Professional Documents
Culture Documents
Hannibal. Pola Krwi - Ben Kane
Hannibal. Pola Krwi - Ben Kane
całkowity spokój. Nic nie zmieniło się od czasu, gdy wysłał zwiadowców
nosem. Mróz nie zelżeje. Nie wyglądało na to, aby śnieg miał się szybko
roztopić. Pogoda nie zmieniała się od kilku dni. Tęsknił za domem. Jakże te
ziemie różniły się od jego stron rodzinnych na północnym wybrzeżu
Afryki. Minęły już niemal dwa lata, odkąd widział je po raz ostatni.
w stolicy Kartaginy było wyjątkowo ciepło. Tam słońce nie chowało się za
chmurami przez większość dni, podczas gdy zimą tu, w Italii, jedynym
dysk, ledwo przebijający się przez gęste kłęby zasnuwające całe niebo.
Piii–aj. Piiiii–aj!
ptaki nękają większego – wydał mu się pełną ironii metaforą sytuacji armii
Kartaginie, musi krwawić jak nigdy wcześniej. Dawniej Hanno miałby duże
swoich bliskich, ojca i braci, którzy przez długi czas uważali, że nie żyje.
możliwe.
po to, aby obserwował lokalną faunę czy zastanawiał się nad przyszłością.
schronienie, marzyli o ciepłym posiłku tak samo jak on. Hanno wybrał się
na zwiad pod mury miasta nie bez powodu. Zmierzył wzrokiem całą
o tym, że ktoś musiał przejeżdżać tędy konno jeszcze tego ranka. Donieśli
potędze.
w uśmiechu.
odpoczynku i czasu na regenerację sił. Setki żołnierzy – nie tylko ci, którzy
i farmy okazywały się w tej sytuacji dla nich darem niebios. Oddelegowane
Wódz wydał im jasne rozkazy. Mieli wycofać się tylko wówczas, gdyby
istoty. Jazda Hannibala, która zapuszczała się znacznie dalej niż jednostki
zaryzykować i zaczaił się niemal tuż pod samymi murami, o wiele dalej, niż
generała.
z Rzymem, Hanno marzył tylko o tym, aby przyłączyć się do tej walki. Czy
jest człowiek, w którego żyłach płynie kartagińska krew, a nie woda, i który
z dumnym ludem Kartaginy? Gdy Hanno udało się znaleźć ojca i braci,
rzymski patrol kilka dni przed bitwą nad Trebią. Wódz wściekł się nie na
Podobnie zresztą jak jego bracia, Bostar i Sapho, którzy nie przekonali
w niełaskę u wodza.
Pozwolił odejść wolno dwóm rzymskim jeźdźcom: Kwintusowi,
Może to było głupie z mojej strony – zastanawiał się Hanno. Gdybym kazał
Musiałby się zdarzyć cud, aby jakiś niewielki oddział wroga dał się
Miał dobry powód, aby postąpić tak, jak postąpił. Kwintus był nie tylko
synem Fabrycjusza, który kupił go jak przedmiot. Chłopak okazał się jego
gdyby nie ruszył palcem w jego obronie. Choćby dlatego, że Kwintus dwa
razy uratował mu życie. Dług to dług. Gdy nadchodzi czas spłaty, nie
Hannibala. A potem przetrwał bitwę, czyż nie? Już to mogło być dowodem,
był jak dotąd jedyny znak, że miasto nie zostało opuszczone. Fortyfikacje
miał żadnych szans, aby przedostać się do miasta z tej strony. Od wschodu
Zawsze istniała jakaś szansa. Uparty właściciel ziemski mógł czuć się na
że zostanie tam dopóty, dopóki nie pojawi się nieprzyjaciel. Hanno podjął
decyzję. Warto spróbować. Ruszą pod osłoną ciemności, a jeśli w willi nie
Jeśli plan się nie powiedzie, przynajmniej będzie miał czyste sumienie,
To się nie zdarzy! Tylko czy znajdziemy w tym gospodarstwie coś, co nam
Hanno, których teraz w falandze było nie więcej niż dwustu. Od wielu dni
rozmowach z nimi, tak jak uczył go Malchus. Rzucał żartami, dzielił się
żołnierzy po imieniu.
hełmach z brązu, takich samych jak te, które widział niemal wszędzie
kampanii. Każdy z nich mógł być właściwie jego ojcem. Służyli Kartaginie
i przeszli z nim cały szlak bojowy przez Alpy aż po serce terytorium wroga,
w otwarty bunt.
wrogach w bitwie nad Trebią. Śnieg i zamarznięte błoto skrzypiało pod ich
miasta. W tych ciemnościach Hanno nie mógł być pewien, czy dobrze
mury i nastawił uszu. Byli jeszcze poza zasięgiem katapult, kryjąc się
pewność. Mimo to, gdy zbliżali się do zaciemnionej willi, czuł nerwowe
Cokolwiek by mówić, cieszył się z tego, że jego ludzie nie znali rzymskich
zabobonów.
naigrywał się jakiś demon w jego głowie – to niczego się nie dowiesz,
Zresztą teraz nie mogli się już wycofać, bo za chwilę znajdą się już
spożywczych.
pozycje.
ludzi. Trzy inne grupy trzymały się na razie blisko niego, przemieszczając
przed nim. Hanno rzucił przez ramię wściekłe spojrzenie, ale nie zatrzymał
się, aby zrugać nieudacznika. Jeśli mają szczęście, ten niezbyt głośny
dźwięk nie był wystarczający, aby obudzić kogoś, kto być może znajdował
się w środku. Przyjrzał się ścianie, szukając głównego wejścia. Natknęli się
Czy ktoś jest w środku, czy brama została zamknięta od zewnątrz przez
musiał zastanowić się, co dalej. Jeśli spróbuje sforsować drzwi siłą, obudzi
tych, którzy mogą znajdować się w środku. Niemniej nie mógł tak po
prostu się poddać. Odejść? Ma zrezygnować, nie wiedząc nawet, czy dom
najbliższych żołnierzy.
– Bogu, idziesz ze mną. – Gdy najniższy z żołnierzy podszedł do niego,
Hanno zwrócił się do pozostałych. – A wy pomóżcie nam dostać się na
górę.
Hanno nie zamierzał nawet się nad tym zastanawiać. Czuł już w żyłach
krążącą adrenalinę.
zamachnął się wolną nogą. Szybko wciągnął się na dach. Dolna krawędź
kilka uderzeń serca absolutnie nic się nie działo. A potem usłyszał ruch na
Czekał. Czuł, jak rośnie mu tętno. Mężczyzna na dole cofnął się i teraz
mógł się długo zastanawiać. Jeśli teraz zrezygnuje, będzie musiał pogodzić
się z myślą, że miał w zasięgu ręki ludzi, którzy mogli wiedzieć coś, co
Uważając, żeby znów nie narobić hałasu krawędzią kirysu lub okuciem
aby zejść bezpiecznie, musi przedostać się na skraj dachu i usiąść. Wtedy
metalowe elementy zbroi znów zetkną się z dachówkami, ostrzegając tego,
kto znajduje się na dole. A zatem mógł zrobić tylko jedno. Wstać, rozpędzić
skakał z wysoka. Mur po drugiej stronie musiał mieć taką samą wysokość.
Zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak, gdy obaj uderzyli z impetem
gwiazdy. Jakimś sposobem udało mu się jednak wydostać poza zasięg rąk
– Bogu! Bywaj!
Jesteśmy atakowani!
Hanno rzucił okiem na bramę. Jego serce zamarło. Drzwi nie były
z wiszącym przy nim pękiem kluczy. Zaklął pod nosem i od razu sięgnął po
miecz. Jego jedyną szansą było uśmiercenie legionisty. Musiał uporać się
wyciągnąwszy gladius.
– Brudny gugga!
To nie był pierwszy raz, gdy ktoś nazwał Hanno małym szczurem, ale ta
obelga otworzyła jakąś nie do końca zabliźnioną ranę w jego sercu. Mógł
dostępu do drzwi.
– Na niego Bogu!
krew ściekającą na brodę. Hanno ruszył za nim jak żmija polująca na mysz.
Musiał działać szybko. Z całą siłą, na jaką go było stać, wraził ostrze
miecza w jego szyję, tam, gdzie kończyła się kolczuga. Sztych wszedł
Musiał zamknąć oczy, aby osłonić je przed kroplami krwi, która wystrzeliła
krzyku. Musiał się uspokoić, żeby wreszcie umieścić klucz w zamku. Ten
jakby pasował lepiej niż poprzedni. Poczuł rodzącą się nadzieję. W lewo?
Nic z tego. Niespeszony zaczął przekręcać go w prawo, gdy usłyszał
stanie jest jego towarzysz. Ujrzał dwóch triarii, którzy pędzili prosto na
się z okrzykami triarii. Chciał wołać: „Idę!”, ale z jego ust nie wydobył się
żaden dźwięk. Siły go opuściły. Nie mógł nic poradzić na to, że ugięły się
Zapadł w ciemność.
Próbował się podnieść, ale jego ręce i nogi go nie słuchały. Zamrugał, aby
lepiej widzieć, próbując zignorować przeraźliwy ból głowy. Stali nad nim
w pobliżu walce. Podupadł na duchu. Ani śladu Mutta i jego ludzi. Czy
Victumulae.
Hanno jęknął. Spojrzał w lewo. Bogu leżał parę kroków dalej. Jego
Rzymianin trafił w sedno, ale Hanno starał się nie pokazać po sobie, że
rozumie, co się do niego mówi. Nie mają przecież pojęcia, że znam łacinę.
– Zwiali, gdy tylko zaczęliśmy głośno krzyczeć – odezwał się drugi. –
Nie mogliśmy uwierzyć we własne szczęście. Zapewne pomyśleli, że
z miasta zaraz nadejdą posiłki. Durnie. – Hanno poczuł ogarniające go
Hanno zrobiło się niedobrze na samą myśl o tym, co się stało. Zamknął
przekręcić się tak, aby uniknąć kolejnego kopniaka, ale wtedy noga
legionisty wylądowała na jego plecach. Zebrał się w sobie i napiął mięśnie,
– Podnieście go.
z kamiennymi ścianami bez okien. Trzy małe lampki oliwne dawały akurat
tyle światła, aby można było dostrzec lśnienie wilgoci na murze i stół, na
przez hak u sufitu. Gdy sznur naprężył się, a stawy w ramionach musiały
Rozpaczliwie wyprostował palce stóp. Podłoga była tak blisko! Dotykał jej
swojego oprawcę.
pojawiły się świeże plamy krwi sączącej się z rany brzucha. Obaj nie wyjdą
już z tej piwnicy. Bogu o tym wiedział. On też. Nie było sensu udawać.
się Hanno.
– Bogu? Nie.
Twoja łacina jest jednak tak dobra, że nie słychać w niej greckiego akcentu.
i Aurelią.
zachwiał się na czubkach palców. Cofnął się i – chcąc nie chcąc – stracił
najgorszego bólu.
chwili Hanno znów poczuł palący ból w stawach ramion, które z trudem
unosiły jego ciało. Zbierało mu się na wymioty. W ustach pojawił się
– Bardzo wątpię, czy twój pan dał ci manumissio, żebyś mógł spieprzyć
niewolnikiem, czy to ci się podoba, czy nie. Nie zamierzam na ten temat
więcej dyskutować, a jeśli masz chociaż trochę oleju w głowie, też nie
– Gajusz Fabrycjusz.
– Jego żona nosi imię Atia. Mają dwoje dzieci, Kwintusa i Aurelię. Ich
– Kontynuuj…
swojego przyjaciela.
– W porządku. Wystarczy. Może i faktycznie byłeś niewolnikiem
z Kapui – powiedział oficer, spoglądając na niego wzrokiem, w którym
widać było wyrachowanie. – To znaczy, że uciekłeś, gdy dowiedziałeś się,
z podkulonym ogonem.
Pozwolił mi odejść.
podejrzliwości.
co zamierza Kwintus.
– Co za mała żmija. Nie chciałbym mieć takiego syna. – Oficer pokręcił
głową. – Ale to jeszcze nie koniec. Ani tam, ani tutaj… Teraz chciałbym
wiedzieć, dlaczego ty i twoi ludzie kręciliście się nocą wokół tej willi.
– Miałem nadzieję znaleźć kogoś, kto wie coś na temat liczby obrońców
miasta.
– I udało ci się! Natknąłeś się na mnie! Tylko że ode mnie niczego się
nie dowiesz. – Oficer zarechotał nieprzyjemnie.
Co za kutas…
na Victumulae. To prawda?
– Tak.
Nastąpiła chwila ciszy.
dla oficera za dużo. Cios, który otrzymał, był jak do tej pory najmocniejszy.
Hanno poczuł tak intensywny ból, że przed oczami zrobiło mu się ciemno.
skorupka.
tortur rozłożone na stole. Poczuł, jak w jego brzuchu kształtuje się paląca
kula lęku. Ile zniesie, zanim zacznie błagać o litość? Zanim zacznie szczać
pod siebie, nie wytrzymując bólu. Czy oficer zgodzi się szybko zakończyć
przejdziemy do ciebie.
Hanno przez chwilę czuł ulgę, ale od razu pojawiło się dręczące
poczucie winy, że Bogu ucierpi pierwszy. Może jednak tego właśnie chciał
jego włócznik.
– Przyprowadźcie mi tego kartagińskiego śmierdziela! Muszę rozumieć,
co mówi ten ranny skurwysyn, a nie mogę liczyć, że jego towarzysz
sznur na nadgarstkach, ale udało mu się tylko zedrzeć sobie skórę do krwi.
Oczy Bogu zrobiły się wielkie jak spodki, gdy patrzył, jak jego oprawca
zbliża się do niego powoli, jakby od niechcenia. Hanno nie mógł nie
Ssszszyyyy…
Oficer odwrócił się szybko i wyciągnął tlącą się ciągle końcówkę żelaza
oka Kartagińczyka.
– Ty też chcesz?
Hanno nie potrafił wydusić słowa. Nadal był świadomy jęków Bogu,
mięśnie nóg już protestują przeciwko temu wysiłkowi, czuł zbliżające się
skurcze w palcach. Za kilka uderzeń serca gałka oczna nadzieje się na
łacinie?
natychmiast zgasł.
– Dobrze. Chcę, żebyś tłumaczył każde słowo tego tu śmiecia. –
Wskazał Bogu prętem, po czym wymienił go na nowe narzędzie tortur, już
rozgrzane w żarniku do czerwoności. – Ilu ludzi ma ze sobą Hannibal?
– Co powiedział?
kolejny ogłuszający ryk bólu. Bogu odsunął nogę, ale był zbyt słaby, aby
ramionami.
– Mówiłem przecież… – Pomyślał, że Rzymianin złapał przynętę, ale
uśmiechem na ustach.
– Widzisz to? F jak fugitivus. Nie przeżyjesz naszej małej sesji pytań
sam los. Zaczął kręcić nadgarstkami, aby uwolnić się z więzów, ale nie
i przedramionach.
Oficer zastanawiał się przez chwilę, czy powinien w ogóle zniżyć się do
odpowiadania niewolnikowi.
odległość.
pomyślał Hanno, patrząc na niewolnika. Tak samo jak moje. Niech bogowie
jak najszybciej poprowadzą naszą armię pod bramy miasta. Niech ten
cało z masakry nad Trebią. Później pojawił się również Publiusz Korneliusz
Scypion, drugi konsul, który został ranny jeszcze podczas potyczki nad
które teraz znajdowało się pod kontrolą armii wroga. Jako że w głowie
innym udzielił się jego spokój. Nie bez znaczenia było również to, że nie
ręką. Nalegał, aby patrole rozsyłano dwa razy dzienne. Jeśli żołnierze nie
armii konsularnej, więc tylko zaciskał zęby i, nie skarżąc się, robił to, co
jego kilku towarzyszy przeżył bitwę nad Trebią, że udadzą się na wyprawę
i obdartusów nazbierało się w mieście dwa razy więcej niż wtedy, gdy po
pokoi rozkoszy, żądały za swoje usługi stawek dwa razy wyższych niż
ocalonej z pogromu armii konsularnej Longusa. Jeśli nie mogą się zabawić,
Kwintus nie krył podziwu dla tych twardych legionistów. Wcześniej też
patrzył na nich z góry. Ale po bitwie nad Trebią to się zmieniło. Nie widział
już w nich pełzających po ziemi głupich tyk, jak zwykle nazywali ich
do domu?
wiedział.
Gdy okazało się, że Calatinusz przeżył bitwę, ich relacje weszły na inny
nas bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jakiej byś zbrodni nie popełnił
w oczach ojca, w tej chwili staje się ona całkowicie nieistotna. – Calatinusz
– Może i masz rację… – Kwintus chciałby czuć się tak pewnie, jak jego
czarne myśli.
choć Kwintus wolałby, żeby nie trzeba było sprawdzać, czy wytrzymają
wstęgę Padu. Na drodze do Genui jacyś chłopcy pędzili stadko owiec i kóz,
– Widzisz coś?
kłęby brunatnych chmur, które przesuwały się leniwie nad ich głowami.
Zimny wiatr od Alp pchał je na południe i nie wyglądało na to, aby pogoda
obozie.
– Postradałeś rozum?
pewien, czy w ogóle możemy teraz mówić, że coś jest bezpieczne, ale nikt
jelenia?
– Jeśli Diana będzie łaskawa. Kto wie? Może nawet znajdziemy tropy
dzika?
– Teraz wreszcie mówisz jak człowiek. – Calatinusz już był w połowie
drabiny, po której wcześniej wspięli się na palisadę. – Może uda się nam
świeżych tropów dzikiej zwierzyny okazało się o wiele trudniejsze, niż się
między innymi z dębów i buków, dawał im jako taką osłonę przed wiatrem,
wprawdzie parę jeleni, ale wyjątkowo ostrożne zwierzęta od razu rzuciły się
– Równie dobrze możemy zawrócić już teraz. Diana nie jest chyba
Ścieżka w lesie była tak wąska, że musieli jechać gęsiego. Tym razem
już tego typu rojenia setki razy, więc wpadały mu jednym uchem, a drugim
wypadały. Jego koń zdawał się świetnie znać drogę, dzięki czemu jeździec
mógł oddać się rozmyślaniom. Zastanawiał się teraz nad listem napisanym
wie, że on i jej ojciec żyją i mają się dobrze. Że kiedyś wrócą do Kampanii.
Kapui. On i ojciec razem z Atią i Aurelią, pół siedząc, pół leżąc, na sofach
ale Hanno przy tym nie będzie. Kartagińczyk spłacił swój dług, ale teraz
stał się jego wrogiem. Kwintus nie miał żadnych wątpliwości, że Hanno
zabiłby go, gdyby tylko miał teraz taką okazję. Zmówił szybką modlitwę,
żeby ten dzień nigdy nie nadszedł. Wystarczyło poprosić, żeby nie dane mu
nawet samego siebie. Przed nimi jeszcze wiele mil. Stopy zmarzły mu tak,
cieple mógłby się trochę ogrzać, zanim wyruszy na patrol, wydawał się
charakterystyczny gwizd.
mu na czoło. W pobliżu znajdowali się jacyś ludzie! Diana nie opuściła ich
zaciekawiony.
kłódkę!
dźwięku nie dawało się wyczuć żadnej pilności. Brzmiało to raczej tak,
bitwy nad Trebią niewielu ludzi skłonnych było zapuszczać się tak daleko
czerwonej mgły. Miał dobry powód, aby mścić się na każdym Galu, który
Może przeciwników jest zbyt wielu, aby z nimi walczyć? A może wręcz
I wtedy ogarnął go jakiś dziwny spokój. Czy zostanie już w tym lesie?
z Calatinuszem.
– Mogą tu poczekać. Jeśli szybko nie wrócimy, będą mogli sami udać
się do obozu.
samopoczucia.
– Bogowie jedynie wiedzą, ilu ich tam jest. Nie będziemy długo na was
nas.
kompanów.
nim.
dopiero gdy znaleźli się w miejscu, gdzie kończył się stok, Kwintus mógł
Wszystko wyglądało tak, jak wcześniej. Wąski pas trawy po tej stronie
wcale nie było łatwe. W powietrzu unosiła się mgiełka wodna, bystry nurt
go na piechotę.
wymyśliliśmy?
zastanawiał się, czy nie powinni zejść jeszcze niżej, ale nie mogli się już
Calatinusz. – A ty?
Kwintus westchnął. Nad jego ustami uniósł się obłok ciepłej pary.
– Czterysta sześćdziesiąt.
tysiąca?
których słyszeli, musieli oddalić się w innym kierunku. Nie było się więc
Kwintusa.
się nikt więcej, ale to wcale nie znaczyło, że wśród drzew na drugim brzegu
strumienia nie było nikogo więcej. Pierwszy wojownik już wspinał się po
ich butów.
– Zgadzam się – mruknął Calatinusz. – Chcę odbić sobie to, się stało
nad Trebią.
się do drogi. Zawrócili jednak konie, gdy usłyszeli niski, zgłuszony okrzyk
przyjaciół.
– Bogowie! Ilu ich jest? – zapytał któryś z jeźdźców.
koniu.
– Wtedy możemy się zgubić. Co się stanie, jeśli nie znajdziemy innej
drogi przez strumień? Będziemy na terenie, o którym nic nie wiemy. A jeśli
kozojebców.
– Nawet jeśli jest ich więcej, na pewno się nas nie spodziewają –
tak, że się nie pozbierają. A potem znikniemy, zanim ci, którzy przeżyją,
rękę, zanim Villius zdążył jeszcze coś dodać. Calatinusz od razu poparł
przyjaciela.
Nie zważając na kwaśną minę Villiusa, dwóch kolejnych jeźdźców
wzruszając przy tym ramionami. Szybko poparł ich szósty. Po chwili trzej
pozostali zrobili to samo. Kwintus zacisnął pięść, ciesząc się z tego małego
zwycięstwa.
włócznię z trupa. Niech każdy liczy tylko na siebie. Przeprawiamy się przez
z nich nie miał tarczy. Kwintus czuł się bez niej nagi. Galowie byli
spanikują i wysyłane przez nich pociski nie znajdą celu. Odsunął od siebie
myśl o niepowodzeniu. Skup się! Pokonali już pół drogi dzielącej ich od
i lżył Galów.
włócznię i modlił się, aby przynajmniej jeden wojownik galijski znalazł się
skrzyżować miecz z wrogiem, ale po raz pierwszy nie czuł strachu, tylko
raz błysnęła woda. Jego serce podskoczyło z radości. Jeden, dwa, trzy,
Nisko wiszące gałęzie świstały tuż nad jego głową, gdy koń
się w ciele konia, a nie jego. Grot wszedł w okolicach łopatki, tuż przed
Podejrzewał, że złamał kilka żeber, ale toczył się przez chwilę, jakimś
przedostać się na drugą stronę strumienia – stoczył się po zboczu. Nie miał
jednak czasu, aby zastanawiać się długo nad utratą wierzchowca. Gal był
i zmuszając go do odskoczenia.
Kwintus nie przestawał atakować i Gal musiał cofać się jeszcze o kilka
strzały przeszył powietrze dokładnie tam, gdzie stał jeszcze przed chwilą.
plecy. Trzydzieści kroków dalej wśród drzew stał wojownik z łukiem. Już
Kwintus odetchnął z ulgą, ale jego radość nie trwała długo. Dostrzegłszy
łucznika, Villius zmienił zdanie. Nie obejrzał się nawet za plecy. Ruszył
co właśnie zaszło.
wbiła się z impetem w korę drzewa kilka kroków dalej, zrobiła w niej
mam wyjść z tego starcia cało, muszę pozbyć się jednego z nich. I to szybko.
jeszcze raz. Wojownik uskoczył, ale jego unik łatwo dał się przewidzieć.
Otworzył usta, ale wydostało się z nich tylko głuche stęknięcie, po którym
ale Kwintus nie pozwolił mu zwalić się na ziemię. Osłaniając się zwłokami
zygzakować i skierował się w lewo. Syk. Strzała wbiła się w ziemię tuż pod
jego stopami. Westchnął z ulgą i strachem, ale nie odważył się odwrócić.
Musiał znajdować się już jakieś sto kroków od linii drzew. Z każdą chwilą
Ten pies miał łuk, ale nawet nie spojrzał za siebie. Kwintus uświadomił
pozostałych towarzyszach nie było ani śladu. Kwintus odwrócił się i ruszył
tym razem w lewo, zmierzając ukośnie w stronę wody. Dwadzieścia
kroków, a potem skok w prawo. Pięć kroków i zwrot. Tym razem wydawało
cięciwie.
jedynie biec dalej i zmieniać kierunki, licząc na to, że Gal nie będzie
w stanie odgadnąć jego kolejnego uniku. Jeśli tyle razy mu się udawało,
lewe ramię. Pół oddechu i ból, jakiego nigdy wcześniej nie czuł. Spojrzał
bękarta wbije mi się prosto w plecy. Na szczęście brzeg był już bardzo
ciało zetknęło się z koszmarnie zimną wodą. Nie mógł myśleć o pływaniu
pozycji w cieniu drzew, aby oddać kolejny strzał. Z drugiej strony i tak
chwilę odpoczynku. Zatrzymał się. W ustach czuł kwaśny smak. Gal będzie
strzelał tak długo, jak się da. Wystarczyło spojrzenie za plecy, aby
strzałę na jak największą odległość. Kwintus nie chciał utopić się w tym
strumieniu, zadławiony własną krwią, więc zebrał się w sobie i zanurzył się
tak, że woda znalazła się tuż pod jego brodą. Przesuwał się teraz powoli, na
poradzi.
– Wszystko w porządku…
Calatinusz.
– Nie wiem. Nie miałem czasu, żeby się przyjrzeć – odparł Kwintus,
tym zająć.
Kwintus.
– Przepraszam.
– Co widzisz?
głęboka bruzda. – Teraz nie krwawi, a ja nie mam jak przeciąć promienia.
Jeśli będę próbował złamać strzałę, rana pewnie znów się otworzy. Nie
– Ale tylko bogowie wiedzą, ilu ich tam jeszcze może być.
mówi, ma sens.
– Masz rację…
drzewa. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, jak zareaguje jego ojciec.
później.
– Stać!
podchodząc do grupy jeźdźców. Zbliżał się z prawej strony, zatem nie mógł
doskoczył do syna.
– Nic mi nie jest… – Kwintus próbował pokazać lewą rękę, ale nie
przez chwilę, ale pogoda pogarszała się, dlatego nie mogliśmy tam zostać.
Wyryliśmy słowo „obóz” na pniu drzewa, zanim odjechaliśmy. Mam
trzymał, ale był zbyt zmęczony, aby odpowiedzieć. Skinął tylko głową.
– Ojcze, ja…
– Nic nie mów. Oszczędzaj siły. – Głos ojca wydał mu się zaskakująco
delikatny.
urelio!
–A
Zignorowała nawoływania matki, które stłumione
konno? Obu tych rzeczy kobiety nie mogły robić, ale to nie powstrzymało
W końcu musiał się poddać. Jak bardzo się z tego cieszyła! A teraz mogła
świat się zmienił. Był inny. Jakoś trudniej było w nim żyć. Wydawał się
mroczniejszy.
rodzeństwa. Wtedy nie potrafiła jeszcze przyznać się sama przed sobą, że
Hanno znaczył dla niej coś więcej… Teraz jednak jest jednym z wrogów
i już nigdy go nie zobaczę. Ta myśl bolała bardziej, niż się spodziewała.
czarne myśli.
niemową. Przez jakiś czas mogło się wydawać, że wszyscy dali się nabrać.
To nie miałoby żadnego znaczenia, gdyby w pobliżu nie znalazł się akurat
umierającego Suniatona.
poirytowana.
naprawdę nawet się z tego cieszyła. Po śmierci Suniego jej relacje z Atią
tłumaczyła jej wytrwale Atia. – Rana na nodze sprawiła, że ja też dałam się
śmierć.
wywróciły jej świat do góry nogami. Setki Rzymian zginęło podczas starcia
kawalerii rzymskiej z jazdą Hannibala nad rzeką Ticinus. Od tej pory nie
z trzech bliskich jej ludzi pożegnał się z życiem. Bo dlaczego oni mieliby
tym razem wizyta Gajusza nie jest żadnym złym omenem. W jej sercu
raciczki i kopyta większych zwierząt oraz łapy psów, kotów czy drobiu.
podziewałaś, kochanie?
Aurelia była już pewna, że Gajusz tym razem nie może być zwiastunem
uśmiechu.
wyjaśnienia, ale nie naciskała, aby poznać prawdziwe powody jej długiej
nieobecności.
głowę.
– Nie. Flakkus też nie napisał ani słowa. Spędziłam już wystarczająco
szczegóły kolacji.
wejściowych do willi.
świeżym powietrzem.
do lasu.
– Ruszajmy więc…
ale tym razem podsunął jej misę najlepszych oliwek i mruknął, że dobrze
widzieć ją w radosnym nastroju. Gdy w kuchni pojawiła się Atia,
nie zauważa.
łatwiejsze usunięcie.
– Nie! Klnę się na mój honor. Było przy tym tyle pracy, że ze
po przyjacielsku.
wydarzyło w lecie.
powiesz słowo.
w sprawie spłaty długów. Martialis nie był bogaty, ale jego zaletę stanowiła
Atia miała nadzieję, że nigdy nie znajdzie się w tak trudnej sytuacji, ale
jeśli Fabrycjusz nie wróci, będzie musiała się liczyć z taką ewentualnością,
czy jej się to podoba, czy nie. Postanowiła złożyć ofiarę Merkuremu, bogu
nikt się nie odzywał. Gajusz rzucił się na jedzenie, jakby od tygodnia nie
czasu, gdy udało się jej skraść trochę wina, stwierdziła, że jej również
przyjaźnił się z Kwintusem, do tej pory jakoś nie myślała o nim w taki
uwadze nie uszły jego silne, szerokie ramiona, muskularne ciało i otwarta,
miła dla oka twarz. Czasami łapał ją na tych spojrzeniach i się uśmiechał.
porządek.
– Przepraszam…
– Nie, to nie tak! Cieszę się, że mogłam usłyszeć, co się dzieje w Kapui.
Myślę jednak, że nadszedł czas, abyśmy udali się do łóżek. To był długi
– Ależ matko…
bezwzględne posłuszeństwo!
Gajusz wzdrygnął się, słysząc podniesiony głos Atii. Już się odwracał,
aby powiedzieć coś na obronę Aurelii, ale uznał, że lepiej się nie mieszać.
– Nie życzę sobie również więcej takich cielęcych oczu. Gajusz jest
Minucjusz Flakkus by sobie tego nie życzył. A sojuszu z jego rodziną nie
klaśnięciem.
– Zapominasz się! – syknęła Atia. – To, co zrobił twój ojciec czy ja, nie
Plask!
słabość.
więcej niż dziesięć kroków, ale stać ją było jedynie na bierny opór, więc
Flakkusa spotkałam raz, a Gajusza znam od wielu, wielu lat. Gajusz jest
młody, Flakkus stary. Miły, nie arogancki. To nie zbrodnia darzyć kogoś
uczuciem. Nieoczekiwanie dla niej samej pojawił się w jej głowie obraz
wyrzucić go z umysłu. Nigdy się nawet nie całowali. Odszedł. Miał zamiar
jej polecenie.
komnaty. W głowie już układała swój plan. Niedługo cały dom zaśnie. Jeśli
dowiedziała! Ale się nie dowie. Będę zachowywać się ciszej niż myszka –
Matka zatrzymała się przy komnacie Aurelii. Potem drzwi otworzyły się
Wyglądało na to, że udało jej się oszukać matkę. Atia delikatnie zamknęła
drzwi i poszła do siebie. Ostatnimi wyraźniejszymi odgłosami było
Później słyszała już tylko bicie swojego serca, które szamotało się
się ze sprzeciwu, wyczerpała się. Przemknęła jej przez głowę myśl, czy
Widziała raz, jak Atia karze niewolnika, gdy w domu nie było akurat ani
ojca, ani Agesandrosa. Niewolnik przez cały czas wył jak szalony. Nie bądź
lampy oliwnej wiązało się ze zbyt wielkim ryzykiem. Poza tym świetnie
znała swój pokój. Narzuciła koc na ramiona, aby się ochronić przed
do sypialni Gajusza.
Niemniej noc była bardzo zimna, dlatego opatuliła się mocniej kocem. Jej
oddech powodował chmury pary przed jej twarzą, więc musiała przez
chwilę trzymać się cienia, żeby zorientować się, czy na dziedzińcu na
pewno nikogo nie ma. Jedyną żywą istotą okazał się kot, poszukujący
w objęciach. Błagam.
Gdy znalazła się pod drzwiami izby Atii, usłyszała kaszel. Ten dźwięk
sprawił, że musiała odwołać się do ostatnich rezerw woli, aby się nie
odwrócić i nie uciec. Zamarła. Wydawało się jej, że czas stanął w miejscu.
pojawiła. Najadła się już tyle strachu, że nie mogła odejść teraz bez żadnej
z Gajuszem. Ten krystalicznie czysty obraz nie opuszczał jej, gdy unosiła
przy której chłosta będzie jak łaskotanie trawką. Zrobiło jej się słabo i już
– Nie bój się. Nic złego się nie stało. Chciałam z tobą porozmawiać.
tylko zarys jego twarzy i sylwetki. – Jeśli twoja matka się dowie, zabije nas
oboje.
tylko na złość matce, ale i po to, aby zobaczyć Gajusza. Jeśli wyjawię
i straszne myśli. Ponieważ jej relacje z matką pogorszyły się, nie miała
Wystarczył jeden ciepły dotyk pełen ludzkich emocji, aby pękła tama żalu
i smutku.
