You are on page 1of 4

Ludwik Jerzy Kern

MALOWANIE MIESZKANIA

Uśmiechnęła się i rzekła:


- Kochanie,
Trzeba pomalować mieszkanie. U Załuckich,
U Rojków,
Nawet u cioci Lali,
Wszędzie już malowali.
Popatrzyłem na nią odrobinę z boku.
- Teraz? spytałem.- Zaraz? Może lepiej jednak w przyszłym roku?
- Nie, nie, nie, nie, nie! Na przyszły rok powiesz to samo.
Trzeba w tym roku. Rozmawiałam już na ten temat z mamą. Ma bardzo dobrego malarza,
Który bierze niedrogo,
Z pomocnikiem w dwa dni Wszystko załatwić mogą.
Przyjdą dajmy na to pojutrze, Od rana, bardzo wcześnie, Jak będziesz chciał, tak zrobią,
Elegancko
I nowocześnie.
Szybko wyschnie, bo przecież teraz na szczęście jest lato..
Farbę dobiorą. Właśnie, jaką chcesz u siebie?
- Ja wiem, może popielatą?
- Popielatą? Hmmm...Lepsza byłaby taka jak młoda sałata. Ale chcesz popielatą, proszę
bardzo, niech będzie popielata.
Poszła do telefonu,
Wróciła
I powiedziała: - Zgadnij,
Co mi malarz powiedział?
-?
- Że przyjdzie za dwa dni. Razem z nim przyjdzie jego pomocnik pan Włodek.
Chcą tylko, żeby przedtem wszystkie meble poprzesuwać im na środek.
A oni przyjdą od rana i od razu,,wezną" się do roboty...
- A co to będzie kosztować?
- Mówią, że niedużo, że wszystko razem jakieś parę złotych.

Tego dnia powiedziała:


Kla - Najlepiej wyjdź z domu.
sa Jeszcze żaden mężczyzna przy malowaniu nie pomógł.
och Będziesz tylko zawadzał, a obiadu i tak dziś nie zrobię,
ron Więc od razu,
y Zanim malarze przyjdą,
inf Zabierz się i idź sobie.
or Ulżysz mi, bo przynajmniej od ciebie będę mieć spokój.
ma
Wróć późno wieczorem,
Jak już będzie skończony twój pokój.
cji
Zszedłem na drugi plan.
P4
Usunąłem się w cień.
sp.
Poszedłem.
z
Tssss... Nawiasem mówiąc
o.o Spędziłem uroczy dzień.
.-
do Koło północy wróciłem na rodzinnej klatki schodowej przystań.
uży Szedłem do góry.
tku Coś mnie tknęło.
we Niedobrze.
wn Klatka schodowa czysta!
ętr Co to jest? Co to znaczy? W głowie kłębią się myśli.
zne Dzwonię. Zona otwiera.
go(
int
ern
al)
- Wyobraź sobie, nie przyszli.
To znaczy był pan Włodek...
- Kiedy?
- Koło obiadu.
- I co?
- I nic. Dałam mu pięć stówek ...
- Na co?!
- Na material.
- Co dalej?
- Dalej ani śladu.
Mieli farbę rozrobić i przyjść na górę z gotową... Tak powiedzial?
- Tak powiedzial?
- Tak. Powiedział: ,,Ceść, za chwilke wrócim, szefowo..."
- Wobec tego - szepnąłem - Szefowo moja słodka,
Siadajmy i czekajmy na powrót pana Włodka.

Tak trzy dni minęły jak sen jaki złoty,


A myśmy żyli jak bezdomne koty.
O, ludzie!
Jakie nagle mieszkanie wydaje się głupie, Gdy w mieszkaniu jest wszystko zwalone na kupie.
Rzeczy proste zmieniają się nagle w problemy.
Chcemy znaleźć coś,
Szukamy, Szukamy
I nie znajdujemy.

Wreszcie dzwonek,
(Akurat wróciliśmy z kina)
Otworzyłem.
Pierwsza wkroczyła drabina.
Zaraz za nią pan Włodek,
Z panem Włodkiem chuch.
- Sam pan przyszedł? spytałem.
- Skąd, szefie? We dwóch.
Majster idzie powoli, bo wie pan, ma sapke, I właśnie przez te sapke spóźnilim sie kapke.

