You are on page 1of 428

KS0Gj©®2®0©®

Zygm unta Muszel


WARSZAWA.

D zia ł
Nr . .
ANTONI PROCHASKA.

DZIEJE WITOLDA
W. KSIĘCIA LITWY.

WILNO.
N ak ł a d i druk Ks. A. Rut ko ws ki e q o .
1914 .
1.

Litwa.
L itw a w łaściw a. G ęstość zaludnienia; ludność rolna. N iskość kultury. W arstw y sp o ­
łeczn e: kniaziow ie, bojarzy, chłopi i niew olnicy. Zalety i w ady plem ienia. Rodzina.
Sądow nictw o. Etnograficzny rozdział w p ań stw ie. Sposoby zaradzenia. Luźny zw iązek
z k sięstw am i d zieln icow em i. Plan przyjęcia chrztu rzym skiego.

, O statnim pogańskim ludem E uropy byli L itw ini, w śród k tó ­


rych urósł m ąż uw ażany słusznie za najw iększego ich m ęża
i najbardziej znany w dziejach w schodniej Europy.
' Państw o ów czesne litew skie, obejm ujące przestrzenie od
Połągi aż w głąb czarnom orskich stepów , od M azowsza do źró-
dłow isk Oki zawierało w sobie plem iona litew skie i ruskie,
dlaczego też k siążęta w ielcy począw szy od G edym ina ty tu łu ją
się w ielkim i książętam i L itw inów i Rusi. Stosow nie do tej
nazw y m ożnaby w Litw ie ówczesnej rozróżniać dwie w ybitnie
różniące się połowy. Pierw szą stanow iła L itw a w łaściw a z Żm u­
dzią, Podlasiem i Polesiem , kraje stanow iące dw a późniejsze
w ojew ództw a w ileńskie i trockie. J e s t to rdzeń państw a, tutaj
w W ilnie panuje w ielki książę Olgierd przy pom ocy swego
b ra ta księcia Trockiego K iejstuta, ojca W itołdow ego. Plem ię
litew skie na tych terytoryach przew aża; ludność ru sk a a w po­
bliżu g ran ic m azow ieckich polska je s t w znacznej m niejszości.
P anuje też tu taj bałw ochw alstw o, religia chrześcijańska je s t tylko
tolerow aną. D rugą połowę p aństw a stanow iły oprócz m niejszych
księstw nad Oką, w iększe, ja k połockie, w itebskie, czernichow ­
skie, kijow skie, w ołyńskie i ziem ia podolska, w szystkie zam ie­
szkałe przez plem iona ruskie chrześcijańskie w schodniej w iary
i rządzone przez synów O lgierda lub braci jego w yznaw ców
w schodniej w iary.
Zdaw aćby się m ogło, że ta dru g a połowa Litw y, kilkakroć
przew yższająca przestrzenią ziem ie, na k tórych rozsiedlili się
Litw ini, o wiele też przew yższała pod w zględem k u ltu raln y m
ziem ie litew skie ta k bardzo przez K rzyżaków za barbarzyńskie
— 4 —

okrzyczane. Nieda się zaprzeczyć, że piętno Chrystusowej wiary


pod wielu względami zbliżyło ruskie plemiona" do kulturnych
ludów Europy, lubo przez Krzyżaków na równi z Litwinam i
nazywani byli i oni barbarzyńcami. Jednakże — ja k nowsze
badania pouczają — ludy te ruskie pod niejednym względem
pozostawały w tyle za Litwą pogańską, sąsiadującą z Polską
i Mazowszem, z Krzyżackiem państwem w Prusiech i Inflan-
ciech, z biskupstw em Ryskim i Dorpackim, i czerpiącą stam tąd
wzory kulturalne^ tak z dziedziny gospodarki, jako też i rządu
państwowego. Stąd postać zew nętrzna Litwy właściwej była
nieco bardziej zbliżoną do kulturnych krain, o ile była bardziej
wytrzebioną z puszcz leśnych, więcej uprawioną i zam ieszkałą
aniżeli Ruś zwłaszcza nad górnym biegiem Dniepru i dalej na
wschód i południe posuniętych przestrzeniach. W tych to stro­
nach rozłożyły się tak duże puszcze leśne, że dostojnik krzy­
żacki notuje od Einiepru do B rjańska nad Desną puszczę, przez
którą dni siedm naście iść musiano, a tylko trzy noclegi odby­
wano pod strzechą1), podczas gdy inny podróżnik dyplomata,
jadący z Dynaburga w kierunku do stolicy Litwy, tuż za Dźwiną,
przez całe dwie doby nie natrafia ani na jedną" ludzką sadybę2)!
0 Litwie właściwej zupełnie inny na podstawie źródeł współ­
czesnych uzyskujem y obraz. Biorąc za podstawę krzyżackie
opisy dla celów wojskowych robione, tak zwane drogowskazy
(W egeberichte), łatwo się przekonać, że tuż za długim pasem
lesistym oddzielającym Prusy od Litw y3) na całej długości,
a w niektórych miejscach na pięć mil szerokim, zaczynał się
kraj ta k na Żmudzi, jak też w Aukstecyi, czyli Litwie" w łaści­
wej, dość ludny i rozwinięty w kulturze" rolnej. Podczas gdy
nad górną Dźwiną i Dnieprem tudzież jego dopływami osady
są rzadkie, a ludność oddana głównie wypasowi bydła lub prze­
mysłowi leśnem u i pasiecznictwu, nad Niemnem prawne na całej
jego długości osady są gęstsze, ludność wszędy rolna, a jeżeli
tu i ówdzie mowa je st o osadach leśnych, trudniących się
pasiecznictwem, to ludność jest napływową i ruską. O kulturze
rolnej, oddawna tutaj pielęgnowanej świadczą nazwy miejscowo­
ści od właścicieli, wTzglednie kolonistów" nazywmne, a i z roz­
mieszczenia tych osad widoczne, że są one nierównie gęstsze
aniżeli na Rusi. Zaraz zaM in g ą, o mil kilka od Kłajpedy, od
pól bojara Borejki aż do siół bojara Ostyka pod Grodnem spoty­
kam y sioła, jak wieś Czapurny pod Solecznikami, wsie Gasztolda
1 Monwida w okolicy Trab: znamy cały szereg osad w rękach

1) Cod. Yit. Nr. 347.


2) G ilbert de Lanoy, Lelewel Rozbiory 380.
3) Die beyne sein gew est die greniczen czw ischen uns und S am ayten
S. S. r. Prus. II, 709.
bojarów, o których notują łupieżcy Krzyżacy, że tam znajdzie
dość pożywienia, a także dość m ateryału do złupienia. Krzyżacy
podnoszą w swych zapiskach chów koni nad Mingą i około
Kowna, chów bydła w bielskiem, kulturę zboża w okolicach
W ilna i W iłkomierza. Co mil kilka wykazują drogowskazy
istnienie folwarków wielkoksiążęcych, dworami króla tutaj na­
zwanych, co również wskazuje na rozwiniętą już gospodarkę
rolną, folwarczną. Najwięcej też w tych stronach nam iestni­
ków i cywunów wielkoksiążęcych, podczas gdy nad Dnieprem
nieopłacało się naw et trzym ać osobnych cywunów i sama ludność
z włości swych zwoziła przez starców swych daniny w miodzie,
skórze lub bydle do W itebska lub Połocka i innych grodów, do
których była przydzielona. Ten sam rezultat o gęstszem zalu­
dnieniu i kulturze rolnej na Litwie właściwej wypływa i z roz­
bioru nadania króla Jagiełły w 1387 r.1), a i historyk rosyjski
stw ierdzając na podstawie m etryki litewskiej fakt, że gospo­
darka rolna w XVI w. wyżej stała na Litwie aniżeli na Rusi
sądzi słusznie, że ta k musiało być i w czasach daw niejszych2).
Nie można wątpić, że rezultat większego zaludnienia i k u ltury
zawdzięczyć należy przym usowem u osadnictwu. Jeńcy Mazowsza
i Polski, uwożeni ustawicznie przez wojowniczych Litwinów, k ar­
czowali lasy litewskie i przynosili udoskonalony sposób gospo­
darki rolnej i tak przez jeńców zdobywanych w Polsce3), wszczęła
się kultura zachodnia i chrześcijaństwo.
Byłoby jednak błędnem wnosić z tych rezultatów nowszych
badań o bogactwie Litwy lub o jej wysokim stopniu kultury.
Co do pierwszego to zauważyć należy, że przy uposażeniu
biskupstw a wileńskiego król widząc szczupłość dochodów litew ­
skich — chociaż ziemi nadal sporo — i niemożność w skazania
ich na Litwie, nadał biskupowi dochody z probostwa Kłodaw-
skiego w Wielkopolsce, a i biskupstwo żmudzkie, aczkolwiek
w ziemi zaraz przy erekcyi dobrze uposażone, miało tak niedo­
stateczne dochody, że jak sam W itołd pisał do papieża, cały
ciężar utrzym ania biskupa spoczywał na księcia barkach4).

’) Ob. Opis Księstwa Trockiego r. 1387. J. Jakubow skiego w Przeglądzie


histor. za rok 1907.
2) Lubaw ski, O błastnoje dielenie str. 707. Obacz. niżej dodatek I p. t.
W łasność pry w atn a i zaludnienie.
3) Gedymin zwrócił 1325 r. jeńców polskich dając ich w posagu córce
swej Aldonie, k tó rą w ydał za Kazimierza W. D. IX, 114. Liczba ich niew ia­
doma, ale ja k w ielką być m usiała św iadczy Długosz, k tó ry w zrost rolnej
gospodarki łączy z tym powrotem niem niej ja k i z pokojem, któ ry od Litwy
nastąpił. Co do szerzenia k u ltu ry przez to przym usow e osadnictwo, por.
trafn ą uw agę p. W acław a G izberta Studnickiego: Przew odnik po W ilnie s. 12.
Jeńców brano obustronnie bez w zględu na płeć i wiek. Bunge V, N. 1969, c. 18.
4) N ecessaria me oportet m inistrare. Caro, Liber Canc. I, N. 60.
N a w y w ó z z a g ra n ic z n y zboża w cale n a L itw ie nie' p r o d u ­
k ow ano i ilek ro ć żn iw a zaw iodły, p an ow ał głód, t a k że w 1409 r>
k ró l Ja g ie łło całe s t a t k i zboża k u ja w s k ie g o w y s ła ć m u s ia ł do
L itw y gło d em trapionej!). W yw ożono w p ra w d z ie futra, sk órę,
w osk, łój, potaż, ale w y w o z e m t y m L itw in się nie bogacił, tylko
ku p iec obcy, m a ją c y s k ła d y w W ilnie, Kownie i P ołocku.
W ie le w ia ro g o d n y c h ś w ia d e c tw w s k a z u je , że k u l t u r a o g ó ­
łe m n a L itw ie b y ła na n is k im s to p n iu rozwoju. O bjaw y j a k
palenie je ń c ó w w o jen n y c h bogom w ofierze, j a k srogie k a r y
rozbicia n a kole, w y s n u w a n ia je lit aplikow ane' n a j e ń c a c h lub
zbrodn iarzach , j a k za p rz e d a w a n ie ro d z in y złodzieja w niewolę,
zabobonność, s ta n o w ią c a n iejak o cechę c h a r a k t e r y s ty c z n ą ów cze­
snego L itw in a — za m a w iacz e, w różki, p u s to n e s , seitones, łab-
d arris — - k u l t bóstw, j a k idolów, gn o m ó w , wężów, to w s z y s tk o
dowody, że stopień cy w iliza cy i L i t w y ów czesnej p o z o staw ia ł
ch y b a wiele do zyczenia. T akże i owe n u m y litew sk ie, w k t ó ­
ry c h L itw in m ie s z k a ł w ra z z d o b y tk ie m s w y m pod j e d n y m
d a c h e m 2),_ nie d a ją p rz y c h y ln e g o ś w ia d e c tw a o k u ltu rz e . Miał
L itw in w iele d o b ry c h i p ię k n y c h stron, j a k g o ś cin n o ść i lu d z ­
k o ść wobec gościa, n ie k ie d y id ą c a za daleko, g d y ż aż do p rz e ­
b ra n ia m ia ry w napo jach , był w esoły i och o tn y do w o jn y i do
znoszen ia tr u d ó w w o jen n y c h , w ie r n y m b y ł s w y m w od z o m i m ę ż ­
n y m w boju, u m ia ł sp ełn iać ro z k azy w u legło ści i p o s łu s z e ń ­
stw ie. Te w łaśn ie zalety, u w z g lę d n ia ją c lu d n o ść z w a r t ą i licze­
bn ie w ię k s z ą od lu dno ści k s ię s tw s ą sie d n ic h ru s k ic h , biorąc j e
z osobna, j a k by ły w ów c zas rozbite, p o d b r z e m ie n ie m T a ta ró w
będące, um ożliw iły z a p an o w a n ie L itw y n a d Rusią, ale co bardziej
one u m o ż liw iły w z ro s t silnej w ładzy, n iem n iej j a k i u k ła d sp o ­
łeczny p rz y s to s o w a n y do w zo rów fe u d a liz m u zachodniego, a b a r ­
dzo s p rz y ja ją c y w z ro s to w i p a ń s tw o w e m u L itw y . J u ż za Min-
dow ego w id z im y n a L itw ie m o n a rc h ię a b s o lu tn ą 3), b u d u ją c ą się
n a g ru z a c h d ro b n y c h k s ię s tw lite w sk ich , k tó re w ła d c a zhołdow ał
sobie, p rz y p o m o cy zaś t y c h le n n ik ó w pod b ijał s ą s ied n ie k s ię s tw a
ru sk ie. W te n sposób szyb ko u r a s ta ła L itw a, a za O lgierda,
k tó ry podbił K ijow szczyznę, u ro s ła do w ielk ości p a ń s tw a wielo-

d Długosz X. 572 i Cod. ep. Yit. Nr. 393 p. 169.


-) Obacz co Roisius Maureus w XA’I w. pisze o tych mim ach: Carm ina,
w ydanie Kruczkiewicza I, N. 22 cf. p. 26.
3) AAłędzę tę AA. Księcia uw ażają niektórzy h isto ry cy jako ograniczoną
przez radę Książąt czy też i bojarów (!) do tego stopnia, że uw ażają państw o
litew skie za federacyę ja k ą ś, o księstw ach zupełnie niezaw isłych od AA'. Księ­
cia. Na to odpowiedź klasyczną daje Jagiełło, ja k on swą władzę w ielko­
książęcą pojmuje. Dał on Łuck czyli księstw o w ołyńskie W itoldowi. Ten
doprasza się przez możnowładców koronnych o przyw ilej na W ołyń od
Jagiełły, który tak opowiada: ich habe gegeben herczog W itaw ten das land
bis an m inen willen, w en ich will, zo wił ich aber w eder nem en von im das
land. SSr. r. P. II 713.
krotnie przew yższającego skrom ne stosunkow o ziemię, na k tó ­
rych rozsiedlone było plem ię litew skie.
N ależy nam teraz bliżej poznać społeczeństw o litew skie
w* czasach Olgierda. Podział jego na w arstw y był m niej w ię­
cej na całej przestrzeni p ań stw a litew skiego jed n ak o w y , a więc
zarówno na L itw ie w łaściw ej ja k i na Rusi, ta k że m ożna m ów ić
0 jednakow ych głów nych w arstw ach społecznych na całej L itw ie
ówczesnej.
Trzy głów ne w arstw y społeczne spotykam y w Litw ie: k sią ­
żąt, bojarów i chłopów. P ierw si używ ają stosunkow o n ajw ięk ­
szej swobody, o ile przez nią rozum ieć m ożna ich w ładzę nad
zupełnie im podleglem i klasam i niższem i. K siążęta bow iem są
panam i życia i śm ierci sw oich chłopów i bojarów we w łasnem
księstw ie. Przepaść dzieli księcia od bojara i chłopa, m im o, że
nie rzadko oba te niższe stany w alczą obok k sięcia w obronie
rodzinnej ziem i lub też w obronie państw a, i że w łaśnie w spólna
w alka zacierała w szędy na zachodzie różnice stanow e w ojennych
ludzi, łagodząc przeciw ieństw a stanow e. Na L itw ie przeciw ień ­
stw a są ta k stanow cze, że gdy w sześć dziesiątków- la t po unii
horodelskiej, przejęty hasłem rów ności rycerskiej hetm an litew ­
ski Chodkiewicz w liście do księcia Iw ana M ścisław skiego n a ­
zw ał go bratem , k siążę oburzony tą poufałością, odpow iedział
listow nie, że za tak ie nazw anie w artoby m u w yrw ać ję z y k i w raz
z ciałem rzucić psu na pożarcie. W końcu nazw ał dum n y kniaź
hetm ana chłopem , bynajm niej sobie nie rów nym . A sam a ta
nazw a chłop w skazyw ała, czem był bojar w obliczu księcia
1 ja k a olbrzym ia różnica zachodziła pom iędzy jed n y m a drugim .
A lubo kniaź — książę w ysoko stan ął po nad bojarów i chło­
pów, lubo zasiadał w radzie w ielkiego księcia Litw y, a naw et
m im o to wTszystko pozostaw ał w-zględem niego w ty m sam ym
niem al stosunku, w ja k im pozostaw ały wobec niego dwie niższe
klasy społeczne. I on m usiał ze swego księstw a, m ałego czy
w ielkiego, płacić polclnie do kasy w ielkiego księcia i inne sk ła ­
dać daniny, m usiał iść na w ojnę lub daw ać posiłki, m usiał chcąc
się ożenić lub w ydać córkę zam ąż uzysk ać zezw olenie od w iel­
kiego księcia, oddaw ać dzieci na w ychow anie na dwór w ielkiego
księcia w zakład swej w ierności, staw ić się na sąd w ielkiego
księcia, gdy był zaw ezw any. W szczególności k arał w ielki k siążę
srogo zdradę kniaziów i niejednego księcia głow a spadała w W il­
nie na rusztow aniu z rąk k a ta za know anie zdrad, niejeden ja k
ks. Andrzej lub Św idrygiełło, chociaż bracia panującego, prze-

’) L ist księcia Iw ana M ścisławskiego, który odstąpił od Litw y i p rzy­


sta ł do Moskwy, u Daniłłow icza w Skarbcu II t. N» 2379. Był ten książę
potom kiem Jaw nuty Gedyminowicza. Stadnicki, B racia W ład. Jag iełły str, 302.
Wolff Kniaziowie litew sko-ruscy s. 269.
siedział całe lata w niewoli w zamkowem więzieniu, a księstwo
koniiskowano na rzecz skarbu lub też wielki książę nadawał je
innem u księciu do swej woli, tj., że każdej chwili mógł mu je
zabrać, I rawa dziedziczne książąt były wiec o tyle szanowane,
o ile om wierni byli Litwie; głos ich w radzie wielkoksiążęcej
0 tyle tylko znaczył, o ile zgadzał się z wolą wielkiego księcia.
Wobec mego czuł się każdy książę pokornym sługą, a na wyraz
tej pokory bił przed nim czołem, ilekroć przyszło mu witać m aje­
stat, lub chociażby pisać do wielkiego księcia.
.Bojarzy są stanem rycerskim na całej Rusi, a więc i na
Litwie, która klasę tą zaprowadziwszy u siebie nazwala ją mia­
nem ruskim . Licznych też widzimy bojarów na całej prze­
strzeni Żmudzi i Aukstecyi i stosunkowo najlepiej ich tu znamy.
Są oni nam iestnikam i księcia w terytoryach, rządcami dóbr,
cyiY unami czyli wójtami, wojsk jego wodzami lub posłami i oni
to głownie tworzą siłę wojenną. W ładza ich, czy to wojskowa
w sprawach obrony kraju czy powiatu, lub też wogóle władza
zwierzchnicza nad ludem m usiała być wielką, skoro kronikarz
Zakonu nazywa ich satrapam i, mówiąc np. o W illigaile, Pekscie
łub Dzmigaile1). W łacińskiej nom enklaturze nazywano ich ba-
rones, połwres, tj. wielmożami ja k np. Kirkutisa, Swolkena, Sun-
gajłę ). W arunki wśród których żyje i działa ten stan, są lepsze
aniżeli te, wśród których chłop pracuje, niemniej jednak nazwać
je należy ciężkiemi. I ta k .mało je st stosunkowo alodyalnej
własności bojarskiej, tak na Żmudzi, ja k i w Aukstecyi. Powtóre
1 te a lodya są takim i obciążone ciężaram i ze względu na wiel­
kiego księcia, że określając zachodniemi pojęciami ich rozmaite
iunkcye i obowiązki jako posiadaczy ziemskich, nazywano ich
klientam i, wasalam i3). Prócz czynszów oddawanych z dóbr na
rzecz skarbu, musieli oni dostarczać ludzi na każdą budowę czy
naprawę zamku, tak w powiecie jak i nieraz po za pow iatem .
Ltrzymanie^ dróg, mostów, grobli, również nie odbywało się bez
ich współ działania, a naw et żądano od nich ręcznej pracy w gw ał­
townej potrzebie. Jeszcze w XVI w. bojarzy daw ali stróże do
zamku, siano kosili, podwody dawali4). Służba wojskowa była
bardzo ciężka, nietylko na każde zawołanie wielkiego księcia
m usiał spieszyć dobrze uzbrojony i konno, ale nadto służbę
kolejną na zam ku powiatowym odprawiać m usiał o własnym

') Herman de W artberge SSr. Pr. II 110, 113,116.


2) Cod. Yit. p. 1022, 1034.
3) Sw idrygiełło w dokum encie z 1402 r. Cod. Yit. p. 83. O ograniczonej
i oto° S i! ziemskiej na Litw ie ob. Czacki, Dzieła w w ydaniu Raczyńskiego
w f t’i ^ uszn4e przypuszcza, że była znana w łasność taka, skoro
vVitoid w przyw ileju danem Keżgaile mówi o tegoż w łasności: starodaw na
je n o otczizna.
4) D ziałyński, Zbiór praw lit. 442.
— 9 —

koszcie, a naw et pocztę książęcą rozwozić. W zamian za tak


ciężkie świadczenia, praw a jego ta k co do własności, j a k i co
do rodziny własnei, były ograniczone. Co do własności, to ja k
wspomniano, rzadką była własność aiodjalna, dziedziczna, książę
rozdawał ziemie tylko „do własnej woli“, a własność alodjałna
obarczona była ciężarami i służebnościami takiemi, że ham ow ały
one rozwój rolnictwa. I tak np. lubo ziemia nadana była pod
upraw ę bojarzynowi, książę je d n a k trzym ał na niej swoje s ta ­
dniny, a barcie i jeziora wydzierżawiał bartnikom i rybitwom ,
naw et zwierz grubszy należał do księcia. W obec tego bartnik,
łowiec i rybitw a niszczą bojarzynowi łąki, role i lasy, co oczy­
wiście na rozwój rolnictw a ujem nie działało. W reszcie i tę
własność zabierał książę, kiedy m u się podobało i darowywał
i n n e m u 1). N aw et osobiste praw a bojarzyna są ścieśnione; nie
może on bez pozwolenia księcia w yjechać za granicę, nie może
rozporządzić ręką swej córki, wdowa zaś nie może wyjść za mąż
bez zezwolenia księcia. Żona i dzieci odpowiadają za w iny jego,
a po śmierci bojarzyna m ógł książę dobram i nieruchom em i roz­
porządzić w edług własnej woli. Dodać należy, że podobnie, ja k
w ówczesnych Prusiech i Infłanciech, bojarstwo dzieliło się na
dwie klasy, na rycerzy, frier, t. j. bojarów i na pachołków, bro-
niger, putnych bojarów, t. j. pancernych, p u tnych 2). Dola tych
drugich była jeszcze bardziej tw a rd ą aniżeli pierwszych! Liczna
k lasa urzędników wielkoksiążęcych, w ybieranych z tych niższych
bojarów, a więc tiwunów, dzierżawców, wojskich, horodniczych,
mostowniczych, kluczników, mytników, poborców, leśniczych,
dzieckich i rozmaitych innych dworskich urzędników w ykonyw a
nadzór nad w łasnością i obowiązkami ciężkimi bojarów wzglę-
dem skarbu wielkoksiążęcego i obrony państwa. Ale znaczenie
ich je s t małe; nieco większe je s t w iększych bojar zwłaszcza na
Rusi litewskiej, o których wspom inają niekiedy kroniki, a n a w e t
dokum enty, j a k G e d y m in a 3).
W ybitnie w ystępuje na Litwie różnica pomiędzy bojarami
a chłopami, których też sm erdam i kroniki krzyżackie i ruskie
n a z y w a ją 4). Zasadą było, że chłop nie miał wolności, że był do

:) Obacz N om enclator Kojałowicza, w edług którego Jagiełło 1382 r.


zabiera dobra Montwidowi, a darow uje zięciowi W itołda W idimundowi. —
O W itołdzie opow iada N om enclator, że pozbawił dóbr Hurdę Giliginowicza,
ta k że tenże um arł z frasunku.
2) Cod. Yit. M 840, p. 450.
3) W trak tacie z Inflantam i 1338 r. mówi Gcdymin, że zaw arł go m it
volbort siner kindere unde alłer siner boyarlen de oc ere hiligh hir up
hebben gedan. Z ostatniego zdania w ypływ a, że tu mowa nie o bojarach
litew skich ale o Połockich i W itebskich.
4) A lgard cum bayoribus et sm yrdens! W igand w SSr. Pr. II, p. 533.
10

ziemi przyłączony1).. Naw et w m iędzynarodowych stosunkach


przestrzegano tej zasady, staw iając w arunek, ja k np. w salińskim
tra k tac ie z 1398 r., by ani Litwini pruskich, ani Krzyżacy litew ­
skich chiopów zbiegłych nie przyjmowali, lecz by ich sobie
naw zajem w y d a w an o 2). U stępując Żmudź Krzyżakom, dawał im
j ą z chłopami; bojarom, jako wolnym, nie przyw iązanym do
ziemi, wolno było się przesiedlić do L itw y 3). Chłopi ci, czy to
należący do wielkiego księcia lub do bojarów, dzielą się na dwie
główne grupy, na czynszowych i na niewolników (cen siti, trib u -
ta rii, zin sh a ftig e; tudzież illib e ri, servi, eig en 4). Obie te klasy ludzi
były przyw iązane do gleby w taki sposób, że się z niej ruszyć
nie m ogły bez zezwolenia pana. Toż gdy 1409 roku bojarzy
żm udcy przesiedlając się ze Żmudzi do Litwy, chcieli zabrać
także i ludzi swoich, Zakon zabronił im przesiedlać się, oczy­
wiście na zasadzie, że chłopi przywiązani są do g le b y 5). Gmina
w iejska nie m a również własności i je s t bierną. W ładzę spra­
wowali: starcy tiw uny, przystawy, ław niki z ram ienia n a m ie s tn i­
ków książęcych i puste osadzali ro le 0) i n ikt nie dzierżył na
własność tego, co nabył. Co do ludzi czynszowych, ci ze w zględu
na zatrudnienie, mogli być zarówno rolnikami, ja k też b artni­
kami, rybitwam i, kom ucham i i t. p., ale i ci własności nie m ieli7).
J a k już wspomniano, znaczniejsza część tej czynszowej ludności,
opuszczająca często swoje rodzinne włości, uchylająca się od
opłat, o zajęciu przem ysłow em — leśnem, lub też w ypasem by ­
dła, wreszcie łowiectwem się trudniąca, rozsiedloną była na
R u si8). Na Żmudzi, w Aukstecji była ludność głównie rolnicza,
tak dalece, że naw et na Mazowszu, lub do puszczy Goniądzkiej

P D latego to Gedymin 1325 r. mówiąc o zrabow anych przez Zakon


Infl. chłopach nazyw a ich: fam ulos obnoxios — ob. N apierski Rus. Livl..
U rkunden p. 49.
2) Cod. Yit. p. 53.
3) Cod. Yit. N° 238, W itołd objaśnia, że solis censitis et illiberis sam a-
g itien sib u s pro h ib etu r lib ertas in te r nos (Lithuanos) manendi.
4) Cod. Yit. p. 76—78 i p. 1021.
5) Cod. Yid. p. 171 iNs 394.
c) Maciejowski. H istorja praw odaw stw słow iańskich IV, 202.
7) M aciejowski. Hist, prawod. słow. IY, 203.
8) Czy w w łościach nadnieprskich i w zadźw ińskich, gdzie w łaśnie
była owa ludność, chłopskie rodziny i gm iny były w łaścicielam i prywatnym*
ziemi zajm ow anej, ja k to przypuszcza Lnbaw skij Obł. djelenie 77, je s t więcej
ja k w ątpliw em . Solidarność w łościan co do odbyw ania pow inności i opłat,
je s t tam w prost w ym ogą ekonom iczną, tam bowiem, gdzie niem a jed n o stek
gospodarczych, gdzie je st w spólne mienie rodzinne wielu rodzin razem ży ją­
cych, tam nie mogło być mowy o n ak ład an iu obowiązków na osoby pojedyn­
cze. W łasność wspólna, z której płacono podatki i ciężary, była tylko do
woli daną przez księcia, t. j. książę mógł każdej chwili tę w łasność odebrać
i nadać inną, gorszą. Mamy tego dowód w Grodzieńskiem . a więc bardziej
na zachodzie, w bardziej ucyw ilizow anej części państw a. Zeznają Ż erosław scy
ziem ianie, iż pam iętają jeszcze, że W itołd zjechał na miejsce, gdzie obecnie
— 11 —

sprowadzano bartników z Rusi litew sk iej1). Dolę chłopów i ich


charakter określali ludzie zachodni, jako niewolniczy, ich samych
uważano za niew olników 2). Obok nich je s t jed n a k osobna klasa
niewolników. J a k silnie zagnieżdżoną była niewola na Litwie,
okazuje się stąd, że jeszcze w pierwszej połowie XVI wieku
osobnymi przepisam i musiano normować na Litwie rozmaite
stosunki praw ne ludności niewolnej, ograniczając j ą lub re g u lu ­
ją c w ykup z n ie w o li3). Opowiada o niej jeszcze Michał Litwin,
ganiąc, że naw et małżeństwo z niewolną osobą, spowodowało
w ieczystą niew olę4). Tak więc liczba niewolników wzrastała na
s k u te k ustaw icznych wojen, także z powodu możności zaprze­
dania się w niew olę3), co ostatnie wobec nieurodzaju, a przezto
głodu, lub na s k u te k surow ych w ym agań rządu, nie rzadko się
działo. I tak wiadomem jest, co do wym agań wielkiego księcia,
że Witołd nakazyw ał stawić się do wojny konno, z dodatkiem,
że ktoby nie posiadał konia, niech sprzeda żonę i dzieci a konno
stanie do w y p r a w y 6). Znanem j e s t również, że Krzyżacy na
Żmudzi zabronili sprzedaw ać n iew olników 7), a wiadomo z zaża­
leń krzyżackich, że jeńców pruskich sprzedawano na Ruś, gdzie
j a k wiadomo w Ł ucku na W ołyniu, a zapewnie i w innych m iej­
scach były targi niewolników. Zbiegłych jeńców niewolników
można było bez względu na dawność, poszukiwać i odbierać.
Ludność wieśniacza była obowiązaną do wojny i to nie
tylko do pogoni w czasie najazdu nieprzyjaciela, ale i do służby

leży zamek hospodarski Ż erosław ka (paraf. Sejno, gm. Sereje), a na którem


osiedli byli ludzie hospodarscy Oleksicze (oczywiście rodzina). Gdy wielki
książę w ybrał to miejsce na dwór swój, „zw iódł” ludzi owych Oleksiczów
i posadził ich na puszczy, a na ich „siem iszczach” wybudow ał sobie dwór
swój i dzierżony był do G rodna aż do śm ierci W itolda (Bibl. Ossol. Mss.
2938 p. 270 JNo 192). W ypływ a stąd, że w łasności rodziny chłopskie nie
posiadały, skoro im odjętą być mogła w zam ian na gorszą, k tó rą dopiero
w puszczy w ytrzebić i upraw ną uczynić należało. O u chylaniu się od opłat
tej ludności i o opuszczaniu rodzinnych siół, obacz Lubawski) Obł. djele-
nie s. 385.
') Cod. Yit. p. 169 N> 393.
2) Plebs agrestis praesertim in loco servorum est mówi — autor: Des-
ciptio Poloniae u Korzeniowskiego, A nalecta Rom ana 173.
3) S ta tu t lit. I rozdział XI, art. 4 — 14.
4) Coniugiis ancillarum irretito s tenem us in serv itu te perpetua. Michalo
Litliuanus. F ragm enta p. 26. Co do rodzajów niewolników, byli tam zape­
wnie i ordynce i kalanni, takby przynajm niej z przyw ileju dla Bielska z 1495
r. wnosić należało. Jaroszew icz, Obraz Litw y I 203 uw. 9, uw aża Kolyen-
ków, w ym ienionych w cytow anym dokum encie za Jadźw ingów .
5) S ta tu t litew ski drugi, rozdział XII, arty k u ł 13. W yd. Piekosińskiego
str. 224. Plebs agrestis... uxorem et liberos vendere coguntur — mówi autor
XYI w. w A nalecta Rom ana 173 Korzeniowskiego.
6) Cod. Yit. No 999, p. 548.
7) Cod. Yit. N? 389, p. 165.
— 12 —

na zamkach, tak zwanej straży, którą wsiami kolejno odpra­


wiano.
Rysem charakterystycznym , wspólnym wszystkim stanom
litew skim je st ochoczość do boju i męstwo — "lud w bojach
zahartowany, chociaż bardziej w zasadzkach i wycieczkach aniżeli
w otw artem polu z dobrze uzbrojonem rycerstw em zachodniem.
Uzbrojenie ma bardzo niedostateczne, tylko wobec Rusi była
przewaga tak w uzbrojeniu ja k i w gotowości bojowej, stąd
i, w XVI w. jeszcze nazywano ich na wschodzie chrabra L itw a 1).
Środki obrony niemniej ja k i zaczepne, wojenne, były im znane,
przy obronie wykazywali wiele sprytu, jak np. broniąc kraj swój
owym pasem puszczy, który ich zasłaniał od Prus, owymi zasie­
kam i, wałami, na sposób twierdz tamże 'wznoszonymi, w k tó­
rych w czasie najazdów broniła się ludność lub urządzała stąd
wycieczki na najezdcę. Byłyto arcyprym ityw ne i starożytne
miejsca obronne, ale nie zbywało na wzór zachodni zbudowanych
zamkowy jak w Wilnie, Trokach, Kowmie.
Zaletom ludu wmjennego towarzyszą wady, ja k wspomniano
wyżej okrucieństwm, srogość — ja k dzikość2), iak w ada pijań-
stw a, spotykana w kraju miodów i piwa, ałus zwsnego, zaró­
wno u książąt, ja k np. u Skirgiełły, jako też u bojarów i chło-
pów~3). Skrytym był Litwin, zdradę jednak upraw iał na Litwie
częściej Rusin, doradzający Krzyżakom ja k wieść wrojnę z Litw^ą,
lub podający projekt wgniecenia powstania przeciwko wielkiemu
księciu4). N atom iast złodziejstwo, tak srogiemi karam i ścigane
na Rusi, wym ienia Roisius, jako przywarę litew ską w XVI w.,
a i Krzyżacy na samym początku XV w. sądzą podobnie, skoro
się uspraw iedliwiają na uczyniony im zarzut srogości względem
Zmudzinów, że musieli wymierzać karę śmierci za kradzieże,
rozboje i mordy, gdyż ludność lubo upominana, nie chciała się
pow strzym ać od nałogu, a żyjąc bez prawa, sądziła nawet, że
czynami tym i nie w ykraczała przeciwko zasadom uczciwości5).
Zabobon tak głęboko był wTkorzeniony, że jak wiadomo, używ a­
nie czarów, przypuszcza jeszcze trzeci statu t litew sk i6).
Rodzina litew ska nie mogła być wzorem obyczajów, już
to chociażby dla tego, że panowało wt niej wielożeństwo, obok
małżonki prawnej, utrzym ywano inne kobiety, a z dziećmi,

i Michalo L ithuanus, De m oribus ed. B aylejska p. 16.


2) Polacy nie chcieli wojsk litew skich przepuszczać przez Polskę: umme
schaden w illen, den h er in erm e lande doit, w an he dar dor tu e t Bunge
V c. 748.
3) Cod. Vit. jN ° 404 i 494, p. 232 Michalo L ith u an u s p. 17.
4) Cod. Vit. jYs 414 M aureus Roisius w D ecisiones lith. Ill p. 296 mówi,
że zdradzieckość Litw y od Moskwy poszła.
5) Cod. Vit. p. 1035, quia sine lege viventes.
6) S ta tu t lit. rozdział 13, art. 14.
z tychże spłodzonemi, mógł sobie Litw in postąpić, wedle swej
woli. Żony były kupne, za opłatą, zwaną krieno, kupow ał j ą
L itw in 1). Dziewice je d n a k porywano z domu rodzicielskiego,
a nie czynił tego sam starający się, lecz jego dwaj przyjaciele
i dopiero następowała umowa z rodzicami"). Tak było u ludu,,
gdzie nadto panował zwyczaj pojmowania macochy przez pa­
sierba w m ałżeństwo, natom iast bojarskich dziewic ręką nie
rozporządzali ani ojciec ani m atka, lecz, j a k wiemy, sam wielki
książę i zależało to od jego woli wyłącznie, kom u dziewicę
oddać3). Że zaś książę dbał przedew szystkiem o cele państwowe,
wiec oddawał rękę bogatych dziewic dzielnym rycerzom lub tez,
co "także sie zdarzało, swoim zausznikom; ja k wiadomo Jagiełło
rękę własnej siostry Mar)i oddał niskiego pochodzenia Wojdyle,
którego chłopem nazywa najstarszy latopis litewski. Dodać n a ­
leży, że kobiety przepadające za m u zy k ą i zabawą, były mężne,
i w ogólności m oralny poziom ich, nie różnił się od tego, na
któ ry m stała brzydsza połowa społeczeństw a4).
Stopniowi poziomu cywilizacyjnego społeczeństwa odpowia­
dają jego surowe prawa, które na w e t o sto lat później, zacho­
wały wiele z surowości pogańskiej. I t a k cięży odpowiedzial­
ność barbarzyńska na dzieciach za winy rodziców. _ Czytamy
w sudebniku Kazimierza z 1492 r . 5), że jeżeli złodzieja z licem
przywiodą, a nie będzie mial z czego zapłacić wartość izeczy
skradzionej, a żona i dzieci wiedziały o złodziejstwie, tedy zoną
i dziećmi zapłacić, a jego samego na szubienicę; tylko dzieci po­
niżej lat siedmiu, sudebnik niew innem i ogłasza. Trafnie ocenia
charakter litewskiego praw a historyk praw odaw stw słowiań­
s k i c h 6), że i rodowe praw a litewskie gruby powlekał m aterja-
lizm, którego nie mógł zatrzeć naw et za czasów chrześcijań­
stwa, pomyślnie rozwinięty sta tu t litewski, pozwalający wdowie

') Mickalo L ithuanus p. 27. Maciejowski. Hist, prawod. slow. I, 108


i inn. Jak nizko stała kobieta a z nią i rodzina na Litwie poucza Lneasz
Silviusz. Obacz o tern arty k u ł J. T. Lubom irskiego, Rodzina w Polsce r bib .
W arszaw .” rok 1907, tom III, 464 Zniesienie w ielożeństw a zaw dzięcza Litw a
Jag ielle — słusznie konkluduje autor, konstantując, że u staliła się dopieio
rodzina na Litw ie z wcieloną do niej R usią litew ską w 1529 r. Lecz co do
Żmudzi, str. 466, myli się L. jeżeli za Ł asickim de dns Sam ogitorum tudziez
Koiałowiczem, pow tarza niektóre w yrw ane zdania przem aw iające o wczesnem
ustaleniu się tam rodziny przedhistorycznem . I tu ta j bowiem ,_ rok unji bj
tym, który rodzinę ustalił, jakkolw iek z daw na stosunki rodzinne m e Ojiy
tak rozluźnione, ja k niem i były na Litwie w łaściw ej. •+wn-T1(1 ™ sa
2) Ł asicki de diis Sam agit. przy edycji B aylejskiej M ichała L itw ina p. 56.
3) Michalo
'X\ 4 ^ 1a
L ithuanus rp.
T !t h n f t m i o \
28.
V W
. +11j „{oa
4) Ob. Poł sobr. r. letop. XV w. ustępie o Zof)i W itoido^nie, tudziez
Caro Liber Cane, II M 113 o żonie Jaw nisa, wojewody trockiego.
5) Działyński.
T47? ]
q ttii c ? i Zbiór nprawr R W llit.
it. p.) . r>7.
T 37.
c) Maciejowski, V, 108.
t

14

J UZ w pot ro k u po strac ie m ę ż a w y c h o d zić za m ą ż 1). Dział


zob ow iązań był m ało ro zw inięty, i j a k podniósł h is to r y k w s p o m ­
niany , n iew olą n ę k a n y naród, n ie ś m ia ł n a w e t pom yśleć, że i on
m a ub p ow in ien m ieć w ła s n ą wolę. P rz y n ajm ie, k tó ry był za
p o rę k ą i bez poręki, wolno było słu g ę gonić i u k a r a ć go, że nie
p o ż e g n a w s z y się z p an e m , odszedł, p rz y c z e m in n y b y ł p o s tę p e k
praw a, g d y s łu g a ów b y ł szlach cicem , a inny, g d y lu d o w y m
człow iekiem . P ie rw s z e g o tr z y m a ł p a n p rzez trz y dni w ł a ń c u ­
chu, d ru g ie g o — przez t rz y ty go dnie. G dy chłop u tra c ił m a j ą ­
t e k przez zb y tek, w ierz y c ie l b ra ł go na odrobek, p rz y c z e m m ę ż ­
czyźnie rubla, niew ieśc ie kopę g ro sz y o d ro b k u n a ro k zacho-
w ano, je ż e li nie o d rob iw szy się um arł, dorosłe dzieci m u s ia ły
odrabiać, ale ty lk o do sie d m iu lat, p o czem re s z ta d łu g u p rz e ­
p a d a ła w ierzycielow i. W ta k ie j cenie szedł dorobek t e m u , kto
się zaprze d ał czyli w ziął d łu g n a o d r o b e k 2). Jeż eli t a k u k ł a ­
dały się s to s u n k i pod w p ły w e m prawr polskich , o ile gorzej sie
dziać m u siało w czasach p o g a ń s k ic h . '
S ą d o w n ic tw o sp oczyw ało p ie rw o tn ie w r ę k a c h K r e w ó w 3)
b ę d ą cy ch z a raz em k a p ła n a m i, przeszło je d n a k , zd a je się, pod
k o n ie c p a n o w a n ia O lg erd a w zu pe łn o śc i w rę ce j e g o — być
m oże, że je sz c z e w cześn iej K u n ig a s objął sądowrnictwTo, skoro,
j a k t r a m i e zaznaczono, n a w e t n a z w y n a oznaczenie sędziego nie
m a w j ę z y k u lite w s k im . K u n ig a s zaś i sąd ził i rz ą d z ił po p o w ia ­
ta c h p iz e z sw oich n a m i e s t n i k ó w i c y w u n ó w łą c z ący c h w swry m
r ę k u w ład z ę a d m i n i s tr a c y j n ą i sądowmiczą, j a k w re szcie n a c z e l­
n ic tw o w o jen n e p o w iatu . O czyw iście w s p ra w a c h w a ż n iejszy ch
s a m k s iążę ro z strzy g ał, k tó r y też przez w id zó w sw oich p ow o ły­
w a ł w każdej s p ra w ie p o d d a n y c h p rz e d swój try b u n a ł, chociaż
niera z z d w o re m s w y m o s e t k i m il o d dalon y b y ł od obżałowa-
nego; bez j a k i e g o k o l w i e k p ra w n e g o p rz e w o d u m ó g ł go s k a z y ­
wać. O n a d u ż y c ia c h ^ w tej epoce n a polu s ą d o w n ic tw a m o żn a
w n io s k o w a ć stąd, że już od n a s tę p c y W ito ld a od Z y g m u n t a Kiej-
s tu to w ic z a zażąd a li L itw in i k a r a n ia o d żało w anych przez w ie l­
k ieg o księcia ty lk o w z o re m p o lsk im , po d o k o n a n iu p rz e w o d u
p ra w n e g o ) T a k sam o p rz y rz e k ł K azim ierz Jag ie llo ń c z rk, że
bez są d u k a to lic k ie g o , nie z e s ta w iw s z y z sobą pozw an eg o i o s k a r­
życiela, nie b ęd z ie k a ra ć , a k a r ę wre d ł u g polskich p r a w wwmie-
rz y- L y ły i n a d u ż y c ia w n ie z w y k le w y s o k im poborze "opłat

i S ta tu t drugi, Rozdział V art. 12.


2) Maciejowski V, 406, 408 cf. 36.

J
T a u ta l 1909* 3 4 (H in? “ "*“ w K T O rŁ “ »<* XVI11 * • * 1 L ie tu v iu
4) Cod. ep. III p. 530 § 1.
— 15 —

sądowych, ta k zwanych peresudów, odstraszających każdego od


sporów p ra w n y c h 1).
Sądy nie miały stałych siedłisk, a zaw iadujący a d m in is tra ­
cją powiatów nam iestnicy i cywunowie, jeżdżąc po powiecie,
odprawowali sądy. A dm inistracya była oczywiście główniejszą
częścią ich zajęć, budowa zamków, dróg, zarządzanie folwar­
kami, dobrami, lasami książęcymi, rachun ki za służbą, z za-
kaźnikami, starcam i, prystawam i, sorocznikami, hum iennikam i
pochłaniały ich w zupełności. Strony praw ujące się, ciągnące
za nimi, czekają nieraz całymi m iesięcami na wymiar spraw ie­
dliwości a w międzyczasie nawet do robót gospodarskich przez
sw ych sędziów — do których nigdy nie zbliżano się bez sutych
podarunków — były u ż y w a n e 2). Kary j a k wspomniano były
straszne, powieszenie, ścięcie, rozbicie na kole, palenie, w y s n u ­
cie jelit, naw et do więzienia sadzano w okowach. Skazany na
powieszenie, zazwyczaj sam na sobie sprawował egzykucyą.
Odpowiedzialność za rzecz ukradzioną ciężyła na rodzinie zło­
dzieja ta k dalece, że żoną i dziećmi jego płacono stratę poszko­
d o w a n e m u 3)-
Gdybyśm y mieli teraz je d n e m słowem określić społeczeń­
stw o litewskie z doby poprzedzającej unję z Koroną, nie mogli­
byśm y jej trafniejszego przym iotnika dobrać ja k niewolnicze.
Służba, służebności, czołembicie przed w yższym stanem, płasz­
czenie się w prochu nicości przed księciem, to wszystko są zna­
m ienne cechy ówczesnego społeczeństwa Litewskiego. Zasada
służebności, czy to z roli uprawionej, czy z dym u zam ieszka­
łego, z boru lub rzeki używanej, naw et z p taka lub zwierza zło­
wionego przeprowadzona j e s t w państw ie ściśle; książę obarcza
daninam i, opłatami, służbą osobistą zarówno bojarów jak i chło­
pów. Daniny w naturaliach na rzecz dworu, utrzym anie księ­
cia w przejeździe (stacye), nadto służba na dworze w. księcia,
na jego zamku, na jego wyprawach, przejazdach, w jego posył­
k ach gniotą nieznośnie w szystkich. Stacye dworu w kilka tysięcy
ludzi nieraz w ypraw ującego się, były klęską praw dziw ą całej
okolicy. Takąż samą k lęsk ą była służba wojenna, zwłaszcza gdy
wypadło, j a k to się zbyt często wydarzało, kilkakrotnie do roku
staw ać pod chorągwie. Być może, że ci, którzy słynny akt unii
horodelskiej układali, niepolitycznie postąpili nazyw ając Litwi-

') Michalo L ithuanus p. 10. Peresud za czasów W itolda wynosił 10%


rzeczy, o k tó rą się procesowano. Działyński. Zbiór praw. lit. p. 453.
2) Michalo L ith u an u s p. 22. Po łacinie zwano tych nam iestników ,
w zględnie cywunów, cam erarii, Cod. Yit. M 411, 412, 413 p. 984. Por. co
o nich podaje Łasicki: De diis 46.
3) Obacz w itebski przyw ilej u Lubaw skiego Oczerk ist. Lit. — r. gos.
S. 369.
— 16 —

nów pod jarzmem niewoli pozostawających1), od którego ich


unija uwolniła, ale że obrazowe wyrażenie odpowiadało stosun­
kom faktycznym, to zdaje się nie ulegać wątpieniu. Służebne
te stosunki* czyli feudalizm litewski, były siłą Litwy. Niemi to
jak żelaznym łańcuchem związane były stany niższe z wyż­
szymi, te zaś z książętami mniejszymi i większymi, którzy zno­
wu czołem bijąc wielkiemu księciu, jem u służbę sprawowali
W braku jedności wiary i języka służebność ta była tym kitem,
żelazną ręką wielkich budowniczych Litwy narzuconym, który
spajał rozmaite części nieraz luźnie obok siebie stojące w jeden
wielki budynek.
Dzięki feudalizmowi którego zasady i prawa szczegółowe
znali dobrze władzy Litewscy jak Jagiełło2) pod dzielnymi rzą­
dami wielkich władców urosła Litwa w potęgę. Kolos jednak
ten miał gliniane nogi. Etnograficzne elementa, składające pań­
stwo, były tak rozmaite, tak niezgodne, że tylko siłą i mądrą
polityką władców litewskich utrzymywano je w równowadze.
Aby pozyskać ruskie plemiona używano ich języka na dworze*
w dyplomacyi, w nadaniach obok łacińskiego, pozwalano synom
wielkoksiążęcym żenić się z Rusinkami i odwrotnie córki i sio­
stry wydawano za ruskich Książąt. Żeby znowu zadowolnić
element litewski wielcy książęta lubo ich żony, a nawet syno­
wie niektórzy byli chrześcijanami, nie przyjmowali chrztu.
Niezawodnie Olgierd był samodzierżcą, ale na skutek,um o­
wy z Kiejstutem, który po ojcu otrzymał był Troki, co do dzie­
lenia nabytków ziemskich na poły, wyrobił się jakby rodzaj
dualizmu, tak że były Jakoby dwa księstwa wileńskie i trockie,
powiększające się działami książąt krewnych lub zwijaniem
księstw udzielnych, jak np. pińskich, naddnieprskich i innych.
Dowiadujemy się też, że Olgierd istotnie terytorya dzielił na
połowy i połowę jedną ustępował Kiejstutowi tak np. ustąpił mu
był część włości mińskich, tak że jedne z tych podnieprowskich
włości należały pod względem ekonomicznym do klucza wileń­
skiego, drugie zaś do trockiego. Bobrujsk np. dzielono na poło­
wę trocką i połowę wileńską. Po Monwidzie bezpotomnie zga­
słym Kiernów wziął Olgierd a Słonim Kiejstut. Dziwi nas spo­
sób tego dzielenia dalekich od Trok terytoryów i zdaje się ze
nie jest on wynikiem tylko umowy, gdyż można było przez
inny podział lub przez zamianę dogodniejsze dla Trok terytorya
pozostawić bratu, ale skutkiem politycznych celów jakie tu

') D ziałyński, Zbiór praw I str. 10: jugum serv itu tis, quo h acten u s
era n t com pediti.
2) 1388 r. Jagiełło skarżąc się na Krzyżaków przed królem Zygm untem
Lux. powołuje się na zasady praw a lennego, obacz SS. r. Pr. II, 713, Klage-
artik el 1388 r. 6
— 17 —

miano na oku. Nasuwa się myśl, że wiejki książę pragnął


wschodnie połacie państw a lepiej rządzić przy pomocy pogań­
skiej Litwy. Jeżeli bowiem sam Olgierd dla ważnych względów
niemógł czasem przeciwko Rusi srożej wystąpić, natenczas wyrę­
czał się Kiejstutem , nietylko seniorem książąt i wodzem Litwy,
ale jakby mieszkańcem Białej Rusi i osiadłym tam księciem*
który siłę głównie Litewską wiódł na poskromienie buntu lub
zdobycie jednej ziemi; z drugiej strony miał K iejstut przeciw
Krzyżakom pomoc z dalszej Rusi, a nadto mógł przy pomocy
przychylnej mu Rusi zdusić opór na Żmudzi.
Ten jakby dualizm, który później znalazł echo a v podziale
Litwy właściwej na województwa trockie i wileńskie nie był
bynajmniej zamiarem Olgierda, zawsze bowiem Wilno było sto­
licą a Olgierd w ielkim księciem państw a, ale oczywiście już
samo dzielenie na poły terytoryów nie było dla monarszej powa­
gi władcy Litwy pomyślnem. Zwłaszcza na zewnętrz, wobec
Krzyżaków i Polski, miał ten podział strony słabe dla pewności
państw a, z których też sąsiedzi nie omieszkiwali korzystać. Gor­
szeni było to, że dla następcy Kiejstutowego w księstw ie troc-
kiem podział taki stanowić mógł precedens zgubny dla jedno­
ści państwowej.
Przystosowywanie się do rozm aitych elementów etnogra­
ficznych Litwy ja k widzimy miało także słabe strony a że nie
objawiły się one wyraźniej w zgubnych z gruntu skutkach, tego
powodem była w ielka zgoda i miłość pomiędzy Olgierdem a Kiej­
stutem . Dodać należy że to przystosowywanie się i rachowanie
się z odrębnemi ludami znalazło wyraz i w familijnym życiu
wielkiego księcia, na jego dworze wileńskim.
Cała rodzina wielkiego księcia była rozdzieloną na dwie
połowy tym celem, aby równowagę w państwie elementów prze­
ciwnych sobie utrzym ać. I tak starsi synowie Olgierda wszyscy
ochrzczeni byli w ruskiej wierze. Siedzieli też oni wyłącznie
prawie na księstwach dzielniczych ruskich i tak Andrzej na
Połocku, Dymitr na Brańsku, Konstanty na Czernichowie, W ło­
dzimierz na Kijowie, Fedor na Kobryniu i Ratnie. Natom iast
synowie młodsi z drugiej żony Olgierda, Juljany Twerskiej księż­
ny, byli poganinami, ja k Skirgiełło, Korybut, Korygiełło, W igunt,
Swidrygiełło, a naw et dezygnowany na następcę tronu książę
Jagiełło. Pierw si swą mową, obyczajami, węzłami rodzinnemi,
związani byli z Rusią, jej sprzyjali, a tym czasem utrzym ywali
ją w związku z Litwą. Drudzy znowu, bardziej Litwinom sprzy-
jający i litewskich zwyczajów i obyczajów się trzymający, wresz­
cie bałwochwalcy, dawali Litwie nadzieję dalszego rozwoju
w kierunku poganizmu.
A jednakże nadzieje te były złudne i żaden następca
Olgierda nie mógł już naw et myśleć o utrzym aniu poganizmu
D zieje W itolda. 2
w jego pierwotnem znaczeniu i powadze. W łaśnie bowiem z po­
wodu wyznawania_ poganizmu przez Olgierda, związek niektó­
rych księstw ruskich z W ilnem był bardzo luźnym. Tak było
z księstw am i na źródłowiskach Oki i Uhry; naw et Wołyń, na
którym panował brat Olgierda Lubart, w dość luźnej pozostawał
zawisłości, skoro w stosunkach do zagranicy występował książę
ten ,jak o samodzielny i odstępował Kazimierzowi całe ziemie,
ja k b y w ładca niezawisły. Inni książęta, sąsiedzi Polski, ja k Ale­
ksander Korjatowicz na W łodzimierzu i Krzemieńcu, Jerzy
Narymuntowicz na Bełskiej i Chełmskiej ziemi, byli na swą
rękę hołdownikami Kazimierza W ielkiego i pewno z dworem
litew skim w całkiem luźnym pozostawali stosunku. Jeżeli zaś
dodamy, że wielu z nich, pomiędzy innym i najstarszy syn
Olgierda, ks. Andrzej Połocki, ciągnęli ku Moskwie, natenczas
pojmiemy, że następca Olgierda, chcąc utrzym ać państwo w da­
wnym blasku, nie mógł opierać się na bałwochwalcach. W szak-
żeż było w księstw ie całe mnóstwo książąt z krw i Ruryka,
w prost niechętnych Olgierdowiczom, a mnogość ich, — o której
powziąć można wyobrażenie, skoro się doda, że nad samą
W orsklą zginęło ich pół setki, — również była słabą stroną Litwy.
Mogłoby się zdawać, że wobec takich niedostatków, nie
pozostawało dla następcy Olgierda nic innego, ja k przyjęcie
w iary w obrządku wschodnim. Niezawodnie myśl ta zaprzątała
głowy i Olgierda i jego otoczenia, skoro była naw et tradycja,
przechowana w przekazie jednego latopisca, że książę na łożu
śmierci chrzest ruski przyjął. W każdym razie liczba podda­
nych chrześcian była pięciokrotnie większą, aniżeli liczba pogan
Litwinów i pod tym względem można było liczyć na utrzym anie
się na tronie przy pomocy Rusi i zniszczenie w szelkich pow stań
pogańskich. Ale naprzód Ruś nie stanowiła zwartej potęgi, były
to księstw a dzielnicowe wielkie i małe, o rozmaitej ludności,
rozm aitych rozbieżnych interesach, dążeniach, siłą tylko i suro-
w em prawem slużskiem z Litwą spojonych. Powtóre przez przy­
jęcie chrztu ruskiego narażał się w ielki książę na wojnę domo­
wą z Litwą, przyczem Krzyżacy, stanowiący pod owe czasy naj­
większą nad Bałtykiem potęgę, którzy już znaczą część litew ­
skich plemion zawojowali, byliby niewątpliw ie zajęli część litew ­
skiego państw a i spowodowali jego rozbicie. Toż żaden z po­
przedników Olgierda nie m yślał chrztem ruskim ratować byt
państw ow y Litwy, a tak Mendog, jak i Gedymin zamierzali
przez przyjęcie chrztu rzymskiego Litwę uczynić państw em
zachodniem. A jeżeli już oni liczyć się musieli z potęgą Krzy­
żaków, cóż dopiero rzec o następcy Olgierda, który pozostawał
w sąsiedztwie Prus podczas największego rozwoju potęgi krzy­
żackiej — w chwili kiedy oni z planem dobrze obmyślanym
przystępowali z dwóch stron od Prus i Inflant do ataku na Litwę.
— 1,9 —

W szakże w przedchw ilizgonu Olgierda, wyprawa ich dotarła do


W ilna samego i oblegali stolice wielkiego księcia
Odpychała głównie władców Litwy o d 'p rz y ję c ia chrztu
rzymskiego chciwosc Zakonu, który pod pretekstem przyjaźni
i pomocy w chrystjanizacji kraju, usiłował zagarnąć Żmudź
i Litwę Apostazja Mendoga, zerwanie układów o chrzest ze stro­
ny Ge dym ma miały źródło w chciwości mistrzów Zakonu. Po
zgonie Olgierda można się było spodziewać największych wyte-
zen Zakonu w kierunku zdobycia Żmudzi. Jagiełło mógł ukła­
dami wyzyskać zwłokę w wojnie, mógł odwracać wojnę od sto­
licy, ale m usiał się stanowczo liczyć z k o n ieczn o ści chrztu
rzymskiego, jeżeli chciał uratować Litwę. Przekonanie że chrzest
wschodni me uratow ałby Litwy od kląsk, że owszem spowodo-
wałby je] rozbicie się na udziałowe księstew ka, to przekonanie
podzielała i m atka księcia, m ądra Jułjanna, przywiązana cała
duszą do wiary wschodniej, córka z rodu książąt, który dał kil-
tu świętych cerkwi wschodniej. I ona mająca wpływ na syna
Jagielle doradzała układów z Zakonem, celem odwfócenia etosu
od państw a, doradzała poświęcić Żmudź, by okupić sobie pomoc
Zakonu w przyjęciu chrztu rzymskiego i chrystjanizacji Litwy
ł łan taki w ym agał poświęcenia Kiejstuta, ten bowiem iako
reprezentant Litwy i czciciel jej bogów, nigdy nie zgodziłby sie
na chrystjam zację Litwy ani we wschodnim ani też w rzymskim
obrządku. O tern wiedziano dobrze. Dlatego t e ? A S “ e iuż
księżna _i jej syn Jagiełło liczyli się z ewentualnością woinv
ZakonueJ’ 5 n'e m°Żna Się było oby® bez Pomocy
i W y b u c h le n wojny domowej nastąpił też wśród rokowań
L i Ay PJagiełły.
nitw j L i e ł ł ^łodc-zas
d cS P tej ładÓW’ dąŻąCeg0 na
wojny wypłynął d0 wohrystjaniza?]
i d o w n i e rtoie
jo w wschodu syn Kiejstuta Witołd. Zabaczym v teka r o e ode'
1 aM icyzm u. i'" ** ^ °S° bie Jagie!1/
II.

Młodość Witolda.
W iara p ogań sk a a ch rześcijań sk a. W pływ y na w ierzen ia W itolda. Dwór J a giełły
P ierw sze zasłu g i W itołda w w ojnach. Nowe prądy w W ilnie. K iejstut nieprzychylny
nowym prądom. W rzenie na Litw ie. W yjazd S k irgiełły na zachód. W ojna z K rzyża­
kami i rokow ania z K iejstutem . R ozdział pom iędzy K iejstutem a Ja giełłą . Układ Jagiełły
z landm istrzem i układ z M istrzem w Szau d yszk ach . W ydalenie Skirgiełły z P ołocka.
Najazd K rzyżacki na Żmudź. K iejstut zajm uje W ilno. W yprawa na S iew ierszczy zn ę.
J a giełło zajm uje W ilno i pobiją W itołda. Rozejm z Krzyżakam i pod Trokami. Zajęcie
Trok. P oddanie się K iejstuta. Zjazd na D u b issie. Stanow isko W itołda w obec k atastrofy.

Przy pierw szym ’występie na widownię dziejów litew skich


jest W itold mężem dojrzałym. O młodości jego wiemy mało.
W iemy tylko, że był przywiązanym do m atki Biruty, _srogo _się
bowiem pomścił, gdy Krzyżak pam ięć jej zbezcześcił. Miała
B iruta być kapłanką przez K iejstuta porw aną od ołtarzy wieczy­
stego ognia. Czy opowiadała synowi o bohaterze Litwy Men-
doo'u, w jaki sposób gwałtem, zdradą i mordami doszedł do w ła­
dzy i sławy i stał się królem Litwy, a potem chi zest porzucił
i powrócił do starych bogów, do Perkuna, Medinisa, KalawelL.
Może opowiadała synowi o dzielnym W itenesie, o m ądrym Cedy-
minie, któryto tak potężnie rozszerzył granice państwa, że i córki
mógł już wydawać za najpotężniejszych mocarzy. Kiezawodme
też kapłanka m usiała synowi opowiadać o wróżkach, o gajach
świętych (ałkas), prowadziła dziecinę do domów starych Litwi­
nów czczących węże, lub do dębów prastarych przez bogów
zamieszkałych, szła z nim do wież, w których zinczius strzegł
ognia, składał ofiary, w ykładał przyszłość ludowi, zamawiał cho­
roby. W dziecięcych latach wierzył zapewne młody syn Kiej­
stuta w wiarę matki, może z nią razem czcił dęby, rzeki, kam ie­
nie i węże, a może i całopalenia oddawał bogom litewskim.
Zapewne i przysięgi jego pierwsze były na imię bogów rodzin­
nych składane. Ale okres tej wiary trw ał me na długo. W net
już na dworze ojca, stryja Olgierda, szwagra Janusza Mazowiec­
kiego styka się ze światem chrześcijańskim, poznaje obyczaje
chrześcijan, zasady wiary, a z tą chwilą podobnie ja k starszy
brat jego Butawt począł tracić wiarę w rządcę gromów Puschaj-
tisa 1), w kauki, łaumy (wiedźmy) i brzydzić” się fetyszyzmem
grubym , stanowiącym wiarę jego ziomków. W iara zresztą nigdy
nie stanowiła silnej strony istoty W itołda, skłaniającego się ku
m ateryalistycznem u światopoglądowi. Wiemy, że i później, ”gdy
został chrześcijaninem, nie zdołał książę pojąć w szystkich prawd
wiary, a artykuł o zm artw ychw staniu pojął dopiero na łożu śmier-
telnem. Pomimo to, zabobonnym, jak im był każdy Litwin,
a z pomiędzy książąt litewskich sam nawet Jagiełło, W itołd nie
był. W świat mitów litewskich, Welów, Sowiego pewno się
nie zapuszczał, wszakże prawdy wiary Chrystusowej nie nęciły
go do bogobojnych rozmyślań, raczej chyba do krytycznych
reflekcyi i uwag. Wiemy, że przywiązanych do bóstw swoich
Zmudzinów nie bardzo znosił, mimo że ci po dwakroć sprawę
jego ofiarnie popierali, on jednak później, za reakcyę w kierun­
ku poganizmu, bardzo surowo ich karał. Byli bowiem Żmu-
dzini gorliwymi czcicielami ognia, naw et jeńców żywcem na
stosie poświęcali bogom, a jeszcze w XVI w. czcili węże i dęby
święte, zastaw iali uczty dla zmarłych, (dziady) czcili bogów
drzewnych, skalnych, chowali kam ienie po śpichrzach, (dej was),
czczone jako straż zboża, wierzyli w duchów złośnych aitwarów,
wilkałów, ragany i giltiny. Na wierzenia te zapatryw ał się
W itołd jako na własność ludową, którą można mu zostawić,
jeżeli nie je st państw u szkodliwą. Z tych w szystkich danych
wnosząc, nie można wątpić, że chociaż książę szczerze kochał
m atkę, a zarówno przez nią, jako też i przez ojca w wierze
pogańskiej był wychowany, to jednakże już bardzo wcześnie
pogardzał wiarą ojców i tylko z im ienia był poganinem. Na
dworze trockim zjawiali się mimo wojen posłowie pruskiego
Zakonu, Komtur osterodzki Gunter von Hohenstein, — trzym ał
do chrztu córkę K iejstuta poślubioną Januszow i Mazowieckiemu,
— goście z zachodu, książęta mazowieccy, — Janusz był zięciem
Kiejstuta, — prawdopodobnie nauczycielami książąt byli zakon­
nicy lub ludzie z zachodu, jeńcy litewscy lub też zbiegli z Prus
Krzyżacy. Od nich to zarówno ja k i od synów Olgierda, a na
dworze w ileńskim było więcej stosunkowo chrześcijan aniżeli
na dworze trockim, od ciotki Elżbiety, wdowy po W ańku Mazo­
wieckim, od siostry Danuty na chrzcie św. Anną nazwanej,
poznać mógł Witołd zasady chrystyanizm u. Zapewne, że ulu­
biony ponad inne rodzeństwo syn Kiejstuta, mający kiedyś zasiąść
na^ trockim księstw ie ani myślał pójść śladem Butawta brata,
uciec od ojca i przyjąć chrzest św. w Królewcu lub Malborgu

Boxscheys u Posilgego SSr. Pr. III, 231, będzie niezawodnie Pus


c h a jtis litew ski. N arbut H. Litw y I, 53. Jaroszew icz I, 185.
.(xsSR**51}nSlij-1

22 _

nie można jednak wątpić, że z chwilą poznania prawd w iary


świętej przenosił ją ponad wierzenia rodzinne, chociaż przeko­
nań tych nie objawiał, lecz przeciwnie kryć się m usiał z niemi.
Czy wywarła na nim wpływ jak i cerkiew wschodnia, którą
również poznał w młodości. Wszakże pierwsza jego żona Marya,
prawdopodobnie księżniczka ruska, niezawodnie była greckiej
wiary. Także i druga żona księżniczka Anna, córka Światosława
Smoleńskiego, była wschodniej cerkwi, ale dodać należy, że
pierwsza albo sprzyjała katolicyzmowi, albo też przyjęła go pod
koniec życia1), druga zaś stała się gorliwą katoliczką, podejm u­
jącą dalekie podróże do Prus, celem uczczenia relikwii św.
Doroty i Barbary. W pływ ich jednak na przekonania i czyny
księcia był mały. Daleko większym był wpływ ojca, poganina,
wodza litewskiego i właściwego obrońcy Litwy od naporu Krzy­
żaków, Kiejstuta. Jednakowoż wpływ ojca nie rozciągał się na
w ierzenia religijne, a jeżeli i był jak i na tern polu, to nie mógł
być wybitnym , skoro tak jeden z synów księcia ja k i wnuk
jego zbiegli z trockiego dworu i przyjęli w Prusiech chrzest
święty. I K iejstut zresztą nie był fanatycznym wyznawcą poga-
nizmu, rokował wszakże przed laty o przyjęcie chrztu, a jeżeli
później w ystąpił jako obrońca bogów i plem ienia litewskiego,,
łatwo zrozumieć tę jego rolę, z motywów czysto politycznych,
a nie z przekonań religijnych; to pewna że naw et podówczas
nie zachęcał on Witolda do obrony bogów litew skich.
Tymi rozm aitym i wpływami, a raczej brakiem w ybitnych
wpływów na wierzenia W itolda należy wytłóm aczyć ową łatwość,
z jaką W itołd kilkakrotnie zmieniał religiję, porzucając pogań­
stwo dla chrztu w Tapiewie, katolicyzm zaś dla wschodniego
wyznania, które znowu porzuca aby uzyskać poparcie u Krzyża­
ków, a co ważniejsza by uzyskać wielkie księstwo. Nie synkre-
tyzm, łatwość godzenia religijnych wierzeń, ani też obojętność
religijna były powodem owych zmian. Religija bowiem służyła
tutaj za środek do osiągnięcia am bitnych żądań panowania.
Rys to charakterystyczny w całej istocie W itolda — brak gorą­
cej wiary, od owych trzech zmian w młodości księcia się datu­
jący, a objaA\Tiający się naw et później, i gdy został już stałym
wyznawcą katolicyzmu. Naw et wówczas wolno było na dworze
jego bronić zasad Husa, grozić papieżowi. Zbytnia tolerancja
religijna księcia tłum aczy się brakiem gorącej wiary, będącym
dla badacza niejako kluczem do odgadnięcia wielkiej części dzia­
łań księcia, ulegania rozlicznym wpływom, rzucania się od skraj­
ności jednej do drugiej.

J) W ynika wniosek ten z wzmianki o księżnej w fundacyi dla kościoła


Brzeskiego.
— 23 —

Z młodym księciem Ja giełłą prawie rówieśnikiem swoim ,


przyszłym wielkim księciem pozostawał Witołd w przyjaźni.
Niemożna dostrzedz, w ja k im k ieru n k u to wielkie zaprzyjaźnie­
nie się podziałało na młodego księcia. Dwór wileński, w któ­
rym zbiegały się w szystkie a rk a n y polityczne obszernego pań­
stwa, współzawodniczącego z Moskwą, m usiał i na W itolda
podziałać, zwłaszcza w okresie ostatnich lat Olgierda, gdy j u ż
zagadnienia stojące w związku z chrystyanizacyą Litw y zaprzą­
tały um ysły wielkiego księcia i jego otoczenia. Podniesiono je
na nowo za Jagiełły, przyczem czynną była sam a w ielka k s ię ­
żna, m a tk a Jagiełły, Julianna. Czy przyjaciel wielkiego księcia
wiedział o tych w szystkich nowych m yślach zaprzątających dwór
wileński, czy był kiedykolw iek w tajem niczony przez Jagiełłę
w jego plany przyszłe, lub czy przynajm niej dorozumiewał się
o nich, niewiadomo. J e s t jednak rzeczą pewną, że W itołd uległ
wpływowi Jagiełły bardziej, aniżeli w pływow i ojca, dbającego
głównie o to, aby W itold zastąpił go kiedyś w dziele obrony
Litw y od Krzyżaków.
W ychow any po rycersku, wcześnie ju ż zapraw iany był do
trudów wojennych. Pierwsze w ypraw y samodzielne powierzano
dopiero po g ru ntow nem w yuczeniu rzemiosła wojennego. W itold
liczył ju ż 27 lat życia, gdy m u ojciec poruczył samodzielne
dowództwo i dokonanie ważniejszego zadania wojennego, a k ie ­
dy został wodzem miał ju ż za sobą p ra k ty k ę nie małą, począw­
szy od krw aw ego boju pod dow ództw em Olgierda i K iejstuta pod
Rudawą, gdzie walczył jak o 20-letni młodzian, obok o dw a lata
starszego J a g ie łły 1), aż do wielkiej w ypraw y na Polskę przez
ojca swego w tow arzystw ie Jagiełły podjętej. W jednej z ty ch
wypraw jeszcze za życia Olgierda odznaczył się Witołd. Było
to wówczas, gdy m arszałek zakonu Gotfried von Linden w 137 7
r. podjął pochód na Litw ę i posunął się w zwycięskim pocho­
dzie aż pod same Wilno, paląc wszędy m iasteczka i sioła.
Olgierd był na zamku, który m arszałek nie poważył się zdoby­
wać. Zaprosił wielki książę m arszałka na dwór swój i czynił
m u srogie w yrzuty z powodu niesłowności i nierycerskiego postę­
powania, w ypraw a bowiem, była niezapowiedzianą i dlatego nie
napotkała na opór. Ale ju ż ka ra w isiała nad Krzyżakami a od­
w etem zarządzał Kiejstut. On to w ysłał W itolda z oddziałem,
z poleceniem spalenia zapasów krzyżackich porozroieszczanych
po majach, wzdłuż drogi przez puszczę graniczną prowadzącej.
Spełnił książę zadanie k u zupełnem u ojca zadowoleniu, niszcząc
zapasy aż do Tam owa powyżej Insterburga, ta k dalece, że woj-

’) Konrad v. Bitschin w SS. r. Pr. III, 880. Według Długosza XI, 364,
sądzićby należało, że Witołd rodził się w 1348 r., że przeto był starszym
o dwa lata od Jagiełły.
— 24 —

sko Krzyżackie powracało w głodzie, i że niektórzy żołnierze


przez dni sześć naw et nie widzieli chleba1). W świetnie wyko­
nanej wyprawie dał poznać książę jedną stronę charakteru swego,
będącą zresztą wspólną z ojcowskim, że jakkolwiek pochopnym
był do walki i odważnym w boju, jednakże mając do czynienia
z możniejszym przeciwnikiem, przenosił podstęp i układy tam,
gdzie w stępnym bojem celu nie podobna było osiągnąć.
Niebawem po wyprawie um arł Olgierd. Dla Litwy ówczes­
nej zagrożonej przez obydwa zakony w taki sposób, że byt zawisł
był wprost od przyjęcia chrześcijaństwa, w ypadek ten był nader
ważnym. Olgierda pochowano wprawdzie obyczajem pogańskim ,
mówiono jednak, że przed śm iercią przyjął chrześcijaństwo w cer­
kw i wschodniej. Dla następcy jego Jagiełły sprawa przyjęcia
chrztu, celem ratunku państwa, stała się piekącą, o ile że pogań­
stwo litewskie nieustannym i walkam i z Krzyżakami było już
wyczerpane i nie posiadało w sobie siły potrzebnej do utrzym a­
nia państw a wśród godzących na nie niebezpieczeństw.
Na pozór na dworze w ileńskim i po śm ierci Olgierda nic
się nie zmieniło. K iejstut stryj nowego panującego, jak dawniej
przyjeżdżał na rady do Wilna, pierwsze wśród książąt zajmo­
wał stanowisko, i ja k dawniej wiódł dzieło obrony od naporu
krzyżackiego. Jagiełło jed n ak pozostawał pod wpływem w ybit­
nym m atki swej Julianny, która po śmierci męża objęła niejako
protekcyę nad chrześcijanami dworu i stolicy i tak bardzo wpły­
w ała na stosunki w ewnętrzne i zew nętrzne państw a, że mądrzy
Krzyżacy poczęli ją obsypywać pochlebstwami i nazywać wielką
królową. Dla przywiązanej do wiary wschodniej, nie było kwe-
styi, w której wierze chciałaby wudzieć ochrzczonych synów
swoich, a przedewszystkiem Jagiełłę, wielkiego księcia. A* je d ­
nakowoż i córce książąt Twerskich nasuwały się poważne w ąt­
pliwości, ilekroć idąc za popędami serca, doradzać chciała synom
przyjęcie chrztu wschodniego. W szakże nie tajnem chyba było
dla wdowy po Olgierdzie, że on to właśnie hasłem, że broni Ruś
od nawały Niemców, rozszerzył znacznie panowanie Litwy na
Rusi, i wiedziała dobrze, że pomoc Rusi przeciwko nawale Krzy­
żackiej nie była tak wydatną, żeby na nią liczyć było można.
Toż lubo wszyscy książęta dzielnicowi, a więc synowie Olgierda
z pierwszego małżeństwa, dalej synowie Jaw nuty, Koryata i Lu-
barta, byli w iary wschodniej, lubo w szystkich ich potwierdzono
na ich dzielnicach i odebrano przysięgi hołdownicze, jednakże
żaden z braci rodzonych Jagiełły nie chciał pójść ich śladem
i chociażby za cenę księstw a dzielnicowego przyjąć chrzest
wschodni. Pozostając pod olbrzymim naciskiem Zakonu, w Wil­
nie oglądano się wraz z w. księżną Julianną na Malborg, zarówno

]) W igand SS. r. Pr. II, 590.

)
— 25 —

ja k i na Rygę i wahano się, lubo zapewne wszyscy bracia wiel­


kiego księcia wraz z nim samym przychylali się do chrystyaniz-
mu. Czy naradzano się przytem z kapłanam i, czy zasięgano
zdania zakonników wileńskich, niewiadomo; wiemy tylko z ust
samego Jagiełły, że przeglądano archiwa wielkoksiążęce, skrzy­
nie i szafy, w których pomieszczone były odezwy papieży i ce­
sarzy zapraszające jego pośredników i samego Jagiełłę do przy­
jęcia wiary chrześcijańskiej1).
Pewne wskazówki pozwalają w ysnuć wniosek, że K iejstut
odczuł te nowe prądy wileńskie, a że im był z gruntu nieprzy­
chylnym, na to mamy już wyraźne dowody. I to nie ulega w ąt­
pieniu, że mimo niechęci, której stary K iejstut ukryć nie zdołał,
dwór wileński pozostając pod wpływem w. księżny, trw ał dalej
w kierunku skłaniającym się do chrystyanizm u. _Pomimo że
Witołd, przyjaźny Jagielle, stanowił niejako łącznik pomiędzy
dworem w ileńskim a trockim, rozdział jed n ak między nim i m u­
siał się powiększyć.
W ypadki będące owocem tych nowych prądów na Litwie
dopomogły wrzeniu. Najpierw bowiem pow stał konflikt pomię­
dzy Jagiełłą a na)starszym jego przyrodnim bratem Andrzejem,
księciem na dzielnicy Połockiej. W rok po śmierci ojca opusz­
cza Andrzej polockie księstwo i idzie do Pskowa, gdzie na zale­
cenie m istrza Inflanckiego, przyjęto go za księcia możnej rzeczy-
pospolitej. Stąd rozpoczyna on wrogą Jagielle działalność, idzie
do Moskwy, od które] Psków był również zależnym, i spowodo-
wuje napad D ym itra Dońskiego na pograniczne ziemie litewskie,
uwieńczony odpadnięciem Trubeczewska od Litwy. D ym itr Olgier-
dowicz książę na Brańsku zdradził także sprawę Jagiełły, a i
kilka innych książąt stanęło po stronie Moskwy.
Od czasów Olgierda umiano sobie radzić przeciwko takim
objawom współzawodnictwa z Moskwą, przez związki z Tata­
rami. Toż i teraz Jagiełło wszedł w ligę z Mamajem, z którym
też zawarto układy celem wspólnej w yprawy na Moskwę w 1380
r. Środek ten jednak tak długo nie mógł być wprowadzony
w życie, ja k długo wisiała wojna od Zakonu. Okazała się potrze­
ba zapewnienia sobie pokoju ze strony Zakonu. Pod wpływem
Julianny powstał w Wilnie plan osadzenia na miejscu Andrzeja
w Połocku Skirgiełły, który przy poparciu przez Zakon Inflancki
mógłby przeciąć sieć in try g Andrzejowych. Miano też równo­
cześnie zawrzeć na jakiś dłuższy czas pokój z Zakonem. Dopiero

]) Mówi o tem sam Jagiełło SSr. Pr. III. 714, do u n ser v a te r vorschei-
den was, do wir ein erbling w orden des obersten fu rsten tu m s czu Littow en,
do suchte w ir und ssahen alle dy schrin und kasten... und funden in beheld-
nisse eczlieher bullen des rom ischen p abstes und auch bullen des rom ischen
keisers und filer konige und fu rsten etc.

v
mając wolne ręce na północy i zachodzie, mając zabezpieczony
pokój od zachodniego chrześcijaństwa, można było myśleć o za­
łatwieniu najważniejszej sprawy, bez której wszelkie inne prace
i zabiegi były tylko paliatywnymi środkami, — można było pod­
jąć sprawę chrystyanizacyi Litwy.
Osadzeniu Sldrgiełły w Połocku stała ważna przeszkoda
w drodze. Był on poganinem, lubo skłaniał się ku chrześcijań­
stwu. I radzono wysłać go_na Zachód i to przez Prusy, naj­
pierw żeby ująć sobie Krzyżaków, w ciągu dalszym by zapew­
nić sobie pokój od króla Węgier i Polski, Ludwika Andegaweń-
czyka, wreszcie aby pozyskać jakiś tytuł zachodni, przy pomocy
którego możnaby liczyć i na protekcyę zachodu jak np. cesarza
i panować nad Połockiem. Skorzystano na dworze wileńskim
z zaproszenia na wesele księżnej Małgorzaty Dobrzyńskiej wdo­
wy po Kaźku, księciu Szczecińskim, wychodzącej za mąż za
Piasta Henryka ks. Brzegu. Miał Skirgiełło udać się wprost
z wesela na dwory królów wspomnianych, a nawet na dwór
papieski i zapewnić Litwie pokój od Zachodu. Głoszono także,
że po chrzest pojechał, co mogło mu ustalić rządy w Połocku’.
Podczas wyjazdu Skirgiełły na Zachód przez Prusy, gdzie
go gościnnie podejmowali Krzyżacy i uwiadamiali równocześnie
dwór wileński o losach jego podróży, przygotowywano pokój
z Zauonem. Po raz pierwszy w dziejach Litwy zawarto pokój
ten na lat dziesięć i to z obydwoma Zakonami. Należy poznać
bliżej stosunki, wśród których ten długoletni pokój zawarto.
Jak już wspomniano wytężał zakon siły wojenne, jak nigdy
przed tern, celem zawojowania Litwy. Wspomniano o wielkiej
wyprawie na Wilno w roku zgonu Olgierda. Pod tymże rokiem
1377 notuje Wigand, rocznikarz i herold Zakonu dwie jeszcze
wyprawy, jedną wrześniową, w której uczestniczył książę Albert
III austryacki z Konradem von Chrey, i reiza była wielką, gdyż
około 30 ^tysięcy ludzi liczącą. Na 610 łodziach przybito do
brzegów żmudzkich i wylądowawszy podzielono się "na trzy
oddziały, które przez dni ośm niszczyły powiaty: rosieński, ejra-
golski i widuklejski. Na samo Boże narodzenie mały oddział
w 600 ludzi posuwał się na Bielicę nad Niemnem na zachód od
Nowogródka, skąd uprowadził 200 niewolników. W następnym
roku na początku lutego marszałek Zakonu, Gotfried z Linden,
podzieliwszy wyprawę na trzy oddziały spustoszył nad Mere-
czanką przełajski powiat, podczas gdy Wigand von Baldersheim,
komtur Insterburga, niszczył okolice Kowna, a latem Kuno von
Hattensteug komtur Ragnety, okolice Łabunowa i Orwistowa
nad Niewiażą. W rok później landmistrz Inflancki, zaprotego-
wawszy Pskowianom Andrzeja Olgierdowicza na księcia, w lu­
tym 1379 r. uderzył na kraj nad Mingą i spustoszył sześć powia­
tów żmudzkich uprowadziwszy kilkaset jeńców, a w czasie;,
kiedy Skirgielło podróżował przez Prusy i korzystał z objawów
sym patii i gościnności Zakonu, wielki m arszałek niszczył nad
Niewiażą, poczem wspomniany Kuno von H attenstein w padł
w okolice starego Kowna i nad W ilią spotkał Kiejstuta, który
nowo mianowanemu marszałkowi proponował wymianę jeńców.
Było to pod koniec lipca, a już 3 sierpnia kom tur Bałgi, sta­
nąwszy nad Narwią niszczył powiaty: brzeski i kam ieniecki,
podczas gdy kom tur grudziądzki tak samo postępował z drohi-
czyńskim. Dostało się też i m ielnickiem u powiatowi, a Krzyża­
cy z ogromną zdobyczą w bydle i koniach, mając nadto 400 je ń ­
ców, wrócili do Prus.
I K iejstut nie spoczywał w czasie tych najazdów; w czer­
wcu 1378 roku spalił zamek Eckersburg nad Spirdyngiem , w lu­
tym 1379 roku Żmudzini spalili Kłajpedę, a książę sam w lipcu
zastąpił nad W iliją drogę marszałkowi, ale z tym w szystkiem
obrona była słabą, a wyczerpanie Litwy tak znaczne, ja k wiel-
kiemi były zdobycze krzyżackie w dobytku i jeńcach. Jest
charakterystycznym rysem tych wypraw, z w yjątkiem chyba
owej za życia Olgierda podjętej, że obejmowały one dzielnicę
Kiejstuta, pozostawiając kraje Jagiełły bezpośrednio mu podle­
głe, nietknięte. Łatwo można się domyślać, że z rozmysłem
układano plany wypraw i oszczędzano Jagiełłę, aby pogłębić
rozdział pomiędzy nim, a stryjem Kiejstutem. Nie dziw, że
przyciśnięty w ten sposób Kiejstut, pierwszy proponował w ym ia­
nę jeńców, pierwszy szukał porozumienia.
Opowiada o tern kronikarz Zakonu1), że po śmierci Olgier­
da, wyniesiony na stolicę ojca Jagiełło, stanął w opozycji do
stryja Kiejstuta, co się ostatniem u nie podobało, dlatego też
wysłał posłów do m istrza W inryka z Kniprode. Ten z poradą
starszyzny, zgodził się na przedłożenie starego księcia i w ysłał
na rokowania pełnomocników do Trok: kom tura z Brandenburga
Guntera von Hohenstein, w ójta z Czczewa A lbrechta Luchten-
berga i tłum acza Surwiłłę. Zgodzili się Krzyżacy na wymianę
jeńców i proponowali, aby pokój obejmował z jednej strony
Warmię i powiaty Orterode, Ortelsburg, Wartenburg'-’); z drugiej
zaś strony Grodzieńskie i Podlasie. Innemi słowy dla chrześci­
jańskich ziem trockiego księcia ofiarowywał Zakon na lat 10
pokój, dla Żmudzi i dla pogańskiej Litwy nie dawał pokoju.
Było jasnem , że teraz Zakon z podwójną siłą uderzać będzie na
czysto litew skie powiaty. Dodać należy, że krainy Pruskie,
objęte rozejmem, należały do tych, do których się Litw ini w yjąt­
kowo zapędzali.

L W igand rozdział 116.


2) G unlauken, R aczyński Cod. d. L ith. p. 54 je s t k rain ą nad P issą
z m iastem W artenburg. SSr. Pr., 520 uw aga 482.
W śró d w a r u n k ó w tr u d n y c h , w k tó ry c h p o zo staw ał K iejstut,
n a w e t ta k ie ty lk o do p o s z c zeg ó ln y ch ziem o g ra n ic zo n e p r z y m ie ­
rze było p e w n ą u lg ą, z re s z tą m ó g ł sobie p rz y p o m n ie ć , że ju ż
w u k ł a d a c h z K a z im ie rze m W., w yłąc zan o p o w ia ty chrześcijań-
t ? d W0J'n 'y ~ a nie d o m y ślając się, że t r a k t a t m a na celu
po głęb ien ie roz d ziału p o m ię d z y d w o re m w ile ń s k im a tro c k im ,
zgodził sie k s ią ż ę n a p u n k t a p oko ju. O g lęd n y m b y ł j e d n a k
K iejstu t, skoro m im o n iep o ro z u m ie n ia z b ra ta n k ie m , odesłał
posłów k rz y ż a c k ic h na d w ó r w ileński. T u ta j przez t r z y doby
t r w a ły ro k o w a n ia i m o ż n a się d o rozum iew ać, że w ła ś c iw y m
p iz e d m io te m o brad było owo o g ra n ic zen ie p o k o ju dziesię ciole t­
niego do ch rz e ś c ija ń sk ic h p o w ia tó w K iejstu to w y ch . J a g iełło jako
re p ie z e n t a n t p o g a ń s k ie j i ch rz e ś c ija ń s k ie j L i t w y m u s ia ł się z a w a ­
hać p rz y d a w a n iu zezw olenia n a t r a k t a t o szczęd zający k r a je
c h r z e ś c ija ń s k ie K ie js tu ta , a w y d a ją c e p o g a ń s k ie p ow iaty, których
k i l k a byio pod b e z p o ś re d n im z a rz ą d e m J a g ie łły , n a łup K rz y ­
żakom M usieli też K rz y żac y w y s ila ć się, u s iłu ją c przek on ać
J a g ie łłę , ze t r a k t a t i dla niego j e s t k o rz y s tn y m , że j a k o w ielki
k sią ż ę m ó g łb y m ieć R uś G ro d z ie ń s k ą n a sw e w s c h o d n ie w y p ra-
wy. M ając j ą g łó w nie n a o ku g o d ził się o s ta te c z n ie n a pokój,
nie d o m y ś la ją c się n aw et, że w ła ś c iw y m c e le m K rz y żak ó w p rzy
z a w a rc iu je g o było w z n ie cen ie w o jn y d om ow ej na Litw ie.
. w s p ó łc z e s n y W i g a n d św iad c zy , s am i K rzyżacy, nie-
w ta je m n ic z e n i we w ła ś c iw y cel t r a k t a tu , u w a ż a li go ja k o w y m ie ­
rzony prz eciw k o J a g ielle, a w in te re sie K ie js tu ta z a w arty '). Bo
tez w g r u n c ie rz ecz y z a c h w ia ć on m iał p o w a g ą w ielk ieg o k s i ę ­
cia w o b e cx L i t w y _ w łaśc iw ej, k tó rą w y d a w a ł n a łup Zakonu.
J a k i e tru d n o ś c i m ieli posłow ie k rz y ż a c c y H o h e n ste in i L u c h te n -
b erg p rz y z a w arc iu t r a k t a t u do zw alczenia, m im o że m ieli
w W ilnie od d an e g o im W o jd yłłę do pom ocy, ok az u je się stąd,
ze. p'zy stracili na u k ła d a c h z a n im u z y s k a li p rz y z w o le n ie od
w ie lk ie g o k sięcia. _ O statec zn ie 29 w rz e ś n ia w 1379 r. T ro k a c h
po dpisan o t r a k t a t i k s ią ż ę ta L in g w e n , K iejstu t, W ito ld p r z y ło ­
żyli pieczęcie. W ś r ó d ś w ia d k ó w nie b rak ło W o jd yłły , o k t ó ry m
latopis l i te w s k i opow iada, że z p ie k a r c z y k a w y n ie s io n y został
n a d zierżaw cę L id y i n a s z w a g r a w ielk o k siąż ęce g o , dał m u
b o w ie m J a g ie łło za żonę w ła s n ą sio strę Maryje,' w d o w ę po k s ię ­
ciu D aw id zie.
T en W ojdyłło, u lu b io n y to w a rz y s z łow ów w ielk ieg o k sięcia
i w y w ie ra ją c y nie m a ły w p ły w n a niego, był p ra w dop odo bn ie
o b d a r o w a n y p o d ó w c zas przez m is tr z a m a łą d o n ac ją ziem i pod
R a g n e tą , z w a r u n k i e m zw ró c e n ia d o n ac ji Z akonow i, skoro kraj,
t. j. Ż m u dź, przez Zakon z d o b y tą będzie. W a r u n e k t e n d a r o ­
w izn y, ch o ciażb y z resztą i osoba d o n a ta rju sz a , W a jt e ł n az w an a ,

') Ob. K oniec K ie js tu ta , w K w art. h is t, z 1909 r. t. XXIII p. 193 i in.


— 29 —

nie bvla identyczną z Wojdyłłą, objaśnia nam doskonale naj­


bliższy cel Zakonu przy zawarciu trak tatu . Była nim Żmudź.
Nie można przypuszczać, żeby Jagiełło, był świadomy celu tego
Zakonu, lecz raczej że był przez W ojdyłłę oszukiwany. Jagiełło
bowiem w net już począł uważać tra k ta t trocki za zwycięstwo
K iejstuta i żałował danego zezwolenia, przyczem głębiej popadł
w ręce Krzyżaków, dążących do wzniecenia wojny domowej na
Litwie. W ypływa ten wniosek z tego faktu, że już w lutym
następnego roku, przeto w pięć miesięcy po zawarciu przym ie­
rza trockiego, zawarł Jagiełło krótki rozejm z m istrzem inflanc­
kim co do swych ziem i Połocka, wyraźnie wykluczając od przy­
mierza tego ziemie Kiejstuta i jego synów oraz Żm udź1). Był
to jakoby odwet za w ykluczenie przymierzem trockiem ziem
wielkoksiążęcych od dobrodziejstwa pokoju, oddanie bowiem
Żmudzi pod miecz Zakonu było już przymierzem trockiem dopeł­
nione. Krzyżacy przybliżają się do swego celu; Litw a była teraz
rozdzielona; wielki książę zagrożony na wschodzie, stanow ił je ­
den obóz; K iejstut zagrożony na zachodzie drugi, w trzecim stała
osamotniona Żmudź, zdana .pod miecz krzyżacki. W śród takich
stosunków zadanie zajęcia Żmudzi było wielce ułatwionem.
Zawierając rozejm z Inflantam i, był Jagiełło w przymuso-
wem położeniu. Chcąc mieć Połock przy .Litwie i osadzić tam
Skirgiełłę, nie mógł sie obyć bez pomocy landm istrza inflanc­
kiego, który jak dotąd sprzyjał Andrzejowi Potockiemu. Rozej-
mem tam ując drogę -Skirgielle do Połocka, musiał Jagiełło rad
nie rad przyjąć w arunki dyktowane przez landm istrza W ilhelma
von Yrymersheim, inaczej mógłby nie tylko stracić Połock, ale
i mieć przeciwko sobie całą koalicję wschodnią, popieraną przez
Inflanty. Prawda, że z rozejmu wykluczeni byli Kiejstut, V) itold,
ale tery tor ja ich tak daleko leżały od Inflant, że Jagiełło mógł
bez w yrzutu sumienia przyzwolić na takie żądanie Inflantczy­
ków, sądząc że niem żadnej krzyw dy stryjow i i bratu nie ivy rzą­
dza, i że trak tat ten nie ustępow ał co do ducha od trockiego,
w którym także pogańskie terytorja wykluczone były od dobro­
dziejstwa pokoju. Inna rzecz, że pogłębienie rozdziału na Litwie
powiększyło się przez ten trak tat Inflancki, gdyż o jego treści
w ielki książę naw et nie zawiadomił stryja, zawarł go tajemnie.
Nie idzie zatem, aby miał już K iejstuta opuszczać i owszem on
go popierał. Toż gdy wysłany na zwiady w dół Niemnem \V itold,
doniósł ojcu, że w "zam ku Baiern na przeciwko W ielony stoi
tylko kilku Krzyżaków załogą, a K iejstut dał o tern znać Jagiel­
le, ten wysyła natychm iast Korybuta z oddziałem wojsk, tak ze
w net z trzech stron oblężono zamek. Siedm dni stali Litwini

') Rozejm ten znany z błędnego druku Dogiela, w ydano powtórni#


z oryginału w Kwart. hist. t. XXIII.
pod zamkiem, jak się okazało dobrze uzbrojonym, a gdy m ar­
szałek przybył z odsieczą, musieli ustąpić od oblężenia1). Widocz-
nem było ze Krzyżacy doświadczali tylko, o ile postąpiło pogłę­
bienie rozdziału na Litwie. 1 B^
. Upływający z 13 m aja rozejm Inflancki, był nazbyt k rót­
kim i me miał realnej w artości dla J a g ie łły / Również mało
korzystnym był dian na długi okres zaw arty rozejm trocki, gdvż
n i ® ‘j ai-lskie Posiadłości Kiejstuta, ale natom iast
posiadłości wielkoksiążęce sąsiednie Prusom stały dla najazdów
krzyżackich otwarte. Chcąc mieć upewniony spokój od Krzyża­
ków, musiał Jagiełło starać się o rozciągniecie rozejmu na swe
własne powiaty, bezpośrednio sąsiadujące z Prusami. Wprawdzie
Krzyzacy od czasu przymierza trockiego nie niepokoili go i ści­
słe w m ysi tej ugody działając, uderzyli na Żmudź, pustosząc
nad Niewiazą przez trzy dni, skąd Kuno von H attenstein upro­
wadził wielu w niewolę, ale nie było wykluczonem, że wojska
mogą się posunąć za Niewiażę. Powaga w. księcia Litwy cier­
piała mocno skutkiem takiej niepewności jego i obaw- o najazdy
krzyżackie; miał naato ręce związane do wszelkiej akcji, czy to
w ew nętrznej czy zewnętrznej, skoro wojska krzyżackie stały
u granic jego w łasnych powiatów.
Podobnie ja k zawarł rozejm inflancki, tak i przymierze
z Zakonem zam yślał Jagiełło zawrzeć na wiasną rękę. Widocz­
nie rozdział pomiędzy książętam i powiększył sie i łatwo było
Wojdyiłom wszczepiać przekonanie, że skoro K iejstut trockim
rozejmem zgodził się wykluczyć powiaty wielkoksiążęce od dobro­
Hi

dziejstwa podoju, to z większą słusznością postąpi Jagiełło


wykluczając kraje Kiejstuta i Żmudź, i tak już układem trockim
wydane na pastw ę Zakonowi, a tak za cenę ustępstw-, którym
sam K iejstut dał początek, mógł się Jagiełło spodziewać pomo­
cy Zakonu w uzyskaniu chrztu rzymskiego.
Xa wiosnę 1380 r. uwiadomił Jagiełło o chęci w-zajemnego
porozumienia się w-yznaczając w tym celu puszcze zakonną
fezaudyszki (Dawudyszki w- dokum entach zw aną2), dobrze znaną
Wojdyiie, na miejsce w-zajemnego porozumienia się. Mistrz wy­
silił ze swej strony pełnomocników, arcykom tura Rildigera won
Einera, L lrycha won Fricke, kom tura Elbląga i A lberta Lucliten-
burga, kom tura Czczew-a. ^ Przybył Jagiełło z W itoldem, Pvanem
Ołgimuntow-iczem i z AAojdyłłą. Polow-ano przez dwra dni, trze­
ciego zaw arto układy. Krzyżacy sformułow-ali znane sobie życze­
nia Jagiełły w- tak m isterny _ sposób, że stanęli niemal u "celu
sw ych zyczen, którym była Żmudź, jakkolw iek o niej ani sło-
wem me w-zmiankow-ali. Nie przysparzali też Jagielle trudności

’) W-igand p. 606.
2) Wdgand 576, 604.
— 31 —

w przyzwoleniu na w arunki, główny bowiem w arunek trak tatu


z zapewnieniem Jagielle pokoju ze strony Prus i Inflant brzmiał,
że gdyby Krzyżacy najechali na kraje K iejstuta i jego dzieci,
a Jagiełło pospieszył mu na pomoc, przymierze przez to Zakonu
z Jagiełłą nie będzie zerwane, a naw et gdyby Krzyżacy wiodąc
wojnę z Kiejstutem, wpadli w kraje Jagiełły i poszkodowali je,
i przez to naw et przymierze nie zostanie naruszone, tylko je ń ­
ców wówczas pojmanych należy zwracać bez okupu; by zaś nie
domyślano się o układzie ze strony Kiejstuta, należy pieniądze
przy" wykupnie składać stronie drugiej. W taki sposób dobro­
dziejstwa trockiego układu rozszerzono na kraje Jagiełły, ale
z wykluczeniem K iejstuta i syna, tudzież Żmudzi od dobro­
dziejstw pokoju.
Bardzo słusznie oceniono ten dokum ent szaudyski jako
zdradziecki1), w ydający na pastw ę Zakonu kraje K iejstuta ze
Żmudzią. Biorąc go jako wyraz rozdziału Litwy widzimy, że
Jagiełło pod wpływem Zakonu odstępował głównie pogańską
część na pastwę, aby zachować swoją, w większej połowie
chrześcijańską. Było to jakby milczące aprobowanie życzeń
Zakonu, co do zamierzonego przez nich zajęcia Żmudzi w celu
okupienia pokoju Litwy. Trudnem położeniem Litwy, równie
ja k i skłanianiem się ku chrystyanizmowi, ja k wreszcie i ko­
niecznością poświęcenia stryja, wrogo przeciwko takiem u zam ia­
rowi usposobionego tłum aczyć można krok Jagiełły w Szau-
dyszkach. Ale był tam obecny i W itold, syn Kiejstuta, również
wykluczony z dobrodziejstwa pokoju, również rzucony na pastw ę
Krzyżakom. Rozumiemy, że nie wiedział wcale o zawarciu
tego zdradzieckiego przymierza, rozumiemy że znalazł się tutaj
zaproszony przez Jagiełłę, aby być parawanem wobec Kiejstuta.
Z drugiej strony trudno się oprzeć podejrzeniom z powodu nie-
domyślności księcia i jego jakby zbytniej wiary wobec Jagiełły.
Wszakże ojciec pozostawał w wojnie z Krzyżakami, Jagiełło
z nimi zjazdy urządzał; wszakże i później, gdy sytuacya już się
wyjaśniła, W itold mimo to nie wierzył w porozumienie Jagiełły
z Krzyżakami. Czy oślepiła go przyjaźń? Nie sądzimy. Raczej
sądzić należy, że skłaniający się ku chrystyanizmowi W itold,
ufający Jagielle i jego szczytnym zamiarom, widząc trudne
położenie jego, skłaniał się bardziej ku jego dążeniom aniżeli
ku pogańskim ojca, i dla tego przyjmował zaproszenia iia łowy
i nie chciał wiedzieć ani domyślać się układów z K rzyżakam i2).
Tymczasem, dni katastrofy zbliżały się z szybkością. N aj­
pierw liga moskiewska, do której uciekł Andrzej, nie została

’) Smolka, K iejstut i Jagiełło S. 30.


2) Ob. cytow any artykuł: U padek K iejstuta, Kwar. histor. XXIII, 493.
— 32 —

rozbitą, przeciwnie Dym itr Moskiewski, nie bez pomocy książąt


litew skich, zwyciężył Mamaja, z którym Jagiełło" nie zdołał się
połączyć na Kulikowskich polach a zwycięstwo Jagiełły nad
jakim iś oddziałami moskiewskim i już po bitwie zaszłe, nie było
tak_ doniosłem1), ażeby mogło wpłynąć na ustalenie powagi
Jagiełły na Rusi. Stało się, że gdy wkrótce po w yprawie mos­
kiewskiej Jagiełło w ysłał do Połocka Skirgiełłę na objecie rządów,
Połoczanie wśród urągań wyrzucili go z m iasta jako poganina,’
mimo że przez landm istrza Inflanckiego był popierany, za co
obiecał książę pomocnikowi jak iś szm at k raju nad Wiliją, mimo
że kilkanaście tygodni oblegano Połock — w połowie paździer­
nika 1381 r. musiano odstąpić z niczem od murów m iasta2).
Przypuszczać można, że słabe poparcie Skirgiełły przez
landm istrza było z góry umówione. Krzyżacy na podstawie
trak tatu majowego w Szaudyszkach zawartego stawali się panami
położenia na Litwie i mogli kierować wypadkami. Na skutek
ich polityki K iejstut był osamotniony, Litw a rozdzieloną, oni zaś
mogli swobodnie rozwinąć siły celem zdobycia Żmudzi. Rozpo­
częli od gruntow nego zaniepokojenia K iejstuta. Zadanie to poru-
czono m arszałkow i Zakonu Ivunowi von H attenstein, który w lu­
tym 1381 wraz z Rtidigerem von Elner wpadł w kraj nad Straw ą
do W iekun, Nowopola, Dorsui^iszek, zniszczył je i z ogromnym
łupem, w drodze powrotnej wzięto kilka tysięcy Żmudzinów
w niewolę — powrócił do Prus. Nie mniej korzystną dla Prus
wycieczkę urządził Komtur R agnety w okolice Pocztowa, gdzie
dziewięciu obcych gości pasowano na rycerzy i z 300 jeńcam i
wrócono do głównej armii. Ale daleko większą szkodę w yrzą­
dził Kiejstutowi landm istrz; w czasie bowiem gdy książę odwe­
tową w yprawą nawiedził okolice Jnsterburga, tym czasem land­
m istrz \ rim ersheim wysłał oddziały w okolice M edyngian nad
górną, Mingą, skąd uprowadzono 700 ludzi w niewolę i 1400
koni w zdobyczy. Klęski te głęboko odczuł Kiejstut, zwłaszcza
gdy niebawem i wnuk jego W aydutte uciekł do Krzyżaków^
Zapewne zastanowiało go zimne zachowanie się Jagiełły wobec
tych najazdów, niemniej ja k i jego znoszenie się z Inflantczy­
kami, w skutek których landm istrz wnet po zwycięzkiej w ypra­
wie na Żmudź kazał wysłać wojsko na pomoc Skirgielle celem
zdobycia mu Połocka.
R u d z ia ł na Litwie doszedł już do tego stopnia, że Zakon
mógł już przyśpieszyć katastrofę i zbierać wśród niej owoce
''r l ll h 'l r f ' z kunsztow nych traktatów i zdradzieckich ich artykułów. Nie-
potrzeba było w ielkich wysiłków; wystarczyło przestrzedz Kiej­
stuta przez wiarygodnego Krzyżackiego dostojnika, że bratanek,
Jagiełło, pozostaje z Zakonem w tajnym układzie, wymierzonym
liftu; f ! 1) Detmar i Posilge w SSr. Pr. III, 111 — 115.
2) Detmar 117. Wigand p. 607.
— 33 —

na niekorzyść stryja. Poruczono zadanie jednem u z kom turów,


zażyłemu przyjacielowi Kiejstuta, co oczywiście wywołało kata­
strofę wileńską. W ychodzę ze stanowiska, że ostrzeżenie Zakonu
dane Kiejstutowi, posłano przez kom tura Osterody Libensteina.
Na pytanie kiedy to zaszło, odpowiadam, że bezpośrednio przed
wyprawą Skirgiełły na Połock. Nie w yklucza to, aby przedtem
już Komtur Hohenstein nie przestrzegał K iejstuta, szło wszakże
Zakonowi o rzucenie zarzewia pomiędzy dwa dwory książęce.
Fałszywej gry Zakonu, niedorozumiał się Jagiełło, dążący do
chrystyanizacyi i sądzący, że Mistrz szczerze sprzyja tem u zam ia­
rowi, podczas gdy Zakon tylko cele zaboru miał na oku. Kiej­
stu t bowiem, mimo że W itołd przyjęty przez ojca do uczęstni-
ctwa w objawionych przez Krzyżaka tajemnicach, uspokajał oba-
wy ojca, zaręczając o niewinności Jagiełły, nie cofnął się przed
powziętym zam iarem ukarania Jagiełły. Odesławszy W itołda
do Grodna zebrał tajem nie wojska pod pozorem wyprawy na
Prusy, zwrócił nagłe z drogi i ruszył pośpiesznie pod Wilno,
które niebronione naw et zajął wraz z zam kiem w chwili, gdy.
przez 13 tygodni oblęgany Połock skutecznie się bronił przeciwko
Skirgielle i Inflantczykom. W zam ku wileńskim przyareszto-
wano Jagiełłę i zbadano jego archiwum, gdzie oczywiście znale­
ziono dokum ent inflanckiego rozejmu nie mniej ja k i szaudys-
kiego traktatu. W obec tego, że syn K iejstuta W itołd był
w Szaudyszkach obecnym, że nadto żył w przyjaźni z Jagiełłą,
że K iejstut sam dał inicyatywTę do traktatów z Krzyżakami,
wykluczających kraje czysto litewskie od dobrodziejstwa pokoju,
nie można były myśleć o jakiejś zemście lub doraźnej egzeku­
cji. Tylko Wojdyłłę, jako sprawcę układów Jagiełły z Krzyża­
kam i kazał K iejstut obwiesić. Zresztą nie wydał żadnego innego
wyroku śmierci rozumiejąc słusznie, że chcąc ratować pogańskie
panowmnie na Litwie, tak gruntow nie zewsząd podkopane, m u­
siał postępować z łagodnością. Gdy nadto przybyły z Grodna
W itołd w staw iał się u ojca za Jagiełłę, postanowił Kiejstut
nadać Jagielle W itebsk, dokąd go natychm iast ze skarbam i jego
wysłano i dokąd go W itołd odprowadził.

Wiino a zarazem godność w ielko-książęcą objął K iejstut


sam, i wysłał rozkaz do Połoczan by zaniechano walki. Połock
stanął przy Kiejstucie, a Skirgiełło opuszczony przez swoich
uciekł do Inflant1). Kiejstutowi udało się zrazu przejednać
Moskwę dla Litwy i zawrzeć jakieś graniczne układy, które dłu­
gie czasy potem kilkakrotnie wspominane były w trak tatach

') T ak re la c y a z a k o n u w Cod. dipl. P ru s s. YI Jvf° 2.


Dzieje W itolda. 3
zaw ieranych pomiędzy Litw ą a Moskwą1). Poganizm zatryum ­
fował na stolicy wielkoksiążęcej. Zabito wołu i pogańskim oby­
czajem zaprzysiężono wierność nowemu w ielkiem u księciu Litw y.
Krótko tylko trw ał tryum f. W net już jeden z najpotężniejszych
stronników Jagiełły, książę D ym itr Ivorybut, siedzący na Sie-
wierszczyźnie zaprzeczył w ielkiem u księciu podatku (poletniego)
składanego przez wasalów do skarbca wielkoksiążęcego i Kiej­
stu t zostawiwszy W itolda w W ilnie, wyruszył na Siewmrszczyznę,
celem przytłum ienia buntu w zarodku. Ale wezwany na pomoc
Jagiełło nie przyszedł i K iejstut musiał opuszczać Siewierszczyznę,
a w odwrocie poniósł naw et klęskę.
Podczas gdy Kiejstutowi towarzyszy niepowodzenie w w y­
prawie na wschodnie kresy, tym czasem stronnictwo Jagiełły silne
jeszcze w W ilnie, korzystając z wyjazdu W itołda do Trok, ude­
rza na zamek i zajmuje go na rzecz Jagiełły. Natychm iast
przybywa książę z W itebska i odbiera klucze m iasta podane mu
przez"H anulona Ryżanina, który jako mieszczanin i reprezentant
gm iny chrześcijańskiej, stanął na czele stronników Jagiełłowych
i zamach stanu uskutecznił. Było to 1*2 czerwca 138*2 r. gdy
Jagiełło powrócił do W ilna i objął ponownie rządy.
Teraz W itold, napraw iając błąd lekkomyślności w sprawo­
w aniu rządów zastępczych w W ilnie, czem w znacznej części
ułatw ił stronnictw u Jagiełły zajęcie W ilna, pośpieszył, by siłą
odebrać powierzoną mu przez ojca stolicę. Pod m uram i Wilna
doznał od wojsk Jagiełłow ych stanowczej, a pierwszej w życiu
k lę sk i2). Musiał uciekać i to ju ż nie do Trok, ale dalej w Gro­
dzieńskie, by zebrać tam siły do wałki. Prawdopodobnie w ie­
dział już, że i ojciec był również przez Korybuta w Siewier-
szczyźnie pobity i że bez wojsk przekradał się do swej dzielnicy.
Nadeszła stosowna pora do akcji ze strony Krzyżaków.
Samo zjawienie się ich po jednej łub po drugiej stronie zape­
wniało protegowanemu przewagę. Działanie ich było ostrożne
i nie mogli sobie życzyć ani zupełnej przewagi Jagiełły, ani
też stanowczej klęski stronnictw a Kiejstutowego. W interesie

1) W trak tacie K azimierza Jagielończyka z W asylem W asylew iczem


1449 r. i A leksandra Jagiellończyka z Iwanem W asylew iczem z 1494 r.
(K aram sin w ydanie z 1819 r. VI nota 396 p. 87) czytam y w arunki, że w ielki
książę Litwy nie sięgnie po zabór Rżewa, a k tó re włości nad O suchą (oczy­
wiście Osugą) należały do Litw y za K iejstuta i dziś należeć m ają do niej.
Innem i słowy że 1382 r. gdy K iejstut zasiadł n a tronie W ileńskim , zaw arł on
tr a k ta t praw dopodobnie z Moskwą jak o zw ierzchnią opiekunką W ielkiego
Nowogrodu, chociaż do Rżewa i Twer rościł p retensye. W przym ierzu z W a­
sylem W asylew iczem z 1449 r. obiecyw ał Kazimierz nie rościć praw a do
Rżewa aż do źródeł Osugi, w pokoju zaś z Nowogrodem W. w 1471 r. zastrzegł
sobie, że Rżewo, W ielkie Łuki i Chołmowski pohost są w praw dzie ziemiami
Nowogrodu, ale płacą daninę czarn o k u n n ą Litwie.
2) Cum scandalo. W igand 611.
— 35 —

Zakonu leżało pom agać do takiego stanu, a b j zwycięzca, prote­


gow any Zakonu, pozostał w zawisłości od m istrza i spełnił u p ra ­
gnione zdaw na jego życzenia. Podczas g d y landm istrz inflancki
zawarł ze Skirgiełłą umowę o dostarczenie pomocy i zebrał siły,
m ając je zwrócić szybkim m arszem k u Trokom, tym czasem
m arszałek Zakonu Kuno von H attenstein, spaliwszy 30 czerwca
Ejgułę, stanął niebaw em opodał Trok, oblęganych przez Śkir-
giełłę. Było to pod Brazołą na dniu 6 łipca, gdy za pośrednic­
tw em Skirgiełły zawarł m arszałek um owę z Jagiełłą wraz
z m a tk ą i braćm i wielkiego księcia, na mocy której rozejm
z Zakonem trw ać m iał do 7 wrześnią, z w ażnym dodatkiem, że
w tym czasie Zakon ani z Kiejstutem ani z tegoż synam i
w żadne układy wchodzić nie będzie. Komturowie Bałgi, B ran­
denburga, B agnety potw ierdzili pieczęciami układy, poczem m a r ­
szałek odstąpił od Trok, ale czuwał w pobliżu z całą swrą
zbrojną wyprawą. Szło bowiem o dopomożenie do zdobycia
Trok, chociażby tylko dem onstrow aniem posiłków, a nie czynnem
wymieszaniem się. W taki sposób Skirgiełło nie potrzebowrał
osłabiać sił walką, lecz nakłaniać oblężonych w Trokach do pod­
dania się Jagielle, grożąc m arszałkiem , że tenże postanowił zdo­
być zamek i zniszczyć załogę1). W chwili rzuconej groźby, n a d ­
ciągnął m arszałek i przystąpiw szy do rokujących ze Skirgiełłą
Troczan, radził, by załoga się poddała, nie odstąpi bowiem od
zamku, zanim się oblężeni je m u lub Jagielle nie poddadzą.
Nazajutrz, a było to 20 łipca, podstąpił m arszałek pod m ury
twierdzy. Dowódca zamku, na wmzwanie Skirgiełły do poddania
się, odpowiedział, że jeżeliby się poddał Zakonowi, ten nie ze­
chciałby go bronić przed Kiejstutem . Poddajcie się tedy Jagielle
— doradzał m arszałek. Istotnie załoga poddała się" Jagielle,
który obsadził zamek swoją załogą, a ty ch którzy m u się p o d ­
dali, zabrał w niewmlę. Na znak przyjaźni podarował m arszałek
Jagielle arm aty, którem i rozbić miano m ury twierdzy trockiej.
Stanowisko Kiejstuta było trudne. Pociągnął on samotrzeć
do Grodna^ ale i ta pozycja była zagrożoną. W łasny zięć, Janusz
Mazowiecki, korzystając-z zamieszek na Litwde, uderza na pogra­
niczne pow iaty Drohiczyn, Mielnik i zdobywca je. Z Wołynia,
dokąd się udał W itold po posiłki, nadciągnął stary Lubart, ale
na wuadomość o poddaniu się Trok i ta pomoc była spóźnioną.
Pozostaw iw szy Witolda w Grodnie, z rozkazeni posuwania się
k u Trokom, pospieszył Kiejstut manowmami na Żmudź. Zwołani
przezeń Zm udzini odpowiedzieli, że nie odstąpią od Jagiełły,
jeżeli tenże pozostanie przy poganizmie, natom iast przystąpią
do Kiejstuta, jeżeli Jagiełło zechce przyjąć chrześcijańską wiarę.
Wysłano tedy z zapytaniem do wielkiego księcia. Odpowiedź

') W igand 617.


3*
— 36 —

musiała wypaść k u niezadowoleniu Zmudzmow, gdyz w liczbie


kilku tysięcy poszli z K iejstutem na zdobycie Trok z rąk Jagiełły*
Pod m uram i zastali już W itolda, z Groamanami, podczas g y
Jagiełło z potężną odsieczą zbliżał się ku lrokom . ■
Pilnuiący wypadków Krzyżacy, z dwóch stron pizystąpili
do akcji. Marszałek z w ielką w yprawą c ią g n ie od północno-
zachodniej strony, podczas gdy landm istrz W i^elm ^n-
mersheim z w y ciężkim pochodem przez Zmudz zdązał v ^ J>
a po połączeniu się z wojskam i Jagiełły, stanął pod oblęganymi
przez K iejstuta Trokami. _Z a d a n ie zdobycia wobec silnej za łó g ,
było trudnem ; wobec wielkiej odsieczy, _ a'ze ba było mys
0 w łasnej obronie. Mniemał zapewne Kiejstut, ze rozstrzygnie-
cie należało zdać na los jednej, ale stanowczej b i t w y . Ale zada­
nie takie okazało się więcej aniżeli ryzykownem. ^ p rz e c iw k o
księcia stały na odległość kilku strzałów w o j^ a vi p -
1 Jagiełły podczas gdy równocześnie donoszono m u o nacicią-
gnięciu m aiszałka z w ojskam i pruskiem u których P ™ d m e
straże były już w pobliżu. Wobec tego zgodzi! się K iejstut na
propozycje W itolda, którego Skirgiełło wezwał do omowierna
w arunków kapitulacji, i wysłał syna do obozu -Jagiełły. Posta­
nowiono wiec dla uniknięcia daremnego krwi rozlewu, zdać się
na łaskę - 'o ile, że i m arszałek Zakonu podstąpiwszy pod Troki,
przystąpił do rokowań. Jagiełło w staw iał się za stryjem przed
Krzyżakami i prosił o miłosierdzie dla poddających się. _ y
to pieć tysięcy mężów, stanow iących arm ję Kiejstuta poddało
się Jagielle "i zaprzysięgło mu ponownie wiarę i poddanstwm
Jagiełło pozwolił rozejść się wojskom, a K iejstuta z N.itołd n
i Towćwiłłem zabrał ze sobą do W ilna, dokąd był odprowadzony
przez landm istrza, który stąd spokojnie odciągnął do
Z W ilna odprowadził K ieistuta do krew skiego więzienia
Skirgiełło, a gdy po czterech dniach przybył celem odwiedzenia
strvia zastał go nieżywego w więzieniu. O śmierci staiego
księcia rozmaite chodziły wieści, wskazywano naw et na zabójców
z otoczenia Jagiełły, który zm arłem u stry jo m wspaniały, oby­
czajem pogańskim , urządził pogrzeb. W W ilnie na olbr y
stosie spalono d ało Kiejstuta wraz z końmi, f
sokołami i zbroją. Na miejsce Kiejstuta do kre^ s^ f ° Tz^ V ^
wysłano syna jego W itolda. Prosił miody książę stąd
by m u przebaczył, obiecywał złozyc z dcow izny hołd i im einiu
m u służyć. Sądził, że już przyjacielską zyczhwoscią^dla zam ia­
rów Jagiełły zasłużył sobie od mego nagrodę. Ale io n noczesme,
w obawie o łos i pragnąc zasiąsc na Trokach,
prośby do m istrza Zakonu, by się za m m do Jagiełły wstawiono
Pozwolił też Jagiełło na przysłanie do krewskiego zam ku zony
W itolda, Anny z dziećmi, ale o przebaczeniu ani m o n y me bj ło.
Jagiełło m usiał najpierw rozwiązać cały swój stosunek z Zako-
— 37 —

nem, zanim mógł pomyśleć o losach tego, który żądał praw do


swej ojcowizny, na które właściwie swą biernością i przyczynie­
niem się do tryumfów Jagiełły zasłużył.
Przyznać należy, że bądź co bądź Jagiełło szczerze myślał
0 przyjęciu chrześcijaństw a skoro, jak już wiadomo, nie dał
Żmudzinom przyrzeczenia nieprzyjmowania chrztu i skoro teraz
właśnie o chrzest toczył rokowania z Mistrzem Zakonu. Nie­
bawem już rokowania tak daleko postąpiły, że mógł spłacić
dług, zaciągnięty u Zakonu na zjeździe na wyspie Dubisie, słyn­
nej z tego zjazdu, jako też i wielu późniejszych tutaj odpra­
wionych. Odbył się ten zjazd w dniach 31 października i 1 listo­
pada 1382 r. Mistrz Konrad Zollner z powodu równoczesnego
zjazdu z m argrabią B randenburskim Zygm untem Luksem bur-
czykiem, nie mógł być obecnym na zjeździe, wysłał jednak
arcykom tura von Elnera z wielkim m arszałkiem Konradem von
W allenrode, z kom turem Balgi M arkvardem von Larem i bratem
Zakonu Albrechtem, księciem Saskim kom turem Brandenburga.
Był i landm istrz Wilhelm von Vrimersheim i k ilku innych
dostojników. Ze strony Jagiełły układy toczyli Skirgiełło z Ha-
nulonem, znanym nam już z rewolucji wileńskiej m ieszczani­
nem. Za zgodą Juljanny i braci wielkiego księcia Korybuta,
Lingwena, Korygiełły, W igunta i Swidrygiełły zawarto trzy od­
rębne traktaty. Najpierw zawarto czteroletni pokój Litw y z Za­
konem. W drugim akcie obiecywał Jagiełło w ciągu tych czte­
rech łat przyjąć wraz z ludem swym wiarę chrześcijańską. Kraj
Żmudzki odstępował na podstawie trzeciego zapisu Zakonowi
aż po Dubisę i obiecywał posiłkować Zakon w jego wojnach,
nie prowadzić wojen bez wiedzy i zezwolenia Zakonu, wysłane
zaś posiłki zakonne obiecywał każdym razem spiżować aż do
Wilna. Przym ierzem tym objęto obydwóch mistrzów i ich kraje
tak Prusy jak i Inflanty z jednej, Litwę zaś z drugiej strony.
Ze strony litew skiej zatwierdzali układy stojący na czełe Litwy
wielki król Litwy i brat jego Skirgiełło, książę Trocki, a więc
zupełnie na wTzór owego trockiego układu za życia Kiejstuta
1 za jego staraniem zawartego. Łożnica formalna ta chyba była
pomiędzy trockim a dubiskim przymierzem, że teraz w ystępuje
cała rodzina wielkiego księcia i odstąpienie Żmudzi dokonywuje
się za wiedzą i zgodą ukochanej m atki i wspom nianych wyżej
braci, tudzież rady, z której jedynie wymieniony je st Idanike,
czyli ów Hanuło wilnianin.
Zwycięstwo Zakonu było zupełne, Żmudź im odstąpiono,
chrystjanizacja Litwy, co już przed półtorawiekiem Mindowe
przyrzekał, zapewniona. Jagiełło przyjął w arunki, na podstawie
których stawał się z nielitewsldej części państw a litewskiego
zawisłym od Zakonu, niemal w asalem Krzyżackim. Matka i bra­
cia wielkiego księcia potw ierdzają w szystkie w arunki. Bez wie-
— 38 —

dzy Zakonu, nie mógł bowiem wojny prowadzić. Osobnym aktem


zastrzeżono, by nie będąca na Dubisie starszyzna Zakonu później
umocniła traktaty pieczęciami, a jeszcze innym, by wielki książę
za wymianą wszystkich jeńców pruskich oddał Zakonowi. Istot­
nie niebawem nastąpiła wymiana, chociaż nie ku zadowoleniu
Zakonu, gdyż ja k się później skarżył, nie wszystkich jeńców
powrócił mu Jagiełło. Dał tern Jagiełło widocznie do poznania*
że lubo chce chrztu i życzy sobie pomocy Zakonu, jednakże nie
bardzo ufa Zakonowi i ze chce pozostać od Zakonu niezawisłym
władcą Litwy.
Witold w tych zapasach dwóch prądów na Litwie odegrał
wcale niewyraźną rolę. Usposobieniem, zamiłowaniem rycers­
kiego rzemiosła, stał on bliżej Kiejstuta, przedstawiciela starej
pogańskiej Litwy, przekonaniami bliższy był Jagielle, widzącemu
jedyny ratunek dla Litwy w jej chrystjanizacji. I Witold uwa­
żał sprawę ojca za straconą, stąd taki brak u niego energji
w działaniu, nawet w chwili, gdy sprawa Kiejstuta dzięki tegoż
energji na chwilę tryumfowała. Widocznem było, że Witold
nie wierzy w zwycięstwo ojca, jakkolw iek ono istotnie było
odniesionem. Lekkomyślności księcia niepodobna inaczej tłum a­
czyć, ja k tern, że przeczuwał i wierzył, iż skłaniający się ku
chrystjanizmowi Jagiełło, musi pozostać zwycięzcą w sprawie
ważnej, z którą sympatyzował. Dopiero po stracie Wilna, z po­
wodu swej karygodnej lekkomyślności, zerwał się do naprawienia
winy. Pod Trokami' jednak nie starczyło mu już energji do
postawienia wszystkiego na szalę losu, a nie miał ochoty do
zginienia w obronie idei, której nie sprzyjał, lubo przedstawicie­
lem jej był ojciec. Jeżeli prawdą jest, że ojciec zginął w wię­
zieniu krewskiem samobójstwem, zapewne, że mogła się przy­
czynić do tragicznego zgonu rozpacz starca, że odstąpili go
dzieci własne, wnuki, rodzina; że wreszcie ukochany syn Witołd
go opuścił.
Teraz zrozumiemy owe prośby Witolda do Jagiełły z wię­
zienia zasyłane o wolność i powrót do ojcowizny; właściwie
bowiem przyjaciel Jagiełły, który sprzyjał nawet chrystjanizacji
Litwy, a więc celowi, dla którego Jagiełło podjął walkę z ojcem,
zasługiwał na wolność i powrócenie mu ojcowizny. Bynajmniej
nie sądzimy, aby książę mniemał, że to wszystko o co upraszał,
należało mu się za bierne poparcie Jagiełły, a raczej za bierność
w obronie sprawy ojca. Świadomości pełnej takiej bierności
swej nie mógł mieć Witołd. On nie zdawał sobie jasno sprawy
dokąd rozdział pomiędzy dworami wileńskim a trockim miał
zaprowadzić; miał nadzieję, że stary ojciec ustąpi mu swego
miejsca i że on wspólnie z Jagiełłą będzie mógł w nowym już
kierunku dla Litwy pracować.
— 39 —

Jeżeli w stosunku do ojca okazał W itold zmienność i nie­


stałość a naw et lekkomyślność, która przyspieszyła katastrofę,
to stosunek jego - do Jagiełły oparty był na sym patjach dla
nowego kierunku, wytyczonego przez wielkiego księcia, przyczem
liczył na dawną z nim przyjaźń.- Gdy nadzieje go zawiodły, gdy
Skirgiełło zajął miejsce K iejstuta, nie dziwna, że W itold błagał
Krzyżaków o ratunek, o wstawienie się, a gdy i to nie pomogło,
przem yśliw ał nad sposobami ucieczki z krew skiego więzienia').
Było mu wiadomem, że m istrz za nim się wstawiał, ten mistrz
który dopomógł Litwie do nowego kursu i teraz Litwie dykto-’
wał warunki.
Świadomość ta dodawała m u otuchy do w ykonania planu
ucieczki. Pomocną mu była przytem kochająca go żona Anna,
która ze służebnicą naw iedzała księcia w więzieniu. Przebrany
w szaty służebnicy W itołd, niepoznany od straży, uciekł wraz
z żoną z więzienia. Najpierw szukał schronienia na Mazowszu;
Janusz jednak, szwagier, odmówił m u takowej. Pozostały mu
jeszcze jako miejsce schronienia Prusy, protegujące Jagiełłę.
Nie mając innego wyboru, skorzystał W itołd z pozwolenia dane­
go mu przez m istrza Konrada W alenroda i schronił się do Prus,
aby być w ręku Zakonu narzędziem przeciwko Jagielle i prze­
ciwko w łasnej ojczyźnie.

U Wigand c. 133.
III.

Dwukrotna do Prus ucieczka.


W itold w Prusach. Zjazd K rzyżaków z J a g iełłą na D ubisie i zerw an e układy. W ojna.
Z ajęcie Trok i w ypraw a na W ilno. C hrzest W itolda na uboczu. J a giełło odbiera Troki.
Lenno pruskie W itołda i n iezad ow olen ie zeń . W itołd o p u szcza K rzyżaków. W ypraw a
na Litw ę. Unia K rew ska i stan ow isk o W itołda w obec niej. Koronacya. Z gn iecen ie
pow stania k s. Andrzeja P ołock iego. W itołda w ypraw a na H alicz. Rosterki je g o ze Skir-
g ie łłą i zgod a. Otrzym anie Łucka. Zaręczyny Zofji W itołdów nej z W asilem M oskiew skim .
W itołd w zn ieca p ow stanie. Druga u cieczk a do P rus. Układy zakonu z W itoldem i Żmu-
dzinam i. Zjazd w Złotoryi. W itołda w ypraw a na W ilno z Krzyżakam i. Druga w ypraw a
S łab e rządy S k irgiełły. W itołd zdobyw a Grodno. M oskwa w sp iera W itołda. J a giełło
p rzez ks. Henryka M azow ieck iego sp row ad za W itołda na Litw ę. Zgoda je g o z królem .

Zbieg z Litwy, książę bez księstw a ofiarowywał W itołd


służby swe Zakonowi chcąc być tegoż hołdownikiem. Było to
pod koniec 1382 r. W Insterburgu dano W itoldowi i bratu
jegoż Towćwiłowi, tow arzyszącem u mu wr ucieczce, sposobność
/pow itania. Na oświadczenie księcia chęci złożenia hołdu Zako­
nowi odpowiedział z ironią m arszałek Konrad Zollner: „dlaczego
dawniej tego nie uczyniłeś, gdy posiadałeś Wilno, teraz niemasz
ani ludzi ani ziemi”.1) Przyjął jednak mistrz Witołda, odebrał
przyrzeczenie wiernej służby i dodawszy do jego boku dwóch
Krzyżaków Jana Rabe i Henryka Cleen osadził na jednym z po­
granicznych zameczków. Niebawem przybyła z Litwy żona
wraz z dziećmi, przybył z żoną Jerzy Towćwiłowicz pozbawiony
przez Jagiełłę Nowogródka, a także i szwagier W itołda książę
Lew Drucki i Sudem unt z Wej szyszek. Nie myślano na razie
o chrzcie W itołda, gdyż przydzielono mu działalność na Żmudzi.
Tam nie chciano dać wiary, że syn K iejstuta przybył do Prus
z proźbą o pomoc. Udał się sam W itołd na Żmudź, aby potw ier­
dzić prawdziwość wieści a co bardziej, aby pozyskać stronników
celem odzyskania ojczyzny, z której miał służyć Prusom .2)

’) Wigand c. 134.
2) Wigand p. 62 r
W rę k u Zakonu był W itold narzędziem nacisku w yw iera­
nego na Jagiełłę, dlatego też pozwolono księciu szukać stro n ­
ników na Żmudzi. Sądzono bowiem, że w ielki książę, który
i ta k dotąd powolność okazywał Zakonowi, teraz tern bardziej
będzie uległym i przyśpieszy w ykonanie w arunków podyktow a­
nych nad Dubisą. W sposób uprzejm y uwiadomiono Jagiełłę
0 przyjęciu zbiegów litew skich i wstawiono się za nimi o prze­
baczenie i powrót ojcowizny. Dorozumiewano się, że wielki
książę odmówi przyjęcia Witolda, ale tern bardziej liczono, że
pod naciskiem właśnie z powodu W itolda pozostając, powolnym
się okaże w spełnieniu obietnic na Dubisie poprzysiężonych.
Rachuby te zawiodły. Jagiełło, który w n e t po zjeździe ty m
skarcił napad Ja n u sz a Mazowieckiego i odebrał Drohiczyn i Miel­
nik przez tegoż zajęty, stanął jako samowładca na Litwie, na
takiej stopie, że n a cisku ścierpłęć nie chciał. Skoro bowiem
dowiedział się o knowaniach na Żmudzi urządzanych przez pro­
tegow anego od Zakonu W itołda — a było to w pierwszych
dniach stycznia 1383 r. n a ty c h m ia st odpowiedział, że ani W itołda
ani Towćwilła do swej łaski przyjąć nie może, gdyż niemógłby
węża piastow ać na swem łonie. Co bardziej w yraził zdziwienie,
z powodu przyjęcia przez m istrza zbiegów litew skich, a na list
Zakonu z uwiadomieniem , iż m istrz objął zastaw em Wiznę mazo­
wiecką odpowiedział Jagiełło, iż boleje nad tern, że Zakon
wspiera nieprzyjaciół litew skich i przypomniał, że wzajem ne
przymierze obowiązuje strony nie do wzajem nego szkodzenia
lecz raczej do wspierania. Z Mazowszem chętny je s t wielki
książę do zgody, ale pod w arunkiem zwrotu towarów zabranych
kupcom wileńskim i w ypuszczenia ich sam ych z niewoli. W k o ń ­
cowym ustępie listu wyraził książę dosadnie niezadowolenie
z zam iaru m istrza przyw ołania Żmudzinów, a co bardziej umów
z nimi dokonanych, dodając, że Żmudzini .poddali się je m u
1 Skirgielle i znacząco kończąc, że z powodu Żm udzinów wiele
od swoich Litw inów doznał w ostatnich czasach przykrości,
0 czem je d n a k nie może obecnie pisać. List miał być w ysłany
1 bezzwłocznie oddany.1) C harakterystycznem jest, że pieczęć
na liście wytłoczona m iała w otoku wyrazy: Dei gratia rex Letho-
uiae, co oznaczało, że Jagiełło ju ż był k a te c h u m e n e m .2) W tym
też czasie m usiał sprowadzić kapłanów, owych Czechów, którzy
go pouczali o praw dach wiary Chrystusowej, słow em okazywał
szczery zam iar spełnienia obietnic, ale oczywiście w sposób

ń Sine mora; R aczyński Cod. d. Lith. p. 60.


2) Ja k w ypływ a z listu stanów p ruskich do Lubeczan z 9 lipca 1383 r.
H anserecesse 1 t. 3 p. 150 zaw ierającego wiadomość, że m istrz w yruszył na
Litwę ad fidem katholicam eosdem u t speram us convertendos, zam iar przyję­
cia ch rztu przez Jagiełłę był głośnym .
godny, bez nacisku, do którego się uciekali Krzyżacy. Dodać
też należy, że Skirgiełło, który jak wiemy objął księstwo Troc­
kie, przyjął w tym czasie chrzest w cerkwi wschodniej, co oczy­
wiście było ciosem dla Witolda, o ile że przez ten chrzest miał
Skirgiełło Ruś po swej stronie a tak odbierano księciu zbieg­
łemu, ewentualne Zakonowi nadzieję na wydatną pomoc Rusi w
walce przeciwko Litwie właściwej.1)
Łatwo się domyśleć, że takie oświadczenie Jagiełły nie
było w Malborgu oczekiwane ani pożądane. Postanowiono tedy
jednym zamachem zakończyć sprawę i w tym celu zapropono­
wano dwakroć zjazd Jagielle. Nie zaraz odpowiedział wielki
książę na pierwszą propozycję, dlatego ją powtórzono i książę
odpowiedział godząc się na zjazd na 20 maja, a gdy termin ten
okazał się niedogodnym na 19 lipca, na zjazd na Dubisie, gdzie
miano załatwić nieporozumienia. W glejtach wystawionych
Krzyżakom na zjazd tytułował się książę jako z boskiego zarzą­
dzenia wielki król czyli książę Litwinów a Rusi pan i dziedzic,2)
przyrzekając na tydzień przed i po zjezdzie bezpieczeństwo mist­
rzowi i jego towarzystwu od swoich poddanych.
Na zjazd wybrał się mistrz Zakonu z biskupami W arm iń­
skim i Pomezańskim, ze starszyzną zakonną, wśród której nie
brakło i arcykomtura Konrada Wallenroda. Podczas gdy Jagiełło
ze świtą i książętami zajęli miejsce oznaczone na wyspie Dubisy,
tymczasem wielki mistrz stanął u Christmemla, gdyż dla płyt­
kości wody nie można było jeszcze mil cztery do Dubisy płynąć.
Wysłał Jagiełło na spotkanie Skirgiełłę, przez którego postawił
mistrz żądanie, aby Jagiełło zjechał do mistrza, skoro tenże do
Dubisy dopłynąć nie może. Niech książę uwzględni, że Zakon
trzykroć wojska wyprawiał mu na pomoc, gdy Kiejstut wyrzu­
cił go ze stolicy. Skirgiełło obiecał poprzeć żądanie mistrza
i z posłami tegoż pojechał do Jagiełły. Otoczony radą złożoną
z chrześcjan brata Konstantyna, Michała Jawnutiewicza, Olgi-
m unta i Hanulona z Wilna przyjął wielki książę łaskawie posłów
i odpowiedź uczynił zależną od przyzwolenia na nią rady. Rada,
wśród której przewodził książę Konstanty, odradziła jazdę do
mistrza. Wzięto odmowę za obrazę Zakonu i postanowiona
ukrócić dumę wielkiego księcia wypowiedzeniem wojny.3) Zamiar
wykonano na dniu 3 0 lipca i to zarówno ze strony Prus jako
też i Inflant.
W liście wypowiednim wytykano Jagielle dumę, niespeł­
nienie warunków co do oddania jeńców, uważanie Żmudzi za

') Trafny dom ysł J. W olfa w Ród Gedymina, 85—86.


2) Divina deliberatione m agnus rex vel dux L ithuanorum R ussiaeque
dom inus et haeres, R aczyński ]. c. p. 69.
3) Hoffart, R aczyński p. 67, cf p. 63 obirm ut.
— 43 —

s w ą w ła sn o ś ć pom im o o d s tą p ie n ia je j po D u b isę Zakonow i, w ojnę


z M azow szem bez w iedzy Zakonu, złe t ra k to w a n ie posłów m istrza,
c z e m d a w a ł d o s tatec zn e dow ody, że o sp e łn ie n iu p rz y m ie rz a nie
m yśli. T y m c z a s e m z a rz u t d u m y zw raca ł się p rz e c iw k o Zako­
nowi, skoro ten że d la w ielk ieg o celu e h r y s ty a n iz a c y i L itw y nie
o d s tą p ił od ż ą d a n ia w y b ie g a ją c e g o p oza w a r u n k i u m o w y .1)
J e ż e li n a d to zw aży m y , że Ż m ud ź b y ła w części z je d n a n ą dla
W ito ld a, k tó re g o z ro d z in ą trz y m a n o w P r u s ie c h j a k o k a n d y ­
d a ta do p a n o w a n ia nad L itw in a m i p o jm ie m y , że Jag iełło m iał
p ow o dy do n ie d o w ie rz a n ia Zakonow i i chociaż z a m ia r c h r z tu
b y ł u n ieg o dojrzały, m u s ia ł n a chw ilę od niego od stąpić.
W P ru s ie c h z r e s z tą w s z y s tk o już było p rz y g o to w a n e do
w ojny, toż m is tr z m ó g ł n a t y c h m i a s t w y d a ć ro z k azy do olb rzy ­
m iej w y p ra w y . P rz y w o ła n o Ż m u d z in ó w n a p o m o c i rozdano
im szaty , broń i konie, a d ow ód ztw o n a d n im i oddan o W ito l­
dowi. Było ich t rz y ty siące . W y p r a w a N ie m n e m ru s z y ła k u
W ilii, s tą d p ro sto k u T ro ko m , k t ó r e z je d n e j s tro n y m istrz,
z d rug iej W i t o l d otoczyli; bito z a r m a t c z y n ią c w y ło m y w m u -
ra c h i w połow ie s ie rp n ia p rz y p u s z c z o n o s z t u r m a n a z a ju trz
16 sierp n ia p o d d a ły się T roki pod w a r u n k i e m w o lneg o odejścia.
M istrz o d d ał tera z T ro k i j a k o lenno W ito ld o w i, nie zostaw ił
j e d n a k tu ta j księcia, lecz dał m u k i lk u d z ie s ię c iu luclzi n a załogę,
n az n a c z a ją c n a dow ódców jej H ansa R ab ego K rz yżaka, tu d zież
H e n ry k a Cleen. W y r u s z o n o n a W iln o, d o k ą d w y s ła ł m istrz
cz te re c h k o m tu r ó w z ż ą d a n ie m sp a le n ia m ia s ta . T rz y k ro tn ie
o dp ędzali L itw in i n a c ie ra ją c y c h n a m iasto , k tó re w k o ń c u u d a ło
się spalić. Z am k i j e d n a k dobrze b y ły p iln o w a n e i n iczego tu ta j
nie w skó ran o. Zabrakło p ro c h ó w i w y p r a w a p o w ró c iła do o k rę ­
tów n a d N ie m e n .
Mieli te ra z K rzy żacy k a n d y d a t a do w ła d z y n a d L itw ą,
k tó ry n a d to u le g le js z y m się być zd a w a ł aniżeli n i m b y ł Jagiełło .
A by k a n d y d a t a i p rz y szłeg o w a s a la Z ak o n u m ódz s k u te c z n ie
popierać, trz e b a było spełn ić n a jw a ż n ie js z y w a ru n e k , ochrzcić
księcia. W p r a w d z ie j a k w ie m y k s ią ż ę p rz y ch y lał się k u c h rz e ­
ś c ija ń s tw u , znał z a sad y j e g o i rz ecz d ziw na , że pozwolono, m u
p rzeszło pół r o k u być p o g a n in e m . B ra k te n g orliw o ści z a k o n ­
nej łatw o t ł u m a c z y się tern, że W i t o l d był ty lk o n a rz ę d z ie m
w y w ie ra n ia n a c is k u n a Ja g ie łłę i że ze w z g lę d u n a Ż m udź,
k tó rą przez k s ię c ia p o d b u rz a n o p rz e c iw k o m a ją c e m u _ p rz y ją ć
c h r z e s t Ja g ie lle , nie było k o r z y s tn e m d la Z ak o n u K rz y żac k ieg o
ś pieszyć się z u d z ie le n ie m p ie rw s z e g o s a k r a m e n t u s w e m u p u p i­
lowi. T eraz j e d n a k g d y c h rz e s t J a g ie łły zaw iódł, leżało w inte-

1 ) Tak samo n iesłu szn y m je s t sąd A nnał. Tor. s. 129 jakoby Julianna
w ielka k siężn a b yła spraw czynią, że zjazd na D ubisie sp ełzł na niczem i że
J agiełło zerw ał układy.
— 44 —

resie Zakonu spełnić chrześcijański obowiązek wobec W itolda.


Pod pew nym względem obowiązek ten stawał się koniecznością,
gdyż niemógł się narażać Zakon na zarzut protegowania poga­
nina przeciwko księciu, o którym świat wiedział, że pragnie
zostać chrześcijaninem; powtóre wojska zachodnie, goście z An­
glii, Prancyi, Niemiec a naw et pruskie żołnierstwo nie chcia­
ło razem z poganam i walczyć, okazywało księciu w stręt i Żmu-
dzinom, tak że W itołd ze Żmudzinami zawsze osobno stał i w al­
czył. Potrzeba było zaradzić, aby Prusacy nie brzydzili się
W itoldem i by książę mógł zażywać jakiegoś znaczenia i powagi
pośród chrześcijan.1)
Chrzest W itolda odbył się rzecz dziwna na uboczu 21 paź­
dziernika w Tąpie wie i w edług im ienia ojca chrzestnego kom-
tu ra z Ragnety, W iganda von Baldersheim, otrzym ał książę
chrzestne imię W iganda; m atką chrzestną była żona sołtysa
krzyżackiego z Tapiewą.2) Powodem krycia się z przyjęciem
chrztu był wzgląd na Żmudzinów, którzy niezawodnie byliby
odpadli od W itolda, gdyby chrzest był głośnym.
U zyskał tedy W itołd znam ię C hrysusow ego bojow nika,
nato m iast stracił to ty tu larn e pozorne księstw o trockie, k tó ry m
go obdarzył m istrz P rusk i. Jagiełło bowiem ju ż pod koniec
w rześn ia wrraz ze S kirgiełłą otoczyli zam ek i przypuszczali
sz tu rm po szturm ie. Sześć tygodni broniła się załoga pod
dow ództw em K rzyżaków , Avreszcie 3 listopada m usiała się pod­
dać, pod Avarunkiem AAmlnego poA\rro tu do P ru s. M usiał się
teraz W itołd zadoAA'olic donacyą zam eczku M arienburga poniżej
ujścia D ubisy dlań AArybudoA\Tanego, skąd m iał podjąć tru d n e zada­
nie zdobycia L itw y. InAcestyturę na lenno dano m u a a t stolicy
Krzyżackiej na zam ku M alborskim na noAvy rok 1384, poczem
AArręczono WigandoAvi, ja k go chrzestnem m ianem nazAvano, p e r­
gam in, na m ocy którego obiecyw ał m istrz AA7ed łu g sił AAresprzeć
go do odzyskania ojcoAAuzny, pod AAra ru n k iem Aviernego sp ełn ie­
nia żądanych a v zam ian w arunków . Nie były te Avarunki łatAAre
skoro dopiero a v m iesiąc później sformutoAvano je a a KroleAvcu, ”

gdzie też je książę m usiał potAvierdzic. ZeznaAAral na dzień


30 stycznia 1384 r. książę, że oddaje aat lenno kraje sAATe na Lit­
wie położone, że będzie przeciAvko Avszystkim Avrogom Zakonu
służyć zbrojno a a t zam ian za pom oc obiecaną do odzyskania ojco­
w izny.
Pod KoAvnem, na m iejscu ujścia W ilii do Niemna, ustępo-
Avał W itołd połać ziemi dla Zakonu pod budoAArę przyszłej for­
tecy zakonnej, skąd tern łatwiej m ógłby Zakon nieść m u pomoc,
P W igant 628, u t W ithaw dus am pliorem h ab eret in te r christicolas confi-
dentiam .
2) D ata u A nnnal. Toruń SSr. Pr. III, 127. Sum m arium w Ss. r. P. V.
221 lys sich heim lichen toufen.

iPz&tm *,
— 45 —

gdyby jej przeciwko stryj com potrzebował, kraj puszczy nad-


niemeńskiej od Rumszyszek' ku Prusom, jako zawojowany przez
Zakon ma należeć do Zakonu, tak samo, jak i cała Żmudź aż
po Niewiażę z oboma brzegami tej rzeki, tudzież z pasem^ pra­
wobrzeżnym kraju nad Niemnem od ujścia Niewiaży aż po
Wilię. Kraje te, opiewał akt, nigdy do przodków Witolda me
należały, przeto i prawa do nich Witołd nie posiada. Natomiast
co do kraju w lenno ofiarowanego, lenno to w razie wymarcia
mezkich i żeńskich potomków księcia przypadnie w całości
Zakonowi. Submisyę tę podpisali Jerzy Towćwiłowicz eks-ksią-
że Nowogrodzki, szwagier księcia Lew Drucki i budemunt
z Wejszyszek także sześciu bojarów, wśród nich dwóch pogan.
Redakcja dokumentu, wr którym książę rozporządzał kra­
jami i ziemiami, do których, ja k sam mówi prawa nie posiadał,
pozostawia wiele do życzenia, jak w ogólności wszystkie tego
rodzaju akta, na których Zakon budował swoje prawa do cudzych
terytoryów; niemniej jednak dokument jest autentykiem. Widocz­
na z treści, jak tutaj Zakon wielce z przymusowej woli zbiega
litewskiego korzystał, dając mu wt lenno ziemię jego ojczystą,
którą dopiero zdobyć miano i kazał sobie odstępy w ac za to
Żmudź i to aż po Niewiażę i dalej Sudawię czyli kraj Jadzwm-
gów, kraj nad Niemnem i każąc księciu uznawać jakieś prawa
Zakonu do tych ziemi. Co do tery tory alnych żądań, to w poró­
wnaniu z podobnymi żądaniami stawianymi Jagielle posuwał
się Zakon o cały kraj Jadźwingów, aż po linją Rumszyszek,
tudzież o całą jedną rzekę na południe; Jagielle bowiem dykto­
wał Dubisę, teraz posuwa się po Niewiażę. Lennem Witołdo-
wem posuwać się miano w głąb państwa litewskiego po Wołyń
i odciąć Litwę od zachodu. Dla księcia tworzono pocllenna, pod
warunkiem stawiania wojennej służby księciu względnie Zako­
nowi według przepisów praw lennych, przyczem zapewniano
wydawać córki wasalów za równych rodem, gdyby męskien
potomków nie stało.1) ,
Ale pomoc do odzyskania ojcowizny Witołdowej nie odpo­
wiadała wielkim obietnicom Zakonu. Nadzieje ^ itołda, towa­
rzyszące nadaniu, w rychle się rozwiały, dlaczego tez W ltołd
jakkolwiek służył Krzyżakom, jednakże wchodzić począł w sto­
sunki z Jagiełłą. Poważne źródła Krzyżackie podają, _ze ksiąze
przestrzegł Jagiełłę przed wycieczką na Litwę uczynioną przez
kom tura Ragnety. Ivomtur ten, Wigand von Baldersheim, urzą­
dził wycieczkę wraz z Sudymulitem nad Wilję. Przestrzeżeni
Litwini, urządziwszy zasadzkę, stoczyli zwycięską potyczkę
w okolicy Kulwy, zdobyli chorągiew krzyżacką i zabili komtura.
Wprawdzie poddał się równocześnie Witoldowi jakiś powiat

i) Cock Yitolcli N° 14.


— 46 —

nad Niemnem, świeża jednak klęska nie wróżyła pomyślnej


przyszłości. Tymczasem na wyspie nad AViliją naprzeciwko
Kowna zbudował Zakon w przeciągu czterech tygodni zamek
z cegły, materyał zwożono z Prus. Zamek nazwano Marienwer-
der, a sam mistrz pilnował budowy w towarzystwie arcykom-
tura Kuno von Libensteina, marszałka Konrada Wallenroda i in­
nych dostojników Zakonu.1) Po skończonej budowie znowu mistrz
uroczyście obiecał być pomocnym lennikowi Zakonu Witoldowi
do odzyskania ojcowizny z warunkiem służby lennej księcia.
Z osobliwszej łaski obiecywał mistrz, że gdyby Witołd zeszedł
ze świata bez męskich potomków, natenczas Zakon obowiązuje
się córkę wydać za mąż za równego jej rodem męża, atoli
gdyby zeszła bezpotomnie, mąż nie ma prawa do lenna, które
przechodzi na brata książęcego Zygmunta, pod warunkiem przy­
jęcia chrztu.2) o r
A\ zamku wybudowanym wielkim nakładem zostawił mistrz
silną załogę. Miała ona stać na straży przyszłego terry tory um
lennego i bronić linii Niemna, którego już broniły zamki Baiern
czyli Jurburk i Marienburg. W tym ostatnim zameczku drew­
nianym, na wyspie Dubisy zbudowanym, mieszkał Witołd.
W nieszczęściu i na wygnaniu odczuwać musiał tern boleśniej
swą nic nie znaczącą, podrzędną pozycyę w Prusiech, gdzie stał
na lówni z komturem i musiał wykonywać co mu z góry dykto­
wano, podczas gdy ludzie jego, jako poganie, byli pomiatani,
fekoro^porównywał swe stanowisko z tern, na jakiem stali bracia
Jagiełłowi, z którymi walczył, ich poważanie w radzie wielko­
książęcej, zapewne, że musiał boleć nad losem i nie w-esoło
patrzeć w przyszłość. Przywykły do ruchów swobodnych, do
czynnego życia, musiał tutaj bezczynnie gnuśnieć na zameczku
gdzie był pilnowanym, zniewolonym do słuchania rozkazów", na
których kierunek i treść żadnego nie miał wpływru; do spełniania
planu na szereg lat rozłożonego, po upływie których miałaby
nastąpić jakaś olbrzymia wyprawia, mająca m u powrócić okrojoną
ojcowiznę. Posuwanie się Zakonu na południe, zbudowaniem zam-
?! Pozway^° przypuszczać, że chwila tej wyprawy nie jest zbyt
odległą, ale dla syna Kiejstutowego oczekiwanie było zawrsze
długiem, a rola lennika Zakonu bynajmniej nie uśmiechała się
jego nieokiełzanej za wolnością tęskniącej naturze. W takiej
chwili, zapewne pobudzony zachętą ze strony wielkiego księcia,
dał znać Jagielle, że zostałby chętnie jego lennikiem, gdyby
mu zapewnił powrrót do ojczyzny. Otrzymawszy zapewnienie,
ze Jagiełło godzi się na jego powrót na Litwę, że nawet gotów
jesu mu powrócić część ojcowizny, natychmiast postanowił opu-

i P o silg e 129.
2) D a ta d o k u m e n tu 14 c z e rw c a 1384 r. C. V it. 15.
— 47 —

ścić niewygodne stanowisko pruskiego lennika. Uczynił to je d ­


nak w sposób dowodzący, że już niejednego szorstkiego fortelu
nauczył się od swych mistrzów Krzyżaków przez półtoraroczne
u nich przebywanie. Było to w pierwszych dniach łipca, gdy
zebrawszy całą swą załogę w Marienburgu przybył pod Iurbork.
Tutaj polecił zawołać wicekomtura i zawiadomił go, że Jagiełło
ze Skirgiełłą pośpiesznymi marszami idą na zdobycie Ragnety,
doradzając bezzwłocznie wysłać tamże i do zamków po drodze
ostrzeżenie. Jutro z wami pójdę na pomoc Ragnecie — zape­
wniał — i prosił o przysłanie służby zamkowej do obozu, by
mu pomogli do zaobozowania, gdyż miał tutaj przenocować.
Proszony do zamku na wieczerzę, odmówił książę. Wysłał nato­
miast do zamku Sudemunta z kilku innymi. Skoro starszyzna
zamku wyszła na ich spotkanie, zaraz Sudemunt zabił jednego
Krzyżaka toporem, drugiego śmiertelnie ranił, poczem zabito
furtyana, innych zaś Krzyżaków wzięto jeńcem a zamek spalono.
Na widok pożaru zbiegła służba zamkowa którą do obozu Witoł-
da na jego życzenie wysłano, ostrzegła okolicę a w taki sposób
zamki, po drodze do Ragnety i Ragneta sama, przestrzeżone nie
wpadły w ręce Witolda i uniknęły losu Jurborka. Witold powró­
cił do Marienburga, spalił zamek, załogę Krzyżacką wziął w nie­
wolę. Jeńcami jego stali się kom tur Markward Salzbach i hr.
Reineke.1) W Marienwerderze wcześnie postrzeżono zdradę
i pilnowano się.
Podążył Witołd do Wilna, gdzie po złożeniu przysięgi obe-
dyencyjnej"— złożył ją jako Witołd poganin, a n ie ja k o Wigand
chrześcijanin — zapewne za zgodą braci królewskich otrzymał
Grodno i Brześć z Drohiczynem i Mielnikiem.2) Chcąc zajawić

’) W skardze o zdradach W itołdow ych wniesionej na soborze w Kon­


s ta n c ji mówi Zakon o w zięciu w niewolę XL fra tres ordinis. SSr. Pr. III 605
uw aga 9 cf. Z archiw um Zakonu N iem ieckiego N. II.
2) Ustęp: Dis ist W itolds sache SSr. Pr. II 713, p am iętn ik a pod inspi­
racją a może i dyktatem samego W itolda napisanego, którego w pływ na
litew sk ą historyografię je s t bardzo w ybitny, opiew ający, że Jagiełło powołał
W itolda n a całą jego ojcowiznę (rufende mich uff alle m eyn feterlich erbe)
nie zaw iera praw dy. Jagiełło nie mógł obiecyw ać księciu całej ojcowizny,
g d y najw ażniejszą jej część Troki, posiadał już Skirgiełło, a donacya ta, miała
znaczenie i nie była odw ołaną z powodu W itolda. Przysięgę hołdowniczą
składa W itołd Jagielle z Grodna, Brześcia i Podlasia, a nie z całej ojco­
wizny. Obacz: N ieznany a k t homag. W itolda w Kwart, histor. IX, 233 N. I.
Brzm ienia tego dokum entu hom agialnego nie znam y, zginął z m etry k i koron­
nej, niem niej je d n ak w yciąg je s t w iarogodny. W obec tego n ad an ia W itol­
dowi, jakże dalekiem praw dy je s t tw ierdzenie Lubaw skiego, że Jagiełło n aśla­
dując ojca swego (Oczerk istor. lit. rus. Gos. 41) nadał S kirgielle ks. Trockie
i stanow isko tak ie same, ja k ie przy Olgierdzie zajmował K iejstut, więc n ie­
ja k o w spółrządcy i w yręczyciela w rządach. Jeszcze mniej odpow iada praw ­
dzie drugie tw ierdzenie tegoż autora, że dzięki Skirgielle Jagiełło przetrw ał
w alkę zwycięzką z braćm i i utrzym ał się na w ielkiem księstw ie.
swą dobrą wolę, doradzał ja k najspieszniej pociągnąć na zdoby­
cie M arjenwerderu. Gdy rozważny Jagiełło uczynił uwagę, że
m istrz mógłby napadem przerazić oblegających, uspakajał Witold*
świadomy już spraw Zakonu, że i w ciągu miesiąca nie zdołałby
dać odsieczy. Zaraz w yruszył Jagiełło z wielką wyprawą, było
bowiem z nim jedenastu książąt, a w^ojsko zaopatrzone było
w arm aty i machiny oblężnicze. Dnia 21 w rześnia oblężono
M arienwerder i odcięto związek z Prusam i. Komtur Henryk
Cleen zarządzał obroną. Skoro się okazała potrzeba największej
machiny oblężniczej, Witold natychm iast po nią pojechał. Wyspę
połączono mostem z brzegiem Niemna, usypano wrał i zpoza
niego z m achin i arm at niszczono m ury. Przybył m arszałek
Konrad von W allenrod na odsiecz, udało się mu posłać spiżę
na zamek, ale sam dla jej braku musiał powrócić do P rus.
W pierw szych dniach listopada poddał się w icekom tur z prze­
rzedzoną załogą; kom tur zginął przedtem już od pocisku arm at­
niego. Przy poddaniu Litwini wzniecili przypadkiem pożar i za­
m ek stał się pastw ą płomieni. Najbardziej na południe w ysu­
nięta pozycya Zakonu, m ająca być początkiem jego władzy nad
Litwą, była w zgliszczach.1)
Groziła stąd Litwie straszna zem sta Zakonu. Przygotow y­
wał też Jagiełło obronę i szukał sprzymierzeńców. Dla wczes­
nych rostopów nie mogli Krzyżacy wykonać wrypraw y przygoto­
wanej na luty 1385 r. Jagiełło widocznie celem udarem nienia
grożącej m u jesiennej w yprawy proponował zjazd na Dubisie,
dokąd m istrz w ysłał Konrada W allenroda; konferencya jed n ak
nie przeszkodziła wyprawie, która av sierpniu przyszła do skutku.
Pierwszego w rześnia były już wojska Krzyżackie nad W iliją na
m iejscu, gdzie stały ruiny Kowna.
Brodu na W ilii bronił Skirgiełlo, odparto go jednak i sam
Skirgiełło zaledwie zdołał uciec. W ojska krzyżackie wyruszyły
dalej, minęły stolicę i siedm mil posunęły się za Wilno w oko­
lice ludne i bogate Miednik i Oszmiany, gdzie nigdy jeszcze
Krzyżaków nie widziano. Spustoszono też je w t okrutny sposób
niszcząc przez parę tygodni. Skirgiełło bowiem z W itoldem
fortyfikowali brody nad W iliją, którędy miał wracać mistrz
z w ypraw ą i gromadzili tam swe wojska. Krzyżacy tym czasem
wysławszy naprzód kilku komturów, gdy tychże próby przefor­
sowania brodów na niczem się skończyły, nie poszli już drogą
na brody wilejskie, ale w prost na Niemen. Tam przeprowadził
ich Surwiłło przez bród Niemeński na dniu 19 września. W praw ­
dzie Krzyżacy Litwy i Rusi co nie m iara namordowali, ale rezul­
ta t wojny nie był pomyślny, olbrzymie nakłady w yprawy nie
były powetowane.
— 49

W śród klęski wojny zaśw itała dla Litwy gwiazda nadziei


Oto właśnie w czasie, gdy m istrz w yruszył z wy marwą na zamku
Krewskim podejmował Jagiełło wraz z braćmi świetne poselstw o
Elżbiety, królowej Węgier, m atki królowej Polski m Ł i a Z
Jadwigi! prZy y Z Przy chylną odpowiedzią na prośbę o rękę
W łaściwie wysłanie posłów do Polski z prośbą o reke kró-
1? S ' " tyn? strasznym dla Litwy roku, było tylko dalszym
skutkiem polityki księcia, dążącego do chrystyanizacyi Litwy
szukającego tym celem pomocy Zakonu, a g d y l a S iw to d S ’
czc latVJ w ysłałZ(',vfZęi’ •11a n:,cho.nZie’ '-l°kąd przed sześciu jesz­
cze laty wysiał był Skirgielłę. Teraz ani Skirgielly ani W ito ld a
niemogł wysłać, wobec niebezpieczeństw, grożących Litwie byli
oni niezbędni w kraju. W ysiał tedy w ielki książę księcia
korysa z Hanulonem. Ci usprawiedliwiwszy Skirgiełłę którv
m usiał odstąpić od sprawowania poselstwa, przedłożyli królowej
w e to eg o księcia i P °lskk « « » o w u j(c i m i e S
ih® k f g ? ę la i bracl JeS° w POganizmie będących przyjąć
chrzest święty i uzyc skarbów na odebranie awulsów tak Polski
ivfpc y ’ Wy wszystkich jeńców polskich bez okupu i na
wieczne czasy przyłączyć litew skie kraje do Korony polskief
nie n"r?,° P?nc!wle małopolscy jakoteż królowa Elżbieta przychyl-’
dano t ^ i n s.tarame Jagiełły o rękę młodocianej królow ej; zażą­
dano tylko piśmiennego poręczenia tak Jagiełły jakoteż i braci
didskiego k*10 tP]k° Posldw ,do Litw y Stełana proboszcza chana-
k S o n o ifn kZZte]lDV ? ° tok,a W ład>-sława Kakas de Iiaza a od
s tn ą z n s tic , pa t , g ° W łodkazOgrodzieńca i Kry-
S l Posłów przyjęto 14 sierpnia w Krewie na zamku
bufa W ?tnHy™TCZenie’ stwierdzone pieczęciami Skirgiełły, Kory-
mieića zawarcia Byla *° pieIWSZa unia 2 Po^ ą o^d
f ry - — Krewską zwana, poparta przez rodzonych braci
z krwi r i d v n i i prz,ez innych k si« ‘ litew skich, tak
W itołd 3 1 1 ,Rury k a - w szczególności popiera ją
\\ itołd, biorący żywy udział w całej akcyi dziejowej podieted
ś m i a ^Wd z i V t e,blUjąCej-Cały
WiinM ki ą§ pańatw
biorący żywy udział 1 Litwy S
w obronie książę
nrzyo-ód JaiJą5 ^ fię talentem i doświadczeniem, a z pełnych
czeństw widzący lepiej od innych grozę niebezpie-
ratunku s w f n -naf
11ch
v ?Pat^ wał w unii silną nadzieję
JaZd 1Il rZyzacJk1’ sp aro w an y w okolice, w któ-
z Polska tom Uharri
w podjętem dziele!
■ J
J i? -Ce.]em Przeszkodzenia unii
ęcał ks]dzdt Litwy do w ytrw ania
nictw em \°Q W ^V \n1C?aSf m u^bwalono na zjezdzie pod przewod-
królem 7an«rif W ładysław a Opolczyka w arunkow y obiór Jagiełły
padła uchwała, na mocy której panowie koronni posta-
Dzieje W itolda.
— 50 —

mówili dać w ielkiem u księciu za m ałżonkę królow ą Jad w ig ę


i w ystano posłów do L itw y. Z upow ażnienia Opolczyka i całego
zjazdu w ydali ci posłow ie k sięciu poręczenie o prelekcyi i m a ł­
żeństw ie i odbyciu z nim zjazdu w alnego w Lublinie, gdzie
m iała nastąpić elekcya i dokąd dawano Jag ielle i jego orsza­
kow i g lejty bezpieczeństw a. W W ołkow ysku 11 sty c z n ia 1386 r.
posłow ie polscy w ręczyli w ielkiem u księciu p o r ę c z e n i e poczeui
z olbrzym im k ilk u ty sięczn y m orszakiem podążył Jagiełło do
Lublina? gdzie 2 lutego rycerstw o polskie tu ta j ^ m a d z o n e
okrzyknęło Ja g ie łłę sw ym k rólem elek tem i w raz z nim podą
żyło do K rakow a na trzy rzadkie uroczystości, na ch rzest elekta,
na iego ślub z Ja d w ig ą Królową i na jego koronacyę.
^ U ro c z y s ty w jazd e le k ta do stolicy odbył się 12 lutego,
a nazajutrz książęta Skirgiełlo, Borys i W ito łd przed łożyli m ło-
de? królow ej dary' od narzeczonego. W e dw a dni pozme, odbył
sie chrzest, przyczem e le k t otrzym ał im ię W ładysław a, od im ie­
n ia o j c a sw ego chrzestnego W ład y sław a Opolczyka, m m k s ią ­
żęta otrzym ali inne im iona, Korygiello im ię K azim ierza, S 'J ^ r y
gielło - Bolesława, a W itołd, jak b y zapom niaw szy chrzest
%Taoiew ie, przyjął pow tórnie chrzest w Krakowie i unię A le­
k s a n d ra 1), które to im ię przyjął także i b rat r°d zo n y Ja g ie y^
W igunt. Slub Jagiełły i Jad w ig i n astąp ił 18 lutego, a i m arc a

k0r0nw T yscy książęta litew scy, ta k ci którzy chrzest przyjęli,


iako też i w yznaw cy w schodniej cerkw i złożyli hold w ierności
królowi królow ej i Koronie polskiej, zaprzysięgli ją i w ystaw ili
odnośne d o k u m ln ta . O s o b n i, w ydał Jagiełło ^ ^ p o ra c y i
L itw y do Korony, potw ierdzając w całości K rew ską unię u r a z
z obecnym i w K rakow ie k s ią ż ę ta m i3). Czy potw ierdzający ten
a k t linii" k siążęta zdaw ali sobie spraw ę z unii z; je ;M stotn^ _
znaczenia i potęgi, ja k ą w sobie zaw ierała Oni
told z nim i, witali unię, jako ra tu n e k dla L itw y, ja lk o 'k o rz y ść
m aterv aln ą. W szakże w Polsce g a rs tk a ty lk o , z najw yższej
w arstw y społecznej m ężów, b i s k u p i , senatorow ie n ied z ieli o j)
tęd z e cyw ilizacyjnej, k u ltu ra ln e j unii. W śró K ^ e rs 1ostro
szych duchow nych nie brakło pewno takich, k tor y

n posiio-e III, 145- Des is t W itoldis saclie SSr. Pr. II, 713. W K rzyżac-
7 v ij.no Pnrl Yit s 997 czytam y, że A lexander nom en sibi

niżej ? y - ^ aw ca Kod Malop> IV M 969 p . 2 nie znając d aty koronacyi myli

8ię ^ W y p ł y w a te n w niosek ze słów u n ii horodelskiej: circa corcmationem


nostram Działynski, Zbiór praw . p. 16. § 15.
— 51 —

krytykow ali i sądzili, że lepiejby było oddać Litwę na łup Krzy­


żakom, a samym chwytać pobliskie litewskie ziemie z całości,
która prędzej czy później pod naporem Krzyżackim rozpaść się
miała. W śród ówczesnej Litwy jeden zaledwie Jagiełło, jak
w chrzcie swym, do którego od lat dążył, tak i w unii widział
zrządzenie Opatrzności, fakt dziejowy, ratunek dla Litwy ale
zarazem i korzyści obustronne, nie dające się ani przestrzenią
ani czasem, ani zmierzyć ani ograniczyć. On dokładnie zdawał
sobie sprawę, że nieprzyjaciel je st wspólny i dla tego obiecywał
oderwane prowincye do ciała Korony przywrócić. Uratowana
Litwa mogła dać siły przeciwko tem u, który i Polskę odciął od
morza, mogła dać pomoc w odparciu olbrzymiej jeszcze potęgi
koczowników, napierających na obydwa państwa; nieuratow ana
Litw a mogła być strasznym przykładem chciwości zaborów Krzy­
żackich, jak i i Polskę mógł później spotkać. W reszcie unia
niosła polską oświatę na Litwę, a za oświatą musiały otworzyć
się i drogi i kom unikacye dla polskiego handlu, przem ysłu na
najdalszy wschód. Z tego wszystkiego zdawał sobie Jagiełło
dokładną sprawę naw et w czasie uroczystości koronacyjnych
i wiedział, żeby unia rozwijać się mogła, potrzebnem było pra­
cować najprzód w Polsce, gdzie w Wiełkopolsce tliła ' jeszcze
wojna domowa, Ruś Czerwona odpadła była do Węgier, Mazow­
sze ze swymi dwoma księstw am i pozostawało pod wpływem
Krzyżackim, Gpolczyk wygórowane miał pretensye i nosił sie
z wrogimi dla Korony i unii myślami.
Książęta Litewscy, pomiędzy nimi W itold, olśnieni blaskiem
trzech uroczystości, przepychem rozw iniętym w bogatej stolicy,
ucztam i,urokiem niewypowiedzianym, jaki roztaczała młodociana
przepiękna w swem poddaniu się Opatrzności królowa Jadw iga,
nie mieli czasu ani chęci do rozmyślań nad unią. P rzy stą­
piono zresztą do nich z praktycznym i wymogami, jakie ze strony
króla, oni stanowiący jego radę litewską, wobec Korony polskiej
spełnić mieli. ^ Umówiono się^ aby najprzedniejsi książęta pozo­
stali w Koronie, jako zakładnicy wiary króla. Wybrano nrzede-
wszystkiem Skirgiełłę, W itolda i Lubarta i kilku innych, jako
zakładników i przyjęto od nich zaręczenie dokum entalne.' To
ostatnie nie było czczą formalnością. W ybuchnęło bowiem
powstanie Avzniecone przez brata królewoskiego Andrzeja na
Litwie, co zmusiło króla do wysłania wspom nianych książąt na
ratunem W edług zwyczajów ówczesnych, w ystaw ili przeto porę­
czenie, że na każde wezwmnie staw ią się w Polsce, poczem na
czele hufcówr zbrojnych podążyli na ratunek Litwy.
Wzniecone przez księcia Andrzeja powstanie, przy pomocy
Zakonu Krzyżackiego, we współce z księciem Światosławem
Smoleńskim podjęte, objęło całą wschodnią Litwę. Niebezpie­
czeństwo było tem większe, że powstaniem zaopiekowrał się land-
4*
mistrz Inflancki. On to w czasie, kiedy wojska pruskie srogą
w yprawą, aż za Wilno podjętą, mściły się za unię, w tych stro­
nach zawartą, przyjął na dniu 10 października 1385 r. A ndrzeja
Połockiego z calem księstwem Połockiem w lenno Zakonu.
Rezygnacya księstw a na rzecz Zakonu działa się za w iedzą rady
książęcej Andrzeja i władyki Połockiego1), a landm istrz Inflancki
przyim ując księstwo w lenno Zakonu obiecał protekcyę i obronę
przeciwko w szystkim tym , którzyby księcia lub jego potomkow
wycisnąć się ważyli, co było otw artą zachętą do buntu, który
też dzięki tej protekcyi szybko, urastał.
Powstanie wybuchnęło w chwili godow weselnych króla
i królowei w Krakowie. Litw a na wschodzie była prawie bez­
bronną, toż m istrz Inflancki mógł łatw ym sposobem tryum fo­
wać; w szale swej trzechtygodniowej wyprawy spustoszył on
ośmnaście powiatów litew skich, spalił dwa zamki zabrał kilka
tysięcy koni, a w niewolę uprowadził trzy tysiące ludzi. Szkodę
oceniano na parękroć sto tysięcy grzywien t ] na miljony
Podczas tego najazdu książę Andrzej zdobył W itebsk i jakiś
inny zamek, podczas, gdy sojusznik jego ksiąze smoleński, bwia-
tosław, całe dwa powiaty litew skie przyłączył do swego księstw a.
Tymczasem z Krakowa nadchodził spieszny ratunek. Pospiesz­
nym i m arszam i zdążali stam tąd książęta Skirgiełło i p ito >■
którzy połączywszy się z Korybutem i Lingwenem zjawih się
niespodzianie pod oblęganym przez smoleńskiego księcia Mscisła-
wiem Nad rzeką W echrą, dopływem Sozy, zaszła krw awa
bitw a’. Sam Światosław Smoleński z krew nym swym Iwanem
polegli; synowie księcia Jerzy i Hleb dostali się do niewoli 29
kw ietnia 1386 r. Zwycięstwo Litwy było zupełne. Dano księ­
ciu Jerzem u Smoleńskie księstwo z ram ienia Litwy pod w arun­
kiem , że odstąpi od A ndrzeja2); Hłeba wzięto jako zakładnika na
Litwę Byli to szwagrowie W itołda, bracia rodzeni jego zony Anny..
W yruszono w n et przeciwko Andrzejowi. Nie pomogła księ­
ciu tem u protekcya Inflancka; landm istrz nie śmiał dawać pomo­
cy widocznie z rozkazu Mistrza Zakonu. Skirgiełło po kilku-
miesięcznem oblężeniu zdobył Połock, a Andrzej a odesła,! królo­
wi który brata osadził w więzieniu w Chęcińskim zamku.
Połock zaś na dniu 28 kw ietnia 1387 r. nadał k r ó l . ^ c i ę ż c y
nad Andrzejem, Skirgielle, którego ju z raz bez skutku usiłował
posadzić na księstw ie połockiem. W nadaniu k s i ę s t w a obie y-
wał Jagiełło Skirgiełłę uważać wyżej nad braci, t. J- ^ y g
seniorem książąt, głową swej rady wielkoksiążęcej. ,J
w lipcowym rozejmie Litwy z Inflantami nazwał go landm

) N ostrorum baronum superioris loder nu n cu p ati Bunge, C. E. L. UB*.


III, N. 1226 i 1227.
2) A rchiw um Sław uckie I N. 4-
— 53 —

szałek, jak gdyby był powiadomiony o tern wywyższeniu m i


wyzszym księciem Litw y1). J"y/^zenm naj-
Czy przy zdobyciu Połocka i Witold był czynnym nie w i a ­
domo, prawdopodobnie udziału nie brał; to jednak pewna że
w^pfknk 0. 0cka, Skirgielłe i wywyższenie ponad innych braci
vielkoksiązęcych niemile dotknęło syna Kieistutowetro Mo/p
się spodziewał jakiego nadania, podobnie jak je otrzymał Skir
f i a U U. .m M fLu bart,
fńnl i f t kroi jednemu zi' synów Fedoro wi
dał Włodzimierz, innych wziął na dwór swój, w Łucku posadził
jt vo swego namiestnika Fedora księcia Ostrogskiego lennika
n ł e T a X T W W ? a hni mU \ , krewnych ani braci niczego tutaj
Grodzieńskiego i L z b sMego ksłęstwa.S^Sle Vem Witołd™ ^
rze w l k 1<!'UJ h lnak cIlrysO'anizacyi Litwy czynny udział bie-
abtów i- " ldz!'o.y go w Wilnie jako świadka dziejowych
Obok W ° 1>0,l0Zył P°dstawy katolicyzmu na Litwie
A s v s tu fa X w , spotykamy wszędy Witolda grodzieńskiego!
Asystują chrystyamzacyi Litwy i inni ksiażeta iak KYirvtmt
Nowogrodzki, Kazimierz-Korygielto Mścisławski i’ Wigunt Kier
o Z t łed°n.,k • Konrada ks. 0 1 e ś n iłk ie |o T h n c c t
tego rokJn w v l i Poruczy! kró1 Witoldowi dopiero w fecie
g _ °Lu. >»ysłał go z wojskiem na zdobycie Halicza z rok
gdyżeszto16f h l o w f toeltM a -? enedykta- Wyprawa była znaczną,
fe L i tw a h llk l T h .7ldocznle> aby Węgrom zademonstrować,
n ra w ie t L 1 ę w r P P?wraca<5 av™lsa Koronne. Toż w wy-
w ' l11 .ksiJg ąt litewskich brało udział, jak Jerzy Bełzki
W łL ^ m L śk d , ' VaF Piński’ Fedor Lubartowicz
n i t h J S i Grzegorz Słucki i Szymon Stepański. Halicz jed-
Po n awi a n v f h <JiU l P « r t broniony i m im o szturm ów
L iedna'- w f ó f i C P -Z a m k u Udało
zdobyć nie zdo,ab
low F w z a n k n nakłonić starostę do wydania Halicza kró-
)’ " zamian za przyrzeczenie imieniem królewskiem n ow ró -
W ito ld nodó ^Halicza,
Witoicl n h iC !1 który
U br “» W i Poczem
Benedykt oddał w11ręce
sierpnia’odstąpił
króla za co
Z a k o n o w i r° ob! et,n !cy restytuował mu dobra na Rusi.
wvwat snnlonł zyzach * ln“ ’ óry z wielk'm kosztem odbudo-
dopiefo 1388 r MZ» fo t SlęCla Za™k| ’ Przypomniał się Witold
£ “ f™ w J • Jf - towarzy,szyc królowi na zjazd z królem
bratem sw o im lerskini zebrał Witold z Konradem Towćwiłłą
oratem sYoirn — a był także i Korybut i ks Je rz v w W n
zas)awfo)ia Kr7v^r° jne lmfce'. Po drodze uderzyli książęta na
stawioną Krzyżakom przez książąt mazowieckich Wiznę, zało-

l) S u p rem u s dux L e th o w ie , Cod. Y it. N. 34.


54 —

o-p wzięli do niewoli, a zamek obsadzili swoimi1). Zajęcie lo


hpca dokonane odbyło się bez rozlewu krwi dobrze z gory było
obmyślane i niezawodnie było głownie dziełem W itolda, boga
t e g o zawsze w pomysły, przy których P °dnsM
Vwprbnwani nod chorągwie litewskie I olacy ułatw ili zajęcie
Zwerbowani poa ta o <IS „ łównie Polaków użyli Krzyzacy.
Z d S b y d e to W d r i o Z a k o n f w i w Prusieeh zachętę do roz-
uoczecia w o j n y z Litwą, którą na chwilę, jak gdyby z powodu
chrztu Litwy, a raczej z obawy zarzutów ze strony K uiyi p
St0lSw tp r a w ę poręczono marszałkowi Engelhardowi Rabe i arcy-
Konradowi von Wallenrode. W ojska skierowały po­
ir n m tu r o w i

chód w ludne powiaty nad dolną W iliją; od dop'ze. brj'iiionego


zam eczku W issewalde musiano odstąpić, grodek : W ilkenburg
zamęcz* Skirgiełło bronił brodu nad Wiliją. Toczą
& z y S c gy! podczas gdy W itold wisi nad arm ią
naiezdców która bez jakichkolw iek korzyści musi w końcu wro
ció do Prus Około połowy listopada na wyspie Dubisy toczą
Skirsiełło wraz z W iguntem ks. Kiernowskim rokowania z m ar­
szałkiem Zakonu, ale bez rezultatu, rajzom nowym n i e ^ ^ s z k o ­
dzono Zaraz W początkach 1389 r. Inflantczycy podjęli z dwóch
stron w vnrawę jednym oddziałem nad Mingą spustoszyli kraj,

z a s a d z ie iy dostał Się w ręce żmudzinów, którzy go bogom


SWyV o b S ż T u d z \ w i t o M Sleżadnego nie bral udziału a przy-

fw idocznie zazdrościł stanow iska S kirgielle, o ile że tenże posiadł

iiissg#ss=s
n ? e tn 2 b T m i« ^ r n im POadSslnio°rem książąt litew skkh urastały.

