You are on page 1of 388

Krzysztof Karoń

Historia antykultury

Podstawową techniką antykultury jest zacieranie lub odwracanie znaczeń pojęć utrwalonych w języku kultury.
Dla kultury i dla antykultury takie pojęcia jak wolność, równość, sprawiedliwość, tolerancja, własność, praca,
zabawa, sztuka, kultura, dobrobyt, demokracja, kapitalizm itp. mają zupełnie różne znaczenia. W rezultacie
antykultura i kultura posługując się tym samym językiem i tymi samymi pojęciami mówią to samo, ale mają na
myśli zupełnie coś innego. Jakakolwiek dyskusja między kulturą i antykulturą na poziomie języka rozumianego
intuicyjnie jest więc niemożliwa. Dlatego przedstawienie mechanizmu i historii antykultury wymaga najpierw
określenia, jaka jest rzeczywista treść używanych przez nią pojęć. Nie chodzi przy tym o ich definicje
filozoficzne - ideologia to nie filozofia, ale narzędzie walki o władzę - ale o ich wymiar praktyczny.
Ten dział podzielony jest na kilka części. Pierwsza omawia podstawowe pojęcia ogólne, w kolejnych
wyjaśnione jest znaczenie pojęć opisujących bardziej złożone zjawiska społeczne.

Antykultura sama siebie uważa za ideologię wolności, ideologię wyzwolenia człowieka spod wszelkich form
zniewolenia, ponieważ tylko pod tym warunkiem człowiek może rozwinąć wszystkie swoje możliwości i
osiągnąć pełnię człowieczeństwa.
Najpierw więc należy ustalić, co antykultura rozumie pod pojęciem wolności i jak to rozumienie powstało. Cała
reszta antykultury jest już tylko pochodną tego zasadniczego rozumienia wolności.

POJĘCIA PODSTAWOWE

ZNIEWOLENIE

Wolność ma w antykulturze specyficzne znaczenie – jest to wolność aktywna i walcząca i definiuje się jako
antyteza zniewolenia.
Wolność antykulturowa nie oznacza ani obiektywnego braku konieczności ulegania jakimkolwiek formom
przymusu, ograniczeń, norm, konwencji, autorytetów i hierarchii, krępującym swobodę działania lub
niedziałania, ani tym bardziej subiektywnego poczucia nieistnienia takich ograniczeń, czyli subiektywnego
poczucia wolności. W antykulturze nieodczuwanie zniewolenia, a więc subiektywne poczucie wolności jest
najwyższą, najbardziej wyrafinowaną formą zniewolenia.

Taki jest sens pojęcia "charakteru społecznego" wprowadzonego do socjologii w 1932 r. przez klasyka
neomarksizmu Ericha Fromma w pracy pt. "Psychoanalityczna charakterologia i jej znaczenie dla psychologii
społecznej" (Zeitschrift für Sozialforschung).

Według Fromma charakter społeczny to ta wspólna część bardzo zróżnicowych charakterów indywidualnych,
którą formuje wychowanie i która umożliwia przystosowanie tych różnych charakterów do wymogów życia
społecznego bez poczucia utraty wolności.
Definicja charakteru społecznego opisuje więc pewną modelową sytuację, w której istnieje wiele różnych
charakterów indywidualnych, z których każdy może podejmować wolne wybory, ale życie społeczne wymaga,
żeby te różne charaktery społeczne dla osiągnięcia jakiegoś celu podporządkowały się pewnemu szablonowi,
a zatem zrezygnowały ze swojej całkowitej wolności. Tak więc każdy, kto bierze udział w jakiejkolwiek sytuacji
społecznej polegającej na współdziałaniu traci jakąś część wolności, a więc wchodzi w stan zniewolenia.
Różnica polega na tym, że w jednym przypadku człowiek może być do tego stanu zmuszany wbrew swojej
woli, a nawet wbrew oporowi i wtedy stan ten odczuwa jako utratę wolności, w innym natomiast jego psychika
została tak przekształcona, że poczucia utraty wolności nie ma. Najważniejsze w tej konstrukcji jest to, że w
obydwu przypadkach różne są subiektywne poczucia wolności lub zniewolenia, ale wspólny jest obiektywny
fakt zniewolenia. Oznacza to, że każdy człowiek uczestniczący w społeczeństwie jest z definicji niewolnikiem,
ale może być niewolnikiem świadomym swojego zniewolenia i gotowym walczyć o swoja wolność, albo
niewolnikiem tego zniewolenia nieświadomym, a nawet z niego zadowolnym.

Czy jednak istnieje stan większego upodlenia, stan bardziej zaprzeczający istocie człowieczeństwa, niż utrata
świadomości własnego zniewolenia? Zapewne nic gorszego nie istnieje (przynajmniej po dobrym obiedzie).

Jednak stan takiego najwyższego z możliwych upodlenia właśnie na tym polega, że jest nieuświadomiony.
Skąd więc człowiek zniewolony ma wiedzieć, czy jest jeszcze wolny, czy już jest zniewolony? (na marginesie -
jeśli ktoś zastanawia się, o czym właściwie pisal Gombrowicz, to właśnie o tym) Otóż człowiek nigdy nie może
mieć takiej pewności, dlatego musi stale swoją wolność dokumentować, pogłębiać i utwierdzać. W jaki
sposób? Nieustannie łamiąc konwencje, przekraczając bariery, rozsadzając normy, a już szczególnie wtedy,
gdy czuje, że zastosowanie się do tych konwencji i norm, uleganie wpływom i uznawanie autorytetów zaczyna
mu przynosić korzyści, daje satysfakcję i zadowolenie, ponieważ ta „korzystność”, to drobnomieszczańskie
doszukiwanie się prozaicznej, płaskiej „użyteczności” i "przydatności" zachowań jest pierwszym świadectwem
konformizmu i popadania w nieuświadomione, samozadowolone zniewolenie.
Jednym słowem - prawdziwa wolność nie zna bezruchu i wymaga nieustannej, aktywnej negacji, ponieważ
brak negacji oznacza akceptację zniewolenia.
W gruncie rzeczy powyższe rozumowanie przedstawia cały intelektualny ładunek teorii krytycznej i związanej z
nią krytyki tzw. instrumentalnego rozumu.

WOLNOŚĆ

W 1958 r. brytyjsko-żydowsko-rosyjski filozof Isaiah Berlin (1909-1997) sformułował (wychodząc od Kanta,


Hegla i Nietzschego) popularny podział na wolność „negatywną” i wolność „pozytywną”.
Wolność negatywna to wolność od ograniczeń (nakazów, zakazów, terroru, konieczności) ze strony rządu,
społeczeństwa i innych ludzi. Jest to więc prawo do robienia tego, co się komu podoba, ale i do nierobienia
tego, na co ktoś nie ma ochoty. W praktyce przekłada się to na hasło: „róbta co chceta”, które można wyrazić
nieco inaczej - „jak nie chceta, to nie róbta” (bo przecież nakaz robienia czegokolwiek to zniewolenie).
Wolność pozytywna to wolność do praw i środków umożliwiających realizację własnych potrzeb według
własnej woli.
I tu zaczyna się problem, ponieważ nadanie praw nic nie kosztuje, ale środki służące do ich realizacji kosztują.
Realizacja wolności słowa zakłada posiadanie środków na drukowanie gazet, produkcję i nadawanie
programów telewizyjnych itp. Prawo do czytania zakłada możliwość kupienia książki, prawo do podróżowania
zakłada możliwość kupienia biletu lub samochodu.
Jeśli ktokolwiek chce korzystać z wolności pozytywnej, musi środki konieczne do jej realizacji zdobyć sam
(zarobić), otrzymać w prezencie, albo musi zabrać je innym, czyli ukraść. Innych możliwości nie ma. Jeśli
wykluczamy (chociaż właściwie dlaczego?) kradzież i św. Mikołaja oznacza to, że każdy, kto chce korzystać z
wolności pozytywnej musi zrezygnować z wolności negatywnej, ponieważ najpierw musi się czegoś
nauczyć(nie tego, co go interesuje, ale tego, co się może przydać innym), a potem musi chodzić do pracy (nie
wtedy, kiedy ma ochotę, ale w wyznaczonych godzinach) i tam wykonywać różne czynności (ale nie te, na
jakie ma ochotę, ale te, za które ktoś inny zechce mu zapłacić). Koszmar.
Hasłem, które rozwiązuje odwieczny problem równowagi między wolnością negatywną i pozytywną jest hasło:
„jak chceta, to se zróbta”.
Jednym słowem – konieczność zdobywania środków umożliwiających realizację wolności pozytywnej wiąże się
z koniecznością ograniczenia wolności negatywnej. To, czy ograniczenie wolności negatywnej odczuwane jest
jako dotkliwa opresja, krzywda i niesprawiedliwość zależy tylko od trzeźwego bilansu zysków i strat. Jeśli
zaspokojenie wielu różnych potrzeb cenimy wyżej, niż częściowe ograniczenie wolności związane np. z
uczeniem się i pracą, utratę tej części wolności potraktujemy co najwyżej jako koszt zrównoważony z nawiązką
przez zysk. W dawnych czasach (a nie można wykluczyć, że i współcześnie też) zdarzali się nawet ludzie,
którzy do szkoły i pracy chodzili chętnie, ponieważ otrzymywali tam nie tylko dobre stopnie, świadectwa i
wynagrodzenie, ale znajdowali jeszcze pewną nieekonomiczną „wartość dodaną” w postaci wewnętrznej
satysfakcji z dobrze wykonanego zadania, radości ze zdobytej wiedzy i umiejętności, a nawet uznania i
szacunku ze strony innych ludzi. Tych ludzi wcale nie było mało i – proszę sobie wyobrazić – nikt ich na siłę nie
zapędzał ani do szkoły ani do pracy… no tak, ale to było dawno temu…
Ponieważ w ideologii antykultury nie ma w ogóle mowy o „ciemnej stronie wolności”, uzasadnione jest
twierdzenie, że wolność w rozumieniu antykulturowym jest – w kategoriach Berlina - wolnością negatywną.
Oczywiście realizacja takiej wolności jest możliwa – wystarczy robić to, co się komu podoba, albo nie robić nic -
wiąże się to jednak, szczególnie w warunkach współczesnej cywilizacji, z pewnymi nieuchronnymi
konsekwencjami. Oznacza życie w ekonomicznej nędzy. Taka perspektywa nie jest jednak dla większości ludzi
atrakcyjna, ale są na to dwa sposoby.
Sposób pierwszy polega na redukcji wszystkich (a przynajmniej większości) potrzeb, których zaspokojenie
wymaga ograniczenia wolności negatywnej. Przykładem jego stosowania jest „kloszard z wyboru”, czyli ktoś,
kto dla zachowania całkowitej niezależności dobrowolnie rezygnuje z wszystkich udogodnień cywilizacyjnych i
kulturowych, a absolutne minimum środków potrzebnych do przeżycia (czyli skromne wyżywienie i minimum
odzieży) zdobywa żebrząc, korzystając z pomocy społecznej, a w przypadku modelowym – prowadząc
„gospodarkę myśliwsko-zbieracką” polegającą na drobnych kradzieżach albo odzyskiwaniu i recyklingu
surowców wtórnych ze śmietników (określenie „myśliwsko-zbieracka” należy rozumieć w kategoriach teorii
ewolucji społeczeństw Lewisa Morgana (1818-1881) jako powrót do określonej fazy rozwoju systemów
ekonomicznych).
W warunkach cywilizacji współczesnej model kloszardowski, szczególnie jako wybór świadomy należy do
rzadkości i realizacja wolności negatywnej możliwa jest tylko dzięki drugiemu, wspomnianemu już sposobowi -
polega on na zdobywaniu środków pozwalających zaspokajać różne potrzeby nie dzięki własnej pracy, ale
dzięki rozdawnictwu (prezenty) lub kradzieży. W obydwu przypadkach sprowadza się to do korzystania z dóbr
wyprodukowanych przez innych, a więc do pasożytnictwa. W kategoriach ekonomicznych wszystkie koncepcje
antykulturowe stanowią połączenie tych dwóch metod zdobywania środków – rozdawnictwa i kradzieży –
chociaż zwykle nazywane są znacznie ładniej. Jednak sens powyższych uwag odnosi się nie do kwestii
ekonomicznych, ale do kwestii wolności.
Wyjaśnia to proste podsumowanie:
Wolność w rozumieniu ideologii antykultury jest wolnością negatywną, czyli wolnością od ograniczeń,
konieczności i obowiązków, ale hasło wolności jest w tej ideologii rozumiane i używane w znaczeniu wolności
absolutnej, czyli wolności negatywnej i pozytywnej jednocześnie. Z przedstawionych wyżej uwag wynika, że
realizacja tak rozumianej wolności nie jest możliwa w wymiarze indywidualnym.
Jeśli realizacja wolności pozytywnej wymaga posiadania jakichkolwiek dóbr materialnych, to te dobra muszą
być zawsze wytworzone przez konkretną osobę (osoby) kosztem pewnego ograniczenia jej własnej wolności.
Jeśli ktokolwiek chce korzystać z wolności absolutnej (negatywnej i pozytywnej), to znaczy że chce korzystać z
praw, ale nie chce ponosić obowiązków, a więc realizacja jego wolności jest możliwa tylko kosztem wolności
innych ludzi.

WŁASNOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Pojęcie własności odgrywa kluczową rolę w historii ideologii ostatnich dwóch wieków. W tym miejscu chcę
zwrócić uwagę na jeden jego aspekt.
Większość definicji własności podkreśla wyłączenie praw innych osób niż właściciel (definicja negatywna), oraz
wyłączne prawo właściciela do rozporządzania rzeczą (np., sprzedaży, a nawet jej zniszczenia) lub czerpania
rozmaitych wynikających z niej pożytków (definicja pozytywna). Definicje te pomijają jednak „ciemną stronę”
własności. Chodzi o to, że większość rzeczy ma ograniczoną trwałość i tą cechę, że przynoszą one pożytki
tylko o tyle, o ile znajdują się w odpowiednim stanie technicznym. Nawet woda i powietrze mogą utracić swoją
życiodajną przydatność. Wprawdzie podobno w czasach prehistorycznych społeczeństwa zbierackie
zadowalały się samorodnymi darami natury (dzikie owoce, korzonki, nasiona), ale np. te wspólnoty pierwotne,
jakie zachowały się do początków XX wieku (np. badane przez Bronisława Malinowskiego czy Margaret Mead)
zakładały już i pielęgnowały ogrody w celu zwiększenia plonów.
Utrzymanie i odnawianie dobrego stanu rzeczy wymaga wysiłku i kosztów. Przyjemnie jeździ się samochodem,
ale trzeba do niego wlewać benzynę, myć go i konserwować. Przyjemnie mieszka się w wygodnym domu, ale
trzeba malować płot i remontować dach. Można tego nie robić, ale samochód wkrótce zamieni się w kupę
skorodowanego złomu, a dom w ruinę. „Ciemną stronę” własności stanowi obowiązek dbania o stan rzeczy,
którą się włada i z której czerpie się pożytki i jak to zwykle w życiu bywa, wielu ludzi chciałoby rzeczami
władać, ale niewielu pali się do dbania o ich stan.
Indywidualny właściciel, nawet jeśli nie ma na to ochoty, dba o swoją własność we własnym interesie. Jeśli
jednak samochód ma kilku współwłaścicieli, wszyscy chcieliby nim jeździć, większość rozumie, że musi
zapłacić za benzynę (bo bez benzyny samochód nie ruszy), ale z myciem samochodu i jego naprawami jest już
znacznie gorzej, bo zawsze można je odłożyć na potem. Jeszcze gorzej wygląda sprawa, jeśli liczba właścicieli
rośnie, a rzecz staje się tzw. własnością społeczną. Każdy ma wtedy prawo do korzystania z niej, ale
wyegzekwowanie od rozproszonych, najczęściej anonimowych współwłaścicieli obowiązku dbania o rzecz
staje się coraz trudniejsze, a w końcu zupełnie niemożliwe.

POSIADANIE I WŁADANIE

W prawie istnieje kategoria odrębna od własności – posiadanie. Oznacza ono prawo do faktycznego władania
rzeczą. Posiadanie rzeczy nabyte na drodze formalnej (np. umowa dzierżawy) zakłada najczęściej również
zobowiązanie do dbania o tę rzecz, ale życie jest bardziej finezyjne i wymyśliło szczególny rodzaj „posiadania
w imieniu”. Przykładem jest użytkowanie przez dyrektora państwowej instytucji (albo instytucji o rozproszonej
formie własności) służbowego samochodu. Z samochodu korzysta konkretna osoba, ale koszty jego
konserwacji i napraw ponosi właściciel, czyli państwo, a ponieważ państwo pokrywa te koszty z podatków,
faktycznie ponosi je całe społeczeństwo. Społeczeństwo jako właściciel najbardziej rozproszony nie ma
żadnych możliwości decydowania o tym, czy godzi się pokrywać takie koszty.
Z ekonomicznego punktu widzenia najkorzystniejsza jest sytuacja, w której użytkownik korzysta z rzeczy
należącej do możliwie najbardziej rozproszonego właściciela (własność społeczna, państwowa, akcjonariat)
który pokrywa koszty jej utrzymania. W dawnych czasach krążyło gorzko-ironiczne powiedzenie, że „w
komunizmie proletariat pije szampana ustami swoich najlepszych przedstawicieli”.

WŁASNOŚĆ PRYWATNA

Wprawdzie istnieją ludzie, którzy czerpią satysfakcję z samego posiadania różnych dóbr, ale najczęściej służą
one zaspokajaniu różnych potrzeb, czyli nie są celem, ale środkiem. Z kolei możliwość swobodnego
decydowania o tym, jakie potrzeby i w jaki sposób chcemy zaspokoić jest miarą wolności (pozytywnej).
Jeśli jednak człowiek chce zaspokoić swoje potrzeby, musi zdobyć dobra temu służące, a zatem i środki
służące zakupowi tych dóbr. Dla realizacji własnej wolności pozytywnej musi więc zrezygnować z części
własnej wolności negatywnej. Oczywiście zdobyte własnym wysiłkiem dobra może podarować komu chce – w
ten sposób również zrealizuje swoją wolność. Będzie to jednak jego własna decyzja. Jeśli wynikiem jego pracy
będą dobra, których właścicieli będzie wielu, decyzje o tym, jakie i czyje potrzeby będą te dobra zaspokajać
będą wynikiem kompromisu. Kompromis taki będzie jednak możliwy tylko wówczas, gdy liczba współwłaścicieli
będzie dostatecznie mała, a wspólne dobro wystarczająco konkretne. Jeśli dobro i własność ulegną takiemu
rozproszeniu, że zawarcie kompromisu stanie się technicznie niewykonalne, decyzje podejmowane będą przez
niewielkie grupy lub jednostki, które obejmą dobro w „posiadanie w imieniu”. W ten sposób grupy te i jednostki
otrzymają możliwość zaspokajania potrzeb swoich lub osób przez siebie wybranych za pomocą dóbr
wyprodukowanych przez innych.
Własność prywatna jest więc jedyną gwarancją wolności indywidualnej, ponieważ tylko ona umożliwia
skuteczne przeciwstawienie się wykorzystywaniu dóbr wytworzonych własną pracą przez pasożytów.
Oczywiście nie oznacza to, że własność wspólna nie ma uzasadnienia ani tego, że w niektórych sytuacjach
stanowi ona jedyne racjonalne rozwiązanie. Zdarza się tak przede wszystkim wówczas, gdy wytworzenie dóbr
zaspokajających jakąś potrzebę przekracza możliwości pojedynczego człowieka, oraz wówczas, gdy potrzeba,
jaka dobra maja zaspokajać nie jest potrzebą jednego człowieka, ale grupy tworzącej wspólnotę.

DOBROBYT

Praca statystyczna jest warunkiem wolności w ogóle, dopiero potem można realizować wolność indywidualną.
Nie można realizować wolności indywidualnej, jeśli dobrobyt nie jest powszechny.
Od ponad dwustu lat w walce ideologicznej używa się haseł wolności, równości i sprawiedliwości, ale hasła te
są wieloznaczne. Tym, co najdotkliwiej ograniczało wolność robotników w XIX-wiecznym kapitalizmie nie było
prawo, ale nędza. Robotnik miał wolny wybór – mógł nie pracować, ale musiał wtedy umrzeć z głodu. Przymus
ekonomiczny był skuteczniejszy od przymusu fizycznego i to on zapędzał tłumy bezrobotnych pod bramy
fabryk. Tym, co uniemożliwiało skuteczny opór robotników i odmowę pracy rujnującą kapitalistę była nadpodaż
siły roboczej i właśnie nędza zmuszająca proletariat do pracy za wynagrodzenie umożliwiające egzystencje z
dnia na dzień.
Nędza nie ma precyzyjnej definicji, ale intuicyjnie można ją określić jako stan, w którym człowiek mimo
poświęcenia całej swojej energii na pracę, nie jest w stanie zaspokoić nawet podstawowych potrzeb życiowych
(wyżywienie, odzież, mieszkanie, zdrowie). Nawet „bieda”, czyli stan, w którym człowiek może wprawdzie
zaspokoić potrzeby podstawowe, ale nie ma ani sił ani środków na realizacje innych życiowych celów nie
zmienia faktu, że staje się on „samoreprodukującą się” maszyną roboczą.
Podobnie intuicyjnie rozumiany dobrobyt jest stanem, w którym człowiek tylko część swojej energii musi
poświęcić na zaspokojenie potrzeb podstawowych, natomiast znaczną jej część może poświęcić na
rozwinięcie i zaspokojenie innych potrzeb dających mu poczucie tzw. samorealizacji.
Taka definicja dobrobytu wydaje się bardzo wyważona i nie ma nic wspólnego z pojęciami „luksusu”,
„bogactwa”, czy „ostentacyjnej konsumpcji”. Nie ma przy tym żadnego znaczenia, w jaki sposób człowiek
osiąga to poczucie samorealizacji – czy chce pić wódkę, pływać na jachcie, czy czytać książki – ponieważ jest
to jego wolny wybór. Istotne jest to, czy ten wybór ma, a przede wszystkim czy w ogóle ma możliwość odkrycia
w sobie potrzeb wykraczających poza potrzebę przetrwania.
Na tym poziomie uogólnienia wprawdzie nie można przyjąć za pewnik, że dobrobyt gwarantuje wolność,
można natomiast z całą pewnością stwierdzić, że brak dobrobytu wyklucza realizację dowolnie
zdefiniowanej wolności (poza prawem do nicnierobienia).
To banalne stwierdzenie ma ogromne konsekwencje, ponieważ różne siły polityczne przedstawiają
społeczeństwom programy głoszące realizację wzniosłych haseł, ale bardzo rzadko pojawia się wśród nich
hasło dobrobytu – i to nie bez przyczyny - ponieważ kryterium dobrobytu jest najskuteczniejszym
weryfikatorem rzetelności programów społecznych i politycznych.
Oczywiście dobrobyt nie musi być ani jedynym, ani głównym celem życia społecznego, o ile społeczeństwo
świadomie wybierze sobie inny cel, albo gdy inny cel zostanie mu narzucony. Istnieją przy tym sytuacje, gdy
społeczeństwo jest gotowe czasowo poświęcić dobrobyt dla celu wyższego – np. dla obrony suwerenności.
Jednak celem tego poświęcenia jest zwykle „incydentalna” obrona lub przywrócenie stanu, w którym wspólnota
będzie mogła powrócić do realizacji różnych innych, „normalnych” celów.
Pytanie zasadnicze brzmi - czy we współczesnym świecie jakiekolwiek społeczeństwo, nawet jeśli na
sztandarach wypisuje dowolne hasła - np. wolność, równość i braterstwo - nie związane bezpośrednio z
dobrobytem, zechce świadomie zrezygnować z życia w dobrobycie albo z dążenia do życia w dobrobycie,
umożliwiającym mu zaspokajanie dowolnych potrzeb zgodnie z własną wolą. Śmiem twierdzić, że takiego
społeczeństwa nie ma i jeśli kwestie dobrobytu schodzą niekiedy na dalszy plan, to jest to wynikiem jednej z
trzech przyczyn. Pierwszą jest wspomniany już stan tzw. wyższej konieczności, drugą jest stan długotrwałego
dobrobytu, skutkujący uznaniem go za stan trwały i oczywisty, trzecią zaś, gdy kwestia tworzenia dobrobytu i
koniecznych po temu warunków jest świadomie usuwana ze społecznej świadomości.
Ta trzecia przyczyna ma z kolei dwie własne przyczyny. Pierwszą jest założenie, że dbałość o tworzenie
dobrobytu jest sprzeczne z tzw. wyższymi wartościami i grozi popadnięciem w konsumpcjonizm. Jest to
założenie błędne, chociaż mechanizm tego błędu jest dość skomplikowany i dojdziemy do niego w dalszej
części tej historii. W tym miejscu wystarczy tylko stwierdzić, że jeśli dobrobyt jest warunkiem pełnej wolności
(czy nędzarz jest rzeczywiście wolny?), to wolność należałoby zaliczyć do „wartości niższych”, a to wydaje się
nieuzasadnione.
Najczęściej jednak występującą przyczyną marginalizacji kwestii dobrobytu jest ta oto prosta prawda, że jego
wytworzenie jest znacznie trudniejsze niż realizacja chwytliwego hasła wolności. Ilu ludzi tak naprawdę może
porwać hasło „weź się do roboty”? Niewielu i to zwykle dopiero wtedy, gdy nędza zaczyna zaglądać do oczu. A
ilu ludzi może porwać hasło „róbta co chceta? Tłumy.

INFANTYLIZM

Przez pierwsze lata życia dziecko dostaje wszystko od rodziców za nic, a właściwie za to, że jest. Mama i tata
są cudotwórcami, ponieważ wyczarowują różne cudowne rzeczy – jedzenie, ubranka i zabawki. Oprócz
codziennego wiktu, opierunku i akomodacji dziecko dostaje jeszcze prezenty od Świętego Mikołaja. Dziecko
nie musi, ani nawet nie może wiedzieć, skąd biorą się te cuda. Rozumienie pewnych pojęć i zjawisk, podobnie
jak odróżnianie niektórych kolorów możliwe jest dopiero w pewnym wieku. Jednak już dość wcześnie dziecko
przekonuje się, że zasada „za darmo” obowiązuje tylko w domu, a np. w sklepie za wszystko trzeba płacić, ale
zrozumienie tej prawdy może następować stopniowo, w procesie wychowania, albo gwałtownie, w wyniku
konfrontacji naiwnych złudzeń z brutalną rzeczywistością. W wielu przypadkach brak wiedzy o zasadach życia
społecznego utrzymuje się u ludzi dorosłych i mówimy wtedy o zjawisku infantylizmu (w rozumieniu potocznym,
a nie medycznym). Infantylizm, czyli naturalna u dzieci nieświadomość związku przyczyny i skutku oraz wiara,
że dobra powstają same z siebie i należą się człowiekowi dlatego, że mu się należą jest cechą ludzi dorosłych,
ale cecha taka nie „powstaje”, lecz jest najczęściej wynikiem błędów wychowawczych. Pojawia się ona jednak
również w specyficznych sytuacjach, gdy dorosły człowiek przez długi okres uzależniony jest od opieki innych
osób – np. w wyniku długiej hospitalizacji – i przejawia wyuczoną bezradnością i oczekiwaniem pomocy nawet
w kwestiach, w których pacjent obiektywnie rzecz biorąc jest samowystarczalny. Podobne cechy pojawiają się
również u osób długo korzystających z opieki społecznej i we wszelkich sytuacjach, w których problem może
być rozwiązany w sposób łatwiejszy, niż własnym wysiłkiem.
Jakkolwiek infantylizm jest często wynikiem negatywnych doświadczeń, na które człowiek nie ma żadnego
wpływu i jest rodzajem ucieczki od rzeczywistości w świat złudzeń, to jednak najczęściej jest wynikiem
naturalnej skłonności do unikania zbędnego wysiłku i poszukiwania łatwych rozwiązań. Podkreślam, że jest to
skłonność naturalna, a więc nie można jej oceniać ani negatywnie ani pozytywnie, natomiast skłonność tę
można redukować lub rozbudzać w różnych celach, a te już ocenie podlegają.
Najważniejszą cechą infantylizmu jest brak umiejętności logicznego myślenia pozwalającego łączyć przyczynę
ze skutkiem, co zwiększa podatność na demagogię polegającą na składaniu obietnic łatwych rozwiązań
trudnych problemów. Przykładów można wskazać mnóstwo. Jednym z nich jest popularność pacyfizmu i
związanego z nim ruchu na rzecz powszechnego rozbrojenia. Zwolennicy pacyfizmu zakładają, że ich hasła
doprowadzą do psychicznej przemiany potencjalnych agresorów, którzy z własnej nieprzymuszonej woli staną
się sami pacyfistami. W rzeczywistości hasła pacyfistyczne docierają jedynie do ludzi nastawionych pokojowo,
którzy stają się tym bardziej skłonni do rozbrojenia, otwierając drogę agresorom do agresji tym skuteczniejszej,
że bezkarnej. Innym przykładem jest zachwyt nad niektórymi tzw. odnawialnymi źródłami energii. Widok
kręcących się wiatraków produkujących energię elektryczną „z powietrza”, a także widok baterii słonecznych
produkujących ją „ze słońca” całkowicie przesłania fakt, że wyprodukowanie zarówno tych wiatraków jak i
kolektorów wymaga zastosowania materiałów i technologii, które powodują znacznie większe zniszczenie
środowiska, niż dobrze opanowane technologie tradycyjne. To, że produkcję tych urządzeń wyprowadza się z
Europy i Ameryki do dalekich Chin, w których połowa rzek rano ma kolor fioletowy, a wieczorem zielony jest
faktem mało znanym, bo Chiny są daleko.
Dokładnie na tym samym sposobie rozumowania opierała się koncepcja wydobycia proletariatu z
ekonomicznej nędzy. Ponieważ wyzysk proletariatu miał miejsce w kapitalizmie, warunkiem likwidacji wyzysku
uczyniono likwidację kapitalizmu. Jest to rozumowanie proste i logiczne – jeśli źródłem spalin są samochody,
należy zlikwidować przemysł samochodowy. Rzecz w tym, że stosuje ono zasadę ograniczonego ciągu
przyczynowo-skutkowego, w którym przyczynę i skutki dobrane są do założonego wyniku rozumowania.

CO TO ZNACZY POWSZECHNY DOBROBYT

Na początku XIX wieku powstało wiele programów mających na celu likwidację niesprawiedliwości społecznej.
Ta niesprawiedliwość wyrażała się w nierównym podziale bogactwa wytwarzanego przez ciężko pracujące
masy – proletariat, dlatego większość tych programów naprawczych przewidywała wprowadzenie
„sprawiedliwego podziału bogactwa”. Wszystkie te programy oparte były jednak na błędnym rozumowaniu
utożsamiającym sprawiedliwy podział bogactwa z powszechnym dostępem do dóbr. Tymczasem jedno z
drugim nie ma nic wspólnego.
Różnica polega na tym, że bogactwo oznacza jedynie posiadanie środków umożliwiających nabycie dóbr,
natomiast dobrobyt oznacza dostępność dóbr, a dobrobyt powszechny (czyli sprawiedliwość społeczna)
zakłada powszechną dostępność dóbr. Mówiąc w uproszczeniu – nie chodzi o to, żeby mieć dużo pieniędzy,
ale o to, żeby za te pieniądze można było kupić potrzebne dobra. Do tego zaś dobra te muszą istnieć, czyli
ktoś musi je w odpowiedniej ilości wyprodukować.
W końcu XVIII i na początku XIX wieku dobra używane przez zamożne elity nie były produktem przemysłu, ale
wyspecjalizowanego i drogiego rzemiosła, które z natury rzeczy miało niską wydajność. Największy rozwój
przeżywał przemysł włókienniczy, ponieważ rozpoczął się wzrost demograficzny, a każdy człowiek w coś ubrać
się musi. Istniało więc masowe zapotrzebowanie na produkty absolutnie podstawowe. Wprawdzie słuszny
postulat bardziej sprawiedliwych wynagrodzeń zapewne zmniejszyłby powszechną nędzę proletariatu, ale
pozwoliłby mu to co najwyżej na życie w biedzie. O powszechnym dobrobycie nikt nie mógł nawet marzyć,
ponieważ przemysł nie był w stanie wyprodukować dóbr, które mógłby kupić proletariat, nawet gdyby
dysponował większymi środkami. Skalę problemu ilustruje fakt, że jeśli w 1800 r. Europa miała ok. 200 mln
mieszkańców, to w 1900 r. już 400 milionów, a obecnie liczy ich ok. 730 milionów.
Problem, przed którym stanęła Europa w XIX wieku był więc tylko w części problemem moralnym
(sprawiedliwość), w znacznym zaś stopniu był on problemem strukturalnym (wydajność).

JAK STWORZYĆ POWSZECHNY DOBROBYT

Stworzenie powszechnie dostępnego dobrobytu oznaczało przede wszystkim konieczność produkowania i


odtwarzania (bo przedmioty się zużywają) ogromnego asortymentu dóbr materialnych nie w „większych”, ale w
wielo-, wielokrotnie większych ilościach, niż było to możliwe w warunkach wczesnego kapitalizmu i to zarówno
pod względem wydajności technologii produkcji jak i organizacji i wydajności ludzkiej pracy. Taka wzmożona
produkcja wymagała więc nie tylko postępu technicznego, ale zmiany organizacji pracy, wyższych kwalifikacji
robotników, a przede wszystkim zmiany ich mentalności. W gruncie rzeczy cały problem można streścić w
następującym zdaniu:
Jeśli przez całe wielki zmuszane do pracy masy społeczne tworzyły dobrobyt nielicznych elit, to w XIX wieku te
same masy społeczne własny dobrobyt musiały stworzyć sobie same i w tym celu musiały same zmusić się do
pracy.
Takie zdanie nie ma jednak żadnej realnej treści, jeśli nie sprecyzuje się, co to znaczy, że jakieś abstrakcyjne
„masy społeczne” miałyby same siebie zmuszać do pracy. W jaki sposób i w imię czego?.

WSPÓLNOTA PIERWOTNA

Wspólnota pierwotna to hipoteza określająca domniemany system społeczno-ekonomiczny społeczeństw


pierwotnych. Przypisywanymi jej cechami są brak własności prywatnej, kolektywna praca i kolektywny podział
dóbr, niska wydajność uniemożliwiająca tworzenie zapasów, brak rodziny, brak prawa i promiskuizm, czyli brak
ograniczeń życia seksualnego.
Pojęcie wspólnoty pierwotnej jest używane w języku polskim; w literaturze niemiecko- i anglojęzycznej jego
odpowiednikiem jest komunizm pierwotny (ur-kommunismus i primitive communism). Pojawia się ono już w
Manuskryptach Paryskich Karola Marksa z 1844 r., ale raczej jako poetycka metafora, a elementem
marksistowskiego materializmu historycznego (czyli teorii dziejów) stało się pod wpływem pracy Fryderyka
Engelsa „Pochodznie rodziny, wlasności prywatnej i państwa” z 1884 r., nawiązującej do pracy
amerykańskiego antropologa ewolucjonistycznego Lewisa Morgana (1818-1881) pt. „Społeczeństwo
pierwotne, czyli Badanie kolei ludzkiego postępu od dzikości przez barbarzyństwo do cywilizacyi.” (1877).
Morgan stworzył ewolucjonistyczną klasyfikację rozwoju społeczeństw dzieląc go na trzy fazy: dzikości
(zbieracko-myśiwskie społeczeństwa epoki kamiennej), barbarzyństwa (rolnicze społeczeństwa póżne epoki
kamiennej) i cywilizacji (piśmienne społeczeństwa epoki brązu). W teorii Morgana organizację społeczną
wspólnoty pierwotnej określała zasad matriarchatu, który stopniowo wypierany był przez patriarchat związany z
pojawieniem się własności prywatnej.
Późniejsze systematyczne badania antropologów, w tym szczególnie prace Bronisława Malinowskiego
wykazały bezzasadność wszystkich hipotez Morgana w kwestiach ekonomicznych, socjologicznych i
kulturowych. Więcej szczegółów w rozdziale „Źrodła antykultury”.

DEMOKRACJA

Pojęcie „demokracja” powstało w starożytnej Grecji i oznacza system rządów ludu (demos (lud) + kratia
(władza). Rządy ludu mogą realizować się przez bezpośrednie podejmowanie przez lud konkretnych decyzji
(demokracja bezpośrednia) lub przez wybór przedstawicieli, którzy decyzje podejmują w imieniu ludu
(demokracja przedstawicielska).
Podejmowanie decyzji zakłada konieczność dostępu do pełnych informacji dotyczących problemu, kwalifikacji
umożliwiających ocenę tych informacji i czasu potrzebnego do zdobycia i oceny informacji. Bez spełnienia tych
warunków decyzje ludu muszą opierać się na opiniach „z drugiej ręki”, co stwarza pole do manipulacji.
W starożytnej Grecji demokracja mogła funkcjonować, ponieważ obejmowała ona tylko wolnych obywateli, na
których pracowali niewolnicy. Dlatego warunkiem demokracji jest niewolnictwo szerokich mas społecznych.
Również we współczesnej demokracji realny udział we władzy mają tylko ci, którzy nie muszą pracować (poza
polityką), ale mogą poświęcić czas na wypracowanie racjonalnego stanowiska.
Jest to oczywiście teoria. W praktyce współczesna demokracja sprowadza się do przedstawiania obywatelom
ofert wyborczych w celu zdobycia ich poparcia i na tym kończy się wpływ wyborców na podejmowane decyzje
na okres poselskich kadencji. W Polsce dopiero w ostatnich kilku latach podjęto pierwsze próby organizowania
referendów w celu odwołania posłów lub urzędników mianowanych w wyboru, ale skuteczność tych prób jest
niewielka nawet na poziomie lokalnym ze względu na siłę propagandy medialnej, a na wyższym poziomie
możliwość taka praktycznie nie istnieje. Bezpośredni wpływ obywateli na władzę jest żaden.
Oczywiście wady demokracji nie podważają jej zasady – decyduje wola większości ujawniona w wolnych
wyborach równoprawnych obywateli.

AUTORYTARYZM

Inną formą władzy jest autorytaryzm. Jego definicja jest obecnie przedmiotem manipulacji, ponieważ opiera się
na niej propaganda współczesnego totalitaryzmu.
Autorytaryzm to władza zmuszająca obywateli do posłuszeństwa przymusem, ale w sposób jawny. Władzę
autorytarną nie interesują poglądy obywateli, o ile podporządkowują się władzy i tej władzy nie zagrażają.
Mówiąc w uproszczeniu – władza autorytarna nie zwalcza ludzi, którzy są jej przeciwni, ale działania, które
mogą jej zagrozić. Z tego powodu władza autorytarna likwiduje lub delegalizuje i zwalcza wszelkie organizacje
opozycyjne zmierzające do jej obalenia.
Autorytaryzm dąży do utrwalenia status quo.
Ponieważ władza autorytarna wyklucza rozwiązania alternatywne, jakie by one nie były - w tym również wolę
demokratycznej większości – nie może być akceptowana i budzi oczywisty opór. Jednak taka negatywna
ocena nie oznacza, że władza autorytarna musi prowadzić do złych skutków społecznych, ponieważ
kwestionuje ona sposób sprawowania władzy, a nie cele, którym ta władza służy. Nie można wykluczyć
sytuacji, w której władza autorytarna realizuje cele akceptowane przez większość społeczeństwa, zyskując
wtedy autentyczne poparcie. Rzecz w tym, że nie może ona realizować tych celów w długiej perspektywie.
Główną wadą władzy autorytarnej nie jest to, że stosuje przymus, bo każda władza go stosuje, ale to, że
wykluczając alternatywę tworzy warunki, w których duże grupy ludzi z tą władzą związane demoralizują się pod
wpływem poczucia bezkarności. System władzy autorytarnej musi więc ulegać patologizacji i prowadzić do
patologizacji życia społecznego, a to musi prowadzić do prób jej obalenia i do terroru, którego celem jest
wyłącznie utrzymanie władzy.
Ideologicznie bardzo dwuznacznym przykładem władzy autorytarnej jest włoski faszyzm Benito Mussoliniego,
który z jednej strony wprowadził ogromne, socjalistyczne programy społeczne, z drugiej promował
korporacjonizm nie likwidując całkowicie gospodarki rynkowej, z trzeciej zawarł kompromis z Kościołem, czym
zyskał poparcie szerokich mas społecznych i stworzył podstawy do ekonomicznego sukcesu.
Charakterystyczne jest to, że w okresie faszyzmu działali zarówno futuryści (z tego względu z futurystami nie
może poradzić sobie „postępowa” historia sztuki) jak i ruch Novecento, a pod egidą syna Mussoliniego, Vittorio,
działała we Włoszech grupa filmowców takich jak Federico Fellini, Roberto Rossellini, Luchino Visconti czy
Michelangelo Antonioni, twórcy włoskiego neorealizmu i wybitne postaci w historii światowego filmu.

TOTALITARYZM

Czymś zupełnie odmiennym jakościowo jest totalitaryzm i inne są przyczyny stosowania przez totalitaryzm
terroru.
Autorytaryzm stosuje terror dla utrzymania władzy i wymuszenia posłuszeństwa obywateli wobec jej poleceń. Z
chwilą osiągnięcia tego celu terror w autorytaryzmie traci sens. Dzieje się tak dlatego, że autorytaryzm nie jest
systemem opartym na ideologii. Totalitaryzm nie zadowala się posłuszeństwem obywateli, ale oczekuje od nich
akceptacji celu ideologicznego, identyfikacji z ideą, a ponieważ cel ideologiczny jest jeden i wszyscy obywatele
powinni się z nim identyfikować, wszelki indywidualizm musi być stłumiony na rzecz kolektywizmu. Nie chodzi
to przy tym o kolektywizm rozumiany jako organizacja (bo ten jest skutkiem a nie przyczyną), ale jako sposób
stadnego myślenia.
Ponieważ identyfikacja z ideologią nie jest kwestią zachowań, ale przekonań, totalitaryzm musi dążyć do
opanowania wszelkich sfer życia – nie tylko publicznego, ale i prywatnego. Ponieważ tak głębokie
ujednolicenie poglądów ludzi nie może być wynikiem procesów naturalnych, gdyż każdy buduje swoje poglądy
w wyniku indywidualnych, bardzo różnych doświadczeń, osiągnięcie powszechnej identyfikacji masy ludzi z
jedna ideą możliwe jest tylko w sposób sztuczny – przez „stworzenie nowego człowieka”.
Z drugiej strony zdecydowana większość ludzi nie jest zainteresowana bezpośrednio kwestią władzy i realizuje
swoje cele życiowe w innych sferach – w życiu rodzinnym, w aktywności społecznej na poziomie lokalnym, w
życiu wspólnot religijnych, w działalności gospodarczej, naukowej lub w twórczości artystycznej. Kwestie
systemowe i sprawy władzy zaczynają odgrywać istotną rolę dopiero wtedy, gdy uniemożliwiają realizację
indywidualnych celów życiowych. Tymczasem system totalitarny oczekuje podporządkowania tych wszystkich
sfer jednemu celowi wyznaczonemu przez ideologię, gdy cel ten może być w odosobnionych przypadkach w
najlepszym razie obojętny wobec indywidualnych celów życiowych, a statystycznie musi być on sprzeczny z
większością tych celów.
Oznacza to, że oparty na ideologii totalitaryzm musi dążyć do psychicznej unifikacji, musi więc natrafić na
powszechny opór w każdej dziedzinie życia wszystkich obywateli (z wyjątkiem zdeklarowanych aktywistów
ideologicznych), a zatem musi prowadzić do stosowania terroru jako metody na powszechną „reedukację”.
Jedyna różnica między totalitaryzmem bolszewickim i nazistowskim a totalitaryzmem współczesnym polega na
tym, że terror fizyczny zastępowany jest coraz częściej terrorem psychicznym, ale nie terrorem psychicznym
rozumianym nie jako strach, ale jako manipulacja.

ZASADA WIĘKSZOŚCI

Każdy człowiek (również „lud”) podejmuje decyzje kierując się własnym interesem, a interesy poszczególnych
jednostek nie muszą być zbieżne. Poza tym interesy jednostek nie muszą być zbieżne z interesem całej
wspólnoty. Ponieważ w tej kwestii nie ma idealnego rozwiązania, w demokracji obowiązuje zasada większości,
która jest ucywilizowaną zasadą brutalnej siły.
Zasada większości nie rozwiązuje sprzeczności interesów większości i mniejszości, ale we współczesnej
demokracji określa, kto decyduje o zasadach życia całej wspólnoty, a ściślej mówiąc, o zasadach życia
obowiązujących w tzw. przestrzeni publicznej, z której korzystają członkowie całej wspólnoty. Zasada ta nie
określa życia w przestrzeniach przeznaczonych dla realizacji celów mniejszości, ale jest zasadą decydującą o
być-albo-nie-być wspólnoty. Chodzi o to, że zasady obowiązujące w życiu społecznym nie służą sobie samym,
ale realizacji konkretnych celów.
Pewnych celów nie można zrealizować, jeśli w tej samej przestrzeni obowiązują dwie zasady sprzeczne. Nie
może funkcjonować sprawny system komunikacji, jeżeli w jednym kraju obowiązują jednocześnie zasady ruchu
prawo- i lewostronnego i nie jest żadnym racjonalnym kompromisem przejęcie zasady jeżdżenia środkiem
jezdni.
Jeśli natomiast większość chciałaby narzucać swoje zasady mniejszościom funkcjonującym poza przestrzenią
publiczną, demokracja zmieniłaby się w tzw. tyranię większości. Zabezpieczeniem przez taką tyranią jest
zasada tolerancji.TOLERANCJATreść zasady tolerancji wynika z definicji pojęcia tolerancja. Łacińskie słowo
tolerare znaczy „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”, a więc uznawać prawo innych do odmiennych niż
własne poglądów i działań. Tolerancja nie oznacza więc ani akceptowania odmiennych poglądów, ani tym
bardziej ich afirmacji. W życiu społecznym nakazuje ona powstrzymanie się większości od działań
ograniczających prawa mniejszości.
Kontrowersje budzi kwestia, jaki jest zasięg praw mniejszości – czy jest to prawo do realizacji swoich celów w
jakimś określonym zakresie nie kolidującym z prawami większości i interesem całej zbiorowości, czy też jest to
prawo do narzucania zasad określający zasady życia całej społeczności. Rozwiązanie tego problemu napotyka
na podobne trudności, co rozwiązanie problemu sprzeczności między wolnością negatywna i pozytywną, czy
między ruchem prawo- i lewostronnym.
Rozsądne wydaje się przyjęcie zasady, że każda grupa społeczna ma prawo określać zasady rządzące w
przestrzeni należącej do tej grupy, o ile ponosi ona koszty funkcjonowania tej przestrzeni, natomiast zasady
rządzące w przestrzeni należącej do całej wspólnoty (przestrzeni publicznej) ma prawo ustalać ta grupa, która
ponosi największą część kosztów funkcjonowania tej przestrzeni.
Jest to problem praktyczny, ponieważ ogólnie obowiązujące zasady życia społecznego nie decydują o
realizacji jakichś abstrakcyjnie pojmowanych praw, ale warunkują realizację praktycznych celów. Takim celem
może być np. tworzenie dobrobytu.

HOMO PARASITUS

Freudomarksizm jest filozofią destrukcji permanentnej i całkowitego regresu kultury. Jego produktem jest
człowiek o zdrowej psychice, pozbawiony kompleksów i leków, gotowy do spontanicznej zabawy i
najróżniejszych aktywności, ale pozbawiony usystematyzowanej wiedzy i nawyków umożliwiających skuteczne
współdziałanie w ramach jakiejkolwiek wspólnoty wyznaczającej sobie konkretny cel wymagający
zorganizowanego i długotrwałego działania. Takie cechy nie są potrzebne w idealnym społeczeństwie
pierwotnym, którego uwaga koncentruje się na zdobywaniu pożywienia w zakresie umożliwiającym trwanie i
życiu seksualnym umożliwiającym przetrwanie. Są one jednak niezbędne we współczesnym społeczeństwie
wysokich technologii, o ile – realizując jakiekolwiek inne cele - nie chce ono zrezygnować z korzyści, jakie daje
cywilizacja.
W tłumaczeniu na język potoczny – chociaż nie przystoi on żadnej poważnej „historii” – oznacza to, że
produktem antykultury musi być sympatyczny i beztroski, ale nieuk i nierób. Wynika to z faktu, że człowiek taki,
o ile nie został poddany reżimowi wychowania, nie był w stanie opanować rzetelnej, usystematyzowanej
wiedzy i nie nabył umiejętności podporządkowania się wymogom organizacji. Człowiek taki nie jest w stanie
brać udziału w tworzeniu dóbr cywilizacyjnych (ani jako ich projektant ani wykonawca), jeśli więc chce on
korzystać z takich dóbr, musi nastawić się na korzystanie z dóbr, które wyprodukować musi ktoś inny. To zaś
oznacza, że człowiek taki musi być pasożytem – musi pasożytować na pracy innych.
Sympatyczny homo parasitus.

FINANSOWANIE PASOŻYTA

W latach 1955-1968 rząd niemiecki zawarł dziewięć umów międzynarodowych z Włochami, Hiszpanią, Grecją,
Turcją, Marokiem, Koreą Południową, Portugalią, Tunezją i Jugosławią otwierających możliwość napływu do
Niemiec robotników sezonowych, tzw. gastarbeiterów. W ich wyniku w ciągu kilku lat do Niemiec przybyła
ogromna liczba nisko wykwalifikowanych robotników podejmujących za niską płacę najcięższe i najbrudniejsze
prace, których nie chcieli już podejmować coraz bardziej roszczeniowo nastawieni Niemcy. Wspomniane
umowy były wynikiem m.in. wybudowania muru berlińskiego, który całkowicie zahamował napływ robotników z
Niemiec wschodnich. Kiedy na początku lat 70-tych w wyniku kryzysu energetycznego ograniczono
gastarbeiterom wypłatę dodatków na dzieci mieszkające w krajach macierzystych, rozpoczął się masowy
napływ do Niemiec rodzin gastarbeiterów, którzy różnymi sposobami (m.in. prze tzw. Scheinehe, czyli fikcyjne
małżeństwa) nabywali prawa stałego pobytu, co przyczyniło się do powstania całych dzielnic obcojęzycznych i
narastających konfliktów między młodymi, bezrobotnymi Niemcami a coraz bardziej marginalizowanymi
mniejszościami etnicznymi. Zanim jednak do tego doszło, robotnicy sezonowi stali się źródłem finansowania
znacznej części zachodniego dobrobytu, z czego jednak większość społeczeństwa nie zdawała sobie sprawy.
Ekonomicznym i psychologicznym skutkiem tego zjawiska stała się znaczna rzesza młodych ludzi, którzy
najpierw szybko przyzwyczaili się do tego, że ciężkie, proste i brudne prace są niegodne „białego człowieka” i
załatwiane są przez „Turków”, potem – w miarę narastania kryzysu - równie szybko przyzwyczaili się do
zasiłków dla bezrobotnych, a następnie uznali gastarbeiterów za przyczynę ich deklasacji, ponieważ
cudzoziemcy zaniżali wymagania płacowe na całym rynku, ale pobierając jednak jakieś wynagrodzenia obniżali
fundusze przeznaczane dla bezrobotnych. Procesy o podobnych skutkach można wskazać w Stanach
Zjednoczonych, gdzie rolę gastarbeiterów spełniała napływająca masa imigrantów z Ameryki Środkowej i z
Azji.
Proces „psucia” społeczeństw rozpoczął się na masową skalę właśnie w Stanach Zjednoczonych od polityku
New Dealu, która wprawdzie w intencjach miała służyć ożywieniu gospodarki zniszczonej Wielkim Kryzysem i
likwidacji znacznych obszarów nędzy, ale jednocześnie była ustępstwem wobec roszczeń rozniecanych przez
polityczną lewicę, grożących w okresie kryzysu wybuchem rewolucji. Dla uspokojenia nastrojów uruchomiono
ogromne programy socjalne finansowane z rosnącego deficytu budżetowego, które przyniosły wprawdzie
skutek zamierzony, ale również skutek uboczny w postaci ogromnej rzeszy ludzi wykonujących prace
kompletnie zbędne, albo korzystających po prostu z różnego rodzaju zasiłków umożliwiających – przy niskich
potrzebach – spokojną egzystencję bez podejmowania pracy w ogóle.

Rozwiązywanie problemów przez tworzenie problemów jeszcze większych jest immanentną cechę lewicy, nie
może być jednak inaczej, jeśli istotę lewicowych ideologii tworzy nieprecyzyjne pojęcie „sprawiedliwości”
wpajane ludziom o mentalności pasożytniczej. Z tego względu lewica, dla utrzymania własnej popularności
musi wskazywać coraz to nowe źródła finansowania nieuzasadnionych roszczeń (nieuzasadnionych w tym
znaczeniu, że nieproporcjonalnych do własnego wkładu pracy). Współcześnie takim źródłem stało się
przerzucanie produkcji z krajów europejskich i USA do krajów azjatyckich, a więc likwidacja w krajach
europejskich zarówno miejsc pracy, jak i kadr mających wykształcenie konieczne do funkcjonowania
przemysłu. Dzięki różnicy kosztów pracy kraje europejskie i Ameryka mogą finansować rzesze ludzi
pracujących w sektorze usług i w coraz liczniejszych branżach o znikomej albo żadnej przydatności społecznej.
Co się stanie, gdy poziom życia w krajach azjatyckich wyrówna się z poziomem życia w Europie i Ameryce, a
zdolności produkcyjne zachowa wyłącznie Azja – to jest problem, którym lewica specjalnie się nie przejmuje.
Jednak źródła tego problemu tkwią w ofensywie antykultury, jaka zaczęła się w połowie lat 60-tych XX wieku.

Uwaga: ta strona może zaszokować i oburzyć zwolenników kultury, ponieważ prawda o kulturze jest szokująca i
przykra.

Antykultura zwalcza kulturę, ponieważ definiuje ją jako system społecznego zniewolenia natury ludzkiej,
deformujący psychikę człowieka i krępujący jego naturalną potrzebę wolności.

Antykultura ma całkowitą rację - kultura jest systemem zniewolenia natury ludzkiej, deformującym
psychikę człowieka i krępującym jego naturalną potrzebę wolności.

I tylko dzięki temu systemowi zniewolenia, deformowania i krępowania natury ludzie zeszli z drzew.

Antykultura to radosny powrót na drzewa.

Wszelka racjonalna dyskusja o antykulturze, jej hasłach i celach może rozpocząć się dopiero od ustalenia, jaki
jest mechanizm powstawania i działania kultury, jakie są skutki jej działania i jakie są skutki jej likwidacji.

DEFINICJE KULTURY
Większość popularnych definicji kultury opisuje nie kulturę, ale jej „produkty”, albo warunki jej trwania i rozwoju.
W pierwszym przypadku kulturą jest całość duchowego dorobku społeczeństwa, oraz dorobku materialnego o
funkcji symbolicznej. W tym znaczeniu kultura jest czymś odrębnym od cywilizacji nazywanej czasami kulturą
materialną, będącą całością dorobku materialnego o przeznaczeniu praktycznym, pozbawionego znaczeń
symbolicznych. W drugim przypadku mówi się o kulturze jako zespole norm organizujących w niepowtarzalny
sposób życie społeczne.

Chyba najkrótszą definicję kultury przedstawiła amerykańska antropolog Ruth Benedict (1887-1948), pisząc w
1934 r. książkę pt. „Wzorce kultury”. W jej ujęciu ludzkie zachowania nie są wrodzone ale wyuczone, a kultura
stanowi zespół wzorców powielających zachowania preferowane w konkretnej społeczności. Zdaniem Benedict
każda społeczność kształtuje taki własny zbiór zachowań i jest on zrozumiały wyłącznie w ramach tej jednej
konkretnej społeczności. Nie ma więc podstaw, aby kultury ze sobą porównywać, a tym bardziej je oceniać,
ponieważ istnienie wszystkich jest tak samo uzasadnione. Przekonanie o równocenności kultur i uznawanie ich
równoprawności jest istotą tzw. relatywizmu kulturowego, pojęcia wprowadzonego w 1887 r. przez
amerykańskiego etnologa Franza Boasa (1858-1942).

Taka definicja kultury i sama koncepcja relatywizmu kulturowego wydają się być uzasadnione na gruncie
antropologii jako nauki, której celem jest opis i systematyzacja zjawisk. Gdyby jednak Benedict użyła innego
pojęcia albo stworzyła na użytek antropologii jakiś neologizm, nie byłoby w ogóle problemu. Błąd (lub świadome
dzialanie) Ruth Benedict i całej reprezentowanej przez nią szkoły polegał na tym, że w ich ujęciu każdy zespół
wzorców zachowań tworzy odrębnę "kulturę", tymczasem nie wszystkie zachowania są zachowaniami
kulturowymi, a zatem nie wszystkie można objąć pojęciem kultura, ponieważ pojęcie to ma swoje konkretne,
utrwalone w języku kultury znaczenie.

Wbrew pozorom nie jest to dzielenie włosa na czworo. W języku codziennym posługujemy się skrótami
pojęciowymi, których pełne znaczenie utrwalone jest w naszej świadomości przez wykształcenie i wieloletnie
uczestnictwo w kulturze. Takie skróty nie są jednak dopuszczalne, gdy próbujemy precyzyjnie ustalić i
zweryfikować ich znaczenie. Taka weryfikacja jest konieczna, ponieważ zacieranie lub odwracanie znaczenia
pojęć jest podstawową taktyką antykultury.
Oczywiście przeciwstawienie jednej definicji jakiejś innej definicji nie ma żadnej wartości dowodowej. Rzetelna
definicja musi opierać się na rzetelnej analizie zjawiska.

Czym więc jest kultura i jaka jest jej istota?

DLACZEGO CZŁOWIEK DZIAŁA

Człowiek działa ponieważ ma potrzeby i chce (musi) je zaspokoić. Mechanizm zmuszający człowieka do
działania w celu zaspokojenia potrzeby nazywa się motywacją. Próby wyjaśnienia tego mechanizmu prowadziły
do powstania różnych teorii motywacyjnych.

Jedną z najwcześniejszych był hedonizm, zgodnie z którym w naturze człowieka leży dążenie do przyjemności i
rozkoszy oraz unikanie nieprzyjemności i bólu. Jego twórcą był Arystyp z Cyreny (435-355 BC), współczesny
Sokratesa, założyciel filozoficznej szkoły cyrenajskiej. Inną próbą wyjaśnienia podłoża ludzkich działań
był utylitaryzm opracowany przez Jeremy'ego Benthama (1748–1832) i Johna Stuarta Milla (1806–1873).
Utylitaryzm akcentuje jednak nie impuls sprawczy, ale spodziewane skutki działania i ich cel widzi w mnożeniu
pożytków (dążeniu do szczęścia).

Rozwój naukowej psychologii w XIX wieku stworzył różne teorie popędów, z których najpopularniejsza stała
się psychoanaliza Zygmunta Freuda (1956-1939), rozwinięta później przez Carla Junga (1875-1961). Według
Freuda siłą zmuszająca człowieka do aktywności jest popęd seksualny (libido, eros), z którym konkuruje instynkt
destrukcji (tanatos). Cała osobowość składa się z trzech sfer: id - sfery popędów realizującej zasadę
przyjemności, ego - sfery praktycznych działań dostosowujących realizację popędów do warunków otoczenia
(zasada rzeczywistości), oraz superego - sferę wartości moralnych. W teorii Freuda ważne miejsce zajmuje
wspomniana zasada przyjemności: organizm znajduje się w stanie równowagi, jednak poczucie braku powoduje
napięcie odczuwane jako nieprzyjemność (przykrość) i zmusza go do podjęcia działań zmniejszających to
napięcie. Redukcja tego napięcia odczuwana jest jako przyjemność. Usuwanie nieprzyjemności odbywa się
przez najprostsze czynności odruchowe, nie wymaga więc udziału świadomości.

Teoria Freuda (ani liczne teorie konkurencyjne wobec psychoanalizy) nie wyjaśniała jednak mechanizmu takich
zachowań człowieka, które nie miały łatwej do wskazania bazy fizjologicznej, ale kształtowały się w procesie
uczenia. Próbą ich wytłumaczenia był behawioryzm, którego podstawy stworzyli Iwan Pawłow (1849-
1936), Edward Thorndike (1874-1949), John Watson (1878-1958), a radykalną wersję sformułował w latach
50-tych amerykański psycholog Burrhus Skinner (1904-1990). Behawioryzm powstał z przekonania, że
zjawiska psychologiczne nie poddają się badaniu naukowemu, a zatem nauka powinna ograniczyć się do
badania związków między zjawiskami jej dostępnymi, czyli między bodźcami i reakcjami. Badania
behawiorystów udowodniły, że związki między bodźcem i reakcją mogą być modyfikowane w procesie uczenia
się, co stało się podstawą rozwinięcia różnych technik edukacyjnych i manipulacyjnych opartych na wywoływaniu
pożądanych zachowań przez świadomie stosowanie określonych bodźców.

PIRAMIDA POTRZEB

Jeden z najpopularniejszych modeli ludzkich potrzeb przedstawił amerykański psycholog Abraham


Maslow (1908-1970) w formie tzw. piramidy potrzeb albo piramidy Maslowa.
Piramida Masłowa z 1954 r. (z lewej) i z 1970 r. (z prawej)

Pierwszy model opublikował Maslow w 1943 r. w pracy "Teoria ludzkich motywacji", rozwinął go w wydanej w
1954 r. książce "Motywacja i osobowość", a w istotny sposób zmodyfikował w 1970 r. (a więc tuż po rewolcie
amerykańskiej kontrkultury), dodając jako najwyższą potrzebę człowieka potrzebę transcendencji (czyli Boga).

Piramida Maslowa przedstawia dość powszechnie akceptowaną hierarchię potrzeb, w której najważniejsze są
domagające się bezwzględnego zaspokojenia potrzeby fizjologiczne. Ostateczna wersja piramidy opracowana w
1970 r. obejmuje osiem kategorii potrzeb:
- potrzeby fizjologiczne (np. jedzenie, sen, seks)
- potrzeby bezpieczeństwa (poczucie stabilizacji)
- potrzeby społeczne (np. przynależność do grupy, miłość)
- potrzeby indywidualne (np. niezależność, wolność, uznanie, szacunek, prestiż, duma)
- potrzeby poznawcze (np. wiedza, rozumienie)
- potrzeby estetyczne (np. harmonia i piękno)
- potrzeba samorealizacji (poczucie spełnienia celów)
- potrzeba transcendencji (poszukiwanie absolutu i doskonałości)

Oprócz samej hierarchii potrzeb, w koncepcji Masłowa istotne jest jeszcze to, że potrzeby nie pojawiają się
wszystkie naraz i z równą siłą, ale potrzeby "wyższe" mogą ujawnić się dopiero wtedy, gdy zaspokojone zostaną
potrzeby "niższe". Oznacza to, że człowiek nie będzie np. spokojnie i z uwaga czytał książki, jeśli będzie dręczył
do głód lub niezaspokojony popęd seksualny.

Schemat Maslowa ma jednak dwie wady. Po pierwsze nie wyjaśnia, czy wszystkie potrzeby są wrodzone, a więc
czy w miarę zaspokajania potrzeb „niższych” muszą ujawnić się potrzeby „wyższe”. Z badań Maslowa
prowadzonych w latach 40-tych XX wieku wynikało, że tylko niewielki procent ówczesnej populacji uświadamiał
sobie potrzebę samorealizacji (najwyższą w ówczesnym schemacie), ale nie ma podstaw do wnioskowania, czy
potrzeby takiej większość ludzi w ogóle nie rozwinęła, czy też była ona tylko tłumiona przez niezaspokojone
potrzeby „niższe”.

MOTYWACJA I DEMOTYWACJA

Druga wada jest znacznie ważniejsza, ponieważ piramida przedstawia motywacje skłaniające człowieka do
działania, natomiast nic nie mówi o tym, co może człowieka do działania zniechęcać. Jednym słowem
przedstawia spodziewane „korzyści”, ale nic nie mówi o "kosztach" ich uzyskania. Właściwie za wystarczającą
„demotywację” można by uznać sam brak motywacji, nie jest to jednak zgodne z doświadczeniem. Chodzi o to,
że człowiek działa po to, żeby zaspokoić jakąś potrzebę, ale zaprzestaje dzialania nie tylko dlatego, że ją
zaspokoił.

jeśli np. człowiek podejmuje intensywny, fizyczny wysiłek w celu zdobycia pożywienia lub partnera do prokreacji,
to w jego mięśniach zaczyna gromadzić się kwas mlekowy powodujący dojmujący ból i zmuszający do
zaprzestania wysiłku (istneje teoria, że ból powoduje nie kwas mlekowy, ale mikrouszkodzenia mięśni).
Ponieważ nadmierny wysiłek może prowadzić do zniszczenia organizmu, wcześniejsze pojawianie się bólu
(zmęczenia) można traktować jako mechanizm demotywacyjny, zabezpieczający trwanie organizmu. Podobny
mechanizm (wzrost poziomu prolaktyny) zmusza również do ograniczenia aktywności umysłowej i seksualnej w
celu umożliwienia regeneracji organizmu (sen, znużenie postkoitalne). Oznacza to, że na poziomie
fizjologicznym organizm posiada mechanizmy powstrzymujące go przed podejmowaniem aktywności nie
nakierowanych na zaspokojenie aktualnie odczuwanych potrzeb, a nawet nakazujące zaniechanie wysiłku
zmierzającego do zaspokojenia potrzeby, o ile grozi to zniszczeniem organizmu.

NIEPRZYJEMNOŚĆ I PRZYJEMNOŚĆ

W warstwie biologicznej człowiek niewiele różni się od zwierzęcia i ma zakodowane mechanizmy mające na celu
przede wszystkim podtrzymanie życia i przedłużenie trwania gatunku. Bodźce i reakcje sprzyjające przetrwaniu
muszą być proste i skuteczne na najniższym, fizjologicznym poziomie, ponieważ muszą zabezpieczać interes
również organizmów najprostszych, które nie potrafią myśleć. Organizm nie może umrzeć dlatego, że
"zapomniał" o jedzeniu. Gatunek nie może zaniknąć dlatego, że organizm czytał książkę i "zapomniał" o
prokreacji. Organizm nie tylko "przypomina" o konieczności zaspokojenia tych elementarnych potrzeb, ale wręcz
zmusza do ich zaspokojenia, tworząc negatywny stan nazywany nieprzyjemnością. Skrajna nieprzyjemność
to ból. Zaspokojenie potrzeby likwiduje odczucie nieprzyjemności i wywołuje pozytywny stan
nazywany przyjemnością. Skrajna przyjemność to rozkosz. Poczucie nieprzyjemności wywołane brakiem
zmusza do aktywności rozumianej szerzej, niż np. samo jedzenie, bo również do zdobycia pożywienia i partnera
do prokreacji. Niezaspokojenie potrzeby budzi stres i wyzwala agresję konieczną do walki o pożywienie i o
partnera do prokreacji. Długotrwałe niezaspokojenie głodu może doprowadzić do skrajnej agresji i kanibalizmu.
Długotrwałe niezaspokojenie popędu seksualnego może doprowadzić do skrajnej agresji i gwałtu.

Jednym słowem – każdy żywy organizm jest tak skonstruowany, że „nawet gdyby chciał”, nie ma możliwości
zapomnienia o zaspokojeniu dwóch podstawowych potrzeb – głodu i popędu seksualnego. Zaspokojenie tych
potrzeb musi być niezależne od jakichkolwiek umiejętności nabytych (kwalifikacji), bo zanim ktokolwiek by je
opanował, umarłby z głodu. Dlatego jeść i kopulować potrafi każdy, a przyjemność oferowana przez te czynności
jest dostępna dla każdego człowieka i każdego zwierzęcia.

Oprócz tych dwóch podstawowych instynktów organizm ulega również innym, wewnętrznym bodźcom, których
charakter nie jest do końca jasny, ale ich celem jest prawdopodobnie umożliwienie jego optymalnego rozwoju.
Np. dla wieku dziecięcego typowa jest wzmożona aktywność ruchowa sprzyjająca kształtowaniu się układu
kostnego i mięśniowego, oraz poznawaniu otoczenia, ale zakres działania tego bodźca ograniczony jest
pojawieniem się negatywnego stanu (nieprzyjemności) nazywanego zmęczeniem. Tak więc obok wszystkich
tego rodzaju biologicznie uwarunkowanych mechanizmów motywacyjnych istnieją podobne mechanizmy
"demotywacyjne", zniechęcających do podejmowania lub kontynuowania działań mogących zagrozić
biologicznemu interesowi organizmu.

Organizm posługując się mechanizmem opartym na motywującym i demotywującym działaniu nieprzyjemności i


przyjemności dba wyłącznie o własny "interes biologiczny" i zmuszając do podejmowania działań koniecznych,
zniechęca do podejmowania działań zbędnych.

TROBRIANDZKA PRÓŻNOŚĆ CZY AMBICJA


Oczywiście nasza wiedza o tym, jak powstała i rozwijała się ludzka psychika nie ma podstaw naukowych,
ponieważ nikt nigdy nie mógł prowadzić badań "człowieka przedkulturowego". Nasze wyobrażenia na ten temat
czerpiemy z czterech źródeł: badania psychiki zwierząt, badania psychicznego rozwoju człowieka
współczesnego od stanu niemowlęctwa, badania ludzi uważanych za psychicznie chorych (psychopatologii) i
badania psychiki ludzi znajdujących się (przynajmniej zdaniem badaczy) na "niższym" etapie rozwoju, czyli tzw.
ludów pierwotnych lub dzikich.

Powstanie antykultury związane jest bezpośrednio z intensywnym rozwojem badań prowadzonych na początku
XX wieku przez etnologów wśród ludów, jakie przetrwały do tego czasu bez, lub przy bardzo ograniczonym
kontakcie z cywilizacją białych ludzi. Właśnie dlatego dziedzina ta, nazwana później antropologią kulturową, jest
kompletnie zideologizowana. Bliższe szczegóły podane będą w przygotowywanym, nowym dziale witryny pt.
Historia Antropologii. W tym miejscu chcę zwrócić uwagę tylko na jeden aspekt.

Jeszcze przed I wojną światową wybitny polski antropolog Bronisław Malinowski rozpoczął badania terenowe
społeczności pierwotnych zamieszkujących położone na zachodnim Pacyfiku Wyspy Trobriandzkie. Były to
społeczności, które musiały żyć na tych izolowanych terenach od tysięcy lat i tworzyły specyficzny rodzaj kultury,
której ekonomiczną podstawą była prymitywna gospodarka rolniczo-hodowlana. Nie były to więc mityczne
społeczności myśliwsko-zbierackie, istniał tam nawet rodzaj podziału pracy, ale nie wiadomo, czy ten "poziom
stosunków produkcji" był wynikiem jakiegoś rozwoju. Wszystko wskazuje na to, że sposób życia tych wspólnot
ukształtował się w zamierzchłej przeszłości i przez setki kolejnych pokoleń nie pojawił się w nich żaden impuls,
który skłaniałby je do "innowacyjności" i wyjścia poza hodowle świń i uprawę taro, chociaż miały one bardzo
wyraźnie ukształtowaną strukturę społeczną.

W swoich relacjach Malinowski całkowicie burzy mity tzw. "komunizmu pierwotnego", "małżeństw grupowych",
"wspólnej własności" opisując system wymiany dóbr sprawiający na laiku wrażenie "darów", a będący w istocie
skomplikowanym układem wzajemnych świadczeń (zasada: do ut des), ale zwraca uwagę na znamienny fakt. Po
każdych zbiorach taro (to taka bylina o jadalnych, bulwiastych kłączach) bulwy układane są w kilka kopców
przeznaczonych dla różnych odbiorców i kopce te są przedmiotem oglądania, oceny i komentarzy wszystkich
mieszkańców wsi. Największy kopiec składający się z najlepszych bulw przeznaczony jest dla siostry rolnika,
transportowany do jej wsi (w systemie matrylinearnym siostra mężczyzny wychodząc za mąż przenosi się do wsi
męża, ale pozostaje na utrzymaniu brata, z kolei jej mąż zaopatruje swoją siostę itd.), ponownie układany przed
jej domem, gdzie staje się przedmiotem oceny (podziwu lub krytyki) mieszkańców tej wsi. Obfitość zbioru,
dorodność bulw, wielkość kopca, oraz podziw lub krytyka i kpiny ze strony współplemieńców decydują o dumie
lub hańbie rolnika.
Malinowski zwraca uwagę na to, że ogromny wysiłek, jaki wkładany jest nie tylko w samą uprawę, ale przede
wszystkim w transport plonów i cały ceremoniał "wystawienniczy" ma tylko jeden cel - zaspokojenie czysto
psychicznej potrzeby rolnika, którą określa on po prostu jako próżność, ale którą można nazwać również
ambicją.

...

Opisany przykład świadczyłby o tym, że do bardzo naturalnych potrzeb człowieka (bo ujawniających się nawet w
społeczeństwach dzikich) należą również takie potrzeby, które w naszej kulturze skłonni jesteśmy uznać na
potrzeby wyższego rzędu, niż elementarne potrzeby fizjologiczne, tym bardziej, że nie można wskazać żadnego
innego pożytku wynikającego z podejmowanego trudu.
Kłopot w tym, że nie można ustalić, czy opisywana przez Malinowskiego potrzeba była potrzebą naturalną, czyli
wrodzoną, czy też była już wynikiem działania mechanizmu kultury.

SATYSFAKCJA CZYLI O SZTUCE FORTEPIANOWEJ

Kiedy młody człowiek w wieku kilku lat rozpoczyna naukę gry na fortepianie, naukę tańca klasycznego, albo
wyczynowy trening sportowy, nie wie co go czeka. Nawet jeśli posiada wrodzoną skłonność do „bawienia się
dźwiękiem” (co może być źródłem przyjemności zmysłowej), lub skłonność do aktywności ruchowej (naturalną u
dziecka), osiągnięcie nawet minimalnej sprawności, a tym bardziej mistrzostwa wymaga wieloletnich,
regularnych ćwiczeń i na początku zawsze wiąże się z prostymi, ale dojmującymi nieprzyjemnościami. Młody
człowiek musi więc zrezygnować z wielu zajęć i przyjemności typowych dla wieku dziecięcego i pokonać
nieprzyjemny stan znużenia/zmęczenia/bólu - reakcji na wielokrotne powtarzanie tych samych,
nużących/męczących czynności.

Rozpoczynając naukę młody człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie celu ofiar, jakie musi ponieść. Dopiero
po latach, gdy osiągnie już prawdziwe mistrzostwo, może przekonać się, że jego umiejętności budzą podziw,
szacunek i wdzięczność u innych ludzi za dostarczone im przeżycia estetyczne i emocje, a wdzięczność ta może
znaleźć wyraz nie tylko w aplauzie, ale również w bardzo wysokich honorariach.
Nawet jeśli w wyniku ćwiczeń młody człowiek nie stanie się wybitnym pianistą, nabyta ponadprzeciętna
umiejętność wyróżniać go będzie z szarego tłumu, zwiększając osobistą atrakcyjność i szanse życiowe np. w
znalezieniu równie atrakcyjnego partnera. Pozytywna reakcja innych ludzi na nabyte umiejętności jest podstawą
do wysokiej samooceny, do budowy poczucia własnej wartości. Podziw, prestiż, wysokie honorarium i wysoka
samoocena są nagrodami za nieprzyjemności, jakie młody człowiek poniósł, gdy rezygnował z przyjemności
poświęcając czas na żmudne ćwiczenia. Pozytywny stan psychiczny wywołany tymi nagrodami nie jest jednak
wynikiem bodźca fizjologicznego (jedzenie, seks), nie jest realizowany za pośrednictwem zmysłów, ale jest
funkcją psychiczną i nazywany jest satysfakcją. Można więc powiedzieć, w odróżnieniu od przyjemności
fizjologicznej, satysfakcja to przyjemność psychiczna.

Różnica między przyjemnością, a satysfakcję jest dwojaka.

Po pierwsze, natura skłania człowieka do podejmowania pod wpływem doraźnej nieprzyjemności (hormony,
głód, strach) działania powodującego natychmiastową przyjemność (a przynajmniej likwidację realnego
zagrożenia), natomiast osiągnięcie satysfakcji wymaga podjęcia działań powodujących natychmiastową
nieprzyjemność i nie dających nic w zamian w krótkiej perspektywie czasowej. Na dodatek muszą to być
działania wielokrotnie powtarzane, a więc po doznaniu jednej nieprzyjemności człowiek musi podjąć działanie
narażające go na kolejne, znane już nieprzyjemności.
O ile więc do osiągania przyjemności fizjologicznej skłania człowieka dojmujące poczucie nieprzyjemności,
to satysfakcji, jaka jest odległą (i wcale nie gwarantowaną) nagrodą za dojmujące nieprzyjemności nie
można sobie wyobrazić.

DZIEŁO

Po drugie i ważniejsze, fizjologiczną przyjemność może dostarczyć samo działanie (jedzenie, samogwałt),
natomiast warunkiem osiągnięcia satysfakcji jest reakcja innych ludzi, a tę wywołać może tylko materialny
(obraz) lub niematerialny (śpiew) produkt, który jest wynikiem osiągniętej sprawności. Na dodatek produkt ten
musi mieć charakter wyjątkowy, nikt bowiem nie będzie pozytywnie reagować (wzdychać, klaskać, chwalić,
podziwiać, a tym bardziej płacić) na coś, co jest banalne i powszechnie dostępne. Osiągnięcie satysfakcji jest
więc możliwe tylko poprzez wybitne dzieło i jego społeczny odbiór.

...

Reasumując można powiedzieć, że fizjologiczna natura człowieka skłania go do osiągania przyjemności


fizjologicznej, ale powstrzymuje go od działań umożliwiających osiągnięcie psychicznej satysfakcji.

Z ustaleń współczesnej naurologii wynika, że w rzeczywistości jest jeszcze gorzej.

DOPAMINA

Przyjemność i satysfakcja mają coś wspólnego.


Dopamina jest neuroprzekaźnikiem, czyli związkiem chemicznym przekazującym sygnały między neuronami
(komórkami nerwowymi) przez połączenia nazywane synapsami. Przekazywanie tych sygnałów ma w gruncie
rzeczy naturę elektrochemiczną. Dopamina bywa nazywana „hormonem szczęścia”, ponieważ zaobserwowano
wzrost jej poziomu w organizmie podczas takich stymulacji jak seks, jedzenie, ale również miłość, obcowanie ze
sztuką czy przeżywanie sukcesu. Poziom dopaminy wzrasta więc w organizmie zawsze wtedy, gdy przeżywa on
stany pozytywne.

Prowadzi to do dość przygnębiającego dla pięknoduchów wniosku – na poziomie biologicznym ten sam
pozytywny skutek wywołuje zarówno prosty bodziec fizjologiczny, jak i skomplikowany proces psychiczny,
będący wynikiem ciężkiej, długotrwałej pracy.

Jednym słowem – w gruncie rzeczy ten sam skutek powoduje dobry obiad, leniuchowanie, seks, wieloletnie
studia pianistyczne, nauka łaciny, napisanie książki i morderczy, wyczynowy trening sportowy, przy czym w
pierwszych trzech przypadkach bilans kosztów i zysków jest zdecydowanie korzystniejszy.

FUNDAMENTALNE PYTANIE KULTURY

Nawet jeśli sami jesteśmy za leniwi na to, żeby ćwiczyć i trenować, to przecież chętnie podziwiamy wielkich
artystów, wybitnych sportowców i naukowców i bez oporu godzimy się na ich ponadprzeciętne honoraria (w
gruncie rzeczy chętnie płacimy im właśnie za to, że nas w tych nieprzyjemnościach wyręczają).
Czy ktokolwiek myślący chciałby żyć w świecie, na którym nie ma pianistów, malarzy, skrzypków, sprinterów,
noblistów, ale i dobrze wykształconych nauczycieli, kreatywnych inżynierów, solidnych murarzy itd. itp. Jednak
wszyscy ci ludzie, którzy ze stanu „analfabetycznych fizjoli” wznieśli się do różnych poziomów mistrzostwa
musieli „odcierpieć swoje”.

Fundamentalne pytanie kultury brzmi więc:


Co miałoby skłonić młodych ludzi do podjęcia wieloletniego, nieprzyjemnego wysiłku nauki i treningu,
jeśli ich biologiczna struktura nie tylko nie stwarza po temu zachęt, ale wyraźnie do takiego wysiłku
zniechęca?

FUNDAMENTALNA ODPOWIEDŹ

Odpowiedż jest tylko jedna. Tym czymś jest przymus.

OBSESJA PRZYMUSU

Przymus stał się obsesją antykultury, ponieważ jest on zaprzeczeniem wolności, która jest kolejną obsesją
antykultury.
Symbol przymusu to oczywiście sadystyczny nauczyciel obrywający zastraszonym malcom uszy, albo
chłoszczący ich rózgą. Najlepiej do krwi. Jednym słowem – faszysta. Najlepiej z wąsikiem, w błyszczących
oficerkach. Jednym słowem - Hitler. Albo klecha.
Przymus degeneruje i deprawuje, łamie psychikę tworząc osobowość sadomasochistyczną – uległą i podatną na
upokorzenia, konformistyczną, a jednocześnie szukającą rekompensaty w upodleniu innych.

To jest antykulturowa wizja przymusu i oczywiście jest ona uzasadniona w kategoriach antykultury. Antykultura
nie zna bowiem innej formy przymusu. Tak, jak nie zna innej definicji wolności, niż wolność od przymusu. Róbta
co chceta i nie róbta, czego nie chceta.

PRZYMUS I AUTORYTET
W istocie przymus sprowadza się do zastosowania dowolnej metody w celu skłonienia człowieka do zrobienia
czegokolwiek wbrew jego woli, a więc do przełamania jego oporu - bez względu na to, jak oceniamy celowość
działania i jakie jest uzasadnienie tego oporu. Teoretycznie najprostszym sposobem jest przekonanie człowieka,
że działanie, którego podjąć nie chce leży w jego interesie, ale jest to oczywiście tylko teoria.

Młodego człowieka można zmusić np. do regularnych ćwiczeń fortepianowych "prośbą i groźbą", albo po prostu
przemocą w przekonaniu, że gdy osiągnie już sprawność w grze i przeżyje związaną z nią satysfakcję, pogodzi
się ze stratą dziecięcej swobody i nawet będzie za ten przymus wdzięczny. To w końcu on stoi na scenie i bierze
honorarium, a jego rówieśnicy, którzy wprawdzie przyjemniej spędzili dzieciństwo, siedzą na widowni i biją
brawo.
Ta metoda stosowana mechanicznie, jeśli na dodatek jest to przymus fizyczny lub inny system dotkliwych kar,
zawsze wiąże się z poczuciem krzywdy, straty i zniewolenia, które w ostatecznym rozrachunku mogą
doprowadzić do rzeczywistego zniszczenia ludzkiej psychiki, a w każdym razie uniemożliwić pełne przeżycie
satysfakcji. Taki przymus opiera się jednak wyłącznie na motywacjach negatywnych. Człowiek podporządkowuje
się nie dla osiągnięcia pozytywnego celu, ale dla uniknięcia kary.

Istnieje jednak inny rodzaj przymusu, który opiera się on na potrzebie naśladowania pozytywnych wzorców
nazywanych autorytetami. Jeśli autorytet imponuje jako postać, jeśli młody człowiek chce mu zaimponować i
dorównać (a nawet go prześcignąć), a tym samym zasłużyć na akceptację i uznanie, wysiłek nabiera sensu
motywowanego psychicznie, a motywacja ma swoje źródło w innym człowieku, a nie w sobie samym.
Warunkiem działania takiego wzorca jest istnienie drugiego człowieka i pozytywna z nim relacja. Im człowiek jest
młodszy, im mniejszy jest jego świat i im mniej ten świat jest zracjonalizowany, tym bardziej relacje z innymi
ludźmi opierają się na emocjach. Na samym początku najważniejsze relacje ze światem wyznaczają emocje
wiążące człowieka z rodzicami. To oni zastępują dziecku wszystkich ludzi i to oni są dla niego największymi
autorytetami. To rodzice są w stanie stworzyć pierwsze sytuacje, w których dziecko pozna smak satysfakcji.
CO TO JEST AUTORYTET

Autorytet, obok przymusu i wolności stał się trzecią obsesją antykultury do tego stopnia, że Erich Fromm wszelki
wpływ jakiegokolwiek autorytetu i wszelkie uleganie wpływowi autorytetu sprowadził do pojęcia psychicznego
sadmomasochizmu. Tymczasem autorytet w języku kultury stanowi zaprzeczenie przemocy z tego prostego
powodu, że przemoc pojawia sie dopiero wtedy, gdy przestaje działać autorytet.

Pojęcie autorytetu wywodzi się z łacińskiego słowa "auctoritas" oznaczającego "godność", "użnanie" i
opisującego zdolność wpływania na zachowania innych ludzi w sytuacjach, których nie regulują przepisy prawa i
w których właśnie nie można zastosować przemocy, czyli przymusu bezpośredniego. Najlepiej przedstawił istotę
autorytetu pierwszy rzymski cesarz August pisząc o tym, jak przejął władzę: "W tamtym czasie (początek
cesarstwa) przewyższałem wszystkich uznaniem (auctoritas), chociaż sił (potestas) miałem tyle samo, co moi
konkurenci".

Polski filozof i logik Józef Maria Bocheński (1902-1995) wprowadził rozróżnienie na autorytet deontyczny,
którego siła wynika z miejsca zajmowanego w strukturze społecznej (autorytet przełożonego, nazywany również
administracyjnym lub egzekucyjnym) i autorytet epistemiczny, ktorego siła wynika z uznania dla wiedzy i
osiągnięć (autorytet wiedzącego, nazywany również kognitywnym). Jednak nawet autorytet deontyczny, ktoremu
przysluguje prawo wydawania poleceń, nie opiera się na sile. Jeśli np. szef firmy ma prawo wydawać polecenia
pracownikom, ale jest jednocześnie fachowcem i człowiekiem dobrze wychowanym, to istnieje duże
prawdopdobieństwo, że będa się oni podporządkowywać jego poleceniom pod wpływem jego "autorytetu".
Nikomu natomiast nie przyjdzie do głowy twierdzić, że "autorytetem" cieszy się szef, który jest niedouczonym
chamem mieszającym pracowników z błotem.

Reasumując - w języku kultury autorytet jako siła wpływająca na ludzkie zachowania wyklucza konieczność
stosowania przemocy jako skrajnej formy przymusu i wynika z osobistych cech i osiągnięć osoby dysponującej
autorytetem, a nie z zajmowanej przez nią pozycji w stukturze społecznej.
SAMOZAPŁON

Istnieje jeszcze jeden mechanizm motywacyjny, który można nazwać „samozapłonem” i który przypomina
uruchamianie samochodu "na pych".
Nawet jeśli młody człowiek rozpoczyna naukę w wyniku nakazu, to ćwicząc, osiąga kolejne stopnie sprawności i
stosunkowo szybko przychodzi moment, kiedy np. nieporadna brzdąkanina zaczyna układać się w czytelną,
płynną melodię. Rozpoznanie na wczesnym etapie nauki własnych możliwości i przeżycie pierwszych ich
pozytywnych skutków (czyli pierwszej satysfakcji jaką daje pozytywna samoocena), szczególnie gdy spotkają się
one z uznaniem i pochwałą ze strony autorytetu (epistemicznego), potrafi dodać skrzydeł. Podobnie jak w silniku,
który sam zapalić nie chciał, ale w którym pierwsza wymuszona iskra zapaliła kolejne iskry.

AUTORYTET BEZ ZŁUDZEŃ

Mimo wszystkich teoretycznych dywagacji nie należy jednak ulegać złudzeniom co do mechanizmu, o którym
mowa – każda forma oddziaływania, której celem jest skłonienie człowieka do robienia rzeczy sprzecznych z
jego biologiczną naturą jest i pozostanie przymusem. Przymus nie musi być „inwazyjny”, a tym bardziej nie musi
przybierać formy przemocy, ale bez względu na to, jak go nazwiemy, pozostanie on przymusem.
Ucieczka od tej świadomości jest wynikiem stygmatyzacji kultury jako systemu opresji, a głównym celem
stygmatyzacji jest obniżenie poczucia własnej wartości. Kultura (czyli ludzie ceniący kulturę i uważający się za jej
obrońców) nie tylko nie ma odwagi przyznać, że warunkiem jej powstania jest przymus, ale nawet tej
świadomości nie ma, ponieważ się przed nią broni w obawie przez oskarżeniem o "faszyzm" i utratą
"popularności". Za wszelka cenę stara się być nowoczesna i rozpaczliwie poszukuje przepisu na stworzenie
antykulturowego perpetuum mobile, czyli kultury, która "robi się sama". Tak, jakby piramidy wybudowano, a
Sykstynę ozdobiono freskami dlatego, że ktoś się nudził i szukał jakiejś rozrywki.
AUROTYTET I PRZEMOC

Istnieje natomiast bezpośredni anty-związek między autorytetem a przemocą. Im silniejszy jest autorytet, tym
mniej potrzebna jest przemoc – im słabszy jest autorytet, tym przemoc musi być brutalniejsza. Jeśli autorytety
niszczone są programowo, jeśli przestaje działać przymus pozytywny, pozostaje wyłącznie przymus negatywny,
a na końcu czysta przemoc – krzyk, pięść, policyjna pałka.

CO JEST ISTOTĄ KULTURY

Słowo kultura wywodzi się z łacińskiego słowa colere oznaczającego uprawę, pielęgnację, doskonalenie.
Początkowo oznaczało ono po prostu uprawę rolniczą i było przeciwstawiane naturze, a więc rzeczywistości
samoistnej, nie poddanej świadomemu i celowemu formowaniu. We wszystkich znaczeniach słowa kultura
zawarty jest ten element celowego przekształcania formy i rozwoju. Na tej samej zasadzie do "kultywacji"
należą również zabiegi służące powstrzymaniu regresu - podobnie jak podlewanie rośliny zapobiega jej
więdnięciu.

Dzisiejsze znaczenie pojęciu kultura nadał Marcus Tullius Cicero (106-43 BC) używając po raz pierwszy w
dziele Disputationes Tusculanae terminu cultura animi w odniesieniu do filozofii i nadając jej znaczenie „uprawy
umysłu”.
Jeśli zatem sens kultury tkwi w doskonaleniu, to - w odróżnieniu od definicji Ruth Benedict - nie można za kulturę
uznać zbioru dowolnych wzorców zachowań, a tylko takich, których celem jest rozwój, pielęgnacja i
doskonalenie. Jednak – odwołując się do wcześniejszych uwag – są to bez wyjątku zachowania, które (1) nie
dają człowiekowi zmysłowej przyjemności, (2) wymagają wysiłku celowego i systematycznego, (3) na ich efekty
trzeba zwykle długo czekać i (4) ich efektem jest mniej lub bardziej doskonała, nowa forma.
Nie ma najmniejszych podstaw, aby wywodzące się jeszcze ze starożytności i jednoznaczne, w głębokim sensie
"pozytywne" pojęcie kultura rozszerzać o treści z tym znaczeniem sprzeczne tylko dlatego, że tak napisała jakaś
pani w Ameryce prawie sto lat temu, albo dlatego, że antropologom wygodnie jest używać w ich slangu
branżowym pojęcia kultura w szerszym znaczeniu.

Wprost przeciwnie - uzasadnione jest rozumienie pojęcia kultura jako zbioru tylko takich wzorców
zachowań, których celem jest doskonalenie (budowa, konstruowanie, rozwój, kwalifikacje, wiedza) osiągane
kosztem regularnego wysiłku (praca, nauka, ćwiczenie, trening) zwieńczonego dziełem (materialnym lub
niematerialnym) i nagradzanego satysfakcją (podziwem, uznaniem, zachwytem, szacunkiem, pieniędzmi).

W największym uproszczeniu można powiedzieć, że

kultura to nawyk twórczego wysiłku podejmowanego dla osiągnięcia satysfakcji - i od razu trzeba dodać
- i nic więcej.

DEFEKT KULTURY

Kultura pełni taką rolę w społeczeństwie, jaką w samochodzie pełni silnik, ale silnik nie ma ani hamulców, ani
kierownicy, bo to są inne elementy samochodu. Ten brak hamulców i kierownicy można nazwać „defektem
kultury”. O co w nim chodzi.

Kultura - owszem - umożliwia człowiekowi podejmowanie ambitnych wyzwań i wzmożonego wysiłku, ale w
gruncie rzeczy jest bezrefleksyjjnym nawykiem ukształtowanym w procesie wychowania i przełamuje
wbudowany w naturalną psychikę mechanizm obronny, zabezpieczający organizm przed zniszczeniem. Kultura
wyłącza opisany wcześniej, naturalny mechanizm demotywacji. Jednak mechanizm kultury nic nie mówi o
tym, czy wzmożony wysiłek „ma sens”, a więc czy jego skutek jest pozytywny i czy wysiłek ten powinien mieć
jakieś granice. Tymczasem nadmierny wysiłek może doprowadzić do zniszczenia zdrowia człowieka i
uniemożliwić mu nie tylko realizację, ale nawet rozwinięcie różnych potrzeb (nie tylko materialnych), np.
obcowanie ze sztuką, lektury, wycieczki, życie towarzyskie, a nawet chwile kompletnej bezczynności konieczne
nie tylko do regeneracji sił, ale dające czas na refleksję.
W rezultacie takiej redukcji potrzeb człowiek "nakręcony do działania" zmienia się w automat produkujący dobra,
które stają się celem samym w sobie. Staje się tym „jednowymiarowym człowiekiem”, którego krytykowali
antykonsumpcjoniści z Herbertem Marcuse i Guy Debordem na czele. Jednak krytykowanie kultury za to, że
zmienia człowieka w bezmyślną maszynę produkcyjną jest obarczaniem silnika winą za to, że samochód nie ma
hamulców i kierownicy.

Kultura jest tylko mechanizmem umożliwiającym ludziom i społeczeństwom podejmowanie i


organizowanie wysiłku koniecznego do rozwoju, natomiast jej "defektem" jest to, że nie określa ona
sensu, celu, ani granic tego wysiłku.

KULTURA I SYSTEM WARTOŚCI

„Układ kierowniczy” kultury, a więc określający cel i sens podejmowanego wysiłku i „mechanizm hamulcowy”
wyznaczający jego granice tkwią w systemie wartości, który jest częścią kultury, ale nie jest z nią tożsamy.

Istnieją przecież różne kultury, które stworzyły swoje własne cywilizacje i osiagnęły bardzo różne efekty nie
przestając być kulturami. Nikt nie ma wątpliwości, że Aztekowie i Majowie, chrześcijanie i mahometanie,
konfucjoniści, buddyści, hinduiści (można długo wyliczać) stworzyli własne kultury, chociaż nikt nie ma
wątpliwości, że jedynie kultura chrześcijańska stworzyła najwyżej rozwiniętą cywilizację wysokich technologii i
powszechnego dobrobytu.
We wszystkich tych kulturach działał ten sam kulturowy silnik napędzający jej uczestników do działania, ale
różne systemy wartości wyznaczały tym silnikom inne cele i powodowały np., że charakterystyczny dla kultury
europejskiej wysiłek "produkcyjny" ograniczany bywał na rzecz celebrowania wspólnoty (jak to miało miejsce u
Trobriandczyków) lub działań o charakterze kontemplacyjnym (jak to robili buddyści).

Różnice między kulturami sprowadzają się nie do mechanizmu kultury, który jest wszędzie taki sam, ale
do leżących u ich podstaw systemów wartości wyznaczającymi ich cel, kierujących nimi w drodze do
celu i wyhamowującymi przed stoczeniem się w przepaść.

KULTURA A KAPITALIZM

Znaczenie systemu wartości dla kultury i jej skutków ilustruje analiza związku etyki protestanckiej z etosem
przedsiębiorczości.

W 1905 r. niemiecki socjolog Max Weber (1964-1920) opublikował pracę pt. „Etyka protestancka i duch
kapitalizmu”, w której analizował związek między etyką religijną a etosem przedsiębiorczości. Weber wyszedł od
obserwacji, że wśród ówczesnych katolików przeważała skłonność do wykształcenia humanistycznego, u
protestantów zaś do technicznego, oraz że katolicy przejawiali znacznie mniejszą aktywność w zakresie
przedsiębiorczości niż protestanci i odnosili w niej znacznie mniejsze sukcesy.
Na podstawie tej obserwacji Weber doszedł do wniosku, że okolicznością sprzyjającą podejmowaniu przez
protestantów działalności gospodarczej i skutecznego mnożenia bogactwa była tkwiąca w kalwinizmie teoria
predestynacji, zgodnie z którą sukces ekonomiczny jest świadectwem specjalnej łaski bożej.

Praca Webera wywołała do dzisiaj trwający spór między teoretykami ekonomii o "autorstwo" kapitalizmu.
Najwidoczniej katolicy poczuli się urażeni przypisaniem przez Webera jakiejś szczególnej roli protestantyzmowi
w uformowaniu kapitalizmu i w licznych pracach dowodzili, że początki kapitalizmu sięgają przedrenesansowych
miast włoskich, a najzagorzalszymi zwolennikami leseferyzmu byli katoliccy ekonomiści francuscy, a nie
pragmatyczni liberałowie brytyjscy (stanowiska tego sporu przedstawił Murray Rothbard >>>).
Spór jest absurdalny, ponieważ XIX-wieczny kapitalizm był nieuchronnym wynikiem rozwoju europejskiej kultury
chrześcijańskiej (czyli i katolickiej i protestanckiej), natomiast różne systemy wartości, jakie przyjęły różne
wyznania chrześcijańskie zadecydowały o tym, że kapitalizm powodował różne skutki praktyczne.

Najważniejszym elementem teorii Webera (która zresztą była rozwinięciem poglądów innego niemieckiego
socjologa Wenera Sombarta (1863-1941) badającego wpływ kalwinizmu na rozwój kapitalizmu,
przedstawionych w książce pt. "Nowoczesny kapitalizm", 1902) jest teoria predestynacji. Teoria
predestynacji (przeznaczenia) odwołuje się do pojęcia wszechmocy i wszechwiedzy boskiej i do wolnej woli
człowieka, ale w praktyce sprowadza się do twierdzenia, że człowiek nie ma wpływu na swoje zbawienie lub
potępienie, ponieważ losy świata, a zatem i los każdego człowieka, zostały określone przez Boga już na
początku stworzenia. Człowiek nie może swoim postępowaniem zasłużyć na zbawienie, ani nie może mieć
pewności, czy został do zbawienia wybrany. Skazany jest więc na życie w niepewności, ale może (i powinien)
tak żyć, żeby w swoim życiu i działaniu odnaleźć znaki świadczące o łasce bożej i wybraniu go do zbawienia.
Czytelnym znakiem takiego wybrania jest sukces, a jego miarą bogactwo. Bogactwo nie jest jednak środkiem
umożliwiającym nieograniczoną konsumpcję, ale symbolem zbawienia. Wartość symboliczna bogactwa jest tym
większa, im to bogactwo jest wieksze, a zatem bogactwo służy mnożeniu bogactwa. Człowiek z jednej strony
zobowiązany jest więc do wytężonej pracy i mnożenia bogactwa, ale nie do konsumpcji, ktora nie jest jego
celem. W praktyce taki sposób myślenia daje optymalny model przedsiębiorcy silnie motywowanego do rzetelnej
pracy organizacyjnej i do akumulacji kapitału, czyli reinwestowania całego zysku.

W przedstawionym mechanizmie bogactwo nie ma żadnego praktycznego, "ludzkiego" wymiaru. Nie służy
zaspokajaniu potrzeb własnych (scetyczny tryb życia największych bogaczy ery kapitalizmu bywał przysłowiowy)
ani tym bardziej wspólnoty, ponieważ w tej koncepcji najważniejsza jest indywidualna relacja człowieka z
Bogiem. Problematyczne staje sie równiez pojęcie "sprawiedliwości" wyrażającej się zrównoważonym podziałem
dóbr, ponieważ właśnie różnica w podziale dóbr jest znakiem sukcesu świadczącego o "wybraniu". Tak więc
przedsiębiorca nastawiony na sukces nie miał żadnych powodów, aby mnożenie bogactwa ograniczać ze
względu na interes robotników. Wprawdzie religia zabrania okradania, ale to, czy wyzysk jest formą okradania i
od jakiego momentu zaczyna sie wyzysk - to już są kwestie niezbyt łatwe do ustalenia.
Weber słusznie więc zwrócił uwagę na to, że kalwinizm stworzył "etos przedsiębiorcy", czyli etos skutecznego
kapitalisty, ale nie mógł stworzyć etosu pracy w tym znaczeniu, w jakim zaczął się on kształtować pod koniec
XIX i na początku XX wieku, czyli "etosu pracownika" i pracy jako źródła własnej pomyślności i realizacji
wszystkich ludzkich potrzeb. W etosie przedsiębiorcy nie ma miejsca interes pracownika.

Dopiero z takiej perspektywy można ocenić znaczenie, jakie miała ogłoszona w 1891 r. encyklika Rerum
Novarum precyzująca tzw. katolicką naukę społecznę, podkreślająca z jednej strony nienaruszalność
hierarchicznej struktury społecznej i własności prywatnej jako gwarancji wolności, ale przede wszystkim kwestię
godności człowieka. Oczywiście dla ludzi niewierzących teologiczne uzasadnienia nie mają żadnego znaczenia
same w sobie, ale w kategoriach kultury, która formułuje normy i wyrabia nawyki działające już automatycznie i
bez uzasadnienia, katolicki postulat, że zbawienie osiąga się przez miłość bliźniego i nie jest ono możliwe, jeśli
narusza się godność innego człowieka, tworzy właśnie "hamulec" ograniczający indywidualną ekspansywność.