Nadszedł majster.
Kla Na oko typulo uroczy.
sa Tyle tylko, że wchodząc z miejsca się zatoczył.
och Trudno było powiedzieć - zmęczenie czy trunek?
ron Tym bardziej, że szarmancko powiedział:
y - Sza, sza, szacunek.
inf Potem zatarł rączęta, ukłonił się ładnie I wspiął się po drabinie.
or
ma
- On jeszcze nam spadnie! - szepnęła cicho żona.- Powiedz, żeby zlazł.
- Niech pan złazi! - krzyknąłem.
cji
-Ze co proszę? Was?
P4
- Jutro rano weźmiecie się za malowanie, Niech pan złazi, Nie można przecież w takim
sp.
stanie...
z
- W jakiem?
o.o - Wie pan w jakim.
.- - Niedomyślny jezdem.
do - No złaź pan !
uży A on podniósł dłoń wspaniałym gestem
tku I powiedział:
we - Nie zejde! Ja jezdem fachowiec. Kapewu?
wn Włoduchna, podaj mnie ławkowiec.
ętr
zne Jak wzięli się do roboty, Jak wystartowali wieczorem,
go(
int
ern
al)
Tak całą noc malowali Z podziwu godnym uporem.
Chwiała się drabina,
Farba zataczała się podejrzanie,
A oni nic,
Do nich należało całe mieszkanie

My z żoną jak sieroty,


Trzymając się za ręce,
Przesiedzieliśmy noc (za ich zgodą) w naszej niewielkiej łazience.
A i to (oddawszy się bezmyślnie pod ich wyłączne rozkazy)
Musieliśmy ją dla nich opuszczać ze trzy albo ze cztery razy.

Rano posłali mnie do sklepu.


Zebrałem się, bo miałem pietra.
Kazali mi przynieść bułki,
Kiełbasę
I pół metra.
Sam majster mruknął z drabiny, z drabiny, co była jak wieża:
- Tylko uważaj pan, żeby czasem wódka nie była nieświeża...
Poszedłem więc, załatwiłem wszystko najlepiej, jak sądzę.
Przyniosłem to, co chcieli.
Naturalnie za własne pieniądze.

Po śniadaniu", muszę przyznać, ani chwili się nie ociągali, Pędzle w dłonie złapali I dalej
malowali.

Na południe byli fertig.


Pan Włodek szarpiąc baczka
Przyszedł do żony i spytał:
- A jaki zrobim kolor szlaczka?
-Po co szlaczek? - spytała żoną.
- Jak to po co? Szlaczek musi być! Inaczej będzie fucha.
- No, już dobrze, dobrze, niech pan robi,tylko niech pan tak na mnie nie chucha.

Najtrudniejsze są chwile pożegnań. Konkretnie te chwile,


Kiedy w końcu musimy zadać to okrutne pytanie:
Kla - Ile?
sa To tak jakbyś cudzą duszę chwytał w niezgrabne dłonie, Nam jest głupio,
och Głupio jest tej drugiej stronie,
ron Strona na stronę patrzy,
y Strona na stronę zerka,
inf Chrząka się,
or Jąka się,
ma
Wreszcie pada cyferka.
- Czy nie za dużo czasem? - zapytałem cicho, acz godnie.
cji
- Za dużo?!. - wrzasnęli zgodnie.- Za dużo?! Za cztery tygodnie?!
P4
- To prawda – szepnęła żona - długo, trwała ta cała zabawa...
sp.
- Ale zrobione jest koncertowo, Musi pani przyznać, pani łaskawa... Jak się teraz jeszcze
z
posprząta,mieszkanko będzie nad wyrazem miłem. Za to szczęście trzeba uiścić.
o.o
.- Co było robić. Uiściłem.
do Wyszedł majster, za nim wyszedł z drabiną ten drugi,
uży Żegnając się, całując rączki, polecili na przyszłość swoje usługi.
tku A my zostaliśmy sami.
we Rezydencja nasza
wn Wyglądała mniej więcej tak samo, Jak słynna stajnia Augiasza.
ętr Rumowisko.
zne Pod warstwą błota podłogi ani śladu.
go(
int
ern
al)
- Zachciało ci się malować - powiedziała żona - to teraz doprowadź to do ładu.

Zakasałem rękawy i nie zwierzając się z tego nikomu,


Zostałem Heraklesem swego własnego domu.
Żeby się nie rozpłakać, bo rozpłakać się za żadne skarby nie chciałem,

Stary Augiasz miał stajnię


Zbabraną nadzwyczajnie... Na pociechę sobie śpiewałem.

A teraz najwyższa pora na wniosek, Czyli tak zwane przesłanie: Jeśli ci za dobrze na świecie,
To koniecznie maluj mieszkanie.

Kla
sa
och
ron
y
inf
or
ma
cji
P4
sp.
z
o.o
.-
do
uży
tku
we
wn
ętr
zne
go(
int
ern
al)

You might also like