekistan,
Turkmenistan, Kazachstan, Kyrgystan, Tajikistan, Turkey and Iran, New York 2009.
Hoffman D.E., The Dead Hand, New York 2010.
Holzer J., Europa zimnej wojny, Kraków 2012.
Honcharuk T.H. (red.), Istorija Chadżibeja (Odiessy), 1415–1796, gg. W
dokumientach, Odiessa 2000.
Hopkins W.B., The Pacific War. The Strategy, Politics and Players that Won the War,
Minneapolis 2008.
Howard C., Pukhov R., Brothers Armed, Military Aspects of the Crisis in Ukraine,
Moscow 2014.
Huasheng Z., Central Asia in Chinese Strategic Thinking, [w:] The New Great Game:
China and South and Central Asia in the Era of Reform, Stanford University Press
2016.
Hubert W., Historia wojen morskich, Warszawa 1935.
Hubert W., Wojny bałtyckie, Oświęcim 2014.
Huggler J., German army used broomsticks instead of guns during training,
http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/germany/11420627/German-army-
used-broomsticks-instead-of-guns-during-training.html.
Huggler J., German foreign minister accuses Nato of ‚warmongering’ against Russia,
http://www.telegraph.co.uk/news/2016/06/18/german-foreign-minister-accuses-nato-of-
warmongering-against-rus/.
Huntington S.P., National Policy and the Transoceanic Navy, United States Naval
Institute Proceedings, 1954, t. 80, nr 5.
Huntington S.P., Political Order in Changing Societies, New Haven, CT: Yale
University Press 1968.
Is There a Global War Coming?. George Friedman at Brain Bar, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=kwnPgscg0vU.
Jacek Bartosiak i Leszek Sykulski o geopolityce Polski | Geopolityka #54, [materiał
wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=Ts_MOmaEO4s.
Jacek Bartosiak ‚s lecture at King’s College 15.11.2017, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=bLIDoGFGhnU.
Jacques M., When China Rules the World, London 2012.
Jak Marszałek Piłsudski chciał załatwić Hitlera (z Józefem Szaniawskim,
historykiem, politologiem
i publicystą, rozmawia Marcin Zasada),
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/58179,jak-marszalek-pilsudski-chcial-zalatwic-
hitlera,id,t.html.
Jakóbik: gazociąg Nord Stream 2 może być dla Europy destabilizujący jak Brexit,
http://www.cire.pl/item,151691,1,0,0,0,0,0,jakobik-gazociag-nord-stream-2-moze-byc-dla-
europy-destabilizujacy-jak-brexit.html.
Jakóbik o budowie Nord Stream 2, [materiał wideo:] http://tvn24bis.pl/wideo/jakobik-
o-budowie-nord-stream-2,1693367.html.
Jakóbik W., Gazprom i geopolityka, http://www.rp.pl/Publicystyka/306259948-
Jakobik-Gazprom-i-geopolityka.html.
Jakóbik W., Nord Stream 2 podważa wiarygodność Niemiec,
http://biznesalert.pl/jakobik-pap-nord-stream-2-niemcy/.
Jakóbik W., Rosja przyznaje, że sankcje Zachodu uderzyły w jej sektor energetyczny,
https://wjakobik.com/tag/rosnieft/.
Jakóbowski J., Popławski K., Kaczmarski M., The Silk Railroad. The EU-China rail
connections: background, actors, interests,
https://www.osw.waw.pl/sites/default/files/studies_72_silk-railroad_net.pdf.
Jak z jeziora aralskiego zrobiono kałużę, http://navtur.pl/place/news/44,jak-z-jeziora-
aralskiego-zrobiono-kaluze.
James Mattis – U.S. National Security Strategy, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=h 7MQ-yCn4oQ.
Janiszewski M., Polska w obliczu Europy, Warszawa 1935.
Jervis R., World Politics. Hypotheses on Misperception, Cambridge University Press
1968.
Johnson D., The Challenges of the „Now” and Their Implications for the US Army,
Santa Monica 2016.
Joseph S. Nye Jr., The Future of Power, Washington 2011.
Józef Piłsudski w opiniach polityków i wojskowych, Warszawa 1985.
Kaczmarski M., Brytyjskie otwarcie na Chiny,
http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2015-10-28/brytyjskie-otwarcie-na-chiny.
Kaczmarski M., Russia-China Relations in the Post-Crisis International Order, New
York 2013.
Kaczmarski M., The New Silk Road: a versatile instrument in China’s policy,
http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2015-02-10/new-silk-road-a-
versatile-instrument-chinas-policy.
Kaczmarski M., The New Silk Road: a versatile instrument in China’s policy, OSW
Commentary 10.02.2015, http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2015-
02-10/new-silk-road-a-versatile-instrument-chinas-policy.
Kagan R., The Return of History and the End of Dreams, Random House, New York
2009.
Kagan R., The World America Made, New York 2012.
Kalb M., Imperial Gamble: Putin, Ukraine and the New Cold War, Washington 2015.
Kania L., Wilno 1944, Warszawa 2013.
Kaplan R.D., Asia’s Cauldron: The South China Sea and the End of a Stable Pacific,
New York 2014.
Kaplan R.D., In Europe’s Shadow: Two Cold Wars and a Thirty-Year Journey
Through Romania and Beyond, New York 2016.
Kaplan R.D., Marco Polo World and U.S. Military Response,
http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response.
Kaplan R.D., Monsoon, the Indian Ocean and the Future of American Power, New
York 2011.
Kaplan R.D., The Revenge of Geography: What the Map Tells Us About Coming
Conflicts and the Battle Against Fate, New York 2013.
Kaplan R.D., Revenge of Geography, New York 2012.
Karaganow S., Związek Europy: ostatnia szansa?, [w:] „Gazeta Wyborcza”,
30.08.2010.
Karber P., Thibeault J., Russia’s New Generation Warfare, The Potomac Foundation
2016.
Kargula N., Widła I., Konsensus Waszyngtoński,
https://mfiles.pl/pl/index.php/Konsensus_Waszyngto%C5%84ski.
Karpov S.P., L’Impero di Trebisonda, Venezia, Genova e Roma, 1204–1461: rapporti
politici, diplomatici e commerciali, II Veltro Editrice, 1986.
Kashin V., Raska M., Countering the U.S. Third offset strategy: Russian perspectives,
responses and challenges, https://www.rsis.edu.sg/wp-
content/uploads/2017/01/PR170124_Countering-the-U.S.-Third-Offset-Strategy.pdf.
Kato Y., Kurashige N., New Superpower Relations: US, China in new model of
military rivalry, Asahi Shimbun, kwiecień 2014,
http://ajw.asahi.com/article/com/article/asia/china/AJ201404110085.
Keegan J., The First World War, New York 1999.
Kenez P., Civil War in South Russia, Univ of California Pr, Binding Thread Showing
edition 1989.
Kennedy P., Mocarstwa świata: narodziny, rozkwit, upadek. Przemiany gospodarcze i
konflikty zbrojne w latach 1500–2000, tłum. Kluźniak M., Warszawa 1995.
Kennedy P., Mocarstwa świata. Narodziny – Rozkwit – Upadek. Przemiany
gospodarcze i konflikty zbrojne w latach 1500–2000, tłum. Kluźniak M., Warszawa 1995.
Kenoyer J., Ancient Cities of the Indus Valley, Oxford 1998.
Kevin Rudd on China’s Rise and a New World Order-26 Oct 2017, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=psErow4xaIo.
Kieniewicz S., Historia Polski 1795–1918, Warszwa 1970.
Kieniewicz S., Polska XIX wieku, Warszawa 1982.
Kieniewicz S., Zahorski A., Zajewski W., Trzy powstania narodowe: kościuszkowskie,
listopadowe i styczniowe, Warszawa 1994.
Kijowski A., Listopadowy wieczór, Warszawa 1972.
King C., Odessa. Geniusz i śmierć w mieście snów, Warszawa 2016.
King C., O północy w Pera Palace. Narodziny współczesnego Stambułu, Wołowiec
2016.
Kissinger H., Avoiding US-China Cold War, [w:] „Washington Post”, 14.01.2011.
Kissinger H., Central Issues of American Foreign Policy, [w:] Kissinger H., American
Foreign Policy: Three Essays, New York 1968.
Kissinger H., Dyplomacja, tłum. Głąbiński S., Woźniak G., Zych I., Warszawa 2002.
Kissinger H., O Chinach, tłum. Komorowska M., Wołowiec 2014.
Kissinger H., World Order, New York 2014.
Kjellen R., Der Staat als Lebensform, Lipsk 1917.
Kjellen R., Die Grossmächte der Gegenwart, Lipsk 1914.
Kjellen R., Die Grossmächte und die Weltkrise, Lipsk–Berlin 1921.
Kjellen R., Die politischen Probleme des Weltkrieges, Lipsk–Berlin 1916.
Kjellen R., Grundriss zu einem System der Politik, Lipsk 1920.
Klimenko E., Russia’s evolving arctic strategy. Drivers, Challenges and New
Opportunities,
https://www.sipri.org/sites/default/files/files/PP/SIPRIPP42.pdf.
Kocój H., Niemcy a powstanie listopadowe, Warszawa 1970.
Kogan E., Russian military capabilities, https://www.gfsis.org/files/library/opinion-
papers/65-expert-opinion-eng.pdf.
Kondono E., Ahead of Beijing Visit, Defense Secretary Hagel Admonishes China, [w:]
„Washington Post”, 6.04.2014, http://washingtonpost.com/waorld/us0defense-secretary-
hagel-promises-tough-love-for-chine-on-eve-of-visit/2014/04/06/f7ae7672-8f67-4291-aee0-
64c4d26790de_story.html.
Koneczny F., Dzieje Rosji, Warszawa 1921.
Konopczyński W., Fryderyk Wielki a Polska, Kraków 2010.
Konopczyński W., Kwestia bałtycka, Kraków–Warszawa 2014.
Konopczyński W., Polska a Szwecja. Od pokoju oliwskiego do upadku
Rzeczypospolitej 1660–1795, Kraków–Warszawa 2016.
Korzon T., Dzieje wojen w Polsce, t. III, Kraków 1912.
Kosiarz E., Bitwy morskie, Warszawa 1995.
Kosiarz E., Bitwy na Bałtyku, Warszawa 1981.
Kosiarz E., Wojny na Bałtyku X–XIX w., Gdańsk 1978.
Kosicka-Pajewska A., Polska między Rosją a Niemcami: koncepcje polityczne Adolfa
Bocheńskiego, Poznań 1992.
Kosim S., Mińsk 1941, Warszawa 2009.
Kośmider T., Planowanie wojenne i przygotowanie obronne II Rzeczypospolitej.
Studia i Materiały, Warszawa 2012.
Koziej S., Teoria sztuki wojennej, Warszawa 1993.
Krauthammer C., The Unipolar Moment, [w:] „Foreign Affairs” 70, nr 1, 1990–1991.
Krepinevich A.F., Preserving the Balance: A U.S. Eurasia Defense Strategy,
https://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy/publication.
Krepinevich A.F., Preserving the Balance. A U.S. Eurasia Defense Strategy,
Washington 2017.
Krepinevich A.F., Maritime Competition in a Mature Precision-Strike Regime,
Washington DC 2015.
Krepinevich A.F., Watts B., The Last Warrior. Andrew Marshall and the Shaping of
Modern American Defense Strategy, New York 2015.
Krepinevich A.F., Why Air-Sea Battle?, Washington DC 2010.
Kronika powstań polskich 1794–1944, Warszawa 1994.
Krzak A., Kapitan Jerzy Antoni Niezbrzycki, Biografie, [w:] „Rocznik Archiwalno-
Historyczny CAW”,
s. 300–310.
Kubijovych V., Etnographic Map of the Southwestern Ukraine (Halyčyna-Galicia),
Ševčenko Scientific Society Institute of National Research, München 1952.
Kubijovyč V., Atlas Ukraini i sumiežnich kraiv, Ukrainskyj Vydavnyčyj Institut, Lviv
1937–1938.
Kubijowytsch W., Historischer Atlas der Ukraine, Ein deutsches Dokument aus dem
Jahr 1941.
Kukiel M., Wielkie wojny napoleońskie, Poznań 1994.
Kukiel M., Wojna 1812 roku, Kraków 1937.
Kukiel M., Zarys historii wojskowości w Polsce, London 1947.
Kula W., Historia, zacofanie, rozwój, Warszawa 1983.
Kundnani H., Germany as a Geo-economic Power, [w:] „The Washington Quarterly”,
t. 34, nr 3 (2011).
Kutrzeba T., Bitwa nad Niemnem – wrzesień–październik 1920, Warszawa 1926.
Kuźniar R., Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna, [w:] „Sprawy
Międzynarodowe”, nr 1, 2000.
Kuźniar R., Kryzys a pozycja międzynarodowa Zachodu, Warszawa 2011.
Lach Z., Łaszczuk A., Geografia bezpieczeństwa, Warszawa 2004.
Lach Z., Wojskowo-geograficzne studium Białorusi, Warszawa 1996.
Lacoste Y., Geographie und politisches Handeln. Perspektiven einer neuen Geopolitik,
Berlin 1990.
Lacoste Y., Geopolitique de URSS, {w:] „Herodote” nr 47.
Lacoste Y., Questions de geopolitique, Paryż 1988.
LaGrone S., Interview: HASC’s Forbes on China, Strategy and the Navy’s Year
Ahead, http://news.usni.org/2015/01/13/interview-hascs-forbes-china-strategy-navys-
year-ahead.
Lambert N., Sir John Fisher’s Naval Revolution (Studies in Maritime History), South
Carolina University Press 2002.
Last War of the World-Island: The Geopolitics of Contemporary Russia, Arktos 2015.
Lattimore O., Inner Frontiers of China, New York 1940.
Lebow R.N., Valentino B., Lost in Transition: A Critical Analysis of Power Transition
Theory,
[w:] „International Relations”, 2009, t. 23, nr 3.
Lechia, http://www.poselska.nazwa.pl/wieczorna2/lechia/1150-lat-historii-polski-
skad-ta-data.
Leffler M., A Preponderance of Power: National Security, The Truman
Administration and the Cold War, Stanford 1992.
Lencewicz S., Kurs geografii polskiej, Warszawa 1922.
Lessons from Russia’s Operations in Crimea and Eastern Ukraine,
https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR1498.html.
Leśniewski S., Jan Zamoyski, hetman i polityk, Warszawa 2008.
Levina M., China-Kyrgyzstan-Uzbekistan Railway to Improve Attractiveness of
Central Asia, https://worldview.stratfor.com/article/china-kyrgyzstan-uzbekistan-
railway-improve-attractiveness-central-asia.
Lew J.J., America and the Global Economy: The Case for U.S. Leadership,
https://www.treasury.gov/press-center/press-releases/Pages/jl0414.aspx.
Lieven D., Russia. Volume II: Imperial Russia 1689–1917, Cambridge 2006.
Lintner B., Myanmar, North Korea Stay Brothers in Arms, [w:] „Asia Times Online”,
http://www.atimes.com/atimes/Southeast_Asia/SEA-01-050913.html.
Lippmann W., US Foreign Policy: Shield of the Republic, Boston 1943.
Lo B., Axis of Convenience, Moscow, Beijing and the new Geopolitics, Washington DC
2008.
Lockie A., The US just put China on notice with F-35s in the Pacific – but China may
be ready with
a counter punch, http://www.businessinsider.com/f-35-south-china-sea-japan-counter-
stealth-2017-1?IR=T.
Longworth P., Russia, The Once and Future Empire from Prehistory to Putin, St.
Martin’s Press 2006.
Lubina M., Niedźwiedź w cieniu smoka. Rosja–Chiny 1991–2014, Kraków 2014.
Luft G., Silk Road 2.0: US Strategy toward China’s Belt and Road Initiative,
http://www.atlanticcouncil.org/images/AC_StrategyPapers_No11_FINAL_web3.pdf.
Luhn A., Oliphant R., Vladimir Putin claims Russia has developed nuclear weapons
‚invulnerable’ to
US missile defence, https://www.telegraph.co.uk/news/2018/03/01/vladimir-putin-
promises-halve-russias-poverty-six-years/.
Luttwak E.N., Gand Strategy of Byzantine Empire, Harvard University Press 2016.
Luttwak E.N., The Grand Strategy of the Soviet Union, New York 1983.
Łojek J., Agresja 17 września 1939 r., Warszawa 1990.
Łojek J., Szanse powstania listopadowego: rozważania historyczne, Warszawa 1986.
Łossowski P., Litwa, Warszawa 2001.
Łowczowski G., Polska doktryna wojenna 1919–1939, Londyn 1960.
Łubieński T., Bić się czy nie bić? O polskich powstaniach, Kraków 1989.
Łukaszewicz J., Herbert, Wrocław 2001.
Łypa J., Czornomorśka doktryna, Kijów 1940.
Łypa J., Pryznaczennia Ukrajiny, Kijów 1938.
Łypa J., Rozpodił Rosiji, Kijów 1941.
MacFarquhar N., Sanger D.E., Putin’s ‘Invincible’ Missile Is Aimed at U.S.
Vulnerabilities, https://www.nytimes.com/2018/03/01/world/europe/russia-putin-
speech.html.
Machiavelli N., Książę. Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii
Rzymu Liwiusza, Warszawa 1984.
Mackinder H.J., Britain and British Seas, Oxford 1902.
Mackinder H.J., Democratic Ideals and Reality, London 1919.
Mackinder H.J., The Round World and the Winning of the Peace, [w:] „Foreign
Affairs”, XXI, nr 4, lipiec 1943.
Mackinder H.J., The Geographical Pivot of History, [w:] „The Geographical Journal”,
t. XXIII, nr 4, kwiecień 1904.
Maddison A., The World Economy. Millenial Perspective,
https://theunbrokenwindow.com/Development/MADDISON%20The%20World%20Economy-
-A%20Millennial.pdf.
Madras T., Między Odrą a Dnieprem. Myśl geopolityczna narodowej demokracji do
1922 roku, Economy and Management, 1/2009.
Mahan A.T., Die weisse Rasse und die Seemacht, Wiedeń-Lipsk 1908.
Mahan A.T., Naval Strategy, Boston 1911.
Mahan A.T., The Influence of Sea Power Upon History 1660–1783, Boston 1980.
Mahan A.T., The Influence of Sea Power Upon the French Revolution and Empire
1793–1812, Boston 1892.
Mahan A.T., The Interest of America in Sea Power. Present and Future, Boston 1897.
Mahan A.T., The Problem of Asia and its effects Upon international policies, Boston
1900.
Mahan A.T., Wpływ potęgi morskiej na historię 1660–1783, t. 1–2, tłum. Weryk E.,
Oświęcim 2013–2015.
Majewski W., Sułek Z., Wystąpienie Litwy, [w:] Rawski T. (red.), Powstanie
kościuszkowskie 1794. Dzieje militarne, Warszawa 1994.
Majumdar D., Stealth-Killer: How Russia or China Could Crush America’s F-35 or F-
22 Raptor,
http://nationalinterest.org/blog/the-buzz/stealth-killer-how-russia-or-china-could-crush-
americas-f-35-19511.
Makowski J., Geografia fizyczna świata, Warszawa 2013.
Małowist M., Wschód a Zachód Europy w XIII–XVI wieku, Warszawa 2006.
Mankiszak M., Doktryna Putina: Tworzenie koncepcyjnych podstaw rosyjskiej
dominacji na obszarze postradzieckim, komentarze, Warszawa 2014.
March G.P., Eastern Destiny: Russia in Asia and the North Pacific, Praeger 1996.
Marcus J., Putin and Netanyahu: A complex diplomatic dance, http://
www.bbc.com/news/world-us-canada-39213488.
Marshall T., Prisoners of Geography, London 2015.
Martel P., Dupuy T.N., Great Battles on the Eastern Front: The Soviet-German War
1941–1945,
New York 1982.
Martinage R., The Role of Maritime and Air Power in DoD’s Third Offset Strategy,
https://csbaonline.org/research/publications/the-role-of-maritime-and-air-power-in-dods-
third-offset-strategy/publication.
März J., Die Ozeane in der Politik und Staatenbildung, Breslau 1931.
März J., Landmächte und Seemächte, Berlin 1928.
Maschke G., Unité du monde et grande espace européen, [w:] „Vouloir”, kwiecień–
czerwiec 1994.
Masson Ph., De la mer et de sa stratégie, Paryż 1986.
Mastriano D.P., PROJECT 1721 A U.S. Army War College Assessment on Russian
Strategy in Eastern Europe and Recommendations on how to Leverage Landpower to
Maintain the Peace, United States Army War College Press 2017,
https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1342.
Maśnica A., Świat kolisty i zwycięstwo w historii sir Halforda McKindera, [w:]
„Stańczyk”, 1995, nr 1.
Materski W., Na widecie. II Rzeczpospolita wobec Sowietów 1918–1943, Łódź 2015.
Matsuo K., How Japan plans to win. The three Power Alliance and a United States–
Japanese War, Boston 1942.
Matuszewski I., Czy Anglia gwarantowała granice Polski, Edynburg 1944.
Matyja R., Wyjście awaryjne, Kraków 2018.
Mayeda A., Congress Approves IMF Change in Favor of Emerging Markets,
https://www.bloomberg.com/news/articles/2015-12-18/congress-approves-imf-changes-
giving-emerging-markets-more-sway.
Maynes Ch., Netanyahu Goes to Moscow With Syria on His Mind,
https://www.voanews.com/a/netanyahu-putin-russia-syria-israel/3758358.html.
Mazarr M.J., Priebe M., Radin A., Cevallos A.S., Alternative Options for US Policy
Toward the International Order, Santa Monica 2017.
Mazower M., Hitler’s Empire. Nazi Rule in Occupied Europe, London 2008.
Mazurkiewicz B., Zmiany w postrzeganiu przestrzeni a geopolityka we współczesnej
Rosji, [w:] „Przegląd Geopolityczny”, jesień 2017.
McCoy A., Washington’s Great Game and Why It’s Failing,
http://www.tomdispatch.com/post/176007/tomgram%3A_alfred_mccoy,_washington.
Mearsheimer J.J., The Tragedy of Great Power Politics, New York 2001.
Mearsheimer J., Why We Will Soon Miss the Cold War, [w:] „Atlantic Monthly”,
sierpień 1990.
Memches F., Polski na razie nie odzyskamy, http://www.newsweek.pl/europa/polski-
na-razie-nie-odzyskamy,43116,1,1.html.
Memches F., Unia Euroazjatycka pod przewodnictwem Rosji,
http://www.rp.pl/artykul/816315-Unia-Euroazjatycka-pod-przewodnictwem-Rosji---
Memches.html.
Memches w „Rzeczpospolitej” o geopolityce Rosji i polskim paradygmacie Chrystusa
narodów,
http://44.org.pl/2009/11/21/memches-w-rzeczpospolitej-o-geopolityce-rosji-i-polskim-
paradygmacie-chrystusa-narodow/.
Mercouris A., In their 70th telephone call of 2016 Lavrov warns Kerry on Syria and
misusing the Security Council, http://theduran.com/70th-telephone-call-2016-lavrov-
warns-kerry-syria-security-council/.
Michnowski M., Samostijna Ukraina, Lwów 1900.
Mieroszewski J., Rosyjski „kompleks Polski” i obszar ULB, [w:] „Kultura” 1974, nr 9
(324).
Mikietyński P., Niemiecka droga ku Mitteleuropie. Polityka II Rzeszy wobec
Królestwa Polskiego (1914–1916), Kraków 2009.
Miller E.S., War Plan Orange. The US Strategy to Defeat Japan, 1897–1945,
Annapolis 1991.
Mingfu L., The China Dream, Great Power Thinking & Strategic Posture in the Post-
American Era,
New York 2015.
Mirowicz R., Edward Rydz-Śmigły: działalność polityczna i wojskowa, Warszawa
1988.
Moczulski L., Demokracja przeciw demokracji, Warszawa 1994.
Moczulski L., Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa 2000.
Moczulski L., Geopolityka, Warszawa 1985.
Moczulski L., Przedmowa, [w:] Eberhardt P., Słowiańska geopolityka, Kraków 2017.
Moczulski L., U progu niepodległości, Warszawa 1990.
Montefiore S.S., The Romanovs 1613–1918, London 2016.
Montgomery B.E., Contested Primacy in the Western Pacific, China’s Rise and the
Future of US Power Projection, [w:] „International Security”, 2014, t. 39, nr 4.
Montgomery E.B., Reinforcing the Front Line: U.S. Defense Strategy and the Rise of
China,
https://csbaonline.org/research/publications/reinforcing-the-front-line-u.s.-defense-
strategy-and-the-
rise-of-china/publication.
Morgan W., New Pentagon strategy takes aim at Russia, China,
https://www.politico.com/story/ 2018/01/19/pentagon-strategy-2018-russia-china-297324.
Morgenthau H.J., Politics Among Nations. The Struggle for Power and Peace,
McGraw-Hill 1948.
„Mr. X” article appears in Foreign Affairs, http://www.history.com/this-day-in-
history/mr-x-article-appears-in-foreign-affairs.
Murder A.J., The Anatomy of British Sea Power, Nowy Jork 1940.
Nałkowski W., Geograficzny rzut oka na dawną Polskę, Warszawa 1887.
Nałkowski W., Materiały do geografii ziem dawnej Polski, Warszawa 1913.
Nałkowski W., Terytorium Polski historycznej jako indywidualność geograficzna,
Warszawa 1912.
NATO and Central and Eastern Europe, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=W2Vx2r-k7mg.
Naukovi praci, Šablij O. (red.), Naukowe Tovaristwo im. Ševčenka v Evropi, Pariž-
Lviv 1994.
Nazarbajew u Trumpa. Rozmawiali o miliardowych kontraktach,
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/prezydent-kazachstanu-wkrotce-
miliardowe-kontrakty-z-usa,807044.html.
Net Assessment for Secretary of Defense: Future Implications from Early
Formulations,
http://www.thepotomacfoundation.org/net-assessment-for-secdef/.
New fund initiated for Silk Roads, http://www.caggregate.com/?p=3361.
Niezbrzycki J. (Ryszard Wraga), Geopolityka: strategia i granice, Ancona 1945.
Nokolskij A. Kostenko N., Shoygu’s Army, Vedemosti Online, 8.11.2012.
Nowak A., Dzieje Polski, t. 1–3, Warszawa 2017.
Nowak A., Moskwa i Litwa: początek geopolitycznego konfliktu (XIV–XVI w.),
[materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=J8O73f_TirU.
Nowak A., Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego (do
kwietnia 1920 r.), Kraków 2008.
Nowak A., Rosja i Rzeczpospolita: próby unii i wielka wojna (XVI–XVII wiek),
[materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=XTo0NpePhnY.
Nowak A., Ruś i Polska – sąsiedztwo i cywilizacyjny podział (X–XIV wiek), [materiał
wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=0GXnidoclyU.
Nuclear posture review (February 2018),
https://media.defense.gov/2018/Feb/02/2001872886/-1/-1/1/2018-NUCLEAR-POSTURE-
REVIEW-FINAL-REPORT.PDF.
Nye J.S., Xi Jinping’s Marco Polo Strategy, https://www.project-
syndicate.org/commentary/china-belt-and-road-grand-strategy-by-joseph-s--nye-2017-
06?barrier=accessreg.
Obama B., Remarks by President Obama to the Australian Parliament (Canberra,
17.11.2011),
http://www.whitehouse.gov/photos-and-video/video/2011/11/17/president-obama-speaks-
australian-parliament#transcript.
Obama B., Remarks by the President of the United States Academy Commencement
Ceremony, West Point, 28.05.2014, http://whitehouse.gov/press-
office/2014/05/28/remarks-president-united-states-military-academy-commencement-
ceremony.
Od Dugina do Putina. Wybrane wątki rosyjskiej geopolityki, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=W2WhSaOWxG8.
Odon W., The Collapse of the Soviet Military, New Haven 1998.
Odziemkowski J., Lida 1920, Warszawa 1994.
Odziemkowski J., Piechota polska w wojnie z Rosją bolszewicką 1919–1920,
Warszawa 2010.
O’Gara G.C., Theodore Roosevelt and the Rise of the Modern Navy, Princeton 1943.
O’Hanlon M.E., The Future of Land Warfare, Washigton D.C. 2015.
Okey T., The Story of Venice, The Macmillan Co 1904.
Okrainy Rossii, Sibir, Turkestan, Kavkaz, i polyarnaya chast Evropeyskoy Rossii, St.
Petersburg 1900.
Okulewicz P., Koncepcja „Międzymorza” w myśli i praktyce politycznej obozu Józefa
Piłsudskiego w latach 1918–1926, Poznań 2001.
Okulewicz P., Koncepcja „Międzymorza” w ujęciu Włodzimierza Wakara, [w:]
„Mazowieckie Studia Humanistyczne” 2002, nr 2.
One Belt, One Road: From dialogue to action,
http://beltandroad.hktdc.com/sites/default/files/imported/beltandroadbasics/hktdc_1X0K715S_en.pdf.
Opis wypadków wojennych w Polsce pod dowództwem Józefa x. Poniatowskiego w
roku 1809, Warszawa 1831.
Osnovi ziemlieznanija Ukraini, nakładem Ukrainskogo Pedagogičnogo Tovaristva,
Lviv 1922.
Osnovy geopolitiki. Geopoliticheskoye budushcheye Rossij, Arktogeja, Moskwa – The
Foundations of Geopolitics: The Geopolitical Future of Russia 1999.
Otremba T., Wyżyna polska, Gdańsk 1997.
Pachymérès G., Relations historiques, Paris 1984.
Paganini P., Zapad drills – Russia may have tested cyber weapons on Latvia,
http://securityaffairs.co/wordpress/63918/cyber-warfare-2/zapad-drills.html.
Pajewski J., Odbudowa państwa polskiego 1914–1918, Poznań 2005.
Pajewski J., Pierwsza wojna światowa 1914–1918, Warszawa 2005.
Panikkar K.M., Asia and Western Dominance, New York, the John Day 1953.
Paravicini G., Angela Merkel: Europe must take ‘our fate’ into own hands,
https://www.politico.eu/article/angela-merkel-europe-cdu-must-take-its-fate-into-its-
own-hands-elections-2017/.
Parmelee M., Blockade and Sea Power. The Blockade, 1914–1919, and Its
Significance for a World State, New York 1924.
Parry J.H., The Spanish Seaborne Empire, University of California Press 1966.
Parucki Z., Geografia polityczna i wojenna, Warszawa 1979.
Parucki Z., Teatry wojny i teatry działań wojennych, [w:] „Biuletyn Wojskowej
Akademii Politycznej”, 1957, nr 3/4.
Pavel B., Engelke P., Ward A., Dynamic Stability: US Strategy for a World in
Transition, Waszyngton 2015.
Pawłowski B., Historia wojny polsko-austriackiej 1809 roku, Warszawa 1935.
Pawłowski S., Geografia Polski, Lwów 1917.
Perlez J., China and Russia Reach 30-Year Gas Deal,
https://www.nytimes.com/2014/05/22/world/asia/china-russia-gas-deal.html.
Pertek J., Wielkie dni małej floty, Warszawa 1987.
Petersen P., Myers N., Baltic Security Net Assessment, Washington 2017.
Piketty T., Capital in the Twenty First Century, London 2014.
Pillsbury M., Chinese Views of Future Warfare, Washington DC 1997.
Pillsbury M., The Hundred-Year Marathon. China’s Secret Strategy to Replace
America as the Global Superpower, New York 2015.
Piłsudski J., Geografia militarna Królestwa Polskiego, Warszawa 1910.
Piłsudski J., O państwie i armii, Warszawa 1985.
Piłsudski J., Pisma zbiorowe, Warszawa 1937.
Piłsudski J., Rok 1920, Warszawa 2014.
Piłsudski J., Zarys historji militarnej powstania styczniowego, Warszawa 1929.
Pipes R., Rosja carów, Warszawa 2012.
Pipes R., Russian Conservatism and Its Critics: A Study in Political Culture, New
Haven 2005.
Piskozub A., Dziedzictwo polskiej przestrzeni, Ossolineum 1987.
Piskozub A., Eurazja, czyli trzy części świata na wspólnym kontynencie, [w:]
„Przegląd Geopolityczny”, Częstochowa 2011.
Piskozub A., Gniazdo Orła Białego, Warszawa 1968.
Piskozub A., Miejsce geopolityki w klasyfikacji dyscyplin nauki z geografią, historią i
polityką w ich nazwach, [w:] „Przegląd Geopolityczny”, t. 2, Częstochowa 2010.
Piszczkowski T., Odbudowanie Polski 1914–1921. Historia i polityka, Księgarnia
Polska Orbis, Londyn 1969.
Pleshakov C., The Tsar’s Last Armada. The Epic Voyage to the Battle of Tsushima,
New York 2002.
Płużański M.T., Piłsudski miał zginąć w zamachu,
http://nczas.com/2010/05/03/pilsudski-mial-zginac-w-zamachu/.
Pobóg-Malinowski W., Najnowsza historia polityczna Polski 1914–1939, Londyn
1956–1960.
Polo M., Opisanie świata, Warszawa 1954.
Polska i Wielka Brytania przed i po Konferencji Krymskiej. Dokumenty, Londyn 1946.
Ponamarev S., General Vandam – The Forgotten Founder of Russian Geopolitics,
http://www.pircenter.org/media/content/files/1/13413290051.pdf.
Porter P., Sharing power? Prospects for a U.S. Concert-balance strategy, Strategic
Studies Institute & U.S. Army War College Press 2013.
Potulski J., Współczesne kierunki rosyjskiej myśli geopolitycznej: między nauką,
ideologicznym dyskursem a praktyką, Gdańsk 2010.
President Donald Trump’s State Of The Union Address 2018 (Full), [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=exsOim0Lyl4.
Presidential Address to the Federal Assembly. The President of Russia delivered the
Address to the Federal Assembly. The ceremony took place at the Manezh Central
Exhibition Hall, http://en.kremlin.ru/events/president/news/56957.
President Trump Delivers Remarks to the APEC CEO Summit, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=BFubgwnU3Do.
President Xi Jinping Delivers Important Speech and Proposes to Build a Silk Road
Economic Seminar Chinese New Silk Road: Polish Point of View, Warszawa, 05.11.2015.
Problematyka geopolityczna ziem polskich, Warszawa 2008.
Ptak C., Od Artemizjum do Okinawy, Warszawa 1958.
Publius Ovidius Naso, Tristia. Poems of Exile, New York 1994.
Radin A., Davis L.E., What Ukraine Urgently Needs to Defend Itself,
https://www.rand.org/blog/2016/10/what-ukraine-urgently-needs-to-defend-itself.html.
Raport CSBA a sprawa Polska, http://www.viribus-unitis.com.pl/2014/11/raport-
csba-a-sprawa-polska/.
Rappeport A., Federal Debt Projected to Grow by Nearly & 10 trillion Over Next
Decade, [w:] „New York Times”, 24.01.2017.
Ratzel F., Antropogeographie, Stuttgart 1882, 1891.
Ratzel F., Das Meer Quelle der Völkergrösse. Eine politisch-geographische Studie,
Monachium–Lipsk 1900.
Ratzel F., Der Lebensraum. Eine biogeographische Studie, Tybinga 1901.
Ratzel F., Die Erde und das Leben, Lipsk–Wiedeń 1902.
Ratzel F., Politische Geographie, Monachium 1897.
Reed J.A., Germany and NATO, Washington DC, 1987.
Regional Comprehensive Economic Partnership (RCEP), http://asean.org/?
static_post=rcep-regional-comprehensive-economic-partnership.
Remarks by President Trump to the People of Poland,
https://www.whitehouse.gov/briefings-statements/remarks-president-trump-people-
poland/.
Rembowski A.A., Memoryał Prądzyńskiego, Warszawa 1898.
Rice S., Remarks as Prepared for Delivery by National Security Advisor Susan E.
Rice, http://www.whitehouse.gov/the-press-office/2013/11/21remarks-prepared-delivery-
national-security-advisor-susan-e-rice.
Rogers J., From Suez to Shanghai, the Euroasian Union and Euroasian Maritime
Security, European Union Institute for Security Studies, [w:] „Occassional Paper”,
marzec 2009, nr 77.
Rogoża J., Federacja bez federalizmu. Stosunki Moskwa – regiony,
https://www.osw.waw.pl/sites/default/files/pl_prace_49_federacja_bez_net.pdf.
Rohden R., Seemacht und Landmacht. Die Gesetze ihrer Politik und ihrer
Kriegsfuehrung, Lipsk 1942.
Romer E., Czy Polska była do roku 1939 „krainą przejściową”?, [w:] „Przegląd
Geograficzny”, t. 20, Warszawa 1946.
Romer E., Czy Polska jest krainą przejściową?, [w:] „Ziemia” 1910.
Romer E., Pamiętnik paryski 1918–1919, Wrocław 2010.
Romer E., Polska. Ziemia i państwo, Kraków 1917.
Romer E., Przyrodnicze podstawy polityki historycznej, Lwów 1912.
Romer E., Rola rzek w historii i geografii narodów, Lwów 1901.
Romer E., Ziemia i państwo. Kilka zagadnień geopolitycznych, Lwów–Warszawa
1939.
Romer E., Ziemia i państwo, Lwów 1917.
Rosja wskrzesza radioaktywny koszmar z zimnej wojny. Pokaz siły czy słabości?,
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/nowe-bronie-pokazane-przez-putina-w-
tym-rakieta-z-napedem-jadrowym, 819265.html.
Roskin M.G., The New Cold War, Parameters, t. 44, nr 1, 2014.
Rosyjski Mars wesprze europejską Wenus,
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/ 185361,rosyjski-mars-wesprze-
europejska-wenus.html.
Rościszewski M., Geopolityczny wymiar pomostu bałtycko-czarnomorkiego, [w:]
„Rocznik Towarzystwa Naukowego Warszawskiego” 2000.
Rotmisorow P.A., Historia sztuki wojennej 1939–1945, Warszawa 1965.
Rudd K., Are China and the US doomed to conflict?, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=8XQ1onjXJK0.
Rudd K., Imagining China in 2023 – China’s Domestic and Foreign Posture under Xi
Jinping,
[materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?v=3lmpGTGkkos.
Rudnicki S., Korotka geografija Ukraini, z drukarni 1-oi Kijv Drukarskoj Spiłki,
Kijv-Lviv, 1924.
Rudnicki S., Ukraine, the Land and Its People: An Introduction to Its Geography,
Forgotten Books 2012.
Rudnicki S., Ukraina und die Ukrainer, Verlag des Allegemeinen Ukrainischen
Nationalrates,
Wien 1916.
Russia, China Grow Closer As The New Silk Road Unfolds,
https://oilprice.com/Geopolitics/Asia/Russia-China-Grow-Closer-As-The-New-Silk-Road-
Unfolds.html.
Russia military power. Building a Military to Support Great Power Aspirations,
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military
Russian Military Capability, https://www.foi.se/en/our-knowledge/security-
policy/russia/russian-military-capability.html.
Russia’s New Army,
http://cast.ru/upload/iblock/ef7/ef7a891aa94a0311b19696a2a7a31cda.pdf.
Russia’s Zapad 2013. Military Exercise Lessons for Baltic Regional Security,
https://jamestown.org/wp-content/uploads/2015/12/Zapad_2013_-_Full_online_final.pdf?
x87069.
Ruś i Polska - sąsiedztwo i cywilizacyjny podział (X–XIV wiek), [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?
v=_bv0jIseumw&list=PLux4R99nKMNMh2Zyvk5sTnKU6oLX7CCvt.
Sadowski L., Oddział II Sztabu Generalnego. Rezultaty pracy pokojowej i
przygotowanie do wojny, Test 2014.
Samsonowicz H., Historia Polski do 1795 r., Warszawa 1985.
Scales R., Russia’s Superior New Weapons, [w:] „The Washington Post”, 5.08.2016.
Schussburner J., Der ewige Machtkampf. Geopolitik und die Lehren des Kautilya,
[w:] „Criticon”, wrzesień–październik 1992.
Scott H.F., Sokolovsky V.D., Soviet Military Strategy, Stanford 1975.
Scowcroft B., Ameryka i świat. Rozmowy o globalnym przebudzeniu politycznym,
tłum. Rossowski D., Łódź 2009.
Seidel J., China claims its ‘quantum’ radar can detect stealth fighters. Does this mean
our ultra-expensive F-35 is obsolete before we get it?,
http://www.news.com.au/technology/innovation/inventions/chinas-claim-it-has-quantum-
radar-may-leave-17-billion-f35-naked/news-story/207ac01ff3107d21a9f36e54b6f0fbab.
Shagzhe L., Xi Jinping’s Diplomacy: Wisdom of the GO Chess, [w:] „JoongAngo Ilbo”,
3.06.2015.
Shapiro J.L., Revisiting Europe, the Heroic Delusion,
https://geopoliticalfutures.com/revisiting-europe-heroic-delusion/.
Shaw D.J.B., Russia in the Modern World, A New Geography, Oxford 1999.
Shuping N., Stanway D., China orders over 600,000 ton Ukrainian corn, snubs U.S.
supplies, https://www.reuters.com/article/us-china-corn-ukraine/china-orders-over-
600000-ton-ukrainian-corn-snubs-u-s-supplies-idUSKBN0MD05W20150317.
Siergiejew J.N., Od Dźwiny ku Wiśle, Oświęcim 2010.
Siewert W., Die britische Seemacht, Lipsk 1939.
Siewert W., Seemacht USA, Lipsk 1943.
Sikorski J., Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t. 1, Warszawa 1965.
Sikorski J., Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, Warszawa
1972.
Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015.
Sikorski W., Przyszła wojna, Kraków 2010.
Simon L., The Spectre of a Westphalian Europe?, Whitehal Papers 90:1, 2017.
Simón L., Assessing NATO’s Eastern European „Flank”, Brussels 2014.
Sokolnicki M., Wojna polsko-rosyjska w roku 1831, Poznań 2014.
Sołtys P., Bitwa o Nord Stream 2 rozegra się jesienią,
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Jakobik-Bitwa-o-Nord-Stream-2-rozegra-sie-jesienia-
7570643.html.
Sowa J., Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków
2011.
Springenschmid K., Grossmächte unter sich. Die geopolitischen Grundlagen der
Grossmachtpolitik, Salzburg 1934.
Spykman N., America’s Strategy in World Politics, Harcourt, Brace & Company
1942.
Spykman N., Geography and Foreign Policy, [w:] „American Political Science
Review”, 1938, nr 32.
Spykman N., The Geography of the Peace, New York 1944.
Stachiewicz W., Wierności dochować żołnierskiej, Warszawa 1998.
Stephens B., Yes, America Should Be the World’s Policeman, [w:] „Wall Street
Journal”, 15.11.2014.
Steuckers R., Visions géopolitiques de Jirinovski, [w:] „Europe Nouvelles” nr 1.
Strausz-Hupe R., Geopolitics. The Struggle for Space and Power, New York 1942.
Stribrny W., Die Russlandpolitik Friedrichs des Grossen 1764–1786, Wurzburg 1966.
Studia nad geopolityką XX wieku, [w:] „Prace Geograficzne”, nr 242, 2013.
Studnicki W., Daleki Wschód w polityce światowej, Warszawa 1930.
Studnicki W., Rola Rosji w polityce światowej, Wilno 1932.
Studnicki W., System polityczny Europy a Polska, Warszawa 1935.
Suess E., La face de la terre (Das antlitz der erde), Paryż 1902.
Suleja T., Poglądy na świat, [w:] „Pomocnik Historyczny Polityki. Biografie. Józef
Piłsudski”, Warszawa 2016.
Sustaining US Global Leadership: Priorities for 21 Century Defense,
http:/www.defense.gov/news/defense_strategic_guidance.pdf.
Sutela P., The Underachiever: Ukraine’s Economy Since 1991,
http://carnegieendowment.org/2012/03/09/underachiever-ukraine-s-economy-since-1991-
pub-47451.
Swaine M.D., Tellis A.J., Interpreting China’s Grand Strategy, Past, Present and
Future, RAND Corporation 2000.
Swartz P.M., Sea Changes: Transforming US Navy Deployment Strategy, 1775–2002,
Center for Naval Analysis 2002.
Sykulski L., Rosja-Wyspa i Wielki Limitrof. Myśl geopolityczna Wadima
Cymburskiego, http://geopolityka.net/rosja-wyspa-i-wielki-limitrof-mysl-geopolityczna-
wadima-cymburskiego.
Sykulski L., Rosyjska koncepcja wojen buntowniczych Jewgienija Messnera, [w:]
„Przegląd Geopolityczny” 2015.
Sykulski L., Rosyjska myśl geopolityczna po upadku komunizmu, [w:] „Przegląd
Geopolityczny”, 2017,
nr 21.
Symonides J., Świat wobec współczesnych wyzwań i zagrożeń, Warszawa 2010.
Szelachowska K., The revival of Intermarium – Poland can talk the talk but can it
walk the walk?, https://worldview.stratfor.com/article/revival-intermarium-poland-can-
talk-talk-can-it-walk-walk.
Szeptycki S., Front litewsko-białoruski – 10 marca–30 lipca 1920, Warszawa 2016.
Szlanta P., Tanneberg 1914, Warszawa 2005.
Szubański R., Plan operacyjny „Wschód”, Warszawa 2010.
Szubański R., Plan operacyjny Wschód, Warszawa 2010.
Tan K., Chinese company plans to build futuristic hyperloop train with max speed of
4000 km/h,
http://shanghaiist.com/2017/08/30/hyperloop.php.
Tarczyński M. (red.), Bitwa Niemeńska 29 VIII–18 X 1920. Dokumenty operacyjne,
Warszawa 1998.
Tazbir J., Rzeczpospolita szlachecka wobec wielkich odkryć, Warszawa 1973.
Tellis A., Uphill Challenges: China’s Military Modernization and Asian Security, The
National Bureau of Asian Research, 2012.
The Belt and Road Initiative - A road map to the future,
http://beltandroad.hktdc.com/en/belt-and-road-basics.
The Fourth Political Theory, Arktos 2012.
The Politics od Eurasinism. Identity, popular culture and Russia’s Foreign Policy,
London 2017.
The Russian Military Forum: Russia’s Hybrid War Campaign: Implications for
Ukraine and Beyond, [materiał wideo:] https://www.youtube.com/watch?
v=8WA1rP5WGfY.
The Tanks of August, http://www.cast.ru/files/The_Tanks_of_August_sm_eng.pdf.
Third powers in Europe’s east,
https://www.iss.europa.eu/sites/default/files/EUISSFiles/Chaillot%20Paper%20144%20-
Third%20powers%20in%20Europe%27s%20east.pdf.
Thompson E., Słudzy i krytycy imperium,
http://www.owlnet.rice.edu/~ethomp/Sludzy%20i%20krytycy%20imperium-
24%20April%202009.pdf.
Thrush G., Epstein J., The Lonely President, [w:] „Politico”, 20.08.2013.
Thual F., Géopolitiques au quotidien, Paryż 1992.
Tielhof M., The Mother of All Trades. The Baltic Grain Trade in Amsterdam from
Late Sixteeenth to the Early Nineteenth Century, Leiden 2002.
Tiezzi S., China’s Silk Road in Europe: Not Just Hungary,
http://thediplomat.com/2015/06/chinas-silk-road-in-europe-not-just-hungary/.
Tol J. van, AirSea Battle: A Point-of-Departure Operational Concept,
https://csbaonline.org/research/publications/airsea-battle-concept/publication.
Tomaszewski W., „Dla Rosji wzrost gospodarczy nie ma takiego znaczenia jak dla
państw zachodnich. Rosjanie myślą innymi kategoriami”. Dr Michał Lubina o
rywalizacji w trójkącie Chiny, Rosja i USA [WYWIAD],
http://wolnosc24.pl/2017/01/24/nasz-wywiad-dr-michal-lubina-o-rywalizacji-w-trojkacie-
chiny-rosja-i-usa/.
Topolski J., Gospodarka polska a europejska w XVI–XVIII wieku, Poznań 1977.
Toward a Geopolitics of the Arctic, https://geopoliticalfutures.com/toward-geopolitics-
arctic/.
Tritten T., Service Chiefs Paint Bleak Picture ahead of Defense Budget, [w:] „Star and
Stripes”, 15.09.2016.
Troxell J.F., Strategic Insights: Economic Power: Time to Double Down,
http://strategicstudiesinstitute.army.mil/index.cfm/articles/Economic-Power-Time-To-
Double-Down/2015/09/29.
Trump ostrzega niemieckie koncerny. „Zapłacicie wysokie cła”, http://tvn24bis.pl/ze-
swiata,75/trump-o-niemieckich-koncernach-zaplacicie-wysokie-cla,707462.html.
Tuchaczewski M., Pochód za Wisłę, Łódź 1989.
Tuchamn B., Wyniosła wieża – świat w latach 1890–1914, Warszawa 1987.
Tuchman B., Sierpniowe salwy, Warszawa 1984.
Tuchman B., Szaleństwo władzy: od Troi do Wietnamu, Katowice 1992.
Turcja blokuje rosyjskie okręty. Krążownik „Moskwa” obserwowany,
http://www.tvp.info/22864663/turcja-blokuje-rosyjskie-okrety-krazownik-moskwa-
obserwowany.
Tzogopoulos G.N., Greece, Israel, and China’s „Belt and Road” Initiative,
https://besacenter.org/wp-content/uploads/2017/10/139-Greece-Israel-and-Chinas-Belt-
and-Road-Initiative-Tzogopoulos-Web.pdf.
Ujazdowski K.M., Żywotność konserwatyzmu. Idee polityczne Adolfa Bocheńskiego,
Warszawa 2005.
Ukraina. Land und Volk, Verlag des Bundes zur Befreiung der Ukraina, Wien 1918.
Umiastowski R., Geografia wojenna Rzeczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924.
Umiastowski R., Granice polityczne, naturalne i obronne w czasach pokoju i wojny,
Kraków 1925.
Umiastowski R., Terytorium Polski pod względem wojskowym, Warszawa 1921.
Ünal A., Belt and Road project to boost Turkish economy, new envoy to China says,
https://www.dailysabah.com/economy/2017/11/20/belt-and-road-project-to-boost-turkish-
economy-new-envoy-to-china-says-1511345526.
Unia Europejska – Chiny. Dziś i w przyszłości, Warszawa 2014.
Vandam A., Geopolitics and Geostrategy, Moscow 2002.
Vandam A., Our Situation, St. Petersburg 1912.
Vandam A., Unheard Prophets of Future Wars/The Great Confrontations, Moscow
2004.
Vidal de La Blache, Principes de géographie humaine, Paryż 1955.
Vigarie A., Géostrategie des oceans, Paryż 1990.
Wakar W., Dwie teorie, [w:] „Ziemia”, nr 25, Warszawa 1913.
Walker J. Operation Unthinkable: The Third World War, 2013.
Walker J., Trzecia wojna światowa. Tajny plan wyrwania Polski z rąk Stalina, Znak,
Kraków 2014.
Wallerstein E., Geopolitics and Geoculture, Cambridge 1991.
Wallerstein I., Analiza systemów-światów. Wprowadzenie, Warszawa 2007.
Wallerstein I., The Modern World-System, Capitalist Agriculture and the Origins of
the European World Economy in the Sixteenth Century, New York 2011.
Wallerstein I., The Rise and Future Demise of World Capitalist System: Concepts for
Comparative Analysis, [w:] „Comparative Studies in Society and History”, 1974, t. 16.
Walt S.M., Taming American Power: The Global Response to U.S. Primacy, New
York 2005.
Walt S.M., The End of the American Era,
http://www.informationclearinghouse.info/article29521.htm.
Walt S.M.,The Origins of Alliances, New York 1987.
Wang B., Russia putting up short range radar that can detect the F-35 and other
stealth planes 310 miles away, https://www.nextb igfuture.com/2016/07/russia-putting-
up-short-range-radar.html.
Wańkowicz M., Sztafeta, Warszawa 2012.
Waskan J., Problem przynależności państwowej ziem byłego Wielkiego Księstwa
Litewskiego w myśli politycznej Obozu Narodowego 1893–1921, Bydgoszcz 2006.
Watt R., Gorzka chwała: Polska i jej los 1918–1939, Warszawa 2005.
Watts B.D., Clausewitzian Friction and Future War, Washington D.C. 2004.
Weber J., Renaissance der Geopolitik, [w:] „Criticon”, styczeń–luty 1992.
Weigert H.W., Brodie H., Principles of Political Geography, New York 1957.
Weir F., KGB Influence Still Felt in Russia, [w:] „The Christian Science Monitor”,
30.12.2003.
Westcott A. (red.), Mahan on Naval Warfare, Boston 1941.
White H., Without America, Australia in New Asia,
https://www.quarterlyessay.com.au/essay/2017/11/without-america.
Whittlesey D., The Earth and the State: A Study of Political Geography, Nowy Jork
1939.
Wieczorkiewicz P., Historia wojen morskich, t. 1: Wiek żagla, Poznań 2015.
Wieczorkiewicz P., Historia wojen morskich, t. 2: Wiek Pary, Poznań 2015.
Wieczorkiewicz P.P., Kampania 1939 roku, Warszawa 2001.
Wieczorkiewicz P., Polska. Dzieje polityczne ostatnich dwustu lat, Warszawa 1997.
Wilk A., W kierunku armii zawodowej. Zmiany w strukturze kadry oficerskiej i w
systemie ukompletowania Sił Zbrojnych FR,
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2012-03-28/w-kierunku-armii-
zawodowej-zmiany-w-strukturze-kadry.
Wilson A., Białoruś między „kolorową rewolucją” a antyrewolucyjną technologią, [w:]
Geopolityczne miejsce Białorusi w Europie i świecie, Warszawa 2006.
Wilson W.T., China’s Huge „One Belt, One Road” Initiative Is Sweeping Central Asia,
[w:] „The National Interest”, 27.07.2016.
Wiśniewska I., Eurasian integration. Russia’s attempt at the economic unification of
the Post-Soviet area, http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-studies/2013-07-
30/eurasian-integration-russias-attempt-economic-unification-post.
Wojciechowski Z., Polityczne znaczenie Odry w czasach historycznych, [w:] „Przegląd
Zachodni”, 1947,
nr 9, Poznań.
Wojna Obronna Polski 1939, Warszawa 1979.
Wormuth Ch., Can Mattis Succeed Where His Predecessors Have Failed?,
http://foreignpolicy.com/2018/ 01/23/matiss-defense-strategy-offers-old-wine-in-a-new-
bottle/.
Wozniesienski S.W., Ekonomika Rossii XIX–XX w. w cyfrach, Leningrad 1924.
Wraga R., Geopolityka, strategia i granice, Rzym 1945.
Wraga, R. Sowiety grożą Europie, Warszawa 1935.
Wraga R. [właśc. J. Niezbrzycki], Geopolityka, strategia i granice, Rzym 1945.
Wraga R. [właśc. J. Niezbrzycki], Sowiety grożą Europie, Warszawa 1935.
Wright T., The Rise and Fall of the Unipolar Concert, [w:] „The Washington
Quarterly” 37, nr 4, 2015.
Wütschke J., Der Kampf um den Erdball, Monachium–Berlin 1922.
Wyszczelski L., Niemen 1920, Warszawa 1991.
Wyszczelski L., Polska myśl wojskowa, 1914–1939, Warszawa 1988.
Wyszczelski L., Rozpruwanie Rosji. Prometeizm – idea i realizacja, Warszawa 2016.
Xi Jinping delivers speech at APEC CEO Summit, [materiał wideo:]
https://www.youtube.com/watch?v=w56CwjmjYSI.
Xudong H., As Possibility of Third World War Exists, China Needs To Be Prepared,
[w:] „Global Times”, 16.09.2014, http://en.people.cn/n/2014/0916/c90000-8782955.html.
Yiwei W., China Connects The World. What Behind the Belt and Road Initiative,
Beijing 2017.
Yung-hwan Jo, Japanese Geopolitics, Waszyngton 1964.
Zahorski A., Kieniewicz S., Zajewski W., Trzy powstania narodowe, Warszawa 1994.
Zahorski A., Warszawa w powstaniu kościuszkowskim, Warszawa 1985.
Zaloga S.J., Bagration 1944: The Destruction of Army Group Center, London 2004.
Zamoyski A., 1812 Napoleon’s Fatal March on Moscow, London 2015.
Zamoyski A., 1812. Wojna z Rosją, Znak, Kraków 2007.
Zänkers A., Die Welt als Ganzes. Renaissance der Geopolitik, „MUT”, marzec–
kwiecień 1991.
Zarzycki P., Plan mobilizacyjny „W”, Wykaz oddziałów mobilizowanych na wypadek
wojny, Pruszków 1995.
Zheping H., China wants to build a “flying train” that would travel four times faster
than planes, https://qz.com/1066455/china-aims-to-build-a-supersonic-flying-train-that-
would-put-elon-musks-hyperloop-to-shame/.
Zicheng Y., Inside China’s Grand Strategy: The Perspective from The People’s
Republic, Lexington 2011.
Zieliński H., Wyprawa Sobieskiego na czambuły tatarskie, [w:] „Przegląd
Historyczno-Wojskowy” 1930.
Ziuganow G., Geografiya pobiedy. Osnovy russkoy geopolitiki, Mir, Moskwa 1997.
Zoellick R., Shunning Beijing’s Infrastructure Bank Was a Mistake for the US, [w:]
„Financial Times”, 7.06.2015.
Zoppo C.E., Zorgbibe C., On Geopolitics: Classical and Nuclear, Dodrecht 1985.
Zorgbibe C., Geopolitique contemporaine, Paryż 1986.
Żebrowski O., Obraz ogólny postępu społeczeństw ludzkich, Paryż 1879.
Żebrowski O., Ogólny zarys przyczyn wzrostu i upadku dawnego państwa polskiego,
Paryż 1847.
Żebrowski O., Polska. Ogólny zarys przyczyn wzrostu i upadku dawnego państwa
polskiego, Paryż 1847.
Żeligowski L., Wojna w roku 1920. Wspomnienia i rozważania, Warszawa 2015.
Żurawski vel Grajewski P., Geopolityka-siła-wola. Rzeczypospolitej zmagania z
losem, Kraków 2010.
Żurawski vel Grajewski P., Polityka Unii Europejskiej wobec Rosji a interesy Polski
1991–2004, Kraków 2008.
Żylin P., Plan Barbarossa, Warszawa 1973.
Jacek Bartosiak sprawia, że pojęcia takie jak geopolityka i
geostrategia wracają pod strzechy a Polacy zaczęli spoglądać na
swój kraj i jego położenie na mapie jako kapitał, który można
wykorzystać w celu efektywniejszego pozycjonowania Polski i
bardziej świadomego dbania o interesy narodowe.
Krystian Zięć
legenda nowoczesnych Sil Powietrznych RP i były dowódca bazy F16 w Łasku
Widzieć więcej o otaczającej nas, komplikującej się bezustannie
rzeczywistości polityczno-militarnej – to móc podejmować w
krytycznych chwilach trafne decyzje. Jako bierni targani wichrami
statyści, czy też świadomi ograniczeń, ale i możliwości partnerzy.
Czy tę wiedzę zechcemy pozyskać, czy też ją zignorować – zależy od
nas samych...
Wojciech Łuczak
Wiceprezes Agencji Lotniczej, Altair wydawca miesięcznika RAPORT
i magazynu lotniczego „Skrzydlata Polska”
Jacek Bartosiak jest wybitnym specjalistą od geopolitycznej
geopolityki. Jego książki i wykłady wciągają nas w fascynującą
geopolityczną grę i pozwalają być rozumiejącymi ją pionkami. A to i
tak bardzo dużo, bo w tej grze olbrzymów o wyniku często
przesądzają pionki. Polecam Jacka Bartosiaka jako przewodnika w
tej geopolitycznej podróży.
Krzysztof Skowroński
Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, redaktor naczelny Radia WNET
Świat zmienia się fundamentalnie, a politycy, naukowcy i
media odmawiają przyjęcia tego do wiadomości, tkwiąc głęboko w
czasach minionych. Jacek Bartosiak jest jednym z chwalebnych
wyjątków – otwiera oczy i objaśnia zachodząca przemianę. Ta
książka zmienia wszystko, co przyzwyczailiście się myśleć o naszym
miejscu w świecie.
Rafał A. Ziemkiewicz
pisarz i publicysta, współtwórca tygodnika „Do Rzeczy”

