You are on page 1of 86

Catherine Aigner

Zamknięty świat
(Welt Ohne Tage)

przekład: Karolina Bikont

prawa do realizacji scenicznej sztuki: ADiT


agencja@adit.art.pl
www.adit.art.pl

1
Nie jest mi trudno dać się okłamać.
Trudno mi jednak ukryć, Ŝe o tym wiem.

osoby:

Lucyna
Ernestyna
Filip
Antonina
Bezdomny

Scena 1.

Salon w przestronnym mieszkaniu wyposaŜony w meble, które przypominają


o dawnych czasach. Do tego sznur lampek zawieszony nad obrazem
PapieŜa. Młoda kobieta odkurza dywan, porządkuje czasopisma. Młody
męŜczyzna siedzi w staromodnym fotelu i przegląda folder reklamowy.

ANTONINA
Zrób coś.
FILIP
Nie wiem co.
ANTONINA
Pościeraj kurze, śmieci wynieś.
FILIP
Później wyniosę po drodze.
ANTONINA
Mógłbyś zejść teraz. To proste, jasne zadanie.
FILIP
Dlaczego nie zatrudnisz sprzątaczki?
ANTONINA
Bo mnie na to nie stać.
FILIP
Przydałby się ktoś do pomocy albo jakaś opiekunka.

2
ANTONINA
Kim by się miała opiekować?
FILIP
Mieszkaniem.
ANTONINA
Wyniesiesz w końcu te śmieci czy nie?
FILIP
A moŜemy juŜ iść?
ANTONINA
Muszę jeszcze sprzątnąć kuchnię.
FILIP
I ja mam się temu przyglądać.
ANTONINA
Nie masz się przyglądać, masz mi pomóc.
FILIP
Nie wiem, w czym.
ANTONINA
Pozmywaj naczynia.
FILIP
E, tylko się potłuką.
ANTONINA
Drzwi trzeba naoliwić.
FILIP
Skapie wszystko na dywan, bez sensu.
ANTONINA
Zastanawiam się, jak ty doŜyłeś trzydziestu pięciu lat. Masz. Wynieś to na
dół.
FILIP
Ale ja nie wiem, gdzie to się wyrzuca.
ANTONINA
Wyniuchasz. I weź kluczyk od skrzynki, przyniesiesz pocztę przy okazji.
FILIP
Tak. Przy okazji.
ANTONINA
Coś nie pasi?
FILIP
Nie. Westchnąłem tylko. Nieciekawe zajęcie.
ANTONINA
BoŜe, jeszcze okna!
FILIP

3
Niewiele z nich zostanie, jak będziesz je tak szorować za kaŜdym razem.
ANTONINA
Bierz śmieci i wynoś się.

Filip zakłada płaszcz, owija się szalikiem i bierze worek ze śmieciami.

ANTONINA
Nie idziesz na biegun północny, tylko do śmietnika.
FILIP
Na klatce schodowej jest przeciąg, a do śmietnika trzeba dojść.
ANTONINA
Idź juŜ!
FILIP
Ale śmieci nie są posegregowane.
ANTONINA
Idź! Idź wreszcie!

Filip wychodzi. Antonina wyciera szyby okienne do sucha, idzie do kuchni.


Wraca Filip.

FILIP
Same rachunki. I ulotki.
ANTONINA
Popatrz, no popatrz na to.

Antonina wraca do salonu z dziesięcioma struclami świątecznymi.

FILIP
Strucle świąteczne.
ANTONINA
No właśnie.
FILIP
Pyszności.
ANTONINA
Dziesięć sztuk.
FILIP
I co z tego?
ANTONINA
Ona ma cukrzycę.
FILIP

4
MoŜe to na prezenty?
ANTONINA
Dla kogo?
FILIP
Mnie nie pytaj.
ANTONINA
Widzę wiele rzeczy o wiele jaśniej i widzę je inaczej niŜ ty.
FILIP
Fajnie.
ANTONINA
Fajnie, Ŝe potrafisz sobie Ŝarty stroić z tak smutnej sprawy.
FILIP
Jakoś nie uwaŜam, by strucle były smutną sprawą.
ANTONINA
Ty po prostu nie widzisz, co się z nią dzieje, nie widzisz, co robi, jak się
porusza i postępuje, jak się ubiera, jak Ŝyje, jak jej głos się coraz bardziej
zmienia, a ja to dostrzegam i wyciągam wnioski. Ty w ogóle nie masz oka
do takich spraw.
FILIP
Wystarczy mi, kiedy patrzę na nią z boku i widzę, jak stoi wyprostowana.
Mała prościuteńka postać.
ANTONINA
Nic nie widzisz.
FILIP
Ty za to widzisz.
ANTONINA
MoŜesz być pewien.
FILIP
Ja widzę, jak promienieje, kiedy ją odwiedzam, widzę jej radość i jak mało
jej trzeba do szczęścia, i jaka jest piękna wtedy. Chciałbym, Ŝebyś potrafiła
to dostrzec i dała jej czasem spokój. To starsza pani.
ANTONINA
Upraszczasz sobie, jak moŜesz.
FILIP
Ułatwiam. Czynię znośnym.
ANTONINA
Sranie w banie. Idziesz na łatwiznę, jesteś słaby i masz dwie lewe ręce.
Znam cię.
FILIP
Wcale mnie nie znasz.

5
ANTONINA
O, znam cię doskonale.
FILIP
Nie, ty mnie konsumujesz, tak jak wszystko i wszystkich zawsze tylko
konsumujesz. Chwytasz ludzi w dwa palce jak kanapeczki.
ANTONINA
Nigdy tak nie mów do mnie.
FILIP
Dlaczego? Jestem twoim bratem. JuŜ dawno nie chowam się w sobie, jak
inni, kiedy wysuwasz pazury.
ANTONINA
To jakaś aluzja?
FILIP
Nie. Nie muszę uciekać się do aluzji, kiedy mogę ci w twarz powiedzieć, Ŝe
ludzie ciebie nie cierpią, bo szorujesz samą siebie do krwi, aŜ taka chcesz
być czysta w oczach ludzi, i wymagasz od nich tego samego. Ty nie czyścisz
tych szyb, ty je sobie podporządkowujesz, tak jak starasz się
podporządkować sobie wszystko i wszystkich.
ANTONINA
Jak się siedzi pod kloszem –
FILIP
Co?
ANTONINA
NiewaŜne.
FILIP
Słuchaj, mogłabyś dać jej po prostu spokój i zająć się swoimi
budowlańcami. I ode mnie teŜ się odczep, kaŜesz mi tu siedzieć bez sensu i
oglądać strucle świąteczne. Tylko apetytu mi narobiłaś, nic więcej.
ANTONINA
JuŜ późno, a ona nie wraca.
FILIP
Na pewno ma swoje powody.
ANTONINA
O to chodzi, Ŝe ich nie ma.
FILIP
Nie wiedziałem, Ŝe czytasz w myślach, w dodatku na odległość.
ANTONINA
To, co ONA myśli, widać jak na dłoni.
FILIP
Ej, nie wyłączaj lampek PapieŜowi.

6
ANTONINA
Wnerwia mnie ten kicz, a PapieŜ nie powinien wisieć w tym miejscu.
FILIP
Wiesz co, ty lepiej porozmawiaj z kimś o swoich natręctwach, powaŜnie. O
tym nieokiełznanym przymusie wtrącania się we wszystko i o tym, dlaczego
zawsze się tak nakręcasz, kiedy to robisz.
ANTONINA
Siedzi sobie rozwalony w fotelu i mnie poucza, bo pęknę. Jestem bez serca,
tak? I ty masz czelność mi to mówić?
FILIP
Nie chcę się z tobą kłócić, to na nic.
ANTONINA
Ja się kłócę? Ja?
FILIP
To co, skończyliśmy, moŜemy iść? Mam potąd ciebie i twoich zagrywek.
ANTONINA
Znowu zaczynasz? Co to jest, na stole?
FILIP
Poczta.

Antonina otwiera stos kopert.

ANTONINA
Wygrałeś, wygrałeś, wygrałeś. Co to jest, same wezwania do zapłaty za
kolejne konkursy i loterie, w których – no proszę, szanowna pani wzięła
udział. A oni chcą forsy. I to – nie, zaraz mnie szlag trafi.
FILIP
A jeśli naprawdę wygrała?
ANTONINA
Gówno, nie wygrała, zawsze tak piszą, trzeba coś z tym zrobić, zanim
sprawa trafi do sądu, to kilkaset euro, kto to zapłaci?
FILIP
Co tam u Martina?
ANTONINA
Jego do tego nie mieszaj, ma własne problemy, a ja nie zamierzam w kółko
prosić męŜa o pieniądze dla mojej szurniętej matki.
FILIP
Ale uspokój się, nie to miałem na myśli. Pytałem, co u niego słychać.
ANTONINA
JuŜ ja wiem, co miałeś na myśli.

7
FILIP
Wiesz, przydałoby ci się od czasu do czasu zaŜyć lekki środek uspokajający.
ANTONINA
Zamknij dziób.
FILIP
Proszę bardzo, mogę nic nie mówić.
ANTONINA
Ciesz się, Ŝe przynajmniej ja mam męŜa, ciebie nigdy nikt nie zechce.
FILIP
Bo co?
ANTONINA
A kto by z tobą wytrzymał, kto by chciał Ŝyć w takim bałaganie.
FILIP
Nie Ŝyję w bałaganie.
ANTONINA
Ciekawe.
FILIP
Co ty robisz?
ANTONINA
Zabieram te strucle, w tym domu to trucizna.
FILIP
TeŜ chcę kilka.
ANTONINA
Jedyne, co potrafisz, to wyciągać rękę po cudze.
FILIP
Są ludzie usposobieni do brania i są ludzie raczej skłonni dawać. Chcę. Daj.
ANTONINA
ZasłuŜyłeś?

Wyrywają sobie torbę ze struclami. Wchodzi starsza pani w zimowym


okryciu, kapeluszu i kapciach. Odstawia dwie torby z zakupami i przygląda
się obecnym.

LUCYNA
Podoba mi się młoda moda Mayer´sa. Ślicznie wyglądacie.
ANTONINA
Gdzie byłaś?
LUCYNA
Kto gdzie był?

8
ANTONINA
Ty. Gdzie byłaś?
LUCYNA
Kto?
ANTONINA
Ty!
LUCYNA
Ja?
ANTONINA
Tak. Ty.
LUCYNA
Co ja?
ANTONINA
Gdzie byłaś?

Milczenie.

LUCYNA
Dzieci, macie ochotę na kakao? Zrobię wam kakao. Gorącego i
słodziutkiego.
ANTONINA
Stój!
FILIP
DajŜe jej zdjąć płaszcz.

Starsza pani niewzruszona człapie dalej.

ANTONINA
Co jest w tych torbach?
LUCYNA
Byliście na zakupach, kochani?
ANTONINA
To ja pytam ciebie, co jest w tych torbach.
LUCYNA
Mam zgadywać?

Antonina z rozmachem otwiera torby.

ANTONINA
Nie wierzę.

9
LUCYNA
O, to ja na pewno nie zgadnę.
FILIP
Co jest w środku?

Antonina wyjmuje z toreb strucle świąteczne.

FILIP
A ty nie chciałaś mi dać ani jednej.
ANTONINA
Mamo!
LUCYNA
Słucham cię, dziecko?
ANTONINA
Nie wolno ci jeść słodyczy.
LUCYNA
Nie jem.
ANTONINA
A dla kogo te zapasy?
LUCYNA
W środowe wieczory, kiedy gramy w karty, lubię mieć czym poczęstować.
Pod kieliszek likierku.
ANTONINA
Gracie we dwie.
LUCYNA
Zawsze moŜe zjawić się ktoś nieoczekiwany.
ANTONINA
Tak? Zbłąkany pułk piechoty morskiej?
FILIP
JuŜ przestań truć.
LUCYNA
Twój ojciec w mundurze wyglądał wprost zabójczo. Truda, moja koleŜanka,
strasznie mi zazdrościła, Ŝe taki przystojny męŜczyzna mi się trafił. Kiedy
tak stał w tych oficerkach i –
ANTONINA
Coś tu dziwnie pachnie.
LUCYNA
- w tym cięŜkim płaszczu załoŜonym na szerokie ramiona i –
ANTONINA
Mleko! Zostawiłaś mleko na gazie.

10
FILIP
I tak zamierzałem przynieść nóŜ.

Filip wychodzi do kuchni.