– Och, Gajuszu! Co zrobię, jeśli obydwaj nie żyją? – wyszeptała,
szlochając.
już nic nie mówił, tylko odwzajemniał uścisk. Po chwili znów z jej oczu
pociekły łzy, nad którymi nie panowała. W niemal kompletnej ciszy długo
było słychać jej płacz. Płakała za Kwintusem, ojcem, Sunim, ale przede
wszystkim opłakiwała swoją trudną sytuację. Nigdy wcześniej nie czuła się
i tym, że nie zadaje pytań. Była bezpieczna. Nikt jej nie mógł skrzywdzić.
Gajusza. Było jej tak ciepło. Jego oddech przyjemnie ogrzewał skórę na
karku. Czuła, że jego serce bije tuż obok jej ucha. Pachniał jak mężczyzna.
Był taki silny. Nagle przypomniała sobie, dlaczego w ogóle się tu znalazła.
Przez chwilę wydało się jej, że Gajusz dostrzegł zmianę, jaka zaszła w jej
umyśle.
sens.
– Tak się właśnie czuję.
o Kwintusa. Są spore szanse, że oni żyją. Flakkus też. Nie trać nadziei.
Nie wszystko.
– Dziękuję.
– Byłoby cudownie.
Objął ją jeszcze raz, tym razem zamykając w uścisku, jakby chciał jej
Do Aurelii nie docierały jego słowa. Jego twarz była tak blisko.
pocałować. Wydawało się jej, że Gajusz też przysunął się jakby odrobinę
bliżej. A może to tylko wyobraźnia płatała jej figle? Była jak odurzona.
– Aurelio?
– Tak?
siostrą Kwintusa.
czasu ze sobą.
dotyczące Kwintusa i ojca, ale nie miały w sobie dawnej dozy cierpienia
Gajusz.
humorze. Śniła o Gajuszu. Sen był tak realistyczny, że płoniła się na samo
Przy śniadaniu starała się nie podpaść Atii, udając, że jest skruszona. Na
szczęście matka chyba niczego nie podejrzewała. Poczuła ulgę. Ich sekret
Gajusza.
którym leżało pół małego bochenka chleba, kilka oliwek i gruby plaster
– Gajusz nie może zostać tu dla twojego kaprysu. Służy w jeździe socii.
Ma swoje obowiązki.
– Niczego innego nie pragnę bardziej jak tego, żeby zostać dłużej, ale
nic.
śniadania…
– O co chodzi?
– Nie wiem, pani. Nie powiedział. Chce się widzieć z panią domu.
o ojcu?
– Módlmy się do bogów, żeby chodziło o to pierwsze – odrzekła matka,
uśmiech i powitała gościa pewnym głosem. Aurelia nie wiedziała, jak jej
matka może zachować tak wielki spokój. Sama zaciskała pięści, aby
– Witaj…
legionów Longusa.
podbródka.
poruszonego.
– On żyje?
– Dzięki bogom! – zawołała Aurelia, unosząc ręce do ust. Jej matka jak
zwykle zachowała się bardziej dystyngowanie, chociaż jej twarz stała się
Gajusz zaś nie maskował się wcale i śmiał się jak głupi.
rękę. – Fabrycjusz kazał mi pilnować listu jak oka w głowie. Przez całą
– Twój ojciec żyje i nie odniósł żadnej rany. – W głosie Atii pojawiło
– Co jeszcze pisze?
przygotował nie jedną, ale dwie zasadzki. Tylko garstka jeźdźców dotarła
do brodu, aby przekroczyć rzekę. Wśród nich znaleźli się twój ojciec,
był Hanno!
– Przykro mi…
Jej niedoszły małżonek zginął? Aurelia nie czuła ani smutku, ani ulgi.
dwa razy uratował go przed śmiercią. Dwa życia za dwa długi. Kwintusowi
narzeczonego.
pocieszenie.
nie sprzyjała. Aby zająć pozycje, nasze oddziały musiały pokonać kilka
towarzysze.
towarzyszami.
Lucyliusz skłonił się lekko. – Zostaniesz jakiś czas, aby odpocząć i coś
zjeść?
– Dziękuję, pani. Nie pogardzę ciepłym posiłkiem, ale ruszę dalej bez
zwłoki. Muszę wrócić do Rzymu. Senat będzie miał rozkazy dla Longusa
rozwiało.
kandydata na męża.
– Naprawdę? Dla moich rodziców liczy się tylko, żeby to był człowiek
bogaty i ważny – odparła Aurelia. W myślach dodała to, czego nie ośmieliła
anno nie mógł nie czuć podziwu dla Bogu. Włócznik był
pytania tylko wtedy, kiedy już nie mógł wytrzymać zadawanego mu bólu.
stronę. Jeśli dotrwa do ranka, to będzie cud – pomyślał gorzko Hanno. Jeśli
świt jeszcze dla nas nadejdzie. W tej komórce bez okien pora dnia
Zanim jednak Bogu umrze, jego też czeka taki sam los. Żelazne pręty
oficer wyszedł, ale obiecał szybko wrócić. Nic już nie mogło uratować
czuł już rąk nad nadgarstkami. Nie żeby to miało jakieś znaczenie. Wkrótce
i tak pożegna się z tym światem, ale kilka ostatnich godzin w jego życiu
będzie drogą przez mękę. Przemknęło mu przez głowę, że nie wykaże się
takim samozaparciem, aby znosić ból tak długo, jak Bogu. Dlaczego nie
nich.
Bogu. – Taki widok zniechęca do kolacji. Założę się jednak, że chce ci się
pić, co?
Usta Hanno były suche jak koryto rzeki latem, ale nie odezwał się ani
słowem.
Oficer chwycił stojący na stole czerwony gliniany dzbanek i przyłożył
go do ust Hanno.
– Pij.
pokonało jego słabą wolę. Spróbował przełykać. Płyn był nieco stęchły,
ciepły, ale to raczej była zwykła woda. Chciwie otworzył usta, aby
wody dostała się do tchawicy. Odrzucił głowę, kaszląc. Ten ruch sprawił, że
– Masz dość?
– Jeszcze… – wycharczał.
Hanno obawiał się, że straci kontrolę nad swoim ciałem. Nie. Tylko nie ten,
z respektem.
Eszmunie – modlił się Hanno – użycz mi swojej siły, bo jestem słaby.
Z jego ust wyrwał się mimowolny jęk. Nie był w stanie powstrzymać się od
Hanno nie mógł się już odsunąć. Rozległo się ciche skwierczenie, a jego
mokre.
– Popatrzcie! Gugga się zlał! – zaskrzeczał oficer. Cofnął się nieco, aby
– Tak młody chmyz, jak ty nie może dowodzić falangą. Hannibal musi
w Kartaginie jest inaczej. Kim jest twój ojciec? A może chodzi o brata? –
twarzy.
– Jaki ma stopień?
– Nie.
matki, gdyby można było na tym trochę zarobić. – Oficer chodził teraz po
komnacie, myśląc głośno. – Hannibal chce naszego zboża, mam rację?
– Tak.
– A jeśli mu je damy?
Pyta, bo się boi. To dawało mu poczucie satysfakcji. Nie miał też pojęcia,
aby chronić się za wysokimi murami miasta. Czy wiedzieli, co ich czeka,
Hanno uznał, że oficer wie albo przynajmniej domyśla się, co się stanie,
gdy armia Hannibala wedrze się do miasta. Już to wystarczy, aby zapewnić
poczerwienieli z gniewu.
– Pozwól, panie, że teraz ja się nim zajmę – zwrócił się do oficera jeden
z żołnierzy.
Oficer przyglądał się uważnie Hanno, który nie spuścił oczu, mimo że
jego strach wszedł na nowe poziomy. Czas mijał, a oni wpatrywali się
w siebie w milczeniu.
Rechot żołnierzy drażnił uszy Hanno, który nie mógł oderwać wzroku
znacznikiem w dłoni.
Wycofywaliście się, ale powaliłem cię. Pozwoliłem jednak, byś uniósł cało
Mutta.
doznając olśnienia.
Zapadła cisza.
jedną kartę.
przystało.
spłynęła w dół szyi, w stronę piersi. Wdarła się do każdej komórki w jego
mózgu. Zawył. Zaklął. A potem jego pęcherz znów się opróżnił. Gdy ugięły
się pod nim nogi, całe ciało zwisło ciężko na ramionach. Jednak ból
słów. Chciał powiedzieć: „Nie jestem niewolnikiem”, ale z jego gardła nie
wyszło ani jedno słowo. Trzasnęły drzwi. Usłyszał inne głosy. Nie
gradem pocisków. Duże formacje Galów już kierowały się w stronę murów,
skończył, Bostar marzył, aby rzucić się do szturmu razem z Galami, którzy
warunki. Spał na ziemi jak wy. Walczył z tymi samymi wrogami. I przeleję
swoją krew. A jeśli przyjdzie pora, oddam też życie!”. Te słowa wywarły na
wroga. Jednak Hannibal wydał jasne rozkazy. Ani on, ani jego włócznicy
nie mieli uczestniczyć w pierwszej fazie szturmu. Podobnie jak nad Trebią,
palce na rękojeści miecza. Lepiej niech w mieście zostaną dla mnie jacyś
Rzymianie, których będę mógł zabić. Pragnienie przelania krwi nie zrodziło
śmiercią Hanno, który miał rzekomo utonąć w morzu. Żył z tym smutkiem
przez wiele miesięcy. Zastanawiał się, dlaczego bogowie nie zabrali Sapho,
jego drugiego brata, z którym nie potrafił już znaleźć porozumienia. Nagłe
zastępcy Hanno. Mutt prosił o karę dla siebie, ale – jak powiedział
niezależnie, czy został wprowadzony w błąd, czy nie. Dlaczego działał tak
– Tak.
w głowę, tam, gdzie spod wyściółki hełmu wysunęło się siwe pasmo
mężczyzna.
Malchus westchnął.
to zaakceptować. Starał się, jak mógł. Był już pewien, że Hanno chciał
A teraz Bostar traci jedyną okazję, aby dowiedzieć się, co się stało
Wiedział najlepiej.
– Tak, ojcze.
Bostar nie cieszył się wcale z takich rozkazów – a na pewno nie tak, jak
Śmierć!
Okrzyki zostały podchwycone przez falangę stojącą w niewielkiej
lekcję, jeśli mamy zrealizować naszą misję. Nie zwyciężymy ich, traktując
dla ciebie zadanie. Ale to nie znaczy, że nie potrzebuje też Sapho.
Podobne myśli nie pojawiły się w jego głowie po raz pierwszy, ale nigdy
nie pragnął tego tak mocno, jak dziś, nie mając przy tym poczucia winy.
relacje.
Ojciec nie ma pojęcia, jak wielka dzieli nas przepaść – pomyślał Bostar.
Ich gorzki konflikt trwał od czasu, gdy ponad półtora roku wcześniej
poprawiły się trochę w czasie, gdy świętowali zwycięstwo nad Trebią, ale
wszystko szybko wróciło do normy. Sapho bardzo się starał, aby stać się
wyciszyć głosu sumienia. Sapho był jego bratem. Jego jedynym żyjącym
musiał udawać przed ojcem. Kto wie? Może ich relacje naprawdę jakimś
głosem Malchus.
i pochylał się nad jego twarzą. Po chwili wydał mu się jakby znajomy.
szyi.
łyków, wtedy, gdy oficer pozwoli mu napić się trochę stęchłej wody
z dzbanka. Zmusił się, aby wziąć mały łyk. Jakoś zniósł ból szyi, bo
żołądka. Pił i pił, aż nie mógł już więcej przełknąć. Ten niewielki wysiłek
żołnierze. Był jednak zbyt zmęczony, aby naprawdę zaprzątać sobie tym
pytająco.
– Zgadza się. Ściągnęli mnie tu, abym tłumaczył to, co mówił twój
towarzysz, pamiętasz?
Hanno powoli przypominał sobie ostatnie wydarzenia.
– Jesteś niewolnikiem?
podejrzliwy.
– N-nie-ee rozumiem.
dzieje. Od razu jego wzrok padł na Bogu, który zwisał smętnie na sznurach
– Gdzie Rzymianie?
– Pera?
wydostaniemy się stąd szybko, moje wysiłki nie zdadzą się na wiele.
– Skąd go masz?
Uniósł gladius tak, aby przyjrzeć się ostrzu. Miecz wydawał się cięższy od
tego, którym się zwykle posługiwał. Bogowie! Jak dobrze czuć się znów
legionistą. Hanno miał już oddać miecz chłopakowi, gdy dojrzał w jego
Mimo że był słaby, miał większą szansę w walce jeden na jeden niż
Bomilcar, który prawdopodobnie jeszcze nigdy nie miał w ręku takiej broni.
wyszczerzył zęby.
na ramiona Hanno, starając się nie urazić rany. Podniósł kaptur, którym
właśnie kieruje się większość sił Hannibala. Taran już osłabił odrzwia,
się do środka.
Możemy schować się w stodole w sianie dla koni. Wyjdziemy, gdy nasi
zrobić. Prowadź.
blisko.
– Droga wolna.
mu posłuszeństwa. Ostry ból szyi nieco zelżał. Czy stało się to dzięki
zobaczył leżące ciało. Wokół martwego legionisty zebrała się kałuża krwi.
twarzy trupa. To ten zezowaty żołnierz. Miał nadzieję, że pojawi się szansa
zabicia Pery i innych legionistów. Nie spiesz się tak – upominała ta jego
plamę.
i zaczął nasłuchiwać. Po chwili usłyszał cichy jęk. Czy za drzwiami też leży
do końca korytarza, musiał poprosić go, aby się zatrzymali. Gladius ciążył
mu, jakby był zrobiony z ołowiu, ale ściskał go mocno, od tego bowiem
zadowolenia na twarzy.
zanim mój sztylet nie zdubluje jego uśmiechu na rozpłatanej ostrzem szyi.
– Nie. Największe szanse mamy wtedy, jeśli będę sam. Poczekaj tu, aż
cię zawołam.
Kto zginął? Hanno nie mógł mieć pewności, dlatego uniósł miecz
westchnął z ulgą.
– Udało ci się.
pojawiła się jakaś tęsknota. – Żałuję, że nie zrobiłem tego dawno temu.
– Lepiej ruszajmy.
straży. Pod jedną ścianą stały dwa puste teraz łóżka piętrowe. Masywne
jeszcze bezpieczni.
walczą na murach.
– Tylko jeden.
– Musimy go zabić.
Hanno wiedział, że to ich jedyna szansa, więc skinął tylko głową. Niech
nad ich głowami przybrało kolor ciemnej czerwieni i różu. Był wczesny
ranek i słońce dopiero wspinało się po niebie, ale te barwy niosły obietnicę
rozlewu krwi. Bomilcar prowadził ich do magazynu, gdzie obaj chwycili po
– Muszę. – Hanno usztywnił kolana, aby nogi się pod nim nie ugięły.
prosto do głównej bramy. Bomilcar nie zatrzymał się, gdy do niej dotarli.
Bomilcar.
– Na czyje polecenie?
z pragnienia.
się blisko. Nie podniósł wzroku, żeby spojrzeć na strażnika. Widział tylko
Przełknął ślinę.
– Hej!
– Ty tam! Niewolniku!
zaklął paskudnie, ale nie podążył za nimi. Gdy Bomilcar skręcił w prawo,
tunika jest cała mokra od osocza, które wypływało z rany. Gdy tylko
jeśli ktoś zobaczy ten cholerny miecz. – Przesunął gladius, który wyzierał
spod płaszcza.
niepewnie o ścianę. Musiał walczyć ze sobą, aby nie zwalić się po prostu na
ziemię.
nudności i bólem, który wypełniał całe jego jestestwo. Nie był do końca
– Co zrobiłeś z amforami?
z jedzeniem i kocami. Dokąd oni idą? Stąd nie ma ucieczki. Miasto musiało
powiekami pojawiały mu się teraz jasne błyski. Przez cały czas myślał
z łukiem i strzałami.
– Odpoczynek myśliwego?
– Słyszysz to?
Kartagińczyka.
szybciej na miejscu.
Zza murów dobiegły ich krzyki pełne przerażenia. Galowie przy bramie
oddziałom.
Victumulae. Być może nie zawiśnie nad nimi zbyt duże niebezpieczeństwo,
Mieli zabijać bez pardonu. Im więcej Rzymian zginie, tym lepiej. Jego
Nie wierzył, że uda mu się znaleźć kogoś, kto wiedział, co stało się
budynki garnizonu. Jeśli znajdą jego ciało, ojcu zapewni to spokój. Chociaż
Sapho był zawsze zazdrosny o Hanno, który był ulubionym synem
pogrzebową.
Sapho, został doceniony, a nie jego brat. Niestety, nigdzie go nie było,
wkroczy do miasta. W tym momencie zdał sobie sprawę, że jego ludzie nie
nie dotarli do samego muru. Nawet wtedy jednak nie pozwolił sobie na
niebezpieczny.
z porozrzucanych bali. Zaledwie kilka kroków dalej ich oczom ukazał się
wielu ciałach widać było ziejące rany szyi, klatki piersiowej lub kończyn.
wrogiem.
uliczki. Sapho nie miał pojęcia, że Hanno – żywy – znajduje się bardzo
bólu. Gdy otworzył oczy, ból szyi wrócił z nową siłą. To, co zobaczył,
na osełce.
się ukryć. Jeśli nie będzie się ruszał, nie znajdą go, mimo że jego kryjówka
Perę. Nie mógł tak postąpić, podobnie jak nie mógł pozwolić, aby
będzie najlepsza? Ten ciężar na jego nogach to musiał być gladius, ale jeśli
sięgnął po gladius.
zaskoczenia. Przez moment nic się nie działo, wreszcie Iberowie chwycili
Rozumiecie?
Teraz z kolei Hanno nie zrozumiał ani słowa. W kółko powtarzał imię
z dziwnym spokojem.
Libijczycy!
uśmiechać.
– Kartagina! Hannibal!
winem. Kiedy zauważyli, że Hanno jest ranny, zaczęli coś krzyczeć jeden
przez drugiego. Któryś wynalazł czysty pasek tkaniny i nalegał, aby owinąć
Hanno nie zamierzał się upierać. Usiadł obok Bomilcara, czując ciepło
Iber wrócił dość szybko, prowadząc ze sobą oficera, który lepiej mówił
a nie w stodole.
– Gdzie jestem?
ręka Bostara zamknęła się na jego dłoni, miał dość czasu, aby zorientować
dziennie.
wmuszano.
historii.
dopytywał Hanno.
gorączka spadła. Lekarz powiedział, że z rany już nie sączy się ropa
F jak fugitivus.
– Nie jesteś niewolnikiem! – krzyknęli gniewnie obaj bracia.
się przesunąć głowę. Lepiej mieć ten znak na szyi, co? – Uśmiechnął się
ponuro.
przekleństwo.
łajdak jak Pera znalazł sposób, aby wydostać się z miasta, nawet jeśli
Nasi ludzie nie wiedzą, który z poległych był tym torturującym cię
oficerem, ale teraz zamienił się już pewnie w martwe ścierwo na krzyżu,
w tym momencie zrozumiał, ile miał szczęścia, że Pera nie zgodził się, aby
zadać mu szybką śmierć. Gdyby nie to, nie leżałby teraz w tym łóżku
szpitalnym. Nie miało to wpływu na to, że życzył Perze śmierci
w męczarniach.
zdążają.
– Świetnie! – Hanno nie mógł się doczekać, aby znów stanąć do walki
się na niego wściekał. Nie wyżywał się na nim wprawdzie przez pierwszy
Kwintus oczywiście nie sądził, aby mogło dojść do czegoś takiego, ale
być jego ostatnie tego typu zajęcia w armii. Może już nigdy nie będzie miał
takiej możliwości? Żebra już go nie bolały. Jego lewe ramię nie odzyskało
pełnej sprawności, ale z każdym dniem wracały mu siły. Mimo poprawy nie
– Ojcze?
– Podnosiłem ciężary.
– Zapomniałem.
Plask! Fabrycjusz trzasnął go otwartą ręką w policzek. Kwintus
krzyknął zaskoczony.
Chcesz tego?
Czekał.
codziennych działań.
będzie musiał łazić za ojcem krok w krok, pełniąc przez resztę dnia funkcję
dał, aby wrócić do pełnej sprawności! Chyba czas złożyć kolejną ofiarę
piechoty legionów, ale jakoś do tej pory nie miał okazji do pobycia dłużej
grupy rzadko mieszały się w obozie armii. Kwintus pragnął zapomnieć o tej
opowieści tych mężnych ludzi, którym udało się przebić przez centrum
odpowie ojcu od razu, dzięki czemu będzie miał okazję zamienić kilka słów
z jego ludźmi.
Tylko najbogatsi z nich mogli pochwalić się koszulami kolczymi, takimi jak
się chorąży dźwigający drzewce ze znakami oddziału, ale napisy były tak
manipułu.
Przy dziesiątym zaczął się złościć. Ze sporadycznych rechotów
i wąskiej twarzy.
– Na to wygląda, panie.
– Nie, panie. – Nie wiedział dlaczego, ale nie chciał być wzięty za
zepsutego syna oficera jazdy. – Czy masz może, panie, pojęcie, gdzie
arystokratyczne pochodzenie.
dowódcy jazdy.
– Słyszałem o nim. – Coraks wziął pergamin, przełamał woskową
pieczęć i rozwinął dokument. Gdy czytał, jego usta poruszały się ledwo
drugiego.
o Fabrycjuszu.
w głosie.
wokół placu.
dziesięć razy.
Ojciec nigdy nie kazał nam ćwiczyć tak ciężko – pomyślał Kwintus
mieć świetnej kondycji. Zaczął znów się zastanawiać, jak by się czuł,
– Tak, panie.
Fabrycjusza.
– Tak, panie.
wszystkich jak męty na dnie amfory. Jednak jeśli ojciec uprze się i odeśle
potrzebuje w legionach ludzi takich jak ty. Po roku lub dwóch latach służby
jeśli zacznie trenować z welitami, jego rana nie dość, że nie pomoże mu
wiarygodne. Poza tym potrzebował nieco czasu, aby dobrze sobie wszystko
przemyśleć.
Coraks przyglądał mu się przez chwilę, ale jego optio zadał mu jakieś
jakiś inny sposób, aby nie opuszczać armii, jeśli ojciec naprawdę spełni
a każdy oficer jazdy wie, kim jest Kwintus. Ale to… To mogłoby się udać.
Jeśli będzie walczył dobrze, zostanie awansowany. Plan wydawał się dobry.
Kilka godzin później nie był już tak pewny swojego planu. Gdy
ich relacji.
proszę.
Zostanę.
W głębi duszy jednak nie był wcale pewien, jak długo wytrwa przy tej
decyzji.
Etruria, wiosna
do białości pręt zetknął się ze skórą, zagoiło się, ale z jakiegoś powodu
w powietrzu sfrustrowany.
– Odwalcie się!
skórę przed owadami i jak dokuczliwe były ich ugryzienia. Nie był pewien,
błoto stóp, bo brodzili przez bagna po łydki w mule, usiłując znaleźć jakąś
skutku.
wyprowadzić. Prawda?
Hanno przez chwilę zastanawiał się, czy towarzysz z niego kpi, ale
pokryta brudem twarz Mutta wydawała się tak spokojna i niewinna, jak
twarz dziecka.
Jego brat wyszczerzył zęby. Nie po raz pierwszy Hanno zastanawiał się,
czy nie wygłupił się z propozycją, z którą zgłosił się do Hannibala. Dzień
że wódz w niego wierzy, niemal się zmuszał, aby nie odwrócić wzroku.
straci tyle samo żołnierzy, ile podczas przeprawy przez alpejskie przełęcze.
Hanno zakazał powtarzania takich plotek i surowo karał każdego, kto się na
wysokie góry. Zimą! Znajdzie też sposób, aby wydostać ją z bagna, bez
względu na to, czy on, Hanno, będzie miał w tym swój udział, czy nie.
głuszy, bez Hannibala przy boku nie czuł się już tak pewny siebie.
znaleźli się w delcie rzeki, ich sytuacja pogarszała się z każdym dniem.
brzuchy w ciemnej brei grzęzawiska tak, że nie dawało się ich wyciągnąć.
Część zwierząt miała choć tyle szczęścia, że ludzie skracali ich męczarnie,
ale wiele, gdy tylko zdjęto z nich bagaże, po prostu porzucano. Sytuacja
armii stała się na tyle trudna, że wkrótce ten sam los czekał licznych
w żaden sposób poprawić morale swoich ludzi. A jest ono bardzo niskie,
sięga niemal dna. Nomen omen na dnie kończyli też ci nieszczęśnicy, którzy
skończyć.
jakimś czasie padali ze zmęczenia i już nie wstawali. Nikt nie próbował im
wytchnienia. Wszędzie było tyle wilgoci, że nie dawało się rozpalić ognisk.
jego zaufanie. Wszystko było lepsze niż brodzenie w bagnie ciągnącym się
Hanno nie zdziwił się zbytnio, gdy prawie wszyscy włócznicy z jego
ale Mutt uparł się, że pójdzie z nim, i tym razem nie chciał odstąpić go na
krok.
– Raz straciłem cię z oczu, panie, i lepiej żeby to się nie powtórzyło –
przekonywał.
Hanno jeszcze raz spojrzał na Mutta, ostatecznie uznając, że ten jego
południe. Przemieszczali się już ponad pięć godzin i nie udało im się
znaleźć ani jednego skrawka suchej ziemi, który miałby nieco więcej niż
przylepiające się do nóg było tak ciężkie, że od czasu do czasu musiał się
po kępkach krzaków. Daleko przed nimi pojawiła się linia drzew. I jeszcze
coś.
– Co tam jest?
– Gdzie, panie? – Mutt używał swojej włóczni jak kuli. Przystanął obok
niego.
lewej stronie.
Mutt przez chwilę mrużył oczy, a potem z jego twarzy zniknęła posępna
maska.
zalanych łąkach, bardzo rzadko natykali się na tubylców. Nie było nic
dowodzenia.
uśmiechając się pod nosem – ale może i macie rację. Nie pójdę sam. A nuż
Chociaż znaleźli tylko wąski skrawek suchego lądu, który nadawał się
odpoczynku. Hanno nakazał im nie wychylać się, a potem ruszył dalej tylko
w sitowiu i krzewach, nie zważał za bardzo na to, gdzie stawia stopy. Nagle
się uwolnić stopę. Rzucał się i wywijał drugą nogą, ale to nic nie pomagało.
Być może tylko mu się wydawało, ale gdy wreszcie ujrzał twarz Sapho,
dostrzegł w niej dziwny, jakby pełen satysfakcji wyraz, jaki może mieć kot,
Hanno nie pamiętał, kiedy czuł ulgę równie wielką, jak wtedy, gdy
tych mokradłach. Nasiąknięty wodą grunt pod nogami nagle wydał mu się
cudownie pewny.
– Dziękuję.
rybak nie przejął się hałasem, jakiego musiał narobić, próbując utrzymać
się na powierzchni wody. Rybak – czy załoga tej łodzi – w ogóle nie
Rybak zdrętwiał, zerknął w ich stronę, a potem zaczął szybko wyciągać sieć
z wody.
wody. Hanno zerknął na Sapho, po czym zbliżył się do łodzi jeszcze o tuzin
kroków.
– Przewodnika?
mi się strzały.
zainteresowanie.
– Tylko ty. Ten, co wygląda na okrutnika, niech zostanie tam, gdzie stoi.
Sapho, który nie mówił za dobrze po łacinie, nie był świadom tego, jak
– Nie bliżej.
Chociaż jego sytuacja w domu Kwintusa również nie była jakoś wyjątkowo
dobra, nie można jej było porównywać z trudami, które musiał znosić ten
chłopak.
– Pokaż mi włócznię.
polowania na jelenie.
spodobało się, że brat oddaje nieznajomemu swoją broń. Nie zaskoczyło go,
gdy Sentiusz szybko złapał ją w dłonie i wycelował grot w jego twarz. Nie
oznaczało to jednak, że sytuacja ta nie wywołała nerwowego pulsowania
w jego żołądku.
– Teraz mógłbym cię zabić. – Poruszył włócznią tak, że jej szpic znalazł
się bardzo blisko twarzy Hanno. – Twój przyjaciel nic by nie poradził.
nie drgnąć. Wolał myśleć w tej chwili o reakcji Hannibala, gdy wróci do
– Dobrze.
Zapadła cisza.
zaniepokoiło.
– Elephanti.
intuicyjnie.
– Tylko wtedy, gdy jego kornak nakaże mu atak. Zwykle jest całkiem
łagodny.
– Możesz mi go pokazać?
– Nie zostawię cię samego ani na chwilę przez cały twój pobyt
w obozie – obiecał Hanno. – Niech bogowie ześlą z nieba grom, który mnie
dłoń.
– No to umowa stoi.
Hanno uśmiechał się, gdy uścisnęli sobie ręce. Sentiusz jeszcze nie
pokazał im, jak opuścić mokradła, ale to zrobi. Wkrótce czeka ich koniec
samych.
– Nie. Często zdarza się, że zwierzęta wydostają się z klatek.
w Kapui.
– Nie ma znaczenia to, jak zwierzę się wydostało, ale to, co stało się
cenacula.
uwagę przyjaciela.
– Kto ci to opowiedział?
rzeczy to tylko jedno z wielu dziwnych zdarzeń. Tego samego dnia piorun
– A kruka? – Kwintus poczuł się niepewnie, ale wolał się do tego nie
przyznawać.
deszczem.
rzadko daję wiarę takim bajaniom, ale podobne przypadki zaczynają się
Kwintus poczuł się nieswojo, choć wiara w tego typu rzeczy nie leżała
się do życia ludzi. Przynajmniej tak się uważało. Jego ojciec był nieco
przed bitwą nad Trebią, kiedy złowieszcze znaki zaczęły pojawiać się
sam siebie.
– Założę się, że Gajusz Flaminiusz nic sobie z tego nie robi –
– Może i tak. Tylko który nowy konsul opuszcza Rzym, zanim zostanie
nie byłoby jeszcze tak źle. Zignorowanie żądań senatorów, którzy chcieli,
nie okazało się śmiertelne. Po jakimś czasie cielę złapano, ale nikt nie miał
niepewności i strachu.
– Myślę, że konsul nie mógł wydać innego rozkazu, gdy signifer nie
miał dość sił, aby wyciągnąć drzewce z ziemi. To było słuszne – oponował
znajomy głos.
Calatinusz.
zapewnienia, Kwintus czuł rosnące morale, chociaż kolejne słowa ojca były
oddelegowany do Serwiliusza.
Calatinusz.
ma niewiele jazdy. I musi mieć kogoś, kto zapozna jego żołnierzy z taktyką
kandydatów.
złożyłem przysięgę.
się, że nadal zachowujesz się jak dziecko, zrobię wszystko, aby twoja
rozkazy, to je wykonam.
Hades!
wojna szybko się zakończy. Hannibal wydaje się mądrym wodzem. Gotów
Flaminiusza, blisko Hannibala. Jego ojciec nigdy się nie dowie. Nie wyśle
mnie do domu! Sam będę o sobie decydował. Nauczę się walczyć
w piechocie.
Kapua
Aurelia poczuła się o wiele lepiej, gdy opuścili świątynię Marsa. Nie
narzekała, gdy po raz pierwszy modlili się za duszę Flakkusa, ale ostatnio
to ważne. A Aurelia starała się unikać konfrontacji i nie spierać się z Atią.
Spotkała go tylko raz. Wydawał się ujmujący. Właściwie to podobały jej się
jego pełne uznania spojrzenia, pewność siebie i siła. Potem jednak wyruszył
do Rzymu, zabierając ze sobą jej ojca, i już więcej go nie widziała. Napisał
jeden list. A później nie dawał znaku życia. Poczuła ukłucie żalu. Szkoda,
że nie mieli okazji lepiej się poznać, ale rozumiała, że wojna była
z nim nie mogło zastąpić spotkania z jego synem… Miała nadzieję, że dziś
Gajusz zobaczy w niej kogoś więcej niż tylko siostrę Kwintusa. Włożyła
najlepszą suknię i całą swoją biżuterię. Udało się jej skraść nawet kilka
kropel perfum z fiolki należącej do matki. Przy odrobinie szczęścia Atia się
nie zorientuje, zwłaszcza że Aurelia starała się nie przebywać zbyt blisko
matki, która miała świetny węch. Równie dobry, jak intuicję, a zwłaszcza
by brzmiało to przekonująco.
o kilku sprawach.
świątynią, ale na szczęście tak nie było. Nie zmartwi się, jeśli Sycylijczyka
Atii będą trochę trwały. Z drugiej strony lista nie była tak długa, jak
powtórzyła. Aurelia nie zastanawiała się jednak nad tym zbyt długo. Jej
głowa pełna już była obrazów Gajusza. Wyobrażała sobie, jak się będzie
powinny być palce. Jednak nie to było najgorsze. Ten człowiek właściwie
nie miał nosa, tylko pod zaczerwienionymi oczami dwie dziury, z których
sączył się jakiś płyn. Jego skóra w wielu miejscach łuszczyła się niczym
– Taka bogata panienka jak ty nie ma nic dla ubogich? – odezwał się
– Odsuń się od mojej córki! – Trędowaty cofnął się przed Atią, zginając
odległość.
współczuła. Nie mogła wiedzieć, jak to jest, gdy zostaje się skazanym na
ręce, ale nie zdołał jej złapać. Mały kawałek srebra upadł na ziemię,
Aurelia dopiero teraz zwróciła uwagę na jego nogi. Ten człowiek nie
miał palców u lewej stopy! Tam gdzie kiedyś musiała być jego prawa noga,
potwora.
bogom, że tym razem udało się jej zachować swój mały sekret w tajemnicy.
dysponować. Rzuciła okiem na Atię, ale nie było sensu nawet jej pytać. Na
a nawet przerasta jej potrzeby. Do ślubu nie kupi jej już nic nowego. Teraz
jednak nie powinna się do tego przyznawać. Właściciel sklepu wcale nie
– Zaiste.
mężczyznę, tego samego, którego minęła w drzwiach. Teraz stał przed jej
można było łatwo dostać się do środka przez zakończone łukami przejścia.
kantorek z ławą, gdzie klienci mogli skosztować wina. Atia stała dziesięć
swojej rozmówczyni.