1) P oeilg e s. 153 i sp ra w o z d a n ie do p a p ie ż a Cod. d - Pr- R ^ 50‘


2 ) Ob. M ark w ard S a lz b ac h w P rz e g lą d z ie h is to r. t. IX..
giełłę zanoszone, lecz je zaraz poda do wiadomości księcia^
Przyrzekał zresztą dochować księciu miłość braterską, przestrze­
gać go przed niebezpieczeństwy i dawać pomoc przeciwko
w szystkim , z w yjątkiem króla. Dokonano pod wpływem króla
zgody, jednak tylko czasowej. Witold nie dotrzymał słowa
i dalej słuchał podszeptów zauszników, chociaż król w części
przynajm niej zaspokoił am bitne życzenia W itolda. Troków wpraw­
dzie nie dał księciu, nie chciał bowiem usuwać Skirgiełły, ja k ­
kolwiek książę ten zawiódł oczekiwania króla i z braku taktu,
wreszcie z powodu wiary nie był odpowiednią osobistością na
seniora książąt litew skich i rządcę Litwy w stosunkach trudnych
i pełnych niebezpieczeństw. Ta donacya Łucka Witoldowi ma
swoją historyę, o której sami krzyżacy opowiadają1). Opowia­
dają oni, zapewne z informacyi M arkwarda Salzbacha, że Grodno
było za małem księstw em dla Witolda, którem u Jagiełło obiecał
oddać całą ojcowiznę. Dlatego prosił książę m atki króla Ju lian ­
ny o Łuck, zapewniając, że gdybym u tenże dano, na ten czas
ochrzciłby się w ruską wiarę. Za staraniem Julianny otrzym ał
W itołd Łuck przyjąwszy poprzednio chrzest ruski. Istotnie wie­
my, że książę otrzymał w połowie 1389 r. Łuck, relacya więc
Krzyżacka je st rzetelną; można tylko zdumiewać się, że bawią­
cy na dworze W itolda Markward, nie przeszkodził apostazyi
księcia, wszakże M arkward był rycerzem Maryi, obrońcą katoli­
cyzmu. Łuck stał się centrum polityki o rozległym w idnokręgu,
a wcale wrogiej zamiarom Jagiełły. Niebawem bowiem zjawia
się tam W asyli syn D ym itra Moskiewskiego, który uciekając
z brdy przez kraje Piotra wojewody Mołdawi i przez Podole,
zawitał do Łucka i tutaj oświadczył się o rękę córki W itolda
Zofii. Oczywiście że takie oświadczyny nie mogły się podobać
ani Skirgielle ani Jagielle, pierw szy obawiał się, że znaczenie
W itolda urośnie, a natenczas będzie musiał jem u ustąpić pierw­
szeństwa. Jagiełło znowu był od pierwszych dni rządów swych
na Litwie stałym nieprzyjacielem Moskwy, a chociaż później
zmieniły się stosunki na lepsze, pewne niełatwo dałby zezwo­
lenie na wydanie katoliczki, krewnej swej, za schizm atyckiego

’) Sum m arium w SSr. Pr. V, 225. Idę tu za tem źródłem, nie zaś za k ła-
mliwem Das ist W itoldis sache SSr. Pr. II, 713, jakob y b racia Jagiełło i Skir-
giełło zm usili go do przyjęcia ruskiej w iary. Do objęcia Łucka, o k tóry się
starał, był trad y c y ą tam eczną chrzest ruski niejako przyw iązanym . Że zaś
Ju lian n a doradzała księciu przyjęcia chrztu można to łatw o w ytłum aczyć,
albowiem przez apostazyę zam ykano księciu drogę pow rotu do P rus, czyniono
go, ja k może sądzić mogła, nieszkodliw ym dla w ładzy W ielkoksiążęcej.
Raczej je d n ak przyjąć można, że sam W itołd, dla uzy sk an ia większej władzy
popełnił apostazyę. A że w otoczeniu jego baw ił i doradzał mu Markward
Salzbach jeniec K rzyżacki, przeto niew ątpliw ie w ina apostazyi cięży na nim
raczej, aniżeli n a A nnie, k tó ra i ta k była w ychow aną w greckiej wierze. Co
do czasu apostazyi o bacz uwagę poniżej.
— 56 —

księcia syna swego współzawodnika1). Król odmówił zezwolenia


na małżeństwo jak znowu z drugiej strony odmówił Witoldowi
zatwierdzenia dokumentalnego na nadane mu Grodno i Łuck2),
twierdząc, że mu nadał tylko czasowo, i kiedy zechce odebrać
może. Odmowa daną była przez starostę Rusi. Jaśka Tarnow­
skiego i wojewodę Krakowskiego Spy tk a z Melsztyna, którzy się
w staw iali za księciem, prosząc o wydanie żądanego przywileju.
W izyta W asilego stała się powodem rozmaitych śledztw, prze­
słuchano bojarów Witołdowych, kilku z nich dostało się do w ię­
zienia. Towćwille Konradowi, ks. Jerzem u, Janowi Olgimunto-
wiczowi zabrano ich posiadłości.
Oczywista podejrzano W itolda o związki z Moskwą, których,
podstaw ą miało być projektowane małżeństwo i nie mylono się.

J) W ydanie Zofii za W asylegó poczytano Zakonowi za winę ob. C.


Yit. p. 999 j Skąd ma Nikon let. XI, 91. że W asyl i pow róciw szy z W ołynia do
ojca miał w otoczeniu swem Polaków, — a z nim kniazi liatsk ija i panowie i lia-
chowe. Zapewne w tak i sposób ułatw ił W itołd przyszłem u zięciowi podróż
do Moskwy, dodając mu ze swej św ity k siążąt i panów lackich. ^
a) W sprawozd. z czynności i posiedzeń Ak. U. tom XVI N° 4 (za kw ie­
cień 1911) czytam y, jakoby W itołd nie był przed 1392 rokiem księciem
w Łucku, tudzież ja k o b y chybionym było pomysłem, że W itołd za cenę Ł ucka
przyjął w iarę ruską. Otoż co do pierw szego, że W itołd był na Łucku przed
r. 1392, dowodem tego jego sk a rg a przedłożona 1390 r. na zjezdzie k rzy żac­
kich kom isarzy z kom isarzam i polskimi. S Srer, Pr. II, 713. Sam W itołd
w tej skardze mówi, że po zjezdzie w Lublinie (29 m aja 1389) prosił
W itołd Jagiełłę o w ydaniu mu przyw ileju: obir di lan t, die ber mir gegeben
b a tte obir das Russche land, das L uw burten w as gew est, das ich das be-
halden m ochte und herczog Ja g ieł gap mir der brife n ich t und der privile-
gien obir di la n t und sprach dennoch czu alien luten: icb habe gegeben h e r­
czog W ithaw ten das land bis an m einen willen, wen ich wił, zo will ich
aber w eder nem en von im das land. W spółczesny kronikarz Zakonu, mówiąc
o wojnie, w ybuchłej pomiędzy Jag iełłą a W itoldem 1390 r. (Johannes Posilge
SSr. Pr. III,* 163) mówi, że gdy W itołd uciekł do Zakonu: do czogin die Lit-
tow in w edir ken Russin in das lendchen, das W itow ten was, und gew annen
R usche Brisk, Łuczk und Sarassin, das alleyne G arthin blib. Oczywiście
z dat tych w ypływ a wniosek, że W itołd Łuck przed 1392 r. posiadał. Ze zaś
Łuck otrzym ał za apostazyę tego dowodem: Sum m arium von Jag el und
W y tau t SSr. Pr. V, 225, źródło około 1409 pow stałe, mówiące, że donacya
G rodna samego nie w ystarczała W itoldowi und do b at W y th au t Jag iels m u t­
te r umbe cyn lendchen das ist g n an t L aw tzk m it deme nam en, m ochte im
das w erden her wolde sieli uff Reusch lossen teufen. So gab im das lan t
und do entpfinyk er die Reusche touffe und also was das die ander touffe
die er h a tte entpfangen. Sam W itołd w cytow anej powyżej skardze, mówi, że
p rzyjął ruski chrzest, oczywiście zw alając winę na Jagiełłę i Skirgiełłę i zape­
w niając, że mimo przyjęcia schizm y pozostał tajn ie katolikiem : und hissen
mich selbir dennoch das ich den russchen glowben solde czu mir nem en
das ich alien luten mich derleite, und ich ane m ynen w illen czu tunde hab
ich gesprochen: ich habe czu m yr genom en den Ruschen glowben und habe
geoffenbart den luten, und gliche wol heim elich habe ich gehalden myn
glowben. ais ich vor czu m ir h a tte genom en den C risten glowben. Tylko
co do czasu popełnił W itołd rozm yślnie kłam stw o, albowiem opowiada dalej:
und do herczog Jag al Cracaw besas und das konigreich von Krakaw jn nam ,
W itold uległ podszeptom Krzyżaka M arkw arda Salzbaeha wszedł
w porozumienie z Zakonem, nakreślił projekt w ie lk ie g o ’na Lit­
wie powstania, wiedząc dobrze, że skoroby ono pomyślnie s i e
zaczęło, natenczas i Moskwa stanie po jego stronie.
w i Pow stanje rozpoczęte na W ołyniu nie udało się. Sami
M ołymanie okazali wierność królowi utłum ieniem buntu wier
nosc, którą król hojnie wynagrodził nadając ziemianom ’prawa
które czerwonoruskiej ziemi p rz y s łu g iw a ły 1). Praw ie równoczesne
w w n w Wi' wzniecone Przez k s - H rycka Konstantvno-
za bratanka królewskiego, chociaż z w ołyhskiem w zw iązku
m e stojące, również zostało przytłum ione i przez porekę dana
Skirgielle przez innych książąt krew n y c h królewskich, jak Michała
Jew nutiew icza ks. Zasławskiego, Wasilego Michajłowicza Nary-

den°crist« m ^l(nvhpT i>er flo w b e n u n d a is ic h m o c h h u te s ta g e s h a ld e


E o S f w i ! ' W y p a d a ło b y s tą d , że do p rz y ję c ia sc h izm y p rzy m u sili
o b jęce m K ró le stw a P o lsk ie g o p rzez Ja g ie lle ,
v ilL f ■ j z e . ^ lto łd w y z n a ł w K rak o w ie k a to lic y zm . To o s ta tn ie
0 b ’ Wyżej s t n 50’ ż0 k sk *ze P rz y ją ł n a ch rz cie
w K rakow ie im ię A le k sa n d ra . N a to m ia st w n io sek , ja k i W ito ld c z y n ić k aże
Prz ykśCia sc h iz m y p rzez Ja g ie łłę działo się p rzed
c h rz te m k rak o w sk im , je s t fałszy w e. P o m ija ją c już, że b y ło b y w p ro st n iezro
g ie k o k S e Się d ° -p rzy}ęcia c lirztu w K rakow ie J a -
k tń r v i l l t f i , . W itoldow i p rz y ją ć schizm ę, a za ra z p o tem W ito ld
cie za SC Ztm ’ yClirZGi s| ę .w P ą k o w ie ra z e m z Ja g ie łłą , o czy w iś-
• ‘ a zfco dą i y o lą , to sam A\ ito łd w d alszy m c ią g u s k a rg i o sła b ia
f c ™ e s A o w h cn SWąd 1 SChl2m-v - s y S m i& h e n t S
fl^ o łłn i £ n ers T h t .k e w e re n . Czyli: że po c h rzcie K rak o w sk im
Bo" to b v ła whUk« °7 n i? mt°g T WiaxJ K atolickiej z a b ro n ić n ig d z ie (a n d e rs ).
ril ? ? a w ielk a z ich s tro n y k rz y w d a , że m ię w b rew m ej w oli zm u sili do
(SSr^ P r * 11 P S * T ak ie P o w ta rza n ie z n a c isk ie m
sz e n ie że z w t i a r i L rz ą d z o n ą , o sła b ia s k a rg ę i n a su w a m im ow oli p o d ej-
Isto tn e -Sn T O n a CUdze b a rk i chc3 W ito łd u sp raw ied liw ić .
L itw ie V aiete n b n r - d o b ija ją c y się z P ru s W ito łd o sw e p a trim o n iu m n a
n r z r c & k o J s Ł S i ^ ^ S k irg ie łłę s c h iz m a ty k a , m iał ja k o n a jw a ż n ie jsz a z a le tę
k s ie S w a t g ■ Vf •]ako k a to lik o d p o w ied n iejszy m b y ł do o b jęcia
S k irS y bl’a t s try je c z n y . M usiał w ięc u d e rz y ć n a sch izm ę
p raw d ę t i żp S k u sp ra w ie d liw ić sw o ją schizm ę. G dyby był p rz y z n a ł
n ie w v ar» łh V V r ? Sam prZyj, l ł 1 t0 p rz e d k ilk o m a la ty , o czy w iście nio
n r z e d s tf l iS ń i y •n ie , m oglll?y, g0 J ako a p o s ta tę w sp ie ra ć . D latego
ta k t e sc h lz m y ja k o w y m u szo n e; w y p a d e k zaszły d a w n ie j,
Krzyżar*v 7n. r S i k rak o w sk i w m a z o sta ła daw no z m az an ą. O czyw iście
n ia y ie d z u S S p r a T O , Ze n iia n °w icie W ito łd c h ciw o śc ią w ład zy i p an o w a -
w fare r t . k a w - S ° S i / g -e Wę’ mf tk ę J a g ie łły ’ 0 Ł u ck 1 w te d y to p rz y ją ł
(Cod m i r t Q Q 7 1 , ł ze p r z y ,teJ sp o so b n o ści p rz y ją ł im ię A le k sa n d ra
z ihqo ", ó i r a- co , c h ro n o lo g ii u le g li w sz y scy W ito łd o w ej sk a rd z e
K raknw «V im ą r V f w y Pa d e k te n ’ P rz y ję c ia sch izm y , z a szed ł p rz e d c h rz tem
S w ! S i 1° całk iem zro zu m iałe, d lacz eg o ta fa łsz y w a d a ta p rz y ję ła
iemniemosIlbybyl1 popIeraćWit0,da
’) A rch. S ław u ck ie I, N. 13,
58 —

m untow icza, Iw ana ks. Horodeckiego i in¥ c7h ’ “ h zbM e£


i pojm anego kniazia uciszone'). W reszcie i A itolda
na W ilno nie udał się. K orzystano z odjazdu• S k i r g i e >
Polocka. N a zam ku odbyć się m iało w esele którejś z ks
czek. W itold pod pozorem przysłania w iktuałów che la v
zach przem ycić zbrojnych, m ających zając zam e . , ?
m u n t przestrzegł na zam ku rządzącego Korybu , ś|_
udał sfe a rycerzy ujęto. W G rodnie oczekiwał W itold pom ysł
nej w ieści o L m a c h d * Skoro m u o sk u tk u ^ e m n y m doniesiono
m usiał się zgodzić na plan M arkw arda i szukać ra tu n k u w P re
siech. Nie było zresztą dlań innego sPosob^ . ' ' ^ vp^ ' „o śred -
w ard na w ypadek nieu d an ia s ię planu, zapew nił swe p
nictw em W itoldow i schronienie i pom oc w 1’rusK'C . ^
Z Grodna w ysłał W itold do M istrza Iw ana O lgim untow icza
i brata sw ego Z y gm unta z prośbą o gościnę i pom oc i , p
niem . że w szystko spełni do czego się był zobowiązał y
len n ik iem Zakonu. Poniew aż z P o ro d u zdrady ■ J ,r - ■£,
f *

m u nie wierzono, przeto m usiał dać zaktadm ko , p -


w spom nianych k siążąt także bratanka, zonę i sio ^ Gleba
dzież s tu najprzedniejszych bojarów. _ I oznl(y) Ł niewole.
Sm oleńskiego, którego pod M ścisław iem poją y licza-
W krótce ju ż sam W itold przybył z olbrzym im j a k i e m 1 ą
cem około ty sią c a głów. Zaraz za przybyciem cb ,
puszczą dzielącą P rusy od Litw y nad r z e k ą Hełk ( }> ) •
19 sty czn ia 1390 r. m usiał książę w ystaw ie dokum entalne po tw ier­
dzenie, że w szystkie zobow iązania z czasu p ie n , s i J
P ru s ucieczki dotrzym a, a nadto, ze w szystkie długi, jak ie teraz
zaciąga od Zakonu ta k w gotów ce, jak o tez w w ik tu ałach
w arach zw róci Zakonowi. n .o}hr _• n u r „ _

Znając stanow isko Zakonu wobec ch rztu Jag ieł j y


sty an izacy i L itw y, a m ianow icie że w M alborgu z zasady
uznaw ano tego dzieła cyw ilizacyjnego, że m istrz ,m e^ ^ z^ r -
szenia na chrzest i koronacyę, ze poparł przez landm istrza po
stanie A ndrzejow e, a następnie rozpoczął okres r e j z n a Litw ę,
łacno m ożna się dorozum ieć, że ułatw ił on tę dru g ą ju .
W itołdow i do P rus. Można przypuścić, że W itołd am bitny, goniący
za w ładzą u leg ł bezw iednie podszeptom baw iącego na dw orzegego
jeńca M akw arda, plany zaś, ja k ie tenże podsuw ał księciu
w ykonania, były zupełnie w duchu M alborga kreślone. W itold,
jak k o lw iek m ąż w y b itn y ch zdolności, energiczny i pom ysłow y
uległszy podszeptom próżności, zapom niał się do tego stopnia,
że popełnił apostazyę... K atolicki Zakon przyjm ow ał teraz ap
statę, oczyw ista niechcąc o niej w iedzieć, uw ażał go za k ato lik a,
którego chciał użyć do sw ych zaborczych zam iarów w zględem

’) K w artalnik hist. XXII, p. 395.


— 59 —

Litwy. W tym celu należało podtrzym ywać zarzewie niechęci


na Litwie. Gdy niesnaski pomiędzy Skirgiełłą, a Witoldem,
0 których wiedziano w Malborgu przez M arkwarda, doszły do
najwyższego napięcia, sam m istrz toczył wówczas koresponden-
cyę ze Skirgiełłą o jakiś zjazd, w tajem nicy z nim odbyć się
m ający,') a Ziemowit Mazowiecki, w podejrzanych podówczas
z Zakonem stosunkach pozostający, był pośrednikiem tych poro­
zumień. Król Jagiełło dowiedział się jednak o zam iarach a na
skutek jego zakazu zjazd nie odbył się.2) Malborg na dwie
strony działa dopomagając do rozżarzenia wojny domowej na
Litwie, do upadku kiełkującego chrześcijaństwa, byle zdobyć
Litwę.
N atychm iast po rozlokowaniu swych gości w Prusiech,
W itołda w Bartenstein, Iwana Olgimuntowicza i Jerzego Nary-
montowicza Bełzkiego w Morungen i Christburgu, Jam unta w Mal­
borgu innych zaś po innych zamkach rozpisali Krzyżacy wielką
rajzę litewską. Podjęli też ją natychm iast zebrawszy do czter­
dzieści tysięcy orężnych. Kierownictwo objął m arszałek E ngel­
hard Rabe. Spalono Kiernow, zdobyto Mejszagołę, gdzie spalono
zamek a w nim 400 ludzi, przez dni kilkanaście w różnych kie­
runkach niszczono sioła i zabrano w niewolę trzy tysiące ludzi,
Grodno otrzymało nowe od Zakonu posiłki.
Ale Jagiełło nietylko że zdusił powstanie na Wołyniu i Po­
lesiu, tu przez przychylnych sobie ziemian wołyńskich,3) tam
przez krew nych książąt, ale w net przygotował odsiecz. Osobiś­
cie pośpieszył z wojskiem i uspokoiwszy W ołyń ruszył na Brześć
1 gdy Marszałek wracał z wyprawy król zdobył Brześć, ^osadził
tu Hinczę z Roskowic, zajął Kamieniec lit., który oddał Żyndra-
mowi z Maszkowic, poczem inne grody zajęto, tak że tylko
Grodno zostawało w ręku stronników W itolda. Żądali Grodnia-
nie mieć M arkwarda Salzbacha dowódzcą, i dał im go W itołd,
ale gdy król obiegł miasto a m arszałek Zakonu nie zdołał był
spiży przysłać oblężonym, Markward opuścił zamek i zdołał
zbiedz do Prus a Polacy z Litwą zdobyli 16 kw ietnia zamek.
Następnie król zarządził obronę stolicy W ilna w ysyłając do dolnego
zam ku Klemensa Moskorzewskiego z polskim żołnierzem, uprze­
dzając plany Zakonu mającego zamiar uderzyć wTprost na Wilno.
Istotnie Krzyżacy olbrzymią gotowali wTyprawę na Wilno,
zapraszając gości z Anglii, Francyi, i Flandryi; zbudowano dwa
zamki, jeden obok Kowna Ritterswerder, drugi nad rzeką Netą

!) Also das es nich t vil lute derfuren C. Vit. N° 57.


2) Ibidem N° 62.
3) Z n ad an ia Ja g ie łły dla szlach ty w ołyńskiej zl 6 kw ietnia 1392 Arch.
Sław. I N° 13; dum iidem tem pore licium gw errarum et contro versiarum
n uper in te rris n o stris L ithuanie et Russie subortarum n o stre celsitudini lide-
lissim e astiteru n t.
— 60 —

M etenburg zwany, przygotowywano w ypraw ę dla Zofii Witoł-


dówny, po którą nadeszło poselstwo moskiewskie, wreszcie
zawarto sojusz ze Żmudzinami. Na dniu 26 m aja zjawili się
u m arszałka Zakonu przedstawiciele powiatów pogranicznych
żmudzkich, z Medyngian, Kołtynian, Kroż, W idukły, Rosień,
Ejragoły i zawarli ugodę tej treści. Żmudzini przyrzekają „Kró­
lowi" W itoldowi i Prusom pomoc przeciwko ich w sz y stk im w ro­
gom. Poddani pruscy nie mogą najeżdżać na Żmudź, gdy Żm u­
dzini w yruszą na wyprawę, tak samo gdy Prusacy w yruszą
z wyprawą, Żmudzini nie będą napastow ać Prusaków . Przeciw ­
ko nieprzyjaciołom wspólna pomoc obowiązuje obie strony. Żm u­
dzini m ogą wolno kupczyć w Prusiech. Na w ypadek nieporo­
zumień granicznych m ają obie strony wysadzić po czterech
sędziów, z k tó ry m i W itold i m arszałek m ają wydać w yrok obo­
w iązujący obie strony.1) Oto treść przym ierza katolickiego
Zakonu zawartego z poganam i celem zawojowania chrześcijań­
skiej^ Litw y przy pomocy księcia apostaty, popieranego całą
siłą jako wasala P ru s na tron Litwy.
Tym celem olbrzymie sum y na proste kw ity pożyczkowe
powierzono księciu, pom agano m u przy poparciu jego praw do
L itw y na zjezdzie, który na 13 października na żądanie posłów
papieskich ułożono w Złotoryi. Mieli ta m stanąć pełnomocnicy
króla^ Ja g ie łły i Zakonu z a rcykom turem W allenrodem i W itol­
de m .2) Dochował się fragm ent obrony W itołdowej, j a k w s z y s t­
kie ówczesne na zjazdy przygotowane pism a nie woiny od te n ­
dencyjności a naw et świadom ych fałszów. Tendencyą p ism a 3)
było przedstaw ić, że książę został bezprawnie przez Jagiełłę poz­
bawiony ojcowizny i w tym celu skreślono zajścia od czasów
Olgierdowych w ta k ja sk ra w y c h kolorach i z tak im talentem
adw okackim , że utw ór przeznaczony na zjazd, w yw arł w ybitny
w pływ na rodzinę historjografię, na latopisy litew skie czerpiąc
z tego utw oru i odeń zawisłe. Obrona apostazyi była słabą —
zepchnięto winę jej na Jagiełłę i braci, co było wprost niewia-
rogodnem , skoro wiadomo było, że król żadnego nacisku co do
w ia ry nie w yw ierał na braci, a Krzyżacy oskarżali go często
i to później jeszcze przed św iatem , że pozwalał braciom w yzna­
wać wiarę wschodnią. Zresztą jakże można było dać wiarę
tym, którzy celem zagarnięcia chrześcijańskiej już Litwy, prze­
ciwko p raw em u jej władcy katolikow i popierali księcia, który
wobec Żmudzinów był poganinem — w dokum entach nazyw ają
go Żm udzini „Królem” W itoldem — wobec Krzyżaków jako apo-

ń C. Yit. 67, 68.


2) Cod. ep. XV saeculi II N° 19 ak t z 17 lipca 1390 r.
3) J e s t ono w Ssr. Pruss. II. 712—714.
— 61 —

stata był skruszonym penitentem , wobec gości zachodnich gorli­


wym katolikiem a wobec poselstwa moskiewskiego, które nieba­
w em przyjść miało, takim ja k im go książę W asil poznał, gdy
się starał o rękę Zofii W itołdów ny, to je s t odstępcą od ’k a to ­
licyzmu.
Wobec ujem nych dla Krzyżaków skutków zjazdu nadzieje
ich i W itolda polegały na olbrzymiej wyprawie, k tórą w sierp­
niu podjęto na Litwę pod dowództwem m arszałka Zakonu. Żmu-
dzini w kilka tysięcy pod dowództwem W itołda stanowili osob­
ny oddział. Towarzyszyli w yprawie znakomici goście, pośród
których trz y stu A nglików pod dowództwem hrabiego H enryka
z Derby późniejszego króla Anglii H enryka IV. Przy rozwinięciu
chorągwi Sw. Jerzego, którą Krzyżacy zazwyczaj gościowi N iem ­
cowi oddawali, w ybuchnął spór pomiędzy A nglikam i a N iem ­
cami. Tomasz Percy rozwinął w łasną chorągiew Świętego J e rz e ­
go, Niemcy niepozwalali i widocznie nie bez rozm ysłu dali
Krzyżacy sposobność W itoldowi i jego małżonce Annie sposob­
ność zażegnania kłótni.1)
Podczas gdy główna arm ia ciągnęła na łodziach Niemnem
a potem W ilią w górę tej rzeki, arcykom tur z w yb ra n y m żołnie­
rzem posunął się brzegiem Wilii i 28 sierpnia zręcznym n a p a ­
dem pokonał Skirgiełłę, u W ejszyszek (W issew alde) broniącego
brodu. Był w boju i Witold jak podnosi latopis litew ski, widocz­
nie z wyborową swoich chorągwią. Sto ludzi Skirgiełły padło
w boju a k ilk unastu bojarów i kilku książąt dostało się do nie­
woli, a mianowicie Siemion Jew nutiew icz, Hleb Sm oleński i Hleb
Konstantynowicz, jakiś kniaź Iwan i inni. Podążono na W ilno
i od 11 w rześnia do 17 października srogiem, je d n e m z najciąż-
szych, ściśnięto je oblężeniem. Były tam trzy zamki, je d e n na
górze i dwa na dole. W szystkie trzy dobrze osadzone i bronio­
ne. Jeden z dolnych, zbudow any z drzewa, zdobyto, przyczem
około tysiąca ludzi zabito, pom iędzy nimi i dowódcę, młodego
brata królewskiego Kazimierza Korygiełłę, którego miano żyw ­
cem przyprowadzić a potem powiesić i zabrano ogrom ną zdo­
bycz i kilk u se t ludzi wzięto w niewolę. Ale m urow anego
z am ku broniła dzielnie załoga polska pod dowództwem Klemensa
M oskorzewskiego.2) Poległ pod m uram i brat W itołda Towćwiłł,.
padło tysiące Litwinów. Henryk z Derby, chcąc zajaśnieć jako
zdobywca, nie szczędził trudów i kosztów zachęcając artylerzy-

1) Ss. Pr. II 616 cf. III 168 i Pruz Rechnungen iiber H einrich von Der­
by P reu ssenfarten. Ze obaj annaliści Toruński i W igand m aią tu n a m yśli
w ypadek z 1390, o bacz K w art Histor. IX str. 563.
2) Por. donacyą Dobrzyc w Kod. Małopolskim IV N° 1008 p. 31. Korzon
Dzieje wojny I, 113, mówi o rozstrzelaniu N arym unta przez W itołda, oczywi­
ście pom yłka zam iast K orygiełły podówczas zgładzonego.
stów i minerów d a tk a m i i po pięciu tygodniach darem nych t r u ­
dów i darem nie rozlewanej krw i wraz z Krzyżacką arm ią powró­
cił do Prus. W szystkie zabiegi rozbiły się o męstwo polskiej
załogi,1) spoglądającej teraz z zadowoleniem zawsze tow arzyszą­
cym dobrze spełnionemu dziełu, jak olbrzymia armia, na trzy
części rozdzielona, .wracała w swoje strony, Inflantczycy na
wschód, W itold na Żmudź, Krzyżacy do Prus". R ezultat w ypra­
wy kosztującej olbrzymie sum y był żaden. Gdy powrócili Krzy­
żacy nie zastali Mistrza przy życiu.
Równocześnie z niepowodzeniem przybył kłopot i wielkie
w y datki połączone z wydaniem Zofii W itołdówny za W asylego
Moskiewskiego. Drogą na Inflanty przyszło swadziebne posel­
stwo m oskiewskie, w staw iając się za księciem Sm oleńskim będą­
cym jeń c e m Zakonu. W G dańsku wygotowano kosztow ną w y ­
prawę, sprowadzono tutaj księżnę z orszakiem i w towarzystwie
Iw ana Olgimuntowicza odesłano drogą m orską do Inflant, stąd
na P sków i Nowogród do Moskwy.
Z powodu zgonu m istrza i obioru nowego, był nim Konrad
W allenrod, zaszła zwłoka w w ypraw ach na Litwę. W ybór sam
świadczył, że od planu zdobycia W ilna nie odstąpiono. Ale król
w idząc j a k mężnie kierowali obroną Polacy i teraz w ysyła świe­
że siły z Korony. Na m iejsce Moskorzewrskiego objął "dowódz­
two zam ku m urow anego Oleśnicki. W ysłał też król ulubionego
przez Polaków brata swego A leksandra W igunta, zięcia Opol-
czykowego,^bogato w Polsce uposażonego, aby tern skuteczniej
mógł bronić Litwy. Z drugiej znowu strony "i W allenrod spro­
sił zagraniczne rycerstw o w większej jeszcze liczbie aniżeli na
n iedaw ną w ypraw ę, zapowiadając ucztę rycerską, jakiej jeszcze
w P rusiech nie widziano. Sporo też rycerstw a przybyto z za­
granicy ja k f r y d e r y k IV kłótnik, m argrabia Miśnii, Francuzi
z m arszałkiem Boucicaut, Szkoci z m ężnym W ilhelm em Dugla-
sem, wreszcie i Anglicy. Ale w ypraw a odbyła się pod nieszczę­
sną gwiazdą. W Królewcu, gdzie m iała się odbyć uczta ry ce r­
ska, zaszły spory pom iędzy A nglikam i i Szkotami, których wodza
D uglasa najęci przez Clifforda A nglika zbrodniarze skrytobójczo
zamordowali. Przy wejściu na terytorium litew skie zaszły zno­
w u spory o chorągiew św. Jerzego, wreszcie pod Kownem odpra­
wiono ową słynną, opiewaną przez poetów i heroldów ucztę lecz
słusznie naganianą z powodu w ystawności „szpitalnego14 Zakonu,
nie licującą z tegoż posłannictw em . Nad Strawią podzielone
siły i m istrz z gośćmi poszedł na Troki, podczas g d y Witold
z m arszałkiem wojował wzdłuż Wilii i Święty i obiegł W ilko-
m ierz.2) Przybył tutaj i m istrz i zamek zdobyto; Polaków wzię-

’) P o silg e, 166, die sich d e ste m e n lic h e r w e rte n .


2) W ilk e n b erg ?
— 63 —

t y c h j e ń c e m odesłano do P ru s; R u sin ó w i L itw ę oddał W a l l e n ­


ro d W ito ld o w i. Mimo że In fla n tc zy cy ró w n ie ż n a d Ś w ię tą wojo­
w ali, m is trz nie m ó g ł sił połączyć i u d e r z y ć n a Wilno. P r z e ­
ciw n ie w o js k a m u s ia ły szybko w ra c a ć do dom u, a to z po w o du
zn iszc zen ia przez L itw in ó w w s z y s tk ic h za p asó w p r z y g o to w a n y c h
d la a rm ii i sp a le n ia całego k r a ju w t a k i sposób, że n a p rz e s trz e ­
n i k ilk u m il w około nie m o żn a było dostać żyw ności. P o w r ó ­
cono w z d łu ż W ilii i zdobyto W e js z y sz k i i po w ie lk ic h t r u d a c h
.zdążono do sta n o w is k , gdzie s ta ły s t a t k i n a N iem nie.
A by zasłonić u j e m n y r e z u l t a t w y p r a w y zarządził m istrz
b u d o w ę z a m k u R itte rs w e rd e r, g dzie osadził W itolda, aby sobie
s t ą d zdo by w ał L itw ę, n ad k t ó r ą j a k o le n n ik Z ak o n u m ia ł k i e ­
d y ś p anow ać.
Mimo n ie ś w ie tn e g o re z u lta tu K rzyżackiej w y p ra w y w ielu
L itw in ó w p rzechod zi te ra z do W i t o ł d a . 1) P o w ó d leżał w oba­
w a c h o z e m s tę K rz y żac k ą z je d n e j i s łab y ch r z ą d a c h S k irg iełły
z d rug iej stron y. Król b ow iem w obec w a ż n y c h za d a ń w P olsce
nie m ó g ł s a m s p ra w o w a ć rz ą d y n a L itw ie, W i g u n t zaś książę
K iernow sk i, zdolny b r a t k ró lew sk i, był solą w o k u S kirg iełły , któ ry
w P oło c k u m u s ia ł bronić ru b ie ż y lite w s k ic h . W obaw ie aby
W i g u n t nie o trz y m a ł W ilna, a z n im i in n y c h grodów , je s z c z e
w lip cu p rz e d s a m ą w y p r a w ą k rz y ż a c k ą pojechał b y ł S k irg iełło
do k ró la do K orczyn a i t u w y k o ła ta ł przy rzeczen ie, że k ró l bez
j e g o w ie d z y nie o d d a n ik o m u , n a w e t b r a tu ro d z o n e m u W ilna,
W ite b s k a , G rodna, M erecza, lecz że j e z a tr z y m a p rz y Koronie
i p rz y sw y c h dzieciach. A le lubo k ró l w y d a ł k s ię c iu żąd an e
poręczenie, nie m ia ł z k się c ia w ie lk ie g o dla L itw y p o ż y tk u .
Zaraz b o w ie m po u d a re m io n e j w y p ra w ie k rz y ż a c k ie j W ito ld
30 lis to p a d a zd o b yw a Merecz, p oczem z m a r s z a łk ie m i k o m tu -
r e m O sterody u d e r z y ł n a Grodno i p rzez zd rad ę R u sin ó w zajął
zam ek. P o la k ó w z a m k n ę li R u sin i w je d n e j wieży, s a m i zaś
p rz y w o łali W ito łd a do zajęcia za m k u . O ja k ie jk o lw ie k odsieczy
S k ir g ie łły nie sły szy m y , w idocznie zajęty b y ł n a w sch odz ie a t a k
król, k tó ry i obroną W iln a zn o w u m u s ia ł przez P o la k ó w k ie ro ­
w a ć i ogłodzoną L itw ę zbo żem p olskiem zasilać, m ó g ł żyw ić
p o w a ż n e ob aw y o L itw ę. N ietylk o bow iem W ito łd z krzyżac-
k ie m i p o s iłk a m i w isiał n a d L itw ą i o d cin ał j ą od Korony, t a k
dalece, że k ró l m u s ia ł n a d a ć J a n u s z o w i M azow ieckiem u, aby
m ieć odeń p om oc w ojenną, ziem ię D ro h ic k ą z M ielnikiem , S u r a ­
żem i B ielsk ie m , ale i od w s c h o d u groziły p ow ażn e niebez p ie­
c z eń stw a. W sp ó łza w o d n ictw o M o skw y z L itw ą z chw ilą, g d y
W a s y li p o ślu b ił Zofię W ito łd ó w n ę odżyło w n ieb e z p ie c z n y dla
Ja g ie łły sposób. Zięć W ito łd a po d w a k ro ć po szedł do T o ch ta -

ł) Do qu o m en vil L ito u w in u n d la n d czu W ito w te u n d b eg o b in sieh


im . P osilge S sr. P r. III, 174.
— 64 —

myszą cara Ordy Zawolskiej, od którego za pierwszym razem


wziął wielkie kniażenie nad Rusiami a za drugim razem otrzy­
mał ja rły k na Nowogrod Niżny, Murom, Merzczerę, Torusę. Tak
wzmocniony mógł już podjąć wojnę z Litwą. Nie rozpoczął
AVasyli wojny sam, ale raczej pchnął jednego z swich sojusz­
ników książąt Rusi, Ołega Kazańskiego, który wojuje Litwę,,
a raczej pogranicze w 139 1 r. kiedy to Krzyżacy na Wilno urzą­
dzili wyprawę. Sam Wasil rozpoczął atoli wojnę z W ielkim
Nowogrodem, gdzie na kniażeniu był brat króla Lingwen Szy­
mon, na chrzcie wschodnim nazwany, który to bratu złożył hołd
z W ielkim Nowogrodem, czyli, że obiecywał królowi przywieść
Nowogrodzian do pewnej uległości a przynajmniej do przyjaźni
z Litwą, Nowogrodcy przyjęli księcia, oddali mu Ladogę, Orie-
chów, połowę Kaporja i polecili bronić od Niemców (Inflant)
i od Szwecyi. Ale Niemcy nie potrzebowali sami podbijać Nowo-
grodców, wszakże byli pod bokiem współzawodniczący z rz-ptą
Pskowianie, którzy każdej chwili gotowi ich byli w dziele tern
wyręczyć. Owszem postarali się, że Nowogrod zawarł 1 3 9 1 r.
z Hanzą tra k ta t w ykluczając odeń Pskowian. Ci tedy ostatni
stoją przeciwko Litwie zarównie ja k i Riazańczycy, pod swym
księciem Olegiem wojujący wschodnie jej powiaty. Jagiełło
pojął całe niebezpieczeństwo, grożące od wschodu, w chwili, kie­
dy Tochtamysz zażądał haraczu z podolskich ułusów i wtedy to
zrozumiał znaczenie w arunku, zarządanego przez Krzyżaków
przed najazdem na Litwę, którzy zawierając rozejm krótki z kró­
lem zawarowali, że jeżeliby w tym czasie kto na Litwę napadł
lub na Ruś litewską, mają się oni sami bronić tj. król ich nie
będzie posiłkować.1)
Wobec takich niebezpieczeństw chociażby celem przeszko­
dzenia jakiem uś porozumieniu wrogów Litwy, ew entualnie wspól­
nem u ich działaniu, które zresztą już się dało srodze odczuć
Litwie było koniecznością, starać się o porozumienie z Witol­
dem, dla którego Krzyżacy budowali nowy zameczek naprzeciwko
Grodna i który tam że coraz silniejszą pozycyę zajmować począł.
Żądanie porozumienia o tyle było łatwiejsze, że nie brakło pew­
nej łączności pomiędzy rodziną królew ską a W itołdem. I tak
nie tamowano korespondencyi pomiędzy uwięzionym w Chęci­
nach bratem królew skim A ndrzejem a Witołdem, jak na to
mamy dowody w rachunkach m iasta Krakowa. Bez w ątpienia
i Mazowieccy książęta pozostawali w stosunkach ze szwagrem
swym w Prusiech będącym i przez nie protegowanym. Porozu­
mienie było łatwe. Ale ułatw ił je w szczególniejszy jeszcze

i) Si predicte te rre L itłm anie et Russie ab aliquibus seu aliquo infesta


dentur, extunc ipsi se, secundum posse defendere possunt. R aczyński Cod.
d. Lith. p. 78 cf. p. 75.
— 65 —

sposób przyrodni brat książąt mazowieckich, elekt biskup płocki,


jeszcze wszystkich święceń kapłańskich nie mający, był bowiem
tylko dyakonem. Przybył on do Prus jakoby w misyi, dotyczą­
cej zgody pomiędzy Polską a Zakonem; bawił u hr. Konrada
K yburga kom tura Bałgi, u W ernera Tettingena kom tura Christ-
burga, który go odesłał do W itolda. Przez trzy tygodnie bawił
książę młody w Rittersw erderze, gdzie się oświadczył o rękę
siostry Witolda, Ryngałły. W itold dał zezwolenie i odprawił
w krótce wesele, ale równocześnie ju ż postanowił opuścić sprawę
Zakonu. Henryk bowiem, był posłem Jagiełły i ofiarowywał
księciu zwrot całej ojcowizny.
Nie zaraz mógł W itold spełnić postanowienie. Miał on
wiele zakładników w Zakonie, nawet brat rodzony Zygm unt
był w Malborgu. Przebiegły jego umysł znalazł sposoby na
wydobycie większej części zakładników. Zapowiedział on na
maj (1392) w ielką rejzę, i prosił Zakon o posiłki. Wysłano mu
trzech komturów z gośćmi, pomiędzy nimi byli i Anglicy z To­
maszem Percy. Pochód na Lidę był zwykłą rejzą zakonną,
zaznaczoną mordam i i pożogą; pod Dokudowem pobito Korybuta
i chorągiew jego zabrano, sam książę załedwo uciekł. Później
jeszcze z R ittersw erderu odbył W itołd małą rejzą i na zdobytym
zameczku uczynił M arkwarda Salzbacha dowódcą. Przez takie
zdobycze pozyskał zaufanie Zakonu, i gdy pod rozm aitym i pozo­
ram i zażądał odesłania książąt zakładników, ja k Iwana Olgimun-
towicza, Hleba Swiatosławicza i wielu innych, odesłano m u ich
w szystkich z w yjątkiem jedynie brata Zygmunta, o którego
zwrot nie upraszał, aby nie ściągnąć na się podejrzenia.
W czerwcu zaraz po weselu Ryngałły i ks. H enryka miało
nastąpić odstępstwo od Zakonu, przyczem książę powtórzył raz
już praktykow ane spalenie zamków, i udało się w szystkie trzy
spalić, Rittersw erder, Nowe Grodno i Metenburg. Charaktery-
stycznem jest,^ że jeden z gości Tomasz Percy Anglik, może
brat owego Szekspirowskiego gorącą ostrogą zwanego, chciał
podzielić losy księcia i służyć mu na Litwie, ale nad Szeszuwą
pożegnał książę Percy’ego, radząc mu powrót do P ru s.1) N ato­
m iast M arkward Salzbach, nakłaniany przez księcią do opusz­
czenia P rus i tow arzyszenia księciu na Litwę, wabiony bogact­
wami odmówił szorstko: jam bogatszy od Ciebie...
Na dniu 5 sierpnia w Ostrowie w Grodzieńskiem nastąpiła
zgoda z Króiem, który tak W itoldowi ja k i jego stronnikom
przebaczył, odebrał od wszystkich hołd i powrócił księciu całą
ojcowiznę: Troki, Grodno, przydał i Łuck i inne nadania ziemi.
W itołd dziękował królowi i królowej i wystawił dokument, że
prócz nich nigdy sobie żadnych nie będzie szukać panów i że

') Wigand s. 618.


D z ie je W ito łd a . 5
— 66

dotychczasowych swych wrogów na Litwie będzie uważał za przy­


jaciół. Księżna Anna również wystawiła podobne poręczenie
za męża, że także dotrzyma obietnicy, że wiernie stać bedzie
przy królu i Koronie, co też i księżna ze swej strony ślubuje.1)
Zgodę tę uiatv iła w części i śmierć A leksandra W igunta
zaszła jeszcze w czerwcu w Wilnie. Pomawiano W itołda że
tenże postarał się, iż trucizną sprzątnięto księcia, ale wieści te
były prawdopodobnie przez zawiść szerzone, wszakże W igunt
nic posiadał na u et skia^\ka ojczyzny Witołdowej i nie zajmował
przedniego na Litwie stanowiska. To ostatnie było w ręku Skirgieł-
1}, którego król zv olna nakłaniał do ustąpienia na rzecz zdolniej­
szego i bardziej czynnego W itolda. Ale ze Skirgiełłą była tru d ­
na sprawa, niechciał on ustąpić,2) W końcu jednak król osiąg­
nął cel i doprowadził w Bełzie 2 grudnia 1392 r do zgody
Skirgiełły z W itoldem . W itold przyrzekł dopomódz SkirgAelle
do owładnięcia Kijowem, zgodził się na nadanie temuż Krze­
mieńca i Stożka w zam ian za co zwrócić miał W itoldowi Troc­
ką ojcowiznę. W rok później, gdy jakieś nieporozumienia znowu
powstały zgoda ta utw ierdzoną była przez królowę Jadw igo
w Leonach pod W ilnem. Obaj książęta przyrzekli wówczas
osobirym doj^urricntoni stw ierdzili dawne słowo, że dotrzymaicj,

t ■ C 0d' u P‘ 1 ^ 1S- 1 C°-cL V it” ^ 9 2 Prz y s iSga A n n y ż o n y W ito łd a


J a g ie lle a o so b n a p rz y s ię g a je j o d d a n a Ja d w id ze . T ak ie dw ie p r z y s ie k
' zło zj.ł. m e\v ątp liw ie i \ \ i t o ł d ob. je g o su b m issy ę O stro w sk ą z kop ii k o d e k fu
K o rn ie c k ie g o w Cod. V it, A p p en d ix N» 2 ., z o ry g in a łu zaś, w k tó ry m tytS
k się c ia j e s t rz e te ln ie w y p isa n y (dux a n ie m a g n u s dux) u L ew ick ieg o w Cod
ep. X \ , tom II, s. 4*. su b m iss y a W ito łd a d la K rólow ej w y sta w io n a , m o g ła b v ó
z u p e łn ie zg o d n ą z su b m iss y a w y sta w io n ą królow i. R ew e rsa ł k ró la z a w ie ra
ją c y a ss e lu ira c y ę k ró la co do zw ro tu W ito ld o w i je g o p a trim o n iu m n ie d o ch o ­
w ał się. W y p ły w a z te j y tu la c y i W ito łd a , że Ja g ie łło n ie u c z y n ił za raz
p rz y zgo d zie W ito łd a w ielk im k sięc iem L itw y , lecz, że to p ó źn iej d o p iero
n a stą p iło . Z re s z tą sam W lto łd o p o w iad ając p ó źn iej o te j zgo d zie k tó ra
zap e w n e z p o k o rą b y ła p o łą c z o n ą , m ów i ty lk o , że o d d an o m u jego o ic o t
w izn ę i p er litter as de om ni d iffid e n tia et dubietate assecurarunt, patrim onium m /e
nostrum p len a n e viseversa possidendum nobis m scripserunt et presertim teras w p
dictas Drohiczensem v id e lic e t e t M elnicensem . Ob. C aro L Cane I V «o"
O n a d a n iu wielkiego księstwa, n ie było m ow y w te j a s e k u r a c y i i W ito łd w y stem iiP
w d o k u m e n ta c h s ta le ja k o d u x L ith u a n ia e . N aw et w p o re c e za b ra ta
je c z n e g o k s A n d rz e ja d an ej J a g ie lle 18 lu te g o 1394 r., g d zie w y stę p u ję i &
ja k o se n io r b ra c i k ró le w s k ic h (Cod. Y it. t e 109) p isze sie dux L ith u a n ie ta k
sam o j a k S k irg iełło , k tó r y s ta le ju ż d ru g ie m ie jsce zajm uje, u stą p iw sz y
W ito ld o w i s e n io ra tu p rz e z J a g ie łłę m u 1387 r. w ło w ach n a d K o tra n & d Z
\r u ° ia ° v 8P' 7 P ie rw sz y w n ie w ą tp liw ie a u te n ty c z n y m a k c ie , ty tu ł
W ito łd a J*ópi w . księcia L itw y w y p isa n y je s t w ugo d zie z m istrze m co'” do
z jaz d u n a d D u b isą, n ie s te ty bez d a ty d n ia i m ie sią c a z 1395 r. ale n ie w a tn h w ie
z p ierw szej połow y teg o ro k u (Cod. V it. 117). ‘ P rz y ją ć w ięc m ożna żp n n J
k o n iec 1394 r. lu b w p o c z ą tk a c h 1395 n a d a ł Ja g ie łło k się c iu ze sw ego ram ie
m a w ie lk ie k sięstw o . la m ie -
2) A e lte re . H. M. C h ro n ik . 622 d es w o ltę S c h irg a l n ic h t g e s ta te n .
— 67 —

królow ej a najw yższej księżnej L itw y i dziedziczce R usi obiet­


n ic y w zajem nej zgody i że gdyby na sk u te k podżegań ja k ie ś
nowe pow stały spory pom iędzy nim i, natenczas oddadzą je pod
rozstrzygnięcie królow ej i w yroku jej św ięcie dotrzym yw ać będą.1)
U cieczki W itolda do K rzyżaków jeszcze od stycznia 1384
przez ciąg półtoraroczny i dru g a od stycznia 1390 r. przez ciąg
półtrzeciaroczny, razem przeto z górą cztery lata pobytu w Pru-
siech, to najburzliw szy i najbardziej obfity w przygody okres
z życia W itolda. T w arda to była szkoła życia, które k ilk a k ro t­
nie n arażał w pogoni za w ładzą, w dobijaniu się za ojcow izną
i k tó rą w końcu zdobyć zdołał. Tam gdzie bracia jeg o szukali
źródła żywej w ody w chrystyanizm ie, uciekając z pogańskiej
L itw y do chrześcijańskiego m istrza Z akonu, aby za jego polece­
niem zbliżyć się do zachodu europejskiego, W itołd szukał je d y ­
nie m ateryalnej pom ocy przeciw rodzinnem u p ań stw u przeciw
w łasnym braciom i w łasnem u narodow i. W śród k ilk u letniego
p o b y tu n auczył się dobrze ję z y k a niem ieckiego, dyscypliny Krzy­
żackiej, sposobu ich adm in istracji, rządów , w ojskow ości. K rzy­
żacy, którzy ty lu m ieli u siebie gości, stu d ju jąc y c h ich m ądre
rządy, w ojskow ość na w ielk ą skaię, śm iało m ogli powiedzieć! że
bardziej pilnego, chętnego aż do zapału i zap arcia się — a zarazem
i bardziej pojętnego ucznia nie m ieli w P ru siech . Bo czy szło
o w zorow e adm inistrow anie kraju , czy o skarbow ość niezm iernie
bystro prow adzoną w M alborgu, czy o genialne w ojskow e pom y­
sły, lub o tak ież na polu dyplom acyi, w szystkie te m ądrości
Z akonu interesow ały nad w yraz księcia, k tó ry sw ą spraw ę pow ie­
rzył opiece, poparciu i kieru n k o w i Zakonu i od niego szukał
ratu n k u . Jeżeli podczas pierw szego pobytu nie był może przy ­
puszczany do w szystkich taje m n ic polityki m alborskiej, to pod­
czas drugiego, kied y ju ż nie było pow odu ukrywTać przed k się­
ciem arkanów dyplom acji k rzyżackiej, przypuszczano go do
w szystkich tajem nic. Ju ż w czasie pierw szego p o b y tu nab y ł
ogłady i języ k a, którym się posługiw ali Krzyżacy, w czasie od
r. 1390 przejął się duchem ich rządów . W ielkie zalety później­
szego dzielnego dyplom aty wodza i w ładzcy są w części rezu lta­
tem pobytu w P rusiech, szkoły krzyżackiej. T utaj bow iem w śród
obcow ania z obcym i k siążętam i i zachodnim rycerstw em , z za­
m orskim i gośćm i, któ ry ch tyle się zbierało n a słynne rejzy
poznaw ał niem al najbardziej dojrzałe wzory k u ltu ry i ośw iaty
zachodniej, dla których, ja k żaden z litew sk ich k siążąt żywił
uczucie poszanow ania, ja k je m iał przed sam ym i K rzyżakam i,
któ ry ch m im o złe i dobre z nim i stosunki, m im o zdradzieckie
z nim i postępow anie za niedościgniony ideał k u ltu ry zachodniej
uw ażał i zaw sze w duchu w ysoce ich cenił lubo ich w g ru n cie

3) Lewicki Cod. ep. II p. 471 dok. z 3 październ ik 1393 r.


5*
rzeczy nienawidził. Oni zaś widząc w nim zdolnego barbarzyń­
cę, jakich wielu u siebie żywili we własnym interesie, karm ili
go do sytości owocami swego doświadczenia i swej um iejętno­
ści rządzenia, aby mieć w nim narzędzie do zwojowania Litwy,
do zburzenia unii. To też kształcili głównie am bicyą księcia
i w tym kierunku istotnie doprowadzili do m istrzow stw a — ta k
że uczeń ich identyfikował osobę swą z Litwą, ja k b y on jeden
ojczyznę swą na wygnaniu w Prusiech w piersiach nosił, a ja k ­
by w ojczyźnie nie było już wiernych synów. Uczucia osobiste,
spraw y domowe, uczucia rodzinne, religię nawet w szystko uczeń
Krzyżacki poświęcał dla tego celu ambicyi panowania. — N au­
czył się sztuki udaw ania do m istrzow stwa ją doprowadzając,
um iał znosić pogardę mu okazywaną, czego Krzyżacy nie szczę­
dzili swemu pupilowi i sam Konrad Zollner z lekceważeniem —
ja k wiemy go powitał, a Markward Salcbach na w ezwanie
w 1392 r. aby z nim na Litwę podążył, że go zrobi tam m agna­
tem, odpowiedział mu: „jestem bogatszy od ciebie!” Takie upo­
korzenia zapalały w duszy księcia mściwość, do której tak pokwap-
nych zawsze widział Krzyżaków. Z natury dość łatw y do ustępstw
i łagodnego usposobienia, nabrał rysu stanowczości bezw zględ­
nej, buty niem al krzyżackiej. Nie kształcono też jego ch arak ­
teru w kierunku szlachetnych popędów, to też ja k zobaczymy
w późniejszym okresie rządów jego na Litwie, niejedno zło nabyte
w Malborku, chociaż tłumione silną wolą, wyszło na jaw i wy­
dało złe dla Litwy owoce.
Ogromna pracowitość, um iejętnąść w ykorzystania każdej
chwili czasu, chwytanie w lot każdej nadarzającej się sposob­
ności, układanie planów na całe lata i umiejętne ich w ykonanie,
pew ien h art i dzielność w rządach, iatwość poznawania łudzi
i um iejętność użycia ich zdolności, to wszystko zalety, których
nauczył się u Krzyżaków, ja k z drugiej strony mściwość i żądza
krwi, kardość i dum a i nienasycona am bicya panowania, oto
wady, których tamże wśród dwukrotnego pobytu nabył. Z mę­
ża który chrześcijaństw u sprzyjał, lubo był poganinem, stał się
chrześcijaninem katolikiem , dla zyskania władzy zmienił w yzna­
nie na wschodnie. Katolicyzm nie ugruntow ał się w jego sercu
ani umyśle; unia dlań była korzyścią m ateryalną. Jak dla poli­
tycznych widoków oddawał rękę córki Wasilowi M oskiewskie­
mu, tak dla takichże celów rękę Ryngałły oddawał księciu Hen­
rykowi, lubo tenże m ając niższe święcenia i nominacyą na god­
ność biskupa, nie miał praw a sięgać po rękę siostry Witolda.
Z tern w szystkiem ta tw arda ż y c ia szkoła, ucząca wszystko
poświęcić dla jednego celu, dla panow ania, radząca w szystkie
świętości umysłu i serca rzucić na szalę, g d y szło o ambicyę
rządów, ta krzyżacka szkoła, znakom itego w W itoldzie pozyskału
69

ucznia ale na własne nieszczęście, na zgubę samego mistrza,


samego Zakonu. Pojętny uczeń właśnie tern, że nieznał na dro­
dze żadnych przeszkód, żadnych niem iał względów, żadnej nie
odczuwał wdzięczności gdy szło o panowanie; tern właśnie zacię­
żył nad losem Zakonu w okrutny sposób, jak to stw ierdzają dzie­
je, które niżej będziem mieli sposobność dowodnie poznać.

o
IV.

Lata czynów wojennych.


Zem sta Krzyżaków. Witold a Lingwen i Nowogród. Poskromienie buntu Świdrygiełły
i Korybuta. Zajęcie Podola i pogróżki W łodzimierzowi Kijowskiemu. K siążę Andrzej.
Skirgiełło umiera w Kijowie. Zajęcie Sm oleńska. Wojna z Razaniem. Zgoda z Moskwą.
Tochtamysz żąda czynszu i pomocy. Pobity przez Timura, ucieka do W itołda. W itolda
wyprawy tatarskie. Klęska nad W orsklą. Odpadnięcie Smoleńska. Wojna z Raza­
niem. D alsza wojna o Smoleńsk*

Dużą krzywdę wyrządził W itołd dw ukrotną ucieczką do


Prus rodzinnej Litwie. Zgliszcza wielu siół i m iast, tysiące
w niewolę pobranych Litwinów, niechęć i bunty rozmaitych
książąt, nie wyłączając i braci rodzonych króla, odrywanie po­
wiatów wschodnich, groźba Moskwy, pretensye Tatarszczyzny,
oto szereg klęsk, związanych z ucieczkami księcia do Krzyża­
ków, którzy już po Niewiażę rościągnęli swe do Litwy pretensye.
Pod ich naporem na Litwę pryskały fugi, spajające ziemie i po­
w iaty w jedną całość, ludność podzieliła się na obozy. W net
ju ż słychać o buntach i niepokojach w Siewierszczyźnie, w W i­
tebsku, na południu w Kijowszczyźnie. Ciężki obowiązek spo­
czął teraz na tym , który tych klęsk był jedną z głównych przy­
czyn, powetowania ojczyźnie strat, przez niego spowodowanych,
a trzeba przyznać, że ją ł się do pracy z zapałem i poświęceniem
gorliwego syna ojczyzny.
Nie było dzielnego rządu na Litwie. Król m usiał w Polsce
rządzić i załatwiać ważne sprawy, jak uspokojenie Wielkopolski,
ustalenie rządów na Rusi Czerwonej, zgodę z Węgrami, sprawę
z Opolczykiem. W ażne te sprawy przeszkadzały mu objąć ster
rządów na Litwie, którym Skirgiełło nie m ógł podołać i m usiał
być zastąpiony. Na takiego seniora książąt i sternika Litwy
w ybrał teraz król W itołda, a wybór jego był trafnym . Trzeba
było energiczną ręką poskromić bunty braci królew skich i za­
rządzić obroną Litwy właściwej od spodziewanego odw etu Krzy-
— 71 —

żaków, a do takich dzieł nadaw ał się energiczny i bogaty do­


św iadczeniem W itołd. ' °
Krzyżacy w ydaw szy na W ito łd a olbrzym ią sum ę 50 tysięcy
g rzy w ien i), za ja k ą pod owe czasy całe prow incye zakupyw ano,
dysząc zem stą, w ysłali w ślad za W itołdem m arszałka E ngel-
h ard a Rabego. U derzył on na Suraż, gdzie przebyw ał ów poseł
zgody a teraz szw agier W itołda, ks. H enryk z R yngałłą, którzy
zaledw ie zdołali uciec z zam ku, w net potem zdobytego i spalo­
nego. ^ Z k ilk u se t jeń c a m i wrócił m arszałek z w ycieczki, zapo­
w iadając na nowy rok w ielką w ypraw ę na Grodno. W itołd za­
ję ty wów czas na w schodzie, nie m ógł naw et m yśleć o odsieczy.
D otrzym ał m arszałek słow a i z potężnem w ojskiem , w śród któ-
rego byli goście: F rancuzi, H olendrzy, G eldryjczycy, przypuścił
sztu rm y do m urów Grodna. Trzeciego dnia poddał się zam ek,
k tó ry spalono, a załogę w zięto w niewole, poczem spalono Me-
recz, D ereczyn i Łidę.
W itołd tym czasem zajęty był na w schodzie. M oskwa—gdy
trzym ał z Zakonem — była jego sprzym ierzeńcem , L itw a i zaw isłe
od niej ziem ie były w rogiem . S tosunek te n w ziął obrót w ręcz
przeciw ny. Zawisłe od L itw y k raje , któ re w czasie w ojny do­
m owej M oskwa pod w pływ swój zagarnęła, m usiały być odzy­
skane. Tylko W ito łd m ógł spełnić to zadanie.
Do krajów w przyjanym sto su n k u z L itw ą pozostających,
należą duże Rz-pte północne P sków i Now ogród. Są to państw a
ludowe, rządzące się przez w ybieranych z grona ludu posadni-
kow i w ybierające sobie z pośród litew sk ich i ru sk ic h kniaziów
sw oich wodzów, pow oływ anych dla celów obrony i dowolnie
zm ienianych. Rz-pte te płacą dań T atarom , ale za pośrednictw em
Moskwy, stąd ich zw iązek z M oskwą, pom ijając jedność narodo­
w ą i religijną; stą d pochodzi pew na uległość tych Rz-ptych w zglę­
dem Moskwy i jej dążeń grom adzenia Rusi. Tylko bojarskie
stronnictw o w W ielkim Nowogrodzie, kierując się dążeniem n ie­
zaw isłości od grożącej w cieleniem M oskwy, skłaniało się ku
Litw ie, biorąc stam tąd chętnie wodzów, podczas gdy lud stał
po stronie M oskwy. Psków zaś w tym czasie stał ju ż bardziej
po stionie M oskwy, aniżeli Litw y. Tej ostatniej in teres w ym a­
gał, aby nie m ogąc m arzyć o zdobyciu N ow ogrodu, dla niedo­
stępności tego k raju od litew skiej strony, utrzym ać w pływ swój,
przez w ysyłanych tam że książąt-obrońców . Przez nich bowiem
pozostaw ała L itw a w przyjaźni z Rz-ptą bardzo potężną, m iała
tyły zawsze zabezpieczone w w alkach sw ych czy to z Moskwą,
czy z Inflantam i, m ając spokój od północno-w schodniej długiej
rubieży. Psków z pow odu swego położenia pozostając pod w pły­
wem ju ż to Litw y, ju ż Inflant, ju ż N ow ogrodu i M oskwy, ławi-

l) C od. V it. JVo 517.


ruje pomiędzy tem i państwam i, skłania się najbardziej do Mo­
skwy. Dla Litwy wagę miało o tyle więcej pozyskanie Nowo­
grodu, o ile, że przez tą Rz-ptę uzyskiwano wpływ i na stosun­
kowo daleko mniejszy Psków, a przeciwko Moskwie i Krzyżakom
Inflanckim miano sprzymierzeńca. Takie były motywy, dla k tó ­
rych Jagiełło brata swego Lingwena osadził w Nowogrodzie.
Z" powrotem W itolda na ojcowiznę odbyło się pogo lżenie W itol­
da z Lingwenem, który z Moskwą pozostawał w walce. W itold
zgodził się na pozostawienie brata Jagiełły nadal w Nowogrodzie.
Oczywiście, że niebawem i zięć W itolda, W asyli z kniahi­
nią Zofią, córką książęcia, wyjechał do Smoleńska na powitanie
teścia, od którego uzyskał neutralność Litwy. W ojna atoli Mo­
skwy z Nowogrodem sroższa powstała po zjeździe, aniżeli nią
przedtem była. W asyl zajął Torżek, podczas gdy Nowogrodcy
zajęli od Moskwy Kliczeń i Ustjużnę, a bili się po stronie Rz-ptej
książęta Roman Litew ski i K onstanty Biełozierski. Jakiegoś
księcia Rodysława pojmał Lingwen i odesłał Witoldowi, który
trzy lata trzym ał jeńca w niewoli i dopiero za okupem dwóch
tysięcy rubli w y p u śc ił1). Protekcya litew ska dopomogła Nowo­
grodowi do zawarcia z Moskwą pokoju, przyczem Nowogrodzia-
nie ustąpili Moskwie Czarnego boru, ale o jakiejś uległości dla
Moskwy, którą sobie W asyl rościł na podstawie tatarskiego na­
dania, nie było mowy. Przeciwnie, Nowogrodzianie zaczęli wo­
jow ać z Pskowem, dokąd przybył Andrzej Polocki. Lingwen
ożenił się w Moskwie, biorąc Maryję, córkę księcia Dymitra, za
żonę. B y ł'to rok, w którym Tochtamysz pobity przez Timur
Kotłoga, uciekł na Litwę.
Uprzedziliśmy poniekąd wypadki, aby dać poznać rolę jaką
Nowogród odgrywał w polityce litewskiej, a którą to AVitold m u­
siał aprobować, chcąc napraw ić błędy ucieczki swej do Krzyżaków
i następstw tejże. W racam y teraz do owego zjazdu w Smoleń­
sku. Rezultatem zjazdu była neutralność Litwy w tej wojnie
Moskwy i Nowogrodu, pozwalająca W itoldowi bez obawy o n a­
jazd Moskiewski poskromić bunt Świdrygiełły w W itebsku.
Umarła tam m atka króla, w. księżna Julianna, król zaś za­
raz po śmierci osadził na zam ku W itebskim swego sokolniczego
Fedora W esnę. Nie mógł am bitny a niespokojny Świdrygiełło
znieść rozkazów byłego sokolniczego, urządził zamach na zamek,
zabił Wesnę i zajął W itebsk i księstwo. Dowiedziawszy się o tern
król, polecił W itołdowi pomstę zdradliwego czynu. Zawezwano
książąt do pochodu na W itebsk, ale tu książę Kory but z Sie­
wierskiego Nowogrodu nie chciał być posłusznym. W itołd odło­
żył zemstę na później, tym czasem zaś w yruszył na Druck i ksią­
żęta tameczni poddawali się mu; także i Orsza po dwóch dniach

i) W oskres. let.
oblężenia poddała się. Podstąpiwszy pod W itebsk rozpoczął W i­
told oblężenie wraz z przybyłym na pomoc Jerzym Smoleńskimi).
Nie chcieli się bronić W iteoszczanie wobec widocznej przewagi
a Swidrygielle nie pozostało nic innego, ja k w y jś ć 'z e zam ku
i uderzyć czołem przed Witoldem. Odesłał go książę zaraz kró ­
lowi, już bowiem w sierpniu tego 1393 r. widzimy Swidrygielle
na dworze królewskim. W itebsk Otrzymał nowego nam iestnika
litew skiego, jakim już był W esna.
W yruszył potem W itold na Nowogrod Siewierski, wTziął go
szturmem, a K orybuta z żoną i dziećmi wziął do niewoli i wre
więzach odesłał do Jagiełły. Król na miejsce buntowniczego
brata przysłał do Nowogrodu Fedora Lubartowicza, który dzier­
żył część ojcowizny swej, Włodzimierz W ołyński, skąd go teraz
usunął, ale Nowogród udzielił m u tylko do swej woli, a nie ja ­
ko dziedziczne księstw o2), przyczem książę złożył hołd wierności
królowi i królowej w Wiślicy z nadanego księstw a. Korybu-
towi, zdaje się, dano jakiś drobny udział na kresowej Litwie,
ale kazano złożyć porękę teściowi tegoż Olegowi Razańskiemu,
który też w Pereasławiu w listopadzie tegoż roku spełnił ży­
czenie, obiecując w razie buntu dostawić Korybuta do rąk królowi.
Następnie wyruszył W itold na uśm ierzenie buntu na Po­
dolu, wszczętego przez Fedora Koryatowicza, który wypędzony
przez Jagiełłę uciekł na Węgry do Zygm unta króla i "odeń po­
mocy prosił. Niebezpieczeństwo o tyle było większe, że wał­
czom) z wpływem króla Zygm unta węgierskiego, usuw ając go
wszędy z Rusi i Mołdawdi, on zaś popierał pretensye w ęgierskie
tak przez przyjm owanie zbiegów, jakoteż i przez porozumiewanie
się z Krzyżakami. W spółdziałanie Litwy było tutaj na gruncie
podolskim dem onstracyą przeciwko WTegrom, ale także i zabez­
pieczeniem się przeciw ko pretensyom Tatarów, którzy żądali z
i odola czynszów, jakie ziemie ruskie pod Litw ą bedące Tatarom
opłacały.
Na wiosnę 1394 r. zajęły wojska królew skie Bracław, So-
^ am^en^ec wreszcie Smotrycz, Skałę, Czerwonogród.
Witold zdaje się przybył pomagać ju ż ku końcowi wmjny i prawr-
aopodobnie działał na kresach Podola od wschodu przepędzając
hordy tatarskie. Król zdobyte zamki Krzemieniec, Smotrycz,
Skałę i Bakotę ustąpił Spytkowi z Melsztyna wmjewmdzie k ra­
kowskiemu, prawem książęcem, na innych zaś grodach podol­
skich posadził Jagiełło starostów 3). Przy sposobności tej wy-

’) Lat. lit. mówi Św iatosław em , który w szakże zginął nad W echrą.


i• Puae regalis dum taxat beneplaeitum y o lu tatis. Archiw um Sła-
wuckie I Nr. 14.
’) O mylnem przedstaw ieniu latopisa lit. ob. rozpraw ę moją: Podole
lennem k orony w 32 tom ie Rozpr. wyd. hist, fil.
prawy okazało się, że Włodzimierz Kijowski nie chciał słuchać
Witołda, czyli że nie dostarczył posiłków na wezwanie Witołda.
Skończyło się tym razem na pogróżce danej Włodzimierzowi
także i Krakowa, jak bowiem wiemy, król wysłał wówczas dzia­
ła z Krakowa na wyprawę Kijowską1).
Nie był też z nowego na Litwie kursu zadowolonym Skir-
giełło, przesiadujący po upadku Korybuta i Świdrygiełły w Miń-
szczyźnie, jak o tern wiemy stąd, że z Mińska wypuszczał zna­
komitszych jeńców Krzyżackich na wolność. Jeńcy tacy byli
własnością wielkiego księcia, czyli samego Jagiełły2). Wolno
się domyślać, że takie i inne samowolne zarządzenia Skirgiełły
spowodowały pewien rozdźwięk pomiędzy nim a Witołdem, który
jednak przez króla i królowę uciszony został. Jagiełło zgodził
się na usunięcie Skirgiełły z Litwy i na nadanie mu Kijow-
szczyzny i Krzemieńca. Skirgiełło opuścił Litwę i bawił na
dworze króla w Polsce, czekając na sposobność wypełnienia
obietnicy co do przyszłego księstwa Kijowskiego, obiecanego w
zamian za Troki. Bawił on w*Polsce, z Andrzejem wypuszczo­
nym z Chęcińskiego więzienia, ze Świdrygiełłą, z Wasylem
Konstantynowiczem bratankiem króla i innymi książętami, po­
zbawionymi udziałów. Za pierwszym wstawiali się wszyscy bra­
cia królewscy i król dał przebaczenie w Dolatyczach, w gro-
dzieńskiem, w lutym 1394 r., gdzie Witołd, Skirgiełło, Włodzi­
mierz Kijowski i Fedor Ratneński złożyli porękę Jagielle, że
Andrzej nigdy nie będzie przeciwnikiem króla i że jeśliby po­
ważył się przeciwko królowi wystąpić, natenczas dostawią _go
w ręce króla. W akcie zajmuje Witołd pierwsze miejsce, jest
tedy istotnie seniorem książąt litewskich3). W lipcu zabrał
Andrzeja na Litwę i wysłał go stąd do Pskowa, gdzie bawił te­
goż syn Iwan i gdzie go przyjęto na kniażenie i użyto do wojny
z Wielkim Nowogrodem, a potem do zawarcia pokoju. Już
samo ulokowanie litewskich książąt na możnych Rzptych, leżało
w interesie Litwy, umacniało jej wpływ i trzymało w szachu
Inflanty.
Gdy na wiosnę tego 1394 r. Witołd zajął Owrucz i Żyto­
mierz, wyjechał na jego spotkanie Włodzimierz Kijowski. Można
nawet przypuszczać, iż dał posiłki na zdobycie owych dawnych
przygrodków kijowskich, które z niewiadomych bliżej powodów
odmówiły Witoldowi posłuszeństwa. Pomimo ten objaw powol­
ności Włodzimierzowej, postanowienie dotyczące Kijowa doznało
tylko zwłoki. Sprawa ta mogła być przedmiotem narad na

ń Piekosińki Rachunki dworu Jag . p. 167.


2) Cod. ep. II N 20 cf. Cod. Yit. N 106.
3) Ob. Cod. Yit. N 109, a k t z 18 lutego 1394. W itołd je s t je d n ak i tu ­
taj tylko dux Lithw anie.
zjezdzie k siążąt w Korczynie w m aju, lub późniejszym lipcow ym
w Chełmie. W jesieni przybył W itold na południe i w yzuł
W łodzim ierza z Kijowa, dając m u Kopyl i osadzając S kirgiełłę
n a Kijowie. T ak w yw iązał się W itold z danego słow a Nie
długo je d n a k cieszył się Skirgiełło księstw em . Ju ż bow iem w
początkach 1395 r. um arł o tru ty przez czerńca kijow skiego Fo-
m ę na uczcie, na k tó rą czerńcy zaprosili S k irgiełłę. W ito łd n a ­
ty ch m iast po śm ierci Skirgiełły w ysłał do Kijow a Iw ana Bory-
sow icza praw dopodobnie b ratan k a sw ego1), ja k o n a m ie stn ik a
utn ? w bitw ie n a d W orsklą; poczem w idzim y Oleńkę
v\ łodzim ierzow ego syna na Kijowie, a w reszcie M ichała Holszań-
skiego ale ja k o starostę.
Z kolei przyszła kolej na uporządkow anie stosunków w
Sm oleńsku. K sięstw o to n ad ał W itołd przyjacielow i sw em u
ks. Hlebowi może w nagrodę, że tow arzyszył mu podczas dłu ­
giego pobytu w P rusiech i był zak ład n ik iem z ram ien ia k s ią ­
żęcego w Mai borg u. Jerzego n ato m iast, k tó ry w 1386 r. złożył hołd
w ierności Jag ielle i Koronie, u sunął W itołd do R osław ia, dzieląc w
taki sposób księstw o. Można przypuścić, że Je rz y niebył zadow o­
lony z tego odsądzenia od ojcow skiego tronu i że pobyt jego w
K rakow ie w czerw cu 1394 r. stał w zw iązku ścisłym z odsu­
nięciem od Sm oleńska. Ale i Hleb S m oleński począł pokazyw ać
rogi W itoldow i. Pom im o przestro g i, przesłanej m u od W itolda
przez posła, trw ał dalej w nieposłuszeństw ie i niebaw em już
u jrzał W itołdow e hufce pod m u ram i Sm oleńska.
G ruchnęła pogłoska, że W itołd idzie w ielką w ypraw ą na
lim u ra , k tó ry w ygnał był z carstw a zaprzyjaźnionego z W itol­
dem cara Tochtam ysza. N a Sm oleńsku w ów czas niezgodę po­
m iędzy bracią uciszyć chciano na w spólnym zjeździe. W itołd
nadszedł z w ojskiem i obiecał pogodzić książąt. U pew neni g lej­
tem k sią ż ę ta i bojarowie z w yjątkiem Jerzego, staw ili sie w obo­
zie, a w tedy W itołd kazał uw ięzić Hleba i odesłał do L itw y.
Poczem w szedł książę try u m faln ie w gród 28 w rześnia 1395 r.
Niesiono przed nim krzyż i trębacze, w ed łu g zw yczaju litew ­
skiego, trąb ili try u m faln ą pobudkę. Na grodzie osadził W itołd
księcia Ja m u n ta i W asyla B orejkow icza jak o sw oich nam iestników

. i . ^ P °zy cy a w R achunkach dworu Ja g iełły n a lek arza dla S kirgiełły


ra w szelkich danych o księciu tym w zm ianek przem aw ia za tern, że
m o f n na P ^ ^ t k u 1395 r. Na listę k sią żą t kijow skich, ja k o podaje K lepat-
j, czerki po istorii Kijewskoj ziemli, Odessa 1912 r. 35 s. i n. niepodobna
się zgodzie. Jako curiosum zaznaczyć należy, że Iw ana Borysow icza czyni
synem korygiełły, k tó ry zginął 1390 r. bezpotom nie, a w ciągu dalszym każe
się Jagielle zenie z praw nuczką tegoż K orygiełły w 1422 roku. P rzypuszcza-
xriT . a7 mej Identyczność ks. Borysa z W ajdutą-H enrykiem K iejstutow iczem .
wiadomo jednak, czy ów książę, który opuścił Litwę i żył na dworze króla
czeskiego, pozostaw ił ja k ie potomstwo.
— 76 —

i pobywszy krótko, z ogromnym taborem jeńców i wielkimi skar­


bami" odjechał na Litw ę1).
W ypadek ten, um acniający olbrzymio Litw ę na wschodzie
nie miną! bez następstw , o ile że książę Jerzy w obawie, że
i jego spotka los Hleba, uciekł do Kazania, do teścia swego
Olega. W itołd poskromienie Olega poruczył Lingwenowi.
W tedyto W asyli Moskiewski zawarł mir z Michałem Twer-
skim zaczepno — odporny przeciwko Litwie, Lachom, Niemcom
i Tatarom 2). Przym ierze to obejmowało wszystkich książąt po­
zostających pod zwierzchnictwem Moskwy, którzy też wysłali
W itoldowi listy wypowiednie, a Oleg z poruczenia W asylego
poszedł wojować litew ski Lubuck3) i to z Jerzym Smoleńskim
i tegoż braćmi tudzież z książętam i Prońskimi, Kozielskimi
i Muromskimi. Gdy w racał z wyprawy, dowiedział się, że Lin-
gwen wojuje Razańskie i w yruszył przeciwko niemu 4); ten je d ­
nak z łupem i jeńcami był już daleko po za granicami. Oka­
zuje się stąd, że W itołd był ju ż w wojnie z Moskwą, która nie
biorąc czynnego udziału, podjęła się kierować akcyą przeciwko
Litwie. Takiej wojny książę nie mógł sobie życzyć, nie będąc
pewnym o Prusy wiszące ustaw icznie z zachodu nad Litwą,
i niepewny wiary swoich poddanych, książąt wschodnich dziel­
nic. Co do tego ostatniego wiemy, że w 1396 r. W itołd musiał
śm iercią ukarać jakiegoś księcia Iwana Michajłowicza, prawdo­
podobnie z książąt Druckich pochodzącego, i skonfiskować jego
m ajątek5). Porozumienie z Moskwą było dla W itolda koniecz-
nem, wiem y też, że w 1396 r. po dwakroć zjeżdżał się z zięciem
swym W asylem.
Najpierw odbył się na wiosnę w w ielkim poście w 1396
r. zjazd W itolda z W asylem w Smoleńsku. Latopisy opisują
ja k zwykle o drogocennych darach, jakim i obsypywali się wza-
jem nie książęta. Drogocenne futra i wschodnie m aterye, dro­
gocenne pasy, złote naczynia i bachm aty były daram i zięcia,
najwytworniejsze sukna zachodnie, aksam ity, siodła, kam chy,
oto dary teścia. W parę miesięcy później 1 października odbył
się powtórnie zjazd książąt w Kołomnie. Szło W itoldowi o apro-
bacyę zaboru Smoleńszczyzny, ale zapewne obradowano i nad
innemi sprawami. To bowiem wiemy, że obaj książęta wysłali
z Kołomny posła do Wielkiego Nowogrodu z nakazem wypo­
wiedzenia wojny Niemcom. Nowogrodcy odpowiedzieli, że tak

') Sofijski lat. P. S. V-, 127 Nikon XI, 162.


2) Daniłowicz Skarbiec I N 693. Por. Sofijski let. P. S. M , 128.
3) Nikon, XI, 163.
4) Sofij. VI. 129 mówi tu o W itoldzie zam iast o Lingw enie.
5) Nikon XI, 163. Michaiła P odbereskiego i A leksandra z kniaziów
D ruckich zna Wolf Kniaziowie 367. Istn iał tak że Roman Michajłowicz B rański
Nowogr. lat. XI, 174.
— 77 —

z Moskwą ja k z Litwą, ja k wreszcie i z Niemcami mają m ir


osobny1). Koalicyę przeciwko sobie wymierzoną pod egidą
Moskwy usiłował W itołd rozbroić planem koalicyi wschodniej
przeciwko Inflantom i Krzyżakom, podczas gdy koalicyą zachod­
nią przeciwko Zakonowi popierał sam Jagiełło" związkiem z ksią­
żętami Pomorza. Zamiaru W itołd dokonał, związek książęcy
pod egidą Moskwy upadł, a tern samem uzyskał W itołd apro-
bacyę milczącą zajęcia Smoleńska. Zaraz w następnym roku,
między Nowogrodem a Moskwą znowu rozpoczęła się wojna,
szwagier W itolda Iwan Michajłowicz Twerski, mający Maryę
siostrę W itolda za żonę, bawi u W itolda na Litw ie2), a inni
od Moskwy zawiśli książęta nie unikają dworu litewskiego,
owszem wielu z nich popiera wyprawy księcia na Tatarów.
W spomnieliśm y ju ż o pretensyach Tatarów do Litwy.
W czasie, gdy W itołd z P rus napastował Litwę, w 1391 r. w
czerwcu, Tam erlan nad Białą pobił Tochtam ysza i rozbił tem
zwycięstwem hordę Kipczacką. Ale podczas, gdy on w try ­
umfalnym pochodzie pociągnął na zdobycie Persyi i Syryi, To-
chtamysz tym czasem zdołał się utrzym ać na Kipczaku, obdaro­
wał W asylego Moskiewskiego i dał mu jarły k na kniażenie
Moskiewskie. Tochtamysz, od w stąpienia na tron, był w przy­
jaznych stosunkach z Jagiełłą, teraz jednak ja k można przy­
puszczać upominał się o daninę tatarską. To pewna, że w cza­
sie, gdy Witołd uśm ierzał bunty książąt litew skich na wschod­
nich granicach, Tochtamysz w uprzejm y sposób powtórzył swoje
żądanie przez osobne poselstwo, wysłane do króla Jagiełły.
Mamy oryginał, a raczej dwa oryginały listów, które poselstwo
przedłożyło królowi, jeden o dum nym tonie w tatarskim języku
pisany, datowany 20 maja 1393 r. ze złotą cyfrą carską, drugi
łagodniejszy w brzmieniu, zawierający ruskie tłumaczenie towa­
rzyszące tatarskiem u oryginałowi, ale z tekstem nieco odmien­
nym i obszerniejszym od oryginału. Tochtamysz przypomina
swoje poselstwo przy w stąpieniu na tron, wysłane do Jagiełły,
opowiada, że wprawdzie Tam erlan podżegany przez wrogów
rozbił go, ale Bóg zmiłował się nad Tochtamyszem i pozwolił
m u odnieść tryum f i wrogowie ci są w jego ręku. Teraz Tatar
zażądał zręcznie od Jagiełłły dani, którą opłacała Litwa z pewT-
nych ułusów Białej Ordzie; „wychód” ten należy doręczyć po­
słom. W ruskim tłum aczeniu jest jeszcze zręczny dodatek:
a co będzie waszej dzierżawy pod nami, my o to nie dbamy,
żądajcie swego, a my damy wam! Dodawmł jeszcze w tym tłu ­
m aczeniu chytry Tatarzyn, że chce z Jagiełłą żyć w przyjaźni

1) Por. Sobr. IV, 102.


2) Nikon, 166. Daniłowicz 216, W oskres.
— 78 —

i użyczy m u pomocy pod w arunkiem wzajemności. Klauzula


o wolnym handlu bez wszelkich opłat pomiędzy Litwą a Tatar-
szczyzną była w obu dokum entach w yrażonąl).
W gruncie rzeczy domawiał się Tatarzyn o haracz z ułu-
sów litew skich i o pomoc, a wiadomość o zwycięztwie nad sie­
dmiu wrogami mianowicie nad Edygą, Pulad-begiem, Chodsza-
meddinem, Begiszem, Turduczakiem , Berdim i Dawidem była
tylko przechwałką Tochtamysza. Czy ofiarował Jagiełło pomoc,
0 którą go proszono, to więcej ja k wątpliwe, prawdopodobnie
obietnicami zbyto posłów, ale zapewne dano środki pieniężne na
walkę z kandydatam i do tronu, rozpadłej na części Ordy, k tó­
rej dowódcy na południu byli wrogami litewskimi, niepokojący­
mi Kijowszczyznę i Podole. To pewne, że Tochtamysz i środ­
ków na wojnę i pomocy wojennej bardzo potrzebował. Tym ur
bowiem zniszczywszy Persyę pośpieszył zadać cios ostateczny
panowaniu Tochtamysza. Nad Terekiem w 1395 r. pobił Tim ur
Tochtamysza, który ucieczką uratow ał życie, i nadał ułus Kip-
czacki Koiridżak-Aglenowi, wyruszył nad Dniepr i rozbił tam
Ordę, podległą Tochtamyszowi, a z powrotem nad Donem zno­
wu pobił Tochtamysza tak, że żona i dzieci wpadły w ręce
zwycięzcy. Zniszczywszy południową Ruś, w yruszył na Moskwę
1 wziąwszy bogaty okup, zajął Seraj stolicę Kipczaku. Tochta­
mysz opuszczony przez swoich, uciekł z resztkam i swego dworu
do W itolda.
Zbieg znalazł u W itołda dobre przyjęcie. Mamy nawet
głuche wieści, że książę poparł go czynnie i jak północni kro­
nikarze twierdzą, urządził pochód aż do Kafy i uczynił Tatarów
tam ecznych poddanym i L itw y 2). Jakkolw iek je st pewnem, że
od tych czasów rozpoczyna się pewne zwierzchnictwo W itołda
nad Tataram i Krymskimi, jednakże przyjąć można, że wiado­
mość o wyprawie je st niedokładną: w 1395 r. W itołd tylko w ie­
ści rozszerzał, że idzie na Tymura, rozbił też tego roku i Ordę
jakąś, skoro w ysłał w podarunku? Tatarów królowi do Polski.
W ielką jed n ak wyprawę tatarską urządził dopiero pod zimę
1397 r. Zawarto najpierw układ z Tochtamyszem, zapewniając
m u pomoc do odzyskania ord Krymu, Azowa, Kazania, Astra-
chania, w zamian za co Tochtamysz potwierdził panowanie Li­
tw y nad Litew ską Rusią, z której miał pobierać roczny podaru­
nek, obiecując pomoc wojenną, na żądanie księcia L itw y 3).
W yprawa skierow ana była na wschód południowy, za Don,

1) Bibl. W arsz. 1853 r. t. III, p. 572—1. Że poselstw o ta ta rsk ie było


w 1393 r. v,' Polsce, obacz Piekosiński, Rachunki dworu Ja g iełły p. 162.
2) D etm ar 216, Rufus tam że w uwadze wydawcy.
3) Porównaj: U kład W itołda z Tochtam yszem w P rzeglądzie H isto­
rycznym t. XV.
do siedlisk ordy Azowskiej, k tórą też pobił Witołd. Posiłki miał
1 książę z Polski, a naw et z Moskwy. W iele tysięcy Tatarów za­
brał w niewolę i użył do osiedlań nimi pustek na Rusi i Litwie;
wiele osad tatarskich na Litwie, a naw et kilka na Czerwone]
Rusi, gdyż i Jagielle posłał W itołd część jeńców, — zawdzięcza
początek tej w ypraw ie1). Tim ur nie brał udziału w walce, "po­
sadził jednak na stolicy Kipczaku Timur-Kotloga, przeciwko po­
pieranem u przez W itolda Tochtamyszowi.
Latem następnego roku w yruszył znowu W itołd na ta ta r­
ską wyprawę, a m iał nieco Prusaków, posłał m u bowiem
m istrz—pozyskany do pokoju z Litw ą—Eberharda W aldenfelse-
ra, późniejszego kom tura toruńskiego, w 60 k o p ii2). Od niego
to zapewnie pochodzi sprawozdanie, że w yprawa na odległość
200_ mil, licząc od W ilna, za tą stolicą sięgnęła, że Tatarzy pod­
dali się i że W itołd w przeciągu trzech tygodni wybudował za­
m ek z gliny i nazwał go Johannesburgiem (Tawań). Teraz już
i do Rzymu doszły wiadomości o zw^ycięztwach oręża Witołdo-
wego, a Bonifacy IX poinformowany przez elekta poznańskiego
W ojciecha Jastrzębca, pozWolił na ogłoszenie krucyaty. Skłania­
jąc się do życzeń króla Polski w sprawie obrony i podniesienia k a­
tolicyzm u najochotniejszego i czujnego bojownika, pozwalał papież
na żądaną krzyżową w yprawę i ogłoszenie jej w Królestwie, na
Litwie, Rusi, Podolu, Wołoszczyźnie, z odpustam i dla biorących
gdział takimi, jakie przysługiw ały śpieszącym na obronę Ziemi
Świętej °). Oczywiście było to poparcie planów W itołda. Całą
chwałę i sławę Zakonu Pruskiego, jak ą tenże w całym świecie
się szczycił z powodu ich wypraw na niewiernych, pragnął W i­
tołd skierować na siebie i nosił się z m yślą podbicia całej Tatar-
szczyzny za pośrednictwem pretendenta do tronu, Tochtamysza.
Gdy Timur-Kotlog zawezwał księcia do wydania mu zbiega,
Witołd odmówił. Tylko królowa Jadw iga wieszczym duchem
prorokowała am bitnem u księciu upadek dum nych zamysłów.
Płożył książę plan olbrzymiej wyprawy na 1399 r. Aby
pozyskać Moskwę, podejmował przez dwa tygodnie w Smoleń­
s k ą córkę Zofię Moskiewską z dziećmi. Powróciła ona do swej
stolicy z cennymi darami, obrazami złotem i srebrem w ykłada­
nymi, naw et część relikwii Męki Pańskiej przywiozła z sobą
i była na Moskwie radość n iezm iern a4), ale pomocy od Moskwy
Witołd nie uzyskał. W ojska jego i bez tejże były wielkie; byli

1) Józef B artł. Zimorowicz (Pisma, w ydał Dr. Korneli Heck s. 103) p rz e ­


chował tradycyę lwowską, a może i n a źródłach o p arty przekaz, że Lwowia­
nie podarunek ten z T atarów m iastu przez k siążąt R uskich uczyniony, u w a­
żali za plagę i kontenci byli, gdy sobie ich W itołd zabrał.
2) Sum m arium 226, Posilge 222.
3) T heiner Mon. Pol. I 1041 p. 769.
4) Nikon. 1. XI 172.
— 80 —

Niemcy, Polacy, Wołochowie, Żmudzini, Tatarzy, a samych


książąt z Litwy i Rusi miai z górą pięćdziesięciu. Przez cały
czerwiec — opowiada Długosz, utrzym yw ał książę stoły otwarte
w Kijowie, dokąd grom adzili się rycerze ze wszystkich stron.
Krzyżacy wysłali kom tura M arkwarda Sulzbacha z posiłkami.
Spytko z Melsztyna stał na czele Podolan. Z Polaków przybyli
rycerze, jak Sędziwój Ostroróg, Dobrogost z Szam otuł, Jan Gło­
wacz z Łązenic wojewoda Mazowiecki, Hanusz z Dąbrowy
z kw iatem rycerstw a, które w szystko wyginęło w bitwie. By­
łoby tych ofiar więcej, gdyby nie wspom niane proroctwa królo­
wej, które wielu rycerzy odciągnęły od udziału. W iększych
w ojsk chrześcijańskich nie widziano w tych stronach, a i wódz
palący i rwący się do walki W itold, głośnym był już ze zwy­
cięstw. Istotnie W itołd, oszołomiony powodzeniem, mniemał że
ju ż je st u celu podboju Tatarszczyzny i nie zachowywał potrzeb­
nej ostrożności i rozwagi. Skierował pochód w step, widocznie
w celu uderzenia na Ordę w samem koczowisku, minął Psołę
i stanął nad Worsklą. Ale tutaj po drugiej stronie rzeki stał
jeden z wodzów Tim ur Kotloga, Edyga, chytry tatarzyn, który
układam i przew lekał bitwę, czekając nadejścia jeszcze większej
armii pod samymże Timur-Kotlogiem. WTtołd żądał między in­
nymi, aby znak jego wybijano na tatarskich pieniądzach. Tym ­
czasem przybył 'Tim ur-Kotlog i odrzucił w arunki W itołdowe.
Wobec nieznajomości .przeforsowania brodu, cofnął się W itołd
z armią pod Psołę, lecz zanim zdołał uszykować wojska, już
uderzyli ze w szystkich stron Tatarzy na nieprzygotow anych dnia
12 sierpnia, na "dwie godziny przed zachodem słońca. Z począt­
ku ważyły się losy i chrześcijańska armia mimo nagły napad
tatarsk i mężnie odpierała wrogów, ale trwało to niedługo.
W tum anach kurzu przez niezliczone hufy tatarskie wznieconych,
topnieje, otoczona zewsząd, armia. Z Polaków i Niemców, w al­
czących w pierwszych szeregach, mało kto ocalał. Już zmrok
zalegał p o la —klęska była nieuchronną. W tedy to litew scy pa­
nowie nakłonili W itolda i brata jego Zygm unta do ucieczki.
Korzystając z ciemnej nocy W itołd wraz z bratem, z Markwar-
dem Sulzbachem i kilku innym i Krzyżakami uciekł z pola bi­
twy i lubo ścigany pogonią tatarską, ocalił życie. Tylko Spy­
tek z Melsztyna, jakkolw iek wzywany przez WTtołda do uciecz­
ki, nie uległ pokusie i zginął śm iercią walecznych.
Klęska nad wodami W orskli — była n iesłychana1), naw et
w tych wschodnich stronach, gdzie wielkie masy wprowadzono
do boju, nie m ającą sobie równej. Edyga w pościgu poszedł na

!) Na soborze Konst. opow iadali Polacy, że o takiej bitw ie, ja k a tani


zaszła, nie można naw et utw orzyć sobie pojęcia—i że zaledwie czw arta część
w ojsk pow róciła do domu. Cod. Yit. p. 1011.
— 81

Kijów i nie bawiąc się oblężeniem, wziąwszy okup z grodu roz


puścił zagony szeroko, aż po Łuck i wiele naokół sprawił nie­
szczęścia Ruina Litwy była ogromną; potęga W itolda urosła
tak niesłychanie szybko, upadła pod jednym ciosem
• i naiPjerw południe całe było narażone na niweczące
najazdy tatarskie. Prawda, że tutaj dopomógł król, którv n a­
tychm iast w ysłał wojska celem wyrzucenia Tatarów, a na Po
-doju na miejsce Spytka osadził Swidrygiełłę brata nie m n i e i
jednak, klęski były tutaj tak wielkie, że zaledwie pracą lat wie
lu dały się powetować |). W szakże padło kilkudziesięciu ksią­
żąt litew skich i ruskich w boju, cóż dopiero mówić o bojarach
a tak brakło nie tylko kierowników obrony, ale i rąk do upra­
wy roli. Pospieszył tez z pomocą papież Bonifacy IX matu p ń o -
p n o ), polecając biskupowi wrocławskiem u zebrać całoroczna
dziesięcinę w całej prowincyi gnieźnieńskiej, od w szystkich obo-
yiązanych do tej opłaty z w yjątkiem tylko tych osób, które
mają sobie od papieża nadane te dziesięciny i z w yjątkiem Za­
gonu Niemieckiego, _którzy walczą przeciwko wrogom Chrystu-
s owy ni; oddać polecił papież te dziesięciny królowi Polski któ
poczynul 7 tak * ludZiaCh’ ja k ° 1 “ e m ie rn e sźkody
Powaga Witolda upadła równocześnie i na północy. W ia­
to łd ? in w i f n M Wnet ?° klęsce ,Wielki Nowogród zniesław ił W i-
^ i i i ° Slał wypowiedzieć możnej Rzptej przym ierze3).
Szukał książę pomocy u Zakonu, którem u przymierzem saliń-
skim Psków, sobie zaś Nowogród był przeznaczył, ale Zakon
odmowił. Pomimo ze Nowogród od siebie wysłał do Litw y l i ­
s y wypowiednie, do wojny jed n ak nie przyszło. W itołd rad nie
wemmwTesRnTr m m n irVnT rZn d z Nowog rodenL potem z Psko-
em v lesieni l-iOO r. Co bardziej książę zawarł m ir z Moskwa
z Iwanem Michajlowiczem tw erskim , a to nie bez powodu Właó
leńsk0T t T e WtoW lnCZf Sie' t J - W Sier? niu 1401 r ' st?acii był Smo-
K tatek łUPnld weorS rMe rUSki6 kr°niki
W sierpniu 1401 r. książęta Juryj Światosławicz i Oleg Razań-
ski wywołał, przez swych zauszników rewolucyę w Smoleńsku
W śród zaburzeń uderzyli oni na gród, nam iestnika W itotdowego
■vs. Romana Brańskiego zabili i zajęli za m e k 4). W spólnikami

, ), ^ a r ^- Z im orow icz p rze c h o w a ł p rze k az , że jeszcze 140° r i naslpn

4^
4) P
P. .Q r\P \T »
Sobr. V, O252;
c. • ATT
VI, i131,
<-» -•

Dzieje W itolda. „
6
— 82. -

ks Jerzego i Olega byli książęta Prońscy, Muromscy i Kozielscy,


a latopis podkreśla, że spiskowcy korzystali z wielkiego osła­
bienia" W itolda po klęsce nad W irsklą1). S trata było c;uzą, o ile
że właśnie Smoleńsk dawał Litwie przewagę tak nad Moskwą
iak i nad W ielkim Nowogrodem. Toż natychm iast w jesieni
nadciągnął W itołd i przez cztery tygodnie bił z dział do m urów,
ale zdobyć grodu nie zdołał2). . .
Odzyskanie Smoleńska, a z mm i powagi na wschodzie
i północy zachwianej, było dziełem trudnem . W ojna o Smo-
leńszczyznę miała trw ać trzy lata. W roku 1402 odniesiono
nieco sukcesu, gdy bowiem Rosław Olgowicz Razanski uderzył
na Brańskie księstwo, napotkał na silny opór stawiony tutaj
przez księcia Lingwena i A leksandra Patrykiew icza ■Starodu-
bowskiego księcia, którzy pobili Razańców, Rosława pojmali
i odesłali do W itołda; ten zaś przez trzy lata w więzieniu trzy­
m ał ieńca i dopiero za okupem wypuścił na wolność2). Dodać
iednak należy, że Moskwa już po tern zwycięstwie litew skiem ,
zawarła przymierze z następcą Olega księciem F ed o rem . Olgo-
wiczem Razańskim, z dodatkiem, że i W itołda, jeżeli tenże ze­
chce, można będzie przypuścić do uczestnictw a w tym przy­
m ierzu4)- W ten sposób nieprzyjaźny W itoldowi Razan odstąpił
nrawdopodobnie od przyjaźni z Jerzym Smoleńskim, a przypu­
ścił do m iru swego z Moskwą także i W itołda. W 1403 w ysłał
książę Lingwena, który zajął Wiazmę, a Iwana Swiatosławicza,
i A leksandra Michajłowicza pojmał w niewolę i odesłał na L it­
w ę5)- Ale do zdobycia Smoleńska było jeszcze daleko. Mogło
się ono stać dopiero po zapewnieniu Litwie pokoju od Zakonu,
po zapewnieniu je] bezpieczeństwa od zachodu i pomocy, co się
stało przez króla Jagiełłę pokojem Raciązkim w 1404 r., poczem
i Smoleńsk mógł być zdobyty i powaga W itołda naruszona
klęską tatarską, mogła na powrót zajaśnieć na wschodzie.
Szereg zwycięstw i wielkich powodzeń lecz jedno niezm ier­
ne niepowodzenie, oto owoce wojennych prac W itołda po pow­
rocie z Prus aż do utraty Smoleńska... W czem leżała siła po­
wodzeń zapytamy. ,
W itołd rozpoczął na Litwie działalność, gdy juz unia
Litwy stała się jej udziałem, jej żywotną siłą, jej potęgą. Opar­
cie się o Polskę znaczyło oparcie się o zachód, o zachodnie
chrześcijaństwo i to stanowiło potęgę Litwy. Najlepiej odczuwał
znaczenie tej potęgi W itołd na swem w ygnaniu. Tam Rus, Lit-

i) N ik o n XI, 185. N o w o g r. IV , 104.


‘4 N o w o g ro d zk i p ie r w sz y III, 102.
31 N ow ogr. III, 102, IV, 106 Sofij. V , 252 N ik o n XI, 187. .
4) P rz y m ie r ze z 25 lis to p . 1402 r. R u m ia n co w , Sobr. g o su d . gram ot. i d o -
g o w o r o w I. N 36.
5) s o fij. V , 252. N ow o g r. III, 102 N ik on . X I, 188.
83 —

wmów czy Zmudzmów będących przy nim, stanowiących ieeo


siłę zbrojną uważali Niemcy i cudzoziemscy goście za nomin T
których me zbliżano się bez wyrażenia największej ^pogardy
z którym i walczyc me chciano i dlatego W itold zawsze osobno
walczył ze swoimi. Teraz z unią polską, nietylko król JagieHo
ale cale jego rycerstwo polskie śmiało popiera akcyę Wifófda
zaciąga się pod jego znaki, służy na grodach, stanowi sile obro’
nną załóg litew skich silę zwłaszcza W ilna, Kowna. Już to sa­
mo dozwalało Witoldowi rozwinąć swobodnie siły na wschodzie
i południu, ^ ad to Zakon, podejmując w yprawy na Litwę nie
ma tego rozpędu, tej siły, ja k ą rozwijał dawniej, ju ż mniej mu
przybyw a sił z zachodu, już m usiał się oglądać ńa o p in ie lu r o
Py? gdyz z Polski idą skargi do głowy Kościoła, na dwór* cesar­
ski, rozwinięta agitacya w k ierunku uzyskania zakazu wypraw
zbrojnych na Litwę podcięła polot dawnych rejz Zakonu Ksia
żęta pomorscy zatrzym ują rycerstw o zachodnie śpieszące pod
chorągwie Krzyżackie, niedopuszczają do Prus. Co bardzKi
rycerstw o słowiańskich królestw i ludów zachodnich, jak Czech’
k.z ąska, Moraw spieszy na Litwę pod zaciągi Litewskie. Nie’
geniusz, ale juz chociażby talent wojenny, mając takie źródło

^łplt X zadaniuobronyLitwy- ™
Ale tutaj też leży źródło niepowodzeń W itolda Te iep-n
zdobycze to owoce dumy i żądzy panowania. Aby zatrzeć zgu­
bny dla Litwy _wpływ tych niepowodzeń, a zarazem ustrzec
Litwę od nieokiełzanych dążeń do sławy, któreby mogły i ia
Z n-ą , Pn0lf k \ d° Zguby ^P row adzić, N ie o d z o w n e j
rf aniżeli dotychczas to było, ścieśnić związek z Pol-
ą, ozwmąc i pogłębić zasady unii i rozszerzyć jej podstawy
co tez ja k mzej obaczymy, w unii wileńskiej nastąpiło
Przyjaźń Witołda z Zakonem.
W ypraw y K rzyżaków na W ilno. P rzym ierze W itolda z ep iskop atem Inflanckim . Zjazd
na w ysp ie D ubissy. Rozejm z Zakonem z w łączen iem ep iskop atu Inflanckiego. Pow ody
do przym ierza Litwy z Zakonem . N ieporozum ienia W itołda z krolow ą Jadw igą. P reli-
ninarya pokoju i zaw arcie pokoju na w ysp ie Salin. S łab e strony pokoju. O dstąpienie
Żmudzi. N ieporozum ienia W itołda z K rzyżakam i. Bunt na Żmudzi i odpadnięci j j
Zakonu. Unija w ileń sk a . Jej stosu n ek do K rew skiej i zn aczen ie.

Na stosunki litew skie w tym okresie w alk W itołdowych


na wschodzie i z Tataram i wywiera znaczny wpływ ńakop
Krzyżacki, tak pruski, jako też i inflancki. Wspomniano juz,
że druga ucieczka W itołda z Prus zapaliła Zakon do zemsty,
która się ujaw niła dwoma w ypraw am i m arszałka Zakonu na
Ruś litew ską jakoteż jed n ą na Żmudź, uwieńczonemi spaleniem
Suraża, zdobyciem zam ku grodzieńskiego i tysiącam i jencow.
Kraj był zresztą nie broniony a tylko Zmudzini pomścili najazd
spaleniem Kłajpedy w połowie października 1393 i.
Podczas wyprawy W itolda na Podole spotkała Litwę
jeszcze dotkliwsza aniżeli poprzednie klęska. Mistrz dowie­
dziawszy sie o odbudowaniu spalonego Grodna, polecił m arszał­
kowi przeszkodzić dziełu. Z niemałym nakładem wyprawiono
na południe i wschód wielkie wojsko. Budowę grodzieńską
zdołano spalić a zajęto i spalono inne zamki ja k Alerecz, uroni-
czyn, Lide i Nowogródek. W yprawa trwała_ dwa tygodnie
i przerwano ją na skutek fałszywej wiadomości, ze W itold po­
ciągnął na zdobycie Jurborka. Uprowadzono jeszcze większą
ilość jeńców, aniżeli w w yprawach poprzednich, jencmy liczono
przeszło dwa tysiące, a półtora tysiąca kom zajęto. Ale w szyst­
kie te w yprawy przewyższyła wielkością wTyprawa m istrza pod-
ieta w 139-i r." Rozpoczęto ją od odbudowania zam ku Kitters-
werder 13 sierpnia tegoż roku. Stojący u brzegów Niemna u 1-
tołd z potężnem wmjskiem tak poważne czynił przeszkody pra
com Krzyżaków, że drzewo zwiezione do budowy musiano użyć
do obwałowania się przeciwko napadom i pociskom litew skim
Musiano w końcu zaprzestać roboty i spuścić m ateryał Niemnem
do Ragnety. Podążono na Wilno, ale niezwykłym traktem na
którym rozłożył się w obronnej pozycyi Witold, ale na Poporcie
Tam pojmano Sudym unta i jako wroga Zakonu, który w czasie
ucieczki drugiej W itolda zabił Krzyżaka, bez litości powieszono.
Wilno oblęgali Krzyżacy od 22 sierpnia do 21 września, zamków
jednak zdobyć nie zdołano, mimo że miano arm aty, machiny, ge­
newskich strzelców,mimo że m istrz Inflancki jużdrugiego dniaoblę-
żenia stawił się pod m uram i W ilna. Zamków broniły załogi polskie
W itold przeszkadzał napadam i oblęgającym, ale przy jednej ta ­
kiej potyczce przy furażowaniu pod Rudominą pobito AYitołda
korzystając z mgły, przyczem wzięto księcia Iwana Jurjew icza
Bełzkiego w niewolęĄ) Ale był to jedyny tryum f z całej wy­
prawy. W obec silnej obrony dobrze przez Polaków bronionych
zamków, wobec braku żywności gdyż na kilka mil w około
wszystko było zniszczone, musieli Krzyżacy z niczem wracać
z pod murów AYilna a w powrocie, urywane napadam i litewskie-
mi wojsko zaledwie przebiło się przez lasy nad Straw ą zasiekam i
zarębione.
. Ze wśród takich stosunków, wśród ustaw icznej niemal
wojny z Krzyżakam i W itold zdołał jeszcze pomyślnie dokony­
wać zdobyczy całych terytoryów i pokonywać potężnych książąt,
skutek ten zawdzięczał książę nie tylko swemu talentowi ale
zarazem męzpej i wytrw ałej obronie Litwy przez Polaków, ’któ­
rej sam książę i później jeszcze, kiedy zasłynął jako potężny
władca, dawał świadectwo, jako tej siły, która uratow ała Litwę
od zguby. Y
d i , Ale nietylko na polu wojennem w spieraną była Litwa przez
Polskę Kownie potężne znaczenie miało poparcie Litw y na po­
lu dyplomatycznem. Świat cały żywił dotąd przekonanie, że
llrzyzacy spełniają dzieło cywilizacyjne tępiąc mieczem Litw i­
now i Ruś; teraz krzątają się po dworach zachodnich posłowie
króla 1 olski i listam i, memoryałami, ustnem opowiadaniem do­
wodzą barbarzyństw a tych wypraw, tak że król Rzymski i Czes­
ki Wacław Luksem burczyk 1395 r. zabronił Zakonowi napastować
kraje króla 1 olski: Litwę i Ruś. Pod wpływem dyplomatycznej
pracy dworu królewskiego, pod wpływem stosunków politycznych
zawiązanych z śzczecinem i Pomorzem, zaczęło i rycerstwo za­
chodnie ostygać w zapale do aw anturniczych "wypraw na Litwę
a poeci, ja k Tejchner, wyszydzali nieroztropny zapęd do rejz
litewskich. Prawdziwego jednak ciosu doznały te wyprawy na

nad Wurskl°ąSilge W i&and 659 nazyw a go g en er W itoudi; zginął on


skutek zawartego przez Jagiełłę 10 września 139-ł r. przymierza
z książętami pomorskimi Święty borem i Bogusławem. Celem
tego przymierza zwróconego ostrzem przeciwko Zakonowi, było
osadzić Swiętyborowego syna Ottona, wybranego _ na stolicę
ryską przez kapitułę ryską elekta,na miejsce usuniętego przez
Krzyżaków arcybiskupa Rygi Sintena, który w interesie Kościoła
abdykował. Król Wacław, sojusznik _Jagiełły sprzyjał temu za­
daniu, widząc oczywistą krzywdę Sintena i żywiąc z tego po­
wodu słuszny żal do Krzyvakow. Odczuli też Krzyżacy skutek
tego żalu, gdy odczytali orędzie króla Rzymskiego zabraniające
im wojować Litwę i Ruś. Także do miast hanzeatyckich wy­
słał król Wacław nakaz wspierania Ottona. Tego elekta poparł
przedewszystkiem biskup Dorpatu, Teodoryk Dammerau, k tó re­
mu zato Inflancki mistrz wypowiedział wojnę.
Wtedyto tak elekt, książę Otto, jak i biskup Dorpacki Te-
odoryk, w marcu 1395 r. zawarli przymierze z Witoldem, za­
twierdzone przez księcia w Mereczu 15 maja tegoż roku. W i­
told poparł przymierze, potężnem wojskiem napadłszy wpraw­
dzie nie na Inflanty, ale na Wiznę mazowiecką, będącą zasta­
wem w ręach Zakonu, którą zdobył, zamek spalił a rycerzy
tam będących uprowadził do niewoli.1) W czasie tym kred
Jagiełło gościł u książąt pomorskich w Krakowie i najmłodsze­
mu Barnimowi V sprawił wesele, żeniąc go z córką Towćwi-
łły, rodzonego brata Witołdowego.2)
W taki sposób Zakon zagrożony z dwóch stron, od koali-
cyi zachodniej i od przymierza Witolda z Dorpatem i R\gą,
znalazł się w trudnem położeniu. Niebezpieczeństwo o tyle by­
ło większe, że Witołd już samem przepuszczeniem oddziałów
pomorskich, przez Litwę śpieszących na pomoc episkopatowi
inflanckiemu szkodził ZakonowL
Mistrz już ani myśli o rejzie na Litwę, a raczej stara się
ustępstwami przyciągnąć Witolda na swą stronę i skłonić do od­
stąpienia od związku. Było bowiem jasnem, ^ że gdyby ksiąze
czynnie poparł episkopat inflancki, natenczas Zakon nietylko ze
ze wszystkich stron byłby otoczony, ale nadto miałby odcięty
dostęp żołdowników i gości lądem. Wobec planu uderzenia
z dwóch stron na Inflanty a mianowicie z Litwy przez Kurlan-
dyą na Rygę, podczas gdy wojska Teodoryka biskupa z I sko-
wianami od wschodu miały uderzć — plan ten sam Witołd ob­
jawił Zakonowi — niebyło dla mistrza innego sposobił wyjścia,
jak ustępstwami odciągnąć Witolda ^ od związku. O tyle łat­
wiejsze było to zadanie, o ile, że książę zagrożony od w schodu,
potrzebował spokoju od strony pruskiej i dlatego sam czynił

!) Posilge 205.
2) Spór o m itrę i p asto rał w Rydze. Kwart, histor. tom IX p. odo.
starania o pokój, porozumiewał się o wymianę jeńców, o zjazd
tym celem odbyć się m ający1). Właśnie w chwili gdy w Dor­
pacie ogłaszano przystąpienie jego do ligi z episkopatem, W itołd
zawarł rozejm do końca lipca z Zakonem pruskim i natychm iast
wysłał do biskupa Teodoryka prośbę, aby starał się 'pogodzić
z Zakonem.
. Zjazd z mistrzem odbył się 22 lipca 1396 r. na wyspie
Dubisy. Celem wywarcia nacisku na W itolda i należytego
przedstaw ienia mu niekorzyści jego przym ierza z Inflanckim
episkopatem sprowadzili Krzyżacy dwóch swych biskupów Zakonu
nn zjazd. Mimo to żądania Zakonu, co do odstąpienia pewnych
ziem litewskich (Żmudzi) Zakonowi, co do dania zakładników
jako rękojmii, że Litw a nie odstąpi od wiary Chrystusowej, od­
rzucili pełnomocnicy króla Jagiełły i zgodzili się tylko na krótki
rozejm. Atoli z samym W itoldem poszła im lepiej sprawa.
Udało się im wyjednać od niego przyrzeczenie, 28 lipca w ysta­
wione dokumentalnie, że nikogo przez swe kraje nie przepuści
przez Litwę,^ ktoby żywił względem Zakonu nieprzyjaźne za-
miary, z w yjątkiem tych, którzy obecnie z księciem Szczeciń­
skim ciągną do Inflant. Było to ustępstw o równające się od­
stąpieniu W itolda od ligi z episkopatem, z którego Zakon nie-
omieszkał natychm iast skorzystać i wytężyć wszystkie siły,
aby niedopuścić Pomorczyka na tron arcybiskupi.
Jak bardzo zależało W itoldowi na pokoju z Zakonem świad­
czy to, że mimo iż formalnie nie zerwał ligi z episkopatem
inflanckim, jednak posiłków w ich wojnie z Zakonem nie dawał
a raczej usilnie się starał rozejm swój z m istrzem przedłużyć.
Zakon znowu, wiedząc o trudnej sytuacyi księcia, którego przed­
staw iał jako zdrajcę episkopatu inflanckiego, chciał otrzym ać
ja k najwyższe^ ustępstw a za cenę pokoju. Jeszcze w jesieni
1396 r. na zjeździe na Dubisie pow tarzają Krzyżacy żądanie co
do Żmudzi i znowu uchylili je Polacy, ja k wyraźnie podnosi
kronikarz Zakonu.2) Wiedziano jednak, że W itołd sam pozwoli
na to ustępstwo, gdyż zgodzono się na przedłużenie rozejmu do
23 kwietnia, a naw et przystano na życzenie księcia, aby i bis­
kup Dorpacki był objęty rozejmem.
Poście 1397 r - dążący do porozumienia z Zakonem W i­
told zażądał przysłania pełnomocników Zakonu. Z pełnomocnika­
mi tym i zgodził się książę na uregulow anie pewnych sporów
granicznych, dalej co do żądanych zakładników, że Litwa nie po­
wróci do pogaństw a i co do przysięgi ja k ą Witołd sam miał

1) Cod. Vit. ję 116, 117,


-) Posilge 206 do wart nicht von, wen dis di Polan hindertin, mit
•alJim erin vormogen.
— 88 —

złożyć, że nie powróci do pogaństwa i bronić będzie katolicyz­


mu." W itold zajęty planam i na południu a nie zdający sobie
sprawy o znaczeniu i następstw ach żądań Krzyżackich, gotów
był pozwolić na nie 13 m aja w Grodnie. Ale zamiarom Zakonu
stanął znowu na przeszkodzie Jagiełło, odrzucając żądania soli­
darnością Polski z Litwą co do obowiązków wobec Kościoła,
dlaczego też żadne osobne zobowiązanie Litwy dla Zakonu nie
je st potrzebne. Znowu zawarto krótki rozejm, później prolongo­
wany. Zakon wisiał nad Litw ą i żądał Żmudzi, a z nią i prze­
wagi nad Litwą. Teraz i W itold naprawiając swą chęć do
ustępstw potępił zastaw Dobrzynia przez Zakon bezprawnie ob­
jętego, poruszył sprawę episkopatu inflanckiego, z którym Zakon
wiódł wojnę i zjazd w Grodnie spełzł bezowocnie. Episkopat
niemogąc liczyć na poparcie W itolda, uległszy przewadze sił
Zakonu upraszał m istrza o porozumienie i zgodę. Zaszła ona
w Gdańsku, dokąd przybył dawny arcybiskup Sinten teraz pat-
ryarcha A kwilejski i biskup dorpacki Teodoryk, którzy też um ó­
wili się o w arunki zgody, ja k naówczas dość korzystnej dla
Kościoła. Niebawem po jej zawarciu Teodoryk złożył godność
biskupią, a młody książę Szczeciński kandydat do m itry arcy­
biskupiej w stąpił do zakonu Falkenau w Estonii. Krzyżacy,
czego echem ich kronikarz, rozgłaszali, że episkopat inflancki
padl ofiarą „oszukaństw a“ ze strony W itolda1)-
Sąd ten o Witoldzie je st zbyt surowy i dziwny w ustach
tych, którzy księcia w przymusowe poniekąd staw iali położenie
opuszczenia inflanckiego episkopatu, jeżeli chce mieć spokój od
Zakonu. W isząc bowiem ciągle wojną nad Litwą, paraliżował
Zakon akcye W itolda tak w Litwie samej jako też i na jej
wschodnich i południowych granicach, w szczególności zaś za­
m iary księcia wzgłedem Tatarszczyzny. Tylko m ając zapewnio­
ny pokój od Zakonu mógł W itołd swobodnie rozwinąć swe pla­
ny, a Zakon niepozwalał m u na dłuższy rozejm i szarpał go nieustan­
nie od zachodu. I tak w roku jego ligi z biskupem Teodorykiem
po owych zjazdach na Dubisie w październiku 1395 r. wysłali
Prusacy Komtura Ragnety M arkwarda Salzbacha na Żmudź
a kom tura Renu na Białoruś.2) W następnym roku posłano Kom-
turow i Ragnety posiłki i kazano mu spustoszyć Żmudź, gdzie
jednak poniósł kłęskę. Gdy później W itołd był na wyprawie
tatarskiej, Inflantczycy uderzyli na Żmudź w lutym 1398 r.
i uprowadzili mnóstwo niew olnika.3) Ci Inflantczycy czynią nad-

]) W a rt der bichoff betrogin. Posilge SSr. Pr. III 201. Obacz poniżej
D odatek II o stosunku W itolda do ligi pom orskiej i do ep iskopatu in flan ­
ckiego.
2) Posilge 206.
s) Ibid. 217.
— 89 - -

to księciu trudności handlowe celem skłonienia go do opuszcze­


nia episkopatu. Słowem jakkolw iek właściwie nie było wielkich
w ypraw na Litwę od owej nieszczęsnej z 1394 r. to jednakowoż
pokoju nie było i trw ał raczej stan wojenny przerywany rozej-
mami ale zawsze z wykluczeniem Żmudzi. W taki sposób Za­
kon przywrócił stan z przed 1386 r. i tak samo ja k dawniej od
Jagiełły, żądał teraz od W itolda rękojmi, mianowicie Żmudzi
i wpływu na całą Litwę. Pomimo przyjęcia chrześcijaństw a
Litwa me miała spokoju od Zakonu, pozostawała nadal pod jej
naciskiem. Można go było usunąć tylko przez wielką wojnę
ale wobec nieuporządkowanych stosunków na Litwie, zaburzeń
tatarskich i grozy od Timura, nie można było o tej ostatecz­
ności myśleć, i należało przyjąć w arunki zgody, jakkolwiek by
one były uciążliwe. To były przyczyny, dla których W itold
zmierzał do zawarcia przymierza, na wyspie niemnowej Salin
mającego przyjść do skutku.
Jako powód bezpośredni zawarcia tego przym ierza podaje
kronikarz Zakonui) żądanie ze strony królowej Jadw igi, posta­
wione Witoldowi, by jej roczny czynsz płacił z Litwy i Rusi
krajów zapisanych jej wianem przez króla. W odpowiedzi na
to miał W itołd zawezwać starszyznę litew ską i ruską, którzy
oświadczyli, że są ludźmi wolnymi, że czynszu Polsce nie pła­
cili i me chcą płacić. Zaraz potem zawarł W itołd tajne przy­
mierze z m arszałkiem i arcykom turem , których doń z Mai-
borga wysłano.
_Wiadomość ta co najmniej je st niedokładną. Najpierw
bowiem nie zapisał Jagiełło królowej wiana na Litwie i Rusi,
ecz na Kujawach i na Rusi, co zmienia sens i królowa na
podstawie tego nadania nie mogła rościć pretensyj do Litwy
i do W itolda Mogła tylko zażądać czynszu z Podola, jako daw­
nej ziemi hołdowniczej Polski i prawdopodobnie za podszeptem
elektorów to uczyniła. Jestj)ew nem ,że Zakon odgrywał wobec elek­
torów Niemieckich rolę adw okata Polski,strasząc że Witołd zabrał od
Polski jej ziemię tj. Podole, że nastąpiły jakieś różnice pomiędzy
krolową a Witoldem, który znajdował poparcie u samego k ró la.'
ypływ a wzniosek ten ze źródeł krzyżackich a mianowicie, że
przyczyną różnicy była polityka, a raczej przyjaźń królowej dla
Zakonu. Krolowa bowiem, w czasie gdy Jagiełło upokorzył
Opolczyka (który Dobrzyń zastawem oddał Krzyżakom) i za­
darłszy przymierze z książętam i Pomorza zamierzał zemstę wy­
drzeć na Zakonie, przeszkodziła wojnie.2) Można też przypusz-
?Zf Ć’ S r - ^ ? 0wej 1 jej' stronnikom nie podobała się także poli­
tyka Witołda na wschodzie, jako zbyt narażająca nietylko Litwę

J) Posilge 219.
2) Voigt. C. d. Pr. VI p. 64 Na 60.
ale i Polskę na niebezpieczeństwa. W Malborgu chciano nawet
wiedzieć, że Jagiełło czyni w Rzymie starania o ja k ą ś odiębną
Koronę dla Litw y i Rusi, aby w ten sposób pozbawić Zakon
praw a podejmowania rejz na L itw ę1)- Nie było tru d n e m
z Malborgu przesłać królowej do Krakowa takie pogioski, które
żywo ją interesować mogły. Mamy naw et powody przypuszczać2),
że Krzyżacy podburzali królowę przeciwko Witoldowi i to me
bezpośrednio, ale za pośrednictw em elektorów p a ństw a R zym ­
skiego, jako przeciwko protektorow i Rusi i schizmatyków, który
zajął pewne ziemie Polskie i obsadził schizm atykam i i pogana­
mi, ta k j a k podburzali książąt Rzeszy i królów zachodnich prz®-
uiwko Jagielle z tegoż samego powodu, lubo obaj władcy byli
gorliwym i katolikami. Że w czasie takiego rozdźw ięku pom ię­
dzy Jagiełłą a W itoldem uśm iechała się Krzyżakom nadzieja
odciągnięcia księcia od związku z Polską, osłabienia unii i że
nakłaniali oni W itolda do zawarcia separatyw nego i tajnego
z Zakonem pokoju, j e s t rzeczą więcej j a k prawdopodobną.
W Grodnie 23 kw ietnia 1398 r. zawarto preliminary a po­
koju. Ze strony Zakonu toczyli uk ład y arc y k o m tu r W ilhelm
yon Helfenstein, najw yższy szpitalnik Konrad von Ivyburg
i k om tur Osterodzki M arkw ard Salzbach, który to ostatni w ie l­
ki w pływ na um ysł księcia wywierał i zawsze wówczas byt w y ­
syłany, gdy potrzebnem było uzyskać jakie wielkie ustępstw o
dla Zakonu. Spisano najpierw d u k t graniczny Litw y od lnflant
począwszy aż do ostatnich kończyn granicy pruskiej w m^Si
życzeń Zakonu, co p raw d a w. zarysach zbyt ogólnikowych. l o
jednakowoż było jasnem , że Żmudź aż po Niewiażę odstępował
W itold Zakonowi. Zobowiązał się nadto uregulować granice
około Wizny, skoro j ą tylko książę Mazowiecki z rą k Zakonu
w ykupi. Na odstąpionej Żmudzi mial W itold dopomódz Zako­
nowi do w ybudow ania dwóch albo trzech twierdz, które Zakon
na wieczyste czasy miał posiadać. Jeńców m iał W itold zwrocie
a i Zakon m ial m u odesłać b rata jego Z ygm unta ja k o jeńca ba­
wiącego w Malborgu. Do Pskow a nie będzie W itołd rościć pre-
tensyi, lecz dopomoże do zdobycia tegoż Inflanckiem u m istrzo­
wi, natom iast Zakon obiecuje dopomódz księciu do zdobtcia
W ielkiego Nowogrodu. Co do Żmudzi zobowiązał się ksiąze nie
przyjm ow ać do Litw y żadnego czynszowego człowieka a taksa-
mo"'i Zakon zobowiązuje się w zględem księcia. Banici Zako­
n u będą i przez księcia na Litwie uw ażani za banitów. Co
bardziej W itold zobowiązuje się nie_ przepuszczać przez Litw ę
żadnych wojsk naw et chrześcijańskich t. j. katolickich, spie­
szących przeciwko Zakonowu — a wobec Rzymskiego Kościoła
D Ibid. d. 66. . , TK
2) Z u stępu to rften wir ir m uuw en m it dem b n e fe Ib. p. 61 cl. Ib.
Mś 61. Obacz niże] D odatek III p. t. W itold a królow a Jadw iga.
91 —

i P ań stw a poczuw ać się będzie do obowiązków ciążących na


Królach i panach katolickich i nie będzie w ieść w oiny z zad
nem k atolickim m ocarstw em . W końcu ja k b y na znak z u n e ł
nego try u m fu dodali Krzyżacy w arunek, że na życzenie m istrza
może W itold jeżeli tak a będzie jeg o wola, po starać sie o z a ­
tw ierdzenie tego przym ierza przez króla Polski...

Jeżeli zw ażym y, że aktem tym , w p relim in ary ach zatw ier­


dzonym odcinał ksiąze L itw ę od m orza, że nietylko Żm udź da­
row yw ał Krzyżakom , ale obiecyw ał pom oc do zaw ojow ania są ­
siedniego sobie Pskow a, że obiecyw ał nieprzepuszczać w ojsk
przeciw ko P rusakom , natenczas godzi się zapytać, czy zdaw ał so-
n P>raW^ Z nast^ P stw P o j ę t y c h na się zobowiązań.
_ ^ kyty to w aru n k i niegodne w chrześcijaństw ie już
w zrosłego księcia, w aru n k i ja k ie przyjm uje pokonana w w oj­
nie strona. Z drugiej strony zaznaczyć należy, że W itold zd a­
w ał sobie zawsze spraw ę dokładną ze sw oich czynów i zam ia­
rów, dłatego^ przyjąć m usim y, że był w położeniu przym usow em
i chcąc zam iary w zględem L itw y do s k u tk u przyw ieść, m usiał
uczynic u stę p stw a K rzyżakom . Czy w idział książę słabe strony
m oże dla nich okazał ta k ą powolność
w zględem ządan K rzyżackich? N iezaw odnie W itold w idział te
słabe strony ale nadto takie że zachłanność Zakonu pruskiego
aby posiąsc Żm udź, inflanckiego by zagarnąć Psków u k ry w a
w sobie czynnik rozdziału interesów obudw u połów Zakonu
z czego ja k zobaczym y um iał k siążę korzystać, rezerw ując dla
Litw y obow iązek pom ocy w zdobyciu W ielkiego Now ogrodu
y a Zakony w sferę w łasnych interesów , zasłaniał
się /,aKonem jak o sw ym sprzym ierzeńcem wobec M oskwy ma-
W Now°Kr °dzie, wobec całej Rusi i przygoto-
w yw ał sobie dom inujące nad nią stanow isko, m ając bow iem ty ­
ły zabezpieczone, pomoc n aw et zapew nioną, znaczenie swe po-
K H u m ą z .naj ^ k s z ą podów czas potęgą nad B ałtykiem ,
i sm iało. oddać się sw ym ulubionym planom podbi­
cia południa, uw olnienia go od Tatarów .

Na słynnym zjezdzie W itolda z M istrzem K onradem von


u n g m g en na w yspie Niemnowej S alin zw anej, 12 października
1398 r. zatw ierdzono obustronnie przym ierze. Zjazd był nie-
S k w k l 1 urocz7 sty- P r ócz m istrza był i landm istrz in-
lla n c k i W ennem ar von B riiggenoie, byli biskupow ie W arm ii i Sam-
w u 1 ,n aJPrzeónieJ.sl dostojnicy Zakonu. Z W itołdem byli biskup
w unm ,^;Pdrzel’ k sl£łże W łodzim ierz K opylski, Z ygm unt brat
W itolda, k tóry w parę lat później otrzym ał N ow ogródek litew ski,
k m ^ erz^ P ln skb M ichał Zasław ski, A lek san d er Starodu-
bowski, Iwan O lszanski, Iwan D rucki, J a m u n t z K iecka. Byli
— 92 —

także pełnomocnicy króla Jagiełły,i) który dał księciu milczące


zezwolenie i zapewne dał polecenie posłom nie przeszkadzać
dziełu i zachować się biernie wobec aktu pokoju. _ Szereg uczt
zakończył zjazd a na jednej z nich okrzyknęli bojarzy W ltołda
królem, jak mówi kronikarz Zakonu. Jeżeli zajście to miało
miejsce, 'to było ono nieszczęsnem zasłonięciem winy W itolda,
z powodu odstąpienia Żmudzi Zakonowi. Teraz W itold niogł
już ostatnie uczynić Zakonowi ustępstw o i na dniu 2 paździer
nika w Kownie przyrzekł, osobnym dokum entem , pomagać mu
przez dwa lata do wybudowania dwóch zamków na granicach
wrzdłuż Niemna i W ilii aż do miejsca, gdzie Święta z nią się
łączy i przez lat ośm brać m ateryał na budowy w lasach Zako­
nu ” Byiy to ustępstw a stale przez Polaków^ zwalczane. Stera
działania Zakonu objęła już nie tylko Żmudź całą, ale i Litwę
właściwą, sięgała po Kowno, Troki i po stolicę Wilno.
Zaledwie powróci! W itold do Grodna opowuada kroni­
karz Krzyżackich, gdy tu w nocy wszczął się na zam ku silny
pożar. Spłonęły w szystkie b o g ad w a W itolda i całe skarby
w sukniach jego żony, a bogatszych żadna ówczesna królowa
nie posiadała. Niebyła to dobra wróżba dla losów zawmrtego

^ ^ Było ono ze strony Zakonu bystro pomyślanym i ściśle


przeprowadzonym atakiem na unię polsko-litewTską, atakiem na
króla, który nosił ty tu ł najwyższego zwierzchnika Litwy i był
nim, a o którym w traktacie dość obojętna znajdowmła się
wzm ianka. Sprzyjający Litwie av gruncie rzeczy bardziej ani­
żeli Polsce, pragnący istotnie jej wzrostu i chwały m usiał J a ­
giełło teraz niejedno zcierpieć upokorzenie tak od Zakonu, jako-
też i od W itolda, ja k wreszcie od^ Polaków. Jagiełło um iał
upokorzenia cierpliwie znosić, nie zrażać się przykrościam i, sam
się narażał trak tu jąc przez W itolda teraz z Zakonem sprawę
zw rotu Dobrzynia koronie, lub w ypraszając listy wolne na polo­
w ania w lasach Zakonu. Przed sam ą wyprawą nad Worsklę,
nieporozumienia króla z księciem znalazły echo w Maiboigu
w łaśnie z powodu Dobrzynia2), książę bowdem otrzym ujący od
Krzyżaków posiłki przeciwko Tatarom miał oświadczyć się
w sprawie dobrzyńskiej za Zakonem w rozmowne z kom tuiem
Zakonu. • P
Po klęsce pod Worsklą, gdy cały blask księcia upadł je d ­
nej chwili, a potęga LitwTy z g ru n tu została zachwdaną, zmie­
nił się stosunek księcia do Polski i do króla. W szyscy wrogo­
wie Litwy ja k już wdemy na wschodzie, korzystając z osłabie-

1) E tliche P olan durch der teidunge wille czu enden Posilge, S. 223.
2) Is sulde noch alles g u t w erden. L ist M istrza do W ltołda Loci. \ it.
N° 201 p. 58.
— 93 —

nia Litwy, poczęli snuć zdradę, która w net wydała owoce. Wie­
my że Nowogrod W ielki obraził osobiście księcia, ale gdy ura­
żony W itold zażądał posiłków od Zakonu przeciw dumnej Rzptej,
Zakon odmówił i oczywiście W itołd musiał odstąpić od zemsty.
Mistrz począł zresztą korzystać z upadku W itolda na równi
z innym i sąsiadam i z energią właściwą Zakonowi wykonując
podbój Żmudzi i budowanie zamków przy obowiązkowej pomocy
księcia. Gdy natom iast W itołd domagał się od niego pomocy
przeciwko Tatarom otrzymał odpowiedź, że w tej sprawie nic
m u pomódz nie może, chyba później w lecie.1) Były to już dwie
odmowy, jedna od Inflant, druga od Prus. Jakkolw iek tedy
stosunki na pozór były przyjaźne, i W itołd dostarczał wydatnej
pomocy do ujarzm ienia Żmudzi i do budowy zamków, jak k o l­
wiek żonę jego księżnę Annę w jej pobożnej do miejsc odpus­
towych pruskich podróży przyjmowano z królew skim przepy­
chem, na rozkaz m istrza goszczono i wspaniałym i obsypano d a­
rami, to jednakże W itołd nie był zadowolonym ze stanow iska
zajętego przez Krzyżaków. Niezadowolenie było tern większe,
że Żakon w prost dążył do odcięcia Żmudzi od Litwy, zachęco­
ny powolnością księcia i łicząc na upadek jego potęgi.
W itołd bowiem ułatwiając Zakonowi zadanie sam dokonał
wyprawy na Żmudź, aby skłonić Żmudzinów do posłuszeństw a
mistrzowi pomagał przy pracy marszałkowi Zakonu, w ybierał
zakładników i odesłał tychże do Małborgu. W taki sposób
ułatw ił Zakonowi zadanie, jakkolw iek ten w gruncie rzeczy mo­
że Sobie nieżyczył tak gorliwego w trącania się księcia Litwy
do zajętej pod swą władzę Żmudzi. Zakon na szczycie potęgi,
rozporządzał dostatecznym i siłami aby sobie rady dać ze Żmu-
dzinami.
Toż w net poczuli Żmudzini żelaznę rękę Zakonu. Żmudzi-
ni zaczęli zaraz zbiegać na Litwę. W odpowiedzi na to poczęto
odcinać Żmudzinów od Litwy, zabraniać handlu, wyjazdu za
granicę, zażądano od W itolda w ydania zbiegów i poczęto znęcać
się nad zakładnikam i Żmudzkimi, których miano, poddostatkiem
w Prusiech. To było. powodem pierwszej na Żmudzi zdrady,
ja k owe odpadnięcie Żmudzinów od Zakonu nazyw ają Krzyżacy.
O w ypadku tym mamy kilka sprawozdań współczesnych
pochodzących z Malborga; są one po większej części tenden­
cyjne, pisma te bowiem przeznaczone były do oskarżenia księcia,
jako sprawcy zdrady przed zachodem i Kuryą. To jednak w y­
pływa i z nich, że nietakt Krzyżaków i ich gwałtowne postę­
powanie było powodem odpadnięcia Żmudzinów, dalej żę i wzglę­
dem Witolda Żakon był stroną wyzywającą. Uciskani Żmudzini
całymi rodami uciekali ze Żmudzi a W itołd, który z początku

>) Cod. Y it. JY> 206.


— 94 —

w myśl salińskiego pokoju ich wydawał władzom .zakonnym


później zabronił wydawać. W tak i sposób mnogo Żmudzinów
przesiedliło się do Litwy. Natenczas m istrz w sposób natarczy­
wy począł się domagać od księcia zwrotu zbiegów, zapewnio­
nego dokum entem salińskim. Trzy poselstw a jedno za dru-
giem wysłano na Litwę z Malborga w tej sprawie. W itołd ju ż
to oburzony bezwzględnością z ja k ą ponawiano, żądania,, już to
pod naciskiem opinii litew skiej postanowił niewydać Żmudzi­
nów. Każdym razem tłum aczył książę, że on zobowiązał się
wydać tylko zbiegów tych, którzy są chłopami, a nie bojarów.
Istotnie tłum aczenie było zgodne z brzmieniem przymierza.
Z drugiej znowu strony łatwo zrozumieć, że w szystkie ja k k o l­
wiek w dobrej myśli powzięte ujęcia się za zbiegami, powięk­
szało ich liczbę. Krzyżacy podają tę liczbę na cztery tysiące.1)
Krzyżacy użyli nacisku, przedstaw iając księciu żądanie
zwrotu wobec jego rady. Odpowiedź księcia, że on działa tylko
w m yśl przym ierza, odparli tern, że gdyby miano ściśle trzy ­
mać się dokum entu, natenczas Witołd niezwróciłby im żadnego
zbiega, gdyż Żmudzini nikom u czynszu nie płacili. Był to je d ­
nak ogólnik tylko, wcale nietłum aczący wyrazu czynszownicy
censiii, użytego w dokumencie, wyrazu równoznacznego z chło­
pem czynsz uiszczającym, a takich było dosyć na Żmudzi. Toż
W itołd słusznie odpowiedział, że jem u nie w ypada iść po nad.
brzmienie dokum entu. N atom iast sam począł oskarżać Zakon,,
że ludzie jego gwałtownie sobie postępują, zabierając Litwinom
ich mienie, i mordując ich na granicach. Zgodził się i teraz
na wydanie zbiegów, ale tylko chłopów, tych zaś którzy za chło­
pów się nie uważają, postawi na zjezdzie z Mistrzem nad Heł-
kiern 2 lutego 1401 r.2) i którzy tam uznani będą za bojarów,
tych nie wyda. Natom iast Krzyżacy zażądali stanowczego wy­
dania tych, których jako chłopów uznali sami Żmudzini w Mal-
borgu przy składaniu hołdów Mistrzowi, wreszcie tych, których
uznano jako morderców i podpalaczy, a których w m yśl salińskie­
go aktu nie śm iał W itołd chować u siebie jako banitów Zako­
nu. W itołd pozostawał przy danej już odpowiedzi, a co do ba­
nitów odpowiedział, iż w myśl przym ierza i im wymierzy spra­
wiedliwość.
Krzyżacy posłowie staw iają kw estyę na ostrzu miecza i żą­
dają stanowczego wydania zbiegów. „Jeszcze ja nie jestem w a­
szym poddanym, abym pod przym usem miał spełniać waszą wo­
lę" — odparł W itołd. Obróciwszy się do rady Litew skiej po­
słowie Zakonu poczęli prosić, aby jako ci, którzy potwierdzili
przym ierze salińskie doradzali swemu księciu zwrotu zbiegów

!) Cod. dipl. Pr. VI, te 112, 113.


2) Posilge s. 241.
— 95 -

i wydania banitów. Imieniem rady odpowiedział Minigaiło, że


rada nie widzi, aby ich pan omijał prawo. Poufnie zaś poczęli
prosić Krzyżaków, aby nie naciskali na księcia, gdyż z jego
sławą nie zgadza się wydawać zbiegów. Poradźcie nam, proszą
bojarzy, co książę ma uczynić, bez ubliżenia swej sławie. Krzy­
żacy odparli ironicznie; wasz pan m a swój rozum i m ądrą radę,
która mu na to pytanie da zaspakajającą odpowiedź.
Gdy nazajutrz posłowie Krzyżaccy byli na pożegnaniu, za­
pytał ich W itold z czem odjeżdżają. Oczywiście z tern, że wa­
sza ks. Mość nie chce wydać zbiegów, brzmiała odpowiedź. —
Przeciwnie, ja chcę wydać tych, do których zwrotu jestem obo­
wiązany, tj. czynszowych, chłopów, tych zaś, którzy nie są nimi
postawię na zjezdzie przed Mistrzem, niech tam wasi Żmudzini
i moi osądzą, którzy są chłopami i tych wam oddam, osądzo­
nych za bojarów wam nie wydam. — Książę — odparł krzyżak
— gdyby Żmudzini mieli rozsądzać tę sprawę, toby i za dzie­
sięć tygodni wyrok nie zapadł. — Innej odpowiedzi, ja k danej,
dla was nie mam a sprawę moją jako słuszną podam pod orze­
czenie mędrców, doktorów prawa, niechaj oni orzekną, czy po­
stępowanie moje jest zgodne z w arunkiem salińskiego pokoju.
Że wśród tak nam iętnych dyskusyi, wśród natarczywego
domagania się Krzyżaków mogły paść słowa płomienne, które
podsyciły wrzenie Zmudzinów i jak iskra podziałały na grożącą
w ybuchem ich sprawę, przypuszczenie to je st bardzo możliwem.
Miał książę, w edług relacyi Krzyżackiej, powiedzieć posłom i ja
wam w szystkich Żmudzinów odeślę do /unudzi, do ich kraju
i ojczyzny, aby tam bronili swej wolności, której od wieków
używają. Posłowie natychm iast chcieli odjechać, ale ich zatrzy­
mać kazał książę. Tym czasem wezwał Żmudzinów, którzy
u niego znaleźli schronienie do natychm iastowego pochodu na
Żmudź na zam ki Krzyżackie, do zdobycia ich i spalenia i do
odesłania mu jeńców Krzyżaków. Tak piszą Krzyżacy. To
pewna, że w net potem rozesłał po całym świecie skargę na Za­
kon o ucisk Zmudzinów. Skarga była krótka, lecz tak zreda­
gowaną, że m usiała otworzyć oczy naw et tym , którzy na w ypra­
wy Zmudzkie spieszyli ja k na rozrywkę i dla zabawy pozba­
wiali biednych ludzi życia i m ienia1).
Żmudzini w net wygnali Krzyżaków, zam ki spalili, jeńców do­
starczyli Witoldowi, aby mieć przedm iot do wymiany za zakład­
ników, których musieli dać Zakonowi. Pod koniec maja już
Żmudź cała była w ręku Witołda.
Epizod żm udzki, biorąc za podstaw ę sądu same źródła za­
konne poucza, że upadek panowania Zakonu był przez tegoż
spowodowany. Nie o Żmudzi, nie o chrystyanizacyę, chodziło.

J) Cod. Y it. N° 238 s. 75.


— 96

Zakonowi, lecz jedvnie o terytoryalne połączenie z Inflantam i.


Z takim c e le m ’przed oczyma nie wahano się użyc srodkow ha­
niebnego ucisku doprowadzając Zmudzinów do rozpaczy, spowo­
dowano em igrację ich do Litwy i odpadnięcie od Zakonu, co
iak wiadomo w źródłach zakonnych nazywano zdradą Zanudzi.
Tymczasem widzieliśmy że zdrady żadnej ze strony W itolda nie
było, co bardziej, że z postępowaniem księcia solidaryzuje się
Je g o r a d a ^ w ito łd a nad W orsklą jak dowodnie przekonaliśmy
sie wywołała szereg katastrof; z osłabienia Litwy korzystają
wszyscy wrogowie na południu ja k i na północy, ja k wreszcie
na zachodzie Zakon. Jeden tylko pozostał przyjaciel prawdziwy
Litwie a był nim król Polski przez Witołcła nieco urażany, po­
została mu jedna tylko przyjazna potęga Polska, o którą mógł
śmiało i dalej opierać się książę, jakkolw iek sam własnowolme
osłabił sile węzła, jak i Litwę łączył z Koroną, jakby zapomina­
jąc, że o n 'to stanow ił tajem nicę jego powodzeń Krotko opo­
wiada Długosz, że po klęsce nad Worsklą, kroi nadał Witoldowi
Litwę w dożywocie tymczasowo1). Uroczyste nadanie miało
miejsce dopiero 18 stycznia 1401 r. na zjezdzie wileńskim, la m
te ż 'n a stą p ił obiór a raczej okrzyknięcie W itolda wielkim księ­
ciem przez senat litewski, który tutaj w stosunku do Polski
po raz pierwszy w ystępuje jako osobne ciało. Senatorowie Pol­
scy na zjezdzie w Radomiu w m arcu potw ierdzają ak t w Wli­
nie spisany. Była to unia wileńska, stanow iąca nowe ogniwo
związku pomiędzy Polską a Litwą.
Nowe stanow isko W itolda, jak ie zajął w ciągu swe^c po ­
w ro tu z P ru s na L itw ę dom agało się koniecznie zatw ierdzenia
przez króla. L itw a w obec n a c isk u Zakonu z jedne], a niebez­
pieczeństw^ w ew nętrznych, buntów książąt braci
i ta ta rsk ie j grozy, w ym agała rządów dzielnych, sterow nictw a
jednej a pew nej ręki. D zielniejszej nad W itołdow ą nie m ógł
Jagiełło n a w e t sobie w ym arzyć. Zostaw szy seniorem braci u ś ­
m ierza k siążę piorunem bunty, zaprow adzaład w ew n ątrz w państw ie
i rozszerza potęgę L itw y ta k znacznie, że n aw et najszczęśliw ­
sze chw ile panowmnia O lgierda nie m ogą isc w P ° ^ ^ S ie
z chw ałą jego b ratan k a w chw ili, gdy tenże w yruszał nad W orskię.
Im ię W itolda było na u stach tysięcy rycerzy chrześcijańskich,
spieszących po znam ię praw dziw ego rycerza w bojach z t a t a ­
ram i było na uściech królów zachodnich, sam ego króla R zym skie­
go i głow y chrześcijaństw a, papieża. W praw dzie m epow iodło
się księciu; O patrzność odm ów iła błogosław ieństw a dziełu ze
zb ytkiem pychy podjętem u, ale królow i należało ju z d a sam e-
go dobra L itw y, dla u sta le n ia jej chrześcijaństw a, dla um ce

!) Precario.


— 97 —

nienia zachwianej w posadach, wywyższyć księcia na stanowis-


Litw^ę16 księcia i umocnić tem stanowiskiem rodzinną
Nie była to żadna przeciw na unii innowacya, książę bo­
wiem i z dawniejszego postanowienia go na czele braci kró­
lewskich i z potęgi talentu swego odzierżył faktycznie zwierzch­
nictwo nad Litwą i król dał wyraz tem u faktycznem u stosun­
kowi pozwalając na wyniesienie księcia na stolicę wielkoksiążę­
cą. W stosunku do króla, do Korony, nic się nie zmieniło. W i­
told przyrzekł wierność królowi i Koronie, tak ja k ją już k ilk a­
krotnie zaprzysięgał; uznawał, że księstwo wielkie otrzym uje
w dożywocie, powtarza obietnicę pom agania Koronie tudzież, że
po śmierci jego, powróci Litwę ze w szystkiem i ziemiami do
niej należącymi, wyjąwszy dożywocie dla żony W itołdowej i dla
brata jego Zygmunta, do Korony i królestwa. Ale teraz krąg
unii rozszerzono, na tych właśnie, którzy go okrzyknęli i wy­
nieśli na tron wielkoksiążęcy, którzy byli tow arzyszam i jego
prac, jego wypraw dowódcami i doradcami jego planów. Była
ich daleko znaczniejsza liczba, aniżeli nią była ta szczupła ilość
książąt, która zaprzysięgała Krewską unię. Cały szereg bojarów,
radnych W itolda poręcza wierność swego księcia dla Króla
i Korony i obiecuje wierność dla unii narodów, ja k książęta
Olgimuntowicze Iwan, Andrzej i Sieńko, Mingajło z Gedygoł-
dem bratem, m arszałek Czapurna, Sieńko syn Jam unta księcia
1 odbereskiego, książę Teodor Lwowicz W orotyński z Juskiem
bratem , Gaszów z Talwaszem synem, Ginejd z synem Milusem
Kimunt z synem Dawkszą, Strigw il syn Karicy, Gintold. A styk
z bratem, Gastold, Niemira, Szugajło, Keszgajło i Rumbold, Go-
5,oman Milejkowicz, Wojśz wid z synem Radziwiłein,’ Wo-
łodko Tawtygina syn, Butold, Montigajło, Dowogin syn W yszi-
girda, Draumunt, Dowgird, Goligind, W indimin itd. Są to oj­
cowie rodów, które później nie z urzędu ale z im ienia zasiadały
w senacie litewskim, ja k owi książęta Olszańscy, jak Dowojnowie,
Gasztołdowie, Niemiry, Kezgajłowie, Montygirdowicze, Radziwi-
łowie, Ostykowie, Wołczkowicze, Zenowicze, którzy też byli pa­
nam i chorągiewnymi i na wojnę stawiali osobne własne chorągwie,
odrębnie stojąc z niemi od powiatowych chorągwi, podobnież
ja k i inni książęta litew scy pod względem staw ania do wojny
używali praw a odrębności swej chorągwi. Ci stanęli teraz na
straży wierności swego księcia unii, która tem sam em staw a­
ła się unią narodów. Nadano księciu prawo, że w razie bez­
potomnej śmierci króla, elekcya w Polsce nie może się odbyć
bez jego zgody, woli i zezwolenia. To samo prawo otrzym uje
i jego rada.
Unia Krewska polegała na wierze wielkiego księcia Litwy
jego braci i krew nych książąt litew skich i ruskich; teraz cały
D z ie je W ito łd a . 7
— 93* —

szereg osobistości książęcych i bojarskich z wspomnianym Iwa­


nem Olgimuntowiczem i jego synami na czele popiera unią,
oświadczając gotowość do jej obrony. Obowiązek wzajemnej
pomocy, nierozerwalność krajów przez powrót Litwy po śmierci
wielkiego księcia do króla i Korony, wspólny najw yższy'w ładca,
to wszystko zostaje w mocy i tylko w yraźniejszą formę uzys­
kuje. Natom iast podstawy tego związku narodów zostały roz­
szerzone na tych, którzy już pewne zasługi położyli na polu za­
dań określonych pierwszą unią i którzy przy rozszerzeniu wiary
katolickiej na Litwie położyli zasługi. Rada wielkoksiążęca
składająca się dawniej z braci i kilku w ybranych wolą samo-
władzy, rozszerza się teraz na bojarów, rycerzy, dygnitarzy wy­
próbowanych w wojnach, odznaczających się nietylko rodem,
dostojeństw em ale i cnotą, których, w nagrodę zalet okazanych
wola księcia powołała do rady. Oni teraz mają być gw arancyą
stałości, wzrostu i potęgi unii.1)
W ram ach tego program u mogły się swobodnie rozwijać
tak Polska jako też i Litwa. Litwa zyskiwała nietylko przez
to, że miała teraz poręczoną sobie pomoc Polski, ale otrzym ała
senat, złożony z biskupów, przednich książąt i bojarów, w ynie­
sionych teraz na wyższy stopień społeczny, bo będących gw a­
rantam i związku narodowego, osiągnęła spoistość przez zastrze­
żone sobie prawo, a broniące ją od rozbicia na księstw a i udzia­
ły, niekiedy w luźnym tylko z Litwą pozostające związku. Na­
w et przy największem teraz rozdrobnieniu księstw, księstw a te
siłą dośrodkową ciężą teraz k u W ilnu i nie m ają już tej siły
odśrodkowej, będącej znam iennym rysem ostatnich lat panowa­
nia Olgierda. Co bardziej Jagiełło, który dotąd sam jako naj­
wyższy książę Litw y rozdawał działy książęce na Litwie i sam
przyjmował przysięgi hołdownicze od książąt, teraz każe bezpo­
średnio hołd składać Witoldowi, który w dożywocie je st ich pa­
nem zwierzchnym, sam zaś czy to od Symeona Druckiego czy
od Jerzego Dowgowta czy od Jerzego i Andrzeja Michajłowiczów
Zasławskich i innych książąt przyjm uje tylko przyrzeczenie, że
po śmierci W itolda żadnego pana nad króla i Koronę Polską
nie będą szukali. W taki sposób związano ich z W ilnem ale
i zarazem z unią. W ładza wielkiego księcia nad nimi została
umocnioną, jakkolw iek praw książęcych w ich dzielnicach wcale
nie umniejszano. Poczyna być Litw a bardziej jednolitą aniżeli

1) N iektórzy H istorycy, H ruszew ski Istoria V, 126 i inni, tw ierdzą, że


aktem w ileńskim 1401 r. była odrębność Litw y form alnie uzn an ą a inkor-
p oracya była zastąpioną n aw et nie p erso n aln ą un ią a ty lk o przyznaniem su-
prem atu króla Polski. Możliwem je s t a naw et praw dopodobnem , konkluduje te n
autor, że polscy panow ie czyniąc te u stęp stw a mieli nadzieję, cofnięcia icli
p rzy sposobności. W nioski te ' stanow czo są błędne. Obacz dodatek IV
o unii z 1401 r.
— 99 —

za dni Olgierda, bardziej oddaną swemu chrześcijańskiem u w ład­


cy, aniżeli to było w czasach pogaństwa, słowem z unii zaczer­
pnęła takie w arunki cywilizacyjne w takiej sile i potędze, że
mogła obok Polski bezpiecznie pod jej skrzydłam i opiekuńczemi
rozwijać się i przygotować z nią wspólnie do odparcia ciosu,
który jej nieuchronnie groził od Krzyżaków. Toż krzyżacy
w unii widzieli zaporę dla swych na wschodzie zdobyczy.5)

1) W relacji do papieża pisze m istrz, że un ia Polaków z W itoldem


i Rusią je s t w ym ierzona in malum ordinis mei. Voigt Gesch P reuss, VI
p. 202. Niebawem ju ż mogli się skarżyć n a sk u tk i tej unii. C zytam y bo­
wiem ch arak tery sty czn e słowa o potędze W itolda nad k siążętam i na Litw ie
M istrza Konrada von Jungingen w jego proteście przeciw zakazowi papieskiem u
odbyw ania w ypraw w ojennych n a Litw ę w 1403 r. C. d. P russ. Y. 191. Sed
W itoldus, de quo supra, a longis tem poribus contra ordinem meum egit b ella
et ta n te p o testatis fuit in dictis terris, quod eciam fra tres prefati regis Polo­
nie expulit et quosdam captivavit, om nia eorum bona sibi confiscando, dicens
hin c yade et vadit, veni e t venit...
VI.

Witołd na Wschodzie.
P rzygotow an ia K rzyżaków do now ej w ojny z Litwą. Traktat Zakonu ze Ś w id rygiełłą.
W ypraw a na W ilno i Grodno. W itold pali Dynaburg i zdobyw a Jurbork. Zjazd na
D u b issie. Pokój w Raciążu i je g o zn a czen ie w uznaniu unii przez Zakon. U stęp stw a
dla Zakonu w K ownie i zw ią zek zaczep n o odporny W itolda z M istrzem . P onow ienie
p rzy sięg i w iern ości królow i przez W itolda. W itołd od zysk uje Sm oleńsk. N acisk W itolda
na lan d m istrza i K rzyżaków , by oglo szo on o przym ierze z nim w N ow ogrodzie W ielkim .
W ojna je g o z P skow em i M oskwą. Zdrada Św id rygiełly i druga w ojna z M oskwą.
Pokój nad Ugra. W itold sta w ia hana Soldana Ordzie. Zjazd z M istrzem w Kownie.

N atychm iast po odpadnięciu Żmudzi, Zakon gotów był do


napadu na Litwę. Atoli wobec świeżo dokonanej unii niebez-
piecznem było uderzać, nie zapewniwszy się co do stanow iska
króla Polskiego. Skutkiem nacisku Zakonu w ywieranego na Ko­
ronę przez zastaw Dobrzynia, stosunki jego do Korony były na­
pięte. Przeciwko królow i zawarł Konrad von Jungingen salińskie
przymierze, nie utrzym yw ał z dworem jego stosunków, a naw et
listu żelaznego na polowanie w lasach Zakonu nie udzielił kró­
lowi, lecz upoważnił W itolda do w ystaw ienia takowego im ie­
niem Z ak o n u 1). Teraz po „zdradzie na Żm udzi4' na wiosnę 1401
r. wysłano z Malborga dwóch komturów, gdańskiego A lbrechta
von Schw arzburg i grudziądzkiego Jana von Sayn z zapytaniem,
czy król będzie w spierać Litwinów. Król — opowiada kronikarz
Z ak o n u 2) — w ysiał w odpowiedzi posłów do Malborga i tak prze­
ciągnęło się do jesieni, a w tej porze nie można już było doko­
nać - zamierzonej rejzy. Wiemy, że m istrz układał się o zjazd
pełnomocników swoich z polskimi w Murzynnie 3), że obdarowy­
wał króla sokołami, że pod koniec kw ietnia odbył się zjazd
z królem w Złotoryi, gdzie się przyjaźnie rozłączono, ale z tern

1) Cod. Mai. P ol. V N° 8.


2) Posilge 245.
3) Cod. Pr. VI, 107, d ata zjazdu w Ann. tor. zgadza się z tą d atą
glejtu lepiej, aniżeli d a ta u Posilgego.
— 101 —

w sz y stk ie m obie strony przygotowywały się do wojny. Wiedzieli


bowiem Krzyżacy, że i król Polski posiał Witoldowi na pomoc
parę set kopijników, że W ito ld celem odparcia spodziewanego
najazdu, stanął w Kownie, je d n a k odbywszy tam naradę, n a k a ­
zał załodze spalić świeżo i mocno zbudowany zam ek w chwili,
g d y Krzyżacka nadejdzie w ypraw a. Gdy m arszałek pociągnął
Niemnem celem spiżowania z am ku Gotteswerder, Litwini, oba­
wiając się, że sam m istrz nadciąga z wyprawą, spalili zamek.
Obawa była płonną. Mistrz przyjmował poselstwo od króla J a ­
giełły, żądał dokum entalnego zapewnienia przyjaźni, z drugiej
znowu strony, zaciągał na żołd rycerstw o Nowej Marchii prze­
ciwko k r ó lo w i1)-
Starano się też o przyjaciół i zawarto zgodę z zagniew a­
nym, z powodu więzienia go, Jan u szem Mazowieckim. Ze Swi-
drygiełłą nawiązano też stosunki. Książę ten za zdradę w W i­
teb sk u krótko więziony przez króla, był jak iś czas na dworze
Przem ysław a, ks. Cieszyńskiego, potem na dworze króla Zyg­
m unta, skąd w niebezpieczne dla Litwy, wdał się know ania we
współce z Krzyżakami. Król bądź uwiadomiony o tern, bądź też
przez litość dla brata, powołał go, jak o ś w krótce po zawarciu
salińskiego przymierza, na dwór, a po zgonie S p ytka z Melszty-
na, nadał m u Podole z K a m ie ń c e m 2). Ale i na tern stanow isku
książę żywił chęć zem sty za W itebsk, i opowiadano sobie
w Prusiech, że do a k tu zgody z W ito ld e m przyw iesił fałszywą
pieczęć, co zresztą nie zgadzało się .z praw dą. To je d n a k je s t
faktem , że w czasie, gdy z powodu Żmudzi pomiędzy Zakonem
a W itoldem napięte zapanow ały stosunki, książę w Bełzie za­
warł związek z Ziemowitem Mazowieckim przeciwko w sz y stk im
wrogom z w yjątkiem króla Polski. Dla Zakonu, przestającego
w przyjaźni z, Ziemowitem, było to przymierze znakiem, że m o­
że liczyć na Świdrygiełłę.
W styczniu 1402 r. wykonał książę dawno żywiony plan
zemsty. Był on zaproszony na wesele k ró la ,i A nny Cylejki do
Krakowa, gdzie miał być także i W itołd. Swidrygiełło wysłał
św itę do Krakowa, sam zaś w przebraniu kupieckiem pojechał
do Torunia, stąd zaś do Malborga, gdzie 2 m arca 1402 r. podpi­
sał przym ierze z Zakonem. Oczywiście jeżeli zamienił Podole
za pergam in krzyżacki, m usiał mieć ju ż upew nienie Zakonu do
odzyskania całej ojcowizny. W Malborgu nie szczędzono obiet­
nic i ja k niegdyś Witoldowi, tak teraz przeciw nikow i jego, po­
ręczono d okum entem zdobycie Litwy. Od księcia też żądano,
to samo, co niegdyś W itołd m usiał przyrzec, t. j. odstąpienia
Żmudzi, protektoratu nad Litwą, pozorując to wszystko wymo-

1) Cod. Pr. V, M 120, 121. Posilge 248.


2) Posilge mówi 244, das beste hus N aw gardin, zam iast Kamieniec.
— 102 —

gami katolicyzm u, którego książę, a teraz sojusznik, jak to było


w iadom em —nie był przyjacielem. Z Zakonem miał pretendent
dn tionu litew skiego zachować wieczysty pokój w myśl saliń-
skiego tra k ta tu , z odmianią artykułu, co do zbiegów i banitów,
których książę wcale do Litwy przyjmować nie miał i z opusz­
czeniem artykułu, co do Pskowa, że mianowicie W itołd dopo­
może Zakonowi do jego zawojowania. To opuszczenie nie było
przypadkowe i owszem, miało głębokie znaczenie. Opuszczeniem
tern zasłaniał się Swidrygiełło i Zakon od podejrzeń ze strony
Pskowa, a tern samem i od Moskwy, wiedzących, że Witołd
związał się był przeciwko nim z Zakonem; opuszczając ten ar­
tykuł, pozyskiwano nifejako te kraje przeciwko Witoldowi, u tru ­
dniając mu jeszcze bardziej zam iary odzyskania, świeżo utraco­
nego Smoleńska. Zakon jed n ak wcale nie zrzekał sie widoków
zdobycia Pskowa przy pomocy Litwy i dlatego kazał Swidry-
os°bnym tajnym aktem przyrzec, że dotrzym a w arunek
salmskiego przymierza, dotyczący Pskowa, w głównym doku­
mencie za wiedzą księcia z pewnych przyczyn opuszczony L.
vvprowadzeniem w błąd przez rozgłoszenie treści głównego przy­
mierza, miano pozyskać sprzymierzeńców w Pskowie i Moskwie.
Przymierze ze Swidrygiełłą świadczyło, że m istrz nosił
Slę. \ ? yślą R z u c e n i a W itolda z Litwy, a dodać należy, że
ęzynił do tego niemałe przygotowania. W erbowano zacieżnych
Swidrygiełłę osadzono w Prusiech w Beiselauken, d ano''m ii
dwór, wysyłano go zaraz do Inflant, potem do Mazowsza, a sa­
me w ydatki w gotówce na księcia pochłonęły wkrótce półtrzecia
tysiąca grzywien. W ysyłano też posłów na Podole2), na Mazowsze,
widocznie _celem porozumienia ze stronnikam i księcia. Dopoma­
gano m u i intrygą, podżegając rozm aitym i sposobami, a naw et
^. króla, jako też i księcia Ziemowita, przeciwko
Wltołdowi.

can. ? - n g e i ’ ;Ns. 1604* P- 415> von u n ser rech ten w issenschaft... durch
t ^ " ^ y le n undinvegm gelosen in u n sern houptbriefen. P. v. Osten Sacken
L id\ andisch Russiche Bezieliungen 1392— 1430. Berlin 1908, m niem a, że opusz-
czono. te n a rty k u ł w tym celu, że on dotyczył Inflant; ależ w takim przy-
a °a ° y W Ciągu dalsz^ m te £<? osobnego dodatkowego tajnego przy-
c z a s ’ Ze ;sk0r n Swidrygiełło odzyska ojcowiznę, naten-
IIZ ?i dokum entem stw ierdzi denselbigen artik el (co do Pskowa),
w a f ' snidungle m u n sern houptbriefen. J e s t to dowód, że interim i-
sty czn y ten główny dokum ent s opuszczeniem Pskowa, miał posłużyć do szu­
k an ia sobie przyjaciół w liczbie nieprzyjaciół W itolda. Teraz po odpadnięciu
t a ? n k nT , n d T " '? ' W U M r" ich dosyć. Dodatkowy* dokum ent
K ^ a r t H istor l x h r s. «e7.WyrZekaD° S‘ę ' l'ld ° kÓW n a Psk<5" % Por6" '“ j
2) M arienburger T resslerbuch, 167, 191.
• . Ze Mistrz podżegał k ró la przeciw W itoldowi w ypływ a z u sten u listu
? PLsz.eg0 do drugiego quod ipse dux W itoldus in suis agendis more solito
m d etn m en tu m e t dam num C. V. rege et illu stris ducis slittrigeUonh et or-
103

Olbrzymie jednak w ydatki, tak na Świdry giełłę, jako też


i na rejzy z małym widokiem na skutek, były połączone.
W prawdzie rejza styczniowa 1402 r. m arszałka \v Grodzieńskie,
podobnie jak i marcowa rejza Inflantczyków na Żmudź pi zanio­
sła i jeńców i łupy, ale w m aju Zmudzini spalili Kłajpedę,
a W itołd zdobył Gotteswerder i wziął załogę w niewolę. W lip-
cu podjęli Krzyżacy ze Swidrygiełłą olbrzymią wyprawę na
W ilno. Na W ilii u W ejszyszek (W issewalde) zastąpił ^Witołd
drogę Krzyżakom, m usiał jednak ustąpić. Natom iast Swidry-
gielie nie udał się zdradziecki zamach na Wilno. W itołd wcześ­
nie dostrzegł zdradę i kazał ściąć sześciu mieszczan wileńskich.
Krzyżacy m usieli'cofnąć się z pod W ilna, a odwrót ich był tr u ­
dniejszy, że wszystkie brody były zastąpione przez w ojska Wi-
tołdowe. Dowódzca wyprawy arcykom tur Helfenstem, po spale­
niu Miednik i Oszmiany około Przełomu, przeszedł przez Nie­
men i przez puszczę na Insterburg, powrócił do Prus.
Niepowiodła się i olbrzymia rejza w styczniu 1403 r. pod­
jęta przez m arszałka W ernera von T ettm gen z gośćmi, jak hr.
Leiningen, hr. Gysteln z Plandryi. Skierowano wyprawę w Gro­
dzieńskie, zdobyto Merecz, a że Grodno przedstawiało tiudny do
zdobycia przedmiot, z powodu, że W itołd wszystko do kola spa­
lić kazał, wyruszono na Troki. I tutaj nie popasamy długo
a tylko zniszczono kraj dokoła i z półtrzecia tysiącem jencow,
wracano do Prus. Był to odwrót dość trudny, o ile że Witołd
spalił wszystkie zapasy nagromadzone przez Krzyżaków. Jeżeli
jednak dodamy, że równocześnie z Krzyżakami i Inflantczycy
przez ośm dni niszczyli przyległe powiaty i przeszło pół tysiąca
Żmudzinów uprowadzili w niewolę,, pojmiemy ja k strasznie
mścili się Krzyżacy za odpadnięcie Żmudzi i ja k silnie praco­
wali, aby wyzuć W itolda z Litwy. Ten jednak po unii stał
mocniejszą tutaj nogą, aniżeli przed tern. Z oddziałem Polaków
przysłanych mu przez Jagiełłę, rzucił się w połowie kw ietnia
na Dynaburg, zdobył i spalił zamek, a załogę wziął jeńcem ).
Niebawem potem, korzystając ze sposobności, zdobył Jurbork,
byłby i Ragnetę zdobył, gdzie Zakon nowy zamek budował, ale
m arszałek wyruszył z całą siłą na odsiecz i W itołd cofnął się
z drogi.
dinis no stri non modice se tu e ri n ititn r O. Vit. 258. Król m usiał na to
odpowiedzieć z o strą uw agą o Sw idrygiełły zdradzie. Mistrz w ysyła Ust l -
la do Ziemowita Maz., w niezgodzie z królem będącego — / którym to ja K o
ze szwagrem , Św idrygiełło układ osobny uczynił — i radży się, coby m iai
uczynić, czy odpowiedzieć królowi, czy raczej podać list do wiadom ości k sią­
żąt, i królów i ry ce rstw a naw iedzającego Zakon (dla rejz), i w edług ichi rady
sobie postąpić. C. Vit. M 260. Jako k an d y d a ta na księstwo L itw y, POP1® ^
Zakon Św idrygiełłę. Posilge III. 269, tw ierdzi też sam później, ze Zakon do­
pomógł Ś w idrygielle, iż go Jagiełło pow rócił do swej łaski,
i) A nnal. Tor. Posilge 55 r. 6 r. III, 266.
— 104 —

. Równocześnie z temi niepowodzeniami na wojennem doIu


^ mv t ir ó l a 7książąt
? ^ , ‘; lQSkQHi Hml ,P°lu
zachodnich i w ^Rzymie,
m a c y ci
t pierwsi
L T żadali
S
od Zakonu usprawiedliwienia wypraw, a papież Bonifacv IX
Eri?
, j ‘ ., BvłT^a
-k cios if03.r- Zabr0,’i‘Zakonu,
dla zamiarów "'iaść który pteraz
™ “
musiał
skłonie się do zgody z sąsiadami, których wyzywaiącem poste
powamem zmusi! do nieprzyjaźni. ^yw ającem postę
w 0 S0 W b0X l r f J r f . - n JunSinSen wejść z Witoldem
osobne układy i oddzielnie zawrzeć przymierze ale no unii
było o rzeczą trudną, a właśnie król, j a k b / przeczuw ają/ zabfe
fk n fe ż f’
l e! ze am z U X lt0łda W Lublinie> cze™ °u przyrze-
Krzyżakami, ani z Inflantczykami nie zawrze
przymierza bez wiedzy i woli królewskiej.
ffiełłn Uvhn °J)Qaw iał ?i(? 0 ży°ie’ maJdc doniesienia, że Świdry-
, jh a na me^ i ze w tym celu uczynił spisek1). Wśród
takich stosunków zjazd wrześniowy na wyspie Dubisie dokąd
mistrz prZybył sam z mistrzem Ió la n c k im P z e S y S ą
spełzł na mczem. „W itołd-skarżył się później m istr“ ? - M z v ’
bknych \ Podef r ó k hI y’, Rd Si 1 J'akby na wojnę ze-
i 7bi>ni’ew i R ■ y Kle,mens Mazowiecki, obrońca Wilna
,.z Brześcia z niedostatecznemi — jak utrzymywali
Krzyżacy listami wierzytelnemi“. Wyniknęły na zjeźd/ie snorv
h e l f k e przf iwk? Witoldowi skierowano zarzuty. Bojarorrie
d n Sulzbach W z f lęCla’ ^ t6remu złorzeczył komtur Markward
a mistrz ’ .na miejsce pojedynku nie stanęli Krzyżacy
a mistrz usprawiedliwiał swoich, że nie dla walki przybyli tutaj
ó f f :'J11l|la‘ , ty - ó 1) !1'1'6 leg0 zwrotu żmudzi i kosztów wojny od­
powiedział Witold, ze bez króla Polski nie ma władzy wejść na
żądania Zakonu. Na żądanie Witolda, by Świdrygielłę usunie-
Prus i'T e ’ nt p0wiedział
i mistrz> i® każdego Litwiim przyjmie
z Pkl uchodzi r ™ PIZySłUgUje kSięCiU' Co do zbiegb"’
7mnH^iPrt eb*ie? u rok°wań było jednak widocznem, że za cenę
uczyń t a t ąpdląi ,Krzyżacy TSwidrygiełłę. Sam zresztą Zakon
w rii i ; } deklarację. Najprzód bowiem pod koniec roku
bezpieczdistwogIH kt,óremP Jagiełło z Witoldem dali glejt
c X ń rz e h lr / ■ d0. przybywającego w Wilnie króla, który księ-
Już * styczniu % lti1°
Z kX w l

tó SSf
23) ?K°j ?• P r- L c- 17° - ! 7 3 conf. p. 175.
Ibid. 1. c. p. 173.
4) Cod. Pr. VI, p. 172 dok. z 20 stycznia.
— 105 —

za cenę Żmudzi i za możność odbudowania twierdz tam ecznych


zawrze dłuższy rozejm i pogodzi się o resztę spornych spraw.
Otrzymał na to odpowiedź, że król gotów zawrzeć* pokój, ale
pod w a runkiem zwrrotu D o b rz y n ia 1).
Wobec zbrojeń Krzyżackich, posiłkowanych przez Inflatczy-
ków, wobec wojny prawie ustawicznej na Litwie z Zakonem
i odpadnięciu Smoleńska, król i W itold gotowi byli odstąpić
Żmudź i odbudować zamki, byle uzyskać pokój i módz w ykupić
bezprawnie zastawiony Dobrzyń. Gdy powtórne kuszenie W itol­
da o załatwienie sprawy z nim samym, bez króla, zostało przez
księcia uchylone2), zgodził się m istrz na zawarcie pokoju z kró­
lem i W itoldem razem. Zawarto go w Raciążu w dniach 22
i 23 m aja 1404 r. Witoldowi bardzo zależało na tym pokoju;
wszakże wiódł wojnę o Smoleńsk, nie mógł być naw et z powo­
du te] wojny na zjeździe obecnym i wysłał tylko pełnom ocni­
ków, którzy w dniach wym ienionych w ystaw ili kilka dokum en­
tów z poręczeniem pokoju, imieniem W ito ld a 3)-
I tak 22 m aja potwierdzał książę wraz ze swą radą saliń-
skie przymierze i przyrzekał dotrzym ać artykułów, co do Żmu­
dzi w Raciążu postanowionych. Zobowiązywał się bowiem
w ciągu roku skłonić Żmudzinów do posłuszeństw a Zakonowi
i do wydania zakładników, a gdyby nie chcieli wykonać tych
warunków, przyrzekał zabronić swrym poddanym stosunków han­
dlowych ze Żmudzią. Gdyby jednak książę w spierał Żm udzi­
nów przeciwko Zakonowi, natenczas naraża się na wojnę z Za­
konem, od której król Polski je s t wrolny. A ktem wystawionym
23 m aja obiecywrał książę nie przesiedlać żadnego Żmudzina do
Litwy przed naradą pełnomocników swoich i zakonnych, która
gdyby nie doprowadziła do zgody, ma sprawę załatw ić na zjeź­
dzie z mistrzem, lub dać pod roztrzygnięcie króla Rzymskiego.
W ystawiono też Zakonowi tegoż dnia im ieniem króla Jagiełły
dokument odnawiający przymierze z Kazimierzem W ielkim i po­
tw ierdzający układ Witolda, co do odstąpienia Żmudzi z obiet­
nicą nakazania księciu, na wypadek, gdyby się wzbraniał do­
trzym ać warunków'. Osobnym dokumentem przyrzekł król umoc­
nić przym ierze to pieczęcią m ajestatyczną i zatwierdził przy­
mierze salińskie. Ze Żmudzinami miał Zakon dotrzymać rozejm
do połowy sierpnia.
Pozornie odniósł Konrad von Ju n g in g e n zwrycięstwTo nad
swym i przeciw nikam i, zmuszając ich do zatw ierdzenia w a ru n ­
ków jeszcze na wyspie Salin dyktow anych, które wówczas Po-

1) Cod. Y it. M 279, p. 94.


2) C. dipl. Pr. YI, p. 189. ^
3) O bacz o raciązkiem przym ierzu w Przegl. Histor. t. XV, s. 264 i in.
— 106 —

lacy nie chcieli aprobować, a tylko król milcząco je przyjął.


Zakon musiał uznać unię, Jagiełłę, jako najwyższego zw ierzchni­
ka narodów, Polskę i Litwę, jako jedno państwo.
Było nieszczęściem Zakonu, że zam iast wytrwać przy
tern uznaniu, natychm iast próbował je osłabić. Bolało bardzo
mistrza, że przymierze z Litw ą musiał poddać pod zatwierdze­
nie króla Polski, że uznając w nim najwyższego zwierzchnika
Litwy, odstępował tern samem od pretensyi Zakonu do Litwy.
Toż już w sierpniu tegoż roku na zjeździe z W itołdem starał
się oddalić księcia od króla, a natom iast ścieśnić interesa Zako­
nu z osobą księcia. Ten bowiem w net po zdobyciu Smoleńska,
w lipcu w yruszył na pomoc m arszałkowi Zakonu, dopomógł mu
do zbudowania tw ierdzy i do obsadzenia jej załogą, zabronił
Litwinom stykać się ze Żmudzinami, słowem starał się o wyko­
nanie w arunków raciązkiego przymierza. Korzystając z tego
usposobienia przyjaźnego dla Zakonu, uzyskuje mistrz na zjeź­
dzie w Kownie nowe ustępstwo, i Zakon mógł korzystać odtąd
z obu brzegów Niewiaży, celem staw iania młynów. Ale jeżeli
na ten punkt uzyskał Witold zgodę króla, to dalsza koncesya
była zapewne bez wiedzy króla uczynioną. Obiecywał bowiem
W itołd Zakonowi osobnym aktem nieść pomoc przeciwko w szyst­
kim wrogom Zakonu, z w yjątkiem króla Polski i Rzymskiego
króla, w zamian za takież same poręczenie, dane księciu przez
Konrada von Jungingen. Było to więc zaczepno odporne przy­
mierze, a że AVitold m iał na wschodzie wiele jeszcze spraw do
załatw ienia i potrzebował pomocy Zakonu, nie dziwna, że Jakób,
biskup wileński, nie wahał się przyłożyć swej pieczęci do do­
kum entu. W gruncie rzeczy jednak układ kowieński był w y­
łomem ze strony W itolda, w uznanej niedawno unii. Toż mistrz,
idąc jeszcze dalej na drodze osłabienia znaczenia unii, zaraz
nazajutrz osobnym dokum entem zobowiązał się w razie śmierci
księcia być opiekunem żony tegoż, księżny Anny i bronić jej
praw do wiana. Przyjęcie tego dobrodziejstwa wobec zapew ­
nionego księżnej, aktem unii wileńskiej, używania wiana w do­
żywocie, było jak b y niedowierzaniem Polsce i królowi, ze strony
Witolda, który nadto dawał obcej potędze prawo nadzorowania
w arunków unii i wmięszania się w sprawy unią zastrzeżone
i załatwione. Prawdopodobnie Krzyżacy nadstaw ili tutaj księżnę
Annę, W itołd zaś nie przywiązywał do aktu znaczenia.
Oczywiście wiadomość o tych koncessyach natychm iast do­
stała się do rady koronnej i do króla, może i z doniesienia od sa­
mego W itolda, lub wileńskiego biskupa, i łatwo się domyśleć,
że zrodziła usprawiedliwione zresztą „skrupuły podejrzeń". Ce­
lem usunięcia ich już na dzień 20 w rześnia w Kamieńcu (po­
dolskim?), ponowił W itołd przed Jagiełłą przysięgę wierności
— 107 —

i potwierdzając ją osobnym ak tem 1), niszczył wszystkie ligi


i związki z obcymi uczynione na szkodę i wzgardę króla i Ko­
rony. Majestat bowiem króla i Korony otacza książę całą potę­
gą wiary, obiecując, że żadnego sprzymierzenia w niczem nad
króla i Koronę nie przeniesie i nigdy przeciwko nim nie wystą­
pi. Wobec takiego aktu, układy kowieńskie, o ile wymierzo­
ne były przeciwko unii, straciły całą swą wartość. Nie straciło
jednak wartości dla Wit-ołda, jako przymierze zaczepno-odporne
i jak zobaczymy, opierał się na niem książę w swej polityce wscho­
dniej. Tej bowiem pomyślność wielce zależała od dobrych sto­
sunków z Zakonem. Wszakże widzieliśmy,, że w czasie nieprzy-
jaźni z mistrzem, nie zdołał nawet odzyskać straconego Smo­
leńska.
W czasie, gdy się w Raciążu godzono na zasadnicze punkta
przymierza z Krzyżakami, na ustąpienie Żmudzi i pomoc w od­
budowaniu zamków, wówczas przystąpił Witold do obrachunku
ze Smoleńskiem. Zebra! wielkie wojska, miał z sobą doświad­
czonego Lingwena, miał Korybuta, wreszcie i Świdrygiełlę, któ­
ry to ostatni przy jakimś ataku miał być nawet pobitym przez
ks. Jerzego Smoleńskiego 2).
Lingwen celem zupełnego otoczenia Smoleńska posiadłoś­
ciami litewskimi, zajął Wiazmę, wschodnie księstwo od Smo­
leńska zawisłe, i odesłał księcia Wiaziemskiego Witoldowi, jako
jeńca. Także i książąta Fomińsko-Berezujscy na północ od Smo­
leńska, zajmujący ziemie, poddali się Witoldowi.
W kwietniu obiegły wojska Smoleńsk, nie mogąc jednak
zdobyć grodu, odciągnęły od oblężenia i zniszczywszy okolicę,
cofnęły się na Litwę. Było jasnem dla ks. Jerzego, że Witold
nie odstąpi od zamiaru zdobycia grodu i całego księstwa; posta­
nowił szukać ratunku od obcych. Pozostawiwszy na grodzie
żonę z dziećmi i nakazawszy na każdy wypadek, czekać nań
i na posiłki przez trzy terminy, pojechał na Moskwę do Wasy-
lego, który zapewnie już przed tern wstawiał się za Jerzym
u króla Jag iełły 3). Zaledwie Jerzy opuścił Smoleńsk, stron­
nicy Witoldowi dali księciu znać o tern z wezwaniem do
przybycia i do objęcia z ich rąk grodu. Tak przeto 26 czerwca
1404 r. Smoleńsk dostał się znowu Witoldowi. Odesławszy żonę
i dzieci Jerzego na Litwę, obsadził książę gród załogą z Pola­
ków złożoną i dał swego namiestnika Polaka. Tylko w AViaznie
pozostawił rodzinnych książąt. Za księciem Jerzym posłano po-

]) Cod. Yit. No 302.