LUCYNA
Szkoda, skarbie, Ŝe odziedziczyłaś po nim akurat nos, jego twarz to się aŜ
prosiła o taki nos, ale u ciebie – no przykro mi, Ŝe tak ci sterczy z twarzy,
nie pasuje tam za bardzo. Naprawdę, zawsze było mi ciebie Ŝal z tego
powodu. Ojciec wyglądał z nim fenomenalnie, Truda, moja koleŜanka,
zawsze mi zazdrościła. Wiele młodych kobiet w okolicy oglądało się za nim,
taki z niego był przystojniak. W tych oficerkach, jak tak stał. Z płaszczem
zawieszonym na szerokie ramiona, i ten kanciasty podbródek, te długie nogi,
długie ręce. Ale nigdy nie za długie. Zawsze w sam raz, ręce i nogi w sam
raz.
FILIP
Kto chce strucli?
LUCYNA
Zdaje mi się, Ŝe twoja siostra jest na diecie.
ANTONINA
Nie jestem!
FILIP
Właściwie dlaczego?
ANTONINA
Zamknij dziób.
LUCYNA
Kto chce przymierzyć moje pantofelki na obcasach?
ANTONINA
Mamo!
LUCYNA
Filipie, nie chciałbyś przymierzyć moich pantofelków na obcasach?
FILIP
MoŜe innym razem.
LUCYNA
I znów to samo.
ANTONINA
Co?
LUCYNA
Ta stara jędza za ścianą znów bije swojego kotka. No niechŜe ktoś tam
pójdzie na pomoc biednemu zwierzęciu.

11
Lucyna zamierza ruszyć do drzwi. Antonina zatrzymuje ją.

ANTONINA
Nie, ty teraz siądziesz tu ze mną i przejrzymy twoje rachunki.
LUCYNA
O wiele lepiej pójdzie ci beze mnie.
ANTONINA
Czy ty w ogóle masz pojęcie, ile wydajesz?
LUCYNA
Ani, ani. Blado wygląda, nie uwaŜasz? Synku, dlaczego jesteś taki blady?
FILIP
Mam tyle na głowie.
LUCYNA
I na pewno niedojadasz.
ANTONINA
Mamo.
LUCYNA
No spójrz tylko na niego, cień człowieka, takie to chude.
ANTONINA
Ja teŜ nie wracam z wakacji. Chodź, rachunki czekają.
LUCYNA
Czy ty tego nie słyszysz?
ANTONINA
Nie. Czego?
LUCYNA
Biedna kocina. Ta stara to wiedźma. Ludzie na starość zawsze stają się
wredni.
ANTONINA
Mamo, spójrz mi w oczy.
LUCYNA
Nie mogę. Są takie – wyłupiaste.
ANTONINA
Co to za rachunki?
LUCYNA
Jakie rachunki?
ANTONINA
Twoje. Proszę, te. I te. I te.
LUCYNA
To nie moje. Pierwszy raz widzę.

12
ANTONINA
Właśnie.
LUCYNA
No, to wszystko w porządku, prawda, synku?
FILIP
Na pewno.
LUCYNA
Blado wygląda, nie uwaŜasz? Na pewno niedojada.
FILIP
śe teŜ mamusia widzi takie rzeczy.
LUCYNA
Matka zawsze wie i czuje, kiedy dziecku źle.
ANTONINA
Skoro tak świetnie się rozumiecie –

Antonina rzuca rachunki Filipowi pod nos.

ANTONINA
- to z pewnością chętnie weźmiesz to na siebie.
LUCYNA
Czego ona chce?
ANTONINA
Niczego, wszystko gra.
FILIP
Jeszcze o tym pogadamy.
ANTONINA
O, jaka szkoda, ale muszę juŜ iść.
FILIP
Czekaj.
ANTONINA
Przykro mi, nie mam czasu.

Antonina bierze kurtkę, całuje Lucynę w czoło.

ANTONINA
Do jutra.
FILIP
Czekaj.

Filip bierze strucle, całuje Lucynę w czoło.

13
FILIP
Czekaj, nie moŜesz tak –

Antonina wychodzi z mieszkania. Filip za nią.

LUCYNA
Dzieci?

Milczenie.

LUCYNA
Hop, hop?

Milczenie.

LUCYNA
Poszli wszyscy?

Milczenie.

LUCYNA
Nawet jeszcze nie zdjęłam płaszcza. Nikt mi nie pomoŜe?

Scena 2.

Lucyna bierze do ręki zdjęcie zmarłego męŜa w ramce, całuje i wyciera


koniuszkiem płaszcza ślad po ustach.

LUCYNA
Wybacz.

Scena 3.

Pukanie do drzwi. Pauza. Pukanie do drzwi. Wchodzi Ernestyna, kobieta w


wieku Lucyny. Ona równieŜ ubrana jest dość dziwacznie.

ERNESTYNA

14
Poszli?
LUCYNA
A był tu ktoś?
ERNESTYNA
Twoje dzieci, słyszałam je na korytarzu.
LUCYNA
Moje dzieci?
ERNESTYNA
Były u ciebie.
LUCYNA
A ja gdzie byłam?
ERNESTYNA
Temu spod szóstki znowu nowy nabytek przywieźli, juŜ ja wolę nie
wiedzieć, skąd on bierze tyle pieniędzy. Na pewno czymś handluje.
Kobietami albo narkotykami. Zagramy? Zagramy rundkę.
LUCYNA
Ty rozdajesz.
ERNESTYNA
Ile stawiasz?

Przysuwają się na krzesłach do stołu. Ernestyna tasuje karty, jakby przez


całe Ŝycie pracowała w kasynie.

ERNESTYNA
Ile stawiasz?
LUCYNA
Jak zwykle.
ERNESTYNA
Rozdajesz.

Lucyna rozdaje karty.

LUCYNA
Jak się ma Klaus?
ERNESTYNA
Opuścił mnie 28 lat temu.
LUCYNA
Współczuję.

Sortują karty.

15
ERNESTYNA
Podwajam. Wchodzisz?
LUCYNA
No pewnie.

Ernestyna zapisuje stawki na kartce.

LUCYNA
Pamiętasz, jak cię na przerwie zawsze wpychałam w krzaki?
ERNESTYNA
Nienawidziłaś mnie.
LUCYNA
Do dziś za tobą nie przepadam.
ERNESTYNA
To dlaczego gramy razem w karty?
LUCYNA
Bo wszyscy inni juŜ poszli do piachu. Likierku?
ERNESTYNA
Nie odmówię.
LUCYNA
Tylko Ŝebyś mi znów nie zaglądała w karty.
ERNESTYNA
Czy ja ci gdzie zaglądam?
LUCYNA
Zawsze to robisz.
ERNESTYNA
Akurat.
LUCYNA
Lepiej wezmę je ze sobą.

Lucyna człapie po likier i wraca z pustymi rękami.

ERNESTYNA
Nie będzie likierku?
LUCYNA
Ktoś coś mówił o likierku?
ERNESTYNA
Ty.
LUCYNA

16
śe teŜ przyszło mi zadawać się z pijaczką.

Lucyna człapie po likier i wraca z pustymi rękami.

LUCYNA
Przez ciebie wszystko mi się pomieszało. Co to ja chciałam –
ERNESTYNA
Likierku.
LUCYNA
Znowu?

Lucyna człapie po likier i wraca z butelką likieru.

LUCYNA
Gdzie moje karty?
ERNESTYNA
Wzięłaś je ze sobą.
LUCYNA
Tak?

Lucyna człapie i wraca ze swoją talią.

LUCYNA
Czujesz?
ERNESTYNA
Co?
LUCYNA
Zapach świeŜości opuścił nasze ciała.
ERNESTYNA
Co poradzić.
LUCYNA
Trzeba otworzyć okno.
ERNESTYNA
Akurat dzisiaj? Strasznie zimno.
LUCYNA
Tylko na chwilę. I juŜ.
ERNESTYNA
Grajmy.
LUCYNA
W co?

17
ERNESTYNA
W karty.
LUCYNA
Gdzie moja talia?
ERNESTYNA
Na stole.
LUCYNA
Zaglądałaś?
ERNESTYNA
Nie.
LUCYNA
To dobrze.

Lucyna siada.

ERNESTYNA
Spędzisz święta u córki?
LUCYNA
Ona ma męŜa i nie potrzeba jej dodatkowo draŜnić moją osobą.
ERNESTYNA
To u syna?
LUCYNA
Filip stał się podróŜnikiem.
ERNESTYNA
Będziesz sama?
LUCYNA
Metody przesłuchań nauczyłaś się w Stasi?

Lucyna dobiera kartę, wykłada karty.

LUCYNA
Dosyć tej gadaniny. Dawaj forsę.
ERNESTYNA
Zawsze ty wygrywasz. Zawsze ty.
LUCYNA
Mam nosa. I wiem, jak cię wystrychnąć na dudka. Ale niebywale ułatwiasz
sprawę. No, jazda, forsa na stół.

Ernestyna opróŜnia staromodną portmonetkę pełną jednocentówek i odlicza.

18
LUCYNA
Jeszcze trochę i będą wakacje nad morzem.
ERNESTYNA
Weźmiesz mnie ze sobą?
LUCYNA
Nie.
ERNESTYNA
Mogłybyśmy mieć jeden pokój. śadna nie czułaby się samotnie czy
bezradnie, byłoby miło.
LUCYNA
Nie byłoby. Jedzie ci z ust kwasem i stęchlizną, aŜ mi dech zapiera. Nie
zasnęłabym w takich oparach. I wydajesz z siebie takie dźwięki przy
oddychaniu, jakbyś bekała. I na pewno chrapiesz. Uszy by mi zwiędły.
ERNESTYNA
Mogłabym zakryć sobie twarz chusteczką.
LUCYNA
Taki dezodorant na niewiele by się zdał.
ERNESTYNA
Dziękuję bardzo. Ty teŜ nie pachniesz róŜami.
LUCYNA
Wiem. W naszym wieku kaŜdy śmierdzi padliną.
ERNESTYNA
Czasem to się tak wyraŜasz, Ŝe najchętniej bym cię zakneblowała.
LUCYNA
Forsa na stół.

Lucyna wstaje i przynosi urnę.

ERNESTYNA
Czy to nie jest urna z prochami twojego męŜa?
LUCYNA
Dzieciom tak mówię, Ŝe tam w środku jest ich ojciec. Inaczej by mi zabrały.
Jak mnie zdradzisz, przyjdę po ciebie.
ERNESTYNA
Nie zdradzę.
LUCYNA
Pilnuj się. Likierku?
ERNESTYNA
Musimy jeszcze wziąć tabletki?
LUCYNA

19
To teŜ jest lekarstwo.
ERNESTYNA
Skoro tak mówisz.
LUCYNA
Ja to wiem.
ERNESTYNA
No nie wiem.
LUCYNA
Wielu przed nami juŜ tak robiło.
ERNESTYNA
Kto?
LUCYNA
Na przykład poeci.
ERNESTYNA
Ach tak?
LUCYNA
Proust i Szust, szast i prast.
ERNESTYNA
Gadane to ty masz, nie powiem.
LUCYNA
No to cyk.

Piją. Lucyna ponownie napełnia kieliszki.

LUCYNA
Chrupkę?
ERNESTYNA
Nie. Dziękuję.

Lucyna wstaje, człapiąc wychodzi, nie ma jej dość długo, wraca bez
spódnicy.

ERNESTYNA
Stało się coś?
LUCYNA
Dlaczego?
ERNESTYNA
Gdzie podziałaś spódnicę?
LUCYNA
Gdzie podziałam spódnicę?

20
ERNESTYNA
Po co ją zdjęłaś?
LUCYNA
Po co ją zdjęłam?

Lucyna jeszcze raz wychodzi.

LUCYNA
Znalazłam! Znalazłam spodnie!
ERNESTYNA
Robi się późno.
LUCYNA
Chcesz iść?

Wraca Lucyna.

ERNESTYNA
Przyjdziesz jutro do mnie?
LUCYNA
Nie wiem. Córka chciała zabrać mnie na zakupy.
ERNESTYNA
To moŜe potem.
LUCYNA
MoŜe.

Ernestyna pakuje torebkę.

ERNESTYNA
Śpij dobrze.
LUCYNA
Padam z nóg.
ERNESTYNA
Będę czytać pół nocy. Nie lubię samotności.
LUCYNA
Ja tam śpię jak zabita i Ŝaden syreni śpiew tego nie zmieni. Zamykam oczy i
juŜ.
ERNESTYNA
Pozazdrościć.
LUCYNA
Taka jestem.

21
ERNESTYNA
No to – moŜe do jutra.
LUCYNA
MoŜe.

Ernestyna wychodzi.

LUCYNA
Śpij dobrze.

Lucyna gasi światło, zapala świeczkę, człapie do łazienki, wraca w koszuli


nocnej. Siada przy stole. Siedzi bez ruchu. Zamyka oczy. Wstaje, zapala
kolejną świeczkę, siada z powrotem przy stole, zamyka oczy. Po czym wstaje,
idzie po zdjęcie zmarłego męŜa, umieszcza je w fotelu, sama siada w fotelu
naprzeciwko.