Jeśli w społeczeństwie działa mechanizm kultury jako jego siła napędowa, a dominujący system wartości nie
określa celów (potrzeb) i ograniczeń jego działania, bogactwo tworzone w takim społeczeństwie musi stać się
celem samym w sobie i musi doprowadzić do tego, co nazywamy konsumpcjonizmem.

PRAKTYCZNY SKUTEK KULTURY

Wytworzenie dóbr cywilizacyjnych (szczególnie dóbr zaawansowanych technologicznie) wymaga kwalifikacji i


pracy. Wytworzenie tych dóbr w tak dużych ilościach, żeby były one powszechnie dostępne (czyli tanie) wymaga
wysokiej technologii, wysokich kwalifikacji i bardzo dobrze zorganizowanej, wydajnej pracy. Brakoróbstwo,
lenistwo, spychologia, marnotrawstwo, nieuczciwość, nierzetelność, niepunktualność, bierność itp. wykluczają
możliwość skutecznej działalności produkcyjnej. Ze względu na skalę koniecznej produkcji jest ona możliwa tylko
wtedy, gdy nie jednostki, ale duże grupy ludzi posiadają cechy ją gwarantujące, a to oznacza, że cechy te muszą
w społeczeństwie dominować. Niestety, cechy te nie wynikają z biologicznej natury człowieka i nie sa wrodzone.
Musza więc być wyuczone.

Oznacza to, że każde społeczeństwo, jeśli nie rezygnuje z osiągnięcia dobrobytu, a więc jeśli nie chce żyć w
nędzy, lub chce się z tej nędzy wydobyć, musi zaakceptować fakt, że większości tego społeczeństwa muszą być
wpojone cechy właściwe dla kultury. Dlatego konieczne jest powtarzanie do znudzenia prostej prawdy – jeśli z
jakichkolwiek względów politycznych, społecznych czy ideologicznych zlikwidowane zostaną w społeczeństwie
mechanizmy, które tworzą i utrwalają nawyki kulturowe, albo uruchomione zostaną mechanizmy, które takie
nawyki likwidują, to ich nieuchronnym skutkiem musi być ekonomiczna nędza takiego społeczeństwa.

Społeczeństwo może oczywiście świadomie i dobrowolnie wybrać inny cel – np. nieograniczoną wolność - ale
cel ten będzie zrealizowany tylko w warunkach ekonomicznej nędzy, ponieważ jedynie nieograniczonej wolności
i całkowitej nędzy nie trzeba produkować.

JAK POWSTAŁA KULTURA I JAK POWSTAŁA KULTURA WSPÓŁCZESNA

Tego nie wiemy, ale próba odpowiedzi na to pytanie będzie konieczna, o ile kiedykolwiek pojawi się możliwość
określenia jakiejś nowej formuły kultury współczesnego człowieka. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z próbą
stworzenia "nowego czżłowieka" przez zniszczenie kultury tradycyjnej, bo tym zajmuje się antykultura.

Problem przedstawię następująco:

Przez całe wieki kultura była atrybutem elit. Ogromna większość społeczeństw zmuszana była do pracy siłą i
ograbiana z efektów tej pracy. Praca fizyczna i praca produkcyjna była trudem, karą i nieszczęściem. Dzięki
przerzuceniu ciężaru tej znojnej pracy na zniewoloną większość elity mogły poświęcić się pracy umysłowej i
organizacyjnej. Nie wiadomo, czy dawne elity miały świadomość, że również pracują. Charakterystyczne dla
starożytności jest to, że władcy bardzo często byli jednocześnie filozofami i literatami, ale raczej nie zdarzało się,
żeby zajmowali się twórczością związaną z wysiłkiem fizycznym (malarstwo, rzeźba). Dysponując siłą i dobrami
materialnymi elita kupowała sobie intelektualistów i artystów, którzy tworzyli teorie i dzieła ku chwale bogów,
systemu i elity. Intelektualiści (mniej) i artyści (bardziej) zawdzięczali swoja pozycję wyjątkowym kwalifikacjom -
byli cenni - ale ich pozycja społeczna niewiele różniła się od pozycji zniewolonych robotników. Teorie i sztuka
jaką tworzyli służyła utrwaleniu systemu i panowania elit. Mogła służyć, ponieważ imponując zniewolonej części
społeczeństwa zapewniała elitom dominację kulturową (w kategoriach Gramsciego).

Niewolników do pracy zmuszał głód i strach. Nie potrzebowali żadnego "mechanizmu kulturowego", żadnego
nawyku pracy, a tym bardziej pracy twórczej - wystarczał sam kij nadzorcy. O ile wśród rolników mógła powstać i
utrzymywać się jakaś forma etosu pracy związanego z metafizyką własności ziemi oraz długotrwałym i
powtarzalnym cyklem siewu, wzrostu i żniw, o tyle na początku XIX wieku proletariat stanowiła w znacznej części
biedota wiejska emigrująca do powstających dopiero miast, zaludniająca przerażające slumsy i zmuszona do
bezlitosnej konkurencji o miejsca katorżniczej pracy.
Wielkomiejski proletariat w ogromnej części pozostawał poza wpływem jakiejkolwiek kultury. Religia wskazywała
wprawdzie pewien system wartości, ale system wartości bez kultury jest jak układ kierowniczy w samochodzie
bez silnika.

Kiedy na początku XX wieku znacząca część proletariatu (czyli jego arystokracja zawodowa), będąc formalnie
wolna, zaczęła dopiero wydobywać się z nędzy, powoli tworzyć dobrobyt dla siebie i swoich rodzin i na tym
doświadczeniu budować etos pracy, rozpoczął się proces, którego nieuchronnym produktem powinna być liczna
klasa ludzi wolnych i na tyle samodzielnych ekonomicznie, że zdolnych do realizacji własnych, nie tylko
materialnych, ale i duchowych potrzeb. Jeśli w klasie tej uruchomiony został mechanizm kultury, jej produktem
powinna być jakaś nowa forma sztuki przez nią finansowana i odzwierciedlająca jej ideały.

I właśnie wtedy, 7 listopada 1929 r., kilka dni po "czarnym czwartku" rozpoczynającym Wielki Kryzys, za
pieniądze Ansona Goodyeara (1877-1964), dyrektora Paramount Pictures i Gulf, Mobile and Ohio Railroad,
oraz Paula Sachsa (1878-1965), partnera słynnej firmy Goldman Sachs, otwarto w Nowym Yorku Museum of
Modern Art.
Taki oto zbieg okoliczności.

Co to jest kapitalizm

Do czasu likwidacji w 1991 r. Układu Warszawskiego i RWPG w świadomości społeczeństw państw


komunistycznych pojęcie "kapitalizm" oznaczało połączenie demokracji parlamentarnej z ekonomicznym
systemem gospodarki wolnorynkowej, w odróżnieniu od "komunizmu" oznaczającego połączenie
monopartyjnego komunizmu z ekonomicznym socjalizmem (czyli tzw. państwową gospodarką planową).
Obydwa pojęcia nie miały żadnego odniesienia do zmieniającej się rzeczywistości i przedstawiały ukształtowane
jeszcze w XIX wieku zasadnicze przeciwieństwo dwóch koncepcji organizacji życia społecznego, ale były
wygodne w użyciu i przetrwały w języku potocznym i w języku propagandowym, tym bardziej, że izolacja boków
sprzyjała mitologizacji tych pojęć. Na Zachodzie komunizm długo wydawal się ustrojem socjalnego
bezpieczeństwa i sprawiedliwości społecznej, na Wschodzie kapitalizm wydawał się ustrojem wolności i
dobrobytu.

Formalna likwidacja systemu komunistycznego i związana z nią euforia sprzyjały powstaniu złudzenia, że
jeśli komunizm upadł, to w byłych krajach komunistycznych zapanuje ustrój panujący wcześniej na
Zachodznie, a więc że musi to być niechybnie "kapitalizm".

Rozczarowanie, jakie przeżywają społeczeństwa krajów komunistycznych, gdy obserwują likwidację ich
przemysłów i postępująca pauperyzację spychającą je do roli starego, XIX-wiecznego proletariatu,
sprzyja powstawaniu kolejnego złudzenia, że wszystkiemu winien jest "kapitalizm", który okazał się
wcale nie tak wspaniały, jak to sobie wyobrażały pokolenia żyjące pod dystretnym urokiem "Pewexów".

Czy więc jest, albo czym był naprawdę kapitalizm?

Jak w każdej prostej i pogwatwanej przez ideologów sprawie - zacząć trzeba od początku, a nie od końca.
SYSTEM NATURALNY I SYSTEMOWY "KONSTRUKT"

Socjalizm rozumiany jako koncepcja systemu ekonomicznego był tworem całkowicie sztucznym - pewnym
"konstruktem" nie mającym żadnych podstaw w wiedzy ekonomicznej, a szczególnie psychologicznej - i powstał
dlatego, że zdaniem jego twórców istniejący system ekonomiczny miał wadę - był niesprawiedliwy w podziale
wytworzonego bogactwa. Socjalizm powstał więc po to, żeby tę wadę usunąć.

Pierwsze koncepcje socjalizmu powstawały na na przełomie XVIII i XIX wieku, gdy istniejący system
ekonomiczny wchodził w fazę tzw. kapitalizmu, ale próby praktycznego ich zastosowania kończyły się fiaskiem,
dlatego Marks uznał je za "utopijne" (stąd nazwa socjalizm utopijny) i wraz z Engelsem stworzył teorię
uzasadniającą wprowadzenie socjalizmu siłą i podtrzymywania go siłą. To uzasadnienie nazwane zostało
naukowym, chociaż oczywiście z nauką nie miało nic wspólnego, a przede wszystkim dotyczyło nie samego
socjalizmu jako systemu ekonomicznego, ale historycznej nieuchronności rewolucji, czyli odbierania własności i
zabijania ludzi.

Ten sztucznie wykoncypowany system socjalistyczny miał zastąpić system istniejący, który miał oczywiście
wadę niesprawiedliwości, ale miał również zaletę skuteczności, a to dlatego, że był systemem, którego nikt nie
wymyślił, który ukształtowal się w wyniku naturalnych przemian społecznych i cywilizacyjnych i ktorego celem
była nie sprawiedliwość, ale skuteczność, czyli zdolność do tworzenia bogactwa.

To, że ten "naturalny", czyli powstający w wyniku wewnętrznych przemian system doprowadził do
niesprawiedliwego podziału dóbr jest jedna kwestią, natomiast to, że był on systemem wydajnym jest inna
kwestią i tych kwestii nie należy ani mylić, ani łączyć, ani pomijać.

WOLNY RYNEK
Niezależnie od tego, jak bardzo skomplikowany jest współczesny system ekonomiczny, jego podstawowy cel był,
jest i pozostanie tylko jeden - jest nim zaspokajanie ludzkich potrzeb. Wiele potrzeb człowiek jest w stanie
zapokoić we własnym zakresie, ew. w ramach wspólnoty składającej się z rodziny lub wspólnoty sąsiedzkiej.
Jeszcze niedawno przeciętny chłop był nie tylko rolnikiem, ale i spawaczem i kowalem i przetwórcą żywności i
mechanikiem samochodowym itp., a jego żona krawcową, prządką, kucharką i specjalistką od konserwacji
żywności. Jednak taka wielobranżowa gospodarka samowystarczalna (autarkiczna) możliwa jest przy niewielkiej
wydajności produkcji i niewielkich kwalifikacjach. Specjalizacja wymaga kwalifikacji, ale umożliwia zwiększenie
wydajności i produkowanie lepszych wyrobów w ilościach większych, niż tylko na własne potrzeby. W ten sposób
dochodzi do pierwszego podziału pracy i powstania konieczności wymiany produktów i usług między kowalem a
mleczarzem, między zdunem a tkaczem, między rzemieślnikiem a rolnikiem itd.

Bezpośrednia wymiana towarów i usług nie jest wygodna, ponieważ producent towaru A wcale nie musi
potrzebować akurat towaru B produkowanego przez kogoś innego, kto potrzebuje towaru A, ale woli towar C
produkowany przez producenta, który potrzebuje jeszcze innego towaru D.
Po to, żeby umożliwić wymianę dowolnych dóbr na dowolne dobra ludzie wymyślili coś, co jest zamiennym
"nośnikiem wartości", czyli pieniądz - łatwy do przechowywania i przewożenia, nie psujący się itp. Za sprzedane
jesienią zboże można było dostać nie psujące się pieniądze i za rok kupić za nie świeże ryby.

Zasady wolnego rynku opisał w 1776 r. Adam Smith (1723-1790) w dziele „Badania nad naturą i źródłami
bogactwa narodów”, ale był to właśnie opis działającego już mechanizmu, a nie model abstrakcyjnej konstrukcji.
Genialny szkocki filozof (specjalizował się w etyce) wskazał podstawy bogactwa narodów – pracę i jej racjonalny
podział, oraz konkurencję i wolny rynek.
Skuteczność systemu nazywanego przez Smitha „systemem przemysłowym” wynika z psychicznych cech
człowieka skłaniających go do zabiegania o własny interes, oraz reguł wolnego rynku, na którym spotykają się te
indywidualne interesy. Nie wynika ona jednak z tego, że uczestnicy rynku mają jakiś wspólny cel, lub że panuje
na nim jakaś abstrakcyjna powszechna zgoda (a więc nie ma konfliktu interesów), ale z tego, że indywidualne
interesy „docierają się” nawzajem. Nawet najcięższa i najrzetelniejsza praca nie przyniesie efektu, jeśli jej skutki
nie będą przydatne dla innych uczestników rynku, a więc jeśli nie będzie ona „społecznie pożyteczna”.
Na wolnym rynku interes jednego człowieka może być zrealizowany tylko wtedy, gdy jego działanie zaspokaja
potrzeby innych ludzi.

Na rynku spotyka się oferta towarów i usług (podaż) z ludzkimi potrzebami (popyt). Jeśli nikt nie będzie tego
rynku zakłócał, to prędzej czy później ten, kto ma potrzebę, znajdzie kogoś, kto tę potrzebę zaspokoi. Ludzie we
własnym interesie obserwować będą sygnały płynące z runku, żeby ustalić, jakie są potrzeby innych ludzi i jeśli
podejmą działania, żeby te potrzeby zaspokoić - osiągną bogactwo. Jeśli jednak pracować będą bez
uwzględniania tych sygnałów, zbankrutują. Jeśli na rynku jest zbyt wielu stolarzy, to część stolarzy nie zarobi na
życie. Jeśli na rynku zabraknie stolarzy, a będzie zapotrzebowanie na stoły, prędzej czy później ktoś nauczy się
stolarstwa i otworzy warsztat stolarski. To samoregulujące działanie rynku Smith nazywał „niewidzialną ręką”.

System rynkowy traktuje się jako model gry interesów jednostek, w których wspólne dobro jest wynikiem
indywidualnego egoizmu i taką interpretację przypisywano samemu Smithowi. Nie jest to uzasadnione, ponieważ
troska o własny interes nie jest jednoznaczna z egoizmem. Egoizmem jest zabieganie o własny interes wbrew
interesowi innych.
Na wolnym rynku egoizmowi zapobiega wolna konkurencja, ponieważ jeśli ktoś za swoją pracę żądałby zbyt
wygórowanej ceny, albo oferował towar złej jakości, to zawsze znajdzie się ktoś, kto tę samą pracę wykona za
cenę korzystniejszą dla nabywcy, albo zaoferuje towar lepszej jakości. Z drugiej strony nikt nie może oferować
towarów za zbyt niską cenę (dumping), ponieważ musiałby do nich dopłacać, a zatem musiałby zbankrutować.
Wolny rynek jest jednak bezwzględny, ponieważ praca (siła robocza) jest na nim taką samą usługą jak każda
inna usługa. Jeśli chętnych do pracy jest zbyt wielu, cena pracy (wynagrodzenie) spada. Wynagrodzenie może
być tak niskie, że pracownik żyć będzie w nędzy.

Zasady wolnego rynku działają jednak tylko wtedy, gdy rynek ten jest naprawdę wolny, to znaczy, gdy wszyscy
mają do niego nieograniczony dostęp, ponieważ tylko wtedy może działać zasada wolnej konkurencji.
DEFEKT WOLNEGO RYNKU

Rozważania Adama Smitha odnosiły się do bogactwa narodów traktowanych jako całości. Były więc
rozważaniami ogólnoekonomicznymi i nie zajmowały się kwestią podziału tego bogactwa. W czasach, gdy
powstawał rynek wolnej wymiany świadczeń kwestie indywidualnej wolności dopiero zaczynały pojawiać się jako
problem filozoficzny i etyczny i miały znacznie bardziej skomplikowane podłoże niż nam się wydaje. Feudalizm,
który w sensie prawnym skończył się dopiero wraz ze zniesieniem pańszszczyzny (czyli mniej więcej w połowie
XIX wieku) opierał się na specyficznym systemie zależności dwukierunkowej, która wprawdzie jednoznacznie
określała podległość, ale zobowiązywała feudała do różnych świadczeń wobec wasala. W jakimś sensie
stosunek między poddanym a feudalnym panem przypominał stosunek między współczesnym wolnym
człowiekiem a państwem, które zabiera mu bogactwo w formie podatków, ale w zamian gwarantuje
bezpieczeństwo socjalne. Kiedy pożar strawił domostwo albo zdarzała się klęska nieurodzaju, wieś dostawała
drewno na odbudowę z pańskiego lasu i ziarno z zapasów na nowy zasiew. Oczywiście feudal robił to we
własnym interesie, ponieważ chłopi stanowili jego majątek.

Kiedy stosunki feudalne przestały działać, ogromna rzesza wolnych, ale niewykształconych i biednych ludzi
znalazła się na rodzącym się rynku wymiany towarów i usług i jedynym towarem, jaki miała do zaoferowania była
siła fizyczna. Cenę tej siły wyznaczał rynek, a jeśli przedsiębiorca mógl kupić robotnika taniej, nie widział
powodu, żeby kupować go drożej. Z powodu nadpodaży siły roboczej robotnicy popadali w coraz większą nędzę,
a przedsięciorcy gromadzili coraz większe bogactwo. Podział bogactwa był więc „niesprawiedliwy”.

Wolny rynek posiada bardzo brutalny mechanizm likwidujący nadwyżkę zbędnego towaru. Powoduje on, że jeśli
na rynku jest zbyt wielu robotników i muszą oni swoją pracę sprzedawać zbyt tanio, to część z nich musi po
prostu umrzeć z głodu, a wtedy zmniejszy się podaż i cena siły roboczej (płaca) wzrośnie. Takie rozumowanie
tkwi w stworzonej w 1798 r. teorii przeludnienia angielskiego ekonomisty Thomasa Malthusa (1766-1834), ale
tzw. maltuzjanizm wydaje się być przykładem wręcz „nieludzkiej niesprawiedliwości”.
Jest to oczywiście prawda, ale nie jest to „prawda ekonomiczna”, ponieważ w ekonomii nie ma pojęcia
sprawiedliwości. System ekonomiczny albo jest wydajny i tworzy bogactwo, albo jest niewydajny i tworzy nędzę.
Nie ma żadnych podstaw do tego, żeby rynek oskarżać o niesprawiedliwość, podobnie jak nie można winić
pędzącego samochodu za to, że pozabijał przechodniów. Winę w takim przypadku ponosi kierowca.

Rynek, czyli miejsce, w którym spotykają się ludzkie potrzeby i oferty ich zaspokojenia jest tylko częścią życia
społecznego. Tym, co powoduje, że ludzie chcą zaspokajać potrzeby innych ludzi jest korzyść, jaką mogą
uzyskać w zamian za te usługi. Jeśli rynek stwarza możliwości zdobycie korzyści większych niż oczekiwane,
większość ludzi będzie taką możliwość wykorzystywać, ponieważ skłania ich do tego natura. Na rynku nie
istnieje pojęcie korzyści „nadmiernych” czy „niesprawiedliwych”. Korzyść, którą określamy jako „niesprawiedliwą”
pojawia się tylko wtedy, gdy przykładamy do niej jakąś zewnętrzną, "nieekonomiczną" miarę. Każda miara
operująca pojęciem niesprawiedliwości jest miarą nie ekonomiczną, ale etyczną.

Można więc powiedzieć, że rynek ma taki sam "defekt", jak opisany w innym miejscy defekt kultury. Kultura
motywuje do działania, ale nie określa celu i granic wysilku. Podobnie rynek motywuje do wysiłku, ale w
przypadku indywidualnych decyzji nie zabepiecza przed katastrofalnymi skutkami tych decyzji. Jeśli w przypadku
kultury i rynku zgłaszamy postyulaty moralne, to ich źródłem jest system wartości dominujący w kulturze i na
rynku.

KIEDY POWSTAŁ KAPITALIZM

Termin "kapitalizm" pochodzi od słowa kapitał oznaczającego bogactwo przekraczające poziom konsumpcji,
umożliwiające inwestowanie w środki produkcji. Teoretycznie każdy, kto ma nadwyżkę (lub pożyczy) środki
umożliwiające mu rozpoczęcie działalności gospodarczej na własne ryzyko jest kapitalistą, ale oczywiście nie
jest to prawdą, ponieważ staje się on tylko przedsiębiorcą dzialającym na wolnym rynku. O kapitalizmie możemy
mówić dopiero od momentu, gdy kapitał osiągał takie rozmiary (stąd wzięło się pojęcie akumulacji kapitału, czyli
jego gromadzenie), że umożliwiał inwestowani powodujące zmiany strukturalne w systemie produkcji i gdy
zapewniał posiadaczom (kapitalistom) taką przewagę ekonomiczną nad innymi uczestnikami rynku, że
umożliwiał trwałą patologizację rynku. W pierwszym przypadku chodzi o inwestowanie w postęp techniczny oraz
system produkcji przemysłowej opierającej się na podziale pracy, w drugim przypadku chodzi o możliwość
przetrzymywania kryzysów, jakie powodowały niezorganizowane jeszcze, spontaniczne bunty i strajki robotnicze,
a także eliminowanie konkurencji przez tworzenie nieformalnych porozumień służących monopolizacji rynku.

Prawdopodobnie nikt z XIX-wiecznych teoretyków ekonomii nie był w stanie przewidzieć, w jakim kierunku pójdą
zmiany w systemie kapitalistycznym, a przede wszyskim tego, że system ten - coraz bardziej wydajny dzięki
postępowi technicznemu - zacznie "połykać własny ogon", dławiąc się wyzyskiem proletariatu.
Chodzi o to, że kapitalistyczny przemysł produkował coraz więcej towarów, ale nie mógł ich sprzedawać,
ponieważ najliczniejsza grupa społeczna, czyli proletariat, była za biedna, by kupować to, co sama produkowała.
Nieograniczony wyzysk przestawał mieć ekonomiczny sens.

CO TO JEST LIBERALIZM?

To, że wolny rynek można określić jako amoralny nie oznacza, że jest on „niemoralny”. W rzeczywistości ma on
w sobie pewien mechanizm, który przez wielu uważany jest za podstawę moralności. Chodzi o to, że pojęcie
„wolny rynek” nie oznacza rynku, na którym nie obowiązują żadne ograniczenia – a tak definiowane jest
współcześnie pojęcie wolności.
Podstawą wolnego rynku jest liberalizm. Jest on stanowiskiem stawiającym za cel polityczną, gospodarczą i
społeczną wolność jednostki. Wyrósł on z angielskiego Oświecenia, a jego pierwszą polityczną reprezentacją
była założona w drugiej połowie XVII w. angielska partia Wigów. Do partii tej należeli m.in. twórca teorii
liberalizmu John Locke (1632-1704), wybitny architekt barokowy i twórca pałacu Blenheim John Vanbrugh
(1664-1726), czy klasyk konserwatyzmu Edmund Burke (1729-1797).
Istota liberalizmu nie tkwi jednak w samej wolności, ale w wolności połączonej z całkowitą odpowiedzialnością za
to, co się robi. Odpowiedzialność (rozumiana również jako ryzyko) jest więc ceną wolności i tym liberalizm różni
się od antykultury i wszystkich innych nurtów wolnościowych, w których wolność jest prawem wyzutym z
jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Połączenie wolności z odpowiedzialnością nadaje liberalizmowi wyjątkowy walor moralny.

WSPÓŁCZESNE LIBERALIZMY

Współcześnie pojęcie liberalizmu nie znaczy nic. Najlepszym przykładem całkowitego pomieszania znaczeń jest
belgijska i flamandzka partia liberałów i demokratów (Open Vlaamse Liberalen en Democraten), która od 1992 r.
połączyła „lewicowych liberałów” z „chrześcijańskimi demokratami”, w 2007 r. połączyła się z „radykalnymi
demokratami”, a jej przewodniczący Guy Verhofstadt jest szefem komunistycznej Grupy Spinelli w Parlamencie
Europejskim i największym, obok Daniela Cohn-Bendita orędownikiem federalistycznego, ponadnarodowego
państwa europejskiego.
W Stanach Zjednoczonych słowo „liberał” oznacza członka Partii Demokratycznej będącego odpowiednikiem
europejskiego socjaldemokraty, trzeba jednak pamiętać o tym, że np. niemiecki socjaldemokrata „demokratą”
jest dopiero od 1959 r., ale do tej daty był marksistą.
Ponieważ pojęcie liberalizmu zostało albo zawłaszczone przez inne nurty, albo kojarzone jest z zupełnie obcymi
mu postawami o podobnie brzmiących nazwach, warto wspomnieć, że w obiegu funkcjonują takie terminy, jak
np.: liberalizm polityczny czyli demokracja liberalna, liberalizm kulturowy / obyczajowy łączący liberalizm
gospodarczy z libertarianizmem, socjalliberalizm promujący interwencjonizm i państwo opiekuńcze (w USA to
jest właśnie „liberalizm”), a także libertarianizm, czyli filozofia polityczna oparta na koncepcji samoposiadania i
ograniczenia funkcji państwa z jej odłamami minarchizmem i anarchokapitalizmem, czy wreszcie libertynizm,
czyli ruch odrzucający wszelkie normy oraz ograniczenia obyczajowe, zmierzający do uznania patologii jako
normy (John Wilmot (1647-1680), de Sade (1740-1814), Sacher-Masoch (1836-1895).
Wszystkie wymienione zjawiska nie mają nic wspólnego z klasycznym liberalizmem, ponieważ w ich ideologii nie
ma miejsca na odpowiedzialność, a są one jedynie listą roszczeń.
WOLNY RYNEK I KULTURA

Wolny rynek premiuje tylko takie działania, które są społecznie przydatne. Warunkiem przetrwania i sukcesu na
wolnym rynku jest przedstawienie oferty, którą zaspokoi potrzeby innych ludzi. Wolny rynek wymusza
kreatywność, ponieważ udoskonalanie oferty jest jednym z warunków sukcesu. Wymusza również lojalność,
rzetelność i punktualność, ponieważ niedotrzymana umowa kończy się sprawą sądową i utratą klientów. Tym
samym wolny rynek, dopóki jest wolnym rynkiem, eliminuje ludzi, których działanie jest społecznie szkodliwe lub
nieprzydatne.
Wolny rynek jest bezwzględny, ale dzięki temu skutecznie utrwala jedne zachowania, eliminując inne. Dzięki
temu jest społeczną przestrzenią utrwalającą zachowania typowe dla kultury.
Oczywiście pojęcie „wolny rynek” należy tu rozumieć znacznie szerzej, niż organizację działalności
gospodarczej. Właściwie każde spotkanie ludzi, każdą społeczną interakcję można zinterpretować jako grę
wolnego rynku, w którym dwie lub więcej stron spotykają się po to, żeby wymienić między sobą jakieś
równocenne wartości – materialne i niematerialne. W tym znaczeniu wolnym rynkiem jest i spotkanie biznesowe i
recital pianisty dla publiczności i zakup książki.
Czy publiczność z własnej woli kupi krzesło bez nogi? Czy kupi bilet i wysłucha koncertu pianisty, który nie
potrafi grać? Czy kupi nudną, albo głupią książkę?
Okazuje się, że czasami kupi, ale dzieje się tak tylko wtedy, gdy człowiek nie potrafi ocenić jakości oferowanego
towaru. Dzieje się tak najczęściej, gdy wartości towaru nie da się ocenić stosując prostą miarę praktycznej
przydatności. Najczęściej dzieje się tak w sztuce.

Co to jest lewica i co to jest prawica

Wyzysk i skrajna nędza proletariatu zrodziły w okresie wczesnego kapitalizmu moralny sprzeciw
oświeconych kręgów społecznych wobec rażącej niesprawiedliwości i dwie przeciwstawne koncepcje
zmian.
Jedna z nich uznawała system wolnorynkowy za optymalny, ale postulowała wprowadzenie do niego
mechanizmu sprawiedliwego podziału wytworzonego bogactwa. Ta koncepcja jest wspólna dla nurtów
nazywanych prawicą.

Druga zakładała, że źródłem niesprawiedliwości jest sam system wolnorynkowy (utożsamiany wówczas
z kapitalizmem), a zatem sprawiedliwy podział dóbr możliwy jest tylko przez likwidację tego systemu i
zastąpienie go innym systemem zbudowanym według zasad sprawiedliwości społecznej. Ta koncepcja
dała początek wszystkim nurtom nazywanym lewicą.

Najważniejsza różnica między tymi dwoma nurtami polegała na stosunku do prywatnej własności w ogóle i do
prywatnej własności środków produkcji w szczególności. Prawica postulowała utrzymanie własności prywatnej
ze względów praktycznych (proletariat nie domagał się zarządzania fabrykami, ale lepszych warunków pracy i
wynagrodzeń) lub doktrynalnych (w doktrynie chrześcijańskiej własność jest warunkiem wolności), lewica
natomiast domagała się zniesienia prywatnej własności środków produkcji, a nawet wszelkiej własności
twierdząc, że własność prywatna demoralizuje budząc zachłanność i agresywność.

WRAŻLIWOŚĆ SPOŁECZNA

Apologeci lewicy twierdzą, że jej cechą jest tzw. wrażliwość społeczna sugerując tym samym, że postawa
prawicowa jest na tę społeczną krzywdę niewrażliwa. Jest to określenie nieuzasadnione, ponieważ istotna
różnica między prawicą a lewicą sprowadza się tylko do tego, że prawica dąży do sprawiedliwego podziału dóbr
w ramach wydajnego systemu ekonomicznego, jakim jest konkurencyjny system wolnorynkowy, natomiast
lewica dąży do sprawiedliwości społecznej przez zmianę systemu na system, który we wszystkich swoich
dotychczasowych realizacjach prowadził do ekonomicznej nędzy i który do takiej nędzy musi prowadzić z
przyczyn strukturalnych.

ODMIENNE KONCEPCJA CZŁOWIEKA

Zdaniem lewicy własność prywatna roznieca chciwość i antagonizuje ludzi czyniąc ich wrogami, a wrogość tę
pogłębia konkurencja, która rozbudza agresywność. W gruncie rzeczy prawica jak i lewica podobnie opisują
rzeczywistość z tym, że prawica instynkt posiadania i agresywność traktuje jako naturalne cechy człowieka,
natomiast lewica traktuje je jako wypaczenie idealnej ludzkiej psychiki wynikające z wpływu własności prywatnej.
W konsekwencji prawica dąży do systemu społecznego uwzględniającego naturalne cechy człowieka, natomiast
lewica dąży do systemu uwzględniającego cechy człowieka idealnego, czyli pozbawionego instynktu posiadania i
agresywności.
Nie bardzo jednak wiadomo, co miałoby motywować takiego idealnego człowieka do pracy w ogóle, a tym
bardziej do pracy intensywnej, koniecznej do stworzenia wysokiej cywilizacji i powszechnego dobrobytu.
Elementarna znajomość ludzkiej psychiki mówi, że idealny „człowiek lewicowy” nie istnieje, ponieważ nie da się
całkowicie oddzielić np. takich cech jak ambicja, czy skłonność do rywalizacji od agresywności, a gdyby
ktokolwiek zechciał takie rozgraniczenie wprowadzić, musiałby uznać rywalizację sportową (i wszelką inną) za
przejaw patologii.
Ponieważ jednak wszystkie lewicowe koncepcje społeczne zakładają eliminację ww. negatywnych motywacji do
działania, wszystkie muszą dążyć do stworzenia „nowego człowieka” pozbawionego instynktu posiadania i
agresywności, a zatem człowieka pozbawionego motywacji do wydajnej pracy.

NURTY LEWICY
Wspólnymi hasłami lewicy były zawsze wolność, sprawiedliwość społeczna i tzw. prawa człowieka i obywatela,
jednak była ona bardzo zróżnicowana zarówno co do szczegółów przyszłego ustroju sprawiedliwości społecznej
jak i metod jego wprowadzenia. Historia prób realizacji tych haseł miała kilka etapów i zawsze kończyła się
ekonomiczną katastrofą.

REWOLUCJA FRANCUSKA

W 1789 r. król francuski Ludwik XVI zwołał Stany Generalne, które przekształciły się w Zgromadzenie Narodowe
zwane Konstytuantą. Konstytuanta uchwaliła Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, postulującą wprowadzenie
wolności osobistej, wolności słowa, trójwładzy, równości wobec prawa, ochrony własności.
W 1792 r. powstał Konwent Narodowy, który ogłosił republikę i skazał Ludwika XVI na śmierć. Lewicę w
Konwencie reprezentowała tzw. „góra”, czyli jakobini (Stowarzyszenie Przyjaciół Wolności i Równości) oraz
kordelierzy (Stowarzyszenie Przyjaciół Praw Człowieka i Obywatela). Kordelierzy podzielili się na radykalne
stronnictwo herbertystów i umiarkowane stronnictwo dantonistów.
Dowodzeni przez Jacques-René Héberta (1757-1794) herbertyści byli ideowymi spadkobiercami Marata,
przeciwnikami kościoła (mordowali kler), zwolennikami eksportu rewolucji (internacjonalizm), równości i
zgilotynowania przeciwników politycznych.
Tzw. wściekli byli przedstawicielami sankiulotów, czyli ówczesnego proletariatu. Ich przywódcą był ksiądz Jakub
Roux (1752-1794), zwolennik konstytucji cywilnej kleru, a przedstawicielem w parlamencie François Noël Babeuf
(1760-1797), założyciel Sprzysiężenia Równych, pierwszej organizacji rewolucyjnej założonej w celu obalenia
Dyrektoriatu. Wściekli domagali się kolektywizacja ziemi i nacjonalizacji przemysłu. Sprzysiężenie Równych
Babeufa uważa się za pierwszą organizację o profilu komunistycznym.
Sprzysiężenie Równych powstało w 1795 r. jako Klub Panteonu, albo Towarzystwo Przyjaciół Republiki. W 1796
r. Towarzystwo zostało rozwiązane przez Napoleona, a w 1797 r. Babeufa zgilotynowano. W 1828 r. jeden z
członków Ruchu, Filippo Buonarroti, opublikował książkę „Konspiracja dla równości”, w której przedstawił idee
„Równych”. Książka miała ważny wpływ na powstanie blankizmu, czyli teorii rewolucji przeprowadzonej nie przez
proletariat, ale przez tajny związek. Do idei Babeufa nawiązywał klasyk anarchizmu Jean-Pierre Proudhon,
klasycy komunizmu Wilhelm Weitling i Karol Marks i współcześni marksiści i komuniści Herbert Marcuse i Albert
Soboul.
Francuski historyk i komunista Albert Soboul (1914-1982) w opublikowanej w 1983 r. książce pt. „Historia wielkiej
rewolucji francuskiej” głosił pochwałę terroru: „[Terror] umożliwił rządowi odbudować autorytet państwa i narzucić
wszystkim wolę państwa. Przyczynił się do wzmocnienia narodowej solidarności i stłumił egoizm klasowy. Terror
umożliwił wprowadzenie gospodarki przymusowej, koniecznej do wysiłku wojennego ratującego republikę. W tym
sensie władza strachu przyczyniła się do zwycięstwa republiki”. Od 1967 r. Soboul wykładał historię rewolucji
francuskiej na Sorbonie. Był on przedstawicielem marksistowsko-rewolucyjnej szkoły historycznej pozytywnie
oceniającej cały dorobek Rewolucji Francuskiej. Szkoła ta stała w opozycji do szkoły „rewizjonistycznej”,
reprezentowanej m.in. przez Francoisa Fureta (1927-1997), uznającej terror jako przerwanie procesu
wprowadzanych odgórnie reform społecznych. Furet zaczynał jako komunista, potem założył partię
socjalistyczną (Zjednoczona Partia Socjalistyczna), a po rewolcie paryskiej 1968 r. związał się ze środowiskiem
francuskich egzystencjalistów „sartre-owskich”, czyli z neomarksizmem anarchistycznym.

SOCJALIZM UTOPIJNY

Socjalizm utopijny stworzył trzy nurty proponujące wizje nowej organizacji społeczeństwa oparte na tak skrajnie
odmiennych zasadach jak chrześcijaństwo i libertynizm – saintsimonizm, owenizm i furieryzm. Saintsimonizm był
koncepcją sformułowaną przez francuskiego filozofa i ekonomistę Henri de Saint-Simona (1760-1825). Zakładał,
że społeczeństwo pod wpływem uprzemysłowienia i rozwoju nauki jest w stanie samo odrzucić anachroniczną
koncepcję władzy i przekształcić się w społeczeństwo produktywne, stanowiące „związek ludzi zaangażowanych
w pożyteczną pracę”. Szczególne miejsce zajmuje w teorii Saint-Simona nauka i sztuka. Nauka ma zastąpić
średniowieczne, teologiczne uzasadnienie porządku społecznego (co było próbą pogodzenia religii z
materializmem), a sztuka jest najwyższą formą twórczej pracy. Pojęcie pracy w jego teorii obejmowało nie tylko
pracę fizyczną, ale również umysłową (wynalazczość) i artystyczną i dlatego nie ma w niej podziału na klasy w
znaczeniu marksowskim. Praca jest warunkiem pełnego uczestnictwa w społeczności. Pasożytnictwo powinno
być karane. Jako zasadę porządkująca Saint-Simon przyjął wartości chrześcijańskie, a nowe zadania religii
przedstawił w wydanej pośmiertnie książce „Nowe chrześcijaństwo” (1825), jednak w nowym ujęciu religia
pozbawiona została uzasadnienia transcendentnego i zredukowana do zbioru humanistycznych haseł (m.in.
sprawiedliwy podział dóbr.). Mimo to Saint-Simona uważa się za prekursora chrześcijańskiej nauki społecznej,
rozwijającej się w końcu XIX wieku.
Na zupełnie innej zasadzie miała być zorganizowana wspólnota wymyślona przez francuskiego krytyka
kapitalizmu Charlesa Fouriera (1772-1837). Nazwana została „falanster”, miała być wspólnotą produkcyjno-
mieszkaniową i składać się z 1620 członków dobieranych pod względem charakterologicznym. Globalne
społeczeństwo miało tworzyć 6 milionów wspólnot zarządzanych przez Światowy Kongres Falansterów. Siłą
napędową falansteru jako wspólnoty miało być dążenie do szczęścia przez wyzwolenie indywidualnych
skłonności i emocji, a falanster miał być nie tylko wspólnotą produkcyjną, ale przede wszystkim wspólnotą
miłości. Fourier odrzucał ascetyczną, protestancką „moralność pracy”, prowadzącą do traktowania seksu jako
towaru i uważał wolną miłość za element stosunków socjalnych. Fourier stworzył także podstawy feminizmu oraz
domagał się „bezwarunkowej płacy minimalnej” zabezpieczającej każdego członka społeczeństwa przed nędzą.
Fourier nie wskazywał jednak realnych źródeł, z których społeczeństwo miałoby brać na ten cel środki. Nie
ekonomia była jednak specjalnością Charlesa Fouriera, ale rewolucja. W napisanej w 1820 r. pracy pt. „Nowy
świat miłości” przedstawił on tezę, że rewolucja społeczna nie jest możliwa bez jednoczesnej rewolucji
seksualnej, której celem jest wolna miłość. Książkę tę wydano w pełnym brzmieniu dopiero w 1967 r., ale sama
idea wyprzedziła o cały wiek freudomarksizm.
Historia różnych prób tworzenia falansterów i ich upadków to zupełnie odrębna historia, na która tu nie ma
miejsca.
W 1799 r. angielski przemysłowiec Robert Owen (1771-1858) rozpoczął w swojej przędzalni w New Lanark
(Szkocja) eksperyment polegający na skróceniu czasu pracy, podwyższeniu wynagrodzeń, likwidacji pracy
dzieci, budowie mieszkań robotniczych, wprowadzeniu opieki medycznej i opieki nad dziećmi, zaopatrzenia w
tańsze produkt dostępne w fabrycznym sklepie, ograniczenie spożycia alkoholu itp. udogodnień dla robotników.
Wprowadzone zmiany przyniosły ogromny sukces, zwiększyły wydajność pracy, zlikwidowały kradzieże itp.
Wzorcowe osiedle odwiedziło w latach 1815-1825 ponad 20.000 gości, w tym car Mikołaj I i austriaccy książęta.
W 1825 r. Owen sprzedał fabrykę, przeniósł się do USA, gdzie założył od podstaw spółdzielnię produkcyjną w
New Harmony. Opierała się ona na zasadzie współwłasności i współdecydowania. W liczącej ok. 1000
mieszkańców komunie prekursorki feminizmu wprowadziły nawet prawo wyborcze dla kobiet (chyba pierwsze w
historii). Kolonia przyciągała wielu entuzjastów, ale po dwóch latach kompletnie zbankrutowała, podobnie jak
inne zakładane przez Owena komuny. New Harmony przekształciło się z czasem w coś, co dzisiaj nazwalibyśmy
centrum kultury i nauki, ale oczywiście musiało być już finansowane przez miasto.
Jeden z uczestników kolonii w New Harmony, amerykański anarchista Josiah Warren (1798-1874) stwierdził, że
poniosła ona klęskę, ponieważ zasada współwłasności i współdecydowania pozbawiła uczsetników możliwości
realizacji własnych celów, a więc likwidowała motywację do pracy. Warren był muzykiem, ale wzbogacił się na
produkcji wynalezionej przez siebie lampy łojowej. W 1825 r. pod wpływem informacji o New Harmony próbował
założyć własną komunę w Cincinnati, ale gdy kandydaci nie mogli porozumieć się co do jej zasad, Warren
sprzedał fabrykę i wraz z rodziną wstąpił do komuny Owena. Swoje doświadczenia z tego okresu życia
podsumował stwierdzeniem, że warunkiem dobrowolnej współpracy jest jednoznaczne określenie i
respektowanie interesów indywidualnych.
Josiah Warren był pierwszym amerykańskim anarchistą indywidualistycznym, reprezentującym ten sam nurt, co
Proudhon.

Koncepcje socjalistów utopijnych były z punktu widzenia ekonomicznych wymagań produkcji przemysłowej (a
tylko masowa produkcja przemysłowa może zapewnić powszechną dostępność dóbr cywilizacyjnych)
absurdalne. Ich szkodliwość była jednak niewielka lub żadna. Bankructwo pierwszych wspólnot socjalistycznych
oznaczało stratę finansową tylko dla tych, którzy zainwestowali w ich powstanie (z reguły były to inwestycje
samych teoretyków lub ich sponsorów). Ci, którzy naiwnie (bo chcieli rzeczywiście pracować), lub cynicznie (bo
nie chcieli pracować, ale korzystać z pracy innych) do nich wstąpili, zawsze mieli możliwość opuszczenia
eksperymentalnej wspólnoty i powrotu do społeczeństwa tworzącego normalną gospodarkę. Koncepcje
polityczne realizowane w skali całego społeczeństwa takiej możliwości nie dają.
ANARCHIZM

Anarchizm zakładał likwidację państw i jakiejkolwiek formy hierarchicznej władzy. Był naturalnym następcą
pierwszych nieudanych prób socjalizmu utopijnego, które w gruncie rzeczy były pierwszymi komunami
anarchistycznymi. Podstawą społeczeństwa anarchistycznego miały być niewielkie, samorządne wspólnoty
produkcyjne tworzące dobrowolne federacje. Myśl anarchistyczna wywodzi się z oświeceniowej idei wolności i
równości i rozwijana była m.in. przez francuskiego rewolucjonistę Sylvaina Maréchala (1750-1803) i angielskiego
dziennikarza i filozofa Williama Godwina (1756-1836). W drugiej połowie XIX wieku stworzyła trzy nurty:
anarchizm indywidualistyczny, anarchizm kolektywistyczny i anarchizm komunistyczny.
Teoretykami anarchizmu indywidualistycznego byli francuski anarchista Pierre-Josepha Proudhona (1809-1865)
i wspomniany już Josiah Warren (w USA). Jego istotę stanowi likwidacja wszelkich ograniczeń jednostki w
prawie do realizacji swojego interesu, co zakładało, szczególnie w amerykańskiej odmianie, pozostawienie
jakiejś formy własności prywatnej, pochodzącej z własnej pracy. Z tych samych względów indywidualiści byli
zwolennikami gospodarki rynkowej, ale wykluczali jej kapitalistyczna formę wielkoprzemysłową. Główną ideą
Proudhona był tzw. mutualizm, czyli zasada wzajemnej pomocy, przeciwna rynkowej zasadzie konkurencji.
Anarchizm proudhonowski miał więc u podstaw określone postulaty moralne. Z czasem coraz większy wpływ
zyskiwał egoizm (zwulgaryzowana teoria Maxa Stirnera), który anarchizmowi nadał rys indywidualizmu
amoralnego.
Zasady anarchizmu kolektywistycznego przedstawił rosyjski rewolucjonista Michał Bakunin (1814-1876) w
książce z 1873 r. pt. „Państwowość i anarchia”. Podstawą systemu są kolektywy produkcyjne zrzeszone w
dobrowolne federacje regionalne, a te z kolei w federację globalną. We wspólnotach obowiązuje zasada
kolektywnej własności środków produkcji i wynagrodzenia proporcjonalnego do wkładu pracy. Nie istnieje
państwo jako struktura hierarchicznej władzy, zniesiony jest również kapitalizm. Dystrybucja dóbr odbywa się na
kolektywistycznym rynku właściwie bez pośredników, co umożliwia stosowanie znacznie niższych cen. Bakunin
był zagorzałym przeciwnikiem zarówno państwa, jak i komunizmu marksistowskiego, ponieważ uważał, iż
komunizm prowadzi do władzy totalitarnej i do tzw. kapitalizmu państwowego. Z tego powodu ostro krytykował
teorie Marksa i za to został na jego wniosek wykluczony z I Międzynarodówki. Anarchokolektywizm realizowany
był w najszerszym zakresie w Hiszpanii.
Najpóźniej powstał anarchizm komunistyczny, którego teoretykiem był pochodzący z rosyjskiego rodu
książęcego Piotr Kropotkin (1842-1921). Najważniejsze różnice między anarchizmem komunistycznym, a
kolektywistycznym polegają na tym, że anarchokomuniści uznawali wyłącznie społeczną własność środków
produkcji (a więc właścicielem nie był określony kolektyw, ale całe społeczeństwo), zasadę wynagradzania „od
każdego wg jego zdolności, każdemu wg potrzeb”, a także zakładali bezpłatną dystrybucję dóbr, a więc
eliminację pieniądza.
Z wymienionych odmian najbardziej „anarchistyczny” (i najmniej wpływowy) był anarchizm komunistyczny, który
odrzucał jakiekolwiek formy organizacyjne poza samorzutnie tworzącymi się komunami, mającymi produkować
jak chcą, co chcą i kiedy chcą, a dobra dzielić kolektywnie wg zasady „każdemu wg potrzeb od pierwszego dnia
rewolucji” (Kropotkin).

W kontekście uwarunkowań współczesnej cywilizacji anarchizm jest produktem umysłowego infantylizmu.
Jak np. wyobrażali sobie zwolennicy anarchizmu włączenie w struktury globalnego społeczeństwa
samorządnych komun takich zjawisk jak mafia, naziści, komuniści, kartele narkotykowe, szmuglerzy alkoholu czy
międzynarodowy handel bronią? Nie wiadomo. Jest jednak raczej wątpliwe, aby członkowie gangów stali się
rzetelnymi uczestnikami wspólnot, natomiast znacznie bardziej prawdopodobne, że albo po zwycięstwie
anarchistycznej rewolucji i likwidacji państwa wszyscy anarchiści zostaliby wystrzelani przez członków ww.
stowarzyszeń (tym bardziej, że nie byłoby już policji, a gangi są na ogół dobrze zorganizowane). Nie jest jednak
wykluczone, że to anarchiści musieliby wystrzelać członków tych grup lub pozamykać ich w obozach pracy, o ile
swoją ideę traktują poważnie. Retoryczne pytanie: jak anarchiści wyobrażali sobie np. organizację
międzynarodowego transportu lotniczego w ogóle nie ma sensu.
W społeczeństwie realnym, a nie w świecie fikcji zamieszkiwanym przez skrzydlate anioły, anarchizm musi
doprowadzić do globalnej władzy przestępców i do całkowitego upadku jakiejkolwiek produkcji, czyli do
gospodarki myśliwsko-zbierackiej. Ten pierwszy aspekt ważniejszy jest nawet od ekonomicznej niewydolności
anarchizmu – ponieważ realne społeczeństwo zbudowane z anarchistycznych wspólnot nie posiadających broni i
dowództwa, musi zostać opanowane przez zorganizowaną przestępczość. Anarchizm jest teorią wystarczającą
do funkcjonowania przez kilka miesięcy wakacyjnej komuny hipisowskiej, finansowanej przez rodziców lub ze
studenckiego stypendium (albo z żebraniny lub drobnych kradzieży w supermarketach). To, że w wielu
przypadkach wspólnoty takie przez jakiś czas funkcjonowały wynikało z faktu, iż działały one w otoczeniu
racjonalnego rynku, który wymuszał na ich uczestnikach racjonalne działania, jak to było np. w przypadku
izraelskich kibuców. Anarchizm we wszelkich odmianach jest jednak wizją systemu globalnego, w którym rynku
nie ma i co najwyżej współistnieją w nim różne formy wspólnot anarchistycznych.
To nie są rozważania teoretyczne. Anarchizm był i jest jedną z głównych światowych ideologii XIX, XX i XXI
wieku, a jego aktywiści funkcjonują w obecnych strukturach władzy nie tylko państwowej, ale i na poziomie Unii
Europejskiej, a to dzięki temu, że w okresie XX wieku różnica między różnymi nurtami lewicy uległa zatarciu.

SOCJALIZM

Socjalizm jest systemem, w którym jedynym właścicielem środków produkcji jest państwo kierujące jednocześnie
tzw. gospodarką planową i dystrybucją dóbr. Taka definicja nie wyłącza istnienia odrębnych państw, ani
globalnego państwa socjalistycznego. Kłopot z socjalizmem polega na tym, że wiele nurtów o programie
socjalistycznym nie używało tej nazwy (często stosowano określenie robotniczy zamiast socjalistyczny), a np.
komuniści, z wyjątkiem deklaracji programowych, przez cały XIX i na początku XX wieku nazywali się
socjalistami.
Różnica między różnymi odmianami socjalizmu polega przede wszystkim na tym, w jaki sposób ma być
wprowadzony nowy system. W połowie XIX wieku jedyny realny program obalenia kapitalizmu w drodze
rewolucji sformułowali komuniści, dlatego marksizm stał się ich podstawą programową. Bardzo szybko jednak
pojawiły się w socjalizmie tendencje reformistyczne i nacjonalistyczne.
Wpływ reformizmu był wynikiem zmian w nastrojach proletariatu, który w miarę przemian wewnętrznych w
kapitalizmie odrzucał propagandę rewolucyjną i skłaniał się ku taktyce zmian ewolucyjnych. Część przywódców
ruchu socjalistycznego, żeby nie utracić wpływów, musiała więc zmienić taktykę walki o władzę. W ten sposób
powstała reformistyczna socjaldemokracja.
Głównym przedstawicielem idei socjaldemokratycznej był niemiecki polityk Ferdynand Lassalle (1825-1864),
założyciel pierwszej partii socjaldemokratycznej – Ogólnoniemieckiego Związku Robotniczego (ADAV – 1863).
Zdaniem Lassalle’a w kapitalizmie wynagrodzenie pracowników najemnych musi zawsze oscylować na poziomie
minimum egzystencji, a jego podwyższenie może nastąpić wyłącznie wtedy, gdy pracownicy zawiążą
spółdzielnie produkcyjne i dzielić się będą wypracowanym zyskiem, zamiast oddawać go kapitaliście. Państwo
ma obowiązek wspierać kredytami tworzenie takich spółdzielni produkcyjnych, ale obowiązek ten będzie
spełniać dopiero wtedy, gdy socjaliści zdobędą władzę polityczną i zmienią prawo. Jednym słowem – sam ruch
związkowy nie zagwarantuje poprawy sytuacji proletariatu, ale może to zrobić władza polityczna. W odróżnieniu
od Marksa Lassalle nie uważał państwa za przeciwnika, ale za gwaranta realizacji idei socjalistycznej. Walka o
władzę musi więc mieć charakter demokratyczny i zmierzać do reformy systemu politycznego, ale i umocnienia
państwa.
W latach 1919/1920 przemówienia Lassalle’a (który zginął w pojedynku w 1864 r.) opublikował inny niemiecki
socjalista Eduard Bernstein (1850-1932). Bernstein był początkowo przedstawicielem socjalizmu rewolucyjnego
(marksistowskiego). Na początku lat 90-tych XIX wieku rozpoczął on tzw. spór rewizjonistyczny, w wyniku
którego znaczna część socjalistów przeszła na pozycje socjaldemokratyczne. Pozycje bliższe marksizmu
zajmowali tacy niemieccy socjaliści jak Wilhelm Liebknecht (1826–1900) i August Bebel (1840–1913). Ich partia
(nazywająca się zresztą również socjaldemokratyczną) zmierzała do całkowitej zmiany systemu produkcji,
likwidacji społeczeństwa klasowego, rozdziału państwa i kościoła, zniesienia podatków pośrednich, podziału
całego zysku wśród pracowników najemnych itd.

GOSPODARKA PLANOWA

Ponieważ w socjalizmie wolny rynek nie istnieje, nie ma w nim informacji o tym, jakie są rzeczywiste potrzeby
społeczeństwa (istnieje tylko jedna oferta państwowa), tak więc produkcja i podział dóbr musi następować na
podstawie różnego typu wskaźników i wytycznych bilansowanych w skali całej gospodarki. Ktoś po prostu musi
przyjąć na jakiejś podstawie, że przeciętny mężczyzna potrzebuje rocznie np. pół garnituru i jeden but, a
przeciętna kobieta ¾ sukienki i trzy buty. Ponieważ wszystkie wskaźniki dotyczące produkcji jednej wielkiej
fabryki jaką jest państwo, muszą być zbilansowane (w tym np. import surowców i zaopatrzenie w energię dla
całej gospodarki), bilansowanie takie może być skuteczne tylko w odniesieniu do gospodarki jako całości, a więc
w odniesieniu do interesu bezosobowego, państwowego kapitalisty. Ponieważ interes pojedynczego pracownika
nie istnieje (nie ma rynku, na którym mógłby on być zaprezentowany), gospodarka musi koncentrować się na
zaspokajaniu potrzeb „obywatela statystycznego”. Ponieważ życie zmusza do podejmowania pracy u tego
samego pracodawcy, a praca nie ma żadnego związku z indywidualnymi potrzebami pracowników, motywacja
do pracy obniża się, a w końcu całkiem zanika. Nie będę tego tematu rozwijał, jest on opisany w literaturze
przedmiotu.
Istotne jest to, że, z powodu całego nieuchronnego marnotrawstwa oraz zanikającej motywacji do wydajnej
pracy, system socjalistyczny musi prowadzić do ekonomicznej zapaści i zawsze i wszędzie do tej zapaści
prowadził. Nie dlatego jednak, że w społeczeństwach socjalistycznych żyją ludzie z natury gorsi, bardziej leniwi
lub głupsi od ludzi żyjących w systemie rynkowym, ale dlatego, że socjalizm likwiduje motywację do pracy
odrywając jej efekt od indywidualnych potrzeb konkretnych ludzi.

KOMUNIZM

Ideowe korzenie komunizmu, jak zresztą całej lewicy, są chrześcijańskie, ponieważ tylko na gruncie
chrześcijaństwa można sformułować postulat sprawiedliwości społecznej. Pojęcia tego nie da się uzasadnić
poza systemem wartości chrześcijańskich, ponieważ tylko ten system wprowadza ograniczenia naturalnych
instynktów rzetelnie opisanych w darwinizmie.
Współczesny komunizm jest zsekularyzowanym komunizmem chrześcijańskim, odwołującym się do idei komun
chrześcijańskich. Nawet „Manifest Komunistyczny” miał pierwotnie nosić tytuł „Katechizm Komunistyczny”.
Różnica między komunizmem chrześcijańskim a komunizmem bolszewickim wynika z różnicy historycznej – nie
jest on ideą skuteczną w warunkach rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego, którego głównym celem (a
przynajmniej koniecznością) jest skuteczna produkcja dóbr wystarczających do stworzenia powszechnego
dobrobytu.
Nie ma pewności, kto wymyślił termin „komunizm”. Za jednego z twórców tego pojęcia uważa się angielskiego
socjalistę utopistę z nurtu owenowskiego Johna Goodwyna Barmby’ego (1820-1881). Barmby był
chrześcijaninem, w 1841 r. założył London Communist Propaganda Society i próbował stworzyć Kościół
Komunistyczny. Odwoływał się do idei komun wczesnochrześcijańskich i to on wprowadził Fryderyka Engelsa w
kręgi francuskich socjalistów używających już pojęcia komunizm. Drugim mógł być francuski socjalista utopista
Etienne Cabet (1788-1856), który w 1836 r. użył terminu komunizm dla oznaczenia społeczeństwa wzorowanego
na pierwszych wspólnotach chrześcijańskich. Termin użyty został w nazwie Związku Komunistów,
przekształconego w 1847 r. ze Związku Sprawiedliwych.
Marks i Engels nie przedstawili precyzyjnej wizji systemu komunistycznego, ale można ją zrekonstruować na
podstawie różnych rozproszonych uwag.
Komunizm oznacza więc globalne, ponadnarodowe i bezklasowe społeczeństwo, w którym nie istnieje
jakakolwiek własność środków produkcji (nawet społeczna lub państwowa), wszyscy mają obowiązek pracy, a
całość kierowana jest przez partię komunistyczną. Ponieważ Marks uważał państwo za aparat strzegący
interesów kapitalistów, a w komunizmie kapitalistów nie ma, państwo w potocznym rozumieniu staje się zbędne i
„obumiera”.

KOMUNIZM RADZIECKI

Jedną z odmian komunizmu był tzw. komunizm radziecki, którego nie należy mylić z rosyjskim komunizmem
bolszewickim. Komunizm radziecki opiera się na rządach rad robotniczych (stąd nazwa), łączących uprawnienia
wykonawcze, ustawodawcze, sądownicze i podejmujących decyzje kolektywnie. Rady podlegają nieustannej
kontroli przez załogi robotnicze, muszą przedstawiać im sprawozdania i w każdej chwili mogą być przez
wyborców odwołane. Oznacza to nieustanne obrady jednego gremium, nieustannie kontrolowanego przez inne
gremium, co wyklucza możliwość prowadzenia jakiejkolwiek wydanej działalności gospodarczej i nadaje się na
formę rządów „rewolucji permanentnej”. W praktyce daje to skutki podobne do kolektywistycznego anarchizmu
Bakunina, ale na skalę globalną.
Wprowadzenie komunizmu radzieckiego w Polsce proponowali w 1964 r. autorzy słynnego „Listu otwartego do
Partii” Jacek Kuroń (1934-2004) i Karol Modzelewski (1937). Komunizm radziecki miał być remedium na
postępującą biurokratyzacje systemu socjalistycznego, w którym aparat partyjny stawał się faktycznym
dysponentem majątku stanowiącego formalnie własność klasy robotniczej.
Warto podkreślić ten wątek, ponieważ wystąpienie Kuronia i Modzelewskiego było odbierane przez
społeczeństwo nieznające treści listu jako przejaw kontestacji systemu socjalistycznego i dominacji partii
komunistycznej. Tymczasem w rzeczywistości było ono echem haseł powstającej na początku lat 60-tych w USA
i Europie zachodniej tzw. Nowej Lewicy, która poszukiwała realnej alternatywy dla bankrutującego systemu
państw bloku wschodniego. Świadomość bankructwa komunizmu doktrynalnego była w środowiskach
lewicowych tym głębsza, że Europa zachodnia, szczególnie Niemcy przezywała wówczas okres tzw. cudu
gospodarczego (Wirtschaftswunder), czyli rozkwitu gospodarki rynkowej prowadzonej w ramach ordoliberalizmu
– społeczno-gospodarczego programu chrześcijańskiej demokracji.
Lewacką (czyli neo-lewicową) alternatywą dla komunizmu państwowego miał być zwrot do rozwiązań bliższych
anarchizmowi.

ANARCHOPRYMITYWIZM AMERYKAŃSKI

Szczególna formą anarchizmu był anarchizm amerykański nazywany anarchoprymitywizmem.


Podstawy anarchoprymitywizmu przedstawił amerykański anarchista indywidualistyczny i transcendentalista
Henry David Theorau (1817-1962) w opublikowanej w 1854 r. książce „Walden czyli życie w lesie”. Książka była
wynikiem doświadczeń Thoreau zdobytych podczas dwuletniego pobytu w prymitywnej chacie zbudowanej
własnoręcznie w lasach należących do jego mentora i przyjaciela, innego transcendentalisty Ralpha Waldo
Emersona (1803-1882). W 1836 r. Emerson napisał książkę pt. „Natura”, przedstawiającą filozofię
transcendentalizmu. Istotę transcendentalizmu stanowi przekonanie o równości i samodzielności jednostki
wynikającej z jej autonomiczności w odkrywaniu prawd moralnych i formułowaniu zasad życia społecznego. W
transcendentalizmie aspekt ekonomiczny, podstawowy w marksizmie odgrywa marginalną rolę.
Anarchoprymitywizm wyrósł z protestu przeciw negatywnym skutkom industrializacji i należy do tego samego
nurtu, co tzw. Lebensreform, czyli reforma życia. Miał wiele związków z anarchonaturyzmem, czyli mniej
wyrafinowaną i bliższą potocznej wyobraźni odmianą preferującą powrót do natury, tworzenie ekologicznych
wiosek, pacyfizm, nudyzm, wegetarianizm, wolną miłość itp.
Eskapistyczny prymitywizm XIX-wieczny był zjawiskiem elitarnym o silnym zabarwieniu mistycznym. Rozwijał się
w kręgach amerykańskich intelektualistów ulegających wpływowi europejskich emigrantów przybywających do
USA po rewolucji 1848 r. Jego współczesną kontynuacją jest neoprymitywizm (Zerzan), który wprawdzie
odwołuje się do klasycznych tekstów XIX-wiecznych, ale w istocie jest kontynuacją współczesnego,
antykonsumpcjonistycznego sytuacjonizmu. Głównym hasłem neoprymitywizmu jest teoria „re-wilding”, czyli
powrotu do dzikości, a właściwie do przedagrarnego nomadyzmu.
Związek z rzeczywistością wszystkich odmian prymitywizmu będących w gruncie rzeczy kolejnymi wersjami
„dobrego dzikusa” jest żaden, ale doskonale wpisuje się on w ideologiczne założenia antykultury i z czasem
zdobywa sobie coraz większe znaczenie.

Co to jest marksizm

Marksizm jest ideologią komunizmu. Jego podstawą jest hasło, jakie Karol Marks (1818-1883)
sformułował w 1845 r. w „Tezach o Feuerbachu”: „Filozofowie tylko różnie objaśniali świat, chodzi
jednak o to, żeby go zmienić”. Wyznacza ono chyba największy przełom, jaki wydarzył się w historii
filozofii.

Filozofia (czyli umiłowanie mądrości) została sprowadzona do uzasadniania metod realizacji


ideologicznych celów i zlikwidowana została różnica między filozofem, a ideologicznym aktywistą.

Sam Marks twierdził ironicznie, że nie jest marksistą, dlatego pojęcie "marksizm" oznacza właściwie ideologią
zbudowaną na filozoficznych i ekonomicznych teoriach Marksa, ale zmodyfikowaną i rozwiniętą przez jego
następców. Istotną rolę w powstaniu marksizmu odegrał Fryderyk Engels. Tzw. Manifest Komunistyczny z 1848
r. jest powtórzeniem pracy Engelsa w 1847 r. pt. "Zasady komunizmu", a więc z czasów, gdy Marks dopiero
zaczynał studiowac ekonomię. W duecie Marks-Engels Marks pełnił rolę wizjonera, natomiast Engels rolę
solidnego administratora. Sam Engels przed śmiercią przeszedl na pozycje socjaldemokratyczne, natomiast
ostateczną postać nadał marksizmowi Włodzimierz Lenin, który odrzucił koncecję proletariatu jako świadomej
siły rewolucyjnej.

PISMA TEORETYCZNE

Najważniejsze prace teoretyczne marksizmu to:

Karola Marksa:
„Manuskrypty filozoficzno-ekonomiczne”, 1844 (opublikowane dopiero w 1932 r.)
„Tezy o Feuerbachu”, 1845
„Nędza filozofii”, 1847
„Manifest Partii Komunistycznej”, 1848
„Praca najemna i kapitał”, 1849
„Zarys krytyki ekonomii politycznej”, 1858

Fryderyka Engelsa:
"Położenie klasy robotniczej w Anglii", 1845
:Zasady komunizmu", 1847
„Manifest Partii Komunistycznej”, 1848
"Rozwój socjalizmu od utopii do nauki", 1880
"Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa", 1884

Włodzimierza Lenina:
"Co robić?", 1902
"Marksizm i rewizjonizm", 1908
"Państwo i rewolucja", 1917

Marksizm składa się z czterech niezależnych części:


- wizji społeczeństwa przyszłości,
- wizji rozwoju ludzkości,
- taktyki walki o władzę,
- analizy systemu kapitalistycznego.
Ważna jest tu kolejność. W marksizmie najpierw powstała wizja społeczeństwa komunistycznego, potem wizja
filozofii jako uzasadnienia rewolucji, następnie program rewolucji społecznej, dopiero potem marksistowska
historiozofia, a na samym końcu ekonomiczna analiza systemu kapitalistycznego. „Kapitał” powstał, gdy
marksizm jako ideologia był już systemem zamkniętym i nie miał dla jego rozwoju żadnego znaczenia. Wyjaśnia
to kwestię w marksizmie najbardziej udzrzającą – całkowite oderwanie teorii od społecznej rzeczywistości i
elementarnej wiedzy o ludzkiej psychice.

MARKSIZM POETYCKI I MARKSIZM NAUKOWY

W 1880 r. Fryderyk Engels opublikował książkę pt. „Rozwój socjalizmu od utopii do nauki”. Była ona
podsumowaniem usilnych starań klasyków marksizmu o nadanie ich teorii naukowego charakteru, a tym samym
uzasadnienie obiektywnej nieuchronności rewolucji. Pojęcie „socjalizmu naukowego” Marks przejął z wydanej w
1840 r. książki anarchisty Pierre-Joseph Proudhona „Co to jest własność…”, a ostatecznym dowodem na
naukowość marksizmu miał się stać „Kapitał” wydawany w latach 1867-1894. Jednak wizję nowego systemu
komunistycznego Marks przedstawił już w 1844 r. w „Manuskryptach polityczno-ekonomicznych”. Została ona
sformułowana w egzaltowanym języku młodoheglowskim, ale w istocie jest hymnem na cześć mitycznego
"szlachetnego dzikusa"
Główna myśl tej wizji jest następująca:
Systemem, w którym panował sprawiedliwy podział dóbr była wspólnota pierwotna nie znająca własności
prywatnej ani podziału pracy. Jej społeczny ustrój można nazwać komunizmem pierwotnym. Cała późniejsza
historia ludzkości jest historią kolejnych systemów utrwalających własność prywatną, umożliwiającą
ekonomiczny wyzysk, a ostatnim jej etapem jest kapitalizm. Wobec tego rzeczywiste zniesienie nierówności
społecznych wymaga przejścia wszystkich etapów historycznych w kierunku odwrotnym, ku nowoczesnej formie
wspólnoty pierwotnej.
Najistotniejsze na tej drodze nie jest samo zniesienie własności prywatnej, ale przebudowa ludzkiej psychiki w
taki sposób, żeby wyzbył się on żądzy posiadania.
W bardzo zawoalowany, ale czytelny sposób Marks daje również do zrozumienia, że idea komunizmu może być
zrealizowana w warunkach ekonomicznej nędzy (co było świadectwem zdolności profetycznych).

Manuskrypty Marksa, prawdopodobnie pod wpływem Engelsa, trafiły do szuflady na niemal sto lat, a ich miejsce
zajął "Manifest Komunistyczny" otwierający konkretną drogę do komunizmu - drogę rewolucji proletariackiej.
Przedstawianie w połowie XIX wieku żyjącemu w skrajnej nędzy proletariatowi oferty szczęśliwego życia
dzikusów mieszkających w szałasach i żywiących się korzonkami nie było rozsądna decyzją marketingową
(dzisiaj za dwa tygodnie takego życia na Malediwach płacisie krocie). O wiele atrakcyjniejsza była koncepcja
zabicia kapitalistów i odebrania im ukradzionego bogactwa. Ponieważ w tym czasie rozpoczynały burzliwy
rozwój nauki przyrodnicze, na wstępnym etapie bardzo przydatne w walce z religią, również teoria rewolucji
domagała się wsparcia autorytetem nauki.

Manuskrypty zwane „paryskimi” odkryto w końcu lat 20-tych w archiwach SPD i opublikowano w 1932 r., a więc
w czasie, gdy we Frankfurcie nad Menem trwały prace nad zasadniczą rewizją teorii marksistowskiej. Wizja
"nowoczesnej wspólnoty pierwotnej" odnaleziona we wczesnych pismach młodego Marksa uzasadniała zmiane
marksistowskiego paradygmatu i połączenia koncepcji walki klasowej z psychoanalizą i wynikami rozwijającej się
etnografii.

DOGMATY MARKSIZMU
Marksizm klasyczny opiera się na kilku tezach o charakterze dogmatycznym. Najważniejsze z nich to:

- teoria konfliktu klasowego,


- teza o nieuchronności rewolucji,
- teza o rewolucyjnej roli proletariatu przemysłowego,
- teza o kierowniczej roli komunistów.

MARKSOWSKA TEORIA KONFLIKTU

W manifeście Komunistycznym z 1848 r. Marks i Engels pisali:

"Historia wszystkich dotychczasowych społeczeństw jest historią walk klasowych. Wolny i niewolnik, patrycjusz i
plebejusz, pan i poddany, majster cechowy i czeladnik, słowem, ciemiężcy i ciemiężeni, pozostawali w stałym do
siebie przeciwieństwie, prowadząc nieprzerwaną, raz ukrytą, innnym razem otwartą walkę, która kończyła się
albo rewolucyjną przebudową społeczeństwa jako całości, albo wspólną zagładą walczących klas."

Najważniejszym elementem marksizmu jest specyficzna teoria konfliktu społecznego, który nie jest konfliktem
racji lub interesów, ale konfliktem stron. Wnika to z mechanizmu powstawania konfliktu klasowego. Marksowski
konflikt nie polega na tym, że ludzie, którzy są proletariuszami i kapitalistami mają sprzeczne interesy, ale na
tym, że sprzeczne interesy tworzą z ludzi "sprzeczne" klasy, takie jak proletariuszy i kapitalistów. O ile sprzeczne
interesy można uzgodnić zawierając kompromis, to nie można uzgodnić istnienia sprzecznych klas. Nie można
być półproletariuszem lub półkapitalistą. Konflikt klasowy może być więc rozwiązany tylko przez likwidację klas i
to wszystkich, ponieważ likwidacja nawet jednej klasy likwiduje to, co definiuje klasę przeciwną. Jeśli nie ma
kapitalistów, nie ma proletariatu i odwrotnie.

Wg klasycznego marksizmu źródłem konfliktu jest prywatna własność środków produkcji, ponieważ umożliwia
ona wyzysk ekonomiczny, oraz wolny rynek, ponieważ konkurencja skłania do agresywności. Wolny rynek
zmusza więc kapitalistów do używania własności środków produkcji dla nieograniczonego mnożenia zysku przez
wyzysk. Im wiekszy kapitał zgromadzi kapitalista, tym silniejszymi dysponuje środkami wyzysku.

W marksizmie klasycznym konflikt ma podłoże ekonomiczne, ale główna myśl teorii zawiera się w opozycji
cięmiężcy i ciemiężonych. Na niej opiera się zarówno teza o nieuchronności rewolucji proletariackiej jak i
marksistowski "schemat wyzwoleńczy", który uzasadniał kolejne teorie kolejnych społecznych rewolucji
prowadzonych przez kolejne proletariaty.

TEZA O NIEUCHRONNOŚCI REWOLUCJI

Nierozwiązywalny konflikt prowadzi nieuchronnie do rewolucji, ponieważ kapitaliści dysponują nie tylko
ekonomiczną siłą, ale i aparatem państwowego przymusu stojącego na straży ich interesów. W rezultacie jedyną
możliwą rewolucją jest rewolucja zbrojna, w której proletariat dla odebrania kapitalistom własności środków
produkcji (chronionych przez prawo i państwo) musi zastosować terror. Ponieważ strażnikiem interesów
kapitalistów jest państwo, proletariat musi dążyć do likwidacji państwa. Ponieważ jedynym celem państwa jest
ochrona interesów kapitalistów, po zwycięstwie rewolucji i likwidacji klas państwo staje się zbędne.

TEZA O REWOLUCYJNEJ MISJI PROLETARIATU

Jedyną siłą zdolną do przeprowadzenia rewolucji jest proletariat, ponieważ tylko on ma w niej żywotny interes.
Proletariat nie może jednak przeprowadzić rewolucji, ponieważ nie ma świadomości swojego położenia i nie
rozumie istoty wyzysku. Proletariat jest "klasą w sobie", ale nie jest "klasą dla siebie", czyli świadomą celów siłą
rewolucyjną.
Na przeszkodzie do zdobycia samoświadomości proletariatu stoi religia, czyli "opium ludu" - fałszywa
świadomość obiecująca zbawienie w życiu przyszłym i opóźniająca dojrzewanie i radykalizację proletariatu, oraz
tendencje reformistyczne.

Tendencje reformistyczne przejawiające się w ruchu związkowym i akcjach strajkowych są zagrożeniem


największym, ponieważ wymuszając ustępstwa kapitalistów prowadzą wyłącznie do zmniejszenia wyzysku,
łagodzą nastroje rewolucyjne i i uniemożliaiają jego całkowitą likwidację. Ruch związkowy jest więc naturalnym
sprzymierzeńcem kapitalizmu i wrogiem marksizmu.

INTERNACJONALIZM

Wrogiem proletariatu jest również nacjonalizm, ponieważ dzieli on proletariat i uniemożliwia jego zjednoczenie w
walce z głównym wrogiem, czyli kapitalizmem. Celem państw narodowych jest ochrona interesów narodowych
kapitalistów, a konflikt tych interesów prowadzi do wojen. Prawdziwym wrogiem proletariatu są więc kapitaliści
jakoponadnarodowa klasa, a nie proletariusze innych narodowości. Proletariat zjednoczy się naprawdę, gdy
znikną państwa narodowe, ale przede wszystkim gdy znikną nacjonalizmy rozniecane przez kapitalistów w celu
podziału proletariatu.

KIEROWNICZA ROLA KOMUNISTÓW

Manifest Komunistyczny, 1848:

"W praktyce więc komuniści są najbardziej zdecydowaną, wciąż naprzód prącą częścią partii robotniczych
wszystkich krajów; w teorii wyprzedzają pozostałą masę proletariatu zrozumieniem warunków, przebiegu i
ogólnych wyników ruchu proletariackiego. Najbliższy cel komunistów jest ten sam co wszystkich innych partii
proletariackich: ukształtowanie proletariatu w klasę, obalenie panowania burżuazji, zdobycie władzy politycznej
przez proletariat."

Komuniści nie stanowią więc awangardy proletariatu, ale awangardę jego awangardy, czyli partii robotniczej.
Mają oni świadomość celów ruchu proletariackiego i kształtują świadomość proletariatu, a ich celem jest
"zdobycie władzy politycznej przez proletariat". Jeśli jednak to komuniści są "najbardziej zdecydowaną, wciąż
naprzód prącą częścią" i "w teorii wyprzedzają pozostałą masę proletariatu", to oznacza, że po zdobyciu wladzy
politycznej przez proletariat realną władzę sprawować muszą komuniści. Trudno bowiem zakładać, że po
zwycięstwie odniesionym pod kierownictwem uświadomionych komunistów będzie nimi rządził nieuświadomiony
proletariat.

Podstawowe tezy marksizmu składają się na taktykę walki o władzę, w której poszczególne elementy mogą być
swobodnie wymieniane.

WYZWOLICIELSKI SCHEMAT WALKI O WŁADZĘ

Wyzwolicielski schemat składa się z następujących elementów:


- należy określić ciemiężonych ( np. proletariat, młodzież, homoseksualistów),
- należy określić ciemiężców (kapitalizm, rodzinę, ksenofobów, faszystów),
- należy uświadomić ciemiężonym ich krzywdę i kształtować ich świadomość,
- należy podsycać ich gniew i skierować go przeciwko ciemiężcom,
- należy ocjąć kieorwnictwo rewolucji i objąć władze po jej zwycięstwie.

Historia stosowania tej taktyki rozpoczęła się od wyzwolenia proletariatu z niewoli kapitalizmu. Następnie
wyzwalano: młodzież spod tyranii rodziców, homoseksualistów spod jarzma homofonów, dzieci spod tyranii
społecznej konwencji płci. Obecnie trwa wyzwalanie narodów Europy z jarzma faszystowskich nacjonalizmów.
KOMUNIŚCI I WŁADZA

Poprawa sytuacji ekonomicznej i społecznej proletariatu wynikająca z przemian strukturalnych, ale i ze


zorganizowanego oporu robotników oznaczała stopniową realizację celów proletariatu, ale nie dawała władzy
komunistom. Tę mogła dać wyłącznie rewolucja. Dlatego komuniści bezwzględnie zwalczali wszelkie przejawy
rewizjonizmu w ruchu socjalistycznym oraz rozwój ruchu związkowego. Kiedy w 1875 r. doszło do połączenia
Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej (SDAP) Augustusa Bebla i założonego przez Ferdynanda Lassalle’a
Powszechnego Niemieckiego Związku Robotniczego (ADAV) i podpisania tzw. Programu Gotajskiego,
doprowadziło to Marksa do furii. Podobnie wrogi stosunek do reformizmu i związków zawodowych przedstawił
Lenin w słynnej broszurze „Co robić?” z 1902 r., chociaż Engels już w 1891 r. odszedł od taktyki wyzwolicielskiej
stwierdzając: „Pewne jest to, że nasza partia i klasa robotnicza może zdobyć władzę tylko w warunkach
demokratycznej republiki. Republika jest nawet specyficzną formą dyktatury proletariatu, jak to było w czasach
Rewolucji Francuskiej”.

PROLETARIAT I WŁADZA

Proletariat nigdy nie dążył do władzy i nigdy nie stworzył własnej reprezentacji politycznej. Partie robotnicze
zawsze zakładali inteligenci, czyli w kategoriach XIX wieku - drobnomieszczanie. Reprezentacją proletariatu były
związki zawodowe. Robotnik związkowiec nie przestaje byc robotnikiem. Ten, kto obejmuje władzę, przestaje
być proletariuszem. Ten, kto obejmuje władzę bierze odpowiedzialność za realizację celów wspólnoty, a więc i
za tworzenie dobrobytu, tym samym prędzej czy później musi przeciwstawić się postawom roszczeniowym
obecnym w każdej grupie społecznej.
Polityczne i godnościowe postulaty proletariatu nie miały na celu przejęcia władzy, ale obalenie jednej i
powołanie innej władzy, ponieważ władza to nie tylko dominacja, ale przede wszystkim działalność
organizacyjna wymagająca wysokich kwalifikacji.
KOMUNIŚCI A PROLETARIAT

Masa zradykalizowanych i zorganizowanych robotników stanowiła istotnie siłę, która mogła obalić istniejący
system i władzę. Problem polega na tym, że proletariat mógł obalić każdy system i każdą władzę, zarówno
kapitalistyczną jak i komunistyczną, w zależności od tego, co uznał za zgodne z własnym interesem. Dlatego
proletariat był obiektem marksistowskiej i neomarksistowskiej propagandy nawet wtedy, gdy był już siłą
jednoznacznie antykomunistyczną i gdy "nowym proletariatem" stała się młodzież. Rewolucja seksualna
propagowana przez Wilhelma Reicha w Berlinie na początku lat 30-tych konfliktowała przede wszystkim
proletariacką młodzież z ich proletariackimi rodzicami i spodowała najsilniejszy opór wśród niemieckich i
francuskich komunistów. Proletariat był i jest siłą z natury konserwatywną, ponieważ jego społeczne wyzwolenie
realizuje się przez awans do klasy średniej, a awans jest możliwy tylko tam, gdzie istnieje hierarchia.

POGARDA DLA PROLETARIATU

Proletariat z definicji nie może mieć swojej politycznej reprezentacji i skazany jest na popieranie tych ruchów
politycznych, które obiecują realizację jego interesów. Ponieważ rewolucja w rozumieniu marksistowskim jest
sprzeczna z życiowym interesem proletariatu (którym jest uczciwa płaca za prace w wydajnym systemie
ekonomicznym), jego poparcie w końcu XIX wieku w znacznej mierze przejmowała idea socjaldemokratyczna,
rezygnująca z czytelnego zła, jakim jest rewolucja na rzecz reform prowadzących do systemu socjalistycznego,
którego racjonalności nikt wówczas nie był w stanie zweryfikować. Początek niemieckiej socjaldemokracji dał
Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy Fedrynanda Lassalle (1863), który byl związkiem zawodowym, a nie
partią polityczną.
Skłonności reformistyczne w proletariacie zwalczał Marks, ale wyraz autentycznej pogardy dla ciemnych "roboli"
dał Włodzimierz Lenin w broszurze z 1902 r. (napisanej zresztą dla SPD) pt. "Co robić?". Przedstawił w niej
niebezpieczeństwo reformizmu i bezrefleksyjnej "spontaniczności" (czyli zorganizowanego ruchu związkowego) i
stwierdził, że świadomość klasowa nie może być stworzona przez sam proletariat, ale musi mu zostać "wpojona"
z zewnątrz. Mówiąc wprost, Lenin stwierdził, że proletariat jest za głupi na to, żeby samodzielnie myśleć i
zrozumieć, że prawdziwe wyzwolenie może przynieść komunistyczna rewolucja.

Skutkiem tej zmiany taktycznej stała się teoria awangardowej partii komunistycznej składającej się z
zawodowych rewolucjonistów, prowadząca propagandę wśród proletariatu za pomocą dobrze zorganizowanej
sieci wyszkolonych,płatnych mówców, agitatorów i środków masowego przekazu. W życiu partyjnym
mialaobowiązywac zasada centralizmu demokratycznego, ktora sama w sobie jest majstersztykiem manipulacji.

CENTRALIZM DEMOKRATYCZNY

Centralizm demokratyczny działa tak:

1. Podstawową zasadą jest zasada demokracji, czyli wolne głosowanie, w którym decyduje większość. Jednak z
przyczyn technicznych zebrania plenarne odbywają się co jakiś czas, a między zebraniami władzę sprawuje
wybrana większością głosów grupa kierownicza.
2. Demokratycznie wybrani delegaci reprezentują grupę podstawową w gremium wyższego stopnia, na którym
obowiązuje taka sama zasada. W ten sposób powstaje hierarchiczna struktura partii.
3. Przedstawiciel wiekszości niższego poziomu jest z definicji mniejszościa na wyższym poziomie. Jego głos
liczy się, gdy tworzy większość podczas głosowania, ale poza głosowaniem zobowiązany jest do realizacji
decyzji grupy kierowniczej.
4. Decyzje większościowe zebrania plenarnego i decyzje grupy kierowniczej wyższego rzędu staja sie więc
wiążące dla całego poziomu niższego rzędu. W praktyce więc zebrania plenarne niższego rzędu mogą sobie
uchwalać co chcą, ale i tak o wszystkim decyduje decyzja wyższego rzędu, bo większość wyższego rzędu jest
ważniejsza, niż większość niższego rzędu.

Centralizm demokratyczny polega na demokratycznych wyborach absolutnej władzy centralnej, która między
wyborami organizuje przygotowania do kolejnych wyborów tak, żeby były jak najbardziej domokratyczne.

KOMUNIZM A TERROR

Stosowanie terroru ma w marksizmie obszerne uzasadnienie z dwóch powodów. Jeden tłumaczy konieczność
stosowania terroru w trakcie rewolucji i bezpośrednio po niej. Jasno wyjaśnil to Fryderyk Engels w pracy "O
autorytecie":

"Czy ci panowie nigdy nie widzieli rewolucji? Rewolucja jest najpewniej najbardziej autorytarną rzeczą, jest
aktem, w którym część ludzkości narzuca swoją wolę innej części ludzkości za pomocą broni, bagnetów i armat,
a więc najbardziej autorytarnych środków, a zwycięska partia musi, o ile nie chce walczyć na darmo, zapewnić
swemu panowaniu trwanie przez strach, jaki ta broń napedza reakcji. Czy Komuna Paryska przetrwałaby
chociaż jeden dzień, gdyby nie posłużyła się przeciw burżuazji uzbrojonym ludem? I czy nie należy jej winić za
to, że nie wykorzystała go w koniecznym stopniu?".

i Lenin w "Państwie i rewolucji" (1917):

"Dykratura proletariatu, czyli przekształcenie awangardy uciemiężonych w klasę panującą po to, żeby utrzymać
w ryzach ciemiężycieli, nie może być prostym rozwinięciem demokracji. Gwałtowne poszerzenie demokratyzmu,
który jest demokratyzmem dla biednych, dla ludu, ale nie dla bogatych, wymaga ograniczenia wielu swobód
ciemiężycieli, wyzyskiwaczy i kapitalistów. Tych musimy rzucić na kolana, żeby wyzwolić ludzkość z
niewolnictwa. Ich opór musi być złamany siłą, a to oznacza, że tam, gdzie jest ucisk i przemoc, tam nie ma ani
wolności ani demokracji".
Drugim powodem jest świadomość albo intuicja komunistów (nie wymagająca zresztą specjalnej wyobraźni i
dostępna każdemu człowiekowi nie ulegającemu ideologicznemu fanatyzmowi), że komunizm jest systemem po
prostu nieskutecznym, a więc musi doprowadzić do ekonomicznej nędzy i do buntu przeciw władzy komunistów.

DEINDUSTRIALIZACJA I LIKWIDACJA PROLETARIATU

Pacyfikowanie proletariatu zaczęło się zaraz po zwycięstwie bolszewików w 1918 r. (czyli po rozwiązaniu
Konstytuanty). Jego symbolem było stłumienie powstania kronsztadzkiego w 1921 r. przez Armię Czerwoną Lwa
Trockiego, a potem likwidacja kolejnych powstań robotniczych w 1953 r. w Berlinie czy w 1956 r. w Poznaniu.
Widmo robotniczego buntu nie kontrolowanego przez partię komunistyczną zrealizowało się w 1980 r. w okresie
strajku i powstania Solidarności, która przekształciła się z protestu o charakterze ekonomicznym w ruch
antykomunistyczny. Po raz pierwszy nowoczesny proletariat sformułował własne postulaty godnościowe i
stworzył wielomilionową siłę, która zagroziła spokojnej transformacji komunizmu sowieckiego w zachodnią
antykulturę. Dlatego symbol tego ruchu został zlikwidowany i tylko kwestią czasy jest zniknięcie ostatnich śladów
istnienia Stoczni Gdańskiej. Prędzej czy później powstanie tam jakaś odmiana Disneylandu, a przynajmniej
gigantyczny aquapark.

Historia likwidacji coraz lepiej wykształconego proletariatu jako siły antykomunistycznej czeka na opracowanie.
Jej najważniejszym elementem w skali globalnej był proces tzw. deindustrializacji. Opierała się ona na pozornie
infantylnym założeniu sformułowanym jeszcze przez Herberta Marcuse, że rosnąca wydajność gospodarki
kapitalistycznej i postęp techniczny spowodują automatyzację produkcji i spadek zapotrzebowania na siłę
roboczą.
W rzeczywistości proces ten przebiegał inaczej i miał zupełnie inny cel. W latach 80-tych przemysł wytwórczy
będący skupiskiem wykształconego proletariatu likwidowany był wprawdzie w Europie i w znacznym stopniu w
USA, ale produkcja nie była likwidowana ani automatyzowana, ale przenoszona do Azji (m.in. do Chin i Indii),
czyli na obszary nędzy i najtańszej siły roboczej, która przez kilka dekad (ale nie w nieskończoność) gotowa była
pracować za pół darmo. Likwidacja przemysłu a więc i rozproszenie proletariatu umożliwiło ww. transformację
ustrojową finansowaną ze spekulacji bankowych i resystrybucji tzw. funduszy unijnych skierowanych przede
wszystkim do sfery usług i antykultury.

Co to jest nowoczesny etos pracy?

Przemiany społeczne i demograficzne zachodzące w XIX wieku w cywilizowanym świecie były źródłem
najważniejszego zjawiska w nowożytnej historii ludzkości. Liczba mieszkańców Europy podwoiła się (1800 - 203
mln > 1900 - 408 mln > 1930 - 500 mln), a ogromna większość ówczesnych społeczeństw przeszła ze stanu
niewolnictwa do stanu formalnej wolności. Przez dziesiątki pokoleń ludzie ci zmuszani byli do pracy terrorem i
okradani z efektów tej pracy, a nawet gdy zdobyli formalną wolność, do pracy zmuszała ich skrajna nędza -
szczególnie dojmująca w okresie wczesnego kapitalizmu. Przez dziesiątki pokoleń dla ludzi tych praca była karą,
nieszczęściem, katorgą. Wypełniała życie od świtu do nocy, a mimo to nie dawała podstaw godnej egzystencji.
W pierwszej połowie XIX wieku szczególnie upośledzony proletariat przemysłowy nie mial żadnych perspektyw
poprawy swego losu przez pracę, dlatego tak łatwo popularność zdobywały utopistyczne i radykalne koncepcje
nowego ładu społecznego.

Tym większym fenomenem był fakt powstania na przełomie XIX i XX wieku nowoczesnego etosu pracy.

Nowoczesny etos pracy to przekonanie, że jedynym środkiem poprawy własnego losu i podstawową
miarą wartości człowieka jest praca.

Etos pracy jako postawa dominująca w społeczeństwie ukształtował się ostatecznie po I wojnie światowej w
Stanach Zjednoczonych i niemal natychmiast stał się obiektem zaciekłego ataku światowej lewicy. Proces jego
rozkładu rozpoczął się od Wielkiego Kryzysu i amerykańskiego programu New Deal, tempa nabrał w okresie
rewolucji kontrkulturowej lat 60-tych XX wieku, a szczyt osiągnął w latach 90-tych XX wieku, w okresie tzw.
deindustrializacji, czyli likwidacji klasy robotniczej jako jedynej realnej siły społecznej zdolnej do powstrzymania
lewicowej antykultury.
Na proces powstawania atosu pracy złożyło się kilka czynników:
- rozwój ruchu związkowego i wprowadzenie prawa pracy,
- konflikt władzy politycznej z pracodawcami i pojawienie się kapitalizmu paternalistycznego,
- postęp techniczny zwiększający zapotrzebowanie na wykwalifikowaną siłę roboczą,
- powstanie katolickiej nauki społecznej,
- wprowadzenie fordyzmu, czyli motywacyjnego systemu wynagrodzeń,
- zmiana struktury rynku, na którym głównymi nabywcami stawali się pracownicy najemni.

RUCH ZWIĄZKOWY I PRAWO PRACY

Od lat 20-tych XIX wieku proletariat organizował się w związki zawodowe, dzięki czemu mógł wywierać nacisk
na pracodawców przez strajki. Strajki dezorganizowały produkcję i zmuszały pracodawców do ustępstw w
zakresie warunków pracy i wynagrodzeń, ale były to ustępstwa dotyczące pojedynczych przypadków.
Organizowanie akcji strajkowych o większym zasięgu groziło destabilizacją nie tylko produkcji, ale całego
systemu – groziło wybuchem rewolucji.

KONFLIKT WŁADZY Z PRACODAWCAMI

Wbrew marksistowskiej propagandzie w kapitalizmie interesy pracodawców i interesy państwa nie są tożsame.
Państwo, czyli władza polityczna wspiera oczywiście system produkcji, na którym sama się opiera, ale tylko tak
długo, jak długo system ten nie tworzy zagrożenia dla trwałości władzy, którą może sprawować rząd, monarcha
lub ktokolwiek inny. Ponieważ konflikty między pracodawcami a pracobiorcami groziły wybuchem rewolucji, czyli
obaleniem władzy politycznej, to właśnie ta władza wprowadzała prawo chroniące interesy proletariatu i to nie „w
interesie” proletariatu, ale we własnym interesie, ponieważ likwidowała w ten sposób niebezpieczeństwo
rewolucji. Tym samym państwo musiało występować przeciwko interesom pracodawców.
Jednym z pierwszych przepisów chroniących pracę był Preußisches Regulativ z 1839 r. ograniczający pracę
dzieci i to nie ze względu na „dobro dzieci”, ale na fakt, że dzieci pracujące w przemyśle zaniedbywały
obowiązek szkolny i często chorowały, co pogarszało jakość rekrutów i sprawność armii. Kiedy w 1871 r.
niemiecki socjalista August Bebel (1840-1913) wygłosił w Reichstagu płomieną mowę na cześć Komuny
Paryskiej, kanclerz Otto Bismarck (1815-1898) wpisał do swoich politycznych planów zarówno zakaz
antypaństwowej agitacji jak i „uwzględnienie roszczeń klasy pracującej”. Wprowadzenie w Niemczech w 1883 r.
ubezpieczenia chorobowego, w 1884 r. ubezpieczenia od wypadków, a w 1889 r. ubezpieczenia rentowego
miało służyć wyrwaniu proletariatu spod wpływu lewicowych partii politycznych, ale jakie by nie były intencje
prawodawców, służyły one interesowi robotników. I nie były to inicjatywy kapitalistów ale władzy politycznej.

KAPITALIZM PATERNALISTYCZNY

Motorem istotnych zmian w stosunkach między przedsiębiorcami i pracownikami była nie tylko kalkulacja
„negatywna”, a więc obliczona na uniknięcie niepokojów społecznych, ale również kalkulacja „pozytywna”
mająca na celu ograniczenie negatywnych skutków nadmiernego wyzysku. Zmorą wczesnego kapitalizmu była
ogromna rotacja pracowników oraz niski poziom kultury pracy. Źle opłacany robotnik pracował tylko pod ścisłym
nadzorem, nagminne były kradzieże i bierny sabotaż. Dla eliminacji tych zjawisk podejmowano akcje mające na
celu związanie robotników z zakładami pracy i stworzenie pracowniczej lojalności.
Jednym z praktycznych skutków takich przedsięwzięć stały się przyfabryczne osiedla i miasta robotnicze
powstające w Anglii od 1849 r., w Niemczech od 1857 r., w USA od 1880 r. Do lat 20-tych XX wielu w USA
powstało ok. 2500 takich miast, ale potem zaczęły one pustoszeć, ponieważ proletariat mógł pozwolić sobie na
mieszkania skromne, ale niezależne. Osiedla takie budowano wg projektów najlepszych architektów i
obejmowały one zwykle pełny zakres obiektów użyteczności publicznej (przedszkola, służba zdrowia itp.) oraz
sieć zaopatrzenia po preferencyjnych cenach.
POSTĘP TECHNICZNY i KWALIFIKACJE PRACOWNIKÓW

Bardzo istotna była strukturalna zmiana polegająca na wprowadzaniu technologii wymagających od robotników
coraz wyższych kwalifikacji, a nawet udziału pracy umysłowej. Takich pracowników było niewielu, a ich praca
lepiej wynagradzana. Proces ten prowadził do tworzenia tzw. arystokracji robotniczej tworzącej hierarchię
zawodową i wewnątrzbranżową. Prowadziło to do powstania wzorców awansu ekonomicznego i społecznego
uwarunkowanego własnym wysiłkiem i wykształceniem. Sytuacja, w której każdą prostą pracę mógł wykonać
każdy pracownik czyniła z robotnika łatwo wymienialną maszynę roboczą. Zróżnicowanie wymagań
spowodowało zróżnicowanie w rynkowej wartości pracowników.

WARTOŚĆ I GODNOŚĆ

W wielu nowoczesnych analizach współczesnego społeczeństwa (celują w nich krytycy tzw. konsumpcjonizmu)
ubolewa się nad sprowadzaniem człowieka do roli bezdusznej maszyny produkcyjnej, której wartość mierzy się
wydajnością i ceną. Ta anonimowość ma prowadzić do alienacji, czyli wyobcowania człowieka ze społeczeństwa
i jego „odczłowieczenia”, a więc uprzedmiotowienia. W gruncie rzeczy krytyki te sprowadzają się do
stwierdzenia, że jakieś „humanistyczne” relacje międzyludzkie zmieniają się w bezduszne relacje ekonomiczne.
Jest to oczywista nieprawda, ponieważ każdą relację międzyludzką można sprowadzić do transakcji „wymiany
świadczeń”, co wcale nie oznacza, że staje się ona przez to nieszlachetna. Oczywiście istnieją relacje oparte na
związkach emocjonalnych i zmierzające do realizacji wartości niematerialnych, które zwykle cenimy najwyżej, ale
w społeczeństwie rozwiniętym większość relacji ma charakter anonimowy. Nie ma w tym jednak nic
deprecjonującego.
Fakt, że człowiek może innym ludziom „sprzedać” własny produkt będący wynikiem jego własnych wysokich
kwalifikacji wcale nie oznacza, że człowiek się „sprzedaje”, a fakt, że produkt ten znajduje znaczną liczbę
nabywców jest dobrą podstawą do budowania poczucia własnej wartości. Jeśli na przełomie XIX i XX wieku
część robotników stwierdziła, że dzięki zdobytym kwalifikacjom ich wartość na rynku pracy wzrosła na tyle, że to
nie oni muszą szukać pracy, ale to pracodawcy poszukują ich na tym rynku, to była to jedyna podstawa
budowania własnej ludzkiej godności.

RELIGIA I PRACA

Ogromne znaczenie dla - w większości - religijnego proletariatu jak i dla pracodawców miała ogłoszona w 1891 r.
encyklika Leona XIII Rerum Novarum, w której Kościół katolicki po raz pierwszy, opowiadając się przeciwko
socjalizmowi i broniąc własności prywatnej, poparł socjalne i „godnościowe” aspiracje robotników. Dzięki tej
deklaracji znacznie zmalała skuteczność marksistowskiej propagandy rewolucyjnej traktującej religię jako „opium
ludu”, a Kościół katolicki jako podporę systemu kapitalistycznego.
Znaczenie encykliki jest trudne do przecenienia i ma związek z samą genezą i istotą kapitalizmu. W latach
1904/5 niemiecki socjolog (twórca socjologii panowania) Max Weber (1864-1920) opublikował pracę pt. „Etyka
protestancka i duch kapitalizmu”. Teza książki głosi, że czynnikiem sprzyjającym nie tyle powstaniu, co
ekonomicznemu sukcesowi kapitalizmu w Europie zachodniej i północnej była etyka protestancka (szczególnie
kalwińska) z jej doktryną predestynacji i bezwarunkowym potępieniem lenistwa. Doktryna predestynacji mówi
(przepraszam za uproszczenie), że zbawienie nie jest wynikiem zasług człowieka, ale łaski Bożej i człowiek nie
ma na nie wpływu, ale może rozpoznać, czy należy do wybranych, osiągając życiowy sukces, czyli majątek.
Dążenie do bogactwa połączone z nakazem ascezy i nieustannej pracy powoduje gromadzenie bogactwa bez
jego konsumowania, a tym samym tworzy podstawę akumulacji kapitału i siłę napędową kapitalizmu. Teoria
Webera przedstawia przekonywający model motywacji dla przedsiębiorcy, jednak w modelu tym nie ma wartości
ograniczającej sposoby gromadzenia bogactwa. Nie ma hamulca powstrzymującego od stosowania wyzysku.
Pojawienie się katolickiej nauki społecznej, szczególnie z jej moralnym uzasadnieniem obowiązków ale i
roszczeń, a przede wszystkim godności robotnika stanowiło – w kontekście teorii marksistowskiej i teorii Webera
- właściwie rewolucję moralną. Oczywiście przetłumaczenie na praktykę społeczną takiej rewolucji nie jest
proste, ale w sferze ideologicznej dawało roszczeniom robotniczym wsparcie autorytetu wielkiej religii, nie
zwalniając proletariatu z obowiązku pracy. Ponieważ encyklika bardzo podkreślała solidaryzm klasowy jako
obowiązek pracy wszystkich dla dobra wspólnego, praca zyskiwała wymiar wspólnotowy.