1 Więcej na temat tej nietuzinkowej osoby zob.: Krzak A., Kapitan Jerzy Antoni
Niezbrzycki, Biografie,
[w:] „Rocznik Archiwalno-Historyczny CAW”, s. 300–310; Sadowski L., Oddział II Sztabu
Generalnego. Rezultaty pracy pokojowej i przygotowanie do wojny, Test 2014; Fototeka
Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, oprac. Sobieraj M., Test 2013.
2 Za: Gabiś T., Powrót geopolityki, [w:] „Stańczyk”, 1995, nr 1(24), s. 11.
3 Zob. więcej na ten temat: White H., Without America, Australia in New Asia, Quarterly
Essay https://www.quarterlyessay.com.au/essay/2017/11/without-america (dostęp
25.07.2018).
4 Zob. wykłady Kevina Rudda – https://www.youtube.com/watch?v=GLRCb_DCSxU

(dostęp 13.08.2018) i https://www.youtube.com/watch?v=psErow4xaIo (dostęp 10.08.2018).


5 Zob. więcej na temat możliwych propozycji w tym zakresie: RAND Corporation,
Rethinking the Regional Order for Post-Soviet Europe and Eurasia, czerwiec 2018,
https://www.rand.org/pubs/perspectives/PE297.html.
6 Gabiś T., Powrót…, s. 23, przypis 26.
7 Za: Augustem Ludwigiem von Rochauem.
8 Na ten temat zob.: https://geopoliticalfutures.com/hard-power-still-king/ (dostęp
10.05.2017).
9 Więcej na ten temat: Bartosiak J., Pacyfik i Eurazja. O wojnie, Warszawa 2016.
10 Zob.: http://www.atlanticcouncil.org/publications/reports/us-strategy-toward-china-s-belt-
and-road-initiative (dostęp 11.04.2017).
11 Zob. więcej: Gabiś T., Gry imperialne, Kraków 2008.
12 Zob. więcej: Machiavelli N., Książę. Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem
historii Rzymu Liwiusza, Warszawa 1984.
13 Zob.: Gray C.S., Sloan G., Geopolitics. Geography and Strategy, London 1999.
14 Tak było m.in. na Łotwie i prawdopodobnie również w Estonii podczas rosyjskich
wojskowych manewrów we wrześniu 2017 r. o nazwie: „Zapad 2017”, zob.
http://www.standard.net/World/2017/10/05/Latvia-inve
stigates-whether-cell-phone-disruption-was-caused-by-Russia;
http://securityaffairs.co/wordpress/63918/cyber-warfare-2/zapad-drills.html (dostęp
07.11.2017).
15 Zob. więcej: Kissinger H., Diplomacy, oraz Fukuyama F., Political Order and Political
Decay, London 2014.
16 Gabiś T., Powrót…, s. 11.
17 Gdańsk w szczycie potęgi Rzeczypospolitej w XVI w. był głównym miejscem wymiany
towarowej RP, monopolizującym eksport zboża i drewna oraz import towarów luksusowych z
zachodniej Europy kupowanych masowo przez szlachtę za sprzedawane hurtowo zboże; silny
ośrodek produkcji, w tym sukna i mebli w oparciu o technikę holenderską, którą zawdzięczał
komunikacji morskiej z Niderlandami – głównym odbiorcą zboża. Tu surówka szwedzka
przerabiana była na produkty z żelaza. Gdańsk w tym czasie urósł do najbardziej ludnego
miasta RP liczącego około 60 tysięcy mieszkańców, zatem więcej niż Kraków i Warszawa;
stał się też głównym ośrodkiem dyspozycji gospodarczej państwa i głównym rynkiem
uzbrojenia. Z drugiej strony rosnąca zależność od kapitału gdańskiego niejednokrotnie
wiązała politykę państwa. Gdańsk stanowił przez długi czas arcyważny punkt ryglowy wyjścia
z Rzeczypospolitej na świat bogacącej się Europy Zachodniej, a wcześniej łącznik z
systemem handlowym Hanzy.
18 Rozmowy autora z dowódcą NATO gen. Philipem Breedlove’em i byłym szefem Biura
Wojny Powietrzno-
-Morskiej w Pentagonie Thomasem Ehrhardem podczas gry wojennej w Warszawie na
Stadionie Narodowym – styczeń 2017; narada z dowódcą wojsk lądowych USA w Europie,
gen. Benem Hodgesem podczas warsztatów strategicznych we Florencji organizowanych
przez The Potomac Foundation w maju 2017; rozmowa z Wessem Mitchellem, Peterem
Doranem i Jakubem Grygielem w CEPA, Waszyngton, w maju 2017; gra wojenna Fundacji
Pułaskiego we wrześniu 2017 r. w Warszawie; oraz gry wojenne organizowane przez The
Potomac Foundation w latach 2015–2018 – Waszyngton, Warszawa, Ryga, Tartu.
19 Spykman N., Geography and Foreign Policy, [w:] „American Political Science Review”,
t. XXXII, nr 1 (February 1938), s. 29.
20 Zob. więcej: Sowa J., Fantomowe ciało króla, Warszawa 2012.
21 Marshall T., Prisoners of Geography, London 2015, s. 106.
22 Zob. więcej: Frankopan P., Silk Roads, London 2015.
23 O geografii, geopolityce oraz ich korelacji zob. także w szczególności Brzeziński Z.,
Wielka szachownica, Główne cele polityki amerykańskiej, Warszawa 1999, zwłaszcza s. 44 i
nast.
24 Francuski historyk Fernand Braudel nazywał geografię także „długim trwaniem” (longue

durée) i włączał w to pojęcie cały zakres uwarunkowań środowiskowych wynikających z


geografii i wpisanych w historię człowieka oraz jego działalności, co przekłada się następnie
raczej na struktury działania i procesy niż na poszczególne zdarzenia, a to z kolei całościowo
na uwarunkowania geopolityczne, w których funkcjonują organizmy polityczne; przykładem
powyższego są wielkie odkrycia geograficzne (i wynikający z nich sławny dualizm rozwoju z
granicą na Łabie) i ich skutki dla Europy, europejskich społeczeństw i europejskiego rozwoju
gospodarczego jako bezpośrednio widoczne do dnia dzisiejszego i wpływające na nasze
życie – zob. Braudel F., On History, tłum. S. Matthews, Chicago 1982.
25 Zob. więcej: Gibbon E., The Decline and Fall of the Roman Empire, London 1776–1788.
26 Więcej zob. na ten temat: Gray C.S., Sloan G., Geopolitics, Geography and Strategy,
London 1999.
27 Grygiel J.J., Great Powers and Geopolitical Change, Baltimore 2006, s. 26.
28 Termin „projekcja siły”, często używany w niniejszej pracy, wywodzi się z zakresu
wojskowej sztuki operacyjnej i myśli strategicznej i jest często stosowany w literaturze oraz w
amerykańskich dokumentach wojskowych i strategicznych. Oznacza zdolność wykonywania
operacji wojskowych i oddziaływania na potencjalnego przeciwnika w całym zakresie
zdolności bojowych w ten sposób, że przeciwnik musi się liczyć z tym oddziaływaniem lub
wręcz nie może mu przeciwdziałać. Doskonałym przykładem projekcji siły jest działanie
operacyjne amerykańskiej lotniskowcowej grupy bojowej na morzach przybrzeżnych Azji
(azjatycki Rimland), z daleka od portów amerykańskich, któremu nie mogli przeciwdziałać
dotychczasowi przeciwnicy, gdyż zostaliby pokonani lub zniszczeni. Amerykanie mogli z
lotniskowców dokonywać dowolnych operacji z dala od swoich portów macierzystych. Na
zdolności do projekcji siły na oceanach i morzach świata oparta była i jest dominacja
wojskowa Stanów Zjednoczonych jako mocarstwa morskiego po II wojnie światowej. Więcej
na ten temat w dalszej części książki.
29 Wnioski z warsztatów strategicznych zorganizowanych przez The Potomac Foundation
we Florencji – maj 2016 i maj 2017; rozmowy autora z dowódcą wojsk lądowych USA w
Europie gen. Benem Hodgesem tamże – Florencja maj 2017.
30 Przykładowe wnioski z warsztatów strategicznych we Florencji w maju 2017 roku:
amerykańskie podstawowe czołgi Abrams, aby pokonać drogę znad Odry od zachodniej
granicy Polski do Tallina w Estonii na krańcu wschodniej flanki NATO muszą pokonać (przy
swojej niebagatelnej wadze) co najmniej kilkadziesiąt tysięcy cieków wodnych wymagających
do sforsowania mostów lub – w ich braku/zniszczenia – środków przeprawowych. To
pokazuje, z jakimi wyzwaniami terenowo-geograficznymi wiąże się sytuacja w Europie i jakie
ograniczenia dla swobodnej projekcji siły stwarza geografia.
31 Aż się chce dodać – jak w życiu codziennym, zawodowym, w handlu, a na pewno jak w
polityce!
32 Bartosiak J., Pacyfik….
33 Grygiel J.J., Great…, s. 5 i 6.
34 Więcej zob.: Mackinder H., Democratic Ideals and Reality, London 1919.
35 Zob.: Bartosiak J., Pacyfik…., rozdz. 1.
36 Spykman N., The Geography of the Peace, New York 1944.
37 Termin za: Spykman N., The Geography of the Peace, New York 1944; America’s
Strategy in World Politics, New York 1942.
38 Grygiel J.J., Great Powers and Geopolitical Change, Baltimore 2006, s. 24.
39 Zob.: tamże, s. IX–XV.
40 Zob.: Mearsheimer J., The Tragedy of Great Power Politics, New York 2001; Walt S.M.,
The End of the American Era, „Information clearing house” 2010,
http://www.informationclearinghouse.info/article29521.htm (dostęp: 19.10.2015); idem,
Taming American Power: The Global Response to U.S. Primacy, New York 2005; idem, The
Origins of Alliances, New York 1987.
41 Więcej zob.: Mackinder H.J., Democratic…
42 Rozwój kolei w Europie spowodował obniżenie ceny przewozu towarów, osłabiając tym
samym morską pozycję Wielkiej Brytanii kontrolującej wcześniej handel morski na wodach
wokół Europy i wpływającej w ten sposób na ceny i wolumen obrotu towarowego i
kapitałowego na kontynencie. Funkcjonowanie kolei także poprawiło wojskowo trudne
położenie zjednoczonych przez Bismarcka Niemiec, mogących szybciej przerzucać wojska w
razie zagrożenia z zachodu na wschód i odwrotnie.
43 Luft G., Silk Road 2.0. US Strategy toward China’s Belt and Road Initiative, Atlantic
Council Strategy Papers, Waszyngton, październik 2017.
44 Grygiel J.J., Great Powers…, s. 23.
45 Nowak A., Dzieje Polski, oraz wykłady prof. Andrzeja Nowaka na temat historii Polski i
Rosji: https://www.youtube.com/watch?v=0GXnidoclyU; https://www.youtube.com/watch?
v=J8O73f_TirU; https://www.youtube.com/watch?v=XTo0NpePhnY (wszystkie trzy adresy
dostęp: 13.10.2017).
46 Brzeziński Z., Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi, Kraków 2013, s.
16.
47 Termin za: Spykman N., The Geography of the Peace, New York 1944, America’s
Strategy in World Politics, New York 1942.
48 Halford J. Mackinder uważał, że wyprawy krzyżowe z punktu widzenia geopolitycznego
były niczym innym, jak mniej lub bardziej uświadomioną próbą ekspansji Europejczyków w
jedynym możliwym geograficznie kierunku, czyli Bliskiego Wschodu i Lewantu, zanim wiedza i
technologia pozwoliły zmierzyć się z pokonaniem wód Atlantyku, zob. więcej Mackinder H.J.,
Democratic…
49 Wraz z wielkimi odkryciami geograficznymi utrwaliła się, a z czasem powiększyła
kapitałowa, a co za tym idzie – cywilizacyjna i materialna, przewaga państw zachodniej
Europy nad Rzecząpospolitą, która była krajem w zasadzie zamkniętym lądowo, z
ograniczonym i ciągle niepewnym lub zamykanym dostępem do Bałtyku (wojny z Rosją,
Szwecją i rywalizacja z Prusami), który to dostęp i tak z powodu samej geografii nie dawał
porównywalnego z Atlantykiem „otwarcia morskiego”.
50 Więcej zob. na ten temat: Mahan A.T., Wpływ potęgi morskiej na historię 1660–1783, t.

1–2, tłum. E. Weryk, Oświęcim 2013–2015.


51 Zob. więcej: Kennedy P., Mocarstwa świata. Narodziny – Rozkwit – Upadek. Przemiany
gospodarcze i konflikty zbrojne w latach 1500–2000, tłum. M. Kluźniak, Warszawa 1995;
Ferguson N., Kolos. Cena amerykańskiego imperium, tłum. M. Hartman, B. Wilga, Warszawa
2010; Ferguson N., Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat, tłum. B.
Wilga, Wołomin 2007; Mackinder H.J., Democratic...
52 Zob. więcej: Grygiel J.J., Great…, s. 23 i nast.
53 Zob. obszernie na temat amerykańskich błędów geostrategicznych na Bliskim i
Środkowym Wschodzie po 2001 roku: Brzeziński Z., Strategiczna…, s. 91 i nast.
54 Jervis R., Hypotheses on Misperception.
55 Spykman N., The Geography of the Peace, New York 194; America’s Strategy in World
Politics, New York 1942.
56 Grygiel J.J., Great…, s. 26.
57 Maśnica A., Świat kolisty i zwycięstwo w historii Sir Halforda McKindera, [w:]
„Stańczyk”, 1995, nr 1, s. 26.
58 Należy w tym kontekście pamiętać, że szczególnie współpraca na polu wojskowo-
zbrojeniowym bardzo uzależnia geopolitycznie biorcę od dawcy, albowiem tworzy realne
wpływy poprzez kreowanie „lewara” dawcy na poczuciu bezpieczeństwa u biorcy. Co więcej –
daje możliwość sterowania nim poprzez codzienne subtelne dawanie do zrozumienia, kto od
kogo zależy, czy to poprzez zabezpieczanie dostaw części zamiennych i uzupełnień do
dostarczanego sprzętu wojskowego, czy to różnego rodzaju szkolenia, programy pomocowo-
finansowe, od czego bardzo łatwo jest się uzależnić w sektorze bezpieczeństwa. Taka
sytuacja pozwala dawcy bezpieczeństwa budować łatwo wpływy polityczne w kraju biorcy. To
bywa niebezpieczne i nie powinno przesłonić ogólnej polityki wynikającej z sytuacji
geopolitycznej i przyjętej geostrategii państwa, naturalnie szerszej niż kwestie wojskowe.
59 Spykman N., Geography of Peace, 1944; America’s Strategy in World Politics. The
United States and the Balance of Power, Geography and Foreign Policy, 1938.
60 Grygiel J.J., Great…, s. XII.
61 Grygiel J.J., Great…, s. 24.
62 Frankopan P., The Silk…
63 Więcej zob.: Symonides J., Świat wobec współczesnych wyzwań i zagrożeń, Warszawa
2010; Kuźniar R., Kryzys a pozycja międzynarodowa Zachodu, Warszawa 2011.
64 Na temat kolejnych przykładów historycznych powyższego zob.: Kennedy P.,
Mocarstwa świata…
65 Obszernie na ten temat zob. główna teza [w:] Ferguson N., Cywilizacja. Zachód i reszta
świata, Kraków 2013.
66 Więcej na temat zasobów, ich podziału oraz zmian ich znaczenia zob.: Grygiel J.J.,
Great…
67 CSBA, preserve the balance in Eurasia,
http://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-bal
ance-a-u.s.-eurasia-defense-strategy (dostęp: 15.10.2017).
68 Gabiś T., Powrót geopolityki „Stańczyk”, 1995, nr 1(24), s. 12.
69 Tamże, s. 13.
70 Spykman N., America’s strategy…, s. 20 i nast.
71 Więcej: Piłsudski J., Rok 1920, Warszawa 2014.
72 Gabiś T., Powrót…, s. 21, przyp. nr 1.
73 Tamże, s. 21, przyp. nr 2.
74 Spykman N., Geography…; America’s…
75 Studnicki W., Rola Rosji w polityce światowej, Wilno 1932.
76 Zob.: Montefiore S.S., The Romanovs 1613–1918, London 2016 oraz rozdział III o
Rosji.
77 Zob.: Kennan G., Long Telegram X Article.
78 Zob. więcej: Bartosiak J., Pacyfik…
79 Frederick B., Pavlovck M., Priebe M., Geist E., Assessing Russian Reactions to U.S.
and NATO Posture Enhancements , RAND Corporation, Santa Monica 2017.
80 Gabiś T., Powrót…, s. 12 i 23, przyp. 23.
81 Zobacz rozmowę Salvatore’a Babonesa i Jacka Bartosiaka na temat geopolityki i
rywalizacji USA–Chiny: https://www.youtube.com/watch?v=S0FwAixQTfs (dostęp:
22.09.2017).
82 Rozmowy autora z polskimi wojskowymi 2014–2018.
83 Wymieńmy choć kilkunastu: Piotr Eberhardt, Jakub Potulski, Roman Szul, Mirosław
Sułek, Stanisław Bieluń, Andrzej Miszczuk, Andrzej Rykała, Marek Sobczyński, Mariusz
Kowalski, Leszek Moczulski, Przemysław Śleszyński, Borys Płonka, Leszek Sykulski, Rafał
Wiśniewski, Dobiesław Jędrzejczyk, Tomasz Otremba, Piotr Łossowski, Jerzy Bański, Artur
Roland Kozłowski, Andrzej Piskozub, Marek Barwiński, Grzegorz Węcławicz, Paweł
Wieczorkiewicz, Antoni Kukliński i inni.
84 Haushofer K., Bausteine zur Geopolitik, Berlin 1928; Haushofer K., Der
Kontinentalblock: Mitteleuropa, Eurasien, Japan, Berlin 1941.
85 Bowman I., Geography in Relation to the Social Sciences, s. 200.
86 Grygiel J.J., Great…, s. 8
87 Bowman I., Geogrpahy vs. Geopolitics, s. 657.
88 Grygiel J.J., Great…, s. 8.
89 Morgenthau H., Politics Among Nations, s. 106.
90 Więcej zob.: Halecki O., The limits and Dvisions of European History, London-New York
1950.
91 Zob.: Moczulski L. i Frankopan P.
92 Moczulski L., Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni, s. 5, Warszawa 1999, 2010.
93 Grygiel J.J., Great…, s. 10.
94 Tamże, s. 12.
95 Boulding K., Conflict and Defense, s. 245–247.
96 Grygiel J.J., Great…, s. 13.
97 Doświadczenie autora ze wszystkich gier wojennych od 2015 do 2018 r., licznych
rozmów w wojskowymi z USA i krajów NATO, rozmów w Polsce, licznych analiz dotyczących
Air-Sea Battle Concept i Multi Domain Battle, zob. też: Bartosiak J., Pacyfik… itp.
98 Wnioski autora z gier wojennych – Waszyngton, luty 2016, listopad 2016; Tartu, styczeń
2017; Warszawa, wrzesień 2017.
99 Grygiel J.J., Great…, s. 15.
100 Weigert H.W., Brodie H., Principles of Political Geography, New York 1957.
101 Weigert H.W., Brodie H., Principles…
102 Ferguson N., Cywilizacja. Zachód i reszta świata, Kraków 2013; Ferguson N.,
Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat, tłum. B. Wilga, Wołomin 2007
(tytuł oryg. Empire: The Rise and Demise of the British World Order); Ferguson N., Kolos.
Cena amerykańskiego imperium, tłum. M. Hartman, B. Wilga, Warszawa 2010 (tytuł oryg.
Colossus: the Rise and Fall of the American Empire); Ferguson N., The War of the World.
History’s Age of Hatred, London 2007.
103 Weigert H.W., Brodie H., Principles of Political Geography, New York 1957.
104 Więcej o ciągu zdarzeń, które doprowadziły do wybuchu I wojny światowej zob.:

Kissinger H., Dyplomacja, tłum. Głąbiński S., Woźniak G., Zych I., Warszawa 2002; Tuchman
B., Sierpniowe salwy, Warszawa 1984; Tuchman B., Szaleństwo władzy: od Troi do
Wietnamu, Katowice 1992; Tuchamn B., Wyniosła wieża – świat w latach 1890–1914,
Warszawa 1987.
105 Morgenthau H., Politics Among Nations. The Struggle for Power and Peace.
106 Więcej: Tukidydes, Wojna peloponeska; Bartosiak J., Pacyfik…
107 Kissinger H., World Order, 2014.
108 Rozmowa J. Bartosiaka z Salvatore’em Babonesem, wrzesień 2017, zob.
https://www.youtube.com/watch?v=S0FwAixQTfs (dostęp: 14.08.2017).
109 Stąd niezadowolenie Donalda Trumpa wobec Niemców, ob., szczyt NATO 2017.
110 Kissinger H., Diplomacy…; Fukuyama F., Political…
111 Za : Gabiś T., Powrót…, s. 23, przyp. 19.
112 O zwiększonym znaczeniu geopolityki w dobie globalizacji zob.: Kaplan R.D., The
Revenge of Geography: What the Map Tells Us About Coming Conflicts and the Battle
Against Fate, New York 2013.
113 Kaplan R., Marco Polo World and US Military Response – http://stories.cnas.org/the-
return-of-marco-po
los-world-and-the-u-s-military-response marco polo (dostęp: 07.07.2017).
114 Więcej na ten temat zob.: Castells M., Społeczeństwo sieci, tłum. M. Marody,
Warszawa 2010 (Wiek informacji. Ekonomia, społeczeństwo, kultura, t. 1); idem, Siła
tożsamości, tłum. S. Szymański, Warszawa 2009 (Wiek informacji. Ekonomia, społeczeństwo,
kultura, t. 2); idem, Koniec tysiąclecia, tłum. J. Stawiński, S. Szymański, Warszawa 2009
(Wiek informacji. Ekonomia, społeczeństwo, kultura, t. 3); Bauman Z., Globalizacja. I co z
tego dla ludzi wynika. Warszawa 2006; idem, Płynna nowoczesność, Kraków 2006.
115 Tzw. trójwymiarowości – polemiczne rozmowy z Moczulskim, on uważa inaczej,
wrzesień 2017, Warszawa.
116 Koziej S,, Teoria sztuki wojennej, Warszawa 1993.
117 O lotnictwie w kontekście geografii i geopolityki zob.: Kaplan R.D., The Revenge of
Geography...; szeroko na ten temat zob.: Gray C.S., Modern Strategy, Oxford 1999, s. 228 i
nast.
118 Collins J.M., Military Geography for Professionals and the Public, Washington DC
1998.
119 Gabiś T., Powrót…, s. 22.
120 Collins J.M., Military…
121 Spykman N., America’s Strategy…
122 Corbett J.S., Principles of Maritime Strategy, New York 2014.
123 Zob.: Mackinder H.J., Democratic…; Grygiel J.J., Great…
124 Grygiel J.J., Great…
125 Spykman N., Geography…, s. 224.
126 Grygiel J.J., Great…, s. 10.
127 Mahan A.T., Wpływ…, s. 25.
128 Grygiel J.J., Great Powers…
129 https://qz.com/1066455/china-aims-to-build-a-supersonic-flying-train-that-would-put-
elon-musks-hy perloop-to-shame/ http://shanghaiist.com/2017/08/30/hyperloop.php (dostęp:
02.06.2017).
130 Więcej zob.: Collins J.M., Military Geography for Professionals and the Public,
Washinton DC 1998.
131 Stąd pomiędzy rokiem 1815 a 1916 brytyjska Royal Navy właściwie nie toczyła dużych
bitew morskich, jej przewaga była bezdyskusyjna, a przeciwnicy nie próbowali w istocie
realnie zmierzyć się z Brytyjczykami; w XX w. uległo to zmianie wraz z rozwojem nowych
technologii i słabnięciem floty brytyjskiej względem innych flot, w tym w pierwszym rzędzie
względem floty niemieckiej. Niektórzy analitycy twierdzą, że podobny wzorzec powtarza US
Navy, która od 1945 r. nie toczyła przez 70 lat symetrycznych bitew morskich z silnym
przeciwnikiem, a w XXI w., wraz z rozwojem nowych technologii wojskowych oraz
stopniowym słabnięciem Marynarki Wojennej USA względem floty chińskiej, będzie musiała
walczyć na zachodnim Pacyfiku i Oceanie Indyjskim z symetrycznym i nowoczesnym
przeciwnikiem – zob.: Krepinevich A., Maritime Competition in a Mature Precision-Strike
Regime, Center for Strategic and Budgetary Assessments, CSBA, Washington DC 2015.
132 W czasach dominacji napędu wiatrowego (żagla) można było jeszcze kompensować
przewagę przeciwnika umiejętnościami żeglarskimi poprzez odpowiednie manewrowanie
względem wiatru, tak by ustawiać się zgodnie z korzystnym jego kierunkiem w
najważniejszym momencie bitwy morskiej, co dawało przewagę szybkości i manewru nad
przeciwnikiem. Wraz z nadejściem napędu parowego i silnikowego czasy te dobiegły końca.
133 Więcej zob.: Hannay D., The Navy and Sea Power, London 2007.
134 W literaturze polskiej na ten temat oraz na temat historii wojen morskich zob. więcej:
Wieczorkiewicz P., Historia wojen morskich, t. 1: Wiek żagla, t. 2: Wiek Pary, Poznań 2015;
Hubert W., Historia wojen morskich, Warszawa 1935; idem, Wojny bałtyckie, Oświęcim 2014;
Ptak C., Od Artemizjum do Okinawy, Warszawa 1958; Kosiarz E., Bitwy morskie, Warszawa
1995; idem, Bitwy na Bałtyku, Warszawa 1981; idem, Wojny na Bałtyku X–XIX w., Gdańsk
1978; Gozdawa-Gołębiowski J., Od wojny krymskiej do bałkańskiej, Gdańsk 1985; idem,
Wywerka Prekurat T., Pierwsza wojna światowa na morzu, Warszawa 1997.
135 Więcej na ten temat zob.: Mahan A.T., Influence of the Sea Power Upon History 1660–
1783, New York 1890; Gray C.S., Modern Strategy, Oxford 1999.
136 Elleman B.A., Paine S.C.M., Naval Blockades and Seapower; Strategies and Counter-
Strategies, 1805–2005, London 2006.
137 O’Gara G.C., Theodore Roosevelt and the Rise of the Modern Navy, Princeton 1943.
138 O historii ekspansji Stanów Zjednoczonych zob. liczne analizy ośrodka strategicznego
Stratfor, dostępne na www.stratfor.com; Spykman N.J., America’…; Ferguson N., Kolos…;
Kennedy P., Mocarstwa…; Mingfu L., The China Dream, Great Power Thinking & Strategic
Posture in the Post-American Era, New York 2015; Brzeziński Z., Strategiczna …; Brzeziński
Z., Wielka szachownica, tłum. T. Wyżyński, Warszawa 1999; Brzeziński Z., Cztery lata w
Białym Domu. Wspomnienia, tłum. Z. Dziekoński, Warszawa 1990; Scowcroft B., Ameryka i
świat. Rozmowy o globalnym przebudzeniu politycznym, tłum. D. Rossowski, Łódź 2009.
139 Brodie B., Sea Power in the Machine Age, Princeton 1941.
140 Więcej na temat wojny USA z Japonią na Pacyfiku, jej przyczynach, przebiegu i
uwarunkowaniach geopolitycznych i geostrategicznych zob.: Miller E.S., War Plan Orange.
The US Strategy to Defeat Japan, 1897–1945, Annapolis 1991; Matsuo K., How Japan plans
to win. The three Power Alliance and a United States–Japanese War, Boston 1942; Costello
J., The Pacific War 1941–1945, New York 1982; Hopkins W.B., The Pacific War. The
Strategy, Politics and Players that Won the War, Minneapolis 2008; Bywater H.C., 1931 The
Great Pacific War, Bedford 1925.
141 Na temat chińskiej percepcji opisywanego uzależnienia od linii komunikacyjnych na
morzu zob.: Swaine M.D., Tellis A.J., Interpreting China’s Grand Strategy, Past, Present and
Future, RAND Corporation, 2000.
142 Na temat blokady Kuby zob.: Kissinger H., Diplomacy…; na temat blokady Niemiec
zob.: Ferguson N., The War…; Keegan J., The First World War, New York 1999.
143 Więcej na temat blokady morskiej i możliwości narzucenia reguł przez mocarstwo
morskie zob.: Hawkins N., The Starvation Blockade. Naval Blockades of WW1, London 2002;
Parmelee M., Blockade and Sea Power. The Blockade, 1914–1919, and Its Significance for a
World State, New York 1924; Elleman B.A., Paine S.C.M., Naval Blockades and Seapower…
144 Weigert H.W., Brodie H., Principles…
145 Mahan A.T., The Influence of Sea upon the History…
146 Gray C.S., Sloan G., Geopolitics…, s. 39.
147 Zob.: Corbett J.S., Principles…
148 Kaplan R.D., The Revenge…, s. 89 i nast.
149 Zarówno w Rosji, jak i w Związku Sowieckim najważniejsze skupiska populacyjne
występowały, co charakterystyczne, w europejskiej części kraju, blisko Rimlandu.
150 Marzeniem Sowietów po inwazji na Afganistan i próbie destabilizacji politycznej
Pakistanu w latach 80. XX w. było przebicie się do ciepłych portów Oceanu Indyjskiego w celu
połączenia w ten sposób swojej potęgi lądowej z morską. Dlatego Amerykanie powołali w
tamtym czasie Siły Szybkiego Reagowania, na wypadek konieczności stoczenia wojny
lądowej na tym obszarze z ZSRS.
151 Spykman patrzył na interesy Stanów Zjednoczonych jako państwa morskiego w
Europie i uważał, że federacja w Europie byłaby niedobra, gdyż dla Ameryki najkorzystniejsza
jest równowaga sił; ewentualna federacja osłabiłaby, według Spykmana, więzi
transatlantyckie i wpływ USA na sprawy europejskie; Spykman nie wierzył w idee liberalne lub
demokratyczne, które miałyby przeważający wpływ na decyzje i interesy państw, wynikające z
czynników geograficznych. Zmarły w trakcie wojny Spykman optował za niedemilitaryzacją
Niemiec i zakotwiczeniem po ich pokonaniu w Rimlandzie po to, by blokowały ekspansję
polityczną i wojskową ZSRS. W Azji optował za ścisłym sojuszem USA z Japonią, który by
powstrzymywał kontynentalne giganty: ZSRS i Chiny, ułatwiając osiągnięcie stosownej
równowagi. Japonia pełniłaby tym samym podobną rolę w Azji, jak Wielka Brytania w Europie.
Będąc uzależniona od dostaw z morza, Japonia byłaby według Spykmana łatwo
kontrolowalna przez dominujące na morzu USA, a jednocześnie, dysponując wielką tradycją
morską oraz silnym przemysłem, byłaby wymarzonym partnerem sojuszu dla Ameryki.
152 Davis F., The Atlantic System…; Parmelee M., Blockader…; Elleman B.A., Paine
S.C.M., Naval…
153 Zob. więcej: Scott H.F., Sokolovsky V.D., Soviet Military Strategy; Luttwak E.N., The
Grand Strategy of the Soviet Union, New York 1983.
154 Rogers J., From Suez to Shanghai, the Euroasian Union and Euroasian Maritime
Security, European Union Institute for Security Studies, [w:] „Occassional Paper”, marzec
2009, nr 77.
155 Brzeziński Z., A Geostrategy for Eurasia, [w:] „Foreign Affairs”, 1997, t. 76, nr 5, s. 50–

51.
156 O relacjach Europy i Chin zob. w szczególności: Unia Europejska – Chiny. Dziś i w
przyszłości, red. J.M. Fiszer, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk,
Warszawa 2014.
157 O awansie Chin i Indii do statusu mocarstw zob. m.in.: Troxell J.F., Strategic Insights:
Economic Power: Time to Double Down, 29.10.2015,
http://strategicstudiesinstitute.army.mil/index.cfm/articles/Economic-Power-Time-To-Double-
Down/2015/09/29 (dostęp: 19.12.2015); Ferguson N., Cywilizacja…; Jacques M., When China
Rules the World, London 2012.
158 Rogers J., From Suez…, s. 7.
159 Emmott B., Rivals: How the Power Struggle between China, India and Japan Will
Shape Our Next Decade, London 2008, s. 8.
160 Zob.: Hayton B., The South China Sea. The Struggle for Power in Asia, London 2014.
161 Rogers J., From Suez…; Kaplan R.D., Monsoon, the Indian Ocean and the Future of
American Power, New York 2011; Kaplan R.D., Asia’s Cauldron: The South China Sea and
the End of a Stable Pacific, New York 2014.
162 Dane za Jamesem Rogersem (From Suez to Shanghai): 90 proc. handlu

europejskiego jest przewożone morzem, Kanał Sueski pozwala zaoszczędzić 40 proc.