LUCYNA
Wiesz, Ŝe nie lubię spać. Nie lubię samotności.

Świeczki gasną. Wyciemnienie.

Scena 4.

Kolejny dzień. Antonina obładowana torbami zakupowymi oraz Lucyna


wchodzą do mieszkania.

ANTONINA
Dlaczego uciekłaś?
LUCYNA
Nieprawda, nie uciekłam. Poszłam do samochodu.
ANTONINA
Samochód stał w przeciwnym kierunku.
LUCYNA
Wiem o tym.
ANTONINA
Wybacz, ale gdzie tu logika?
LUCYNA
A czy wszystko zawsze musi być logiczne? W moim wieku nie trzeba juŜ
być takim czy owakim. Nie trzeba być szczególnie wysportowanym,

22
prawda, chyba nie wymagasz ode mnie, Ŝebym jeździła z tobą na nartach
albo łyŜwach, albo Ŝebym poszła z tobą nocą na sanki, co, skarbie?
ANTONINA
Jedyne, czego wymagam, to wyjaśnienia, dlaczego uciekłaś. Kazałam ci stać
i czekać.
LUCYNA
A ja pomyślałam sobie, Ŝe podejdę tymczasem parę kroków.
ANTONINA
W przeciwnym kierunku, i to tak szybko, Ŝe nie mogłam cię znaleźć.
LUCYNA
PrzecieŜ się znalazłam.
ANTONINA
Musiałam prosić, Ŝeby cię wywołano przez głośnik jak małe dziecko.
LUCYNA
Ty teŜ nie masz juŜ piętnastu lat, a w okularach wyglądałabyś o wiele lepiej,
odwracałyby uwagę od tego nosa. śe teŜ musiałaś go odziedziczyć, tak
strasznie mi przykro, skarbie.
ANTONINA
Nos jak nos, nie mieszaj mojego nosa do tego.
LUCYNA
Nie chcesz o tym mówić.
ANTONINA
Nie, nie chcę.
LUCYNA
Rozumiem cię.
ANTONINA
Nic nie rozumiesz.
LUCYNA
Rozumiem, Ŝe jesteś narwana, kiedy coś nie idzie po twojej myśli. Zawsze
taka byłaś. Nic nie pomagało.
ANTONINA
Taak, nawet wpychanie mnie pod zimny prysznic.
LUCYNA
Przynajmniej się zahartowałaś.
ANTONINA
Zapalenia oskrzeli nabawiłam się od tego.
LUCYNA
To trochę kaszlu, wielkie mi mecyje. Boś uparła się, Ŝeby wychodzić bez
szalika. Zupełnie jak dzisiaj. Najlepiej z gołym brzuchem w środku zimy.
ANTONINA

23
Mamo!
LUCYNA
Pójdę poszukać kapci, zimno mi w stopy.
ANTONINA
No i gdzie ty idziesz?
LUCYNA
Co to ja chciałam?
ANTONINA
Mamo!
LUCYNA
Kiedy tak jazgoczesz, zaczynam się denerwować.
ANTONINA
Masz swoje kapcie.
LUCYNA
Po co mi one?
ANTONINA
Szukałaś ich.
LUCYNA
Nieprawda.
ANTONINA
Zakładaj.
LUCYNA
Dlaczego?
ANTONINA
Bo zimno ci w stopy.
LUCYNA
Kto ci naopowiadał takich bzdur?
ANTONINA
ZałóŜ kapcie.
LUCYNA
Twoim zdaniem dobrze mi w nich?
ANTONINA
Oczywiście.
LUCYNA
Mam czasem wraŜenie, Ŝe wyglądam w nich pokracznie.
ANTONINA
Wyglądasz w nich dobrze.
LUCYNA
Na pewno?
ANTONINA

24
Na pewno.
LUCYNA
A kolor? Nie nazbyt krzykliwy?
ANTONINA
Nie.
LUCYNA
Bo wiesz, gdyby nagle zjawili się goście – Ŝebym nie wyglądała jak
pokraka, i te zajączki z przodu, nie chciałabym uchodzić za babę-dziwo.
ANTONINA
Jest w porządku.
LUCYNA
Lubię te zajączki, wiesz. Miałaś kiedyś zajączka, pamiętasz?
ANTONINA
Filip zgolił mu sierść.
LUCYNA
Mały urwis.
ANTONINA
Jemu pozwalałaś na wszystko.
LUCYNA
śebyś mi na niego uwaŜała.
ANTONINA
Co to miało znaczyć?
LUCYNA
Co takiego?
ANTONINA
To z Filipem –
LUCYNA
Co z Filipem?
ANTONINA
Znowu zaczynasz.
LUCYNA
Nic nie zaczynam. Co Filip zrobił?
ANTONINA
Nic.
LUCYNA
No to dobrze.
ANTONINA
Niby co w tym dobrego, Ŝe czterdziestoletni facet nic w Ŝyciu nie robi, tylko
się obija, ale niech ci będzie.
LUCYNA

25
Co tam mruczysz pod nosem?
ANTONINA
Tylko głośno myślałam.
LUCYNA
Głośno? Ja nie dosłyszałam.
ANTONINA
NiewaŜne.
LUCYNA
Trudno mi się zgodzić, skoro nie dosłyszałam.
ANTONINA
Daj juŜ spokój.
LUCYNA
Zrobisz mi paznokcie?
ANTONINA
PrzecieŜ moŜesz sama.
LUCYNA
Lubię, jak ugniatasz mi dłonie.
ANTONINA
Nie ugniatam, tylko przytrzymuję, bo się wyrywasz.
LUCYNA
Gdzie zestaw do manikiuru?
ANTONINA
Powinnam juŜ dawno być –
LUCYNA
Gdzie zestaw do manikiuru?
ANTONINA
To moŜe poczekać do jutra.

Dzwonek i pukanie do drzwi. To Ernestyna.

ERNESTYNA
Jest tam kto?!
LUCYNA
Znów ta wariatka.
ERNESTYNA
Jesteś?!
LUCYNA
Nie!
ERNESTYNA
Masz pocztę!

26
LUCYNA
To moŜe poczekać.
ERNESTYNA
Paczki!
LUCYNA
Prezenty? Zostaw pod drzwiami, jestem nieubrana!
ANTONINA
Jakie znowu paczki?
LUCYNA
Prezenty. Wspaniale.

Otwiera drzwi, wnosi paczki do mieszkania.

ANTONINA
Kto ci to przysłał?
LUCYNA
Ja otworzę, ja otworzę.

Lucyna rozrywa papier, rozdziera kartony.

LUCYNA
Prezenty. Wspaniale. Wspaniale.
ANTONINA
Co to jest?

Lucyna rozpakowuje.

LUCYNA
Spójrz tylko, no spójrz tylko.
ANTONINA
Lakier do łodzi i politura do łodzi.
LUCYNA
Tak!
ANTONINA
Nie masz łodzi. Nikt w naszej rodzinie ani nikt z naszych znajomych nie
posiada łodzi.
LUCYNA
Wspaniale, co?
ANTONINA
Jest tam gdzieś jakieś pismo?

27
LUCYNA
Kartka? Pewnie gdzieś na spodzie.

Spod pakunków wyciąga koperty.

LUCYNA
O, ktoś do mnie napisał. Przeczytaj.
ANTONINA
To są rachunki.
LUCYNA
Co?
ANTONINA
Zamówiłaś te rzeczy.
LUCYNA
Ja?
ANTONINA
Zamówiłaś to wszystko.
LUCYNA
Ja?
ANTONINA
Tak, tak tu napisali. ZłoŜyłaś zamówienie.
LUCYNA
Ja?
ANTONINA
Ty!
LUCYNA
Mhm.
ANTONINA
Dlaczego to zrobiłaś?
LUCYNA
Ja?
ANTONINA
Co jest w tamtych paczkach?
LUCYNA
Nie tak szybko.

Antonina otwiera pozostałe kartony.

ANTONINA
Popielniczki!

28
LUCYNA
Jak miło.
ANTONINA
Nie palisz, nikt w rodzinie nie pali, nikt z naszych znajomych nie pali.
LUCYNA
Ale jeŜeli pozna się kogoś, kto pali albo kto posiada łódź, to od razu ma się
stosowny prezent pod ręką. JakieŜ to praktyczne.
ANTONINA
Mamo, to wszystko kosztuje. Proszę, rachunek.
LUCYNA
Dla mnie?
ANTONINA
A co myślałaś!
LUCYNA
No ale przecieŜ ja nie mam pieniędzy, nic nie zostało.
ANTONINA
Brawo!
LUCYNA
I co teraz?
ANTONINA
Teraz ładnie zapakujesz to wszystko z powrotem i pójdziemy na pocztę.
LUCYNA
A jeśli nagle będę potrzebowała prezentu dla kogoś, kto pali albo ma łódź?
Jak ja coś znajdę bez samochodu?
ANTONINA
Rozumiem, Ŝe chciałabyś sobie kupić samochód?
LUCYNA
Czasami myślę o tym.
ANTONINA
Dosyć. Koniec. Zaklej to i odsyłamy twoje prezenty.
LUCYNA
Szkoda.
ANTONINA
Daj mi kartę. Gdzie masz swoją kartkę bankową?
LUCYNA
Nie wiem. A co?
ANTONINA
A to, Ŝe nie będzie juŜ robienia zakupów na kartę.
LUCYNA
Dlaczego?

29
ANTONINA
Gdzie masz kartę. Daj mi ją.
LUCYNA
I co będzie?
ANTONINA
Będziesz dostawać kieszonkowe.
LUCYNA
Nie chcę tak. Nie chcę kieszonkowego.
ANTONINA
Nie zamierzam z tobą dyskutować. Nie teraz.
LUCYNA
MoŜe znajdziemy dla ciebie dogodniejszy termin.
ANTONINA
Słuchaj, zaraz mi puszczą nerwy, czego ci nie Ŝyczę.
LUCYNA
A czego mi Ŝyczysz?
ANTONINA
Daj mi tę kartę.
LUCYNA
Nie dam!

Antonina przeszukuje torby, torebki i kieszenie płaszczy.

LUCYNA
Przestań! Przestań!
ANTONINA
Doigrałaś się.
LUCYNA
Nie dam się ubezwłasnowolnić!
ANTONINA
O tym trzeba było pomyśleć wcześniej, karta!
LUCYNA
Nie!

Antonina znajduje kartę, zbiera kartony.

LUCYNA
Dokąd idziesz?
ANTONINA
Spieszę się.

30
LUCYNA
Miałaś mi jeszcze zrobić paznokcie.
ANTONINA
Innym razem.
LUCYNA
Kiedy? Jutro? Przyjdziesz jutro, prawda?
ANTONINA
Nie wiem.
LUCYNA
Musisz mi przynieść pieniądze i zrobić paznokcie.
ANTONINA
Zadzwonię.
LUCYNA
Kiedy?
ANTONINA
Nie wiem. Martin chciał się wybrać na narty.
LUCYNA
A ja?
ANTONINA
Zadzwonię do ciebie.
LUCYNA
Kiedy?
ANTONINA
Nie wiem!
LUCYNA
O której mam wstać?

Milczenie.

ANTONINA
Dobranoc. Idę.

Milczenie.

LUCYNA
Ale zobaczymy się, tak?
ANTONINA
Tak.

Milczenie.

31
LUCYNA
Nie przypadły ci do gustu moje popielniczki, hm?
ANTONINA
Dobranoc, mamo.

Milczenie.

LUCYNA
Ale zadzwonisz?
ANTONINA
Zadzwonię.

Milczenie.

LUCYNA
To dobrze.
ANTONINA
No.

Antonina całuje matkę w czoło.

ANTONINA
MoŜe będzie coś w telewizji.
LUCYNA
Na pewno.
ANTONINA
Pa. Śpij dobrze.

Antonina bierze paczki, płaszcz i wychodzi.

LUCYNA
Co prawda nie mam telewizora! Ale co tam!
ANTONINA
Stoi w kącie!
LUCYNA
Cholera.

Scena 5.