FORDYZM

Fordyzm definiowany jest najczęściej jako system produkcji taśmowej wykorzystującej wysokowydajne,
jednofunkcyjne maszyny, wymuszający wysoką wydajność dzięki uproszczeniu operacji i podziałowi pracy.
Rewolucja, jaką spowodował fordyzm nie miała jednak głównie organizacyjnego charakteru, ponieważ stworzyła
warunki, w których nabywcą produktów przemysłowych mógł stać się sam proletariat. Wyglądało to tak:
Chociaż płacę jako element motywujący do pracy stosowano świadomie już znacznie wcześniej (np. w Standard
Oil Johna d. Rockefellera), to w 1914 r. amerykański przemysłowiec Henry Ford (1863-1947) zaszokował świat
wprowadzając z dnia na dzień zasadę „five-dollar-work-day” dla wykwalifikowanych robotników z jednoczesnym
ustaleniem 48-godzinnego tygodnia roboczego (potem 40-godzinnego). Wynagrodzenie pracowników kompanii
Forda było więc trzykrotnie wyższe, niż średnia płaca w przemyśle amerykańskim (11 dolarów tygodniowo).
Dzięki temu firma zlikwidowała nieustanną rotację pracowników (zaczęła ona stanowić problem w przypadku
pracowników kwalifikowanych) i ściągnęła najlepszych fachowców z całego regionu. Inicjatywa Forda nie była
jednak akcją filantropijną. Ford wyszedł z założenia, że dzięki niej znacznie lepiej zarabiający robotnicy będą w
przyszłości nabywcami samochodów, które sami produkowali.
O skutkach zmian może świadczyć fakt, że produkowany na początku 1914 r. samochód Ford-T kosztował 850
dolarów, a po wprowadzeniu produkcji taśmowej jego cena spadla do 350 dolarów. Oznacza to, cena
samochodu równa była trzymiesięcznej pensji produkującego go robotnika (warto to porównać z relacjami
współczesnymi).
Po raz pierwszy w historii ludzkości system produkcji, zmuszając robotników do ciężkiej pracy gwarantował
wytworzenie atrakcyjnych dóbr w takiej ilości i w takiej cenie, że były one dostępne nawet dla nich. Mogli oni
zracjonalizować i połączyć w swojej świadomości dotychczas oderwane elementy: pracę, wynagrodzenie i
dostępność dóbr. Taka świadomość nie była udziałem XIX-wiecznego, niewykształconego robotnika, który
ciężko harował, nic z tej pracy nie miał i na dodatek poddawany był nieustannej marksistowskiej agitacji
rewolucyjnej wskazującej jako śmiertelnego wroga kapitalistę, który „ma wszystko”, bo mu wszystko zabrał.
Przedstawiony przykład fordyzmu był tylko częścią trwającego dziesięciolecia (a więc kilka pokoleń) procesu, w
wyniku którego kapitalizm wprawdzie nie stał się systemem idealnym (idealne są tylko utopie), ale stworzył
proletariatowi realną perspektywę powszechnej dostępności dóbr, czyli dobrobytu, żądając za to wydajnej pracy.
Ta perspektywa była tak kusząca, że zakłady Forda w krótkim czasie ściągnęły najlepszych fachowców z całego
Detroit i miejsc pracy nie wystarczyło dla wszystkich chętnych. Okazało się więc, że najlepiej płatna praca jest
dla najlepszych.
W wyniku splotu przedstawionych czynników na początku XX wieku ukształtował się i upowszechnił nowy rodzaj
świadomości społecznej – nowoczesny etos pracy. Zapewne fachowcy potrafią przytoczyć szerszą jego
definicję, ale zupełnie wystarczy stwierdzenie, że etos pracy to wynikające z indywidualnego doświadczenia i
utrwalone w normach społecznych przekonanie, że praca jest jedynym źródłem materialnego dobrobytu.
Nie ma innego, poza etosem pracy, czynnika, który skłoniłby człowieka do dobrowolnego podjęcia wydajnej
pracy.

ETOS PRACY A KULTURA

Etos pracy nie jest tylko cechą indywidualną, nie może rozwinąć się poza społeczeństwem i nie może powstać z
dnia na dzień. Człowiek rozpoczyna pracę w wieku ok. dwudziestu lat, czyli jako człowiek dorosły, mający w
znacznym stopniu ukształtowany charakter. Ten charakter kształtuje się najpierw w rodzinie, a potem w okresie
kilkunastu lat nauki i studiów. Jeśli w tym okresie człowiek nie nabył pozytywnego stosunku do pracy, to wejście
w rolę pracownika musi oznaczać rozpoczęcie bardzo późnego „procesu socjalizacji”, w którym dorosłemu
człowiekowi narzuconych zostanie szereg ograniczeń, jakie nieuchronnie związane są z pracą (nie ma co się
oszukiwać – etos pracy zawiera w sobie dobrowolną akceptację wielu ograniczeń i niedogodności). Ten proces
jest tym bardziej dotkliwy, im później się zaczyna i musi być odczuwany jako „tresura”.
Etos pracy nie może jednak powstać w wyniku tresury. Jest on skuteczny i trwały tylko wtedy, gdy jest wynikiem
długotrwałego kształtowania indywidualnych postaw w pewnej społecznej atmosferze. Tę społeczną atmosferę
tworzy zespół zachowań akceptowanych społecznie i nagradzanych społecznym uznaniem, oraz reakcji
służących eliminacji postaw sprzecznych z interesem społeczności.
W gruncie rzeczy więc etos pracy jest zjawiskiem strukturalnie identycznym z kulturą. Zmiana jaka dokonała się
na przełomie XIX i XX wieku polega na tym, że wcześniej kultura była cechą nielicznych elit, natomiast po niej
postawy kulturowe stały się dostępne całemu społeczeństwu.
Jednym słowem – etos pracy to kultura demokratyczna.

ETOS PRACY I ALIENACJA PRACY

Jedną z wad kapitalizmu wskazywanych przez jego XIX-to i XX-wiecznych krytyków była tzw. alienacja pracy.
Polega ona na zerwaniu naturalnej więzi między pracującym a efektem jego pracy. Taka naturalna więź istniała
w rzemiośle, gdy rzemieślnik był właścicielem narzędzi i panował nad całym procesem produkcji przedmiotów o
zrozumiałej wartości użytkowej. W ten sposób rozumiana alienacje krytykowali szczególnie wcześni socjaliści,
m.in. William Morris, współtwórca ruchu Arts&Crafts. Wg Marksa przyczyną alienacji pracy był brak związku
wysiłku robotnika z efektem pracy zagarnianym przez kapitalistę, oraz podział pracy, powodujący utratę
zrozumienia jej celowości. Robotnik wykonujący zrutynizowane czynności stawał się częścią maszyny.
Niewątpliwie, szczególnie w warunkach ekonomicznego wyzysku, obserwacje te były słuszne. Co z tego, jeśli nic
z nich nie wynikało poza utopiami. Morris proponował powrót do cechowej struktury zawodowej, Marks zaś
zabicie kapitalistów. Jak wizje Morrisa mają się do konieczności wyprodukowania airbusa? Jak wizje Marksa
miały się do konieczności wytworzenia ogromnej ilości tanich, powszechnie dostępnych dóbr, co umożliwiała
wyłącznie taśmowa produkcja przemysłowa i specjalizacja?
Nijak.
Ich realizacja musiałaby cofnąć historię cywilizacji, w przypadku wizji Morrisa do średniowiecza, a w najlepszym
razie do XVI-wiecznych manufaktur, a w przypadku Marksa do wspólnoty pierwotnej (co zresztą Marks
przewidział już w 1844 r. chociaż te jego teksty opublikowano dopiero w 1932 r.).
Etos pracy nie likwiduje alienacji pracy wynikającej ze sposobu produkcji, bo tego problemu rozwiązać się nie da,
o ile z jakichkolwiek względów chce się osiągnąć cel możliwy do osiągnięcia tylko takich sposobem produkcji.
Etos pracy pozwala jedynie na zaakceptowanie konieczności.

ETOS PRACY I ENTUZJAZM

Etosu pracy nie należy mylić z entuzjazmem, ponieważ są to przeciwieństwa. Słowo „entuzjazm” pierwotnie
oznaczało emocjonalne „oddanie się Bogu” (gr. éntheos – wypełniony Bogiem), a dla XVIII-wiecznych krytyków
religii było synonimem fanatyzmu. Tak określano np. odłam francuskich hugenotów (kamizardów), czy
angielskich i amerykańskich metodystów. Sokrates entuzjazmem nazywał poetyckie natchnienie. Z czasem
termin ten utracił religijną treść i współcześnie oznacza pozytywny, głęboko emocjonalny stosunek do jakiejś
idei. Entuzjazm potrafi dawać bardzo silną, ale nietrwałą motywację do działania. Jako stan emocjonalny, nie
można się go więc nauczyć. Jego siłą nie jest racjonalność, ale nadzieja. Dlatego jest typowy dla sytuacji
rewolucyjnych. Entuzjazm nie „powstaje”, ale „wybucha”.
Etos pracy kształtuje się w wyniku zbiorowego doświadczenia, ale przekazywany jest w procesie wychowania i
stanowi rodzaj nawyku.
Teoretyk klasycznego liberalizmu, Adam Smith w swoim pierwszym wielkim dziele pt. „Teoria uczuć moralnych”
(1759) próbował określić źródło moralności i doszedł do wniosku, że kształtuje się ona w procesie wzajemnego
obserwowania się ludzi zdolnych z natury do odczuwania sympatii. Stwierdzenie podobieństwa odczuwania
przez innych ludzi takich stanów, jak radość, cierpienie itp. skłania człowieka do „korygowania” zachowań
nastawionych wyłącznie na praktyczny cel. Na tej podstawie Smith stworzył pojęcie „niezaangażowanego
obserwatora” (the impartial spektator), czyli fikcyjnej postaci nieustannie obserwującej zachowanie człowieka i
skłaniającej go do zachowań moralnych.
Etos pracy można więc interpretować nie tylko jako wynik nabytego w wyniku doświadczenia przekonania o
opłacalności pracy dla siebie samego, ale również jako wynik stałej obecności „niezaangażowanego
obserwatora”, który przypomina o społecznych skutkach działań. Dzięki temu człowiek mający etos pracy nie
musi być nieustannie kontrolowany, ponieważ kontroluje go jego „społeczne alter-ego”.

ETOS PRACY A LEWICA

Etos pracy atakowany był przez lewicę od samego początku jej istnienia, co nie może dziwić, ponieważ zgodnie
z ideologią lewicy praca w kapitalistycznym systemie jest z definicji narzędziem zniewolenia i wyzysku. Każdy
pracownik, który z determinacją pracuje, jest stracony jako rewolucjonista.
Niszczenie etosu pracy stało się więc jednym z taktycznych celów antykultury, powodując jednocześnie
wewnętrzny konflikt każdego lewicowego systemu produkcji. Jeśli bowiem lewica gdziekolwiek przejmowała
władzę (np. w Rosji czy w krajach bloku wschodniego), musiała znaleźć sposób do motywowania społeczeństwa
do pracy. Nie można jednak stworzyć etosu pracy, niszcząc jednocześnie jego podstawy. Dlatego lewica zawsze
próbowała rozbudzić entuzjazm i zjawiskiem typowym dla ustrojów lewicowych były zawsze wszelkiego typu
akcje i zrywy.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, że jeśli praca wymaga dobrowolnego ograniczenia wolności, to etos pracy jest
formą dobrowolnego zniewolenia.
Wartość etosu pracy jako stanu społecznej świadomości określają więc nie jego cechy, ale prosty wybór: albo
chce się żyć w dobrobycie, albo wybiera się nędzę.

CO TO JEST KULTURA MASOWA

Przełomu, jaki dokonywał się w pierwszych dwóch dekadach XX wieku do tej pory nie sposób przecenić,
ponieważ był to prawdopodobnie największy przełom w dziejach europejskiej kultury w ciągu ostatnich dwóch
tysięcy lat. Jest to kwestia tak ważna, że wymaga kilku uwag.
Przez setki lat ludność Europy podzielona była na dwie grupy. Jedną tworzyła bardzo nieliczna elita posiadająca
środki na finansowanie własnej kultury i zatrudniająca artystów mających status służby (Haydn do końca życia z
dumą nosił uniform pokojowca Esterhazych), drugą zaś ogromna większość, która z racji słabości ekonomicznej
i statusu prawnego zmuszona była do ciężkiej, niewolniczej pracy, z której efektów była systematycznie
ograbiana przez tę elitę i zmuszana do życia w skrajnej nędzy (w dzisiejszych standardach). Nie chodzi przy tym
o moralna ocene tego faktu, ale o jego skutki.
Oznacza to, że zdecydowana większość społeczeństw Europy przynajmniej do połowy XIX wieku żyła od wielu
pokoleń w takich warunkach ekonomicznych, że nawet nie mogła śnić o czymś takim, jak tworzenie kultury w
ogóle, a kultury wysokiej w szczególności. Kontakt ze sztuką ta ogromna ludzka masa miewała w świątyniach
oglądając malarstwo i rzeźbę religijną, a we własnym zakresie i to w wyjątkowych przypadkach tworzyła różne
formy folkloru. W Prusach pańszczyzna zniesiona została formalnie w 1807 r., w Austrii w 1848 r., w Rosji w
1861 r., a w Królestwie Kongresowym w 1864 r., tak więc dopiero wtedy zlikwidowano na tych terenach pracę
niewolniczą (bo to było niewolnictwo).
O tym, jakie były proporcje wymienionych części społeczeństw mówi przykład Polski, w której jeszcze w 1931 r.
chłopi stanowili 51% ludności, robotnicy 29%, inteligencja 5,5%, drobnomieszczaństwo, rzemieślnicy, kupcy
11%, burżuazja (kapitaliści) 2%, ziemiaństwo 0,5% - jednym słowem 80% społeczeństwa należało do grupy
społecznie i kulturowo upośledzonej. W krajach o wyższym stopniu uprzemysłowienia inne były proporcje w
ramach tej grupy, ale to oznaczało tylko tyle, że wcześniej zaczęła się tam migracja ze wsi do miast i to elementu
z jednej strony najsłabszego ekonomicznie (przeludnienie), z drugiej zaś najbardziej zdeterminowanego. Ta
część ludności przenosząc się do miast zasilała proletariat, który po zerwaniu związków z ziemią zapewniająca
minimum egzystencji stawał się całkowicie bezbronną, niewykwalifikowaną siłą roboczą zmuszoną do
podejmowania pracy na każdych warunkach. Wielopokoleniowym doświadczeniem tej ogromnej masy ludzkiej
była praca ciężka, wyczerpująca i nie stwarzająca żadnych perspektyw na poprawę własnego losu i losu
kolejnych pokoleń. W tej sytuacji jakość pracy, jaką mógł świadczyć proletariat odpowiadała opisanym
warunkom. Celem proletariatu nie była praca wydajna, ale praca byle jaka, a beznadziejna sytuacja społeczna
rodziła frustrację, rozpacz, patologie i nienawiść.
Na takiej właśnie rozpaczy i nienawiści bazowała lewicowa agitacja rewolucyjna, obiecująca proletariatowi
przynajmniej krwawą zemstę na znienawidzonych kapitalistach.
Nawet stopniowa poprawa warunków pracy, jaka następowała w ciągu XIX wieku mogła jedynie złagodzić te
skutki, ale pojawienie się etosu pracy było wykluczone i dotyczyło to – podkreślam – ogromnej większości
wszystkich społeczeństw Europy i znacznej części społeczeństwa amerykańskiego (w latach 1836-1914 do USA
przybyło ponad 30 milionów europejskich emigrantów).
Jeśli w wyniku opisanych wcześniej przemian w stosunkowo krótkim okresie pojawił się taki fenomen, jak etos
pracy, to był on wynikiem doświadczenia niesłychanie gorzkiego i doświadczenie to było udziałem tylko tej części
społeczeństwa, która poniosła trud pracy, czyli doświadczeniem rodziców, a nie ich dzieci. To rodzice pod
wpływem tego doświadczenia mogli podjąć i podejmowali decyzję o kształceniu i kształtowaniu świadomości
swoich dzieci po to, żeby mogły one skutecznie funkcjonować w systemie i korzystać z tkwiących w nim
możliwości.

Oczywiście proces wpajania nowym pokoleniom klasy robotniczej wzorców zachowań typowych dla kultury w
takim rozumieniu, jak przedstawiona w niniejszej historii nie miał i nie mógł mieć nic wspólnego z tzw. kulturą
wysoką, a tym bardziej ze sztuką awangardową. Przebiegał on w czasach, gdy kultura europejska przechodziła
fazę zasadniczych przewartościowań, czyli okres modernizmu, z całym jego pojęciowym rozchwianiem. Zresztą
sztuka modernistyczna, dzisiaj wisząca na ścianach muzeów i zapełniająca podręczniki historii sztuki była
wówczas zjawiskiem marginalnym, funkcjonującym w hermetycznych środowiskach intelektualnych i w szerszej
świadomości społecznej była całkowicie nieobecna. Nie istniały jeszcze ani galerie sztuki nowoczesnej, ani
muzea tej sztuki a i sam ruch artystyczny dopiero się organizował.

Jeśli mówimy etosie pracy, to możemy mieć na myśli jedynie pierwsze przejawy świadomości, że wysiłek
włożony w wykształcenie i ciężką pracę tworzy szansę na awans ekonomiczny (i to nie dobrobyt w dzisiejszym
znaczeniu, ale wyrwanie się z nędzy) i awans społeczny, nie przekraczający perspektywy niższej klasy średniej.
Ten awans zrealizował się zresztą w znacznej mierze, ponieważ dominująca we współczesnych
społeczeństwach rozwiniętych klasa średnia rekrutuje się w przemożnej części właśnie z proletariatu i to
zaledwie w drugim, najczęściej w trzecim pokoleniu.

Wydaje się, że okresem najintensywniejszych przemian prowadzących do ukształtowania się nowoczesnego
etosu pracy, a zatem i pierwszego kontaktu ówczesnego proletariatu z kulturą były lata prosperity po I wojnie
światowej, przerwane Wielkim Kryzysem 1929 roku. Jeśli do tego czasu ukształtował się jakiś wzorzec aspiracji
nowej klasy społecznej, to był to wzorzec drobnomieszczański. Ten wzorzec zawierał pewną bardzo konkretną
wizję. Była to wizja dostatniego i bezpiecznego życia, w którym można realizować być może prozaiczne, ale dla
wielu ludzi bardzo cenne wartości koncentrujące się wokół udanego życia rodzinnego. Ceną za realizację tej
wizji było respektowanie tzw. cnót obywatelskich, które – niestety – nie są wrodzonymi cechami człowieka i które
muszą być człowiekowi wpojone w młodym wieku w procesie wychowania.

Na czym mógł się taki proces opierać?
Na rodzinie, autorytetach, religii sankcjonującej system wartości chrześcijańskich i kulturowej przestrzeni
społecznej, nagradzającej cnoty obywatelskie społecznym prestiżem i piętnującej zachowania z nimi sprzeczne.
Takie właśnie były podstawy istniejącego systemu społeczno-ekonomicznego i one uniemożliwiły dojście do
władzy nawołującej do rewolucji lewicy. W oczywisty sposób lewica musiała podstawy te usunąć.

RODZINA, WYCHOWANIE, PRZESTRZEŃ KULTUROWA.

Etos pracy tożsamy z nawykami kulturowymi nie powstaje sam, ponieważ biologiczna natura uniemożliwia
człowiekowi podejmowanie długotrwałego, regularnego wysiłku nie przynoszącego natychmiastowego efektu.
Kultura może być tylko wynikiem wychowania, tzn. długotrwałego wyrabiania kulturowych nawyków. Proces
wychowania jest tym skuteczniejszy, im wcześniej się rozpocznie, to znaczy w wieku, kiedy psychika człowieka
nie jest jeszcze uformowana. Z tego względu decydujące znaczenie dla istnienia kultury ma wpływ rodziny, a
potem szkoły, w której osobowość człowieka kształtuje się pod wpływem autorytetu rodziców i wychowawców.
Bez względu na metody wychowawcze, wychowanie, o ile jest wychowaniem, a nie hodowlą, zawsze jest
źródłem konfliktów, ponieważ zawsze łączy się z „formatowaniem” naturalnej osobowości człowieka.
Kultura niewątpliwie stanowi swego rodzaju „gorset” krępujący pierwotną naturę człowieka i nawyki z nią
związane ulegają zanikowi, jeśli okazują się nieprzydatne, to znaczy nie przynoszą człowiekowi korzyści.
Dlatego o trwałości kultury decyduje charakter „przestrzeni społecznej”, czyli norm obowiązujących w życiu
społecznym. Jeśli w życiu społecznym nawyki kulturowe przynoszą człowiekowi korzyści, są premiowane
dobrobytem, uznaniem, satysfakcją, ulegają utrwaleniu i przekazywane są w rodzinie kolejnym pokoleniom. Jeśli
w życiu społecznym nawyki kulturowe narażają człowieka na straty, obelgi i poniżenie, nawyki kulturowe
zanikają.
O powstaniu i trwałości kultury decyduje więc życie rodzinne, wychowanie we wczesnych latach życia człowieka
i charakter przestrzeni kulturowej.

O klęsce komunizmu klasycznego zadecydował fakt, że najliczniejsza klasa społeczna – proletariat – zaczęła
przyjmować wzorce europejskiej kultury, której motorem jest nawyk twórczej pracy, a której cele określa system
wartości chrześcijańskich (nawet jeśli zsekularyzowany w postępującym procesie ateizacji). W społeczeństwie,
którego tożsamość wyznacza kultura koncepcja rewolucji społecznej w wydaniu marksistowskim nie ma szans
powodzenia.

Co to jest Gender?

Słowo gender oznacza rodzaj gramatyczny (męski, żeński, nijaki) i do psychologii i socjologii
wprowadzone zostało dla odróżnienia płci biologicznej (sex) od roli płci (gender role) lub tożsamości
płciowej (gender identity), które - jakoby - są uwarunkowana kulturowo, wpajane człowiekowi w procesie
wychowania i niezależne od płci biologicznej. Oznacza to - zdaniem zwolenników ideologii gender - że
płeć biologiczna nie może być traktowana jako trwała podstawa ludzkiej tożsamości.

Ideologia gender przyjmuje za oczywiste twierdzenia, które nie tylko nie mają uzasadnienia naukowego,
ale są całkowicie sprzeczne z wynikami badań naukowych. Dlatego wyniki tych badań - szczególnie
badań Melforda Spiro - jakkolwiek dostępne, są całkowicie przemilczane w dyskusji na temat gender.
MARGARET MEAD

< Margaret Mead

Pra-podstawy kulturowego genderyzmu stworzyła dwójka antropologów amerykańskich Franz Boas (1858-1942)
i jego uczennica Margaret Mead (1901-1978). Boas był przeciwnikiem rodzącej się wówczas
socjaldarwinistycznej eugeniki akcentującej kwestię dziedziczenia patologii i podkreślał znaczenie uwarunkowań
kulturowych ludzkiej psychiki. Sformułował on teorię tzw. relatywizmu kulturowego, zgodnie z którą wszystkie
kultury rządzą się prawami zrozumiałymi wyłącznie w ich granicach i nie ma podstaw do ich porównywania lub
oceny. W tym samym duchu działała Mead, twierdząc: „Chcieliśmy udowodnić, że biologiczne podstawy
ludzkiego charakteru mogą się zmieniać w różnych warunkach społecznych”. Rzecz w tym, że „chcieli”.

W 1928 r. i w 1935 r. Mead wydała książki podsumowujące jej badania ludów pierwotnych na Samoa i Nowej
Gwinei: „Coming of Age in Samoa” i „Sex and Temperament in Three Primitive Societies”. Przedstawiła w nich
opisy uprawianej przez te ludy wolnej miłości oraz przykład plemienia Chambri z Papui, w którym dominującą
rolę odgrywały kobiety. Obydwie książki miały wielki wpływ na późniejsza rewolucję seksualną, a druga stała się
Biblią feministek. Jak się jednak okazało, Mead prowadziła badania nie znając ani historii Samoa ani języka
samoańskiego, nie uczestniczyła w życiu badanych wspólnot, jako kobieta nie była dopuszczana ani do życia
politycznego ani do zajęć mężczyzn i opierała się wyłącznie na wywiadach z młodymi kobietami. Badania
prowadzone w latach 70-tych przez Deborę Gewertz na podstawie dokumentacji sięgającej 1850 r., a
szczególnie badania prowadzone w latach 40-tych przez nowozelandzkiego antropologa Dereka Freemana,
który dobrze znał język tubylców, spędził kilka lat na Samoa, został adoptowany przez jedną z tamtejszych
rodzin i nawet wybrany jej wodzem wykazały, że opisy dokonane przez Mead były w znacznej mierze
konfabulacjami. Np. przedstawione przez Mead jako „pacyfistyczne” i „feministyczne” plemię Arapeszów zostało
kilka lat później (1939) opisane przez antropologa (i byłego męża Mead) Reo F. Fortune jako agresywne plemię
żyjące z (organizowanych przez kobiety) rabunkowych napadów na sąsiednie plemiona. W książce z 1983 r. pt.
Zdemaskowany mit” jedna z kobiet badanych wcześniej przez Mead tłumaczyła: „A co miałam mówić, gdy do
domu przychodzi obcy człowiek i wypytuje mnie o życie seksualne moich dzieci?”. Krytycy Mead nie zarzucają
jej zresztą naukowego fałszerstwa – jej błędy wynikały raczej z „wishful thinking” i podświadomej selekcji
materiału dla zilustrowania przyjętych pod wpływem Boasa tez.

DOKTOR MONEY
< dr John Money, twórca ideologii gender

Decydujący i tragiczny wpływ na rozwój teorii gender miał nowozelandzki seksuolog John Money (1921-2006).
Money był od 1951 r. profesorem psychologii medycznej na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Baltimore. W
1955 r. wprowadził pojęcie „gender role” i „gender identity”. Rozwijał również teorię „bodymind” mającą
przezwyciężyć dualizm ciało-dusza i stworzyć nową koncepcję ludzkiej osobowości, której podstawę stanowi
właśnie gender, a więc płeć kulturowa, a nie biologiczna. Do historii gender przeszedł Money z innego powodu.

W 1966 r. do Moneya zgłosili się rodzice 8-miesięcznych braci bliźniaków, z których jeden został podczas
zabiegu obrzezania pozbawiony penisa. Za namową Moneya kilka miesięcy później okaleczonego już chłopca
(Davida) pozbawiono operacyjnie jąder, nadano mu żeńskie imię (Brenda) i przez następne lata wychowywano
jako dziewczynkę. W tym czasie Money poddał chłopca (?) długotrwałej kuracji hormonalnej, szeregowi operacji
chirurgicznej zmiany płci i prowadził „badania” z udziałem drugiego, normalnie rozwijającego się bliźniaka.
Wyniki badań publikował jako potwierdzenie własnej teorii gender role. W wieku 13 lat popadający w coraz
głębszą depresję Dawid/Brenda chciał popełnić samobójstwo i dopiero wtedy zrozpaczeni rodzice powiedzieli
dziecku prawdę. Chłopak na własne żądanie powrócił do oryginalnego imienia i poddał się kontr-kuracji
hormonalnej i chirurgicznej. W 1990 r. ożenił się i adoptował dzieci swojej żony. W 1997 r. Dawid zgodził się na
upublicznienie swojej historii. W 2000 r. opublikowana została książka pt. „As Nature Made Him: The Boy Who
Was Raised as a Girl”. Również w 2000 r. BBC pokazało film przedstawiający tę historię. Z zachowanych
wspomnień obydwu braci wynika, że gdy mieli ok. 5-7 lat, Money zmuszał ich do seksualnych zabaw
polegających na próbach stosunku między „Brendą” i jej bratem i eksperymenty te fotografował. W 2002 r.
cierpiący na schizofrenię brat Davida zmarł od przedawkowania leków. W 2004 r. samobójstwo popełnił Dawid.
Czy śmierć brata Dawida była również samobójstwem, nie wiadomo. Nie wiadomo również, w jakim stopniu jego
„schizofrenia” była wynikiem koszmarnych eksperymentów Johna Moneya, klasyka genderologii.

PRZYPADEK DAVIDA REIMERA

< David Reimer - ofiara dr Money'a - już jako dorosły mężczyzna

W 1975 r. (czyli w okresie, gdy Dawid był jeszcze wychowywany jako Brenda, a Money chwalił się swoimi
sukcesami w naukowych czasopismach) znana niemiecka feministka Alice Schwarzer wydała książkę pt. „Mała
różnica”, w której opisała przypadek Davida jako dowód na słuszność tez „feminizmu równościowego”.
W opisanej, przerażającej historii eksperymentu dra Moneya, który niczym nie różni się od eksperymentów
doktora Mangele, najstraszniejsze jest to, że wiedział on, iż ma do czynienia z wprawdzie okaleczonym, ale
chłopcem o jednoznacznej płci biologicznej, a mimo to namówił jego rodziców, aby wychowywali go wbrew tej
płci, a potem świadomie go okaleczył. Po co? Po to, żeby zdobyć dowód na słuszność absurdalnej teorii. Nie
wiadomo dokładnie, ile osób okaleczył w ten sposób John Money. Wiadomo jednak, że w USA istnieją
psychoterapeutyczne grupy byłych jego pacjentów wspierających się wzajemnie w chwilach depresji.
W 2002 r., w roku śmierci brata Dawida i na dwa lata przed jego samobójstwem, doktor John Money otrzymał od
Niemieckiego Towarzystwa Społeczno-Naukowych Badań nad Seksualnością prestiżową Nagrodę Magnusa
Hirschfelda.
Historia Dawida Reimera opisuje przypadek, w którym noworodek o męskiej płci biologicznej, pozbawiony tzw.
drugorzędnych cech płciowych, przez całe lata poddawany był intensywnej kuracji hormonalnej, oraz traktowany
i wychowywany jako dziewczynka. Oznacza to, że był poddawany wieloletniej, chemicznej, chirurgicznej i
kulturowej przemocy. Mimo to w jego osobowości pozostał trwały, nie dający się zatrzeć ślad naturalnej
tożsamości płciowej. Być może jednak był to przypadek odosobniony, nie upoważniający do uogólnień
rozstrzygających istotę sporu o gender.

ISTOTA SPORU

Do czego sprowadza się teoria genderyzmu? Do tego, że - z wyjątkiem techniki zapłodnienia i rodzenia dzieci -
nie ma żadnych biologicznych uwarunkowań określających odmienność ról społecznych wypełnianych w
społeczeństwie przez osoby mające różną płeć biologiczną. Jednym słowem – rozróżnienie męskości i
kobiecości jest sztucznym tworem kultury, a jego celem jest poddanie kobiety dominacji mężczyzny.
Do czego sprowadza się stanowisko tradycyjne? Do tego, że płeć biologiczna określa cechy psychiczne
człowieka w taki sposób, że predestynuje „biologicznego” mężczyznę i „biologiczną” kobietę do wypełniania
odmiennych ról społecznych.

Rozstrzygnięcie tego sporu wydaje się niemożliwe, ponieważ wymagałoby przeprowadzenia na


reprezentatywnej grupie osób obojga płci biologicznych specjalnie zaprojektowanych pod tym kątem badań
trwających od urodzenia do wieku dojrzałego. Przeprowadzenie takiego eksperymentu wydaje się
niewyobrażalne nie tylko z przyczyn technicznych, ale przede wszystkim dlatego, że zakłada traktowanie ludzi
jak króliki doświadczalne. Tymczasem eksperyment taki został przeprowadzony w warunkach niemal
laboratoryjnych, precyzyjnie opisany i przeanalizowany, wyniki badań są ogólnodostępne, ale całkowicie
ignorowane. Eksperyment te przeprowadzono w Izraelu.

KIBUC
< Kobiety w kibucach wykonywały te same prace, co mężczyźni

Kibuc to samowystarczalna wspólnota żydowska prowadząca samodzielną działalność gospodarczą. Ruch


kibucowy był wynikiem ruchu syjonistycznego i zaczął się na początku XX wieku, ale zorganizowana formę
przyjął w 1927 r. Najstarszy kibuc powstał w 1909 r. w Galilei i liczył 12 kibucników. Pierwsze kibuce miały
charakter obronny i utrzymywały się z uprawy roli, współcześnie wiele kibuców zajmuje się produkcją
przemysłową (najbogatszy kibuc produkuje tzw. plastik, czyli materiał wybuchowy). W 1950 r. ruch liczył 65 tys.
członków, szczyt osiągnął w 1989 r. (ok. 130 tys.). Obecnie w Izraelu istnieje ok. 270 kibuców liczących w sumie
ok. 100 tys. uczestników. Większość kibuców miała charakter świecki, chociaż zachowały one tradycję głównych
świąt żydowskich. Znacznie mniejszy zasięg miał ruch kibuców religijnych.
O fenomenie kibuców zdecydowały założenia ideologiczne. Z jednej strony określiła je równościowa idea
syjonizmu socjalistycznego, z drugiej dążenie do przełamania schematu tradycyjnej, patriarchalnej rodziny
typowej dla wschodnioeuropejskiego sztetl, z których pochodzili izraelscy imigranci. W rezultacie typowy kibuc
był anarcho-komunistyczną wspólnotą, której uczestnicy mieli równe prawa i obowiązki, nie istniała w nich
własność prywatna, pieniądz ani indywidualne wynagrodzenie za pracę, wszelkie istotne decyzje podejmowano
kolektywnie na walnych zgromadzeniach, a wszelkie funkcje sprawowano rotacyjnie. Równość, wspólność,
podporządkowanie jednostki interesowi wspólnoty to podstawa funkcjonowania kibucu.

Ponieważ przed powstaniem państwa Izrael kibuce były osiedlami obronnymi, kobiety musiały pełnić służbę
wojskową na równi z mężczyznami, a zatem i w wychowaniu dzieci nie stosowano żadnego rozróżnienia płci.
Małżeństwo i rodzina traktowane były jako czynniki rozbijające więzi wspólnotowe, a emocjonalny związek
rodziców i dzieci jako przejaw instynktu posiadania i mechanizm psychicznej dominacji. Dlatego w wielu
kibucach nie istniała instytucja małżeństwa i tradycyjnej rodziny i obowiązywała zasada kolektywnego
wychowywania dzieci. Dzieci od urodzenia nie mieszkały z rodzicami ale w odrębnych domach dziecka,
podzielone na grupy wiekowe. Rodzeństwa rozdzielano do różnych grup. Grupami zajmowały się często
zmieniające się opiekunki, co przy ograniczonym kontakcie z rodzicami sprzyjało budowaniu silniejszych
związków w grupie rówieśników. Zabawy i zabawki dla obydwu płci były identyczne.
Kobiety wykonywały takie same prace jak mężczyźni, a dzięki funkcjonowaniu wspólnej pralni, zmywalni, jadalni
(posiłki spożywano razem) nie musiały tracić czasu na tradycyjne zajęcia domowe i skoncentrować się na pracy
zawodowej. Dzięki zasadzie rotacji kobiety obejmowały również wszelkie funkcje społeczne i zawodowe. Starano
się również likwidować wszelkie kulturowo uwarunkowane odróżnienie płci. Wszyscy nosili zunifikowane, luźne
stroje, kobiety nie stosowały makijażu. W całym życiu kibucu i jego organizacji jedyną różnicą między kobietą i
mężczyzną był epizod zapłodnienia i urodzenia dziecka. Poza tym wszyscy byli „równi”.
Jeśli ktoś chciałby wyobrazić sobie idealne warunki do badania zasadności teorii gender, trudno wskazać lepsze.

MELFORD SPIRO
< Melford Spiro

Chyba najsłynniejszym badaczem społeczności kibucowych jest amerykański antropolog kultury Melford Spiro,
członek National Academy of Sciences i American Academy of Arts and Sciences, prezes American Ethnological
Society i Society for Psychological Anthropology. Spiro przeprowadził w latach 1951-1975 badania w kibucach
założonych i opisanych na początku lat 20-tych, a ich wyniki opublikował m.in. w książkach pt. „Gender and
Society” z 1979 r. i „Gender and Culture: Kibbutz Women Revisited” z 1995r. Są one o tyle cenne i wiarygodne,
że opisują procesy zachodzące w normalnie funkcjonujących wspólnotach, a nie w grupach zestawionych w
celach badawczych. Wynika z nich, że kibuce wzorowane na anarchistycznych wspólnotach produkcyjnych
poniosły klęskę ekonomiczną, a wszystkie zasady równościowe przyjęte przy tworzeniu społeczności
kibucowych zostały przez ich członków odrzucone. I tak: zrezygnowano z kolektywnego wychowania dzieci,
powrócił model rodziny, w której rodzice i dzieci mieszkają w jednym mieszkaniu, większość kobiet wolała
opiekować się dziećmi i domem niż pracować zawodowo, a te, które kontynuowały pracę wybierały określony typ
zawodów uważanych tradycyjnie za „kobiece” (usługi, edukacja, służba zdrowia), mężczyźni dominowali w
zawodach wymagających siły fizycznej i zdolności organizacyjnych, o ile w pierwszym pokoleniu kobiet-
kibucników ok. 70% uważało macierzyństwo za ważniejsze od kariery zawodowej, to w pokoleniu następnym
było ich ok. 90%., wprowadzono indywidualne i zróżnicowane wynagrodzenie za pracę, przywrócono
rodzicielską opiekę nad dziećmi, mimo wychowania w środowisku równościowym wśród chłopców przeważała
skłonność do zabaw wymagających wysiłku i „zmysłu konstruktorskiego” (operowania przedmiotami),
dziewczynki natomiast wykazywały preferowały zabawy werbalne i imaginacyjne, itp. itd. Opisane zmiany
następowały stopniowo, w wyniku wieloletniego procesu rozluźniania - pod presją mieszkańców - rygorów
obowiązujących w okresie powstawania kibuców.

Społeczności kibucowe były czymś w XX wieku wyjątkowym, ponieważ powstały w stosunkowo krótkim czasie,
na ograniczonym terytorium i przez kilkadziesiąt lat realizowały pewną bardzo konkretną wizję kulturową, dlatego
przyciągały uwagę wielu socjologów. W odróżnieniu od trudnych do weryfikacji opisów ludów pierwotnych, w
przypadku kibuców wszystkie parametry określające warunki wstępne i skutki zachodzących procesów są
znane. W historii socjologii nie ma przypadku rzetelniejszych badań. Ich wartość podkreśla fakt, że opisana
„kontrrewolucja genderowa” dokonana została nie przez pokolenie wychowane w patriarchalnych rodzinach
drobnomieszczańskich, które mogło mieć kulturowo zakodowane „drobnomieszczańskie skrzywienie”, ale przez
pokolenie urodzone już w skrajnie egalitarnych wspólnotach aktywnie zwalczających odmienność płci. Wyniki
badań Spiro są jednoznaczne i całkowicie sprzeczne z założeniami teorii gender.

KARAWANA JEDZIE

We wspomnianej pracy „Gender i społeczeństwo” Spiro stawia pytanie: „Jeśli zróżnicowanie zachowań typowych
dla płci jest wynikiem wyłącznie wpływów kultury i może być dowolnie zmieniane, to dlaczego pojawiło się ono
we wszystkich, nawet skrajnie odmiennych kulturach?” i cytuje odpowiedź feministek: „Ponieważ zniewolenie
kobiet przez mężczyzn wynika z agresywności zakodowanej w męskiej seksualności”.
Oznaczałoby to jednak, że – zdaniem zwolenników genderyzmu – istnieją dwie odmienne seksualności:
agresywna męska i łagodna damska. Wobec tego należałoby uznać za logiczne, że te dwie różne seksualności
muszą manifestować się różnymi zachowaniami? Taki logiczny wniosek nie jest jednak dopuszczalny, ponieważ
prowadzi on do kolejnego logicznego wniosku, że odmienność ról społecznych nie jest społecznym
„konstruktem”, ale wynikiem uwarunkowań biologicznych. Oznaczałoby to, że teoria gender nie jest dyscypliną
akademicką, ale ideologią. Co wtedy zrobić z profesurami, docenturami i habilitacjami? Właśnie dlatego tacy
naukowcy, jak Meford Spiro pisali swoje, a karawana postępu pojechała dalej.

GENDER STUDIES

< Judith Butler

Proces nadawania ideologii gender statusu dyscypliny akademickiej rozpoczął się w wyniku drugiej fali
feminizmu, kiedy to w 1969 r. w Cornell University, a w 1970 r. w San Diego State University otwarto wydziały
tzw. women's studies. Jest on częścią długotrwałego, opartego na teorii włoskiego komunisty Antonio
Gramsciego, procesu tworzenia nowej kategorii intelektualistów uformowanych przez frankfurcką teorię
krytyczną. Miał on dokładnie ten sam charakter co proces przekształcania sztuki pod wpływem teorii „plastyki
społecznej” Josepha Beuysa, wprowadzający w miejsce artysty aktywistę-szamana organizującego świadomość
nowego społeczeństwa krytycznego. W wyniku tego „,marszu przez instytucje” wiele współczesnych uczelni
przyznaje w dziedzinie gender tytuły doktorskie, a tym samym teoria ta zyskała możliwość samoreprodukcji w
kolejnych pokoleniach studentów.
Nadanie genderologii statusu nauki wymagało, wobec jej oczywistej sprzeczności z wynikami badań
doświadczalnych, przeniesienia jej teoretycznych uzasadnień na grunt czysto intelektualnej spekulacji. Dokonała
tego Amerykanka Judith Butler. Butler nie jest socjologiem, ale specjalistką od żydowskiej etyki, retoryki i
komparatystyki. Zaliczana jest do człowych przedstawicieli poststrukturalizmu, obok Michela Foucault, Jacquesa
Derridy, Louisa Althussera, Rolanda Barthesa, Jacquesa Lacana itp. W wydanej w 1990 r. książce „Gender
Trouble” Butler przedstawiła teorię performatywności płci. Performatywizm przypisuje językowi zdolność
kreowania rzeczywistości, a jego ilustracją jest np. nominacja na stopień wojskowy. W ten san sposób
społeczeństwo „mianuje” człowieka na mężczyznę lub kobietę, narzucając mu określoną tożsamość płciową i
zmuszając do odgrywania odmiennych ról społecznych. Wprawdzie performatywizm w najmniejszym stopniu nie
wyklucza tego, że społeczeństwo, opierając się na doświadczeniu utrwalonym w tradycji, może te role narzucać
zgodnie z płcią biologiczną, ale topiąc temat w niezrozumiałym dla przeciętnego człowieka socjolekcie odrywa
go od przeczącej teoriom gender rzeczywistości.

Nie zmienia to faktu, że przypadek Dawida Reimera w postaci skrajnej, a doświadczenie kibuców w postaci
naukowo uogólnionej jednoznacznie wskazują na to, że kobiety i mężczyźni posiadają odmienną tożsamość
płciową zdeterminowaną przez ich płeć biologiczną. Stwierdzenie naturalnej odmienności ról społecznych, jakie
kultura przypisuje różnym płciom, utrwalając je w społecznych normach obyczajowych, w najmniejszym stopniu
nie oznacza ich „nierówności” rozumianej w kategoriach marksistowskiej walki klasowej. Taki punkt widzenia
narzuca konstruktywistyczna teoria gender, w której równość jest utożsamiona z „identycznością”, ale nie jest to
teza naukowa, ale ideologiczna. Problem w tym, że tam, gdzie kończy się nauka a zaczyna ideologia, każdy spór
musi rozstrzygać siła.

Narodziny antykultury
Historię antykultury tworzą trzy równolegle przebiegające, odrębne, chociaż wzajemnie oddziaływające
szeregi faktów.

Jeden to przemiany samej ideologii marksistowskiej od marksizmu klasycznego do teorii krytycznej i


późniejsze przenikanie się neomarksizmu z nowym humanizmem. To było dzieło filozofów i
antropologów.
Drugi to wewnętrzne stosunki w ruchu komunistycznym, łączące trzy ośrodki - zachodni marksizm
klasyczny, zachodni marksizm rewizjonistyczny (neomarksizm) i ortodoksyjny marksizm rosyjski.
Trzeci to zmiany w ogólnej sytuacji geopolitycznej i ekonomicznej określającej warunki rozwoju zarówno
ruchu komunistycznego jak i antykultury.

Dopiero zestawienie tych trzech wątków wyjaśnia dominująca pozycję, jaką - po nieustannych klęskach -
antykultura zajęła w życiu setek milionów ludzi na kilku kontynentach.

NARODZINY 1923

Za symboliczną datę narodzin antykultury należy uznać datę powołania do życia w 1923 r. Instytutu Badań
Społecznych przy Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem – kolebki tzw. szkoły frankfurckiej. Jest to data w
tym sensie symboliczna, że otwiera okres poszukiwań nowych rozwiązań, jednak powstanie pierwszej na
świecie placówki akademickiej powołanej specjalnie do rozwijania ideologii marksistowskiej stworzyło ramy
organizacyjne umożliwiające systematyczną pracę teoretyczną, ale przede wszystkim zjawisku czysto
ideologicznemu nadało status dyscypliny naukowej (to, o co usilnie zabiegał Engels) i umożliwiło marksistom
wpływ na środowisko akademickie i studiującą młodzież. Powstanie IBS nie oznacza jednak, że jego fundatorzy i
pracownicy mieli jakiekolwiek wyobrażenie na temat antykultury.
INSTYTUT BADAŃ SPOŁECZNYCH

Uniwersytet we Frankfurcie n/Menem powstał z połączenia różnych instytutów zakładanych na przełomie wieków
ze środków bogatych przemysłowców i bankierów żydowskich (Wilhelm Merton (1848-1916 –
Mettalgesellschaft), Emil Ladenburg (1822-1902 – Bankhaus Ladenburg), Hannah Louise Rothschild (1850-
1892), Georg Speyer (1835-1902)). Uniwersytet powstał w 1914 r., a po I wojnie światowej przejął kadrę
Uniwersytetu w Strasburgu. Uczelnia była programowo neutralna światopoglądowo i jako jedna z nielicznych nie
miała wydziału teologicznego.
Przy Uniwersytecie we Fraknfurcie powołany został do życia w 1923 r., a towarty w 1924 r. Instytut Badań
Społecznych. Była to pierwsza na świecie, finansowana ze środków prywatnych placówka akademicka
poświęcona rozwijaniu ideologii marksistowskiej. Jej fundatorami byli niemiecko-argentyński handlarz zbożem
Hermann Weil i jego syn Felix.

PIERWSZY MARKSISTOWSKI TYDZIEŃ ROBOCZY

Felix Weil studiował nauki polityczne na Uniwersytetach w Tybindze i we Frankfurcie gdzie zetknął się z ideami
socjalizmu i marksizmu. Jeszcze przed otwarciem nowej siedziby Instytut Felix Weil sfinansował zorganizowaną
przez niemieckiego komunistę Karla Korscha konferencję pn. „Pierwszy Marksistowski Tydzień Roboczy”,
poświęconą „Sposobom rozwiązywania współczesnych problemów kryzysowych” ze szczególnym
uwzględnieniem kwestii metodologicznych. Wzięli w niej udział m.in. węgierski marksista Gyorgy Lukacs, ww.
Karl Korsch i rosyjsko-niemiecki komunista i agent KGB Richard Sorge (powieszony w czasie II wojny światowej
w Japonii za szpiegostwo, a dopiero w 1964 r. odznaczony tytułem Bohatera Związku Radzieckiego).
Pierwsze dziesięciolecie działalności Instytutu było całkowicie jałowe. Jedynym brzemiennym w skutki
działaniem było przygotowanie – we współpracy z moskiewskim Instytutem Marksa-Engelsa - zbiorowego
wydania dzieł klasyków marksizmu (co zresztą wskazuje na to, że mimo wszystkich różnic związki między
marksistami „pozakominternowskimi” a ojczyzną światowego proletariatu nie zostały zerwane). Jego pierwszym
dyrektorem był Austriak Carl Grunberg, zwolennik teorii tzw. austromarksizmu i tej problematyce poświęcono
cały wysiłek teoretyczny.

OKRES POSZUKIWAŃ 1923-1931

Pierwszych 10 lat działalności frankfurckiego IBS okazało się całkowicie jałowe. Przyczyną były kwestie
pokoleniowe. Założycielami IBS byli marksiści pokolenia pamiętającego jeszcze czasy i postaci Marksa i Engelsa
i ukształtowanego przez marksizm klasyczny. Przy całej „wywrotowości” programu i poglądów było to pokolenie
ukształtowane przez kulturę XIX-wieczną, mówiąc wprost – byli to ludzie „kulturalni”. Dlatego w swoich
poszukiwaniach nie wyszli oni poza ramy marksizmu klasycznego a ich rewolucyjny horyzont nie wykraczał poza
hasła rewolucji społecznej.

AUSTROMARKSIZM

Podstawy austromarksizmu stworzył w 1904 r. austriacki socjaldemokrata Otto Bauer (1881-1938). Różnica
między marksizmem klasycznym a austromarksizmem polegała na tym, że austromarksiści przewidywali wybuch
rewolucji i wprowadzenie dyktatury proletariatu po zdobyciu przez socjalistów absolutnej większości w ramach
systemu parlamentarnego. Teoria austromarksizmu zyskała znaczenie w 1918 r., z chwilą objęcia przez Bauera
kierownictwa austriackiej partii socjaldemokratycznej. Austromarksizm nie rozwiązywał problemu, przed którym
stanęli marksiści klasyczny (rewolucyjni), ponieważ obydwie doktryny zakładały zdobycie społecznego poparcia,
ale nie wyjaśniały, jak to zrobić.
Program Instytutu uległ radykalnej zmianie, gdy w 1931 r. jego kierownictwo objął młody marksista Max
Horkheimer (1895-1973). Horkheimer zgromadził w instytucie grupę słynnych później współpracowników (Erich
Fromm, Theodor W. Adorno, Walter Benjamin, Herbert Marcuse, Friedrich Pollock), twórców tzw. szkoły
frankfurckiej.
który stworzył możliwości pracy dla grupy filozofów i socjologów tworzących później tzw. szkołę frankfurcką.
Jednym z nich był Erich Fromm. Fromm wprowadził do programu Instytutu koncepcję tzw. freudomarksizmu,
stworzoną przez wiedeńskiego komunistę i psychoanalityka Wilhelma Reicha.

DALSZE LOSY INSTYTUTU

Po zamknięciu przez nazistów w 1933 r. Instytut kontynuował działalność jako część Columbia University w
Nowym Jorku pod nazwą Institute of Social Research i wywarł ogromny wpływ na nowojorską New School of
Social Research oraz na tzw. Uniwersytet na Wygnaniu. Dzięki możliwość wieloletniej, spokojnej pracy w okresie
II wojny światowej i znacznej zwartości środowiska, wywarło ono najpierw wpływ na życie intelektualne Nowego
Yorku i Kalifornii, a dopiero później na rozwój myśli europejskiej. Warto pamiętać, że w 1939 r. sama
prostalinowska Komunistyczna Partia USA liczyła ok. 100.000 członków, a równie aktywne były grupy
amerykańskich antystalinowskich trockistów i anarchistów.
Do Frankfurtu Instytut powrócił w 1951 r., ale wybijający się na czołową postać szkoły frankfurckiej Herbert
Marcuse pozostał w USA, (podobnie jak Wilhelm Reich) i wywarł ogromny wpływ na formującą się Nowa Lewicę
i na ideologię kontrkultury lat 60-tych.
Działalność frankfurtczyków koncentrowała się na dwóch tematach. Jednym był wprowadzony do tematyki
instytutu przez Ericha Fromma freudomarksizm Wilhelma Reicha, drugim tzw. teoria krytyczna, czyli
zrewidowana wersja marksowskiego materializmu dialektycznego. Podstawowa praca frankfurckiego
freudomarksizmu pt. „Autorytaryzm i rodzina” przygotowana została pod kierunkiem Ericha Fromma jeszcze w
1935 r. i wydana rok później w Paryżu. Jego zwieńczeniem stała się przygotowana pod kierownictwem Theodore
W. Adorno praca pt. „Osobowość autorytarna”. Założenia teorii krytycznej przedstawił Max Horkheimer w 1937 r.
w pracy pt. „Teoria klasyczna i krytyczna” (Traditionelle und kritische Theorie), wydanej już po przeniesieniu
Instytutu do USA. W latach 1944-47 Horkheimer i Adorno przygotowali wspólną pracę pt. Dialektyka
Oświecenia”, dostosowującą teorię krytyczną do socjolektu demokratycznego.
Freudomarksizm

Freudomarksizm to połączenie marksizmu z freudowską psychoanalizą. Jego twórcą był austriacki komunista i
psychoanalityk Wilhelm Reich, ale podstawą neomarksizmu uczynił go Erich Fromm, a jego filozoficzne
uzasadnienie przygotował Max Horkheimer, a rozwinął Herbert Marcuse.

Reich twierdził, że najwyższym życiowym celem człowieka jest pełne przeżycie orgazmu, ale
uniemożliwiają mu to kapitalistyczne stosunki społeczne (etos pracy) i religijna moralność. Dla
seksualnego wyzwolenia ludzkości konieczna jest więc rewolucja społeczna i likwidacja religii.

Erich Fromm odwrócił rozumowanie Reicha - jeśli całą uwagę ludzi (i to od dziecka) skoncentruje się na
sprawach seksu, to zbuntują się oni przeciw wszelkim ograniczeniom i normom społecznym, odrzucą
religię, a system społeczny rozpadnie się sam. Niepotrzebna będzie rewolucja proletariacka.

Od tego czasu jedynym tematem wszystkich nurtów antykultury stał się seks. Jeśli najbardziej nawet
wyrafinowane teorie antropologiczno-lingwistyczno-dekonstruktywistyczne przetłumaczy się na język społecznej
praktyki, okaże się, że chodzi o wyzwolenie seksualne i likwidację wszelkich barier krępujących biologiczne
instynkty.
Mead, Marcuse, Foucault, Althusser, Narthes, Derrida, Butler... można wyliczać w nieskończoność.

I wszyscy oni mają rację. Kultura jest sprzeczna z naturą.

ZYGMUNT FREUD I PSYCHOANALIZA


Zygmunt Freud (1856-1939) był austriackim psychiatrą i twórcą psychoanalizy. Informacje o psychoanalizie są
powszechnie dostępne, w tym miejscu zwrócę więc uwagę tylko na dwie sprawy.
Psychoanaliza powstała w wyniku badań Freuda (oraz jego poprzedników i następców: Jean-Martin Charcota
1825-1893, Josefa Breuera 1842-1925, Carla G. Junga 1875-1964 i in.) prowadzonych na osobach albo
psychicznie chorych, albo cierpiących na różne dolegliwości psychiczne. Szczególnym zainteresowaniem
Freuda cieszyły się nerwice (neurozy). Jest to okoliczność istotna, ponieważ twórcy psychoanalizy mieli ambicje
wykraczające daleko poza granice psychiatrii - podejmowali temat istoty człowieczeństwa, pochodzenia religii i
istnienia Boga, a więc niemal cały obszar zainteresować filozofii i teologii. Uogólnienia wyników badań
konkretnych przypadków należą do oczywistych działań w każdej dziedzinie nauki, ale zwykle zamykają się w
granicach tych dziedzin. Nawet Albert Einstein, formułując w tym samym czasie rewolucyjną teorię względności
nie wychodził poza granice świata pojęć fizyki (chociaż niewątpliwie teoria ta daje podstawy do wielu ogólnych
refleksji należących do innych dziedzin). Tymczasem twórcy psychoanalizy swoje ambicje filozoficzne
odnoszące się do wszystkich ludzi realizowali na podstawie przypadków mniej lub bardziej patologicznych.
W historii psychoanalizy nie ma przypadków badań osób zdrowych, ponieważ osoby całkowicie zdrowe rzadko
udają się po poradę do psychiatry, a z kolei psychiatrzy rzadko interesują się osobami zdrowymi. Przedmiotem
zainteresowań psychiatrzy jest pacjent i jego choroba. Oznacza to, że cała psychoanaliza jest rozciągniętym na
cały gatunek ludzki, a więc i na ludzi psychicznie zdrowych, uogólnieniem przypadków patologicznych.
Nieuchronnym skutkiem takiej metody jest wniosek, że cała ludzka psychika jest właściwie wynikiem zmian
chorobowych, tyle tylko, że do pewnych granic człowiek radzi sobie z wewnętrznymi konfliktami (psychoanaliza
opisuje te mechanizmy) i utrzymuje się w granicach „normalności”, a po przekroczeniu tych granic ta
immanentna patologia ujawnia się w postaci neurozy.
W 1930 r. Freud opublikował słynną pracę pt. „Cierpienie w kulturze” (Das Unbehagen in der Kultur - w Polsce
tłumaczone jako „Kultura jako źródło cierpień”). Zawarł w niej wizję kultury jako wyniku sublimacji stłumionych
popędów i przyczynę cierpienia. Wynikiem jego wizji człowieka było uznanie konieczności wyzwolenia
seksualnego i zdecydowana wrogość do religii. Mimo to Freud nigdy nie opowiedział się przeciwko kulturze, jak
zrobili to jego antykulturowi spadkobiercy. Tak więc mimo „wywrotowego” charakteru psychoanalizy Freud uznał
konieczność zachowania kultury, a u schyłku życia przyznał się do własnej hipokryzji. W napisanym w 1938 r.
eseju pt. „Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna” napisał:
"Żyjemy w wielce osobliwej epoce. Zdumieni, odkrywamy, że postęp zawarł przymierze z barbarzyństwem. W
Rosji Radzieckiej podjęto próbę dźwignięcia ku lepszym formom życia stu milionów uciskanych dotychczas ludzi.
Starczyło zuchwałości, by pozbawić ich narkotyku religii, starczyło też mądrości, aby w miarę rozsądnie obdarzyć
ich wolnością seksualną, zarazem jednak poddano ich najokropniejszemu przymusowi i pozbawiono wszelkiej
swobody myślenia . Z podobną brutalnością wdraża się do porządku i poczucia obowiązku naród włoski. Jeśli
więc przynajmniej w przypadku narodu niemieckiego powrót do prehistorycznego prawie barbarzyństwa odbywa
się bez równoczesnego nawiązywania do jakiejś postępowej idei, to budzi to w nas uczucie ulgi podobne do
tego, jakie towarzyszy pozbyciu się przygniatającej troski. Tak się złożyło, że konserwatywne bądź co bądź
demokracje stanęły dziś na straży postępu kulturalnego i, co osobliwe, traf chciał, że akurat instytucja Kościoła
katolickiego daje silny odpór rozprzestrzenianiu się owego zagrożenia dla kultury. Kościół – dotychczas
bezlitosny przeciwnik swobody myślenia i postępu w poznaniu prawdy! Żyjemy w katolickim kraju pod opieką
tego Kościoła, niepewni, jak długo jeszcze możemy na nią liczyć. Dopóki jednak możemy być jej pewni, mamy
rzecz jasna skrupuły, gdy chcemy zrobić coś, co siłą rzeczy wzbudziłoby niechęć tej instytucji. Nie chodzi tu o
tchórzostwo, lecz o ostrożność; nowy wróg, któremu wzbraniamy się służyć, jest groźniejszy niż dawny, z którym
już nauczyliśmy się współżyć".
Jest to tekst przerażający - Freud przyznaje, że zwalczana przez niego religia i „konserwatywne bądź co bądź
demokracje” okazały się w chwili próby jedynymi siłami opierającymi się barbarzyństwu (czyli mordowaniu
milionów ludzi). „Ma rzecz jasna skrupuły”, że chce zniszczyć coś, co okazało się gwarantem ochrony nie tylko
jakiejś teoretycznej kultury, ale po prostu prawa ludzi do życia, ale nie potrafi zrozumieć (a może po freudowsku
spycha to do nieświadomości), że swoją teorią przyczynił się do otwarcia drogi barbarzyństwu wielokroć
groźniejszemu. Hipokryzja Freuda nie pozwoliła mu – nawet w obliczu II wojny światowej – zrozumieć
mechanizmu antykultury, ale jednocześnie zwykły ludzki strach powstrzymał go przed otwartym nawoływaniem
do zniszczenia kultury.

Ten sposób interpretacji rzeczywistości został przejęty przez marksistów, ponieważ był zbieżny ze sposobem
myślenia samego Karola Marksa. Według Marksa system kapitalistyczny jest genetycznie skażony
niesprawiedliwością, a więc jedynym sposobem likwidacji niesprawiedliwości jest likwidacja systemu
kapitalistycznego.
MANUSKRYPTY PARYSKIE KAROLA MARKSA 1928

W 1928 r. odkryto w archiwach SPD, a w 1932 r. po raz pierwszy opublikowano tzw. Manuskrypty Paryskie
Karola Marksa z 1844 r. W tych wczesnych pismach Marksa przedstawione jest pewne wyobrażenie na temat
społeczeństwa pierwotnego i jego organizacji, rozwinięte znacznie później przez samego Marksa i przez
Fryderyka Engelsa w pracy „Pochodzenie rodziny…” (1884). Trudno ustalić, czy to Marks i idea komunizmu
wpłynęły na teire antropologiczne Lewica Morgana czy odwrotnie, w każdym razie pojęcie komunizmu
pierwotnego pojawiło się w pracy Morgana z 1877 r. na długo po powstaniu pojęcia komunizmu i po publikacji
Manifestu Komunistycznego z 1948 r. Faktem jest, że po raz pierwszy „społeczeństwo pierwotne” i całkowicie
wyssana z palca tzw. „wspólnota pierwotna” pojawiły się w paryskim tekście Marksa jako wzorce tzw.
komunizmu pierwotnego a zarazem cel nowoczesnego społeczeństwa komunistycznego. Odkrycie tekstu
Marksa otworzyło drogę do połączenia marksizmu z odwołującą się do naturalnej popędowości psychoanalizą.

ODKRYCIE MANUSKRYPTÓW PARYSKICH

Wilhelm Reich napisał „Materializm dialektyczny a psychoanaliza” w 1929 r., ale ważniejsza była książka z 1932
r. pt. „Seksualna walka młodzieży”. Erich Fromm swoją książkę o psychoanalitycznej charakterologii napisał
również w 1932 r. Jego polemika z Reichem toczyła się w 1933 i 1934 r. „Studia o autorytecie i rodzinie” ukazały
się w Paryżu w 1936 r., gdy Instytut Badań Społecznych udał się już na emigracje po dojściu Hitlera do władzy, a
więc musiały być już gotowe w 1934 .
Jeśli niemal dziesięć lat Instytut Badań Spolecznych strawił na jałowych rozważaniach o austromarksizmie, a
potem nastąpiła tak radykalna zmiana jego zainteresowań, to musiała być po temu ważna przyczyna.

Na początku lat 30-tych zakończono prowadzone we współpracy Instytutu Badań Społecznych i Instytutu
Marksa-Engelsa w Moskwie wydanie dzieł zebranych klasyków marksizmu ( tzw. MEGA – Marx-Engels-
Gesamtausgabe). W trakcie tych przygotowań w archiwach SPD odkryto nieznane teksty młodego Marksa, w
tym Manuskrypty filozofoczno-ekonomiczne zwane Manuskryptami Paryskimi z 1844 r. Ich przygotowaniem
zajmował się Herbert Marcuse (przyszły ideolog Nowej Lewicy lat 60-tych), który opublikował nawet ich pierwsze
opracowanie.

W 1844 r. młody jeszcze Karol Marks przedstawił w luźnych notatkach sformułowaną w bardzo egzaltowanym,
młodoheglowskim języku teorię wyjaśniającą przyczyny powstania i wadliwości kapitalizmu, oraz wizję
społeczeństwa komunistycznego i warunek jego relizacji. Wizja ta była bardzo prosta.
Ludzkość przeszła długą drogę od szczęśliwego stanu wspólnoty pierwotnej czyli pierwotnego komunizmu, w
której nie było własności prywatnej i antagonizmów klasowych do kapitalizmu, w którym prywatna własność i
przemysłowy podział pracy doprowadziły do jej alienacji, oraz uprzedmiotowienia człowieka i jego zniewolenia.
Warunkiem budowy społeczeństwa komunistycznego jest przejście przez ludzkość tej samej drogi w odwrotnym
kierunku – od kapitalistycznego systemu zniewolenia do nowoczesnej wspólnoty pierwotnej, w której również nie
będzie przyczyny wszelkiego zła - własności prywatnej. Ludzie powrócą jednak do stanu pełnego
człowieczeństwa nie wtedy, gdy własność prywatna zostanie zniesiona, ale dopiero wtedy, gdy wyzbędą się
żądzy posiadania. Dopiero wtedy odkryją w sobie pełnię człowieczeństwa i największe bogactwo ujrzą nie w
dobrach materialnych, ale w drugim człowieku. Człowiek będzie mógł realizować się w pełni nie przez produkcję,
ale we wspólnocie.
Jak wspomniałem, tekst napisany został w hermetycznym, pełnym neologizmów języku poetycko-filozoficznym i
jest bardzo nieprecyzyjny, ale jest w nim niemal wszystko co istotne we współczesnej antykulturze – cały
współczesny feminizm, a nawet rzucona mimochodem uwaga, że komunizm oznacza ekonomiczna nędzę,
dlatego Herbet Marcuse napisał sążnisty esej wyjaśniający, co Karol Marks chciał w Manuskryptach powiedzieć.
Niestety, esej ten jest napisany w takim samym języku i czeka na to, aż ktoś napisze wyjaśnienie, co chciał
powiedzieć Herbert Marcuse tłumacząc, co chciał powiedzieć Karol Marks. A chciał powiedziec, to, co streściłem
w poprzednim akapicie.
Manuskrypty Paryskie nie zostały opublikowane za życia Marksa, który w tym samym 1844 r. poznał Fryderyka
Engelsa, kończącego właśnie swoje dzieło „Położenie klasy robotniczej w Anglii” i pod jego wpływem zaczął
studiować ekonomię. Następne lata Marks z Engelsem poświęcili organizacji i przekształcaniu chrześcijańskiego
ruchu robotniczego.
W 1848 r. Marks i Engels ogłosili Manifest Partii Komunistycznej, mający pierwotnie nosić tytuł Katechizm
Komunistyczny, przedstawiając w nim koncepcję rewolucji proletariackiej i zarys wizji realnego komunizmu,
zrealizowanej później w sowieckiej Rosji i strefie jej wpływów. Manifest Komunistyczny zawierał praktyczny
projekt rewolucji społecznej, którego Marks nie zmienił do końca życia (1883), a tylko uzupełnił go o
uzasadnienie ekonomiczne. To uzasadnienie tworzy podstawy ideologii nazwanej później marksizmem
klasycznym albo ortodoksyjnym. Ten marksizm nie miał nic wspólnego z niewiele wcześniejszymi koncepcjami
przedstawionymi przez Marksa w Manuskryptach Paryskich.
Ponieważ w połowie XIX wieku program Marksa był jedyną kompleksowo opracowaną teorią rewolucji
zmierzającej do likwidacji kapitalizmu, marksizm stał się wspólną ideologią wszystkich odłamów lewicy,
niezależnie od dzielących je różnic szczegółowych.

OLŚNIENIE

Dla zachodnich filozofów marksistowskich usiłujących rozwiązać problem nierozwiązywalny (czyli jak namówić
proletariat do rewolucji) Manuskrypty Paryskie musiały być olśnieniem, ponieważ tekstem samego Marksa
uzasadniały całkowite odejście od jego „prognoz” pozwalając zachowac jego „intencje”.
Marcuse zachwycił się idylliczną wizją powrotu ludzkości do przedkulturowego stanu wspólnoty pierwotnej,
pomijającą kompletnie aspekt ekonomiczny i upatrującą celu życia człowieka w „drugim człowieku”. Opętańcza
wizja Reicha postulującego właściwie dokładnie to samo przestawała być pomysłem zwariowanego
psychoanalityka i znajdowała uzasadnienie w pismach Marksa uważanego do tej pory za ekonomicznego
deterministę.
Trzeba pamiętać o tym, że cały marksizm klasyczny opierał się na dogmatach (o nieuchronności rewolucji, o
rewolucyjnej roli proletariatu itp.), chociaż połowę swojej popularności zawdzięczał krytyce dogmatycznej religii.
Im bardziej stawal się marksizm antydogmatyczny, tym bardziej zwalczany był w nim marksistowski rewizjonizm.
W czasach, o których mówimy w Rosji rozpoczynał się już okres stalinowskich czystek i coraz bardziej skostniala
doktryna egzekwowana była bezwzględnie również w kominternowskich partiach komunistycznych na
Zachodzie. Manuskrypty Paryskie zostały wydane, zanim przygotowywany w rosyjsko-niemieckiej współpracy
projekt dzieł zebranych marksizmu został przerwany, a jego rosyjski inicjator zlikwidowany (Riazanowa
aresztowano w 1931 r. a rozstrzelano w 1938 r.), dzięki temu stał się znany w kręgu specjalistów i stanowił
legitymację do całkowitej rewizji prognoz dla realizacji intencji. Takiej rewizji sprzyjał „duch czasów” i rosnąca
popularność psychoanalizy. W 1929 r. w siedzibie Instytutu we Frankfurcie rozpoczęła działalność grupa
wykładowców, która później stworzyła Instytut Zygmunta Freuda.

SZCZĘŚLIWE ŻYCIE SEKSUALNE DZIKICH

W książkach Reicha nieustannie pojawiają się odwołania i obszerne cytaty z prac polskiego antropologa
Bronisława Malinowskiego, chociaż Malinowski kwestionował podstawowe tezy psychoanalizy (np. biologiczne
uwarunkowania kompleksu Edypa). Szczególnie silny oddźwięk wywołały jego prace „Seks i represja w
społeczeństwie prymitywnym” (1927) i „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji” (1929).
W 1928 r. ukazała się pierwsza książka amerykańskiej etnografki Margaret Mead pt.”Dojrzewanie na Samoa”, a
w 1935 r. jej najpopularniejsza praca „Seks i temperament w trzech społeczeństwach prymitywnych”. Mead była
uczennicą słynnego amerykańskiego antropologa Franza Boasa i wyznawczynią jego teorii „relatywizmu
kulturowego”. Relatywizm kulturowy powstał w kręgu Boasa jako reakcja na popularny w końcu XIX wieku
darwinizm. Darwinizm został przywitany jako objawienie przez przeciwników religijnego kreacjonizmu, ale
stanowił naukowe uzasadnienie rasizmu i eugeniki. Kulturowi relatywiści starali się więc pomniejszać wpływ na
ludzkie działania czynników biologicznych, podkreślać natomiast unikalny (i modyfikowalny) wpływ czynników
kulturowych. W rezultacie powstał relatywizm kulturowy, który wprawdzie na początku lat 30-tych XX wieku
neutralizował naukowe podstawy narastającego antysemityzmu, z drugiej jednak strony popadał w kolejną
sprzeczność, pozbawiając racjonalnego uzasadnienia postulat uniwersalnych praw człowieka. W świetle
kulturowego relatywizmu nie da się bowiem postawić skutecznych zarzutów np. kanibalizmowi. Jeśli w jakiejś
kulturze można zjadać ludzi, to wegetarianom z innych kultur nic do tego…
Wymienione i podobne publikacje – ze względu na pierwotny charakter badanych kultur i brak istotnego dorobku
materialnego - koncentrowały się na najważniejszych elementach określających więzi społeczne, czyli na życiu
seksualnym, stosunkach pokrewieństwa i specyficznych formach wymiany darów. Uformowały one pewien
zespół poglądów popularnych nie tylko w opinii laików, ale i w środowisku specjalistów. Jednym z nich było
przekonanie o tym, że życie w kulturach prymitywnych było znacznie szczęśliwsze niż we współczesnej kulturze
zachodniej m.in. dzięki brakowi ograniczeń w kontaktach seksualnych (z wyłączeniem kazirodztwa). Innym
pogląd głosił, że stosunki własnościowe w kulturach pierwotnych nie były skażone materialistycznym
wyrachowaniem, co wyrażało się w całym systemie symbolicznej wymiany darów w ramach wspólnoty i między
wspólnotami. Wizję społeczności pozbawionych degenerującej współczesny świat zachłanności, uprawiającej
bez ograniczeń radosny seks utwierdzał trzeci pogląd (oparty na wynikach ówczesnych badań, ale
merytorycznie całkowicie nieprawdziwy), że większość tych idealnych społeczności miała strukturę matrylinearną
i zorganizowana była na zasadzie matriarchatu. Z nieudokumentowanych, albo całkowicie zmyślonych relacji
antropologów wynikać miało, że społeczności matriarchalne miały nastawienie pokojowe i równościowe i były
typowe dla formacji komunizmu pierwotnego, natomiast patriarchat stanowił formę historycznie późniejszą, w
której dominowała przemoc, autorytet, wojowniczość, własność prywatna i agresywność. Przekonanie to, równie
dobre jak każde inne, bo pozbawione materialnych dowodów, jest podstawą współczesnego feminizmu, który
zresztą właśnie wtedy się rodził.

NOWY SCHEMAT WYZWOLEŃCZY – NOWY PROLETARIAT

Przedstawione elementy tworzyły zupełnie nowy schemat rozwoju ludzkości. Po pacyfistycznym, równościowym
matriarchacie pierwotnego komunizmu nastała epoka patriarchatu, w którym zasadniczym elementem
określającym strukturę społeczną była własność prywatna i hierarchia sankcjonująca dominację. Dominację
narzucał przywódca rodziny (klanu) w celach ekonomicznych, ale jej narzędziem było wprowadzanie coraz
większych ograniczeń w swobodnym wcześniej życiu seksualnym, prowadzące do dominacji psychologicznej.
Ostatecznym wyrazem tej dominacji było uprzedmiotowienie kobiet i dzieci i poddanie ich całkowitej władzy
mężczyzn. Czynnikiem utrwalającym system stawał się strach przed ojcem ograniczającym synom swobodny
dostęp do kobiet (a więc zaspokojenie popędu seksualnego dzieci), skutkujący zepchnięciem do
podświadomości seksualnych pragnień i powstawaniem konformistycznej osobowości autorytarnej.

W starym marksistowskim schemacie wyzwoleńczym kapitalizm wyzyskiwał proletariusza stosując przymus
ekonomiczny. W nowym schemacie reprezentantem kapitalizmu (rozumianego jako system dominacji) jest ojciec
(rodzice), a proletariuszem syn (dzieci), nędza ekonomiczna staje się nędzą psychicznego zniewolenia, a
miejsce przymusu ekonomicznego zajmuje autorytet (rodziców, wychowaców, Boga, państwa, tradycji),
niszczący naturalną psychike człowieka przez tłumienie naturalnych instynktów.
Ten nowy schemat stwarzał wprost nieograniczone możliwości, ponieważ zniewolenie psychiczne jest
niezależne od statusu ekonomicznego. Każdy się rodzi, każdy ma rodziców, każdy w jakims stopniu ulega ich
autorytetowi i każdy poddawany jest jakiemuś procesowi wychowania. Jednym słowem – każdy jest
proletariuszem tak długo, jak długo jest dzieckiem (a ludzie infantylni pozostają dziećmi do końca).
W tym nowym schemacie zachowana została dziejowa, wyzwolicielska misja marksistów. Ich zadaniem jest
uświadomienie nowemu proletariatowi jego zniewolenia, które można przelać tylko odrzucając wszelkie
autorytety, wszelką psychiczną przemoc, wszelkie krępujące człowieka związki.

„Socjologizacja” rodzinnego, czyli w zasadzie prywatnego zniewolenia była dziełem Ericha Fromma i
najważniejszym dorobkiem wczesnej fazy rozwoju antykultury. Seks stał się pełnoprawnym elementem
społecznej struktury. Jednak w stosunku do pierwotnej wersji freudomarksizmu odwrócono kolejność skutku i
przyczyny. Wg Reicha kapitalizm zniewalal człowieka, dlatego trzeba było obalić kapitalizm, żeby go wyzwolić.
Wg filozofów szkoły frankfurckiej kapitalizm zniewalał człowieka pozbawiając go siły i woli oporu, trzeba więc
najpierw wyzwolić człowieka (czyli jego siłę i wolę oporu), żeby obalić kapitalizm.
Jest to skuteczny schemat, a najlepszym na to dowodem jest współczesność, w której antykultura dominuje
niepodzielnie. Zanim jednak do tego doszło ten „schemat ideowy” trzeba było przerobić na „schemat
montażowy”, czyli wypełnić go praktyczną treścią, a nie by ło to wcale łatwe.
FREUDOMARKSIZM WILHELMA REICHA 1927-1936
Połączenie marksizmu z psychoanalizą Zygmunta Freuda było dziełem Wilhelma Reicha i nazywanei jest
freudomarksizmem. Istniały jednak dwa identyczne w środkach i skutkach, ale całkowicie odmienne w
założeniach i celach freudomarksizmy.
Celem freudomarksizmu Reicha było seksualne wyzwolenie człowieka, a rewolucja seksualna likwidująca
tradycyjną moralność seksualną, jaka miała to wyzwolenie spowodować była uwarunkowana rewolucją
społeczną i ekonomiczną likwidująca przyczyny seksualnego zniewolenia. W tym ujęciu freudomarksizm,chociaż
wskazywał skuteczną metode likwidacji kultrury, nie był przydatny jako ideologia rewolucji społecznej
prowadzącej do zdobycia władzy. Tym bardziej, że Reich traktował zjawiska badane przez psychoanalizę jako
odrębne od zjawisk społecznych, będących domeną socjologii.
WILHELM REICH - POSTAĆ

W zasadzie nie powinno się mieszać dorobku naukowego z osobistymi doświadczeniami naukowca, ale w
przypadku Wilhelma Reicha (1897-1957), doświadczenia te mają bezpośredni związek z teorią, która wywarła
wpływ na przebieg historii drugiej połowy XX wieku.

Z zachowanych pamiętników Reicha wynika, że mniej więcej od 5 roku życia seks był jedynym tematem jego
zainteresowań, od 12 roku życia regularnie współżył ze służącymi (pochodził z dość zamożnej rodziny), od 15
roku życia bywał w domach publicznych, a od 17 roku życia bywał tam codziennie. Reich nauki pobierał w domu
i w wieku 12 lat odkrył romans matki z jednym z jego nauczycieli. Grożąc powiadomieniem ojca o romansie,
starał się zmusić matkę do kazirodczego współżycia, a gdy ta odmówiła, zdradził jej sekret. Powiadomiony o
romansie ojciec przez długi okres bił i poniżał matkę, doprowadzając ją w końcu do samobójstwa (historię tę
opisał sam Reich dziesięć lat później). Po samobójstwie matki Reich wysłany został do męskiego gimnazjum, w
tym czasie nabawił się łuszczycy (na którą cierpiał do końca życia) i obsesyjnie odwiedzał domy publiczne,
opisując pogłębiający się wstręt do kobiet. Tych kilka informacji, pochodzących z pamiętników Reicha wskazuje
na to, że był on po prostu nieszczęśliwym, psychicznie okaleczonym człowiekiem i to psychiczne okaleczenie w
najintymniejszej sferze życia wywarło decydujący wpływ na jego późniejsze, naukowe interpretacje seksualności.
Córka Wilhelma Reicha (również psychiatra) wyznała, że prawdopodobnie był on w dzieciństwie wykorzystywany
seksualnie i to doświadczenie miało decydujący wpływ na osobowość młodego chłopaka, a zapewne i na
tolerowanie wśród współpracowników skłonności pedofilskich (o tym dalej). Obsesja Reicha sięgała tak daleko,
że gdy jego dawny mistrz, a potem główny wróg – Zygmunt Freud zmarł na raka szczęki, Reich twierdził, że
przyczyną raka było tłumienie przez Freuda popędu seksualnego, z czego nie był w stanie się wyzwolić,
ponieważ do końca pozostał „drobnomieszczaninem”.

Wilhelm Reich początkowo studiował prawo i medycynę. W 1920 r. przyjęty został jako student do Wiedeńskiego
Towarzystwa Psychologicznego. Potem prowadził bez uprawnień praktykę psychoanalityczną. W latach 1924-30
prowadził w Wiedniu seminarium psychoanalityczne. W 1927 r. był w Wiedniu świadkiem brutalnie stłumionej
demonstracji i pod jej wpływem podjął działalność polityczną, wstępując do Austriackiej Partii Komunistycznej. W
1929 r. odbył podróż do Rosji, gdzie zapoznał się z działającymi tam komunami. W tym samym czasie napisał
książkę pt. „Materializm dialektyczny a psychoanaliza”. W 1930 r. przeniósł się do Berlina, gdzie założył
Niemiecki Związek ds. Polityki Seksualnej (Sexpol) i tworzył w robotniczych dzielnicach sieć poradni
seksuologicznych. Przeniósł się również do Komunistycznej Partii Niemiec. W 1932 r. założył własne
Wydawnictwo Polityki Seksualnej. W 1933 wydał w nim „Psychologię tłumu w faszyzmie” za którą została
usunięty z partii komunistycznej. W 1936 r. wydał książkę pt. „Seksualność w walce kultur”, wydanej w 1945 r. pt.
Rewolucja seksualna.
W 1939 r. Wilhelm Reich wyemigrował do USA, gdzie wykładał w New School of Social Research. Później
poświecił się badaniu bioenergii. Uważał się za odkrywcę biologicznej energii życiowej - orgonu.
Tę część działalności Reicha opisał brytyjski historyk sztuki i antropolog Christopher Turner w wydanej w 2011
roku książce „Jak rewolucja seksualna trafiła do Ameryki” (Adventures in the Orgasmatron: How the Sexual
Revolution Came to America).
W 1950 r. Reich założył Orgonomic Infant Research Center, czyli ośrodek wychowania seksualnego dla dzieci.
Turner opisuje przykładowe zajęcia, podczas których 30 nagich dzieci w wieku kilku lat ustawiano przed komisją
terapeutów, a Wilhelm Reich po kolei omawiał ich „seksualne blokady”. Następnie w czasie terapii dzieci te
poddawano seriom bolesnych masaży polegających na uciskaniu „różnych części ciała” w celu likwidacji blokad
uniemożliwiających pełne zaspokojenie popędu seksualnego (mowa o dzieciach w wieku ok. 5-6 lat). W 1952 r.
wybuchł skandal, gdy matka jednego z pacjentów stwierdziła, że jej 5-letniego syna terapeuta uczył jak się
masturbować. Sprawę sądową umorzono, gdy Reich zdecydował się zamknąć ośrodek.
Opisałem ten przypadek, ponieważ zwykle nie zdajemy sobie sprawy z tego, co w praktyce oznacza i czemu
służy rewolucja seksualna. Do „świętej naiwności” lub do bezmiernej, wręcz zbrodniczej głupoty można zaliczyć
wiarę w to, że grupa dorosłych „terapeutów”, mających do niekontrolowanej dyspozycji grupę zestresowanych,
poniżanych, nagich dzieciaków boleśnie masowała im różne części ciała po to, żeby umożliwić tym kilkuletnim
dzieciom „pełne zaspokojenie popędu seksualnego”. Pytanie – czyjego?

REWOLUCJA SEKSUALNA
Wilhelm Reich swoją teorię rewolucji seksualnej rozwijał w kilku kolejnych książkach, ale jej podstawy
sformułował bardzo wcześnie. W 1927 r., a więc zanim stal się komunista i zanim wstąpił do partii
komunistycznej, napisał książkę pt. „Teoria orgazmu”.
Reich wyszedł z założenia, że jeżeli natura wyposażyła człowieka w popędy, to głównym celem człowieka i
warunkiem jego samorealizacji jest ich pełne zaspokojenie. Podstawowym popędem jest popęd seksualny.
Nośnikiem tego popędu jest energia życiowa nazwana później przez Reicha orgonem. Nagromadzenie tej
energii powoduje napięcie domagające się rozładowania w akcie orgazmu. Tłumienie popędu prowadzi do
głębokich patologii zarówno somatycznych jak i psychicznych, a jego najczęstszą konsekwencją jest nerwica.
Warunkiem zdrowia psychicznego i celem terapii jest tzw. potencja orgiastyczna, czyli zdolność do przeżywania
niepohamowanego i wielokrotnego orgazmu. Cel ten jest jednak trudny do osiągnięcia, ponieważ przyczyny
zaburzeń życia seksualnego nie tkwią w człowieku, ale w jego otoczeniu - to nie sam człowiek, ale otoczenie
stara się tłumić jego naturalne potrzeby seksualne.

KTO TŁUMI SEKSUALNOŚĆ DZIECI I DLACZEGO

Tłumienie naturalnej seksualności człowieka rozpoczyna się od najwcześniejszego dzieciństwa, w którym


dziecko ma kontakt przede wszystkim z rodzicami, formuje dopiero swoją psychikę i nie ma żadnych
mechanizmów obronnych. To rodzice najskuteczniej tłumią naturalne zachowania dziecka, ponieważ
(szczególnie w okresie niemowlęctwa) sprawują nad nim nieustanną kontrolę i oddziaływają na nie
wykorzystując silny związek emocjonalny (autorytet). Jednak rodzice nie wychowują dziecka świadomie (to
znaczy ze świadomością celów i skutków), ale przenoszą na nie swoje własne urazy, kompleksy i zahamowania.
Te zaś są wynikiem ich własnego wychowania, a przede wszystkim dostosowania się do wymogów życia
społecznego. Niezależnie więc od intencji rodziców, których celem jest zwykle swoiście pojmowane dobro
dziecka, nieuchronnym skutkiem wychowania jest deformacja ludzkiej psychiki dla dobra systemu, w jakim
funkcjonują sami rodzice i w jakim będzie funkcjonować ich dziecko.

Tłumienie popędu seksualnego rozpoczyna się we wczesnym dzieciństwie i powoduje cielesne i psychiczne
„opancerzenie” uniemożliwiające leczenie patologii. To opancerzenie ma wymiar psychiczny i polega na
spychaniu seksualności do podświadomości oraz uniemożliwia kontakt z człowiekiem dotkniętym neurozą, ale
ma również wymiar cielesny i przejawia się w różnych blokadach i napięciach mięśni, w skrajnych przypadkach
uniemożliwiających nawet sprawne poruszanie się w codziennych sytuacjach.
Zdaniem Reicha, zamiast leczyć objawy należy zapobiegać ich powstaniu, a więc zapobiegać tłumieniu
seksualności od najwcześniejszych lat. Dlatego Reich przywiązywał ogromną wagę do tzw. seksualności
dziecięcej.

SEKSUALNOŚĆ DZIECIĘCA

Według Reicha małe, biologicznie niedojrzałe dziecko nie ma jeszcze uformowanych reakcji seksualnych,
ponieważ te powstają w okresie dojrzewania i coraz bardziej określają odrębność płciową warunkującą
możliwość prokreacji. Pobudzanie naturalnie wrażliwych stref erogennych nie ma więc dla dziecka „funkcji
seksualnej”, ale sprawia czysto zmysłową przyjemność. Jednak zachowania nastawione na „czystą”
przyjemność odczytywane są przez otoczenie (rodziców) jako zachowania o treści seksualnej i są eliminowane
(tłumione). Na tej podstawie Reich wyciągnął wniosek, że tłumienie popędu seksualnego rozpoczyna się w
dzieciństwie zanim pojawi się sam popęd (rozumiany jako działanie o celu seksualnym). Należy więc odrzucić
wszystko, co mogłoby blokować rozwój seksualności, a więc np. uczucie wstydu, oraz ułatwiać możliwie
najwcześniejsze pojawienie się popędu seksualnego w jego dojrzałej postaci.

RELIGIA

Religia nie ma dla Reicha znaczenia światopoglądowego czy filozoficznego. Jest tylko i wyłącznie źródłem
fałszywej moralności seksualnej, której celem jest tłumienie popędu seksualnego i naginanie ludzkiej psychiki do
wymogów opresyjnego społeczeństwa kapitalistycznego. Ponieważ najważniejszym celem człowieka jest
orgazm, a religia mu osiągnięcie tego celu uniemożliwia, należy ja zlikwidować. W odróżnieniu od Marksa Reich
nawet nie próbuje interpretować religii przez poetyckie porównania z „opium ludu”. Przeszkodę należy po prostu
usunąć z drogi.
SEKS I FASZYZM

Teoria Reicha z jej wyraźną skłonnością do monotematyczności była wynikiem z jednej strony jego osobistego
fanatyzmu (nawet Freud, który wszędzie widział seks nazywał obsesję Reicha „konikiem”), ale powstawała w
określonej sytuacji politycznej i ekonomicznej. W 1927 r. Reich stał się równie fanatycznym marksistą i
komunistą jak psychoanalitykiem. Był to okres, gdy we Włoszech faszyzm zlikwidował opozycję ( w 1926 r.
uwięziono Anronio Gramsciego), przeżywał gospodarczy rozkwit i korzystając ze społecznego poparcia szybko
przekształcał się w system autorytarny (ale nie totalitarny, ponieważ kultura mogła rozwijała się bez ograniczeń).
Po wybuchu Wielkiego Kryzysu podjęto interwencjonistyczny program podobny do New Dealu. W 1929 r.
podpisano Traktat Laterański między państwem, a Kościołem katolickim tworzący m.in. państwo watykańskie,
dzięki czemu Kościół uznał państwo faszystowskie. Jednocześnie wprowadzono ogromny program socjalny,
wspierano zatrudnienie mężczyzn i ograniczano zatrudnienia kobiet (co miało zlikwidować bezrobocie i sprzyjać
wzrostowi demograficznemu) i popierano tradycyjny „model heteroseksualny” marginalizując uznawany za
dewiację homoseksualizm i prostytucję.
Dla identyfikujących się z bolszewicką Rosją marksistów włoski faszyzm był największym koszmarem i
pierwszym wrogiem. Takim wrogiem stał się również dla Wilhelma Reicha. W jego teorii tłumienie popędu
seksualnego w procesie wychowania pod wpływem autorytetu rodziców miało prowadzić do powstania
osobowości uległej wobec przemocy a jednoczesnie skłonnej do stosowania przemocy, czyli osobowości
przystosowanej do funkcjonowania w systemie faszystowskim. W ten sposób powstała zbitka pojęciowa
podtrzymywana bez najmniejszej zmiany do dnia dzisiejszego i powtarzana codziennie przez wszystkich
aktywistów antykultury:
„Tłumienie przez rodziców ulegających moralności katolickiej popędu seksualnego u dzieci jest źródłem
faszyzmu”.

REWOLUCJA SOCJALNA I SEKSUALNA

Przedstawiony przez Reicha opis mechanizmu działającego we wczesnym etapie wychowania jest w gruncie
rzeczy prawidłowy. Dyskusyjne są wnioski, jakie z tego wyciąga.
Reich był marksistą i komunistą i jego celem była likwidacja systemu nazywanego kapitalizmem. Wadliwość
kapitalizmu nie wynikała dla niego z niesprawiedliwości ekonomicznej, ale z patologizacji popędu seksualnego,
którego celem było zniewolenie proletariatu i uczynienie go bezwolną siłą roboczą.
Zwracam na to szczególną uwagę, ponieważ jest to bardzo istotne dla póżniejszej przeróbki jego teorii
dokonanej w Instytucie Badań Społecznych: nędza ekonomiczna jest nie jest największym nieszczęściem, jakie
powoduje kapitalizm. Jest ona wynikiem wyzysku i dla realizacji tego wyzysku system zniewala człowieka
tłumiąc jego popędy, ale tak naprawdę krzywdzi go bardziej uniemożliwiając mu swobodne życie seksualne, niż
zabierając mu rezultat jego pracy.
W klasycznym marksizmie proletariat miał przeprowadzić rewolucję po to, żeby wyzwolić się z ekonomicznej
nędzy, natomiast w ujęciu Reicha rewolucja konieczna była po to, żeby mieć udane życie seksualne. To, że dla
osięgnięcia tego celu konieczna jest likwidacja wyzysku (bo dla jego osiągnięcia kapitalizm tłumi popęd
seksualny proletariuszy) jest wpisane w logike rozumowania, ale dla Marksa likwidacja kapuitalizmu mogła być
celem, natomiast dla Reicha była wyłącznie środkiem.
Dlatego w teorii Reicha rewolucja społeczna musi poprzedzać rewolucję seksualną – jeśli znikną społeczne i
ekonomiczne przyczyny tłumienia popędów, to dopiero wtedy rozpocznie się prawdziwa rewolucja seksualna, dla
której konieczne jest nie tylko wyzwolenie ekonomiczne, ale i odrzucenie religijnej moralności seksualnej.
W napisanej w 1932 r. książce „Seksualna walka młodzieży” w tytule rozdziału „Rewolucja socjalna jako warunek
wstępny wyzwolenia seksualnego” Reich wyraźnie określa te kolejność i wskazuje na pozytywne skutki rewolucji
rosyjskiej dla powstania nowej moralności seksualnej:
„Jaki kraj na ziemi uczynił więcej dla młodzieży, niż Związek Sowiecki? W jakim kraju młodzież jest rzeczywiście
wolna? Jaki kraj wziął się poważnie za wyzwolenie seksualności, a w jakich krajach rządy i partie tylko gadają o
wyzwoleniu, a w rzeczywistości zwiększają kapitalistyczny ucisk życia seksualnego?”
Ironia losu polega na tym, że gdy Reich pisał swoją książkę, w bolszewickiej Rosji odwoływano już rewolucję
seksualną, a gdy w 1933 r. zaczął on krytykować Stalina za „wstecznictwo” i organizować rewolucję w
Niemczech, został wyrzucony z partii komunistycznej.
Pytanie – a właściwie dlaczego? To znaczy –dlaczego Stalin odwołał rewolucję seksualną w bolszewickiej Rosji?

UNIWERSALNA BROŃ ANTYKULTURY - SEKS


Rewolucję seksualną w Rosji odwołano, a Reicha wyrzucono z Niemieckiej Partii Komunistycznej nie za to, że
krytykowal Stalina (chociaż za to też), ale dlatego, że odkrył broń umożliwiająca zniszczenie każdego systemu i
chciał ją stosować wszędzie, a więc również w komunizmie i wobec wszystkich, a więc również wobec
komunistów.
Czym jest ta broń i jak działa?
Bronią tą jest nieograniczona możliwość zaspokajania popędu seksualnego w okresie wychowania młodego
człowieka, czyli to, co jest istotą rewolucji seksualnej. Mechanizm działania tej broni jest jasny dla każdego, ktyo
przeczytał wcześniejszy rozdział pt. Czym jest kultura. Mówięc w skrócie - wytworzenie nawyków
umożliwiających opanowanie jakichkolwiek umiejętności i funkcjonowanie w dobrze zorganizowanym
społeczeństwie wymaga podjęcia regularnego wysiłku sprzecznego z naturą człowieka. Proces wychowania
rozpoczęty bardzo wcześnie i oparty na emocjonalnym autorytecie rodziców, a potem na pozytywnych
autorytetach wychowawców ułatwia przełamanie naturalnego oporu dziecka a nawet umożliwia wykorzystanie
jego naturalnej skądinąd ciekawości świata. Nagrodą za ten wysiłek są różnego rodzaju satysfakcje, nie zmienia
to faktu, że proces wychowania odbywa się pod przymusem i ogranicza naturalna wolność dziecka.
Nieustanne stymulowanie popędu seksualnego, koncentrowanie uwagi dziecka na sprawach seksu (szczególnie
w okresie dojrzewania, gdy sam organizm o nich gwałtownie przypomina), a szczególnie łatwość osiągania
prostych fizjologicznych przyjemności (bo w przypadku dziecka seks może być źródłem wyłącznie takich
przyjemności, a nie głębszych związków emocjonalnych) znacznie albo całkowicie demotywuje dziecko do
podejmowania jakichkolwiek, a szczególnie regularnych i uciążliwych wysiłków.
Prawdą jest, że produktem bezstresowego wychowania, w którym nie ma żadnych ograniczeń, a wszelki wysiłek
osładza się obietnicami „spontanicznej i twórczej zabawy” jest człowiek zdrowy psychicznie, pozbawiony
stresów, lęków i zahamowań, otwarty, asertywny i bezpośredni, ale źle wykształcony i niezdolny do twórczej i
wydanej pracy. Podkreślam – nie „twórczej zabawy”, ale szeroko rozumianej i mającej wiele wymiarów pracy.
Wprawdzie teoretycy wychowania i autorzy modnych seriali telewizyjnych mogą wyobrażać sobie, że wszyscy
ludzie pracują w „consultingu” albo agencjach reklamowych, a ich praca składa się z serii burz mózgów, podczas
których po paru skrętach wymyśla się odjazdowe kampanie nowego smaku fascynujących chipsów, ale ci sami
ludzie kupują samochody i chcieliby, żeby te samochody były bezpieczne, żeby wszystkie śrubki w nich były
dokręcone zgodnie z instrukcją produkcji i miały znormalizowany gwint M6, a nie spontaniczny gwint M 6,3, albo
niebanalny gwint M 5,8.
Jeśli młody, żyjący we współczesnym społeczeństwie wysokiej cywilizacji człowiek nie opanuje w odpowiednim
wieku koniecznych umiejętności i nie nabierze odpowiednich nawyków i jeśli takich młodych ludzi będzie w
społeczeństwie większość, takie społeczeństwo nie jest w stanie prowadzić wydajnej gospodarki i musi popaść
w nędzę. Jednym słowem – system, w którym obowiązuje model wychowania proponowany przez Wilhelma
Reicha musi upaść. I dotyczy to każdego systemu – zarówno kapitalistycznego jak i komunistycznego, jeśli tylko
jego celem – lub jednym z celów - jest osiągnięcie ekonomicznej sprawności.
Po prosu nie ma innej możliwości.

CZY SEKS JEST SPRZECZNY Z KULTURĄ

Seks jest instynktem wbudowanym w biologiczną strukturę człowieka. Bez seksu nie byłoby ludzkości. Seks
działa równie silnie na człowieka pierwotnego jak i na człowieka kulturalnego. Dyskusja na temat „szkodliwości”
seksu jest jałowa. Nikt nie dyskutuje na temat „szkodliwości” jedzenia, natomiast toczą się dyskusje na temat
tego co, ile, kiedy i jak jeść. O ile nie ma większych zagrożeń, jeśli dorosły człowiek wypije butelkę soku z
marchwi, to większość rozsądnie myślących ludzi nie da niemowlakowi talerza z krwistym befsztykiem
Z seksem sprawa jest znacznie poważniejsza, bo jego psychologiczne skutki pojawiają się zwykle dopiero po
długim czasie i są trudne do zidentyfikowania.
Zgodnie z teoriami rozwoju psychicznego przed fazą dojrzewania (wiek 5-10 lat) człowiek przeżywa okres
największej chłonności umysłu, ciekawości świata, nabywa umiejętności logicznego myślenia i kategoryzacji
zjawisk rzeczywistości, uczy się współpracy w grupie i jest najbardziej podatny na wpływ autorytetów. Jest to
więc okres najbardziej sprzyjający intensywnej nauce i wyrabianiu w młodym człowieku nawyków kulturowych i
zdolności do regularnej pracy. W tym procesie decydującą rolę odgrywają autorytety rodziców i wychowawców.
Nawet w teorii psychoanalitycznej, w której seks jest tematem jedynym, mówi się o tzw. okresie latencji, czyli o
wieku poprzedzającym okres dojrzewania, w którym dziecko nie wykazuje żadnego zainteresowania kwestiami
seksu, natomiast samo znajduje satysfakcję przez zdobywanie nowych umiejętności, poznawanie świata o
odnajdywanie własnego miejsca w społeczności równieśników. Jeśli w tym okresie dziecko poddawane będzie
nieustannej presji seksualizacyjnej, nie nabędzie tych umiejętności, które w przyszłym dorosłym życiu umożliwia
mu podejmowanie świadomych wyborów. Wyborów można bowiem dokonywać tylko wtedy, gdy się je ma.
Najbrutalniejszym pomysłem freudomarksizmu była przymusowa seksualizacja dzieci w wieku 5-10 lat, a więc
właśnie w wieku największej chłonności umysłu i największej ciekawości świata. Temu celowi podporządkowana
była cała działalność seksualno-ekonomiczna Wilhelma Reicha w Niemczech i w USA (będzie o tym mowa
dalej). Temu celowi sluży również przymusowe obniżenie wieku obowiązku szkolnego do lat sześciu, ponieważ
umożliwia ono wyrwanie dzieci spod wpływu rodziców w najwrażliwszym okresie życia i poddaniu go wpływowi
ideologii gender.
W tym znaczeniu seks w sposób oczywisty jest sprzeczny z kulturą, która jest zespołem nawyków
umożliwiającym człowiekowi wyjście ponad poziom behawioralnie motywowanego organizmu.

DOJRZAŁOŚĆ PŁCIOWA A DOJRZAŁOŚĆ SPOŁECZNA

We współczesnym społeczeństwie kwestia seksu związana jest ściśle z problemem dojrzałości społecznej.
W społeczeństwie pierwotnym człowiek osiągał dojrzałość społeczną zanim osiągnął dojrzałość płciową. W
niewielkich wspólnotach myśliwsko-zbierackich 10-letnie dziecko było pełnowartościowym „pracownikiem”,
ponieważ z wyjątkiem może cięższych prac fizycznych było w stanie wykonywać wszystkie proste czynności
„produkcyjne”. Kilkunastoletnia dziewczyna mogła bez przeszkód zostać matką, ponieważ jedyną kwalifikacją do
tego potrzebną była biologiczna dojrzałość płciowa (poza tym ludzie żyli dwa razy krócej niż obecnie).
W społeczeństwie współczesnym człowiek osiąga ekonomiczną samodzielność najwcześniej po ukończeniu
szkoły zawodowej, a społeczną dojrzałość (czyli zdolność do uczestnictwa w życiu publicznym) jeszcze później.
To powoduje, że w stosunku do człowieka pierwotnego człowiek współczesny nieporównanie dłużej pozostaje
niesamodzielny, tzn. niezdolny do ponoszenia odpowiedzialności za swoje decyzje.
Tego ogromnego tematu nie ma tu potrzeby rozwijać, jednak nie można zapominać, że odpowiedzialność jest
jedną z podstawowych cech uczestnictwa w wolnym rynku.