dystansu, czasu i paliwa w porównaniu do rejsu wokół Afryki.
163 Dane za ibidem: przez Malakkę przechodzi średnio ok. 50 tys. statków rocznie, to
największa skala ruchu morskiego na globie: trzy razy więcej ropy przechodzi przez Malakkę
niż przez Suez i 15 razy więcej niż przez Kanał Panamski; cieśnina Malakka jest płytka w
kanale Philipsa na południe od Singapuru, więc jest naprawdę ciasno, jeśli chodzi o
przepustowość – ewentualny zatopiony statek utrudniałby ruch, ale istnieje alternatywny szlak
przez pobliskie cieśniny Lumbuk i Sunda.
164 Grygiel J.J., Mitchell A.W., The Unquiet Frontier: Rising Rivals, Vulnerable Allies, and
the Crisis of American Power, Princeton 2016, s. 1–14.
165 Zob.: Troxell J.F., Strategic…
166 Góralczyk B., Po wizycie prezydenta Chin Xi Jinpinga w USA: bardziej rywale niż
partnerzy, http://wiadomosci.wp.pl/kat,139082,title,Po-wizycie-prezydenta-Chin-Xi-Jinpinga-w-
USA-bardziej-rywale-niz-partnerzy,wid,17874958,wiadomosc.html (dostęp: 19.10.2015).
167 Góralczyk B., Nowa strategia militarna Chin. Państwo Środka marzy i rusza na morza,
http://wiadomosc i.wp.pl/kat,139082,title,Nowa-strategia-militarna-Chin-Panstwo-Srodka-
marzy-i-rusza-na-morza,wid,1761895 9,wiadomosc.html (dostęp: 19.10.2015).
168 Góralczyk B., Zimna wojna na Pacyfiku? Groźba „wojen zastępczych” między USA i
Chinami, http://wiadomosci.wp.pl/kat,139082,title,Zimna-wojna-na-Pacyfiku-Grozba-wojen-
zastepczych-miedzy-USA-i-Chinami,wid,17641133,wiadomosc.html (dostęp: 19.10.2015).
169 http://csbaonline.org/research/publications/restoring-american-seapower-a-new-fleet-
architecture-for -the-united-states- (dostęp: 19.10.2015).
170 Grygiel J.J., Mitchell A.W., The Unquiet…, s. 1–14.
171 http://csbaonline.org/research/publications/force-planning-for-the-era-of-great-power-
competition; http://
csbaonline.org/research/publications/avoiding-a-strategy-of-bluff-the-crisis-of-american-
military-primacy; http://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-
europe-whole-and-free; http://csba online.org/research/publications/preserving-the-balance-a-
u.s.-eurasia-defense-strategy (dostęp: 19.10.2015).
172 Tamże, s. 6.
173 Zob. też: Barsamian D., Chomsky N., Imperial Ambitions…
174 A security Policy for Postwar America, 8.03.1945 r., [w:] the Hoover Institution of War,
Peace and Revolution, Stanford University, California, Albert C. Wedemeyer Papers, Box 90,
Folder 5, Politics and Government; wspomniany w: Leffler M., A Preponderance of Power:
National Security, The Truman Administration and the Cold War, Stanford CA, 1992, s. 11.
175 Zob.: Brzeziński Z., Cztery lata w Białym Domu, Wspomnienia, tłum. Z. Dziekoński,
Warszawa 1990; Brzeziński Z., Jedność czy konflikty, Londyn 1964 (tytuł oryg. The Soviet
Bloc. Unity and Conflict, London 1981); Brzeziński Z., Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys
globalnej potęgi, tłum. K. Skonieczny, Kraków 2013; Brzeziński Z., Wielka szachownica, tłum.
T. Wyżyński, Warszawa 1999; Brzeziński Z., Scowcroft B., Ameryka i świat. Rozmowy o
globalnym przebudzeniu politycznym, tłum. D. Rossowski, Łódź 2009; Brzeziński Z., A
geostrategy for Eurasia, [w:] „Foreign Affairs”, 1997, t. 76, nr 5, s. 50–64.
176 Kissinger H., Dyplomacja….
177 Zob. też: Collins J.M., Military Geography for Professionals and the Public, Washington
DC 1998.
178 Rozmowy autora z analitykami w Waszyngtonie, październik 2015 i 2017.
179 Joseph S. Nye Jr., The Future of Power, Washington 2011.
180 W latach 1946–1953 z 800 rezolucji Zgromadzenia Ogólnego korzystne dla USA
rezolucje przechodziły w 97 proc. i nie przeszła żadna, która naruszałaby interesy
bezpieczeństwa USA. Mingfu L., The China…, s. 28.
181 Tamże.
182 Tamże, s. 154–155.
183 https://mfiles.pl/pl/index.php/Konsensus_Waszyngto%C5%84ski (dostęp: 16.03.2016).
184 Mingfu L., The China…, s. 31.
185 http://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy; http:// csbaonline.org/research/publications/why-is-the-world-so-unsettled-
the-end-of-the-post-cold-war-era-and-the-cris;
http://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-managemen
t-and-u.s.-strategy-in-an-; http://csbaonline.org/research/publications/critical-assumptions-
and-american-gra nd-strategy; http://csbaonline.org/research/publications/avoiding-a-strategy-
of-bluff-the-crisis-of-american-military-primacy (dostęp: 12.07.2016).
186 http://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy; http:// csbaonline.org/research/publications/reinforcing-the-front-line-u.s.-
defense-stra tegy-and-the-rise-of-china; http://csbaonline.org/research/publications/restoring-
american-seapower-a-new-fleet-architecture-for-the-united-states- (dostęp: 12.07.2016).
187 Cooker C., The Improbable War, China, The United States and the Logic of Great
Power Conflict, London 2015.
188 Bartosiak J., Pacyfik…
189 Allison G., Kissinger H., https://www.youtube.com/watch?v=IKI6M2UiCGk (dostęp:
12.07.2016).
190 http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response
(dostęp: 12.07.2016).
191 Lubina M., Niedźwiedź w cieniu smoka. Rosja–Chiny 1991–2014, Kraków 2014, oraz

Kaczmarski M., Russia-China Relations in the Post-Crisis International Order, New York
2013.
192 Dane Allison G., Destined for War, Can America and China escape the Thucydides
Trap, 2017.
193 Zob. więcej: tamże.
194 https://www.amazon.com/Destined-War-America-Escape-
Thucydidess/dp/0544935276; allissom https://
www.newyorker.com/magazine/2017/06/19/are-china-and-the-united-states-headed-for-war
(dostęp: 25.09.2015).
195 Allison G., The Thucydides Trap: Are the U.S. and China Headed for War?, „The
Atlantic” http://www.theatlantic.com/international/archive/2015/09/united-states-china-war-
thucydides-trap/406756/ (dostęp: 24.09.2015),
196 Mingfu L., The China….
197 Brands H., Edelman E.S., Why is the world so unsettled. The end of the post world era
and the crisis of global order, CSBA 2017.
198 Wykład Grahaman Allisona – https://www.youtube.com/watch?v=IKI6M2UiCGk i CSBA
krepin evitch raport (dostęp: 15.04.2016).
199 Araujo H., Cardenal J.P., Podbój świata po chińsku, tłum. E. Morycińska-Dzius,
Katowice 2011.
200 Zob. więcej: Bartosiak J., Pacyfik…
201 Montgomery B.E., Contested Primacy in the Western Pacific, China’s Rise and the
Future of US Power Projection, [w:] „International Security”, 2014, t. 39, nr 4.
202 Zob. więcej: Braudel F., On History, tłum. S. Matthews, Chicago 1982.
203 Fenby J., Chiny. Upadek i narodziny wielkiej potęgi, tłum. J. Wąsiński, J. Wołk-
Łaniewski, Kraków 2009.
204 Porter P., Sharing Power?, s. 10.
205 Zob. opracowania ośrodka analitycznego Stratfor, www.stratfor.com. Jeśli chodzi o
niektóre wybrane dziedziny sztuki wojennej, jak lotnictwo pokładowe marynarki wojennej i
wojna podwodna, USA jeszcze przez całe dekady nie będą miały konkurencji.
206 Na temat teorii upadku, analizy skuteczności przepowiadania oraz wpływu ideologii na
przewidywanie geopolityczne zob.: Gopnik A., Decline, Fall, Rinse, Repeat: Is America going
down?, [w:] „The New Yorker”, 12.09.2011, s. 4–47; Herman A., The Idea of Decline in
Western History, New York 1997.
207 Krytyka tego poglądu zob.: Lebow R.N., Valentino B., Lost in Transition: A Critical
Analysis of Power Transition Theory, [w:] „International Relations”, 2009, t. 23, nr 3, s. 389–
410.
208 Porter P., Sharing…, s. 25 i nast.
209 Więcej na ten temat zob.: tamże.
210 Zob. cały wywiad z Xi Jinpignem w „The Wall Street Journal” z 22 września 2015 r. na
temat konieczności zmian w systemie światowym, ambicji Chin, sporów na morzach
przybrzeżnych w Azji oraz roli USA w Azji z perspektywy Pekinu,
http://www.wsj.com/articles/full-transcript-interview-with-chinese-president-xi-jinp ing-
1442894700 (dostęp: 25.12.2015).
211 Kissinger H., Avoiding US-China Cold War, [w:] „Washington Post”, 14.01.2011;

Kissinger H., O Chinach…


212 Zob. też: Forging an American Grand Strategy, Securing a Path Through a Complex
Future, ed. Ronis S.R., US Army War College 2013.
213 Net Assessment for Secretary of Defense: Future Implications from Early
Formulations, „The Potomac Foundation”, 5.02.3014,
http://www.thepotomacfoundation.org/net-assessment-for-secdef/ (dostęp: 20.02.2016).
214 Zob. w szczególności: Scott H.F., Sokolovsky V.D., Soviet Military Strategy, Stanford
1975; Luttwak E.N., The Grand…
215 Blackwill R.D., Tellis A.J., Revising…., s. VIII.
216 Tamże., s. 5.
217 Kaczmarski M., Brytyjskie otwarcie na Chiny, OSW, 28.10.2015,
http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2015-10-28/brytyjskie-otwarcie-na-chiny (dostęp:
20.02.2016); idem, The New Silk Road: a versatile instrument in China’s policy, OSW,
10.02.2015, http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2015-02-10/new-silk-road-
a-versatile-instrument-chinas-policy (dostęp: 30.10.2015); Bence Gonda, New Silk Road will
bolster Asia-Europe ties, “China Daily USA”, 24.11.2015,
http://usa.chinadaily.com.cn/epaper/2015-11/24/content_22514762.htm; S. Tiezzi, China’s
Silk Road in Europe: Not Just HungaryI, “The Diplomat”, 9.06.2015,
http://thediplomat.com/2015/06/chinas-silk-road-in-europe-not-just-hungary/ (dostęp
20.02.2016); European Perspectives on China’s New Silk Road, 15.09.2015,
https://www.coleurope.eu/events/european-perspectives-chinas-new-silk-road (dostęp:
20.02.2016).
218 Lo B., Axis of Convenience, Moscow, Beijing and the new Geopolitics, Washington
2008.
219 Frankopan P., Silk… ,s. XVIII.
220 Tamże, s. XVIII i XIX.
221 Wallerstein I., Analiza systemów-światów. Wprowadzenie, Warszawa 2007; idem, The
Modern World-System, Capitalist Agriculture and the Origins of the European World Economy
in the Sixteenth Century, New York, s. 347–357; idem, The Rise and Future Demise of World
Capitalist System: Concepts for Comparative Analysis, „Comparative Studies in Society and
History”, 1974, t. 16, wyd. 4, s. 387–415, http://bev.berkeley.edu/ipe/readings/Wallerstein.pdf
(dostęp: 30.10.2015).
222 Tamże.
223 Rozmowy autora z Michałem Lubiną, Waszyngton i Warszawa, październik 2015, luty-
czerwiec 2016.
224 Wallerstein I., The Modern World-System, Capitalist Agriculture and the Origins of the

European World Economy in the Sixteenth Century, New York, s. 347–357; Wallerstein I., The
Rise and Future Demise of World Capitalist System: Concepts for Comparative Analysis,
„Comparative Studies in Society and History”, 1974, t. 16, wyd 4, s. 387–415,
http://bev.berkeley.edu/ipe/readings/Wallerstein.pdf; Wallerstein I., Analiza systemów-
światów. Wprowadzenie, Warszawa 2007.
225 Zob. więcej: Abu-Lughod J., Before European Hegemony: The World System A.D.
1250–1350, New York 1991.
226 Tamże oraz rozmowy autora z Michałem Lubiną, Waszyngton i Warszawa, październik
2015, luty-czerwiec 2016.
227 Frankopan P., Silk…, s. 4.
228 Tamże, s. XIV.
229 Tamże.
230 Genesis 2:8-9; Dulumeau J., History of paradise: the garden of Eden in myth and
tradition, New York 1995.
231 Kenoyer J., Ancient Cities of the Indus Valley, Oxford 1998.
232 Zob. więcej: Herodot, Dzieje.
233 Frankopan P., Silk…, s. XIV.
234 Tamże, s. XVIII.
235 Hansen V., The Silk Road. A New History, Oxford 2012, s. 9–10.
236 Frankopan P., Silk…, s. 11.
237 Frankopan P., Silk…, s. 19.
238 Za: King C., O północy w Perla Palace. Narodziny współczesnego Stambułu,
Wydawnictwo Czarne, 2016.
239 Zob. więcej na temat: Luttwak E., Gand Strategy of Byzantine Empire, 2016.
240 One Belt, One Road: From dialogue to action, McKinsey Global Institute, kwiecień

2015;
http://beltandroad.hktdc.com/sites/default/files/imported/beltandroadbasics/hktdc_1X0K715S_en.pdf
(dostęp: 11.05.2015).
241 Rozmowa autora z Thomasem Chanem w HK, rozmowa autora w HK z Hong Kong
Trade Development Council szefem Belt and Road Institute, czerwiec 2017; zob.
http://beltandroad.hktdc.com/en/belt-and-road-basics (dostęp: 30.06.2017).
242 Mazarr M.J., Priebe M., Radin A., Cevallos A.S., Alternative Options for US Policy
Toward the International Order, RAND Corporation, Santa Monica 2017, s. XII.
243 Goldberg J., World Chaos and World Order: Conversations with Henry Kissinger, [w:]
„The Atlantic”,
10 listopada 2016.
244 Competitive Strategies for the 21st Century, Theory, History, and Practice, ed.
Mahnken T., Stanford 2012.
245 Mazarr M.J., Priebe M., Radin A., Cevallos A.S., Alternative…, s. IX.
246 Tamże, s. 5.
247 Tamże.
248 Lew J.J., America and the Global Economy: The Case for U.S. Leadership, Foreign

Affairs, maj/czerwiec 2016, Mayeda A., Congress Approves IMF Change in Favor of
Emerging Markets, Bloomberg, 18 grudnia 2015.
249 Przemówienie prez. USA D. Trumpa na spotkaniu APEC 10 listopada 2017;
https://www.youtube.com/watch?v=BFubgwnU3Do (dostęp: 14.11.2017).
250 Zob. przemówienie Xi Jinpinga na spotkaniu APEC 10 listopada 2017;
https://www.youtube.com/watch? v=w56CwjmjYSI (dostęp: 14.11.2017).
251 Maśnica A., Świat…, s. 35.
252 Swoją drogą już jako postmortem wobec imperium brytyjskiego można zacytować
Haushofera: „Wielka Brytania, sięgając po pomoc USA w wojnach, które toczy, akceptując tę
pomoc, oddaje w hipotekę swoje imperium potędze, która posiada największy interes
geopolityczny w jego zlikwidowaniu.” – za Maśnicą – jak wyżej.
253 Bartosiak J., Kto kogo, „Rzeczy Wspólne”, wrzesień 2014,
http://www.ncss.org.pl/pl/publikacje/62-najno wsza-analiza-jacka-bartosiaka-kto-kogo-rzecz-o-
sojuszu-polsko-amerykanskim-w-obliczu-kryzysu-ukrainsk iego.html (dostęp: 17.07.2016).
254 Bartosiak J., Polska na Jedwabnym Szlaku, Nowa Konfederacja, czerwiec 2016,
http://www.nowakonfe
deracja.pl/polska-na-jedwabnym-szlaku/ (dostęp: 17.07.2016).
255 Niezbrzycki J. (Ryszard Wraga), Geopolityka: strategia i granice, Ancona 1945.
256 Zob.: Sowa J., Fantomowe ciało króla, Warszawa 2012, oraz Braudel F., On History,
tłum. S. Matthews, Chicago 1982.
257 Wallerstein I., The Modern….
258 Zob. też: Żurawski vel Grajewski P., Geopolityka-siła-wola. Rzeczypospolitej zmagania
z losem, Kraków 2010; Żurawski vel Grajewski P., Polityka Unii Europejskiej wobec Rosji a
interesy Polski 1991–2004, Kraków 2008.
259 Braudel F., On History…
260 Bartosiak J., Mapy mentalne polityki zagranicznej, NK, listopad 2017.
261 Marshall T., Prisoners of Geography, London 2015, s. 90 i nast.
262 Zob. szczegółową ogromną publikację na ten temat: Maddison A., The World
Economy, Millenial Perspective, Development Centre Studies, OECD 2001;
https://theunbrokenwindow.com/Development/MADDISON%20The%20World%20Economy--
A%20Millennial.pdf (dostęp: 06.08.2017).
263 Maddison A., The World…, s. 19.
264 Tamże, s. 27.
265 Kaplan R., Revenge of Geography, New York 2012, s. 134 i nast.
266 Marshall T., Prisoners…, s. 90.
267 Kaplan R., Revenge…, s. 137.
268 Vidal de La Blache, Principes de géographie humaine, Paryż 1955.
269 Barba-Negra P., Phaure J., Poghirc C., La géographie sacrée, [w:] „Krisis” nr 4.
270 Whittlesey D., The Earth and the State: A Study of Political Geography, Nowy Jork
1939.
271 Spykman N., America’s Strategy in World Politics, s. 95–96.
272 Tamże, s. 96.
273 Spykman N., America’s…, s. 96.
274 Kaplan R., Revenge…, s. 142 i nast.
275 Spykman N., America’s…, s. 97.
276 Tamże, s. 97.
277 Pawłowski S., Geografia Polski, Lwów, s. 3.
278 Tamże, s. 4.
279 Romer E., Ziemia i państwo, Lwów 1917, s. 36.
280 Lencewicz S., Kurs geografii polskiej, Warszawa 1922, s. 18–19.
281 Suess E., Antlitz der Erde, La face de la Terre.
282 Romer E., Ziemia…, s. 36.
283 Lencewicz S., Geografia, s. 18.
284 Moczulski L., Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa 2010, s. 117.
285 Tamże, s. 119–121.
286 Tamże, s. 122.
287 März J., Landmächte und Seemächte (Potęgi lądowe i potęgi morskie), Berlin 1928;
Murder A.J., The Anatomy of British Sea Power (Anatomia brytyjskiej potęgi morskiej), Nowy
Jork 1940; Maschke G., Unité du monde et grande espace européen (Jedność świata i wielka
przestrzeń europejska), Vouloir, kwiecień–czerwiec 1994; Masson Ph., De la mer et de sa
stratégie (O morzu i jego strategii), Paryż 1986.
288 Romer E., Ziemia…, Lwów 1917, s. 37.
289 Romer E., Ziemia…, s. 37.
290 Mackinder H., Democratic Ideals and Reality, London 1919, s. 37.
291 Mackinder H., Democratic…, s. 39.
292 Tamże, s. 42.
293 Maddison A., Democratic…, s. 50.
294 Zob. więcej: Gibbon E., Upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, tłum.

Szymańska I., Warszawa 2000.


295 Maddison A., Democratic…, s. 34.
296 Tamże, s. 27.
297 Maddison A., Democratic…, s. 45.
298 Lautensach H., Morza śródziemne jako geopolityczne pola sił.
299 Same Indie w 1750 r. odpowiadały za 25 proc. światowego dochodu (PNB), a
następnie ich udział zmalał pod panowaniem brytyjskim do 1,6 PNB w 1900 r., zob.:
Brzeziński Z., Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi, tłum. Skonieczny K.,
Kraków 2013, s. 24 i nast.
300 Mackinder H., Democractic…, s. 63.
301 Tamże, s. 16.
302 Mackinder H., Democratic…, s. 56.
303 Tamże, s. 57.
304 Thual F., Géopolitiques au quotidien, Paryż 1992.
305 Marshall T., Prisoners…, s. 93.
306 Kaplan R., Revenge…, s. 139.
307 Maddison A., Democratic…, s. 78.
308 Maddison A., Democratic…, s. 20.
309 Tamże, s. 21.
310 Obst E., Geopolityczne linie przewodnie Rosji europejskiej i Los przestrzenny narodu
rosyjskiego.
311 Wütschke J., Der Kampf um den Erdball, Monachium–Berlin 1922.
312 Kaplan R., Revenge…, s. 150.
313 Haushofer K., Podstawa, istota i cele geopolityki; Haushofer K., Geografia polityczna i
geopolityka.
314 Spykman N., America’s…, s. 106.
315 Więcej na ten temat zob. rozdział IV.
316 Więcej na ten temat rozdziały IV, V, VI i VII.
317 Castex R.V., Theories Strategiques (Teorie strategiczne), Paryż 1929–1930.
318 Spykman N., America’s…, s. 109.
319 Lautensach H., Maull O., O historycznym rozwoju geopolityki.
320 Springenschmid K., Grossmächte unter sich. Die geopolitischen Grundlagen der
Grossmachtpolitik, Salzburg 1934.
321 To wielokrotne doświadczenie autora z licznych pobytów oraz rozmów w
Waszyngtonie podczas gier wojennych, narad z analitykami i strategami amerykańskimi oraz
w instytucjach zajmujących się bezpieczeństwem w USA.
322 Spykman N., America’s…, s. 115.
323 Tamże, s. 116.
324 Lacoste Y., Geographie und politisches Handeln. Perspektiven einer neuen Geopolitik,
Berlin 1990; Lacoste Y., Questions de geopolitique, Paryż 1988; Lacoste Y., Geopolitique de
URSS, [w:] „Herodote” nr 47.
325 Spykman N., America’s…, s. 119.
326 Zob. Bausteine zur Geopolitik, Berlin 1928: tu m.in. Karl Haushofer, Erich Obst.
327 Rohden R., Seemacht und Landmacht. Die Gesetze ihrer Politik und ihrer
Kriegsfuehrung, Lipsk 1942.
328 Haushofer K., Geopolitik der Pan-Ideen (Geopolityka panidei), Berlin 1931; Haushofer
K., Geopolitik des Pazifischen Ozeans. Studien über die Wechselbeziehungen zwischen
Geographie und Geschichte (Geopolityka Oceanu Spokojnego. Studia o wzajemnych
relacjach między geografią i historią), Heidelberg 1924; Haushofer K. Grenzen in ihrer
geographischen und politischen Bedeutung (Granice i ich geograficzne oraz polityczne
znaczenie), Heidelberg 1927; Haushofer K., Japan baut sein Reich (Japonia buduje swoje
imperium), Berlin 1941; Haushofer K., (wyd.) Jenseits der Grossmächte (Poza mocarstwami),
t. 2 trylogii „Władza i ziemia”, Lipsk 1934; tu m.in. Loesch K.C., Paneuropa; Haushofer K.,
Panazja; Maull O., Panameryka; Haushofer K., Panpacyficzne wyobrażenia i kręgi władzy.
329 Spykman N., America’s…, s. 124 i nast.
330 Zob.: http://tvn24bis.pl/ze-swiata,75/trump-o-niemieckich-koncernach-zaplacicie-
wysokie-cla,707462.html; http://www.rp.pl/Debaty-ekonomiczne/311239874-Jedwabny-Szlak-
bez-retuszu.html (dostęp: 03.11.2017).
331 Kaplan R., Revenge…, s. 143 i nast.
332 Grygiel J.J., Great Powers and Geopolitical Change, Baltimore 2006, s. 42.
333 Béhar P., Une géopolitique pour l’Europe: vers une nouvelle Eurasie?, Paryż 1992.
334 Ratzel F., Politische Geographie, Monachium 1897.
335 Ratzel F., Antropogeographie, Stuttgart 1882, 1891; Ratzel F., Die Erde und das
Leben, Lipsk–Wiedeń 1902; Ratzel F., Der Lebensraum. Eine biogeographische Studie,
Tybinga 1901; Ratzel F., Das Meer Quelle der Völkergrösse. Eine politisch-geographische
Studie, Monachium–Lipsk 1900.
336 Wallerstein E., Geopolitics and Geoculture, Cambridge 1991.
337 Parry J.H., The Spanish Seaborne Empire, s. 117.
338 Maddison A., Democratic…, s. 20.
339 Kjellen R., Die Grossmächte der Gegenwart, Lipsk 1914; Kjellen R., Die Grossmächte
und die Weltkrise, Lipsk–Berlin 1921; Kjellen R., Grundriss zu einem System der Politik, Lipsk
1920; Kjellen R., Die politischen Probleme des Weltkrieges, Lipsk–Berlin 1916; Kjellen R., Der
Staat als Lebensform, Lipsk 1917.
340 Grygiel J.J., Great…, s. 44.
341 Maddison A., Democratic…, s. 19.
342 Grygiel J.J., Great…, s. 58.
343 Okey T., The Story of Venice, s. 91.
344 Karpov S.P., L’Impero di Trebisonda, s. 32–34.
345 Hummel H., Morze Śródziemne-orient. Napięcia w strefie granicznej trzech
kontynentów.
346 Maddison A., Democratic…, s. 21.
347 Rozmowy autora z przedstawicielami chińskich firm i instytucji – 2017–2018.
348 King C., Odessa. Geniusz i śmierć w mieście snów, Warszawa 2016, s. 22–23.
349 Tamże, s. 24.
350 Herodot, Dzieje, Warszawa 2002, s. 246.
351 Cauis Plinius Secundus (K. Pliniusz Starszy), Historyi naturalnej ksiąg XXXVII, Poznań

1845, za King C. Odessa, s. 25, w polskim wydaniu nie znaleziono tego fragmentu.
352 Rozmowy rodzinne autora z ludźmi z Kresów RP.
353 King C., Odessa…, s. 25–26.
354 Owidiusz, Tristia, Poems of Exile, New York 1994, 3.13.28.
355 Zob. więcej: Pachymérès G., Relations historiques, Paris 1984.
356 Polo M., Opisanie świata, Warszawa 1954, s. 539, [za:] King C., Odessa…, s. 27.
357 King C., Odessa…, s. 28.
358 Honcharuk T.H. (red.), Istorija Chadżibeja (Odiessy), 1415–1796, gg. W dokumientach,
Odiessa 2000, s. 5–8.
359 King C., Odessa…, s. 30.
360 Beauplan W., Opisanie Ukrainy, [w:] Z. Wójcik (red.), Eryka Lassoty i Wilhelma
Beauplana opisy Ukrainy, Warszwa 1972, s. 108.
361 Grygiel J.J., Great…, s. 117.
362 Zob.: http://stosunki-miedzynarodowe.pl/slownik/49-c/469-ciesniny-czarnomorskie
(dostęp: 22.07.2017).
363 Zob.: http://www.tvp.info/22864663/turcja-blokuje-rosyjskie-okrety-krazownik-moskwa-
obserwowany (dostęp: 25.04.2016).
364 Strausz-Hupe R., Geopolitics. The Struggle for Space and Power, New York 1942.
365 Rozmowy z Philem Petersenem z The Potomac Foundation, Waszyngton 2015–2017.
366 Zob.: http://csbaonline.org/research/publications/airsea-battle-concept (dostęp:
10.02.2015); http://www.viribus-unitis.com.pl/2014/11/raport-csba-a-sprawa-polska/ (dostęp:
02.12.2014).
367 Mackinder H., Britain and British Seas, Oxford 1902; Mackinder H., Democratic Ideals
and Reality, Londyn 1919; Mackinder H., The Geographical Pivot of History, [w:] „The
Geographical Journal”, t. XXIII, nr 4, kwiecień 1904.
368 Spykman N., America’s…, s. 98.
369 Mahan A.T., The Influence of Sea Power Upon the French Revolution and Empire
1793–1812, Boston 1892; Mahan A.T., The Influence of Sea Power Upon History 1660–1783,
Boston 1980; Mahan A.T., The Interest of America in Sea Power. Present and Future, Boston
1897; Mahan A.T., Naval Strategy, Boston 1911; Mahan A.T., The Problem of Asia and its
effects Upon international policies, Boston 1900; Mahan A.T., Die weisse Rasse und die
Seemacht, Wiedeń-Lipsk 1908; März J., Die Ozeane in der Politik und Staatenbildung,
Breslau 1931.
370 Vigarie A., Géostrategie des oceans, Paryż 1990.
371 Spykman N., America’s…, s. 99.
372 Zob.: Lambert N., Sir John Fisher’s Naval Revolution (Studies in Maritime History),
South Carolina University Press 2002.
373 Spykman N., America’s…, s. 99.
374 Siewert W., Die britische Seemacht, Lipsk 1939; Siewert W., Seemacht USA, Lipsk
1943.
375 Spykman N., America’s…, s. 101.
376 Spykman N., America’s…, s. 102.
377 Maddison A., Democratic…, s. 21.
378 Maddison A., Democratic…, s. 21.
379 Maddison A., Democratic…, s. 21.
380 Spykman N., America’s…, s. 104.
381 Zob. w szczególności Spykman N., America’s…, s. 105.
382 Wraga R., Geopolityka, strategia i granice, Rzym 1945, s. 4.
383 Tamże, s. 3.
384 Rozmowy autora w Waszyngtonie, CEPA i Warszawie, maj 2017.
385 Rozmowy autora w Waszyngtonie 2015–2017 i Warszawie 2017–2018,
https://geopoliticalfutures.com/intermarium-three-seas/; https://geopoliticalfutures.com/the-
next-chapter-for-the-intermarium/; https://world view.stratfor.com/article/revival-intermarium-
poland-can-talk-talk-can-it-walk-walk; https://www.youtube.com/ watch?v=bLIDoGFGhnU
(dostęp: 11.08.2017).
386 Zob.: https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/9742/1/04_kaniecki.pdf;
http://www.poselska.nazwa.pl/wieczorna2/lechia/1150-lat-historii-polski-skad-ta-data (dostęp:
12.11.2017).
387 Pawłowski S., Geografia Polski, s. 4.
388 Tamże, s. 5.
389 Wraga R., Geopolityka…, s. 4.
390 Romer E., s. 40.
391 Wraga R., Geopolityka…, s. 4.
392 Schussburner J., Der ewige Machtkampf. Geopolitik und die Lehren des Kautilya,
Criticon, wrzesień–październik 1992.
393 Moczulski L., Geopolityka…, s. 315.
394 Wraga R., Geopolityka…, s. 5.
395 Zob.: Zorgbibe C., Geopolitique contemporaine, Paryż 1986.
396 Moczulski L., Przedmowa, s. 7, [w:] Eberhardt P., Słowiańska geopolityka, Kraków
2017.
397 Moczulski L., Przedmowa…, s. 7.
398 Tamże, s. 8.
399 Wraga R., Geopolityka…, s. 7.
400 Célérier P., Géopolitique et géostratégie, Paryż 1955.
401 Moczulski L., Przedmowa…, s. 8.
402 Moczulski L., Geopolityka…,s. 353.
403 Moczulski L., Przedmowa…, s. 9.
404 Wraga R., Geopolityka…, s. 9.
405 Tamże., s. 8.
406 Warto przytoczyć straty, jakie były skutkiem samej tylko niemieciej okupacji, nie licząc
sowieckiej w latach 1939–1945, i to dotyczącej samej Polski, nie licząc innych państw
pomostu bałtycko-czarnomorskiego, które były głównym teatrem działań wojennych na
Wschodzie: życie straciło łącznie 6 mln 28 tys. obywateli RP, w tym 644 tys. wskutek
bezpośrednich działań wojennych. Polska straciła 220 mieszkańców na każdy tysiąc. W
porównaniu: USA – 2,9; Belgia – 7, Wielka Brytania – 8, Francja – 15, Holandia – 22, ZSRS –
116. Spośród przeszło 200 tys. dzieci odebranych rodzicom w celach germanizacyjnych po
wojnie powróciło do kraju 10–15 proc. Trwałym kalectwem dotkniętych zostało 590 tys. osób,
a na gruźlicę zachorował 1 mln 140 tys. osób. Do prac niewolniczych wywieziono ogółem 2
mln 460 tys. osób, wysiedlono łącznie 2 mln 478 tys. obywateli RP. Straty majątku
narodowego przekroczyły 38 proc. stanu z 1939 r. Zniszczono i zrabowano 43 proc. dorobku
kulturowego Polski, a biblioteki straciły 66 proc. zbiorów; potencjał polskiej pracy przymusowej
w Rzeszy wynosił 32 600 tys. lat roboczych. Straty w wyniku terroru okupacyjnego wyniosły
89,3 proc. wszystkich strat ludzkich w okresie II wojny światowej. Dane za: Biuro
Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów, sprawozdanie w przedmiocie strat
i szkód wojennych w latach 1939–1945, Warszawa, styczeń 1947, s. 5.
407 Wraga R., Geopolityka…, s. 31.
408 Zob.: https://www.youtube.com/watch?v=Ts_MOmaEO4s (dostęp: 15.12.2017).
409 Dane za: Moczulski L., Geopolityka…,s. 543.
410 Dane za: Moczulski L., Geopolityka…,s. 543.
411 Simon L., The Spectre of a Westphalian Europe?, Whitehal Papers 90:1, 2017, s. 2.
412 Roskin M.G., The New Cold War, Parameters, t. 44, nr 1, 2014.
413 Simon L., The Spectre…, s. 4.
414 Reed J.A., Germany and NATO, Washington DC, 1987.
415 Simon L., The Spectre…, s. 3.
416 Thatcher M., Europe’s Political Architecture, wypowiedź w Hadze 15 maja 1992.
417 Schauble W., Eurozone at a Crossroads (Again), wypowiedź w Bookings Institute,
Waszyngton, 16 kwietnia 2015.
418 Zob.: http://www.newsweek.pl/polska/sikorski-o-roli-niemiec-w-europie--dominacja-nie-
-wiodaca-ro
la-tak,91842,1,1.html (dostęp: 13.05.2012).
419 Simon L., The Spectre…, s. 27.
420 Mackinder H.J., Britain and British Seas, Oxford 1902; Mackinder H.J., Democratic
Ideals and Reality, Londyn 1919; Mackinder H.J., The Geographical Pivot of History, [w:] „The
Geographical Journal”, t. XXIII, nr 4, kwiecień 1904.
421 Doświadczenia osobiste autora 2013–2018.
422 Doświadczenia osobiste autora 2013–2018.
423 Eberhardt P., Koncepcja…, s. 253.
424 Doświadczenia osobiste autora 2013–2018.
425 Rozmowy z licznymi amerykańskimi ekspertami, w tym z Wessem Mitchellem – maj
2017 r., siedziba CEPA, Waszyngton. Wess Mitchell 19 lipca 2017 r. został nominowany na
zastępcę sekretarza stanu (Assistant Secretary) do spraw Europy i Eurazji i zatwierdzony na
tym stanowisku przez Senat USA we wrześniu 2017 r.
426 Steuckers R., Visions géopolitiques de Jirinovski, [w:] „Europe Nouvelles” nr 1.
427 Dugin A., Ot sakralnoj gieografii k gieopolitikie (Od świętej geografii do geopolityki),
„Elementy” nr 4.
428 Za: Eberhardt P., Koncepcja…, s. 252.
429 Dokładnie zdanie z Mackindera w języku angielskim: Who rules Eastern Europe
commands the Heartland. Who rules the Heartland commands the World Island. Who rules
the World-Island commands the world.
430 Moczulski L., Przedmowa…, s. 18 i nast.
431 Tamże, s. 20–21.
432 Pobóg-Malinowski W., Najnowsza historia polityczna Polski 1914–1939, t. II, wyd.
Świderski, Londyn,
s. 400–401.
433 Tamże, s. 400–401.
434 Zob. także na ten temat: Józef Mackiewicz, Lewa wolna.
435 Davies N., Orzeł biały, czerwona gwiazda, Kraków 1997, s. 70.
436 Zob. też: Józef Mackiewicz, Lewa wolna.
437 Blouet B., Sir Halford Mackinder as British high commissioner to south Russia
1919–1920, [w:] „Geographi-
cal Journal” 142, London 1976, s. 228–236.
438 Eberhardt P., Koncepcja…, s. 256.
439 Pisał je na pokładzie krążownika HMS „Centaur” na redzie portu w Marsylii.
440 Gray C., Sloan G., Geopolitics, Geography and Strategy, London 1999, s. 30.
441 Za: Eberhardt P., Koncepcja Heartlandu Halforda Mackindera, [w:] „Przeglad

Geograficzny” 2011, nr 83,


s. 251–266.
442 Był nim James Fairgrieve, [za:] Eberhardt P., s. 252.
443 Cohen S.B., Geography and Politics in a World Divided, New York 1963; Cohen S.B.,
Global Political Change in the Post-Cold War Era, [w:] „Annals of the Association of American
Geographers”, 1991, nr 4; Cohen S.B., A New Map of Geopolitical Equilibrium, [w:] „Political
Geography Quarterly”, 1982, nr 1.
444 Mackinder H.J., Britain…; Mackinder H.J., Democratic…; Mackinder H.J., The
Geographical….
445 Eberhardt P., Koncepcje…, s. 259–261.
446 Zoppo C.E., Zorgbibe C., On Geopolitics: Classical and Nuclear, Dodrecht 1985.
447 Zob. też: Haushofer K., Welt in Gärung, Gustav Fochler-Hauke, Lipsk 1937, tu m.in. G.
Fochler-Hauke Międzyeuropa jako strategia drgań etnicznych i politycznych, Kurt Wiersbitzky.
448 Eberhardt P., Koncepcje, s. 262.
449 Zob.: https://www.youtube.com/watch?v=Ts_MOmaEO4s (dostęp: 15.12.2017);
https://www.youtube.com/watch?v=u-vUqvc3bB0 (dostęp: 11.12.2017).
450 Zänkers A., Die Welt als Ganzes. Renaissance der Geopolitik, „MUT”, marzec–
kwiecień 1991.
451 Zob.: http://aa.com.tr/en/analysis-news/analysis-belt-and-road-project-chinas-new-
vision-and-turkey/ 965994 (dostęp: 15.11.2017);
https://www.dailysabah.com/economy/2017/11/20/belt-and-road-project-to-boost-turkish-
economy-new-envoy-to-china-says-1511345526 (dostęp: 19.11.2017).
452 Mackinder H., Democratic…, s. 110.
453 Mackinder H.J., The Round World and the Winning of the Peace, [w:] „Foreign Affairs”,
XXI, nr 4, lipiec 1943.
454 Spykman N., Geography and Foreign Policy, [w:] „American Political Science Review”,
1938, nr 32.
455 Zob.: http://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management
-and-u.s.-strategy-in-an- (dostęp: 01.05.2017);
http://csbaonline.org/research/publications/why-is-the-world-
so-unsettled-the-end-of-the-post-cold-war-era-and-the-cris (dostęp: 25.05.2017);
http://csbaonline.org/rese
arch/publications/avoiding-a-strategy-of-bluff-the-crisis-of-american-military-primacy (dostęp:
20.03.2017); http://csbaonline.org/research/publications/reinforcing-the-front-line-u.s.-
defense-strategy-and-the-rise-of-
china (dostęp: 01.02.2017).
456 Weber J., Renaissance der Geopolitik, [w:] „Criticon”, styczeń–luty 1992.
457 Mackinder H., Democratic…, s. 1.
458 Kenez P., Civil War in South Russia, s. 307.
459 Wrangel P., Memoirs, s. 320–326.
460 King C., O północy w Pera Palace. Narodziny współczesnego Stambułu, Wołowiec
2016, s. 103–106.
461 Dostojewski F, Zimowe notatki o wrażeniach z lata, Warszawa 2010, s. 24.
462 Gray C., Modern Strategy, New York 1999, s. 28–29.
463 Brzeziński Z., The Grand Chessboard, s. 46.
464 Słynne ponoć były w Związku Sowieckim historie związane z przewożeniem liniami
pasażerskimi wraz z pasażerami inwentarza żywego czy inne tego rodzaju barwne społeczne
zdarzenia – rozmowa autora ze Sławomirem Majmanem, Warszawa, luty 2018.
465 Marshall T., Prisoners of Geography, London 2015, s. 11.
466 Cohen S., Geography and Politics in a World Divided, New York 1963, s. 211.
467 March G.P., Eastern Destiny: Russia in Asia and the North Pacific, Westport, s. 1.
468 Pipes R., Rosja carów, Warszawa 2012, s. 2–3.
469 Kaplan R., Revenge of Geography, s. 158.
470 Tamże.
471 March P., Eastern…, s. 4–5.
472 Pipes R., Rosja…, s. 4.
473 Pipes R., Rosja…, s. 6–7.
474 Davis F., The Atlantic System…; Parmelee M., Blockade and Sea Power…; Elleman
B.A., Paine S.C.M., Naval Blockades and Seapower…
475 Zob. więcej: Scott H.F., Sokolovsky V.D., Soviet Military Strategy; Luttwak E.N., The
Grand…
476 Lincoln, The Conquest of a Continent, s. 57.
477 Pipes R., Rosja…, s. 20.
478 March P., Eastern…, s. 18.
479 Kaplan R., Revenge…, s. 159.
480 Billington J.H., The Icon and The Axe: An Interpretative History of Russian Culture,
New York 1966, s. 11.
481 Longworth P., Russia, The Once and Future Empire from Prehistory to Putin, New
York, s. 1.
482 Kaplan R., Revenge…, s. 160.
483 Pipes R., Rosja…, s. 9–10.
484 Wozniesienski S.W., Ekonomika Rossii XIX–XX w. w cyfrach, Leningrad 1924.
485 http://navtur.pl/place/news/44,jak-z-jeziora-aralskiego-zrobiono-kaluze (dostęp:
10.12.2014).
486 Pipes R., Rosja…, s. 15.
487 Koneczny F., Dzieje Rosji, Warszawa 1921, s. 7.
488 Tamże, s. 8.
489 Koneczny F., Dzieje…, s. 9.
490 Tamże.
491 Koneczny F., Dzieje…, s. 14.
492 Istniała wtedy wielka przewaga cywilizacyjna Rusi Kijowskiej nad ówczesną raczkującą
Polską – początki ruskiego piśmiennictwa datują się na początek XI w. – latopis ruski już w
1039 r., gdy tymczasem pierwsza książka napisana przez Polaka i to nie po polsku, lecz po
łacinie, to Kronika Kadłubka z ok. 1208 r. Podnieprze stało też niewątpliwie wyżej
ekonomicznie, istniał tam poważny handel i kwitły miasta, kiedy w Polsce zaledwie pojawiały
się proste podgrodzia. Choć warto dodać – na co zwraca uwagę Koneczny, że w izolowanej
od szlaków wareskich Polsce niewolnika tylko kupowano, lecz nie sprzedawano – źródło:
Koneczny F., Dzieje…, s. 16 i nast.
493 Koneczny F., Dzieje…, s. 27.
494 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian Empire: Space, People,
Power, 1700–1930, Bloomington 2007.
495 Zob. więcej: Lieven D., Russia. Volume II: Imperial Russia 1689–1917, Cambridge
2006.
496 Koneczny F., Dzieje…, s. 32–33.
497 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
498 Koneczny F., Dzieje…, s. 39.
499 Tamże, s. 23.
500 Lincoln W.B., The Conquest of a Continent, s. 19.
501 Kaplan R., Revenge…, s. 161.
502 Tamże, s. 162.
503 Koneczny F., Dzieje…, s. 99.
504 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
505 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
506 Kaplan R., Revenge…, s. 165.
507 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
508 Kaplan R., Revenge…, s. 168.
509 Rozwój – Mary (Merw) wynikał i wynika również z korzystnego położenia na
skrzyżowaniu ważnych szlaków transportowych: wodnych (rzeka Murgab i Kanału
Karakumskiego), drogowych (połączenia drogowe na zachód do stołecznego Aszchabadu, na
północ do Turkmenabatu i na południe przez Serhetabat do granicy z Afganistanem) i
kolejowych (na zachód do stolicy, na północ do Turkmenabatu i na południe do
przygranicznego miasta Serhetabat).
510 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M, Remnev A., Russian…
511 Wieloletni minister wojny na przełomie XIX i XX w. oraz dowódca armii rosyjskiej na
Dalekim Wschodzie, następnie w Europie i w Azji Środkowej, prominentna postać
przedrewolucyjnej Rosji.
512 Za: Studnicki W., Rosja Sowiecka w polityce światowej, Wilno 1932, s. 1.
513 Zob. więcej: Burbank J., Hagen N., Remnev A., Russian…
514 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
515 Kaplan R., Revenge…, s. 155.
516 Rozmowa autora z Ridvanem Bari de Urcosta, Tatarem krymskim, luty 2018.
517 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
518 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
519 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
520 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
521 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
522 Zob. więcej: tamże.
523 Marshall T., Prisoners…, s. 13.
524 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
525 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
526 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
527 Marshall T., Prisoners…, s. 25.
528 Za: Studnicki W., Rosja Sowiecka w polityce światowej, Wilno 1932, s. 2–3.
529 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian …
530 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 3.
531 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 3.
532 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
533 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
534 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 4.
535 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
536 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 6.
537 Dlatego prasa amerykańska nie lubiła powstania styczniowego twierdząc na przykład,
że prawdziwym powodem insurekcji była reforma włościańska, której polskie klasy
posiadające nie chciały przeprowadzić,
[za:] Studnicki W., Rosja…, s. 7.
538 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 7.
539 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
540 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 8.
541 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
542 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
543 Zob. więcej: Lieven D., Russia…
544 Zob. więcej: Burbank J., Hagen M., Remnev A., Russian…
545 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 9.
546 Za: tamże, s. 10.
547 Za: tamże.
548 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 11.
549 Maddison A., The World Economy, Development Centre Seminars 2001, s. 155.
550 Kaplan R., Revenge…, s. 175.
551 Maddison A., The World…, s. 158.
552 Tamże, s. 160.
553 Brzeziński Z., The Grand Chessboard: American Primacy and Its Geostrategic
Imperative, New York 1997, s. 98.
554 Erickson J., Russia Will Not Be Trifled With: Geopolitical Facts and Fantasies, in
Geopolitics; Gray C., Sloan G., Geography and Strategy, London 1999, s. 242–243, 262.
555 Kaplan R., Revenge…, s. 177.
556 Tamże, s. 183.
557 Hiro D., Inside Central Asia. A Political and Cultural History of Uzbekistan,
Turkmenistan, Kazachstan, Kyrgystan, Tajikistan, Turkey and Iran, New York 2009, s. 205.
558 Olcott M.B., The Kazachs, s. 273.
559 Bracken P., Fire in the East: The Rise of Asian Military Power and the Second Nuclear

Age, New York 1999, s. 17.