32
Lucyna idzie po zdjęcie swojego męŜa, stawia je na stole, przysuwa sobie
miskę ciastek i siada naprzeciwko.

LUCYNA
Wiedziałeś, Ŝe nie ma juŜ jeziora? Stoi tam teraz wielkie centrum handlowe.
Jezioro moŜe jest pod spodem albo wyparowało, bo ani śladu po nim. Z
początku zwróciłam tylko uwagę, Ŝe brakuje drzew w parku, potem, Ŝe nie
ma całego parku, a potem okazało się, Ŝe nie ma i jeziora.
Jechaliśmy samochodem i zatrzymaliśmy się, Ŝeby przepuścić takich ludzi z
wózkiem sklepowym. Przykro mi, ale w moich oczach to byli intruzi.
Trzeba by cudu, Ŝeby nie zagrabili sobie jeszcze więcej ziemi. W środku, w
tym centrum handlowym, rozchodził się zapach kasy pancernej. A
zamieszanie takie, jakby wybuchła kolejna wojna światowa. Kiedy tak duŜo
ludzi naraz biega w kółko, zaczynam się bać. Nie, Ŝebym wpadała w panikę,
to zbyt mocne słowo, ale na pewno ma to coś wspólnego z klaustrofobią,
zaczynam się bać i kurczę się, kurczę się w sobie coraz bardziej. I niewiele
trzeba, by mnie tam zadeptali. Ciasteczko?
Ja się poczęstuję, nie miałam dziś przyjemnego dnia. Wrzało i było głośno.
Ciasteczko? Częstuj się. Jak miło tu z tobą teraz, jaka cisza. Odkąd ciebie
nie ma, tak naprawdę nie ma, dzieci traktują mnie często bez szacunku, mają
pretensję, Ŝe zapominam, ale Ŝe one zapomniały, jak naleŜy zwracać się do
matki, o tym zdają się nawet nie wiedzieć. Boli mnie to, wiesz, ale, jak to
ktoś powiedział, młodość to prezent, na który młodzi sobie jeszcze nie
zasłuŜyli. Jak myślisz? Jem za duŜo słodkiego? Trzeba potem porządnie
umyć zęby.
Widziałam dziś takiego, co mu wszystkie zgniły i wypadły.
Wszyściusieńkie. Góra i dół. A miał zaledwie trzydzieści lat. I klauna
widziałam, jakŜe ja dawno nie widziałam klauna. Posłałam mu całusa, a
Antosia mnie zrugała, Ŝe zachowuję się jak małe dziecko, i odciągnęła mnie
stamtąd. Właściwie szarpnęła mnie za ramię. Ostatnimi czasy mówi mi, jak
mam się zachowywać, co mi wolno, a czego nie.

Dzwonek i pukanie do drzwi.

LUCYNA
I ta znowu? Czy ona nie umie usiedzieć w spokoju u siebie? Mogłaby wziąć
z apteki coś na sen, skoro wie, Ŝe nie zaśnie. Niech jej coś doradzą. Mam
rację?

33
Dzwonek i pukanie do drzwi.

LUCYNA
Idź sobie!
FILIP
To ja! Mamo, to ja!
LUCYNA
Filip?
FILIP
Tak!
LUCYNA
Co się stało?
FILIP
Otwórz!
LUCYNA
Chwileczkę!
FILIP
Otwórz!
LUCYNA
Idę, juŜ idę!
FILIP
Czekam!
LUCYNA
Co ty, myślisz, Ŝe mam buty na resorach?
FILIP
Zimno!
LUCYNA
No juŜ, juŜ.
FILIP
Otwieraj!
LUCYNA
Ale co się stało?
FILIP
Będziemy świętować!
LUCYNA
Jak to?
FILIP
No otwieraj!
LUCYNA
Twoja siostra zamknęła mnie na klucz, muszę najpierw znaleźć swój!

34
Lucyna szuka klucza. Filip zza drzwi.

FILIP
Czekam!
LUCYNA
Będziesz ty cicho, bo skupić się nie mogę!

Milczenie.

LUCYNA
Jest!
FILIP
To otwieraj!
LUCYNA
JuŜ idę!

Otwiera drzwi. Filip wchodzi z butelką szampana.

LUCYNA
Twoja siostra zawsze zamyka drzwi na klucz, jakby miał mnie kto ukraść.
FILIP
E, głupia jest i tyle, przynieś kieliszki.
LUCYNA
Ale po co?
FILIP
Przynieś kieliszki.
LUCYNA
Co świętujemy?
FILIP
Zaczynam nowe Ŝycie.
LUCYNA
Naprawdę?
FILIP
Tak!

Lucyna wraca z kieliszkami.

FILIP
Dostałem rewelacyjną ofertę i zamierzam ją przyjąć.

35
LUCYNA
Gratuluję tobie. I sobie, Ŝe przychodzisz z tak dobrą nowiną właśnie do
mnie.
FILIP
A dlaczego by nie?
LUCYNA
Nie wiem.
FILIP
Super sprawa.
LUCYNA
Cieszę się.
FILIP
Ale potrzebuję twojej pomocy.
LUCYNA
Mojej?
FILIP
Tak.
LUCYNA
To znaczy?
FILIP
Potrzebne mi twoje konto.
LUCYNA
Jak miło z twojej strony, Ŝe nie owijasz w bawełnę.
FILIP
PrzecieŜ myśmy zawsze tworzyli zgrany team, prawda?
LUCYNA
Team, no, czemu nie?
FILIP
To słuchaj. Będę załatwiał sprawy bankowe dla pewnego kolegi.

Filip z hukiem odkorkowuje butelkę szampana.

FILIP
Za wysoką prowizję. Kieliszki!

Lucyna rusza pędem szurając pantoflami, wraca bez kieliszków.

FILIP
Potrzebne są kieliszki!

36
Lucyna rusza pędem szurając pantoflami, wraca bez kieliszków.

FILIP
Mamo, kieliszki!
LUCYNA
Nie w smak mi to, Ŝe nie ma juŜ jeziora.
FILIP
Jakiego znowu jeziora?
LUCYNA
Tego przy stadionie.
FILIP
Tam nie ma Ŝadnego jeziora, tam stoi centrum handlowe.
LUCYNA
Kiedyś było tam jezioro.
FILIP
Coś ci się chyba pomyliło, a teraz chodź, siadaj, sam przyniosę kieliszki.
LUCYNA
Po co kieliszki?
FILIP
Bo świętujemy!
LUCYNA
A z jakiej okazji?
FILIP
Dostałem lukratywną propozycję pracy. Zostałem finansistą. Tak
powiedział, jestem jego finansistą.
LUCYNA
Tak?
FILIP
Wszystko pójdzie jak z płatka.
LUCYNA
Tak?
FILIP
No a jak.
LUCYNA
No, jak?
FILIP
Zajmiemy się jego przelewami, a prowizja będzie nasza.
LUCYNA
Nasza?
FILIP

37
Twoja i moja.
LUCYNA
Mhm.
FILIP
Nie cieszysz się?
LUCYNA
AleŜ cieszę się, cieszę.
FILIP
No, to za nas! Na zdrowie!
LUCYNA
Zdrowie.
FILIP
Widzisz, teraz i ja mam trochę szczęścia. Teraz mam się wreszcie za co
chwycić, mogę ruszyć do przodu, naprawić wszystko. I wiesz co, załatwię ci
kogoś, taką osobę, co by ci trochę, no wiesz, pomagała, co by przychodziła
od czasu do czasu, posprzątała, pomogła, posiedziała, co ty na to?
LUCYNA
Obcą babę?
FILIP
Jak przyjdzie raz, posiedzi, to następnym razem nie będzie juŜ obca.
LUCYNA
Skoro tak mówisz.
FILIP
No jasne.
LUCYNA
Ale ty teŜ będziesz zaglądać?
FILIP
PrzecieŜ wiesz.
LUCYNA
Wiem. Tak.
FILIP
Za nasz team.
LUCYNA
Na zdrowie.

Obejmuje matkę i przytula się do niej.

FILIP
Miałem tak straszliwego pecha, a teraz wreszcie i do mnie uśmiechnęło się
szczęście.

38
LUCYNA
Masz rozpalony czubek nosa.
FILIP
Dasz mi swoją kartę?
LUCYNA
Twoja siostra ją zabrała.
FILIP
Co? Dlaczego?
LUCYNA
Nie wiem.
FILIP
Co jej strzeliło do łba? Po cholerę zabrała ci kartę?
LUCYNA
Mnie nie pytaj.
FILIP
Jak mogłaś na to pozwolić?
LUCYNA
Musiałam. Twoja siostra chodzi dwa razy w tygodniu na siłownię.
FILIP
Ale – to twoja karta.
LUCYNA
A tobie po co ona?
FILIP
Chciałem ją na chwilę wypoŜyczyć. No dobra, znasz numer konta i kod
banku? Masz to gdzieś zapisane?
LUCYNA
Powinno być na wyciągach.
FILIP
A gdzie masz wyciągi?

Lucyna wskazuje na segregator.

LUCYNA
Twoja siostra załoŜyła mi segregator. Tam znajdziesz to, czego szukasz.
FILIP
Jesteś nieoceniona.
LUCYNA
Skoro tak mówisz –

Filip otwiera segregator i spisuje potrzebne mu dane.

39
FILIP
Gotowe.
LUCYNA
To wszystko?
FILIP
Tak. Nie wiem, jak ci dziękować.
LUCYNA
JuŜ idziesz?
FILIP
Muszę.
LUCYNA
Mhm.
FILIP
Zdzwonimy się.
LUCYNA
A szampan?
FILIP
Wypij za mnie.

Filip całuje Lucynę w czoło, ubiera płaszcz i wychodzi. Lucyna człapie do


telefonu, wybiera numer.

LUCYNA
Miałabyś ochotę wpaść jeszcze na chwilę?

Po dwóch minutach dzwonek do drzwi. Wchodzi Ernestyna.

LUCYNA
Napijemy się szampana i pooglądamy telewizję, zgoda?
ERNESTYNA
Zgoda!

Ustawiają sobie wszystko, co potrzebne, w zasięgu ręki i zasiadają przed


telewizorem. Patrzą w telewizor, piją szampana. Pauza.

LUCYNA
Jaki dziś mamy dzień?
ERNESTYNA
Ja tam nie wiem.

40
LUCYNA
MoŜe dadzą jeszcze wiadomości.

Po chwili zasypiają w fotelach.


Za oknami zaczyna świtać, telewizor nadal jest włączony, obie staruszki
śpią. Dzwonek do drzwi.

ERNESTYNA
Co? Kto?
LUCYNA
Co?
ERNESTYNA
To ty?

Ponownie dzwonek do drzwi.

LUCYNA
Idę! Chwileczkę!

Wchodzi Antonina.

ANTONINA
Dlaczego masz na sobie to co wczoraj i dlaczego czuć cię niemyciem?
LUCYNA
Zasnęłyśmy przed telewizorem.
ANTONINA
Chuchnij.
LUCYNA
Proszę?
ANTONINA
Piłaś?
LUCYNA
Odrobinkę szampana.
ERNESTYNA
Dzień dobry.
LUCYNA
Dzień dobry.
ANTONINA
Dzień dobry.
ERNESTYNA

41
Dzień dobry.
ANTONINA
Jak tu wygląda!
ERNESTYNA
To ja juŜ sobie...
ANTONINA
Do widzenia.
ERNESTYNA
Było mi bardzo miło.
ANTONINA
Mnie teŜ.

Ernestyna wychodzi.

ANTONINA
Wypiłyście całą butelkę?
LUCYNA
Ale nie siadłyśmy za kierownicą.
ANTONINA
Weź prysznic, załóŜ coś porządnego i, proszę cię, umyj zęby, na miłość
boską umyj zęby. Czekam.
LUCYNA
Dlaczego mnie poganiasz?
ANTONINA
Jesteśmy umówione.
LUCYNA
Tak?
ANTONINA
Masz wizytę u lekarza, a ja cię odprowadzam.
LUCYNA
Nic mi nie dolega.
ANTONINA
O tym lekarz zadecyduje.
LUCYNA
Moja droga, o tym, czy mi coś dolega, jeszcze ja decyduję!
ANTONINA
Cuchniesz jak menel. Proszę umyć zęby.

Antonina sprząta, Lucyna udaje się do łazienki.


Wraca w czerwonej sukience, w róŜowym, przybranym kwiatami kapeluszu

42
na głowie.

ANTONINA
W tym stroju zamierzasz iść do przychodni?
LUCYNA
Coś nie tak?

Antonina spogląda na zegarek, wciska Lucynę w płaszcz i wypycha ją przez


drzwi.

LUCYNA
Nie jadłam jeszcze śniadania!

Scena 6.

Puste mieszkanie. Dzwonek do drzwi, pukanie, ktoś przekręca klucz w


zamku. Wchodzi Filip niosąc wielką roślinę doniczkową. Odstawia roślinę,
rozgląda się. Wychodzi.

Scena 7.

Wchodzą Antonina i Lucyna.