– Nic takiego.
– Tak. A pan…?
Aurelia zmieszała się, ale zanim mogła zadać kolejne pytanie, jej matka
ruszyła ku drzwiom.
– Musimy omówić sprawę długu pani męża. Od tego nie da się uciec.
które winien jest mi twój mąż, ot tak zniknie, jak po pstryknięciu palcami.
– Gdybym był jednym z ludzi waszego stanu, może bym się i nie
martwił. Ale od ponad roku nie widziałem ani jednej drachmy. Człowiek
nie wyżyje, gdy nic nie będzie mówił i nie będzie żądał zrealizowania
odpowiedzi.
– Racja. Jednak kiedy drugi, a potem trzeci list nie wywołał żadnej
wspaniała okazja, aby zamienić słówko. Chcę się dowiedzieć, czy dostałaś
twoim pasku.
– Mam swoich ludzi w całej Kapui. – Phanes pomachał dłońmi
wiedzieć, o czym się mówi na mieście. Kto ma jakiś problem, kto chce
– Jesteś pijawką!
lichwiarza.
– Aurelio!
– Achilles! Śmieszek!
przyjaźnie nastawionych.
Znała ten typ ludzi. Stykała się z nimi wcześniej. To musieli być
oświadczył Phanes.
– Tak, szefie.
– Może tak, może nie. Jeśli ktokolwiek będzie na tyle głupi, aby się
krew, można by było wezwać straż miejską, ale wszyscy na ogół uważali,
unikała. Musimy się stąd wydostać! Rozejrzała się po sklepie, ale nie
Wmawiała sobie, że te draby nie ośmielą się ich skrzywdzić. W głębi serca
jednak wcale nie była tego taka pewna. Przesunęła się bliżej matki. To była
porozumienia. To wszystko.
spłatach należności.
spuszczając wzroku.
paznokciami, ale strach przed jego ludźmi sprawił, że nie potrafiła ruszyć
– Niemożliwe!
– Możemy się umówić na raty co dwa albo nawet co trzy miesiące, ale
roszczeń?
jeśli Phanes nie kłamie – a intuicja podpowiadała jej, że tak jest – to znaczy,
znak.
wyjść na słońce. Zdecydowana była zachowywać się tak, jakby nic się nie
stało, jak gdyby nadal była panią swojego życia i nikt, i nic jej nie
I niesamowicie przystojny.
– Nie. Tak. Nie… – Nie mogła się zdecydować. Jednego była pewna.
zapłaci.
Chyba słyszałam już gdzieś twoje imię. Czy twoja rodzina nie mieszka
odciągnęła ją spod drzwi sklepu. Tłum na ulicy przesłonił jej widok, ale
Aurelia rozejrzała się na wpół świadoma tego, co się wokół niej dzieje.
Czy ona się nigdy nie podda? Myśli Aurelii popłynęły do Gajusza, ale
nie mogła o nim wspomnieć przy matce. Gdy zrobiła to jakiś czas temu,
drachm?
– Tak.
– Przez kilka ostatnich lat ziemia nie obradzała tak, jak się
w słowo Aurelia.
A tak się stanie, jeśli nie będziesz mogła spełnić żądań Phanesa i innych
Przez jakiś czas kobiety mierzyły się wzrokiem. – Mamy drobne kłopoty
finansowe, to prawda. Ale nie jest to nic, z czym byśmy sobie z twoim
się w niej gniew. – To dlatego tak intensywnie szukasz dla mnie męża,
zaskakujące, Atia nie potrafiła spojrzeć jej w oczy. Gniew dodawał Aurelii
odwagi. – Czy właśnie tym dla ciebie jestem? Klaczą, którą można
Krzyki Atii przez jakiś czas ją ścigały. Nie zamierzała na nie reagować.
Rozdział VI
Calatinusza.
ekwici, aby stać się veles, to jesteś szalony. – Calatinusz zastanawiał się
– Twój ojciec tego nie wie. Poza mną nikt nie będzie wiedział, a ja nie
będę mógł nic nikomu powiedzieć. Nazwą cię zdrajcą, tchórzem albo
– Jeśli masz zrobić coś tak głupiego, to na własną rękę. Ja nie chcę mieć
którzy nie ugięli się pod naporem Kartagińczyków, było zbyt wielkie,
zaczną mówić o nim jak o kimś, kto wzdragał się przed obowiązkiem, było
wcześniej rany.
ranka, gdy nadeszła pora rutynowego patrolu, ich relacje wróciły do normy.
trzymał się blisko przyjaciela, aby móc spędzić z nim te ostatnie chwile
w jeździe, ale gdy byli dwa dni drogi od obozu Flaminiusza, zatrzymał się,
ostatnich kilku miesięcy nie spędził chyba ani jednego dnia w pojedynkę,
dlatego teraz czuł się trochę dziwnie, śpiąc samotnie pod gołym niebem.
go sen.
tylko prosty sztylet. Potem rozebrał się do naga i założył najlichsze ubrania,
odwagę: Powinienem był umrzeć nad Trebią, ale tak się nie stało. Nie ma
powodu przypuszczać, że zginę szybciej jako welita. Robię to wszystko
wieść o tym, że nie pojawił się w domu. Ten obraz sprawił, że uśmiechnął
ustawiono tabory i boksy dla mułów. Coraks siedział przy stole przed
chleba na kromki. Służący dolewał oficerom wina. Nikt nawet nie spojrzał
Zatrzymał się dopiero tuż przy stole, gdy wreszcie drugi centurion, wielki
byk z zakolami na pokrytej ciemnymi włosami głowie, podniósł wzrok
i zmarszczył brwi.
– Czego tu?
velites.
– Tak, panie.
– Zmieniłeś zdanie?
– Mój ojciec żyje z małego pola, ale nie jest dużo warte. Musi
– Osiemnaście, panie.
centurion ze śmiechem.
– Tak, panie.
i Minerwę.
się, jaki wpływ mogą mieć jego słowa na przysięgę, którą złożył na
Pozostało mu mieć nadzieję, że nie mają nic przeciwko temu i nie potępiają
pierwszej walki.
– Tak.
Zagotował się z gniewu, ale nie mógł przecież zawrócić, żeby się
bronić.
przysięgę.
– Co mnie to obchodzi?
dezaprobatę.
inaczej. Z tobą mamy teraz pełny skład oddziału, więc cała nasza dziesiątka
mało atrakcyjny – odciął się Rutilus. – Nie licz, że wejdę ci pod koc. No
chyba, że poprosisz.
nosem.
pięści.
gdzie walczył do ostatniego tchu, zanim ojciec nie kazał mu się wycofać.
do tyłu.
człowiek traci nad sobą kontrolę. – Wiesz co? Rutilus nie chciał cię zranić,
śliny.
zdążył się zorientować, że żaden z tych głosów nie należał do Rutilusa, ale
nie miał czasu, aby przyglądać się grupie. Miał krótsze ręce, więc musiał
szybko, że udało mu się zaskoczyć Macerio. Zszedł z linii ciosu i ręka jego
przeciwnika mignęła mu nad głową. Po chwili już był przy nim. Bach,
walkę, kiedy miał taką możliwość. Nie powtórzy już po raz kolejny takiego
błędu. Przez jakiś czas wymieniali ciosy, ale żaden z nich nie uzyskał
przewagi. Macerio miał bardzo szybką prawą rękę. Parę razy trafił
zastosować. Nie łudził się. Płowowłosy chłopak też nie cofnie się przed
chłopcy!
Kilku wezwanych do działania towarzyszy Macerio zaczęło
sytuację. Nic to. Nie ma wielkiego wyboru. Musi zrobić wszystko, żeby
prawą, w której schował swoją tajną broń. Zaskoczony przeciwnik cofał się,
jęk, wyraźniej musiał odczuć siłę ciosów. Teraz mam szansę! Przesunął
Przeorał policzek przeciwnika. Rozległ się krzyk bólu, gdy żelazo rozcięło
Rozległ się głośny trzask. Kwintus poczuł silny ból lewej ręki, ale cios
Kwintus cofnął się, ciężko dysząc i ściskając bolącą lewą rękę. Macerio
leżał pod jego stopami nieruchomo. Walka dobiegła końca. I niech bogom
będą dzięki! Wygrałem. Teraz wiwatował Rutilus i ten chłopak z uszami jak
ciosach. Szczerze martwiąc się losami tego starcia, znów ruszył do ataku.
– Wystarczy, Macerio.
odrzucił jego ręce na bok i zasypywał jego twarz serią ciosów. Ból był tak
w ustach. Jakiś dochodzący z daleka głos mówił, żeby wstał i walczył, ale
Nie mógł już dłużej znieść tego cierpienia. Uniósł ramiona, ale był zbyt
słaby, by go powstrzymać.
Ktoś przemówił pewnym głosem. Kwintus nie zrozumiał słów ani nie
końca, Kwintus przeturlał się na bok. Kaszlał i wypluł ząb. Oczy ciągle go
bolały, ledwo widział przez łzy, ale dziękował bogom, że nie stracił wzroku.
– Co tu się dzieje?
wygląda.
obserwatorów.
czy to na widok tego, co uczynił z nim Macerio, czy chodziło raczej o to, że
nie potrafił się obronić. Coraks uderzył kilka razy swoją laską z winorośli
– Co ty na to?
w tej chwili niczego nie pragnął tak mocno, jak widoku ukaranego
niewinna zabawa.
– Macerio!
– Tak, panie!
– Tak, panie.
z winorośli o nogę.
śledziła też znaczna liczba hastati, ale teraz, gdy Coraks odszedł, zajęli się
horyzont, wciąż jeszcze dawało dość światła, a nad głowami śmigały setki
ostatnim rzędem namiotów i linią sitowia przy brzegu błyskała tafla jeziora,
które wcześniej miało żywą, lazurową barwę. Teraz wydawało się nieco
po raz pierwszy zastanawiał się, czy nie popływać. Mimo że jego falanga
głównej kolumny armii z Sentiuszem był dla niego ważną chwilą. Miał
powód, aby czuć dumę. Hannibalowi spodobał się rezolutny chłopak, ich
wmieszał się Sapho, który z jakiegoś powodu zaczął opowiadać, jak musiał
– Hanno?
– Tu jestem!
– Wreszcie cię znalazłem. – Sapho kierował się prosto na niego.
Podobnie jak Hanno, miał na sobie brązowy kirys i pteryges, a poza tym
– Że co?
których celem było sianie zamętu w pasie przemarszu armii. Do tej pory
nie udało się zabrać, było niszczone. Mocno ucierpiała również lokalna
którą się polowało. Za każdym razem, gdy Hanno rozmawiał z Sapho, był
wydano im takie same rozkazy, nie mówili o tym. Od czasu tortur, którym
południe.
wydawała się nieunikniona, ale Hanno zastanawiał się, czy dojdzie do niej
– Kto?
– Hannibal, oczywiście.
– Co mam zrobić?
rękę i przesunął palcami po bliźnie na szyi Hanno. Ten odwrócił się szybko
kirysu.
uspokajać. – Niech bogowie pozwolą mi dorwać Perę, jeśli ten drań jeszcze
żyje. Sprawiłbym mu takie męki, których nie jest sobie nawet w stanie
wyobrazić.
– Wypiję za to. – Sapho uniósł małą amforę, którą do tej pory ukrywał
zaczynał się solidny grunt. Usiedli ramię przy ramieniu. Sapho złamał
lakową osłonę i wyjął korek, posługując się nożem, a potem pociągnął duży
– Mój brat enofil! Ale nie wypij za dużo dziś wieczorem – doradził
Sapho.
– Dlaczego, na Hades?
Wiedziałem!
interesuje.
robić straszne rzeczy. Hanno zebrał się w sobie. Gdy wyślą kilka rodzin na
tamten świat, to z pewnością nie będzie takie straszne? – Jaką wioskę czy
– Co?
– Aha… Teraz już wiem, czemu się tak dziwnie zachowujesz. Myślałeś,
że przychodzę, żeby wysłać cię na patrol. Żebyś robił coś, czego nie lubisz?
nadejdzie dzień, gdy będziesz musiał zrobić coś takiego – ostrzegł Sapho. –
A wtedy…
– Dobrze.
– To teraz po prostu powiedz mi, o co chodzi. – Hanno chciał jak
– Pamiętasz Zamara?
– Oczywiście.
wypowiadał imię Bostara, ale nie Hanno. Oni wciąż ostro ze sobą
– Co powiedział Hannibal?
w ciemności.
milę do brzegu jeziora. Jest tam coś w rodzaju bramy do doliny znajdującej
się poniżej. Dalej na wschód teren robi się płaski. Równina ma kształt
biegnie wzdłuż linii brzegowej, a kilka mil dalej wznosi się, prowadząc do
zwężenia. Na przeciwległych zboczach gór może ukryć się cała armia.
Zajmiemy tam pozycje wszyscy, poza Galami, którzy będą pełnić rolę
chyba że rzucą się w toń jeziora, jak ta ryba! Tylko że oni się potopią. –
tylko poczekają do następnego dnia, ale Hannibal nie chce niczego zostawić
przypadkowi.
odwrotu.
z prawdziwym entuzjazmem.
a tymczasem pojawił się Sapho. Ich relacje zawsze były trudne, ale Hanno
postanowił, że odtąd będzie bardziej się starał. Nie było powodu, żeby nie
mógł żyć dobrze zarówno z Sapho, jak i z Bostarem. A może uda mu się ich
pogodzić.
łatwiej niż kiedyś. Nie natknie się teraz na swojego dawnego przyjaciela.
swoich myśli.
zostało zaatakowane i spalone przez wroga. Kwintus miał wiele okazji, aby
że nie. Właściwie to, czy brał, czy nie brał, nie miało żadnego znaczenia.
oficjalnie zwany, nomen omen, Urceus, czyli „dzban”, kucał po jego lewej
wilcze skóry. Ten zwyczaj przyjął się powszechnie wśród welitów i miał
– Nie. Nic się nie dzieje – odparł Kwintus, zirytowany, że jego nadzieje
oddalać się na odległość kilku mil od armii Flaminiusza. Była w tym jakaś
dzień jest kolejnym dniem życia. Za to śmierć ciągnie się całą wieczność,
wiecie…
chwili musiał uskoczyć, żeby uniknąć wielkiej jak bochen chleba pięści
Urceusa.
Kwintus uśmiechnął się pod nosem. Życie wśród velites okazało się
spośród nich. Czy to dlatego, że sami nie nosili stopni wojskowych, czy też
jest tylko kwestią czasu. Co jak co, ale blizna na policzku Macerio nie
Poszycie leśne w tym miejscu było tak gęste, że nie mogli widzieć
innych welitów, ale Kwintus i tak zerkał na boki. Gdzieś tam kręcił się
Macerio. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ten szmaciarz zaczaił się na
włócznię. Tak jak te, które dzierżył w drugiej ręce, włócznia miała drzewce
pod bacznym okiem Coraksa wiele godzin ćwiczyli się w miotaniu nimi do
wiązek słomy. Musiał dobrze się postarać, aby centurion nie nabrał
że mu się udało.
zwiększoną ostrożność. Starali się nie robić hałasu. Urceus szedł w środku,
szeleściły usypiająco. Jakiś wąż prześliznął się między nimi, gdy intruzi
się swoimi wyłupiastymi oczami, a potem czmychały, aby schować się pod
jakiś kamień. Spojrzał w niebo. Krążyły po nim stada sępów. Było ich
z powrotem do teraźniejszości.
padłych zwierząt. Było ich tak wiele, że Flaminiusz musiał wydać rozkaz,
aby ich nie grzebać. Ten rozkaz bardzo rozgniewał żołnierzy. Urceus
zgodzić. Sam czuł, jak rośnie w nim pragnienie stawienia czoła armii
połączą się z Serwiliuszem i jego legionami, ale jeśli pojawi się dobra
okazja, błędem byłoby z niej nie skorzystać. Ilu niewinnych ludzi musi
zasady, zgodnie z którymi zawsze powinni być gotowi do walki: ukłuć jak
w kierunku Urceusa.
– Co się dzieje?
z jego oddziału.
Kwintusowi, jakby chciał powiedzieć: „Ja, a nie ty”. Kwintus udał, że tego
nie zauważył.
– Tylko sześciu.
– Są sami. Chyba nieźle popili. – Buta w tonie głosu Macerio była łatwo
gospodarstwo. Popili się jak świnie i obudzili się dziś rano na kacu.
– Hmm… – Urceus chyba uznał, że okazja jest kusząca, a Kwintus
uśmiechu.
pogardliwym tonem.
– Zdaje się, że jeden z ich koni okulał. Zatrzymali się na chwilę, aby się
generała?
w plecy. Zbiegali po stoku ławą, torując sobie drogę przez gęstą roślinność
albo hamując piętami na suchej ziemi. Kwintus unikał gałęzi. Zaklął, gdy
Przyjrzyjcie się.
Wystarczył jeden rzut oka. Jakieś trzydzieści kroków pod nimi biegł
Macerio, było ich sześciu. Dwóch zajmowało się koniem: jeden trzymał
uzdę, a drugi bezskutecznie próbował podnieść jego lewą tylną nogę, aby
drogi, pół leżąc, pół siedząc, i głośno komentowali poczynania tej dwójki.
Ich ruchy i ton donośnych głosów, ale przede wszystkim amfora, która
zaskoczyć wroga.
ofierze.
towarzyszy.
przestraszy.
śmiali się do rozpuku z jakiegoś żartu. Wtedy jednak jego wzrok padł na
Numidów.
niemal jego wzrostowi. Rutilus i reszta pędzili pół uderzenia serca za nim.
czterech Numidów już nie żyło lub właśnie umierało. Okulały koń został
Wielka Dziesiątka i jego ludzie też opuścili swoje pozycje na stoku, pędząc
Numidyjczyk nie uciekał w stronę armii Hannibala, ale jeśli oddali się od
przyspieszenia tempa.
mimo że ten już biegł kłusem. Chwilę później dostrzegł też Numidyjczyka,
kątem i nie trafi człowieka, włócznia pewnie zrani konia. Nie mógł jednak
jednak tylko kilka kroków, gdy poczuł jakieś dziwne swędzenie nad lewym
ramieniem, a potem złowił uchem syk powietrza. Tuż nad jego barkiem
Numidyjczyka.
się jednocześnie za siebie, żeby sprawdzić, który głupiec omal nie pozbawił
go życia.
czasie zabili pięciu Numidyjczyków. Dwa konie trzeba było dobić, aby
pojawi. Ten Numidyjczyk, który uciekł, może szybko zwalić się nam na
znikamy stąd.
– Dajże spokój. Jeśli nasi chłopcy nie zaopiekują się tymi fantami,
podobać.
on, gdy patrzył, jak Macerio znika za drzewami, poczuł, że jego radość
więc odmówił. Od tej pory powinienem dbać o to, żeby zawsze przebywać
Czy tego chciał, czy nie, w najbliższej przyszłości właśnie tak miało
Kapua
gdzie po odjeździe Kwintusa i Hanno zupełnie nic się nie działo. Tutaj
ofiarował jej też małą małpkę, która miała pełnić rolę zwierzaka
wyspę Capri. Chociaż nie była pewna, czy chce poślubić Lucjusza, musiała
razie dlaczego nie sprawiało jej to więcej radości? Tym bardziej że nie było
mężczyzna, ale był taki… Jakie słowo było tu właściwe? Nadgorliwy. Tak,
Czy tego chciała, czy nie, dowiedziała się, jakie są różnice między rybami
Hanno. Niezależnie od tego, jak bardzo się starała, jej uczucia nie chciały
ulec zmianie. Traktowała Lucjusza jak przyjaciela, ale nic poza tym.
latach zbiory oliwek były naprawdę dobre. Nie dotknął ich nieurodzaj,
który dotyczył zbóż. Oliwki są jak płynne złoto, jeśli posiada się
wytłumaczyć matce, że nie jest tym zbytnio zainteresowana, ale Atia nic
by go zaakceptował.
– Ojciec nic o nim nie wie – protestowała Aurelia. – Musi dać swoją
jej zrobiła po powrocie do willi Martialisa. Lucjusz nie był, jak Flakkus,
starszym mężczyzną. To jej rówieśnik. Nie był, jak Flakkus, ani
kampanie wojenne, tak jak inni młodzi arystokraci. Istniało więc znikome
dla rodzinnej fortuny? Jeśli jej się to powiedzie, tłumaczyła Atia, skaże tym
samym swoją rodzinę na niedolę albo i gorzej. Czy tego właśnie chciała?
Ostatnia myśl była jedynie mrzonką. Przecież jego na pewno tam nie ma!
Ale mogłaby pójść do pokoju Gajusza. Nie zrobiła tego. Przestała płakać,
takim jak Lucjusz może okazać się dla niej właściwym rozwiązaniem.
rynku, aby kupić odpowiednią, tłustą kurę, która nadawała się na ofiarę.
– Aurelia? To ty?
– Gajusz! Co za niespodzianka.
– Mógłbym powiedzieć to samo, widząc cię tutaj.
– Świetnie wyglądasz.
wyjaśniła szybko.
modlitw.
rynsztunku?
cieszysz się?
krzyczeć i się złościć. Błagać go, aby jej nie opuszczał. Ojciec, Kwintus,
Bogowie chronią dzielnych mężów, takich jak oni. Przy odrobinie szczęścia
odwaga i entuzjazm.
Aurelia poczuła się jeszcze gorzej. Gajusz nie wydawał się zazdrosny
o Lucjusza.
przejścia pod kolumnami, które otaczały plac. Aurelia nie miała pojęcia, ile
czasu tu stał. Nie zauważyła go, gdy wchodziła do świątyni. Pomimo sług,
– Jak długo mnie obserwowałeś? – Teraz miała już pewność, że nie było
mężczyzn.
synów republiki. – W tonie głosu Phanesa dało się wyczuć nieszczerą nutę.
spodziewał.
W normalnych warunkach w ogóle by się tym nie przejmowała, ale teraz jej
Grek nie mógł wiele wyczytać z tej sytuacji. Nie potrafiła pozbyć się
Phanesa. Jak się już przekonała, nawet w domu Martialisa łatwo było
Jasne światło księżyca wyostrzało rysy jego twarzy, ale nie rozjaśniało
– Jak wiesz, panie, teren robi się płaski od grani znajdującej się na
– Tak. Pamiętam.
miejsce górujące nad drogą. Udało nam się sprawdzić ten teren na
głębokości około pół mili wzdłuż brzegu, ale potem natykaliśmy się na
z łatwością.
– Nie widzieliście niczego podejrzanego na stokach po stronie
północnej?
burczało w brzuchu, ale nie ośmielił się odezwać słowem. Dopóki centurion
z Ariminum. Jeśli zostanie tu, gdzie jezioro ogranicza jego ruchy i przypiera
– Skoro to wie, pewnie wyruszy jutro rano skoro świt, panie – zgadywał
Dziesiątka.
do ucha.
Rutilus. – Minie co najmniej rok, a może i dwa lata, zanim w ogóle ktoś
plotek: „Crespo naszczał do rzeki, dlatego woda nie nadaje się do picia,
Jeśli uda mu się awansować, będzie mógł zacząć od nowa. Nie bądź głupi.
będzie mógł dalej ci dokuczać? Kwintus zacisnął zęby z frustracji. Nie było
sensu się nad tym teraz zastanawiać, bo przecież ciągle jeszcze był welitą
zmyje z siebie cały brud i kurz. Ta perspektywa była tak atrakcyjna, że bez
stokach wzniesienia poniżej obozu i wzdłuż drogi, która pięła się lekko pod
każdego, kto zbliży się do nich od zachodu, i kusić Flaminiusza, aby ten
Jaką radością napawał go ten widok! Nikt nie mógł tego przewidzieć!
Nad jeziorem zaczął formować się szary koc mgły. Tak jakby kartagińscy
Mleczna mgła rozlała się już na dużą część równiny. Nie trzeba będzie
z obozu tak wcześnie. Teraz już cała armia powinna znajdować się na
pozycjach.
przed samym sobą, ale czuł jakby uniesienie. Wcześniej Rzymianie mogli
kartagińskich żołnierzy. Nie bądź zbyt pewny siebie – zrugał się w myślach.
Jeszcze wszystko może się zdarzyć. Jeśli Galowie zrobią coś głupiego,
znajdzie się tylko część wrogich sił. Hanno modlił się, aby Galowie,
przyjęli tak ważną misję zleconą im przez wodza. Podobnie zresztą jak
przed bitwą nad Trebią. Dla nich świadomość nieuchronnych ciężkich strat
zbyt wcześnie.
sensu, ale Hanno nie potrafił o tym nie myśleć. Niestrudzenie przechadzał
Nawet Mutt, który zawsze martwił się za dwóch, uśmiechnął się do niego
I będzie ją czuł aż do śmierci. Może tortury i ból były tego warte. To, że je
armii. Niektórzy twierdzili nawet, że nie można go zabić. Tanit, spraw, aby
przynajmniej dzisiaj ten przesąd stał się czymś więcej niż pobożnym
Wszyscy się uśmiechali, ale Bostar i Sapho unikali swojego wzroku. – Kto
by się spodziewał, że znajdziemy się w północnej Italii jako część armii
Zapomnij o Kwintusie.
Nagle ciszę rozdarł dźwięk trąb. Hanno poczuł, że włosy na karku stają
swoich falang. Zobaczymy się, gdy to się skończy. Jeśli bogowie pozwolą.
a także żelazną obręcz jego tarczy. Tunika lepiła się do mokrej skóry, a rosa
sygnały. Robił się głodny i żałował, że nie wziął ze sobą kawałka chleba,
który mógłby zjeść podczas marszu, jak uczyniło kilku welitów. Jednak nie
widzimy.
się tylko pięćdziesiąt kroków przed czołem piechoty. Zwykle dzieli nas od
straci część swoich ludzi, że będą zabici i ranni, ale jego obowiązkiem jest
przed towarzyszy. I trzymać odstęp pięciu kroków od siebie. Nie chcę, żeby
tysięcy legionistów idących ich śladem. Z oddali dobiegł ich odgłos trąbek
jeziora. Wkrótce stały się wręcz ogłuszające. Wlewały niepokój w serca, ale
jeszcze się nie wycofali. Gdzieś w głębi duszy liczył lekkomyślnie, że wróg
z wysoką do łydek trawą, która rosła po jego obu stronach. Szli w ciszy.
Z naprzeciwka nie docierały jednak do nich żadne odgłosy. Nic nie było
nie zapuszczali się tak daleko w takich warunkach. Gdyby nie oni, strach
Z każdą chwilą robiło się jednak coraz jaśniej. Musiał nadejść poranek, ale
niczego więcej nie byli pewni. Na początku Kwintus próbował liczyć kroki,
nie wytrzymał i zapytał Rutilusa, jaki dystans jego zdaniem już pokonali.
półgłosem:
ją wzrokiem.
reakcji.
– Gotowy?
ciągle sięgał ręką do tyłu, sprawdzając, czy oszczep jest dobrze wyważony,
rytm wybijany przez stopy legionistów, którzy poruszali się teraz znacznie
Uniósł oczy w górę, licząc, że dostrzeże lazur nieba. Mgła. Wszędzie mgła.
Tramp. Nie. Chwileczkę. Szara poświata wydała mu się jakby cieńsza, ale
Ciągle nic przed sobą nie widział. Trzydzieści kroków. Pięćdziesiąt. Sto.
Głowa zaczęła go swędzieć od potu, który zbierał się pod filcową okładziną
hełmu, a potem spływał po karku. Musiał podrapać bliznę, ale nie miał jak,
rozrzedziła się trochę. Zamiast gęstej zupy pojawiły się białe wiry, kręcące
się wolno nad trawą. I wtedy Kwintus dostrzegł pierwszy promień słońca,
wróg.
przed siebie – pomyślał Kwintus. Jeszcze jeden krok. Czy to była tylko jego
drzewo?
I nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, welon mgły uniósł się znad ziemi.
Na nas.
nie był Hanno, choć nie miał czasu specjalnie przyglądać się celowi. Nie
patrząc nawet, czy trafił, przełożył drugi oszczep do prawej ręki i odwiódł
rzuć… tak jak na szkoleniu. Gdy w jego dłoni znalazł się trzeci oszczep,
i kolejne.
Jego serce rosło. Nie był sam. Przynajmniej nie tylko on był celem
procarzy.
Teraz jednak pozostało mu tylko wziąć nogi za pas. Podczas szkolenia
Serce szaleje. Obija się o żebra niczym uwięziony w klatce ptak, w ustach
czuje się kwaśny smak strachu. To było o wiele gorsze. Kwas palił
rannego towarzysza wydawał się samobójstwem, ale nie mógł tak po prostu
– Wstawaj!
Rutilus już się nie ociągał. Kwintus znów uniósł tarczę, osłaniając się
w roli harcownika. Lewa. Prawa. Lewa. Prawa. Cztery kroki. Lewa. Prawa.
zrobiło się sto. Mięśnie nóg Kwintusa płonęły z wysiłku, bo przez cały czas
się, jak długo jest w stanie wytrzymać. Kamienie wciąż spadały wokół nich,
odbijając się od tarczy. Było tylko kwestią czasu, gdy któryś wreszcie zada
śmiertelny cios.
W tej samej chwili wyczuł, że nie jest już głównym celem strzelców.
parr. Zzzeyrrp. Booooooooo. Potem w niebo wzbił się ryk tysięcy gardeł
brzegu jeziora.
w gardle.
Trebią.
Rutilus.
ZASADZKA!
falangi nie były tak zwrotne, jak manipuły. Gdyby legionistom udało się
rozbić jedną z formacji już na samym początku, włócznicy straciliby całą
przewagę.
do ataku pod górę, próbując rozbić libijską ścianę tarcz. To uderzenie udało
się odeprzeć, ale wkrótce wróg ponowił atak, posyłając do boju większą
kolejnych trzech.
Hanno wpatrywał się przez chwilę w swoją prawą rękę, całą ubroczoną
niej zaciekłej bitwie, którą teraz można już było obserwować, gdyż mgła
dobry ogląd tego, co się dzieje na innych odcinkach. Z trudem panował nad
ciągle toczą się tam zaciekłe walki. Hanno nie miał wątpliwości, że
dla nich liczy się tylko to. Dzisiaj zrobią wszystko, aby wody jeziora
przebijające się przez zgiełk bitwy. Nawet stojąc tak daleko, nie mógł nie
podziwiać ich kunsztu. Nie wyobrażał sobie, jak to jest, gdy uderza się na
nieprzyjaciela na koniu, który nie ma ani wędzidła, ani uzdy. Niczym małe
miejsce potyczki przysłaniał kłąb kurzu, ale kilka chwil później wyskoczyli
całej wrażej armii. Kolejną klęską Rzymu, arcywroga jego ludu. W tym
Kwintusa. Uznał, że choćby starał się ze wszystkich sił, nie jest w stanie
– NIEEEE!
zrobili po parę kroków do przodu, aby stworzyć litą ścianę sprzętu, broni
poruszania się, ale z tego także brała się siła falangi. Po uniesieniu
ścianą, która mogła przetrwać niemal każdy atak. Wkrótce mieli się
przekonać, czy okaże się również skuteczna przeciwko „pile”. Do tej pory
odwagę. Słyszał nawet, jak włócznicy robili zakłady o to, który z welitów
pierwszy oberwie kamieniem z procy. To byli dzielni ludzie, jeśli nie ulękli
kamieni. Nie wycofali się nawet po pierwszej salwie. Pozostało ich teraz
mniej niż dwudziestu, ale posuwali się dzielnie naprzód, z każdym krokiem
śmierci. Ginęło ich coraz więcej, ale nie przerywali ataku. Byli coraz bliżej
włócznie w zapamiętaniu.
jego falangi i lewą flanką falangi Bostara. Hanno miał właśnie wydać
– Widzisz, co planują?
– Tak, panie.
– Tak, panie?
– Nasi na lewej flance pewnie już widzą, na co się tu zanosi, ale przekaż
Hanno spoglądał na Rzymian, którzy znajdowali się teraz nie dalej niż
mógł zrobić. Gotował się w środku świadomy, że nie może teraz znaleźć się
tam, gdzie decydować się będą losy starcia, ale w tym momencie nie mógł
Roma!
Wytrzymać! Zatrzymać ich! Hanno chciał krzyczeć, ale jego głos i tak
nadziei.
odczuli drżenie, którego fala rozeszła się po całej linii. Uderzenie serca
później drugi grzmot oznaczał, że kolejny „ząb” piły wbił się w lewą
flankę.
walczyć o życie.