560 https://www.osw.waw.pl/sites/default/files/pw_67_uzaleznieni-od-konfliktu_net_0.pdf
(dostęp: 28.10.2017).
561 https://www.osw.waw.pl/sites/default/files/pl_prace_49_federacja_bez_net.pdf (dostęp:
29.04.2014).
562 Marshall T., Prisoners…, s. 26–27.
563 Zob. artykuły Wojciech Jakóbik – https://wjakobik.com/.
564 Więcej zobacz: http://biznesalert.pl/jakobik-pap-nord-stream-2-niemcy/ (dostęp:

19.01.2018); https://www.
bankier.pl/wiadomosc/Jakobik-Bitwa-o-Nord-Stream-2-rozegra-sie-jesienia-7570643.html
(dostęp: 02.02.2018); http://tvn24bis.pl/wideo/jakobik-o-budowie-nord-stream-2,1693367.html
(dostęp: 27.12.2017); http://www.cire.pl/item,151691,1,0,0,0,0,0,jakobik-gazociag-nord-
stream-2-moze-byc-dla-europy-destabilizujacy-jak-brexit.html (dostęp: 25.09.2017);
https://www.pism.pl/zalaczniki/Kupich_recenzja.pdf (dostęp: 28.12.2008);
https://wjakobik.com/tag/rosnieft/ (dostęp: 01.07.2018); https://wjakobik.com/2018/01/ (dostęp:
30.01.2018); http://www.rp.pl/Publicystyka/306259948-Jakobik-Gazprom-i-geopolityka.html
(dostęp: 25.06.2017).
565 https://geopoliticalfutures.com/russias-strategy-built-illusion/ (dostęp: 18.07.2017).
566 Przeki i Lachy to pogardliwe określenie na Polaków wśród Rosjan i Ukraińcow;
Chachły to pogardliwe określenie na Ukraińców wśród Rosjan; Bulbasze to z kolei pogardliwe
określenie na Białorusinów; Ruscy i Moskale zaś na Rosjan; wreszcie Kacapy – na
wszystkich przedstawicieli imperium sowieckiego. Wszystkich łączy tygiel losu wynikający z
nieuniknionej walki o przestrzeń i wpływy na pomoście bałtycko-czarnomorskim i w Europie
Wschodniej.
567 Koneczny F., Dzieje…, s. 6.
568 Koneczny F., Dzieje…, s. 6.
569 LeDonne J.P., The Geopolitical Context of Russian Foreign Policy: 1700–1917, s. 1.
570 LeDonne J.P., The Geopolitical Context of Russian Foreign Policy: 1700–1917, s. 4.
571 Termin polityka dotycząca bliskiej zagranicy został ukuty przez Brytyjczyków w ich
pograniczu północno-zachodnim oddzielającym Afganistan od dzisiejszego Pakistanu, później
efektywnie przejęli go Rosjanie. Masy lądowe w Eurazji są archetypicznym miejscem do
prowadzenia tego rodzaju rozważań.
572 Westcott A. (red.), Mahan on Naval Warfare, Boston 1941, s. 256–275.
573 Lattimore O., Inner Frontiers of China, New York 1940, s. 244–245.
574 Koneczny F., Dzieje…, s. 66.
575 Dzieje Polski, t. 3, 1340–1468. Królestwo zwycięskiego orła, Warszawa, 2017; patrz
także: https://www.youtube.com/watch?
v=_bv0jIseumw&list=PLux4R99nKMNMh2Zyvk5sTnKU6oLX7CCvt (dostęp: 17.04.2013).
576 Inflanty Polskie to część południowo-wschodnia Inflant, która została przy Polsce po
walkach polsko-
-szwedzkich; północno-zachodnia część całych Inflant przypadła Szwecji (1621), co zostało
potwierdzone rozejmem altmarskim (1629) i następnie pokojem oliwskim (1660). W 1721
Szwedzi stracili swoją część Inflant na rzecz Rosji. Po pierwszym rozbiorze Polski w roku
1772 Inflanty Polskie przyłączono do Imperium Rosyjskiego. Całość Inflant znalazła się pod
panowaniem Rosji w wyniku III rozbioru w roku 1795.
577 Stribrny W., Die Russlandpolitik Friedrichs des Grossen 1764–1786, Wurzburg 1966,
s. 17–20.
578 Marshall T., Prisoners…, s. 6.
579 Wraga R., Geopolityka, strategia i granice, Ancona, s. 11.
580 Tamże, s. 19.
581 Wraga R., Geopolityka…, s. 11.
582 Wraga R., Geopolityka…, s. 16.
583 Tamże, s. 18.
584 Wraga R., Geopolityka…, s. 21.
585 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 11.
586 Tamże, s. 13.
587 Zob. szczegółowy opis wystąpień, [za:] tamże, s. 15.
588 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 21.
589 Tamże, s. 22.
590 Za: Studnicki W., Rosja…, s. 24.
591 Tamże, s. 26.
592 Admirała mieli ochraniać żołnierze Korpusu Czechosłowackiego, którym ententa
powierzyła go pod opiekę. Jednakże w zamian za zapewnienie swobody ewakuacji korpusu
przez rejon Irkucka oraz Bajkału, jego dowództwo wydało Kołczaka oraz ewakuowane przez
niego carskie rezerwy złota Ośrodkowi Politycznemu
– Politcentr, powołanemu 24 grudnia w Irkucku. Po przejściu Politcentru irkuckiego 21
stycznia pod kontrolę bolszewików, 7 lutego 1920 r. w Irkucku po sześciodniowym śledztwie
Kołczak został przez nich rozstrzelany bez procesu na rozkaz z Moskwy.
593 Studnicki W., Rosja…, s. 40.
594 Shaw D.J.B., Russia in the Modern World, A New Geography, Oxford 1999, s. 22–23.
595 Kaplan R., Revenge…, s. 172.
596 Wraga R., Geopolityka…, s. 15.
597 Studnicki W., Rosja…, s. 42.
598 Studnicki W., Rosja…, s. 60–61.
599 http://nczas.com/2010/05/03/pilsudski-mial-zginac-w-zamachu/ (dostęp: 03.05.2010);
https://opinie.wp.pl/
terroryzm-ukrainski-w-ii-rzeczpospolitej-6126041194342529a (dostęp: 12.08.2016).
600 Wraga R., Geopolityka…, s. 25.
601 Zob. więcej: Kośmider T., Planowanie wojenne i przygotowanie obronne II
Rzeczypospolitej. Studia i Materiały, AON, Warszawa 2012.
602 Wraga R., Geopolityka…, s. 6 i 26.
603 Na ten temat: Wyszczelski L., Polska myśl wojskowa, 1914–1939, Warszawa 1988;
oraz Łowczowski G., Polska doktryna wojenna 1919–1939, Londyn 1960.
604 Stachiewicz W., Wierności dochować żołnierskiej, Warszawa 1998, s. 336–338, [za:]
Matuszak Z., Planowanie operacyjne na kierunku wschodnim w pracach inspektorów armii
wojska polskiego.
605 Szubański R., Plan operacyjny „Wschód”, Warszawa 2010; Grzela C., Kampania

polska 1939 roku: początek II wojny światowej, Warszawa 2008.


606 Tamże.
607 Matuszak Z., Planowanie operacyjne na kierunku wschodnim w pracach inspektorów
armii wojska polskiego, s. 108 oraz Mirowicz R., Edward Rydz-Śmigły: działalność polityczna i
wojskowa, Warszawa 1988; Pertek J., Wielkie dni małej floty, Warszawa 1987; Praca
zbiorowa, Wojna Obronna Polski 1939, Warszawa 1979; Szubański R., Plan operacyjny
„Wschód”, Warszawa 1994; Watt R., Gorzka chwała: Polska i jej los 1918–1939, Warszawa
2005; Zarzycki P., Plan mobilizacyjny „W”, Wykaz oddziałów mobilizowanych na wypadek
wojny, Pruszków 1995.
608 Cohen S., Geography…, New York 1964; Fiderkiewicz A., Podboje Stalina. Historia i
polityka, s. 39 i nast.
609 Tamże.
610 Fiderkiewicz A., Podboje…, s. 40.
611 W literaturze polskiej ten temat wyraziście poruszał w swoich powieściach Józef
Mackiewicz – Droga donikąd, Kontra i Nie trzeba głośno mówić.
612 Wraga R., Geopolityka…, s. 28–32.
613 Rościszewski M., Geopolityczny wymiar pomostu bałtycko-czarnomorkiego, [w:]
„Rocznik Towarzystwa Naukowego Warszawskiego”, 2000, s. 62–63 i 69–87.
614 Cisek J., Łukasiak A., Wielcy Polacy: Józef Piłsudski, dodatek do „Gazety Wyborczej”,
12 maja 2011.
615 Narodową Demokracją nazywa się powszechnie ruch społeczny i obóz polityczny,
który powstał w ostatniej ćwierci XIX w. na podstawie myśli politycznej Jana Ludwika
Popławskiego, Zygmunta Balickiego i Romana Dmowskiego. Ruch rozwijał się wokół redakcji
warszawskiego „Głosu” i Ligi Narodowej, która była pierwszą organizacją młodego obozu. W
1895 r. ruszyło najważniejsze pismo środowiska „Przegląd Wszechpolski”. W 1897 r.
powstaje Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe, początkowo nielegalne, później
zalegalizowane we wszystkich zaborach. Podczas I wojny światowej Narodowa Demokracja
zajmuje (nie bez różnic poglądów wewnątrz stronnictwa) stanowisko „prorosyjskie”, co jest
konsekwencją założeń ideologicznych sformułowanych jeszcze pod koniec poprzedniego
wieku. Dmowski, niekwestionowany lider narodowców, uznawał Niemcy za główne
niebezpieczeństwo dla polskości, a to ze względu na cywilizacyjną wyższość oraz
atrakcyjność kultury niemieckiej. Po militarnym zwycięstwie nad bolszewicką Rosją, ale też w
konsekwencji politycznej klęski „wyprawy kijowskiej”, ukształtowała się wschodnia granica
Polski rzeczywiście oparta raczej na założeniach Dmowskiego niż Piłsudskiego – zob.:
Wasiutyński W., Źródła niepodległości, [w:] Dzieła wybrane, t. 1, Warszawa 1998, s. 289; oraz
[za:] Madras T., Między Odrą a Dnieprem. Myśl geopolityczna narodowej demokracji do 1922
roku, Economy and Management, 1/2009, s. 23.
Pierwszym, który sformułował założenia geopolityki Narodowej Demokracji był Jan Ludwik
Popławski. Uznał on, że niepodległe państwo polskie, jeśli naprawdę ma być suwerenne i
zdolne do samodzielnego istnienia, musi być zbudowane na osi: Śląsk–Pomorze. Już w 1899
r. pisał: „Ta przyszła Polska, dla której żyjemy i pracujemy, ta Polska, której być może nawet
nie będziemy oglądać, ale którą zobaczą nasze dzieci i wnuki, nie byłaby wiele warta nie tylko
bez Poznania, lecz także bez Śląska, bez dostępu do morza, a więc bez Gdańska i Królewca.
Te ziemie, które obecnie należą do Prus, są niezbędnym warunkiem życia państwa polskiego,
tak jak obecnie są niezbędne dla utrzymania potęgi prusko-niemieckiej. W Polityce polskiej i
odbudowaniu państwa napisał o nim Dmowski: „Człowiekiem, który otworzył oczy naszemu
pokoleniu na znaczenie ziem zaboru pruskiego dla przyszłości Polski (...) był Popławski. Do
mnie już tylko należało wyciągnąć z tego założenia konsekwencje dla polityki polskiej”.
Kierunek, który zaproponował Popławski, był zupełnie obcy głównemu nurtowi polskiej myśli
politycznej – i to od „zawsze”. Zerwał on z tradycją, która początek bierze jeszcze w XIV w.
– od unii z Litwą. Od tamtego czasu (choć zdarzały się wyjątki) główny wysiłek państwa
polskiego skierowany był na wschód. Od początku związku z Litwą spadł na Polskę
obowiązek pomocy połączonemu unią sąsiadowi. Wielkie połacie dawnej Rusi decydowały o
politycznym „być albo nie być” dla Wilna i Moskwy – obie stolice pragnęły odegrać rolę
zjednoczyciela ziem ruskich. Tymczasem zachodnie prowincje Polski, utracone jeszcze w
czasie rozbicia dzielnicowego, pozostawały na uboczu zainteresowania władców Polski.
Trzeba pamiętać, że duża część tych obszarów, w szczególności Śląsk, przez wiele stuleci
opierała się germanizacji. Również Prusy, które nigdy do Polski nie należały, były obszarem
silnej kolonizacji polskiej. Na przestrzeni dziejów zdarzały się momenty dogodne dla
odzyskania tzw. Kresów Zachodnich, nawet w XVII wieku; tymczasem jemu przede wszystkim
należy przypisać powstanie programu geopolitycznego Narodowej Demokracji. Powyższe
informacje biograficzne podaję za Wstępem do Wyboru pism J.L. Popławskiego, autorstwa
Teresy Kulak. Zob.: Dmowski R., Polityka polska i odbudowanie państwa, Warszawa 1989, s.
55 i nast. s. 64–65; Dmowski R., Obecny stan Rosji w perspektywie historycznej, [w:]
Dmowski R., Wybór pism, Warszawa 1990, s. 138; Dmowski R., Nasze cele i nasze drogi, [w:]
Dmowski R., Wybór pism, Warszawa 1990, s. 129 i nast., Grabski S., Pamiętniki (t. II),
Warszawa 1989, s. 179–180; Dmowski R., Świat powojenny i Polska, Wrocław 1999, s. 151;
Dmowski R., Nowy okres w dziejach Rosji, [w:] „Przegląd Wszechpolski”, nr 7/1903, s. 488.
616 Grabski S., Pamiętniki, Czytelnik, Warszawa 1989.
617 Za: Madras T., Między Odrą a Dnieprem. Myśl geopolityczna narodowej demokracji do
1922 roku, Politechnika Białostocka, Wydział Zarządzania, Katedra Ekonomii i Nauk
Społecznych.
618 Szerzej na ten temat np.: Pajewski J., Odbudowa państwa polskiego 1914–1918,
Poznań 2005; Garlicki A., Drugiej Rzeczypospolitej początki, Wrocław 1996 i in. Szerzej o
tym: Waskan J., Problem przynależności państwowej ziem byłego Wielkiego Księstwa
Litewskiego w myśli politycznej Obozu Narodowego 1893–1921, Bydgoszcz 2006, s. 200 i
nast.; Roman Dmowski, Świat powojenny i Polska, Wrocław 1999, s. 157.
619 Romer E., Przyrodnicze podstawy polityki historycznej, Lwów 1912, s. 11–12.; [cyt. za:]
Waskan J., Problem przynależności państwowej ziem byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego
w myśli politycznej Obozu Narodowego 1893–1921, Bydgoszcz 2006, s. 165, [za:] Madras T.,
Między Odrą a Dnieprem. Myśl geopolityczna narodowej demokracji do 1922 roku,
Politechnika Białostocka, Wydział Zarządzania, Katedra Ekonomii i Nauk Społecznych
620 Zob.: Żebrowski O., Ogólny zarys przyczyn wzrostu i upadku dawnego państwa
polskiego, Paryż 1847.
621 Wakar W., Dwie teorie, Ziemia, 1913 (ur. 26 sierpnia 1885 w Tambowie, zm. 9 maja
1933 w Warszawie) – działacz niepodległościowy, zaangażowany w prace nad konstytucją
marcową. Współtwórca i pierwszy kierownik Instytutu Gospodarstwa Społecznego, ważnej
placówki naukowo-społecznej Polski międzywojennej. Wieloletni profesor Szkoły Głównej
Handlowej. Jeden z inicjatorów ruchu prometejskiego, orędownik porozumienia Polski z
narodami Europy Środkowej, mającego na celu przeciwstawianie się ekspansjonizmowi
sowieckiemu i niemieckiemu.
622 Między innymi zob.: Wraga, R. Sowiety grożą Europie, Warszawa 1935.

623
Włodzimierz Bączkowski (ur. 26 marca 1905 na Syberii, zm. 19 sierpnia 2000

w Waszyngtonie). Urodził się na Syberii w okolicach jeziora Bajkał, po wybuchu rewolucji

październikowej razem z rodziną przedostał się do Mandżurii, zamieszkał w Harbinie i


ukończył tam gimnazjum. W 1925 r. udało się im wyjechać do Polski. Włodzimierz
Bączkowski rozpoczął wówczas studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego,
równocześnie studiował filologię angielską i sinologię. Podczas studiów nawiązał współpracę
z Instytutem Wschodnim, w 1928 r. założył Orientalistyczne Koło Młodych. Od 1930 r. był
pracownikiem Instytutu Wschodniego, został redaktorem kwartalnika „Wschód-Orient”, a w
1932 r. powołano go na redaktora Biuletynu Polsko-Ukraińskiego, od stycznia 1939 r.
zastąpionego przez miesięcznik „Problemy Europy Wschodniej”. W sierpniu 1939 r. został
zmobilizowany do II Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza, po kampanii wrześniowej
przedostał się do Rumunii i przebywał tam do 1941 r., w tym okresie redagował czasopismo

„Sprawy Sowieckie”. Następnie przez Turcję dostał się do Palestyny i przebywając w Hajfie
pracował w ekspozyturze II Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza, a następnie w Centrum
Informacji na Bliskim Wschodzie i w Akcji Kontynentalnej. Po wojnie Bączkowski znalazł się

w gronie inicjatorów powołania Instytutu Bliskiego i Środkowego Wschodu „Reduta” w

Jerozolimie, gdzie współpracował z prof. Stanisławem Swianiewiczem. Równocześnie pełnił

funkcję honorowego attaché kulturalnego w polskim poselstwie w Bejrucie, w 1955 r.

wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował w Bibliotece Kongresu w


Waszyngtonie.
624
Ignacy Hugo Stanisław Matuszewski (ur. 10 września 1891 w Warszawie, zm. 3

sierpnia 1946 w Nowym Jorku) – minister skarbu II Rzeczypospolitej, pułkownik

dyplomowany piechoty Wojska Polskiego, żołnierz wywiadu wojskowego, członek

Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Zwolennik Józefa Piłsudskiego zaliczany do

tzw. grupy pułkowników. Ciekawostka – ojcem chrzestnym Matuszewskiego był Bolesław

Prus. Studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, architekturę w Mediolanie, prawo w

Dorpacie oraz nauki rolnicze w Warszawie. Podczas I wojny światowej należał do


realizatorów koncepcji Piłsudskiego w Rosji. Od grudnia 1914 r. służył w armii rosyjskiej, m.in.
na stanowisku dowódcy oddziału wywiadowczego. Po rewolucji lutowej i obaleniu caratu w

roku 1917 Matuszewski organizował Zjazd Wojskowych Polaków w Piotrogrodzie, później

uczestniczył w formowaniu Korpusów Polskich w Rosji. W kwietniu 1917 r. był członkiem

Tymczasowego Zarządu Związku Wojskowych Polaków Garnizonu Mińskiego (de facto

Frontu Zachodniego). W grudniu 1917 r. wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Dowbora-


Muśnickiego. Na początku 1918 r. został zaocznie skazany na śmierć przez bolszewików – w
odpowiedzi na wyrok, 18 lutego 1918 r. na czele oddziału Wojska Polskiego zajął Mińsk,
przepędzając z miasta garnizon bolszewicki. 20 lutego 1918 r. został komendantem miasta
Mińska. Na karę śmierci skazali go także Niemcy, dlatego wyjechał do Kijowa. W kwietniu

1918 r. Matuszewski wstąpił do POW, w maju 1918 r. był organizatorem nieudanej próby
przejęcia władzy nad I Korpusem Polskim z rąk Dowbora-Muśnickiego w twierdzy w
Bobrujsku i niedopuszczenia do rozbrojenia korpusu przez Niemców (co nastąpiło po
niepowodzeniu akcji). Po odzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 r. został skierowany
do Oddziału II Naczelnego Dowództwa WP, by w kulminacji wojny polsko-bolszewickiej
zostać w lipcu 1920 r. szefem Oddziału II. Po klęsce bolszewików, Piłsudski podsumował
pracę Matuszewskiego następująco: Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od

wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas.

Uczestniczył w rokowaniach pokojowych w Rydze. Od 2 listopada 1923 do 15 października

1924 r. był słuchaczem III Kursu Doszkolenia Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Po

ukończeniu kursu i uzyskaniu dyplomu naukowego oficera Sztabu Generalnego został


przeniesiony do dyspozycji Ministra Spraw Wojskowych, a następnie wyznaczony na
stanowisko attaché wojskowego w Rzymie. 1 grudnia 1924 r. został awansowany na
pułkownika ze starszeństwem z 15 sierpnia 1924 r. i 19. lokatą w korpusie oficerów piechoty.
Po przewrocie majowym 1926 r. jeden z czołowych reprezentantów prawicy obozu

piłsudczyków. W latach 1926–1928 dyrektor Departamentu Administracyjnego Ministerstwa

Spraw Zagranicznych. W latach 1928–1929 poseł RP w Budapeszcie. W pracach nad


zmianami konstytucyjnymi podjętych pod koniec lat dwudziestych przestrzegał przed
dopuszczeniem mniejszości narodowych do równego z Polakami wpływu na państwo. W
latach 1929–1931 kierownik Ministerstwa Skarbu i Minister Skarbu (w pięciu kolejnych
gabinetach
– od rządu Kazimierza Świtalskiego do rządu Walerego Sławka). W latach 1932–1936
czołowy publicysta „Gazety Polskiej”. Był również redaktorem naczelnym miesięcznika
„Polityka Narodów”. Było to pismo geopolityczne, analizowało politykę zagraniczną
poszczególnych państw, sytuację w najbardziej zapalnych regionach świata oraz miejsce
Polski w świecie. W 1937 r. został odznaczony Złotym Wawrzynem Akademickim Polskiej

Akademii Literatury za zasługi dla dobra literatury. W wrześniu 1939 r. organizator

ewakuacji złota Banku Polskiego (którą osobiście przeprowadził wraz z Henrykiem Floyar-

Rajchmanem) przez Rumunię, Turcję i Syrię do Francji – gdzie przekazał je rządowi

Rzeczypospolitej. Odsunięty od służby państwowej przez rząd gen. Władysława Sikorskiego,


po kapitulacji Francji (czerwiec 1940) wyjechał przez Hiszpanię, Portugalię i Brazylię do
Stanów Zjednoczonych, gdzie dotarł we wrześniu 1941 r. Współorganizator (wraz z
Wacławem Jędrzejewiczem i Henrykiem Floyar-Rajchmanem) Komitetu Narodowego

Amerykanów Polskiego Pochodzenia (KNAPP) i Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce.

Organizator polskiej opinii publicznej w USA przeciw polityce ustępstw wobec żądań Stalina.
Zmarł w Nowym Jorku 3 sierpnia 1946 r.
625 Adolf Maria Bocheński (ur. 13 kwietnia 1909 w Ponikwie, zginął 18 lipca 1944 pod
Ankoną) – polski pisarz i publicysta polityczny, kawaler maltański, podporucznik Polskich Sił
Zbrojnych na Zachodzie. Pochodził z rodziny ziemiańskiej herbu Rawicz. Po maturze
wyjechał do Paryża, gdzie studiował w szkole dla dyplomatów
– École des Sciences Politiques – którą ukończył w czerwcu 1930 r., zajmując w ogólnej
klasyfikacji trzecie miejsce spośród wszystkich studentów pochodzących z ponad dwudziestu
krajów świata. Po powrocie do kraju uzyskał w 1932 r. magisterium z prawa na Uniwersytecie
Jana Kazimierza we Lwowie. W pierwszej połowie lat trzydziestych był aktywnym działaczem
Związku Akademickiego „Myśl Mocarstwowa” . Redaktor i publicysta pism „Bunt Młodych” i
„Polityka”. Uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych polskich pisarzy politycznych
lat trzydziestych XX w. W chwili agresji III Rzeszy na Polskę miał 30 lat. Pragnął wstąpić do
wojska, ale ze względu na zły stan zdrowia nie chciano go przyjąć. Po licznych staraniach
dostał się jako ochotnik do Szwadronu Zapasowego 22 Pułku Ułanów Podkarpackich i walczył
w kampanii wrześniowej. Następnie po agresji ZSRS na Polskę 17 września 1939, wraz ze
swoim pułkiem przeszedł na Węgry, a stamtąd przedostał się do Francji. W Camp de
Coëtquidan ukończył podchorążówkę i z Brygadą Podhalańską wziął udział w bitwie o Narwik.
Tam za męstwo i odwagę otrzymał swój pierwszy Krzyż Walecznych. Po ewakuacji brygady z
Norwegii do Bretanii i kapitulacji Francji przeprowadzał przez Pireneje żołnierzy i oficerów
udających się do Anglii. Po kilku miesiącach wyruszył do Syrii, gdzie wstąpił do Brygady
Karpackiej. Później został przydzielony do Pułku Ułanów Karpackich, z którym bronił Tobruku
i walczył pod Monte Cassino, gdzie został ranny. Jako żołnierz Brygady Karpackiej pisywał do
pisma „Przy kierownicy w Tobruku”. Podchorąży Samodzielnej Brygady Strzelców
Karpackich, a następnie podporucznik Pułku Ułanów Karpackich, dzięki wielkiej odwadze,
powszechnie znanemu lekceważeniu śmierci, ale przede wszystkim koleżeńskiej postawie,
zdobył dużą popularność i szacunek wśród żołnierzy. Zginął przy rozbrajaniu miny pod
Ankoną, co opisał Melchior Wańkowicz w swojej książce Zupa na gwoździu. Odznaczony
Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych.
626 Zob.: Janiszewski M., Polska w obliczu Europy, Warszawa 1935.
627 Zob m.in.: Nałkowski W., Geograficzny rzut oka na dawną Polskę, Warszawa 1887;
Nałkowski W., Terytorium Polski historycznej jako indywidualność geograficzna, Warszawa
1912; Nałkowski W., Materiały do geografii ziem dawnej Polski, Warszawa 1913; Romer E.,
Rola rzek w historii i geografii narodów, Lwów 1901; Romer E., Czy Polska jest krainą
przejściową?, [w:] „Ziemia” 1910, s. 241–243; Romer E., Polska. Ziemia i państwo, Kraków
1917; Romer E., Ziemia i państwo. Kilka zagadnień geopolitycznych, Lwów–Warszawa 1939;
Romer E., Czy Polska była do roku 1939 „krainą przejściową”?, [w:] „Przegląd Geograficzny”
1946, t. XX, s. 1–9.
628 Zob, więcej: Wakar W., Dwie teorie, [w:] „Ziemia” 1913, s. 300–301 i 415–419;
Okulewicz P., Koncepcja „Międzymorza” w ujęciu Włodzimierza Wakara, [w:] „Mazowieckie
Studia Humanistyczne” 2002, nr 2, s. 209
–219; Żebrowski O., Polska. Ogólny zarys przyczyn wzrostu i upadku dawnego państwa
polskiego, Paryż 1847; Żebrowski O., Obraz ogólny postępu społeczeństw ludzkich, Paryż
1879, s. 15; Wraga R. [właśc. J. Niezbrzycki], Sowiety grożą Europie, Warszawa 1935; Wraga
R. [właśc. J. Niezbrzycki], Geopolityka, strategia i granice, Rzym 1945; Potocki R., Koncepcje
geostrategiczne Jerzego Niezbrzyckiego; Bocheński A., Kryzys parlamentaryzmu i nowa
konstytucja, [w:] Król M., Wybór publicystyki, Warszawa 1990, s. 146–148; Bocheński A.,
Trudności polityczne Federacji Środkowoeuropejskiej, Rzym 1944; Bocheński A., Między
Niemcami a Rosją, Warszawa 1937; Kosicka-Pajewska A., Polska między Rosją a Niemcami:
koncepcje polityczne Adolfa Bocheńskiego, Poznań 1992; Ujazdowski K.M., Żywotność
konserwatyzmu. Idee polityczne Adolfa Bocheńskiego, Warszawa 2005; Studnicki W., System
polityczny Europy a Polska, Warszawa 1935; Studnicki W., Daleki Wschód w polityce
światowej, Warszawa 1930; Cenckiewicz S., Z dziejów realizmu, czyli geopolityka w Polsce,
[w:] „Niepodległość” 1996, t. XLVIII, s. 237–255. Por. Strządała G., Opole 2011.
629 Bocheński A., Między Niemcami a Rosją, wyd. I „Polityka”, Warszawa 1937, Wyd. II
Warszawa 1994, s. 127–135.
630 Juliusz Mieroszewski (ps. „J. Calveley”, „Londyńczyk”); ur. 3 lutego 1906 w Krakowie,
zm. 21 czerwca 1976 w Londynie). W latach międzywojennych współredagował w Krakowie
„Ilustrowany Kurier Codzienny”. Specjalizował się w problematyce polityki niemieckiej. W
czasie II wojny światowej w redakcjach pism Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie: „Ku Wolnej
Polsce”, „Orzeł Biały”, „Parada”. Po wojnie pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii. Był
publicystą politycznym „Wiadomości”. W latach 1950–1972 w paryskiej „Kulturze” redagował
stałą Kronikę angielską (jako „Londyńczyk”). Publikował artykuły dotyczące koncepcji
współczesnej polityki światowej – zwłaszcza dotyczące walki z ekspansją komunizmu. Z
redaktorem Jerzym Giedroyciem wymienił ponad 3000 listów. Był również tłumaczem języka
angielskiego (tłumaczył m.in. dzieła George’a Orwella [1984], Bertranda Russella i Arnolda
Toynbeego).
631 Jerzy Władysław Giedroyc (ur. 27 lipca 1906 w Mińsku, zm. 14 września 2000 w

Maisons-Laffitte). Pochodził z książęcego rodu, pieczętującego się herbem Hippocentaurus..


Uczył się w szkołach w Mińsku, Moskwie i Warszawie, dokąd rodzina przeniosła się w 1919 r.
Absolwent Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego w Warszawie (1924). Studiował prawo (w
latach 1924–1929) i historię (1930–1931) na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie studiów
został przyjęty do korporacji akademickiej Patria. Wkrótce został jej prezesem. Po przewrocie
majowym jeden z liderów Myśli Mocarstwowej i Związku Pracy Mocarstwowej. Był m.in.
prezesem Związku Drużyn Ludowych Mocarstwowej Polski. Był też członkiem
konserwatywnego Stronnictwa Prawicy Narodowej. W 1930 r. objął redakcję tygodnika „Dzień
Akademicki”, dodatku do „Dnia Polskiego”. Wkrótce przekształcił pismo w dwutygodnik „Bunt
Młodych”. W 1937 r. pismo zmieniło nazwę na „Polityka” i stało się tygodnikiem. Od 1931 do
1937 r. był żonaty z Rosjanką Tatianą Szwecow (1911–2005). Działał w organizacji
Orientalistyczne Koło Młodych. Od 1930 r. pracował jako sekretarz ministra rolnictwa i reform
rolnych Leona Janty-Połczyńskiego, a następnie wiceministra w tym resorcie Rogera
Raczyńskiego, by w 1936 r. przenieść się do Ministerstwa Przemysłu i Handlu (w 1939 r.
awansowany na naczelnika wydziału prezydialnego). Po wybuchu II wojny światowej
ewakuowany do Rumunii. Tam został sekretarzem ambasadora RP w Bukareszcie Rogera
Raczyńskiego i pozostał na tej placówce także po ewakuacji polskiej ambasady w 1940 r.,
zostając szefem biura polskiego ambasady Chile, która odtąd reprezentowała polskie
interesy. Z Rumunii wyjechał razem z personelem ambasady angielskiej, która w następnym
roku była również ewakuowana – do Turcji. Giedroyc postanowił wstąpić do wojska, wyjechał
więc do Palestyny i został żołnierzem Brygady Karpackiej. Razem z nią brał udział w walkach
w Egipcie i obronie Tobruku. Po połączeniu Brygady z wojskami ewakuowanymi z ZSRS pod
wodzą gen. Andersa, zaczął pracować w Biurze Propagandy 2. Korpusu. To właśnie w wojsku
poznał wielu późniejszych jego współpracowników z „Kultury”, m.in. Józefa Czapskiego. W
1944 r. został skierowany na kurs oficerski do ośrodka szkoleniowego w Gallipoli; później
pracował tam jako oficer wychowawczy, aby w roku następnym zostać wezwany do Londynu,
w celu objęcia posady w Departamencie Kontynentalnym Ministerstwa Informacji Rządu RP
na Uchodźstwie. Niebawem jednak złożył dobrowolną prośbę o przeniesienie z powrotem do
armii gen. Andersa. W ten sposób znalazł się w Rzymie, gdzie w 1946 r. założył Instytut
Literacki, w ramach którego – po przenosinach do Paryża – wydawał w latach 1947–2000
miesięcznik „Kultura”, a od 1962 r. „Zeszyty Historyczne” (których wydawanie kontynuowane
było aż do śmierci jego brata Henryka Giedroycia w 2010 r.).
632 Mieroszewski J., Rosyjski „kompleks Polski” i obszar ULB, [w:] „Kultura” 1974, nr
9(324).
633 Kaplan R., Revenge…, s. 136.
634 M. Hruszewski, „Galicja i Ukraina”, 1906.
635 Michnowski M., Samostijna Ukraina, Lwów 1900.
636 Kubijovyč V., Atlas Ukraini i sumiežnich kraiv, Ukrainskyj Vydavnyčyj Institut, Lviv

1937–1938; Geografija ukraińskich i sumiežnich ziemiel, T.I., Zagalnaja geografija, Ukrainskij


Vydavnyčyj Institut, Lviv 1996; Naukovi praci, T.I, (red.) O. Šablij, Naukowe Tovaristwo im.
Ševčenka v Evropi, Pariž-Lviv; Kubijovych V., Etnographic Map of the Southwestern Ukraine
(Halyčyna-Galicia), Ševčenko Scientific Society Institute of National Research, München
1952; Kubijowytsch W., Historischer Atlas der Ukraine, Ein deutsches Dokument aus dem
Jahr 1941, Harrassowitz Verlag Wiesbaden, Munich-Paris 1993.
637 Rudnickij S., Korotka geografija Ukraini, z drukarni 1-oi Kijv Drukarskoj Spiłki, Kijv-Lviv,
1924, Osnovi ziemlieznanija Ukraini, nakładem Ukrainskogo Pedagogičnogo Tovaristva, Lviv.;
Rudnitsky S., Ukraine. The Land and its People, Ukrainian Alliance of America, New York;
Rudnyćkyj S., Ukraina und die Ukrainer, Verlag des Allegemeinen Ukrainischen Nationalrates,
Wien 1916; Ukraina. Land und Volk, Verlag des Bundes zur Befreiung der Ukraina, Wien.
638 Doncow D., Mižnarodne połoženia Ukrajiny i Rosija, Kijów 1918; Doncow D.,
Ukrajinska deržavna dumka i Jevropa, Kijów 1918; Doncov D., Pidstavi našoj polityki,
Vidavnictwo Dopcovič, Viden 1921.
639 Łypa J., Pryznaczennia Ukrajiny (Przeznaczenie Ukrainy), 1938; Łypa J.,
Czornomorśka doktryna (Doktryna czarnomorska), 1940; Łypa J., Rozpodił Rosiji (Podział
Rosji), 1941.
640 Maddison A., s. 175.
641 http://carnegieendowment.org/2012/03/09/underachiever-ukraine-s-economy-since-
1991-pub-47451 (dostęp: 12.03.2009).
642 Tamże.
643 http://carnegieendowment.org/2012/03/09/underachiever-ukraine-s-economy-since-
1991-pub-47451 (dostęp: 12.03.2009).
644 Tamże.
645 https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-europe-
whole-and-free/publi cation (dostęp: 16.02.2017), s. 15.
646 Film o prezydencie Putinie, reż. Sołowiow https://www.youtube.com/watch?
v=yBYCG5MQ_YU (dostęp: 21.12.2015).
647 Antagonizm wobec USA: 81 proc. negatywnie w sondażu i jedynie 15 proc.
pozytywnie; 25 proc. negatywnie wobec UE w 2015 r., podczas gdy w 2013 tylko 1 proc.
negatywie wobec UE, ergo negatywne nastawienie do Zachodu więc rośnie – źródło:
https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-europe-whole-and-
free/publication (dostęp: 16.02.2017), s. 15 i nast.
648 Pipes R., Russian Conservatism and Its Critics: A Study in Political Culture, New
Haven 2005, s. 24–26.
649 Rozmowy autora z amerykańskimi ekspertami od bezpieczeństwa w Eurazji, marzec
2018, Warszawa.
650 Weir F., KGB Influence Still Felt in Russia, The Christian Science Monitor, 30.12.2003.
651 https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-europe-
whole-and-free/publi cation (dostęp: 16.02.2017), s. 15.
652 Tamże, s. 17.
653 Odon W., The Collapse of the Soviet Military, New Haven 1998.
654 http://www.dia.mil/Portals/27/Doc…
uments/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Milit
ary%20Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 06.09.2016), s. 9.
655 Dick C.J., A Bear Without Claws: The Russian Army in the 1990s, [w:] „The Journal of
Slavic Military Studies”, t. 10, nr 1, march 1997, s. 1–2.
656
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Militar
y%20Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 06.09.2016), s. 10.
657 Shurygin V., The Russian Army: Chronicle of Collapse, 6.11.2006.
658 Barabanow M., Russia’s New Army, CAST, Moskwa 2011, s. 6.
659 https://www.gfsis.org/library/view-opinion-paper/65 (dostęp: 27.12.2016).
660 https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-europe-
whole-and-free/pub lication (dostęp: 16.02.2017), s. 18.
661 http://cast.ru/eng/books/russia-s-new-army.html (dostęp: 05.04.2018).
662 Haas M., Russia’s Military Reforms:Victory after Twenty Years of Failure, 2011, s. 10 i
nast.
663 Na temat tej wojny w źródłach rosyjskich zob.:
http://www.cast.ru/files/The_Tanks_of_August_sm_eng.pdf (dostęp: 12.06.2018), a w
amerykanskich zob. http://ssi.armywarcollege.edu/pdffiles/pub1069.pdf (dostęp: 13.06.2018).
664 https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR1879.html (dostęp: 12.12.2017), s. 12.
665 Miller S., Moscow’s military power, 2004.
666 Najnowsze dane dotyczące sprzętu, wyposażenia i dyslokacji oraz ćwiczeń sił
zbrojnych Federacji Rosyjskiej można znaleźć: https://www.warvspeace.org/reports.
667 https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1111 (dostęp: 07.07.2012).
668 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2012-03-28/w-kierunku-armii-
zawodowej-zmiany -w-strukturze-kadry (28.03.2012).
669
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%
20Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 12.
670 Stepanov A., Russia Expands Arctic Military Grouping. Air Force and Air Defense Army
to Be Part of Northern Fleet, MK Online, 3.08.2015, http://mk.ru/.
671 Russia opens regional defense control center in Yekaterinburg, Interfax, 31.03.2014,
http://www.interfax.com/.
672 Nokolskij A. Kostenko N., Shoygu’s Army, Vedemosti Online, 8.11.2012.
673 McDermott R.N., Russia’s Strategic Mobility, FOI, 2013.
674 Prezydent Federacji Rosyjskiej, Military Doctrine of the Russian Federation, approved
by Russian Federation President V. Putin, oficjalna strona internetowa prezydenta Federacji
Rosyjskiej, 31.12.2014, http://www.kremlin.ru.; President of the Russian Federation, „Statute
on the Russian Federation Armed Forces General Staff”. Official website of the Russian
Federation president, 25 Jul 2012, http://www.kremlin.ru.
675 BBCM Profile: Russia’s New Armed Forces Chief, Valeriy Gerasimov, BBC Monitoring,
9.11.2012, www.monitor.bbc.co.uk.
676 The Powers of the Russian-Federation President in the Sphere of Command and
Control of the Russian-Federation Armed Forces in Peacetime and Wartime, Chernyye Dyry
V Rossisykom Zakondatelstve, 1.10.2007, www.K-press.ru/bh.
677 https://ssi.armywarcollege.edu/pdffiles/PUB1071.pdf (dostęp: 01.08.2011).
678 https://www.foi.se/en/our-knowledge/security-policy/russia/russian-military-
capability.html (dostęp: 08.12.2016).
679 https://ssi.armywarcollege.edu/pdffiles/PUB1196.pdf (dostęp: 01.08.2011).
680 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2017-09-04/cwiczenia-zapad-
2017-wojna-na-razie-informacyjna (dostęp: 09.09.2017).
681 https://jamestown.org/report/russias-zapad-2013-military-exercise-lessons-for-baltic-
regional-security/ (do- stęp: 28.12.2015).
682
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 52.
683 Barabanow M., Russia’s New Army, CAST, Moskwa 2011.
684 First Tank Army and 2nd Taman Division resubordinated to 20th Army. “Russia Is
Closing the ‘Black Hole’ on the Border with Ukraine.” Vzglyad Online, 5.01.2015.
685 Giles, Keir, Russia’s New Tools for Confronting the West, Research Paper, Chatham
House, Mar 2016, https://www.chathamhouse.org/sites/files/ chathamhouse/publications/
research/2016-03-21-russias-new-tools- giles.pdf.
686
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 53.
687
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 55.
688 W roku 2015 Rosja miała we flocie 16 bombowców Tu-160, 60 Tu-95MS i około 50 Tu-
22MS; ponadto 141 bombowców frontowych, 420 myśliwców przechwytujących i frontowych,
oraz 345 myśliwców wielozadaniowych, do tego 215 samolotów wsparcia pola walki, 32
samoloty do wywiadu, rozpoznania i walki elektronicznej ELINT, 22 samoloty wczesnego
ostrzegania oraz zarządzania przestrzenią powietrzną AWACS, 15 samolotów cystern
powietrznych, oraz 122 samoloty transportowe różnego rodzaju.
689 Źródło: Chapter Five: Russia and Eurasia, The Military Balance 2015, s. 159–206.
690
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 69.
691 Sutyagin I., Royal United Services Institute Occasional Paper; Atomic Accounting: A
New Estimate of Russia’s Non-Strategic Nuclear Forces, listopad 2012, s. 5.
692 https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-europe-
whole-and-free/pub lication (dostęp: 16.02.2017), s. 15 i 20.
693 Te „stare” rakiety to SS-18 (wdrożone w latach 1988–1992), SS-19 (lata 1979–1984),
SS-25 (lata 1985–1992).
694 https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/nowe-bronie-pokazane-przez-putina-w-
tym-rakieta-z-napedem-jadrowym,819265.html (dostęp: 02.03.2018).
695 https://www.telegraph.co.uk/news/2018/03/01/vladimir-putin-promises-halve-russias-
poverty-six-years/; https://www.nytimes.com/2018/03/01/world/europe/russia-putin-
speech.html (dostęp: 01.03.2018).
696 Symulacje strategiczne, w których brał udział autor w latach 2016–2018.
697 https://csbaonline.org/research/publications/u.s.-strategy-for-maintaining-a-europe-
whole-and-free/pub lication (dostęp: 16.02.2017), s. 15 i 22.
698 https://www.defense.gov/News/SpecialReports/2018NuclearPostureReview.aspx
(dostęp: 01.03.2018).
699 Gierasimov V. Ценность Науки В Предвидении Новые Вызовы Требуют Переосмыслить
Формы И Способы Ведения Боевых Действий [The Value of Science is in Foresight: New
Challenges Demand Rethinking of the Forms and Methods of Conducting Combat Actions],
Military-Industrial Courier, 27.02.2013.
700 Unattributed, К Вопросу o Ядерном Сдерживании [On the Question of Nuclear
Deterrence]. Military Thought, 11.01.2002.
701 http://en.kremlin.ru/events/president/news/56957 (dostęp: 01.03.2018).
702 Warto odnotować, że Rosja w 1997 r. zadeklarowała największy arsenał broni
chemicznej – 40 tys. m sześc. amunicji chemicznej, na styczeń 2017 r. zniszczyła 96,4 proc.
zadeklarowanej broni chemicznej i chce zakończyć niszczenie do 2020 r. – zob. więcej:
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 32.
703 W niektórych wypadkach obiekty znajdują się głęboko na setki metrów. Na przykład
podziemne stanowiska dowodzenia w Moskwie i poza nią są ze sobą połączone w sieć
specjalnych głębokich linii metra, tamtędy dokonywać się miała ewakuacja przywództwa z
gabinetów przez ukryte wejścia do kwater ochronnych pod miastem. Istnieje ponoć głęboki
podziemny obiekt na Kremlu i ogromny podziemny bunkier przy Moskiewskim Uniwersytecie
Państwowym. Szacuje się, że mają głębokość 200–300 metrów i mogą pomieścić około 10
tys. osób. Przywódcy mogą pozostać pod Moskwą lub podróżować specjalnymi liniami metra,
które łączą miasta pod ziemią, a być może również lotnisko Wnukowo, 27 km na południowy
zachód od Kremla. Wysoki wielokanałowy system komunikacji umożliwia kierownictwu
wysyłanie zamówień i otrzymywanie raportów. Systemy podtrzymywania życia mogą pozwolić
na przetrwanie ataku nuklearnego, a rosyjscy wojskowi sugerują, że program został
zachowany. W październiku 2014 r. gen. por. Andriej Kartapolow powiedział korespondentowi
„Rossijskiej Gaziety”, że nowe Narodowe Centrum Zarządzania Obroną w Moskwie jest
zabezpieczone przed nuklearnym uderzeniem.
704 https://www.rsis.edu.sg/wp-content/uploads/2017/01/PR170124_Countering-the-U.S.-
Third-Offset-Strategy.pdf (dostęp: 01.02.2017), s. 4 i nast.
705
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 20.
706 Porównaj: https://www.foi.se/en/our-knowledge/security-policy/russia/russian-military-
capability.html (dostęp: 08.12.2016), s. 140 i nast.
707
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 21.
708 Tamże, s. 73–74.
709 Golicyn A., Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i
dezinformacji, Biblioteka Służby Kontrwywaidu Wojskowego, Warszawa 2007.
710 Tamże.
711 Mankiszak M., Doktryna Putina: Tworzenie koncepcyjnych podstaw rosyjskiej
dominacji na obszarze postradzieckim, komentarze, Ośrodek Studiów Wschodnich,
Warszawa 2014.
712 Bączkowski W., Uwagi o istocie siły rosyjskiej, 2005; Bączkowski W., O wschodnich
problemach Polski, Kolegium Europy Wschodniej, Wrocław 2005, s. 98–118.
713 Mastriano D.P., PROJECT 1721 A U.S. Army War College Assessment on Russian
Strategy in Eastern Europe and Recommendations on how to Leverage Landpower to
Maintain the Peace, United States Army War College Press 2017, s. 20 i nast.; publikacja
dostępna pod adresem: https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1342.
714
http://www.dia.mil/Portals/27/Documents/News/Military%20Power%20Publications/Russia%20Military%20
Power%20Report%202017.pdf (dostęp: 29.12.2017), s. 13.
715 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/prace-osw/2017-07-07/najlepsza-armia-jaka-
miala-ukraina-zmia ny-w-silach-zbrojnych-ukrainy (dostęp: 07.07.2017).
716 Tamże.
717 Getting Out from „In-Between”. Perspecitive on the Regional Order in Post-Soviet
Europe and Eurasia, Rand Corporation 2018; publikacja dostępna pod adresem
https://www.rand.org/pubs/conf_proceedings/CF382.html.
718 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/prace-osw/2017-07-07/najlepsza-armia-jaka-
miala-ukraina-zmia ny-w-silach-zbrojnych-ukrainy (dostęp: 07.07.2017).
719 Tamże.
720 Tamże.
721 https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR2080.html;
https://www.rand.org/pubs/research_reports/ RR1498.html;
https://www.rand.org/blog/2016/10/what-ukraine-urgently-needs-to-defend-itself.html
(wszystkie adresy dostęp: 18.12.2017).
722 Mastriano D.V., Project 1721: A U.S. Army War College Assessment on Russian
Strategy in Eastern Europe and Recommendations on How to Leverage Landpower to
Maintain the Peace, United States Army War College Press 2017, s. 40, publikacja dostępna
pod adresem https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1342.
723 https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR2080.html;
https://www.rand.org/pubs/research_reports/ RR1498.html;
https://www.rand.org/blog/2016/10/what-ukraine-urgently-needs-to-defend-itself.html
(wszystkie adresy dostęp: 18.12.2017).
724 https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR2080.html;
https://www.rand.org/pubs/research_reports/ RR1498.html;
https://www.rand.org/blog/2016/10/what-ukraine-urgently-needs-to-defend-itself.html
(wszystkie adresy dostęp: 18.12.2017).
725 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/prace-osw/2017-07-07/najlepsza-armia-jaka-
miala-ukraina-zmia ny-w-silach-zbrojnych-ukrainy (dostęp: 07.07.2017).
726 Tamże.
727 Tamże.
728 Rozmowy autora z ukraińskimi wojskowymi i ukraińskimi analitykami w latach 2015–
2018 oraz Mastriano D.V., Project 1721: A U.S. Army War College Assessment on Russian
Strategy in Eastern Europe and Recommendations on How to Leverage Landpower to
Maintain the Peace, United States Army War College Press 2017, s. 40.
729 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/prace-osw/2017-07-07/najlepsza-armia-jaka-
miala-ukraina-zmia ny-w-silach-zbrojnych-ukrainy (dostęp: 07.07.2017).
730 https://geopoliticalfutures.com/toward-geopolitics-arctic/ (dostęp: 03.08.2017).
731 Tamże.
732 L. Simon, Europe, the rise of Asia…
733 Czym jest Rada Arktyki, zob.: http://www.arctic-council.org/index.php/en/ (dostęp:
20.10.2015) oraz http://www.international.gc.ca/arctic-arctique/council-conseil.aspx?lang=eng
(dostęp: 20.10. 2015).
734 Simon L., Europe, the Rise of Asia…
735 O znaczeniu Arktyki w literaturze polskiej zob.: Góralczyk B., Arktyczne Eldorado…
736 http://www.afspc.af.mil/About-Us/Fact-Sheets/Display/Article/1126401/ballistic-missile-
early-warning-system/ (dostęp: 22.03.2017).
737 https://geopoliticalfutures.com/toward-geopolitics-arctic/ (dostęp: 03.08.2017).
738 Tamże.
739 https://csbaonline.org/research/publications/securing-the-frontier-challenges-and-
solutions-for-u.s.-polar -operations/publication, (dostęp: 12.12.2017), s. 1–2.
740 Tamże, s. 2.
741 Tamże, s. 8.
742
https://csbaonline.org/research/publications/securing-the-frontier-challenges-and-
solutions-for-u.s.-polar -operations/publication, (dostęp: 12.12.2017), s. 18.
743 https://geopoliticalfutures.com/toward-geopolitics-arctic/ (dostęp: 03.08.2017).
744 https://csbaonline.org/research/publications/securing-the-frontier-challenges-and-
solutions-for-u.s.-polar -operations/publication, (dostęp: 12.12.2017), s. 5.
745 To pierwsza spójna strategia rosyjska dotycząca Arktyki – Основы государственной
политики Российской Федерации в Арктике на период до 2020 года и дальнейшую перспективу
zatwierdzona przez prezydenta Medwiediewa 18 września 2008 r. –
https://rg.ru/2009/03/30/arktika-osnovy-dok.html (dostęp: 02.04.2009).
746
https://www.sipri.org/publications/2014/sipri-policy-papers/russias-evolving-arctic-
strategy-drivers-chall enges-and-new-opportunities (dostęp: 28.09.2014);
https://icr.arcticportal.org/index.php?option=com_content&view=article&id=1791%3 (dostęp:
01.12.2010).
747 https://csbaonline.org/research/publications/securing-the-frontier-challenges-and-
solutions-for-u.s.-polar -operations/publication, (dostęp: 12.12.2017), s. 33.
748 https://www.sipri.org/publications/2014/sipri-policy-papers/russias-evolving-arctic-
strategy-drivers-chall enges-and-new-opportunities (dostęp: 28.09.2014);
https://icr.arcticportal.org/index.php?option=com_content&view=article&id=1791%3 (dostęp:
01.12.2010).
749 https://geopoliticalfutures.com/toward-geopolitics-arctic/ (dostęp: 03.08.2017).
750 https://csbaonline.org/research/publications/securing-the-frontier-challenges-and-
solutions-for-u.s.-polar -operations/publication, (dostęp: 12.12.2017), s. 12.
751 http://www.gospodarkamorska.pl/wydarzenia/co-raz-wiecej-statkow-na-polnocnej-
drodze-morskiej.html (dostęp: 13.12.2013).
752 https://geopoliticalfutures.com/toward-geopolitics-arctic/ (dostęp: 03.08.2017).
753 Zob. w szczególności: Moczulski L. Przedmowa do: Eberhardt P., Słowiańska
geopolityka.
754 Zob. na przykład: Graczowa T., Święta Ruś przeciw Chazarii, Riazań 2009; Graczowa
T., Niewidzialna Chazaria, Riazań 2008.
755 Sykulski L., Rosyjska myśl geopolityczna po upadku komunizmu, [w:] „Przegląd
Geopolityczny”, 2017,
nr 21, s. 88–100.
756 Karaganow S., Związek Europy: ostatnia szansa?, [w:] „Gazeta Wyborcza”,
30.08.2010.
757 Zob.: https://www.youtube.com/watch?v=pd7yPcaCMf4 (dostęp: 27.03.2017).
758 Za: L. Sykulski...
759 Billington J.H.: Ikona i topór. Historia kultury rosyjskiej, Kraków 2008, s. 53–54 i 75;
Pachomiusz Logoteta, Ruski chronograf, 1512.
760 Eberhardt P., Słowiańska geopolityka, s. 30 i nast.
761 Zob też: The Politics od Eurasinism. Identity, popular culture and Russia’s Foreign
Policy, London 2017.
762 Ukraine – Chaos and Revolution – Weapons of US Dollar, St. Petersburg 2014, (in
Russian); The Baltic States: from politics to scam. Interview with writer Nikolai Starikov,
23on.com, 9.06.2015.
763 Dusinski I., Geopolityka Rosji, 2003 (Gieopolityka Rossiji), Izdatielstvo Zurnała