ANTONINA
Mam dosyć twoich gierek.
LUCYNA
Jakich gierek?
ANTONINA
PrzecieŜ tobie nic nie dolega!
LUCYNA
Mówiłam. Trzeba było słuchać matki.
ANTONINA
Co to za kwiat? Miałam nadzieję, Ŝe zrozumiałaś, w jakiej sytuacji mnie
stawiasz i temat zakupów przez telefon mamy zamknięty, a ty zamawiasz
jakieś badyle!
LUCYNA
Nic nie zamawiałam.
ANTONINA

43
To skąd to się tu wzięło?
LUCYNA
Nie wiem.
ANTONINA
Jasne.
LUCYNA
Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło, ja niczego nie zamawiałam.
ANTONINA
Czy za mało dbam o ciebie?
LUCYNA
Więcej niŜ potrzeba.
ANTONINA
To dlaczego mnie okłamujesz i dokuczasz mi na kaŜdym kroku?
LUCYNA
Jestem potulna jak baranek.
ANTONINA
Ja ci zaraz dam baranki!
LUCYNA
O ci właściwie chodzi?
ANTONINA
Chcę wiedzieć, gdzie zamówiłaś to zielsko.
LUCYNA
Przykro mi. Nie zamawiałam kwiatów. Nic podobnego sobie nie
przypominam.
ANTONINA
Nie zgrywaj pomylonej staruszki, nie dam ci się juŜ wyprowadzić w pole.
LUCYNA
AleŜ, ani mi się śni wyprowadzać ciebie gdziekolwiek, nogi juŜ nie te.
ANTONINA
Mamo!
LUCYNA
Chyba Ŝe dałabyś mi poprowadzić samochód.
ANTONINA
Czasami boję się, Ŝe jesteś niespełna rozumu.
LUCYNA
Doktór powiedział, Ŝe wszystko ze mną w porządku.
ANTONINA
To dlaczego grasz komedię przed nami!
LUCYNA
Dlatego, Ŝe nie lubię być sama i nie chcę, byście mnie zostawili, ale ten

44
kwiat jest i dla mnie zagadką.
ANTONINA
Dobra. Dokończymy kiedy indziej. Nie mam juŜ sił.
LUCYNA
Co teraz?
ANTONINA
PołóŜ się, zrób sobie zupę, pooglądaj telewizję.
LUCYNA
Znudziło mi się to.
ANTONINA
Mam cię zabrać do wesołego miasteczka, czy co, do cholery?
LUCYNA
Tak!

Milczenie

LUCYNA
MoŜna i pooglądać telewizję, to nienajgorsze zajęcie.
ANTONINA
No.
LUCYNA
No.
ANTONINA
No.
LUCYNA
No.
ANTONINA
No.
LUCYNA
Pooglądam telewizję.
ANTONINA
No.
LUCYNA
Co powiedziałaś?
ANTONINA
Mamo!
LUCYNA
Dobrze, juŜ dobrze. W moim wieku nie naleŜy sobie Ŝartować w ten sposób.
ANTONINA
To nie było śmieszne.

45
LUCYNA
Dla ciebie nic nie jest śmieszne, nigdy nic cię nie bawi, we mnie się nie
wdałaś.
ANTONINA
Pozory mylą.
LUCYNA
Zadzwonisz?
ANTONINA
Tak.
LUCYNA
To dobrze.
ANTONINA
No –

Milczenie

LUCYNA
No.

Antonina bierze kurtkę i wychodzi.

LUCYNA
Twój brat moŜe i jest nieudacznikiem, ale za to przytuli mnie czasem! Teraz
wiesz!

Scena 8.

Lucyna ustawia zdjęcie zmarłego męŜa na stole i siada naprzeciwko z miską


ciastek. Badawczo przygląda się zdjęciu, podsuwa mu ciastka.

LUCYNA
Ciasteczko? Częstuj się. Mamy do pogadania.

Milczenie.

LUCYNA
PrzecieŜ lubisz ciastka. Wiem, Ŝe lubisz.

Milczenie.

46
LUCYNA
Nadal waŜę dokładnie tyle samo, co przed rokiem. Chyba Ŝe mi zimno,
wtedy brzuch robi mi się wklęsły, tak mi się wciąga do środka, Ŝe ubranie na
mnie wisi, i wtedy wygląda na to, Ŝe straciłam na wadze. Ale nie o tym
chciałam. Te ciastka to twoje ulubione. Pamiętam. Właśnie te.

Milczenie.

LUCYNA
Ale nie o tym chciałam rozmawiać.

Milczenie.

LUCYNA
Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw. Po pierwsze – brakuje mi ciebie. Po
drugie –

Dzwonek do drzwi.

LUCYNA
Nawet z umarłymi nie dadzą człowiekowi spokojnie porozmawiać. Kto tam?
FILIP
To ja.
LUCYNA
Jeszcze dokończymy tę rozmowę.

Odstawia zdjęcie męŜa na bok i podchodzi do drzwi.

FILIP
Mamusiu!
LUCYNA
Kłopoty?
FILIP
Usiądź.
LUCYNA
Zaraz dopadną mnie czarne myśli.
FILIP
Najpierw usiądź.

47
Lucyna siada. Filip podaje jej kopertę.

FILIP
Dla ciebie.

Lucyna wyciąga z koperty plik banknotów.

LUCYNA
Jezusmaria.
FILIP
Twoja działka. Nieźle zarobiliśmy, co?
LUCYNA
Legalnie?
FILIP
A co myślisz?
LUCYNA
Legalnie. Na pewno.
FILIP
Kup sobie coś ekstra.
LUCYNA
Tyle pieniędzy.
FILIP
Będzie jeszcze więcej. Prowadzę teraz finanse dla pewnego przedsiębiorcy.
Facet ma forsy jak lodu. Robię dla niego przelewy na niebywałe kwoty, a
prowizja jest bajeczna. Wyciągniemy jeszcze więcej.
LUCYNA
Więcej?
FILIP
Zrobimy to jeszcze raz, dobra?
LUCYNA
Dlaczego z mojego konta.
FILIP
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
LUCYNA
Dlaczego?
FILIP
Sama widzisz – to działa.
LUCYNA
Tak po prostu?
FILIP

48
A dlaczego nie?
LUCYNA
Dlatego, Ŝe pachnie mi to włoską kapustą, kto to widział, tak szybko dorobić
się takiej kasy?
FILIP
Nie opowiadaj bajek. Cały świat przyspieszył. Wszystko działa na
szybszych obrotach, forsa tak samo.
LUCYNA
Mów, co chcesz, ale Ŝeby świat obracał się teraz szybciej niŜ 70 lat temu,
wybacz, ale to ty bajki opowiadasz.
FILIP
Mówię po prostu, Ŝe teraz to wszystko działa sprawniej niŜ kiedyś.
LUCYNA
Moje pokolenie teŜ kiedyś było bardziej sprawne. Za młodu byłam boginią
parkietu. W Ŝyciu wszystko ma swój czas. Tak zawsze było i będzie. I
naturalną koleją rzeczy jest, Ŝe kaŜda młódka zmienia się w stetryczałe
truchło, ciebie teŜ to czeka, mój drogi. Cielesna tkanka zmieni się w kałuŜę,
z której chłeptać będą dusze tych, co juŜ wybyli w zaświaty. A Ŝeby
przestworza teŜ coś z tego miały, zostanie kupka prochu. Zwyczajowa
resztka, czy tu, czy w Timbuktu. Mówię o redukcji powłoki cielesnej,
opisywanej juŜ przez staroŜytnych Greków. Nie znaczy to jednak, Ŝe jestem
juŜ tak stara i zidiociała, Ŝe nie ogarniam zmian, jakie zaszły w świecie.
Tylko nie wmawiaj mi, Ŝe starzy Grecy nie byli tak sprawni umysłowo jak
dzisiejsi geniusze światowej finansjery. Bo musisz wiedzieć, Ŝe w dziedzinie
Ŝycia i śmierci pozostali mistrzami.
FILIP
PrzeraŜasz mnie.
LUCYNA
I dobrze.

Milczenie.

LUCYNA
Na czym stanęliśmy?
FILIP
Podpisz.
LUCYNA
Gdzie?
FILIP
Tu. I tu.

49
LUCYNA
A pieniądze?
FILIP
Są twoje.
LUCYNA
I mogę z nimi zrobić, co zechcę?
FILIP
Co tylko zechcesz.
LUCYNA
Cholera!!
FILIP
Co?!
LUCYNA
Ta wariatka znowu wyŜywa się na swoim kocie. Słyszysz?
FILIP
Miałem wraŜenie, Ŝe się przyjaźnicie.
LUCYNA
Muszę się nad tym zastanowić.
FILIP
Podpiszesz?

Milczenie.

FILIP
Wreszcie los się do mnie uśmiechnął. PrzecieŜ zasłuŜyłem sobie na to.
LUCYNA
Jesteś pewien?
FILIP
Mamo!
LUCYNA
Dobrze, dobrze.

Lucyna podpisuje

FILIP
Jesteś najlepsza.
LUCYNA
Co najlepsza?
FILIP
Matka. Zawsze byłaś najlepsza.

50
LUCYNA
Mocny jesteś. I bezczelny. Niewiele matek miałeś do wyboru.
FILIP
Wiesz, o co mi chodzi.
LUCYNA
JuŜ chcesz sobie iść?
FILIP
Podoba ci się kwiat?
LUCYNA
To ty go przyniosłeś?
FILIP
Jasne.
LUCYNA
Twoja siostra omal mnie nie poŜarła, była pewna, Ŝe znowu wydaję
pieniądze.
FILIP
Ach, ta –
LUCYNA
Nie wyraŜaj się źle o swojej siostrze.
FILIP
Ach, ta...k?
LUCYNA
Tak.
FILIP
No to moŜesz jej teraz powiedzieć, kto ci go dał.
LUCYNA
Tak zrobię.
FILIP
To co, moŜe włączę ci telewizor?
LUCYNA
Mówisz juŜ zupełnie jak ona? Co wy mnie tak odsyłacie do telewizora, nie
pojmuję. Ale skoro was to uszczęśliwia, będę oglądała tyle telewizji, aŜ oczy
zrobią mi się kwadratowe. Zadowolony?
FILIP
Ale ja tylko zapytałem –
LUCYNA
Taktak.

Milczenie.

51
FILIP
To ja juŜ pójdę.
LUCYNA
Tak.
FILIP
Śpij dobrze.
LUCYNA
Teraz?!
FILIP
No to później.
LUCYNA
Pa.

Filip zakłada kurtkę.

FILIP
Słuchaj, ty się ani trochę nie cieszysz z mojego sukcesu?
LUCYNA
AleŜ cieszę się, całym sercem się cieszę.
FILIP
Dzięki.
LUCYNA
Za co?
FILIP
Za wszystko.
LUCYNA
Tworzymy team, twój ojciec byłby z nas dumny.
FILIP
Jest.
LUCYNA
Jest.
FILIP
Pozdrów go. Wiem, Ŝe często z nim rozmawiasz.
LUCYNA
Pozdrowię.

Filip całuje matkę w czoło i wychodzi.


Lucyna bierze zdjęcie zmarłego męŜa do ręki.

LUCYNA

52
Miej go na oku. Słyszysz?

Lucyna odstawia zdjęcie, podchodzi do telefonu, wybiera numer.

LUCYNA
Przyjdziesz, mam doskonały pomysł, co byśmy mogły dzisiaj robić.

Scena 9.

Wchodzi Ernestyna.

ERNESTYNA
Poszedł?
LUCYNA
Skąd wiesz –
ERNESTYNA
Cienkie ściany.
LUCYNA
Przypomnij mi o tym.
ERNESTYNA
Co robimy?
LUCYNA
Wybierz sobie wygodne krzesło.
ERNESTYNA
Po co?
LUCYNA
No juŜ.
ERNESTYNA
Tamto?
LUCYNA
Jest wygodne?
ERNESTYNA
Mam wypróbować? Tak, wygodne.
LUCYNA
Potrzebujemy jeszcze telefonu. Gdzie posiałam telefon?
ERNESTYNA
UŜywałaś go ostatnio?
LUCYNA
Z pewnością do dzwonienia.

53
ERNESTYNA
Trzeba poszukać.
LUCYNA
Sprawdzę w kuchni.
ERNESTYNA
Znalazłam!
LUCYNA
Proszę siadać i włączyć kanał 11.

Zasiadają z telefonem przed telewizorem.

ERNESTYNA
Kanał zakupowy?
LUCYNA
Tak jest. Zrobimy zakupy.
ERNESTYNA
A co będziemy kupować?
LUCYNA
Na przykład – pięcioczęściowy zestaw do gotowania „Wok“.
ERNESTYNA
Po co ci to?
LUCYNA
Do gotowania. Dla mojej córki.

Lucyna wybiera numer.

LUCYNA
Zamawiam zestaw do gotowania „Wok“. Numer klienta 876.

Lucyna odkłada słuchawkę.

LUCYNA
Co by się jeszcze przydało?
ERNESTYNA
Coś na Sylwestra.
LUCYNA
Fajerwerki. Wyrzutnia „Palermo“, 36 strzałów z efektem złotego deszczu –
brzmi nieźle. Bierzemy.

Lucyna wybiera numer.