Hanno marzył o tym, żeby mieć przed sobą jakiś cel. Rzymskiego
tam, gdzie był. Szalał z wściekłości i frustracji, gdy legioniści wdarli się
Rzymianie, których mieli przed sobą, przez jakiś czas nie ruszali się
kilka. I parę kolejnych. Jego serce niemal przestało bić. Gdy wrogowi uda
klęli i chwiali się pod naporem towarzyszy, przepychali się i walczyli, aby
się wśród tych nieszczęśników. Bezpośrednio przed nimi nie było żadnego
katastrofalne skutki.
na długo przed tym, zanim falangi zdołają się przegrupować. Nie mógł
liczyć, że balearscy procarze dokonają tego, czego nie udało się zrobić
z Pullo.
tego stopnia, że skupią swoją uwagę tylko na was. Będą tak zajęci
już za późno.
rediit. Jeśli triarii nie pomogą nam przełamać linii tych bękartów, zginiemy
takiego dzisiaj i, niestety, nie jest nim Flaminiusz. Zasadzka była po prostu
krok po tej stronie wzniesień. Próbujemy teraz tylko uratować nasze tyłki,
zabrać głosu. No bo czy był sens zastanawiać się, co gorsze? Pewna śmierć
– Ja pójdę, panie.
z zadowoleniem.
z tego kotła.
Jeszcze raz w ich oczach zapłonął ogień. Słabszy niż wcześniej, ale
się swoją bronią. Ich pociski trafiały w cel częściej niż zwykle albo
Tylko czternastu welitów zdołało zbliżyć się na tyle, aby posłać swoje
najwyższy czas brać nogi za pas. Nie czuł z tego powodu wstydu. Popędził
początku nie mieli okazji, aby wykorzystać jej zalety, co obu welitów
w nogach wysiłek ataków pod górę. Kwintus w tym momencie gotów był
kolumny udało się bowiem przedrzeć przez kordon wroga. Gdyby zostali
maszerowali przez co najmniej milę, dopóki nie oddalili się na tyle, żeby
działo się nad jeziorem. I to nie był widok przyjemny dla oka. Kwintus
z boku.
i Numidów.
chwili nie czuł już obezwładniającego pragnienia. Nawet gdyby mógł napić
– Mówisz o tych tam? Już nie żyją. I nic nie możemy na to poradzić.
rysował się jednak wyraz pewnej ulgi. Jeśli ktoś taki jak Coraks twierdzi, że
udawanie bohatera nie zawsze jest właściwym wyjściem, to oni nie powinni
mieć sobie nic do zarzucenia. Kwintus modlił się, aby jego ojciec wyszedł
z tego starcia bez szwanku. Może jazda nie zdążyła przekroczyć przełęczy,
zanim pułapka się zatrzasnęła? I żeby Calatinusza nie było już w oddziałach
jazdy Flaminiusza.
– Musimy skupić się teraz na tym, aby nie podzielić losu tamtych
nieszczęśników. Myślę, że te małe szczury będą nas ścigać, gdy tylko się
nieco zorganizują.
Kwintusa.
w ramieniu.
– Używaliście ich?
Niełatwo jest wytrwać w woli walki, biegnąc pod górę pod deszczem
kamieni. Jeśli dalej będziecie tak walczyć, zostaniecie hastati szybciej, niż
myślicie.
– Dziękujemy, panie!
– Zbierzcie siły. Wkrótce ruszamy. Zanim zapadnie zmierzch, musimy
oddalił.
boskiego znaku.
Kapua
urelio!
–A
Mocniej przycisnęła poduszkę do głowy. Odejdź
– Czego chcesz?
– Porozmawiać.
samopoczucie. Malutką.
raz za razem rozbija nasze armie. Tysiące żołnierzy zginęło w boju. Jeśli
A ja… Jakże ja mam teraz wyjść za mąż? – Łzy znów napłynęły jej do
oczu.
gdy Gajusz przyjechał do nich z wizytą. Ale nie mogła o tym myśleć w tak
Trzy dni wcześniej przyszedł od jej ojca list, w którym wyraził zgodę na
jej małżeństwo z Lucjuszem. Aurelia się tego spodziewała. Nic nie mogło
wystarczały, żeby uciszyć niepokój jej i matki. Łatwo, zbyt łatwo, można
przez bandytów czy też wpadł na jakiś patrol wroga. Poprzedniego poranka
W głębi duszy czuła, że ojciec podzielił los tysięcy zabitych. Wyraził zgodę
z niej zadrwili.
jeziorze. Od momentu rozpoczęcia walk impet natarcia wroga był tak duży,
Pocałował ją w czoło.
powód. Wiesz przecież, że Kwintus nie jest ani tchórzem, ani jakimś
tego, jak blisko niej znajdował się teraz Gajusz, Aurelia pierwsza
żadnego sensu.
wydarzenia. – Objął ją czule. – Kwintus w końcu się zjawi. Nie martw się.
poczuła się trochę lepiej. Dlaczego Lucjusz nie może być taki jak ty? –
Nie odsunął się. Wstrzymała oddech. Nie ośmieliła się podnieść oczu do
momentu, kiedy pole widzenia skurczyło się tak, że mogła dostrzec tylko
jego nos i usta. Przysunęła się jeszcze odrobinę bliżej. On wciąż się nie
odsuwał. Czuła jego ciepły oddech na twarzy. Bogowie! Jeszcze nigdy nie
pragnęła pocałunku bardziej niż teraz. Ich usta złączyły się ledwo na
mgnienie oka, ale ten dotyk przeszył energią każdą komórkę jej ciała.
– Kto?
– Lichwiarz.
drzwiach. Aurelia o mało nie tupnęła ze złości. Jej sypialnia była zbyt
ich jako osłony, Aurelia zbliżyła się do matki na tyle, aby móc
przyznać, że dotyk jego torsu, który czuła na plecach, sprawiał jej fizyczną
przyjemność.
Aurelia wyczuwała napięcie w głosie matki. Była bardzo zła, ale też
godzin.
zdejmować je z nadgarstków.
odsetki wyniosą sześć drachm za każde sto drachm długu. Naliczane będą
tygodniowo.
krew. Wyjrzała zza stopy Jowisza. Phanes długo nie odpowiadał. Patrzył
propozycja. Możesz na nią przystać lub nie. Jak wolisz. Jeśli ją odrzucisz,
poinstruuję prawników, aby wnieśli sprawę do sądu jeszcze dziś po
południu.
– Podsłuchiwałaś?!
z posadzki.
bawi.
głowę.
głową.
Aurelia odetchnęła. Odwróciła się i już chciała odejść, ale głos Phanesa
– Nic, zupełnie nic. Zastanawiam się tylko, czy Melito jest świadomy
– Jak sobie życzysz. – Phanes już zbierał się do wyjścia, lecz nagle się
Jeśli ta bestia raz wbije pazury w ludzkie ciało, nie ma sposobu, aby się od
nich uwolnić i zaleczyć rany. Grek był już przy drzwiach. Ani razu się nie
obejrzał.
Odwrócił się.
Phanes skłonił się drwiąco. Puścił też oko do Aurelii, która skrzywiła
dziecko.
słowa matki docierały jak przez długi tunel. Ugięły się pod nią nogi. Upadła
nieprzytomna na posadzkę.
służbie pluskali się przy brzegu, popiskując prawie jak beztroskie dzieci.
Muttowi, nakazując mu zajęcie się rannymi, a sam zszedł nad brzeg jeziora,
Kartaginy.
przelanej w nim krwi zabarwiło się na czerwono. Gdy znalazł się bliżej
Wielu legionistów wciąż jeszcze żyło. Ponieważ nie mieli dokąd uciec,
brodzili w wodach jeziora. Jeśli zbroja nie pociągnęła ich od razu na dno,
o to, który zdoła odciąć głowę jednym ciosem, wjeżdżając do wody konno.
Niektórzy legioniści woleli śmierć z ręki towarzyszy, żeby nie być celem tej
zamykała się nad ich głowami. Pomimo całej swej nienawiści do Rzymian
Nie mogli wziąć ich wszystkich do niewoli. Poza tym Rzym musiał dostać
i trzy dni później ponad czterech tysięcy jeźdźców niczego ich nie
więcej krwi. Ich odwieczny wróg musi ponieść jeszcze więcej klęsk.
z Hannibalem.
powodu nie był w stanie wyrzucić z pamięci wyrazu twarzy Sapho, który
niemal pozwolił mu się utopić wtedy w bagnie. Nie mógł o tym z nikim
z pytaniem.
nas zaplanował.
– Nawet jeśli wiem, to i tak nic ci nie powiem. Poczekaj, a wszystko się
wyjaśni.
Jednak Hanno wolałby zapaść się pod ziemię, niż teraz spotkać się
bitwy nad jeziorem wolał nie myśleć o tej konfrontacji, która jednak była
powiedział, że nikt nie ponosi winy za to, co się stało z ich falangami.
twarzach braci malował się ten sam niepokój, który czuł i on w skrytości
Hannibala.
oficerów. Dzisiaj nie miał na sobie zbroi. Nie zabrał nawet broni. Niewielu
nowe bruzdy, a na brodzie srebrzyło się coraz więcej siwych włosów. Mimo
się zawadiacko.
Hannibal uniósł brwi.
z pragnienia?
– Jeśli masz ochotę, możesz wypić całe wino zaraz po tym, jak
Przez chwilę nic się nie działo. Nikt się nie poruszył.
z tonu.
się osobliwe napięcie i paru z nich wyraźnie straciło rezon. Generał był
osobności.
Jego towarzysze darli się jeszcze głośniej. Hanno za każdym razem był
mężczyzn w uwielbienie.
sarkastyczny grymas.
inni nie.
że Sapho wyżej ceni dyscyplinę i strach niż oddanie swoich ludzi. On sam
Hanno trochę ulżyło, bo Sapho nie miał teraz czasu, aby mu docinać.
nieuniknione.
zgromadzonych.
– Wódz jest jedynie tak dobry, jak jego ludzie i oficerowie – stwierdził
zgromadziliśmy.
wyjątkiem. Jak wiecie, linia libijskich falang złamała się pod naciskiem
w gardle.
Żołnierze w układzie falangi nigdy nie byli w stanie tego robić i to się nie
zmieni.
inną nowinę.
w stanie spełnić tej obietnicy przez wiele lat, o ile w ogóle mu się to
zagrzebał głęboko w sercu. Teraz czuł jednak, że ten płomień staje się coraz
silniejszy. O bogowie! Jak dobrze byłoby znów ją zobaczyć. Ta wizja mogła
najwyborniejsze wino, które udało im się kupić lub ukraść tego dnia. Nie
skórą.
przyjacielską pogawędkę.
Godziny po służbie stały się jego ulubioną częścią dnia. Gdy tylko zjadł
legionistów, którzy podążali za nimi, nie miało już tyle szczęścia. Jeśli nie
Jego przyjaciel nie żył. Nie mogło być inaczej. Straszliwe wieści
Okazało się, że jego przyjaciel przeżył rzeź nad Trebią tylko po to, by
przychylność bogów.
posępnie. Ten drań wciąż pogrywa sobie z nimi, jak chce. Ostatnio
już wystarczająco złe same w sobie, ale Kwintus zastanawiał się, jakie
plony miały zostać zniszczone. Kwintus nie potrafił jednak wyobrazić sobie
najeżdżających ich wiejską willę. Znów odezwało się w nim poczucie winy,
że nie posłuchał ojca. Jowiszu, nie pozwól, żeby nasz majątek został
zniszczony! – błagał tak żarliwie, jak tylko potrafił. Oczywiście nie usłyszał
ani nie zobaczył niczego, co można by uznać za odpowiedź. Jak zwykle.
zastanawiał się, czy nie wysłać matce listu z ostrzeżeniem, nawet jeśli
ojciec już to zrobił. Dzięki temu Aurelia i matka dowiedziałyby się też, że
– Śpi.
– Wiesz, jak to jest z pierwszą miłością, gdy nigdy nie masz dosyć tej
niewolnicy służącej w jego domu, z którą często sypiał. – Nigdy żadnej nie
kochałem. To wszystko.
– Kiedyś to spotka również i ciebie. Gdy trafi cię strzała Erosa, twoje
– Kiedy jest się w armii spotkanie kobiety, z którą chce się spędzić
życie, nie jest prostą sprawą – zgodził się Rutilus. – Zawsze mógłbyś
bardziej.
przyszedłem.
Kwintus Fabrycjusz.
Rutilusa.
miesięcy temu ojciec rozkazał mi, abym wrócił do domu. Nie zwolniono
mnie z kawalerii, więc zaciągając się do welitów, złamałem pierwszą
przysięgę.
– Ciiiiii!
ciążyło Kwintusowi tak bardzo, jak w tej chwili. – Formalnie cały czas
– Pytam poważnie.
w zasadzkę. Mój dobry przyjaciel Calatinusz nie żyje, Rutilusie. I ja też nie
o zasadzce, prawda?
w chwili próby.
– Przestań więc się winić. Kto wie, może jutro zginiesz w jakiejś
żołądka. Bez słowa oddał bukłak Rutilusowi. Wymieniali się nim przez
siostry.
o Hanno z szacunkiem.
– Ale jeśli?
W głębi duszy nie był przekonany, że mógłby to zrobić, ale nie zamierzał
Pomyśl tylko!
braćmi. Teraz i na najbliższe sześć miesięcy Rufus stał się drugą osobą
– Nie zastanawiałem się nad tym. – Znów poczuł się winny, myśląc
potężną rodzinę.
inaczej to się nigdy nie wydarzy. Mam tylko nadzieję, że Minucjusz Rufus
– Mówią, że jako dziecko nie rozwijał się za szybko. Teraz jest znany ze
którą usłyszał. – Ale był dwa razy konsulem i raz dyktatorem. Powinien
Hannibalem!
i siostrze.
uderzenie w żołądek wroga jest prawie tak samo skuteczne jak pokonanie
go w walce. A na pewno nie tak niebezpieczne. Nie mam zamiaru się z nim
spierać.
strategii nie sposób było nie zgodzić się z logiką Fabiusza i Coraksa.
Minucjusz będą musieli zrzec się swoich urzędów, niż dojdzie do bitwy.
gospodarstwie.
– Jeśli Hannibal przedostanie się przez góry, twoja matka opuści waszą
socii, czy coś takiego. Nawet jeśli twój ojciec dowie się o tym od niej, nie
będzie miał przecież czasu, aby szukać cię w każdej jednostce armii.
– Nie, ale jest taka szansa. A na pewno i ty poczujesz się lepiej. Napisz.
rosnącą w żołądku.
Rozdział IX
W pobliżu Kapui
w mieście nie ma Gajusza. Pewnie nie wahałby się ani chwili i towarzyszył
jej w drodze. Nie. Dobrze, że go nie ma. Mam poślubić Lucjusza. Lepiej nie
narażać się na więcej pokus. Poza tym Gajusz opuścił Kapuę już dawno
eskapadę.
pies, któremu trafiła się smakowita kość. Za kilka miesięcy Aurelia poślubi
się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę to, że znajdował się w bliżej
Westchnęła ciężko. Jej rodzina wkrótce straci wszystko, a ona nic nie może
zrobić.
z pytaniem w oczach.
wyjaśnieniem. – To niedaleko.
bezpieczeństwo, prawda?
nieprzekonanego.
wciąż jeszcze wylegiwał się w łóżku. Teraz też zapewne dopiero się
przeciąga, ale na szczęście oni znajdują się już ponad milę od murów
bandytów.
powiem im, że już niedaleko. Gdy nabiorą odwagi, aby zadać mi kolejne
gęstym lesie, do którego dotrą po jakichś pięciu milach i przez który będą
nigdy nie natknęła się w drodze na zbójów. Nawet gdyby ktoś obserwował
Kwintusa. Mogła tylko o tym pomarzyć. Nie miała pojęcia, gdzie on się
niego list, który bardzo zaskoczył zarówno Aurelię, jak i jej matkę. Aurelia
rozpłakała się ze szczęścia, gdy Atia czytała go na głos. Nie obchodziło jej,
do kontyngentu socii. Liczyło się tylko to, że nie zginął. Kwintus pisał:
„Nie mówcie ojcu. Nie znajdzie mnie, choćby bardzo się starał”. Chociaż
oczywiste było, że Atia nie aprobowała działań syna, nie potrafiła ukryć
radości na wieść o tym, że jest cały i zdrowy. Zdawało się nawet, że wzięła
może jednak nie było niczego dziwnego w tym, że nie wróciły już do
bardzo ją przerażał. Uczynił to rzekomo po to, aby chronić rodzinę, ale tak
wobec Kartagińczyków. A Suni nic mu nie zrobił! Był łagodny i nawet nie
Podróż wydawała się ciągnąć bez końca. Temperatura rosła, gdy słońce
Żałowała, że nie zabrała żadnego nakrycia głowy. Jej muł był najbardziej
polach wrzała praca i kręciło się mnóstwo niewolników. Dzisiaj nie było na
Niemniej przez cały ostatni odcinek podróży w jej głowie kłębiły się
duże wrażenie. Zamiast tego skinęła mu poważnie głową, tak jakby sama
znalazła jej list. Mogła się tylko modlić, że stało się to na tyle późno, iż
mniej więcej to samo, co: I ty też nie powinieneś ośmielać się tego robić.
– Tylko jedną noc. – Jeśli zostanie dłużej, może być pewna, że zjawią
się po nią posłańcy matki. Chciała uniknąć sytuacji, w której zostałaby siłą
przekornie. To nie jest jego sprawa! Wkrótce i tak dowie się o moich
– A dlaczegóż to? – zdziwiła się szczerze, czując, jak krew burzy się jej
chciała!
Agesandros wcale się na nią nie zezłościł. W jego ciemnych oczach pojawił
się ból. – Nie pozwolę, żeby to samo stało się z tobą. Nie zniósłbym tego.
dopuściłem.
gotów zatrzymać ją w domu nawet wbrew jej woli. Poczuła dziwny chłód
z zadowoleniem.
była Kartagina. To nie był jego dom. Okoliczne tereny rolnicze zupełnie nie
Hanno nigdy ich nie widział. Tymczasem w Italii, gdzie się nie obrócił,
jego lewej stronie, ku morzu, też od czasu do czasu teren wznosił się i jakiś
szczyt piął się ku niebu. Odkąd przeprawili się przez Apeniny, codziennie
dziesięć mil stąd. Wygląda na to, że moje życie zatoczyło pełny krąg. Gdy
dwustoma włócznikami.
jest żadnym niewolnikiem. Inna jego część cieszyła się jednak, że Zamar,
charyzmatyczny oficer jazdy, któremu towarzyszył podczas tego patrolu,
dnia Zamar zwołał naradę, podczas której Hanno i Mutt zgodzili się, że
głównych sił. Najwyższy czas. Ich misja zakończyła się sukcesem. Uniknęli
zboża, amforami wina i oliwy, ponadto zebrali stado liczące pięćset owiec
w pobliżu obozu. Jego ludzie zabili sporo rolników, ale niewiele kobiet
i dzieci. O ile się orientował, gwałty na kobietach były raczej wyjątkiem niż
był. Najrozsądniej było opuścić te okolice i nie oglądać się za siebie. Jeśli
tak zrobię, już nigdy nie zobaczę Aurelii. Nie zapytam, co się stało z Sunim.
Przez cały dzień bił się z myślami, gdyż świadomość tego była niczym
samego majątku. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wróci przed świtem. Poza
i już więcej nie zawracał sobie nim głowy. Nie zatrzymali się, aby
nierzucającego się w oczy konia. Jeśli ktoś nie przyjrzał mu się uważnie,
było już to, że podróżuje samotnie, gdy większość ludzi przy zdrowych
zmysłach zamyka się w domach na cztery spusty, ale jaki samotny żołnierz
oszalałe, ale zmusił się, aby zwolnić kroku. Jeśli gospodarstwo nie jest
ścian budynków. Kilkaset kroków, nie więcej. Od strony willi nie dobiegały
żadne dźwięki. Jeśli wróci po swoich śladach, istnieje duża szansa, że zdąży
uciec. Zawrócił. Zrobił jednak nie więcej niż kilkanaście kroków i zamarł
Ten dług został spłacony! Teraz jest wrogiem – krzyczała jakaś jego część
zbyt wielką próbę. Psy są tak blisko, że po kilku chwilach wychwycą obcy
Tanit! Nie opuszczaj mnie teraz! Nie pozwól mi tak głupio umrzeć. To była
co się dzieje.
– Kiedy tu siedzę, one kręcą się tylko przy mnie, mając nadzieję, że
Krótka pauza.
– Dziękuję.
kierunku. Gdzie się wybiera? Zeskoczył lekko na ziemię, dbając o to, aby
zrobić to jak najciszej. Położył miecz na ziemi i czekał. Kiedy znalazła się
bardzo blisko, błyskawicznie jedną ręką objął ją w talii, a drugą zasłonił
Wierzgała i kręciła się w jego uścisku, ale on nie zamierzał jej puścić.
Jeszcze raz spróbowała się uwolnić, ale już jakby mniej zdecydowanie.
Nagle Hanno poczuł, jak ciepłe są jej plecy i pośladki przyciśnięte do jego
ciała. Pod dłonią miał jej piersi unoszące się przy oddechu. Czy skropiła się
– Ha… Hanno?!
przerażenie.
opowieści.
chcę teraz o tym mówić. Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś! Akurat wtedy,
Trebią i pozwoliłeś jemu i naszemu ojcu odejść wolno. – Jej głos zadrżał
szorstko. – Może na kogoś takiego jak Suni. Dawno opuścił chatę pasterza?
Nie odpowiedziała od razu. Hanno zaczął wyrzucać sobie brak taktu.
mężem. – Ciągle nic nie mówiła. Hanno poczuł się nieswojo. – Aurelio?
– Co takiego?
– Suni…
Melkarta?
powinnam była.
zabrała.
Wybuchła płaczem.
Chwycił ją w ramiona.
– To musiało być głupie przejęzyczenie, nic więcej. Każdy może
popełnić taki błąd. Poza tym dobrze znasz Agesandrosa. Wcześniej czy
przyciskając głowę do jego piersi. – Później, gdy Suni odszedł, było jeszcze
gorzej. Agesandros nie miał powodu, aby mnie skrzywdzić, ale wtedy
z martwych.
z nim mierzyć, ale płynące z serca ostrzeżenia Aureli sprawiły, że nie ruszył
się z miejsca.
co zrobił.
nie chce, żeby duża ich część pożegnała się z życiem, będzie musiał
niego z tak bliska, że widział każdy szczegół jej twarzy. Czarne loki na
pocałować.
mogłabym zamienić słowo. Przez jakiś czas pojawiał się Gajusz, ale i on
gladiatorów?
myślała, że nigdy więcej nie zobaczy Hanno? Nie była pewna. W tej chwili
gorzko świadoma miejsca i czasu tego, co się dzieje, i to nie dawało jej
spokoju. Czy to miało jakiś sens? Trwała wojna. Hanno nie może z nią
głowę odrobinę niżej. Odrobinkę. Nie odsunęła się. – Czy wiesz, dlaczego
wróciłem?
Hanno nie potrafił już dłużej się powstrzymywać. Wpił się w jej usta,
czując, jak roztapiają się pod słodkim naciskiem. Jego język zmierzał na
spotkanie jej języka. Całowali się długo i namiętnie, jednocześnie wędrując
dłońmi po swoich ciałach. Aurelia naparła na niego. Czuł jej piersi, brzuch
ocierający się o jego męskość. Złapał jej pośladki obiema rękami. Jęknęła
– Nigdy bym tego nie powiedział, gdybym tak nie myślał. – Gdy tylko
w domu. Dlatego Hanno odetchnął z ulgą, choć nie bez poczucia winy, gdy
Aurelia wyszeptała:
– Dlaczego nie?
zbliżyć!
pojechałabym z tobą.
Milcząc, przesunęła jego rękę na swą lewą dłoń. Na trzecim palcu miała
pierścionek.
Zabrał szybko rękę z ciepłego metalu, jakby go parzył.
mi zależy.
– To dlaczego nie chcesz iść ze mną? – Hanno nie wiedział, czy Aurelia
będzie mogła kiedyś żyć szczęśliwie ze swoim mężem, ale nie potrafił
półgłosem. – Jak widzisz, nie mam wyboru. Mamy długi. Gdy wżenię się
a może również Kwintus będą mieli dość czasu, aby awansować i zyskać
człowieka?
– Tak. Jednemu lichwiarzowi mój ojciec winien jest ogromną sumę. Ten
logicznie. Ich usta złączyły się w jeszcze jednym długim pocałunku. Jej
zniknęły pod tkaniną, która osłaniała bliznę. Zdrętwiała, gdy poczuła pod
co zrobił z nim Pera, ale po chwili uznał, że to nie ma sensu. Aurelia nie
– Nie była głęboka. Potrzebowałem tylko kilku dni, aby się zasklepiła. –
– Aurelia?!
się z Hanno.
– Będę go zagadywała najdłużej, jak się da, ale nie zwlekaj. Jeśli psy
Potem cofnął się głębiej w cień. Gdy Agesandros zniknął mu z oczu, zaczął
serce.
zobaczyć ją jeszcze raz, ale czy to w ogóle miałoby sens? Wkrótce będzie
żoną innego mężczyzny i zacznie nowe życie. On natomiast nie może jej
jeszcze ziemie, Hanno był już pewien, że pożegnał się z Aurelią na zawsze.
Fabrycjusza. Wolałby jej nie spotkać, nie poznać losu Suniego. Ale łapał się
też na myśli, że było warto. Gdzieś głęboko w jego sercu tlił się nikły
Płomień nadziei był tak delikatny, tak chwiejny, że dawał tylko niezwykle
ulotne wrażenie ciepła. Jednak dzięki niemu nabierał sił do życia. Żył
zapewniał sporą ulgę od upału, ale w tym roku pogoda zmieniła się nagle,
cieszył się, że przynajmniej mógł rozpalić małe ognisko, przy którym teraz
kucał, aby rozgrzać skostniałe palce. Było jednym z wielu przy wejściu do
doliny, ale kilkaset kroków dalej, po jego prawej stronie, dywan ognisk
tygodni wcześniej przy Via Appia i Via Latina, a także na wylotach wielu
marzyć o tym, że zobaczy się z rodziną. Nikt nie dostawał nawet dziennych
dlatego nie podjął próby takiej eskapady. Chociaż często myślał o tym, aby
wymknąć się na noc lub dwie, aby spotykać się z matką i Aurelią,
bitwę. W tym momencie jego bliscy musieli już i tak schronić się za
natomiast nie zamierzał oblegać Kapui. Jeśli ich gospodarstwo nie zostało
żołądek zmienia się w bryłę lodu. Czy Kartagińczycy spróbują przebić się
przez przełęcz? A jeśli tak, to kiedy? Tego typu pytania zadawali sobie
bliżej niż wróg. Obóz rzymski wzniesiono na wzgórzu niecałą milę dalej.
– Ha! Nie byłbym tego taki pewien. Stary Brodawczak chce uniknąć
słoneczny. Chłopak zwalił się ciężko na ziemię niczym worek zboża. Usta
świstem.
Coraks przeniósł wzrok na Kwintusa, który zmuszał się, aby nie drgnąć
oficer.
minęło. Nieco za wcześnie, jak się okazało. – Możesz iść z nim, Crespo.
specjalną okazję.
się zdrzemnąć. Coraks raz czy dwa przyszedł sprawdzić ich, ale podczas
trzeciej warty stało się już jasne, że zostawił welitów samych sobie.
Kwintus nie był pewien, czy takie zamykanie oczu na chwilę ma w ogóle
sens, nawet jeśli łapało się kilka krótkich chwil snu na stojąco. Był tak
przemarznięty, że te chwile drzemki nie przynosiły mu żadnego
domu, ale ta wizja wcale nie poprawiła jego samopoczucia. Nie uspokajała
Twarz i stopy zdrętwiały mu z zimna, podobnie jak nogi, tam gdzie nie
okrywał ich płaszcz. Reszta jego ciała była w nieco lepszym stanie, choć
wcale nie było mu ciepło. Udawało mu się utrzymać ciepłotę w ruchu, a nie
wtedy, gdy stał w miejscu. Wpatrywał się w ogniska obozu, a po chwili nie
o tym, że mógłby się teraz grzać przy jednym z nich, poczuł się znacznie
Pierwsze błyski światła przez kilka uderzeń serca w ogóle nie zwróciły
jego uwagi. Ale już po chwili zaskoczony Kwintus zamrugał. Czy to jakiś
namiot zaczął się palić? To się zdarzało. Ogień jednak szybko się
się przez ramię. Po chwili jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Zaklął
Nikt się tego nie spodziewał. Rzymscy dowódcy rzadko decydowali się na
prowadzenie walk w nocy, więc nikt też nie spodziewał się takich działań
ze strony wrogów.
pochodni. Tysiące ludzi. Czy to cała wroga armia, czy tylko jej część? Czy
oni właśnie przeprowadzali szybki atak na ich pozycje? Mogą się przebić!
się wystarczająco szybko, nie było szans, aby Fabiusz z resztą armii dotarł
zza pleców. Kwintus nigdy chyba bardziej nie cieszył się na widok swojego
centuriona.
– Tak jest, panie. Rutilus pobiegł z raportem, gdy tylko zobaczyliśmy
światła.
– Grań! Oni kierują się prosto na grań, panie! – Stok po drugiej stronie
szczytu był mniej stromy. Kwintus zauważył to już wcześniej, zanim jego
– Tak, wiem o tym. Stamtąd będą mogli podążyć dalej przez Apeniny.
Próbują nas oskrzydlić, co? – Coraks roześmiał się głośno. – Ten głupiec,
najbliższy szczyt, a potem grzbiet, zanim dotrą tam jego oddziały. Nie
z każdej piątki stawiło się na brzegu rzeki. Niech będą gotowi do wymarszu
– Na rozkaz, panie.
cwany. Sądzi, że śpimy! Zaskoczymy jego ludzi tak, że się nie pozbierają.
Kiedy dotrą do grani, będziemy na nich czekać. Mam rację?
– Tak jest!
szczurom. Jeśli nie będą mogli się wydostać z Kampanii, zaczną głodować.
sumienia. Nadszedł czas walki. A nie uników, aby ocalić rodzinne ziemie.
szybciej niż hastati czy principes. Macie ruszyć natychmiast, jeszcze przed
resztą. Pędźcie jak wiatr. Chcę, żebyście za wszelką cenę dotarli na grań
twarzy.
– To na co czekacie? Ruszajcie!
oddziału, będziecie zdani na siebie. Chcę, aby wszyscy z was byli zdolni do
– Wredna łajza!
znalazł się na drugim brzegu, gdzie wilgotna trawa muskała jego nogi obute
w sandały.
podejście robiło się coraz trudniejsze. Gładki, trawiasty stok zmienił się
w stromiznę pełną karłowatych drzewek, krzewów i skał. Teraz musieli
przebijać się przez gęste zarośla i omijać większe głazy. Nisko na niebie
marszu sprawiało, że nie dało się uniknąć zadrapań i siniaków. Sypały się
przekleństwa ludzi, którzy przedzierali się przez raniące ciało ciernie lub
obijali sobie palce stóp. Kwintus od czasu do czasu słyszał, jak ktoś potyka
się i ląduje z jękiem na ziemi. Nie widział, kto upadł, i nie było czasu, aby
strony równiny.
przed nimi.
Rutilus również nie zamierzał zostawać w tyle. Ba! Znów wysforował się
Znajdowali się może w połowie drogi do miejsca, gdzie grań stawała się
płaska, gdy poczuł silne pchnięcie w plecy. Zgiął się wpół i zatoczył, tracąc
– Żyje!
– Chyba tak…
w ciągle spowitym mgłą umyśle Kwintusa. Może nie myślał jeszcze jasno,
ale wiedział, że lepiej nie oskarżać towarzysza broni o coś, czego nie może
udowodnić.
– Na to wygląda.
w głowę. Przez grań przetaczało się stado liczące setki wołów. Głowy
zwierząt wyglądały nieco dziwnie.
zorientowaliśmy?
przestrzeni jak solone ryby w beczce. Nawet gdy wydano rozkazy, cała
operacja powrotu większości ludzi nad rzekę trwała eony. I wtedy właśnie
przez przełęcz pod bronią. Nawet jeśli uda nam się znowu przeprawić przez
hastatus.
dyplomatycznie.
Stracą trochę ludzi, ale będą to raczej setki niż tysiące. To nie żadna klęska,
upadek okazał się dla niego śmiertelny, a może pojawił się ktoś, kto
uniemożliwił mu dokończenie dzieła. Tak czy inaczej, Kwintus miał wiele
ciało Rutilusa. Ten widok nie dodał mu otuchy, ale najbardziej zmartwiło
którego nie mógł mu jednak udowodnić. Gdzie jest ten przebiegły drań?
Kwintus nie wiedział, czy w tym stanie nadaje się do walki, ale czuł
że nic się nie wydarzyło, aby Macerio poczuł się bezpiecznie i nabrał
Na północ od Kapui
Świtało. Czuła to. Przez wiele godzin leżała w łóżku – chyba w ogóle
właśnie nadszedł dzień jej ślubu. Jeśli będzie leżeć bez ruchu, oddychając
i żoną. Mogła łudzić się, że jeszcze kiedyś zobaczy Hanno. Myśl o nim
znów sprawiła, że pod jej powiekami zaczęły zbierać się łzy. Zanim nie
w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie była. Przez całą noc Aurelia
czas, gdy próbowała przeklinać Hanno za to, że pojawił się w jej życiu, tak
gdziekolwiek jesteś.
– Panienko? – Zza drzwi dobiegł niepewny głos Eliry. – Czy już się
obudziłaś?
Tak to się zaczyna – pomyślała ze znużeniem Aurelia.
– Tak. Wejdź!
skłamać, ale zanim zdążyła się odezwać, Iliryjka chyba zauważyła, że nie
dzieci.
jeszcze tylko pecha w dzień ślubu. Spojrzała na swoją starą sukienkę leżącą
zaślubiny. Odtąd już nigdy nie będzie nosić sukienek pasujących nastolatce.