„Moskva”, Moskwa; Dusinski I., Podstawowe problemy polityki zagranicznej Rosji w związku z
programem jej polityki wojenno-
-morskiej (Osnovnyje vaprosy unijnej polityki Rossiji v svjazi s programnoi nasej vojenno-
morskoj polityki, Odessa 1910).
764 Vandam A., Our Situation, St. Petersburg A.S. Suvorin, 1912); Vandam A., Geopolitics
and Geostrategy, Moscow Kuchkovo pole 2002; Vandam A., Unheard Prophets of Future
Wars/The Great Confrontations, Moscow AST 2004; Ponamarev S., General Vandam – The
Forgotten Founder of Russian Geopolitics,
http://www.pircenter.org/media/content/files/1/13413290051.pdf.
765 Pisma russkogo puteshestvennika (Russian: Письма русского путешественника),
English translation: Letters of a Russian Traveler (1791–92); Zapiska o drevney i novoy Rossii
(Russian: Записка о древней и новой России), English translation: Memoir on Ancient and
Modern Russia (1811); Istoriya gosudarstva Rossiyskogo (Russian: История государства
Российского), English translation: History of the Russian State (1816–1826).
766 Geografichesko-statistichesky slovar Rossyskoy imperii, (Geographical-Statistical
Dictionary of the Russian Empire), 5 vols., St. Petersburg 1863–1885; Belorusskaya oblast v
eyo sovremennom ekonomicheskom sostoyanii, (The Belorussian Region in Its Present
Economic Condition), ibid., III (St. Petersburg–Moscow, 1882); Okrainy Rossii, Sibir,
Turkestan, Kavkaz, i polyarnaya chast Evropeyskoy Rossii (Outlying Districts of Russia,
Siberia, Turkestan, the Caucasus, and the Polar Part of European Russia), St. Petersburg,
1900; Rastitelny i zhivotny mir (The Plant and Animal World), II, ch. 3; Memuary (Memoirs). 4
vols., I, III, IV, Petrograd, 1916–1917: II, Leningrad 1946–1947; Chernyavsky V.I., P.P.
Semyonov-Tyan-Shansky i ego trudy po geografü (Semyonov... and His Work in Geography),
Moscow 1955, s. 296.
767 Ziuganow G., Geografiya pobiedy. Osnovy russkoy geopolitiki, Mir, Moskwa 1997.
768 Dmitrij Witaljewicz Trienin (ros. Дмитрий Витальевич Тренин, ur. 1955) – rosyjski
politolog, wicedyrektor Moskiewskiego Centrum Carnegie i przewodniczący jego rady
naukowej. W ramach centrum szefuje Programowi Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa.
Publikował na łamach m.in. „Foreign Affairs”. Dmitri V. Trenin, Post-Imperium: A Eurasian
Story, Washington, DC 2011; Dmitri V. Trenin, Integratsiya i identichnost: Rossiya kak ‘novyi
Zapad’ (Integration and Identity: Russia as the ‘New West’), Moscow 2006: Carnegie Moscow
Center. 401 pp.; Dmitri V. Trenin, The End of Eurasia: Russia on the Border Between
Geopolitics and Globalization,Washington, DC 2002, 2001; Dmitri V. Trenin, A Strategy for
Stable Peace: Toward a Euro-Atlantic Security Community, Washington, DC 2002, (co-
authored); Dmitri V. Trenin: Baltic Chance: The Baltic States, Russia and the West in the
Emerging Greater Europe, Washington, DC 1997.
769 Cymbursky V., Ostrov Rossiya (Island Russia), Polis, issue 5, 1993; Dragunsky D.V.,
Tzymbursky V.L. Genotype of European Civilization, Polis, Political Studies, 1991, nr 1, s. 6;
Kharin A., The First Book about the Great Geopolitician, 2015, nr 1; Khatuntsev S.,
Tsymbursky V., A Russian Geopolitician 2015, nr 1 [za:] Sykulski L.,
https://www.youtube.com/watch?v=W2WhSaOWxG8 (dostęp: 02.12.2017).
770 Co ciekawe, w sowieckiej encyklopedii z 1929 r. znajdziemy określenie limitrofu w
odniesieniu do krajów bałtyckich, Polski i Finlandii [za:] Sykulski L.,
http://geopolityka.net/rosja-wyspa-i-wielki-limitrof-mysl-geopolityczna-wadima-cymburskiego
(dostęp: 17.06.2013).
771 Potulski J., Współczesne kierunki rosyjskiej myśli geopolitycznej: między nauką,

ideologicznym dyskursem a praktyką, Gdańsk 2010; Sykulski L., Integracja polityczna Eurazji
we współczesnej rosyjskiej myśli geopolitycznej; Eberhardt P. (red.), Studia nad geopolityką
XX wieku, [w:] „Prace Geograficzne”, nr 242, Warszawa, s. 349–363; Sykulski L., Rosyjska
koncepcja wojen buntowniczych Jewgienija Messnera, [w:] „Przegląd Geopolityczny” 2015, t.
11, s. 103–112.
772 Większość za: Sykulski L., http://geopolityka.net/rosja-wyspa-i-wielki-limitrof-mysl-
geopolityczna-wadima-cymburskiego/ (dostęp: 17.06.2013).
773 http://geopolityka.net/rosja-wyspa-i-wielki-limitrof-mysl-geopolityczna-wadima-
cymburskiego/ (dostęp: 17.06.2013).
774 Last War of the World-Island: The Geopolitics of Contemporary Russia, Arktos 2015;
Eurasian Mission: An Introduction to Neo-Eurasianism, Arktos 2014; The Fourth Political
Theory, Arktos 2012; Osnovy geopolitiki. Geopoliticheskoye budushcheye Rossiji. Arktogeja,
Moskwa – The Foundations of Geopolitics: The Geopolitical Future of Russia 199 [za:]
„Przegląd Geograficzny” 2010, s. 221–240; Eberhardt P., Koncepcje geopolityczne
Aleksandra Dugina.
775 https://www.youtube.com/watch?v=tPkEDRSYUpo (dostęp: 26.04.2014).
776 Aleksander Dugin (ur. 1962 r.) jest czołowym rosyjskim geopolitykiem i działaczem
politycznym. W latach 80. związał się z organizacjami nacjonalistycznymi i prawicowymi. Był
jednym z liderów Partii Nacjonalno-Bolszewickiej i członkiem Rady Centralnej Narodowo-
Patriotycznego Frontu „Pamiat”. Następnie rozpoczął ożywioną działalność twórczą i
wydawniczą. Jest autorem takich książek, jak: Drogi absolutu; Misteria Eurazji;
Konserwatywna rewolucja; Cele i zadania naszej rewolucji; Koniec świata; Czwarta teoria
polityczna czy Geopolityka postmodernistyczna. Największy oddźwięk wywołało jego
monumentalne dzieło Podstawy geopolityki. Przyszłość geopolityczna Rosji. Dugin stał się
znanym komentatorem i propagatorem idei eurazjatyckiej i stworzenia wielkiego imperium
eurazjatyckiego. Z jego inicjatywy powstał nowy ruch społeczno-polityczny „Eurazja”,
odgrywający pewną rolę we współczesnej Rosji. Pełnił funkcję konsultanta przewodniczącego
Dumy Federacji Rosyjskiej oraz kierownika Centrum Ekspertyz Geopolitycznych Rady
Bezpieczeństwa Narodowego Rosji. Należał do grupy doradców Prezydenta Federacji
Rosyjskiej A. Putina. Wiele informacji o życiu Dugina zawiera tekst Ł. Kobeszko (2007)
zamieszczony w internecie oraz artykuły D. Madejskiego (2009) i L. Sykulskiego (2009 a, b),
[za:] „Przegląd Geograficzny” 2010, s. 221–240; Eberhardt P., Koncepcje geopolityczne
Aleksandra Dugina.
777 Zob. więcej: Eberhardt P., Koncepcje geopolityczne Aleksandra Dugina.
778 Zob. więcej: Mazurkiewicz B., Zmiany w postrzeganiu przestrzeni a geopolityka we
współczesnej Rosji, [w:] „Przegląd Geopolityczny”, jesień 2017, t. 22.
779 http://nazbolpolska.blogspot.com/2009/07/filip-memches-rozmawia-z-
aleksandrem.html; http://44.org.
pl/2009/11/21/memches-w-rzeczpospolitej-o-geopolityce-rosji-i-polskim-paradygmacie-
chrystusa-narodow/;
http://www.newsweek.pl/europa/polski-na-razie-nie-odzyskamy,43116,1,1.html;
http://www.rp.pl/artykul/816315
-Unia-Euroazjatycka-pod-przewodnictwem-Rosji---Memches.html;
http://www.owlnet.rice.edu/~ethomp/Sludzy
%20i%20krytycy%20imperium-24%20April%202009.pdf;
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/1 85361,rosyjski-mars-wesprze-europejska-
wenus.html (wszystkie adresy dostęp: 14.06.2018).
780 Czekam na Iwana Groźnego – rozmowa Grzegorza Górnego z Aleksandrem Duginem,
„Fronda” 1998, nr 11–12.
781 https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1258 (dostęp: 09.04.2015).
782 https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/dr-michal-lubina-pewnego-dnia-chiny-
wystawia-rosji-rachu nek/9sk3b (dostęp: 23.12.2014); http://wolnosc24.pl/2017/01/24/nasz-
wywiad-dr-michal-lubina-o-rywalizacji-w-trojkacie-chiny-rosja-i-usa/ (dostęp: 24.01.2017); zob.
więcej: Lubina M., Niedźwiedż w cieniu smoka. Rosja
–Chiny 1991–2014, Księgarnia Akademicka 2015.
783 Rozmowy autora z Amerykanami współodpowiedzialnymi w administracji Baracka
Obamy za sprawy Eurazji, Nowy Jork, październik 2017; Warszawa, marzec 2018.
784 http://nationalinterest.org/blog/the-skeptics/nixon-strategy-break-the-russia-china-axis-
18946 (dostęp: 04.01.2017).
785 Blank S., Lukin A., Rozman G., Uneasy Triangle. Cjina, Russia and the United States
in the New Global Order, Center on Global Interes, październik 2015.
786 Historia Rosji i Chin oraz ich wzajemne relacje miały wiele faz wynikających ze
zmieniających się sił
– traktat nerczyński z 1689 r. przyznawał równe zasady obu, kotwicząc na dwa wieki status
quo; w XIX w. Rosja podczas czasu upokorzenia skonsolidowała swoje dorzecze Amuru
kosztem Chin oraz wschodnią stronę gór Sikhote Alin, które blokowały dostęp do Morza
Japońskiego. Chiny straciły zewnętrzną Mandżurię i wschodnią Tartarię znaną dziś jako Kraj
Primorski – nadbrzeżna prowincja Rosji nad Pacyfikiem. W 2006 r. Putin obiecał uregulować
spory terytorialne z Chinami.
787 https://www.nytimes.com/2014/05/22/world/asia/china-russia-gas-deal.html (dostęp:
21.05.2014); Blank S., Lukin A., Rozman G., Uneasy Triangle. China, Russia and the United
States in the New Global Order, Center on Global Interes, październik 2015.
788 https://www.nytimes.com/2014/05/22/world/asia/china-russia-gas-deal.html (dostęp:

21.05.2014).
789 Tamże.
790 Na przykład pomysły na inwestycje we Władywostoku w kasyno Tigre de Cristal, czy
też 1,5 mld dol. w Bystrinsky zakład kopalniany i przetwórczy rudy żelaza – skąd prawie cała
produkcja będzie szła do Chin, położony 400 km od granicy chińskiej na rosyjskim Dalekim
Wschodzie – nowa linia kolejowa i droga. W 2016 r., 1000 km na wschód od Bystrinsky,
zaczęto też budować most na Amurze, według planu ma być skończony wraz z towarzyszącą
infrastrukturą w 2019 r.; Joint venture Heilongjiang Bridge Company chińsko-rosyjskie ma
służyć transportowi rudy żelaza z kopalni Kimkan w Rosji należących do chińskiego Hong
Kong’s IRC Ltd.
791 https://oilprice.com/Geopolitics/Asia/Russia-China-Grow-Closer-As-The-New-Silk-
Road-Unfolds.html (do-
stęp: 15.12.2017).
792 https://www.washingtonpost.com/news/theworldpost/wp/2018/02/08/putin-china/?
utm_term=.0b6836 ba386c (dostęp: 08.02.2014).
793 https://www.telegraph.co.uk/news/2018/01/26/china-develop-polar-silk-road-global-
warming-opens-arctic/ (dostęp: 26.01.2018).
794 Więcej na temat NJS: https://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-studies/2018-02-

28/silk-railroad-eu-china-rail-connections-background-actors (dostęp: 28.02.2018).


795 https://www.reuters.com/article/us-china-corn-ukraine/china-orders-over-600000-ton-
ukrainian-corn-snubs-u-s-supplies-idUSKBN0MD05W20150317 (dostęp: 17.03.2015).
796 https://www.iss.europa.eu/content/third-powers-europes-east (dostęp: 13.03.2018).
797 Tamże.
798 https://www.azernews.az/region/124712.html (dostęp: 27.12.2017).
799 https://worldview.stratfor.com/article/china-kyrgyzstan-uzbekistan-railway-improve-
attractiveness-ce ntral-asia (dostęp: 19.01.2018).
800 Blank S., Lukin A., Rozman G., Uneasy Triangle. China, Russia and the United States
in the New Global Order, Center on Global Interes, październik 2015.
801 Rozmowy autora z Philem Petersenem, 2015–2018, zob. też na temat Phila
Petersena: Barras G.S., The Great Cold War –The Journey Through the Hall of Mirrors,
Stanford Security Studies.
802 http://www.history.com/this-day-in-history/george-kennan-sends-long-telegram-to-
state-department
(dostęp: 20.02.2018).
803 http://mearsheimer.uchicago.edu/biography.html (dostęp: 25.11.2015).
804 Mearsheimer J.J., The Tragedy of Great Power Politics, New York 2001, s. 45; Kennan
G., American Diplomacy, wstęp Mearsheimer J., s. XI.
805 Kennan G.F., American Diplomacy, s. 69–70.
806 Mackinder H., Britain and British Seas, Oxford 1902.
807 Kennan G.F., Wstęp Mearsheimera, s. XII.
808 Kennan G.F., American…, s. 69.
809 Lacoste Y., Geopolitique de URSS, [w:] „Hérodote”, nr 47.
810 W latach 1946–1953 z 800 rezolucji Zgromadzenia Ogólnego korzystne dla USA

rezolucje przechodziły w 97 proc. i nie przeszła żadna, która naruszałaby interesy


bezpieczeństwa USA. Mingfu L., The China Dream. Great Power Thinking & Strategic
Posture in the Post-American Era, New York 2015, s. 28.
811 Tamże.
812 Więcej: Bartosiak J. Pacyfik i Eurazja. O wojnie, Warszawa 2016.
813 Kennan G.F., The American Diplomacy, s. 23–57.
814 Yung-hwan Jo, Japanese Geopolitics, Waszyngton 1964.
815 Jak pisał G.F. Kennan: „zastąpić imperium japońskie ścierające się z Rosją i
Związkiem Sowieckim w grze azjatyckiej w Korei i Mandżurii”, ibidem, s. 56.
816 Zob. Kissinger H., O Chinach, tłum. Komorowska M., Wołowiec 2014, s. 211 i nast.;
Kissinger H., Dyplomacja, tłum. Głąbiński S., Woźniak G., Zych I., Warszawa 2002.
817 Na ten temat obszernie zob.: Mingfu L., The China…
818 Gaddis J.L., Strategies of Containment: A Critical Appraisal of American National
Security Policy During the Cold War, New York 1982, s. 3–52.
819 https://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication (dostęp: 01.05.2017), s. 7.
820 http://www.history.com/this-day-in-history/mr-x-article-appears-in-foreign-affairs
(dostęp: 01.07.2017).
821 Kennan G.F., wstęp Mearsheimer, s. XX.
822 Fuller G.E., Lesser I.O., Turkey’s New Geopolitics. From the Balkans to Western
China, Boulder Kolorado 1993.
823 Z powodu braku głębi strategicznej na Froncie Centralnym wojska RFN wysunięte były
możliwie daleko ku granicy, tak by nie pozwolić wojskom Układu Warszawskiego na zdobycie
terenu i uchwycenie ważnych ośrodków miejskich oraz przemysłowych położonych blisko
granicy wewnątrzniemieckiej. To utrudniało planistom NATO dogodne dla całości operacji
obronnej rozmieszczenie i urzutowanie wojsk, lecz musieli się z tym borykać ze względu na
stanowcze stanowisko rządu RFN w tej sprawie i znaczenie wysuniętej obrony dla polityki
wewnętrznej i społeczeństwa zachodnioniemieckiego. Z drugiej strony Sowieci – zwłaszcza
za czasów marszałka Ogarkowa – główne uderzenie szykowali na wysunięte wojska
niemieckie, nie amerykańskie, tak by wprowadzić dysonans interesów operacyjnych (a za
nimi strategicznych) między zachodnimi sojusznikami, ale także, by wykorzystać wysuniętą
dyslokację wojsk RFN dla skutecznego i szybkiego ich okrążania i niszczenia przez potężne
operacyjne samodzielne grupy manewrowe wojsk sowieckich stosujących głębokie i
samodzielne obejścia w celu zamknięcia przeciwnika w kotle. Ze względu na rozwój rosyjskiej
sztuki wojennej powyższe uwagi mają istotne znaczenie dla sytuacji na wschodniej flance
NATO obecnie, o czym będzie mowa dalej.
824 Fukuyama F., The End of History and the Last Man, Free Press, New York 1992.
825 https://mfiles.pl/pl/index.php/Konsensus_Waszyngto%C5%84ski (dostęp: 16.03.2016).
826 Mingfu L., The China…, s. 31.
827 CSBA, dealing with allies in decline;
https://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication (dostęp: 01.05.2017).
828 Krauthammer C., The Unipolar Moment, [w:] „Foreign Affairs” 70, nr 1, 1990–1991.
829 Wright T., The Rise and Fall of the Unipolar Concert, [w:] „The Washington Quarterly”

37, nr 4, 2015.
830 Friedman G., Lebard M., The Coming War With Japan, St Martins Pr 1991.
831 Mearsheimer J., Why We Will Soon Miss the Cold War, [w:] „Atlantic Monthly”, sierpień
1990.
832 https://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication (dostęp: 01.05.2017), s. 6.
833 Fukuyama F., The End of History?, [w:] „The National Interest”, summer 1989;
publikacja dostępna pod adresem
https://www.embl.de/aboutus/science_society/discussion/discussion_2006/ref1-22june06.pdf.
834 Zob.: List G. Busha do National Security Strategy of the United States of America,
Washinton DC, White House 2002.
835 Zob. więcej Kissinger H., Dyplomacja…
836 CFE zone statystyki z IISS, The Military Balance 1997, s. 302.
837 https://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication (dostęp: 01.05.2017), s. 8.
838 Tamże, s. 9
839 https://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication (dostęp: 01.05.2017), s. 9.
840 Sławny wywiad z Thomasem Friedmanem opublikowany w „New York Times”.
841 Kagan R., The World America Made, New York 2012.
842 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy for Maintaining a Europe Whole and
Free, CSBA 2017, Waszyngton, s. I.
843 Tamże, s. 6.
844 Gritsai O., Kolosov W., Die Renaissance geopolitischen Denkens in Russland, [w:]
„Geographische Zeitschrift” 1993, nr 4.
845 Brovkin V., Discourse on NATO in Russia During the Kosovo War, NATO–EAPC

Reseacrh Fellowship, Final Report, 1999.


846 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 8.
847 Gates R., Duty: Memoirs of a Secretary at War, New York 2013, s. 153–160.
848 Asmus R., Little War that Shook the World oraz: Barabanov M.S., Lavrov A.V.,
Tseluiko V.A., Tanks of August, CAST, Moscow 2008.
849 Rozmowy autora z amerykańskimi analitykami i specjalistami, Waszyngton 2016–
2018.
850 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 10.
851 Zob. więcej: Pleshakov C., The Tsar’s Last Armada. The Epic Voyage to the Battle of
Tsushima, New York 2002.
852 https://www.voanews.com/a/netanyahu-putin-russia-syria-israel/3758358.html (dostęp:
09.03.2017); http:// www.bbc.com/news/world-us-canada-39213488 (dostęp: 09.03.2017).
853 http://www.jpost.com/International/Analysis-What-does-historic-Saudi-Russia-meeting-
mean-for-Israel-507002 (dostęp: 09.10.2017); http://www.jpost.com/Opinion/Following-
Russias-lead-is-the-smart-move-for-Turkey-and-Israel-484179 (dostęp: 14.03.2017).
854 Fisher M., The New Era of Great Power Competition, [w:] „Vox”, 13.04.2016.
855 https://www.politico.com/story/2018/01/19/pentagon-strategy-2018-russia-china-
297324 (dostęp: 19.01.2018).
856 Liczne rozmowy autora ze strategami i analitykami amerykańskimi w latach 2015–2018
w USA i Europie.
857 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 1.
858 https://csbaonline.org/research/publications/critical-assumptions-and-american-grand-
strategy/publica tion (dostęp: 24.03.2018), s. 5,
859 https://csbaonline.org/research/publications/critical-assumptions-and-american-grand-
strategy/publica tion (dostęp: 24.03.2018), s. 7.
860 https://www.youtube.com/watch?v=w9hFAlqKmfM (dostęp: 26.01.2017), oraz rozmowy
autora z Louisem Gave’em, Nowy Jork, na GF New York Conference, październik 2017.
861 To założenie jest już nie tylko nieaktualne, ale wręcz kuriozalne z punktu widzenia
planowania w Pentagonie – który dawał wyraźnie odczuć, że przygotowuje się do wojny z
Chinami od 2010 r., a od 2016 r. z Rosją, zob.:
https://csbaonline.org/research/publications/critical-assumptions-and-american-grand-
strategy/publica tion (dostęp: 24.03.2018), s. 19.
862 Jak to się ma w kontekście brytyjskich cięć wydatków wojskowych, brexitu, ogłosznej
„złotej ery” stosunków z Chinami; do tego im bardziej ważny dla USA będzie się stawał
Pacyfik, tym mniej ważna będzie Wielka Brytania, zwłaszcza w sytuacji brexitu, czyli
ograniczenia sobie wpływu na politykę na Starym Kontynencie, a tym samym docelowo w
kontynentalnej części Eurazji.
863 https://www.youtube.com/watch?v=Ys6skqxQKMk (dostęp: 17.01.2017).
864 Brands H., Edelman E., Avoiding a Strategy of Bluff. The Crisis of American Military
Primacy, CSBA Washington 2017, s. 13.
865 https://www.youtube.com/watch?v=h7MQ-yCn4oQ (dostęp: 21.01.2018).
866 Donnelly T., Great Powers Don’t Pivot, [w:] Cohn J., Boone R., Mahnken T., How much
is Enough?, s. 7.
867 Tritten T., Service Chiefs Paint Bleak Picture ahead of Defense Budget, [w:] „Star and

Stripes”, 15.09.2016.
868 Brands H., Edelman E., Avoiding…, s. 9.
869 https://www.youtube.com/watch?v=h7MQ-yCn4oQ (dostęp: 21.01.2018);
http://foreignpolicy.com/2018/ 01/23/matiss-defense-strategy-offers-old-wine-in-a-new-bottle/
(dostęp: 23.01.2018).
870 Brands H., Edelman E., Avoiding…7, s. 11.
871 Stephens B., Yes, America Should Be the World’s Policeman, [w:] „Wall Street
Journal”, 15.11.2014.
872 https://csbaonline.org/research/publications/dealing-with-allies-in-decline-alliance-
management-and-u.s.-strategy-in-an-/publication (dostęp: 01.05.2017), s. 13.
873 Bartosiak J., Pacyfik…
874 Rozmowy autora z oficerami Wojska Polskiego oraz z oficerami US Army, w latach
2016–2018.
875 http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/germany/11420627/German-army-
used-broomstic ks-instead-of-guns-during-training.html (dostęp: 18.02.2015).
876 Wynik gier wojennych i rozmów autora w latach 2016–2018 w USA i Europie.
877 http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/germany/11420627/German-army-
used-broomstic ks-instead-of-guns-during-training.html (dostęp: 18.02.2015).
878 https://www.youtube.com/watch?v=14LMmBsDw-g (dostęp: 13.04.2017);
https://www.youtube.com/watch ?v=8WA1rP5WGfY (dostęp: 10.03.2015).
879 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 27–28.
880 Wnioski z gier wojennych, w których brał udział autor 2015–2018 w USA i Europie;
https://www.youtube.com/watch?v=8WA1rP5WGfY (dostęp: 10.03.2015).
881 http://csbaonline.org/research/publications/a-vision-of-future-aerial-combat (dostęp:
11.12.2015); https://csbaonline.org/research/publications/the-role-of-maritime-and-air-power-
in-dods-third-offset-strategy/pu
blication (dostęp: 02.12.2014).
882 Chiny i Rosja twierdzą, że mogą w określonych warunkach… – zob. więcej:
http://www.news.com.au/technology/innovation/inventions/chinas-claim-it-has-quantum-radar-
may-leave-17-billion-f35-naked/ne ws-story/207ac01ff3107d21a9f36e54b6f0fbab (dostęp:
27.02.2017); http://www.businessinsider.com/f-35-south -china-sea-japan-counter-stealth-
2017-1?IR=T (dostęp: 19.01.2017); http://nationalinterest.org/blog/the-buzz/stealth-killer-how-
russia-or-china-could-crush-americas-f-35-19511 (dostęp: 20.02.2017); https://www.nextb
igfuture.com/2016/07/russia-putting-up-short-range-radar.html (dostęp: 11.07.2016);
https://books.google.pl/books?
id=6RgnDwAAQBAJ&pg=PA130&lpg=PA130&dq=stealth+detection+russia+triangular&source=bl&ots=IWIBD
CDI&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiT3uvYpNfYAhXldpoKHTwXDBYQ6AEIfTAN#v=onepage&q=stealth%20det
(dostęp: 25.03.2018).
883 https://csbaonline.org/research/publications/toward-a-balanced-combat-air-
force/publication (dostęp: 11.04.2014).
884 Bartosiak J., Pacyfik…
885 https://csbaonline.org/research/publications/winning-the-airwaves-sustaining-americas-
advantage-in-the -electronic-spectr/publication (dostęp: 01.12.2015).
886 http://www.telegraph.co.uk/news/2016/06/18/german-foreign-minister-accuses-nato-of-
warmongering-against-rus/ (dostęp: 18.06.2016).
887 Wales Summit Declaration z 5.09.2014
888 Simón L., Assessing NATO’s Eastern European „Flank”, Brussels 2014.
889 https://pl.usembassy.gov/battle_group/ (dostęp: 24.10.2017).
890 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 29 .
891 http://theduran.com/70th-telephone-call-2016-lavrov-warns-kerry-syria-security-council/
(dostęp: 28.12.2016).
892 Zob.: Mieroszewski J., Rosyjski „kompleks Polski” i obszar ULB, [w:] „Kultura” 1974, nr
9 (324).
893 http://news.xinhuanet.com/english/2017-03/20/c_136143525.htm (dostęp: 20.03.2017).
894 https://www.politico.eu/article/angela-merkel-europe-cdu-must-take-its-fate-into-its-
own-hands-electio ns-2017/ (dostęp: 28.05.2017).
895 http://www.telegraph.co.uk/news/2017/05/28/angela-merkel-says-europe-can-no-
longer-rely-us-uk-mu st-fight/ (dostęp: 28.05.2017).
896 Kagan R., The Return of History and the End of Dreams, Random House, New York
2009; Lintner B., Myanmar, North Korea Stay Brothers in Arms, Asia Times Online, (dostęp:
05.09.2013), http://www.atimes.com/atimes/Southeast_Asia/SEA-01-050913.html (dostęp:
30.10.2015).
897 Rozmowy autora z gen. Breedlovem oraz narada autora z gen. Breedlovem i byłym
dyrektorem Biura Wojny Powietrzno-Morskiej w Pentagonie (Air-Sea Battle Office) Thomasem
Erhardem podczas gry wojennej w Warszawie w styczniu 2017 r., organizowanej przez The
Potomac Foundation i Fundację Pułaskiego.
898 Scales R., Russia’s Superior New Weapons, [w:] „The Washington Post”, 5.08.2016.
899 Johnson D., The Challenges of the „Now” and Their Implications for the US Army,
RAND, Santa Monica, s. 8.
900 Shlapak D., Johnson M., Outnumbered, Outranged and Outgunned: How Russia
Defeats NATO.
901 Karber P., Thibeault J., Russia’s New Generation Warfare, The Potomac Foundation
2016.
902 http://csbaonline.org/research/publications/a-vision-of-future-aerial-combat (dostęp:
11.12.2015); http://csbaonline.org/research/publications/an-air-force-strategy-for-the-long-haul
(dostęp: 17.09.2009).
903 Tamże.
904 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 36.
905 https://www.whitehouse.gov/briefings-statements/remarks-president-trump-people-
poland/ (dostęp: 06.07.2017).
906 Doświadczenia autora z gier wojennych 2016–2018, Waszyngton, Warszawa, Tartu,
Ryga.
907 Doświadczenia autora z gier wojennych.
908 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 38.
909 Edelman E., McNamara W.M., U.S. Strategy…, s. 39.
910 Daly J.C.K., After Crimea: The Future of the Black Sea Fleet, The Jamestown
Foundation, 22.05.2014.
911 Gray C.S., The Geopolitics of the Nuclear Era – Heartland. Rimlands and the

Technological Revolution, Nowy Jork 1977; Gray C.S., The Geopolitics of Superpower,
Lexington (Kentucky) 1986.
912 Kissinger H., Central Issues of American Foreign Policy, [w:] Kissinger H., American
Foreign Policy: Three Essays, New York 1968.
913 Lippmann W., US Foreign Policy: Shield of the Republic, Boston 1943, s. 9–10.
914 Brands H., Edelman E., Avoiding…, s. I.
915 Thrush G., Epstein J., The Lonely President, [w:] „Politico”, 20.08.2013.
916 Krepinevich A.F., Preserving the Balance. A U.S. Eurasia Defense Strategy, CSBA,
Washington 2017, s. 59 i nast.
917 Congressional Budget Office (CBO), The Budget and Economic Outlook: 2016–2026,
Washington DC, styczeń 2016.
918 Biggs A., Are State and Local Pensions Underfunded by $5 trillion?, [w:] „Forbes”,
5.07.2016.
919 Źródło: Office of Management and Budget (OMB), Historic Tables, [za:] Krepinevich
A.F., Preserving…,
s. 61, przyp. 168.
920 CBO, The Budget and Economic Outlook, s. 4.
921 Krepinevich A.F., Preserving…, s. 61.
922 Tamże, s. 62, przyp. 171.
923 Brands H., Edelman E., Avoiding…, s. 19.
924 Brand H., Edelman E., Avoiding…, s. 22.
925 Tamże, s. 23.
926 https://geopoliticalfutures.com/revisiting-europe-heroic-delusion/ (dostęp: 06.09.2017).
927 Kundnani H., Germany as a Geo-economic Power, [w:] „The Washington Quarterly”, t.
34, nr 3 (2011), s. 31–45.
928 Zob.: Bartosiak J., Pacyfik…
929 Blanchard B., Duterte Aligns Philippines with China. Says U.S. Has Lost, Reuters,
20.10.201.
930 http://csbaonline.org/reports/the-trump-administrations-fy-2018-defense-budget-in-
context (dostęp: 03.08.2017).
931 Tamże.
932 Clark B., Navy’s „shrink or swim” dilemma, (wywiad radiowy),
http://csbaonline.org/2015/11/20/interview-with-bryan-clark-navys-shrink-or-swim-dilemma/
(dostęp: 20.02.2016).
933 Brzezinski Z., The Grand Chessboard. American Primacy And It’s Geostrategic

Imperatives, Basic Book, New York 1997.


934 The Reassertion of the United States in the Asia-Pacific Region, Tanguy Struye de
Swielande, http://www.egmontinstitute.be/wp-content/uploads/2013/11/S.de_Swielande-
Reassertion_US_Asia-Pacific-Region.pdf (dostęp: 16.03.2016).
935 Clark B., Sloman J., Deploying Beyond Their Means. America’s Navy and Marine
Corps At a Tipping Point, CSBA, Washington DC 2015, s. 1, http://csbaonline.org/wp-
content/uploads/2015/11/Deploying-Beyond-Their-Means-HI-RES.pdf (dostęp 20.02.2016).
936 Tamże.
937 Swartz P.M., Sea Changes: Transforming US Navy Deployment Strategy, 1775–2002,

Alexandria, Center for Naval Analysis, 2002.