54
LUCYNA
Fajerwerk „Palermo“. Numer klienta 876. Dziękuję.
ERNESTYNA
Posłuchaj tego: wyrzutnia gwizdków i kolorowe bukiety. Bateria „New
Orleans” 55 strzałów kaliber 1,2 – mieszanka efektów i kolorów z finałem.
LUCYNA
Poproszę do tego „New Orleans“. Zgadza cię, dziękuję.
ERNESTYNA
A ty moŜesz sobie na to pozwolić?

Lucyna pokazuje Ernestynie zawartość koperty.

ERNESTYNA
Skąd to masz?
LUCYNA
Syn dostał awans. Finansistą jest.
ERNESTYNA
Udały ci się te twoje dzieci.
LUCYNA
Widzisz tamtą duŜą roślinę? To najprawdziwsza dracena smocza, teŜ od
syna. Odwdzięczę mu się kabiną prysznicową z hydromasaŜem, wysokość
194 cm, hartowane szkło o grubości 5 mm.
ERNESTYNA
Jak takie coś wygląda?
LUCYNA
Jak przeźroczysta przebieralnia.
ERNESTYNA
A ten masaŜ to jak się robi?
LUCYNA
Bicze wodne cię smagają z dołu. Albo z takich dysz po bokach.
ERNESTYNA
Dziwne.
LUCYNA
Jak myślisz, wybierzemy się jutro rano po choinkę?
ERNESTYNA
My? Tylko we dwie?
LUCYNA
A co?
ERNESTYNA

55
No nie wiem.
LUCYNA
Weźmiemy taksówkę.
ERNESTYNA
I kierowca nam wniesie choinkę?
LUCYNA
Oczywiście.
ERNESTYNA
No dobrze.
LUCYNA
A wcześniej mogłybyśmy pójść do jakiejś przyjemnej kawiarenki.
ERNESTYNA
Dawno juŜ nie robiłam takich rzeczy.
LUCYNA
O ósmej u mnie?
ERNESTYNA
O ósmej rano?
LUCYNA
O dziesiątej.
ERNESTYNA
Jak mam się ubrać?
LUCYNA
Wyjściowo. Wystroimy się.
ERNESTYNA
Ale ja nie mam nic wyjściowego.
LUCYNA
To ubierz to co zwykle i z głowy.
ERNESTYNA
Jak uwaŜasz.
LUCYNA
Zrobimy sobie taki naprawdę miły dzień.
ERNESTYNA
Tak długo juŜ nigdzie nie byłam.
LUCYNA
I objemy się ciastkami.
ERNESTYNA
Wolno ci?
LUCYNA
No wiesz?
ERNESTYNA

56
W porządku. Co teraz?
LUCYNA
Do łóŜeczka, mamy wielkie plany. Ha, dzieci to dopiero zrobią oczy.
ERNESTYNA
Nie wątpię.
LUCYNA
śe teŜ ty nigdy nie popadasz choćby w niemrawy zachwyt.
ERNESTYNA
PrzecieŜ się cieszę.
LUCYNA
Dziesiąta?
ERNESTYNA
Dziesiąta.

Ernestyna wychodzi, Lucyna składa całusa na zdjęciu męŜa.

LUCYNA
śebyś wiedział, jak ja się cieszę. Czuję się – aŜ mi się tańczyć chce.

Lucyna otwiera wieko starego adaptera, puszcza pamiętającą dawne lata


płytę. AŜ rozlega się pukanie do drzwi. Wchodzi Ernestyna.

LUCYNA
Kto tam?
ERNESTYNA
Nie mogę spać, kiedy tak głośno puszczasz muzykę!
LUCYNA
Weź tabletkę.
ERNESTYNA
Wtedy nie zbudzę się rano.
LUCYNA
To weź pół.
ERNESTYNA
Nie mam połówki. Mam tylko całą.
LUCYNA
MoŜesz wziąć moją połówkę.
ERNESTYNA
Dziękuję. Co będziesz teraz robić?
LUCYNA
TeŜ pójdę spać. Zepsułaś mi nastrój.

57
ERNESTYNA
Przepraszam.

Dzielą się tabletką. Lucyna gasi światło i człapie do sypialni.

Scena 10.

Antonina otwiera drzwi i wchodzi.

ANTONINA
Mamo?

Antonina sprawdza we wszystkich pokojach, po czym siada w fotelu. Czeka.


Po chwili zabiera się za mycie szyb. Ponownie siada w fotelu. Po chwili
zaczyna ścierać kurze. Siada. Czeka. Wstaje i bierze się za odkurzanie. Znów
siada, czeka.
Śmiejąc się wchodzą Lucyna, Ernestyna i obcy męŜczyzna. Obcy niesie
choinkę. Ma na sobie zniszczone, znoszone ubranie. Ernestyna i Lucyna
taszczą mnóstwo toreb.

ANTONINA
Mamo! Gdzie byłaś?
LUCYNA
O, jak miło. Zobacz, kto przyszedł!
ANTONINA
Mamo!
LUCYNA
Spotkałyśmy twojego wuja Krzysztofa.
ANTONINA
To nie jest wuj Krzysztof.
LUCYNA
Nie pamiętasz go, byłaś malutka.
ANTONINA
To nie jest mój wuj, to bezdomny.
LUCYNA
Miałaś cztery latka, najwyŜej pięć. No, przywitaj się.
ANTONINA
Nie!
LUCYNA

58
Nie tak cię wychowałam.
ANTONINA
Kim pan jest?
LUCYNA
Moja droga, dosyć tego.
ERNESTYNA
MoŜe byśmy najpierw rozpakowały torby?
LUCYNA
Święta racja.
ANTONINA
Co to za torby? Gdzie byłyście? I kim pan jest, do cholery?
KRZYSZTOF
Pani pozwoli, Ŝe się przedstawię. Krzysztof.
ANTONINA
A dalej?
KRZYSZTOF
Gdzie mam postawić choinkę?
ANTONINA
Na dworcu!
LUCYNA
Zaraz cię stąd wyproszę!
ANTONINA
To menel, mamo, bezdomny, brudny Ŝebrak!
LUCYNA
Masz natychmiast przeprosić wuja Krzysztofa.
ANTONINA
To nie jest Ŝaden wuj! I co to za bambetle?
LUCYNA
Byłyśmy na jarmarku świątecznym.
ANTONINA
Pieszo?
LUCYNA
Taksówką.
ANTONINA
Za czyje pieniądze?
LUCYNA
Moje.
ANTONINA
Ty nie masz pieniędzy. A twoją kartę mam ja.
LUCYNA

59
MoŜesz sobie zatrzymać.
ANTONINA
Kompletnie ci odwaliło?
LUCYNA
Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, nie, kiedy mamy gości.
ERNESTYNA
MoŜe ja juŜ sobie pójdę.
LUCYNA
Zostajesz. Siadaj. Napijemy się herbaty.
ANTONINA
A on? Dziękujemy panu za pomoc, do widzenia.
LUCYNA
Siadać wszyscy! Ty nie, ty nam zrobisz herbaty.
ANTONINA
Ja?
LUCYNA
Ktoś jeszcze stoi tam gdzie ty? A moŜe ja mam zeza? Chodź, drogi
szwagrze, usiądź przy mnie. Straciliśmy się z oczy na tyle lat, szmat czasu.
Jak tam rodzina? Wszyscy zdrowi.
KRZYSZTOF
Tak myślę.
LUCYNA
To dobrze, to bardzo dobrze. Często wspominam nasze wspólnie spędzane
święta, cała rodzina w komplecie, jak naleŜy. Szkoda, Ŝe przestaliśmy o to
zabiegać. A pamiętasz wakacje w górach, w Szwajcarii? Jeździliśmy na
nartach, Antosia ciągle robiła w spodnie –
ANTONINA
Mogłabyś przestać?
LUCYNA
– kiedy stok był troszkę zbyt stromy dla niej. Natomiast Filipek –
ANTONINA
Co ty w ogóle mówisz?
LUCYNA
Czy nie wysłałam cię do kuchni robić herbatę?
ERNESTYNA
Ktoś powinien teŜ schować lody do zamraŜarki.
LUCYNA
Antosiu! Lody do zamraŜarki!
ANTONINA
Nie jestem głucha.

60
LUCYNA
A moŜe ktoś ma ochotę na puchar lodowy? Nie, chyba nie, najpierw trzeba
się rozgrzać.

Antonina idzie burcząc pod nosem do kuchni.

LUCYNA
Nie ma łatwo w Ŝyciu, dlatego jest taka.
ERNESTYNA
MoŜe by likierku.
LUCYNA
Dobry pomysł.

Bezdomny wyciąga piersiówkę.

KRZYSZTOF
Dla szanownych dam.
ANTONINA
Do tego pijanica! Zabieraj pan to!
KRZYSZTOF
Przepraszam.
LUCYNA
O, kto inny będzie przepraszał, i to zaraz!
KRZYSZTOF
Nie trzeba.
ANTONINA
Nie do wiary. Zaraz to ja go wywalę za drzwi.
LUCYNA
Czy to są twoje drzwi? Czy moje drzwi?
ANTONINA
Jeszcze są to twoje drzwi.
LUCYNA
Jeszcze?

Milczenie.

ANTONINA
Nie tak to chciałam powiedzieć.
LUCYNA
A jak?

61
ANTONINA
Inaczej.
LUCYNA
Czyli jak?
ANTONINA
Inaczej. Woda się gotuje.
LUCYNA
No to opowiadaj, co tam słychać w pracy, jak ci się powodzi?
KRZYSZTOF
Bez większych zmian.
LUCYNA
Pamiętasz jeszcze letnie festyny? Z reguły zabawa rozkręcała się dopiero
późną porą.
KRZYSZTOF
Jak to zabawa.

Antonina przynosi filiŜanki. Bezdomny szepcze jej do ucha:

KRZYSZTOF
Niech jej pani pozwoli na tę chwilę radości. Za godzinę sobie pójdę.
ANTONINA
Za godzinę i ani minuty dłuŜej.
KRZYSZTOF
Obiecuję.
LUCYNA
Co tam szepczecie?
ANTONINA
To nic takiego.

Antonina przynosi herbatę, dosiada się.

ERNESTYNA
Pyszna herbata.
KRZYSZTOF
Wyśmienita.
LUCYNA
Moglibyśmy ubrać choinkę. Tak, ubierzmy choinkę. Wszyscy razem. Gdzie
są świece i bombki?
ERNESTYNA
Pewnie w którejś z toreb.

62
ANTONINA
Mogę to zrobić jutro rano.
LUCYNA
Dlaczego nie mielibyśmy ubrać choinki teraz, wspólnie?
ANTONINA
MoŜe wuj Krzysztof chciałby coś opowiedzieć?
LUCYNA
Jak chce, niech opowiada i ubiera z nami choinkę. Jak dawniej, prawda?
ERNESTYNA
PowaŜnie chcesz teraz ubierać choinkę?
LUCYNA
PrzecieŜ powiedziałam. Powiedziałam czy nie powiedziałam?
ERNESTYNA
Powiedziałaś.
LUCYNA
No. To do roboty.

Lucyna szarpie się z torbami.

LUCYNA
Gdzieś tu muszą być bombki.
ANTONINA
Pomogę ci.
LUCYNA
Ty masz iść do kuchni. Chcę herbaty.
ANTONINA
Ale –
LUCYNA
Idź juŜ.

Antonina wychodzi z dzbankiem i wraca z dzbankiem.

LUCYNA
Dziękuję bardzo. Znalazłam bombki. Ubieramy od dołu do góry. Ernestyno,
powkładaj świeczki do uchwytów, przymocujemy je na koniuszkach gałęzi,
Ŝeby były widoczne.
KRZYSZTOF
Lampki byłyby pewniejsze.
LUCYNA
Pewniejsze i bez stylu.

63
KRZYSZTOF
Co racja, to racja.

Lucyna przywleka krzesło.

ANTONINA
Co robisz?
LUCYNA
Niby jak mam dostać do wyŜszych gałązek?
ANTONINA
O, nie, ja tam wejdę, ty zostań.
LUCYNA
Dzieci, jest pięknie. Dobry miałam pomysł, prawda?
ERNESTYNA (wyrwana z drzemki)
Co? Kto? A, tak, tak!
LUCYNA
Musisz wsadzić świeczki do uchwytów, o tak. Nie tak.
ERNESTYNA
PrzecieŜ mam chore stawy.
LUCYNA
To weź coś na to.
ANTONINA
Podasz mi bombkę?

Bezdomny podaje Antoninie bombkę.