KSIĄŻKI WILHELMA REICHA


Teoria freudomarksizmu została wyłożona w kilku książkach Wilhelma Reicha, z których najważniejsze to:
1925: „Charakter zmysłowy – psychoanalityczne studium patologii ego” (Der triebhafte Charakter: eine
psychoanalytische Studie zur Pathologie des Ich),
1927: „Funkcja orgazmu – psychopatologia i socjologia życia płciowego” (Die Funktion des Orgasmus: zur
Psychopathologie und zur Soziologie des Geschlechtslebens),
1929: „Materializm dialektyczny i psychoanaliza” (Dialektischer Materialismus und Psychoanalyse),
1932: „Upadek moralności seksualnej” (Der Einbruch der Sexualmoral),
1932: „Seksualna walka młodzieży”,
1933: „Społeczna psychologia faszyzmu: o ekonomii seksualnej politycznej reakcji i o proletariackiej polityce
seksualnej” (Massenpsychologie des Faschismus: zur Sexualökonomie der politischen Reaktion und zur
proletarischen Sexualpolitik),
1936 „Seksualność w walce kultur” (Die Sexualität im Kulturkampf) - wznowiona w 1945 i 1966 r. już pod tytułem
„Rewolucja seksualna”.
1929 „Dialektischer Materialismus und Psychoanalyse”
W książce tej Reich zwraca uwagę, że w odróżnieniu od wyzysku „międzyklasowego”, tłumienie popędu
seksualnego jest cechą wewnątrzklasową i jest wyrazem społecznego oddziaływania. Zaznacza przy tym, że we
wczesnej fazie kapitalizmu w środowisku proletariatu nie istniały istotne ograniczenia seksualności, natomiast
rosły one stopniowo, wraz z podejmowanymi przez kapitalistów programami socjalnymi i stopniowym
„zmieszczanieniem” proletariatu. Proletariat „mieszczaniał” naśladując wyłącznie drobnomieszczaństwo, ale już
nie wielkich kapitalistów, czyli środowisko znacznie bardziej wyzwolone.
Psychoanalityczna terapia jest zdaniem Reicha największą klęska psychoanalizy, ponieważ służy leczeniu
objawów, a nie przyczyn. Moralności seksualnej, małżeństwa, mieszczańskiej rodziny i mieszczańskiego
wychowania nie da się pogodzić ze zdrowiem psychicznym. Terapia jest wyłącznie wentylem bezpieczeństwa
zabezpieczającym przez eksplozją, ale nie usuwa przyczyn neurozy.
Zmieszczanienie psychoanalizy, jej przystosowanie do warunków kapitalistycznych skończyć się musi podobnie,
jak reformistyczna klęska socjalizmu – śmiercią przez spłycenie i zaniedbanie teorii popędów. Psychoanaliza ma
przyszłość wyłącznie w socjalizmie, który tworzy warunki do pełnego rozwoju ludzkiego intelektu i ludzkiej
seksualności.
Cytaty:…
„Mieszczański światopogląd naukowców powoduje zniekształcenia i fałszywe wyobrażenia, które uniemożliwiają
zrozumienie rzeczywistości w nowych kategoriach.” Jest to już zapowiedź dojrzałej wersji krytyki
instrumentalnego rozumu)
„Odrzucam wszelką możliwość przyjęcia psychoanalizy jako podstawy socjologii, ponieważ metoda psychologii
zastosowana do faktów procesu społecznego musi prowadzić nieuchronnie do wniosków metafizycznych lub
idealistycznych” (jest to najważniejsza myśl, która stanie się źródłem polemiki z Erichem Frommem w 1934 r.
Reich uważał, że psychoanaliza nie zastąpi socjologii, ponieważ wiele faktów społecznych, jak np. cały ruch
robotniczy nie jest dostępny badaniom psychoanalitycznym.
Fromm pisał w „O metodzie i zadaniach analitycznej psychologii społecznej”, że jeśli psychoanaliza jest w stanie
przedstawić wytłumaczenie zachowań indywiduum, to musi być również w stanie wytłumaczyć zjawisk
społeczne. (tym samym chciał rozciągnąć zakres obowiązywania seksualności na rejony zastrzeżone i
regulowane przez ekonomię).
Reich:
„Zachowanie drobnego ciułacza na krach bankowy albo rebelia chłopów przeciw nagłej obniżce cen zboża nie
wynika z podświadomych impulsów libidalnych, ani ze stłumionego kompleksu Edypa. Psychologia może
wytłumaczyć ich wpływ na zachowanie tych osób, ale nie tłumaczy przyczyn samego zachowania. Kapitalizmu
nie można wytłumaczyć analno-sadystyczna strukturą ludzkiej psychiki, ale seksualnym porządkiem systemu
patriarchalnego”.
Różnica między Reichem a Frommem polega na tym, że Reich był marksistą proletariackim, poszukującym
głębszych przyczyn trwałości kapitalizmu traktowanego jako system niesprawiedliwości ekonomicznej, natomiast
Fromm szukał uzasadnienia dla nowego „genetycznego błędu” kapitalizmu.
„Kultury prymitywnej nie wyjaśniają sny prymitywnych ludzi – to kultura wyjaśnia konflikty zawarte w tych snach”.
Reich był jednak inteligentniejszy od frankfurtczykow.
1932 „Einbruch der Sexualmoral”
Matriarchat – komunizm pierwotny
Patriarchat – własność prywatna.
Ekonomia seksualna, Seksualne zniewolenie.
Klasowa walka mężczyzny i kobiety.
Tworzenie i reprodukcja moralności seksualnej.
Roheim „Psychoanaliza kultur prymitywnych”.
1933 „Massenpsychologie…”
Str. 43.
Religia jest produktem systemu patriarchalnego. Utrwala system hierarchiczny przez stosunek ojca do syna i
syna do ojca.
(Stąd podstawą współczesnego komunizmu jest w coraz większym stopniu feminizm genderowy, czyli
matriarchalny.
Bez względu na cele i motywacje, zapewne jest to skuteczny sposób rozkładu kultury europejskiej. Tu marksiści
mają całkowita rację.

Géza Róheim (1881-1953) twórca etnopsychoanalizy. Podjął na życzenie Freuda próbe weryfikacji zarzutów
Malinowskiego wobec psychoanalizy, kwestionujących uniwersalnośc kompleksu Edypa. W 1932 r. opublikował
wynik badań z czterech ekspedycji pt. „Psychoanaliza kultur prymitywnych”.
Wyniki badań potwierdziły tezy Malinowskiego, co spotkało się z pozytywną oceną Reicha, który krytykował
podejście psychoanalityczne jako totalne i wyłączne.
Die Psychoanalyse primitiver Kulturen, 1932

FREUDOMARKSIZM ERICHA FROMMA 1932-1936

Całkowicie inne podejście reprezentował Erich Fromm, wprowadzając pojęcie charakteru społecznego i czyniąc
z psychoanalizy część socjologii, to znaczy stosując aparat pjęciowy psychoanalizy i jej metody badawcze
częścią aparatu i metod badawczych socjologii. Spór między Reichem i Frommem toczył się publicznie w
publikacjach obydwu autorów w latach 1933-1936, gdy Reich publikowal swoje najważniejsze prace z
„Rewolucją seksualną” na czele.
Różnica między tymi dwoma pojęciami polega na tym, że w ujęciu Reicha zniewolenie seksualne jest ubocznym
skutkiem zniewolenia ekonomicznego wynikającego z niesprawiedliwego systemu społecznego, natomiast w
ujęciu Fromma jest głównym narzędziem stosowanym przez niesprawiedliwy system społeczny w celu
zniewolenia ekonomicznego.
Ta konstatacja przedstawiona została w dojrzałej formie dopiero w zbiorowej pracy szkoły frankfurckiej z 1935/36
r. pt. „Studia nad autorytetem i rodziną”, w ktorej część psychoanalityczną opracował Fromm, a dwie pozostałe
części metodologiczne i historyczno-filozoficzne przygotowali Max Horkheimer i Herbert Marcose.

FREUDOMARKSIZM HUMANISTYCZNY ERICHA FROMMA

Wilhelm Reich był osobowością kontrowersyjną i konfliktową. Sam Freud uważał go za fanatyka, a ponieważ
Reich łączył psychoanalizę z wojującym marksizmem, co obniżało prestiż psychoanalizy starającej się o
zyskanie statusu nauki, w 1934 r. Reicha (na wniosek Freuda) usunięto z Międzynarodowego Towarzystwa
Psychoanalitycznego (IPV). Paul Federn (1871-1950) wiedeński psychoanalityk i autor książki „Psychologia
rewolucji – społeczeństwo osierocone” uważał Reicha po prostu za psychopatę. Jednym słowem - Reich był zbyt
prymitywny i agresywny. Biologiczny freudomarksizm nie mógł liczyć na szerszy oddźwięk w oryginalnej wersji,
ale mógł być skuteczny, ponieważ miał wszystkie elementy potrzebne pracującym na „jałowym biegu”
marksistom z Instytutu Badań Spolecznych we Frankfurcie. Była w nim i rewolucja, i seks jako broń mazowego
rażenia i faszyzm jako diaboliczne ucieleśnienie kapitalizmu, jednak wszystko było prymitywne i ułożone nie w
takiej jak trzeba kolejności.

FREUDOMARKSIZM NA OPAK

Największym problemem było to, że wg Reicha najpierw powinna zwyciężyć rewolucja społeczna, a dopiero po
niej możliwa będzie rewolucja seksualna, tymczasem marksiści z Instytutu nie mogli znaleźć metody na
wywołanie właśnie tej pierwszej rewolucji. Freudomarksizm mógł spełnić swoje zadanie pod warunkiem takiego
jego przekomponowania, żeby można było uzasadnić najpierw rewolucję seksualną, która doprowadzi do
rewolucji społecznej.
Może się to wydawać problemem sztucznym, ale był to problem istotny. Marksizm klasyczny powstał w ten
sposób, że do pewnej koncepcji zdobycia władzy wyznaczona została konkretna siła społeczna i dla
zmotywowania tej społecznej siły dorobiono – w wyniku wieloletniej pracy – ogromną ideologię, na którą składał
się m.in. wielotomowy „Kapitał”, a wokół tej ideologii zorganizowano ogromny ruch polityczny. To, że „Kapitał”
powstał wiele lat po Manifeście Komunistycznym, że nie ma żadnego związku z teorią o rewolucyjnej misji
proletariatu i że nie przycztał go nigdy żaden robotnik nie zmienia faktu, że stanowił on część moralnie
uzasadnionej i przekonywającej ideologii, której siła wynikała z odwołania się do utrwalonej w kulturze
chrześcijańskiej miłości bliźniego. Tworzenie ideologii – a taki był cel działania Instytutu Badań Społecznych nie
służyło tylko zaspokojeniu osobistych czy intelektualnych ambicji pracujących tam filozofów, ale miało zakończyc
się stworzeniem idei zdolnej porwać masy o zaprowadzić je na barykady (nawet jeśli symboliczne).
Na ogromny potencjał freudomarksizmu zwrócił uwagę pracownik Instytutu Erich Fromm i on to wprowadził go
do programu Instytutu.

KSIĄŻKI FROMMA

1932: „Charakterologia psychoanalityczna i jej znaczenie dla psychologii społecznej” (Die psychoanalytische
Charakterologie und ihre Bedeutung für die Sozialpsychologie)
1936: „Studia o autorytecie i rodzinie” (Studien über Autorität und Familie)
1941: „Ucieczka od wolności” (Die Furcht vor der Freiheit)
1955: „Człowiek nowoczesny i jego przyszłość” (Der moderne Mensch und seine Zukunft)
1971: „Zen i psychoanaliza” (Zen-Buddhismus und Psychoanalyse)
1976: „Mieć czy być?” (Haben oder Sein)

SOCJOLOGIZACJA SEKSU - ERICH FROMM I CHARAKTER SPOŁECZNY

Erich Fromm (1900-1980) był niemieckim zawodowym socjologiem i psychoanalitykiem amatorem. W 1925 r.
studiował Talmud i psychoanalizę. Z żydowską ortodoksją zerwał w 1928 r., od 1929 r. pracował w berlińskiej
poradni seksuologicznej, a od 1930 r. w Instytucie Badań Społecznych we Frankfurcie. W 1932 r. emigrował do
USA, gdzie kontynuował współpracę z przeniesionym do Nowego Jorku Instytutem Badań Społecznych.
Wprawdzie sławę przyniska mu książka z 1941 r. pt. Ucieczka od wolności”, ale jego znaczenie dla powstania
antykultury wynika z prac wcześniejszych.
W latach 1929-1930 Fromm prowadził badania w ramach projektu „Berlińskie Badania Robotników i
Pracowników Najemnych”. Do badań tych stosowano specjalnie opracowany kwestionariusz z pytaniami
określającymi cechy charakterologiczne badanych. W 1932 r. Fromm opublikował esej pt. „Charakterologia
psychoanalityczna i jej znaczenie dla psychologii społecznej”. Głównym pojęciem tej psychologii jest „charakter
społeczny”.
Charakter społeczny jest to zbiór formowanych w procesie wychowania cech indywidualnych, umożliwiających
człowiekowi podejmowanie działań akceptowanych społecznie bez poczucia utraty wolności. Tłumione w tym
procesie namiętności i popędy nie znikają, ale pozostają w konflikcie z represywnym społeczeństwem.
W gruncie rzeczy jest to definicja nieuświadomionego psychicznego zniewolenia i bardzo przypomina tezę
Marksa o proletariacie będącym „klasą w sobie”, ale nie mającą świadomości klasowej i zrozumienia istoty
swojego ekonomicznego upośledzenia i o „kasie dla siebie”, jaką proletariat się staje, gdy taką świadomość
zdobywa. Podstawą marksistowskiej determinacji w dążeniu do rewolucji społecznej było twierdzenie, że
przyczyną społecznej niesprawiedliwości jest tkwiący w kapitalizmie, nieusuwalny innymi metodami (np. w
drodze reform) konflikt klasowy.
Freudomarksizm i cała koncepcja rewolucji społecznej stałaby się nowym modus operandi, gdyby udało się
powiązać w logiczny sposób kwestie społeczne z kwestiami seksuologicznymi.

W 1934 r. Fromm wdał się w brzemienną w skutki polemikę z Wilhelmem Reichem. Dotyczyła ona kwestii, czy
psychoanaliza nadaje się do badania zjawisk społecznych, a więc czy z terenu psychiatrii można jej metody
przenieść na teren socjologii. Jak już wspominałem, Reich zajął w tej kwestii stanowisko zdecydowanie
negatywne, co nie zmieniło kierunku prac trwających już w Instytucie. Ich efektem była opublikowana w 1936 r.
zbiorowa praca Maxa Horkheimera, Ericha Fromma i Herberta Marcuse pt. „Studia o autorytecie i rodzinie”.
Myśl Fromma przedstawia cytat:
„Z zewnętrzną przemocą działającą w społeczeństwie spotyka się wychowane w rodzinie dziecko w osobach
rodziców, szczególnie w osobie ojca. Ojciec jest pierwszym w życiu dziecka uosobieniem społecznego
autorytetu, nie jest jednak jego „wzorcem”, ale „odbiciem””.
Najważniejszym dorobkiem Fromma było przesunięcie akcentów w schemacie Wilhelma Reicha. To nie jacyś
„prywatni” rodzice wypaczają psychiką dziecka tłumiąc jego popęd seksualny, ale czyni to system używając
jedynie rodziców – i to przede wszystkim ojca – do zniewolenia człowieka i do zabicia jego człowieczeństwa.
Również rodzina nie jest „prywatną” rodziną, ale podstawową komórką społeczeństwa (systemu) patriarchalnego
(a więc hierarchicznego),a dominujący w tej komorce ojciec wpływa na dziecko swoim autorytetem zmuszając je
do posłuszeństwa. Powstaje w te sposób „charakter autorytarny”, łatwo poddający się przemocy, podatny na
przesądy, konformistyczny, a jednoczesnie żądny dominacji, okrutny, konserwatywny, tradycjonalistyczny, wrogi
wobec zmian, postępu i wszelkiej odmienności, a więc nacjonalistyczny, kesno- i homofoniczny.
Swoja część „Studiów” oparł From na wynikach badań prowadzonych w Berlinie, tak więc jego wkład w nowa
postać freudomarksizmu jest istotny, ale niewątpliwie schemat myślenia wywodzi się od Reicha.

Z czasem Fromm stopniowo odszedł od eksponowania popędu seksualnego jako głównej siły formującej
charakter człowieka do poglądu, że przyczyną deformacji psychiki jest nieumiejętność korzystania z przypisanej
człowieczeństwu wolności. Strach przed odpowiedzialnością, jaka związana jest nierozłącznie z wolnością
powoduje ucieczkę od niej w bezpieczną pewność posłuszeństwa i poddania się autorytetowi (paradoksalnie,
Fromm dał tu precyzyjną definicję osobowości człowieka komunistycznego, czyli człowieka, który nie chce lub
nie potrafi pracować, ale z roszczeniami zwraca się do władzy, której gotów jest się podporządkować za cenę
tolerowania jego lenistwa).
W wydanej w 1941 r. książce „Ucieczka od wolności” Fromm tworzy bardziej rozbudowaną interpretację
freudomarksizmu, definiując kluczowe pojęcie osobowości autorytarnej, jednak nie jest w stanie oderwać się od
seksualogicznej frazeologii. Skłonność do uległości wobec autorytetu zmusza człowieka do poszukiwania
rekompensaty, rodzącej potrzebę dominacji i destrukcji. Osobowość autorytarna jest więc odpowiednikiem
patologicznego sadomasochizmu, który spełnia się z jednej strony we własnym poniżeniu, z drugiej zaś w
poniżeniu innych.
Erich Fromm dokonał połączenia następujących pojęć:
Dziecko – ojciec – wychowanie - osobowość autorytarna – faszyzm – konformizm – nietolerancja – agresja –
nacjonalizm – religijny fundamentalizm – sadomasochizm – psychopatologia. Tym samym otworzył drogę do
zaliczenia osobowości autorytarnej do objawów patologicznych.
GŁÓWNA MYŚL FREUDOMARKSIZMU SZKOŁY FRANFURCKIEJ

Główna myśl „socjologicznego” freudomarksizmu Ericha Fromma jest następujaca: Niesprawiedliwy system
społeczny zniewala człowieka w celu jego wyzysku przez tłumienie jego biologicznych instynktów i wynikającą z
niego deformację psychiki. Deformacja ta następuje w procesie socjalizacji (czyli wychowania) pod wpływem
autorytetu, czyli siły wymuszającej posłuszeństwo. Strach tłumi instynktu, które zepchnięte do podświadomości
tworzą wewnętrzny konflikt prowadzący do psychicznych patologii. Ta formatująca rola wychowania jest
podstawą trwałości niesprawiedliwego systemu. Tak więc system można rozbić rozbijając jego podstawę.
Najłatwiej można to zrobić wspierając tłumione instynkty i sprzyjając ich wyzwoleniu. System, który nie tłumi
instynktu seksualnego nie jest w stanie zniewalać człowieka. Ponieważ system używa do zniewolenia człowieka
instytucji rodziny i wychowania, należy je rozbię i zlikwidować. Jednak siłą, która jest w stanie to zrobić są ludzie,
których instynkt seksualny jest tłumiony.
Taka jest taktyka antykultury.

PIERWSZY ODWRÓT

W wydanej w 1936 r. książce „Seksualność w walce kultur” Reich opisuje z ubolewaniem zjawisko odwrotu od
idei rewolucji seksualnej zarówno w środowisku zachodniej lewicy jak i – przede wszystkim – w Rosji. Proces ten
zaczął się zresztą znacznie wcześniej, gdy Reich założył w Berlinie w 1931 r. przybudówkę niemieckiej partii
komunistycznej pn. Sexpol (polityka seksualna), wywołując protesty szeregowych członków partii („Reich chce
zamienić sale gimnastyczne w burdele”). W 1935 r. w prasie niemieckiej (Weltbuhne) ukazał się alarmistyczny
artykuł opisujący cofanie się propagandy seksualnej w Niemczech i we Włoszech pod wpływem propagandy
kontrrewolucyjnej, ale znacznie bardziej niepokojące były wystąpienia np. komunistów francuskich.
W tym samym 1935 r. w „L’Humanite” (gazeta Francuskiej Partii Komunistycznej) ukazał się apel: „Komuniści
muszą walczyć o uratowanie francuskiej rodziny. Musimy zerwać z drobnomieszczańską, indywidualistyczną i
anarchistyczną tradycją, czyniącą ideał ze sterylizacji. Musimy ratować rasę. /…/ Prawo do miłości, miłości
mężczyzny do kobiety, człowieka do człowieka, miłość dzieci do rodziców, miłość rodziców do dzieci – trzeba
ratować francuską rodzinę. /…/ Drogę wskazuje nam Związek Radziecki”.
Reich z oburzeniem stwierdza, że ukazanie się podobnego artykułu w gazecie socjalistycznej to katastrofa i była
to rzeczywiście katastrofa, ponieważ zachodnie partie komunistyczne realizowały politykę wskazywaną przez
bolszewicką Rosję, w której gwałtownie wycofywano się z liberalnego ustawodawstwa i nasilano propagandę
zmierzająca do promowania wśród młodzieży seksualnej powściągliwości. Ówczesna odezwa do Komsomolców
głosiła:
„Towarzysze, wstąpiliście do szkół i uniwersytetów dla nauki. Ona jest głównym celem waszego życia i temu
celowi trzeba podporządkować wasze działania i poglądy. Czasami trzeba poświęcić drobne przyjemności temu
celowi. Państwo jest jeszcze za biedne, żeby zapewnić byt wam, wychowanie waszym dzieciom. Dlatego
potrzebna jest powściągliwość”.
Od 1932 r. bolszewiccy ideolodzy zrezygnowali z aktywnej polityki seksualnej, a młodzież uznała kwestię
seksualną za marginalną. Seks stał się problemem oderotyzowanym. Na pierwszy plan wyszła „pięciolatka”.
Obserwując toczące się procesy i zrzucając winę na odradzającą się mentalność drobnomieszczańską Reich
proponował środki wręcz kuriozalne: poza obligatoryjnym zwalczaniem „starych przesądów” oraz „świętych,
moralistów i innych zakompleksionych seks-neurotyków”, zalecał „najostrzejszą kontrolę przez seksualno-
polityczne organizacje kobiece i młodzieżowe praktyk i ideologii mieszczańskich profesorów nawołujących do
wspomagania urodzin” oraz – uwaga – „zwalczanie głupiego respektu mas wobec współczesnej nauki, która
rzadko zasługuje na swoja nazwę”.
Podkreślam – naukowy freudomarksizm stworzony przez naukowca Reicha zalecał „zwalczanie głupiego
respektu mas wobec współczesnej nauki”.

Po raz kolejny okazało się, że Wilhelm Reich był genialny, ponieważ wymyślil wszystko, co potem uznano za
dokonania szkoły frankfurckiej.

/w opracowaniu/

Teoria krytyczna 1937-1944


Od 1935 r. seks stał się obsesją neomarksizmu i pozostaje nią do dnia dzisiejszego. Wszystkie jego
współczesne nurty, włącznie z dominującą obecnie tematyką LGBT i feministyczną genderologią w
ostatecznym rozrachunku, po wykonaniu wszelkiej wyobrażalnej ekwilibrystyki semantyczno-
strukturalistyczno-postmodernistycznej, prędzej czy później powracają do seksu. Jednak w pierwszej
połowie lat 30-tych otwarta proklamacja rewolucji seksualnej przez działającego niezależnie Wilhelma
Reicha okazała się niemożliwa i napotkała opór nie tylko chrześcijańskiej Europy, ale środowiska
apolitycznych psychoanalityków, a nawet ideowych środowisk komunistycznych.

Szkoła frankfurcka stanęła wobec konieczności stworzenia historyczno-filozoficznego uzasadnienia rewolucji


seksualnej i nadania jej cech konieczności historycznej, jednak problemem było to, że oznaczało to całkowite
„przenicowanie” marksizmu, którego cały wysiłek teoretyczny sprowadzał się do wykazania przyczyn wyzysku
ekonomicznego proletariatu przemysłowego, stworzenia w proletariacie świadomości klasowej i wykazania
nieuchronności rewolucji i wiodącej w niej roli proletariatu. Właśnie to miał na myśli Jurgen Habermas mówiąc o
„mylnych progrozach marksizmu”, z którymi misieli sobie poradzić twórcy neomarksizmu.
Takim nowym uzasadnieniem stała się teoria krytyczna sformułowana przez Maxa Horkheimera w 1937 r.
Teoria krytyczna określona przez Horkheimera jako „naukowy program badawczy interdescyplinarnego
materializmu” w podstawowej postaci opublikowana została w „Zeitschrift für Sozialforschung” w 1937 r. w
dwóch artykułach: „Teoria tradycyjna i krytyczna” Maxa Horkheimera i „Filozofia i teoria krytyczna” Horkheimera i
Herberta Marcuse. W tym czasie IBS pracował już na emigracji w USA pod nazwą ISR jako część Columbia
University.
Język użyty do zapisu teorii krytycznej jest językiem niezrozumiałym nie tylko dla przeciętnie wykształconego
człowieka, ale nawet dla fachowców oswojonych z filozoficzną terminologią. Krótki wykład samej teorii krytycznej
doczekał się opasłych tomów komentarzy i interpretacji, w tym interpretacji samych autorów, którzy tłumaczą, co
znaczy to, co napisali w hermetycznym języku używając języka równie hermetycznego. Jednak z najbardziej
hermetycznego zapisu można odczytać nie tylko deklarowane intencje, ale wynikające z niego praktyczne
wnioski.
W 1931 r. Horkheimer, obejmując dyrekcję IBS, ogłosił program zawarty w eseju pt. 1931, “Aktualna sytuacji
filozofii społecznej i zadania Instytutu Badań Społecznych”, w którym pojawiła się nuta „interdyscyplinarności”,
jednak jego kolejne dzieła miały charakter szczegółowy. Opublikowanie w 1937 r., a więc sześć lat po przejęciu
dyrekcji IBS i kilka miesięcy po publikacji „Studiów nad rodziną i autorytetem” „Teorii krytycznej”, dzieła o
horyzoncie ogólno filozoficznym wskazuje na jego przełomowy charakter, tym bardziej, że jest ono pożegnaniem
z proletariatem jako rewolucyjną siła społeczną. W istocie jest ona teoretycznym uzasadnieniem rewolucji
seksualnej w szczególności, a rewolucji antykulturowej w ogólności, przygotowanym ze świadomością, albo w
przeczuciu skutków ich realizacji.
Teoria krytyczna jest uzasadnieniem negacji jako postawy i negacją wszelkiego myślenia pozytywnego
prowadzącego do weryfikowalnych skutków. Jest teorią działania nie wymagającego ani wiedzy, ani umiejętności
logicznego, a wręcz jakąkolwiek systematyczna wiedzę i logiczne myślenie negującą i napiętnując. Teoria
krytyczna jest hymnem na cześć nieuctwa zwolnionego z wszelkiej odpowiedzialności za własne skutki.
Teoria krytyczna jest postawą niewykształconego, rozkapryszonego dziecka.

EMIGRACJA

W 1935 r. Max Horkheimer przeniósł Instytut Badań Społecznych najpierw do Genewy i Paryża, potem
ostatecznie do Nowego Yorku, gdzie Instytut miał działać przez następnych piętnaście lat jako przybudówka
Columbia University pod nazwą Institute for Social Research. Do USA wyemigrował również Wilhelm Reich,
gdzie prowadził działalność niezależną od Instytutu. W Nowym Yorku uformował się drugi ośrodek
neomarksistowski o nieco innym od frankfurckiego charakterze. Powstał on przy New School of Social Research
i do historii przeszedł jako tzw. „Uniwersytet na wygnaniu”.
New School of Social Research powstała w 1919 r. z inicjatywy amerykańskich progresywistów, m.in. Thorsteina
Veblena i Johna Deweya i grupowała początkowo przede wszystkim wykładowców Columbia University, którzy
opuścili tę uczelnię właśnie w 1919 r., gdy jej władze zażądały od kadry i studentów deklaracji lojalności wobec
państwa amerykańskiego. W okresie II wojny światowej, dzięki porozumieniom międzynarodowym i poparciu
francuskiego rządu emigracyjnego przy New School powstał ośrodek grupujący emigrantów z całej Europy,
wśród których jednak dominowali intelektualiści francuscy, m.in. Claude Levi-Strauss. Z New School związane
było środowisko amerykańskich antropologów „relatywistycznych” ze szkoły Franza Boasa (m.in. Margaret Mead
i Ruth Benedict) i między tymi środowiskami dochodziło do współpracy i wzajemnych wpływów, co określiło w
znacznym stopniu kierunek rozwoju powojennego, strukturalistycznego marksizmu francuskiego.
Głównym skutkiem współpracy środowisk amerykańskich progresywistów i europejskich neomarksistów był z
jednej strony wpływ na Amerykanów tzw. filozofii kontynentalnej o charakterze spekulatywnym, z drugiej zaś
wpływ na Europejczyków amerykańskiej myśli pragmatystycznej i wywodzącego się z transcendentalizmu
anarchoprymitywizmu.

HISTORIA POWSTANIA TEORII KRYTYCZNEJ

Teoria krytyczna w formie kanonicznej, dzisiaj właściwie zupełnie nieznanej, powstawała w kilku etapach w
latach 1936-1944, a w latach 1944-50 została gruntownie przerobiona i przystosowana do nowych warunków
społecznych i geopolitycznych. W rezultacie stała się pojęciem zbiorczym obejmującym całą ideologię
antykultury, co wymaga krótkiego uporządkowania.
Teoria krytyczna to teoria permanentnej negacji jako stanowiska wobec rzeczywistości. Jej zasady
przedstawione zostały w książce Maxa Horkheimera pt. „Teoria tradycyjna i krytyczna” opublikowanej w 1937 r.
w Stanach Zjednoczonych.
W latach 1941-1944 powstała wspólna praca Horkheimera i Theodora W. Adorno pt. „Dialektyka oświecenia”
uznawana za sztandarowe dzieło teorii krytycznej. W rzeczywistości nie jest ona sztandarowym dziełem teorii
krytycznej, ale sztandarowym przykładem zastosowania teorii krytycznej w praktyce badawczej i interpretacyjnej
(o tym w dalszej części).
Tuż po opublikowaniu „Dialektyki…” Horkheimer wygłosił serię odczytów zatytułowanych „Zaćmienie rozumu”.
Wykłady te zostały opublikowane w 1947 r. w USA, a dopiero w 1967 r. w Niemczech pod tytułem „Krytyka
instrumentalnego rozumu”. Książka jest wprawdzie „wyciągiem” z „Dialektyki…”, ale stanowi logiczną
kontynuację właściwej teorii krytycznej z 1937 r.
Od 1944 r. Instytut rozpoczął współpracę z Berkeley University w Kalifornii przy programie pt. „Studia nad
przesądem”. Program realizowany na zlecenie Amerykańskiego Komitet Żydowskiego miał na celu
przeciwstawienie „ukrytemu amerykańskiemu antysemityzmowi”. Ze strony Instytutu współdyrektorem projektu
był Theodor W. Adorno. Prace ukończono w 1947 r., ale jej nie opublikowano z powodu sporów między
autorami, a wydano dopiero w 1950 r. pt. „Osobowość autorytarna”.
„Dialektykę oświecenia” w Europie opublikowano w 1947 r., ale poddano ją znacznym przeróbkom, uzuwając
cała rewolucyjnąterminolgię marksistowską i zastępując ją terminologią demokratyczno-wolnościową. Proces
„odideologizowania” książki dokończono przed jej wzowieniem w 1969 r. Z tego względu, bez dostępu do
unikalnych archiwaliów, nie sposób dzisiaj ustalić, co tak naprawdę zawarli w niej autorzy. Pikanterii dodaje istorii
fakt, że europejskie wydanie z 1947 r. poprzedza przedmowa do wydania pierwszego z 1944 r. i solenne
zapewnienie autorów, że w nowym wydaniu nie wprowadzono żadnych zmian (fakt sfałszowania książki
ujawniono dopiero w latach 80-tych).

Wymienione pozycje tworzą dwie odrębne części i realizuja odmienne cele.
„Teoria krytyczna” i „Krytyka instrumentalnego rozumu” do nowa wersja marksowskiego materializmu
dialektycznego rozmianego jako metoda interpretacji rzeczywistości. Są one – mówiąc w bardzo dużym i
brutalnym, ale koniecznym uproszczeniu – filozoficznym uzasadnieniem roszczeniowego nieuctwa i infantylizmu,
jakie są nieuchronną konsekwencją antykultury. Jest ona twórczym rozwinięciem cytowanej już yśli Wilhelmna
Reicha o „zwalczaniu głupiego respektu mas wobec współczesnej nauki, która rzadko zasługuje na swoją
nazwę”.
„Dialektyka oświecenia” i „Osobowość autorytarna” służą innemu celowi – stygmatyzacji kultury jako takiej a
europejskiej kultury chrześcijańskiej jako źródła psychopatologii, oraz stygmatyzacji postawy konserwatywnej
(czyli kulturowej i poitycznej prawicy) jako źródła faszyzmu i antysemityzmu, w celu ich przyszłej eksterminacji.
Tu znowu należy przywołać proroczy cytat z dzieła Wilhelma Reicha: (xxx).

CO TO JEST TEORIA KRYTYCZNA


Karol Marks sformułował pewne konkretne zasady odnoszące się do historycznej rzeczywistości i pewne –
nawet jeśli mgławicowe – „prognozy” dotyczące przyszłości, narażał się więc na to, że tezy te i postulaty zostaną
prędzej czy później zweryfikowane przez życie. Życie i proletariat zweryfikowały teorię marksistowską
negatywnie, a żmudna rewizja marksizmu zajęła wiele lat. Nauczony tym doświadczeniem Max Horkheimer,
dyrektor Instytutu Badań Społecznych, stworzył nową wizję „filozofii praktycznej”, czyli teorię krytyczną, nie
tworzącą żadnego programu, a więc nie poddającą się żadnej weryfikacji.

Założenia teorii krytycznej przedstawione zostały w książce Horkheimera z 1937 r. pt. „Teoria tradycyjna i
krytyczna”, z której przeciwstawił on dwa sposoby interpretacji rzeczywistości. Jednym z nich była „postawa
tradycyjna”, opisana w traktacie filozoficzno – matematycznym Kartezjusza pt. „Rozprawa o metodzie” (fr.
Discours de la méthode) opublikowanym w roku 1637. Drugim „postawa krytyczna”, czyli marksowska krytyka
ekonomii politycznej.
Poniżej przedstawiam główną myś teorii krytycznej przetłumaczoną na język potoczny uprzedzając, że zgodnie z
teorią krytyczną posługiwanie się takim językiem uniemożliwia jej zrozumienie.
http://lesekreis.blogsport.de/images/MaxHorkheimerTraditionelleundkritischeTheorie.pdf

Teoria krytyczna wychodzi z założenia, że w rzeczywistość jest odbiciem stosunków społecznych, których istotę
stanowi społeczna niesprawiedliwość, a więc każda rzeczywistość jest z natury wadliwa. Tworzenie wizji nowej
rzeczywistości jest bezcelowe, ponieważ każda nowa rzeczywistość, nawet jeśli będzie lepsza od istniejącej,
będzie również wadliwa (ideał jest utopią). Nową rzeczywistość należy więc zastąpić postulatem widniejącej na
horyzoncie „lepszej praktyki”, a uwagę skoncentrować na wszechstronnej krytyce status quo i jego demontażu.
Postawa krytyczna wobec z definicji wadliwego status quo jest z definicji słuszna, dążenie do jego zmiany jest
więc warunkiem postępu, natomiast jego utrwalanie jest utrwalaniem wadliwości, tak więc postawa
konserwatywna jest z definicji reakcyjna.

Dzięki takiemu podejściu teoria krytyczna wyznacza swoim wyznawcom rolę wiecznej awangardy i to awangardy
nieomylnej, ponieważ postulat destrukcji rzeczywistości wadliwej i tworzenia „lepszej praktyki” zachowuje
wieczną aktualność, a jednocześnie – co jest bardzo ważne – wszystkich, którzy nie aprobują filozofii totalnej
negacji ustawia w pozycji wrogów postępu. Jest to element bardzo ważny, ponieważ będzie w przyszłości
rozwijany przez Herberta Marcuse.

DOMINACJA

Wadliwość status quo jest w teorii krytycznej założona, a więc nie wymaga uszczegółowienia, jednak jej
praktyczną wykładnię przedstawił w 1971 r. czołowy teoretyk współczesnej antykultury Michel Foucault w
telewizyjnej dyskusji, jaką w 1975 r. przeprowadził z Naomem Chomsky’m (dostępna w You Tube). Zdaniem
Foucoulta wadliwość, czyli społeczna niesprawiedliwość ukryta w rzecywistości polega na dominacji. Przejawami
„dominacji” są wszelkie formy zależności i podległości, jakie występują w relacjach międzyludzkich, niezależnie
od ich „pozornej” funkcji użytkowej i niezależnie od ubocznych skutków błędnie odbieranych jako pozytywne.
Dominuje więc mąż nad żoną, żona nad mężem, media nad widzami, nauczyciel nad uczniem, policjant nad
złodziejem, gangster nad okradanym, sąd nad gangsterem, religia nad wierzącymi, przełożony nad podwładnym,
rodzice nad dziećmi itp. itd. Teoriokrytyczne pojmowanie dominacji wykracza daleko poza potoczne rozumienie
tego pojęcia, ponieważ nie obejmuje tylko wpływu narzuconego w wyniku przemocy, ale i wpływu, któremu jedna
ze stron relacji ulega „z własnej woli”. Uleganie „z własnej woli” jest tylko świadectwem „społecznego charakteru”
zdefiniowanego przez Ericha Fromma, który umożliwia przystosowanie się do rzeczywistości „bez poczucia
utraty wolności”.
Rozumowanie to ma dodatkowe konsekwencje.
Grupy społeczne korzystające w jakikolwiek sposób z wadliwej rzeczywistości są zainteresowane w utrzymaniu
status quo, a więc z definicji są one reakcyjne. Proletariat od czasu, gdy stworzył etos pracy i zaczął ciągnąć
profity z wadliwego systemu kapitalistycznego stał się jego obrońcą, a zatem siłą reakcyjną. W ten sposób
neomarksizm mógł rozstać się z klasyczną marksistowską mitologizacją proletariatu jako jedynej siły
rewolucyjnej i potraktować go jako siłę reakcyjną nie przecząc jednocześnie Marksowi: dopóki proletariat
stanowił żyjącą w nędzy ciemną masę poddającą się rewolucyjnej propagandzie, stanowił siłę postępową, kiedy
jednak zmienił postawę i opowiedział się za reformą systemu kapitalistycznego, stał się siłą reakcyjną. Winę za
zmianę stanowiska proletariatu nie ponosił on sam, ale system (kultura), który poprzez system edukacji i
wychowania narzucił proletariatowi krępujący schemat racjonalnego myślenia.

KILKA MYŚLI

Postawa tradycyjna powoduje powierzchowne widzenie rzeczywistości i uniemożliwia zrozumienie jej głębi.
Dotyczy to również proletariatu, ponieważ teoria krytyczna jest przygotowaniem pożegnania z tą zawiedzioną
nadzieją marksistów.
„Teoretyk, którego celem jest przyspieszenie rozwoju prowadzącego do społeczeństwa bez krzywdy, może
znaleźć się w sprzeczności z poglądami reprezentowanymi przez proletariat. Bez tego konfliktu teoria nie byłaby
w ogóle potrzebna. Społeczna pozycja teoretyka nie ma związku z jego poglądami – Engels był np.
biznesmenem. Jego roli nie wyznacza sposób zarabiania na życie, ale formalny element edukacji. Możliwość
szerszego spojrzenia wykraczającego poza perspektywę magnatów przemysłowych, właściwego profesorom
uniwersyteckim i średnim urzędnikom państwowym, lekarzom, adwokatom, prokuratorom, powinna
ukonstytuować społeczną albo nawet ponadspołeczną (suprasocjale) warstwę „Inteligencji”.
Zadaniem teorii krytycznej jest zmniejszenie napięcia między poglądami uciemiężonej ludzkości, za którą i dla
której inteligent myśli, a więc do umożliwienia mu wzlotu nad własne uwarunkowania klasowe”.

Jednym słowem – proletariat już nie jest siła rewolucyjną, ale może stać się nią „teoretyk”, który dzięki teorii
krytycznej (i dlatego jest ona potrzebna) zdobywa możliwość szerszego spojrzenia wykraczającego poza
perspektywe wlasnej społecznej pozycji.

Max Horkheimer wydał „Teorię krytyczną” w 1937 r., a więc napisał ją jednocześnie, albo tuż po przygotowaniu
„Studiów nad autorytetem i rodziną”. Zapowiedź kolejnego dzieła znajduje się w posłowiu „Teorii”.
POSŁOWIE:
„Teoria krytyczna nie jest jakąkolwiek hipotezą badawczą, której przydatność wyraża się w działaniu
jakiejkolwiek instytucji, ale koniecznym (unablosbar) momentem historycznego wysiłku stworzenia świata
odpowiadającego potrzebom i siłom człowieka.
Przy całym związku między teorią krytyczną a naukami specjalistycznymi celem teorii krytycznej nigdy nie było
zwykłe mnożenie wiedzy jako takiej, ale emancypacja ludzkości z uwarunkowań zniewolenia”.
Co artysta chciał przez to powiedzieć?
Celem teorii krytycznej jest „stworzenie świata odpowiadającego potrzebom i siłom człowieka”, czyli
„emancypacja ludzkości z uwarunkowań zniewolenia”, a więc już nie wyzwolenie proletariatu z nędzy, ale
wyzwolenie całej ludzkości ze zniewolenia. Jakiego zniewolenia? Każdego zniewolenia.
W 1937 r. filozofowie Insytutut Badań Społecznych byli akturat w fazie opracowywania dzieła wykazującego, że
najgłębszym źródłem zniewolenia jest rodzina i autorytet, zniewalająca ludzkość przez tłumienie jej popędu
seksualnego.
Clou tego fragmenty zawiera się jednak w stwierdzeniu, że celem teorii krytycznej nigdy nie było typowe dla nauk
specjalistycznych „mnożenie wiedzy jako takiej”.
Słusznie, po co komu wiedza jako taka.

KRYTYKA INTRUMENTALNEGO ROZUMU 1944

Ogłoszona w 1944 r. w formie wykładów, a opublikowana drukiem w 1947 r. „Krytyka instrumentalnego rozumu”
jest rozwinięciem teorii krytycznej kwestionującym celowość, a wręcz podkreślającym szkodliwość uwzględniania
w praktycznym działaniu wiedzy o faktach i zasad myślenia przyczynowo-skutkowego. Jest więc deprecjacją
sensu nauki jako metody obiektywnego opisu rzeczywistości.

Każdy człowiek podejmuje decyzje na podstawie życiowego doświadczenia, wiedzy i logicznego myślenia, czyli
umiejętności łączenia przyczyny ze skutkiem. Tylko dzięki tej umiejętności człowiek jest w stanie przewidzieć, do
jakich skutków prowadzi jego decyzja i ocenić, czy skutki te akceptuje. W ten sam sposób weryfikujemy różnego
typu propozycje i oferty sprawdzając, czy są one dla nas korzystne czy nie. Istnieją decyzje o znacznej wadze,
dotyczące wyboru szkoły, zawodu, życiowego partnera, światopoglądu, jednak większość decyzji dotyczy spraw
drobniejszych, codziennych, aż do tak szczegółowych jak to, co zjeść na obiad. Do podjęcia każdej z tych
decyzji potrzebne są informacje o różnym ciężarze gatunkowym i innego typu wiedza.
Myślenie nie ogranicza się oczywiście do funkcji czysto użytkowej – być może istota człowieczeństwa polega na
tym, że człowiek chce i potrafi myśleć o sprawach, które nie mają bezpośredniego związku z prozą codziennego
życia, ale zawsze wtedy, gdy wyznaczamy sobie jakiś konkretny cel, nasze myślenie podporządkowane jest
poszukiwaniu sposobów osiągnięcia tego celu.
Istnieją przy tym dwa niebezpieczeństwa. Jedno polega na tym, że pochłonięci realizacją drobnych, codziennych
celów praktycznych łatwo możemy stracić z oczu wszelkie ważniejsze cele decydujące o sensie życia – rozum
staje się wyłącznie narzędziem realizacji celów, ale nie jest zdolny do oceny wartości samych celów, a myślenie
przestaje być myśleniem a zamienia się w „kombinowanie”. Drugie polega na tym, że odrywając się od
rzeczywistości i lekceważąc zasady logicznego myślenia możemy wyznaczyć sobie cele, których w ogóle
zrealizować się nie da, albo takie, które przeniosą zupełnie inne od spodziewanych skutki. W tym drugim
przypadku człowiek myślący ma dwie możliwości. Może na podstawie osiągniętych skutków starać się dobrać
inne środki dla osiągnięcia tego samego celu, ale może również dojść do wniosku, że sam cel został
wyznaczony błędnie.
I tu możemy wrócić do tematu głównego, czyli do teorii nrytycznej.
Celem marksizmu było wydobycie proletariatu z ekonomicznej nędzy, a środkiem miała być rewolucja.
Wprawdzie rewolucja gwarantowała komunistom zdobycie władzy, ale proletariat, zdobywając doświadczenie (i
wykształcenie) doszedł do wniosku, że cel jest wprawdzie szczytny, ale rewolucja nie tylko do niego nie
doprowadzi, ale spowoduje ekonomiczną katastrofę. Kilkadziesiąt lat praktycznego komunizmu w Rosji i w bloku
wschodnim wykazało, że proletariat miał rację.
Proletariat w swojej masie doszedł do takiego wniosku nie w wyniku skomplikowanych dywagacji filozoficzno-
ekonomicznych, ale na podstawie wieloletniego doświadczenia i w drodze myślenia zdroworozsądkowego.

MYŚLENIE ZDROWOROZSĄDKOWE
Zdrowy rozsądek ma swoją odrębną historię i zupełnie niesłusznie jest lekceważony i utożsamiany z myśleniem
płytkim i pospolitym. Początki jego uznania jako metody poznawania rzeczywistości siegają Arystotelesa (384-
322 BC), powraca on w rozmyślaniach stoików, rzymskiego filozofa Boecjusza (480-524), Persa Avicenny (980-
1037), św. Tomasza z Akwinu (1225-1274) i wreszcie Kartezjusza. Twórcą „szkockiej szkoły zdrowego
rozsądku” był Thomas Reid (1710-1796), a Immanuel Kant (1724-1804) uważał zdrowy rozsądek za bazę
osądów i dochodzenia do oceny obiektywnej w dziedzinie estetyki. Reid inspirował twórcę amerykańskiego
pragmatyzmu Charlesa Sandersa Peirce’a (1839-1914), angielskiego filozofa Georga Edwarda Moore’a (1873–
1958), czy autora wydanej w 1925 r. „Obrobny zdrowego rozsądku”.
Jakkolwiek filozoficzne definicje zdrowego rozsądku są bardzo różne i czasami dość skomplikowane, wszystkie
sprowadzają się do jednej konkluzji – podstawowa umiejętność oceny rzeczywistości wynikająca nie tylko z
systematycznej wiedzy, ale i wielowiekowego doświadczenia stanowi podstawę ludzkiego myślenia i nie ma
uzasadnienia jej lekceważenie (tym właśnie podejściem Oświecenie francuskie w sposób zasadniczy różniło się
od Oświecenia angielskiego i od francuskiej negacji zdrowego rozsądku zaczęła się histora prowadząca do teorii
krytycznej).

W 1944 r. Max Horkheimer w cyklu wykładów wprowadził pojęcie i przeprowadził „Krytykę instrumentalnego
rozumu” (Zur Kritik der instrumentellen Vernunft).
Właściwie niemieckojęzyczny termin „Vernunft” należy tłumaczyć jako rozsądek, ponieważ w niemczyźnie rozum
to Verstand. W tym rozróżnieniu pojęć rozum oznacza „sposób rozumienia świata”, a rozsądek narzędzie, za
pomocą którego rozum świat rozumie. Różnica jest wbrew pozorom istotna, ponieważ rzeczywistość można
„rozumieć” jako wypadkową całkowicie niezależnych „przypadków”, natomiast rozsądek to narzędzie
porządkujące, doszukujące się w zjawiskach związków przyczynowo-skutkowych. I o to w krytyce rozsądku
chodzi.

Horkheimer stwierdził, że człowiek posługuje się rozumem dla osiągania doraźnych celów praktycznych, a tym
samym go „instrumentalizuje”. Podstawą działania takiego rozumu jest jego skuteczność, a więc wnioskowanie
przyczynowo-skutkowe prowadzące najprostszą drogą do skutku, którym jest realizacja własnego interesu. Im
skutecznej rozum służy realizacji celów praktycznych, tym bardziej się instrumentalizuje i tym mniej są mu
dostępne pojęcia abstrakcyjne i wielkie idee, takie jak wolność czy sprawiedliwość. Pod wpływem skuteczności
instrumentalnego rozumu człowiek coraz bardziej uczy się wykorzystywać rzeczywistość (która jest z natury
wadliwa), coraz lepiej wykorzystuje jej wady i coraz większą ma skłonność do jej utrwalania. Jednym słowem –
rozum instrumentalny jest przeciwieństwem postawy krytycznej i sprzyja utrwalaniu rzeczywistości, która z kolei
jest odbiciem społecznej niesprawiedliwości. Trudno nie zauważyć, że z jednej strony był to atak na
oświeceniowy racjonalizm, z drugiej strony na amerykański pragmatyzm.
Wniosek jest oczywisty – warunkiem osiągnięcia postawy krytycznej jest nie tylko proste odrzucenie rozumu
instrumentalnego, ale jego aktywna negacja. Rozumienie zasad rządzących rzeczywistością jest reakcyjne z
założenia, ponieważ służy tylko czerpaniu korzyści z odkrytych mechanizmów, a więc wiąże człowieka ze status
quo uniemożliwiając mu jego skuteczną krytykę.
Krytyka instrumentalnego rozumu nawiązywała bezpośrednio do zestawienia w „Teorii tradycyjnej i krytycznej” z
1937 r. dwóch stanowisk poznawczych i dwóch przeciwstawnych podejść do rzeczywistości – tradycyjnego,
przedstawionego w dziele Kartezjusza z 1637 r. pt. „Rozprawa o metodzie” i krytycznego, przedstawionego w
marksowskiej krytyce ekonomii politycznej i krytyce niemieckiej filozofii, a streszczonego w 11 tezie o
Feuerbachu z 1845 r.
W „Rozprawie…” Kartezjusz sformułował cztery zasady filozofowania: sceptycyzm, analiza, konstrukcja,
rekursja. Najważniejsza w tym zestawieniu jest zasada rekursji (rekurencji). Polega ona – mówiąc w dużym
uproszczeniu - na zachowaniu tożsamości dziedziny rozumowania, a mówiąc zupełnie po ludzku, na
niemieszaniu pojęć, np. nie stosowaniu zasad regulujących działanie mechanizmów do badania działania
organizmów itp. Przykładem sporu o zachowanie zasady rekursji była wspomniana dyskusja między Wilhelmem
Reichem a Erichem Frommem na temat, czy zjawiska społeczne można badać metodami psychoanalitycznymi.
Zdaniem Fromma i całej szkoły frankfurckiej (a było to zapowiedzią myślenia krytycznego) nie istnieją żadne,
godne respektowania zasady rozumowania tradycyjnego, o ile uniemożliwiają one realizację idei.
Skutkiem krytycznej krytyki instrumentalnego rozumu jest typowa dla języka teorii krytycznej maniera budowania
skomplikowanych zdań złożonych, które w jednym, trudnym do prześledzenia ciągu rozumowania mieszają
pojęcia z zakresu mitologii, ekonomii, teorii sztuki, estetyki, teorii społecznej i psychoanalizy. Wniosków z takiego
rozumowania nie można zakwestionować, ponieważ wykazywanie „instrumentalnych” nielogiczności jest samo w
sobie reakcyjne.
Krytyka instrumentalnego rozumu jest w istocie krytyką rozumu jako takiego, wykluczającą możliwość weryfikacji
dowolnych teorii pod zarzutem pospolitości niezdolnej do ogarnięcia wyższych idei. Te wyższe idee formułowane
są na „metapoziomie”, zgodnie z zasadą, że „filozofowie dotychczas objaśniali świat, chodzi jednak o to, żeby go
zmienić”.

Stygmatyzacja kultury 1941-1950

Napisana w latach 1941-1944 „Dialektyka oświecenia” Maxa Horkheimera i Theodora W. Adorno,


uważana za koronne dzieło teorii krytycznej jest w istocie przykładem jej zastosowania w praktyce. Jej
celem była stygmatyzacja tradycyjnej kultury jako źródła faszyzmu i społecznych patologii.

STYGMATYZACJA KULTURY

Najsilniejszą stroną europejskiej kultury chrześcijańskiej jest to, czego się notorycznie nie dostrzega.
W całej historii ludzkości, przy całej mnogości kultur, jedynie chrześcijańska kultura europejska stworzyła
cywilizację wysokich technologii i powszechnego dobrobytu. Wszystkie inne kultury, jeśli stawiają sobie podobny
cel, przejmują wzorce kultury europejskiej (np. współczesne Chiny). I nie są to wzorce współczesnej europejskiej
antykultury, ale wzorce wolnego rynku jako pola swobodnej wymiany świadczeń i nowoczesnego etosu pracy.
Dzięki ogromnemu dorobkowi materialnemu - technice, architekturze, sztuce - wypełniającemu społeczną
przestrzeń kultura ma zdolność „formatowania” ludzkiej psychiki nie tylko utrwalając nawyki powstałe w procesie
wychowania, ale korygując „postawę krytyczną”. Kultura imponuje swoim dorobkiem i dlatego traktowana jest
jako wartość bezdyskusyjna nawet przez ludzi negujących jej podstawy. Nawet dzisiaj, na początku XXI wieku
niewielu jest zwolenników antykultury, którzy formułowaliby wprost postulat jej zniszczenia, obawiając się zarzutu
barbarzyństwa, dlatego kryją się za zasłoną wzniosłych haseł wolności.
Mit kultury (bo w życiu społecznym funkcjonują mity, a nie prawdy naukowe) jest jednym z pozytywnych
autorytetów skłaniających młodego człowieka do podejmowania twórczego wysiłku. Mitu nie da się jednak
pokonać racjonalną argumentacją, ponieważ argumentacji można przeciwstawić kontrargumenty. Z mitem
walczy się kontr mitem. Z mitem wielkiego dobra walczy się mitem wielkiego zła. Istotę tej filozofii streszcza
wypowiedź jej klasyka, korzykniętego wielkim humanistą Ericha Fromma:
"Normalni są najbardziej chorzy. Chorzy są najzdrowsi”.
Autorytet, wiedza, rozum, umiejętność logicznego myślenia, myślenie pozytywne, patriotyzm, rodzina, hierarchia,
organizacja, celowość działania, odpowiedzialność, dyscyplina, godność… można wyliczać długo. Wszystkie
cechy człowieka kultury są świadectwem choroby, źródłem faszyzmu i antysemityzmu.

DIALEKTYKA OŚWIECENIA

W 1944 r. w Stanach Zjednoczonych opublikowana została wspólna praca Maxa Horhkeimera i Theodora W.
Adorno pt. „Dialektyka oświecenia”. Była ona podsumowaniem i połączeniem freudomarksizmu, teorii krytycznej i
krytyki instrumentalnego rozumu (chociaż chronologicznie rzecz ujmując krytyka instrumentalnego rozumu
została przedstawiona jako odrębna doktryna już po publikacji „Dialektyki”). W istocie książka ta nie jest
wykładem teorii krytycznej, ale pierwszym przykładem jej zastosowania. Jej celem była stygmatyzacja kultury
jako mechanizmu zniewolenia, jako wszechobecnej, wszechpotężnej machiny od tysięcy lat miażdżącej ludzką
indywidualność, tłumiącej naturalne instynkty i rodzącej upiory zbrodni i seksualnych perwersji.

Książka składa się z kilku esejów:

POJĘCIE OŚWIECENIA

, z których pierwszy poświęcony jest wyjaśnieniu procesu, w którym idea oświeceniowa, mająca wyzwolić
ludzkość przez „odczarowanie świata” (czyli jego wyzwolenie z kajdan religijnego zabobonu – bo o to chodzi)
sama uległa mitologizacji, czyniąc rozum narzędziem jeszcze większego zniewolenia.
Główna teza dialektyki oświecenia stwierdza, że od początku historii ludzkości człowiek dla zapewnienia swego
przetrwania, w walce z naturą wypracował instrumentalny rozsądek, który jest narzędziem panowania nad
zewnętrzną i wewnętrzna naturą, a więc i nad wrogim otoczeniem i nad własnymi cechami, które utrudniają
przetrwanie. Człowiek nauczył się więc opanowywać przyrodę, ale jednocześnie opanowywać siebie, czyli
przystosowywać się w celu zapewnienia przetrwania.
Zdaniem frankfurtczyków Oświecenie przekształciło się w mit, a jego mitologizacja uruchomiła proces
samozniszczenia idei oświeceniowej. Taką ocenę oświecenia (dlaczego akurat oświecenia?) spowodowało
doświadczenie faszyzmu, czyli współczesnego barbarzyństwa społeczeństwa wysokich technologii.
Najpierw trzeba więc zauważyć, że całkowitym nieporozumieniem jest stosowanie przez frankfurtczyków terminu
faszyzm na określenie nazizmu. Taka pomyłka nie jest dopuszczalna u filozofów pracujących w specyficznym,
precyzyjnym języku, nie może również świadczyć o ich niewiedzy, jest więc dowodem na świadoma manipulację.
Poza tym zapominają oni o tym, że i włoski faszyzm i niemiecki nazizm zostały przez ludzkość pokonane, co by
świadczyło o tym, że ludzkość znalazła jednak w sobie siłę, by zło opanować. Dla Frankfurtczyków nie ma to
żadnego znaczenia, ponieważ – i to wydaje się zrozumiałe – traktuje Holokaust nie jako fragment historii, ale
jako koniec historii. Jest to stanowisko subiektywnie zrozumiałe, ale obiektywnie błędne.

W istocie „Dialektyka oświecenie” służy udowodnieniu tezy, że instrumentalny rozum jest narzędziem
PANOWANIA, a koncentrując się na realizacji doraźnych celów nie jest w stanie pojąć idei wyższych i daje się
zinstrumentalizować złu. Tym złem jest religia i kultura – czyli „specyficznie zachodnia, nastawiona na
przetrwanie i panowanie zasada racjonalności”.

ODYSEUSZ ALBO MIT I OŚWIECENIE

Esej o Odyseuszu tłumaczy, że postać Odyseusza jest w gruncie rzeczy archetypem zagubionego
drobnomieszczanina, a homerycki epos niczym innym, jak powieścią przedstawiającą nie świat wzniosłych idei,
ale pragmatyczny świat mieszczaństwa porządkowany zgodnie z zasadami instrumentalnego (czyli
zmitologizowanego) rozumu.
interpretacji mitu o Odyseuszu
Odyseusz jest archetypem mieszczańskiego indywiduum, który w swojej wędrówce i relacjach z napotkanymi
postaciami wykazuje się chytrością (szczwanością) pozwalającą utrzymać się przy życiu i przetrwać dzięki
samozaparciu (samo zaprzeczeniu, samozakłamaniu. W tym procesie przemian powstaje w człowieku
instrumentalny rozum, który określa zachodnią cywilizację. „Szczwany indywidualista staje się współczesnym
homo oeconomicus.
Odyseja jest również pierwszym przykładem stosunków kobiety i mężczyzny traktowanego jako wymiana.
Umowa leżąca u podstaw wierności zmusza człowieka do rezygnacji. Odyseusz musi zrezygnować z powabów
syren i Kirke, Penelopa musi odprawić zalotników. Obydwoje muszą ponieść ofiarę. „Dziwka i żona to dwa
odbicia kobiecej samowyobcowania w patriarchalnym świecie: żona poświęca rozkosz na rzecz porządku o pisa
dania, dziwka dla posiadania sprzedaje rozkosz”.
Taka interpretacja jest oczywiście dopuszczalna i racjonalna, ale dla zrozumienia Odysei jest tak samo
przydatna, jak informacja rzetelna i prawdziwa, że gra na skrzypcach polega na pociąganiu końskim ogonem po
baranich kiszkach.

JULIETTE ALBO OŚWIECENIE I MORALNOŚĆ

Najważniejszy jest esej trzeci. W całości ilustrujący tezę, że źródłem wszelkich psychopatologii jest
chrześcijańska religia i kultura, a perwersje i zbrodnie bohaterów „Julietty’ nie są pospolitymi przestępstwami ani
zboczeniami, ale logicznymi konsekwencjami moralności „martwego Boga” (czyli ukrzyżowanego Chrystusa)
wyprowadzonymi zgodnie z zasadami „instrumentalnego” rozumu oświeceniowego. Ten zmitologizowany rozum
stał się narzędziem panowania człowieka (kultury) nad naturą, a przedstawiane przez de Sade’a perwersje są
swoistą zemstą tej zniewolonej i ucywilizowanej natury na kulturze i religii. Zło, perwersja, zbrodnia są jedyną
reakcją, na jaką może zdobyć się człowiek zniewolony wobec swojego zniewoliciela.
Połączenie wątków mitologicznych, nietzsche’ańskiego nihilizmu i seksualnych perwersji stanowi mistrzowskie
powiązanie religii, rozumu i kultury z patologią na gruncie wszechuniwersalnej psychoanalizy. Cechy osobowości
autorytarnej, jakie Wilhelm Reich wiązał ze skłonnościami faszystowskimi (uległość wobec przemocy i skłonność
do przemocy) zyskały wymiar seksualnego sadomasochizmu.
Na markiza de Sade uwagę Instytutu zwrócił w 1934 r. Erich Fromm (Erich Fromm: Besprechung von „Geoffrey
Gorer: The revolutionary Ideas of the Marquis de Sade“. In: Zeitschrift für Sozialforschung, 3(1934).
Esej konfrontuje filozoficzne poglądy de Sade’a, Nietzschego i Kanta. Wg Kanta człowiek nie potrzebuje
autorytetów, Boga ani tradycji, ale samodzielnego korzystania z własnego rozumu. Swoją wiedzę opiera na
prawach natury i doświadczeniu. Błąd w myśleniu odkrywa dopiero, gdy myślenie to zawodzi. Gdy przestaje być
„korzystne”. Pod wpływem obserwacji modyfikuje swoje myślenie, podporządkowując je celowi samo
przetrwania. W ten logiczny sposób staje się podmiotem oświecenia.
„Juliette albo korzyści nałogów” powstała w 1796 r. jako uzupełnienie „Justyny, albo nieszczęść cnoty”.
Pornograficzna powieść z dreszczykiem prezentuje serię scen prezentujących sadomasochistyczne praktyki i
morderstwa. Najistotniejszym elementem jest jednak bezinteresowność zła – zbrodnia nabiera wartości, jeśli nie
służy materialnej korzyści, ani żadnemu celowi. Prawdziwe zło nie ma celu użytkowego, jego celem jest samo
zło.
Filozofia Julietty jest prosta i prezentuje filozofię Sade’a: instynkty są naturalne, a więc ich zaspokajanie jest
uzasadnione, bez względu na to, w jaki dzieje się to sposób. Ustanawianie jakichkolwiek praw moralnych jest
łamaniem praw natury.

PRZEMYSŁ KULTUROWY ALBO OŚWIECENIE I OKŁAMYWANIE MAS

ELEMENTY ANTYSEMITYZMU
Horkheimer i Adorno swoim dziełem reagowali na „tajemniczą skłonność techniczne wykształconych mas do
uległości wobec despotyzmu totalitarnych ideologii i form panowania”. Zastanawiające jest to, że wcześniej
wskazywaną przez lewicę przyczyną podobnych uległości mas było nie wykształcenie i kult rozumu, ale
ciemnota religijnych przesądów. Wynikałoby z tego, że każda forma świadomości społecznej jest przyczyną zła.

STYGMATYZACJA IDEOLOGICZNEGO PRZECIWNIKA 1950

W 1947 r. została ukończona rozpoczęta w 1943 r. praca pt.”Osobowość autorytarna”, przygotowana we


współpracy IBS i Berkeley University na zamówienie Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego w ramach projektu
„Studia nad przesądem”. Opracowana przez kierującego zesołem Theodora W. Adorno część jest powtórzeniem
tez „Studiów nad rodziną i autorytetem” z 1936 r. i wprowadza opartą na ankietach Ericha Fromma Skalę-F, czyli
narzędzie do pomiaru skłonności faszystowskich jako skutku tradycyjnego wychowania i cechy postawy
konserwatywnej. Faszyzm związany został nierozłącznie jako stygmat ideologicznego przeciwnika.

OSOBOWOŚĆ AUTORYTARNA

„Dialektyka oświecenia” napisana jest takim językiem, że czytelnik nie będący zawodowym filozofem po kilku
stronach przestaje rozumieć, o co chodzi (jeśli po opisanym „restylingu” jest to w ogóle możliwe) i jedyne, co
pozostaje w pamięci to to, że Odyseusz był właściwie wyrachowanym, kombinującym drobnomieszczaninem,
Penelopa pozbawioną wyobraźni kurą domową, która „chciałaby, ale boi się”, antysemityzm to przesąd
utrwalany przez religię, a głównym skutkiem kultury są samomasochistyczne perwersje. Ponieważ nawet te
perwersje – dla zwykłego czytelnika temat bardzo interesujący – przefiltrowane są przez poglądy Fryderyka
Nitzschego, oddziaływanie książki ogranicza się do wąskiego kręgu specjalistów. W realnej walce ideologicznej i
politycznej potrzebna jest broń bardziej konkretna i taką broń skonstruowano.
W 1950 r. ukazała się w USA wspólna praca naukowców z Berkeley University (socjolog R. Nevitt Sanford i
psychiatra Daniel J. Levinson ) i Instytutu Badań Spolecznych pod kierownictwem współautora „Dialektyki
oświecenia” Theodora W. Adorno pt. „Osobowość autorytarna”. Pracę przygotowano w ramach „Studiów nad
przesądem” zleconych w 1943 r. przez Komitet Żydów Amerykańskich dla zbadania źródeł rodzącego się
„ukrytego amerykańskiego antysemityzmu”. Przejawem tego antysemityzmu miała być funkcjonująca w
społecznej świadomości opinia, że amerykańscy Żydzi, robiąc interesy na udziale Ameryki w wojnie światowej
sami uchylają się od bezpośredniego w niej udziału. Książka ta warta jest bliższego komentarza.
Theodore W. Adorno włączył się do projektu „Studia nad przesądem” późno i – jak sam przyznał w liście z 1947
r. do Horkheimera – jego głównym wkładem było wrowadzenie do niego tzw. „Skali-F”, stanowiącej „jądro całego
przedsięwzięcia”.

SKALA-F, CZYLI ILE JEST FASZYSTY W FASZYŚCIE

Co to jest skala-F?
Podstawa skali-F jest kwestionariusz, jaki na początku lat 30-tych stosował Erich Fromm w badaniach
psychologicznych, użytych później do opracowania wspominanego już „Studium o rodzinie i ayrotutecie z 1936 r.
Kwestionariusz ten został w Ameryce zmodyfikowany podobnie jak „Dialektyka oświecenia” – usunięto ślady
marksistowskiej, radykalnej terminologii. Np. przeciwstawienie „osobowość autorytarna – osobowość
rewolucyjna” zastąpiono przeciwstawieniem osobowość autorytarna – osobowość demokratyczna”, co
odpowiadało gustom amerykańskiej publiczności. Podobnie wartości i zachowania wcześniej uznane za wybitnie
rewolucyjne skojarzone zostały jako „wspierające demokrację”. Poza tym usunięto społeczne i ekonomiczne
wyjaśnienia ludzkich zachowań na rzecz wyjaśnień psychologicznych. W teoretycznym uzasadnieniu metody
badawczej przyjęto antypozytywistyczne stanowisko, że teoria osobowości autorytarnej nie wymaga zewnętrznej
weryfikacji ani falsyfikacji (Adorno był zdeklarowanym przeciwnikiem badań empirycznych).
Główna myśl książki powtarza dokładnie tezy freudomarksizmu Reicha i opiera się na freudowskiej teorii
rozwoju: rygorystyczne wychowanie powoduje nienawiść dzieci do rodziców, jednak strach przed karą
uniemożliwia bezpośredni opór i prowadzi do idealizacji i podporządkowania się autorytarnej przemocy. Związek
z problematyka seksualną jest taki, że źródłem osobowości autorytarnej jest stłumiony homoseksualizm, który
wyraża się w nienawiści syna do ojca, tłumionej pod wpływen strachu przez wykastrowaniem. Autorytaryzm,
czyli sposób uzewnętrzniania się osobowości autorytarnej mierzony jest za pomocą „skali-F”, a litera „F” oznacza
faszyzm. Jednym słowem skala-F pozwala na pomiar skłonności człowieka do bycia faszystą i do ulegania
ideologii faszystowskiej. W książce sformułowana jest również teza, że wysoka podatność na ideologię
faszstwską jest charakterystyczna dla osób reprezentujących ideologię prawicową.
Kalifornijska „Skala-F” podsumowuje wyniki badań dokonywanych na podstawie standaryzowanych
kwestionariuszy określających konkretne cechy osobowości i przedstawia „domniemane skłonności
antydemokratyczne i potencjał faszystowski”. Np. Skala-AS bada nastawienie antysemickie, Skala-E nastawienie
etnocentryczne, czyli nacjonalistyczne (etnocentryzm to neomarksistowskie określenie nacjonalizmu), Skala-
PEC bada „polityczno-ekonomiczny konserwatyzm” (zwracam uwagę na zaliczenie do tej samej kategorii
problemów antysemityzmu, nacjonalizmu oraz konserwatyzmu).
Skala-F jest w dalszym ciągu stosowana jako narzędzie badawcze, chociaż w różnych zmodyfikowanych
postaciach. Najpopularniejszą obecnie formą jest skala badająca „autorytaryzm prawicowy”, wprowadzona w
1981 r. przez amerykańsko-kanadyjskiego psychologa Boba Altemeyera.
http://members.shaw.ca/jeanaltemeyer/drbob/chapter1.pdf
Skalę-F opublikowano w 1971 r. w Niemczech, w 1983 r. rozbudowano ją o wersje mierzące osiem odrębnych
odmian autorytaryzmu (od ogólnego, przez specyficzny, rodzinny, rodzicielski, państwowy, aż do nowego
ogólnego autorytaryzmu), a w 1998 r. wprowadzono kolejne modyfikacje w metodologii badań. W dalszej części
przekonamy się, dlaczego metoda opracowana przed 1950 r. została opublikowana w Europie dopiero w latach
70-tych i zaczęła nabierać znaczenia. Specjalne skale do badania konserwatyzmu opracował w 1968 r. duet
angielskich psychologów Glenn Wilson i John Patterson (C-scale, czyli Conservatism-scale), a skale do badania
„syndromu prawicowego autorytaryzmu” w 1981 r. kanadyjski psycholog Bob Altmeyer.
Dzięki publikacji „Skali-F” i jej teoretycznego uzasadnienia faktem stała się publiczna, prowadzona w autorytecie
akademickich placówek stygmatyzacja ideologicznych przeciwników.
Takie cechy, jak szacunek i zaufanie do autorytetów (jakichkolwiek), poszanowanie tradycji, religijność,
sceptycyzm, szacunek dla pracy, upór i cierpliwość, respektowanie dowolnie zdefiniowanych norm, patrotizm,
większe zaufanie do własnej rodziny niż do ludzu obcych…. - można wyliczać bez końca jest świadectwem
skłonności faszystowskich prowadzących do wojen, antysemityzmu i Holokaustu.
W 100-stopniowek skali-F wskazanie na 80-procentowy udział skłonności autorytarnych w osobowości człowieka
sygnalizuje prawdopdobnieństwo, ze badany cierpi na poważne psychopatologie (każdy, kto chciałby sprawdzić,
czy i na ile jest faszystą, może spróbować przejść test: http://www.anesi.com/fscale.htm).

Książka „Osobowość autorytarna” miała początkowo nosić tytuł „Chaakter faszystowski i pomiar skłonności
faszystowskich”, ale ponieważ współautorzy z Berkeley optowali za zgodnym z projektem tytułem „Charakter i
przesąd” wybrano tytuł ostateczny jako wynik kompromisu.

W całym dziele Adorno i grupy profesorów z kalifornijskiego uniwersytetu najbardziej zastanawia jednak nie
skojarzenie autorytaryzmu z faszyzmem, bo faszyzm był systemem autorytarnym, ale faszyzmu z
antysemityzmem.

SKĄD SIĘ TU WZIĄŁ FASZYZM?

Jeśli w przedwojennych publikacjach Wilhelma Reicha lub Ericha Fromma pojawiał się faszyzm jako symbol zła
ma to swoje racjonalne wytłumaczenie, ponieważ włoski faszyzm powstał jako ruch antykomunistyczny i stał się
naturalnym wrogiem komunizmu. Nie jest jednak zrozumiałe, dlaczego w późniejszych pracach szkoły
frankfurckiej, szczególnie wydanych po Holocauście, gdy cała ideologiczna ostrość krytyki powinna
skoncentrować się na narodowy socjalizm, faszyzm pozostał na swoim stanowisku i zajmuje je do dnia
dzisiejszego. Absurdalność zjawiska nie zmienia faktu, że nawet wykształceni ludzie potrafią wypowiadać się
nawet na temat „hitlerowskiego faszyzmu”, a w ostatnich latach pojęcie faszyzmu jest cierpliwie zlewane z
pojęciem patriotyzmu. Ponieważ jest to przykład najnikczemniejszej obłudy antykultury, warto to wyjaśnić.

Po I wojnie światowej komuniści nie tylko tracili poparcie społeczne, ale pojawił się śmiertelny wróg polityczny -
faszyzm. Mimo, iż w 1921 r. powstała Włoska Partia Komunistyczna próbująca przejąć kontrolę nad
zradykalizowanymi masami w północnych Włoszech, w 1922 r. władzę przejęli faszyści zorganizowani przez
byłego socjalistę Benito Mussoliniego w Narodową Partię Faszystowską. Faszyzm stał się jednak dla
komunizmu głównym przeciwnikiem ideologicznym, ponieważ proponował tzw. trzecią drogę między
kapitalizmem i komunizmem zwalczając obydwa. Ideologię faszyzmu sformułował włoski filozof Giovanni Gentile
(1875-1944). Z jednej strony odrzucał on komunistyczny „absurd konwencjonalnego kłamstwa politycznego
egalitaryzmu, nawyk zbiorowej nieodpowiedzialności, mit szczęścia i nieskończonego postępu”, z drugiej strony
był „absolutnie przeciwny doktrynom liberalizmu, zarówno w politycznej, jak i ekonomicznej sferze”. Faszyzm
przewidywał całkowitą dominację państwa w sferze politycznej, ale system społeczno-gospodarczy określał tzw.
korporacjonizm, czyli solidarystyczne porozumienia pracodawców i pracowników w ramach poszczególnych
branż, mające prowadzić do uspołecznienia procesu zarządzania. Korporacjonizm jako system organizacji
społecznej całkowicie negował pojęcie walki klasowej i zyskał w 1931 r. poparcie Kościoła katolickiego w
encyklice Piusa XI „Quadragesimo Anno”, co przesądziło o stosunku do niego komunistów. Dzięki dobrej
koniunkturze oraz elastycznemu stosowaniu zasad korporacjonistycznych faszystom udało się doprowadzić w
ciągu kilku lat do gospodarczego boomu (w 1929 r. wyprodukowano ponad 60 tys. samochodów Fiat).
Jednocześnie wprowadzono ochronę pracy i ogromny program socjalny, co przyniosło faszystom autentyczne
poparcie społeczne i umożliwiło Mussoliniemu eliminację przeciwników politycznych (w 1926 r. rozwiązano
wszystkie partie opozycyjne) i przekształcanie systemu w kierunku autorytaryzmu. Wrogość marksistów do
systemu, który zahamował rozwój komunizmu we Włoszech i święcił gospodarcze triumfy w latach, gdy Rosję
dziesiątkował głód jest zrozumiała i Stalin wszystko co wrogie nazywał faszyzmem. Np. socjaldemokracja
uważana była za „łagodną odmianę faszyzmu”, a „Socjalfaszyzm” należał do arsenału politycznych epitetów
komunistycznej propagandy skierowanej przeciwko lewicowej konkurencji.
Faszyzm wyrósł z idei irredenty (połączenia wszystkich etnicznych ziem włoskich), a więc miał źródła
nacjonalistyczne, sprzeczne z komunistyczną ideą internacjonalizmu. Faszyzm był systemem autorytarnym, ale
nie był systemem totalitarnym. W czasach faszystowskich państwo promowało oczywiście oficjalną sztukę
neoklasycystyczną, ale rozwijały się równolegle dwa odmienne kierunki – futuryzm (Marinetti pisał program partii
faszystowskiej) i „Novecento”, a pod egidą syna Mussoliniego, Vittorio jeszcze w 1943 r. pracowali tacy
reżyserzy lewicowi jak Fellini, Visconti czy Rossellini i w tym czasie powstał włoski neorealizm.
Najważniejsze jest jednak to, że do 1938 r. faszyzm był ideologią wręcz filosemicką. Zapewne również z
taktycznych względów Mussolini zabiegał o przychylność ruchu syjonistycznego i oficjalnie drwił z
nazistowskiego rasizmu, a główny ideolog nazizmu Rosenberg (pochodzący zresztą z rodziny polskich Żydów)
nazywał Mussoliniego żydowskim pachołkiem. Żydzi w znacznej mierze poparli faszyzm – w 1921 r. dziewięciu
posłów faszystowskich we włoskim parlamencie było Żydami, 200 Żydów brało udział w marszu na Rzym,
wysokim funkcjonariuszem partii faszystowskiej i prezydentem Włoskiego Komitetu Olimpijskiego był Aldo Finzi,
a Guido Jung był włoskim ministrem finansów w latach 1932-38. Wprawdzie w 1938 r. pod naciskiem Niemiec
ogłoszono „Manifest rasowy”, ale wprowadzone ograniczenia dotyczyły przede wszystkim możliwości
obejmowania funkcji publicznych oraz segregacji ludności żydowskiej i aryjskiej. Nie miało to jednak nic
wspólnego z eksterminacją i do 1943 r. Żydzi byli we Włoszech bezpieczni. Deportacje i obozy koncentracyjne
dla Żydów nastąpiły dopiero po obaleniu Mussoliniego w 1943 r. co oznacza, że do tego czasu włoski faszyzm
raczej chronił Żydów niż ich prześladował.
Zupełnie inaczej było w Niemczech, gdzie antysemityzm był jednym z głównych elementów założycielskiej
mitologii nazizmu i gdzie rozpalanie nastrojów antysemickich było częścią oficjalnej propagandy państwowej.
Dlaczego więc klasyk szkoły frankfurckiej stawał na głowie, aby wybielać nazizm i dlaczego „Dialektyka
oświecenia” do tej pory nie ukazała się w pełnym wydaniu w języku niemieckim?
Theodor W. Adorno w pracy pt. Wychowanie antyautorytarne pisał: „
„Wielokrotnie czyni się – również w Ameryce – autorytarny duch niemiecki odpowiedzialnym za narodowy
socjalizm i za Auschwitz. Uważam to wyjaśnienie za powierzchowne, chociaż zarówno w Niemczech, jak i wielu
innych krajach europejskich zarówno zachowania autorytarne jak i ślepe autorytety okazały się trwalsze, niż
chciałoby to przyznać w warunkach formalnej demokracji”.
Wyjaśnienie wydaje się proste dopiero z perspektywy historycznej. Twórcy neomarksizmu byli (wprawdzie
żydowskiego pochodzenia) Niemcami i Instytut po II wojnie światowej miał wrócić do Frankfurtu. Nazizm był zbyt
podobny do bolszewizmu, a Niemcy rozpoczęły II wojnę światową z pomocą bolszewickiej Rosji, tak więc
utrwalanie skojarzenia antysemityzmu z nazizmem tworzyłoby zbyt niebezpieczny kontekst dla marksizmu. W
czasie II wojny światowej Rosja również nie walczyła z „nazistami”, ale z „faszystami”. Tymczasem po likwidacji
włoskiego faszyzmu na politycznej mapie Europy pozostała antykomunistyczna Hiszpania Generała Franco –
utożsamiana z faszyzmem. Fakt, że współpracujący z Niemcami Franco nie wydał Hitlerowi ani jednego
mieszkającego w Hiszpanii Żyda, że przez faszystowską Hiszpanię prowadziły szlaki ucieczek Żydów na
emigracje za ocean i że po wojnie w nowojorskich synagogach odprawiano modły za duszę faszysty Franco nie
ma żadnego znaczenia. W komunistycznych zbitkach propagandowych sloganów nie może pojawic się
skojarzenie Holokaustu z socjalizmem – nawet narodowym.

Testyling antykultury 1947-1950

Główne dzieła teorii krytycznej - „Dialektyka…” o „Osobowość” - powstały przed końcem II wojny światowej w
USA, kiedy nie wiadomo było jeszcze, jak daleko na Zachód zajdzie Armia Czerwona, i czy w nowej Europie
zachodniej nie przejmą władzy komuniści. W obydwu znajdowały się fragmenty napisane były w radykalnym,
rewolucyjnym języku marksistowskim i obydwa zawierały jeszcze podstawowe elementy marksistowskie, czyli
krytykę gospodarki kapitalistycznej i teorię walki klasowej. Po wojnie militarnej rozpoczęła się ideologiczna zimna
wojna i IBS mógł powrócić do okupowanych, podzielonych na strefy Niemiec. Ponieważ stało się jasne, że
Europa zachodnia przynajmniej w najbliższej perspektywie pozostanie wolnorynkowa i demokratyczna, powrót
neomarksistów z emigracji poprzedzony został „restylingiem” nowej ideologii. W wymienionych dziełach usunięto
cały marksistowski żargon oraz anachroniczne tezy o walce klasowej itp. Dialektuka oświecenie w
„zdemokratyzowanej” wersji ukazała się drugiem w Holandii w 1947 r., a publikację gotowej w tym samym roku
„Osobowości autorytarnej” przeciągnięto z powodu sporow terminologicznych i kompetencyjnych i wydano
dopiero w 1950 r. w USA, w Europie publikując ją stopniowo i we fragmentach.
Dzięki takiej „chirurgii plastycznej” totalitarna ideologia neomarksistowska przekształcona została ostatecznie w
indywidualistyczną ideologię wolności absolutnej, a jako ideologia powracających z emigracji wygnańców z
hitlerowskich Niemiec mogła uchodzić za produkt „made In USA” i była idealna alternatywą dla kolektywistycznej
ideologii komunistycznej Rosji.
Nowa ideologia, której akademickie centrum wznowiło działalność we Frankfurcie w 1951 r. w niczym nie
przypominała anachronicznego marksizmu klasycznego, kojarzonego z rosyjskim stalinizmem i z zachodnimi
partiami komunistycznymi kontrolowanymi przez Moskwę najpierw w ramach Kominternu, a po wojnie w ramach
Kominformu.
Było to, trwające do dziś, największe ideologiczne oszustwo w dziejach myśli ludzkiej.
GEOPOLITYKA

Bitwa pod Stalingradem 02 lutego 1943 r.


Likwidacja Kominternu maj 1943 r.
Bitwa pod Kurskiem 23 sierpnia 1943 r.
Inwazja na Sycylię lipiec sierpień 1943 r.
Inwazja na Włochy wrzesień 1943 r.
Konferencja w Teheranie grudzień 1943 r.
Inwazja na Normandię czerwiec 1944 r.
Konferencja w Jałcie luty 1945 r.
Konferencja w Poczdamie lipiec sierpnień 1945 r.
Przemówienie Stalina luty 1946 r. przygotowanie do wojny
Przemówienie Churchilla marzec 1946 r. żelazna kurtyna
Doktryna Trumana maj 1947 r. doktryna powstrzymywania
Plan Marshalla czerwiec 1947 r.
Utworzenie Kominformu 1947 r.
Utworzenie Bizonii (USA+Anglia) 1947 – przyszłe zachodnie Niemcy
Kryzys berliński 1948 r. blokada Berlina zachodniego
Utworzenie NATO sierpień 1949 r.

Teoria krytyczna powstała przed II wojną światową jako nowa wersja ideologii marksistowskiej, która miała
umożliwić obalenie kapitalizmu i wprowadzenie systemu komunistycznego nie gdzie indziej, ale w Europie
zachodniej (w Rosji komunizm już budowano), a potem stopniowo w całym świecie (takie były niezmienne
marksistowskie „intencje”). Dojście Hitlera do władzy i wybuch II wojny światowej zmusił filozofów szkoły
frankfurckiej (i właściwie całą lewicę zachodnioeuropejską do emigracji do USA. W tym czasie Stany
Zjednoczone przeżywały bardzo specyficzny okres swojej historii.
Po Wielkim Kryzysie władzę przejęła Partia Demokratyczna (czyli amerykańscy socjaldemokraci), prezydentem
został Franklin Delano Roosevelt i rozpoczęto realizację programu nazwanego New Deal (Nowy Ład).
Interwencjonizm państwowy, ogromne programy społeczne mające na celu likwidację bezrobocia i obszarów
wielkiej nędzy przyniosły pewne efekty, ale o atmosferze tych czasów więcej od socjologicznych analiz mówi
ówczesna sztuka. Realizowane w budynkach publicznych w ramach zamówień państwowych i samorządowych
murale do złudzenia przypominają rewolucyjną sztukę Meksyku i socrealistyczne malowidła Związku
Radzieckiego. Oczywiście inny jest ich wymiar estetyczny, bo i inne były tradycje społeczeństw amerykańskiego
i sowieckiego, ale zwraca uwagę nuta proletariacka i kolektywistyczna. Amerykański social realism nie był
dokładnym odpowiednikiem rosyjskiego socrealizmu, ale więcej go z nim łączyło, niż dzieliło.
Środowiska, do których trafiali i z którymi najczęściej kontaktowali się europejscy emigrancji były bez wyjątku
środowiskami amerykańskiej lewicy – nawet jeśli nie lewicy stalinowskiej, to lewicy trockistowskiej i
anarchistycznej i na te właśnie środowiska emigranci mieli największy wpływ. Nawet jeśli środowiska te były
sceptyczne wobec komunizmu sowieckiego, otwarcie współpracującemu z Hitlerem po pakcie Ribbentrop-
Mołotow, to sceptycyzm ten uległ znacznemu osłabieniu po ataku Niemiec na Rosję. Z tych względów
europejska lewica bardzo szybko zadomowiła się w USA i to zarówno w akademickim świecie Nowego Yorku jak
i w Kalifornii, w pobliżu dającego szansę na pracę Hollywood (nie mówimy tu bowiem o emigracji proletariackiej,
ale o elicie intelektualnej i artystycznej Europy).
W 1940 r., gdy Niemcy odnosiły nieustanne sukcesy i w 1941 r., gdy ofensywa niemiecka w Rosji posuwała się
szybko na wschód, nic nie wskazywało na znany z historii dalszy rozwój wypadków. Wprawdzie po japońskim
ataku na Pearl Harbour rozpoczęła się wojna na Pacyfiku, ale wszystko wskazywało na to, że Europa będzie
niemiecka i Hitler rozpocznie realizację swojego planu zjednoczenia narodowo-socjalistycznej Europy pod
niemiecką (a raczej aryjską) hegemonią. Dla europejskich emigrantów pobyt w USA wydawał się perspektywą
bezterminową, a powrót do Europy był całkowicie nierealny. Dopiero w 1943 r., po bitwach pod Stalingradem i
Kurskiem, po amerykańskiej inwazji na Sycylię i Włochy i po konferencji w Teheranie sytuacja zaczęła się
zmieniać i to pod kilkoma względami.
Przede wszystkim w USA rozpoczęła się kampania propagandowa mająca na celu złagodzenie, a nawet wręcz
odwrócenie dotychczasowego negatywnego obrazu Związku Radzieckiego w opinii społeczeństwa
amerykańskiego. Na okładkach LIFE i magazynów kobiecych ukazywały się portrety Stalina nazywanego
„wujkiem Joe” (Uncle Joe). Akcja ta miała na celu przekonanie opinii publicznej do koalicji z Rosją przeciwko
Hitlerowi, ale często realizowali ją pisarze i artyści związani z lub należący do Partii Komunistycznej USA
(kilkudziesięciu komunistów pracowało w czasie wojny w Amerkańskim Biurze Informacji Wojennej (OWI), czyli
placówce odpowiedzialnej za wojnę psychologiczną, co doprowadziło do jego likwidacji w 1945 r.).
Najistotniejsza była jednak wyjątkowa słabość żywiona do Stalina przez samego Roosevelta. Wg relacji prof.
Kieżuna Roosevelt był zdecydowanym przeciwnikiem kolonializmu i wyzwolicielską propagandę rosyjską oraz
pokojowe deklaracje Stalina traktował z całą powagą. Prawdopodobnie z tego względu nie miał nic przeciwko
opanowaniu przez Rosję zachodniej Europy. Musiał się wprawdzie liczyć z opinią amerykańskiego
społeczeństwa i mniejszości narodowych, ale gdy na konferencji w Teheranie zaakceptował aneksję Polski przez
Rosję doprowadził po prostu do utajnienia tych ustaleń.
W 1943 r. przeprowadzono aliancką inwazję na Sycylię i na Włochy, a nie na Bałkany (Grecję) i w kierunku
Europy Środkowej, z czego wynikało, że po ew. zwycięstwie nad Niemcami zasięg rosyjskiej strefy wpływów
obejmie całą Europe wschodnią i środkową, a zachodni alianci zajmą tylko zachodnią część kontynentu.
Wątpliwości mogły dotyczyć tylko losu Niemiec.

Dialektyka oświecenia została opublikowana w USA w maju 1944 r., czyli w czasie, gdy Polacy zdobywali
dopiero Monte Cassino i tuż przed czerwcową inwazją na Normandię. Nikt nie wiedział jeszcze, jak zakończy się
wojna i jak daleko zajdzie Armia Czerwona. W lutym 1945 r. odbyła się konferencja w Jałcie, a w maju wojna w
Europie zakończyła się kapitulacją Niemiec podzielonych następnie na strefy okupacyjne na zachód od Łaby. W
lipcu zwołana została konferencja w Poczdamie, a jednym z jej najważniejszych ustaleń było obarczenie winą za
wybuch II wojny światowej wyłącznie Niemiec, tym samym zwolnienie od wszelkiej odpowiedzialności Rosji,
która w procesach norymberskich miała występować w roli jednego z sędziów. Z tego powodu komunizm i jego
marksistowska ideologia nigdy nie zostały osądzone przed opinią publiczną nie za ich hasła, ale za skutki.

Europa zachodnia zakończyła II wojnę światową z bardzo dwuznacznym bilansem. Mówiąc wprost – trzy, a
właściwie cztery wielkie społeczeństwa okryły się hańbą. Pokonane Niemcy zostały po wojnie poddane
procesowi denazyfikacji, zlikwidowano również w znacznym stopniu włoski faszyzm, chociaż w pewnym stopniu
zastąpiły go układy mafijne, jednak Francja nigdy nie przepracowała do końca kolaboracji, a i Anglia nie wzięła
na siebie odpowiedzialności za politykę apeasementu. Poza tym w historii II wojny światowej wspomina się o
tzw. „dziwnej wojnie”, ale mniej mówi się o konferencji w Abbeville z 12 wrzesnia 1939 r., kiedy to Francja i
Anglia podjęły decyzję o niedotrzymaniu międzynarodowych zobowiązań i nieudzieleniu Polsce p[omocy
militarnej w sytuacji, kiedy jeszcze trwały walki z Niemcami i przez agresja bolszewicką.
W Europie zachodniej, a szczególnie we Francji, siłą realnie przeciwstawiającą się Niemcom był zaktywizowany
po wybuchu wojny bolszewicko-niemieckiej komunistyczny ruch oporu. Po wojnie ogromny udział Rosji w
pokonaniu Niemiec spowodował wzrost jej prestiżu, a tym samym popularności związanych z nią partii
komunistycznych. Poza tym wojna i jej skutki, destabilizacja, demoralizacja, powszechna nędza i konflikty
sprzyjają nastrojom radykalnym i utrudniaja realna ocene rzeczywistości. W rezultacie, szczególnie we Włoszech
i we Francji komuniści zystali tak znaczne wpływy (w 1946 r. komuniści prawie 30% poparcie i stali się
najsilniejszą partią w zgromadzeniu Narodowym), że perspektywa rewolucji społecznej wg wzoraca
austromarksistowskiego (czyli rewolucja po legalnym przejęciu władzy) wydawała się bardzo prawdopodobna.

9 lutego 1946 r. w przedwyborczym przemówieniu w Moskwie Stalin stwierdził, że „koegzystencja kapitalizmu i
komunizmu nie jest możliwa”, co było jednoznacznym, chociaż bezterminowym wypowiedzeniem wojny
demokratycznemu Zachodowi. Odpowiedzią było marcowe przemówienie Churchilla w Fulton, w którym stwirdził
on, że „od Szczecina do Triestu zapadła żelazna kurtyna”. W maju 1947 r. prezydent Harry Truman ogłosił swoją
doktrynę o powstrzymywaniu ekspansji komunizmu, w czerwcu tego roku powstał Plan Marshalla, przewidujący
znaczne wsparcie gospodarek państw demokratycznych w celu zahamowania wzrostu popularności komunizmu
w społeczeństwach zachodnich. Tym, co miało przekonać te społeczeństwa do demokracji miała być wolność i
dobrobyt. Również w 1947 r. brytyjska i amerykańska strefy okupacyjne Niemiec zostały połączone w tzw.
Bizonię obejmując, wraz z przyłączoną później strefą francuską terytorium przyszłych Niemiec zachodnich. W
1948 r. miał miejsce kryzys berliński (blokada przez Rosjan dostępu aliantów do Berlina od strony zachodniej).
W 1949 r. powstało NATO i obejmująca radziecką strefe okupacyjną Niemiecka Republika Demokratyczna.
Podział Europy stał się faktem. Społeczeństwa zachodnie skoncentrowały się na odbudowie zniszczeń i
korzystając z amerykańskiego wsparcia (a także wyraźnej presji antykomunistycznej) straciły zainteresowanie
dla rewolucji. Szansa komunistów na jej wywołanie w Europie zachodniej po raz kolejny została utracona.

Wracamy do antykultury.

Na jesieni 1946 r. władze Hesji, Franfurtu i Uniwersytetu wysłały do przebywającego na emigracji Instytutu
Badań Spolecznych zaproszenie do powrotu do Niemiec. Horkheimer długo zwlekał z odpowiedzią i dopiero w
1950 r. powstała prywatna fundacja finansująca działalnośc Instytutu. Utracił on jednak wcześniejsze źródła
finansowania (Weilowie), a poza tym w nowej rzeczywistości Horkheimer obawiał się ograniczeń w dzialalności
Instytutu będącego Instytucją jawnie antysystemową. Po długotrwałych negocjacjach i przygotowaniach nowy
budynek (stary został w czasie wojny zniszczony) otwarto a Instytut wznowił działalność w 1951 r. Zanim jednak
do tego doszło miały miejsce dwa doniosłe wydarzenia.
W 1947 r. w holenderskim wydawnictwie emigracyjnym Querido ukazało się europejskie wydanie „Dialektyki
oświecenia”, a w 1950 r. w nowojorskim wydawnictwie Harper and Row ukazala się zbiorowa praca naukowcow
z University of California w Bekley pt. Osobowość autorytarna”.

PRZEREDAGOWANIE „DIALEKTYKI OŚWIECENIA”

Theodor W. Adorno (1903-1969), był niemieckim socjologiem i muzykologiem. Po objęciu władzy przez nazistów
współpracował z nowym reżimem, popierając np. zakaz jazzu jako muzyki „murzyńskiej”, promując męskie chóry
(śpiewające poezje nazistowskie) itp., za co przepraszał studentów podczas wykładów w latach 1962/62. W
1938 r. wyemigrował do Nowego Jorku i otrzymał posadę w Instytucie Badań Społecznych działającym przy
Columbia University, a w 1940 przeniósł się do Kalifornii, gdzie wspólnie z Maxem Horkheimerem dyktował
pierwszą wersję „Dialektyki oświecenia”. Problem w tym, że bardzo trudno dzisiaj ustalić, jaka była treść tej
książki, ponieważ przed jej publikacją w 1947 r. w Europie została ona w zsposób istotny „zmodernizowana”.
Zmiany polegały na usunięciu z książki sładów ideologii marksistowskiej, w tym teorii walki klasowej, oraz
zastąpieniu takich określeń jak „rewolucja-rewolucjonista-rewolucyjny” określeniami „demokracja-demokrata-
demokratyczny”. W ten sposób wykład nowej teorii marksistowskiej zmienił się w socjaldemokratyczny wykład
teorii wolności.
„Czyszczenie” dzieła dokończono dokonując kolejnych niemal 30 zmian przed drugim wydaniem „Dialektyki…” w
1969 r. W rezultacie książka dostępna obecnie jest książą o zupełnie czymś innym niż książka napisana w 1944
r. Pikanterii dodaje sprawie fakt, że w przedmowie do wydania z 1969 r. cytowana jest przedmowa do wydania z
1947 r. (tego już przerobionego), w którym autorzy solennie zapewniają, że w wydaniu tym nie dokonano
żadnych istotnych zmian w stosunku do oryginały z 1944 r., (chociaż nikt im wtedy tego nie zarzucał, bo
fałszerstwo ujawniono dopiero w latach 80-tych).

PO CO SFAŁSZOWANO „DIALEKTYKĘ OŚWIECENIA”?

Sztandarowe dzieło teorii krytycznej zostało sfałszowane w trakcie przygotowań powrotu Instytutu do Europy, a
konkretnie do Niemiec znajdujących się pod amerykańską okupacją. W tym czasie Europę dzieliła już żelazna
kurtyna i Instytut miał powrócić nie do Europy, w której triumfy święcą partie komunistyczne, ale w której
rozpoczyna się realizacja planu Marshalla i rusza antykomunistyczna propaganda. Dzieło najeżone
marksistowską frazeologią, dezawuujące rozum i mieszczańskie cnoty nie mogło liczyć na poparcie władz, a
Instytut na publiczne finansowanie. Usunięcie radykalnej terminologii marksistowskiej pozwołi zamienić teorie
krytyczną w ideologię wyzwolonego indywidualizmu, doskonale przeciwstawiająca się bolszewickiemu
kolektywizmowi i doskonale pasująca do strategii amerykańskiej ofensywy kulturowej, której podstawowym
towarem eksportowym stał się informel Jacksona Pollocka.
Z faktu, że ta ideologia jest dynamitem zdolnym rozsadzić każdy system nie wiedział wowoczas nikt, a i dzisiaj
niewielu to rozumie.

DLACZEGO FAŁSZERSTWO TEKSTU JEST TO TAK WAŻNE?


Wyobrażmy sobie, że ktoś pisze instrukcję rozbiórki budynku i jako najszybszą metodę poleca zastosowanie
dynamitu, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ wyburzanie za pomocą materiałów wybuchowych jest jedną z
metod rozbiórkowych. Wyobraźmy sobie jednak, co się stanie, jeśli w instrukcji takiej autorzy pozostawią użycie
dynamitu jako metodę działania, ale tak przerobią tekst, że będzie on instrukcją budowy, a nie rozbiórki.
„Dialektyka oświecenia” jest przykładem zastosowania metody krytycznej do stygmatyzacji kultury jako podstawy
systemu kapitalistycznego w celu jego rozsadzenia i zapewne napisana w takiej intencji jest dziełem logicznym i
zrozumiałym. Znajdują się w niej zresztą fragmenty bardzo trafnie wskazujące wady współczesnej kultury i jej
coraz bardziej widoczne płycizny (w kwestii krytyki teoria krytyczna jest rzeczywiście narzędziem doskonałym).
Podana jako recepta na dolegliwości współczesnej kultury jest rozsądnym wnioskiem z rozumowania, że po
śmierci kończą się wszelkie dolegliwości. Mówiąc jednak poważnie, „Dialektyka oświecenienia” jest tekstem, z
którym nie można polemizować, ponieważ – prawdopodobnie na wspomniane przeróbki, jest tekstem
posbawionym wewnętrznej logiki. Jest to oczywiście zarzut z niesłusznych pozycji kartezjańskich, ponieważ w
ramach postawy krtycznej posługiwanie się myśleniem przyczynowo-skutkowym jest samo w sobie naganne.

O CZYM MÓWI NAPRAWDĘ DIALEKTYKA OŚWIECENIA”?

Ostatnim, dodanym w 1944 r. fragmentem „Dialektyki oświecenia” jest rozdział o źródłach antysemityzmu. Został
on napisany pod wpływem informacji o dokonywanym w Europie przez Niemców Holokauście.
Holokaust jest doświadczeniem, którego istoty – jak sądzę – do tej pory kultura europejska nie „zinternalizowała”,
to znaczy – posiadając na jego temat ogromną wiedzę nie jest w stanie przyswoić sobie jego sensu, ponieważ
jest on przykładem barbarzyństwa wykraczającego poza ramy jakkolwiek definiowanego człowieczeństwa. Nie
chodzi tu wcale o przerażającą brutalność i okrucieństwo, które w dziejach ludzkości zdarzało się często, a które
właściwie nie zdarza się w świecie zwierząt. W ludzkim wymiarze takie „nieludzkie” postępowanie zwykle jest
wynikiem skrajnych, czasami świadomie rozbudzanych emocji i jest ono nieusprawiedliwione i karygodne, ale w
sensie psychologicznym zrozumiałe. Natomiast sytuacja, w której organizuje się bardzo sprawnie działający
przemysł, projektuje i buduje budynki i piece, rampy załadunkowe, pomieszczenia do przerobu zwłok po to, żeby
spokojnie i systematycznie zabijać miliony ludzi wykracza poza granice ludzkiej wyobraźni. Można ją zrozumieć,
ale i nie można jej pojąć.
Wstrząs, jaki informacje o Holokauście musiały wywołać w środowisku europejskich emgirantów w Ameryce był
ogromny, tym bardziej, że – szczerze mówiąc - akurat ci, którym udało się szczęśliwie wyemigrować nie mieli
zbytniego pojęcia o wojennej rzeczywistości w Europie. Przeciwko niemieckiej zbrodni protestowali nie tylko
Żydzi, tworzący znaczną część środowiska emigracyjnego, ale i drobnomieszczańscy goje, tacy jak np. Thomas
Mann. Jednak protest filozofów ze szkoły frankfurckiej przybral szczególny kierunek. O antysemityzm oskarżyli
oni kulturę, a za jej kwintesencję uznali Oświecenie.
Mówiąc dokładniej, zarzut jest podwójny i opiera się na piętrowej manipulacji. Manipulacja polega na tym, że
pojęcie kultury zostało utożsamione z Oświeceniem, bez wskazywania, o jakie Oświecenie chodzi – czy o
jakobińskie Oświecenie francuskie, czy o konserwatywne Oświecenie brytyjskie. Ponieważ rozróżnienia takiego
nie ma, Oświecenie staje się symbolem anstrakcyjnego „Rozumu” i to właśnie on, tyle że
„zinstrumentalizowany”, jest odpowiedzialny za zbrodnie Holokaustu.
Podwójne oskarżenie polega na tym, że kultura europejska mitologizując, a jednoczesnie instrumentalizując
rozum otworzyła drogę ku władzy przesądu, a jednocześnie umożliwiając zbrodnię zbrodniarzom nie znalazła w
sobie siły, aby tej zbrodni się przeciwstawić.