938 Huntington S.P., National Policy and the Transoceanic Navy, United States Naval
Institute Proceedings, 1954, t. 80, nr 5.
939 Krepinevich A., Work R., A New Global Defense Posture for the Second Transoceanic
Era, CSBA Washington 2007.
940 Clark B., Sloman J., Deploying Beyond Their Means, s. 2.
941 Watkins J.D. et al., The Maritime Strategy, United States Naval Institute Proceedings,
1982, s. 2–16.
942 Flota wojenna USA prowadzi w czasie pokoju działania i operacje zbliżone do działań
bojowych, jeśli chodzi o częstotliwość, zaangażowanie, środki bezpieczeństwa i intensywność
operacji, w przeciwieństwie do floty sowieckiej czy obecnie rosyjskiej, która sporą część czasu
spędza na stacjonowaniu w portach i na kotwicowiskach; współczesna flota chińska coraz
więcej czasu spędza na ćwiczeniach i patrolach oraz dokonuje próby upodobnienia nawyków
do Marynarki Wojennej USA – źródła: rozmowy autora w Waszyngtonie i w Newport – US
Navy War College, październik 2015.
943 W roku 1980 flota USA dysponowała następującymi portami i bazami zamorskimi:
Diego Garcia na Oceanie Indyjskim, Subic Bay na Filipinach, Apra na Guam, Sasebo,
Yokosuka i Okinawa w Japonii, Rodman Naval Station, Balboa – Panama, Zatoka
Guantanamo – Kuba, Reykjavik – Islandia, Rota – Hiszpania, Holy Loch – Wielka Brytania,
Neapol, Gaeta, La Maddalena – Włochy, Souda Bay – Grecja, Al-Jufair – Bahrajn, Berbera –
Somalia, piechota morska zaś miała dodatkowo składy magazynowe i sprzętowe w Norwegii.
944 Clark B., Sloman J., Deploying Beyond Their Means, s. 3.
945 Departament Obrony USA, A Cooperative Strategy for 21st Century Sea Power,
Waszyngton 2007, s. 21.
946 Dunford J., Greenert J., Zukunft P., Forward, Engaged, Ready: A Cooperative Strategy

for 21st Century Seapower, Departament Marynarki USA, Waszyngton DC 2015, s. 9,


https://www.uscg.mil/seniorleadership/DOCS/CS21R_Final.pdf (dostęp: 20.02.2016).
947 Preserving the Navy’s Forward Presence with a Smaller Fleet, Congressional Budget
Office, marzec 2015, s. 9, https://www.cbo.gov/sites/default/files/114th-congress-2015-
2016/reports/49989-ForwardPresence-2.pdf (dostęp: 20.02.2016).
948 Clark B., Sloman J., Deploying Beyond Their Means, s. 5.
949 Przykładem jest awaria okrętu flagowego 8. Grupy Ekspedycyjnej USS „Essex” w
latach 2011–2012, co zaburzyło plan morskich ćwiczeń całej Floty Pacyfiku, a także awaria
USS „Bataan” w 2010 r. w czasie akcji ratowniczej po trzęsieniu ziemi; brak przeglądów na
lotniskowcu USS „Eisenhower” w latach 2012–2013 doprowadził do takiego stanu
technicznego, że potem przegląd trwał aż 23 miesiące, by doprowadzić okręt do sprawności
bojowej.
950 Clark B., Sloman J., Deploying Beyond Their Means.
951 Tamże, s. 7.
952 Tamże, s. 8.
953 An Analysis of the Navy’s Fiscal Year 2016 Shipbuilding Plan, Congressional Budget
Office, październik 2015, s. 3, https://www.cbo.gov/sites/default/files/114th-congress-2015-
2016/reports/50926-Shipbuilding.pdf (dostęp: 20.02.2016).
954 Clark B., Sloman J., Deploying…, s. 9.
955 Randy Forbes to szef komisji sił zbrojnych Kongresu USA, jest głównym architektem
próby rywalizacji morskiej z Chinami – http://breakingdefense.com/2015/07/forbes-white-
house-has-no-china-strategy-heres-mine/ (dostęp: 24.07.2015);
http://news.usni.org/2015/01/13/interview-hascs-forbes-china-strategy-navys-year-ahead
(dostęp: 13.01.2015); https://votesmart.org/public-statement/1020217/forbes-praises-
imminent-us-navy-transit-near-chinese-artificial-features-in-south-china-sea#.Vs1gE-Yf2J8
(dostęp: 26.10.2015); http://breakingdefense.com/2016/01/mccain-praises-new-navy-
challenge-to-china-in-paracel-islands/ (dostęp: 30.01.2016).
956 Więcej na ten temat zob.: Kennedy P., Mocarstwa świata: narodziny, rozkwit, upadek.
Przemiany gospodarcze i konflikty zbrojne w latach 1500–2000, tłum. Kluźniak M., Warszawa
1995; Krepinevich A.F., Chin S., Harrison T., Strategy in Austerity.
957 https://csbaonline.org/research/publications/restoring-american-seapower-a-new-fleet-
architecture-fo r-the-united-states-/publication (dostęp: 09.02.2017).
958 https://csbaonline.org/research/publications/restoring-american-seapower-a-new-fleet-
architecture-fo r-the-united-states-/publication (dostęp: 09.02.2017).
959 https://csbaonline.org/research/publications/rethinking-armageddon/publication
(dostęp: 01.03.2016), s. 9.
960 Tamże.
961 Hoffman D.E., The Dead Hand, New York, s. 155–154.
962 Bartosiak J., Pacyfik…
963 Clinton H., America’s Pacific Century, [w:] „Foreign Policy”, 11.10.2015,
http:/www.foreignpolicy.com/articles/2011/10/11/americas_pacific_century (dostęp:
18.10.2015).
964 Berteau D.J., Green M.J., Cooper Z., Assessing the Asia-Pacific Rebalance, Center for
Strategic & International Studies, Washington DC 2014.
965 Clinton H., America’s…
966 Obama B., Remarks by President Obama to the Australian Parliament (Canberra,
17.11.2011), http://www.whitehouse.gov/photos-and-video/video/2011/11/17/president-
obama-speaks-australian-parliament#transcript (dostęp: 18.10.2015).
967 Departament Obrony USA, Sustaining US Global Leadership: Priorities for 21 Century
Defense, http:/www.defense.gov/news/defense_strategic_guidance.pdf (dostęp: 18.10.2015).
968 Dokument opisywał dwa podstawowe składniki nowej strategii: 1) relacje z
sojusznikami i kluczowymi partnerami w Azji oraz 2) zapewnienie stosownej amerykańskiej
obecności wojskowej w celu zachowania korzystnej równowagi sił w regionie.
969 Panetta L., Shangri-La Security Forum, 2 czerwca 2012,
http://www.defense.gov/speeches/speech.aspx?speechid=1681 (dostęp: 18.10.2015).
970 Kunihiko Miyake, doświadczony były dyplomata japoński twierdzi, że ostatnio
zarysowany nacisk Amerykanów na przesuwanie się ich wojsk w kierunku Azji i Pacyfiku ma
charakter zasadniczo symboliczno-retoryczny, nieoddający istniejących i tak już od pewnego
czasu realiów. Bowiem, jak zauważa, już w latach 2010
–2011 Marynarka Wojenna USA miała dwie trzecie swoich lotniskowców oraz amfibijnych
grup bojowych na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim (Indo-Pacyfiku, jak mawiają sztabowcy
amerykańscy), pomimo werbalnie ogłoszonego planu przesunięcia 60 proc. jednostek na
Pacyfik dopiero do roku 2020, źródło: Sankei Shimbun, 14.06.2012.
971 Carter A., The US Strategic Rebalance to Asia: A Defense Perspective, 1.08.2012,
http://www.defense.gov/speeches/speech.aspx?speechid=1715 (dostęp: 18.10.2015).
972 Reelekcja Baracka Obamy – listopad 2012, Shinzō Abe premierem Japonii – grudzień
2012, Geun-hye Park prezydentem Korei Południowej – luty 2013, Xi Jinping nowym
prezydentem Chin – marzec 2013, John Kerry nowym sekretarzem stanu – styczeń 2013,
Chuck Hagel nowym sekretarzem obrony – luty 2013, sekwestracja wydatków – marzec 2013.
973 Sekwestracja wydatków była i pozostaje bardzo poważnym zagrożeniem dla wydatków
wojskowych w Stanach Zjednoczonych, a co za tym idzie – dla utrzymania zdolności
bojowych Sił Zbrojnych USA, w tym dla utrzymania zdolności do projekcji siły, tak istotnej w
strategii piwotu, w kierunku Azji. Sekwestracja polega na cięciu po równo wydatków przez
cały zakres spraw i pozycji wydatkowych, bez liczenia się z priorytetami wydatkowymi oraz
planami czy cyklem zakupowo-szkoleniowym, który jest zazwyczaj dłuższy niż rok. Przyjmuje
się, że taki sposób redukcji wydatków dewastuje zdolności bojowe. Sekwestracja w Stanach
Zjednoczonych występuje, gdy brakuje innych metod politycznych na zmuszenie rządu
federalnego do oszczędności, i jej stosowanie jako środka wyjątkowego jest wymuszone
automatycznie przez prawo – komentarz autora.
974 Wypowiedzi Johna Kerry’ego jako kandydata na sekretarza stanu na przesłuchaniu w
Senacie zdawały się sugerować chęć dalszego skupienia atencji na Bliskim Wschodzie,
więcej: Statement of Senator John F. Kerry, Nominee for Secretary of State, Senacka Komisja
ds. Stosunków Międzynarodowych,
http://www.foreign.senate.gov/imo/media/doc/John%20F%20 Testimony.pdf (dostęp:
18.10.2015).
975 Wypowiedzi w roku 2013 ówczesnego doradcy narodowego Thomasa Donilona oraz
Susan Rice, sugerujące nowy model współpracy z Chinami (a new model of major power
relations), spowodowały sporo nerwowości w stolicach państw regionu Azji i Pacyfiku,
obawiających się, że Ameryka proponuje Chinom kondominium – zob.: Rice S., Remarks as
Prepared for Delivery by National Security Advisor Susan E. Rice, listopad 2013,
http://www.whitehouse.gov/the-press-office/2013/11/21remarks-prepared-delivery-national-
security-advisor-susan-e-rice (dostęp: 19.10.2015); T. Donilon, Remarks by Tom Donilon,
National Security Advisor to the President: „The United States and the Asia-Pacific in 2013”,
Asia Society New York, 11.03.2013, http://whitehouse.gov/the-press-
office/2013/03/11/remarks-tom-donilon-national-security-advisory-president-inited-states-a
(dostęp: 19.10.2015), co do zarzutu tworzenia kondominium, zob.: Yoichi Kato, Nanae
Kurashige, New Superpower Relations: US, China in new model of military rivalry, Asahi
Shimbun, kwiecień 2014, http://ajw.asahi.com/article/com/article/asia/china/AJ201404110085
(dostęp: 19.10.2015); Getting the US-China relations right, The Japan Times, 15 czerwca
2013, http://www.japantimes.co.jp/opinion/2013/06/15/editorials/getting-u-s-china-relations-
right/#U9aB2rGoo94 (dostęp: 19.10.2015).
976 Erickson A.S., Goldstein L.J., Nan Li, China, The United States and 21st century Sea
Power, Defining a Maritime Security Partnership, China Maritime Studies Institute and the
Naval Institute Press 2010.
977 Tłumaczenie własne autora. Autor wprowadził powyższe tłumaczenie do polskiej
debaty publicznej podczas wykładów, prelekcji, wystąpień w radiu i telewizji oraz podczas
paneli dyskusyjnych.
978 Air-Sea Battle Office, Air-Sea Battle: Service Cooperation to Address Anti-Access and
Area Denial Challenges, Arlington, VA, Air-Sea Battle Office, maj 2013,
http://www.defense.gov.pubs/ASB-Concept-Implementation-Summary-May-2013.pdf (dostęp:
18.10.2015).
979 Są to zdolności związane ze skutecznym uniemożliwieniem (anti-access) swobodnego
dostępu do stałych miejsc dyslokacji i wysuniętych baz amerykańskich w regionie
zachodniego Pacyfiku i Azji Południowo-Wschodniej oraz te zdolności, które umożliwiają
rażenie ruchomych celów (area-denial) w teatrze operacji, przede wszystkim sił morskich
USA, w tym tych operujących poza morzami przybrzeżnymi Azji aż do drugiego łańcucha
wysp; zob.: Krepinevich A., Why Air-Sea Battle?, CSBA, Washington DC 2010, s. 8–11.
980 Hagel C., Remarks by Secretary Hagel at the IISS Asia Security Summit, 2013.
981 Kondono E., Ahead of Beijing Visit, Defense Secretary Hagel Admonishes China, [w:]
„Washington Post”, 6.04.2014, http://washingtonpost.com/waorld/us0defense-secretary-hagel-
promises-tough-love-for-chine-o n-eve-of-visit/2014/04/06/f7ae7672-8f67-4291-aee0-
64c4d26790de_story.html (dostęp: 18.10.2015).
982 Obama B., Remarks by the President of the United States Academy Commencement
Ceremony, West Point, 28.05.2014, http://whitehouse.gov/press-office/2014/05/28/remarks-
president-united-states-military-a cademy-commencement-ceremony (dostęp: 18.10.2015).
983 Kevin Rudd, były premier Australii, w swoich wykładach i wystąpieniach na temat Chin
opowiada się za porozumieniem pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi w celu
zapobieżenia eskalacji i rywalizacji na zachodnim Pacyfiku, która według Rudda byłaby
zgubna, w tym w szczególności dla krajów regionu uwięzionych pomiędzy Chinami a USA;
zob.: Rudd K., Imagining China in 2023 – China’s Domestic and Foreign Posture under Xi
Jinping, https://www.youtube.com/watch?v=3lmpGTGkkos (dostęp 18.10.2015); Rudd K., Are
China and the US doomed to conflict?, https://www.youtube.com/watch?v=8XQ1onjXJK0
(dostęp: 18.10.2015).
984 Tellis A., Uphill Challenges: China’s Military Modernization and Asian Security, The
National Bureau of Asian Research, 2012.
985 http://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy, s. V.
986 https://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy/publication (dostęp: 19.01.2017), s. 78.
987 Bartosiak J., Pacyfik…
988 https://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy/pub
lication (dostęp: 19.01.2017), s. VII.
989 Tamże, s. I.
990 Tamże, s. 28.
991 Tamże, s II.
992 Kissinger H., Diplomacy…, s. 248–250.
993 Howard M., The Forgotten Dimensions of Strategy, Foreign Affairs, lato 1979, s. 975–
986; https://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy/publication (dostęp: 19.01.2017), s. 37.
994 Tamże.
995 Krepinevich A.F., Watts B., The Last Warrior, s. 83–84, 106–107 i nast.
996 https://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy/pub
lication (dostęp: 19.01.2017) s. 39 i 40.
997 https://csbaonline.org/research/publications/preserving-the-balance-a-u.s.-eurasia-
defense-strategy/pub
lication (dostęp: 19.01.2017), s. 66–67.
998 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:

03.10.2017).
999 Kaczmarski M., The New Silk Road: a versatile instrument in China’s policy, OSW
Commentary 10.02.2015, http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2015-02-
10/new-silk-road-a-versatile-instrument- chinas-policy (dostęp: 30.10.2015).
1000 Zob.: http://www.xinhuanet.com/silkroad/english/index.htm.
1001 Zob.: https://eng.yidaiyilu.gov.cn/.
1002 Yiwei W., China Connects The World. What Behind the Belt and Road Initiative,
Beijing 2017, s. 107.
1003 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_,
(dostęp: 03.10.2017), s. 6
1004 Zob.: http://english.gov.cn/beltAndRoad/.
1005 https://books.google.pl/books?
id=NIf4DAAAQBAJ&pg=PA127&lpg=PA127&dq=godemont+grandiose&sou
rce=bl&ots=swgUsD7j04&sig=fPqFECU25BQaktMetDueYeI74zA&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwi9qcHYv-
TYAhU UiaYKHe-iB1sQ6AEIJzAA#v=onepage&q=godemont%20grandiose&f=false (dostęp:
15.06.2018).
1006 Yiwei W., China…, s. 1.
1007 Tamże, s. 131.
1008 Yiwei W., China…, s. 22.
1009 Tamże, s. 24.
1010 Tamże, s. 1.
1011 USAID, Infrastructure, https://www.usaid.gov/what-we-do/economic-growth-and-trade.
1012 Yiwei W., China…, s. 58–59.
1013 http://www.komputerswiat.pl/nowosci/wydarzenia/2017/35/chiny-chca-zbudowac-
wlasna-tube-hyperloop.aspx (dostęp: 03.09.2017).
1014 https://www.pb.pl/chinski-hyperloop-pojedzie-4000-km-h-870128 (dostęp:
31.08.2017).
1015 Yiwei W., China…, s. 58.
1016 Tamże, s. 108.
1017 Zob. więcej: Bartosiak J., Pacyfik…
1018 Bartosiak J., Air-Sea Battle and Its Implications for Grand Strategies in the Western
Pacific and Eurasia, Lecture in Potomac Foundation, Washington D.C., 21.10.2015.
1019 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 12.
1020 21 Asian countries sign MOU on establishing Asian Infrastructure Investment Bank,
Xinhuanet, 24.10.2014, http://news.xinhuanet.com/english/business/2014-
10/24/c_133740149.htm (dostęp: 30.10.2015).
1021 McCoy A., Washington’s Great Game and Why It’s Failing, Tom Dispatch.com,
06.07.2015;
http://www.tomdispatch.com/post/176007/tomgram%3A_alfred_mccoy,_washington (dostęp:
30.10.2015); New fund initiated for Silk Roads, China Aggregates Net 28.01.2015,
http://www.caggregate.com/?p=3361 (dostęp: 30.10.2015).
1022 https://www.youtube.com/watch?v=psErow4xaIo – Kevin Rudd (dostęp: 27.10.2017);
https://www.quarterlyessay.com.au/essay/2017/11/without-america (dostęp: 30.11.2017).
1023 Osobiste doświadczenie autora z licznych wizyt, narad, rozmów w Waszyngtonie i
Nowym Jorku z liderami opinii, analitykami i geostrategami oraz przedstawicielami
administracji amerykańskiej w latach 2015–2017.
1024 https://www.youtube.com/watch?v=IKI6M2UiCGk (dostęp: 02.08.2017).
1025 https://www.youtube.com/watch?v=vck_0VCzTmA (dostęp: 29.06.2017).
1026 https://www.project-syndicate.org/commentary/china-belt-and-road-grand-strategy-by-
joseph-s--nye -2017-06?barrier=accessreg (dostęp: 12.01.2017).
1027 http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response
(dostęp: 10.06.2018).
1028 Rozmowy autora z przedstawicielami byłej administracji prezydenta Obamy w Nowym
Jorku, jesień 2017.
1029 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 3.
1030 Zoellick R., Shunning Beijing’s Infrastructure Bank Was a Mistake for the US, [w:]
„Financial Times”, 7.06.2015.
1031 Summers L., Time US Leadership Woke Up to New Economic Era, blog, 5.04.2015.
1032 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 12.
1033 Pavel B., Engelke P., Ward A., Dynamic Stability: US Strategy for a World in
Transition, Waszyngton 2015, Atlantic Council.
1034 “X” (George Kennan), The Sources of Soviet Conduct, Foreign Policy, czerwiec 1947,
https://www.foreignaffairs.com/articles/russian-federation/1947-07-01/sources-soviet-conduct
(dostęp: 30.10.2015).
1035 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:

03.10.2017), s. 1.
1036 Yiwei W., China…, s. 79.
1037 Abu-Lughod J., Before European Hegemony: The World System A.D. 1250–1350,
Oxford University Press 1991.
1038 Yiwei W, China…, s. 101–102.
1039 Shagzhe L., Xi Jinping’s Diplomacy: Wisdom of the GO Chess, [w:] „JoongAngo Ilbo”,
3.06.2015.
1040 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:

03.10.2017), s. 3
1041 Panikkar K.M., Asia and Western Dominance, New York, the John Day 1953;
President Xi Jinping Delivers Important Speech and Proposes to Build a Silk Road Economic
Seminar Chinese New Silk Road: Polish Point of View, PISM, Warszawa, 05.11.2015.
1042 Rappeport A., Federal Debt Projected to Grow by Nearly & 10 trillion Over Next

Decade, [w:] „New York Times”, 24.01.2017.


1043 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:

03.10.2017), s. 9.
1044 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 14.
1045 http://www.businessinsider.com/china-tariff-soybeans-donald-trump-trade-war-bad-
for-stock-market -2018-4?IR=T (dostęp: 04.04.2018).
1046 Bartosiak J., Pacyfik…
1047 Zob. Mackinder H., Democratic…, s. 16, 174, 146–147, 142, 179–180, 177–179, 200–
201; Mackinder używał tego terminu zapisując go jak nazwę własną; autor pomimo
przetłumaczenia w pracy tego terminu uważa jednak, że nie da się w pełni adekwatnie dobrze
go przełożyć, by oddać właściwy opis zjawiska, stąd używa zamiennie wersji angielskiej i
polskiego tłumaczenia.
1048 O tym, że Chiny poważnie myślą w ostatnim czasie o możliwości wybuchu wojny
morskiej i powietrznej o kontrolę nad morzem i morskimi szlakami komunikacyjnymi na
Pacyfiku zob. np.: artykuł profesora Narodowego Uniwersytetu Obronnego w Pekinie Han
Xudonga (As Possibility of Third World War Exists, China Needs To Be Prepared, „Global
Times”, 16.09.2014, http://en.people.cn/n/2014/0916/c90000-8782955.html (dostęp
19.10.2015); Pillsbury M., Chinese Views of Future Warfare, Washington DC 1997.
1049 Mackinder H., Democratic…, s. 16, 174, 146–147.
1050 Bassin M., Race contra space: the conflict between German Geopolitik and National
Socialism, [w:] „Political Geography Quarterly” 1987, nr 6.
1051 Przed I wojną reprezentowaną przez tzw. szkołę liberalną z Manchesteru, opisywaną
przez Mackindera; zob. więcej: Manchester_Liberalism,
https://en.wikipedia.org/wiki/Manchester_Liberalism (dostęp: 19.10.2015).
1052 O mechanizmie, który bezpośrednio doprowadził do I wojny światowej; zob. także
raport RAND Corporation, Blinders and Blunders, Santa Monica 2015.
1053 Mackinder H., Democratic…, s. 16, 174, 146–147, 200–201.
1054 Kennedy P., Narodziny…
1055 Zob.: Mackinder H., Democratic…, s. 200–201.
1056 Mackinder użył następującej metafory: Brytyjczycy i Niemcy zajęli miejsca w
pociągach ekspresowych na tej samej linii, ale w przeciwne strony. W 1908 r. kolizja była nie
do uniknięcia. A hamulce i tak by nie zadziałały. Brytyjski motorniczy zaczął jechać pierwszy,
jechał zuchwale, lekceważąc wysyłane sygnały, a niemiecki motorniczy opancerzył swój
pociąg, by wytrzymać uderzenie, a w ostatniej chwili, na ostatniej prostej, gdy już widział
zbliżający się z naprzeciwka pociąg, wcisnął gaz do dechy, ibidem, s. 147.
1057 Zob. więcej: Mackinder H., Democratic…, s. 16, 174, 146–147, 200–201.
1058 Orędzie Trumpa o stanie Unii 2018, https://www.youtube.com/watch?v=exsOim0Lyl4
(dostęp: 30.01.2018).
1059 Yiwei W., China…, s. 111.
1060 https://besacenter.org/wp-content/uploads/2017/10/139-Greece-Israel-and-Chinas-
Belt-and-Road-Initia tive-Tzogopoulos-Web.pdf (dostęp: 05.11.2017).
1061 https://besacenter.org/wp-content/uploads/2017/10/139-Greece-Israel-and-Chinas-
Belt-and-Road-Initia
tive-Tzogopoulos-Web.pdf (dostęp: 05.11.2017).
1062 https://www.haaretz.com/.premium-rail-link-may-be-israeli-suez-canal-1.5322153
(dostęp: 14.02.2014).
1063 http://www.tabletmag.com/jewish-news-and-politics/175373/red-med-link-china-israel
(dostęp: 16.06.2014).
1064 https://www.timesofisrael.com/israel-can-be-perfect-partner-for-china-netanyahu-says/
(dostęp: 21.03.2017); http://www.dw.com/en/china-seeks-strategic-foothold-in-israel/a-
17507052 (dostęp: 24.03.2014).
1065 https://asia.nikkei.com/Business/Companies/Chinese-project-to-build-new-Egyptian-
capital-revived (dos- tęp: 26.05.2017).
1066 https://besacenter.org/wp-content/uploads/2017/10/139-Greece-Israel-and-Chinas-
Belt-and-Road-Initiative
-Tzogopoulos-Web.pdf (dostęp: 05.11.2017).
1067 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 14 i 29.
1068 http://asean.org/?static_post=rcep-regional-comprehensive-economic-partnership
(03.10.2016).
1069 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 32.
1070 http://www.xinhuanet.com/english/2018-01/02/c_136867401.htm (dostęp:
01.02.2018).
1071 https://issuu.com/atlanticcouncil/docs/us_strategy_toward_china_s_bri_web_ (dostęp:
03.10.2017), s. 35.
1072 http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response
(dostęp: 20.05.2018);
Tłumaczenie autora, w oryginale: AS EUROPE DISAPPEARS, EURASIA COHERES / The
supercontinent is becoming one fluid, / comprehensible unit of trade and conflict, / as the
Westphalian system of states / weakens and older, imperial legacies – / Russian, Chinese,
Iranian, Turkish – / become paramount. Every crisis from / Central Europe to the ethnic-Han
Chinese / heartland is now interlinked. / There is one singular battlespace.
1073 Tamże.
1074 Mackinder H., Democratic Ideals and Reality, New York, Henry Holt and Company
1919, National Defense University, edition 1942, s. 45–49.
1075 Huntington S.P., Political Order in Changing Societies, New Haven, CT: Yale
University Press, 1968, s. 47.
1076 Bergreen L., Marco Polo: From Venice to Xanadu, New York, Knopf 2007, s. 44 i 68.
1077 Frankopan P., The Silk Roads: A New History of the World, New York: Knopf 2015, s.
1–6. Daryaee T., The Oxford Handbook of Iranian History, New York: Oxford University Press,
2012, s. 3–4, 6.
1078 https://www.youtube.com/watch?v=9X6ZQr2idIs (dostęp: 28.06.2017).
1079 Garver J., China and Iran, s. 4, 22, 24.
1080 Kennan G.F., American Diplomacy, University of Chicago Press 1951, 2012, s. 17.
1081 Kaplan R.D., In Europe’s Shadow: Two Cold Wars and a Thirty-Year Journey
Through Romania and Beyond, New York: Random House 2016, s. 195–199.
1082 Blank S., The Intellectual Origins of the Eurasian Union Project, [w:] Putin’s Grand
Strategy: The Eurasian Union and Its Discontents, Starr S.F., Cornell S.E. i in., Washington:
Central Asia-Caucasus Institute & Silk Road Studies Program of the Johns Hopkins
University-SAIS 2014), s. 15.
1083 Gvosdev N.K., Marsh C., Russian Foreign Policy: Interests, Vectors and Sectors,
Washington-London: Sage/CQPress 2012), s. 13–24.
1084 http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response
(dostęp: 20.05.2018).
1085 Tamże.
1086 Wilson W.T., China’s Huge „One Belt, One Road” Initiative Is Sweeping Central Asia,
[w:] „The National Interest”, 27.07.2016.
1087 https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/prezydent-kazachstanu-wkrotce-
miliardowe-kontrakty-z-u
sa,807044.html (dostęp: 17.01.2018).
1088 Huasheng Z., Central Asia in Chinese Strategic Thinking, [w:] The New Great Game:
China and South and Central Asia in the Era of Reform, Fingar T., Stanford, CA: Stanford
University Press 2016, s. 182.
1089 https://www.youtube.com/watch?v=9X6ZQr2idIs (dostęp: 28.06.2017).
1090 https://www.youtube.com/watch?v=vck_0VCzTmA (dostęp: 29.06.2017).
1091 https://www.youtube.com/watch?v=9X6ZQr2idIs (dostęp: 28.06.2017).
1092 Kissinger H., On China, New York, Penguin 2011, s. 17.
1093 http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response
(dostęp: 20.05.2018).
1094 Tamże.
1095 Mansel F., Levant: Splendour and Catastrophe on the Mediterranean, New Haven,
CT: Yale University Press 2010, 2011), s. 2.
1096 https://www.defense.gov/Portals/1/Documents/pubs/2018-National-Defense-Strategy-
Summary.pdf (dos- tęp: 01.07.2018), s. 3–4.
1097 http://stories.cnas.org/the-return-of-marco-polos-world-and-the-u-s-military-response
(dostęp: 20.05.2018).
1098 Upadek imperium osmańskiego niektórzy nazywali najdłużej oczkiwanym
wydarzeniem w historii. Spory o to, jakie korzyści taki obrót spraw przyniesie innym krajom i
imperiom zainteresowanym rozszarpaniem ziem i interesów Turcji, przez większą część XIX
w. stanowiły nieodłączny element polityki zagranicznej wielkich mocarstw. Zapewne każdy
przytomny politycznie mieszkaniec pogranicznych prowincji imperium czuł, że władza turecka
„odchodzi” ze wschodniej Anatolii, z Bałkanów, strefy brzegowej zachodniego Morza
Egejskiego, z Półwyspu Arabskiego. Kwestia wschodnia, czyli cały amalgamat sporów
terytorialnych, ruchów narodowych i sprzecznych międzynarodowych interesów,
destabilizowała imperium, torując drogę dyplomacji siłowej i interwencjom zbrojnym Wielkiej
Brytanii, Francji, Austro-Węgier i Rosji. W tamtych niespokojnych latach kolejne wydarzenia
doszczętnie rozmontowywały gmach imperium: destabilizacja Kaukazu i Bałkanów, utrata
prowincji europejskich po wojnie z Rosją w 1877–1878 r., uchodźcy z tych terenów, ruch
młodoturecki, zamachy. Do tego Bułgaria ogłosiła niepodległość, Austro-Węgry zaanektowały
Bośnię i Hercegowinę, Włochy zagarnęły Trypolitanię (czyli Libię), a dwie wojny na Bałkanach
z lat 1912–1913 doprowadziły do uzyskania niepodległości przez Albanię, do utraty przez
Turcję Macedonii i Krety oraz – summa summarum – prawie całkowitego wypchnięcia
imperium z Europy. Linia frontu i linia graniczna przebiegały około 30 km od stołecznego
Stambułu. Na domiar złego Turcja weszła do wojny światowej po stronie Niemiec i pomimo
krwawego zwycięstwa pod Gallipoli – wojnę przegrała. Klęska stała się jasna, gdy obrócenie
się wcześniejszej sojuszniczki państw centralnych – Bułgarii we wrześniu 1918 r. przeciw
Niemcom doprowadziło do jej rozejmu z ententą, likwidując przedmurze Turcji na Zachodzie.
W wyniku tego ruchu otworem dla ententy i znienawidzonych przez Turków wojsk greckich
stanęła droga do Stambułu zamieszkanego przez ogromną społeczność grecką. Przy greckiej
granicy były już skoncentrowane wojska aliantów, a rząd turecki chciał już tylko pokoju.
Do podparyskiego Sèvres zjechali dyplomaci, żeby podpisać dokumenty, które miały
przekształcić niepewny rozejm w trwały pokój. W maju 1920 r. negocjatorzy przedstawili
tureckim delegatom projekt ostatecznego traktatu pokojowego. Jego postanowienia były dla
nich wstrząsem. Syria, Mezopotamia i Palestyna miały zostać odebrane Turcji, torując drogę
systemowi mandatów, które oddawały wspomniane terytoria pod zarząd brytyjski i francuski.
Większa część wschodniej Anatolii miała zostać podzielona między niepodległą Armenię i
przyszły Kurdystan. Potwierdzono też uniezależnienie Egiptu i Cypru od Turcji, część
wybrzeża Morza Egejskiego wokół Smyrny przyznano Grecji (Izmir). Stambuł i cieśniny
tureckie miały być zarządzane przez międzynarodową komisję składającą się z
przedstawicieli Wlk. Brytanii, Francji, Włoch, Grecji, USA i innych krajów. Doszło tym samym
do realnego rozbioru Turcji, umacniającego przy okazji dominację Wlk. Brytanii w regionie.
Można było jeszcze rozumieć utratę ziem arabskich, ale rozbiór Anatolii i rezygnacja z kontroli
Stambułu i cieśnin to było niewyobrażalne ustępstwo. Taki stan rzeczy doprowadził do
powstania tureckich sił politycznych i wojskowych opierających się dyktatowi aliantów i do
wojny z Grecją o wybrzeże Morza Egejskiego. Na ich czele stanął Mustafa Kemal, Atatürk –
ojciec współczesnej Turcji.
1099 Zob. pod tym kątem raport RAND Corporation z 2018 r.,
https://www.rand.org/pubs/perspectives/PE297.html (dostęp: 08.03.2018).
1100 https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/cale-przemowienie-prezydenta-donalda-
trumpa-w-warsza
wie,754847.html (dostęp: 06.07.2017).
1101 https://www.quarterlyessay.com.au/essay/2017/11/without-america (dostęp:
30.11.2017).
1102 Fredro A., Trzy po trzy, PIW, Warszawa 2014, s. 35.
1103 Tamże, s. 16.
1104 Pawłowski S., Geografia Polski, Lwów 1917, s. 1.
1105 Fredro A., Trzy…, s. 11.
1106 Fredro A., Trzy…, s. 12.
1107 W Beńkowej Wiszni nadal znajduje się neorenesansowy pałac zbudowany w 1835 r.

przez Aleksandra hrabiego Fredrę (rozbudowany w 1896), który w 2009 r. został poddany
pierwszemu etapowi renowacji.
1108 Za: Łukaszewicz J., Herbert, Wrocław 2001, s. 4.
1109 Dane dzięki: http://www.dystans.org.
1110 http://www.dystans.org/.
1111 Pawłowski S., Geografia…, s. 11.
1112 Pawłowski S., Geografia…, s. 38.
1113 Konopczyński W., Polska a Turcja 1683–1792, Kraków–Warszawa 2013.
1114 Przez Hospodarstwo Mołdawskie – pozostające formalnie w stosunku lennym do
Korony Królestwa Polskiego, stanowiące teren ścierania się wpływów imperium osmańskiego,
Węgier, chanatu krymskiego oraz intryg Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, potem Rosji. Po
zdobyciu Konstantynopola w 1453 r. porta osmańska (Wysoka Porta) rozpoczęła ekspansję w
kierunku dolnego Dunaju, zagrażając tym samym polskiemu stanowi posiadania na podejściu
do Bramy Mołdawskiej. W 1484 r. Turcy zajęli mołdawskie porty czarnomorskie Kilię i
Białogród (Akerman) – klucz i bramę do komunikacji w kierunku Rzeczypopolitej, podcinając
tym samym podstawy polskiego handlu wschodniego idącego przez Lwów. Zmusiło to
hospodara mołdawskiego Stefana III do złożenia hołdu lennego Kazimierzowi IV
Jagiellończykowi w Kołomyi 15 września 1485 r. W 1494 r. król Jan I Olbracht rozpoczął
przygotowania wojenne, a Stefan III przyrzekł pomoc zbrojną z chwilą, gdy wojska polskie
zbliżą się do zajętych portów czarnomorskich, które wcześniej były niemal bez ograniczeń
udostępniane Rzeczypospolitej. Wyprawa polska skończyła się jednak straszną klęską
pospolitego ruszenia w lasach Bukowiny.
1115 Starożytna grecka kolonia Tyras (założona w VI w. p.n.e.), później rzymska Alba Iulia.
Od 545 r. n.e. pod panowaniem Cesarstwa Bizantyńskiego – zwano je Leukopolis i wtedy też
wybudowano pierwsze fortyfikacje zwane Asprocastron, czyli Biały Zamek. W XIII w. znalazł
się pod panowaniem Tatarów, ale ze znacznymi wpływami Republiki Genui. Od 1359 r. we
władaniu hospodarów mołdawskich jako Cetatea Alba. Od 1387 r. lenno króla Polski. W 1484
r. twierdza została zdobyta przez Turków, którzy zmienili jej nazwę na Akerman („biała
twierdza”). W latach 1541, 1542, 1549 odbity z rąk tatarskich i tureckich przez rotmistrza
Bernarda Pretwicza, który przyszedł z odsieczą Białogrodowi. W okresie 1600–1611 pod
panowaniem Wołochów. W XVIII w. centrum Tatarów budziackich, kilkakrotnie zdobywane
przez Rosjan. W 1812 r. włączony do Rosji. W XIX w. port solny i zbożowy. W latach 1918–
1940 w Rumunii, w sierpniu 1940 r. przyłączony do Ukraińskiej SRR, a od lipca 1941 r. do
sierpnia 1944 r. znowu w granicach Rumunii jako Cetatea Alba. Od 1945 r. w ZSRS, a od
1991 r. na Ukrainie.
1116 Za panowania Zygmunta III w wojnie 1620 r. punktem węzłowym działań wojsk
polskich na tym kierunku pod komendą hetmana Stanisława Żółkiewskiego miała być Cecora,
gdzie wcześniej, jeszcze w 1595 r., Jan Zamoyski obronił się przeciw Gazi Girejowi.
Żółkiewski zginął w obozie pod Cecorą walcząc do końca. Jego głowę Iskender Pasza wysłał
do Stambułu. Po klęsce cecorskiej południowe ziemie Rzeczypospolitej stały otworem dla
inwazji tatarskich. Bezpośrednio po rozgromieniu wojsk polskich pod Mohylewem duży
czambuł tatarski przeprawił się przez Dniestr i ruszył w kierunku Lwowa, do którego dotarł 15
października 1620 r., blokując w ten sposób dowództwo polskie we Lwowie, które utraciło
kontakt z wojskiem w polu. Następnie po założeniu kosza (obozu) w okolicach Halicza
penetrowano rejony Jarosławia, Wiśniowca, Dubna, Ostroga i Zasławia. Z powodu braku
dostępnych wojsk kwarcianych obrona granic musiała się oprzeć na wojskach magnackich
oraz pospolitym ruszeniu. Ostatecznie wojnę zakończyła bitwa pod Chocimiem 2 września–9
października 1621 r. pomiędzy armią Rzeczypospolitej dowodzoną przez hetmana Jana
Karola Chodkiewicza a armią turecką pod dowództwem sułtana Osmana II. Zamknięte w
warownym obozie siły polsko-litewsko-kozackie, stanęły na drodze armii osmańskiej pod
Chocimiem. Oblężenie zakończyło się taktycznym zwycięstwem armii Rzeczypospolitej,
ukoronowanym podpisaniem traktatu potwierdzającego ustalenia traktatu w Buszy z 1617
roku. W Rzeczypospolitej, w obliczu realnego zagrożenia umilkły swary i Sejm zarządził
ogromne podatki mające zapewnić pobór 65 tys. żołnierzy. Dowódcą całości sił został
mianowany hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, który miał przenieść działania poza
granice Polski i stoczyć rozstrzygającą bitwę z Turkami nad Dunajem. Działania mieli
wspomagać Kozacy zaporoscy pod dowództwem Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego,
którzy pod warunkiem przeniesienia wojny na terytorium mołdawskie zgodzili się uczestniczyć
w wyprawie. W drugiej połowie lipca nadciągnął hetman Chodkiewicz. 1 sierpnia wojsko
stanęło obozem nad Dniestrem naprzeciwko Chocimia. Ze względu na zbliżającą się jesień
pochód nad Dunaj był wykluczony, ale Chodkiewicz uznał, że należy przekroczyć granicę
(spełniając tym samym obietnicę daną Kozakom) i przygotować się do stoczenia bitwy w
oparciu o zameczek chocimski. Wysłano więc przez rzekę kilkuset Kozaków, którzy zajęli
zamek i zabezpieczyli przeprawę reszty armii. Wojska przeprawiły się w ostatnich dniach
sierpnia, a pod Żwańcem zjawił się królewicz Władysław na czele 10 tys. wojsk. W dniach 2–3
września przeprawił się wraz z nimi na prawy brzeg Dniestru. Sułtan Osman II wyruszył z
Konstantynopola 29 kwietnia na czele armii złożonej z janczarów, akindżijów i artylerii. Zaraz
następnego dnia nastąpiło zaćmienie słońca, w czym wielu Turków widziało złą wróżbę. 6
czerwca w Adrianopolu sułtan dokonał generalnego przeglądu swoich wojsk, które
następnego dnia ruszyły na północ. Marsz przez Bałkany był tak powolny, że dopiero w
połowie lipca rozpoczęła się przeprawa przez Dunaj w okolicy Isaccea. Tymczasem do
Osmana zaczęły dochodzić słuchy o szerzącej się dezercji w doborowych oddziałach
janczarów. Przegląd dokonany 13 lipca potwierdził niepokojące rozluźnienie dyscypliny. 1
sierpnia Turcy dowiedzieli się, że Polacy są pod Chocimiem. Dowództwo tureckie opracowało
więc dwa plany kampanii. Pierwszy zakładał sforsowanie Dniestru pod Uścieczkiem i
uderzenie na Kamieniec Podolski, co odcięłoby armię polską od zaplecza, drugi zaś rozbicie
najpierw Kozaków stacjonujących według doniesień wywiadu pod Mohylewem, a następnie
uderzenie na siły główne. Przyjęto drugi plan i armia ruszyła w stronę Chocimia. Do
pierwszego starcia z kozacką lekką jazdą osłonową wojsk Rzeczypospolitej doszło w pobliżu
źródeł Prutu. 2 września koło południa armia sułtańska nadeszła pod Chocim. Obóz polski
znajdował się pomiędzy urwistymi brzegami Dniestru, a pokrytymi lasem wzgórzami. Tyły
zabezpieczał zamek i warowna cerkiew silnie obsadzona piechotą. Obwarowano też oba
przyczółki mostowe. Ostatecznie zawarto 9 października traktat pokojowy, honorowy dla obu
stron. Po uznaniu przez Polskę zwierzchności tureckiej nad Mołdawią, armia turecka opuściła
10 października swój obóz, a 13 tego miesiąca odeszli za Dniestr Polacy i Kozacy. Polacy
zobowiązywali się powstrzymać Kozaków od najazdów na Turcję, a Turcy powstrzymywać
Tatarów od najazdów na Polskę. Granicą Rzeczypospolitej pozostał Dniestr.
1117 Po fiasku wyprawy bukowińskiej hetmana Jabłonowskiego w 1685 r. Jan III Sobieski
wrócił na krótko do myśli o księstwach naddunajskich. Plan działań militarnych na rok 1686
zakładał przekroczenie Dniestru i prowadzenie ofensywy w stronę Dunaju, opanowanie
Mołdawii, a także Wołoszczyzny. Później Sobieski rozmyślał o zaatakowaniu i zniszczeniu siły
militarnej Tatarów budziackich. Dzięki tym sukcesom Turcy zostaliby odcięci od Mołdawii oraz
Kamieńca Podolskiego, a załoga twierdzy byłaby zmuszona do kapitulacji i zwrotu fortecy w
polskie ręce. Siły Rzeczypospolitej skoncentrowane zostały nad Dniestrem w okolicach
Chocimia, skąd 21 lipca, pod osobistym dowództwem króla ruszyły w stronę Mołdawii.
Sobieski liczył, że po jego stronie staną obaj hospodarowie naddunajscy, a ich wojska
wzmocnią armię królewską. Niestety, plany te okazały się złudne, gdyż hospodar mołdawski
Konstantyn Kantemir rozpoczął swoją grę polityczną polegającą na lawirowaniu między
Sobieskim a Turkami i dla większej swobody działań opuścił Jassy zanim wkroczył tam polski
monarcha. Natomiast hospodar wołoski Şerban Cantacuzino, mimo zapewnień o wierności
wobec Polaków poinformował, że nie stawi się z wojskiem w uzgodnionym z królem Janem III
miejscu. Te pierwsze niepowodzenia nie zniechęciły Sobieskiego, który ze swoją armią
kontynuował marsz w głąb Mołdawii. 15 sierpnia dotarto do Cecory, gdzie odprawiona została
msza w intencji bohaterów roku 1620, w tym Stanisława Żółkiewskiego, pradziada króla.
Następnie 16 sierpnia wkroczono do Jass, gdzie Jan III witany był jak wyzwoliciel chrześcijan
spod tureckiej niewoli. Takie powitanie zdawało się świadczyć o przyjaznych uczuciach
mołdawskich bojarów wobec Rzeczypospolitej, co król odebrał jako dobrą monetę na
przyszłość. Dlatego też wzmocnił garnizon w Jassach, stworzył tam magazyny dla armii i
podjął decyzję o marszu na Budziak. Szybkie opanowanie Mołdawii dawało królowi złudne
poczucie siły militarnej, niestety dalsza część kampanii miała się okazać znacznie trudniejsza.
Nieprzyjaciel przyjął inną niż w roku poprzednim taktykę. Widząc dość duże siły
Rzeczypospolitej pod dowództwem samego Lwa Lechistanu, starał się unikać walnej bitwy.
Do utrudniania dalszego marszu polskiej armii wysłani zostali tylko Tatarzy, którzy mieli
szarpać siły Sobieskiego. Marsz na Budziak okazał się niezwykle trudny z powodu
uciążliwego, suchego i upalnego klimatu oraz stepowego charakteru terenu. Wojsku
zaczynało brakować żywności, a nieprzyjazna kraina także jej nie zapewniała. Król liczył, że
uda mu się dotrzeć jeszcze nad Dunaj, gdzie zmusi siły tureckie do przyjęcia bitwy, po której
przekroczy rzekę i znajdzie wreszcie właściwe warunki do zapewnienia swoim żołnierzom
żywności. Wobec przedłużającego się marszu, jak również braku widoków na bitwę z
wojskami sułtana, wśród polskich dowódców coraz częściej mówiono o konieczności
przerwania wyprawy na Budziak. Król nie był w stanie przekonywać dłużej rady wojennej do
słuszności swoich racji i 2 września pod Falczynem (ok. 40 km od Dunaju) wydał rozkaz
odwrotu, a właściwie „strategicznego kontrmarszu” w kierunku Jass. Monarcha wierzył wtedy
jeszcze, że uda się mu z wojskiem przezimować na terenie Mołdawii i w następnym roku
podjąć dalsze działania przeciwko Turcji. Po trudnym odwrocie, odbywanym pod ciągłym
zagrożeniem tatarskim, siły polskie dotarły wreszcie do Jass 14 września. Doszło tam do
pożaru magazynów wojskowych, co ostatecznie zniweczyło królewskie plany. Wobec takiego
obrotu spraw Sobieski zdecydował się na powrót do kraju. Cały czas tocząc drobne potyczki z
Tatarami, wojsko polskie kierowało się ku Rzeczypospolitej i 13 października przekroczyło jej
granicę w pobliżu Śniatynia. 21 października 1686 r. król złożył na ręce hetmanów naczelne
dowództwo, co było symbolicznym zakończeniem wyprawy mołdawskiej. Wyprawa
zakończyła się niepowodzeniem, a wraz z nim w gruzach legły wszystkie ambitne plany Jana
III Sobieskiego. Nie tylko nie udało się zrealizować dalekosiężnych celów, jakimi miało być
zhołdowanie Węgier, Siedmiogrodu i księstw naddunajskich oraz całkowite wyparcie Turków z
Europy, ale nawet nie powiodły się próby opanowania oraz utrzymania w polskim ręku
Mołdawii, której tron mógłby przypaść królewiczowi Jakubowi. Także Kamieniec Podolski
pozostał w rękach poddanych sułtana. Jak pisał Władysław Konopczyński: „cały urok oręża
polskiego zdobyty pod Wiedniem ginął w puszczach bukowińskich i stepach mołdawskich. Po
roku 1686 nie może być mowy nie tylko o przodownictwie Polski w Lidze Świętej, ale nawet o
jej współrzędności z monarchią habsburską”. Zdobyty pod Chocimiem i Wiedniem autorytet
Lwa Lechistanu zdecydowanie podupadł. W ciągu trzech lat nie udało się zrealizować
żadnego z zakładanych przez króla celów. Polska aktywność na froncie naddunajskim
odgrywała ważną rolę w całościowej ocenie działań Ligi Świętej, a wyprawa 1686 r.
szczególnie, gdyż stanowiła skuteczną dywersję wiążącą część sił tureckich i pozwalającą
wojskom habsburskim na zdobycie Budy i de facto opanowanie całych Węgier. Strona polska
zrezygnowała na razie z dalszych starań podporządkowania sobie Mołdawii, skupiając się
raczej na próbach odbicia Kamieńca z rąk nieprzyjaciela, niestety bez większych sukcesów.
1118 Pawłowski S., Geografia…, s. 11.
1119 Eberhardt P., Linia Odry i Nysy jako zachodnia granica Polski – postulaty i

urzeczywistnienia, [w:] Studia nad geopolityką XX wieku, Warszawa 2013, s. 265–304.