2) Posilge 271.
3) Takby w nosić należało z pobytu w m arcu 1403 r. i w lipcu 1404 r.
posłów W asylego u Jagiełły. Rachunki dworu Jag. p. 225.
— 108 —

goń. Zbiegł on do Wielkiego Nowogrodu z synem Fiodorem


i księciem W iaziemskim ł).
Gdyby ucieczka ta zaszła była przed pokojem raciązkim
naówczas groziłaby Witoldowi jakaś koalicya z Nowogrodem na
czele, z czego nieomieszkałby korzystać Zakon, teraz jednak nie
było takiej obawy. Aby odciąć Jerzem u i Nowogrodcom wido­
ki na pomoc obcą i nastraszyć ich wzmocnioną swą, przez przy­
mierze raciązkie, potęgą, zażądał W itołd od m istrza Inflanckiego,
aby w Pskowie i W ielkim Nowogrodzie obwieścił o treści ra-
ciązkiego przymierza, że kto je st wrogiem Zakonu, je st zarazem
wrogiem W itolda i odwrotnie. Przed potęgą krzyżacką żywio­
no tam trwożną cześć i słowa landm istrza Konrada von Vieting-
hof mogły być silnem poparciem interesów Witolda. Landm istrz
jed n ak nie m yślał o ich poparciu. Naówczas W itołd począł n a­
tarczywie domagać się i oskarżył landm istrza w Malborgu
o brak powolności. Musiał też Konrad von Jungingen czynić
przedstaw ienia w Rydze w kierunku żądań litew skich, ale lubo
W itołd wybudował zamek Kónigsburg, naspiżował go i obsadził
załogą dla Krzyżaków, lubo starostom swym Monwidowi, Cza-
purnie i Sungajłowi polecił energicznie zniewalać Żmudzinów
do posłuszeństw a Zakonowi, landm istrz jednak, o ile wiadomo,
nie spełniał żądań W itolda. „Twój pan szuka swojej korzyści,
a my swojej", było zasadą landm istrza, w edług odpowiedzi da­
nej posłowi W itołdowemu. W każdym razie było widocznem,
że i landm istrz będzie korzystać z przym ierza rezerwującego
Psków7 dla Zakonu i że tern samem spraw a Jerzego Smoleń­
skiego upadła bezpowrotnie.
Przeciwko Nowogrodowi użył W itołd równocześnie prawie
dwóch środków, skłaniając zarazem landm istrza do popar­
cia litew skich interesów7. Tym środkiem pokojowym przeciwko
landm istrzow i użytym były traktaty handlowe w7 1405 r. z Ry­
gą zawarte. Korzystając ze sporów handlowych Potocka z Ry-
żanami, poparł interesa pienvszych w7 taki sposób, że Ryżanie
zezwolili na zasadę, że handel Potocka i Rygi ma trwrać podów­
czas, gdyby naw et pomiędzy Litw ą a Inflantam i (landm istrzem) w7oj-
na wy buchnęła. Jasnem jest, że w7 tak i sposób uniezależniał Wi­
tołd Rygę od polityki landm istrza, czyniąc pod bokiem i za jego
zezwoleniem państwo w państw ie. D rugim trak tatem zapewnił
książę Połoczanom ja k najwyższe korzyści handlowre w swojem

J) W arty k u le N ieznany a k t hom agialny W itolda, Kwart. Histor. IX,


236 oznaczono datę w zięcia S m oleńska n a 1404 r., nie ja k rosyjscy łiistor.
tw ierdzą 1405 r. B arbaszew 113, L ubaw ski Oczerk ist. Litów. gos. 31 i t. d.
W szakże Latop. Nowogr. I i IV, dalej Prododołż.W oskr. i Sofijski I pod 6912
r. opow iadają, że pod koniec tegoż roku ks. Ju ry j Sm oleński dostał się w rę ­
ce W itolda, przybył wraz z synem swym do W. Nowogrodu, gdzie mu dano 13
m iast. W 1405 r. już W itołd żąda w ydania Jerzego od Nowogrodzców.
— 109 —

calem państwie, dyktując, że tylko za pośrednictwem Połoczan


kupiec zamorski może wieść handel z Nowogrodem, Moskwą
i t. p., w Rydze zaś otworzył Połoczanom narówni z Ryżanami
wolny’ handel z zamorskimi kupcami.
Łatwo wywnioskować z treści tego drugiego trak tatu , że skie­
rowanie handlu hanzeatyckiego i ryskiego na Połock, było także
podkopaniem dobrobytu Nowogrodu i Pskowa, których kupiec tra ­
cił to, co zyskiwał kupiec litewski. Równocześnie użył Witold in­
nego nacisku, w ysyłając wraz ze swym sprzymierzeńcem księciem
Twerskim żądanie do Wielkiego Nowogrodu, wydania Jerzego.
Nowogród odmówił, a Psków oświadczył solidarność z sąsied­
nią Rzptą.
Nie wypowiadając naw et przymierza Pskowianom na za­
strzeżony poprzedniemi umowami czas, napadł W itold 5 stycz­
nia 1406 r. na Kołożę, stał później pod W oroneczem i tutaj,
jak pskowski latopis opowiada, niesłychane okrucieństwa w y ­
praw iał — dwie łodzie trupów dziecięcych wysłać miał Worone-
czanom — i spustoszywszy ziemię, uprowadził z sobą jedenaście
tysięcy w niewolę. Pskowianie w ysłali do W itolda m etropolitę
Kipryana z przedstawieniem i prośbami, a równocześnie posłów
do Moskwy i do W ielkiego Nowogrodu, błagając o ratunek. Ci
ostatni w ysłali posiłki, ale dowódca oświadczył, że w ładyka nie
dał błogosławieństwa na wojnę z W itoldem i ofiarowywał Psko­
wianom pomoc przeciw Niemcom. Oburzeni Pskowianie odesłali
posiłki, sami zaś wpadli na Rżew, W ielkie Łuki i na przyległe
powiaty, będące wspólną własnością Nowogrodu i Litwy, ziemia
bowiem należała do pierwszych, a podatki płacono Witoldowi.
W lipcu uderzyli Pskowianie na Połock i omal go nie zajęli.
Za Pskowianami, jako swymi ludźmi, ujął się zięć Witoł-
da, W asyli Moskiewski i wraz Iwanem Michajłowiczem Tw er­
skim wysłali do Litwy wypowiedzenie w o jn y 1). Moskwa na
chwilę stała się ogniskiem koalizacyi przeciwkolitewskiej.
Ale teraz Witołd miał po swej stronie landm istrza, który wi­
docznie pod wpływem Prus, chcąc korzystać z sytuacyi, wypo­
wiedział Pskowianom wojnę, rezygnował przy tern z z pomocy
W itolda—lecz pod koniec sierpnia doznał klęski nad Siną. _Miał
też W itołd pomoc od m istrza Pruskiego, który stosując się do
przym ierza zaczepno-odpornego w Kownie zawartego, wysłał po­
siłki pod dowództwem kom tura toruńskiego, Fryderyka Zollern,
tudzież w ójta Żmudzi, Michała K ochm eistra2). Z Polski przy­
byli goście3).
Do Moskwy przybył z Nowogrodu, dyszący zem stą Jerzy
Smoleński, którego W asyli osadził w Torżku, przybył także
1) Nikon. XI, 193 w yraźnie w spom ina o Iw anie Twerskim.
2) Sumar. 226. Posilge 282.
3) R achunki dworu p. 348, 343.
110

zbieg z Litwy Aleksander Iwanowicz Olgimuntowicz z wielu


Litwinami i Polakami i otrzymał od Wasylego Pereasław l.
Aojnę rozpoczęli Moskwiczanie najazdem Litwy, lecz doznali
klęski. W edług starych spominek litewskich, Jerzv Smoleński
miał się zapuścić w głąb Litwy, aż do Oszmiany, i tu przy
szturm ie na zamek, gdzie żona jego była więzioną doznał porażki1).
o pewna, ze AYiazmę i Sierpiejsk wojowali Moskwicini, którym
w ysłał pomoc Szadybek. Podczas gdy Lingwen wziął AYoro-
tynsk pewno i Bilejew2), W itołd zdobył Odojew i stanął obozem na
kaszkowej gaci. Zamiar zdrady ze strony A leksandra Starodu-
borskiego, który wydał był córkę Agrypinę za stryjecznego
asylowego, i juz w ysłał był swoich ze skarbam i do Moskwy,
przeciął W itołd pojmawszy Aleksandra. Moskwa zgłasza się
z życzeniem pokoju, a AYitołd zażądał wydania Jerzego i A le­
ksandra Patrykiew icza. Moskwicini ułatw ili ucieczkę tym ksią­
żętom, którzy niebawem pomarli, pierwszy na pokucie "w zako­
nie, zabił był bowiem wiernego mu księcia AYiaziemskiego i żo-
n0\ r i*02, ^ o d Wiazmą 8 września zawarto rozeim na rok
z Moskwą do 28 czerwca 1408 r.
.i. , Podczas wojny tej moskiewskiej Pskowianie wprawdzie odnie­
śli byli znowu zwycięztwo i to nad wojskami biskupa Dorpackiego
pod lurem pe, natom iast 21 sierpnia zostali pokonani na polach Lo-
? (w drodze z Pskowa do Izborska) przez landm istrza
Vietmghofa, który w ten sposób pomścił klęskę zeszłoroczną.
Moskwa dalej rozciągała protektorat nad Pskowem i wysłała
tam Daniłę, a do Nowogrodu, brata książęcego Konstantego na n a­
miestnictwo, które tam sprawował także i Lingwen. AYitołd ży­
wił zam iar dania nam iestnika także do Pskowa.
7 o i ^ Na rW6Ź? 2ie K°wieńskim w styczniu 1408 r. z m istrzem
zakonu Lirykiem von Jungingem ofiarował W itołd Inflantczy­
kom posiłki do wojny z Pskowem. Istotnie łandm istrz Vieting-
P0CW wyprawę w lutym przy pomocy oddziałów litewskich,
zapuszczając się az pod Porchow, podczas gdy Litw ini z gośćmi
pustoszyli kraj od południa. Pod AYoronaczem doznali Litwini
niepowodzenia, lecz ostatecznie powrócili z wielką liczbą ieńcćw 3)
iMemcy, opowiadają latopisy, szerzyli straszne spustoszenie,
a Aowogrodcy me dali pomocy, lecz przeciwnie, w ysłali prze­
wodnika wojskom inflanckim na szkodę Pskowian. Po cofnięciu
lę Litwinow, wojna pskowsko-inflancka trw a dalej, walczono

O Ob. N arbutt, Dzieje L itw y, V, dodatek 1.

w5'Bluż0D1* P ™ o j c u W itolda
3) Yil gevangin. PosHge s. 289.
— Ill —

około W eljo w D orpackiem . W itołd pragnąłby teraz, znękanym


w ojną Pskow ianom , dać sw ego starostę i zapytyw ał m istrza ja k
się na ten zam iar zapatruje. U lryk von Ju n g in g e n odesłał z za­
p y taniem księcia do m istrza Inflackiego, k tó ry tym czasem za­
w arł z P skow em rozejm na pół roku.
W itołd przygotow yw ał się do w ojny z Moskwą, k tó ra w m ar­
cu nadarem nie żądała, aby pokojem litew sko-m oskiew skim obję­
to także i Pskow ian. Sam ą w ypraw ę m oskiew ską w yprzedził
fak t odpadnięcia Ś w idrygiełły do M oskwy. O trzym ał ten książę
od W itołda świeżo B rańsk i k ilk a innnych grodów, ale gdy
w szedł w podejrzane z M oskwą stosunki, W itołd dow iedziaw ­
szy się o nich, n aty ch m iast przesłał k sięciu otrzeżenie. , Je że li
m i nie w ierzysz, przyślij sw oich — m iał odpowiedzieć Sw idry-
gielło — ja im o d d a m 'k r a j i grody. W itołd też n ieom ieszkał
n aty ch m iast przysłać swoich, ale gdy przybyli na m iejsce, Św i­
dry giełło kazał ich okuć i w trącił do w ięzienia, zam ki spalił
i podążył do M oskwy. T utaj przyjęto w roga W itołdow ego ze
czcią, a W asyli nadał m u W łodzim ierz, Perejasław , Ju rje w , Wo-
łok Łam ski, R żew , i połowę Kołomny. N adanie odpow iadało
w ielkości zdrady Św idrygiełlow ej, albow iem książę u ciek ł był
do M oskwy z w ładyką B rańskim i k siążętam i A lek san d rem
z P utyw la, Sem enem P erem yskim , M ichałem O hotietow skim ,
U ru stajem M eńskim (M censkim?), A leksandrem Z w inogrodzkim
słow em z k siążętam i B rańska, S tarodubia, Czerni echowa, Lubuc-
ka, Perem yśla, Rosławia. Boleśnie odczuł W itołd zdradę, jesz-
sze boleśniej, aniżeli przed trzem a laty zdradę A ntoniego w ła­
dyki Turow skiego, k tó ry był w ysłał posłów do Szadybeka, za­
praszając cara tatarsk ieg o do ow ładnięcia Kijowem i Ł uckiem
i zniszczenia w szystkiego ogniem i m ie c z e m 1). I Sw idrygielło
z etk n ął się też z T a ta r a m i i ) , — dow iadujem y się bowiem , że
w łaśnie gdy W itołd ciągnął na Moskwę, T atarzy B ułat S ułtana
wojowali Litw ę.
W ypraw a W itołdow a była w sty lu w ielkich w ypraw Z ako­
nu podjętą. Oddział K rzyżaków liczył ty sią c ośm set koni. W ie­
m y, że silne posiłki nadesłał był król Polski pod dow ództw em
m arszałka Zbigniew a z B rz e z ia 3)- Ale do w ojny nie przyszło.
Zetknęły się obie arm ie nad .U grą i tu zaAvarto m ir w ieczysty,
ja k daw niej pom iędzy L itw ą a M oskwą panow ał, t. j. że na w y­
padek, gdyby je d n a ze stron zechciała zerw ać przyjaźń, naów-
czas na cztery tygodnie przed rozpoczęciem kroków nieprzyja-

1) W ła d y k a p r z e k o n a n y o z d r a d y na s k u te k w y r o k u m e tr o p o lity C y-
p ry a n a . m iał z d ję te ś w ię c e n ia i d o sta ł się n a p o k u tę do S im a n o w sk ie g o k la ­
sz to r u pod M oskw ą.
2) P o silg e 291.
3) J o a c h im M arien bu rger T r e s sle r b u c h w r. 253. V o ig t VI, 20. P o ­
s i l g e 291. A n n a lis ta to r u ń sk i m ów 0 p o s iłk a c h p o lsk ic h g e n te m m agn am ...
112 —

c ie ls k ic h , m u s i a ł a w y s ł a ć d r u g ie j s tr o n i e w y p o w i e d z e n i e w o j n y
T a k ż e i z P s k o w e m , z k t ó r y m l a n d m i s t r z V i e t e n g h o f d a le j t o ­
czył w a lk ę , zaw arł w k w ie tn iu n a stę p n e g o ro k u W ito ld pokói
p o t w i e r d z o n y p r z e z W a s y l a M o s k ie w s k ie g o , k t ó r y te ż i p o k ó i
P s k o w a z I n f l a n t a m i z a tw ie r d z ił.
Po w y p ra w ie m o sk iew sk iej zaszedł f a k t z n a m ie n n y w h i­
s t o r y w s c h o d u ó w c z e s n e g o , k t ó r y te ż p o g r z e b a ł n a d z i e j e Ś w i-
d r y g i e ł ł y p o k ł a d a n e w M o s k w ie . Z a le d w ie b o w i e m W it o l d p o ­
w r ó c ił do L i t w y , g d y E d y g a , ó w z w y c ię z c a W ito ld a , u d a ją c , że
n a W ito ld a w y r u s z a , u d e r z y ł n a M o s k w i c in ó w , z a ją ł P e r e a s ł a w
E o s t ó w , D m i t r ó w . S w i d r y g i e ł ł o n i e m i a ł o t u c h y i c h ę c i do bo ju
z T a ta re m i stracił całą darow iznę. O w szem k siążę uciekł,
a w u c ie c z c e , k o r z y s t a j ą c z z a m ę t u z a g r a b i ł S i e r p u c h ó w . E d y ­
g a b o w ie m r u s z y ł n a M o s k w ę i d o p ie r o z a o k u p e m , o d s t ą p i ł o d
s to lic y . O g r o m n e s z k o d y p o n i o s ł a M o s k w a o d c h y t r e g o T a t a -
r z y n a . Do AA i to łd a z a ś p o s ia ł E d y g a p o s łó w z o z n a j m i e n i e m :
„ B ą d z m i p r z y j a c i e l e m , j a k i m j a to b ie będ ę . AVasyli p o ż ą d a
t w y c h k r a j ó w i z a c h ę c a do lig i p r z e c i w k o to b ie . A le m ił o ś ć
m o j a j e s t z to b ą . S ło w a t e z a c h o w a j so bie, a n ie m ó w i c h n i ­
k o m u ! " T a k T a t a r p o d ż e g a ł w s p ó ł z a w o d n i k ó w do w o j n y a b y
z m e j k o r z y s t a ć - k o ń c z y l a t o p i s r u s k i 1). Że W i t o l d p r z e s ł a ł t e
s ł o w a s w e m u z ię c io w i, n ie m o ż e u l e g a ć w ą t p i e n i u , w s z a k ż e m i r
ic h w i e c z y s t y m b y ł ś w ie ż o z a w a r t y .
M o ż n a j e d n a k i to w n o s i ć ze z b l i ż e n i a się s t a r e g o w o d z a
T a t a r ó w do W i t o l d a , że k s i ą ż ę k o r z y s t a ł z p r z y j a ź n i , c e le m
u trw a le n ia w p ły w u sw ego n a T a ta ró w K ry m sk ich . W y n ik n ę ły
t a m n i e p o r o z u m i e n i a p o m i ę d z y s y n a m i T o c h t a m y s z a o t r o n o jc o w ­
s k i. W p o c z ą t k a c h k w i e t n i a 1409 r. p r z y b y l i d w a j s y n o w ie ,
n a j s t a r s z y S o l d a n i n a j m ł o d s z y , do AATtołda do G ro d n a , p o z o s t a ­
w i w s z y s w ą o r d ę p o d K i j o w e m i p r o s ili o p r o t e k c y ę . AYitołd
d a ł i n w e s t y t u r ę S o ld a n o w i, j a k o n a j s t a r s z e m u , d o d a ł m u w o j s k
i w y s ł a ł n a o b ję c ie r z ą d ó w 2). AYkrótce j u ż S o l d a n d z i ę k i W i ­
to ld o w i z a s i a d ł n a t r o n i e o jc o w s k i m .
W r e z u l t a c i e p o d n i o s ł o się z n a c z e n i e L i t w y n a p o ł u d n i u
i n a "wschodzie, a m o ż n a d o d a ć , że i n a p ó łn o c y i p ó ł n o c n y m
w s c h o d z i e . AAr s z c z e g ó ln o ś c i n a d O k ą s t a n ą ł W i t o ł d p o te ż n ie ,
g d z i e w 1396 r. w z i ę c i e m L u b u c k a , a w 1407 M c e ń s k a u t o r o ­
w a ł d r o g ę do p a n o w a n i a L i t w y . J a k w i a d o m o z n i e p o d l e g a j ą -
■§7 * w ą t p i e n i u ź r ó d e ł, p o d k o n i e c p a n o w a n i a s w e g o z a l ic z a ł j u ż
W ito łd k s i ą ż ą t N o w o s il s k ic h , P e r e m y s k i c h , W o r o t y ń s k i c h , Odo-
j e w s k i c h do r z ę d u s w y c h w a s a l ó w . Co do N o w o g r o d u i P s k o ­
w a — lu b o t a m k s i ą ż ę m i a ł m o ż n y c h w s p ó ł z a w o d n i k ó w w I n f la n -

1) N ikon. p. 206.
2) L ist "Wito łd a z 9 k w ie tn ia 1409 r. Obacz D o d atek Jvf° 7. O sy n a c h
I o c h ta m y sz a .
tach i w Moskwie, jednak i jego znaczenie wzrosło u moż­
nych kupieckich Rz-ptych. Jest to charakterystycznym ry ­
sem stosunków W itołda z temi Rz-ptemi, że wkrótce już za­
częły one w rachubie kupieckiej używać groszy litewskich.
W itołd z kupcami był kupcem i zapewne było wiadomem, tak
w Pskowie, ja k w Nowogrodzie, że książę obstając za swymi
kupcam i Połockimi, którym Ryżanie bezprawnie zajęli towary,
nakazał aresztem obłożyć w Litwie towary Niemców. Taka
energiczna obrona przed przewagą niemieckich kupców mogła
imponować Rzptym. Nie było to wszak przesadą, jeśli w prze­
dedniu wielkiej wojny z Krzyżakami określono w Zakonie temi
słowy potęgę W itołda: podbił znowu Żmudzinów, z Moskwą
ma przymierze, tudzież z Pskowem, w Nowogrodzie W ielkim
swego starostę, a z Tataram i uderzył mir i osadził Soldana na
tro n ie1). To pewna, że w ykorzystał znakomicie tak przymierze
raciązkie, ja k i ów dodatkowy zaczepno-odporny tra k ta t z Krzy­
żakami w Kownie zawarty. Ale ten właśnie traktat, który tyle
krw i napsuł w otoczeniu Jagiełły, był nieszczęściem Krzyżaków.
Akt ten wymierzony, ja k wiemy, celem osłabienia uznanej w Ra­
ciążu unii polsko-litewskiej, dawał niejako zachętę Zakonowi do
zerwania unii za pośrednictwem W itołda. Rozpoczęto akcyę od
podżegania W itołda przeciwko królowi, z którym odnowiono
dawne spory graniczne o Santok i Drezdenko 2). Sprawa oparła
się także o W itołda, który miał rozpoznawać te sprawy i zała­
godzić spór. W ysunięto przebiegłego M arkwarda Salzbacha,
krzyżaka o wielkiej znajomości charakteru księcia i niemałym
nań wpływie. On głównie naciskał na księcia w pryw atnych
rozmowach, aby nie popierał spraw o Drezdenko, tudzież spo­
rów granicznych z książętam i Mazowieckimi, na tychże korzyść,
lecz raczej bronił korzyści Zakonu. Niektóre odpowiedzi księcia
korzystne w tych sporach dla Zakonu spisywał sobie kom tur
w mniemaniu, że Witołd niewątpliwie stoi po stronie Zakonu.
Przekonanie to nie małego było znaczenia, o ile że na czele
Zakonu stał od lat kilku wojowniczy, energiczny Ulryk von Jun-
gingen, każdej chwili gotowy do akcyi wojennej, celem dalsze­
go rozszerzenia potęgi Zakonu, która od unii skandynawskiej
odebrała była Gotlandyę, od unii polsko-litewskiej Żmudź —
1) Cod. Vid. p. 205.
2 ) D robny przykład, jakim i to ustaw icznym i środkam i podżegali Krzy­
żacy am bicję W itołdową, widzimy w n adaniu Ż upran przez W itołda staroście
w ileńskiem u, A lbertow i Monwidowi w 1407 r., o którem wspom ina Czesław
Jankow ski w Powiecie Oszmiańskim. P ete rsb u rg 1896, s. 114 w uwadze.
Z oryginału tego dokum entu okazuje się, że W itołd nazw any je s t Supremus
dux L ithuaniae, ty tu ł który przysługiw ał Jagielle. Ale okazuje się dalej, że
dokum ent ów pisał i redagow ał sekretarz Konrad F rankenberg, a ten był
zbiegiem Krzyżackim , i oczywiście pam iętał w ybornie o środkach, jakim i k an-
celary a Zakonu podżegała W itołda przeciw ko Jagielle.
D z ie je W itołd a. ®
i była u sw ego zenitu . Licząc, że owem zaczep n o -o d p o rn e m
p rz y m ie rz e m W itołd ostatec zn ie stale poprze i n te re s a Zak onu ,
chciał go Zakon u ży ć prz eciw k o P o lsc e i znieść n i e n a w is t n ą so ­
bie unię, w ła śn ie p rz y pom ocy W i t o l d a — lecz, j a k zobaczym y,
r a c h u b y go zaw iodły.
D ow iedział się o ty c h m y ln y c h ra c h u b a c h m is tr z U lry k von
J u n g i n g e n n a zjeździe z k ró lem i AVitoldem w s ty c z n iu 1408 r
o d b y ty m z o g ro m n y m n a k ł a d e m i p rz ep y ch e m , lecz j a k la k o ­
nicznie pisze ro czn ik arz Z a k o n u — bez r e z u l t a t u T); że j e d n a k do-
w iedziano się t u o rzeczach, o k tó ry c h pierw iej n ie w iedziano,
S k o io zaś w iem y , że t a m w y to cz y ł Ja g ie łło s k a r g i oD re zd en k o
i S a n to k przez K rz y żak ó w z a ję te od Korony, że W ito łd sta w a ł
w obronie p r a v po lsk ich t a k dalece, że o s tatec zn ie K rzyżacy
p rz y rz e k li nie za jm ow ać S a n to k a 2), łatw o p oznam y, iż w ia d o ­
m o ści Z ak o n u zo stały w zb ogacon e o p e w n ik , że W ito łd nie bę-
dzie n a r z ę d z ie m n a c is k u n a P o lsk ę. D ow iedziano się też, że
Z m u d zin i nie są zadow oleni z rz ą d ó w Z ak onu i że ro zsyłają
s k a r g i n a u c is k aż do R zy m u przeciw k o Zakonow i. O baczym y
j a k fa ta ln y obrót to n iezad ow olenie wzięło dla Z ak o n u K rz y ­
żackiego.

1) Posilge, 289.
2) Cod. Yit. p. 198.
V II.

Zerwanie z Krzyżakami.
Krzyżacy uciskają Zmudzinów. Zamknięcie granicy. Przestrogi W itołda. Posłowie Za­
konu obrażają księcia. Witołd upomina Zakon. Powstanie na Żmudzi. Starosta W i­
tolda obejmuje Żmudź. Poselstw o polskie u Mistrza. Powtórne poselstw o grozi woina
gdyby Mistrz uderzył na Witołda. Zawojowanie ziemi Dobrzyńskiej przez Zakon Św i­
drygiełło ukarany za knowanie zdrady. Wyrok króla W acława i rozejm polsko-krzv-
zacki. Zygmunt Luxemburczyk stara się Witołda odciąć od unii. Najazd krzyżacki na
Litwę. Rozejm W itołda z Mistrzem i landmistrzem Inflanckim. Przygotowania do wojny.
Powody do niej.

Objaw y nieza d o w o len ia Z m u d z in ó w z rz ą d ó w Z akonu roz­


poczęły się od chwili, g d y z m u s ił ich s o łty s Z ak o n u p o d ją ć d a ­
le k ą i ż m u d n ą w y p ra w ę m o s k ie w s k ą w 1408 r. Byli bo w iem
i bez tego Z m u d zin i p rzeciążeni o b o w iąz k am i i r o b o ta m i n a
izecz Zakonu, k tó ry s ze reg n o w y c h tw ie rd z p o s ta w ił n a Żm udzi
i n o u e i n iezn a n e im p rz e d te m n a k ła d a ł d an in y . d a ls z y m
c ią g u z a m k n ię to w s z y s tk ie t r a k t y p ro w a d ząc ze Ż m u d zi n a L i t ­
w ę i d w ie pozostaw iono d ro g i wolne, po zw alając ty lk o za spe-
e y a ln e m s o łty sa zezw oleniem w y je ż d ż a ć na L itw ę, a w n e t już
m iano żąd ać ta k ż e od L itw in ó w p rz e p u s te k i ś w ia d e c tw od s t a ­
ro s tó w lite w s k ic h w y sta w ia n y c h . Była to p ró b a c a łk o w ite g o
odcięcia Ż m u dzi od L itw y , s p ra w a raz j u ż u s iłow ana, k tó ra j e d ­
n a k ca łkow icie się nie u d a ła . Ale teraz rząd ził U l r y k von J u n -
g in g en , m ąż żelaznej ręki, p rz e p ro w a d zają cy sw e p o s ta n o w ie n ia
z n ie u g ię tą wolą i liczący n a pew ne, że s p ra w ą się uda.
Z arządzenia jego- zabijające h an d e l n a Żm udzi, ta m u ją c e
ta m L itw in om z a k u p n o zbóż i w ik tu a łó w i to w ro k u w ielk ieg o
n ie u ro d z a ju i g ło d u n a L itw ie, b y ły bardzo dla L itw y n ie d o g o d ­
ne, nie m ó w ią c j u ż o Żm udzi. M arszałek Z ak o n u czy nił p r z e d ­
s ta w ie n ia m is tr z o w i w k i e r u n k u z łag o d z en ia zakazów , p rz y p o ­
m in ając, że u m o w a ze Ż m u d z in a m i, z poręczen iem p o siad an ia
ziemi, u ż y w a n ia sw o b o d y i w olnego h and lu , b y ła w obecności
u rz ę d n ik ó w W itołdow ych uczyniona.
8*
— 116

Przedstaw ienia J e d n a k nic nie pomogły, a niezadowolenie


wzrastało ta k na Żmudzi ja k i po drugiej stronie Niewiaży.
W net poszły pogłoski, że W itołd zażądał zw rotu owych trz y stu
Żmudzinów do Litwy, a przedniejsi bojarzy oświadczyli, że za
nic na świecie nie pójdą do Witolda. Równocześnie poczęli się
Krzyżacy skarżyć przed księciem na jego poddanych, o wznie­
canie zamieszek na Żmudzi, o wyławianie ryb, wytłum ianie siana
i kradzieże. Tak upozorowano zamknięcie granic od Litwy. _Soł­
tys, który z początku czynił przedstaw ienia dotrzym ania Żmu-
dzinom danych im obietnic, w g rudniu poczyna ju ż w m yśl żą­
dań m istrza prosić o zamknięcie granicy. Zasypywany skargam i
W itołd zabronił swoim bez pozwolenia starosty Kowieńskiego
nawiedzać Żmudzinów, co tylko zwiększyło niesnaski. Sołtys
w odpowiedzi na zażalenia litew skich starostów powoływał się
na prawo, przysługujące m u we w łasnym kraju Żm udzkim za­
bronić Żmudzinom sprzedawać Litwie konie, trzody, niew olni­
ków i miód, a wreszcie i zboże. Z ironią dodawał w odpowie­
dzi do starosty kowieńskiego, „wszakże dobrze wiecie, że miód
sami pić chcemy a nie w odę”. W szczególności zakaz sprzeda­
wania zboża dał się ciężko we znaki Litw inom , o ile że z po­
w odu nieurodzaju już w jesieni zakupili na Żmudzi zboże, a gdy
przyszła zima, wywieść go nie mogli. Na w szystkie prośby
i lam enty Litwinów S o łty s miał je d n ą odpowiedź: ruszajcie
stąd, nie wolno kupow ać zboża.
Sprawa oparła się o W itolda. Jak przed ośmiu laty tak
i teraz zrozumiał W itołd całą bezwzględność postępowania Za­
konu i reflektując wojowniczego mistrza, przestrzegał go przez
posłów. Proponował naw et zjazd wspólny, w czasie gdy mistrz
był niedaleko na granicach litew skich, popierając swe przedsta­
wienie listami. Charakterystyczny je st list z 24 stycznia 1409
r., w którym oskarża o bezw zględność. i nieludzkość urzędni­
ków Zakonu, w szczególności Sołtysa Żmudzi, z powodu nie­
ludzkiego zakazu handlu zbożem i zabronienia Litwinom wcho­
du do Żmudzi, pod pozorem czynienia zamieszek. Dziwi mię
ta obawa Sołtysa — pisał W itołd — gdzie ani na m yśl nam
nie przyszło, aby ludzie moi mieli waszych podżegać do niepo­
kojów. Wszakże pozostajemy w przym ierzu i niema najm niej­
szego powodu wzniecania niepokoju. Ale od wieków zwykli
nasi do Żmudzi i odwrotnie, żmudzini do Litwy się udawać,
zwłaszcza ilekroć w kraju sąsiednim zapanuje nieurodzaj na
zboże. Gdybym wiedzał, że taka wasza wola i taki rozkaz,
i gdybym posiadał list wasz, że się wam nie podoba ten pobyt
Litwinów na Żmudzi, natenczas zabroniłbym pod karą szyi prze­
kraczać granice. Jednak muszę zaprotestować przeciwko Soł­
tysowi, utrzym ującem u jakoby z tych odwiedzin Litwinów na
Żmudzi ponosił Zakon szkodę. Jeżeli bowiem Litw in przyjaciel
— 117 —

przyjedzie do przyjaciela Zmudzina, t©11 zaś gościa, podejmie


chlebem i solą, a koniowi da siana, przecież na tern Sołtys ani
nic nie traci, ani też zyskuje, zwłaszcza gdy się zauważy, że
i nasi ludzie waszycłi ta k samo częstują, a więc się oni odwza­
jem niają. A gdyby zaś nasz człowiek ukrzyw dził waszego,
przecież daliśmy władzę Sołtysowi, aby takich związawszy do­
stawił nam. Nie piszę wam tego w ceiu abyście zezwołili n a ­
szym przyjeżdżać do Żmudzi, spodziewam się, że przy ^Bożej
pomocy wyżyw ią się nasi i nie zamrą z głodu, ale piszę abyście
wiedzieli, ja k rzeczy stoją. Co do listów urzędników naszych,
bez których nasi nie m ogą być do Żmudzi przepuszczeni, zważ­
cie sami, czy to rzecz możliwa. W szakże Sunigaiło i Kinsgaił
towarzyszą nam często i to daleko od swych terytoryów. Jeżeli
tym czasem nasz poddany po tej stronie Niewiaży ucierpi k ra ­
dzież, czy zam iast gonić za śladem złodzieja po drugiej stronie
rzeki miałby on pędzić za nami nieraz o setki mil — to p y ta ­
nie pozostawiam W am do rozstrzygnięcia.
Również spokoiną i pełną powagd była odpowiedź W itolda
w sprawie pasieczników jego nad Biebrzą, od których Zakon
żądał czynszu, mimo że kraj należał do Ja n u sz a Mazowieckiego
i spory o granice dopiero osobna kom isya rostrzygnąć miała.
W itołd z godnością odpowiada, że m u to obojętnem ko m u pasie­
cznicy, poddani jego, czynsz opłacać będą, odwołał się je d n a k
do króla Polski, który dowiedziawszy się, że ci czynsz dają Za­
konowi, upraszał księcia o w ydanie zakazu opłacania czynszu
tak długo, dopokąd spór graniczny pomiędzy Mazowszem a Za­
konem nie będzie rostrzygnięty. Powołał się też W itołd na
króla, który z Kujaw obiecał m u dać zboża ile tylko zapotrze­
buje i upraszał m istrza o pozwolenie wynajęcia statków w To­
runiu celem przywiezienia zboża i o przepuszczenie statków
naładow anych aż do Kowna. Istotnie nie można było de­
likatniej dać Zakonowi do zrozumienia, że AAdtołd trzym a się
wiecznie króla i Korony, nie szczędzących żadnych dla Litwy
ofiar. . .
Z tern w szystkiem czyniono przygotowania na Żmudzi do
zupełnego odcięcia od Litw y a celem usunięcia ostatniej już
trudności, t. j. przesiedlenia owych należących się^ Witoldowi na
podstaw ie osobnego układu żmudzinów, wysłano Sołtysa żmudz-
kiego Michała Kochmeister i Kom tura Brandenburskiego Mark-
w arda Salzbacha do Witołda. Różnica pomiędzy księciem a Za­
konem w tej sprawie polegała w tem, że Zakon chciał, by owi
Żmudzini wyem igrow ali bez możności sprzedania łub rozporzą­
dzenia swą ziemią, W itołd zaś życzył sobie, by własnością
ziem ską rozporządzili w ten sposób, by starzy z częścią rucho­
mości do Litw y się przesiedlili, a synowie z d rugą częścią po­
zostali na Żmudzi. Żądanie księcia było zupełnie słusznem,
— 118 —

h„!!e7^,HZak0n ,0becl P o m o c n ik ó w W itołdowych zapewnij


■i ■ ,znl('nl lcn własność. Wito id w innych żądaniach krzy­
żaków ustępował, pozwolił nawet, by bez piśmiennych świadectw
władz me przechodzono z jednej strony Niewiaży na 'druga
odcięcia ż ^ u d z i.” ^ ^ ’ “ * * ■ “ *> d°'
W tedy to butny Mark ward Salzbach przystąpił do k s ię c ia
S r wielkie
bwiduczema S T Żodf 7r Zakonu,r0ta? mu w
wypomniał jeg« d°ZakS e !
kilkakrotna
zdradę i gniew przed chwilą marszałkowi okazany i dodał- nie
wiem jakie zamiary ukrywasz teraz książę w sercu ale sd y b y i
z czyjejś podraowy jeszcze raz zdradzi! Zakon natenczas n ^
zdołałbyś się usprawiedliwić przed światem nfUenczas
N atychm iast wysiał Witold zażalenie na kom tura do Mai
k S l i r y k w nS ó l atf ‘,SU; koT Ó s k ie g o i S a a
io 7 • • ( l,ouledzi wyraził mistrz żal z powodu zai-
d k ń o przebaczenie? Ur “ “ ^ ZleCe" ia d° obra^ ł
. . . p a f n ie na to odpisał Witold, że taka obraza nie m orfa
zajse bez głębszej przyczyny. „Musiał kom tur coś wiedzieć
i podejrzywac, ze albo ja z wami albo też Zakon ze m ną chce
wszcząc wojnę Jeżeli jednak mistrz sądzi, że M arkwaid w do­
brej wierze mówił, niechajże oceni, czy książę miałby zmesć
taką obrazę? Zarzucono, że Litw ini przejazdami niepokoił ŻrrmHL
a. przecież Zakon trzym a Żmudź z p ełL m p r a w Z i r f k t obcy
me ma praw a tam rządzić. Dodaje mistrz V odpowiedzi sw ef
ze Zakon jest zupełnie niezawisły, że niechciał nawet n n v i i ’
Dobrzynia od króla Ludw ika W ^ ie rsk ie g o żądając w H a n
t-Aiai \ d ai° " 1Zn? obowif!zek dostarczenia rocznie jednego so­
kola! Niewiem do czego zmierzacie tak ą mową... ale jeżfh kto
z naszych chce się rządzić na Żmudzi, dajcie h i znać a gdy­
bym wówczas nie wymierzył wam spraw iedliw ości’ dopiero
wówczas możecie mię uważać za winnego. Niesłusznym jest
zarzut, jakobym nie przyjmował waszego m arszałka z “ aw na
życzliwością. Owszem, wyszedłem przeciwko niemu nad Wilię
Źe m naSZu stofn Prowadziłem na zamek, siedział też
f . ! u. stolu w edług możności okazywałem mu cześć
i świadczyłem przyjaźń. Gdym zaś po raz drugi zaprosił go
do stolu, odmowił mi, a ja pozwoliłem mu pójść za le g o w o!a
me wiem w czembym m iał mu uchybić. Proszę jednak dać
m i znac, jezelim w jakim szczególe h u uchybił, abym sie tego
na przyszłość mógł ustrzedz. W końcu cto-akterystyćznefo
tego pisma, noszącego znamię d y ktatu księcia czytamy zna
Z ecnbn e Make°nCZeme:-P?Sł0Wie moi zdali mi sprawę ze stów wa-
gmewu g d y f i tli JU? , nlePotrzebae ..wzajemne nasze objawy
g >-> g yz tak między nami pokój nie długo trw ać będzie,
— 119 -

i że możnaby rozejść się bez gniewu. Proszę o wyraźne objaś­


nienie, w jakim sensie panie M istrzu wypowiedziałeś te słowa;
raczej nieprzyjaźnie, ani też nie przypuszczam, aby pokój m ię­
dzy n am i miał trw ać krótko.
Z treści tego ciekawego pism a widoczna, że Zakon w yw ie­
rał nacisk na Witołda, jako wyw ierał na Polskę spraw ą Do­
brzyńską, a do pokoju raciąskiego spraw ą Drezdeńską. Jeszcze
w ostatniej chwili, gdy już postanowiono i grożono^ wojną, u s i­
łowano naciskiem brutalnym oddzielić Litwę od Korony. W i­
docznie liczono na to, że "chociaż W itold będzie zmuszony do
podjęcia rękaw icy, Polacy nie będą śmieli go poprzeć, albo też
sam W itold osamotniony, w obawie o wojnę z Zakonem, wej­
dzie w ugodę z Zakonem w kierunku owej um ow y kowieńskiej
z 1404 r., a tak unia upadnie. Bądź co bądź postępowanie Mi­
strza było w yzyw ającem . Dyszący żądzą wojny Ulryk von Jun-
gingen, uważający W itołda z całą L itw ą i Rusią za barbarzyńców
prowokował księcia. Ogromna moralna i m ate ry a ln a potęga Za­
konu oślepiła U lryka do tego stopnia, że nie widział zmian ol­
brzymich, zaszłych na sk u te k przyczyn przez ćwierć w ieku
działających na Litwrę i nie przywiódł go do u pam iętania duży
spokój, z ja k im Witołd przyjm ował wyzwanie.
Pod presyą pozostający Witołd . zakazywał odwetu i trz y ­
mał na wodzy żywioły burzliwe ze Żmudzi nadpływ ające, goto­
we każdej chwili do zemsty na ciemięzcach. Trudne to było
zadanie, sami bowiem Litw ini ta k dostojnicy j a k i ludność nie
była wyprost w możności wykonać nakazu co do zamknięcia
granic od Żmudzi, z którą węzłami krwi, mowy i tradycyi była
związaną. Zbrojenia się na zam kach krzyżackich na Dubisie,
F re d eb u rg u i innych pogranicznych, spisywanie ich, wyrzucanie
obcych z kraju, prześladowanie tych którzy się chcieli przesied­
lić do Litwy, wreszcie sam teren i sam a ludność utrudniały Lit­
winom z tej strony Niewiaży zamknięcie k raju od Żmudzi. Za­
rządzenia Krzyżackie wywołały nawret wTśród Niemców na za m ­
kach zbiegostwo, naw et kapelan z z am ku Dubisy um knął, ja k
donosił sołtys m istrzow i1) — jak ż e wśród tych stosunków7 można
było z drugiej strony Niewuaży upilnow-ać granic, ja k ż e nie prze­
puszczać zbiegów;? Jeszcze W itołd stoi na straży przym ierza
z Krzyżakami i kiedy Rambold przekroczył Niewiażę, obiecuje
go ukarać, a gdy dwóch bojarów żm udzkich zabrało z sobą nie-
wolną służbę nakazał książę n a ty c h m ia st zwrrócić ich Krzyża­
kom. N atom iast na zażalenia podobne o zbiegostwo ze strony
W itołda, U lryk dał m u upoważnienie szukania sobie zbiegów po
całych Prusiech. W tedy W itołd odesłał upoważnienie oświadczając,
że nie godzi się szukać zbiegów7 w cudzych krajach, chyba że

0 C. Vit. M 397.
m is trz w sw o jem go w y ręczy. A n a w e t w ów c zas jeszc ze, d o w ie ­
dziaw szy się, ze m is trz p rz y b y ł do R a g n e ty , w y s ła ł ta m je d n e g o
ze zdolniejszych s e k r e ta rz y K o nrada F ra n k e n b e r g a , p ro p o n u ją c
zjazd obopolny celem p o ro z u m ie n ia się. P o m im o że p o te m jeszcze po
a \\ akro c p o w ta rz a ł książę , chęć zgod y m istrz stan o w c zo odm ówił.
W ów czas to sołtys Żm udzi, chcąc się z a p e w n ić od Żm u-
d z m o w z a ząd a ł od n ich za k ła d n ik ó w . R ów nocześnie jak iś L itw in
ogłaszał rz e k o m y ro zkaz W itolda, z a b ran iają cy w y d a w a ć tych
z a k ła d n ik ó w Z akonow i i d o staw ić ich do K o w n a / Zaraz u d e ­
rzyli Z m u d zim n a F k ir s ty m o n ie (C hristm em el) wzięli załogę
j e ń c e m i spalili za m e k . Co do s ta n o w is k a k s ięcia do t y c h w y ­
p ad k ó w ^ d o dać należy, że sołtys był p e w n y m , że W itołd nic
o te m m e wie*), a S anigajło , s ta ro s ta K ow ieński w y ra z ił so łty -
ty s o w i u b olew anie z p o w o d u p o w s ta n ia Ż m u d zin ó w p rz eciw k o
ZakonowL W k o ń c u m a ja 1409 r. cała Ż m udź p o w stała, sołtys
n a D ubisie zył w trw o d z e, o ile że je s z c z e był nie u k o ń c z y ł
spizow ac z a m k u a Z m u d zin i p rz y g o to w y w ali się n ap a ść n a F re -
d e b u r g lub n a K łajpedę. W p o c z ą tk a c h czerw c a zebrali się
Z m u d z im ce le m w y k o n a n ia ro z k a z u W ito ld a co do zaręb ien ia
ro g i g ościńcó w n a g ra n ic a c h lite w s k ic h i w s z ę d y po staw iono
s tia z e i k s iążę codziennie p rz y sy ła ł ro z k azy i ob iecy w ał pom oc
o zdob ycia z a m k ó w . T a k donosił p o d e jrz liw y w ice - k o m t u r
m u d z k i, u t rz y m u ją c y , że niech W ito łd co chce m ówi, przecież
to j e g o s p ra w k a . Donoszono do M alborga, że W ito łd p rz y s ią g ł
m u d zin o m , iż będzie w ro g ie m Z akonu, że przez p osłów z a ch ę­
cał ich do p o w s ta n ia , że s a m pójdzie w p ro s t n a K rólew iec i p o ­
topi N iem có w w m o r z u 2).
T y m c z a s e m z K o w n a n ade szło od k s ię c ia do D u b isy p r z y ­
pom nienie, że w e d łu g u k ła d ó w k o w ie ń sk ic h m a pra w o do p rz e ­
s ie d le n ia 250 Ż m u d zin ó w , że zale d w ie k ilk u przyjął, a co do
re szty , chcąc u n ik n ą ć pod ejrzeń, za p y tu je czy m oże p rz y ją ć ty ch ,
Którzy się tera z do p rz e s ied len ia zgodzą. W y n ik ł p r z y te m spór
z sołty sem , g d y ż n ie b a w e m te n ż e u w iad o m ił m istrza, że W itołd
n ie c h c e p rz y ją ć Ż m u dzin ów , tw ie rd z ą c że p rz y s ła n i są bojaram i.
c aje się, ze p od ów czas j u ż w iedział k siążę o p rz y a re sz to w a n iu
zboza k u ja w s k ie g o przez K rzyżak ów . W i e m y zaś z późniejszego
p i s m a ), j a k m ocno był te m d o tk n ię ty . J a k często p is a łe m o tem
b y ł° w a m w iad o m em , że go p o trz e b u je m y —
pisał W itołd. M iałem nadzieję, że nie ty lk o p rz ep u ścicie t r a n ­
sport, ale n a m ze dw a s t a t k i w łasn ego ofiarujecie zboża, ja k
^ s m y w p o d o b n y m n i e d o s t a t k u w a s poratow ali, g d y b y ś m y
przezto n a w e t w ła s n y kraj zubożyć m ieli. P rze cież k ró l polski
p rz y sła ł zboze za w a sz y m lis te m że la zn y m , czego d o w od em wa-

•n D o186 d as w y to łd an disem g e sc h e fte ko in e s c h u lt h a t.


- ) C. Vit. s. 18o, 183.
3) Cod. Y it. Nr. 425 bez d a ty .
— 121 —

sze pismo do nas z poręczeniem szybkiej e k sp ed y c ji przez


Prusy. I to zboże zaaresztowaliście, a j a m iałem nadzieję, że
mi własnego użyczycie!
W n e t potem starosta litew ski objął z ram ienia W itolda
rządy na Żmudzi, a książę zbroił się w Kownie, zarządzał obro­
ną Żmudzi, a zarazem i Litwy, gdzie usiłowali Krzyżacy w gro-
dzieńskiem wzniecić powstanie, a naw et na Grodno uderzyć1).
Spokojnie z rozwagą mierzy on niew yczerpane zasoby potężnego
przeciwnika. Ten je d n a k przed stanowczą rozprawą chciał się
zapewnić ze strony polskiej.
Sprawa nie była łatwą. W łaśnie w chwili niepewności na
Żmudzi na dniu 10 czerwca zjawiło się poselstwo polskie, za­
trzym yw ane po drodze, lecz w końcu w Elblągu przypuszczone
przed mistrza. Przedłożyło ono zalecenia z powodu zakupna
przez Zakon Drezdenka i Santoka, zam ków i powiatów od­
da wna do Polski należących. Przypomniano, że wobec W itolda
w Kownie obiecał Mistrz niezakupować tych zamków, skarżono
się, że Zakon spalił wsie pograniczne Januszow i Mazowieckiemu,
że postawił m łyn ufortyfikowany na brzegu polskim rzeki
Drwęcy. Na te i inne skargi odpowiedział Zakon odsyłając p o ­
rozumienie do przyszłych komisyi.
W pięć dni później, dowiedziawszy się o osadzeniu na
Żmudzi starosty z ram ienia Witołda, polecił U lryk von Jungin-
gen oskarżyć W itołda i wezwać króla, aby tej zdrady nie p o ­
pierał, a równocześnie prosić rycerstw o polskie aby króla nie
wspierali, gdyby chciał nieść pomoc Witoldowi.
Legacyę tę sprawował kom tur T oruński^ poczem mistrz,
który tym czasem ju ż i od W itołda otrzymał list rów nający się
wypowiedzeniu w ojny2), dw ukrotnie w ysyłał do króla listy, że
wobec oblężenia zam ków na Żmudzi m usi pośpieszyć na odsiecz
i zapytywał, czy może być bezpiecznym ze strony Polski. Król
każdym razem odpowiadał, że odpowiedź na ta k w ażną spraw ę
odkłada do zjazdu z panami koronnym i w Łęczycy na dzień
św. Aleksego (17 lipca) mającego się odbyć.
Ze zjazdu Łęczyckiego wysłał król odpowiedź przez wiel­
kich posłów, pomiędzy nimi przez arcybiskupa gnieźnieńskiego
Mikołaja Kurowskiego. Posłowie nie przynosili odpowiedzi na
dom agania się mistrza, natom iast wzywali go, aby w szystkie
krzyw dy wyrządzone Polsce wynagrodził. Była to już i odpo­
wiedź na żądania mistrza, odpowiedź m ająca go przywieść do
upam iętania się. Gdy je d n a k on dom agał się od posłów
stanowczej odpowiedzi, przestrzegł go arcybiskup, by nie ude­
rzał wojną na Witołda, natenczas bowiem król nie opuści brata.

]) C od.W it. p. 186.


2) C. V. N. 425.
AY takim razie odparł dumny Ulryk wolę uderzyć na ludna
i gospodarną 1 olskę aniżeli na pustkam i świecącą Litwę.
Zaraz potem rozpoczął Ulryk krwawą wojnę zawojowaniem
ziemi Dobrzyńskiej. Teraz dopiero zawezwał król rycerstwo pol­
skie do boju i w net odzyskał szturmem zajęty przez Krzyżaków
n n n i ^ ZCr p£ dczas, Sdy P o ło w ie jego po dworach rozesłani
opowiadali o krzywdach przez Zakon ludowi wyrządzonych.
. . f a m terw encyą króla YYacława Czeskiego, który" wkrótce
juz uległ pokusie Zakonu, skłonił się król Jagiełło do zerwania
rocznego i m a i do zdania się na wyrok polubowny króla
odrfow ffh tę ";plyn<;la p6źna j esień 1 co ważniejsza
^ ito łd a , ze w obecnej chwili nie mógłby dostarczyć
P i dlatego sam doradzał zawarcie rocznego rozejmu
n«tWh m e U , ^ r a ź n i e w rozejmie wymienioną. Żmudź jed*
ak była w yjętą z rozejmu i król słowem królewskiem obiecywał
me w spierać bronią Zmudzinów i tych którzyby ich stronę trzy-
ma i. INa wypadek złamania rozejmu król czeski obiecywał po-
módz tej stronie, która wiernie w arunki spełniać będzie. Pozor-
me b^C to niebezpieczne dla W itolda w arunki, w gruncie rze­
czy jednak Witołd był pewnym króla, że go nie opuści.
' Y ty! j e<^na^ AYitołd pewnym od zdrajców wewnątrz
u azasi e WW polskiej stał m istrz w najściślejszych
związkach ze Swidrygiełłą, który znowu pozyskał był przeba­
czenie od króla i W itolda i bawił na Litwie. Tutaj uknuł książę
jak iś spisek z kilkom a krew nym i m alkontentam i, których
bYio na L^wie, a rówmocześnie uzyskał od Zakonu przy­
rzeczenie poparcia do uzyskania ojcowizny, tudzież glejt bez-
Potwierdzenie pieczęcią krzyżacką poręczenia, nie
przydało się księciu, gdyż Witold odkrył całe sprzvsiężenie
wrzucił bw idrygiełłę do więzienia, a kilku książąt wspólników
jego sciąc kazał. Zapytany przez Witolda król Jagiełło o zda­
nie, radził ukarać księcia wmdług prawm1). W rzucony do wie­
zienia w Krzemieńcu cierpiał książę za zdradę przez lat dziewięć.
ostatnich dniach listopada 1409 r. w Brześciu litewskim
zaszło porozumienie pomiędzy Jagiełłą a W itoldem co do planu
f r>Stl P0^Vm m 1 C° ° WoJny z krzyżakami. Tylko kanclerza
L S ! I i , a przypuszczono do tajem nicy. Sekret jak się oka-
° . ą koniecznością w ówczesnych stosunkach, albowiem
Enn a Luksem burscy, zjednani siłą złota, stali po stronie Za­
konu.^ Było łatwmm do odgadnięcia, że Wacław^ rostrzygnie
pomiędzy Polską a Zakonem pod jego sąd rozjemczy
oddaną na stronę Zakonu, ja k znowu z drugiej strony i to było
me trudnem odgadnąć, że i król Zygm unt popiera Zakon. Naj­
lepszym jednak dowodem zgodności Jagiełły i W itolda w sprawie
1) Cod. Vit. N 434 cf. N 430.
— 123 —

wojny był fakt odrzucenia wyroku króla Wacława, ferowanego


15 lutego 1410 r., przysądzającego Żmudź Zakonowi i zabrania­
jącego królowi Jagielle używ ania ty tu łu księcia pomorskiego,
a oddającego całą Sudawię aż po Grodno w darze Zakonowi.
Praw da, że tytułem pokrycia kosztów tego sądu polubownego
przesłał m istrz królowi W acławowi 60.000 zł. Z drugiej strony
gdy na wiosnę wysłał Jagiełło W itołda ze swym i senatorami do
króla Zygm unta, aby go zjednać dła przym ierza z Koroną, a
Zygm unt w K ezm arku obiecywał koronę Witoldowi, by go od­
ciągnąć od unii z Polską, Witołd odrzucił pokusę. Zręcznie
były zarzucone sieci, wykluczenie od rozejmu W itołda miało
być środkiem rozdziału Polski i Litwy, jed n a k ż e chybiły celu.
Miał ten rozejm inny jeszcze ceł ogólniejszego znaczenia, o k tó ­
rym też wspom nieć należy.
Pod koniec 1409 r. m istrz Ulryk w listach do książąt
z prośbą o nadsyłanie m u rycerzy i pachołków do Avojny z kró­
lem i W itoldem tłum aczy, że rozejm tylko z królem Polski
uczynił, wykluczając W itołda z powodu jego związku z nie­
w iernym i Żmudzinami, z W. kniaziem M oskiewskim i z Psko-
wiczami, a wreszcie z carem Tatarskim . Dodawał również, że
i w W ielkim Nowogrodzie m a książę Litwy swego s ta ro s tę 1).
Cel był jasny, pozyskania opinii Europy, a rzucenia odium na
króla i Witołda, aby tym sposobem pozyskać j a k najw iększą
pomoc zachodniego" rycerstw a. I król Z ygm unt przyczyniał się
do takiego rozszerzania wieści fałszywych „o związku z Sarace-
nam i i sc hizm atykam i”, któryto napiętnował na w e t w sw ym
przymierzu z Zakonem, jed n a k ż e wieści te nie odpowiadały
prawdzie. Od Moskwy, Nowogrodu i Pskow a zapewnił w prawdzie
sobie W itold neutralność, ale takąż sam ą posiadał i Zakon są­
siadujący w Inflantach z dwom a Rzptymi. Związek z Tatarzy-
nem odpowiadał o tyle prawdzie, że j a k W itołd sam w kw iet­
niu 1409 uwiadomił mistrza, jednego z synów Tochtam ysza Sol-
dana wyprawił, aby go posadzić na stolicy ojca jego") i tego
przypuszczono do narad w Brześciu. Pomoc takiego świeżego
przyjaciela Litwy, który siłą litew ską zasiadł na tronie, mogła
przedstawiać co najwyżej wartość demonstracyi. W łaściwie
mógł liczyć i liczył W itołd tylko na własnych poddanych, ale
i tutaj m usiał się mieć na baczeniu przed Św idrygiełłą i jego
know aniam i popieranem i przez Krzyżaków.
Gdy z powrotem Witołda z K ezm arku nadzieje na pokój
upadły a Krzyżacy silnym niespodzianym najazdem zniszczyli
m u Brzeskie, m usiał W itołd z jednej strony zarządzać wielkie
zbrojenia, z drugiej zaś strony starać się o rozejm, koniecznie

ó C. Vit. p. 205 cf. p. 207.


2) Ib. N 393 p. 170.
potrzebny dla przygotowań do wojny wielkiej. Z rozm ysłem
bowiem w ykluczony był książę od udziału, tak przez Krzyżaków
w r rozejmie z królem uczynionym, jakoteż i przez wyrok króla
Wacława, którym również wykluczono księcia z korzystania do­
brodziejstwa rozejmu. P ra g n ąc pokoju dla przygotow ań w ojen­
nych, m usiał książę w stosunkach swych z krzyżakam i powo­
ływać się na listy króla Jagiełły, z uw iadom ieniem o rozejmie
zaw artym pomiędzy unią a jego stosunkam i z jednej, a Zako­
nem i jego stosunkam i z d r u g ie j1). Ale jak wiadomo Krzy­
żacy na to się nie oglądali i zaledwie W itold powrócił z Kez-
m a rk u spustoszyli m u kraj i książę zaledwie uciekł przed nie­
spodziewanym najazdem. Jeżeli dodamy, że i ze strony Inflant
każdej chwili groził m u najazd, zrozumiemy, iż ubezpieczenie
się jak im ś term inow ym rozejmem było dla W itolda koniecz­
nością. W praw dzie plan jego połączenia się z całą sw^ą arm ią
z królem i wspólnej akcyi wojennej, nie mógł być Zakonowi
nieznanym , ale W itołd umiał urządzić takie dem onstancye
i m arsze nad granicam i P ru s 2), że oczywiście i Mistrz chociaż
był pewnym , że książę z całą potęgą pośpieszy do Polski, wolał
mieć pewmy rozejm aniżeli ciągłą grozę odwrntu i zawarł 26 maja
rozejm z L itw ą do owego term inu 24 czerwca, do którego obo­
wiązywał rozejm z Polską. Zażądano tylko ze strony Zakonu
aby rozejm potwierdzili dostojnicy, jak Mikołaj biskup wileński,
Monwid starosta wileński, Stanisław Czupurna marszałek. Mi-
cłnd Linsgał starosta w iłkom ierski i Janusz Sungaiło starosta ko­
wieński: co sie też stało3). Ale równocześnie a może i wrcześ-
niej jeszcze zawarł był W itołd rozejm z Mistrzem Inflanckim
i . to pod w arunkiem , aby strona zryw ająca rozejm na trzy m ie­
siące przed uczynieniem kroków wojennych w ysłała listy wy-
powiednie. Taki rozejm był ju ż m istrzow skim dziełem i za­
pewnił Litwie ju ż nie tylko spokojne przygotowanie się do
wielkiej wojny, ale nadto i połączenie się z królem P o l s k i /
Kor esp on ciency a L iry k a von J u n g in g e n z landm istrzem
lut Linckim stw ierdza w całości powyższe zdanie. I ta k już na
dniu 15 m aja wzyw ał pierw-szy landm istrza, aby natychm iast,
skoro się dowie o udarem nionych rokowaniach toruńskich, m a ­
jących 17 czerwca przyjść do sk u tk u , wypowiedział Witoldowi
wojnę. N atychm iast należy w paść na Litwę, a to celem u d a ­
rem nienia połączenia się wojsk litew skich z polskimi. Zresztą
niechaj landm istrz w szystkich zbrojnych węysyła do Prus. Już

i C. Vit. Nr. 483.


2) Ob. Ib. Nr. 436 S tav en h ag en Livland u T ennenberg p. 819 dziwi się,
ze Zakon zaw arł ten rozejm . nie uw ażając, że przecież dla w ielkich zbrojeń
Zakonu niepew ność położenia od w schodu, by ła bodajby nie gorsza, aniżeli
połączenie się sił litew skich z polskimi.
3) Cod. Vit. Nr. p. 441.
na dniu 28 maja odpowiedział landmistrz, ze natychm iast po
otrzym aniu listu przesiał Witoldowi wypowiedne listy ze m ia­
nowicie na wypadek bezskutecznych układów toruńskich rozejm
inflancko-litewski kończy się w trzy miesiące od chwili, w któ­
rej książę ten list otrzyma'). Co do posi kow odpowiedział land­
mistrz wnet potem, że ich do Prus posiać me moze. lakiem
wypowiedzeniem wojny, odpisał na te listy Ulryk, nic nam me
pomagasz. Spodziewałem się, że natychm iat po upływie rozej-
m “ wyślesz wojska celem najazdu Litwy. To byłaby pomoc.
Król Jagiełło bezwarunkowo chce wojny, Witold z całą swą
notega pośpiesza m u w pomoc, ja sam wyruszyłem na wojnę.
Czy nie możesz nam wysłać posiłków? W szakże masz trzy ,m ie­
siące czasu i w przeciągu tego czasu mogą posiłki powrocie do
Inflanl. Nie m o |ą c mieć pomocy, proszę o zwrot pożyczonych
arm at i pieniędzy. Tak pisał mistrz Ulryk 15 czerwca
W ypływa z tej korespondencyi, ze Witołd zitocznie bko
rzystał z braku porozumienia się pomiędzy Zakonem Pruskim
i Inflanckim i rozejmem unieruchom ił Inflanty. ChoiyVi<eting
hof nie zwracał uwagi na to, co się działo i me Ruchał
Komturów swoich Reńczyków, którzy pop l e r a l i t u t o J ’"teresa
nruskie- wreszcie gdy 30 uchwalono natychmiast wysłać
c z e r w c a

woTsko do Prus, było już za późno. W walce rozstrzygającej


wojsko to udziału wziąć me mogło. nołaezeuia
' W taki sposób przygotowania do wojny
sie odbyły się w Litwie bez przeszkody. Mamy kilka dat z tych
przygotowań, że mianowicie Zmudzinów zawezwał ksiąze po 300
z każdego powiatu, że armaty swe wysłał naprzód, ze na za-
cieżnych m usiał posłać królowi 20,000 kóp groszy0; wiadomości
te oczywiście podlegają w ątpieniu przez w d o w c o w i ^
gów krzyżackich podawane. W iemy naw et z tych ^ ą t p l i y c h
źródeł o stosunku W itolda do króla węgierskiego. Otoz król
wysłał był do księcia jakiegoś pana Krzysztofa, (Gondorfa) któ­
rego W itołd obsypał zarzutami, ze kroi węgierski me ło trzy
muje glejtów bezpieczeństwa, na co Krzysztof odparł, .
pewne dlatego to czyni, że mu Witołd jakieś m ^ sto spalić ka-
zał. Trudno odgadnąć jakie tu w ypadki i zajścia, o łKotyc
zgoła nic skądinąd nie wiadomo, omawiano. Rzecz godna , uwa-
gi że w edług tej relacyi posłowmk króla węgierskiego siedział
na szarym końcu stołu, podczas gdy Źmudzmow P ^ Z1
W itołd obok siebie — aby tern niejako wzgardę ok^ P J
jacielowi i protektorowi Zakonu. Bądz co bądz okpK Je b i
i stąd, że Polacy nie byli pewni pokoju , W ^ T r Y c e r
króla węgierskiego; co już stąd wypływa, ze król Jagiełło rycer

>) S tavenhagen Livland 323—4.


2) C. V. N 433, 434.
126

stwu dwóch powiatów Sandecziego i bieckietro nnri r


ze Szczekocin polecił obronę granic weeiersHch l-Mr» t •

moralną silę, o którąś^s^Tprzeć byłoV o lT V a k * J" 4

ZakoJną odęZ l ° e dń
okazało się trudna snrawa n im *ł t l H °^S
roszczen tych mieczem

t e LiŁ 7 IąieCednoęw ^ t Zi’ P * ^ £ C Z 7 j

S2:
stsfp™S?;r,s?,'dn"ev wsrtr«cs
nięcie. Aby ją odzyskać n th rfn ° '™ ponowne jej odpad-
wieiką pokonać prze<^wnikdS“ * ? t a * ? ^ U ę ? ** WOjn“
VIII.

Obrona Litwy przez dyplomacyę koronną.


Unia broniona na zjazdach. Zjazd pod Raciążem. Niedzborskj zjazd. W zrost rosz­
czeń Zakonu. Przymierze polskie z W acławem i Pomorzem. Żądanie krzyżackie od­
parte na zjeździe Dubiskim 1396 r. Król W acław broni Litwy. Nadaremne w staw ia­
nia się króla Zygmunta. Inwektywy na W itolda. Elektorowie Rzeszy podburzają. królo-
w ę przeciwko W itoldowi. Instrukcya Zakonu do elektorów. Pierw sza skarga Zmudzi-
nów na Zakon. Słaba odpowiedź Zakonu. Zabronienie papieskie wypraw na Litwę.
Powtórna skarga Żmudzinów. Pamiętnik Zakonu. Memoryał Jagiełły. Papieskie in-
dulgencye dla Jagiełły i W itołda w przedchwilę wojny w ielkiej.

W spółczesne źródła, najczęściej uboczną drogą dają nam


do poznania fa k t poparcia L itw y przeciw ko Krzyżakom silam i
Połski, z chw ilą w której Jagiełło zasiadł na tronie polskim .
Tylko Krzyżacy otw arcie przed całym św iatem m ów ią i piszą
o tern poparciu, a raczej oskarżają Koronę o obronę L itw y,
przez poselstw a i listy do zachodnich książąt, biją na unię, jako
na u k ry tą potęgę, z której szły zasoby sił litew skich, skąd biło
życiodajne źródło dla ra tu n k u i w zrostu L itw y, skąd ochotne
rycerstw o śpieszyło do grodów litew skich, a o p iersi Moskorzew-
skich i Oleśnickich rozbijały się zakusy wrogów L itw y. Ze
św iadectw ty ch przeciw ko unii m ożna powziąć przekonanie, że
tajem n ica obrony i w zrostu L itw y w części tylko leżała w g e ­
niuszu W itołda, zw łaszcza, gdy wiadomo, że je d n a W o rsk la zni­
szczyła prace tego dzielnego męża, a jeżeli nie zniszczyła
w szystkich to jed y n ie tylko z pow odu unii, stojącej w obronie
Litw y.
N ietylko orężem ry ce rstw a i m atery aln y m i środkam i po­
partą była L itw a przez Koronę; od sam ego początku broniono
jej na polu dyplom acyi, na zjazdach króla później i W itołda
z m istrzem i z pełnom ocnikam i Zakonu, a także przez posłów,
przez listy i pism a do papieża i do sąsiednich k sią ż ą t w ysyłane.
W tej obronie pokojowej leży klucz do znajom ości ówczesnej
L itw y i jej stosunków ta k do Korony ja k do przeciw ników unii.
— 128 —

. ^ z fd e w s z y s tk ie m zaznaczyć należy, że na sk u te k akcyi


dyplom atycznej Zakonu, naw et po chrzcie Litw y w 1387 r bvła
ona w oczach Zachodu pogańskim krajem , k tó ry też iak
i p rzedtem wolno było zaw ojow yw ać i ku tem u celowi śpieszo­
no K rzyżakom z zachodu na pomoc. Oczywiście, że tylko dro­
gą stosunków dyplom atycznych i politycznego w pływ u Zakonu
szerzyła się tak a szkodliw a dla Litw y i dla w zrostu tam chrz™
scijan stw a opinia. Zaraz po chrzcie i koronacyi w K rakow ie ro­
zesłano z M alborga po Zachodzie przez posłów jakby protesty
przeciw ko tym dziejow ego znaczenia aktom , że m ałżeństw o jest
leprame, niew ażne, pozbaw iające niem ieckiego księcia należą­
cego się m u tronu, ze koronacya jest uzurpacyą, a u n ia gw ałtem
przeciw ko praw om Z akonu i bezbożnem łączeniem sie z poganam i
a co gorsza z sch izm aty ck ą R usią przeciw ko Zakonowi a tem -
sam em przeciw ko Kościołowi i R zym skiem u państw u
. Sform ułow ał Zakon swe żądania na w yspie W iślanej pod
R aciążem w k w ie tn iu 1388 rd). Żądano w ydania w szystkich
jencow K rzyżackich, ja c y tylko byli na L itw ie lub Rusi, n astęp
m e tytułem ubezpieczenia św ia ta katolickiego i zapobieżenia
I T T } 1- P °g ań stw a w ydania pew nych zam ków i za­
kładnikom litew skich, w reszcie zadośćuczynienia praw nym rosz­
czeniom Zakonu, opartym na donacyach i pergam inach 2)
Zrozum iem y całą skrajność tych żądań, skoro zw ażym y, że ozna­
czały one i chęć zaborów i zw ierzchnictw a na Litw ie.
Ze strony króla nie odpow iadano na te p o stu laty w prost
ale odpowiedz zaw artą była w zażaleniach króla pod adresem
m istrza skierow anych, że oczernianie króla przed Europą, odm a­
w ianie m u ty tu łu królew skiego, odm owa udziału w uroczystości
chrztu, to w szystko stoi w żywem przeciw ieństw ie z uk ład em
przez Zakon zaw arty m z A ndrzejem ks. Połockim , z k tó ry m r a ­
zem w najo k ru tn iejszy sposób zniszczył był Litw ę, w chwili
gdy król chrzest przyjm ow ał.
Na dru g im zjeździe, odbytym w N iedzborku w rok późniei
(6 czerw ca 1389 r.) są już dostojnicy litew scy, książęta Skir-
giełło i A leksander W igunt obok D obrogosta biskupa Poznań­
skiego i k ilk u senatorów polskich. Otóż książęta L itew scy na
żądanie w yjaśnienia p raw do L itw y i roszczeń Zakonu, otrzy-
n a ty c h m ia st odpow iedź na zasadzie dokum entów F ry d e ­
ry k a 11 i M mdowego, tych o statn ich ja k dziś wiadom o przynai-
m m ej w części sfałszow anych, że pretensye Zakonu obejm uia
co najm niej całą L itw ę etnograficzną. Senatorow ie polscy
ośw iadczyli trafnie, iż teraz dow odnie poznali, że K rzyżakom

') P o s ilg e 151 cf. SSr. Pr. II 714 a r ty k u ły p o lsk ie .


2) C. d. Pr. IV .Ni 52 ef. N° 50.
— 129 —

nie o wiarę chodzi, lecz o zabór Litwy. Skirgiełło i W igunt


mogli się przysłuchać, jako to broni się praw Litwy i i ej ludów.
Na Zachodzie jednak broniono sprawy Zakonu i jego pretensyi
zwłaszcza w Rzeszy N iem ieckiej.W niespełna trzy miesiące po owym
zjeździe, zażądał król W acław od Jagiełły zaspokojenia praw
Mistrza do Litw y.1) Miarą wpływów Zakonu był fakt równo­
czesny na Litwie, że obdarzony i wywyższony ponad braci
Jagiełły Skirgiełło układał się niedługi czas po zjeździe Niedz-
borskim o tajem ny zjazd z Mistrzem w Działdowie, i byłby za­
pewne popadł w sieci nań nastawione, gdyby nie w yraźny za­
kaz króla, który o tych knowaniach się dowiedział.2) W tedyto
Zakon nie zawahał się oskarżyć króla przed królową, przed pa­
nam i koronnymi, przed m iastam i w Koronie, że mianowicie król
broni bezprawia, skoro odmawia Zakonowi praw do Litwy
i Rusi...3) Gorszą rzeczą aniżeli to buntowanie opinii polskiej
przeciwko królowi, było podanie ręki Witoldowi, gdy tenże na
W ołyniu, w Grodzieńskiem i na Litwie wywołał powstanie; ksią­
żę bowiem nietylko, że spowodował nową epokę ustawicznych
rejz na Litwę, ale odstąpieniem Żmudzi dał pretensyom Krzy­
żackim do Litwy nową podstawę. Rozwinąwszy całą potęgę si­
ły m ateryalnej, mając zdolnego księcia jako przyszłego wasala
Litwy w swym ręku. Zakon nie dbał już o konferencye, to też
wiemy, że dwie w 1390 pod Toruniem i 1391 w lipcu pod Ra­
ciążem minęły bez skutku,4) a zaznaczone były pismem peł-
nem inw ektyw i zm yślań ze strony W itolda na króla Jagiełłę
rzuconych, które to pismo niewątpliwie powstało w kancelaryi Za­
konu, chociaż pod dyktatem nam iętnego księcia i treścią swą
subjektyw ną wniknęło w późniejszą historyografię litewską.
Nieszczęsny pobyt księcia na Litwie tak umocnił nadzieje
Zakonu, że naw et po powrocie W itołdowym roszczenia Mistrza
nie zmniejszyły się, zwłaszcza gdy na Koronę uzyskał Mistrz
nacisk, objąwszy od W ładysław a Opolczyka zastawem ziemię
Dobrzyńską. Pełnomocnicy królewscy na zjeździe kwietniowym
1398 r. w Toruniu usłyszeli od zakonnych dawne żądania co do
ubezpieczenia Europy od Litwy i pozostawienia Zakonu przy
jego prawach. Strony tak były przeciwko sobie rozsierdzone,
że gdy legat apostolski Jan biskup z Messano zarządził konfe-
rencyę stron, Polacy ze Skirgiełłą nie stawili się na zjeździe.5)
Żądania na tym zjeździe Zakonu rozciągały się nietylko do po-

L C. d. P russ. IY p. 85 z 21 w rześnia 1389 r.


2) Cod. Yit. N° 57 z 29 sierpnia 1389 r.
3) Cod. d. Pr. IV p. 101 lis t do Królowej z 31 paźdz. 1389 r.
4) Cod. d. Pr. IY p. 106 i Cod. ep. II, N» 19dalej Raczyński C. L ith.
p. 76—78 i 72—76 An. Tor. 171.
5) C. d. Pr. V N° 50 protokuł z 17 maja.
Dzieje W itolda. 9
— 130 —

zostawienia go przy prawach do Litwy, lecz nadto i niewspie-


rania bronią Litwy ze strony Korony.
Na skutek przymierza Jagiełły z królem Wacławem Cze­
skim, z książętam i Pomorskimi, i planu osadzenia księcia Szcze­
cińskiego na stolicy arcybiskupiej ryskiej, sprawa Zakonu zo­
stała gruntownie zachwianą, o ile że król W acław w ydał zakaz
odprawiania rajz na Litwę. Stąd poszły podwójne usiłowania
Zakonu: z jednej strony porozumienia się z W itoldem samym,
z drugiej zachwiania powagi króla W acława w Rzeszy Niemiec­
kiej. Ale W itołd na zjeździe z m arszałkiem W ernerem von
T ettingen 24 czerwca 1395 r. odbytym, skoro tylko Zakon w y­
stąpił z dalszemi żądaniam i oświadczył wręcz, że król i Korona
dwoma pismami zabronili mu wchodzić w układy z Zakonem.1)
Przeciwko zakazowi króla W acława założono w Malborgu pro­
test,2) że wojna z Litw ą je st celem Zakonu, włożonym nań przez
Rzymskich cesarzy i państwo. Do książąt Rzeszy apelowano,
donosząc o układach polsko-węgierskich z przestrogą: niedaj
Boże, by Polacy, Litwa, W ęgry i Ruś połączyły się, gdyż wiel
kie stąd niebezpieczeństwo urośnie dla Zakonu i dla całego
chrześcijaństw a.3)
Z Rzeszy otrzymano prawdopodobnie nową zachętę w Mal­
borgu; przem awia za tern ta okoliczność, że trwano przy daw­
nych żądaniach co do Litwy. W itołd, ja k wiemy, okazywał
chęć do zgody z Zakonem i, dla swych planów na wschodzie,
gotów był odstąpić od ligi z episkopatem inflanckim i to może
zachęcało Zakon do w ytrw ania przy swych pretensyach. Na
zjeździe na wyspie Dubisy 22 lipca 1396 r. uzupełnili Krzyżacy
żądania dawne nowem, by W itołd oddawał posłuszeństwo Rzym ­
skiem u kościołowi i państwu. Przygotowano naw et osobną for­
mułę przysięgi dla „najwyższego księcia Litwy", że nie będzie
przepuszczać przez swe kraje chrześcijańskich wojsk, idących
na wojnę przeciwko chrześcijanom (Zakonowi), że nie będzie
wchodzić w związki z Rusią przeciwko Zakonowi. Inną form u­
łę przysięgi wygotowano dla bojarów litewskich, że mianowicie
nakłaniać będą księcia do działalności w duchu przysięgi pierw ­
szej. Odpowiedź pełnomocników króla Jagiełły — zjazd odby­
wał się przy Witoldzie, — była ja k dawniej dosadną i zręczną.
W itołd je st posłusznym Kościołowi Rzymskiemu i Jagielle, a j e ­
żeli się okaże ja k i jeszcze obowiązek względem Rzymskiego
państw a niezawodnie przez króla naszego uczyni m u zadość. Żą­
danie ubezpieczenia Europy od jakiegoś odpadnięcia Litw y od
w iary je st zbyteczne, gdyż król i W itołd dość m ają zamków po

') c. d. Pr. VI. p. 20.


2) C. d. Pr. VI. 11, 12, 13 por. J6 21.
3) Ibid. p. 22.
— 131 —

tem u, a w Polsce je st dużo uczącej się młodzieży litewskiej,


która daje najlepsze zapewnienie wiary L itw inów 'o niemożli­
wości zdrady. Żądaniu złożenia przysięgi odmówiono na pod­
stawie złożonej papieżowi przysięgi przez biskupa wileńskiego;
w końcu w ystąpili polscy posiowie z potępieniem rajz, z obro­
ną Witolda, który wedle możności szerzy wiarę świętą i z kon-
kluzyą, że właśnie rajzam i dowodzi Zakon, iż pragnie ziemi
a nie wzrostu wiary. Zapowiedział też sam W itold, że tak dłu­
go będzie spór z Krzyżakami toczyć, dopokąd papież i król
Rzymski nie zakażą Zakonowi wojny z nim i toczyć.1)
Na tym zjeździe i pełnomocnicy polscy, pod wpływem
księcia odstąpili od modły odrzucania w szystkich ogółem żą­
dań Zakonu, i dali do poznania, że W itold nie je st od tego, aby
nie odstąpić Zakonowi jakiejś połaci ziemi. Można się dorozu-
miewać, że W itołd nalegał na kupienie sobie pokoju od Zakonu
za cenę części, a może i całej Żmudzi, i że część posłanników
polskich popierała takie ustępstw o, zapewne uwzględniając tru d ­
ne położenie W itolda, nad którym ciągle wisiał miecz Zakonu.
^ W ówczesnych stosunkach i takie ustępstw o było w ygraną
dla Zakonu, dlatego też odstępując, od innych w szystkich żą­
dań, postanowili zadowolnić się „połacią ziemi litew skiej“. Toż
już w listopadzie tegoż jeszcze roku zgodził się Mistrz na dłuż­
szy rozejm z Litwą, bo aż do św. Jerzego następnego 1397
roku, z w yjątkiem Żmudzi, t. j. w łaśnie tej ziemi, k tórą posiąść
zamierzał.2) Ale że obawiano się jakiejś przeszkody, świadczy
już ten sam wzgląd, że postanowiono porozumieć się z księciem
z wykluczeniem w szystkich pośredników, naw et króla Wacława.
Gdy bowiem ten król w początkach 1397 r. ustanowił zjazd we
Wrocławiu w sprawie pokoju pomiędzy Zakonem a Litwą, od­
powiedziano mu z Malborga,3) że Mistrz nie może przystać na
to, gdyż właśnie w tej sprawie wysłane są poselstw a do elek­
torów, do papieża i do niego samego, ale dla okazania dobrej woli
chętnie zaw rą z Witoldem rozejm;—ten, dodajmy, już był zawarty.
Na inne żądania^ odpowiadano protegującem u wówczas Litwę
Wacławowi, że jeżeli Witołd na zjeździe nie spełni życzeń Za­
konu, natenczas mistrz pójdzie za radą papieża i króla W acła­
wa i przystanie na^ to, co ci uznają za słuszne, aby W itołd
spełnił dla zapewnienia chrześcijaństwa. Ale co do wydania
b rata Witołdowego Zygmunta, tego wydać nie może, gdyż tego
księcia oddał W itołd jako zakładnika swej wiary w ręce Zako­
nu, a zresztą Zakon utrzym ując W itolda lat kilka, wyłożył nań
duże koszta, które książę zwrócić powinien Zakonowi, a tak dla

b c.d. Pr. VI p. 27—30.


2) C.d. Pr. VI p. 32—33.
3) C.d. Prus. VI, p. 40—42 z 11 lutego 1397 r.
tego celu, jako też i celem rychlejszego odzyskania swych praw
S f : ? 011 księcia Zygmunta. Obiecano wreszcie
odesłać księcia Witoldowi, o ile tenże przyczyni się do wybu­
dowania twierciz... Dodać należy, że i królowi Węgierskiemu
Zygmuntowi odmownie odpowiedziano na jego odezwę co do
zawarcia z Litwą pokoju, tudzież wysłania pełnomocników do
Krakowa, dokąd Zygmunt zamierzał zjechać celem załatwienia
spoiow prusko-litewskich. W obronnej mowie przedstawiono
Zygmuntowi, konieczność ubezpieczenia chrześcijaństwa ze stro­
ny Jagiełły i W itolda, gdyż oni zamki na Litwie i Rusi oddaią
Rusinom, pozwalają Litwinom na chrzest wschodni. Nawet na
dłuzszy rozejm z Witołdem nie można pozwolić, ułatwiłoby mu
się tym sposobem zawładnięcie krajami Rusi, które on przy­
łącza do Litwy z pozostawieniem mieszkańcom ich wiary.1)
W końcu zaznaczył mistrz, że sprawę zdał na elektorów, do
których ona należy, albowiem Rzesza Niemiecka jest owem
państwem, które darowało Litwę i Ruś Zakonowi.2)
Ażeby mieć dokładniejsze wyobrażenie o charakterze nie­
ubłaganego przeciwnika unii, jakim był Zakon, dodać i to nale­
ży, ze właśnie gdy odmówiono życzeniu braci Luksenburczy-
wówczas z Jagiełłą zostających, wysłano na
zjazd, elektorski szereg skarg i inwektyw dawnych i nowych,
przeciwko Jagielle, w szczególności, że wysyła na Litwę i Ruś
wojsko i bron i ze umacnia się związkami z Tatarami, których
wielkie mnostwo przyszło do Witolda, i że tak wielka ich ćma
jest pod Luckiem, ze mogiiby niemi zalać całe Prusy.3) Zapew­
ne me zaraz dowiedzieli się elektorowie, że właśnie wówczas
Jagiełło i Witold walczyli z Tatarami, że popierając sprawę
Tochtamysza, starali się osłabić, jeżeli nie złamać potęgę tych
którzy od szeregu stuleci byli panami i ciemiężycielami Rusi.’
Za tą dążność, pewnie nie obcą tym, którzy w rok później po­
siłki wysyłali na wyprawę tatarską Witoldowi, rzucają Krzyża­
cy tak uwłaczające władcom sąsiednim a kłamliwe podejrze­
nie. Nie bez skutku był ten krok Malborga. Właśnie bowiem
z giona elektorów wyszły listy do królowej Jadwigi pełne in-
wektyw na wspierającego Litwę i Ruś króla małżonka jej, zamie-
izającego nadto z Tatarami we spółce wywrzeć pomstę na Za­
konie, na Witolda odcinającego kraje do Korony należące do
Polski i obsadzającego schizmatykami. W krótce już dziękowało
nawet grono elektorskie Jadwidze za powstrzymanie męża od
wojny z Mistrzem.4) ^

') C. d. P r. VI p. 53, 54.


2) C. d. P r, VI Af° 45 z 14 lip c a 1397 r.
3) Cod. d. P r. VI p. 47.

5-67 LsAtego'Llw' r.Pra"'y ?r- VI P' W 'iSt Z 17 1Uteg° 1398 r- »•


— 133 —

Agitacya Zakonu przeciwko unii doszła do zenitu właśnie


w czasie, gdy po związku Jagiełły z pomorskimi książętam i
i z królem W acławem Witołd zawarł związek z episcopatem in­
flanckim. Najżywotniejsze sprawy Zakonu zostały poważnie
przez te związki zagrożone. Toż starano się tak spraw ą zasta­
wu Dobrzynia, który nie chciano zwrócić Koronie, jak też m ące­
niem dobrego stosunku króla i królowej wywrzeć nacisk w kie­
runku odstąpienia od unii. Znaczenie jej dla wschodu, dla są­
siednich narodów maluje nam nawet w przesadnych barwach
instrukcya Krzyżacka dla posła Jana Rymana, w lutym 1398 r.
wysłanego do elektorów.1) Litwa i Ruś, — pisał mistrz — za­
nadto rosną w siły, a to z powodu w spierania ich przez króla
Polski. Niestety, ci, co powinni pomagać Zakonowi, tam ują za­
chodniemu rycerstw u przechód przez swe kraje, ja k to np. czy­
nią książęta Pomorscy. W itołd na zjeździe zeszłorocznym od­
mówił żądaniu naszem u co do ubezpieczenia chrześcijaństw a,
nie chciał oświadczyć powolności dla Rzymskiego Kościoła i pań­
stwa, Avedług tego, jak ją świadczą inni książęta. Niema też
u niego wzrostu wiary, chyba schizmatyckiej; kraje ruskie, k tó ­
re do Polski należały osadził 011 starostam i Rusinami, na w ypa­
dek śmierci króla Polski ANitołd wszystkie te kraje i Koronę
polską otrzyma, a jakaż stąd groza zawiśnie nad chrześcijań­
stwem. W tajem nicy dowiedział się Mistrz, że król Polski i Wi­
tołd starają się u papieża o 'Koronę dla Litwy i Rusi, tudzież
aby Witołd został przez papieża na króla tych krajów wyniesio­
ny, od czego niechaj nas Bóg uchowa, gdyż naówczas Zakon
nie mógłby walczyć z Rusią...
Sama już przesada tej instrukcyi i zm yślenia m alują nam,
jakich to dróg używał wówczas Zakon w walce przeciwko unii
— a dodajmy i to, że pozyskiwał sobie potężnych sprzym ierzeń­
ców naw et przeciwko sprzym ierzonem u z królem Polski, królo­
wi Wacławowi, którego też niebawem zmuszono do ustąpienia
z tronu niemieckiego. Z drugiej strony m iarą potężnej obrony
polskiej, świadczonej Litwie także na polu dyplomacyi je st fakt,
że mimo upadku W acława unia zyskuje mocnych sprzymierzeń­
ców na Zachodzie, skoro Bonifacy IX, ujm ując się za pokrzyw ­
dzonymi i jakby zaprzeczając rzucanym na nich kalumniom po­
zwala na ogłoszenie krucyaty przeciwko Tatarom, a naw et póź­
niej, po klęsce nad W orsklą, pozwala w pew nych dyecezyach
użyć dziesięcinę na walkę przeciwko Tatarom.
A jednak lubo na skutek takich zarządzeń papieskich opi­
n ia Europy się nieco zmieniła, lubo napływ rycerstw a europej­
skiego, który dotychczas stale do Malborga z Zachodu się kie­
rował, teraz odm ienił kierunek na Kraków i Wilno, to jednak

') C. (1. Pr. VI p. 6 5 -6 7 .


— 134 —

naw et na polu dyplomacyi ogromna przewaga była po stronie


nnU uW/ rajZem teJ przewagi je st bądź co bądź ujemny dla
unii rezultat, płynący z przymierza salińskiego, w gruncie rze­
czy podkopującego związek polsko-litewski.
Na _skutek przymierza salińskiego um ilkły żale i skargi
Zakonu i ustąpiły pola wysiłkom Zakonu do zaanektowania i za­
absorbowania Żmudzi świeżo odstąpionej, przy równoczesnem wy­
wieraniu nacisku na Polskę sprawą Dobrzynia. Ale gospodarka
bezwzględna i wyzywająca spowodowała konflikt
Yitołdem. A\ ym knęły znowu jak dawniej skargi przed Eu­
ropą z tą jednak różnicą, że gdy dawniej sam Zakon był stroną
oskarżającą, teraz i Żmudzini i W itold w ystępują z oskarżeniem
o olnikami wystosowanemi do Żmudzi i do książąt zachodnich *)
zgodnie z praw dą przedstawia Witołd, że Zakon go prowokuje.
Odstąpił książę kraj Mistrzowi, oni chcą i wolnych ludzi mieć
chociaż sami zgodzili się, by ludzie wolni mogli się swobodnie
przenosić do Litwy, a gdy książę te ich pretensye chciał pod­
dać pod sąd rozjemczy, oświadczają, że nie chcą mieć obcych
w ykładaczy własnych dokumentów. Podobnie spokojną lecz
przekonywającą była sk arg a3) przedstawiona królowi Ruprechto-
wi w tej sprawie przez króla i przez Witolda a dowodząca, że
odpadnięcie Żmudzi je st wprost winą Zakonu, przyczem doda­
no, ze zakon zajął kraj polski Dobrzyń i niechce go zwrócić
wolowy i mne Jeszcze dawniejsze sprawki, jak palenie kościo­
łów, naigraw anie się z prawowierności króla i t. p.
. ,1Zako,n . dawniej tylko oskarżający, m usiał się teraz uspra-
lediiwiac i oczywiste jego pisma różnią się znacznie od pierw­
szych, w których występował jako powód i szermierz wiary.
W dyplomatycznych tych aktach zdobywa się Zakon na goło­
słowne zaprzeczenia, ja k np., że niem a tych kościołów na Lit-
c h o H S1Qi chw ali, k r?1’ utrzym ując,jakoby je palił Zakon,
chociaż tak t erekcyi kosciołow był znanym w Rzymie i legaci
papiescy Jan Monius kanonik z Neapolu i rycerz Ludwik
z lNeapohi oglądali św iątynie przez króla i W itolda wystawione.3)
Zarzut ze nawrócenie Litwy je st udane, a chrzest króla po-
°Wny> m ’ m e P°w inien byt wyjść z u st katolickiego za­
konnika, zwłaszcza gdy ju ż Rzym aprobował wzrost wiary na
lu t wie i_ pochwalał żarliwość wiary u Króla. Potępienie ryczał-
owe działalności króla z powodu wspierania pozostających pod
y vą . Kościoła schizm atyków 4) bez przytoczeń faktycznych
również nie mogło podziałać przekonywająco, naw et na książąt

L C. Y et. No 238.
2) V. d. H a rd t C
Cconcil, C o n stan c . III p. I s . 8.
3) Ob. C. V it. NNos _____
r. 65.
4) C. d. P r. VI p. 155 cf. V p. 181 i in.
niemieckich, na których nieświadomość tutaj liczono. Nawet
w instrukcyi do książąt tych niemieckich, marszałkowi danej,
pomieszczono tylko ogólnikowy zarzuty że król wspiera schiz-
matyków odłączonych od Kościoła i że w kilka lat tak ich
umocnił, jak tego od początku istnienia Rusi żaden władca nie
uczynił. Jeszcze słabszą była obrona na zarzuty króla, który, ma­
jąc już tyle zasług wobec chrześcijaństwa jako apostoł Litwy,
dobrodziej Kościołów, cywilizator wsphodu, fundator uniwersy­
tetu Krakowskiego, musiał teraz z żalem podnosić, że obecnie
Zakon bardziej go czerni, aniżeli podówczas, gdy nie był wyz­
nawcą Chrystusa. Z niemałą dozą perfidyi oświadczono w od­
powiedzi, że w owych czasach strzegł się go Zakon jako otwar­
tego wroga, ale skoro przyjął chrzest sądzić począł, że mu już
z jego wymarzonem chrześcijaństwem wszystko wolno!
Nie dziwna, że wobec takich ogólnikowych zarzutów i adwo­
kackich wykrętów coraz bardziej sprawa Zakonu na Zachodzie
upadała, a sprawa unii równocześnie zyskiwała sympatyę.^ Moż­
na śmiało podnieść, że dyplomacyi Jagiełły, jego przedmiotowej
ocenie polityki Zakonu, należy przypisać ten skutek, że jak
przed laty ośmioma król Wacław, tak teraz w 1403 r. papież
Bonifacy IX zabronił Zakonowi podejmować krwawe na Litwi­
nów wyprawy.
Ciekawa ze względu na upór Zakonu, instytucyi duchow­
nej, podlegającej bezpośredniemu zwierzchnictwu papieży, jest
apelacya Mistrza przeciwko zarządzeniu papieskiemu.1) Zakon
nigdy ani na jotę nie odstępował od rozkazów papieskich
i owszem wiernie bronił chrześcijaństwo i Niemcy^ od pogan.
Ilekroć jednak kurya zarządziła rozejm z poganami, zaraz Lit­
wini aż po Odrę spustoszyli kraje chrześcijan. Mendog przez
ośm lat był chrześcijaninem, a przecież stał się apostatą. Inni
litewscy książęta wyśmiali posłów cesarskich, gdy do nich z za­
miarem chrztu przybyli. Witold trzykrotnie nas zdradził i zra­
bował nam nasze własne kraje... a restytucya jest zasadą praw­
ną, której spełnienia się domagamy. Pod koniec nie zaniedbał
Zakon powtórzyć zarzutu bronienia „bezczelnej Rusi“, tych here­
tyków twardego łba i nieposkromionych chuci.2)
Hardość i upór przebijające z tego pisma, były już tylko
taktyką Zakonu i atakujący dawniej Zakon bronił się i nadra­
biał miną, ale w gruncie rzeczy czuł, że sprawa źle stoi i że
gdyby tylko Witołd powtórzył cofniętą darowiznę, natychmiast
przystąpionoby do zgody. Wniosek ten wypływa z pisma roze­
słanego po dworach niemieckich we wrześniu 1403 r. Oświad­
czał w niem Mistrz królowi Ruprechtowi, Ludwikowi palatyno-

0 Cod. d. Pr. V p. 188.


2) Gens attrita fronte dure cervicis et indominabilis corde.
— 136 —

wi reńskiem u, burgrabi Norymberskiemu Fryderykowi i innym


książętom, że wprawdzie na zjeździe niedawnym na wyspie
Dubissy mógł wielkie stawiać żądania, na podstawie nadań ce­
sarskich i dokumentów Zakonu, ale przez skromność i dla zgo­
dy odstąpił od nich i zażądał tylko zwrotu Żmudzi od W itol­
da.1) Za cenę tej ziemi znowu Litwa, zaniepokojona utratą Smo­
leńska i groźbami Nowogrodu przyszła do pożądanego spokoju
z Zakonem, mogła rozwinąć akcyę cywilizacyjną na wewnątrz
i nazewnątrz błogą w skutki.
Zgoda w Raciążu zepchnęła inw ektywy wzajemne i skar­
gi na czas jakiś. Ja k wiemy Zakon zgodę tę, która m usiała
być uważaną za przyznanie negowanej dotąd unii, nie brał
szczerze i przez zawarcie osobnych umów w Kownie z W itol­
dem otworzył sobie furtkę do wpływów na Litwę, z pominięciem
Polski i Jagiełły. Nacisk wywierając na Polskę sprawą Drez­
denka i Santoka, a Witolda uważając ju ż jako powolnego Zako­
nowi księcia, przystąpił Zakon do inkorporacyi Żmudzi z całą
bezwzględnością. Nawet starszyzna Zakonu ja k Marszałek, nie
godzili się na środki U lryka von Jungingien nowego m istrza
Zakonu, wojowniczego i absolutnego męża, który wprost parł
do wojny. W tedy to pierwsi Żmudzini, jakby dla przestrogi Za­
konu rozesłali po Europie głos rzewnej skargi z powodu okrut­
nego ucisku, apelując _ do ludzkości panów i ludów Europy.
A kiedy później ujął się W itold za nim i i nastąpiło przew idy­
wane ich odpadnięcie od Zakonu, w tenczas i Zakon w ystąpił
przed Europą z^ memoryałem żmudzkim. Kazano spisać pam ięt­
nik, oparty także na listach i aktach współczesnych, ale oczy­
wiście z tendencyą przeciwko AWtołdowi i Jagielle wymierzoną.
W edług pam iętnika tego2) byl W itold owym, który po
czterykroć zdradził Zakon. O w yzywającem stanow isku Mistrza,
o.jego tajem nych układach w Kownie, które go do tego w y stą­
pienia stanowczego poniekąd zachęcały, w przedstaw ieniach
Marszałka Zakonu aby z polityką swą żm udzką się cofał, o ob­
razie śm iertelnej wyrządzonej W itoldowi przez k o m tu ra Mark-
w arda Salzbacha niem a naw et wzmianki. N atom iast cała akcya
\\ ltołda i Jagiełły je st przedstaw iona jako w yzwanie Zakonu.
Nawet aresztowanie zboża przedstawione je st jak o fakt zaszły
po w ybuchu powstania, podczas gdy stał się wcześniej, a prze­
to świadczył o wyzywającem postępowaniu Krzyżaków.2)
Godzi się zauważyć, że współczesny memoryał Jagiełły wcale
niema aparatu dowodowego ani też szerokich opowiadań i zręcznych
opuszczeń ważnych zajśćaprzestaw iań zajść mniej ważnych, słowem

J) C. d. Pr, VI p. 170—173.
2) Cod. V it. p. 976—1000.
3) Cod. Yit. p. 985 uw aga.
— 137 —

niem a wykrętów i kruczków palestranckich. N atom iast krótko i ja s ­


no przedstawiona je st spraw a prowokacyi. Koniec zawiera je d ­
nak kilka zdań tak jędrnych, że warto je przytoczyć: „Nie sło­
wa ale fakta mówią za nami. Dźwignęliśmy i "uposażyli na
Litwie w ciągu ćwierćwiecza kościół K atedralny i wiele para­
fialnych — niech oni pokażą co w Prusiech zdziałali dla dobra
kościoła w ciągu dwóch wieków. Ich Prusacy są jak powszech­
nie wiadomo bałwochwalcy, a ze Żmudzinów w ciągu lat pięciu
ani jednego nie nawrócili. W iara je st dla nich płaszczem nie­
nasyconej chciwości, której jeśli się nie zahamuje, zagarną
wszystkie sąsiednie kraje i państwa. Zaledwie zawarłem przy­
mierze z nimi w Raciążu, już go zgwałcili zaraz objęciem w za­
staw Drezdenka i Santoka. Gdyśmy się dopominali o swoje, od­
powiadali jakby na pośmiewisko, że wymierzą nam spraw ie­
dliwość" .ł)
Dopiero gdy Zakon zerwał się na Dobrzyń i srogo spusto­
szył tę ziemię, dotknięty czemś król, zrywając się do odwetu
rozesłał obszerniejszy memoryał do książąt zachodnich.2) Nacisk
położony je s t na .niesprawiedliwość najazdu — bo jeżeli zawi­
nili Krzyżakom Żmudzini, skąd król Polski przychodzi do tego,
aby cierpieć taką krzywdę, taką niegodziwość, i wśród pokoju
być nawiedzonym straszną wojną, splugawioną bezczeszczeniem
niew iast i dziewic, mordowaniem, wśród czego nie przepuszcza­
no ani wiekowi ani nawet sukni duchownej, czego wszakże nie
uczyniłby żaden Scyta (tatar) i barbarzyniec! Przytoczono też
poczynając od owego najazdu we współce z Andrzejem prawie
trzydzieści niegodziwych czynów nieodpowiadających wysokie­
mu powołaniu Zakonu.
Przeszliśm y z pism i skarg obustronnych w szystkie fazy
dyplomatycznej obrony sprawy litew skiej, sprawy unii, przez
Polskę, aż do chwili, w której właśnie na skutek tej obrony
przez prący do^ wojny Zakon cała ziemia jedna koronna spłynęła
krw ią od krzyżackiego miecza. Z roli opiekunów Europy tar­
czy chrześcijaństwa, obrony Niemiec — z żądań obejmujących
Litwę i R u ś— na skutek mądrej obrony polskiej, popieranej ma-
teryalnie,^ spadają Krzyżacy do jednego żądania, do Żmudzi.
Tern właśnie dali dowód, że nie o wiarę im chodzi, ale o zabór
cudzych krajów. Na skutek stałej obrony polskiej na owych
licznych zjazdach z Krzyżakami podejmowanych, na skutek po­
selstw króla do dworów ościennych, opinia Europy, zawojowana
przez Krzyżaków, poczyna się zwolna otrząsać z ich wpływu.
Przychodzą Jagielle w pomoc pomysły ligi z Pomorczykami,
z królem Wacławem, z episkopatem Inflanckim, srogo przez Za-

') U D ługosza X. 584 i in.


2) Cod. V it. M 426 p. 194.
— 138 —

kon ciemiężonym, a w tedy Zakon odstępując od żądań do całej


Litwy, za cenę Żmudzi zawiera pokój z Witoldem, z obejściem
Polski. Mści się to na nim, ale i po zgodzie z królem Jagieł­
łą jeszcze raz próbuje przeciwko unii tajnych z W itoldem umów
Kowieńskich, co zachęca do akcyi o fatalnych dla Zakonu na­
stępstw ach. A wśród tych zabiegów, mających li tylko zabory
na oku, uderza szlachetne zawsze, otwarte, rycerskie postępowanie
Polaków. O ich obronach Litwy na owych licznych zjazdach na
wyspie Dubissy, na wyspie pod Raciążem i gdzieindziej odby­
wanych, dowiadują się te biedne iudy, dotąd na pastwę miecza
Krzyżackiego przez Europę oddawane, widzą Litwa i Ruś ciąg-
nących setki mil biskupów, senatorów polskich, wreszcie i uczo­
nych profesorów z Krakowa i dostrzegają, że przecież ta obrona
to równie w ielka ofiara ja k i ta krew rycerzy koronnych a v ob­
ronie A\ ilna przelewana, że unia to zbawienie dla zagrożonych
mieczem krzyżackim ludów, że Polska i mieczem i stowem bro­
ni unii i ludy jej skutecznie od wrogów, że wiara, nauka, cywi­
li żacya to broń nierównie potężniejsza od miecza, skoro z takim
skutkiem używ ają Polacy tej broni, przeciwko tym, przed k tó ­
rym i z zabobonną trw ogą korzyły się ludy wschodu.
Ale z chwilą kiedy na wschodzie na skutek tej obrony po­
znano^ że Polska wiernie stoi przy unii, z chwilą tą było jas-
nem, że atak na jedne ludy unii będzie odpierany wspólnemi
siłami. Widocznem było nadto dla tych ludów, że ich spraw a
je st sprawiedliwą, świętą, skoro nietylko król W acław, nietylko
książęta, a k stolica apostolska uznała sprawę ich za słuszną
i zabroniła Krzyżakom najazdów na Litwę. Nie może ulegać
w ątpieniu, że to przeświadczenie dodało tym ludom otuchy, że
wpłynęło na zapał do boju, do obrony swych św iętych praw
i domowych ognisk zagrożonych przez potężnych Krzyżaków.
Było to o tyle ważniejszą sprawą, że w łaśnie w przedchwili
wojny ujęli sobie Krzyżacy złotem braci Luksem burczyków, króla
Czech W acław a i króla W ęgierskiego Zygmunta, a tak mając
Niemcy za sobą, zawsze jeszcze m ieli opinię św iata po swej stro­
nie, ja k to w następnym rozdziale obaczymy. Ale ju ż opinia
ta była podzieloną, a i to było wielką w ygraną w przedchwili
wojny. Na soborze pizańskim obrany papieżem A leksander V,
znający osobiście, jako dawniejszy legat, władców Polski i L it­
wy i całą sprawę z Zakonem, wyraźnie sprzyjał im, i na znak
szczególnej swej łaski obdarzył tak Jagiełłę ja k i W itołda i ich
radców polskich i litew skich szczególniejszemi indulgencyam i1)
i to w przedchwili wielkiej wojny z Zakonem.

b Kod. W ielk o p o lsk i Y J\2 161.


IX .

Wojna wielka.
P ośrednictw o króla Zygm unta. P o łą czen ie w ojsk polskich z W itołdow em . Pochód. Cof­
n ięcie się z pod Kurzętnik. W yp ow ied zen ie w ojny p rzez Zygm unta. Zdobycie Dubrow-
na. Pochód pod Grunwald. Król przed bitw ą. Szyki w ojsk. Sp otk an ie. U cieczka
Litwinów. W alka p o lsk iego skrzydła. Chwila rostrzygająca. P o ścig za K rzyżakam i.
O blężen ie M alborga. O dsiecz Inflancka. Rozejm z Inflantczykam i. P od ejrzen ia w obo­
zie polskim , sk ierow an e przeciw ko W itoldow i. Z w inięcie ob lężen ia M alborga. W itołd
z Litwy grozi Prusakom . Pokój Toruński. D onacya Podola W itoldow i. Z naczenie zw y ­
c ięstw a i pokoju. Objazd w schodnich litew sk ich prowincyi przez J a g iełłę i W itołda.
Z naczenie objazdu.

Sym patye niemiec, a z niemi i całego Zachodu stały po


stronie Niemieckiego Zakonu. Bezpośrednim skutkiem tych
uczuć był większy napływ rycerstw a zachodniego pod chorągwie
Mistrza. Ułatwiono napływ rycerstw u przez przymierze zaczep­
no odporne z Święty borem III szczecińskim, Bogusławem VIII
słupeckim książętam i, przez których terytorya zaciągi i rycerze
niemieccy musieli przechodzić. W przymierzu zaznaczono ko­
nieczność obrony chrześcijaństw a tern, że król i W itołd z Rusią
i Tataram i i innymi niewiernym i związali się celem zniszczenia
Zakonu. Tak samo i w przymierzu Zakonu z królem Zygmuntem
podniesiono, że zawarto je przeciwko Litwinom, Rusi i Tatarom
a Mistrz zobowiązywał się w razie zdobycia ziemi ja k Ruś, Po­
dole i Mołdawią zwrócić koronie w ęgierskiej1).
Ponieważ i król W acław najwidoczniej sprzyjał Krzyżakom,
nie mogli Polacy liczyć na większy napływ żołdowego rycer­
stwa, jakkolw iek celem wzmocnienia sił uchwalono poczynić
zaciągi, na który to cel także W itołd miał naw et przeznaczyć
poważną sumę-). Tylko nieco rycerstw a z Moraw, ze Szląska

ń Cod. ep. II. N 30.


2) Cop. V it. N 443.
— 140 —

z _zech. zw iększyło sity arm ii polskiej. Poniew aż m ołdaw ska


pomoc ta nieznaczną, a tata rsk a , nieco znaczniejsza, wiecei
szkody aniżeli pożytku przynosiła, trzeba było liczyć bardziei
na w łasne siły aniżeli na pom ocników.
. . Skoro próba rozdw ojenia braci w K ezm arku podjęta, a ta k ­
że i próba zastraszenia rów nie z ujem nym dla nich w ypadła
rezultatem , gdyż król Jagiełło naw et nie w ysłał posłów na te r ­
m in w yroku do W rocław ia (11 m aja 1410), postanow ili pom oc­
nicy Zakonu pośrednictw em pokoju pom iędzy stronam i popsuć
piany- braci. Tym, k tó ry niósł stronom różdżkę pokoju był król
Z ygm unt, a akc-yi tej król Jagiełło w cale się nie sprzeciw ił lecz
o w szem posłów w ęgierskich w sparł królew ską gościnnością Nie
m niej je d n a k nie przerw ano przygotow ań w ojennych, a ry c e r­
stw o polskie będące na służbie króla Z ygm unta, staw iło się" pod
ojczysto znaki.
obec kończącego się na dniu 24 czerw ca rozejm u. w szy st­
kie ju z w ojska króla były w punkcie zbornym w W olborzu.
Mistrz L iryk von J u n g in g e n rów nież był gotów do w ojny, gdy
w 1 oruniu przyjm ow ał posłów w ęgierskich .Mikołaja Gare i Sci-
bora ze bciborzyc.
. pośredniczyli w przedłużeniu dziesięciodniow ego
rozejm u, k tó ry też król potw ierdził 24 czerw ca w W olborzu do­
k ą d grom adziły się siły M ałopolan i bliższych AVielkopolain Ro-
zejm pozwolił królow i przed ew szy stk iem na przejście W isły na
dniu 30 czerw ca do 3 lipca i na połączenie sie po drugiej stro ­
nie z w ojskam i M itołda, które w zdłuż N arw i posuw ały sie bez
n ajm niejszych przeszkód. W praw dzie król w ysłał przodem W i­
to idowi z W olborza 12 chorągw i na prośbę księcia, dla osłonię­
cia go od ja k ie g o niespodziew anego napadu, ale okazało sie, że
obawa była zbyteczną, lubo w Działdow ie zebrane były w ielkie
siły krzyżackie. Od C zerw ieńska posunęły się połączone arm ie
w k ieru n k u północno-zachodnim , na dniu 5 łipca były w Je że ­
wie, gdzie odpow iedział król posłom w ęgierskim iż pod w a ru n ­
k iem zw rotu D obrzyńskiej ziem i Polsce*, a Żm udzi L itw ie chęt­
nie i teraz zawrze pokój. T utaj n astąp ił podział wmjsk litew -
S S ^Ila chordgwie, k tórych rozdał książę 40. Nad rzeką AYkrą
w L ądzm ie obozował król 7 lipca; była to ziem ia M azowiecka
w zastaw ie Zakonu będąca, k tó rą ja k o n ieprzyjacielską uw ażano
i ^srogo pustoszono i dopiero za w staw ieniem się starszyzny pol­
skiej król nakazał jeń có w puścić wolno i zaprzestać spustoszeń.
JNa dniu 9 lipca przekroczono granice Polski i na w ielkiej
row m nie zatrzym ały się w ojska. Tutaj rozw inięto chorągw ie
w szystkiego w ojska; było ich 91, t. j. 51 polskich* i ja k w spom ­
niano 40 litew skich. Jeszcze tegoż dnia przybyło wmjsko w oko­
lice m iasteczka L idzbarku i położyło się obozem pom iędzy dwo-
— 141 —

ma jeziorami, gdzie W itołd srogo ukarał kilku Litwinów, jako


najbardziej obciążonych za złupienie i nadużycia barbarzyńskie,
spełnione przy zdobywaniu wspomnianego m iasteczka każąc im
powiesić się, co też ku trwodze niekarnych żołnierzy, własnemi
rękam i natychm iast wykonali. Dnia dziesiątego lipca obozo­
wano już nie opodal Kurzętnik pod zamkiem, podczas gdy po
drugiej stronie Drwęcy obozował Mistrz Ulryk von Jungingen
ze swoją armią, która tutaj silnie ufortyfikowała się i palisada­
mi na brodach Drwęcy tudzież działami i łucznikam i, tam że
rozstawionymi zajęła pozycyę celem utrudnienia przejścia woj­
skom polskim. Gdy król wybrał tu taj radę z ośmiu, którym
powierzył kierownictwo kam panii, a mianowicie W itolda, kasz­
telana krakowskiego, wojewodów krakowskiego, poznańskiego,
sandomierskiego, podkanclerzego, m arszałka królestw a i podko­
morzego krakowskiego, uchwalono nie forsować przejścia, lecz
cofnąć się i obejść Drwęcę. Tutaj też dowiedziano się z ust
wysłanego do posłów w ęgierskich Piotra Korcboga, że niema
nawet nadziei na pokój. Istotnie też, gdy w ojska nazajutrz
cofając się drogą skąd przyszły i pod Lidzbarkiem, biorąc na
lewo przybyły pod Działdów i tutaj rozłożyły się obozem u w si
Wysokiej, przybyły posłaniec od posłów w ęgierskich oświadczył,
iż Mistrz odrzuca w arunki pokoju, przyczem też królowi w rę­
czył wypowiedzenie wojny imieniem króla Zygm unta, „jako na­
m iestnika królestwa Rzymskiego". Dopiero 13 lipca, na którym
to dniu rycerstw o pokrzepiało się na wojnę Sakram entem Naj­
świętszym, odpowiedział król posłańcowi, że chociaż niema zgo­
dy, król jednak każdej chwili chętny je st do jej zawarcia. Jeszcze
tegoż dnia zatknięto nam ioty nieopodal Dąbrówna, które to m ias­
teczko dobrze ufortyfikowane w kilka godzin pod wieczór zdo­
były lekkie chorągwie tatarskie i litewskie i straszną rzeź w
mieście uczyniły. W ypadek ten, który natychm iast był znany
w obozie krzyżackim, gdyż Mistrz dowiedziawszy się, że król
cofnął się, domyślił się zaraz planu jego, zwinął obóz i natych­
m iast ruszył w pochód, aby przeciąć wojsku polskiemu drogę.
Był więc niedaleko w Bratyanie, skąd na Lubawę skierował
marsz ku Grunwaldowi, podczas gdy król zatrzym ał się pod.
Dąbrównem i przez dzień następny, aby rozporządzić zasobami
w Dąbrównie zdobytemi i uwolnić licznych jeńców. W nocy z 14
na 15 zerwała się była burza i oczyściła powietrze — bezpośred­
nio zaś przed burzą podziwiano przy pięknej pogodzie w wojsku
polskiem rozmaite znaki upatryw ane na księżycu i wróżono
sobie z nich pomyślność w bitwie. Jeszcze nad ranem w iatr
dął silnie, tak dalece, że nie można było zatknąć namiotu, który
król kazał rozwinąć dla w ysłuchania nabożeństwa. Za radą
W itołda ruszono dalej i dopiero uszedłszy dwie mile stanęły
wojska na polach wsi Tannenbergu i Grunwaldu, gdzie w miej-
— 142 —

scu ponad jeziorem Lubnem król kazał namiot rozbić, b.y w ysłu­
chać mszy świętej ])-
W drodze do namiotów kilku gońców jeden po drugim
dawało królowi znać, że nieprzyjaciel tuż przed wojskami królew-
skiem i stoi rozwinięty w linii bojowej. Król niestrwożonytemfpole-
cił Zyndramowi Maszkowskiemu ustawić wojsko polskie, podczas
gdy Witold szybko rozwinął swoje wojska na prawem skrzydle
polskiego. Sam zaś król wysłuchał jedną po drugiej dwie msze,
gorąco prosząc o zwycięstwo nad nieprzyjacielem, mimo że W i­
told i inni rycerze wzywali go do dania' hasła do rozpoczęcia
bitwy, on w ytrw ał do końca nabożeństwa, poczem dopiero
w dział zbroję i wyjechał na wzgórze, aby oglądać z wysokości
i swoje i nieprzyjacielskie wojska. Poczem zjechawszy na rów­
ninę pasował wielu z młodzieży na rycerzy. Tutaj też przyjął
dwóch heroldów, którzy im ieniem m istrza i m arszałka przesyłali
królowi i W itoldowi dwa gołe miecze, wzywając, by nie u kry­
wali się w lasach, lecz w ystąpili do boju i naznaczyli miejsce
spotkania. Król, z właściwą sobie łagodnością, odpowiedział, że
wyzwanie przyjm uje, w lasach się nie ukrywa, ale miejsca w y­
znaczyć nie może, gdyż ono je st w rozporządzeniu Opatrzności.
W czasie przyjęcia heroldów wojska krzyżackie wykonały mały
ruch wsteczny, jakby robiąc pole do bitwy. Teraz oddał się
król w opiekę chorągwi, na obronę jego osoby przeznaczonej, a z
najdzielniejszych złożonej rycerzy, pdczas gdy Witołd żadnego
osobnego na osłonę swej osoby nie miał oddziału, lecz sam je­
den, lub nieliczną otoczony drużyną, pędził z jednego skrzydła na
drugie, pomiędzy wojska polskie i litewskie, często odmieniając
rum aki, rozdawał rozkazy, poruczając opiekę nad sobą samem u
Bogu.
Ustaw ienie wojsk, ja k je zarówno z Długosza jak i kroniki
conflictus przedstaw ić sobie należy, było w obu wojskach po­
dobne; w polskiem były dwie linie wojsk z odwodem, Krzyżacy
mieli tylko jedną linię i odwód. Na skrzydłach wojsk krzyżac­
kich stały arm aty, żadnej jednak roli większej nie odegrały w
bitwie, którą jedynie w ystrzałam i dla drugiej strony nieszkod­
liwymi rozpoczęły i wnet potem w pierwszym ataku artylerya ta
zniesioną była. W pierwszej linii obudwu wojsk stanęły n aj­
przedniejsze, najpiękniejsze chorągwie z doborowego rycerstw a
złożone; po obu stronach tedy były rycerskie chorągwie Świę­
tego Jerzego, pod znakami stali rycerze obyci w bojach, znani
dobrze sobie z rozm aitych okazyi, a nieraz i pod jed n ą chorąg­
w ią służący w bojach króla Zygm unta z Turkam i, lub w Hisz­
panii z Maurami. Stał tu Zawisza Czarny i rycerze z W ęgier

x) Co do źródeł głów nych, odnoszących się do tej sław nej bitw yf t. j.


D ługosza i Cronica conflictus ob. K w artalnik histor. XXIV r. 407 i nn.
— 143 —

świeżo przybyli, stal mężny obrońca W ilna Klemens Markoszew-


ski i wielu innych, w niczem nie ustępujących marszałkowi ani
innym wodzom armii krzyżackiej. Konnica oczywiście Krzyżac­
ka była lepszą do ataku, pełno tam było rycerzy i koni opan­
cerzonych, a całe wojsko hełmami okryte. Także i zaciężnych
miano daleko potężniejszą liczbę od zaciężnych polskich — i nie
dziwna, że Krzyżacy wywoływali armię polską na szeroką płasz­
czyznę z jej pozycyi laskam i i krzakam i okrytej, gdyż w zetk­
nięciu się na otw artem polu mogli liczyć na stanowczą prze­
wagę. Zwłaszcza praw e skrzydło, złożone z Litwinów, również
w dwóch liniach stojących, z powodu lekkiego uzbrojenia nie
mogło się naw et mierzyć z doskonale uzbrojonem rycerstw em
krzyżackiem . Natom iast była po stronie polskiej przew aga co
do liczby—krzyżacy mieli wszystkiego 50 chorągw i—i co najgłów ­
niejsza, ochoty do "boju. W szczególności wojsko polskie pałało
gorącą chęcią pomszczenia się krzyw dy Dobrzynian1).
Była już jedenasta godzina, gdy król dał hasło bojowe:
Kraków, Wilno i kazał wy trąbić rozpoczęcie bitwy. Wojska
polskie ze śpiewem Bogarodzicy na ustach, litew skie z okrzy­
kam i rzuciły się do boju. Całą godzinę trw ał bój zaciekły w
długiem, płytkiem zagłębieniu, oddzielającym oba wojska, a idą-
cem równolegle do drogi z Ludwikowa do Tanenbergu, gdzie
zaszło pierwsze a straszne spotkanie. Kiedy drzewca kopii potrza­
skały się od uderzeń o opancerzone piersi rycerzy i złomy ich utw o­
rzyły jakby jaki długi bez końca most potrzaskany, wzięli się do
mieczów, berdyszy i zawrzała zacięta w alka pojedynkowa. Po go­
dzinnej walce okazało się, ja k dobrze Mistrz Ldryk przewidywał,
że Litwini nie w ytrzym ają w walce z ciężko zbrojnym, opance­
rzonym wojskiem zakonnem i istotnie mimo nawoływań, mimo
k rzyku Witołda, hamującego swoich od popłochu, rzucili się
Litwini ku ucieczce. Ucieczka ta stała się tak powszechną,
że oprócz trzech chorągwi smoleńskich, które się przebiły przez
w ojska nieprzyjacielskie i połączyły się z wojskiem polskiem,
całe wojsko litewskie poszło w rozsypkę, która porwała z sobą
także i chorągiew św. Jerzego, stojącą na praw em skrzydle
wojska polskiego. W alczyli pod nią sami Czesi i Morawianie,
którzy się zachwiali, jednak wnet przez podkanclerzego zostali
zawróceni do linii bojowej.

!) Co do liczby ogromne i dzisiaj panują różnice. S tav en h ag en ob­


licza polsko-litew ską arm ię na 85,000, zakonu n a 40,000; H eveker — polską
n a 12—15 tysięcy, krzyżacką na 10 tysięcy najm niej. P ierw szy tw ierdzi, że
Zakon m iał lepszą konnicę, a Polacy lepszych zaciężnych, co o statn ie _nie
zgadza się z praw dą, gdyż z liczby jeńców w ypływ a, że w arm ii k rzy żac­
kiej było więcej zaciężnych i lepszych aniżeli byli w arm ii polskiej. Co do
liczby to S tavenhagen je s t bliższy praw dy. Obacz W ładysław Jagiełło, I s.
- 144 —

Tymczasem na skrzydle lewem i w centrum zawrzał po­


nownie bój srogi, tern sroższy, o ile że w skutek lekkiego desz­
czu opadł kurz wzniecony kopytam i końskiem i i można było
lepiej rozpoznawać nieprzyjaciela. Trzy godziny trw ała teraz
walka, z coraz to zwiększającymi się siłami obn stron, gdyż
wśród tego boju powróciła część rycerstw a krzyżackiego z po­
goni za Litwinam i i puściwszy swoich jeńcóAy zwiększyła siły
krzyżackie, podczas gdy W itold wyciągał do boju chorągwie
polskie drugiej linii bojowej, zastępując niemi swoich Litwinów.
Była chwila na samym początku tej wznowionej walki, że upadła
w ielka chorągiew polska, niesiona przez chorążego krakow skiego
M arcina Wrocimowskiego, a Krzyżacy z pełnych piersi poczęli
śpiewać pieśń zwycięstwa „Christ ist erstanden“. W tedy to
chorągiew jedna zaciężna Czechów, przewidując klęskę polską
poczęła się cofać ku laskowi, z którego to kierunku zawrócił
ją podkanclerzy Mikołaj. Ale tryum f ten był przedwczesny;
w net bowiem podniesiono chorągiew i z taką zaciętością rzucono
się na nieprzyjaciela, że zniesiono oddziały krzyżackie, które
tutaj nacierały. Przybliżył się i król do linii walczących. Była
to właśnie chwila, którą użyć chciał U lryk von Jungingen ce­
lem rostrzygnięeia już cztery godziny trw ającego boju. Miał
on w drugiej swej linii, jakie piętnaście do szestnastu chorągwi,
które Avcale jeszcze av boju udziału nie brały i AvybraAVSzy
chAvile, kiedy król już zbliżył się do linii bojoAvej, uderzył z nie­
mi na Polaków. Uderzenie było silne, sam król był av niebez-
pieczenstAvie, uratoAvał m u życie ZbignieAv Oleśnicki, pchnąAA7szy
drzeAvcem na Avpói złamanem z boku nacierającego na króla Luzat-
czyka Dippolda vo Kókeritz i AvysadziAArszy go z siodła. Teraz
dopiero Avalczono na śmierć z obu stron ja k najzaAvzięciej i całą
godzinę łam ała się linia krzyżacka pod naciskiem napierających
PolakóAAu AArreszcie tył podała1). Goniono za nim i aż do obozu,
a av pogoni i król brat udział. Tutaj jeszcze krótko bronili się
zbiegli Krzyżacy i czeladź ich, AATreszcie i obóz zdobyto, a król
natychm iast kazał rozbić beczki z Avinem, aby zapobiedz nadu­
życiom zAArycięskiego SAvego A\rojska, a Avino zmieszane z krAAńą
lićżnych tutaj trupóAv, płynęło strugą krAAraAvą na łąki Tannen-
berskie. Z pagórka tego ujrzano av blasku lipcoAvego słońca
lśniące się hełmy i pancerze uciekających KrzyżakÓAv, a król
pozAA^olił ścigać ich, lecz nakazyAArał oszczędzać życie. Pościg
ten trw ał aż do zmroku. Król z AA^yżyny przypatryAvał się po-
Ś C ig O A Y i.
Tutaj, a była to ju ż godzina piąta, spotkał Witold króla
i doniósł mu, że pojmano i krzyżaka kom tura Brandenburga

5) A nnal. T oruński 315, podaje: P ru te n i n o stri fu g eru n t e t sim iliter


illi de insula tj. P rusacy i C hełm ianie z okolic M ariemverder.
— 145 —

M arkwarda 'Salzbacha tudzież wójta Sambijskiego Schónburga,


którzy go tak srodze i to pierwszy kilkakrotnie obrazili. Na roz­
kaz królew ski Jan Długosz, ojciec naszego historyografa, któ­
ry M arkwarda był złapał, oddał jeńca Księciu wielkiemu
Litwy. W itołd srożył się, że każe im głowy pościnać, ale król
ostrzegał księcia, by zem sty nie wywierał, lecz owszem litość
okazywał nieprzyjacielowi. Niezawodnie byłby też Witołd usłu­
chał króla, gdyby go był Markward nie podrażnił. Było to już
w m arszu na Malborg dnia 20 lipca w Morągu, gdzie W itołd
w yrzucał Markwardowi obrazę, której się po dwakroć dopuścił
na Litwie, za co go spotkał teraz los jeńca. Na to Markward
hardo odpowiedział, iż nie trwoży go los obecny, bo co dziś
jem u, jutro może się księciu w wojnie zdarzyć. Oburzony ksią­
żę kazał wówczas ściąć Markwarda; a i Schónberg tudzież Je ­
rzy Marschal, towarzysz mistrza, podzielili sm utny los pierw­
szego1). Oczywiście ta k t ten wywołał oburzenie pośród rycer­
stwa, był bowiem nietylko sam w sobie okrucieństwem , ale
i srogą obrazą reguł rycerstw a. Ciężki i piękny dzień w życiu
zakończył W itołd dziełem, które imię jego rozsławiło jako
okrutnika po całym świecie. Jeszcze Eneasz Sylwiusz przedsta­
wia go, jako księcia z zakrwawionemi rękam i z łukiem napiętym,
sprawującego egzekucye na swych niekarnych poddanych. W y­
pomniał księciu król czyn okrutny słowami, że zwyciężonym
należy się łaska i miłosierdzie. W pochodzie na Malborg zajęto
Olsztynek; poddały się: Szczytno, Olsztyn, Morąg, Nidbork, Lu­
bawa, Nowemiasto; 20 lipca król zajął P ruski Haląd i Kirszporg
i przyjął hołd od Elbląga. Ponieważ nadto m iasta Bałga, Gdańsk,
Świece, Człuchów, Radzyń złożyły przysięgę, przeto położenie
Zakonu naokół Malborga było bardzo krytyczne.
Dopiero 2 6 lipca rozpoczęto oblężenie stolicy krzyżackiej,
zam ku Malborga, który tym czasem kom tur Świeca, dzielny Hen­
ryk von Plauen dobrze uzbroił i zaprowiantował, spaliwszy
miasto. Oblężeni mężnie odpierali szturm y, wycieczkami tra ­
pili wojska oblężnicze. Oblężenie przeciągało się. -Wprawdzie
w ojska królewskie zajmowały tym czasem twierdze krzyżackie,
które się jedna po drugiej poddawały, wprawdzie wschodnie
Prusy przeznaczył król Witołdowi, który w Bałdze, Ortelsburgu,
R astenburgu osadził swoich starostów, ale głów na akcya pod
Malborgiem nie wróżyła rezultatu po myśli króla. Najtrafniej
określił ją sam król, z dobrodusznością się wyrażając: myślałem,
że my oblęgamy, widzę tymczasem, że my jesteśm y oblężeni.
Na dobitek nadciągnęła 2 5 sierpnia do Królewca odsiecz Inflan­
cka, o której ju ż w pierwszych dniach sierpnia król wiedział,

’) Ob. Cod. c. Vil. p. 1010 uw aga cf. 1033. N. XI. 63. Idę za w ersyą
w Banderia zawartą.
Dzieje Witolda. 10
— 146 —

że je st pod bronią i że przez Kurońską zatokę przybędzie do Kró­


lewca. Wiedli ją na ratunek Malborga landm arszałek Inflancki
i kom tur Goldyngi1). Liczono na to, że gdyby naw et uległy te
siły odsieczy, to pozostawał jeszcze landm istrz Inflancki, który
teraz wisiał nad Litwą zupełnie prawie bezbronną. Przeciwko
odsieczy w ysłał król w piętnaście chorągwi W itolda, który
przedtem jeszcze wraz z królem wysłał do Królewca listy pod
adresem inflanckiego marszałka, wyrażając zdumienie z powodu
jego tutaj przybycia z orężem w ręku, skoro wszakże starosto­
wie litewscy zawarli ze starszyzną inflancką rozejm na dziesięć
tygodni i żądając, by się zachował w myśl tego rozejm u2). In­
flantczycy otrzym awszy pism a króla i W itolda odpisali księciu,
że nie wiedzą nic o rozejmie dziesięciotygodniowym, a list księ­
cia odesłali do landm iśtrza, od którego oczekują rozkazów.
Książe jed n ak musi wybaczyć, że jako członkowie Zakonu są
posłuszni swoim władzom. Równocześnie napisali oni do bis­
kupa W arm ińskiego z prośbą, by im ułatw ił widzenie się z
królem i W itołdem.
Skoro otrzymali odpowiedź biskupa, że Witold w yruszył
zbrojno przeciwko nim, w yruszyli z całą siłą na spotkanie. Gdy
książę stanął nad Pasargą, ostrzegł go biskup W arm iński3), aby
dalej nie ciągnął. Książe postąpił w edług tej rady, pozwolił na
rokowania i 8 września zawarł w pobliżu Bracianu z kom turem
Goldyngi rozejm dwutygodniowy z w yjątkiem Malborga i kraju
górnego. Trzej dostojnicy zakonni, ów kom tur Goldyngi wraz
z swoim m arszałkiem i kom turem Bałgi otrzymali w trzysta
koni glejt do Malborga celem porozumienia się z Mistrzem w
sprawie pokoju.
Rozejm ten nie podobał się w obozie polskim niemniej jak
i ów glejt dany kom turowi Goldyngi. Echo niezadowolenia
widoczne je st w przekazie Długosza, który niezawodnie czerpał
z opowiadań współczesnych wypadków, że mianowicie Inflant­
czycy ujęli. W itolda obietnicą, że Zakon nie będzie się upomi­
nać ani o Żmudź ani o Sudawię. Z drugiej strony wiadomym
je st fakt pociągnięcia przez Krzyżaków do odpowiedzialności
biskupa W arm ińskiego za przestrogę daną Witoldowi, by dalej
nie wyruszał. Jeżeli tedy król i W itold zgodnie w ystaw iają
biskupowi świadectwo4), że Avłaśnie dzięki wstawiennictwu tego

]) S tavenhagen 333 dorozum iew a się, że pierw szy to zapewne Herman


Yinke, drugi M einhard v. E berstein.
2) Ibidem p. 333.
3) Dopełniacz Posilgego SS. r. Pr. 111, 321 „do w arn ete in der biscliof
von H eilsberg".
4) Króla św iadectw o w Kod. W. kp. V p. 199 zgodne z W itołdowem,
Cod. ep. II N 45. Obacz D odatek Y p. t. Po bitw ie Grunwaldzkiej.
— 147 —

księcia kościoła W itold zawarł rozejm celem ułatw ienia rokowań


0 pokój, w którym to celu Inflantczycy otrzymali glejt do Mal-
borga, to chyba je s t widoczną, że zakonni Inflantczycy mieli za
złe biskupowi przestrogę daną Witoldowi i przeszkodzenie oręż­
nemu starciu. Na sk u te k ostrzeżenia W itolda biskup m usiał
schronić się do Polski, nie może tedy ulegać wątpieniu, że m u
akcye nad P asargą za złe miano. W praw dzie przy umowie pod
Bracianem Inflantczycy mogli wśród dyskusyi obiecywać, że
Zakon nie będzie się dopominać o Żmudź, skoro je d n a k w po­
koju toruńskim tylko w dożywocie oddano Jagielle i W itol­
dowi Żmudź, nie m ożna do owych obietnic inflanckich p rzy k ła­
dać takiej wagi, aby podzielać podejrzenia przekazu Długoszo-
w ego1).
Natom iast fak te m jest, że zjawienie się Inflantczyków w
Malborgu niekorzystny w pływ wywarło nie tylko na oblężenie,
ale na całą wojnę. Konferencye bowiem pod Malborgiem w sp ra ­
wie zawarcia pokoju nie doprowadziły do rezultatu. W tedy W itold
z powodu biegunki, na s k u te k której wielki pomor zapanował
w jego obozie, otrzym ał od króla pozwolenie powrotu na Litwę
1 potrzebną k u tem u celowi osłonę wojsk polskich. Za W ito l­
dem poszli obaj książęta Mazowieccy, a 19 w rześnia sam król
zwinął oblężenie, ja k głoszono głównie za radą Jędrzeja z Ten-
czyna K asztelana Wojnickiego, działającego z osobistych po­
wodów.
Nie może ulegać wątpieniu, że król miał zam iar zdobycia
Malborga lub zawarcia pod m uram i jego ja k najkorzystniejszego
dla siebie pokoju t. j. z odbioreni Pomorza, ziemi chełmińskiej
i michałowskiej, j a k wreszcie i Żmudzi połączonego. Pierwsze
zadanie wobec przeciągającego się długo oblężenia, przy siłach
głównie z pospolitego ruszenia złożonych, nie obowiązanych do
służby zagranicznej i av ogólności do oblężniczych zadań nie­
zdolnych, wobec nieprzyjaciela, który siedział w tw ierdzy za nie­
zdobytą słusznie uważanej i dzielnie kierował obroną, zadanie
było prawie niew ykonalnem i, kiedy Witold postanowił opuścić
oblężenie, dni jeg*o były ju ż policzone. Około 11 w rześnia opuścił
książę oblężenie, około 19 król, wysławszy załogi do Elbląga,
Sztumu, Kwidzynia na Rogszno i Radzyń, k tó ry to zajął, po­
wrócił do Polski. Tejże chwili Krzyżacy wyruszyli na odbicie

]) Możnaby sądzić, że nie W itold, lecz w prost król Jagiełło był owym,
k tóry postanow ił Żmudź pokojem toruńskim odjąć Zakonowi, a to na p o d sta­
wie rozejm u przez króla pod N ieszawą 9 g rudnia 1410 zaw artego, którym
objął król nietylko W itolda, k siążąt Mazowieckich, Bogusław a Słupskiego,
ale nadto: possessiones scism aticas e t gentiles. Ten o statn i w yraz obejmuje
w sobie niezaw odnie Żmudź, a nie Tatarów , ja k się Caro dom yślał, gdyż
tych o statnich nie nazyw ano poganam i, ale raczej S aracenam i, Scytam i.
Dok. Rozejmu, R aczyńskiego, Cod. Lith. p. 121.
— 148 —

zamków — odzyskano Działdowo, Elbląg, Sztum i grody chełm ­


skie z w yjątkiem Radzynia, Brodnicy, Torunia. To ostatnie
miasto wraz z Gdańskiem obdarzone przez króla przywilejam i,
zachowało się neutralnie, nie przyjm ując załogi krzyżackiej.
Po odejściu swem przesłał W itołd do szlachty powiatów
Bałgi, Brandenburga rozkaz, aby powierzonych sobie odeń zam ­
ków przeciwko Krzyżakom broniła. W piśmie swem wyraźnie
podnosi książę, że dla choroby w wojsku grasującej odstąpić
m usiał od Małborga, że jednak zamki ja k Elbląg, Christburg,
Holland, Sztum i inne na stronie pomorskiej i chełmińskiej opa­
trzył w załogę i naspiżował. Zachęcając do w ytrw ania w wier­
ności dodawał, że gclyby uważali niemożliwość dalszej obrony
niechaj się schronią z żonami i dziećmi do w skazanych zamków,
jeżeliby zaś zechcieli przenieść się z Prus na Litwę, nada im
równie wielkie dobra, jakie w Prusiech mieli. Widoczna stąd,
że także owa biegunka nie była czczą wymówką, niemniej jak
i to, że książę korzyści i zdobycze wojenne zmuszony byl opusz­
czać... Nie je st wykluczonem, że obawa o wiszących nad
Litwą Inflantczyków bardziej ciągnęła W itolda na Litwę, ani­
żeli przymusowe położenie z powodu choroby wojska, to pewna
jednak, że przerywał wojnę tylko celem zebrania świeżych sił.
Widoczna to z jego pisma do Torunian, w którem pochwalał
ich wierność królowi polskiem u, hołdem zaprzysiężoną i zapo­
w iadał rychłą pomoc. Odezwa nosi datę 16 listopada i je st z
Nowogródka datow aną1). Chwaląc Torunian mówił książę, po­
stępujecie obyczajem uczciwych ludzi, nie jako inne m iasta
i ziemianie, którzy zapomnieli złożonej przysięgi i imię Boskie
na pogardę i pośmiech wystawili. Da Bóg dowiecie się o nich
później, ż e'sam i sobie i dzieciom swym krzyw dę w yrządzili,
i że nie minie ich pom sta za złamanie przysięgi. W ytrw ajcie
w wierze i wiedźcie, że w krótce z wojskiem pociągniemy zno­
wu do Prus i pomścimy się na tych, którzy wobec nas dopuś­
cili się zdrady.
Istotnie z początkiem stycznia 1411 r. król i W itołd zebrali
znowu potężne wojska. Stanęły one pod Bydgoszczą i Rypinem.
Równocześnie, gdy książę opuści! Litwę, uderzył na bezbronną
mistrz Inflancki, co spowodowało księcia do ostrych zarzutów
przeciwko tem uż, a świadczących ja k niebezpiecznie było opusz­
czać Witoldowi Litwę i objaśniających, tak niepokój księcia
nad P asargą i pod Malborgiem i powrót stam tąd na Litwę, jak
i korzystne dla pokonanego Zakonu w arunki pokoju.
Na podstaw ie pokoju Toruńskiego 1 lutego 1411 zawartego
pomiędzy Polską i Litwą z jednej strony, a Zakonem pruskim
i inflanckim z drugiej strony, Żmudź pozostać miała przy królu

J) Toeppen Acten der Standetage Preussens I, p. 151.


— 149 —

i W itołdzie, ale tylko w dożywocie, poczem powrócić miała do


Zakonu, zresztą ziemie pomorska, chełmińska, nieszawska pozostały
przy Zakonie, a tylko tytułem wykupna jeńców wojennych wy­
płacić miał królowi Zakon sto tysięcy kóp groszy. Rezultat taki
zapewne nie odpowiadał zw ycięstwu grunw aldzkiem u, jednako­
woż późniejsze zajścia znacznie zatarły olbrzymie znaczenie je ­
go, i nie można utrzymywać, żeby wobec tego było to przy­
mierze niekorzystnem dla Polski. Nie można bowiem spuszczać
z oka współczesnych stosunków i zajść przy ocenie tego pokoju—
że sojusznik Zakonu król Zygm unt węgierski, który tym czasem
został obrany rzym skim królem, nietylko napierał na Zakon,
zachęcając go do dalszej wojny, ale sam od W ęgier wiódł wojnę
graniczną z Polską. Dalsza wojna pociągnęłaby za sobą najazdy
Inflantczyków na Litwę, która już w wielkiej wojnie wielkie
poniosła straty i to były fakta zachęcające Jagiełłę i W itolda
do ustępstw Krzyżakom, do ofiary ze strony Korony na rzecz
Litwy.
Inną jeszcze uczynił król ofiarę, skoro bez wiedzy rady
swej nadał Podole w dożywocie Y/itołdowi, złożywszy z god­
ności starosty generalnego podolskiego Piotra Włodkowicza. Nie
była to darowizna zupełnie bezinteresowna. I owszem król
otrzymał pożyczkę na ziemię tę od księcia i to w wysokości
20 tysięcy kóp groszy. A jakkolw iek gotówka ta w owym
czasie była bardzo potrzebną na zapłacenie wojska i zaciężnych,
to jednak sądzić należy, że cel m ateryalny nie był tu głównym.
Donacya Podola wiązała Polskę i Litwę wspólnością interesów
przeciwko dwom wrogom, roszczącym pretensye do tej ziemi,
z jednej strony przeciwko królowi Zygmuntowi, który w przy­
mierzu swem z Ulrykiem von Jungingen wyraźnie dla siebie
zastrzegał Ruś i Podole1), powtóre przeciwko Tatarom, roszczą­
cym sobie również zwierzchnicze prawa do tej ziemi. Jagiełło
przeciwstawna tym dwom potęgom z jednej strony dożywmtnika
swego brata, wielkiego księcia Litwy, z drugiej — Koronę jako
zwierzchniczkę tych krajów. Pretensyi Zygm unta nie lekcewa­
żono, skoro wszakże jednym z artykułów toruńskiego pokoju
otworzono mu sposobność przystąpienia do tego przymierza; nie
lekcewmżono i Tatarów, skoro innym artykułem zobowiązano
kontrahentów' do obwieszczenia dokonanego przym ierza poganom
sąsiednim i do wezwania ich, by przyjęli chrześcijaństwo a na­
wet do udzielenia sobie wzajemnej pomocy przeciwko uporczy-

ń Cod. ep. II N 30 te rrae Russiae Podoliae e t Moldaviae... Nadto


trzym ał Z ygm unt w M unkaczu Feodora Korjatow icza, którego z początku
zbrojnie popierał przeciw ko Jagielle, a gdy tenże napędził Feodora z Podola
n adał Zygm unt zapędzonem u Munkacz. Feodor stale ty tu ło w ał się dux Po­
doliae jeszcze w 1415 r. ob. reg e stra dokum entów u Petrow a i Chołodniakowa
O podłożnosti gram oty kn. Feodora K orjatowicza Petersb. 1906 s. 25.
— 150 —

wym . W ka ż d y m razie donacya Podola zwiększyła tak władzę


księcia ja k i potęgę Litwy.
Te same s k u tk i wywarło dla Litw y przym ierze toruńskie,
ustaliło bowiem powagę jej na wschodzie w sposób wybitny.
Sam fakt zwrotu zabranej przez Krzyżaków Żmudzi, spotęgo­
wał znaczenie Litw y do nieznanej przed tern wysokości, jeżeli
zważym y trw ożną cześć ludów wschodnich przed potęgą Żako-
nów, czyli ja k tam mówiono Niemców. Teraz dowiedziano się,
że niepokonani zostali zwyciężeni i miano żywe dowody zw y­
cięstw w jeńcach krzyżackich, internow anych po zam kach wi­
tebskim , kijow skim i in n y c h 1). Sami Krzyżacy obowiązywali
się przym ierzem podawać do wiadomości jego zawarcie i to po­
ganom nawet, innemi słowy, że cały wschód m iał rozbrzmieć
sławą Polski i Litwy, co oczywiście dla Litw y donioślejsze
aniżeli dla Korony miało znaczenie.
Sam król Jagiełło, zabawiwszy krótko na Żmudzi, całą
wiosnę i lato poświęcił na zwiedzanie Litw y i Rusi. Z Litwy,
gdzie rozdaw ał kościołom naczynia kościelne i szaty, dzieła
sztuki zabrane praw em wojny w Prusiech, w yjechał do Potocka,
stąd do W itebska, Smoleńska, Kryczewa, do Zastawia; stąd zaś
Dnieprem do Kijowa, a wszędy tow arzyszył m u Witołd. P ra w d o ­
podobnie już wówczas powziął król m yśl w yzyskać zwycięstwo
w ty m kierunku, ażeby przygotować teren do unii z ce rk w ią —
to pewna, że p rag n ął pozyskać sym patyę wszystkiej Rusi li­
tew skiej k u Litwie się skłaniającej; wszakże rozejmem Nieszaw-
skim po bitwie grunw aldzkiej zaw artym z Zakonem, wyraźnie
objął ludy schizm atyckie2).
Jechał król w tow arzystw ie żony A nny Cylejki z całym
dworem, j a k wiadomo bardzo licznym 3), jak o try u m fa to r nad nie­
pokonanym i i łatwo zrozumieć ogromne wrażenie w yw arte przez
objazd taki w ielkich zwycięzców na ludy przyw iązane do Ge-
dyminowiczów. Pożegnaw szy się w Kijowie z AYitołdem puścił
się król na dół Dnieprem . Dnia 18 sierpnia bawił król w Try-
polu na d Dnieprem przy ujściu Stohny i podążył przez Zwino-
gródkę do Bracławia, poczem przez Kamieniec Podolski do
Lwowa. Inflanccy Krzyżacy trafnie wielkie sk u tk i przypisywali
tem u objazdowi, obwołując, że to podbój Rusi na drodze pokoju.
W iedzili oni, że wszędy w itali władców książęta, że do Sm o­
leńska przybył książę Razański z córką W itołda, w ielką księż­
ną Moskwy, i że pierwszy, który długi czas w nieprzyjaźni żył
z W itoldem, przeprosił księcia w obawie przed jego potęgą. Co
bardziej, obie Rzeczpospolite Psków i Nowogród, w których

J)';C. Yit. N 473.


2) Raczyński, E, Lit. p. 121, possessiones scismaticas et gentiles.
3) Świta Króla wynosiła pięć tysięcy ludzi. Bunge IV Nr. 1888.
— 151 —

stronnictw a moskiewskie dotąd przewagę miały nad litewskim,


przychylały się teraz na stronę Litwy. Poselstwo Pskowian
witało już w Wilnie obu władców, a gdy przybyli do Połocka
zawarto punkta umowy, której treść mocno się nie podobała
Inflantczykom. Trafnem je st dorozumiewanie historyków 1), że
szlo o rozciągnienie władzy litewskiej nad Pskowem, co oczy­
wiście Inflantczykom , mającym na zasadzie salińskiego i ra-
ciązkiego przym ierza pretensye do Pskowa, nie było miłem.
W edług umowy litewskiej z Pskowem i Nowogrodem, jak są­
dził lan d m istrz2) miały te Rzpite zaraz wypowiedzieć pokój
Inflantom, gdyby landmistrz nie dotrzym ał w arunków toruń­
skiego przymierza. Nie była ta wieść zgodna z prawdą, ale że
Witoldowi zależało na tern, by w ybitniejszy od dotychczasowego
wywierać wpływ na Rzpte świadczy fakt, że gdy Nowogród nie
chciał wejść na żądania księcia, natenczas odwołano Lingwena,
a już w listopadzie wzywali Nowogrodzianie tego ostatniego,
aby za zezwoleniem W itolda bronił ich od N iem ców 3). Za­
miast zezwolenia nadeszły wkrótce do Nowogrodzian listy z w y­
powiedzeniem wojny, tak od króla, jakoteż i W7itołda i Ling­
wena. Nie chciano tedy podburzać Rzpite do wojny z Niemcami,
ale wpływu znaczniejszego na Rzpite, dlatego grożono wojną.
I wojowniczy W itold pod wpływem króla stara się w y­
korzystać pokój toruński celem podniesienia Litwy, umoc­
nienia jej wewnątrz. Stąd kiedy m istrz Henryk Plauen w oba­
wie, że Polska i Litwa za szybko rosną w siły i znaczenie, po­
czął wszelkiem i sposobami do wojny nowej się sposobić, Ja ­
giełło wraz z W itoldem oddają spory pod rozjemstwo króla Zyg­
m unta, sami zaś oddają się dziełom pokoju. Przede wszy stkiem
należało zaprowadzić ład na tak losem ciężko doświadczanej
Żmudzi, objąć zarząd, uporządkować stosunki i podnieść z ruiny
ziemię. Odbudowano też W ielonę spaloną i zamki nad Dubissą
aby znowu postawić kraj w należytej obronie i dla władz stw o­
rzyć silne ogniska. W ciągu dwóch lat dokonano dzieła i k ie­
dy w styczniu 1413 r. komisarz króla Zygm unta B enedykt Ma-
kray przybył na Litwę, aby w myśl wyroku Budzińskiego króla
Zygm unta rozpatrzeć granice sporne — Krzyżacy tymczasem
oskarżyli W itolda, że zbudował W ielonę na gruncie Zakonu —
miał sposobność gość z dalekich stron przekonać się, ja k grun­
townie przygotowywano się w ziemi wichrzonej przez zabor­
czość krzyżacką pod posiew chrześcijaństwa. Jeździł bowiem
uczony rycerz z Wielony na Żmudź, rozpytywał starszyznę
krzyżacką o granice dawne, żądał świadectw starców tamecz-

ń Osten Saeken Livlandisch R ussische B eziehungen 236.


2) L ist z 28 sierpnia 1411 r. Bunge IV, 1892.
3) Bunge IV c. 800 cf. ib. c. 792.
— 152 —

nych, a w ten sposób i Żmudzini mieli sposobność po raz pier­


wszy powitać rycerza zachodniego, z całą bezstronnością i po­
w agą słuchającego ich świadectw i wywodów. I kiedy król z
W itoldem spełniając wyrok rozjemczy króla Zygm unta 25 stycz­
nia 1413 r. wydał na ręce Makry dokum ent odstąpienia Żmudzi
po ich śmierci Zakonowi, nie ubliżając prawom innych, na ów-
czas starszyzna żm udzka na równi ze stanam i polskim i zało­
żyły przed komisarzem zygm untowym protest z powodu odstą­
pienia, ja k go założyły równocześnie córka królew ska Jadw iga
i córka W itołda Zofia, w ielka księżna Moskwy. Było to zaja-
wienie praw narodowych i dziedzicznych do ziemi litewskiej
tem ważniejsze, że poparte głosem najważniejszym polsko-litew ­
skiej unii, do której, jako do ostoi i Żmudzini garnąć się po­
czynają. Otucha w stępuje w ich serca, gdy Makray przeko­
nawszy się na miejscu, jak Krzyżacy z pominięciem praw i słusz­
ności wdzierają się w granice Litwy, jako sędzia, przez króla
Rzymskiego wyznaczony, w y d a ł. wyrok, że nietylko W ielona
ale i Kłajpedą leżą w granicach Żmudzi. Z tą chwilą dni po­
gaństw a na Żmudzi, na której grube bałwochwalstwo, k ult wę­
żów, ognia, słońca, młota żelaznego, który powrócił ludziom
światło, w gajach poświęconych rozm aitym innym bogom, dotąd
panowanie swe rozciągały1) — dni te były ju ż policzone.
A ja k pod naciskiem Zakonu zwiększył się upor pogańskiej
Żmudzi, zachęcanej teraz dobrocią do przyjęcia chrztu, tak z
drugiej strony nowy nacisk m istrza Zakonu, Henryka Plauena,
z bezwzględnością swego poprzednika dążącego do zerwania
toruńskiego przymierza, spowodowuje nowe, ściślejsze od zawar­
tego w 1401 r., połączenie Litwy z Polską. Unia, jaką miano
zawrzeć w Horodle w 1413 r. była koroną tych prac pokojowych
Jagiełły i W itołda, jakie podjęli oni po słynnem zwycięstwie
grunw aldzki em.
Zastanowimy się nad nią w następnym rozdziale.

1) Obacz o tem E nearya Sylw iusza w SSr. Pr. IV, 237 i in.
X.

Unia horodelska.
Rozwój unii. O bdarzenie sziach ty litew sk iej przyw ilejam i 1406 r. Z naczenie w spólnych
sejm ów . Sądow nictw o upodobnione do w zorów polskich, id ea ziem stw a . Sam orząd
a prawo k sią żęce. W pływ ziem stw na zm n iejszen ie absolutyzm u kniaziów . W pływ
unii horodelskiej na Ruś litew sk ą . C hrystyanizacya Żmudzi. Plan unii Cerkwi z K oś­
ciołem . Skargi Rusi litew sk iej na m etropolitę F ocyusza. Obór Cam blaka. Ultim atum
w ładyków litew sk ich. W yśw ięcen ie Cam blaka na m etropolitę lite w sk ie g o w Nowogródku lit.
F ocyusz rzuca k lą tw ę. Trudne p ołożen ie Cam blaka. Camblak na sob orze w K onstancyi.
Upadek unii z Cerkwią. O rganizacya K ościoła na Żmudzi. Radość w Konstancyi na
sob orze. P odkopanie teoryi im peryalizm u. Z asługi J a giełły i W itołda w d ziele ‘ unii.

Zwycięstwo grundw aldzkie, przynosząc dla Litwy Żmudź,


a przeto korzyść nam acalną, stanowiło niejako owoc" dojrzały
unii a tem sam em i zachętę do coraz ściślejszego związku naro­
dów. Skoro niepokonani przedtem wrogowie, roszczący sobie
prawa do całej Litwy, ustąpili z pola przed połączonymi, siłami
narodów, skoro pokonani musieli zwrócić zwycięzcom Żmudź,
najważniejszą część Litwy, należało unię, od której pochodziły
te skutki, wznowić, — a skoro Litwa, dla której tę unię w ży­
cie wprowadzono, nietylko podźwignęła się z klęsk, lecz nadto
objawiła zdumiewającą żywotność i siłę i coraz żywszą chęć do
korzystania z owoców kultury zachodniej i chrześcijańskiej cy­
wilizacji, było obowiązkiem władców obwarować, rozszerzyć
i troskliw ą otoczyć opieką życiodajne źródło, z którego biły
ożywcze zdroje. Unia, której znaczenie i żywotność odczuli na­
tychm iast jej wrogowie,1) mimo uchw ały o • wieczystej nieroz-
dzielności państw o wcieleniu Litwy do Polski, polegała na

) S kargi Krzyżaków n a unię dają nam ciekaw e pod tym względem


św iadectw a: das undir den Polan L ittow en und Russen, ais grose gem eyn-
sch alt ist, das sy offenbar sprechen was L ittouw en und Russen an g eh et, das
g eh t auch an das rich zu Polan, w en sie vellen ungescheiden syn von enan-
der, dy io noch ech ter und vinde sy n t des heyligen Cruces Cristi. Cod. d.
Pr. \ . No 99 p. 125. S karga M istrza przed elektoram i z 1397 roku.
— 154 —

osobie najwyższego księcia Litwy, obranego królem Polski. Nie­


duże grono książąt, braci i krew nych króla, pomiędzy sobą nie-
bardzo zgodnych, stanowiło o trw ałości związku. Umocniony
ten pierwotny związek na zjeździe wileńskim 1401 r. wykazuje
już znaczny stopień rozwoju. Ze szczupłego grona książąt, bę­
dących 1385 r. rękojemcami wiary wielkiego księcia Jagiełły,
rozszerza się w 1401 r. związek na najwybitniejszych bojarów
litewskich, na „panów”, będących teraz na równi iz książętam i
rękojemcami wiary osobnego, z ram ienia Jagiełłowskiego, księcia
wielkiego Litwy W itolda, przyrzekających, że po śmierci tegoż
księcia powrót Litwy do Korony nastąpi, ja k również, że bez
ich i wielkiego księcia woli elekcya następcy króla Polskiego
się nie odbędzie. Zmiana, jak ą w 1401 r. w stosunku do unii
Krewskiej uchwalono w W ilnie polegała na tem, że ze szczup­
łego grona książąt rozszerzył się związek na grupę najwyższych
bojarów, czyli inaczej, że podstawa unii stała się szerszą i b ar­
dziej zachodnią aniżeli była przedtem. Z drugiej strony ci bo­
jarzy, którzy teraz wraz z książętam i zasiedli w senacie litew ­
skim, otrzym ują od senatu i rycerstw a polskiego poręczenie
unii a wraz z wielkim księciem uzyskują wpływ na elekcyę
króla w Koronie i to tylko na wypadek śm ierci bezpotomnej
króla Jagiełły.
Poręczenie ze strony senatu polskiego było niemałym
nabytkiem dla Litwinów, pozyskujących ‘ w taki sposób
rękojemców, co do dotrzym ania im nabytych praw i przywi­
lejów.
Wobec absolutnej władzy, ja k ą rozporządzali wielcy k sią­
żęta na Litwie a jak ą sprawował Witołd, senat miał małe zna­
czenie i bojarzy uprzyw ilejow ani w 1387 r. mogli się obawiać
o nienaruszalność nabytych z chrztem praw i przywilejów, nie
zawsze przez wielkiego księcia uw zględnianych.1) A jednak po
unii wileńskiej w lat parę następuje zwiększenie tych przyw i­
lejów. Rys to znamienny, że nietylko senat polski ale sam
król Jagiełło dba o rozwój praw i przywilejów bojarów. Nie
ulega bowiem wątpieniu, że na jakie ośm lat przed unią horo-

') O tej absolutnej w ładzy w ielkiego k sięcia daje pewne pojęcie m an ­


d at Jagiełły z 1389 r. u Przyałgow skiego: Żywoty bisk. w ileńskich I, 21,
w którym Jagiełło nam iestnikom i cywunom swym grozi pod szyją p rz e stą ­
pienie „mego słow a”. Podobnież brzm ią i rozkazy W itolda przechow ane
w rela cy a ch krzyżackich, w skazując n a ab so lu tn ą władzę księcia, k tó ra do­
piero pod wTpływem unii u leg ała ograniczeniu, a jeszcze w drugim dziesiątku
XV w. nakazyw ał W itold bojarom konno staw ić się do wojny, a k tó ry konia
nie m iał „niech sprzeda żonę i dzieci, a konno się staw i.” A utor uw ag nad
unią horodelską, w Spraw ozdaniach z czynności i posiedzeń Akad. Umiejęt.
Krak. 1909, Kwiecień 14 4, str. 14, sądzi, że pan u jący litewrski był ig raszk ą
w ręku ścierających się k siążąt. H istorya nie w ykazuje, aby Gedymin, Ol­
gierd, Jagiełło, lub W itołd byli ta k ą igraszką w7 ręku książąt.
— 155 —

delską, nastąpiło zwiększenie praw bojarstw a. Nie wiemy


w jakiem miejscu lub miejscach, i w k tó ry m czasie obdarowa­
nie to przywilejam i nowemi nastąpiło, z brzmienia je d n a k aktu
horodelskiego domyślać się należy,1) że około 1406 r. Jagiełło
wraz z W itoldem udzielili bojarom dalszych praw, jakie posia­
dała szlachta koronna, których nie było jeszcze w przywileju
z 1387 r. poszczególnionych, a mianowicie, aby dziedziczyli swe
m ajętności wzorem szlachty polskiej, by dzieciom nie były od­
bierane majętności za w iny rodziców, by bojarzy tak na m a ją t­
kach swych dziedzicznych zapisywrać mogli oprawy żonom, ja-
koteż i na nadanych przez króla lub W itolda. Dzięki królowi,
a może i panom koronnym, poszedł W itold dalej w k ieru n k u
zrównania praw bojarów z praw am i szlachty polskiej, aniżeli te
praw a określał przywilej z 1387 r. Skutek uprzywilejowania
był pom yślny, gdyż i wojny W itolda na wschodzie były poparte
i obrona unii od Zakonu, ju ż w parę lat po przywileju nowym,
uwieńczoną była pożądanym skutkiem .
Przywilej bojarstwa, o którym mowa, m iał jakoby c h a ra k ­
ter czasowy i ja k b y w yjątkow ego nadania. Może tylko ustnie
został przyrzeczony przez Witolda, za w staw ieniem się Jagiełły
i jego senatorów, skoro wszakże nie zachował się ani jeden a k t
tego uprzywilejowania. Tym czasem w niespełna trzy lata po
zwycięstwie grundw aldzkiem , zaszły w ypadki, które potwierdze­
nie przywilejów uczyniły niemal koniecznem. Oto m istrz Za­
konu, H enryk von Plauen, ten, który uratow ał Zakon od zguby,
przygotowyw ał się do zerw ania pokoju toruńskiego: gromadził
siły z całego zachodu do odwetu... P ra w d a że teraz, po zw y­
cięstwie grundw aldzkiem nie istniało ju ż grożące bytowi Litw y
niebezpieczeństwo, jakie wisiało nad nią przed słynnem zw y­
cięstwem, jeżeli je d n a k zważymy, że jeszcze długie dziesiątki
lat oręż polski bronić m usiał Litw y przed krzyżackim naporem,
m usim y przyznać, że nacisk ten krzyżacki, o którym zresztą
mówi przywilej unii horodelskiej,2) był bodźcem do nowego
uprzyw ilejow ania stanu, na którym głównie opartą była obrona

]) W przyw ileju horodelskim § 15 w yraźnie pow ołują się król z W i­


toldem na owe uprzyw ilejow anie z 1106 r. oranes litteras, quascum que regno
Poloniae et terris L ithuaniae ante octo, vel septem annos dedimus. Dzia-
łyński zbiór praw lit. s. 16. Okoliczności wśród których przyw ilej był n ad a­
ny, również jak i czas nie są znane. Co do pierw szych dom yślać się należy,
że domagało się ich bojarstw o w nagrodę bardzo częstej służby wojennej.
Jagiełło zaś, ja k to z przyw ileju horodelskiego widoczna, skłonił się wraz
z W itoldem do zaspokojenia życzeń. Sam W itołd zaś nie był chętnym u przy­
wilejowaniu bojarstw a, ja k wiadomo z zatargów jego w 1118 r. ze szlachtą
podolską.
2) P ro p ter hostiles in su ltu s et insidias cruciferorum ... qui teiwas L ith ­
uaniae... dem olliri n itu n tu r. D ziałyński: zbiór praw p. 11.
— 156 —

kraju a zarazem do ścieśnienia węzłów unii przez nowe jej za­


twierdzenie, aby tem pewniejsze zgotować sobie zwycięstwo.
Ta nowa unia przyszła do skutku na słynnym zjeździe
polskich i litew skich panów w Horodle, dokąd zjechał król
z królową, królewną Jadw igą, tudzież W itold ze swymi najdostoj­
niejszymi Litwinam i. Ponieważ ani król ani wielki książę nie
mieli potomstwa męskiego, obradowano zapewne najprzód w ko­
le polskiem, gdzie i Witold był obecny nad sukcesyą i uchw a­
lono uznać królewnę Jadw igę, której już przedtem w Jedlnej
złożono przysięgę wierności, za następczynię tronu, a W itolda za
opiekuna, ju ż nie królewny Jadw igi, ale młodej królow ej.1) Jako
opiekun pozyskuje Witołd nietylko pierwsze m iejsce w radzie
koronnej, ale i dominujące w całej Koronie na wypadek śmierci
króla, tak dalece, że jeżeli później senatorowie koronni zw raca­
jąc się do Jagiełły i W itolda mogli mówić, że obaj są ich pa­
nami,H to niezawodnie praw na podstawa tej władzy W itolda
polegała na przyrzeczeniu posłuszeństw a złożonego w Horodle
Witoldowi, jako opiekunowi przyszłej królowej. Teraz poprzy­
sięgli i Litwini wierności królowi, W itoldowi i ich następcom,
pod którym i to ostatnim i wobec unormowanych już w Horodle
stosunków, można było tylko Jadw igę rozumieć. W taki spo­
sób usunięto wątpliwości co do następstw a. Litwinom uczynio­
no i tutaj ustępstwo, zaznaczając, że w razie śmierci W itolda
nie obiorą sobie innego pana ja k tylko tego, którego im król
Polski nada, a wobec ustanowionego przy współudziale W itołda
następstw a tronu w Polsce, nie ulegała wątpieniu wola króla na
tvypadek śmierci W itolda.3)
Co do kierunku zamierzanego w Horodle rozszerzenia praw
bojarów, to zaznaczony był on już przywilejami poprzednimi,
mówiącymi o przyszłem zrównaniu praw bojarstw a litewskiego
z prawam i szlachty polskiej, a także ogólną podówczas dążno­
ścią do rozszerzenia wolności stanowej pod wpływem polskim
się objawiającej, naw et w uciskanych żelazną pięścią krzyżacką
Prusiech, gdzie również Zakon dążenia te uwzględniać musiał,
lnicyatyw a uprzywilejowania Litwinów w^yszła też* od rycerstw a
polskiego, ja k to zresztą ono samo podnosi w swym dokumencie,4)

ń Odtąd w aktach zachodzi Jadw iga ja k o iuvenis regina. Ob. R ach u n ­


ki dworu wyd. Piekosiński sub voce i Hedwigis. Co do przysięgi złożonej
Jadw idze i Witoldowi ob. relacy ą Zakonu R aczyńskiego Cod. d. Lith. p. 686.
2) Yos estis ambo domini nostri, quidcum que vos duo in iste feceri-
tis hoc sit factum Cod. ep. Yitoldi p. 726.
3) Szczegół co do królew ny Jadw igi nie był znany Lubaw skiem u
Litowsko^ ruskij sojm I, 37, dlaczego też uw aża on ustępstw o co do elekcyi
litew skiej za posiłkujące separatyzm litew ski.
4) Quibus suffragiis nostris libertatum beneficia su n ł concessa, mówi
rycerstw o polskie Rzyszcz. et Muczkowski. Cod. dipl. Pol. I p. 287.
zaręczającym obronę i pomoc L itw ie i ochronę przyw ilejów jej
nadanych. Przyw ilej pow tarza swobody nadane 1387 i 1406 r.,
poręcza więc swobody Kościoła, praw a w łasności ziem skiej dzie­
dzicznej, możności w ydaw ania córek i krew n y ch zam ąż za k a ­
tolików w edług obyczajów polskich, redukuje obow iązki bojarów
do służby w ojennej, do płacenia podatków i do pom ocy przy bu­
dow aniu zam ków .
T akie były najw ażniejsze, uzyskane już przed u n ią horo-
d elsk ą praw a, a teraz uroczyście zatw ierdzone. Ponadto n a ­
stąpiło rozszerzenie tych praw . Oto praw o obrad, praw o sejm o­
w ania ja k się podówczas w yrażano, przy słu g u jące senatorom
i starszyźnie ziem skiej w Polsce, a bojarom na L itw ie od 1401 r.
(książęta bow iem zasiadali i przedtem w radzie w ielko-książęcej),
zostało teraz rozszerzone do rozm iarów obrad starszy zn y obudw u
narodów . Nie da się zaprzeczyć, że przez tak ie dozwolenie od­
byw ania w spólnych sejm ów w Lublinie, lub w Parczow ie zna­
czenie bojarstw a zostało um ocnione i w yw yższone, a stany
upraw nione do rad y zostały sobie zrów nane. Ju ż p rzedtem n a ­
radzali się Jagiełło i AVitold nad sposobam i podniesienia boja­
rów litew skich do poziom u, na którym ju ż od w ieku stali ich
zachodni koledzy, stanow iący radę koronną. Owocem tych n a ­
rad był w niosek, ja k Długosz przypuszcza, przez k ró la Z ygm un­
ta nasunięty, — by panow ie polscy przyjęli bojarów litew skich
do sw ych herbów , przez co ci ostatni zostaliby w yw yższeni w
oczach ry ce rstw a zachodniego i całego chrześcijaństw a. W k a ż ­
dym razie przyjęcie to do herbów było ak tem dobrej woli sa-
m egoż ry ce rstw a polskiego, a jeżeli się zważy, że herby w owych
czasach były nietylko ozdobą, w yrazem sław y i honoru, ale za­
razem sym bolem braterskiej m iłości i rów ności rycerskiej, w yra­
zem cyw ilizacyi zachodniej, pojm iem y łacno, że Polacy dali L it­
w inom co dać m ogli najcenniejszego. Na sk u te k adopcyi h e r­
bowej nastąpiło zbratanie szlachty z boja.rstwem, a co za tern
idzie ściślejsze złączenie L itw y z P o lsk ą w najw yższych w a rst­
wach narodów . Z tą chw ilą ju ż i rycerstw o zachodnie nie
śm iało w yrzucać Litw inom ich barbarzyństw a, byli oni braćm i
ry cerstw a polskiego, m ającego dobre im ię na zachodzie, na któ-
rem ciężył obowiązek obrony oczernianych braci, a ja k w iadom o
z obow iązku tego sum iennie się w yw iązały stan y polskie nieba­
wem po H orodełskim zjeździe na soborze w K onstancyi.
Sam W itołd w ybrał około pięćdziesięciu rodów litew sk ich ,
k tóre rody polskie p rzyjęły do sw ych herbów , ja k np. Leli wici
M onwida wojewodę w ileńskiego, Zadory Ja w n isa w ojew odę troc­
kiego, Rawicze M inigajłę k a szte la n a w ileńskiego, Lisow ie Suni-
g ajłę k asztelan a trockiego, Jastrzębce N iem irę, Trąbow ie O stika
i t. d. I rody żm udzkie, te które ju ż chrzest przyjęły, zostały
przyjęte przez rycerstw o polskie do sw ych herbów ja k np.
Dauksza przez Pierzchałów, Ginet Koncewicz przez Zarębów itp.
a tem samem i im przysługiwały w pełni te prawa i przywi­
leje, jakie uzyskali bojarowie litew scy1). W akcie adopcyjnym
zaręczają panowie polscy swoim litew skim współherbownikom
miłość, obronę we wszystkich potrzebach, obronę ich praw
i swobód, poparcie tychże u władców, wreszcie, że jedni bez
zezwolenia drugich wojny wydawać nie będą.
Na skutek tego prawa, stanowiącego podstawę do zgroma­
dzeń rady, na skutek wywyższenia, jakie herb dawał członkom
rady i praw a elekcyi wielkiego księcia, co praw da ograniczonego
i wpływu na elekcyę w Polsce, w razie zmiany dynastyi, znacze­
nie rady litewskiej zbliżone zostało do znaczenia senatu pol­
skiego. W rozwoju związku narodów stanowi przeto unia horo-
delska wyższy szczebel, już chociażby dlatego, że jak zaznaczono,
podstawa jej została znacznie rozszerzoną. Gdy bowiem umowa
Krewska z 1385 r. spoczywała na osobie i najbliższej rodzinie
postulowanego króla, unia wileńska z 1401 r. na senacie, na
wzór polski utworzonym, to horodelska stworzyła parlam entarną
formę porozumiewania się narodów na zjazdach czyli wspólnych
sejmach, wiążąc je nadto prawami co do orzekania o wojnie
i równając oba wspólnymi herbami. Narody zdolne i czynne
wchodziły przez ten ponowiony związek w zwiększonej znacznie
liczbie swych najlepszych obywateli w styczność z żywem źród­
łem cywilizacyi zachodniej. Nadto przez unię horodelską uzys­
kują Litwini i szerszą podstawę parlam entaryzm u i nadto sejm
wspólny, instytucya wspólna obydwu narodom.
Przybyły też Litwie na podstawie tej unii nowe władze na
wzór polski urządzone. W akcie horodelskim w ystępują po raz
pierwszy na Litwie wojewodowie i kasztelanow ie wileńscy
i troccy, godności tutaj zupełnie nieznane, wojewodowie bo­
wiem na Rusi litewskiej zupełnie inne, aniżeli w Polsce mieli
znaczenie. Dotychczas na czele obszernej ziemi wileńskiej
i trockiej, stanowiących główną siłę państw a, stali nam iestnicy
Witoldowi, starostowie, ludzie księcia pryw atni, których każdej
chwili mógł odwołać, zamienić innymi: teraz stanęli na czele
tych ziemi nie pryw atni księcia urzędnicy, lecz posiadacze do­
żywotnej władzy woje Wodzińskiej, naczelnicy wszystkich władz
województwa, zatem i sądow nictw a2), a nadto reprezentanci ry-

d W spom niane rody żm udzkie znane są z u czestnictw a w ruchu na


Żmudzi r. 1390 na korzyść W itolda podniesionym . I ta k w y stęp u ją tam : us
dem lande M edeniken Dawclis, uss dem lande czu Knetow Bywild, uss dem
lande czu Rossien Gyneoth, Cod. Y itoldi N. 67. W akcie zaś horodelskim
(Działyński, Zbiór praw lit. p. 17—18) czytam y, że n astęp n e rody przyjęły
do swego herbu członków: Zaram ba: G yneth Conczewicz; Pirzchala: Dawxa.
Czolek: Johannem Eywild.
2) Michalo L ithuaus p. 22 duo p alatin i fu n g an tu r iudicum m unere.
— 159 —

cerstw a tych ziemi. Praw da, że władza wielkiego księcia nie


była wcale uszczuploną przez tych naczelnych urzędników wo­
jew ództw a, z których drugi, t.j. kasztelan, zawiadował obroną
i w razie wojny siły obronne pod kom endę wojewody dostawiał,
nie mniej jednak uprzywilejowani mieli w owych najwyższych
urzędnikach ziemskich niejako rękojmię, że k rw ią ich i zasłu­
g a m i wobec unii nabyte prawa, nie będą przez księcia uszczup­
lane lub naruszane.
J u ż w 1387 r. obiecał król Litw inom ustanow ić w każdym
powiecie sędziego wzorem polskim, polegającym na jaw ności
przewodu sądowego, również j a k na zasadzie, by równy przed
rów nym odpowiadał, by niewyrokowano w zaoczności bez prze­
wodu sądowego, wreszcie na uszczupleniu z a kresu władzy dziec-
kich (justycyaryuszow), ale do tej przem iany sądow nictw a li­
tew skiego nie przyszło, a i unia horodelska nie zarządziła w
tym k ieru n k u ustaw y, mogącej być podstaw ą zupełnej reformy
sądownictwa. J a k zaś wykonano obietnicę powyższą, na to p y ­
tanie możemy dać odpowiedź polegającą tylko na wnioskach
wstecznych, opartych na znacznie późniejszych aktach i doku­
m entach. Przypuszczać można, że obietnicę królew ską w yko­
nano w ten sposób, że w każdym z powiatów, ta k j a k dotychczas
to było, sprawował sądownictwo i nadal starosta czyli na m ie st­
nik, względnie cywun, ale już ten nam iestnik m usiał być boja­
rem i sądził publicznie, a nadto można się było odwołać od j e ­
go w yroku do głów nych starostów czyli n a m iestników trockiego,
względnie wileńskiego, których obecnie zastąpili wojewodowie
trocki i wileński, nie mówiąc ju ż o odwołaniu się do wielkiego
księcia od tego drugiego wyroku. Sędziowie nie byli obierani
jak w Polsce, ale naznaczani przez wojewodów trockiego lub
wileńskiego. Sąd taki nie był kolegialnym , widocznie jednak
brali w nim udział prócz nam iestników, względnie cywunów po­
wiatowych, ich zastępcy w ten sposób, że szlachta była do za­
siadania dopuszczaną. Mamy ś la d y 1), że na tych sędziów n a ­
znaczano nietylko nam iestników, cywunów, ale "także chorążych,
na których ocl pierwszych czasów chrystyanizacyi L itw y ciężył
obowiązek dostawiania obowiązanych do wojny na miejsce zbor­
ne, wyznaczone przez księcia, tudzież publikow ania nowych
ustaw. Przewód był ustny; do ksią g nie wpisywano jeszcze
spraw przed sądem się odbywających. Z późniejszych żądań
szlachty litewskiej m ożna też wnioskować, że sędziowie ci
zjeżdżali na m iejsca te, które im zgóry książę lub nam iestnicy
trocki, względnie wileński, naznaczali, i że kilkakrotnie do roku
sądzili sprawy, spraw y zaś z odwołania i ważniejszej wagi są-

b Por. S ta tu t lit. u Działyuskiego rozdz. VI art. 3. tudzież tam że


s. 450.
— 160 —

dzili namiestnicy, tak w stolicy, jakoteż wszędy w granicach


województwa, gdzie ich tylko strony zdołały zastać. Od ich
wyroku można było apelować do samego wojewody lub do księ­
cia, który wraz z radą rozstrzygał tak sprawy z apelacyi, jako­
też i sprawy bojarstw a i szlachty, które ono miało z książętam i
i panam i, ni ep od legający mi sądom powiatowym, czyli, jak się
wyrażano, nie siedzącymi w powiecie. Z sądownictwa nowego
miał bojarzyn korzyść przy stanowieniu aktów woli, czy to
czyniąc darowiznę swej ziemi na rzecz krewnych, lub Kościoła,
lub też przy zarządzaniu aktu ostatnie] woli nie potrzebował
szukać księcia, lub jego zwierzchnych urzędników, lecz czyn­
ność ważną, nie cierpiącą zwłoki, załatwiał wobec powiatowego
nam iestnika — starosty i czynność jego zyskiw ała uprawnienie.
Zmiany przeto zaprowadzone w sądownictwie litew skiem
były zrazu niewidoczne, nie mniej przeto doniosłe. Korzystano
właściwie tylko z m ateryału jak i był pod ręką zarówno jak
i z wyrobionych pewnych form sądowniczych, ale polski wzór
przy nowej o rganizacji doprowadził tylko do postawienia zasa­
dy publiczności sądów, do upraw nienia aktów dobrej woli przez
sądy, tudzież do zajęcia w sądach m iejsca przez reprezentanta
szlachty, którym był chorąży, wreszcie że w edług przewmdu
polskiego ustanowiono, by oskarżenie wobec powoda i oskarżo­
nego miało miejsce i tym sposobem dowolność w w yrokowa­
niu utrudniono. Były to zaczątki dążeń do bardziej uregulow a­
nego biegu sprawiedliwości na Litwie, do haseł neminem captiva-
bimus nisi iure victim , ju ż w 1432 r. przez Jagiełłę zapewnionych
Litwie a za Zygm unta Kiejstutowicza weszłych w życie, do je d ­
nego wreszcie na całej Litwie prawa.
Ja k przywileje nowe rozciągały się na tych tylko, którzy
wiarę katolicką przyjęli, tak i sądownictwo wzorem polskim
ukształcone, objęło tylko dwie właściwe dzielnice: w ileńską
i trocką, a i tutaj cale enklawy ja k np. nowogrodzkie, słuckie,
pińskie itd. stanowiły odrębne niezawisłe od sądownictwa litew ­
skiego jednostki, wiążące się o tyle z nowym porządkiem, że
książęta tych dzielnic mając w łasną u siebie jurysdykcyę, na
zażalenia i skargi przeciwko sobie od obywateli z powiatów
uprzywilejowanych wdrożone, odpowiadać musieli nie przed po­
wiatowymi sądami, ale tylko przed w ielkim księciem. Książąt
zaś tych, ba i panów mających excepcye od sądów powiatowych,
była ilość znaczna. I panowie bowiem nieposiadający tytułów
książęcych, pozyskiwali na całych terytoryach nadaw anych so­
bie przez W itołda, praw a książęce, własnego sądownictwa. Ro­
zumiemy tutaj owe przywileje dla Radziwiłłów, Gasztołdów
i innych panów rady wielkoksiążęce], tak zwanych panów cho-
rągiewnych, którzy wyjęci byli z pod nowego sądownictwa a od­
powiadali tylko przed sądem samego wielkiego księcia, lub jego
— 161 —

komisarzy. Panowie ci posiadali w łasną jurysdykcję nad boja­


rami i szlachtą, siedzącą w objętej darowizną wielkoksiążącą
ziemi, która też wyruszała na wojnę pod chorągwią swego pa­
na, a nie powiatową. Tacy Giedygołdowie, Gasztoldowie, Kież-
gajłowie staw iali więcej pocztu, aniżeli ich dostarczały całe zie­
mie lub księstw a, zwłaszcza kresowe. Osobiście szlachta ta
pańska czy książęca była wolną, mogła przeto z ruchomem
swem mieniem opuścić swego pana, a jednakże długo jeszcze,
czy to na skutek względów m aterjalnych np. zubożenia bojarzy­
na, lub na skutek jego chciwości (prócz własnej ziemi chciał
mieć nadto kaw ał ziemi od pana lub księcia) szlachta zaprze-
dawała się panom z własnej woli, przedłużała stosunki feodaliz-
mu na Litwie. Nadania takie panom własnej jurysdykcyi sprze­
ciwiające się obietnicy Jagiełły z 1387 r., wbrew duchowi unii
i prawa polskiego przez wielkiego księcia zarządzane, były na­
dużyciem, lecz nietylko przez Witolda lecz i jego następców
praktykowanem , skoro jeszcze w XVI w. protestowała szlachta
litewska, że nikom u nie może być w moc oddaną. Co praw da
protesty szły od sąsiednich Polsce powiatów, wschodnie godziły
się i na lenne u panów i na wyjątkowe tych ostatnich i jakby
unią nietknięte zwierzchnicze stanowisko nad wasalam i—szlachtą.
Gdyby w Horodle nastąpiła, ja k ją 1387 r. król obiecywał, refor­
ma sądownictwa zupełnie na wzór polski, stosunki te lenne we
właściwej Litwie nie mogłyby istnieć, sądownictwo książąt
i panów musiałoby ustąpić miejsca sądow nictw u powiatowemu.
Pocieszano się tern na Litwie, że nowe sądownictwo w niczem
„staryny“ i władzy książąt lennych nie naruszało, że bojarstwo
w ich terytoryach podlegało i nadal jurysdykcyi książęcej.
A wszakże ono przez przyjęcie chrztu stawało się uczestnikiem
przywilejów, a jednakowoż z sądów nowych korzystać nie mo­
gło, pozostawało bowiem „poza pow iatam i”. Zdarzyć się mogło,
że szlachcic, m ając wioskę w powiecie, podlegał z tejże ju ry sd y k ­
cyi powiatowej, z drugiego zaś m ajątku, lennem prawem od księ­
cia trzym anego, podlegał .jurysdykcyi tego księcia. W ypływały
stąd rozm aite niedogodności dla samejże szlachty, z drugiej
strony szlachta powiatowa, nie mogąc się doprosić spraw iedli­
wości u tych w yjętych z pod jurysdykcyi panów i książąt, wno­
siła skargi do króla,1) a tak dążenie do jednego w szystką szlach­
tę obejmującego sądownictwa, przez Jagiełłę już obiecanego,
stało się później ogólnem dążeniem szlachty. Nie można wątpić,
że i u wielu Litwinów, biorących udział w Horodelskich kon-
ferencyach, ideałem dążeń było sądownictwo polskie, tak

') D ziałyński zbiór praw s. 148, 458. 478 ----- 479, aby szlach ta pod
jednem prawem z resz tą szlachty była. M ajątek m ający pod księciem , aby
z niego odpow iadał w praw ie ziemskiem.
D zieje W ito łd a . 11
w ustroju sw em jak i w zasadach prawnych, o wiele liberal ni ej sze
i bardziej demokratyczne, a co do w ym iaru sprawiedliwości hu-
m anitarniejsze aniżeli niem było prawo, które pod wpływem za­
sad lennych i stosunków wschodnich wytworzyło się na Litwie.
Już dla pogańskich Prusaków ideałem było prawo polskie i, m a­
jąc do wyboru, zażądali od Krzyżaków, by ich sądzono w edług
praw a polskiego. Nadawało ono pewną autonomię, której szko­
łą i wzorem dla Litwy były ziemie podlaskie, żywiołem polskim
skolonizowane, a sam Witold, jak trafnie zauważono, zwołując
do pow iatu bialskiego kolonistów zachodnich, powoływał się na
zasady praw a polskiego.1)
Wspomniano o tern obszerniej, aby tern dokładniej zrozu­
mieć zarzut uczyniony przez historyków W itoldowi z powodu
niesprzyjania tym porządkom polskim. Bo że w Horodle nie
przeprowadzono sądownictwa na Litwie w sposób, ja k to Jag ieł­
ło obiecywał Litwinom, to przecież stało się głównie z powodu
niechęci W itolda do tak radykalnej reformy. Może uważał spo­
łeczeństwo litew skie za niedojrzale do recepcyi swobodą i wol­
nością tchnących praw i sądowych urządzeń _polskich; może
uważał za w ystarczające przyjęcie i zaszczepienie głównych wy­
tycznych zasad i um iarkowanego samorządu.
Korzyści tego samorządu, poczynającego się od unii horo-
delskiej i z sumy praw i przywilejów tutaj przyznanych czer­
piącego siły do działania, były widoczne. Bojarzy, którzy z rzę­
du sług i służek lennych wybili się do znaczenia rycerstw a za­
chodniego, poczęli brać udział pod kierunkiem wojewody w wie­
cach i zgromadzeniach ziemskich i wpływać na rozwój prowin­
c ji. Zasługi obywatelskie otwierają im drogę do w zrostu i zna­
czenia. Już ich"nie przygniata, ja k dawniej, absolutna w ładza
książęca, m ająca i teraz dominujące znaczenie, ale już ustępują­
ca zwolna nowemu porządkowi i w województwach uznającego
naczelną władzę wojewody, przedstawiciela i wodza bojarstwa.
Pod przysąd ziem stw a przeszły w szystkie sprawy bojarstwa po­
wiatowego z bojarstwem książąt-panów z ziem sąsiednich, jakie
dawniej załatw iał sam książę. Praw a książęce ustępowały przed
ziemstwem w razie konkurencyi praw, co znalazło naw et i ten
jeszcze wyraz w prawodastwie litew skiem , aby szlachcic m ają­
cy dobra ziemskie a nadto i lenne staw ał do wojny pod cho­
rągw ią powiatu, inaczej działając dobra swe ziemskie^ tracił.1)
Służby lennej u książąt' i panów nie naruszano ani też ich ju-
rysdykcyi nad lennikam i, zastrzeżono atoli już w pierwszym
statucie litewskim, by nie chcący służyć mógł opuścić lenno,

!) Lubaw skij, O błastnoje dielenie s. 19, A kta Zap. Rus. I JM® 189.
2) S ta tu t pierw szy rozd. II art. 8.
— 163 —

oddając je panu lennem u z tem, z czem m u je podano.*) Za­


strzeżono nadto możność w ysłużenia lenna od panów i książąt
i uzyskania od tegoż praw a dziedzictwa ziemi, nadanie jednak
takie musiało uzyskać potwierdzenie wielkiego księcia.
Praw da, że wyłomy w przygniatającem bojara prawie ksią-
żęcem były ju ż skutkiem poprzednich przywilejów bojarstwa,
w każdym razie dopiero z uprzyw ilejow aniem horodelskiem sta­
nowisko bojarów zostało do stanow iska kniaziów zbliżonem.
Co bardziej, pod pew nym względem, bojar litew ski stanął wyżej
księcia. Nie należy bowiem zapominać, że przywilej horodelski
czynił i w absolutnem państw ie litewskiem, ja k ie m dotąd było,
każdego bojara względnie w olnym człowiekiem, ja k im książę
dzielnicowy ^być nie mógł. Książę bowiem nie m ógł rozporzą­
dzać chociażby cząstką swego k się stw a bez zezwolenia w ielkie­
go księcia, bez woli tegoż nie m ógł córki w ydaw ać zamąż ani
krewnej. Prawa bojarom nadane nie przy słu g u ją książętom
i dlatego to w przywileju horodelskim nie bez rozm ysłu u m ie ­
szczono wyrazy panowie i szlachta, barones et nobiles, z opuszcze­
niem książąt, principes ducesp) z którego to powodu a k t horodel­
ski należy uważać za ka rd y n a ln y przywilej swobód bojarstw a
Litwy, za przywilej ziemski.
Jeżeli zaś stanowisko bojarów litew skich zostało w y w y ż ­
szone do wysokości ry cerstw a polskiego, a pow aga ziem stw a
urosła ponad powagę i znaczenie książąt, było w dalszej k o n se ­
k w e n c ji zupełnie naturalnem , że doniosłe te przem iany m usiały
się odbić na całem państwie. Wszakże w k sięstw ach dzielnico"-
wych było także mnóstwo bojarstw a, mało co różniącego się
stopniem w ykształcenia od bojarów dwóch w spom nianych w oje­
wództw, powiązanych z nimi węzłami pow inow actw a lub krwi,
a jednak powstających „pod ja r z m e m ” j a k się wyrażano prawa
książęcego w swych dzielnicach. Z przyw ileju horodelskiego
w ypływ a nieubłagana konsekwencya, że dążenie do pozyskania
tych sam ych praw, ja k im i się cieszyli „ L itw in i”, objąć musiało
zwolna wszystkie dzielnice. Ogromna siła przywileju i wielki
jeg o w pływ na całą Litwę leżały w tem, że nie naruszał w ni-
czem praw książąt, rządzących się i dalej pełnem praw em k s ią ­
żę cem w swoich w łasnych księstw ach. W w ileńskiem woje­
wództwie księstwa^ Słuckie, Nieświeskie, Kleckie, Mścisławskie,
w trockiem Kobryńskie, Pińskie, Horodelskie, Turow skie rządzą
się od centralnej władzy wojewódzkiej zupełnie niezawisłe, w y­
bierają podatki i odwożą do skarbu przez w łasnych n a m ie stn i­
ków^ atoli przywilej bojarski — ziemski, jakkolw iek nie ty k ał
książąt, wpłynął na ich rządy i sądy w duchu łagodności, par-

') S ta tu t pierw szy rozdział III art. 19.