Frankfurccy neomarksiści nie zastanawiali się nad tym, że bezpośrednim powodem dojścia narodowych
socjalistów do władzy w Niemczech (podobnie jak faszystów we Włoszech) był strach przed nadciągającym ze
Wschodu, ale wymyślonym na Zachodzie komunizmem. Myśliciele ci nie analizowali faktu, że w czasach, gdy
nazistowcy zbrodniarze dopiero walczyli o władzę, ofiary bolszewickiego komunizmu – tego komunizmu, który
starali się wprowadzić na Zachodzie - liczyły się już w dziesiątki milionów ofiar (sam gód na Ukrainie zabił 7 – 10
mln ludzi).
Frankfurccy filozofowie potrzebowali przekonywającego – najlepiej paraliżująco przekonywającego dowodu na
konieczność wprowadzenia w życie teorii żmudnie przygotowywanej przez Wilhelma Reicha, Ericha Fromma,
Herberta Marcuse, Theodora W. Adorno i Maxa Horkheimera (wyliczam te postaci oczywiście jako
sztandarowych reprezentantów znacznie szerszego nurtu).
Dla nich walka o wprowadzenie komunizmu dopiero się zaczynała i mieli przed sobą przeciwnika, z którym już
kilka razy przegrali – kulturę. Rzecz w tym, że kultura jest czymś trudno uchwytnym, ale ma bardzo uchwytnych
przedstawicieli. Kultura tkwi w psychice ludzi.

Rewolucja kontrkulturowa 1948-1970

Neomarksistowska teoria krytyczna z założenia nie formułowała programu pozytywnego, koncentrując isę na
destrukcji. Dosponowała niszczącą bronią, ale nie wiadomo, jak jej wynalazcy wyobrażali sobie świat po
zwycięstwie. Prawdopodobnie wcale sobie go nie wyobrażali, tak jak nie wyobraża sobie tego każda teoria
rewolucji permanentnej. Wiadomo było tylko to, że dzięki nowej broni system kapitalistyczny się zawali. Historia
rewolucji kontrkulturowej jest historią dojrzewania marksizmu do świadomości, że jednak „istnieje życie po
śmierci” kapitalizmu.
Rewolucja kontrkulturowa niszcząc kapitalizm otwierała drogę do politycznej władzy komunistom, ale jedyną
zorganizowaną siłą komunistów posiadającą struktury i kadry i zdolną do przejęcia realnej władzy były
kominternowskie partie komunistyczne, te zaś w miarę kompromitacji komunizmu wschodniego dystansowały się
od rosyjskiego centrum i traciły poparcie społeczne.
Proces ten miał kilka etapów, zanim doprowadził do klęski rewolucji.

Powojenna tzw. rewolucja kontrkulturowa, jakkolwiek istotna w historii antykultury, miała w sensie społecznym
charakter marginalny i nawet w szczytowym okresie nie przekroczyła zasięgiem spolecnzegomarginesu.
Rewolucja ta miała dwa etapy, obejmowała dwa pokolenia o krańcowo różnych doświadczeniach i toczyla się w
dwóch odrębnych rejonach świata z różnych przyczyn według dwóch odrębnych scenariuszy.
Pierwszy etap rewolucji miał miejsce w USA i obejmował zupełnie marginalne środowisko nazywane beat-
generation. Właśnie w tym środowisku znalazła najsilniejszy oddźwięk koncepcja rewolucji seksualnej Wilhelma
Reicha a sam Reich stał się najbardziej wpływową postacią. Rewolucja beat-generation pozbawiona była
jakichkolwiek istotnych elementów ideologicznych, była eksplozją czystego kulturowego nihilizmu. Etap ten trwał
mniej więcej od 1948 do 1960 r., a jego estetyczną manifestacją był ekspresjonizm abstrakcjonistyczny.
W Europie pierwszy etap miał znacznie węższy zasięg, ale znacznie głębsze podstawy i poważniejsze skutki.
Wynikało to z odrębności tradycji intelektualnych USA, w których dominowały wpływy anarchizmu i Europy, w
ktorej dominowały wpływy spekulatywnej filozofii kontynentalnej. Jego centrum stanowił ruch lettrystyczny, z
którego z czasem wyodrębnił się radykalny ruch sytuacjonistyczny. Estetyczną manifestacją tego etapu był
lettryzm odwołujący się do przedwojennego dadaizmu i surrealizmu.
Na dalszy bieg rewolucji kontrkulturowej ogromny wpływ miała zmieniajaca się sytuacja w światowym ruchu
komunistycznym i w sytuacji geopolitycznej. Ich przejawami była rosnąca niewydajność socjalistycznych
gospodarek, rosnący opór społeczny przeciwko totalitarnemu terrorowi, oraz związane z tym tendencje
ekspansjonistyczne komunistycznej Rosji. Spowodowały one pogłębiająca się przepaść cywilizacyjną, powstanie
przeciwstawnych sojuszy militarnych i całkowitą izolację bloków ideologicznych.
Zaangażowanie większości zachodnich społeczeństw w powojenną odbudowę i jej sukcesy w porównaniu z
ekonomiczną zapaścią w bloku wschodnim powodowało rosnąca akceptację tych społeczeństw dla gospodarki
wolnorynkowej i tradycyjnej kultury i osłabienie znacznych po wojnie wpływów zachodnich partii
komunistycznych i popularności samego Związku Radzieckiego podtrzymywanej propagandą zachodniej lewicy
intelektualnej. Miało to wpływ na konflikt pokoleniowy i programowy w całym, podporządkowanym Moskwie
ruchu komunistycznym, również w bloku wschodnim i doprowadziło do powstania na początku lat 60-tych tzw.
Nowej Lewicy.
Drugi etap trwający całe lata 60-te obejmował już nowe, dojrzewające we względnym dobrobycie, pokolenie
powojennego wyżu demograficznego (tzw. baby-boomers), kształtowane przez pokolenie nihilistycznej beat-
generation.
Przełom, jaki nastąpił w ideologii antykultury reprezentowanej już wówczas przede wszystkim przez
pozostającego w USA Herberta Marcuse ilustrują jego kolejne publikacje: „Eros i cywilizacja” z 1955 r., „Czlowiek
jednowymiarowy” z 1964 r. i „Tolerancja represywna” z 1965 r. Polegał on na przejściu od infantylnej zapowiedzi
nieogranicznej wydajności kapitalizmu, która likwiduje konieczność pracy, a zatem i potrzebę moralności
limitującej wyzwolenie seksualne (tu Marcuse powrócił do teorii Wilhelma Reicha) do uświadomienia sobie, że ta
niezwykła wydajność kapitalizmu i jego elastyczność jest wynikiem intensywnej pracy większości społeczeństwa
pozostającego pod wpływem tradycyjnej kultury i coraz wyraźniej akceptującego uroki kapitalizmu.
Spowodowało to z jednej strony atak na tzw. konsumpcjonizm (który nie był wynikiem kultury, ale niszczenia w
tej kulturze źródeł wartości), z drugiej zaś uruchomienie całego zorganizowanego fronu antykulturowego
obejmującego rewolucje seksualną, rewolucję narkotykową , oraz rewolucję religijną, do której należał zarówno
powstanie satanizmu jak rozwój tzw. nowych ruchów religijnych i neopogaństwa. Ta ostatnia fala kontrkulturowej
ofensywy doprowadziła w końcu lat 60-tych do takich skutków, jak wyczyny rodziny Mansona i zabójstwo
podczas koncertu w Altamont, ale społeczny zasięg rewolucji w dalszym ciągu nie przekraczał statystycznego
marginesu.
Wydaje się, że nieuchronność klęski neomarksizmu jako ideologii o zasięgu ogólnospołecznym była dla Herberta
Marcuse oczywista już w czasie pisania człowieka jednowymiarowego rozpoczynającego kampanię Wielkiej
Odmowy, o czym świadczy fakt, że już w 1965 r. napisał on chyba najważniejszy tekst teorii krytycznej otwarcie
zmieniający jej taktykę i otwarcie zapowiadający rządy terroru, czyli „Tolerancję represywną”. Miała ona jednak
czekać na realizację kilka dziesięcioleci.

WSTĘP

Praktyczną ofensywę antykulturowy marksizm rozpoczął po II wojnie światowej, ale - po wyczyszczeniu


„Dialektyki oświecenia” i „Osobowości autorytanernej” - już w stroju indywidualistycznej ideologii wolności. Jej
pierwszym skutkiem była tzw. rewolucja kontrkulturowa kojarzona przede wszystkim z jej drugą, agresywną fazą
rewolucji hipisowskiej. Pierwsza rewolucja antykulturowa rozpoczęła się jednak wcześniej, trwała mniej więcej od
1945 do 1970 r., objęła dwa zupełnie różne pokolenia i miała inny przebieg w USA i w Europie zachodniej.

PERIODYZACJA

Rwolucja kontrkulturowa, czyli pierwsza rewolucja antykultury miała trzy etapy.


Pierwszy obejmuje lata 1945-1960, czyli od zakończenia II wojny światowej do Budapesztu 1956 r., rewolucji
kubańskiej 1959 r. i kryzysu kubańskiego 1962 r. W tym czasie trwa europejska odbudowa i tworzenie podstaw
zachodniego dobrobytu, a jednocześnie narasta kryzys w bloku komunistycznym i agresywność światowego
komunizmu. Ten proces symbolizuje stłumieniu powstania 17 czerwca 1953 r. w Berlinie, rozłam między
komunistycznymi partiami Rosji i Chin w 1957 r., zwycięstwo rewolucji na Kubie w 1959 r., budowa muru
berlińskiego w 1961 r. i kryzys kubański 1962 r. Na etapie tym w USA prowadzona była pierwsza rewolucja
seksualna beat-generation i walka z religią prowadząca do tworzenia nowych religii alternatywnych. Zakończyl
się on pierwszą prestiżową klęską komunizmu, wyhamowaniem przygotowań do wojny i poderwaniem
bezwzględnego posłuszeństwa zachodnich partii komunistycznych wobec moskiewskiej centrali, oraz
powstaniem tzw. Nowej Lewicy będącej świadectwem erozyjnego wpływu antykultury na własną bazę społeczną.
Drugi etap obejmuje zmianę taktyki antykultury i prawdopodobnie zmianę jej celów strategicznych, czyli odejście
od koncepcji rewolucji prowadzącej do przejęcia bezpośredniej władzy politycznej na rzecz rewolucji
umożliwiającej zarządzanie w systemie chaosu. Na tym etapie powstaje Nowa Lewica, oraz idea Wielkiej
Odmowy Herberta Marcuse wywołana demobilizującymi objawami społeczeństwa konsumpcyjnego. Kończy go
teoria represywnej tolerancji będąca zapowiedzią nowej taktyki zarządzania większości przez dobrze
zorganizowaną mniejszość.
Etap trzeci to wielka seksualno-narkotykowo-antykonsumpcjonistyczna ofensywa kontrkulturowa obejmująca
sytuacjonistyczny atak na przestrzeń społeczną, rewolucję hipisowską, rewolucję seksualną (szczególnie w kinie
alternatywnym) i rewolucję narkotykową. Teoria represywnej tolerancji wskazuje na to, że ten etap rewolucji nie
zakładał już przejęcia władzy politycznej, ale przygotowanie do stopniowego rozkłady tkanki społecznej,
potrzebnej w nastepnym etapie marszy przez instytucje.

REWOLUCJA KONTRKULTUROWA BEAT GENERATION 1948-60

AMERYKA 1945-1955

Zacząć trzeba od tego, że tzw. rewolucja kontrkulturowa w Ameryce nigdy nie przekroczyła zasięgiem
społecznego marginesu. Nawet 300 tysięcy widzów festiwalu w Woodstock w 200-milionowym kraju to mniej niż
jeden procent młodzieży. Rewolucja ta jest mitem medialnym, ale właśnie mediom zawdzięcza szerszy oddźwięk
i to w pokoleniach późniejszych. W rzeczywistości nie wyszła ona poza granice uniwersyteckich kampusów i
trawniku parków w Nowym Yorku i Kalifornii. To są fakty wynikające ze statystyk.
Faktem jest jednak również to, że środowiska akademickie wielu uczelni i znaczna część mediów opanowana
była już wówczas przez intelektualna lewicę. Zanim jednak antykultura znalazła oddźwięk w pokoleniu
powojennych baby-bomers, wypromowała nieliczną grupę tzw. beat-generation, składającą się w kilku
przypadkach z ludzi o pewnych uzdolnieniach artystycznych (przede wszystkim literackich – Ginsberg, Kerouac),
w większości jednak z różnego typu ekscentryków, drobnych przestępców, paserów i włóczęgów – ludzi o
pogmatwanych osobowościach, zdecydowanie nie mieszczących się w ramach mieszczańskiego świata. Takie
środowiska istniały zawsze i wszędzie, tyle tylko, że zwykle ich postaci i styl życia nie był przydatny jako symbol
nowej ideologii.
Środowisko beat-generation było gotowym, laboratoryjnym przykładem postawy krytycznej, chociaż w okresie
swojej popularności nie miało pojęcia o teorii krytycznej, która pozostawała domeną fachowców rozumiejących
lingwistyczne meandry neomarksizmu. Ogromną popularnością cieszył się natomiast w tym środowisku Wilhelm
Reich z jego ideą rewolucji seksualnej i prostym hasłem „zwolnić hamulce!”. To hasło trafiało znakomicie do
części amerykańskiego młodego pokolenia „buntowników bez powodu”, które znacznie wcześniej niż jego
europejski odpowiednik przyzwyczaiło się do dobrobytu (Ameryka nie miała wojny na swoim terytorium i
przeciętny Amerykanin znał ją z propagandowych filmów)i gotowe było znienawidzić własnych rodziców za ich
konformizm. O ile Wilhelm Reich zaopatrywał środowisko amerykańskiej młodej bohemy (Ginsberga, Mailera, a
nawet Woody Allena) w „akumulatory potencji”, to bardziej wysublimowane oczekiwania zaspokajał Herbert
Marcuse, publikując w 1955 r. słynną książkę „Eros i cywilizacja”.

Pierwsza faza rewolucji antykulturowej w USA nie ma ściśle wyznaczonej daty początkowej, ponieważ wojna
światowa toczyła się poza jej terytorium i toczące się przemiany społeczne ulegały wprawdzie spowolnieniom i
przyspieszeniom, ale właściwie nie zostały przerwane.
Zasięg ani charakter tej pierwszej fazy był znikomy, ale miała ona miejsce w specyficznym środowisku
zdobywającym sobie z czasem coraz wiekszy wpływ na środki masowego przekazu i na opiniotwórcze
środowiska akademickie. Faza ta doskonale ilustruje mechanizm działania antykultury, która posiada wprawdzie
skomplikowane teoretyczne uzasadnienie, ale w praktyce zwsze odwołuje się do najprymitywniejszych
mechanizmów psychologicznych i tych cech człowieka, które raczej oddalają go niż zbliżają do kultury.
Bazą społeczną antykultury przełomu lat 40-tych i pięćdziesiątych była tzw. beat generation, ale określenie „baza
społeczna” należy traktować bardzo umownie, chodzi bowiem o margines marginesu amerykańskiego
społeczeństwa.
Środowiskiem docelowym antykultury nie był oczywiście społeczny margines, ale ucząca się, studiująca i
pracująca młodzież, pozostająca w ogromnej większości pod wpływem tradycyjnej kultury. Postawy tej młodzieży
kształtowała rodzina, religia (w Ameryce istnieje ok. 2000 zarejestrowanych wyznań), oraz środowisko
akademickie i funkcjonujące w nim autorytety. W społeczeństwie indywidualistów, skazanych na własne siły
osadników i emigrantów, którzy z Europy uciekali najczęściej z pobudek religijnych tworząc w Nowym Świecie
niewielkie społeczności o często bardzo ascetycznej obyczajowości rodzina i religia stanowiły (i stanowią do
dziś) podstawowy element określający sposób widzenia świata. Wbrew powszechnej opiii społeczeństwo
amerykańskie do dzisiaj pozostało społeczeństwem purytańskim ze wszystkimi dobrymi i złymi stronami tego
faktu. Siłą rzeczy takie społeczeństwo (jak każde społeczeństwo) ma również margines jednostek
nieprzystosowanych i je kontestujących. W społeczeństwach totalitarnych takie jednostki są po prostu
przymusowo resocjalizowane, a w skrajnych przypadkach eliminowane przez wsadzanie do więzień, obozów
koncentracyjnych lub do szpitali psychiatrycznych. W społeczeństwach demokratycznych jednostki te mogą
funkcjonować bez przeszkód, dopóki nie usiłują swoich marginalnych postaw narzucać większości
dezorganizując życie wspólnoty. W społeczeństwach demokratycznych nie ma jednak formalnego mechanizmu,
który skutecznie zabezpieczałby interes wspólnoty, jeśli jednostki stanowiące zupełną mniejszość podejmują
próby narzucenia większości swoich zasad. Taka aktywna część marginesu zawsze istnieje, ale stanowi ona
mniejszość w mniejszości, czyli margines marginesu. Przykład: jeśli uśrednimy dane z różnych badań,
homoseksualiści stanowią ok. 3 % populacji. Oznacza to, że w Polsce powinno jest ich więcej niż milion,
tymczasem organizowane corocznie Parady Równości gromadzą co najwyżej kilka do kilkunastu tysięcy
uczestników (których można uznac za aktywistów), co stanowi ok. 1 % z 3%, a więc znacznie poniżej 1 promila
populacji. Wystarczy jednak częsta obecność kilku aktywistów w mediach (w Polsce jest to mniej niż 10 stale
pokazywanych osób) i kilka dobrze udokumentowanych aktów niechęci ze strony większości, a medialny efekt
propagandowy jest gwarantowany. Efekt ten nie polega jednak na poskreślaniu skali zjawiska (bo jest ono
statystycznie rzeczy biorąc marginalne), ale na pokazywaniu większości jako agresywnej i nietolerancyjnej
tłuszczy, podczas gdy agresywni homofobowie stanowią taki sam margines większości, jaki w mniejszości
stanowią jej aktywiści.
Znane z mediów i setek, jeśli nie tysięcy opracowań „pokolenie beat generation” stanowi socjologiczny mit
stworzony na podstawie mikroskopijnej grupki postaci tworzącej margines marginalnego, ale bardzo widocznego
środowiska nowojorskiej bohemy określanej jako New York School.
NEW YORK SCHOOL

Środowisko to grupowało muzyków awangardowych i jazzowych, tancerzy, pisarzy, poetów, malarzy, aktorów
itp. z których na przestrzeni wielu lat w historii zapisało się kilkadziesiąt nazwisk (np. Jackson Pollock, Miles
Davis, Jasper Jones, Robert Rauschenberg, Allen Ginsberg, Jack Kerouac, Martha Graham), a pozostałą część
stanowiło kilkaset, może kilka tysięcy satelitów krążących wokół jaśniejszych gwiazd. Środowisko to przenikało
się albo przynajmniej kontaktowało z innym środowiskiem określanym jako New York Intellectuals (Nowojorscy
intelektualiści).

NEW YORK INTELLECTUALS

Fenomen nowojorskich intelektualistów po raz pierwszy opisany został dopiero w 1986 r. (Alexander Bloom,
Prodigal Sons: The New York Intellectuals and Their World (Oxford: Oxford University Press, 1986). Środowisko
to tworzyła antystalinowska lewica mająca w większości europejskie korzenie. Określenie „antystalinowska” w
przedwojennej Ameryce oznaczało „trockistowska”, ale jeden z członków tego środowiska wyjaśnił, że tamtejsi
trockiści „właściwie nie wiedzieli, czy Trocki był „w począdku”, ale wiedzieli, że był „interesujący”, a w Greenwich
Village być interesującym oznaczało być w porządku”.
Nowojorscy intelektualiści w większości byli absolwentami trzech szkół – City College of New York (nazywanego
Harvardem proletariackim albo żydowskim), New York University i oczywiście Columbia University i publikowali
w takich pismach jak Partisan Review, Commentary i Dissent. Jego charakter i wpływ porównywano ze słynną
grupą Bloomsberry. Do grupy tej należały takie postaci jak Hannah Arendt, Phillip Ravh, Harold Rosenberg czy
Clement Greenberg, najbardziej wpływowy krytyk i teoretyk nowoczesnego malarstwa i promotor Jacksona
Pollocka. Do ciekawostek należy fakt, że część tego środowiska z czasem stała się bazą amerykańskiego
neokonserwatyzmu, ale o tym szerzej w rozdziale o „marszu przez instytucje”.

BEAT GENERATION 1946-1962


Gdzieś pomiędzy artystami Greenwich Village a nowojorskimi intelektualistami funkcjonowała właśnie grupa
poetów beat generation, do której należeli zarówno absolwenci Columbia University jak i członkowie
nowojorskiego półświatka. Jego czołowymi postaciami byli m.in.:
Allen Ginsberg (1926-1997) - Skowyt, 1956, Kadysz, 1961, anarchista, surrealista, rewolucjonista seksualny,
egzystencjalista, homoseksualista
Jack Kerouac (1922-1969) - W drodze, 1957, narkotyki, alkohol, strumień świadomości
Gregory Nunzio Corso (1930-2001), poeta, beatnik (przy okazji – mało kto wie, co znaczy słowo „beatnik”.
Podobno powstało ono z połączenia słów „beat” i „sputnik” i miało sygnalizować, że beatnik jest jednocześnie
„out” i komunistą)
Neal Cassady (1926-1968) – złodziej, handlarz narkotyków, przyjaciel Kerouaca i Ginsberga, włóczęga
William Burroughs (1914-1997) - Nagi lunch, 1959, Ćpun, 1963, handlarz narkotyków, ukończył Harvard,
zastrzelił po pijanemu żonę,
Lucien Carr (1925-2005) - w 1944 zabił swego nauczyciela i przyjaciela, który chciał go zgwałcić.
Herbert Edwin Huncke (1915-1996) - poeta, włóczykij
Antykulturowych intelektualistów można wyliczać w nieskończoność, ale tych kilka postaci przeszło do historii
jako ikony antykultury. Wyliczyłem kilka ich „specjalności” nie ze złośliwości, ale dlatego, że to one ugruntowały
ich legendę. Również w gronie lettrystów i sytuacjonistów znajdowało się wielu ludzi o zapewne wybitnej
inteligencji, jednak ich styl życia i wynikająca z niego filozofia plasują ich nawet w dzisiejszych, liberalnych
kategoriach w sferze społecznego marginesu. W świecie sztuki można wskazać wiele postaci o bardzo
kontrowersyjnych osobowościach, jednak najczęściej do historii sztuki przechodziły one dzięki jakimś wybitnym
dziełom. W przypadku intelektualistów antykultury ich „dziełem” było ich życie i bunt, której to życie było
manifestacją. Może kilka pasusów z twórczości Kerouaca, może kilka wierszy Ginsberga czy Corso doczekało
się analizy literackiej, natomiast podstawą legendy, jaka wokół tych postaci narosła były skandale, prowokacje,
procesy i ekscesy obszernie komentowane w mediach. To materiał dobry dla brukowców.
W tym właśnie środowisku ogromną popularność zdobył Wilhelm Reich.
EROTYZM EKSTENSYWNY - WILHELM REICH - ZWOLNIĆ HAMULCE!
Najwięcej informacji o działalności Reicha w USA podaje angielski pisarz Christopher Turner, autor wydanej w
2011 r. książki „Adventures in the Orgasmatron: How the Sexual Revolution Came to America”. Wyobrażenie o
mentalności nowojorskich elit intelektualnych okresu powojennego, a szczególnie ludzi przewodzących rewolcie
kontrkultury lat 60-tych daje również artykuł niemieckiego dziennikarza Hennesa Steina opublikowany również w
2011 r. w niemieckim „Die Welt”. Opisuje on przyczynę popularności Reicha, który jeszcze w czasie wojny
skonstruował, a po wojnie produkował i sprzedawał tzw. orgone accumulator, czyli metalową skrzynię
kondensującą kosmiczną energię biologiczną. Ta energia miała podobno zdolność leczenia wszelkich chorób,
ale głównie chodziło o zwiększanie potencji seksualnej:
„Allen Ginsberg miał jeden (chodzi o akumulator), Jack Kerouac też. Podobnie Saul Bellow, J.D. Salinger i
Woody Allen. Norman Mailer zbudował ich sobie sześć. /…/ W tamtych latach, bezpośrednio po II wojnie
światowej, wydawało się, że każdy Amerykanin, chociaż trochę wykształcony, ciągle o tym mówił. Krytyk literacki
Alfred Kazin pisał w pamiętniku – W moim pokoleniu każdy miał taki akumulator i nie chodziło wcale o łamanie
konwencji, chodziło tylko o to, żeby uwolnić się od związku z rodzicami i ich zakazów. /…/ Reich nie tylko
wyglądał na zwariowanego naukowca – nastroszone włosy, ciemne, dzikie oczy, czerwona, łuszcząca się cera –
on chyba naprawdę miał poluzowane śrubki w głowie. Jego książka „Funkcja orgazmu” była prawdopodobnie
najważniejszym tekstem beat-generation w Ameryce, także dla hipisów. Ważniejszym niż Marks, Engels,
Bakunin i Mao razem wzięci. Reich nie potrafił ciekawie mówić, jego słownictwo było tak mądre, że aż
nieerotyczne, ale jego ideę można było streścić w dwóch prostych słowach: Zwolnić hamulce!.”
Norman Mailer zwierzał się Christopherowi Turnerowi:
„„Funkcja orgazmu” Reicha była jak puszka Pandory. Było w niej tyle samo dobrego co zlego. Reich poruszył
mnie osobiście. Jego pogląd, że orgazm jest esencją charakteru dał mi do myślenia na wiele lat. Przez wiele lat
czułem, że jeśli przeżyjesz lepszy orgazm to tak, jakbyś udoskonalił siebie. To, co było dla mnie najważniejsze to
siła i jasność wczesnych prac Reicha – i jego odwaga. No i to, że w gruncie rzeczy byłem przekonany, że on po
prostu ma rację”.

Warto streścić te wypowiedzi: (1) w moim pokoleniu nie chodziło wcale o łamanie konwencji, chodziło tylko o to,
żeby uwolnić się od związku z rodzicami i ich zakazów (2) „Funkcja orgazmu” była prawdopodobnie
najważniejszym tekstem beat generation, także hipisów, ważniejszym niż Marks, Engels, Bakunin i Mao (3) jego
ideę można było streścić w dwóch prostych słowach: zwolić hamulce! (4) bezpośrednio po II wojnie światowej
wydawało się, że każdy Amerykanin, chociaż trochę wykształcony, ciągle o tym mówił.
Taki było intelektualne, emocjonalne i ideologiczne wyposażenie ludzi, którzy mieli stać się idolami rewolucji
kontrkulturowej i taki był sens kontestacji środowiska, które było „chociaż trochę wykształcone”, bo - zdaniem
apologetów antykultury – ci, którzy nie byli nawet trochę wykształceni spędzali czas znacznie nudniej, tworząc
zupełnie drugorzędny amerykański dobrobyt i amerykańską potęgę gospodarczą i naukową.
BUNTOWNIK BEZ POWODU 1955
W 1955 r. na ekrany wszedł film Nicolasa Raya pt. „Buntownik bez powodu” z Jamesem Deanem w roli głównej.
Film przedstawia konflikt międzypokoleniowy między zagubionymi dziećmi, a konformistycznymi rodzicami w
typowej, mieszczańskiej rodzinie amerykańskiej. W tym samym roku ukazał się film Richarda Brooksa pt.
„Blackoard Jungle (Szkolna dżungla), Richard Brooks, 1955 – słynny z powodu piosenki Billa Haleya pt. „Rock
Round the Clock”.
Te dwa – w sensie ideowym przeciwstawne - filmy przedstawiają nieco inny obraz skonfliktowanej Ameryki, kraju
stojącego wobec rzeczywistego, kulturowego przełomu, który jednak nie miał nic wspólnego ani z przełomem
przygotowywanym przez lewicowych intelektualistów, ani z akumulatorami Wilhelma Reicha.
Cdn…

EROTYZM INTENSYWNY - EROS I CYWILIZACJA 1955

W 1955 r. ukazało się pierwsze, napisane po wojnie i po „Dialektyce oświecenia” dzieło antykultury - książka
Herberta Marcuse pt. „Eros i cywilizacja – filozoficzna interpretacja Freuda”. Jest ona kolejnym uzasadnieniem
rewolucji seksualnej, z wykorzystaniem schematów użytych w „Dialektyce oświecenia”, kilkoma nowymi
pojęciami i ieco bardziej zrozumiałym dla normalnego człowieka.
Marcuse całkowicie odchodzi od teorii walki klasowej i traktuje historię ludzkości jako walkę przeciwko represji
tłumiącej ludzkie instynkty. Odrzuca jednak twierdzenie Freuda, że tłumienie popędu seksualnego jest
warunkiem trwania cywilizacji, ponieważ to właśnie Eros jest siłą konstruktywną i wyzwalającą. Wg Freuda
cywilizacja oparta jest na tłumieniu instynktów, ponieważ dzięki represji energia, jaka tkwi w popędzie
seksualnym ukierunkowywana jest na tworzenie postepu. Wg Marcuse’go tłumienie popędu daje poczucie winy,
ale nie pozwalana przeżycie szczęścia, tak więc ludzkie nieszczęście jest ceną za trwanie systemu.
Jednak Marcuse wyraża przekonanie, że nierozwiązywalny konflikt istnieje nie między Erosem (życie z
przyjemnością) a pracą (życie bez przyjemności), ale między Erosem a pracą wyalienowaną (czyli pracą
podzieloną), ta zaś jest następstwem obowiązującej w systemie zasady wydajności. Nieograniczony seks jest
więc dostępny dla „lepszych” (czyli kapitalistów), natomiast dla robotników tylko o tyle, o ile nie zmniejsza
wydajności. Społeczeństwo socjalistyczne to społeczeństwo odrzucające zasadę wydajności osiąganej przez
tłumienie popędów. W społeczeństwie takim wyalienowana praca powinna być zastąpiona niewyalienowaną
pracą libidialną prowadzącą do nie-represyjnej cywilizacji opartej na „nie-represyjnej sublimacji”.
Nowym pojęciem jest „samosublimacja” seksualności, która ma umożliwiać bardziej wyrafinowane stosunki
międzyludzkie. Nowa moralność powstanie z Erosa, praca stanie się podobna do zabawy, coraz większeego
znaczenia nabierze aspekt estetyczny. Sztuka uwolni fantazję nie podlegającą dominacji zasady rzeczywistości i
stanie się zródłem wszechstronnego zaspokojenia potrzeb libidinalnych. W takim społeczeństwie zasada
rzeczywistości zastąpiona zostanie zasadą rozkoszy.
W książce powracają wszystkie główne tematy antykultury, a więc pierwotna horda, od której zaczął się upadek i
droga ku cywilizacji, powstanie poczucia winy i wpływ religii jako środka represji instynktów, seks jako esencja
istnienia, powrót do mitologicznych paraleli „Dialektyki”, dominacja i konieczność jej zniesienia, samo-sublimacja
seksu w Erosa i w końcu druga nowość – moralność libidinalna.
Książkę można streścić następująco:
Im mniej człowiek będzie musiał pracować (bo kapitalizm jest coraz wydajniejszy, a więc praca jest coraz mniej
konieczna), tym mniej konieczne będzie tłumienie popędu seksualnego i tym bardziej uwalniać się będzie
fantazja nie podlegająca zasadzie rzeczywistości. W Erosie tkwi „moralność libidynalna”, która umożliwi
zaspokajanie w coraz większym stopniu „potrzeb libidinalnych” i to w coraz bardziej wyrafinowanych formach
(nie wiadomo, czy chodzi o to, że formy heteroseksualne są za mało wyrafinowane, ale chyba o to).

Herbert Marcuse w swojej krytycznej analizie konsekwentnie odrzuca instrumentalny rozsądek, dzięki czemu
może połączyć w jednym myślowym ciągu następujące założenia: praca w kapitalizmie stała się wydajna
dlatego, że dla tej wydajności poświęcono radość życia tłumiąc popęd seksualny i ograniczając zaspokajanie
potrzb libidinalnych, ale dzięki temu praca stała się tak wydajna, że coraz mniej trzeba pracować wydajnie, dzięki
czemu coraz wiecej czasu można poświęcić na zaspokajanie potrzeb libidynalnych. Pytanie o to, kto ma
pracować wydajnie w czasie, gdy proletariusze będą zaspokajać swoje potrzeby libidynalne zamiast pracować, a
ich dzieci zamiast soię uczyć – jest naprawde nie na miejscu. Dlatego Herbert Marcuse go nie stawia.

NOWE RELIGIE REKREACYJNE - 1955

„Eros i cywilizacja” prezentują ówczesny stan rozwoju neomarksistowskiej teorii rewolucji kulturalnej, ale do
seksu tak naprawdę nikogo nie trzeba namawiać. W istocie dokonane przez Marcuse’go rozwinięcie tej teorii
było wynikiem faktu, że 10 lat po wojnie rewolucja seksualna nie wyszła poza wąskie kręgi nowojorskich i
hollywoodzkich ekscentryków, a reszta społeczeństwa pilnie budowała dobrobyt ponosząc tego wszelkie
negatywne konsekwencje. „Eros” był więc przygotowaniem nowej taktyki antykultury do działania w
społeczeństwie dobrobytu, ale całkowicie zaniedbany pozostawała kwestia religii, która w teorii rewolucji
seksualnej odgrywa role wroga numer 1.

Na początek uwaga: używane w tym opracowaniu określenie "buddyzm" nie odnosi się do staroindyjskiej religii
opartej na naukach Siddharthy Gautamy, ale do zbitki kilku związanych z buddyzmem i hinduizmem pojęć
skompilowanych przez europejskich i amerykańskich intelektualistów na potrzeby hipisowskiej rewolucji lat 60-
tych XX wieku.

W 1962 r. buddyjski mnich Shunryu Suzuki (1904-1971) założył San Francisco Zen Center i rozpoczął tworzenie
świątyń-filii tego ośrodka. Jego nauczanie zostało podsumowane w wydanej w 1970 r. książce "Zen Mind,
Beginner's Mind", która stała się jednym z najpopularniejszych na Zachodzie opracowań na temat buddyzmu.
W 1955 r. Maharishi Mahesh Yogi założył ruch zajmujący się techniką transcendentalnej medytacji (TM), a w
1958 r. rozpoczął światowe tourne w celu jej popularyzacji. Popularność zapewnił Maharishiemu zespół The
Beatles, którego stał się on "duchowym doradcą” w 1967 r. W 1975 r. rozpoczął program TM-Sidhi, obiecujący
adeptom zdolność lewitacji i możliwość zaprowadzenia pokoju światowego. Był twórcą koncepcji tzw. efektu
Maharishi, zgodnie z którym 1% populacji uprawiający medytację może mieć istotny wpływ na życie wspólnoty.
w 1966 r. w Nowym Jorku powstało Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kriszny (International Society
for Krishna Consciousness - ISKCON). Popularność ruchowi Hare Kirszna zapewnił musical Hair, w którym
cytowana jest słynna mantra, oraz nagrania zespołu The Beatles. W 1968 r. mantrę Hare Kiszna nagrał zespół
The Fugs z udziałem czołowego intelektualisty antykultury, Allena Ginsberga.
W 1967 r. w Anglii powstało towarzystwo Przyjaciele Zachodniego Zakonu Buddystów (Friends Western
Buddhist Order - FWBO), później przekształcone w Triratna Buddhist Community. Jego założycielem był
buddyjski mnich Sangharakshita, w rzeczywistości Anglik, urodzony w 1925 r. jako Dennis Philip Edward
Lingwood. Działające do dnia dzisiejszego towarzystwo wyróżnia się otwartym promowaniem homoseksualizmu.
Buddyzm, hinduizm, medytacja, nirwana, Tybet, Himalaje, Cejlon, zen, feng-shui, yoga, jaśminowa herbata,
nieskończoność, wegetarianizm, reinkarnacja, hinduskie tkaniny, różane fajki, pachnidełka, ciepły klimat,
antykonsumerystyczna prostota strojów, pacyfistyczny opór bosego Ghandiego, egzotyka, tajemnica, transowa
muzyka...
Mieszanina pojęć i nastrojów, jaką tworzył popowy "buddyzm" miała tę zaletę, że zaspokajała potrzeby
obcowania z transcendencją, przy okazji oferowała wiele przyjemnych przeżyć, a przede wszystkim nie mówiła
nic o grzechu (na dodatek pierworodnym), winie, karze, pokucie i obowiązku. Była więc atrakcyjniejsza od
ponurego chrześcijaństwa, a nawet od mrocznego, północnego poganizmu.
Dość skomplikowane pojęcie nirwany, czyli stanu wyzwolenia z kręgu cierpienia i kolejnych reinkarnacji łatwo
przetłumaczono na intuicyjnie zrozumiały i szalenie atrakcyjny stan wyzwolenia od problemów codziennego
życia i beztroskiej nieświadomości.
Kapłanami nowej religii stały się nie nudni "czarni" grożący piekielnymi mękami i gotowaniem w smole, ale
pozytywni intelektualiści i optymistyczne gwiazdy pop-kultury.
Religia tak sympatyczna, że można ją chrupać w kinie.
Nie można łatwiej.
Można łatwiej.
Hipisowski "buddyzm" oferował zaspokojenie najwyższej z ludzkich potrzeb, potrzeby transcendencji, bez
konieczności podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Po pierwsze trzeba
medytować, a tak naprawdę nie bardzo wiadomo, jak. Transcendentalna medytacji wbrew pozorom wymaga
skupienia, ascezy (co za słowo…) i regularnych ćwiczeń. Poza tym efekt medytacji jest taki jakiś... niekonkretny.
Raz jest, raz go nie ma. Trudno się w tym połapać. I można zapomniec mantrę… O ile muzyka, pachnidełka i
wegetarianizm owszem, to cała reszta okazuje się problematyczna.
O wiele atrakcyjniejsza byłaby technika gwarantująca stan "nirwany" na życzenie. Wtedy, kiedy stan taki jest
potrzebny natychmiast, a potrzebny jest zawsze, gdy konsumpcja konsumeryzmu staje się już po prostu nie do
zniesienia, a rodzice (czyli faszyści) przypominają, że trzeba iść do szkoły i na dodatek nie pozwalają na "te
rzeczy".
Nirwanę na zamówienie gwarantują narkotyki.

Aetherius Society 1954[15] UFO-Christian
American Buddhist Society and Fellowship, Inc 1945 Tibetan Buddhism
Ananda Marga, Prabhat Ranjan Sarkar, 1955, Hinduism
Assemblies of the Lord Jesus Christ[, 1952, Apostolic Pentecostal
Bawa Muhaiyaddeen Fellowship[111] Bawa Muhaiyaddeen[112] 1971[112] Sufism[112]
Bible Way Church of Our Lord Jesus Christ[116][117] schism[89] 1957[89] Apostolic Pentecostal[89]
Branhamism[125] William M. Branham[125] 1951[125] Oneness Pentecostal[125]
Charismatic Movement[151] 1950s[152]
Church of All Worlds[176][177] Tim Zell; Lance Christie[178] 1962[178] Witchcraft and Neo-Paganism[178]
Christian World Liberation Front, also known as the Spiritual Counterfeits Project[174] Jack Sparks; Fred Dyson;
Pat Matrisciana[175] 1969[175] Christian Fundamentalist-Millenarian[175]
Church of Satan[204] Anton LaVey[205] 1966[205] Satanism[205]
Church of the Living Word, also known as The Walk[206] John Robert Stevens[207] 1954[207] Fundamentalist;
Occultist[207]
Collegiate Association for the Research of Principles, also known as CARP[215] Sun Myung Moon[216][216]
1955[216] Unification Church[216]
Dalit Buddhist movement[239] Bhimrao Ramji Sakpal[239] 1956[239] Buddhism[239]
Friends of the Western Buddhist Order (FWBO)[275] Sangharakshita (Dennis Lingwood) 1967[275] Buddhism
Himalayan Institute of Yoga Science and Philosophy[288] Swami Rama[289] 1971[289] Hinduism[289]
Heaven's Gate[287] Marshall Herff Applewhite; Bonnie Lu Nettles[287] 1973[287] New Age, UFO[287]
Insight Meditation Society[293] Jack Kornfield, Sharon Salzberg, Joseph Goldstein[294] 1976[294] Theravada
Buddhism[294]
International Society for Krishna Consciousness[297] Srila A.C. Bhaktivedanta[298] mid-1960s[298]
Hinduism[298]
Kerista[310] John Presmont[311] 1956[311] Communal—After 1960[311]
Kabbalah Centre[308] Philip Berg[308] 1970s[308] New Age[308]
Kripalu Center (Kirpalu)[312] Amrit Desai[314] 1966[314] Hinduism[314]
Mahikari[330] Kotama Okada[331] 1959[331] Shintoism[331]
New Reformed Orthodox Order of the Golden Dawn[367] 1969[368] Witchcraft and Neo-Paganism[368]
Religious Science[411] Ernest Holmes[412] 1948[412] New Thought[412]
Saiva Siddhanta Church[417] Subramuniy[419] 1957[419] Hinduism[419]
Scientology[119][423][424][425] L. Ron Hubbard[426] 1955[426] Other Psychic, New Age Groups[426]
Semitic Neopaganism[429] Raphael Patai[429] 1960s[429] Neo-paganism, Feminism[429]
Transcendental Meditation[458] Brahmananda Saraswati (Guru Dev), Maharishi Mahesh Yogi[459] 1958[459]
Hinduism[459]
Unification Church[469] Sun Myung Moon[470] 1954[470] Unification Church[470]
Wicca[504] Gerald Gardner[505] c. 1949[505] Occultist[505]

EUROPA LETTRYSTYCZNA 1945-1955

LETTRYSTYCZNE POCZĄTKI (1945–1955)


ODBUDOWA

PLAN MARSHALLA 1948

EKSPIACJA: KOLABORACJA, FASZYZM, NAZIZM

OKUPACJA EUROPY
Elementem, który w sposób zasadniczy określił odmienność rewolucji kontrkulturowej w USA i Europie, a który
jest całkowicie pomijany w interpretacjach prowadzonych z perspektywy komunistycznego Wschodu jest to, że
tak, jak Europa wschodnia znalazła się po II wojnie światowej pod okupacją sowiecką, to Europa zachodnia
znalazła się również pod okupacją – tyle, że amerykańską i chociaż ówczesna Ameryka wcale nie była ani tak
wolnorynkowa, ani tak demokratyczna, jak moża to sobie było wyobrażać (amerykańscy demokraci to
odpowiednik europejskich socjaldemokratów), to z powodów geopolitycznych musiała być zdecydowanie
antysowiecka. Ameryka nie miała w Europie żadnych istotnych interesów, ale opanowanie przez Rosję Europy z
kilkuset milionami mieszkańców i gigantycznym potencjałem czyniłoby z amerykańskiej hegemonii fikcję.
Dla dorosłego, przeciętnego Europejczyka w głównych krajach powojennej, zachodniej Europy najważniejsza
była odbudowa, powrót do normalnego, mieszczańskiego życia i ciężka praca dająca szanse na dobrobyt i
stanowiąca formę ekspiacji za grzechy nazizmu (Niemcy), faszyzmu (Włochy) i kolaboracji (Francja). Nastroje
zmieniły się, gdy pojawiły się pierwsze oznaki tego dobrobytu i zaczęło dorastać wychowane w nim pierwsze
pokolenie powojennego wyżu demograficznego. Dla europejskich komunistów oraz dla z natury buntowniczej
młodzieży amerykańska okupacja pozostawała po prostu okupacją, a więc „zniewoleniem”. To poczucie
zniewolenia było tym silniejsze, że w powojennych Niemczech przeprowadzono daleko idącą reformę systemu
edukacji i wychowania opartą na progresywistycznych koncepcjach Johna Deweya, bardzo źle przyjmowanych
przez dorosłą część niemieckiego społeczeństwa (czyli rodziców). W opracowaniu tych reform brał udział m.in.
Instytut Badań Społecznych badając np. „antydemokratyczny potencjał społeczny w Niemczech Zachodnich”.
OFERTA KULTUROWA AMERYKI - INFORMEL
Ameryka nie miała własnej kultury eksportowej. Do I wojny światowej amerykańskie elity kopiowały kulturę
europejską. Po I wojnie światowej zaczął się przełom progresywistyczny i rosły wpływy lewicy anarchistycznej i
komunistycznej, szczególnie w środowiskach emigranckiej inteligencji. W okresie II wojny światowej
przygotowywano się do kulturowej ekspansji, ale oferta kulturowa Ameryki była sprzeczna z oferta cywilizacyjną,
ponieważ kreowała ja antykulturowa elita nowojorska i lewicowi emigranci.
PIERWSZE PĘKNIĘCIE - BERLIN, BUDAPESZT, KUBA
Zachodni marksiści próbowali wypracować taktykę, która innymi metodami niż bolszewicka rewolucja umożliwi
likwidację kapitalizmu na Zachodzie i wprowadzenie tam systemu komunistycznego. Mimo wszystkich
zastrzeżeń celem był system, jaki realizowano w Związku Radzieckim, a o którego realiach wiedza na Zachodzie
była znikoma albo żadna. Przedwojenne czystki stalinowskie i terror uważane były za konieczne wobec
zagrożenia nazizmem czyli „faszyzmem”. Udział Związku Radzieckiego w pokonaniu Niemiec był tak istotny, że
usprawiedliwiał w oczach zachodnich polityków zaniechanie rozliczenia zbrodni komunistycznych i udział
komunistów w rozpętaniu wojny. Pierwsze istotne wątpliwości zaczęły pojawiać się, gdy po wojnie komunizm
zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze.
Decydującymi wydarzeniami były: (1) stłumienie powstania robotników berlińskich 17 czerwca 1953 r., (2) „tajna
mowa” Chruszczowa w lutym 1956 r. poświęcona kultowi jednostki, (3) stłumienie powstania węgierskiego w
listopadzie 1956 r., (4) zwycięstwo rewolucji kubańskiej w styczniu 1959 r., budowa muru berlińskiego w sierpniu
1961 r., (5) kryzys kubanski w październiku 1962 r.

Do opinii publicznej na Zachodzie coraz bardziej docierała świadomość, że bolszewicka Rosja stwarza nie tylko
zagrożenie wojną, ale że sam komunizm 10 lat po wojnie okazuje się systemem niewydolnym, prowadzącym do
ekonomicznej nędzy, tłumiący za pomocą czołgów protesty robotników.
Rewizja stanowiska młodego pokolenia aktywistów lewicowych doprowadziła do powstania tzw. Nowej Lewicy.
Nowej Lewicy, która wyobrażała sobie, że komunizm może być wspaniałym ustrojem, jeśli bolszewicki terror
zastąpi się ideą wolności, praw człowieka, ekologii,demokracji uczestniczącej itp., itd.

KLESKA GOSPODARCZA I TERROR W BLOKU WSCHODNIM

EKSPANSJA CHIN – WIELKI SKOK

MUR BERLIŃSKI

EKSPANSJA TERRORU – KUBA

ZALAMANIE WIELKIEGO SKOKU CHIŃSKIEGO

GOSPODARCZE SUKCESY KAPITALIZMU


POWSTANIE NOWEJ LEWICY 1960-62

1959 ODEJŚCIE SPD OD MARKSIZMU

SECESJA SDS Z SPD

POWSTANIE SDS W USA

LIST MILLSA

DEKLARACJA Z PORT HURON

POSZUKIWANIE DEMOKRATYCZNEJ DROGI RADZIECKIEJ

LEWICA W STRONĘ ANTYKULTURY

NOWA LEWICA – PORZUCENIE PROLETARIATU ROBOTNICZEGO

POCZĄTEK KOŃCA - AMERYKA 1960-1965

Ilośc nurtów jest ogromna nie mają znaczenia szczegóły, chodzi o rozsadzanie systemu.
Koniec lat 50-tych to przewartościowanie w kręgach młodej lewicy prowadzące do powstania tzw. Nowej Lewicy.
W pierwszej połowie lat 60-tych postulaty nowych ruchów społecznych zostały spełnione i rozpoczęto program
Great Society. Rewolucja znalazła się w impasie. Potrzebna była nowa perspektywa.

NONKONFORMIZM

GRZECHY RODZICÓW: DOBROBYT, KOLONIALIZM, RASIZM, ZBROJENIA, BOMBA ATOMOWA


REALIZACJA POSTULATÓW: GREAT SOCIETY 1964

LIKWIDACJA SEGREGACJI RASOWEJ 1964

POCZĄTEK KOŃCA - EUROPA CHADECKA

CHADECJA I ORDOLIBERALIZM

CUD GOSPODARCZY

DOBROBYT

GASTARBEITERZY FINANSOWANIE PASOŻYTÓW

WIELKA ODMOWA - CZŁOWIEK JEDNOWYMIAROWY 1964

Nową perspektywę wyznaczył Marcuse tworząc podstawy ideologii wielkiej odmowy, czyli bojkotu systemu i
terroryzmu, czyli tolerancji represywnej. Nie wystarczyła również religia rozrywkowa, konieczna była antyreligia –
satanizm.
Po napisaniu człowieka jednowymiarowego wszystkie postulaty rewolucji zostały spełnione. Zaskoczony
Marcuse zareagował niemal natychmiast pisząc Tolerancję represywną.
W 1964 r. Herbert Marcuse napisał książkę pt. „Człowiek jednowymiarowy –studia nad ideologią rozwiniętego
społeczeństwa przemysłowego”. Główna myśl książki jest następująca:
W życiu społecznym i indywidualnym dominuje myślenie pozytywistyczne, „instrumentalne”. Nauka ucieka w
empirię unikając podejmowania problemów społecznych i wartościującej oceny rzeczywistości. W
społeczeństwie technokratycznym myślenie „jakościowe” odnoszące się do idei zanika na rzecz myślenia
„ilościowego” nastawionego na rozwiązywanie bieżących problemów (dokładnie jak w krytyce rozumu
instrumentalnego). Człowiek, zamiast zajmować się nierównością kapitalizmu i zagrożeniem atomowym
„administruje” problemami, poddając się urokom konsumpcjonizmu. Staje się człowiekiem jednowymiarowym,
czyli człowiekiem pozbawionym głębi (człowieczeństwa).
Wyjściem jest negacja rzeczywistości społecznej przez krytykę i Wielka Odmowa udziału w machinie
kapitalizmu, czyli mówiąc wprost - odmowa pracy.
Wprawdzie ogólna wymowa książki jest pesymistyczna, bo Marcuse przestrzega przez „stabilizującą,
afirmatywną siłą myślenia jednowymiarowego”, ale promień nadziei pojawia się w wygłoszonym w 1967 r.
wykładzie pt. „Koniec utopii”. Stwierdził w nim, że wzrost wydajności kapitalistycznego systemu stworzył warunki
do likwidacji alienacji pracy, a tym samym przesłanki do zanegowania podstaw i celów społeczeństwa i
„transformacji ludzkich potrzeb”. Celem człowieka nie jest już zaspokojenie potrzeb materialnych (w domyśle –
bo pracują za ludzi krasnoludki), a zatem uzasadnienie utraciła moralność judeo-chrześcijańska (nie wiadomo,
co to takiego). Zastąpić musi ją nowa moralność uwzględniająca dążenie do radości i szczęścia w wymiarze
estetyczno-erotycznym (a więc jednak tradycyjny seks). Ta nowa moralność zakłada „konwergencję techniki w
sztukę i pracy w zabawę.
Oznacza to, że nowy człowiek nie musi już pracować, ale może poświęcić się radosnej twórczości i
spontanicznej zabawie w wymiarze estetyczno-erotycznym.
Super!

1964 MANIFEST NOWEJ LEWICY – MARCUSE

Drugi proletariat – młodzież


Druga rewolucja - seksualna
Druga krzywda - zniewolenie
Druga klęska – dobrobyt i tolerancja
Przełom nastąpił wtedy, gdy w Chinach rozpoczęto wycofywanie się z Wielkiego Skoku, czyli w latach 1963-65 i
gdy rozpoczęto rewolucję kulturalną (1966). Oznaczało to, że komunizm jest ostatecznie niewydolny
ekonomicznie, a kapitalizm wydolny i tolerancyjny (chociaż pod przymusem).

NOWA SEKSUALNOŚĆ
YIP

TOLERANCJA REPRESYWNA – 1965

Objęcie w społeczeństwie kluczowych stanowisk opiniotwórczych przez przedstawicieli antykultury musi budzić
sprzeciw kulturowej większości, decydującej w społeczeństwie demokratycznym. Zasadę demokracji
zakwestionowała teoria krytyczna wyznaczając dziejową misję rewolucyjną intelektualiście i mniejszościom, ale
szczegółowe uzasadnienie nie tylko racji mniejszości, ale konieczność eksterminacji większości przedstawił
najaktywniejszy przedstawiciel szkoły frankfurckiej i główny ideolog Nowej Lewicy Herbert Marcuse w eseju z
1965 r. pt. Represywna tolerancja”.
W skrócie brzmi ona tak: większość dąży do stabilizacji wadliwego systemu (jest więc wsteczna) terroryzując
mniejszości, które dążą do zmiany (są więc postępowe). Klasyczna tolerancja jest jedynie wentylem
bezpieczeństwa powstrzymującym mniejszości przed buntem i podtrzymującym terror większości. Im większa
jest klasyczna tolerancja dla mniejszości, tym bardziej świadczy ona o hipokryzji większości i ucisku mniejszości.
Jednak wsteczna większość tolerując postępową mniejszość domaga się od tej mniejszości tolerancji dla
wstecznej większości (która jest przecież odpowiedzialna za faszyzm i holokaust). Oznacza to, że klasyczna
tolerancja sankcjonuje nietolerancję i należą ja odrzucić zastępując tolerancją represywną.
Herbert Marcuse wznosi więc hasło tolerancji dla sił postępu (lewicowych mniejszości) i nietolerancji dla
konserwatywnej większości. Ze względu na filozoficzną frazeologię Marcuse nie daje praktycznych wskazówek,
jak należy wykonywać nietolerancję większości, czy przez eliminację z życia publicznego, czy może raczej przez
eliminację fizyczną.

MNIEJSZA WIĘKSZOŚĆ

Herbet Marcuse słusznie zasługuje na miano głównego teoretyka Nowej Lewicy, ponieważ miał umiejętność
przewidywania rozwoju wypadków.
W 1965 r., a więc tylko rok po opublikowaniu „Człowieka jednowymiarowego” napisał esej pt. „Represywna
tolerancja”, będący rozwinięciem przedstawionej wcześniej koncepcji mniejszości jako nowej siły rewolucyjnej.
Myśl eseju jest pokrętnie prosta:
Tradycyjnie rozumiana tolerancja polega na tolerowaniu przez większość mniejszości, a więc respektowaniu
prawa mniejszości do swojej odrębności. Tolerowana mniejszość w oczywisty sposób zobowiązana jest do
uznania dominującej pozycji większości. Im więc większa jest tolerancja dla mniejszości, tym większość ma
większe prawo do dominacji. Jednak w kategoriach teorii krytycznej rzeczywistość jest skażona immanentna
wadą społecznej niesprawiedliwości, a dominacja jest wyrazem ucisku. Oznacza to, że im bardziej większość
toleruje mniejszość, tym bardziej mniejszość akceptuje dominację większości, a tym samym tym bardziej utrwala
się system społecznej niesprawiedliwości. Ponieważ większość jest beneficjentem status quo, jego utrwalanie
jest reakcyjne, natomiast postępowe jest dążenie mniejszości do zmiany status quo, uniemożliwianego jednak
przez tradycyjną tolerancję (bo ta status quo utrwala.
Wyjściem z sytuacji jest odrzucenie tradycyjnej tolerancji i wprowadzenie nowej zasady tolerancji represywnej,
nakierowanej na realizację zasady sprawiedliwości. W tym ujęciu tolerowane mogą być wyłącznie postawy
zmierzające do zmiany wadliwego status quo (jako postępowe), jednak nie mogą być tolerowane postawy
utrwalające status quo (jako reakcyjne). Ponieważ naturalną skłonność do zmiany status quo mają postępowe
mniejszości lewicowe, tylko one zasługują na tolerancję, natomiast reakcyjne większości reakcyjne na tolerancję
nie zasługują.
Wprawdzie Herbet Marcuse nie określił, w jaki sposób miałaby być w praktyce realizowana zasada tolerancji
represywnej wobec reakcyjnej większości, ale stworzył teoretyczne uzasadnienie dla mniej lub bardziej
konkretnych „tolerancyjnych represji”. Pierwszą praktyczną próbą jej zastosowania były działania wymienionych
wyżej lewicowych organizacji terrorystycznych, jednak było one raczej wynikiem powrotu zniecierpliwionych
rewolucjonistów do sprawdzonych metod Stalina, Mao Tse-Tunga i Fidela Castro, a nie analizy sensu teorii
Marcuse’go, który był o wiele głębszy.
Konsekwencje z teorii Marcusego miał dekadę później wyciągnąć Serge Moscovici, ale w końcu lat 60-tych
lewica musiała pogodzić się z nieuchronnym już fiaskiem kontrkulturowej rewolucji.
MNIEJSZOŚCI
„Człowiek jednowymiarowy” zawiera jeszcze jeden, wręcz profetyczny wątek, dotyczący rewolucyjnej siły
społecznej. Marcuse wskazuje na zmarginalizowane mniejszości, outsiderów (czyli teoretyków Horkheimera) i
radykalną inteligencję, jako elementy skłonne do radykalnego myślenia i zachowań kontestujących status quo.
Wątek ten wskazuje na przygotowywany odwrót neomarksizmu od nowego proletariatu – młodzieży i
poszukiwanie proletariatu „jeszcze nowszego”.
„Pod konserwatywną warstwą społeczeństwa tkwi podłoże wyrzutków i outsiderów, wyzyskiwanych i
prześladowanych z powodu rasy i koloru skóry, bezrobotnych i niezdolnych do pracy. Istnieją oni poza systemem
demokracji i to oni są najbardziej zainteresowani w likwidacji niesprawiedliwych warunków i instytucji. Ich
sprzeciw jest rewolucyjny nawet jeśli ich świadomość nie jest rewolucyjna. Uderza w system z zewnątrz, a więc
nie ulega wpływowi systemu. To elementarna siła, która łamie zasady gry, ujawniając, że jest to gra
oszukańcza”.

ODBUDOWA I WZROST POPULARNOŚCI KAPITALIZMU

CZŁOWIEK JEDNOWYMIAROWY 1964

ANTYKONSUMPCJONIZM I WIELKA ODMOWA

OFENSYWA SEKSUALNO-NARKOTYKOWA 1967-1969

PROFETYCZNA TOLERANCJA REPRESYWNA 1965

NOWY PROLETARIAT MNIEJSZOŚCIOWY

EKSTERMINACJA PRAWICY

NOWA DEFINICJA PRAWDY - DYSKURSYWNA

EUROPA SYTUACJONISTYCZNA 1960-1965

SYTUACJONIZM
OKRES FORMOWANIA (1956–1957)

SYTUACJONIZM ARTYSTYCZNY (1958–1962)

KULTURA ZASTĘPCZA - PIERWSZE PRÓBY

Równolegle do „krytycznego freudomarksizmu” rozwijał się inny nurt rewizjonistycznego marksizmu - teoria
hegemonii kulturowej włoskiego komunisty Antonio Gramsciego, stworzona podczas jego pobytu w
faszystowskim więzieniu ok. 1930 r., ale opublikowana dopiero w latach 1948-51. Gramsci twierdził, że objęcie
władzy politycznej nad społeczeństwem musi być poprzedzone objęciem przywództwa duchowego i moralnego,
a więc dominacji kulturowej. Fiasko rewolucji proletariackiej tłumaczył przewagą w mentalności społecznej
wartości reprezentowanych przez chrześcijaństwo. Zadaniem rewolucji jest więc stworzenie nowego systemu
wartości, który będzie „zaspokajał wszystkie potrzeby duchowe społeczeństwa”.
Ponieważ każda kultura (o ile jest kulturą) składa się z podobnych elementów, następcy Gramsciego
podejmowali próby tworzenia kultury alternatywnej obejmującej nową wersję religii oraz nową wersję tradycji.
ASGER JORN – NEOPOGANIZM - 1961
Koncepcja homo ludens, młodzieżowy proletariat Isidore Isou, antykonsumpcjonizm Guy Deborda, krytyczna
pedagogika antyautorytarna Szkoły Frankfurckiej, freudo-marksistowska rewolucja seksualna Wilhelma Reicha
służyły przede wszystkim wyrwaniu młodego pokolenia spod wpływu rodziny i szkoły, interpretowanych jako
rozsadniki wzorców sprzyjających rozwojowi faszyzmu. Alternatywą dla tych wzorców była wolność realizująca
się przede wszystkim w wyzwoleniu seksualnym i wolnym dostępie do narkotyków. Taka teoretyczna baza
wystarczała teoretykowi rewolucji, jakim był Guy Debord, pomijała jednak wskazówki Antonio Gramsciego -
zwycięstwo rewolucji wymaga objęcia dominacji w kulturze, tymczasem wymienione koncepcje gwarantowały
jedynie destrukcję kultury. Człowiekiem, który doceniał znaczenie teorii Gramsciego był wspomniany już
wcześniej duński marksista i słynny malarz ekspresjonista Asger Jorn.
Jorn był przed wojną ideowym syndykalistą, potem komunistą i członkiem duńskiej i francuskiej partii
komunistycznej, ale kiedy po wojnie rosyjska partia komunistyczna usiłowała narzucić dyktat partiom zachodnim
w interesie komunizmu bolszewickiego, Jorn wystąpił z partii, pozostając ideowym marksistą. Jednak w
odróżnieniu od marksistowskich rewolucjonistów typu Deborda, którym wystarczała "reinterpretacja" marksizmu
jako narzędzia bezpośredniej walki politycznej, Jorn miał znacznie szersze spojrzenie na kwestię perspektyw
rewolucji. Wiedział (nie umiem określić, na ile znał pisma Gramsciego, ale niewątpliwe są w jego myśleniu ślady
ewangelickiego wychowania), że miejsce dominującej kultury chrześcijańskiej musi zająć jakaś inna konstrukcja,
mająca jednak wszystkie cechy kultury. Jednym słowem - Jorn rozumiał, że istniejąca kulturę trzeba zniszczyć,
ale trzeba zastąpić ją inną kulturą.
W 1957 r. doszło do połączenia kierowanego przez Jorna Ruchu Imaginacyjnego Bauhausu (Mouvement pour
un Bauhaus Imaginiste), Londyńskiego Towarzystwa Psychogeograficznego i Międzynarodówki Lettrystycznej
Guy Deborda w tzw. Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną. Organizacja utrzymywana była przed wszystkim ze
sprzedaży obrazów Jorna, będącego już wówczas ważną postacią radykalnej awangardy i cenionym
ekspresjonistą.
Związek Jorna z sytuacjonistami podyktowany był prawdopodobnie podobnymi względami taktycznymi, co
związek anarchistów z marksistami w końcu XIX wieku. Jedni i drudzy mieli zupełnie inne wyobrażenie
przyszłego systemu, ale łączyła ich chęć obalenia systemu istniejącego. Jednak stosunkowo szybko okazało się,
że zainteresowania samego Jorna idą w innym kierunku.
W 1961 r. Jorn wycofał się z grupy Sytuacjonistów (chociaż w dalszym ciągu ją finansował) i założył
Skandynawski Instytut Wandalizmu Porównawczego (Scandinavian Institute of Comparative Vandalism). Mimo
dziwnie brzmiącej nazwy nie była to inicjatywa niepoważna i nie chodziło w niej wcale o wandalizm rozumiany w
znaczeniu potocznym. Współzałożycielami Instytutu byli dwaj pracownicy duńskiego Muzeum Narodowego, a
jego celem było przedstawienie w nowym świetle dziejów kultury skandynawskiej od czasów Wędrówek Ludów.
W ramach trwającego kilka lat projektu Jorn wraz z towarzyszącym mu fotografem zgromadził dokumentację ok.
20 tysięcy zabytków sztuki romańskiej, gotyckiej i skandynawskiej, poszukując relacji między motywami
skandynawskimi i europejskimi. Z tego materiału powstała wystawa pt. "10.000 lat ludowej sztuki nordyckiej". W
wyniku sporów kompetencyjnych Jorn wycofał się z projektu (chciał być wyłącznym dysponentem dokumentacji),
publikował jednak teoretyczne opracowania dowodzące, że kultura nordycka rozwijała się przez tysiąclecia
niezależnie od wpływów kultury łacińskiej i zachowała swą samodzielność. Symbolem tej kultury uczynił Jorn
plemię Wandali (stąd Wandalizm Porównawczy), które w V wieku spustoszyło Galię, potem opanowało północną
Afrykę, w 439 r. zdobyło Kartaginę, a w 455 r. złupiło Rzym. To złupienie Rzymu ma szczególną wymowę,
ponieważ niezależność kultury skandynawskiej od wpływów kultury europejskiej polegała według Jorna na
niezależności od wpływów chrześcijaństwa na północne kultury pogańskie.
Elementy nordyckich sag i mitów są czytelne w wielu obrazach Jorna, chociaż bez znajomości opisanego
kontekstu sprawiają one wrażenie ekspresjonistycznych "monstrów". Ich znaczenie jest jednak znacznie głębsze.
Czemu więc służyła wieloletnia praca dokumentacyjna Asgera Jorna?
Otóż Jorn zdawał sobie sprawę z tego, że elementem każdej kultury jest religia i nowa kultura także musi ją
mieć.
W teorii Gramsciego warunkiem hegemonii w kulturze jest narzucenie społeczeństwu wzorców zaspokajających
wszystkie jego potrzeby duchowe, jednak (przynajmniej teoretycznie) potrzeby mogą być dowolnie kształtowane
przez intelektualistów. Tymczasem potrzeby ludzkie można oczywiście modyfikować i nawet kreować, ale
istnieją takie potrzeby, które zawsze skłaniały ludzi do tworzenia kolejnych systemów religijnych i właśnie
regularność ich występowania skłoniła Maslowa do modyfikacji w 1970 r. jego piramidy potrzeb i dodania
potrzeby transcendencji. Klasyczno-marksistowskie przekonanie, że z religią należy walczyć po to, żeby ją
usunąć, jest typowym przykładem myślenia metodą "najprostszych rozwiązań”, zgodnie z którą najskuteczniej
chroni się środowisko likwidując samochody.
Jorn był marksistą (a więc dążył do zmiany systemu i przejęcia władzy), ale świadomym faktu, że nowa kultura
musi zaproponować jakiś rodzaj "nowej duchowości" zastępującej religię chrześcijańską, ponieważ
chrześcijaństwo przez swój system wartości uniemożliwia użycie całej antykulturowej aparatury przygotowanej
do manipulacji nowym, młodzieżowym proletariatem.
Oczywiście nowa religia musiała spełniać warunki "łatwej oferty", a więc musiała gwarantować poczucie
obcowania z transcendencją, ale nie mogła niczego od swoich wyznawców wymagać. Musiała to być więc
„religia łatwa”.
Asger Jorn, powołując Instytut Wandalizmu Porównawczego, podjął próbę reaktywowania religii "omijającej"
chrześcijańskie korzenie Europy i odwołującej się do nordyckich sag i legend i stworzenia na ich bazie nowej
odmiany poganizmu.
Jorn nie był w swoich próbach oryginalny. Problem nowej duchowości istniał od czasów francuskiego
Oświecenia, które wydało programową walkę chrześcijaństwu. Jej poszukiwania były typowe dla romantyzmu,
propozycjami nowych systemów religijnych była teozofia Heleny Bławackiej i antropozofia Rudolfa Steinera
(bardzo popularne w środowisku modernistycznej awangardy). Do poganizmu wróciła germańska ariozofia, a
bezpośrednią próbą użycia pogaństwa jako mitu założycielskiego nazizmu była ideologia „Blut und Boden”.
Trudno powiedzieć, dlaczego Jorn nie doprowadził swojego projektu do końca. W 1962 r. napisał książkę pt.
"Porządek naturalny", w którym podjął dyskusję z teorią dualizmu Nielsa Bohra. Kiedy w 1965 r. doszło do
przerwania projektu dotyczącego kultury nordyckiej, Jorn prawdopodobnie skoncentrował swoje zainteresowania
na krytyce dialektyki i poświęcił się opracowaniu jej alternatywy - trialektyki (i teorii piłki trójstronnej). Być może
zresztą poganizm odwołujący się do mrocznych sag nordyckich okazał się propozycją zbyt mroczną i
niepasująca do hedonistycznej koncepcji nowej kultury.
Poganizm zaczął zyskiwać zwolenników dopiero w końcu XX wieku, natomiast antykultura rozpoczynająca
ofensywę na początku lat 60-tych znalazła sobie znacznie bardziej atrakcyjniejszy surogat religii. Był nim
buddyzm.

NEOBARBARYZM NITSCH 1962

REWOLUCJA KONTRKULTUROWA HIPPIESÓW 1965-1969

1966 CHIŃSKA REWOLUCJA KULTURALNA

NARKOTYKI

ESKALACJA

REWOLUCJA KULTURALNA W CHINACH

CZTERY STAROCIE

SEX, DRUGS, ROCK’N’ROLL

OFENSYWA ANTYKULTURY
Prawdziwa ofensywa antykultury rozpoczęła się w połowie lat 60-tych i była wynikiem dość skomplikowanego
splotu czynników. Czynnikiem najważniejszym było ponowne „mieszczanienie” społeczeństw, czyli akceptacja
przez większość społeczeństwa demokratycznego systemu wolnorynkowego. Było ono jednak wynikiem
pewnego procesu.
Wystąpienie Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR z tajnym raportem na temat stalinowskich wypaczeń
rozpoczęło w 1956 r. proces tzw. destalinizacji, który jednak szybko zakończył się krwawym stłumieniem
powstania w Budapeszcie i zamordowaniem Imre Nagy’a. Fakt ten spowodował wstrząs w zachodnich partiach
komunistycznych i osłabił ich zależność od Moskwy.
W 1959 r. na Kubie zwyciężyła rewolucja Fidela Castro i narastał konflikt który doprowadził do kryzysu
kubańskiego w 1962 r. Groźba wojny atomowej z jednej strony uruchomiła na całym świecie lewicową
propagandę pacyfistyczną, z drugiej strony uświadomiła realne zagrożenie wojną atomową.
W tej sytuacji nowe pokolenie zachodniej lewicy (i w USA i w Europie), poszukujące „trzeciej drogi” dla
komunizmu instytucjonalnego (czyli związanego z partiami komunistycznymi) pomiędzy stalinizmem a
socjaldemokracją coraz bardziej skłonne było odrzucić doktrynalny marksizm sowiecki i przechodzić na pozycje
antykultury. Wyrazem tych zmian był „List do nowej lewicy” z 1960 r. amerykańskiego socjologa z Columbia
University Charlesa W. Millsa, autora m.in. „Białych kołnierzyków” (1951) i „Elity władzy” (1956). Mills
reprezentowal nastroje w środowisku akademickim, natomiast wyrazem zwrotu w środowisku politycznych
aktywistów była Deklaracja z Port Huron Toma Haydena (działacza Students for a Democratic Society (SDS) i
męża Jane Fonda), która dała początek zorganizowanej Nowej Lewicy amerykańskiej. W jednym i drugim
przypadku celem była „odideologizowana demokracja uczestnicząca i pacyfistyczne nieposłuszeństwo
obywatelskie”.
„Odideologizowana” ideologia Nowej Lewicy przyniosła niespodziewany skutek – w Stanach Zjednoczonych do
1964 r. spełnione zostały wszystkie główne postulaty rewoltującej młodzieży (np. prawo wyborcze i segregacja
rasowa), a Lyndon B. Johnson ogłosił plan Great Society (kontynuacja New Dealu), natomiast w Europie coraz
widoczniejsze były efekty „cudu gospodarczego” realizowanego pod kierunkiem chrześcijańskiej demokracji w
ramach tzw. ordoliberalizmu i coraz większa część zachodnich społeczeństwa akceptowała kapitalizm.
Oznaczało to, że jeśli społeczne i ekonomiczne postulaty lewicy zostały spełnione, to traci ona podstawy bytu.
Istotą lewicy nie jest bowiem organizowanie życia społecznego w dłuższej perspektywie dla realizacji jakiegoś
konkretnego celu, ale negacja i protest.
Nieco inne były źródła Nowej Lewicy w Europie. Wywodziła się ona z liberalno-socjalistycznej Grupy
„Socialiseme ou Barbarie Corneliusa Castoriadisa, która z kolei wywodziła się z IV Międzynarodówki
Trockistowskiej i założonej przez Castoriadisa w 1946 r. trockistowskiej Międzynarodowej Partii Komunistycznej
(Parti Communiste Internationaliste, PCI). Partia ta grupowała intelektualistów i robotników, a jej przeciwnikiem
była „biurokracja nowoczesnego kapitalizmu”. Grupa „Socialisme ou Barbarie” wywarła wpływ na włoskich ruch
socjalistyczny „Autonomia”, a przede wszystkim na francuskich Sytuacjonistów, których przywódca, Guy Debord
był przez pewien czas jej członkiem.
Grupa działała w latach 1949-1967, a jej linia programowa bliska była luksemburgizmowi i idei komunizmu
radzieckiego, czyli komunizmu opartego a władzy rad (nie mylić z komunizmem w Związku Radzieckim, czyli
stalinizmem). Swoją ideologię określała jako „Marksizm antydogmatyczny”.

Realizacja studenckich postulatów w USA i znaczny wzrost poziomu życia w zachodniej Europie spowodowały
naturalny spadek zainteresowania młodzieży dla nowej ideologii i dla ideologii w ogóle. Teoria krytyczna miała
swoje uroki, ale większość społeczeństw posługując się „instrumentalnym rozumem” podporządkowywała się
wymogom życia społecznego. Kapitalizm wydawał się propozycją coraz atrakcyjniejszą i mamił ludzi
dobrobytem. Im wyższy był poziom dobrobytu, tym bardziej stawał się on oczywistością, tym bardziej, że np. w
Niemczech młodzież niezbyt zdawała sobie sprawę, skąd ten dobrobyt naprawdę się bierze. Brał się on
niewątpliwie z pracy rodziców wspieranej funduszami planu Marshalla, ale istniało jeszcze jedno tajemnicze
źródło.
WIELKA ODMOWA PO AMERYKAŃSKU 1965-1970
Człowiek jednowymiarowy został opublikowany w USA i tam stał się natchnieniem dla aktywistów prowadzących
rewolucję w praktyce. Idea Wielkiej Odmowy spopularyzowana została przez ideologa rewolucji narkotykowej
Timothy Leary’ego. Leary założył w 1966 r. Ligę Duchowych Odkryć (League for Spiritual Discovery) – religię,
której sakramentem było LSD. W 1967 r. w Golden Gate Park w San Francisko, podczas wielkiej imprezy
hipisowskiej pn. Human Be-In” Leary wzniósł hasło „Turn on, tune in, drop out” (włącz się, nastrój, odpadaj).
Hasło wymyślił podobno Marshall McLuhan.
Leary tłumaczył hasło w ten sposób:
Turn on – włącz całą swoją wrażliwość
Tune In – przywróć harmonię ze światem
Drop out – uwolnij się od niechcianych lub nieuświadomionych ograniczeń,
i dwadzieścia lat później ubolewał, że bywało ono interpretowane jako „naćpaj się i odrzuć wszelkie
konstruktywne działanie”.
Błędnie czy nie, tak właśnie bywało no interpretowane i praktykowane aż do końca hipisowskiej rewolucji, który
miał nastąpić po festiwalach w Woodstock, Altamont i po serii morderstw dokonanych przez grupę Charlesa
Mansona.

FLOWER POWER GINSBERG 1965

GINSBERG MAN/BOY LOVE (NAMBLA)

SUMMER OF LOVE 1967

WIELKA ODMOWA

TIMOTHY LEARY – ODPADAJ!

NARKOTYKI (zakaz LSD 1966)

KEN KESSEY, TIMOTHY LEARY, MKULTRA, MERRY PRANKSTERS

ALL YOU NEED IS LOVE 1967

JOHN CUNNINGHAM LILLY

PRYMITIWISTYCZNY HIPPIE
WIETNAM

WOODSTOCK, ALTAMONT, MANSON 1969

IMAGINE 1971

NOWE HOLLYWOOD 1968

W latach 60-ych kino amerykańskie wchodziło w kryzys wynikający z popularności telewizji nie związanej
zapisami cenzury oraz kina off-owego, niskobudżetowego. Dla przyciągnięcia publiczności wprowadzono film
panoramiczny, efekty dźwiękowe itp. Produkowano przede wszystkim musicale, epickie kobyły, filmy
rozrywkowe.
Z chwilą pojawienia się pokolenia baby-boomers kino zaczęło tracić wpływy. W połowie lat 60s przeciętny widz
był w średnim wieku i ze średnim wykształceniem zawodowym (high school), z czasem publiczność była
młodsza, wykształcona na poziomie college’u. W połowie lat 70s 76% widzów nie miała 30 lat, 64% chodziło do
college’u. Młodzi amerykanie interesowali się artystycznym filmem europejskim. (Antonioni, Powiększenie).
Poszukiwanie nowych tematów otworzyło Hollywood dla młodych reżyserów wychowanych przez Rogera
Cormana, produkujących filmy bez większej kontroli studiów. Gdy w 1966 r. odwołano Production Code (czyli
filmowa cenzurę).
Nowe pokolenie filmowców miały wykształcenie filmowe i było już kontrkulturowe.
Powiększenie, Michaelangelo Antonioni, 1966
Bonnie and Clyde, Arthur Penn, 1967
Absolwent, Mike Nichols, 1967
Cool Hand Luke, Stuart Rosenberg, 1967
Planeta małp, Franklin J. Schaffner, 1968
Rosemary’s Baby,Roman Plański, 1968
Easy Rider, Dennis Hopper, 1969
Midnight Cowboy, John Schlesinger, 1969
Zabriskie Point, Antonioni, 1970
Mechaniczna pomarańcza (Clockwork Orange), Stanley Kubrick, 1971
Straw Dogs, Sam Peckinpah, 1971
Diabły, Ken Russell, 1971
Ostatnie tango w Paryżu, Barnardo Bertolucci, 1972
Godfather, Francis Ford Coppola, 1972
Paper Moon, Peter Bogdanovich, 1973
Chinatown, Roman Polański, 1974
Dog Day Afternoon, Sidney Lumet, 1975
Pasażer, Antonioni, 1975
Koniec New Hollywood
Szczęki, Steven Spielberg, 1975
Taxi Driver, Martin Scorsese, 1976
Woojny Gwiezdne, George Lucas, 1977

SATANIZM 1966

Źródła satanizmu
Oświecenie,
„Raj utracony” (1667) poety John Milton (1608–1674)
Kuszenie Adama i Ewy przez upadłego Anioła Szatana.
Podchwycona przez angielskich romantyków.
Szatan – nieposłuszny. Symbol wyzwolenia, wolnej woli.
Praktyki publiczne satanistyczne rozpoczęły się od powołania do życia Kościoła Szatana w 1966 r. Poprzedza je
powstanie w Ohio w 1948 r. Ophite Cultus Satanas. ZałożycielCultus Herbert Arthur Sloane korespondował z
Gerald GardnerEm, (1884–1964) założycielem ruchu neopogańskiego Wikka.
Podział na satanizm teistyczny (szatana jako nadnaturalne bóstwo) i ateistyczny (szatan jako zespół określonych
ludzkich cech).
Antychrześcijański socjaldarwnistyczny
Założyciel:
Anton Szandor LaVey[1] (born Howard Stanton Levey; April 11, 1930 – October 29, 1997, okultysta,
pisarz,muzyk.
Autor The Satanic Bible, 1969
Satanizm jest socjaldarwinistyczny, Brutalny elitaryzm.
Kult elit rządzących tłumem idiotów. Eugenika jako metoda limitowania populacji.

WIELKA ODMOWA PO EUROPEJSKU 1960-1965

Rewolucja kontrkulturowa w USA przybrała w końcu lat 60-tych charakter totalnej seksualno-narkotykowej hecy.
W tym kierunku prowadziła ją nawet oficjalnie powołana do życia Międzynarodowa Partia Młodości (Youth
International Party – YIP) założona w 1967 r. przez Jerrego Rubina i Abbiego Hoffmana przy ideowym wsparciu
Allana Ginsberga i weteranów beat-generation. Wprawdzie ideą Yippies’ów było stworzenie „Nowego Narodu”,
ale partia mająca na sztandarach czerwoną gwiazdę i liść marihuany była w stanie zorganizować takie akcje, jak
zgłoszenie świni do wyborów prezydenckich w 1968 r.
Jerry Rubin dość szybko porzucił politykę, zaczął inwestować w nową firme Apple Computers i w końcu lat 70-
tych był już multimilionerem i specjalistą od marketingu, a Abbie Hoffman popełnił samobójstwo rozczarowany
tym, że nawet hipisi się starzeją.

Zupełnie inny przebieg miał wzlot i upadek rewolucji kontrkultury w Europie. Jej najsilniejszym nurtem był
sytuacjonizm Guy Deborda i Asgera Jorna, wywodzący się z rumuńsko-francuskiego lettryzmu i rosyjskiego
anarchizmu. Ostatnimi dziełami teoretycznymi sytuacjonizmu były książki z 1967 r. - Raoula Vaneigema ”Traktat
o stylu życia do użytku młodej generacji” i Guy Deborda „Społeczeństwo spektaklu”, ale wcześniej członkowie
tego ruchu opracowali całą teorię urbanistyki unitarnej i taktykę działalności wywrotowej zmierzającej do
dezorganizacji całego systemu społecznej komunikacji (culture jamming, communications guerilla). Program
sytuacjonistów, podobnie jak program nowej lewicy amerykańskiej radykalizował się w miarę uwidaczniania się
jego bezskuteczności i doprowadził najpierw do rozruchów studenckich w Berlinie Zachodnim w 1967 r., a potem
do paryskiej rewolty studenckiej w maju 1968 r. W Paryżu na murach wypisywano sytuacjonistyczne hasła
„Nigdy nie pracuj” i „Zabrania się zabraniać”, które w gruncie rzeczy były prostą wykładnią krytycznej ideologii
wolności, streszczonej później w haśle „róbta co chceta”.
Niezrozumiałe dla „instrumentalnego rozumu” żądania i wywrotowe ekscesy wykraczające poza zwykłą, nawet
skandalizująca zabawę (technika>sztuka, praca>zabawa) powodowały rosnąca niechęć wobec aktywistów
lewicy zwykłego społeczeństwa, dla którego krytyczna teoria „negacji” była niczym innym, jak kaprysami
rozpuszczonych nierobów utrzymywanych przez ciężko pracujących rodziców i pobierających państwowe
stypendia. W rezultacie im aktywniejsza by;la lewica, tym bardziej traciła poparcie społeczne i tym bardziej
skłonna była do radykalizacji, która zarówno w USA jak i w Europie doprowadziła do powstania nurtu
terrorystycznego i organizacji takich jak Weatherman Underground (USA), Rote Armee Fraktion (Niemcy),
Brigate Rosse (Włochy) czy Action Direct (Francja).
Jednak im brutalniejsze stosowano środki, tym większy stawał się społeczny opór.
Lewica, która w powszechnym odbiorze przestała się kojarzyć z marksizmem znowu utraciła szansę na zyskanie
poparcia większości, a znienawidzony kapitalizm zyskiwał społeczna akceptację.

AKCEPTACJA KAPITALIZMU

NEODADA, FLUXUS

ATAK NA PRZESTRZEŃ KULTUROWĄ

SYTUACJONIZM

SYTUACJONIZM POLITYCZNY (1963–1968)

MAJ 1968

URBANISTYKA
SPOŁECZEŃSTWO SPEKTAKLU 1967

ANTYKONSUMPCJONIZM

TEORIA DRYFU

DERIVE

CULTURE JAMMING

NOWY BABILON 1953-1974

PSYCHOGEOGRAFIA

KRYTYKA PRACY – WIELKA ODMOWA

GRAMSCI WYDANIE NIEMIECKIE 1967

ZROZUMIEĆ MAJ 1968

W sierpniu 1968 r. wojska Układu Warszawskiego dokonały inwazji na Czechosłowację obalając Dubczeka.
Francuską lewicę tworzyła FPK podległa Moskwie, najsilniejsze, związane z FPK i ideologicznie marksistowskie
związki zawodowe CGT, oraz mniejsze partie trockistowskie i maoistowskie.
Intelektualne zaplecze marksizmu stanowili ludzie wywodzący się z emigracyjnego Uniwersytetu na Wygnaniu i
wyrastających z niego szkół, m.in. Jean-Paul Sartre, Maurice Merleau-Ponty, Simone de Beauvoir, Roland
Barthes, Claude Lévi-Strauss, Henri Lefebvre. Istotny nurt Neomarksistowski reprezentowali Sytuacjoniści
kierowani przez Guy Deborda i grupa „Socialisme ou Barbarie Corneliusa Castoriadisa.
W styczniu 1967 r. w San Francisco odbyła się masówka hipisowska Human Be-In.
W czerwcu 1967 r. w Berlinie podczas demonstracji zastrzelony został niemiecki student Ohnesorg. W styczniu
1968 r. w Czechosłowacji władzę przejął Aleksander Dubczek. W marcu w Polsce wybuchły strajki studenckie.
W kwietniu 1968 r. postrzelono w głowę Rudiego Dutschke, przywódcę rewolty studentów niemieckich.
Rozruchy zaczęły się w styczniu 1968 r. w Nanterre, gdzie międzynarodowy rewolucjonista Daniel Cohn-Bendit
już w styczniu zaatakował władze z powodu nieuwzględniania problematyki życia seksualnego studentów. W
lutym filmowcy Nowej Fali demonstrowali w Pałacu Trocadero przeciw ministrowi kultury. Kiedy w maju
Zamknięto Uniwersytet w Nanterre zamieszki przeniosły się do Paryża. Związki zawodowe poparły studentów i
13 maja wybuchł strajk powszechny, który został stłumiony przez rząd de Gaulle’a w połowie czerwca.
Klęska rewolty zradykalizowała część aktywistów i dała początek terroryzmowi.

Daniel Cohn Bendit był dwujęzycznym studentem socjologii i wychowankiem francusko-żydowskiego komunisty i
pedagoga Ernesta Jouhy (Ernsta Leopolda Jablonskiego - twórcy wychowania interkulturalnego oraz pojęć
etnocentryzmu i eurocentryzmu. Był członkiem KPD, z ktorej wystąpił w 1952 r.). W 1961 r. przyjął obywatelstwo
niemieckie, żeby uniknąć służby wosjkowej we Francji. W 1965 r. rozpoczął studia w Nanterre, gdzie związał się
z niewielka grupa anarchistyczną. Jedny,mm z jego profesorów był Alain Touraine, który w 1958 r. założył w
Paryżu grupę nadająca kwestie „Spolecznego zwrotu (sozialer Wandel). Postmodernista, taki francuski Bauman,
Po śmierci Ohnesorga Bendit zradykalizował się, prowadząc rewolucje seksualną, walkę o koedukacyjne
akademiki. Na międzynarodowym konkresie w sprawiei wojny wietnamskiej w lutym 1968 r. Bendit
reprezentował Związek Studentów Anarchistycznych. Przejął tam od Dutschkego koncepcję prowokacyjnej akcji
sytuacjonistycznej.
W marcu 1968 benditowcy demonstrowali w Nanterre popierając ofensywę Tet w Wietnamie. Demolując biura
American Express. Con-Bendit Zawiązał anarchistyczno-maoistyczną grupę „Ruch 22-marca”
antyinstytucjonalny ruch „action direct”, czyli terroryzmu. Z tego okresu wywodzi się przydomek „”czerwony
Dany”. Po opublikowaniu przez grupę instrukcji produkcji koktajli Mołotowa Bendit został aresztowany.
Grupa urządzała demonstracje, bojkot i okupacje sal wykładowych, wszędzie wymuszając dyskusje o
Wietnamie. Po zamachu na Dutschkego Bendit zaprosił przywódców SDS do Nanterre i zorganizował szturm na
biura Uniwersytetu. Po interwencji policji zamknięto Uniwersytet i rozruchy przeniosły się do Paryża. Bendit i
Ruch przenieśli się na Sorbonę. Tam zorganizowali rozruchy z koktajlami Mołotowa i demolką. 6 maja Bendit
powiedział:
„Jestem anarchistycznym marksistą. Uznaję marksistowska analizę systemu kapitalistycznego za właściwą, ale
odrzucam formy organizacyjne, jakie przyjął ruch komunistyczny. Nie jest on w stanie stworzyć nowego
społeczeństwa, ale autorytarne panowanie. To jest przyczyną rozłamu między marksistowską teoria a
komunistyczną praktyką. My chcemy ten rozłam usunąć”.
20 maja w publicznej dyskusji z Jean Paul Sartre’m Bendit wezwał do obalenia Republiki i de Gaule’a.
Społeczeństwa nie może zmienić zorganizowana awangarda, ale wyłącznie spontaniczna, niekontrolowana
aktywność.
W 1986 tak to tłumaczył: „Wierzyłem, że antykomunistów prawicowych trzeba przeciągnąć na stronę lewicy i
wykazać im, że to my jesteśmy lepszymi antykomunistami, ponieważ to my jesteśmy przeciwko autorytaryzmowi,
który jest źródłem wszelkiego totalitaryzmu, zarówno bolszewickiego jak i nazistowskiego autoramentu”.
21 maja a Berlinie, na wiecu SDS Bendit wezwał do zniszczenia francuskiej flagi trójkolorowej i zastąpienia jej
czerwonym sztandarem. Władze francuskie zabroniły mu powrotu do Francji.
Bendit dostał się do Francji nielegalnie nawołując do rewolucji. Stał się gwiazdą, co spowodowało niesnaski w
samym ruchu.
W sierpniu Bendit napisal książke „Radykalizm lewicowy jako kuracja szokowa na uwiąd starczy komunizmu”.
Na jesieni zapisał się na Uniwersytet we Frankfurcie i wykłady Adorno i Habermasa.
W październiku odwiedzał w więzieniu Andreasa Baadera u Gudrun Ensslin.
W 1969 r. Bendit założył przy frankfurckim SDS „Grupę zakładową”, której celem była infiltracja miejscowych
związków zawodowych. Po rozpadzie SDS grupa przyjęła nazwę „Walka Rewolucyjna”. Celem grupy była
radykalizacja młodzieży robotniczej. Wtedy Bendit poznał i zaprzyjaźnił się z Joschka Fischerem. Wspólnie
stworzyli i kierowali ruchem „Sponti”. Jedną z ich akcji było zatrudnienie się pod fałszywymi nazwiskami w
zakładach Opla i prowadzenie przez pół roku akcji wywrotowej.
Joschka Fischer był organizatorem tzw. „Putzgruppe” (grupa oczyszczania). Grupy mężczyzn wyposażonych w
hełmy i pałki, przygotowanej do bezpośrednich starć z policją podczas demonstracji. Szczególnie grupy te
wspierały squotersów zajmujących budynki.

Maj 68 zaskoczył zarówno władze jak i intelektualistów. Był skutkiem lawiny uruchomionej pierwszą rewolucja
antykultury. Władze zareagowały dopiero wtedy, gdy zamieszki doprowadziły niemal do wojny domowej.
Politykę zastraszonych władz określił Pompidou: „Zrobimy wszystko, aby wszystkich Francuzów, a szczególnie
młodych ludzi pojednać z Republiką. Jeśli jednak ktokolwiek będzie próbował zakłócać porządek, czujemy się
zobowiązani do jego przywrócenia”.
Jednym słowem – pójdziemy na każde ustępstwa, byle tylko uniknąć ponownych niepokojów.
Wpływy utraciła FPK, za to powstała Liga radykalnych Komunistów. Rozpoczął się też wrost popularności Partii
Socjalistycznej. Powstała Partia Zielonych. W latach 70-ych powstała Action Dicest, jako odpowiednik
niemieckiej RAF.
Przede wszystkim jednak dopiero wtedy rozpoczął się w Europie zwrot kulturowy.
Wystąpienia studenckie we Francji wpłynęły na filozofów i marksistów, którzy wcześniej pracowali w kompletnym
oderwaniu od rzeczywistości. Gilles Deleuze (w 70s wydal prace Kapitalizm i schizofrenia, potem z Foucaultem
badał sytuacje w więżeiniach i demonstrował z Satrem przeciwko rasizmowi i prawom antyimigracyjnym) i Jean
Baudrillard wykładali w 1968 r. Potem powstał poststrukturalizm i strukturalizm marksistowski.
Fiasko rewolty 68 spowodowało powstanie radykalnego, antyhumanistycznego marksistu strukturalistycznego
Althussera, który deprecjonował znaczenie Manuskryptów Paryskich jako źródła osłabienia prawdziwego
marksizmu rewolucyjnego. Althusser przyponial freudowskie pojęcie „naddeterminacji, czyli wpływu wielu
czunników na faktu, których nie da się zredukować do jednej przyczyny.
Jednak przede wszystkim maj 68 zmusił marksistów do rewizji taktyki i podjęcia marszu przez instytucje. Wielki
udział mieli w tym filozofowie kolejnego, foucaultowskiego pokolenia.

Fiasko kontrkultury

Przyczyny fiaska rewolucji kontrkulturowej lat 60-tych były złożone, ale najważniejszymi były
podtrzymany przez aktywne jeszcze pokolenie przedwojenne etos pracy, silna kulturowa przestrzeń
społeczna i hamujący wpływ tradycyjnego wychowania, które objęło jeszcze zdecydowaną większość
pokolenia powojennego boomu demograficznego i nie pozbawiło jej elementarnego wykształcenia, a
także pierwsze kryzysy ekonomiczne końca lat 60-tych i początków lat 70-tych, które otrzeźwiły
wchodzące na rynek pracy pokolenie hipisów. Jednak od tego czasu rozpoczął się proces głębokiego
rozkojarzenia wynikającego z faktu życia w duchowej próżni antykultury i cywilizacyjnej rzeczywistości
będącej produktem kultury.

MARGINALNY CHARAKTER REWOLUCJI

ZABAWOWE KADRY, BRAK KADR

KOMERCJALIZACJA KONTRKULTURY

SPOŁECZNA AKCEPTACJA KAPITALIZMU (VS. KOMUNIZMU)

ZWYCIĘSTWO PRZESTRZENI KULTUROWEJ

IMMANENTNY DEFEKT ANTYKULTURY - NIEWYDAJNOŚĆ

FINANSOWANIE PASOŻYTÓW

KLĘSKA PIERWSZEJ REWOLUCJI ANTYKULTURY

Rewolucja kontrkulturowa lat 60-tych poniosła klęskę w dwóch wymiarach. Była ona udziałem pokolenia baby-
boomers, urodzonego po wojnie, przyzwyczajonego do dobrobytu wypracowanego ciężką pracą ich rodziców.
Brak nawyków kulturowych spowodował, że i rewolucja traktowana była jako fiesta. O ile udział „wielka heca”
seksu, narkotyków i demonstracji przyciągnęła dość liczny margines (Woodstock to 2 promile, Marsz na
Waszyngton to 1 promil mieszkańców USA), to ta sama mentalność ograniczała zaangażowanie w poważną
działalność polityczną. Kiedy spełnione zostały postulaty rewolucji (1964 Civil Rights Act, 1965 Voting Act),
rozpoczęto socjalny plan Great Society, a ideowa pustka doprowadziła do morderstwa w Altamont i Helter
Skelter Charlesa Mansona, entuzjazm dla rewolucji opadł, a zakończył ja kryzys gospodarczy 1973 r.
Przede wszystkim jednak rewolucja nie wykształciła kadr ani struktur zdolnych do przejęcia realnej władzy.
Nawet we Francji, gdzie strajki objęły 2 mln ludzi i urząd prezydenta chciał objąć Mitterand, sytuacjonistyczny
karnawał zakończyło zdecydowane wystąpienie de Gaulle'a.

NOWA KONCEPCJA WŁADZY

ANTYKULTURA NIE MOŻE STWORZYĆ WIĘKSZOŚCI, PONIEWAŻ BĘDZIE TO JEJ KATASTROFĄ

WIĘKSZOŚĆ MUSI PRACOWAĆ

NOWE ODKRYCIE - HOMO PARASITUS

Pojęcie pasożyta jest dla zrozumienia antykultury zasadnicze.


Jeśli kultura jest formacją zapewniającą możliwość tworzenia powszechnego dobrobytu przez zmuszenie
wszystkich jej uczestników do dobrowolnej współpracy przy jego tworzeniu, to wszelkie odstępstwo od tej zasady
powoduje jeden logiczny wniosek – człowiek antykulturowy, nie chcąc podporządkować się procesowi produkcji,
a jednocześnie chcąc korzystać z dobrobytu (czyli szeroko rozumianej wolności) musi nastawić się na
pasożytnictwo. Musi oczekiwać, że dobrobyt, którego nie chciał lub nie potrafił wyprodukować, a z którego chce
korzystać, musi zostać wyprodukowany przez innych. Nie ma innego wyjścia, bo dobrobyt nie produkuje się
sam.
Każdy, kto tworzy i promuje ideologię antykulturową musi rozwiązać problem dobrobytu i ma tylko kilka
sposobów.
Po pierwsze – zniechęcać do dobrobytu przez tworzenie ideologii antykonsumpcjonistycznej. Dobrobyt i
konsumpcja stają się wówczas narkotykiem służącym zniewoleniu społeczeństwa.
Po drugie – musi akcentować jednostronną definicje wolności jako wolności negatywnej.
Po trzecie – ponieważ istnieją nieprzekraczalne granice propagandy antykonsumpcjonistycznej – musi rozwiązać
problem źródła finansowania pasożytniczej części społeczeństwa, na której bazuje i do której sie odwołuje. Jest
zupełnie oczywiste, że – ponieważ dobrobyt nie produkuje się sam – muszą to być różne formy kradzieży,
prowadzące do wyzysku lub do limitowania dóbr pod dowolnym hasłem, a przede wszystkim wymagające
różnych form kamuflażu. Należą do nich – izolowanie społeczeństw, rozmycie pojęcia własności i posiadania,
deficyt budżetowy, samo okradanie, okradanie bezpośrednie przez finansowanie szamanów pasożytnictwa,
neokolonializm, czyli przerzucanie obowiązku pracy na kolejne rynki o tańszej sile roboczej, tworzenie nowego
niewolnictwa w postaci różnych form robotników gościnnych i sezonowych.

HOMO PARASITUS - DEINDISTRIALIZACJA

Likwidacja proletariatu. Solidarność była pierwszym sygnałem oporu zorganizowanego. Solidarność musiała być
zniszczona.

POWRÓT DO TERRORU

Rewolucja kontrkulturowa zakończyła się właściwie katastrofą już w 1964 r., czgo sygnałem był „Człowiek
jednowymiarpowy”. W drugiej połowie lat 60-tych rozwijała się desperacki etap Wielkiej Odmowy i totalnej
demoralizacji, ale jednoczesny rozkład, który wkrótce doprowadzil do powstania dwóch odrębnych nurtów.
Jeden prowadził w kierunku wojny kulturowej w szerszym znaczeniu (Gramsci i paradoksalnie Chiny), drugi
prowadził w kierunku radykalizacji (Chiny, maj 68) i terroryzmu, trockizm i maoizm.

ROZBICIE KONTRKULTURY 1969

Ruch Sponti był „luksemburskim” przedłużeniem opozycji parlamentarnej. W odróżnieniu od leninowskich


awangardowych grup terrorystycznych stawiał na spontaniczna aktywność obywatelską. Organem był
Pflasterstrand (1976), przywódcami Fischer i Cohn-Bendit. Legalizacja narkotyków, squotersi itp.
Od 1981 r. Sponti stanowili skrzydło realistyczne niemieckich Zielonych.
Pflasterstrand i jego ewolucja w kierunku założonego w 1990 r. Frankfurter Journal jest przykładem
mieszczanienia radykalnych rewolucjonistów.

EUROSKLEROZA
MARGINALIZACJA LEWICY

AMERYKA – KOMPROMITACJA YIP

EUROPA - 1961 ODEJŚCIE SDS Z SPD

POWSTANIE APO

KOMMUNE I

1965 DUTSCHKE W SDS

KLĘSKA: W NIEMCZECH W 1967 r. TYLKO 1600 LEWICOWCÓW IDEOWYCH

ANTYKULTURA TERRORYSTYCZNA I ANTYKULTUROWA

W odróżnieniu od antykulturowej, szukającej rozrywki masy, elita Nowej Lewicy, która od haseł radykalnego
marksizmu przeszła w latach 60-tych na pozycje antykulturowe, miła oczywisty program polityczny, czyli
zdobycie władzy. Dla tej wnikliwie analizującej zjawiska, najczęściej akademickiej lewicy klęska antykultury
stawała się coraz bardziej oczywista. Wynikające z tej klęski procesy dezintegracyjne w łonie samej lewicy
spowodowało wzrost nastrojów radykalnych, dla których wzorcami stawały się z jednej strony ruchy rewolucyjne
w krajach Trzeciego Świata, z drugiej zaś rewolucja kulturalna w Chinach i ideologia maoizmu. Te radykalne
nurty skazany były jednak na klęskę już w swych początkach ze względu właśnie na ich antycywilizacyjny
charakter.
Antykultura znalazła się w kolejnym impasie, a bardzo nieatrakcyjną, ale skuteczną metodę jego przełamania
wskazał niemiecki aktywista Rudi Dutschke.