1120 Pawłowski S., Geografia…, s. 17.
1121 Pierwsza wzmianka o rzece spisana po łacinie pochodzi z 7–5 r. p.n.e. i znajduje się
na wystawionej w Porticus Vipsania mapie Marka Agrypy oraz w Historii naturalnej Pliniusza
Starszego, który nazwał rzekę Viscla. Od V w. Vistla (Divisio orbis terrarum). W wiekach od II
do IV występuje nazwa Viscla (Gaius Iulius Solinus, Pliniusz Starszy, Klaudiusz Ptolemeusz).
Wisła u rzymskich historyków uchodziła do Morza Swebów (łac. Mare Suebicum, Tacyt, I w.),
czyli do Bałtyku, a ściślej Zatoki Wenedzkiej (II w.), czyli obecnej Zatoki Gdańskiej – de
internis eius partibus Alba, Guthalus, Viscla amnes latissimi praecipitant in oceanum.
Wincenty Kadłubek nazywał Wisłę Vandalus, wyprowadzając nazwę rzeki od imienia Wandy,
a tę od wyrazu vanduo, oznaczającą w języku litewskim wodę, podobnie jak Ouiádou (woda,
rzeka). Natomiast Jan Długosz w Annales seu cronicae incliti... nazywa Wisłę „rzeką Białą”: a
nationibus orientalibus Polonis vicinis, ab aquae condorem Alba aqua... nominatur.
1122 Pawłowski S., Geografia…, s. 150.
1123 Tamże, s. 130 i nast.
1124 Piskozub A., Dziedzictwo polskiej przestrzeni, Ossolineum 1987, s. 110–111.
1125 Pawłowski S., Geografia…, s. 206.
1126 Pawłowski, S., Geografia…, s. 86
1127 Pawłowski, S., Geografia…, s. 94.
1128 Pawłowski, S., Geografia…, s. 69.
1129 Konopczyński W., Kwestia bałtycka, Kraków–Warszawa 2014.
1130 Zob. więcej: Hubert W., Wojny bałtyckie, Wydawnictwo Ligi Morskiej i Kolonialnej,
Bydgoszcz 1938.
1131 Tamże, s. 12.
1132 Hubert W., Wojny…, s. 33.
1133 Hubert W., Wojny…, s. 34 i nast.
1134 Konopczyński W., Fryderyk Wielki a Polska, Kraków 2010.
1135 Hubert W., Wojny…, s. 612.
1136 Hubert W., Wojny…, s. 631.
1137 Pawłowski S., Geografia…, s. 58.
1138 Pawłowski S., Geografia…, s. 63.
1139 Pawłowski S., Geografia…, s. 69.
1140 Kresy, tak szczególny termin w języku polskim, związane są z historią kultury i
państwowości oraz w naszym wypadku z obecnością Rzeczypospolitej na wschód od
Niemna, Bugu i Sanu. Są pojęciem modelowo szerszym niż pogranicze. Leżą poza
obszarem, na którym tworzył się etnicznie rozumiany naród, zazwyczaj też charakteryzują się
złożonym składem wieloetnicznym. Kresy w modelu geopolitycznym zostają przyłączane do
obszaru pierwotnie zajętego znacznie później i to zazwyczaj różnymi drogami: w wyniku
sukcesji dynastycznej, unii personalnej czy podboju. Cechują się złożonością stosunków
etnicznych, społecznych, politycznych i oczywiście wielokulturowością. Wyróżnikiem Kresów
jest peryferyjność w stosunku do obszaru rdzeniowego i otwarta przestrzeń do ekspansji
terytorialnej od rdzenia – zob. Babiński G., 1994, Pogranicze etniczne, pogranicze kulturowe,
peryferie. Szkic wstępny problematyki, [w:] Sadowski A. (red.), Pogranicze, t. IV, s. 5–28.
1141 Pawłowski S., Geografia…, s. 75.
1142 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 39.
1143 Sobczyński M., Dylematy geopolityczne Polski; Eberhardt P. (red.), Problematyka
geopolityczna ziem polskich, Warszawa 2008, s. 29 i nast.
1144 Piskozub A., Gniazdo Orła Białego, Warszawa 1968; Piskozub A., Miejsce geopolityki
w klasyfikacji dyscyplin nauki z geografią, historią i polityką w ich nazwach, [w:] „Przegląd
Geopolityczny”, t. 2, Częstochowa 2010, s. 29–42; Piskozub A., Euroazja, czyli trzy części
świata na wspólnym kontynencie, [w:] „Przegląd Geopolityczny”, Częstochowa 2011, t. 4, s.
9–42.
1145 Romer E., Rola rzek w historii i geografii narodów, Lwów 1901; Romer E., Czy Polska
jest krainą przejściową?, [w:] „Ziemia”, nr 16, Warszawa 1910, s. 241–243; Romer E., Polska:
ziemia i państwo, Lwów 1917, s. 15; Romer E., Czy Polska była do r. 1939 „krainą
przejściową”?, [w:] „Przegląd Geograficzny”, t. 20, Warszawa 1946, s. 1–8; Romer E.,
Pamiętnik paryski 1918–1919, Wrocław 2010.
1146 Sobczyński M., Dylematy…, s. 30 i nast.
1147 Moczulski L., Geopolityka, Warszawa 1985; Moczulski L., U progu niepodległości,
Warszawa 1990; Moczulski L., Demokracja przeciw demokracji, Warszawa 1994; Moczulski
L., Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa 2000.
1148 Tamże.
1149 Eberhardt P., Twórcy polskiej geopolityki, Kraków 2006.
1150 Mackinder H., Democratic Ideals and Reality, New York 1962; Mackinder H., The
Geographical Pivot of History, [w:] „The Geographical Journal”, t. 23, nr 4 (kwiecień 1904)
http://www.thinkorbebeaten.com/Library/M/MacKinder%27s%20Heartland%20Theory.pdf
(dostęp: 30.10.2015).
1151 Eberhardt P., Koncepcja Heartlandu Halforda Mackindera, [w:] „Przegląd
Geograficzny”, t. 83, z. 2, Warszawa 2011, s. 251–266.
1152 Moczulski L., Polska pomiędzy Niemcami a Rosją. Mit geopolityczny a rzeczywistość;
Eberhardt P. (red.), Problematyka geopolityczna ziem polskich, Warszawa 2008, s. 60 i nast.
1153 http://kurierwilenski.lt/2016/05/13/wszystko-co-piekne-w-mejuszy-przez-wilno-
pieszczone-80-rocznic a-zlozenia-serca-jozefa-pilsudskiego-na-rossie/ (dostęp: 13.05.2016).
1154 Moczulski L., Polska…, s. 60 i nast.
1155 Matuszewski I., Czy Anglia gwarantowała granice Polski, Edynburg 1944; Polska i
Wielka Brytania przed i po Konferencji Krymskiej. Dokumenty, Londyn 1946.
1156 Piskozub A., Dziedzictwo polskiej przestrzeni, Ossolineum 1987, s. 13.
1157 Wilson A., Białoruś między „kolorową rewolucją” a antyrewolucyjną technologią, [w:]
Bulhakau V. (red.), Geopolityczne miejsce Białorusi w Europie i świecie, Warszawa 2006, s.
89–94, 152.
1158 Sobczyński M., Dylematy…, s. 34.
1159 Na Śląsku w roku 1400 było 77 komór celnych, a w całej Polsce około 250.
1160 Sobczyński M., Dylematy…, s. 36 i nast.
1161 Zob. też: Holzer J., Europa zimnej wojny, Kraków 2012.
1162 Kuźniar R., Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna, [w:] „Sprawy
Międzynarodowe”, nr 1, 2000.
1163 http://www.rp.pl/Plus-Minus/304199896-Czy-Rosja-wchlonie-
Bialorus.html&cid=44&template=restricted (dostęp: 22.04.2018).
1164 Kalb M., Imperial Gamble: Putin, Ukraine and the New Cold War, Washington 2015.
1165 Gotkowska J., Osica O., W regionie siła. Stan i perspektywy współpracy wojskowej
wybranych państw obszaru od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, Ośrodek Studiów
Wschodnich, Warszawa 2012.
1166 Wiśniewska I., Eurasian integration. Russia’s attempt at the economic unification of
the Post-Soviet area, OSW report, 30.07.2013, http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-
studies/2013-07-30/eurasian-integration-russias-attempt-economic-unification-post (dostęp:
30.10.2015).
1167 Zob. więcej: https://nowakonfederacja.pl/polska-racja-stanu-w-srebrnym-wieku/
(dostęp: 10.04.2018).
1168 Pawłowski S., Geografia Polski, Książnica Polska, Lwów, wyd. II, s. 192.
1169 Tazbir J., Rzeczpospolita szlachecka wobec wielkich odkryć, Warszawa 1973, s. 77.
1170 Romer E., Polska…, s. 5.
1171 Tamże, s. 6.
1172 Tamże, s. 11.
1173 Romer E., Polska…, s. 18.
1174 Romer E., Rola rzek w historii i geografii narodów, Lwów 1901; Romer E., Czy Polska

jest krainą przejściową?, [w:] „Ziemia”, nr 16, s. 241–243, Warszawa 1910; Romer E., Ziemia i
państwo, Lwów 1917; Romer E., Czy Polska była do r. 1939 „krainą przejściową”?, [w:]
„Przegląd Geograficzny”, t. 20, s. 1–8, Warszawa 1946; Romer E., Pamiętnik paryski 1918–
1919, Wrocław 2010.
1175 Romer E., Polska…, s. 22, .
1176 Tamże, s. 22.
1177 Makowski J., Geografia fizyczna świata, Warszawa 2013, s. 32–38.
1178 Romer E., Polska…, s. 70 i nast.
1179 Materski W., Na widecie. II Rzeczpospolita wobec Sowietów 1918–1943, Łódź 2015.
1180 Piskozub A., Dziedzictwo polskiej przestrzeni, Ossolineum 1987.
1181 Eberhardt P., Polska i jej granice. Z historii polskiej geografii politycznej, Lublin 2004,
[za:] Nałkowski W., s. 47.
1182 Lencewicz S., Kurs geografii Polski, Warszawa 1922, s. 21–22.
1183 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 154.
1184 Tamże.
1185 Tamże.
1186 Pawłowski S., Geografia…, s. 191.
1187 Romer E., Polska…, s. 29.
1188 Pawłowski S., Geografia…, s. 195..
1189 Tamże.
1190 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 275–276.
1191 Zob. więcej: Samsonowicz H., Historia Polski do 1795 r., Warszawa 1985; Kieniewicz
S., Historia Polski 1795–1918, Warszawa 1970.
1192 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 278.
1193 Bujak F., Stolice Polski, Warszawa 1925, s. 275 i nast.
1194 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 277.
1195 Otremba T., Wyżyna polska, Gdańsk 1997.
1196 http://www.rynek-lotniczy.pl/wiadomosci/czy-budowa-cpk-oznacza-powstanie-nowej-
metropolii-2757.html (dostęp: 29.12.2017).
1197 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 279.
1198 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 279.
1199 Dmowski R., Myśli nowoczesnego Polaka, Florencja 1903.
1200 Zob.: Konopczyński W., Polska a Szwecja. Od pokoju oliwskiego do upadku
Rzeczypospolitej 1660–1795, Kraków–Warszawa 2016.
1201 Wojciechowski Z., Polityczne znaczenie Odry w czasach historycznych, [w:] „Przegląd
Zachodni”, 1947, nr 9, Poznań, s. 719–731.
1202 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 285.
1203 Piskozub A., Gniazdo Orła Białego, Warszawa 1968; Piskozub A., Miejsce geopolityki
w klasyfikacji dyscyplin nauki z geografią, historią i polityką w ich nazwach, [w:] „Przegląd
Geopolityczny”, t. 2, Częstochowa 2010, s. 29–42; Piskozub A., Euroazja, czyli trzy części
świata na wspólnym kontynencie, [w:] „Przegląd Geopolityczny”, t. 4, Częstochowa 2011, s.
9–42.
1204 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 286.
1205 Więcej zob.: Zamoyski A., 1812 Napoleon’s Fatal March on Moscow, London 2015.
1206 Piskozub A., Dziedzictwo polskiej przestrzeni, Ossolineum 1987, s. 287.
1207 Początków nowoczesnej myśli geopolitycznej w Polsce można się dopatrywać w
drugiej połowie XIX w, co nie odbiega czasowo od rozwoju tej dyscypliny naukowej na
świecie. Podobnie jak w Rosji, pierwszymi polskimi prekursorami myślenia geopolitycznego
stali się historycy. W tym czasie w Polsce pojawiły się dwie w zasadzie przeciwstawne szkoły
badawcze. Pierwszą reprezentowali historycy krakowscy, m.in. Józef Szujski (1835–1883),
Walerian Kalinka (1826–1886), Stanisław Smolka (1854–1924), Michał Bobrzyński (1849–
1935). Do drugiej zaś, warszawskiej, należeli m.in. Adolf Pawiński (1840–1896), Aleksander
Rembowski (1847–1906), Tadeusz Korzon (1839–1918), Władysław Smoleński (1851–1926).
Przedstawiciele krakowskiej szkoły historycznej dopatrywali się przyczyn upadku
Rzeczypospolitej przede wszystkim w charakterze narodowym samych Polaków oraz ich
niewydolnych instytucjach. Zwracali uwagę na klęskę narodowych powstań oraz odwoływali
się głównie do tradycji polskiej w średniowieczu, poszukując tam przyczyn, które doprowadziły
do klęski narodowej (W. Smoleński, Grabski). Bardzo surowe zarzuty w stosunku do szkoły
krakowskiej wygłaszał Eugeniusz Romer, zarzucał jej zbyt dużą koncentrację na sprawach
wewnętrznych, przez co pojęcie polskości utraciło znaczenie w kwestiach polityki
europejskiej: „Winna tego jest szkoła krakowska, która odwracała społeczeństwo od
stosunków z zagranicą i wskazywała tylko trzy drogi: do Wiednia, Berlina i Petersburga.
Dowiadywał się, przeto świat o Polsce od Niemców i Rosjan. Zapanowały więc poglądy, że
Polacy są niezdolni do rządzenia, jedni do Sasa, drudzy do Lasa...”. Szkoła warszawska
nawiązywała do nowożytności, nie koncentrowała się na wydarzeniach z odległej przeszłości,
była ukierunkowana na sprawy teraźniejsze, co nie może dziwić, gdyż sytuacja w zaborze
rosyjskim przedstawiała się dla Polaków zdecydowanie najmniej korzystnie. Wszechobecna
rusyfikacja wyznaczyła kierunki działania historyków warszawskich. Podstawą stało się
wzmocnienie świadomości narodowej u Polaków, co w konsekwencji miało doprowadzić do
tego, że Polska z kraju zacofanego (pod różnymi względami) stanie się krajem nowoczesnym.
W przededniu wojny światowej jedyną realną szansą (po fiaskach powstań narodowych)
na niepodległość Polski był konflikt pomiędzy samymi zaborcami. W Polsce dominowały dwie
orientacje polityczne. Pierwsza, rosyjska – zakładała wspólną walkę z Rosją przeciwko
państwom centralnym, co miało spowodować zjednoczenie ziem polskich (etnicznych) i
uzyskanie autonomii w ramach carskiej Rosji. Zwolennikiem takiego podejścia był Roman
Dmowski. Józef Piłsudski zakładał związanie się z najsłabszym z mocarstw (Austrią), gdyż w
nim można było realnie tworzyć zalążki własnej armii i pewnego rodzaju władzy politycznej.
Plan Piłsudskiego zakładał, że należy walczyć z Niemcami przeciw Rosji, a następnie z
Zachodem przeciw Niemcom. Piłsudki wyżej od „interesu międzynarodowego” cenił interes
Rzeczypospolitej. Rezultat I wojny światowej przerósł nawet oczekiwania Józefa Piłsudskiego.
Okazało się, że za jednym zamachem wszyscy nasi zaborcy przegrali wojnę. Państwa
centralne nie dały rady entencie, w Rosji zaś wybuchła rewolucja bolszewicka, co stworzyło
niepowtarzalną okazję do odzyskania niepodległości – za Sylwestrem Zakrzewskim, „Teoria
pomostowości w polskiej geografii politycznej”.
1208 Piłsudski J., O państwie i armii, Warszawa 1985.
1209 Piszczkowski T., Odbudowanie Polski 1914–1921. Historia i polityka, Księgarnia
Polska Orbis, Londyn 1969, s. 30.
1210 Zob. więcej: Nowak A., Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Józefa
Piłsudskiego (do kwietnia 1920 r.), Kraków 2008.
1211 Okulewicz P., Koncepcja Międzymorza w myśli i praktyce politycznej obozu Józefa
Piłsudskiego w latach 1918–1926, Poznań 2001; Okulewicz P., Koncepcja „Międzymorza” w
ujęciu Włodzimierza Wakara, [w:] „Mazowieckie Studia Humanistyczne”, nr 2, Warszawa
2002, s. 209–219.
1212 Dmowski R., Niemcy, Rosja i kwestia polska, Warszawa 2016.
1213 Dmowski R., Zagadnienia środkowo- i wschodnioeuropejskie, Warszawa 1917;
Dmowski R., Świat powojenny i Polska, Warszawa 1931; Dmowski R., Niemcy, Rosja i
kwestia polska, [w:] Pisma, t. 2, Częstochowa 1938; Dmowski R., Polityka polska i odbudowa
państwa, Warszawa 1988; Dobrowolski R., Środkowoeuropejski układ bezpieczeństwa w
koncepcjach geopolitycznych Narodowej Demokracji do 1939 roku, [w:] „Polityka Narodowa”,
nr 13,Warszawa 2012, s. 48–63.
1214 Zychowicz P., Pakt Piłsudski-Lenin, Poznań 2015a, s. 305; Zychowicz P., Pakt
Ribbentrop-Beck, Poznań 2015b.
1215 Suleja T., Poglądy na świat, [w:] „Pomocnik Historyczny Polityki. Biografie. Józef
Piłsudski”, Warszawa 2016, s. 48–54.
1216 Cieplucha P., Prometeizm i koncepcja Międzymorza w praktyce polityczno-prawnej
oraz dyplomacji II RP, [w:] „Studia prawno-ekonomiczne”, t. XCIII, Łódź 2014, s. 39–55;
Domke R., John Halford Mackinder (1861–1947): zarys biografii naukowej, [w:] „Geopolityka”,
t. 2, z. 2(3), Częstochowa 2009, s. 33–41; Eberhardt P., Między Rosją a Niemcami,
Warszawa 1996; Eberhardt P., Koncepcja granicy między cywilizacją zachodniego
chrześcijaństwa a bizantyjską na kontynencie europejskim, [w:] „Przegląd. Geograficzny”, t.
76, z. 2, Warszawa 2004,
s. 169–188, 145.
1217 Wyszczelski L., Rozpruwanie Rosji. Prometeizm – idea i realizacja, Warszawa 2016.
1218 https://facet.onet.pl/styl/warszawa-miala-byc-funkcjonalna/2k449wb (dostęp:
14.04.2014).
1219 Chmielewski J., Syrkus S., Warszawa funkcjonalna. Przyczynek do urbanizacji
regionu warszawskiego, Warszawa 1934.
1220 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 290.
1221 Wańkowicz M., Sztafeta, Warszawa 2012, s. 46–49.
1222 Wańkowicz M., Sztafeta…, s. 36–37.
1223 https://www.zegluga.wroclaw.pl/news.php?readmore=2703 (dostęp: 06.09.2017).
1224 Tamże.
1225 W ten sposób unikniętoby poprowadzenia drogi wodnej przez graniczny dolny
odcinek Dniestru, co wymagałoby współpracy Rumunii z ZSRS. Bukareszt początkowo
przychylał się do włączenia Związku Sowieckiego do tego projektu, ale strona polska była
temu kategorycznie przeciwna.
1226 https://www.balcanicaucaso.org/eng/zone/Moldova/Giurgiulesti-the-port-in-a-void-
165650 (dostęp: 30.12.2015).
1227 https://www.marinelink.com/news/maritime/giurgiulesti-international-free-port (dostęp:
12.05.2018).
1228 Tutaj dużą rolę odegrała Agnieszka Kastory z UJ, która badała te dokumenty w
urzędach rumuńskich dzięki uprzejmości władz w Bukareszcie. Na ich podstawie powstała
książka Żegluga dunajska w polityce międzynarodowej w XX wieku, w której autorka w
wyczerpujący sposób opisuje współpracę krajów dunajskich począwszy od XVIII wieku do
czasów obecnych, z uwzględnieniem pojawiających się w tym czasie projektów nowych
kanałów żeglugowych – powyższe informacje za Jakubem Łoginowem.
1229 Zob. więcej: Łoginow Jakub https://www.zegluga.wroclaw.pl/news.php?
readmore=2703 (dostęp: 06.09.2017).
1230 Więcej o Międzymorzu: Chodakiewicz M.J., Międzymorze, Warszawa 2016.
1231 Zob: Iwan Bondarew http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10147 (dostęp: 11.09.2017).
1232 Eberhardt P., Prekursorzy niemieckiej geopolityki, [w:] „Przegląd Geograficzny”, t. 83,
z. 4, Warszawa 2011b, s. 453–482, .
1233 Eberhardt P., Koncepcje geopolityczne Karla Haushofera, [w:] „Przegląd
Geograficzny”, t. 81, z. 4, Warszawa 2011b, s. 527–549.
1234 Bandulet B., Als Deutschland Grossmacht war, Rottenburg 2014.
1235 Eberhardt P., Koncepcje…, s. 527–549.
1236 Mazower M., Hitler’s Empire. Nazi Rule in Occupied Europe, London 2008.
1237 Beck J., Ostatni raport, Warszawa 1987.
1238 Sprawozdanie w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939–1945,

Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów 1947.


1239 Mackiewicz J., Optymizm nie zastąpi nam Polski; Wieczorkiewicz P., Polska. Dzieje
polityczne ostatnich dwustu lat, Warszawa 1997.
1240 Zob.: Mackiewicz J., Nie trzeba głośno mówić; Mackiewicz J., Kontra.
1241 W książce Optymizm nie zastąpi nam Polski Józef Mackiewicz gromił kierownictwo
państwa polskiego za związanie się w czasie wojny światowej z „interesem
międzynarodowym”, podczas gdy według Mackiewicza powinniśmy realizować wyłącznie
nasz własny cel, czyli odbudowę suwerennego państwa. Do tego celem oczywiście było
pokonanie Niemców, gdy stali na drodze do niego, ale od pewnego momentu Niemcy
przestali się liczyć, bo ich potęga została złamana w sposób oczywisty, a likwidacja obecności
niemieckiej na polskich terenach była kwestią czasu. Kontynuował Mackiewicz – „zachowanie
pozorów kombatanta jest kwestią prestiżu i taktyki politycznej, lecz nie kwestią wysiłku
narodowego”. Nie należało „wyczerpywać się na walkach z pokonanymi już Niemcami”.
Przeszkodą prawdziwą bowiem do niepodleglości był Związek Sowiecki. Zdruzgotany
hekatombą powstania warszawskiego Mackiewicz dodawał: „na podkładzie uczuciowym
budowano przekonanie, że Wielka Brytania nas wynagrodzi za stanie przy jej boku – za
Francję, za Tobruk, Monte Cassino, za krew przelaną, za sabotaż w kraju, za dziesiątki
tysięcy rozstrzelanych i męczonych przez Niemcy. Tymczasem „w polityce międzynarodowej
nie ceni się przyjaciół całkowicie oddanych, a w dodatku słabych”.
1242 Od stycznia 1988 r. Ośrodek Karta rozpoczął projekt badawczy dokumentujący także
losy obywateli polskich represjonowanych przez Związek Sowiecki w latach 1939–1956.
Informacje zawarte w bazie danych „Indeksu” zawierają około 946 tys. biogramów i pozwoliły
na zweryfikowanie ponad 262 tys. osób w Internetowym Centrum „Indeksu
Represjonowanych”.
1243 Zob. więcej: Żurawski vel Grajewski P., Geopolityka-siła-wola. Rzeczpospolitej
zmagania z losem, Kraków 2010; oraz Furdyna M., Rodzik M., Czytaliśmy Piłsudskiego.
Rozmowy z Leszkiem Moczulskim, Warszawa 2016.
1244 Piskozub A., Dziedzictwo…, s. 307.
1245 Piskozub A., Gniazdo Orła Białego, Warszawa 1968; Piskozub A., Miejsce geopolityki
w klasyfikacji dyscyplin nauki z geografią, historią i polityką w ich nazwach, [w:] „Przegląd
Geopolityczny”, t. 2, Częstochowa 2010, s. 29–42; Piskozub A., Euroazja, czyli trzy części
świata na wspólnym kontynencie, [w:] „Przegląd Geopolityczny”, t. 4, Częstochowa 2011, s.
9–42.
1246 Tamże.
1247 Rościszewski M., Geopolityczny wymiar pomostu bałtycko-czarnomorskiego”,
Rocznik Towarzystwa Naukowego Warszawskiego 2000, s. 84.
1248 Tamże, s. 84 i nast.
1249 Nałkowski W., Geograficzny rzut oka na dawną Polskę, Warszawa 1888; Nałkowski
W., Polska jako kraina przejściowa, [w:] „Ziemia”, nr 1, Warszawa 1910, s. 642–643;
Nałkowski W., Terytorium Polski historycznej jako indywidualność geograficzna, Warszawa
1912; Nałkowski W., Materiały do geografii ziem dawnej Polski, Warszawa 1913.
1250 http://forsal.pl/artykuly/1122497,ben-hodges-cpk-ulatwilby-szybki-przerzut-wojsk-do-
polski-nato-i-ue -potrzebuja-tego-projektu.html (dostęp: 09.05.2018).
1251 Wakar W., Dwie teorie, [w:] „Ziemia”, nr 25, Warszawa 1913, s. 415–419.
1252 Tamże.
1253
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/rzad-przyjal-projekt-ustawy-o-cpk/t9klc97
(dostęp: 26.04.2017).
1254 Dla zachowania uczciwości badawczej należy dodać, że autor był od jesieni 2017 r.
stałym człokiem zespołu doradczego przy CPK.
1255 Jedyną zmianą pozytywną była budowa w latach 70. XX w. Magistrali Kolejowej, która
połączyła Górny Śląsk z aglomeracją Krakowską oraz z Warszawą, a miała łączyć także z
Trójmiastem, choć ostatecznie do Trójmiasta jej nie pociągnięto, była gotowa do ruchu do
prędkości 250 km/h i została oddana w 1977 r., na cztery lata przed francuskim TGV i w
tamtym czasie była bardzo nowatorska.
1256
https://www.premier.gov.pl/wydarzenia/aktualnosci/centralny-port-komunikacyjny-
solidarnosc-w-stan islawowie.html (dostęp: 22.09.2017).
1257 Sowa J., Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków
2011, s. 12–13.
1258 Tamże, s. 15.
1259 Sowa J., Fantomowe…, s. 16.
1260 https://nowakonfederacja.pl/zloty-okres-sie-konczy/ (dostęp: 08.05.2018).
1261 Wielokrotne rozmowy na ten temat w USA i Europie na potrzeby książki oraz książki
poprzedniej; Pacyfik i Eurazja. O wojnie. Symulacje strategiczne, wizyty w Air-Sea Battle
Office w Pentagonie.
1262 Sowa J., Fantomowe…, s. 18.
1263 Tamże.
1264 „X” (George Kennan), The Sources of Soviet Conduct, Foreign Policy, lipiec 1947,
https://www.foreignaffairs.com/articles/russian-federation/1947-07-01/sources-soviet-conduct
(dostęp: 30.10.2015).
1265 Mearsheimer J., Intorduction, [w:] Kennan G.F., American Diplomacy, Chicago 2012;
Mearsheimer J., The Tragedy of Great Power Politics, New York 2003.
1266 Sowa J., Fantomowe…, s. 18.
1267 Tamże, s. 19.
1268 https://nowakonfederacja.pl/polska-racja-stanu-w-srebrnym-wieku/ (dostęp:
10.04.2018).
1269 Abu-Lughod J., Before European Hegemony: The World System A.D. 1250–1350,
New York 1991.
1270 Brzechczyn K., Odrębność historyczna Europy Środkowej, Poznań 1998.
1271 Sowa J., Fantomowe…, s. 25.
1272 Wallerstein I., The Modern World-System, Capitalist Agriculture and the Origins of the
European World Economy in the Sixteenth Century, New York, s. 347–357.
1273 Zob. np.: Małowist M., Wschód a Zachód Europy w XIII–XVI wieku, Warszawa 2006;
Kula W., Historia, zacofanie, rozwój, Warszawa 1983; Topolski J., Gospodarka polska a
europejska w XVI–XVIII wieku, Poznań 1977, [za:] Sowa J., Fantomowe…, s. 25.
1274 Wallerstein I., The Rise and Future Demise of World Capitalist System: Concepts for
Comparative Analysis, „Comparative Studies in Society and History”, 1974, t. 16, wyd. 4, s.
387–415; http://bev.berkeley.edu/ipe/readings/Wallerstein.pdf; Wallerstein I., Analiza
systemów-światów. Wprowadzenie, Warszawa 2007.
1275 Zob. też: Matyja R., Wyjście awaryjne, Kraków 2018; https://www.profit24.pl/Wyjscie-
awaryjne,product107 9295.html?
gclid=Cj0KCQjwodrXBRCzARIsAIU59TJI2E7N_MiaiOZvVYo5jL8YsXOnG4H6QBuOvCmfckn
CBV58Q34EpVgaAhBOEALw_wcB.
1276 Sowa J., Fantomowe…, s. 31.
1277 Tamże, s. 33.
1278 Wallerstein I., The Rise…
1279 http://www.ecfr.eu/publications/summary/china_eu_power_audit7242 (dostęp:
01.12.2017).
1280 Sowa J., Fantomowe…, s. 74–75.
1281 Wallerstein I., The Rise…
1282 Arrighi G., The Long…
1283 Abu-Lughod J., Before European Hegemony: The World System A.D. 1250–1350,
Oxford University Press 1991.
1284 Wallerstein I., The Modern World-System, Capitalist Agriculture and the Origins of the
European World Economy in the Sixteenth Century, New York, Academic Press 1974;
Wallerstein I., The Rise and Future Demise of World Capitalist System: Concepts for
Comparative Analysis, [w:] Comparative Studies in Society and History, t. 16, wyd. 4,
wrzesień 1974.
1285 https://www.pb.pl/zte-zapowiada-sadowa-walke-z-usa-911083 (dostęp: 20.04.2018);
https://www.youtu be.com/watch?v=G70NhmvufRM (dostęp: 18.07.2018).
1286 Sowa J., Fantomowe…, s. 76–77.
1287 Brzezinski Z., The Grand Chessboard. American Primacy And It’s Geostrategic
Imperatives, Basic Book, New York 1997.
1288 Kagan R., The Return of History and the End of Dreams, Random House, New York
2009; Lintner B., Myanmar North Korea Stay Brothers in Arms, Asia Times Online,
05.09.2013, http://www.atimes.com/atimes/Southeast_Asia/SEA-01-050913.html (dostęp:
30.10.2015).
1289 Bogucka M., Samsonowicz H., Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce
przedrozbiorowej, Wrocław 1986, s. 113.
1290 Tielhof M., The Mother of All Trades. The Baltic Grain Trade in Amsterdam from Late
Sixteenth to the Early Nineteenth Century, Leiden 2002.
1291 Zob.: Bogucka M., Gdańsk, port szlacheckiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1959.
1292 Braudel F., Kultura materialna, t. 1, s. 55.
1293 Panikkar Kavalam M., Asia and Western Dominance, New York, the John Day 1953;
President Xi Jinping Delivers Important Speech and Proposes to Build a Silk Road Economic
Seminar Chinese New Silk Road: Polish Point of View, PISM, Warsaw 05.11.2015; Stargardt
Julian M., China Awakes, Offshore Investment, May 2002, Issue 226;
http://www.offshoreinvestment.com/pages/index.asp?title=China_-_Issue_226 (dostęp:
30.10.2015); Szczudlik-Tatar Justyna, China’s New Silk Road Diplomacy, PISM Policy Paper,
No.34 (82), December 2013, https://www.pism.pl/files/?id_plik=15818 (dostęp: 30.10.2015);
The 2nd Academic Conference on China-Central And Eastern Europe (CEE) Cross-Cultural
Dialogue, Education And Business, Jagiellonian University, 22-24.09.2015.
1294 http://documents.worldbank.org/curated/en/285611468107064618/pdf/WPS6639.pdf
(dostęp: 12.11.2013).
1295 Kieniewicz S., Polska XIX wieku, Warszawa 1982.
1296 Piketty T., Capital in the Twenty First Century, London 2014.
1297 Pillsbury M., Chinese Views of Future Warfare, Washington DC 1997; Pillsbury M.,
The Hundred-Year Marathon. China’s Secret Strategy to Replace America as the Global
Superpower, New York 2015.
1298 Allison G., Destined for War, Can America and China escape the Thucydides Trap?,
2017; Allison G., The Thucydides Trap: Are the U.S. and China Headed for War?, „The
Atlantic”, 24.09.2015; http://www.theatlantic.com/international/archive/2015/09/united-states-
china-war-thucydides-trap/406756/ oraz Brzeziński Z., Cztery lata w Białym Domu.
Wspomnienia, tłum. Z. Dziekoński, Warszawa 1990; Brzeziński Z., Jedność czy konflikty,
Londyn 1964 (tytuł oryg. The Soviet Bloc. Unity and Conflict, London 1981); Brzeziński Z.,
Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi, tłum. K. Skonieczny, Kraków 2013;
Brzeziński Z., Wielka szachownica, tłum. T. Wyżyński, Warszawa 1999.
1299 Sowa J., Fantomowe…, s. 203.
1300 http://documents.worldbank.org/curated/en/285611468107064618/pdf/WPS6639.pdf.
1301 Tamże.
1302 Tamże.
1303 Tamże.
1304 https://nowakonfederacja.pl/polska-racja-stanu-w-srebrnym-wieku/ (dostęp:
10.04.2018).
1305 https://geopoliticalfutures.com/eastern-europes-competitive-edge/ (dostęp:
29.09.2017).
1306 http://documents.worldbank.org/curated/en/285611468107064618/pdf/WPS6639.pdf.
1307 https://geopoliticalfutures.com/eastern-europes-competitive-edge/ (dostęp:
29.09.2017).
1308 Tamże.
1309 http://www.msz.gov.pl/resource/70a7021e-304c-4075-a812-18e5b3410966:JCR
(dostęp: 01.08.2015).
1310 Cooker C., The Improbable War: China, the United States and the Logic of Great
Power Conflict, London 2015.
1311 Ye Zicheng, Inside China’s Grand Strategy: The Perspective from The People’s

Republic, Lexington 2011; Yao Youzhi, 战争战略论 [Strategy of War], Beijing 2005.
1312 https://nowakonfederacja.pl/polska-racja-stanu-w-srebrnym-wieku/ (dostęp:
10.04.2018).
1313 Zob. więcej: Bobo Lo, A Wary Embrace, Lowy Institute Australia 2017.
1314 https://nowakonfederacja.pl/polska-racja-stanu-w-srebrnym-wieku/ (dostęp:
10.04.2018).
1315 https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/prace-osw/2018-02-28/kolejowy-jedwabny-
szlak-polaczenia-ko
lejowe-ue-chiny-uwarunkowania (dostęp: 28.02.2018).
1316 https://nowakonfederacja.pl/polska-racja-stanu-w-srebrnym-wieku/ (dostęp:
10.04.2018).
1317 Kaczmarski M., The New Silk Road: a versatile instrument in China’s policy, OSW
commentary 10.02.2015, http://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2015-02-
10/new-silk-road-a-versatile-instrument-chinas-policy (dostęp: 30.10.2015).
1318 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015, s. 37.
1319 Łossowski P., Litwa, Warszawa 2001, s. 167.
1320 Za: Chmielewski B., Litewski XX-wieczny obszar operacyjny – analiza polityczno-
militarna.
1321 Lach Z., Łaszczuk A., Geografia bezpieczeństwa, AON, Warszawa 2004, s. 41–47.
1322 Chmielewski B., Litewski XX-wieczny obszar operacyjny – analiza polityczno-
militarna, s. 2 i nast.
1323 Lach Z., Łaszczuk A., Geografia bezpieczeństwa, AON, Warszawa 2004, s. 41–47.
1324 Parucki Z., Geografia polityczna i wojenna, MON, Warszawa 1979, s. 37.
1325 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 412–
413.
1326 https://www.youtube.com/watch?v=kwnPgscg0vU (dostęp: 07.07.2017).
1327 Na temat nowatorskich koncepcji operacyjnych, które znakomicie się sprawdziły na
Nizinie Środkowoeuropejskiej, zob.: Guderian H., Achtung Panzer!, 1937.
1328 Petersen P., Myers N., Baltic Security Net Assessment, The Potomac Foundation,
Washington 2017, s. I.
1329 Udział autora w licznych grach wojennych w USA, Polsce i państwach bałtyckich
2015–2018.
1330 Fredro A.M., Militarium I, Warszawa 2015.
1331 Sikorski J., Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t. 1, Warszawa 1965, s.
10.
1332 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzeczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 180 i nast.
1333 Kukiel M., Zarys historii wojskowości w Polsce, London 1947, s. 45.
1334 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzeczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,

Warszawa 1924, s. 180.


1335 Górski K., Historya piechoty polskiej, Kraków 1893; Górski K., Historya artyleryi
polskiej, Warszawa 1902; Górski K., Historya jazdy polskiej, Kraków 1894.
1336 Przed wojną z miejscowości Łeba wychodził kabel morski do Prus Wschodnich, a
Szczecin był największym portem niemieckim na Bałtyku, choć położonym w istocie nad
dolną Odrą – ok. 50 km od samego morza.
1337 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 44 i nast.,
1338 Tamże, s. 46–47.
1339 http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/58179,jak-marszalek-pilsudski-chcial-zalatwic-
hitlera,id,t.html
(dostęp: 05.11.2008).
1340 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 55.
1341 Wieczorkiewicz P.P., Kampania 1939 roku, Warszawa 2001.
1342 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 16–17.
1343 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,

Warszawa 1924, s. 14.


1344 Sikorski J., Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t. 1, Warszawa 1965, s.
12.
1345 Piłsudski J., Pisma zbiorowe, Warszawa 1937; Piłsudski J., Geografia militarna
Królestwa Polskiego.
1346 Józef Piłsudski w opiniach polityków i wojskowych, MON, Warszawa 1985.
1347 Tak się stało, ale nie w I wojnie, lecz w kolejnej – po 22 czerwca 1941 r., gdy
rozpoczęła się operacja Barbarossa.
1348 Piłsudski J., Geografia militarna Królestwa Polskiego, Warszawa 1910.
1349 Leśniewski S., Jan Zamoyski, hetman i polityk, Warszawa 2008.
1350 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 91–
93.
1351 Zieliński H., Wyprawa Sobieskiego na czambuły tatarskie, [w:] „Przegląd Historyczno-
Wojskowy”, 1930, s. 10–11.
1352 Sokolnicki M., Wojna polsko-rosyjska w roku 1831, Poznań 2014.
1353 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 145.
1354 Korzon T., Dzieje wojen w Polsce, t. III, Kraków 1912; Zahorski A., Warszawa w
powstaniu kościuszkowskim, Warszawa 1985; Kronika powstań polskich 1794–1944,
Warszawa 1994.
1355 Kukiel M., Zarys historii wojskowości w Polsce, Londyn 1947, s. 192.
1356 B. Pawłowski B., Historia wojny polsko-austriackiej 1809 roku, Warszawa 1935;
Dudziński J., Działania Piotra Strzyżewskiego w Galicji Wschodniej w czasie wojny polsko-
austriackiej roku 1809; Szenic S., Larum na traktach Warszawy; Gembarzewski B., Wojsko
polskie 1807–1814, Gebethner i Wolff, Warszawa 1905; Opis wypadków wojennych w Polsce
pod dowództwem Józefa x. Poniatowskiego w roku 1809, Warszawa 1831.
1357 Kukiel M., Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1929.
1358 Kieniewicz S., Zahorski A. , Zajewski W., Trzy powstania narodowe: kościuszkowskie,
listopadowe i styczniowe, Warszawa 1994; Kijowski A., Listopadowy wieczór, Warszawa
1972; Kocój H., Niemcy a powstanie listopadowe, Warszawa 1970; Łojek J., Szanse
powstania listopadowego: rozważania historyczne, Warszawa 1986; Łubieński T., Bić się czy
nie bić? O polskich powstaniach, Kraków 1989.
1359 Zob więcej: Piłsudski J., Zarys historji militarnej powstania styczniowego, Warszawa
1929.
1360 Mackiewicz J., Lewa wolna, s. 365 i nast.
1361 Zahorski A., Kieniewicz S., Zajewski W., Trzy powstania narodowe, Warszawa 1994,
s. 227; Majewski W., Sułek Z., Wystąpienie Litwy, [w:] Rawski T. (red.), Powstanie
kościuszkowskie 1794. Dzieje militarne, Wojskowy Instytut Historyczny, Warszawa 1994, s.
217.
1362 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 150–
154.
1363 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015, s. 49.
1364 Rozkaz Dowództwa 1 Armii nr 4025/III z 10 VIII 1920 r., CAW D-two 5.A, sygn. I
311.5.4, k. 187.
1365 Żeligowski L., Wojna w roku 1920. Wspomnienia i rozważania, Warszawa 2015;
Szeptycki S., Front litewsko-białoruski – 10 marca–30 lipca 1920, Warszwa 2016.
1366 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015, s. 13.
1367 http://www.kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/plain-content?id=150184 (dostęp: 10.03.2018).
1368 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 414–
415.
1369 Pajewski J., Pierwsza wojna światowa 1914–1918, PWN, Warszawa 2005, s. 118.
1370 Mikietyński P., Niemiecka droga ku Mitteleuropie. Polityka II Rzeszy wobec Królestwa
Polskiego (1914–1916), Historia Iagielonica, Kraków 2009, s. 67.
1371 Jeśli chodzi o szczegóły, to rosyjski plan wojny zakładał skupienie głównego wysiłku
militarnego na południe od bagien poleskich na froncie południowo-zachodnim. Przewidywał,
że Niemcy skupią z kolei swoje wysiłki na kierunku przeciwfrancuskim. Natomiast siły C.K.
Armii poniosą główny ciężar walk przeciw Rosji. Główne siły rosyjskie miały za zadanie rozbić
siły austro-węgierskie w Galicji, a następnie opanować przejścia górskie w Karpatach,
prowadzące na Węgry. Plany wojenne opracowywane były w berlińskim sztabie od początku
XX w. przez feldmarszałków Schlieffena i von Moltkego młodszego. Zakładały wariant wojny,
w którym wysiłek wojenny jest kierowany przeciwko Francji. W wypadku działań wojennych na
dwa fronty na odcinku wschodnim planowano prowadzić ograniczone działania obronne.
Front wschodni miał zostać zasilony oddziałami z zachodu po szybkim zajęciu Paryża, a
następnie siły caratu miały zostać pokonane w błyskawicznej kampanii przy współpracy z
Austro-Węgrami. Zdaniem Berlina celem działań przeciw Rosji nie było jej rozbicie, a
zmuszenie jej środkami militarnymi do zmiany polityki.
Siły rosyjskie w sierpniu i wrześniu 1914 r. uderzyły na oddziały 8 Armii niemieckiej
przekraczając granicę niemiecko-rosyjską na linii od Suwałk po Szaki. 17 sierpnia doszło do
pierwszej bitwy pod przygranicznymi Stołupianami. Natomiast trzy dni później, 20 sierpnia,
wojska obu stron starły się pod Gąbinem. Zob.: Szlanta P., Tanneberg 1914, Bellona,
Warszawa 2005, s. 23; Pajewski J., op. cit., s. 217 i P. Szlanta, op. cit., s. 21.
Po zmianie dowództwa 8 Armii (odpowiedzialność przejęli Paul von Hindenburg i Erich
Ludendorff) oddziały niemieckie zaniechały odwrotu i opanowały chaos w swoich szeregach.
W dniach 23–29 sierpnia rozegrała się bitwa pod Tannenbergiem, w której wyniku oddziały
rosyjskiej II Armii zostały zmuszone do wycofania się w kierunku Narwi. Po triumfie sztab
niemiecki planował zupełne wyparcie wroga z terytorium Prus. Po wzmocnieniu 8 Armii we
wrześniu doszło do tygodniowej bitwy nad jeziorami mazurskimi (8–15 września 1914), w jej
wyniku armia gen. Rennekampfa doznała porażki i utraciła całkowicie potencjał bojowy.
Po ofensywie armii państw centralnych wiosną i latem 1915 r. w Królestwie Polskim i
przełamaniu frontu pod Gorlicami siły niemieckie i austro-węgierskie zbliżyły się do twierdz na
linii Niemna. Pierwszy szturm Niemcy wykonali na twierdzę Kowno. Stanowiła ona najbardziej
na północ wysunięty obiekt forteczny w regionie, a także jako jedyna z twierdz na Niemnie
mogła stanowić trwały punkt samodzielnego oporu. Oblężenie umocnień wokół Kowna
rozpoczęło się 20 lipca i trwało do 23 sierpnia. Porównując walki o Kowno z obroną innych
twierdz na Niemnie – Olity i Grodna, a także twierdzy brzeskiej, trwała ona najdłużej. Walki o
Grodno trwały około 10 dni (od 25 sierpnia do 4 września). Brześć natomiast został zajęty w
ciągu dwóch dni. Następnie oddziały niemieckie zajęły 18 września Wilno. W wyniku zajęcia
Wilna Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się na całym odcinku frontu. Od jesieni 1915 r.
linia frontu niemiecko–rosyjskiego ustabilizowała się na następne dwa lata. Biegła ona na
północy od Zatoki Ryskiej wzdłuż Dźwiny, następnie w kierunku południowym przez
Smorgonie, Baranowicze i Pińsk. Do końca I wojny światowej na linii frontu rosyjsko-
niemieckiego nie prowadzono działań o skali strategicznej. W marcu 1916 r. Rosjanie
dokonali ostatniego uderzenia na tym kierunku, w którym klęskę poniosły siły rosyjskie. Zob.:
Borzęcki R., Strategiczna rola twierdz i umocnień w kampanii 1914 i 1915 roku na Wschodzie.
1372 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 417.
1373 Łojek J., Agresja 17 września 1939 r., Warszawa 1990.
1374 Przedmoście warszawskie (niem. Brückenkopf Warschau) – linia fortyfikacji i
umocnień ciągnąca się od Ryni nad Narwią, przez Strugę, Zielonkę, Starą Miłosną, Wiązownę
i Józefów aż do Wisły. Pierwsze prace rozpoczęły się w 1915 r. – od tego czasu fortyfikacje
były wielokrotnie przebudowywane, aż do roku 1944. Obecnie większość fortyfikacji jest
zniszczona, niektóre częściowo zasypane. Umocnienia wznoszone przez niemieckich
saperów na przełomie lat 1915 i 1916 przebiegały na linii Ostrów–Beniaminów–Struga–
Zielonka–Rembertów–Stara Miłosna–Majdan–Wiązowna–Józefów. Wiosną 1916 r. dokonano
modyfikacji polegającej na wysunięciu prawego skrzydła umocnień do przodu od Majdanu
przez Wiązownę i dalej wzdłuż rzek Mieni i Świdra do Wisły, ustalając tym samym ostateczny
przebieg Brückenkopf Warschau.
Po kampanii wrześniowej Adolf Hitler postanowił ufortyfikować kierunek warszawski, gdyż
znajdował się on w pobliżu granicy z Sowietami. Wiosną 1940 r. Inspekcja Umocnień
Wschodnich dokonała pomiarów i na ich podstawie, oraz na podstawie danych z lat 1915–
1916 pod koniec lata były gotowe dokładne plany budowy i rozmieszczenia fortyfikacji.
Pozycja przebiegała od Wisły przez Ostrowiec, Łukowiec, wzgórze 116, Pogorzel, Świerk,
Wólkę Mlądzką, Wiązownę, Zakręt, Wesołą, Zielonkę, na zachód od Nadmy, Słupna,
Sierakowa i Wólki Radzymińskiej, przedpolem fortu w Beniaminowie i łukiem do Ryni. Na
odcinku długości ok. 60 km planowano wzniesienie ponad 80 schronów. Prace nad budową
umocnień rozpoczęły się już jesienią 1940 r. od przygotowania dróg dojazdowych do
planowanych obiektów, natomiast w marcu następnego roku rozpoczęto budowę schronów.
W niektórych miejscach umocnienia pokrywały się z linią fortyfikacji z 1915 r. W Wiązownie i
Zakręcie w skład nowych pozycji włączono zachowane obiekty z czasów I wojny światowej.
Niemcy wykorzystali także niektóre obiekty wybudowane w okresie międzywojennym na
terenie poligonu między Zielonką a Wesołą. Prace fortyfikacyjne nie trwały długo, gdyż już 14
maja tego samego roku nadszedł rozkaz o ich wstrzymaniu w związku z planowanym atakiem
na Związek Sowiecki. Sukcesy pierwszych miesięcy walk na froncie wschodnim i wiara w
szybkie zwycięstwo spowodowały decyzję o rezygnacji z dalszej budowy umocnień
Brückenkopf Warschau. Dokończone zostały jedynie najbardziej zaawansowane prace. Do
końca 1942 r. wszystkie zgromadzone materiały do budowy umocnień zostały wysłane na
budowę Wału Atlantyckiego. Do wznowienia prac przystąpiono dopiero w 1944 r., kiedy
oddziały niemieckie w pośpiechu zaczęły wycofywać się pod naporem armii sowieckiej. Prace
fortyfikacyjne wykonywali saperzy i żołnierze jednostek wartowniczych obsadzających
przyczółek z wykorzystaniem miejscowej ludności. Wykonano wówczas rowy
przeciwczołgowe i transzeje oraz postawiono zapory przeciwczołgowe. Nie zdołano jednak
dokończyć wszystkich zaplanowanych prac. Między innymi nie zdążono wykorzystać
przysłanych koleją przez Ericha Kocha kochbunkrów, które były zmagazynowane na stacji
Warszawa Wschodnia – powyższe informacje za Michałem Czmurem:
http://czmurek.com/galeria/warszawa/wojna/bunkry (dostęp: 17.12.2012).
1375 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 420 i
nast.
1376 Walker J., Trzecia wojna światowa. Tajny plan wyrwania Polski z rąk Stalina, Znak,
Kraków 2014.
1377 Walker J. Operation Unthinkable: The Third World War, 2013; The History Press, p.
192; Reynolds, David 2006. From World War to Cold War: Churchill, Roosevelt and the
International History of the 1940s. Oxford: Oxford University Press, p. 376; ISBN 978-0-19-
928411-5.
1378 Herbst S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, t. 2, Warszawa 1978, s. 424.
1379 Por.: Assuring Access in Key Strategic Regions – RAND Corporation; Gray C.S.,
Sloan G., Geopolitics, Geography and Strategy.
1380 W wypadku konfliktu mniejszego można przypuszczać, że w sytuacji sprawnego i
spójnego funkcjonowania NATO, które przyszłoby Polsce z pomocą, to flota i lotnictwo
sojusznicze zapewniłyby Polsce dominację przynajmniej na zachodnim Bałtyku bez
konieczności posiadania przez Marynarkę Wojenną RP dużej i kosztownej własnej floty
nawodnej, dla osiągnięcia korzystnych dla Polski celów i rozstrzygnięć strategicznych.
1381 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924.
1382 Howard C., Pukhov R., Brothers Armed, Military Aspects of the Crisis in Ukraine,
CAST, Moscow 2014.
1383 https://www.youtube.com/watch?v=W2Vx2r-k7mg (dostęp: 06.05.2015).
1384 Barrass G.S., The Great Cold War: A Journey Through the Hall of Mirrors, Stanford
2009; Watts B.D., Clausewitzian Friction and Future War, Washington D.C. 2004.
1385 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 6–7.
1386 Więcej o wojskowych aspektach geografii Bałtyku: Green J.L., The Baltic – a Sea in
Transition, Naval Postgraduate School; The Bundesmarine – Operational Capabilities and
Contributions to the Alliance – National War College.
1387 http://www.newsweek.com/swedes-reinforce-gotland-against-russian-invasion-503878
(dostęp: 01.10.2016).
1388 W 1921 r. Wyspy Alandzkie zostały zdemilitaryzowane, co znalazło potwierdzenie w
traktatach paryskich w dodatkowej klauzuli z 1947 r. Wiadome jest natomiast, że marynarka
fińska patroluje wody wokół wysp i na wypadek wojny będzie z nich korzystała i ich broniła.
1389 W ostatnim czasie, wraz z rozwojem i dojrzewaniem operacyjnym technologii napędu
niezależnego od powietrza dla klasycznych okrętów podwodnych, pojawiły się możliwości
operacyjnego użycia okrętów podwodnych na skalę oraz ze skutecznością bojową dotychczas
niedostępną przy jednoczesnym wykorzystaniu tych atutów okrętów klasycznych w stosunku
do atomowych, jakimi są mały rozmiar, trudna wykrywalność i dużo niższy koszt pozyskania i
szkolenia załogi. Technologia AIP (Air-Independent Propulsion) będzie miała istotny wpływ na
działania morskie na Bałtyku w najbliższych dekadach oraz na taktykę wojny podwodnej. AIP
umożliwia okrętowi pozostanie w stałym zanurzeniu przez kilka tygodni pozostając przy tym
bardziej cichym, zwrotniejszym i mniejszym niż ogromne okręty atomowe, co daje okrętom z
systemem AIP ogromną przewagę operacyjną na Bałtyku względem wszystkich rodzajów
okrętów nawodnych, wobec okrętów podwodnych starszych generacji, zwłaszcza głośnych
pod wodą okrętów rosyjskich, a nawet wobec podwodnych okrętów atomowych. Napęd AIP
podkreśla i umożliwia nowoczesnym okrętom podwodnym wykorzystanie atutów Morza
Bałtyckiego w prowadzeniu tzw. littoral warfare, czyli wojny podwodnej w warunkach morza
przybrzeżnego (płytkiego, sonarowo głośnego i wymagającego zwrotności), a zatem
idealnego dla okrętów podwodnych z napędem klasycznym.
1390 Atak armii niemieckiej w kierunku Leningradu zmusił sowiecką flotę bałtycką do
ewakuacji portów w Lipawie, Rydze i Tallinie i zamknięcia się w Zatoce Fińskiej; po
przełamaniu oblężenia Leningradu w 1944 r. sowieckie lekkie siły morskie wspomagały flanki
armii działających na kierunku bałtyckim atakując niemieckie linie komunikacyjne, dokonując
lądowań oraz ataków artyleryjskich z morza.
1391 I dysponuje na Bałtyku jedynie w przybliżeniu 100 milami morskimi wybrzeża oraz
obwodem kaliningradzkim otoczonym strategicznie przez Polskę i Litwę.
1392 Typowa wysokość fali wynosi 5 m. W czasie silnych sztormów fale są gwałtowne,
nieuporządkowane, często odbite i nadchodzące z różnych kierunków, a ich wysokość sięga
10 m. Odległości między grzbietami fal są przy tym niewielkie, sięgają zaledwie 50 m. Z
powyższych powodów Bałtyk jest uznawany za akwen bardzo wymagający. Najsilniejsze
falowania wywołane są przez cyklony (niże baryczne), nadciągające z zachodu lub ze
wschodu. Morze jest najbardziej burzliwe w styczniu, najspokojniejsze w czerwcu. Na polskim
wybrzeżu Bałtyku rocznie notuje się 20–25 dni sztormowych.
1393 http://jacekbartosiak.pl/wp-content/uploads/2015/12/GEOGRAFIA-WOJSKOWA-
BA%C5%81TYKU.pdf (dostęp: gudzień 2013).
1394 Są też co najmniej kilkakrotnie tańsze i łatwiejsze w szkoleniu dla personelu.
1395 Jak ważne w czasie wojny, również współczesnej, są okręty podwodne, niech
świadczy następujący przykład: w czasie wojny o Falklandy w 1982 r. argentyński okręt
podwodny z napędem klasycznym (bez systemu AIP) miał niedoświadczoną i dopiero co
skompletowaną załogę, a i tak Brytyjczycy, zdając sobie sprawę z zagrożenia, które stwarza,
musieli przeznaczyć do jego tropienia dwa okręty śmigłowcowe przeznaczone i szkolone do
walki z okrętami podwodnymi, 15 fregat i niszczycieli oraz dodatkowe samoloty do zwalczania
okrętów podwodnych, jak również własnych kilka okrętów podwodnych; mimo to argentyński
okręt wykonał 800-milowy patrol bojowy w ciągu sześciu tygodni i wykonał trzy ataki
torpedowe – Brytyjczycy zużyli około 200 bomb głębinowych i rakiet, a i tak mieli szczęście,
że nie stracili okrętu; technologia AIP uczyni sztukę zwalczania okrętów podwodnych jeszcze
trudniejszą, zwłaszcza na Bałtyku.
1396 To zadecydowało o nieprzeprowadzaniu desantu morskiego podczas pierwszej wojny
w Zatoce w 1991 r.
1397 http://jacekbartosiak.pl/wp-content/uploads/2015/12/GEOGRAFIA-WOJSKOWA-
BA%C5%81TYKU.pdf (dostęp: grudzień 2013).
1398 Koszty i ryzyko związane z przejściem Cieśnin Duńskich w warunkach
przeciwdziałania bojowego przeciwnika mogą być bardzo duże nawet dla najsilniejszej
marynarki wojennej, jaką jest obecnie US Navy.
1399 Bartosiak J., Szatkowski T., Geografia wojskowa Bałtyku, NCSS, Warszawa 2014.
1400 Mowa jest w tym miejscu o uniemożliwieniu uzyskania przez Rosjan pełnej dominacji
w powietrzu, nie o uzyskaniu przez Polskę dominacji czy przewagi w powietrzu. Po prostu
zakwestionowanie dominacji rosyjskiej w powietrzu spowoduje, że ryzyko utraty okrętu będzie
dla Rosjan tak duże, iż kalkulacja koszt/efekt powstrzyma Rosjan od wychodzenia w morze;
to samo zresztą dotyczy sprowadzania do obwodu drogą powietrzną posiłków i zaopatrzenia
w wypadku wojny lądowej z Polską przy założeniu, że Litwa, Białoruś i Ukraina są
niepodległe, niezależne od Rosji, a ich terytorium nie służy wojennej machinie rosyjskiej.
1401 Sowiecki admirał Czernawin wielokrotnie wypowiadał się, że niepodległość państw