) "W przyw ilejach 1434 r. i 1447 r. czytam y ju ż principes.
— 164 —

tykularny kniaziów absolutyzm został nadwątlony. Uciśnięty


4V iakiem ś księstwie dzielnicowem bojar, m ógł przenieść się do
sąsiedniego ziemstwa, a książę tracił siłę i ponosił stratę ma-
teryalną.
A ktem horodelskim zastrzeżono Litwie samodzielność, jako
osobnemu w ielkiem u księstw u, ale zarazem orzeczono i pono­
wiono inkorporacyę1) Litwy do Korony. W ten sposób zapew­
niono związkowi trwałość, a z drugiej strony położono tamę
wszelkim zakusom separatystycznym . Co bardziej, nadając Lit­
wie, ja k trafnie mówi jeden z uczonych naszych2) ram y ustrojo­
we państwowego i społecznego życia stworzono program na
przyszłość, tworząc podstaw ę do najściślejszego w przyszłości
związku narodów. Na te bowiem nowe formy ustrojowe r. 1413
spogląda Litwa, jako na ideał zachodnich form życia państw o­
wego i społecznego, który tem sam em stanowi zachętę do przy­
sw ajania sobie dalszych dorobków cywilizacyjnych polskich,
do rozwoju jakim jaśniała Korona.
Pod wpływem unii horodelskiej prąd do wolności zachod­
nich, do swobód i wolności polskich obejmuje już nie tylko
Litwę, ale i Ruś litewską, m iarkuje w ybujałą władzę książąt
dzielnicowych i działa dobroczynnie na podniesienie całego spo­
łeczeństwa" do wyżyn zachodnich ludów, na rozpowszechnienie
dążeń do rządnej wolności. Praw a 1413 r. stanowią ideał dla
bojarów całej Litwy, dla jej dzielnic na Rusi i modłę dla przy-

!) Tak oddaw na nazyw ano a k t horodelski i ta k n azy w ają niek tó rzy


now si, ja k np. Kolankow ski (w pięćsetlecie Horodła). Nazwa ta k a je s t je d ­
n ak wobec przyw ileju odrębnego księcia litew skiego, zastrzeżonego aktem
horodelskim , nieodpow iednią.
2) O Balzer. U nia horodelska 26. Uczony nasz dowodzi, że król J a ­
giełło, nadając w ielkie księstw o Litew skie Sldrgielle, potem W itoldow i n a ­
daw ał niejako urząd, będący in sty tu c y ą p anującej rodziny, że m ianowicie
takim w ielkim księciem obok Olgierda, a po śm ierci tegoż przy Jag ielle był
K iejstut, po nim Skirgiełło, ą od 1392 r. pow ołany na to stanow isko W itold.
Gdy tegoż ostatniego 1398 r. na zjeździe Salińskim okrzyknęli Litw ini mo­
n arc h ą swym, m usiał Jagiełło w ejść z W itoldem w układy 1399 r., k tó ry ch
skutkiem by ła unia 1401 r. Na je j podstaw ie W itołd pozyskuje nie władzę
zleconą, lecz stanow isko m onarsze na Litw ie, a w jego tej w ładzy ujaw nia
się odrębność Litw y, jak o pań stw a sam oistnego, pod dziedzicznym m onarchą
Jagiełłą, do którego w sto su n k u bezpośrednim stoi tylko W itold, sam oistnie
panujący n a Litwie. S tosunek taki, konkluduje nasz uczony, nazyw a now sza
nauka: państw em państw .
Nie ty k a ją c teoryi naszego uczonego zauw ażę tu ta j jedno tylko, że
w niosek co do sam oistności m onarszej W itolda nie może się ostać w nauce.
Dowodem że w ładza W itolda je s t w w ysokim stopniu zaw isła od króla J a ­
g iełły i po 1401 roku je s t przyrzeczenie tegoż księcia 19 w rześnia 1403 r.
złożone Jagielle, w którem zapew nia króla, że: sine scitu v o lu n ta te e t con­
sensu p a rite r et m andato W ladislai reg is Poloniae, nie zaw rze przym ierza
z K rzyżakam i, (Cod. Vit, Ns 268) lub k ilk ak ro tn e składanie przez k sięcia tego
Jag ielle przysięgi wierności: m ianow icie w 1404 r., jak o też i po w zięciu Smo­
leń sk a 1405 r.
— 165 —

szłych urządzeń i instytucyi ziemskich. Już pod koniec XV w


bmoleńszczanie dobijają się, aby mogli używać praw, jakie król
nadał bojarom litewskim. Kijowianie również żądają rów no­
uprawnienia z Litwinami we w szystkiem i we wszystkich pra­
wach, aby Kijowianina i Litwina na równi we czci miano...
Z objawów tych unifikacyjnych widoczna, ja k wielki za­
sób sil żywotnych i ja k obszerny program na przyszłość unia
horodelska w sobie mieściła. Umocniony związkiem narodów
król i W itold spokojnie przygotow ują się do wojny, do której
ich wzywał m istrz Zakonu Henryk von Plauen.1) Król z Horod­
ła wysłał listy do monarchów w których zaznaczył bezwzględ­
ność m istrza i zmuszenie go do podjęcia wojny, ale zanim list
doszedł do adresatów, ju ż starszyzna Zakonu, zmiarkowawszy
doniosłość zajść w Horodle, doniosła królowi o złożeniu m istrza
z godności i upraszała go o wyznaczenie miejsca i czasu ce­
lem załagodzenia nieporozumień. Mogli przeto Jagiełło i W i­
told spełnić zadanie, które od umowy Krewskiej na nich ciężyło,
a które z powodu przeszkód staw ianych przez Zakon na przy­
szłość było odkładane. Sam Jagiełło udaje się z kapłanam i,
znającymi języ k litewski, nad Dubissę, sam poucza słowo Boże!
gasi ogień święty, każe ścinać gaje i dęby święte. Dzięki jego
gorliwości i z zapałem misyonarza, podjętej pracy, którą cesarz
Zygmunt sławił jako apostolską, porównywając zasługi króla
z zasługam i Konstantyna Wielkiego, ostatnie schronisko pogań­
stwa w Europie upadło. Polecił też król Kinzgajle, którego
ustanow ił starostą na Żmudzi, aby nie dozwolił neofitom po­
wrotu do^ pogaństwa, lecz by wszelkim i środkam i popierał
chrześcijaństwo. Zmudzini otrzymali od króla i W itolda pierw ­
szy swój przywilej ziem ski,2) stanowiący podstaw ę późniejszych
obszerniejszych nadań.
Chrystyanizacya żm udzi była skutkiem grunwaldzkiego
zwycięstwa, a dalszym niejako ciągiem unii horodelskiaj. Ale
me na tern koniec pokojowych prac Jagiełły i W itolda. By

0 R a c z y ń sk i Cod. L ith . s. 161.


t/2 i u b; Łrf fn/ są d J. Ja k u b o w sk ie g o w p ra c y je g o , „ Z iem sk ije p rz y w ile ji
Z u™- M in- n a i'od- p ro św . 1902 r. P rz e g lą d a rty k u łó w
/iiS C.LJ in u ^ eg<- U 1 9 2 r - D ziały ń sk i: Z b ió r p ra w . lit. p. 67 i n. o k a -
f w h , }if a -S1.ę n a n n d o k u m en tó w , a m ian o w icie n a d a n ie J a g ie łły
ro h ^ (if n -ie^SZie n ad a ri^e k ró la i W ito ld a w re sz cie p o tw ie rd z e n ie K azi­
li <*r/ v n y U J 0 n c ^ y * 4 le rw o tn e n a d a n ie ja k to z § 1 1 w n io sk o w ać n ale ż y ,
/■ V?° P.rz(łz J a g ie łłę i W ito łd a d la b o jaró w d is tric tu s K re to n ie n sis,
tuino-o J ^ h o ł d i K azim ierz p o tw ierd zili. K reto w sk i p o w ia t le ż a ł n a d
i w ft/iu Ip °.re-S r e r ‘ P r.u s s * n > 664 n o ta 4). P ó źn iej ro z sz e rz y ł Ja g ie łło
i. 0 Puzyw ilei n a p o w ia ty P o rn a re w sk i (?) K rożski, M iednicki i in n e ob.
jW ' e , m oze' u le g a ć w ą tp ie n iu , ż e .p ie rw s z e n a d a n ie d la p o w ia tu K retow -
sk ieg o n a d a n e było za ra z po ch rz c ie Żm udzi.
— 166 —

unię narodów na najszerszej zbudować podstawie, postanowili


w ładcy dać inicyatyw ę do dzieła unii cerkwi z Kościołem.
W a ln ą bowiem zaporą do ściślejszego połączenia się naro­
dów była różnica wyznań. W e d łu g litery p raw a wyznaw cy
wchodniej wiary byli w ykluczeni od dobrodziejstw i przyw ile­
jów przysługujących tylko wyznaw com Rzymskiego Kościoła.
W y m o w n y m dla historyka je s t to milczenie o Rusi litewskiej
w przyw ileju horodelskim. Nie może ulegać wątpieniu, że by­
ło ono spowodowane także i obawą, by Krzyżakom oczerniają­
cym króla przed Europą, nie dać najmniejszej podstaw y do
oskarżenia o wspieranie Rusi schizmatyckiej i bratanie się z nią.
Dlatego to, ja k się godzi przypuszczać, Jagiełło i W itold przed
zaw arciem związku w Horodle radzili się, co do sposobów ukrze-
pienia unii, króla Rzym skiego Z y gm unta w m niem aniu, że jego
opinia nałoży kag a n ie c na u sta oczerniaczy. J a k ju ż w iem y
nie wykluczono Rusi wyraźnie od przywilejów i, w ogólności
nic, coby j ą obrazić mogło nie podniesiono, a łatwo się dorozu­
mieć, że powód m ilkliw ości leżał w zamiarze unii Kościoła
z Cerkw ią ja k ą już miano w planie.
W iadom em było w Polsce i na Litw ie że cerkiew w schod­
nia przed Focyuszem stanow iła jedność z R zym skim Kościołem
niemniej j a k i to, że przychylnych jedności i chętnych do po­
w rotu do Rzym u nie brakło n a Rusi, naw et w owych czasach,
g d y rozdwojenie objawiało się antagonizm em i nienaw iścią k a ­
tolicyzmu. Długoletni m etropolita Kijowski rodem Bułgarzyn
Cypry an, w ym ow ny uczony mąż wiedział o tych zam ysłach
unii cerkiew nej Jagiełły i W itolda. W iedziano o nich i dalej
po zakonach w schodnich, gdzie dotarła sław a niezwyciężonego
króla i wielkiego wojownika Tatarów, Witolda. W je d n y m z t a ­
kich zakonów bułgarskich otrzym ał wychow anie krew ny Cy-
pryana Grzegorz Camblak, który się dostał do Carogrodu, a stąd
przyjechaw szy na Litw ę do metropolity, poznał tu bliżej prace
i zam iary w k ie ru n k u unii Kościołów. W łatach 1405—-1406
odbywał Cypryan, rezydujący w Moskwie, wizytacyę rusko-litew-
skiej eparchii, mówił z W itoldem o unii i wyrażał sym patyę
dla tej myśli.
Po śmierci Cypryana, W itold, rozpocząwszy właśnie wojnę
z Moskwą, starał się, by wyświęcono na m etropolitę Kijowskiego
Teodozego, w ładykę połockiego, którego też wysłał do Carogro­
du. Tam jed n a k odniosły zwycięstwo w pływ y m oskiew skie
i na metropolitę Kijowskiego i w szystkiej Rusi został wyśw ięco­
ny Grek Focyusz w 1408 r. W itold przyjął go, z w arunkiem ,
by przebyw ał na Litwie. Focyusz wybrał Moskwę za stolicę
metropolii, przyjeżdżał wprawdzie na Litwę, do Kijowa, na W o ­
łyń, lecz tylko dla pozorów, aby nie drażnić W itolda; zabierał
swoje dochody i wracał do Moskwy. Tak było w 1409, 1411
— 167

1412 roku, poczem nie zwiedzał litewskiej eparchii. Z powodu


tej niedbałości o rządy m etropolitalne wnieśli władycy litewscy
skargę do Witolda, że mianowicie cerkiew upada, że skarby
i świętości cerkiewne wywożono do Moskwy. W itold nie był
nieczułym na głos skargi i polecił sw ym urzędnikom sporzą­
dzić inwentarz majętności metropolii i z rąk urzędników m etropo­
lity objąć je w zarząd. Pocyusz na wieść o zarządzeniach W i­
tolda przybył na Litwę, W itold jednak nie przyjął go *) — było
to w 1414 r.
Zaraz zwołał W itołd władyków litewskich do Nowogródka
lit., gdzie omawiano niedbałość Focyusza, o eparchię litewską,
jego chciwość i przedłożono żądanie osobnego dla Litw y m etro­
polity, Witołd proponował obiór Grzegorza Camblaka, który po
śmierci Cypryana, którego był krew nym , w stąpił do klasztoru,
zapewne carogrodzkiego, skąd przez patryarchę w ysłany był do
słowiańskich krajów. W ro k u 1409 był naw et w Kijowie i tu
poznał m etropolitę Focyusza wręcz wrogo usposobionego prze­
ciwko wszelkim zamysłom o unii. Wysłali władycy Cam blaka
do Carogrodu, a do Focyusza napisali list z w ypow iedzeniem
posłuszeństwa.
W yprzedził je d n a k Focyusz C am blaka w Carogrodzie swe-
mi zabiegami, na sk u te k których nietylko że synod odmówił
Camblakowi święceń, ale zdjął zeń niższe święcenia, a naw et
obłożył go klątw ą. W odpowiedzi na to władykowie litew scy
proszą patryarchę, aby chociażby Greka m ianow ał metropolitą
Kijowskim, grożąc, że w przeciw nym w y p a d k u postąpią sobie
j a k to przy Izasławie uczyniono, w tenczas bowiem sam sobór
dokonał elekcyi m etropolity. W y s ła n e m u do Carogrodu posel­
stw u dano trzy term iny powrotu, pierwszy 20 sierpnia, ostatni
15 listopada, z tern, że jeśli nie przyniosą stanowczej na ostat­
ni termin odpowiedzi, nastąpi na soborze obiór m etropolity.
Toż, gdy odpowiedź nie nadeszła, sobór w Now ogródku litew skim
na ty m ostatnim term inie w ybrał Cam blaka na metropolitę.
W liście okrężnym oświadczyli władycy Teodozy połocki, Izaak
czernichowski, Dyonizy łucki, Hieronim 'włodzimierski, Sebastyan
smoleński, Charyton chełm ski i Eufimiusz turów ski, że nie zry­
wają z p a tryarchą carogrodzkim, ale sobornie staw iają m etropo­
litę, nie chcąc takiego, który opłaca się cesarzowi i przez świę-
tokupstw o osięga godność, j a k tego Ruś przykłady widziała na­
w et na Cypryanie, Pimenie, Dyonizyuszu i innych. Do ruchu
tego takie nadzieje przywiązywali Jagiełło i W itołd, że w liście
do ojców soboru w Konstancyi obradującach, w ysłał król zawia-

l) Sofijski drugi let. mówi, żc W itołd ograbionego Focyusza odesłał


do Moskwy.
— 168 —

domienie,1) że obaj pośpieszają do zawarcia unii Cerkwi z Koś­


ciołem, w obawie, że zapał bogomyślności u następców ich
mógłby ochłodnąć i dodają słusznie, że gdyby w początkach swe­
go odrodzenia duchowego nie natrafili na przeszkody, wówczas
owocem prac ich byłoby takie rozszerzenie wiary, jakiego tylko
hierarchia Kościoła życzyćby sobie mogła.
Tymczasem, gdy z jednej strony, Oamblak wyświęcony
przez władyków objął rządy metropolii, z drugiej Focyusz od­
powiedział na dzieło soboru Nowogrodzkiego klątw ą i całym
szeregiem listów otw artych do prawosławnych Kij owian, nazy­
wając sprawców święceń złymi, bezwstydnymi w ilkam i. Cam­
blaka nazwał buntownikiem, przypomniał wyklęcie jego przez so­
bór carogrodzki i rzucił klątw ę tak na Camblaka, ja k i na jego
stronników , a od W itołda zażądał wygnania wyklętego. I Józef II,
patryarcha carogrodzki, objąwszy rządy po śmierci Bufimiego,
powtórną rzucił klątw ę na Camblaka.
W bardzo trudnych w arunkach objął Camblak rządy Cer­
kw i na Litwie, a tem sam em i myśl unii cerkiewnej, przez J a ­
giełłę i AVitotda podniesiona, zaraz u wstępu na najtrudniejsze
napotkała zapory. Focyusz ściga Camblaka swymi uniw ersała­
mi, rozsyłanymi po całej Rusi, spowodowuje klątw ę patryarchy
Józefa i żądanie w ygnania w yklętego. Zaledwie zasiadł na
stolicy Kijowskiej i rozpoczął tu rządy, już musiał ją opuścić na
skutek strasznego napadu Edygi, hana Nogajców, i spalenia
przezeń Kijowa tak srogiego, że już w ciągu całego stulecia nie
podniosło się słynne dawniej i bogate miasto. Musiał Camblak
uciekać do W ilna, dokąd m u Focyusz przesłał trzecie z rzędu
wyklęcie. W śród tych trudnych dla Camblaka warunków, W i ­
told uniw ersałam i rozjaśnił swój stosunek do dzieła episkopatu
ruskiego i pozwolił wyznawcom wschodniej cerkwi uznawać obe-
dyencyę Camblaka lub Focyusza.
Lecz i w tych tak trudnych w arunkach m yśl unii nie za­
niknęła. W iedziano o niej na całej Rusi i w Nowogrodzie
W ielkim , opowiadano sobie o rozmowach toczonych przez W itoł­
da i Cam blaka w tym przedmiocie. Jeżeli chcesz, — miał mó­
wić Witołd do Camblaka,2) — abym ja i moi poddani przyjęli
tw oją wiarę, jedź do Rzymu i miej rozprawę z papieżem _i jego
mędrcami, a jeżeli ich nie przekonasz, nakażem y w szystkich n a­
szych poddanych chrzcić w niemieckiej wierze... i wysłali Cam­
blaka do Rzymu. Mętne to podanie zawiera tę prawdę, że isto t­
nie Jagiełło i W itold w samych początkach 1418 r. wysłali Cam­
blaka na sobór w Konstancy i w nadziei unii kościelnej. Już
na dniu 19 lutego Marcin V na głównem konsystorzu przyjął

') Cod. Yitoldii 332.


2) Nowogrodzki (et. w P. Sobr. IV 115, W oskresieński p. 89.
— 169 —

uroczyście Camblaka. W ielki budowniczy Rzymu, ja k zwano


papieża, wysłuchał powitalne] mowy metropolity, tchnącej ży­
czeniami jedności i wyrażającej żądanie unii kościelnej. Odby­
wały się potem partykularne konferencye Ojców Kościoła, za­
pewne przez papieża delegowanych z m etropolitą, ja k o tern
zdaje się świadczyć fakt, że odczytano słowo pochwalne Cambla­
ka o soborze. Z tern w szystkiem do zawarcia unii nie przyszło,
jakkolw iek nietylko Polacy, ale i wielu duchownych innych na­
rodowości sprzyjało unii. Zdaje się, że Marcin V uznał dzieło
poczęte za niedojrzałe, aby już teraz mogło otrzymać aprobatę.1)
Jeden ze znakom itych historyków Kościoła domyśla się, że Cam-
blak jako w yklęty z cerkwi nie nadaw ał się na pośrednika pla­
nów unifikacyjnych Jegiełły i Witolda. Być może, że i w zglę­
dy na carogrodzkiego cesarza, czyniącego również starania
o unię, którego władykowie litew scy o świętokupstwo oskarżali,
stanowiły także przeszkodę do dzieła. Camblak przez Kraków
powrócił do swej dyecezyi, aby ujrzeć tu taj w ielkie zamięsza-
nie pod względem cerkiewnym, a zam ęt i bunty polityczne
z drugiej strony. W krótce potem umiera, a król Jagiełło do­
nosząc o śmierci, wielbi pamięć męża, przy pomocy którego
spodziewał się, że dzieło unii Cerkwi z Kościołem, uzupełniające
niejako akt horodelski, będzie dokonane.2) W krótce po śm ier­
ci Camblaka W itold pogodził się z Focyuszem, a m yśl unii, któ­
rej sprzyjała od pierwszej chwili kurya apostolska, polecając
Jagielle i W itoldowi czynić o nią starania i m ianując władców
obu w ikarjuszam i apostolskim i na Psków i Nowogród, nie osiąg­
nęła sk u tk u .3)
Jeżeli zamiar unii Cerkwi z Kościołem nie udał się po
myśli Jagiełły i W itolda, natom iast spełnili oni w tym czasie
dzieło organizacyi Kościoła na ochrzczonej już Żmudzi.
Jeszcze na rok przed wysłaniem Camblaka do Konstanc-yi
król i Witold wysłali na sobór tam eczny poselstwo złożone
z kilkudziesięciu osób Żmudzinów, jako żywy dowód, że Żmudź
je s t już ziemią chrześcijańską, z prośbą o ustanowienie kościoła
katedralnego i parafialnych. Sobór polecił dzieło organizacyi
arcybiskupow i lwowskiemu Janowi Rzeszowskiemu wespół z b i­
skupem w ileńskim Piotrem z Kustynia, którzy też konsekrowali
kanonika, wileńskiego Macieja, znającego język żmudzki, na
biskupa Żmudzi. Stolicą nowo - erygowanego biskupstw a były
Miedniki, kościół zaś katedralny pod wezwaniem świętych Alek-

’) X. biskup Likowski w Przeglądzie kościelnym 1906 r. I s. 18.


2) Podanie o tein, jakoby Camblak pod imieniem G abryela zm arł w k la­
sztorze m ołdawskim w Niemen, odrzucają now si badacze, o b . np. Klepackij
OncpKn n u i i c t . KieBCKoii seaum I, 154, uwaga" 2.
3) Nom inacye w ikarjuszam i apost. u T heinera Mon. Pol. N° 25. 26
z roku 1418 ci. nom. z 1415 r. Cod. ep. II, JV» 58.
sandra, Ew encyusza i Teodora fundacyi Jagiełły i Witolda, ob­
darzony był przez króła dochodami z żup wielickich, niemniej
j a k i przez W itolda ziemią i dochodami w gotówce i w natu-
raliach ze skarbu w ielkoksiążęcego.1) W itołd zjechał do Trok na
konsekracyę, pojechał potem z biskupam i na Żmudź, aby uzu­
pełnić dzieło chrystyanizacyi Żmudzi. W krótce już nadeszły na
sobór listy od biskupów o spełnionem dziele: o chrzcie tysięcy
Żmudzinów, o dokonanej organizacyi Kościoła i wyw arły potęż­
ne na soborze w rażenie.3)
W iedziano wszakże, że Zakon po dw akroć posiadał te n
kraj, a niczego nie dokonał dla chrystyanizacyi jego. Jagielle
i Witoldowi lat sześć spokojnego na Żmudzi panow ania w y s ta r­
czyło, aby podjąć i dokonać dzieła. Zarówno papież, ja k i król
Z y g m u n t wielbili za to dzieło obu władców; ten drugi w szcze­
gólności, w inszując podnosił zapał m isyonarski króla Ja g ie łły 3)
porów nyw ując zasługi jego z zasługami K onstantyna. Nie by­
ły to słowa szczere, ale odpowiadały nastrojowi p a n u ją c e m u na
soborze, gdzie spraw a Polski i Litw y przeciwko Krzyżakom by­
ła przedm iotem dy sk u sy i na posiedzeniach nacyi, i gdzie do­
wodnie się przekonano, iż wśród najw iększych trudności, pię­
trzonych przez Krzyżaków, dokonała się chrystyanizacya Litwy,
zakończona o r g a n iz a c ją Kościoła na Żmudzi. O tem , że i te-

') U posażenie biskupstw a M iednickiego przez W itolda je s t znane i ma


datę w T rokach 24 październ ik a i 417 r. Cod. \ it. N° 743 p. 393—4, a m iano­
wicie 50 grzyw ien szerokich groszy, 50 beczek żyta, 10 beczek miodu b isk u ­
powi, a kanonikom sześciu po 10 grzyw ien każdem u, a nadto w szystkim ra­
zem 10 beczek m iodu i 60 beczek ży ta corocznie. N astępne uposażenie W i­
tolda ma datę 22 czerw ca 1421 r. w Trokach z nadaniem w łości W irszow iań-
skiej, M ogwańskiej, K rokowskiej i Miednickiej w części biskupow i w części
kapitule, a te w szystkie ziemie były ja k się zdaje non ex cu ltae (Caro: Liber
Cancel. I p. 107). Wr pow iecie K ołtyniańskim biskupow i 10 ludzi z ziemią or­
ną w Kroskim 10 ludzi, tyleż w W iduklach, Rosieniach, M iednikach przy je ­
ziorze Ł ukszty i jezioro Olsiady, a kanonikom 60 ludzi w powiecie bałtynickim
i jezioro Sterw a. W ołonczew ski, „Biskupstwo Żm udzkie” p. 28. D onacya J a ­
giełły dla biskupstw a je s t n ie ste ty bez daty, a ponieważ opiew a n a rzecz
Mikołaja (Dzierzgowicza), a w ięc drugiego biskupa Miednickiego, a ten był n o ­
minow anym w 1424 r., przeto dom yśleć się m ożna przybliżonej daty. _Król
naznaczył biskupow i 60 grzyw ien w czterech rata ch rocznych z żup w ielic­
kich (Liber Cane. I, p. 6 9 -7 0 ). Że były sta ra n ia o przydzielenie nowego
biskupstw a do dyecezyi K urlandzkiej (Bunge Est. Cur. Livl. LB. o. 622)
i że z tego powodu Żmudzini byli niepokojeni (Cod. \ it., p. 518) na to mamy
w yraźne dowody. Zdaje się celem u sunięcia p rete n sy i kurlandzkich oddano
p ro tek to ra t nad nowem biskupstw em arcybiskupow i lwowskiemu; zresztą sam
papież w ziął biskupa M acieja w sw oją p rotekcyę. Cod. \ i t . p. 530.
2) Ob. list W itolda Cod. Yit. JY 744. Por. list M istrza Infl. Bunge \ .
c. 289. L isty biskupów w L ites III 191. Cod. ep. II Js® 77, 78. Zdaje się, że
przy sposobności tego pobytu delegow anych przez s o b ó r biskupów , n a Żmu­
dzi nastąpiło owe drugie uprzyw ilejow anie Żmudzi, o jakiem wyżej w tekście
była mowa.
3) Caro: Aus der Canzlei K. Sigm und N° 64 i 65.
— 171 —

raz elem enty przewrotowe ta k na Żmudzi jak i na Rusi litew ­


skiej, idąc na lep ambicyi wrogów w ew nętrznych i zewnętrznych
knowały przeciwko W itoldow i plany zgubne dla jego prac, do­
wiemy się z następnego rozdziału.
Rezultat prac pokojowych Jagiełły i W itolda zyskał poklask
całego świata cywilizowanego, zebranego podówczas na soborze
w Konstancyi. Odpowiadał on w zupełności świetnej obro­
nie, przeciwko pretensyom i m niem anym prawom Zakonu do
Litwy, Żmudzi i Rusi na soborze, dokonanej przez słynnego r e ­
ktora Krakowskiej wszechnicy, Paw ia W łodzimierzowego syna.
A podobnie ja k ów rektor mowami, m em oryałam i i pism am i
swemi odniósł try u m f w teoryi, tak też w skazane w niej cele
unii odniosły tryum f w rzeczywistości na Litwie dokonaniem
chrystyanizacyi, na Rusi zaś litewskiej posiewem unii. Oba te
dzieła dopełniają się wzajemnie, oba zdobywają niezm ierne
przestrzenie wschodu dla cywilizacyi zachodniej. Nieprzystęp-
ność tych krajów dla cywilizacyi zachodniej w y n ik a ła z dziw­
nej teoryi, że bronią należy podbijać dla cywilizacyi te kraje
i to jeszcze z pozwoleniem cesarzy Niemieckich, m ających pra ­
wo miecza nad światem. Duchowna na w e t in sty tu cy a j a k ą był
Zakon Krzyżacki zszedlszj^ z drogi właściwej i staw szy się n a ­
rzędziem tej teoryi, wyw ołała na wschodzie wielką trwogę, a za­
razem i ślepą nienawiść Zachodu. Nie dziwna; miecz zagłady
wisi wciąż nad tym i ludami, czującymi, że przyrodzonem u p ra ­
w a do istnienia, do własnej mowy, do pracy na swych ziemiach,
prawo m iecza gw a łt czyni. W szakże widzą narody całe ginące
od miecza, j a k Prusaków , którym zabraniano używ ania w łasne­
go języka, w ytępiano zwyczaj, obyczaj, prawo rodzime. A ten
zachód wytężał siły, aby dziełu w ytępienia drugiego już narodu,
Litwinów, przyjść w pomoc! W obec panującej teoryi nie w i­
dziano na Zachodzie krzyw dy, j a k ą czyniono ty m w schodnim lu­
dom, nie wiedziano nawet, że na rozszerzeniu pa ń stw a Krzyżac­
kiego -— Kościół mało co zyskiwał.
Dopiero na soborze w Konstancyi otworzono oczy, w y k a ­
zując że teorya jest błędną, dowodząc cyfrowo, namacalnie, że
drogą pokoju, pracy, daleko większe owoce odnosi cywilizacya,
że do jej rozszerzenia nie trzeba aparatu wojennego, ani k rw a ­
wych wojen, że rozdarowanie cudzych krajów przez cesarza je s t
uzurpacyą. Taki dowód, że Jagiełło w je d n y m roku więcej
ochrzcił Litwinów, aniżeli Krzyżacy w ciągu dwóch wieków
Prusaków ochrzcili, był dla teoryi m iecza pobijającym. A ta k
teorya im peryalistyczna upadła w K onstancja bezpowrotnie. W y­
wody przeciwników słynnego rektora u n iw ersytetu były tak
przestarzałe i tak nikłe, że były właściwie inw ektyw am i, pasz­
kw ilam i i pam fletam i m iotanem i na Jagiełłę i W itołda, co
— 172 —

oczywiście tylko odrazę i oburzenie przeciwko autrom, zasila­


nym krzyżackim i funduszam i wywołało na soborze.
Zwycięstwo to w teoryi nad imperyalizmem odniesione
przez rektora Paw ła stało się zupełnem, ponieważ na skutek
unii polsko-litewskiej zadano cios stanowczy teoryi cesarskiego
miecza. Na miejsce tego miecza staw iają twórcy unii dobro­
wolną umowę, na miejsce władzy cesarskiej, władzę z wyboru
pochodzącego władcy narodów zjednoczonych, na miejsce rejz
wojennych m isyonarską pracę i kolonizatorskie dzieło pługa,
wreszcie uniw ersytet... naukę.
Zadania te unii, torując wolny dostęp do cywilizacyi
w szystkim ludom wschodu, wykonują w pierwszej linii Jagiełło
i Witołd. Byli oni naw skroś przejętymi zasadam i unii, z całą
siłą przekonania wprowadzali je w życie i, jako znający sztukę
rządzenia ludźmi, poddawali sposoby wykonania związku naro­
dów. AViele z tych sposobów je st owocem wspólnych ich na­
rad, do których, ja k to świadczy Długosz, zaledwie kto z rady
polskiej lub litewskiej był dopuszczony. Nie można naw et od­
gadnąć, czy owe najważniejsze dzieła, będące wykonaniem unii,
należą do W itolda czy do Jagiełły, i ja k a w nich zasługa pierw ­
szego, ja k a zaś drugiego; można jednak przypuścić, że jak
w najważniejszych sprawach obaj się naradzali, tak znowu ini­
c ja ty w ę dawał Jagiełło, niosąc ją na Litwę z Korony, lub też
wzywając W itolda na narady do siebie. Nie jest wykluczonem,
że inicyatyw a tego i owego pomysłu wyszła od Witolda: um ysł
to był genialny o szerokim widnokręgu, ale w zasadniczych po­
m ysłach nie m ógł się mierzyć ze zbiorowym geniuszem mało­
polskich polityków, tych wraz z Jagiełłą, właściwych budowni­
czych unii. Chrystyanizacya Litwy na drodze pokoju, chrysty-
anizacya Żmudzi i organizacya tam Kościoła, dalej unia z cerkwią
to są postulaty twórców, ale wykonanie pomysłów to dzieło
i Jagiełły i W itolda. Którego z nich w iększa zasługa trudno
dziś rostrzygnąć. Zdaje się, że na dziele chrystyanizacyi więcej
je s t widoczny duch religijny, praca m isyjna Jagiełły, na unii
z cerkw ią spoczywa bardziej polityczny um ysł W itolda: 011 był
tu wykonawcą pomysłu, który jeszcze Jadwidze królowej, jego
przeciwniczce, przyświecał jako ideał. Król był szczęśliwszym
w skutkach pracy aniżeli wielki książę, ale i dzieło drugie
przez W itolda dźw ignięte nie przeszło bez śladu w historyi;
potężne bowiem dzieła przez wielkie podjęte um ysły nie giną,
jakkolw iek czasowe je spotka niepowodzenie. W skutkach
prac Jagiełły i W itolda otwiera się dla cywilizacyi zachodu na
oścież wschód europejski i że otwarcie to nie dzieje się siłą
miecza i powagą im peryalizmu, ale na drodze zgody i porozu­
mienia ludów.
Stosunki z Krzyżakami.
Plauena dążenia do wojny. Zygmunt podburza do niej. Zgoda z Zygmuntem i jego
budziński wyrok. Makra, pełnomocnik Zygmunta na Litwie. Krzyżacy odrzucają doku­
menty, dotyczące zwrotu Żmudzi, tudzież wyrok Makry. Złożenie Plauena z godności.
Witołd wypowiada wojną: Rozejm dwóchletni. Zjazd W itolda z landmistrzem. Zygmunt
potwierdza rozejm w Paryżu. Krzyżacy drażnią W itołda propozycyami zjazdu.
Pierwszy zjazd w W ielonie 1416 r. Witołd karci landmistrza. Rozejm przedłużony
przez Sobór w Konslancyi. Drugi zjazd w W ielonie 1418 r. W jaki sposób Zygmunt
uzyskuje rozjem stwo między Jagiełłą, Witoldem a Zakonem. Opinia Niemiec przeciwko
Polsce i Litwie.

Aktem pokoju toruńskiego utw ierdzono zgodę Polski i Lit­


wy z Zakonem, jednakże zgoda ta nie zapowiadała trwałości.
Wprawdzie we współczesnych sprawozdaniach urzędników Za­
k o n y i jeńców Krzyżackich, czytam y zapewnienia do władz
Krzyżackich, że król Polski żąda trw ałego pokoju i że tym ce­
lem niejeden w arunek pokoju złagodzi, skoro go tylko mistrz
o to poprosi, wprawdzie i z korespondencyi ówczesnej przebija
się dążenie do trw ałych stosunków pokojowych z Zakonem
zarówno ze _ strony króla jakoteż i W itołda, a jednakże
już w trzy miesiące po zawarciu toruńskiego pokoju rozesłał
mistrz skargi na tych władców z prośbami o pomoc i ratunek,
gdyby do wojny był zmuszony. Od tej chwili Henryk v. Płauen
działa przeciwko pokojowi. Za jego powodem w listopadzie
stany wzbraniają wypłacić Polsce ratę, aktem toruńskim prze­
pisaną1). \fy skargach do książąt zachodnich położono nacisk
na łączenie się słowiańskich ludów pod egidą Jagiełły i W itoł­
da, na ich przyjaźń zawartą z poganami i na niebezpieczeństwo
stąd grożące Europie. Sytuacyę pod koniec roku maluje współ­
czesny annalista tem i słowy: odżyła na nowo nienawić pomię­
dzy stronami, jakkolw iek żadna na drugą nie uderzała — pilno-

5) Toeppen: A cten der S tandctage P reussens I, N. 150.


— 17-1 —

Avano się w zajem i były zaszachoAvane strony. M istrz sproA va-


dził 500 kopii i obsadził niem i z a m k i!). S k arg a Jag iełły z g ru ­
dnia, rozsyłana po E uropie, n ak reślo n a av obaAvie, że Zakon nie
Avypełni AvarunkóAv pokoju i że gotuje się do wojny, nie zaivie-
rała przesady.
NajgłÓAYniejszy poAvód chw iejności stosim kóiy leżał a v tern,
że król Z ygm unt, k tó ry tym czasem osiągnął godność króla Rzym ­
skiego, podburzał do wojny. WłaściAvie pozostaAArał on sam ze
strony W ęgier w AArojnie z Polską, pod B ardyoivem oddziały j e ­
go poniosły klęskę. W Polsce iviedziano o podburzaniu Krzy-
żakóAY2), dlatego k ról zażądał od SAATego len n ik a A lek san d ra Moł-
daAA^skiego poAvtorzenia przysięgi hołdoAvniczej i służby Acojennej
przeciw ko kroloAvi Z ygm untow i, zaAvarl przeciAvko niem u p rzy ­
m ierze z M irczą Avotoskim hospodarem , z W enecyą, a natvet
przym ierze Ja g ie łły z E rn estem i F ryderykiem k sią ż ę ta m i A ust-
ryi i zaw iązanie stosunków z signoryą Avenecyańską było ivy-
m ierzone przeciAvko ZygmmitoAvi. U bezpieczano się tem i zw iąz­
kam i, gdyż ju ż a v styczniu r. 1411 A\Tysłał Z ygm unt do Malbor-
ga p ro jek t przym ierza, a a t k tó ry m AArzam ian za olbrzym ie sum y
pieniężne obiecyAArał dać pom oc zbrojną ZakonoAvi, a po zdoby­
ciu P olski odstąpić obiecyAATał ZakonoAvi Dobrzyń i K u ja iv y 3).
Pod AvpłyAvem takich działań kró la Rzym skiego, opinia P ru s
n ieprzychylna ZakonoAvi, poczęła się przechylać k u Avojoivnicze-
m u mistrzoAvi, a k ró l Jagiełło i W itold oddani dziełom pokojo-
Avym i potrzebujący od sąsiadóiv spokoju, m usieli się oglądać
za sposobam i zgody i pokoju z Z y g m u n te m 4). ZazAvyczaj polsko-

') P o silg e 327; por. T oep p en 1. c. I, ójó 1 5 1 .


-) L is ty Z y g m u n ta do k s ią ż ą t s z lą sk ic h u A’o ig ta Y1I, 161 do k ró la
E ry k a w Cod. ep. II N® 14 do w o d zą p o d b u rzan ia.
3) L ites II 33, 35.
4) L a n d m istrz Y ietiu g h o f d o n o sił 23 listo p a d a 1411 r., że W ito ld w y ­
je c h a ł n a k o n g re s do AYęgier z w ielo m a b isk u p a m i i że d o b rze b y było p o słać m u
pism o ze sk a rg ą n a P o lak ó w , a b y go o d stre c z y ć od zw iązk u z P o lsk ą. B u n ­
g e L. UB. IAr X® 1905. C aro G. P ol. III, 368, u w ie rz y ł te m u w y jazd o w i i w p o ­
łą c z e n iu z K ojałow icza, H ist. L it. I, 90 w zm ian k ą , u sn u ł p la n y Z y g m u n ta co
do ro z d z ia łu L itw y od P o lsk i. T y m czasem W ito ld w cale w 1411 r. n ie w id y ­
w ał się n a w e t z Z y g m u n tem , a n a w e t w sty c z n iu 1412 r. j e s t je s z c z e n a
L itw ie i d o p iero pod k o n ie c luteg o o p u szcza L itw ę i 9 m a rc a j e s t w L ubow -
li, g dzie n a rę ce je g o Z y g m u n t d aje g le jty J a g ie lle i ra d z ie p o lsk iej. Cod.
ep. II N» 48. Z m ien ia to z u p e łn ie rzecz, a owe e x ta t eius m a c h in a tio n is in
ta b u la rio re g n i p u b licu m m o n u m en tu m Y ito ld i ip siu s N icolai A ulensis a n ti-
s titis , A lb erti M onuidi e t J o a n n is N iem ira m an u firm e ta m , to n ic in n e g o , ja k
a k t p rz y s tą p ie n ia ze s tro n y W ito łd a do L u b o w elsk ieg o p rz y m ie rz a i je g o
p rz y s ię g a d o trz y m a n ia u k ład ó w . Cod. \ rit. N® 492 i Cod. ep. II N» 49. A k t
te n w z u p e łn o śc i j e s t zg o d n y z o d n o śn y m i d o k u m e n ta m i k ró la w Łubow i i
w y sta w io n e m i i o c zy w iście je s t w y n ik iem te g o p rz y m ie rz a i je g o u z u p e łn ie ­
n iem . Że W ito łd a m ógł Z y g m u n t p rzeciw k o u n ii z P o ls k ą n a k ło n ić , n ie j e s t
to w y k lu czo n em , n ad te m sam em zad a n ie m p ra c u je i P la u e n C. ep. Y it.
— 175 —

w ęgierskie spory godzili m agnaci obustronni i niezawodnie i tym


razem oni przygotowali p u n k ty zgody. Był wysłany w począ­
tk a c h marca do Króla Z ygm unta Witołd, on to zapewne apro­
bował p u n k ty zgody, zachęcał do niej wielkimi daram i, jakim i
obsypał i Zygm unta i żonę jego Barbarę Cylejkę, na jego ręce
dał Z y g m u n t glejt dla Jagiełły i panów polskich m ających omó­
wić w arunki. Ale przy zawarciu przym ierza w Lubowli zaraz
potem 15 m arca Witołd nie był obecnym; wyjechał na Litwę
i później dopiero 17 kw ietnia zatwierdził osobnym a ktem przy­
mierze lubowelskie i zaprzysiągł przyjaźń Zygm untow i, a rada
jeg o złożyła p o rę c z e n ie .*)
Jakkolw iek potrzebą zgody i pokoju wywołane, zawierało
przymierze lubowelskie niekorzystne dla Polski i Litwy w arunki.
1 ta k kwestyę Rusi i Podola, taktycznie ju ż załatwioną, w n ie ­
siono jak o sprawę sporną do załatwienia, aż do czasu po śmierci
jednego z kontrahentów . Co zaś bardziej było niekorzystnem ,
to fakt, że lubo przym ierzem toruńskiem zastrzeżono na w y p a ­
dek sporów pomiędzy Polską a Zakonem rozjemstwo papieżowi,
jednakże na W ęgrzech wręczył król pełnom ocnictwo do rostrzy-
gnięcia tych sporów Z y g m u n to w i,2) przez co cały stosunek Pol­
ski i Litwy do Zakonu uczyniono zależnym od męża, który już
dostateczne dał dowody wrogiego w zględem Polski usposobie­
nia. AAyrokiem w Budzinie 24 sierpnia 1412 r. przez króla Zy­
g m u n ta ferowanym, pokój toruński, przez niego samego wstrzą-
śniony, został zatwierdzony. Dłużną jeszcze sum ę królowi J a ­
gielle miał Zakon albo zapłacić, albo odstąpić królowi zastaw em
Nową Marchię. Mnogo pretensyi do Zakonu jak np. biskupa
Włocławskiego załatwiono wyrokiem , a celem finalnego rostrzy-
gnięcia innych, jak np. sporów granicznych, zastrzegł sobie Zy­
g m u n t dalsze rozjemstwo i ty m celem wysłał pod koniec r o k u
kom isarza swego Makrę na Litwę, do P rus i do Polski, celem
zebrania m ateryału dowodowego dotyczącego spornych granic.
Przez tak i w yrok pokazując Polsce widoki na terytoryalne zyski
j a k np._ ową, na Nową Marchię, zepchnięto zgodę na przyszłość,
pomnożono m ateryał sporny w ysłaniem Makry, uczyniono spór
zawisłym od króla Rzymskiego. Teraz Z ygm unt bezpieczny
o Polskę, szachowaną przez Mistrza,' mógł śmiało opuścić W ęgry.
Istotnie z P rus grożono Polsce i Litwie, i w czasie gdy na
sk u te k w yroku budzińskiego Makra podjął swą podróż, z Malborga
tym czasem rozsyłano po Europie obszerne m em oryały o krzy-

N« 403 das her (W itaud) von deme Konige ezu Polan gesckeiden w erde—ale
cała k o n stru k cy a Cary ja k to ju ż na innem m iejscu zaznaczyłem , iest
z g ru n tu błędną pod rokiem 1411.
') Cod. \ i t . N° 492 P rzysięga z d aty Troki 17 kw ietnia w Cod. op.
II N° 49.
2) Kompromis kóla z d aty 24 czerw ca 1413 Lit. 1, 2 p. 63.
— 176 —

wdach, rzekomo doświadczanych ze strony Polski, i, oczywiście,


najcięższym zarzutem było, że Polska i Litw a zwiększają się.
i um acniają związkami, tak wewnętrznym i, jako też i zew nętrz­
nymi, ludów słowiańskich, że Witold buduje zamki nad Nie­
m nem i Dubissą, zaklinano, żeby nie wierzono przeciwnym za­
pewnieniom króla, lecz by na wypadek, gdyby przyszło do wojny
śpieszono Zakonowi z pomocą, a króla Rzymskiego by nakła­
niano do obrony Zakonu.
Okazało się, że w ysłany do Malborga nakaz króla Zygmuta,
by zaprzestano myśleć o najeździe Polski lub Litw y nie miał
właściwie wartości, że raczej tylko opóźniał starcie się wojenne
stron. Boć wobec tego, że komisarz króla Rzymskiego miał
zbadać granice sporne, a Witołd tym celem zaprosił mistrza na
styczeń 1418 r. na wyspę Salin, o wojnie na razie nie mógł
Plauen myśleć. Oczywiście nie myślał też wyjeżdżać na Litwę,
dokąd w ysłał m arszałka Michała Kochmeistra, w ręczając temuż
szereg skarg sk rajn y ch .2) Miał dowodzić pełnomocnik Zakonu,
na podstawie nadań Mendogow^ych i trak tatu saiińskiego z 1398 r.,
że W ielona zbudowaną je st na terytoryum Zakonu, zażądać jej
zburzenia, tudzież wydania wszystkich innych zamków nad Nie­
m nem i Niewiażą przez W itolda zbudowanych. Nie przestając
na tern zażądano od Witołda zwrotu pożyczonych mu tysiąca grzy­
wien za kw item dłużnym, jeszcze w 1390 r. wystawionym,
kiedy to, po raz drugi jako zbieg z Litwy, był w gościnie u Krzy­
żaków7, tudzież zwrotu w ydanych w7 owym czasie na księcia 40
tysięcy grzywien — w końcu założono weto przeciwko wciela­
niu do Litwy owrego pasa ziemi, na którym stały zamki nad-
niem eńskie. Były to żądania, które Witołd, z dowodami w7 ręku
uznanem i przez Makrę, odrzucił.
Przy obiedzie napom knął marszałek o niezapłaconej do­
tąd Toruńskiem przymierzem zastrzeżonej sumy. Usprawiedli­
wiał zwiokę tern, że nie zw7rócono jeszcze Zakonowi jeńców
pruskich, a i innych jeszcze artykułów^ przym ierza toruńskiego
nie wypełniono. Książe odczuł obrazę: m arszałku, rzekł do po­
sła krzyżackiego, dawniejszego sołtysa na Żmudzi, wiesz dobrze,
że ze złością nikt ze m ną nie dojdzie do końca. Jeżeli mi kto
ubliża, płacę mu równą miarą, bo i któżby mię mógł pokonać!
Chcielibyście wyzuć mię z mojej ojcowizny, z Wielony! Pam ię­
tajcie, że zanim" ją oddałbym, niejedna głowa spadłaby pod jej
muram i. Miłościwy panie, odparł marszałek, mamy dobre do­
wody co do W ielony i z pewnością nie żądalibyśm y jej wbrew
prawu. Podrażniony W itołd rzekł: całe Prusy należały niegdyś
do mych przodków7 i ja będę rościł pretensje do Prus, aż po

') Cod. Yit. 498 legacya M istrza Zakonu do k siążąt.


2) Ibidem. Ns 517.
— 177 —

Osę, gdyż dotąd sięga moja Ojcowizna! Nie pomogły zapewnie­


nia m arszałka o żywych chęciach przyjaźni ze strony Zakonu,
książę w złości, wyraźnie okazując posłowi swą niechęć, pożeg­
nał go. W tedy przystąpili pełnomocnicy polscy i litew scy
i wręczyli marszałkowi dokument, dotyczący odstąpienia Żmudzi
po śmierci ich właścicieli teraźniejszych i bez naruszania praw
trzecich osób, a zarazem i protestacyą imieniem Jadw igi, króle­
wny, córki Jagiełły i córki Witołdą, Zofii, wielkiej księżny Mos­
kiewskiej, przeciwko odstąpieniu Żmudzi, jako ze strony pra­
wych dziedziców tego kraju. Posłowie nie przyjęli dokumentów,
a suto przez W itolda obdarowany Makra, pasowany przez księ­
cia na rycerza, mógł zdać swemu panu, Zygmuntowi, sprawę,
że Zakon ma się raczej ku wojnie, aniżeli k u pokojowi. W po­
łowie marca 1413 r. Mistrz odrzucił wyrok Makry w sprawach
spornych granic ferowany i równocześnie udał się do króla
Wacława, do elektorów, do króla Francy i Karola VI z prośbą o
ratunek i o posiłki, prąc wszelkim i siłami do wojny.
Ze strony Prus i równocześnie od Inflant zaczęto występo­
wać wyzywająco: mordowano poddanych na granicach, areszto­
wano kupców. W itołd odpowiedział represaliam i, nakazując
aresztować towary kupcom niemieckim, ja k to uczynił w Połoc-
ku, i każąc się wynosić z Połocka tamecznej gminie niemiec­
kiej. Niewątpliwie, że pod tą presyą obudwu Zakonów tern
chętniej przystąpił Witołd^ do unii w Horodle. W tedy to jed­
nak Zakon spostrzegł się, że wojna w chwili odnowionej i umoc­
nionej unii byłaby dlań zgubna i zapobiegł wojnie złożeniem
z godności Mistrza, zasłużonego wybawiciela Zakonu, Henryka
Plauena.
Równocześnie ze złożeniem wysłano do króla i do W itolda
wiadomość z usprawiedliwieniem, że cokolwiek ze strony Za­
konu stało się przeciwko pokojowi, że to wszystko wbrew ży­
czeniom kraju i dostojników Źakonu się stało i było w ynikiem
uporu zarozumiałego Mistrza, a dostojnicy Zakonu widząc, iż on
k u wojnie dąży, jzłożyli go z urzędu. Obaj władcy zgodnie
zapraszali dostojników Zakonu na Litwę, gdzie obaj przebywali,
nie podejrzywając nawet, że przedłożenia Zakonu nie były szczere,
lecz że raczej dążono do zwłoki. WT instrukcyi bowiem dla
posłów wysłanych na Litwę polecono starać się o zjazd pełnomocni­
ków obustronnych celem załatwienia wzajemnych nieporozumień,
ale aż na lato następnego roku. Witołdowym kupcom dozwalano
dojeżdżać tylko do Ragnety, a inne żądania polskie i litew ­
skie kazano omijać brakiem instrukcyi.
Dążący do pokoju Jagiełło i W itołd, zaprzątnięci myślami
pogłębienia unii, jakby nie zważając na tę niezgodność zapew­
nień Zakonu z ich ociężałością do pokoju, przyjęli natychm iast
projekt zjazdu w Kujawach po W ielkiej Nocy mającego się
Dzieje W itolda. ]2
— 178 —

odbyć, przyczem Witołd, zachęcając do przyjaźni, zapewnił k u p ­


com Zakonu wolny handel aż do zjazdu. Objawił nadto W i­
tołd posłom, że jeszcze przed ich przybyciem wysłał do króla
Zygm unta zażalenie, żeby mu król Rzymski nie wziął za złe
skutków, jakieby z powodu poprzedniego stanow iska Zakonu
nań spaść mogły. Z drugiej strony żądał teraz od Zakonu speł­
nienia życzeń króla Jagiełły i swoich co do joty. Jeżeli macie
prawo składać z urzędu Mistrza, z którym mamy sprawy, jakich
on już zaspokoić nie może, żądamy aby je Zakon zaspokoił1).
Mimo, że widocznem było ja k pilnie W itołd przygotowywał
zgodę z Zakonem, nowo obrany Mistrz nie odwzajemniał się mu
równą miarą. Michał Kuchmeister, dawny Sołtys Żmudzi, za­
zdrosny o Litw ę i mściwy, dostał się na wysoki urząd jako po­
plecznik króla Zygm unta i narzędzie jego woli i zamiarów.
W łączności i zawisłości Zakonu od Zygm unta upatryw ał dobro
Zakonu, ale w W itoldzie widział barbarzyńcę, którego drażnić
nie uważał sobie za skrupuł, licząc zapewne na to, że dążący
bądź co bądź do pokoju z Zakonem książę, na tej drodze skłoni
się do ustępstw na rzecz Zakonu, lub poróżni się z królem, swym
starszym bratem . Na pierwsze zaraz zażalenie księcia z powo­
du aresztem obłożonych towarów litew skich w Gdańsku, odpo­
wiedział nowy mistrz, że areszt zarządził był jego poprzednik
z powodu przyaresztowania towarów kupcom pruskim nad Bu­
giem, niech tedy sprawa pozostanie w zawieszeniu aż do zjazdu,
na którym książę będzie miał sposobność przekonania się, że po­
wód sporów na nim, a nie na Zakonie cięży. Przypomniał nad­
to, że książę nie uiścił się Zakonowi z długu tysiąca grzywien,
drażniąc tern po raz szósty ju ż W itolda. Ubliżające to pismo
wywołało u W itołda uwagę, z przekąsem w odpowiedzi podkreś­
loną: że po złożeniu m istrza z godności, wcale odmiennym był
ton pism Zakonu doń adresow anych od tego ostatniego pism a2).
Używał widocznie W itołd postrachu na Krzyżaków: rozsie­
wano wieści jakoby groził, że jeżeli zjazd w Garbowie nie pój­
dzie po jego myśli, natenczas, skoro tylko traw a zazielenieje,
zawita z wojskiem do Prus. Nad Prosną w Garbowie przez
dni dziewięć rokowali pełnomocnicy stron, ale bez rezultatu.
Po stronie polskiej byli pełnomocnicy W itołda, książąt mazowiec­
kich i słupeckich i sformułowali żądanie Pomorza, ziemi chełm iń­
skiej i michałowskiej, D rezdenka i Santoka, tudzież—odszkodo­
w ania za w szystkie krzyw dy. Litwa miała pozostać przy daw­
nych granicach i Zakon miał się zrzec pretensyi swych do
Żmudzi i Sudawii i odszkodować kupców litewskich za towary

P C. Yit. Nr. 567.


2) C. Yit. Nr. 573, 574.
— 179 —

pobrane w Gdańsku i za pomordowanych litew skich kupców.


Zaznaczono nadto, że Polska i Litw a stanowią jedność1).
Dnia 18 lipca otrzymano już w Malborgu listy z wypowie­
dzeniem wojny od króla i W itolda, od książąt Głogowskich, Opol­
skich, Opawskich, Raciborskich, od ks. Janusza Mazowieckiego.
Charakterystycznem je st pismo Witolda na oświadczenie Mi­
strza, że Zakon nie spodziewał się wojny. ■ Z listu waszego—od­
powiedział książę — nie mogę nic innego wnioskować, ja k że
znowu pragniecie nas wyciągnąć na bezskuteczne rokowania.
Cóż nam pomogło, że przez dwa lata chętnieśm y pragnęli, w
myśl prawa, załatwić spory przez polubowną zgodę, że skłania­
liśmy się do ugody, jakkolw iek wraz z naszymi sprzym ierzeń­
cami mocno byliśmy poszkodowani najazdami, pożogą, rabun­
kami, mordem, topieniem i wrzucaniem do wieży naszych pod­
danych, niszczeniem ich mienia i zam ykaniem dróg publicz­
nych. Mimo to wszystko jednakże, gdyście od króla i od nas
zażądali porozumienia, po owem złożeniu Mistrza waszego z
godności, natychm iast przyzwoliliśmy, jakkolw iek stosunki w
Zakonie nastręczały nam dogodną sposobność pom sty za tak
jaw ne urąganie nam i krzywdy poczynione, o ile że w Prusieeh
panował rozdział po owem złożeniu Mistrza. Jednakże, dla do­
bra chrześcijaństw a, chętnie przyzwoliliśmy na zjazd w nadziei,
że otrzym amy odszkodowanie za nasze krzywdy, do czegoście
się słownie zobowiązali, i że w taki sposób zapobieży się rozle­
wowi krw i chrześcijańskiej. A chociaż król, w sprawie naszej,
żądania nasze bez dorady i woli naszej bardzo okroił, żeśmy
nawet nie przypuszczali podobnego umniejszenia naszych pre-
tensyi, mimo te naw et ustępstw a nie osiągnęliśm y swego celu,
a raczej właśnie one stały się powodem, że nam urągano. Cóż
mamy z wami począć jeżeli nie zastosować sposobu, do którego
obecnie przystępujemy. A jeszcze i dzisiaj powtarzamy, zwróć­
cie nam i naszym sprzymierzeńcom coście nam zabrali, odszko­
dujcie za krzywdy, które dotąd od was cierpim y i to nie sło­
wami ale czynem, a natenczas i dziś jeszcze przystąpim y z wa­
mi do zgody.
W ojna m usiała być zgubną dla Zakonu. Nie stawiano na­
wet, połączonej z litew ską 17 lipca armii oporu w otwartem
polu, a tem sam em wydano kraj cały na pastw ę miecza. Gdy
wmjska królewskie stanęły pod Brodnicą, posłowie Ktichmeistra
przedkładali w arunki ustąpienia Polsce ziemi michałowskiej,
Nieszawy i Murzynna, co jednak z polskiej strony odrzucono.
Gdy wojska spustoszyły W arm ię2), a król był pod Brunsbergą,
powtórzyli posłowie m istrza dawniejsze warunki; król jednak

■) C. L’t. Nr. 582 cf. Nr. 584. Posilge s. 339.


2) O tem pustoszeniu ob. Bunge V, Nr. 1984.
— 180 —

żądał ziemi chełmińskiej i Pomorza gdańskiego, a nadto 60 tysię­


cy grzywien kosztów wojennych. W tedy mistrz odrzuciwszy
warunki, czterem a oddziałami rozpoczął akcyę zaczepną, wpa­
dając na krainę, którą zniszczył aż do Noteci, powiaty przyle­
głe około Torunia, dalej sioła około Brodnicy, niemniej ja k i zie­
mię Dobrzyńską. Inflatczycy zapuścili zagony aż w głąb Kujaw­
skiej ziemi. Był to odwet za srogo spustoszone dwa biskupstwa
w arm ijskie i pomerańskie, skąd z powodu braku żywności, woj­
ska króla cofać się poczęły ku granicom i poczęły oblegać Bro­
dnicę. W itołd, ja k tw ierdzi Długosz, miał tutaj prosić króla
0 pozwolenie do odejścia na Litwę i z tego powodu ściągnął na
siebie gniew króla. Wiadomość ta nie zgadza się jednak ze
źródłami, które konstantują, że akcya wojenna poczęła słabnąć,
gdy pod Brodnicą zjawił się legat papieski Gwiler, biskup Lo-
zany, wzywający do pokoju. Poparty był legat i przez listy kró­
la Zygm unta, wzywającego króla, by krzyw dy swe zdał pod roz­
strzygnięcie soboru. Zawarto pod Brodnicą 7 października ro-
zejm dwóchletni do 8 września 1418 roku trwać mający i cała
sprawa polsko-krzyżacka poszła pod rozjemstwo władzy, jak
najbardziej niekom petentnej do rozstrzygnięcia spraw politycz­
nych, t. j. soboru. Zanim jeszcze rozejm ogłoszono, w padły od­
działy krzyżackie na Litwę, kilkakrotnie ją pustosząc. W itołd
był do samego końca wojny, czego dowodem nietylko, że pod
Brodnicą rozejm podpisał, ale zaraz nazajutrz zawezwał Mistrza
do wym iany je ń c ó w ł). Powróciwszy na Litwę, sprawdził tutaj
książę złą względem niego wolę mistrza. Złość mi swą pokazu­
je mistrz — mówił książę — jeżeli nie zechce rozejmu dotrzy­
mać, wpadnę za rok na P rusy i zniszczę, co tam jeszcze zostało!
Istotnie spustoszenie Prus było ogromne. Także i W itołd po­
niósł straty w wojsku, szczególniej pod P reussisch Holland, skąd
załoga wpadłszy na jego oddziały, zadała im klęskę i pojmała
w niewolę pomiędzy innym i Butrym a i Mikitę, jego rycerzy.
W prawdzie rozejm był zawarty, wprawdzie zgodzono się
nadto na wolny h a n d e l2) W isłą i Niem nem dla kupców polskich
1 litew skich, jednakże nieporozumienia, szkody, najazdy g ra­
niczne trw ały dalej z obu stron. Korzystają Krzyżacy z gorą­
cych chęci W itolda zapewnienia pokoju i w szystkie zażalenia
na jego ręce przysyłano, czy to że przyczyny je spowodowujące za­
szły na granicach polskich czy litew skich. Książę zaś był adwo-

x) D ługosza relacy a XI, 175, 176, nie da się pogodzić z faktam i. J e ­


żeli zaszły jak ie różnice pom iędzy Ja g iełłą a W itoldem w Prusiech, to chyba
nie z tych powodów, które podsuw a Długosz. Także i te n gniew Jagiełły
N unquam illi pacifice lo q u eb atu r i wiadom ość o przeprosinach w 1415 roku
w Trokach zaszła nie da się odgadnąć ze źródeł w spółczesnych.
2) Dok. m istrza Cod.' Yit. N» 624, 625; dokum ent k ró la z 24 m arca
1415, R aczyński p. 194.
181 —

katem i swoich i Polaków, patronow a! przy w ym ianie ieńców nr™


w ypuszczaniu ich za poręką, na czasow ą wolność J Ze Itro n v
M istrza Zakonu _ spotykał zawsze na chłód, ale w ysunięto ku
y/aTr 11 • T JSZeg,° d 0 Prz^J*aźni lan d m istrza Inflanckiego
Mając in te resy w spólne z księciem , jeszcze salińskiem nrzvm fe'
rzem wyliczone, mógł landm istrz swobodnie odciągnąć księcia
od unii w skazując, że in teresy L itw y na pół n o c y le ż a 'ra z e m
7 Zakon r‘ n ° a?:Cyi na Północy m u siała m ieć L itw a pokói
cu w T ro k ich a z ’WitohlV ne° ó ° ry n T,o rk ’kzJecha^ z y się w czerw^
CU w iroK acn z W itołdem doradzał, aby powrócić do stare™
sio d k a i na zjezdzie w Kujaw ach na Zielone Św ięta próbow ać
poiozum iec się, w zględnie by potw ierdzić zgodę, jaką pom iędzy
Mis0t r ™ a k o n u k iN o w H
Kon?tan c« s k i- P ro jek t zjazdu odrzuci}
m istiz Ziakonu ), z powodu, ze spraw y sporne zdane s a n a <?nhńr
a uczynił to w sposób ta k szorstki, że to W itolda boleśnie dot­
knęło. Ju z we w rześn iu m usiał książę wnosić sk arg ę z nowożu

kfórzY
W ik t i P
L
f r ^ Z s d b
i
f r ieCh W
1
? “ teW skich 2 Brześcia, a ^id a-
aj k n ajo g lę d n ie jsz y 2), aby nie drażnić ty ch
p m s t ą i m ieszali m u prace pokoju. A jak bardzo
W itoldow i zalezało na pokoju w roku, w którym p rz L o to w a ł
w p ł I n a r n a T r ó i a b v Sn .Z m u d z b . w«> ‘y w a j u / s J d , f e on to
a> i ’ by peinom ocm cy polscy przedłożyli rozeim
az do połowy lipca 1417 r. Isto tn ie w kw ietn iu p e ł n o m o c n i
f a t J k 'i krzyżaccy zgodzili się na ten rozejm , a król Z ygm unt
o tej z id W w P a r v f c CihrZ6f y a ń stw a > w ystaw ił deklaracyę
k o b e e f e o r e z e n ta n S w - k 'VIetnia. 1416 r -> gdzie to na u c z cił
2 :r ezen lan tó w ów czesnego św iata politycznego i nauko-
podcz’a s e d v w gJ T ®m zohy clzał Jagiełłę, W itolda i unię,
pouczas gdy w K onstancyi rzucano oszczercze n o d eirzen h żp
rem D a i v dog n M W<5-g ry 1 Bośni« k r ó 1 d a g L io j e s t au to !
p rzy p u sz c z ali n l T i f f ™ m ' 11 1 cbrześcijań stw a w ładcy nie
zeim z niaintn h t i ’ ł ?ry Powag ^ s ' vił zatw ierdza! ro-
16 m>ca S k ! y u nieprzychylnym królow i i L itw ie i jeszcze
z królem W itnMł ^ Z y z a k o m poręczenie, że spraw ę sporną
było no d eir 7 vw ‘)k 1Cf załatw i. N iepodobieństw em

żaccy h e c h c ie ifp fz y s te ć " , 0 k r ° l0" 'i’ “ C° Pełnom ocllicy k rzy-


a P o lŚ k a l T i t i r l PolePszy* stosunków pom iędzy P rusam i
znański w r o o h N k i f f nl®zne. zw ady nie u stają, biskupow ie po-
ocław ski skarżą się o niedotrzym anie w arunków bu-

*) C. \ it. j\o 642.


2) Ib. Ne 649.
3) Ib. N? 665.
182

dzińskiego wyroku; zmuszają Krzyżacy W itolda do pilnowania


terminów wymiany jeńców i do innych drobnych w arunków ro-
zejmu, a temsamem odciągają go od innych ważniejszych jego
prac na Litwie. Znowu tedy Witold, jak przed rokiem to uczy­
nił, przystaje na projekt nowego landm istrza Inflanckiego, big-
frida Landera, który przy sposobności odw iedzxn Witc^da pro­
ponował zjazd z Mistrzem Zakonu w W ielonie na Święty Michał.
Wiedziano, że król Jagiełło je st przeciwnikiem takich ujazdów,
dających pole Krzyżakom, zręcznym dyplomatom, do' z ^ c ię s t w
łatw ych na tem polu nad królem niemniej, ja k i W ltołdem
uraz'obydw óch władców. Już odpowiedź sama m istrza na ow
projekt, była z obrazą księcia Litwy połączona. Michał Kuchmei-
ster odpowiedział na list Witołdowi, że tylko na ten wypadek
obiecuje osobisty udział, skoroby i król Polski do W lelony przy­
jechał, inaczej wyśle landm istrza. Za Mistrzem w ielkim poszedł
i landm istrz oświadczając, że i on nie będzie mogi1
lecz wyśle swego zastępcę, a będzie i biskup Dorpacki obeen,\ .
Ambitnego W itolda dotkliw ie drażniły te odpowiedzi, dające mu
poznać, że obaj mistrzowie tylko z suwerenami toczą układy

° SOblDrażliwość księcia na punkcie zranionej am bicyi, aż nadto


widoczna je st z odpowiedzi wysłanej do Malborga. Landmis ,
Inflancki — pisał on — będąc u nas na Litwie n y razil zocze­
nie zjazdu, na który wraz z panami rady polskiej się ^ a d z a ją c ,
oświadczyłem chęć konferencyi z wami. Teraz d u ^ 1,e1° ^ 0.
cacie propozycyę i poniżacie nas, uważając nas za poddane^ .
Przecież nie dla landm istrza inflanckiego zjazd proponuję, }
wszakże u nas i porozumiałem się z nim, co na jecno y
dzi, jakbym z nim zjazd odbył. Wy mi jednak;
listownie, że czynicie osobiste wasze uczestnictw o na ^
zawisłem od osobistego uczestnictw a króla _Polski, a do^ tego
skłaniacie się tylko ze względu, aby wam me zarzucano od
wy. Tak mało nam zależy na zjezdzie z wami, ja k i ™ z na
mi, a może i mniej aniżeli wam i ani pomyślelibyśmy o mm, gdy
m istrz Inflancki osobiście nam był zjazdu me Pf.9ekto^ * V tP m ’
nieważ jednak z tak hardym um ysłem wzgardziliście P™ ^k te m
chciejcie wiedzieć, że wcale nie mamy ochoty zjezdzac się
z landm istrzem . Ale jeżeli król Polski, ja k to ma |am *ar nic y
nić, przyjedzie do nas, o czem nam juz pisał, i jezeii z, \va j
strony ustąpi pogarda względem mojej propozycyi, natencza
i m y' weźmiemy udział w zjeździe razem z królem.
Zjazd odbył się w dniach 1 5 -1 7 października 1^16 roku
w W ielonie, doprowadził jednak do większego rozdzuięku po
między stronami, aniżeli było przed zjazdem, a tem sam em i do
pewnego rodzaju zwycięstwa dyplomatycznego Krzyzakow. Mis i
bowiem nietylko, że nie pozdrowił króla ani W itolda,
— 183 —

i nie pożegnał ich osobiście, a w szystkie rokowania toczył za


pośrednictwem ladm istrza i innych dostojników Zakonu. Zgo­
dzono się by punkta, na które zajdzie zgoda, nie stanowiły
prejudykatu dla wyroku soboru, łub króla Zygmunta. Żądania
Zakonu odpowiadały hardości z jak ą Kuchmeister przez cały
czas trw ania rokowań się zachowywał, żądał bowiem granic Za­
konu odpowiednio do dokumentów Zakonu, zwrot jeńców i od­
szkodowanie za wszystkie krzywdy i straty Zakonu: począwszy
od toruńskiego pokoju; innemi słowy żądano zwrotu Żmudzi
i odszkodowań. Żądania polskie natom iast obejmowały Żmudź,
Sudawię, ziemię Michałowską, Nieszawę z połową koryta Wisły
i Pomorze gdańskie *).
Nie obeszło się bez ciężkiej obrazy W itolda. Mistrz, jak
wspomniano, odjechał nie pożegnawszy się z królem ani z W i­
toldem, gospodarzami w Wielonie. Przybył tylko landm istrz
Sigfrid Lander, by imieniem mistrza pożegnać księcia, dość iro­
nicznie zaznaczając, że mistrzowi przykro, iż zachody i podróż
jego nie przyczyniła się do osiągnięcia rezultatu, jakkolw iek
Zakon nic innego nie żądał, jak tylko, aby go przy prawach mu
przysługujących pozostawiono. Witołd uw ażał te słowa za obel­
gę, ale na życzenie landm istrza zaprowadził tegoż do króla. Gdy
i królowi landm istrz rzecz o prawach Zakonu powtórzył, począł
król wymawiać dumę Mistrza, z powodu której i poprzednik j e ­
go Liryk von Jungingen, łamiąc pokój, w trącił w nieszczęście Za­
kon., „Nie L iryk to złamał pokój, ale wy, książęta, ujm ując się
za Zmudzinami; wszakże król sam przestrzegł M istrza przez
arcybiskupa gnieźnieńskiego, że jeżeli pociągnie na Żmudź
natenczas król uderzy na P ru sy “—odparł landmistrz.
W tenczas W itołd w ybuchnął gniewem i skarcił łandmistrzo-
wi jego uwagi nad powodami do bitwy grunw aldzkiej w taki
sposób, że tenże czuł się być obrażonym, tem bardziej, że to się
działo w obecności rady polskiej i litew skiej. Nazajutrz prze­
słał książę landmistrzowi, w drodze do Inflant będącemu, uspra­
wiedliwienie, z powodu skarcenia go publicznie w obronie p ra­
wdy, książę byłby nie zważał na przekonania landm istrza, gdy-
b.Y bJ ł j e wypowiedział na innem miejscu, poufnie, a nie wobec
panów obu r a d 2).
Także i mistrzowi Kuchmeistrowi przesłał W itołd dary,
a zarazem ostre wymówki i skłonił tem sam em do usprawiedli­
wienia, że nie je s t winnym, iż zjazd spełzł na niczem, i że za-

• P juP’osz XI, 195 używ a naw et zwrotów pism urzędow ych polskich
o tym zjezdzie cf. C. \ it. p. 376, czerpiąc je d n ak ze źródeł jed n ej strony,
ani przebiegu konferencyi, ani znaczenia zjazdu nie oddał należycie.
2) C. Vit. J\e 704 cf. N» 703.
— 184 —

rzuty, co do pychy, których mu W itold nie szczędził, są nie­


słuszne. Nie są wam przyjemne uwagi moje — pisał W itold—
z powodu, że nie chciałeś na zjazd z nam i bez króla przyzwolić,
tudzież, że nawet nie przyw itałeś się, ani też nie pożegnałeś
z królem. Pisałem bez ogródek, uprawniony do tego dawną
z wami znajomością. W idząc jednak, że życzeniem waszem je st
oszczędzić wam na przyszłość wyrzutów, jakkolw iek w dobrej
pisałem wierze, a dziś jeszcze niejeden w yrzut dodaćbym po­
winien, zastosuję się jed n ak do waszego życzenia. Skoro jednak
W asza Miłość wyrażasz życzenie, abym był dobrym pośredni­
kiem w dziele pokoju, zechciej że sam ocenić, czy byłem w mo­
żności uczynienia zadość tem u żądaniu, skoroście tak piorunem
załatwili wasze sprawy, żeście odjechali, podczas gdy ja z kró­
lem odbywałem jeszcze narady! Równocześnie przysłał książę
mistrzowi zapewnienie ze strony króla, że tenże dotrzym a ro-
zejmu, zatwierdzonego przez króia Zygmunta, chociaż przykro
mu, że jego poddani cierpią krzyw dy od Zakonu. O tych krzy-
wrdach i o hardem zachowaniu się Ktichmeistra, napisano też
z Litwy i do króla Zygmunta, dając przytem do poznania, że
zbyt mało pam ięta o przymierzu lubowelskiem, ale Zygm unt
um iał zaręczyć o żywej swej pamięci na lubowelski ak t i upo­
mnieć, aby nie dawano w iary podszeptom i oszczerstwu.
Pokój z Krzyżakami był niepewnym, wisiał na włosku,
opiekował się nim W itold, potrzebując go, gdyż właśnie odby­
wał synod władyków w Nowogródku, opiekował się nim także
król, popierający dzieła pokoju na Litwie, popierał go wreszcie
biskup Dorpatu, Teodoryk Róssler, starający się równocześnie,
by Rzym zamianował W itolda tutorem biskupstw a dorpackiego
i poparł tą nominacyą trudne stanowisko biskupa na wscho­
dzie. Biskup widząc, że w lipcu już kończy się rozejm, wysłał
na wiosnę posłów do W itolda, nakłaniając go do przedłużenia
rozejmu na rok i równocześnie popierając projekt w Zakonie.
Na przedstawienie Witołda, skłonił się i król do projektu bisku­
pa. Tymczasem sobór zarządził zaoczne przedłużenie rozejmu,
a z układów przez biskupa Dorpatu w ruch puszczonych pozo­
stała do zrealizowania myśl wspólnego zjazdu, celem usunięcia
nieporozumień i utorowania drogi trw ałem u pokojowi.
Zjazd taki pełnomocników Zakonu i polskich, tudzież litew ­
skich odbył się w Brześciu Kujawskim, w kw ietniu 1418 roku
i doprowadzono tam znowu do prolongacyi rozejmu na rok,
a w dniu 26 kw ietnia nastąpiła w ym iana obustronnych w tej
mierze dokumentów, jednakże niebawem zwróciły je sobie wza­
jem strony, gdyż Marcin V w dniu 13 maja zarządził sam ro­
zejm roczny pomiędzy stronam i. Biskup Róssler kołatał dalej
o stałe porozumienie się stron, podczas gdy papież zapowiedział
przybycie legata. Ponieważ myśl zjazdu, znowu w Wielonie,
— 185 —

13 października odbyć się mającego, wcześniej ju ż przez strony


była przyjęta, przeto upraszał król papieża, aby się w strzym ał
z wysłaniem legatów i raczył oczekiwać rezultatu zjazdu w Wie-
lonie. Stracono zaufanie do papieża z powodu jego wyroku w
sprawie pamfletu Falkenberga, lubo potępiającego, to jednak
nie jako utw ór heretycki i dlatego spodziewano się odnieść
większe korzyści tam przez trak taty w Wielonie, aniżeli prze­
dłożeniem sporów legatom.
Ze strony Zakonu tym czasem przygotowano się na odpar­
cie wszelkich, chociażby i najbardziej um iarkow anych, żądań
polsko-litewskich, ażeby zaś sprawę uczynić głośną w Niemczech
i zatrzeć tryum fem spodziewanym niepowodzenia na soborze
i tameczny tryum f polski, zjechał do W ielony Kiichm eister
z oboma landm istrzam i, niemieckim i inflanckim, z posłami ks.
Ludwika Palatyna Renu, arcybiskupa Moguncyi, biskupa wro­
cławskiego, burm istrza hanzeatyckiego m iasta Stralsundu, sło­
wem, jakby z posłami Niemiec. Byli nadto obecni arcybiskup
Rygi Jan Habundi, biskupowie Pom eranii i W arm ii i w reszcie
inicyator zjazdu biskup dorpacki Róssler. Przez dziewięć dni
obradowały obustronne komisye, lecz ostatecznie bez rezultatu.
Różnica żądań była jeszcze większą, aniżeli na zjeździe poprze­
dnim, bo gdy Polacy przestawali na tern, co Zakon sam był
ofiarowywał pod Brodnicą królowi, odpowiedzieli Krzyżacy, że
nie czują się związani ówczesnem słowem, o ile że król dal-
szem prowadzeniem wojny uczynił je niebyłem. Z drugiej stro­
ny żądali Krzyżacy, aby spory po toruńskiem przym ierzu w y­
buchłe, wszystkie w myśl tego przym ierza przez sąd rozjemczy
i superarbitra były załatwione, na co W itold kazał odpowie­
dzieć, że na pokoju toruńskim nic nie mogą budować, o ile
że był on chwilowem, a niegruntow nem rostrzygnięciem sprawy,
a takie samo znaczenie ma dla nich i wyrok budziński, dla­
czego obojga uznają za nieobowiązujące. Na podawanych przez
Zakon superarbitrów z grona książąt niemieckich, począwszy
od króla Zygm unta nie godzono się, gdy zaś zapodali Krzyżacy
papieża na superarbitra odrzucono propozycyę z uwagą, że od
nowo obranego nie możnaby się rychło spodziewać wyroku.
Ostatecznie jednak godzono się znowu na rozjemstwo króla Zyg­
m unta, byle wyrok zapadł przed końcem rozejmu zarządzonego
przez papieża tj. przed 13 lipca 1419 r. I podobnie jak przed
dwoma laty tak i teraz, w czasie tego drugiego zjazdu w Wie­
lonie, nie odwdedził Mistrz ani króla ani Witolda, tylko ograni­
czając się na pow itaniu przez posłów. Odjazd nastąpił bez po­
żegnania; strony rozjechały się w najwyższem rozdrażnieniu
i obie udały się ze skargam i do króla Zygmunta, coraz bardziej
zbliżającego się do celu uchwycenia w swe ręce sprawy Za­
konu z Polską i Litwą. Na skutek zjazdów wielońskich opinia
— 186 —

całych Niemiec zainteresowała się sprawą Zakonu. W prawdzie


oskarżył król i przed elektoram i i przed książątam i Rzeszy Mi­
strza o harde odrzucenie warunków, opowiedział i Fryderykowi
Brandeburczykowi w obszernem piśmie swe żale, przesłał je do
m iast pruskich, do Pomorzan i Hanzy, ałe z tern w szystkiem
i ten zjazd był dyplom atyczną porażką Polaków i Litwy.
W takiej chwili chodziło Zygmuntowi głównie o to, aby
zaofiarowanego sobie rozjemstwa z rąk nie wypuścić. Była bo­
wiem obawa, że obejmie je papież, energiczny Marcin V. w i­
dzący dobrze dążenia do im peryalizmu ze strony Zygm unta.
W lutym 1419 r., legaci papiescy Jakób, biskup spoletański,
i Ferdynand z Lugos, mający rozpoznać sprawy sporne Polski
i Litwy z Krzyżakami i wydać o nich swój sąd byli ju ż w dro­
dze. Ale Zygm unt, znając zam iar Jagiełły apelowania od wy­
roku papieskiego do przyszłego soboru: mianowicie w sprawie
Falkenberga, mógł być pewnym, że król nie przyjm ie rozjem ­
stwa papieskiego. Co do Zakonu nie było najmniejszego w ąt­
pienia^ że zgodzi się na kompromisowy wyrok Zygm unta,
wszakże jeszcze przed czterem a laty w Konstancyi uzyrskał Ku-
chm eister od niego zapewnienie, że spór prusko-polski złożony
w ręce jego i soboru załatw i na korzyść Zakonu. I nie omy­
lił się Zygm unt, Russdorf nie wahał się co do zdania kompro­
misu w jego ręce, chociaż chwilowo ociągał się, a to aby swą
uległością papieskim rozkazom legatów papieskich niekorzy­
stnie usposobić względem Jagiełły i W itolda. Co do króla J a ­
giełły, ułożył się Zygm unt z nim o zjazd w Kezmarku i równo­
cześnie pisał do papieża o odwołanie legatów, z powodu, że
Jagiełło go uprasza na sędziego kompromisowego w sporze pruskim .
Na zjeździe w Kezmarku oplątał Zygm unt Jagiełłę w taki
sposób, że król w ierzył naw et w orężną pomoc Zygm unta prze­
ciwko Zakonowi na wypadek, gdyby Zakon nie dał się skłonić
do wręczenia kom prom isu w jego ręce. Łatwo przyszło w Mal-
borgu odegrać rolę opornego wasala, o ile że równocześnie przy­
byli legaci papiescy i przeglądnąw szy dokum enty krzyżackie
wydali w Gniewkowie udokum entow ane św iadectw o,*) że są
przekonani o słuszności sprawy Zakonu. Oczywiście, że król
Jagiełło zaprotestował przeciwko świadectwu legatów, król Zyg­
m unt poparł protest, w ysyłając do papieża Marcina V skargę
z^ powodu stronniczego postępowania w sporze polsko-krzyża-
ckim z prośbą o skasowanie ich wyroku i odwołanie legatów.
Zygm unt był już pewnym, że wbrew intencyom papieża, a na­
w et odnosząc zwycięstwo nad staraniam i Marcina V, ma sprawę
pruską w swym ręku. Należało mu teraz przeszkodzić wojnie,
do której sposobili się Jagiełło z W itoldem , a i on udaw ał ja-

]) L itte ra s testim oniales.


— 187 —

koby zbierał posiłki na pomoc Polsce a przeciwko Zakonowi...


1 stało sie, że kiedy wojska polskie były juz w Będzinie w dio-
dze do Prus, po połączeniu się pod Czerwińskiem z wojskami
W itołdowymi, gdzie Jagiełło z księciem podpisali przymierze
zaczepno-odporne z królem Duńskim przeciwko Krzyżakom,
Mistrz wysłał zgodę na kompromis. Tej chwili legaci papiescy
mogli znowu na rok pomiędzy stronam i przedłużyć rozejm a • a-
o-iełło i W itold, potwierdziwszy w Będzinie 26 lipca rozejm, mogli
rozpuścić swe wojska, które z tak olbrzymim nakładem zgro­
madzili. Przywiązywali oni tern większe nadzieje do przyszłego
w yroku króla Zygm unta, o ile zręczniej tenże odegrał rolę ic ^ P 1^ -
jaciela i o ile w ybitniej zaprotestował przeciwko wyrokowi legatów.
Teraz gdy opinia Niemiec była za Zakonem, gdy cah
sza wrzała z oburzenia przeciwko Czechom, gdzie husytyzm
objawiał się w sposób gwałtowny i wyzywający Niemcy, na­
tom iast spoglądał na Polskę jako zrodło pomocy, W o
m unt śmiało orzec swój wyrok w taki sposob, abj przygoto
waną opinię Niemiec pozyskać zarowno przeciwko Czechom,
iakoteż i przeciwko Polsce i Litwie. Narzędziem nacisku na
Jagiełłę i W itolda miał być Zakon, za cenę d aw ?0 juz przy­
obiecanego wvroku, który ostatecznie zapasc m iał w e W iocławiu.
Stosunek W itolda do Zakonu, począwszy od pokoju to­
ruńskiego, aż do wyroku wrocławskiego wskazuje s k le dąże­
nie do zapewnienia sobie pokoju od Prus podcza g y
kon, jakby zem stą wiedziony, że praw a jego do Litwy zostały
usunięte, pokoju tego dopuścić nie chce._ ^ akon ^
kołu widzi zupełny swój upadek i sądzi, ze tylko ciągłe "
szeniem nad Polską i Litw ą nową wojną i podjęciem jej j
powrócić do dawnej chwały. W taki sposob staje_ się nar ,-
dziem w ręku króla Rzymskiego, Zygmunta, używającego ^ ę-
tnie tego wojowniczego i mściwego usposobienia Zakonu i
ciwko Jagielle i Witoldowi, z tern lepszym skutkiem , ze cg
zawarłszy z nim przymierze, położyli zupełną ułnoso w jI g
przyjaźni. W tak i sposób pokój pożądany, przeplatany pcy y
kroć wojną, rozejmami rocznymi i dwóchletnimi, zjazdami i ko -
ferencyam i m usiał ujemnie wpływać na prace wewnętrzne,
podjęte na Litwie. Należy zupełną słuszność przyznać załom
króla i W itołda w Konstancy! podniesionym, ze gdyby nie te
przeszkody ze strony Prus, dzieło chrystyam zacyi Litwy cieszy ony
sie jeszcze większymi skutkam i, aniżeli je wykazano na s •
Trudności ze strony Zakonu staw iane Witoldowi, niepe­
wność pokoju, ciągle wisząca groza wojny s ą m iarą jego ,_
pokojowych, dokonanych w tym czasie na TJjW nł. JJ J
nam oddać im słuszny hołd, skoro poznamy politykę z
W itołda na wschodzie, niemniej ja k i przewroty, które < <
sobą pociągnęła.
XII.

Prace na Litwie.
In te r e sy W itołd a a Z akonu na w sc h o d z ie . O d w o ła n ie L in g w en a z N ow o grod u . W u łvw
M osk w y n a o b ie R zp te. Z a zd ro ść In flan t. J a g ie łło d orad za pokój z P sk o w e m i M osk w ą
< S v a f p n v ra r d z ^ s lSc'ol.etn i z P sk o w e m . Pokój Z akonu z N ow ogrod em . Zdrada
7 w r ffi <5 t"a Z m u d zi- Z akon w p o rozu m ien iu z e S w id r y g iełłą . Z god a te g o ż
• .o s “ nkl z, T a ta r s z c z y z n ą . S a la d y n . E d yga n is z c z y K ijów . Z ab u rzen ia w
la t a is z c z y z m e . L ata s p o k o jn ie js z e . O sie d la n ie T atarów na L itw ie i R usi. S to su n k i z Tur-
c y ą . O b m ow y n a za c h o d z ie z p ow od u tych sto su n k ó w . N iep ew n o ść pokoju od Zakonu
od b ija s ię na sto su n k a ch w sch o d n ich . W itołd a p raca w e w n ę tr z n a na L itw ie. W zro st
L itw y pod e g id ą P o lsk i. U sp o k o jen ie P o d o la p rzez k róla.

Znamiennym rysem polityki Litewskiej na wschodzie było


współzawodnictwo z Moskwą w gromadzeniu, zbieraniu Rusi.
Moskwa i Wilno były ogniskami, skupiającymi rozmaite dziel­
nicowe Księstwa ruskie. W chwili unii występuje trzeci współ­
zawodnik, a jest nim Zakon, toczący już od dawna boje tak
z rskow ianam i ja k i Nowogrodzianami i sięgający od Rygi po
Narwę a mający co większa handel tych Rzptych niemal w swym
y.)1* ^ landmistrza Inflanckiego musiał się i dzielny
ltołd liczyć na każdym kroku na wschodzie zamierzonym.
Nacisk księcia na królewskiego brata wywierany, w kierunku
ku zawarciu pokoju lub rozejmu z Zakonem, pochodził stąd, że
ksiąze me mógł podjąć niczego na Rusi wschodniej lub północ­
nej skoro landmistrz groził wojną. Stąd owa dążność księcia
ao zawarcia Salińskiego pokoju z Zakonem, na mocy którego
nastąpił, ja k wiemy, podział interesów pomiędzy księciem a land-
mistrzem, pierwszy, jako mający w Nowogrodzie Wielkim swego
stryjecznego brata Lingwena przydzielał sobie Nowogród jako
księstwo, na którego zdobycie przez Litwę Mistrz się zgadzał,
podczas gdy iandmistrzowi przypadał Psków do zawojowania,
1 orne waz saliński traktat, ja k wiadomo, został wr Raciążu po­
twierdzony, ponieważ wr toruńskim przymierzu wspomniano wy­
raźnie o tym podziale interesów i ponownie zastrzeżono podział
— 189 —

ziemi, którąby wspólnymi siłami zdobyć było można,') przeto


j a k dawniej było trzech współzawodników w zbieraniu Rusi na
europejskim wschodzie, nie mówiąc już o T atarach, jakkolw iek
w rozkładzie będących, jed n a k ż e rozdających jarły k i na k n iaż e ­
nie naw et wielkim książętom Moskwy i zbierających za pośred­
nictw em ich podatki z całej zawisłej od nich Rusi.
P rzedew szystkiem zależało na tern W itoldowi aby, budując
na pokoju toruńskim , odzyskać wpływ stracony w Nowo­
grodzie. J a k już wiemy Lingwen, jeszcze pod G runwaldem
opuścił był Nowogród i powrócił do Litwy. Oczywiście opusz­
czenie to musiało mieć głębszy powód w różnicy o zasadniczy
k ierunek polityki, zachodzącej pomiędzy księciem a poradnikami.
W ie m y dokładnie z późniejszego wypow iedzenia wojny w y sła ­
nego 2 lutego 1412 r. do Nowogrodu przez Jagiełłę, W itolda
i Lingwena, że Nowogród nie chciał wówczas wypowiedzieć woj­
ny Inflantom i że właśnie z tego powodu król i Witołd odwołali
Lingwena. Niechęć Nowogrodu pociągnęła za sobą arcyw ażne
skutki, a mianowicie w yprawę Kom tura Goldyngi do P rus i n a ­
jazd Inflantczyków na Litwę, a co za tern idzie, pow rot W itolda
z pod m urów Malborga na Litwę. „Posyłaliśm y do was Niemirę
i Zenowia Bratoszyca — pisał W ito łd w wypow iednim liście2)—
z przypom nieniem na przyrzeczenie wasze, że skoro Niemcy
wypowiedzą na m wojnę i wam, należy wysłać Niemcom listy
wypowiednie. Wyście odpowiedzieli: nie może Nowogród tego
uczynić, gdyż m a na równi z Niemcami j a k i z L itw ą pokój.
Odwołaliśmy Lingwena, a z N iem cam i uderzyliśm y m ir wieczys­
ty i z w szystkim i sąsiady; boście nas nadto łajali i poganam i
zwali i w roga naszego Fedora Juriew icza Smoleńskiego p rzy­
jęliście”.
Groźba poskutkowała: ju ż na dniu pierwszego m aja 1413 r.
posadnik nowogrodzki przybył do Witolda i zawarł m ir po sta­
rem u, ale stronnictw o litewskie nie przychodzi ju ż do władzy
w Nowogrodzie, ustępując coraz bardziej m iejsca m oskiewskiem u.
Tylko w ła d y k a Nowogrodzki dąży do niezawisłości od Moskwy.
Pod w pływ em bardziej pokojowego króla Jagiełły Witołd za­
przestaje zamyślać o podboju potężnej Rzptej, naw et nie pow ta­
rza ju ż żądań wypowiedzenia wojny Niemcom. W 1414 r. pod­
czas wojny pruskiej Nowogród j e s t neutralny.
Niemniej iednak w pływ Litw y w Rzptej był dla Zakonu
solą w oku. Zazdrość ich pobudzona była, gdy bullą z 25 lu­
tego 1.415 r. J a n XXIII m ianował Jagiełłę i W itolda wikaryu-
szanri generalnym i dla Pskowa, Nowogrodu W ielkiego i dla

]) Pro divisione terraru m , quas sibi p o te rin t subiugere. Cod. ep. II,
p. i 41.
2) W oskr. 84 Nowogr. czw arty 113, Sofijski drugi 258. cf. c. Yit. p. 259.
— 190 —

krajów przyległych a w dodatku drugą bullą zniósł przywileje


krzyżackie, odnoszące się nietylko do Litwy, ale i do Rusi schiz-
m aty c k ie j.1) Było to ja k b y odebranie przywilejów dotychczaso­
wych, Zakonowi przysługujących, a oddanie ich Jagielle i W i­
toldowi. Mimo że cel bul nakłonienia ludów Rusi do pow rotu
i połączenia się z Rrzymem był wzniosłym, mimo że papież
pozwalał użyć do pomocy książąt' sąsiadów, to jed n a k ż e land-
m istrz i Zakon z zazdrością patrzą na donacyę i podejrzywają
Witołda, zwłaszcza gdy w 1416 r. zawarł mir z* Pskowem i po­
słał im swego starostę, chociaż tenże opuścił w n e t Psków i u s tą ­
pił m iejsca księciu m oskiew skiem u, który ju ż w g ru d n iu za­
siadł na wydzielonych m u grodach. W pływ m oskiew ski p r z e ­
ważał w obydw uch Rzeczpospolitych.
Nie było ted y dla Inflant powodów do obawy o wzrost
w pływ u litewskiego w Pskowie lub Nowogrodzie. Mistrz j e d ­
n ak Inflancki od czasu soboru w Nowogródku, o któ ry m z trw o ­
g ą się wyrażał, że Witołd zamierza zmusić i Moskwę i Psków
i Nowogród do posłuszeństw a litew skiem u m etropolicie2), pałał
coraz w iększą zazdrością i podejrzenia jego co do zamiarów
księcia wzrastały. Nie um niejszyły się one na sk u te k zjazdu
w Wielonie w 1416 r., owszem dawał po zjeździe wiarę wcale
nie prawdopodobnym pogłoskom, jakoby Witołd podburzał Nowo-
grodzian do wojny z Inflantami. Bolał bardzo, że biskup Dor-
packi, Róssler, otrzymał w osobie Witołda tutora swej dyecezyi
i kraju i wzbronił biskupowi zrobienia użytku z tej litewskiej
opieki. Skoro je d n a k biskup zagrożony w początkach następ­
nego roku, zapragnął osobiście udać się do W itołda i prosić
księcia o czynną opiekę nad jego krajem , napisał z w yrazem
obaw y o ty m zamiarze landm istrz do Malborga, dodając że prze­
szkodzić tem u nie m oże.3)
U kłady toczył biskup Dorpacki z W itołdem przez posłów,
a dotyczyły one także i rozejmu Polski i Litw y z Zakonem,
gdyż słusznie w tym wrogim stosunku upatryw ał biskup p rzy ­
czynę najazdów pskowskich, niemniej jak i brak czynnej obro­
ny ze strony Witołda. S kutkiem rokow ań było, że z jednej
strony Zakon skłonił się do przedłużenia rozejmu, z drugiej zaś
W itołd pogroził Pskowianom , a w lecie wypowiedział im wojnę.
I ty m razem jed n a k do wojny nie przyszło, odwiódł księcia od
niej w edług wiadomości landm istrza sam król Jagiełło, ta k że
zbytecznie odwoływali się Pskowianie, których w owym czasie

’) Cod. ep. II Al 57, 58.


2) Bunge V N° 2047.
3) Bunge V N» 2119.
— 191 —

m etropolita Focyusz zrażał od Litwy, o pomoc do Wasylego


M oskiewskiego.1)
Jagiełło nie mógł dopuścić do wojny na wschodzie w chwili,
w której zamiary unii z cerkwią doprowadzał do skutku; owszem
on to zapewne doradził Witoldowi wydać wnuczkę swą księżne
A nastazyę Moskiewską za bratanka swego Olelka Włodzimierzo-
wicza, które to małżeństwo 22 sierpnia 1417 r. w Wilnie przy­
szło do sk u tk u .2) Jest bardzo możliwem, że właśnie przy spo­
sobności hucznego wesela, lub może rokowań, które wyprze­
dziły małżeństwo, czynił W asyli Moskiewski swemu teściowi
propozycye nieprzyjazne Infłantom. Ja k później sam W itold land-
mistrzowi pisał,3) proponował mu W asyli przymierze zaczepno-
odporne przeciwko Inflantom z powodu, że iandmistrz, czyli jak
się wyrażali Moskwicinie, że Niemcy niepokoją Pskowian i No-
wogrodzian, których Moskwa m a pod swą opieką. Witold od­
powiedział zięciowi, że nie godzi się mu z nikim wchodzić
w związki przeciwko ludziom jednej wiary.
Inaczej postąpił sobie Iandmistrz Zakonu. Sługa Maryi,
dostojnik jej Zakonu, oceniał stosunki W itolda na wschodzie li
tylko z politycznego stanow iska i widział w każdem zbliżeniu
się księcia do Rusi, w każdem zacieśnieniu stosunków niebez­
pieczeństwo dla Inflant. „WTitołd um acnia się na wschodzie”,—
to stała przestroga landm istrzów, ciągle przypominana w Mał-
borgu. I wtedy Sigfrid Lander zawarł 11 listopada 1417 r.
przymierze z Pskow ianam i na lat dziesięć; w projekcie przy­
m ierza żądał, by ani Moskwa ani Pskowianie nie pom agali W i­
toldowi przeciwko Inflantom ,4) a chociaż tego wyraźnie nie
umieszczono, to jednak było jasnem , że przymierze było wręcz
przeciwko W itoldowi wymierzone, i że Moskwa doznała przez
samo żądanie zachętę do w ystępowania na wypadek wojny w
obronie Pskowa a przeciwko Litwie. Dodać należy, że zawarcie
przym ierza przypada równocześnie z w ysłaniem Camblaka na
sobór Konstancyjski.
W itołd doznał porażki: w szystkie jego plany unii, w szyst­
kie zam iary zjednania dla niej Moskwy runęły. Nie dziwna,
że próbował skłonić landm istrza do zerwania układów z Psko-

1) Ibidem c. 250. Focyusz rozpisyw ał listy do Pskow ian, ja k ow z 9


w rześnia 1416 r. wzywając, aby daw ali protekcyę em igrującym do nieb z L it­
wy ludziom, ja k o tym którzy od kraju niepraw dy chronili się do k raju p ra­
w osław nego.
2) Ibid. c. 256.
3) Cod. Yit. p. 402,
4) H ansereuss I, YI, N° 486. W najnow szych czasach (Paw eł \ (jn
Osten Sacken) podano w w ątpienie jakoby pokój ten istotnie był zawarty
pomiędzy Pskowem a Intl. Dowodem zaw arcia je s t w ezwanie w. księcia
Moskiewskiego do Pskowian, by w ypow iedzieli zaw arty ten pokoj Inllan czy-
kom. L ist L andm istrza z 4 lipca 1419 r. Bunge V N» 2328.
w ianami rozpoczętych. W piśmie sw ym sformułował po raz
ju ż drugi landmistrzowi z powodu przym ierza owego srogi za­
rz u t.1) Dowiedziałem się, pisze on, że poseł Moskiewski tow a­
rzyszy Pskowianom, a sądzę, że je s t rzeczą niewłaściwą, aby Za­
kon, jednej z nam i wiary, zawierał przeciwko nam przymierza.
Jeżeli bowiem w czasie wojny ktoś szuka sprzymierzeńców, Bóg
raczy wiedzieć skąd, t o . niedziwna, ale żeby "katolik z akatoli­
kiem przeciwko sw em u współwiercowi zawierał przymierze to
przecie jest rzeczą niegodną. Zagroził książę że wytoczy s p r a ­
wę przed soborem.2)
Ale landm istrz nie obawiał się gróźb W itolda, gdyż w ów­
czesnych stosunkach sk a rg a ta k a byłaby jeszcze bardziej nie­
korzystny w pływ w yw arła na unijne zamiary. Nie czynił sobie
też Sigfrid L ander najm niejszych skrupułów z w yrzutów k się ­
cia, czego dowodem, że we dwa lata później zaw arł z Nowo­
grodem m ir w ieczny.3)
Był to zam iar zupełnego zerw ania z tradycyą sałińskiego
przym ierza, owszem odcięcia L itw y od wszelkich wpływów na
potężną Rzptę. L andm istrz Sigfrid von Lander w yraził posłom
Pzptej w sierpniu 1421 r. zawarcie takiego samego przym ierza,
jakie zawarł z Pskow em , tj. na lat dziesięć i Nowogród z n i­
kim nie śmiałby zawierać przym ierza przeciwko Zakonowi. Sam
landm istrz był obecny na zjeździe w Narwie w lutym 1422 r.,
gdzie w obecności na m ie stn ik a Nowogrodu ks. Fedora Patrv-
kiew icza z Moskwy, bojara ks. Konstantego m oskiewskiego i po-
sadników utwierdzono m ir wieczny po dawnemu. Szkody naw et
w ypłacił gotówką landm istrz Nowogrodzianom.
Widocznie na s k u te k usiłowań W itolda obalenia tego przy­
mierza, powstaje w Nowogrodzie bu n t ludowego stro n n ictw a prze­
ciwko bojarom, których trz y stu zabito, i k ilk a d z ie sią t domów
ich zburzono. I padek stronnictw a bajarskiego był oczewiście
upadkiem W itołdow ych stronników.
Dziwnie się splata z niepowodzeniem W itolda imię Świd-
rygiełły. Skoro tylko księciu grozi wojna od P rus lub Infłant
zawsze w ystępuje ten zły duch dziejów L itw y ówczesnej. Ksią­
żę za ostatnią zdradę pokutow ał od 1410 r. w więzieniu Krze-
m ienieckiem pod dozorem tam ecznego starosty Konrada Fran-
kenberga. Gdy landm istrz Inflancki w ym ieniał z Pskow em ów
dokum ent przym ierza przeciwko Witołdowi wymierzonego,
kniaziowie Daszko Ostrogski i Aleksander Nos (z książąt Sm o­
leńskich), uk n u li spisek celem oswobodzenia Świdrygiełły. Kilku
spiskowców ofiarowało usługi na zam ku Krzemienieckim, a gdy

ń C. Yit. No 763.
2) Ibidem JM 764.
3) Nowogr. czwarty 119. Sofji drugi 141.
— 193 —

w wielkim tygodniu 1418 r. Daszko w 500 ludzi podstąpił pod


zamek, spiskowcy spuszczeniem mostu zwodzonego ułatwili im
wejście. Frankenberg z częścią załogi został zabity, a Swidry-
giełło uwolniony. Czas dla zawieruchy był dobrze obmyślony,
0 ile że na skutek listów Focyuszowych przeciwko Camblakowi,
wielu było malkontentów w tych stronach, którzy się przerzu­
cili do S w idrygiełły!)- Krzyżacy natychm iast o tern wszystkiem
wiedzieli, a nadto i o tern, że w litew skich stronach cieszono
się na wieść o uwolnieniu Swidrygiełły, że naw et jakiś Rusin
zaklina się o prawdzie tego, że cała Litw a cieszy sie z uwol­
nienia Swidrygiełły, zapewniając, że skoro zdoła tylko skupić
większe siły natenczas przystąpią doń i najpotężniejsi z Litwy
1 R u si2). .
Nadzieje malkontentów nie spełniły się. Juz na W ołyniu
m usiał Swidrygiełło wprost rabować konie od ziemian, aby
ułatw ić sobie dalszą ucieczkę. LTciekł przez AVołoszczyznę do
króla W ęgier, Zygmunta. Dla charakterystyki tej ucieczki księ­
cia nie będzie obojętnem dodać to, że zanim znalazł sposobność
odnowie stosunki swe z Zakonem, otrzym ał od m istrza tajne
przedłożenie przez specyalnego posła, proboszcza z M ew y3).
Nieszczęścia jednak idą w parze — i właśnie równocześnie
z ucieczką Sw idrygiełły . i zawieruszeniem Podola i Wołynia,
wybuchło powstanie na Żmudzi, wprawdzie z niewyraźnym kie­
runkiem i bardziej jako reakeya pogaństw a przeciwko chrystya-
nizacyi kraju pojęta, aniżeli jako rokosz polityczny, ale nie bez
związku z pow staniem Swidrygiełły. Rokosz w ybuchnął rów­
nocześnie w wielu punktach, w Rosieńskiem pod wodzą W ojte-
nisa, gdzie rabowano także i dwory bojarów ja k Szodejki;
w M iednikach, Krożach, Bjragole i t. d. Powstanie objęło całą
Żmudź, nie dziwna, że odbiło się także i na sąsiedniej Kłajpe­
dzie, także na żmudzkiej ziemi leżącej, gdzie^ na przedm ieściu
zrabowano konie i bydło. Biskup, ratując życie, musiał uciekać
do W itolda.
Niezmiernie szybko poskromił W itołd bunt i gdy m istrz
przesłał zażalenie z powodu napadu na K łajpedę4), książę za­
żądał w ysłania delegatów, aby byli świadkami, srogiej kary,
którą książę wymierzył sprawcom pow stania na Żmudzi, a które
przytem szczegółowo opisał m istrzo w i5). Kilkudziesięciu spraw ­
ców odniosło śm ierć przez ścięcie0) i ta w łaśnie bezwzględność

U D uniłowicza kr. Sofij. pierw szy 260.Nowog.czw arty 117, W oskr. 90.
2) Cod. Yil. 767 cf. 766, 768,
3) C. Vit. J\° 783.
p Ib. N» 777.
5) Ib. jYs 781. . .
6) Mówi o tein F ranciszek de Comitibus Cod. A it. 881, ze książę dla
odstraszającego przykładu ściąć ich kazał, gdyż zam ierzali zabić biskupa.
13
— 194 —

ściągnęła na księcia zarzut kata, który się później jeszcze spo­


tyka w pismach Eneasza Sylviusa carnifex sangvinarius. Nie
można jednak wątpić, że mniej energiczne przytłumienie roko­
szu zmudzkiego mogło fatalne dla Litwy pociągnąć za sobą na­
stępstwa. Jeszcze bowiem w początkach 1419 r. marszałek Za­
konu czynił w Malborgu przedstawienie, że cała Żmudź żąda
miec panem Swidrygiełłę i że Zmudzini chętnie dopomogliby
księciu do uzyskania całej Litwy. Gdyby tylko Zakon i Świ-
drygiełło cokolwiek zadali sobie trudu, mogliby zająć całą
Żmudź bez oporu*)- Sytuacya stała się dla Witolda tak trudną
a agitacya wrogów jego tak szerokie przybrała rozmiary, że
król Jagiełło musiał i tutaj pośpieszyć z pomocą. On to n aj­
pierw przebaczył Swidrygielle, za którym wstawiał się król
Z\gniiirit, ściągnął księcia do Polski, obdarzył go w krótkim
czasie dochodami z żup koronnych i przygotował pojednanie
z Witoldem, który nadał księciu Brańsk i Star od ub. 1 K r ó lje d ­
nak wraz z radą złożjd porękę Witoldowi, że książę będzie m u
posłusznym i wiernym, że nigdy na życie i honor “jego nasta-
wać nie będzie i żadnych ludzi podejrzanych na dworze swym
trzymać nie b ędzie2)- Zgoda ta atoli nastąpiła we dwa lata
dopiero po ucieczce księcia z Krzemieńca.
_ Wspomniaim szerzej o zażegnaniu burzy na Żmudzi, tu­
dzież knowań Swidrygiełłowych, aby tern lepiej ocenić trudno­
ści, stojące w drodze pracom pokojowym na Litwie. W sa­
mych źródłach Zakonu mamy dużo wskazówek, że i Zakon
miał rękę w tych rokoszach, że miano wicie porożu miewał się
ze Swidrygiełłą i że tern samem przyczyniał się do piętrzenia
trudności Witoldowi wewnątrz w państwie. Największą* zaporę
do planów księcia położył swem przymierzem z Pskowem*
mem bowiem zburzył niemal do szczętu prace nad unią cer­
kiewną. " J
. Cokolwiek lepiej urządził Witold swe stosunki z Tatara­
mi, chociaż i na te stosunki wpływa niepewność pokoju od
Zakonu, niemniej ja k i zazdrość tegoż o rozszerzenie potęgi
litew sk iej3). Witold korzystał z osłabienia Tatarszczyzny w ten
sposób, że synów Tochtamysza, cara Zawołskiej Ordy, wycho­
wywał na Litwie, a jednego z n ich , Saladyna, 1409 "r. osadził
jako_ cara ordy sąsiedniej, a więc P erekopskiej4)- Saladyn był
wdzięcznym księciu; on to wysłał posiłki na wielką wojnę
a gdy Jagiełło bawił 1412 r. w Budzinie, wysłał poselstwo

*) C. Y it. J\» 822, 824.


2) C aro L ib e r C aus. II As 3 4
,3) N a soborze w K o n sta n c y i p o d n o szo n o z a rz u t ta k ż e i o b u n to w a n iu
ta t a r ó w p rzeciw k o J a g ie lle i W ito ld o w i. C.ep. Y. p. 1010 S 24
4) C. V. jYo 1030 cf. 76. Nr. 393 p. 170.
— 195 -

z oświadczeniem pomocy przeciwko wszystkim w ro g o m 1). Zdaje


się, że tego -to Saladyna użyć chciano za taran do zawojowa­
nia dalszej Tatarszczyzny, ale plany Jagiełły i Witołda natra­
fiły tutaj na opór ze strony Zygmunta i Krzyżaków. Starania
braci o pozwolenie krucyaty przeciwko Tatarom, środek, jaki
mógłby zmusić koczowników do zaprzestania nabiegów na Pol­
skę i Litwę, sparaliżowali Zygmunt i Krzyżacy.
Tymczasem kresowe prowincye Polski i Litwy cierpią z po­
wodu napadów. Już pod koniec 1414 r. odgraża się Witołdowi
Edyga, ów zwycięzca z pod Worskli, osadzający sam carów na
ordach i z tego powodu nie znoszący Witołdowych Tatarów:
że jest już dość stary, aby umrzeć, a nigdzie bardziej nie pra­
gnąłby zginąć, jak na Litwie lub w P o lsce2). Przez cały rok
1415 obozują Tatarzy na litewskich i ruskich ziemiach, zapusz­
czają się z obozem pod Łuck, a król z Witołdem obmyśliwają
na zjazdach środki przeciwko tym nieproszonym gościom 3).
Widocznie klęska ta była niemałą, skoro Jan XXIII wydał kró­
lowi pozwolenie użycia połowy dochodów kościelnych na odpar­
cie napadów ta tarsk ich 4). Zdaje się, że były to rozbitki ordy
Saladyna, szukające schronienia przed Edygą, który w ciągu
dalszym walki tak gruntownie w 1416 r. spustoszył Kijów i całą
Kijowszczyznę, że Długosz nie wahał się zapisać na kartach
swej historyi, iż odtąd zniknęła dawna świetność Kijowa3).
Wprawdzie zamek, broniony przez załogę z Polaków i Rusinów
złożoną, utrzymał się, ale zalew Kijowszczyzny przez Tatarów
był tak groźny, że Polacy musieli biedź na ratunek. Czy był
to tylko przypadek, że właśnie w czasie, kiedy sobornie wynie­
siony na stolicę metropolii kijowskiej Grzegorz Camblak zasiadł
na niej, musiał uciekać do Wilna do Witołda, który tak pysz­
nie przeciwko Moskwie głosił, że Kijów je st stolicą Rusi!
Zaburzenia w Tatarszczyźnie trwają dalej. Po śmierci Sa­
ladyna syn jego, Keremberden, począł się nieprzyjaźnie stawiać
Witołdowi. Odpłacając mu równą miarą, wyniósł AAGtołd na
tron ordy Betsabułę, przyozdobił go w insygnia carskie i z wroj-
skiem wystał przeciwko Keremberdenowi, który jednak zwycię­
żył Betsabułę i pozbawił go życia. Niebawem jednak Kerember­
den został strącony z tronu przez innego brata Jeremferdena.
Ostatni żył z AVitoldem w przyjaźni i do wypraw witołdowych
stawiał posiłki. Rozpoczął swe panowanie w 1418 r . 6)-

0 Dł. XI, 141.


2) C. Yit. Nr 613, der, der herczog W ilkw et den sfcrit abegeslagen
hat... je s t Edyga.
3) C. Yit. p. 316 Bunge V c. 78.
4) Bulla z 15 m arca 1415. C. ep. II Nr. 59.
5) Dł. XI, 198 Nowogr. czw arty 114. Kont.Posilgego s. 364.
°) Dł. XI, 221 i Cod. Yit. p. 352—3.
— 196 —

Zamieszki jednak i najazdy trw ały aż do następnego roku,


w którym Edyga, wródz Złotej ordy, który podobnie ja k Witołd
sadzał i strącał z tro n u carowy przysłał Witoldowi bogate dary
i ja rły k z zaręczeniem p rzy jaźn iJ). Istotnie, z tą chwilą ode­
tchnęło W itołdowe południe, a Tatarzy, jak się dowiadujemy,
poczynają śpieszyć po żołd do W itolda2). Dopiero po śmierci
E dygi słychać o najazdach tatarskich. I tak wiadomo, że Świ-
drygiełło pobił w7 1421 r. jak iś oddział najeźdźców i kazał je ń ­
ców7 pow iesić3). Ale i sw7oi Tatarowie byli powodem niemałych
kłopotów7. AV 1422 r. miał ich W itold pod Łuckiem ośm ty ­
sięcy, wołających o wojnę, gdyż ginęli z g ło d u 4). Był to naród
koczowników7, żyjący z wypasu bydła, z wojny i z łupów7 i po­
łudniowa strony Rusi litewskiej cierpią klęski najazdów7. Cier­
piała i Polska i wschodnie jej prowincye, dlaczego też W itołd
w 1424 r. upraszał Marcina V o nałożenie kontrybucyi na kler,
celem dania pomocy królowu na odparcie najazdów7 tatarskich 5).
Tylko Tatarowie Seremferdena, który prawdopodobnie stolicę
swrą miał w7 Krymie, w Sulchatach, różnią się nieco obyczajem
od swych azyatyckich współbraci. Starszyzna ich i młodzi ro­
dzą się i wychowują na litew skim dworze, ojcowie ich służą na
w ypraw ach pruskich i pskowskich, wrysyłają poselstw7a do Li­
twy, otrzym ują zaproszenia na zjazdy, znamienitszych każe W i­
tołd chrzcić i w ysyła na sobór do K onstancyi6), słowem cywili­
zuje ich i podnosi, jakkolw iek nie używa p rzy m u su 7). Postę­
puje zawsze stanowczo, strzegąc prawa i bezpieczeństwa, ale na
wolę ludzką nie używ a przym usu podnosząc przysłowie do za­
sady, że łagodnością i najdziksze zwierzę ułaskaw ić można. Toż
pod koniec sw7ych rządów mógł się cieszyć, że przecież część
Tatarów trzym a się Litw y i wielce szanuje imię W itolda. Zna­
nym je st szczegół z relacyi podróżnika dyplomaty Giliberta de
Lannoy, że podróżnikom zachodnim daw ał książę czapkę, która
służyła jako g lejt bezpieczeństwa pośród Tatarów.
Na trzy lata przed śm iercią mógł W itołd pisać do Mi­
s tr z a 8), że w Tatarszczyźnie je st teraz pięciu carów7, ale ten,
który przy mojej pomocy nad ordą panuje i którego syn wy-

ń Dł. XI, 239. C. Y it. p. 443.


2) C. Y it. p. 450. B u n g e c. 486.
3) B u n g e Y. c. 724.
4) Cod. Y it. p. 548—9.
5) L ib e r C ancel. I N r 18.
6) "Wątpi o te m k s. b isk u p L ik o w sk i. P rz e g lą d K o ścieln y 1906. I, 182,
a je d n a k S ta n is ła w i A n d rzej P ro sto ło w ic z o w ie S k in d e ro w ie w 1424 r. po­
s ta w ili k o śció ł w L a c k u d y e c e z y i w ile ń sk ie j. Ob. P rz y a łg o w s k i Ż yw oty bisk.
w ile ń s k ic h , I, 48.
7) C. Y it. p. 730— 731, 799, 945.
8) Cod. Y it. p. 759.
— 197 —

chowuje się na m oim dworze, ten j e s t najpotężniejszym . N ie­


zliczona ich liczba przybyła teraz na południe od Kijowa na
pomorze moje i na Podole. Uprzykrzyli oni sobie wojnę, pra­
g n ą zażywać spokoju i zamieszkać w naszym kraju. Taki to
był owoc pokojowych zabiegów W itołda z Tataram i, klęską
w ieku i Europy, biczem chrześcijan. S k u tk ie m sk a rg Krzyża­
ków i najbardziej spraw iedliw y stosunek Polski lub Litwy do
Tatarów okrzyknięto na Zachodzie jak o zdradę Europy i chrześ­
cijaństwa. Pomimo to ani Jagiełło ani W itołd do końca życia
nie zmienili swej polityki, a na zarzuty śmiało odpowiadali
przez u sta swych posłów, j a k to na soborze Kon stancy eńskim
uczyniono !): „Praw da jest, że posługiw aliśm y się Tataram i, ale
tylko z konieczności, jak o bronią przeciw ko wrogom naszym.
Lepiej, że m y ich używam y, aniżeli, żeby oni nas używać mieli.
Ale też m yśm y im ta k ą wojnę wydali, o jakiej św iat n igdy nie
słyszał...“ Mogiiby później dodać: m yśm y ich ugłaskali, z ko ­
czowników poczęliśmy naród tworzyć rolniczy... zaczęliśmy k rze ­
wić cywilizacyę wśród nich zachodnią, a wielu z nich usado­
wiliśmy pośród siebie, aby mieć w nich czynnik cywilizacyjny,
potrzebny do porozum iewania się z ich barbarzyńskim i braćm i .
Co do Turcyi, to zarówno Jagiełło j a k i W itołd związani
byli przym ierzem lubowelskim z królem Zygm untem , na podsta­
wie którego zapewniali, że wasal polski, A leksander Mołdawski,
na każdą w yprawę Z ygm unta przeciwko T u rk o m dostarczy ty ­
siąc kopii, a w razie, gdyby wojewoda nie usłuchał, m a n a s tą ­
pić podział Mołdawii pom iędzy Polską a W ęgrami, przyczem
Kilja m iała dostać się Węgrom. W a ru n k iem tym^ mógł Zyg­
m u n t każdej chwili zamącić dobry stosunek^ władców z W ę g ra ­
mi zarówno j a k i z Turcyą, co też później usiłował uczynić.
Zresztą bowiem stosunki Jagiełły i W itołda, zgodnie tutaj dzia­
łających, były z T urcyą dobre. Pomimo to, obaj oni nie u s u ­
wali się od solidarności z Zachodem, gdy Turcyą poczęła grozić
Europie. Gdy bowiem sobór Konstancyeński, z powodu najazdu
tureckiego na Bośnię, wezwał Jagiełłę i W itołda do dania po­
m ocy W ęgrom w obronie od T u r c y i 2), król napisał zaraz do
arcybiskupa Ostrzyhomia, w ikaryusza królestw a węgierskiego,
ofiarując wysłać pomoc; a chociaż na ty c h m ia st z powodu w ła s ­
nego niebezpieczeństw a (najazdy tatarskie) nie m ógł posiłków
wysłać, to je d n a k napisał 'do wodza tureckiego i do Herwoi
w Bośnii, aby uw iadom ili sułtana o jedności króla i W ito łd a
z królem Z yg m u n tem i natychm iast odstąpili od najazdów, je ń ­
ców wydali za poręką i rozejm zawarli. Jeżeli zaś pokoju s ta ­
łego nie zawrą, natenczas król z W itoldem z całą potęgą prze-

1) c. Vit. p. 1011.
2) D ogiel. I, p. 50. ,C od. ep- II N r 62, 63, 64.
— 198 —

ciwko nim w y s t ą p ią 1). Przyjął i Z ygm unt to pośrednictwo


w układach z T u r k a m i 2), ale postępował nieszczerze i cała ta
sprawa posłużyła Niemcom tylko do ogłoszenia Jagiełły i W i­
tolda jak o sprzym ierzeńców Turcyi, jakkolw iek było to inylnem,
a co król gruntow nie zbijał. Zresztą posyłał król uciśnionem u
przez Turków cesarzową greckiem u w tym że 1415 r. z portu
swego Koczubejowa zboże, o k tóre cesarz ogłodzony u p r a s z a ł3).
A kiedy w 1420 r. Turcy uderzyli na wasala Polski, A leksan­
dra Mol daAYskiego, zarówno Jagiełło j a k i W itołd wysłali tem uż
p o s iłk i4), bam a groza wojny wystarczała, aby pow strzym ać
lu r k ó w od dalszego napadu. Zresztą nie taił się W itołd i przy­
znawał się wobec króla Zygm unta, że stosunki jego do Turcyi
były przyjazne, s ą sie d z k ie — do nieprzyjaźni nie bvło żadnych
poważniejszych p o w o d ó w 5).
Obejm ując rzutem oka ogółem w szystkie stosunki sąsiedz­
kie VYltołda w okresie la t 1410— 1422, w idzim y panujący a y nich
k ieru n e k pokojowego załatw iania spraw . W praw dzie tu 1 owdzie
A\ystępuje A\ itołd bardzo energicznie, ja k z ow'em AYspólnem
z Ja g ie łłą ivypow iedzeniem ivojny NoAvogrodzianom, później
PskoAvianom, ale do Avojny nie przyszło i załatw iono spraAYę po
sąsiedzku system em ustępstA\% a nie w ojennych napadów7 lub
zaboróAA. NaAvet Avobec TataróAA7 jakkolw uek nieraz energicznie
z m ieczem w7 ręku, a jed n ak częściej dypłom acyą i łaskaw ie
przem aw ia AAdtołd i zyskuje rzetelne rez u lta ty . Czy a a 7 duszy
zam yślał, ja k to p rzy p isu ją m u liteAYskie latopisy, posadzić n a
ordzie jed n eg o cara, a otrzym ać odeń ja rły k na Avszystkie Ru-
w - ’ - ^ a je s^ ’ do takiego celu tylko przelotnie m ógł dążyć
AYitołd aa1- czasach lochtamyszoAA7ych, później osłabiony a niepo­
kojona od Zachodu uciekł się do p o lityki osłabiania hordy przez
a a sporuaganie Tatarów7 zaA\rolskich, k tórych ściągał do zaludnie­
nia stepoAA7 i cywilizoAYał koczoAYnikóAY, aby m ieć a a 7 nich opar­
cie przeciAYko_ T atarom ordy Zawołskiej.
Ta pokojoAYa polityka W itołda odpoAYiada a y zupełności
jego dziełom pokojoAAęym i reform om , AA7spólnie z Ja g ie łłą doko­
nanym na LitAYie. AAhelką część zadań zdołali oni przeproAva-
dzić ZAvlaszcza a y urządzeniu ustro ju LitAvy na AA7zór Polski, spo­
je n iu LitAYy z Polską, zróAvnaniu najAYyższych stanóAY litew -
skich z polskim i, słoAYem, na uformoAYaniu szerokiej, europej-
skiej^ podstaAAry dla unii. Jeżeli a y dziele rozszerzania błogo-
słaAvieństAY u nii i na Rusi napotkali na nieprzezAA7yciężone z a ­
pory, to działo się to na sk u te k przyczyn rozm aitych, któreśm y
ł) Cod. Yit. p. 332.
2) Cod. ep. I. Nr 48.
3) Dł. XI, 188.
4) Cod. Vit. p. 481.
5) Caro L. Cam . Nr 90.
— 199 —

już wyżej w części wielkiej poznali. Zaznaczono przytem, że


na to bratanie się narodów bardzo nieżyczliwie spoglądano
w Malborgu, tutaj dodamy, że uszczypliwe uwagi czyniono
z powodu ekspedycyi metropolity Camblaka na sobór Konstan-
cyeński. Ale ważniejszem od tych objawów zazdrości je st to,
że niepewność stosunków z Zakonem odbija się ujemnie w dzia­
łalności władców na wschodzie, w wynikach ich polityki.
Prace Witołdowe na Litwie w okresie od Grunwaldzkiej
potrzeby do wyroku wrocławskiego obejmują chrystyanizacyę
Żmudzi, unię Horodelską i ustrój Litwy na wrzór Polski, wresz­
cie dążenie do unii cerkiewnej. Trudności dziełom tym na za­
porze stojące, to takie klęski ja k najazd Edygi, ja k zdrada
Świdrygiełły i wreszcie bunt na Żmudzi. A jednak nie są to
główne zapory do tego olbrzymiego postępu cywilizacyjnego na
Litwie, jaki się zaznaczył w okresie dziesięcioletnim. Główną
bowiem zaporą jest, ja k to Jagiełło w jednem z pism do sobo­
ru podniósł, przeszkoda zewnętrzna, to jest: Krzyżacy. Istotnie,
mając jednym wyrazem określić obraz stosunków Litwy do
Zakonu w okresie tutaj poruszonym, powiemy, iż charaktery­
styką tych stosunków je st niepewność. Nie może się jeszcze
Litwa swobodnie poruszać i rozwijać, gdyż je st niepewną po­
koju od Zakonu. Dwie w yprawy wojenne miano odbywać
i sześciokrotnie przedłużano rozejm z roku na rok w ciągu dzie­
sięciolecia, co niemało pokrzyżowało plany Jagiełły i W itolda,
jakkolw iek one pewno dobrze były obmyślane i z energią usku­
teczniane. Cóż dopiero powiedzieć o takiem przym ierzu Mistrza
Inflanckiego z Pskowem, w czasie gdy W itołd unię cerkiewną
do skutku zamierzał przywieść. Było ono w prost zabójczem
dla unii, która też nie przyszła do skutku. Toż i w akcyi Za­
konu w ciągu dziesięciolecia przebija się jasno m yśl akcyi
przeciwTko związkowi narodów wymierzonej. Henryk Plauen
całkiem brutalnie dąży do zniweczenia go siłą, a że osłabione­
mu Zakonowi próba taka mogła wrypaść zgubnie, złożono go
z urzędu, aby dać pole innemu system ow i—zwlekania w związ­
ku ścisłym z królem Zygmuntem. Przy takim systemie m u­
siano się pożegnać z akcyą wojenną i przestać na bierności,
a natom iast korzystać ubocznie. W prawdzie utłumiono przez
taką bierność opór poddanych, walka m iast przeciw rządowi
ustąpiła bardziej pokojowemu usposobieniu, ale natom iast
w chwili wojny tracono i te korzyści, a nadto Prusy staw ały
się narzędziem obcej polityki. Niepewność, z jak ą wisiał Za­
kon nad Litwą, nie dawała jej wzrastać swobodnie, a ten tak
poziomy, tak nizki cel stał się ideałem Zakonu w okresie dzie­
sięcioletnim do wyroku wrocławskiego. Że jed n ak mimo tę nie­
pewność rezultaty tak były doniosłe, zawdzięczać to należy unii
i niepospolitej energii księcia z drugiej strony. Żywotna idea
posiłkowana przez zalety osobiste, niezwykłe, składają się na
rezultat bądź co bądź potężny, nie często spotykany w dziejach—
na ja k i składają się dziesiątki pokoleń... Tu w kilku latach
święte gaje i dęby czczone ustępują miejsca świątyniom pań­
skim, Krewowie nikną, a duchowieństwo rzymskie doznaje czci
i bywa poważanem; cywilizacya zachodnia krzewi się na ziemi,
pogaństw u przed chwilą hołdującej. Coraz bardziej w zrasta
hierarchia, budują się klasztory, kościoły, świątynie wspaniałe,
ja k owa św. Anny w Wilnie. Unią o rozszerzonej na stan bo­
jarów podstawie pragnie książę ogarnąć w szystkie ludy Rusi
i Tatarów i wysyła ich starszyznę na sobór do Konstancyi, aby
ich pozyskać dla jedności Kościoła. Ogromne i szerokie widno­
kręgi obejmuje unia i stanowi podstawę dalszych pojednań lu ­
dów i narodów. Silna jej jednak podstawa polega w Polakach,
czego dowodzą także na licznych konferencyach z Krzyżakami.
Polacy wiernie stoją przy jej zasadach „co Litwę dotyczy, nas
dotyczy, co Litwę boleć może, nas boli“ — dlatego żadnych
ustępstw tery tory alnych, do których niegdyś W itold tak był
skłonny—ani piędzi Żmudzi nie pozwalają odstąpić. W szelkie
preteńsye Zakonu ugruntow ane na donacyach i nadaniach upa­
dają wobec potęgi unii...
Ona też je st tą siłą, która z natury czynnego księcia po­
pycha do nieustannej, niem al bez w ytchnienia pracy. Ani chwili
wypoczynku nie używa książę. Objazdy częste obszernego pań­
stwa, od ogłoszenia przym ierza toruńskiego począwszy aż po
owe objazdy w głąb Kijowszczyzny, aby osadzić na ordzie ta ­
tarskich książąt, ustanowienie hierarchii województw, ziem skie­
go ustroju na wzór Polski, zjazdy i konferencye z Krzyżakami,
z biskupem dorpackim, biskupam i inflanckim i, konferencye
i zjazdy z królem i radą jego polską, odprawianie poselstw
i wysyłanie takowych, sobory cerkiewne, inw estytury książąt
tatarskich, wreszcie ta wielka korespondencya księcia, której
uryw ki zaledwie znamy, oto czynne życie AVitolda, popychane­
go wszędy ideą jedną, pracą nad związkiem narodów. Po dwa-
kroć wyprawia się w tych czasach na wojnę pruską, a wszystkie
jego wyprawy na wschodnie i południowe strony państw a mają
charakter wyprawy wojennej. Ale hasłem jego teraz nie je st
bynajmniej wojna, ale pokój i naw et kiedy represaliam i hamuje
natarczyw e kupiectwo zachodnie, czyni to w obronie własnych
kupców, własnego handlu — energicznym aż nazbyt okazuje się
i w tych ekonomicznych stosunkach, ja k w ogóle na każdem
polu prac, podejmowanych w tym okresie.
Charakter jego nieco złagodniał. Jest on zawsze jeszcze
porywczym, prędkim , łatwo zapalnym do gniewu, ale rzadko już
wyrwie się z ust jego hasło z 1401 lub 1409 r., kiedy to groził,
że potopi Krzyżaków i Niemców w Bałtyku. W prawdzie i te-
— 201

raz notuje służba wywiadowcza krzyżacka, że W itołd grozi wi­


zytą swą zbrojną, przy której to sposobności zniszczy w Pru-
siech to, co tam jeszcze zostało — ałe są to wybuchy rzadkie.
Książę się już hamuje i zastosowuje tę sztukę w stosunku do
Kuchmeistra, narzędzia Zygmunta, _ zawojowanego całkowicie
obietnicami tego króla-m istrza, a nie mogącego jako dawny
sołtys Żmudzi przeboleć utraty tej ziemi! Tego to dumne i na­
dęte zachowanie chłoszcze książę z w yszukaną ironią i na każ­
dym kroku daje mu do poznania, że je st potężnym władcą
Litwy. Listy księcia są prawdziwym skarbczykiem do pozna­
nia jego ambicyi, drażliwości na punkcie władzy i potęgi,
a z drugiej strony bezwzględności, z ja k ą Kiichmeister drażnił
tę dumę. Złością ze mną nie dojdzie n ik t do celu swego, ode­
zwał się raz o zachowaniu K uchm eistra — ten jed n ak był za
stary, aby zmienić swe usposobienie butne, chociaż próby w tym
celu ponawiał. Toż te próby inflanckie, zdążające do ułagodze­
nia księcia, m iały większy daleko skutek, aniżeli odtrącająca
ciemnota i hardość Kuchmeistra. Poza płecyma A itołda zawarli
oni niekorzystne dla Litwy przym ierze pskowskie, a przecie W i-
tołd musiał przestać na wymówkach i naw et skargi z tego po­
wodu nie przesłał na zachód, aby nie psuć dzieła i tak już upa­
dającej unii z cerkwią.
Powaga księcia na skutek powodzeń zew nętrznych i re­
form w ewnętrznych urosła na Litwie i jakkolw iek Jagiełło
zawsze był za najwyższego zwierzchnika uważany i szanowany,
to jednak W itołd zażywał równej jem u powagi. Było wtedy
dwóch władców na Litwie, wielki a nad nim najwyższy książę
Litwy król. Jakkolw iek pracowano pilnie, aby doprowadzić te
dwie władze do starcia, zwłaszcza tam, gdzie interesy państw o­
we jedne kollidowały z drugiem i, jakkolw iek mamy wyraźne
dowody, w jaki sposób i ilekroć usiłował Zakon poróżnić wład-
ców, ja k do tegoż celu zmierzał Zygmunt, jednakże próby nie
doprowadziły do rezultatu. I owszem to zwierzchnictwo, o czem
W itołd dobrze wiedział, było o tyle dla Litwy cenniejszem, że
dawało zarazem obronę, pomoc i to doraźną i każdorazową, czy
to przeciwko Edydze Tatarzynowi, czy przeciwko Świdrygielle
buntownikowi lub też od Krzyżaków. Pod egidą_ polską ^ były
zresztą możliwe takie sukcesy, jakieśm y poznali w dziejach
Litwy wrocławski wyrok wyprzedzających. Ale naw et w we­
w nętrznych stosunkach litew skich egida ta była niemal w arun­
kiem powodzenia. Już bunt Świdrygiełły w 1418 r. pouczał, ze
większa część poddanych bała się W itolda i dlatego mu ulega­
ła. Ale z chwilą tej ucieczki ęlem enta burzliwe zaczęły pod­
nosić głowę i to nietyłko na Żmudzi, gdzie, ja k wiemy, m ie­
czem W itołd m usiał, ład zaprowadzać. W dawnem księstw ie
Podolskiem, gdzie Świdrygiełło lat kilka rządził z ram ienia
202

k ró la, w p ły w p ra w a p olskiego, sw obód p o lsk ic h był ta k w ielk i


ze a u to k ra ty c z n e rz ą d y W ito łd a spotykały, się nieraz z oporem .’
R ó w n o cześn ie p ra w ie z ow ą u ciec zk ą Ś w id ry g ie łły z za m k u
K rz em ien iec k ie g o o św iad c zy ła s z la c h ta p o d o lsk a że n ie bed zie
sk ła d a ć h o m a g iu m W itoldow i, k tó re g o on za żąd a ł. I tu ta j o k a ­
zało się, j a k d o b ro c z y n n ą b y ła d la L itw y e g id a P o lsk a . Oto
Ja g ie łło , ta m u ją c d ro g ę b u n to w i p rz eciw k o w ład z y , n a k a z a ł
szlac h cie p o d o lsk iej i m iasto m złożyć hołd w ie lk ie m u k s ię c iu
z tern , ze hołd ten w cale n ie u w łac za hołdow i, złożonem u przez
n ic h k ro lo w i i k o ro n ie p o lsk ie j. S p ra w a d ra ż liw a z o sta ła z a ła ­
tw io n ą, b u n t p o d d a n y c h u s tą p ił p rz ed p o w ag ą k ró la P o lsk i
J f f ! ’ 1 |,r7,;F o b rom e praw Ż m u d zi czy to w obec M oskw y czy
n a soboize R o n sta n c y e n s k im d o św iad c zał W ito ld d o b ro c zy n n ej
i pom ocnej rę k i P o lsk i, d la te g o też, je ż e li n a w e t n o sił Śie z jak?-
m m m y śla m i odręb n ej h ie ra rc h ii d la L itw y , to trw a ły te d ąż e-
m a ty lk o p rz e lo tn ie i n ie w e sz ły w cale w życie.
N atom iast co do stosunku W itołda do Polski, to należy
UU^nrł mi a n ° d ° nl6g0 Żale Z P °WOdl1’ że ta k W 1410 j a k
w l i t pJ i t t r ’h n u 6m a r ° j n y ’ *Pleszflc się n a L itw ę. J a k k o l-
lstu L łV n n a f J ,znacz,n ie p rz e sa d z o n e , to je d n a k o w o ż
is tn ia ły one, zyfy w sp o łe c z e ń stw ie p o lsk iem , k tó re w id z ą c
e n e rg ic z n e g o k s ię c ia n a czele sw oich h u fcó w i h u fc e p o ls k ie
0 ok, sądziło, ze m o g ły b y one po d o łać z a d a n iu z n iw e c z e n ia Za-
n l T o h o ^ f / t y h ° W it0 M m iał Wol« le p s z ^ j P o sąd za n o g o ,T e
nad s o h f d T ’° IlC z n lszc zen ia Z ak o n u , ab y nie u cz u ć p o tem
w r n S j t '! p rz e w a g i P o lsk i. N a w e t f a k ta p rz e in a c z a n o
żalów d ziejo w ej, ab y d o stro ić je do tej te n d e n c y i ow ych

ru m v p trn w u tym ° 1r0cUa n o w o o d k ry te p rz e c z ą ta k ie m u poj-


Z Pnkh i o a Wp? ° ^ lo g ik a fa k td w - W ito ld był tu to ­
re m 1 olski 1 k ro lew n ej Ja d w ig i, córki J a g ie łły , je m u s ta n y
zm zyły p rz y się g ę ja k o o p iek u n o w i k orony. W ra zie śm ie rc i Jak
gieł y on niezawodnie byłby sprawował L ą d y pollkie lakżeby
f itw ,r ° n e z y m c .,n a szk o d ę p a ń stw a , k tó re g o w z ro st był iv zro stem
7 t e j , ’, iS®lą 1 i eg0 s a m e g o ' b y ł zw iązany! J u ż
1 lp ,b ,., ,.;, d u ! 'a l_ezy u su n ą ć te p o d e jrz e n ia , ja k o p rz esad z o n e
h w l d T . i o ? '- P oznleJ.sze z a m ia ry , j a k j e niżej p o zn am y , ch c ia -
w lsto ści n ie b y i r ZeS,UeJ p rz y g o to " ’a n e ' J e d n a k w rz e c z y -

w n i n N sPra w y P o lsk ? p o cz¥ W ito łd w o k re sie p o z n a n y m


c l k s i t m n ! ‘VWle : nieg0 u d a ją się b isk u p i, j a k w ro-
K ornnv i , .f i p S'J y c h S praw ’ do nieg0 śp ie sz ą p an o w ie
1 J f n c ,e , przez n ieg0 z K rz y ż a k a m i zarzą-
sonę, on z n a ty c h pan ó w ra d y , j a k z n a i ry c e rstw o w P o lsc e,
— 203 —

śpieszące pod jego chorągwie na jego wyprawy. Poczyna tedy


wpływać na norainacye, poczyna być rozjemcą w takich
sprawach, jak pomiędzy Ziemowitem Mazowieckim a królem
Jagiełłą, słowem, osobistość jego zaczyna wywierać wpływ na
losy Polski.
W łaściwy wpływ atoli widoczny je st dopiero po wyroku
wrocławskim, który teraz bliżej poznamy.
b
X III.

Zemsta za wyrok wrocławski.


Wrocławski sejm rzeszy m iejscem wyroku. Witold odrzuca wyrok. Powody odrzucenia.
N astępstw a wyroku na Żmudzi. Jagiełły podróż na Litwę. Prośba do Marcina V
o kasacyę wyroku. Przymierze z Brandeburczykiem. Zygmunt podburza Prusy,
Inflanty i Mołdawię. Husyci i myśl unii politycznej z Czechami. P oselstw a ich do
Polski. Witold przyjmuje koronę czeską. Motywy przyjęcia. Marcin V upomina i grozi
księciu. Krzyżacy dążą do wojny. Wojna. Odezwy Witolda i przedstaw ienia jego
pokojowe. Pokój Melneński. Zygmunt dąży do obalenia. Jagiełło zbliża się do Zyg­
munta. Witold uspakaja Krzyżaków. Kezmarskie przymierze. Witold wyjaśnia Czechom
swoje stanowisko. Zygmunt zbiera materjały do poróżnienia W itolda z Jagiełłą.

Sprawa pomiędzy królem i W itoldem z jednej, a Krzyża­


kam i z drugiej strony miała być załatwioną przez wyrok wroc­
ławski króla rzymskiego Zygm unta. Jeżeli przypomnimy sobie,
że jeszcze w Konstancyi przyrzekł był tajnym aktem król
Zygm unt Krzyżakom rozstrzygnąć spór na ich korzyść, rezultat
przeto był dla tego obozu z góry przewidzianym i zdumiewać
się należy tej naiwnej ufności, z ja k ą w Polsce i na Litwie
oczekiwano pomyślnego skutku. Skutek m usiał być dla nich
niepomyślnym, nie tylko dla owej obietnicy, tych bowiem
Zygm unt nie dotrzym ywał, ale z tego powodu, że sam pragnął
Zygm unt odnowić w świecie zachwianą przez husytyzm powagę
króla Rzymskiego, a zarazem wlać otuchę w Zakon do walki
w interesie swoim. Zygm unt pragnął w yrokiem pozyskać
opinję Niemiec, dlatego zwlekał z w yrokiem aż do zwołania
sejm u Rzeszy Niemieckiej, który naznaczył we W rocławiu
na ziemi zniemczałych Piastów , ale należącej do korony
Czeskiej, aby na tej tu ziemi postawić niejako przegrodę po­
między Czechami a_ Polską, gdyby się do niej, co łatwo n astą­
pić mogło, udawali o pomoc. Chwila w yroku była dobrze
dobraną, jeżeli się zważy, że na skutek odrzucenia przez
Jagiełłę^ wyroku legatów papieskich, na skutek ujemnego dla
Polski i Litwy sk u tk u zjazdu w Welonie odbytego, opinja
papieża a z drugiej strony i całych Niemiec przeciw Polsce
— 205 —

była podburzoną. Od elektorów i książąt, jak Ludwika, m ar­


grabiego brandeburskiego, książąt bawarskich Jana, Ernesta
i Wilhelma, nadpływały do mającego wydać wyrok Zygmunta
pisma z poparciem praw i roszczeń Zakonu, tego _puklerza
chrześcijaństwa, który doznawał pieczołowitej opieki cesarzy
i iest wiernym przytułkiem niemieckiej szlachty. Anonimo­
wymi pismami grożono, by nie wspierał zuchwalstwa Jagiełły
i bezczelności pogan, dążących do zguby Zakonu.
W nocy przed dniem w ydania term inu zjechał kroi
Zvgm unt do W rocławia i tu wśród ogromnej ilości książąt nie­
mieckich, w otoczeniu legatów papieskich i posłów ^ króla
angielskiego wydał wyrok 6 stycznia 1420 roku. Potw ierdził
nim Zygmunt przymierze toruńskie z 1411 roku, zachował
Zakon "przy granicach, a zatem przy pomorskiej, chełm skiej
i michałowskiej ziemi — naw et Jasieniec kazano zwrócić Zako­
nowi a tylko na odbudowanie Złotoryi m ie li. Krzyżacy zapłacić
królowi 25 tysięcy dukatów węgierskich. Żmudź w granicach
swych miała pozostać przy Witołdzie w dożywocie w myśl to­
ruńskiego pokoju, ale nie mógł książę wznosić na tej ziemi
zamków i fortyfikacyi. .
Zdumieni posłowie polscy wysłali natychmiast gońca
do króla, bawiącego z Witoldem na ^ Litwie. Można zupełnie
dać wiarę Długoszowi, że na wiadomość o wyroku wrocławskim
zapłakali Jagiełło i Witold tak głośno w komnacie w i) a wg ach,
że ich żale z daleka już słyszano1)- Obaj bowiem uważali
Zygmunta za swego szczerego sprzymierzeńca a Witold bardziej
może jak sam Jagiełło dowierzał i ufał w przyjaźń z Rzymskim
królem tak dalece, że przyjaźnią tą groził nieraz Krzyżakom-);
Pofolgowawszy żalowi swemu postanowili natychmiast wysłać
sekretarzy swych, król Zbigniewa Oleśnickiego, Witold zaś Miko­
łaja Cebulkę, z protestem przeciwko _ niesłusznemu wyrokowi.
W świetnym wywodzie przedłożył Zbigniew Oleśnicki, że kroi,
który już tyle dowodów bezinteresownej przyjaźni dał Zyg­
muntowi, nigdy się nie spodziewał, by go miał krzywdzie
niesprawiedliwym wyrokiem, odsądzającym go od dziedzicz­
nej ziemi, odbierającym to nawet, co sami Krzyżacy, zwy­
ciężeni orężem, królowi i Witołdowi ofiarowali. Sekretarz
Witolda dodał, że książę zawsze odradzał wchodzić w przyjazn
z Zygmuntem, jako podejrzanym, i tylko spełniając życzenie
króla Jagiełły przystąpił do niej i książę ze swej strony warun-

b Ut eorum fletus e t rugitus, non secus quam duorum leonum fre-


m entium a lange exaudirentur Dł. XI, 246. , l
2) W itold w ierzył Zygm untow ym obietnicom co do pomocy
Krzyżakom, ja k to w ypływ a z korespondencji landm istrza Infl. s5 Mistrzem
(Bunge V Ap° 2291 r. 447) i groził K rzyżakom, że Z ygm unt przyśle mu -0.0 JJ
strzelców przeciw Zakonowi. Ibidem c. 248.
— 206 —

rss&s agrs
odpędzi.*J jasosćFf* ss® w% o°kimVaL 'VarUn'

1611 wy drzec ojcowiznę, mieczem

że d° tknąl Zy g m™ ta tern boleśnie) o ile


ze nastąpił w obecności naiznakomitszvch k<5in<7af r>r, .
słów zagranicznych 9 lm+iH ^ ■ ^feiąząt Rzeszy i po-

fsvsfc
nych Polaków a zaprnżeni w • j dotkliw ie urażo-

iVwTt“ dow“ T u t a jT e W roctew ii H k i e m P I " ^

a y& ! wywołuje T r e f t j ^ i S k ^ f t S f kT*™*


a t f iS S i
p r u s k i natenczas ™
i owszem ze strony formalne^ hw ^ ’ jako nieprawny

= r i? ia “ e s s w a s
przem awiać do ZvemnnH kiedyś konieczność, zaczął

um ysł i serce Litwina. ’ niezmiernie dobitnie określają

Z ygm unta') “ ^ w a s ^ S le w s k ie i f i ak[ef 1 ,-d°


od Żm udl? a wszakże °taa zieyłeŚ t naS; ° ? sądziieś nas najpierw

wPkddn o ścf z ’ Ik tw t 1 A6" 2


41e że żinnriy • f ^ Jedną mową tu i tam mówią Litwini

6SSx?J?W ^
A ukstecyą na oznaczeń
oznaczenie
Z&S -Wę ^ ^ a j ą Po litew sku
ziemi wyżej od Żmudzi leżącej.
ł) C. Y it. p. 461.
Żm udzini jednak zawsze się nazywali Litwinam i, nigdy Żmudzi-
nam i, i dla tej jedności nacjonalnej, my w tytule naszym nie
piszem y Żmudzi, gdyż przecież ta ziemia i ludność to Litwa
i Litwini. A W asza Królewska Mość odsądziłeś nas swoim
w yrokiem od tej ziemi, odjąwszy od niej w szystką puszczę
nadniem iańską, z je] pożytkami, z polowaniem, wyrębem, rybo-
łóstwem , barciami i wypasem, jakkolw iek same wały obronne,
po puszczy rozsiane, w skazują że tam dawniej wsi i osady
były żmudzkie. I jakże się utrzym ać będą mogli nasi ludzie
na "Żmudzi, skoro wyrokiem swoim zabroniliście im użytkowania
lasów i puszczy. Zabroniłeś W asza Królewska Mość stawiać
zam ki i twierdze na Żmudzi, a ponieważ to ziemia już chrze­
ścijańska, są tam już kościoły katedralny i parafjalne. Oświad­
czyłeś Wasza Królewska Mość posłowi naszemu, że nie godziło
się odsądzać od Żmudzi Krzyżaków, gdyż ją krw ią własną zdo­
byli; które to twierdzenie jest niezgodne z prawdą, gdyż jej
nigdy nie zdobyli. Jeżeli bowiem ją kiedykolw iek posiadali,
to mieli ją z naszem pozwoleniem. Nadto odsądził nas W asza
Królewska Mość od ziemi Jaćwieskiej czyli Sudawii na mil 40
wzdłuż a 5 mil wrzerz, a przecież naw et nigdy sporu nie m ia­
łem o tę ziemię... Jeżeli Wasza Królewska Mość miał zamiar
wydać wyrok sprawiedliwy, należało dobrze zważyć, że Krzy­
żacy są przybysze z obcej ziemi z Niemiec zaszli, że okupowali
oni Prusy, a dziś chcą nas z ziem naszych wyrzucić. Jeżeli nie
nastąpi zm iana tego wyroku — groził w końcu Witold, póki
żyć będę nie będę z wami w przy jaźn i1).
Jagiełło przyjął wyrok, jednakże odczuwał klęskę dla
Litw y z powodu odcięcia Żmudzi na równi z Witoldem. Ziemia
ta już dla samego położenia była pozycyą nieocenioną, gdyż
dzieliła obydwa Zakony, a już teraz Zakon w yciągał po nią ręce;
niezawodnie z jego to podmówienia nowy arcybiskup Rygi Jan
Habundi, który przyjął był regułę Krzyżacką, zgłosił pretensje
do biskupstw a żmudzkiego jako do swej sufraganii, na zasadzie
iż niegdyś poprzednik jego na stolicy arcybiskupiej przyczynił
się do pierwszej erekcyi biskupstw a litewskiego za króla Min-
dowego. Jagiełło oceniał doniosłość takich pretensyi i dla tego
w liście swym do papieża Marcina V trafnie p rz e d sta w ia ł3),
że takie mieszanie się w sprawy nowoochrzczonej Żmudzi
najsm utniejsze dla Kościoła mieć muszą następstw a. Sami
nowochrzceńcy wpadną w rozpacz, na wiadomość, że po naszej
śm ierci dostaną się pod panowanie Zakonu. Bo gdy byli poga­
nami, cieszyli się zupełną wolnością, a teraz kiedy chrzest
U Cod. ep. Yit. p. 468. Z ygm unt uw ażał ten list za w ypow iedzenie
w ojny (ob. dokum ent Związku z Ślązakam i Sil. VI N° 46 p. 31 und en tsa g t uns
m it seynen briefen).
2) Caro L. Cane. II .NI 29.
— 208 —

przyięli, odejmuje się im ziemia, podstawa życia i wolności.


Jagiełło jeszcze dalej idzie i zupełnie trafnie wskazuje na klęski
jakie postęp w iary ogółem biorąc cierpi na skutek niepokojenia
Litwy, którego owocem ostatni wyrok Zygmunta. Jeżeli bowiem
Zmudzmi w pokoju byli pozostawieni — mówi król, — mogłem
tuszy ć nadzieję, że i Tatarzy nawrócą się do wiary... teraz gdy
się dowiedzą od neofitów o wyroku, mała mi pozostaje nadzieja
a obawiam się, że i sprawa nawrócenia Greków mocno na tern
ucieipi. Równocześnie W itołd upraszał w Kuryi aby zabroniono
episkopatowi inflanckiem u mieszać się w sprawy Żmudzi
i krzyw dy wyrządzać nowochrzczeńcom. Marcin V natych­
m iast w ysłał brewe do episkopatu inflanckiego tudzież i do
ZmudzinoW1), z zachętą, aby mimo przeciwności w ytrw ali na
drodze wiary, gdyż papież bierze ich pod swą opiekę a arcy­
biskupa lwowskiego i biskupa* wileńskiego m ianuje konserw ato­
ram i dyecezyi żmudzkiej, pozwalając Żmudzinom wnosić na ich
ręce wszelkie skargi i zażalenia o ucisk.
Ponieważ rozejm z Krzyżakami nakazany przez papieża
trw ał tylko do połowy iipca, przeto oświadczył książę Krzyża­
kom, że jakkolw iek wyrok w rocławski stanowczo odrzuca,
to jed n ak rozejm dotrzyma, na handel wolny zezwala i jeńców
przed ^ rokiem wziętych powróci — ale zapraszał do osobnej
z nimi zgody, jeżeli chcą mieć z nim przyjaźń. Gdyby jednak
miało przyjść do zgody trwałej natenczas staw ił W itołd żądanie
dla Litw y ujścia Niemna i Kłajpedy. — Ależ to ruina Zakonu—
wołał Mistrz wr swej skardze do papieża, prosząc o nakaz pokoju
dla księcia, zam ierzającego przeciąć związek pomiędzy P rusam i
a In flan tam i2). Nawet gdy Mazowiecki książę Janusz, wr myśl
wyroku wrocławskiego, zapragnął porozumieć się z Zakonem
o granice sporne, przeszkodził zam iarowi W itołd, ja k o tern
donosił Mistrz Zakonu. „Chcę wiedzieć, kto beze mnie poważy
się w ytyczyć granice sporne“ — pisał krótko mistrzowi, — gra­
nice te były około Goniądza, do których i Litw a miała swoje
pretensye.
W tedy, to aby przeciąć niebezpieczne dla Litw y stosunki
Zakonu ze Swidrygiełłą, a zarazem zapobiedz jakiejś odrębnej
gmowie ^Zakonu z W itoldem zjechał król na Litwę pogodził
Swidrygiełłę z W itoldem i, oczywiście, porozumiał się “co do po­
stępowania z Zakonem. Sytuacya bowiem była tego rodzaju,
ze król ja k postanowiono na radzie koronnej, wyrok przyjął,
W itołd zaś odrzucił — w sprawie pruskiej nastąpił rozdział

i Cod. Yit. 942 cf. 965 Caro L. Cane. II N° 112.


3) Eo modo fieret diskontinuatio teraru m L ivoniae et P ru ssiae Cod
Yit. 464 et. 477.
— 209 —

pomiędzy Polską a Litwą, dający Krzyżakom otuchy do agitacji


dla unii bardzo szkodliwych.
Okazały się one już na zjeździe z W itoldem w Wielonie
8 września, o który się książę umówił z Krzyżakami, pozwalając
na przedłużenie rozejmu do końca tegoż miesiąca. W Wielonie,
gdzie był także obecnym i poseł Zygm unta W einsberg z jakąś
misją do króla o modyfikacji wyroku, przedłożył W itold projekt
umowy co do granic w m yśl swoich uw ag poczynionych kró­
lowi Zygmuntowi, obejmując żądaniem swem całą puszczę nad-
niemiańską z ujściem, Rusną i z Kłajpedą. Nie przystano na
żądanie takie ze strony Zakonu, ale wśród dyskusji poruszono
stosunek unii. Jeżeli W asza Książęca Mość oświadczyłeś,
że Polska z Litwą tworzą jedność i skoro król Polski tytułuje
się najwyższym zwierzchnikiem Litwy, czego dowodem doku­
menty jego kompromisów na wyroki budziński i wrocławski,
to przecież je st rzeczą jasną, że ten ostatni wyrok i W aszą
Książęcą Mość obowiązuje, o ile że także przy budzińskim
kompromisie nie było waszej pieczęci, a przecież wyrok był
przyjęty i dochowany... Krytycyzm krzyżacki, jak widoczna,
szedł w parze z zamiarem wbicia klina między złączone ludy
i państw a o ile że z odrzuceniem w yroku ju ż się rozdział
zarysował. Ale W itołd umiał teraz i w odrębnych układach
zachować m yśl łączności i zgodził się na przedłużenie rozejmu
do lipca następnego roku, ale z w arunkiem , jeśli Zakon
na Polskę nie uderzy.
Zakon ufny oparciem się o króla Rzymskiego w jego
pomoc, w pomoc całych Niemiec wisiał znowu nad Litw ą i Pol­
ską i mieszał swojem stanow iskiem zamiary władców. Ułożona
była równocześnie z wielońskim zjazdem konferencja pełnomoc­
ników królew skich z krzyżackim i w Garbowie, ale król nie
Ayysłał naw et swoich,- natom iast przesłał do papieża prośbę
o cofnięcie wyroku, i deklarację jego niesłuszności prawnej
w oddaleniu króla od jego dziedzicznej ziemi.
Tymczasem Zygm unt poniósł klęskę z Czechami pod
W yszehradem, a z tą chwilą sytuacja zmienia się na korzyść
Jagiełły i W itolda. Czesi, a właściwie panujące wówczas stron­
nictwo Prażan postanaw ia wysłać poselstwo do Polski celem
ofiarowania korony czeskiej Jagielle. Równocześnie elektor
Fryderyk Brandenburski zbliża się do dworu krakowskiego,
celem zawarcia układu małżeńskiego syna swego Fryderyka
z królewną Jadw igą, posłowie jego odbywają konferencje z kró­
lem i Witoldem, jako opiekunem królewny. Pomimo przeszkód
ze strony króla Zygmunta, Fryderyk 8 kw ietnia 1421 roku
zawarł z królem i W itoldem związek zaczepno odporny prze­
ciwko Krzyżakom i przymierze na mocy którego syn drugi
elektora, Fryderyk, poślubić miał królewnę Jadw igę, córkę kró-
D zieje W itolda. 14
— 210 —

lewską i w razie braku męskich potomków Jagiełły, objąć tron


polski. W itołd gorliwie poparł przymierze, przyjął młodego
F ryderyka na dwór swój, aby poznał tutaj mowy i obyczaje
ludów*, nad którym i miał kiedyś panow7ać. Przymierze to o sze­
rokim na przyszłość w idnokręgu nie było dla Polski i Litwy
pomyślnem, ubezwładniło bowiem wszelkie ich energiczniejsze
wmieszanie się w sprawę czeską, stanowiącą podówczas punkt
ciężkości polityki europejskiej. Król Zygm unt musiał i bez tego
przymierza liczyć się z potęgą Jagiełły i Witolda. Teraz gdy
Krzyżacy, skarżąc się na F ryderyka Brandenburczyka donieśli
Zygmuntowi, że odmówili Jagielle w ypłaty przyznanej wyro-
kiem wrocławskim sumy, Zygm unt w obaw ie o stratę korony
czeskiej nakłaniał Zakon do zrzeczenia się Żmudzi, oczywiście
w nadziei uzyskania oomocy od Jagiełły przeciwko Czechom.
Jagiełło odmawia Zygmuntowi pomocy, uspraw iedliw iając
się wojną turecką, w ja k ą był zawikłany wasal korony, woje­
woda Mołdawski Aleksander. Grozi tedy wojna z Zakonem.
Ale sprzym ierzeniec króla Polski, Fryderyk Brandenburczyk,
pragnąc się uwolnić od niewygodnego obowiązku dostarczenia
królowi posiłków, a rozejm ju ż w lipcu wychodził, uskutecznia
pomiędzy ostatnim a Zakonem rozejm roczny, a w ten sposób
Zakon pozostaje bezczynnym, lubo teraz właśnie Zygm unt
pragnąłby chętnie użyć go przeciwko swoim sąsiadom z powodu
sprawy czeskiej. D wukrotnie pobity przez Czechów, stara się
układam i pozyskać Jagiełłę, projektam i małżeńskimi, odstąpie­
niem Szląska usiłuje odwieść go od rokowań z Czechami, osta­
tecznie jednak wzywa m istrza Zakonu, aby natychm iast uderzył
na Polskę, skoroby tylko dowiedział się, że Jagiełło i W itołd
wspierają husytów. W październiku powtórzył Zygm unt rozkaz
i to dw ukrotnie wzywając do najazdu Polski. Odezwy takie
były i do Inflant i do tamecznego episkopatu stosowane. Tam
Sigfrid Lander był chętny do wojny, o ile że jeszcze w 1420 r.'
poselstwu Nowrego Nowogrodu uczynił propozycję zawarcia
takiego przym ierza, jakie przed trzem a laty zawarł był z Psko­
wem, to je st na lat dziesięć, pod w arunkiem , by Nowogród
z nikim się nie wdązał przeciwko Zakonowi. Ten m ir wieczny
przeciwko W itoldowi ukuty, zawarł landm istrz w Narwie w lu ­
tym 1421 r.
Ale jeżeli na bieg wypadków w Inflantach je st widoczny
wpływ króla Zygmunta, to wiem y z pewnością, że na południu on
to podjudzał przeciwko Jagielle i Witoldowi. Stało się pod koniec
1421 roku, że wspomniany ju ż wojewoda m ołdawski, Aleksander,
odtrącił od swego boku Ryngałłę siostrę Witolda. Faktow i
tem u tow arzyszą pogłoski, że Jagiełło i W itołd grożą Mołdawii.
Otóż Zygm unt w ydał rozkazy Siedmiogrodzianom, aby natych­
m iast wyruszyli na pomoc Mołdawianom, skoroby tylko o napa-
— 211 —

dzie polskim lub litew skim u sły szeli1). Było to w czasie,


w którym otrzymał wypowiedzenie wojny od Zygm unta Kory-
butowicza, nam iestnika Czech i Moraw, wysłanego tam z ram ie­
nia Witolda.
Wspomniano wyżej, że pierwsze kroki Czechów, zagrożonych
przez króla Zygmunta wcale nie zm ierzały do Litwy, lecz
do Polski: do króla Jagiełły. W itold był dobrze Czechom znany
i to nie tylko rycerstw u, które znał z pola bitwy w Prusiech
i pod swymi chorągwiami — ale i uczonym, których książę
chętnie widział na dworze. Byli pośród nich i ci, którzy
otw arcie bronili Husa, z urazą duchowieństwa litewskiego
i obcego, tak że biskup Dorpacki w ytykał księciu ten libera­
lizm na dworze w ileńskim sp o ty k an y 2). Wiadomo że Hieronim
praski, jeden z gorliwych zwolenników Wikleffa, bawił na dwo-
rze księcia, bawił na Litwie i drugi Hieronim, opowiadacz słowa
Bożego Zmudzinom, bawili m agistrowie, rycerze, wodzowie...
Podobnież, a może jeszcze bardziej licznie nawiedzali Czesi
dwór krakow ski. Ale w Krakowie już z racji sąsiedztwa, tradycji
dawnej, praskiego uniw ersytetu, wpływu literatury czeskiej
i nauki na polską, stosunki z P ragą były i częstsze i serdecz­
niejsze. Tern samem i husyckie nowinki znalazły w Polsce
odgłos w społeczeństwie. Hus posiadał sym patje posłów pol­
skich na soborze w Konstancji, a husytyzm posiadał wyznaw­
ców naw et na uniw ersytecie krakow skim , naw et w kancelarji
królewskiej^ Czujny jednak episkopat, powolny głosowi Mar­
cina V położył na synodzie kalisk o -w ielu ń sk im nieprzebytą
zaporę dla rozwoju nauki husyckiej w Polsce. Z chwilą w ybu­
chu husytyzm u w Czechach mogły nauki te już tylko
tajnie nurtować w społeczeństwie, a jakkolw iek współczuwano
z ogromnymi klęskam i wojny, jakie nawiedziły bratni naród
jednego słowiańskiego języka, to jednak naw et dla poselstw
stronnictw czeskich, z w yjątkiem chyba katolików szlachty,
droga w Polsce była najeżona trudnościami. W szędy tu wie­
dziano, że husyci byli pod klątw ą kościelną.

!) Spraw y te m ołdaw skie nie są Jeszcze w yjaśnione wobec b raku źró­


deł. Już 9 lipca pisze Z ygm unt, że W itołd napadem n a p ań stw a Zygmun-
tow e n aru szał obustron ną przyjaźń. C. Y. p. 523. Jak iż to najazd miał
Zygm unt na myśli? Pew ne ja k i najazd z Podoła n a besarabskiego
hołdow nika Zygm untow ego. Jeszcze trudniejszem je s t do sk onstatow ania
czy W itołd naw iązał stosunki z Turcją, by ją podburzyć do nap ad u W ęgier,
ja k to w yraźnie tw ierdzi król Zygm unt. Str. Sil. YI p. 32. A je d n ak król
Z ygm unt mówi o poselstw ie W itolda do su łtan a jak o o fakcie h isto ry cz­
nym: h a t seine m erckliche botschaft zu den T urken der ch risten h e it finden
g esant, und sie bewogen, das sie u n ser K unigreich Keyn U ngern czeyhen
sold en, ais sie ouch g etan haben. Por. ibidem p. 35, 35 N° 47 list Mar­
szałk a Zakonu do Zygm unta.
2) C. Y. p. 382.
Gdyby nie wyrok wrocławski, zapewnie husytyzm byłby
w zarodzie zduszony w Polsce. Ale groźba pysznego Zygmunta,
rzucona wszystkim Czechom w chwili, kiedy wyzywał wyro­
kiem przeciwko sobie wszystkich Polaków, ta groźba otworzyła
Czechom kryte wejścia do Polski, jakkolwiek otwarte gościńce
już były zamknięte. Krytymi tedy drogami wciska się nie tak
husytyzm, jak raczej myśl unii politycznej. Odrzucając króla
musieli Czesi szukać innego, toż stronnictwa umiarkowane
natychmiast zwróciły uwagę na Jagiełłę jako na najsilniejszego
kandydata.
Czenko z AVartenberga, najwyższy burgrabia czeski, przy­
wódca katolików czeskich, był owym, który spowodował wysła­
nie pierwszego poselstwa czeskiego do króla. Nasamprzód
wysłano na zwiady wysłańca Wernera z Rankowa dla zbadania
sytuacji na dworze i chęci przyjęcia korony czeskiej przez
Jagiełłę. Niebawem 1 sierpnia 1420 roku przybywa wielkie
poselstwo czeskie z Hinkiem z Waldsteinu na czele. Jak we
wszystkich ważniejszych sprawach odwołuje się Jagiełło do poro­
zumienia się z AVitołdem, dokąd wyjeżdża Hinko z Prażanami,
podczas gdy poselstwo czeka w Niepołomicach na odpowiedź.
Tutaj w listopadzie otrzymują od samego króla odpowiedź
odmowną. Działo się to w czasie, gdy król Zygmunt pobity
pod Kutną horą, skarżył się z powodu buntu poddanych
i klęski poniesionej przy współudziale niektórych poddanych
polskich1).
Niezrażeni odmową Czesi wysyłają znowu Hinka z Wald-
st.unu, którego obaj władcy' przyjmują 2 lutego 1421 roku.
Ofiarował poseł najpierw koronę królowi, który odpowiada,
że w tej sprawie zwoła sejm na sierpień do Lublina. Nato­
miast Witold, do którego zwrócili się Czesi, daje odpowiedź
przychylną, iż z motywów zemsty osobistej2) przyjmuje
koronę. Król odradza bratu przyjęcie korony i nie daje swego
zezwolenia.
Natomiast z Lublina daje Jagiełło powtórnie odmowną
odpowiedź, a do króla Zygmunta wysyła posłów Jaśka Tarnow­
skiego i sekretarza Zbigniewa Oleśnickiego, ofiarowując pośred­
nictwo w pacyfikacji Czech, oczywiście wzamian za poparcie
w wojnie z Krzyżakami i za Szląsk; innemi słowy żąda cofnię­
cia wyroku wrocławskiego i terytorjalnych ustępstw i to pod
groźbą przyjęcia korony czeskiej przez Witołda. Zygmunt
układami zwleka z odpowiedzią, w nadziei, że wyprawa wojenna
którą przygotowywał zniweczy polskie groźby. Poniósł jednak

ń Yestrorum quorundam subsidiis subditorum. Cod. Yit. N° 905 p. 500.


2) In odium Sigismundi.
— 213 —

znow u klęskę pod Niemieckim Brodem, a groźba W itolda zaczę­


ła wchodzić w życie w bardzo dla Z y gm unta krytycznej chwili.
W itold otwarcie oświadczył, że przyjm ując koronę czyni
to z motywów osobistych zemsty, za odsądzenie Żmudzi od
Litwy. Że król odmówił Czechom przyjęcia korony łatwo
przyjdzie wytłumaczyć, jeżeli się uw zględni ja k ie w arunki
Czesi do przyjęcia korony przywiązywali. Żądali oni, aby król
objął obronę prawa Bożego, innem i słowy aby przyjął ich
cztery artykuły praskie. W tym celu żądali Prażanie konfe­
rencji husyckich m agistrów z duchow ieństw em w Krakowie
w ciągu 1421 roku, na co je d n a k episkopat nie dał zezwo­
lenia. Posłuchanie je d n a k m agistrów praskich odbyło się na
zam ku królew skim , w obecności króla i nastąpiło to czego się
obawiano. Magistrowie w ystąpili wyzywająco, że nie przybyli
tu przyjmować nauki, ale nauczać. Niezawodnie ta k samo
dumnie przem awiali oni i na dworze Witołda, ten je d n a k oce­
niając ich otw artą mowę, niemniej j a k i postępy oręża husyc-
kiego powziął przekonanie, że hu sy ty zm nie da się pokonać
bronią, lecz że może być uspokojony, tylko na drodze poro­
zumienia ze św iatem chrześcijańskim, z k tórym zrywał węzły,
i z Kościołem, od którego się odcinał.
Przyjm ując propozycję czeską wiedział Witold, że tern
sam em zryw a z całym św iatem . Napisał tedy książę do Mar­
cina V, o zamiarze dania Czechom, swego bratanka Korybuta,
w nadziei, że tą jedynie drogą przywiedzie ich do posłuszeń­
s tw a Kościołowi, innej bowiem drogi, stosowniejszej, nie widzi.
Widocznie Czesi znając różnice zap atry w a ń króla, żądającego
bezwzględnego poddania się Kościołowi, i Witołda, który w s k a ­
zywał drogę ko m p ak ta tó w jako jedyną drogę wyjścia, odrazu
dawali posłom pełnomocnictwo do obydwóch, do króla, a jeżeli
ten nie przyjmie, do W itołda. Czeski historyk p rz y p u s z c z a 1),
że W yszek Raczyński, jeden z członków poselstwa czeskiego,
widząc tę różnicę zapatryw ań, doniósł Czechom, jak o b y W itold
skłaniał się do obrony praw a Boskiego, i spowodował tern
doniesieniem uchwałę Prażan, na mocy której obrali W itołda
królem z tern, że do osobistego przybycia księcia gotowi są
przyjąć i posłuszeństwo oddawać Korybutowi, ja k o n a m ie s tn i­
kowi królestw a, pod w arunkiem obrony praw, gdyż u p a tru ją
w W itołdzie jednego z najznakom itszych bojowników praw a
Bożego. Bardzo słusznie w ątpi czeski historyk, aby W itold
mógł dać takie przyrzeczenie lecz przypuszcza możliwość,
że W yszek Raczyński, z mów księcia, mógł w ysnuć podobny
wniosek. Mąż, który parę lat bawił w Prusiech, i pod okiem Kon­
rada W allenroda i innych Krzyżaków, wrogów episkopatu i ducho-

') Jarosław Goli: Konig Sigm und.


— 214

w ieństw a odbywał wychowanie, który nie zawsze zasięgał zda­


nia śinh ai sweg(J’ ia gdy b iskuP wileński odmówił m u da-
słubu z krew ną Julianną, sprowadził sobie jowialnego b isku­
pa J a n a Kropidłę do udzielenia ślubu, taki mąż m ógł łatwo
po chwal i c ^ cztery artykuły, z czego W yszek w ysnuł logiczny
k u / ó w Tn l. Korybutowi poleci obronę" czterech arty-
n- 7 To P ewf a ’ ze, obietnicy pisemnej nie złożył i wogóle
lczem m e zdradził publicznie, jakoby pochwalał lub przyimo-
Z t Z V T ^ kułf W szakże wiedział, że naraziłby się p ib ii-
zną pochwałą na krucyatę, a z drugiej strony, że nie wiążą-
go niczem p ryw atne pocłrwały m ogą ułatwić uznanie go
królem . Istotnie sejm w Kutnej Horze we wrześniu 1421 r
U7‘7 Ć o °wWa
bą ot)]ęcia iządow, ^ 61em ju
arunkach 1 żWys,ać doń mowy.
nie było Poselstwo z proś-

nic Z f Ż kTtÓreg° C,zeleT stał W ilbel™ K ostka z Postu*


pic wpadło u lęce J a n u sz a ks. Raciborskiego, który je z pole-
z w L f c l i ! P '-zyiiresztow al, ale porozum iewanie Czechów
z W itoldem o d b y w a się dalej i w id o czn ie g ro ź b a zem sty ciśnie-
e lo lnUw °ohkPrZe? Wit°lda’ nakazała ksii^ tom szląs^m o b t
lv ło W iJoM w f Zr e m,u n ta - W P a ź d z ie rn ik u p rzed lo -
c z te re Jh i? Czesfae P ^ j e k t d y sp u ty w spraw ie
czterech artykułów. Zgodzono się, z w arunkiem , że skoro w
dyspucie m ającej się odbyć w Czechach, Polsce lub na Litw ie
rP1? 1ekonac Prz'eciwników o prawdziwości czterech a r t y ­
kułów , naówczas W itołd przyjm ie je.
W ysyłając Korybuta do Czech, miał W itołd przed oczyma
p rogram pośredniczenia pomiędzy Czechami a Kuryą, u s k u te c z ­
nienia zgody Czechow z Kościołem, tam ując rozlew krw i chrze-
rOS Przeto Książe najprzód papieża o cofnięcie
t-7^ 1 u n 1 zaJvleszen.l e cenzur kościelnych, gdyż Czesi sami przy-
m nilżfl r ?vmpy V V ty m celu wys^ano poselstwo do
L io i ń Cz3r P° tej zgodzie W itołd sam m iałby objąć koronę
rw n m gc\ k s i ą z e me mówił, ani ty tu łu danego sobie przez
postulowanego króla Czech nie używał, ani też nie
miUp imi Czeckom’ ze Obejmuje ich koronę, a raczej że przyj-
a i° na i S1<1 ° br0ll<y Czech. Przyszłość m iała rozstrzy-
g ą a em dziele, przeciwko k tórem u miał W itołd świat cały
papmzem i k ró le m Rzym skim na czele za przeciwników,
siąze łudził się, ze papież nie odrzuci pośrednictw a jego i za-
esi k ru cyatę głoszoną przeciwko husytom i ich popieraczom.
l apiez Marcin V, widząc olbrzymi wzrost husytyzm u, p ra ­
gnął przeszkodzić wojnie, grożącej Prusom z chwilą w ydania
w yroku wrocławskiego, nakłaniał strony do um iarkow ania, do
zm niejszenia pretensyi — dowiedziawszy się o przym ierzu pol­
sko - b r a n d e n b u r s k i m w niem widział rękojm ię pokoju, gdy
jed n a k na s k u te k żądania polskiego m usiał wejść w skargi
— 215 —

przeciwko wyrokowi wrocław skiem u, wysłał do Polski legata


Zenona pod koniec 1421 r. w celu zbadania na m iejscu żądań
i sporów i przygotowania drogi do stałej zgody pomiędzy stro ­
nami.
Pod koniec lutego 1422 r., kiedy to W itold ożeniwszy króla
z kuzynką swą Sanką Olgimuntowiczówną Holszańską bawił na
Litwie, przybywa legat Zenon z listami uw ierzytelniającym i t u ­
dzież innemi, wzyw ającem i księcia do poparcia króla Z ygm unta w
jego usiłowaniach wykorzenienia kacerstw a przez udzielenie wo­
jennych posiłków. L egata zaś Zenona polecał papież popierać
w k ieru n k u uskutecznienia stałego pokoju z Zakonem. Misya
legata została zaraz zachw ianą przez ogłoszenie mistrza, iż król
Z ygm unt zabronił m u wchodzić w jakiekolw iek układy, a gdyby
legat co działał na szkodę Zakonu, założyć apelacyę do papieża.
W te d y to właśnie wysłał Witold wspom niane przedstaw ie­
nie Papieżowi, że skoro surowe postępow anie z hu sy ta m i nie
doprowadza do celu, a husyci pragną pow rotu na łono Kościoła,
książę prosi o zawieszenie krucyat, zdjęcie klątw y i o rozpo­
częcie z Czechami układów. Niezawodnie że żądanie księcia
Marcin V wziął pod rozwagę. Na nieprzychylną decyzyę wpły­
nęły skargi Z ygm unta i Niemców o zamiarze W itolda wTysłania
K orybuta do Czech. W tedyto papież surowo upom niał W itolda
aby zerwał z husytam i, nie daw ał im protekcyi, grożąc, że ogłosi
przeciwko niem u krucyatę, gdyby inaczej po stą p ił1). Bulla ta
nie doszła r ą k księcia, ale zanim wieść o niej m ogła dotrzeć do
Litwy, już W itold wysłał wiadomość, że dorozumiewmjąc się
chęci dobrych papieża w sprawie naw rócenia husytów, objął
nad nimi protekcyę i wysłał Korybuta do Czech, że nie celem
powiększenia władzy swej, lecz jedynie celem naw rócenia here­
tyków do Kościoła, objął nad nimi protekcyę. Na to wysłał
papież natychm iast upom nienie księciu2), przedstaw iając niebez­
pieczeństwa, na które naraża chrześcijański świat, do wojen
już grasujących dokładając nowe, gdyż ani Z ygm unt, ani ele­
ktorowie ani Niemcy nie zgodzą się na objęcie przez niego
Czech, że husyci oszukują go chęciami pow rotu do wiary, że
w prost działa na hańbę swego dobrego imienia i na zatratę
duszy. Jeżeli książę pragnie nawrócenia Czech, niechaj nie
bierze ich w protekcyę, lecz odsyła we w szystkiem do legata
Brandy, m ającego pełnomocnictwo w tym kieru n k u . Krucyaty
papież zawiesić nie może, skoro sobór k onstancyjski potępił
heretyków, a niemieccy książęta udzielili siły i fundusze na
krucyatę. Równocześnie polecił Marcin V kardynałow i Bran-

Ó Ob. bullę z 12 listop. 1422 Cod. ep. II p. 156.


2) 21 m aja 1422 r. Caro L. Cam. II N° 109.
— 216 —

dzie zaprzeczyć twierdzeniom, rzekomo Drze/ WitnMc,


nym, ze oparty na doradzie samego papieża nlwl?»ł rZ0‘
objęcia protekcji nad Czechami i nawrócenia ich w t e f " 111”
sob w samym zarodzie zniszczyć podejrzenie a k ie L n‘? T '
HCffi S3S sWS » R3S
SS? ”'a‘ *"t

kS M sss

Z tymi, którzy husytów wspieraiaO A h ^ n Y '™ ? d° - T ° )ay


inflancki od posiłkowania y f S 4 >' - 7 odwieść episkopat
skopa Rygi C S “ p o tT jy s S K ry b u ta ^ W '
nieprzyjaciele moi, wśród nich m o i™ i t J T “ 7 T? lko
wzPr o ^ f f c f w a CiaN lJS^ cf rZeCiwko ^ ^ a ń s t w u T k u
wystałem go bowiem nie w f i ? , "’‘erZyC' *?kim mowom-
honor i zaprzysiądz gotowym in k tw l’kn^c C|° Q T SW6j
nieszczęsnemu krwi rozlewowi ’ „ h ! , ' celem zapobieżenia
do zgody i p o s l u s z k s t w r Z t i n celem przywiedzenia ich

g t ^ t ó w " ^ 1 Z^

S f f l H s s S a * i , SgS”Łt*

m s o k S ,t„2sirs issĄtts
Niemiec przeciwko Jagielle i Witmlm ? ołączenia sił catych

odjechParf t e emreZui ^ r U R ćf* * , ° d^ UCOny * le^ ‘


niem wojny wystał do t Jagiełło przed wypowiedze-
J c do książąt Rzeszy, do Norymbergi, Piotra

d c. Vit. No 1001.
■) C. \ it. p. 559.
— 217 —

Korzboga z zapewnieniem, że nie on wysłał Korybuta do Czech,


a do Prus powolnie posuwał swe wojska, widocznie j a k to póź­
niej pisał do ziemian Chełmińskich, dając sposobność Zakonowi
do zawarcia przym ierza pod w arunkam i, które już kilk a k ro tn ie
przekładano Zakonowi, a które tenże odrzucał1)
Wojnę przygotowano w wielkim stylu, lecz u samego
wstępu wybuchnęło niespodziewanie rycerstw o żądaniem rozsze­
rzenia swobód. Pod Czerwieńskiem , gdzie nastąpiło połączenie
z armią W itołdową, książę m usiał spełnić rolę pośrednika
i poprzeć żądania rycerzy polskich, które też król potwierdził.
Było to dnia 23 lipca. W ojska szły drogą, k tó rą ju ż dwukrotnie
kroczono i szukały otwartego spotkania się w polu z krzyżakam i,
atoli Russdorf, zm iarkow aw szy siły polskie i litewskie, ich ocho-
czość do boju, cofnął swe siły, i postanowił bronić się po zam ­
kach, w ydając w ten sposób cały kraj, w szczególności zaś
Prusy zachodnie na pastw ę swych przeciwników. W ojna roz­
biła się na cały szereg oblężeń, zdobyć zamków, w ypadów
załóg i drobnych potyczek, a P ru sy jęczały pod ciężarem wojny.
W tedy to W itołd z obozu pod Bratyanem, nad Drwęcą, wezwał
mistrza, aby skoro unika orężnego spotkania, przedłożył swoje
w arunki pokoju, przypomniał, j a k król, korzystając z pobytu
legata, starał się o porozumienie się z Zakonem, jak Zakon
wzgardził przedłożeniami i spowodał tern wojnę. G dyśm y przy­
byli do granic waszych, powzięliśmy wiadomość, że zebraliście
się pod Lubawą, podążyliśmy tam; w nadziei, że zechciecie u n i­
knąć rozlewu krwi, parę dni staliśm y ta m obozem. Jeżeli za­
mierzacie dążyć do zgody i pokoju i pragniecie zadośćuczy­
nić królew skim i m oim żądaniom, zechciejcie przybyć do nas,
a ręczymy że i król nie będzie przeciw nym pokojowi do czego
i ja będę go nakłaniać.
Na wręcz niemożliwe żądanie Russdorfa ew akuacyi P rus
odpowiedział W itołd z pod Biskupic, że w zamiarze uniknięcia
krw i rozlewu pisał doń z pod Bratyanu, spodziewając się, że
m istrz nakłoni się do słuszności; na to zaś przysłał m istrz żąda­
nie wręcz niemożliwe ewakuacyi. Wiedz m istrzu, pisał książę,
że ju ż nieraz ze sławą schodziłem z pola, ale na takie wasze
lekkie pism a nie zam yślam y cofać wojsk bez osiągnięcia celu,
gdyżeśm y je w ty m celu zebrali, aby przy pomocy Bożej, k r a ­
jo m naszym pokój wieczysty zabezpieczyć. Jeżeli ted y chcecie
mieć zgodę z bratem moim i nami, starajcie się, aby kraj wasz
ta k srodze nie cierpiał. Jeżeli zaś tego nie uczynicie, n a te n ­
czas dziej się wola Boża, ale to, co potem nastąpi, to spadnie
na waszą duszę!