Marsz przez instytucje


Przedstawiona w 1967 r. przez Rudiego Dutschke koncepcja „marszu przez instytucje” była prosta, ale z
perspektywy historycznej okazała się koncepcją niezwykle wyrafinowaną i skuteczną. Jej podstawowa myśl
sprowadza się do tego, że jeśli instytucje starego systemu okazały się trwałe i odporne na ataki rewolucji, to
należy z tych „zewnętrznych” ataków zrezygnować, ale wprowadzić do tych instytucji swoich ludzi, którzy je
zniszczą od środka.
Hasłem marszu przez instytucje było „wywrócić cały ten sklep do góry nogami”.
Dalekosiężność tej koncepcji „wyszła w praniu”, ponieważ – niezależnie od tego, czy sam Rudi Dutschke zdawał
sobie z tego sprawę - wszystko zależy od definicji pojęcia „instytucja” i rozumienia ich „przejęcia”. W szerokim i
zrealizowanym, a raczej w obecnie realizowanym znaczeniu najważniejsze „instytucje” to nie organizacyjne
formy życia społecznego (uczelnia, biuro, bank, ministerstwo), ale mechanizmy określający zasady życia
społecznego (małżeństwo, rodzina, wspólnota, religia, nauka, sztuka), a „przejęcie” (wg ideologów) wcale nie
oznacza obejmowania stanowisk i synekur w zorganizowanych formach życia społecznego (chociaż oznacza to
dla antykulturowych funkcjonariuszy), ale zmianę ich społecznej funkcji.
Marsz przez instytucje objął wszystkie dziedziny życia społecznego, znienił paradygmat nauki i „system
gwarantowanej wiedzy”, schemat życia społecznego (szamanizm), czyli definicję prawdy, a przede wszystkim
przeobraził najważniejszą instytucję określającą system wartości kultury, czyli religię i reprezentujący ją kościół.
Kiedy z przyczyn geopolitycznych pojawiły się możliwości przeksztalcenia instytucji państwa, rozbił dwie
podstawy tożsamości – tożsamość płciową jako podstawę tożsamości osobniczej i tożsamość narodową jako
podstawę tożsamości wspólnotowej.
Głównym dorobkiem marszu przez instytucje było nowe rozumienie funkcji państwa jako organizacji chaosu i
zupełnie nowa definicja władzy jako metody zarządzania chaosem.

Twarda rzeczywistość wobec której stanęła zachodnia lewica w drugiej połowie lat 60-tych była prosta:
przywódcy rewolucji kontrkulturowej tracili lawinowo poparcie szerokich kręgów społeczeństwa, a szczególnie
proletariatu, dla którego żyjący z pieniędzy rodziców i z państwowych stypendiów, ale upracie demonstrujący
studenci byli po prostu bandą rozkapryszonych nierobów, jej społeczną bazę stanowiła w gruncie rzeczy
bezideowa, spragniona zabawy część młodzieży akademickiej, jej kadry tworzyła niewielka grupa aktywistów,
których część radykalizowała się zmierzając w kierunku terroryzmu, racjonalne i ideologiczne podstawy krytyki
starego systemu były coraz bardziej wątpliwe, kapitalizm okazywał się elastyczny, atrakcyjny i demokratyczny.
Z kolei przywódcy zachodnich partii komunistycznych zostali skonfrontowani z częściową przynajmniej prawdą o
stalinizmie i doktryną Breżniewa i pierwszym przypadkiem, gdy ich moskiewska centrala człogami rozjechala
Praska Wiosnę, która nie była powstaniem społeczeństwa przeciw komunistycznej władzy (bo takie powstanie
należy tłumić), ale likwidacją własnej wewnętrznej opozycji, która próbowała zreformować komunizm i uczynić
goakceptowalnym dla społeczeństwa. Mowiąc skrótowo, inwazja na Czechosłowację w 1968 r. była inwazją na
„nową lewicę”, czyli nadzieję zachodniego marksizmu klasycznego.
Perspektywy wywołania i zwycięstwa rewolucji na Zachodzie były coraz mniejsze, a realne szanse na przejęcie
władzy żadne. Rozwiązania wymagał więc nie tylko problem rozbicia istniejącego systemu, ale i realnego
kształtu systemu nowego i kadr, które miałyby ten system budować.
Trzeba podkreślić charakter czasów, o których mowa, czyli przełomu lat 60-tych i 70-tych. W tym okresie ani
większość społeczeństw, a prawdopodobnie i większości zawodowych polityków nie wyobrażała sobie tych
zmian, jakie w świecie zaszły w końcu lat 80-tych i na początku lat 90-tych. Blok wschodni był dopiero na
początku swojej polityki ekspansji, a podział Europy symbolizawny murem berlińskim był doświadczeniem
bardzo świeżym. Jeszcze w połowie lat 80-tych przeciętny niemiecki student był całkowicie przekonany, że
istnienie dwóch państw niemieckich jest trwałym faktem historycznym, a przejęcie władzy przez SPD otworzyło
rozdział „pojednania” dwóch odrębnych państw niemieckich i koregzystencji z blokiem wschodnim.
Z drugiej strony pokolenie lewicowych aktywistów było jeszcze młode i konflikt z systemem miał nie tylko
ideologiczny, ale i psychologiczny charakter. Zgodnie z hasłem Wielkiej Odnowy jakikolwiek reformizm i udział w
strukturach państwa kapitalistycznego był wykluczony.
To powodowało, że idea marszu przez instytucje wcale nie trafiła na sprzyjający grunt, ale właśnie dlatego była
koncepcją długofalową.

PRZYCZYNY
Przyczyną powstania koncepcji marszu przez instytucje była kolejna klęska marksizmu, spadek społecznego
poparcia, a wręcz wrogość społeczna wobec coraz bardziej radyalnych aktywistów, ale przede wszystkim brak
perspektywicznego programu pozytywnego i brak kadr zdolnych do przejęcia władzy. Sam Dutsche przyznal w
jednym z wywiadów, że w kilkumilionowym Berlinie miał 100-200 oddanych ludzi, którzy byli w stanie
wyprowadzić na ulice kilka tysięcy demonstrantów, z których większośc w ogóle nie interesowała się polityką, ale
szukała okazji do ciekawej zabawy, rozróby, „eventu”.

ŹRÓDŁA

CO TO BYŁ CHIŃSKI "DŁUGI MARSZ"

W 1919 r. powstała socjalistyczna Narodowa Partia Chin – Kuomintang – początkowo współpracująca z


bolszewicką Rosją. W 1921 r. powstała kominternowski Komunistyczna Partia Chin. W 1926 r. nowy przywódca
Kuomintangu Czang Kai-Szek zerwał współpracę ze Związkiem Radzieckim, a partia zdobyła władzę niemal w
całych Chinach. W 1927 r. wybuchła wojna domowa. W 1931 r. komuniści powołali do życia Chińską Republikę
Rad. Kuomintang podjłą ofensywę w celu likwidacji ośródków baz komunistycznych w półudniowo-wschodnich
prowincjach. Siły komunistyczne rozpoczęły trwające rok (1934-35) przegrupowanie nazwane „długim marszem”,
przenosząc się do prowincji północno-zachodnich i zbierając po drodze rozproszone oddziały. W 1934 r.
republika radziecka została rozbita, ale przywódca marszy Mao-Tse Tung został faktycznym przywódcą
Komunistycznej Partii Chin (formalnie od 1943 r.).
W długim marszu brało udział 90 tysięcy żołnierzy i 30 tysięcy cywilów, z których przeżyło mniej niż połowa. W
kraju liczącym ok. pół miliarda mieszkańców był to absolutny margines. Fakt, że tak niewielka grupa aktywistów
niewiele lat później (1949) stworzyła komunistyczną Chińską Republikę Ludową stał się podstawą mitu długiego
marszu jako symbolu rewolucyjnej determinacji.
WIELKI SKOK

W 1958 r. w Chinachrozpoczęto realizację polityki „trzech czerwonych sztandarów, która miała doprowadzić do
wielkiego skoku cywilizacyjnego. Jej podstawą były samowystarczalne komuny (powstało ich 26 tysięcy).
Planowano osiągnięcie w okresie pięciolatki potencjaly mocarstwa światowego. Kampania doprowadziła do
gospodarczej katastrofy i klęski głodu. W latach 1961-1965 podejmowano próby wycofania się z tej polityki.
Odsunięty od władzy Mao Tse Tung podjął kontrofensywę rozpoczynając rewolucję kulturalną.
Wielki Skok spowodował ok. 20 milionów ofiar.

CZTERY STAROCIE

W latach 1966-1973/76 trwała rewolucja kulturalna rozpoczęta masowymi czystkami w partii komunistycznej.
Ostatecznie zakończyło ją przejęcie władzy przez Deng Xiaopinga w 1978 r.
Hasłem rewolucji była walka z „czterema starociami”: starymi ideami, starą kulturą, starymi zwyczajami, starymi
nawykami.
Inicjatorami rewolucji byli MaoTse Tung i Lin Biao, a wykonawcami tzw. hunwejbini albo Czerwona Gwardia,czyli
oddziały sfanatyzowanej młodzieży komunistycznej.
Rewolucja kulturalna w Chinach sformułowana prostym językiem cel, który neomarksiści zachodni próbowali
sformułować z nieczytelnym języku socjologiczno-filizoficznym.

RUDI DUTSCHKE - POSTAĆ


Rudi Dutschke urodził się w 1940 r. w Schonefeld pod Berlinem i dorastał już w Niemieckiej Republice
Demokratycznej. W 1956 r. wstąpił do FDJ (takie NRD-owskie ZMP), ale po rosyjskiej inwazji na Węgry jego
poglądy uległy radykalizacji, odmówił wstąpienia do wojska, a w 1961 r., tuż [rzed wzniesieniem muru
berlińskiego przeniósł się do Merlina Zachodniego żeby studiowac socjologię. W czasie studiow czytał Marksa,
Lukacsa, Blocha, poznał teorie krytyczną, a także pracami ewangelickich teologów Karla Bartha (1886-1968) –
twórcy „teologii dialektycznej” i protestanckiego filozofa religii Paula Tillicha (1886-1965). Wywodzący się z
protestanckiej rodziny Dutschke stworzył własną wesję chrześcijańsko-marksistowskiego socjalizmu, w której
wolna wola jednostki była czynnikiem nadrzędnym wobec uwarunkowań społecznych.
W 1962 r. Dutschke współzakładał berliński oddział monachijskiej grupy „Akcja Wywrotowa” i współpracował z
wydawanym przez nią czasopismem Anschlag (1964-1966) i z członkami Grupy SPUR, czyli niemieckiego
oddziału Międzynarodówki Sytuacjonistycznej. W 1965 r. przyłączył się do SDS (Socjalistyczny Związek
Studentów Niemieckich) stając się jedną z jego głównych ideologów. Związek łączył protest przeciwko
systemowi ze sprzeciwem wobec – jego zdaniem – nie rozliczonej przeszłości nazistowskiej i należał do tzw.
opozycji pozaparlamentarnej (APO). W 1966 r. Dutschke zetknął się po raz pierwszy bezpośrednio z ideologami
Nowej Lewicy podczas wykładów Herberta Marcuse i czynnie działał na rzecz upolitycznienia studentów.
Jednym z jego pomysłów było organizowanie „Antyuniwersytety dostępnego dla uczniów i robotników,
wzorowanego na podnych inicjatywach w Berkeley i w Paryżu. W 1967 r. przy Wolnym Uniewrsytecie w Berlinie
powstał tzw. „Uniwersytet Krytyczny” wg wzorów opracowanych przez Wolfganga Nitscha.
Działaniom SDS towarzyszył coraz większa niechęć zarówno władz jak i społeczeństwa. Dla większości ludzi
postulaty nieustannie demonstrujących, krytycznych, ale żyjących ze stypendiów i na koszt rodziców studentów
były niezrozumiałe i coraz bardziej irytujące. Studenci tracili sympatię nawet wlasnych uniwersyteckich
wykładowców, chociaż byli atrakcyjni dla mediów. W tym też czasie Dutschke był częstym gościem telewizyjnych
studiów i stał się czołową postacią niemieckiej kontestacji.
W 1967 r. podczas jednej z demonstracji zastrzelony został student Benno Ohnesorg (okoliczności do dzisiaj sa
niejasne), a w 1968 r. sam Dutschke został ciężko ranny w wyniku zamachu.
DLACZEGO NIEMCY

Proces denazyfikacji w Niemczech był intensywny, ale powierzchowny i krotkotrwały. Część nazistów pozostała
bezkarna, pamięć o nazizmie została stłumiona w wymiarze jednostkowym. Społeczna reedukacja stała się
swego rodzaju narodowym testem na polityczną poprawność. Tolerowanie wszelkiej odmienności stało się
symbolem demokratycznej dojrzałości. Radykalni aktywiści, w innych krajach zapewne marginalizowani, w
Niemczech byli hodowani jako świadectwa przezwyciężenia tradycji totalitaryzmu. Wywiady z Dutschkem
przypominały prezentację „ciekawostki przyrodniczej”.
Kiedy młodzi radykałowie zaczęli wywolekac nierozliczoną przeszłość, metodą było ich zagłaskanie tolerancją.

POKOLENIA

Zjawisko to obejmuje kilka generacji działaczy, tworzących swoistą sztafetą pokoleń. Najważniejsza była grupa
aktywistów rewolty 68, należących do urodzonego po II wojnie światowej pokolenia „baby-boomers” (np. Daniel
Cohn-Bendit - 1945, Adam Michnik – 1946, Joschka Fischer – 1948), oraz nieco młodszych, najaktywniejszych
uczestników ruchów Nowej Lewicy, która ideologicznie pozostawała marksistowska, ale dystansowała się już
wyraźnie od marksizmu klasycznego, związanego z rosyjskim komunizmem i tzw. realnym socjalizmem. Do tego
pokolenia należeli m.in. Aleksander Kwaśniewski – 1954, czy Jose Manuell Barosso – 1956. Te dwa pokolenia
osiągnęły „wiek polityczny” w połowie lat 80-tych, kiedy dojrzewała idea Unii Europejskiej i one odgrywały i
odgrywają decydującą rolę w trzech transformacjach: (1) transformacji skrajnej lewicy (komunistów, maoistów,
trockistów, luksemburgistów, a nawet terrorystów) na „socjaldemokratów”, (2) transformacji kapitalizmu w
anarchokomunizm i (3) transformacji Wspólnoty Europejskiej w Unię Europejskiej i Unii Europejskiej w związek
regionów podlegających centralnemu rządowi w Brukseli określającemu jednolity system ekonomiczny i formę
kultury.
SKUTKI

W 2003 r. niemiecki dziennikarz Jurgen Busche mógł napisać:


„Długi marsz przez instytucje, prowadzony przez przywódców rewolty 68, opozycję pozaparlamentarną i różne
nurty ruchów społecznych, zakończył się w centrum władzy i opanował kluczowe stanowiska w państwie,
gospodarce i na uniwersytetach, zapewniając im dominującą pozycję w ogólnospołecznej dyskusji”.

PROGRAM MARSZU

Marsz przewidywał przemiany kulturowe przez przemiany instytucji społecznych kształtujących ludzką psychikę

JĘZYKA

NAUKI

RELIGII I KOŚCIOŁA

WARTOŚCI I MORALNOŚCI

i sposób organizowania się społeczeństwa, a więc

WŁADZY

SYSTEMU ZARZĄDZANIA
Najważniejszym problemem stała się kwestia kadr, ich produkcji i reprodukcji oraz plasowania w strategicznych
centrach kształtowania opinii publicznej.

KADRY

METODY ODDZIAŁYWANIA

KWALIFIKACJE KRYTYCZNE

GRAMSCI, MARCUSE, MOSCOVICI

Kadre są najtrudniejszym do ujęcia elementem, ponieważ tworzą je ludzie zmieniający się w czasie. Pierwsza
genracja kadr obejmowała młodych aktywistów antysystemowych,który kontestowali system jako taki. Dlatego
odrzucało ono wejście we współprace z systemem w jakiejkolwiek formie (Wielka Odmowa). To pokolenie
stworzyło opozycję pozaparlamentarną i wchodziło do marginalnych mniejszości.
Z czasem w miare zmieniających się warunków dojrzewało do udziału w profesjonalnej polityce. I to ono zaczęło
oprzekształcać organizacje społeczne w reprezentację polityczną, co nastąpiło w latach 80-tych i 90-tych.
W wyniku tych przemian dojrzała nowa koncepcja władzy polegająca na tworzeniu chaosu i zarządzaniu
chaosem. Inna rol przypadała politykom i organizatorom życia społecznego, inna zaś rola szmanom
WODZOWIE - POLITYCY

SZAMANI - INTELEKTUALIŚCI

PRZEŁOM AUTOREPRODUKCYJNY – INSTYTUCJONALIZACJA ANTYKULTURY

IDEA

Marsz przez instytucje oznacza dłygi proces wnikania aktywistów lewicy do instytucji życia społecznego w celu
ich opanowania i przekształcenia „od wewnątrz”.
Hasło marszu brzmiało bardzo sytuacjonistycznie: „Wywrócić cały ten sklep do góry nogami”.
CZYM NAPRAWDĘ JEST MARSZ PRZEZ INSTYTUCJE
Tradycyjnie rozumiana rewolucja jest nieekonomiczna i mało skuteczna. Rodzi opór, który trzeba pokonać siłą
ponosząc znaczne nakłady i znaczne straty własne, prowadzi do zniszczenia instytucji starego systemu i zmusza
to tworzenia nowych instytucji, których opresyjny charakter jest oczywisty. O wiele korzystniejsze jest stopniowe
opanowanie instytucji starego systemu i sparaliżowanie ich działania od środka przez ich dezorganizację i
demoralizację. Niszcząc instytucje starego systemu łatwo doprowadzić do jego załamania. Mogą tego dokonać
stosunkowo nieliczne, dobrze wyszkolone kadry, ponieważ dezorganizowanie jest zwykle łatwiejsze od
organizowania.
Taki jest sens najprostszego rozumienia pojęcia marszu przez instytucje jako metody zniszczenia starego
systemu, ale nie rozwiązuje on kwestii – co dalej, tzn. co po destrukcji?
Istnieje jednak szersze jego rozumienie.
Instytucje systemu zapewniają jego skuteczne funkcjonowanie dlatego, że cieszą się społecznym zaufaniem.
Zaufanie nie jest kategorią racjonalną, ale emocjonalną. Powstaje ono z przekonania, że instytucja przez długi
okres spełniająca prawidłowo wyznaczone jej funkcje społeczne będzie je spełniać prawidłowo „ze swej natury”.
Nowy system musi również mieć swoje instytucje i jeśli powstają one w sytuacji rewolucyjnej, nie cieszą się
zaufaniem, a ich skuteczność może być tylko wynikiem terroru. Logiczny wniosek mówi więc, że rewolucję
najskuteczniej można przeprowadzić przejmując instytucje starego systemu w taki sposób, żeby nie utraciły one
społecznego zaufania. Oznacza to proces, w którym zachowana zostaje społeczna funkcja instytucji, ale
całkowicie zmieniona zostaje treść jej działania.
Przejęcie instytucji starego systemu i stopniowe przeistoczenie ich w instytucje nowego systemu ma same
zalety. Pozwala uniknąć strat związanych z rewolucją i zaoszczędzić kosztów budowy nowych instytucji, a
przede wszystkim powoduje, że te nowe, działające już w zupełnie innym celu instytucje korzystają z prestiżu,
jakim cieszą się w społeczeństwie, a „ludzie starego systemu” działający w tych instytucjach przez długi okres
swoim społecznym autorytetem firmują realizację celów nowego systemu,spełniając rolę tzw. „pożytecznych
idiotów”.
CO TO SĄ INSTYTUCJE I JAKA JEST ICH FUNKCJA
W języku socjologicznym instytucja to każda struktura lub mechanizm określający porządek społeczny i
zachowania jednostek tworzących wspólnotę. Nie chodzi więc o instytucję jako formę organizacyjną, np. o urząd
stanu cywilnego, szkołę, kościół itp., ale o strukturę lub mechanizm, np. małżeństwo, wychowanie, religię itd.
Po raz pierwszy pojęcie instytucji w takim rozumieniu zastosował konsekwentnie chyba angielski filozof i
socjolog Herbert Spencer (1820-1903) w dziele „Zasady socjologii” (1874-1896), będącym częścią wielkiego
„Systemu filozofii syntetycznej”.
Różnicę wyjaśnia przykład.
Tradycyjnej system społeczny ma prostą budowę. Podstawową komórką społeczną jest rodzina, czyli związek
kobiety i mężczyzny oraz ich dzieci. Rodzice (a stopniowo i dzieci) zdobywają środki egzystencji uczestnicząc w
systemie podzielonej pracy i wolnym rynku wymiany. Ten społeczny system pracy i wymiany rządzi się
określonymi zasadami, stawia uczestnikom określone wymagania zapewnia określone korzyści. Rodzice uczą
swoje dzieci zasad obowiązujących w tym systemie wychowując je najpierw w rodzinie. Potem funkcję te
przejmuje system oświaty i wychowania, który wyposaża dzieci w wiedzę specjalistyczną, której nie mogą
opanować w rodzinie.
Rodzina oparta jest na związkach krwi i związkach uczuciowych, które tworzą się w skomplikowanym układzie
matka, ojciec, dziecko. Nie jest to układ trzech identycznych, ale trzech różnych składników i relacji. Inny jest
związek dziecka z matką, a inny z ojcem i w tych relacjach strony zaspokajają nawzajem inne potrzeby.
Odmienność stron i relacji wynika w najgłębszej warstwie psychologicznej z płci i własną osobowość dziecko
kształtuje harmonijnie (a przynajmniej powinno kształtować harmonijnie) w tych pierwszych relacjach z
rodzicami. O tym, że podstawowy element tożsamości osobowej, czyli tożsamość płciowa jest niezależna od
warunków rozwoju człowieka świadczy to, że kształtuje się ona zgodnie z biologicznym wzorcem nawet wtedy,
gdy dziecko z różnych przyczyn wychowuje się bez rodziców. Zakłócenie procesu kształtowania własnej
tożsamości pojawia się dopiero wtedy, gdy warunki oddziaływają wbrew biologicznym skłonnościom. Prowadzi to
do (w zalezności od charakteru tych warunków) albo do zakłócenia rozwoju osobowości albo wręcz do jej
zniszczenia.
System działa sprawnie, jeśli obowiązujące w nim zasady są przez wpólnotę akceptowane, a przynajmniej
respektowane. Respektowanie tych zasad automatyzuje wychowanie, ale sakcjonuje moralność i system
wartości, który uświęca religia (chodzi tu o religię jako mechanizm społeczny, a nie o konkretne wyznanie – w
tym sensie każda moralność ma podstawy religijne, tyle że Bogiem nie jest np. Chrystus, ale Allah czy Józef
Stalin).
Rewolucja może zlikwidować instytucję małżeństwa, rodzinę, szkołę i religię i takie były propozycje lewicy na
różnych etapach rozwoju jej ideologii. Jednak likwidacja tych instytucji napotyka zwykle na ogromny opór
społeczny. Rewolucja może ten opór przełamać siłą, ale musi potem stworzyć nowe mechanizmy umożliwiające
sprawne funkcjonowanie systemu. Nie jest to możliwe, ponieważ łatwo jest stworzyć instytucje jako formy
organizacyjne, ale instytucje jako mechanizmy powstają w długim procesie powstawania kultury. Nowe instytucje
nie mogą dzialać skutecznie.
Marsz przez instytucje pozwala na pozostawienie takiej instytucji, jak np. małżeństwo, ale „wywrócenie całego
sklepu do góry nogami”, np. zdefiniowanie małżeństwa jako związku dwóch osób tej samej płci. Nie wnikając
nawet w to, skąd się mają brać w tych rodzinach dzieci, wynik ich wychowania będzie na pewno inny, niż w
rodzinach opartych na związkach krwi i przedstawionym wyżej mechanizmie.
Nie ma przy tym znaczenia, jaki to będzie skutek tej „podmiany” i jak go będziemy oceniać, bo to jest inny
problem. Istotne jest tylko to, że instytucja, która cieszy się tradycyjnym, społecznym zaufaniem właśnie ze
względu na doświadczalnie stwierdzony, pozytywny bilans skutków, jakie przynosi „kulturowe formatowanie” i
„opresja”, na mocy tego zaufania spełniac będzie inną rolę i powodować inne skutki niż te, do których została
powołana do życia.

Podobnie jest z religią. Można długo dyskutować na temat oceny skutków religii i reprezentowanej przez nią
moralności, natomiast każdy socjolog i psycholog przyzna, że spełnia ona podstawową rolę w budowaniu
wspólnoty i gwarantuje skuteczność zasad obowiązujących w tej wspólnocie, ponieważ tworzy ona właśnie
wspólnotę wartości (a więc i moralną). Likwidacja instytucji religii postulowana przez wszystkie nurty lewicy
powoduje określone skutki społeczne, ale walka z religią jako instytucją budzi najsilniejszy opór, ponieważ akurat
religia i sanksjonowna przez nią moralność jest prawdopodobnie jedynym elementem, który różni ludzi od
zwierząt. Nawey więc, gdy likwidacja religii likwiduje jej negatywne skutki, likwiduje również skutki pozytywne, a z
tych pozytywnych skutków nie chce rezygnować żaden system.
O wiele rozsądniejsze od likwidacji religii jest przejęcie jej wraz z jej społeczną funkcją, ale wypełnienie jej inną
treścią. Dlatego jednym z najważniejszych etapów marszu przez instytucje był mmarsz przez instytucje religii, co
dokładniej opisane jest w rozdziale „Blatowanie chadecji”.

Tak przedstawiony mechanizm marszu przez instytucje sprowadza się do operacji „podstawiania” w miejsce
instytucji oryginalnych różnorodnych „atrap” instytucji albo przekształcania tych oryginalnych instytucji w strapy.
Efektem tej operacji ma być oszukanie społeczeństwa, które poddając się działaniu tradycyjnych instytucji
realizuje nieświadomie inne już cele.
Warunkiem skuteczności takiej operacji jest obniżenie możliwości rozpoznania przez publiczność dokonanej
mistyfikacji, a więc pozbawienie publiczności umiejętności oceny, co jest rzeczywistością, a co atrapą. Dlatego
pierwszy etap marszu przez instytucje musiał dotyczyć instytucji, które taką ocenę umożliwiają, a są to nauka i
język.
Uwaga: Ostatnie zdanie oczywiście nie jest prawdziwe, a służy jedynie uporządkowaniu materiału. W
rzeczywistości marsz, a raczej atak na instytucje nie odbywał się „gęsiego”, ale „tyralierą”, czyli równoczesnym
atakiem na wszystkich odcinkach.
JĘZYK I NAUKA JAKO INSTYTUCJE

LID

Człowiek myśli zawsze w jakimś języku, ale mechanizm myślenia nie jest do końca wyjaśniony. Myśląc, człowiek
łączy nazwane (w jakimś języku) pojęcia w bardzo złożony sposób, który można nazwać „kojarzeniem”, czyli
tworzeniem związków. Jednocześnie może istnieć nieskończenie wiele związków, których – z przyczyn
technicznych – nie można opisać jednocześnie. Wynik kojarzenia nie jest możliwy do przewidzenia, dzięki
czemu możliwe jest myślenie twórcze. Formułowanie wyników myślenia, ich przekazywanie i odczytywanie, a
więc komunikacja między ludźmi wymaga uporządkowania pojęć wg jakichś zasad. Te zasady tworzą gramatykę
języka,ale wcale nie są one oczywiste.
W języku „poetyckim” chodzi najczęściej o przekaz emocjonalny, a więc pojęcia pozostają w luźnym związku
umożliwiającym odtworzenie skojarzeń, jaki miały miejsce w myślach poety. W języku nauki, której celem jest
obiektywny opis rzeczywistości zewnętrznej wobec myślącego człowieka, pojęcia muszą być możliwie
najprecyzyjniej zdefiniowane i pozostawać w czytelnych związkach przyczynowo-skutkowych. W nauce
przedmiot badania jest zawsze „zewnętrzny” w tym sensie, że nawet psycholog analizujący własną psychikę
musi „wyjść z siebie”, żeby nabrać dystansu likwidującego pierwiastek emocjonalny i subiektywny i obejrzeć
siebie z zewnętrz. Jeśli tego nie zrobi, pozostanie „poetą”, który ma z definicji prawo do subiektywności.

SPÓR O UNIWERSALIA

Przez całe wieki ludzie uznawali, że język jest obiektywnym narzędziem opisu obiektywnie istniejącej
rzeczywistości, chociaż już od czasów starożytnych borykali się z problemem, jaki jest charakter tego „istnienia” i
czy pewne pojęcia mające swoje nazwy językowe istnieją obiektywnie, co w gruncie rzeczy oznacza pytanie o to,
czy istniały one przez ich nazwaniem, czy też są wytworami ludzkiego umysłu i dopiero nadanie im nazwy
rozpoczyna ich istnienie. Spór ten dotyczył przede wszystkim tzw. powszechników, czyli pojęć ogólnych (takich
jak dobro, zło itp.), nazwany został „sporem o uniwersalia”, trwa właściwie do dzisiaj i będzie trwał wiecznie,
ponieważ jest sporem nierozstrzygalnym.
Spór ten ograniczał się przede wszystkim do dziedziny filozofii, ale miał ogromny wpływ na to, jak człowiek
rozumie i jak wyznacza możliwości poznawcze własnego umysłu i co właściwie jest przemiotem poznania.
Znaczenie sporu i jego konsekwencje dla współczesności wynikają z faktu, że przez wieki nie istniał czytelny
podział między różnymi sposobami poznawania rzeczywistości

POWSTANIE NAUKI

Początkowo ludzką wiedzę o świecie określała i organizowała religia. Myślenie religijne jest więc najstarszym
sposobem widzenia świata i jednym sposobem, który nie wprowadza podziału między człowieka i otaczający go
świat w tym znaczeniu, że człowiek pierwotny myśląc nie miał świadomości, że myśli i jak myśli.
Od czasów starożytności dziedziną badającą i opisującą rzeczywistość była odrębna od religii filozofia. O tym,
jak bardzo są to odrębne sposoby myślenia świadczy fakt, że twórom z gruntu materialistycznej tzw. filozofii
przyrody ich poglądy w niczym nie przeszkadzały być gorliwymi wyznawcami ówczesnej religii.
Wspomniany spór doprowadził do wyodrębnienia z filozofii obszaru, w którym przedstawiane teorie mogły być
weryfikowane za pomocą doświadczenia. Mówiąc w wielkim uproszczeniu (bo specyficznym zjawiskiem jest np.
matematyka) ten obszar, w którym wiedza poparta jest na doświadczeniu jest domeną nauki. Nauka powstała
więc w procesie wyodrębniania z ogólnego wyobrażenia o świecie obszaru wiedzy popartej doświadczeniem i
ten zakres wiedzy ludzie uznali za zgodny z rzeczywistością, czyli prawdziwy.
METODA NAUKOWA

Ramy procesu powstawania nauki we współczesnym rozumieniu (czyli dziedziny mającej świadomość własnych
celów i zasad) wyznaczają takie odkrycia, jak teoria przedstawiona w dziele Mikołaja Kopernika „O obrotach sfer
niebieskich” z 1543 r. czy teoria grawitacji i mechanika klasyczna przedstawiona w pracy Izaaka Newtona
„Podstawy matematyczne filozofii przyrody” z 1687 r. Progam nowej nauki przedstawił nauki angielski filozof
Francis Bacon (1561-1626), a metodę dowodzenia naukowego sformułował francuski filozof Kartezjusz René
Descartes (1595-1690) w Rozprawie o metodzie z 1636 r. (oczywiście wymienione dzieła i postaci należy
traktować tylko symbolicznie, bo ich lista jest ogromna). Właśnie kartezjańska Rozprawa o metodzie stała się
podstawą obowiązującego jeszcze w XX wieku naukowego spojrzenia na rzeczywistość.

PARADYGMAT I "PRZESUNIĘCIE PARADYGMATU"

To, w jaki sposób człowiek widzi świat całościowo i jaką zasadę uznaje za podstawową dla jego funkcjonowania,
a zatem i to w jaki sposób najlepiej można gopoznać, nazywa się paradygmatem.
W 1962 r. amerykański teoretyk nauki Thomas Kuhn (1922-1996) napisał książkę pt. „Struktura rewolucji
naukowych”. Przedstawił w niej koncepcję, zgodnie z którą w każdej epoce obowiązuje jakiś określony
paradygmat określający nadrzędny sposób widzenia rzeczywistości wynikające z aktualnego stanu szeroko
rozumianej wiedzy (nie tylko wiedzy naukowej). Ten paradygmat ma pewną bezwładność i ludzie (naukowcy)
pracujący w jego ramach mają skłonność do traktowania zgodnych z nim ustaleń jako prostego potwierdzenia
reguły, a ustaleń z nim niezgodnych jako „wyjątków” również te regułę potwierdzających. Dopiero
nagromadzenie takich wyjątków tworzy podstawy do sformułowania nowej reguły, czyli do zmiany paradygmatu.
Taką zmianę paradygmatu Kuhn nazywa „przesunięciem paradygmatu” i uważa za cechę każdej dojrzałej nauki i
warunek postępu. Jednak, o ile sama zmiana paradygmatu może być wyraźna i zawsze stanowi jakiś przełom, to
dojrzewanie nowego paradygmatu następuje powoli.
Koncepcja Kuhna wydaje się trafnie opisywać rozwój nauki, ale jest w niej zawarta pewna myśl
niewypowiedziana – jeśli zmiana paradygmatu jest zjawiskiem naturalnym, to aktualne ustalenie nauki nigdy nie
mogą być uznane za ostateczne i każdy paradygmat musi kiedyś okazać się anachroniczny – również ten
obowiązujący tu i teraz.

NAUKA, FILOZOFIA, RELIGIA

Eksplozja odkryć naukowych w XVII wieku znacznie poszerzyła wiedzę naukową uznawaną za obiektywnie
prawdziwą (czyli trafnie opisująca rzeczywistość). Nie zmienia fo faktu, że wiele elementów tej wiedzy okazało
się później nieprawdziwymi całkowicie albo częściowo. Atrybut „prawdziwości” przypisywany jest ustaleniom
naukowym dość swobodnie i nie jest obiektywny, ale określa tylko ich „aktualną prawdziwość”. Np. rewolucyjna
w stosunku do ptolemejskiej teoria kopernikańska stwierdzała, że planety krążą wokół nieruchomego Słońca, co
w ramach zamkniętego układu słonecznego jest prawdą, ale w ramach całego kosmosu jest nieprawdą.
W gruncie rzeczy więc nauka nie gwarantuje poznania jakiejkolwiek niewzruszonej „prawdy” o świecie, a jedynie
poszerza zakres wiedzy potwierdzonej doświadczalnie i to tylko w ramach aktualnie dostępnych metod i narzędzi
pomiarowych. Oczywiście w najmniejszym stopniu nie deprecjonuje to znaczenia ustaleń nauki, ale te ustalenia
z natury rzeczy mogą odnosić się tylko do tego, co jest dostępne metodom i narzędziom poznania naukowego.
Ustalenia naukowe nie wykluczają więc „prawdziwości” wiedzy wynikającej z innych źródeł, jest natomiast
możliwe, że człowiek stworzy narzędzia umożliwiające naukową weryfikację wiedzy pochodzącej z innych
źródeł. Konflikt między wiedzą naukową, a wiedzą pochodząca z innych źródeł pojawia się tylko wtedy, gdy
doświadczenia przeprowadzone metodami naukowymi jednoznacznie przeczą wiedzy nienaukowej. Trzeba
jednak podkreślić znaczenie słowa „przeczą”, co nie jest jednoznaczne ze stwierdzeniem „nie potwierdzają”. Na
dodatek z faktu, że nauka nie jest w stanie formułować prawd absolutnych wynika, że i określenie „przeczą”
może mieć jedynie ograniczone znaczenie.
PRESUNIĘCIE OŚWIECENIOWE

W epoce Oświecenia całościową wizję porządku świata kształtowała religia chrześcijańska i to, co w terminologii
Kuhna można nazwać paradymatem religijnym. Rozwijały się przede wszystkim nauki przyrodnicze, naukowcami
często byli duchowni (co wynikało z ówczesnego systemu szkolnictwa) i nie było sprzeczności między
ustaleniami nauki, a dogmatami dominującej religii, podobnie jak starożytna filozofia przyrody nie stała w
sprzeczności z politeizmem. Konflikt między częścią ideologów Oświecenia (którą w dzisiejszych kategoriach
można nazwać lewicą), a religią wynikał z przyczyn politycznych – kościół i religia traktowane były jako podpory
absolutyzmu i jako takie zwalczane. Podkreślić należy, że „frontmani” ateistycznego Oświecenia nie byli
naukowcami, ale – we współczesnych kategoriach – filozofami lub publicystami i komentatorami życia
społecznego.
Dopiero rozwój nauki w XIX wieku doprowadził do powstania teorii przynajmniej na pierwszy rzut oka
sprzecznych z paradygmatem religijnym, dotyczących powstania Ziemi i życia. Decydujące znaczenie miało
powstanie współczesnej koncepcji atomu jako podstawowego budulca materii (John Dalton (1766-1844),
„Nowysystem filozofii chemicznej”, 1808) i opublikowanie wyników badań współtwórcy teorii ewolucji,
angielskiego przyrodnika Karola Darwina (1809-1882): O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego
(1859) i „Pochodzenie człowieka i dobór w stosunkach seksualnych” (1871)
Wprawdzie sam Darwin twierdził, że ewolucja rozpoczęła się od „boskiej przyczyny”, ale darwinizm zdobywał
popularność już w okresie, gdy główny konflikt epoki miał charakter nie naukowy, ale społeczno-ideologiczny i w
międzynarodowym ruchu lewicowym Karol Marks starał się marginalizować wpływy anarchistów i tworzyć
podstawy do wybuchu rewolucji. Wiek XIX był w ogóle wiekiem rewolucji i dyskusje ideologiczne przesłaniały
spory naukowe prowadząc do dodatkowej polaryzacji stanowisk.
Polem najskuteczniejszej walki z religią jako instytucją społeczną starego systemu była nauka przeciwstawiona
coraz bardziej bajkowo brzmiącym dogmatom.
Właśnie to przeciwstawienie doprowadziło do XIX-wiecznej absolutyzacji nauki, polegającej na tym, że jeśli
zakwestionowała ona fundamentalne religijne dogmaty dotyczące genezy Ziemi i życia, to tym samym rościła
sobie prawo wypowiadania się również w dziedzinach, do których nie miała dostępu. Ponieważ jednak nauka z
definicji nie miała do tych dziedzin dostępu (ponieważ w wielu kwestiach nauka nawet nie może sformułować
problemu w sposób naukowy i nie ma narzędzi do jego rozwiązania) najprostszym rozwiązaniem stało się
uznanie, że jeśli problemu nie można naukowo rozstrzygnąć to problem nie istnieje.
Taki sposób myślenia miał dwa skutki. Pierwszym było powszechne jeszcze przekonanie, że wiedza jest
domeną nauki, a wszystko, co niemieści się w jej granicach jest bajką lub mitem, drugim zaś przekonanie, że
ustalenia nauki mają charakter obiektywny, to znaczy, że nauka daje prawdziwy opis rzeczywistości.

SZOK RELATYWIZMU

Sakralizacja rozumu, czyli coś wewnętrznie sprzecznego, jeśli rozum traktować jako narzędzie obiektywnego
poznania naukowego, a nie religijnego objawienia, nie był wymysłem XIX-go, ani XX-go wieku, ale skrajnie
lewicowego nurtu Rewolucji Francuskiej.
Kult Rozumu wprowadzony został przez ateistyczne skrzydło rewolucjonistów nazywane hebertystami od
nazwiska ich przywódcy, Jacques-René Héberta (1757-1794). Był to nurt jednoznacznie antyreligijny i
antychrześcijański i został zlikwidowany po zgilotynowaniu Heberta i zastąpiony oficjalną religią Rewolucji, czyli
deistycznym Kultem Najwyższej Istoty, popieranym przez Robbespierre’a, który zwalczał chrześcijaństwo, ale był
świadomy społecznej funkcji religii.
Świadomość społecznej funkcji religii miał również Karol Marks, dlatego marksizm był programowo ateistyczny,
ale również dlatego nauka w maksizmie zajęła miejsce religii i dlatego zarówno Marks jak i Engels poświęcili
wiele wysiłku dla nadania swojej irracjonalnej teorii pozorów naukowości. Atrubyt naukowości nadawał
marksizmowi cechy obiektywizmu i wiarygodności.
Przekonanie o nieograniczonych możliwościach, a jednocześnie o blikości celu, jakim jest naukowo obiektywny
opis rzeczywistości było tak silne w środowiskach naukowych, że w 1900 r. irlandzki fizyk, twórca drugiej zasady
termodynamiki William Thomson (Lord Kelvin, 1824-1907) stwierdził, że fizyka wyjaśniła już wszystkie istotne
problemy, a pozostałe wątpliwości są tylko kwestią opracowywania coraz dokładniejszych metod pomiarowych.
Te „pozostał wątpliwości” były jednak poważne, ponieważ np. wykonane w 1881 r. doświadczenie
amerykańskiego fizyka Alberta Michelsona (1852-1931) wykazało niezależność prędkości światła od prędkości
Ziemi w przestrzeni, a więc zaprzeczyło podstawowym ustaleniom mechaniki klasycznej.

Opublikowana w 1905 r. przez Alberta Einsteina (1879-1855) szczególna teoria względności (uzupełniona w
1915 r. jego ogólną teorią względności) spowodowała taki szok wśród płytko myślących filozofów nauki, jaki w
epoce Oświecenia raczkująca nauka spowodowała w umysłach płytko myślących teologów.
Teoria względności w istocie wcale nie była rewolucyjna i chociaż jej matematyczne uzasadnienie wymaga
wysokich kwalifikacji specjalistycznych, jej najważniejszy sens może zrozumieć każdy człowiek. Mówi ona tylko
tyle, że w różnych układach odniesienia obowiązują różne prawa i pozostając w jednym układzie odniesienia nie
możemy prawidłowo odczytać ani zrozumieć zjawisk zachodzących w innym układzie odniesienia. Tłumacząc to
na przykład z wcześniejszych części HA można porównać to do sporu Wilhelma Reicha z Erichem Frommem na
temat, czy zjawiska społeczne można prawidłowo zrozumieć i opisać stosując metody psychoanalizy.
Relatywizm w ujęciu Einsteina odnosi się do układów odniesienia, w jakich są obserwowane, ale nie odnosi się
do samych praw, które we własnym układzie odniesienia są mierzalne i niezmienne (co nie znaczy, że potrafimy
je już teraz zmierzyć). W istocie więc teoria względności nie zmieniała niczego w zasadach rządzących
rzeczywistością, ale całkowicie zmieniała sposób widzenia tej rzeczywistości i wyznaczyła granice sfer, w
których obowiązują różne, ale nie wykluczające się prawa. Tak np. w świecie dostępnym ludzkim zmysłom i
tradycyjnym przyrządom pomiarowym (czyli w świecie geometrii euklidesowej i mechaniki newtonowskiej)
ważność zachowują określone prawa i nie muszą być one identyczne z prawami obowiązującymi w świecie
mikrocząsteczek lub w kosmosie.
Dalszy rozwój mechaniki kwantowej wykazał nawet, że prawa rządzące w różnych układach odniesienia nie
muszą być ani identyczne, ani różne co do istoty regulowanego mechanizmu, a jedynie są inaczej definiowane.
Tak np. tzw. równanie Schrödingera (Erwin Rudolf Josef Alexander Schrödinger, 1887-1961, fizyk austriacki,
współtwórca mechaniki kwantowej) jest w ramach mechaniki kwantowej odpowiednikiem II zasady dynamiki
klasycznej Newtona).
W gruncie rzeczy teoria względności uzasadnia autonomiczne traktowanie religii, filozofii i nauki, ale w
przełożeniu na potrzeby ideologii została zinterpretowana jako podważenie obowiązywania jakichkolwiek zasad
w jakimkolwiek układzie odniesienia.
SZOK NIEOZNACZONOŚCI

Kolejnym przełomem, kto wie, czy nie istotniejszym od teorii względności Einsteina, było sformułowanie w 1927
r. przez niemieckiego fizyka kwantowego Wernera Heissnberga (1901-1976) tzw. zasady nieoznaczoności.
Również ona ma skomplikowaną formułę matematyczną, ale prosty sens i mówi, że w świecie mikrocząsteczek
nie jest możliwy jednoczesny, precyzyjny pomiar dwóch wielkości. Ta „nieoznaczoność”, czyli niemożliwość
dokładnego opisu zjawiska nie wynika z błednej metody ani z niedokładności przyrządów pomiarowych, ale z
faktu, że na poziomie mikrocząsteczek pomiar jednej wielkości zmienia właściwości cząsteczki, a więc kolejny
pomiar dotyczy już innej, bo zmienionej poprzednim pomiarem cząsteczki.
FILOZOFICZNE SKUTKI
O ile wybitni fizycy na ogół znają się dobrze na fizyce, ale nie są zbyt skorzy do formułowania wniosków
ogólnych, to filozofowie i przedstawiciele nauk humanistycznych są do nich skorzy tym bardziej, im mniej się
znają na fizyce, zgodnie z zasadą, że znajomość i przestrzeganie reguł krępuje wolność.
Obydwie zasady zostały zformułowane w okresie poprzedającym I wojnę światową i wybuch rewolucji
bolszewickiej w Rosji i w czasach, gdy główne tezy naukowego marksizmu o matriarchacie, wspólnocie
pierwotnej, własności prywatnej, pochodzeniu rodziny, własności prywatnej, walce klas i nieuchronności
rewolucji okazywały się fikcją, a karisiści z Instytutu Badań Społecznych stanęli wobec zadania stworzenia nowej
wersji marksizmu.
Przeniesione na grunt filozofii i nauk społecznych teoria względności zasada nieoznaczoności stały się podstawą
teorii, że nauka nie jest w stanie przedstawić obiektywnego opisu świata, nie ma w z związku z tym podstaw do
ustalenia obiektywnej prawdy na jakikolwiek temat, ani formułowania jakichkolwiek obiektywnie obowiązujących
praw, a zatem konieczne jest stworzenie zupełnie nowej zasady organizującej myślenie człowieka i wskazanie
nowej „perspektywy oglądu rzeczywistości”.
ZDROWY ROZSĄDEK

Od wieków trwały dyskusje, czy rzetelna wiedza o rzeczywistości w ogóle jest możliwa i czy jest ona dostępna
tylko specjalistom, czy również "zwykłym ludziom", to znaczy ludziom wprawdzie wykształconym, ale nie
będącym specjalistami w dziedzinie filozoficznych spekulacji.
W epoce Oświecenia - które w Polsce znamy przede wszystkim w lewicowej wersji francuskiej, a które mialo
również swoją brytyjską, konserwatywną stronę - powstała tzw. Szkocka Szkoła Zdowego Rozsądku (Scottish
School of Common Sense), a jej główną postacią był Thomas Reid (1710-1796). Pojęcie "common sense" (w
zbyt wielkim uproszczeniu tłumaczone jako "zdrowy rozsądek", a oznaczający „wspólne rozumienie”) zakłada, że
rzeczywistość istnieje obiektywnie, rządzi się stałymi prawami (prawa natury), człowiek ma samoświadomość,
podstawą poznania rzeczywistości jest doświadczenie, a jego narzędziem rozum. "Common sens" oznaczające
"wspólne rozumienie" jest wynikiem ścisłej wiedzy naukowej i społecznego doświadczenia, a tzw. zdrowy
rozsądek narzędziem umożliwiającym codzienną weryfikację rzeczywistości opartą na kulturowo uwarunkowanej
intuicji.
Szczególnie pejoratywnego zabarwienia nabrało pojęcie zdrowego rozsądku w języku polskim dzięki ukutej
przez półinteligencję popularnej zbitce pojęciowej „zdrowy, chłopski rozum”, w której zawiera się założenie, że
żyjący w niewielkich wspólnotach i oddaleniu od cywilizacyjnych centrów chłop jest niedouczony, a przez to
uległy wobec instynktu stada i wpływu religijnej ciemnoty. Nie zauważa się się przy tym, że główną cechą
„zdrowego chłopskiego rozumu” jest bezlitosny sceptycyzm, czyli podejrzliwość wobec wszystkiego co nieznane
nakazująca weryfikacje wszystkich nowinek i przyjmowanie ich dopiero po wieloktornyej weryfikacji
doświadczalnej. Z kolei sceptycyzm należy do podstawowych zasad naukowej postawy kartezjańskiej.
W istocie, konserwatyzm jest cechą zdrowego rozsądku, ale właśnie konserwatyzm rozumiany jako sceptycyzm
wobec wszystkiego, czego wielokrotnie nie zweryfikowano. Dopiero takie zweryfikowane „prawdy” stają się
częścią zdrowego rozsądku i jako takie są trwałe, a więc z natury konserwatywne.
W XX wieku nurt ten reprezentował angielski filozof George Edward Moore (1873-1958), jeden z twórców
współczesnej filozofii analitycznej, ale pojęcie zdrowego rozsądku zniknęło na wiele lat ze świata nauki i filozofii
jako zbyt mało wyrafinowane.
JĘZYKOZNAWSTWO

W tym samym czasie, gdy fizycy rozbijali pojęcie atomu i zeszli do poziomu mikrocząsteczek, językoznawcy
analizowali szczegółowo zjawisko języka.
Prekursorem w tej dziedzinie był szwajcarski językoznawca i twórca semiotyki Ferdinand de Saussure (1857-
1913). Podstawą jego poglądów było przekonanie, że język jest zjawiskiem samodzielnym w tym znaczeniu, że
tworzy zamknięty system znaków służących pozorumiewaniu się, zorganizowanych według specyficznych
zasad, ale jednocześnie związanym z funkcją, jaka spełnia we wspólnocie. De Saussure odróżniał przy tym trzy
rozumienia pojęcia język: (1) jako fizjologiczną zdolność człowieka do komunikowania się za pomocą
artykułowanych dźwięków, (2) właśnie jako system związanych zasadami elementów służących do formowania
przekazu (w mowie, piśmie i za pomocą innych znaków), oraz (3) jako akt mówienia, który ma szczególny
wymiar, ponieważ jego sens realizuje się w bezpośredniej interakcji mówiącego i słuchającego (czyli inaczej, niż
w pisaniu i czytaniu).
De Saussure nie opublikował swoich prac za życia, ale w 1916 r. jego wykłady zostały oopracowane i wydane
jako „Kurs językoznawstwa ogólnego”, a notatki opublikowano jako „Szkice z językoznawstwa ogólnego”. Stały
się one podstawą jednego z chyba najważniejszych nurtów współczesnej nauki – strukturalizmu.

STRUKTURALIZM

De Saussure uważany jest za prekusora strukturalizmu, ale sam strukturalistą nie był, ponieważ traktując język
jako strukturę badał sam język. Prekursorem strukturalizmu stał się przez pogląd, że znak nie jest symbolem
mentalnie definiowanego znaczenia, ale tworzy znaczenie, co w języku normalnych ludzi oznacza, że język nie
nazywa obiektywnie istniejącej rzeczywistości, ale ją tworzy. Od takiego poglądu jest tylko krok do stwierdzenia,
że rzeczywistość nie istnieje obiektywnie (a w każdym razienie ma na to dowodu), ale istnieje na pewno ta
rzeczywistość, jaką tworzy język w procesie komunikacji. Nie można jednak ustalić, czy to, co mówi język jest
odbiciem obiektywnie istniejącej rzeczywistości, czy rzeczywistością sztuczną wykreowaną przez sam język.
Ostatecznym wnioskiem z takiego rozumowania jest to, że bez względu na to, jaki jest prawdziwy (ale
niepoznawalny) charakter rzeczywistości, jedynym dostępnym przedmiotem badań może być język, a pośrednią
wiedzą o rzeczywistości, jaką on przedstawia jest jego struktura.

Twórcą pojęcia strukturalizmu był angielski psycholog eksperymentalny Edward Bradford Titchener (1867–
1927). Przeciwstawił się on darwinistycznemu funkcjonalizmowi amerykańskiego psychologa i współtwórcy
pragmatyzmu Williama Jamesa (1842-1910). Było to przejawem ogólniejszych konsekwencji darwinizmu, który w
gruncie rzeczy jest teoretycznym uzasadnieniem rasizmu i zapędzy w ślepy zaułek wszystkich zwolenników
humanistycznego progresywizmu.
Tworcą tzw. praskiego strukturalizmu był rosyjski semiotyk i filolog Roman Jakobson (1896-1982). Podstawą
jego teorii była fenomenologia Husserla (przepraszam, ale nie będę wnikał aż tak głęboko w szczegóły,
fenomenologia ma bardzo obszerną literaturę). Wg Jakobcons ocena rzeczywistości zależy od punktu widzenia
obserwatora, ponieważ samo pytanie jest przez niego „formatowane”. Obiektywny ogląd rzeczywistości wymaga
pomijania zbędnych szczegółów zamiast gromadzenia wiedzy szczegółowej i tworzenie syntezy. Jakobson był
zwolennikiem wiedzy ogólnej i sprzeciwiał się fragmentaryzacji nauki.

Roman Jakobson urodził się w Rosji. Jego lewicowe poglądy polityczne nie są szczegółówo znane, ale w 1920 r.
, w wyniku jakichś „politycznych konfliktów” wyjechał do Pragi jako członek sowieckiej misji dyplomatycznej i tam
pozostał do połowy lat 30-tych. W 1939 r. uciekł z Pragi do Danii, a w 1941 r. wyemigował wraz z niemieckim
filozofem Ernstem Cassirerem (1974-1945) do Nowego Yorku, gdzie pracował na tzw. Uniwersytecie na
Wygnaniu przy New School for Social Research, a od 1943 r. był profesorem na Columbia Uniwersity. Tam
zetknął się z elitą młodych intelektualistów lewicowych przebywających na emigracji w USA, m.in. z Claude Levi-
Straussem (1908-2009), na którego wywarł ogromny wpływ.
ZWROT LINGWISTYCZNY

Dzięki wyjątkowym warunkom i zgromadzeniu w jednym miejscu znacznej części europejskich intelektualistów
lewicowych metoda lingwistyczna przeniknęła do nauk społecznych, do filozofii, antropologii socjologii. Proces
określany jako „zwrot lingwistyczny” był w istocie „przesunięciem paradygmatu” współczesnych nauk
humanistycznych. Pojęcie zwrotu lingwistycznego wprowadził austriacki filozof nauki Gustav Bergmann (1906-
1987), a zjawisko opisał po raz pierwszy amerykański neopragmatysta i komparatysta Richard Rothy (1931-
2007) w wydanej w 1967 r. antologii pt. „The Linguistic Turn“.
Istota zwrotu lingwistycznego polega na odwróceniu funkcji języka i przeniesieniu jej na inne dziedziny nauki.
W tradycyjnym ujęciu pojęcia powstawały w ten sposób, że najpierw istniało pojedyncze doświadczenie
rzeczywistości (np. przedmiotu stojącego na ziemi, mającego coś, co potem nazwane zostało korzeniami, pniem
i gałęziami), na podstawie kolejnych doświadczeń takich przemiotów człowiek kształtował ogólne wyobrażenie
przedmiotu o takiej budowie, a dopiero na końcu nazwał takie wyobrażenie drzewem, a więc przylejał do niego
„etykietę” z nazwą. Ponieważ etykieta była naklejana na końcu procesu powstawania wyobrażeń na podstawie
doświadczenia, zawsze miała ona jakąś realną bazę – nie mogła być etykietą przyklejoną do „niczego”.
De Saussurre twierdził, że w strukturze języka traktowanego jako odrębny system etykieta może powstać i
istnieć bez tej obiektywnej i wyobrażeniowej bazy. Jednak taka „pusta” etykieta, czyli etykieta nie mająca
odpowiednika w rzeczywistości pozajęzykowej w strukturze języka funkcjonuje jak każda inna etykieta, a jej
znaczenie wcale nie jest „puste” i bierze udział w w tej strukturze. Jednym słowem – etykieta tworzy znaczenie,
które w strukturze językowej istnieje realnie.
Zwrot lingwistyczny polegał dokładnie na tym samym, na czym polegał „zwrot psychoanalityczny” we
freudomarksistowskiej socjologii Ericha Fromma. Reguły oobowiązujące w jednej dziedzinie przeniesiono do
innej, genetycznie odmiennej dziedziny. Wprowadzenie myślenia strukturalistycznego do nauk społecznych dało
początek tzw. socjalkonstruktywizmowi albo konstruktywizmowi społecznemu.

SOCJALKONSTRUKTYWIZM
W 1966 r. dwaj amerykańscy socjologowie (wykształceni w New School of Social Research), Peter L. Berger i
Thomas Luckmann, opublikowali książkę pt. "The social construction of reality" (Społeczna konstrukcja
rzeczywistości). Dała ona początek tzw. konstruktywizmowi społecznemu (socjalkonstruktywizmowi),
stanowiącemu "lingwistyczny zwrot" w socjologii. Społeczny konstruktywizm zakłada, że w życiu społecznym nie
ma stałych instytucji, które byłyby odbiciem zasad rządzących jakąś obiektywną rzeczywistością. Zasady
powstają lub są tworzone przez uczestników społeczeństwa w konkretnym (co nie znaczy, że uświadomionym)
celu, w procesie dyskursu, który należy rozumieć nie jako „wymiane poglądów”, ale jako ścieranie się racji i
interesów. Zasady te narzucane są uczestnikom społeczeństwa, ale w dalszym procesie nabierają charakteru
autonomicznego – odrywają się od prawdziwych źródeł i stają się częścią tradycji. Np. system wychowania jest
instytucją stworzoną intencjonalnie do formowania świadomości młodego pokolenia, ale to młode pokolenie
traktuje system wychowania już jako coś zastanego istniejącego obiektywnie. Pozory obiektywnego istnienia
takich instytucji społecznych stwarza język. W ten sposób społeczeństwo traktowane jako system tworzy
(konstruuję) instytucje formatujące psychikę człowieka i jego zachowanie i instytucje te są wszechobecne – jest
nią rodzina, religia, nauka, a podstawowym konstruktem społecznym jest sama osobowość człowieka i jego
tożsamość, w tym tożsamość płciowa.
Socjalkonstruktywiści nie negują biologicznych uwarunkowań ludzkiej psychiki, ale twierdzą, że nie mają one
decydującego znaczenia dla sposobu funkcjonowania człowieka w społeczeństwie. Człowiek ze swoją
indywidualną psychiką wchodząc w strukturę systemu społecznego wchodzi w rzeczywistość sztuczną, powłaną
do życia przez sam ten system (oczywiście w długim procesie historycznym) w celu realizacji wojego własnego,
nadrzędnego interesu.
Z takiego stanowiska wynikają dwa wnioski.
Po pierwsze - społeczeństwo jest z definicji „maszynką do mielenia” osobowości indywidualnej. Po drugie – jeśli
instytucje społeczne są konstruktami powodującymi negatywne skutki (obojętne w jakich kategoriach
formułowana jest taka ocena), to nic nie stoi na przeszkodzie likwidacji jednych instytucji i powołanie do życia
innych instytucji.
DYSKURSYWNA DEFINICJA PRAWDY
Jeśli nie ma „obiektywnej” perspektywy oglądu rzeczywistości i obiektywnego środka jej opisu, to takie pojęcie
jak obiektywna „prawda” jest pozbawione sensu. Jedyna dostępna prawda może być wynikiem uzgodnienia
subiektywnych perspektyw, a to uzgodnienie może nastąpić w drodze dyskursu.
Jednym słowem – prawdy obiektywnej nie ma (czyli nie ma jakichkolwiek niewzruszonych zasad), a prawdą jest
to, co uznamy za prawdę w drodze negocjacji (bo to jest istota dyskursu).

Taka definicja prawdy nie była odkryciem strukturalistów. Jest ona jedną z głównych myśli teorii krytycznej i w
pełnej postaci przedstawił ją Herbert Marcuse w eseju „Tolerancja represywna”.

MARSZ PRZEZ NAUKĘ

Lingwistyczne przesunięcie paradygmatu nauki sprowadza się do odrzucenia kartezjańskiego celu poszukiwania
prawdy z użyciem rozumu, a więc odrzuceniu jedynego celu nauki od czasu jej powstania, a więc odrzuceniu
pojęcia obiektywnej prawdy w ogóle. Nauka przestała być laboratorium, w którym weryfikuje się teorie za
pomocą doświadczenia, a więc w konfrontacji z rzeczywistością, ale salą konferencyjną, w której prowadzi się
dyskurs. Prawdą wynikająca z dyskursu jest to stanowisko, które w dyskursie zwycięży.

Jest to całkowite „wywrócenie sklepu do góry nogami”, ale przy pozostawieniu nauki nietkniętej jako społeczna
instytucja. Skutek marszu przez naukową instytucję jest pozostawienie na swoim miejscu nauki jako instytucji
społecznego zaufania dążącej do poznania prawdy obiektywnej i uczynienie jest miejscem uzgadniania przez
naukowcow takiej prawdy, jaką publiczność (społeczeństwo) powinno uznać za obiektywną.

Lingwistyczny strukturalizm jest sam w sobie tylko pewną – jedną z wielu - postawą badawczą. Dla rozwoju
antykultury stał się użyteczny dlatego, że zastosowany w naukach społecznych umożliwił oderwanie ich od
rzeczywistości i przeniesienie w sferę intelektualnej spekulacji. Jest to mechanizm bardzo pokrętny - tak
naprawdę lingwistyka koncentrując się na języku wcle nie odrywa się od rzeczywistości, ponieważ to język jest
jej rzeczywistością. Natomiast rzeczywistością socjologii jest społeczeństwo. Zastosowanie lingwistyki w
socjologii nie jest więc „przeniesieniem”, ale manipulacją służącą kłamstwu. Najlpeij ilustruje to przykład.
PATOLOGIA NORMALNOŚCI ERICHA FROMMA
W jednym z wywiadów Erich Fromm wypowiedział słynne zdanie, że „[psychicznie] chorzy są najzdrowsi, to
zdrowi są najbardziej chorzy i to oni wymagają leczenia” i przedstawił uzasadnienie, które urąga wszelkiej logice
i ludzkiemu doświadczeniu, ale jest atrakcyjne intelektualnie przez swoją paradoksalność:
„Ból jest sygnałem choroby i konfliktu, ale zdolność odczuwania bólu jest świadectwem zachowania wrażliwości i
rozpoznania stanu chorobowego. Wielu ludzi ma tak okaleczoną psychikę, jest tak wyobcowa i
zinstrumentalizowana, że ich wrażliwość, zdolność odczuwania miłości i nienawiści zostały całkowicie stłumione.
Tacy ludzie nie udczuwają konfliktów, nie odczuwają bólu i będąc okaleczonymi, nie są w stanie stwierdzić, że
są chorzy.”
Ponieważ niewiadomo, czy człowiek nie odczuwa bólu, ponieważ nie jest chory, czy dlatego, że jest tak
okaleczony, że nie jest w staie odczuwac bólu, każdy człowiek, który nie odczuwa bólu jest potencjalnie chory.
Natomiast każdy człowiek chory odczuwa ból lub życje w konflikcie, zachowuje więc wrażliwość, która świadczy
o jego zdrowiu. Tak więc jednym pewnym świadectwem zdrowia jest odczuwanie bólu, a więc choroba.
W internetowym klipie wypowiedż ta jest zmontowana z inną wypowiedzią: „Człowiek życie w pewnym otoczeniu
wpływającym na jego psychikę. Najsilniejszy wply wywiera otoczenie kulturowe.Kultura ma tendencję do takiego
kształtowania jego energii psychicznej, że człowiek chętnie robi to, co robić musi, żeby zabezpieczyć interes
społeczeństwa.” (jest to stara definicja wprowadzonego przez Fromma pojęcia „charakteru społecznego”)
Logiczny wniosek:
Każde, ale to absolutnie każde, niezależnie od jego charakteru i źródeł, pozytywne doświadczenie człowieka,
każde odczucie szczęścia, satysfakcji i harmonii jest – nawet jeśli nie bezpośrednim świadectwem choroby
psychicznej, to przynajmniej świadectwem zagrożenia psychopatologią.

W 2005 r. ukazał się zbiór esejów Fromma pod zbiorczym tytułem „Patologia normalności”. Jest to
podsumowanie wysiłków Fromma mających stygmatyzować kulturę.

SZTAFETA POKOLEŃ
Socjalkonstruktywizm wywodzi się ze strukturalizmu, który kształtował się w dwudziestoleciu międzywojennym w
Europie. W okresie II wojny światowej rozwijał się w środowisku lewicowej emigracji w USA, w Columbia
University i w New School w Noywm Yorku. To środowisko wpłynęło na intelektualną elitę amerykańską, a po
powrocie do Europy kontynuowało działalność w tamtejsztych ośrodkach akademickich.
Bezpośrednim uczniem Romana Jakobsona w dziedzinie nauk społecznych był Claude Levi-Strauss (1908-
2009). Fundacja Rockefellera finansowała francuskie skrzydło NSfSR i tam LS wykładał w latach 1942-1945.
Strukturalizm traktowal jeszcze rzeczywistość społeczną jako obiektywną, a język jako jej odbicie.
Posstrukturalizm sformułował tezę, że język w wyniku zróżnicowania kategorii tworzy rzeczywistość społeczną i
ta kreowana rzeczywistość jest przedmiotem badań.
Najwybitniejszym przedstawicielem poststrukturalizm był Michel Foucault (1926-1984). Foucault był od 1946 r.
uczniem marksistowskiego strukturalisty Louisa Althussera (1918-1990), ucznia psychoanalityka Jacquesa
Lacana (1901-1981).

Ferdinand de Saussure (1857-1913) samiotyka
Edward Titchener (1867–1927)
Roman Jakobson (1896-1982) strukturalizm
Jacques Lacan (1901-1981)
Claude Levi-Strauss (1908-2009)
Lucien Goldmann (1913-1970)
Roland Barthes (1915-1980)
Louis Althusser (1918-1990) strukturalizm marksistowski
Jean-François Lyotard (1924-1998) postmodernizm
Gilles Deleuze (1925-1995)
Michel Foucault (1926-1984) poststrukturalizm
Porządek rzeczy 1966, Porządek dyskursu 1970, Nadzorować i karać 1975, Wola wiedzy 1976, „wiedza to
władza”. Seksualność jako centrum teorii władzy społecznej.
Jacques Derrida (1930-2004) dekonstrukcja
Luce Irigaray (1930)
Umberto Eco (1932)
Julia Kristeva (1941)
Judith Butler (1956)

DZIKIE MYŚLENIE

w 1955 r. francuski strukturalista Claude Lévi-Strauss (1908-2009) opublikował „Smutek tropików” - pełen
zachwytu dla kultur przedpiśmiennych, alternatywnych dla zachodniej cywilizacji, a w 1962 r. „Dzikie myślenie”
twierdząc, że między myśleniem pojęciowym a mitycznym nie ma istotnej różnicy. Uznawał, że struktury
ludzkiego myślenia są uniwersalne. Podstawową opozycją jest natura – kultura.
Levi-Strauss: „Ostatecznym celem nauki nie jest konstytuowanie człowieka, ale jego demontaż”.
Levi-Strauss uważał myślenie magiczne za symbol całościowego, systemu, nie mającego nic wspólnego z
naszym wyobrażeniem „prymitywności”.

SOKAL - KULT BEŁKOTU

Uznanie języka za narzędzie kreacji rzeczywistości otworzyło drogę do swobodnego, niczym nie ograniczonego
kształtowania rzeczywistości za pomocą języka. Język ze środka opisu i komunikacji stał się „legalnym”
narzędziem manipulacji. Manipulacja polega na działaniu pod przykryciem, a warunkiem jej skuteczności jest
nieświadomość manipulacji lub/i brak możliwości rozpoznania manipulacji. Rozpoznanie manipulacji musi
opierać się na wnioskowaniu, a wnioskowanie opiera się na ustaleniu faktów i przestrzeganiu zasad logiki.
Skuteczność manipulacji jest więc zagwarantowana, jeśli przedmiot manipulowany niejest w stanie ani
obiektywnie ustalić faktów ani wyciągać z nich logicznych wniosków.
Język, w którym nie można określić ani podmiotu ani przedmiotu ani związków przyczynowo-skutkowych jest
bełkotem. Bełkotem jest również język, który w logiczne związku semantyczne łaczy elementy róznych
rzeczywistości albo elementy nie mające związku w realnym świecie. Ponieważ związek z realnym światem
został zakwestionowany, manipulacja jest niewykrywalna., a raczej – manipulacja nie jest manipulacją, ale
jednym z równoprawnych stanowisk prezentowanych w dyskursie, w którym stanowisk z założenia nie można
weryfikować.

Pierwszym dziełem posługującym się programowo bełkotem była „Dialektyka oświecenia”.
Specjalistyczny język językoznawstwa operujący pojęciami odnoszącymi się dosiebie samych w zamkniętym
świecie struktury językowej był idealnym modelem języka antykultury. Ponieważ w języku tym nie ma treści, bal
kotyzacja języka przybrała formy tak karykaturalne, że umożliwiła eksperyment znany pod nazwą „afery Sokala”.

W 1996 r. amerykański fizyk, specjalista od kwantowej teorii pola Alan Sokal przesłał do znanego czasopisma
poświęconego kulturoznawstwu „Social Text” artykuł pt. „Transgresja granic: ku transformatywnej hermeneutyce
kwantowej grawitacji”. Przedstawił w nim „związki pomiędzy koncepcjami rozwoju społecznego, emancypacji,
feminizmu i dekonstruktywizmu z grawitacją kwantową.” Artykuł został opublikowany i wtedy Sokal wyjaśnił, że
tekst był świadomym montażem przypadkowych dobranych cytatów połączonych typowymi zwrotami z
postmodernistycznego żargonu, pełnym błędów logicznych i pozbawionym jakiegokolwiek merytorycznego
sensu. Jednym słowem – renomowane czasopismo naukowe opublikowało bełkotliwy stek nonsensów, a
intelektualna elita zaczęła te nonsensy zupełnie na serio przeżuwać. Redaktor naczelny Social Text stracił pracę,
a czasopismo zerwało z Sokalem współpracę.
W 1996 r. polski Australijczyk Andrew Bulhak w artykule pt. „"Symulacja postmodernizmu oraz debilizmu
umysłowego za pomocą sieci rekursywnych" przedstawił mechanizm programu komputerowego generującego
pozbawione jakiegokolwiek sensu, ale poprawne językowo teksty używające postmodernistycznej frazeologii.
Tekst można sobie wygenerować na stronie http://www.elsewhere.org/pomo/ (niestety tylko po angielsku, ale to i
tak nie ma znaczenia…).
W 2005 r. naukowcy z MIT (Massachusetts Institute of Technology) przygotowali pełen wykresów, diagramów i
cytatów referat przyjęty na World Multiconference on Systemics, Cybernetics and Informatics – konferencje
sponsorowaną przez nowojorski Institute of Electrical and Electronics Engineers. Następnie autorzy ujawnili, że
referat został wygenerowany przez napisany przez nich program komputerowy „SCIgen” tworzący w naukowym
żargonie całkowicie pozbawione sensu, ale poprawne językowo teksty. W 2013 r. ujawniono, że ww. Instytut
opublikował przynajmniej 85 naukowych (wzajemnie się cytujących) referatów stworzonych przez „SCIgen”.

TOŻSAMOŚĆ JAKO INSTYTUCJA

Pojęcie tożsamości jest tak istotne, że w każdej epoce było od nowa definiowane. Przypisywane Heraklitowi
(520-460 BC) powiedzenie „panta rhei” (wszystko płynie) mające opisywać zasadę nieustannego ruchu i
zmienności ma w rzeczywistości trzy wersje, a jednak z nich brzmi:
„Wchodzimy do tej samej rzeki, a jednak nie do tej samej, jesteśmy sobą, ale i nie jesteśmy sobą”.
Zasada zmienności jest więc jednocześnie zasadą niezmienności i mówi, że wprawdzie w rzece płynie ciągle
zmieniająca się woda, ale woda nie przestaje być wodą, a rzeka rzeką i to konkretną rzeką, a nie jakąkolwiek.
Podobnie my sami zmieniając się z czasem nie do poznania, raz będąc niemowlakiem, póżniej człowiekiem
dojrzałym, a jeszcze później starcem nie przestajemy być sobą. Podobnie nie przestajemy być sobą, gdy w
nieszczęśliwym wypadku stracimy rękę, ani nawet wtedy, gdy radykalnie zmieniamy poglądy. Współczesna
chirurgia plastyczna i transplantologia postawiły w nowym świetle kwestię tożsamości, ale nawet najdalej
posunięta wymiana funkcjonalnych składników (przeszczep) lub zmiana wyglądu i wystawienie innego
dokumentu tożsamości nie ma na celu zmiany treści, ale jedynie rozpoznawalnej albo niefunkcjonalnej formy.
Inaczej byłoby, gdybyśmy dokonali przeszczepu mózgu…

Istnieje wiele koncepcji powstawania tożsamości, ale można je traktować jako rozwiązania pośrednie między
dwiema skrajnościami. Pierwsza skrajność to powstawanie tożsamości „od środka”, jako wynik naturalnych
skłonności ludzkiej psychiki, w różnym stopniu uwzględniających wpływ otoczenia materialnego i społecznego.
Druga skrajność to powstawanie tożsamości |Od zewnątrz”, w wyniku działania oroczenia formującego
bezkształtną „psychiczną masę”.
Jednym z pierwszych socjologow zajmujących się systematycznie problemem tożsamościi był amerykański
pragmatysta George Mead (1863-1931) (zbieżność nazliwisk z Margaret Mead przypadkowa). Mead uważał, że
tożsamość nie ma uwarunkowań obiektywnych i formuje się od urodzenia pod wpływem społeczeństwa, z
którym człowiek komunikuje się za pomocajęzyka.
Niemeccy socjologowie Hans-Peter Frey i Karl Haußer traktowali tożsamość jako wynik procesu autorefleksji
jednostki.
Psychologowie Rolf Oerter i Leo Montada twierdzili, że tożsamość powstaje w wyniku dwóch procesów –
samopoznania i samotworzenia (autokreacji).
Wg niemieckiego socjologa Lothara Krappmanna (1939) i jego dysertacji z 1969 r. pt. „Społeczny wymiar
tożsamości” tożsamość konstytuuje język, formuje i ujawnia się ona dopiero w relacji z innymi ludźmi i zmienia
się w zależności od okoliczności. Nie jest więc czymś stałym. Krappmann myli tożsamość z poglądami lub
stanowiskiem w jakiejś sprawie oraz z obrazem, jaki człowiek tworzy na użytek otoczenia, czyli jaki swój
wizerunek kreuje, a są to pojęcia z innych przestrzeni.

PERFORMATYWIZM

W 1962 r. opublikowane zostały wykłady z 1955 r. brytyjskiego filozofa Johna Langshaw Austina (1911-1960) pt.
„Jak słowa tworzą fakty” (How to Do Things with Words). Austin przedstawił w nich koncepcję „wypowiedzi
performatywnych”, czyli takich wypowiedzi, które są zdaniami oznajmującymi, których prawdziwości nie można
zweryfikować, ale które powodują pewien skutek – są więc kreatorami stanów lub faktów. Np. stwierdzenia
„niniejszym otwieram zebranie”, „biorę sobie ciebie za żonę”, albo „mianuje cię pułkownikiem” w sensie
praktycznym niczego nie powodują, a jednak tworzą zupełnie nową, i to konkretną sytuację – w przypadku
zebrania rozpoczynając jego bieg, w innych przypadkach zmieniając status ludzi z wszystkmi tego
konsekwencjami.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że tak sformułowane zdania performatywane mają wiele wspólnego z zaklęciami i
spełniają funkcje magiczną – być może do tego tematu powrócimy.
Teoria zdań performatywnych posłużyła najbardziej chyba znanej współczesnej feministce i specjalistce od
genderologii Judith Butler do przedstawienia swojej koncepcji tożsamości jako właściwości nadawanej jednostce
przez społeczeństwo. Tym, co określa tożsamość jednostki nie są jej cechy lub predyspozycje własne, ale rola,
jaką społeczeństwo wyznacza jej we własnym interesie i którą przymuje w procesie socjalizacji. Konsekwencją
takiego ujęcia jest to, że tożsamość nie ma żadnych uwarunkowań obiektywnych, ale jest wyłacznieproduktem
kultury i jeśli powoduje skutki z jakichkolwiek względów oceniane jako negatywne, może być dowolnie
modyfikowana.

DO CZEGO SŁUŻY TOŻSAMOŚĆ

Niezależnie od tego, jak zdefiniujemy tożsamość, ma ona swój wymiar praktyczny, ponieważ tylko ona umożliwia
celowe działanie. Większość działań ma określony cel i ten cel realizuje jakiś szeroko pojęty interes indywidualny
albo zbiorowy. Określenie, czy działanie ma sens dla jednostki lub zbiorowości (tzn. czy służy jej interesowi)
możliwe jest tylko wtedy, gdy jednostka lub zbiorowość potrafi określić czym jest i jaki jest jej interes. W gruncie
rzeczy takie spojrzenie na działanie jest warunkiem wolności, czyli nieskrępowanego wyboru. W każdym innym
przypadku jednostka lub zbiorowośc musiałaby podejmowac działania w jakimś i czyimś interesie (nie wiadomo,
czy własnym) i byłaby tylko anonimowym trybem w działającej maszynie, nieświadomym, czemu służy jej
dzialanie.
Jednym słowem – tożsamość jest najważniejszym elementem świadomości człowieka.

Niezależnie od tego, w jaki sposób powstaje tożsamość, jeśli już powstanie, umożliwia podjęcie (a w każdym
razie określenie) celowego działania. Z tego mogłoby wynikać, że jest zupełnie obojętne, jaka to będzie
tożsamość, bo jeśli człowiek jest tym, za kogo siebie uznał w akcie tworzenia tożsamości, to interes, jaki
wyznaczył „dla siebie” rozumianego jako tożsamość będzie zgodny z jej interesem.
Powstaje jednak problem, czy w tworzeniu (formowaniu tożsamości) mamy całkowitą dowolność wyboru czy też
istnieją jakieś jej obiektywne granice. Jeśli bowiem istnieją takie granice, to skutkiem ich przekroczenia będzie
fałszywa tożsamość, czyli będziemy myśleć, że jesteśmy kimś innym, niż w rzeczywistości jesteśmy, a zatem i
interes traktowany jako nasz własny nie będzie naszym własnym interesem, co nie jest jeszcze najgorszym
rozwiązaniem, bo rozwiązaniem najgorszym jest sytuacja, kiedy realizowany przez nas interes będzie sprzeczny
z naszym interesem. W takiej pokrętnej konstrukcji myślowej nawet nie będziemy w stanie zrozumieć, że
działamy wbrew własnemu interesowi. Problem wydaje się nie do rozwiązania, ponieważ współczesny
„paradygmat” w ogóle nie dopuszcza istnienia definicji obiektywnych, nie można więc w jego ramach określić, co
to jest nasz „rzeczywisty” interes i kim „rzeczywiście” jesteśmy.

CO DEFINIUJE TOŻSAMOŚĆ

Tożsamość jest zjawiskiem bardzo złożonym i wielowarstwowym, ale jej główny schemat konstrukcyjny wydaje
się dość prosty. Niezależnie od tego, jak nazwiemy poszczególne elementy procesu formowania tożsamości (a
przede wszystkim tym różnią się odmienne szkoły), powstaje ona jednocześnie przez odróżnianie się
(indywidualizację) i identyfikację (socjalizację). Nawet jeśli cechy indywidualne potrafimy określić „same dla
siebie”, to praktycznego znaczenia nabierają one dopiero do cech określających odmienność. To ścieranie się
wyodrębniania i identyfikacji odbywa się na różnych poziomach. Mówimy JA dlatego, że JA to NIE-TY i NIE-
ONA, ale mówimy MY dlatego, że JA, TY i ONA, to NIE-ONI. Jesteśmy NIE-TY i NIE-ONA dlatego, że się od
nich różnimy, ale wobec ONI jesteśmy z TY i ONA tożsami, ale nie jako JA, ale jako MY.
Taka teoretyczna konstrukcja może być teoretycznie w nieskończoność rozbudowywana tylko w jednym
kierunku, przez jej komplikowanie i tworzenie nieskończonej liczby wspólnot o określonej tożsamości, ma jednak
ograniczenie w kierunku przeciwnym – nie można jej redukować w nieskończoność. Na końcu tego procesu
znajdują się tylko odrębne JA, TY, ONA. Są jeszcze indywidualności, ale nie ma wspólnoty. Oznacza to, że
można sobie wyobrazić indywidualność bez wspólnoty, ale nie można sobie wyrazić wspólnoty bez
indywidualności.

W kategoriach matematycznych lub lingwistycznych schemat ten jest prawidłowy, ale nie jest zgodny z
doświadczeniem człowieka jako tworu biologicznego i tego aspektu nie można pomijać, ponieważ człowiek jest
tak skonstruowany, że nie rodzi się sam. I czy się to komuś podoba czy nie i czy zostaną wynalezione kolejne
wersje metody „in vitro” to i tak po to, żeby powstał człowiek konieczna jest minimalna wspólnota (nawet jeśli
nazwiemy ją tylko „kooperatywą”) i to nie byle jaka, ale wspólnota dwóch RÓŻNYCH indywidualności, a jedynym
kryterium zróżnicowania jakie pozostaje, gdy dwie istoty zrzucą z siebie wszystkie atrybuty cywilizacji i kultury i
staną naprzeciw siebie gołe jak turecki święty jest płeć.
I tu dochodzimy do punktu najważniejszego.
Na tak elementarnym poziomie, decydującym o trwaniu gatunku (i to każdego wyżej zorganizowanego batunku)
sprawa tej elementarnej tożsamości nie może być kwestią ustalaną w drodze „dyskursu”, bo dyskurs może być
tak interesujący, że strony zapomną o prokreacji. Dlatego natura wyposażyła człowieka (i wszystkie inne wyżej
zorganizowane gatunki) w instynkt, który tak go gnębi, że zmusza do spełnienia ontologicznej misji (nawet nie
przerywając dyskursu).

MARSZ PRZEZ INSTYTUCJĘ TOŻSAMOŚCI

Tożsamość indywidualna umożliwia człowiekowi określenie swojego własnego interesu i weryfikację zgodności
różnych działań z tym interesem, a więc i sprzeciw wobec działań, które są z jego interesem sprzeczne. Z drugiej
strony tożsamość wspólnotowa umożliwia organizację „indywidualnych sprzeciwów” w jedną siłę mogącą
skutecznie bronić swoich interesów.
W gruncie rzeczy każda skuteczna manipulacja sprowadza się do wmówienia ludziom, że ich interesem jest coś,
co jest z ich interesem sprzeczne, a więc skuteczność każdej manipulacji sprowadza się do zmiany tożsamości
manipulowanej jednostki lub zbiorowości.
Tożsamość jest zjawiskiem zlożonym, ale nie jest możliwe trafne uformowanie własnej tożsamości bez
określenia własnej tożsamości elementarnej, czyli tożsamości płciowej. Każda tożsamość „wyższego rzędu” nie
będzie trwała i stabilna, jeśli nie będzie zbudowana na stabilnych podstawach i każdą będzie można dowolnie
manipulować, ponieważ większość procesów społecznych nie kieruje się intelektualną, trzeżwą analizą, ale
bazuje na pewnych psychicznych automatyzmach, które wpaja i utrwala kultura.
GENDER
Pojęcie gender należy do językoznawstwa i oznacza rodzaj gramatyczny (męski/żenski/nijaki). Nie ma ono nic
wspólnego z płcią biologiczną, która w angielszczyźnie oznacza termin „sex”. Do języka psychologii i socjologii
wprowadzone zostało w 1955 r. przez Johna Moneya we wczesnej fazie zwrotu lingwistycznego, odrywającego
nauki humanistyczne od konfrontacji z rzeczywistością i przenoszącego je z sferę spekulacji. Gender zrywa
związek społecznych ról przypisywanych koniecie i mężczyźnie z płcią biologiczną, czyli związek tożsamości
osobniczej z biologiczną bazą człowieka.
Początkowo, tj. w latach 50-tych i 60-tych pojęcie to służyło stopniowemu „rozmiękczaniu” tradycyjnej
obyczajowości i miało związek z promocją radykalnego homoseksualizmu, co z kolei wynikało z nowej definicji
proletariatu, do roli którego teoria krytyczna wyznaczyła mniejszości, w tym przede wszystkim mniejszości
seksualne. Ideologią wojującego feminizmu stał się gender dopiero w wyniku marszu przez instytucje, kiedy
genderyści weszli do ośrodków akademickich i możliwa była ich reprodukcja już w strukturach najpierw
marginalnej, a potem oficjalnej nauki. Ideologią oficjalną Unii Europejskiej dopiero od 1999 r., tj. od Traktatu
Amsterdamskiego wprowadzającego gender mainstreaming jako tzw. strategię spoleczną.

Ideologia gender sprowadza się do konstruktywistycznego stwierdzenia, że tożsamość płciowa i społeczne role
płciowe są całkowicie niezależne od biologicznej płci człowieka i narzucane mu przez kulturę, która wtłacza go w
struktury systemu czyniąc posłusznym jego narzędziem. Są one „konstruktem” opresyjnej kultury, a zatem mogą
być dowolnie konstruowane i dekonstruowane.

Naukowe podstawy ideologii gender są negatywne, to znaczy, że nauka nie tylko ich nie potwierdza, ale
całkowicie im zaprzecza. Informacja szczegółowa na ten temat przedstawiona jest na stronie (XXX).
Jedyną jej funkcją jest rozbicie podstaw osobniczej tożsamości czlowieka, a tym samym rozbicie wszelkiej
tożsamości wspólnotowej.
„Marszowy” mechanizm tego procesu polega na tym, że pojęcie płci biologicznej nie jest negowane, ponieważ
przekroczenie pewnej granicy absurdalność teorii powoduje jej odruchowe odrzucenie przez społeczeństwo, ale
zmarginalizowane przez pojęciowy „erzac”.
Ideologia gender jest – obok aprecjacji patologii i przestępczości - najważniejszą bronią współczesnej antykultury
RELIGIA JAKO INSTYTUCJA – BLATOWANIE CHADECJI

W całej historii ideologii lewicowych kwestia wpływu religii chrześcijańskiej na społeczeństwo odgrywa
zasadniczą rolę – ze względu na jej rygoryzm moralny, ale również ze względu na jednoznaczną obronę
własności prywatnej jako warunku wolności indywidualnej. W historii tej więcej napisano pamfletów przeciwko
religii i Kościołowi niż na temat zawiłości ekonomii politycznej. Jeśli w marksizmie dopatrywać się gdzieś
konfliktu naprawdę nierozwiązywalnego, to jest nim właśnie różnica w kwestii własności między marksistami a
Kościołem i to szczególne Kościołem katolickim. Wydarzeniem szczególnie ważnym było pojawienie się w końcu
XIX wieku politycznej formacji reprezentującej społeczną naukę Kościoła, oraz powstanie całej sieci społecznych
organizacji katolickich, której zasięgu dzisiaj sobie nawet nie wyobrażamy (zresztą nic o tym na ogół się nie wie).
Informacji na te temat dostarcza – o dziwo – Wilhelm Reich, który w książce pt. „Psychologia społeczna
faszyzmu” podaje, że w latach 1930-32 w Niemczech do różnego typu organizacji chrześcijańskich należało ok.
1,5 miliona młodzieży, podczas gdy z młodzieżówki partyje liczyły sobie: 50.000 komunistyczna, 60.000
socjalistyczna i 40.000 narodowo-socjalistyczna. Ponad 80% młodzieży katolickiej pochodziła z rodzin
robotniczych, rzemieślniczych i chłopskich, a im młodszy wiek młodzieży, tym większy w nim udział młodzieży
robotniczej. Są to dane z lat, gdy we Frankfurcie dopiero powstawał freudomarksizm.

Wpływu, jaki chrześcijańska demokracja (a mówiąc szerzej – prawica) miała na historię powojennej Europy nie
docenia się zupełnie, chociaż był on decydujący. Wystarczy wspomnieć, że „cud gospodarczy”, w Niemczech
nazywany „Witschaftswunder” był następstwem rządów chadeków i wprowadzonego przez nich ustawodawstwa
ordoliberalnego, łączącego gospodarkę rynkową z elementami państwa socjalnego. We Włoszech „miracolo
economico” było wynikiem długotrwałych rządów tamtejszej chadecji, a nawet we Francji, gdzie wpływy
komunistów i tendencje etatystyczne były szczególnie silne, okres „trente glorieuses”, czyli 30 lat powojennego
wzrostu gospodarczego był wynikiem rządów chadeków i zakończył się w połowie lat 70-tych, gdy do władzy
doszedł zblatowany już chadek Valery Giscard d’Estaigne, a potem socjalista Francois Mitterand.
W historii polityczno-gospodarczej wszystkich rozwiniętych krajów Europy i w USA obowiązuje mechanizm,
zgodnie z którym po okresie intensywnej pracy pod dyscyplinującymi rządami prawicy następuje okres wzrostu
roszczeń kolejnego pokolenia i przejęcie władzy przez lewicę, która z kolei finansując z nagromadzonego
majątku roszczenia homo parasitus trwoni go prowadząc do ekonomicznego kryzysu powodującego społeczne
otrzeźwienie i przejęcie rządów przez prawicę.

Demoralizacja klasy politycznej, jaką spowodował antykulturowy marsz przez instytucje doprowadziła do tego, że
różnica między otwarcie finansowanym przez Rosję socjaldemokratą Schroederem, chadeczką z NRD-owskiego
FDJ Merkel, gaulistą D’Estaigne przygotowującym komunistyczną konstytucje europejską, włoskim chadekiem
Prodim posądzanym o agenturę KGB, byłym maoistą Barosso, radzieckimi lewakami Fischerem i Cohn-
Benditem, a polskim chadekiem Buzkiem jest praktycznie żadna.

Główną trudność w opisie procesu przejmowania przez współczesne partie nazywające się chrześcijańsko-
demokratycznymi wpływów marksizmu, a potem antykultury stanowi pozorna zbieżność ich haseł
sprawiedliwości społecznej, oraz istotna rozbieżność między rozumieniem tych pojęć między protestanckim, a
katolickim nurtem chrześcijaństwa. Są to kolejne tematy-rzeki, ale trzeba je przedstawić chociaż w kilku słowach.
Chrześcijańska demokracja łączy katolicką naukę społeczną z protestancka etyką społeczną. Jej podstawą jest
„ordo socialis”, czyli „rozsądny porządek współżycia społecznego”, a z kolei jego podstawą są tzw. cnoty, czyli
indywidualne cechy sprzyjające realizacji celów wspólnoty.
W odróżnieniu od katolickiej nauki społecznej, która jest oficjalnie prezentowanym i obowiązującym cała
wspólnotę stanowiskiem kościoła jako instytucji, protestancka etyka społeczna była wynikiem fuzji
indywidualnych stanowisk interpretacyjnych. Wśród teologów protestanckich popularny stał się „religijny
socjalizm”. Szwajcarski teolog Karl Barth (1886-1968), twórca „teologii dialektycznej” uznał socjalizm za
racjonalny wybór współczesnego chrześcijanina i dopatrywał się wspólnych treści w nauce Chrystusa i w
marksizmie.

Przede wszystkim prawicowe postulaty społeczne nie miały nic wspólnego z pojęciem socjalizmu jako systemu
społeczno-ekonomicznego. Po drugie w ideologii prawicowej sprawiedliwość nie oznacza równości, a
nierówność nie oznacza niesprawiedliwości. Jedynymi aspektami prawicowygo rozumienia równości jest
równość ludzkiej godności, równość szans i równość wobec prawa (pomija tu kwestie teologiczne i doktrynalne).
Jednak ideologia lewicowa szybkie rozwiązanie głównego konfliktu społecznego kapitalizmu przez rewolucję i
zmianę systemu, co wobec skrajnej nędzy XIX-wiecznego proletariatu wydawało się rozwiązaniem racjonalnym.
Stąd i w nurtach chrześcijańskich popularność zyskiwały tendencje radykalne. Programowy sprzeciw społecznej
nauki kościoła musiał budzić zarzut rekacjonizmu, tym bardziej, że katastrofalne skutki socjalizmu nie są
oczywiste, zanim nie stana się faktem. Tak więc napięcia i konflikty w kwestiach wyboru środków osiągania celu
są w ramach samej chadecji nieuniknione.

Jeśli istnieje antyteza antykultury w czystej postaci, to jest nią hierarchiczna religia. Nie religia jako system
wierzeń, bo każdy system prędzej czy później musi dążyć do stworzenia jakiejś namiastki religii – w przypadku
antykultury jest nią neoszamanizm i neopoganizm – ale o religię hierarchiczną i to nie ze względu na tej treść
filozoficzno-teologiczną, ale na samą hierarchię jako zasadę organizacji pojęć, ponieważ hierarchia jest
podstawą logicznego myślenia i wszelkiego celowego działania.
Wszystkie hierarchiczne religie chrześcijańskie były naturalnym wrogiem lewicy, ale szczególnym wrogiem był
katolicyzm z jego sprawnie zorganizowanym kościołem. Ponieważ przez całe wieki Kościół był głównym
ośrodkiem działalności intelektualnej (szkolnictwo), mecenasem sztuki i organizatorem życia wspólnotowego
również w sferach świeckich, zdobył ogromny wpływ na ludzka świadomość. Posługując się kategoriami Antonio
Gramsciego można powidzieć, że kościół zdobył przez wieki kulturową hegemonię w społeczeństwie i to sam
Gramsci stworzył swoją teorię hegemonii na podstawie analizy wpływu, jaki ta „anachroniczna” instytucja
utrzymała mimo zmieniających się epok.
Mimo rozkwitu ateizmu w XIX wieku „formatujący” wpływ religii na życie społeczne wzmocniła encyklika Rerum
Novarum z 1891 r. i powstanie politycznej reprezentacji chrześcijan w postaci tzw. chrześcijańskiej demokracji,
pozostającej do lat 60-tych XX wieku główną siła polityczną Europy.
Strategia lewicy w walce o wpływ na społeczeństwo nastawiona była od czasów Rewolucji Francuskiej na
marginalizację i likwidację chrześcijaństwa, ale kolejne doświadczenia doprowadziły do jej całkowitej zmiany.
Sens zmiany był zgodny z filozofią marszu przez instytucje i polegał na tym, że zamiast likwidować instytucję
głęboko zakorzenioną w świadomości społecznej i decydującej o jego postawach, a potem tworzyć jakąś inną
instytucję, która będzie spełniać taką sama rolę, ale w duchu nowego systemu, rozsądniej jest tę instytucję
przejąć. Chociaż może się to wydać nieprawdopodobne, operacja ta została przeprowadzona tak skutecznie, że
większość ludzi nie zdaje sobie z niej sprawy. I na tym właśnie polega marsz przez instytucje.

POCZĄTEK

W lutym 1968 r. w Ewangelickiej Akademii Bad Boll miała miejsce dyskusja Rudiego Dutschke z Ernstem
Blochem i kilkoma asystującymi w gruncie rzeczy, intelektualistami starszego pokolenia. Dyskusja prowadzona
była przez kierownika uczelni, a konferencję śledziło 47 kredytowanych dziennikarzy. Natychmiast po konferencji
ukazały się sprawozdania we najważniejszych niemieckich mediach.
Skutkiem dysksji było – jak to określił sam Ernst Bloch: „Zniszczenia stereotypu, jaki powstał u części
publiczności, a który przedstawiał rewolucjonistę (czyli Dutschkego) jako demona z nożem w zębach”.
W jej trakcie Dutschke istotnie przedstawił swoje poglądy w sposób uspokajający,co przyszło mu tym łatwiej, że
pytający np. p tolerancję nie musieli wiedzieć, jaką tolerancję obiecuje im młody neomarksista – czy tradycyjną,
czy już „represywną”.
Najistotniejsze w spotkaniu jest jednak miejsce i organizator (akademia ewangelicka i jej duchowny przełożony),
oraz dwóch głównych dyskutantów – młody, lewicowy rewolucjonista o chrześcijańskich korzeniach Dutschke i
stary marksistowski metafizyk, wynalazca chrześcijańskiego ateizmu Bloch.
ERNST BLOCH

Ernst Bloch (1885-1977) był niemieckim marksistą, przyjacielem m.in. György Lukácsa, Bertolta Brechta, Kurta
Weilla, Waltera Benjamina, Theodora W. Adorno. W latach 1954-59 opublikował napisaną w USA w latach 1938-
47 książkę „Zasada nadziei”. Przedstawił w niej koncepcję „konkretnej utopii”, czyli „urzeczywistniającej się
utopii”, utopii In statu nascendi. Człowiek posiada „nadwyżkę świadomości”, która nie jest wynikiem „bytu”, ale
„spogląda w przyszłość”. To spojrzenie w przyszłość jest źródłem wszelkich utopii.
Bloch traktował utopie jako wyraz ludzkiego dążenia do doskonałości. W 1968 r. napisał książkę pt. Ateizm w
chrześcijaństwie”. Zaproponował w niej „trzecią drogę” w sporze chrześcijaństwa z socjalizmem twierdząc, że w
chrześcijaństwie istniały zawsze elementy liberalizmu i ateizmu, do których może nawiązać współczesny
socjalizm.
Zdaniem Blocha w Biblii istnieją dwa wątki, jeden boski i drugi plebejski. Jeden jest opowieścią o Bogu Lutra i
papiestwa, drugi o Bogu Blake’a i Levellersów, zapowiadającym zastąpienie Boga przez Człowieka. Nowy
testament jest erupcją socjalizmu, której przewodzi Jezus Syn Człowieczy a nie Syn Boży. Królestwo niebieskie
jest w ludziach, a nie w niebie. Szaleni prorocy są większymi przyjaciółmi ludzkości, niż „pozytywne eunuchy”
oficjalnego ateizmu.
Bloch był stalinistą, a system sowiecki uważał za „konkretną utopię”.
W kwestiach estetycznych był zwolennikiem art-brut, sztuki bezwarsztatowej, surowej i nieprofesjonalnej.
W latach 60-tych zawiązała się zażyła przyjaźń między Blochem, a Rudim Dutschke. Bloch traktował
Dutschke’go jako potencjalnego kontynuatora swojego dzieła, prawdopodobnie ze względu na połączenie
antykulturowego marksizmu z ewangelickim chrześcijaństwem, czyli blochowską „trzecią drogę”. Dutschke
ogłosil Chrystusa „pierwszym rewolucjonistą”, a Bloch już w 1949 r. w eseju pt. „Avicenna i arystotelesowska
lewica” rozpoczął swój własny marsz przez instytucję chrześcijaństwa próbują wykazać, że jego filozoficzne
źródła są w istocie materialistyczne. Ze wspomnianej ksiązki „Ateizm w chrześcijaństwie pochodzi najsłynniejsze
zdanie Blocha: „Tylko ateista może być dobrym chrześcijaninem i tylko chrześcijanin może być dobrym ateistą”.
Bloch rozpoczął, a Dutschke nadał imper procesowi, który nazywam „blatowaniem chadecji”, a który polegał na
zneutralizowaniu społecznych wpływów chrześcijańskiej demokracji przez złamanie jej ideologicznego
kręgosłupa.
BLATOWANIE CHADECJI

W 1977 r. ukazała się w Niemczech książka NRD-owskiego dysydenta Rodolfa Bahro „Alternatywa - krytyka
realnego socjalizmu”. Bahro usprawiedliwiał w niej stalinowski terror i po raz kolejny powtórzył tezę o
konieczność likwidacji podziału pracy jako przyczyny alienacji i zmiany mentalności „zwykłego człowieka”. Każdy
powinien tworzyć naukę, sztukę i wykonywać „niższe” prace. Praca wywołała entuzjazm zarówno Herberta
Marcuse jak i trockistów. Bahro widział przyszłość komunizmu w mniejszościach ekologicznych, feministycznych
i antymilitarystycznych i po wyjeździe do RFN włączył się do organizacji partii Zielonych. Jednak ważniejszy był
wpływ jego poglądów na religię. Bahro uważał, że społeczeństwa zachodnie, mimo dobrobytu, nie są szczęśliwe,
a powodem jest zanik idei duchowej emancypacji człowieka, postulowanej (wprawdzie innymi językami) przez
Marksa i Chrystusa. W gruncie rzeczy było to nawiązanie do „marksistowskiej teologii” Ernsta Blocha, którym
zafascynowany był również Rudi Dutschke (namaszczony przez Blocha na swego następcę).
„Ateistyczna wiara w Boga” protestanckiej feministki Dorothee Sölle.

Teologia wyzwolenia powstała w Ameryce Łacińskiej w latach 50-tych. Pojęcie wprowadził peruwiański ksiądz
Gustavo Gutiérrez publikując w 1971 r. książkę „Teologia wyzwolenia”. W Niemczech silny był wpływ teologii
wyzwolenia na protestancki, chrześcijański feminizm.