Poleciła mi, żebyśmy zajęły się włosami. – Elira niemal nieśmiało uniosła
uśmiechy i pomruki uznania wcale nie poprawiały nastroju Aurelii, ale nie
dała po sobie poznać, że nie podoba się jej to, iż znalazła się w centrum
uwagi. To będzie długi dzień, a ona musiała okazać się godna tej rodziny.
tylko Elira. Już czas – pomyślała, czując ciężar na sercu. Nie ma odwrotu.
Wszyscy goście, poza Lucjuszem, który miał przybyć ostatni, czekali na nią
w atrium.
bardziej niż prosta, biała suknia ślubna, szafranowy płaszcz i sandały. Jej
palce uniosły się bezwiednie, aby dotknąć węzła Herkulesa na pasie tuż pod
napływającymi jej do oczu. Czuła się tak, jakby właśnie śniła koszmar za
dnia.
się jej w ogóle nie słuchać. W nozdrzach czuła wyraźny zapach majeranku
sprawę.
pragnęła, aby byli tu jej ojciec i Kwintus. Nawet jeśli nie po to, aby
wielu gości – krewnych i przyjaciół chłopaka. Zadrżała, gdy stanął przy jej
boku. Uspokoiła się trochę dopiero wtedy, gdy kapłan zaczął przemowę.
wiele, jeśli nie liczyć uwagi o tym, że Lucjuszowi trafiła się dobra partia.
Aurelia walczyła ze sobą, aby nie skrzywić się gorzko. Dzięki temu, że
w pokoju. Nagle zabrakło jej tchu. Powietrze nie mogło przecisnąć się
To była chwila Atii. Przesunęła się tak, aby stanąć przed Aurelią
i Lucjuszem, którzy zwrócili się ku sobie. Atia wzięła ich prawe dłonie
chciała powiedzieć jej córka. Wycofała się na swoje miejsce bez słowa.
Przełknęła może jakiś jeden kęs na uczcie. Nie miała apetytu. Zjadła trochę
dopiero wtedy, gdy Lucjusz zachęcił ją, aby spróbowała mięsa z małego
okoliczność z wybrzeża.
– Pyszne, prawda?
– Tak.
rozmówczynią, ale w tej chwili naprawdę nie przychodziło jej do głowy nic
istotnego, na czym mogłaby się skupić. Kęs tłustego mięsa sprawił, że jej
Chociaż bardzo się starała, jej umysł stale wracał do wizji tego, co się
nieuchronnie stanie, gdy odbędą krótką podróż do domu rodziny Lucjusza
roztoczyła przed nią Atia… Takich słów nie spodziewała się, zwłaszcza
ale myśl o tym, że Lucjusz będzie robił z nią to samo, była zdecydowanie
matkę. Twarz Atii złagodniała, gdy poklepała dłoń Aurelii: „Na początku
agresywni, ale Lucjusz chyba do nich nie należał. Jej zdaniem po winie
odrobinie szczęścia stosunek nie potrwa długo. Nagle w ustach nie czuła
już wieprzowiny, ale jakiś gorzki smak. Matka mogła sobie tak mówić.
fantastyczna wizja nie przetrwała w jej umyśle dłużej niż kilka uderzeń
serca. Nie pozwoliłoby jej na to sumienie. Miałaby sprawić, że rodzice
staliby się żebrakami na łasce Phanesa? Emocje zaciskały jej gardło. Nie
przeżyłaby, gdyby tak się stało. Częściowo sama się do tego przyczyniła.
Gdyby wtedy nie dała się złapać na podsłuchiwaniu, jej matka może
niesprawiedliwe!
powiedziała coś, co stało się dla niej światełkiem w tunelu. Atia twierdziła,
że gdy tylko Aurelia zajdzie w ciążę, Lucjusz nie będzie się z nią kochał.
Zostawi ją też w spokoju tak długo, jak długo będzie karmić piersią. „Jeśli
nie jesteś zadowolona z tej sytuacji, to jest jeszcze jeden powód, aby zadbać
zostawi cię w spokoju, jeśli takie będzie twoje życzenie”. Aurelia nie mogła
sobie wyobrazić jednego porodu, nie mówiąc już o kolejnych. Nie marzyła
uczył ją Kwintus. Już nigdy nie będzie miała okazji tego robić. Nie będzie
„Gdy urodzisz trójkę dzieci, nikt nie będzie miał ci za złe, jeśli
Hanno mógłby być moim kochankiem. Gdyby tylko nie stał się jednym
czy członkowie ich rodzin zachowywali się jak dzikusy. Kwintus był jedyną
osobą, która mogła zrozumieć jej uczucia wobec Hanno – wszystkie znaki
myśli. Przez resztę swoich dni będzie musiała zachować w tajemnicy to, co
uroczystości.
– Wstań.
Atia nagle znalazła się tuż obok niej. Posłuchała jej automatycznie.
Matka wyjaśniła wcześniej, co się teraz stanie, mimo to jej serce znów
zaczęło przyspieszać tempa. Nie pamiętała, kiedy czuła się tak bezpiecznie
seksualny podtekst.
Atii, obejmując ją wolną ręką, jak dziecko, które nie chce iść na lekcje.
i naszą rodzinę.
Uświadomiła sobie wtedy, jak bezcelowy jest jej opór. Zwolniła uchwyt
Lucjusza, która znajdowała się mniej więcej milę dalej. Młoda para
potrafiła odciąć się od nich całkowicie. Procesja ruszyła, a one nie milkły
przez całą drogę. Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby pozwolono jej
wypić trochę wina, ale tradycja nakazywała, aby kobiety go nie spożywały
tym bardziej że rzadko prawił jej komplementy. Zazwyczaj tego nie robił,
zwłaszcza publicznie.
– Dziękuję.
ruszyli prosto do atrium. Goście posuwali się za nimi głośną pijacką hurmą.
za nimi drzwi.
jej niepokój.
Posłuchała go. Pochylił się, aby rozwiązać węzeł pod jej piersiami.
niczym u wyścigowego charta. Gdy był już tylko w licium, zbliżył się do
niej ponownie.
– Teraz masz nade mną przewagę – powiedział miękkim głosem. –
Wstań.
– Tak, mężu. – Starała się ukryć drżenie, gdy podnosił rąbek jej sukni
w górę i nad głowę. Zsunął jej bieliznę, która opadła lekko na podłogę.
długo przed tym, jak pojawiły się jej miesięczne krwawienia. Walczyła
z chęcią okrycia się czymś. Tymczasem jego oczy spijały piękno jej ciała.
Musiała się mocno postarać, żeby nie drgnąć, gdy wyciągnął rękę, by
dotykiem. Wsunęła się pod kołdrę, obserwując, jak Lucjusz gasi światła
jedno po drugim. Gdy skończył, komnatę skryła głęboka ciemność, ale nie
usłyszała, jak przechodzi na drugą stronę łóżka i się rozbiera. Jej niepokój
zniesienia, ta chwila oczekiwania stała się dla niej istną torturą. Gdy
Lucjusz znalazł się obok, odsunęła się od niego na skraj łóżka i odwróciła
plecami. Wzdrygnęła się, gdy wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia. Nie
cofnął ręki.
rodziców.
– Ja… – zaczęła.
znalazł się bliżej, przysuwając do niej swoje nagie ciało, nie zrobiła nic.
sztywną męskością, która napierała na jej pośladki. Nie mogła zerwać się
z łóżka z krzykiem, więc pozostawało jej tylko się nie poruszać. Wmawiała
coraz głębiej i wzdychając przy tym z przyjemności. Ból stawał się nieco
zniesiesz.
Lucjusz dotknął jej piersi, kilka razy naparł mocniej i wydał z siebie
z niej. Od razu poczuła kleistą maź między udami. To musiało być jego
że akt został dopełniony? Nie była pewna. Lucjusz odsunął się od niej bez
kąpiel, ale wiedziała, że w ciągu wspólnych nocy będzie mogła o tym tylko
pomarzyć. Ciężka cisza zawisła nad ich łóżkiem, spowijając całą komnatę
Aurelia nie miała tyle szczęścia. Leżała bez ruchu, wpatrując się
w ciemność. Niech jego nasienie znajdzie drogę. Chociaż wcale nie chciała
się nie stanie, będzie musiała oddawać się Lucjuszowi tak często, jak sobie
zażyczy. Aurelia nigdy wcześniej nie czuła się tak bezradna. Z jej gardła
wydobył się szloch. Następną falę żalu jakoś przełknęła, ale potem pojawiła
się kolejna i następna. To było dla niej za wiele. Łzy, które zbierały się
i prześcieradło. Starała się płakać jak najciszej, ale po chwili już nie dbała
o to, czy Lucjusz ją usłyszy. Może będzie mu przykro za to, co z nią zrobił?
Jeśli zobaczy, jak bardzo to przeżywa, może już jej nie dotknie. Aurelia
nawet odwróciła się, aby zbliżyć się do męża i sprawdzić, czy obudzi go jej
Hanno. Hanno…
–N
tonem poirytowany Hanno.
niczym jakiegoś grubasa wciągnięty brzuch, który prędzej czy później musi
znaleźć się na swoim miejscu, przeobraziła się znowu. Jego zastępca znów
uznaliby, że popadł w obłęd. Jednak podjął już decyzję. Jego falanga została
w pobliżu willi Aurelii prawie nie mógł spać. Wciąż o niej myślał. Jeśli uda
– To główny powód tego, że nic nikomu nie powiem. Poza tym jestem
ci to winien, panie.
nadejdzie kolejna wielka bitwa, nie chcę nawet myśleć, co nas wszystkich
trzy dni.
Hanno zacisnął zęby i starał się nie brać pod uwagę takiej możliwości.
przekonywał się, że taka szansa może się już nigdy nie powtórzyć. Całe to
które gromadziły się nad truchłami zwierząt i ciałami ludzi, wzbijając się
dziecka, purpurowe języki, które już nie mieściły się w ustach czy
rozkładających się w ich wodach trupów, dlatego nie odważył się z nich pić.
Ponadto dzięki temu nie natykał się na innych podróżnych – nie, żeby było
ich wielu, ale się zdarzali. Pewnego razu wcześnie rano, spostrzegłszy
było właściwie dla niego specjalnym zaskoczeniem, ale dzięki temu czuł,
z matką, ale czy to się teraz nie zmieniło? Jak ma znaleźć Agesandrosa –
lub choćby Aurelię – w tak dużym mieście? Już sam pomysł przedostania
się za mury wydał mu się niedorzeczny. To było równie głupie – i być może
Nie modlił się chyba tak żarliwie od czasu sztormu, który zniósł go ku
czuł większy niepokój. Coraz częściej natykał się na silne oddziały socii,
gdyby wrócił z niczym, oraz głupi, ośli upór, bo za żadne skarby nie
Hanno znów zaczął się pocić. Nie tylko dlatego, że jego sakwy były
znajdował się ukryty krótki miecz. Ku jego uldze mężczyzna machnął ręką
na sytuację w mieście nie dało się nie zauważyć. Sklepowe półki świeciły
bez celu. Nie miał pojęcia, od czego powinien zacząć. Myśl, myśl, myśl…
natknie się na Aurelię, jej matkę albo chociaż Agesandrosa. Niestety, nie
miał szczęścia. Jego nastrój nie uległ poprawie, ale nagle zorientował się,
jeszcze dziećmi. Nie mogły mieć więcej niż sześć czy siedem lat.
krótko:
– Nie.
Zamachał do niego.
Hanno czuł, że traci nad sobą panowanie. Nie chciał zwracać na siebie
uwagi, więc tylko odwrócił się i odszedł, zgrzytając zębami. Szedł przed
ćwierć asa albo pięć za jednego!”. Hanno zawahał się. Nie dlatego, że
ciągle czuł głód, ale ponieważ uświadomił sobie, iż od miesięcy nie miał
okazji porządnie się umyć. A jeśli Kapua nie różniła się bardzo od
Już miał wejść do środka, gdy coś kazało mu spojrzeć w prawo. Para
kot, który mył pyszczek łapą, podczas gdy mężczyzna głaskał go za uszami
i coś do niego szeptał. Hanno przez chwilę czekał, aż ktoś się nim
odchrząknął.
– Tak.
– Jeden as. Cena obejmuje ręcznik. Dwa asy, jeśli chcesz strygillę
i oliwę.
monety.
– Kąpiel wystarczy.
zamiar zrzucić ubranie, gdy nagle zamarł. Jego blizna! Zapomniał o swojej
w łaźni.
wyprano?
zachować pozory, wszedł ostrożnie do basenu, specjalnie starając się jej nie
z graczy.
Nie wyglądało na to, aby ta para miała przerwać swoją grę, więc Hanno
i stopami. – Bez wątpienia będzie ciągnąć się tak długo, jak poprzednia.
Pamiętam…
poczuł się jeszcze bardziej sfrustrowany. Kapua nie była wielkim miastem.
z pokonaniem Hannibala.
jakby zdegustowany.
Kalawiusza.
toast.
jasne, ale nie interesują mnie twoje opinie na temat rzymskiego systemu
politycznego. Zrozumiano?
bez ogródek Kalawiusz. – Nie chodzi przecież na pewno o to, aby podzielić
Choć krew się w nim gotowała, zaczął wsłuchiwać się jeszcze uważniej
się na chwilę obudził przez chrapanie, ale udał, że szybko znów zasnął.
zadowolenie.
trudnych czasach ci, którzy mają przejściowe kłopoty, muszą mieć trochę
– Ale…
– Nie, Phanesie.
mruknął Phanes.
mojego zięcia?
– W ramach gestu dobrej woli, ureguluję jego długi w całości. Nie pisnę
na ten temat ani słówka. W zamian nie wezmę nawet drachmy. Jak już
uznał, że może jedynie poczekać, aby się przekonać, czy ma rację. Gdyby
go ogromną błogością. Marzył o tym, aby zanurzyć się w niej cały, ale
wojny. Hanno tym razem znajdował się za daleko, aby podsłuchać, o czym
o Atii czy Aurelii. Cierpliwości! Jeśli mój plan się powiedzie, Phanes
Grekiem.
kto do niej wchodzi i kto z niej wychodzi, więc Hanno został zmuszony do
zajęcia miejsca przy stole w otwartej knajpie obok. Przebijając się przez
talerz jakiejś paćki bez smaku, którą sprzedawano pod nazwą „gulasz
Samo przybycie do Kapui jawiło się jako szalony pomysł. Teraz miał pod
wniosku, że od Phanesa dowie się więcej, niż gdyby wędrował bez celu po
Hanno nie łudził się, że zdoła poradzić sobie z parką ochroniarzy Greka,
którzy najwyraźniej dobrze znali się na swojej robocie. Byli nie tylko
uzbrojeni w krótkie pałki, ale też umieli się nimi posługiwać. Jeśli chciał
godzinę.
sklepem. Pod wpływem impulsu kupił mały, ale niezwykle ostry nóż. Gdy
nadające się na ofiary, lampki wotywne i różne bibeloty, które można było
zostawić w świątyni jako podarki dla bogów. Za pół asa Hanno kupił
Całkiem zrozumiałe.
Hanno nie spodobał się ostatni fresk: Mala Fortuna przed wejściem do
jej zwierzchnictwem.
przez tłum, choć tłumaczył sobie, że to musi być tylko jego wyobraźnia.
z bijącym mocno sercem, stanął tuż za swoją ofiarą. Jeśli ma się udać, musi
to zrobić szybko. Nie może opuścić świątyni i musi ustawić lichwiarza tak,
jeśli dwójka brutali na zewnątrz zorientuje się, że dzieje się coś niedobrego,
działania. Gdy Phanes zaczął się odwracać, Hanno zakołysał się na stopach.
– Odwracaj się dalej. Jeśli ktoś spojrzy, uśmiechnij się. Nie wołaj
stronie na piersi.
zewnątrz.
skrzywił się z bólu, gdy Hanno naparł na nóż tak mocno, że pojawiła się
krew.
– Zamknij się i idź dalej – wycedził Hanno, uśmiechnąwszy się do
nieco na bok, tam gdzie było trochę luźniej. Zatrzymał się przy fresku
– Tak.
– Są ci winni pieniądze.
cholerne pytanie.
– Tak. Są na liście.
zduszonego jęku. – Wykreślisz ich imiona. Jeśli tego nie zrobisz, dopadnę
cię i pokroję na małe kawałki. Ale dopiero potem, jak usunę ci jaja
i przerażony.
– Aurelię?
Kapui, i że nie wszyscy mogący się ukryć w mieście tak bardzo się boją, by
i uderzył go dłonią w głowę, Hanno odbił się od ściany. Rozległ się brzęk
szarfę na jego szyi. Nie była zawiązana, więc z łatwością znalazła się
innego, jak tylko brać nogi za pas. Ruszył do drzwi, omijając ludzi
stojących na drodze.
powodzenia szarpał jego tunikę, ale po chwili Hanno już bez przeszkód
pędził ile sił w nogach. Minął starą kobietę o wyłupiastych oczach i był już
zaklął. Jeśli ochroniarze Greka nie są głusi, będą czekać na niego u stóp
schodów.
świątynię.
Szybko stracił dobry humor, gdy uświadomił sobie, że nie może pozostać
zostawać, jeśli Aurelii nie było w mieście? Nie widział też żadnego sensu,
nowe życie, którego częścią on nigdy się nie stanie. Pogrzebana również
Przynajmniej spróbuje.
wojnie nie ma miejsca dla kobiet. Odtąd skupi się na jedynym celu: wojnie
z Rzymem.
Mimo całej tej determinacji Hanno czuł w głębi serca wielki smutek.
Rozdział XII
Na północ od Kapui
A z brązu. Jej cerze nie można było niczego zarzucić. Twarz nie
wygląd, ale nie chciała o tym myśleć. Wolała koncentrować się na swojej
dłużej. Trudno się dziwić. Jej nowy dom znajdował się na wsi, był pełny
świata już dawno temu, a jego ojciec, wysuszony, ale twardy staruszek,
większość czasu spędzał z ojcem lub na polach. Spali razem, ale to, co
a nie zbliżeniem dusz. Aurelia nie rozumiała, dlaczego tak się dzieje.
i nie widział już żadnego powodu, aby się o nią starać. Mimo że nadal nie
miała sposób, aby wpłynąć na zmianę zachowania męża, ale nie była
Matka od czasu do czasu pisała do niej oschły list, który wcale nie
odrobinę mniej osamotniona. Gdyby nie Elira, która została z nią po ślubie,
i tak się domyśli. Już niedługo nie będzie w stanie ukrywać swojej ciąży.
Minęło trochę czasu, zanim Aurelia zorientowała się, że w jej ciele kiełkuje
nowe życie. Lucjusz kochał się z nią często, ale nie wiedziała, czy jego
nasienie znalazło właściwą drogę. To było tylko jej pobożne życzenie. Gdy
jednak minął drugi miesiąc bez krwawienia, jej oczekiwanie zmieniło się
mocniej ściśnięty. Zdarzało się czasami, że nad ranem czuła lekkie mdłości.
dziecka nie zniknie sama z jej głowy. Nie życzyła dziecku źle. Rozważała
potrzebne było ziele ruty. Aurelia nie miała jednak pojęcia, gdzie znaleźć tę
miasta. Przestań! Ta ciąża nie jest efektem przemocy lub złego traktowania.
Nie ma żadnego powodu, aby pozbywać się dziecka. Poza tym taka próba
spędzenia płodu.
Co więcej, jeśli straci dziecko, będzie musiała znów starać się, by zajść
jak to tylko możliwe. Znów przypomniała sobie słowa Atii. Gdyby udało
się jej urodzić dziecko, a najlepiej szybko drugie i trzecie, jej życie stałoby
się znacznie łatwiejsze. Lucjusz dałby jej spokój. Jej dni wypełniałaby
przychylnym okiem, mogłaby nawet znaleźć sobie kochanka, kogoś, kto nie
traktowałby ją jak klacz rozpłodową, ale jak kobietę. Trudno w takiej
sytuacji nie wierzyć, że najlepiej będzie, jeśli wszystko potoczy się swoim
torem. W jej głowie pojawił się obraz Hanno, ale odepchnęła go bezlitośnie
w cień. Musiała przełknąć gorzką prawdę, że już nigdy go nie zobaczy. Nie
spędzi z nim życia. Najlepiej dla niej będzie, jeśli zaakceptuje swoją
się to nierealne, że może mieć w sobie małe dziecko. Będę o nie dbać. Jest
Lucjusza, ale też moje. I pokocham je, i będę się o nie troszczyć,
niezależnie, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka. To będzie moje nowe
zadanie życiowe. Dobrze się z tym czuła. To był obszar aktywności, który
przynajmniej nie leżał, jak wiele innych, poza strefą jej kontroli.
– Naprawdę?
wiarygodne kłamstwo.
Aurelia przez chwilę rozważała, czy nie powinna podzielić się z Iliryjką
radosną nowiną właśnie teraz, ale szybko odrzuciła ten pomysł. Znajdowały
– Tak?
– Moja matka?
odmówiła.
Kąciki ust Atii uniosły się do góry odruchowo, ale jej oczy pozostały
– Córko.
w porządku?
do ciebie pisałam, nie było żadnych nowych listów. – Atia szczelniej otuliła
Gdy tylko znalazły się w środku, zamknęła drzwi. Powaga na twarzy matki
ją przerażała.
twoja wizyta jest dziś dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Dlaczego nie
uprzedziłaś, że przybędziesz?
– Nie rozumiem.
dziecko? – zapytała tonem, który wreszcie wydawał się taki, jaki powinien
być, matczyny.
udawało mi się terminowo regulować płatności. Przez jakiś czas nie miałam
w rzeczywistości.
już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale spojrzenie matki kazało jej
o naszych długach.
– Kto go zaatakował?
– Agesandros?
– Gajusz?
– Nigdy by czegoś takiego nie zrobił! Poza tym jest teraz w swoim
uwolnić i zerwać szal z jego szyi, zanim ten nieszczęśnik uciekł. Był
mógłby zrobić coś takiego. O ile jednak pamiętam, Hanno nie miał takiego
Musiał wrócić, żeby mnie odnaleźć! Wtedy pewnie dorobił się tej okropnej
imieniu?
– Nie mam pojęcia. – To niechybnie musiał być Hanno! Nie było innej
Aurelia.
części gospodarstwa.
– Nie!
twojego ojca, ale wątpię, czy będzie mógł w jakiś sposób pomóc. Martialis
też nic nie poradzi. Już i tak pożyczył nam wszystko, co miał.
Aurelia miała wrażenie, że pod stopami otwiera się jej otchłań rozpaczy.
– Co zamierzasz, matko?
– Możemy się modlić. Modlić się, żeby piorun zabił tego bezlitosnego
wpływem impulsu.
– Nie chcę o tym słyszeć. I tak jest mi wstyd, że nasza rodzina zostanie
– Nie, nie sądzę. Twój ojciec okryje się chwałą w czasie wojny i znów
sobie boleśnie, jak krucha jest fasada, jaką matka pokazywała światu, i jak
łatwe było jej życie z mężem, który nie musiał iść na wojnę. –
będą chronić Fabrycjusza, tak jak czynili to do tej pory. Kwintusa też.
Wierzę w to głęboko.
stać.
Tylko modlitwą mogła teraz pomóc ojcu i bratu, ale wiedziała, że może
podwaliny śmiałego planu. Jej matka nie może powstrzymać jej przed
o ciąży. Być może ucieszy się tak bardzo, że zgodzi się wywrzeć nacisk na
lichwiarza? Aurelia nie była tego pewna, ale wiedziała, że musi coś zrobić,
aby obronić swoją rodzinę. Jaka szkoda, że Hanno po prostu nie zabił
odesłała ją, gdy tylko niewolnica napełniła pucharki. Czyż nie najlepiej
humor.
miesiąc?
– Drugi.
pierwszych trzech czy czterech miesięcy wiele może się zdarzyć. Często
jest tak, że kobieta traci dziecko. – Aurelia zbladła, ale matka natychmiast
złego ci się nie stało! Ale to wspaniała wiadomość, moje dziecko. Czy
Lucjusz wie?
– Jeszcze nie.
do niej porozumiewawczo.
Poczeka, aż jej matka opuści willę, i porozmawia z mężem. Właściwie
to najlepiej będzie, jeśli wstrzyma się z tym do wieczora. Powie mu, gdy
będą w łóżku. Może Elira mogłaby udzielić jej kilku wskazówek, jak go
gospodarstwa. Przez ten czas ich relacje poprawiły się na tyle, że podczas
zachwyciła ją, ale cieszyła się również tym, że dzięki niej miała pretekst do
podana tego samego wieczoru, i nie ociągając się, podążył za Aurelią, gdy
ta ochoczo skierowała się do łoża. Sama zdziwiła się swoją śmiałością, jaką
dał jej pucharek wina wypitego przed wyjściem z jadalni. Kiedy Lucjusz
się jednak bardzo, gdy jej usta zaczęły wędrować niżej, zmierzając tam,
gdzie jeszcze nigdy nie była. Nie zrobił jednak nic, aby ją powstrzymać.
Ciche westchnienia, które wychodziły z jego ust, i nacisk palców na jej
– Tęskniłam za tobą.
się, czy nadszedł czas, aby powiedzieć mu o ciąży, ale ośmielona swoim
Chwilę później jej dłoń, jakby od niechcenia, przesunęła się w dół. Kilka
Przez małą chwilę Aurelia poczuła panikę, ale nie przerywała swoich
działań.
który czekała. Gdyby na nią patrzył, byłoby jej o wiele trudniej wspiąć się
– Co robisz?
temperatura jej krwi, twarz jej męża zaczynała nabierać rysów Hanno.
Przez chwilę czuła skruchę, ale to, co robiła, było zbyt przyjemne, aby
– Aurelio?
szukała swojego rytmu. Kołysała się w tył i w przód, wijąc się w ekstazie.
o szybkości ruchów.
w jej fantazję.
– A ja twoim.
– Będziesz ojcem.
– Jesteś w ciąży?!
Kiwnęła głową, uśmiechając się z satysfakcją.
– To skąd wiesz?
prostu to czuje.
ramiona.
bardzo młodo.
– Nie mówmy nic nikomu, dopóki nie będzie widać. To może być nasza
tajemnica. – Po chwili już rozpływał się tkliwie nad tym, jak dumny będzie
jego ojciec, zaczął wymieniać ulubione imiona dla chłopców i gry, których
nauczy syna.
ale pierwsze, z wielu powodów, musiało być płci męskiej! Kiedy Lucjusz
wspaniałymi wieściami.
bracie?
niego wzrok. Ogień nadziei ogrzał ją, gdy chwycił jej podbródek i odwrócił
Potem opowiedziała o presji, pod jaką znalazła się jej matka, groźbach
– Przepraszam. – Bardzo się starała, aby głos jej drżał. – Nie powinnam
dowiedzieli.
pożyczyć…
– Dziękuję, kochany, ale to się nie uda. Moi rodzice są zbyt dumni, aby
sam wpadł na pomysł wywarcia nacisku na Phanesa. Istotne było to, aby
sam wyszedł z taką propozycją. Cisza się przedłużała. Jej serce biło tak
zdenerwowana.
– Zgadza się.
– Mieszka w Kapui?
– Tak.
raty, aby twoja matka była w stanie nadal je spłacać. To nie jest nierozsądne
żądanie, biorąc pod uwagę, że trwa wojna. Gdy wróci twój ojciec, bez
– Dziękuję… – szepnęła.
Pocałowała go, szczerze okazując swoje uczucia. Kiedy jednak jej ręka
jej osiągnąć cel. Lucjusz jest dla mnie dobrym mężem. Po raz pierwszy
zaczęła się zastanawiać, czy ich wspólne życie nie mogłoby mimo wszystko
Hanno. Nie przestała wyobrażać sobie, że to właśnie on, a nie Lucjusz, leży
Lucjusza i położyła się na swojej stronie łóżka. Jej mąż poruszył się lekko,
ale po chwili zaczął oddychać regularnie. Gdy miała już pewność, że się nie
sobie nagiego Hanno. Jej ręka zsunęła się niżej, jakby powodowana własną
Calena, Samnium
o świcie zakryły niebo aż po horyzont. Wiatr zaczął wiać już w nocy i nie
wyglądało na to, aby pogoda miała się zmienić. Rzymscy żołnierze już się
w głąb lądu, nie były w tym rejonie niczym niezwykłym. Nie bez znaczenia
wielkiego obozu kulili się poniżej poziomu blanek, tak że wystawały tylko
wysiłki.
tlił się żar. Nie dość, że było mu najcieplej, to jeszcze leżał na kilku
owczych skórach. Niektóre z nich kupił, inne wygrał w kości, a jeszcze inne
liczyło się tylko to, jak sprawić, aby odpoczynek w namiocie przebiegał we
palce w różnych machlojkach. Chodziło raczej o to, aby nie dać się złapać.
widzą tego, co się dzieje. Przed nadejściem zimy Coraks wydał tylko jedno
będzie ukarany trzydziestoma batami. Nie trzeba było bardzo się starać, aby
nie toczyły się żadne walki. W obozie wszyscy żołnierze żyli razem.
Trudno było nawet załatwić swoje potrzeby fizjologiczne bez pół tuzina
myśli od frustrującego tematu, skupił się na tym, co działo się wokół niego.
zignorowania wołania.
może chodzić. Miał złe przeczucia. Jego ludzie wpatrywali się w niego
w ciszy.
rękę na rękojeści miecza tak, aby Macerio nie mógł tego nie widzieć.
w gruby, wełniany płaszcz, ale nie miał przy sobie broni. Kwintus
poczerwieniał, ale nie poruszył ręką. Nie zamierzał ryzykować. Nie po tym,
– Szukasz kogoś?
– Crespo. Macerio.
usta w szerokim uśmiechu. – Oczywiste jest, żeście zbyt sprytni, żeby się
do tego przyznać. Cóż, mam dla was małą niespodziankę. Wejdźcie do
zaproszenie.
mężczyzna siedzący w środku w cieniu miał jakby znajome rysy, choć nie
Macerio.
– Nie myślałeś chyba, że uda wam się wywalczyć pokój beze mnie,
serdecznie Kwintusa.
– Nadal boli, ale mogę już walczyć. I chciałem do was wrócić, chłopcy.
Rutilusa.
uchodzić za szczere.
– Zginęło wielu dobrych ludzi. I wielu jeszcze polegnie w służbie
stojącego pośrodku dużego namiotu. – Ale nikt z nas nie spocznie, dopóki
was nie bez powodu. Jesteście także weteranami nie tylko letniej kampanii.
też nad Trebią. – Kwintus bardzo żałował, że nie może zdradzić, iż on też
brał udział w tej bitwie. – W tej chwili brakuje ludzi takich jak wy – ciągnął
się Kwintus.
śmiech centuriona.
niedowierzanie.
– To właśnie powiedziałem.
– To wielki zaszczyt, panie – powiedział głębokim basem Urceusz. –
Dziękujemy.
dochody, a wraz z nimi nasze prawo do awansu. Czy Crespo nie powinien
– To nie będzie konieczne. Crespo pokazał, ile jest wart, i tak wiele razy
się skończy.
ukrywając rozczarowanie.
spojrzenie.
Świeżo upieczeni hastati stali dalej bez ruchu, nie do końca wierząc
Macerio z obawą, że zechce pójść z nimi. Nie wyobrażał sobie nic gorszego
o słodkim napitku. W Larinum też będzie musiał się pilnować. Dla Macerio
ciemny zaułek może być równie dobrym miejscem, aby uderzyć, jak
najbliższe tygodnie nie miał okazji wybrać się do żadnego domu rozpusty.
zawsze był wymagającym dowódcą, ale teraz, gdy byli już prawdziwymi
żołnierzami, jak lubił ich nazywać, musieli naprawdę stać się twardzi, a nie
sygnalistów. Tak naprawdę ćwiczenia z taktyki były trudniejsze niż te, które
hastati.
– Warta jest tysiąc razy lepsza niż ćwiczenia. Albo sprzątanie via
Urceusz.
wszystko wydawało się lepsze niż harowanie niczym wół pod krytycznym
zaprzyjaźnił się Macerio. Kwintus zastanawiał się, czy nie popełnił błędu,
czasu, integrując się z żołnierzami starszymi stażem. Jak dotąd nie miało to
znaczenia, ale znalazłoby się z pół tuzina żołnierzy, którzy nie pałali
Macerio.
Kwintus parsknął śmiechem. Był taki czas, gdy i jego poniekąd można
Urceusz i Rutilus brali go za kogoś, kim teraz był. Nauczył się tego
samego.
wzruszył tylko ramionami. Po raz kolejny Kwintus zastanawiał się, czy nie
zbliżać, często spędzając z nim czas, dzieląc się winem, traktując go jak
z wrogiem Kwintusa, który przez to czuł się jak wyrzutek. Martwił się, że
z Urceuszem. Bardzo tego nie chciał. Ten niski chłopak o wielkich uszach
był jedynym kompanem, jaki mu został. Dość dobrze dogadywał się też
przyznać do tego, że tęsknił za ojcem. Ale Calatinusz już zapewne nie żył,
i Urceusz wdali się w rozmowę. Oby jak najszybciej pojawiła się możliwość
twarzy, ale wciąż był to ten sam człowiek – mocno zbudowany towarzysz,
którego pamiętał znad Trebii. Kwintus odwrócił się, aby Calatinusz go nie
obozu.
– Żołnierzu!
– Rusz się albo przez ciebie wszystkim nam się oberwie – dodał cierpko
Macerio.
To sprytne zagranie.
w tej sprawie…
cenę zachować obojętny wyraz twarzy – modliłem się, byś dotarł aż tutaj. –
pojawiły się znikąd. Zrzucił mnie koń raniony strzałą. Po upadku straciłem
przytomność. Kiedy się ocknąłem, leżałem pod dwoma ciałami. Było już
temu rozmawiamy.
podejrzliwie.