Ó 14 lipca nastąpiło w ypow iedzenie w ojny, a dopiero 30 lipca był król


n a g ra n ic y pruskiej.
— 218

Na tak stanowczą odpowiedź zażądał Russdorf o-leitn dl*


podow swych i zawieszenia kroków wojennych ale® zarazem
przesiał usprawiedliwienie co do odrzuconego przezeń , S
przedłużenia rozejmu, zwalając wine na Polaków I co do te^o
zarzutu stanowczą od Witolda z pod Golubia 17 sierpnia o t r z f
mai odprawę: Pełnomocnicy polscy - odpowiadał ksiaże —
żądali przedłużenia rozejmu rocznego, pod warunkami d a w n i e i
b i f p raPnddenJ|a kiT r ° $ m. ? re,edłuiył E f n V i m Z rt
moMce tlu-n 1SkL i Wasl '.,ednak P ełn o m o cn icy staw ili żądfnfa
!I777 i z a m ę t sp ra w ie w dziele po czetem . Chcieli bo w iem
skim Rzestv v ZeJnU1 ,"'aru.nek o posłuszeństwie rozkazom papie-
a
E“”,i,S7x
,
1rss ssas&m
“s”,hs rS ?
doProzeimuP m vSz a f z " ’^ ' C° d° P1'a'J cesarskich. te nie należą
sunkach Co do Niemcami w dobrych pozostajemy sto-
sunkach Co do wyroku wrocławskiego, od k t ó r e g o nie chci eli
1 Zid T h or^ vSte d POC? iCy wasi’ ,"7 zaś P ^ ecie iż od czasu wyda
f warunków, wiedźcie, że brat nasz obja-
wił nam, iz wielokrotnie złamaliście pokój, iak to wam w <wvvm
tefÓe w7r^kn ': szefzej W^ ak a . myś my n ^ d y
królowi Zygm untow i dn w ^ 1 ^ d ~llsmy swe pełnomocnictwo
nie m ożem f m hI, wydania. Zawiesić wojennych kroków
pokoju. ° mam^ wątpliwość co do wieczystego

ze s t f n C f 7 Ś L Si 5°m0Cy ° d króla Zygmunta, rokującego


gnąc pomocy wmlnf^?? d6 i zaPewmajdcego ,0 maj ącej nadcią­
gnąć pomocy, wołał Russdorf wydać krai cały nod miee 7
w S• iT p• o ł ^ f ' ż zywmosc
v kl0nid do wygłodzonego woina krain Z
do ^dla
g r l t ó ź a!o L w ,'Vww,ea1niN te *‘4 P ^ W c h ^ f e S
mii i Pomeranii t,7 f - ^ t r z r elnomocnictwo biskupom War-
pokoiowYch W fa H eZ -kU dost°jnikom Zakonu, do rokowań
pokoi nad ieziorem M 1P° września przyszedł do skutku
Polsce 7, 7 , 7 ’ na ,rin,-y którego ustąpił Zakon
clsce ziemięNieszawTską z trzema w historii ówczesnei tak
często wspommanemi wsiami, z połową koryta W i s ł y od ujścia
wozu C^ŻmudfPzaśCi ZoeaJ1 P.omorskiej i połową toruńskiego prze-
mWh m u u fendawię ustępował Koronie i Litwie w gra­
nicach, określonych przez Witolda. Wyrok wrocławski został
nychaT w ie c fdldm na":e t .dokumenta dotyczące ziemi zwróco-
wydanv N adtl •nleSzc.z ęsaeS° wyroku miał być Jagielle
wbrew iinmwle te ł « a62-0? 0’ Ze JeZeliby k“ rakolwiek strona
iei m ail liraivn n L f -lała y szc^ wojnę, natenczas poddani
jej mają prawo odmówić posłuszeństwa.
— 219 —

Słabą stroną tego przymierza melneńskiego byto to, że


utwierdzenie go pieczęciami najwybitniejszych dostojników,
wreszcie wytknięcie granicy w spornych miejscach na Żmudzi
i gdzieindziej odłożono do późniejszych zjazdów, z których
pierwszy naznaczono na listopad w Gniewkowie.
Miał też pokój melnenski niebezpieczną stronę, o ile że był
klęską króla Niemiec Zygmunta, którego wryrok obalał. Groziła
wojna od Niemiec. Elektor, arcybiskup Koloński i paiatyn Reń­
ski Ludwik, uznawali pokój jako klęskę Zakonu, czyniąc równo­
cześnie wymówki Zygmuntowi, że z powodu swej wyprawy
przeciwko husytom poświęcił w zupełności mistrza. Na zarzuty
odpowiadał Zygmunt, że Żakon bez jego wiedzy, jak to zresztą
dawniej czynił, zawarł przymierze i upraszał, by elektorowie
pracowali dalej dla dobra Niemiec i chrześcijaństwa1). Równo­
cześnie rozpoczął Zygmunt akcyę nad obaleniem dokonanego
nad Melnem dzieła. Obawiał się bowiem, że jakkolw iek król
nie mieszał się w sprawę czeską, teraz jednak po odniesionym
nad krzyżakami tryumfie, może być przez Rzym zawezwany do
wTspółakcyi w sprawie czeskiej, a może i siłą faktów wystąpi
do rozwiązania tej nieszczęśliwie przez Zygmunta kierowanej
a wrażnej sprawy. Aby uchylić taką ewentualność, postanowił
Zygmunt użyć krzyżaków. Zabronił więc Russdorfowi zawie­
rać przymierze, lubo to już od kilku miesięcy było zawmrte,
następnie wciągnął Russdorfa do związku Szlązkich książąt
i W ęgier przeciwko Polsce, z planem podziału tego królestwa
pomiędzy związkowych. Pomysł wyszedł właściwie od Russdorfa
z tą różnicą, że ten ja k wiemy radził użyć Rzeszy Niemieckiej
i Hanzy przeciwko Polsce. W Norymberdze omawiano punkta
projektu Zygmuntowego. Ludwik paiatyn w przejeździe przez
Szlązk omówił go z niektórymi książętami, którzy wysłali Kon­
rada biskupa wrocławskiego i Przemka z Opawy do bawiącego
na Węgrzech Zygmunta, u którego już bawił i marszałek Zakonu.
Po namowie wspólnej odprawił Zygmunt marszałka z tern, że
wraz z Węgrami chętnie wejdzie na proponowany związek, a to
by pomóc Zakonowi i ochronić go od nieprzyjaciół2).
W taki sposób zachwiano dziełem pokoju, czego sobie
życzył Russdorf i dlaczego też zjazd Gniewkowski udaremnił,
żądając przez posłów osobistego zjazdu z Jagiełłą i Witoldem.
Ogromnie to dotknęło AVitolda, którego Litwę w czasie
wojny gołubskiej srogo nawiedził ogniem i mieczem mistrz
inflancki, tak dalece, że Witołd odgrażał się zemstą3). Po czte-
rykroć wysyłał książę do Russdorfa zapytanie, czy będzie dotrzy-

3) A ltm an R egesta Konig Sigm unds 377 z 7 listo p ad a 1422.


2) A ltm an I, 382.
3) C. Y. 574.
m y w a ć w a ru n k ó w pokoju. P o w ta rz a ł z n a c is k ie m że d o trz y ­
m a ć pokoju pragnie... ale an i W y , an i p e łn o m o c n ic y w a s i nic
n a m o zjezdzie g n i e w k o w s k i m nie piszecie, gdzie w ła ś n ie z w a ­
s zego pow o du n ie um ocnio no d o k u m e n t u p rz y m ie rz a pieczęciam i.
L w ielu stron s łu c h y dochodzą, k tó ry m w ia ry dać nie m o ż e m y
ze m e zam y śla cie d o ch ow ać p rz y m ie rz a t a k r z e te ln ie u m ó w io ­
nego, d o k o nan e g o, sp is a n e g o i w aszą w ie lk ą p ieczęcią z a k o n n ą
um o cn io n eg o . D onoszą n a m nad to , że m a c ie w ie lu żołdow ni-
kow , a jeszc ze w ię k s z a ich liczba p rz y b y w a, a na g r a n ic a c h t r z y ­
m a c ie straże, j a k b y w czasie w o je n n y m . P ra w d z iw ie pojąć nie
m o g ę do czego zm ierzacie. M istrz w y m ija ją c o o dpo w iadał,
s o o n i ł go prz eto k s ią ż ę do ja s n e g o z d e k la ro w a n ia za m y s łó w
w y s y ła ją c d oń posła s w eg o B artło m ieja.
vr P o d cza s g d y W ito ld p ra c u je n a d u tr w a le n ie m p o k o ju
w M alborgu, ty m c z a s e m król Jag ie łło w idząc trafnie, że Z y g ­
m u n t j e s t tym , który^ stoi n a p rzeszk o d z ie pokojow i, p o s ta n o ­
wi u zro d ła p rz e c ią ć b ieg złowTro g ic h dla p o k o ju zam y słó w .
Kzecz ta nie była tru d n ą , w ob ec u p a d k u s p ra w y K o ry b u ta
w Gzechach, m ało p o d tr z y m y w a n e j i n ieudo ln ie przez k s ię c ia
k ie ro w a n e j, k tó ra też u p a d ła w czasie, g d y pokój m e l n e ń s k i
zawuerano. S a m Z y g m u n t u ła tw ia ł s p ra w ę przenosząc się z No-
r y m b e r g i cło W ę g ie r, g d z ie j a k zazwryczaj m a g n a c i w ę g ie rs c y
z p o i s k m u poczęli torow ać d ro g ę do z g o d y m on archów . “ Wobec
tego, ze ró w n o le g le W ito ld popierał zgodę z K rz y ż a k a m i lis ta m i
i p o s e ls tw a m i w M alborgu, m o żn a się było spodziewrać, że p o ż ą ­
d a n a zg o d a ry c h ło b ęd z ie z a w a rtą i to n a W ę g rz e c h w K ezm arku,
gd z ie baw ił król Z y g m u n t, s tra s z ą c y li g ą 1), p rz e c iw k o Polsce,
m a ją c y , j a k wrsp om niano , Kzeszę za sobą, g d zie m ian o K róla P o l­
sk i i W ito ld a za w ro g ó w K a to lic y z m u i za so ju s z n ik ó w i popie-
ra c z y heretyków". N a w e t w k u r y i p rz e d s ta w ił był 011 są sia d ó w
swoich, ja k o s p ra w c ó w k l ę s k ch rz e ś c ija ń s tw a , K o ry b u ta zaś ja k o
ich narzędzie, p rz y p o m n ia ł, że sobór p o s ta n o w ił k l ą t w ę p rz e c iw ­
ko p o p iera czo m h u s y tó w i ośw iadczył, że s p ra w y K rz yżakó w
nie opuści. D latego to p ap ież polecał le g a to w i K erdv n an d o w i
z L ugos, by w y j e d n a ł k o r z y s tn y pokój d la K rz y ż a k ó w 2).
N a zjazd w K e z m a rk u z a p ro szo n y był i W ito ld do w spół­
u d z ia łu , ale czując, że w s t o s u n k a c h owej ch w ili p rz y czy n iłb y
się ty lk o osobą s w ą do p rz y w ró c e n ia Z y g m u n to w i u trac o n eg o
blasku, ośw iadczył, że z powmdu ch oroby nie będzie m ó g ł być
ob e c n y m ; w y s ła ł ty lk o p e łn o m o c n ik ó w swrnich G edy g o łd a s ta r o ­
stę pod olsk ieg o i M ikołaja S a p ień sk ieg o sek re ta rz a . N iez aw o ­
d n ie p izez nich dał zezwmlenie n ie ty lk o n a zgodę z Z y g m u n te m ,

nh lic? iin?ł W PoIoa6 w cześlli® 0 tej lidze w iedziano i że się je j obawiano


ob. list M istrza z 23 m arca 1423 Bunen Y c 072
2) C. op. II K» 124 b
ale także i na współudział Polski i Litwy w akcyi zamierzanej
przez Zygmunta przeciwko husytom. Ale by dać poznać nie­
chęć swą ku Zygmuntowi i nie przyznać m u sukcesu dyplo­
matycznego, zarządził w parę tygodni po zjeździe w Kezmarku
zjazd z Krzyżakami w AVielonie w obecności pełnomocników
królewskich w sprawie zatwierdzenia pokoju melneńskiego.
Odczuł Zygmunt tę ambicyę księcia i można się dorozumiewać
że powziętego w Kezmarku dawniej planu odcięcia Litwy od
Polski nie porzucał, lubo na tern m iejscu ponownie przyjaźń
królowi Jagielle zaprzysięgał.
W Kezmarku 30 m arca 1422 r. odnowiono zgodę_ przez za­
twierdzenie lubowelskiego przymierza monarchów, m ającego dla
Zygmunta o tyle większą wartość, o ile że nie zobowiązywało
go do niczego, a faktycznie już załatwione spory polsko-w ęgier­
skie odnawiało, spychając je ;na przyszłość. Gdyby na tern od­
nowieniu przymierza się skończyło, natenczas można bykp mó­
wić o zwycięstwie W itołda, jakkolw iek nieobecnego na zjeździe,
gdyż 011 akt zemsty (in od'ium Sigism undi) nad Zygm untem
w całości wykonał, a natom iast Zygmunt^ przystąpieniem do
zgody wyrok swój wrocławski musiał pominąć, jako niebyty.
Ale, jak już wspomniano, na sk u tek stanow iska Rzeszy i p apie­
ża król Jagiełło zobowiązał się dokum entem posiłkować Zyg­
m unta w sprawie uspokojenia Czech i podjąć naw et w spólną
w ielką wyprawę przeciwko husytom. Po wyprawie miano się
zjechać we W rocławiu i omówić tam _sposoby postępowania
przeciwko husytom. Za cenę obiecanej pomocy _w ysłał król
Zygm unt pism a okrężne do Marcina V, do królów i książąt, na
mocy których uniewinniał króla Polski z zarzutów sprzyjania
herezyi. W łaściwie ogłoszenie takie było zbędnem wobec^ zgody
Kezmarskiej, a niekorzystnem o tyle, że Jagiełło dawniej ogło­
sił był, że w ysyłka Korybuta do Czech je st wyłącznie spraw ą
W itołda, a skoro w ogłoszeniu o Witoldzie ani wzm ianki odwo­
łującej nie było, pozostawiano tem sam em opinię w błędnem
m niem aniu o dalszym braku solidarności pomiędzy Jagiełłą
a W itoldem 1). Nawet uznanie pokoju melneńskiego nie było
dokum entem przez Zygm unta stwierdzone, a tylko król Polski
w ystaw ił akt, obiecując na usilne prośby Zygm unta, nie rościć
sobie praw a odszkodowania z powodu szkód wyrządzonych przez
Krzyżaków od czasu zawarcia pokoju m elneńskiego2). W taki
sposób popierając interesa Zakonu przyjmował Zygm unt do w ia­
domości fakt zawarcia pokoju melneńskiego, którego wykonanie

p Witołda postponował Zygmunt; naw et w glejtach dla króla i panów


koronnych wystawionych czytamy w tytule Lithuaniae et aliarum sibi subje-
ctorum.
.2) C. V. As 1075
222 __

i zatwierdzenie było przez samych że kontrahentów zepchniete


na przyszłość.
. Niewątpliwie zgoda w Kezmarku tak ze strony Jagiełły
ja k i W itołda uczciwie była pomyślaną i dokonaną. Przyśw ie­
cała je] m yśl pokoju na zachodzie, chociażby mieli tym celem
ofiarę ponieść i dlatego to słusznie Marcin V powitał zgodę
Kezmarską jako jutrzenkę nadziei wzrostu chrześcijaństwa
Kościoła, a upadku kacerstw a1). Jagiełło cel ten 'wyraźnie
N a z y w a ł w pismach swych do elektorów, uspraw iedliwiając
Witołda, że tylko w nadziei pogodzenia husytów z Kościołem
ofiarował protekcyę Czechom, teraz zaś król z W itoldem posta-
zbrojną pomoc Zygmuntowi przeciwko kacerzom,
Solidarność W itołda w tych zamiarach z królem nie może ulegać
wątpieniu, widać to z jego pism a do Czechów wysłanego2), w k tó­
rym zaprzeczył jakoby kiedykolwiek miał im dawać przyrzeczenie
w sprawie czterech artykułów, a kiedy nie chcieli się pojednać
z Kościołem rzym skim przyobiecał królowi Zygm untow i udzielić
przeciwko mm pomocy. Jeżeliby zaś pogodzili się z Kościołem,
natenczas ofiarowuje im pośrednictwo w pogodzeniu ich z królem
Zygmuntem. To pewna, że ta ostatnia myśl, uspokojenia husy-
tyzm u na drodze pokojowej, ja k dawniej tak i teraz była m il­
szą W ltołdowi, aniżeli myśl zbrojnego wykorzenienia.
Groźbie W itolda towarzyszyły przygotowania na wyprawę
przeciwko husytom w Polsce, a jednakże ani tego roku, ani
później w yprawa taka nie przyszła do skutku. Zygm unt podo­
bnie jak Witold, ale z innych powodów, życzyłby sobie raczej
pacytikacyi na drodze pokoju i dla tego posiłków polskich
wprost sobie nie życzył, boby to spowodowało zwiększenie wpły­
wów polskich a nadto m usiałby pomyśleć o kosztach wojennych,
co niewątpliwie spowodowałoby terytoryalne zw iększenie Polski.
J rzedew szystkiem sądził on, że samo odnowienie przyjaźni
z i olską będzie postrachem na Czechów takiem , iż przy w spół­
udziale Rzeszy i W ęgier da im radę. Zresztą zamyślał zdać
uspokojenie Czech soborowi i w tym celu wbrew życzeniom
papieża i poza jego plecyma układał się z Anglią o zwołanie
powszechnego soboru. Charakterystycznem jest, że do tego
planu zwołania soboru użył, ja k zobaczymy, W itołda z pominię­
ciem Jagiełły.
• w , C?jem nobalenia wyroku W rocławskiego podjęli Jagiełło
1 y , j wa ® na dwóch teatrach wojny, wspólną walkę w P ru ­
sach tudzież wralkę, którą W itołd na swą rękę przez Korybuta
wiódł na teatrze czeskim wojennym. Ze względu na ceł walka
pierwsza ma znaczenie przeważające — druga je st tylko groźbą

3) Cod ep. II. JS6 125.


2) B e itra g e zu r G. d. H uss. I p. 286.
223 —

dla Zygm unta, który milcząco m usi uznać pokój m elneński


w zam ian za obietnice posiłków przeciwko husytom . J e s t przeto
król Rzymski, dążący do odnowienia cezaro-papizmu, stroną
pobitą w walce z Polską i Litw ą i jeg o im peryalne stanow isko
w Rzeszy mocno nadwyrężone. Ale w tej przykrej sytuącyi
zdołał on wyciągnąć takie korzyści, że owoce zwycięstwa prze­
ciwników zgartyw ał dla siebie i w ogólności całe ich zwycię­
stwo czynił illuzorycznem. Zapewniwszy sobie pomoc Polski
w przyszłej walce z Czechami, miał na ostatnich poważny bicz
w ręku, podczas gdy powolni mu zawsze Krzyżacy, m ogli m u
być pomocnymi przeciwko Jagielle i Witoldowi, a w k ażdym
razie zwlekaniem w ykonania w arunków pokoju, byli w możno­
ści rozciągnienia nad Polską i L itw ą sta n u niepewności i h am o­
w ania tem sam em w zrostu znaczenia politycznego tych krajów.
W 1424 r. zaszedł w Polsce w ypadek, który praw ie uniem ożli­
wił jej wszelkie czynne w sparcie Czechów przeciwko Z y g m u n ­
towi. Oto na wiosnę 1424 r. zawiązano związek antyhusycki,
przeciwko popieraczom, przyjaciołom i opiekunom husytyzm u.
Jagiełło i W itold z panami rady obojga narodów z ry c e rs tw e m
i m iastam i Polski i Litw y postanaw iają ścisły związek celem
niedopuszczenia i tłum ienia w dzierającego się husytyzm u.
Heretyków i ich zwolenników postanowiono wydalić z królestwa,
tych co z Korybutem poszli do Czech, uważać za infamisów,
dobra ich skonfiskować, a taksam o postępow ać z tymi, którzyby
banitów otaczali protekcyą. Król i książę obiecują wspierać
w szystkich gorliwie przeciwko husytom w ystępujących, egze­
kwować ed y k t wieluński, poddający heretyków pod iurysdykcyę
starościńską, a związkowi mieli obowiązek dostawiać heretyków
do egzekucyi starościńskiej władzy, i w ogólności w ystępow ać
zbrojno przeciwko w sz y stk im usiłującym wzniecić niepokoje w
p a ń stw ie 1). W itold jak o strona, k tóra aprobowała ostre uchwały
związkowe i wpływ ała na ich treść, stał się^ rękojem cą w ażno­
ś ci tego układu, ta k ważnego w Polsce. Na wypadek, gdyby

ó Ob. Dwa związki antihusyckie. K w artaink histor. 1897 r. XI, str. 731.
D ata zw iązku tego nieznana; przypuszczalnie w czerw cu zaw arto związek;
chociaż W itold przedtem już mógł dać konsens swój. W iem y bowiem, ze
8 m aja t. r. 1424 m iał król zjazd z bratem w Łucku. Znany dokum ent k ró ­
lew ski n ad a n ia K rukienić w Przem yskiem z tejże d aty i D atum in c o n \e n -
cione cum carissim o domino A lexandro alias W ythovto ipso die Sti S tam slai
m arty ris et pontificis gloriosi 1424 w ydanego w obecności arcybiskupa g n ieź­
nieńskiego Jastrzęb ca, K rystyna z Ostrowa k asztelan a krak; J a n a Tarnow skie­
go wojewody krak., Jakóba z K oniecpola wojewody sieradzkiego, P iotra Sza-
frańca, J a n a Manzika, M arcina z W rocimowicz w Ter. Prem 108 p. 1347 conj.
p. 1344. Datę można rozw iązyw ać na 8 m aja lub 27 w rześnia tegoż roku 14_,4;
nie zw yczajny przym iotnik carissim o, w skazuje, że król wdzięczny był bratu
za p rzystąpienie do związku, któ re jed n ak później było d la k ró la bardzo me
n a rękę.
— 224 —

polityka polska przyjaźnie chciała traktow ać Czechów, wrogo­


wie Polscy, j a k Z ygm unt i Krzyżacy, mieli w nim rękojmię, że
polityka polska nie weźmie obrotu takiego, jakim było fawory­
zowanie husytów w Czechach w 1420 i 1421 roku. A że prę­
dzej czy później Polacy w walce przeciwko Zygm untow i i Krzy­
żakom m usieli oprzeć się na Czechach husyckich, przeto sytua-
cya stawała się zawiłą, pełną tajem niczych subtelności i nie­
pewności z których wrogowie Polski i Litwy ja k o baczymy
nie omieszkali korzystać.
Taki stan niepewności m ógł w dalszych s k u tk a c h dopro­
wadzić do kolizyi spraw litew skich z polskimi, nad czem stale
Zakon pracował, chociaż nie osiągał sk utków odpowiadających
zamiarom. Teraz atoli przy ogrom nym wzroście pow agi i zna­
czenia W itolda w Polsce, przy jego usilnych staraniach u trw a ­
lenia pokoju melneńskiego, a pochopności Polaków do walki
z Zakonem, przy ciążących głównie na zachodzie interesach pol­
skich, a w ysiłkach W itolda na wschodzie, można było swobod­
niej pracować nad dziełem rozluźnienia węzłów, łączących Polskę
z Litwą. Spraw a Czeska, co do której ja k w iem y panowały
różnice pomiędzy Jagiełłą, a W itoldem również dostarczyć m iała
m ateryału w k ie ru n k u kolizyi, w szczególności na w ypa d e k
gdyby Polska bądź siłą faktów, bądź też za inicyatyw ą Kuryi
apostolskiej powołaną była do dzieła pacyfikacyi Czech. W ó w ­
czas Zakon, ze swoim ociąganiem się w utw ierdzeniu m eln e ń ­
skiego pokoju, m ógł oddać nieocenione Zygm untow i usługi,
zwłaszcza gdyby nadto i W itold pozostał przy dążnościach swych
utrzym ania pokoju z Prusam i. Co zaś do Witolda, to była silna
nadzieja, że ten w y trw a w dążeniach pokojowych. Bo gdy przed,
sam ym zjazdem wielońskim Russdorf, doświadczając stałości
dążeń księcia uspraw iedliw iał się, że z powodu n a p a d u podda­
nych pruskich z T ragherni na pom orski D ra m b u rg i zdobycia
zamku, żywi obawy, czy zjazd przyjdzie do skutku, oświadczył
na to Witołd, iż przygoda ta wcale nie przeszkadza zjazdowi,
zwłaszcza g d y najazd stał się bez w iedzy m istrz a ,_ że należy
tę spraw ę drogą ugody załatwić z królem polskim i że n a w e t
glejtów mistrzowi na zjazd nie przyśle, chyba że mistrz w yraź­
nie tych zażąda, a natenczas w yda tylko pod litew ską pieczęcią,
gdyż królewscy posłowie jeszcze nie przybyli do Kowna, b rak
więc j e s t pieczęci polskiej. Wobec takiego jaw nego dowodu
pokojowego usposobienia W itolda, Russdorf mógł swobodnie
używać m etody zwlekania, aby czego pragnął Zygm unt, dalej
by ć ham ulcem wzrostu Polski i przysposabiać m ateryał do k o ­
lizyi pomiędzy Jagiełłą a Witoldem.
XIV.

Witołd wobec kunktarostwa Russdorfa.


Punktacye zjazdu W ielońskiego. Zjazdy graniczne bez skutku. Punktacye Krakowskie.
Zjazd na Litwie i na granicy Marchii spełzły. W ytyczenie granic na Litwie udaremnione.
W mięszanie się Zygmunta. Rzekome obawy Zakonu o pokój. Witołd nakłania do pokoju.
Niekorzystny wpływ zbrojeń pruskich na wyprawę pskowską. Ustąpienie Lubicza Zakonowi.
Punktacye w Grodnie. Król nie chce dać Lubicza. Groźba Witolda darowania Połągi.
Zjazd warcki odmawia donacyi. Nacisk W itołda. Zjazd łęczycki pozwala darować Lubicz.
Rozdźwięk pomiędzy Jagiełłą a W itoldem. Zygmunt zarządzeniam i sprzecznem i uda­
remnia pokój. Udaremnione zjazdy graniczne w Polsce i na Litwie. Zniecierpliwienie
w Polsce. Witołd nakłania do zgody. Zjazdy w Szamotułach i N ieszaw ie. Witołd su-
perarbitrem. Zygmunt proponuje zjazd w Łucku.

Na zjeździe w W ielonie 1422 r. potwierdzić miano _doku­


m ent melneńskiego pokoju pieczęciami najwyższych dostojników
Zakonu z jednej, pieczęciami zaś duchowieństwa, książąt, rycer­
stw a i bojarów polskich i litew skich z drugiej strony. W bra­
ku pieczęci rozm aitych dostojników zakonnych do utw ierdzenia
pożądanego nie przyszło i odłożono sprawę na przyszłość. Na­
tom iast zgodzono się na pewne punkta, ułatw iające wykonanie
wyroku, a mianowicie co do w ytyczenia granic w ustąpionych
przez Zakon ziemiach. Pod wpływem księcia godzą się pełno­
mocnicy polscy i krzyżaccy na zjazd, na granicach Nowej Mar­
chii w Landesbergu 2 lutego 1424 r., mający przyjść do sku­
tku, celem w ytknięcia granicy, czego, gdyby nie dokonano, na-
ówczas każda strona wybrać miała dwóch sędziów, w ręce któ­
rych miano bezwzględny złożyć kompromis. Zgodzono się rów­
nież, by na zjazdach 9 września rozstrzygnięto sporne granice
od Pomorza i Krainy, a 16 sierpnia Michałowskiej i Dobrzyń­
skiej ziemi i Zakon obowiązywał się pozostawić Polskę przy
granicach z dawna posiadanych. Były i inne jeszcze spraw y
przedmiotem obrad, ja k sprawa pfundcolu !) (podwyższenie cła
w Prusiech), dróg kupieckich i t. p. i zapadły postanowienia,

') C. Y it. p. 684.


D zieje W itołda.
— 2 26 —

by się pod tyra względem starej trzym ano praktyki, a że pra­


k ty k a ta nie była spisaną i utwierdzoną dokumentami, przeto
nastręczano Zakonowi sposobność do niedotrzymania, lub naw et
zachwiania dzieła pokoju, połączonego z tak dużemi ofiarami.
Korzystając zaś z usposobienia księcia, wydostano od niego akt,
który zapewne nie był miłe przyjęty w Polsce. Stwierdzał bo­
wiem W itold, że duchowieństwo koronne nie będzie żądało
zwrócenia i wynagrodzenia szkód, które mu Zakon w ostatniej
wyrządził wojnie. Świadczył i ten akt i to wymownie, że bar­
dzo księciu zależało na utw ierdzeniu pokoju, tylko że w nim już
za daleko szedł książę i w każdym razie naruszał interesa ca­
łego stanu. Prawdopodobnie książę chciał ustępstw am i zachęcić
Russdorfa, mógł bowiem wiedzieć, że stany, we Frankfurcie
zgromadzone, źle przyjęły wiadomość o zawarciu m ełneńskiego
pokoju, chciały poddać sprawę tę pod sąd i tem dodawały m i­
strzowi zachęty do o p o ru 1)- Istotnie Zakon tw ierdzy Drahim
nie zwrócił k ró lo w i2), a 15 września zawarł związek zaczepno-
odporny z Danią, Ottonem i Kazimierzem Szczecińskimi, dalej
z W ratysław em z W olgastu i Bogusławem ze S łu p cy 3), ja k to
zwykł był czynić w przededniu wojny z Polską i Litwą.
W ytyczenie granicy Dobrzyńskiej i Michałowskiej ziemi roz­
poczęto, ale nie dokończono; na dniu 8 września miano rozpo­
cząć w ytyczenie pomorskiej granicy, jednakowoż komisarze pol­
scy się nie stawili. Na zjeździe w W arcie postanowiono, aby
6 grudnia dopiero poczęto tę pracę, a król upraszał Mistrza,
aby i swoich na ten term in przysłał, a zarazem oddał mu Dra­
him, a także aby pfundcol nowo wprowadzony zn ió sł4). Gdy
Sunigaiło przybył w poselstwie od W itolda do Malborga, zaraz
przedstawiono mu żale na Polaków, dodając, że wolą mieć sto­
sunki z Litwinam i, aniżeli z Polakami, z powodu pychy tych
o statn ich 5). Tymczasem i term in graniczny z Litwinam i m inął
bez skutku. Gdy bowiem pod Kłajpedą zaczęto mierzyć g rani­
ce, Litwini zażądali, by dukt poprowadzić do Niemna, a stąd
do morza; Krzyżacy tw ierdzili znowu, że za wieleby swego te-
rytoryum stracili i komisye rozeszły się bez re z u lta tu 6)- W taki
sposób ani nad W isłą i Drwęcą, ani nad Niemnem regułacya
granic nie przyszła do skutku, a naw et wymiany dokum entu po­
koju nie uskuteczniono.
W następnym roku 1424 przy uroczystości koronacyi kró­
lowej Sonki zjazdu w Krakowie, zaw itała znowu nadzieja utrw a-

!) DRT. A kten VIII, 254.


2) A ltniann R egesta, p. 396.
3) Bunge VII, 20, N» 33.
4) Raym an C. d. L., p. 309—311.
5) Est. Cur. Livl. UB. VII, 54, list 23g ru d n ia 1423.
6) Ibidem N° 61, list do Infl. lan d m istrza z 22 grudnia.
— 227 —

lenia pokoju. Na zjazd koronacyjny w ysłał Russdorf arcykom-


tura Walrabego, W itołd zaś Sepieńskiego, k tóry popierał spra-
Ayę zgody tak dosadnie, że Mistrz uważał za obowiązek podzię­
kować Witoldowi za to poparcie 4). Postanowiono w Krakowie,
aby pierwszego czerwca zjechali się pełnomocnicy polscy i za­
konni, a W itołd, na prośby Mistrza, obiecywał wysłać swoich,
aby zgodę poparli, co też książę uskutecznił i energicznie po­
parł dzieło p o k o ju 2). Istotnie w Nieszawie 7 czerwca przemie­
nili Mistrz z Królem dokum enta zatw ierdzenia m elneńskiego
pokoju, a nadto zawarli układ handlowy, otwierając kupcom
polskim i litew skim handlową drogę przez Prusy i Inflanty,
z opłatą starych ceł i zniesieniem nowo ustanowionych (jak
pfundcolu i lobegeldu), niemniej jak z zawieszeniem cła na g ra ­
nicy Nowej Marchii, przez Krzyżaków ustanowionego, ja k długo
te granice nie będą sprostow ane3).
Tym aktom pokojowym nie odpowiadały inne na konferen­
cjach i zjazdach stron toczone. I tak jeszcze na dniu 21 maja
zjazd na granicy litewskiej minął bez skutku, bo na jednostkę
m iary, którą miano ilość mil wytyczyć, nie było zg o d y 4). Ko­
misy a na granicach Nowej Marchii zebrała się wprawdzie 30
września tegoż roku, ale Polacy nie chcieli iść za duktem peł­
nomocników zakonu i rozjechano się z niczem, ja k na to się
uskarżał Mistrz przed k ró lem 5). Musiano tedy, w m yśl aktu
wielońskiego, zdać rozjemstwo na dwóch superarbitrów z każdej
strony. Mianował król na superarbitrów Jan a biskupa W rocław ­
skiego i Macieja z Łabiszyna, wojewodę brzeskiego, którzy 28
października z wyznaczonymi przez Mistrza superarbitram i do­
konali dzieła. Ale teraz do sprawy ju ż tutaj niemal załatwio­
nej przystąpił król Zygm unt, zapewniając pomoc i poparcie Mi­
strzowi, gdyż on je st panem Nowej M archii6).
Gdy pod koniec grudnia m arszałek Zakonu sprawował po­
selstwo na Litwie u króla i W itołda, podziękował księciu za po­
parcie spraw y Zakonu na zjeździe Nieszawskim i ułożył się
o zjazd w sprawie w ytyczenia granicy żmudzkiej na 20 maja.
Co do pfundcolu była różnica pomiędzy królem a chcącym do­
chować w zupełności postanowień wieloóskich W itoldem i król
obiecywał odpowiedź, aż po porozumieniu się z radą koronną,
a także i co do dróg kupieckich obiecywał później odpowiedzieć.
Russdorf znowu zaproponował zmianę niektórych artykułów po-

b C. V., No 1139.
2) C. V., p. 632.
3) Rzyszczew ski i Muczkowski C. d. Pol. II, N> 563, p. 826.
4) Cod. V., p. 632.
5) R aczyński C. d.Lith., p. 307; Cod. Yit. N°1165.
6) List. z 23 listopada 1423 r. w M ittheill. des In stit. f. Oester. Gescń,,
tom 18.
— 228 —

koju, na co i król i książę się zgodzili i na późniejszy odłożyli


zjazd tę sp raw ę1). Zdawało się, że pomiędzy stronam i najlepsza
panuje zgoda, a król zażądał nawet, i to po raz drugi, pozwo­
lenia zwiedzenia klasztoru św. Brygidy pod Gdańskiem i zapra­
szał Russdorfa na ojca chrzestnego syna, podczas gdy W itold
zapraszał do współudziału w wyprawie, którą zamierzał prze­
ciwko Pskowianom.
Na wiosnę następnego roku (1 4 2 5 ) odmówił Russdorf W i­
toldowi pomocy na pskow ską wyprawę, polecając równocześnie
landmistrzowi inflanckiem u ja k najdokładniej dowiedzieć się
0 planach wojennych k się c ia 2). Mimo to rozgraniczenie nad Świę­
tą w m aju przyszło do skutku, chociaż sprawa nie obyła się bez
sporów pomiędzy pełnomocnikami obu stron, przyczem zgodzono
się pewne sporne kw estye odłożyć do porozumienia się księcia
z Mistrzem, poczemby pełnomocnicy już gładko załatwić mogli
rozgraniczenie3). Zgodzono się wreszcie i na miarę, biorąc za
podstaw ę długość czterech mil pomiędzy Malborgiem a Elblą­
g ie m 4). Na dniu 8 września miano rozpocząć pod Kłajpedą po­
miar, wT którym to czasie miał się odbyć także zjazd Mistrza
z królem, na który W itold obiecał wysłać swego pełnomocnika,
aby wreszcie i tu taj zadokumentować, ja k bardzo mu na urze­
czywistnieniu pokoju melneńskiego zależy 5). Pom iar pod Kłaj­
pedą nie przyszedł do skutku; okazało się bowiem, że miara,
na którą się zgodzono, nie była równa, egzemplarz miary Mi­
strza okazał się być krótszym od litewskiego i pełnomocnicy
Zakonu, którzy sami przedtem opieczętowania sznurów dokonali,
zerwali układy.
Podobne niepowodzenie zaszło i w Polsce. Tam w Niesza­
wie 22 sierpnia mieli się zjechać pełnomocnicy polscy i krzy­
żaccy dla załatwienia granic tak Nowej Marchii, ja k pomorskich.
Na propozycyę Mistrza król zgodził się, że pełnomocnicy litew ­
scy będą tutaj zbyteczni. Rokowania odbyły się, lecz nie do­
prowadziły do rezultatu i oddano rozstrzygnięcie w ręce króla
1 Mistrza. Gdyby był naw et zjazd doprowadził do zgody, byłby
udarem niony wobec tego, że król Zygmunt, pan Marchii Nowej,
objawił życzenie nie załatwienia sprawy granic Marchii bez niego.
Jeszcze w marcu wzbronił on Zakonowi w ydania dokumentów,
tyczących Nowej Marchii, a bawiącem u u niego podówczas kró­
lowi Erykowi D uńskiemu, który odjeżdżał do Polski, polecał
sprawę graniczną Nowej Marchii przypomnieć królowi Jagielle,

b c. V., N» 1175, p. 684.


2) c. V., N» 1191.
3) Ib. N» 1193.
u Ib. No 1196.
5) Ib. N» 1197.
— 229 —

a gdy zbliżał się term in rozgraniczenia, w ysłał list do tegoż


króla, aby niczego w tej sprawie z Zakonem nie poczynał, gdyż
ziemia ta do Zygm unta należy J).
W tedy to Russdorf napisał do W itolda, wyrażając obawy
z powodu dochodzących go przestróg, że Polska zam yśla nań
uderzyć. Natychm iast odpowiedział książę z zapewnieniem, że
ani król, ani rada jego o podobnych zamiarach niczego nie wie­
dzą. Tak samo i król, uwiadomiony przez W itolda, uspokoił oba­
wy Mistrza, podnosząc dosadnie, że byłoby niegodnem imienia
królewskiego deptać tak silnie utwierdzony pokój, i nie uw ie­
rzyłby obawom Mistrza, gdyby mu W itold o nich nie pisał.
Dlatego też uprasza król, aby Mistrz więcej jem u, aniżeli do­
mownikom swym wierzył, wszakże związał się kum ostw em
z Mistrzem, aby przymierze tem pewniejsze uczynić i by uczu­
cia, które Zakon do króla żywi, synowi swemu przekazać, który
je po śmierci króla życzliwie Zakonowi odw zajem ni2).
Już w parę dni później, 12 września, W itołd ze swej stro­
ny wyraża obawę, że, w edług nadchodzących go słuchów, Mistrz
zbroi się do wojny. Jeżeli zbrojenia te dzieją się z obawy
0 Polskę, to W itołd stanowczo zaprzecza, jakoby w Polsce się
zbrojono, chyba że Zakon sam ma zam iar wywołać wojnę, cze­
go się książę domyślać może z pewnych oznak, ja k np. że mnó­
stwo zbiegów, złoczyńców, notarycznych złodziei, i to piętnow a­
nych, o których zwrot, lubo urzędnicy litew scy w Prusiech kilka­
krotnie się dopominali, ten jednak nie nastąpił, lubo dokum en­
tem pokoju melneńskiego wyraźnie je st zastrzeżony. Zważcie
to sami, pisze książę, jakaby to rzecz niesłychana i niegodziwa
była, gdyby która strona pokój wieczysty, tak jaw nie uczynio­
ny, majestatycznem i pieczęciami i wielu dostojników utw ierdzo­
ny, bezprawnie i bez najmniejszych powodów złamała. Zaiste,
strona ta zniesławiłaby się, a gdyby znowu do umów przyjść miało,
któżby dał wiarę takim ludziom...
Dla zrozumienia intencyi Mistrza dodamy, że koresponden-
cya ta i zbrojenia Zakonu zaszły podczas wyprawy pskowskiej
W itolda i w parę dni po niej — i oczywiście stanowisko tak
dalece nieprzyjazne, że manifestowało się zbrojeniami w P ru­
siech i Inflantach, musiało w rezultacie ujem nie w płynąć na
działania wojenne W itołda. Gdy już Mistrz o tej wyprawie
pskowskiej napisał do Zygmunta, jako o nieudałej, co zresztą
było przesadą, naówczas zaproponował zjazd osobisty z królem
1 W itoldem, na który się W itołd zgodził, a mianowicie, by
w Grodnie nastąpił, tudzież by na św. Marcina dokonano po-

ń Caro. Liber. Cane. I, 68 Joachim , Repertorium der U rkunden


Neumarks.
2) Cod. ep. II, Na 150, list z 3 w rześnia 1425 r.
— 230 —

m iaru granicy około K łajpedy i ustęp stw am i drobnem i okazując,


ja k m u bardzo na pokoju z a le ż y 1).
W takich^ to chw ilach słabości uzyskiw ał Russdorf sam,
lub przez posłów sw ych, od W itołda ustępstw a, któ re m u słu ­
żyły do w bijania k lin a rozdziałow ego pom iędzy Litw ę a Polskę.
P rzed w ypraw ą pskow ską uzyskał R ussdorf od księcia przyrze­
czenie, że będzie m ógł zniesiony pokojem m elneńskim m łyn
Lubicz nad D rw ęcą napow rót odbudować, a gdyby na to Polacy
nie zechcieli przyzw olić, obiecyw ał im u stąp ić część w łasnego
k raju . Ju ż w m aju na zjeździe w B rześciu L itew skim w sta ­
w iał się książę u króla, by uczyniono to ustępstw o w spraw ie
Lubicza. R ada oddała tę spraw ę pod rozstrzygnięcie obu w ład ­
ców Ja g ie łły i M itoJda: obaj jesteście naszym i panam i, brzm iały
słow a jednego z radców , którego w niosek został przez całą radę
przyjęty, cokolw iek więc postanow icie w tej spraw ie, niech się
s ta n ie 2). Król jed n a k , zasięgnąw szy zdania od w ojskow ych, nie
był za oddaniem Lubicza i chociaż w Grodnie na zjeździe W i­
told, ja k sam o tern opowiada, padłszy na kolana w raz z boja­
ram i, błagał króla, chcąc danego dotrzym ać słowa, o ten k a w a ­
łek brzegu dla K rzyżaków , król odm ówił. Podrażniony W itołd
przyrzekł R ussdorf owi, że jeż e li Polacy nie przyzw olą, odstąpi
m u Połągę...
_W tak i sposób na grudniow ym zjeździe 1425 r. w Grodnie
potężny klin w zgodę P olski i L itw y został wbity-. Z resztą
zgodzono się tam ^ by 21 k w ietn ia w Jasień cu dokonano ro zg ra­
niczenia od ziem i C hełm ińskiej i Pom orza, a 12 m aja około
D rezdenka. Gdyby na ty ch term inach nie zgodzono się, m iały
strony w ybrać, w m y śl w ielońskiej ugody, po dwóch superarbi-
trów , ci zaś m ieli zdać rozjem stw o księciu F ryderykow i B ran ­
denburskiem u. f\Ta żądanie króla Z ygm unta uw olniono R ussdorfa
od rozgraniczenia od Nowej M archii i postanow iono spraw ę z sa­
m ym Z ygm untem załatw ić i n adarem nie usiłow ał podkanclerzy
um ieścić w arunek, aby na w ypadek, gdyby Z ygm unt nie chciał
gran icy w spólnie w ytyczyć, aby naów czas Zakon, ja k o zastaw nik,
spraw ę tę załatw ił.
Ze zjazdu grodzieńskiego pow racał R ussdorf niem al ja k
zwycięzca; pokój m elneński został zepchnięty na zjazdy, a po-
m iędzy Polskę a L itw ę rzucono zarzew ie niezgody, grożące w y­
buchem . Spór bow iem przybrał istotnie w ielkie rozm iary. T ra ­
ktow ano o nim na k ilk u zjazdach w ciągu ro k u 1426 ta k w P o l'
see, ja k i na L itw ie.
C hcącem u się w yw iązać z danego słow a księciu, odpow ia­
dał po zjeździe grodzieńskim król, że da przyzwmlenie co do

i Cod. Y. M 1206, 1207, 1208.


2) Cod. Y it. p. 727.
— 231 —

Lubicza, jeżeli panowie koronni zezwolą. Co zaś do Połągi, tej


jedynej pozycyi nadm orskiej Litwy, kilkakrotnie czynił przed­
staw ienia bratu, żeby tej ziemi pod żadnym w arunkiem nie ustę­
pował Zakonowi. Jeżeli chce już koniecznie obdarzyć Zakon
jakim ś kaw ałkiem ziemi, niech im da na Rusi; gdyby Połągę
dał, „natenczas ty sam, książę, i Litw a płakalibyście kiedyś
gorzko z powodu tej darowizny”.
W lutym mieli nad sprawą obradować panowie koronni
w Warcie. W edług wiadomości W ito łd a1), król, który dla zła­
mania nogi nie mógł być osobiście na zjeździe, kazał oświadczyć
zebraniu, że jeżeli zechcą uczynić ustępstw o księciu w sprawie
Lubicza, niechaj mu zwrócą dokum ent zatwierdzenia przyw ile­
jów, dany im po czasie koronacyi. Także i podkanclerzy Opo­
ro wski przestrzegał radę, jako od Russdorfa słyszał, że Lubicz
tak ufortyfikuje, że z niego twierdzę niezdobytą uczyni.
Witołd tak się zacietrzewił z powodu odsyłania jego żą­
dań do panów, że obiecał Mistrzowi, iż jeżeli ze zjazdu w W ar­
cie nie otrzyma zezwolenia, natenczas da Zakonowi dokum ent
donacyjny Połągi. Przeczuwając jednak odmowną odpowiedź,
upraszał Russdorfa o przedłużenie term inu do końca marca.
W W arcie odmówiono księciu i wysłano do Mistrza Opo-
rowskiego i Juranda z Brudzewa, chorążego Kujawskiego, żąda­
jąc, by zaprzestał staw iać W itoldowi żądania, mogące naruszyć
pokój wieczysty, a co do Połągi, oświadczono, że książę nie ma
prawa jej darować. Russdorf wypierał się, jakoby miał się n a­
pierać Lubicza, — wiemy jed n ak dok u m en tn ie2), że było inaczej,
że on to napierał się donacyi. WTitołda zaś zapytali panowie
Koronni, czy na wypadek, gdyby zgoda z ich strony zapadła,
wolno będzie Polsce z drugiej strony Drwęcy naprzeciwko Za­
konowi wybudować m łyn ufortyfikowany. Była to odmowa
w formie dyplomatjmznej. Ale teraz przystępuje Russdorf i za­
pytuje Witołda z udanym żalem, że zapewne książę cofnie daną
obietnicę, _ dając do poznania, że nie zgodziłby się, aby Polacy
po drugiej stronie Drwęcy wznosili budowę. Podrażniony w am-
bicyi książę jeszcze raz potwierdził obietnicę, obiecując dać do
poznania Polakom, że Russdorf nie życzy sobie budowy po dru­
giej stronie Drwęcy, prosi o zwłokę w term inie dotrzym ania
obietnicy, słowem zapuszcza się w ustępstw a, które w wysokim
stopniu zaniepokoiły radę polską i króla. Było widocznem, że
potężny książę chce postawić na swojem i że trzeba będzie
ustępstw em załatwić sprawę.
Wzięto tedy sprawę pod obradę na zjeździe w Łęczycy
19 maja. Był to zjazd bardzo burzliwy, na którym król odmó-

C. Y it. p. 728.
2) C. Y it. p. 728.
— 232 —

wił stanom potwierdzenia przywilejów, a szlachta pocięła sza­


blami przyrzeczenie swoje zeszłoroczne, warunkowe, wzamian
za przyrzeczenie potwierdzenia przywilejów co do obioru króle­
wicza W ładysława na przyszłego króla. Gdy w taki sposób m a­
je sta t królewski doznał obrazy, uczyniono ustępstw o dla W itol­
da, pozwalając na jego prośbę co do Lubicza. Wysłano z tern
do księcia biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego i Sza-
frańca, podkomorzego krakow skiego, tudzież Domarata z Koby-
lan, kasztelana bieckiego, niosącym zarazem i przedstawienie, że
ubliża wieczystemu przymierzu, tudzież żeby na przyszłość po­
dobnych żądań nie stawiał.
Na W ielkanoc, jako na ostateczny term in odpowiedzi, w y­
słano z Malborga kom tura z Bałgi, który w obec zapewnienia,
że posłowie polscy już są w drodze, chętnie zatrzymał się, by
w obecności ich, otrzym ać odpowiedź księcia co do Lubicza.
W iedzący ju ż o łęczyckiej uchwale książę od swych przyjaciół
wt Polsce, przyjął kom tura łaskawie, oświadczając, że zdaniem
rady polskiej Mistrz nie ma budować twierdzy, lecz młyn; tu ­
dzież, że za tę darowiznę potrzeba będzie Polakom jakieś tery-
toryalne ustępstw a poczynić. Nakazał też książę sekretarzowi
Małdrykowi spisać cały tok sprawy tej o Lubicz, dla dania do­
wodu Mistrzowi, że nie książę zawinił zwłokę.
Duma urażona księcia, tak jaw nie tutaj występująca, do­
znała zadośćuczynienia. Ale w łaśnie 0110 dawało podnietę do
dalszych objawów ambicyi. Toż gdy posłowie polscy 9 czerwca
przybyli do Trok, przedłożyli, że zezwolenie daje się pod wa­
runkiem , by Lubicz tylko jako młyn, i to drzewem, odbudowa­
no, a nie czyniono zeń twierdzy, W itold odrzucił formularz, żą­
dając bezwarunkowego nadania Lubicza Zakonowi. Posłowie
m usieli wysłać sekretarza do króla. Stało się tedy zadość woli
W itolda i na to ustępstwo, zwycięstwo jego było z u p ełn e1).
Pochwalił się niem przed Russdorfem, znającym teraz niemal
w szystkie drażliwe sprawy polskie i litew skie, i słabe strony
unii i był tem sam em w możności zwiększania różnic i osłabia­
nia związku. W edług Długosza, przesłał książę królowi pięć
tysięcy grzywien przez biskupa krakowskiego, który zdołał W i­
tolda skruszyć, to jed n ak pewna, że rozdźwięk przez tę kompen­
satę za Lubicz nie był zniesiony, istniał dalej.
Sprawa Lubicza niekorzystnie podziałała na rokowania g ra­
niczne. W myśl układu grodzieńskiego miano 21 kw ietnia pod
Jasieńcem rozpocząć dukt graniczny od pomorskiej ziemi i cheł-

ń Dnia 23 października 1426 r. R ussdorf wyznaje, że może odbudo­


w ać Lubicz, byle Drwęca pozostała granicą. Rzyszcz. i Muczkowski II, 569.
Dokument ta k w ydany, ja k go W itold przyobiecał Zakonowi pod pieczęcią
u Raczyńskiego, p. 327.
— 233 —

m ińskiej, ale jak się Mistrz Witoldowi skarżył, nie chcieli peł­
nomocnicy polscy zgodzić się, aby Krzyżacy dukt wiedli, i z ni-
czem się rozjechano. Czy następnie w maju około Drezdenka
się zjechano, niewiadomo, prawdopodobnie pominięto ten termin.
Od Nowej Marchii, według zawiadomienia od króla Zygmunta,
miano podjąć rozgraniczenie 24 czerw ca1), term in ten jednak
minął bezowocnie z winy „przypadkowych” a sprzecznych za­
rządzeń Zygmunta, z jakichto podobnych udaremniono przygo­
towane przez Jagiełłę wyprawy wojennej celem uspokojenia
sprawy husyckiej. Do Mistrza bowiem napisał Zygmunt, aby go
zastąpił na owym zjeździe2), równocześnie zaś zawiadomił króla,
że może albo z pełnomocnikami jego, albo z samymi K rzyżaka­
mi załatwić rozgraniczenie; ponieważ jednak Russdorf poprzednio
już uwolniony był od obowiązku rozgraniczenia od Nowej Mar­
chii, a Zygm unt wcale naw et nie przysłał swych pełnomocni­
ków na 24 czerwca, przeto stworzył takie zamięszanie na zjeź­
dzie, że sprawę graniczną zepchnięto znowu na przyszłość 3);
Celem oddalenia podejrzeń, jakieby nań ze strony polskiej spaść
mogły, uspraw iedliwiał się Zygm unt przed królem, że do Nowej
Marchii na term in nie wysłał pełnomocników swych, z powodu
Prusaków... i upraszał króla, żeby sam na rok przyszły odłożył
i wyznaczył term in, a on niechybnie wyśle posłów. Charakte-
rystycznem jest, że w czasie tych udarem nionych rokowań na
granicy Nowej Marchii rozgraniczenie równoczesne Litwy od
Prus i od Inflant nie napotkało na trudności.
Gdy w styczniu bawił król na Litwie, przysłał Russdorf
tamże kom tura Bałgi i zgodzono się, by w myśl grodzieńskiego
układu załatwiono granicę około Drezdenka 4 m aja i w razie
niezałatwienia oddano pod rozjemstwo superarbitrów i arbitra.
W itołd nalegał na obie strony, aby z powodu drobiazgów, jak
to się działo, nie stawiano przeszkód, przedstawiając, że intere­
sem stron obydwóch jest, aby zgoda była zupełną. Rada kró­
lewska, z powodu braku paszy dla koni, w czasie oznaczonym
przedłużyła term in zjazdu około Drezdenka na 25 maja, a król
upraszał także i Zygmunta, aby w ysłał pełnomocników swych
do Landesbergu, aby za jednym zachodem wytyczyć granice.
Już wystawił był naw et pełnomocnictwo swoim i wysłał do No­
wej M archii4), gdy w tern Zygm unt zażądał zwłoki do 2 lipca
i sprawę zepchnięto znowu na dalszy term in. Co do granic
około Drezdenka, to W itołd pełnomocnikowi swemu Mikołajowi

’) R a y n a n p. 319.
2) Caro L. C. I, iNs 69.
3) C. V. p. 735, p. 756, N2 1258.
4) C. ep. II, JSfe 157, Cod.Y it. p. 760, R ep erto riu m der U rk. N eu M arks,
l is t Z y g m u n ta z 22 k w ie tn ia 1427.
— 234 —

Sepieńskiemu, dał instrukcyę do pom agania obvdwu stronom


w taki sposób, aby sprawa nieodwłocznie koniec w zięła*), roz­
jechano się jednak z niczem i książę wyrażał ubolewanie Mi­
strzowi, że mimo zarządzeń króla i jego, sprawa ważna idzie
w odw lokę.. Co praw da i pod Tylżą nie ukończono rozgrani­
czenia od Żmudzi, lubo tylko dukt dwu milowy miano wy­
tyczyć. ........................
Zniecierpliwienie z powodu tak umyślnego udarem niania
i zwlekania sprawy objęło głównie radę koronną. Omawiano
spraw ę na zjeździe wielkopolskim, poczem panowie koronni po­
stanowili poruszyć sprawcę na zjeździe Małopolan w Korczynie,
na którym król miał być obecnym. Chcemy wiedzieć na czem
stoimy, mówiono, zniecierpliwienie objęło szerokie koła, co w i­
doczne i stąd, że szlachta zabierała młodzież sw-ą ze szkół to­
ruńskich do domu. I nie dziwne, piąty już rok mijał od czasu
zawarcia pokoju melneńskiego, a w arunki wiaściwie nie były
jeszcze wykonane, lecz raczej wTykonanie umyślnie udarem niane.
Było prawie widocznem, że Zygmunt, który spycha winę na
Krzyżaków, J e s t spraw cą tych zwlekań, gdy znów- były poszla­
ki, że Krzyżacy sami udarem niają zjazdy. W szelka energiczna
akcya na zewmątrz była niemożliwą w obec niepewności ze stro­
ny Zakonu, a tym czasem wrnbec zupełnej bezsilności Rzeszy
1 Zygm unta w sprawie czeskiej, otwierała się dla Jagiełły siłą
samych faktów- droga^ do ujęcia pacyfikacyi w energiczne ręce.
Marcin V nosi się z m yślą zaw-ezw-ania Jagiełły
i Wltołda do pokierowania tej sprawy.
P olityka zwlekania tymczasem trw a dalej. Zjazd z pełno­
m ocnikami króla Zygm unta około Landesbergu spełzł bez sk u tk u
i to z winy pełnomocnika Zakonu, ja k się skarżył król W itoł-
dowi. Jak długo nie przybyli Krzyżacy, umowy z pełnomocni­
kam i Zygm unta szły dobrze2), pisał król, dodając, że równocze­
s n e J V(d t krzyżacki z Nowej Marchii na gruncie królew skim
nad Drawą rzucił ji o s t pod Wesołowem. Z dalekiej wTyprawTy
ruskiej nakłaniał Witold obie strony do zgody, radząc, by zdano
spory około Drezdenka na arb itró w 3), a gdy w jesieni król doń
przybył, wzywał Mistrza do zgody na nowy zjazd około Drezden­
ka i Jasień ca4).
Mistrz zgodził się na wysłanie arbitrów7 na Trzech Króli
1428 r. podczas gdy król odgrażał się, że gdyby zjazd spełzł na
niczem, natenczas już wie, ja k ma sobie p o c z ą ć 5). W itold je -

’) C. V. JVó 1286.
2) C.Y it. p. 777.
3) Ib. p. 779.
4) Ib. p. 781.
5) Ib. p. 782, 784.
— 235 —

dnak i teraz zapewniał w ysyłanych doń Krzyżaków, iż w szystko


na dobrem się skończy i doradzał ustępstw , jak np. połowy ko­
ry ta Noteci pod Drezdenkiem. Lecz Russdorf o u stęp stw ach ani
myślał, natom iast na Nowy Rok, gdy król bawił na Litwie, prze­
słał skargi Witołdowi na Polaków, podczas gdy pełnom ocnikom
ustępstw żadnych nawet co do połowy koryta Noteci czynić nie
pozw olił1). Wszelkie żale, k rzyw dy i pretensye, zaręczał W i­
toldowi, chce Zakon załatwić w myśl grodzieńskiego układu.
W wojnę, o której Polacy mówią, nie wierzy on, skarży się j e d ­
n a k na zabiegi biskupa włocławskiego w Rzymie o zwrot kosz­
tów, lubo książę poręczył, że duchowieństwo polskie z powodu
zajść po m elneńskim pokoju zaszłych, żadnych do zw rotu kosz­
tów rościć nie będzie pretensyi. Poruczono z Malborga m arszał­
kowi, którego wysłano do Trok do W itolda, aby we w szystkich
spornych spraw ach zażądał rozjem stw a W itolda, jako sędziego
polubownego. Król je d n a k nie godził się na superarbitra; chciał,
aby najprzód, j a k to postanowiono w Wielonie, potem w Grod­
nie, arbitrowie, których już obrały obie s t r o n y 2), rozstrzygnęli
sporne spraw y w Szam otułach na term inie um ów ionym 18 lu­
tego. W itołd był rozżalony na króla, jak to widoczne z listu,
który do Mistrza zaraz po owym zjeździe w Trokach w y s ł a ł 3).
Pracowrałem gorliwie, aby spraw a bezzwłocznie tu w Trokach
raz ju ż się zakończyła i mocno m ię boli, że król, będąc bratem
moim, nie chciał w ręce moje złożyć kompromisu... dlatego
upraszał Mistrza, by go miał za wytłumaczonego, że spraw a
wbrew życzeniom jego nie zakończyła się w Trokach. Co bar­
dziej, W itołd odpowiada Mistrzowi w sprawie zamierzanej przez
króla podróży do Gdańska, co do której wyrażał Mistrz obawy,
że łatwo zajść m ogą ta m zwady pomiędzy św itą króla a m iesz­
czanami. Radził książę dać zezwolenie dopiero wówczas, gdy
spory graniczne zupełnie załagodzone będą. I nie pojmuję —
dodawał — dlaczego król takiej podróży się napiera, w szakże
oglądał morze tutaj około Połągi, a do świętej Brygidy może
się w domu pomodlić i nie słyszeliśmy, aby kto do Gdańska
pielgrzym ował. Praw da, że niebaw em ju ż m ógł książę pożało­
w ać tej otwartości, mianowicie, gdy otrzymał wiadomość, j a k
mocno pokrzywdzili gdańszczanie litewskich kupców i ja k odle­
gły term in w spraw ie tego pokrzyw dzenia wyznaczyli poszko­
dowanym, aby tym czasem od dłużników swych na Litwie po-
ściągać mogli p r e te n s y e 4).

Ó Ib. p. 786.
2) R a c z y ń sk i C. L., p. 328.
s) C. Y it., p. 791.
4) Ib. p. 792.
— 236 —

Zjazd w Szam otułach 22 lutego 14 2 8 r. minął bez rezul­


tatu, poczem na zjeździe w Nieszawie 18 m aja zgodził się król
z Russdorfem zdać rozstrzygnięcie granic spornych około D re­
zdenka AYitołdowi *)■ Aby sprawę, błizką już końca, zepchnąć
w przyszłość, przystępuje teraz Zygmunt. W ysłał on do króla
przez wysłańców swych Berzewicza i Ceselm eistra żądanie w y­
słania pełnomocników w sprawie D rezdenka i Nowej Marchii
do niego do W ęgier, a iMistrza wezwał równocześnie, aby rów ­
nież w tej sprawie wysłał swoich, wręczając im dokum enty, do­
tyczące Drezdenka i Nowej Marchii. Dodawał, że m a zamiar
zjechać się z królem i W itołdem na W ęgrzech, w Polsce, łub
w Łucku. N iebawem po klęsce pod Gołąbcem napisał do króla,
że pragnie na osobistym zjeździe monarchów spraw ę tę załatwić,
atoli do Witolda napisał z prośbą o pomoc przeciwko wojewo­
dzie m ołdawskiem u; tudzież, że jeżeliby go król nie upewnił,
iż wraz z nim uskuteczni w ypraw ę przeciw Aleksandrowi Moł­
daw skiem u, w tak im razie z królem nie chce się widzieć, a n a ­
tom iast chciałby się z sam ym tylko W itołdem w "Łucku zjechać.
Zbliżał się ted y Zygm unt do celu w yzyskania zagm atw anych
spraw Polski i Litw y z Krzyżakami, o ile że W itołd przyjm o­
w ał w zasadzie projekt zjazdu, ale z w arunkiem , aby na nim
i król polski ^ był obecny, gdyż bez niego nie m ożnaby naw et
powziąć jak ichkolw iek ważniejszych politycznych u c h w a ł 2).
I w sprawie dania pomocy przeciwko Aleksandrow i Mołdaw­
skiem u, odwoływał się książę do króla, bez którego nic nie może
odpowiedzieć.
T akim sposobem w chwili, gdy ju ż W itold m iał utrw alić
sw em rozjem stw em dzieło m elneńskiego pokoju i przym ierze
uczynić trw ałem , a j a k wówczas mówiono wieczystem , zbliża
się Z ygm unt do niego, z postanow ieniem wzniecenia rozterek
pomiędzy nim a Jagiełłą, aby w ten sposób ratować własną
sprawę. Przez Czechów pobity ta k dalece, że ju ż koronę czeską
uważano dlań za straconą, po świeżej klęsce pod Gołąbcem od
Turków, gdzie zginął pośrednik pomiędzy nim a Jagiełłą, słyn­
ny rycerz Zawisza Czarny z Garbowa, widzi nad sobą groźną
Polskę, w zyw aną przez Marcina V do energicznych kroków
w sprawie czeskiej, przeciwko sobie zaś wszystkich, naw et p a ­
pieża, który m u wręcz zarzuca, że przez jego niedołęstwo hu-
sytyzm wyrósł tak niepomiernie. Celem sparaliżowania energi­
cznej akcyi Polski i Litwy, aby wszelkie wmięszanie się na za­
chodzie uczynić niemożebnem, zamierza wzniecić w aśń pom ię­
dzy królem polskim a W itołdem , z k tórym to od czasu wro­
cławskiego zjazdu rachunki m iał niezałatwione. Ogromne zna-

b Dogiel IV. 119.


2) Ib. p. 804.
237 —

czenie księcia, który w yrastał na dyktującego pokój na euro­


pejskim wschodzie mocarza, który śmiał przed laty wypowie­
dzieć publicznie na rajchstagu przyjaźń królowi rzymskiemu,
postanowił on podkopać na w łasnym jego gruncie, we własnym
domu, króla, mogącego jedną potężną w yprawą w Czechach ład
i porządek zaprowadzić i odciąć mu to królestwo, postanowił
sparaliżować rzuceniem zarzewia niepokojów pomiędzy Polską
a Litwą. Ta zgodność w działaniu dwóch władców i ludów
była dlań niebezpieczną, pokój, do którego dążył Witołd, a obe­
cnie już, jako superarbiter sporów, mógł go utrw alić, niewygo­
dnym; chcąc sparaliżować w szelką akcyę, uważał za konieczne
i jedno i drugie zniweczyć.
Sprawę spornej granicy Drezdenka m iał rozstrzygnąć W i­
tołd; ale właśnie Drezdenko uważał król Zygm unt za część No­
wej Marchii, której granice jeszcze nie były wytyczone od Polski.
Wezwał tedy Zygm unt Mistrza, aby na zjazd łucki w ysłał swych
pełnomocników, gdyż będą tam omawiane sprawy Drezdenka
i Nowej Marchii w sposób, aby z tego Zakon miał korzyść a).
Russdorf zrozumiał znaczenie słów. Pomyślność zamiarów Zy­
gm unta na zjeździe w Łucku była wszakże w znacznej części
przygotowaną przez niego; on to był wykonawcą system u zwle­
kania, tutaj przez Zygm unta aplikowanego, on sprawą Lubicza
wniósł rozdźwięk pomiędzy Polską a Litwą, pomiędzy Jagiełłą
a W itoldem dotąd wcale nie zniesiony, od niego, jako w ykona­
wcy Zygmuntowych pomysłów, zależało wielce, aby ten roz­
dźwięk, mający być przez Zygm unta pogłębiony, zmienił się
w stałą dysharmonię, w szczęk oręża i grożenie wzajemne w ład­
ców i ludów, dotychczas w zgodzie z sobą pozostających.

0 c. V., Ns 1334.
Dzieła na Wschodzie.
N iezgoda W itołda z landm istrzein inflanckim . P skow ianie n ac isk a ją na b isk u p a Dorpatu
W itold grozi Pskow ianom . W itołda zw ierzchnictw o nad R azaniem i Prońskiem W ypo­
w iedzenie wojny Pskow ianom . Pokój z nimi. P rzym ierze z Tw erem . Zjazd z córką
i opieka nad M oskwą. W ypraw a na w schodnią Ruś. Hołd k siążą t W orotyńska, O dojew a
N ow osielska, B ielew a. Z naczenie w ypraw y. W ypraw a na W ielki Nowogród. Zw ycię­
stw o nad hanem K ujdadotem . M ahm et i D ew letberdi. Z naczenie podbicia T atarszczy -
zny. Turcy a i W ołoszczyzna. W ojew oda A leksander M ołdawski. W aga W itołda na
w schodzie. W itołd w obec Husytów. Zygm unt u darem nia w ypraw ę p o lsko-litew ską na
Czechy. O dpraw a posłom husyckim d an a w P rzełom ie. D ruga w ycieczka K orybuta do
Czech. K orybuta prośby o poparcie audyencyi w Rzymie. M arcin V w zyw a Jag iełłę
i W itołda do pośrednictw a w Czechach. P o d ejrzen ia Zygm unta. M arcin V w zyw a do
zbrojnej interw encyi Ja g ie łłę i W itołda. N iezgoda m iędzy królem a W itołdem . S to su ­
nek W itołda do Polski w sp raw ie m azow ieckiej, w sp raw ie p o parcia żądań ry cerstw a,
w spraw ie podolskiej. N ieporozum ienia z powodu królow ej Zofii.

Jakkolw iek i po m elneńskim pokoju W itołd kilkakrotnie


naciskał na Russdorfa, jednakże ogółem stosunek jego do Mal-
borga coraz bardziej był przyjaznym, a od czasu zajścia o Lubicz
naw et poufałym. Sądząc z pozostałej korespondencyi zdawać
by się mogło, że W itołd nie ma już serdeczniejszego przyja­
ciela od Russdorfa, że w miarę ja k oziębiała się miłość brater­
ska pomiędzy W itołdem a Jagiełłą rosło zaufanie i przyjaźń
księcia do Russdorfa.
Łatwo zrozumieć, że interesy polityczne grały w tej zmia-
nie^ stosunków główną rolę. Zauważyć można, że Witołd daw-
niej przed w yrokiem wrocławskim, kiedyto z Prusam i pozosta­
w ał w nieprzyjaźni utrzym yw ał żywe stosunki z landm istrzem
łn łłan t stosunki te jednak oziębiły się na skutek przym ie­
rza landm istrza z Pskowem , później z Nowogrodem. Odtąd
oziębi Witołd w stosunku swym z Inflantam i i coraz bardziej
zacieśniał przyjaźń z wielkim m istrzem Zakonu, którego też
używał niekiedy do wywierania nacisku na Inflanty w tym
kierunku, aby stam tąd nie szkodzono jego zam iarom ^ polityce
— 239 —

wschodniej. Nad Dźwiną i Pejpusem ściera się wpływ W itołda


z Inflantami, tu i tam spotyka W itold ostrze polityki inflan­
ckiej, skierowane przeciwko Litwie. Skutki przymierza pskow­
skiego i nowogródzkiego dotkliwie się uczuć dały am bitnem u księ­
ciu, pomysły podbicia tych krajów coraz bardziej upadały, o ile
że upadało stronnictwo litew skie w tych Rzeczpospolitych. Co
bardziej upadła myśl Jagiełły, który drogą przyjaznych stosun­
ków szukał rozwoju Litwy na wschodzie i przez książąt prote­
ktorów, ja k owego brata swego Szymona Lingwena utrzy­
mywał przyjaźń z Nowogrodem i m iał skutkiem tego zabezpie­
czone tyły, czy to w walkach z Moskwą lub też z Prusam i
i Inflantami. W obydwóch Rzeczpospolitych rozwielmożnił się
wpłyAv moskiewski. Moskwa gorąco popiera Psków i w obro­
nie jego gotowa stanąć naw et do walki z W itoldem — Psków
i Nowogród stają się poniekąd ogniwem łączącym Moskwę
z Inflantami, sprzymierzeńcami przeciwko Witoldowi. Żeby
zrozumieć jak drażniła W itołda ta zmiana polityki na wscho­
dzie, o ile że z chwilą przym ierza Inflancko-pskowskiego na
całym froncie długiej granicy wschodniej przeciwko księciu
skierowano działalność, należy przytoczyć fakt zanotowany przez
współczesnego podróżnika. Oto Gilibert de Lannoy, poseł Hen­
ryka V do W itołda i do Jagiełły notuje, że 1421 r. był obec­
nym przy przyjęciu posłów pskowskich bijących czołem i skła-
dających ogromne dary księciu, książę odepchnął posłów, a darów
nie przyjął. Oczywiście domyślano się na Litwie o tajnych
układach landm istrza z Pskowianami, o tegoż poselstwie do
W ielkiego Nowogrodu1). Przymierze z Pskowem zostało też
istotnie ze strony landm istrza ukrzepione a na zjeździe w W alk
oświadczyli posłowie pskowscy, że i Nowogrodzianie trzym ają
z; nimi solidarnie. W itold celem sparaliżowania tej zgody
i pozyskania sobie Moskwy odbył zjazd z m etropolitą Focyu-
szem i córką swą Zofją m oskiewską w 1422 r. i zdaje się, że
skutkiem tego zjazdu były owe drobne posiłki Moskwy i Tweru
w wojnie z Zakonem3) — ale Psków i Nowogród pozostały
neutralne, co oczywiście odbiło się w najazdach Inflantczyków
na Litwę.
a/t^ czasie zwycięskiej wojny w Prusach wysłano z Pskowa
do MosKwy z prośbą o pośrednictwo zgody z W itoldem , wielki
książę jednak nie podjął się tego, a po wojnie odwołał swego
księcia z Pskowa. Pskowianie usiłują przebłagać W itołda
i w ysyłają w 1423 r. poselstwo posadnika Sylw estra do Witołda,
ale W itold „wściekłym gniewem zapalony" odprawił je w Krze­
m ieńcu z niczem. Było to w listopadzie. Miał zamiar książę

Buuge Y. c. 794.
2) Pskow ski drugi p. 24 Cod. Vit. p. 540.
uderzyć wojną na Psków, odwiódł go jednak od tego król Jagiełło—
jak do m istrza pisał — zamierzający wysłać Zygmuntowi posiłki
przeciwko husytom 1).
Tymczasem bezpieczni od W itolda pskowianie niepokoją
kraje starego biskupa Dorpackiego, Teodoryka Rósslera. Ńa
skargę biskupa wniesioną w październiku 1424 na zjeździe w
Walk, odmówiono mu pomocy od landm istrza. Biskup natych­
m iast wysłał ze skargą do Papieża, do króla Rzymskiego, i do
opiekunów swych Jagiełły i W itołda z prośbą o pomoc2). Zyg­
m unt w odpowiedzi na to wzywa sędziwego pasterza do osobi­
stego staw ienia się, celem przyjęcia odeń lenna. W staw ił się
za biskupem W itold zasłaniając go wiekiem i wojną z Psko-
wianami. Był to zapewne sposób nacisku na landm istrza, aby
go wciągnąć do wojny, ja k nim było mianowanie Jagiełły kon­
serwatorem biskupstw a Dorpackiego i równoczesne upoważnie­
nie dane biskupowi powołania lenników episkopatu do obrony
lub podbicia krajów schizm atyckich przez króla Zygm unta dane
12 lutego 1425 r., który ja k widzimy i tutaj był sprężyną odcią­
gającą Litwę od wspólnych z Polską zadań. Zarządzenia te mo­
gły zrodzić u Jagiełły i Witołda mylne przekonanie, że Zygm unt
stoi tu taj po stronie biskupa przeciwko landm istrzow i, podczas
gdy jem u szło jedynie tylko o to, aby obydwóch braci oddalić
od w spółakcyi w Czechach, W itołda zaś zatrudnić na wschodzie...
Że W itołd na skutek skarg biskupa pogroził Pskowianom
m am y dowód w latopiscach współczesnych, opowiadających
o w ysłaniu posadnika Mikuły przez Pskowian do Moskwy
z prośbą o ratu n ek od zagniewanego W itołda3). Poseł przybył
28 lutego do Moskwy w sam dzień śm ierci w ielkiego księcia
Moskwy. Odeszło więc poselstwo do Nowogrodu poczem uchw a­
lono wysłać drugie poselstwo do Witołda, co też i uczyniono.
Ale chociaż posłowie bili długo i pokornie czołem, niczego od
księcia nie osiągnęli.
Nad Pskowem zawisł miecz W itołda i widocznie bała się
go Rzeczpospolita, skoro tak usilnie starała się przebłagać księ­
cia. Istotnie w czasie owym blask potęgi księcia zajaśniał na
wschodzie. Najpierw zięć jego Wasyli, podobnie jak to przed
dwoma laty w Smoleńsku uczynił4), powtórnie przed śm iercią
polecił opiece teścia swego syna następcę, swą żonę i dzieci.
Oczywiście w nuk dziesięcioletni, objąwszy rządy potężnego pań­
stwa, radzi się dziadka i opiekuna swego w sprawie wojny ze

x) C. Y. p. 660.
2) C. E. L. U. B. YII J\° 222.
3) Pskow ski drugi p. 24—25 pod r. 6933, t. j. 1425.
4) Rum iancof. Sobr. gos. gr. I s.82.
— 241 —

swym stryjem Jerzym 1) Uzyskuje też W itołd zwierzchnictwo


nad Razaniem i nazywa ten kraj swoim, a Prońsk również
popadł w zawisłość od Litwy. Iwan Teodorowicz Razański
oddał Witołdowi służby swe, ofiarując przeciwko wszystkim jego
nieprzyjaciołom służyć bronią, a naw et przeciwko wnukowi lite­
wskiego władcy, przeciwko W asylem u Moskiewskiemu2). Podo­
bnież zaręczał i Iwan Włodzimierzowicz Proński, że bez wiedzy
i woli W itołda z nikim nie zawrze przymierza, a W itołd bro­
nić go będzie przeciwko w szystkim jego nieprzyjaciołom 3).
W czerwcu 1426 r. w ysłali Pskowianie do Witołda z pro­
śbą o pokój, ale powoływali się już na m istrza Inflanckiego,
którem u na propozycję potwierdzenia rozejmu, kończącego się
w dzień św. Michała, na dalsze dwa lata odpowiedzieli, że sprawę
tę zdadzą na wielkiego księcia Moskwy, bez którego wiedzy
i zezwolenia nie czynią niczego. Tak pisał Witołd do landmi-
strza, uwiadamiając, że podejm uje w yprawę na Psków, że w
trzy tygodnie po św. Piotrze i Pawle stanie z wojskami w Poło-
cku i uprasza, aby landm istrz pozwolił na ogłoszenie wyprawy
w Inflantach i rycerstw u dał zezwolenie zaciągać się dawnym
zwyczajem pod litewskie chorągwie. Mistrz Inflancki odmówił
księciu, a to z racyi swego dziesięcioletniego przym ierza z Psko­
wem. Taka odpowiedź natychm iast była znaną i w Pskowie
i niezawodnie dodała tam otuchy — niemniej ja k i to, że i Prusy
zbroiły się do wojny przeciwko Litwie — mimo to jednak
W itołd wysłał wypowiedzenie wojny Pskowianom. Ci zaraz
pchnęli z prośbą o pomoc do Nowogrodzian, nie otrzym ali jej
jednak, co bardziej, dowiedzieli się, że Nowogrodzianie wysłali
poselstwo do W itołda na niekorzyść Pskow ian5).
Wredług źródeł ruskich W itołd zebrał wielkie w ojska0).
Prócz Litwinów i Polaków miał Czechów, Włochów, Tatarów,
tudzież posiłki od cara ordy Machmeta.
Dnia pierwszego sierpnia przypuścił W itołd szturm do
Opoczki, tutaj jednak napotkał na silny opór. Opoczanie poj­
manych żołnierzy książęcych ze skóry obdzierali, a Tatarów
trzebili. Po dwóch dobach bezskutecznego oblężenia poszedł
W itołd na Woroniecz nad Uszaczą i 5 sierpnia iv poniedziałek7)
bito w m ury z arm at i machin oblężniczych. Na prośbę Woro-

*) W oskres. s. 92
2) A kty archeogr. eksped. I N° 25. Co do d aty tego ak tu o bacz C. V.
t. p. 688.
3) Ibidem N® 26.
4) Cod. Yit. p. 731, 732 ef. list z 13 czerw ca p. 730.
5) P skow ski drugi p. 25.
6) W oskreseński s. 93 pod r. 6934.
7) D ata pskow skiego 2 lat. na dowód, że rok odpow iada 1426 r.

Dzieje W itołda.
— 242 —

nieczan posłali Pskowianie do W itolda posadnika, książę je d ­


nak nie przyjął czołobitni, skutkiem czego Pskowianie spalili
swoje posady. W ojska litew skie rozlały się po kraju i sposo­
bem ówczesnym grasowały, zabierając w niewolę, niszcząc i paląc.
Grodów jednak, jak Kotelni nie zajęto. I Woroniecza nie zajęto,
chociaż książę, czy to odwzajemniając się za męczenie swych
wojowników, czy to może chcąc postrachem zmusić miasto do
poddania się, strasznem okrucieństw em pogroził oblężonym.
^W tedyto przybyli posłowie z Moskwy z pogróżką „dlaczego
książę wojuje ojcowiznę W asylego". Ujęcie się to za Pskowem
skłoniło W itolda do ustępstw proszącym go o m ir posłom pskow­
skim i 25 sierpnia pod m uram i Woronecza za tysiąc rubli okupu
książę pozwolił na rozejm. Z ogromną zdobyczą i mnóstwem
jeńców powrócił książę na Litw ę1). Krzyżacy przedstaw iali kró­
lowi Zygmuntowi rezultat pochodu na Psków jako nieudały,
ale dodać potrzeba, że czynili to w celu, aby Zygm unt nie żądał
od nich pornocy przeciwko husytom, dlaczego też przedstawiali
Pskow ian jako rozzuchwalonych po nieudałym W itolda pocho­
dzie. Tymczasem nic od Pskowian krzyżakom nie groziło, mieli
bowiem jeszcze na lat dwa rozejm uczyniony, a rzecz o rozzu­
chwaleniu również była przesadą, gdyż zaraz w styczniu pskow­
skie poselstwo przyniosło W itoldowi urno wioną kwotę tysiąca
rubli, a gdy książę za jeńców zażądał osobnego okupu, nie po­
mogły ani prośby posłów, ani w staw ianie się posła moskiew­
skiego i dopiero gdy 30 m arca przynieśli za okup 450 rubli
W itold potwierdził pokój z Rzeczpospolitą. Inna rzecz, że
rezultat wojny był istotnie nikły, i nie starczył na pokrycie
wyprawy. Widocznie m otyw osobisty, owa przekora W itolda,
który mimo trudności staw ianych przez Inflantczyków, posta­
wić chciał na swojem i uzależnić Psków od Litwy, był tutaj
czynnikiem decydującym przy podjęciu tej wojny, od której
słusznie odradzał Zbigniew Oleśnicki, jako od niesprawiedliwie
p o d ję te j2).
Z Twerem miał W itold dawne przymierze przyjaźni. Sio­
stra jego była za Janem Twerskim, którego syn A leksander
1411 r. odwiedził wuja na Litwie i zawarł z nimi przymierze.
Teraz w 1427 r. odnawia to przymierze Borys, syn owego Ale­
ksandra, a tem sam em w nuk W itolda. Było to przymierze zacze­
pno odporne; co do granic miano zachować stan ich w jakim
się przy przym ierza odnowieniu znajdowały; handel miał być
wolny, przyczem oznaczono miasta, gdzie się cło od kupców tw er-

3) W oskres. s. 93. Nowogr. czw arty 121, Sofiiski pierw szy 263, Sofii,
d rugi s. 143. Psków, drugi 25.
-) Dr. XI, 340 expeditio v elu t parum iu sta per Sbigneum m ultipli-
c iter dissuasa.
- 243 —

skich pobierało: Sm oleńsk, W itebsk, Kijów, D rohobuż, W iazm a.


Spory miano po sąsiedzku załatw iać sposobem polubownym .
W czerwcu, gdy książę podjął w ypraw ę na Ruś w schodnią,
zabiegła m u drogę córka Zofia M oskiew ska w M ińsku i tu ta j
oddała m u w opiekę swego syna W asylego, spełniając wolę
zm arłego swego m ęża. Oczywiście zdanie to opieki nie było
bez powodu, albow iem W asyli Ciem ny, w iodąc w ojnę ze stryjem ,
potrzebował rad y i pomocy. W itold przyjął opiekę, czem oczy­
wiście stan ął niem al na czele w szystkich k sią ż ą t Rusi, a i fa k ­
tycznie najw yższą posiadał w ładzę i najw iększą potęgę. Gdy
Żofja żegnała się z ojcem , przybył z Pskow a goniec ze sk a rg ą
z powodu, że landm istrz inflancki w ystaw ił zam ek nad Narwą,
k tó ry też Pskow ianie zam ierzają zburzyć. W itołd bierze w obronę
landm istrza przed córką, objaśniając, że, jeżeli zakon zbudow ał
zam ek, to pew ne uczynił na sw ojem terytoryum . Pew nie P sk o ­
wianie nie są zadowoleni z pokoju — zauw ażył — napisz mi
ja k ta spraw a się skończy. Do landm istrza zaś posłał książę
ostrzeżenie, by się m iał na baczności od P sk o w ian 1).
W ielką sw ą w ypraw ą na Ruś m iał książę na celu uporząd­
kow ać, ja k sam opowiada, swe sto su n k i w krajach, któ ry ch ju ż
dawno nie odw iedzał, ja k rów nież w tych, w k tó ry ch nig d y
jeszcze noga jego nie stała. Należało zapew ne uporządkow ać
stosunki, w szczególności w k rajach nad źródłow iskam i Oki,
gdzie już z pow odu pobliża M oskwy w pływ jej w ypierał w pływ y
litew skie. I tak , Odojewscy, N ow osielscy i W orotyńscy k s ią ­
żęta odpadli byli od Litw y, w iem y bowiem, że jeszcze 1425 r.
pierw szych nazyw ał W itold hołdow nikam i M oskwy. Za O lgierda
było różnie, ale za W itołda ju ż ks. F edor W orotyński Lwowicz
1401 r. w raz z bratem J u rk ie m 2) przyrzekli w ierność Koronie,
ręczyli za W itołda, że dotrzym a zobowiązań, słow em p rz y stą ­
pili do unii z Koroną ze strony L itw y, jak o jej książęta. Fedora
ożenił W itołd z w ychow aną na sw ym dw orze M aryą K orybutów ną.
Sąsiedzi jed n a k Fedora, k sią ż ę ta Odojewscy, & może i Fedor
sam odpadli od L itw y, któ ra 1407 zajęła była chwilowo Odojew
w w ojnie swej z M oskwą, a 1425 r. Odojew, ja k sam W itołd
stw ierdza, zostaw ał pod zw ierzchnictw em M oskwy. Te chw iejne
na kresach stosunki, jak o też dalej na południu w Siew ierszczy-
źnie i C zernichow skiem należało uporządkow ać. Można się dom y­
ślać z listu W ito łd a3) opisującego m istrzow i w głów nych zary-
J) C. Yit. p. 774.
2) Tak trafn ie popraw ia Wolff (Kniaziowie i szlachta 154 — 5 cf. 585).
Cod. Yit. p. 73.
3) C. Y. 1298. Z listu w ypływ a rok odebrania hołdu przez W itołda,
Porów nując listy hołdow nicze w A ktach zap. Rossyi I M 41, 63, 80, a m ia­
nowicie hołdow nicze przysięgi F edora Ks. W orotyńskiego z 1459 i 1483, można
w ykreślić genealogię k siążąt W orotyńskich, Odojewskich, i Nowosielskich,
począwszy od księcia Romana, ja k to Wolff.
sach tę podróż, o doniosłych politycznych skutkach, osiągniętych
przez księcia na dalekim wschodzie. W edług tego pisma się­
gnął W itold w podróży o mil sto na wschód od Smoleńska
m ając Moskiewskie Księstwo po lewej ręce. Tam go witali
ksiażęta Razańscy i Pereasławscy, dalej Prońscy, Nowosielscy
z dziećmi, książęta Odojewa, książęta i księżna wdowa AVoro-
tyńscy. Niektórzy z nich poddawali się nam na miejscu, nie­
którzy w ciągu roku z krajam i i ludźmi pod litew ską opiekę
lenniczą zaprzysięgając wiarę i posłuszeństwo. Każdy z nich
zapraszał nas w gościnę, gdyśm y przez ich kraje ciągnęli. Pośród
tych księstw znajdują się też nasze kraje i zamki, a niektóre
za niemi. AVszedy składano nam dary1), tak że codziennie odbie­
rałem konie, sobole, złotogłowy, jedwabne postawy i t. p. Z po­
wrotem jadąc miałem Moskwę po prawej stronie, tylko o trzy
dni drogi, do córki jednak nie mogłem wstąpić, gdyż i tak
długo bawiłem przy zwiedzaniu. Ze Smoleńska przez trzy tygo­
dnie podrożować będziem Dnieprem do Kijowa, dawnej stolicy
wszystkich ruskich krajów...
Zaledwie w głównych rysach można sobie sformować wnio­
sek o przewrotach politycznych, które z tą podróżą były połą­
czone. Dopełnia wiadomości listu książęcego list Hennego
trefnisia, przysłanego z Malborga na prośbę księcia aby h u ­
morem i dowcipem swym rozweselał oblicze AVitolda. Re-
lacya Hennego o wyprawie księcia potwierdza dane listu ksią­
żęcego o hołdzie Razańskiego wielkiego księcia z pięciu innym i
książętam i z księżną AYorotyńską o zasypywaniu księcia i wiel­
kiej księżny Julianny daram i w złocie, szubach, złotolitych sza­
tach. AV szczególności notuje także liczbę koni dostarczonych
na wyprawę. I tak zanotował, że do Smoleńska dano księciu
2 0 0 7 koni, gdy przybył do brata swego Zygm unta Starodubow-
skiego ten dał 2 1 0 koni, Swidrygiełło Broński dał 90 koni,
jakiś wojewoda kresowy 200 koni. Tatarzy Litewscy oprócz
koni dostawili wielbłądy i łuczników. Bystry Henne w swem
sprawozdaniu kładzie nacisk na miłość, z jaką otaczają Witołda
składający hołd tudzież i ludy z pod pióra trefnisia płyną
dowcipne rym y o posłuszeństwie i wesołych tw arzach tych, któ­
rzy na spotkanie księcia wychodzą, o zamiarze wytłoczenia na
cześć księcia „tam gi W itołdowei” na monecie, co się zapewne
odnosiło do Tatarów, którzy znaku Witołdowego używać mieli
na monetach.

]) Zdaje się, że te dary były zew nętrzną oznaką hołdow nictw a i oprócz
poletniego, płaconego do skarbu, daw ano jeszcze dary, przy sk ładaniu hoł­
downiczej przysięgi. O tem zhołdow aniu księstw d o tarła wiadom ość do Rzy­
mu, gdzie sądzono, że k raje te w części przyjęły katolicyzm . Ob. lis t F ra n ­
ciszka de Comitibus C. Y. p. 881.
— 245 —

Donosił Henne1), że w Smoleńsku przyjmował książę posel­


stw a Wielkich Nowogrodzian, od cara tatarskiego Mahmeta i tu ­
reckiego Murada, tudzież od wielu innych chrześcijańskich
i pogańskich książąt z darami, których niepodobna wypisać, ale
za przybyciem zdam o wszystkiem sprawę ustnie.
Dopełniające się przekazy nie zawierają naw et imion i to
znaczniejszych książąt, tak są pobieżnie w pochodzie tryum fal­
nym spisane, gdzie widocznie nie było czasu na dokładniejsze
opisywania. Genealog litewskich książąt słusznie zaznacza, że
i kniaź Michał Bielewski zarówno z książętam i Odojewskimi
złożył w 1427 roku hołd W itoldowi2). To pewna, że część hoł-
downików Moskwy dobrowolnie złożyła hołd Litwie, a temsamem,
że w emulacyi z Moskwą Wilno znowu wzięło górę, że więc
wyprawa Witołdowa była poniekąd zwycięstwem odniesionem
przez W itolda nad wnukiem W asylem Ciemnym Moskiewskim.
Poselstwa wspomniane w Hennego relacyi składały dary
14 sierpnia w Smoleńsku. Pomiędzy innemi przyjmował W itołd
także poselstwo Nowogrodzian. Dodać wszakże należy, że było
ono jeszcze w m arcu w 300 koni u Witolda, bawiło parę dni
w Wilnie, poczem w Trokach obsypało księcia daram i z szub
sobolich, postawów jedwabi, z żywych soboli, przyczem i radę
książęcą, którą W itołd zwołał obdzielono cennym i podarunkam i3).
Mimo to wszystko W itołd nie odstąpił od zam iaru zawojowania
Wielkiego Nowogrodu, m iasta silnie ufortyfikowanego i bogatego.
W tym celu skierował książę usiłowania, aby Rzeczpospolitę
odosobnić. Psków, który przyrzekał nie dawać nikom u pomocy
przeciwko Witoldowi został odcięty od Nowogrodu. Okazało się
to wyraźnie przy odnowieniu przymierza z Inflantami, co na po­
czątku 1428 r. dokonano, ale z wykluczeniem Nowogrodu, a z w łą­
czeniem episkopatu inflanckiego. Ponieważ Moskwa pozosta­
wała w wojnie domowej, a zresztą również zobowiązała się nie
dawać nikomu pomocy przeciwko W itoldowi, przeto Nowogród
nie mógł liczyć na pomoc sąsiadów.
W yprawa W itolda na Nowogród podjęta latem 1428 r.
była jedną z największych, jakie książę podejmował. Oprócz
książąt litew skich był i Kazimierz Mazowiecki, syn Ziemowita,
był Jakób z Kobylan, Jan z Czyżowa, Mszczug ze Skrzynna,
Mikołaj z Brzezia, Dzik z Kadłubnik, Maciej z Uścia, Jan z Szcze-

P R elacya Hennego C. Y. N° 1329 należy nie do 1428 lecz do 1427 roku,


co w ypływ a z porów nania jej z listem W itolda z tejże samej d aty 14 sier­
pnia, ale rok i miejsce w yrażone w Sm oleńsku 1427 C. V. N° 1298 ustęp
p. 799: Das her zum al ser v orantvert, kegen den Konig v. Polen odnosi się
w yraźnie do ceduły w liście W itołdowym. L isty więc oba były równocześnie
ze Sm oleńska do M alborga przesłane.
2) Wolff, Kniaziowie s. 2.
3) C. Yit. p. 757.
— 246 —

kocin, Jan z Kalinowa, Jakób Przekora z Morawian. Wodzeni


zaś całego wojska był kasztelan Międzyrzecki W incenty z Sza­
motuł, który też niósł chorągiew Świętego Jerzego. Ruskie
latopisce opowiadają, że wojska litew skie zasobne były w środki
oblężnicze, puszki (armaty) piszczele, tjufaki, schowki obronne,
a jedną arm atę Halką zw aną1) wiozło do południa 20 par koni,
a od południa tyleż świeżych par koni, a dowodził nią puszkarz
Mikołaj, który też rozbił pociskami z tego olbrzyma jedną wieżę.
Cała w yprawa wTprawiała w zdumienie świadomych tych stron
północnych. Nowogród bowiem był latem od Litwy całkiem
prawie niedostępny, bo czarny las,'p rzes który trzeba się było
przedostać, był latem z powodu moczarów i błot nie do przeby­
cia. Dla tej obronności od natury bardziej może aniżeli dla
potężnych murów i baszt poszło dumne przysłowie Nowogro-
dzian: któż w ystąpi przeciwko Bogu i W ielkiemu Nowogrodowi.
Ale W itold w ystąpił przeciwko potężnemu miastu, w ysyła­
jąc przodem przed wojskiem dziesięć tysięcy siekierników bro­
nionych przez oddziały polskich harcowników. Siekiernicy u k ła­
dali z drzew ściętych drogę, którą postępowało wojsko. Same
te przygotowania wskazywały, że księciu nie zależało jedynie
na sławie i wzroście swego imienia, ale ja k Długosz słusznie
podnosi, na zdobyciu Rzeczypospolitej2). Powód do wojny w ym y­
ślał sobie książę błahy; w edług Długosza jak iś spór graniczny,
w edług latopisu nowogródzkiego wypominał książę w liście
wypowiednim, nazwaliście mnie duchem niespokojnym3).
Przed samą w yprawą W itolda upraszali Ńowogrodzianie
sąsiadów swych Pskowian o pomoc, otrzymali jednak odmowną
odpowiedź4), ja k wy nam niepomogiiście, tak my wam niedopo-
możemy, zwłaszcza gdyśm y Witoldowi przysięgli nie dawać
wam pomocy. Tak samo i W asyli Moskiewski zaprzysiągł swemu
dziadowi, że ani Pskowianom ani Nowogrodzianom nie da posił­
ków przeciwko Litwie. Mimo odmowy Ńowogrodzianie nie tracą
humoru i gdy otrzymali listy wypowiednie Witołdowe, odpo­
wiedzieli: że przygotują się na przyjęcie jego miodem, który
tym czasem sycić będą.
Stanął W itołd 18 lipca pod Wyszohrodem, skąd 20 lipca
o d ciąg n ął. do Porchowa i bił z arm at do m iasta przez dni dzie­
sięć — ale bez rezultatu, mimo że olbrzymie pociski Halki szkody
w mieście wyrządzały. Pod m ury zdobywanego m iasta przybył
Eufemi, w ładyka Nowogrodzki z okupem, prosząc o pokój dla
Rzeczypospolitej. Poparli prośbę władyki cała Ruś w wojsku
Witołdowem i książę zmięknął. Porchowianie dali 5000 rubli
0 W oskresenski lat. 94.
2) Ut sibi subiugaret XI, 362,
3) Długosz XI, 362—3, Nowogrodzki czw arty s. 121.
4) Pskow ski drugi s. 26.
— 247 —

okupu, tyleż m iasto Now ogród, a tysiąc rubli za jeńców obiecano


zapłacić 1). R ezultatu nie osiągnął książę, zdołał tylko zadowol-
nić próżność swą, że był zw ycięzcą potężnej Rzeczypospolitej,
z którą m istrz Inflancki na przekór księciu zaw arł pokój.
N aw et blask chw ały, ja k i spoczął na m itrze księcia zw ycięzcy
był bardzo zw odniczy, gdyż m im o tego zw ycięstw a stosunki
N ow ogrodu do Inflant w niczem się nie zm ieniły. Zakon w isi
wciąż nad L itw ą z dwóch stron, dzięki sw em u przym ierzu
z Pskow em i przyjaźni z Now ogrodem i u d a re m n ia w ykonanie
w arunków m elneńskiego pokoju.
Z pow rotem z w ypraw y dziękow ał W itołd ry cerstw u
w Now ogródku litew skim , gdzie też rozdaw ał nagrody, lecz za-
dow olnionym być nie m ógł, nie osiągnąw szy zam ierzonego s k u t­
ku. W praw dzie król Jagiełło w liście do R ussdorfa nazyw ał s k u t­
ki w ypraw y św ie tn e m i2), ale m istrz m ając swoich w otoczeniu
W itolda, takich ja k Hennego lub Vochsa, dokładnie w iedział
0 syceniu m iodu na przyjęcie księcia przez hardych Nowogro-
dzian, tudzież że W itołd nie podjął tru d u pod m ury stolicy,
aby zażyć poczęstunku,... śpieszyć m usiał celem zarządzenia przy­
gotow ań na zjazd w Łucku.
Dość szczęśliw ym był książę w sw ych w ojnach z Ordą
Zawolską, k tó rą osłabiały w alki p reten d en tó w do tronu. W tych
stosunkach księcia do Ordy m am y klucz do poznania dużego
w pływ u W itolda na Ruś. O pow iadają ru sk ie latopisce 3), że gdy
1424 roku car K ujdadat (W itołd zwie go C hudandach) najechał
na Odojew księcia Jerzego Rom anow icza, będącego pod Moskwą,
W itołd usłyszaw szy o tern, w ysłał na M oskwę do w nuka, _ by
dano pomoc, ale m oskiew ski nie przybył na ratu n ek . W itołd
zaś posłał A ndrzeja W siew ołodycza, Iw ana Babę, z bratem
P u tja tą, ci zaś w espół z księciem Jerzy m uderzyli na T atarów
rozbili ich; K ujdadat uciekł, a żony jeg o pojm ano, je d n ę na
L itw ę odesłano, drugą do M oskwy. W itołd uzupełnia relację
w sw ym liście, dodając, że z m ałym i siłam i w ielkie odniesiono
zw ycięstw o nad T ataram i w R azańskiem , w iele ułanów i m irzów
z carskiego rodu w raz z całym dworem cara C hudandacha
1 żonam i po m ęsku przebranem i wzięto do niew oli. Książę na­
zyw a zw ycięstw o w ie lk ie m 4), z latopisów w niosku takiego w y­
ciągnąć niepodobna, na to je d n a k zgodzić się m ożna, że
w sk u tk a c h sw ych było doniosłem . W ypływ a bow iem z ty ch
przekazów , że M oskwa nie broniła R azańskiego i Odojewskiego
]) Nowogr. czw arty, 121. Sofij. pierw szy 263, Pskow ski drugi 26. Dłu­
gosz mówi o 10 ty siącach rubli, co Gołębiowski oblicza na 1,200,000 zł. p.,
dodając, że płacących podatki Nowogrodzian było 110,000 skoro z 10 ludzi
brano rubla n a opłacenie tej kontrybucji.
2) C. Y. N° 1328.
3) Zolij. pierw szy 262. W oskres. 92.
4) Das vor nie gesehen Kunde C. V. s. 688.
— 248 —

książąt, ale że obronił ich W itold, a że stali się jego w asalam i


0 tern opowiada w znanym nam ju ż liście z roku 1427. Klęska
więc K ujdadota była now em zw ycięstw em W itolda nad Moskwą
w walce o suprem ację nad Rusią. A by to zw ycięstw o uczynić
trw ałem , należało utrzym ać na Ordzie cara ze sw ego ram ienia.
Istotnie już od połowy 1424 roku zasiadł na Ordzie Zawol-
skiej silnie przez WTtołda poparty car M achm et, k tó ry zaw ład ­
nąw szy cesarstw em wysłał do W itołda poselstw o i syna sw ego *).
Ale w ojna o tron trw ała dalej, ta k że jeszcze w trz y lata póź­
niej pisał W itold do m istrza, że w Tatarszczyznie było pięciu carów,
ale ten, k tó ry przy mojej pom ocy ordę zawojował, “M achm et,
1 którego syn je s t na m oim dworze, je s t najpotężniejszym .
Jed n eg o z tych chanów D ow letberdi w idzim y 1426 r. na K ry­
m ie w S ulchatach, k tó rem u W itold przebaczył i na K rym ie
o s a d z ił2) z S ch iltb erg era w iem y jed n a k , że i ten carzyk przez
M achm eta został zabity. M achm et zaś w yw dzięczał się księciu
za dobrodziejstw a posiłkam i; i ta k w 1426 r. w ysłał posiłki
na w ypraw ę pskow ską później na now ogrodzką; poselstw am i
i daram i czy to w Sm oleńsku, lub później na zjeździe m o n ar­
chów w Ł ucku obsypyw ał księcia, składając żywe św iadectw o,
że W itołd położył k res panow aniu ta ta rsk ie m u na Rusi, że ich
sobie p o d b ił3).
Dzięki ty m energicznym rządom W itołda m nóstw o T atarów
osiedlało się na Litw ie, ta k że w szędy m iał ich W itołd w sw em
państw ie a naw et w ysyłał ich do P ru s w prezencie M istrzow i4).
O ty m ruchu koczowników, zm uszonych do osiedlenia się pisze
sam W itoldów 1427 r. do m istrza, że niezliczona moc przybyła
w okolice Kijowa na pom orze nasze i na Podole, uprzykrzyw szy
sobie wojnę szukają spokoju i p rag n ą zam ieszkać w naszym
kraju. W itołd ruch ten wyw ołuje, on też ko rzy sta z niego, s ta ­
rając się z koczow ników uczynić lud rolniczy. Dążność ta do­
k u m en ta m i i tra d y c ją pośw iadczona uczyniła w całej T a ta r­
szczyznie, na całym w schodzie, ba naw et w E uropie im ię księcia
n ie śm ie rte ln e m 3); w rezultacie ona też popierała osadzonego
r) C. Y it. s. 660.
2) C. Y it. s. 721.
3) C. Y. p. 730 ci. p. 799, 945.
4) Ib. p. 906. p. 772.
’) N onne c e sa r ta r ta r iu m im m o om nis illa in c u lta b a rb a rie s te tim e n t
h o rr e n t a tq u e v e re n tu r: m ów i F ra n c is z e k de C om itibus do W ito łd a C. Y. p.
881. O dnosi się to do M eh m eta i D o w ietb erd ieg o . Z daje się, że d ru g i bił
n a w e t m o n etę ze zn ak ie m W ito łd a. Ob.B arto szew icz: „P o g ląd n a sto s u n k i
z la ta rs z c z y z n ą " str.^19, z a w ie ra ją c y ro z p ra w ę K o n sta n te g o S w id ziń sk ieg o :
O m o n e ta c h lianów7 K ip czak u ze zn a m io n a m i i n azw isk a m i W ito łd a i K azi­
m ierza. M oneta D ew let b ird i lian a, s tr. 21, m a ta m g ę W ito łd o w ą i n a p is
n a odwrro tn e j stro n ie ła c iń sk i, k tó ry u c z o n y F ra h n o d cz y ty w a ł ja k o M. D. L.
A le k sa n d e r. O b iciu p ie n ię d z y n a c z eść W ito łd a m ów i tre fn iś H enne Cod.
\ it. 799 u n d e d a r tz u e in e n g ro se n sc h o le n slan .
— 249 —

przez Witotda cara Ordy Zawolskiej, który też na życzliwej


przyjaźni księcia i na poważanem przez Tatarów imieniu księcia
gruntow ał swoją potęgę. Powaga zaś W itołda, ja k świadczy
Gili bert de Lannoy była tak wielką, że czapka książęca star­
czyła za glejt bezpieczeństwa w Tartaryi.
Mniejszej wagi, aniżeli stosunki tatarskie, były stosunki
księcia do Turcji i Wołoszczyzny. W spomniano wyżej o w y­
mianie poselstw między Litw ą a Muradem, którego Witold rad
używał przeciwko Zygmuntowi, gdy należało w 1421 r. przeciw­
działać projektom ligi Szląska, W ęgier i Prus przeciwko J a ­
gielle i Witoldowi. Zygm unt uskarżał się nawet, że mu jakiś
zamek odjął W itold, zapewne zawisłemu odeń wojewodzie
Bessarabskiemu. Ale były to pogłoski fałszywe, a właściwie
Jagiełło i W itold pozostawali wówczas w wojnie z Muradem. Gdy
bowiem Turcy 1420 r. zajęli Białogród u limanów Dnieprowych
a wojewoda Aleksander Mołdawski udał się do króla Jagiełły
z prośbą o pomoc, król wraz z W itoldem natychm iast dali
pomoc i nietylko Białogród, ale i Kilia pozostała w rękach
Aleksandra. Do tej drugiej twierdzy, nad Dunajem leżącej,
rościł sobie pretensje Dan Besarabski wojewoda pod zwierzch­
nictw em Zygm unta pozostający, i stąd zapewne owe pretensye
Zygm unta do Witołda, jakoby mu książę odjął twierdzę jakąś.
Ale wojewoda A leksander poróżnił się wkrótce z Witoldem,
oddalając od siebie swą żonę Ryngałłę, która była rodzoną
siostrą W itołda. W prawdzie pod koniec 1421 r. zapisał woje­
woda Ryngalle „bywszej swej żonie” *) m iasta -Seret i Olchowiec
i 600 dukatów węgierskich rocznie dożywocia, ale W itold odczuł
żal i powziął gniew do wojewody. Korzystając z tej scyssyi
Zygm unt kazał zapewnić wojewodę, że da mu pomoc, gdyby
Jagiełło lub W itold uderzyli na n ie g o 2). Oskarżał nadto Zyg­
m unt Witołda, o zbieranie wojsk „o ile wnosić można przeciwko
wojewodzie Aleksandrowi, i że przez ten nacisk na wojewodę
pragnie on pozyskać w nim wspólnika przeciwko moim
krajom Siedmiogrodowi i Węgrom, abym z tej strony zagrożony
nie mógł zwalczać Czechy” 3).
O ile te posądzenia Zygm unta zgadzały się z prawdą,
nie można wiedzieć, ale skonstatowana w nich niechęć Witolda
do wojewody jest pewnikiem, a przypuszczać można, że odda­
lenie Ryngałły od boku A leksandra było źródłem tej niechęci.
Tej jednak nie odczuwał Jagiełło, jakkolw iek Ryngałła była mu
stryjeczną siostrą, lecz jako zwierzchnik hołdowniczy księcia
musiał ze wzglądów politycznych puścić w niepąmięć zniewagę,

:) U lanicki m a terja ły N» 25.


2) C. Yit. s. 547.
3) C. Yit. M 1002.
— 250 —

0 ile że jako sąsiad Zygm unta nie mógł mu podawać m aterjału


we własnym domu niemal przeciwko sobie samemu. Różnica
ta pomiędzy Jagiełłą a W itoldem ze względu na Mołdawję
została w yzyskaną przez Zygmunta.
Jeszcze w 1425 r. zawiązał A leksander przyjazne stosunki
z Radułem, protegowanym przez Turcję hospodarem Wołoszczyzny,
przeciwko którem u podtrzymywał Zygm unt Dana swego hoł-
downika. W czasie gdy W itołd obiecał Lubicz Krzyżakom dać,
1 z tego powodu zapanowało nieporozumienie pomiędzy nim
a królem, Zygm unt oskarżył przed W itoldem A leksandra woje­
wodę o sojusz z Radułem i Turkam i. W itołd odesłał Zygm unta
ze skargą do Jagiełły, jako do zwierzchnika Mołdawii i w krótce
potem powtórzył swą radę potępiając zasadniczo ligę z niewier­
nymi „jeżeli takow ą wojewoda zawarł, byłoby to bowiem nie-
godziwością tak względem pana swego lennego jako też w zglę­
dem chrześcijaństw a” J). Zresztą zapewniał W itołd Zygm unta,
że od czasu Kezmarskiego przym ierza ustały pomiędzy nim
a Turcją i Grecją stosunki żywrsze, a tylko cesarz grecki zam ie­
rza wysłać doń poselstwo, o którego rezultacie nie omieszka
książę Zygm unta zawiadomić. Obiecywał w końcu W itołd sto­
sownie do prośby Zygm unta kazać przyaresztować jakiegoś
potężnego księcia tureckiego, gdyby do Litwy p rzy b y ł2)
Na wniesioną przez Zygm unta skargę król Jagiełło wysłał
Michała Buczackiego starostę Halicza, do wojewody Mołdaw­
skiego, który wytłum aczył się ze swych, nierozsądnie uczynio­
nych związków z Radułem i Turkam i i przeprosił króla. Jagiełło
w ysłał był równocześnie żądanie, aby wojewoda pośpieszył
z pomocą Zygmuntowi i wojewodzie Danowi łącznie z wojskami
polskiemi, które król wysyła. Było żądaniem Zygm unta, by
A leksander w m yśl lubowelskiego przymierza przybył osobiście,
tudzież żeby na 24 czerwca w ojska stanęły nad Dunajem,
gdzie on rozpocznie kam panję przeciw Radułowi i Turkom.
Dlatego upraszał Zygmunt, aby i W itołd w myśl swych zobo­
w iązań w ysłał pomoc wojenną do Siedmiogrodu.
Czy W itołd wysłał jakie posiłki o tern nie wiemy, atoli
Jagiełło zebrał rycerstw o z Rusi, — nie chciało ono z początku
iść na daleką wyprawę — i w liczbie pięciu tysięcy w ysłał
do Braiłowa, o czem uwiadomił Z y g m u n ta3). Niestety wojska
posiłkowe wraz z A leksandrow ym korpusem nadarem nie cze­
kały na przybycie Zygm unta lub jego wojsk i z niczem m usiały
odciągnąć do d o m u 4).

]) Si et in quantum ita esset. Caro L. C. I p. 164 N° 90.


2) C. Yit. No 1220.
3) C. Yit. p. 735.
4) C. Yit. p. 908 tudzież list króla u R aczyńskiego C. D. L. p. 351,
potw ierdzają przekaz Długosza XI, 342.
— 251 —

Niewiadomo czy pomawiać należy Zygm unta o niedo­


łężne zarządzenia co do tej wojny, czyli raczej o rozmyślne
usiłowanie w trącenia Jagiełły i W itołda w wojnę wschodnią,
celem odciągnięcia sił polskich od Czech. W nosząc z rozmyśl­
nie stawianych podwójnych terminów na wyprawę czeską celem
jej udaremnienia, należałoby przypuszczać to drugie. Tymczasem
nietylko nie zdołał w trącić króla w wir wojny nad Dunajem,
ale nawet poróżnienia króla z A leksandrem nie osiągnął
Zygmunt. Król Polski uspraw iedliw iał A leksandra, który oso­
biście nad Dunajem stawić się nie mógł i winę nieosiągnięcia
skutku wyprawy polsko - mołdawskiej nad Dunaj przypisywał
słusznie tylko Zygmuntowi. Protegowanego przez Zygm unta
Dana usunął z tronu Raduł, którego Turcy osadzili na
hospodarstwie W ołoszczyzny1).
W rok później gdy Zygm unt poniósł od Turków klęskę
pod Gołąbcem, gdzie poległo wielu Polaków, pomiędzy innemi
Zawisza Czarny, Turcy w ygnali Dana z Wołoszczyzny 2) Zygm unt
spychał winę nieszczęścia na A leksandra wołoskiego, i żądał po­
działu Mołdawji, w myśl paktów z 1412 roku, przyczem Kilji
żądał dla siebie. I znowu ze skargą na A leksandra udał się do
Witołda, udając mocno z tego powodu zagniewanego na króla
Jagiełłę za odrzucenie projektu podziału Mołdawji i wzięcie
w obronę Aleksandra. Było to ju ż przed samym zjazdem Łuc­
kim, a więc w czasie, gdy, ja k wiemy, z powodu sprawy pol­
sk o -p ru sk iej nieporozumienie pomiędzy księciem a królem
doszło do wysokiego napięcia.
Obejmując rzutem jednym dzieła Witołdowe, podjęte
w okresie pomelneńskim, okazuje się dowodnie, że cała w aga
jego prac skierowaną była na wschód. W yprawa po wyprawie,
wreszcie pokojowe prawie podbicie księstw od Litwy odpadłych
lub dawniej pod Moskwą będących, usiłowania podbicia Nowo­
grodu, upokorzenie Pskowa, usadowienie Machmeta na Ordzie
Dewletberdiego na Krymie, oto dzieła sześciolecia. O Polsce, jej
sprawach — chociaż stąd siły czerpał, zapomniał prawie książę.
Interesów jej z Prusam i nie popierał, raczej popierał Krzyżaków,
ja k to poznaliśmy w sprawie o młyn Lubicz. Prawda, że Zakon
mu się odwzajemniał tak drogą dla niego neutralnością, a raczej
że nie szkodził mu w ten sposób, ja k to dawniej czyniono, ale
przymierze Inflant z Pskowem i Nowogrodem ciężyło dalej
zmorą nad wszelkim i zakusam i Witołda na północy, a'rezu ltaty
na wschodzie zależały bardziej od poparcia polskiego, aniżeli
od rzekomej neutralności Zakonu. Poparcie było silne, odpo­
wiednie rezultatom , na mocy których W itołd stał się najpotęż-

') C. Yit. p. 758.


2) C. Yit. p. 800 cf. 802.
— 252 —

niejszym na wschodzie księciem. W Rzymie miano przekona­


nie, że książę zdołałby Jerozolimę wydrzeć z rąk niew iernych1).
Brakowało księciu chyba jakiego znaku zewnętrznego,
korony, aby uwieńczyć dzieło i utrw alić wpływ W itołda na
Rusi. W prawdzie książę w swej działalności na wschodzie
w niczem nie naruszył powagi Polski i jej króla, nie da się je d ­
nak zaprzeczyć, że blask korony polskiej był poniekąd przyć­
miony bijącym od m itry wielkoksiążęcej blaskiem. Unia nic
nie ucierpiała, owszem na wschodzie dowiedziano się, ja k a to
siła niespożyta tkw i w Litwie wzmocnionej, odnowionej i pod­
niesionej na skutek unii. Równowaga jed n ak dotychczasowa
pomiędzy Polską a Litwą na skutek tej wagi Litwy, na wschód
podanej, została nieco zachwianą. Było to tern widoczniejsze,
0 ile że interesa polityczne korony kierowały ją na zachód.
Postaram y się pokrótce zaznaczyć stosunek W itołda do tych
interesów zachodnich Polski.
Podejm ując swą politykę zemsty przeciw Zygmuntowi, pozo­
stawał W itold aż do Kezmarskiego pokoju w niezgodzie z J a ­
giełłą, który, ja k to już wiemy, potępiał wysłanie Korybuta do
Czech. Wiązało jed n ak króla z W itoldem wspólne dążenie do
pogodzenia Czechów z Kościołem, niemniej ja k wspólny zamiar
obalenia wyroku wrocławskiego i dlatego mimo różnicy poglą­
dów do starcia pomiędzy braćmi nie przyszło.
Z pokojem Kezmarskim zaczął się stosunek ich do sprawy
czeskiej zmieniać. Uchwalono wyprawę wojenną, krucjatę, i Pol­
ska stanęła jako mocarstwo, od którego jedynie można się było
spodziewać rozwiązania kw estji husyckiej. N atom iast Witold ja k ­
kolw iek solidarnością związany z Polską, od chwili zniesienia
w yroku wrocławskiego pokojem Kezmarskim, począł obojętnie
traktow ać tak bardzo ówczesną Europę zajm ującą sprawę.
Zaraz po zawarciu przym ierza w Kezmarku król Jagiełło
czynił przygotow ania przeciwko husytom. Umówiono tam ter­
min w yprawy na 2 4 czerwca, lecz gdy król już poczynił przy­
gotowania, dowiaduje się, że Zygm unt na 2 5 lipca wyznaczył
term in. Dla Jagiełły i W itołda term in ten był zapóźnym,
przeto Zygm unt zgodził się, by król tym czasem zarządził próbę
nawTócenia husytów na łono katolicyzmu. Jagiełło też wysłał
list do Prażan z ubolewaniem nad zam ieszaniem w ich kró­
lestwie i wojną bratobójczą, przem awiał do ich patrjotyzm u
1 oświadczył, że pragnąc odwrócić cios grożący im zewsząd od
katolickich monarchów, ofiarowuje swoje pośrednictwo. Husyci
jed n ak muszą opuścić sprawę, za którą walczą, a która już
przez sobór została potępioną, i powrócić do wiary ojców 2).

L C. Yit. 881.
2) Caro L. C. II 57.
— 253 —

W itołda zdanie je st zgodne z królewskiem, jak to Prażanie


wkrótce poznają, z listów i od posłów księcia.
Poseł królewski, Siestrzeniec z Będzina, napotkawszy
w drodze swej Taborytów przedłożył im chęć pośredniczenia
ze strony króla i w towarzystwie k ilk u Taborytów przedłożył
swe poselstwo w Pradze. Na zapytanie Prażan, odpowiedział Sie­
strzeniec, że co do sposobu w jak i król ofiarowuje pośrednictwo
może tylko swe osobiste wypowiedzieć zapatrywanie, a mianowicie
że należałoby z nim wysłać do króla poselstwo, a z sąsiadam i
zawrzeć roczny rozejm. Na uw agę Prażan, że bez wiedzy i woli
pana swego W itołda nie mogą zawierać rozejmu, odpowiedział
poseł, że król z księciem stanowią jedność.
Posłowie Prażan Wilhelm Kostka i W acław Straboch
puścili się z Siestrzeńcem do Polski, lecz w net powrócili, gdyż
przyszła wiadomość listow na od W itołda, że wysyła do nich
posła swego Bartłomieja. Powrócono tedy do Pragi i tylko
Siestrzeniec pojechał z powrotem do Polski. List AYitoida
spadł jak piorun na Prażan. Wiedzcie, że król Rzymski w ręce
króla Polski i nasze bez najmniejszego w yjątku złożył swoje
sprawy, i już przed trzem a dniami w ysłaliśm y posła naszego
Bartłomieja. Los Bartłomieja był przykry, dostał się do nie­
woli i wypuszczono go za złożeniem kaucji. Nie spełnił swego
poselstwa, a miał 011 ważną misję do spełnienia oddania kró­
lowi Zygmuntowi Uniczowa, trzym anego pod imieniem Zygm unta
Korybuta przez Dobiesława P u ch ałę1).
W itoldów list otwiera oczy Prażanom, że ten, którego mieli
za głównego protektora, w yrzekał się ich stanowczo. Pociągnęło
to za sobą zaburzenia w Czechach. Podczas gdy jedni wysłali
posłów do Jagiełły, w net już katolicy i utrakw iści porozumieli
się i zawarli z Zygm untem rozejm. Taboryci oddzielają się od
utrakw istów gotowych do rokowań z Zygmuntem. Profesorowie
prascy listem swym w odpowiedzi na poselstwo Ja g ie łły 2) żądali
audyencji celem obrony czterech artykułów, prosili aby król prze­
ciw Czechom nie walczył ani pozwolił walczyć, gdyż wrogowie
zniszczywszy jednych Słowian zabiorą się do eksterm inacji dru­
gich 3). Żądania te nie znalazły posłuchu w Polsce, gdzie zapa­
dały w W iślicy ostre uchwały przeciwko kacerzom, i przygoto­
wano ustaw odaw stw o wieluńskie, edykta antyhusyckie i konfe­
derację antyhusycką do której przystąpił i W itold, co wszystko
już w roku następnym zapadło. O projekcie obrony czterech
artykułów profesorowie krakow skiego uniw ersytetu nie chcieli
słyszeć. Takie stanowisko ułatwiło Zygmuntowi układy z husy-

') L. C ane. II JY° 126.


2) 6 czerw ca 1423 r.
3) C. Y it. N° 1092.
tam i, z którym i ułożył się o taką audyencję w sprawie czte­
rech artykułów w Bernie i zaprosił na nią profesorów krakow ­
skich i Jagiełłę. Chciał on oddać sprawę soborowi, który miał
się odbyć w Syenie, aby pogodzić husytów z Kościołem i z po­
minięciem papieża torował tem u drogę. W Krakowie pomysły
Zygm unta nie znalazły odgłosu i owszem wywołały opozycję
i Zygm unt ganił rektora i profesorów w liście do króla — że
zapoznają cel audyencji, że nie idzie tu o dyskusję w rzeczach
wiary, lecz o informację popadłych w błędy i o ich nawrócenie,
husyci bowiem nie chcą obesłać soboru w Syenie.
Do audyencji w Bernie nie przyszło. N atom iast kardynał
Branda zawezwał Zygmunta, by sam oznaczył term in wyprawy
przeciwko h u sy to m 1), podczas gdy Zygm unt nie myślał o tern,
żeby zaś znaleźć kozła ofiarnego, napisał na zjazd elektorów
w Bingen, że gdyby Jagiełło i W itołd zawiedli z w yprawą
trudności nań spadną i na zięcia jego księcia Albrechta, k tó ­
rego trzeba będzie koronować na króla C zech2). Żeby zaś J a ­
giełłę niedopuścić do jakiejś wyprawy, zwłaszcza że w Polsce
energicznie zabierano się do husytyzm u i utworzono związek
antyhusycki, dawał Zygmunt posłom polskim glejty do Czech,
celem nakłonienia husytów do powrotu do K ościoła3).
Na zjeździe koronacyjnym królowej Sonki był Zygm unt
obecnym w Krakowie, ale term inu wyprawy nie oznaczył. Nato­
m iast ułatw ił zwłokę jej. U trakw iści bowiem, odczuwając grozę
krucjaty, w ysyłają skargę do króla Polski tej treści, że zeszło­
roczna audyencja z winy Zygm unta spełzła bez rezultatu,
i upraszają przez W rbatę z Orlce i m agistra Piotra Payne,
Anglika, o udzielenie audyencji, obiecując że odstąpią od czte­
rech artykułów , jeżeli na podstawie pism a świętego będą prze­
konani w dyspucie o ich błędności. Na miejsce konferencji
proponowali Uniczów lub Kromierzyż.
Ponieważ i legat i król Zygm unt godzili się na pośred­
nictwo polskie, a ostatni naw et glejty gotów był Czechom do
Krakowa dać, przeto król Polski naznaczył 11 czerwca jako
najdalszy term in, a Wrocław, lub inne miasto szlązkie jako
miejsce konferencji. Oczywuście nie w szystkie stronnictwra
dążyły do takiej pacyfikacji drogą konferencji, inne wrrogie
Zygmuntowi uważały tylko za środek do celu, skoro się zważy,
że wspomniani posłowie czescy mieli podążyć także do W itolda
i upraszać go, by dał Czechom Korybuta za króla.
W itołd przyjął poselstw o czeskie w obecności posłóAY króla
Z ygm unta, którzy doń przybyli, aby tu taj przywueść do skutku

’) c. Yit. M 1122.
2) DRT. A cten. VIII. jsfe 291.
3) Caro L. Can. I N® 78 cf. C. epist. II N» 137.
zerwanie związku polsko-brandenburskiego, tak nienawistnego
Zygmuntowi, jakkolw iek nie dał się nakłonić do zerwania
z Fryderykiem Brandenburczykiem. Przyjęcie posłów czeskich
miało miejsce 25 kw ietnia w Przełomie, dokąd posłowie wieczo­
rem dnia poprzedniego przybyli, a ponieważ książę dodnia
wyjeżdżał, więc przyjął ich przed samym wyjazdem, przed
wschodem słońca. Oświadczyli posłowie, że z powodu prze­
szkód stawianych przez Zygm unta konferencje pacyfikacyjne
w końcu zgody z Kościołem nie doprowadzają do celu, król ten
nigdy nie dotrzymywał przyrzeczeń i sprowadził na nich zawiść
całych Niemiec. W tedyto słysząc o wielkim umyśle W itolda
obrali go królem, który jak m ają od Zygm unta wiadomość
zamierza ich opuścić. Zmuszeni tedy mimo swej woli do opu­
szczenia W itołda, postanowili obrać za króla krew nego jego
Zygmunta Korybuta i proszą, by książę poparł ten wybór przez
swe zezwolenie.
Odprawa księcia nad wyraz była szorstką. Książę przy­
znaje, że wysłał Korybuta, i objął protekcję nad Czechami, ale
w nadziei pogodzenia ich z Kościołem, bez rozlewu krwi, skoro
jednak ujrzał, że trw ają w uporze, i nie chcą zgody z Kościołem,
a raczej oni jedni, chociaż między Czechami są w yjątki — chcą
być lepsi od całego świata chrześcijańskiego, odwołał Korybuta,
uczynił zgodę z królem Zygmuntem, i wysłał listy z wypowie­
dzeniem wojny Czechom. Dlaczegóż więc wiedząc o tern
w szystkiem tutaj przybyli? Żadnej nadziei ani przyjaźni ani
łaski mojej mieć odtąd nie możecie i zechciejcie nas od waszych
poselstw uwolnić. Jeżeliby zaś Korybut, przystał na wasze
zaproszenie, będziemy go uważali za największego wroga.
Podobną odprawę otrzym ali posłowie od Jagiełły, ja k k o l­
wiek w formie mniej szorstkiej. Król słusznie w ytykał im, że
tylko zwłoki szukają, i wzywał do ja k najśpieszniejszej odpo­
wiedzi w sprawie audyencyi, gdyż term in Krucjaty nadchodzi.
Posłowie zjednali sobie Korybuta, który w samym Krako­
wie zebrał sobie stronników, zgromadził wojska i w połowie
czerwca, jako „postulowany król“ wyruszył do Czech, skąd
wysłał listy wypowiednie królowi Zygmuntowi i zięciowi tegoż
ks. Albrechtowi. Sprawa była silną kom prom itacją króla Polski,
w którego stolicy, pod okiem władz, urządził książę wyprawę
wojenną. Toż król nakazał natychm iast skonfiskować dobra
księcia i jego stronników, zarządził zamknięcie granicy od Czech
pod karą szyi, zarządził związek wewnątrz w państw ie wraz
z W itołdem antyhusycki, celem niedopuszczenia nauk husyc-
kich, a do Moraw wysłał posiłki przeciwko husytom, które je d ­
nak książę A lbrecht odprawił do Polski. Sprawa audyencji
upadła, ale i sprawa krucjaty była sparaliżowaną, gdyż książę
Albrecht, widocznie nie życzył sobie pomocy polskiej. Zresztą
— 256 —

król i dalej czyni! przygotowania wojenne, a wszystko to w y­


magało wielkich kosztów, tak dalece, że i Witold wzywany
przez króla, m usiał upraszać papieża, aby nałożoną na polski
kler kontrybucję, nakazał czemprędzej ściągnąć, gdyż środki
Jagiełły przeciwko husytom i Kory butowi już się wyczerpały
Papież, elektorowie, książęta Rzeszy, książęta zachodni wierzyli
w gniew króla przeciwko Korybutowi, w uniewinnienie się Jagiełły
i w szczere jego chęci w ytępienia kacerstw a -). Najbliżsi sąsie-
dzi książęta szląscy, zwłaszcza ci, którzy z Zygm untem przed
dwoma laty weszli w związek celem rozbioru Polski, przebła­
gali Jagiełłę i weszli z nim w sąsiedzki związek, przeciwko
zbrodniarzom, łupieżcom i podpalaczom 3). Słowem wszyscy
wierzyli w dobre chęci króla Polski, tylko król Zygm unt wraz
z zięciem swym nie wierzyli. W liście do elektorów, z końca
sierpnia pisał Z y g m u n t4): Jużem wam raz w Norynberdze
mówił o szkodach, odniesionych przez chrześcijaństwo, gdy
Jagiełło i W itold byli mym i wrogami, jakie klęski spadły na
Prusy i jak niekorzystny dla Zakonu pokój zawrzeć m usieli
a jeszcze wam o tern wszystkiem opowiem, skoro do was
przybędę.
Jak ju ż wspomniano, celem niedopuszczenia wyprawy
polsko-litew skiej, użył Zygm unt pomysłu pacyfikacji Czech
za pośrednictwem soboru3), w której to sprawie użył Henryka
VI króla Anglji, rozsyłającego po Europie posłów do książąt
i agitującego w tym kierunku. Do Polski i do W itolda przybył
od niego Jan Narcon p), i usiłował przekonać o potrzebie przyśpie­
szenia zwołania soboru i wywarcia w tym kierunku nacisku na
Marcina V, atoli w Polsce projektu nie poparto. Niewiadomo
napewne czy W itold poparł tutaj plany Zygmunta, to jednak
pewna, że z ruchem przez Alfonsa V, Aragońskiego wznieconym,
na skutek którego Klemensa VIII jako antipapę w tym że roku
wyniesiono sympatyzował.
O k w e stję husycką nie bardzo zresztą W itołd się troszczył
i m ając na Avschodzie plany do przepro\Aradzenia, k o n ten t był,
że nie potrzeboAval A\Tysyłać posiłkóAy. T ym czasem K orybut
podjął av Czechach spraAyę o audyencyę i to nie soboroAyą, do
której dążył król Z ygm unt, ale Avprost u papieża. W m arcu

U C. L. Can. I. N» 18.
2) Pismo papieskie z 10 sierpnia 1424 Reiner M. P. II N° 39 cf. 38.
In stru k cja elektorów clo Z ygm unta D. R. T. Acten. VIII, N° 309.
3) C. Vit. No 1145 cf. Caro L. C. I N> 25.
4) D. R. T. A cten VIII N> 311.
5) L ist Z ygm unta do W itolda. Caro L. C. I. N° 58 w którym jednak
tw ierdzi że autorem pom ysłu je s t H enryk VI. Conf. Ib. JV° 59 s. 104.
6) Caro sądzi, że w ysłał H enryk VI Ja n a Stokes Liber Cans. I p. 102
uw aga. Porów naj z tern list H enryka VI do W itolda Ibid. N» 47.
— 257 —

1426 roku, w ysłał list do W itolda 1), żaląc się na króla P olski
o niesłuszne oskarżenie go przed całym św iatem , i u p raszał
księcia o poparcie sw ych usiłow ań u papieża, do którego
w ysłał posłów z prośbą o audyencyę. Czy list ten księciu p rzed ­
łożono, niew iadom o, ale jeżeli n aw et przedłożono, to W itold
nie uw zględnił pokornej i rzew nej prośby kuzyna. W niosek
te n w ypływ a z listu papieskiego z 4 października tego r o k u 2)
do króla P olski, a także i do W itolda pisanego, z żądaniem
by król nie odm aw iał posłuchu K orybutow i i husytom , proszą­
cym papieża o audyencyę, lecz żeby raczej z W itoldem był
pośrednikiem w pojednaniu ich z Kościołem. K lęska w ojsk
krzyżow ych pod A uszką skłoniła papieża, że pow rócił do planu
naw rócenia Czechów przez Jagiełłę, i wogóle do energiczniej­
szego naw oływ ania w spraw ie husyckiej. Król polski przyjął pro­
je k t pośredniczenia i w ysłał do Rzym u p o s ła 3). Oczekiw ano już
w Krakowie posłów od K orybuta, Prażan i T aborytów gdy
w tern nadeszła w ieść o u p ad k u księcia. P lan K orybuta pojed­
nania Czechów z Kościołem spow odow ał rozdział P rażan na dw a
stronnictw a, co nie tylko uniem ożliw iło w ykonanie planu ale
pozbawiło K orybuta wolności.
Król Z ygm unt, k tó ry w ytężał podów czas środki, aby nie
dopuście do zgody Zakonu z P olską, odczuł boleśnie to usiło­
w anie papieża użycia p ośrednictw a polskiego do pogodzenia
Czechów z Kościołem . M usiał też Z ygm unt dać do poznania
papieżow i swe niezadow olenie, jak to w idoczna z listu M arcina V
do Z ygm unta: Nie z pogardy dla ciebie udaliśm y się do króla
P olski^ ale poniew aż dano nam znać, że Czesi czy to bojaźnią
czy też nienaw iścią powodow ani, stronią całkiem od Ciebie,
nie chcą tw ego pośrednictw a, m usieliśm y użyć tego, k tó rem u
Czesi u f a ją 4).
M arcin V w ciągu całego roku 1427 trw a w zam iarze
swoim, o ile że k lęska w ojsk krzyżow ych pod Tachow em kazała
się oglądać za pomocą, a tej tylko Jagiełło i W itołd m ogli
udzielić. Z ygm unt, przeciw działając zam iarow i, pom aw iał J a ­
giełłę i W itolda o sprzyjanie husytom i W itołd m usiał zbijać te
podejrzenia, że ani Jagiełło, ani on listów , w staw iająch się za
Kory butem do Czechów nie pisali, ani też nie daw ali książę-
tona szłąskim dyrektyw y co do w ojny husyckiej, ani nie sk ła ­
niali książąt szląskich do swej o b e d y e n ey i5). Tym czasem p a­
pież nałożył 25 października 1427 r. pow szechną dziesięcinę na

*) C. Yit. .Nó 1218.


2) C. L. Can. I. N> 104.
3) Mowa posła w Cod. ep. II N» 155.
h T heiner Mon. Heng. II N» 365 list z 11 w rześnia 1427.
') Caro L. C. I, p. 200—201, z 25 stycznia 1428 r.
D zieje W itolda.
— 258 —

w ojnę h u s y c k ą i w e z w a ł Z y g m u n t a do e n e rg iczn e g o w y s tą p ie ­
nia przeciw k o h u sy to m , a g d y n a s k u t e k k lę s k i przez Z y g m u n ta ,
od T u rk ó w poniesionej, nie było m ow y, ab y Z y g m u n t m ó g ł po­
k ie ro w a ć s p ra w ą w e d łu g w oli p ap iesk ie j, p o s ta n o w ił M arcin V
u ży ć ku t e m u celowi króla P olski. AYezwał też k ró la Z y g m u n ta ,
aby zaprosił J a g ie łłę do d a n ia pom ocy, a j u ż w lip cu 1428 r.
w y d a ł bulle do a r c y b is k u p a g n ie ź n ie ń s k ie g o i b is k u p a k r a k o w ­
s k ieg o z u p o w a ż n ie n ie m n a k ło n ie n ia J a g i e ł ł y i W ito ld a do w alki.
Co bardziej, d o w ie d z ia w s z y się, że Z y g m u n t u rz ą d z a zjazd m o ­
n arch ó w , a p rz e c z u w a ją c , że będzie n a n i m p a ra liż o w a ć z a m ia ry
p a p ie s k ie i a g ito w ać s p ra w ę zw ołan ia soboru, p o s ta n o w ił w y słać
legata, A n d rz e ja z K o n s ta n ty n o p o la , z za k o n u św. D o m in ik a,
z p o ru c z e n ie m z a c h ę ty J a g i e ł ł y i W ito ld a do w sp ó ln ej w ielk iej
w y p r a w y p rz e c iw k o h u s y to m x). W bulli, danej leg ato w i, ocenia
papież trafnie , s k ą d dla c h r z e ś c ija ń s tw a przyjść m oże r a tu n e k ;
w ylicza, ile to l e g a tó w n a żą d a n ie Z y g m u n t a w y s ła ł on do N ie ­
m iec, j a k g orąco p o p iera ł p l a n y króla, j a k je d n a k ż e , m im o to,
p la n y te u p a d a ły , a n a d to h u s y t y z m w ziął górę. P ap ież nie w i­
dzi in n ej nadziei, j a k ty lk o poruczyć dzieło w rę ce J a g ie łły
i W itołda, k tó rz y t a k o w ocam i ro z szerz en ia w iary, j a k i sąsiedz"-
tw e m , j a k m n o g o ś c ią lu d ó w i zasobem sił, s p oso bn i są do k i e ­
r o w a n ia w y p ra w ą , zw łaszcza, g d y król r z y m s k i z a ję ty j e s t roz-
m a i t e m i in n e m i s p ra w a m i. P apież w rę c z a p ełn o m o cn ictw o oby-
d w u m w ła d c o m do p ro w a d z e n ia u k ła d ó w , do p rz y jm o w a n ia p o ­
słów h u s y c k ic h i w y s y ła n ia do n ich swoich, do cz y n ie n ia rozej-
m ów , p ro w a d z e n ia w ojny, s ło w em do c z y n ie n ia w s z e lk ic h za rz ą ­
dzeń, aby p rz y w ie ś ć C zechów do z g o d y z Kościołem . W bulli
s e k r e tn e j polecał M arcin V J a g ie lle i W ito ld o w i le g a t a i z a g r z e ­
w ał gorąco do sp e łn ie n ia tru d n e g o zadania: „Może w ła ś n ie B óg
w a s obrał, k tó rz y śc ie ty le j u ż u cz y n ili dla J e g o c h w a ł y ” . B u lle
te były ró w n o b rzm iące , gdyż, j a k pap ież pisał, u w a ż a ł obu b ra ci
za j e d n ą d uszę w dw óch p o s ta c ia c h -).
Isto tn ie, na s k u t e k z g o d n e g o działania, Jag iełło i W ito łd ,
m a ją c y już d la j ę z y k a p o k re w n e g o pew ie n m ir u Czechów% m o ­
gli^ d o k o n ać dzieła, k t ó r e król R z y m s k i z R zeszą N ie m ie c k ą na-
próżn o u s iło w ał p rz y w ie ść do s k u t k u . N iestety , z g o d y p o m ię ­
d zy W ito łd e m a J a g ie łłą nie było; ow szem , j a k to ju ż z a z n a ­
czono, W itołd s tał po stro n ie Z y g m u n ta i z a ła tw ien ia p a c y fik a -
c y l Czech przez sobór, co było w ręcz p rz e c iw n e m za m ia ro m p a ­
p ie s k im .
R ozd źw ię k te n z r e s z tą by łby m o że u stą p ił przed n a c i s k i e m
kuryi,^ g d y b y się nie b ył zazn aczył ró w n o c z e ś n ie i n a i n n e m
polu, j a k to np. było w sp ra w ie k rz y ż a c k ie j i w in n y c h , o k tó -

a) Dł. XI. 375 i nn.


) Lnam animam in duobus corporibus reputamus. Ibidem p. 379.
— 259 —

rych zaraz wspomnimy. Brakło tej idealnej zgody i jedności,


0 jakiej marzył papież, ja k a zawiodła braci do tryum fów w Pru-
siech, a wymaganej do sprawy nierównie trudniejszej, aniżeli
nią była pruska — do pacyfikacyi Czech.
Aby ocenić, o ile ten dysonans mógł wpłynąć na dalszy
bieg wypadków, musimy poruszyć te sprawy polskie, na któ­
re Witold widocznie wpływ wywierał i poznać tych jeszcze
kilka, w których się rozdźwięk między królem a księciem za­
znaczył.
Od czasu unii horodelskiej wpływ W itolda na wszystkie
sprawy wewnętrzne Polski urasta coraz bardziej, a w okresie
po wyroku wrocławskim wpływa on naw et na ważniejsze nomi-
nacye w Polsce i w najważniejszych spraw ach zawsze doń od­
nosi się król i rada koronna. Praw ną podstaw ą tego stosunku
był fakt, że Witołd był obrany opiekunem królew ny Jadw igi
1 Korony Polskiej, a na wypadek śmierci króla byłby zapewne
objął tymczasowe rządy. Oczywiście, jako opiekun, m usiał po­
pierać sprawy Korony na jej korzyść, co widoczna w kilku naj­
ważniejszych sprawach, że tu tylko wspomnimy o sprawie m a­
zowieckiej.
Stary Ziemowit IV był przyjacielem Krzyżaków, często
z nimi w podejrzanych zostawał stosunkach i z tego powodu
wiele miał do zniesienia od swego zwierzchniego pana, króla
Polski. Oskarżony przez króla o fałszowanie monety, poddał się
Ziemowit pod sąd polubowny W itolda i m usiał przyjąć wyrok
zasądzający, a w 1422 r. ścierpieć, ja k powracające z pruskiej
wyprawy wojska króla i Witołdowe dotkliwie zniszczyły jego
księstwo. Być może, że te właśnie objawy nieprzyjaźni jeszcze
bardziej napełniły żółcią serce starego księcia do Jagiełły, gdyż
w marcu 1426 r. widzimy jednego z synów jego na dworze w ie­
deńskim, gdzie uprasza króla Zygm unta i zięcia jego, Albrechta,
0 transum owanie dokum entu z 1329 r., na mocy którego przo­
dek książęcy, Wacław, podał swe księstwo w lenno Rzym skie­
m u państw u !).
Prośbie oczywiście uczyniono zadość, o ile że była to wy­
raźna chęć wyzucia się z pod lennej opieki polskiej. Już bo­
wiem poprzedniego roku synowie Ziemowita Starego, Ziemowit
1 Kazimierz, musieli imieniem ojca złożyć hołd Jagielle w Brze­
ściu Litewskim 14 listopada, tak ja k poprzednio złożył takiż
hołd stryj ich, książę Janusz. Już samo miejsce składania hoł­
du wskazuje, że zarówno Jagiełło, ja k i Witołd, wywierali na
starego księcia równy nacisk. Gdy w następnym roku 8 w rze­
śnia złożyli Ziemowit Trojden i W ładysław hołd k ró lo w i2), za-

J) L iinig D eutscli. R e ich sa rc h . I, 1, p. 325. DRT. A c te n VIII, N> 378.


2) L. C. I, 103.
— 260 —

raz Jagiełło uw iadom ił o tem W itolda, k tó ry tegoż roku z J a ­


nuszem M azow ieckim m iał przepraw ę, zganił m u rozdaw nictw o
dóbr w pow iatach drohickim i m ielnickim , gdyż to rozdaw ni­
ctwo przysługuje tylko w ielkiem u księciu Litw y. Oczywiście
W itold najgoręcej popiera k a n d y d a tu rę S tanisław a Paw łow skiego
na biskupstw o Płockie, ten bow iem był w rogiem s e p a ra ty sty ­
cznych dążeń Ziem ow ita.
U nifikacyjny prąd, obejm ujący ziem ie i k sięstw a polskie,
m a w W itoldzie gorliw ego popieracza. Poniew aż głów ną dźw i­
g n ią tego p rąd u była szlachta, ona więc w dążeniach swych
rów nież w spieraną była przez W itolda, zw łaszcza w k ie ru n k u
rozw oju przyw ilejów stanow ych. W ażne rozszerzenie praw ry ­
cerstw a przyw ilejem Czerw ieńskiem 14*22 r. przyszło głów nie do
s k u tk u dzięki poparciu W itołda, a gdy później król przy roz­
daw nictw ie w yższych godności nie chciał uw zględnić głosu se ­
natorów , ci zaraz w ystąpili ze sk a rg ą do W itołda, ja k o prom o­
to ra w łaśnie tego przyw ileju. Na rozdaw nictw o najw yższych
godności w yw iera książę w pływ i znane są pism a sen atu , kró-
lowej, podkanclerzego z prośbą o prom ocye, lub też pism a dzięk­
czynne za poparcie księcia. N aw et gdy szlachta nie spełniła
zobow iązań sw ych wobec króla, udaw ała się do W itołda, a on
w staw iał się za nią do zagniew anego Ja g ie łły i uzyskiw ał prze­
baczenie, ja k to m iało m iejsce, gdy w 14*26 r. pow ziął król
g niew na szlachtę R usi Czerwonej za jej niechec do w ypraw y
nad D unaj. “ 1 J
W itołd był prom otorem p raw szlachty w 1425 r. W za jeg o
rad ą i zezw oleniem p rzy rzek ła szlachta jed n eg o z synów kró­
lew skich obrać za k ró la i otrzym ała w zam ian za obietnicę roz­
szerzenie przyw ilejów , słowem, m ożna przyjąć za pew nik, że do
w zrostu przyw ilejów szlachty i do w ielkiego jej rozkw itu,
w w ielkiej m ierze przyczynił się W itołd; Jagiełło bowiem —
w iadom o — opierał się uprzyw ilejow aniu. Jeżeli zezwolicie
W itoldow i na u stąp ien ie Lubicza — groził Jagiełło szlachcie —
oddajcie mi przyw ileje, k tó re w am w czasie koronacyi udzie­
liłem . J
• u Pow iadom iony 0 groźbie W itołd, trafnie zauw ażył, że
oni by przyw ilejów sw ych za nic w św iecie nie oddali. Nic też
dziw nego, że stan rycerski, k tó ry się do rozw oju L itw y w zn a­
cznej m ierze przyczynił, k tó ry k rew sw ą za Litw ę szafował,
a na w szystkich w ypraw ach księcia z ochotą służył, k tó re m u
książę pow ierzał obronę najw ażniejszych zam ków i n a jtru d n ie j­
sze zadania w ojenne, z którego m iał wodzów sw ych w ojsk, że
ten stan cieszył się stałą, niezm ienną łask ą rycerskiego, tvoio-
w niczego i energicznego księcia.

J Speciali consilio e t v o lu n tate C. ep. II, N2 178.


— 261 —

Jagiełło bardziej pokojowo usposobiony, zdążający do utrw a­


lenia dynastyi, szedł uporem w uprzywilejowaniu rycerstw a,
drożył się, cofał obietnice, słowem wychowywał stany w kie­
runku wierności dynastyi. Jakkolw iek tedy ogółem biorąc
i w poparciu rycerstw a widzimy u W itołda przychylność dla
Korony, to jednak jest w tych jego dążeniach pewna różnica
pomiędzy nim a królem. Bo nie wszędzie popierał W itold dą­
żenia szlachty i rycerstw a. U siebie na Litwie ja k najmniej,
nawet tam, gdzie musiał liczyć się z potęgą szlachty, ja k na
Podolu, tam z nią zadzierał. I tak wiadomo, że w 1418 r. szlachta
tameczna odmówiła księciu hołdu. Dopiero król nakazem swoim,
że przysięga, którą złożą księciu, nie uwłoczy w niczem przy­
siędze królowi i Koronie polskiej złożonej, skłonił szlachtę do
złożenia hołdu. Konflikt księcia ze szlachtą podolską został usu­
nięty, ale nie zniesiony. W itołd posiadał w dożywocie od J a ­
giełły Podołe, ale mianował swoich starostów na powiatowych
zamkach, ja k np. w Bracławiu księcia Korybuta, brata królew ­
skiego !), a w głównym zam ku Kamienieckim Polaków, ja k
Granowskiego, potem Litwinów: Gastolda, M ontygirda, wreszcie
Dowgirda, który, jako wojewoda w ileński, poruczał opieke Ka­
mieńca swemu nam iestnikowi Marcinowi. W czasie, w którym
szlachta sąsiedniego województwa ruskiego i powiatów sąsied­
nich, jak trębowelskiego, śniatyńskiego i halickiego, złożyła
przyrzeczenie uznania pierworodnego syna królewskiego królem,
wzamian za obietnicę donacyi prawa polskiego, w tymże sa­
mym czasie widzimy króla, pociągającego owego nam iestnika,
Marcina, do surowej odpowiedzialności. Sprawa przew inienia
Marcina nie je st znaną, to atoli pewna, że król polecił zamek
Kamieniecki w czerwcu 1427 r. w ręce ziemian podolskich:
Stefana z Bydłowy, Hanka Chełmskiego, Piotra Kota i Kle­
mensa z Moskorzewa, którzy pod u tratą czci, mienia i szyi zo­
bowiązali się zamek oddać tej osobie, którą król wskaże i to
w ciągu sześciu tygodni, w którym to czasie rzeczony Marcin
usprawiedliwi się przed królem -). Jakkolw iek nie znanem jest
stanowisko Witołda w tej sprawie, to jednak przypuszczać mo­
żna, że takie energiczne wkroczenie króla na terytoryum , poru-

u ^i ? D ymitrze Kory bucie objął starostw o Bracław skie syn i ego


red o r, identyczność jego z ks. Fedkiem Nieświeskim , równie jak i losy tegoż
1 d °w°dzi ks. Józef P uzyna w szeregu artykułów , pom ieszczonych
„M iesięczniku heraldycznym "; o sta tn i zw ycięski przeciw ko wywodom Ra­
dzim ińskiego i P rochaski w m iesięczniku tym że za rok 1913, s. 145 in.
-) Cod. ep. I, No 68, p. 66. W dokum encie po wyrazie: reciperem us
opuszczono cały w iersz por. Cod. ep. II, N» 26, dok. z 1402 r. Co do uznania
sy n a króla przez szlachtę ruską, ob. Caro L. C. I, 202. Zanotować tu n a ­
leży, ze A ndreas de Domabon w Cod. ep. II, N» 157, jak o C astellanus Came-
necensis, w ym ieniony je s t Kamińskim, a nie K am ienieckim kasztelanem .
czonem ju ry sd y k c y i księcia, nie m ogło się tem u o statniem u po­
dobać, zarów no ja k i sposób załatw ienia spraw y za p ośredni­
ctw em ziem ian m iejscow ych, w zdychających do ty ch przyw ile­
jów , któ re sąsiednia szlachta Rusi bądź posiadała, bądź też
m iała sobie solennie przyrzeczone. Starostow ie i dalej pozostali
w K am ieńcu u ram ienia w ielkiego księcia, ale i tych um iał
Jagiełło utrzym ać w posłuszeństw ie dla swej zw ierzchniczej
w ładzy, zdaje się przy pom ocy ziem ian, którzy w 1430 r. otrzy­
m ali to sam o przyrzeczenie donacyi praw polskich, jak ie otrzy ­
m ała szlachta Czerwonej R u s i!).
W ynikła jeszcze je d n a różnica pod koniec życia pom iędzy
w ładcam i. Król ożenił się z nam ow y W itolda z Sonką Olgi-
m untow iczów ną, księżniczką H olszańską, w ychow aną na dw orze
W itolda, k u z y n k ą obydwóch braci. Na koronacyi je d n a k Sonki
W itold nie był obecny; nie był też na chrzcinach królew icza
W ładysław a, jak k o lw ie k przysłał sreb rn ą kołyskę w darze dla
dziecięcia. Nie czytam y też im ienia k sięcia w spisie ojców
chrzestnych królew icza W ładysław a, jak k o lw ie k czy tam y tam
im iona: M arcina V, króla Z ygm unta, k a rd y n a ła B randy, M istrza
Pruskiego i w ielu innych, a przecież W itołd był opiekunem ko­
rony, Królowej i dzieci. Czyżby rozm yślnie pom inięto księcia?
Nie sądzim y, gdyż do takiej obrazy nie było pow odu w 1425 r.,
kiedy jeszcze nie było zaostrzenia stosunków z pow odu spraw y
Lubicza.
W idocznie jed n a k zachodziły ja k ie ś nieporozum ienia po­
m iędzy W itoldem a Zofią. Królowa była energiczną i może nie
chciała być narzędziem w ręk u swego opiekuna n a dw orze K ra­
kow skim , gdzie, w edług starodaw nego zw yczaju, przysługiw ało
królow ym w ysokie stanow isko, gdzie m iały osobny swój dwór
i pew ną sam oistność, tak, że zastępow ały w czynnościach re-
prezentacyi sam ego króla. E nergiczna Zofia, poczuw szy się na
w ysokiem stanow isku, może i odm ów iła poparcia ja k ie jś w aż­
niejszej spraw y w Polsce i nastąpiło naprężenie stosunków
i stąd ów b rak W itolda w uroczystościach fam ilijnych w K ra­
kow ie.
Ale w n astępnym roku, g d y i na tę trzecią już królow ę
potw arz ludzka rzuciła obelżyw e plotki o niew ierności m ałżeń­
skiej, królow a udaje się do W itolda ze sk arg ą. E nergiczny ja k
zaw sze książę, u jął spraw ę w swe ręce, nastaw a! na sąd, na

') Etiam te rra s Russie et Podolie includendo... ipsa R ussia et Podolia


respondebit Cod. ep. II, p. 232, § 18. W yrzucenie Dowgirda, sta ro sty z Ka­
m ieńca, po śm ierci "Witolda DI. XI, 422 tłum aczyć należy, że wyrzucono n a ­
m iestnika. może tegoż sam ego Marcina, o którym w tekście mowa.
— 263 —

którego czele sam stanął w H orodle1) i wyrokiem uniewinnił


królowe, oszczerców, ja k Strasza, wrzucono do więzienia. Celem
przecięcia pasma intryg, wezwał W itołd prałatów i panów ko­
ronnych, aby nie dawali wiary oszczerstwu i potwarzom i poło­
żył koniec obm ow ie2).
Ale z drugiej strony energicznem wystąpieniem naraził
sobie Witołd i króla i królowę. Oboje oni żywią pewien żal do
księcia, może właśnie z powodu wojskowego sposobu, w jak i
załatwił drażliwą sprawę, że na potomstwie ich pozostaje jakby
jak iś cień, z powodu sprawy tak delikatnej m ateryi, a tak szor­
stko zakończonej przez księcia. Silne poczucie W itolda o uczy­
nieniu zadość swemu obowiązkowi drażniło jeszcze bardziej króla,
tak dalece, że naw et skarżył się przed Krzyżakami i dawał do
poznania, że chciałby mieć Mistrza Russdorfa opiekunem swych
dzieci...
Z powyższego wypływa ponad wszelką wątpliwość istnie­
nie pewnych różnic pomiędzy Jagiełłą a W itoldem, pewnego
rozdźwięku. Daje się dostrzedz w pismach obydwóch kancela-
ryi królewskiej i książęcej. Obie one w swych sprawozdaniach,
dla drugiej strony przeznaczonych, starają się dać poznać prze­
możny wpływ swego pana; polska kancelarya, gdy uwiadam ia
o przebaczeniu królewskiem, danem książętom szląskim, o bła­
ganiu Szlązaków o poparcie przeciwko husytom, w uwiadomie-
niach o hołdownictwie książąt mazowieckich i t. p.; litewskiej
kancelaryi pisma do króla nie są znane, ale, o ile wnosić mo­
żna z tych, jakie z W ilna do Malborga wysyłano, nie ustępowały
co do tonu polskiej kancelaryi pismom, lecz raczej przewyższały
uwielbieniem swego pana.
Rozdźwięk, o którym mowa, minąłby bez echa, gdyby nie
było zewnętrznego bodźca; wewnętrznego bowiem o takiej sile,
by doprowadzić do scyssyi władców i ich państwa, nie było.
Mogło niem być tylko dążenie do odrębnego państwa, bo takie
u W itolda byłoby w stanie zerwać wszelkie tam y i zapory, ale
takiego skonstatować niepodobna. Uważano wprawdzie saliń-
skie przymierze za objaw dążeń takich do samodzielności, prze­
konaliśmy się, że wniosek był mylny; niektórzy sądzą, że za­
miar księcia stworzenia odrębnej hierarchii na Litwie, świadczyć
może o separatystycznych dążeniach, ależ właśnie od zamiaru

]) Na zjeździe tym w Horodle był także przyjazny W itoldowi prym as


Jastrzęb iec obecny, ja k to w ypływ a z zapiski w. ks. K aliskich VI, p. 162,
w której zanotow ano doniesienie króla sądowi, że arcybiskup W ojciech udał się
ad conventionem cum serenissim o principe domino A llexandro alias Autoldo
fratre n. car. m. d. L ithuaniae etc. super fluvium Bug in Hrodlo R ussiae
in festo S ancti M ichaelis. 1427. Datum V isticiae infra oct. Assump. Mariae.
N otatkę o zapisce zawdzięczam prof. Dr. W. Semkowiczowi.
2) C. Liber Can. I, Na 83.
— 264 —

tego odstąpił książę, bo na wypadek wprowadzenia w życie pro­


jek tu , episkopat inflancki i Krzyżacy gotowi byli zaraz w y stą­
pić w Rzymie z prawami do zwierzchnictwa hierarchicznego
nad litew skim Kościołem. Gdyby zresztą Witold żywił zamiar
m u przypisywany, czyż byłby napisał do Zygm unta, że bez J a ­
giełły nie mógłby niczego stan o w ić1), a słowa te nie po raz
pierwszy w wigilię zjazdu łuckiego wypowiedział książę: po­
w tarzał je kilkakrotnie w życiu tak Krzyżakom, iak i radzie
Koronnej.
vV zapisie dóbr dla żony swej Julianny, 1 kw ietnia 1428 r.
uczynionym, a zatem niejako na wypadek śmierci uczynionym,
wyraźnie kładzie Witold za w arunek, że żona jego nigdyT nie
odstąpi od posłuszeństwa królowi i Koronie polskiej i że te do­
bra, które jej nadaje, po jej śm ierci do króla i Korony polskiej
po w ró cą2). r J
Witold je st trzeźwym politykiem i nie można mu przypi­
sywać zamiarów, jakich z pewnością nie miał naw et w młodości
swej, naw et w czasach męskich, gdy walczył przeciwko naj­
większej potędze Azyi, Timur-lengowi. W sędziwym w ieku tern
mniej mógł żywić dążenia zawojowania Moskwy, by z niej uczy­
nić centrum wielkiego państw a, ja k to sądzą niektórzy historycy.
Nie może ulegać w ątpieniu, że W itold dał wagę Litwie'' na
tvschód, Polska zaś ciążyła ku zachodowi, ale trzeźw y W itold
wiedział, że siła^ Litwy tylko na oparciu się o Polskę polega
i dlatego mówił i pisał o posłuszeństwie Koronie i królowi pol­
skiemu^ a jeżeli schlebiał Mistrzowi Pruskiem u, jeżeli udaw ał
przyjaźń Zygmuntowi, niezawodnie były w tern motywy oso­
biste, te, które go wiodły pod m ury Pskowa i Nowogrodu blask
chwały!
Na zjeździe monarchów w Łucku otwierała się dla W itolda
sposobność zajaśnienia blaskiem prawdziwie królewskim , bo
nietylko dwóch królów i wielu książąt miał przyjmować, być
lozjemcą monarchów, ale przyjmował nadto legata, który im ie­
niem Marcina V upraszał go o kierownictwo wespół z Jagiełłą
w najważniejszej sprawie europejskiej, którą podówczas była
husycka. W itold mógł się wsławić wraz z Jagiełłą jako pacy-
łikator Czech, imię jego mogło zajaśnieć na kartach zachodniej
') Prof. A ugust Sokołowski w recenzyi dzieła: W ładysław Jagiełło
„Przegląd P olski” 1910 grudzień, str. 395, (w skazując n a Cod. Yit. p. 804),
słusznie tw ierdzi o istnieniu p rojektu osobnego zjazdu Z ygm unta z W itoldem
oez udziału Jagiełły, na co W itołd p rzy stać nie chciał, ale stąd nie -wypły­
wa, aby istniało ja k ieś ściślejsze porozum ienie pom iędzy W itoldem a Zyg-
rnuntein. Z odpowiedzi W itolda na podsuw any mu przez Zygm unta projekt
zjazdu bez udziału Jag iełły w ypływ a raczej, że wielki książę sta ł n a stano-
^ u lojalności wobec Jag iełły i że o istn ien iu jak ieg o ś porozum ienia co
clo zjazdu, któ ry b y był zerw aniem tej lojalności, nie może być mowy
2) C. Yit., J\& 1321. J
historyi, jak jaśniało na kartach wschodu. Pod powagą jego
i Jagiełły byliby Czesi skłonniejsi do układów z Marcinem V,
aniżeli nimi byli później w czasie układów Bazylejskich. Atoli
do takiego dzieła trzeba było idealnej zgody, a tej już pomiędzy
Jagiełłą a W itołdem nie było.
Właśnie skutkiem braku tej zgody Witołd nie chciał zro­
zumieć znaczenia sprawy czeskiej, uważał ją za odległą, za obcą
dla Litwy, lubo także i czescy mistrzowie i kapłani Litwę tę
gruntowali we wierze, a czescy rycerze walczyli pod jego cho­
rągwiami. Czuł, że przedsiębiorąc tę sprawę, zerwałby z Zy­
gm untem i z Krzyżakami, a natenczas nad Litwą mogły zawi­
snąć groźne chm ury, owoce półwiekowej pracy mogły pójść na
marne. Czuł, że korzyści z pacyfikacyi Czech"przypadłyby Pol­
sce, której zwiększenia, z powodu rozdźwięku, sobie nie życzył;
dlatego projekt Marcina V nie przypadł mu dó serca, dlatego
Krzyżaków dalej popierał przeciwko królowi, dlatego i Mołdaw­
skiego Aleksandra nie popierał tak energicznie, ja k to sojuszni­
kowi króla wypadało czynić.
Wszystko to było na rękę Zygmuntowi, pragnącem u odda­
lić Polskę od Czech. Stać się to mogło przez powaśnienie kró­
la z księciem, co przy napiętych stosunkach nie było rzeczą
trudną. Przy tej sposobności mógł Zygm unt zlikwidować swój
rachunek wrocławski i wywrzeć zemstę na tym, który przed
laty poważył się królowi Rzymskiemu otwarcie wypowiedzieć
przyjaźń.
Zamiar koronacyi.
Zazdrość i m ściw o ść Zygm unta i obaw a o S zlą sk i C zechy. Spraw a m ołdaw ska, krzy­
żack a i w ęgiersk o-p olsk a . Zygmunt n iszczy projekt p apieski pacyfikacyi C zech. P rojekt
Koronacyi. R ezultat zjazdu. J a giełło cofa z ez w o len ie. W itold odpow iada, że przyjm ie
Koronę. Polacy nie chcą m ieć W itolda rozjem cą. W itołd ob syp u je króla zarzutam i
i żąda sta n ow czej odpow iedzi. P o selstw o O leśn ick iego. O dpowiedź W itołda. L egat po­
w ołuje sp raw ę przed p ap ieża. Marcina V zarząd zen ia. Zygm unta now e środki w alk i.
P rzyw ilej w Jedlnej i p o selstw o do W itołda. Napad na C zęstochow ę husytów polskich.
P olsk a i Litwa pod bronią. Odjazd le g a ta . Husyci u granic polskich. Odprawa p osłów
polskich w G rodnie. Skarga W itołda na landm istrza Inflanckiego. Am bicya k sięcia
a husyci. P ośrednictw o Russdorfa. W itołd ośw ia d cza Zygm untowi, że nie chce korony.
Zygm unta zaw iadom ienie o w ysłaniu korony. Spraw a łucka jak o epizod w alki Zygm unta
z Marcinem V. Pojm anie p osłów Zygm unta. Obawy M istrza, czy być pośrednikiem zgo d y .
Zgoda króla z W itoldem . W itołda śm ierć.

Zjazd monarchów w Łucku w świecie słowiańskim był wy­


padkiem nadzwyczaj głośnym i niesłychanym. Od czasu Otto­
na III żadnego z królów Rzymskich, cesarzy, stopa nie stanęła
na słowiańskiej ziemi w celach pokojowych, a na wschodzie ni­
gdy ogółem żaden z Rzymskich królów nie był obecny. Jedyny
Zygm unt, zanim został królem Rzymskim, znał Polskę już jaku
niefortunny kandydat do jej korony, później zaś jako gość króla
Jagiełły.
Na skutek zamiaru odwiedzenia księcia Litwy na Wołyniu,,
w Łucku, cała Litwa i Ruś podniecona była ciekawością ogląda­
nia niebywałego w tych stronach zjawiska, chociażby temi przy­
gotowaniami, na wielkie rozmiary czynionemi z rozporządzenia
wielkiego księcia, pozostawała jakby w oczekiwaniu ważnych
zajść, jakie w Łucku miały mieć miejsce.
Dodać należy, że Zygmunt, lubiący jaśnieć przepychem wy­
stąpienia swego na zjazdach książęcych i pokrywać tern inne
słabe strony imperyalnej powagi, z rozmysłu zwykł był się spó­
źniać, aby zmuszać książąt do oczekiwania i tym sposobem w ra­
żać w um ysły reprezentow any przezeń m ajestat pierwszego mo-
— 267 —

narchy Europy. Do Łucka spóźnił się też znaczniej, jak za­


zwyczaj, zam iast bowiem 6 stycznia, przybył dopiero 23 tegoż
miesiąca, a przyjechał z żoną, Barbarą Cylejką, słynną zarówno
z piękności, j a k i lekkom yślności, k rew ną Anny Cylejki, drugiej
żony Jagiełły. .
Zjazd setek i tysięcy ta k Połaków, j a k i Litwinów Rusi,
posłów od w szystkich lenników W itołdowych, wreszcie dygni­
tarzy i urzędników, rozlicznych książąt, posłów zagranicznych
od Rzeszy Niemieckiej, książąt Szląskich i od Hanzy — uczynił
z Łucka, m iasta znanego tylko z handlu bydłem i niewolnikami,
ognisko tłum ów o napiętej ciekawości z powodu przyjazdu pary
królewskiej, Rzymskiej. 'W p ra w d zie Zygm unt zjeżdżał tutaj
w charakterze króla W ę g ie r i Czech i dlatego jechał w tow a­
rzystwie m agnatów węgierskich ze Stefanem Rozgonym na czele,
dla tłum ów w Ł ucku był on zawsze rzym skim im peratorem
w przeciwieństwie do cara nowego Rzymu, carogrodzkiego
władcy.
Zygm unt znał słowiańskie języki i w ładał niemi, um iał w y­
mownie przemawiać, półsłówkami lub dowcipem pozyskiw ać sym-
patyę, zdobywać opinię dla sw ych zamiarów i to bez najm niej­
szych skrupułów, nie oszczędzając nikogo, naw et powagi Koś­
cioła, którego był świeckim przedstawicielem. Jeżeli dodam y,
że w szystkie podróże jego m iały zawsze jakiś u k ry ty cel, do­
niosły w skutkach, ja k owa podróż do Anglii, połączona z po­
różnieniem H enryka V z Karolem VI francuskim , ja k podróż do
Norym bergi z poróżnieniem m iast Rzeszy z książętam i, słowem
że były w służbie zasady divide et im pera podjęte, pojmiem y
łatwo, że podróż jego na wschód i na zachodzie wzbudziła nie­
małe zaciekawienie.
Przedew szystkiem śledzono zam iary jego w kuryi, słusznie
posądzając króla, że będzie w Ł ucku przeciwdziałać planom Mar­
cina V co do Czech. " W Rzymie powzięto niewzruszone, ja k
wiemy, przekonanie, że wobec niedołężności, j a k ą na tern polu
dowiódł Zygm unt, jedynie obaj Litwini zdolni są plan przepro­
wadzić. Jagiełło wręcz oświadczał, że byłby już pokusił się
0 w ykonanie życzeń papieskich, gdyby go prośby Z ygm unta
1 przysięga tem uż uczyniona od zam iaru nie pow strzym ały ę .
W ysłał też papież zręcznego legata, znawcę kw estyi wschodniej,
potrochę hum anistę, wspom nianego Andrzeja, z najobszerniej-
szem pełnom ocnictwem. Pod naciskiem żądań papieskich dał
był już Z ygm unt na cztery m iesiące przed zjazdem łuckim peł­
nomocnictwo Jagielle do wyprawy wojennej i do rokow ań z Cze­
chami, nie bez ironii odstępując na papierze w szystkie ziemie,

0 C. ep. II, 168.


268 —

Jczn‘ee czasy >)Zd0będZie’ prawym spadkobiercom Jagiełły na Wie­


s i,., PraS'uenliil polskie, co do utraconego nie tak dawno Szlą-
sKa a do odzyskania awulsów przysięgą koronacyjną król Ja-
S e!!hiASfię- obowiąz{ wał’— były Zygmuntowi dobrze znane; łudził
n obietnicami w tym kierunku polskich senatorów i odczuwał
niebezpieczeństwo, jakie w tej chwili nad nim zawisło. Wobec
uzych i gęstych wypraw husyckich, z gruntu niszczących Cze­
rn i P o g ran icz n e Szląskie księstwa, Piastowie książęta wprost
błagają Polakow o pom oc2), a król Jagiełło, dawszy się prze­
błagać niektórym Piastom, karcił ich niedołęstwa i wskazywał
c ła w S iT ff u FZ£Sdzić obron^ Naw et biskupi, ja k wro­
cław ski i lubuski ), ^ od dawna już, usiłujący zerwać związek
łączący ich z gnieźnieńskim Kościołem, głoszą teraz jedność swa
i posłuszeństwo stolicy św. Wojciecha, oczywiście pod grozą
t Wa ^ . ^ o c l E Ż b y tylko Szląska, popchnęła Zy­
g m unta do akcyi w Łucku.
Już wybór Łucka na miejsce zjazdu świadczył, że Zygmun­
towi przyśw iecała m yśl niedopuszczenia do pacyfikacyi Czech
E i ! m ° Cy kolski, Witołd bowiem, gospodarz domu, ja k wia-
H p ^ v ^ ievTPrZ P °-m ySl?uV1 Pa Pie sk ie n in , za ch ęc o n y p ro je k te m
P d n L l •'T ldoczm e, ra d b y był, ab y so b ó r tę sp ra w ę z a ła tw ił,
i • J ^ 1 z p o w o d u n ied aw n ej o b sad y b isk u p s tw a poznań-
f h v n ó m ZOh W Z -ia k iś czas w n a p ię ty c h sto su n k a c h .
m ? r °Je» PaPieskb niewystarczało jednak mieć za
uW p i 7 ,la’ J ^ lełł0 f m m ógłby był tutaj podjąć skuteczną
musiał tedy spowodować zupełne poróżnienie
nrypri ze. me m iał skrupułu co do W itolda, do którego
przed zjazdem najpoufalsze w ysyłał listy, skarżąc się na Pola-
f 'i ^agrnłłę, staw iając pytania co do kw estyi husyckiej
i mołdawskiej, prosząc o poparcie zwołania soboru i wywarcia
stosownego nacisku na kuryę. J
^iwV„R?W-n0“ eŚnie bow,i em, poza plecyma W itolda, dziaiał prze-
l .k sięd u , czego dowodem sprawa ryska. Uciskany przez
landm istrza arcybiskup Hennig poskarżył się w Rzymie", a pa-
fów nn0 ■ T 1 0l?r0nę k aPitu >y > Kościoła ryskiego la-
rowno od niewiernych, ja k i od wyzuwających dyecezyę z praw
i i i i PrZł uU^ UJą- 4)- Z y g m u n t, p o p ie ra ją c y la n d m istrz ó w p rze-
u r n i i° V-6 1 d la te £ ° Pra g n ą c y śc ie śn ić w ę zły K ościoła b a ł­
ty c k ie g o z im p e ry u m , odczuł boleśnie to z a rzą d zen ie p ap iesk ie
p iz e d sa m y m zjaz d em w sło w ach o stry c h w y ra ził żal p ap ie-

J Ib. N» 170.
-) C. ep. II, No 166, 167.
3) D. R. T. A c te n IX, N« 195
4) Cod. ep. Y it., Ms 1266.
— 269 —

żowi z powodu zarządzenia co do arcybiskupa i kapituły ryskiej


„tych wrogów landm istrza inflanckiego44’). W iedział Zygm unt,
że W itołd z czysto politycznych ju ż względów wysoko sobie
cenił protektorat swój nad bałtyckim Kościołem, toż pojmiem y
łatwo tę zazdrość Z y gm unta przeciwko Litwinowi, skoro aż wy-
buchnęła ona w piśmie do kuryi.
Wiele budował Z ygm unt na znawstw ie c harakterów oby­
dwóch władców, w szczególności Witolda, który przed laty ta k ą
zniewagę m u we W rocław iu wypowiedzeniem przyjaźni urządził.
Znając przekorliwy charakter księcia i w ielką ambicyę, starał
się Zygmunt podrażnić księcia przeciwko b ratu i dlatego uszczy­
pliwie pisał o Jagielle, na co otrzym ał odpowiedź pełną godności,
że bez króla Polski nie mógłby naw et rokować z Zygm untem .
Materyał jednak rokowań tak był przygotowany, że w najw aż­
niejszych spraw ach łatw em było Zygm untow i pozyskać k sięcia
przeciwko Jagielle.
Podniósł tedy Zygm unt na zjeździe sprawę M o łd a w sk ą 2),
owego A leksandra, wojewody, do którego W itołd zawsze jeszcze
czuł niechęć. W niosek Z ygm unta opiewał na podzielenie k r a ­
jów A leksandra, z powodu rzekom ego nie udzielenia pomocy
w 1426 r. i zawarcia przym ierza z T u rk ie m przeciwko Danowi,
lennikowi węgierskiem u. Polacy bronili swego lennika, nie po­
zwalając na podział, o ile że sami byli świadkam i, że wojewoda
spełnił układem 1412 r. zastrzeżoną powinność. Dodać należy,
że jeszcze przed zjazdem zagroził Z ygm unt listownie senatorom
polskim, że jeżeli nie przystąpią do podziału Mołdawii, natenczas
naw et nie pragnie zjazdu.
Łatwo odgadnąć, że Witołd, jak k o lw ie k osobiście niechętny
wojewodzie, nie był za podziałem, a przypuścić można, że tylko
w sprawie o Kilię popierał Zygm unta. Uchwalono bowiem w y ­
słać komisyę do Kilii, którą rzekomo A leksander miał okupo­
wać od Dana Besarabskiego. Na podstaw ie operatu komisyi,
przy której mieli być pełnomocnicy Jagiełły i Witolda, Z y gm unta

1) C. E. Lwi. U. B. VII, N» 763.


2) Bielski podaje, że Z ygm unt proponow ał okupacyę księstw W oło­
skich, podział ich i rozpoczęcie sta m tą d boju przeciw ko Turkom, czyli że
projektow ał wojnę św iętą. Jagiełło miał się godzić n a wojnę św iętą, ale nie
na podział Mołdawii i proponował, aby fłota chrześcijańsk a sta n ę ła u Helles-
pontu; F rancuzi, Niemcy, Czesi, W ęgrzy mieli ruszyć lądem , a potem dopiero
za nimi P olska i Litw a i Mołdawia do ujść D unaju i stąd do Grecyi. W spół­
czesne źródła nic o tym projekcie nie wiedzą; nie je s t wykluczonem , że Zy­
gm unt, chcąc Polskę i Litwę w wojnę z T urcyą uw ikłać, podaw ał ten plan,
gdyż w ta k i sposób odciągał ich od pacyfikacyi Czech, Echo jakieś planów
wojny tureckiej, do której pom yślnego ukończenia uw ażano W itolda za wo­
dza kom petentnego na zachodzie, przebija się w liście F ranciszka de Comi-
tib u s do W itolda. C. V. p. 881. W trzy tygodnie po łuckim zjeździe zaw iera
Zygm unt rozejm z Turcyą. Ib. p. 818 cf., 821—822.
i A lek sa n d ra, w ojew ody, a k tó re j te r m i n oznaczono na 24 kw ie-
nia, m iał W itołd orzec, k o m u Kilia należy. P oruszon o i s p ra ­
w ę spo rów k r z y ż a c k ic h o g ra n ic ę i ró w nież i w tej sp ra w ie
orzeczono, że g d y b y się k o m isa rz e obu s tro n n a g ra n ic e co do
a r c h n i D re zd en k a na o zn a czo n y m te rm in ie nie zgodzili, n a ­
te n c z a s W ito ld m a być ro z je m cą.
W ta k i sposób u jął sobie Z y g m u n t gospo d arza, a sp ra w ę
p o k o ju z k r z y ż a k a m i zep ch n ął n a przyszłość. W ogóle nie chciał
dopuścić u p r z ą t n i e n i a j a k i e j ś w ażn iejszej s p ra w y i g d y P ola cy
w n ieśli by zak oń czy ć raz sp ra w ę należ en ia R u si C zerw onej,
Z y g m u n t z e p c h n ą ł j ą z p o rz ąd k u . N ieżyczliw ość d la P o ls k i
i L itw y z j a k ą sobie tu ta j po stąp ił, ocenić m o ż n a stąd , że już
w e trz y ty g o d n ie po zjeździe ł u c k im z a w arł Z y g m u n t rozejm
z i u r c y ą , w łąc zając ze swej stro n y ja k o p ro w in c y e w ła s n e W o ło ­
szczyznę, R u ś i Serbię. Z epchn ął też n a p rz yszło ść ro z m a ite sp o rn e
s p ra w y w ę g ie rs k o -p o ls k ie i szląsko -po lskie, j a k o g ra n ic e
ęg ier, o cło w ro c ła w s k ie i t. p., k tó re m ian o z a ła tw ić n a
zjezdzie p ełn o m o c n ik ó w p o lsk ich i Z y g m u n to w y c h , n a zjeździe
w b z r a m o w ic a c h n a św. Trójcę.
T eraz już m óg ł Z y g m u n t być p e w n y m , że p ro je k t p ap iesk i
nie z y s k a p o p arcia n a zjeździe. S koro l e g a t w n ió s ł pro jek t, p o ­
parli go ty lk o Polacy. Z y g m u n t sp rz e c iw ił się, a r g u m e n t u ją c
w e d łu g Długosza^ że P o la cy p rz eciw k o P o la k o m nie b ę d ą w a l­
czyć i zapo w iadając, że w tej sp ra w ie d ec y d o w a ć będzie sobór
p o w sze ch n y , o k tó re g o zw ołanie się postara. P rz y sp oso bn ości
p o ru s z e n ia s p ra w y soboru za p o w ia d a ł t a k ż e i m a ją c ą t a m być
t r a k t o w a n ą sp ra w ę u n ii C erk w i w s c h o d n ie j z Kościołem , w y r a ­
żając się w sposób ob elżyw y o k a p ł a n a c h k ato lick ich , czem
o czyw iście m ó g ł p od bić sobie s y m p a ty ę t a k g re k ó w , licznie n a
zjezdzie z g ro m a d zo n y ch , j a k o też i w o ln o m y ś ln y c h , do k tó ry c h
j a k w iadom o, s a m W ito ld należał.
I s to tn ie W ito ld po parł p rz eciw k o J a g i e l l e cały sze reg d ez y ­
d erató w , p o s ta w io n y c h przez sam e g o Z y g m u n ta , j a k m ianow icie,
zeby Ja g ie łto odw ołał P olakó w , k t ó r z y byli w o d z a m i h u s y tó w ,
nPu F u ,c Jia^ } tych, k tó r z y z a m k i t r z y m a ją n a M ora w ach ra zem
z n u s y ta m i, zeby zabronił d o w ozu ży w n ości, s p rz e d a ż y kul, p r o ­
chu, saletry, broni i t. p. Czechom . Nie s p o s trz e g ł n a w e t książę,
ze ten , k t ó r y w n io s k a m i ty m i u d a r e m n i ł p r o je k t p ap ieski, uży-
tvaj n ieg o d ziw e j broni, że o dw ołanie w ielu w odzów P o la ków ,
a ta k ż e i P u c h a ły , b yłoby n a r a ż a n ie m p o w a g i k ró la p o ls k ie g o '
g d y z s k u t e k nie m ó g ł b yć d o d a tn im , a i za m k n ię c ie g r a n ic y od
Moraw, b z lą s k a , było w rę c z n ie m o ż łiw e m w czasach, w k tó ry c h
j a k się sam Z y g m u n t trafnie w y ra ż a ł, po jednej i po d ru g iej
s tro n ie g r a n ic y sta li Polacy.
' _ P o g rz e b a w s z y p ro je k t p a p ie s k i i z r y w a ją c t e m s a m e m ś c i ­
ślejsze s to su n k i z M arcin em V, a c h c ąc n a w szelk i w y p a d e k
— 271 —

na przyszłość odciąć Jagielle naw et myśl wszelką o pacyfikacyi


Czech, postanowił zupełnie poróżnić króla z W itoldem, a urządził
to w sposób misterny.
Na dwa dni przed odjazdem Jagiełły przedłożył on królo­
wi projekt koronowania AVitołda, gospodarza, który tyle trudów
poniósł, tyle zasług znakom itych położył. Jagiełło, dowiedziaw­
szy się, że W itołd jeszcze o zamiarze nie wie, odprawił króla
z tern, by w tej mierze nasamprzód z W itoldem pomówił, co
też Zygmunt natychm iast, a było to już wieczorem, w obecności
Mikołaja Sepieńskiego, sekretarza, czyli kanclerzego W itołda,
uczynił. W itołd odprawił Zygm unta tem i słowy, że o tej spra­
wie nigdy nie myślał, a je st ona niemałej wagi, a w takich
sprawach on zawsze wspólnie z królem naradza się i bez porady
wzajemnej niczego nie poczynamy. Pomówię tedy z bratem ,
odparł Zygmunt.
Nazajutrz rano, gdy Witołd, ja k codziennie, szedł do J a ­
giełły, spotkał idących tamże Zygm unta i Barbarę, którzy go
uwiadamiają już o zezwoleniu królewskiem i już razem z Wi­
toldem, z kilkom a m agnatam i, ja k węgierskim , Stefanem Roz-
gonim, jak polskim, Janem Mężykiem, wchodzą do sypialni J a ­
giełły. Tu król Zygm unt uw iadam ia leżącego jeszcze w łóżku
króla o zgodzie W itołda. Król pow itał tę wiadomość z zadowo­
leniem, w yrażając kilkakrotnie, że cieszy się z zaszczytu, który
W itołda spotka. W tedy W itołd zauważył po litew sku królowi,
że w tej sprawie niema pośpiechu i trzeba jeszcze zasięgnąć
opinii rady obustronnej. Ależ podoba mi się ta myśl i cieszę
się bardzo — odparł Jagiełło — i starać się o jej urzeczyw istnie­
nie będę.
Gdy Zygm unt i Barbara dziękują królowi za przyzwolenie,
w ystępuje do kom naty królewskiej rada królew ska ze Zbignie­
wem Oleśnickim na czele, podczas gdy Zygm unt z W itoldem,
po pożegnaniu się z królem, oddalają się. W itołd, zwoławszy
też radę swą, począł z nią omawiać projekt Zygm unta i oczy­
wiście rada była przychylną zamiarom, które Zygm unt przed­
staw iał, jako osobiste odznaczenie męża wielkiej sławy, m ają­
cego wielkie imię na wschodzie i potęgę i tyle znakom itych
dzieł za sobą.
Z podobnych przyczyn dał był i Jagiełło zezwolenie, o ile
Zygm unt zaznaczał mu w swym projekcie, że korona ozdobi
nietylko głowę W itołda, ale także i ojczyzny Jagiełłow ej Litwy 1).
Ale w radzie polskiej projekt rozbierano wszechstronnie, a więc
i ze stanow iska wzajemnych zobowiązań unii polsko-litewskiej.
AVnosil projekt Mikołaj Sepieński, Polak herbu Nowina, znany
sekretarz Witołda. Na wniosek któregoś z rady postanowiono

]) Dł. X I, 370.
— 272 ____

natychm iast zaprosić W itołda i jego radę i dyskusyę przepro­


wadzić wspólnie. Było to zapewne w myśli ułatw ienia projektu
wniesiono, odniosło jednak przeciwny skutek. A rcybiskup
Gnieźnieński w wotum swojem długiem ani doradzał, ani od­
mawiał, ale Zbigniew Oleśnicki, biskup Krakowski, stanowczo
sprzeciwił się koronacyi. Oświadczył nasamprzód, że projekt
jest całkiem nową rzeczą, wym agającą gruntow nej rozwagi.
Przypomniał, że Jagiełło został obrany królem pod w arunkiem
unii i wieczystej należności Litwy do Korony i że plan Zy­
gm unta jest wymierzony przeciwko tej unii, którą tenże sam
Zygm unt dopomógł ukrzepić projektem przyjęcia przez Litwinów
herbów polskich. My spełniamy zobowiązania, Jagiełło i po
śmierci Jadw igi je st naszym królem, po nim nastąpią synowie
jego, a tymczasem projekt Zygm unta zmierza do rozdziału Li­
twy od Polski, tej Litwy, którą za pomocą Polski do nacyi chrze­
ścijańskiej zaliczono, obroniono od wrogów, pod których obu­
chem prawie ginęła. Projekt jest podstępnie rzucony przez Zy­
gm unta na wzruszenie bratniej zgody Jagiełły i Witołda, i je ­
żeliby książę zechciał go w życie wprowadzić, przyćmi i zniwe­
czy sławę, którą sobie całem życiem zdobył.
W podobnym duchu mówił i Jan Tarnowski, wojewoda
krakow ski. Litwini, biorąc w obronę projekt koronacyi, wznie­
cają podniesionymi głosy niepokój. Natenczas W itold, pokry­
wając uśm iechem w ew nętrzną burzę serca, nakazał swoim m il­
czeć. Przystąpiw szy do króla, dziękował mu, że podczas, gdy
rada jego nie dała zezwolenia, on nie cofnął danego słowa.
Rada polska postanowiła przekrócić dalsze rokowania z Zy­
gm untem i odjechać z Łucka, co też nazajutrz wykonała, bio­
rąc z sobą także i króla. Przed samym odjazdem przybył uży­
wany do poselstw z husytam i Siestrzeniec i oznajmił o w ielkich
zwycięstwach husytów, o najeździe Szląska, o klęsce księcia
Jan a Ziębickiego (Mtinsterberg) i że ten książę poległ w boju.
Było to _ memento dla Zygm unta, odpychającego pomoc polską,
a rzucającego kość niezgody pomiędzy braci. Husyci grozili też
Jagielle, przestrzegając, by nie zawierał przym ierza z Zygmun­
tem, gdyż inaczej uderzą na Polskę. Orędzie swoje wypowie­
dział Siestrzeniec wobecności Witołda, który, powstawszy, wy­
rzekł, że Siestrzeniec je st niegodziwcem, a legacya jego prze­
wrotną. Jednak legacya była prawdziwą, widocznie, że W itold
zawiele dał wiary skargom Zygm unta o popieraniu husytyzm u
przez Polskę.
Co do koronacyi, to W itołd nie mniemał, żeby spraw a była
straconą i na odjezdnem dziękował królowi Jagielle za zezwo­
lenie. Zygm unt jeszcze dni pięć zabawił u Witołda, lecz ju ż
w Łucku od króla Jagiełły postarał się o list żelazny, bez k tó ­
rego obawiał się wracać przez Polskę. Obdarowawszy gospoda-
— 273 —

rza i wzajemnie od tegoż obdarzony, odjechał, ale nie na San­


domierz, gdzie obiecał z królem zapusty spędzić, ale na Bełz,
Jarosław , Łańcut i Biecz do Węgier.
Zjazd łucki chybił celu, dla którego był zwołany, celu,
który mu wyznaczał Marcin V, a którego spełnienia oczekiwało
całe chrześcijaństwo. Cóż bowiem załatwiono prócz owych zwłok,
wyciśnięto chyba obietnicę od Jagiełły odwołania Puchały, Ko-
rybuta i innych z Odry, Kluczborka, tudzież z innych, przez
polskie oddziały zajętych miast, w ydania jakiegoś Turka, zbiega,
zdaje się syna Muradowego, Dawida Chalapiji, który zbiegł do
Litwy, lub do Polski; sprawy, którem i Zygm unt chciał dowieść
złej woli Polaków, ale drobne te sprawy nie były celem tak w aż­
nego, a udaremnionego zjazdu.
Bardzo trafnie oceniał rezultat zjazdu prokurator Zakonu
Krzyżackiego w Rzymie 0, mówiąc, że wprawdzie królowie (Ja­
giełło i Witołd) chcieli pokonać kacerzy, ale król Zygm unt nie
dozwolił im, nie dając na ten cel pełnomocnictwa. Podnosił tern
prokurator znaczenie swego króla, dając znać temsamem , że za­
miary kuryi są pogrzebane. Teraz husyci, przeciwko którym
miano pod egidą Jagiełły powziąć postanowienia, stali się jesz­
cze groźniejszą potęgą, aniżeli nią byli przedtem. Zygm unt
atoli był już pewnym, że bądź co bądź odciął od nich
Polaków.
Podczas pobytu swego w Łańcucie, otrzym ał Zygm unt list
od króla polskiego, w którym tenże zestawiał przyczyny cofnię­
cia danego w Łucku zezwolenia na koronacyę, że mianowicie
przez nią mogłoby przyjść do wojny domowej, że sprzeciwia się
jej jeden punkt unii horodelskiej, mówiący, że w razie śmierci
jednego z władców elekcya następcy ma się dziać za wiedzą
i zezwoleniem drugiej strony, panowie zaś Litwini dum ni z Ko­
rony, mogliby sobie po śmierci księcia osobnego wybrać króla
bez zasiągania rady Polaków, że wreszcie książę posiada ziemie
i księstw a tylko w dożywocie, które na skutek koronacyi mo­
głyby być alienowane. Upraszał w końcu król, aby Zygmunt,
pomny na przysięgi i wzajemne związki, odstąpił od zam iaru ko­
ronacyi. W odpowiedzi swej wyraził Zygm unt zdziwienie, że król,
który dał był konsens, teraz go cofa i dla załatw ienia tej spra­
wy i spraw spornych granicznych, proponował zjazd na granicy
pruskiej, który wraz z AVitoldem oznaczy. Równocześnie prze­
słał kopię legacyi polskiej Witoldowi, niemniej ja k i Mistrzowi
Zakonu, którego to odtąd informuje stale o każdym kroku, do­
tyczącym sprawy koronacyjnej, dążąc przy pomocy Zakonu do
związku Prus, Litw y wraz z W ęgram i i Czechami przeciwko

’) C. Yit. N° 1410.