KRZYSZTOF (szeptem)
Czy to nie piękne, jak ona się cieszy?
ANTONINA
Piękne, drogi wuju, piękne.
LUCYNA
Dzieci, mogłabym skakać z radości. Świeczki, z tej strony brakuje świeczek,
dajcie mi świeczki.
ERNESTYNA (wyrwana z drzemki)
Tak! JuŜ, juŜ idę!
LUCYNA
Nie byłabyś tak zmęczona, gdybyś nie znęcała się nad swoim kotem.
ERNESTYNA
Wcale się nie znęcam!
LUCYNA

64
PrzecieŜ słyszę. Wszyscy to słyszą!
ERNESTYNA
To wstrętna, wstrętna potwarz!
LUCYNA
No juŜ, juŜ. Daj mi lepiej więcej świeczek.
ERNESTYNA
Nie znęcam się nad kotem.
LUCYNA
Jesteś starą wariatką. Wszystkie stare wariatki znęcają się nad swoimi
kotami.
ERNESTYNA
Wychodzę.
LUCYNA
I dobrze.
ERNESTYNA
Idę!
LUCYNA
To idź!
ERNESTYNA
Idę!

Ernesyna wychodzi. Lucyna dalej ubiera drzewko.

ANTONINA
To było podłe.
LUCYNA
Co takiego?
ANTONINA
To, co powiedziałaś. Teraz poszła sobie.
LUCYNA
Kto taki?
ANTONINA
PrzecieŜ to twoja przyjaciółka.
LUCYNA
Kto?
ANTONINA
To, co przed chwilą powiedziałaś –
LUCYNA
Co takiego?
KRZYSZTOF

65
MoŜe dokończmy choinkę.
LUCYNA
Jest jak dawniej. śeby jeszcze Filip tu był z nami. Zadzwoń po niego.
ANTONINA
Zrobimy mu niespodziankę.
LUCYNA
Doskonale, naleŜy mu się coś miłego, tyle się napracował.
ANTONINA
On? Ciekawe.
LUCYNA
Awansował. Finansistą jest.
ANTONINA
Co ty powiesz?
LUCYNA
Niech sam ci opowie, bo mnie i tak nie uwierzysz. O której przyjdziecie do
mnie na wigilię?
ANTONINA
Mamo, od lat spędzam wigilię z rodziną. Do ciebie przyjdziemy pierwszego
dnia świąt, jak zawsze. A Filip – nie mam pojęcia.
LUCYNA
A więc to tak.
KRZYSZTOF
Ja przyjdę około ósmej.
ANTONINA
Słucham?
LUCYNA
Jakie to miłe. śe przyjdziesz. Bardzo się cieszę. Jaki dziś mamy dzień?

Skądś dobiega sygnał dzwoniącej komórki.

ANTONINA
Moja komórka dzwoni. Gdzie ja dałam kurtkę?
LUCYNA
Nigdy nie pamięta, gdzie zostawiła swoje rzeczy.
KRZYSZTOF
Znam ten ból.
ANTONINA
Gdzie moja kurtka?

Znajduje kurtkę, odbiera komórkę.

66
ANTONINA
Tak? Co się stało, kto tam? Ach, to ty. Gdzie? Co? Nie tak szybko. Ale jak
to? Aresztowali cię? Dlaczego? Tak. Przyjadę. Przyjadę! Daj mi
dwadzieścia minut. Tak.

Zakłada kurtkę.

ANTONINA
Aresztowali Filipa.
LUCYNA
Jakiego Filipa?
ANTONINA
Twój ukochany synalek najwyraźniej zadarł z prawem.
LUCYNA
Ale jak to?
ANTONINA
Nie wiem. Mam przyjechać i go odebrać.
LUCYNA
Na pewno znowu pędził na złamanie karku.
ANTONINA
Nie brzmiało mi to na wykroczenie drogowe. Pojadę tam.
LUCYNA
JuŜ idziesz?
ANTONINA
Ktoś go musi odebrać z aresztu. Przy okazji pan się zabierze ze mną, wuju.
Odwiozę wuja do domu.
KRZYSZTOF
Ale chciałem jeszcze –
ANTONINA
Raz, dwa. Zbieramy się.
KRZYSZTOF
Ale ja –
LUCYNA
JuŜ dobrze, zawiezie cię do domu, to przecieŜ miłe z jej strony. Widzimy się
na wigilii.
ANTONINA
Jeszcze o tym pogadamy.
KRZYSZTOF
Oczywiście, Ŝe się widzimy.

67
LUCYNA
I będziemy razem świętować?
KRZYSZTOF
Oczywiście.
ANTONINA
To się okaŜe.
LUCYNA
Bardzo się cieszę.
KRZYSZTOF
Ja teŜ.
ANTONINA
MoŜemy?
KRZYSZTOF
Tak.
LUCYNA
Jedźcie ostroŜnie.
ANTONINA
MoŜemy juŜ?
KRZYSZTOF
To moja ulubiona bratanica, wiesz przecieŜ.
LUCYNA
Wiem, wiem, Ŝeby tylko nie spieszyła się tak zawsze. Jakby permanentnie
siedziała na szpilkach.
ANTONINA
Bo teŜ wszyscy trzymają mnie w pionie. Mój mąŜ, mój brat, moja matka...
KRZYSZTOF
JuŜ dobrze.
LUCYNA
Do zobaczenia.
KRZYSZTOF
Tak.
ANTONINA
Wychodzimy.

Antonina wypycha bezdomnego za drzwi. Lucyna zostaje sama. Przez chwilę


stoi bezradnie pośrodku salonu, po czym podchodzi do telefonu, wybiera
numer.

LUCYNA
MoŜe wpadniesz jeszcze na trochę? Poszli juŜ wszyscy.

68
Odkłada słuchawkę, stoi kolejne dwie minuty pośrodku salonu, wreszcie
dzwonek do drzwi.

LUCYNA
Wejdź.
ERNESTYNA
Jaka cisza.
LUCYNA
Grobowa.
ERNESTYNA
Człowiek to przywyknięty do gwaru jest.

Scena 11.

Wchodzi Ernestyna.

ERNESTYNA
No a gdzie wszyscy?
LUCYNA
Poszli. Na zakupy. Świąteczne.
ERNESTYNA
Ach tak.

Milczenie.

ERNESTYNA
Ale ci dobrze, Ŝe masz taką rodzinę.
LUCYNA
No.

Milczenie.

ERNESTYNA
Co robimy?
LUCYNA
Siądziemy sobie i popatrzymy na choinkę.

Siadają przed choinką.

69
ERNESTYNA
Udała się.
LUCYNA
Tak, udała się nam.

Milczenie.

ERNESTYNA
Świeczki to się zapala dopiero w wigilię.
LUCYNA
No, w wigilię dopiero.
ERNESTYNA
Ale piękna choinka.
LUCYNA
Tak, piękna choinka.

Milczenie.

LUCYNA
MoŜe spędzisz święta z nami?
ERNESTYNA
Naprawdę?

Milczenie.

ERNESTYNA
Mogłabym upiec ciasteczka.
LUCYNA
Jeśli chcesz.

Milczenie.

ERNESTYNA
Tak pięknej choinki to jak Ŝyję nie widziałam.

Milczenie.

ERNESTYNA
A jak pachnie.

70
LUCYNA
Wzrok juŜ nie ten, ale węch do końca jest niezawodny.
ERNESTYNA
Tak?

Milczenie.

ERNESTYNA
No i tak.
LUCYNA
Tak, tak.

Milczenie.

LUCYNA
Święta będą piękne.
ERNESTYNA
Tak.

Scena 12.

Wigilia BoŜego Narodzenia. Świątecznie nakryty stół, świeczki na choince


zapalone. Odświętnie ubrane Lucyna i Ernestyna, bezdomny umył twarz.
Stoją we trójkę naboŜnie wokół drzewka. Ernestyna pociąga nosem ze
wzruszenia, Lucyna pociąga nosem ze wzruszenia, bezdomny pociąga nosem
ze wzruszenia, Ernestyna pociąga nosem ze wzruszenia... Milczenie...

LUCYNA
W brzuchu mi wiruje zupełnie jak w pralce.
ERNESTYNA
Z głodu.
LUCYNA
Nie, to coś innego. Bardziej z ducha.

Bezdomny otwiera butelkę wina.

KRZYSZTOF
Wesołych Świąt!
LUCYNA

71
Wesołych Świąt!
ERNESTYNA
Wesołych Świąt!

Unoszą kieliszki.

LUCYNA
Zapraszam do stołu.

Zasiadają do stołu, podają sobie półmiski etc.

ERNESTYNA
Dwa puste nakrycia?
LUCYNA
W razie gdyby dzieci przyszły.
KRZYSZTOF
Pani nie ma dzieci?
ERNESTYNA
Nie. Nie mam dzieci. Nigdy nie miałam. Nie miałam teŜ nigdy męŜa, coby
szedł na wojnę.
LUCYNA
Ach, a mój mąŜ, mój mąŜ kochany tam jest.
KRZYSZTOF
W wazonie?
LUCYNA
Nie, nie, na zdjęciu. Twój brat był fascynującym męŜczyzną.
KRZYSZTOF
Fascynujące, fascynującego miałem brata.
LUCYNA
Był uosobieniem marzeń kaŜdej młodej kobiety.
ERNESTYNA
Wówczas.
LUCYNA
Co, wówczas?
ERNESTYNA
Ten gatunek męŜczyzny dawno wymarł. Dość spojrzeć przez okno, jacy
teraz chodzą po ulicach. Wojny to się z nimi juŜ nie zrobi. Więc lepiej, Ŝeby
wojny juŜ nie było. MoŜna prosić ziemniaki?
LUCYNA
Wiele się zmieniło i niewiele na dobre. Niestety.

72
KRZYSZTOF
MoŜe będzie lepiej.
ERNESTYNA
My juŜ tego nie doŜyjemy.
LUCYNA
Moje dzieci wcale nie mają dziś łatwiej niŜ mnie było kiedyś.
ERNESTYNA
MoŜna prosić ziemniaki?
LUCYNA
Czasem to myślę, Ŝe chcą dogonić postęp, który barykaduje im przyszłość,
mąci im zmysły, zamyka oczy na piękno prostoty, na takie wieczory jak ten.
To piękny wieczór. Jestem taka wdzięczna losowi. Bądźmy przez chwilę
wdzięczni, moi kochani.
ERNESTYNA
Ziemniaki. Dziękuję.
KRZYSZTOF
Proszę.
ERNESTYNA
Dziękuję.
LUCYNA
Dziękuję.
KRZYSZTOF
Dziękuję.
LUCYNA
Czasami mam wraŜenie, Ŝe tonę w stworzonym przez człowieka,
zmalowanym ludzką ręką świecie, który przypomina pustynię. Bo nie ma się
czego uchwycić, poznikały wszelkie punkty odniesienia, tak na ziemi, jak i
na niebie. Wszystko tylko tak dryfuje w przestrzeni. Stare oczy, stare lata
czynią takie spostrzeŜenia.
ERNESTYNA
No, nie popadajmy w melancholię.
LUCYNA
My przynajmniej wiemy jeszcze, co to znaczy melancholia. W dzisiejszych
czasach młodzieŜ musi zaŜyć narkotyk, Ŝeby doznać uczuć takich jak te.
Nasze pokolenie jest niemanipulowane genetycznie, kiedy nam smutno,
tośmy smutni, a kiedy wesoło, tośmy weseli. Tak, jesteśmy pokoleniem
wolnych ludzi.
ERNESTYNA
Co teŜ ty znowu pleciesz.
LUCYNA

73
Mam jasność w głowie i na języku. A ty milczysz.
KRZYSZTOF
Słucham i myślę.
ERNESTYNA
No i się zasępił przez ciebie.
LUCYNA
Mówię tylko, Ŝe nie pojmuję, jak moŜna tak beztrosko przyjmować
wszystko, co nowe, kaŜdy początek witać z otwartymi ramionami, tak ślepo,
nie bacząc, co się za tym kryje i co się zostawia za sobą. Wszędzie tyle
zamieszania, tyle wrzawy, jakby co chwila upadał jakiś system totalitarny. A
przecieŜ oni nawet nie mają pojęcia o tak wielkich sprawach, o to właśnie
chodzi.
ERNESTYNA
DajŜe juŜ spokój, twój gość nie wygląda na szczęśliwego
KRZYSZTOF
Takiego wieczoru jak ten nigdy jeszcze nie przeŜyłem.
LUCYNA
A, sama słyszysz.
ERNESTYNA
No nie wiem, czy to był komplement.
KRZYSZTOF
Owszem, owszem.
LUCYNA
Ha!
ERNESTYNA
Ale ja bym wolała na wesoło. śeby do śmiechu było.
LUCYNA
Sos ci skapnął na bluzkę, to jest śmieszne.
ERNESTYNA
Nie, to wcale nie jest śmieszne.
KRZYSZTOF
Nic nie zauwaŜyłem.
ERNESTYNA
Ale teraz wiedzą wszyscy.
LUCYNA
PrzecieŜ to niewaŜne.
ERNESTYNA
Jak chcesz.
KRZYSZTOF
Dawno nie jadłem takich pyszności.

