You are on page 1of 1

Bajka o Uparciuchu – najszczęśliwszym ośle na

świecie
Witajcie.

Nazywam się Uparciuch i jestem najszczęśliwszym osłem na świecie. Naprawdę. Nie


wierzycie? To posłuchajcie mojej opowieści:

Moi rodzice zamieszkali nieopodal Jerozolimy, a ja całe życie spędziłem w tej samej
zagrodzie, w której przyszedłem na świat. Moje życie było nudne i monotonne. Każdy dzień
wyglądał tak samo: wstawałem rano, zjadałem trochę siana, potem zjawiał się mój właściciel,
wyprowadzał ze stajni, i przywiązywał do pnia, nieopodal obok poidła, abym mógł się napić i
poskubać odrobinę trawy. Pozostawałem tam niemal do wieczora, a na noc znów
odprowadzano mnie do stajni. Niezbyt ekscytujące, to życie, prawda? Ale pewnego dnia w
naszej zagrodzie pojawili się dwaj nieznajomi.

Bez najmniejszego skrępowania podeszli do mnie i zaczęli odwiązywać mój sznur od pieńka.
„Co się dzieje?” – zastanawiałem się. – „Chyba chcą mnie ukraść!” – I zacząłem ryczeć
najgłośniej jak potrafiłem. Słysząc to mój właściciel wyszedł z domu i zapytał nieznajomych:

– Czemu odwiązujecie oślę?

– Pan go potrzebuje. – odpowiedzieli i to wystarczyło. Ku memu zdziwieniu, mój właściciel


więcej się nie odezwał. Pozwolił, aby dwaj nieznajomi zabrali mnie ze sobą.

Szliśmy jakiś czas. Trochę się bałem. Nigdy nie opuszczałem zagrody i każdy krok, był
krokiem w nieznane. W głębi serca radowałem się jednak, gdyż miałem przeczucie, że dzieje
się coś, co na zawsze odmieni moje życie.

Następnego dnia o świcie ujrzałem Mężczyznę w długiej szacie, którego miałem wieźć do
Jerozolimy. Gdy tylko Go ujrzałem coś poruszyło się w mym sercu. Nie wiem skąd, ale od
razu wiedziałem, kim jest ten Człowiek. Chwilę później moje przeczucia zostały
potwierdzone, gdy jeden z uczniów nazwał tego człowieka Jezusem. To był Syn Boży! A
teraz ja, Uparciuch (zwykły osioł), mam go zawieźć do Jerozolimy. Hurraa!

Byłem najszczęśliwszym osłem pod słońcem i chociaż nazywam się Uparciuch, nie miałem
zamiaru się opierać. Z wielkim entuzjazmem i zapałem szedłem przed siebie, wioząc na
grzbiecie samego Jezusa. Już samo to było dla mnie spełnieniem największych życiowych
marzeń. Jednak to, co wydarzyło się potem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Kiedy zbliżaliśmy się do Jerozolimy, na spotkanie Jezusowi, wyszedł cały tłum ludzi. Jedni
kładli na ziemi swe płaszcze, inni witali Go kładąc na drodze świeżo ścięte gałązki palmowe.
Wszyscy wiwatowali na Jego cześć, wykrzykiwali „Hosanna” i witali jako króla. Byłem pełen
dumy, że mogłem spotkać Jezusa i wieźć Go na swoim grzbiecie. Ja, zwykły osioł Uparciuch
znalazłem się w centrum uwagi, miałem możliwość wwieźć do Jerozolimy Króla Królów,
przyszłego Zbawiciela. Ja, zwykły osioł Uparciuch, stałem się najszczęśliwszym osłem na
Ziemi!

You might also like