D z ie je W ito łd a . 18
- 274 —

Polsce. Przez bieg wypadków, k u tem u celowi kierowanych


przy pomocy Zakonu miał być W itold skłoniony do przyjęcia
korony i związku przeciwko Polsce.
W E jkszyszkach na spotkanie w racającego z głośnego zja­
zdu z królem rzym skim W itolda przyjechali ci senatorowie li­
tew scy z biskupem w ileńskim na czele, którzy bądź dla wieku,
bądz dla zajęć nie mogli być w Ł ucku obecnymi. Tutaj przv-
był goniec Z ygm unta z kopią niefortunnej legacyi polskiej.
Witold kazał j ą odczytać, co wywołało oburzenie. Zawierała
ona niejako votum nieufności dla rady litewskiej. Podrażniony
tern W itołd wyraził nasam przód Zygm untow i swe oburzenie, że
Jagiełło zamiast do niego w prost się udać i oświadczyć cofnię­
cie, udał się do Zygmunta, czem stanął po stronie oburzonej
rady litewskiej, a spraw a wzięła obrót niebezpieczny dla unii.
Książę legacyę polską ostrej poddał krytyce, dowodząc, że ko-
ronacya, na któ rą się król zgodził, nie je s t przeciw ną unii, że
cytow any a rty k u ł unii horodelskiej znajdzie dopiero po śmierci
księcia z3,stosoA\3,iii69 żc król poniża Litw ę i bojarów, żc i do.w-
niej i teraz poniżał zawsze księcia, że mimo to w szystko j e d ­
n a k W itołd naw et nie poskarżył się królowi Zygm untow i, k tó ­
rego zapewnia, że przyjaźń w zajem ną dochowa sta tecznie'1).
Jeszcze większe rozdrażnienie przebija się w liście Witoł-
dowym do_ króla z Ęjkszyszek pisanym 2j. Przypom ina książę
cały przebieg sprawy, wyjaśniając, że nie starał się ani o koro­
nę, ani o pozwolenie; podnosi, że król kilkakrotnie dał je, a te ­
raz cofa i to nie w prost wobec Witolda, ale z ubocza na ręce
Z ygm unta, podczas^ gdy dotychczas zawsze w spraw ach w ażnych
don się udawał. ^ K rytyka punktów niefortunnej legacyi była
trafną w ty m liście księcia, najsłabsze jej strony, m ianowicie
owo zastosowanie paragrafu unii horodelskiej, bijąco w ykazane,
wszystko atoli razem biorąc, tchnęło duchem separatyzmu!
W szczególności oburzał się książę z poniżenia swego przed
Z y g m u n te m w legacyi, że tylko w dożywocie posiada księstwo;
trafnie podnosi, że nie należało o tern Zygm untow i pisać, ujm u-
J e s]3 za r a dą swą, k tó rą również król poniżył, twierdząc, że
g dyby przyszło do koronacyi, natenczas blaskiem korony pyszni,
m ogliby zapragnąć odrębnej ełekcyi króla.
Zarzut ostatni nie był je d n a k słuszny, a książę, stawiając
swe poniżenie narów ni z poniżeniem swej rady, która w Ł u c ­
k u ta k silnie za projektem Z y gm unta przem aw iała, utożsamiał
się z jej dążeniami^ i wstępow ał na drogę rozdziału, chociaż
0 j:6?1 j eyzcze wyraźnie nie mówił. Poczytuje on bowiem winę
cofnięcia koronacyi zausznikom królewskim , których nazyw a

r) C. V it. N r 1344.
2) C. Y it. N r 1345.
— 275 —

imieniem Szafrańców—nie zaś radą koronną, lubo w Łucku rada


ta wyraźnie się sprzeciwiała projektowi i to ze stanowiska pań­
stwowego na podstawie unii. Książę usiłuje sprawę traktować
jako osobistą bardziej aniżeli państwową, jako zniesławienie
osoby swej przez cofnięcie danego zezwolenia, dlaczego W itołd
od koronacyi odstąpić nie może; królewskie słowo powinno być
dotrzymane i, stojąc na tern stanowisku, m iał W itołd nadzieję,
że król skłoni się i da zezwolenie. Dlatego b ił głównie na Sza­
frańców, na nową radę królewską, której to rzekomo dziełem
miało być złamanie słowa królewskiego.
Jak już wspomniano, sytuacya polityczna uległa tymcza­
sem zmianie i husyci po świeżych zwycięstwach na Szląsku
i dalszych zdobywczych wyprawach, stali się potęgą. Miano­
wicie Tabory ci posunęli się do Węgier, tak, że Zygmunt zaraz
z powrotem z Łucka rozpoczął z nim i rokowania. Ponieważ
w Polsce rozjechano się z Zygmuntem w rozdrażnieniu i w ie­
dziano ja k sprytnie podżegnął W itołda do koronacyi, niedziwna,
że podejrzewano te konferencye z Taborytami, dlaczego też w Kra-
kowskiem obwołano pogotowie wojenne. Głoszono też, że kró l Zyg­
munt z kilkom a niem ieckim i książętami ma uderzyć na Polskę J)-
Ponieważ książę w żadne niebezpieczeństwa husyckie nie
wierzył, a raczej skargom Zygmunta dawał wiarę, postanowiono
w Polsce porozumienie z Mistrzem a także i z W ęgram i
doprowadzić w ta k i sposób, aby nie dopuścić do rozjemstwa
W itołdowego i do w pływ u na zgodę z sąsiadami. W itołd bo­
wiem, chcąc zmusić króla do zezwolenia ponownego, pragnął
roli arbitratora, a ułatwiano mu tę dążność tak ze strony Prus,
ja k i ze strony Zygmunta zażaleniami na Polaków i wiadomoś­
ciami o rokowaniach i postępkach husytyzmu, szczególniej o naj­
drobniejszym stosunku husytów z Polską. Powiadomiony zaś
o każdym kroku, tyczącym „tajnej sprawy” , t. j. koronacyi,
Russdorf m iał za zadanie rozżarzyć niezgodę i był niejako złym
duchem tej sprawy, przeciwko u n ii wymierzonej. Odgrywa on
rolę zarówno przyjaciela Jagiełły, jako" też i W itołda, aby tem-
bardziej jątrzyć jednego przeciwko drugiemu. Toż gdy król
w czerwcu rozpoczął układy z komturem toruńskim , W ito łd
w obronie swego rozjemczego stanowiska, zachęca Russdorfa,
by nie tak bardzo ustępował królow i w sprawie granic Drez­
denka, a króla Jagiełłę zasypuje formalnie całym i stosami za­
rzutów, czynionych przez Zygmunta. Sam W ito łd pisze później,
że gdyby k ró l Jagiełło polecił odczytać sobie pisma z wyrzuta­
m i i zażaleniami rozmaitemi, które po zjeździe Łuckim mu
przesłał, toby i przez całe trzy dni m iał co słuchać. Oczywiś­
cie, zarzuty podsuwał zręcznie Zygmunt, który, w celu niedo-
C. Y it. p. 825.
— 276 —

puszczenia do zgody braci, pracował nad gruntow ną separacyą


Litwy od Polski. W tym celu ustawicznym i skargam i zasypy­
wał W itolda o podejrzanych stosunkach króla do husytów, na­
stawa!, by mu z Polski wydano wyżej już wspomnianego zbie­
ga tureckiego. Gdy posłowie wojewody A leksandra przybyli doń
w sprawie Kilii nie przynieśli kompromisu na jego rozjemczy sąd,
odmówił książę wysłania swych pełnomocników do Kilii, a na
króla Jagiełłę naciskał, by sprawę granic spornych około Kilii
załatwił, jakkolw iek bez pełnomocników litewskich nie można
było sprawy spornej zaczynać. Zygm unta zaś zawsze bierze
książę w obronę przed Jagiełłą i skargi króla węgierskiego
znajdują u niego posłuch. Więc gdy w ęgierska kom isya nie
stanęła na term inie w Szromowicach, W itołd nie bierze w obro­
nę króla Polski, ale gdy agenci husyccy zakupią broń, prochy,
odzież w Krakowie, lub przyjmą jakiego husytę polskiego za
wodza, natenczas W itołd wyrzuca królowi, jakby to król tem u
zawinił; gani królowi zawisłość od rady Szafrańców, których
czyni sprawcami w szystkich nieporozumień z Zygmuntem i grozi,
że w razie wojny z Zygmuntem, musiałby, pomny na swe przy­
sięgi i na sprawiedliwość Zygmuntowej sprawy, odmówić kró­
lowi pomocy.
W szystkie te zarzuty i zarządzenia świadczyły wymownie
o nacisku ze strony księcia na króla w kierunku uzyskania jego
pozwolenia na koronacyę. Presyę tę wywarł książę przez wy­
słanie posłów Gedygołda i Rambolda, których wraz z Małdrzy-
kiem, sekretarzem , wysłał pod koniec lipca do Łęczycy z całym
szeregiem zażaleń i żądań, na które żądał od obradującego tam
ze swą radą króla stanowczej odpowiedzi. Żądanie pozwolenia
na koronacyę przedłożyli posłowie ustnie, już po daniu odpo­
wiedzi przez króla na owe skargi księcia, wobec arcybiskupa
gnieźnieńskiego Ostroroga, wojewody Sieradzkiego, podkancle­
rzego i innych: Słyszymy najjaśniejszy królu odpowiedź na
poszczególne artykuły legacyi, ale niewiadomo nam, czy król
pozwala na koronacyę. Król jeszcze raz przywołał radę, poczem
dał odpowiedź, że w rzeczy tak ważnej, dotyczącej całej Rze­
czypospolitej, w braku zjazdu panów i ry c e rstw a 1) nie może
dać odpowiedzi.—Sejm ten uczyni zwłokę zamiarom pana n a­
szego, raczy tedy król odpowiedzieć, kiedy zwoła sejm, odparli
Litwini. Król odrzekł, że jedzie w Krakowskie i do Sandomie­
rza, zwoła zjazd, skąd też i odpowie księciu. „Skoro waszej
królewskiej mości niepodoba się zezwolić na koronacyę, książę
kazał oświadczyć, że, czy to się W am podoba lub nie, on przyj­
mie koronę“ 2).
3) Totius com m unitatis.
2) L ist króla C. V. Nr 1363. W relacy i posłów litew skich. Ibidem p. 844 n ie­
m a tej szorstkiej groźby. Praw dziw ość je j w ypływ a z listu Mistrza. Ib. Nr 1369.
— 277 —

Na osobności, bez świadków, miał król do posłów długą


przemowę, opowiadając o swej miłości braterskiej do Witołda,
dodawał, że uważa go za zupełnie wolnego zarówno jak i litew ­
skich panów, lecz przypomniał, że przy zam ysłach swych książę
musi pamiętać na złożone przysięgi, na swe zapisy, a także
i na duszę swoją i niech postąpi tak, aby było dobrze i godnie
uczyniono. Byłaż to przestroga czy rada braterska? C harakte­
rowi królewskiem u odpowiadałoby raczej to drugie, są jed n ak
oznaki pewne, że i pierwszego środka użył król w Łęczycy.
Tutaj bowiem, równocześnie z pobytem posłów litew skich, to­
czył król rokowania z kom turem toruńskim Ludw ikiem Lansee,
jednym z najzręczniejszych dyplomatów Zakonu, i to sam na
sam, w obecności tłumacza i dopiero pod sam koniec rokowań
przywołał Ostroroga. Co było przedmiotem ważnych tych roko­
wań niewiadomo. Mistrz Russdorf w parę la t później utrzy­
m y w ał1), że przez Lanseego prosił króla, aby pozostał w spra­
wie koronacyi przy zezwoleniu, danem w Łucku, i ja k to Bóg
a i król Rzymski chce załatwić. Stąd wniosek, że Russdorf rów­
nocześnie z napieraniem się W itołda ze swej strony popierał
sprawę księcia. Z drugiej strony wiadomo, że król rokował
z Lanseem o nic innego, ja k aby Russdorf objął opiekę nad
dziećmi królew^skiemi; przyczem król dowiedział się, jakoby
W itołd m iał zniesławiać królewiczów przed Krzyżakami. Pro­
jekt króla był tutaj wymierzony przeciwko Witoldowi, pozba­
wiał go wpływu i stanowiska wysokiego w koronie. Russdorf,
stosując się do roli swej podsycania ognia na obie strony, pew­
nie nie zaraz odmówił królowi... i W itołd, nie mogąc być pew ­
nym Russdorfa, wysłał nań skargi do Zygm unta i z rezygnacyą
oczekiwał poselstwa polskiego. Do Russdorfa zaś pisał książę 2),
ze przy nowej ugodzie króla Polski z Russdorfem m uszą i jego
pieczęcie być zawieszone, inaczej, że przeciw zawieraniu osob­
nych jakichś układów z królem kładł swe veto.
Rada koronna, podobnie ja k w Łucku, postąpiła i w San­
domierzu stanowczo w sprawie koronacyjnej. Poszły ju ż pogłos­
ki, że Zygm unt m a wysłać koronę Witoldowi, należało księciu
stanowczo odpowiedzieć. Wysłano do księcia głównych prze­
ciwników jego koronacyi: Zbigniewa Oleśnickiego i Jana Tar­
nowskiego z poleceniem odwieść księcia od zamiaru. Niech
nie ufa bogactwu i potędze, ani też przenosi przyjaźń Zygm un­
ta nad polską. Król polski sam odstępuje m u koronę polską,
byle nie żądał z rąk Zygm unta i nie spowodował nową koroną
wojny pomiędzy złączonymi unią narodami, król bowiem z bro­
nią w ręku nie dopuści korony. Byłoby niegodnem, gdyby

ń W liście do króla E ryka z 1432 r. Cod. ep. II Nr 208 p. 300.


2) Ib. Nr 1380.
— 278 —

książę wzamian za dobrodziejstwa otrzym ane odpłacał krzyw dą


i niewdzięcznością. Wojny los je st zawsze wątpliwy, a Bóg
zawsze popiera sprawę słuszną i księcia spotkać może kara za
podniesienie ręki przeciwko swemu królowi i panu.
Odmowa nie mogła być podaną w zręczniejszej formie;
było tu i spełnienie słowa królewskiego, danego w Łucku, nie-
tylko bowiem Jagiełło zezwalał na koronę, ale swą w łasną od­
stępował, a natom iast groził bronią niedopuścić Zygmuntowej;
było i lekarstwo przeciwko ambicyi księcia, który dotąd sprawę
jako osobistą traktow ał, twierdząc uporczywie, że nie uwłacza
ona unii horodelskiej. Ofiara Jagiełły, do której król sędziwy
każdej chwili był gotów, mogła posłużyć za środek załatw ienia
sprawy bez naruszenia unii, a także i jako refleksya dla szla­
chetnego i wyniosłego um ysłu księcia, gdyby, ja k to sądzono,
książę odmówił przyjęcia.
Istotnie, W itold odmówił w Grodnie przyjęcia polskiej ko­
rony, ale nie Zygmuntowej—był szlachetnym , ale am b icy ajeg o
domagała się zadośćuczynienia, a że nie chciał narażać się na
wojnę, próbował podarunkam i zjednać posłów dla swego zamia­
ru. Towarzyszył książę powracającym z Grodna posłom do
W ołkowyska, gdzie niegdyś asystował doniosłemu aktowi, gdy
im ieniem stanów wręczali Jagielle posłowie polscy zaproszenie
na objęcie korony polskiej—i tutaj to powtarza książę daną po­
słom odprawę, że nie będzie czynić zabiegów o koronę, lecz
przysłanej nie odrzuci. Co do korony polskiej, byłoby niego-
dziwem, gdybym ją niejako zdzierał bratu z głowy. O wojnie
z Polską nie "myśli, ale napad każdy odeprze. Przyjął też
w W ołkowysku książę posła Zygm unta, niosącego mu w darze
order smoka, rozdawanego przez króla tylko najlepszym przyja­
ciołom i sprzymierzeńcom, z pewnymi regułami, dotyczącemi
tej przyjaźni, do której dotrzym ania przyjm ujący przysięgą się
zobowiązywał. Przyjął książę posła wobec posłów polskich, ale
oświadczył, że przyjmuje order tylko jako dar, nie zaś jako
oznakę ligi, a to by nie uwłaczać przysiędze, ja k ą złożył królo­
wi Polski jakim ś zobowiązaniem. W sprawie skarg Zygm unta
zgodzono się na zjazd komisarzy polskich i litew skich w Hru­
bieszowie, celem powzięcia tam pewnych postanowień.
Na skutek odpowiedzi księcia, potrzebnem było, ja k to już
przewidziano, oddać obronę interesów unii rycerstw u polskiemu,
książę bowiem czynił przyjęcie zawisłem od przysłania korony
od Zygmunta, o którym wiedziano, że on jako źrodło i autor
projektu od koronacyi nie odstąpi. Wobec takiego stanow iska
Polski i Litwy, zadanie legata przybyłego, ja k wiemy, dla ce­
lów pacyfikacyi Czech, musiało uledz gruntow nej zmianie. Za­
m iast działać w powierzonej sobie misyi, legat Andrzej, widząc
zbrojenia i obwoływania do pogotowia w Polsce, słysząc o tako-
wych w Litwie, widząc jak właśnie z tego powodu husytyzm
urastał, ja k na granicach polskich zbierali się husyci, jakby
oczekując na odezwę o pomoc jednej ze zwaśnionych stron,
jeździł z Polski do Litw y i starał się, aby w sprawie korona-
cyi strony przedłożyły swoje praw a i pretensye papieżowi do
rozjemstwa, tymczasem jed n ak aby popierali zgodnie plany
papieskie przeciwko husytyzmowi.
W Rzymie, gdzie także nadzieje przywiązywano do zgody
i braterskiej miłości Jagiełły i W itołda, że na niej budowano
rozwiązanie najtrudniejszej sprawy ówczesnej w Europie, na
wiadomość o rezultacie zjazdu zapanowało przykre rozczarowanie,
a zarazem i żal do Zygmunta, jako do istotnego sprawcy nie-
zgody braterskiej. Widoczne to z listu papieskiego zarówno
do Jagiełły ja k i do W itołda p isan eg o !). „Nie sądziłem, aby
szatan i jego zausznicy posiadali tyle siły, iżby nasienie niezgo­
dy zasiać zdołali pomiędzy tak zgodnie działających książąt,
w7 których stolica apostolska pokładała nadzieję zwycięstwa.
Wobec tej ich różnicy upada jedyna nadzieja. Papież zachęca
do zgody braci, bo jeżeli jeden drugiem u dał powód do podej­
rzeń, to nie z własnej winy, ale z powodu djabła, siewcy
zawiści 2).
. Apostrofa do Zygm unta była uzasadnioną na głębokiej
znajomości jego zamysłów. W łaśnie bowiem w tym czasie,
gdy w Łucku podkopał zamiary papieskie, rozgłoszono w Rzy­
mie z jego inicyatywy, że sobór zbierze się w B azy lei3), a Mar­
cin V mógł żywić obawy, że na takim soborze zmierzać będą
do reform na niekorzyść papiestwa. Zresztą zawierał Zygm unt
rozejm z husytam i wyraźnie do przyszłego soboru, a tak k ry ­
tym sztychem uderzał w prym at papieski. Jak stąd widoczne,
sprawa łucka z zatargu pomiędzy dwoma władcami wchodzi
w fazę walki im peryalizm u przeciwko władzy papieskiej na
szerokiej arenie świata. Nie traci jeszcze nadziei Marcin V
ukołysania ambicyi W itołda i pogodzenia b ra c i4). Znając nie­
pohamowaną ambicyę księcia, pragnie go ukoić przestrogą, że
staje się narzędziem, igraszką wrogów. Zdaje się, z jego to
inicyatyw y nadpływają^ z ANłoch listy do księcia, odradzające
koronacyi; równocześnie papież mianuje księcia protektorem
arcybiskupstw a R y g iJ), godność upragniona przez Witołda, prze-
cnvko której, ja k wiemy, protestowali Krzyżacy, zarówno ja k
i król Zygmunt. Otrzymawszy od Jagiełły wiadomość o tej

') C. Yit. Nr 1354 p. 832.


2) C, ep. II. Nr 173.
3) C. Y. p. 878.
4) Ib. Nr 1394.
r‘) C. Ed. L. UB. VIII 69, L ist p ro k u rato ra z 29 sierp. 1429.
— 280 —

nominacyi, nie posiadał się Zygm unt z oburzenia i natychm iast


wezwał księcia Medyolanu do wpłynięcia w kuryi, by nie odzy­
wano się o nim, jako o szatanie, siewcy zwad, lecz raczej by
utw ierdzano W itołda w jego zamiarze, gdyż korona nie je st
wymierzona przeciwko unii polsko-litewskiej i całemu chrześci­
jań stw u wyjdzie na dobre. N atom iast W itołda dopytuje się
ciągle o term in koronacyi, proponuje jakieś zjazdy w „tajnej
sprawie ligi”, o której m iał na zjeździe elektorów w W iedniu
radzić, lecz dla braku książąt odłożył do Norymbergi, słowem
zwlekał, aby tym czasem spowodować jak największe zamięszanie
w Polsce i na Litwie. Celem przykucia do planów swych Rus-
sdorfa, nadaje Zakonowi Nową Marchię na własność, a jako od­
szkodowanie równoczesne m argrabiem u brandeburskiem u F ry­
derykowi Marchię S ta r ą *). Tym darem ostatnim przyw iązał do
siebie także i Fryderyka, który, odwdzięczając się Zygmuntowi
za dobrodziejstwa, wyłuszczył pisem nie W itoldowi i to wraz
z arcybiskupem Moguncyi, o nieprawdziwości szerzonych w Pol­
sce pogłosek, jakoby elektorowie z powodu niedołęstw a w pro­
wadzeniu wojny husyckiej zamierzali usunąć Zygm unta z tro ­
n u 2). Biorąc pod uwagę, że Zygm unt nie wysłał na konferen-
cyę do Kilii posłów, ani na konferencyę do Szramowic, że
oskarżał króla o podżeganie Turków do zerw ania zawartego
z Zygm untem przymierza, że podżegał Dana przeciwko woje­
wodzie m ołdaw skiem u Aleksandrowi tak dalece, że król Polski
m usiał o posiłkach dla ostatniego myśleć, a przy tern wszyst-
kiem koroną W itołdową zawisł ja k zmora nad unią i tworzył
ligę na zerwanie unii, pojmiemy ja k obszerny teren objęty^ był
sprawą, toczoną w Łucku! W początkach jesieni mógł Zyg­
m unt dworować sobie z Jagiełły, skoro tenże dobre swe chęci
ofiarowując pisał o przyspasabianiu posiłków przeciwko husytom.
Łatwo to przyjdzie uczynić — odpisywał król Zygm unt do^ Kra­
kowa, o ile, że król Polski i tak całe lato stał pod b ro n ią").
Szukając jak najobszerniejszego oparcia przeciwko planowi
zrywania unii pozyskał król rycerstw o polskie, nadając mu 30
m arca 1430 roku przywilej w Jedlnej. Natom iast magnaci
i szlachta w ystaw ili przyrzeczenie, że po śm ierci króla jednego
z synów, którego za zdolniejszego do rządów uznają, obiorą za
króla. Ponieważ na ten artykuł zapadła już dawniej zgoda
W itołda, jak to wyraźnie zaznaczono w przyw ileju, pozostawiał
dokum ent w zgodzie z przywilejem horodelskim. Dla wzmoc­
nienia państwn na w ew nątrz zawarto konfederacyę przeciwko

1) D ekret z 3 w rześnia 1429 r. Riedel c. d. Br. p. II tom I \ Nr. 1527


cf. A ltm ann II, 97 i 98.
2) D. R. T. A cten IX Nr. 284.
3) R aczyński C. d. L. p. 339.
— 281 —

wszystkim, którzyby się sprzeciwiali elekcyi ustanowionej, za­


równo ja k i przeciwko tym , którzyby herezyę szerzyli. Ostatni
związek był widocznie wymierzony przeciwko zwolennikom
husytyzm u w Polsce, podnoszącym głowę pod wpływem zwy­
cięstw husytów na pogranicznem Szląsku. W itołd wiedział oczy­
wiście o przedmiocie obrad w Jedlnej i przysłał obradującym
skargę na króla, że tenże, dawszy raz zezwolenie na koronacyę,
cofnął dane słowo, a w dodatku oskarżył go w kuryi. I znowu
postanowiono wysłać Zbigniewa Oleśnickiego i Michała z Micha­
łowic, wojewodę Sandomierskiego.
Równocześnie z kończącymi się obradami w Jedlnej zaszedł
najazd husytów na Częstochowę, przyczem znieważono obraz
cudowny Boga Rodzicy. Król, który z Jedlnej wyjechał był do
Wielkopolski, powołał szlachtę pod broń przeciwko husytom,
a husytów, nad granicą stojących, zawezwał do uspraw iedliw ie­
nia się. Poczęły się niebawem na skutek tego wezwania kon-
ferencye króla z pełnomocnikami husytów, którzy się jed n ak
usprawiedliwiali, a tem sam em wskazali drogę do szukania
sprawców rabunku częstochowskiego w samejże Polsce. Po
dłuższych poszukiwaniach okazało się, że sprawcam i byli
polscy husyci, których król pojmać kazał i pod sąd oddać.
Byli to książę Feduszko Ostrogski, Jakób z Rogowa i Jan Ku­
ropatw a z Łaczuchowa. Konferencye z husytam i trw ały czas
dłuższy i dały powód do najrozmaitszych pogłosek przez w ro­
gów Korony szerzonych, o ile że król powołał był pod broń
Wielkopolan. N atychm iast i Writołd w obawie, że król nań
uderzy, zarządził u siebie zbrojenia i kazał naw et ponowić przy­
sięgi w szystkim starostom grodów pogranicznych, podczas gdy
Russdorf zapytywał króla, czy ma dać królowi pomoc w razie
napadu T aborytów '). W jednej chwili Polska i Litwa stanow ią
dwa zbrojne obozy, a legat, który był świadkiem polskich zbro­
jeń, z przesadą oceniał, że jak ie 150 tysięcy konnych było pod
bronią, a po stronie W itołda jeszcze większa liczba gotową była
do walki przeciwko husytom. Aby napędzić strachu Taborytom
wysłał im W itołd list wypowiedni, król jednak za radą baronii
listu nie odesłał, co, ja k łatwo domyśleć się można, oburzało
Zygmunta, dążącego do wrzucenia Polski w wir w a lk i2). Oczy­
wiście Zygm unt wiedział tak dobrze jak Jagiełło, że do walki
przeciwko husytom niepotrzebnem było odnowienie przysięgi
starostów litew skich dla W itołda. Jak niebezpieczną dla Pol­
ski była ta chwila zbrojeń, okazuje się stąd, że Jagiełło zatrzy­
mał u siebie legata, mającego już wracać do Rzymu. Król
i książę, brzmiało przedłożenie na ręce legata dane, składają

1) C. Yit. Nr. 1408.


2) C. Yit. 915.
— 282 —

swe prawa w sprawie koronacyjnej pod sąd papieski. W ysłał


i W itołd za legatem listy z zaręczeniem gotowości do uderze­
nia całą swą potęgą na husytów,, mocno się jednak dziwi, że
tym czasem król Polski często miewa z husytam i układy. O pod­
daniu praw swych co do koronacyi pod sąd Marcina V nie
wspomniał W itołd—natom iast legat wiedział o tern, że W itol­
dowi odradzano iść na husytów, gdyż w pochodzie przez Polskę
mógłby być zelżony lub naw et pojmany.
Gdy się Taboryci usprawiedliwili, król Jagiełło okazawszy
legatowi gotowość do wojny przeciwko husytom, pozwolił mu
odjechać i oświadczyć papieżowi, że do wyprawy czeskiej dwa
są konieczne w arunki, zgoda z Witołdem i środki pieniężne na
tak wielką wojnę. Przedłożono też prośbę o w ydanie zakazu
koronowania, o ile że wiedziano, że w W iedniu uczeni wydali
opinię, iż ta koronacya przysługuje królowi rzym skiem u, a w No­
rymberdze postanowiono wysłać poselstwo z koronami i w ybra­
no posłów do W itołda, że dalej wygotowano naw et dokum enta
związku pomiędzy Zygm untem , Russdorfem a W itołdem , obej­
mujące i kraje koronne Zj^gmunta, Czechy i Węgry.
Konferencye polskie z husytam i, a zwłaszcza ich postępy
orężne, — zbliżyli się bowiem k u Nowej Marchii i wisieli nad
granicam i—spowodowały lęk w obozie krzyżackim. W Malbor-
gu otrzymywano ostrzeżenia, że husyci zam ierzają o najeździe
Prus i że upraszają króla Polski o pozwolenie na przechód przez
P o lsk ę1). Otwarte popieranie W itołda groziło teraz Russdorfowi
niebezpieczeństwem husyckiem . Nie m niejszą troskę spowodowa­
ły konferencye króla z husytam i Witoldowi, mógł bowiem łatwo
domyśleć się, że tak husyci, ja k stojący na granicy Polacy, nig­
dy nie przepuszczą posłów Zygm unta, którzy w łaśnie tam tędy
obrali drogę do Prus i dalej do Litwy z koronami. Wogólności
husyci stanęli teraz jakby na straży interesów polskich przeciw ­
ko tem u W itołdowi, który ongiś użył ich za narzędzie zem sty
na Zygm unta. Tylko że Jagiełło wcale nie używał husytów za
narzędzie zemsty, a wobec konfederacyi jedleńskiej i jej kato­
lickiego charakteru nie było najmniejszej obawy, aby nawet
oparcie się króla o husytów, które zresztą nastąpić miało, było
z klęską dla Kościoła połączone.
Chwiejność Russdorfa stara się usunąć W itołd, który właś­
nie na skutek stanow iska Jagiełły, tak w ytrw ale stojącego prze­
ciwko odrębnej koronie litewskiej, tembardziej pragnął korony.
Gdy z Jedlnej doniesiono księciu o śpieszących doń polskich
posłach, napisał do Russdorfa, że zamyśla przeciwdziałać prze­
ciwko tej łączności króla ze szlachtą i wzywał do przysłania
którego z komturów, aby mógł być świadkiem posłuchania po-

ń P alacky U rkundliche B eitrage II. Nr. 665 z 16 m arca 1430 r.


— 283 -

słów polskich. Dowiedzą się oni, dodawał, że książę z Mistrzem


tworzą jedność. Co do koronacyi powtarzał, że niezachwianie
dąży do niej i że wysłał w tej sprawie listy do Norymbergi
przez Prnsy Zygmuntowi, od którego otrzymał zaszczytną dlań
prośbę, aby na czas pobytu w Niemczech zechciał być obrońcą
jego państw (W ęgier i Czech); on zaś będzie się starał odwza­
jemnić, gdzie się tylko zdarzy sposobnośćł).
Posłom polskim, których przyjął na W ielkanoc w Grodnie,
oświadczył książę, że żadnego złego zamiaru nie żywi przeciw­
ko Polsce i królowi, że zam ki uzbroić kazał i ponowić przysięgi
nie w innym celu, jak tylko przygotowując się do obrony od
husytów 2). Aby zaś dodać otuchy Russdorfowi dw ukrotnie za­
pewniał go, że bez Zakonu i Zygm unta sprawy swej z królem
nie załatwi, czyli, że trzym a ich stronę przeciwko Jagielle.
Widocznem było, że książę nie ufał Russdorfowi, że obawiał się
zbliżenia do Polski lub jakiego układu z królem, natenczas bo­
wiem byłby odosobniony, wobec tego, że Zygm unt znajdował
się w Niemczech.
Miał zresztą książę powody do niedowierzania Russdorfowi.
Zygm unt zwołał był sejm Rzeszy do Norymbergi, dokąd wysłał
król Polski kopię apelacyi swej do Marcina V, wniesionej prze­
ciwko zamierzonej koronacyi W itolda i wyniesienia Litwy do
rzędu królestwa. Otóż wrysłał W itołd do Norymbergi także
swoich posłów, aby przeciwdziałać zabiegom polskim 0. Poseł
litew ski Bartłomiej miał nadto instrukeyę dowodzącą, że W itołd
dorozumiewał się dwuznacznego stanow iska Russdorfa, korzy­
stającego z niezgody księcia z królem i podkopującego stano­
wisko księcia w Inflantach.
Był jak wiadomo Witołd tutorem i protektorem tam ecz­
nego episkopatu — gdy tym czasem Zakon, chcąc usunąć ten
stosunek, zmuszał episkopat do przyjęcia sukni Krzyżackiej, t. j.
do poddania się pod władzę Zakonu. Przypuścili Krzyżacy atak,
wypędzono biskupa Ozylijskiego, zajęto jego dobra i wyspę, rzu­
cono się na dobra biskupa Dorpackiego. Ponieważ protektoro­
wie zajęci byli swoimi waśniami, przeto duchowieństwo inflan­
ckie broni się samo i wnosi do Rzymu trzy sta kilkadziesiąt
skarg przeciwko Zakonowi. Walkę bowiem toczył Zakon środ­
kam i takięmi, jakich dawniej tylko przeciwko pogańskiej Litw ie
używał. Śpieszącego do Rzymu kanonika Ryskiego nazwiskiem
Vulchavere zamordował kom tur inflancki z Grobin, nazwiskiem
Goswin. Duchowieństwo zgrozą przejęte odzywa się do prote-

)) C. Yit. Nr 1406 cf. 1404.


2) Dł. XI, 398.
3) DRT. A cten IX, 336 dnia 30 kw ietnia 1430 r. mieli posłowie litew scy
konferencyę z książętam i. A pelacya króla Cod. ep. II, Nr 179.
— 284 —

która. W itold polecił tedy posłowi swemu Bartłomiejowi, by


w ja k najbezwzględniejszej formie oskarżył Zakon, który nie
w stydzi się tak niegodziwymi środkam i uciskać Kościół Inflan­
cki'), mimo że sprawa sporna Zakonu a duchowieństwa, dawno
przez sąd polubowny załatwiona, przez papieża je st zatwierdzoną
i mimo że W itołd je st opiekunem episkopatu. Domaga się
książę od Zygm unta, jako zwierzchnika Inflant, wydania land-
mistrzowi stanowczego zakazu uciskania kościoła. Jakkolw iek
oddzielał tutaj książę landm istrza od Zakonu Pruskiego, to prze­
cież wiadomem mu było, że w sprawach polityki obu mistrzów
do duchowieństwa istniała tam jedność i że podw ładny Mistrzowi
landm istrz w porozumieniu i za zezwoleniem Mistrza używał
gw ałtu przeciwko biskupom.
Ale lubo W itołd widział korzystanie Zakonu z jego tru d ­
ności, w jakich z powodu am bitnych planów pozostawał, nie
stał on na wysokości wypadków ówczesnych, a raczej był ju ż
przez nie porwany z przyczyny zbolałej swej ambicyi do tego
stopnia, że szukajac lekarstw a w obiecanej koronie, stał się
igraszką króla Zygmunta. Łudził się, że zapanowałby nad trud-
nem położeniem, że dopomógłby do rozwiązania kw estyi czes­
kiej, do umocnienia pokoju, gdyby mu tylko danem było pozy­
skać koronę; nie koronę dla Litwy, ale koronę dla siebie, jako
zadośćuczynienie osobistej zniewagi, doznanej przez zakaz koro-
nacyi. Ale już sytuacya zmieniła się była i oznaka osobistego
odznaczenia, a w dodatku przez Zygmunta, rów nała się niemal
zniweczeniu unii, o ile że cała Litw a w ciągnięta była w obóz
przeciwny Koronie. Tego wszystkiego nie chce widzieć książę
i niedorozumiewa się nawet, że w gruncie rzeczy walka poczęta
w Łucku, była walką im peryalizm u przeciwko prym atowi pa­
pieskiem u i że Palacy z królem stoją w obronie prym atu. Bo
i jakże miał się dorozumiewać książę walki o zasady, skoro na
wszystko patrzył przez pryzm at zbolałej ambicyi, skoro w chęci
króla co do ujęcia pacyfikacyi Czech widział tylko szkodzenie
Zygmuntowi i poziome chęci zwiększenia się Polski na zacho­
dzie, a nie usiłowanie rozwiązania wielkiego zagadnienia, które
od lat szeregu napróżno usiłowano rozwiązać. W apelacyi do
papieża widzi tylko chęć szkodzenia sobie, mimo że wielu ksią­
żąt na Zachodzie, którzy nie dorośli wielkości W itolda, widziało
trafnie, że walka przeciwko koronie je st w alką przeciwko impe-
ryalizmowi Zygm unta po stronie papieża.
Ten stan zbolałej ambicyi księcia przejawia się w jego
listach do króla pełnych skarg, a przeto nużących. W połowie

J) Das sieli der selbige orden n ic h t sch am et zu th u n C. V. p. 902. Czy


ju ż w iedział książę o tem, że Z ygm unt zaprotestow ał w Rzymie przeciwko
nom inacju księcia protektorem episkopatu, je s t bardzo wątpliwrem.
— 285 -

kw ietnia wymawia królowi sprzyjanie husytom 1). Na skutek po­


stępowania króla, wzrośli husyci w oporze zarówno ja k i w si­
łach i już z dwóch stron najechali kraje Zygm unta na Szlązk
i Węgry, zaczem i królowi Polski grożą ustnie i pismem. Są to
skutki błędnej polityki, jakiej się król chw yta z poduszczenia
swej nowej rady. Jeżeli król nie wyrzecze się stosunków z hu-
sytam i, a księcia nie ogłosi wolnym, naówczas chrześcijaństwo
wielkie poniesie klęski. W parę dni później, w odpowiedzi na
list króla, twierdzącego, że Zygm unt jest podżegaczem husytów
do napadu na Polskę2), oburza się książę, tłumacząc, że zarzut
je st bezpodstawnym, a w odpowiedzi, na żądanie pomocy prze­
ciwko husytom, przytacza przykłady, mające dowieść przyjaz­
nego stosunku Polski do husytów za powodem Szafrańców,
którym król ufa, mimo że są powodem niezgody pomiędzy kró­
lem a księciem i porozumienia króla z Zygmuntem. *W poło­
wie czerwca wyrażał książę gniew, z powodu, że w sprawach
husyckich król mu niczego nie donosi, a błagających o pomoc
Szlązaków zbywa ogólnikami, jako bez wiedzy W itolda nic nie
zwykł działać, co w ygląda na szyderstwo, gdyż król wie, że
książę zawsze doradzał nieść pomoc w szystkim przeciwko h u ­
sytom, gdy tym czasem wieści niosą, że król Polski wspiera
husytów 3). Gdy go król uprzedził, że Taboryci wysyłają doń
poselstwo na Litwę, odpisał, że to poselstwo jest hańbą dla
króla Polski4)...
Ale ostatecznie pozostawał W itołd w niepewności tak co
do swych zamiarów koronacyjnych, ja k i co do przyjaźni Rus-
sdorfa i to właśnie na skutek stanow iska husytów. N akłania
tedy m istrza Russdorfa, by się z nim zjechał na Litwie i ofia­
rowywał mu swą pomoc na wypadek najazdu husytów, „z któ­
rymi się łączy Jagiełło przeciwko Zakonowi i przeciwko księciu”5).
Panów i rycerstw o koronne prosił też książę, by nie przepuścili
heretyków przez Polskę zamierzających najazd na P ru sy G). Rus-
sdorf obliczał dobrze siły i widocznie bał się stanąć po stronie
księcia, dlatego też wolał łudzić króla, z którym ułożył się
o zjazd w Toruniu. Ponieważ jednak nie doniósł o zjeździe
zamierzonym księciu, AYitołd, dowiedziawszy sie o zamiarze,
wysłał natychm iast Rambolda, Gastołda z M ałdrzykiem do Prus
z poleceniem aby byli obecni na zjeździe w Toruniu7)- Rezul-
') C. Y it. N° 1353.
-) C. V. No 1352 pod r. 1429, pow in n o b y ć 1430.
3) C. Y. No 1355.
4) C. ep. II Ns 180, po 14c z erw ca 1430.
•>) C. Y. A. No 1416.
<;) Ibidem N° 1358 n a le ż y do 1430.
7) Ib. Ne 1418.
— 286 —

tatem tego zjazdu, który się o d b y ł 25 czerwca, było, że Russdorf


objął pośrednictwo pomiędzy braćmi i w ysłał od siebie zapro­
szenie W itoldowi na zjazd wspólny z królem Polski1).
Zręczne użycie husytów przez króla spowodowało, że Rus­
sdorf rolę podżegacza zamienił na rolę jednacza zwaśnionych
sąsiadów. Uczynił zaś to tembardziej, że rola ta nie sprzeci­
wiała się planom koronacyjnym Zygmunta, mijając ogółem
zamiar koronacyjny — a tem sam em pozostawiając główne zarze­
wie sporów nietknięte. Projekt Russdorf a był ustępstw em kró ­
lowi pod grozą husytów, ustępstw em zaś dla W itolda nie pod
grozą nacisku księcia, na który Russdorf wcale nie zważał, lecz
by rozproszeniem obaw księcia co do zawarcia osobnej ligi
jakiejś Zakonu z Polską, utrzym ać wpływ na dalszy bieg w ypad­
ków, a to w zgodzie z królem Zygmuntem, który wszakże już
przygotowania do w ysiania korony w Norymberdze czynił —
o czem w Malborgu dobrze wiedziano. Bądź co bądź projektem
tym zasłaniał się Russdorf zarówno od Polski ja k i od Witolda.
Ale W itold dojrzał chytrość leżącą na dnie projektu, a wi­
dząc, że niema co liczyć na Russdorfa, że Rzym je st przeciw ni­
kiem koronacyi, że żaden z biskupów litew skich nie będzie go
koronować, że w końcu Polacy nie przepuszczą korony i przez
to narażą go na_ kompromitacyę, widząc że i tak dla celów
Zygm unta dał się od półtora roku używać za narzędzie —
napisał do Zygm unta, aby zaniechał m yśli przesłania korony,
on bowiem dla trudności koronacyjnych zrzeka się przyjęcia.
Dla Zygmunta, który z rozmysłu zwlekał sprawę, a mając
ją już zupełnie przygotowaną wraz z koronami i dokum entam i
ligi tudzież posłami gotowymi do odjazdu, słowem wszystko
coby mogło pożar wzniecić, cofnięcie się W itołda było ciosem.
W odpowiedzi sw ej2) starał się Zygm unt przekonać księcia, że
nie lekceważy sobie spraw y koronacyi, że już w szystko ma
przygotowane, że do konsekracyi nie jest potrzebny konsens
papieski, gdyż konsekracya je st tylko ceremonią, że papieska
powaga je st zbędną i że zresztą po koronacyi będzie można się
zgłosić po niego. W parę dni po w ysłaniu tego listu miał już
Zygm unt opinię wiedeńskich uczonych, oczywiście przem aw ia­
jącą za zbędnością powagi papieskiej i natychm iast wysłał na
Litwę jednego z uczonych Baptystę Cigalę w tow arzystw ie
Zygm unta Rotha, w usługach W itołda i Zakonu będącego, aby
W itoldowi wyłuszczył, że koronacya samego króla rzym skiego
je st prawomocną3). W ysłano projekt dokum entu koronacyjnego
Witołda i jego małżonki i wyniesienia Litwy na zawsze do

!) N® 1419.
2) Z 4 lipca 1430. Ib. M 1424.
3) Cod. ep. II, JV® 181.
— 287 —

godności królestw a pow agą króla rzym skiego, Z ygm unta, w k tó ­


ry m tenże ogłaszał, że książę nie je s t z nikim zw iązkiem w asala
złączony, lecz pozostaje ja k o tarcza w tych stronach pom oc­
nikiem państw a Rzym skiego przeciw ko niew iern y m 1). W in-
stru k c y i dla posłów, niebaw em na koronacyę m ających podążyć,
odw oływ ał się Z ygm unt na k ilk ak ro tn e zezwolenie króla Jagiełły!
któ ry jed n ak cofnął je w końcu, na konsens panów litew skich
i proponował przez to poselstw o, z koronam i idące, ligę Rzeszy
N iem ieckiej, W ęgier i Czech, tudzież P ru s i Inflant...
Teraz ju ż i dla W itolda nie było w ątpliw ości, że został
w ciągnięty w ligę ta k przeciw ko Polsce, jako też co g łó w niej­
sza przeciw ko papieżow i zwróconą, przeciw ko m onarchicznem u
ustrojowi Kościoła, że m iał stanąć jak o popieracz cezaro-papizm u
rzym skiego króla, burzącego ustrój kościelny. Uczony św iat
niem iecki, ten sam, który w ydaw ał opinię, że do koronacyi zbę-
dnem je s t papieskie potw ierdzenie, teoryam i koncyliaryzm u
zaw ieruszony, popiera dążenia sw ego k ró la przeciw ko papieżow i
i w ciąga n ajd alszy w schód europejski do w alki przeciw ko sto ­
licy apostolskiej. Ł ucka spraw a była w ręk u tego św iata bro­
nią skierow aną przeciw ko Rzymowi. W spraw ie łuckiej — pisał
w tym czasie M arcin V do Z bigniew a O leśnickiego, nie odpi­
suję ci nie z powodu zapom nienia o niej, lecz z w ażnych pow o­
dów, zm uszeni koniecznością2). W Rzym ie dom yślano się, że
Niem cy dlatego popierają dążenie sw ego króla w k ie ru n k u zw o­
łania soboru i spraw ę koronacyi W itolda, że obie te spraw y
burzyły doszczętnie plan M arcina V pacyfikacyi Czech przy
pom ocy Ja g ie łły i W itołda, plan, który zbędnym czynił zwołanie
soboru i obchodził się bez pow agi zaw istnego K uryi Z ygm unta.
Sytuacyę tak dobrze oceniano w Rzym ie, że gdy w m aju na
sesyi kardynałów w niesiono w sparcie dla Zakonu K rzyżackiego
sum ą 180 tysięcy dukatów , aby go pchnąć do w alk i z h usytam ń
protektor Polski, k a rd y n ał B randa, oparł się tem u, ośw iadczając,
ze Zakon użyłby grosza do w ojny z P o lsk ą 3).
Oczywiście, że ta k trafnie ja k w Rzymie odgadyw ano sy tu a-
W itołd, będący stroną, narzędziem w ręk u tak ich graczy
ja k Z ygm unt i Russdorf, ocenić jej nie m ógł4), w każdym

’ ) Cod. ep. II No 182 sed solum contra in su ltu s g en tiles coadiutores


p ersistatis.
• * ? C? d- 1 71 list należy do 1430 a nie do 1429 chociażby dlatego,
ze A ndrzej z K onstantynopola w sierpniu w łaśnie wrócił do Rzymu.
3) C. Yit. JV* 1413.
0 Jeżeli się zważy n a to, że Russdorf był tylko w ykonaw cą zleceń Zyg­
m unta, a nato m iast stanow iskiem pośredniem pom iędzy P olską a W itoldem
pizeciągał nieporozum ienia i zw iększał je, — zrozumiem y, że zoryentow anie
się w sytuacyi i dla Jagiełły i dla W itołda nie było łatw em . Z ygm unt był
niezw ykłym graczem . A m iał u siebie w posiadaniu w szystkie dw orskie
tajem nice, m iał bowiem u siebie dw orskich zaufanych i Polaków z dworu Ja -
razie już ujęciem się za episkopatem inflanckim i odwołaniem
koronacyi okazywał dowodnie, że tak walki Zygm unta przeciwko
Marcinowi V podjętej, jako też że on był jednym z pionów
w tej walce i to po stronie Zygmunta, był świadom. Wszakże
Zygm unt nie ujmował się za episkopatem inflanckim, i owszem
stał po stronie Zakonu, wszakże i co do korony miał król Rzym­
ski środki przesłania jej przez kraje niemieckie bez narażenia
posłów lub poselstw na konflikty z Polakami, wszakże rozmaite
term ina koronacyi, wyznaczonej na 15 sierpnia, potem 8 wrze­
śnia, wreszcie na koniec września, również nie świadczyły
0 dobrej woli Zygmunta.
Istotnie w szystkie te zwłoki i zarządzenia sprzeczne Zyg­
m unta były metodą, celem wywołania ja k najostrzejszego kon­
fliktu — i właśnie w chwili, gdy się tylko burza przezeń wywo­
łana uciszała, on ponownie ją wywoływał. Będąc znakomicie
informowany, mając w Russdorfie narzędzie swoje, którem ta ­
mował Jagielle, a szczególniej Witoldowi, zoryentowanie się
w sytuacyi, wiedział, że grozi mu możliwość zgody obydwóch
braci, a tem sam em i klęska w walce z prym atem , a tem sam em
załatwienie sprawy czeskiej przez Jagiełłę i W itołda. Należała
tedy śpieszyć z wysłaniem koron i od nich nie odstąpić, nara­
zić posłów na konflikta z władzami polskiemi, na wydanie ich
w ręce polskie, byle tylko spowodować zaostrzenie konfliktu
1 wywołać nową burzę. Miała ona wybuchnąć na granicach
Wielkopolski.
Podczas gdy W itold przygotowuje się do zjazdu z Mistrzem,
na który zapraszał i w nuka swego Wasylego moskiewskiego,
Mechmeta cara tatarskiego i całą rzeszę książąt litew skich
i ruskich, aby ewentualnie przyjąć koronę, gdyby mu ją Zygm unt
przysłał, tym czasem Wielkopolanie pod dowództwem Jan a Czarn-
kowskiego, podkomorzego poznańskiego, zajęli silne stanowisko
u granic nowej Marchii, czatując na posłów Zygmuntowych.
Ponieważ term in pierwszy koronacyi zapowiedziany był na 15
sierpnia, przeto już w początkach tego miesiąca granice były
pilnowane. Na samej granicy u Turzej góry, miejscowość dziś

giełły, ja k tego dowodem pozycye w ydatkow e jego na rozm aite p rezen ta dla
nich, a z dworu W itołdowego znał owego Mikitę Rusina, za którym w la ta c h
1414—1415 ta k gorąco się w staw iał W itold u M istrza, gdy tenże popadł
w niew olę krzyżacką. (C. ep. Yit. 297, 298, 311, 301). Otóż ten Mikita został
w ydalony za jakieś przestępstw o z dworu W itołda i d o stał się na dwór Z yg­
m unta, gdzie był w idocznie bardzo mile w idzianą osobistością i podjudzał
stam tąd Jagiełłę przeciw ko W itoldowi; Jagiełło odesłał listy Mikity W itoldowi.
W itold czytać ich nie chciał, n ato m ia st zażądał od Zygm unta, by M ikitę
z dw oru swego napędził, co też Z ygm unt obiecał uczynić tw ierdząc: nam si
secum regnum v estru m e t m u lta commoda possem us requirere nec quem quam
alium hom inem vobis displicibilem in cu ria n o stra pati vellem us (Cod. ep. II
p. 244 Cod. ep. Yit. p. 905, 915).
— 289 —

nieznana, wpadło jakieś poselstwo w ręce Czarnkowskiego. Nie


było to jednak wielkie poselstwo, ale ów uczony w iedeński dr.
Baptysta Cigala, śpieszący w towarzystwie Zygm unta Rotha
z opinią wiedeńskich uczonych, m ającą rozwiać skrupuły księcia
co do nieważności koronacyi bez zatwierdzenia jej powagą papie­
ską. Odebrano w szystkie pisma posłom, a więc i owe tajne, ja k
instrukcye i projekta ligi z uszczypliwemi wzm iankam i o Jagielle,
z ogłoszeniem niezależności księcia i Litwy, na których odtąd
ciężyć ma tylko obowiązek obrony Rzymskiego państw a od nie­
wiernych. Wobec tak jaw nej zdrady przeciwko Polsce, wymie­
rzonej ze strony Zygmunta, posłów jego spotkała zasłużona,
chociaż zbyt surowa kara; obito ich, obdarto niemal ze w szyst­
kiego, odebrano konie, pieniądze, dano obydwom po jednym
koniu, a służbie pieszo iść kazano, a raczej napędzono na Pomo­
rze pruskie pod opiekę Mistrza. Dnia 19 sierpnia przybyli do
Człuchowa, skąd ich kom tur podwodami odesłał do Mistrza,
ten zaś do W itolda.
Zaraz po tern zajściu zwiększono w W ielkopolsce straże,
pociągnąwszy je aż do morza w zamiarze przejęcia poselstwa
wielkiego, które pod przewodnictwem arcybiskupa Magdebur­
skiego z m agnatam i węgierskimi i czeskimi, tudzież z Przem ­
kiem Opawskim stanęli już u F rankfurtu nad Odrą. Nie ule­
gało wątpieniu, że Polacy nie przepuszczą poselstwa, lecz że siłą
bronić będą przejścia. Przez cały miesiąc stały straże na g ra­
nicach, nie było słychać ja k tylko o zbrojeniach się W ielkopolan
o nadciąganiu drużyn husyckich, które również w sile peręset
koni zajęli stanowisko u granic Nowej Marchii1).
Przygotow ania te i dem onstracye udarem niły plan korona­
cyi. Najpierw Russdorf skompromitowany poniekąd, gdyż wcią­
gnięty do ligi antipolskiej zachwiał się w zamiarze uczestni­
czenia w zapowiedzianym na 8 września zjeździe wileńskim.
Jeszcze w początkach sierpnia wyrażał mu książę radość swą
z powodu zapowiedzianego przybycia, doradzał krótszą wybrać
drogę Niemnową, nie brać dużo zaprzęgów, zapraszał marszałka,
znającego język litewski, opowiadał o nadciągających książętach
wschodnich2). W połowie sierpnia, gdy nadeszły na Litwę w ia­
domości o trudnościach w skutek zarządzeń Polaków na zacho­
dnich granicach Polski, powtarza W itołd swą prośbę, aby bez
względu na to, czy posłowie Zygm unta przybędą lub nie, na
oznaczony term in, przybył do W ilna3). Zasięga Russdorf opinii
starszyzny Zakonu i najpoważniejsi odradzają, z powodu, że
w tak niebezpiecznym czasie niepodobna opuszczać kraju, już

!) Ib. M 1438, 1440.


2) No 1426, 1427.
:i) 1429.
Dzieje W itołda. 19
— 290 —

że W itołd w listach swych nigdy nie pisze o koronacyi, a tylko


o zjeździe i rokowaniach m ających się tamże odbyć. Skończyło
się na tern, że 17 sierpnia, w czasie, w którym Polacy pojmali
wysłańców Zygm untowych, Mistrz wysłał m arszałka Zakonu
z kom turem Toruńskim na Litwę, ale jego przyjazd był w ą tp li­
w y m 1). Musiał W itołd znowu powtarzać zaprosiny, zachęcać,
dodawać odwagi, „wszakże Zakon nigdy nie obawiał się sąsia­
dó w ” — a i m arszałek Zakonu z drogi do W ilna popierał prośbę
aby Mistrz przybył osobiście.
Obawy Mistrza nie były udane, chociaż w gruncie rzeczy
życzyłby sobie w ybuchu wojny. Na odjezdnem 5 września
uwiadomił landm istrza inflanckiego, że postaw a króla Polski
j e s t przyczyną zwłoki, że Polacy w wielkiej liczbie oczekują na
granicach celem przeszkodzenia przejścia poselstwa Zygm unto-
wego do P rus i łatwo mogą w yw rzeć zemstę na Zakonie. Na
w ypadek najazdu P rus upraszał o pomoc z Inflant. Odjazd j e d ­
nak nie nastąpił i W itołd m usiał ponownie zbijać obawy, zachę­
cać, zapraszać, by chociaż na krótką chwilę przybył-), a gdy
Russdorf nie przestaw ał wyrażać sw ych obaw, zapewnił go
książę, że w Wilnie um ów ią się o środki, którychby należało
chwycić się, gdyby kto ich kraje chciał najechać.
List ten księcia pisany był 10 września, gdy W itołd odło­
żył koronacyę na 29 września. Poselstwo polskie zapewniało
podówczas księcia, że Russdorf niem a powodu do obawy o napad
Polski, gdyż sami^ Polacy obawiają się o najazd ze strony husy-
tó w 3). Teraz dopiero w yjechał Russdorf na Litwę, uprzedziw szy
króla, że zam iarem jego jest zapośredniczyć zgodę pomiędzy
braćmi, na co otrzym ał polityczną przestrogę, gdyż król dzię­
kując „ k u m o w i“ za dobre chęci, upraszał, by Zakon nie p rze ­
puszczał wrogów Polski przez swe k r a j e 4). Równocześnie z tą
przestrogą, otrzymał raport od sołtysa Nowej Marchii, że Polacy
około Falkenburga stoją z wielką potęgą i że husytów, którzy
w liczbie 400 koni do nich przybyli przyjm ują przyjaźnie5).
O rezultacie zjazdu dość licznego książąt miejscowych, ale
szczupłego co do gości — był tylko m arszałek inflancki i R us­
sdorf nie m am y wiele źródłowych wiadomości. Nie zawarto tam
żadnych układów, nie spisano aktów, m ogących potwierdzić, że
W itołd skłaniał się do pro je k tu Zygm untow ego ligi antipolskiej.
Przeciwnie, g d y Jagiełło wysłał jednego z sekretarzy swych

J) N» 1432, 1426,1437 data umb. V incula P etri w tym ostatnim liście


R ussdorfa z 5 w rześnia na oznaczenie kiedy pojm ano Cigala’ i R otha je st
pom yłką p isarza zam iat umb. A ssu stio n is cf. N° 1433.
2) JS6 1437, 1439, 1441.
3) L ist m arszałk a zakonu Vs 1443.
4) C. V. JV° 1447.
5) C. V. JMe 1446.
— 291 —

Andrzeja, upraszając o zwłokę w koronacyi i p zjazd osobisty,


wysłał natychm iast Witołd zaproszenie k ró lo m na .zjazd Wileń­
ski, a sekretarzowi Małdrzykowi poruczył oddać zaproszenie
w Lublinie, gdzie król podówczas przebywał. Odradzano kró­
lowi podróży na Litwę w obawie jakiego podstępu ze strony
Witolda.
Sędziwy król, pełen poświęcenia dla dobra swych w szyst­
kich ludów, panował nad sytuacyą tak bardzo, iż nie tylko że
nie obawiał się podejścia ze strony W itołda, lecz nadto ufał
sobie, że przywiedzie zgodę do skutku. W praw dzie później
Russdorf przypisywał sobie zasługę pojednania Jagiełły z W itoł-
dem i to z naciskiem kilkakrotnie powtarzał, pyszniąc się
rzekomą zasługą, tym czasem już z obaw jego, z pytań o sprawę
koronacyi do W itołda przed zjazdem stosowanych, z milczenia
króla o zasługach jego wnosić należy, że było inaczej. Co bar­
dziej król wyraził życzenie zjechania się z W itoldem bez udziału
mistrza._ Jeżeli przeto Russdorf objął w Wilnie rolę pośrednika,
to czynił to pod naciskiem W itołda, który, nie mogąc osiągnąć
korony, starał się tern przynajmniej zadowolnić ambicyę, aby
spraw spornych Polski z Zakonem zostać arbitrem, ja k o tern
w Łucku postanowiono.
O rezultacie zjazdu zdał pokrótce sprawę Zygmuntowi
sam Witołd, ja k to po udarem nionym na skutek omieszkania
ze strony Zygm unta term inie koronacyi niemal cały miesiąc
czekano na przybycie Jagiełły, który zaproszony przez księcia
przybył, mimo że mu odradzano i to bez glejtu — ja k na spot­
kanie króla z całym zjazdem w yruszył książę. Działo się to 10
października *) nazajutrz po przybyciu króla, gdy tenże na odby­
tej naradzie złożył w sprawie swej z Zakonem kompromis
w ręce Witołda, pod w arunkiem zawiadomienia o tern Zygm unta
z zapytaniem, czy trw a przy kompromisie na osobę księcia.
Co do zgody z królem, jeszcze przed tem zaręczał W itołd
Zygmuntowi, że nie zawrze zgody bez włączenia w nią inte­
resów Zakonu i Zygmunta. Co zaś do koronacyi, król odwołał
się do swej rady, dlatego jeżeli Zygm unt na to się godzi,
niechaj poruczy koronę małemu poselstwu i przyśle ją sekretnie,
a nie w tak rozgłośnym sposobie.
We dwa dni później nadszedł list Zygm unta, że poselstwo
swe we Frankfurcie dotąd z koronami oczekujące, zamierza
zbrojną ręką wyprawić przez granice aż do Prus. N atychm iast
odpisał W itołd, że przez wykonanie takiego zam iaru urosłyby
jeszcze większe niesnaski, zwłaszcza, że on w tej sprawie z J a ­
giełłą inaczej postanowił, dlaczego uprasza, aby król zbrojną ręką
poselstwa swego nie popierał, ani go do Litwy wysyłał, zanim nie

’) C. V. p. 949 należy czytać dienstag, t. j. 9 października


— 292 —

otrzym a pod tym względem zawiadomienia od księcia. W mię­


dzyczasie bowiem poseł, do Polski do rady koronnej wysłany,
powrócić może i przynieść żądane pozwolenie, poczem już
w prost przez Polskę poselstwo Zygmuntowe będzie mogło podą­
żyć na Litwę.
Całe to przedstawienie rezultatu zjazdu potwierdza król
pismem swem, pisanym zdaje się do elektora Fryderyka, z 16
października a więc w czasie, gdy już zupełna zgoda zapano­
w ała pomiędzy królem a księciem. Król pisał, że gdy ani
listam i ani przez posłów nie zdołał skłonić W itolda do osobiste­
go z nim nad Niemnem zjazdu, dla dobra powszechnego p o sta­
nowił sam pojechać do księcia. W itołd wysłał swoich książąt
i bojarów na powitanie króla, a gdyśm y się już zbliżali do sto­
licy, dnia 9 października wyjechał z małżonką swą, z m istrzem
Russdorfem, książętam i Moskwy, Tweru, Kazania i innym i
na milę przed miasto i tu uściskał i ucałował króla. Nazajutrz
odbyła się konferencya wspólna z radam i. Prosił króla książę, aby
wszelkie niesnaski z królem Zygm untem i graniczne z Prusam i
zdał na księcia jako na arbitra, tudzież by pozwolił na koro-
nacyę. Król zezwolił na kompromis. Co do sporu z Zygm un­
tem, to Ruś Czerwoną chce książę królowi przyznać na wiecz­
ność, nie uwłaczając tern przym ierzu lubowelskiemu, co zaś do
granic polskich z Prusami, będzie się w wyroku kierować
dawniejszą opinią panów W ielkopolskich. W sprawie koronacyi
król odpowiedział, że poradzi się na zjeździe panów, prałatów
i całego rycerstw a k o ro n y !).
W iadomości te uzupełnia Długosz opowiadaniem o usiło­
waniach W itolda celem skłonienia Zbigniewa Oleśnickiego,
którego rada królew ska do boku króla dodała — aby dał zezwo­
lenie na koronacyę. W itołd dobrze rozważył, że jeżeliby główny
przeciwnik, jak im był biskup krakow ski, dał konsens, n aten­
czas i rada zezwoli. J e st prawdopodobnem, że książę, który
kilku z rady zdołał przekupić, usiłował także ofiarowaniem
skarbów pozyskać Zbigniewa. Trafnie odpowiadał biskup na
przedłożenia W itołd owe, że dla osobistych zasług uważa księcia
godnym korony, dziwi się jednak, że książę jej pożąda, skoro
z niej raczej w ypłynąć może dla Litw y niesława aniżeli sława,
raczej wojna aniżeli pokój, krw i rozlew aniżeli wesele, a zam iast
w ielkości Litwy — jej upadek. Król Zygm unt jedynie celem
zerwania unii poddał m yśl koronacyi, aby Krzyżacy znowu ja k
dawniej tryum fować mogli nad Litwą. Jest bardzo prawdopo­
dobnem, że am bitny książę, pragnąc bądź co bądź bodaj włoże­
niem korony na skronie uczynić zadość urażonej dumie, prosił
ponownie biskupa o konsens, obiecując natychm iast po włożeniu

1) C. Y it. N° 1460.
— 293 —

odesłać koronę Zygmuntowi, grożąc, że inaczej będzie prześla­


dować biskupa i że tenże ulegnie losowi biskupa Wysza. Ani
obietnicami ująć, ani też groźbami nastraszyć nie dał się biskup,
czem wzbudził podziw Witołda, który też wyrzekł się dążeń
do korony, co oświadczał tak królowi j a k i biskupowi Zbignie­
wowi, Ziemowitowi Mazowieckiemu i podkanclerzem u Opo-
rowskiem u.
Dnia 16 października odesłał król biskupa z panam i rady
do Polski. Na odjezdnem upraszała księżna Ju lia n n a biskupa,
aby skarb jej zabrał z sobą do Polski i tam że zachował dla
niej — biskup odmówił.
Tegoż dnia król, w ysłuchaw szy Mszy św. u Franciszkanów,
wyjechał do Trok. Towarzyszył m u też książę, ale osłabiony
spadł z konia i jechał odtąd w powozie żony leżący. Po p rzy­
byciu do Trok łoża ju ż nie opuścił. Ostatnie dni życia z a tru ­
wały mu wiadomości o objawach dum y i wyniosłości Swidry-
giełły, który widząc W itołda dogorywającego, ufny w poparcie
stronników swoich, począł dawać takie oznaki, że W itołd przez
Gedygołda, wojewodę wileńskiego, Rambolda, m arszałka swego,
i Mikołaja Sepierskiego polecał przestrzedz króla.
W dniu śmierci 27 października nakazał swoim zebrać
się u łoża i pożegnał się najprzód z królem, oddając m u w ręce
księstwo, które z rą k jego otrzymał, oddając w opiekę żonę,
prałatów , bojarów i prosił go o przebaczenie za winy, którem i
go dawniej, a także i przez zabiegi o koronę o b r a ż a ł!). W szyscy
obecni płakali. Jagiełło ze łzami w oczach obiecał spełnić
prośby i z serca przebaczając b ratu przypom niał m u troskę
0 zbawienie duszy. Kilka też razy spowiadał się książę przed
Maciejem, biskupem wileńskim, przyjął Najświętszy S a k ra m e n t
1 Oleje święte. P y ta n y przez bisk u p a o artykułach wiary, na
wszystkie odpowiadał, że wierzy, a także i w zm artw ychw stanie,
chociaż dawniej w rozmowach pow ątpiew ał o praw dzie tego
artykułu. Nie tylko wiarą, ale i rozum em pojmuję prawdziwość
zm artw ychw stania, że każdy śm iertelny z ciała m artw ego
pow stanie i otrzym a nagrodę stosowną za swoje prace. Jeżeli
zbawienie moje w ym aga wyraźniejszego w yznania lub zadośću­
czynienia czynem lub słowem, proszę o pouczenie mnie, je s te m
gotów starannie do przepisów Kościoła katolickiego i twej
biskupiej informacyi w szystko spełnić.
Niebawem skonał wielki mąż. Ciało jeg o przez dni ośm
wystawione było na widok publiczny, a trzykroć co dnia rano,
w południe i wieczór opłakiwano zgon ojca ojczyzny, przy czem

’) Przekaz Długosza znajduje zupełne potw ierdzenie w mowie pogrze­


bowej, mianej w Krakowie w 1430 r. Żnajduje się ona w rękopisie św. Ja n a
Kantego, ob. katalog m anus. bibl. Jagiell. W isłockiego.
— 294 —

płacze i narzekania księżny Julianny porywały za sobą dwór


i licznych odwiedzających ciało poddanych. Sprowadzono je do
W ilna i tam w Katedrze w chórze kanonicznym, obok ciała
małżonki dawnej pochowano 1).
Śmierć była i za granicam i kraju odczuta; w Krakowie
przy egzekwiach chwalono sprawiedliwego, rządnego, wielko­
dusznego, znakom itego na św iat cały męża. To, co się dzieje
po śm ierci jego na Litwie, nigdy nie wyrwie pamięci W itolda
z naszych serc, mówił kapłan pod wrażeniem klęsk, jakie
pociągnął za sobą bunt Swidrygiełły. Umarł bowiem władca,
który prawie przez cztery dziesiątki lat wielki wpływ wywierał
na losy Europy wschodniej, na Prusy i Inflanty, geniuszem
swym podźwignął Litwę i z barbarzyńskiej uczynił europejską,
z Kościołem katolickim , z zachodem, z k ulturą europejską zwią­
zaną krainę. W ykonał cały plan unii, był niejako uzupełnie­
niem genialnych dążeń króla Jagiełły, ale uzupełnieniem takiem ,
że bardziej skończonego sam Jagiełło nie mógł sobie życzyć.
Jedynym błędem w tern uzupełnianiu wykonywania myśli unii,
była nieszczęsna korona, której się nie doczekał, którą zam iast
przeciw ieństw a we własnej ojczyźnie złagodzić i zrównać,
zaostrzył w niebywały sposób, tak że w ostatnich dniach życia,
gdy Swidrygiełło oparty na swym stronnictw ie począł podnosić
głowę, widział głębokie rysy na Litwie, dojrzał nawet ten
groźny rozdział na wrogie sobie elem enty etnograficzne, który
po jego śmierci miał Litwę zawieruszyć."
W szyscy bez w yjątku współcześni mieli W itolda za god­
nego korony, a przecież ta korona zdaniem w szystkich współ­
czesnych, nie wyłączając Krzyżaków, którzy dopiero ze skutków
sądzili, a za życia księcia do przyjęcia jej podmawiali, nie mogła
przynieść szczęścia ani księciu ani krajowi, była bowiem ofia­
rowaną w zamiarze oddzielenia Litw y od Polski, a więc zburze­
nia dzieła, dzięki którem u W itold mógł zajaśnieć jako wielki
mąż i w ynieść Litwę do rzędu cywilizowanej ja k mówiono
nacyi, co bardziej, że była ofiarowaną przez męża, k tó ry tu taj
W itolda używał celem zburzenia zamiarów papieskich, uspoko­
jenia Czech przy pomocy Polski i Litwy.
Marcin V uważał jak wiadomo księcia za godnego korony,
podnosząc zasługi jego w rozszerzeniu wiary, w obronie w ier­
nych z poganami, ale gdy w sierpniu, a więc w czasie owych
Norymberskich wysyłek, na skutek sprawozdania legata swego
i posłów polskich postanowił sprawę wnieść pod rozwagę
kollegium kardynałów, rezultat nie wypadł pomyślnie dla

5) Ob. ks. Ja n Kurczew ski Kościół Zamkowy czyli K atedra W ileńska


74 uw aga. Na str. 268 napis na nagro b k u staraniem hr. E ustachego T yszkie­
wicza postaw ionego.
— 295 —

W itolda1). W Rzymie rozwinięto za koronacyą silną agitacyę,


wywarto nacisk na Marcina V przez księcia Sforzę Medyolań-
skiego. Zakon pom agał2) mimo że sprawa pośrednio przeciwko
Rzymowi była obróconą, a jeden z biskupów Zakonu miał naw et
koronować W itolda. Ale na dzień 13 października Marcin V
w ysłał nakaz biskupowi Chełmińskiemu i innym biskupom 3),
aby nie ważyli się W itolda koronować królem litew skim mimo
namowy Zygmunta. Podobny nakaz wysłano do króla Zygmunta,
aby się tą sprawą nie zajmował, o ile że zamiar je st skiero­
wany przeciwko Polsce i Zygm unt popełniłby krzyw oprzy­
sięstwo, skoro zaprzysiągł żadnym sposobem nie dążyć do ujęcia
krajów i księstw od korony Polskiej i jej króla, a koronacya
ma na celu odłączenie Litwy od Polski przez kreacyę nowego
królestw a4). Mistrza Russdorfa wezwano także, aby był sąsiedz­
kim jednaczem powaśnionych w ładców 5), a i W itold otrzymał
upomnienie nie działania niczego tutaj bez porady Kościoła, aby
papież nie był zmuszony potem odwoływać aktu z naruszeniem
przysiąg i paktów uczynionego. Sława twoja byłaby zniwe­
czoną, a co gorsza dusza obciążoną winą, pisał Marcin V
w swem upom nieniu6).
Tern bardziej ucieszył się Marcin V dowiedziawszy się
o zgodzie braci. Dał swej radości wyraz w liście do księcia
pisanym, którego W itold, podobnie ja k i owego upomnienia
już nie otrzymał. W liście tym Ostatnim, na imię księcia pisa­
nym, narzekał jeszcze raz papież na wzniecającego waśnie
szata n a7) którym był Zygmunt, używający W itołda przeciwko
planom papieskim , zaprawiający księcia do walki przeciwko
głowie Kościoła. .

') Bulla z 5 sierpnia 1430 C. Y. p. 1061.


2) C. Y. p. 941—944.
3) Cod. ep. II N» 186 cf. C. V. p. 943.
4) Dł. XI. 388.
5) Ein g u te r m eteler C. V. p. 942.
6) Dł. XI. 390.
7) Instigante sa ta n a Dł. XI. 407.
XVII.

Stosunek Witołda do Kuryi


P a p ieże zabraniają Krzyżakom w ojow ać Litw ę. Zamiary W itołda organ izow an ia
m etropolii litew sk iej. Z a ostrzen ie stosunku do Kuryi na skutek polityki c ze sk iej.
Zm iana stosu n k ów po odw ołaniu Korybuta z Czech. Zygm unt w cią g a W itołda do obozu
a n ty p a p iesk ieg o. W itołda groźb y do Kuryi posyłan e. P rzejrzen ie przed śm iercią.

Dobrodziejstwa papieży, które spłynęły na Litwę z chwilą


jej chrystyanizacyi były tak wielkie, tak doniosłe, że nietylko
iż natychm iast w skutkach swych dały się odczuć powszechnie,
ale naw et w dążeniach politycznych ówczesnych pew ien prze­
wrót wywołały. Było to bowiem znam iennem, że naw et
w chwili osłabienia powagi i siły papiestwa na skutek schizmy
zachodniej, w chwili, gdy Zakon Niemiecki ustalił był zasadę
„wykorzenienia” Litwy mieczem, gdy zasada ta poparta była
przez całe Niemcy, a naw et przez Zachód, papieże z chwilą
chrztu Jagiełły w ystąpili w obronie Litwy. Cały Zachód odstą­
pił od Polski — z chwilą chrztu Jagiełły w Krakowie — jakby
od tej, która się sprzeniewierzyła Zachodowi; poparte przez
Zakon Inflancki powstanie pożarem objęło całą połowę niemal
Litwy, a papież Urban VI winszuje królowi z powodu chrztu
świętego, w ita go jako syna, zachęca do w ytrw ania na drodze
rozpoczętej, nadaje łaski duchowne, poleca wreszcie biskupowi
Poznańskiem u ustanowić biskupstw o w Wilnie. A gdy Krzy­
żacy widząc, że im Litwa z rąk się usuwa, zorganizowali szereg
wypraw, aby mieczem ją wydrzeć unii z Polską, zaraz Urban
VI i następcy jego Bonifacy IX, Inocenty VII wysyłają bulle
do Malborga z zakazem wypraw wojennych na nowochrzczeń-
có w !). W roku w którym Zakon pozyskawszy dla swych pla­
nów Witołda przez rozdział Litwy usiłował podbić ją mieczem

h Ob. bulle Bonifacego z 1403 roku Cod. d. Pr. V N° 137 i porów naj
z ustępem skargi na soborze Cod. Yit. p. 1035—1036. Oświadczenie Zakonu
na tę bulle Cod. Yit. N° 279.
— 297 —

i olbrzymie tym celem organizował w yprawy wojenne, legaci


apostolscy Jan Marcius kanonik Neapolitański i Ludwik rycerz
z Neapolu zwiedzają Litwę: są w W ilnie i na własne oczy prze-
konyw ują się o wzroście wiary świętej, poczem imieniem papie­
skim żądają w Malborgu zaprzestania wojen z L itw ą 1).
Nie zaraz usłuchali Krzyżacy rozkazów papieskich, ale
zakaz odniósł swój skutek. Mianowicie episkopat pruski,
a zwłaszcza inflancki usuwał się od popierania wypraw wojen­
nych, a ten drugi wręcz nieprzychylne wobec zamiarów Zakonu
zajął stanowisko. Słynne przymierze elekta, arcybiskupa Rygi,
tudzież Teodoryka Damerau, biskupa Dorpatu, w 1396 r. z W itol­
dem zaw arte2), niezmiernie podniosło znaczenie Litwy; jej
sprawa wobec Zakonu została bowiem popartą przez episkopat
inflancki. Teraz już nikt, naw et najgorętszy zwolennik Zakonu,
nie wątpił, że ten Zakon nie w obronie wiary Avalczy, lecz tylko
celem rozszerzenia panowania. Nawet posadzeni na stolicy
arcybiskupiej Ryskiej stronnicy Zakonu, jak^Jan _W allenrod, gdy
objęli władzę, stali się przyjaciółmi katolickiej Litwy z księciem
jej "Witoldem i biskupem w ileńskim serdeczne utrzym yw ali są­
siednie stosunki, a naw et szukali w Wilnie pomocy przeciwko
uciskowi ze strony Z akonu3).
Do wspomnianych dobrodziejstw, dodajmy odwołanie
w szystkich przywilejów nadanych Zakonowi ze względu na
Litwę, przez Jana XXIII zarządzone, tegoż nadanie^ w ikaryatu
apostolskiego Jagielle, a zapewne i Witoldowi w Nowogrodzie
i Pskowie, powtórzone przez Marcina V, nadanie dochodów
papieskich na obronę od T ataró w 4), a pojmiemy łacno, że sto­
sunek Witołda do papieży m usiał być stosunkiem syna wdzięcz­
nością przepełnionego ku ojcu. W relacyi posła Zakonu Ru­
dolfa Kyburga, co prawda o autentyczności podejrzanej, widzi­
my W itołda jak na wymienienie nazwiska króla Polski uchyla
czapki, a skoro usłyszy imię papieskie zdejmuje ją z głowy.
Je st to przedstawienie bardzo prawdopodobne, a malujące
dokładnie stosunek wdzięczności pełnego uszanowania dla władz
zwierzchniczych ze strony Witołda. Książę czuł całą wagę do­
brodziejstw świadczonych Litwie przez papieży, umiał ocenić
je i już zewnętrznie okazywał papieżom szacunek.
Był też wspierany W itołd przez Kuryę w swych troskach
o fundacyę biskupstw łacińskich na Litwie. I tak Bonifacy IX
założył na obszarze ziemi łuckie), brzeskiej i drohickiej biskup­
stwa ze stolicą we Włodzimierzu, obejmującą swą jurysdykcyą

!) L e g a c y a ic h w Cod. Y it. N« 65.


2) Ob'. B un ge IY N» 1413, 1415, d o k u m e n ty z 5 i 26 m a rc a 1396 r.
3) B unge IV M 1926 lis t J a n a W ild u n g e n do la n d m is trz a ln fl. z 1401 r.
4) Cod.' ep. II Jfo 5 7 , 58 i 59.
— 298 —

ziemię bełzką i krasnystaw ską. Ale w cztery lata po nomi-


nacyi papieskiej Grzegorza łuckiego dom inikanina biskupem
włodzim ierskim i uposażeniu W itołdowem biskupstw a tego,
wychodzi z Kuryi Bonifacego IX prowizya k a te d ry biskupiej
w Ł ucku za wpływ em dworu krakowskiego dla Świętosława
karm elitańskiego zakonu, który związany związkiem kościelnym
z ziemiami korony, nie dopuszczał do rządów swej dyecezyi
Grzegorza biskupa włodzimierskiego. Rozsądzenie tej spornej
k w estyi zdał papież A leksander V (1409 r.) biskupowi k ra k o w ­
skiem u Wyszowi, którego w yrok nie je s t znany. Historycy nasi
przypuszczają, że Wysz popierał skargi biskupa w łodzim ier­
skiego i że z tego powodu naraził sobie Jagiełłę, któ ry też go
za to przeniósł na biskupstwo p o z n a ń s k ie *). Oczywiście W itołd
nie szczędził oznak szacunku dla Kuryi.
Niema powodów dla sądzenia, aby zew nętrznym oznakom
nie odpowiadały intencye księcia. W prawdzie idee koncyliarne
dotarły i do Litw y i na dworze W itołda Hus znajdował
obrońców, ale nie idzie zatem, aby szacunek i wdzięczność
księcia dla papieży m iały ucierpieć. Jednakow oż w czasie tym
daje się dostrzec niejaki wyłom w dotychczasowym stosunku
L itw y do papieża. Zmiana ta objawia się w piśmie W itołda
do Marcina V, pisanego w sprawie wspom nianego biskupa w ło­
dzimierskiego, którego arcybiskup lwowski Ja n Rzeszowski pod
swoją ju ry zdykcyę p o c ią g a ł 2).
Noszący się z zam iarem unii cerkw i z Kościołem, zapragnął
mieć własną metropolię litew ską łacińską i postanowił ten zam iar
uskutecznić przez oderwanie b iskupstw południow ych od lwow­
skiego arcybiskupa, i k u tem u celowi apelował do pomocy
papieskiej. Oskarżył arcybiskupa lwowskiego, że bez wiado­
mości i zezwolenia, książęcego usiłuje Grzegorza b iskupa wło­
dzim ierskiego „mojej fundacyi” pod sw ą podbić jurysdykcyę, pod­
czas gdy książę m a zamiar w ziemiach litew skich ufundować
m etropolię i poddać tejże ta k w łodzim ierskie biskupstwo, jak o
też i inne nowo fundowane i erygować się mające. Racz m u
pism em zabronić Ojcze Święty, aby nie mieszał się w sprawy
nie należące doń i nie niepokoił biskupa włodzimierskiego, i to bez
w zględu na listy apostolskie, jeśliby naw et ja k ie były dane bez
m ego zezwolenia, mającego prawo patronatu włodzimierskiego
kościoła. Jeśliby bowiem — dodawał znacząco książę — kościół
w łodzim ierski lub jaki inny, przeze mnie m ający być u sta n o ­
wiony, z pod dom inium m ego były usuwane, natenczas, acz nie­
chętnie, jed n a k ż e urażony, może i cofnąłbym hojną m ą w dota-

]) C)b. prof. T. P ia łe k b isk u p stw a w o ły ń sk ie w XIV i XV w. S p raw ,


c zy n . i pos. Ak. Um. T. XVI JSIś 4.
2) L ist z 3 lu te g o 1418 r. Cod. ep. II JV° 89.
— 299 —

cyach kościołów rękę. W końcu prosił książę papieża, aby


w sprawie pozwu tegoż biskupa Grzegorza do Kuryi przez
przeora Dominikanów lwowskich cytowanego, skasować polecił
zapadłe wyroki i. sprawę poruczyć do rozsądzenia Mikołajowi,
arcybiskupowi gnieźnieńskiemu.
Skarga była niesłuszną, arcybiskup lwowski działał praw ­
nie, a organizacya metropolii łacińskiej na Rusi uprzedziła
zamiary Witoldowe, była dziełem ukończonem zanim książę
powziął zamiar. Groźba, dość zręcznie pomieszczona na końcu
pisma, celem wywarcia energicznego nacisku na Kuryę, w ska­
zuje już na zmianę stosunku do niej ze strony księcia Litwy.
Nie okazał też Witold tem pismem wdzięczności arcybiskupowi
lwowskiemu, który przed kilkom a miesiącami wraz z Piotrem
biskupem w ileńskim z polecenia soboru przez całe trzy miesiące
pracował na Żmudzi chrzcząc Żmudzinów, ustanaw iając biskupa
żmudzkiego i organizując kościoł na Ż m udzi1). A kiedy
na Żmudzi rozruchy i reakcya pogańska nastąpiły i gdy Krzy­
żacy stanowiskiem swem, popieraniem Swidrygiełły wzniecali
reakcyę w prowincyi, którą za swoją uważali, plany W itołda
o odrębnym litew skim kościele zostały z gruntu zachwiane.
N atychm iast bowiem pod wpływem Krzyżaków arcybiskup Rygi
zgłosił pretensye do litewskiego kościoła, jako do swej sufra-
ganii, i popierał akcyę Krzyżaków na Żmudzi. Nadto biskup
Kuronii doradzał Mistrzowi w ystąpić z veto przeciwko utw o­
rzonemu de facto sed non de iure biskupstw u na Żmudzi “)•
Marcin V przysłał do arcybiskupa Rygi i do jego sufraganów
pismo, grożąc, że nie ścierpi, aby nowo nawróceni Żmudzini byli
niepokojeni najazdami i zarządzając, że odtąd arcybiskup lwow­
ski zam iast papieża będzie instancyą na zażalenia i skargi
Żm udzinów 3). Było to zadośćuczynienie dla obrażonego przez
Witołda arcybiskupa lwowskiego, a zarazem wskazówka szano­
wania węzłów organizacyi starej Kościoła, przy której był też
książę czynnym i przed laty w Wilnie 22 lutego 1387 r. przy­
wiesił także i swoją pieczęć przy przywileju głów nym wileńskim.
Zaszło tym czasem na skutek ujęcia się W itołdowego
za husytam i i wysłania Korybuta do Czech zaostrzenie stosun­
ków z Kuryą apostolską. Odrzucenie przez W itołda wyroku
wrocławskiego zrozumiano w Kuryi jako zbrojenie się do wojny
z Zakonem, którą to Kury a, w czasie w ybuchu wojen husyckich
m usiała potępić, jako zgubną dla chrześcijaństwa. Zdaje się, że
w tem stanow isku Kuryi należy szukać powodu ociągania się
tejże w nominowaniu Mikołaja z Miednik biskupem wileńskim,

') Cod. ep. II N» 78 relacya z 30 listopada 1417 r.


2) Bunge V c. 624 N» 2461.
3) Liber Cane. II N° 112 z 31 m aja 1421 r.
co było p rz e d m io te m s k a r g i W ito ld a w p o c z ą tk a c h 1421 r . !).
G dy do R zy m u d oszły s k a r g i k ró la Z y g m u n ta , że W ito ld z a m y ­
ś la w y s ia ć K o ry b u ta do Czech, M arcin V przez m iło sierd zie
C h ry s tu s a u p ra sza! i u p o m in a ł W itolda, aby z a p rz e s ta ł po p iera ć
h u s y tó w , g d y ż przez to śc ią g n ie n a siebie h a ń b ę i zm u si pap ież a
do o gło szen ia p rzeciw k o n ie m u k r u c y a t y 2). U s p ra w ie d liw ie n ia
księ c ia nie u z n a ł papież za s ł u s z n e 3), i o w s z e m p rz e k o n y w a ł
go, iż s a m a ś w ia d o m o ś ć h u s y tó w , że są p op iera n i przez W ito ld a ,
czyni ich bardziej u p a r ty m i i o p o rn y m i do p o w ro tu n a łono
Kościoła. Z j a s n y m p o g lą d e m n a bieg w y p a d k ó w p rz e d s ta w ia ł
pap ież k sięciu , że n ie m ie c c y k s i ą ż ę t a nie zn ieśliby W ito łd o w e g o
w C zechach p a n o w a n ia i je szc ze raz w zy w ał go, by racze j p r z y ­
łączył się do a k c y i p rz e c iw k o h u s y to m w y m ierz o n ej, inaczej
bo w iem pap ież p rz eciw k o n ie m u w y s tą p iłb y z k a r a m i 4). W reszcie
w listo padzie 1422 r. p ap ież pod k l ą t w ą n a k a z a ł W ito ld o w i
odw ołać K o ry b u ta z C zech w p rz e c ią g u dw ó ch m i e s i ę c y 5).
N a stą p ił zw rot w p olityce, a n a zjeździe w K e z m a rk u
król Jag ie łło obiecał n a w e t w e s p r z e ć Z y g m u n t a w w alce z h u sy -
ta m i. W ito ld a, k t ó r y o d rz u c e n ie m w y ro k u w ro c ła w s k ie g o za p o ­
c z ą tk o w a ł p o lity k ę ze m sty , zakończonej u p a d k i e m K o ry b u ta
w C zechach, nie było w K e zm ark u ; nie chciał on o so b iste m
u c z e s tn ic tw e m u ś w ie tn ia ć d n ia t r y u m f u k ró la Z y g m u n ta , na
k tó re g o żąd an ie zażąd ał papież o d w o łan ia K o r y b u t a 6). P ap ież
u to ro w a ł k rólow i i W ito ld o w i d ro g ę do zg o d y z Z y g m u n te m ,
w ita ją c zjaz d ów K e z m a rsk i j a k o n a jp ię k n ie jsz y dzień w s w e m
życiu, i w y ra ż a ją c p rz ek o n an ie, że te ra z zw y c ię s tw o Kościoła
n a d k a c e r z a m i j e s t p e w n e m 7). U dzielił n a d to p ap ież k s ię c iu
ab so lu cy i za w iny, k tó re n a się ś c ią g n ą ł przez w o jn ę p rz e c iw k o
Z akonow i p o d j ę t ą 8), sło w e m s ta ra ł się go p o z y s k a ć d la s p ra w y
Kościoła. _ T a k p e w n y m b ył stan ow c zej z m ia n y W ito ld a , że w i­
ta ją c go j a k o obrońcę Kościoła p rz eciw k o k acerzom , w y ra ż a ł
m u osobliw ą s w ą ł a s k ę 9). S to s u n k i z K ury ą, k t ó r a p o p iera ła
prz y ja źń z B ra n d e n b u r c z y k ie m F r y d e r y k ie m i u pra szała, by książę
sta ra ł się o dojście do s k u t k u m a łż e ń s tw a k r ó le w n y J a d w i g i
z F r y d e r y k i e m B r a n d e n b u rc z y k ie m 10) by ły najlepsze.'
Nie było j e d n a k u W ito ld a tego szczerego o d d a n ia się ani
pow olności s y n o w s k ie j d la M arcina V, j a k ą s p o ty k a m y u k ró la
J a g ie łły . W w y p ra w ę p rz eciw k o h u s y to m p rz y p om ocy P olski

b L ib er. C ane. I N° 60.


-’) Ibidem II N° 108 b re v e z 13 k w ie tn ia 1422 r.
3) Ibidem N» 111.
4) Ib id em J\f° 109.
5) Ibidem N® 119.
6) Ibidem II M 121.
7) Ibidem N® 130.
8) Ibidem N® 129.
9) Ibidem N® 131.
10) Ibidem I N® 61, II N® 139.
I
— 301 —

i Litwy nie wierzył Witold, ja k wierzył w nią król Polski i dla


tego zdawał na Jagiełłę całe brzemię współudziału. Nadziei
papieskich nie podzielał, a i Zygm untow i zwycięstw a pewno
nie życzył, popierał tylko prośbami Jagiełłę w Kuryi, przedsta­
wiając brak środków na zbrojenia przeciwko husytom i celem
przyśpieszenia tych środków upraszając o _ nakaz ściągnięcia
ko n try b u c ji, nałożonej na kler p o lsk i.1) Nie zbywało je d n a k
księciu na zachętach ze strony Kuryi do objawów synowskiej
miłości. Kiedy Jagielle pierworodny się narodził, w serdecznych
wyrazach podzielał Marcin V radość rodzinną i objawi! ją i W i­
toldowi z cytatem z Izajasza2), w przypuszczeniu, że z powodu
narodzin, zarówno w Polsce, jako też i w Litwie, radość jest
ogólną, o ile że i W itołd nie miał potomstwa. W tym też czasie
udzielił papież W itoldowi i piętnastu z jego rady łaski duchowne
przywiązane do pielgrzym ki rzy m sk ie j3), pozwolił też przenieść
stolicę biskupstw a włodzim ierskiego _do Ł ucka4), a równo­
cześnie zagrzewał go gorąco do podjęcia w ypraw y husyckiej. ’)
W szczególności przez episkopat polski działał papież na oby­
dwóch władców, na Jagiełłę i na Witolda, zachęcając do w y s tą ­
pienia ogólnego przeciw h u s y to m 6), zwłaszcza, gdy k ru c y a ty
zawiodły nadzieje, a wobec niezdarności króla Z y g m u n ta nie
było widoków na zakończenie w alk spraw iających praw dziw y
zam ęt w środkowej Europie.
Wiadomo w ja k i sposób zniweczył Z y gm unt grożący m u
plan papieski oddania sprawcy husyckiej w ręce Jagiełły i Wi­
tolda. Plan Z ygm unta polegał na głębokiem znawstw ie interesów
zarówmo Polski j a k i'L it w y i różnic zachodzących pomiędzy
państw am i złączonymi. Współudział Polski w akcyi pacyfikacyi
musiałby się skończyć jej w zrostem m ateryalnym , czego Witołd
sobie nie życzył, a może n a w e t się obawiał. Z tych m otywów
w ypływała obojętność Witolda dla planów papieskich, które
znowu udarem nić usiłował Zygm unt, czego też w Ł ucku doko­
nał. Wcześnie już pracował król Rzymski nad tern, aby pomiędzy
Rzym em a Litwą wytworzyć pewien rozdźwięk, boć oczywiście
natenczas Witołd tern obojętniejszy pozostałby względem p l a ­
nów papieskich. I m ożna powiedzieć, że istotnie Z ygm unt roz­
dźwięk ten obudzić zdołał. Już w 1424 roku, celem osłabienia
powagi papieskiej, poruszył myśl zwołania soboru, natenczas
bowiem nie papież, ale sobór mógłby objąć spraw ę pacyfikcyi
Czech, która teraz była wyłącznie prawie w ręku papieskim .

') Ibid. i Ns 18.


2) Ib. II No 25.
3) Ibidem Na 128.
4) K o rzeniow ski. A n a le tta R o m an a p. 78.
5) L ib er C ane. I 20 z 28 sty c z n ia 1425 r.
(;) Cod. ep. II No 165, 171, 173.
— 302 —

Zaczęła się agitacya prowadzona także przez użytego w tym


celu i zapalonego do myśli soboru Henryka VI. Ten ostatni nie
bez wskazówek Zygmuntowych wysłał do Witołda posła d-ra
Jan a Narkona, upraszając księcia, aby mu swe zamysły pod
wzgłędem potrzebnej reformy Kościoła objawił1). Wnet już otrzy­
mał książę i od króla Zygm unta prośbę poparcia u papieży po­
ruszonej przez Henryka VI m yśli soboru i aby księciu okazać,
ja k bardzo na tern zależy światu, powtarza w net żądanie, w ska­
zując na Rzym, jako miejsce przyszłego soboru2). Jak to życze­
nie spełnionem zostało, nie jest nam wiadomem, można się je d ­
nak domyślać, że nie było zbyte milczeniem. Marcin V, do­
strzegłszy m achinacye Zygmuntowe, był oburzony na Zygmunta.
Z drugiej strony widzimy i po stronie Litwy obudzoną niechęć
i to na skutek sprawy, prawie nie związanej z planami, o k tó ­
rych mowa. Oto wkrótce po tych usiłowaniach Zygm untowych
zawakowało w Poznaniu biskupstwo, a Witołd poparł kandydaturę
podkanclerzego Stanisław a Ciołka na tę godność w taki sposób,
że objawił swoje koncylarne przekonania, a naw et ubliżył go­
dności papieskiej. Prawda, że dzięki wyrozumiałości papieża,
który dobrze wiedział, iż ubiegający się o infułę kandydat pod­
daje myśli do obraźliwych pism wychodzących z kancelaryi li­
tew skiej, sprawa została w końcu po myśli księcia i króla J a ­
giełły załatwioną, nie mniej jednak wojna kancelaryjna trw ała
dwa lata i gruntow nie zepsuła stosunek synowski Witołda do
papieża.
Papież jednak, jakby nie zważając na wybuchy pychy Litw i­
na, daje prowizyą na biskupstwo Kamienieckie proponowanemu
przez Witołda Pawłowi z Bojanczyc, któryto prawdopodobnie
uzyskał bogatą dotacyę do tegoż biskupstw a od Witołda, ja k
się nowsi badacze dorozumiewają3), polegając na dawniejszej do­
tacji ks. A leksandra Korjatowicza.
Mimo, że Witołd w niczem nie poparł planów papie­
skich na zjeździe łuckim, stanowisko papieża w całej sprawie
koronacyjnej było bardzo dla Witolda przychylne. Nasamprzód
legat jego Andrzej z Konstantynopola starał się osobistą inter-
wencyą doprowadzić do zgody poróżnionych braci, następnie sam
papież kilkakrotnie interweniował, zachęcając do zgody i do­
piero gdy Zygm unt ostentacyjnie chciał przesłaniem korony do­
prowadzić do wojny Polski z Litwą, natenczas powołuje papież
całą sprawę przed swój sąd, zabrania biskupom koronować księ­
cia, a na wieść o zgodzie braci pisze doń z radością, jako do

ó L iber Cane. I N» 47 z 20 lipca 1424 r.


2) Ibidem N° 58, 59, listy z 27 w rześnia i 25 listopada 1224 r.
3) A braham . Założenie bisk. łac. w Kamieńcu Podoi. Księga pam. uniw.
lwowsk.
— 303 —

m ęża godnego dostojności królew skiej, byleby ona bez wojny,


bez krzyw dy obcej spoczęła na jeg o głowie.
Naw et w chw ilach ty ch koronacyjnych zam iarów narnię-
tn em i am bicjam i traw iony W itołd m ógł sobie przypom nieć, ja k a
to gw ałtow na różnica panow ała pom iędzy ch arak terem rzym ­
skiego króla, a pom iędzy papieżem M arcinem V. Ten pierw szy
podburzał biskupa D orpackiego do w ojny z L itw ą w 1422 roku
oczywiście bezowocnie, później zaś m ścił się na staru szk u b isk u ­
pie T eodoryku Rósslerze, pow ołując go do złożenia osobiście
lennej przysięgi, tak, że W itołd m usiał w staw iać się za b isk u ­
p e m 1). N atom iast M arcin V naw et obrażony natręctw em W itol­
da z powodu k a n d y d a tu ry Ciołka, uprasza księcia, by był k o n ­
serw atorem praw inflanckiego kościoła-). Gdy pod koniec życia
księcia, Zakon, nie zw ażając na ten przyw ilej W itołdowy, g w ał­
tow nie nastąpił na praw a episkopatu, g d y posła k a p itu ły ryskiej
w ysłanego do Rzym u, kanonika V ulchavere, kom tur k rzyżacki
utopił i gdy zbrodnię potw orną w net odkryto, W itołd, u k resu
życia, w ystępując w obronie uciem iężonego kościoła ryskiego
m ógł dostrzedz, ja k ą to igraszk ą stał się w ręk u Z ygm unta,
ja k m ądrze Kościół w osobie n a m ie stn ik a pestępow ał, skoro
usilnie sta ra ł się niezgodę w yw ieraną przez k ró la rzym skiego
zażegnać i w sposób przyjazny zgodę Ja g ie łły z księciem na-
pow rót ugruntow ać.
Przejrzeniu tem u księcia m usiał tow arzyszyć głęboki żal,
że tak dotkliw ie uraził m ęża, który ja k ojciec najlepszy z m i­
łością posyłał upom nienia i przestrogi, gdy książę zem stą pobudza­
ny w yzw ał i Z ygm unta i całe N iem cy przeciw ko sobie, podejm ując
politykę sw ą czeską przez w ysłanie K orybuta i k tóry później
dla przym iotów w ysokich uw ażał k sięcia za godnego korony,
lecz doradzał do tego celu użyć drogi zgody i porozum ienia
z bratem i z Polską. Pow ażne te, a ojcow skie upom nienia nie­
w ątpliw ie nakłoniły W itolda do tej zgody— bulli jednak, w któ-
rej papież w yrażał radość na w iadom ość o upragnionem pojed­
naniu W itołd nie doczekał... zgasł zanim pism o papieskie doszło
na Litwę.

d Ob. list W itolda w Liber. Cane. I 57 cf. II M 105, gdzie mamy


g le jt dla posłów biskupa.
2) N apiersk ii^ u ss. Livl. Urk. N° 227 z 30 grudnia 1426 r.
XV1I1.

Stosunek Witołda do stanów polskich i do króla.


Po pow rocie na Litw ę. Zmiany z powodu unii 1401 r. W itold opiekunem królew ny Jad­
w igi i korony p olsk iej. Z ezw olen ie na obiór synów po śm ierci J a giełły , dane 1425 i 1 430 r.
P oparcie stanów pod C zerw ieńskiem 1422 r. Udział W itołda w konferencyi antyhusyckiej.
W pływ na obsady n ajw yższych godn ości w K oronie. W pływ na spraw y w ew n ętrzn e ko­
ronne. W itołd arbitrem spraw polskich. N ieporozum ienia z powodu Lubicza i P odola.
H am owanie dążeń stanow ych w sąsied n ich P o lsce ziem iach. Veto stanów przeciw ko ko-
ronacyi. W itołd u w aża sp raw ę koronacyi za o sob istą. P odbudzanie W itołda do zerw ania
unii i p rzejrzen ie k sięcia. Stosu n ek do króla w p ierw szych latach. W pływ zgody na
stosunki w ew n ętrzn e w Litw ie. D ysson an se i zgoda przed śm iercią.

Nie posiadamy aktu, na podstaw ie którego król Jagiełło


nadał po ugodzie Ostrowskiej W itoldowi rządy litew skie. Po­
wrócił W itołd na podstawie tego nadania do dziedzictwa swe­
go, do księstw a Trockiego, w najszerszem tego słowa znacze­
niu, a więc i do ziemi Drohickiej, mimo, że ją król rok przed­
tem nadał był Januszow i Mazowieckiemu, i w ciągu lat kilku
objął przy pomocy króla władzę nad całą Litwą. Czy w akcie
nadania było zastrzeżenie, że rządy te spełniać będzie Witołd
w dożywocie tylko i że po śmierci jego powróci Litwa do Pol­
ski? Niewątpliwie, że artykuł kardynalny unii Krewskiej, za­
strzegający wieczyste przyłączenie Litwy i Rusi do Polski, był
i w akcie W itołdowym wyrażony, inaczej bowiem, na brak tego
zastrzeżenia powołanoby się, gdy później unia podległa pewnym
wstrząśnieniom. Szybkie ustalenie panowania swego na Litwie,
rozrost i spotężnienie jej, podniesienie jej powagi na zewnątrz,
wreszcie osobny na w łasną rękę uskuteczniony trak tat Salmski
z Zakonem, to wszystko były dzieła pomocy króla zawdzięcza­
ne, naw et ja k ów trak tak za wiedzą i zezwoleniem króla za­
warte, a jeżeli naw et w radzie Koronnej napotykały takie sa­
modzielne układy ze wspólnym wrogiem na opozycyę, jeżeli
dały powód do objawów bojarstwa, niezgodnych z duchem unii
Krewskiej, to jednak W itołd nie wykraczał przeciwko przysię­
dze Ostrowskiej, mającej za przedm iot wierność królowi i ko­
ronie polskiej.
— 305 —

Gdy na skutek klęski nad W orsklą, upadły dum ne zamia­


ry opanowania Tatarszczyzny, a Litw a ujrzała się w konie­
czności ściślejszego oparcia się o Polskę, król nadał księstwo
litewskie w dożywotnie rządy Witoldowi, poczem postanowiono
unię krew ską aktem w ileńskim 1401 r. i W itold powtórnie
zeznał, że otrzymał rządy litew skie w dożywocie, a otrzymał
zapewnienie, że na wypadek bezdzietności króla, elekcya króla
Polski nie odbędzie się bez jego wiedzy i rady W itolda i jego
książęcego senatu. O elekcyi litewskiej lub sukcesy i (Witold
mógł mieć potomstwo męskie) nie było mowy, natom iast wy­
raźnie zastrzeżono, że na w ypadek śmierci Witolda Litwa cała,
wraz z dobrami dziedzicznemi księcia powraca do Korony. Była
więc unia personalną do 1401 r., odtąd zaś otrzym ała Litwa
osobnego dożywotniego księcia, ale z ram ienia królew skiego
i koronnych stanów, który wraz z radą litew ską zastrzeżony
miał udział na w ypadek elekcyi, t.j. gdyby Jagiełło bezdzietnie
zeszedł ze świata. Można i teraz uważać unię za personalną,
gdyż najwyższym zwierzchnikiem Litwy zawsze pozostaje któl
Polski, Witold, aczkolwiek rządzi Litwą jako monarcha, jed n ak
nie bez wpływu królewskiego i później jeszcze powtarza kilka­
krotnie przyrzeczenia wierności, słowem je st utrzym yw any w pe­
wnej zwierzchniczej zależności od króla Polski.
Stosunek ten został utwierdzony na zjeździe w Horodle
przez unię horodelską. W tenczas już była dziedziczką korony
polskiej Jadw iga Jagiełłów na z Anny Cylejki urodzona. Panowie
i prałaci koronni złożyli już byli w Jedlnej hołd, że Jadw igę
będą mieć za swą królowę, a Witołda za jej opiekuna na w y­
padek śmierci królew skiej1). W Horodle tedy złożyła Litwa,
przez rody bojarskie tamże będące, przysięgę wierności królowi,
Witoldowi i ich następcom (sukcessor był w osobie Jad w ig i2),
przyrzeczenie, że nie opuszczą ani ich, ani następców „przez
nas i waszych sukcessorów wyznaczyć się m ających"; w końcu,
że po śmierci W itołda nie obiorą księciem tylko takiego, k tó ­
rego król Polski z radą swą im postanowi.
Stanowisko W itołda zmieniło się odtąd znacznie. Stał się
bowiem opiekunem królewnej i jako taki miał odtąd wpływ
także i na sprawy Polski. W szczególności, gdy się toczyła
sprawa zamęścia Jadw igi z Fryderykiem Brandenburczykiem ,
synem elektora i gdy Zygm unt Luksem burczyk przeciwko tem u
zamiarowi popierał starania o rękę Jadw igi ze strony Bogusła-

x) Raczyński. C. cl. Lith. p. 385. list z 1417 r. W księgach rachunków


król. zwać się odtąd królew ną iuvenis regina.
L>) W przeoczeniu tego szczegółu tkw i błąd H ruszew skiego, 1st. Rusi
tom V, który mówi o sukcessyi tak Jagiełły ja k i W itołda.

Dzieje W itolda. 20
związku z P ;y d e ry ^ e m ^ 01gz;ińskiej syn n dzlł
W itold rtuuiież i jego został opiekunem a
ziem i powiatów Rzeczypospolite, i miasta, o>
nie wierności dla przyszłego dziedzica korony starał^ się
kr f ,
,
.
hoklU składano, w ta k ta £

Ł e o m o ru a wszędzie jest mowa o opiekunie Witoldzie


•] nhńwiazuiacei dla niego, jako dla opiekuna, wierności. Do
dać należv że i szlachta Rusi w kilku złożonych listach obe-
dvencvinvch również ślubowała wierność królowi, synowi jego
f córce tudzież tutorom 2). W roku przywileju Jedlenskiego,
cdv iuż Jagiełło miał dwóch synów, ziozyła ta szlachta Czer-
^ • p llc; o 7an7pra i Podola przyrzeczenie uznania i^rolem
iednego z dwóch synów królewskich i wyraźnie podniesiono
w akde, że. czynią to za zezwoleniem Witolda i panów litew-
SklChByly to tylko konsekwencye unii horodelskiej, że 'Witold
» 7 nim i i ego rada, weszli w prawa zastrzeżone im co do ich
udział™ w elekcyi, te dawali swoje zezwolenie na wszystkie
zmiany, jakie przechodziła zasada następstw a po Jagielle z n -
rodzeniem się ‘mu córki, później zaś ^ tak «iygm-
f (, r7 P i rycerstwo na seimie w Brześciu Kujawskim 1L 25 louu
zgromadzeni, że uznają królewicza Władysława n ^ ą to n u
Ł osobliwą radą Witolda, jego panów rady i Wce» £ v a M
Hnhnież w Jedlnie, na walnym zjezdzie z 4 k5\ letnia msu i.
nrzwieto Iko następcę po śmierci króla jednego z synów jego,
K f e c y E radą f wofą W itolda,jego prałatów i
Na nodstawie praw opiekuńczych zyskiwał Witold coiaz
większy wpływ na sprawy królestwa i jak widzimy p r a w a te
u m i e l i szanować Polacy. Na tym sejmie B r z e s k i m wypowiedzieli

uT obacz p rz y się g ę L w ow a z 9 g ru d n ia 1125 ro k u . A k ta Gr. Ziem.

R ’ ** p R y k a c z e w s k i. In w e n ta riu m p riv ile g io ru m 253. P or. S k a rb iec D am ło-


w icza 1. N <85. r, dp pod se n su \ ito ld i et b a ro n u m
U tn u ^ ia W rS t SKTSpS-V 7 w y c ią g a — cs
S k a rb ie c n . c o n sllio W ito ld ! ip aiu sq u e b a ro n u m ac m ilitu m L iber
C an cel. I. N° 66.
5) Cod. ep isto ł. II N 1/8.
— 307 —

panowie koronni zasadę, g d y szło o rozstrzygnięcie spornej


spraw y Lubicza: wy (tj. król i W itołd) jesteście naszym i pana­
mi i cokolw iek w tej spraw ie postanow icie, będzie sp ełn io n e1).
Stosunek W itolda do stanów polskich b y łp e łe n serdeczno­
ści i życzliwości. W idać to z owej sceny w obozie pod Czer­
w ieńskiem 1422 r., gdzie Jagiełło, naciskany przez stany, nie
chciał dać przyw ileju, którego się szlachta w kole obozowem
dom agała, ale W itołd gorąco przem ów ił za szlachtą i, ja k to
w yraźnie zaznaczono w dokum encie, za jeg o w staw iennictw em
nadał król szlachcie rozszerzenie praw sta n o w y ch 2). Król chę­
tnie arbitralnie postępow ał przy rozdaw nictw ie w akansów św ie­
ckich i stolic biskupich, to też senatorow ie polscy, g d y po
śm ierci M ikołaja Trąby, prym asa, zaw akow ała stolica gnieźnień­
ska, udają się do W itolda z prośbą przedstaw ienia królow i, by
tenże nie przyśpieszał obsadzenia tej stolicy, gdyż obiecał so"-
lennie nie daw ać w akansów bez zezw olenia prałató w i panów
ko ro n n y ch 3). Ze swej strony znow u prałaci i panow ie koronni
ręczą wraz z królem za S w idrygiełłę, k tó re m u W itołd w 1420 r.
przebaczył, że dotrzym a posłuszeństw a w ielkiem u księciu, ina­
czej będą prześladow ać Sw idrygiełłę, tak samo, ja k go ścigać
i karać będzie W ito łd 4). W r. 1424 , g d y szło o stw orzenie w
Koronie i L itw ie zasad, m ających bronić te k raje od husytyzm u,
Jagiełło i W itołd w raz z sw ym i prałatam i i baronią utw orzyli
zw iązek dokum entem stw ierdzony przeciw ko w dzierającem u się
do ich krajów husytyzm ow i i zgodzili się na pew ne środki
niszczenia h u sy ty z m u 5).
W najw ażniejszych spraw ach, ja k ie się toczyły tylko w P ol­
sce, począw szy od osobistych, t .j. od obsadzenia najw yższych
dostojeństw , aż do zasadniczych, gdy szło o ustrój królestw a,
o naczelny k ieru n ek rządów , w pływ W itołd a, począw szy od
owej chw ili gdy został pow ołany na opiekuna królew ny Ja d w i­
gi, je s t ta k w ybitny, że daje się w szędy aostrzedz. Jeżeli bo­
w iem weźm iemy.’ do rą k pism a w yszłe z k ancelaryi polskiej
z owych czasów, zobaczym y, że w ybitni politycy polscy: podkan-
clerze, biskupi, senatorow ie odnoszą się do W ito łd a z w ażnem i
spraw am i koronnem i, proszą o radę, częściej zaś o poparcie.
Dzięki energicznem u poparciu księcia, kanclerz m azow iecki,
Ziemowit, osiągnął stolicę biskupią w Płocku, podkanclerzy ko ­
ronny S tanisław Ciołek księciu m iał do zaw dzięczenia infułę
poznańską. Ten o statni, jako piastun k ancelaryi koronnej, przed­
staw ia się nam w tych księgach, jak o poufny w ypełniacz woli
J) Cod. Yit. p. 727.
2) Przywilej Czerwieński, w Przeglądzie histor. r. 1907.
3) Liber Cane. II, N° 124.
4) Ibidem II, N» 34.
5) Cod. Yit. N» 1155 z czerw ca 1424 r.
— 308 —

księcia w najrozm aitszych sprawach. I ta k widzimy około 1428 r.


j a k w jak ie jś bliżej nie znanej sprawie w akansu zaniku
i dóbr koronnych Brzeźnicy1), przyczem W itold popierał swego
k a n d y d a ta (Stańkę?); usprawiedliwia się przed księciem pod­
kanclerzy, że tylko z powodu niewiadomości spełnił pod tym
względem zarządzenie wojewody Sandom ierskiego, że Stankowi
sprzyja podkanclerzy, a co do rozkazów, to naw et ojca w łasne­
go zarządzeń nie spełniłby, gdyby one były wym ierzone prze­
ciwko woli W ito ld a 2). W idzimy, jak w drugiej sprawie o wiele
ważniejszej, gdyż szło o ukaranie szlachty w ojewództwa ru sk ie ­
go za niestawiennictw o w wyprawie posiłkowej królowi Zy­
g m untow i danej nad Dunaj, senat w staw ia się u króla, by da­
rował winy — W itold zaś był za najsroższem ukaraniem w in­
nych, jak k o lw ie k wiedział dobrze, że w całej koronie szlachta
do w ypraw zagranicznych nie je s t obowiązana, że nadto król
już w 1425 r. obiecywmł solennie zrównać Ruś, co do praw a
z całą K oroną3). Sprawa uka ra n ia toczyła się na zjeździe
w Sandom ierzu w 1427 r., gdzie na radzie senatu* podkanclerzy
odczytał pismo Witolda. Zapewne nie odniosło ono skutku, gdyż
podkanclerzy w ym ijająco odpisuje księciu, że o ile wyrozu­
m iał z odpowiedzi senatorów, nie będą się oni tak usilnie w sta­
wiać za ziem ianam i Rusi i działać w tej spraw ie wbrew woli
księcia4)- W innych sprawach — ciągnie dalej podkanclerzy —
w nieobecności Wielkopolan odkładają je senatorowie do wspól­
nego zjazdu, o którego pozwolenie upraszać będą króla, ale n a ­
leżałoby, aby ten zjazd był w pobliżu Litwy... a nie wątpię, że
w szystko pójdzie po m yśli w. księcia... Pochlebca wydaje tu
sąd, który i historykow i należy wziąć pod rozwagę, że
jak ie k o lw ie k spraw y za radą i zdaniem w. ks. Mci bywają za­
łatwiane, te cieszą się dobrym sk u tk ie m i korzyści z nich Ko­
rona odnosi, a gdzie tej rady braknie, rzadko się nam udaje co­
kolwiek...
Nie trudno też w skazać historykowi na ważne sprawy,
w których Witold był nie już doradcą, ale w prost rozjemcą —
sędzią. I ta k wiemy, że spór biskupa W łocławskiego J a n a Kro­
pi dły z królem, dalej spory króla z Ziemowitem Mazowieckim
W itold załatwiał, a załatwił z korzyścią dla Korony. W spra­
wie oszczerstwa królowej Sonki on wezwał w szystkich senato­
rów polskich, aby nie dawali wiary p o tw a rz o m 3); on był sędzią
i tej sprawy i załatwił j ą w ten sposób, że oszczerstwom zam-

J) Dobra te król. były w zastaw ie 1419 r. u Hińczy z Rogowa w 1160


grzyw nach. Ob. Liber Cane. II, Ns 115.
2) Liber Cane. I, N° 117.
3) Cod. ep. II p. 191. § 18.
4) Liber Cane. I, N« 102.
5) Liber Canc. I, N« 83.
— 309 —

knął dostęp w Koronie i Litwie. Je st pewna przesada n Długo­


sza, skoro wspomina, iż rządy polskie zdawały się spoczywać
w ręku Witołda, niemniej jednak sprawdzić należy, na podsta­
wie danych przytoczonych powyżej, wpływ księcia stanowczy i ko­
rzystny dla Korony. Stany czuły ten wpływ wybitny, czemu
dały wyraz w Brześciu, jak już wspomniano, wypowiedzeniem
zdania do króla i Witołda: wy obaj jesteście naszymi panami.
Był to wyraz gorącego odczucia konieczności unii, dzięki
której ludy i kraje zjednoczone, ale odrębnie rządzone, tak
olbrzymio wzrosły i stanęły do wielkiego w arsztatu europej­
skiego prac cywilizacyjnych, jako członki zdrowe, czynne, pełne
polotu i energii. Polska więcej na zachód, Litwa na wschód
ciążyła i odczuwano pewien rozdźwięk pomiędzy dążeniami.
Może obawiano się, że zbytnie przychylenie się do wschodu
mogłoby wzruszyć unią i szukano uspokojenia w równowadze,
w zgodzie władców, których papież Marcin V-ty jedną duszą
w dwóch ciałach nazywał. Zresztą miały stany upewnienie
w akcie horodelskim i przy nim wiernie stały. Właśnie bowiem
w Brześciu w aryndze przyw ileju brzeskiego powtórzono zdanie,
że W itołd je st dożywotnim władcą Litwy i Rusi, które po jego
śmierci do Jagiełły i syna tegoż, jako prawa i dziedziczna
sukcesya, powrócić mają, jak to dokum entalnie ^ utwierdzono
było w Horodle1), a w pięć lat później dosłownie prawie po­
wtórzono w Jedlnej z różnicą, że zam iast w yrazu syna, użyto
liczby mnogiej, stosownie do zmiany w rodzinie królew skiej
zaszłej2).
Niedługo po Brzeskim zjeździe doznano w uspokojeniu
tern zawodu; spraw było kilka, w których W itołd ze stanow ­
czością zwykłą naciskać począł na senat polski, a właśnie te
sprawy wskazują nam, w czem właściwie polegały różnice po­
między Witoldem a stanam i. Jeszcze przy zawarciu pokoju mel-
neńskiego obiecał W itołd wyjednać ustąpienie m łyna fortyfiko-
wanego Lubicza, nad Drwęcą położonego, od króla na rzecz Za­
konu, czemu się sprzeciwił Zbigniew Oleśnicki, i dlaczego, jak
Długosz trafnie podnosi, został pominięty przy obsadzie stolicy
arcybiskupiej gnieźnieńskiej, lubo, ja k już wiemy, stany za nim
do W itołda się w staw iały3). Oleśnicki został jednak biskupem
D ekret z 1401 r. i XIII arty k u ł unii horodelskiej. D ziałyński. Zbiór
praw p. 6 i 15.
2) Cod. ep. II, N° 177.
3) Caro, L. Cane. II, p. 200—201 przesadza,tw ierdząc, że Długosz ad maio-
rem gloriam Zbigniewa przekształca 1'akty; owszem list panów do W itołda mo­
że służyć za potw ierdzenie relacyi Długosza. W szakże proponują oni przy
w akansie, o którym mówią, t. j. stolicy prym asow skiej, Zbigniewa, a potem
Ciołka, przecież został arcybiskupem Jastrzębiec, ja k wiemy z Długosza, ten,
k tóry nie sprzeciw iał się w radzie, gdy W itoldowi przedkładano wnioski, n a ­
w et w spraw ie koronacyjnej politykował.
— 310 —

krakow skim i jako taki miał niemal takiż sam wpływ na spra­
wy publiczne, jakie wywierał na nie prym as królestwa. Sprawę
Lubicza Krzyżacy przypomnieli Witoldowi, gdy poczęły się ko-
rnisye wytyczania granic, przy egzekucyi pokoju melneńskiego.
\\ ltołd naciskał, aby egzekucya ta ja k najszybciej i w myśl
układów w Grodnie zawartych była spełnioną. A gdy m istrz
Zakonu, z powodu spełzłej takiej komisyi granicznej w Jasień­
cu, przysłał skargę W itoldowi, książę obiecał napisać do króla
i upomnieć^ go, aby nakazał ściśle przestrzegać uchwały gro­
dzieńskie. Żleby bowiem było, dodawał, gdyby słowo królew­
skie i moje nie b^yło szanow ane1). Co do Lubicza — zagroził
wprost królowi, że jeśli nie odstąpi Lubicza Zakonowi, on za­
m iast Lubicza daruje Połągę mistrzowi. Sprawra niezm iernie się
zaostrzyła, tak, że w czerwrcu 1426 r. senat wysłał do Litwry
biskupa Zbigniewra Oleśnickiego, podkomorzego krakowskiego
Piotra Szafrańca, obu przeciwTnikówr AVitołdowych, ale lubo przy­
nieśli zezwolenie na ustąpienie Lubicza, książę odrzucił doku-
m en\ . g d y ż zawierał klauzulę, co do niemożności wTystaw ienia
w Lubiczu tw ierdzy obronnej, W itold zaś domagał się usunięcia
k lau zu li2) i ostatecznie to ustępstwTo uczyniono księciu.
Stanowczością Witolda zachęcony Zakon oskarżał przed
nim dalej Polaków, czynił rozmaite trudności przy w ytyczaniu
linii granicznej, a Witold wywierał bezskutecznie nacisk na
króla, aby się sprawa w myśl układów grodzieńskich o sta­
tecznie zakończyła pokój bowiem melneński, ja k długo granic
nie oznaczono, był jakby nie egzekwowany, i widmo wojny mo­
gło znowu zaniepokoić Litwrę, której granice właśnie wćwczas
na najdalszy wschód Witołd rozszerzał. W stanowczych słowach
w^ykazał tedy W itołd gniewr swój królowi i wrzywał go, by
w m yśl uchwał grodzieńskich oddał sprawę niezałatwionych
granic do rozstrzygnięcia arbitrom, a gdyby i ci nie zgodzili
się—superabitrow i3).
Trzeba jednak dodać, że w czasie tego zaostrzonego spo­
ru, ambicya księcia, ostatecznie zwycięska, bardzo była narażo­
ną, o ile że książę dał słowo Krzyżakom, co do odstąpienia Lu­
bicza. Z drugiej strony—ustępstw s dla Krzyżaków kosztem Pol­
ski źle były “widziane przez stany, ale jeszcze gorzej przez
króla, który starając się u stanów o elekcyę jednego z synów,
groził stanom, że jeżeli zezwolą na odstąpienie Lubicza w m yśl
żądań Witołdow-ych, niechaj oddadzą przywileje, które im król
w czasie swej koronacyi udzielił. Groźba tak a była dla stanów
ja k najlepszem świadectwem, polecającem im sprawę sukcesyi,

i Cod. Yit. p. 722, list z 3 m aja 1426 r.


2) Ib. p. 729, list W itolda z 9 czerwca.
3) Cod. Yit. p. 780,
— 311 —

widziały bowiem, jak gorąco król broni sprawy polskiej. W itol­


da zaś groźba źle stanom zalecała tego księcia. Dowiedziawszy
się o groźbie z powodu Lubicza stanom rzuconej przez króla —
w yrzekł książęi wszakżeż stany nie tyle za tę trochę ziemi, ale
nawet wzamian za największe dary nie oddałyby swoich przywi­
lejów 1)! Nie naprawił tem stosunku zachwianego; stany stały
po stronie króla.
Były jeszcze inne sprawy pomniejsze, świadczące o pew­
nym rozdźwięku pomiędzy Polską a Witoldem, a dowodzące,
że owa apostrofa W itolda do stanów nie była bynajmniej tak
szczerą, jakby to się napozór wydawało. Zapewne że Witold,
ja k to widzieliśmy, sprzyjał rozwojowi praw i przywilejów sta­
nowych, i czy to pod Czerwieńskiem, czy to w Brześciu stw ier­
dzał intencye czynem. Ale z drugiej strony wiemy dowodnie,
że rozwoju praw stanowych w Litwie wcale nie popierał, że
naw et rozwój taki, jak i był zabezpieczony w ileńskim i horodel-
skim przywilejem, bardzo powoli w życie wprowadzał, jeżeli go
nie hamował. Co bardziej możemy śmiało powiedzieć, że Witołd
obawiał sie tego dem okratycznego ruchu szlacheckiego i jak
mógł oddalał go od Litwy. W skazów ek do takiego wniosku za­
czerpnąć można w sprawie podolskiej. Ja k wiemy, król w 1411 r.
oddał Podole W itoldowi w pewnej sumie, książę zaś, nie
bacząc, że prowincja ta tw orzyła niemal jedność z Rusią,
że już przez lat dziesiątek używ ała tych samych praw co i Czer­
wona Ruś, począł nią rządzić po litew sku, oddając rządy
staroście kam ienieckiem u, który, co prawda, budował zamki
na brzegach Czarnego morza, ale zapewne siłami zarówno
chłopka, jako też i szlachcica, podwodami ich i ciężarami,
ja k się to w Litwie wówczas i długo jeszcze potem praktyko­
wało. Bądź co bądź, wiemy napewno, że w 1418 r. wybuchnęło
wśród szlachty podolskiej powtórnie już jakieś niezadowolenie,
którego objawem było odmówienie posłuszeństwa Witoldowi,
skoro tenże, zapewne celem przytłum ienia ruchu, zażądał od
ziemian hołdu. Ziemianie odmówili na tej zasadzie, że już skła­
dali raz przysięgę wierności królowi Polski. Jak się właściwie
cały zatarg odbył, jakie przechodził ewolucye — nie wiemy, to
jednak nam wiadomo, że sprawę rozstrzygnął król, rozkazując
Podolanom złożyć przysięgę wierności W itoldowi — z uwagą,
że niema ona "uwłaczać przysiędze złożonej poprzednio kró­
lowi 2).
Że jednak nieposłuszeństwo i niezadowolenie szlachty po­
dolskiej miało źródło w nieuw zględnianiu pewnych praw stano­
wych, tych przynajmniej, jakie przysługiwało ziemianom w są-

]) Cod. Yit. p. 727—228.


2) Cod. Vit. M 805 p. 427.
siedniej Rusi Czerwonej, dowodem tego je s t owe znane nam stano­
wisko Witolda, jakie zajął w zględem ziemian Rusi, gdy ich król
za niestawiennictw o w zagranicznej wypraw ie do surowej po­
ciągał odpowiedzialności. Senat stanął w obronie ziemian r u ­
skich, stany bowiem życzyły sobie rozszerzenia dorobków przy­
wilejowych na całą Koronę — ale W itold naciskał, aby się nie
wstaw iano za ziemianami Rusi, oczywiście nie z innej przyczyny,
j a k tylko z t e j, że nie życzył rozwoju przywilejów stanow ych
na Rusi. Z Rusi bowiem koronnej, którą ju ż w całości objął był
prąd zrównania praw ze szlachtą zachodnią—dążenia te dosta­
wały się^ na Wołyń, na Podole, i łatwo tu ta j rozniecały pło­
m ień niezadowolenia z despotycznych nieraz rządów Witoł-
dowych.
Była jeszcze inna prowincya, skąd szedł k ie ru n e k dążeń
wolnościowych, przez stan szlachecki w Koronie i na Mazowszu
pielęgnow any i podsycany. Była to ziemia Drohiczyńska, któ rą
w 1391 r. ustąpił król Januszow i Mazowieckiemu, ale która
na zasadzie układów z Ja giełłą powróciła do W itołda, i którą
on w części odstąpił ze swego ram ienia księciu Januszowi. Oczy­
wiście ziemia ta, zkolonizowana siłami Mazowsza, pod zarzą­
dem księcia wolność szlachty miłującego, była również pom o­
stem wszelkich dążeń wolności stanow ych zachodnich, skiero­
w anych na Litwę. S tosunki dobre szlachty mazowieckiej z W itol­
dem, j a k słusznie się dorozum iew a nowszy historyk, ułatw iały
szlachcie Mazowsza odpływr kolonizacyjny naw et w głąb Litwy,
a W itołd żądał nieraz od ziem stw m azow ieckich zaśw iadczeń
0 szlachectwie w y chodźców 1). Niezawodnie i ci w ychodźcy byli
rozsadnikam i zachodnich stosunków na Litwie, a szczególnie
na pograniczu. I oto widzim y jak w 1426 r. w ielki książę obu­
rzony z powodu, że książę Janusz w ydał jakieś przywileje
w D iohiczyńskiem pod pieczęcią mazowiecką, zgrom iw szy go
za to odebrał m u nadania przez siebie udzielone2), słowem w y ­
zuł go całkowicie z Drohiczyńskiej ziemi, do której należały
1 Mielnicka i Bielska, słowem całe Podlasie, którego przeto część
znaczną posiadał książę Janusz. Oczywiście dążenia do wolno­
ści stanow ych na Podlasiu przycichły natychm iast, tak j a k chwi­
lowo i na Podolu zamilkły, ale niezadowolenie ukryte trwrało
dalej. Bądź co bądź W itołd, popierający dążenia stanowe
w * ołsce, hamował je w ziemiach tych, skąd one najdogodniej-

') Smoleński. Szkice z dziejów szlach ty maz. s. 126 z odwołaniem się


na herbarz kap icy s. 120, 351.
“) Opowiada o tern sam książę w liście do ks. Jan u sza. Liber Cane. I,
p. 15o, oczywiście podając, jak o b y jed y n y m motywem odbioru był ów pokry­
w aL ?r ,P°d pieczęcią mazowiecką. Ale w takim razie w ystarczyłoby
Witoldowi znieść poprostu p rzy w ilej—nie odbierać nadanie księciu. W idocznie
m otyw był głębszy.
— 31 3 —

szy przystęp miały do ziem litew skich, a hamował dlatego, że


ja k mniemamy, kierunek ten jego sposobowi rządzenia nie
odpowiadał.
W rezultacie rozstrząsań powyższych nie można wątpić, co
ju ż dawniej uczony Jaroszewicz podniósł1), że W itold przyw ile­
jowi horodelskiemu nie dawał należytej egzekutywy, a dodaj­
my, że hamował dem okratyczny kierunek rozwoju przywilejów
stanowych, skutkiem czego rozwinęła się obok jego władzy po­
tężna siła w arystokracyi litew skiej, przy pomocy której niem al
samowładnie rządził Litwą. Także i o tern wątpić nie można,
że kierunek taki nie podobał się w Polsce, zwłaszcza, gdy k sią­
żę, ja k to widzieliśmy, począł protegować Krzyżaków i dążyć
do objęcia roli superarbitra sporu krzyżacko - polskiego, a więc
w sprawie, która była w części znacznej sprawą litewską, boć
oczywiście dla Litwy podjęto wojnę z Krzyżakami, morze krwi
rozlano bez żadnej korzyści terytoryalnej. Polskie ziemie ja k da­
wniej zajmowali Krzyżacy, podczas kiedy Litwa otrzym ała ustą­
pioną. Zakonowi Żmudź.
Że wśród takich stosunków ze stanowiskiem Zbigniewa
Oleśnickiego, który widział w działaniu i dążeniach księcia
krzyw dę Korony, solidaryzowała się cała szlachta, że gdyby te
dążenia W itołdowe nie ustąpiły, musiało przyjść do konfliktu
i że wśród tego konfliktu szlachta stanąć miała przy królu
i biskupie krakow skim , to było łatw em do odgadnięcia.
Istotnie, gdy w Łucku wybuchnął konflikt z powodu za­
m iaru Zygmuntowego koronowania W itołda na króla Litwy,
Oleśnicki wystąpił zasadniczo przeciwko tem u zamiarowi na
podstawie aktów unii, które przez koronacyę byłyby zniesione.
I oto cała szlachtę, ta, której siłami dźwignęła się Litwa z pod
miecza krzyżackiego, która dopomagała do ustalenia panowania
W itołda nad znaczną częścią Tatarszczyzny, do rozszerzenia
granic litewskich na dzień drogi tylko od Moskwy, której praw
W itołd w Koronie bronił i przywileje rozszerzać dopomagał, ta
szlachta, ja k jeden mąż stanęła przy Zbigniewie Oleśnickim,
a przeciwko zamiarom koronacyjnym 2). Była to potęga, którą
W itołd dobrze znał, a jeszcze lepiej oceniać umiał i dlatego to
pisze na ręce senatorów, jako ich przyjaciel, listy uspraw iedli­
wiające swój zamiar, powołuje się na dane przez króla zezwo­
lenie, na rozgłoszenie zamiaru, ale szlachta, jakkolw iek w niczem
nie chce jego praw dożywotniego władcy Litwy naruszać, nie
cofa się ze stanow iska unii horodelskiej, na której stanęli poli-

x) Obraz Litw y I, 53.


2) List A ndrzeja de Palatio, św iadka w Cod. ep. Vit. N° 1370 p. 855. Por.
list innego św iadka H anusza S teynkellera do rajców w rocław skich z 8 lu te ­
go 1429 w SS. r. Sil. VI, p. 84.
— 314 —

tycy koronni, zwalczający zamiar koronacyjny. Prawda, że


Witold w obronie swego zamiaru zwoływał również panów litew ­
skich, że traktow ał z nimi sprawę koronacyjną, że animował
ich do opozycyi przeciwko Polsce, a poparcia swych zamiarów,
że w ten sposób nieco zapóźno i w k ieru n k u u jem n y m obudzał
życie stanowe, którego praw idłow y rozwój horodelskim zape­
wniony przyw ilejem dotąd hamował, ale ani spraw y swej tern
obronić nie zdołał, ani też dla przyszłości i dobra swej Litwy,
agitacyą swą niczego dobrego nie zapewnił.
Jeżeli konflikt odbył się bez krwi rozlewu, to przyczyn
tego szukać należy w tern, że Witołd, jak k o lw ie k pod wpływ em
Krzyżaków działający, jakkolw iek przez Z ygm unta i mistrza
Russdorfa pobudzany i judzony, jakkolw iek przez zauszników
naw et Polaków zachęcany, jakkolw iek groził Jagielle, a naw et
zbierał wojsko_ i odbierał przysięgi od starostów, w gruncie rze­
czy je d n a k ani nie zerwał unii horodelskiej, ani zrywać nie za­
myślał. Koronę uważał jak o osobistą odznakę i wywyższenie,
nie w ątpił, że i dla Litw y spłynie z niej wywyższenie, ale
ta k dalece, jak o osobistą sprawę ową koronacyę uważał, iż nie
widział, że z chwilą koronacyi mimo jego woli unia byłaby
zachw ianą— a tak mało interes Litwy w żądanej koronie cenił,
że nie zerwał się do obronienia dążeń mieczem, j a k b y niechy­
bnie był uczynił, gdyby był miał zamiar zerw ania unii horodel­
skiej. Z drugiej strony i po stronie polskiej, jak k o lw ie k tam
prepotencya AYitołda, jego stanowcze wpływanie na sprawy pol­
skie, niekiedy naw et z krzyw dą jej połączone dźwignęły całe
społeczeństwo do stanowczej, męskiej, obrony unii horodelskiej,
ta k dalece, że narażano się na wojnę, chociażby i z królem Zy­
g m u n te m i z Zakonem i L itw ą jednocześnie i w yzyw ające
zwłaszcza wobec dwóch pierwszych potęg zajęto stanowisko, to
je d n a k ż e co do W itolda, zachowano um iarkow anie, w yrozum ia­
łość, używano środków pojednania, dziwnie łagodne wysyłano
poselstwa, zawsze Oleśnickiego, ale który księciu naw et koronę
polską odstępow aną przez Jagiełłę przynosił — aby tylko ocalić
zasadę unii horodelskiej, ta k bardzo zachwianą, mimo naw et
woli Witolda.
Miano silne przekonanie, że W itołd działał nie ze złej woli,
nie z chęci szkodzenia Polsce, nie w m yśli zerwania unii, prze­
konanie, które i historyk podzielać m usi i to na podstawie do­
kum entów , jasno tłum aczących intencye Witołdowe. Oto w ro k u
wielkich nieporozumień z Jagiełłą, znanych naw et Zygm untow i,
który dlatego kusił W itolda na zjazd z nim osobisty
z w ykluczeniem Jagiełły—przed sam ym zjazdem w Ł ucku u czy­
nił Witołd zapis wiana żonie swej Juliannie i czytamy w tym
zapisie: że Ju lianna nigdy nie odstąpi od posłuszeństw a króla
polskiego, ja k i nim będzie i od korony polskiej, lecz wiernie
— 315 —

mi będzie posłuszną, po śmierci zaś jej całe wiano do korony


polskiej m a n a leżeć1). Było to j a k najpoważniejsze stanowisko,
ściśle zasad unii horodelskiej przestrzegające. Również i pod
sam koniec życia, mimo niezałatwionej spraw y koronacyjnej
i wielkiego rozdrażnienia, gdy król 9 października zjeżdżał do
Wilna, Witold, jak zwykle na milę przed m iasto wyjechał na
spotkanie króla z w ielkim księciem Moskwy, z książętam i T w e ­
ru, Kazania2). Nie bez wiedzy też W itolda biskup wileński
uprasza w dwanaście dni później króla o potwierdzenie nadań
Witołdowych dla biskupstw a, a król czyni zadość prośbie i w
obecności i przy świadectwie dwóch najwyższych dostojników
litewskich, a gorących zwolenników koronacyi Witołdowej Jerze­
go Gedygołda wileńskiego i J a n a Ja w n isa trockiego w ojewo­
dów, Rumbolda i Gasztolda — zatw ierdza W itołdow ą d o n a c y ę 3).
A czyż w oddaniu kluczów stolicy i zam ków litew skich J a ­
gielle przed sam ym zgonem księ c ia 4), w przepreszaniu króla,
za ambitne gonienie za koroną — nie przyjdzie uznać faktu,
że Witold zmarł w iernym unii horodelskiej i z żalem, że kon­
flikt, ja k i z pobudek osobistych wywołał, w strząsnął posadami
związku narodów?
J e s t to znam ienny objaw w historyi, że naw et tak potężny
duch, jakim był Witold, wspierany przez rzym skiego króla
i Niemiecki Zakon, zachęcany do oddzielenia się od Polski, u g i ­
na się w najpoważniejszej chwili śmierci przed pow agą Związ­
ku narodów, związku będącego utw orem stanów polskich.
Jeszcze bardziej uderzającem jest, że pobudką, dla której tak
postąpił, było głębokie przekonanie, że tylko w związku tym
możliwym był wzrost cywilizacyjny Litwy.
Mamy bowiem wskazówkę, że istotnie W itold przekonanie
takie żywił, mimo dotkliwego ciosu, ja k i doznał z powodu s p ra ­
wy łuckiej. Należy bowiem sobie przypomnieć, że Witold mial
głębokie poważanie dla Niemieckiego Zakonu, które m u zaszcze­
piono jeszcze w czasie dw ukrotnej do P rus ucieczki; Krzyżacy
wyuczyli go dokładnie języka, instytucyi, zwyczajów niem ie­
ckich, pouczyli o potądze królów Niemiec, w ykształcili go
w wojskowości niemieckiej — słowem wszczepili resp ek t dla
Niemiec, który towarzyszył wielkiemu księciu zawsze i wszędy
i odzywał się współczuciem dla Krzyżaków, czego dowody nie­
raz Polacy boleśnie odczuwali. Umieli też Krzyżacy w yzyskiw ać
tę skłonność księcia w sposób nader zręczny, zasiewając nasie­
nie waśni pomiędzy nim. a Mazowszem, tudzież Polską, a m istrzem

]) Cod. Yit. dok. z 1 kw ietnia 1428 r. Cod. Yit. N° 1321 p. 793.


2) Cod. Yit. p. 949 list króla Jagiełły z 16 pazdz. 1430 r.
3) Zatw ierdzenie z daty 21 paźdz. 1430 n. u Długosza XI, 408.
*) Dł. XI, 414.
— 316 —

w tem dziele był m istrz Zakonu Paw eł Russdorf, św iętą duszą


zwany. Przez niego to zawistny na unię król Z ygm unt powia­
domiony był o stosunku księcia do króla, o w szystkich spra­
wach polsko-litewskich j a k n a jd o kładniej1)- Otóż Zygm unt, w
czasie kiedy jeszcze nie znał c h a ra k te ru księcia, ani spraw pol­
sko-litewskich dokładnie, ofiarowywał W itoldowi koronę, oczy­
wiście w zamiarze odcięcia go w ten sposób od Polski. Zamiar
je d n a k w K ezm arku nie udai się; W itold natychm iast zawiado­
mił o podsuw anym m u przez Z ygm unta planie radę koronną.
Ale w dwa prawie dziesiątki lat później, pouczony przez Krzy­
żaków, o napiętych stosunkach pomiędzy W itoldem a Jagiełłą,
o grożącym konflikcie, pilnie przez Krzyżaków podsycanym ma-
teryale do niesnasek, w ystąpił z planem w taki sposób, że kon­
flikt m usiał wybuchnąć. Postarał się bowiem o zezwolenie króla,
tak, że veto rady polskiej musiało za sobą pociągnąć oburzenie
księcia i jego rady litewskiej. Następnie denuncyował Z ygm unt
Jagiełłę przed W itoldem , o cofnięciu danego słowa, o sprzyja­
niu husytom , o braniu w obronę A leksandra Mołdawskiego
w brew postanowieniom łuckim; z drugiej strony i z korony
przysłaniem zwlekał, czynił j ą głośną, przygotowyw ał akty koro­
nacyjne, ligę mocarstw, nad którem i panował z AVitołdem—sło­
wem podsycał ogień, który wzniecił był w Łucku. Długosz prze­
kazał nam zapewne współczesną pogłoskę w Polsce sobie po-
ufnie ^ zwierzaną, iż król Zygm unt chwalił się przed swo­
imi, iż rzucił w Ł ucku kość niezgody pomiędzy dwa psy, aby
się żarły. Chociażby ta pogłoska była wym ysłem wrogów Zy­
gm unta, to je d n a k K urya apostolska najgłębiej była przekonana,
że prawdziwie szatańskim był pom ysł Z y gm unta w Ł u c k u 2).
Możnaby na w e t powiedzieć, że za śm iertelną obrazę przez od­
rzucenie wyroku wrocławskiego i wypowiedzenie przyjaźni, zem-

--
1 4 1 ^ d o k ła d n ie o b e z n a n y b y ł Z y g m u n t ze sp raw ą z w ią zk ó w p o łsk o -
iite w s k ic k d ow od zi le g a c y a p o s ła d -ra B e rto ld a do W ito łd a p rzez Z y g m u n ta
w 1424 r. w y s ła n e g o , w której c z y ta m y , ja k o d ow ód brak ów u k ła d u o m a ł­
ż e ń stw o k r ó lew n e j J a d w ig i z F r y d e r y k ie m B r a n d en b u rczy k iem , że: in eadem
iitte r a d isp o n itu r de co ro n a r e g n i P o lo n ia e t r a n s fe r e n d a ... n o n fa c ie n d o de
d o m in io m e n c io n em L y th w a n ie i dodaje: quod de iure fier i n on p o tu it,
p rop ter p a c ta et^ fe d e r a in te r P o lo n o s e t L y th w a n o s p riu s fa c ta e t in ita .
d u n c - P*. ^ bardzo z r ę c z n ie w s u n ię ta k r y ty k a u k ła d u z
B ra d en b u rczy k iem u c z y n io n e g o , a le z arazem i p o b u d za n ie W ito łd a , a b y się
przj tej sp o so b n o śc i u p o m in a ł o sw e p raw a lite w s k ie . K siążę je d n a k z b y ł te
u w a g i m ilc z e n ie m —i ja k o s z la c h e tn y m ąż, b ęd ą cy za d o tr z y m a n iem raz d a n e ­
g o sło w a , d orad zał k r ó lo w i J a g ie lle d o tr z y m a ć u k ła d ó w z B r a n d e n b u r cz y k ie m ,
k tó r y te ż w y c h o w y w a ł s ię ta k ż e i n a d w orze lite w sk im .
-) ^ brew e sw em do W ito łd a m ów i p a p ież M arcin V w y r a ź n ie , że zgod a
z J a g ie łłą z o sta ła n a r u szo n ą in s tig a n te sa ta n a (Dł. XI, 407) a Z y g m u n to w i g rozi,
z © g d y b y z p o g w a łc e n ie m p r z y sią g zam iar k o r o n a c y i p r z y w ió d ł do sk u tk u , p ap ież
p r z e c ie ż o d w o ła akt; n e n e c e ssa r iu m s it n o b is r ev o c a re , si qu ae perp eram fa c ta
e s s e n t . N? XI, 389.
— 317 —

ścił się Zygmunt z całym artyzm em dyplomaty, który nietylko


osobiste wyrządził sobie zadośćuczynienie^ ałe równocześnie
uczynił wrogów swych niezdolnymi do jakiejkolw iek przeciwko
sobie akcyi. . ,
Czyżby W itołd, ten bystry polityk, tak miał uwierzyć sło­
wom, obietnicom i przysięgom Zygmuntowym, jego listom i lega-
cyom, że aż zaniewidział i nie dojrzał tego, co niemaM vszyscy
widzieli, że W itołd stał się narzędziem Zygm unta. Czyżby legat
Andrzej z Konstantynopola, zręczny polityk, nie m iał otworzyć
księcia oczu. Czyżby ci przyjaciele Polacy, których tylu w Pol­
sce liczył książę, nie mieli mu wskazać w sposób godny, zo
zawiele zaufał Zygmuntowi, i że zamierzoną koronacyę nie ma
on na celu ani honoru księcia, ani dobra chrześcijaństwa, cho­
ciaż o tem głosił po św iecie1).
Stało się, że Zakon w Inflantach w sposób brutalny na­
stąpił na praw a episkopatu Inflanckiego, którego to tutorem
był Witołd. W sporze tym miał sobie W itołd dany m andat przez
papieża Marcina V, aby bronił praw episkopatu, gdy tym cza­
sem król Zygm unt upraszał papieża o skasowanie tego rozkazu
danego W itoldow i2). Po m orderstwie, dokonanem przez Krzy­
żaka na kanoniku kapituły ryskiej, Witołd wysłał w najostrzej­
szych słowach legacyę do króla Z ygm unta3) o postępkach gw ał­
tu ze strony Zakonu na episkopacie, z pominięciem jego praw
opiekuńczych nad uciśnionym episkopatem i z wezwaniem, aby
król rzym ski mistrzom obu wydał rozkaz pow strzym ania się
od ucisku. .
Fakt ten, ponad wszelką wątpliwość dowodzi, że Witołd, ja k ­
kolwiek oślepiony gorączką trawiącej go ambicyi, przecież w g ru n ­
cie rzeczy wiedział i odczuł, że ani Zakon, a tem mniej Zygmunt
nie dążyli do jego wyniesienia, z życzliwości ku niemu, lecz że
raczej wrogie przeciwko niemu i Litwie mieli zamiary, skoro
na prawa jego uznane przez stolicę apostolską nastawali. Potem
upominany od Marcina V, żądał już WitoM od Zygm unta
zaprzestania myśli o swej koronacyi i niewysyłania korony. Prze­
konał się bowiem z listów i pism, że król Zygm unt wygotował
przy sposobności zamierzonej koronacyi, związek z Litwą, oczy­
wiście wymierzony przeciwko Polsce. Nie akceptując związku
również dał do poznania, że pozostaje wiernym związkowi ho-
rodelskiem u. Jak z jednej strony potępił Zakon, który pod pła­
szczykiem rozszerzania wiary, uciskał episkopat i religię, tak przez
zgodę z Jagiełłą potępił i Zygmunta, który _w tym kierunku,
w rogim chrześcijaństwu, a tylko rozszerzenie władzy i pano-

') Poselstw o do Rzymu C. V. p. 877. .


2) Pism o Z ygm unta z 18 lutego 1428 r. Cur. Est. Livl. UB. VII, p. r>39 i n.
3) Cod. Yit. p. 901.
— 318 —

wania m ającym na oku, popierał dążenia Krzyżaków, a odsu­


wając w końcu plan koronacyi—również dawał do poznania, że
i pod tym względem ani Krzyżakom, ani Zygm untow i nie ufa
ja k o b y mieli cele szlachetne, lecz że zaufał Jagielle i Polakom,
których otwarte i śmiałe wystąpienie w obronie unii horodel-
skiej przeciwko królowi i Zakonowi niem ieckiem u musiał uznać,
jako pełne rycerskiej szlachetności, którą przez ciąg cały swego
długoletniego panowania tak zawsze wysoko cenił i poważał.
Z w ielkiem zaparciem dawał W itold obrażonym stanom
polskim zadośćuczynienie, przyznawał się do winy i odwoływał
błędy popełnione. Było to niejako zachętą ustępującego z pola
politycznej dziaialności W itolda dla stanów, aby dalej w ytrw ale
staw ali do boju w obronie unii horodelskiej i związku naro­
dów, którem u pod koniec życia stał się niew iernym . Przyzna­
wał się do przegranej w walce swej ze stanami, może i żałował,
ze nie popierał raźniej zasad horodelskich, że przyzwyczajony
do rządów a u to k ratycznych nie dawał im egzekutyw y, ale umie-
ra ^ spokojny o przyszłość Litwy, gdyż wiedział, że ci, którzy
P. . G runw aldem i w tylu bojach narażali dla niej życie, potra­
fią i dalej bronić jej od wrogów.
J a k k o lw ie k w łaściw ą podstaw ą stosunku Polski do Litwy
była unia w jej w szystkich przyw ilejach norm ująca tenże, to je d n a ­
kowoż ta k zgoda obudw u krajów i państw , jak o i jej wyniki w iel­
ce zależały od zgodności obydwóch władców. Najmniejszy roz-
dzwięk pomiędzy nimi odbijał się ujem nie na w zajem nym sto­
s u n k u państw, a w całym stosunku Litw y do Polski osobisty
czynnik, czyli zgodna przyjaźń obydwu władców g ra niepospo­
litą rolę. Zauważył to taki znawca stosunków i ludzi, jakim był
papież Marcin V.
Bystrością u m y słu i bijącą energią przerastał Witold J a ­
giełłę, a nadto był bardziej bezw zględnym w dążeniu do celu,
bardziej w ykluczającym uczucie, jako czynnik działania, niedziw;
przecie Witold był uczniem Krzyżaków. Przy w prow adzaniu w
z} cie zadania zjednoczenia Litwy, jakie sobie Witołd postawił
w łatach 139 2 1 3 9 7 , nie kieruje się książę żadnym i w zględam i
przyjaźni, pokrew ieństw a, jednoszczepowości lub wyznania, lecz
z nieubłaganą konsekw encyą niszczy w szelkie zapory stojące
na drodze w ielkiem u celowi. Jeżeli Litw a m iała odeprzeć ataki
cłwóch Zakonów, m usiała być zgodną sam a w sobie, on zaś sam
zbiegostwem swern dw ukrotnem do P rus ułatw ił jej rozdział,
rozbicie. I oto Jagiełło sam dopomaga W itoldowi do celu, po­
święca rodzonych braci, krew nych, przyjaciół, aby tylko Litwę
umocnić. W p ły w W itołda na um ysł króla w tym okresie, je s t
tak doniosłym, że król, j a k to Krzyżacy głosili, sprzyjać miał w ynie­
sieniu Litw y do godności królestw a, a naw et czynić m iał w tej
spraw ie zabiegi w Rzymie. Niewątpliwie, obaj bracia mniemali,
— 319 —

że tym środkiem rychlej uchylą Litwę od zaborczych pretensyi


Krzyżaków—a z drugiej strony dopomogą do uciszenia wewnę­
trznych rozstrojów. Niewątpliwie, że jeżeli wspom niana pogło­
ska Krzyżaków polegała na prawdzie, to m yśl Korony litew skiej
pochodzić musiała od Witolda, a jeżeli Jagiełło się godził, toć
oczywiście myślano, że prawa jego zwierzchnicze, a tern samem
i Unia nie dozna najmniejszego szwanku. Ale późniejsza uraza,
przez W itolda królowej Jadwidze uczyniona, ostudziła zamiary
króla, jeśli je wtenczas miał do wyniesienia Litwy do rzędu
królestw, chociaż m yśli tej Jagiełło nigdy nie umorzył w ser­
cu, owszem, jako szczerze przywiązany do Litwy i gorąco ko­
chający kraj rodzinny pragnął wywyższenia jego, byle ono nie
naruszyło związku narodów.
W tej życzliwości i miłości króla do Litwy, tak, że w niej
współzawodniczył z W itoldem, szukać należy także przyczyny
szybkiego a pomyślnego rozwoju Litwy. W itołd umiał ocenić
wielkość ofiary króla, poświęcającego dla dobra państw a wła­
snych braci, dopomagającego księciu do strącenia ich z udzia­
łowych księstw, skoro tylko władzy wielkoksiążęcej staw ali się
nieposłusznymi. Ofiarność króla zachęca W itolda do przyjm owa­
nia i wykonywania pomysłów, które Jagiełło wnosił bądź na
zjazdach książęcych, bądź w czasie corocznych odwiedzin zimo­
wych W itolda, a które W itołd na wzrost i chwałę Litwy i na umo­
cnienie bratniego związku narodów wprowadzał w net w życie.
Dwa doniosłe w skutkach upadki zakonu na Żmudzi, bystra
obrona Litwy od Zakonu, od pierwszej chwili, gdy Witołd wrócił
na ojcowiznę, aż do bitwy Grunwaldzkiej, je st niezawodnie owo­
cem wspólnie obmyślonego jednolitego planu. Jak wielce ten
czynnik zgody braterskiej zaważył w stosunkach polsko-litew­
skich, jak bardzo wzmógł oba państw a, tego dowodem usilne
starania Krzyżaków i Zygm unta celem zam ącenia tego stosun­
ku, od owego salińskiego przym ierza—aż do układów osobistych
z Jagiełłą o rozejm czynionych i do usiłowań w Kezmarku przez
Zygm unta czynionych, by Witołd przyjął koronę Litwy...
Najdokładniej w ystępuje zgoda braci i wzrost Litwy, jako
owoc tych bratnich dążeń, po bitwie Grunwaldzkiej. Darowizna
w dożywocie Witoldowi Podola, chrystyanizacya Żmudzi, objazd
wspólny całego litewskiego wschodu, obsypywanie kościołów i kla­
sztorów skarbam i i trofeami pruskiem i przez króla, obdarzenie
wreszcie Litwy przywilejem horodelskim i próba unii cerkie­
wnej, wysłanie Żmudzinów i m etropolity Cam blaka do Konstan-
cyi, nawrócenie Żmudzinów i obrona ich przed pretensyam i
Krzyżaków, wszędy w tych dziełach zgoda braci je s t podstawą
wielkości i udania się zamiarów. Nie brakło prób poróżnienia
braci—obsypywano nad miarę pochlebstwy Jagiełłę, aby obudzić
zazdrość W itolda—zgody jednak nie zachwiano—owszem tam
— 320 —

nawet, gdzie różnice interesów polskich z litew skim i w ybitnie


w ystępują, j a k np. w sprawie Podola, zgodliwość i um iarkow a­
nie króla przyczynia się do zgody k rajów i ludów.
W ostatnim wreszcie okresie, gdy m ateryał do niezgody,
na sk u te k _w y roku wrocławskiego, polityki czeskiej Witolda’
a wreszcie i różnic co do polityki w zględem Zakonu Krzyżackiego,
urósł pomiędzy Polską a Litwą, naw et i tu ta j osobiste stosunki
władców są czynnikiem znacznie uśm ierzającym siłę starcia.
J a k we w szystkich okresach i w tym ostatnim w ystępuje w y ­
bitnie lóżnica charakterów , rozm aity sposób zapatryw ania na
sprawy i um iarkow anie nam iętnych w ybuchów W itolda przez
chłodną i oz wagę króla, czy to idzie o husytów, czy o Krzyża­
ków. Tylko, gdy Witold zapomniał się i obiecał Krzyżakom od­
stąpienie Lubicza lub Połągi, Jagiełło staw ia veto i pozwala
stanom polskim załagoazić konflikt z bratem. N atom iast stany
staw iają 'veto wr sprawie korony Witolda; Jagiełło osobiście jej
sprzyjał, lecz ustąpił, wobec nacisku stanów, widzących w tern
dążeniu księcia rozdział narodów i zniweczenie Unii, a co za
tern musiało nastąpić, nieunikniony upadek Litwy. Ostatecznie
i tutaj zgoda braci zażegnała burzę i Witołd, ja k to przedtem
zawsze czynił ustąpił i teraz, chociaż go to ustępstw o tyle
walki ^ wew nętrznej kosztowało. I tutaj pierw iastek osobisty
władców^ odegrał w stosunkach p aństw i narodów w ażną rolę.
Otiarność Jagiełły, ustępującego księciu w łasną koronę, działała
kojąco na zbolałą ambicyę księcia, który i teraz dowodnie ujrzał,
ze ilekroć od zgody z bratem zbaczał i w edług rad jego nie
postępował, tylekroć działał na szkodę Litw y a na korzyść w ro­
gów p aństw zjednoczonych. Po czy to sobie przypom niał klęskę
nad YYorskłą i swe światowładcze zapędy, czy upadłe zam iary
zdobycia Nowogrodu i P skow a i m ądre przestrogi króla, nie do­
radzającego zaborów wojennych, czy to przywiódł sobie na pa­
mięć klęskę polityczną w Czechach, gdzie spraw a przezeń pod­
niesiona upadla, lub popieranie Zakonu przeciwko Polsce wbrew
przestrogom króla, na s k u te k którego ta k poparł Krzyżaków,
ze n a ty c h m ia st Litw a to odczuła, wszędy, gdzie tylko zbaczał
od drogi wspólnej z królem, gdzie szedł za własną wolą wbrew
krolown ponosił porażki i doznawał upadków on i Litwa. Jeżeli
przed śm iercią przebłagał pomiędzy innem i i króla, to pewne
skłonił się k u tem u także pod w pływ em refleksyi na liczne
swoje upadki, spowodowane niezgodą z królem, i tern głębiej
żałował, ze zatruł sędziwe lata temu, z rąk którego wielkie k s ię ­
stwo otrzymał. Jagiełło i tutaj okazywał, że lubo bystrością
um ysłu m e dorównał Witoldowi, to jed n a k ż e przejęty naw skroś
potęgą idei, którą stw orzył w pokorze i bogorayślności swej,
obejmował szersze horyzonty, głębiej patrzał w przyszłość i b y ­
strzej przenikał wrogie zam iary wrogów Polski i Litwy, aniżeli
— 321 —

idący za popędami chwilowych celów i osobistych dążeń b rat


Witold. Twórca unii, oczyma wiary i głębokiem uczuciem reii-
gijnem, odczuwał lepiej drogi i granice dążeń, jakie sobie
i ludziom przy utrw ale n iu i ulepszeniu zw iązku w zajem nego
przy ich współudziale wytyczył, aniżeli by stry i genialny Witołd,
który natom iast z szybkością i stanowczością niezrównaną um iał
wykonyw ać plany unii, pam iętny, że w tej równowadze pomię­
dzy nim a bratem, w zgodzie i jedności ich była rękojm ia po­
m yślności i świetności ich rządów, budzących podziw całej
Europy.