74
ERNESTYNA
Ja tam się najadłam.
KRZYSZTOF
Ja teŜ.
LUCYNA
Co robimy?
ERNESTYNA
MoŜemy w coś zagrać albo pokolędować. I mamy ciasteczka.
KRZYSZTOF
Kiepski ze mnie gracz, a ze śpiewaniem teŜ nie najlepiej u mnie.
LUCYNA
Zagrajmy, będą niskie stawki.

Pukanie i dzwonek do drzwi.


Wchodzi Antonina, pchając przed sobą Filipa.

LUCYNA
Dzieci! Dzieci przyszły! JakŜe się cieszę, siadajcie. Ty tu, a ty tam. Ale
najpierw zdejmijcie kurtki. A potem siadajcie. Och, jakŜe się cieszę.
ANTONINA
Co tu się dzieje?
LUCYNA
Świętujemy wigilię, wspaniale, prawda?
ANTONINA
A ten tu czego?
KRZYSZTOF
Wesołych Świąt.
ANTONINA
MoŜemy porozmawiać?
LUCYNA
Usiądź, porozmawiamy.
ANTONINA
Byłoby lepiej na osobności.
LUCYNA
Nie.
ANTONINA
Wiesz, gdzie byłam? Wiesz, gdzie spędziłam zeszłą noc?
LUCYNA
Czy to zabawa w zgadywanie?
ANTONINA

75
Nie, to nie zabawa.
LUCYNA
No usiądźŜe najpierw. Filipku, co ci jest? Chodź do nas.
ANTONINA
A moŜe ty jej powiesz, gdzie byłam?
FILIP
Nie.
ERNESTYNA
U, będzie się działo.
KRZYSZTOF
Psst.
ANTONINA
Całą zeszłą noc wyciągałam Filipa z mamra.
LUCYNA
Wyciągałaś? To znaczy, Ŝe wpadł w coś?
ANTONINA
I to jak, a ty razem z nim.
LUCYNA
Nie rozumiem.
ANTONINA
Areszt śledczy. Więzienie.
LUCYNA
Ale jak to?
ANTONINA
Tak to, podpisałaś mu t e n dokument.

Antonina kładzie kopię dokumentu na talerz Lucyny.

LUCYNA
No przecieŜ nie na talerz. Co to takiego?
ANTONINA
To ja powinnam ciebie zapytać.
LUCYNA
Co to jest? Wiesz, Ŝe bez okularów nie przeczytam.
ANTONINA
Sama to podpisałaś. I nie wiesz, co to?
LUCYNA
Nie mam zielonego pojęcia.
ANTONINA
Praliście pieniądze.

76
LUCYNA
Co praliśmy?
ANTONINA
Pieniądze. Brudne pieniądze. Pochodzące z handlu narkotykami.
Wprowadziliście je z powrotem do obiegu, a to znaczy, Ŝe je wypraliście.
LUCYNA
Nic nie zrobiłam ani nie wyprałam.
ANTONINA
Przestań!
KRZYSZTOF
PrzecieŜ są święta.
ANTONINA
To cięŜkie przestępstwo, nie Ŝadne uszkodzenie ciała czy obraza uczuć, to
cięŜkie przestępstwo.
LUCYNA
Ja nic złego nie zrobiłam.
ANTONINA
Będzie proces. Zamkną go.
ERNESTYNA
AleŜ to okropne.
ANTONINA
Taki z niego kretyn, Ŝe zamiast robić dwa albo trzy razy mniejsze przelewy,
wszystko puszczał naraz. No i wpadł, rzecz jasna. Nawet na kryminalistę się
nie nadaje, debil jeden. W banku go złapali.
LUCYNA
Ale przecieŜ awansował, ten kwiat, co tam stoi, to oryginalna dracena
smocza. Prawda, Filipku?
FILIP
Darcena smocza. Tak.
ANTONINA
Masz coś do powiedzenia?

Milczenie.

FILIP
Tak.
ANTONINA
To słuchamy.
FILIP
U nas to bardzo rzadko spotykane drzewko.

77
ANTONINA
Nie chodzi mi o durne drzewko!
LUCYNA
Moje drzewko nie jest durne!
ANTONINA
Czy do ciebie dotarło cokolwiek z tego, co powiedziałam?
LUCYNA
Poza świstem w uszach?
ANTONINA
Naprawdę nie rozumiesz, co się stało?
LUCYNA
MoŜe byście usiedli?
ANTONINA
Nie!
KRZYSZTOF
Przypominam, Ŝe są święta.
ANTONINA
Pana nikt nie pytał!
FILIP
Kto to?
ANTONINA
Nasz wuj.
FILIP
Co?
ANTONINA
NiewaŜne.

Antonina sięga po butelkę wina.

LUCYNA
Nalej sobie. I częstuj się, jedzenia jest w bród.

Antonina pije z gwinta.

LUCYNA
Są teŜ kieliszki.
ERNESTYNA
Stoją juŜ na stole.
LUCYNA
Jak praktycznie.

78
ANTONINA
Czyli nie rozumiesz?
LUCYNA
Nie chcesz kieliszka.
ANTONINA
Nie!

Antonina gwałtownie pociąga z butelki.

ANTONINA
Do dnia rozprawy musi mieszkać u mnie. Codziennie mam się meldować z
nim na policji. AŜ do rozprawy. Taka była decyzja sędziego. Długo to trwało
i cieszcie się, Ŝe macie mnie i Ŝe się tym zajęłam, bo inaczej od razu by go
zapuszkowali. Liczymy na dobry wynik procesu. śe nie skaŜą go na dłuŜej
niŜ na minimalny okres pozbawienia wolności.
LUCYNA
A co z awansem?
ANTONINA
Nie ma Ŝadnego awansu!
LUCYNA
A szampan, a drzewko, skąd te pieniądze?
ANTONINA
Z prania brudów, a jeśli jeszcze raz ktoś wspomni o tym zasranym drzewku,
to nie ręczę za siebie!
LUCYNA
Moja dracena smocza nie jest zasrana!

Milczenie.

LUCYNA
Nie było łatwo dostać takie drzewko, prawda, synku? Mój kochany, mój
malutki, no chodź tu do mnie, usiądź sobie, zjedz coś. No proszę cię, zjedz z
nami.

Milczenie.
Filip stoi jak słup soli.

LUCYNA
Czemu nie je?

79
Milczenie.

LUCYNA
Czemu? Czemu nie je?

Milczenie.

ANTONINA
A co do ciebie, poniewaŜ udostępniłaś mu swoje konto i tym samym
przyczyniłaś się do przestępstwa – postarałam się, aby uznano cię za
niepoczytalną.
LUCYNA
Co takiego?
ANTONINA
Z dniem 31 grudnia zwijasz się stąd.
LUCYNA
Słucham?
ANTONINA
Przenosisz się do ośrodka pomocy społecznej.
ERNESTYNA
Do domu starców?

Milczenie.

ANTONINA
Do ośrodka pomocy społecznej.
LUCYNA
Do domu starców.

Milczenie.

ANTONINA
Jesteś za stara na więzienie.
LUCYNA
A gdzie tu róŜnica!!

Milczenie.

LUCYNA
Kiedy?

80
ANTONINA
31 grudnia.
LUCYNA
Wtedy nie mogę.
ANTONINA
Co to znaczy, wtedy nie moŜesz?
LUCYNA
Wykluczone. Tego dnia jestem zajęta.
ANTONINA
Ciekawe czym.
LUCYNA
Zamówiłam fajerwerki. Jeden się nazywa Palermo. Nie da rady. Tego dnia
nie mogę. Tego dnia nie mogę.
ANTONINA
To nie zabawa.
LUCYNA
Nie mogę tego dnia!

Milczenie.

ANTONINA
Spójrz na mnie.
LUCYNA
Nie mogę.
ANTONINA
Spójrz na mnie.
LUCYNA
Nie mogę!! Zamówiłam Palermo!!

Zrywa się na nogi, wybiega do sąsiedniego pokoju i zatrzaskuje drzwi za


sobą.

Scena 13.

Reszta stoi z zatroskanymi minami.

KRZYSZTOF
To były najpiękniejsze święta mojego Ŝycia.
ERNESTYNA

81
Mojego teŜ.

Milczenie.

KRZYSZTOF
AŜ do chwili –
ERNESTYNA
No właśnie. AŜ do chwili.
ANTONINA
Co, moŜe to moja wina?

Milczenie.

KRZYSZTOF
Pani matka to najmilsza, najŜyczliwsza osoba, jaką kiedykolwiek spotkałem.
ERNESTYNA
Najmilsza. NajŜyczliwsza.

Milczenie.

KRZYSZTOF
Powinniśmy juŜ iść.
ERNESTYNA
Chyba tak.

Oboje sprzątają swoje talerze ze stołu, zabierają swoje rzeczy i wychodzą.

Scena 14.

Filip i Antonina pukają do drzwi pokoju.

ANTONINA
Mamo?

Milczenie.

ANTONINA
Porozmawiajmy.

82
Milczenie.

ANTONINA
Mamo? Ty spróbuj.
FILIP
Nie dam rady.
ANTONINA
Mamo, otwórz.

Milczenie.

FILIP
Ona potrzebuje czasu.
ANTONINA
Mamo? Chcesz, Ŝebyśmy sobie poszli?

Milczenie.

ANTONINA
To my idziemy, dobrze?
FILIP
Dobranoc, mamusiu.

Scena 15.

Lucyna po cichu wchodzi do salonu, siada przed zdjęciem zmarłego męŜa.

LUCYNA
Słyszałeś? Mamy się pakować. Ale moŜemy teŜ pójść na nasz most,
pamiętasz? Tam nikt nas nie będzie szukać. WzdłuŜ torów aŜ do rzeki i dalej
wzdłuŜ rzeki, aŜ dojdzie się do mostu. Pamiętasz? Jak myślisz, wiejemy?
Pamiętasz jeszcze? Ciasteczko? Częstuj się. Mnie przeszedł apetyt.
ChociaŜ –

Sięga po ciastko, sięga po kolejne, opycha się.

LUCYNA
WyobraŜasz sobie mnie w domu starców? Nie sądzę.

83
Sięga po ciastko.

LUCYNA
Dobrze wiesz. Nigdy w Ŝyciu do domu starców.

Sięga po ciastko.

LUCYNA
I co teraz?

Sięga po ciastko.

LUCYNA
Ja jestem za tym, Ŝeby iść na most.

Sięga po ciastko.

LUCYNA
Spakuję parę drobiazgów. A dzieci? Zostawić jakiś list, jak myślisz?
Pomyśl.

Pakuje kilka drobiazgów do małej torby.

LUCYNA
Co im napiszemy? Jeszcze czapka, jest zimno, ze studzienek leci para.
Muszę mieć czapkę. Jak myślisz, znajdziemy nasz most? Tam nas nikt nie
będzie szukać, pamiętasz? Koniec stycznia, zimno było nie do wytrzymania.
Nie do wytrzymania. Jak dziś. Gdzie moja czapka? Znowu mi ją schowałeś?
Ha, jest. MoŜemy? Ty i ja, tylko cicho, szpicel obok waruje z uchem przy
ścianie. Co by tu napisać. Napiszę po prostu „Dzieci, kocham was!“ Chcę
jeszcze zobaczyć most, chcę spojrzeć na rzekę. Nie boję się odmętów,
jedynie odmętów niepamięci się boję, te są straszne. Chodź, spakujemy się.
Weźmiemy tylko to, co niezbędne, tylko to, co niezbędne. Tak?

Wciska zdjęcie do małej torby i po cichu wymyka się z salonu.

LUCYNA
Weźmiemy jeszcze Palermo.

Skrada się po pudełko z fajerwerkiem.

84
LUCYNA
śegnaj, mieszkanko! śegnajcie, drzwi, Ŝegnajcie, ściany, Ŝegnajcie, cztery
kąty i sufity, Ŝegnajcie, nieszczelne okna, zamarznięte rury, Ŝegnajcie. Pa.

Zamyka drzwi za sobą.

Scena 16.

Dzwonek i pukanie do drzwi. Po chwili wchodzą Antonina i Filip.

ANTONINA
Mamo? Jesteśmy.
FILIP
Mamo?
ANTONINA
Wóz czeka na dole. Wszystko będzie dobrze.
FILIP
Mamo?
ANTONINA
Nie ma jej?
FILIP
Mamo!
ANTONINA
Nie ma zdjęcia ojca.
FILIP
Daj spokój.
ANTONINA
Poszła nad rzekę, poszła na most, szybko, musimy ją dogonić!
FILIP
Daj spokój. Daj jej spokój.
ANTONINA
Nie!
FILIP
Pozwól jej odejść.
ANTONINA
Nie!! Ona moŜe utonąć!!
FILIP
A w domu starców?

85
Koniec.

86

You might also like