bałtyckich otworzy „okno” w sowieckim systemie obrony powietrznej wprost na kluczowym dla
istnienia i funkcjonowania państwa kierunku Psków–Nowogród–Moskwa–Petersburg, oraz
odetnie szlaki komunikacyjne do enklawy kaliningradzkiej.
1402 Rzut oka na mapę wystarcza do wyobrażenia, jak drastycznie zmieniłaby się sytuacja
strategiczna na Bałtyku, gdyby państwa bałtyckie, ich porty i przestrzeń powietrzna stały się
zależne od Rosji.
1403 Dlatego w czasie zimnej wojny NATO zabiegało o dobre relacje z formalnie neutralną
Szwecją, a sama Szwecja liczyła się z braniem udziału w wojnie przeciw Związkowi
Sowieckiemu i dysponowała, jak na warunki Bałtyku, naprawdę ogromną marynarką wojenną
(dla przykładu w latach 50. XX w. miała na stanie 7 pancerników, 4 krążowniki, 29
niszczycieli, 26 okrętów podwodnych, 21 kutrów torpedowych i była najsilniejszą flotą na
Bałtyku; w czasie II wojny światowej neutralna, nieuczestnicząca w wojnie Szwecja miała na
Bałtyku silniejszą flotę niż niemiecka Kriegsmarine).
1404 Począwszy od wojny Rosji z Gruzją w 2008 r. Szwecja coraz bardziej w swoich
planach operacyjnych stawia nacisk na obronę interesów oraz terytorium kraju, po wojnie na
Ukrainie w 2014 r. zmiany uległy przyspieszeniu.
1405 Waga południowej Finlandii dla interesów sowieckich (teraz rosyjskich) i pozycji
strategicznej Leningradu była jednym z powodów wojny zimowej z Finlandią roku 1939/40.
Celem operacji było uchwycenie kontroli zarówno nad południowym brzegiem Zatoki
(Estonia), jak i północnym (Finlandia). W wyniku wojny Finlandia musiała oddać Sowietom
kluczowe wyspy w Zatoce oraz przymusowo wydzierżawić na 30 lat bazę morską w Hanko,
strzegącą wejścia do Zatoki; po II wojnie światowej Finlandia została zmuszona do
wydzierżawienia strategicznego, położonego obok Helsinek, półwyspu Porkkala na 50 lat
(zwróconego Finom w 1955 r.).
1406 Pozycja odwrócona wobec sytuacji z września 1939 r., gdy Warszawa była położona
blisko granic niemieckich.
1407 Parucki Z., Teatry wojny i teatry działań wojennych, [w:] „Biuletyn Wojskowej

Akademii Politycznej”, 1957, nr 3/4, s. 44–81.


1408 Już w latach 1579–1582 rozegrały się tu trzy wielkie kampanie zaczepne
Rzeczypospolitej prowadzone przez króla Stefana Batorego. Działania te miały na celu
odzyskanie twierdz inflanckich – zajętych przez Cara Iwana IV Groźnego, w tym tych na
południe od Dźwiny, stwarzających Moskwie dogodną podstawę operacyjną do wypadu na
Wilno. Działania wojskowe Batorego były podzielone na kampanie: połocką, wielkołucką i
pskowską. W pierwszej wyprawie połockiej (1579) wojska polskie dokonały koncentracji w
miejscowości Świr, ok. 100 km od Wilna na trasie na Połock. Batory działał w ten sposób z
położenia środkowego względem armii moskiewskiej operującej w Inflantach oraz względem
sił wroga w twierdzy połockiej. Dzięki temu miał możliwość zmiany celu kampanii w czasie jej
trwania. Maszerujące wojsko kierowało się w stronę Połocka przez Głębokie i Dzisnę, gdzie
przeprawiło się przez Dźwinę. Kampania 1579 r. zakończyła się zdobyciem twierdzy połockiej
i, co ważne, dla zabezpieczenia Wilna – poddaniem Rzeczypospolitej twierdz leżących na
południowym odcinku Dźwiny – Turowli, Krasnego i Suszy, tym samym zamykając Moskwie
północne zawiasy Bramy Smoleńskiej.
W następnej kampanii wielkołuckiej (1580) Stefan Batory wyruszył ze swoimi wojskami z
miejscowości Czaśniki, leżącej na terytorium dzisiejszej północno-wschodniej Białorusi.
Czaśniki znajdowały się na drodze do Wielkich Łuków, jak i do Smoleńska, a nawet Moskwy.
Batory operując w ten sposób, znów z położenia środkowego wykorzystując sworzniowe
walory Bramy Smoleńskiej, mógł obracać się na Smoleńsk (kontrola Bramy), Inflanty
(przedmiot walki o dominację nad brzegiem Bałtyku), Wielkie Łuki, Psków (oba miasta
stanowiące podstawę operacyjną dla wrogich działań w Inflantach), Nowogród, a także
Moskwę (obszar rdzeniowy wroga i jego stolicę), co paraliżowało plany przeciwnika. Dzięki
temu miał ponownie możliwość zmiany celu kampanii w czasie jej trwania. Wojsko pod wodzą
hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego najpierw zostało skierowane pod Suraż na
północnych zawiasach Bramy Smoleńskiej, gdzie dokonało oblężenia twierdzy chroniącej
przeprawy. Następnie oddziały Zamoyskiego po połączeniu się z armią króla razem wyruszyły
przez Uświatę na północ w kierunku Wielkich Łuków, które stanowiły ośrodek operacyjny
przeciwnika przeciw Inflantom, Litwie oraz jednocześnie defensywne przedmurze obszaru
rdzeniowego carstwa. Z ich zdobyciem zburzony został system obronny imperium Moskwy.
Zagony polskiej jazdy przesłaniały tę wielką operację od Smoleńska i zapuszczały się aż pod
Nowogród Wielki.
Podczas ostatniej wyprawy Batorego (1581–1582) armia Rzeczypospolitej ruszyła dwiema
kolumnami w kierunku Pskowa. Moskwa próbowała przejąć inicjatywę i od południowych
zawiasów Bramy Smoleńskiej wykonała uderzenia w kierunku na Orszę nad Dnieprem, by
„minąć” w przeciwnym kierunku ruch polski od południa. Przeciwdziałać miał temu zagon
jazdy pod Krzysztofem Radziwiłłem. Ten zwrócił się od razu energicznie na Drohobuż, na
głębokie tyły nieprzyjaciela, by przeciąć mu linie komunikacyjne na wschód od Smoleńska, co
zmusiło wojska moskiewskie do odwrotu za Dniepr. Radziwiłł doszedł następnie pod Toropiec
za linią strategiczną Dźwiny, a wzmocniony silnymi posiłkami dotarł aż nad górną Wołgę w
okolice Rżewa, potem nastraszył cara pod Starycą w kierunku traktu na Moskwę, by zawrócić
demonstracyjnie idąc na Nowogród Wielki. Ostatecznie pod Pskowem dołączył do króla, po
wielu zwycięstwach rozniósłwszy postrach po ogromnym obszarze carstwa. Kampania
utknęła pod murami Pskowa, twierdzy nie wzięto, ale car zgodził się na rozejm w 1583 r. w
Jamie Zapolskim, na mocy którego Inflanty zostały przyłączone do Rzeczypospolitej, [za:]
Laskowski O., Encyklopedia wojskowa, t. 7, wyd. Tow. Wiedzy Wojskowej i Wojskowego Inst.
Naukowo-Oświatowego, Warszawa 1939, s. 541 i nast.; Buława Z., Mondrzycki J., op. cit., s.
16–17 i Lach Z., op. cit., s. 28; Kukiel M., Zarys historii wojskowości w Polsce, Londyn 1949,
s. 67–74.
1409 Szubański R., Plan operacyjny Wschód, Warszawa 2010.
1410 Piłsudski J., Pisma zbiorowe, Warszawa 1937.
1411 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015, s. 314.
1412 Kukiel M., Wojna 1812 roku, PAU, Kraków 1937, s. 200.
1413 W kampanii 1812 r. polskie wojsko nie było złączone w jedną całość: trzy dywizje –
Zajączka, Dąbrowskiego i Kniaziewicza – tworzyły V Korpus Wielkiej Armii ks. Józefa
Poniatowskiego, liczący w chwili wyruszenia 32 tys. żołnierzy i 70 dział. Korpus księcia
Poniatowskiego uczestniczył w operacji prawego skrzydła Wielkiej Armii, wzięciu Grodna i źle
zorganizowanej pogoni za Bagrationem na białoruskim teatrze działań wojennych; jazda
polska doznala porażki pod Mirem, a korpus polski stopniał o jedną trzecią wskutek strat
marszowych i chorób w wyniku forsownych marszów w kraju pozbawionym zasobów, w
obliczu głodu i czerwonki. Polacy osiągnęli Dniepr reorganizując się pod Mohylewem, a jazda
sięgając zagonami w stronę Mścisławia. W sierpniowym manewrze na Smoleńsk korpus
polski bez dywizji Dąbrowskiego wydzielonej do obserwacji Bobrujska i Mozyrza stanowił
prawą boczną kolumnę, a mając drogę najdłuższą, dokonał imponujących wysiłków
marszowych. W bitwie 17 sierpnia pod Smoleńskiem Poniatowski miał zadanie odciąć Rosjan
atakiem flankowym od mostów. Piechota polska zdobyła przedmieście Raczenka nad
Dnieprem i atakowała dalej pod ogniem bocznym artylerii. Tam zginął gen. Grabowski, a
ranny pod murami Smoleńska został gen. Zajączek. Polacy utrzymali się u stóp murów
twierdzy, a artyleria polska trzymała pod ogniem mosty na Dnieprze, wspierając piechotę i
bezpośrednio towarzysząc jej w walce na przedmieściu i w wyłomie twierdzy. W nocy
tyralierzy polscy jako pierwsi weszli do płonącego i opustoszałego miasta. Potem już – w
marszu na Moskwę – polski korpus stanowił znowu kolumnę prawą i 5 września wyszedł na
flankę lewego skrzydła armii rosyjskich ustawionych do bitwy pod wsią Borodino
(Możajskiem). W walnej bitwie Napoloen polecił Poniatowskiemu obejście lewej flanki
rosyjskiej starym traktem smoleńskim przez wieś Utica i wyjście na tyły lewego skrzydła
przeciwnika, na które zwrócone było natarcie głównych sił francuskich. Po zajęciu Moskwy
korpus polski wysunięty został w stronę Kaługi, przesuwając się z traktu riazańskiego na
kałuski wśród walk. W odwrocie Wielkiej Armii bił się pod Wiaźmą i pod Krasnem. Pod
Borysowem 29 listopada starł się z armią „mołdawską” Pawła Cziczagowa podczas osłony
przeprawy na lewym brzegu – ranni zostali wówczas Zajączek, Dąbrowski i Kniaziewicz. Po
przeprawie Napoleona przez Berezynę pod Studzianką polskie wojsko stopniało już zupełnie
– z około łącznie 80 tys. Polaków, którzy wyszli na wyprawę rosyjską w czerwcu 1812 r.
ocalało jedynie 15 tys., [za:] Kukiel M., Zarys historii wojskowości, Londyn 1949, s. 230–233.
1414 Kukiel M., Wojna 1812 roku, PAU, Kraków 1937, s. 200.
1415 Kukiel M., Wielkie wojny napoleońskie, Wyd. Kurpisz, Poznań 1994, s. 233.
1416 Zamoyski A., 1812. Wojna z Rosją, Znak, Kraków 2007, s. 145.
1417 W drugiej połowie listopada 1812 r. doszło do bitwy między sprzymierzonymi a armią
rosyjską dowodzoną przez adm. Pawła Cziczagowa i gen. Piotra Wittgensteina. Kluczowa
faza działań odbyła się między 27 a 28 listopada w okolicach Stachowa i Studzianki. W
wyniku przeprowadzenia udanej przeprawy wojska napoleońskie uniknęły dezorganizacji i
rozbicia. Bielecki R., Berezyna 1912, Bellona, Warszawa 1990, s. 15; Bielecki R.,
Encyklopedia wojen napoleońskich, TRIO, Warszawa 2001, s. 274.
1418 14 maja 1920 r. nastąpiło szerokie uderzenie sił bolszewickich na Białorusi. Siły

Frontu Zachodniego dowodzone przez Michaiła Tuchaczewskiego w postaci XV Armii,


przechodząc przez Bramę Smoleńską, dokonały uderzenia na Lepel. Bolszewicy planowali
uderzyć w dwóch kierunkach. Na centralnym odcinku frontu odepchnąć Wojsko Polskie od
linii Berezyny i prowadzić ofensywę w kierunku Ihumenia, a na północnym odcinku uderzyć w
kierunku Mołodeczna, a następnie Wilna. Jak twierdził po wojnie w swoich wykładach
Tuchaczewski, celem ofensywy majowej było rozbicie lewego skrzydła armii polskiej i
zepchnięcie reszty sił na bagna poleskie. Rosjanie uchwycili Berezynę i Borysów. Po
przegrupowaniu wojsk frontu litewsko-białoruskiego i dostarczeniu dodatkowych 4 dywizji
dowodzonych przez gen. Sosnkowskiego udało się rozbić impet ofensywy nieprzyjaciela
uderzeniem z kierunku Mołodeczna. Manewr polegający na okrążeniu wojsk nieprzyjaciela
pozwolił na początku czerwca na ponowne zajęcie linii rzek Berezyny i Dźwiny.
Następna ofensywa Armii Czerwonej rozpoczęła się z 4 lipca 1919 r. Plan ofensywy
Tuchaczewskiego zakładał powtórzenie manewru z ofensywy majowej. Zob.: Wyszczelski L.,
Wojna polsko-rosyjska, s. 424; Tuchaczewski M., Pochód za Wisłę, Łódź 1989, s. 165;
Siergiejew J.N., Od Dźwiny ku Wiśle, Oświęcim 2010, s. 43–44.
Przy użyciu znaczniejszych sił Sowieci mieli atakować na lewym polskim skrzydle kolejno
na Głębokie i Dokszyce oraz forsować Berezynę w kierunku na Ihumeń. Od 5 lipca nastąpił
pośpieszny odwrót sił polskich znad Berezyny. W ciągu zaledwie 10 dni Sowietom udało się
zająć znaczne obszary Białorusi. Znaczną stratą było zajęcie Wilna 14 lipca przez grupę
Gaja–Chana, co w konsekwencji uniemożliwiło Wojsku Polskiemu efektywną obronę na linii
dawnych okopów niemieckich. W drugiej połowie lipca próbowano jeszcze raz zatrzymać
marsz nieprzyjaciela na linii rzek Niemen–Kanał Ogińskiego–Szczara, jednak bezskutecznie.
Ostatecznie 18 lipca 1920 r. padły Grodno i Skidel, a siły bolszewickie przejęły kontrolę nad
całą Białorusią w ciągu dwóch tygodni.
Polsko-sowieckie działania militarne po raz kolejny przeniosły się na ziemie litewsko–
białoruskie późnym latem i jesienią 1920 r. W wyniku udanej operacji warszawskiej z sierpnia
1920 r. wojska Frontu Zachodniego zostały zmuszone do odwrotu. Armia Czerwona 22
sierpnia została wyparta za linię Niemna, tam dokonała reorganizacji i uzupełnień. Pod koniec
sierpnia oddziały Wojska Polskiego zajęły pozycję ciągnącą się od Grajewa do Kobrynia,
która stała się położeniem wyjściowym do przyszłej operacji. W tym czasie rozpoczęto także
walki na północ od Grajewa. Plan bitwy niemeńskiej zakładał uderzenie wojsk polskich na linii
Niemna i Szczary przy próbie lewostronnego okrążenia nieprzyjaciela. Według planu miano
przeprowadzić dwa główne uderzenia na Grodno i na Wołkowysk, przy jednoczesnym rajdzie
grupy uderzeniowej poprowadzonej na lewym skrzydle w kierunku Lidy. Jednocześnie
planowano uderzyć na Grodno oraz zająć Wołkowysk, który był ważnym węzłem kolejowym.
Zaplanowane działania rozpoczęły się 22 września. Grupa uderzeniowa pod dowództwem
ppłk. Adama Nieniewskiego wkroczyła na terytoria litewskie, zajmując mosty na Niemnie w
Druskienikach i pomaszerowała dalej w kierunku Lidy przez Marcinkańce, a 25 września
zatrzymała się w Porzeczu. Ofensywa na centralnym i południowym odcinku działań
rozpoczęła się 20 września. W ciągu czterech dni udało się zająć Wołkowysk. Natomiast
ofensywa na Grodno odniosła sukces po pięciu dniach krwawych walk. Druga faza operacji
niemeńskiej trwała od 25 do 30 września. W tym okresie kluczową rolę odegrała północna
grupa uderzeniowa, której celem było rozbicie wycofujących się z linii Niemna sił przeciwnika.
W ramach marszu na Lidę grupa uderzeniowa stoczyła jeszcze dwa zwycięskie boje w
okolicach Radunia i rzeki Lebiody (bój pod Krwawym Borem). 28 września pierwsze oddziały
wkroczyły do słabo bronionej Lidy i przejęły kontrolę nad miastem oraz przyjęły pozycje
obronne. W ciągu dwóch dni udało się rozbić pod Lidą cofające się oddziały III Armii, [za:]
Chmielewski B., Litewski XX-wieczny obszar operacyjny – analiza polityczno-militarna;
Odziemkowski J., Piechota polska w wojnie z Rosją bolszewicką 1919–1920, wyd. UKSW,
Warszawa 2010, s. 587; Siergiejew J.N., Od Dźwiny ku Wiśle, s. 85; Odziemkowski J., Lida
1920, Bellona, Warszawa 1994, s. 5; Kutrzeba T., Bitwa nad Niemnem – wrzesień–
październik 1920, s. 25–26, Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy, Warszawa 1926;
Wyszczelski L., Niemen 1920, Bellona, Warszawa 1991, s. 40–41; Tarczyński M. (red.), Bitwa
Niemeńska 29 VIII–18 X 1920. Dokumenty operacyjne, Rytm, Warszawa 1998, s. 507;
Odziemkowski J., Lida…, s. 14–18, 181; Wyszczelski L., Niemen 1920..., s. 109; Kutrzeba T.,
Bitwa nad Niemnem..., s. 160.
1419 Żylin P., Plan Barbarossa, MON, Warszawa 1973, s. 179–184; Anders W., Klęska
Hitlera w Rosji 1941–1945, Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1997, s. 26–29; Dyrektywa nr
21 z 18 grudnia 1940 r. – Wariant „Barbarossa”, [w:] Guderian H., Wspomnienia żołnierza...,
s. 391.
1420 Kosim S., Mińsk 1941, Bellona, Warszawa 2009, s. 78.
1421 Guderian H., Wspomnienia żołnierza..., s. 119; Anders W., Klęska Hitlera w Rosji..., s.
40; Rotmisorow P.A., Historia sztuki wojennej 1939–1945, MON, Warszawa 1965, s. 50.
1422 Encyklopedia II wojny światowej, Sobczak K. (red.), MON, Warszawa 1975, s. 655.
1423 Zaloga S.J., Bagration 1944: The Destruction of Army Group Center, Osprey, London
2004, s. 10.
1424 Martel P., Dupuy T.N., Great Battles on the Eastern Front: The Soviet-German War
1941–1945, s. 151, The Bobbs-Merill company, New York 1982; Kania L., Wilno 1944,
Bellona, Warszawa 2013, s. 113.
1425 Guderian H., Wspomnienia żołnierza..., s. 264; Rotmisorow P.A., Historia sztuki
wojennej..., s. 416.
1426 Zaloga S.J., Bagration 1944..., s 72.
1427 Lach Z., Wojskowo-geograficzne studium Białorusi, Akademia Obrony Narodowej,
Warszawa 1996, s. 10.
1428 Piłsudski J., Pisma zbiorowe, Warszawa 1937, s. 21.
1429 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015, s. 287 i nast.
1430 Tuchaczewski M., Pochód za Wisłę, s. 176.
1431 Chmielewski B., Litewski XX-wieczny obszar operacyjny – analiza polityczno-
militarna.
1432 Grzelak C.K., Kresy w czerwieni, Neriton, Warszawa 1998.
1433 Bielecki R., Berezyna 1812..., s. 149.
1434 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzeczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 94–95.
1435 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 122.
1436 Matuszak Z., Planowanie operacyjne na kierunku wschodnim w pracach inspektorów
armii WP, [w:] Kośmider T. (red.), Planowanie wojenne i przygotowania obronne II
Rzeczypospolitej – studia i materiał, AON, Warszawa 2012.
1437 Umiastowski R., Geografia wojenna Rzczypospolitej Polskiej i ziem ościennych,
Warszawa 1924, s. 119–122.
1438 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,

Warszawa 2015.
1439 Umiastowski R., Terytorium Polski pod względem wojskowym, Warszawa 1921;
Umiastowski R., Granice polityczne, naturalne i obronne w czasach pokoju i wojny, Kraków
1925.
1440 Sikorski J., Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, Warszawa
1972; Guttry A., Pan Ludwik Mierosławski, jego dzieła i działania, Liège 1870; Garlicki A.,:
Historia 1815–1939. Polska i świat, Warszawa 1998.
1441 Sikorski W., Nad Wisłą i Wkrą. Studium z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku,
Warszawa 2015, s. 34; Zob. także: Sikorski W., Przyszła wojna, Kraków 2010.
1442 Petersen P., Myers N., The Potomac Foundation, Baltic Security Net Assessment,
Washington 2017, s. 29.
1443 Tamże, s. 32.
1444 O’Hanlon M.E., The Future of Land Warfare, Washigton D.C. 2015;
https://csbaonline.org/research/publications/beyond-the-ramparts-the-future-of-u-s-special-
operations-forces/publication (dostęp: 10.03.2013);
http://ssi.armywarcollege.edu/pdffiles/pub1174.pdf (dostęp: wrzesień 2013); Karber P., Net
Assessment for SecDef, Future Implications from Early Formulations, Potomac Papers,
Vienna Virginia 2013; https://csbaonline.org/research/publications/doing-what-you-know-the-
united-states-and-250-years-of-irregular-war/publicat
ion (dostęp: 21.08.2017); https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1149
(dostęp: 26.04.2013); https://csbaonline.org/uploads/documents/2011.06.02-Maturing-
Revolution-In-Military-Affairs1.pdf (dostęp: 14.12.2011);
https://ssi.armywarcollege.edu/pubs/display.cfm?pubID=1247 (dostęp: 30.01.2015);
https://csbaonline.org/resea rch/publications/the-road-ahead-future-challenges-and-their-
implications-for-ground-vehicle-/publication (dostęp: 06.03.2012);
https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR1765.html (dostęp: 21.11.2017); https://csbao
nline.org/research/publications/what-it-takes-to-win-succeeding-in-21st-century-battle-
network-competiti ons/publication (dostęp: 10.07.2015);
https://csbaonline.org/research/publications/after-isis-u.s.-politico-militar y-strategy-in-the-
global-war-on-terror/publication (dostęp: 10.03.2017).
1445 Bonds T.M., wystąpienie 1 marca 2017 r.: Building the Army We Will Need – An
Update, Testimony, s. 5–8, przed Izbą Reprezentantów Kongresu USA.
1446 Tamże, s. 14.
1447 W rzeczywistości już w styczniu 2012 r. sekretarz obrony Leon Panetta ogłosił, że
Stany Zjednoczone zredukują liczbę brygadowych zespołów bojowych w Europie. Plany
zakładały pozostawienie jedynie 29 tys. żołnierzy do 2014 r. Kiedyś panował polityczny
consensus w czasie zimnej wojny, że pomiędzy 200 a 300 tys. żolnierzy musi stacjonować w
Europie niezależnie od administracji i to pomimo wiecznych narzekań na Europejczyków, że
zbyt mało wydają na obronę. Począwszy od początku lat 60. XX w. senator Mike Mansfield z
Montany postulował obciążenie Europejczyków większą kontrybucją wydatkową na NATO. W
latach 80. XX w. senatorzy Sam Nunn i William Roth forsowali ustawy mające zapewnić, aby
Europa wydawała co najmniej 3 proc. PKB na obronę. Później skończyła się zimna wojna i
nastały czasy dywidendy pokojowej. Departament Obrony chciał jednak dość powolnej i
stopniowej redukcji po 1991 r., a to ze względu na niepokój Europy Środkowej i Wschodniej
po rozpadzie Sowietów i powstaniu zawsze niebezpiecznej próżni bezpieczeństwa.
Jednostki wysłane na wojnę o Kuwejt nie wróciły już do Europy, lecz bezpośrednio zostały
wysłane do USA. W 2001 r. Bush junior został prezydentem i jego sekretarz obrony Donald
Rumsfled zrobił przegląd polityki obronnej w uznaniu, że obecność w Europie jest
nieadekwatna do potencjalnych zagrożeń. Zaproponowano głębokie cięcia obecności na
kontynencie, w tym likwidację dowództwa korpusu i pozostawienie jedynie dwóch brygad
bojowych. Obama ostatecznie zmienił tę decyzję i pozostawił w sumie 4 brygady wojsk
lądowych. Ale potem zmienił zdanie w kwietniu 2011 r. i pozostawił tylko trzy brygady w
liczbie 37 tys. personelu. Jedna brygada z Niemiec wróciła do USA, ale już w lutym 2012 r.
znów doszło do zmiany – pozostać miały jednak tylko dwie. Rola reszty pozostawionych
żołnierzy sprowadzała się raczej nie do brania udziału w poważnej wojnie, lecz jak pisał
Kenneth Waltz – nakierowana była na utrzymywanie właściwej równowagi sił korzystnej dla
politycznych wpływów USA na kontynencie. Pozostawieni żołnierze zajmowali się też
logistyką przerzutową wojsk amerykanskich po całej Eurazji w dobie wojny z terrorem po
2001 r.
1448 Bonds T.M., wystąpienie 1 marca 2017 r.: Building the Army We Will Need – An
Update, Testimony, s. 17, przed Izbą Reprezentantów Kongresu USA.
1449 Tamże, s. 23.
1450 Tamże, s. 24.
1451 https://csbaonline.org/research/publications/force-planning-for-the-era-of-great-power-

competition/p ublication (dostęp: 02.10.2017), s. 23–24.


1452 https://csbaonline.org/research/publications/advancing-beyond-the-beach-
amphibious-operations-in-
an-era-of-precision-wea/publication (dostęp: 15.11.2016).
1453 https://csbaonline.org/research/publications/force-planning-for-the-era-of-great-power-
competition/p ublication (dostęp: 02.10.2017), s. X.
1454 https://www.rand.org/pubs/research_reports/RR1782.html (dostęp: 27.11.2017).
1455 Systemy S-300 są skuteczne wobec samolotów do 200 km, a rakiet balistycznych do
40 km.
1456 Systemy S-400 są wyposażone w trzy warianty rakiet o różnych zasięgach: 40N6
nawet do 400 km, a rakiety balistyczne do 60 km, 48N6 do 250 km i 9M96 do 120 km. Są
przeznaczone do zwalczania samolotów, rakiet manewrujących i rakiet balistycznych.
Wykrycie celu umożliwiają do 600 km. Wersje rakiet o dalekim zasięgu mogą zwalczać cele
nad większością terytorium Rzeczypospolitej. Rosjanie twierdzą, że są także skuteczne
wobec samolotów trudno wykrywalnych, takich jak F-22, F-35 i B-2.
1457 Pancyr S1 jest mobilnym systemem o krótkim zasięgu powstałym w wyniku rozwoju
systemu Tunguska SA-19 Grison, o zasięgu bojowym do 20 km, zasięgu wykrywania do 45
km. Uzupełnia systemy dalekiego zasięgu S-300 i S-400, gdyby przeciwnik chciał je zniszczyć
wykorzystując niszę niskiego pułapu i bliskiego zasięgu.
1458 Iskander-M to system mobilny ziemia-ziemia z rakietami balistycznymi krótkiego
zasięgu do 500 km przenoszący 800 kg materiału wybuchowego. Rakiety są zbudowane z
materiałów absorbujących promieniowanie i trudno rakietę wykryć. Ma zdolność
manewrowania przy dużych prędkościach i wzmocnione zdolności penetracyjne obrony
powietrznej. Wersja R-500 Iskander-K to mobilny system rakiet manewrujących ziemia-ziemia
o zasięgu do 2000 km z głowicą 400 kg. Obie wersje iskanderów mogą przenosić taktyczną
broń jądrową.
1459 Krepinevich A., Watts B., The Last Warrior. Andrew Marshall and the Shaping of

Modern American Defense Strategy, New York 2015.


1460 Karber P., Ukraine’s War & East European Security, 23.09.2016, The Potomac
Foundation, Washington D.C.
1461 https://www.nytimes.com/2014/04/16/world/general-and-former-defense-official-urge-
nonlethal-military-aid-for-ukraine.html (dostęp: 15.04.2014).
1462 https://www.defenseone.com/technology/2016/05/how-pentagon-preparing-tank-war-
russia/128460/
(dostęp: 19.05.2016).
1463 https://www.youtube.com/watch?v=9Y1Nd9aEsbk (dostęp: 05.05.2015).
1464 Karber P., Ukraine’s War & East European Security, 23.09.2016, The Potomac
Foundation, Washington D.C.
1465 Bartosiak J., Petersen P., The Kaliningrad Enclave, Strategic Implications, The
Potomac Foundation, gry wojenne, Ryga, wrzesień 2016.
1466 Doran P., Land Warfare in Europe. Lessons and Recommendations from the War in
Ukraine, CEPA, Washington D.C., listopad 2016.
1467 Doran P., Land Warfare in Europe. Lessons and Recommendations from the War in
Ukraine, CEPA, Washington D.C., listopad 2016, s. 2.
1468 Clark W., Karber P., Russian Invasion of Ukraine. Strategic Implications of War in
Europe, 12.09.2014.
1469 Karber P., Pacing threat to US Army, Florence 2017.
1470 Petersen P., Myers N., Baltic Sea or Russian Lake, The Potomac Foundation.
1471 https://www.nytimes.com/2014/04/16/world/general-and-former-defense-official-urge-
nonlethal-military-aid-for-ukraine.html (dostęp: 15.04.2014).
1472 Karber P., Military Rationale and Operational Robustness: The Impact of Emerging
Technology and Experimental Tactics on the Future of Infantry.
1473 Clark W., Karber P., Russian Invasion of Ukraine. Strategic Implications of War in
Europe, 12.09.2014.
1474 http://www.arcic.army.mil/App_Documents/Multi-Domain-Battle-Evolution-of-
Combined-Arms.pdf (dos- tęp: październik 2017); https://www.ausa.org/articles/multi-domain-
battle-joint-combined-arms (dostęp: 14.11.2016).
1475 http://nationalinterest.org/blog/the-buzz/air-sea-battle-becomes-jam-gcdont-forget-
central-eastern-1 4429 (dostęp: 24.11.2015);
https://ssi.armywarcollege.edu/pdffiles/PUB1130.pdf (dostęp: 02.11.2012).
1476 https://warontherocks.com/2017/06/multi-domain-battle-airland-battle-once-more-with-
feeling/ (dostęp: 20.06.2017).
1477 https://csbaonline.org/research/publications/winning-the-airwaves-sustaining-
americas-advantage-in-t he-electronic-spectr/publication (dostęp: 01.12.2015).
1478 https://csbaonline.org/research/publications/sustaining-americas-precision-strike-
advantage/publication
(dostęp: 23.06.2015).
1479 Tamże, s. 17.
1480 Tamże, s. 18.
1481 https://csbaonline.org/research/publications/winning-in-the-gray-zone-using-
electromagnetic-warfare
-to-regain-escalation/publication (dostęp: 05.10.2017).
1482 Na przykład w Kosowie w 1999 r. nie udało się dokonać supresji serbskiej obrony
powietrznej. Tylko trzy sztuki z łącznej liczby 26 baterii przeciwlotniczych SA-6 zostały
zniszczone, co zmuszało Stany Zjednoczone do zwiększenia liczby nalotów i poświęcenia do
zwalczania systemu obrony powietrznej większej liczby samolotów, które mogłyby przecież
zwalczać pozycje wojsk lądowych Serbii w Kosowie. A były to dość stare systemy SA-3 oraz
SA-6, a nie nowoczesne rosyjskie S-300/400 i Pancyr, które są znacznie skuteczniejsze.
1483 https://csbaonline.org/research/publications/advancing-beyond-the-beach-
amphibious-operations-in
-an-era-of-precision-wea/publication (dostęp: 15.11.2016), s. I–II.
1484 https://csbaonline.org/research/publications/advancing-beyond-the-beach-
amphibious-operations-in
-an-era-of-precision-wea/publication (dostęp: 15.11.2016).
1485 https://csbaonline.org/research/publications/trends-in-air-to-air-combat-implications-
for-future-air-su periority/publication (dostęp: 14.04.2015).
1486 https://csbaonline.org/research/publications/trends-in-air-to-air-combat-implications-
for-future-air-su periority/publication (dostęp: 14.04.2015), s. 50–54.
Contents
1. Spis treści
2. MAPY
3. WSTĘP
4. GEOPOLITYKA I GEOSTRATEGIA REALNOŚĆ
I KONIECZNOŚĆ
1. Cieplarnia. Władza. Siła. Przestrzeń
2. Geopolityka. Geostrategia. Krytyka.
Polemika
3. Behemot i Lewiatan
4. System światowy. Prymat. Wiatr od
Pacyfiku. Polska
5. EUROPA – NASZ PĘPEK ŚWIATA
1. Szczególne miejsce. Zachód i Wschód
2. Morze i ląd. Rywalizacja i równowaga.
Brytyjska potęga
3. Pomost bałtycko-czarnomorski.
4. Mackinder
6. LĄDOWE IMPERIUM OD WSCHODU
1. Przestrzeń. Anarchia. Wojna. Ekspansja
2. Klęski i zwycięstwa. Przeki, Lachy,
Chachły, Bulbasze, Moskale, Ruscy
i Kacapy
3. Szojgu i Serdiukow, czyli Nowa Armia
Rosji. Armia Nowej Ukrainy
4. Arktyka i wody lodowej Eurazji
5. Dugin i inni. Chiny na południowym
perymetrze Rosji
7. ZEWNĘTRZNY HEGEMON
1. Pozycja USA w Eurazji
2. Koniec pauzy geopolitycznej. Słabnięcie
3. Przyszłość. Pieniądze. Flota. Nowa era
nuklearna
4. Zachowanie równowagi w Eurazji
5. Waszyngton wobec Nowego Jedwabnego
Szlaku. Nowa Eurazja
8. W STREFIE ZGNIOTU
1. Między Bałtykiem a Morzem Czarnym
2. Komunikacja, głupcze!
3. Przeklęty dualizm
9. POLSKI TEATR WOJNY
1. Między Odrą a Dnieprem i Dźwiną
2. Wojna na Bałtyku
3. Wschodni wymiar polskiego teatru wojny
4. Ku wojnie
5. Rachuby i rozważania
6. Wojna
7. Na Bramę Smoleńską
10. BIBLIOGRAFIA WYBRANA
Landmarks
1. Cover
Table of Contents
Spis treści
MAPY
WSTĘP
GEOPOLITYKA I GEOSTRATEGIA REALNOŚĆ I KONIECZNOŚĆ
Cieplarnia. Władza. Siła. Przestrzeń
Geopolityka. Geostrategia. Krytyka. Polemika
Behemot i Lewiatan
System światowy. Prymat. Wiatr od Pacyfiku. Polska
EUROPA – NASZ PĘPEK ŚWIATA
Szczególne miejsce. Zachód i Wschód
Morze i ląd. Rywalizacja i równowaga. Brytyjska potęga
Pomost bałtycko-czarnomorski.
Mackinder
LĄDOWE IMPERIUM OD WSCHODU
Przestrzeń. Anarchia. Wojna. Ekspansja
Klęski i zwycięstwa. Przeki, Lachy, Chachły, Bulbasze,
Moskale, Ruscy i Kacapy
Szojgu i Serdiukow, czyli Nowa Armia Rosji. Armia Nowej
Ukrainy
Arktyka i wody lodowej Eurazji
Dugin i inni. Chiny na południowym perymetrze Rosji
ZEWNĘTRZNY HEGEMON
Pozycja USA w Eurazji
Koniec pauzy geopolitycznej. Słabnięcie
Przyszłość. Pieniądze. Flota. Nowa era nuklearna
Zachowanie równowagi w Eurazji
Waszyngton wobec Nowego Jedwabnego Szlaku. Nowa
Eurazja
W STREFIE ZGNIOTU
Między Bałtykiem a Morzem Czarnym
Komunikacja, głupcze!
Przeklęty dualizm
POLSKI TEATR WOJNY
Między Odrą a Dnieprem i Dźwiną
Wojna na Bałtyku
Wschodni wymiar polskiego teatru wojny
Ku wojnie
Rachuby i rozważania
Wojna
Na Bramę Smoleńską
BIBLIOGRAFIA WYBRANA

You might also like