Dzieje W itołda. 21
Stosunki lenne na Litwie. Charakterystyka tej epoki. Służba, brak w łasności i wolności
w pojęciu zachodniem. Przywilej 1387 r. wnosi pojęcia zachodnie w łasności i wolności.
D ążenia do uzyskania prawa polskiego. Hamowanie tych dążeń przez W itołda. Przywi­
leje nie usuwają praw niczyich, a dają podstaw ę rządnej w olności. Rozwój terytoryalny.
Rzekomy dualizm na Litwie. K sięstw a Trockie i W ileńskie. Potw ierdzenie praw teryto-
ryom po zw inięciu k sięstw udzielnych. K sięstw a Potockie, W itebskie, Sm oleńskie nad
Oką i Desną. Przywilej ziemi W ołyńskiej i prawa Podola. Wpływ na K ijowszczyznę.
W pływ przyw ilejów na księstw a udzielne i na terytorya. Koronne stosunki wzorem
i ceiem dla Litwy.
Z chrztem Litw y rozpoczęła ona nową epokę w w ew nętrz­
nym swym rozwoju. Otrząsając się z ucisku wewnętrznego
i zewnętrznego, odetchnęła po raz pierwszy pełną piersią, poczuła
znaczenie prawdziwej wolności. Przedew szystkiem odczuto wol­
ność tę w stosunkach zewnętrznych. Społeczeństwo na Litwie,
rozdwojone etnograficznie, było dla;Europejczyka światem barba­
rzyńskim , przeciwko którem u, pod chorągwią Krzyżaków prus­
kich i inflanckich zbierają się ustawicznie po dwakroć rok rocznie
drużyny zachodnie, upraw iające sport rycerski na Litwie, bez­
karnie łupiące i rabujące, palące i zabierające w niewolę
Litwę i Ruś litew ską. Chrzest Litwy kładzie koniec tem u nadu­
życiu, a przynajmniej zawiesza nad Litwą czasowy rozejm, odna­
wiany od czasu do czasu, tak, że Litw a ma sposobnosć odpo
czynku, nabrania sił—a w nowych zapasach energicznie bronio
na przez Polskę, coraz bardziej odczuwa korzyści wejścia pod
egidą Koronną w grono ludów zachodnich, jako najmłodszy
członek chrześcijańskiej gm iny narodów.
Z chrztem Litwy powitały ludy litewskie i ruskie nowy
okres w życiu wew nętrznem państw a. Jakkolw iek na Litwie
długo jeszcze w rozmaitych formach spotyka się lennictwo,
jednakże nie ulega wątpieniu, że Litwa w ystępuje z okresu sto­
sunków lennych, a wkracza w okres rozwoju prawa ziem skie­
go, którego podstawę stanowią przywileje od owego 1387 roku
począwszy. Poprzedni okres lenny odznaczał się ciężkiem slu-
żebnictwem, niewolą, pod której jarzm em zarówno bojar jak
^łnh!2pe? Pozostawał. Prawo książęce, utworzone już to na mo­
dłę wschodnich, ju z to zachodnich stosunków, spotężniałe pod
sS c h je s t *tak sflnp " ojownikdw 1 roztropnych władców litew-
sKicn, je s t tak siine, ze ono utrzym uje państwo złożone 7 r n ? .
m aitych historycznych i etnograficznych, a sprzecznych elemen
tow w całości i jedności, ale6 też przygniata* ono swym S
wszystkich. Wymogi, staw iane przez księcia w szystkim =ą
tak liczne i tak ciężkie, że, aby je módz spełnić, nie S t a l e
nieraz bojarzynowi nic innego, ja k zaprzedać własną żonę i dzm-
iKsięcia.
K N,eeWm ó r f az f - K
JNie UZySkać sprzedać
mógł zas bojarzyn śr0dł5 dochłopka
sp dnicnia
ieżełirozkazów
te n h v ł
wolnym człowiekiem, stąd też, na ogół biorąc, stanowisko chłop­
ka, lubo bardzo uciśnionego, bodaj, czy nie było wygodnieiszem

gdy służba ta z°w łasnością^z?em skąP^ ł a ^ w i ą z a n ą r°iWtto*;^Se


uczynił zadosc obowiązkowi wojny tracił ziemię — zaiste ciężko
żary n o n o s ił^ łf i P T * ’ kt6ry " adto 1 daniny °Płacał> i cię"
zam ków » wP - s.tacJ |n e- .reperacye i staw ianie nowych
nnsłnw NTa wf ef 1 od osobistych na zam kach nie był wolny
posług. Na Skutek tego sluzebnictwa ■), ciężkiem brzemieniem

b“ T o w „ t w o §r e m ’

le n n e b yło ob ow iazu iaoem lair k n i • • e.ry^ory u m ’ n a którem praw o


pow tórzeniem sT arych^^^sM k^w l e n n y c ^ ^ ^ z a T i n ^ w a c ^ a ^ a k 111!
on o p om n ik iem , z k tó r e g o m ożn a w n o fić ’ lak iem hvłn 2 ?' ta k ie —j e s t
po w sz y s tk ic h k s ię stw a c h u d z ie ln y c h Fp'ndaliym rt i • re Pra^ ° s łu c ^ ie
wpływem rozmaitych c z y n i k ó w w s c h o d M c h \ » i & V 0Z' ^ al si« Pod
te ż id e n ty fik o w a ć z z a c h o d łlm T h lb o do t a f l a n j k f e g o t e s r h li? ™ v “ i “
w o d n ie pod w p ły w em te e u ż sip fn rm ow oi /r. ■ J z b liż o n y i n ie z a -
Te
c er n i p u tn i). F aM em j e s t f ż e o p i e r a ł n a n r z v ^ S iP la t t e n ^ie n st; Pa a '
n y m w a r u n k iem b y ła słu ż b a w o je n n a z n a d a n e i z i f T T J I T t Z ° g ł ° WtT
c z y n sz ó w panu, w r e sz c ie d z ie d z ic z e n ie w lin ii m e stó e ? leJm «P * ™ c zn y e h
p o sia d a ł fe u d a lizm z a ch o d n i dlaczeo-o Ipż ówOoS J T ~ a *© c e c h y
J a g ie łłą m ożn a n a z w a ć o k resem sto s u n k ó w le n n y c h PIT
S T S ? i r t nx v V•SPt°SÓb Żyw° Przyp°minający stosunki zachodnie w 'ro z-
po śmierci swego pJa°na T p r z V S f f i r 1 ( ^ o r y j w y s ł u g to eS S )
pomniał, że ma list “ a lenno ^ ?am i ciat ? synów tegoż nie przy-'
C C U Z" e ązaZa ‘?h fc u d a le .S Ł a sk ieg o : De i n v e S r a ffllo ra m e w S i o m m p
pow ód do u t e a t y aie n nr SCoy
— 324 —

przygniatającego wszystkich, mogła Litwa tak niezmierny za­


jąć obszar terytoryów, jakim zawładnęła w XIV w., a jak k o l­
wiek na ten olbrzymi rozwój terytoryalny i inne składały się
czynniki, jak rozpadnięcie się Rusi na drobne księstwa, ja k na-
pór Tatarów itp., jednakże spełnianie ciężkich obowiązków słu-
żebnictwa wojennego przez bojarów Litwy, odgrywa tu główną
rolę. A podobnie ja k chłopek nie miał i bojar prawa, nie uiściw­
szy się ze swych obowiązków lennych, opuścić wioski, i ja k
pierwszy przyAviązany był do roli, tak on był związany ze swą
służbą. Podobnie jak chłopek — miał i bojar kilku panów nad
sobą; będąc w księstw ie udzielnem miał nad sobą księcia tery-
toryalnego lub pana chorągiewnego, którem u służyć musiał na
zam ku i na wojnie, a wraz z nim odprawował służbę w ielkie­
mu księciu. Podobnie ja k chłopek nie śmiał i on rozporządzać
swoją własnością ziemską, darowywać jej, rozdzielać pomiędzy
rodzeństwo, wszelkie bowiem zarządzenia własnością ziemską
zawisły były od woli księcia. Naw et córki swej nie mógł wydać
zamąż nie zasięgnąwszy zezwolenia księcia i wiadomą je st rze­
czą, że jeszcze za Kazimierza Jagiellończyka, wdowy na m ają­
tkach rządowych przy powtórnem zamążpójściu, m usiały zasię­
gać pozwolenia w ielkoksiążęcego1). Stosunki te lennicze prze­
niknęły całe państwo tak, że np. w W itebskiem jeszcze w 1509 r.
zastrzegają sobie ziemianie w przywileju, by hospodar nie
rozporządzał rękam i ich niewiast, t.j. wdów, córek i krew n y ch 2).
Nie wypłynęły te stosunki z przekonań o stanie niewolnym ko­
biet, właściwTych pogańskim społeczeństwom, a ujaw niających
się naw et w pieśniach ludowych litew sk ich 3), były one tylko

dom inus feudum confert in p raesen tia possessoris, si non co n trad ix erit au t
reclam aret, amodo, nullum ius in praedicto feudo p o terit obtinere, ex quo
videns e t audiens talem collationem sileutio confirm avit. Milczenie przeto
przy nadaniu len n a ze stro n y dotychczasow ego posessora tegoż lenna b ie­
rze" ius feudale za zgodę posessora n a nadanie len n a obcemu, a s ta tu t litew ­
ski w cytow anem wyżej m iejscu uw aża m ilczenie p osessora len n a w razie
zm iany pana lennego za powód do odpadnięcia od lenna dokum entem n a ­
danego: takow yj list m ocy m ięty ne budet, że zam ołczał i spadyw ajet toje
im enie zasia n a otczyca. Pew ną analogię widzimy też w zarządzeniu s ta ­
tu tu lit. n a w ypadek, gdy pan lub książę nie zechce spraw iedliw ości u czy­
nić obcemu skarżącem u się na w asala, gdyż n aten czas hospodar w zględnie
jego rada, spraw iedliw ość w ym ierzy skarżącem u n a sejmie. Rozdział VI,
art. Y, a zarządzeniem w ius feudale de rep ro b ata se n ten tia ubi deb eat te r-
m inari oczywiście decydując, że spraw a idzie przed kró la qui est iudex con­
s t i t u t e super vitam cuiuslibet. I prof. Lubowicz w Oczerku ist. lit.-rus. gos.
je s t zdania, że feudalizm na Litw ie je s t utw orem XY i XYI w. Z ap atry w a­
nia jego zbijam w P rzeglądzie h isto r. 1912 r. p. t. Nowe poglądy n a ustrój
wewn. Litwy.
]) D okum enty Moskowskago archiw a m inist. iusticyi I p. 7, N° 4, 6, 7.
2) A żon ich zam uż w ydaw ati ne majem; dokum ent w ydrukow any
u Lubaw skiego: Oczerk istor. litów, gosud. s. 369.
3) N arbutt. Hist. Lit. I, 333, 340—345.
— 325 —

w y p ły w e m sto s u n k ó w służebn iczych , len n y ch . P o d le g ali t y m


s to s u n k o m w szy sc y , n a w e t p o tężn i k s ią ż ę ta , j a k i m był W ito ld
i ten m u s i a ł u w ielkiego k s ię c ia u z y s k iw a ć pozw olenie i nie
m ó g ł rozporzą d zać r ę k ą sw ej córki, j a k o to się s k a r ż y ł p ó ź n i e j 1).
J a k i e ż to duże zm ia n y w p ro w a d z a w s p o łecz eń stw o p r z y ­
wilej 1387 ro k u . J a k k o l w i e k na L itw ie i za p o p r z e d n ik ó w
J a g ie łły oprócz lennej była ta k ż e w łasno ść ałodyalna, była
ona w z g lę d n ą. Ó wcześni po siad ac ze alodyów , czy to k s i ą ­
żęta, lub też w ielcy bojarow ie, zależeli co do s w y c h p o siad łości
od woli księcia. Z ro z m a ity c h w z m ia n e k w N o m e n k ia to rz e Ko-
jało w icza m ożna pow ziąć pojęcie, że i t a k i m M onw idom , Osti-
k o m i in n y m m o ż n y m ro d o m J a g iełło lu b W ito ld zabierali ich
włoscie — tak , że owe alo dy a nie m o żn a ani w części u w a ż a ć
za w łasno sc w pojęciu zacho dn iem , ale raczej za lenno, z k t ó r e ­
go książę s p y c h a ł l e n n ik a za życia, lub po śm ie rc i tegoż, le n n u
n a d a w a ł s u k c e s o ra z inn ego rodu, nie zaś z ro d u byłego le n n ik a .
Dopiero p rz y w ile j 1387 r. wnosi p ojęcia w łasności w ro z u m ie n iu
z a cn o d n ich sp ołeczeństw , p ra w o ro z p orządzaln ości w łasnością,
sp rz e d a ż y lub d a r o w iz n y ,, byle czy n n o ść ta w obec p u b liczn y c h
urz ęd ó w była zeznaną. Ze i osobiste p ra w a zo stały znacznie
rozszerzone, a t e m s a m e m u s z c z u p lo n ą w ła d z a w ie lk ie g o k się c ia
łatw o zrozum ieć, biorąc n a u w a g ę , że do za w a rc ia m a łż e ń s tw a
p o trz e b n e m było zezw o lenie książęce, k tó re obecnie u s u n ię to dla
p r z y jm u ją c y c h k a to lic y z m bojarów.
A jeże li dola bojarów z ro k ie m 1387 d o z n a ła polepszenia,
w n o sić m ożna, ze i dola c h ło pk ów z y s k a ła n a re fo rm ac h . P r z y ­
wileje bow iem unii m e są w y łąc zn ie stanow e, lecz j a k o n a d a n ia
dla p r z y jm u ją c y c h w iarę, p rz y k t ó r y c h Kościół p o w s z e c h n y w y-
w Z.nL m P JW w ^ vierał’ m aJ^ P o d sta w ę ogólną, a przeto, j a k b y
w w , ! ? u ’ m ieszczą w sobie p rzyszłe prz y w ile je i o b e jm u ją
.z y s t k ie s tan y. N iem a w nich ostro zary so w an e j ró żnicy po­
m ięd zy stan am i, p o m ięd zy sz la c h tą a b o ja rs tw e m o w e m służbo-
w e m , m e b ę d ą c e m n a w e t b ojaram i w ścisłem te g o sło w a znacze-
W V«lh nie unzym ono różnicy p o m ięd zy b o jara m i a ludem ,
w t a k i sposob dla w a le czn y c h sy n ó w ojczyzny „ p u tn y c h czy
p a n c e rn y c h obywateli, pozostaw iono o t w a r tą b ra m ę do s z la c h e ­
ctw a, s z la c h ta znowu, nie o d g ra n ic z o n a ż a d n ą b a r y e rą od lu du,

córkę ZofTemrU? h « fłi l karŻy sit W itold, że mu Jagiełło zab ran iał w ydać
t oc h ie r n h in" w r m a 7 ih e it bl in keinen dingen, an ein m eidlin min
iVhQ mnM ? J un selben h a tte ich keinen w illen nicht, das
soldo sv S u h W6o e .l c,h wolde und sie w erten mir und bisen mich ich
soldo sy nicht geben. S cn p to res rer. P rus. II 713. Das ist W itoldes saobe
córkT k sia^at S n v ^ ^ 111' I, W it{)łd n a sw^ m dworze chow ał krew ne swe,
rnnft i 7 ^a politycznych przeciwników, i w ydaw ał je za-
goą ' S b i 7 ™ 5 wydał za Fedora Lwowioza W« » A s k i o -
— 326 —

mogła z pośród niego zapełniać rzedniejące skutkiem nieustan­


nych wojen szeregi. Nie można też wątpić, że na skutek sze­
rzenia się wiary świętej, dola km iecia znacznie się poprawiać
na Litwie poczęła*). Dowodem tego ruch kolonizacyjny, idący
od zachodu i obejmujący coraz bardziej Podlasie, który pewno
nie byłby tak silnym, gdyby chłopkom mazowieckim nie przy­
sługiwały tutaj te prawa, do których przyzwyczajeni byli w oj­
czyźnie. A ruch ten, popierany przez W itolda, wpływał też na
polepszenie doli wieśniaka litewskiego ju ż przez samo rozsze­
rzanie postępowego gospodarstwa rolnego, a tem sam em zasad
kultury zachodniej. Tym bowiem kolonistom musiał wielki książę
rozdawać ziemie ju ż wzorem polskim, na łany pomierzone, co
ułatwiało i ujednostajniało gospodarkę rolną, C3yniąc ją trój-
polową, a księciu zabezpieczało stałe i równe co do wysokości
pobory. Chłopek miał pole swe tuż obok zagrody i nie trw onił
sił i czasu na jazdę w dalekie ustronia; pola co do wielkości
były równe, jak równe i ciężary i pobory, z nich idące. Dobra
państwowe pozbawiały się serwitutów, za które dawano wza-
mian gotówkę, albo ziemię. W taki sposób puszcze zaczęły się
zaludniać koloniami i, ja k mówi uczony historyk ro sy jsk i2),
polskie porządki były błogosławieństwem dla Litwy, która po­
m ału przysw ajała je sobie i szerzyła je dalej na wschodzie.
A lubo w czasach W itołdowych, nie można jeszcze mówić o tym
wpływie silnym, ja k i w ywierała kolonizacya Podlasia na stosun­
ki włościańskie na Litwie właściwej, wszakże nie można wątpić,
że na dolę chłopka litewskiego, ocierającego się teraz w sąsiedz­
kich stosunkach o chłopka kolonistę z Mazowsza, w pływała do­
broczynnie.
Polepszenie doli bojarów i chłopków w terytoryach Litwy
właściwej sprawiło, że i sąsiednich ziemi i powiatów ziem ru ­
skich tak bojarzy, ja k i chłopkowie poczęli się oglądać na uprzy-

B ynajm niej nie sądzim y, aby czasy W itołdow e były ideałem dla
sta n u wieśniaczego. Ciężary były daleko w iększe w łościan—aniżeli w są sie ­
dniej Polsce. N iektórzy h isto ry cy praw a sądzą, że za W itołda m iarą robo­
cizny chłopa było 14 dni z włóki, przyezem pow ołuję się na D ziałyńskiego.
Zbiór praw p. 89, gdzietw y raźn ie czytam y, że za W itołda, gdy na Podlasie
km ieci wołano n a wolniznę (na lokacye nowin), kazano im 14 dni od włóki
robić na dwór pańszczyzny. W 1501 roku ju ż kazano od włóki dzień je d en
w tygodniu robić, od półwłóki zaś dzień jed en na dwa tygodnie. Mylny h isto ­
rycy praw a stąd w ysnuw ają wniosek, ja k o b y w spom niana wyżej liczba dni
14 na rok z włóki była zw yczajow ą pańszczyzną za W itołda. Były to raczej
je j najniższe w arunki, a m ianowicie n a woli, a więc tam , gdzie, ja k np.
w Polsce, na cały szereg la t uw alniano zw oływ anych na wolę od w szelkich
podatków i ciężarów. Jeżeli przeto n a Litw ie z takiej woli krw aw ym potem
z nieużytków , lasów i puszcz w y trzeb ian y ch ręk ą rolnika kazano 14 dni
na rok pracow ać, to ja k stą d w ypływ a, dola chłopka na Litwie b y ła cięższą
od polskiego.
2) Lubaw ski. Oczerk isto ry i ru sk o -lit. gosudar. s. 226.
— 327 —

w ilejow anych, a w net ju ż prąd do dążeń swobody począł obej­


m ow ać i te ziem ie. O tych dążeniach do wolności polskich nie
m ożna ani na chw ilę w ątpić, widząc np., ja k W ołyń ju ż 1392 r.
otrzym uje wolności, ziem i lw ow skiej przysługujące, widząc, ja k
na P odlasiu szerzą się zw yczaje praw a polskiego przez koloni­
stów, lub ja k Podole w prost dąży do uzyskania praw a polskiego,
ja k o wzoru swobód ziem skich i autonom ii prow incyonalnej.
W itold popadł naw et z tego powodu w starcie z ziem iaństw em
Podola, dążącem do pozyskania w szelkich praw koronnych i do­
m agających się w prost praw a polskiego.
O ileż szybciej postąpiłby proces cyw ilizacyjny, gdyby był
W itold nie ham ow ał dążeń do sam orządu prow incyonalnego,
do praw i zwyczajów polskich. B raki urządzeń litew skich na
polu życia obyw atelskiego były rażące i dałyby się były u su n ąć
w prost przez recepcyę in sty tu cy i polskich. Nie m ów iąc o adm i-
nistracyi, skierow anej w k ie ru n k u grom adzenia księciu ja k n aj­
w iększych sił i środkówT do ofenzyw nych i defenzyw nych w ojen,
były nadto krzyczące nadużycia sw ojskiego sądow nictw a, trochę
tylko do polskich wzorów zastosow anego. Na Litw ie, zaw sze
jeszcze w ysyłany do obżałow anego ju sty c y a ry u sz „dzieeki“, g łó ­
w ną odgryw a rolę, a opłaty-sądow e, ta k zw ane „p eresu d y “, od­
straszają każdego od sporów o moje a tw oje !). N aw et jeszcze
w XV I w. sądy nie m ają stały ch siedlisk, a nam iestnicy i cy-
wunow ie, zaw iadujący pow iatam i, jeżdżąc po nich, odpraw ow ali
sądy i nie zbliżano się do nich bez p o d a rk ó w 2). Oni to, lub ich
k o m o rn ic y 3), zaw iadują i dobram i w ielkiego księcia i obroną
ziem ską i budow ą zam ków , zarębow aniem dróg, i m ają pod so­
bą, jak o zarządcy dóbr w ielkoksiążęcych, całe oddziały rozm ai­
tej starszyzny w ieśniaczej, jak : zakaźników , starców , prystaw ów ,
soroczników, hum ienników . Za ty m i nam iestnikam i, lub cyw u-
nam i, ciągną strony procesujące się, całym i ty godniam i czekając
na w ym iar spraw iedliw ości, a ja k M ichał L itw in opowiada,
w m iędzyczasie były one n aw et do robót gospodarskich zaży­
wane przez sw ych sędziów. K ary za przestępstw a, lub zbrodnie,
były straszne: ucięcie ręki, pow ieszenie, ścięcie, na kole rozbicie,
palenie, w ysnucie jelit, a do w ięzienia sadzano w okowach.
Kara g ardłow a połączoną była z konfiskacyą dóbr. N aw et adm i-

9 Obacz co o tych peresudach mówi Michalo L ithuanus. Peresud za


czasów W itołda w ynosił 10 °/o w artości rzeczy, o k tó rą się procesowano.
Działyński. Zbiór praw litew skich p. 453. Cywunowie, później dzierżaw cam i
zwani, byli to oficyaliści wielkiego księcia i dopiero sta tu t 1529 r. odbiera
im sądownictwo i nakazuje, aby odtąd sami tylko wojewodowie, m arszałkow ie
i starostow ie sądzili szlachtę. Ob. s ta tu t z 1529 r. Rozdział VI, art. XXVI
u D ziałyńskiego 1. c. s. 272.
2) Ł asicki de diis s. 46.
3) C am erarii Cod. Vit. p. 411—413, 984.
— 328 —

nistracyjne przekroczenia surowo karano, za fałszerstwo doku­


m entu ogniem odpowiadał obżałowany, podczas gdy za nieposłu­
szeństwo księciu zawsze szyją p ła c iłł)- Jakżeż brakowało na
Litwie bezstronności i sprawiedliwości w sądownictwie, wyrozu­
miałości i rzetelności sędziów, w Polsce podówczas sławionych.
Dlatego to zaraz po śmierci W itolda słychać na Litwie o doma­
ganiu się przewodu prawnego na wzór polski i już Zygmunt
Kiejstutowie musiał przyrzec stanom litewskim nie karać obża-
łowanego, iak tylko po dowiedzeniu mu drogą sądową winy.
Tak samo Kazimierz Jagiellończyk musiał przyrzec, że bez k a ­
tolickiego sądu, nie przesłuchawszy pozwanego i oskarżyciela,
nie będzie wymierzać kary i że przekonanego o winie według
polskich praw ukarze. Takie domagania się poprawy sądowni­
ctw a trw ały aż po 1564 rok, a byłyby one zbędne, gdyby był
W itołd w myśl unii i przyrzeczeń Jagiełły zaraz z początku re­
formę sądow nictw a przywiódł do skutku. On jednak widocznie
reformy te uważał za przedwczesne, za podkopywujące władzę
w ielkoksiążęcą, dlaczego też prąd do reform na tej drodze
hamował.
W ogólności niechęć AYitołda do rozszerzania przywile­
jów na wzór polski pochodziła z obawy uszczuplenia władzy
wielkoksiążęcej, z którego to powodu mogłoby mu zabraknąć
środków i mocy do uskutecznienia podboju Rusi północnej,
z którym to zamiarem całe życie się nosił, a którego jednak do
sk u tk u przywieść nie zdołał. Ponieważ zaś stare prawo wielko­
książęce oddawało mu w ręce władzę nad lennikami, z których
posłuszniejsze miał narzędzie, aniżeli z wzdychających do swo­
bód koronnych bojarów, przeto pozostawiał W itołd stosunki len­
ne na Rusi o ile możności nietknięte, a także na Litwie, jakby
dla zrównoważenia wciskającego się prawn polskiego, o ile mo­
żności lennictwo stare litew skie podtrzym ywał. Tern się tłu m a­
czy, że możni litewscy, uzyskawszy pełnię praw, udział w se­
nacie i wpływ na rządy, nie zadawmlniają się tym i nabytkam i,
lecz otrzym ują nadto prawa zwuerzchnicze książęce, ja k sądo­
wnictwo własne, własnych lenników7 itp., wraz z terytoryam i,
które na skutek praw z 1387 r. powdnne były cieszyć się pra­
wem ziem skiem i być odciętym i od stosunków lennych. Obda­
rowani prawami książęcym i magnaci, ja k o nich mówdono: „nie
siedzący w pow iatach44, staw ali się poplecznikami tendencyi W i­
tołda hamowania na Litwie rozwoju praw a i instytucyi polskich,
stając w jednym rzędzie z książętam i dzielnicowymi, którzy
czy to na Wołyniu, Podolu, łub Podlasiu, poczuli dem okratyczny
kierunek prawa i instytucyi polskich, będący zaporą dla ich sa-

]) E dykt Ja g iełły z 1387 r. p. D ziałyński. Zbiór praw lit. s. 257 sta tu tu


pierw szego, rozdział Yl, art. VIII.
— 329 —

m ow ładztw a prow incyonalnego i z tego powodu nie byli m u


przychylni. Poniew aż w senacie litew skim , prócz książąt, za­
siadali li tylko możno w ładcy litew scy, przeto jasn em je st, że
ruch dem okratyczny, zaszczepiony przez przyw ileje z 1387 i lat
następnych, uzyskał przeciw w agę w litew skiej arystokracyi.
Mimo to, mim o że ta k i W itold nie bardzo sprzyjał prądow i z a ­
chodniem u, idącem u z Korony, rozw ija się on jed n a k ; przyw ileje
z la t 1387— 1413 stanow ią silną jego praw ną podstaw ę, a w p ro ­
w adzenie dwóch w ojew ództw , trockiego i w ileńskiego w 1413 r.,
daje początek ru ch u do sam orządu prow incyonalnego. P rz y w i­
leje, z Korony płynące, nie usuw ają niczyich praw na Litw ie,
a tylko nadają stanom praw a zachodnie i europeizują społeczeń­
stw o, na w skroś jeszcze obce zachodniej cyw ilizacyi. Z akres
praw osobistych i rzeczow ych został m ieszkańcom p ań stw a sil­
nie rozszerzony; z niew olników i sług, staw ali się ludźm i w ol­
nym i, na m iejsce ślepego p osłuszeństw a absolutnej w ładzy
w prow adzono zasadę m iłości ojczyzny i w spólnego dobra i m im o
zapór i przeszkód, dem okratyczny prąd zrów nania L itw y z p ra ­
w am i Korony je s t ta k silny, że cała h istorya w ew nętrzna L itw y
obraca się około tej k w esty i i całe bojarstw o litew skie walczy
pod tym hasłem przeciw ko możno władcom . W każdym razie
Li tyra właściw a ju ż za W itołda zw olniła się od więzów praw a
służalczego — lennego, i to nie tylko na obszarze, zajętym przez
plem ię litew skie, ale i w dalszych stronach państw a. Óbaczym y
to dow odniej, przypatrzyw szy się terytoryom litew sk im , na k tó ­
rych panow ał W itold.
T erytorya te, zajęte przez plem iona ru sk ie, stanow iły ol­
brzym ią w iększość niejednolitego państw a litew skiego, złożo­
nego z elem entów sprzecznych, w ykluczających się w zajem nie,
a jed n a k ż e m ądrą po lity k ą w ładców , kierow anych k u u trz y m a ­
niu i pow iększaniu państw a. Zręczność tej polityki władców
wobec trudności, w ynikających z niejednolitości państw a, zna­
lazła w yraz w owej um owie O lgierda z K iejstutem , na mocy
k tó rej nab y tk i ich w ojenne m iały iść w podział, czem oczyw i­
ście nietylko chciano w arunkom spraw iedliw ości uczynić zadość,
ale nadto neutralizow ać ostre p rzeciw ieństw a dw óch elem entów
i m ieć obydw a do u słu g państw ow ych na każde zaw ołanie ta k
przeciw ko K rzyżakom i zachodowi, jakoteż i przeciw ko Moskwie.
Mając Troki, Grodno, Podlasie z Bielskiem , M ielnikiem , D rohi­
czynem , K am ieńcem i Kobryniem, dalej S łuck i włości nad
D nieprem , posiadał K iejstut terytoryum , niem al rów nające się
W ileńskiem u księstw u, które Olgierd dzierżył w bezpośredniej
władzy. W itołd żądał całej ojcow izny, a g d y to nie nastąpiło,
w zniecił b unt przeciw ko Jagielle. Dopiero 1392 r. otrzym ał ją
w całości, a gdy nadto nadał mu Jagiełło seniorat nad bracią,
piastow any poprzednio przez S kirgiełłę, a tem sam em i W ilno
— 330 —

dopiero wówczas mógł W itold przystąpić do spełnienia zadań,


na nim ciążących.
I księstw a wileńskie i trockie nie były bynajmniej jedno-
iitem i terytoryam i. W obydwóch było mnóstwo książąt pom niej­
szych. W trockiem posiadał Kobryń brat Jagiełły, Fedor, po
nim zaś synowie jego i w nuki Sanguszkowie. Pińsk był udzia­
łem Narymuntowiczów, część zaś włości pińskich była w ręku
Świętopełka Izasławicza. D awidgródek i Turów był w ręku
męża Maryi Olgierdówny, księcia Dawida. W obrębie księstw a
wileńskiego leżał Słuck, w którym panował ks. Jerzy Słucki,
w Stepaniu — ks. Semen Stepański. W 1395 r. Słuck otrzymał
ks. W łodzimierz Olgierdowicz, a zarazem i Kopyl, po jego
śmierci oba księstw a przeszły na syna książęcego Oleika.
W Nieświeżu panował ks. Fedor Nieświeski. inne książęce
włości innych rodów książęcych tak Gedyminowiczów, ja k i Ru­
rykowiczów, jako drobniejsze, nie m ają większego znaczenia.
Nawet wyżej wymienione księstwa, otoczone zewsząd bezpośred­
nią własnością wielkoksiążęcą, nie mogły się rozwinąć w nie­
bezpieczne dla niej ogniska.
Niebezpieczeństwo ze strony księstw lennych, grożące Li­
twie, polegało na tern, że dwa właściwe litew skie księstw a:
Trockie i W ileńskie, otoczone były działami, które co do w iel­
kości razem biorąc przewyższały o wiele oba razem wzięte
księstw a pryncypalne. I tak na południu posiadane przez Lu-
barta brata Olgierdowego księstw o W ołyńskie, dalej na wscho­
dzie księstw o Kijowskie w ręku W łodzimierza syna Olgierdo­
wego, na południowym wschodzie Siewierszczyzna w ręku Dy­
m itra syna Olgierdowego, na północ od niej Brańszczyzna rów­
nież w ręku syna Olgierdoivego drugiego Dym itra, wreszcie na
wschodzie od W ilna dwa księstw a Połockie i W itebskie, z k tó­
rych pierwsze posiadał Andrzej Olgierdowicz, drugie zaś W i­
tebsk dzierżyła w dożywocie Julianna, wdowa po Olgierdzie.
Ponieważ ks. Andrzej wzniecił 1386 r. olbrzymie powstanie na
wschodzie państw a, przeto Jagiełło po zgnieceniu buntu przyłą­
czył księstwo Połockie do posiadłości wiernego mu Skirgiełły,
który rządził tutaj przez nam iestników. Po Skirgielle objął
1394 r. W itołd pod bezpośrednie rządy księstw o Połockie, a tak
samo tutaj jako też i w W itebsku, który 1393 r. odebrał Świ-
drygielle za bunt i nieposłuszeństwo, rządził przez nam iestni­
ków. Ziemie te zyskały na tej zamianie i utracie znaczenia
księstw . Tak Połock bowiem jak i W itebsk otrzymały od W i­
tolda przywileje, gw arantujące im ich starożytne zwyczaje, oby­
czaje i miejscowe prawo, przyczem, rzecz szczególniejsza, uchy­
lano i te praw a wielkoksiążęce, z których sami wielcy książęta
w przywilejach swych dla Litwy zrzekali się, jak np. prawem
w ydaw ania zamąż wdów i córek. Widoczna z tego szczegółu,
że w istocie przywilejów, dla Litwy nadawanych z rokiem 1387
leżała owa siła tajemna, która pociągała za sobą na całym ob­
szarze państw a dążenia do zachowania starych praw, a równo­
cześnie do pozyskania nowych, zapewnionych Litwie właściwej,
przywilejami litewskimi. W itold zastosował się do tego ogólne­
go dążenia na wschodzie, o ile że ostatecznie szło nie tak o na­
bycie nowych, ja k raczej o gwarancye starych praw; z dążeniem
do nabycia praw Litwinom przysługujących wystąpiono w Po-
łocku dopiero za Kizimierza Jagiellończyka. Nietykalność praw
starych zastrzegł Witołd po 1404 r. ziemi Smoleńskiej po przy­
łączeniu jej do Litwy, gdy rządzić w niej począł przez swych
namiestników. Tylko w W iaźmie pozostawił on książąt Wia-
ziemskich, a w Białej nad Obszą osadził Iwana syna Włodzi-
mierzowego, o którym wspomniano już, że stracił 1394 roku
Kijów.
Zaraz po powrocie na Litwę, gdyż już 1393 r. odebrał Wi­
told za bunt od Dymitra Korybuta Siewierszczyznę, a król J a ­
giełło nadał był Nowogród Siewierski Fedorowi Lubartowiczo-
wi, który jednak wkrótce stracił i to księstwo. W Starodubiu
panował ks. A leksander Patrykiew icz, w nuk N arym unta Giedy-
minowicza, ale za konspiracye z Moskwą utracił udział 1406 r.
wraz z częścią posiadanego przezeń Nowogródka litew skiego.
Udziałem D ym itra Briańskiego, który to padł w boju nad Wor-
sklą, niemniej jak i Siewierszczyzną zarządzał sam Witołd przez
swych nam iestników do 1420 r. W prawdzie 1408 r. nadał był
Briańsk Swidrygielle, ale w net odebrał za konspiracye z Mos­
kwą i dopiero 1420 r. nadał tem u księciu Czernichów, Nowo­
gród Siewierski i Briańsk. Ponieważ Świdrygiełło tytułow ał się
wówczas także księciem Trubeczewska, widocznie że także nad
książętam i Trubeckimi posiadał zwierzchnictwo.
Księstwa, leżące nad źródłowiskami Zuszy i Oki, odpadły
od Litwy jeszcze za Olgierda, jak np. książęta Nowosilscy, Odó-
jewscy, Worotyńscy, Bielewscy. Ci wszyscy jednak 1428 roku
bili czołem Witoldowi, czyli powrócili pod zwierzchnictwo len-
nicze litewskie. Córkę Korybuta Olgierdowicza wydał W itołd
za ks. Fedora Worotyńskiego, który najwcześniej z tych książąt
powrócił pod panowanie Litwy. Mereck oddał W itołd kniaziom
Mereckim. Czy ci książęta nad Desną i Oką wszyscy otrzymali
dawne księstw a w ich granicach dawnych, je st kw estyą w ątpli­
wą, o ile że W itold w 1428 r. wyraźnie podnosi, że poza tym i
terytoryam i dalej na wschód pod samą niem al Moskwę rozcią­
gają się terytorya litewskie, dlaczego też wnoszą słusznie ucze­
ni nowsi, że Witołd prawdopodohnie uszczuplał i tutaj terytorya
i dzielnice lennych książąt, czyniąc z tych odciętych połaci do­
meny pod bezpośrednim zarządem nam iestników litew skich po­
zostające.
— 332 —

Ponieważ z wyginięciem książąt nad W orsklą znaczna


ilość księstw została bez dziedziców, łatwo pojąć, że własność
ziemska książąt się wzmogła, bo jeżeli naw et W ielki Książę od­
dawał spadek krew nym poległych, zapewne czynił to w sposób
taki, że domeny wielkoksiążęce wyrastały kosztem terytoryów
dawniejszego księstw a.
Dosadny przykład zwiększania się domen wielkoksiążęcych
widzimy na Wołyniu. Po śmierci Lubarta 1384 r. panował tam
syn tegoż Fedor, ' ale niebawem już król osadził na Łucku swe­
go nam iestnika księcia Fedora Daniłowicza Ostrogskiego. Fe-
dorowi zaś Lubartowiczowi nadał k rćv Włodzimierz. W r. 1388
otrzymał Łuck jako dzielnicę „do woli wielkiego kięcia" Witold,
ale stracił ją niebawem w 1390 r. W r. 1392 otrzymał W itołd na-
powrót Łuck, ale już w znacznie zmienionej postaci aniżeli przed­
tem, król bowiem nadał był ziemi przywilej ziemski, takiż sam,
jak i otrzym ała była odeń ziemia lwowska; w ręku starosty by­
ła tam adm inistracya dóbr stanowiących dawniej d o trą książąt
miejscowych, a także piastował ten starosta sądownictwo wyż­
sze, powoływał bojarów w spraw ach ważniejszych na narady
i wspólnie z nimi rozstrzygał tak w sprawach sądownictwa, ja k
i adm inistracyi kraju. Nadto był starosta naczelnikiem siły
zbrojnej i przedstawicielem ziem iaństwa miejscowego, które
uzyskały p rzy w ilej!) nietylko zapewniający im ich prawa staro­
żytne, ale nadto nowe, które wymierzone były przeciwko pra­
wom książęcym, jako absolutnym i wszystkie stany utrzym ują­
cym w ucisku i służebności.
Już źródło uprzywilejowania Wołynia, którem był n ag ra­
dzający ziemian za wierność król Jagiełło, niemniej jak i wzór
uprzywilejowania, którym był przywilej dla ziemian lwowskich,
w skazują najwyraźniej, że szło tu o swobody szlachty polskiej,
w ogólności stanów polskich, które w drobnej części przypadły
w udziale bojarstwu wołyńskiemu. W daleko większej mierze
aniżeli na Wołyń, wpływały te prawa i przywileje polskie, zie­
mi lwowskiej przysługujące, na sąsiednie Podole, z którem
w dawniejszych czasach Ruś Czerwona jedność tworzyła, a któ­
re za Korjatowiczów było w lennej zawisłości od Kazimierza
W ielkiego. Nie może ulegać wątpieniu, że po odebraniu Podola
od Swidrygiełły w 1401 roku król, objąwszy Podole w bez­
pośrednie rządy, rządził niem tak samo, ja k ziemią lwowską
i halicką, a więc na zasadzie swobód tutaj ju ż rozwiniętych.
Dowodem tego nietylko fakt, że W itołd musiał się liczyć
z tem i prawami, że zupełnie według modły polskiej nadawał
tutaj na Podolu ziemie, ale i fakt nie mniej od poprzednich
znaczący, że gdy król w dożywocie nadał Podole Witoldowi,
J) Przyw ilej Jag iełły dla Ł ucka w Arch. Sanguszków I N° 13, por.
A kta gr. i ziem skie t. II As 17, przyw ilej tegoż króla dla Lwowa z 1388 roku.
— 333 —

szlachta i bojarzy nie chcieli złożyć wielkiem u księciu przysię­


gi homagialnej i dopiero gdy król ziemianom uczynił w n a k a ­
zie sw ym zastrzeżenie, że przysięga dla księcia w niczem nie
uwłacza przysiędze jem u i Koronie złożonej, dopiero wówczas
ziemianie składają przysięgę Witoldowi. Można stąd niemniej
j a k i z liczby chorągwi dostawionych przez Podolan pod G run­
wald wnosić o silnem skolonizowaniu tej ziemi, niem niej ja k
i o przeniknięciu jej ideam i zachodnimi, stanow iącym i dla dal­
szych wschodnich ziem wzorzec dążeń do wolności i swobód
zachodnich. Mamy tu na myśli ziemię obszerną kijowską, k tó ­
rą po śmierci Skirgiełł^ s ą d z i ł W itold przez swych nam iestni­
ków, księcia Iwana Olgiinuntówicza, potem Michała Iwanowicza.
Skoro dodamy, że taki wzorzec, w edług którego na sposób za­
chodni, rozwijały się stany, tworzyło także Podlasie, pod silnym
wpływem kolonizacyi polskiej pozostające, a zwłaszcza ziemia
Drohiczyńska przez króla 1391 r. nadana księciu Januszow i Ma­
zowieckiemu wraz z Tykocinem, nie m ożna wątpić, że i ruskie
powiaty i ziemie litewskie, ja k k o lw ie k nie obdarzone przyw ile­
ja m i litewskimi, pozostawały pod silnym w pływ em dążenia do
swobód zachodnich, jakie w znacznej części stały się udziałem
Litw y właściwej i przywilejem 1413 r. zatwierdzone, stanow iły
jej złotą k artę wolności.
Przywileje prowincyonalne i praw a stanow e W itebska,
Smoleńska, Wołynia, Podola, Podlasia stanowiły dla Rusi litew ­
skiej pew ną kom pensatę za omieszkanie jej przy uprzyw ilejow a­
niu z 1387 roku i lat następnych, k tó re m to była objęta tylko
Litw a właściwa. Nadto stanow iły te prowincyonalne p ra w a
pewną rękojmię dla Rusi litewskiej przeciwko uciskowi, m ogą­
cemu wyniknąć na podstawie wryższego uprzywilejowania L itw i­
nów w państwie ponad inne narodowości. Ale co również w aż­
na, przywileje wskazane, stanowiły dla Rusi podstawy praw ną
przeciwko zakusom absolutnej władzy własnych książąt dzielni­
cowych. A je s t dosyć tych książąt ta k z linii Gedym ina i jeg o
następców, jako też i z linii niektórych innych książąt litew-
kich, ja k wreszcie i Rurykowiczów". Zapewne, że książęta Bie-
lewscy, Czetwertyńscy, Dolscy, Holszańscy, Horodeccy, Kobryń-
scy, Koreccy, Kroszyńscy, Łukom scy, Mścisławscy, Nieświescy,
Ostrogscy, Pińscy, Połubińscy, Rożyńscy, Sanguszkowie, Słuccy,
Zbarascy i t. d. nie mieli ju ż znaczenia książąt W ołyńskich, Ki­
jow skich lub Potockich, ale w domu u siebie mogli być ta k do­
brze absolutnym i panami, ja k im i byli ci drudzy, którzy mieli
podlennych, zawisłych kniaziów, będących ich s łu g a m i 1). W tern,

9 Jasno określa różnicę praw a polskiego od książęcego nasz Marcin


Kromer: Polonia 55 (wyd. Czerniaka) n obilitas regi quidem soli subiecta est,
tam en ad praescriptum legum a m agistralibus regni et regiis. B caeteris
— 334 -

że ich władzy w niczem nie naruszano, przebija się nie brak


silnej władzy centralnej, jak sądzą nowsi badacze, gdyż Witołd
pewnie posiadał władzę silną w ręku, ale, jak już wspomniano,
polityka tego księcia nie sprzyjająca wzrostowi przywilejów bo­
jarskich obok idei tolerancyjnej, leżącej w unii, a każącej sza­
nować każde prawo, każdą starynę. Na skutek polityki Witol­
da tam nawet, gdzie zachodnie porządki najwcześniej dotarły,
ja k na Podlasiu, długo jeszcze istniały takie wyspy wielkie,
ja k Rajgród, Goniądz2), na których książęta Glińscy, po nich
Gasztołdowie, później Radziwiłłowie mieli exempcye od sądow­
nictwa miejscowego, niezawiśli byli od władz powiatowych, tak
że pocztów swych nie stawiali pod dowództwo chorążych po­
wiatowych. Mieli oni własnych bojarów i szlachtę, mogącą
sprzedawać majątki tylko za zgodą panów lennych, którzy to
byli odpowiedzialnymi za służbę, idącą z nadanej ziemi. Były
przypadki, że ci panowie lenni obracali bojarów w poddanych,
co było nadużyciem i natenczas król uwalniał szlachtę od pod­
daństwa, oczywiście tylko posiadającą dowody swego szlachec­
twa. Byli jednak i tacy bojarzy - szlachta, którzy dobrowolnie
oddawali się owym panom lennym w poddaństwo" już to z po­
wodu niemożności spełnienia służby wojennej, już to dla chci­
wości, by kosztem swej swobody osobistej otrzymać od lenno-
dawcy zwiększone dobra ziemskie, ten bowiem za ofiarowaną
sobie służbę nadawał im skrawki swych dóbr lennych lub przez
nadużycie zajmował przyległe dobra wielkoksiążęce, włączał do
lennych i rozdawał swym wasalom. Prawda, że przypadki te
wyjątkiem, dowodzącym jednak, że w unii brak był zupełny
rewolucyjnego pierwiastka, podporządkującego wszystko pod
siłę i pod jeden strychulec, równającego stosunki ludzkie. Pochód
cywilizacyjny na Litwie odbywał się powoli i tylko zwolna za­
szczepiano różdżki prawdziwej wolności, zwolna też emancypo-
wano się z pod praw książęcych, które słusznie na zachodzie

priy atis p raesertim nemo nobilitatem cum ag ris et pagis subiectam h ab et.
nisi forsan in R ussia an tiq u itu s e t prisco ducum g en tis iure. Cytujem y tu ­
taj K rom era i z tego jeszcze względu, że on w yraźnie p odkreśla starodaw -
ność praw a książęcego, n iektórzy zaś uczeni za Jaroszew iczem u siłu ją dowo­
dzić, że te lenne stosu n k i n a Litw ie są owocem późniejszym , pow stałym
dopiero obok unii yy litew skiem państw ie. H istorycy ci nie chcą wiedzieć,
że przed unią w olność osobista b y ła ograniczoną pod kniaziam i, że ja k ten
o sta tn i bez zezw olenia wielkiego księcia, ta k i bojar bez zezw olenia swego
kniazia nie mógł córki zamąż wydaw ać, ziem ią sw ą rozporządzać, i że idea
w olności osobistej i pojęcia w łasności w yrabiały się dopiero pod w pły­
wem unii.
2) Ob. a rty k u ł d -ra B aranow skiego z dziejów feudalizm u n a Podlasiu.
P rzegląd histor. tom IV. A utor stoi n a stan o w isk u prof. Lubaw skiego, i m nie­
ma, że feudalizm był tam now otworem; jed n ak że Goniądz i Rajgród dostał
się G asztołdom po Glińskich, k tórzy oczywiście m ieli tam ius ducale.
— 335 —

identyfikowano z jarzm em gniotącem . Powoli i książęta m u­


szą się liczyć z ruchem ziemiaństwa, idącym od zachodu, groź­
nym dla autokratyzm u, ruchem, o którym bojar w najdalszych
stronach Siewierszczyzny lub nad Oką w Zaleskich księstw ach
wie dobrze, że z niego płynie zdrój rządnej wolności.
Zmiany terytoryalno zaszłe w Litwie za panowania Witoł-
da pouczają, że źródło jego władzy spoczywa nie iak dawniej
w rządach absolutnych, aie w tej sile, która idzie z unii od
zachodu, a która objęła Litwę całą i Ruś litew ską. Geniusz
w ładcy przyczynia się do uwolnienia Litwy od przewagi krzy­
żackiej, do rozszerzenia panowania jej, do zwiększenia jej blas­
ku, on to głównie wysila się najpierw w kierunku zniesienia
wielkich udziałów książęcych, jak W itebska, Kijowa, Smoleńska,
on pracuje potem nad rozdrobnieniem pomniejszych działów ksią­
żęcych, on wreszcie mnoży te działy rozdrobnione, aby mieć
w lennikach przeciwwagę przeciwko dążeniom bojarstwa, ale
wszystkie te zręczne polityczne zabiegi, już to paraliżujące po­
stęp zachodni, już to ham ujące go, są tylko epizodami w postę­
pie, jakiem u uległa Litwa z chwilą chrztu Jagiełły. Genialny
książę zdołał z usunięciem dzielnicowych w ielkich książąt w Po-
łocku, Smoleńsku, Kijowie powiększyć znacznie dochody w ielko­
książęce, a tern samem i w łasną siłę. Dotychczas miał wielki
książę tylko roczne daniny od tych potężnych niekiedy ksią­
żąt, w połockiem i Witebskiem serebszczyznę, w Smoleńskiem
i na Polesiu pososzczyznę, w czerniechowskiem i siewierskiem
pogłówne, w kijowskiem podymne, a na Wołyniu powołowszczy-
znę. Teraz zaś przybyły mu te wszystkie daniny i pobory, które
książęta w prost na swój dochód pobierali, ja k dań groszowa,
miodowa, bobrowa, kuniczna, zbożowa czyli „dziakło”, m ięsna
czyli miezlewa, dalej m yta i rozmaite pobory i dochody sądo­
we. Zwiększyła się nadto ilość ziemi w księstw ach pod gospo­
darstwo własne i dla rozdaw nictw a jej zasłużonym, a tern sa­
mem urosła ilość sług wielko-książęcych: nam iestników, cywu-
nów i innych urzędników osadzanych np. celem eksploatacyi
lasów, celem zwiększenia gospodarstw rolnych, którym i to środ­
kam i wielki książę także zwiększał i środki rządzenia i władzę
swoją. W ładza książąt drobnych, których jeszcze wiele pozo­
stało, dla tej silnej władzy wielkoksiążęcej spotężniałej usunię­
ciem dzielnicowych księstw nie je st niebezpieczną. Ogarnięci
zewsząd domenami wielkoksiążęcymi, lub powiatami, w których
bojarstwo skupia się około ruchu wolnościowego, cieszy się
przywilejami, będącymi źródłem życia stanowego i jego siły,
lubo cieszą się i prawami książęcemi w niczem nienaruszonem i
i względami wielkiego księcia, który ich proteguje, jednakże
znaczenie ich już upada. Na miejsce ich urasta bojarstwo przez
nich uciskane i chroniące się przed nimi do „pow iatów ”, pod
— 336 —

namiestników książęcych. Najbardziej urosło bojarstwo na wzór


zachodni w terytoryach trockiem i wileńskiem, najwcześniej
objętych przywilejami _ stanowymi, mających nadto z powodu
sąsiedztw a polskich ziemi bodziec i wzorzec dążeń wolnościo­
wych, a w aktach unii praw ną do szerzenia swych przywilejów
podstawę. O spotężnieniu znaczenia szlachty litew skiej naw et
na zewnątrz, świadczy taki fakt, że Marcin V, litu ją c'się nad
dolą arcybiskupa Rygi, uciskanego przez Zakon Inflancki, ’wez­
wał nietylko Witołda, ale i szlachtę litew ską do obrony m etro­
polity In fla n t1), A skoro główne dwie ziemie, dwa wojewódz­
tw a rozwinęły poczęści samorząd, zaczęły w net powstawać m ia­
sta, zaludniać się puszcze koloniami, przez co i dola chłopska,
tak bardzo ciężka, m usiała się polepszyć. W taki sposób nietyl­
ko stan rycerski, ale ogółem wszystkie stany objęte były potęż­
ną, idącą z zachodip m yślą i wszystkie poczęły się oglądać na
Koronę, jako na źródło now7ych praw, nowych idei i nowych
haseł społecznych. W szakże widziano tych koroniarzy krw ią
własną broniących Litw y od najeźdźców, a potem w racających
spokojnie do ojczyzny. Wrpraw7dzie z obozu W itołda, gdy był
w ygnańcem u Krzyżaków, krzy’wem okiem patrzano na tych
Oleśnickich i Moskorzewskich, broniących Litwy od Krzyżaków,
utyskując, że obcy poczynają panować w Litwie, ale gdy póź­
niej widziano jch pod chorągwiami W itołda, czy to pod m uram i
W ilna lub też nad W orsklą, poznano, że nie weszli oni, aby
rządzie, lub odnosić korzyści m ateryalne, lecz że szli na pomoc
zagrożonynp braciom, wierni zasadom unii. Na skutek tej obro-
ny orężnej i dyplom atycznej, poczęła się dla stanów w Litwie
lepsza jak aś dola i pogodniejsza przyszłość zaświtała ludom
i Litwinom na Żmudzi i w trockiem , i w ileńskiem i Polakom
na Podlasiu i Rusi na wschodnich i południowych teryto­
ryach, a naw et Tatarom na pomorzu południowcem i na osadach
w Litw ie wiaściwej.
A ludom tym było wiadomo, że jeżeli blask świetności poli­
tycznej dał Litw ie genialny W itold, to źródłem prawdziwego
jej w zrostu był król i Korona, która wzamian niczego nie brała,
a wszystko dawała: krew, mienie, najlepszych swych synów po­
święcając na obronę Litwy, celem utrzym ania nierozerwalności
związków, która dotowała biskupstw a wileńskie, miednickie
także z funduszów koronnych, zakładała kolegia naukowe po
uniw ersytetach, jak w praskim dla Litwinów7, a nawTet węyzu-
tych z udziałów książąt brała na własne utrzym anie, słowem,
niosła ofiary dla unii. Stąd pochodzi ów prąd do pozyskania
praw polskich, ja k i spostrzegam y u Wołynian, Kijowian, Smo-

]) Cui (sc. nobililati) super hoc scrip sisse m em inim us, pisze papież
1426 r. do W itołda. N apierski, Rus. liv. U rkunden, p. 188.
leńszczan, a który później widzimy u Połoczan, gdy za Kazimie­
rza Jagiellończyka żądają w prost tych praw, „które są w Koro­
n ie ”, gdyż trafnie określają, że źródło rządnej wolności płynęło
z Polski.
Obejmując rzutem oka olbrzymie terytorya Litw y i patrząc
na zmiany, jak ie tam w ciągu panowania Witołdowego zaszły,
uderza nas to oglądanie się na Koronę, jako na źródło wolności,
wzrostu i siły litewskiej, mimo że Korona faktycznie tam nie
panowała, mimo że obywatele jej za cudzoziemców na Litwie
byli uważani. Nie można bowiem wątpić, że te wszystkie ludy
czuły to dobrze, że nie Witold je uratow ał od miecza krzyżac­
kiego, który owszem z Krzyżakami się znosił na zgubę Litwy,
ale król Polski i Korona w yratow ały je od niewoli krzyżackiej,
że nie Witold bogactw im przysporzył, gdyż on wojnami"niszczył
kraje z zasobów m ateryalnych i sił, że nie W itold praw a im n a d a ­
wał, gdyż on hamował wykonanie nadanych przez króla praw,
że nie W itold oswobadzał bojar z ja rz m a praw a służskiego, jak
zwano lenne prawo, gdyż W itold i teraz pewne terytorya nie
przyłączał do powiatów, ale nadaw ał je dalej praivem książę-
cem i wcale istoty służebnej tego praw a nie zmieniał; słowem
wszyscy to czuli, że ulgi i dobrodziejstwa szły z Korony od
króla. Znam ienny to fakt, że gdy Świdrygiełło bunt wzniecił
przeciwko królowi i Koronie, zasilany przez obydwa Zakony
i przez zawistnego króla Z ygm unta Luksem burczyka, w ystarczy­
ło nadanie bojarom ru sk im na Litwie części tych praw, jak ie
posiadali ju ż od pół wieku prawie ich litewscy towarzysze, aby
podkopać nieszczęsne i zgubne w skutki, a przez wrogów Litw y
zasilane powstanie. F a k t ten dowodzi lepiej, aniżeli inne, że
nie w geniuszu książąt litew skich, nie w ich przym iotach oso­
bistych lub w dążeniach im właściw ych leżała siła litewskiego
pa ń stw a na olbrzymich terytoryach litew skich i rusk ic h plem ion
rozwiniętego, ale w instytucyach i swobodach rządnych, idą­
cych z Korony. Był genialnym W itold, ale geniusz jego n a j­
bardziej objawił się w dziełach, opartych o in stytucye i idee
z unii wypływające, które szły z Korony dla szczęścia i rozwoju
jego ludów.

D zie je W itolda. 22
Handel Litwy.
Trudne warunki handlu litew skiego. Zawisłość od Prus i Inflant. Polityka handlowa
Prus. Kantory w Kownie i Połocku. Zależność ich od Zakonu. Emporya czarnomorskie.
W pływ Dorpatu na handel litew ski. Kupcy Rygi. Jagiełło kieruje handel polski do
Litwy i odwrotnie. Zabezpieczenie w układach z Zakonem i zachodem handlu wolnego
dla Litwy i Rusi. Dążenia W itołda do osw obodzenia handlu litew skiego od zależności
niem ieckiej. Poparcie dążeń kupców połockich. Układ w Kopysiu 1407 roku. Rozwój
handlowy. Krzyżacka polityka prohibicyjna i odwety Witołda. Chwila lepszych stosunków.
Niezadowolenie kupca zam orskiego ze wzrostu handlu litew skiego. Podcięcie handlu
tego przez układy Inflant z Pskowem i Nowogrodem W ielkim. Traktat N ieszawski i wpływ
jego na handel. Handel z Krakowem, ze wschodem i Tatarszczyzną.

W arunki, w śród których rozwijał się handel na Litwie


w czasach Witołda, były trudne. Samo już położenie geogra­
ficzne odciętej od zachodu borami i jezioram i Litwy, a tak
samo od północnego wschodu i prawie już zupełnie odepchnię­
tej od morza, czynił ją mało dostępną dla handlu z zagranicą.
Brak portu, a nawet, na skutek wojen o Żmudź, brak dostępu
do morza, również nie przyczyniał się do rozwoju handlowych
stosunków, pomijając już, że i bardziej pod tym względem od
Litwinów ruchliw i Żmudzini nie upraw iali żeglugi morskiej.
Rzecznych dróg było wiele, toż latem Niemnem, Dźwiną, Bu­
giem, Narwią, wreszcie Dnieprem, płynęły statki drzewem, skó­
rami, woskiem i t. p. naładowane.
Dodać należy i brak m iast na Litwie, którem u to brakowi
Witold: „aby puszcze, sposobne dla użytku ludzi, ożywić ludź­
mi katolikam i, a w ten sposób w krajach nowochrzceńców k u lt
świetej w iary mnożyć” — starał się zaradzić nowemi lokacya-
m i 1), ale m iast wogóle było mało i były to wsie raczej, aniżeli
m iasta, co również na handel wpływało ujemnie.

B L okacya dla B ielska z 2 sty czn ia 1430 r. Cod. ep. III p. 503 w dodat­
kach JM® 5 solitudines nem orum ad lium anos usus ap tas decrevim us collocare
S anctae rom anae ecclesiae cultoribus quibuscunque, u t exinde_ in p artib u s
neophitorum fide augm en tan te laus et gloria divini cultus uberius au geatur.
339

Gdyby m e ustaw iczne wojny i w tych m iastach i tem i dro­


gam i mógł się znaczniej rozwinąć handel, aniżeli to było w rze ­
czywistości. Najazdy je d n a k Krzyżaków ta k z P ru s j a k i In-
flant, dw ukrotnie prawie co roku się powtarzające, później zaś
wielkie wojny z Krzyżakami paraliżowały postępy handlu
który zaledwie tylko w czasach rozejmów, zazwyczaj krótkich,
później zaś - aż do m elneńskiego pokoju — rocznych i od
czasu do czasu przedłużanych miał sposobność rozwoju
Dodajmy do tego nieprzystępność Litw y lądową drogą wiosną
i jesienią, rozmokłość terenu, brak gościńców handlowych, a poj­
m iem y zależność Litw y pod względem handlow ym od bardzo
handlowo rozwiniętych P rus i Inflant.
Nawet w czasie, gdy ju ż L itw a podźwignęła się z niedoli
ustaw icznych najazdów krzyżackich i zasobną była, m ajac tak
gospodarnego księcia, Witolda, na czele, naw et wówczas w ro­
ku nieurodzaju, jak to było w 1409 r., zagrożoną była Żmudź
głodem, skoro Zakon zabronił wywozu zboża do Litwy; z Polski
bowiem drogą lądową przywóz był niemożliwy dla braku goś­
cińców, a droga wodna była w r ę k u Krzyżaków. Jużci, że gdy
przesłane przez Jagiełłę Wisłą, a potem Hafem i Niemnem zbo-
ze przyaresztowali Krzyżacy, znaleziono inną drogę celem pora­
towania przym ierającego głodem ludu litew skiego, ale, jak stad
widoczna zależność Litw y w spraw ach handlu od Zakonu bvła
wielka^ Aby ją jeszcze zwiększyć, upraw iano zarówno w Mal-
borgu ja k i w Rydze handlow ą politykę, wydając od czasu do
czasu srogie zakazy wywozu do Litwy soli, zboża, a zwłasz­
cza rosłych koni niemieckich, pod rycerzy o ciężkiem uzbro-
zabroniony^) P° mi^ ąC Już’ że wJw óz broni całkowicie był
Zakon nietylko panow aniem nad arterjam i kupieckiem i
Litwy utrzym yw ał ją w swej zależności, ale nadto utrzym ując
lub popierając kantory handlowe, ja k ka n to r handlowy w Ko­
wnie, lub takiz kantor w Połocku. Zwłaszcza pierw szy kantor
pozostawał zupełnie pod wpływ em Zakonu, a znaczenie jeg o
było tern większe ze Kowno dla położenia swego nad Niem nem
fp friV ^ aJfzej d,ro£p wodnej, tudzież dla rozgałęziających się
S hdAró g lądowych, towary przeładow ywane być musiały, było
w lelkiem ogniskiem handlu. Były tam dwie gm iny miejskie
oprócz miejscowej gm iny była pruska, złożona z kupców gdań-
w iedli osobnJ dworzec, w któ ry m mieli składy swoje,
wiedli wspólne gospodarstwo i handlowali głównie sola, przy-
tn f^ V a°nóptW>!ŚC1?’- Zak0}n ^ T ^ s z y m był engrosistą. Taki kom -
ur brandenburski m iał na składzie kow ieńskim soli i zboża za
300 g rzy w ien i, oczywiście, miał dłużników swoich po w szyst-

Ob. P. v. O sten-Sacken. Der H ansehandel m it Pleskau 59, 63.


— 340 —

kich m iastach litewskich, głównie zaś w Wilnie, Kownie, Tro­


kach i Krewie. Szafarz zaś Zakonu upraw iał handel drzewem
litew skim za pośrednictw em k a n t o r u 1).
Mieszczanie mogli upraw iać tylko handel detaliczny, k a n ­
tor zaś rozsyłał swoje towary, jak: sól, sukno, materye; gotowe
szaty, jak: spodnie, czapki, jedwab; dalej: śledzie, cukier, k o ­
rzenie; tudzież a rtykuły przem ysłu — do Wilna, Trok, Polocka,
Smoleńska. Cło płacili kupcy dopiero po sprzedaży notow anych
na cle granicznem towarów. Co wiosny cała flota okrętów przy­
jeżdżała z tow aram i do Kowna i obładowana zakupnam i k a n ­
toru, w towarzystwie floty litewskiej, na której Litwini i Zmu-
dzini wieźM swe towary, jak: drzewo, popiół, miód, wosk, futra,
skórę, len i przędzę — wracała do Gdańska.
Kantor kow ieński miał swe filie i w innych m iastach lite w ­
skich, na wzór hanzeatyckich faktoryi. Litwinom nie wolno było
na k red y t sprzedawać, ani wchodzić z nimi we wspólne p rz e d ­
siębiorstwa handlowe. Je d y n y przywilej kupców litew skich był
ten, że w Gdańsku pozwalano im małe zakupna czynić w prost
u obcych kupców 2).
D rugim p u n k te m handlu, na który je d n a k Zakon nie w y ­
wierał w pływ u ta k potężnego, ja k w Kownie, był Połock.
Rynek połocki opanowany był przez Ryżan i tylko Gdańszczanie
i oczywiście Zakon konkurow ali tutaj z Rygą, rozsprzedając
towary przez faktorów kowieńskiego kantoru. Także kom turo-
wie zakonni, ja k z Goldynki i D ynaburga, spekulują przez k a n ­
tor połocki. Kościół, zbudowany 1406 r. przez kantor, je s t za­
razem depozytem towarów. Składa się zaś ka n to r z kupców,
miejscow ych Niemców, tudzież gości, po załatw ieniu interesów
opuszczających kantor, tudzież ligierów, przebyw ających tutaj
w interesach zamorskich firm, lub w charakterze pełnomocni­
ków kom panii kupieckich. Oldermana obiera cała kolonia; je s t
on reprezentantem wobec władz litewskich, jak o też i wobec
ryskiej rady m iejskiej. W początkach wieku XV ta k urosła
w siły kolonia, że obiera dwóch oldermanów i m a nadto dwóch
pomocników. , , .
Otóż ten kantor skupia w sobie cały handel na wschodzie
litew skim , tam u ją c miejscowy handel w zupełności; tylko d e ta ­
liczny handel pozostawiono m iejscow ym kupcom, chociaż k a n ­
tor upraw iał także i detaliczny handel i jedynie tylko z k upcem
M oskiewskim i W ielkiego Nowogrodu m usiał toczyć układy k u ­
pieckie za pośrednictw em m iejscow ych kupców połockich.

1) C. Y it. s. 275— 277 cf. Ns 307 K redyt k an toru d la ty c h k u p c ó w lit.


s ię g a ł w y s o k o ś c i 500 g r z y w e n , d łu żn ik a m i b y li M ikołaj z Trok, M arcin z W iln a.
M ikołaj S e n io r z W iin a j M ikołaj P io tr o w icz z K rew a i t. d.
2) H irsch, H a n d e lsg e sc h ic h te . D a n zig s p. 162.
— 341 —

Zagrożeni w bycie Połoczanie dążą do ograniczeń przywilejów


kantoru, zabraniając pod srogiemi karam i Niemcom sprzedaż,
lub zakupno drobiazgowe. Nawet z wagi bezpośredni dochód
mieli kupcy niemieccy, lecz dzielili się tymże z m iejscow ym i
k u p c a m i 1).
Kantor połocki, lubo nieco samodzielniejszy od k o w ień­
skiego, pozostawał w zawisłości od Zakonu, o ile, że Ryga już
zupełnie była Zakonowi uległą; za jego zezwoleniem wchodziła
w tra k ta ty handlowe i całe ożywienie handlow ych stosunków
głównie od landm istrza zależało, który znowu w polityce swej
kierował się porozumieniem z Malborgiem.
Do tych dwóch wielkich składów towarów zachodnich
w Kownie i Połocku dowozili kupcy niemieccy, gdańscy i ryscy
tow ary i tutaj też skupowali produkta miejscowe, jak: wosk,
łój, skórę, futra, w szczególności drzewo i po p ió ł2). Reszta dróg
i emporyów handlowych nie miała dla Litwy większego znaczenia.
Drzewo i popiół spławiano także Narwią i Bugiem do Wisły.
W genueńskiej Kafie i włoskich emporjach czarnomorskich
k w itn ą ł handel niewolnikami, dostarczanym i przez Tatarów na
targi krym skie 3), a towar litewski był na w e t w znacznej cenie;
do Koczubejowa spławiał król Jagiełło zboże, wysyłane do Caro-
grodu, ale wywóz ten albo wcale nie miał dla Litw y zna­
czenia, albo tylko bardzo małe. W iemy wprawdzie, że nad
D nieprem ustanowił był W itołd kom orę celną, łaźnią Witoł-
dową z w a n ą 4), ale byt i losy tej kom ory nie m usiały być trwałe.
Można powiedzieć z badaczem K ijow szczyzny5), że i za W itolda
kupcy genueńscy, tatarscy, ormiańscy i m oskiew scy znowu Ki­
jów odwiedzać poczęli, że wszystkie do tego m iasta zmierzające
gościńce zahuczały kupieckich wozów turkotem , że W itołd
warował tym kupcom wolne przejście i wielkie po drogach bez­
pieczeństwo, a w okolicy tych dróg zostawił załogami opatrzone
warownie. Ale mimo to wszystko, m ożna śmiało twierdzić, że
skład towarów wschodnich w Kijowie, wobec ciągłych najazdów
koczowników, a zwłaszcza zniszczenia m iasta przez Edygę w 1416
roku, nie mógł mieć tego znaczenia, jak ie miały składy północne.
Niemałe znaczenie na handel litew ski wywiera Dorpat;
on kieruje handlem hanzy z Litw ą i Rusią. Gdy Dorpat zabro-

]) H erm ann Hildebrand. Das D eutsche K antor zu Polozk. B altische


M onatsschrift 1873, 4 t. str. 342 i in.
2) Cum cineribus et lignis cuiuslibet generis C. V. M 625 cf. Ra­
czyński c. d. Lith. p. 194.
3) Płacono po 85 dukatów (sic) od głow y doborowej, Heyd. Gesch. des
L evanthandels II 544 i in. ęf. Michalo Lith. F ragm ina p. 10.
4) Michalo Lith., p. 35.
’) E. Kulikowski. Dawne drogi i szlaki na praw ym brzegu Dniepru.
A teneum 1878, III, 515.
— 342 —

nił handlu z Nowogrodem Wielkim, Hanza, która 1416 r. sprze­


ciwiła się tem u, m usiała wreszcie zakaz uznać 1). Ale, dodajmy,
Dorpat działał tutaj pod w pływ em polityki litewskiej: ilekroć
L itw a naciskała na północne Rzpte, t. j. Psków i Nowogród, zaw­
sze zrywał z niem i stosunki handlowe, popierając w tern Litwę.
Do najbardziej protegow anych przez książąt litew skich n a ­
leżeli kupcy ryscy. Było bowiem zasadą polityki, począwszy
od Gedymina, protegować tych potężnych kupców przeciwko
Zakonowi, a gdy ostatecznie miasto ugiąć się musiało przed
m ieczem Krzyżaków, protekcya książąt litew skich wcale nie
ustaje. Król Jagiełło od pierwszych łat panowania swego po­
piera Ryżan, a Ryżanin, Hannike, j a k wiadomo, kupiec wileński,
zasiadał w radzie Jagiełły i był silnym stronnikiem pogańskiego
księcia. Senior książąt litewskich, Skirgiełło, za poręką ryskich
kupców, wypuszcza z niewoli K rzyżaków 2), a skoro tylko za­
panowała niezgoda pomiędzy landm istrzem a Rygą i handel li­
tew ski z tego powodu cierpiał, zaraz Jagiełło skarżył się na t a ­
mowanie handlu Litw inów i Połoczan Dźwiną przez Krzyżaków,
lubo terytorya n ad rzeką należały do uciemiężonego przez land-
m istrza episkopatu inflanckiego 8).
Z chwilą unii Jagiełło coraz bardziej dąży do oswobodzenia
Litw y od ogromnej przew agi Zakonu, używającego także polityki
handlowej celem um ocnienia w pływów swych na Litwie. W śród
ustaw icznej wojny, prowadzonej pod hasłem w ykorzenienia Li­
twy, tylko w czasie krótkich rozejmów, dzielących wojnę od
wojny, mogli k u p c y dowozić tow ary do Litw y i zakupyw ać
tam że pro d u k ta litewskie. Zazwyczaj przy zawarciu rozejmu
czyniono zastrzeżenie, że na czas rozejmu, lub też w czasie
układów , kupcy m ają dozwolony wolny h a n d e l 4).
Król Jagiełło pierw szy stara się zwrócić handel Litw y na,
z a c h ó d 5), każąc drogami lądowymi i rzecznemi szukać ściślej­
szej kom unikacji z Polską, aby później przy jej pomocy znaleźć
dostęp do morza. Zresztą, handel sam otwierał sobie drogi do

1) Paul v. O sten Sacken. der H ansehandel mit Pleskau. F estsch rift f.


Pr. Schiem ann, str. 45.
2) Cod. ep. II A1" 20.
3) N apierski Rus. UB. A° 123.
4) Yoigt. c. d. Pr. IV N° 91. R aczyński C. Lith. p. 77.
5) Podanie, że pierw szy K iejstut zwrócił drogi handlu na zachód, za­
w ierając tr a k ta t handlow y z Anglią, polega n a pam ięciowym błędzie Czac­
kiego o lit. i polskich praw ach. U Rym erza, na którego się Czacki pow ołu­
je, niem a mowy o takim trak tacie. A nglicy sta li sam i w zaw isłości h andlo­
wej na B ałtyku od Krzyżaków i Hanzy i nieśli pomoc czynną Krzyżakom
przeciw Litwie, co zresztą zaznaczyli sami w układach sw ych z P rusakam i
z 28 lipca 1388 r. quocies et q u an tis corporum laboribus et expensis domini
mili te s et arm igeri de A nglia co n tra L ituanorum perfidos exercitus et incur-
sus P rutenis auxilium im pendebant... H anserecesse I, 3 p. 408.
— 343 —

Polski, o ile, że szlo o obronę Litwy, rzecz najżywotniejszą,


a do tej obrony potrzebną była broń, amunicya, przybory wo­
jenne, których znikądinąd otrzymać nie było można, jak tylko
z Polski. Tym to celom trzeba było kupcom Polski i Litwy
otworzyć nowe drogi zachodnie i nowe rynki zbytu i zakupna,
z ominięciem krajów krzyżackich, gdzie oczywiście broń wszel­
ka, dla Litwy i wschodu przeznaczona, podlegała kontrabandzie.
Król Jagiełło wchodzi w ścisłe stosunki z książętam i szczeciń­
skimi i z m iastam i hanzeatyckim i, w ytycza im nowe drogi do
Polski i 1390 r. uzyskuje od Bogusława VI przywilej wolności
handlowej dla kupców zarazem z Polski, jakoteż z Litwy
i R u s iJ). Przywilej taki na ręce Krahna dają i m iasta hanzea-
tyckie, ja k Stralsund, Gryfia i inne.
W alka ta ekonomiczna z Zakonem chwilowo dla Korony
niepomyślne za sobą pociągnęła skutki, polskie cła bowiem za­
chodnie podupadły, ale natom iast handel wzrósł na wschodzie,
a przem ysł niebywałego doznał wzrostu, a to wszystko skutkiem
związków z Litw ą i jej licznych potrzeb obronnych, którym
w pierwszej linii kupiec polski musiał czynić zadość. Oczywi­
ście, dat statystycznych tego wzrostu handlowego nie posiadamy,
ale wzrost m iast polskich, obok tych ustawicznych skarg Krzy­
żaków, że Litwa i Ruś otrzym uje z Polski broń i amunicyę,
je st niewątpliwym tego nowego stosunku handlowego Litwy
z Polską dowodem, a co zatem idzie i w zrostu handlu na Litwie.
Że niewątpliwie wzrost ten nastąpił, tego dowodem, że gdy
w 1396 r. W itołd przystąpił do genialnie pomyślanego związku
Polski i Litwy z Pomorzem, zawarł 15 maja t. r. dwa traktaty:
jeden z księciem Ottonem, elektem na arcybiskupstwo ryskie,
w ystępującym także imieniem swego stryja, Bogusława, księcia
Szczecińskiego; drugi z Teodorykiem z Dameran, biskupem
Dorpatu, a w obudwu zastrzegł dla Litwy i poddanych swo­
ich w krajach kontrahentów wolny handel, zapewniając takiż
w swoich państw ach poddanym episkopatu inflanckiego2).
W spomniany Bogusław Szczeciński jeszcze później, bo w 1403 r.,
zapewnia wolność handlową nietylko kupcom Polski, ale także
Litwy i R u si3).
Ja k Jagiełło w ślady przodków swoich, tak W itołd w po­
lityce handlowej kroczy śladam i Jagiełły pod względem zasady
uwolnienia handlu litewskiego od olbrzymiej przewagi niem ie­
ckiej, kierowanej i wyzyskiwanej przez Krzyżaków celem eko­
nomicznego uzależnienia Litwy od Prus. Całe też panowanie
W itolda je st ustaw iczną walką w kierunku niezależności i wzro-

’) Kod. m. K rakowa I, N» 72, 73, 86.


2) KAvart. histor. IX, 634, uw aga w arty k u le Spór o m itrę w Rydze.
3) Kod. m. Krakowa I, 105.
— 344 —

stu rodzimego handlu, co ostatecznie osiągnął przez represalia,


na niemieckim kupcu często aplikowane, jako też przez korzy­
stne traktaty kupieckie. Szereg takich traktatów jest nam znany.
Przy zawarciu pokoju na wyspie Sallin, już w preliminaryach
zastrzeżono wolność handlową za opłatą zwykłych ceł i z za­
chowaniem starodawnych praw krajow ych !). Już w następnym
roku, bawiąc w marcu w Połocku, utorował Witołd kupcowi
ryskiemu drogę do stosunków handlowych z Połockiem,
które to zresztą datowały się od początków istnienia Rygi,
potwierdzając układ co do wymiaru sprawiedliwości kupcom
tak Połocka, jako też i Rygi w ich sprawach handlow ych2).
Ałe handlowe te stosunki zachwiały się wnet, gdy Witołd wziął
stronę Żmudzinów, odstąpionych salińskim pokojem Zakonowi.
Wnet już, bo 1-400 r., ustał handel Litwy z Prusami, szły
więc towary drogą lądową z Polski i tą drogą na zachód litew­
skie się dostawały.
Inaczej było w Połocku. Wprawdzie Wdtołd w początkach
1400 r. wystawił Ryżanom akt, na mocy którego obiecywał, że
Połoczanie wymierzać będą Ryżanom sprawiedliwość tak co do
wagi, ja k w ogólności, w sprawach handlu dotyczących3), ale
niebawem wszczęły się znowu spory o wagę, o zabranianie przez
kupców niemieckich Połoczanom kupczenia wprost z kupcem
zamorskim bez pośrednictwa R yżan 4), a układ handlowy, przez
namiestnika Witołdowego zawarty, zachwiał s i ę 5). Witołd za­
żądał od kupców ryskich większej ilości sukna na kredyt, a gdy
ci odmówili, spotkały ich za to represalia tak dalece, że nawet
żywność musieli w Połocku tajnie zakupyw ać6), „deszczem
nigdy od Niemców nie doświadczył tak wielkiej obelgi — pi­
sał oburzony Witołd do Ryżan. — Być może, że to prawo wa­
sze (nie dawania Litwie kredytu) jest dobre i dla was wygodne,
dla mnie jest hańbą i urazą być na równi z poddanym moim
i chłopem podporządkowanym pod takie prawo. AVydam i ja
na korzyść poddanych moich zakaz kupczenia waszym kupcom
po za Połockiem!” Kupiec ryski musiał ustąpić i przeprosić
księcia, że odmowa zaszła mimo jego wiedzy; książę zapewnił,
że puszcza sprawę w niepamięć, łecz wyprosił sobie, aby taka
pomyłka nie zaszła w przyszłości7).

P Cod. Yit. p. 52, R aczyński 1. c. p. 255.


2) N apierski. R ussisch livlandische U rkunden 122 dok. z 6 m arca
1399 roku.
3) D okum ent W itołda z 6 m arca 1400 r. w Sobranje gosudar. gram.
i dogoworow II, N® 14.
p N apierski 1. c. N» 127.
5) Ibidem N® 134. N am iestnikiem był M ontygird.
6) Ib. No 135.
p lb. No 136.
— 345 —

Odtąd k u p c y niemieccy w Połocku i Ryżanie wogóle m ieli


wielkie poważanie przed W itoldem, tem bardziej, że i Połoczanie
bez wiedzy księcia wzbraniali się wchodzić w jakiekolw iek z nimi
r o k o w a n ia *). W listopadzie 1403 r. udzielił wreszcie Witold
kupcom niem ieckim wolność handlową w Połocku, m otyw ując
pozwolenie tern, że z listów Mistrza przekonał się, iż i Polo­
czanie m ają teraz wolność kupczenia w krajach krzyżackiego
Z a k o n u 2). , .
U kupca, zarówno połockiego jak i zamorskiego, było d ą ­
żenie do utorow ania stosunków stałego handlu, bez w zględu na
polityczne, a ta k częste fluktuacye. W m aju 1405 r. widzimy
Ryżan w Połocku, toczących rokowania o wolny handel, m ający
trw ać naw et na w ypadek wojny pomiędzy wielkim k sięciem
a Mistrzem Inflanckim, bo, ja k mówiono, kupca wojna nic ob­
chodzić nie p o w in n a 3). Zawarto p u n k ta ugodowe w czerwcu,
wykluczające handel drobiazgowy (pluckunge), dla Niemców
w Połocku, dla Połoczan w R y d z e 4), normujące wagę i m iarę
co do soli, wosku, futer i w nadziei „na Boga i zdrowie W i­
to ld a” podpisano układ. W itold, będąc z Zakonem w pokojo­
w ych stosunkach, nie miał powodu zaczepiać tra k ta tu , tolero­
w ał go; widzimy nawet, ja k w rok później pozwolił kupcow i
zam orskiem u w Połocku wybudować kościół i u trzym yw ać przy
nim k apłana 5).
I owszem, sam Witołd w następnym roku, będąc w Kopy-
siu°), przyjął i zatwierdził u k ła d handlowy Połoczan z Rygą,
nie wspom inając je d n a k wcale o zeszłorocznym, ale w y m ienia­
jąc warunki, tam że wyłuszczone co do w ykluczenia drobiazgo­
wego handlu, wagi i m iary, i przepisując nadto wyraźnie, aby
przestępstw a Połoczan, w Rydze dopuszczone, karane były
w Połocku i odwrotnie, przestępstw a Ryżan, uczynione w Po­
łocku, sądzone i karane być m iały w Rydze. Układ ten, ja k
osobna klauzuła brzmiała, miał trw ać bez w zględu na polity­
czne stosunki: dobre, lub wojenne, Inflant z Litwą. W n a s tę p ­
nym roku w Mohylowie nastąpiła rekognicya Ryżan i Połoczan
co do tego uk ład u h a n d lo w e g o 7), jak b y na stwierdzenie, ile k u p ­
com na nim zależało. Służył też on przez wiek cały za normę

Ib. N° 140 Polocenses ta lia vobiscum facere sine scitu et v o lu n ta te


n o stra voluerunt.
2) lb. sub anno 1403, dokum ent z 8 listopada;
3) W to kupcam ne w stupatysia. N apierski 1. c. Ms153.
4) 21 czerw ca 1405 r. N apierski Ms 154.
5) Bunge Liv. Cur. Bst UB. IV, Ms 1688, dok. z datą W ilno 23 lutego
1406 roku.
6) Tak tłum aczę Kopussa u N apierskiego 1. c. M? 160, dokum ent z 30
czerw ca 1406 r.
7) Z dnia 14 m aja 1407 r. Ib. Ms 164.
— 346 —

stosunków handlowych Litwy z Inflantami, co p raw da przery­


w anych latam i wojny.
Krótki czas tylko trw ał ten okres złotego żniwa kupców
zamorskich i wogóle Niemców. Krzyżacy, m ając zgodę z Litwą,
zaczęli naciskać na Polskę i zaniepokajać spraw ą Drezdenka
stosunki przyjazne, unorm ow ane pokojem Raciąskim, którym ,
j a k wiadomo, i pokój Saliński zatwierdzono, a więc i handel
wolny z Polską, Litw ą i Rusią ze strony P rus i Inflant zape­
wniono.
Je d n a k ju ż 1406 r. w ynikł spór o wolność handlow ą po­
między Krakowem a Toruniem i zaostrzył się ta k dalece, że od­
dano W itoldowi rozjemstwo, t. j. uczyniono go sędzią polubow­
nym s p o r u 1). Wredług informacyi Mistrza, przeznaczonej dla
W itolda 2), krakow scy kupcy dążyli do tego, aby nie było wolno
ich tow aru ze składu toruńskiego wysyłać za granicę, czyli in-
nem i słowy, dążyli do ograniczenia pruskich kupców w p o śre d ­
nictwie ich handlem polskim. Nie znamy w yroku W itolda w tej
sprawie, ale łatwo wyrozumieć, że ten, który u siebie wolność
handlow ą ja k najszerzej pojmował, popierał zapewne tak ż e i d ą ­
żenia kupców krakow skich, j a k zobaczymy, cieszących się p rzy­
chylnością księcia. W ich kołach popierano pomysły skiero­
w ania handlu W a rtą i Odrą na Pomorze do m ia st pom orskich
i ominięcia P rus, oni to, korzystając z w ypraw Jagiełły i AVi-
tołda, poczęli odnawiać stosunki z Kaffą i em poryam i g e n u e ń ­
skimi nad Czarnem morzem, co wszystko niepokoiło zarówno
P i usy , jako też i Hanzę, doradzającą użycia ja k najostrzejszych
środków celem stłum ienia podnoszącej się wielkości politycznei
p aństw słowiańskich.
Takie życzenia schodziły się zresztą z dążeniem Mistrza
Zakonu, Ulryka v. Ju n g in g e n , który też doprowadził do wojny
z kiblem Jagiełłą i do klęski Zakonu. I oto rzecz znam ienna
ze w zględu na stosunki handlowe polsko-litewskie, że zarówno
Król Polski, j a k i Witold, skarżą s i ę 3) przed wojną przed pa­
nam i chrześcijaństwa, z powodu zabronienia im przez Krzyżaków
wolnego handlu zamorskiego, t. j. bez pośrednictw a Prus. T ak
samo jeszcze przed w ojną skarżył się, i całkiem słusznie, W itold
? US?ne b r o n i e n i e Krzyżaków na Żmudzi sprzedaży koni,
bydła, miodu, zboża i t. p. Litw inom 4), który to zakaz tern bo-

ON 2 b;r,akfc Z 29 lis to Pa d a 1406 r. C. V it. N° 354 cf. N° 356, 357.


2) Z 28 m a rc a 1407 r. Ib. N» 365.
3ł ? ; V it* p ‘ l 98’ 1<:em p ro h ib u e ru n t m e rc a to rib u s cle P o lo n ia su p ra
m are e t u ltr a m a re tra n s itu m ; cf. ib. p. 200 sk a rg ę W ito ld a h o m in ib u s no-
s u ń ! fn h ib ń ie ra ^ it^ t in h ib en t.0rUm " * et * * ^ ip s a s tr« -
4) Cod. Y it. N ° 389.
N
— 347 —

leśniej był na Litwie odczuty, o ile że tamże panował g ł ó d 1).


Zaczęły się repressalia ze strony^ Litw y i handel z obu stron
mocno szwankował. Nie poprawiły się stosunki naw et przez
zawarcie pokoju Toruńskiego w styczniu 1411 r., i owszem,
kronikarz p ruski wyraźnie mówi, że przez trzy lata kupiec pol­
ski i mazowiecki nie szedł do Prus, a to samo odnosiło się
i do L i t w y 2). Dopiero w k w ietniu 1413 r., ciągnie dalej kioni-
karz, wiele spławiono z Polski do P rus drzewa budulcowego,
ale, dodajmy, wobec dążności do wojny H enryka Plauena, znowu
nastąpiła w handlu stagnacya.
Dość wyraźnie maluje się ta fluktuacya stosunków na Li­
twie, a zwłaszcza w handlow ych związkach z Inflantami. Mó­
wim y o związkach, gdyż — ja k widzieliśmy — miały one trw ać
bez względu na pokój czy wojnę. Tym czasem już^ w czasie,
poprzedzających wielką wojnę, zamieszek na Żmudzi, związek
ów z g ru n tu został zachwiany i nastąpiło aresztowanie towarów
ryskich w Połocku, a w następstw ie tego usilne rokow ania co
do otwarcia dróg wolnych dla kupców z a m o rs k ic h 3). P rzypusz­
czamy, że podczas, gdy Mistrz Inflancki uderzył na Litwę,
w czasie, kiedy W itold z w ojskiem był pod Malborgiem, Witold,
który z Inflantami miał osobny rozejm, w ydał rozkazy wzięcia
odw etu na kupcach ryskich, co też zostało wiernie spełnionem *).
Na s k u te k tego ogromne bogactw a w tow arach zamorskich do­
stały się w ręce Litwinów. N atychm iast podniósł Zakon skargi
przed Europą na W itolda, jak o b y ten przeciwko układow i dzia­
łał, ja k i Ryżanie z Połockiem m ie li 5).
Na zażalenia Ryżan odpowiadał WTtołd, niechajby się po­
starali, aby kupcy litewscy otrzymali zwrot towarów, przez Za­
kon w Ragnecie aresztowanych, a natenczas otrzym ają swoje
t o w a r y 0). Ryżanie je d n a k stanęli na stanow isku Zakonu, że
mianowicie oni m ają układ handlowy bez w zględu na polityczne
stosunki W itolda z Zakonem, przyczem odwoływali się na układ,
jeszcze przez M ontygirda uskuteczniony. M ontygird nie rQj a|
praw a zawierać z w am i układów imieniem Litwy — odpowiadał
W itołd, — o ile, że i my ze strony Litwy żadnego pokoju z In-

n Ib. N° 391. i A i . . ,
2) P o silg e SSr. Pr. III 333. Jak się k u p ie c h a n z e a ty c k i in te r e so w a ł
u k ład am i Z akonu z P o lsk ą i W ito ld em 1411 r., ob. H a n se r e c e s se I, \ I, s. 29.
2) N a p ie r sk i 1. c. N» 171 i 172 z 9 sie r p n ia 1409 r.
4) Cod. V it. A<2 542 p. 261. .
5) S k a r ż y ł s ię Zakon, że W ito łd w id er den fred e u n d an d er p r i^ ile -
g ie n d ie der ordo h a t un d die K ou fflu te coru L ifland, h a t v il irer g u te i d o-
rum m e g e h e m m e t, d ie her en a u c h n ic h t w il losen folgen. Cod. A it. p. 241 2
z p a ź d z ie r n ik a 1411 r.
6) N a p ie r sk i 1. c. Ns 183 cf. M 184. S p is p r z y a r e sz c o w a n y c h to w a r o w
z 3 lu te g o 1413 r.
— 348

flantami nie mamy. Jeżeli macie taki dokument, zapewniający


od Litwy Inflantom układ, to natychmiast wam zwrócę to w a ry 1).
Oczywiście, Ryzanie takiego dokumentu nie mieli, oni mieli tylko
z Połockiem, o Litwie tam nie było mowy,
ma p i imieniem Litwy znosił to, co sam partykularnie imie-
em Połocka z Rygą był postanowił. Sprawa szła o wielkie
bogactwa, ^ poruszano kwestyę na zebraniach H an zy 2) i radzono
Z X Z1 ! 6w eł m° ^ rÓ1f ,RzymskleLr° ’ Zygmunta, i do króla
Jagiełły, ze Witold działał tu wbrew układom i przywilejom
Jeżeli nawet jakie przedstawienia w kierunku poparcia prośby
R yzan były czynione, były one bezskuteczne. Widoczne to ostat­
nie z pisma Witołda do Ryżan, który jasno tłumaczy s i e 3), że
ponieważ Mistrz Inflancki najazdem w Połoelde bez wypowie­
dzenia wojny niezmierne mu wyrządził szkody, przeto towarów
zaaresztowanych me wyda. Nie odwołujcie się na przymierze,
W'Pnt!?i ' eg0] Z Waini nie. mamy; Jeżeli wasz kupiec został
Połocku pokrzywdzony i zubożał, poskarżcie się Mistrzowi
Jeżeli kupcom Połoczanom ich szkody nie będą zwrócone, mo­
żecie byc pewni, że towarów waszych nigdy nie ujrzycie!
l a walka handloAva nie ograniczała się zresztą na Połock
i vhptb obejmowała ona całą Litwę, Polskę i Prusy, i wiemy,
ze 1 lauen w Gdańsku kazał nałożyć areszt na towary litewskie
w P r!i U’i ZC Wltołd na Bugu pruskie towary zaaresztował4),
w bdansku miano nawet wymordować kupców litew skich5).
W net potem słyszymy skargę kupców Gdańskich i Królewieckich6),
, metylko zabrać kazał im towary, lecz nadto wtrącił
h do więzienia i wysoką postawił im cenę wykupna. Zastrzegł
wprawdzie książę, ze jeżeli Zakon wypuści jego ludzi z wiezie­
nia, natenczas powróci wolność kupcom niemieckim, atoli kupcy
sRarzą się, ze mimo wypuszczenia Litwinów, oni siedzą w nie­
woli. Można zrozumieć ich skargę, jeżeli się zważy, że w cza­
sie rokowań pokojowych w Grabowie7), ze strony Witołda po­
stąp lono żądanie, by mu Zakon zadośćuczynił za pomordowa­
nych w Gdańsku kupców i za zabrane towary.
^ Me stało się zadość życzeniom Witołda, o ile że Zakon
rm'ttet po złożeniu zgodności Plauena za jego bezwzględne da-
zema do wojny, nie myślał o pokoju. W czerwcu 1414 r. otrzy-

2 £ ismo Witołda do Ryżan, 1 luty 1413 r. Napierski N° 194.


D riv ilJ iu m ^ T w J borg Z
r- Hanserecesse 1, VI, p. 109 boben dat
E L i X f e GiSG182Prosbad0kr61aZygmunta0"~sta-
3) Napierski 1. c. N° 196.
4) Cod. Vit. p. 280—281.
5) Ibid. p. 284 N» 582.
3) Napierski 1. c. N° 200.
7) 24 kwietnia 1414 r. Cod. Vit. p. 284—286.
— 349 —

mały stany pruskie od króla Polski skargę o nieludzkie pomor­


dowanie kupców polskich w P r u s ie c h 1), a prawie równocześnie
wyrzucał i W itold Zakonowi mord, rabunek, spełniony na jego
kupcach, zabór ich towarów i zamknięcie g o śc iń c ó w 2). W parę
miesięcy później otrzymano w Malborgu znowu skargę W ito ld a
o zrabowanie i pomordowanie kupców litew skich z Brześcia
Litew skiego i z Drohiczyna około Kurzątnik, gdy jechali z G dań­
ska z powrotem do Litwy 3).
Pod sam koniec roku poprawiły się poniekąd stosunki h a n ­
dlowe. W układach pod Brodnicą zażądały strony wojujące,
aby drogi handlowe były wolne, tudzież, aby kup c y pruscy dłuż­
ników swych w Polsce i Litwie pociągać mogli do odpowie­
dzialności'4). W net już odetchnął kupiec na Litwie. Mistrz bo­
wiem Inflancki nietylko, że za poręką W itolda i Połoczan w y ­
prawiał kupców Połockich i litewskich, trzym anych w więzieniu
Ryśkiem, nietylko tow ary ich uwolnił z pod aresztu 5), ale n a d ­
to zezwoli! ogółem wszystkim kupcom z Litwy kupczyć w In­
flantach na cały rok trw ającego r o z e jm u 6). Witold ze swej
strony dał takież zezwolenie kupcom pruskim i inflanckim, pod­
czas gdy i Mistrz Pruski, Michał Kochmeister, ze swej strony
otworzył gościńce handlowe i targi pruskie dla kupca litewskiego.
Ciekawy był a k t M istrz a 7). Zabezpieczał on nim wolny prze­
jaz d kupcom Wisłą i Niemnem i wolny powrót z towaram i
w czasie rozejmu i zapewniał, że g d yby którego kupca za długi
tegoż zatrzym ano w Prusiech, natenczas za to odpowiada Mistrz,
byle taksam o postępowano z kupcem p ruskim na Litwie. Tylko
na hamowanie wolnego handlu w Polsce skarżył się Mistrz przed
W itoldem, że mianowicie i kupców poszkodowano i drogi dla
nich z a m y k a n o 8).
Kupiec zamorski nie był zadowolony z tych ciągle prze­
dłużanych rozejmów i tra k tató w handlow ych krótkoterm inow ych.
Działały one na handel bardzo szkodliwie, zwłaszcza, że, j a k
wspomniano, Krzyżacy, zem stą wiedzeni, w Prusiech i w Inflan­
tach dopuszczali się nadużyć na kupcach litewskich 9). Nadto
Ryżanie skarżyli się na zjazdach hanzeatyckich kupców w Ro-
stoku i w Lubece, że W itold nie dotrzym uje im danego słowa

!) R aczyński. C. d. Lith. p. 180—181.


2) Rowben, inorderie, vortrenkunge, gefenknisse und m it offhaldunge
u n ser lute und ires gutes und ouch m it vorsperunge der offenbaren la n t-
strassen. Cod. Yit. p. 293.
3) Cod. Yit. N° 649, list z 22 czerwca 1414 r.
4) Cod. Yit. N° 598 układy w październiku 1414 r.
5) Bunge C. E. Liv. UB. V. c. 39.
6) N apierski 1. c. Ns 189, 190, 191.
7) Cod. Vit. N» 624, 625.
8) Cod. Vit. No 620.
Cod. Vit. M 649 p. 329; N» 713 p. 377.
— 350 —

i pieczęcią s tw ierd z o n eg o p r z y r z e c z e n ia 1). W id o cz n ie dążono do


w olności h and lo w e j bez w z g lę d u n a s to s u n k i p olityc zne. W id o ­
cznie był w t y m n a c is k n a M istrza czyniony, a w n io sek t a k i
w y p ł y w a w u dziale sta n ó w p ru s k ic h p rz y ro k o w a n ia c h Z ak o n u
z P o ls k ą i W i t o ł d e m 2), n iem niej i z tego, że s a m M istrz żą d ał
od m ia s t h a n z e a ty c k ic h , j a k L u b e k i i S tr a ls u n d u , w y s ła n ia p o ­
s ła n a zjaz d z W ito łd e m w W ięlonie w 1418 r . 3). Byli też p o ­
słow ie obecni n a zjeździe i w iele p ra co w ali tu ta j w dziele p o ­
koju, oczyw iście ta k ze s w eg o sta n o w is k a , j a k i i n t e r e s u h a n ­
dlow ego.
Zjazdy te nie p rz y c z y n iły się w re zu lta c ie ani do u s ta le n ia
pokoju, ani do z a p e w n ie n ia s to s u n k ó w p r a w id ło w y c h w o ln ego
han d lu . P o tw ie rd z a ją te n u je m n y r e z u l t a t zjazdów s k a r g i w s z e c h ­
stro n n e , po z ja z d a c h n otow ane. I tak , Mistrz sk a rż y ł się p rz ed
W ito łd e m z p o w o d u za ta m o w an ej przez P o la k ó w ż e g lu g i n a
W i ś l e 4). R ów nież po zjeździe W ie lo ń s k im donosił k o m t u r z Dy-
n a b u r g a do R ygi o n a k a z ie W ito ld a , aby około Zielonych Ś w i ą ­
t e k w szy sc y k u p c y n ie m ie c c y w y n ie ś li się z L i t w y 5). B yła to
o d p o w ied ź n a zakaz w y w o z u soli do L itw y, d a n y przez M istrza,
k tó r y ,_ w y d a w s z y ta k i srog i w y ro k — w L itw ie, z w ła szcz a p ół­
nocnej, nie było soli, — z a p y ty w a ł je s z c z e k sięcia, czy zezw ala
n a w o ln y h a n d e l i lek c e w a ż ą c o n ie m a l tłu m a c z y ł za rz ą d z e n ie
swoje, że, je ś li z a b ra n ia w y w óz ja k ie g o a r t y k u ł u h a n d lo w e g o do
Litw y, n ie c h m u to za złe nie będzie m i a n e 6). W ito ld n a t o ­
m i a s t p rz y r o k o w a n ia c h p o k o jo w y ch w G n iew k o w ie p o s ta w ił
żądanie, aby K łajp ed a w c ie lo n a b y ła do L i t w y 7).
T y lko z In f la n ta m i p o p ra w iły się s t o s u n k i h an d lo w e . Z w rot
t e n ch w ilo w y m o żn a tłu m a c z y ć z a w a rc ie m p rz y m ie rz a d ziesię cio ­
letn ieg o In f ia n t z P s k o w e m , "Rzptą, b ę d ą c ą n ie ja k o b ra m ą h a n ­
dlo w ą do Rusi, a zw ła sz c z a do M oskw y. Z aw arto j e w lis to p a ­
dzie 1417 r . 8) n a jw id o cz n iej p rz e c iw k o L itw ie, chciano b o w ie m
n a w e t, _ aby an i P s k ó w , a n i M oskw a, ż a d n y c h po siłk ów W i t o l ­
dow i nie d a w a ły n a w y p a d e k w o jn y In f ia n t z W itołdem . W obec
te g o p rz y m ie rz a byłoby zu p e łn ie b e z s k u te c z n e m z a m y k a ć n i e ­
m i e c k i e m u k u p c o w i p r z y s tę p do P ołocka, to te ż W ito łd zezwo-

Q Dat he en nich t en holt, alse he en besegelt heft. H anserecesse I,


VI p. z 20 m aja 1117 r.
-’) H anserecesse I, VI, p. 282 rokow ania z 19 w rześnia 1416 r.
3) Ibidem I, YI, Ne 611, że byli posłowie h an zeaty ccy na zjezdzie, ob.
Cod. Yit. Ne 829.
p L ist z 24 października 1418, Cod. Yit. Ne 802, 812.
5ł Cod. Yit. Ne 828 list z 17 m arca 1419 r.
6) Cod. Vit. Ne 820 list z 7 sty czn ia 1419 r.
7) Quod castrum Memmel m aneat prout est in te rra L ithuaniaeW od.
d. Lith. p. 237.
8) N apierski 1. c. Ne 206.
— 351 —

lił w grudniu 1419 r. na wolny handel kupcom Inflanckim na czas


rozejmu i zapewnił, że chociażby i nie przedłużono rozejmu, on
jednakowoż nie będzie aresztował kupców, lecz owszem, pozwoli
im na wolny w y jazd 1).
Wyrok wrocławski znowu wpłynął w kierunku ujemnym
na wolność handlową. Jeszcze przed wyrokiem radził Mistrz
Zakonu Ryżanom, by, spisawszy szkody handlowe, im przez W i­
tolda wyrządzone, podali regestr we W rocław iu2). Wnet po wy­
roku zaczęto z Malborga badać Witolda, który wyrok z prote­
stem odrzucił, jakie stanowisko zajmuje wobec postanowienia
wolnego handlu, który król Jagiełło chce zachować. Otrzymano
od Witołda odpowiedź, że jeżeli Zakon chce z nim zawrzeć
układ, może się on z księciem, który wyroku wrocławskiego
nie przyjmuje, porozumieć3). Musieli tedy Krzyżacy zastosować
się do życzenia księcia, zawierać osobne rozejmy i na czas ro-
zejmu traktat, dotyczący wolnego h a n d lu 4). Witołd też, _ upe­
wniając bezpieczeństwo kupcom, kazał obwoływać po Litwie,
że dotrzyma ro zejm u5). Co prawda, handel litewski znowu pod­
cięty był przez Niemców przez zawarcie traktatu handlowego
z Nowogrodem w 1420 r. °). Niemniej i zaprowadzenie schif-
pfundu w Gdańsku przez Zakon, na co się już 1420 r. po wy­
roku 'wrocławskim uskarżał król Jagiełło, dotknęło zapewne tak­
że i kupców litew sk ich 7). Z drugiej strony w Inflantach upa­
dał też kupiec, zwłaszcza ryski, co widać stąd, że naciskali oni
na landmistrza, by zaradzał ich zgubie i pokój z Litwą u trzy­
mywał, gdyż handel, z którego oni żyć muszą, u p a d a 8).
Wreszcie wojna z 1422 r. znowu zadała stosunkom kupieckim
cios potężny. Charakterystycznem jest, że Mistrz Zakonu ra­
dził wciągnąć Hanzę, jako sprzymierzeńca, twierdząc, że zwią­
zek Zakonu z Hanzą miałby znaczenie na wypadek przewidy­
wanej w ojny9). Toż widocznie w Malborgu postarano się, że
król Zygmunt wydał nakaz hanzeatom nieść pomoc Pruskiemu
Zakonowi przeciwko Witołdowi, sprzymierzeńcowi h u sy tó w 10).
Ale hanzeaci, widocznie obawiając się o interesa handlowe, nie
spełnili polecenia i nie dali pomocy żądanej n ).

1) N apierski 1. c. Ne 209.
2) Bunge V Ne 2344, c. 504.
3) Cod. Vit. N» 862, 865.
4) Ob. dok. z 8 sierpnia 1421 r. Cod. Vit. Ne 960.
5) Ob. Bunge V c. 756 cf. C. W. Na 968.
6) N apierski i. c. Na 213.
7) Cod. Yit. Ara 881. Król polski skarżył się także i na zaprow adzenie
now ych ceł w Toruniu.
8) Ire n arunge m it K auffenschaft m ussen suchen. Cod. p. 532.
9) H anserecesse 1, VII, Na 348.
10) Nakaz Z ygm unta z 17 czerw ca 1422 r. Ibedem.
u ) Ibidem Ne 521.

I
— 352 —

P okój m e ln e ń s k i otw o rz y ł dla h a n d l u d rogi polskie i lite w ­


skie, j a k z n o w u p ru sk ie i inflan c k ie z drug iej strony . W ła ś c iw y
t r a k t a t h a n d lo w y za w arto p ra w ie w e d w a la ta po m e ln e ń s k im
pokoju, bo dopiero 26 c z erw c a 1424 r. w N ieszaw ie J). O tw arto
n im w olną drog ę k u p c o m p r u s k im do P olski, L itw y, Mazowsza,
Rusi, Żm udzi, zarów no j a k z d rugiej stro n y k u p c o m p o ls k im
i lite w s k im do P ru s , za o p ła tą z w y k ły c h ceł i sk ład o w e g o .
Z astrzeżono też, że g d y b y k u p c y polscy niech c ieli sp rz ed ać to ­
w a ró w s w y c h w P ru siech , wolno im będzie z n im i w y ru sz y ć ,
do k ąd zechcą. Co do p fu n d c o lu postanow iono, że za n im w tej
k w e s ty i nie z a p a d n ie j a k i e w spólne poro zu m ien ie, pozostaje on
w za w ie s z e n iu i k u p ie c p o lsk i podczas teg o in te rim nie będzie
go płacić. T ak ż e i od p o b iera n eg o w G d a ń s k u od k u p c ó w pol­
sk ich lo b e g e ld u , — cła od zboża, — k u p ie c polski m a być wolny.
J a k w id zim y , były to zn a czne u s t ę p s t w a dla h a n d l u p olskiego,
życzenie k u p c ó w k ra k o w s k ic h było spełnione, a o bejm ow ało ono
k o rz y ś c ia m i za rów no P o ls k ę j a k i L itw ę.
W n e t j u ż po staw ił k ró l J a g ie łło ż ą d an ie o tw a rc ia d a w n y c h
g o ściń có w h a n d lo w y c h , w io d ąc y ch do P rus, a i W itold p o p a rł
to dążenie, ta k ż e i d la L i t w y p r z e d s ta w ia ją c e k o r z y ś c i 2). Nie
dziw na, że i k u p ie c za m o rsk i, j a k k o l w i e k tera z c iąg n ą ł korzyści
z h a n d l u w cz asac h spokoju, o burzał się, tw ie rd z ą c , iż P ola cy
i L itw a d y k t u j ą p ra w a k u p c o m , że oni to nie p łacą p f u n d c o l u 3).
A le K raków , k t ó r y nie z ry w a ł z Hanzą, ra d ził Lubece, ab y p o ­
s ta ra ła się o zn ie s ie n ie z a p ro w ad z o n eg o przez K rz y żak ó w p f u n d ­
colu, a r g u m e n t u ją c , że p on iew a ż n a M istrzu ciąży zobow iązanie
n ie w p r o w a d z a n ia n o w y c h cel, p rz eto p fu n d c o l p o w in ie n być
z n i e s i o n y 4). Zresztą, w ty c h sp o k o jn ie js z y c h czasach, k u p ie c
h a n z e a ty c k i u m ia ł u s z a n o w a ć p o w a g ę AYitołda, z a p e w n ia ją c ą m u
n iem ałe k o rz y ś c i z h a n d lu ze w s c h o d e m i k ie d y w 1425 r.
N o w og ród W i e l k i pow ziął re p re s a lia h a n d lo w e przeciw k o N ie m ­
com, ra dzo no pro sić W ito ld a , by się w s ta w ił za k u p c e m in fla n ­
ck im u N o w o g r o d u 6).
W p arę lat później, podczas w y p ra w y w ojenn ej W ito ld a
n a N ow ogród, m ów iono, że g d y b y nie g ro ź b a W ito ld a i je g o
w y p o w ie d z e n ie w ojny, j u ż b y n a p e w n o k u p ie c n iem ieck i był
a r e s z to w a n y w N o w o gro dzie 6). Z tern w s z y s t k i e m i w N ow o­
g ro d z ie W ie lk im z a s to so w u je W ito ld po lity k ę , w s k a z a n ą m u
przez J a g ie łłę , n ie d o p u s z c z e n ia N iem có w do z a p a n o w a n ia n a d
h a n d le m t a m e c z n y m . S tą d pochodzi to w s p ó łz a w o d n ic tw o W i-

Ó R zy szczew sk i i M uczkow ski, C. d. Pol. IY, p. 826.


2) Cod. Y it. N° 1 1 7 5 , p o se lstw o k rz y ż a c k ie z 25 s ie rp n ia 1424 r.
3) H a n se re c e sse I, VIII N° 234.
4) Ibidem I, VIII. N° 684 z 26 m a rc a 1426 r.
5) Ibidem I, VI. N° 834, 836.
6) Ibidem I, VIII. M 488.
— 353 —

tołda z Inflantam i i wypieranie wpływu landmistrzów. Nowo­


gród ma dla Litwy nietylko wielkie znaczenie jako Rzpta,
broniąca jej od Inflant, ale jako największe na północy empo­
riu m handlowe, utrzym ujące stosunki z Hanzą i bardziej
niezależne, aniżeli był niem Psków. Przez Nowogród działał
W itołd i na Inflanty i na Psków, a nadto miał styczność
z potężnymi kupcami, mającym i z Litwą obszerne stosunki
handlowe.
Handel Litwy z Krakowem musiał być nie mały, o ile, że
jak wiemy, na skutek zakazów wywozu z Prus do Litwy pe­
wnych towarów, jak: broni, amunicyi, m usiała Litwa szukać
źródła, z któregoby swobodnie zaczerpnąć mogła braki. Toż gdy
W itołd ustalił rządy na Litwie, miasto Kraków utrzym uje z nim
stałe związki i obsypuje go darami, jak przed w yprawą nad
Worsklą: kuszami, pancerzami, barbutam i, hełmami i t. p . !).
Witołd ze swej strony umiał cenić handlowe usługi m iasta,
które w czasach Lubarta uzyskało było wolność handlu na Wo­
łyniu, w czasach Konstantego Korjatowicza takież wolności na
Podolu 2). _ Raz tylko, w czasach kiedy był księciem na Grodnie
i Łucku, i uciekał do Prus, w 1390 r., przyaresztować kazał to­
wary kupców krakow skich3). W ynagrodził też im straty sto­
krotnie, dając im w 1403 r. na prośbę Jagiełły przywilej wol­
nego handlu w całej Litwie i Rusi, tudzież poza Litwę i Ruś,
zapewniając im bezpieczeństwo w podróży tam i na powrót ja ­
dącym, byle cło zwykłe opłacali4). Równocześnie Jagiełło n a­
dał im przywilej handlowy przez Podole na Tataryę i Wołosz­
czyznę, byli więc zapewnieni co do handlu ze Wschodem, nie
napotykając nawet na konkurenta, z w yjątkiem Lwowa. Jak w y­
soce poważał Witołd stołeczne miasto, okazuje się stąd, że kiedy
stanom polskim tłumaczył swe zamiary koronacyjne, upraszał,
by o nich poinformowano także miasto Kraków, „aby i tem u
zam iary nasze nie były ta jn e” 5).
Zdaje się, że i Lwów, stolica Rusi Czerwonej, cieszył się
względami księcia, coby wnosić należało stąd, że miasto to,
uzyskując od wojewody Multan, Mirczy, przywilej wolności han­
dlowej i to bez opłaty celnej w całem tegoż państwie, uprosiło
o rozciągnięcie wolności handlowej nietylko dla kupców polskich,
ale też i dla kupców litew sk ich 6).

’) Libri antiquissinicio. Crac. II p. 261.


2) Kod. ra. K rakowa N® 56, 60.
3) Cod. Yit. N® 72.
4) Kod. m. Krakowa I N» 103 z datą w Lublinie 20 czerw ca 1403 roku.
5) Cod. Yit. p. 838.
G) A kta grodzkie i ziemskie VII p. 200—201 oczywiście dokum ent nie
pochodzi z roku 1390, ja k tam ze znakiem p y tania zaznaczono im otyw ow a­
no na str. 203, ale najw cześniej z r. 1392, w którym roku dopiero może być
Dzieje W itołda. 23
W stosunkach handlowych Litwy, ja k z powyższego wido­
czna, inicyatyw a W itolda ważną, niemal pierwszorzędną odgry­
wa rolę. On zwłaszcza z kupcem inflanckim postępuje arbi­
tralnie, a jednak otw iera mu korzyści, których bez jego pomocy
nigdy nie uzyskałby. Nawet w czasie wojny on daje pozwo­
lenie, aby kilku mogło pozostać w P olocku1), innym razem na­
kazuje natychm iast wynieść się z tow aram i z P o ło ck a2). Toż
znali Witolda kupcy i wiedzieli np., że najlepiej używać je st
w staw iennictw a biskupa Dorpackiego, Teodoryka R ósslera3).
Umieli też Ryżanie interesa swe oddzielać od interesów Zakonu,
a na Litwie wiedziano dobrze, kiedy miasto pozostawało w nie­
zgodzie z Zakonem 4)- Wogóle kupiec poważał stanowczość
z jednej, a gorliwą protekcyę z drugiej strony, jak ą Witołd ku-
piectwu okazywał. Kiedy w 1423 r. W rocławianie wysłanego
do Czech Fochsa pojmali, napisał do nich, że skoroby natych­
m iast nie wypuszczono go z więzienia, zarządzi srogi odwet. Jak
punktualnie spełnił książę groźbę, poświadcza fakt, że król Zy­
gm unt przez Jagiełłę, — sam bowiem jeszcze niebył się pogodził
z księciem, — upraszał go o w stawiennictwo za biednymi k u p ­
cami w rocław skim i5). Natom iast wiedziano powszechnie, jak
gorąco ujmował się książę za mieszczanami kowieńskimi, lub za
budowniczym Radike, zupełnie w ten sposób w stawiając za nimi,
ja k to czynił, w staw iając się o uwolnienie z więzów rycerzy
lub bojarów 6); a ja k groził, gdy kupcom litew skim przyareszto-
wano towary, lub nie zapłacono dłużnej im k w o ty 7).
Częste wojny jego z Zakonem, tak zgubne dla kupca,
wręcz przeciwny skutek miały, kiedy je obracał na wschód
i toczył w alki z Moskwą, z Nowogrodem W ielkim, wreszcie
z Tataram i. W yprawy te bowiem torowały kupcowi drogę,
którą częstokroć sam Witołd w yrębywać m usiał wśród dziewi­
czych lasów, jak np. w 1428 r., kiedy dziesięć tysięcy siekier-
ników pracoAvalo nad moszczeniem drogi przez czarny bór no­
w ogrodzki0), aby utorować drogę następującem u wojsku księcia.
Że ta droga później była łącznikiem Litwy z Nowogrodem i że

mowa o W itołdzie, jak o księciu w ielkim na Litwie, a praw dopodobnie 1403


noku, kiedy Mircza potw ierdzał Jagielle swoje daw niejsze zapisy o wierności.
Cf. U lanicki. M ateryały Ne 16.
ó N apierski 1. c. As 198.
2) Ibidem Al 192, cf. 193.
3) H anserecesse I, VII. N° 833 d at id mere helpen solde unde ok mer
geliort wurde.
4) D at de sta t Rige w ere unserm orden n ic h t gut. Cod. Vit. At 982.
5) Cod. Vit. Al 1109 p. 608, cf. As 1115 p. 610.
6) Cod. Alt. As 608, 609, por. tam że p. 299, 301, 308.
-) Cod. Vit. As 1010 p. 553.
8) Długosz XI, 362.
— 355 —

jej w pierwszym rzędzie używał kupiec litew ski i nowogrodzki


to wszakze wypływa z natury rzeczy. A ileż takich wypraw
przez stepy i dziewicze lasy uskutecznił Witold w ciągu swego
długiego panowania. W iemy z relacyi krzyżackich, jakie to
były pustkow ia w samym środku obszernego państw a litew ­
skiego*)^ z relacyi podróżnika de Lannoy wiemy, że i od In-
ilan t dzieliły Litwę takież pustynie leśne. Z drugiei stron v
wiemy znowu, ja k gorąco kupiec zachodni, czy to polski czy
hanzeatycki, interesuje się w yprawą W itołdowąs), jak korzysta
z dróg w stepy jak po wyprawach W itołdowych na Tatarszczy-
znę ożywia się handel nawet Krakowa, naw et Lwowa z emno-
ryam i czarnomorskimi, z samą tatarszczyzną.
Hn Tcwt*? wię tyCY
tej 0S5atnieJ’ uto Jak z jarły k a Tochtamysza
do Jagiełły wypływa, zdawna była kupcom litew skim do Ta-
tarszczyzny droga wolna bez opłat, a taka sama wolność k u p ­
com Kipczaku przysługiwała na Litwie. Tochtamysz potwierdził
ten zwyczaj złotą pieczęcią3). Prawda, że wśród zawieruch
w Tatarszczyzme nie bardzo korzystano z tej wolności w każ­
dym razie jednak jarły k utorował drogę przyjaznym stosunkom,
a za nimi, ja k zazwyczaj idzie, i handel. Zresztą, m usiały być
ułatwione stosunki na skutek portów i zamków, przypisyw a­
nych Witoldowi, jak: Kaczybeja, Oczakowa (Daśzów), T agTni
Burguna, M iszuryna Roga, Czikaleja, K rem ieńczuga4). B
o-flio ^ ? a)vca. tak dalece, że książęta zachodni zasię-
mVfvitien, W l a < o w schodzie5), wielki kapitalista, tak, że
metylko książęta sląscy, pomorscy, ale i król Jagiełło szuka
pomocy w zawsze zasobnej jego k a s ie 6), nie nosił się Witołd
z większymi pomysłami handlowymi, jakie przyśw iecały'W ielko­
polanom i Jagielle, gdy usiłowali pod koniec XIV w odwrócić
handel polski od Prus. Może i nie wierzył w p r o j e k t które
tylko czasowe mogły mieć znaczenie i za środek dó celu mogły
T{fCw^ W azane’. to Pewna> ze na rozumieniu interesów handlowych
Litw y mu me zbywało. W prawdzie możnaby zarzucić mu że
z pominięciem państwowych i handlowych interesów litewskich
chciał Bolągę ustąpić K rzyżakom 7), ale należy przypomnieć so­
bie, ze Witołd tylko groził, gdyż chciał, by Jagiełło w myśl da­
nej obietnicy młyn Lubicz ustąpił Zakonowi. W szakże zresztą

n a c h t in d o r f e r n h a b e n g e t e g e n ^ 61110*1 X V H ta g 6 h e id e ’ d a z w ir norŁ d ri
2) H a n s e r e c e s s e I, IV, p. 479 § 17.
n l o ^ b ta m y s z a w B ibl. W a rs z a w s k ie j z 1853 r. t 3 s t r 573

"j l K cZ c. ! ^ • 8L \V 9 y0da,lie 0bOleń8ki6gO- ...............


') S i v!t & ?ll2 cftap.°??auIar- 1 * 1566- Liber Canc- 1 * 86-
— 356 —

W itolda dążenia co do granic litewskich zupełnie były identy­


czne z dążeniami króla Jagiełły i książę to, jak wiemy, w y­
stępował z zasadą, że Kłajpeda leży na gruncie litew sk im *).
Znaczenie przeto portu i emporyum handlowego nie było W i­
toldowi obce.
Chwali Długosz Witolda z powodu jego rozumnych ukła­
dów z licznymi kupcami, albowiem przez nie gromadził książę
do skarbca złoto, srebro, sukna i futra drogie, które później
hojnie rozdaw ał2). Dodajmy do tego, że to hojne rozdawnictwo
dóbr, którego mu i Długosz pozostawił świadectwo3), miało na
celu’wzrost imienia sławy Litwy, obronę jej granic przez sta­
wianie zamków, wzrost jej cywilizacyi przez budowę kościołów,
a natenczas pojmiemy znaczenie pochwały Długosza, mówiącego
o korzyściach, jakie Witołd wyciągał z układów handlowych.
Nawet w zakresie gospodarki finansowej Litwy nie można od­
mówić księciu charakteru wielkiego budowniczego chrześcijań­
skiej Litwy. Czasy jego i Jagiełły kupcy bałtyccy, jakkolwiek
gniewni, że Polska i Litwa dyktują prawa światu kupieckiem u4),
jakkolwiek oburzają się nieraz na represalia, lub na zbyt ko­
rzystne dla Litwy' układy handlowe, nazywają jednak czasami
złotemi. Dziś jeszcze badacz tych handlowych stosunków twier­
dzi, że dopiero pod sam koniec stulecia i 1511 r., gdy na żą­
danie kupców połockich zarządzono z Litwy ograniczenia han­
dlu niemieckiego, pokazało się dowodnie, że epoka Witolda była
epoką zło tą5).
Niezawodnie, że do rozwoju tego handlu wielce przyczy­
nili się żydzi, którym W itołd, wzorem polskich książąt i kró­
lów, ponadawał liberalne prawa, a mianowicie: żydom łuckim
w 1388 r., grodzieńskim — 1389 r., a później i trockim. Wziął
ich pod swą bezpośrednią opiekę książęcą, nadał samorząd
w sprawach ku ltu religijnego i cywilnych, a w sprawach zaś
karnych poddał ich pod ju ry sd y k cy ę. sędziego żydowskiego,
którą to godność powierzał staroście. Żydzi, ja k na zachodzie,
tak i na Litwie, głównie handlują pieniądzem, dając na zastaw
pożyczki; są to bankierzy główni na Litwie, a także i m ytnicy
książęcy. Atoli zajm ują się także handlem i przemysłem i szyb­
ko w zrastają w potęgę. I oni zaliczają W itołdowe lata do swego
okresu złotego na L itw ie6). Godzi się też i to podnieść, że ja k

’) Cod. d. Lith. p.237.


2) Dł. XI, 416.
3) Ibid. p. 421.
4) H anserecesse I, VIII, N° 234.
5) H ildebrand H erm ann Das deu tsch e Kontor zu Polozk.
6) Ob. Bierszodzkij, Litow skije Jew rei, rozdział 3, str. 69 i in. Tamże
D okum enty k ’istoryi Lit. Jew rejew , I, s. 2 i in.
— 357 —

w ogólności interesów poddanych swoich bronił, a zwłaszcza


kupców za granicami kraju, w szczególności zaś w Prusach,
taką samą opieką otaczał i kupców żydów i represaliami,
u siebie na Litwie względem kupców pruskich zastosowanymi,
zmuszał poddanych krzyżackich do sprawiedliwego obchodzenia
się z kupcam i żydami z L itw y 1).

!) Cod. Vit. As 718 p. 380.


XXI.

Charakterystyka Witołda.
Tendencyjność źródeł. W ychowanie rycerskie i skłonności księcia. Zamiłowanie kultury.
Otoczenie cyw ilizacyjne. W pływ pobytu w Prusiech. Bystrość i dowcip. Podstęp i skry-
tość. Gospodarność. Szybkość i stanow czość. W olność symulacyi. Powaga. Brak
praktyk religijnych. Mściwość. Nabyta u Krzyżaków pycha. Liberalność dla obcych.
Surowość dla swoich. Hojność dla Kościoła. Życie rodzinne. Sądy współczesnych prze­
sadne. Oparcie się o tradycye. Zdobywczość i realizm . Udział w uniach. Na czem
polega wielkość W itołda.

Rzutem oka obejmując dzieje W itołdowe pytam y, kim był


mąż ten w domu i rodzinie, kim dla swego narodu, jak im jego
charakter, jakie znaczenie w dziejach cywilizacji wschodu. W o­
bec źródeł, zawierających m ateryał do dziejów wielkiego Litwina,
nie można się oprzeć wnioskowi o trudności zadania, ciążącego
na historyku. Źródła rodzime, ów latopis litewski, są mocno te n ­
dencyjne, wraz z ow^ą pochwałą W itołda na końcu latopisu umiesz­
czoną, będącą wyrazem dumy sfer rządzących litew skich z powo­
du wielkości zgasłego księcia. Źródła znowuż ruskie, a zwłaszcza
moskiewskie, pskowskie, nowogrodzkie mówią ujemnie o księ­
ciu, a jeszcze bardziej niekorzystny o księciu sąd panuje w kro­
nikach, a zwłaszcza w pismach współczesnych krzyżackich. Jeżeli
te ostatnie o politycznych wypadkach, dotyczących Litwy, zawie­
rają przesadę i zmyślenia, tak samo m ijają się też z prawdą,
skoro podają szczegóły z prywatnego życia księcia Litwy, lub gdy
oceniają charakter jego działalności i wielkość umysłu. Subjek-
tywność tych źródeł je st nadto widoczną w przepełnionych skar­
gam i obwinieniach, lub jadem goryczy zaprawionych wyrażeniach.
A jednak te obelżywe przydom ki księcia, spotykane w kronikach
zakonnych i pismach malborskiej kancelaryi, wywarły wpływ nie-
tylko na współczesne osobistości, dla których były przeznaczone,
lecz nadto i na historykach XV w., na takim Długoszu, Eneaszu
Sylwiuszu. Pierwszy naw et—w rzadkich wprawdzie w ypadkach—
powtarza owe opinie współczesne, w edług których Witołd miał
być spraw cą śmierci brata królewskiego A leksandra— W igunta.
— 359 —

Syn K iejstuta i Biruty, Witołd przedstawia się nam jako nie­


dużej postaci, drobnych rysów twarzy, o bystrem i dużem oku
mąż, który w przebraniu niewieściem naw et przez pilnującą go
straż więzienną nie mógł być poznanym. Ruchliwy nad podziw
i szybki w działaniu, załatwia kilka spraw od razu, ja k to zau­
ważyli Krzyżacy, którym ta szybkość księcia utrudnia obserwa-
cyQ- Wychowany na przyszłego księcia dzielnicowego, je st w je ­
dzeniu umiarkowany, nie pija nigdy w in a 1) tylko wodę, co osta­
tecznie praktykowało na dworze Olgierda kilku książąt. Od dzie­
ciństwa zaprawiony w rzemiośle rycerskiem miłuje wojskowość,
ludzi wojennych, rycerzy, przybory i rynsztunki wojenne, szable,
szpady, pancerze, hełmy; toż dwory ościenne wiedzą, że złotym
szyszakiem lub wysokiej ceny rum akiem sprawią księciu najw ięk­
szą przyjemność. W iadomości o dziełach wojennych, o ulepsze­
niach i wynalazkach, o zastosowaniu broni strzelniczej, lanie n aj­
większych armat, sprowadzanie najlepszych puszkarzy czyli arty-
lerzystów—oto najmilsze zajęcia księcia. W szystkiego, co dotyczy
wojny, obyczajów i zwyczajów ludów i krajów obcych rad
książę uczy się, bada, i z wielką łatwością przyswaja, zwłaszcza
obyczaje zachodnie. Podobnie jak Jagiełło, nosi szaty krojem
zachodnim z materyj flamandzkich lub angielskich, w Krako­
wie robione 2).
W każdej ważniejszej sprawie spostrzedz można u księcia
miłość kultury, pochopność do nauki, do oceniania i rozstrzygnię­
cia każdej ważniejszej sprawy w sposób zgodny z prawidłami
wiedzy i postępu. Stąd to zamiłowanie u niego z jednej strony
w mężach wojny, z drugiej w mężach nauki, a że jednych i dru­
gich nie miał na Litwie, sprowadzał ich z Czech, z Prus, a zwłasz­
cza z Mazowsza i z Polski, zasięgał ich zdania, na które się póź-
niej jako na opinie rzeczoznawców powoływał. Uczonych profe­
sorów uniw ersytetu, biegłych w piórze mistrzów, a z drugiej
strony takich rycerzy, jak Janusz z Kobylan, Mszczug ze Skrzyn-
na, Zawisza Czarny, wodzów ja k W incenty z Szamotuł, lubi ksią­
żę i rad się nimi otacza. A ju ż taki Makray, węgierski m agnat
i uczony doktór prawa, lecz zarazem i rycerz znający wojnę i jej
fortele, narażający życie w bojach, ale także uczonymi wywoda­
mi um iejący poprzeć praw a Litwy, taki mąż je st ideałem księcia
i tego zasypuje jedwabiem , sobolami, złotem. Toż w odznacza­
jącej się w ydatną czynnością kancelaryi W itołda sekretarzam i
jego są rycerze, ja k Mikołaj Sepieński, sędzia ziemski poznański,
jak Mikołaj Małdrzyk, Bartko Górka, Lutko z Brzezia, Mikołaj

’) Pochw ała o W itołdzie; Długosz 1. XI. 416 nullo vino, n u lla sicera,
sed tantum m odo lim pha pura usus, cf. Starow olski, Instit. rei milit. 146.
2) Piekosiński, Rachunki dworu Jagiełły 215, 219—221 cf. 517.
— 360 —

Cebulka Czechowski, Piotruś, j a k Konrad von Frankenberg, Hen­


ry k z Bartensteinu, J a n Lichtenw ald ustaw icznie na dworze zajęci,
albo też spraw ujący legacye do dworów s ą s ie d n ic h 1), lub wresz­
cie towarzyszący Witoldowi na dalekie w ypraw y wojenne, skąd
nieraz mało towarzyszy książęcych wracało do domu. Od mniej
znanych rycerzy, śpieszących doń z Łęczyckiego lub innych wo-
jew ódzw polskich, w ym agał książę od władz św iadectw a przyna­
leżności do stanu rycerskiego 2). W ystarczało jed n a k być znanym
rycerzem, aby mieć prawo do łaski i względów książęcych, cho­
ciażby z powodu charakteru nie zasługiwał rycerz ów na w zglę­
dy, j a k się rzecz m iała z Iw anem z Radomia, z Gniewoszęm
z D a le w ic 3), lub ze wspom nianym i wyżej Niemcami, którzy po­
rzuciwszy zakon krzyżacki, zbiegli na dwór litewski.
W otoczeniu księcia rozbrzmiewają języki mnogich jego
ludów, a prócz tych: ję z y k łaciński, ówczesny ję z y k dyplomacyi,
i niemiecki, używ any w rozm aitych dyalektach przez sąsiadów
Litwy, Krzyżaków pruskich i inflanckich. W itołd zna te języki,
mówi też biegle językam i m nogich swych ludów, znał też dobrze
ję z y k niem iecki i mówił nim, w yuczywszy się go w czasie d w u ­
krotnego pobytu u Krzyżaków. W idocznie posiadał też znajo­
mość ję z y k a łacińskiego, j a k to w ynika z dowcipnej uwagi, uczy­
nionej przy sposobności dostaw ienia jeńców Krzyżakom; książę
oświadczył im, że sprowadził tylko mężczyzn, a dzieci i żony
zatrzym ać kazał na Litwie, gdyż w odnośnym dokum encie je s t
m owa o captivus, a wyraz ten m ęskiego rodzaju nie może się
odnosić do żeńskiego rodzaju niewiast, przeto niew iast i dzieci—
wypełniając dosłownie w a ru n k i um ow y — dostarczyć nie pozwo­
lił. Prawdopodobnie znał książę i jęz y k tatarski, używał bowiem
służby ta ta rs k ie j i miał na dworze książąt tatarskich, a z kan-
celaryi książęcej wychodziły pism a i w ję z y k u tatarskim , o
czem w spom ina d y p lom ata i podróżnik współczesny Gilbert de
Lannoy 4).
W szy stk a je d n a k n a u k a o tyle tylko miała u księcia zna­
czenie, o ile w praktyce życia dała się zastosować. Był bowiem

b O legacyach odpraw ow anych przez sek retarzy w spom nianych, ob.


Joachim T resslerbuch w indeksie.
2) H erbarz Kapicy M ilewskiego, s. 97 Świadectwo wywodu szlachectw a
od sta ro sty Łęczyckiego z 1424 r. dla Dziersława, D ym itra i P io tra W ysoc­
kich (Olni de W ysoka) w ydane zostało pod adresem : Serenissim o principi
domino W itoldo magno duci L ith u an iae nec non p alatinis, capitaneis, procu-
ratoribus, gubernatoribu s in Russia constitutis.
3) Co do Iw ana zdrajcy ob. Rzyszczew ski i Muczkowski, Cod. dipl.
Pol. I- No 158 p. 282 ad p etitio n es Yitoldi; co do drugiego, t. j. Gniewosza
z Dalewic, ob. Caro, Lib. Cane. I, J\° 86.
4) L ettres escriptes en ta rta rie , en russie et en latin. Lelewel, Roz­
biory, 408.
książę pod względem zapatrywań na życie uczniem Krzyżaków.
Od nich to podczas dwukrotnego w Prusiech pobytu zaczerpnął
wiele ich praktyki życiowej i wiele wzorów i reguł rządzenia
sobie przyswoił, których może nadto ściśle trzym ał się w życiu.
Miewał na dworze swym Krzyżaków, zbiegów z Malborga, lub
jeńców, ja k owego M arkwarda Salzbacha, kom tura zakonnego,
jako jeńca w niewolę na Litwę zabranego 1). Miał też obok sie­
bie brata zakonu Henryka z Kolonii 2), danego mu przy pierw ­
szej ucieczce do Prus za ochmistrza, a wziętego potem do niewoli
na Litwę. Konrad von Frankenberg, porzuciwszy Krzyżaków,
był najpierw sekretarzem , potem starostą księcia w Krzemieńcu;
prawdopodobnie zbiegiem zakonu byl Jan Lichtenwald, który póź­
niej był sekretarzem Mistrza w Malborgu. Wszyscy oni byli to
ludzie praktyki życiowej, których książę przyjm ował na służbę,
i nie zważając na ich śluby zakonne, pozwalał im żenić się i nie
wydawał do Prus, lubo się o to dopominano, chyba, że sami chcieli
powrócić do zakonu 3). Pojęcia oderwane były dla księcia trudne
do przyswojenia, nie widział w nich realnej podstawy, a tak-
samo nauki dla nauki samej nie pojmował, gdyż nie widział
w niej natychm iastowej praktycznej korzyści. Żywość i im pul­
sy wność jego natury czynią zeń człowieka praktycznego, męża
czynu.
Wrodzone zdolności i przymioty duszy, ustaw iczną pracą
nad samym sobą wydoskonalone, czyniły W itolda sposobnym na
wojownika i rządcę ludów, jakkolw iek w młodości był dziecięco-
naiwnym i lekkomyślnym 4). Mowa jego krótka i skąpa w słowa,
donośna w rzeczy, je st często dowcipna i błyszcząca. Gdy nad
Dniestrem odradzano mu z powodu silnego mrozu zwieść bitwę
z Tatarami, odparł: właśnie dla tego należy walczyć, jeśli bowiem
zwyciężymy, odniesiemy tryum f nad dwoma nieprzyjaciółmi, gdy
zaś będziemi pokonani, powiedzą o nas, że nas zmogli dwaj wro­
gowie: mróz i T atarzy 5)- Gdy innym razem czyniono mu uw agi
z powodu hojności, z ja k ą podbitym szczepom tatarskim nadawał
ziemie na Litwie i Rusi, odparł książę, że dobrocią i najdziksze
zwierzęta ułaskaw ić można. Chwalono raz przed nim wymowne­
go księcia—W itold zauważył krótko: mnie podobałby się mniej
wymowny, ale za to prawdomówny. W ypowiadając wojnę Nowo-

Ob. artykuł: M arkward Salzbach w P rzeglądzie hist. t. IX, 12.


2) A eltere H. M. Chronik 607.
3) Cod. Vit. jV» 598 p. 297; M 655 p. 334; As 658 p. 336, A° 819 p. 438.
.Sam W itold stw ierdza, że braciszków Zakonu nie w ydaje i t. p. 442 M 826;
podczas gdy K rzyżacy żalą się, że pozwala żenić się braciszkom . As 829 p. 444.
4) A eltere H. M. Chronik, 602; gdy ojciec poruczył mu W ilno, W itołd
jedzie na łowy i traci stolicę.
5) Kojałowicz, Hist. L ith. II, 139. *
— 362 —

grodzianom dodał, że nawiedzi ich w sam ym W ielkim Nowogro­


dzie. P rz ygotujem y miodu na przyjęcie, odparli zuchwale Nowo-
grodzianie, zapominając naw et, że książę żadnych trunków nie
pijał. Toż, gdy niebaw em pokonani uderzyli czołem przed księ­
ciem, przynosząc kontrybucyę wojenną, przypom niał im książę, że
płacą za to, iż go uważali za pijanicę J). Trefnisiowi Hennemu,
proszącem u o list polecający do Inflant, kazał książę w ystaw ić
polecenie, ale jak o pełniącem u przed południem służbę błazenka,
a tylko po południu służbę rycerza 2). Ginejdowi Kuncewiczowi,
który go szczęśliwie w pochodzie w ojennym przeprowadził przez
błota i jeziora, zmienia W itold herb Zarembę na Łabędzia, po-
rów nywując zaletę jego z n a tu rą ptaka, z łatwością pokonywują-
cego niedostępność j e z i o r 3)- J e s t czasem dowcip księcia"złośli­
w y lub ironiczny, znany dobrze w Malborgu, gdy n p / w listach
przedłużenia rozejm u um ieszczać kazał datę zeszłoroczną, lub gdy
w odpowiedzi na zbrojenia Krzyżaków radził im ich zaprzestać,
inaczej bowiem przyszłoby m u dokończyć w Prusiech, co przesz­
łej wojny rozpoczął... (niszczyć). Ciętości mowy księcia doświad­
czają często Krzyżacy, liczne zawsze m u przed wojną w yrządza­
jąc y przykrości i szkody. Gdy w takim czasie sługa W itolda
zbiegł do Krzyżaków, okradłszy wprzód księcia, k o m tu r Ragne-
ty nietylko, że przyjął złodzieja, lecz nadto dał m u glejt bezpie­
czeństwa. Na odezwę księcia, w ystosowaną do Mistrza Zakonu,
by m u wydano zbiega odpowiedziano, że zbiegów nie wydają, że
Czekunowi wydano list żelazny i że zresztą sam książę zbiegów,
braciszków krzyżackich, nie wydaje. Oburzony W itołd kazał wTy-
łuszczyć Mistrzowi słuszne swe prawo w ydania złoczyńcy, skoro
jeszcze pokój trw a m iędzy nimi. Piszecie do m nie — kończył —
j a k b y do^ pozbawionego rozumu. Bo i odkąd to złodzieje otrzym u­
ją listy żelazne! Jeżeli Mistrz nie miał ochoty w ydać m i zbiega,
mógł sobie oszczędzić m itręgi podobnych uspraw iedliw ień. Na
ponowne uspraw iedliw ienia i uzasadnienia odmowy tern, że i W i­
tołd nie wydaje zbiegów, braciszków Zakonu, k tórym nadto po­
zwala żenić się, odpowiadał książę: żenić się a ukraść, to są
dwie całkiem odrębne rzeczy 4). Ten dowcip cięty, złośliwy, t r y ­
wialny nieraz, towarzyszy księciu od lat najm łodszych. Gdy k u ­
piec pruski, Andrzej Czirmpin, upom niał się o dług swój, przez
Witołda u niego ^w czasie drugiej ucieczki "do P rus i wcześniej
zaciągnięty, książę zapłacił część długu, ale wcześniejszego dłu­
gu nie zapłacił. Gdy kupiec wniósł sk argę do Mistrza Zakonu,

U Se wam stało za to, czto mia nazw ali ie stia brażnikom. Nikon, let*
Połn. Sobr. 12, 8.
2) Ob. Szkice A. P rochaski, s. 265 Henne, trefn is W itolda.
3) Kojałowicz, N om enelator, w ydanie Piekosińskiego.
4) Cod. Yit. 810, 814, 819.
książę zawiadomiony o tem kazał oświadczyć w Malborgu, iż
dług zapłaci]... chyba, że wierzyciel m a na myśli rac h u n e k za
pancerze, dostawione na Litwę w czasie, kiedy książę był w ro­
giem Zakonu *). W ierzyciel za wniesienie skargi przed Mistrzem
został dotkliwie uk a ra n y kom prom itacyą, gdyż kupcom pruskim
surowo handel bronią z Litw ą był zabroniony. Dowcipnie, ale
nie mniej dotkliwie, um iał ukarać W itołd chciwość własnej żony
Julianny, na każdy jej okrzyk grozy o rozrzutnej księcia hojno­
ści odpowiadając ponownem nadaniem stu grzyw ien srebra zasłu­
żonemu sekretarzowi swemu, Małdrzykowi, który w tak i sposób
po nie wielu chwilach stał się bogaczem 2).
Mąż wojny, był W itołd srogim i nietylko wojsko, ale i naj­
wyższych swych urzędników i książąt, utrzym yw ał p ostrachem
lub grozą k a ry 3). W iem y, że m ieszczan wileńskich, których zre­
sztą bardzo protegow ał—gdy 1401 r. sześciu przedniejszych prze­
konano o porozumienie się ze zdradzieckim Ś w idrygiełłą—na ty c h ­
m iast ściąć kazał. Opowiada rocznikarz Zakonu, że zdolnem u
puszkarzowi, aby m u nie uciekł, kazał W itołd palce u nóg poob­
cinać 4). Jeśli wiarę dać m am y agentom krzyżackim , rozkaz j e ­
go wzywający na wojnę brzmiał: wsiadać n a konie, a kto konia
nie ma, niech sprzeda żonę i dzieci, a staw i się konno 5). Krzy­
żacy od naocznego św iadka wiedzieli, że gdy 1409 r. książę Świ­
dry giełło wraz z kilkom a innym i zdradzić chciał W itolda, tenż&
Świdrygiełłę w okowach bardzo ciężkich odesłał do króla PolskL
a dwóch k siążąt wspólników n a ty c h m ia st ściąć kazał. W taki też
sposób uśm ierzył bunt Żmudzinów 1418 r., gdy ci powstanie p rze ­
ciw niem u Ayzniecić chcieli 6)—ale srogość ta była system em rzą­
dów na Litwie, wym agającej karnej i sprężystej ręki i n a ty c h ­
m iastow ego w ym iaru spraw iedliw ości—książę zaś, ja k niżej za­
znaczymy, był spraw iedliw ym . Gdy zaś tego w ym agały p lany
jego, był sk ry ty m i podstępnym , „zdradzieckim ” i „niew ie rn y m ‘L
j a k go zwali K rzyżacy7)- N igdy nie wiedzieli oni, w które stro-

1) Cod. V it. N> 78 p. 28.


2) D ługosz XI, 421.
3) P o stra c h e m d la w o jsk a b y ła sz u b ie n ica , a n a n iej w iszący p rz e s tę p c a -
D ług. XI, 364. Gdy w 1418 r. sp aliło się w je g o n ie o b ec n o ści W ilno, zaw e­
zw ał W ito łd s ta rs z y z n ę i zaraz w ied zian o , że M onwid z w ielkim stra c h e m
p o d ąży ł p rz e d oblicze k się cia . B unge V c. 328. O ścięciu dw óch k siążąt..
Cod. V it. Ni 434 p. 204.
4) Ser. rer. P r. III, 322.
5) Cod. V it. p. 548, ve n ic h t en h eft, d a t he p e rd e m ed e kope, d e
sch al v o rkopen w if u n d k in d e re , d a t se s u n d e r p erd e n ic h t en b liv e n — d o n o ­
si k o m tu r D y n a b u rg a sw em u lan d m istrzo w i re la c y ę , do ło żo n ą m u p rzez w y ­
słan y ch n a L itw ę P io tra v a n d e r L ix ten u n d V esn o w d en .
6) Cod. Vit. jY ° 781 p. 411 i in.
7) D er u n g e tru v e , H a n se re c e sse I, 3,- p. 436.
— 364 —

ny i na kogo przygotow uje książę wyprawę w o je n n ą 1), a chociaż


mieli służbę wywiadowczą, j a k na owe czasy znakomitą, je d n a k ­
że nie rzadko zdarzało się, że książę przez fałszywe alarm y i zwod­
nicze pogłoski uniemożliwiał im dowiedzenie się praw dy. F o rte ­
lem też skłaniał i rycerstw o z dalekich stron do w alki przeciw
Krzyżakom. Zachodnie bowiem rycerstw o zaciągało się na żołd,
ale tylko na ruskie w ypraw y, w Malborgu je d n a k trafnie wiedzia­
no, że z tern rycerstw em uderzy W itołd na Prusy, a chociażby
niektórzy rycerze nie chcieli, musieli je d n a k pójść na wy­
praw ę pruską, bo przecież nie wypadało odstępować księcia
w czasie wojny 2)v O fortelach jego w ojennych wiele opowia­
dali jeszcze w XVII w. zajm ujący się sztuką wojenną auto-
rowie 3), źródła zaś Zakonu niemniej j a k i poeta XVI w. opo­
wiadają, że sam młodzież ćwiczył w obrotach i zaprawiał
do wojny 4).
Gościnność i hojność księcia, przez Długosza wielbioną, sła­
wili też hum aniści. Podróżnik i poseł H enryka V, króla Anglii,
w spom niany wyżej Gilibert de Lannoy, zaciągnął do swego p a ­
m iętnika ten szczegół, że książę z zasady niedozwala, aby obco­
krajowiec sta ty sta w podróży przez Litw ę cokolwiek na siebie
w y d a tk o w a ł w Litwie i opowiada o hojności księcia, o darach
jego w drogich futrach, złocie i srebrze, dodając, że także o służ­
bie tych dyplom atów pamiętano 5). Po zdobyciu Sm oleńska, opo­
wiada Długosz b), w ielką część zdobyczy w złocie, srebrze i dro­
gich kam ieniach odesłał do króla Polski, resztę zaś rozdzielił m ię ­
dzy rycerstw o, którego m ęstw u miał do zawdzięczenia wrynik
w ojny—przed wrypraw ą zaś w orsklańską w Kijowie tygodnie całe
utrzym yw ał dla grom adzącego się ry c e rstw a otwarte stoły. Na­
leżałoby mieć dar poetyczny W ergilego i w ym ow ę Cycerona —
zauważył pochlebnie z powodu chrzestnego imienia książęcego
hu m anista w spółczesny—aby hojność iście A leksandra W ielkiego
godnie wysławić 7). Był też po królew sku hojnym dla ry ce rstw a
polskiego w nagrodę za służby w ojenne i sławią go z powodu
tej zalety rodziny Paw łow skich, Ciołków na Mazowszu. Kroniki
zaś litew skie podają o hojności i gościnności, rozwiniętej na

d ^ 0 das hin gelde, das konne her n ich t gew issen, pow tarzają u ta r ­
tym frazesem szpiegow ie krzyżaccy o przygotow aniach w ojennych W itolda.
Bunge V, c. 757. cf. Cod. Vit. 444.
2) Cod. Vit. 543 p. 262.
3) Starow olski, Instit. rei m ilitaris, p. 119. Marcin Bielski, Spraw a wo­
je n n a s. 328 w Arch, domowem W ójcickiego.
4) H ussovianus. De sta tu ra, feritate et v en atio n e bisontis, p. 15 a i His
iuvenes exercitiis ad bella parabat.
5) Lelewel, Rozbiory pism, s. 382, § 61, str. 408.
6) I. X. 551.
7) F rancesco de Comitibus w Cod. Vit. p. 881.
— 365 —

zjeździe m onarchów w Łucku, daty trudne niemal do wiary ),


jakkolwiek i skądinąd wiem y o niezw ykłym przepychu, rozwi­
janym na takich uroczystościach przez księcia. Mamy bowiem
współczesną wiadomość, że gdy 1417 r. w nuczkę swą Anastazyę,
M oskiewską księżniczkę, wydaw ał książę za O Lelka Włodzimie-
rzowicza, wesele trwało cały tydzień i rozpowiadano o niem
daleko po za granicam i L i t w y 2). Toż z dalekich stron Europy
śpieszą na dwór wileński drobniejsi książęta, j a k książęta szcze­
cińscy, pomorscy, j a k W ilhelm książę Kliwii, który, pociągnięty
wielkością księcia, ofiarowuje m u swe służby 3), nie m ówiąc ju ż
o książętach śląskich, z których niektórzy, ja k k siążęta Oleś­
niccy, zbyt natarczyw ie dopraszali się dowodów książęcej

' Jest^ jednak przy swej hojności W itołd w gospodarstw ie


swem rachunkow ym i oszczędnym, o czem najlepsze świadectwo
daje m u dwór malborski, kładąc nacisk na gospodarną oszczęd­
ność, rozw ijaną przy zjazdach zagranicznych, albo i król Polski
W ładysław 'Jagiełło, który przy znanej swej oszczędności zaciąga
większe pożyczki u W itołda J). Notują też Krzyżacy, że tak d u ­
żych napitków, ja k im i obdarowywali oni, ujm u jąc sobie ty m
środkiem służbę dw orską sąsiednich królów i książąt, nie da­
wano na dworze W i t o l d a 6). W y nika też z rachunkow ych k sią g
m alborskiego dworu, że na drogie upom inki krzyżackie, jak na
pyszne rum aki, drogocenne zbroje, złote i srebrne ubiory, k le j­
noty, lub zamorskie wina, odpowiadał zazwyczaj W itołd daram i
przyrody lub przem ysłu rodzimego, j a k rękaw icam i, futrami,
przedm iotami ze skóry, nożami lub sieciami litewskiem i, w re sz ­
cie dziczyzną, rzadkiem i rybami, a w końcu sokołami, psam i
gończymi, ogarami, na w e t żywym i okazami żubrów i łosi
litew skich 7).
P rzym ioty szybkości, stanowczości i lwiej odwagi tow arzy­
szą księciu od lat najwcześniejszych i są jak b y odziedziczone
po ojcu Kiejstucie. Ulryk Ju n g in g e n , w ysyłając do ksią ż ą t zw y­
czajem ówczesnym dary mówiące symbolami, posłał raz W ltol-

!) Ob. S tr y jk o w sk ie g o o p o w ia d a n ie w K ron ice o z jeź d z ie w Ł uck u ,


o c z y w iś c ie z K roniki lit. B y c h o w c a .
2) Cod. V it. p. 392— 393. .
3) L iber C ancel. S t. C iołek II, 106 cf. G ołęb iow sk i, P a n o w a n ie W ła­
d y s ła w a J a g ie łły p. 542.
*) Cod. V it. W 1403 p. 893. . 0 D
5) Ob. sk r y p t d łu żn y J a g ie łły z r. 1417. T u r g ien ie w , Su p l. ad h. K us-
sia e m on. p. 512 cf. Cod. V it. JV° 443. .
fi) Jak w ie lk ie n a p itk i d a w a li n ie k ie d y K rz y ża c y , d o w o d zi ta k a p o z y -
c y a , jak 10 g r z y w ie n „Z eru n ge” M ik ołajow i p ie k a r zo w i W ito łd a , p r z y b y łem u
do lek a rza do T orunia, by się p orad zić go; z a ch o ro w a ł n a o c z y . M a n en b u r-
gier T r esslerb u ch , s. 321.
7) Por. M arienburger T r essler b u ch w in d e k sie .
— 366

hva Przez braciszka Zakonu, Jana Surwiłłę, oczywiście


pragiiąe wymownym darem lwią odwagę księcia na korzyść
tn n o n f,nakłonlc- 0 natychmiastowej decyzyi i szybkości w wy-
konamu zamiarów notuje Długosz szczegół >), że w czasie walki
Kiejstuta z Jagiełłą w ciągu jednego dnia Witołd przebył kon­
no przestrzeń z Grodna do Wilna. Z niezwykłej tej szybkości
w n iry l°na-niU* zamyslu 'ś c ią g a ks. Wijuk Kojałowicz trafny
i ',,f c’. r z.e !::vni sposobem książę złe w samych zaczątkach
leczył. Moznaby tutaj liczne przytoczyć przykłady tłumienia
nil h f f "'l żyf etl‘v' : lnnych książąt na poparcie trafnego zda-
Ł w W Vy' uf a.wicznej za^ czynności księcia podaje
Eneasz Sylwiusz szczegół, ze nawet przejazdem był zatrudniony
A h i i A A 'są wnl','z;t' wydW wyroki. Co prawda sposób na-
yC“ n°We? ° wyko.nywama tych wyroków podał ten pisarz
z A f ^ V p Za m™f Ppwtorzył rażące szczegóły i poeta
z XVI w. *). Przeciwstawia Długosz tę może i surowa ale
w każdym razie wytężoną i zapobiegliwą czynność księcia ocie-
za osci króla Jagiełły. Witołd niejako uzupełnia tym niepospo­
litym przymiotem duszy braki króla, który znowu poddaje
księciu mysi. i jest twórcą układanych razem z Witoldem pro­
jektów, ale sposób wykonania, wszystkie jego szczegóły pozo­
stawia księciu, który tak szczęśliwie, tak pomyślnie dla rozwoju
h w y i l a atWlauiUł°ŻOny ,Pr°jekt, że ze zdumieniem śledziSy
bieg jego rychłego wykonania. W sprawach bardzo ważnych
wymaga książę wszechstronnego zbadania sprawy, chociażby
JaoieN v1'at ZriąĆ Gał? tyg° ^ ie 3)’ a ni^ »ie .^cy d u je bez
fe tu ostatni wszystkie ważniejsze sprawy
koronne poddaje pod rozwagę Witolda. I zdaje się ze taTem-
ca powodzen-a obudwu leżała w dojrzałej rozwadze króla

* 1, ™
Z
J iS o TvndUlna'lną czy" n°ŚCi? ’ duŻą enerSif» 1 szybkością dru-
fóbfe W it v‘ Przymiotami d u s z y - o ile się zdaje - podbijał
wszystkich, którzy tylko w serdeczniejszy z nim
weszli stosunek. Zaletami czynnego i stanowczego ducha przy-
ps-/e7oMk ró la ri i i, t^sly 'ia swego
t0Ż sięo
nie dzh™’ że taki ^ ToSz
Henryka ks. Lankastru, później-
szego kiola Anglii, i ojczyznę opuścić, aby Witołdowi służyć

]) 1. X. 407.
sontis-'praeclinip Ł
, PF
^ Pr*f IV 237 1 Hussovianus. De statura etc. bi-
os torm enta per omula testes Sustulit, ut nemo nossit
terg0ribUS f- in is , Assuetis cani-
stvi w v i e S l w v^iP n?k °ni\x rf1Słr'- beZ głębsze8'° rozważenia spornych kwe-
0 • p i i R z u c a ł mu Witołd, ze na rozstrzygniecie tak ważnych snraw
należałoby i dwa tygodnie poświęcić. Cod. Vit. p 370 K 708 P
Percyego. ;8and’ SSr' Pr' n i ’ 648; " 'h o łd nie przyjął ofiarowanych usług
— 367 —

n a L itw ie , a i p o ls c y r y c e r z e w y s o k o c e n ili p r z y m i o t y n i e p o s p o ­
l i te g o u m y s ł u , s k o ro j a k w ia d o m o , m i a ł w ś r ó d n i c h n a j g o r l i w ­
s z y c h p r z y ja c ió ł i s t r o n n i k ó w .
P o s i a d a ł W i t o ł d n i e z w y k ł ą z d o ln o ś ć s y m u l o w a n i a , k t ó r ą
p o d n o szą źró d ła k rz y ż a c k ie, a k tó rą w w y ż s z y m je sz c z e s to p n iu
p o d z i w i a ć n a le ż y u k r ó l a J a g i e ł ł y . J e ż e l i k s i ą ż ę p o s t a n o w i ł z a ­
m i a r j a k i ś u ta ić , n i k t a n i z o b lic z a je g o , a n i z z a r z ą d z e ń nie
m ó g ł o d g a d n ą ć , j a k i e k r y ł m y ś l i i co z a m ie r z a ł. A le z m o n a r ­
s z y c h p r z y m i o t ó w j a ś n i a ł a u n ie g o p rz e d e w rs z y s t k i e m p o w a g a i
s p r a w i e d l i w o ś ć . P i e r w s z a j e s t u n i e g o t a k w ie lk a , że s k a z a n i
j e g o w y r o k i e m n a ś m i e r ć L it w i n i , c z e m p r ę d z e j n a so b ie e g z e -
k u c y ę s a m i s p e łn ia l i, p r z y c z e m j e d e n d r u g i e g o z a c h ę c a ł do p o ­
ś p i e c h u , „ a b y się k s i ą ż ę nie g n i e w a ł ” . C z a p k a l ib e r y i k s ią ż ę c e j
d a n a g o śc io w i, j a k n p . , G ilb e r to w i d e L a n n o y , p r z e z W i t o ł d a ,
b y ła n a jp e w n ie jsz y m lis te m ż elazn y m u T a ta ró w , ta k ie j ta m
p u w a g i za ż y w a ł książę. N a w e t k ró l sp ra w y sw e z k s ią ż ę ta m i
O p o ls k im i i z k s . Z i e m o w i t e m p o d d a j e p o d r o z t r z y g n i ę c i e k s i ę ­
c ia p . S ło w e m , u m i e W i t o ł d u t r z y m a ć m a j e s t a t s w e j p o w a g i,
n a w e t w c h w ili, g d y o n a p r z e z b a r d z o w y b i t n e o s o b i s to ś c i b y ł a
podkopana. Po w y ro k u w ro cław sk im , k tó ry m Ż m u d ź przy sąd ził
k ró l Z y g m u n t L u k s e m b u rc z y k K rzyżakom , p rzy b y li Z m u d zin i
do W itołda. z ż a la m i, że m a j ą b y ć Z a k o n o w i w y d a n i . T e g o B ó g
n ie d o z w o li — z a p e w n i ł ic h W i t o ł d — a b y c e s a r z m ia ł r o z d a w a ć
k r a j m ó j i m o i c h p o d d a n y c h , J a k d ł u g o j a żyję! 2). I Z m u d z i n i
o d e s z l i u p e w n i e n i , że t a k b ę d z ie , j a k k s i ą ż ę p o w ie d z i a ł. W Ł u c k u
n a z j e ź d z ie m o n a r c h ó w , g d y z p o w o d u k o r o n y w y b u c h ł a s p r z e c z ­
k a n a p o sied zen iu p om iędzy P o la k a m i a L itw in a m i, u b liżająca
k sięcia m ajestato w i, jed n em sło w e m n a k a z a ł L itw in o m m ilczen ie
i z a h a m o w a ł te r n s p o r y . O h o n o r sw ó j, o p o w a g # m a j e s t a T i by ł
W i t o ł d w ie lc e d b a ł y i n ie p o z w o lił b y n i k o m u t k n ą . s w e g o m a ­
j e s t a t u b e z k a r n ie . D o t k n i ę t y u m i e u j ą ć się za s o b ą i z d w o r s k ą
w y t w o r n o ś c i ą s k a r c i ć z u c h w a l s t w o . Toż, g d y m i s t r z K tic h m e is te r ,
z ły n a k s ię c ia , o d je c h a ł w 1416 r. z m i e j s c a z ja z d u , n i e w i d z i a w -
s z y się n a w e t z k s i ę c i e m , m i m o to, W i t o ł d p r z e s ł a ł m u b o g a t e
p o d a r u n k i w k o n i a c h , s z a ta c h , j e d w a b i a c h , k tó r e w ś la d z a m i ­
s t r z e m do M a lb o r g a o d e s ła ł. N a l e ż a ł o K i i c h m e i s t r o w i p o d z i ę k o ­
w a ć z a d a r, k t ó r e g o p e w n i e so b ie n ie ż y c z y ł, to ż p o d z ię k o w Tał
k r ó t k o a o b o ję tn o ś ć j e g o ze w z g l ę d u n a u p o m i n e k p r z e z ie r a ła
z p o m i ę d z y w i e r s z y p o d z ię k o w a n ia , g d y ż n i e w y m i e n i ł n a w e t
d a r ó w w s z y s t k i c h , co p o d ó w c z a s b y ło w k o r e s p o n d e n c y i d w o ­
rów7 o b y c z a je m . W t e d y to W i t o ł d n a p i s a ł K i ic h m e i s tr o w i, że
w p r a w d z i e n ie p r z y w i ą z u j e do p o d a r u n k ó w w a g i, c e n ią c w n i c h

ł) W yrok W itołda z 1422 r. w spraw ie króla z Ziemowitem w Supl. ad


h. Russiae p. 513.
2) Bunge V, jY> 2460.

«><»»»' i' > ;


tylko intencyę sprawienia przyjemności, zauważyć jednak musi
że wśród podarunków do Malborga przysłanych były także j e ­
dwabie, o których mistrz nawet nie w sp o m n iał*). Otrzymawszy
taką nauczkę, mistrz upokorzył się zaraz przed księciem i prze"-
prosił. Umie też książę w taki misterny sposób przemówić i do
znieprawionego sumienia. Rzeczą było powszechnie znaną, że
zarówno króla Polski i Witolda oskarżali Krzyżacy o obronę i
protegowanie schizmatyków Rusi — z drugiej strony usiłowali
uczynić związek z nimi przeciw księciu i tym celem pracowali
nad stałem przymierzem z Pskowem przeciw Litwie. Urażony
Witold tak przemawia do sumienia mistrza Krzyżaków 2): Że
jeden książę w walce z drugim pozostając, szuka sprzymie­
rzeńców, jakich tylko może znaleźć, je st rzeczą łatwą do zrozu­
mienia, ale gdy chrześcijanin przeciw drugiemu chrześcijaninowi
w stałe przymierze z poganami wejść usiłuje, to—zda się nam —
rzeczą jest niewłaściwą i niegodną.
Wszyscy sąsiedzi, nie wyłączając Krzyżaków, wielbią spra­
wiedliwość Witołda, której przestrzega surowo, a wysoko pod­
nosi ją mówca żałobny na egzekwiach w katedrze krakowskiej,
odbytych na wieść o zgonie księcia. Jeśli który z książąt zawi­
niwszy popadł w niełaskę księcia, chcąc odzyskać utraconą łaskę,
musiał się upokarzać, jak to było z książętami Kantnerem i Kon­
radem Białym z Oleśnicy, gdy wypadli z łaski Witołda pomó­
wieni o związek z Krzyżakami. Musieli się na żądanie księcia
oczyścić przysięgą i dopiero wówczas odesłał ich Witold do
króla, aby i tego przeprosili i oczyścili się z zarzu tu .3)

Nam rigidus morum censor et acer erat


Iu stitiae sa n cta s tam certo robore p artes
Fovit, u t nullus possit in esse dolus...

mówi o Witoldzie późniejszy poeta L itw y 4), dodając pięknie: że


jak zalety i zasługi wielkiemi nagrodami wieńczyć umiał, tak
znowu surowo karał występki.
Praktykiem religijnym, jakim np. był Jagiełło, nie był Wi­
told. Ze zdumieniem podnosi Gilbert de Lannoy, że w piątki
jadano na dworze księcia z mięsem. Skądinąd wiemy, że goście
na dworze wileńskim, czescy rycerze bronili Husa, nazywając
go mężem świętym, czem zgorszony przyjaźny Witoldowi biskup
dorpacki, Teodoryk Róssler, jako gorliwy pasterz, a dobry są-

• 1 U ry w e k l is tu W ito łd a w m o je m w y d a n iu : Z a rc h iw u m Z a k o n u N ie ­
m ie c k ie g o No 3, cf. Cod. V it. N 707, p. 708.
2) Cod. V it. p. 763, p. 403.
3) H ussovianus. De sta tu ra bisontis.
4) C od. V it. p. 394.
— 369 —

siad, upom inał k s ię c i a 1)- Wiadomo też, j a k omijał p r a w i kano­


niczne, gdy przed uzyskaniem in d u ltu poślubił k rew n ą swą
Juliannę z książąt Holszańskich, a gdy żaden z miejscowych
biskupów nie chciał dać ślubu, sprowadził sobie liberalnych
przekonań księcia Ja n a Opolskiego, biskupa wrocławskiego i
wziął ślub 2). Znanym je s t szczegół, j a k surowo i bez uszano­
w ania pisał do papieża Marcina V, popierając miłego sobie S tani­
sława Ciołka na stolicę biskupią poznańską. Rys ten charakteru
powstał niezawodnie w czasie dw ukrotnego pobytu w Prusiech,
pod w pływ em Krzyżaków, którzy w łasnych biskupów wypędzali,
Kościół uciskali i z nim wojowali, sam em u księciu chrzest dali,
ale potajemnie, a jeden z Krzyżaków, bawiący na dworze k się­
cia, M arkward Salzbach, obojętnym był na apostazyę księcia,
gdy tenże celem utrzym ania Łucka, odstąpił od katolicyzm u.
Pod takim w pływ em zrodził się w um yśle W itolda pewien opor­
tunizm, który wystąpił wówczas nawet, gdy sprow adził misyo-
narza Hieronima z Czech, aby naw racał Żmudzinów. Gdy bogo­
bojny kapłan począł gorliwie w ykorzeniać kult wężów, ognia,
m łota i gdy nadto wycinać począł święte dęby i gaje i zalewać
w ieczysty ogień, a Zmudzinki, protestując przeciw reformie, za­
częły prosić W itolda o zakaz wykorzeniania k u ltu ojców, grożąc,
że mężowie pójdą za żonami i wyniosą się z kraju, W itold rze­
cze do Hieronima: prędzej się Chrystus obejdzie bez w yznaw ­
ców? aniżeli j a bez poddanych i odwołał bogobojnego m nicha
z e ,Z m u d z i3). P ew ną obojętność w rzeczach wiary widać i w tem ,
że w niektóre a rty k u ły wiary nie wierzył W itołd i dopiero na
łożu śmierci, przekonany przez swego biskupa, dał świadectwo,
że nietylko wiarą, ale i rozum em pojmuje i wierzy w zm ar­
twychw stanie. Wogóle je d n a k był W itołd przyw iązany do ka to ­
licyzm u i do Kościoła, którego był w ielkim na Litwie dobro­
dziejem, chociaż nie takim , jak im był król Jagiełło. W w ażnych
chwilach życia, w chwilach troski i niepowodzeń liczył się z po­
tęgą Opatrzności, której był m aluczkiem narzędziem, czy to
wówczas, gdy po bitwie nad W orsklą staw iał św iątynie na
Litwie, czy też, gdy stojąc pod m uram i bez s k u tk u obleganego
W oronacza, podczas gwałtow nej, w szystko niszczącej burzy w o ­
łał: Boże, zmiłuj się nad nami!
Nie do zalet księcia zaliczyć należy zbyt długą pamięć na
urazy i mściwość. Opowiada Długosz, że szwagrowi swem u, ks.
Januszow i Mazowieckiemu, niegościnności okazanej w czasie
pierwszej ucieczki do Prus i zabrania czaszy złotej, nigdy za­
pomnieć nie mógł, a m am y dowód, jak w trzydzieści i cztery

0 Cod. V it. JV? 723 p. 382.


2) Sub spe d isp e n sa tio n is. Cod. ep. II, JV° 91, por. Dł. XI, 220.
3) E neasz S y lw iu sz w S S rer. P ru s. IV, p. 239.
D z ie je W ito ld a . 24
— 370 —

lata po zaszłej urazie wypominał Witołd księciu, że w czasie


owym wyłudził od króla Jagiełły ziemię Drohicką i Mielnicką*).
Kiedy wojewoda wołoski, Aleksander, odesłał Witołdowi Ryngałłę,
żonę swoją, która była siostrą Witolda, książę chciał mu wojnę
wypowiedzieć i to w najbardziej niekorzystnym dla Polski i
Litwy czasie, bo po wyroku wrocławskim, gdy zawisła groza
wojny z Zakonem. Wtedy to rozważny Jagiełło wdał się w za­
łagodzenie familijnej sprawy i skłonił wojewodę do zapisania
Ryngalle bogatej odprawy na Serecie w Olchowcu. Jednakże i to
nie uspokoiło Witołda, który do samej śmierci nie zapomniał
wojewodzie urazy. Już to groził mu wojną, już zmuszał go do
nowego małżeństwa z jakąś kuzynką swoją—a gdy później król
Zygmunt Luksemburczyk, we własnych widokach podżegał króla
Jagiełłę do wojny z wojewodą, oczywiście niekorzystnej dla
Polski, ale korzystnej dla Zygmunta, Witołd, nieprzejednany
przeciwnik wojewody, popierał dążenia króla rzym skiego2). Mści­
wością splamił się książę po bitwie pod Grunwaldem, gdy to
stracić kazał jeńców krzyżackich, Markwarda Salzbacha i Schón-
burga, do których czuł urazę za osobistą od nich doznaną znie­
wagę. Toż, gdy 1406 r. podczas oblężenia lichej pskowskiej
twierdzy, oblężeni, pojmawszy kilku Litwinów żywcem ze skóry
obedrzeć kazali, Witołd kazał napełnić dwa czółna w okolicy
pomordowanych dzieci i odesłać je oblężonym 3). O ileż wyżej
stoi Jagiełło, który zganił księcia okrutną mściwość na Mark-
wardzie spełnioną 4) i który Niemkinię, z powodu wylania nie­
czystości na króla przejeżdżającego przez ulice Torunia skazaną,
wTyprasza od surowej kary.
Podstępność Witolda niezawodnie je st odziedziczoną po ojcu
Kiejstucie, a dał jej dowód niemały ucieczką z krewskiego
więzienia. Niewątpliwie jednak wykształcił się książę w czasie
swego dwukrotnego w Prusiech pobytu także i w podstępie,
doprowadzonym do mistrzowstwa, a spotykanym w takim stop­
niu tylko u Krzyżaków. Dwie ucieczki księcia z Prus, dwukrot­
ne odebranie Żmudzi od Zakonu w sposób taki, że opór był
niemożliwością, najazdy jego na Prusy i Inflanty przypominają
żywo podstępy krzyżackie, których skutki opłakiwali częstokroć
Litwini i Żmudzini. W7yższe wykształcenie, dane Witoldowi
w Malborgu w owym kierunku, obróciło się na zgubę Zakonu

]) Liber Cane. I, A® 82.


2) Oprawa R yngalle bywszej żonie naszej przez A leksandra wojewodę
w 1421 r., u U lanickiego, M ateryały A° 25. O groźbie wojny przeciw A leksan­
drowi przez W itołda, Cod. ep. Vit. p. 547, A® 997 i p. 550, A® 1002. Balzer,
Geneal. Piastow e s. 481 słusznie utrzym uje, że R yngałła była m atką Steczka,
wojewody, a nie Eliasza.
3) Latop. pskow ski V tom Poł. Sobr. r. let.
4) G raviter corripuit. Długosz B anderia, Opera, 1, 588.
— 371 —

i je ż e li k u p c y H anzy u ży w ali p rzysło w ia, „ w y sz e d ł j a k K rz y ­


żacy n a L itw ie" 1), to n ieza w o d n ie u w ażali p o d s tę p k s ię c ia jako
s p rę ży n ę tego polity cznego r u n u Zakonu.
T ak ż e i m ściw ość j e s t p ra w d o p o d o b n ie ow ocem p o b y tu
u K rzyżaków , g d y ż ani n a dw orze K ie js tu ta , ani O lgierda nie
s p o ty k a m y je j, a n a to m ia s t w id z im y j ą u m is tr z a W a lle n ro d a ,
k t ó r y w w ielkiej ^ m ierz e w p ły w a ł n a księcia, g d y tenże był
zb ieg ie m u K rzyżaków . W ogólności bow iem la t a d w u k ro tn e g o
p o b y tu W ito ld a w P ru sie c h , w iz y ty n a d w orze m a lb o rs k im , r o ­
j ą c y m się rozm aitej n arod ow ości go śćm i, słu żbą, r y c e rs tw e m ,
p e łn y m paziówr, ry c e rz y F ran cu zów , Anglików7, F la m a n d c z y k ó w ,
N iem ców , P olaków , g d zie roiło się od posłów cu d z o z ie m s k ic h ,
h eroldów , gra jk ó w , lu tn istó w , tręb a czy , g ońców , listonoszów , od
ro zm aitej służby n iem ieck iej, polskiej, p ru s k ie j, g d zie obok
„ p a n a J u r k a , k a rz e łk a , by ł P io tr u ś trefn iś, k ró le m d u ń s k i m
zw any, H enne błaze n ek i w ę d ro w n i śp iew ali poeci — w y w a r ły
n ieza tarte w ra ż e n ie n a u m y s ł i c h a r a k t e r księcia. P e w ie n p rz e ­
p y ch o ry e n ta ln y w ow ych c z a sac h ro z w ija n y w M alborgu, k ę d y
sp ro w a d zan o g ra jk ó w z W łoch, m uzyków 7 z N iem iec n a w s p a ­
niałe p rz y ję c ia obcych książą t, g d y to kazan o w y k o n a ć m szę
ś p ie w a n ą p rz y w izycie k siężn ej A n n y W ito łd o w ej, a k le jn o ta m i
o bsy pan o cały jej dwór, w y w a r ł i n a u m y s ł W i t o ł d a w ra ż e n ie
n ie z a ta rte . W zorem k rz y ż a c k im i W ito łd lu b i w y z ła can e h e łm y
p ru s k ie i k a rz e łk ó w d w o rsk ic h j a k P isc h era , lub H ennego, i on
o tacza się J u r k i e m trefn isie m , tręb a cza m i, p iszczk am i, h e r o ld a ­
mi, j a k L ite rla n d e m lub N iclase m L u c z k e (zap ew n e M ik ołajem
z Łucka), w re szcie r y c e r s t w e m n a p r z e p y s z n y c h k on iach , k t ó ­
ry c h chow a całe s t a d a 2). Nie p o g ard ził też ro z ry w k ą m ęzką,
t a k wysoko w M alborgu ce nio ne m i łow am i, czy to z sokołem ,
czy o g aram i i sieciam i. Otacza się w s p a n ia ły m d w o re m , a żona
je g o , Anna, k ocha się w t a k i m prz ep y ch u , że, ja k zg o d n ie w ielu
ry c e rz y i heroldów, z n a ją c y c h obce k ra je i dw ory, tw ierdziło,
n ig d zie nie w idzieli p odo bn ego b o g a c tw a i sza t k o s z to w n ie js z y c h
od tych, j a k i e p o s ia d a ła k s ię ż n a 3). Od K rz y żak ó w n a u c z y ł' się
książę tej p o g a rd y i s a r k a z m u , z j a k i m w M alborgu g e s t e m
lub s ło w em um iano o znaczyć s to s u n e k do n ie c ie rp ia n e g o s ą s ia ­
da, czy to do „K rak o w sk ieg o K ró la ”, j a k n a z y w a n o Ja g ie łłę ,

*) H anserecesse VII JV° 234 z r. 1427.


-) D aty z M arienburger T resslerbuch. O trefnisiu Ju rk u ib. s. 415.
Dyl to zwyczaj wielkich dworów w spółczesnych chować trefnisiów , jak np.
A ntoniego fakanderyę, zwanego panem Borra z Aragonii, którego trzym ał
Kroi Zygm unt (Altmann, Regesten Kais. Sigm. 344, 345, W indecke 115), lub
owego A ndrzejka Rusinka, którego chował Jagiełło i przezeń w ysłał wypo-
wie zeme wojny b ratu Swidrygielle, gdy tenże w porozum ieniu z Zakonem
Dunt na Litwie wzniecił.
3) Posilge, s. 224.
— 372 —

czy do „pogan” sąsiadów, ja k mianowano Ruś całą, lub sąsied­


nią Pskowską, czy Nowogrodzką. Prawda, że dopóki z Jagiełłą
pozostaje w zgodzie, dopóki zasady unii są drogowskazem dzia­
łania Witołda, owe ujemne strony edukacyi malborskiej nie
występują tak szorstko, ale zawsze są one oznaką hardości
i buty prawdziwie krzyżackiej. Bo i któż inny wówczas odwa­
żyłby się rzucić Krzyżakom słowo: „wy przybysze z cudzej zie­
m i”, któż śmiałby grozić im, „że napędzi ich do morza i potopi
w fałach jego ”, albo też kto śmiałby na reichstagu wrocławskim
panu Rzeszy Niemieckiej, świeckiemu zwierzchnikowi świata,
cisnąć do oczu pogróżkę, że dopóki żyć będzie, nie będzie mu
Witołd przyjacielem !)- A gdy mu Krzyżacy, rozwijali potęgę
króla rzymskiego, on zamknął im usta: „ja się tam na nikogo
nie oglądani, bo mnie nikt zwyciężyć nie zdoła!“ 2).
Najmniej tej edukacyi malborskiej widać w stosunku księ­
cia do króla Polski. A dodać należy, iż stosunek ten bywa m ą­
cony, gdyż zgoda braci jest niewygodna dla złych sąsiadów,
ja k dla Mistrza Zakonu, który w tajemnicy przestrzega króla,
że, jak się dowiaduje, Witołd dzieci królewskie osławia obmo­
wami. Jagiełło, pozostający pod wpływem Witołda, równoważą­
cego nieraz wpływ całej rady koronnej, ufa księciu i wierzy mu,
nawet wówczas, gdy Witołd rzuca podejrzenie na drugą żonę
Jagiełły, Annę Cylejkę, posądzając ją o podejrzane stosunki
z dworzanami, lub gdy takiemiż podejrzeniami niewinnie obcią­
ża trzecią żonę Jagiełły, Sonkę Holszańską, którą sam wydał za
króla i sam do Polski odprowadził 3). Od czasu nieporozumienia
z królem z powodu młyna Lubicza, widzimy u Writołda objawy
podrażnionej ambicyi nawet wobec króla; widzimy pewien rys
fałszywy w stosunku księcia do suzerena, czy to w poufnych
wezwaniach, dawanych mistrzowi Zakonu, by nie okazywał na
zjeździe z królem polskim zbytniej dla tegoż powolności, lub
też w odpowiedzi danej królowi, że gdy król nie ustąpi Krzyża­
kom Lubicza, on nada im Połągę! Gdy zaś król zauważył, że
gd^by ta darowizna Połągi nastąpiła, natenczas i książę i Litwa
cała zapłakałaby nad tern, odpowiada sposobem ówczesnych
rzeczników: wszakże nie płakałem, kiedy Połąga nie była moją.
Poniża mnie król Polski — skarżył się podówczas kilkakrotnie

Ł) Cod. Vit. p. 468.


2) Cod. Vit. Ks 532 p. 259.
3) O uw ięzieniu K obylańskiego herbu G rzym ała na zam ku górnym
lwowskim (sin istra delatione Vitoldi ad u lterii insim ulatus) przechow ał p rze­
kaz Józef Bartłomiej Zimorowicz. Pisma, w ydanie Hecka, s. 78. Porów naj
nato m iast Dł. XI, p. 125. O posądzeniach królowej Sonki ob ekskurs w mo­
nografii W ładysław Jagiełło t. II w dodatkach. O odprowadzeniu Sonki przez
W itołda na Lwów do Gródka, gdzie praw dopodobnie król bawił, obacz Zimo­
row icz 1. c. p. 83.
przed królem Zygm untem — czyniąc mnie niewolnym, a przed
Mistrzem, którego usiłuje na swą stronę przyciągnąć, chwali się,
j a k to Andrzejko, posłaniec króla polskiego, na kolanach błagał
go o odłożenie koronacyi.
Pycha, nabyta za młodu, k tórą gani rocznikarz nowogrodz­
ki P, sławą później nabytą zwiększona, w yszła na ja w i w sto­
su n k u do króla, którem u w szystko zawdzięczał, a na w e t i do
Polski, o której sam mówił, że gdyby nie ona, Litw a byłaby
upadła. Dobrodziejstwa te dobrze zrozumiane, oceniane i w yzy­
skiw ane, zupełnie zda się usuw ały ową pychę ze stosunków
księcia z Polską, ale przecież wyszła ona na jaw , aby s k u tk a m i
sw ym i zamącić stosunek obudwu państw . Ona w ytrąca księcia
z równowagi, każe m u nałożyć m askę wobec brata, obłudę przy­
brać wobec korony, a dodajmy, że na niekorzyść i Litw y i sa ­
mego księcia. Naprawia je d n a k książę pod koniec życia, o ile
możności, te błędy i usiłuje zatrzeć skutki.
Dla obcych, przybyszów, dla gości w chodzących do Litwy,
dla kupców, zdążających w jego kraje, był Witold gościnnym ,
względnym , liberalnym, dla swoich surow ym i w ym agającym .
Znanem jest, że z kupcam i zagranicznym i korespondował, nazy­
wając ich poufale swym i „sław etnym i w ie rn y m i”. Taki ty tu ł
nadany raz królewieckiem u kupcowi, Pollanerowi, obudził podej­
rzenia czujnych Krzyżaków 2) i zapewne ściągnął na kup c a po­
dejrzenia, z powodu względów, ja k im i był obdarzony przez w ro­
giego Zakonowi księcia. Od najw cześniejszych lat um iał sobie
ująć obcych, i rzecz dziwna, wyw rzeć na nich potężne wrażenie,
lubo, j a k wiadomo, zachodnie narody uważały Litwinów za n a j­
większych barbarzyńców. A je d n a k opowiada współczesny he­
rold Zakonu 3), że gdy 1 3 9 2 roku pomiędzy A nglikam i a N iem ­
cami, przybyłymi na w ypraw ę litew ską, zaszły spory i _ to
poważne z powodu chorągwi świętego Jerzego, którą każda
z tych narodowości nieść chciała, W itołd, z żoną swą, Anną,
Osobiście w ystąpił pośród zażartych sporem wojowników i po­
godził ich. N atom iast swoich poddanych utrzym yw ał w posłu­
szeństwie bojaźnią i wielką troskliw ością — gdyż, j a k dodaje
Długosz, bez tych środków utrzym anie ładu i porządku na L it­
wie j e s t niemożliwe i panowanie słabe, W itołd zaś, jak skorym
był do karania, tak znowu troskliw ym o dobro poddanych, czy
to w wojnie, czy w pokoju. Kronikarz późniejszy ruski opo­
wiada, że Smoleńszczanie ostatecznie zapraszali Witołda, aby
panował nad nimi, „gdyż wszyscy oni życzą sobie i m iłują

!) P ołn . S. R us. L etop. III, 101.


2) B un ge V c. 621 As 2460.
3) W igan d c. 152 p. 646. cf. ibid. 648.
— 374 —

księcia”, on zaś był rad Smoleńszczanom i wielkie im przyw i­


leje n a d a ł 1).
. W dbałości o rozwój Litw y nie ograniczał się do podno­
szenia do wyżyn jedynie rycerskiego stanu, owszem, znam y
dowody troskliwości księcia o stan kupiecki, energicznie p rze ­
zeń broniony wobec zagranicy, czy to od pretensji Prus, czy
też Inflant, która to obrona przy nader częstych wojnach księ­
cia często się przydarzała. Książę zazwyczaj w odpowiedzi na
u cisk kupca litew skiego zarządzał represalia u siebie na Litwie,
okładał aresztem kupców pruskich lub hanzeatyckich i ich to­
wary. W szczególności dbał W ito ld o wzrost okolicy Wilna,
tak ż e Kowna, Łucka, Połocka, nadaw ał chętnie prawo niem iec­
kie i wolności, na wójtów w Łucku, Brześciu, Grodnie, Bielsku
powołując Polaków, sprow adzając rzem ieślników z Polski, dla­
czego też m iasta koronne, j a k Lublin, a w szczególności Kra­
ków, wysoko cenił, a pierw szy na w e t przywilejem o b d a r z y ł2).
Gdy w czasie naprężonych z Koroną stosunków wydal ’ list
otw arty do stanów Polski, upraszał je zarazem, aby u spraw ie­
dliwienie to jego było także m iastu Krakowowi objawione 3).
Na uniw ersytecie krak o w sk im już od 1413 r. uczą się obywatele
litewscy, z W ilna, z Trok pochodzący, głównie mieszczanie,
chociaż spotyka się równie i szlachtę 4).
Także i włościanin m ógł sobie pochlebić, że cieszył się wzglę-
d a n n Witołda,_ zwłaszcza, gdy szło o to, aby go wydrzeć z rąk
Krzyżaków, używających jeńców litew skich do kolonizowania
pustkowi. W tenczas W itołd w ystępow ał w obronie zabieranych
p ra w e m _wojny, jak o jeńców Żmudzinów czy Rusinów, a także
uciem iężonych na odstąpionej Zakonowi Żmudzi tam ecznych
chłopów. Liczne kolonizacye na puszczach Litw y, do których,
j a k wiadomo, używ ał książę na w e t Tatarów, w ym agały pewnej
opieki dla chłopka. Ziemię w am ustępuję, mówił Writołd Krzy-

Nikon. lat. XI, 189, 190 poneże wsi tiebie ch o tjat i lubiat; W itow t rad
b y s t’ i ljudiem Smoleńskim lgotu mnogu uczyni.
2) Kodeks Małopolski I, As 108.
3) V elitis etiam p raesen tes com m unitati civium Cracoviensi com mu-
nicare, Cod. Vit. p. 838.
4) W Album. stud. univ. Crac. spo ty k an y z Litw y z r. 1413: M artinus
Gregorii de W ylna; N icolaus Michaelis de W ylna; Michael de Troky; 1419 r.
H erm anus de L ytbuania alias de K edorothe, M athias de W ylno, P etru s Pauli
de L ithw ania; 1420 r. Joh an n es L aurencii de Lithw ania, D eodatus Georgii de
W ilna. Marcus Nicolai de Wilno, Paulus Johannis de W ilna, Georgius G othar-
di de W ilna, N icolaus Jo h an n is de Wilno; 1415 r. Jacobus e t Filippus de
W ylna; 1422 r.: M athias M artini de W ylna; 1428 r.: A mbrosius Jo h an n is de
W ylna M eynhardi. Zaiste mało stosunkow o do liczby innych krajów , a chy­
ba trochę więcej, aniżeli z Mołdawii i T atarszczyzny — gdyż pod 1415 r.
spotykam y tylko jak ieg o ś Jo h an n es de T hartharea, w pisanego do album u
studiosorum .
żakom, ale ludzie są wolni, wolno im w yprzedać się i pójść,
gdzie zechcą.
Hojną miał też W itold rękę i dla Kościoła, ja k to zresztą
sam podnosił w piśmie do papieża Marcina V. Mówca żałobny
krakow ski, chwaląc gospodarność księcia, grom adzenie s k a r­
bów w złocie i srebrze dodaje, że nie dla siebie zbierał skarby,
ale dla obrony wiary świętej, dla ochrony Królestwa, dla pocie­
chy i pomocy potrzebującym, dla poskrom ienia nieprzyjaciół, na
postrach wrogom i na pomoc ubogim. Dziwna, że nie w spom ­
niał o fundacyach kościelnych. Praw da, że takiego zapału J a ­
giełły, który w kilku tygodniach kazał zbudować kościół
w Lubomli i poświęcić go biskupow i łuckiemu, aby na Boże
Narodzenie, które tam obchodzić zamierzał, było przyzwmite
miejsce dla nabożeństwa—nie m iał W itołd, i on jednak zdziałał
wiele przez donacye dla K atedry wileńskiej J), przez fundacye
biskupstw a żmudzkiego, przez bogatą dotacyę biskupstw a k a ­
mienieckiego, obejm ującą 27 miejscowości w powiatach smo-
tryckim , rowskim, Winnickim, bracław skim 2) i t a k samo bogate
uposażenie biskupstw a łuckiego, przeniesionego w 1425 r. z Wło­
dzimierza do Łucka 3). W Brześciu litew skim zbudował św iąty­
nię, dotowaną przez pierwszą żonę jego, Maryę, w Ejszyszysz-
kach kościół Bożego Ciała, w Grodnie kościół Franciszkanów;
w ystaw ioiem u przez króla Jagiełłę kościołowi w Hajnie nadał
dobra zienskie, fundował kościoły w Dubinkach, Święcianach,
w Kownu franciszkański i drugi farny w rynku, w Ł ucku po­
mnożył fundacye Dominikanów, w Miednikach A ugustyanów ,
w Nowogródku litew skim zbudował kościół farny 4), w Wołko-
w y sk u łościół pod wezwaniem Św. Mikołaja, w Trokach koś­
ciół Nawiedzenia P a n n y Maryi, w Trokach Starych B e n edykty­
nów, k ń rych sprowadził z Tyńca i nadał dziesięciny z swych
trockim włości, w Wielonie kościół, w P iń sk u kościół francisz­
k a ń sk i 3) w W itebsku kościół farny, nadto kościoły w Mereczu,
Daugańi, Puniach, Dorsuniszkach, Goniądzu, Kam ieńcu Podol-

) Oprócz znanych u Balińskiego w H istoryi W ilna i u ks. Przyał-


gowsUego, Żywoty biskupów w ileńskich, cytow anych dokum entów fundacyi
WitoUowych, zanotow ać należy z M etryki lit. Ks. Zap. 69 p. 11 fundację Wi-
tołdovą ołtarza Bożego Ciała w katedrze wil.
2) W ierzbowski, M atricularum regni Poloniae sum m aria JN® 1305 w po­
twierdzeniu z 1498 r.
3) D otacya de novo biskupstw a łuckiego z 1 kw ietnia 1428 r. w ręk.
Osnl. 3116 p. 167. Przeniesienie stolicy biskupiej do Łucka zatw ierdził p a­
pież Marcin V w 1425 r. Ob. Korzeniowski, A nnalecta Romana, p> 78.
4) Kopiaryusz przyw ilejów Kośc. dyec. w ileńskiej. Potw ierdzenie do-
tajyi z 1449 r. Kazimierza Jagiellończyka.
5) M etryka Litew ska, k sięg a zapis. 152 p. 3 — 12 w potw ierdzeniu
A igusta II z 19 grudnia 1697.
— 376 —

s k im '). Niektóre z tych fundacyi przetrw ały do dnia dzisiejszego,


inne — ja k kościół Sw. Anny w Wilnie — budzą podziw, jako
piękne pomniki gotyku nadw iślańskiego i trw ałe dowody dba­
łości księcia o wzrost chwały Bożej na Litwie. Ze zgromadzeń
klasztornych, prócz Franciszkanów i Benedyktynów, popierał też
Augustyanów, sprowadzonych z Krakowa, w Miednikach, Ponie-
muniu, w Brześciu Litew skim 2), Dominikanów w Grodnie
i w Nowogródku. W pełni zasłużył na pochwałę od Marcina V,
który go nazywał nietylko bojownikiem za wiar^, ale także
i pomnożycielem w iary świętej 3). W pływ jego przebjja się także
i w życiu umysłowem społeczeństwa. Za W itolda bowiem uka­
zuje się pierwszy utwór dziejopisarski Litwy i wychodzi z dwo­
ru wielkoksiążęcego, w którym się skupiało życie polityczne
i daje świadectwo o um ysłow ym jego poziomie. Trafny sąd
jednego z naszych badaczy 4) o tym pierwszym pomniku dziejo­
pisarstw a litewskiego zasługuje w zupełności na podniesienie.
W edług niego porównanie litew skiego pom nika j annałami
współczesnymi ruskim i w ypada na korzyść pierwszego. Niema
w nim w prawdzie oczytania się w piśm iennictw ie cerkiewmem,
lecz za to uderza um ysł jasny, oryentujący się w wypadkach,
um iejący pragm atycznie w7yłożyć dość skomplikowaną sprawę
bez dygressyi—a_ takich utworów7 literatu ra ówczesna ruska nie
posiada. Tylko Litwa, konkluduje badacz jej dziejów, stykająca
się bezpośrednio z zachodem, mogła zdobyć się na o ś podob­
nego. Nawet kontynuator tego pomnika, z pochodzeiia pewno
Rusin, pozostaje jak b y pod wpływem kultury, szerzącej się
z dworu wielkoksiążęcego.
Z życia rodzinnego księcia nie wiele przechowało sę szcze­
gółów. Żonaty był po trzykroć. Pierwszą żoną była blżej nie­
znana księżna Marya, córka księcia Łukomskiego, wspcmniana
w akcie fundacyjnym W itołdowym dla kościoła brzeskiego który
to kościół księżna uposażyła 5). D rugą żoną była Anna. córka
Swiatosława Smoleńskiego, księcia, który przy współudzide W i­
tolda pobity był nad W orsklą, gdzie też zginął. Była pobożną,
miała szczególne nabożeństwm do Św. Doroty z Montowy, która
mistrzowi W allenrodowi śmierć nagłą przepowiedziała. Relkwie
tej świętej niewiasty, krórą prawdopodobnie księżna Ania, za
życia znała, spoczęły w7 Kwidzyniu. W roku 1400 odbyła in n a

*) P o r. ks. P rz y a łg o w sk ie g o , Ż y w o ty b isk u p ó w w ile ń sk ic h s. 21 cf.


Caro L. C ane. II, 133.
2) M etr. L it. Ks. Zap. 64 p. 102— 104.
3) K rupow icz, Z biór dypl. p. 9, As 8, p ro p u g n a to r e t a u g m e n ta to r ficei.
4) Ja k u b o w sk i Ja n : S tu d y a n a d sto su n k a m i n a ro d o w o ścio w y m i n a li-
tw ie. W a rs z a w a 1912.
5) N arb u t, D zieje L itw y. VI, d o d a te k IV str. 35 n a z y w a j a W itod
O p rassia
w 350 koni wraz z bratem W itołdowym Zygm untem i,olbrzy­
mim dworem podróż do Prus, celem zwiedzenia relikwi Świętej;
była też w Brandenburgii dla oddania czci relikwiom Sw. K ata­
rzyny. W Kwidzyniu upraszała i otrzym ała w darze książkę o
cudach św. Doroty i ofiarowała kościołowi całe postaw y jedw a­
biu ł). Umarła 1418 r. Obok zwłok jej kazał się Witołd pocho­
wać w katedrze wileńskiej, przy ołtarzu św. Michała -)• Z Anny
miał córkę Zofię, którą 1391 r. wydał za W asilego Moskiewskiego.
Jest więcej aniżeli prawdopodobnem, że więcej dzieci z Anny
W itołd nie m ia ł3). Niebawem po śmierci Anny ożenił się W i­
tołd z siostrzenicą zmarłej, z Julianną, córką Jan a Olgimunto-
wicza, księcia Holszańskiego, a wdową po księciu Karaczewskim.
Krzyżacy zanotowali, że W itołd miał być spraw cą śmierci jej
męża pierwszego 4). Była to pani dumna, ona to podmawiała
męża do wzięcia korony. Krzyżacy też zasypywali ją podarun­
kami. Żony te kochał W itołd, chociaż po zmarłej Annie nie­
długo nosił żałobę, gdyż jeszcze tego samego roku 1418 poślu­
bił Juliannę. Ta zaś ostatnia, jakby przeczuwając koniec, jak i
miał ją spotkać na Litwie 5), prosiła biskupa Zbigniewa Oleś­
nickiego—oczywiście bez sk u tk u —by jej skarby zabrał do Polski
i dła niej zachował. Widocznie miała zamiar po śmierci W itoł-
da przenieść się do Polski., aby uniknąć losu, ja k i ją czekał od
mściwego i zapalczywego Świdrygiełły. O żonach Annie i J u ­
liannie pam iętał książę w swoich fundacyach G).
Dla rodziny był W itołd surowym seniorem. On to surowo
karcił nieposłuszeństwa i bunty, chociażby rodzonych braci J a ­
giełły, których pod strażą w okowach, jak Korybuta i Swidry-
giełłę, wysyłał do Polski królowi, lub jak W łodzimierza usuwał
za zgodą króla z księstw a udzielnego. Za młodszych lat wiązał
się przyjaźnią z książętam i rodu litewskiego, ja k z ks. Iwanem

]) SSr. Pr. III, 238 cf. II, 331, 187. 331. N ap . 371 nazw ano księżnę, quae
nondum erat Christiana, coby w skazyw ało, że 1400 r. A nna n ależała do
wschodniej cerkwi, co jest z praw dą niezgodne. W rac h u n k ach szafarza za­
konnego figuruje jako: Koniginne von L ithauen; ob. S attler, H andelsrechnun-
gen des D eutschen Ordens p. 123.
2) Malinowski. Kronika W apowskiego I, 401 uwaga.
3) Słusznie w ątpi Józef Wolff w dziele „Ród G edym ina” str. 57 o is t­
nieniu jakiegoś bliżej nieoznaczonego źródła z XV w., przez N arb u tta wspom­
nianego, w edług którego M arkward Salzbach miał otruć dzieci W itołda Ja n a
i Jerzego. Co praw da, na pieczęci ks. A nny z 1392 r. widzimy niew iastę
z dwojgiem dzieci na ręku, ale niew iasta ta może przedstaw iać ja k ą ś św iętą.
4) SSr. rer. Prus. III, 377 den lyss h er koppen.
5) Św idrygiełło um orzył ją ; Gołębiowski I, 549 list Zygm unta K iejstu-
tow icza do króla.
6) D otacya W itołda dla katedralnego kościoła w ileńskiego dat. w Tro­
kach 21 października 1430 r. z kopiaryusza kośc. katedr, wileńskiego: in re­
medium anim arum n o strae et coniugum nostrarum tam Annae divae recor-
dationis quam su p e rstitis Juliannae.
— 378 —

Olgimuntowiczem, gorliwym stronnikiem Witolda, i szwagrem,


żona bowiem Iwana była siostrą rodzoną Anny, drugiej żony
Witolda. Także i ks. Jerzy Narymuntowicz Bełzki towarzyszył
Witoldowi w drugiej jego ucieczce do Prus. Kochał Witold brata
Towćwilla — Konrada i o duszy jego, tak samo, ja k i o duszy
stryjecznego brata Korygiełły — Kazimierza, którzy to obaj padli
pod murami Wilna w przeciwnych walcząc obozach, pamiętał
w swych fundacyach. Szanował brata królewskiego Lingwena—
Szymona, jako dzielnego wodza i mądrego rządcę. Bratu rodzo­
nemu Zygmuntowi, który długie lata był zakładnikiem w Pru-
siech, nadał Witołd księstwo Starodubowskie; bardzo mało
0 nim wiadomości z czasów życia Witolda. Nie idzie za tern,
aby mu rodzony brat był obojętnym, ale wszyscy ci książęta
niknęli wprost wobec wielkiej powagi księcia, stąd tak mało o
nich wzmianek. Nie lubił Witołd Świdrygiełły, jako wichrzy­
ciela i Zygmunta Korybuta z powodu jego drugiej wyprawy do
Czech, wbrew woli króla i Witolda podjętej. Pierwszemu prze­
baczył Witołd, za wstawieniem się króla i panów koronnych,
ale podał warunki, z których widoczna, jaką silną wiadzę wielki
książę rozciągał nad książętami na Litwie i Rusi — drugiemu
nie przebaczył, lubo go o to proszono. Króla Jagiełłę kochał
1 poważał, a od 1422 r. w7ybitny wpływ na jego rządy wywie­
rał. Nawet Marcin V, chcąc przywieść jakiś zamiar do skutku
w Polsce, używał w tym celu Witolda, aby wpływał na króla
Jagiełłę *).
Sądy współczesnych o księciu są dwojakie i wręcz sobie
sprzeczne. Zawierają albo poclrwały i wynoszenie pod niebiosa,
albo też nagany i potępienie. Łatwo odgadnąć, z jakiego to źró­
dła te ostatnie płyną, jakkolw iek i Krzyżacy mają dla Witolda
słowa uznania, zwiaszcza pod koniec jego działalności. Prze­
ważnie jednak sąd ich je st bardzo ujemny. Ale jeżeli sąd ten,
dostawszy się do dzieł takiego Eneasza Sylwiusza, utrwalił się
poniekąd ujemnie w historyografii wieku tego, jeżeli w kroni­
kach Zakonu nie braknie obelżywych przydomków7, jak zdrajca,
chytry i podstępny, nikczemnik, tyran, przyjaciel kacerzy, a na­
wet poganin, to z drugiej strony nie braknie dymu kadzidła
i porównań do Cesara i Aleksandra Wielkiego i nazw, jak
zaszczyt i wódz chrześcijaństwa, a nawet apostoł. Te epitety
jednakże, równoważące owe ujemne nazwy, są w większej czę­
ści wyrazem kurtuazyi wpółczesnych książąt i ich posłów, jak
np. Wilhelma księcia Kliwii, Bertolda posła Eryka Duńskiego,
Franciszka de Comitibus, uczonego humanisty, Andrzeja z Kon-

ń_ H ortam ur, pisze Marcin Y do W itolda, u t roges fratrem tuum etc.


Krupowicz, Zbiór dokum. p. 15 ,A° 13. Papież chciał u sunąć podkanclerzego
Ciołka z urzędu i od boku króla.
— 379 —

stantynopola, legata 1 wielu, wielu innych, nie wyłączając i Jó ­


zefa II, patryarchy Carogrodu. Niezawodnie część tej adoracyi
księcia w ynikała z um ysłu i serca, ale tylko część — reszta,
większa, była przesadą, była powodowana potrzebą lub celem
ubocznym. Mocarze św iata tego lubią dym kadzidła, a Witołd
nie należał do pokornych i pewno, że mile przyjm ował pochwały,
iż on jeden z książąt Europy dorósł do zadania odebrania J e ro ­
zolimy z rąk Turków. Ale w tej części adoracyi znajdujem y ju ż
podstaw ę do wniosku, że i współcześni uważali księcia za nie­
pospolitą osobistość J). W szakże i ludzie ci są to, bądź co bądź,
kw iaty ówczesnej cywilizacji zachodniej lub wschodniej, nie rzu ­
cający słowa na wiatr, a naw et w przesadzie dający wyraz może
za w ybitny wew nętrznej wysokiej wartości męża. W przesadach
tych je s t pew na zgodność opinii, jak np. u owego włoskiego
hum anisty i ja k u biednego zapewne m nicha smoleńskiego kla­
sztoru, autora pochwały W itolda, zawierającej słowa podziwu
z powodu podbicia i przyswojenia Europie Tatarszczyzny 2).
W szakże to m om ent ważny w dziejach, zarówno przez Ruś,
jako też przez Genueńczyków w Kafie witany, jako p u n k t
zwrotny w historyi wschodniej Europy. Praw da, że daleko od
tego m om entu do oswobodzenia zagrożonego Carorogrodu, do
odebrania Jerozolimy, w każdym je d n a k razie m om ent histo­
ryczny je s t trafnie podkreślony. Toż i o olbrzymich zasługach
dla Kościoła głos księcia W ilhelm a Kliwii je s t też głosem
ojców na soborze konstancyjśkim zebranych, a naw et głosem
Marcina V.
W szyscy ci współcześni znali dobrze zasługi ówczesnych
królów i książąt, porównywali dzieła, charakter, dążenia ich i
pewnie nie chcieliby żadnem u ubliżyć przez wynoszenie W itolda
do wyżyn wielkości historycznych, gdyby na to pracam i swem i
książę w wielkiej części nie zasługiwał. M artwota i zależność od
otoczenia takiego Karola VI, niestałość i rozpraszanie się cesa-

J) Mówca pogrzebowy mówi: in om nibus p artib u s mundi laudatus. Rp.