– Pytał mnie i o inne rzeczy. – Kwintus dotknął nosa. – Ale one zostaną
– Nie podoba ci się u tego cioty Sewerusa, co? – Macerio badał teren na
przez tarczę.
rację. Nie warto ryzykować, że jakiś oficer przyłapie ich na bójce. Macerio
stał kilka kroków od niego i głupio się uśmiechał, jak gdyby nic się nie
stało.
Kwintus.
od jednego do drugiego.
zbliżającego się do namiotu trybuna. Od tej chwili bez przerwy albo ktoś
– Możesz to udowodnić?
– Jasne, że nie!
się coś takiego. Macerio i ty nie dogadujecie się od samego początku, ale on
podstępna żmija.
głową. – Trzeba będzie posadzić was przy winku. Będę czuwał, żebyście
któryś z nich – albo obaj – zginie w boju? To jeszcze jeden argument, aby
żyć chwilą – przekonywał sam siebie Kwintus – bo jutro może nas nie być.
Kwintus oglądał się za siebie często, lecz niezbyt się przykładał do tego,
aby zachować ostrożność, dopóki nie znalazł się poza linią namiotów
manipułu. Ruszył w stronę otwartej przestrzeni wewnątrz ziemnego wału
bezpiecznie oddać się hazardowi lub kupić wino albo zwyczajnie kręcili się
przed namiotami. Było nawet kilku szaleńców, którzy ścigali się ze sobą
rogu – zagrody dla koni, tworzące czwarty bok. Kwintus odszukał trzeci
zdecydował się odejść. Pozwolił sobie przez chwilę puścić wodze fantazji.
obok.
rezultatu.
– Ale najpierw niech odda nam wino. – Ten komentarz wywołał salwę
usłyszał znajomy głos, który sprawił, że stanął jak wryty. Na szczęście było
ciemno i nikt nie zwracał na niego uwagi. Nie więcej niż dziesięć kroków
tęsknił. Jak miło byłoby podejść i po prostu się z nim przywitać. Że niby
ojciec by się uradował? Kwintus wtulił głowę w ramiona i oddalił się na
bezpieczną odległość.
– To moja sprawa. – Kwintus miał już tego dość. – To jest czy go nie
ma?
się z namiotu.
przyjaciela.
jego ojca, schylił się pod połą namiotu. Z ulgą zauważył, że są sami.
pomieszczenia
– Czy twoi towarzysze nie wrócą? Gdy cię szukałem, przywitali mnie
niezbyt przyjaźnie.
– Nie, ale to był dla mnie prawdziwy wstrząs. Chciałem się do niego
– Skąd wiesz?
się, po czym dodał. – Nie jestem pewien, ale myślę, że twój ojciec obawia
– Przez ten smutek, który widać w jego oczach, gdy o tobie mówi.
– Dlaczego do nas nie wrócisz? Nie wydaje mi się, żeby twój ojciec
chciał cię srogo ukarać. Byłby szczęśliwy, gdyby się dowiedział, że żyjesz.
– W końcu się dowie. Nie opuszczę oddziału. Nie teraz, gdy właśnie
To były sprawy, z którymi musiał poradzić sobie sam. Dla siebie. Dla
Rutilusa.
udało ci się przeżyć ostatnią bitwę, gdy tak wielu naszych zginęło.
okoliczności.
strużkę śliny z kącika ust. Obok leżała pusta amfora. Lampki oliwne
– Obudź się!
– Która godzina?
chciwie pić.
– Odprowadzę cię.
– Nie trzeba, dzięki. Poza tym lepiej by było, gdyby nas razem nie
widziano. W zasadzie najlepiej będzie, jeśli przez jakiś czas nie będziemy
– To może udać się raz, ale nie więcej. Kiedy ostatnim razem piłeś ze
zwykłym piechurem? Też mi się nie podoba, że tak jest, ale nic na to nie
poradzimy.
objąć.
Kwintus był już przy wyjściu z namiotu, gdy Calatinusz zapytał go:
Oddechy formowały nad nim obłoki pary. Chwilę później poczuł, jak
chłodne i rześkie nocne powietrze wdziera się pod jego okrycie. Wiatr
alei. Ryzykował nieco bardziej, niż gdyby skierował się między rzędy
namiotów, ale po takiej ilości alkoholu, którą się uraczyli, jeszcze mniej
za nim czterech osób. Uświadomił sobie ich obecność dopiero wtedy, gdy
jakaś szmata opadła na jego usta. Zachwiał się tak, że o mały włos nie
upadł. Gdy unosił ręce, aby się uwolnić, napastnicy zupełnie go
Wstać! Muszę wstać. Nie zdołał jednak podnieść się na kolana, bo od razu
Zwalił się na plecy. Całym jego ciałem wstrząsały fale bólu. Kiedy
tym kilka razy. – Gdyby tak nie było, nie przyjaźniłbyś się z kimś takim jak
Rutilus.
rechocząc.
Kwintus jeszcze raz spróbował dźwignąć się na nogi, ale potężny cios
wysiłkiem skupił się, aby trzeźwo ocenić sytuację. Musiał działać. Musiał
coś zrobić, bo to pobicie skończy się jego śmiercią. Jeśli nie umrze od
mrozie.
z dłoni. Kopniaki ustały. Kolejny krzyk bólu. Ktoś stanął nad nim
stopami. To mogły być czyjeś nogi albo słupek zagrody. Nie przestawał się
jedynie kopyta koni, które nerwowo dreptały wokół niego. Nie zważając na
to, toczył się i toczył, chcąc być jak najdalej od swoich oprawców.
przytomność.
Ból. Fale bólu przepływające przez całe ciało, od policzka, przez żebra,
swoje źródło w gardle, a także głęboko w jego głowie. Czuł pot ściekający
żyję? Nie potrafił zebrać myśli. Powieki miał tak ciężkie, jakby je ktoś
skleił, ale zmusił się do otwarcia oczu. Ujrzał twarz pochylającego się nad
nim mężczyzny o śniadej skórze. Za jego plecami stał Coraks. Nie wyglądał
na zadowolonego.
smakowało jak nektar. Po kilku łykach lekarz cofnął rękę. – Nie za dużo.
przyjacielem.
twoja sprawka?
miejsca Coraksowi.
odpoczynku.
– Dlaczego?
wahał się. Przede wszystkim nie byli sami. Bez względu na to, czy inni
Samodzielnie.
Coraksa.
– Piłeś?
twarze?
niedowierzanie.
Czy jego wersja wydarzeń była choć trochę podobna do tej, którą
przedstawił hastatus?
Długa cisza.
spieraliście się bez konkretnego powodu. Ale nie myśl, że nie zdaję sobie
sprawy, że obaj łżecie jak psy. Gdy tylko stąd wyjdziesz, zostaniesz na
nie degraduję.
– Tak jest, panie. Dziękuję, panie. – Modlił się, aby hastatus otrzymał
z ciebie całe życie, a nie dać się zranić w stopę. Chłosta powinna być dla
– Rozumiem, panie.
trzy dni.
miał wymierzoną karę. Nie był pewien, ale wydawało mu się, że centurion
Oczywiście nie oznaczało to, że nie musi się mieć na baczności. Macerio
był zbyt niebezpieczny. Kwintus złościł się na siebie, że tak łatwo dał się
podejść. Już trzeci raz! To już nie może się powtórzyć. Tym razem to on
Kwintus trudził się w pocie czoła od świtu do nocy, biegając lub kopiąc
Przez mniej więcej trzy tygodnie nie widział się z hastatą, który był
w innej części obozu. Minął dzień lub dwa, zanim mieli okazję znaleźć się
w tym samym miejscu i o tym samym czasie. Kwintus nie spuścił wzroku.
Weteran skrzywił się, ale wpatrywał się w niego bez zmrużenia oczu.
To twoja sprawa. Nie wierzę też w to, że jesteś mollis. Ci zboczeńcy nie
– Nie chcę, ale muszę. Jeśli ta kanalia odważyła się na taki atak
Kwintusowi zrobiło się lżej na duszy. Lepiej też sypiał, choć często
dokuczały mu koszmary z Macerio. Im szybciej zakończę ten konflikt, tym
lepiej. Zastanawiał się, czy uda mu się coś wymyślić po odbyciu kary, ale
ostrzeżenie. Zima powoli zbliżała się do końca i dni stawały się dłuższe.
tego, jaki był powód takiej, a nie innej decyzji centuriona, Kwintus nie miał
czasu ani okazji, aby zastanawiać się nad swoją sytuacją. Przynajmniej na
Kwintus nie mógł się z tym nie zgodzić. Gdy dni stały się dłuższe,
brakowało mu matki i Aurelii. Przyznawał się przed sobą, że ojca też. Jeśli
bardzo chciał wierzyć w taką przyszłość, choć z nikim nie dzielił się swoim
marzeniem.
Rozdział XIV
Hanno mógł liczyć na jakiś nowy początek, ale potem sytuacja wróciła do –
Jakby wiedział coś, co mogło pogrążyć Hanno. Wyraz twarzy Sapho nie
zaskoczył go jednak tak, jak pytanie, które usłyszał od tamtego czasu kilka
niego, aby powiedział mu, kto z jego oddziału naopowiadał mu tych bajek.
i stąd wie, że dowódca falangi zniknął na jakiś czas, podobno oddalając się
w kierunku Kapui: „Słyszałem, że nie było cię trzy dni. To musiał być
Sapho dowiedział się od Mutta, ale teraz miał na to dowód. Sapho nie
dowiedzieć się ktoś inny. Hanno nie miał też wątpliwości, że jego brat
chlapnął coś któremuś z wyższych rangą oficerów, Hanno trafiłby pod sąd
zapytał Sapho, czy do tego zmierza, ale jego brat roześmiał się tylko,
jego starszy brat miał rację. Pozostawienie falangi bez dowódcy tylko
Uśmiechnął się smutno. Nie chciał zakończyć życia na krzyżu, ale w głębi
serca cieszył się, że to zrobił. Gdyby tylko udało mi się spotkać Aurelię
się dzieje?
go wyrzuty sumienia. Odsunął się na bok, aby jego brat mógł wejść do
środka. – Siadaj.
Masz.
sprowadza Sapho, ale takie pytanie byłoby zbyt bezpośrednie. Jakoś inne
już swoje, Sapho nadal potrafił sprawić, że czuł się jak niedoświadczony,
to o niebo lepiej.
– Może i masz rację, że nie ma wielkich szans na walną bitwę, ale to nie
ogromnej ilości spyży, a zimą było o nią coraz trudniej. Żołnierze, których
na północny zachód, po drugiej stronie rzeki. Mają się tam znajdować spore
wycisk.
dlatego, że muszą uczyć się nowej taktyki walki. Wiesz, jak to jest. Jeśli
tygodni. Niech bogowie zlitują się nad Rzymianami, którzy będą na tyle
– Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy się dziś urżnęli – stwierdził
trzeźwych głów.
gotów był wychylić jeszcze niejeden puchar. Był wdzięczny, że Sapho nie
źle go oceniając.
– Nie wiem. Miałem zaszczyt dzielenia się z nim winem kilka razy.
Jeśli odkłada na bok swoje troski, bywa dość towarzyski. Zostaw to mnie –
to było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Do tej pory wypad
obóz armii na długo przed świtem. Numidyjska jazda, która miała ich
człowiek, gdy tylko zdał sobie sprawę z siły napastników, poddał się.
niewolnic została przy tej okazji zgwałcona, ale nie miał żadnych
dowodów, więc nawet nie próbował dociekać. Celem misji było zebranie
nieszczęsnych kobiet.
w pierwszej linii falangi. Trakt był wąski, ale jego żołnierze mogli
Drzewce włóczni miarowo obijały się o krawędzie tarcz. Chociaż nikt nie
ponieważ dobry nastrój jest zaraźliwy, ale mógłby też sprawić, że stałby się
dziś jego nerwy były napięte jak postronki. Często zdarzało się, że oddziały
wysyłane po zaopatrzenie były atakowane. Ponosiły też duże straty. Nie
– Nie.
– Chodzi o rzekę?
zaszkodziłoby, aby jazda była tak samo uważna jak w pierwszych dwóch
nieprzyjemne niespodzianki.
ich falang nie jest Zamar, ale śniady mężczyzna, którego nigdy wcześniej
w myślach. Ten gość musi znać się na rzeczy, bo inaczej Sapho nie
Pomyśl, panie, ile kurzu byśmy się nawdychali, gdyby to było lato. Mimo
nietypową dla niego, gdyż zwykle maszerował wiele mil, nie odzywając się
słowem.
wcale nie jest taki zły, co? – Poklepał tarczę i pancerz z brązu. – Wszystko
w cholernego Rzymianina.
ten znak, pamiętasz? Nigdy tego nie zapomnę i aż do śmierci nie przestanę
szukać zemsty. Jeśli bogowie będą łaskawi, pozwolą mi spotkać Perę, ale
z szacunkiem.
Hanno raz jeszcze uważnie omiótł wzrokiem horyzont, ale nie dostrzegł
która oddzielała ich teraz od armii. Powietrze zrobiło się ciężkie od niemal
bezpieczni. Rzymianie od dłuższego czasu tam się nie zapędzali. Nie bez
zdecydowanie za wolno.
jako posłaniec, podobnie jak pięciu moich towarzyszy. Będą tu lada chwila.
się tym tak bardzo, gdyby nie to, że po obu stronach drogi aż do rzeki
ciągnął się las. Wprawdzie na drzewach nie było liści, przez co las stanowił
swoim towarzyszom, aby cofnęli się wzdłuż naszego szlaku i upewnili się,
– Tak jest!
się, widząc reakcję żołnierzy. Udało się im zmienić szyk bez wielkich
do walki.
czynności, które składały się na mały rytuał przed bitwą. Wytarł ręce
pewność, że rzemienie nie pałętają się gdzieś po ziemi i żaden z nich nie
mu, co się dzieje, ale gardło miał tak ściśnięte, że nie był w stanie
tarcze w górę!
pocisków. Skąd, u diabła, wzięli się ci łucznicy? Jedno było pewne. Nie byli
Pozostali już nie żyli, byli ranni lub leżeli gdzieś zrzuceni przez ranne
sylwetki. Legioniści. Były ich setki. Zbliżali się z każdej strony. Hanno nie
perfekcyjną.
– I jeśli się nie wycofamy, dobiorą się do mułów, panie – dodał Mutt,
Hanno przyłożył dłoń do ust, żeby było go lepiej słychać. – W tył zwrot!
namacalnie czuł strach swoich ludzi, mógł go zobaczyć w ich oczach. Jak
suchych ustach. Spokój Mutta, który stał u jego boku, udzielał się Hanno.
ludzi, którzy wciąż jeszcze kryli się wśród drzew. Ich szansa na wydostanie
Była taka chwila, gdy wyczuł, że za jego plecami nie ma żywego ducha.
narażony na ciosy. Nie miał innego wyjścia. Musieli się przebić. Jeśli nie
dotrą do falangi Sapho, by osłonić muły i ich poganiaczy, to cały ładunek
sam sposób.
desperacko chciał zbliżyć się do wroga, jego klin poruszał się szybkim
z niczym huk. Nie chodziło już nawet o to, aby przyszedł im z pomocą.
Ziarno było ważniejsze niż garstka żołnierzy. To była ostatnia spójna myśl,
jaka pojawiła się w głowie Hanno. Potem jego świat skurczył się do kilku
się tarczą, unosząc ją wyżej. Poczuł głuche uderzenie, gdy grot przebił ją na
wylot.
teraz tarczy. Umierający wróg nie stawiał oporu, ale to nie przeszkodziło
w Hanno ciosu włócznią. Musiał użyć całej siły, aby utrzymać swoją tarczę.
zagwizdał nad głową Hanno. Jego wróg miał wyraźną przewagę: włócznia
dawała mu większy zasięg niż miecz. Poza tym Hanno czuł, że nie będzie
w otwarte usta. Rozległ się dziwny odgłos dławienia. Wokół rozprysła się
purpurowa fala krwi. Jego oczy otworzyły się szeroko jakby pełne
na ziemię. Mutt był tuż-tuż. Reszta też nie próżnowała. Jego serce
zaśpiewało radosną pieśń. Przebili się przez rzymską linię i mieli
wielką nadzieję. Przed sobą miał tylko trzech Rzymian, którzy nie
rzymska linia zafalowała. Stojący przed nim legioniści nie kwapili się do
ale to nie znaczyło, że gotów był wziąć nogi za pas. Dzielny człowiek.
Wymieniali się wściekle ciosami jak opętani. Hanno chciał się za wszelką
brzdęk. Umba ich tarcz zderzały się o siebie raz za razem. Próbowali się
przewrócić. Jeden uderzał, drugi robił unik lub blokował cios. Potem na
odwrót. Przesuwali się tam i z powrotem po kilka kroków. Żaden nie chciał
tanio oddać pola. Żaden nie zyskał przewagi ani nie zranił przeciwnika.
prawie po rękojeść.
Ostatni legionista, zajmujący pozycję za towarzyszami, miał dość. Cofał
serce waliło jak oszalałe. Z boków wciąż nadciągali Rzymianie, ale droga
– Mutt!
wszystkim.
Musimy czym prędzej ruszać dalej. Modląc się, aby nie okazało się, że
zbyt wielu ofiar w ostatnich szeregach. Na ich lewej flance wróg spróbował
jeszcze podjąć walkę, ale ataki były niemrawe i wrogie oddziały zostały
uśmiechnął się szeroko, dając upust swojej szalonej radości. Udało się.
Przebili się przez rzymską linię, a on nie odniósł nawet rany. Pobili
lękiem. Pomyślał o zbożu i o tym, jak ważne jest dla armii Hannibala.
Wyobraził sobie reakcję wodza na to, gdy dowie się, że zawiedli. Te niezbyt
Potrzebował jej jak mało kto, gdy wyszli spomiędzy drzew. Po drugiej
wodę. To był frustrujący widok, ale Hanno nie miał żadnego wpływu na to,
wozów wciąż znajdowała się po tej stronie rzeki, stojąc na płyciźnie lub na
głębokość dziesięć. Migiem! Żołnierze bez tarcz i ranni mają się cofnąć
widzieć cię z przodu, pięciu ludzi po prawej. Ja ustawię się w takiej samej
temu obaj powinni być widoczni dla wszystkich żołnierzy z pierwszej linii,
nie zwracali uwagi na to, ile ważyły ich zbroje i broń, dając się ponieść
wysunięci żołnierze zrobili w tył zwrot, czyniąc przy tym tylko minimalne
zamieszanie. Wydawało się, że linia, przez którą próbowali się przebić, nie
uzbrojonym w miecze.
legionistów zakradł się strach. Ich szyk się załamał i poszli w rozsypkę po
Sapho. Mieli trochę czasu, aby naradzić się, zanim Rzymianie się
nie byli chyba za daleko, bo zdążyli zająć pozycje i nas dopaść. Ale
w pierwszej kolejności.
– A co z winem i oliwą?
szorstko.
– W porządku.
Hanno prosił bogów, aby nie pojawiły się już żadne oddziały wroga.
Jeśli tylko przedostaniemy się na drugą stronę, wszystko skończy się dobrze.
Jednak masy nieprzyjacielskich żołnierzy zbierające się nie dalej niż sto
proste.
się po lewej. Nie oddawaj terenu, jeśli nie będziesz musiał. Wozy
potrzebują dużo miejsca, żeby wszystko odbyło się w jako takim porządku.
drogi, gdzie stykali się z oddziałem Sapho. Sił starczyło na obsadzenie linii
o głębokości trzech mężczyzn, nie więcej. Mało, ale zostało mi góra stu
Ledwo skończyli, rozległy się trąby i Rzymianie ruszyli ławą. Były ich
ważniejsze?
WI-NO!
nakazując ciszę.
w powietrzu dało się wyczuć strach. Hanno zacisnął zęby. On też nie lubił
przeciwnika.
Ta obietnica wzbudziła entuzjazm Libijczyków z oszczepami, którzy
Rzymianie byli oraz bliżej. Hanno znów czuł suchość w ustach, a jego
Hanno wychylił się przed linię tarcz, aby objąć wzrokiem szereg po lewej,
był gotowy.
myśleć o strachu.
i uderzał tarczą, wyszczerzał zęby i darł się najgłośniej, jak tylko potrafił.
popełnił błąd. I ten podstęp się udał. Gdy wściekły mężczyzna uniósł rękę
znajdujący się po bokach trzymają się nieźle, ale nie miał pojęcia, co dzieje
Libijczykowi z tylnego szeregu zająć swoje miejsce. Cofnął się, żeby objąć
jakby wątpiąc, że udała im się ta sztuka. Hanno zaczął się śmiać pierwszy.
dłużej na czele tego mizernego odwodu. Ten atak i jeszcze kolejny zostały
odparte, zanim zaczął tracić siły. Jego tarcza miała ciężar tarczy
ćwiczebnej, a miecz wydawał się tak ciężki, jakby odlano go z ołowiu. Gdy
Zanosiło się nawet na to, że będą musieli oddać pola, gdyż ich linia
brzegu.
jazda!
jeźdźców wyłaniających się zza linii drzew. Jazda wroga poruszała się
– Niech to szlag!
Co robimy?
ma się wycofywać pod kątem, żeby ostatnie wozy miały szansę dotrzeć do
brodu. Sapho zorientuje się, o co nam chodzi, jeśli jeszcze nie zaczął
działać…
Żołnierze poruszali się szybko, ale jego żołądek zaciskał się ze strachu.
Może jedna trzecia jego ludzi miała teraz w ręku włócznie, ale to było za
które powinny sterczeć tak, żeby przypominały jeża. Bez tej ochrony efekt
tyłach.
z ulgą. Tak naprawdę nie chciał się jeszcze poddać, dopóki cały ich łup nie
weszły w kłus.
spora szansa, że umkną przed rzymską jazdą. Przez chwilę Hanno patrzył
Poczuł się tak, jakby został zdradzony i opuszczony. Widać Sapho nie
wypatrzyć w tym chaosie brata, ale to mu się nie udało. Musiał myśleć
chciał, żeby im się udało uratować ostatnie wozy, teraz nie pozostawało nic
rzymska jazda znajduje się już w pełnym galopie. Ziemia trzęsła się pod
ucieczki, zostaliby wycięci w pień. Czy mieli inny wybór? Pieprz się,
szanse, aby w jako takim porządku przeprawić się przez rzekę. Teraz nie
było wyboru.
rozkaz Hanno i pozbywało się tarcz i mieczy. Przeklinał ich, ale rozumiał,
z najstarszych weteranów.
– Co zamierzasz, panie?
– Ja też zostaję.
Gdy Rzymianie się zbliżą, ruszamy prosto na nich, wyjąc jak szaleńcy.
Celuj w jeźdźców, ale jeśli to się nie uda, dźgaj konie. Nie zatrzymuj się
o tym, ilu swoich ludzi uratuje, jeśli tylko uda się złamać linię wroga. To
była szalona decyzja, ale coś nie pozwalało mu rzucić się do ucieczki razem
innego Libijczyka, który nie uciekł. Miał ranę nogi, co wyjaśniało, dlaczego
spojrzenie przez ramię. Odetchnął z ulgą. Być może połowa jego ludzi już
wchodziła do rzeki. Oddział Sapho, który znajdował się bliżej nurtu, radził
sobie jeszcze lepiej z pokonywaniem brodu. Łączne straty będą spore, ale
powodzeniem, nawet jeśli on jej nie przeżyje. Hanno ścisnął mocno swój
Libijczyk kuśtyka za nim, posuwali się też naprzód Mutt i jego towarzysze.
w paszczę śmierci.
odzyskał rezon. Wymierzył grot włóczni w głowę Hanno. Jego koń zarżał
i modlił się, aby inne konie go nie stratowały i aby ich jeźdźcy nie dźgnęli
go w plecy.
Gdy otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że nie mógł leżeć bez
ale osłona wciąż znajdowała się na jego głowie. I chyba tylko dzięki niej
jeszcze żył. Z pewnym trudem odpiął pasek i zdjął nakrycie głowy. Chłodne
powietrze szybko owiało jego mokre od potu włosy. Wystarczył jeden ruch
Powstrzymywał się, aby nie kląć na czym świat stoi. Musiał się pozbyć
Właściwie poczuł ulgę, gdy zamknął oczy. Jakże miło byłoby po prostu
położyć się i zasnąć. Może ból głowy wtedy zniknie? Marne szanse. Strach
znaleźć się na drugim brzegu rzeki. Wrócić do swoich ludzi i być z nimi,
wydostał się spod zwłok. Uniósł głowę i ostrożnie rozejrzał się wokół.
natrafił na ciało brodatego Libijczyka. Obok niego leżał ten, który został
wcześniej ranny w nogę. Oba ciała były mocno okaleczone. Zrobiło mu się
jaki go było w tych okolicznościach stać, choć w głębi jego serca płonął
nieubłaganie, przesądzając o ich losie. Hanno chciał biec. Rzucić się w wir
o przeżyciu. Zmuszał się, aby stawiać równe, pewne kroki, i starał się nie
strachu sięgnął zenitu. Gdyby się teraz zatrzymał, ktoś zwróciłby na niego
i skierował się na brzeg rzeki. Nie trwało to długo. Wszędzie leżały ciała
lekko rannego na pastwę losu. Wozy znajdujące się po drugiej stronie rzeki
ruszyły już dalej, strzeżone przez tych Libijczyków, którym udało się wyjść
cało z bitwy. Utworzono też mniejszą liczebnie tylną straż, składającą się
zastępcy udało się przeżyć – pomyślał nie bez satysfakcji. Spojrzał na bród.
momencie w pobliżu kręciło się ich zbyt wielu, aby mógł myśleć o wejściu
do wody. Nie było rady, musiał przepłynąć rzekę w innym miejscu. Tylko
Rzymianie rzucą się na niego jak stado dzikich psów. Przełknął ślinę. Po
prostu zachowuj się tak, jakby wszystko, co robisz, wydawało się całkiem
naturalne.
pancerza. Najpierw zajął się tymi niżej, a potem po kolei odpinał resztę.
Wysiłek – i ból, który czuł przy każdym ruchu – okazał się dla niego zbyt
kierunku mężczyzn. Nie odważył się sprawdzić, jak daleko się znajdują.
w płuca powietrze, myśląc tylko o tym, aby jak najszybciej pokonać rzekę.
Słyszał za sobą chór wzburzonych głosów. Nie pozwólcie, aby ktoś ruszył
za mną – błagał bogów. Nie miał już żadnych sił w rezerwie, aby walczyć
lewej stronie nie dalej niż pięć kroków od niego. Odwrócił głowę. Na
brzegu zebrało się wielu legionistów, a kilku z nich miało oszczepy. Słyszał,
jak żartowali i stawiali zakłady, który z nich trafi w niego pierwszy. Poczuł
kolejne krzyki. Mogły dobiegać z kartagińskiej strony rzeki, ale nie był tego
nim. W końcu znalazł się na tyle blisko brzegu, że spróbował opuścić nogi.
go trafić.
Legioniści ostrożnie wycofali się poza zasięg rzutu. – Coś mi się wydaje, że
na jego twarzy.
– Widziałeś mnie?
żeby obrzucili drugi brzeg włóczniami. Mimo rozkazów Sapho nie mogłem
– Nie miałem okazji, panie. Sapho powiedział, że teraz liczy się tylko
panie – przyznał Mutt niechętnie. – Zachował się tak, jakbyś był zwykłym
niepokojące myśli. – Pewnie nie miał nawet czasu, aby się nad tym
powątpiewanie.
Hanno nie mógł wierzyć w to, że Sapho chciał go zostawić samego, gdy
oddziału tylnej straży, próbował zapomnieć o tym, czego stał się świadkiem
na przeciwległym brzegu. Nie stracili ani ziarna, ani zbyt wielu amfor
innych emocji, ale jeśli mu się nie przewidziało, zniknął tak szybko, jak się
nie zasługujemy!
Hanno wciąż jeszcze czuł ból głowy, ale odurzony swoją na wpół
stępił jego zmysły. Mutt i reszta oficerów również nie pogardzili winem.
Gdy stało się jasne, że nie muszą obawiać się pościgu, Sapho pozwolił
relacji. Przemknęło mu przez głowę, czy nie ukarze ich za to, że są pijani.
skończył.
– Udało wam się nie tylko przywieźć całe ziarno, które jest nam bardzo
ponieśliście straty?
wino?
cieplejsze.
mu łyk trunku?
bukłak generałowi.
polecił na odchodnym.
Hanno nie potrzebował już innych powodów, żeby się upić do
uznanie. W tym momencie świat wydawał się piękny i przyszłość jawiła się
w jasnych barwach. Oczywiście gdzieś z tyłu głowy ciągle miał Aurelię, ale
momencie żałował, że tak dużo wypił. Wydostał się z namiotu i wylał sobie
na głowę wiadro wody. Kilku jego ludzi uśmiechnęło się na ten widok,
poczekać. Mutt i tak nad wszystkim czuwał. Nowy sprzęt, którego teraz
Hanno otworzył oczy. Stał nad nim Sapho, na którego ustach pojawił się
– Nieźle. A twoja?
Sapho wzruszył ramionami.
wciąga powietrze.
– Pieprz się, Sapho! Zawsze wiesz najlepiej, co? Nie mogłeś wiedzieć,
że rozpęta się sztorm. Tak samo jak ja. Przyznaj się, że zachowywałeś się
na ryby z Sunim.
jasnoczerwony kolor.
Najwyraźniej tak się nie stało. W tej samej chwili jego wszelkie
– Teraz? – Cały dzień jazdy konnej to była ostatnia rzecz, jakiej w tej
chwili pragnął Hanno, nawet jeśli w grę wchodziło ulubione zajęcie, takie
jak polowanie.
– Nie. Jutro.
daleko?
i w jego głosie znów pojawił się ton wyższości. – Wybiera się z nami
Mago.
gdy poprowadzili dwa tysiące ludzi, aby zasadzić się na tyły Rzymian nad
oficerów w armii.
o wypożyczenie koni.
– A nasz ojciec?
w kolano.
napełnić kubek.
– Nie mam nic przeciwko. – Sapho wypił łyk wina i oblizał usta. –
Hanno mruknął coś pod nosem. Niezbyt przyjaźnie, ale też nie
sobie jaja przez całą zimę. Niedługo znów będziemy pocić się w letnim
teraz zabawia się z jakąś kurwą, podczas gdy my tkwimy w Italii i nie
chmurnie.
w piecyku. – Musiałeś.
Z wyjątkiem Aurelii. I Kwintusa. Nawet ich rodzice nie byli źli. Hanno
historię za prawdę.
myśliwskie.
Przynajmniej chwilowo.
Wiosna zbliżała się wielkimi krokami, ale Hanno nawet pod kocami
uśmiechnął się, widząc piękno świtu. Nad nim wschodzące słońce barwiło
było dostrzec odciski stóp tych, którzy wstali przed świtem. Warstwa
Rozpalono już nieliczne ogniska, znad których z kolei unosiły się wąskie
Hanno widział kły dzików w domu Kwintusa. Ryzyko może być niewielkie,
ale w ogóle nie warto się narażać. Jeden cios w pachwinę lub brzuch może
i ramion. Czas znaleźć Mutta i zrobić szybki obchód namiotów przed miską
Wszyscy skupiali się wokół niego, ale to Sapho jechał po jego prawicy.
blisko niego czy słuchać każdego słowa. Nie chciał się do tego przyznać,
ale bał się też, że palnie przy nim coś głupiego. Zdarzało mu się to czasami
– Temperatura taka sama jak u nas w górach. Szybko zrobi się cieplej.
twarzy. Ale to i tak lepsze niż siedzenie w obozie. Rozruszamy się trochę
często pieszo, prowadząc konie za uzdy. Hanno czuł już wielki głód. Ciągle
Reszta szła dalej pod górę szeroką tyralierą: Mago pośrodku, Sapho
daleko od Mago, po jego lewej stronie. Zamar został nieco, był poza
sprawach. Jakoś do tej pory się to nie udawało. Dlatego tym bardziej
poirytowanie.
Bostar odwrócił się do niego plecami i Hanno nie widział jego twarzy,
ale miał powody przypuszczać, że jego relacje z Sapho nie były najlepsze.
Nie znał przyczyny, ale w gruncie rzeczy nie było to dla niego
– Stara się. Mago jest zajętym człowiekiem, ale Sapho jest uparty.
– Tak, do tej pory – dodał Bostar. – Mago był pod sporym wrażeniem
wiesz o tym.
– Tak, ale my musimy utrzymać nasze miejsce w linii albo to, co oni
– Zaufaj bogom, mały bracie – poradził Bostar, schylając się pod nisko
wiszącą gałęzią.
głosie nie było gniewu, który mógłby się pojawić, gdyby te same słowa
się na usta.
– Czy ufam Sapho? – powtórzył Bostar i spojrzał na niego zaskoczony,
odwracając głowę.
Niech mnie! Powinienem był trzymać język za zębami! Ale tych słów nie
dało się już cofnąć. Postanowił brnąć dalej, ale chciał nadać rozmowie
– No tak. O to pytam.
– To dziwne pytanie.
i którego jego brat nie chciał uznać, ale ostatecznie postanowił, że nie
na niego presję.
nami.
– O czym mówisz?
przedziera się przez chaszcze po ich prawej stronie. Ktoś zaklął głośno.
– Ruszajcie dalej!