TEOLOGIA LIBERALNA

Teologia liberalna jako cel przyjęła stworzenie teologii opartej na podstawach humanistycznych i naukowych , a
więc wolnej od dogmatów, tradycji kościelnej i religijnej oraz treści wiary. Teolodzy liberalni uznają za
wypełnienie nauki Chrystusa sekularyzację religijnych treści, „rozpłynięcie się” kościołów w świeckim świecie.
Tak dalece większość tzw. liberalnych chrześcijan się nie posuwa, pozostając przy indywidualistycznej
interpretacji Biblii.
Liberalna teologia jest więc forma wiary, w której każdy zachowuje wolność wyboru środków manifestacji swojej
wiary oraz jej konsekwencji dla życia praktycznego. Podstawowym założeniem teologii liberalnej jest, że Jezus
nie był założycielem Kościoła.
Wpływy liberalnej teologii zaznaczyły się już w dokumentach Soboru Watykańskiego II-go. Przykładem teologa
liberalnego jest luterański teolog Albert Schweitzer (1875-1965)

CHRZEŚCIJAŃSKA LEWICA

Chrześcijańska lewica to bardzo złożony twór łączący liberalną (niedogmatyczną, uzasadnianą naukowo)
teologię z marksistowską teorią społeczną. Samo zestawienie składników uzmysławia jej filozoficzną
sprzeczność, ale i wyjaśnia jej atrakcyjność, ponieważ umożliwia uzupełnienie marksistowskiego nihilizmu
metafizyczną głębią chrześcijaństwa bez jakichkolwiek chrześcijańskich zobowiązań moralnych. Przykładem
dekulturacji chrześcijańskich nurtów politycznych są holenderska katolicka Partia Radykałów (1968) i
protestancka i Ewangelicka Partia Ludowa (1981), które w 1989 r. połączyły się z komunistami w partie Zielonej
Lewicy.

ROZŁAM W POLITYCZNYM CHRZEŚCIJAŃSTWIE

Polityczne postawy chrześcijan dzieliła różnica między katolicyzmem i protestantyzmem.


Źródłem nowoczesnej chrześcijańskiej demokracji katolickiej była encyklika Rerum Novarum, prorobotnicza, ale
antysocjalistyczna, chociaż najstarsza partia katolicka powstała w 1870 r. jako niemiecka partia Zentrum
(Deutsche Zentrumspartei). Partia ta stała w opozycji do rządów Bismarcka i w okresie prowadzonego przez
niego tzw. „Kluturkampfu” traktowana była jako „wróg Rzeszy”. Ten wrogi wobec interesów Niemiec charakter
wynikał z przyczyn konfesyjnych (Prusy były protestanckie), ale przede wszystkim z faktu, że Zentrum
współpracowało z partiami mniejszości narodowych, m.in. Polaków, Alzatczyków i Duńczyków. Stosunek
katolików do rządu zmienił się, gdy Bismarck zwrócił się ku protekcjonizmowi, rozpoczął reformę ustawodawstwa
socjalnego i wprowadził tzw. Sozialistengesetze wymierzone przeciw socjalistom. Zentrum stawało się coraz
bardziej „socjalne” (czyli domagające się reform społecznych), a coraz bardziej „antysocjalistyczne” (czyli
przeciwne wprowadzeniu systemu socjalistycznego). Ten charakter wzmocniła właśnie encyklika Rerum
Novarum.

DEMOKRATYCZNY SOCJALIZM

Polityczną reprezentacją protestantyzmu (wywodząca się ze Szwajcarii) stał się założony w 1926 r. Związek
Religijnych Socjalistów Niemiec (Bund der religiösen Sozialisten Deutschlands - BRSD). W kwestiach
społecznych reprezentował on tzw. demokratyczny socjalizm, w łonie którego istniały różnice w stosunku do
marksizmu. Początkowo dominowało przekonanie, że socjalistyczny ideał może być zrealizowany przez
chrystianizację proletariatu i zwalczanie ateistycznego marksizmu, ale od 1928 r. przeważyło stanowisko
uznające marksistowską teorię walki klas. BRSD opowiedziało się jednak w większości przeciwko współpracy z
komunistami i zdecydowanie przeciwko nazistom.
Po wojnie powstał istotny konflikt między katolikami a protestantami co do przyszłości Niemiec – Zentrum
przeciwstawiło się odbudowie potęgi Niemiec.
W 1945 r. powstała CDU, która przejęła znaczną część zwolenników katolickiego Zentrum i część członków
protestanckiego BRSD. Podział Niemiec w 1949 r. spolaryzował BRSD, z którego znaczna część skłaniała się do
współpracy z SPD (zgodnie z programem SPD z 1959 r., w którym SPD odrzuciła marksizm jako oficjalną
ideologię).
W okresie zimnej wojny protestancki religijny socjalizm nie miał wielu zwolenników, ale przetrwał w gminach,
szczególnie w nieformalnych grupach młodzieżowych. Do jednej z takich grup należał Rudi Dutschke i tam
formowały się jego chrześcijańsko-marksistowsko-pacyfistyczne poglądy.
Poszukiwanie „trzeciej drogi” między rewolucyjnym chrześcijaństwem a rewolucyjnym marksizmem zbliżyło
Dutschkego do poglądów Ernsta Blocha.

CHRZEŚCIJAŃSKI SOCJALIZM

Wilhelm Hohoff (1848-1923), niemiecki ksiądz katolicki stworzył w końcu XIX wieku nurt próbujący przejmować
wątki marksizmu i łączyć je w ideę chrześcijańskiego socjalizmu. Po I wojnie światowej, w 1918 r. podobna
inicjatywe podjąl teolog i ekonomista katolicki Heinrich Pesch.
Encyklika Piusa XI z 1931 r. Quadragesimo Anno odrzuciła pojęcia religijnego i chrześcijańskiego socjalizmu
jako pojęć wewnętrznie sprzecznych, co dało początek tzw. socjalizmowi personalistycznemu.
Po II wojnie światowej podjęto próbę stworzenia antykolektywistycznej, chrześcijańskiej partii socjalistycznej
konkurencyjnej dla SPD.
W programie CDU przebijała się wątek chrześcijańskiego socjalizmu, ale został stłumiony przez Adenauera
(katolika), który zwracał uwagę na mylące skojarzenia społecznych postulatów chrześcijańskich z lewicowym
socjalizmem.
Również CSU była partią protestancką, konkurencyjną do katolickiej Bawarskiej Partii Ludowej (Bayerischen
Volkspartei - BVP).
Adenauer pochodził z rodziny katolickiej i należał do Zentrum.
Ludwig Erhard pochodził z rodziny mieszanej, katolicko-protestanckiej.
Kiesinger również z mieszanej.
Kohl katolik
Merkel ewangeliczka komunistka, córka postępowego pastora ewangelickiego.

UPADEK DC
Najbardziej spektakularną klęska zakończyły się dzieje chadecji włoskiej. Democrazia Christiana (powstała w
1943 r. po faszystowskiej delegalizacji z Partiti Popolare Italiano) do końca lat 80-tych była najsilniejszą włoską
partią, a premierami byli kolejni chadecy.
Blatowanie włoskiej chadecji rozpoczęło się od tzw. historycznego kompromisu, zaproponowanego w 1973 r.
przez przywódcę włoskich komunistów Enrico Berlinguera i przyjętego przez przywódcę chadeków Aldo Moro.
Koalicja komunistów, socjalistów i chadeków stworzyła rząd Giulio Andreottiego
W 1992 r. w procesie nazwanym Mani puli te (Czyste ręce) ujawniono afery korupcyjne z udziałem chadeków i
socjalistów. W 1994 r. DC zmieniła nazwę dla uniknięcia skojarzeń korupcyjnych, ale poniosła klęskę wyborczą i
uległa rozpadowi.
Afera nazywana Tangentopoli (Miasto korupcji)

PROBLEM NEUTRALNOŚCI WYZNANIOWEJ PAŃSTWA

Gwarantowana konstytucyjnie neutralność światopoglądowa państwa sprowadza się do niefaworyzowania


żadnej z oficjalnie funkcjonujących religii ani ich reprezentacji, czyli kościołów. W praktyce oznacza to całkowite
oddzielenie instytucji państwowych od kościelnych, czyli sekularyzację państwa. Kwestia ta zawiera w sobie
jednak dwa trudne do rozwiązania problemy.
Pierwszy polega na tym, że w europejskiej kulturze chrześcijańskiej cała społeczna przestrzeń kulturowa
wypełniona jest symbolami chrześcijańskimi (regionalnie symbolami konkretnych chrześcijańskich religii), a
przez całe wieki instytucje państwa związane były z którąś z chrześcijańskich religii. Oczywiste jest więc, że
spełnienie warunku neutralności światopoglądowej państwa musi oznaczać w znacznym stopniu rugowanie z
przestrzeni publicznej jej symboli i instytucji oraz rozstrzygającego wpływu instytucji religijnych na decyzje
określające życie całego wielowyznaniowego społeczeństwa. Jednak neutralność światopoglądowa oznacza
tylko „bezstronność” instytucji państwowych wobec religii, nie oznacza natomiast zwalczania religii jako takiej,
ponieważ nawet zwalczanie wszystkich religii jednocześnie nie oznacza neutralności.

Czym innym niż neutralność światopoglądowa jest laicyzacja i ateizacja.
O ile neutralność światopoglądowa państwa odnosi się do instytucji państwowych to laicyzacja polega na
usuwaniu religii ze społecznej przestrzeni kulturowej i ograniczaniu jej zasięgu do sfery prywatnej, natomiast
ateizacja oznacza świadome zwalczanie światopoglądu religijnego jako takiego, niezależnie od wyznania.
Dochodzimy tu do problemu drugiego, a mianowicie do tego, czym jest w istocie ateizm.
Ateizm jest światopoglądem negującym istnienie Boga lub bogów, różniącym się od światopoglądów
zakładających ich istnienie, a także od światopoglądów, w których ich istnienie nie jest istotne (np. buddyzm,
dżinizm). Podstawy naukowe wszystkich tych światopoglądów są dokładnie takie same, czyli żadne. Nauka nie
może tej kwestii rozstrzygnąć ani negatywnie ani pozytywnie. Jeśli tysiąc lat temu nauka nie wiedziała, że
istnieją kwarki, kwazary i neutrina, to nie był to dowód na ich nieistnienie. Z kolei aksjomatyczne założenie
nadprzyrodzonego charakteru boga wyklucza stwierdzenie jego istnienia metodami naukowymi w przyszłości.
Oznacza to tym samym, że ateizm jest światopoglądem religijnym opierającym się wyłącznie na wierze, a nie na
przesłankach naukowych, a przyjęcie przez państwo stanowiska promującego ateizację jest więc
faworyzowaniem konkretnej religii ateistycznej, sprzecznym z zasadą neutralności światopoglądowej.

Religia spełnia jednak konkretną społeczną funkcję – jest podstawą moralności religijnej, a więc moralności
czerpiącej swoje uzasadnienie spoza konkretnej, zmieniającej się rzeczywistości społecznej, ekonomicznej i
politycznej. Ponieważ jednocześnie jej baza jest niezależna od ustaleń również zmieniającej się nauki,
moralność religijna jest ze wszystkich moralności najtrwalsza.
Właśnie pojęcie „trwałości” jest chyba największą przeszkodą w rozwoju krytycznej ideologii antykultury, której
celem stała się nieustanna zmiana i właśnie dlatego tak ważna stała się dla marszu przez instytucje likwidacja tej
trwałości polegająca na jej „uelastycznieniu”. Takie fenomeny, jak chrześcijański socjalizm, teologia wyzwolenia,
prywatna religia, a w końcu i chrześcijański ateizm i rewolucyjny chrystianizm to kolejne etapy rozmiękczania
trwałych podstaw europejskiej kultury.

KSIĘŻA ROBOTNICZY
Ruch zaczął się w latach 30-tych. W 1941 r. dominikanin Jacques Loew założył Centrum Studiów Ekonomia i
humanizm. Celem było zdobycie wpływów kleru w środowiskach robotniczych. W czasie wojny 25 księży zostało
wysłanych przez francuski kościół w przebraniu robotników, żeby obsługiwać francuzów pracujących w
Niemczech w przemyśle zbrojeniowym. Większość z nich aresztowało Gestapo, częśc zbliżyła się ddo KPF i
Resistance.
PO wojnie około 100 księży pracowało w fabrykach. Wielu wstąpiło do komunistycznych związków
zawodowych,angażując się w strajki i demonstracje. W 1959 r. ich działalność została przez kościół akazana.
Zakaz zniesiono po II Soborze Watykańskim. W 1979 r. ok. 1000 książy pracowało w fabrykach.

TEOLOGIA WYZWOLENIA

Po rewolucji kubańskiej w krajach Trzeciego Świata powstawały gminy próbujące rozwiązywac problemy
społeczne. Ich podstawa było przesłanie biblijne. Od 1964 r. w tych krajach władze przejmowały dyktatury. Od
1965 r. narastały nastroje rewolucyjne. Prowadziło do do opoeirdzenia się kleru po stronie ludności i
jegoradykaluzacji.
W 1968 r. w Medelin odbył się konferencja biskupów poświęcona problemom nowych ruchów społecznych.
Potępiono zarówno kapitalistyczny liberalizm jak i marksizm. Zaproponowano trzecią drogę w oparciu o
encyklikę Popolorum progressio Pawła VI.
W Ameryce powstała „czarna teologia” antyrasistowska.
Zasady wyłożył w 1971 r. peruwiański duchowny Gustavo Gutiérrez.

PRZESTRZEŃ KULTUROWA JAKO INSTYTUCJA


FUNKCJA PRZESTRZENI KULTUROWEJ

SKŁADNIKI PRZESTRZENI KULTUROWEJ

URBANISTYKA – URBANISTYKA UNITARNA

SZTUKA – AKCJONIZM, SZAMANIZM, PLASTYKA SPOŁECZNA

SYSTEM WARTOŚCI JAKO INSTYTUCJA

O tym, jakie cele wyznacza sobie człowiek i jakie do ich realizacji wybiera środki decyduje jego system wartości.
W przypadku wspólnoty decyduje o tym ten system wartości, który we wspólnocie dominuje.
Jednym z celów człowieka i wspólnoty jest dobrobyt (ponieważ jest on warunkiem wolności, czyli możliwości
zaspokajania innych potrzeb wg własnego wyboru), ale dobrobyt może być tylko środkiem do zaspokajania
innych potrzeb, albo celem samym w sobie. Dobrobyt uwalnia z dojmujących uciążliwości życia w nędzy i jeśli
wydobycie się z nędzy jest jedynym celem, to dopuszczalne są każde środki osiągnięcia dobrobytu, nawet
kradzież i morderstwo. Kradzież i morderstwo są przy tym środkami najbardziej racjonalnymi, ponieważ
umożliwiają osięgnięcie dobrobytu najmniejszym kosztem, a kalkulacja zysków i kosztów jest podstawą
podejmowania wszelkich celowych działań. Nie ma więc racjonalnych powodów, żeby dla osiągnięcia dobrobytu
nie kraść i nie zabijać, a mimo to większość ludzi uzna takie metody za niedopuszczalne. Tym, co powstrzymuje
ludzi przed legalizacją pewnych środków osiągania celów jest własny interes, ponieważ prawo do okradania
innych oznacza również prawo innych do okradania nas. Taka podstawa nie sprawdza się jednak w warunkach
skrajnych, kiedy wybór środków decyduje nie o stopniu dobrobytu, ale o „być, albo nie być”.
Oczywiście przytłaczająca większość ludzi uznaje za niedopuszczalne zabijanie, ale z kradzieżą nie jest to już
tak oczywiste. Poza tym kradzież oczywista, połączona z rozbojem, wyłamywaniem zamków i pruciem sejfów to
jedno, ale istnieją łagodniejsze formy kradzieży, a nawet takie, które w ogóle nie są uważane za kradzież. Np.
kradzież roweru mającego konkretnego właściciela jest oczywista, ale zabór mienia, które nie ma
rozpoznawalnego właściciela (zguba), albo jest własnością „wspólną” wcale nie musi być uważany za kradzież.
Szczególnie przy tzw. „własności wspólnej” (społecznej) granice pojęć są bardzo luźne, bo przecież jeśli coś jest
„wspólne”, to jest również i „moje”.
Jedną z form kradzieży jest wyzysk. Wyzysk polega na tym, że pracodawca wypłaca pracownikowi mniej, niż mu
się należy, a różnicę zatrzymuje dla siebie. Istnieje jednak odwrotna strona wyzysku. Pracownik dostaje od
pracodawcy wynagrodzenie, ale świadczy pracę o wartości niższej od tego wynagrodzenia (np. załatwiając w
czasie pracy prywatne sprawy albo godzinami „surfując” po internecie). Czy taki „profesjonalny internauta” ma
świadomość, że w istocie jest złodziejem i że po prostu kradnie?. Najczęściej nie. Ta nieświadomość
przestępczego charakteru własnego działania jest tym głębsza, im trudniej jest ustalić osobę poszkodowaną.
Jeśli nie ma poszkodowanego, nie ma szkody, a więc nie ma kradzieży. Tam, gdzie nie ma precyzyjnie
określonej własności nie ma kradzieży, a więc nie ma złodziei.

KRADZIEŻ „PATRONACKA”

Istnieje bardzo wyrafinowana forma kradzieży umożliwiająca „bezkosztowe” sprawowanie władzy, którą można
nazwać kradzieżą patronacką. W każdym systemie władzy grupa sprawująca władzę musi mieć aparat nadzoru i
kontroli i ten aparat musi być przez władzę utrzymywany, to znaczy, że władza musi płacić temu aparatowi za
sprawowanie funkcji nadzorczych. W systemach tradycyjnych istnieje wyraźnie określony ośrodek władzy,
wyraźnie określony aparat nadzorczy i wyraźnie określona grupa nadzorowana. Łatwo więc ustalić kto komu
płaci, kto kogo nadzoruje i w czyim imieniu. Nawet, jeśli taki układ uznamy za „niesprawiedliwy”, a cały system
za system „opresji”, to każdą z tych grup łączy poczucie własnego interesu, a to poczucie tworzy jakis rodzaj
wspólnoty. Jeśli celem systemu jest wyzysk społeczeństwa przez elity (władzę) za pomocą aparatu opresji, to
jest on możliwy tylko tak długo, jak długo aparatowi opresji opłaca się wypełniać swoją funkcję i jak długo
wspólnota wyzyskiwana nie ma siły na stawienie zorganizowanego oporu. Jednak sam fakt, że wspólnotę
wyzyskiwaną łaczy świadomość wyzysku istnieje niebezpieczeństwo, że zacznie się ona organizować i stawi
opór. Świadomość wyzysku jest tym silniejsza, że elity muszą wyzyskiwać społeczeństwo bardzo intensywnie,
żeby wystarczyło dla nich i na utrzymanie aparatu represji.
O wiele skuteczniejszy jest taki system, w którym władza umożliwi jednej części społeczeństwa wyzyskiwanie
(czyli okradanie) innej części społeczeństwa, ponieważ daje to trzy wielkie korzyści. Pierwszą – nie jest
potrzebny aparat represji, ponieważ staje się on częścią społeczeństwa, drugą – władza nie musi okradać
społeczeństwa po to, żeby płacić aparatowi represji, ponieważ aparat represji sam się finansuje okradając część
społeczeństwa i trzecią – społeczeństwo jako całość jest rozbite, ponieważ trudno jest ustalić, kto naprawdę jest
jego częścią wyzyskiwaną, a kto w istocie stanowi jej część nadzorczą, dzięki czemu zorganizowanie oporu jest
trudne lub wręcz niemożliwe. Władza patronująca takiemy systemowi, tworząc warunki do wzajemnego
okradania się społeczeństwa sama właściwie nie kradnie, a więc nie jest możliwe łatwe zlokalizowanie ośrodka
wyzysku. Nazywając rzecz precyzyjniej nie jest to system kradzieży w potocznym rozumieniu, ale system
pasożytnictwa.

SYSTEM PASOŻYTNICTWA

System pasożytnictwa, czyli samofinansującego się aparatu gwarantującego trwałość władzy jest prosty w
zasadzie i skomplikowany w szczegółach działania i jest omówiony na tronie (XXX). Jest to system patologiczny
i prowadzący szybko do katastrofy ekonomicznej i społecznej, jeśli jest systemem izolowanym to znaczy
funkcjonującym w otoczeniu systemów zdrowych, ale jest stosunkowo trwały,jaęsli ma możliwości obejmowania
coraz to nowych źródeł samofinansowania.
MIĘKKA DEMORALIZACJA

Warunkiem funkcjonowania takiego systemu jest niezbyt głęboka, ale powszechna demoralizacja, czyli stan, w
którym restrykcyjne normy moralne obowiązują w przypadkach skrajnych (czyli morderstwo nie jest tolerowane),
ale cała sfera norm regulujących życie normalnego społeczeństwa ulega stopniowej relatywizacji. Dzięki temu
proces atomizacji społeczeństwa i jego podziału na aparat represji przebiega powoli, a sam podział niejest nigdy
czytelny. Ten podział jest tym mniej czytelny, im większa część społeczeństwa zaczyna korzystać z możliwości
pasożytowania, a tym wieksza częśc zaczyna z niej korzystać, im mniej czytelne są pojęcia i mniej precyzyjny
system wartości.

ZWROT WARTOŚCI

Potoczne pojęcie „zmiana wartości” lub „zmiana systemu wartości” ma dwa znaczenia. Jedno dotyczy wymiany
jednego systemu wartości na inny system wartości, drugie wewnętrznej przemiany określonego systemu
wartości, w którym jedne wartości zastępowane są przez inne wartości, albo – i to jest w historii antykultury i
marszu przez instytucje najważniejsze – te same wartości, a raczej pojęcia oznaczające te wartości pozostają
niezmienne, ale zmienia się ich treść.
To, że dominujące systemy wartości ulegają wymianie wydaje się faktem oczywistym. Wszystkie wielkie
przełomy w historii ludzkości oznaczały w gruncie rzeczy wymianę całych systemów wartości, co wcale nie
oznacza, że te systemy rozumiane własnie jako „systemy”, czyli skomplikowane układy wartości, zbudowane
były z zupełnie nowych elementów. W rzeczywistości w kolejnych systemach pojawiały się nowe wartości, ale
zwykle zmiana polegała na zmianie dominującej wartości, czyli na zmianie hierarchii wartości.
Nie ma tu miejsca na szczegółową analizę, ale warto pamiętać o tym, że czasami trudno jest odróżnić, czy
słowo, którego używamy oznacza wartość, cechę czy cel. Czy np. uczciwość, która dla jednych jest wadą, a dla
innych zaletą jest wartością, czy tylko cechą? Czy wolność, która sama w sobie opisuje tylko warunki
podejmowania decyzji jest wartością czy celem? Czy cel, który musi mieć jakąś wartość dla tych, którzy go sobie
wyznaczyli sam w sobie staje się wartością? A jeśli tym celem jest wyzysk, to czy wyzysk jest wartością?

Nie ulega wątpliwości, że w latach 60-tych XX wieku, czyli w okresie tzw. rewolucji kontrkulturowej, rozpoczął się
proces przemian w dominującym systemie wartości. Proces ten związany był ze zmianą pokoleniową i
doprowadził przede wszystkim do najłatwiej zauważalnych zmian w obyczajowości, ale jego przyczyny,
charakter i cel są różnie interpretowane. W socjologii proces ten nazywa się „zwrotem wartości” (niem.
Wertewandel).

SYNTEZA CZY UPADEK

W 1977 r. amerykański politolog Ronald F. Inglehart (1934) opublikował książkę pt. „The Silent Revolution”.
Przedstawił w niej model zwrotu wartości oparty o „teorię braku” Abrahama Maslowa, zgodnie z którą największą
wartość przypisujemy rzeczom, których jest najmniej (potwierdza ona w pewnym zakresie twierdzenie Marksa,
że byt określa świadomość). W miarę wzrostu dobrobytu dobra materialne tracą wartość, natomiast zyskują ją
dobra „post-materialne” (zdrowie, wolność, szczęście, wykształcenie, ochrona środowiska itp.), a
najważniejszym celem człowieka staje się tzw. samorealizacja.
Niemiecki socjolog Helmut Klages (1930) twierdzi, że zmiana systemu wartości jest nieuchronnym procesem
wynikającym z industrializacji, również wskazując jako cel samorealizację. Wg Klagesa zwrot wartości nie polega
na „upadku wartości”, ale prowadzi do „syntezy wartości”, której skutkiem ma być powstanie nowego systemu
sprzyjającego rozwinięciu „humanistycznego potencjału” człowieka. Ten nwy system wartości ma być właściwy
nowemu typowi człowieka określonego jako „aktywny realista” (Helmut Klages, „Wertwandel und
gesellschaftlicher Wandel” 1979).
Zupełnie inne stanowisko zajęła niemiecka specjalistka od demoskopii Elisabeth Noelle-Neumann (1916-2010 -
NS), która zresztą wraz z Klagesem zakładała w 1968 r. interdyscyplinarne Zentrum Berlin für Zukunftsforschung
(Berlińskie Centrum ds. badania przyszłości). Noelle-Neumann wskazywała na zanik tradycyjnych cech
mieszczańskich (tzw. cnót pruskich), zanik wpływu religii i kościoła, zanik ambicji zawodowych na rzecz
skłonności do rozrywki, zanik więzi wspólnotowych na rzecz indywidualizmu itp., czyli rzeczywistość opisywała
podobnie jak inni socjologowie, ale oceniała ja jako „upadek” wartości.
„Opinia publiczna: Odkrycie spirali milczenia”. 1974-1980

Optymistyczna interpretacja Klagesa i pesymistyczna ocena Noelle-Neumann wynikały z ich indywidualnych,
odmiennych systemów wartości, ale opisują zaledwie pewien proces, nie wnikając w jego przyczyny. Taką
wewnętrzną przyczynę starał się wskazać Ingelhart i zapewne jest w tym jakas część prawdy, jednak we
wszystkich interpretacjach pomijany jest czynnik najistotniejszy, przedstawiany w niniejszej historii – czyli fakt, że
przemiany w psychicze indywidualnej i wynikających z niej świadomości społecznej nie są wynikiem wyłącznie
czynników wewnętrznych, ale również świadomego i celowego kształtowania ludzkiej psychiki.

OSWAJANIE PATOLOGII - NEW HOLLYWOOD

System wartości określa cele jakie stawiają sobie ludzie i wspólnoty, a normy społeczne umożliwiają jego
realizację. Bez norm społecznych system wartości jest zbiorem pustym. Normy społeczne są skuteczniejsze od
norm prawnych, ponieważ działają nawet w rejonach, których prawo nie normuje i do których niejest w stanie
dotrzeć aparat represji egzekwujący przestrzeganie normy prawne.
W ogólnym rozrachunku wszystkie normy społeczne sprowadzają się odróżniania tego, co jest „dobre”, od tego,
co jest „złe”. Jeśli w powszechnym przekonaniu, które warunkuje skuteczność normy, coś jest dobre, a coś złe,
bezpośredni atak na to „coś” spotyka się ze społecznym sprzeciwem. Np. jeśli rodzina jest uznawana za
wartość, to atak na rodzinę i próba jej likwidacji jako instytucji społecznej napotka na opór. Jeśli długo i często
wskazywać się będzie wyłącznie nagatywne cechy rodziny (każde zjawisko na wady), a marginalizować lub
przemiczać będzie się jej zalety, to oczywiście po jakimś czasie obniży to społeczny prestiż i wartość rodziny.
Taki proces w Polsce rozpoczęła słynna akcja plakatowa przeciwko przemosy w rodzinie pt. „Bo zupa była za
słona”, z której wynikał wniosek, że głównym celem rodziny jako instytucji społecznej jest umożliwienie pijanym
degeneratom (ojcom) bezkarnego zaspokajania ich sadystycznych skłonności przez gwałcenie i katowanie
zniewolonych przez prawo i społeczny konwenans żon i dzieci (w domyśle) po to, żeby w dzieciach tych
wytworzyć faszystowską, antysemicką i homofobiczną „osobowość autorytarną” czyniącą z nich ślepe narzędzie
kapitalizmu. Tak prymitywna propaganda jest oczywiście skuteczna, ale wymaga nieustannych nakładów,
ponieważ każda „reklama” się nudzi i wymaga wynajdywania coraz to nowych chwytów, a przy zbytniej
nachalności i prymitywizmie wywołuje skutek odwrotny – ośmiesza przekaz.
Niebezpieczeństwo takie grozi każdej propagandzie i działa w obydwie strony. Np. pokazywanie w filmach
bohaterów o wyraźnie określonych, pozytywnych i negatywnych cechach jako „aniołów” i „szwarc-charaktery”
powoduje, że stają się one plakatowe, płaskie i nieautentyczne, a przekaz nieskuteczny.
Znacznie skuteczniejsza i tańsza jest sytuacjonistyczna metoda „detournement”, czyli „wywracania pojęć”. Po
raz pierwszy taką metodę zastosowano w kinie tzw. Nowego Hollywood w szczytowym okresie rewolucji
kontrkulturowej. Powodem jej zastosowania był marginalny zasięg tej rewolucji i konieczność dotracia z
antykulturowym przekazem do szerokich kręgów młodzieży, których nie bawił hipisowski folklor, a która
przynajmniej nie traktowała antykultury jako coś więcej, niż tylko folklor. Mechanizm działania tej metody ilustrują
dwa przykłady.

BONNIE AND CLYDE - SYMPATYCZNI PRZESTĘPCY

W 1967 r. wyprodukowano film pt. „Bonnie and Clyde” przedstawiający historię pary kryminalistów Bonnie Parker
i Clyde’a Barrowa, która w okresie Wielkiego Kryzysu żyła z rozboju, mordując przy okazji 14 niewinnych osób.
Historia jest rzeczywiście fascynująca, na dodatek zawiera w sobie „love story”, a kończy się smutno, bo
zwabiona w pułapkę para mrederców została przez policjantów podziurawiona jak sito.
W filmie role bohaterów grają Faye Dunaway i Warren Beatty, obydwoje w swojej najlepszej formie, zjawiskowo
piękni (w ówczesnym kanonie urody), świetnie ubrani, itp. itd., a przede wszystkim sympatyczni. Każdy młody
człowiek mógł się z nimi zidentyfikować i to nie tylko zaczadzony marihuaną,analfabetyczny ćpun, ale studenci
najlepszych collegów również, a nawet i przede wszystkim oni. To, że strzelający do przestępców policjanci
wychodzą na sfrustrowanych, fanatycznych sadystów jest już oczywista konsekwencją ustawienia historii.
Analiza społecznej warstwy tego filmu może być bardzo ciekawa, ponieważ sympatia widza do przestępców
opiera się na bardzo nikłych podstawach. O ile Robin Hood czy Janosik walczyli z władzą w imię jakichś
wyższych (nawet jeśli pokętnych i pozornych) racji, zabierając bogatym i rozdając biednym (wszyscy byli więc
organicznymi lewicowcami), o ile nawet w historii Ala Capone pojawia się wytłumaczenie popularności gangstera
jego charytatywną działalnością (podobno fundował sierocińce), to w historii Bonnie and Clyde mamy do
czynienia z krystalicznie czystym, egoistyczmym bandytyzmem, z którym zupełnie normalni ludzie identyfikowali
się na podstawie powłóczystych spojrzeń Dunaway i kwadratowej szczęki uśmiechniętego Beatty. W tym filmie
zbrodnia wyrwana została ze społecznego kontekstu, a więc i refleksja związana z nim była wykluczona.

OJCIEC CHRZESTNY – GRUNT TO RODZINKA

W 1972 r. pokazano film pt. „Ojciec chrzestny” nakręcony wg powieści Mario Pozo z 1969 r. Wspaniale
opowiedziana historia z fantastycznymi rolami Brando i Pacino, legendarną muzyką Nino Roty (kompozytor
Felliniego). Przepiękny, wzruszający film – co prawda o gangsterach, ale o takich dziwnych gangsterach, którzy
dla rodziny (rodzinki) poświęcą wszystko. To prawda, że posługują się niezbyt eleganckimi metodami, a i ich
„cyngle” nie czytają w przerwach poezji, ale nie robią tego w imię jakiejś opętańczej ideologii, a tylko dla rodziny i
nawet, jeśli od czasu do czasu robią coś brzydkiego, to jedno jest pewne – nigdy nie łamią obowiązujących we
wspólnocie norm i zasad. Te normy i zasady są tak moralnie „wyśrubowane”, że wprawdzie dopuszczają
szantaż, wymuszenia i morderstwa, ale nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczają handlu narkotykami.
Koncepcja systemu zorganizowanej przestępczości opartego na - swoiście pojmowanym, ale jednak – zbiorze
niewzruszonych zasad, pojęciu honoru, wierności, lojalności i rodzinie jest najprzewrotniejszym dokonaniem
antykulturowej ekwilibrystyki pojęciowej. Jest absolutnym majstersztykiem, ale jest nim dlatego, że odzwierciedla
(chociaż w zwierciadle krzywym) rzeczywiste reguły rządzące każdym systemem.
Różnica między systemem tradycyjnym a system przestępczym sprowadza się wyłącznie do wartości i celów,
jakie te systemy realizują.

Okres New Hollywood w historii filmu nie rozpoczął się oczywiście, ani nie skończył na jednym, konkretnym
filmie. Równie istotne były takie dzieła, jak „Wstręt” z 1965 r. i „Rosemary’s Baby” z 1968 r. Romana
Polańskiego, „Absolwent” z 1967 r. Mike’a Nicholsa, „Easy Rider” z 1969 r. Dennisa Hoopera, czy „Nocny
kowboj” z 1969 r. Johna Schlesingera.
Kino New Hollywood zaniknęło w połowie lat 70-tych, gdy rewolucja kontrkulturowa wypaliła się, dopiero
rozpoczynał się marsz przez instytucje,a karierę rozpoczynało pojęcie „narracji”.

LUKROWANA ANTYKULTURA

W 1971 r. John Lennon napisał i nagrał słynną piosenkę pt. „Imagine” (Wyobraź sobie). Na opublikowanej w
2004 r. przez magazyn Rolling Stone liście „500 najsłynniejszych piosenek wszechczasów” „Imagine” zajęła
trzecie miejsce (zespołowo wygrali The Beatles z 23 piosenkami dystansując The Rolling Stones z 14
piosenkami).
Piosenka ma wpadającą w ucho melodię, ale jej tekst jest bezpośrednim tłumaczeniem na język niezbyt
wyrafinowanej poezji tekstu Manifestu Komunistycznego Marksa i Engelsa z 1848 r. Poniżej to tłumaczenie i
jego tłumaczenie na ludzki język. (XXX).
Sam Lenno w wywiadzie powiedziała, że „Imagine” była „antyreligijna, anty-nacjonalistyczna,
antykonwencjonalna, antykapitalistyczna, ale ponieważ została polukrowana, została przez publiczność
„łyknięta”. Teraz już wiedział, jak trzeba postępować - sprzedawać ludziom swoje polityczne poglądy z odrobiną
miodu.” Podobno Lennon wyjaśnił kiedyś McCartneyowi, że „Imagine” była nową wersją jego wcześniejszej
piosenki „Working Class Hero”, ale osłodzoną i przeznaczoną dla takich konserwatystów, jak sam McCartney.
„Working Class Hero” opowiada o tym, jak robotnik awansuje do klasy średniej tracąc swój radykalizm i
zmieniając się w trybik kapitalistycznego systemu. Jest to więc wyśpiewana wersja procesu opisanego znacznie
wcześniej przez klasyków szkoły frankfurckiej. Rzeczywiście – dla prawdziwego marksisty historia robotnika
awansującego z pozycji „robola” do klasy średniej, nie daj Boże - wykształconego, zarabiającego na utrzymanie
rodziny, mającego własny dom, samochód, a może i parę książek – to najprawdziwszy koszmar.
Pikanterii całej historii dodaje fakt, że Lennon i Yoko Ono nagrywali piosenkę i video do niej w posiadłości
Tittenhurst Park kupionej za 145.000 ówczesnych funtów i przebudowanej za kolejnych 300.000 funtów, co
niezbyt pasuje do treści piosenki mówiącej o zniesieniu własności prywatnej i braterstwie wszystkich ludzi.
Wiem, czepiam się…

Ani tzw. kontrkultura ani New Hollywood nie były zjawiskami przypadkowymi, ale nowym, atrakcyjnym
opakowaniem starych treści. Bezpośredni atak na instytucje tradycyjnej kultury, jakim była rewolucja
kontrkulturowa zastąpiony został nicowaniem pojęć i „przesunięciem norm”.

OSWAJANIE PATOLOGII

W połowie lat 70-tych antykultura miała już wyraźnie sprecyzowaną, nową taktykę działania. Celem nie było już
zdobycie poparcia większości społeczeństwa, ale wypracowanie nowego sposobu panowania mniejszości nad
większością. Masowy proletariat młodzieżowy, który miał zastąpić proletariat przemysłowy, został zastąpiony
nowym proletariatem mniejszościowym. Ten nowy proletariat właściwie został określony już przez Maxa
Horkheimera w „Teorii krytycznej” w 1937 r., ale panowanie mniejszości nad większością – i to za pomocą
terroru - zostało teoretycznie uzasadnione dopiero w „Tolerancji represywnej” Herberta Marcuse w 1965 r.
Ogólne pojęcie „dyskryminowanej przez tolerancję” mniejszości jako jedynej postępowej siły społecznej mającej
interes w zmianie status quo było jednak zbyt enigmatyczne. W procesach społecznych nie biorą udziału pojęcia,
ale konkretne grupy ludzi. Kiedy w 1964 r. w USA zniesiono oficjalnie segregację rasową wprowadzając Voting
Rights Act (ustawę o prawie do głosowania) i Civil Rights Act (ustawę o prawach obywatelskich) jedynymi
mniejszościami, na których mogła oprzeć się antykultura były mniejszości seksualne.

Czlowiek na co dzień nie analizuje szczegółowo kwestii wartości. Wielu ludzi (być może większość) nawet nie
jest w stanie zdefiniować pojęcia wartości. W praktycznym życiu społecznym wartości te realizują się w postaci
norm regulujących ludzkie zachowania, ale i wyznaczających intuicyjne rozumienie pojęć. Te społeczne normy z
kolei realizują się w utrwalonych w tradycji normach obyczajowych. Działanie norm ma oczywiście charakter
krępujący, ograniczający odstępstwa od wzorca, ale nie ma podstaw do twierdzenia, że jest to ich cecha
negatywna, jeśli celem normy jest sprawne działanie mechanizmu, jakim jest społeczeństwo. Nie można uważać
za wadę hamulca tego, że hamuje, jeśli jego zadaniem jest właśnie hamowanie w sytuacjach, gdy samochód
może ulec katastrofie lub pozabijać ludzi. Nikt rozsądny – nawet radykalny rewolucjonista - nie wsiądzie do
samochodu z niesprawnymi hamulcami. Stosunek do norm jest więc w gruncie rzeczy określony stosunkiem do
społeczeństwa jako systemu – niezależnie od tego jaki ten system jest, ponieważ dopóki jest on systemem,
muszą obowiązywać w nim normy.
Krytyczna antykultura nigdy nie kryła swojego antysystemowego charakteru. Jej celem jest nieograniczona
wolność jednostki, a więc likwidacja wszelkich ograniczeń tej absolutnej wolności. W oczywisty sposób musi
więc dążyć do likwidacji praktycznego skutku norm społecznych, czyli norm obyczajowych i to przede wszystkim
tych, które określają najważniejsze, fundamentalne sfery ludzkiego życia. Do tych sfer należy seksualność
określająca podstawy ludzkiej tożsamości i strukturę elementarnej komórki społecznej, czyli rodziny. Wybór
mniejszości seksualnych jako detonatora systemu był więc tak samo trafny, jak freudomarksistowski wybór
seksu jako podstawowego detonatora mechanizmu kultury. Jednak sposób, w jaki antykultura realizuje postulat
wolności odsłania najdokładniej jej prawdziwe oblicze.

PEDOFILIA

Nawet w dzisiejszych, bardzo zliberalizowanych kategoriach medycznych (Międzynarodowa Statystyczna


Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 i Diagnostczny i Statystyczny Podręcznik Zaburzeń
Psychicznych DSM-IV) pedofilia jest uznawana za „parafilię”, czyli za zaburzenie preferencji seksualnych,
polegająca na „jedynym lub preferowanym sposobie osiągania satysfakcji seksualnej przez kontakt z dziećmi w
okresie przedpokwitaniowym lub wczesnej fazie pokwitania” co oznacza osoby seksualnie niedojrzałe - przy
możliwości wyboru partnera dojrzałego.
Pojęcie pedofilii pojawiło się w literaturze medycznej w 1886 r. jako określenie seksualnej psychopatii. Do ww.
rejestru DSM Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego wprowadzone zostało w 1952 r. i jeszcze w 1968
r. oznaczało „dewiację seksualną”, ale już od 1980 r. uznawane jest w tej klasyfikacji tylko za „zaburzenie
preferencji” seksualnych. Mimo to do dnia dzisiejszego w większości państw pedofilia nie jako „preferencja”, ale
jako czyn pedofilski jest karana. Podstawą utrzymania karalności pedofilii jest fakt, że obiektem działania
pedofilów są dzieci, czyli osoby niedojrzałe nie tylko seksualnie, ale przede wszystkim psychicznie w tym
znaczeniu, że niezdolne do pełnej oceny ani skutków własnego działania, ani skutków działania, któremu są
poddawane.
Dziecko seksualnie niedojrzałe (z samej definicji niedojrzałości) nie ma seksualnych „preferencji” i nauka nie zna
zjawiska będącego odwrotnością pedofilii, czyli seksualnej skłonności dzieci do osób znacznie starszych (czyli
dojrzałych). Nawet w ramach współcześnie preferowanych trendów, zgodnie z którymi seks nie służy prokreacji,
a jedynie przyjemności, pedofilii nie da się określić inaczej, jako działania mającego na celu wyłącznie
fizjologiczną przyjemność osoby dorosłej osiąganą „z użyciem” niedojrzałego dziecka. W przypadku pedofilii nie
może być mowy o skłonności seksualnej podbudowanej pozytywnym związkiem emocjonalnym (czegoś takiego
nie ma w definicji pedofilii), literatura przedmiotu nie dostarcza również przykładów „kontr-pedofilów”, czyli
niedojrzałych seksualnie dzieci, które świadomie dożąłyby do osiągnięcia własnej przyjemności w seksualnym
kontakcie w osobą dorosłą. Oznacza to, że jedynym „beneficjentem” pedofilii jest pedofil i tylko on, jako osoba
dojrzała, jest w stanie świadomie dążyć do kontaktu seksualnego z dzieckiem. Z drugiej strony niedojrzale
dziecko nie jest w stanie rozpoznać intencji pedofila i może łatwo ulec różnym technikom wabienia – od
„odrobiny ludzkiego ciepła” przez torbę cukierków po dawkę heroiny.
Z udokumentowanych przypadków pedofilii wynika, że niemal nigdy nie zachodzi przypadek, gdy obydwie strony
„umawiają się” na akt pedofilski, a więc że udział dziecka jest świadomy i dobrowolny. Zwykle dziecko jest
„wabione” pod jakimkolwiek pozorem w sytuację, w której prawdziwy zamiar pedofila rozpoznaje, gdy nie ma już
możliwości obrony, a sprawca jest w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego (mówimy o popędzie
seksualnym). W takich sytuacjach przełamanie oporu dziecka musi przybrać forme gwałtu. Psychiczne skutki
takiego gwałtu łatwo jest przewidzieć.
Jednym słowem – pedofilia jest całkowicie jednostronnym aktem wykorzystania nieświadomego i bezbronnego
dziecka przez działającego z premedytacją, silniejszego dorosłego w jego własnym, egoistycznym interesie, a
poświęciłem tej kwestii tyle miejsca, ponieważ stosunek do pedofilii określa w gruncie rzeczy najlepiej
rozumienie pojęcia wolności i praw człowieka wypisanych na sztandarach wszystkich odmian lewicowej
antykultury.
Otóż nie tylko pozytywny, ale nawet obojętny stosunek do zjawiska pedofilii oznacza postawę, w której
egoistyczny, indywidualny interes jednej strony może być legalnie realizowany kosztem interesu drugiej strony.
Pusty frazes „praw człowieka” do swobodnej ekspresji i „samorealizacji” zakłada pogwałcenie praw innego
człowieka wbrew jego woli i świadomości, a pusty frazes „wolności” oznacza wolność silniejszego i zniewolenie
słabszego. To dlatego np. w starożytności pedofilia była uważana powszechnie za naganną z jednym wyjątkiem,
nie dotyczyła seksualnego wykorzystywania niewolników.
Pedofilia jest najjaskrawszym przypadkiem zniewolenia, ponieważ nie może się realizować „pośrednio”, np.
przez ekonomiczny wyzysk, ale wymaga bezpośredniego zaangażowania dwóch żywych, czujących istot, z
których jedna jest przedmiotem bezpośredniej, najczęściej brutalnej eksploatacji w najintymniejszej sferze jej
osobowości.

W 1977 r. grupa francuskich intelektualistów marksistowskich (Michel Foucault, Louis Althusser, Jean-Paul
Sartre, Simone de Beauvoir, André Glucksmann, Roland Barthes, Guy Hocquenghem, Jean Danet, Alain Robbe-
Grillet, Philippe Sollers, Françoise Dolto, Jacques Derrida, czyli śmietanka ówczesnej antykultury) skierowała do
francuskiego parlamentu petycję w sprawie depenalizacji pedofilii. Właściwie była to petycja w sprawie zniesienia
ograniczenia wieku osób, z którymi osoby dorosłe mogą wchodzić w kontakty seksualne, co na jedno wychodzi.
W 1978 r. w USA powstała North American Man/Boy Love Association (NAMBLA), określająca się pięknie jako
„grupa wspierająca stosunki między generacjami”.
W 1979 r. w Niemczech powstała Niemiecka Wspólnota ds. Studiów nad Pedofilią (DSAP), której celem było
„przewartościowanie” pojęcia pedofilii. W 1983 r. DSAP wweszła w skład „Wspólnoty Roboczej Humianistyczna
Seksualność” (AHS). Organizacja wspierała FDP i w swoich aakcjach wykorzystywała autorytet liberalnych
seksuologów.
Jeden z takich seksuologów, Eberhard Schorsch już w 1973 r. publikował w czaspismach poświęconych
wychowaniu teksty przekonujące o tym, że dobrowolny seks dzieci z dorosłymi „nie jest dla tych dzieci zły”, nie
wnikając, na jakiej podstawie ustalił, że jest on „dobrowolny” i co dobrego jest w tym, że nie jest on zły.
W koncu lat 70-tych w niemieckiej prasie (i to ni brukowej), m.in. w Die Zeit, w Der Spigel i w Die Tageszeitung)
zaczęły ukazywać się teksty promujące pedofilię i dopiero w 2010 r. ujawniono dokumenty potwierdzające
działanie w niemieckiej prasie lobby pedofilskiego przynajmniej do połowy lat 90-tych.
W 2013 r. w Niemczech odbyła się publiczna debata na temat początków Partii Zielonych oraz źródeł jej
programu w kontekście zaangażowania tej pratii w promocję pedofilii. Debatę wywołało przyznanie prestiżowej
nagrody im. Theodora Heussa Danielowi Cohn-Benditowi (przywódcy paryskiej rewolty studenckiej w 1968 r., a
obecnie euro pasła i przywódcy działającej w PE federalistycznej Grupy Spinneli) i przypomnienie przy jego
okazji pedofilskich wynurzeń Cohn-Bendita. Na zlecenie Zielonych Uniewrsytet w Gottingen opracował raport pt.
„Zakres, kontekst i oddziaływanie pedofilskich postulatów w środowisku Nowych Ruchów Społecznych i
Zielonych”, który w pełnej wersji ma ukazać się w końcu 2014 r. Ze zgromadzonego materiału wynika, że wpływy
zorganizowanego środowiska pedofilów sięgały nie tylko partii lewicowych, ale nawet chadeckiej CDU, a
skłonność polityków do ulegania tym wpływom miała tylko jeden cel – zdobycie politycznego poparcia za każdą
cenę. Wprawdzie już w 2013 r. aktualne władze Zielonych zdystansowały się od wcześniejszych związków tej
partii z lobbbypedofilskim, ale przeprosiły za coś, co pomogło im wejść na polityczną scenę. To tak, jakby
zlodziej przeprosił za kradzież, ale zatrzymał skradzione pieniądze.
Więcej informacji: http://www.demokratie-goettingen.de/content/uploads/2013/12/Paedophiliedebatte-Gruene-
Zwischenbericht.pdf.

DOMINACJA I MICHEL FOUCAULT

Michel Foucault stał się w połowie lat 70-tych gwiazdą pierwszej wielkości w elicie neomarksistowskiej
antykultury i właściwie pozostaje nią do dziś. Był on sygnatariuszem ww. petycji w sprawie depenalizacji pedofilii
i organizatorem publicznej debaty na ten temat emitowanej we francuskim radio i opublikowanej w 1978 r. pt.
„Moralność seksualna i prawo”.
W 1948 r. Foucault został uczniem marksistowskiego strukturalisty Louisa Althussera i niewiele później wstąpił
do Komunistycznej Partii Francji, ale wystąpił z niej w 1953 r., ponieważ komuniści francuscy byli zbyt
„homofobiczni”. Filozoficzne i socjologiczne zainteresowania Foucaulta mają swe źródło w marksizmie,
nietzscheańskim nihilizmie, fenomenologii i egzystencjalizmie, ale głównymi tematami jego prac stały się
szaleństwo jako stan świadomości, dominacja jako jedyna forma relacji międzyludzkich i popęd seksualny jako
ich baza.
Ta monotematyczność sprowadzająca każdy problem do motywacji seksualnych jest typowa dla całej
antykultury, ale w przypadku Michela Foucault ma charakter wręcz obsesyjny i w oczywisty sposób związany z
jego manifestacyjnym homoseksualizmem, dlatego tego aspektu nie można pominąć – w końcu jeśli ktoś
podejmuje bardzo aktywną działalność intelektualną kształtującą społeczna swiadomość w bardzo określonym
kierunku, to działalnośc ta musi mieć jakis cel i komuś lub czemus służyć. Tak więc w przypadku Foucaulta,
podobnie jak w przypadku Wilhelma Reicha jego osobiste seksualne doświadczenia wdaja się czynnikiem
wyraźnie wpływającym na sposób myślenia.
W 1983 r. Michel Foucault powiedział swojemu biografowi w nieco autoironicznej formie:
„Nie zawsze byłem mądry, właściwie to w szkole byłem bardzo głupi. Jednak w mojej szkole był pewien bardzo
atrakcyjny chłopiec, który był jeszcze głupszy niż ja i żeby przypodobać się temu bardzo pięknemu chłopcu
zacząłem odrabiać za niego prace domowe. I w ten sposób stałem się mądry – zawsze odrabiałem jego prace
tak, żeby mu pomóc, ale żeby zawsze być trochę lepszym od niego. W pewnym sensie przez całe dalsze życie
pracowałem intelektualnie po to, żaby przyciągnąć do siebie atrakcyjnych chłopców”.
Nie ma sensu oczywiście przedstawiać szczegółów życia Michela Foucault, ale jest on chyba modelowym
przykładem „intelektualnego outsidera”, w jakim Max Horkheimer widział nowego rewolucjonistę zmieniającego
status quo – a to dlatego, że zmiana ta leżała w jego własnym interesie. Przedstawię tylko dwa aspekty jego
doświadczeń i poglądów.
Wg wielu relacji (m.in. „Pasja Michela Foucault” Jamesa Millera, 1993) na początku lat 50-tych Foucault związał
się z awangardowym kompozytoremJeanem Barraque i wszedł w środowisko paryskich homoseksualistów,
gdzie eksperymentował z ciężkimi narkotykami i sadomasochizmem. W 1953 r. poznał pisma Fryderyka
Nietzschego i obejrzał sztukę Samuella Becketta „Czekając na Godota” i uznał je za największy przełom
swojego życia. Wraz ze swoim partnerem czytał dzieła de Sade’a. Kafki i Geneta i wszystko, co dotyczyło dwóch
kwestii – seksu i przemocy. W dalszych latach Foucault pracował w Szwecji, a od 1958 r. w Warszawie jako
przedstawiciel francuskiej kultury w Centre Francais. Tu również udzielał się w środowisku homoseksualistów,z
których jeden okazał się agentem UB i doniósł na Foucaulta do francuskiej ambasady. Uwikłany w skandal
zmuszony został do wyjazdu do niemieckiego Hamburga, gdzie poza zajęciami akademickimi większość czasu
spędzał w tamtejszej dzielnicy domów publicznych poznając środowisko transwestytów.
Trudno czywiście wskazać precyzyjnie bezpośredni wpływ osobistych doświadczeń na poglądy naukowe
Michela Foucalut, ale chyba nie jest dziełem przypadku, że te ekstremalne doświadczenia znalazły odbicie w
takich pracach, jak „Choroba psychiczna i psychologia” (1954), „Historia szaleństwa” (1960), „Nadzorować i
karać” (1975), „Historia seksualności” (1976-1984), „Subiektywność i Prawda” (1980-81).
W 1975 r. w publicznej debacie telewizyjnej z neoanarchistą Naomem Chomsky’m (dostępna na You Tube)
Foucault przedstawił „w pigułce” swój pogląd na charakter relacji międzyludzkich,czyli relacji społecznych. W tym
ujęciu każda relacja międzyludzka i każda instytucja społeczna służy dominacji i realizuje dominację – zarówno
rozmowa dwojga ludzi jak i system nadzoru policyjnego jak i system wychowania. W logiczny sposób seks jest
również zferą, w ktorej realizuje się relacja dominujący(a) - zdominowany(a). Takie podejście jest z jednej strony
doprowadzoną do skrajności marksistowską teorią konfliktu, z drugiej zaś „uszczegółowieniem”
neomarksistowskiej koncepcji genetycznie wadliwego status quo (Horkheimer), które jest systemem wiecznego i
totalnego zniewolenia.
Rzeczowa dyskusja z takim poglądem jest wykluczona, jednak kilka wymienionych epizodów z życia Foucault, a
szczególnie jego doświadczenia sadomasochistyczne pozwalają na wyjaśnienie mechanizmu, jakiego
antykultura używa do sakralizacji patologii i przestępstwa jako zjawiska normalnego.

SADYZM, SADOMASOCHIZM, OKRUCIEŃSTWO

W klasyfikacji ICD-10 sadomasochizm wymieniony jest tuż przed pedofilą jako „zaburzenie preferencji
seksualnych” i zdefiniowany jako: „Preferowanie aktywności seksualnej, która wiąże się z zadawaniem bólu,
upokorzenia, lub zniewoleniem.”
Sadysta to człowiek, u którego zadawanie bólu, upokarzanie i zniewalanie innych ludzi budzi podniecenie
seksualne. Człowiek, który doznaje podniecenia seksualnego, gdy jemu zawany jest bój i upokorzenie, to
masochista. Połączenie tych dwóch skłonności to samomasochizm.
Sadyzm i masochizm związane są więc właściwie nierozłącznie związane z seksem, ale w języku potocznym
sadystą nazywa się każdego człowieka, któremu zadawanie bólu, upokarzanie i dręczenie innych ludzi w
dowolny sposób sprawia przyjemność. Sadyzm jest więc synonimem okrucieństwa.
Z kolei okrucieństwo nie jest kojarzone z seksem i oznacza każde świadome dręczenie innej żywej istoty, nie
tylko ludzi, ale i zwierząt. Okrucieństwo tym się różni od brutalności, że brutalność cechuje działanie
podejmowane pod wpływem impulsu, zwykle ograniczające się do zadawania bólu fizycznego i nastawione na
zmuszenie ofiary do jakiejś czynności (np. ujawnienia tajemnicy). Okrucieństwo oznacza dręczenie innej istoty
dla samego dręczenia. Człowiek okrutny realizuje swój interes nie przez wymuszone działanie ofiary, ale przez
sam fakt, że zadaje jej ból i ją upokarza.
Co do istoty zjawiska sadyzm jest więc okrucieństwem, tyle tylko, że sprawiającym specyficzną przyjemność
przejawiającą się w podnieceniu i zaspokojeniu seksualnym.

Poza sferą seksualności okrucieństwo nie tylko nie znajduje społecznej akceptacji, ale jest czynem karalnym i
okolicznością obciążającą, zmieniającą kwalifikację czynu i stopień zagrożenia karą. Np. zabójstwo dokonane ze
szczególnym okrucieństwem uznawane jest za morderstwo i podlega wyższej karze. Ochronę przez
okrucieństwem sankcjonuje Powszechna Deklaracja Praw Człowieka (1948), a odrębne przepisy karzą
okrucieństwo wobec zwierząt (nb. pierwsze kompleksowe przepisy ochrony zwierząt wprowadzono w III Rzeszy
Niemieckiej).

Mogłoby się wydawać, że wprowadzenie przepisów chroniących zwierzęta przed okrucieństwem ludzi świadczy
o postępującym uwrażliwieniu społeczeństwa na sprawy okrucieństwa w ogóle, co można odczytać jako
postępującą „humanizację” życia społecznego. Tymczasem proces ten prowadzi do ochrony raczej zwierząt, niż
ludzi, a wśród ludzi oznacza on ochronę raczej kata, niż ofiary. Świadczy o tym kierunek zmian w traktowaniu
przez prawo zjawiska pedofilii i sadyzmu.
W przypadku sadomasochizmu jako „preferencji” seksualnej zakłada się, że – przynajmniej teoretycznie -
kwestia dotyczy dorosłych, dobrowolnie współdziałających stron. W takiej interpretacji „dobrowolność” jest
podstawą wyłącznie zniesienia karalności sadomasochizmu, ponieważ w układzie kat-ofiara nikt nie ponosi
„straty”, a obydwie strony „korzystają”, ale w niczym nie może to zmienić kwalifikacji charakteru zjawiska, które w
obydwu przypadkach sprowadza się do realizacji skłonności patologicznych w takim znaczeniu, w jakim
okrucieństwo jest przejawem psychopatologii.
W przypadku pedofilii w ogóle nie ma mowy o równoprawności stron, ponieważ nie zdarzają się przypadki, aby
niedojrzałe seksualnie dziecko podejmowało działania w celu nawiązania kontaktu seksualnego z dorosłym. Jest
to więc układ jednokierunkowy, nastawiony wyłącznie na realizację interesu świadomego sprawcy wobec
nieświadomego dziecka. To, jakie skutki powoduje pedofilia u dziecka, czy są to skutki negatywne czy
pozytywne (a jest to główna linia promocji pedofilii jako zjawiska nie-negatywnego, a nawet pozytywnego dla
dziecka) nie ma w istocie żadnego znaczenia, ponieważ celem pedofila nie jest skutek po stronie dziecka, ale
zaspokojenie własneg popędu seksualnego. Mimo to od lat 70-tych trwa wyraźna tendencja, żeby łagodzić
moralną ocenę i prawną kwalifikację obydwu zjawisk i jeśli do tej pory pedofilia nie została zalegalizowana, to
tylko dlatego, że zwolennicy jej legalizacji natrafili na silny jeszcze opór społeczny. W całej sprawie nie jest
jednak istotne, jak daleko zaszła liberalizacja w stosunku do tych zjawisk, ale to, kto te zmiany promuje i jaki jest
ich ostateczny cel.
W 2008 roku Charles Silverstein, amerykański psycholog i działacz gejowski, napisał na łamach Archives of
Sexual Behavior: „Mija w tej chwili 35 lat od usunięcia homoseksualizmu z DSM, co było naszym celem
krótkoterminowym. Nasz cel długoterminowy – usunięcie z DSM tego, co nazywane jest perwersją seksualną,
zaburzeniem seksualnym czy parafilią, w zależności od wydania, nie został zrealizowany”.
Oznacza to, że celem nie jest nawet weryfikacja zasadności uznania jakiegoś zjawiska za perwersję, zaburzenie,
czy parafilię, ale usunięcie z języka w ogóle samych pojęć perwersji, zaburzenia czy parafilii, a więc wykluczenie
możliwości pewnej oceny zjawisk.
WSZYSTKO JEST NORMALNE
Podkreślam – nie chodzi tu o konkretną, negatywną lub pozytywną ocenę konkretnego zjawiska, ale o
wykluczenie możliwości dokonania jakiejkolwiek oceny jakiegokolwiek zjawiska w jakichkolwiek kategoriach. W
grucie rzeczy sprowadza się to do uznania wszystkich zjawisk za równie oczywiste, równie uzasadnione i
równoprawne, a to oznacza stopniową likwidację wszelkich norm.
Ten proces rozpoczął się wraz z marszem przez instytucje, a w kwestiach seksualności rozpoczęła go w sposób
manifestacyjny wspomniana petycja w sprawie pedofilii elity ówczesnej francuskiej antykultury.
APRECJACJA PATOLOGII - FROMM

Fromm: Zdrowi są najbardziej chorzy - to oni wymagają leczenia.

PROBLEM KADR I ZARZĄDZANIA

Neomarksizm powstał po to, żeby w nowych warunkach zrealizować lewicową wizję systemu społeczno-
ekonomicznego (komunizmu), alternatywnego dla istniejącego systemu kapitalistycznego. Szczegółowe kwestie
organizacyjne nie interesowały ani filozofów ze szkoły frankfurckiej, ani teoretyków Nowej Lewicy, ani twórców
współczesnej antykultury, ponieważ ich wysiłek koncentrował się ma likwidacji systemu starego. Ponieważ
hasłem antykultury jest indywidualna wolność, najważniejsze było usuwanie instytucji ograniczających tę
wolność. Jednak po klęsce rewolucji kontrkulturowej i rozpadzie Nowej Lewicy pytanie - jak ma funkcjonować
system, w którym nie obowiązują ani tradycyjne wartości, ani tradycyjne normy społeczne, ani twardy
mechanizm wolnego rynku, powróciło w całej ostrości. Pod koniec lat 60-tych pojawiły się pierwsze oznaki
kryzysu kończące okres powojennego cudu gospodarczego, a kryzys paliwowy 1973 r. ostatecznie rozwiał
złudzenia Herberta Marcuse, że dobrobyt w kapitalizmie robi się sam z niczego.
Jednak równie jasne stało się to, że lewica nie jest w stanie przedstawić żadnej konkretnej propozycji nowego
systemu i nie jest w stanie stworzyć kadr, które by zapewniły temu systemowi sprawne działanie.
Rozpoczęty przez Rudiego Dutschke marsz przez instytucje musiał doprowadzić do powstania bardzo
skomplikowanego i bardzo sprawnego, ale zupełnie niewydajnego systemu pasożytnictwa, wymagającego
bardzo skomplikowanego i bardzo sprawnego systemu zarządzania.

SYSTEM PASOŻYTNICTWA
System, w którym wyłączony zostaje mechanizm motywujący ludzi do wzmożonego wysiłku i wydajnej pracy,
system, w którym przestają działać metody wychowawcze umożliwiające ludziom zdobycie wysokich kwalifikacji
w dziedzinach wytwarzających dobra materialne i system, w którym nie obowiązują normy społeczne
umożliwiające sprawną organizację zbiorowej pracy jest systemem, który nie jest w stanie wyprodukować dóbr
zapewniających wszystkim ludziom dobrobyt.
We współczesnym, cywilizowanym świecie nikt, nawet rewolucjonista, nie chce żyć w nędzy i chce mieć dostęp
do dóbr umożliwiających mu realizację własnej wolności. Przy niedoborze dóbr albo wszyscy ludzie żyją w
nędzy, albo korzystają z nich tylko nieliczni, korzystając z pracy innych, czyli pasożytując na nich. System
niewydolny ekonomicznie musi być więc systemem wyzysku.
Wyzysk budzi sprzeciw i prowadzi do buntu, ale tylko wtedy, gdy wyzyskiwani wiedzą, że są wyzyskiwani i mogą
się zorganizować.
Bunt można tłumić siłą, ale potrzebny jest wówczas kosztowny aparat represji. Aparat represji jest lojalny wobec
władzy tylko tak długo, jak długo jest opłacany. Może jednak wymówić lojalność wobec władzy i zwrócić się
przeciwko niej.
W dawnych czasach bunt przeciwko władzy mógł mieć wyłącznie charakter siłowy. W demokracji bunt przeciwko
władzy przybiera najpierw formę odmowy poparcia w wyborach. Pierwszym stopniem zapobiegania buntowi jest
więc zapobieganie zmianie korzystnych dla władzy postaw społecznych. W naturalny więc sposób aparatem
represji staje się aparat kształtujący postawy społeczne, czyli cieszące się społecznym prestiżem środowiska
opiniotwórcze i media.
Wpływ tych środowisk na eksploatowaną społeczność zależy od istniejącego w społeczeństwie sposobu
komunikowania się. Jest on najskuteczniejszy, jeśli informacja przepływa między ośrodkiem kształtującym a
społeczeństwem i gdy społeczeństwo nie ma możliwości weryfikacji informacji. Podstawowym narzędziem
weryfikacji informacji jest oczywiście głęboka wiedza indywidualna, ale również informacja alternatywna dla
informacji oficjalnej, nadawanej przez ośrodki kształtowania opinii społecznej. Konieczny jest więc poziomy
przepływ informacji między członkami społeczeństwa.
Warunkiem skuteczności nadzoru jest więc likwidacja indywidualnej wiedzy poszczególnych członków
społeczeństwa oraz warunków dla poziomnego przepływu informacji. Metodą ograniczania wiedzy jest
profilowanie programów edukacyjnych. Metodą likwidacji poziomego przepływu informacji jest atomizacja
społeczeństwa i likwidowanie sytuacji, w których kontakt polega na rzeczowej wymianie informacji. Sprzyja temu
zdominowanie życia społecznego przez takie zachowania, które wyłączają wymianę informacji i również są
organizowane przez osoby kształtujące postawy zbiorowe.
Atomizacja społeczeństwa uniemożliwia również organizowanie oporu w przypadkum gdyby społeczeństwo
uznało to za konieczne. Podstawą zorganizowanego oporu jest dowolnie definiowane poczucie wspólnoty.
Likwidacja elementów wspólnotowych jest więc warunkiem likwidacji możliwości skutecznego oporu ze strony
społeczeństwa.
Idealnym modelem komunikacyjnym jest więc grupa ludzi zwróconych w kierunku przewodnika nadającego
informację jednokierunkową, nie mającą ani możliwości podjęcia dyskusji z nadawcą informacji ani wymiany
informacji między sobą, a tym bardziej prowadzenia nalizy tych informacji. Grupa ta powinna więc znajdowac się
w psychicznym stanie wyłaczającym możliwość takiej racjonalnej analizy informacji.
Najprostszym przykładem takiej grupy jest grupa odprawiająca rytuał pod wodzą szamana. W takim przypadku
przynajmniej teoretycznie mogą powstać zakłócenia na linii przepływu informacji i mogą pojawić się przepływy
informacji poziomej. Rozwiązaniem idealnym jest grupa fizycznie rozproszona, ale wzrócona w kierunku
nadawcy informacji, czyli szamana, ponieważ nie ma w niej w ogóle możliwości przepływu informacji poziomej a
tym bardziej powstania związków wspólnotowych. Takim idealnym modelem jest widownia telewizyjna – grupa
obó, która nic nie może mówić ani do nadawcy ani do innych słuchaczy i słuchajednoczesnie jednego nadawcy.
Teoretycznie widz telewizyjny ma możliwość wyłączenia telewizora, ale nie jest możliwe jednoczesne wyłączenie
wszystkich telewizorów (był jeden taki przykład w historii, kiedy Polacy demonstracyjnie wychodzili na spacer w
czasie dziennika telewizyjnego). Statystycznie więc biorąc pewna liczba telewizorów jest włączona zawsze, a
więc jednostronny przekaz jest nieprzerwany.

NADZORCY - SZAMANI

Dobrobyt jest to stan dostatku materialnego, a jego podstawą są dobra materialne, tak więc obietem wyzysku są
ludzie produkujący dobra materialne. Produkcja tych dóbr wymaga współcześnie najwyższych kwalifikacji,
ponieważ nie ogranicza się do wytwarzania, ale do innowacyjności. Z kolei nadzorowanie społeczeństwa nie
pozwala na prowadzenie działalności produkcyjnej i wymaga innych kwalifikacji. Jakkolwiek działalność
nieprodukcyjna (intelektualna) może mieć rózny cel i charakter, nadorca jest tym sprawniejszy i tym
przydatniejszy, im bardziej wyspecjalizował się w umiejetnościach nadzorowania a nie jakichkolwiek innych.
Nadzorca nie jest organizatorem (to sa inne funkcje związane z produkcją), ale nadzorcą.
Jeśli nadzorca nie ma innych kwalifikacji, niż tylko nadzorcze i nie produkje żadnych dóbr, które mogą być
przedmiotem wymiany, w całym społeczeństwie zajmuje on pozycję „pasożyta absolutnego”. Im bardziej jest on
pozbawiony innych umiejętności, tym pilsniej wykonuje swoje funkcje nadzorcze.

ŹRÓDŁA FINANSOWANIA I PERSPEKTYWA WYBUCHU

Objęcie władzy w systemie produkującym dobrobyt, czyli w systemie zmuszającym obywateli do wydajnej pracy,
a więc zmuszającym ich do wysiłku jest możliwe właśnie dlatego, że jest on systemem wymagań i że stworzył
dobrobyt. W warunkach dobrobytu okupionego ciężką pracą pojawia się „pokoleniowe” zmęczenie wysiłkiem, a
jednocześnie zmniejszenie motywującego wpływu nędzy, którą zlikwidował dobrobyt. Wzrastają nastroje
konsumpcjonistyczne, maleje motywacja do pracy, bardziej odczuwalne stają się uciążliwości polegające na
nieuchronnym ograniczeniu wolności indywidualnej, tym bardziej, im bardziej dobrobyt sprzyja realizacji tej
wolności. Tak więc im wyższy jest dobrobyt, tym wieksza podatność na propagandę pasożytniczą. Oczywiście
propagandzie tej ulegaja przede wszystkim ludzie, którzy z założenia nastawieni są na pasożytowanie, a takich
zawsze i w każdym społeczeństwie jest pewna liczba. To oni stanowią ideologiczny aktyw systemu
pasożytnictwa i jego pierwsza kadrę nadzorczą.
Utrzymanie tej kadry jest stosunkowo łatwe, ponieważ system wytworzył znaczne zasoby, które mogą być
rozdysponowywane przez pasożytniczy system dystrybucji dóbr.
Skuteczność władzy pasożytniczej zależy od tego, czy i jak długo jest ona w stanie finansować pasożytniczą
kadrę nadzorczą kształtująca postawy społeczne, promująca postawy pasożytnicze w całym społeczeństwie i
osłabiające możliwość zrozumienia systemu przez społeczeństwo. Ponieważ jednak źródła finansowania
systemu pasożytniczego kiedyś wyczerpać się muszą, a demoralizacja i niesprawność systemu musi się
pogłębiać, prędzej czy później musi dojść do prostestu, który albo przybierze charakter celowy i zorganizowany,
albo żywiołowy i wyłącznie destrukcyjny. Dlatego kadra kształtująca postawy społeczne musi najpierw umożliwić
zdobycie władzy, a potem uniemożliwiać organizację oporu, z oporem fizycznym włącznie. Na poziomie
społeczeństw służy temu atomizacja społeczeństwa i jego antagonizowanie, na poziomie międzyspołecznym
likwidacja wspólnot narodowych oraz suwerennych państw.

WŁADZA MNIEJSZOŚCI

System wyzysku pasożytniczego może funkcjonować bardzo krótko lub bardzo długo. Granicę jego trwania
wyznacza wyschnięcie źródeł finansowania zewnętrznego i osiągnięcie takiego stopnia niewydolności, że
wyzyskiwani pracujący nie są w stanie wyprodukować nawet tej ilości dóbr, jaka jest potrzebna do zapewnienia
dobrobytu nadzorcom. Wraz z rosnącą demoralizacją i spadającą wydajnością systemu powieksza się liczba
osób wyzyskiwanych, ponieważ coraz większej ilośći nadzorców trzeba zapewnić dobrobyt kosztem coraz
większej ilości okradanych pracujących. Z kolei wyzyskiwanych przed buntem powstrzymuje nieświadomość
mechanizmu wyzysku i strach przed ekonomiczną nędzą. Ten strach jest tym większy, im mniejsza jest
ekonomiczna niezależność ludzi i im słabsze są związki wspólnotowe (jak we wczesnym kapitalizmie nadpodaż
siły roboczej). Moment graniczny, w którym musi dojść do wybuchu społecznego oporu można odwlekać bardzo
dlugo, a zależy on od tego, czy coraz mniejsza liczba dobrze zaopatrzonych nadzorców jest w stanie sprawoać
kontrolę nad coraz większa liczbą wyzyskiwanych pracujących.
Ponieważ mówimy nie o systemie przymusu bezpośredniego, ale o kształtowaniu postaw ludzkich, które
formalnie wyrażają się w wolnych wyborach, chodzi to nie o to, jak mniejszość może narzucić swoją wolę
większości, ale jak może skłonić większość do uznania własnej woli za za decydującą.
KADRY

ANTONIO GRAMSCI

Antonio Gramsci był włoskim komunistą, którzy lata 1926-1937 spędził w faszystowskim więzieniu, gdzie
dokonał samodzielnej rewizji założeń marksizmu zanotowanej w tzw. Zeszytach Więziennych. Zeszyty te zostały
przeszmuglowane po śmierci Gramsciego do Moskwy, skąd na Zachód wróciły po II wojnie światowej i
opublikowane zostały dopiero w latach 1948-51. Ich niemieckie tłumaczenie ukazało się w 1967 r. i wpływ
Gramsciego na poglądy Rudiego Dutschke i teorię marszu przez instytucje jest niewątpliwy, chociaż bardzo
mylnie interpretowany. Teoria Antonio Gramsciego składa się z dwóch części (wątków szczegółowych jest w niej
oczywiście więcej) – teorii hegemonii w kulturze i teorii intelektualistów organicznych.

TEORIA HEGEMONII W KULTURZE

Gramsci odróżnia pojęcia władzy i panowania. Władzę można zdobyć i sprawować siłą, ale władza trwała opiera
się na panowaniu, które jest wyrazem zdominowania wyobraźni poddanych przez kulturę klasy sprawującej
władzę. Jeśli władza reprezentuje kulturę, która imponuje poddanym, to kultura ta legitymizuje władzę i czyni
niemożliwym opór przeciwko władzy. Dominacja w kulturze zakłada więc, że kultura dominująca zaspokaja
duchowe potrzeby i aspiracje poddanych.
Hegemonia kulturowa jest więc rodzajem władzy duchowej – rządu dusz.

INTELEKTUALIŚCI ORGANICZNI GRAMSCIEGO


W jednym z esejów z 1930 r. pt. „Intelektualiści i organizowanie kultury” Gramsci stworzył nową definicję
„intelektualisty organicznego”, którego zadaniem było kształtowanie nowej rewolucyjnej kultury. Wg Gramsciego
status intelektualisty nie wynika z jego cech osobowych, wykształcenia lub etosu, ale z miejsca zajmowanego w
strukturze społecznej. Intelektualistą może być więc każdy, kto potrafi wpływać na poglądy i zachowania grupy
(np. brygadzista w fabryce), o ile odkryje w sobie tę świadomości i zajmie odpowiednie miejsce w społecznej
strukturze.
Jednak w każdym społeczeństwie „katedry” intelektualistów są obsadzone przez jego własnych intelektualistów i
zajęcie ich miejsca nie jest proste. Właśnie dlatego marsz przez instytucje musi trwać długo, ponieważ obejmuje
nie tylko wykształcenie własnych kadr, ale i ich obsadzenie na społecznie wpływowych pozycjach.

NIEPOROZUMIENIA WOKÓŁ TEORII GRAMSCIEGO

INTELEKTUALIŚCI-SZAMANI

NEOSZAMANIZM CASTANEDY I HARNERA

Carlos Castaneda (1925-1998) był Peruwiańczykiem. W 1957 r. otrzymal obywatelstwo amerykańskie i studiował
na Uniewrsytecie w Los Angeles. Jeszcze w czasach studenckich rozpoczął badania indiańskiego plemienia
Yaqui, gdzie podobno poznał szamana Juana Matusa, który wprowadził go w arkana wiedzy szamańskiej.
Castaneda poznał techniki i tyruały szmańskie, intensywnie eksperymentował również z miejscowymi
narkotytalmi roślinnymi.
Swoje doświadczenia opisał w kilku książkach wydawanych od 1968 r., czyli w okresie hipisowskiej rewolucji
narkotykowej i rozwoju alternatywnych religii neopogańskich zdobywając ogromną popularność. Jego książki
spotkały się z dwuznacznym przyjęciem w środowisku naukowym ze względu na bezpośrednie zaangażowanie
w procesy będące przedmiotem badań (co jest sprzeczne z metodyką naukową) oraz mało precyzyjny, literacki
język. Jednak dla wielu, szczególnie mlodych ludzi jego teorie stały się wykładem swoistej filozofii życiowej. W
warstwie merytorycznej szamańskie nauki Castanedy są połączeniem teozofii i zen przeniesionym w bajkowy
świat Pocahontas i rozbarwionym psychodelicznymi wizjami, ale uwiarygodnionym faktem, że Indianie Yaqui
rzeczywiście istnieli, a więc mogli być przemiotem badań antropologicznych. Obecnie twórczość Castanedy
traktowana jest jako dział literatury, a nie antropologii, co niemniejsza jego wpływu na społeczną wyobraźnię.
Tym bardziej, że jest w niej mowa i o świadomości i o postrzeganiu i o wolności i o zniewoleniu świadomości, o
technikach czarowniczych i o poszerzaniu świadomoścu pod wpływem narkotyków – jednym słowem cała
kontrkulturowa galanteria filozoficzna.
Castaneda stosuje bardzo skuteczną technikę literacką – rozpoczyna jako uczeń swego mistrza-szamana (tytuł
pierwszej książki: „Nauki Don Juana – droga do wiedzy”) zadając naiwne pytania i otrzymując dwuznaczne
odpowiedzi, na podstawie których dojrzewa zdobywając w kolejnych książkach kolejne stopnie wiedzy. W ten
sposób staje się współtowarzyszem w drodze ku wiedzy swoich czytelników, ale i jednoczesnie ich szamanem.
Zgodnie z duchem czasu ta głeboka wiedza nic nie kosztuje, ale daje nadzieję i ukojenie w opresyjnym świecie
kapitalizmu.

W bardzo podobnym duchu i na tym samym terenie tworzył amerykański antropolog i szaman Michael Harner
(ur. 1929). Harner badał kultury plemion Jivaro w Ekwadorze i Ucayali w Peru i tam został wprowadzony w
techniki szmańskie i tradycyjna wiedze medyczną. Pierwszą książkę pt. „Jivaro – lud świętych wodospadów”
wydał w 1972 r. Również Harnr eksperymentował z naturalnymi narkotykami i swoje doświadczenia przedstawił
w zbiorze pt. „Halucyogeny i szamanizm”. Michael Harner uchodzi za prekursora współczesnego
neoszamanizmu. Jego zasady wyłożył Harner w książce z 1980 r. „Droga szamana ku władzy i uzdrawianiu”.

Szaman to centralna postać wspólnoty wchodząca w ekstatycznym transie w kontakt ze światem duchów,
mająca dostęp do wiedzy tajemnej, zdolności uzdrawiania i czarodziejską moc. Jest on/ona więc pośrednikiem
między światem duchów a wspólnotą. Szamanizm właściwie nie jest religią, ale sposobem organizacji życia
rytualnego wspólnoty i jego elementy występują w wielu religiach rozumianych jako system wierzeń.
Najistotniejszy jest w nim schemat, w którym dostęp do głębszych pokładów wiedzy ma szaman przekazujący te
wiedzę, albo spożytkowujący ją dla dobra wspólnoty. Ponieważ wspólnota nie ma wiedzy, która dysponuje
szmana, zaufanie do szamana mausi opierac się na innych podstawach, niż jej weryfikacja. Szaman wie i to
wystarczy.

INTELEKTUALIŚCI – SZAMANI

Mówiąc szczerze, poza wyjątkowymi sytuacjami, gdy kierownik grupy musi posiadać ściśle określone i
weryfikowane w działaniu kwalifikacje techniczne, we wszystkich innych przypadkach rzeczywiste przywództwo
(a nie formalna hierarchia) opiera się na zaufaniu. Takim zaufaniem cieszy się i kapłan każdej religii i profesor
uniwersytecki i tzw. autorytety moralne i zaufanie to musi być tym wieksze, im publiczność ma mniejsze
możliwości weryfikacji kwalifikacji przywódcy. W zdecydowanej większości przypadków publiczność nie ma
żadnych możliwości takiej weryfikacji, chociaż np. w przypadku nauk ścisłych można założyć, że weryfikatorem
jest samo środowisko dzięki istniejącej w nim rywalizacji i konkurencji. Gorzej jest w przypadku nauk
humanistycznych i społecznych, gdzie różnice w poglądach są sprawą oczywistą, ale obiektywnie ustalone fakty,
na podstawie których te poglądy powstawały nie są publiczności dostępne.
O ile w kwestiach wiary zaufanie do autorytetu zawiera się w definicji wiary, to we wszystkich kwestiach
będących domeną nauki potencjalnym weryfikatorem stanowisk powinna być wiedza publiczności i umiejętność
krytycznego myślenia (krytycznego w kategoriach kartezjańskich). Im mniejsza jest wiedza publiczności, tym
większy element szamanizmu w uzasadnieniu społecznej roli autorytetów i tym bliższa jest rola intelektualisty roli
szamana.

JOSEPH BEUYS I KULT NIEKOMPETENCJI


Laboratoryjnym przykładem sposobu tworzenia nowej kadry antykultury jest działalność niemieckiego rzeźbiarza,
pedagoga, reformatora i performera Josepha Beuysa (1921-1986).
Beuys był jednym z twórców rozwijającego się w latach 60-tych ruchu Fluxus, będącego re-coverem dadaizmu.
Pokoleniowo był rówieśnikiem „beat-generation” i w okresie studenckiej rewolty należał do jej „intelektualistów”.
W 1946 r. rozpoczął studia w Akademii Sztuki w Dusseldorfie, a od 1951 r. fascynował się antropozofią Rudolfa
Steinera, szczególnie jego pracą „Główne zagadnienia problematyki społecznej”, która zainspirowała jego ideę
plastyki społecznej. W 1961 r. Beuys objął katedrę rzeźby monumentalnej w Akademii Sztuki w Dusseldorfie. Od
1966 r. organizował na terenie akademii regularne dyskusje ze studentami, podczas których szczególny nacisk
kładł na kwestie teorii i poszerzenia pojęcia sztuki, oraz konieczności przewartościowania tradycyjnych pojęć.
Już w 1970 r. (a więc na początku marszu przez instytucje) Beuys zorganizował performance pt. Celtic+,
odwołujący się do chrześcijańskiej obrzędowości z rytuałem chrztu i symbolicznym obmywaniem stóp
publiczności włącznie. Swoje wystąpienia Beuys tłumaczył tak: „Z jednej strony w jestem zimnym, racjonalnym
analitykiem, ale w działaniu uosabiam syntetyczną egzystencję szamana. Chodzi o to, żeby skłonić ludzi bardziej
do stawiania pytań, niż do tworzenia kompletnej i doskonałej struktury”. Jest to więc dokładnie cel teorii
krytycznej przeniesiony w sferę działalności artystycznej.
W 1971 r. Joseph Beuys poinformował współpracowników Akademii Sztuki w Dusseldorfie, że przyjmie do
swojej pracowni wszystkich kandydatów odrzuconych przez innych wykładowców. Uważał, że jeśli ktoś chce być
artystą, nie może być powstrzymywany przez jakiekolwiek przepisy i sprawdziany. Z 232 kandydatów odrzucono
142 i Beuys przekazał prasie list otwarty do rektora uczelni zawiadamiający o przyjęciu odrzuconych do pracowni
liczącej w sumie 400 osób. Gdy rektor odmówił zgody na ich immatrykulację, Beuys wraz z 17 studentami
rozpoczął okupację sekretariatu akademii, po której odrzuceni kandydaci zostali przyjęci na studia w drodze
wyjątku. Kiedy sytuacja powtórzyła się w 1972 r. i rozpoczęto kolejną okupację rektoratu, Minister (Johannes
Rau) zwolnił Beyusa z pracy. Reakcją były listy protestacyjne intelektualistów i artystów (Heinrich Böll, Peter
Handke, Uwe Johnson, Martin Walser, Jim Dine, David Hockney, Gerhard Richter, Günther Uecker). W wyniku
medialnej nagonki minister przyznał Beuysowi w 1974 r. profesurę w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w
Hamburgu.
TEORIA PLASTYKI SPOŁECZNEJ

W 1973 r. Beuys ogłosił swoją teorię plastyki społecznej: „Organizm społeczny jest dziełem sztuki. Każdy jest
artystą, który wpływa swoim rozumieniem wolności na kształt totalnego dzieła sztuki, jakim jest przyszły
porządek społeczny”.
Utożsamienie działalności artystycznej z działalnością społeczno-polityczną nie było przypadkowe, ponieważ
Beuys już w 1967 r. przedstawił program i cel nowej Unii Europejskiej. Otóż w niemieckim rejestrze
stowarzyszeń zarejestrowano wówczas (z Beuysem jako przewodniczącym) Niemiecką Partię Studentów (DSP).
W programie partii proklamowano: „absolutne rozbrojenie, zjednoczenie Europy, samorząd autonomicznych
regionów w zakresie prawa, kultury i gospodarki, wypracowanie nowych form wychowania, nauki i badań”.
Koncepcja społeczeństwa jako surowca podlegającego formowaniu przez artystę operującego nie warsztatem,
ale pojęciami, przez artystę, który nie marnuje czasu na malowanie, rzeźbienie, ale całymi dniami dyskutuje,
wypracowując „nowe formy wychowania, nauki i badań” nie była w zasadzie nowa, bo skutecznie realizowali ją
już konceptualiści, ale robili to w ramach awangardy, która mimo hałaśliwości i poparcia mediów, w dalszym
ciągu pozostawała marginesem życia kulturalnego. Eksperyment Beuysa, któremu już w 1971 roku, przez
okupację budynku poważnej uczelni udało się zmusić ministra nauki wielkiego kraju do przyjęcia na studia
artystyczne kandydatów, którzy nie mieli elementarnych uzdolnień plastycznych był przełomem. Oznaczał on, że
droga do społecznej roli artysty jest otwarta absolutnie dla każdego.
Jak powiedział Antonio Gramsci – każdy jest intelektualistą.

DLACZEGO WŁAŚNIE SZTUKA

Gdyby profesor wydziału chemii, fizyki, matematyki itp. spróbował zmusić uczelnię do przyjęcia na studia
wszystkich kandydatów, którzy oblali egzamin wstępny, sam by się ośmieszył, a jego wybrańcy polegliby
prawdopodobnie na pierwszym kolokwium z tabliczki mnożenia. Nawet gdyby użył wszystkich wpływów, żeby
przepchnąć ich przez studia i wręczyć im dyplomy, tak wykształceni fachowcy prawdopodobnie nie znaleźliby
pracy, a gdyby ją znaleźli, szybko by ją stracili. Jedyną szansą dla takich ludzi byłby system, w którym specjalnie
dla nich stworzonoby szereg dobrze płatnych stanowisk i płacono im za nierobienie szkód. Byłby to jednak
system dla pasożytów, a ich pasożytnictwo byłoby czytelne na pierwszy rzut oka. Nawet, jeśli granice
matematyki wyższej ulegają poszerzeniu, to nie ma takiej dziedziny matematyki, która przeczyłaby prawdziwości
zdania 2+2=4. Podobnie, jak teoria względności nie przeczy mechanice newtonowskiej, chociaż poszerza obszar
dostępny fizyce.
W przypadku sztuki jest inaczej. Sztuka zawsze kształtowała ludzkie postawy, ale nie odwoływała się do rozumu,
ale do emocji, a artyści zyskali społeczny prestiż nie dlatego, że byli wybitnymi myślicielami, ale że dokonywali
rzeczy dla innych nieosiągalne. O prestiżu artysty decydował warsztat i jego dzieło, a samo dzieło oddziaływało
na publiczność przez to, że było wynikiem maestrii.
Marsz przez instytucje najwcześniej rozpoczął się w dziedzinie sztuki, ponieważ tam najłatwiejsze było zajęcie
przez ideologicznych propagandystów miejsca artystów i przejęcie ich społecznego prestiżu. Wiele jednak czasu
zajęło, zanim warsztat został ze sztuki wyeliminowany całkowicie. Definitywnie zerwał z warsztatem
konceptualizm, ale sztuka konceptualistyczna poza pierwsza fazą eksperymentów pozostała w pustych galeriach
bez publiczności. Nowy typ artysty-szamana wymagał stworzenia nowej formuły działalności artystycznej i tą
przedstawił akcjonizm, którego głownym teoretykiem stał się właśnie Joseph Beuys.
Artysta-akcjonista jako organizator szamańskiego rytuału wspólnoty pierwotnej, posiadający wiedzę tajemną i
zdolność leczenia chorych dusz.

REPRODUKCJA NIEFACHOWOŚCI

Całkowite zerwanie związku sztuki z warsztatem jako weryfikatorem kompetencji, zastąpienie twórczości
spekulacją stworzyło schemat kreowania nowej kategorii intelektualistów-szamanów celebrujących rytuał
„krytycznego dyskursu”.
Marsz przez instytucje miał jednak dwa skutki ważniejsze w dłuższej perspektywie.
Po pierwsze rozwiązywał problem finansowania antykultury. Wejście aktywistów antykultury do różnego typu
instytucji dysponujących najczęściej publicznymi środkami finansowymi umożliwiał im stopniowe przekształcanie
programu tych instytucji w taki sposób, żeby realizowały ich cele za publiczne pieniądze.
Po drugie – i najważniejsze - uruchamiał mechanizm samoreprodukcji kadr antykultury. Mechanizm ten jest
prosty i niezawodny.
Jeśli np. wyprodukowani przez Josepha Beuysa w połowie lat 70-tych „społeczni plastycy” nauczyli się krytycznie
dyskutować, ale nie nauczyli się rysować, malować i rzeźbić, to po 10-15 latach część z nich pozostająca na
uczelniach początkowo na stanowiskach asystentów z czasem musiała objąć stanowiska profesorów i –
podobnie jak profesor Joseph Beyus - produkować następne pokolenie artystów-szamanów. Z jedną jednak
różnicą – o ile Beuys potrafił jeszcze rzeźbić, ponieważ nauczono go tego w szkole, a umiejętność tę zarzucił z
przyczyn ideologicznych, to wyprodukowani przez niego szamani już rzeźbić ani malować nie potrafili, a więc od
swoich wychowanków nie mogli egzekwować umiejętności, których sami nie posiedli. Reprodukcja
niefachowości w kolejnym pokoleniu nie była już kwestią postawy, ale nieuctwa.
I w tym momencie pojawia się tzw. proza życia, bo w podobnej sytuacji znalazły się wkrótce całe rzesze
dyplomowanych intelektualistów w coraz to nowych dziedzinach, np. w nowej dziedzinie nazywanej gender
studies, które nie tylko pasjonowały się swymi specjalnościami, ale na zdobytym statusie opierały całkiem niezłą
egzystencję swoją i swoich rodzin, a przede wszystkim rzecz, którejnie da się kupic za żadne pieniądze –
społeczny prestiż wynikający z faktu, że w społeczeństwie wychowanym w kulturze fakt posiadania dyplomu
wyższej uczelni czyni wiarygodnym zaświadczone dyplomem kwalifikacje.
Co może zrobić ze swoimi poglądami specjalista od genderologii, jeśliby okazało się, że cała ta ideologia jest
wyssaną z palca bzdurą (a że jest można przeczytać na stronie xxx)? Specjalista od genderologii będzie bronił
jej słuszności jak Ordon swojej reduty.

EKONOMIKA PRODUKCJI SZAMANÓW-NADZORCÓW

W systemie społecznego nadzoru ważną rolę odgrywa lojalność nadzorców wobec władzy. Człowiek o wybitnym
dorobku i znacznym prestiżu społecznym może wprawdzie z różnych względów zająć takie, a nie inne
stanowisko, ale równie łatwo może je zmienić jeśli będzie to wynikało z jego własnych przekonań i jego pozycja
na tym nie ucierpi. Poza tym ludzi o wybitnym dorobku i znacznym prestiżu społecznym jest z natury niewielu,
ich produkcja kosztowna i długotrwała, a ich oddziaływanie ograniczone, ponieważ ich wybitny dorobek potrafi
docenić nieiwlka część publiczności.
O wiele racjonalniejsza jest produkcja dużej ilości intelektualistów miernych w specjalnościach o wątpliwym
prestiżu, rozmytych kryteriach i niskich wymaganiach merytorycznych. Ma to tę zaletę, że intelektualiści o
niewielkiej wiedzy, dorobku i prestiżu, opierający swój byt na dyspozycyjności i niezbyt szerokim oddziaływaniu
na niewielkie grupy jeszcze gorzej wykształconej publiczności szybko znajdują się w sytuacji, gdy nie mogą
sobie pozwolić na nielojalność wobec władzy. Są łatwo wymienialni. Z kolei masowa produkcja takich szamanów
wyklucza ich produkcję w dziedzinach z definicji stawiających jednak jakieś wymagania. Dlatego najłatwiej jest
produkować nowych intelektualistów w dziedzinach wymyślonych całkiem od nowa, albo w dziedzinach, w
których w dawnych, niesłusznych czasach najwyższym stopniem kwalifikacji był dyplom szkoły zawodowej.
Jeśli każdy jest potencjalnym intelektualistą, to albo każdy, albo nie każdy. A jeśli nie każdy, to czy przypadkiem
nie jest to przejaw dyskryminacji?

DOMINACJA MNIEJSZOŚCI

TOLERANCJA REPRESYWNA

„Tolerancja represywna” to jeden z najmniej znanych, a najważniejszych tekstów Herberta Marcuse. Napisany
został w 1965 r., rok po publikacji „Człowieka jednowymiarowego”, w którym Marcuse wezwał młodzież do
Wielkiej Odmowy. Tekst zawiera uzasadnienie moralnego prawa postępowej (czyli lewicowej) mniejszości do
eksterminacji reakcyjnej (czyli konserwatywnej), a także po raz pierwszy chyba sformułowaną definicję „prawdy
dyskursywnej”. Prawda nie jest wg Marcusego obiektywnym opisem rzeczywistości, ale „stanowiskiem”
wypracowanym w trybie nieustannej „dyskusji ludu” rozumianego jako indywidua i uczestnicy różych organizacji
społecznych i politycznych. Jednak – wbrew pozorom - wynikiem tej dyskusji nie może być „kompromis”
dowolnych stanowisk, ponieważ zasada tolerancji represywnej wyklucza tolerancję dla stanowisk reakcyjnych
(czyli konserwatywnych), a toleruje jedynie różne odmiany stanowiska postępowego. Jednym słowem „prawda”
uzgadniana jest w ramach wewnętrznej dyskusji postępowej lewicy.
Ponieważ w latach 60-tych okazało się, że postępowa lewica stanowi zdecydowaną mniejszość, a Marcuse nie
powiedział wyraźnie, w jaki sposób ta mniejszość miałaby zmusić większość do posłuszeństwa, „Tolerancja
represywna” stała się dla bardziej krewkich postępowców impulsem dla terroryzmu lat 70-tych. Terroryzm nie
miał jednak szans powodzenia w mieszczańskim społeczeństwie i np. w Niemczech został stłumiony w 1977 r.
po zamordowaniu porwanego wcześniej Hansa Martina Schleyera i uprowadzeniu samolotu Lufthansy
„Landshut”.
Zupełnie inaczej przystosowano teorię tolerancji represywnej dopotrzeb marszu przez instytucje.

TEORIA KONWERSJI SERGE MOSCOVICI

w 1975 r. rumuński marksista Serge Moscovici (dawny współpracownik lettrysty Isidore Isou i współwydawca
jego półpornograficznego pisma literackiego) założył w Paryżu Europejskie Laboratorium Psychologii
Społecznej, a w 1976 r. opublikował teorię konwersji wpływu, umożliwiającej dobrze zorganizowanym
mniejszościom modyfikowanie postaw większości.
Podstawą teorii jest zaobserwowana cecha większości, w których interes grupowy jest słabiej związany z
interesem indywidualnym jej członków i które mają skłonność do poszukiwania konsensusu i unikania
rozbijających je konfliktów. Działająca w ramach większej grupy, ale dobrze zorganizowana mniejszość może,
stosując odpowiednie techniki negocjacyjne, doprowadzić do zmiany postaw większości zgodnie z własnym
interesem.
Teoria Moscovici opierała się na spostrzeżeniu, że większość najważniejszych ruchów społecznych inicjowały
jednostki lub niewielkie, zdeterminowane grupy przekonane o słuszności własnych racji (np. chrześcijaństwo),
oraz na teorii francuskiego psychologa społecznego Gabriela Tarde (1843-1904), zgodnie z którą psychika
społeczna nie istnieje jako zjawisko samodzielne, ale jest wypadkową przeżyć indywidualnych i ludzkich
interakcji. Bezpośrednim wzorcem doświadczeń Moscovici stał się przeprowadzony w 1955 r. eksperyment
amerykańskiego psychologa Solomona Asha (1907-1996) badającego zachowania przystosowawcze człowieka.
Z eksperymentu wynikało, że ten sam fakt oceniany jest podobnie przez wiele izolowanych osób (np. ten sam
kolor nazywany jest przez różne osoby identycznie), ale jeśli ocena dokonywana jest w obecności innych osób
reprezentujących wyraźnie odmienne stanowisko, to część osób ma skłonność do rewizji, a nawet zmiany swojej
stanowiska. Moscovici analizował i uporządkował zasady rządzące opisanym zjawiskiem tworząc właśnie teorię
konwersji wpływu mniejszości, która działa w praktyce, ale której mechanizm nie jest do końca jasny.

JAK MNIEJSZOŚĆ WPŁYWA NA WIĘKSZOŚĆ

Istnieją dwa prawdopodobne wyjaśnienia wpływu mniejszości na stanowisko większości. Jedno mówi, że
pojawienie się odmiennego i zdecydowanie wyrażanego stanowiska w większej grupie tworzy konflikt grożący
rozbiciem tej grupy, a ponieważ przynależność do grupy daje poczucie bezpieczeństwa, jej członkowie mają
skłonność do podejmowania działań sprzyjających zażegnaniu konfliktu. Odruchowym działaniem jest więc
rewizja własnego stanowiska każdego z reprezentantów stanowiska większości. Ponieważ wspólne stanowisko
większości jest zwykle wynikiem kompromisu stanowisk jej uczestników, im wieksza grupa, tym luźniejszy jest
związek między tym wspólnym stanowiskiem a indywidualnymi stanowiskami, które zostały „uśrednione” w
wyniku kompromisu. Związek ten jest zdecydowanie silniejszy w przypadku stanowiska mniejszości, a
szczególnie jednostek, które są gotowe bronić go ze szczególną determinacją, jeśli działają świadomie w celu
rozbicia spójności większości. Ta nierównowaga w bezpośrednim zaangażowaniu w obrone stanowisk
większości i mniejszości daje przewagę mniejszości i skłania większość do rrewicji swojego stanowiska, a nawet
do jego zmiany, jeśli grozi to otwartym konfliktem i rozpadem grupy.
Drugie wyjaśnienie opiera się na analizie charakteru stanowiska większości, które, szczególnie w przypadku np.
powszechnego przestrzegania norm społecznych nie jest wynikiem racjonalnej analizy tych norm, ale np.
wychowania, czyli nawyku. Precyzyjne uzasadnienie każdej normy społecznej jest trudne albo zupełnie
niemożliwe, ponieważ wchodzą tu w grę zarówno elementy racjonalne jak i kompletnie pozaracjonalne. Jaki
można przytoczyć racjonalny argument za tym, że nie należny np. wsadzać narodowej flagi w psią kupę czy
bezcześcić symboli religijnych, jeśli czynności takie mogą być dla kogoś jedynymi wyobrażalnymi formami
realizacji wolności, a w domu ani w szkole nie nauczono go szacunku dla cudzej wrażliwości, a nawet
przekonywano, że sa to symbole faszyzmu i ksenofobii. Takich racjonalnych argumentów po prostu nie ma,
natomiast argument, że zakaz tych czynności ogranicza czyjąś wolność jest bardzo przekonywający, bo każdy
zakaz z definicji ogranicza.
Oznacza to, że jeśli akceptowana przez większość norma społeczna zostanie zakwestionowana przez
zdeterminowaną mniejszość, a naturalna reakcja powoduje refleksję większości zmierzającą do weryfikacji
własnego stanowiska,to skutkiem tej refleksji będzie wniosek, że racjonalnego uzasadnienia dla przestrzeganej
normy nie ma, a w każdym razie większość ludzi takiego uzasadnienia nie jest w stanie sformułować. Wynik
dyskusji między zwolennikami przestrzegania normy społecznej, a jej przeciwnikami jest z góry przesądzony,
ponieważ z jednej strony mogą pojawić się mgliste uzasadnienia moralne, z drugiej zaś prędzej czy później
pojawi się argument rozstrzygający – „faszyści!”.

STYGMATYZACJA PRZECIWNIKA

Okolicznością znacznie zwiększającą skuteczność działania zdeterminowanej mniejszości jest stygmatyzacja


przeciwnika umożliwiająca zepchnięcie go od razu na pozycje defensywne. To właśnie temu celowi służyła
„Osobowość autorytarna” i przedstawiona w niej „skala-F” służąca mierzeniu zawartości faszyzmu w
konserwatyzmie, a także odkrywcza interpretacja pojęć choroby i zdrowia dokonana przez Ericha Froma.