św. Ja n a Kantego. Bitschin nazyw a go: P raepotens atque m agnificus. SSr.
Pr. III, 493.
2) H ussovianus w cytow anem dziele tak m aluje powagę księcia na
wschodzie Widocznie za pochw ałą W itolda:
Hunc m etuens fractos T ataru s porrex erat arcus...
Nec reges alios nisi quos dabat ipse recepit
Illius arbitris subditus esse tulit...
Hunc Moschus dominum servili voce v o cabat
Quamvis im m ensas m axim us in te r opes.
Hinc iam turn validus m itteb at grand ia Turcus
Munera et obsequio pene p ara tu s exat...
rza Zygm unta, małoduszność E ry k a Duńskiego i przeciętne zalety
gospodarskie ówczesnych książąt Rzeszy, jakżeż od tego w szyst­
kiego odbija rzutkość, energia, bystrość, podniosłe m ęstwo Wi­
tolda, rzucającego się do rozwiązania zagadnień najtrudniejszych,
jakie tylko ciążyły na cywilizacji europejskiej. To było wszakże
powszechnie znanem, że plemię, na miecz skazane, zajaśniało
ja k o najmłodsze zachodnie cywilizowane w Europie, że w y p ra ­
w am i swemi otworzył książę dostęp cywilizacji w głąb stepów
Europy i z wielkiej części koczowników poczynił rolników.
W praw dzie były to początki, o czem też wiedziano, ale czyż
ktokolw iek w Europie mógł przeciw staw ić chociażby część jakąś
dzieł w ielkich ta k wielkim zasługom, czy mógł się m ierzyć po­
tę g ą u m y słu z t a k dzielnym um ysłem Litwina. O angielskim
H enryku V, prawda, wiedziano i słusznie, że jaśn ia ł miłością
swego narodu, sławę jego zwycięstw y swemi wyniósł, ale czyż
ustępow ał m u w czem kolw iek Litw in w m ęstwie, w miłości
ojczyzny i sławy, a przew yższał go zaletami w ładcy ludów, dzie­
łam i pokoju. Krotochwilny biskup kujaw ski, książę J a n Kropi­
dło, znawca dworów zachodnich m ógł śmiało we W rocław iu na
uczcie w otoczeniu książąt i posłów zachodnich powiedzieć
w oczy królowi Zygm untow i, że według niego, tylko W itołd
zasługuje na miano króla, i gdyby mógł, tworzyłby sam ych W i ­
toldów.
Nietylko b rak potężnych duchów wśród k siążąt europej­
skich spow odow yw ał owe przesadne pochwały, ale co jeszcze
w ażniejsza, brak potężnych idei. To bowiem, co się na ówczes­
n y m w schodzie działo, w ydarcie barbarzyństw u ogromnej części
Europy, było ta k potężnym faktem , że istotnie wśród dzieł
ówczesnych na zachodzie dźw iganych, nie miało sobie równego.-
Praw da, nie w szystkiego dokonał W itołd tak, ja k uradził z J a ­
giełłą, który był tw órcą planów, w ykonyw anych przez Witolda:
nie zdołał doprowadzić do s k u tk u unii Cerkwi z Kościołem i k a ­
tolicyzm u ugruntow ać w sw em państw ie tak, ja k to był przed­
sięw ziął^ ale stały tutaj na przeszkodzie czynniki rozliczne,
trudności tak wielkie, że wobec nich ju ż samo poruszenie w aż­
nego zagadnienia było w ielką zasługą cywilizacyjną. Książęta
ówcześni nietylko, że nie mieli pomysłów wielkich cywilizacyj­
nych, ale na w e t niską zazdrością wiedzeni, przeszkadzali podję­
ty m na wschodzie dziełom, o czem dobrze wiedzieli ci, którzy
zasługi ostatnich pod niebiosa podnosili.
Jeżeli tru d n y sąd w spółczesnych ludzi i historyków o W i­
toldzie j e s t w je d n y m lub dru g im k ieru n k u przesadnym , można
to samo powiedzieć, i to z nierównie w iększym naciskiem,
o sądzie dzisiejszych mężów nauki. W spółcześni, bądź co bądź,
mieli jed e n pogląd cywilizacyjny chrześcijański, dziś ten pogląd
u wielu historyków je s t tak zmodyfikowany, że o ja k ie m ś wespół-
— 381 —

nem stanow isku zapatryw ania i oceny faktów i zjawisk dziejo­


wych trudno mówić. Dawniej na w e t niechrześcijanin histo ry k
uznał w chrystyanizacji W schodu przez W itołda m o m e n t wielce
cywilizacyjny, dzisiaj chrześcijanin mówi, że było to fatalnem ,
iż Witold stał na stanow isku protegow ania latynizm u i elem entu
litewskiego *). Dawniej naw et niechrześcijanin uznaw ał w za­
miarze unii cerkiewnej m o m e n t wyw yższenia społeczeństwa,
dzisiaj nazywa się to dążenie ideologią.
Dziwny pukt widzenia spowodowuje nietylko brak pewnej
m iary do oceny faktów, ale naw et zupełnie fałszywą ocenę d ą ­
żeń, zamiarów, zasług, a tem sam em i c h a rakteru ta k osobistości,
jako też i idei ich przewodnich. W tak i sposób cała działalność
W itolda przedstaw ia się niektórym historykom jako dążenie do
owładnięcia Moskwą, aby w niej stworzyć ognisko, skąd m ógłby
rządzić i Rusią i Polską i Litw ą 2). Za dowód m ają słuzyc usi­
łowania celem owładnięcia Nowogrodu, a owładnięcie to p rze d ­
stawiałoby się jak o m om ent, gdyby nie przypuścić dążenia do
owładnięcia Moskwą, bo tylko z Moskwy, a m e z W ilna dałby
się Nowogród u trzym ać w ręku. Dowód, ja k widzimy, je s t ty l­
ko przypuszczeniem, które potrzebuje jeszcze dowodu. W k a z - .
dym razie autor tego pomysłu stoi na stanowisku, że głów nym
celem Witołda, zadaniem jego życia było to, co historycy rosyj­
scy nazyw ają grom adzeniem Rusi, że przeto W itold współza­
wodniczył tu z Moskwą, któ rą zepchnąć usiłował z przodującego
na Rusi stanowiska. Niezawodnie, że j e s t w tem tw ierdzeniu
nieco prawdy, owe współzawodnictwo bowiem nie da się zaprze­
czyć. Jakże je d n a k daleko od współzaw odnictwa, jednego z ob­
jawów dążeń, do głównego celu tychże, do zadania życia. O ilez
bliższy je s t praw dy współczesny m ówca pogrzebowy przy e g z ek ­
wiach w Krakowie podnoszący, że te w szystkie kraje, k tóre
podbijał Witold, nie dla siebie podbijał, i nie dla sławy swej
wojował z Tataram i i innymi wrogami, ale by złe oddalić od
strzech i granic naszych. _ _ . . .
Ale skoro zapatryw ania wspom niane liczą się przynajmniej
z faktami, to zapatryw ania inne pom ijają w prost fakty, i skoro
pierwsze kładą wagę na zamiary i prace W itołda na Rusi, obok
Rusi i dla Rusi, w przeciwieństwie do Moskwy, to inne czynią
W itołda w rogiem Rusi, ideologiem, protęgującym latynizm na
Rusi. W itold wedle ty ch zapatryw ań świadomo opierał się na
elem entach litew skich i dlatego protegował je p rze c iw Rusi, nie
rozumiejąc, jak ie niebezpieczeństwo przygotowuje dla przyszłości.
W edług tej opinii przenosi W itołd „ latynizm “ nad praw osław ie,

1) Hruszewski, H istorya U kraino-Rusi, V. 158.


2) Tak P. v. Osten Sacken w L ivlandisch-russische B eziehungen, Mit-
theilungen aus der Livl. Gesch. tom 20, zeszyt drugi.
— 382 —

i to z tego względu, aby Polacy przeciw niem u nie mieli zbroi


£>dyby protegow ał prawosławie. Ileż tu fantazyi i anachronizm u,
jakie niezrozumienie ówczesnych stosunków . Dla pisarzy z obozu
protestanckiego je s t rzeczą zupełnie jasną, że skoro już Mendog
opierał się na rzym skim kościele, skoro Gedymin czynił usiłowa­
nia przyjęcia chrztu w rzym skiej wierze, a ta k samo i Olgierd,
ze skoro w arunki dziejowe i później się nie zmieniły, na ten
czas i następcy tych m onarchów musieli w ślady ich wstępować.
Dobry poiityk, ja k im był W itold, m usiał się oprzeć o tradvcye
państw a, sprzyjający chrześcijaństw u m usiał się oprzeć o kato­
licyzm, gdyż inaczej pociągnąłby Litw ę w odm ęt w alk wewnętrz-
wr j1 .ze'vnęG*zny cłu wśród których państw o całe runąć mogło.
Wszakże Zakon wcale nie zrzekł się praw swych do tego pań­
s tw a W szakże cały zachód, z królem Rzym skim na czele, po­
pielał te praw a i to nietylko słowem ale mieczem „N iem ców”,
przed k tórym drżała Ruś. W szakże Z ygm unt L uksem burczyk
dwie prowincye litew skie, kraj żm udzki i Jadźw ingów i to
w 1420 r. odstępuje Zakonowi. Jeżeli tedy W itold tw ardo stoi
przy kościele katolickim i stara się o jego rozszerzenie, to czynił
to nie jako ideolog, ale jak o realny polityk, gdyż każda inna
droga byłaby zawiodła Litwę do zguby. Gdyby realny ten poli-
y v poszedł był odw rotną drogą, byłby sprow adził na się wojnę
z całym Zachodem, a naówczas rozbiór, a raczej rozpadniecie się
państw a litewskiego, byłoby nieuchronne. Anachronizm em trą-
cące przestrogi historyków dla tak potężnych indywidualności,
ja k im był W itold, również nie świadczą o gruntow nej znajo­
mości ówczesnych dziejów. Oparcie się wyłącznie o Ruś, byłoby
przywiodło do odpadnięcia Litw y etnograficznej, pozostającej
w sąsiedztwie i pod w pływ em Krzyżaków, a Ruś sam a w sobie
m e byłaby się utrzym ała wobec takiego ogniska potężnego, ja­
kiem była Moskwa. Nadto nie trzeba zapom inać i o tem, że ta
Rus, na której miałby się ^oprzeć W itold, była w znacznej części
uopiero wyzwolona przez W itolda od ja rz m a tatarskiego, a zresztą
i po wyzwoleniu, przez hordy była zawojowana, a częściowo n a ­
w et dan płaciła, czego dowodem ja rły k Tochtam ysza do Jagiełły,
ze ci la ta r z y jeszcze przez trzy stulecia groźni byli sąsiadom.
L zieje odwrócić się nie dadzą, a i najpotężniejsi mężowie m u ­
szą się liczyć z rzeczywistością, z danym i faktycznym i, z czyn­
nikam i rzeczywistymi, a nie urojonymi. Dodać należy, iż zarówno
niem ieccy historycy, ja k i m ałoruscy, zgadzają się w jed n y m
punkcie, ganiąc W itolda, że nie stworzył jak ie g o ś ruskiego p a ń ­
stwa obok Moskwy, a przeciw7 Moskwie. Pom ijając a rgum enty
powyżej przytoczone o niemożliwości takiej kreacyi, dodać trzeba,
ze w edług tych historyków m iałby W itołd stworzyć takie p a ń ­
stw*) z zerw aniem unii, czyli innymi słowy, wieść zwycięzką
wojnę najpierw z Polską, potem grom adzić Ruś, t. j. wieść wojnę
— 383 —

z Tatarami, z Nowogrodem, Pskowem , a wreszcie pokonać


Moskwę i to wszystko siłami, które dopiero zdobyć należało,
mając na k a rk u ta k ą potęgę, ja k ą byli Krzyżacy w Prusiech
i Inflantach.
W ynika stąd, że dzisiejszych poglądów i dążeń, w tłoczyć
w przeszłość niepodobna, bez narażenia sądu pod ty m w p ływ em
uformowanego na śmieszność. W itolda należy oceniać z jego
dzieł dokonanych, a nie takich, jak ie b y ktoś jak o ideał mógł so­
bie wyobrażać. Działalność jego była zależna od rzeczywistości,
od potęg istotnych, a nie takich, jakieby ktoś jak o istotne sobie
wymarzył. W tenczas dopiero, gdy ocenimy należycie czynniki,
wśród których działał, sposób, j a k je do zadań cywilizacyjnych
wyzyskiwał i rezultaty, jakie w rzeczywistości osiągnął, w tedy
dopiero można mówić o możności bezstronnej oceny działalności
osoby historycznej.
Pierw szem i najgłów niejszem zadaniem Litwy, od którego
zawisł ju ż nietylko rozwój, ale byt jej, był ratu n e k od potęgi
Zakonu, stojącego u zenitu swej sławy, groźnego dla w szystkich
sąsiadów, a mającego za cel istnienia zdobycie Litwy. Cały Za­
chód stoi po stronie zakonu i wspiera to zadanie. Odeprzeć Za­
kon, jego potęgę z dwóch stron napierającą na Litwę, _w dziera­
jącą się w głąb państw a, dobijającą się stolicy jego i to z ar­
miami, jakich równych podówczas nie widziano na Wschodzie,
oto zadanie, które nietylko Witołd, ale każdy inny na jego
m iejscu musiał uważać za najbardziej żywotne. Tego zaś zadania
niepodobna oddzielić od unii z Polską, bo gdyby nie ta unia,
zadanie nietylko, że byłoby utrudnione, ale wręcz niemożliwe
do przeprowadzenia. P otęga wielkiej żywotnej myśli, spoczy­
w ająca w unii i poparta siłami Polski, uratow ały Litwę od roz-
padnięcia się. To przyznaje słusznie W itołd — a nadto daje L it­
wie Korona gotowe czynniki do przeprowadzenia zadań cywili­
zacyjnych wew nętrznych i zewnętrznych. S tąd to pochodzi ów
szacunek W itolda dla istotnej potęgi, wypróbowanej u sta w ic z ­
n ym ratu n k iem i posiłkowaniem Litwy, stąd u niego, lubo nie
bardzo, j a k wiemy, religijnego, oparcie się o najw iększą potęgę
tej zachodniej cywilizacyi, k tórą był Kościół. O ile spełnił te
zadania, o ile wywiązywał się z obowiązków, ja k ie nań i obrona
i unia nakładała, o tyle był W itołd wielkim. Niechrześcijański
historyk, ale odczuwający potęgę żywotną praw dziw ego chry-
styanizmu, spoczywającego w poświęceniu niesionem Litwie
przez unię, woła, że bez unii, bez Polski, byłby Witołd tylko
chanem tata rsk im .
Istotnie, wzrost cywilizacji na Litwie, jej spotężnienie, zale­
żały od stosunku W itolda do unii; śmiało m ożna powiedzieć, że
ten stosunek był m iarą jego wielkości. Lata zgody wielkiej z J a ­
giełłą, to lata Grunwaldu, unii horodelskiej, zwycięstw w 1414
— 384 —

i w 14-22 r. Wszelkie zaś odchylanie się od unii, wszelkie kro­


czenie własnemi drogami musiało nieść'za sobą ujemne skutki,
czy to w salióskim traktacie, czy w klęsce nad Worsklą, czy
w skutkach dążeń koronacyjnych, ja k się one zaznaczyły po
śmierci księcia. Nawet zdobywcze wojny, w Pskowskiem i No-
wogrodzkiem, odchylając Litwę od zadań unii, nie wyszły jej
na wielką korzyść. Unia nie niosła z sobą wojen zdobywczych,
tylko obronę wspólną dla zadań pracy i postępu cywilizacyj-
nego. Tymczasem Witold je st bardziej chrześcijańskim bohate­
rem zdobywcą U, bardziej wojownikiem, aniżeli budowniczym
państwa i statystą. Nad Worsklą nie wahał się nawet na los
jednej bitwy postawić szczęścia całego państwa. Poddani jego
częstokroć jęczą pod uciskiem podatkowym 2). Jest pod tym
względem gorliwym uczniem Krzyżaków, od których zaczerpnął
reguły i wojen i rządów. _Podobnie jak Zakon obdarzał Litwę
tylko krótkotrwałymi rozejmami, a natomiast z mieczem wisiał
ustawicznie nad karkiem Litwinów, tak też iW itołd z Rusią na
Wchodzie tylko krótkotrwałe zawierał rozejmy, a wojną usta­
wicznie ją najeżdżał. Podobnie jak Zakon podawał rękę malkon­
tentom litewskim, tak Witołd podaje rękę czy to książętom
Tweru, czy też synom Tochtamysza, aby przeciw Moskwie i Or­
dzie mieć sojuszników. I to znamienne dążenie do użycia przy­
wilejów dla poparcia walki, jakie widzimy w Zakonie, opierają­
cym się na nadaniach cesarzy lub dokumentach Mendoga,
widzimy u Witolda, starającego się o związanie rozmaitych
części Rusi z Wilnem na podstawie układu z Tochtamyszem.
Co bardziej, nawet owe chwilowe dążenia do zaprzęgnięcia epi­
skopatu litewskiego do usługi państwa lub władcy, były kopią
krzyżackich stosunków w Prusiech, gdzie dawno już wprząg-
nięto episkopat w jarzmo krzyżackiego państwa. Nie można
przeto zaprzeczyć u księcia naśladownictwa wzorów polityki
krzyżackiej, której tam dwukrotnym pobytem nabył, a w czasie
długoletnich z nimi sporów i wojen bliżej poznał i przyswoił
sobie tak, że mistrzów swoich o wiele przewyższał. Cała ta po­
lityka jednak sprzęgała wszystkie siły i środki państwa do jed­
nego celu, do ambicyi panowania. Żadnych nowych myśli, pracy
społecznej, nowych kierunków, wielkich dążeń do celów wyż­
szych nie daje ta szkoła krzyżacka, środki jej zawsze jedne i te
same, jakim je st i ceł. Było też szczęściem dla Litwy, że Witołd
zrozumiał nadto ideę unii i jej zasady wprowadzał w życie.

J) Prześlicznie mówi Starow olski w E pitafium , napisanem w B ellato-


res p. 69 W itoldowi. Hic est ille heros, qui in sum m a barbarie n atus, sum ­
m a p ie tate christianam religionem com plexus, pro ea asseren d a bella cum
barbaris continua gessit: eosque gloriosus reliquos quoque ho stes facile devicit.
2) Cod. Yit. p. 540.
— 385 —

Wielu jednak interesów wyższych cywilizacyjnych Witold,


podobnie ja k Krzyżacy, nie rozumie, ja k np. idei prymatu pa­
pieskiego i powszechnego Kościoła, lubo skutkiem walki, jaką
przeciw Kościołowi wiedli Krzyżacy, powinien był ją z gruntu
poznać. Ambicya, żądza panowania jest i u niego, jak i u Krzy­
żaków przywarą, nie pozwalającą mu widzieć ideałów Zachodu
w całym ich blasku. Wojna i zabawy, sława imienia litewskie­
go, rozszerzenie władzy i panowania absorbują talent i wolę
jego; nie może też dojrzeć potrzeb i wymogów, jakich zbywało
wewnątrz w państwie, a które tak łatwo dałyby się zaszczepić
i rozwinąć w społeczeństwie młodem, ochoczem do pracy, a chęt-
nem do reform. Z powodu tych wojen nie ma książę wprost
czasu do oddania się reformom wewnętrznym, ja k np. sądow­
nictwa na wzór zachodu, samorządu prowincyalnego, a nawet
tym reformom, które wespół z Jagiełłą obmyślał i uchwalał, nie
dawał egzekutywy, nie wprowadził w życie tak, jakby to mógł
uczynić. Prawda, że w braku ludzi odpowiednich egzekutywa
taka była rzeczą nadzwyczaj trudną, ależ talent księcia niepo­
konane zda się łamał trudności. Ten kierunek wojenny do sła­
wy, do wywyższenia przez nią Litwy, był owym szkopułem, o
który się rozbijały postanowienia unii co do reform wewnętrz­
nych na wzór zachodni i demokratyzacya społeczeństwa szła
bardzo powoli, prąd do równości szlacheckiej był przytłu­
miony, feudalne stosunki nawet w terytoryach objętych pewną
autonomią, jak w wileńskiem i trockiem, były wciąż domi­
nuj ącemi.
Skądże więc, zapytamy, pochodzą te świetne dążenia Wi-
tołda, zaznaczone w unii horodelskiej i w dążeniach do unii cer­
kiewnej, tych, na których znamię cywilizacji zachodniej tak
wybitnie występuje, które podniosły na wyżyny społeczeństwo
wschodnie i których skutki tak doniosłe. Udział wszakże W i­
tolda w obydwóch faktach dziejowych nie da się zaprzeczyć,
jest on nawet wybitnym i nie braknie księciu zasług na polu
I
tych dążeń. Inicyatywa jed nak w obydwóch dziełach wychodzi
od Jagiełły, on to jest twórcą pomysłów ze swą radą małopol­
ską, z tak wybitnym mężem, jakim był Grzegorz Cemblak, on
rozumie doniosłość idei, pojmuje głębiej jej zadania, a ma przy-
tem i poświęcenia wiele, aby dopomódz własną pracą i trudem
do osiągnięcia celów wytycznych. Już sama bliskość z Zacho­
dem pozwalała Jagielle lepiej odczuwać i pewniej dążyć do tego,
co cywilizacja zachodnia za niedościgły ideał słusznie uważała.
I tutaj bliskość Krzyżaków, zagrożonych rozwojem wewnętrz­
nym ludów słowiańskich, współzawodnictwo Zakonu z Witołdem
w podbijaniu tych ludów nie były pomocne Witołdowi, raczej
oddalały go od tych celów, które sam uznawał za najwyższe,
a którym egzekutywy później nie zapewniał.
D zieje W itold a. 25
— 386 —

Był niezawodnie W itold wielkim mężem swego w ieku i po­


tężnego znaczenia je s t jego panowanie w historyi Wschodu euro­
pejskiego. Godzą się na to i najnowsi pruscy historycy, z któ­
rych jeden mówi trafnie, że szczęśliwą była Litwa, mając na
czele księcia, którego odwaga, dzielność, dużo przekraczała miarę
zw yczajną1)- W ielkości jego nie należy jed n ak upatryw ać w woj­
nach, gdy Pskowian i Nowogrodzian przemocą zmusza do speł­
nienia swej woli, gdy wywiesza sztandar pod hasłem zatraty
Niemców i potopienia ich w Bałtyku, lub gdy w dumie ciska
rękaw icę królowi Rzym skiemu „nigdy nie będę twoim przyja-
cielem “, a Mistrzowi woła: „nikt mnie zwyciężyć nie zdoła” —
ale w tern, że w myśl unii, na sposób zachodni zakłada miasta,
dźwiga gminy, zaszczepia owoce cywilizacyi zachodniej przez
autonomię prowincyalną i parlam entaryzm , że buduje kościoły,
a związek polityczny narodów pragnie uwieńczyć unią cerkiewną.
Obrońca od koczowników, od tatarskich najazdów, pracowity
.organizator Litwy na polu obrony od Wschodu, dalej założyciel
biskupstw a miednickiego, fundator prześlicznego kościoła Św.
Anny w Wilnie i Benedyktynów trockich, zwycięzca Tatarów
i szerzyciel państw a po Czarne morze — oto są dzieła nieporów­
nanie wyżej zalecające wielkość W itolda w dziejach, aniżeli owe
groźby Niemcom lub zem sta krw aw a na Pskowianach w ywarta.
Historyk na podstaw ie faktów musi przyznać cywilizacyjnym
zabiegom i pracom W itolda wyższość nad jego zdobyczami, woj­
nami i planami zaborczemi.
Opatrzność nie dozwoliła tem u genialnem u mężowu być
wykonawcą planów i zadań pokojowych unii w tej mierze, ja k
mu dozwoliła przeprowadzić obronę unii od jej WTOgów. Gdyby
to drugie zadanie było tak dokonane, jak pierwsze, natenczas
historyk śmiało mógłby zasługi jego staw iać na równi z dzieła­
mi Karola W ielkiego—natenczas panowanie księcia nie miałoby
znaczenia lokalnego w historyi wschodu, ale znaczenie pow-
szechnodziejowe. W itold nie byłby wielkością dla ludów, nad
którym i panowmł, dla Polski, z którą był związany, ale wiel­
kością w historyi świata, znaczenie jego byłoby powrszechno-
dziejowe.
Obejmując jeszcze raz rzutem oka dzieje W itolda, podziwiać
m usim y tę pracę bez w ytchnienia, z ja k ą w pierw szym okresie
napraw ia dwa zbiegowstwra swoje do Krzyżaków, dwie zdrady
wobec ojczyzny własnej dokonane. Czyn za czynem następuje
z gwałtowną prawie szybkością, trudno się odnaleźć w ogromnej
ilości naraz podjętych i św ietnie przywiedzionych do skutku
dzieł, z oparciem się o unię, z celowym rozwojem jej, z Grun-

Ó Krołłmann, Die S ch lach t bei T annenberg s. 13.


waldem, jako wieńcem chwały tej pierwszej epoki rządów. Nie
mniej świetna i jeszcze ważniejsza następuje po niej epoka prac
pokojowych, uwieńczona unią horodelską, uzacniona podjętą unią
Cerkwi wschodniej z Kościołem. Ta druga praca, lubo nie uw ień­
czona pożądanym skutkiem , ale w ielka w pomyśle, pozostaje
znakom itym torsem, wielką podstaw ą przyszłych na tern polu
prac, a je st aktem powszechno-dziejow ego znaczenia. Podjęte
prace pokojowe musiały być pogłębiane, dalej rozwijane, unia
polityczna powinna była w wielu kierunkach, poruszonych
w aktach unijnych, doznać energicznej egzekutyw y wykończe­
nia rozpoczętych prac wew nętrznych w państwie, przedewszyst-
kiem w reformie sądownictwa. Zam iast tego widzimy u W itolda
w trzecim okresie rwanie się ambicyi jego poza granice możli­
wości, objawy jej rażą niemal brutalną hardością, ja k w owej
groźbie, ciśniętej królowi Rzymskiemu w oczy, w podjęciu pro-
tekcyi nad Czechami—husytam i, aby się zemścić na królu Rzym­
skim, w groźbie rzuconej w niegodny sposób papieżowi Marci­
nowi V. Te objawy w mniejszej dozie pow tarzają się i w sto­
sunku do Jagiełły w sprawie Lubicza. Ani ojczyźnie, ani unii
tym i objawami nie przysłużył się, a natom iast ambicyi dał taki
rozpęd, że zapragnął korony, ofiarowanej mu właśnie przez tego
wroga, przeciw którem u wspierał husytów. I przyszedł ostatni
ak t dramatu. I pytam y się, czy to heros starożytny, miotany bó­
lami Tantala, czy to nowożytny bohater z goryczą w sercu,
przesycony chwałą a niezadowolniony ani z niej, ani z otocze­
nia, ani z własnych dzieł i pragnący w podostatnich dniach ży­
cia nieuchwytnego—nieokreślonego ideału... korony! Ani jedno,
ani drugie. W itołd w tym czasie, to mąż bolejący na ambicyę
i sądzący, że korona jego, że oddalenie się od unii zadowolni-
łoby jego zranioną ambicyę i zabezpieczyłoby w ielką przyszłość
Litwie... i po niewczasie dopiero spostrzega, że stał się igraszką
wrogów Litwy, Krzyżaków i Zygmunta. W tedy to uznaje on
veto Oleśnickiego, którego usiłował przekupić, ja k przekupić
m iał wiełu innych, za akt rozumu praktycznego. Dopiero w ostat­
nich chwilach panowania poznał, ja k zdradziecko podsuwano mu
koronę ze strony tych, którzy pod bokiem jego dusili powierzo­
ny jego opiece episkopat inflancki, korzystając z zamieszek,
wznieconych sprawą koronacyjną. I w tedy dopiero otwierają
się mu oczy, widzi jasno złe skutki i sztuczne podniecanie
sprawy koronacyjnej celem podkopania unii i zgotowania oby­
dwu państwom ruiny. Wówczas poznał wielkość Zbigniewa
Oleśnickiego, tego męża, który niewzruszenie sprzeciwiał się
koronacyi w tern przekonaniu, że bronił unii a zarazem i szczę­
ścia Litwy.
O ileż większy je st Jagiełło od W itolda tern, że kreacyi
własnego ducha, poczętej z chwilą poznania istoty katolicyzmu,
— 388 —

pogłębionej tak przez Małopolan, jako też i przez W itolda, umiał


być przez całe życie posłusznym poddanym, unii sługą wiernym
aż do poświęcenia korony,, aż do przyjęcia wzgardy i więzienia
od niewdzięcznego brata Swidrygiełły... aby tylko wśród poś­
więcenia, ofiar i cierpień swym ludom i rodzimej Litwie zapew­
nić szczęście w unii, przy cywilizacyi chrześcijańskiej i przy
kościele katolickim .
SPIS ROZDZIAŁÓW .

I. L i t w a .
Litw a właściwa. Gęstość zaludnienia; ludność rolna. N iskość k u ltury.
W arstw y społeczne: kniaziow ie, bojarzy, chłopi i niew olnicy. Zalety i wady
plem ienia. Rodzina. Sądownictwo. E tnograficzny rozdział w państw ie. Spo­
soby zaradzenia. Luźny związek z księstw am i dzielnicowem i. P lan przyjęcia
ch rztu rzym skiego................................................................................................... 3—19

II. Młodość W itolda.


1352—1382.

W iara pogańska a chrześcijańska. W pływ y na w ierzenia W itołda.


Dwór Jagiełły. Pierw sze zasługi W itołda w wojnach. Nowe p rądy w W ilnie.
K iejstut nieprzychylny nowym prądom . W rzenie na Litwie. W yjazd Skir-
giełły na zachód. W ojna z K rzyżakami i rokow ania z K iejstutem . Rozdział
pom iędzy K iejstutem i Jagiełłą. Układ Jagiełły z landm istrzem . Układ
Jag iełły w S zandyszkach z Mistrzem. W ydalenie S kirgiełły z Połocka.
N ajazd krzyżacki na Żmudź. K iejstut zajmuje Wilno. W ypraw a na Siew ier-
szczyznę. Jagiełło zajm uje Wilno i pobiją W itołda. Rozejm z K rzyżakam i
pod Trokami. Zajęcie Trok. Poddanie się K iejstuta. Zjazd na Dubissie. S tano­
wisko W itołda wobec k a ta s tr o f y ...................................................................... 20—39

III. D w ukrotna do P rus u c iec zk a .


1382—1392.

W itołd w P rusach. Zjazd Krzyżaków z Ja g iełłą na D ubissie i zerw ane


układy. W ojna. Zajęcie Trok i w ypraw a n a W ilno. C hrzest W itołda na ubo­
czu. Jagiełło odbiera Troki. Lenno pruskie W itołda i niezadow olenie zeń.
W itołd opuszcza Krzyżaków. W ypraw a n a Litwę. U nja K rew ska i stanow isko
W itołda wobec niej. Koronacja. Zgniecenie pow stania A ndrzeja Potockiego.
W itołda w ypraw a na Halicz. Rozterki jego ze Skirgiełłą i zgoda. O trzym anie
Łucka. Z aręczyny Zofji W itołdów ny z W asilem Moskiewskim. W itołd w znieca
pow stanie. D ruga ucieczka do P rus. Układy Zakonu z W itołdem i Żmudzinami.
Zjazd w Złotoryi. W itołda w ypraw a na W ilno z Krzyżakami. D ruga w ypraw a.
Słabe rządy Skirgiełły. W itołd zdobywa Grodno. Moskwa w spiera W itołda.
Jagiełło przez ks. H enryka Mazowieckiego sprow adza W itołda na Litwę.
Zgoda jego z królem. ..................................................................... 40—69
— 390 —

IV. Lata czynów w ojennych.


1392—1399.

Zem sta Krzyżaków. W itold a Lingw en i Nowogród. Poskrom ienie b untu


Sw idrygiełły i K orybuta. Zajęcie Podola i pogróżki W łodzimierzowi Kijow­
skiemu. Książę Andrzej. Skirgiełły śm ierć w Kijowie. Zajęcie Sm oleńska.
W ojna z Razaniem. Zgoda z Moskwą. Tochtam ysz żąda czynszu i pomocy.
Pobity przez Tim ura uciek a do W itolda. W itolda w ypraw y ta tarsk ie . K lęska
nad W orsklą. O dpadnięcie Sm oleńska. W ojna z Razaniem . D alsza w ojna
o S m oleńsk....................... ................................................................. ........................ 70—83

V. Przyjaźń W itolda z Zakonem.


1392— 1401.

W ypraw y K rzyżaków na Wilno. Przym ierze W itolda z episkopatem


Inflanckim . Zjazd n a w yspie D ubissy. Rozejm z Zakonem z włączeniem epi­
skopatu inflanckiego. Powody do przym ierza Litwy z Zakonem. N ieporozu­
mienia W itolda z królow ą Jadw igą. P relim inarją i zaw arcie pokoju n a
w yspie Salin. Słabe stro n y pokoju. O dstąpienie Żmudzi. N ieporozum ienia
W itolda z Krzyżakam i. Bunt na Żmudzi i odpadnięcie jej od Zakonu. Unia
W ileńska. Jej stosunek do unii Krewskiej i znaczenie. . . . . . . . 84—99

VI. W itold na w schodzie.


1401—1404.

P rzygotow ania K rzyżaków do nowej wojny z Litwą. T ra k ta t Zakonu ze


S w idrygiełłą. W ypraw a n a W ilno i Grodno. W itold pali D ynaburg i zdobyw a
Jurbork. Zjazd n a Dubissie. Pokój w Raciążu i jeg o znaczenie w uznaniu
unii przez Zakon. U stępstw a dla Zakonu w Kownie i zw iązek zaczepno-
odporny W itolda z Mistrzem. Ponow ienie przysięgi w ierności Królowi przez
W itolda. W itold odzyskuje Sm oleńsk. N acisk W itolda n a lan d m istrza i K rzy­
żaków, by ogłoszono przym ierze z nimi zaw arte w Nowogrodzie W ielkim.
W ojna jego z Pskow em i Moskwą. Zdrada Ś w idrygiełly i druga w ojna z Mo­
skwą. Pokój nad Ugrą. W itold staw ia n a Ordzie h an a Saladyna. Zjazd z Mi­
strzem w Kownie................................................................................................. 100—114

VII. Zerw anie z Krzyżakam i.


1404—1409.

K rzyżacy uciskają Żmudzinów. Zam knięcie granicy. P rzestrogi W itolda.


Posłowie Zakonu obrażają W itolda. W itold upom ina Zakon. P ow stanie na
Żmudzi. S ta ro sta W itolda obejm uje Żmudź. Poselstw o polskie u Mistrza.
P ow tórne poselstw o grozi w ojną, gdyby Mistrz u derzył na W itolda. Zawojo­
w anie ziem i Dobrzyńskiej przez Zakon. Sw idrygiełło u k aran y za know anie
zdrady. W yrok króla W acław a i rozejm polsko-krzyżacki. Zygm unt Luxem-
b urczy k sta ra się W itolda odciągnąć od unii. N ajazd krzyżacki n a Litwę.
Rozejm W itolda z M istrzem i iandm istrzem Inflanckim . P rzygotow ania do
w ojny. Pow ody do n i e j ......................................................... 115—126
— 391 —

VIII. Obrona Litwy przez dyplom acyę koronną.


1387—1410.

Unia broniona na zjazdach. Zjazd pod Raciążem . N iedzborski zjazd.


W zrost roszczeń Zakonu. Przym ierze polskie z W acławem i Pomorzem.
Żądanie krzyżackie odparte n a zjeździe Dubiskim 1396 r. Król W acław broni
Litwy. N adarem ne w staw iania się króla Zygm unta. Inw ektyw y n a W itołda.
Elektorow ie Rzeszy podburzają królow ę przeciw ko W itoldowi. In stru k cja
Zakonu do elektorów . P ierw sza sk a rg a Żmudzinów n a Zakon. Słaba odpo­
wiedź Zakonu. Zabronienie papieskie w ypraw na Litwę. Pow tórna sk arg a
Żmudzinów. Pam iętnik Zakonu. Memoryał Jagiełły. Papieskie indulgencye
dla króla i W itołda. ......................................................... 127 138

IX. W ielka w ojna.


1410.

Pośrednictw o króla Zygm unta. Połączenie wojsk polskich z W itołdowem


i Pochód. Cofnięcie się z pod K urzętnik. W ypow iedzenie w ojny przez Zyg­
m unta. Zdobycie Dubrowna. Pochód pod Grunwald. Król przed bitwą. Szyki
wojsk. Spotkanie. Ucieczka Litwinów. W alka polskiego skrzydła. Chwila roz­
strzy g ająca. Pościg za K rzyżakam i. Oblężenie Malborga. Odsiecz Inflancka.
Rozejm z Inflantczykam i. P odejrzenia w obozie polskim , skierow ane prze­
ciwko W itoldowi. Zwinięcie oblężenia Malborga. W itold z Litw y grozi P ru­
sakom. Pokój Toruński. D onacya Podola W itoldowi. Z naczenie zw ycięstw a
i pokoju. Objazd w schodnich litew skich prow incji przez Jagiełłę i W itołda.
Znaczenie objazdu................... • 139—152

X. Unia horodelska.
1413.

Rozwój unii. Obdarzenie szlachty litew skiej przyw ilejam i 1406 r. Z na­
czenie w spólnych sejmów. Sądow nictwo upodobnione do wzorów polskich.
Idea ziemstwa. Sam orząd a prawo książęce. W pływ ziem stw na zm niejszenie
absolutyzm u kniaziów. W pływ unii horodelskiej n a Ruś litew ską. C hrystya-
nizacja Żmudzi. P lan unii Cerkwi z Kościołem. S kargi Rusi litew skiej na
m etropolitę Focyusza. W ybór Cam blaka. U ltim atum w ładyków litew skich.
W yświęcenie Cam blaka na m etropolitę litew skiego w Nowogródku lit. Fo-
cyusz rzuca klątw ę. Trudne położenie Camblaka. Camblak n ą soborze w Kon­
stancji. Upadek unii z Cerkwią. O rganizacja Kościoła n a Żmudzi. Radość
w K onstancji n a soborze. Podkopanie teoryi im peryalizm u. Zasługi Jagiełły
i W itołda w dziele u n ii.......................................................................................153—172

XI. Stosunki z Krzyżakami.


1410—1419.

P lauena dążenia do wojny. Zygm unt podburza do niej. Zgoda z Zyg­


m untem i jego budziński w yrok. Makra, pełnom ocnik Z ygm unta n a Litwie.
K rzyżacy odrzucają dokum enty, dotyczące zw rotu Żmudzi, tudzież wyrok
Makry. Złożenie P lauena z godności. W itołd w ypow iada wojnę. Rozejm
dwróchletni. Zjazd W itołda z landm istrzem . Zygm unt potw ierdza rozejm
— 392 —

w Paryżu. Krzyżacy drażnią W itołda propozycjam i zjazdu. Pierw szy zjazd


w M ielonie 1416 r. W itołd k arci landm istrza. Rozejm przedłużony przez
Sobor w K onstancyi. Drugi zjazd w W ielonie 1418 r. W jaki sposób Zyg­
m unt uzyskuje rozjem stw o między Jagiełłą, W itoldem a Zakonem. Opinia
Niem iec przeciwko Polsce i Litw ie................................................................ 173— 187

XII. Prace na Litwie.


1410—1419.

Interesy W itołda a Zakonu na wschodzie. Odwołanie L ingw ena z No­


wogrodu. W pływ Moskwy n a obie Rzpte. Zazdrość Inflant. Jagiełło doradza
poko.j z Pskowem i Moskwą. Zakon zaw iera pokój dziesięcioletni z Pskowem.
Pokoj Zakonu z Nowogrodem. Zdrada Sw idrygiełły. B unt n a Żmudzi. Zakon
w porozum ieniu ze Sw idrygiełłą. Zgoda tegoż z W itoldem. S tosunki z T atar-
szczyzną. Saladyn. Edyga niszczy Kijów. Z aburzenia w T atarszczyźnie. L ata
spokojniejsze. Osiedlanie Tatarów na Litwie i Rusi. S tosunki z Turcyą.
Obmowy na zachodzie z powodu ty ch stosunków . Niepew ność pokoju od
Zakonu odbija^ się na stosu n k ach w schodnich. W itołda p raca w ew nętrzna
n a Litwie. W zrost Litw y pod egidą Polski. U spokojenie Podola przez
Krola.............................................................. 188—203

XIII. Zemsta za wyrok wrocławski.


1420—1423.

W rocław ski sejm rzeszy m iejscem w yroku. W itołd odrzuca w yrok.


Powody odrzucenia. N astępstw a w yroku na Żmudzi. Jag iełły podróż na
Litwę. P rośba do M arcina A o kasacy ę w yroku. Przym ierze z B randeburczy-
uem . Zygm unt podburza P ru sy , In flan ty i Mołdawię. Husyci i m yśl unii
politycznej z Czechami. P oselstw a ich do Polski. W itołd przyjm uje koronę
czeską. Motywy przyjęcia. Marcin V upom ina i grozi księciu. K rzyżacy dążą
do wojny, \\q jn a . Odezwy W itołda i przedstaw ienia jeg o pokojowe. Pokój
" Zygm unt dąży do obalenia. Jag iełło zbliża się do Z ygm unta,
itoid uspokaja Krzyżaków. K ezm arskie przym ierze. W itołd w y jaśn ia Cze­
chom swoje stanow isko. Z ygm unt zbiera m a terja ły do poróżnienia W itołda
z Ja g ie łłą ............................................................. . . . 204—224

XIV. Witołd wobec kunktatorstwa Russdorfa.


1422—1429.

P unktacye zjazdu W ielońskiego. Zjazdy gran iczn e bez skutku. P u n k ta-


cye Krakowskie. Zjazdy n a Litw ie i n a g ran icy M archii spełzły. W ytyczenie
granic na Litw ie udarem nione. W m ieszanie się Z ygm unta. Rzekome obawy
Zakonu o pokój. W itołd nak łan ia do pokoju. N iekorzystny wpływ zbrojeń
pruskich na w ypraw ę pskow ską. U stąpienie Lubicza Zakonowi. P u n k tacy e
w Grodnie. Król nie chce dać Lubicza. Groźba W itołda darow ania Połagi.
Zjazd w arcki odm awia donacyi. N acisk W itołda. Zjazd Łęczycki pozw ala d a ­
rów ac Lubicz. Rozdźwięk pomiędzy Jag iełłą a W itoldem . Zygm unt zarządze­
niam i sprzecznem i udarem nia pokój. U darem nione zjazdy graniczne w t Polsce
i na Litwie. Zniecierpliw ienie w Polsce. W itołd nak łan ia do zgody. Zjazdy
w Ł ck° ch * Nieszawie. W itołd su p erarb itrem . Zygm unt proponuje zjazd
2 2 5 -2 3 7
— 393 —

XV. Dzieła na wschodzie.


1420—1429.

Niezgoda W itolda z landm istrzem inflanckim . Pskow ianie n acisk ają na


biskupa Dorpatu. W itold grozi Pskowianom . W itolda zw ierzchnictw o nad
Kazaniem i Prońskiem . W ypow iedzenie wojny Pskowianom . Pokój z nimi.
Przym ierze z Twerem. Zjazd z córką i opieka nad Moskwą. W ypraw a na
w schodnią Ruś. Hołd książąt W orotyńska, Odojewa, Now osielska, Bielewa.
Znaczenie w yprawy. W ypraw a na W ielki Nowogród. Zwycięstwo nad cha­
nem Kujdadotem. Mahmet i Dew letberdi. Znaczenie podbicia T atarszczyzny.
T urcya i W ołoszczyzna. W ojew oda A leksander Mołdawski. W aga W itolda na
wschodzie. W itold wobec H usytów. Zygm unt udarem n ia w ypraw ę polsko-
litew sk ą na Czechy. Odprawa posłom husyckim dana w Przełom ie. Druga
w ycieczka K orybuta do Czech. K orybuta prośby o poparcie audyencyi w Rzy­
mie. Marcin V wzywa Jagiełłę i W itolda do pośrednictw a w Czechaah. Po­
dejrzenia Zygm unta. Marcin V wzywa do zbrojnej interw encyi Jagiełłę i W i­
tolda. Niezgoda między królem a W itoldem . S tosunek W itolda do Polski
w spraw ie mazowieckiej, w spraw ie poparcia żądań rycerstw a, w spraw ie po­
dolskiej. N ieporozum ienia z powodu królowej Zofii. ..................... 238—265

XVI. Zamiar koronacyi.


1429—1430.

Zazdrość i mściwość Z ygm unta i obawa o Śląsk i Czechy. Spraw a moł­


daw ska, krzyżacka i w ęgiersko-polska. Z ygm unt niszczy projekt papieski
pacyfikacyi Czech. P rojekt Koronacyi. R ezultat zjazdu. Jagiełło cofa zezwo­
lenie. W itold odpowiada, że przyjm ie Koronę. Polacy nie chcą mieć W itolda
rozjemcą. W itold obsypuje króla zarzutam i i żąda stanow czej odpowiedzi.
Poselstw o O leśnickiego. Odpowiedź W itolda. L egat powołuje spraw ę przed
papieża. Marcina V zarządzenia. Z ygm unta nowe środki walki. Przyw ilej
w Jedlnej i poselstw o do W itolda. N apad na Częstochowę husytów polskich.
Polska i Litw a pod bronią. Odjazd legata. Hysyci u granic polskich. Odprawa
posłów polskich w Grodnie. S karga W itolda na iand m istrza Inflanckiego.
Ambicya księcia a husyci. Pośrednictw o Russdorfa. W itold ośw iadcza Zyg­
muntowi, źe nie chce korony. Z ygm unta zaw iadom ienie o w ysłaniu korony.
Spraw a łucka jako epizod w alki Z ygm unta z Marcinem V. Pojm anie posłów
Zygm unta. Obawy Mistrza, czy być pośrednikiem zgody. Zgoda króla z W i­
toldem . W itolda śm ierć............................................................................... 266—295

XVII. Stosunek Witolda do Kuryi.


Papieże zabraniają Krzyżakom wojować Litwę. Zam iary W itolda o rg a­
nizow ania m etropolii litew skiej. Zaostrzenie stosunku do Kuryi n a skutek
polityki czeskiej. Zm iana stosunków po odw ołaniu K orybuta z Czech. Z yg­
m unt w ciąga W itolda do obozu antypapieskiego. W itolda groźby do Kuryi
posyłane. Przejrzenie przed śm iercią............................................................. 296—303

XVIII. Stosunek Witołda do stanów polskich i do króla.


Po powrocie n a Litwę. Zm iany z powodu unii 1401 r. W itold opieku­
nem królew ny Jadw igi i korony polskiej. Zezwolenie na obiór synów po
śm ierci Jagiełły, dane 1425 i 1430 r. Poparcie dążeń stanów polskich pod
— 394 -

Czerw ieńskiem 1422 r. Udział W ito łd a w konfederacyi an ty husyckiej. W pływ


n a obsady najw yższych godności w Koronie. W pływ na spraw y w ew nętrzne
Koronne. W itołd arbitrem spraw polskich. Nieporozum ienia z powodu Lu­
bicza i Podola. Hamowanie dążeń stanow ych w sąsiednich Polsce ziemiach.
Veto stanów przeciw ko koronacyi. W itołd uw aża spraw ę koronacyi za oso­
bistą. P odbudzanie W itołda do zerw ania unii i przejrzenie księcia. S to su ­
nek do króla w pierw szych latach. W pływ zgody na stosunki w ew nętrzne
w Litwie. D ysonanse i zgoda przed śm iercią.............................................. 304—321

XIX. Rozwój społeczny i terytoryalny.


Koniec epoki stosunków lennych na Litwie. C h a ra k te ry sty k a tej epoki.
Służba, brak w łasności i w olności w pojęciu zackodniem . Przywilej 1387 r.
wnosi zachodnie pojęcia o w łasności i w olności dla bojarów i dla chłopka.
D ążenia do swobód praw a polskiego. Hamowanie tego ruchu. Przyw ileje nie
usuw ają praw niczyich a dają podstaw ę do rządnej wolności. Rozwój' te ry ­
toryalny. Rzekom y dualizm na Litwie. K sięstw a: Trockie i W ileńskie. Po­
tw ierdzenie praw terytoryum po zw inięciu w nich księstw udzielnych. Księ­
stw a: Połockie, W itebskie, Sm oleńskie, n ad Oką i Desną. Przyw ilej ziemi
w ołyńskiej i praw a Podola. W pływ n a K ijow szczyznę. W pływ przyw ilejów
n a księstw a udzielne i na te ry to ry a . O glądanie się ziem litew skich n a ko­
ronę i dążenie do praw koronnych. . . .............................................. 322—337

XX. Handel Litwy.


T rudne w arunki han d lu Litew skiego. Zaw isłość od P rus i In flan t. P o­
lity k a handlow a P rus. K antory w Kownie i Połocku. Zależność ich od Za­
konu. Em porya czarnom orskie. W pływ D orpatu n a h andel litew ski. Kupcy
Rygi. Jagiełło skierow uje h andel polski do Litw y i odw rotnie. Zabezpieczenie
w układach z K rzyżakam i i Zachodem h andlu w olnego dla Litw y i Rusi.
Dążenie W itołda do osw obodzenia handlu litew skiego od zależności niem iec­
kiej. P oparcie dążeń kupców Połockich. Układ w K opysiu 1407 r. Rozwój
handlow y. K rzyżacka p o lity k a proh ib icy jn a i odw ety W itołda. Chwila lep­
szych stosunków . N iezadow olenie kupca zam orskiego ze w zrostu han d lu
litew skiego. Podcięcie h an d lu tego przez u kłady In flan t z Pskowem i Nowo­
grodem W ielkim. T ra k ta t N ieszaw ski i jego wpływ na handel. Handel z K ra­
kowem ze W schodem i T ataram i..................................................................... 338—357

XXI, Charakterystyka Witołda.


T endencyjność źródeł. W ychow anie rycerskie i skłonności księcia. Za­
m iłowanie kultu ry . Otoczenie cyw ilizacyjne, w pływ pobytu w Prusiech.
B ystrość i dowcip. Podstęp i skrytość. Gospodarność. Szybkość i stan o w ­
czość. Zdolność sym ulacyi. Powaga. Brak p ra k ty k religijnych. Mściwość.
N abyta u Krzyżaków pycha. Liberalność dla obcych. Surow ość dla swoich.
Hojność dla Kościoła. Życie rodzinne. Sądy w spółczesne przesadne. Oparcie
się o tradycye. Zdobywczość i realizm . Udział w uniach. Na czem polega
w ielkość W itołda.................... .............................................................................. 358—388
DODATKI .

1. W łasność p ry w atn a i z a lu d n ie n ie ......................... * 396


2. W itołd a liga p o m o r s k a ..........................................................398
3. W itołd a królow a J a d w i g a ............................................. 402
4. O unii z 1401 ..............................................................................405
5. Po bitw ie pod G ru n w a ld em ..................................................... 409
6. O parlam entaryzm ie na L i t w i e ............................................. 413
7. O synach T ochtam ysza . .. ...........................................414
DODATEK A° l.

W łasność prywatna i zaludnienie.


Jaroszew icz, Obraz Litw y I rozdział XIY, słusznie wnioskuje, że już
w czasach pogańskich znano n a Litw ie w łasność ziem ską p ry w atn ą. Tą sam a
tezę udow odnił Ja n Jakubow ski w pracy: Opis K sięstw a Trockiego, pom ieszczo­
nej w Kwart, liist. 1907 r. Na podstaw ie dokładnego rozbioru znanego n a d a ­
nia Jagiełły dla S kirgiełły z 1387 r. stw ierd za p. J. po nad w szelką wmtpli-
wosc istn ien ie w łasności p ry w atn ej u bojarów litew skich przed 1386 r., a więc
przed ich uprzyw ilejow aniem . O ch a rak te rz e tej w łasności, czy mianowicie
była ona bezw arunkow y, dziedziczną, nie m am y danych. P. Jakubow ski p rzy ­
znaje, że praw a rozporządzania tym i dobram i nie mieli bojarzy i słusznie
przypuszcza, że i ta k ą w dziedzictw ie ju ż posiadaną w łasność mógł zabrać na
swoj skarb książę, k tó ry zresztą i w sferę stosunków' p ry w atn y ch swoich
bojarowT w kraczał.
Drugi re z u lta t tej pracy to fak t, że L itw a w łaściw a ów czesna była
lepiej zaludnioną aniżeli Ruś litewTska, naw'et n ajb liższa nad górną Dźwiną
i Dnieprem m ieszkająca, że mianow icie rolne gospodarstw a było lepiej na
Litw ie aniżeli n a Rusi rozw inięte, gdzieto głów nie zam ieszkiw ała puszcze
leśne ludność leśna, płacąca daninę skóram i dzikich zw ierząt, miodem,
bydłem.
Ten drugi rezu ltat zarówno ja k i pierwTszy da się stw ierdzić n a innej
jeszcze drodze, przyczem jeszcze głębiej można w niknąć w sto su n k i Litw-y
przedchrześcijańskiej. I ta k dow iadujem y się, że n a Żmudzi wr la tac h 1384—
139/ osady nazjwvano w edług ich w łaścicieli, że więc b y ła tam w łasność
p rj w atn a ziem ska, praw dopodobnie jeszcze w czasach M endoga1) znana.
Dow odem tego ^ są dane w t litew skich drogow skazach przez pruskich
urzędników i komturówr pod koniec XIY w\, a m ianow icie wr latach 1384 —
1397 robionych w t celach w ojskow ych, dających nam dokładny obraz g eo g ra­
ficzny ziem litew skich, przy leg ły ch Prusom Krzyżackim . Tak zwane Wegebe-
rich te (SSr. Pr. II. 664 i inn.) dowodzą, że wrsie (kem as), pola (lauks), a n a ­
w et poddanych oznaczono im ieniem w łaściciela. I ta k np. staro ży tn e Kroże
nazyw ano wrsią G irstaw ła lub SowTg u tty , dlatego że pierw szy a praw dopo­
dobnie i drugi byli panam i tej m iejscow ości (G irstaw łendorf W gbr. 668, 669;
do S ow gutten w onet, do G irstaw t wronet H. 671, 672). W okolicach Mingi
widzimi osadę^ nazw aną w drogow skazach pole Borejki, dziś Borejkijany,
pole Gnety (V gb. p. 664, 665); pole K uty dziś K utłym y, pom iędzy J u rą a
Okmianą (W gb. p. 670); n ad Ju rą pola M audilli, T ilganty, Ringi (N» 18, 17);
około Okmiany p o le P u ty , (P utelaukis) dziś Putw ie, pole W ingT dziś Y 'igien-
niki (nikin—poddani, V gbr. 673); pole Yreluny, praw dopodobnie to, na^ któ-

')_ Ob. nadanie Mendoga zakonow i z 1259 r. Roczniki C. i D. Lith. p. 15


Js» 10. siwe a nobis te n e a n tu r in feudo seu dancium vel legantium sin t pro­
pria. Por. Jaroszew icz. Obraz Litw y I R. XIV § 63.
rem sta n ęła zburzona 1367 r., a później przez W itołda odbudow ana tw ierdza
W ielona (Wgbr. N» 31): S ontaka pola, dziś S ontaki (Wgbr. N° 2d); dalej nad
Dubissą, Suziki wieś, lub w okolicy Gord, Kozlejki .wieś (Wgbr. N° 6, 7).
Nad N iew iażą widzimy Sim gaiły wieś (może dzisiejsze Zeimetkemie, kem as—
wieś W gbr. N° 38). N aw et zamki oznaczano w edług im ienia w łaściciela, ja k
np Sunerpilis, lub domus D irsunen, dziś D orsuniszki nad Niemnem, ale już
w Litwie czyii w A uxtecyi (W igand 600). W Auxtecyi, czyli n a Litw ie, też
spotykam y daleko częstsze i dwory książąt i wsie bojarów, ja k około Wir-
sztan dwór Minigajły (hoff. Wgbr. N» 74), ja k dwór O lgim unta lub inaczej
księcia Andruszki, jakicm i nazw am i oznaczono w W cgcbcrichtc Olszany lub
Iwie, gdzie Olgimuntowicz m ieszkał (W gbr. N° 97, 91). W okolicy Świętej
widzimy wieś U ginty może Kunigiszki, wieś T aw teginny dziś T av ty szk i, koło
Bojar wieś B iałginny, bojara, dalej sioło Sow gutty, bojara, wieś E jtu ty i T an-
soty (Wgbr. N° 67, 68, 69); około Helwian wieś Starpejki, nad W ilją wieś
W ayduty, w okolicy W ilna wsie bojarów a m ianow icie: K reckuny, S tabuny,
Naweny i S kabuty (Wgbr. N° 73); nad W ilią wieś Sw irgały i wieś Darudy
bojara (Wgbr. N> 64); koło Trok w ieś D etarda (SSr. Pr. II p. 1061, około
Grodna wieś O styka (Hostilkandorf), w ieś Ju rk a, wieś L akanty, wieś Sur-
wiłły dziś Surw iliszki około Trab (W gbr. N° 95, 97), wieś Zabłocie, Pom iana
P olaka (Cod. Pruss. III N° 134), wieś Mikuły bartn ik a grodzieńskiego: des
b eutners von G arten (Ibidem), Soleczniki nazyw ają krzyżaccy spraw ozdaw cy
w W egebrichten wsią C zapurny (Wgbr. N° 79) i w yliczają dalej wsie Mini-
gąjła, Sodimpta, nad Dzitwą wieś Iw ana Kniazia, W isigirda, M ontigirda, Hanusza,
kniazia Iwana P atrykiew icza, dalej wsie bojarów:W isy,W igunta.W aisuty.E jm un-
ta, Ju rk a, M anstyna wieś nad M ereczanką (Wgbr. N°^ 79, 81, 82). Nad Lebiodą
widzimy krainę całą Stegew iła, około Trab wsie G astołda i M onvida
(Ib. N° 91, 92). N iektóre m iejscow ości dają się łatw o odgadnąć z porów nania
rozm aitych drogowskaźników i tak zaznacza w ydaw ca ty ch pomników, że
np. wieś Stegew iła to Żołudek, w ieś S ungajła to L ipiczanka Ruda (W gbr.
JN° 97), wieś Kimunta to R óżanka (lb. Ne 93, 95, 98) i dalej wieś B opta to
Bopcie nad Niewiażą (Ib. Ne 37). N aw et lasy, puszcze m aja nazw y w drogo-
w skaźnikach od ich posiadaczy, i ta k np. około W ołoszyna spotykam y bór
Piotra: P etrow oszillas (sz ila s—bór sosnowy), około Przełaj Sw inekaw szillas
(Ib. Ne 100, 92). N iestety, o m ieszkańcach ty c h siół bojarskich mamy bardzo
mało danych, wiemy tylko, że wieś Bopta, dziś Bopcie nad Niewiażą (Wgrb.
Ne 37), liczyła 6 gospodarzy (gesinde), i w pobliżu wieś G rugela liczyła
ośm dworzyszcz (gehófte W gbr. Ne 37). N iektóre okolice są gęsto osadzone
bojarami i tak okolica około Kiernowa i Mejszagoły przedstaw ia się, w edług
krzyżackich źródeł, jako co dwie mile osadzona bojaram i, zasobnym i i b o g a­
tymi, gdzie wojsko mogło się pożywić a i łupu nabrać pod dostatkiem . Od Sza-
ty ja w kierunku do Kiernowa idąc, spotykało się sioło Białginy, stam d ąt o dwie
mile i pół wieś Songuty o niepodanej nazwie, stą d także o dwie mile E ytuty
Kiernów, a dalej o półtory tylko mili wieś T ansoty bez podania nazw y,
skąd do Helwian 2 mile, z Helwian do sioła T irputy nad Świętą, półtorej
mili, a stąd do W iłkomierza tylko m ila .!) Bliższych danych o ty ch dzie­
dzictw ach nie posiadam y; mamy tylko u W iganda (559) wzmiankę, że na
g ru n tach bojara L erdentraga (!) posiadał K iejstut sw oją stadninę, coby św iad­
czyło, że w łasność była wielkiem i ciężaram i obarczoną i przygnieeoną i n ie­
w ątpliw ie od spełniania tych ciężarów zawisłą, a więc w arunkow ą. Ten sam
rezu ltat w ypływ a i z rozbioru owego nadania dla S kirgiełły z 1387 r., nazw a
derżanie i derżał oznacza w łaściw ie czasowego posiadacza a nie dziedzicznego
w łaściciela. 0 kulturze tych siół i ziem litew skich wzmianki napo ty k an e
w drogow skaźuikach potw ierdzają to, co i z kronik krzyżackich wiadomo,
że zarówno na Żmudzi jako też i na Litw ie (Auxtecyi) a naw et w Grodzień-

H-SSr. Pr. II 694—695.


— 398 —

s k ie m i N o w o g ró d z k ie m m a j ą te k t a k b o ja ró w , j a k w ło ś c ia n , ja k w re s z c ie
1 . a r d z ° i n n y c h w A u x te c y i g o s p o d a r s tw w ie lk o k s ią ż ę c y c h p o le g a ł n a c h o ­
w ie bydła, i w c z ę ś c i n a ro ln ic tw ie . U p ro w a d z a li te ż K rz y ż a c y m n ó s tw o ie ń -
c o w 1 b y d ła . N a Ż m u d z i i w o k o lic y T ro k tu d z ie ż n a d Ś w ię tą c h ó w k o n i
b y ł r o z p o w s z e c h n io n y , w W ile ń s k ie m , G ro d z ie ń s k ie m c h ó w b y d ła p rz e w a ż a ł
I t a k o p o w ia d a n p . W ig a n d (559) o s t a d n in i e 800 k o n i lic z ą c e j o k o ło K o w n a ’
n a le ż ą c e j do K ie js tu ta , a 1381 r. m is tr z I n f la n c k i w o k o lic y M e d y n g ia n n a d
M m g ą 1400 k o n i r a b u je , a le m u Z m u d z in i o d b ili (W ig a n d 605). N a w e t o ż o ł­
n ie r z a c h n a Ż m u d z i c z y ta m y ty lk o o k o n n y c h (C. V it. JSfe 410, 411). N a to m ia s t
w B ie ls k ie m u p r o w a d z a ją K r z y ż a c y 1373 r. 6 k ó p w o łó w , a w 1379 r. c z te r y
k o p y w o łó w ( W ig a n d 573, 592, 594). . O c z y w iśc ie d a n in y , w s z e lk ie p o d a tk i
o p ła c a n o k s ię c iu n a tu r a li a m i , n a w e t Z m u d z in i d a ją W ito łd o w i d a n in ę w k o ­
n i a c h d ie y o n R o sz e in h a b e n k e n g s t e g e b r a c ii t h . W ito ld e , C. e p . Y ito ld i
N r 410), ty lk o n a Ż m u d z i n a d g r a n i c z n e j m ia n o p r u s k ie p ie n ią d z e z h a n d lu
z P r u s a m i n a b y te , w ie m y b o w ie m , że Z m u d z in i, p o lu ją c y w l a s a c h Z a k o n u
p ła c ili j e d n ą g r z y w n ę p r u s k ą ro c z n ie z a p ra w o ło w ó w w p u s z c z y 1). In n y c h
p ie n ię d z y j a k p r u s k i c h tu d z ie ż r u b li w s z t a b k a c h s r e b r a n ie z n a n o n a L itw ie
to te z j e s t w ia r o g o d n ą lu b o n ie c o p r z e s a d z o n ą n o t a t k a E n e a s z a S y lw iu s z a ’
z e L itw in i w o w y c h c z a s a c h p ie n ię d z y n ie z n a li.
_ Z p o w y ż s z e g o w y p ły w a , że L itw a w ła ś c iw a ra z e m ze Ż m u d z ią , b y ły
k r a in a m i s to s u n k o w o le p ie j z a lu d n io n y m i i u p r a w ia n y m i a n iż e li R u ś n a d d n ie p r
s k a , ze n a w e t b y ł p e w ie n ro d z a j w ła s n o ś c i z ie m s k ie j ś c ie ś n io n e j i o b a rc z o n e j
c ię z a ra m n \ \ p o ró w n a n iu z R u s ią p o d w z g lę d e m lu d n o ś c i i g o s p o d a r k i s t a ł a
L itw a w y z e j, i te rn s ię w c z ę ś c i t łu m a c z y ła tw o ś ć z a w o jo w a n ia R u s i — a le
co do s t o p n i a c y w iliz a c y i, n ie m o ż n a b y n a w e t w ą tp ić , że n ie o ś w ie c o n y ś w ia ­
tłe m C h r y s tu s o w e j w ia r y i c y w iliz a c ji c h r z e ś c ija ń s k ie j k r a j b y ł b a r b a r z y ń -
R ó w n ie ż w y p ły w a i z p o w y ż s z y c h r e z u lta tó w , że w p o ró w n a n iu z Z a ­
c h o d e m b y li L itw in i p r z e d 1386 r. n ie w o ln ik a m i i s łu s z n ie J a g ie łło i W ito łd
1413 r. w a k c ie u n ii H o ro d e ls k ie j p o d n ie ś li ju g u m s e r v i t u t i s q u o h a c t e n u s
f u e r u n t c o m p e d iti e t c o n s t r ic t i, d e c e r v ic e ip s o r u m d e p o n e n te s .

DODATEK JVe 2.

Stosunek Witolda do ligi pomorskiej.


P n « ilw C! i 0rS p S lin k lS 0 ł(la d,° ^ p o m o r s k i e j o p o w ia d a k r o n ik a r z Z a k o n u , J a n
P o s i l g t (S S r. P r u s s . 204), ze g d y n a z je z d z ie n a D u b is s ie 1396 r. m a r s z a łe k
Z a k o n u i s t a r s z y z n a p r z e k o n a li k s ię c ia , iż s p r a w a b is k u p a D o rp a tu n ie je s t
s łu s z n ą , n a te n c z a s w y p o w ie d z ia ł o n b is k u p o w i p rz y m ie r z e . C h a r a k t e r y s ty c z n y
t e n u s t ę p , k t ó r y p o s łu ż y ł h is to r y k o m do r z u c e n ia w y r o k u o z d r a d z ie c k ie m
f i ? J ° ' VaD1Uf ^ l t 0 l d a ’ o p ie w a : do s a g e te h e r y m d y v o r b in d u n g e w e d ir uff.
U n d a ls o w a r t d e r b is c h o f f b e tr o g in ... u n d h e t t e s ic h g e n c z lic h u ff W y to w t
v e r lo s s e n . T y m c z a s e m , d o d a je P o s ilg e , m is tr z w y s ła ł w ie le z b r o jn y c h do
I n f l a n t n a p o m o c a c i z la n d m is tr z e m s p u s to s z y li c a łe b is k u p s tw o D o rp a c-
0 9 i i n l a R o w u r d e n s y do g e s t il l e t . P o n ie w a ż z ja z d n a D u b is s ie o d b y ł się
— lip c a , p r z e to d a t a t a m ia ła b y b y c ta k ż e d a t ą o d s t ą p ie n i a W ito łd o w e g o od
p r z y m ie r z a z T e o d o ry k ie m z D a m m e ra u , b is k u p e m D o rp a tu ,
i . ,, o i c j a ty w a do p r z y m ie r z a z P o m o r s k ie m i k s i ą ż ę ta m i w y s z ła o d k r ó la
J a g m łły , k t ó r y j e s z c z e w 1393 r. u b o le w a ją c n a d lo s e m a r c y b i s k u p a r y s k ie g o
J a n a b m te n a , o ś w ia d c z y ł m u p o m o c do w p ro w a d z e n ia go do d y e c e z ji, s k o ro
w y g r a p r o c e s w y to c z o n y w R z y m ie p rz e c iw k o K rz y ż a k o m (B u n g e III c. 659).
m a r c u 1394 r. p r z e d s t a w i ł k r ó l lo s a r c y b i s k u p a p a p ie ż o w i B o n ifa c e m u IX

L S S r. P r u s s ic . II. 711, ic lic h d e r ja g e n w o llte c z in s e te do y o r e in e


m ark p h e n m g e p ru sc h e r m uncze.
— 399 —

(Ibidem, c. 33), a we w rześniu następnego roku, po rezygnow aniu Ja n a Sin-


tena, zaw arł przym ierze ze Św iętyborem i Bogusławem , książętam i Szczeciń­
skim i, celem posadzenia syna Św iętybora Ottona, którego k ap itu ła ry sk a
ob rała biskupem , n a stolicy ryskiej. Dopiero w pół roku później 5 m arca
i 26 m arca 1396 r. zaw ierają ów Otto elekt ryski i biskup Dorpacki Teodo-
ryk D am m erau przym ierze z W itołdem. W itołd zatw ierdził ze swej stro n y
przym ierze w Mereczu 15 m aja 1396 r. (Spór o m itrę i p asto rał. K w art, łiist.
IX, 634). Obejmowało przym ierze trzy główne punkta: 1) w zajem ną pomoc,
2) wolność handlu, 3) nie zaw ierania przym ierza z przeciw nikam i drugiej stro n y .
W dwa miesiące później, 22 lipca, odbył się zjazd W itolda z Mistrzem
n a w yspie Dubissie i tam na przechw ałkę swą o zaw artem z episkopatem
inflanckim przym ierzu, otrzym ał w yjaśnienie o niesłuszności spraw y b isk u ­
pów i — w edług Posilgego — zdradził ich. N ależy nam bliżej p rzypatrzyć
się sprawom zjazdowym, aby móc należycie ocenić przekaz Posilgego. Na
dwóch m iejscach mówi Posilge o tym zjezdzie (204, 206), a z opow iadania
jeg o w ypływa ten niezbity wniosek, że dwie spraw y om awiano na zjezdzie,
spraw ę p retensji Zakonu do Litw y i spraw ę rozejm u a raczej pokoju z Litwą.
Co do pierw szej, to w idocznie w celu lepszego ugruntow an ia sw ych p reten sy i
i otrzym ania gw arancji w dopełnieniu ich przez W itołda, zjechał m istrz na
zjazd nad D ubissą z biskupam i W arm ii i Pom eranii. Ze spraw ozdania M istrza
samego o tym zjeżdzie (C. d. Pr. V. Nr. 87), wiemy ja k ie były p reten sy e Za­
konu i ja k i skutek ich przedłożenia, o którym to mówi Posilge: und koste
vil muhe im d arbeit und w art n ic h t van. W iemy ze spraw ozdania, że K rzy­
żacy zbijali najpierw tw ierdzenia Polaków, jakoby im zależało głów nie na
posiadaniu krajów litew skich a nie n a rozwoju w iary, poczern przedłożyli
żądania: 1) aby W itołd zeznał posłuszeństw o Kościołowi i państw u Rzym ­
skiemu; 2) aby dla upew nienia obedyencji w ybudow ał tw ierdze Zakonowi,
co najm niej te, które spalił: 3) aby dotrzym ał Zakonowi jego przyw ileje i
swoje w łasne darow izny; 4) W itołd złoży przysięgę obedyencyjną Kościo­
łowi i N iem ieckiem u państw u, tudzież że tych, którzy nie są ochrzczeni,
chrzcić każe w rzym skiej wierze i nie pozwoli nikom u z niew iernych ani
też sam z nimi nie będzie toczyć wojny przeciw ko Krzyżakom. W obec sil­
nego stan ow iska Polaków, trafnie zbijających każde żądanie, p reten sy e te
upadły (C. d. Pr. Y. p. 127, N° 99). Jedno tylko żądanie Zakonu zdaje się na
skutek konieczności zaw arcia rozejm u Litw y z Zakonem zostało w części
przynajm niej przez księcia zaspokojone. Oto w zaw artym 28 lipca rozejmie,
na czas do 29 w rześnia, przyrzekł W itołd nie zezw alać Litwinom n a zbrojne
w kraczanie do In flant z w yjątkiem tych, którzy obecnie ciągną z księciem
Szczecińskim (C. d. Pr. Y. N° 83 i Bunge IV, N° 1422 c. 130). Równocześnie
landm istrz Inflancki uderzył n a D orpacki kraj biskupa i sp u sto szy ł g ru n ­
townie. W jesien i pobił i piratów m orskich, zaciągniętych n a pomoc episko­
patu, i stan ął jako zwycięzca. W czasie tym , tj. 29 w rześnia, miał się odbyć
ponowny zjazd W itołda z M istrzem n a w ypadek niem ożebności osobistego
udziału przez pełnomocników.
W ypływ a stąd, że W itołd wcale nie w ypow iadał przym ierza Dorpac-
kiem u biskupowi, co tw ierdzi Posilge, ale zaw ierając rozejm i u k ład ając
przyszłe zjazdy celem porozum ienia się wspólnego, nie działał po m yśli za­
w artego z episkopatem inflanckim przym ierza i tem przyczynił się do jego
klęski. W idocznie dał on in stru k cy e swym urzędnikom naw et co do pew nych
ustępstw granicznych na rzecz Zakonu, gdyż 4 w rześnia widzimy Kimunta,
ja k z ram ienia księcia wraz z kom turam i Renu i rządcą In sterb u rg a objeż­
dżają linię od Szeszuwy do Hańczy (C. d. Prus. V. M 86).J) Z drugiej strony,

D Nie je s t to spraw ozdanie z wojenneg® rekognoskow ania terenu, ja k


tw ierdził Voigt 1. c., a za nim inni SSr. Pr. III 206 nr. 1, gdyż Kimunt
w ystępuje tutaj z urzędu: wi das in der Konig W ytaw te h a tte geheissen uff
die s ta t reyten...
— 400 —

j a k to z p is m a M istrza do b is k u p a O ło m un ieckieg o w y p ły w a, (Bunge


IV c. 136), W ito ld po słał li s t y do ep is c o p a tu Inflanc kie go a ta k ż e i przez
posłów u p ra s z a ł k się c ia Ottona, ab y w eszli w ugod ę z Z ak on em i n a p raw ie
p o p rz e s ta li (das b e r im an r e c h t e g e n u g e n lisse — B un ge IV c. 136).
Zjazd z 29 w rz e ś n ia pełn o m o c n ik ó w Z ak o n u i W ito ld a m in ą ł b e z s k u ­
te c z n ie — j a k mówi P osilg e (206) — z pow odu Polaków : wend is dy Polan
hinderten m it allim eren vormogen. N a w e t ro z e jm u n ie przed łużo no , w iem y
bowiem o w y p ra w a c h dw óch kom turów : R agn ick ieg o n a Żmudź a R enu k u m -
t u r a n a P o dlasie. Ale że rozejm b ył dla W ito ld a rzec zą k o n iecz n o ści w y ­
p ły w a j u ż stąd , że n ie ty lk o nie po m ścił n a ja z d y , ale n a w e t s t a r a ł się o p rz e ­
d łu żen ie rozejm u. n a co w g ru d n i u _ od po w iad ał Mistrz godząc się do 23
k w ie tn ia n. r. n a rozejm z w y ją tk i e m Żmudzi i D orpatu: w e n n sie in n y g e ­
n u g e n w eld en l a s s e n an dem r e c h t e (C. d. Pr. VI p. 33). W ito łd zgodził się
z p rz y s ła n y m k o m t u re m R a g n e ty M a rk w ard em S a lzb ac h em n a rozejm i n a ­
ty c h m i a s t o d e słał M istrzowi d o k u m e n t o p ie c z ę to w a n y tego rozejm u. Nie
w y k lu c z a ł j e d n a k z ro zejm u Żmudzi, j a k tego żąd ał Z akon, je d n a k ż e o b ie c y ­
w ał nie p r z e p u s z c z a ć p rzez L itw ę ż a d n y c h w o jsk n a szkodę Zakonu. W n e t
p o te m n a p is a ł j e d n a k do Mistrza, że p r a g n ą ł b y , ab y i b isku p D o rp a tu był
w łą c z o n y do rozejm u. Na to o dp ow ied zia ł Mistrz dw o m a listam i z j e d n e j
d a t y (26 s t y c z n ia 1397; ale p ie rw s zy z E in sidel d ru g i z Malborga). W je d n y m
z n ic h o św iad cza, że je ż e li książę godzi się n a z a w a r ty rozejm, n ie ch a j z a ­
t r z y m a p r z y s ła n y mu p rzez M istrza d o k u m e n t , jeż e li zaś p rz en o s i prz y m ie rz e
z b is k u p em D orpaekim n a d pokój w łasn eg o k ra ju , i z teg o pow od u nieclice
ta k ie g o ro zejm u p rzy jąć , n a te n c z a s n iech a j odeśle d o k u m e n t m is trz a a m istrz
o deśle m u jeg o. W d ru g im liście odp o w iad a Mistrz odm ow nie n a żąd anie
k sięcia co do w łącz en ia do rozejm u b is k u p a D o rp ackiego , z tego pow odu, że
w ła śn ie p o jech ał do In f la n t bisku p W arm ii, H enryk , z ro z k a z u k ró la R zym ­
skiego, ab y s p r a w y sp o r n e z ałatw ić. N a w y p a d e k je d n a k , g d y b y do z go dy
n ie przyszło, m istrz, sk o ro o tr z y m a w y ra ź n e życzen ie k sięcia, n a p is z e n a ­
ty c h m i a s t do la n d m is tr z a In fla n c k ieg o , a b y do 18 m a r c a zacho w ał ro zejm z
b isku pem D o rp a tu (B unge IV, Nr. 1437 i 1438. c. 151— 153).
O kazuje się stąd, że Z ako no w i w ielce zależało n a w y k lu c z e n iu b is k u p a
D o rp ack ieg o z r o z e jm u z L itw ą i że celu dopiął, j a k k o l w i e k — j a k p rz y p u s z ­
cz a m y — n a ży cze n ie W ito łd a w ezw ał Mistrz la n d m is trz a do z ac h o w an ia
ro zejm u z b is k u p e m Dorpaekim . W itoldow i zale żało n a tern, ab y nie być
w ia ro ło m n y m w obec b is k u p a i d la te g o d o m a g a ł się w łą c z e n ia je g o w rozejm,
ale skoro i n a p ro p o n o w a n e j przez M istrza drodze, b isk up m iał rozejm za­
p e w n io n y do 24 m a rc a , p rz e to nie n a le g a ł ju ż dalej n a sp ełn ie swego ż y c ze­
nia, o ile że s p r a w a b is k u p a z Z ako nem poszła n a dro gę p ra w n ą . Ale w y łą ­
czen iem ta k ie m stw ie rd z a ł W ito łd, że n ie d o t r z y m a ł p rz y m ie r z a z e p is k o p a ­
te m , bo w niem było z a strz e ż e n ie w zajem n ej po m o cy i nie z a w ie ra n ia p r z y ­
m ie rz a z p rz e c iw n ik a m i drugiej s t r o n y , czego ob ojg a W itołd nie d o trzy m a ł.
Miał książę b y ć e g z e k u to re m p la n u u d e r z e n i a z dw óch s t ro n n a In fla n ty , a
ty m c z a se m sam z a w iera ł k ró tk ie ro ze jm y z Z ak o n em a do b is k u p a pisał, by
się p orozu m ia ł z Z akonem . W ido czn ie j a k i e ś w a ż n e p rz e s z k o d y zaszły, skoro
k siążę t a k g o rąc o p r a g n ą ł p o ko ju z Z ak o n em i s p r z y m ie r z e ń c ó w sw y ch do
te go ż n ak ła n ia ł.
N ieom y lim y się jeże li n a to odpow iem y, że W itołd był z a s z a c h o w a n y
n a W schodzie. Z pow odu za ję cia S m o le ń s k a i zrz u c e n ia dziedziców Ś w iato -
sławiców z tego k s ię stw a , za w ik łał się w wojnę z R azan iem (P. Sobr. R. L.
V, 250, VI, 128). Z b ard zo pow ażn eg o źród ła d o w ia d u je m y się, że lic z b a w ro ­
gów k s ię c ia n a w sch od zie z w ię k sz y ła się, i to p raw d o p o d o b n ie n a s k u t e k
zaję cia S m o leń sk a. Opowiada Sofijski d ru g i la to p is (VI, 128), że 1396 r. W a-
syli Moskiewski, a więc zięć W it o łd a zaw a rł m ir z Michałem T w erskim :
i sojedyniszasia wsi kniazi ru stii za odno i posłasza gram oty razm ietnyja ko k n ia ­
ziu W itołdu. Z nam y n a w e t b rzm ienie dosło w ne teg o t r a k t a t u , n i e s t e t y bez
d a ty (druk. w A k ta c h a rc h e o g r. I. Nr. 14) z a w arte g o przeciw ko T ataro m .
Litw ie i Polsce tudzież Niemcom. Z W itoldem W asyli obiecuje w tym akcie
zerwać przym ierze a Michał Tw erski ma również oznajmić W itoldowi, ze je s t
sprzym ierzeńcem Moskwy. Gdyby m iał W asyli m ir zaw rzeć z Litwą, nie u czy­
ni tego bez Michała. Niew ątpliw ie przym ierze to pochodzi z 1396 r. i było
wywołanem głównie przez zajęcie Sm oleńska a także przez zw ycięską wojnę
W itołda z Razaniem . , .
Miał W itołd do zażegnania niebezpieczeństw a od w schodu, tern groź­
niejsze, że sięgało ono i Nowogrodu, dokąd W asyli hr. Sm oleński i I atry cy
N arym untow icz pojechali i doznali gościnnego przyjęcia (P. Sobi. 250).
To je st główny powód, dla którego W itołd m usiał dążyć do zaw ieszenia
broni z Zakonem. Toż isto tn ie dw akroć zjeżdża się W itołd ze swym zięciem;
pierw szy raz 28 m arca 1396 r. w Sm oleńsku i po raz drugi w październiku
na Kołomnie. O pierw szym zjeździe opow iada kom pilacya Nikonow ska (XI,
164), że W asyli w yjechał na 2 tygodnie przed W ielkanocą do Sm oleńska
i był z nim K ipryan m etropolita, który poświęcił N assana na biskupa w Smo­
leńsku. W idocznie zażegnał W itołd niebezpieczeństw o o ty le, że mógł pom­
ścić najazd Olega na Lubuck, który ten książę wraz^ z zięciem swym Jerzym
Sm oleńskim i jego bracią, z książętam i Prońskim i, Kozielskimi i Muromskimi
w jesieni w ykonał, ale jeszcze nie powrócił z w ypraw y, gdy się dowiedział,
ż e ' W itołd wojuje R azańską ziemię (po Pokrow ie datuje Nikon. XI, 163).
Zniszczył książę'ziem ię R azańską, mówi latopis i z jeń cam i pow rócił na Litwę
(Sofij. VI. 129).
Teraz dopiero w idział się W itołd na Kołomnie z zięciem, k tó ry mu
w ielką cześć ośw iadczył (Sofij. ibidem). Co bardziej, obaj książęta w y sy łają
zaraz w początkach następnego roku żądanie do W ielkiego Nowogrodu, by
z Niemcami zerw ali przym ierze — którem u to żądaniu, co praw da, Nowogro-
dzianie odmówili. — Z drugiej stro n y Iw an M ichajłowicz T w erski jeździł do
W itołda z żoną i dziećmi, miał bowiem siostrę W itołda za żonę i długo był
u szw agra i powrócił z daram i tegoż 1397 r. Zdaje się, że niebezpieczeństw a
od Tatarów7 grożące, skłoniło Tw7er do zgody z Widoldem.^ Jeżeli dodam y,
że jeszcze w 1395 r. pobił T am erlan sprzym ierzeńca Litw?y T ochtam ysza nad
Terekiem , że T atarzy pobici i rozproszeni w raz z T ochtam yszem udaw ali
się pod opiekę W itołda, zrozum iem y powody, dla k tó ry ch W itołd w późnej
jesieni powróciwszy z w7yprawry R azańskiej siedział w Ł ucku i Brześciu,
(C. d. Pr. VI, Nr. 29), pilnując stąd spraw litew skich, dlaczego n astaw ał na
przym ierze z P rusam i i Inflantam i i nakłonił episkopat inilancki do zgody
i pokoju z landm istrzem . N iebezpieczeństw a ze stro n y Tatarów było też
praw dopodobnie powodem, dla którego Korona i król Jagiełto popierali s ta ­
ran ia pokojowe W itołda i to za pośrednictw em króla W acław a jako też i kró la
Z ygm unta W ęgierskiego (C. d. Pr. VI Nr. 45; V Nr 95, Bunge IV. Nr. 1462;
C. d. P russ. VI. Nr. 48), k tó ry to o sta tn i naw et z ja z d , zam ierzał zwołać i to
do Gniezna w październiku 1397 r. Mistrz n a w szy stk ie te sta ra n ia je d n ą
miał odpowiedź, że nie może z W itołdem dłuższego uczynić rozejm u, ^gdyż
ten, korzystając ze spokoju na zachodzie, mógłby się wzmódz n a Rusi i stać
się niebezpiecznym Zakonowi. Królowi zaś W acław ow i na jego propozycyę
zjazdu we W rocław iu w7 lutym tegoż 1397 r. odpowdadał m istrz, że spraw a
Zakonu z P olską i Zakonem je s t w rękach elektorów , do k tó ry ch on się od­
wołał, lecz, żeby dobrą wolę okazać, gotów je s t zaw rzeć rozejm do 24 m arca,
dodać tu należy, że rozejm ten już 26 sty czn ia był zaw arty.
Przez cały rok 1397 trw ają usiłow ania w uczynieniu trw ałego pokoju
dla Litwy, oczywiście z w ykluczeniem owych p reten sji Zakonu do Litwry.
Z episkopatem inflanckim zaw arł Zakon ugodę w G dańsku w7 połowie lipca
tegoż roku, k tó rą uw ażać należy za zw7ycięstw7o Zakonu w w7alce z episko­
patem . Z W idołdem miano zjazd 13 maja, n a którym zdaje się tylko krotki
rozejm zaw arto (C. d. Pr. VI, Nr 39), który później przedłużono (Cod. ep. \ it.
Nr. 163). Liga pom orska rozw iązała się, upadła raczej, gdyż nie doznała po­
p arcia od W itołda, który, sam zagrożony, potrzebow ał spokoju od stro n y
D z ie je W ito ld a .
— 402 —

Zakonu. Pomimo to stosunki księcia z Pom orskim i książętam i były dobre


czego dowodem, że w lutym 1398 r. w ydał Jadw igę Towćwiłłównę b ratanke
swą za Barnim a pom orskiego (Wolf, Rod. Gedymina 61. Bunge IV. Nr. 1468).
Czy Zakon wiedział o niebezpieczeństw ach grożących Litw ie od połud­
nia. To pewna, że o 'wyprawie ta ta rsk ie j W itołda z 1397 r. podaje tylko
źródło inflanckie wiadomość, a m ianow icie k o n ty n u ato r D elm ara (SSr. Pr. III.
216). Na scharakteryzow anie postępow ania Zakonu w zględem W itołda w tern
dw uleciu 1396 — 1397 r. w ystarczy przytoczyć, że gdy Mistrzowi z Litw y w
listopadzie przysłano listy w ypow iednie k sięcia Ś w iętybora i jego ry cerzy
K oniada S chw eiina, E karda von Sydow i innych, m istrz listami^ u spraw ie­
dliw iał się, dodając, że listy ich otrzym ał z rąk niewiernych (C. d. Pr. VI
Nr. 27, 28, 30); dalej, że Mistrz przed całym św iatem oskarżał Pom orskich
książąt i episkopat inflancki z powodu ligi z niewiernymi, W itołda zaś i J a ­
giełłę przedstaw ił na zachodzie wobec elektorów" Rzeszy, jak o godzących
na całość i n a praw a Zakonu, grożących Zakonowi wrojną wrspólnie z Rusią
i T ataram i, tak, że elektorow ie pod vrpływ'em sk arg w płynęli na królow^ę
Jadw igę do zapobieżenia grożącej ch rześcijań stw u k lę s c e ‘ od niew iernych
Z drugiej strony, tego niew iernego, którym był W itołd, zręcznie odciagał
Zakon od bisk u p a i Pomorszczyków", nie godząc się na w łączenie biskupa
D orpatu do rozejm u, a gdyby księciu in teres episkopatu bardziej na sercu
leżał, aniżeli dobro w łasnego kraju, n aten czas może dokum ent rozejm u ode­
słać. Pomimo to, Zakon śm iało mówił, że W itołd zdradził biskupa i ligę po­
m orską, czego w yrazem Posilge (SSr. Pr. III 204), którego relacy a jest prze­
sadzoną i zaw łera zm yślenia na niekorzyść W itołda.

DODATEK Ao 3.

Witołd, a królow a Jadwiga.


W edług Posilgego pow'odem do porozum ień pokojow ych Zakonu z Wi­
toldem w" kw ietniu 1398 r. był list królowej Jadw igi do księcia Litw'y, wzy­
wając} go do zapłacenia czynszu z Litw y i Rusi, w ianem jej zapisanych
przez Jagiełłę krajów w 1386 r. W itołd n akazał te listy odczytać wobec
zgrom adzenia książąt i bojarów, k tórzy ośw iadczyli, że czynszu nigdy Polsce
nie płacili i teraz płacić nie będą. To było powodem, że W itołd wszedł
w- tajem ne układy z Zakonem na dniu 23 kw ietn ia 1398 r. (SSr. P rus. III, 219).
Twierdzą, mówi tenże kronikarz (220), że list królowej do księcia był głów ­
nym powodem, dla którego W itołd pogodził się znowui z Zakonem.
W iadom ość powryższa zaw iera niedokładności. I tak nie zapisał J a ­
giełło Jadw idze wianem Litw y i Rusi w 1386 r., lecz zapisał w 1396 r. Ku­
ja w y i Ruś Czerwroną; o Litw ie i litewskich ziemiach niem a w tym zapisie ani
w zm ianki (Rzyszczewski i Muczkow^ski Cod. dipl. Poloniae II, p. 345). PowTóre
list królowej nie mógł być głów nym powodem do zaw arcia pokoju z Zakonem,
ź ju ż przedtem sta ra ł się M itołd o pokój, zaw ierał rozejmy, gwrałtow nie
potrzebując od Zakonu spokoju, skoro naw^et opuścił episkopat Inflancki,
pizedłużał je, w czem go król Jagiełło popierał, a w reszcie obaj wpłynęli
na króla Z ygm unta, że tenże wezwał M istrza w lipcu 1397 r. do zaw arcia
pokojów z W itołdem , Litwrą i Rusią, tudzież do wrysłania pełnom ocników do
Krakowa, gdzie ich spory załatw i (C. d. P russiae VI, JVo 45, p. 49). Na to żą­
danie króla Z ygm unta odpow iada Mistrz, że spraw-ę z W itoldem oddał pod
rozstrzygnięcie elektorów , dlatego n a propozycyę króla Z ygm unta przystać
m e może (C. d. Pr. V, N° 95, p. 120).
Że je d n ak królow a w początkach 1398 r. ja k iś list do W itołda w ysłała,
na to mamy w skazów ki w liście W ielkiego M istrza do D euczm eistra z 24-go
lutego t. r. (Ibidem \ I, N° 60), w którym tak pisze: W ir danken euch der
— 403 —

muwe, die ir gehabt h a t urab den brieff un ser gnedigen h erren der Korfur-
sten an die konigynne von Polan. Jeżeli więc Mistrz dziękuje D euczm eistrow i
za list, k tóry elektorow ie n apisali do królowej Jadw igi, m usiało Zakonowi
na tym liście wiele zależeć. Że dalej list ten na życzenie Zakonu był n a ­
pisany, w skazuje ustęp, w którym Mistrz pisze, że uchyliłoby się było od po­
dejrzeń, gdyby list ten nie przez ręce Zakonu, ale w prost do królowej od
elektorów był w ysłany: So were is besser gew est, das der brief gerade ir komen
were von D eutschen landen, so h ette is g eh a t eyne besser g estalt, an unser
vordacht. Oczywiście, o treści listu ani mowy niem a, tyle tylko, że kopię
tego listu ma D euczm eister u siebie. Wolno przypuścić, że treść jego sta ła
w związku ze spraw ą litew ską Zakonu, o której w szakże słusznie pisał Mistrz
do króla Zygm unta, że poddał ją pod rozstrzygnięcie elektorów . Co bardziej,
Mistrz w dalszym ciągu listu do D euczm eistra w yraźnie podnosi sto su n ek
królowej do Zakonu, którego spraw y królow a broni przeciw ko królowi,
Litw ie i Rusi, a mianowicie, że broni Zakon przed w ojną, z tej stro n y mu
grożącą, w końcu, że z powodu tej obrony spraw Zakonu, królow a popadła
w niełaskę u króla. Jeżeli w końcu Mistrz w yraża obawę, że królow a na
skutek tego listu elektorów popadnie w jeszcze w iększą niełaskę króla,
wen wir vorchten, sie gweme do von in gro sser not und ungnade, u tw ier­
dzam y się w przypuszczeniu, że i list elektorski sta ł w związku ze spraw ą
Zakonu litew ską. Je s t przeto bardzo prawdopodobnem , że elektorow ie pod­
sunęli królowej myśl, aby, jako córka Ludw ika w ęgierskiego i je d y n a sp ad ­
kobierczyni, a zarazem pani korony polskiej, zażądała od Litw y tej rękojmi,
ja k iej Krzyżacy imieniem Rzeszy niem ieckiej nadarem nie się napierali, t. j.
obedyencyi lenniczej, a może i czynszu.
W szystkie bowiem pretensye do Litw y i skargi z powodu Jag iełły
i W itołda uzasadniają Krzyżacy potrzebą rękojm i dla chrześcijaństw a, że
L itw a nie popadnie w pogaństw o. Przedstaw iali oni przed zachodem, że stąd
i chrześcijaństw u Polski grozi niebezpieczeństw o: W en ais w enig das rich
zu Polan eres ch ristenthum s sicher ist ais unser Orden, uns b edunket und
ist also, das der littow ischen und Russen land, slos adder v esten keins inne
haben die cristen, das man ir sicher were, sunder dy unglaubigen, die be-
w eldigen sie noch selber (Cod. d. Pruss. V, p. 180, S karga Zakonu przed ks.
Ruprechtem Lignickim z 1403 r.).
Mamy też dowody, że Zakon w ystępuje jako adw okat Polski wobec
elektorów , oskarża W itołda, że zabrał pewne ziemie, należące do Polski, obsa­
dził je Rusinami i poganam i i że ziemie powinne wrócić do Polski (In stru k cy a
posłowi do elektora, Cod. dipl. P russ. VI, p. 65—67 cf.; Cod. dipl. Pruss. VI,
N> 53, 54).
Stąd już niedaleki wniosek, że gdy ziemie ruskie należą do Polski,
niechajby Jadw iga, jako królowa, zażądała od W itołda hołdu, gdyż te ziemie
ruskie zapisane są królowej jako wiano przez króla. Być może, żecelem
w płynięcia na królowę, korzystano z pogróżek, oczywiście przez sw ych za­
uszników rozsiew anych, że król Jagiełło z W itołdem sta ra ją się o koronę
dla Litw y i że W itołd ma zostać królem (C. d. Pr. VI), bo i tą wiado­
mość, jako niby pogróżkę, w ysyłają K rzyżacy do elektorów . Skąd zaś Rzesza
Niem iecka przychodzi do takiego w staw iennictw a u królowej Polski, je s t
również jasnem , je st ona tern państw em , które dawało Litwę i Ruś Zakonowi
(C. d. Pr. VI, No 45), ma przeto prawo do zabierania głosu we w szystkich
spraw ach, dotyczących Litw y i Rusi.
List przeto królowej do W itołda. którego treść cytu je nam Posilge,
mógł być n apisany na sk u tek listu elektorskiego do królow ej, który Krzy­
żacy otrzym ali w styczniu 1398 r. i oczywiście K rzyżacy z góry wiedzieli,
że z powodu takiej odezwy królow a popadnie w jeszcze w iększą niełaskę
u króla. Ze bowiem W itołd odmówi czynszu, to było łatw em do odgadnięcia,
a na skutek tego mogły zajść niesn ask i pom iędzy królow ą a królem . Innemi
słowy, królowa, spełniając plan, podsunięty jej przez Krzyżaków za pośred-
— 404 —

nictw em elektorów , pogłębiła rozdział pom iędzy Koroną a Litwą, zarysow u­


ją cy się skutkiem tego, że ona w dobrej wierze brała żywo w obronę spraw y
Zakonu ze szkodą Litwy.
Że teraz W itołd skorzystał, gdy mu Zakon podsunął m yśl odstąpienia
za cenę Żmudzi od p reten sy i Zakonu do Litw y i obdarzenia jej w ieczystym
pokojem, je s t to łatwem do zrozum ienia. Że pokój zaw arł W itołd w tajem ­
nicy przed Koroną, ja k mówi Posilge, je s t przypuszczeniem autora; to jed n ak
pew na, że król w iedział o zaw arciu przym ierza, gdyż n a S aliński zjazd w y­
słał kilku Polaków , ja k to zresztą sam Posilge mówi (str. 223): So kwam
W ytow t m it syn ir frouw in und den g ro stin und b estin sy n ir bayoren synir
lande und ouch etliche P olan m it ym... Pokój był w ym ierzony przeciw ko
unii, ale tylko w um yśle Krzyżaków, a może i kilku Litwinów, będących
zw olennikam i Zakonu. Że W itołd przym ierza nie rozum iał jak o ak tu sepa-
racyi, dowodem tego jego zgoda z królem Jag iełłą, mimo różnic zachodzą­
cych z Jadw igą, działającą tu ta j z podszeptów Zakonu.
N ależy się nam zastanow ić jeszcze nad ustępem Posilgego (224), w k tó ­
rym mówi, że n a owym zjeździe salińskim bojarzy ogłosili W itołda królem
Litwy. Otóż Caro, a za nim i H ruszew ski (Istoria Rusi U krainy Y, 124) mówi,
że ak t ten okrzyknięcia m iał znaczenie niezaw isłości Litw y od Polski,
a naw et uniew ażnienie unii K rew skiej. Nie mówi tego Posilge, jak o b y ogło­
szenie owo miało znaczenie niezaw isłości od P o ls k ix), Hruszewski więc po­
p iera swój w niosek n a takiej kom binacyi. W początkach 1398 r. tajem ną
drogą zasiągnęli K rzyżacy wiadomość, że król Jagiełło i W itołd usiłują od
papieża uzyskać Koronę dla Litw y i Rusi, przyczem W itołd m iałby zostać
królem Litw y. Pogłoskę tę uw aża H. za dowód, że W itołd, uw ażając chwilę
za stosow ną, uczynił odpow iedni n astró j pom iędzy książętam i a bojarstwem
na zjeździe salińskim i spowodował tam okrzyknięcie. Pomoc Niemców miał
zapew nioną, był bezpiecznym od Moskwy i gdyby nie W orskla, sam odziel­
ność Litw y byłaby uw ieńczoną skutkiem , a un ia z Polską zerw aną. W yklu­
czając z b ad ań m etodę, opierającą się na gdyby, sądzę, że i takim sposobem
popierany w niosek je s t m ylny. W spom nieliśm y już, że p rzedstaw ienie zjazdu
u Posilgego, może posłużyć za dowód dążeń Zakonu do separow ania Litw y
od Polski. L ist M istrza do D euczm eistra potw ierdza w zupełności to zapa­
tryw anie. Ale pogłoska owa z początku 1398 roku, o której w spom ina H.,
w cale nie potw ierdza, jak o b y W itołd podzielał te dążenia do odrębności
i przygotow yw ał nastrój, a w reszcie spowodował okrzyknięcie się królem .
Przeciw nie; tw ierdzi pogłoska, że król Jagiełło z W itoldem p racu ją w kuryi
nad uzyskaniem korony dla Litw y i dla W itołda. Trudno byłoby przypuścić,
żeby Jagiełło w Rzymie m iał pracow ać nad zniweczeniem unii Krewskiej.
Połapał się n a tem H. i tw ierdzi, że trzeb a pogłoskę tak rozumieć, że m ia­
nowicie Niemcy nie zdawali sobie sprawy z rozdziału pomiędzy Jagiełłą a W i­
toldem i dlatego bali się koronacyi, ja k ą Jagiełło przygotow yw ał dla W itołda.
Jakież tu sprzeczności i bałam uctw a! Jagiełło był w niezgodzie z W itoldem
i Jagiełło zam ierzał W itołda koronować; ja k to rozumieć? Dla dopełnienia
bałam uctw , w które popadł H., dodać i to należy, że uw ażając okrzyknięcie
owe za ak t niezaw isłości Litw y i zerw ania unii Krewskiej, o parę stro n da­
lej (127) zupełnie ju ż zapom niał o tem i mówi o unii W ileńskiej. Polacy
ustępow ali mało; praw Jag iełły do w. k sięstw a Litew skiego przecież n ik t nie
podaw ał w niepewność!

!) Podobnież i S taw enhagen w artykule: Livland und T annenberg,


kładzie nacisk, że W itołd zaprzeczył naw et tę odrębność w ty tu le, n azyw a­
ją c się: suprem us dux L ithuanie, nieuw ażał jed n ak , że sam król w p o tw ier­
dzeniu tegoż salińskiego przym ierza te n ty tu ł W itoldowi pozostaw ił (R aczyński
C. d. Lith., p. 253).
405

DODATEK As 4.

O unii z 1401 r.
Bardzo trafn ie mówi Matfiej Lubaw skij: (Litowskij sojm str. 11 i in.),
że przy zaw ieraniu umowy w Krewie nie było mowy o udziale bojarów w tym
akcie. Latopis litew ski nie może tutaj jako źródło w chodzić w rachubę. Bo-
ja rstw o nie stanow iło podówczas żadnej siły politycznej, miało obowiązki
tylko a praw nie posiadało, nie mówiąc już w cale o jakow ych praw ach po­
lity czn y ch . A kty z 1401 i 1413 r. w cale nie mówią, jak o b y do unii Krewskiej
zasięgano przyzw olenia bojarów, ja k m ylnie utrzy m u je M aksimejko: Sojmy
lit.-ru ss. gosudarstw a, s. 53. Błąd tego autora, ja k w ykazuje Lubaw skij, po­
lega na m ylnej interpretacyi aktu 1401 r. O jakow ejś obietnicy uprzyw ilejo­
w ania w czasie aktu krew skiego niem a zgoła w akcie tym mowy, je s t tylko
mowa o złożonej przysiędze w ierności (non deserere) królow i i Koronie pol­
skiej i to po otrzym anym chrzcie. Dopiero wówczas otrzym ali bojarzy litew ­
scy niektóre praw a szlachty polskiej, w 1387 r., oczyw iście, sam orządu nie
otrzym ali — chyba tylko podstaw ę, ja k np. staw ianie się pod chorągw ią
ziem ską przed nam iestnikam i, a nie pod książętam i, ja k było dawniej — o
udziale we władzy, o parlam entaryzm ie nie mogło być naw et mowy. Godząc
się zupełnie na to zapatryw anie M. Lubaw skiego dodajem y od siebie, że
gdyby bojarzy jakiekolw iek znaczenie mieli przed 1386 r., niezaw odnie ks.
Andrzej Połocki, który przecież n a nich się opierał, w spom niałby o
nich w swym akcie oddania księstw a w lenno Zakonu z 13 października
1385 r. On zaś w yraźnie mówi, że ustęp u je księstw o Zakonowi tak, ja k je od
Olgierda otrzym ał i ja k po śm ierci ojca bracia nasi nam je dali: totum reg-
num Ploscoviense, quod pater noster Algerde quondam rex Littojne nobis in vita
sua assignavit et dedit, et post patris nostri obitum fratres nostri nobis clederunt
et assignaverunt. Je st to ważne miejsce, dowodzi bowiem nietylko, że bojarzy
wcale przygodnie zasiadali w radzie, k tórych potem za złą doradę obw iesza­
no, ja k owego W ojdyłę, ale co nadto, że w spraw ach najw ażniejszych, ja k
np. obsadzenie księstw ,, tylko bracia w ielkiego księcia m ieli głos. Ze tego
k sięcia w ielkiego Jagiełłę, A ndrzej po im ieniu nie w yraża w akcie, je s t zu­
pełnie zrozum iałe, skoro się zważy, że dokum entem tym odcinał ten książę
księstw o Połockie z pod zw ierzchniczej w ładzy Jagiełły; zam iast powiedzieć,
że w ielki książę z doradą braci sw ych potw ierdził mię w posiadaniu k się­
stw a, opuszcza pierw szego a pozostaw ia drugich. Czy godząc się n a tak ą
in terp retacy ę m ożna z prof. Lubaw skim przypuszczać, że przed rokiem 1386
tylko książęta zasiadali w radzie w ielkiego księcia?
Na to pytanie odpowiedzieć należy sięgając do najdaw niejszych cza­
sów, w skazaniem n a dokum enty Gedymina, dotyczące jego zam iaru ch rztu .
Mówi w nich książę w yraźnie o swej radzie i w ypływ a z listu, że zasiadali
w niej nietylko zwykli radcy ale i F ranciszkanie i Dominikanie. Z dokum en­
tów Jag iełły wiemy, że w radzie zasiadał i W ojdyło i obok niego H anike,
m ieszczanin w ileński (Raczyński C. d. Lith. p. 57. 58). Innem i słowy, że w ła­
dza w ielkiego księcia wcale nie była ograniczoną jego radą, i że kogo chciał,
pow oływ ał do niej. Niema w cale naw et mowy o tem, aby k siążęta w szyscy
mieli krzesło w radzie przed 1386 r., je s t to wręcz niemożliwe, raczej p rzy­
pom nieć należy, że prócz braci książęcych i krew nych najbliższych, zasia­
dali i z k siążąt ci tylko, których w ielki książę zawezwał. Żadnych p rzep i­
sów ani praw ideł tu taj nie było, zasiadali ta k dobrze krewoivie, ja k bojarzy,
ja k i książęta, których książę uw ażał za stosow ne zaprosić. Tak samo było
i za Jag iełły, który naw et K iejstuta nie powoływał do rady.
Prof. Lubawskij zapytuje: Czy można unię 1401 r., w której ju ż w y­
stępu ją bojarzy, uw ażać za następstw o upadku: znikania k siążąt litew skich
pod koniec XIV w. (ja k to tw ierdzi Maksimejko)? Odpowiada na to, że nie-
zawodnie z chwilą, gdy u stę p u ją w części k siążęta z widowni i ich znacze­
nie w ziemi znika, z tą chw ilą podnosi się. w ładza bojarów, ale nie ze
w zględu na udział ich w radzie. Pod tym względem co innego tu taj w grę
wchodzi, a m ianow icie potrzeba oparcia się unii na szerokich podstaw ach.
D otycłiczas tylko k siążęta, krew ni Jag iełły i ci, którzy przyjęli katolicyzm ,
tylko sprzyjali unii, po klęsce nad W orkslą i jed n y ch i drugich liczba się
zm niejszyła; trzeb a było tym, k tórzy pozostali jak o obrońcy Litw y, którzy
w w ojnach tak bardzo się odznaczyli, czy to w obronie od Krzyżaków czy
Tatarów , rozszerzyć praw a i przyw ileje, aby ich chęci do związku narodów
pow iększyć, zw iązek um ocnić i uczynić go nierozerw alnym , naw et na w ypa­
dek takiej klęski, ja k ą była w orsklańska. O trzym ali ted y prawo udziału
w w yborze wielkiego księcia (!) na w ypadek śm ierci W itolda i Jagiełły. O trzy­
m ali je po raz pierw szy, daw niejsze prawo okrzyknięcia miało tylko form al­
ne znaczenie. Czy może książęta litew scy na skutek tego praw a stracili na
znaczeniu? Nie stracili, odpow iada L., oni dalej pozostali na sw ych k się­
stw ach, byli w bezpośredniej zaw isłości od księcia i rządzili u siebie ab so ­
lutnie, ale już nie składali przysięgi w ierności sam em u Jag ielle i Koronie,
ale także W itoldowi. Oni stanow ili ja k daw niej osobną klasę, sto jącą na czele
państw a litew skiego, ale przerzedzoną, że znaczenie jej z 1401 r. u pada bardzo.
Zrów nani z nimi niem al są te ra z bojarzy.
Zgodzić się należy z p. Lubawskim , że k siążąt litew skich niepodobna
uw ażać za reprezen tan tó w państw osobnych, chociażby naw et takiego
L ub arta W ołyńskiego. W szyscy oni bowiem są zaw iśli od w ładzy w ielkiego
księcia. Raczej należy ich uw ażać za osobny stan, stanow iący radę w ielko­
książęcą i z ram ienia księcia w ykonyw ujących jeg o wolę. Gbyby byli rep re­
zentantam i państw osobnych, dlaczegożby u nich nie zakw itnął p arla m en ta­
ryzm, ta k ja k zakw itnął na Litw ie właściwej, podczas gdy u nich u trzy m ała
się form a feudalizm u. D latego to niepodobna je st zgodzić się n a wniosek
Maksimejki (s. 59), że początku p arlam entaryzm u i sejmów litew skich szukać
należy w w iecach stanow ych, gdyż n aten czas obok sejm u litew skiego
w W ilnie, m ielibyśm y takież sejm y i po księstw ach, k tó ry ch tam niema.
Zgadzam y się n a uw agi tu taj przytoczone. Tylko co do powodu powo­
łania do życia unii z 1401 r. nie można się zgodzić w prost z tego względu,
że unia ta w ścisłym zw iązku stoi z wyw yższeniem W itolda na wielkiego
księcia w dożywocie z ram ienia Jag iełły i Korony poskiej; m usieli być ręko-
jem cy, że po śm ierci wielkiego księcia Litw a powróci do Korony i do króla
Jagiełły. — Jed y n y przyw ilej, jak i 1401 r. otrzym ali Litw ini, był ten, że na
w ypadek śm ierci Jagiełły, Polacy bez wiadom ości W itolda, książąt i panów
litew skich nie w ybiorą sobie króla. Idzie więc nie o praw o w ybieralności
księcia wielkiego, bo to prawo dopiero 1413 r. Litw ini uzyskali, ]) ale o n ie­
rozerw alność zw iązku unii na w ypadek śm ierci jednego z dwóch władców,
a to m usiało być zastrzeżone z chwilą, gdy W itołd został przez Jag iełłę
i Koronę w ielkim księciem przeznaczony a przez Litwinów obrany i okrzyk­
nięty. Tak samo i książęta m usieli w swej przysiędze obedyencyjnej, zło­
żonej W itoldowi, zaznaczyć, że po śm ierci księcia oni w racają do k ró la i Ko­
rony, że u nia nie dozna naw et po śm ierci żadnego szwanku.

*) Możnaby w praw dzie w nosić na podstaw ie słów samego Jag iełły


(Cod. ep. II p. 257), nos ex Olgerdi ducum boiarorum unanim i accedente
consensu electione, co n stitu tio n e, approbatione et legittim a successione etc.,
że praw o elekcyi posiadali ju ż bojarzy litew scy z czasu po zejściu Olgerda
nastąpionej elekcyi, ale ta elekcya była akklam acyą i m iała tylko form alne
znaczenie. Prawo elekcyi w 1413 r. bojarom dane, w ielce się różniło od p ra ­
wa akklam acyi; mieli bowiem teraz ju ż prawo doradzania królow i i współ-
rady z panam i polskim i przy obieraniu, § 13 Unii horodelskiej. Dziatyński,
Zbiór praw p. 15.
— 407 —

Dalej, nie możnaby się zgodzić, aby ju ż na podstawie przywileju


z 1401 r. nastąpiło zrównanie książąt i bojarów. Biskupi i książęta zawsze
są na czele rady, ja k np. tutaj w 1401 r. książę Iwan Olgimuntowicz z sy ­
nami. Niezawodnie, że na skutek klęski nad Workslą, gdzie ich zginęła
ogromna część, stracili oni na znaczeniu, ale nie w radzie, nie w senacie
litewskim. Sądzimy, że ja k dawniej było, tak i teraz ci tylko z książąt za­
siadają w radzie, których wola księcia wskaże, ale zawsze mają oni tam
pierwszeństwo przed bojarami.
Wogóle błąd badań uczonych rosyjskich polega na tern, że już przy­
wilejowi z 1401 r. podsuwają tendencye i znaczenie, które dopiero przyw i­
lej horodelski rozwinął.
Inaczej sądzi profesor Kruszewski (Istorya R. Ukr. IV), mianowicie,
że aktem wileńskim była odrębność Litwy uznaną a inkorporacya była za­
stąpioną naw et nie personalną unią a tylko przyznaniem suprem atu króla
Polski. Możliwem, a naw et prawdopodobnem jest, kończy p. H., że polscy
panowie czyniąc te ustępstw a mieli nadzieję, że przy nadarzącej się sposob­
ności skasują te ustępstw a.
Wnioski te są błędne. Odrębność Litwy nie została uznaną, albowiem
poruczenie dożywotnich rządów z dodatkiem, że po śmierci obdarowanego
kraj powróci do Korony, nie może być równoznacznem z odrębnością, której
przeczy i ta okoliczność, że gdy przed 1401 r. Witołd na zewnątrz w ystępo­
wał jako samodzielny monarcha w stosunkach z Krzyżakami (1398), teraz
składa zobowiązanie, iż nie zawrze z Zakonem przymierza bez woli i wie­
dzy króla (1403), owszem, że wszystkie związki, przymierza, jakie przed tern
był zawarł (Salińskie), na niekorzyść króla i Korony niszczy i ponownie
składa hołd wierności (1404 r.) i zatwierdza dawną unię. Inkorporacya
Litwy również nie została aktem 1401 r. zniesioną, i owszem, zastrzeżony
powrót Litwy do Polski po śmierci Witolda, a ustęp ten we wszystkich
trzech dokumentach 1401 r. silnie zaznaczony stwierdza zasadę inkorporacyi.
Wreszcie i suprem at Jagiełły nie zastępował unii personalnej, gdyż unia
niczem nie została naruszoną i owszem potwierdzoną i na wyższy stopień
rozwoju związku narodów wyniesioną, wobec czego i zasada suprem atu
i unia personalna pozostawały nadal w dawnem znaczeniu. Cała waga unii
z 1401 r. leży w tem, że krąg obrońców jej został zwiększony, który teraz
stanowił ciało na wzór polskiego senatu; litewscy panowie poręczali zobo­
wiązania księcia dotyczące unii, a panowie polscy zaręczali ze swej strony,
że król zahhowa Witolda w dożywocie jako wielkiego księcia Litwy w myśl
listów dokumentalnych, temuż księciu nadanych. Dokument nad ania dla
W itołda przez króla w 1401 r. nie zachował się, ale analogicznie do treści
znanych trzech aktów z 1401 r., tudzież dokumentu nadania wielkiego księ­
stwa Zygmuntowi Kiejstutowiczowi z 3 stycznia 1433 r. można łatwo całą
treść dokumentu odtworzyć.
W 1401 r. pozyskano na Litwie ciało polityczne, najwyższy krąg społe­
czeństw a litewskiego, radę litewską, która się urządziła już na wzór polski
i dawała uroczyście gwarancyę unii. Ta rada na sk ute k nadania praw bo-
jarstw u-katolikom 1387 r. wzrosła na znaczeniu, tak, że i w zew nętrznych
stosunkach już była uwzględnianą, zwłaszcza przez Krzyżaków — a naw et
ja k to się działo na zjeździe Salińskim z Krzyżakami, dała u p u s t s e p a r a ty ­
stycznym, wprost przeciw unii zwróconym tendeneyom, skoro okrzyknęła
Witolda swym monarchą. Oczywiście, przysięga złożona przez tę radę na
unię 1401 r. hamowała te dążenia.
Pomawianie panów polskich o chęć usunięcia ustępstw w 1401 r. daw a­
nych Litwinom, opiera prof. H. na tem, że bez takiego przypuszczenia nie
możnaby zrozumieć zarzutu Długosza uczynionego Jagielle, z powodu n a d a ­
nia po śmierci Witołda wielkiego księstw a Świdrygielle, chociaż Jagiełło
postępował przy tem nadaniu według paktów horodelskich. Pomijamy tutaj
szczególniejszy sposób dowodzenia co do zamiarów panów polskich w 1401 r.

A
na podstaw ie późniejszego o la t 12 ak tu . Co do Długosza, zarzut jego je st
słu szn y i na podstaw ie § 13 unii łiorodelskiej uform ow any, w m yśi którego
L itw ini nie śm ieli obierać księciem ja k tylko tego, którego im król za rad ą
polskich panów i litew skich wskaże. Ponieważ przy obiorze Św idrygiełły
król nie zasięgał rad y panów koronnych, przeto zarzu t Długosza je st słu ­
szny a dorozum iew ania p. H. błędne. Dowodem m ylności, że w 1401 r. p a­
nowie koronni ani m yśleć nie mogli o odw ołaniu u stęp stw czynionych
Litwie, je s t cały ak t unii łiorodelskiej, jeżeli pom iniem y n ieznane n ad a n ia
z 1406 r., których treść łatw o zresztą odgadnąć, porównow ując a k t unii
1401 r. z un ią horodelską. W szystkie te n adania, k tó re są rozszerzeniem
praw sen atu litew skiego, panów litew skich i wogóle Litw y całej, działy się
za zezwoleniem a w łaściw ie za in icy aty w ą panów koronnych. Jed n y m z w aż­
nych rozszerzeń praw litew skich panów w 1413 r. było to, że w akcie 1401 r.
0 praw ie elekcyi następ cy W itolda nie było mowy, tylko o powrocie Litw y
do króla i Korony i m yli się p. H. sądząc, że w akcie n ie było w yraźnie
pow iedziano, co się ma sta ć na w ypadek śm ierci króla. W 1413 r. przyznano
Litw inom prawo elekcyi na Litw ie, w razie śm ierci W itolda, mianow icie
tego męża, którego król przy doradzie rady koronnej i litew skiej w skaże.
W obec ak tu z 1401 r., by ła ta k a elekcya rozszerzeniem praw.
W spom niano, że Jagiełło po r. 1401 nad ał był ja k ieś przyw ileje i p ra ­
wa Litw inom . Opiera się to dorozum iew anie na § 15 horodelskiego aktu,
w którym się pow ołano n a przyw ileje dla Litw y post vel circa coronationem,
tudzież w innem m iejscu na nad an e ante octo vel septem annis. Co do p ie r­
w szych, powołano się niezaw odnie na przyw ileje z 20 i 22 lutego 1387 r.
Co do drugich, nie m ożna naw et przypuszczać, aby przyw ilej z 1401 r. przed
13 la ty praw ie nadany, oznaczono jak o udzielony ante octo vel septem annis.
Praw dopodobnie na rok 1405 lub 1406 p rzy p ad a uprzyw ilejow anie a może i
dwa uprzyw ilejow ania króla Ja g iełły dla Litwy. Można się ted y dom yślać
na podstaw ie porów nania tre śc i przyw ileju z 1387 r. z przyw ilejem horodel-
skim o treści tych nadań z 1405 i 1406 r. Horodelski a k t w porów naniu
z aktam i z 1387 r. ma n astęp n e 5 dodatków. I tak najprzód w § 3 zrów na­
nie nadań darow izn, przyw ilejów bojarom litew skim n ad an y ch , z przyw ile­
jam i szlachty polskiej. Dalej w § 5 zastrzeżen ie, że po śm ierci rodziców
dzieciom nie m ają być b ran e m ajętności dziedziczne, ale je dzierżeć m ają ja k
szlach ta polska. W ciągu dalszym a v § 5 pozwala król bojarom litew skim
zapisyw ać opraw y żonom na dobrach dziedzicznych i na nadaw anych od króla
1 od W itołda. W końcu zab ran ia w § 9 pod u tr a tą dóbr udzielać wrogom
Polski rad lub w sparcia.
Poniew aż inne arty k u ły są zaw arte w przyw ilejach poprzednich a p rzy­
w ileje od § 10—16 w łącznie aktow i horodelskiem u w łaściw e, przeto należy
przypuszczać, że w łaśnie w skazane n ależą do la t 1405 i 1406. W pracy P rzy ­
czynki do dziejów unii, Rozdział 8, str. 54 — 55, tom 33 Rozp. hist. - filoz.
Akad. Um. Krak. przypuszczałem , że na ty ch zjazdach, zw oływ anych celem
ugruntow ania unii, zaszły postanow ienia, dotyczące su kcessyi na w ypadek
śm ierci Jagiełły i że W itołd sk ła d ał subm issyę, k tó ra się dochow ała w n ie­
pełnej form ie z form ularza v/spółczesnego. Z rozbioru pow yższego okazuje
się. że w niosek, jakoby istn iał ja k iś przyw ilej dla Litw y z czasu koronacyi
Jag iełły je s t m ylnym (Sprawozd. z czynności i posiedzeń akadem ii u m iejęt­
ności 1909. Nr 4, s. 11), a au to r tej hipotezy nie zastanow ił się naw et, że
pogańska Litw a, ja k ą w tym czasie była, nie mogła naw et m arzyć o p rzy ­
w ileju i dopiero z chrztem Litwy m am y pierw szy przyw ilej. Jagiełło mógł
tylko w ydać Koronie po koronacyi potw ierdzenie Krew skich układów pod
m ajestaty c zn ą pieczęcią ja k b y to ze słów D ługszow ych X, 460 perpetuo inscri-
psit w nioskow ać należało.
Jak ie przeto je s t znaczenie unii 1401 r.? Powołano bojarów do udziału
w życiu państw owem . czyniąc ich rękojem cam i w ierności litew skiego k sięcia
z ram ienia króla Polski nadanego i ograniczając tern samem a b so lu tn ą wła-
— 409 —

dzę tego księcia. U zyskano szerszą d la unii podstaw ę, gdyż przez m ożnych
narodu stw ierdzoną, pozyskano, ja k trafnie mówi D-r M aryan Gojski (W za­
jem ne stosunki Polski, Litw y i Zakonu w latach 1399—1404, s. 28), stróżów
nowego porządku i w yraźniej określonego stosunku, a zarazem i stróżów nad
wielkim księciem , niem ogącym ju ż ta k swobodnie snuć dalekich planów,
groźnych dla całości unii. Oczywiście, że ak t taki, dający Litw ie sam oistność
i podstaw y do stw orzenia in sty tu cy i sen atu na wzór polskiego, m iał dla ro ­
zwoju kulturalnego Litw y pierw szorzędne znaczenie, gdyż pom nażał liczbę
pracowników w kierunku unii, że był wyższym szczeblem w rozwoju unii.
gdyż daw ał gw arancyę, że nie zejdzie ona n a manowce i daw ał podstaw ę
szeroką do związku narodów jeszcze ściślejszego, jak i n astąp ić m iał w 1413 r.
Już nie je d n a osoba obdarzona z łaski Jag iełły w ielkim księstw em męża,
ale całe grono osób najpow ażniejszych z nowym kierunkiem zgodnych
i w nim pracujących, dawało rękojm ię trw ałości związku, znienaw idzonego
przez Krzyżaków i całą ich siłą i zręcznością podkopyw anego.

DODATEK 5.

Po bitw ie Grunwaldzkiej.
Co należy sądzić o odejściu W itolda z pod murów Malborga? Długosz
(XI, 84) opowiada, że W itołd, w ysłany przez króla celem zniesienia oddziału
posiłkowego Inflantczyków , spotkaw szy go nad P assargą, wdał się w roko­
w ania z landm istrzem Hermanem de W intkinszench (sic) i uległ tu taj po­
kusie landm istrza, obiecującego, że Zakon nigdy się nie będzie dopom inać
Żmudzi i Jaćw ieży. W itołd swoim glejtem przeprow adził landm istrza do
M alborga, a od tej chwili Mistrz, H enryk Plauen, poczyna być hardym
i upartym , niechce pokoju, znając oczywiście zmianę, zaszłą w sercu
W itołda.
Opowiadanie to, zapewne na ja k ie jś nieścisłej zapisce, może i w spół­
czesnej, oparte, zaw iera bijące w oczy pomyłki. I tak: landm istrzem był
podówczas nie Herman de W intkinszench, lecz Konrad von Y ietinghof,
któ ry był w dodatku chory i w cale nie był tegoż roku w P rusiech; pow tóre:
miał on, w edług Długosza, przyw ieść 500 zbrojnych na pomoc, czyli na od­
siecz Malborga, a sam em u W itoldowi daje król 12 polskich chorągwi, z ja k ą
to siłą mógł chyba książę pojm ać w szystkich do nogi. Jeżeli zaś to prze­
ciw staw ienie potęgi W itołdowej do drobnych sił Inflanckich miało na celu
tern łatw iejsze przekonanie czytelnika o zdrożności rokow ań i o uw ie­
dzeniu W itołda, który też niebaw em potem odstąpił od oblężenia Malborga,
to dodać potrzeba, że i przeciw ko takiem u przedstaw ieniu mówią źródła
w spółczesne.
Otóż zaznaczyć należy, że mimo, iż rozejm W itołda z Inflantczykam i
trw ał do połowy w rześnia, to je d n ak zbrojenia w In flan tach niepokoiły ta k
W itołda, ja k i Jagiełłę. W itołd kazał naw et pod koniec sierpnia starostom
swym n a Litwie zaw rzeć z landm istrzem rozejm dziesięciotygodniow y, wi­
docznie w obawie o uderzenie na Litwę, podczas gdy książę oblegał Malborg.
Król Jagiełło już 7 sierpnia w iedział, że Inflantczycy byli pod bronią i że
w krótce przez K urską zatokę do Królewca przybędą (S tavenhagen, Livland
und T annenberg, B altische Monats., tom 54 s., cy tu je nieznany d o ty ch ­
czas m aterjał listów i korespondencyi, odnoszących się do tej spraw y, 326).
Gdy zaś 25 sierpnia przybyli Inflantczycy do Królewca, zastali tu ta j listy
króla i W itołda. Ten o statn i w yrażał zdum ienie z powodu ich przybycia,
skoro w szakże starostow ie litew scy zaw arli dziesięciotygodniow y rozejm ze
sta rszy z n ą Inflancką i żądał od nich zachow ania się w m yśl rozejmu.
Komtur z Goldyngi i landm arszałek, otrzym aw szy listy , piszą do biskupa
— 410 —

W armii, aby ułatw ił im w idzenie się z królem i W itoldem, a mieli także


W itołd w yruszył przeciw ko nim. Odpisali zaś 4 w rześnia
W itołdowi. że nic im o rozejm ie dziesięciotygodniow ym nie wiadomo, a list
księcia odesłali do land m istrza, od którego oczekiwać będą rozkazów.
Niechaj zaś teraz książę daruje, że jako członkow ie Zakonu Niem ieckiego
są mu posłuszni. W ypływ a stąd, że po stronie króla i W itolda panow ała
obaw a o stanow isko Inflantczyków , któ rzy je d n ak bez względu, że rozejm
jeszcze nie w yszedł, urządzili obronę Prus, a chcąc u n ik n ąć sta rc ia orężnego
z W itoldem , udali się do b isk u p a W arm ińskiego o pośrednictw o. Wiemy
dalej, że kiedy W itold sta n ął nad P asargą. biskup W arm iński pośredniczył
tu ta j pom iędzy W itoldem i kom turem Goldyngi, tak. że zaw arto 14-dniowy
rozejm , n a podstaw ie którego je d n ak Malborg i kraj górny w yjęty został
z pod rozejm u, a landm arszałek z kom turem Goldyngi i kom turem Bałgi,
otrzym ali w 300 koni g lejt do M alborga (Cod. Yit. JV° 453).
Rzecz bardzo w ażną i ciekaw ą opow iadają źródła zakonne, że gdy la n d ­
m arszałek zarządził w Królewcu obronę P rus, a W itold przeciw ko niem u
w yruszył, natenczas biskup W arm iński p rzestrzeg ł tegoż ostatniego, aby
nie posuw ał się za P asarg ę (do w arn te yn der bischoff yon Heylsberg, das
h er n ic h t yolczoch kontyn. Posilgego III, 321). W iemy naw et, że Krzyżacy
później za to ostrzeżenie pociągnęli b isk u p a do odpow iedzialności, ta k że
m usiał opuścić dyecezyę i uciec do Polski. Później zaś, gdy do zaw arcia
pokoju toruńskiego przyszło, tak król, ja k i W itold, w ystaw ili biskupowi
zgodne zresztą co do treści św iadectw o zupełnie lojalnego względem Zakonu
postępow ania (Cod. ep. II, 45 i Kod. W ielkopolski V, 203). Obaj oni
zaśw iadczali, że biskup, w ezw any listam i Inflantczyków , w staw ił się przed
W itoldem , który, godząc się na pośrednictw o biskupa, rozejm 14-dniowy za­
w arł i g le jt w 300 osób Inflantczykom dał do M alborga. Tymi listam i uw ol­
niono b iskupa od prześladow ań Zakonu.
W ynika stąd, że z powodu owego tra k ta tu , w pobliżu B racianu za­
w artego, Polacy W itolda mieli w podejrzeniu, podczas gdy K rzyżacy o zd ra­
dę i nielojalność pom awiali biskupa W arm ińskiego. Jeżeli przypuścim y, że,
ja k to Jagiełło i W itold zgodnie pośw iadczali, podejrzenia K rzyżackie były
bezpodstaw ne, tem sam em m usim y przypuścić, że i posądzenia polskie co do
Witolda, nie m iały realnej podstaw y. Trudno zaś uw ierzyć Długoszowemu
zapew nieniu o tra k ta ta c h exclusis arbitns clandestinos tractatus cum illo a,git...
skoro w szakże biskup tu taj pośredniczył, a ten biskup był później p rze­
śladow any przez Zakon za nieloialne względem Zakonu, a zatem i n ie­
korzystne dla Zakonu działanie, za przestrogę, d an ą W itoldowi, „by dalej
nie sz ed ł”.
Posiadam y je d n ak w yraźne wskazówki, że posądzenia polskie były
bezpodstaw ne. Gdyby bowiem W itold był w porozum ieniu z Inflantczykam i,
toby z pew nością żadnych do nich potem nie żyw ił p reten sy i o w rogie p rze­
ciwko sobie zachow anie się. Książę zaś miał do nich roszczenia o niepraw e
zerw anie rozejmu. Na dniu 18 sty czn ia 1411 r. pisze on do M istrza H en­
ry k a P lauena (C. Nit. p. 216): (ir) schreibet, clas die Liff lender sich wol meinen
vorantwerten von des fredis wegen. W ir segens gerne, das sie is teten und wir
welden gerne horen ire antwert dorobir; gleichiuol wir manen sie io, dass sie ken
uns den frede unredlichin gebrochin haben. I czyż mogliby ci, którzy w taj-
nem porozum ieniu z księciem mieli pozostaw ać, którzy mu snadź przyobie­
cyw ali, łam ać zaw arty z nim rozejm. Okazuje się stąd, że owe porozu­
m ienie było tylko pogłoską, uw łaczającą W itoldowi, ale nie odpow iadającą
praw dzie.
K w estya o n aruszenie rozejm u każe nam podjąć inne p ytanie, a m ia­
nowicie: ja k i był isto tn y powód odstąpienia W itolda z pod M alborga, skoro
ten, o którym mówi Długosz (t. j. porozum ienie z Inflantam i), nie w y trzy ­
muje krytyki. Długosz podejrzew a powód odejścia, podany przez księcia,
a mianowicie: szerzącą się w wojsku litew skiem biegunkę (XI, 86), a chociaż
— 411 —

sam Witold odezwą do szlachty Balgskiego i Brandenburskiego powiatów


ten powód, równie ja k i brak paszy dla koni, podaje (unsirs heres vil lute
gar swerlich mit sichtum woren bevallin und ouch des futirs in der ne-
hende begunde uns gebrechen C. Y. 459, p. 214), to jed n ak przyjąć można,
że te powody były tylko osłoną innego, ważniejszego. Ale żeby tym waż­
niejszym miał być powód, podany przez Długosza, temu wiary dać nie mo­
żemy wprost ze wzglądu, dla którego nie daliśmy wiary owemu rzekomemu
porozumieniu Witolda z Inflantczykami. Jakiż tedy powód, zapytamy, mógł
być w tej sprawie rozstrzygającym? Jeżeli zważymy to, cośmy już wyżej
napomknęli, że wkroczenie Inflantczyków do P rus było dla Jagiełły i Wi­
tolda niemiłą niespodzianką; dalej, że Witold, zamiast stoczyć bitwę, wcho­
dzi 8 września w układy o rozejm dwutygodniowy i że zaledwie powrócił do
obozu pod Malborgiem, już 11 września, otrzymawszy pozwolenie króla, od­
ciąga na Litwę; natenczas należy nam przyjąć, że jakieś ważne, stanowcze
przyczyny musiały tutaj odgrywać rolę. Sądzimy, że była nią zupełna^ bez­
bronność Litwy, wystawionej teraz na najazd Inflantczyków, i nie dziwna,
że w. książę Litwy śpieszył własnej ojczyźnie na ratunek. I tu znowu w cy­
towanym powyżej liście Witolda do Mistrza Plauena mamy dowód, że isto­
tn ie ja k iś najazd Inflantczyków nietylko że groził, ale dotknął Litwę, skoro
książę daje u pust gniewowi swemu na Inflantczyków i wyrzuca im, że nie­
sprawiedliwie rozejm zerwali. Mamy naw et dowód w rokowaniach, poprze­
dzających pokój toruński, że były starcia pomiędzy Litwą a Inflantami i że
naw et Inflantczycy mieli jeńców litewskich, o których wymianę rokowano
(Cod. Yit. W 467). Wreszcie jeszcze je d n a wskazówka współczesna: Gdy Wi­
told, po otrzym aniu pozwolenia, wracał na Litwę, nie mógł krótszą drogą
przez Prusy pośpieszyć, ale musiał w racać dawną drogą nad Narwią, a więc
przez Mazowsze (Kontyn. Posilgego: und torste nicht czin durch dy Nedirland).
Całe bowiem wschodnie Prusy były już w stanie silnej obrony, przez Inflant­
czyków zarządzonej. Co bardziej Długosz mówi wyraźnie, że król dał W i­
toldowi posiłki przy odprowadzeniu n a Litwę, gdyż się obawiał Witold za­
sadzki jakiej Inflantczyków: non tamen ausus est, ne a Livonitarum gente
et aliis Cruciferis eorumque stipendiariis invaderetur, ire sine regio conductu
(Dl. XI, 86). Wypływa stąd, że przybycie Inflantczyków do Prus i równo­
czesny ich najazd na Litwę, nietylko że było ratunkiem dla Prus, ale było
powodem odejścia Witołda z pod murów Malborga i to nie wprost przez Prusy,
ale przez Mazowsze na ratunek Litwy.
Śmiało, na podstawie powyższego rozbioru, można owej pomocy Inflant-
ckiej, w 1410 r. danej Prusom, nadać znaczenie r a tu n k u Prus (Seraphin
Gesćh. Livl. I, 126 i nn.) i to zarówno przez pomoc orężną, którą całe
wschodnie Prusy w stan obronny wprowadzono, jako też przez zręczną dy-
plomacyę, k tórą zmuszono Witolda do odciągnięcia z pod murów Malborga.
Zapytaćby się należało, skąd poszły pogłoski, ubliżające Witoldowi z po­
wodu owych rokowań nad Pasargą, których echem je s t opowiadanie Dłu­
gosza. Oczywiście, źródła icli szukać należy w ogromnej zmianie sytuacyi
na niekorzyść Polski po owem odejściu księcia na Litwę. Szukano sprawcę
tej zmiany i znaleziono go w Witoldzie, nie bacząc, że na wynik oblężenia
armia jego, której połowę już stracił (C. V. N° 456), nie mogła mieć wpływu
stanowczego. Tak samo szukano w obozie krzyżackim sprawcę tego, który
przeszkodził spodziewanej przez Zakon klęsce Witolda, gdyby był przeszedł
Pasargę, i znaleziono winnego w osobie Henryka, biskupa Warmińskiego,
k tóry musiał cierpieć w ygnanie fet exilium ab ecclesia sua contra Deum
et iustitiam passus esi Cod. Mai. Pol. Y p. 200), nie bacząc, że wynik bitwy
zawsze wątpliwy, że prawdopodobnie Witold miał więcej wojska, aniżeli
Inflantczycy, którzy, gdyby byli pokonani, pogorszyliby tern sytuacyę Prus,
tak, że już dla nich nie byłoby i ratunku. Że zaś Witold, w obawie o losy
własnej Litwy, przełożył tr a k ta t nad orężne starcie, nie powinno budzić
zdziwienia.
— 412 —

N ależ ało b y je s z c z e k il k a słów p ośw ięcić z a p a try w a n io m prof. Smolki,


k tó r y w S zk icac h sw oich (t. I, str. 54 i inn., str. 181 i inn.) z ręc zn ą kon-
s t r u k c y ą o całej d ziałalno ści W ito ld a s t a r a się po przeć Długosza. W e ­
d łu g Smolki, s t a n o w c z a z a g ła d a Z ak on u b y ła b y p o d n io s ła Polskę do takiej
potęgi, że je j W itold d la s w y c h w idoków nie m ógł dopuścić. W ito łd
n a w e t p rzy czy n ił się do n ie k o r z y stn e g o d la Polski t r a k t a t u to ru ń sk ieg o ,
w t y m celu, by był zad a tk ie m n o w y ch , n i e u s ta n n y c h wojen, w k tó r y c h
P o ls k a będzie p o trzeb o w ać W ito ld a, a tern sa m e m w n ie je d n y m p u n k ­
cie, gdzie się śc ie ra ły i n t e r e s a litew skie z polskiem i, b ę d z ie - z m u szo ną
m u ustąpić .
P om ijając dowody, k tó r e ś m y powyżej przeciw k o Długoszowi p rz y to ­
czyli, a k tó r e g o z a p a t r y w a n i a p odziela prof. S., d o d a m y je s z c z e tu ta j, że
w sz a k ż e W itołd, j a k to wie D ługosz (XI, 80 cf. Cod. Yit., 459), d o stał
w n a g r o d ę z w y c ię stw a od J a g ie łły w sch o d n ie P r u s y z Królew cem, sied zibą
m a r s z a ł k a Z akonu, — a przecież j e op u ścić m u sia ł i w po ko ju an i w zm ian ki
o n ic h nie uczynił, chociaż przed tern o d g ra ż a ł się, że po Osę w sz y stk o n a ­
leżało n ie g d y ś do L itw y i że to w s z y s tk o odbierze. Ilekroć później je s z c z e
byli P o la c y i Litwini z W ito ld e m w P ru s ie ch , ja k o zw ycięzcy, a przecież
nie zdołali z u p e łn ie p o k o n ać potęgi K rzyżaków. Dowód, z a c z e rp n ię ty ze śc ie ­
r a n i a się in te re s ó w P o ls k i i L itw y n a Podolu, nie prz e m a w ia do m ego p r z e ­
k o n a n ia ; w szak że i później śc ie ra ł się n a tej ziem i w p ły w L itw y z P olską,
a do k o n flik tó w z W ito ld e m nie do pro w adzał. P odole nie było n a w e t w rę k u
W ito ld a p rz e d 1410 r., ale w ręk u k ró la i K orony polskiej, czego dowodem
ch o c ia ż b y ów k l a s y c z n y u s t ę p u D ługosza (XI. 39), że 17, 18 1 19 c h o rąg iew
w ojsk polskich sta n o w ili Podołanie: tr ia enim signa, a b u n d a n t e m u ltitu d in e ,
h a b e b a t (Podolia), q uo ru m q uo dlib et faciem so la re m in rub eo cam po h a b e b a t
pro insigni. O dstąp ienie Po do la W itoldow i zaszło dopiero po rok u 1410.
a k ról o d stą p ił tę ziem ię, nie ty k a j ą c w n iczem p ra w P o lsk i i n ie ro z w ią ­
zu ją c p rz y s ię g i lennej, złożonej p rzez P o d o la n sobie i K oronie polskiej.
W 1414 r. z W iln a w y s y ła król rozk az P o do lan om : u t Yitoldo o b e d ir e n t sicu t
e t regi — a w c z te ry la ta później w y ra ź n ie zaznacza, że u s t ą p ił Podole
W ito ldo w i czasow o, nie t y k a j ą c w n ic z e m p ra w K orony Polskiej: p rioribu s
p ro m issio n ib u s om agii p e r vos no b is et s a c r a e c o ro n a e P o lo n iae fa ctis no n
o b s t a n ti b u s (Cod. ep. II pag. XXII i Cod. ep. Vitoldi X2 805, p. 427). Z p o ­
w y ższeg o w yp ływ a , że ściślejsze po łącz en ie Po do la z L itwą, o k tó r e m mówi
prof. S. (s. 47), nie n a s t ą p ił o i nie mogło n astą p ić , skoro sam kró l m u siał
tu t a j in te rw e n io w a ć z pow od u od m ow y h ołd u ze s t r o n y ziem ian — Litwie.
W it o łd n a Podolu, mimo że osadził b ył s ta ro stó w Litwinów, opierał się n a
żywiole polskim , p o tw ie rd z a ją to ch ocia żby przy w ileje je d n e g o ro du, H abdan-
k ów B uczackich, p rz y to c z o n e w re g e s tr a c h , p rz e c h o w a n y c h w A k ta c h ziem i
L w o w skie j (Ter. Leop. 11, p. 865; A rc h iw u m kraj. akt. gr. i ziem. we Lwowie),
k tó r e tu t a j p rz y ta c z a m y :

1) L it te r a e W ito ldi m. d. i. s e r v ie n te s nobili Iwo... H ynkow icz o cca-


sione ville T h o lsto je de data: in Hrodlo feria t e r t i a in c ra s tin o festi S a n c ti
M ichaelis a rc h a n g e li A. D. 1427.
2) L itte ra e e iu s d e m s erv ien te s... 1. T heodorici B uczacki occ asio n e bo-
n o ru m P opow ce de dato: in c a stro n o s t ro P u n a fe ria s e c u n d a p ost purif.
M ariae AD 1415.
3) L it te r a e eiu sd em s e r v ie n te s nobili T heodorico B uczack i occasio ne
b o n o ru m P opow cze et Chmielowo, de data: P u n a feria s e c u n d a prox. p o st
purific Mariae 141 (5).
4) L it te r a e e iu sd em T heo do rico B u c zack i occa sion e villa Ż n yeb rod y:
d a tu m in L uczko f. s e c u n d a prox. p o st f. s. Michaelis.
— 413 —

DODATEK A'2 6.

Podstaw y parlam entaryzm u na Litwie.


Nadzwyczaj mało mamy danych do poznania rozwoju parlam entaryzm u
na Litwie. Zarody jego na wzór zachodni widoczne są już w 1401 roku,
tam bowiem w ystępują kniaziów i bojarstwa przedstawiciele i dają rękojmię
wierności swego księcia Koronie, w ystępują przeto jako osobne ciało poli­
tyczne, które wraz z swym księciem nabyło prawa elekcyi następcy J a ­
giełły na tronie polskim. Dotychczas wielki książę powoływał do swej rady
kogo chciał, odtąd już niemógł żadnego pominąć z tych kniaziów i bojarów,
których akt unii 1401 r. wymieniał, ilekroć szło o rzecz ważną, dotyczącą
państwa. Udział w radzie był odtąd przywilejem nietylko książąt, ale i w y­
mienionych w akcie 1401 r. rodów i tak było do 1413 r. Przez utworzenie
dwóch województw i dwóch kasztelanii w tym roku szerszą podstawę stwo­
rzono dla parlamentaryzmu, albowiem udział w radzie uczyniono zależnym
od stanowisk wojewódzkich i kasztelańskich, co na przyszłość ważne za sobą
konsekwencye pociągnęło przez utworzenie prawnej podstawy celem obję­
cia parlamentaryzmem całego państwa, t. j., by każda prowincya mogła mieć
swoich reprezentantów', swoje krzesła senatorskie w radzie.
Z ilu członków składał się ten senat, rada, czyli sejm litewski, nie
jest wiadomo. W każdym razie, ja k to już widoczne z przywilejów samych,
'tak 1401 r. ja k 1413 r.,‘ ilość pp. rad. sięgała liczby kilkudziesięciu. _ Papież
Marcin V, dając pewne łaski duchowne, pozwala Witoldowi w'ybrać piętnastu
radców i na tych rozciąga odpust zupełny (Liber Cane. II. N° 128, p. 205),
skąd widoczna, ja k powmżnem ciałem była rada pod względem liczby, już
niebawem po jej według modły zachodniej reformie. Niezawodnie^ że ch a­
rakter tej rady był katolicki, ja k to zresztą niebawem po śmierci A\ itołda
biskup Zbigniew^ Oleśnicki podnosił (Cod. ep. II, 290: quod in vita ducis \ \ i -
thawdi non fiebat, immo per expressum cautum fuit in litteris concordiae
inter regnum Poloniae et ducatum Lithuaniae tactae, quod scismalici nun-
quam castra in L ythuan ia tenere nec eciam ad consilium publicum et com­
mune admitti debuerunt. Porówn. § 5, 11. 16 unii horodelskiej). Mimo to
nie można wątpić, że i Ruś przypuszczał Witołd do udziału w radzie, powo­
łując nietylko książąt, krew nych swych, ale nadto inne wybitne z Rusi oso­
bistości, oczywiście powodowany spe unionis ecclesiarum.
Dbał Witołd jednakże, aby do rady nie wciskały się żywioły niepowo­
łane. nowe „homines novi”. Gdy się dowiedział, że podkomorzy krakowski
w radzie polskiej króla Jagiełły wybitnie w ystępuje przeciwko jego zamia­
rowi koronacyjnemu, nazwrał w liście do króla Szafrańcówr consilium novum.
Król w odpowiedzi zaznaczył, że Schafranczones: non essent novum consilium
cum eorum progenitor es essent similiter barones de regio consilto et ipsi etiam sunt
(C. Yit., p. 827). Mimo to książę i dalej występował przeciwko Szafrańcom,
skąd widoczna, że sposób obrad polskich był mu znany i że zapewne swoją
radę wzorował do tej modły. Z zarzutów księcia, przeciwko Szafrańcom
skierowanych (C. V., p. 827), podnieść należy następne: quidquam volunt et
consulunt hoc facitis consiliaque eorum prevalent et nunquam repulsam pa-
tiuntur... Conventiones generales te rrarum negligunt eis nolentes interesse,
et si unquam veniunt, non nisi in fine convencionis, ceteris prelatis et ba-
ronibus deccdentibus et tunc omnia consilia per prelates et barones con-
silii pociores tra c ta ta et conclusa ipsi soli mutant. Aliquando vero etsi ad
huiusmodi conventionem veniunt nolunt tam en consilia cum ceteris introire
sed prestolantur, donee alii abinde discedant, tunc primo cubiculum vestrum
ingrediuntur vobiscum pro voto suo tractaturi.
Że Witołd, mimo w wielu kierunkach samowładztwa objawuanego,
liczył się ze wzrostem na Litwue parlamentaryzmu, mówi o tern sam (Cod.
— 414 —

Yit., p. 816). Oto jego słowa: Quam copiam litterae regis Poloniae (rogi
Romanorum scriptae) in consilio nostro legi fecim us, ubi rev eren d u s p ater
et dom inus episcopus Y ilnensis e t precipui consiliarii n o stri L ithuaniae alii-
que m ulti baiores aderant, qui nobis in occursum ad nos salutandum conve-
n erant. W ypływ a stąd, że w ażniejsze spraw y podaw ał do wiadomości rady
swej. Mamy i jego św iadectw o o obradow aniu dwóch rad, polskiej i litew ­
skiej razem (Ibidem 1. c.): Nos itaque cum n o stris eciam consilium inivim us,
unde consiliarii v estri ev ocaveru n t nos ad se. Ad quos dum intrassem us,
mox ceperunt seriose repugnare et in sta n te r contradicere hoc factum prose-
quendi. Quod videntes duces et barones nostri, co n ten d eru n t verbis cum
consiliariis V. S., quibus arridentes precepim us, u t tacerent... Broni też W i­
told swojej rady wobec Jagiełły, którem u zarzuca, że ją poniżył (Cod. Yit.
p. 817): Duces et barones nostros inferiorando... lub dalej: Baiorum nostro-
rum , quibus per eandem clausulam quasi honorem non fav en tes in ferioratis
in statu q u e eorum deprim itis. To są św iadectw a w prawdzie samego księcia,
niem niej je d n ak w ypływ a z nich, że wzorował litew ski p arlam entaryzm we­
dług modły polskiej i że oglądał się na sw ą radę, chociażby tylko dla do­
pięcia pew nych celów, ja k ie sobie staw iał.

DODATEK As 7.

Synowie Toćhtamysza.
S tosunki do T atarszczyzny po klęsce nad W orsklą w ym agają w yja­
śnienia. H istoryk „Złotej O rdy”, Hammer P u rg stall, stw ierdza, że zwycięzca
Y itołda, Tim ur Kotlog, w krótce potem um arł (G eschichte der Goldenen Orde,
str. 366). Sam W itołd przez u sta posłów n a sobór K onstancyjski mówi, że
sam car i kilku synów tegoż padło w boju i że śm ierć ta w łaśnie była dla
Y itołda i ch rześcijaństw a w ypadkiem korzystnym (In eo autem prelio Tar-
tarorum im perator cum aliquot filiis suis e x titit in terem p tu s, cuius mors m a­
xima nobis pro fide catholica protegenda u tilia p re stitit adiu m en ta Cod. Yit.
p. 1012). Je s t to niejako potw ierdzeniem relacy i Posilgego (III, 231), k tó ry
również opow iada o śm ierci Timur Kotloga: Ouch sag et man, das der Keyser
von T hatern geslagen worde in deme strite, das h er korczlich dornach starb ,
ais h er heym kwam. W każdym razie jeszcze w 1399 r. zasiadł na złotej
ordzie Szadi-bek, czyli Zani-bek. J e s t to ten niew ym ieniony car nowy,
o którym w początku 1400 r. pisał W itołd do M istrza Zakonu, że oczekuje
poselstw a, przybyć m ającego od nowego cara ta tarsk ieg o (C. Yit. N° 214.
z listu M istrza Zakonu, pochodzącego ze sty czn ia 1400 r.). Do tego cara
w ysłał A ntoni, w ładyka Turow ski, w 1405 r. posłów, przyzyw ając go, ja k
mówi N ikonow ska let., aby przybył na Kijów i n a W ołyń z mieczem i ogniem,
z którego to powodu W itołd oskarżył w ładykę przed m etropolitą Cypryanem ,
który, zdjąw szy św ięcenia z w ładyki, w ysłał go do Siem ionowskiego k lasz­
toru na pokutę. S zadi-bek panow ał la t ośm, jak to w yraźnie mówi Edyga
w swym liście do W asila M oskiewskiego z 1405 r. (Sobr. gosudar. gram . i do-
goworow II, Ns 15). Był Szadi-bek w rogiem W itołda i w 1406 r. w ysyłał
W asilem u posiłki przeciw ko W itoldowi. W sty czn iu 1407 r. na rozkaz Sza-
di-beka zam ordow ano T oćhtam ysza w Tium eniu. Szadi-beka zdetronizow ał
E dyga i osadził n a tronie Puladbega, sy n a Timur K otloga; B ułat sułtanem —
zwą go ruskie kroniki. On to, w edług N ikonowskiego lat., osadził na Proń-
sku Iw ana Y łodzim ierzow icza i w je sien i 1408 r. wojował Litwę. W sierpniu
następnego roku w ysłał posłów P uladbeg do W asyla, zdaje się, by go do
w alki z W itołdem nakłonić. Yr zimie w ysyła E dyga list z w yrzutam i do
Y asilego, że synom T oćhtam ysza u siebie dał schronienie i wraz z P u lat-
begiem ciągnie n a Moskwę. _Yrzięli z Moskwy 3000 rubli okupu. Zajęli Ta-
ta rz y Perejasław , Rostów, Niżny Nowogród, Sierpuchów (Nowogr. I, pierw szy
\

— 415 —

lat., 69, 16). Mamy i dowód w liście W itołdowym z 24 sty czn ia 1409 r.,
do M istrza pisanym o spustoszeniach, w yrządzonych przez Tatarów w Mo­
skwie: G eruchet w issen das sie (Tliatarn) 4 wochen liabin gelegen d aselb st
(czu Moskow) im lande und sin t nu von dannen w edirgekart, adir sie haben
grossen schaden an den arm en leuten gethan... habin etliche h u sir vorbrandt...
adir das bus Moscow und andere, die m it leuten w oren bem anet, die sint
gancz und ungew unnen bleben (Cod. Vit., p. 167).
Oczywiście, wobec tego sk u tk u w ypraw y m ściw ych Tatarów , synow ie
T ochtam ysza m usieli być w ydaleni z Moskwy. Możliwem je st, że ich wielki
książę, W asili, w ysłał do W itolda; to wiemy na pewne, że synow ie T o ch ta­
m ysza przybyli do Litwy i rozłożyli się obozem pod Kijowem. S tam tąd p rzy ­
był do W itołda jeden z nich do Trok. Po odprawie, tem uż danej, przybyli
do Grodna dwaj synow ie T ochtam ysza, n ajsta rsz y i najm łodszy, a książę
W itołd postanow ił najstarszeg o , im ieniem Soldana, w ysłać do Tatarów pod
Kijów, t. j. ustanow ić go carem Ordy. W ypadki te zaszły w początku roku
1409, list bowiem W itołda je s t datow any 9 kw ietnia w Grodnie, skąd w łaśnie
poparcie Soldana nastąpiło (Cod. Yit., p. 170, N° 393), W liście do Mistrza
mówi W itołd oględnie, że Soldan ma nadzieję zostać carem tatarsk im i że
my go w yślem y pod Kijów do jego ludzi. Nie może je d n ak ulegać n ajm n iej­
szej w ątpliw ości, że zam iar W itołda był. uw ieńczony zam ierzonym skutkiem
i że Soldan, czyli D ichelaleddin S ułtan (Żeledini Zolthan u D ługosza XI, 141),
dzięki W itoldowi zasiadł na tronie. Że intro n izacy a odbyła się n aty ch m iast,
mamy dowód w liście urzędnika krzyżackiego z i i lipca 1409 r. do kom tura
Bałgi, w którym donosi, że u W itołda już od sześciu tygodni sto ją T atarzy
pod" bronią (przeciwko Krzyżakom), oczywiście nie litew scy, ale inni, pod­
dani nowego cara S ułtana, o któ ry ch ju ż w czerw cu w iedzieli Krzyżacy, że
ich W itołd powołał na pomoc (Cod. Yit. N° 417, p. 188; cf. N° 414, p. 187.
Por. także Korzona uw agę w D ziejach w ojen I, s. 120).
To osadzenie Soldana na tronie hordy nie obyło się bez odgłosu we
w spółczesnych stosunkach dyplom atycznych. I ta k wspomina o niem M istrz
Zakonu w przym ierzu, zaw artem przeciw ko Polsce i Litwie, z Sw iętyborem
i Bogusławem Pom orskim , iż W itołd uczynił związek i przym ierze z T ata­
ram i (vorbunt m it de Ruszeń und T attern), a tak samo w spom ina Mistrz
o tym związku w przym ierzu, zaw artym przeciw ko Polsce i Litwie, z Z yg­
m untem Luksenburczykiem (Cod. ep. II, N° 28 i 30). Na soborze w K onstan-
cyi, z powodu tego związku tatarskiego, sform ułow ano zarzu t przeciw ko
królowi Polski i W itoldowi, podnosząc ta k ą konfidencyę, pom iędzy T ataram i
a księciem istniejącą, że po śm ierci cara (Tochtam ysza), dwaj synow ie,
zw adzeni o następstw o po ojcu, nie mogąc się pogodzić, oddali rostrzygnięcie
sporu W itoldowi i doń do Kijowa przybyli, gdzie książę starszego za zgodą
m łodszego koronow ał (Cod. Yit. p. 1030). Ja k w idoczna je s t tu mowa o osa­
dzeniu Soldana na tronie Ordy, przyczem w yraźnie w spom inają K rzyżacy
o liście W itołda, który im o tern osadzeniu (Soldana) doniósł. Tak bardzo
za złe wzięli K rzyżacy ten fakt, iż p rzedstaw iają go, jak o b y był n a zgubę
Kościoła i w a r y w ym ierzony (quod nos in destructionem fidei catholicae
participio infidełium uterem ur), sta ra li się w Rzymie o w ypraw ę krzyżow ą
przeciwko- Polsce (Cod. ep. I, N“ 41). W szczególności skarżono się, że ten
związek z T ataram i tak samo Krzyżakom, jak i królow i w ęgierskiem u za­
graża, że w 1410 r. trzym ano T atarów na Podolu pod bronią przeciw ka Za­
konowi (Cod. Vit. p. 205; cf. 207, 210—21), że ich w reszcie użyto pod G run­
waldem i w r. 1414 (Ib. p. 243, 1031). W 1411 r. posłowie Soldana w Budzinie
ofiarow ali Jagielle podarunki, a zarazem ośw iadczyli się z pomocą przeciwko
w szystkim wrogom, a był to tylko sposób osłabienia zarzutów przeciw ników ,
od 1410 r. oczerniających Polskę z powodu stosunku z T ataram i, że Jagiełło
polecił Tatarom przedłożyć takąż sam ą legacyę królow i Zygm untow i, co też
T atarzy zaraz w ykonali (Dł. XI, 141). Staraniom atoli Ja g iełły i W itołda
u Ja n a XIII o oddanie im w ręce k ru cy a ty przeciw ko T atarom przeszko-
— 416 —

dzili, w ed łu g r e la c y i D ług osza (Ib. 144), K rzy żac y i Z y g m u n t z powodu


o b a w y zby tn ieg o w z ro s tu P olsk i i Litw y. O s ta tn ia w iadom ość, ja k ą z n a m y
o S oldanie, pochodzi z 1412 r. i k o n s t a tu j e , że W a s y l i M oskiew ski cho dził
do Ordy do S o ld a n a (Sof. I let. p. 258; K ro n ik a R u sk a Daniłł. 234: Ziwide
S o ld a n u T a k ta m y s z e w u synu). W iad o m o ść K az ań sk ie g o la to p isu (s. 13, 211,
Połn. Sobr. 19 tom): że K ry m sk i c a r Azigirej w raz z w ielkim ks. W asy le m
w ojow ał c a r a Złotej o rd y Z eledy - s o ł ta n a T o ch tam y sz o w ica, p ierw szy lądem,
d ru g i m o rzem — j e s t b a ła m u tn ą , g d y ż A zigirej p a n o w a ł później i on to był
j e d n y m z w n u k ó w T o c h ta m y sza .
Po śm ierci D ż elad in a S o ld a n a m a m y p erio d zam ie sz e k w T a ta r s z c z y ź n ie ,
co do k tó r e g o nie m a zgody u h is to ry k ó w . D ługosz (XI, 221) opow iada, że
po śm ierci w s p o m n ia n e g o , sy n tegoż, K ere m be rd en, począł się n ie p r z y ja ź n ie
s ta w ić W itoldow i i że książę, o d p ła c a ją c ró w n ą m iarą, w y n ió sł w W ilnie n a
tr o n ordy B etsab u łę, a przy o z d o b iw szy go po k ró le w s k u , z w o jsk iem w y sła ł
n ap rz e c iw k o K ere m be rd en ow i, k tó r y j e d n a k zw y ciężył B e tsa b u łe i pozbaw ił
go życia. Ale n ie b a w e m i K e re m b e r d e n z o sta ł z ab ity przez b r a t a J e r e m f e r -
d ena, k t ó r y z W ito łd em żyfr w p rz y m ie rz u i w k il k u w y p r a w a c h słu ży ł mu
z w ojskiem . R elacyę tę p rz y jm u ją h is to r y c y , id ąc za C aro (Gesch. Pol. III,
458, u w a g a 2), ja k o w ia r y g o d n ą i, s ta w ia ją c fak ta, o pow iedziane w zw ią zku
z n a ja z d e m E dygi, k się cia Z ajajck iej ho rdy , j a k go n a z y w a K a z a ń sk i la t o p is
(I. c. 211), _w 1416 r. n a Kijów, tw ie rd z ą , że p o d n ie s ie n ie B e ts a b u ły n a tr o n
m iało m iejsce w 1413 r., że B e tsa b u ła , w s p a r t y przez W ito ld a , w alc zy ł
z K e re m b e rd e n e m , k t ó r y się o p a rł o E dygę, że przez tr z y l a t a te w a lk i p r e ­
t e n d e n t ó w trw a ły , w śród k t ó r y c h Kijów był zn iszcz on y, po tem i B e tsa bu ła,
p o jm a n y przez K e re m b e rd e n a , s t r a c ił życie, ta k j a k je g o zw y cięzca przez
J e r e m f e r d e n a z o sta ł zg ładzo ny . Kiedy zaś J e r e m f e r d e n o p arł się o W ito ld a ,
m u siał E d y g a za w rz e ć pokój z W ito łd em w r. 1419 (Dł. XI, 239).
O bro na ta p r z e k a z u D ług osza m a d o b rą p o d sta w ę w tern, że isto tn ie ,
j a k s t w i e rd z a j ą k ro n ik i ru skie, tu d zie ż P o silg e (III, 364), Avalkę p om ięd zy
W ito łd e m a E d y g ą w yw o łało p o p ie r a n ie p r e t e n d e n tó w n a tr o n przez Litwę.
Można się zgodzić n a w e t z tem , że ci w s z y s c y p re te n d e n c i byli to w n u k o ­
wie T o c h ta m y sz a , że b y ła to n ie ja k o w a lk a p o m ięd zy E d y g ą, s t a w i a ją c y m
carów Białej Ordzie, a W ito łdem , k tó r y ze sw ej s t r o n y p o to m k ó w T o c h t a ­
m y s z a i to ty l k o sobie u le g ły c h , p o p ierał. Ale w szcze g ó ła ch p rz e d s ta w ie n i e
p o w y ższe z a w ie r a p e w n e tru d n o ści. N a jp ie r w nie z n a ją ź ró d ła w sp ó łc zes n e
żad ne go J e r e m fe r d e n a . czyli G erem ferd en a; p o w tóre, że i K ere m b erden , c a r
ordy, z n a n y z li s t y M end lig ireja, p o p rzed n ik ó w sw oich w spo m in ające g o , j e s t
dopiero c z w a rty m n a s t ę p c ą po D żella d y n ie (P u ław sk i, Mendligirej, str. 290);
l i s t a t a bow iem ta k opiewa: T o c h ta m y sz , C zeled dy n, P e rb u r d y . Kebek, N u r-
dow lat, K ierem b e rd ej, p oczem K ad erb erdi, p o p rz e d n ik M ahom eta, o s t a tn i e g o
c a r a Ordy za ż y cia W ito lda. J eże li ów K ad erberdi o d p o w ia d a D łu go szow em u
Je r e m fe r d e n o w i, B e ts a b u ł a zaś D lugoszow y — P e rb u r d z ie li s t y M endligirejo-
wej, w ta k im razie p rz y ją ć n ale ż y , że D ługosz, nie p od ając , a n i też m a ją c
z a m ia ru p o d aw ać w a ż n ie js z y c h w y p a d k ó w ze s t o s u n k ó w iite w s k o -ta ta r s k ic h ,
po dał ty lk o te, k tó r e s t a ły w z w iąz k u z n a ja z d e m E d y g i i po ko jem , p rz ez
teg oż z L itw ą z aw arty m . In n em i słowy, że zajśc ia po śm ierci S u łt a n a nie
s ą n a m z n a n e i p rz y p u s z c z a ć m ożna, że oprócz w y m ie n io n e j p rzez D ługosza
w alki o tr o n w ordzie, b y ły je s z c z e inne, przez h i s t o r y k a pom inięte, a o b e j­
m u jące la t a od 1412— 1415, w k tó r y m to o sta tn im p ra w d o p o d o b n ie za częły
się owe w alki, k tó r y c h h a sło w yszło od K iery m b e rd e ja . P o p rz e d n ie b y ły to
zam ieszki, w k t ó r y c h W ito łd b e z p o śre d n io może i nie b ra ł udziału.
Że j e d n a k zam ieszk i w ordzie K ipczackiej d a w a ły się odczuć i w L i­
twie, tu d zież w Polsce, n a to dowód u z y s k u j e m y w bulli J a n a XXIII z 15
m a r c a 1415 r., n a m o c y k tó r e j p o zw ala k rólow i J a g i e ll e w y b r a ć połowę do­
chodów k o ś c i e ln y c h n a o b ro nę od T ataró w : P ro p ter in fd e liu m et Tartarorum
incursus regnum sepenumero invadentium (Cod. ep. II, 59). W ie m y o zjeździe
J a g ie łły z W itołdem , o d b y ty m w Ł u c k u p ra w d o p o d o b n ie z p ow od u T a ta r ó w
— 417 —

w m arcu 1415 r. (C. Yit. p. 315, 316), zaś w lipcu tegoż roku car tatarsk i
prosił W itołda o konferencyę, dla czego też W itołd pojechał do niego i, jak
K rzyżacy 4 lipca wiedzieli, za 4 tygodnie m iał powrócić do Litw y (Cod.’ Yit.
N° 639, p. 321). W grudniu już T atarzy obozowali na polach Kijowskich,
w jak ich jednak zam iarach przybyli, tego nie wiedzieli K rzyżacy (Bunge V,
c. 78; list M istrza Inflanc. do \V. Mistrza). Jeżeli jeszcze dodam y, że w w y ­
praw ie na K rzyżaków 1414 r. W itołd miał w swym wojsku sprzym ierzeńców
Tatarów (Dł. XI. 170), możemy tern zam knąć nasze wiadom ości o stosunkach
tatarsko-litew skich z przed w ojny z Edygą. W ypływ a z nich, że jakkolw iek
W itołd miał dobre stosunki z n astęp cą S u łtan a (Dżelladyna), to je d n ak b u ­
rza ta ta rsk a obijała się zawsze o południowe jego prow incye, narażone od
czasu do czasu na zalew przez Tatarów. Domyślać się można w alk pom ię­
dzy Tataram i samymiż, a mianowicie pom iędzy p reten d en tam i do tronu:
z jednej strony synam i Tochtam ysza, przez W itołda osadzonym i, a synam i
Timur-Kotłoga, których w spierał Edyga. N adto istn iały w alki i pomiędzy
pretendentam i litew skim i, którzy ginęli jeden po drugim, strąc an i z tronu
przez braci.
W niosek pierw szy w ypływ a z porów nania listy carów, ja k ą podaje ich
następca, M endligirej, z listą tą, ja k ą arabscy i tu reccy dziejopisowie
(u Hammera) podają; w pierw szej czytam y następców D żelladyna w znanym
ju ż z powyższego porządku P erburdy, Kebek, N urdow lat, K ierym berdej itd.,
podczas gdy w drugiej liście czytam y Sadibeg, Pulad-beg, Timur itd. Byli
tedy praw dopodobnie podwójni carowie Zawolskiej ordy i Kipczacldej ordy,
k tórzy to ostatni wzajem się zw alczali, przyczem popierany z Litw y chronił
się, będąc przyciśniony ja k w 1415 r., na terytory u m W itołdowe. W niosek
co do w alki domowej pomiędzy synam i T ochtam ysza je s t uzasadniony współ-
czesnem i wiadom ościami.
I tak, w 1416 r. w ybuchła Avalka o tron pośród popieranych przez W i­
tołda potomków Tochtam ysza. ja k ją nam Długosz opisuje. Mamy list Mi­
strza Intl. do W ielkiego M istrza z 15 lipca 1416 r. (C. Vit. M 683, p. 352—3),
w którym nie wym ieniono imion książąt ta tarsk ic h , ale w którym słusznie
dom yślać się należy potw ierdzenia opowieści Długoszowej. Mówi bowiem
Mistrz Inflancki, że car ta tarsk i, k tó ry zabił b rata, zbiegł do Litw y i za ja -
kie^ pięć dni będzie u W itołda; że w ypędził zbiega współzaw odnik jego
i ciągnie z wojskiem w kraje W itołda i że już zajęli T atarzy ja k iś zamek
(Sw yna horda), a teraz, t. j. w lipcu. oblegają inny zamek; że W itołd zwo­
łuje w szystkie swoje kraje na obronę. Zaw iera też list wiadomość, że za­
bitego cara żona, która schroniła się do W itołda, powiła wczoraj, t. j. 14 lipca,
w T iokach syna. ^ Jeżeli u dopełniacza Posilgego (SSr. Pr. III, 364) czytam y
pod 1416 r., że wielki car Tatarów w ypowiedział wojnę W itoldowi z powodu,
ze tenże przeciw ko niem u innego cara postanow ił, z którym przed dwoma
laty był w Prusiech; że T atarzy, w padłszy w kraje W itołda, okropne uczy­
nili spustoszenia i że Polacy m usieli im pospieszyć n a ratu n ek , trudno nie
odgadnąć w tych w iadom ościach napadu Edygi na Kijowszczyznę, o której
opowiada Długosz (XI, 197) i ruskie latopisy (Nowogr. czw arty pod 6924 r.,
p. 114). Kijów był doszczętnie zniszczony, tak, że daw na jeg o św ietność
zginęła, ja k mowi Długosz; a jeszcze w następnym roku wiedzą Krzyżacy,
ze Wltołd nie może się podźw ignąć z powodu szkód, ja k ie mu zeszłego roku
T atarzy uczynili (Bunge V, c. 195). N apad Edygi na Kijowszczyznę sta ł n ie­
zawodnie w scisłym związku z popieraniem carów n a stolicę ordy Kipcza-
ckiej^ przez Litwę. Dalej poucza ów list, że tradycy a, zaw arta u M ichała
Litw ina (rragm . ed. Bazyl. p. 3), w edług której Aczygirej, dziad Mendligi-
w Trokach, polega na pewnej wiadomości, że więc ród
M endligireja pochodził od Tochtam ysza, którego synów popierał W itołd na
tron Kipczacki.
w i - •Mam/ dalsze dowody o wpływie W itołda n a Tatarów K ipczackich.
liście kom tura Inflanckiego z 14 grudnia 1417 r. czytam y wiadomość,
Dzieje Witołda. 27
— 418 —

że car ta ta rsk i, k tó ry b ra ta swego zamordował, tego, który u W itołda był,


ten je st teraz zam ordow any przez sw oich wrogów (Cod. Yil. p. 398). Byłaby
to w skazów ka nowa, potw ierdzająca przytoczoną powyżej relacyę Długosza.
W liście M istrza Inflanckiego z 23 sty czn ia 1418 r. (Bunge V, c. 312), zn aj­
dujem y wiadom ość, że T atarzy W itolda biją się z T ataram i przeciwnej strony
(Edvai?), którzy uczynili najazd n a Podole i porażeni zostali. Jako nowinę
z Litw y, czytam y w liście z 5 sty czn ia 1419 r. (Cod. Yit. N° 818, p. 437), ze
T atarzy porazili tego carzyka, k tó ry od W itolda był postaw iony, że zaledwie
uciekł, a je s t to n ajsta rsz y z braci (t. j. z synów Tochtam yszow ych).
W liście z 17 m arca 1419 r., od k om tura z D ynaburga pochodzącym , mamy
wiadom ość o zgodzie W itołda z Edygą, k tó ry to posłał księciu w ielbłąda
i przyjazny list (Cod. Vit. p. 443 z Dł. XI, c. 409). Trafnym je s t dom ysł
N arbuta (VI, 398), że E dyga uznał zaw isłość od Litw y ty ch Tatarów , którym
W itold stanaw iał carów od Litw y. Mamy też dowody, że n a w ypraw ę p rze­
ciwko Krzyżakom w 1419 r. powołał W itołd do broni Tatarów (Cod. it.
p. 450; Bunge V, c. 486). Tak samo i na w ypraw ie z 1422 r. miał W itold
T atarów , którzy w sile 8000 pod Łuckiem na wojnę ju ż w kw ietniu czekali,
prosząc o wojnę, gdyż nie m ieli czem się wyżywić (Cod. Vit. p. 548—549,
cf. M 1029).
Jacy to byli zaw iśli od W itołda Tatarzy? Niew ątpliw ie byli to Krym ­
scy, rezydujący w Sulchetach, do k tó ry ch daje w 1421 r. W itołd G ilbertowi
de L annoy listy glejtow e i p rzesyła dary nomme 1’em pereur de S alhat, am y
du dit W itholth, ver lequel je aloye pour veoir son e s ta t comme am baxa-
deur et p o rtan t vers lui les presans du dit W ithold (Lelevel: Rozbiory dzieł,
418). Otóż ten car Kafiński um arł był przed przybyciem G ilberta de Lannoy;
a pom iędzy T ataram i jego a T ataram i W ielkiej Ordy (em pereur de Lourclo
nie ie st imię w łasne, ja k sądził Lelew el, ale znaczy cara W ielkiej Oidy
( 1’Orda), w ybuchła wojna; car chascun vouloit avoir le sien, a Lannoy
był w niebezpieczeństw ie i uratow ał się tern, że wraz ze swymi tow arzy­
szam i podróży przybrał barw ę W itołda les chapeau et livrees de W ltnold.
Byli to bowiem T atarzy zm arłego cara Sulhat: qui avoit este g ra n t ami au
dit W ithold. Czy byli Budziaccy T atarzy zawiśli? Budziak był p u sty n ią,
przez k tó rą z Białogrodu nad D niestrem do Kaffy jad ący 1421 r.
Gilbert, przez dni 18 podróżował: g ra n t d esert de T a rta n e , zanim naci Dnie­
prem nie znalazł un due de T artarie am y et se rv iteu r au due W lthołd.
w w ielkiej wsi Koczowniczej... księcia tam ecznego G ilbert de L annoy n a ­
zywa: due nomme Jam bo. J e s t to św iadectw o o poddaństw ie Tatarów bu-
dziackich W itoldowi (Rozbiory dzieł, 416).
Mimo to zaw isłość Ordy K ipczackiej, k tó ra w Krymie się osiedliła,
dalej Ordy Budziackiej od W itołda, w alka jego z T ataram i Ordy Za/wolskiej
trw a dalej. I ta k czytam y w jed n y m z listów ów czesnych, że Sw idrygiełło
pobił w 1421 r. Tatarów , którzy uderzyli na Litwę, — zapew ne na bie-
w ierzyznę lub Czernichowskie, gdzie wrówrczas przebyw ał fewidrygie o, —
że jeńców odesłał W itoldowi, k tórych w. książę kazał w yw ieszać (Bunge ,
c. 724). Sam W itołd uw iadam ia w. M istrza w liście^ z 1 stycznia I L a r.
o wielkiem zw ycięstw ie nad carem Chudandach, którego latopisy ruskie
K ujdadotem zowią (Cod. Yit. p. 688, cf. Sofij. pierw. let. p. 262, Y o sk ie s.
p. 92). Już od połowy roku 1424 siedział atoli na T atarszczyznie z ram ienia
W itołdowego car Machmet, jak o tern Witołcl 22 czerw ca 1424 r. M istrza
uw iadom ił (C. Yit. p. 660, K eiser M achmet u n ser fru n t iczunt vor gancze
w orheit volkom liche m acht und gancze K eisertum mitenancler us unserm
lancie ingenom m en und b essassen liat). Tego M ahm eta popierał widocznie
W itołd do opanowrania i Zawołskiej ordy, k tó ra by ła mocno osłabiona, gdyż,
jak mówi W itołd (C. Yit. p. 688), cesarstw o ta ta rsk ie je s t teraz bardzo osła­
bione i podzielone, jak, że obecnie je s t tam sześciu carów, i toczą walki
między sobą o carstwro. Jeden z nich, Machmet, je s t od nas u stan o -
wiony, inni w innych rozm aitych stro n ach mieszkają, gdyż kraje ich są bar-
dzo wielkie i szeroko się rozciągają. W tych słow ach uzyskujem y klucz do
zagadki, dlaczego tak wiele rów nocześnie imion spotykam y carów ta tarsk ich
i w łaśnie najwięcej ich je st w okresie panow ania W itołdowego. O jednym
z nich w spom nianym w latopisie litew skim w ta k zwanej pochw ale W itołda,
mówi także W itołd w liście z 2 m aja 1426 r., z Krymu (Sulchat) pisanym
(Cod. Yit. Na 1223, p. 721). Je s t to Dowletberdi, który uspraw iedliw iał się,
iż tylko z nam owy sta ł się wrogiem W itołda i zapew niał księcia, że się po­
praw i. Niezawodnie je s t to ten sam chan, którego S chiltberger nazyw a Do-
lat-b ert, o którym wspomina, że strącił Machmeta z tronu, lecz w krótce sam
przezeń’ został strącony. Mimo to W itołd popierał M achmeta do końca ży­
cia, ten zaś mu odwzajem niał się w ysyłaniem posiłków; on to niezaw odnie
w 1426 r. w ysłał posiłki W itołdowi na w ypraw ę pskow ską (C. Yit. p. 730—
731),~Mehmeta zapewne ma n a m yśli W itołd, pisząc 17 m arca 1427 r. do
M istrza, że teraz je s t pięciu carów w T atarszczyźnie, ale ten, któ ry z ra­
m ienia jego posiadł ordę i którego syn na litew skim dworze się wychowuje,
ten je s t najpotężniejszym i w ręku swym ordę trzym a (Cod. \ it. p. 759).
L ist ten zaw iera bardzo ciekaw ą i w ażną wiadom ość o niezliczonej liczbie
Tatarów, którzy teraz nadciągnęli w Kijowszczyznę, na pomorze litew skie
i na Podole, i uprzykrzyw szy sobie wojnę, szukają spokoju i p rag n ą zam ie­
szkać w naszym kraju. Tłumaczy nam ten ustęp listu silny procent lud­
ności ta tarsk ie j, zw łaszcza na południu państw a Litew skiego, a zarazem wy­
ja śn ia skutki polityki księcia względem Tatarów , który był nieubłaganym
mścicielem napadających zbrojnie na swe k raje Tatarów , atoli daw ał chętnie
schronienie i przyjm ował do państw a tych, którzy szukali u niego pracy
i chleba. Poselstw a, które w ysyłał car ta ta rsk i do W itołda w roku 1428
i 1430, niezawodnie pochodziły od powolnego W itołdowi M ehmeta (Cod. Vit.
p. 799, 945).
Mehmet je s t tedy historyczną osobistością, je st n astęp cą na tronie
Białej Ordy Tochtam ysza, praw dopodobnie je d en z ośmiu synów tego cara
i je s t postaw ionym n a ordzie przez W itołda. Jeżeli tedy ten M ehmet figu­
ruje jako Machmet na liście M endligerowych poprzedników , ja k ich sam
Mendli w ym ienia (Puław ski, Mendligirej, s. 290), to lista ta, opiewająca:
T ochtam ysz, Perburdy, Kebek, N urdow lat, K ierem berdej, K aderberdy, Machmet,
wreszcie: Sidachm et, A czigirej, N urdow lat i M endligirej, je s t niezaw odnie
listą carów Białej Ordy, z ram ienia W itołda i Litw y osadzonych. Ze w liście
pominięto D ew letberdiego, o którym wspomina S chiltberger, że strącił
z tronu Machmeta, lecz niebaw em przez tegoż został strącony, a k tó ry po­
tem przepraszał W itołda (C. Vit. p. 721), to może w łaśnie ów D ew letberdi
odpow iada K aderberdyem u listy M endligirejowej, a figurującym u Długosza
pod postacią Jerym ferdena. L ista M endligirejowa je s t najpełniejszą z list
dotychczas znanych, a może i ona być niezupełną. W ypływ a z niej w nio­
sek, że było ośm przez W itołda popieranych i przez niego kolejno o sadza­
nych carów Białej Ordy. Tych on podtrzym yw ał przeciwko ich współzaw od­
nikom, z pokolenia Tim ur-Kotloga pochodzących. Jeżeli tedy spotykam y
współcześnie innych carów Kipczackich, aniżeli tych, k tó ry ch w ym ienia
Mendli w swej liście, są to oni niezaw odnie w spółzaw odnicy popieranych
przez Litwę hanów, osiadłych głównie na Krymie, a których Kipczaccy b a ­
nowie uw ażali za uzurpatorów tronu Białej Ordy i ta k dobrze przeciwko
nim używ ali współzawodników, ja k przeciw ko Zawolskiej Ordzie W itołd u ży ­
wał K ipczacką Ordę. Carów tych Ordy Zawolskiej, przez naszy ch historyo-
grafów znanej, było co najm niej tyle, ile ich było po stronie przeciwnej,
litew skiej, a ponieważ po jednej i po drugiej stronie w ybuchały częste re-
w o lu c y e ' pałacowe, pow odujące zm iany tronu — i, jak sam W itołd mówi
(C. V. p. 757, 759), było nieraz sześć pretendentów do tronu,, w ojujących m ię­
dzy sobą, — przeto łatw o się domyśleć, że Orda Zaw olska była w rozkładzie.
Jakkolw iek T atarzy krym scy i litew scy zawsze z czcią wspominali
imię W itołda, jednakow oż niem a w ątpliw ości, że do upadku Kipczackiej Ordy
— 420 —

on się; głownie przyczynił przez zręczne układy z Tochtam yszem i przez


podtrzym yw anie jego następców przeciw ko carom Zawolskim. Drugim sk u t­
kiem polityki jego, k tó ra oczywiście była tu także p o lity k ą Jag iełły i przez
tegoż ostatniego najgoręcej popieraną, było przyw iązanie Tatarów do ziemi,
zrobienie z _koczowników narodu pasterzy, a w części także i rolników ’
z których wielu przyjm owało w iarę chrześcijańską, obyczaje i zw yczaje lud­
ności tej, w posrod której osadził je W itołd. Toż kiedy n a soborze Konstan-
cejskim czyniono zarzuty Jag ielle i W itoldowi z powodu ty ch stosunków t a ­
tarskich^ odpowiedzieli przez u sta rek to ra krakow skiego uniw ersytetu:
praw aą je st, ze mamy w państw ach naszych poddanych sobie T atarów _
lepiej bowiem je st, żeby oni nam poddanym i byli, aniżeli odw rotnie i w iększa
chw ała Dogu, jeżeli niew ierni byw ają do ch ry sty an izm u nakłaniani, aniżeli
c\ i:ze®“ ja n ie do barbarzyńskiego kultu byli przym uszani (Cod. Yit.
p. XXVI). Cały wschód Rusi Moskiewskiej i Litew skiej odetchnął
n a skutek polityki mądrej władców Polski i Litw y i w łaśnie w czasie ich
panow ania zaprzestano upakarzających wędrówek do Ordy z czołobitniam i.
D obrodziejstw a przeto polityki polsko-litew skiej rozszerzały się n a cały
wschód chrześcijański, nie mówiąc ju ż o tem, że bronili oni Europy od b ar­
barzyńców .
69415
1BIIOT6KA
ARODOW A

You might also like