Widząc zaciśniętą szczękę Bostara, Hanno uznał, że nie uda mu się zbyć
brata. Modląc się o to, aby nie był to zbyt wielki błąd, opowiedział, co się
stało podczas przeprawy przez mokradła, kiedy omal nie utonął. Bostar
– Dlaczego?
stracić? – Hanno nie odważył się odezwać. – Co cię opętało, żeby zrobić
coś tak głupiego? Nie jesteś przecież zdrajcą. Gdyby to był ktoś inny,
dwie, ale nie masz takiej natury. – Oczy Bostara się zwęziły. – Byłeś
– Wróciłeś tam, aby zobaczyć się z kimś, kogo znasz! Chodzi o tego
chłopaka? Kwintusa? Tego, którego puściłeś wolno nad Trebią. Jeśli nie
zginął, powinien nadal służyć w wojsku. Podobnie jak jego ojciec. – Bostar
– No, ale ktoś musiał powiedzieć Sapho, inaczej w ogóle nie byłoby
tematu.
wyprowadziłem go z błędu.
– Mądry ruch…
– Dlaczego nie?
zamierza pójść z tym do wodza, ale on mnie wyśmiał. Moim zdaniem jego
zachowanie nie było ani trochę zabawne. Myślałem tylko o tym, jak
– Tego się wyparł. Mówił, że nie życzył nam źle. I uwierzyłem mu. No,
przy krawędzi urwiska. Sapho widział, co się stało. Nie spieszył się
z pomocą, chociaż ledwo się trzymałem. Kiedy gałąź trzasnęła pod moim
wcześniej?
wyjaśnić, dlaczego nie ruszył się, gdy tylko osunąłem się w przepaść. Nie
zniknięcia.
– Byłem wtedy w Iberii. Gdy zniknąłeś, miał ojca tylko dla siebie.
– O co chodzi?
– Każdy z nas postąpiłby tak samo, ale pewnie Mutt nie miałby żadnych
– Tak. Powiedziałem mu, że spłacę swój dług, ale potem uznam, że nie
tobie.
– Chyba nikt nie chciałby myśleć, że własny brat jest zdolny do takich
– Nie zrobił tego. I podobnie jak ty nigdy więcej nie pozwolę, aby coś
najwyższą czujność.
– To nie ma sensu. Ojciec go kocha tak jak nas. Nie sądzę, że spojrzałby
z perspektywy czasu, zastanawiam się, czy to właśnie nie wtedy zaczął się
wyżywać na tobie.
Hannibala.
– Czy to znaczy, że my nic dla niego nie znaczymy? Czy może będzie
żaden z nas nie może mu ufać. Musimy się pilnować i nie mówić przy nim
i doniósł, Hannibal musiałby ukarać cię dla przykładu. I wierzaj mi, nie
Hanno czuł wielki smutek, ale nie tylko dlatego, że dowiedział się
Wiedział, że jego marzenie jest czystą fantazją, ale mimo wszystko ta myśl
włócznią zbocze. – Może znajdźmy dla siebie jakąś zwierzynę? Nie wiem
jak dla ciebie, ale dla mnie wystarczy już jak na jeden dzień tych smutków.
jednego brata, nie dwóch. To nie była prawdziwa żałoba, ale porównywalne
–N
usłyszała głos Lucjusza dochodzący zza firany lektyki.
tylko dojedziemy.
Niezdrowe opary.
z chodzeniem i lubię spacerować. Jest tyle rzeczy, które muszę kupić przed
narodzinami dziecka.
wcale nie czuła. – A nawet jeśli, w Kapui jest wielu lekarzy i akuszerek.
I każda z tych osób będzie miała takie samo doświadczenie przy odbieraniu
porodów jak ta kobieta, która mieszka niedaleko naszej willi. Czy może być
powiedziała mu, że spodziewa się dziecka, jego stosunek do niej zmienił się
całkowicie. Prawdą jest, że nie musiała już znosić umizgów męża – okazało
się, że w tej kwestii matka miała rację – jednak teraz wydawało się jej, że
miejsce. Bez wątpienia to była jej ostatnia okazja przed rozwiązaniem, aby
Gajusza, choć nie mogła być pewna, czy zastanie go w domu. Lista spraw
do załatwienia zdawała się nie mieć końca. Gdy tylko pojawi się dziecko,
umościła się tak wygodnie na miękkich poduszkach, jak tylko się dało. Tak
sprawiły, że powieki zaczęły jej ciążyć. Obraz Phanesa przemknął jej przed
miesięcznej raty. Atia nie miała pojęcia, dlaczego to zrobił, ale jej sytuacja
przez Elirę.
z listy, która dzięki lokalnej akuszerce była dość długa. Lucjusz nadal
zajmował się swoimi sprawami. Gdy do niego zajrzała, nie podniósł nawet
głowy znad biurka. Nakazał jej jednak, aby wzięła ze sobą niewolnika do
ochrony i upoważnił Statiliusza, aby dał jej sakiewkę pełną monet. Ten brak
forum.
o tej godzinie nie wiązało się z jakimś wielkim zagrożeniem, ale w okolicy
teraz tylko o tym, aby po powrocie do domu zrzucić swoją wełnianą suknię.
tym, jak cieniutki materiał miękko przelewał się przez jej palce. Cena była
Syrię. Daleko za granicą Persji leży ziemia zwana Seres, gdzie żyją ludzie
się nie dowierzając jego słowom, i zadowoliła się zestawem lnianych tkanin
dla niej zamknięte, teraz stały otworem. Judejczyk wydawał się godny
a ponieważ jesteś tak piękna, możesz mieć drugi flakonik za pół ceny.
swoim fachu. Nie miała co do tego wątpliwości. Wydał się jej jednak
klientką.
przy półkach pojawił się przy nim w mgnieniu oka. – Przygotuj dwie
z łobuzerskim uśmiechem.
zadowolone skinienie głową kupca – ale nie mogę zapłacić więcej niż
wiesz, ile trzeba użyć kwiatów do zrobienia jednej tylko fiolki? Ponad
A im nie płacisz.
wysokie. Nie mogę sobie pozwolić na cenę mniejszą niż osiem didrachm za
od niechcenia.
– Dam trzy.
zaryzykował.
– Pięć.
didrachmy.
i uroku.
żeby je wzięła.
– Dziękuję, ale nie – odparła Aurelia. Zrobiło się jej nagle słabo, być
pożądanie.
– Tak zrobię.
Aurelia skierowała się w stronę wyjścia. Myślała już tylko o tym, aby
jąkać z przerażenia.
– Nikt się nie ruszy albo poderżnę tej dziwce gardło – wycharczał
mężczyzna.
napastnik podnosi materiał jej sukni. Chciała krzyczeć, ale nacisk ostrego
znaczenie tych słów. Zalała ją fala nudności, gdy mężczyzna puścił jej rękę
dziecka! Proszę.
Z miejsca, gdzie ostrze wbiło się w jej ciało, promieniowały fale bólu.
chwila.
drogi.
dziecku, to teraz też nic mu się nie stanie. Lepiej żyć. Lepiej, żeby moje
dziecko przeżyło.
W tej chwili przez mgłę zwątpienia przebił się odgłos kroków, a później
głośny trzask i krzyk bólu. Aurelia próbowała zrozumieć, co się dzieje, gdy
– Pani! Uchodź!
do tyłu. Trzymał się za głowę. Pod jego stopami kręcił się alembik, a duże
potężnego mężczyznę.
I w tym momencie wkroczył do akcji Judejczyk, który wyrósł jak spod
uderzenie i jęk, gdy stopy mężczyzny uciekły spod niego i obalił się na
plecy. Dopiero teraz pojawił się pierwszy promyk nadziei. Nie myślała, że
znajdzie kogoś, kto jej pomoże, ale na zewnątrz przynajmniej mogłaby się
unieszkodliwiłby napastnika.
zamaskowany. Ma nóż!
pałkę.
Minęła go bez słowa. Nie zastanawiała się, czy on przeżyje. Liczyło się
tylko to, żeby mogła uciec. Ulica teraz była bardziej zatłoczona. Omiotła
– Gdzie jest dom Lucjusza? – zapytała łamiącym się głosem Elirę. Ręka
w ciąży. Jeśli jednak ruszą w drugą stronę, mogą skazać się na pobłądzenie.
besztającą małe dziecko za to, że nie trzyma jej za rękę. Miała wrażenie, że
jej nogi robią się z każdym krokiem cięższe, a brzuch jakby podwoił swoją
prawo i lewo niczym pałkami, rozpychając się i torując sobie drogę. Jakiś
Nie spodziewała się, że tłum rozstąpił się przed nią. Gdy nagle zrobiło
się pusto, Aurelia potknęła się, omal nie upadając. Kilka kroków od niej
urzędnik.
że jest ranna?
mężczyzna.
ściga.
Z oczu Aurelii popłynęły łzy ulgi, gdy ochroniarz zrobił krok naprzód,
– Jak on wygląda?
sykiem.
Czekali i czekali. Nie było po nim śladu. Nikt nie odważył się przejść
pani.
wcześniej, pani? Znam go dobrze. Tak samo jak jego ojca. Wiem, gdzie
mieszkacie. Chodźmy.
Nogi już nie słuchały Aurelii. Kiedy ugięły się pod nią kolana, upadła
którą zapamiętała.
sypialni ich domu w Kapui. Bolały ją plecy, ale nie tak bardzo, jak się
przekręciła się na drugą stronę tak szybko, jak tylko mogła. Z zaskoczeniem
– Boli mnie. – Może za szybko uznała, że jej rana nie jest groźna. –
– Lekarz już się wszystkim zajął. Masz długą ranę, ale nie głęboką.
– Rozumiem.
– To cud, że nie zaczęłaś rodzić.
– Ile spałam?
– Dzień i noc.
– Bogowie!
tonem.
kto to mógł być. – Nie pozwólcie bogowie, aby mnie o coś więcej pytał –
modliła się w duchu. Lepiej, żeby Lucjusz nie dowiedział się o istnieniu
Hanno.
Poproszę moich ludzi, aby złożyli mu wizytę. Nie zaszkodzi pokazać temu
Zamknęła oczy. Teraz chciała już tylko spać. – Medyk twierdzi, że najlepiej
działała na nią kojąco. Coraz bardziej niepokoiła się również losami ojca
uroczystość.
ten udał się na mury miejskie, skąd roztaczał się wspaniały widok na trasę
drogi, którą podążała jazda, w niebo wzbijały się kłęby kurzu, przysłaniane
armii uświadomił jej straszliwą rzeczywistość wojny w sposób, który się jej
nie do końca spodobał. Siły Hannibala były o wiele mniejsze niż armia,
już w polu. Trudno było jednak zaprzeczać, że gdy już do bitwy dojdzie,
zginą tysiące ludzi. Więcej niż nad Trebią, a może nawet więcej niż podczas
będą mieli jej ojciec i brat? Mroczny cień zagościł na twarzy Aurelii.
ewentualnym udziale w wojnie, wcale jej nie pomógł. Miała nadzieję, że jej
minotaur.
tak wielki brzuch, że raczej się toczyła, niż chodziła. Każda aktywność
fizyczna była dla niej problemem. Ile to jeszcze potrwa? – zastanawiała się,
niewiele, ale jednak. Nie zaszkodzi złożyć ofiarę w świątyni Bona Dea
w drodze powrotnej. Często zostawiała podarki bogini płodności
z potu. – Wybacz mi. Nie powinnaś zostawać na dworze długo, gdy jest tak
kolejnym silnym skurczu nie miała już wątpliwości, co się dzieje. Drgnęła
i aż sapnęła z bólu.
Aurelię za rękę i szeptał jej kojące słowa przez całą drogę do domu.
w lararium.
Aurelia zapamiętała tylko fragmenty następnych godzin. W sypialni
potu, przez co twarde łóżko, na którym leżała, wydawało się jeszcze mniej
jej bokach dawały nieco komfortu. Atia była blisko, wcierając jakieś kremy
Była całkowicie świadoma tego, że każdej fali bólu towarzyszy jej krzyk.
lukę w kształcie litery U między nogami, aby akuszerka miała dobry dostęp
zbliżyła, ale na tym ostatnim etapie pomogły jej słowa zachęty Atii
W końcu dziecko opuściło jej łono. Dla niej samej poród był łatwiejszy,
niż się spodziewała. Wszystko działo się szybko. Nagle chlusnął z niej śluz,
jej piersi.
pokrytej cienkimi włosami. – Witaj, Publiuszu. Twój ojciec nie może się
Teraz wszystkie jej wysiłki wydawały się warte zachodu. Lucjusz będzie
potomka.
Kanny, Apulia
U ich stopami.
przynosi tylko burze piaskowe. Nigdy bym nie pomyślał, że to powiem, ale
– To jeszcze trochę…
znajdował się nie dalej niż milę od obozu Hannibala. Razem z ponad
tym nie byli w stanie wytłumaczyć, dlaczego oddawali mocz tam, gdzie
stali. Kiedy więc okazało się, że wróg nie zamierza ich zaatakować,
na głos Urceusz, zanim przyssał się do bukłaka z wodą jak niemowlę, które
– Ho, ho!… Gadasz jak weteran, co? – Urceusz nie ukrywał sarkazmu
taktyki, a był to wszak temat, któremu poświęcili z ojcem wiele czasu, było
Odetchnął jednak z ulgą, gdy Urceusz domyślił się innego źródła jego
miejsca po tym, jak znaleźliśmy się tak blisko tych guggasów. To byłoby
katastrofalne dla morale armii. Cała Italia by się z nas śmiała. Konsulowie
nas.
w tej samej chwili, gdy poczuł, że może bezpiecznie ujawnić swoje myśli
swoich ludzi całą, obrosłą już legendą, drogę aż do Italii, musiała być
– Może masz i rację. Jutro jednak wszystko może potoczyć się inaczej,
przez kolejne dni, była tak stara, jak sam Rzym, ale gdy wodzowie tak
bardzo różnią się w swojej ocenie właściwej strategii, jak obecni, należało
przyznał.
odwrót tylko dlatego, że zaczynało się już ściemniać. Nie sądzę, żeby
kilka dni. Jeśli nie staniemy do bitwy, będzie musiał rozbić obóz, co może
– Ale nie ma powodów, żeby dłużej czekać! Nasza armia jest prawie
Kwintus trochę się rozluźnił. Nie można było nie zgodzić się
liczby jazdy niż kartagińska, ale oddziały kawalerii miały tylko jedno proste
legionistów.
pewność siebie.
jutro.
dowódcami falang.
gdy zbliżyli się do grupy oficerów. Szybko jednak jego humor poprawił się,
Wybuchnęli śmiechem.
– Nie bójcie się, wkrótce czeka nas bitwa. Może nawet jutro. –
wykonamy jutro, jeśli okaże się, że mam rację. – Hannibal postukał w blat
stołu i uśmiechnął się, w jego czarnej brodzie można było zobaczyć błysk
zębów. Oficerowie otoczyli szybko stół. Hanno nie odważył się stanąć
z przodu, ale dzięki swojemu wzrostowi miał dobry widok ponad
niż zwykle szyku. Nie bez powodu. Połowa ich ludzi to nowi rekruci. Jeśli
– Ha! – Hannibal roześmiał się jak dziecko. – Czy któryś z was może
– Panie, nie męcz nas już dłużej, proszę – odezwał się Malchus. Pełen
palcem wskazującym.
– To wielki zaszczyt stanąć w centrum, ramię przy ramieniu z tobą,
nawet jeśli połowa z nich jest niedoświadczona. Nikt nie jest w stanie tego
się na tym etapie. – Przesuwał białe kamienie tak długo, aż te wygięły się
z nogi na nogę.
się spać. Jednak nawet pod gwiazdami sen przychodził z trudem. Ludzie
bok, doczekawszy nie tylko drugiej, ale i trzeciej zmiany wart. Obudzony
przez trąby, które rozbrzmiały, zanim wstało słońce, ubierał się w niezbyt
dobrym humorze.
pocierając oczy.
zawieszony na szyi.
z możliwych.
spadała na każdego, kto nie zdążył jeszcze stanąć na nogi. Kwintus szybko
wyprostował się jak struna, podobnie jak Urceusz. – Dziś jest wielki dzień,
chłopcy, dziś jest ten dzień! Wyszczajcie się, odwiedźcie latrynę, jeśli tego
Coraks uśmiechnął się, widząc lekko nerwowe reakcje. – Nie chcę słyszeć
zbroi tak, żeby było wam wygodnie. Pas musi pomóc wam dźwigać ciężar
kolczugi, jeśli takową macie. Przejdźcie się trochę, aby mieć pewność, że
nic nie ogranicza wam swobody ruchu. Niech każdemu towarzysz sprawdzi
Dopiero wtedy spakujcie bochenek chleba i kawałek sera, jeśli któryś z was
swoją trzcinką.
pole bitwy.
zaczęło się rozjaśniać. Nad nimi wznosiły się wielkie tumany kurzu,
drani, którzy będą musieli wdychać pył za nami, dokądkolwiek byśmy nie
szli.
Calatinusza. – Nie wzbijają nawet połowy tego kurzu, który unosi się nad
piechotą.
– Mają też łatwiejsze zadanie – burknął jeden z mężczyzn
guggasów.
piechociarze mieli dużo racji. Rzymska jazda nie radziła sobie za dobrze
– Nie sądzę, żeby mieli aż tak łatwo. – Pomyślał o swoim ojcu oraz
Calatinuszu i poprosił Marsa, boga wojny, aby ochronił ich obu. – Ale nie
a Kwintus błagał bogów, aby Macerio w żadnym wypadku nie znalazł się
miecza.
Wolałby zmierzyć się z blondynem twarzą w twarz, ale nie pozwoli, aby
z wrogiem.
– Dzięki temu, gdy zajdzie słońce, mamy większe szanse wyjść z tego
wpatrując się w tył hełmu żołnierza przed nim. – Tworzymy szyk zgodnie
przodu. Wiem, że jest gorąco, że ten pył wciska się do oczu, włazi do ust,
flanki.
wzgórz i mury Kann, gdzie jeszcze kilka dni wcześniej znajdował się obóz
przez którą przeprawili się, aby dotrzeć do tego miejsca. Tam z kolei
zwycięstwa. Coraks coś jeszcze wyjaśniał, gdy Kwintus znów skupił wzrok
na dowódcy manipułu.
udział w bitwie, jest tak dobrze wyszkolony, jak wy. Cztery legiony, które
jak stoimy, ponieważ ich oficerom łatwiej jest dzięki temu utrzymać
to?
poparcie.
trzy szeregi za nami nie będą mieli nawet takiej możliwości – mruknął do
pójdą w rozsypkę.
Żarna wojny są nieubłagane, gdy już zaczynają się obracać. Równie dobrze
może się okazać, że dziś zginie dość ludzi, abyśmy i my mieli okazję
być! Chciał zostać legionistą. I to mu się udało. To był świat tak inny od
tego, który znał jako ekwita, a jego umiejętności były teraz tak bardzo inne
od tych, których wyuczył się jako veles. Nie będzie już mógł spiąć swojego
konia, zawrócić go i uciec przed wrogiem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie
prosto na ludzi Hannibala. I to się stanie dziś rano. Paręset kroków przed
Tak jak nad Jeziorem Trazymeńskim, ten dźwięk był obietnicą rozlewu
jako pierwsza, wygra bitwę. Nie miał co do tego wątpliwości. Walka będzie
gości.
ich naśladować.
manipuł.
niezmiernie ucieszyło.
zorientował się, że jego ludzie tracą rezon. Złamał szereg i stanął przed
– Myśl o nieuniknionej walce działa na pęcherz jak mało co. Zdarza się
też i mnie – odezwał się znów Coraks. – Niektórzy z was mogą też czuć
parcie. Nie krępujcie się. Radzę wam załatwić to, póki jest możliwość.
Lepszy śmiech towarzyszy teraz niż pobrudzenie sobie nóg akurat wtedy,
gdy jakiś gugga będzie chciał was zabić. Jeśli macie ochotę wymiotować,
też zróbcie to teraz. Opróżnijcie jelita i żołądek teraz, a nie wtedy, gdy
organizmy muszą się czegoś pozbyć, zróbcie to teraz! Jeżeli tego nie
gdzie stał, i się załatwił. Szemranie i obelgi słychać było nad tymi
uspokoją.
– Wszyscy już?
śmiechu. Po chwili dodał: – Napijcie się. Ale tylko łyk lub dwa. Resztę
więcej, ale zrobił tak, jak kazał centurion. Wciąż miał nerwy napięte jak
życzył.
– Jak wam się podoba smród waszych odchodów, chłopcy? – Coraks
Może wysmarujcie tym groty pila. Nic szybciej nie spowoduje, że rany
miejscu. Principes i triarii są tuż za nami. Velites zaczną zabawę, ale harce
mieli okazje odwdzięczyć się za to, co wydarzyło się nad Trebią i nad
Hannibalem!
niczym złym, a przy tym nie pozwolił, aby w szeregach zapanowała panika.
Urceuszowi.
poprawił się, dotykając swojej blizny. Jest tylko cholernie gorąco i to tylko
jeszcze przez jakiś czas będą stały w znacznej odległości od miejsca, gdzie
nich.
Stanowiła tylko część długiej linii falangi, liczącej łącznie może z pięć
tysięcy ludzi na jednym skrzydle. Na drugim sytuacja wyglądała podobnie.
joty. Zwycięstwo w tej bitwie zależy od naszych działań. Skóra znów zaczęła
Mutt.
– Dobrze.
Potem odłożył hełm i miecz. Mutt przysunął się do niego i rozpiął paski,
które trzymały przód i tył pancerza. Hanno zdjął ciężki metalowy
Natychmiast się nim zajął. Hanno skorzystał z okazji, aby przejść się
z uśmiechniętych Libijczyków.
lub coś do zjedzenia, posilcie się – poradził Hanno i ruszył dalej wzdłuż
formacji.
pogawędzić.
Miecz?
– To nie twoja sprawa – warknął Hanno.
– Nie zniosę więcej takiej gadki! Czy ci się to podoba, czy nie, czy
jesteś towarzyszem Mago, czy nie jesteś, ty i ja mamy takie same stopnie.
I rozmawiamy o tym nie pierwszy raz. Nie jestem już chłopcem, więc nie
traktuj mnie tak protekcjonalnie. I nie życzę sobie, żebyś robił tak
– W porządku. Przepraszam.
niepokojącego.
– Myślisz, że wygramy?
– Oczywiście!
miejsca na manewry. Jeśli legioniści przebiją się przez środek naszej linii,
dłużej niż ty. Wydawało się, że Saguntum nie da się zdobyć, a się udało.
który już był w połowie pusty. Nie był tak przyzwyczajony do oszczędzania
wody, jak jego ludzie, a przecież widział, że wielu z nich co rusz po nią
i galijskiej jazdy? Hanno nie miał pojęcia, ale nie potrafił się uspokoić,
działo się za linią Libijczyków. Ale nawet gdyby nie miał przesłoniętego
prawda? Chyba że modlitwą. Bogowie wiedzą, ile razy już się modliłem.
Pozostaje nam czekać i nie myśleć o tym. Kiedy nadejdzie nasza kolej,
Zrobił krok w przód i jeszcze raz spojrzał w stronę miejsca, gdzie zmagali
– To prawda, panie.
wracają!
jakiś czas przed ich oczami, pokrzykujący i rozradowani, że nie oddali pola
teraz o tym opowiadać. Minęło trochę czasu i nic się nie wydarzyło.
końca.
pod stopami Hanno drżała. Jego żołądek zwinął się w kłębek ze strachu.
Nigdy nie myślał, że kiedykolwiek usłyszy lub wręcz poczuje taki dźwięk.
Nad Trebią może było podobnie, ale wtedy silny wiatr sprawiał, że nie
Żałował, że nie może znaleźć się w pierwszej linii, aby choć przez chwilę
towarzyszom i Hannibalowi. Wspaniały będzie też ten huk, gdy linie zderzą
się ze sobą. Bogowie, jak to się stanie? Hanno wziął głęboki oddech.
będzie z nas dumny. Kartagina będzie z nas dumna. A ja zemszczę się za to,
wymiotowali wodą, którą niedawno wypili. Mało kto pozwalał sobie teraz
nie trzeba było mówić, by zaczął uderzać pilum o tarczę. Czyniony przez
legionistów hałas przez dłuższy czas wwiercał się w czaszkę. Coraks i inni
dzieliła ich jednak spora odległość, więc wkrótce hałas ucichł. Trzeba było
obie ręce miał zajęte tarczą i oszczepami, zamrugał tylko, żeby strząsnąć
gardeł.
luki w szeregach.
– Środek linii wroga znajduje się bliżej niż boki. Jakby się zakrzywiał
Urceusz.
Galijskie trąby nie milkły ani na chwilę od czasu utworzenia przez wroga
właściwego szyku.
Kwintus, który bardzo pragnął, aby po prostu zamilkli. Nagle jego wzrok
że kilku z nich było zupełnie nagich. Kwintus nie mógł nie odczuwać
Coraks. – Jasne?
entuzjazmu.
towarzyszy.
Trach!
Coraks kazał im poruszać się wolno naprzód. Teraz mogli już rozpoznać
lamówką. Ich tarcze były małe i okrągłe lub płaskie i prostokątne. Byli
– Nadchodzimy, dranie!
wlezie.
aby zrobić to samo. Wszystko było lepsze niż spokojny marsz prosto
w paszczę śmierci.
szeregi wroga.
– RZUUUĆ!
Tam również wznosił się kurz. Poczuł mdłości. I wtedy uświadomił sobie,
wkładając w rzut całą siłę. Jako że znajdował się dość daleko od pierwszej
linii, nie było mowy o celowaniu. Po prostu cisnął oszczep tak wysoko, jak
– TARCZE W GÓRĘ!
z tarczą nad głową. Czekał pełen lęku na uderzenie, pocąc się i dysząc.
tylko zaciskał zęby. Nikt się nie odezwał. Bo co mogli sobie powiedzieć
w takiej chwili?
dwudziestu kroków przed nimi, ale tumult bitwy był już tak głośny, że jego
manipułu, inni żołnierze znajdowali się dziesięć lub więcej kroków z tyłu.
W tym momencie formacja nie była już ciągłą linią, jak wtedy, gdy
chroń mnie. Marsie, bogu wojny, osłaniaj mnie swoją tarczą. Modlitwa
pomogła. Trochę.
PIĘTNAŚCIE. SPOKOJNIE!
Kwintus. Pewnie dlatego, że wśród nas jest tak wielu nowych rekrutów.
ataku i to, że każdemu z dwóch Galów udało się zabić legionistę, kazało
poruszali się wolniej niż zwykle, zderzyli się z impetem. Nie mogło być
tarczą i czując, jak towarzysz za nim robi to samo. Czoło szyku miało
Legioniści, tak jak ich szkolono, napierali z całych sił, aby wytrącić
przeciwnika z równowagi.
Okrzyki gniewu, bólu, udręki, które wkrótce zaczęły dominować nad polem
jak ziemia pod ich stopami. Temperatura, która rosła stopniowo od rana,
Daj mi siłę, wielki Marsie – modlił się Kwintus – bo dziś będę jej
potrzebował.
zarys pasma górskiego z boku, które od czasu do czasu wyłaniało się zza
zasłony tumanów pyłu. Bitwa nie wyglądała tak, jak ją sobie wyobrażał. To
był jeden wielki zamęt. Panował chaos. Nie było już równej linii żołnierzy,
jednostki traciły ze sobą kontakt. Nie udało się utrzymać jednej linii
tak samo, co zmieniło bitwę w kipiącą masę mnóstwa zaciętych, ale jakby
niezależnych starć.
przy życiu centuriona. Pullo poległ w boju już na samym początku starcia,
sztormowi. Kwintus jeszcze nigdy nie dziękował bogom żarliwiej niż teraz
dowódcą. Na początku legioniści nie ponieśli zbyt dużych strat, ale wraz
błędy. A wtedy ginęli albo odnosili ciężkie rany. Ponieważ manipuł po ich
do jednego. Bez Coraksa taki sam los mógł czekać i jego towarzyszy.
Jednak nic takiego się nie stało. Na razie. Kwintus musiał ponadto
nieustannie mieć się na baczności przed Macerio, licząc się z tym, że ten
rozglądał się uważnie na wszystkie strony. Jak dotąd nie mieli powodów do
niepokoju.
przez Coraksa jako kolejna, która jeszcze nie brała udziału w walce. Razem
zbliżył się do centuriona, który krwawił z rany na policzku. Nie miał innych
widział już pola bitew, ale do tej pory był jeźdźcem i nigdy jeszcze nie
widok. Zbliżenie się do wroga wymagało nie lada wysiłku, aby nie potknąć
się lub nie poślizgnąć. I jeszcze ten niekończący się chóralny wrzask. Wielu
ale mnóstwo innych żołnierzy leżało na ziemi niczyjej i wyło z bólu, jeśli
przyznać.
– Co robimy, panie? – zapytał Urceus.
i pozostali pospiesznie do nich dołączyli. Nie chcieli, aby ktoś uznał, że nie
zadowolony z reakcji.
spinany pod brodą. Zadowolony z wyniku tych oględzin wytarł ręce z potu,
– Gotowy?
Galów. Nie zatrzymam się, dopóki nie dotrę do celu – odparł Kwintus,
Kwintus lekko się uśmiechnął, ale zaraz znów poczuł się niepewnie,
zareagował błyskawicznie.
– Zewrzeć szyki! Zamierzają nas znów zaatakować.
i Coraksem po drugiej. Przed chwilą pił wodę, a już czuł suchość w ustach.
i osłaniaj twarz.
Wokół rozległy się śmiechy. Kwintus znów poczuł się pewniej. Morale
armii wciąż musi być wysokie, jeśli ludzie potrafią śmiać się w takiej
sytuacji.
hełmie. Dwa złote łańcuchy na szyi podkreślały jego wysoki status. To tylko
drużyna plemiennych wojów. Jeśli wódz polegnie, inni rzucą się do ucieczki.
umiejętności.
unicestwić wodza.
znakiem wijącego się węża. Walka z pewnością będzie ciężka, ale nie mógł
pewny grunt pod nogami. Zgiął nogę w kolanie, aby lepiej unieruchomić
tarczę. Chowając się za łukiem tarczy, zadbał o to, aby nad jej krawędzią
widoczne były tylko jego oczy i czubek hełmu. Wojownicy byli tuż-tuż.
wypuścił jej z ręki. Pchnął gladiusem, ale poczuł, że ten uderza w tarczę
będzie już w stanie się bronić. Tym razem wyjrzał zza bocznej krawędzi
w miękkie ciało.
tryskał strumień krwi. To w żadnym razie nie było śmiertelne zranienie, ale
poczuł szybsze bicie serca. Może uda mi się pomóc Coraksowi? Miał tylko
chwilę, zanim jego przeciwnik ponowi atak. Podjął decyzję. Kiedy Gal
gladiusem pod pachę. Marsie, prowadź moje ostrze! Małe metalowe kółka,
– Dobra robota – mruknął Coraks. – A teraz krzycz tak głośno, jak tylko
Kwintus zaczął wyć jak opętany i zrobił krok do przodu. Obok niego
jego los!
Potem kolejny.
spuszczony ze smyczy.
wynik starcia był przesądzony, a linia Galów przypominała cofającą się falę
przyszpilając wzrokiem.
– Zostaw go tu.
– Panie, ja…
– On nie zrobiłby tego dla ciebie. Poza tym te krzyki odstraszą jego
towarzyszy. Odstąp!
Przegrupowanie nie trwało długo. Stracili trzech ludzi, ale ponad tuzin
Galów leżało teraz na ziemi przed nimi, martwych lub z ciężkimi ranami,
bogom. Kwintus czuł dumę z tego, jak zachował się podczas walki.
ulgę, widząc, że już się nie rusza. W linii kartagińskiej rozpoznał też
pewniej.
ogony i zmykają.
– Oby tak dalej. – Coraks chciał coś jeszcze dodać, ale nagle przeniósł
zasadniczą. – Baczność.
swoich pleców. – Niech nikt nie salutuje. Nie chcę przyciągać uwagi
wrogów.
– Ty jesteś centurion…
wyglądał na zadowolonego.
sąsiedniego manipułu po lewej stronie. Gdy znajdę się tam, dam sygnał do
ataku.
szansa! Nikt nie zapomni żołnierzy, którzy pogonią kota tym guggasom
tego pewien. Modlił się, aby jego ojciec i Calatinusz poradzili sobie
Jeśli tak się stanie, on, Kwintus, i cała piechota zrobią swoje.
Rozdział XVIII
napór wroga, szybko zaczną się wycofywać, gdy ich towarzysze polegną.
Nawet w tym czasie, gdy ich obserwował, garstka Galów cofnęła się jakieś
Nikt nie wykona ruchu, dopóki nie zobaczy, że ktoś inny już się cofa.
Tworzy się większa grupa. Ludzie zerkają na boki, zastanawiając się, która
droga ucieczki byłaby najlepsza. Trochę się jeszcze krępują, ale po chwili
własną skórę. I w tym momencie dołącza całe stado, a proces rozpadu staje
– Tak jest, panie. – Mutt odwrócił się tak, aby mogło go usłyszeć jak
zrobiło przy tym krok naprzód, chcąc chyba powstrzymać wycofujących się
podjąć walkę. Poprawił się w myślach. Nie gdyby, tylko kiedy przyjdzie
upewnić się, że jego ludzie stoją ramię w ramię, że tarcza opiera się
o tarczę, że poruszają się tak, jak byli szkoleni przez ostatnie miesiące. Na
widok ich sprawności poczuł dumę. Od czasu, gdy przejął dowodzenie, tuż
ludzi. Nie był z falangą w Iberii, ale czuł silną więź ze swoimi ludźmi. Było
poznając starszego mężczyznę, który był z nim tamtej pamiętnej nocy, gdy
został schwytany pod Victumulae. Pewna para rąk tam, gdzie jej
z siebie dumni! Brzdęk. Brzdęk. Brzdęk. W jego uszach dudnił ryk pełen
który kazał mu mówić dalej. – Dzisiaj Hannibal potrzebuje was bardziej niż
się po nim zupełnie nie spodziewał. Jego zastępca stał po prawej stronie
mieczami.
Hanno włożył miecz pod lewą pachę, aby wytrzeć z potu prawą dłoń
w poły tuniki. Serce biło mu coraz mocniej i szybciej. Powtórzył ten sam
ścigał Ibera, który pozbył się tarczy, aby nie przeszkadzała mu w biegu.
Dzikie, zamaszyste cięcie miecza legionisty rozpłatało ciało uciekającego
wysoki pisk. Legionista nawet się nie zatrzymał. Biegł dalej, przydeptując
powtórzył rozkaz.
– Przepuścimy ich tylu, ilu się da, bo dzięki temu więcej z nich znajdzie
się w pułapce.
Przekaż dalej.
Bogowie! To nie może długo trwać. Przejrzą nas. W końcu muszą się
zorientować.
Jego serce tłukło się ciągle jak oszalałe w piersi, wykonując kolejny
tuzin uderzeń. Obok nich przewalały się setki Rzymian. Tak wielu żołnierzy
wroga zmierzało wprost w lukę, że część z nich musiała znaleźć się blisko
gardeł!
Przeszywający. Ostateczny.
ŚMIERĆ!
zdawali sobie sprawy, że oto podchodzi do nich śmierć. Dopiero gdy Hanno
Było już jednak za późno. Libijczycy, niczym demony zemsty, wbili się
w odsłoniętą rzymską flankę, ścinając ludzi jak zboże. Hanno nie czuł już
to. W tym momencie nie liczyło się nic poza posuwaniem się naprzód
nie wierząc własnym oczom. Atak zaplanowany przez Serwiliusza udał się
wcześniej, mimo to Galowie łatwo nie oddawali pola. Cofnęli się, choć
krwią za każdy krok. W części linii, w której znajdował się Kwintus, udało
jednak w ciągu zaledwie kilku uderzeń serca. Nie wiedział właściwie, jak to
się stało, ale nagle duża część wojowników zaczęła uciekać. Dziwne, jak
– Co? Nie.
woskowaną skórą i była ciepła jak krew, ale był tak spragniony, że wcale
mu to nie przeszkadzało.
ruszyli dalej.
okrzykami.
Strach został zastąpiony szaloną ekscytacją i chęcią zabijania. Kwintus
Krew spryskała jego tarczę, twarz i rękę, w której dzierżył miecz. Nie dbał
nie zauważał. W takim zabijaniu nie było żadnej chwały, nie trzeba było
wielkich umiejętności, ale to też nie miało dla niego znaczenia. Zabijał,
dopóki jego gladius się nie stępił, a on nie poczuł bólu w mięśniach.
dodawał im zapewne skrzydeł. Gdy już nie było kogo zabijać, legioniści
Coraksa zwolnili kroku, zbyt zmęczeni, aby utrzymać tempo. Jak zawsze
trochę.
mówił do niego w gęstej mgle. Czuł się tak, jakby opuścił ciało i mógł
obraz, który jakby nie pasował do otoczenia. Wydawał się nie na miejscu.
linii tyle samo. A za nimi sunęło około dziesięciu tysięcy triarii. Jeśli dodać
tysiące welitów, taka armia nie mogła zostać powstrzymana. Hannibal nie
pewnością.
Zrobili nie więcej niż kilkanaście kroków, gdy z lewej strony rozległy
i dochodził teraz jakby z całej długości ich lewej flanki. Wydawało mu się,
– Co się dzieje?
zaniepokojonego.
rozległ się taki sam odgłos, który mógł oznaczać tylko jedno. Kwintusowi
zrobiło się słabo. Siła uderzeń była tak wielka, że nie dało się ich z niczym
pomylić.
niedowierzania.
wielką przewagę liczebną, nic nie może ich zatrzymać. Podobnie jak nad
powinna być nie do powstrzymania. Tyle tylko, że teraz ich jazda miała,
– Niemożliwe!
Nie wierzył własnym oczom. To musi być jakiś koszmarny sen na jawie!
Galowie i Iberowie zbierali się w większe grupy. Kilku już się odwróciło
bitwy. Będziemy musieli dać tym guggasom jeszcze jedną lekcję, zanim
podwiną ogon i zwieją na dobre. Ale się nam uda. Roma victrix!
wyjątkowo jasne. Przecież jeszcze chwilę wcześniej ci ludzie cofali się pod
naporem Rzymian! A teraz byli gotowi wznowić walkę. Ten pokaz męstwa
Odwrót Galów nie tylko nie został powstrzymany. Ba! Przemienił się
w kontratak.
chyba jeszcze nigdy w życiu nie czuł. Choć to była czysta mrzonka,
dać odpocząć bolącym nogom, zejść z tego palącego słońca. Chciał zasnąć.
niżej na horyzoncie. Ile tysięcy Rzymian umrze, zanim zajdzie? Czy wśród
ofiar tej bitwy będzie i on? Jego towarzysze? Ojciec? Gajusz? Calatinusz?
Co ważniejsze, zastanawiał się, czy zwycięstwo, które rano wydawało się
Nie był już wcale tego taki pewien. Niczego już nie mógł być pewien.
podziw dla genialnego wodza jeszcze wzrósł. Rzymianie dali się złapać na
cofnięcia się, aby odzyskali siły. Mogli napić się wody i chwilę odpocząć.
Nie było żadnego ryzyka: Rzymianie nigdzie się nie wybierali. Byli
wróżyło.
Legioniści, którzy zajmowali pozycję przed czołem falangi Hanno, nie
rzeź, nic więcej. To konieczne – pomyślał ponuro Hanno. Rzym nie chciał
siły. Poza tym nie wszyscy legioniści rezygnowali z obrony. Z innych części
Zmiażdżeni.
zawołał Hanno.
Nikt mu nie odpowiedział, ale jeden legionista nagle rzucił się prosto na
mur tarcz Libijczyków. Był bez tarczy, ranny. Pluł śliną. Najwyraźniej
zwariował. Nie wyglądał jak Pera, ale Hanno miał nadzieję, że zaatakuje
kroków. Garstka mężczyzn gotowa była na to, by nie oddać tanio swojej
skóry, ale większość jęczała i ryczała jak dzieci. Wielu odrzuciło tarcze
rękami przedrzeć się przez ciżbę legionistów, aby zejść z linii ataku. Cztery
kroki. Dwa.
mężczyzny, tuż pod małą żelazną płytką. Opór, łatwe pchnięcie, docisk –
rannego mężczyzny ugięły się pod nim. Hanno powalił go tarczą na ziemię,
a potem zrobił kolejny krok, wdzierając się w tłum żołnierzy wroga. Mimo
że wielu z nich walczyło z paniką, był to jednak niebezpieczny ruch. Teraz
nikt nie mógł osłaniać go z boku, ale Hanno stracił poczucie miejsca
Tuż przed nim pojawił się przerażony młody legionista, który podniósł
błyskawicznie odwrócić się, żeby zabić tego, kto próbował zajść go od tyłu.
jagniąt. Przerwali swoje dzieło dopiero wtedy, gdy legioniści przed nimi
odskoczyli poza zasięg ich mieczy. Hanno już chciał rzucić się w pogoń, ale
– Wiesz, że tak!
– Zatem nie warto się tak narażać. Zachowaj trzeźwy osąd, panie.
aprobaty.
I tak walki ciągnęły się przez kilka godzin. Zaczęli przyzwyczajać się
Konieczne okazało się również ciągłe ostrzenie mieczów, które tępiły się na
ludzkich kościach.
przekonania i atak załamał się zaraz po tym, gdy Mutt uśmiercił przywódcę.
a raz czy dwa razy udało im się nawet odepchnąć jego ludzi na pewną
ale jednocześnie napominał się, aby nie dopuszczać jeszcze do siebie myśli
walkę. Bitwa jeszcze nie dobiegła końca i nie skończy się, zanim nie
zajdzie słońce. Postanowił, że do tej pory nie będzie oceniał jej efektów.
znaczne straty wśród hastati. Czasem ginęło tylko kilku legionistów, ale
jednym z tych, którzy przeżyli, okazał się Macerio. W tej sytuacji regularne
poczucie czasu, ale musiało już być dawno po południu. Złośliwa żółta kula
sześć godzin, a może nawet dłużej. Wkrótce stało się jasne, że jazda
tyły. Rzymianie dobrze wiedzieli, że nie ma innej drogi i czeka ich ciężka
próba. Musieli przebić się przez linie wroga albo czekała ich śmierć. Po
Jeśli nic się nie zmieni, śmierć dopadnie także jego i Urceusza. Przez
chwilę zastanawiał się, gdzie na polu bitwy może być Hanno i czy dożyje
skórę, jakiś hastatus zaczął gmerać przy pasie, chcąc się szybko wysikać.
– Gdzie jest Coraks? – zapytał ktoś. Nikt nie odpowiedział. Ta cisza źle
wróżyła.
szybko.
oszczędzając siły. Niektórzy silili się jeszcze na jakieś okrzyki wojenne, ale
jak nasze. Nawet sygnaliści z tymi okropnymi trąbami dali sobie spokój.
Wokół nich wciąż rozbrzmiewał zgiełk bitwy, ale najbliższe otoczenie stało
się dziwną oazą ciszy. Kwintus uznał, że chyba wolałby, aby wojownicy
– Pięćdziesiąt kroków.
powstrzymać.
RZUĆ!
Większość oszczepów wzbiła się w powietrze, ale fala nie była równa.
Miecze w dłoń!
Nie widział nawet, czy ludzie wypełniali jego rozkazy. Wróg znajdował
wściekły atak, kilka uderzeń serca później zwarli szeregi i zbili się w grupę.
Świadomi utraty osłony z lewej flanki, Kwintus i Urceusz cofnęli się, nie
ich klęski z ostatnich dwudziestu miesięcy, a przy tym nie móc wykorzystać
opowieści. Nie był ani gigantem, ani potworem. Ot, zwykły śniadoskóry,
przerwał atak, aby wojownicy mogli złapać oddech. Wśród tej garstki nadal
szukać wesołości.
– Kto wie? Jeśli Fortuna będzie dla nas łaskawa, może któremuś z nas
– HA-NNI-BAL! HA-NNI-BAL!
Trzymać linię!
Kwintusa zabrzmiał jak anielski chór. Gotów był się rozpłakać z radości.
się.
Kwintus widział, jak kilku legionistów zadaje ciosy łaski, aby skrócić
dalej.
gdy dostrzegłem, że wróg szykuje się do szturmu. Nasze linie chwiały się,
– Dziękuję, panie.
jeśli zaplanował to, co tu się stało. Niech go szlag! Tylko bogowie wiedzą,
starcia z Galami, ale niewiele to znaczyło, biorąc pod uwagę, że ciągle się
tu znajdowali.
północ.
jego przekonanie. Gdy Coraks przedstawił swój plan innym hastati, nikt nie
sprawę, że to była dla nich jedyna szansa, jeśli nie chcieli po prostu dać się
go legionistów mówiło mu, że spora ich część pogodziła się z losem, choć
wyborze. Mogę być zmęczony. Może i zostaliśmy pokonani. Ale nie jestem
pierdoloną owcą, która stoi tylko i czeka, aż ktoś poderżnie jej gardło.
tak, jakby byli pijani. Zataczali się, gdy kazał im atakować i z trudem
Podczas jednego z ostatnich starć Hanno stracił kilku żołnierzy, gdy paru
dlatego wycofał z walki ponad połowę swojej falangi. Ten ruch sprawił, że
w linii pojawiła się luka, przez którą z czasem zaczęli przenikać legioniści.
tylko wzrokiem, bo nie byli już w stanie zmusić się do działania. Kiedy
rzeki, Hanno splunął z frustracją. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie
zacząć jej ścigać, ale zdawał sobie sprawę, że nie może wymagać od
swoich ludzi za wiele. Poza tym w dalszym ciągu w ich zasięgu były
które wisiały nad polem bitwy przez cały dzień. Wiatr ucichł i opadł
oraz umierających. Hanno chyba jeszcze nigdy nie czuł się bardziej
nogi i sandały. Jego ludzie byli dosłownie od stóp do głów spryskani krwią.
– Nie wydaje mi się, aby chłopcy byli w stanie znieść więcej, panie.
mowy.
– Ostatni atak, panie. W kolejnym zaczniesz, panie, zabijać swoich
ludzi.
Choć Hanno nie chciał tego robić, musiał przyznać Muttowi rację. Jego
zastępca, weteran, który mógł maszerować przez cały dzień, nie pocąc się,
– Dobrze. Ale chcę, żeby ten centurion był martwy, zanim się
do klęski po tym, co się tutaj stało. Ich armia została prawie wycięta do
nogi.
panie.
się uczuciem triumfu. Jednak do pełni sukcesu brakowało tylko, aby jego
ojciec i bracia, nawet Sapho, wyszli cało z tej rzezi. Nie bardzo wierzył
w to, że znajdzie ich jeszcze tej nocy, ale nie miał nic przeciwko temu, żeby
to się stało następnego dnia rano. Jeśli bogowie pozwolą, będą mogli
– Gotowy, panie?
centuriona.
Gardła jego żołnierzy wyschły na wiór, ale na te słowa znaleźli w sobie
dość energii, aby zacząć uderzać mieczem o tarczę. Rytm był zaraźliwy.
Kilku mężczyzn przyłączyło się do niego, a Hanno roześmiał się, gdy linia
formacji.
nierówny wiwat.
– Jeszcze!
Hanno i jego żołnierze rzucili się za nimi, wyjąc jak wilki i ścigając ich
w zapadających ciemnościach.
z protestujących mężczyzn.
Urceusz.
– Zostańcie tutaj, jeśli chcecie, łachudry, ale nie zdziwcie się, gdy rano
wroga w bebechach.
przetrwał bitwę bez szwanku i Kwintusowi wydawało się, że już nic nie
się nawet przyjemna: widoczność była dobra, a temperatura okazała się ich
świadomością tego, co stało się z nimi i z rzymską armią. Bo stało się coś,
mniejsza od rzymskiej.
raczej krótko się za nich modlił. Natomiast usilnie błagał bogów, aby
zachowali jego ojca, Calatinusza i Gajusza, jeśli ten był obecny na polach
pod Kannami. Wiedział, że prosi o wiele, może o zbyt wiele, ale nie mógł
zmusić się do tego, aby błagać o życie jednych, pomijając innych. Tego
dnia zbyt wielu dobrych ludzi straciło życie, aby dokonywać jakichkolwiek
wyborów.
i stwierdził, że ich cel musi znajdować się już blisko. Rano powinni znaleźć
z mieczem i tarczą pod ręką. Półżywi hastati dosłownie padli tam, gdzie
stali, nie zwracając uwagi na nierówną ziemię czy brak koców. Kwintus
Ten ruch uratował mu życie. Czyjaś dłoń zacisnęła się na jego ustach,
ale sztylet, który miał zagłębić się w jego gardle, syknął cicho w powietrzu,
impas. Kwintus robił, co mógł, by ugryźć drugą dłoń Macerio, ale zęby nie
już nie dalej od jego gardła niż szerokość dwóch dłoni i przysuwało się
powietrza przez nozdrza. Czuł, że jego ręka słabnie. Nigdy nie odzyskał
w niej pełni sił po zranieniu strzałą. Pierdol się, Macerio! I tak zobaczymy
się w Hadesie.
W tym momencie usłyszał głuchy, mięsisty chrzęst. Oczy Macerio
zsunęła się z ust Kwintusa. Rozległ się odgłos zasysania, jaki wydaje ostrze
przewrócił się na bok, twarzą na dół, wydając z siebie cichy jęk. Kwintus
a potem wbił miecz jeszcze raz w jego plecy, aby mieć pewność, że
ciało Macerio.
zrobić?
podnosić się z ziemi zdezorientowani. Szybko też pojawił się Coraks, który
poprzedniego dnia. Żył. Tak samo jak Urceusz. Macerio przestał być jego
problemem. Kwintus wolałby zabić go sam, ale nie martwił się tym, że
jego życia.
Hanno poruszył się, gdy promienie słońca łaskotały go tak, że nie mógł
już wytrzymać. Jęknął i odwrócił się na bok. Chciał zasnąć. Nie potrafił.
pomarzyć o zaśnięciu. W ustach czuł klejący się śluz, który był oznaką
odwodnienia, a jego powieki skleiły się tak, że nie mógł otworzyć oczu.
Bolały go wszystkie mięśnie, ale żył. Miał więc więcej szczęścia niż tysiące
krążyły setki sępów. Pierwszy raz w życiu widział tyle tych ptaków.
się w samym środku pola bitwy, ponieważ gdy poprzedniego dnia skończyli
z ostatnim Rzymianinem, nie było już sensu szukać wśród zwałów ciał
zwaliła się na ziemię i zasnęła. Teraz, gdy przenosił wzrok poza grupę
walki na śmierć i życie rozwiała się niczym mgła. Trudno było opisać
która zabarwiła ludzi, broń, hełmy, chorągwie. Nawet grunt pod ich stopami
miał kolor szkarłatu, jakby tej nocy zstąpili bogowie i rozgnietli swoich
gnicia stopniowo zaczęły uwalniać zbierające się w nich gazy. Mógł tylko
Nieco dalej Hanno dostrzegł truchła koni. Tam musiało dojść do walki
rżenia jeszcze żyjących zwierząt. Poczuł się źle. Trzeba je będzie dobić,
Usłyszał pisk, który nagle urwał się jak ucięty nożem. Jego uwagę
przeżyli. Znieście ich tutaj i zróbcie dla nich, co tylko się da. Później
– Tak.
Żyjesz!
– Nie jest tak źle. – Sapho się skrzywił. – Ostatni pieprzony Rzymianin,
– Niech Eszmun pomoże ci znaleźć drogę. Daj mi szybko znać, jak się
czegoś dowiesz.
– Tak zrobię.
obu stron wciąż jeszcze żyło. Wielu – nawet Rzymianie – unosiło błagalnie
grupy Iberów i Galów. Ci ludzie również musieli spędzić noc na polu bitwy.
żywych wrogów, których udało im się znaleźć. Hanno nie pochwalał tego,
starał się nie słyszeć jęków torturowanych ofiar. Odwrócił wzrok i ruszył
dalej.
– Od wczoraj nie widziałem Malchusa, panie, ale Bostar był tutaj przed
– Gdzie on jest?
miejscu co ojca.
– Dziękuję.
Biegł tak szybko, jak tylko pozwalały mu zmęczone nogi. Bogowie! Nie
mogę się doczekać, kiedy upiję się z Bostarem. I z Sapho. Uśmiechnął się do
swoich myśli. Po tak wielkim zwycięstwie nasz ojciec pewnie spojrzy na nas
Wszystkie radosne myśli rozwiały się jak mgła, gdy zobaczył Bostara.
oka. Poczuł ołowiany ciężar w brzuchu, gdy stało się jasne, że zakrwawione
jego umazanej krwią twarzy. Mimo wszystko na widok Hanno kąciki jego
– Bracie!
Hanno oderwał wzrok od zwłok ojca i spojrzał na Bostara, czując, że
twarz Malchusa wydawała się pogodna. Wyglądał, jakby był o kilka lat
młodszy.
wygraliśmy.
Hanno.
– Myślę, że masz rację. Gdy wiedział już, że udało się wykonać plan
Hannibala, musiał przyjąć śmierć jak wybawienie. Ojciec nigdy się do tego
nie przyznał, ale po śmierci matki tak naprawdę myślał często o tym, by do
niej dołączyć i znów być z nią. Pamiętasz, jak się zmienił, kiedy odeszła?
sobą nawzajem.
– Mogą obserwować nas z zaświatów, gdy będziemy maszerować po
ramieniem.
jak ulał.
będzie robił pod siebie, zastanawiając się nad naszymi następnymi krokami.
zwycięstwa.
– Co się dzieje?
straszne przeczucie, ale podobnie jak jej mąż nie była jeszcze gotowa
chmury, pędzone przez wiatr, który nagle się wzmógł. Na niebie co chwila
na siebie pełni złych przeczuć. To był zły omen. Z rozlegającymi się wokół
zaczęło szlochać.
twarzy.
takim tonem.
wyglądać Hades. Na całym ciele miała gęsią skórkę. Nie mogła uspokoić
Publiusza, chociaż bardzo się starała. Nie chciał jeść, a kołysanki, które
odryglowania drzwi. To nie był demon, który przybył, aby zabrać ich
wszystkich w niebyt, ale gdy Statiliusz podbiegł, aby wpuścić pana domu
ślinę, próbując nie dopuścić do siebie złych przeczuć. Żadne z nich nie
przerywało ciszy. Zbliżali się do siebie w milczeniu. Gdy znalazła się przy
bitwę.
– Powiedz mi.
żołnierzy. Kiedy rozpoczęła się bitwa, wróg był spychany powoli, ale
falangi jego libijskich weteranów. W tym samym czasie znaczna część jego
mi, Aurelio.
Ojciec! Gajusz! Musiała oprzeć się o kolumnę, aby nie upaść. Lucjusz
podają posłańcy.
w brzuch.
– Kwintus też jest martwy. – Nie była w stanie dłużej panować nad
Lucjusz zbliżył się do niej, ale odepchnęła go. – Jak bogowie mogli mi to
– Tak… – wyszeptała.
– A teraz wróć do komnaty i zajmij się moim synem! To jest twoje
dom!
jeszcze gorsza? Ojciec nie żyje. Kwintus nie żyje. Gajusz nie żyje. Nasza
armia została rozbita. Nie mogła wiedzieć, ale bez wątpienia Hanno
zrodził się z otchłani rozpaczy. Takie słowa nigdy już nie pojawią się na
moich ustach. Będę hojnie składać ofiary w ekspiacji. Aurelia modliła się
przyszedł ją pocieszyć. Miała nikłą nadzieję, że tak się stanie, ale wraz
spotka, nie mówiąc o tym, że miałby pojawić się w jej domu, w sypialni.
W końcu jej łzy wyschły. Stało się tak nie dlatego, że poczuła się lepiej,
a raczej dlatego, że po prostu nie miała już czym płakać. Kiedy opuściła
Nie miała dość sił, aby przeciwstawić się woli Lucjusza, ani dość
energii, aby wysyłać Elirę czy innego posłańca do matki. Nie była w stanie
niejasno sprawę, że opiekowanie się Publiuszem stanie się dla niej celem,
dzięki któremu będzie mogła poradzić sobie z bólem z powodu straty, ale
pocieszyć. Nie zrobił tego. Ta przykra sytuacja nie powinna mnie boleć –
Lucjusza cięła jej duszę jak nóż. Był mężczyzną, z którym związała swoje
życie. Stał po jej stronie, był jej sojusznikiem, a przecież miała tak niewielu
dobrze życzących jej ludzi. Z jej oczu znowu popłynęły łzy. Tuż przed
zaśnięciem myślała o tym, jaką ulgą byłoby, gdyby już nigdy się nie
obudziła.
Jak dotąd Aurelia jeszcze nigdy nie odważyła się powierzyć na dłużej
opieki nad swoją pociechą Elirze, ale tego ranka nie miała innego wyjścia.
nawet wtedy, gdy nie słyszała Publiusza. Myślała tylko o potwornej rzezi,
do której doszło na polach pod Kannami, i o tym, że już nigdy nie zobaczy
o bitwie, Aurelia po prostu oddalała się bez słowa. Była zbyt zrozpaczona,
w ogóle nie zwracał uwagi. Wciąż musiał się na nią złościć za to, że
obowiązkami. Atia wydawała się tego nie zauważać. Elira zerkała na nią od
kokonem. Otwarcie oczu stało się dla niej zbyt wielkim wysiłkiem.
poczekać.
– Pomaga mi zasnąć.
ma rację.
mógł spać z powodu kaszlu. Właśnie dlatego ostatnio był trochę bardziej
osowiały.
– Twoje milczenie mówi samo za siebie. Cóż… Nie zażyjesz tego już
ani kropli więcej. Przyzwyczaj się do zasypiania tak, jak robi to większość
syknęła: – Gdybyś stracił ojca i brata, może byś wiedział, jak się czuję!
– Wiem.
– Nie chcę wcale przez to powiedzieć, że twoja strata nie jest ciężka. –
ciebie od czasu, gdy gruchnęła wieść o klęsce, było takie, jakie powinno
twój wybuch, ale to nie znaczy, że nie mogłem zapewnić ci więcej wsparcia
przed utonięciem.
Teraz znów z oczu pociekły jej łzy. Gdy usiadł obok i objął ją
Uzależniła się od niego o wiele bardziej, niż chciała. Aż bała się myśleć, co
by się stało, gdyby spożywała go dłużej – przez kilka tygodni, a nie dni. Ku
uczucia do męża. To, że nie byli dla siebie stworzeni, nie oznaczało jeszcze,
że nie mogą nauczyć się ze sobą zgodnie żyć. Myślała, że być może jej
to, że mimo wszystko ten związek może dać jej jeśli nie szczęście, to
rozpaczy.
każdego jeńca wziętego przez jego ludzi do niewoli, a przez rzekę Aufidius
kartagiński wódz już zbliża się do Rzymu, idzie na Kapuę, czy na oba
Lucjusz zabronił komukolwiek wychodzić poza mury willi bez jego zgody.
noszenia w mieście ostrej broni, nigdy nie wychodził bez miecza. Aurelia
Aurelia z czasem czuła się coraz lepiej. Chociaż nie było takiej chwili, aby
Martialis. Ojciec Gajusza bardzo się postarzał. Na jego twarzy pojawiły się
o Gajuszu, ale tak samo jak Aurelia zakładał, że jego syn poległ w boju. Jak
Aurelia zorientowała się, że musi czuć się samotny, dlatego nalegała, aby
się jej to nie przyśniło, wsłuchiwała się w odgłosy domu, ale nie usłyszała
głośniejsze. Jej serce zabiło mocniej. Czy to może być Phanes? Ostatnio się
nie pokazywał, ale to nie znaczyło, że już nigdy więcej nie będzie sprawiał
kłopotów. Uspokój się. Tuzin mężczyzn nie wyłamie tej furty. Poza tym stało
– Statiliuszu?
– O czym?
– Nie powiedział.
Nadzieja rozwiała się tak szybko, jak się pojawiła. Nie znała żadnego
brata? Ogarnął ją lęk, ale udało się jej go od siebie odsunąć. Czuła wielką
– Wpuść go.
coś pod nosem, ale podążył za nią. Za nimi szedł Statiliusz z grymasem
zmartwienia na twarzy.
w dłoniach.
uwagę żołnierza.
warstwa brudu na każdej części jego odsłoniętej skóry… Mimo to nie miała
przesunąć rygle.
się z emocji, ale nie płakał, tylko ściskał ją mocno, najmocniej, jak potrafił.
Roześmiała się.
Kwintus spoważniał.
wydostał się z okrążenia. Gdyby tego nie zrobił, nie byłoby mnie tutaj.
z nim stało? A może wiesz coś o Gajuszu? Albo o Hanno? – chciała dodać,
Przeszukałbym pole bitwy, choć jest ogromne, ale obóz wroga nadal
równoznaczne z samobójstwem.
Aurelia posmutniała.
– Zrobiłeś, co mogłeś. Będziemy się modlić, żeby pojawił się, tak jak ty
Jeśli zdarzył się jeden cud, dlaczego nie miałyby się zdarzyć dwa?
Może Hanno też przeżył tę rzeź? Nie uważała, że taka myśl jest
modlitwie?
zwykłego hastatusa?
uśmiechnęła się.
zareaguje matka.
– Dostałeś przepustkę?
Warron już zajmuje się robieniem porządków w armii, ale zanim mu to się
uda, minie kilka tygodni. Tak wielu oficerów nie żyje. Większość
zauważy, gdyby któryś z jego ludzi chciał odwiedzić rodzinę, o ile obieca
mamy do tego pełne prawo. Gajusz nie miał tyle szczęścia. Jego dowódca
zamyślony Lucjusz.
w głos.
czułością.
stosowne jej za to ukarać. – Matka twierdzi, że wygląda trochę jak ty, gdy
byłeś niemowlakiem.
zmniejszył się, ale znów w jej życiu pojawiło się światełko nadziei. Teraz
powodem do radości.
Komentarz autora
o, że dane mi było napisać cykl powieści osadzony
czasy w historii Rzymu. Słowo „epicki” jest dziś często nadużywane, przez
tym przymiotnikiem.
z Rzymem. Są jednak tacy, którzy nigdy nie interesowali się tym tematem.
ich rozkazami, nie mówiąc już o rodzaju używanego przez nich sprzętu czy
bazujących na logice.
Innego rodzaju wyzwaniem jest kwestia imion Kartagińczyków. Krótko
mówiąc, nie znamy nawet zbyt dużo przykładowych imion – niezbyt wiele
brzmi fatalnie. Albo i jedno, i drugie! Imiona, takie jak Hillesbaal i Ithobaal
nie brzmią zbyt naturalnie, prawda? Nie mogłem jednak powstrzymać się
„Mutt” nie brzmi już tak źle! Znamy kilka ważnych postaci historycznych
wycięto w pień. Straszna przeprawa przez teren zalewowy rzeki Arno jest
v=NYM0xB5Jrc0.
swoich Libijczyków w zdobyczne zbroje. Nie wiemy, czy byli oni również
za mąż młodych dziewcząt, więc nie dziwmy się, że coś takiego mogło być
mięsem. Dlaczego więc nie zastanowić się w tym kontekście nad łacińskim
brodawkami”).
minęło już prawie 2200 lat. Przez ponad dwa tysiąclecia była to bowiem
dzieje się na polu bitwy poza najbliższym otoczeniem. Stąd potyczki tego
przewagę.
W pobliżu pola bitwy wznosi się dość spore wzgórze, z którego rozpościera
Kannami już trzy razy, a każdy pobyt w tym miejscu pozwolił mi inaczej
http://www.youtube.com/watch?v=91-xrPJl0lg&feature=youtu.be*.
miała granic. Nie poddali się, mimo że ich armia została niemal całkowicie
chodzi o mnie, uważam, że już sam widok zwycięskiej armii Hannibala pod
pisania tej powieści, liczyłaby zapewne kilka stron, dlatego w tym miejscu
nazwisk ich autorów: Wojny punickie 264–146 p.n.e. Nigela Bagnalla, The
Punic Wars Briana Cavena, Greece and Rome at War Petera Connolly’ego,
G.C. & C. Picarda, Daily Life in Carthage (at the Time of Hannibal) tegoż
Parrishowi, który pracuje nad tym, aby zagraniczne księgarnie były chętne
fizjoterapeutce, która dba o to, aby mój organizm nie wpadł w jakąś zapaść
mi celne uwagi krytyczne, dzięki którym moje powieści mogą być jeszcze
elektronicznej: ben@benkane.net
Twittera: @BenKaneAuthor
Facebooka: facebook.com/benkanebooks
* Wydaje się, że autor od tego czasu zaktualizował profil użytkownika serwisu, ponieważ
oryginalnego pliku już nie ma, za to pojawiła się nowsza wersja (z 12 maja 2014 roku).
tłum.
Słowniczek
acetum – sfermentowane wino, które wskutek reakcji fizycznych
XIX wieku.
odpowiedzialności i władzy.
Kartaginy.
Alpy – w języku łacińskim ten łańcuch górski nazywa się Alpes, ale
raczej dziwne.
religijne domu.
Cerveteri.
również włóczniami.
budynku.
dzielili ten sam namiot, gdzie spali i jedli przy tym samym ognisku.
ludzi.
didrachma.
rzymskiej.
Eszmun – kartagiński bóg zdrowia i dobrobytu. Jego świątynia była
Włoch, na które składa się dolina Padu oraz pasmo górskie od Alp do
Apeninów. W III wieku p.n.e. tereny te nie były jeszcze kontrolowane przez
republikę rzymską.
w armii rzymskiej, ale wielu badaczy twierdzi, że stało się to po tym, gdy
w III wieku p.n.e. Osłonięci byli zbroją lub brązowymi napierśnikami oraz
(gladius hispaniensis).
i Portugalia.
Iberus – łacińska nazwa rzeki Ebro, najdłuższej w Hiszpanii,
bogów.
typu bielizny.
piechoty i 40 velites.
o skłonnościach homoseksualnych.
we Włoszech.
pilum (l. mn. pila) – rzymski oszczep. Składał się z długiego drzewca
w cel przekładało się na jego wielką siłę penetrującą. Mógł przebić tarczę
bramy znajdującej się najbliżej kwatery dowódcy. Obie bramy łączyła via
w imieniu Rzymu).
hełmy typu Montefortino. Uzbrojeni byli w proste miecze, nieco krótsze niż
siebie, a potem pokrywano płótnem lub skórą. Scutum była ciężką tarczą,
i galijskich wojowników.
brud i pot.
pokazuje, jak mocno ten termin zakorzenił się w kulturze włoskiej. Każdy
Trybunowie mogli zawetować decyzje senatu lub konsulów (jeśli nie były
wchodzili zazwyczaj młodzi ludzie. Ich jedyną osłoną w walce były mała,
byli w miecze, ale ich podstawową broń stanowiły oszczepy o długości 120
lub wilków. Nie ma pewności w kwestii tego, czy velites byli dowodzeni
przez podoficerów.
Karta tytułowa
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Komentarz autora
Słowniczek
Karta redakcyjna
Tytuł oryginału
Projekt okładki
Marcin Słociński
Ilustracja na okładce
Opieka redakcyjna
Monika Basiejko
Adiustacja
Bogusława Wójcikowska
Korekta
Grażyna Rompel
Irena Gubernat
Przygotowanie mapy
Piotr Poniedziałek
ISBN 978-83-240-5457-2
Na zlecenie Woblink
woblink.com