PROWOKOWANIE NIETOLERANCJI
Teoria tolerancji represywnej, jak i cała teoria krytyczna, opiera się na założeniu, że rzeczywistość społeczna jest
genetycznie niesprawiedliwa, ponieważ jej instytucje służą dominacji, a dominacja umożliwia wszelkie formy
zniewolenia i eksploatacji. Paradoksem współczesności jest to, że im bardziej poszerza się przestrzeń wolności,
im większa jest tolerancja dla odmienności i im bardziej milknie zastraszona większość, tym silniejszy jest krzyk
zniewolonych mniejszości. Przypomnę pewien przykład.
Kilka lat temu w Warszawie jakiś obywatel przebrał się za pszczółkę Maję i biegał w uciesznych podskokach
wzdłuż idącej spokojnie Krakowskim Przedmieściem procesji z okazji Bożego Ciała. Happenig był filmowany
przez różne telewizje, ale – o dziwo – nie doszło do żadnych ekscesów. Czy obywatel ów reprezentował jakieś
uciskane mniejszości – nie wiadomo, wiadomo natomiast, że w najbardziej nawet liberalnych kategoriach był to
zwykły cham, który zasługiwał na to, żeby (nie uczestnicy procesji, ale…) policja potraktowała go jakimś
środkiem uspokajającym, usunęła z części przestrzeni publicznej wykorzystywanej akurat zgodie z prawem
przez wspólnote religijną, a następnie sąd wlepił mu dojmującą grzywnę za obrażanie uczuć spokojnie
świętujących ludzi. Niestety, policja nie zareagowała, nie zareagował również nikt z uczestników procesji,
skaczącay obywatel nie mógł więc wznieść rozdzierającego okrzyku „faszyści” i telewizje odjechały
rozczarowane.
Stygmatyzacja teoretyczna nie jest tak skuteczna, jak bezpośredni dowód ucisku, a przedstawienie takiego
dowodu jest najłatwiejsze, jeśli świadomie przekracza się społeczne normy, prowokując nieuchronną reakcję.
Dlatego prowokacja dokonywana w najczulszych sferach ludzkiej wrażliwości i obliczona na wywołanie
zdecydowanego oporu jest jedną podstawowych metod „ustawiania przeciwnika pod ścianą”.

MEDIA I SPIRALA MILCZENIA

W 1980 r. niemiecka specjalistka od demoskopii Elisabeth Noelle-Neumann (1916-2010 - NS) opublikowała


teorię „spirali milczenia”.
Zgodnie z tą teorią ludzie mają większą gotowość do publicznej prezentacji i obrony swojego stanowiska jeśli są
przekonani, że jest to stanowisko większości, w przeciwnym razie, wolą zachować milczenie. Przyczyną jest
obawa przez społeczną izolacją. Istotne jest jednak to, że podstawą takich zachowań nie jest rzeczywiste
stanowisko większości, ale indywidualne wyobrażenie o dominujących preferencjach. Jeśli w jakikolwiek sposób
uda się doprowadzić w zbiorowości do przekonania, że jakieś stanowisko jest mniejszościowe, jego zwolennicy
milkną, zaprzestają wyrażać swoje stanowisko (które wcale nie musiało być mniejszościowe), a tym samym
stanowisko to staje się rzeczywiście mniejszościowe, przynajmniej pod względem liczby jego aktywnych
reprezentantów. Tak działająca spirala milczenia powoduje powstanie tzw. milczącej większości.

SONDAŻE

Jedynym celem i najbrutalniejszą metodą tworzenia milczącej większości jest publikacja tzw. sondaży.
Podkreślam – publikacja sondaży, a nie ich robienie. O ile bowiem robienie sondaży ma na celu zebranie
informacji o społecznych preferencjach, to ich publikacja nie ma żadnego innego celu niż manipulacja.
Wynika to z prostego faktu, że każdy człowiek powinien wyrabiać sobie stanowisko w sprawie na podstawie
rzetelnej oceny faktów mających związek ze sprawą. To, czy stanowisko to jest zgodne czy niezgodne ze
stanowiskiem innych ludzi nie ma żadnego znaczenia dla jego merytorycznego uzasadnienia. Uzyskanie
psychologicznego potwierdzenia przez sondaż stanowiska merytorycznie uzasadnionego w niczym nie zwiększa
tego uzasadnienia, natomiast stwierdzenie, że jeto ono niezgodne ze stanowiskiem większości sprzyja tylko jego
zmianie (co jest merytorycznie nieuzasadnione) lub powiększeniu milczącej większości.

MEDIA

Wytworzeniu (dogodnego) przekonania o rozkładzie społecznych preferencji w jakiejkolwiek sprawie sprzyja


atomizacja społeczeństwa (ponieważ nie wymienia ono między sobą informacji o swoich rzeczywistych
stanowiskach) oraz „kanalizacja” przepływu informacji przez media. Dlatego w marszu przez instytucje
opanowanie kluczowych stanowisk w mediach było jednym z najważniejszych celów. Roli mediów w
socjotechnice nie da się przecenić nie dlatego, że gwarantują one monopol na treść informacji, ale dlatego, że w
odbiorze informacji medialnej działa tzw. efekt trzeciej osoby.
THIRD-PERSON-EFFEKT
Efekt trzeciej osoby (Third-Erson-Effect) po raz pierwszy opisał w 1983 r. amerykański socjolog W. Phillips
Davison. Polega on na przekonaniu, że media wpływają silniej na innych ludzi niż na nas samych, co powoduje,
że siła ich oddziaływania na nas nie wynika tylko z ich treści, ale z efektu wzmacniającego, który jest w
rzeczywistości złudzeniem. Prawdopodobnie u podstaw tego - potwierdzonego badaniami - efektu leży
podświadome wyobrażenie tej niewidocznej i nieokreślonej, „trzeciej” publiczności jako „większości”.

KTO KOGO BRONI

Historia mniejszości seksualnych jest oczywiście stara jak świat i nie będę tutaj zajmował się kwestią, czy
Aleksander Macedoński, Leonardo da Vinci i Allen Ginsberg byli homoseksualistami. Jak każda mniejszość,
homoseksualiści byli traktowani jak mniejszość (czyli marginalizowani przez większość) i podejmowali działania
dla poszerzenia możliwości realizacji swoich preferencji. Nie ma w tym nic dziwnego. To, że niemal całą
czołówkę beat-generation tworzyli homoseksualiści, że ich „zajęcia grupowe” homoseksualista Andy Warhol
filmował na tapczanie w swojej Factory („Couch”, 1964) i że grupy te broniły swoich praw jest rzeczą oczywistą
(chociaż akurat w przypadku homoseksualistów należących do artystycznych elit trudno byłoby wskazać
przykłady dyskryminacji). Jednak zgodnie z logiką, działania w obronie praw mniejszości seksualnych
podejmowały zwykle same mniejszości seksualne. Czasami te działania przybierały bardzo radykalny charakter.
Przykładem mogą być słynne zamieszki, jakie wybuchły w 1969 r. w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village
(centrum ruchu nazywanego New York School). Przyczyną dwudniowych rozruchów była brutalna interwencja
policji w klubie homoseksualistów Stonewall Inn. I zapewne brutalności tej nie usprawiedliwia fakt, że kluby takie
były na ogół miejscem handlu narkotykami i rzadko zajmowano się w nich czytaniem lektur szkolnych. W ich
wyniku powstał Gay Liberation Front, który dał początek ruchowi LGBT (lesbian, gay, bisexual, transgender).
Nawet pobieżne przejrzenie dokumentacji wskazuje na to, że w następnych latach środowiska homoseksualne
tworzyły bardzo mocne lobby operujące w mediach, środowisku akademickim i artystycznym. Lista wybitnych,
homoseksualnych osobistości życia publicznego jest długa i nic nie wskazuje na to, żeby ich preferencje
seksualne były przeszkodą w społecznym awansie, a tworzenie się w wielu ośrodkach wyraźnych skupisk
wskazują raczej na zależność odwrotną. Dzięki dobrze zorganizowanej działalności i wpływom w
opiniotwórczych mediach homoseksualistom udało się zresztą skutecznie doprowadzić do uchylenia przepisów,
które można traktować jako dyskryminujące. Np. w Izraelu w 1975 r. powstało Towarzystwo Obrony Praw
Człowieka, w 1988 r. Kneset uchylił karalność stosunków homoseksualnych, w 1992 r. zniesiono ograniczenia
praw wykonywania niektórych zawodów, w 1993 r. zezwolono na wstępowanie homoseksualistów do armii, a w
2003 r. Kneset uchwalił dodatkowe ulgi podatkowe dla par homoseksualnych, co raczej nie świadczy o „obronie
praw”, ale o tworzeniu przywilejów dla mniejszości.
W samym środowisku LGBT nie było i nie ma jednomyślności co do celów ruchu. Na tym tle doszło Niemczech
w 1973 r. do rozłamu wywołanego tzw. „sporem o cioty” (ciota to popularne rowie w środowisku
homoseksualistów określenie osoby szczególnie afektowanej, demonstrującej swoją kobiecość). Jego powodem
był udział w zorganizowanej przez zachodnioberlińską Akcje Homoseksualną paradzie, w której wzięło udział
700 przebranych w sukienki homoseksualistów z Francji i Włoch. Ta demonstracja „kobiecości” wywołała spór
między integracjonistycznie nastawionymi, ortodoksyjnymi marksistami, a radykalnymi feministami o cel dalszych
działań. Na czym polegała różnica. Otóż celem „homoseksualnych marksistów” była integracja ruchu
homoseksualistów z ruchem robotniczym, polegająca na – z jednej strony - budowaniu sympatii proletariatu dla
zachowań homoseksualnych, z drugiej zaś na budowaniu u homoseksualistów świadomości przynależności do
większościowej klasy ekonomicznie eksploatowanego proletariatu. Natomiast odłam radykalnych feministów
zmierzał do podkreślania odmienności przez demonstracyjne manifestowanie symboli przypisywanych płciom
(sukienka, egzaltowana kobiecość) w celu ułatwienia mężczyznom identyfikacji ich ukrytego homoseksualizmu.
Taktyka radykalnych feministów (w tym pojęcie to nie ma znaczenia walki o prawa kobiet, ale chaos
terminologiczny jest obecnie wszechpanujący) zmierzała więc nie do łagodzenia konfliktu między ich
środowiskiem a środowiskiem tradycyjnej większości, ale podkreślanie ich odmienności i budowanie poczucia
zniewolenia i upośledzenia.
Opisana różnica miała ogromne znaczenie dla dalszej historii antykultury, ponieważ decyduje ona o przydatności
środowisk homoseksualnych jako kolejnego proletariatu, o którego prawa mógł się upomnieć jak zawsze
wrażliwy na krzywdę społeczną neo-marksizm. Znaczenie to było tym większe, że w latach 80-tych w Niemczech
ruch obrony praw homoseksualistów tak się rozrósł, że zdominował tamtejsze życie publiczne. Przede wszystkim
nastąpiła jego instytucjonalizacja, za która szedł dostęp do publicznych źródeł finansowania. W 1982 r. powstał
tzw. Lesbenring, organizacja zrzeszające różne ugrupowania lesbijek, a w 1986 r. jej męski odpowiednik –
Federalny Związek Homoseksualizmu (Bundesverband Homosexualität). Poza tym w szkołach wyższych
powołano tzw. referaty homoseksualne, podległe Ogólnemu Komitetowi Studentów, oraz szereg niezależnych
referatów ds. lesbijek i homoseksualistów, mających swoje przedstawicielstwa w uczelnianych parlamentach.
Proces ten od pewnego momentu przybrał charakter samonapędzającego się „trendu”, ponieważ nawet przy
bardzo dobrych chęciach trudno jest ustalić, jaki związek mają preferencje seksualne studenta np. z przebiegiem
jego studiów w zakresie gry na wiolonczeli lub języków afrykańskich – chyba że do programu tych studiów
zostaną włączone zachowania seksualne.
Zwieńczeniem instytucjonalizacji wpływów homoseksualistów była deklaracja niemieckiej partii „Zielonych” z
1987 r. jako politycznej reprezentacji homoseksualistów. Warto przypomnieć, że w partii Zielonych rozpoczynał
oficjalna karierę polityczną Joschka Fischer, a przywódcą europejskich ruchów „zielonych” był Daniel Cohn-
Bendit.
Na popularność zorganizowanego ruchu homoseksualistów negatywnie wpłynęło doświadczenie AIDS,
uznanego za samodzielną chorobę w 1981 r. Wielu aktywistów wycofało się z życia organizacji i nawet w 1989 r.
część z nich ogłosiła koniec ruchu. Klasyczne grupy emancypacyjne zaczęły zanikać, natomiast na początku lat
90-tych w sposób eksplozyjny zwiększyła się liczba uczestników parad homoseksualistów, szczególnie tzw.
Christopher Street Days – pochodów upamiętniających wspomniane wyżej zamieszki w Stonewall Inn. Pochody
te nazywane bywają „tęczowymi paradami” albo „paradami dumy”.
Na marginesie: ponieważ w 1997 r. organizatorzy berlińskiego pochodu zażądali od uczestników opłaty za
wynajem samochodów tworzących kolumnę parady (nieco podobnie jak w Rio), wywołało to naturalne oburzenie
wielu uczestników (przecież wszystko powinno być za darmo, samochody też) i uznanie parady za
przedsięwzięcie komercyjne. W proteście przeciwko komercjalizacji od 1997 r. w Berlinie Kreuzbergu
organizowana jest konkurencyjna para, tzw. Parada Transgenialna. Oczywiście obydwie parady skierowane są
przeciwko homofobii, tansfobii, wszelkiej dyskryminacji, rasizmowi i „heteronormatywizmowi”.
Najważniejszą zmianą, jaka zaszła na początku lat 90-tych w życiu politycznym było włączenie kwestii obrony
praw mniejszości seksualnych do programów i praktyki większości lewicowych partii politycznych. Była to zmiana
zasadnicza, ponieważ obrony praw homoseksualistów podjęły się partie składające się w znakomitej większości
z heteroseksualistów.
Wydaje się uzasadnione przekonanie, że jeśli partie polityczne złożone z heteroseksualistów podejmują się
obrony praw homoseksualistów, to ani te partie, ani ich heteroseksualni członkowie niczego na tej obronie nie
zyskują, a zatem musi być jakiś szczególny powód, dla którego tej obrony się podejmują. Jednym z powodów
może być moralny protest przeciwko rażącej niesprawiedliwości, jaka spotyka bronionych homoseksualistów. O
wiele bardziej prawdopodobne jest jednak, że celem jest wykorzystanie ruchu homoseksualistów jako trzeciego
proletariatu, tzn. jako siły, która ułatwi ostateczne rozsadzenie tradycyjnej kultury, która, mimo iż rozsadzana jest
od stu lat, jakoś nie chce się poddać.
Nie udało się z proletariatem przemysłowym, nie udało się z młodzieżą, być może uda się z homoseksualistami.
Proletariat mniejszościowy jest szczególnie przydatny jeszcze z jednego względu.
Tradycyjna kultura nie mogła i nie chciała sprzeciwach się hasłom sprawiedliwości społecznej i rzeczywista
poprawa sytuacji proletariatu była wynikiem ruchów reformatorskich, a nie rewolucji. Podobnie nie tylko nie
sprzeciwiała się ona nawet daleko idącym reformom systemu wychowania, ale sama je wprowadzała (wystarczy
wspomnieć systemy wychowawcze Janusza Korczaka czy Marii Montessori), chociaż sprzeciwiała się
anarchistycznej w istocie rewolucji obyczajowej. W przypadku politycznie motywowanych, aktywistycznych
ruchów mniejszościowych, zmierzających nie do tolerancji mniejszości, ale do jej hegemonii nad większością,
tradycyjna kultura musi stawiać zdecydowany opór.
W takiej sytuacji ułatwione jest prowadzenie kampanii propagandowej mającej na celu wykazanie represyjnego
charakteru kultury. Wystarczy ją nieustannie prowokować, stawiając żądania akceptacji dla coraz bardziej
rażących demonstracji antykulturowych. Wystarczy ją atakować, aby musiała ona podjąć działania obronne.
Każde z tych działań można potem traktować jako agresję.

CZY HOMOSEKSUALIZM JEST REPRESJONOWANY


Na świecie jest pewna liczba osób cierpiących na dysfunkcję narządu wzroku, uniemożliwiającą rozróżnienie
kolorów zielonego i czerwonego, popularnie zwaną daltonizmem. Ocenia się, że wadę tę ma (w różnym
nasileniu) nawet do 9% mężczyzn i ok. 0,8% kobiet. Wada ta uniemożliwia odróżnienie koloru świateł ulicznych i
osoba nią dotknięta nie otrzyma prawa jazdy, ponieważ mogłaby bez własnej winy rozjechać przechodniów na
pasach albo wjechać na skrzyżowanie i spowodować inny wypadek. Jeśli taka osoba będzie jeździć
samochodem czy motocyklem po własnym polu lub podwórku (czyli nie po drodze publicznej), nikt nie będzie
miał jej tego za złe (nawet policja). Jednak nie na drogach publicznych.
Pozbawienie daltonistów możliwości prowadzenia pojazdów mechanicznych na drogach publicznych jest
niewątpliwie ograniczeniem ich praw. Czy jest ono przejawem dyskryminacji? Nie. Można wyliczyć szereg
zawodów, których wykonywanie możliwe jest tylko po spełnieniu określonych warunków, a niemożliwe, jeśli
warunków tych się nie spełnia. Nikomu nie przyjdzie do głowy nazywanie tego dyskryminacją.
Homoseksualiści mają niewątpliwie inny niż typowy (czyli zgodny z normą, czyli normalny) sposób widzenia i
rozumienia kwestii płci. Nie ma żadnego znaczenia, z jakich powodów różnią się oni tą cechą od większości.
Może być ona wrodzona, może być nabyta, może być uwarunkowana społecznie albo wynikać z indywidualnych
doświadczeń. Tak czy inaczej mają oni podobną do daltonizmu dysfunkcję organizmu (psychiki)
uniemożliwiającą im odróżnianie płci w sposób typowy dla większości społeczeństwa, które płeć męską i żeńską
odróżnia tak, jak kolory czerwony i zielony. Jeśli skutki tej cechy ograniczają się do ich własnego życia, ew. do
środowiska ludzi o podobnym sposobie widzenia płci i jeśli udział w tym środowisku jest wynikiem wolnego
wyboru ukształtowanej osobowości, nikt nie ma prawa się do tego wtrącać nawet, jeśli się komuś zachowania
homoseksualne nie podobają. Jeśli pojawiają się przypadki dyskryminacji takich osób, mają one prawo bronić
swojej odrębności i domagać się zaprzestania jakichkolwiek represji. Chociaż nie mają prawa domagać się
aprobaty lub akceptacji.
Jeśli natomiast osoby lub środowiska homoseksualne podejmują w przestrzeni publicznej jakiekolwiek działania
mające na celu promocję, akceptację lub aprobatę (a więc postawy wykraczające poza definicje tolerancji) dla
zachowań homoseksualnych wśród osób, które takich preferencji nie przejawiają, a już szczególnie wśród
młodzieży, a tym bardziej wśród dzieci, których wychowanie jest konstytucyjnie zastrzeżonym prawem rodziców,
to oznacza, że podejmują działania łamiące prawa większości. Ponieważ większość społeczeństwa cechują
zachowania heteroseksualne i większość ma skłonność do jednoznacznego odróżniania płci, promocja
homoseksualizmu w przestrzeni publicznej jest niczym innym, jak promocją daltonizmu wśród osób
odróżniających kolory i domaganiem się wydania daltonistom prawa do prowadzenia pojazdów mechanicznych
po drogach publicznych.
Czy sprzeciw tradycyjnej kultury wobec promocji homoseksualizmu jest ograniczeniem praw homoseksualistów?
Jest – dokładnie takim samym, jak odmowa wydania prawa jazdy daltonistom. Czy jest on dyskryminacją? Tylko
wtedy, jeśli odmowę wydania prawa jazdy daltonistom uznamy za dyskryminację.
Czy jednak daltoniści organizują parady daltonistów domagające się wydania im praw jazdy? Nie słyszałem o
takiej inicjatywie (chociaż mogliby na taki pomysł wpaść dadaiści). A to dlatego, że daltoniści to w większości
ludzie kulturalni w tym znaczeniu, z rozumieją oni skutki takiej decyzji. Oni sami zyskaliby wprawdzie możliwość
jeżdżenia po ulicach, ale narażaliby samych siebie na niebezpieczeństwo rozjechania na pasach przez innego
daltonistę.
Przyczepiłem się do daltonistów (bardzo przepraszam), ale w życiu społecznym można wskazać wiele
przykładów, gdy z różnych względów jednostce nie są dostępne pewne, nawet konstytucyjnie gwarantowane
uprawnienia. Wystarczy przeczytać spis lekarskich przeciwwskazań do wykonywania wielu zawodów, żeby dojść
do wniosku, że w każdym kraju żyje ogromna armia ludzi dotkliwie represjonowanych. Te represje wynikają nie
tylko z przyczyn medycznych. Równie dobrze za represję można uznać wymóg niekaralności przy obejmowaniu
wielu ważnych funkcji.
Mimo to niewiele jest partii walczących o to, aby złodziejom-recydywistom umożliwić obejmowanie stanowisk
głównych kasjerów, natomiast jest wiele partii, stowarzyszeń i instytucji społecznych domagających się
przyznania pedofilom prawa do wychowywania dzieci w szkołach.

NIETOLERANCJA – TOLERANCJA - AKCEPTACJA

Każda kultura ma prawo bronić swoich wartości i nie akceptować zachowań, które te wartości naruszają. W
niedawnych jeszcze epokach, gdy powszechnie stosowanym argumentem był terror, mniejszościowe grupy
manifestujące zachowania naruszające wartości kultury większości były fizycznie eliminowane lub zmuszane do
działania w ukryciu. Powszechnie znana jest historia Reformacji, której zwolennicy byli szykanowani przez
katolicyzm i sami równie skutecznie katolicyzm szykanowali (kiedy Cromwell zezwolił Żydom na powrót do Anglii,
katolików i ateistów tępiono tam w dalszym ciągu). Chlubnym wyjątkiem pod tym względem była Polska i
pierwszy edykt tolerancyjny w nowożytnych dziejach Europy - Akt Konfederacji Warszawskiej z 1573 r.
Aktywne zwalczanie nieakceptowanych postaw i zachowań było przejawem nietolerancji, natomiast stosowana
coraz szerzej od czasów uchwalenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych (1787) i Deklaracji Praw Człowieka i
Obywatela (1789) zasada tolerancji wymaga uznania prawa innych ludzi do poglądów, postaw i zachowań
zgodnych z ich systemem wartości.
Tolerancja nie oznacza jednak akceptacji, ani tym bardziej aprobaty dla wszelkich postaw i zachowań i nie może
jej oznaczać z przyczyn logicznych, ponieważ akceptacja oznacza uznanie odmiennych postaw i zachowań za
słuszne i właściwe, a zatem wyklucza potrzebę tolerancji.
Pomieszanie pojęć tolerancji i akceptacji, a nawet aprobaty w odniesieniu do różnego typu mniejszości pojawiło
się dopiero na początku lat 90-tych XX wieku, gdy politycznego znaczenia nabrała kwestia mniejszości
seksualnych.

MARSZ PRZEZ PARTIE POLITYCZNE

Marsz przez instytucje miał dwa wymiary. Jeden obejmował przejmowanie kluczowych pozycji opiniotwórczych,
drugi zaś stopniowe wchodzenie w struktury władzy politycznej. Kryzysy gospodarcze lat 70-tych osłabiły wpływy
lewicy i prowadziły do zwycięstw konserwatystów (Thatcher 1979. Reagan 1981, Kohl 1982). Część
sfrustrowanych aktywistów skłaniała się coraz bardziej ku terroryzmowi (Brigate Rosse, RAF, Action Directe).
Rozwiązaniem było powołanie politycznej organizacji „kanalizującej” radykalizujące się nurty.
Zgodnie z teorią krytyczną rewolucyjną siłą miały być „społecznie izolowane, uciskane mniejszości”. Ich
reprezentacją stał się bardzo zróżnicowany ruch Zielonych. Założona w 1980 r. niemiecka partia Zielonych po
raz pierwszy weszła do Bundestagu w 1983 r. obejmując również fóżne pozycje w rządach krajowych. W 1985 r.
pierwszym „zielonym” ministrem został Joschka Fischer, a jego doradcą Daniel Cohn-Bendit.
Jakkolwiek ruch Zielonych wyrastał z ruchów ekologicznych, to jego baza społeczną stały się mniejszości
seksualne, a bazą ideologiczną ideologia gender. Wynika to z logiki teorii krytycznej - kwestie ekologiczne itp. są
kwestiami technicznymi, możliwymi do rozwiązania w drodze konsensusu, natomiast kwestie płci i seksu -
wiecznego leitmotivu antykultury - dotyczą wartości fundamentalnych i stanowią źródło nierozwiązywalnego
konfliktu uzasadniającego nieustanna zmianę status quo. Z tego względu Zieloni gotowi byli do popierania
każdej inicjatywy gwarantującej im poparcie każdej mniejszości - łącznie z propozycją legalizacji pedofilii (z której
się obecnie wycofuje).

ZIELONI

Ochrona środowiska
antyatom
Feminizm
Nowe ruchy społeczne
Pacyfizm
Klub Rzymski (Adam Schaff)„Granice wzrostu”, 1972
Ernst Friedrich Schumacher „Small is Beautiful”, 1977

Ruch Zielonych był wynikiem starań o integrację rozbitego ruchu pokontrkulturowego. W wyniku długiego
procesu negocjacji wypracowano cztery „Esencje” akceptowane przez wszystkie ofłamy, stanowiące platforme
współpracy: Ekologia, socjal, demokracja bezpośredniea, pacyfizm.
Prymat eokologii
Państwo socjalne
Demokracja bezpośrednia uniemożliwiająca tworzenie struktur „totalitarnych”
Antyprzemoc – doświadczenie radykalnych ruchów antyatomowych okupujących place budów.
Na tej podstawie powstała koncepcja „polityki alternatywnej”

Niemiecka Partia Zielonych powstała w 1980 r., gromadząc anrty-atomy, ekologów, nowe ruchu społeczne i
Nową Lewicę. W latach 1985-87 brała udział w czerwono-zielonej koalicji w Hesji z Fischerem jako ministrem.
PO zjednoczeniu w 1991 r. straciła popularność i zawarła koalicję z opozycją i inicjatywami obywatelskimi z
dawnej NRD (Bündnis 90).
W 1998 r. koalicja zyskała w wyborach do Budestagu. Fischer został ministrem i vicekanclerzem w rządzie
Schroedera. Annae Fishcer, trockistka ministrem zdrorowia.
Kooperatorem i koordynatorem Zielonych jest Cohn-Bendit, członek zielonych niemieckich i francuskich, od 1994
r. członek EUroparlamentu.

PARTIA ZIELONYCH

Ideologiczną bazę dla marszu przez instytucje stworzył ruch „zielonych”. Wyrósł on z doświadczeń pierwszego
kryzysu energetycznego początku lat 70-tych oraz narastającej świadomości, że budowa społeczeństwa
dobrobytu zagraża środowisku naturalnemu rozumianemu jako „naruealne środowisko ludzkości”. W 1972 r.
ukazało się studiom Klubu Rzymskiego pt. Granice wzrostu i książka Ernsta Schumachera Małe jest piękne
(Smal lis beautiful). W Niemczech podobne diagnozy powstawały po lewej i prawej stronie politycznej sceny.
Herbert Gruhl z CDU wydal książkę „Splądrowana planeta”, a Erhard Eppler z SPD książkę „Ende oder Wende”
(1975).
Szeroko pojęta ekologia była tematem „moralnie nienagannym” i atrakcyjnym dla młodego pokolenia, a przede
wszystkim nadawała się na ideologię globalną.
Pierwsze, niewielkie partie Zielonych powstawały od 1970 r. w Holandii, Australii i Nowej Zelandii i w Anglii. W
1980 r. w Karlsruhe powstała niemiecka Partia Zielonych (Die Grünen), W początkowym okresie do
najaktywniejszych należeli Dutschke, Joschka Fischer, Joseph Beuys, Petra Kelly. W 1982 r. z partii odłączyła
się frakcja konserwatywna tworząc Ekologiczną Partię Demokratyczną ((ÖDP). Frakcja postępowa
przeformułowała program włączając do niego: pacyfizm, zniesienie ograniczeń imigracyjnych (gastarbeiterzy),
legalizację narkotyków, oraz obronę praw homoseksualistów.
W latach 1985-87 Zieloni tworzyli tzw. czerwono-zieloną koalicję w Hesji
W 1987 r. w partii Zielonych powstaje Zespół Roboczy ds. Homoseksualistów, Transseksualistów i Pederastów
domagający się legalizacji pedofilii.
Wobec zjednoczenia Niemiec w NRD powstała podobna inicjatywa skupiona na prawach człowieka i prawach
obywatelskich. W 1990 r. powstało tzw. Zjednoczenie’90. W tym samym roku miała miejsce fuzja Partii Zielonych
z dawnej RFN i NRD, a w 1993 r. zawiązano koalicję Zjednoczenie’90/Zieloni. Koalicja ta weszła w 1994 r. do
Bundestagu i od 1998 r. współtworzyła rząd w Niemczech.

ZIELONI – COHN-BENDIT - FISCHER

Daniel Cohn-Bendit (1945) jest niemiecko-francuskim rewolucjonistą, jednym z przywódców francuskiej rewolty
studenckiej w maju 1968 r., gdzie dorobił się nicku „Czerwony Dany”. Po usunięciu z Francji został aktywistą
niemieckiego SDS i opozycji pozaparlamentarnej. Od 1978 r. współtworzył niemiecką partię Zielonych. Po
przegranej ruch podzielił się na radykalnych „fundis” i reformistycznych „realos”. Bendit razem z Joschką
Fischerem doprowadzili realos do wejścia Zielonych do Parlamentu Hesji i zawiązali pakt o nieagresji z SPD. W
1984 r. Bendit przyłączył się oficjalnie do Zielonych, a po objęciu przez Fischera ministerstwa środowiska został
jego doradcą.
W 1989 r. Bendit został mianowany decernentem Frankfurtu ds. „multikulturalnych” (do 1997). W 1997 r. wycofał
się z polityki regionalnej aby przejść do polityki europejskiej.
Od 2000 r. Bendit popierał ideę Konstytucji europejskiej, odrzuconej w 2004 r. W powszechnym głosowaniu miał
być wybierany prezydent (kanclerz) z listy uzgodnionej między ugrupowaniami, kanclerz miał przedstawić
Parlamentowi Europejskiemu rząd do zatwierdzenia, aby uzyskać legitymację większości europejskich
parlamentarzystów. Dzięki temu Europie wzrośnie entuzjazm i złagodzone zostaną tendencje separatystyczne
poszczególnych krajów (czyli posłowie deparlamentu europejskiego mieli decydować za własne rządy). Rządy
krajowe musza przekazać swoją suwerenność rządowi europejskiemu, żeby ten mógł być sprawny i służyć
interesowi całej Europy. Dzięki temu rząd Europejski będzie mógł się sprzeciwić partykularnym interesom w
sprawach ochrony środowisk itp. i w ramach globalizacji stanowi przeciwwagę dominacji USA.
Od 2010 r. Bendit należy do grupy Spinelli promującej europejski federalizm. Ze strony polskiej w grupie działają
Róża Thun i Danuta Hubner.
W okresie działalności studenckiej Bendit wspierany był finansowo przez Hannę Arednt.
Bendit do dzisiaj twierdzi ppublicznie, że Niemcy organizowali żydowskie obozy zagłady w Polsce ze względu na
sprzyjający Holokaustowi polski antysemityzm.

SPONTI, FUNDI, REALOS

ZIELONI

EWOLUCJA AKTYWISTÓW

OPOZYCJA POZAPARLAMENTARNA

Opozycja pozaparlamentarna (Außerparlamentarische Opposition- APO) w Niemczech wyrosła ze studenckich


protestów przeciwko tzw. Wielkiej Koalicji zawiązanej w 1966 r. przez socjalistów (SPD) i chadeków (CDU).
Organizowały je przede wszystkim Niemiecki Socjalistyczny Związek Studentów (SDS), domagając się
demokratyzacji uniwersytetów, czyli wpuszczenia na teren uczelni politycznej agitacji (o to samo chodziło później
studentom Sorbony i Nannteres w maju 68 r.).
W programie APO pojawiły się wszystkie pozycje repertuaru ówczesnych kontestatorów – protest przeciwko
bombie atomowej i elektrowniom atomowym, wojnie w Wietnamie, zachodniemu imperializmowi (w Niemczech
stacjonowały amerykańskie wojska), a także sprawy Trzeciego Świata z jego bohaterami Ho-Chi-Minem, Mao-
Tse-Tungiem i Che Guevarą. Teoretyczne i moralne wsparcie dała śmietanka filozofów: marksiści Ernst Bloch,
Theodor W. Adorno, Herbert Marcuse, egzystencjalista Jean-Paul Sartre.
Opozycja niemiecka działała przede wszystkim w środowisku studentów i uczniów, nie miała więc żadnych
wpływów wśród proletariatu. Do najważniejszych przedstawicieli należał właśnie Rudi Dutschke, Hans-Jürgen
Krahl czy Joschka Fischer i oni formułowali krytykę nie tylko kapitalizmu, ale również zbiurokratyzowanego
komunizmu wschodniego. We Francji natomiast studencki ruch kierowany m.in. przez Daniela Cohn-Bendita
zyskał poparcie proletariatu (związków zawodowych) dzięki czemu w 1968 r. doprowadził niemal do upadku
rządu.
W 1967 r. w czasie demonstracji w Berlinie Zachodnim policjant zastrzelił jednego z demonstrujących studentów
(w 2009 r. okazało się, że policjant ten był agentem Stasi), a w 1968 r. Dutschke został ciężko ranny w wyniku
zamachu. APO została zmarginalizowana i przez następnych kilka lat nie odgrywana istotnej roli. W latach 70-
tych w jej miejsce pojawiły się tzw. Nowe Ruchy Społeczne, podejmujące nowe tematy, przede wszystkim
rozbrojenie, ochronę środowiska i protest przeciwko energetyce atomowej.

NIEMIECKA OPOZYCJA POZAPARLAMENTARNA

Opozycja pozaparlamentarna tworzona była przez ruchy nie mające reprezentacji politycznej, albo takiej
reprezentacji nie chcące mieć. Kontestujące system jako taki.
W Niemczech przełom stanowiła śmierć Ohnesorga w 1967 r. Nastąpiła radykalizacja i podział ruchu
studenckiego. W 1968 r. miał miejsce zamach na Dutschkego, SDS rozpadł się po 1968 r. APO utraciła wpływy.
Coraz większą role zaczęły odgrywać tzw. Nowe Ruchy Społeczne (Neue Soziale Bewegungen), będące już
częścią marszu. Ich wynikiem było powstanie ruchu Zielonych, w których nastąpiła polaryzacja między Fundis i
Realos. Zwyciężyli Realos, coraz silniej wchodzący w kompromisowe alianse z establishmentem.

NOWE RUCHY SPOŁECZNE


Nowe ruchy społeczne powstały ze studenckiej rewolty 68. Negowały one system i normy społeczne, zmierzałay
do reformy systemu przez jego destabilizację.
Landkomuny i nowe religie
Feminizm i homoseksualizm
Inwalidzi
Ekologia, Energia atomowa, alternatywne źrodła energii
Pacyfizm
Inicjatywy obywatelskie
Krytyka globalizacji
Teologia zywzolenia
Squotersi
Ochrona zwierząt
New Age, Psychoscena, Ezoteryka, Nowa Duchowość.

DWIE DROGI – TERROR i POLITYKA

NOWA LEWICA EUROPEJSKA

Nowa Lewica inspirowana przez Marcuse’go dzieliła się na dwa nurty. Tzw. lewicy dogmatycznej i
antyautorytarnej lewicy antydogmatycznej, co się tłumaczy jako rewolucyjną, terrorystyczną lewicę
marksistowską i antykulturową lewica neomarksistowską.

LEWICA DOGMATYCZNA
Do pierwszej należały tzw. Grupy-K (staliniści i maoiści) oraz trockiści.
Grupy-K stanowiły awangardę ruchu rewolucyjnego, odwołująca się do teorii fokusowej Che Guevary.
LEWICA ANTYDOGMATYCZNA (ANTYAUTORYTARNA)
Do drugiej ruch „Spontis” (Kommune I”, z którego powstał ruch „Autonomów” i „Komórki rewolucyjne” i ich
feministyczne przybudówki (Rote Zora).

SPONTI

Spontis stawiali na niezorganizowany ruch inicjatyw obywatelskich, happeningów destabilizujących system.


Spontis to Pflastrstrand Joschkla Fischer i Cohn-Bendit. (od 1976).
Ze Sponich wyszedł ruch antyatomowy, oraz ruch „Autonomów”.

AUTONOMIZM

Autonomizm powstał we Włoszech, przejął elementy anarchizmu i marksizmu. Celem autonomistów jest
poszerzanie przestrzeni wolnej od wpływu tradycyjnych instytucji państwowych i społecznych. Szybko odszedł
od agresywnej taktyki operaistów, mimo to autonomiści zachowali gotowość do stosowania przemocy w trakcie
demonstracji. Kominiarki to symbol autonomistów.
Podziałw Niemczech określal stosunek do Izraela. Antideutsche popierali Izrael. Antiimps (antyimperialiści) byli
przeciwnikami polityki USA i Izraela.

Eurokomunizm 1975-78
Według oficjalnych interpretacji eurokomunizm był podjętą przez zachodnich komunistów "kominternowskich"
póbą uniezależnienia się od Moskwy i przeniesienia centrum ruchu komunistycznego do Europy zachodniej, a
także próbą stworzenia wizji demokratycznego "komunizmu z ludzką twarzą" stanowiącego alternatywę dla
ortodoksyjnego marksizmu reprezentowanego przez radziecką partię komunistyczną. Impulsem do przemian w
zorganizowanym, zachodnim ruchu komunistycznym miały być rozczarowania, jakie spowodowało tłumienie
przez partie komunistyczne bloku wschodniego protestów społecznych najpierw w Budapeszcie w 1956 r., a
przede wszystkim inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację i stłumienie Praskiej Wiosny w
1968 r.
Eurokomunizm doprowadził do wypowiedzenia posłuszeństwa wobec Moskwy części zachodnich partii
komunistycznych, ale ujawnione w tzw. "archiwum Mitrochina" dokumenty radzieckiego Biura Politycznego
świadczą o tym, że np. najbardziej krnąbrni komuniści włoscy byli finansowani przez Moskwę aż do rozwiązania
KPZR.

W rzeczywistości eurokomunizm był udaną próbą zlagodzenia obrazu komunizmu w oczach jego coraz
bardziej wątpiących zwolenników przez taktyczny sojusz z chrześcijańską demokracją, jednocześnie był
on jeszcze bardziej udaną próbą kompromitacji chrześcijańskiej demokracji w oczach jej własnych
zwolenników. Do lat 70-tych chrześcijańska demokracja cieszyła się opinią nurtu o bardzo wyraźnie określonym
i dość rygotystycznym systemie wartości. Współpraca z komunistami opinię tę zlikwidowała. Chadecja stała się
politycznym nurtem jak każdy inny, gotowym do koalicji z każdym, utraciła więc wiarygodność i od wyborów
parlamentarnych w 1976 r. ponosiła niemal regularne porażki, by 1994 r. ulec rozbiciu i rozwiązaniu.
PODZIAŁ ŚWIATOWEGO RUCHU KOMUNISTYCZNEGO

W początkowym okresie zimnej wojny zachodnie partie komunistyczne podporządkowane były KPZR i wierne
teorii ortodoksyjnego marksizmu. Partie te były przez Rosję finansowane, a ich kadry kształcone w rosyjskiej
szkole partyjnej. Siłą rzeczy stanowiły ważny element rosyjskiej agentury, ponieważ marksizm i internacjonalizm
związane były w polityce rosyjskiej z jej imperialnymi planami.

Po II wojnie światowej w Rosji i w zachodnich partiach komunistycznych dominowal realny maksizm stalinowski
(czyli jedyna konsekwentna forma klasycznego marksizmu), a na Zachodzie rozwijał się neomarksizm związany
przede wszystkim z nieformalną antykulturą. Już na początku lat 50-tych w bloku wschodnim protesty społeczne
tłumione były siłą, ale nie wywoływały zdecydowanego sprzeciwu zachodnich komunistów - zachodni komuniści
robiliby to samo, gdyby mieli takie możliwości.

Próbą nadania politycznej organizacji ruchowi antykultury stała się Nowa Lewica, powracająca do idei
komunizmu demokratycznego i przejmująca taktykę wojny kulturowej. Zmiana pokoleń powodowała narastanie
oporu i tendencji rewizjonistycznych również w partiach komunistycznych obserwujących erozję systemu bloku
wschodniego. Najsilniej tendencje te ujawniły się we Włoszech, gdzie własną odmianę rewizjonistycznego
marksizmu stworzył Antonio Gramsci, oraz w Hiszpanii, gdzie żywa była tradycja anarchokomunizmu.

We Włoszech jeszcze w okresie tzw. destalinizacji Palmiro Togliatti (sekr. 1943-1964) sformułował tezę
policentryzmu, uwzględniającą wpływ warunków miejscowych na działania i taktykę zachodnich partii
komunistycznych, co kwestionowało utrwaloną w Kominternie absolutną dominację partii rosyjskich komunistów.
Komuniści włoscy uznali demokratyczny system Włoch i tamtejszą konstytucję. Jednak istotne zmiany w
stosunku komunistów zachodnich do roli Związku Radzieckiego i klasycznego marksizmu nastąpiły dopiero w
wyniku zmiany pokoleniowej.
Stłumienie powstania w Poznaniu i Budapeszcie w 1956 r. było wprawdzie dla komunistów zachodnich szokiem,
ale zarówno Imre Nagy jak i Palmiro Togliatti byli starymi działaczami Kominternu. Pojawienie się aspiracji do
ideologicznej samodzielności było wynikiem przede wszystkim poczucia osobistego zagrożenia ze strony
komunistów radzieckich (Nagy został zamordowany po tajnym procesie w 1958 r.), ale i rosnącej świadomości o
brnięciu komunizmu sowieckiego w ślepy zaułek. O antykulturze w dzisiejszym rozumieniu jeszcze nie śniło się
nawet Herbertowi Marcuse.

...

Na początku lat 70-tych światowy ruch komunistyczny składał się z kilku nurtów.

1. Centrum zorganizowanego ruchu komunistycznego i centrum ortodoksyjnego marksizmu stanowiła Rosja i


Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego (leininizm i stalinizm)

2. Moskiewskiej centrali podporządkowana była za pośrednictwem Kominternu sieć zachodnich partii


komunistycznych. Komintern został formalnie rozwiązany w 1943 r., ale nadzór nad zachodnimi partiami
Moskwa sprawowała przez ich finansowanie i szkolenie partyjnych kadr w rosyjskiej szkole partyjnej.

3. Niezależny od Moskwy (przynajmniej formalnie) był nurt marksizmu ortodoksyjnego - trockizm (IV
Międzynarodówka, 1938)
Od 1923 r. w Rosji środowisko Trockiego traktowane było jako lewicowa opozycja. Trocki był zwolennikiem
internacjonalistycznego marksizmu leninowskiego i twórcą teorii rewolucji permanentnej, zakładającej
konieczność rewolucji światowej, ponieważ państwo socjalistyczne nie jest w stanie wytrzymać konkurencji z
systemem kapitalistycznym (co samo w sobie świadczy o inteligencji Trockiego). W 1938 r. powstała IV
Międzynarodówka (trockistowska), ale Trocki został zamordowany na polecenie Stalina w Meksyku, w 1940 r. i
ruch uległ rozbiciu. MImo to zachował znaczne wpływy w lewicowych i antystalinowskich środowiskach w
Europie zachodniej i w USA (tam środowiska intelektualnej lewicy były w znacznej mierze trockistowskie) oraz w
krajach Trzeciego Świata, ponieważ teoria rewolucji permanentnej zakładała współpracę proletariatu z
dominującym w tych krajach chłopstwem.
Z trockizmem związane były również liczne drobne nurty anarchizującego skrzydła Nowej Lewicy - z niego
wyrósł ruch Socialisme ou Barbarie Castoriadisa (1948-65).

4. Rewizjonistyczny marksizm antykulturowy reprezentowała szkoła frankfurcka (freudomarksizm Reicha,


Fromma i teoria krytyczna). koncentrująca się nie na działalności organizacynej, ale na teoretycznym
uzasadnieniu antykultury. Jej pierwszym skutkiem była rewolucja kontrkulturowa rozpoczęta przez aktywistów
beat generation, ale teoria krytyczna umożliwiając destrukcję systemu wykluczała możliwość działalności
pozytywnej (chociażby w sensie tworzenia sprawnej organizacji), dlatego antykutlura nie była w stanie stworzyć
kadr zdolnych do przejęcia władzy.
Takimi kadrami dysponowały natomiast zachodnie, promoskiewskie partie komunistyczne, ale te z kolei
skrępowane były ortodoksyjnym marksizmem sowieckim.

6. Nowym zjawiskiem była formująca się ok. 1960 r. tzw. Nowa Lewica, mająca swój nurt radykalny (dominujący
w USA), dryfujący w kierunku terroryzmu i europejski, antykulturowy nurt intelektualny. Ośrodkiem amerykańskiej
Nowej Lewicy stała się organizacja Studenci dla społeczeństwa Demokratycznego (SDS), ruch Free Speech
Movement dążący do upolitycznienia środowiska akademickiego, a ostatniej fazie Youth International Party
(Yippies), anarchizująca pseudo-partia o programie zbliżonym do readykalnej części suropejskiego
sytuacjonizmu.

W Europie Nowa Lewicę tworzyli przede wszystkim sytuacjoniści koncentrujący się - zgodnie z ideologią
antykultury - na środowisku studenckim i artystycznym, ale największy wpływ wywarła nowa lewica brytyjska -
środowisko magazynu New Left Review Stuarta Halla oraz Birmingham School of Cultural Studies (Perry R.
Anderson) prowadząca regularną pracę nad rozwijaniem teorii krytycznej, teorii Antonio Gramsciego i
strukturalistycznego marksizmu Louisa Althussera. W Niemczech kadra Nowej Lewicy rekrutowała się
z Socjalistycznego Związku Studentów Niemieckich (SDS) działającego aktywnie przede wszystkim w
Berlinie Zachodnim.
Mówiąc w największym skrócie, Nowa Lewica była nowym pokoleniem komunistycznych aktywistów, czyli ludzi
dążących do realizacji systemu komunistycznego, których mentalność uformowała z jednej strony teoria
krytyczna, z drugiej zaś negatywne doświadczenie realnego komunizmu sowieckiego. Wpływ teorii krytycznej
skłaniał Nowa Lewicę do bezrefleksyjnego trwania przy samej koncepcji komunizmu jako "lepszej praktyki" i
uniemożliwiał jej racjonalną weryfikację, a ponieważ jedyną wersją komunizmu inną, niż realny komunizm
sowiecki były teorie spontanicznego komunizmu demokratycznego - Nowa Lewica musiala wrócic do źródeł,
czyli do komunizmu radzieckiego, luksemburgizmu i trockizmu.

RELACJE MIĘDZY NURTAMI ZACHODNIEJ LEWICY

Podziały między nurtami w zachodnim marksizmie wynikały z różnic ideologicznych, ale przede wszystkim z
faktu, że jedna jego część rozwijała się jako ruch intelektualny, nie skrępowany koniecznością formułowania ani
praktycznego programu ani stanowiska wobec bieżących wydarzeń politycznych (szkoła frankfurcka i
antykultura), inna część formułowała program społeczny nie formułując programu politycznego (antykulturowa
Nowa Lewica), a jeszcze inna część tworzyła zorganizowane struktury zachodnich partii komunistycznych z
jednej strony podlegających kierownictwu komunistów rosyjskich, z drugiej strony biorących udział w realnej
walce politycznej w warunkach zachodnich demokracji.

Antykultura „akademicka” mogła formułować dowolne, najbardziej nawet absurdalne teorie, ponieważ ich
oddziaływanie było perspektywiczne, a przede wszystkim dla większości społeczeństw były one niezrozumiałym
wybrykiem niewielkiej grupy abnegatów („frankfurtczyków” nazywano ironicznie pensjonariuszami „Hotelu
Przepaść - Hotel Abgrund”) korzystających z demokratycznej zasady tolerancji. Kto – nawet dzisiaj – czyta
najważniejszy esej Marcusego o „Tolerancji represywnej” albo oryginalną wersję „Teorii krytycznej”
Horkheimera? Nikt.
Nowa Lewica tworzona przez nieliczne grupy radykalnych aktywistów studenckich była już przesiąknięta duchem
antykulturowego anarchizmu i niezdolna do tworzenia sprawnej organizacji, ale – będąc również pod wpływem
antykulturowego infantylizmu, czyli skłonności do wiary w utopie – odwoływała się do „demokratycznych” i
„spontanicznych” źródeł, czyli do koncepcji komunizmu radzieckiego, luksemburgizmu i różnych wersji
anarchokomunizmu. Te grupę czekało największe rozczarowanie i najsilniejszy rozłam prowadzący do
powstania politycznego terroryzmu. Zanim to nastąpiło Nowa Lewica stanowiła idealną siłę rozkładową systemu,
kierowaną przez „frankfurtczyków” i mającą istotny wpływ na hermetyczne środowiska akademickich kampusów,
a więc na mentalność pokolenia przyszłych kadr organizacyjnych życia społecznego.

W najtrudniejszej sytuacji byli oczywiście zachodni komuniści „kominternowscy”, ponieważ ich udział w życiu
politycznym mieszczańskich demokracji był „austromarksizmem” sprzecznym z ortodoksyjnym marksizmem
rewolucyjnym, który w Rosji nie mógł podlegać rewizji tak długo, jak długo narzędziem władzy był tam terror.
Konflikt, w jakim znaleźli się zachodni komuniści sprowadzał się do tego, że realną szansę na przemiany
społeczne stwarzała przejmowana przez Nową Lewicę antykultura, ale antykultura nie mogła stać się
programem dużych, oficjalnie działających partii politycznych, ponieważ oznaczałaby utratę poparcia własnego
elektoratu.

Mówiąc obrazowo: założona w 1967 r. antykulturowa Youth International Party Rubina i Hoffmana mogła na
fladze umieścić czerwoną gwiazdę i liść marihuany, propagować wolną miłość i narkotyki, a do wyborów
prezydenckich wystawić świnię (Pigasus) i nikogo to specjalnie nie dziwiło, ponieważ była to oferta skierowana
do marginalnej części młodego pokolenia o mentalności dyskotekowej. Gdyby podobny program przedstawiła
duża partia polityczna, która walczyła o poparcie znacznie szerszego i dojrzalszego elektoratu, chciała ten
elektorat powiększać (przede wszystkim kosztem chadecji) i miała w perspektywie sprawowanie realnej władzy i
branie za nią odpowiedzialności politycznej, utraciłaby swój elektorat z dnia na dzień.

Zachodni komuniści mieli więc w końcu lat 60-tych pełną świadomość: utrzymującego się silnego wpływu w
społeczeństwie chrześcijańskiej demokracji, postępujących przemian w mentalności nowego pokolenia lewicy,
całkowitej anachroniczności systemu sowieckiego i jego ekspansjonistycznych tendencji, a więc konieczności
rewizji własnej taktyki politycznej. Tak więc droga ku „eurokomunizmowi” była w istocie przejmowaniem
antykulturowej taktyki przez profesjonalne zachodnie partie komunistyczne i ich uwalnianiem się spod dominacji
ortodoksyjnego marksizmu sowieckiego.

Jednak określenie „uwalnianie się spod dominacji” nie jest pustym hasłem i oznacza rozluźnienie lub zerwanie
kontaktów z centrum (KPZR), które szkoliło przywódców wszystkich zachodnich partii komunistycznych,
zapewne kontrolowało tych przywódców przez sieć konfidentów i – co najważniejsze - finansowało działalność
tych partii (np. nakłady angielskiego „The Sun” były wykupowane przez KPZR). Oznacza to, że dla zachodnich
komunistów lepszym rozwiązaniem od „uwalniania się” było przekształcanie rosyjskiej partii w partię „nowego
typu”, od której wcale nie trzeba się będzie uwalniać. Nadzieję na takie przekształcenia stwarzała zachodnim
komunistom Nowa Lewica, ale nie zachodnia, ale wschodnia.

NOWA LEWICA W BLOKU WSCHODNIM

Inaczej niż na Zachodzie, w krajach bloku wschodniego czynna opozycja antykomunistyczna została
wymordowana na początku lat 50-tych (szczegóły tej akcji poznajemy dopiero współcześnie pod ogólnym
hasłem „żołnierzy wyklętych”), a wpływ antykomunistycznej inteligencji został zmarginalizowany ostatecznie po
krótkim okresie tzw. odwilży po „Październiku 1956”. Jedyną opozycją pozostała „opozycja lewicowa”, czyli ta
część marksistów, którzy z bliska obserwowali skutki praktycznego wdrożenia idei komunizmu, zapaść
ekonomiczną i terror. Jednak w odróżnieniu od większości społeczeństw odciętych całkowicie od cywilizowanego
świata, elity komunistyczne, a szczególnie ich młode pokolenie, mogły wyjeżdżać na Zachód, miały kontakty
zarówno z tamtejszą rzeczywistością (chociaż przede wszystkim z zachodnimi komunistami) i miały dostęp do
neomarksistowskiej literatury. Pokolenie to było beneficjentem komunizmu, ale właśnie dlatego w jego interesie
była transformacja systemu niewydolnego i wymagającego kosztownego aparatu represji. Z przyczyn
zasadniczych transformacja taka może prowadzić do odrzucenia komunizmu (co nie było ani możliwe w sytuacji
faktycznej militarnej okupacji bloku wschodniego, ani racjonalne z punktu widzenia elit totalitarnej władzy), albo
w kierunku „rewizjonizmu” i prób nadania socjalizmowi „ludzkiej twarzy”. Właśnie z tego względu tendencje
demokratyzacyjne Nowej Lewicy zachodniej znalazły swój odpowiednik w ideologii Nowej Lewicy wschodniej, a
ponieważ obydwa nurty nie kwestionowały abstrakcyjnej idei komunizmu, rewizja musiała polegać na powrocie
do marksistowskiego wyobrażenia demokracji, czyli do komunizmu radzieckiego, luksemburgizmu itp. nurtów.
Jednak Nowa Lewica zachodnia miała na celu likwidacje kapitalizmu, a więc mogła swobodnie przyjmować
taktykę antykultury, natomiast Nowa Lewica wschodnia, nauczona doświadczeniem nauczona doświadczeniem
francuskiej i niemieckiej rewolucji seksualnej lat 30-tych wiedziała, że antykultura niszczy każdy system, a więc
musi zniszczyć również system komunistyczny.

W rezultacie Nowa Lewica w bloku wschodnim mogła powrócić wyłącznie do źródeł marksizmu
ortodoksyjnego, ale przedstalinowskiego, czyli do komunizmu radzieckiego, luksemburgizmu i
trockizmu, a hasła antykulturowe przejmowała później raczej w wersji maoistowskiej niż „frankfurckiej”.

Różnicę między komunistycznym „betonem” a komunistyczną Nową Lewicą najlepiej streści stwierdzenie, że o
ile komuniści betonowi byli zwolennikami hierarchicznego centralizmu demokratycznego i dyktatury proletariatu,
to Nowa Lewica proponowała wprowadzenie anarchistycznych, samorządnych kołchozów I nie jest to poetycka
metafora, ale istota konkretnego programu społeczno-ekonomicznego.

Taki był rodowód polskiej opozycji lewicowej, która znacznie później stała się trzonem tzw. „lewicy laickiej” dla
odróżnienia od tzw. „lewicy katolickiej”, czyli zblatowanej w wyniku marszu przez instytucje chrześcijańskiej
demokracji. Jej przedstawicielami byli m.in. Jack Kuroń (1934), Andrzej Garlicki(1935), Andrzej Krzysztof
Wróblewski (1935), Krzysztof Pomian (1934), Karol Modzelewski (1937).
Milovan Dżilas, Nowa klasa, 1957 – analiza powstania komunistycznej biurokracji.

OPOZYCJA WALTEROWSKA
Pojęcie opozycji jest względne. Neomarksizm stał w opozycji do marksizmu klasycznego, co nie oznacza, że w
opozycji do idei komunizmu.

W 1949 r. w Polsce zlikwidowano Związek Harcerstwa Polskiego, ponieważ zbyt żywe były w im tradycje walki
konspiracyjnej i nastroje antykomunistyczne. W 1950 r. struktury ZHP włączono do ZMP. W 1951 r. powstała
Organizacja Harcerska ZMP. W 1954 r. powstała nowa organizacja wzorowana na organizacji pionierskiej im.
Włodzimierza Lenina, oparta na wzorach wychowawczych Antona Makarenki. Organizacja nazwana została na
cześć gen. Karola Świerczewskiego – Waltera najpierw Kręgiem Walterowskim a później Hufcem
Walterowskim. Jednym z jej założycieli był Jacek Kuroń (1934-2004).
Wychownkami Kuronia z drużym wolterowskich byli m.in. Adam Michnik (1946), Seweryn
Blumsztajn (1946), Jan Lityński (1946), Józef Chajn (1941).

Kuroń w 1952 r. wstąpił do partii komunistycznej, ale został z niej usunięty za krytykę założeń ideologicznych
ZMP. Wykładnią jego założeń był właśnie program drużyn wolterowskich. W 1956 r. ponownie przyjęty do PZPR,
ponownie został z niej usunięty w 1964 r., po opublikowaniu Listu otwartego do Partii napisanego wspólnie z
Karolem Modzelewskim.

Krytyka systemu w wydaniu Kuronia sprowadzala się do krytyki komunistycznej biurokracji, opisanej w 1957 r. w
książce jugosłowiańskiego komunisty Milovana Dżilasa pt. Nowa klasa”. Proponowana przez Kuronia
„demokracja robotnicza” była systemem tzw. komunizmu radzieckiego, opartego na radach robotniczych
podejmujących kolektywne decyzję w sprawach gospodarczych oraz podziału dochodu narodowego.

OTWARTY LIST DO PARTII KURONIA I MODZELEWSKIEGO

Program Nowej Lewicy wschodniej przedstawia słynny „List otwarty do Partii” napisany w 1964 r. przez młodych
stalinistów Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Jest to antybiurokratyczny manifest komunizmu
radzieckiego, omówiony w innym miejscu. Najciekawsza jest w nim analiza strategii komunistów sowieckich –
zdaniem autorów komuniści sowieccy nie chcieli wybuchu na Zachodzie niezależnej od nich rewolucji i traktowali
zachodnich komunistów wyłącznie jako agenturę umożliwiająca destabilizację systemu. Rewolucja dopuszczalna
była tylko pod kierunkiem komunistów rosyjskich i w oparciu o rosyjskie czołgi.
Drugie pokolenie wschodniej Nowej Lewicy 1968: Adam Michnik (1946), Teresa Bogucka (1945), Jan
Gross (1947), Jakub Karpiński (1940), Barbara Toruńczyk (1946), Irena Grudzińska (1946), Aleksander
Perski (1947) – grupa tzw. komandosów.

PRASKI PRZEŁOM

Prawdziwy przełom spowodowała inwazja Wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację i stłumienie


Praskiej Wiosny w 1968 r., ponieważ nie było to stłumienie wolnościowych aspiracji społeczeństwa
demokratycznego, ale rozprawa komunistów leninowsko-stalinowskich z własną, marksistowską Nową Lewicą.
Lewica ta cieszyła się oczywiście naturalnym poparciem społeczeństwa, które każdą liberalizację życia
społecznego przyjmowało pozytywnie i dla którego każdy komunistyczny „dysydent” był opozycjonistą
antysystemowym.

Rozłam zapoczątkowało wystąpienie Enrico Berlinguera na moskiewskim Kongresie Partii Komunistycznych w


1969 r., wypowiadający posłuszeństwo linii KPZR i krytykujący likwidację Praskiej Wiosny. Gdy w 1972 r.
Berlinguer został sekretarze włoskiej partii komunistycznej, zaakceptował zasady demokracji i gospodarkę
wolnorynkową, przestrzeganie mieszczańskich praw obywatelskich i otworzył drogę „drogę do socjalizmu”. To
Berlinguer jako pierwszy sformułował hasło „demokratycznej transformacji” podjęte później przez Gorbaczowa.
W 1974 r. doszło wręcz do stwierdzenia przez Berlinguera, że jako włoski komunista czyje się bezpieczny pod
parasolem NATO. Było to nawiązanie do ogłoszonej w 1968 r. tzw. doktryny Breżniewa uzasadniającej zbrojną
interwencję Związku Radzieckiego w państwach bloku wschodniego.
EUROKOMUNIZM

Eurokomunizm wywołał społeczny rezonans przede wszystkim we Włoszech i w Hiszpanii, najmniejszy zaś w
Niemczech i we Francji (Francuska Partia Komunistyczna popierała wszystkie inwazje ZSRR aż do jego upadku,
a SPD poparła wprowadzenie w Polsce stanu wojennego w 1981 r.). Hiszpańscy komuniści włączyli się w
przygotowanie nowej konstytucji, a ich przywódca Santiago Carrllio napisał programową książkę „Eurokomunizm
i państwo” (1977).

We Włoszech partia komunistyczna Berlinguera zawarła tzw. historyczny kompromis z chrześcijańską


demokracją (Aldo Moro). Oficjalnym celem kompromisu było wzmocnienie demokratycznego państwa przez
udział w rządach komunistów, którzy tym samym wzięliby na siebie część odpowiedzialności za państwo.
Zagrożeniem dla demokracji były m.in. Czerwone Brygady (Brigate Rosse) i nasilenie akcji terrorystycznych
powodujących wzrost nastrojów autorytarnych w społeczeństwie. Trudno ustalić, w czyim imieniu i w czyim
interesie działali terroryści, nie ma to w tej historii istotnego znaczenia. W 1978 r. koalicja ostatecznie się
rozpadła po uprowadzeniu i zamordowaniu Aldo Moro przez Czerwone Brygady.

Ważniejsze są dwa praktyczne efekty historycznego kompromisu i eurokomunizmu.

Pierwszym było znaczne osłabienie pozycji chadeków w koalicji, szczególnie po wycofaniu się z niej
socjalistów w 1976 r. oraz nagły wzrost popularności komunistów skutkującej wzrostem liczby posłów w
parlamencie. Od tego czasu dominująca po II wojnie światowej w politycznym życiu Włoch chadecja chyliła się
ku upadkowi.

Drugim, z historycznego punktu widzenia znacznie ważniejszym skutkiem było to, że w tej atmosferze do
parlamentu włoskiego dostało się wielu posłów startujących w wyborach z listy partii komunistycznej,
ale jako kandydaci niezależni. Jednym słowem jako nie-komunistyczni kandydaci z list partii, która już nie była
komunistyczna, ale „komunistyczno-demokratyczna”. Właśnie jako taki niezależny kandydat do parlamenty
dostał się były komunista, potem trockista, a w końcu humanistyczny demokrata Altiero Spinelli – autor
Manifestu z Ventotene, zwolennik likwidacji suwerennych państw narodowych i utworzenia jednego państwa
europejskiego, który wkrótce został delegowany jako przedstawiciel Włoch do Parlamentu Europejskiego.

MANI PULITE I TANGENTOPOLI

Na początku 1992 r. we Włoszech rozpoczęło się akcja nazwana „czyste ręce” (mani pulite), która ujawniła kulisy
wielkiej afery korupcyjnej nazwanej „Tangentopoli” (miasto łapówek). Zarzuty postawiono kilkudziesięciu
prominentnym politykom socjalistycznym i chadeckim. W 1994 r. partia chrześcijańskich demokratów rozpadła
się, a zarzuty postawiono jej przywódcy Giulio Andreottiemu.

DLACZEGO AKURAT 1992?

Ujawnienie afery Tangentopoli nastąpiło kilkanaście lat po tym, jak chrześcijańska demokracja weszła w koalicję
z lewicą. Trudno ustalić bez znajomości szczegółowej dokumentacji, dlaczego akcję „mani puli te” rozpoczęto
akurat na początku 1992 r. Zapewne korupcja musiała osiągnąć już wtedy znaczne rozmiary, a dokumentację
policja gromadziła od dłuższego czasu. Nie zmienia to faktu, że akcję rozpoczęto 17 lutego 1992 r., a więc tuż po
podpisaniu 7 lutego 1992 r. Traktatu z Maastricht, który czekał trudny proces ratyfikacji, zakończony dopiero
powtórzonym referendum w Irlandii w 1993 r. Traktat z Maastricht był pośmiertnym dziełem Altero Spinelliego,
zlikwidował istniejące wcześniej ekonomiczne wspólnoty europejskie i powołał do życia jedną Wspólnotę
Europejską, będącą poprzedniczką dzisiejszej Unii Europejskiej. W 1994 r. włoska chadecja rozpadła się,
tracąc bezpowrotnie swój image „partii wartości”, który zaczęła tracić zawierając historyczny kompromis w
1973 r. i otwierając drogę eurokomunizmowi.
Więcej o „blatowaniu chadecji” w części Marsz przez instytucje.


Ernest Mandel (wyd.): Arbeiterkontrolle - Arbeiterräte - Arbeiterselbstverwaltung, Europäische Verlagsanstalt,
Frankfurt am Main, 1971
Hans Heinz Holz: Die Begründung der Lehre vom Polyzentrismus bei Gramsci und Togliatti, Strömungen und
Tendenzen im Neomarxismus. Hanser Verlag, München 1972
Detlev Albers (wyd.), Otto Bauer und der „dritte“ Weg. Die Wiederentdeckung des Austromarxismusdurch
Linkssozialisten und Eurokommunisten. Campus-Verlag, Frankfurt am Main, 1979
Michael Mayer: „Machterschleichung auf Filzpantoffeln. Die Bundesrepublik, die DDR und die mögliche
Regierungsbeteiligung der Kommunistischen Parteien in Frankreich und Italien in den Siebzigerjahren".
Jahrbuch für Historische Kommunismusforschung, 2010

Eurokomunizm

Niniejszy tekst nie jest skierowany przeciw idei integracji europejskiej - Europa od dawna jest
zintegrowana bardziej niż myślimy.

Tekst ten ma na celu przedstawienie procesu przekształcania europejskiej wspólnoty suwerennych


państw w jedno państwo totalitarne.

Wiara w to, że jakakolwiek sfera życia, w tym przede wszystkim kultura i jej sztuka może być niezależna
od polityki, jest naiwnością.
STAN WYJŚCIOWY

Unia Europejska istnieje już 5 lat i znajduje się w ostatniej fazie jej przekształcania w totalitarne państwo
federalne likwidujące całkowicie suwerenne państwa narodowe. Próby radykalnego połączenia suwerennych
państw w jedno państwo podejmowane były już dwukrotnie – w 1984 i 2004 r. - ale kończyły się fiaskiem z
powodu oporu państw członkowskich i ich społeczeństw. Wobec niepowodzeń tych prób, w 1992 i w 2007 r.
dokonano bezprawnych, ponieważ sprzecznych z negatywnymi wynikami ważnych referendów,
przekształceń częściowych, realizujących cel odrzucony w poprzednich latach. W rezultacie powstała
istniejąca obecnie organizacja ponadnarodowa, która zlikwidowała prawną suwerenność państw
członkowskich, zachowując ich zewnętrzne, czysto fasadowe znamiona suwerenności.

MANIFEST KOMUNISTYCZNY Z VENTOTENE


Podstawą programową nowego, europejskiego państwa totalitarnego nie jest – wbrew twierdzeniom propagandy
– tzw. Plan Schumana z 1950 r., ani Deklaracja Europejska z 1951 r., ale napisany w 1941 r. przez włoskiego
komunistę Altiero Spinelliego „Manifest z Ventotene” oraz opracowany na jego bazie w 1984 r. tzw. Plan
Spinelliego, czyli pierwszy projekt konstytucji nowego, komunistycznego państwa.
Od 1993 r. Plan Spinelliego stał się oficjalnym programem Wspólnoty Europejskiej i Unii Europejskiej. Również
od tego czasu imię Altiero Spinelliego nosi główny budynek Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Trudno o
bardziej jednoznaczny symbol znaczenia postaci Spinelliego i jego programu dla kierunku rozwoju Unii
Europejskiej.

W 2010 r. przy Parlamencie Europejskim powstała działająca pod kierownictwem lewicowych


aktywistów Daniela Cohn-Bendita i Joschki Fischera i przy udziale m.in. polskich posłanek Róży
Thun i Danuty Hubner tzw. Grupa Spinelli. Jest to najaktywniejsza z organizacji prowadzących lobbing i
propagandę na rzecz całkowitej politycznej integracji Unii.

W 2011 r., podczas uroczystości z okazji 25-tej rocznicy śmierci Altiero Spinelliego polski przewodniczący
Parlamentu Europejskiego, chrześcijański demokrata Jerzy Buzek stwierdził, że Manifest ten jest wiecznie
żywym źródłem idei europejskiej integracji. Dlatego warto przeczytać z uwagą kilka jego fragmentów.

„Dwadzieścia pięć lat po śmierci Altiero Spinelli ciągle nadaje siłę i wyznacza kierunek europejskiego
projektu. Jego europejski entuzjazm pozostaje niezrównany – jego oddanie sprawie coraz ściślejszej integracji
jest dzisiaj inspiracją dla wielu Europejczyków. Altiero Spinelli wiedział, że trwały pokój można osiągnąć
tylko przez prawdziwą integrację, a nie przez współpracę między państwami. Integracja europejska musi
być nieodwracalna, w przeciwnym razie zawsze istnieć będzie ryzyko konfliktu i dyktatury. Spinelli wiedział to
najlepiej, gdy w więzieniu, wraz z Ernesto Rossim pisał Manifest z Ventotene – jedno z najbardziej żywych
uzasadnień konieczności zjednoczenia Europy”.
FRAGMENTY MANIFESTU Z VENTOTENE

Poniżej przedstawiam kilka fragmentów z Manifestu z Ventotene, czyli ideowego programu Unii Europejskiej, z
tłumaczeniem okrągłego języka propagandowych haseł na język faktów:

„Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne
zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa”,

/tłumaczenie/ Istnienie suwerennych państw jest sprzeczne z ideą "postępu", a ich likwidacja nie jest
celem, a jedynie warunkiem wprowadzania postępu. Po to, żeby postęp był trwały, państwa suwerenne
muszą być zlikwidowane "ostatecznie", to znaczy w taki sposób, żeby nigdy nie mogły się odrodzić.
Ponieważ podstawą suwerennych państw są wspólnoty narodowe, ostateczną likwidację suwerennych
państw umożliwi tylko likwidacja wspólnot narodowych.

„Wolna i zjednoczona Europa jest niezbędnym warunkiem dla wprowadzenia nowoczesnej kultury, której
rozwój powstrzymał epokę totalitaryzmu. Jeśli tylko zostanie osiągnięty ten cel, będzie można podjąć
znowu historyczny proces przeciwko społecznej niesprawiedliwości i przywilejom.”,

/tłumaczenie/ Dopiero po likwidacji suwerennych państw narodowych będzie można zlikwidować


tradycyjną kulturę europejską i wprowadzić nowoczesną kulturę marksistowską (która powstrzymała
rozwój faszyzmu), a dopiero po wprowadzeniu kultury marksistowskiej będzie można powrócić (podjąć)
do wprowadzania system komunistycznego (przeciwnego niesprawiedliwości i przywilejom).

„Europejska rewolucja musi być socjalistyczna, żeby mogła sprostać naszym potrzebom; musi
opowiedzieć się za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia.”,

/tłumaczenie/ Europejska rewolucja ma sprostać potrzebom "naszym", czyli potrzebom zwolenników


rewolucji. Jeżeli musi być socjalistyczna, to jej skutkiem musi być państwo socjalistyczne realizujące
socjalistyczną gospodarkę planową. Dla realizacji "naszych potrzeb" rewolucja musi "opowiedzieć się"
za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia. Rewolucja musi "opowiedzieć
się" za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków pracy, co wcale nie oznacza, że
klasa robotnicza musi się koniecznie wyemancypować.

„Zgodnie z podstawową zasadą socjalizmu - wobec której ogólna kolektywizacja była tylko pospiesznym
i błędnym wnioskiem – siły wytwórcze nie powinny panować nad człowiekiem, ale tak, jak wcześniej siły
natury, zostaną one podporządkowane człowiekowi, racjonalnie kierowane i kontrolowane, żeby
zapobiec niebezpieczeństwu, że szerokie masy staną się ich ofiarą.”

/tłumaczenie/ Zgodnie z podstawową zasadą socjalizmu nowe państwo prowadzić będzie socjalistyczną
gospodarkę planową (kierowaną i kontrolowaną przez super-władzę super-państwa), żeby zapobiec
niebezpieczeństwu, że szerokie masy staną się ofiarą gospodarki wolnorynkowej, czyli nieludzkich praw
prywatnej własności, wolnej konkurencji i konsumpcjonistycznej pogoni za dobrobytem.

„Własność prywatna musi być – w zależności od sytuacji – zniesiona, ograniczona, skorygowana albo
rozszerzona i to nie według jakichś dogmatycznych zasad.”

/tłumaczenie/ Prawo własności nie może wynikać z jakiejś dogmatycznej zasady, czyli z przepisów
bezwzględnie obowiązującego prawa, albo dogmatycznych "praw człowieka", ale będzie dowolnie
znoszone (wywłaszczanie), ograniczane (dzierżawa terminowa), korygowane (państwowa redystrybucja -
zabrać tym, którzy mają i dać tym, którzy chcą mieć), albo rozszerzane (nadanie) według zasad
ustalanych w zależności od sytuacji przez super-władzę super-państwa.

„Adekwatność i realizacja każdego pojedynczego punktu programowego musi być badana pod
względem jego zgodności z bezdyskusyjnym warunkiem europejskiej jedności.”

/tłumaczenie/ Jedność europejska, czyli likwidacja suwerennych państw jest "bezdyskusyjna", a więc
jakiekolwiek działania, które mogłyby zahamować lub uniemożliwić proces integracji są
niedopuszczalne. Jednym kryterium oceny działań jest ich przydatność dla likwidacji suwerennych
państw, a nie przydatność dla realizacji jakichkolwiek innych celów, gdyby uniemożliwiały one
europejską jedność.

„Partia rewolucyjna nie może powstawać w decydujących chwilach w wyniku amatorskiej improwizacji,
ale musi już teraz wypracować przynajmniej podstawowe stanowisko polityczne, sformułować linie
kierunkowe własnej działalności i stworzyć własne kadry. Partia nie może opierać się na masie
heterogenicznych elementów, których wspólnym celem – z uwagi na antyfaszystowskie korzenie – była
negacja i załamanie totalitarnego reżimu, a które po osiągnięciu celu podążyły własnym drogami.”

/tłumaczenie/ Partia rewolucyjna jest partią kierowaną przez awangardowe kadry, realizującą
sformułowane przez te kadry stanowisko polityczne i działająca według wyznaczonych linii
kierunkowych, a nie partią masową, kompletowaną spontanicznie, wypracowującą swój program w
wyniku ścierania się stanowisk jej członków. Europejska partia rewolucyjna jest leninowską partią
rewolucyjnej awangardy realizującą zasadę centralizmu demokratycznego.

„Ze stale rosnącej grupy sympatyków partia powinna wciągać do współpracy tylko tych, którzy
europejską rewolucję uczynili głównym celem swojego życia, którzy z dnia na dzień świadomie
wypełniają swoje zadanie i dbają o interes ruchu, również w najtrudniejszych warunkach nielegalności
(pisane w 1941 r.) i tworzą stabilną sieć wspierającą płynną sferę ruchu sympatyków.”

/tłumaczenie/ Kadrę partii typu leninowskiego tworzą rewolucjoniści zawodowi, dla których europejska
rewolucja socjalistyczna stanowi najwyższy cel życiowy i którzy dla realizacji tej idei gotowi są podjąć
działania sprzeczne z prawem.

„Nasz ruch czerpie pewność co do celów i kierunków działania nie z rozpoznania jakiejś nie istniejącej
jeszcze woli ludu, ale ze świadomości reprezentowania najgłębszych potrzeb nowoczesnego
społeczeństwa. Dzięki niej nasz ruch wyznacza linie kierunkowe nowego porządku, narzucając jeszcze
nieuformowanym masom pierwszą społeczną dyscyplinę. Nowe państwo powstanie dzięki dyktaturze
rewolucyjnej partii i dla nowej, prawdziwej demokracji.”

/tłumaczenie/ Ciemny, nieuformowany, reakcyjny (bo nienowoczesny) europejski motłoch (czyli wszyscy
eurosceptycy bez względy na narodowość, rasę, światopogląd, wyznanie i posiadaną wiedzę oraz
stopnie naukowe) nie jest w stanie ani zrozumieć, ani wyrazić potrzeb nowoczesnego społeczeństwa.
Potrzeby te rozumie i reprezentuje kadrowa partia zawodowych rewolucjonistów. Dlatego partia, czerpiąc
pewność co do celów i kierunków działania z poczucia swej historycznej misji (zapewne wynikającej z
teorii i kultury marksistowskiej), ma prawo do narzucenia temu ciemnemu motłochowi społecznej
dyscypliny, stosując rewolucyjną dyktaturę, czyli terror.

„Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię.”

/tłumaczenie/ Ludzie mający psychikę skażoną tradycyjną, reakcyjną kulturą będą eliminowani
przynajmniej z życia publicznego (istnieją różne metody eliminacji, od wyrzucania ze stanowisk
kierowniczych, przez zamykanie w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych, aż po eutanazję
prewencyjną). Siłą nowej rewolucji jest młodzież, czyli nowy proletariat - pisane w 1941 r., gdy na miejsce
starego proletariatu przemysłowego wyznaczono nowy proletariat młodzieżowy, zastąpiony w latach 70-
tych jeszcze nowszym proletariatem, czyli mniejszościami seksualnymi - próbowano również do nowego
proletariatu dokooptować pedofilów, ale próby nie powiodły się i czasowo je zawieszono.

I na koniec najważniejszy, bo najszczerszy cytat:

„Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które stoi na własnych nogach i dysponuje europejską armią
zamiast armiami narodowymi. Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która
stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w
poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku
ogólnego.”

/tłumaczenie/ Ponieważ jest oczywiste, że europejskie państwo socjalistyczne likwidując wolny rynek i
motywację do pracy tworzy warunki do korupcji i nepotyzmu, więc popaść w ekonomiczną nędzę i
doprowadzić do wybuchu niepokojów społecznych. Dlatego musi ono dysponować sprawnym aparatem
terroru umożliwiającym zmuszanie państw związkowych i ich ludności do posłuszeństwa (utrzymanie
porządku ogólnego). Ponieważ władza państwa socjalistycznego nie może liczyć na lojalność armii
państw związkowych ani ich dowództw, armie te muszą być zlikwidowane i zastąpione jedną, lojalną
wobec władzy centralnej armią europejską (w sprzyjających warunkach historycznych armia ta może
również zanieść sztandar rewolucji na inne kontynenty).
Konieczna jest również likwidacja samowystarczalnych gospodarek państw związkowych, ponieważ
nawet w przypadku, gdyby pozbawione armii społeczeństwa tych państw próbowały stawiać
opór brukowcami, sztachetami kosami, a nawet gołymi rękami, zawsze można wziąć je głodem i
chłodem, wstrzymując dostawy zaopatrzenia, odcinając dopływ energii elektrycznej lub zakręcając kurek
z gazem.

/źródło: http://www.altierospinelli.org/manifesto/de/manifesto1944de_en.html/

TAKA JEST OFICJALNA PODSTAWA PROGRAMOWA UNII EUROPEJSKIEJ

Napisany niemal sto lat po publikacji w 1848 r. Manifestu Komunistycznego Karola Marksa i Fryderyka Engelsa
Manifest z Ventotene jest niemal dokładnym powtórzeniem ich programu, uzupełnionym o główne idee leninizmu
(kadrowa partia zawodowych rewolucjonistów centralizm demokratyczny).
Wiedza o Manifeście z Ventotene, jego autorze i jego ideowych spadkobiercach jest ogólnodostępna.
Bezpośredni związek Manifestu z ideą pełnej integracji europejskiej przez likwidację suwerennych państw jest
oczywisty i potwierdzany przez najwyższe unijne osobistości. Właściwie nie jest to więc jakaś specjalna
tajemnica, a mimo to w europejskich stolicach każdego roku młodzież urządza (a raczej urządza się dla
młodzieży) tzw. parady Schumana utrudniające dotarcie do świadomości młodego pokolenia wiedzy o celach
europejskiej integracji.

Pytania:

1. Czy w którejkolwiek polskiej lub europejskiej szkole podczas zajęć poświęconych Unii Europejskiej (a
jest takich mnóstwo) przedstawiono młodzieży którykolwiek z cytowanych wyżej fragmentów i podjęto
próbę jego interpretacji?

2. Czy w którymkolwiek z podręczników i materiałów propagandowych stwierdzono jasno, że –


niezależnie od deklarowanych celów i możliwych skutków - bezpośrednim celem Unii jest likwidacja
suwerennych państw narodowych?

3. Czy którykolwiek z polskich parlamentarzystów przeczytał pełny tekst Manifestu z Ventotene i zna
postać Altiero Spinelliego bliżej, niż tylko z nazwiska i krótkich, panegirycznych notek?

4. Czy posłanki Danuta Hubner i Róża Thun w swoich kampaniach wyborczych chwaliły się przed
szerszym gronem polskich wyborców udziałem w pracach Grupy Spinelli i czy wyjaśniały praktyczne
skutki federalizacji Europy?

5. Czy kiedykolwiek, na jakimkolwiek polskim forum były polski premier Jerzy Buzek chwalił się przed
polskimi wyborcami swoim entuzjazmem dla Manifestu z Ventotene i idei likwidacji suwerennego
państwa polskiego?

6. Czy oficjalna działalność polskich polityków na forach międzynarodowych, zmierzająca do całkowitej


likwidacji tej suwerenności Polski, jest zgodna z Konstytucją RP?
W dalszej części opracowania przedstawiona jest krótka historia integracji europejskiej, ale dla ułatwienia
odczytania jej prawdziwych celów i skutków poprzedza ją kilka informacji uzupełniających.

ŹRÓDŁA I CELE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ

ŹRÓDŁO MYŚLI INTEGRACYJNEJ

Źródłem wszystkich koncepcji integracji europejskiej było przekonanie, że przyczyną wojen są interesy
suwerennych państw posiadających własne siły zbrojne. Teoretycznie siły zbrojne służą do obrony interesów
swoich państw, ale ponieważ interesy te mogą być sprzeczne, a decyzja użycia sił zbrojnych jest suwerenną
decyzją tych państw, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że siły te zostaną użyte nie do obrony, ale do agresji
jednego państwa przeciwko innemu państwu po to, żeby realizować swój interes ze szkodą dla jego interesów.
Wojna jest więc środkiem do realizacji interesów jednego państwa kosztem interesów innego państwa, a więc
interesów z definicji niesprawiedliwych, ale wiąże się również z zabijaniem ludzi.
O ile kwestie ekonomiczne, szczególnie w skali makro, są trudne do zrozumienia, a i samo pojęcie interesu
rozumianego w kategoriach czysto ekonomicznych jest dyskusyjne (bo np. wiele państw kolonialnych znacznie
podwyższało w wyniku kolonizacji swój ogólny poziom cywilizacyjny), to kwestia zabijania ludzi dotycząca losu
każdego człowieka w elementarnym wymiarze jest prosta i zrozumiała. I ten ludzki aspekt ma decydujące
znaczenie w społecznym odbiorze samej idei integracji. Nikt nie chce umierać, a już szczególnie za Gdańsk.
DEKLAROWANY CEL INTEGRACJI

Deklarowanym celem wszystkich koncepcji integracji europejskiej jest uniknięcie wojen i uniemożliwienie
realizacji interesów jednych państw kosztem interesu innych państw - jednym słowem uniknięcie społecznej
niesprawiedliwości w skali kontynentalnej. Zasadnicza różnica między dwiema głównymi koncepcjami
integracyjnymi polega na tym, że jedna przewiduje likwidację przyczyn wybuchu konfliktów zbrojnych, druga zaś
likwiduje w ogóle możliwość wybuchu konfliktów zbrojnych. Oznacza to, że dla osiągnięcia pozornie tego
samego celu przedstawiane są zupełnie różne środki.

ŚRODKI I SKUTKI

Do realizacji celów wyznacza się środki. Użycie środków powoduje skutki. Trafnie wyznaczony środek powoduje
skutki zgodne z założonym celem. Jednak każdy środek powoduje jednocześnie różne skutki (tak jak każde
lekarstwo powoduje skutki uboczne) i czasami trudno jest ustalić, który z nich był celem. Ten sam narkotyk może
być środkiem uśmierzającym ból, wehikułem eksploracji meandrów szamańskiej mistyki Carlosa Castanedy albo
środkiem skutecznego ogłupiania i okradania nastolatków. Czasami skutki uboczne są tak negatywne, że ich
stosowanie traci sens. Zbyt osłabionemu organizmowi nie można aplikować intensywnej radioterapii, bo
wprawdzie umożliwi ona leczenie nowotworu, ale zabije osłabiony organizm jako całość.

Jednym słowem - trudno jest ustalić, który ze skutków użycia wskazanych środków jest prawdziwym celem idei,
czy ten, który realizuje jej hasła czy ten, który przynosi praktyczną korzyść tym, którzy je głoszą.

DWIE KONCEPCJE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ


Pierwsza z wymienionych koncepcji, którą można nazwać koncepcją integracji ograniczonej dąży do tego,
żeby zlikwidować sprzeczności interesów różnych suwerennych państw przez takie ich powiązanie, żeby
wystąpienie któregokolwiek państwa przeciwko innemu państwu było po prostu nieopłacalne. Z logicznych i
praktycznych względów wynika, że sens takiej integracji ogranicza się tylko do tych dziedzin, w których może
pojawić się konflikt. Podstawowym obszarem, ma którym może pojawić się poważny konflikt jest ekonomia, na
której wynik ma wpływ wielkość terytorium, majątek trwały, surowce naturalne i potencjał siły roboczej. Istnieją
natomiast sfery, w których niebezpieczeństwo konfliktu interesów jest niewielkie, albo żadne (chyba że te
konflikty roznieca sią świadomie). Nikomu w Londynie nie przeszkadza to, że w Edynburgu mężczyźni grają na
kobzach i chodzą w spódniczkach, ale to, że Szkoci chcą na własną rękę eksploatować własne złoża ropy i gazu
ma już istotny wpływ na interes Londyńczyków.
Jednym słowem - koncepcja integracji ograniczonej przewiduje przede wszystkim połączenie interesów państw
w podstawowych dziedzinach konfliktogennych, nie naruszając ich prawa do suwerenności i posiadania narzędzi
obrony swoich interesów, czyli armii. Ma to również tę konsekwencję, że państwa suwerenne zachowują prawo
samodzielnej oceny, czy wspólnota interesów nie jest przypadkiem realizowana - wbrew hasłom - ich kosztem,
czyli czy na tym wspólnym interesie nie tracą. Wspólny interes może przestać się opłacać bez złych zamiarów
"wspólników", np. w przypadku, gdy jakieś państwo odkrywa na swoim terytorium złoża ropy lub gazu i dochodzi
do wniosku, że udział we wspólnym interesie węglowym lub "wiatrakowym" w ogóle nie ma sensu. W takim
przypadku powraca groźba konfliktu zbrojnego, o ile państwa dysponują bronią i mogą jej użyć wg własnego
uznania.

Druga z koncepcji, którą można nazwać koncepcją integracji głębokiej albo totalnej przewiduje likwidację nie
przyczyn konfliktów, ale możliwości ich rozwiązywania z użyciem broni. Wymaga to likwidacji odrębnych sił
zbrojnych jako takich, oraz ośrodków decyzyjnych, które mogłyby podjąć decyzję o ich użyciu. We
współczesnym świecie oznacza to likwidację armii suwerennych państw oraz likwidację samych tych
suwerennych państw jako ośrodków decyzyjnych.
Mogłoby się wydawać, że jeśli zlikwiduje się siły zbrojne jako takie, likwidacja ośrodków decyzyjnych jest
zbędna, bo i tak nie mogą one decydować o użyciu czegoś, czego nie ma. Nie jest to prawdą, ponieważ to, że
jakiś ośrodek decyzyjny broni nie ma nie oznacza, że nie może jej zdobyć, kupić lub zbudować.
W rzeczy samej - integracja głęboka likwiduje możliwość wybuchu konfliktu zbrojnego między zintegrowanymi
państwami.

SKUTKI INTEGRACJI OGRANICZONEJ

Wadą integracji ograniczonej jest to, że sprzyja ona likwidacji lub ograniczeniu przyczyn konfliktów zbrojnych, a
jedynie ogranicza prawdopodobieństwo ich wybuchu, ponieważ nie likwiduje państw i ich armii. W rzeczywistości
mechanizm ten działa zupełnie inaczej.

Integracja ekonomiczna przynosi pozytywne skutki, jeśli wszystkim uczestnikom przynosi mniej więcej podobne
korzyści. Korzyść polegająca na ograniczeniu groźby wojen jest jedną z tych korzyści, ale liczy się przede
wszystkim rachunek ekonomiczny, a w interesach założenie, że wszyscy będa pracować zgodnie dla "dobra
wspólnego" i nikt nie będzie ciągnął obrusa w swoją stronę jest naiwnością. Bogactwa naturalne nie są na Ziemi
rozłożone równomiernie, różne wspólnoty mają różne potencjały i cele, a poza tym - czego nie można pomijać -
na świecie żyją nie tylko aniołowie, ale i zorganizowani przestępcy, a w powietrzu fruwają nie tylko gołąbki
pokoju, ale i sępy.
Tym, co naprawdę mobilizuje wspólników do uczciwej współpracy jest nie tylko dobra wola, ale i możliwość, że
każdy ma prawo wypowiedzieć współpracę, a w przypadku rażącego naruszenia jego interesu dochodzić swoich
praw - przed trybunałami międzynarodowymi, a w ostateczności i z bronią w ręku. Jednak niebezpieczeństwo, że
jedno z państw mogłoby użyć swojej siły zbrojnej nie do obrony, ale do agresji przeciwko innemu państwu jest
bardzo małe, o ile integracja nie jest fikcją. Jeśli integracja rzeczywiście spełnia swoje zadanie, a więc jest
opłacalną współpracą (a nie zakamuflowaną formą wyzysku), związki zintegrowanych państw są tak silne, że
próba agresji jednego państwa na drugie spowoduje solidarną obronę wszystkich uczestników wspólnoty.
Oznacza to, że ograniczona integracja ekonomiczna opiera się na dwóch czynnikach działających w tym samym,
integrującym kierunku - wspólnocie interesów i groźbie nawet nie tyle agresji, co wystąpienia suwerennego
wspólnika ze wspólnego, korzystnego dla wszystkich biznesu.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli integracja jest dla wszystkich korzystna, to po pierwsze występowanie z
niej nie ma sensu, po drugie, występowanie w celu podjęcia agresji również nie ma sensu, bo agresor napotka
na solidarny opór, po trzecie, nawet jeśli jeden ze wspólników się wycofa, pozostali nie poniosą straty istotnej.
Zupełnie inaczej wygląda bilans, jeśli ze wspólnoty chce wystąpić państwo, które (w swojej ocenie) jest
przedmiotem wyzysku, lub innej formy agresji. To, czy taka ocena jest uzasadniona jest odrębną sprawą. Istotne
jest to, czy takie państwo ma w ogóle możliwość obrony swojego interesu przez wyjście ze wspólnoty.

FORMA ORGANIZACYJNA INTEGRACJI OGRANICZONEJ

Formą organizacyjną integracji ograniczonej jest organizacja międzynarodowa powstająca na podstawie umowy
międzyrządowej. Taka umowa musi być zgodna z prawem międzynarodowym co powoduje, że kwestie sporne
rozstrzygane są przez trybunały międzynarodowe. Musi być również ratyfikowana w państwach członkowskich, a
więc nie może być sprzeczna z prawem krajowym tych państw. Organizacja międzyrządowa ma przynajmniej
jeden wspólny organ zarządzający, ale wszystkie decyzje podejmowane przez ten organ wymagają zgody
wszystkich państw i skutkują na ich terytoriach dopiero po ich wprowadzeniu do prawa krajowego. Nawet, jeśli
umowa jest bezterminowa, musi przewidywać zasady jej wypowiedzenia.
Ani do udziału w takiej wspólnocie ani do pozostania w niej suwerennego państwa nie można zmusić, a gdyby
podjęto taką próbę, fakt ten w świetle prawa międzynarodowego traktowany jest jako pogwałcenie suwerenności
i upoważnia do obrony (prawo międzynarodowe odróżnia wojny obronne od zaborczych), co wbrew pozorom ma
ogromne skutki praktyczne nawet po wielu latach (np. prawo żądania zwrotu zagarniętego terytorium).

Koncepcja integracji ograniczonej była realizowana do 1993 r. w ramach Wspólnot Europejskich. Od 1979 r.
rozpoczął się proces przekształcania tych wspólnot w jedną strukturę polityczną według koncepcji integracji
głębokiej.
METODA MAŁYCH KROKÓW

Mówiąc precyzyjniej, do 1993 r. w Europie nie była realizowana opisana koncepcja integracji ograniczonej jako
ostateczny cel, ale tzw. "integracja małych kroków" zmierzająca do pełnej unii politycznej. Jej twórcą był
francuski przemysłowiec Jean Monnet, autor tzw. Planu Schumana (więcej w historii integracji poniżej). Jednak
w integracji małych kroków unia polityczna miała być tylko naturalnym zwieńczeniem stopniowego (małe kroki)
procesu integracji ograniczonej prowadzonej w różnych dziedzinach, mającej w założeniu doprowadzić do
powstania rzeczywistej, a nie teoretycznej wspólnoty interesów. W koncepcji integracji głębokiej unia polityczna
jest warunkiem wstępnym integracji we wszystkich pozostałych dziedzinach.

SKUTKI INTEGRACJI GŁĘBOKIEJ

Integracja głęboka zakłada pełną integrację polityczną ze wszystkimi jej konsekwencjami, czyli likwidację
suwerenności państw, ich granic, samodzielnych gospodarek i armii, oraz stworzenie w ich miejsce jednego
państwa unitarnego (czyli jednolitego) albo państwa federalnego składającego się z niesuwerennych państw
związkowych i wprowadzenie zasady pierwszeństwa prawa federalnego przed prawem związkowym.

Pierwszym, najbardziej czytelnym i atrakcyjnym propagandowo skutkiem jest to, że integracja głęboka
likwiduje całkowicie groźbę konfliktu zbrojnego między państwami związkowymi (landami, stanami),
ponieważ likwiduje armie i suwerenne ośrodki, które mogłyby podjąć decyzję o agresji. Integracja głęboka nie
likwiduje jednak źródła konfliktów, czyli sprzecznych interesów grup tworzących europejskie społeczeństwo.

Drugim skutkiem jest to, że integracja głęboka likwidując możliwość zbrojnej agresji, likwiduje również
możliwość zbrojnej obrony przed agresją, a raczej przed różnymi możliwymi formami agresji. Ma to
ogromne znaczenie dla państw związkowych położonych na obrzeżach federacji. O ile dla suwerennych państw
posiadanie własnego terytorium jest kwestią "życia i śmierci", to dla państwa federalnego posiadanie terytorium
konkretnego państwa związkowego nie jest aż tak istotne, ponieważ decyduje tylko o wielkości jego całego
terytorium. Z kolei graniczne państwa związkowe są najbardziej narażone na agresję innego państwa
sąsiadującego z federacją (np. w przypadku Unii Europejskiej Polska i republiki bałtyckie są narażone na agresję
Rosji). Federacja uniemożliwia konflikt zbrojny między państwami związkowymi, ale nie wyklucza konfliktów
federacji z jej sąsiadami. Konflikty zbrojne najczęściej wybuchają o terytoria i jednym ze sposobów ich
zażegnywania są ustępstwa terytorialne. W obliczu zewnętrznego konfliktu zbrojnego państwo federalne może
pójść w swoim, czyli "wspólnym interesie" na ustępstwa i oddać przeciwnikowi część swojego terytorium.
Dokładnie taki rodzaj "handlu" doprowadził po II wojnie światowej do oddania przez aliantów zachodnich Europy
wschodniej pod władzę Związku Radzieckiego. Celem było uniknięcie III wojny światowej, ceną - terytoria
niepodległych narodów poddane oddane pod komunistyczną dominację. Różnica polega na tym, że Roosevelt i
Churchill złamali wówczas zobowiązania podjęte wcześniej wobec Polski, a w zintegrowanej Europie taki handel
byłby zgodny z unijnym prawem.

Trzecim skutkiem jest to, że integracja głęboka powołuje do życia nowy byt polityczny jakim jest struktura
ponadnarodowa, która ma prawo podporządkowywać siłą interes państw związkowych i
reprezentowanych przez nie wspólnot bliżej nie określonemu "interesowi wspólnemu".

Ogólnym skutkiem głębokiej integracji politycznej jest to, że realizuje ona wszystkie interesy grup rządzących
zintegrowanym państwem i daje im prawo do użycia siły wobec pozbawionych niezależności i środków obrony
społeczeństw tworzących państwa związkowe, a zatem umożliwia tym grupom rządzącym ekonomiczną
eksploatację tych społeczeństw

Najistotniejsze jest jednak to, że jedyna, pozornie niewątpliwa zaleta integracji głębokiej, czyli uniemożliwienie
agresji między państwami związkowymi, dotyczy wyłącznie agresji militarnej, która nie jest ani jedyną, ani
najgroźniejszą formą agresji.
AGRESJA ZBROJNA JAKO NAJDROŻSZA FORMA AGRESJI EKONOMICZNEJ

Agresja zbrojna bardzo rzadko ma na celu zabijanie ludzi. Czasami w trakcie wojny dochodzi do ludobójstwa
jako formy odwetu, albo w wyniku realizacji jakiejś ideologii, ale nawet u źródeł Holokaustu istotnym elementem
była chęć pozbycia się grupy uważanej za ekonomicznego konkurenta i przejęcie jej majątku. Zbrodnia wołyńska
była potęgowana nienawiścią do Polski i Polaków, ale jej celem było zlikwidowanie skupisk Polaków
uważających się (i uznanych przez społeczność międzynarodową) za właścicieli tego terytorium. Jeśli Niemcy i
Rosjanie rozpoczęli wojnę od wymordowania polskiej inteligencji i kadry oficerskiej to dlatego, że stanowiły one
ogniska narodowej kultury i patriotyzmu umożliwiające skuteczny opór. Skoszarowanie ponad 20 tysięcy
młodych, sprawnych mężczyzn w jakimś kołchozie lub przy wyrębie lasów byłoby o wiele bardziej opłacale, ale i
bardziej ryzykowne. Celem eksterminacji ludności jest więc zwykle przełamanie lub uniemożliwienie oporu
wobec agresji, ale głównym celem agresji jest grabież. Jednak agresja zbrojna nie jest ani jedyną, ani
najskuteczniejszą metodą grabieży.

Istnieje wiele metod przejmowania cudzego majątku wbrew woli właściciela. Organizm ekonomicznie silniejszy
może bez problemu doprowadzić do bankructwa organizm ekonomicznie słabszy i wykupić go za bezcen. Celem
takiej agresji ekonomicznej może być nie tylko przejęcie majątku, ale i jego zniszczenie, np. dla pozbycia się
konkurencji. Niezależnie od tego, kto i w jakim celu zniszczył polski przemysł stoczniowy, w oczywisty sposób
zyskał na tym przede wszystkim stoczniowy przemysł niemiecki, a wiara w to, że proces na taką społeczną i
ekonomiczną skalę mógł być dziełem przypadku, błędu lub niewiedzy jest śmieszna.

Agresja ekonomiczna jest najbardziej opłacalna, ponieważ nie powoduje strat, a przynosi korzyści, ale można się
jej łatwo przeciwstawić, jeśli potencjalna ofiara ma wolę oporu i środki obrony własnych interesów. Najprostszym
sposobem jest ustanowienie prawa określającego ograniczenia w legalnym przejmowaniu własności na
określonym terytorium i taki jest właśnie rodowód granic międzypaństwowych. Można powiedzieć, że granice
mają cel wyłącznie obronny, ponieważ ich likwidacja ułatwia najprostszą i najskuteczniejsza agresję. Ponieważ
każde prawo wymaga posiadania środków jego egzekwowania, państwo suwerenne może zastosować w tym
celu różne środki. Jednym z nich jest całkowite zamknięcie granic, a w przypadku ich bezprawnego
przekroczenia zastosowanie siły fizycznej do usunięcia agresora.

Agresja zbrojna jest najmniej opłacalną metodą grabieży, ponieważ powoduje straty własne agresora i w ogóle
zmusza do ponoszenia kosztów zbrojeńi jest konieczna tylko wtedy, gdy ofiara ma środki i wolę obrony.
Nieuchronność strat po stronie agresora i ich przewidywana skala może spowodować, że w ogólnym bilansie
agresja przestaje się opłacać. Jednym słowem - jeśli już ktokolwiek podjął myśl o agresji w jakimkolwiek celu,
istnieje tylko jeden czynnik, który może go powstrzymać przed agresją - perspektywa napotkania skutecznego
oporu i strat większych niż spodziewane zyski.
Możliwość stawienia oporu w obronie własnego interesu ma tylko suwerenne państwo posiadające własne siły
zbrojne jako ostateczny środek egzekwowania prawa.

PODZIAŁ JAKO METODA UNIKANIA KONFLIKTÓW

Cele ekonomiczne nie są jedynymi celami, jakich broni suwerenne państwo. Specyficznym celem państwa jest
zabezpieczenie możliwości rozwoju wspólnoty kulturowej, jaką stanowi naród. Większość współczesnych państw
to suwerenne państwa narodowe reprezentujące interesy wspólnot narodowych, ale historia tych państw jest
dłuższa niż historia nowoczesnych narodów, które w większości ostatecznie uformowały się w XIX wieku, a
niektóre z nich formują się nawet współcześnie - jak np. naród ukraiński.
Geneza wspólnot narodowych jest skomplikowana, ponieważ wspólnota narodowa nie jest prostą sumą
ekonomicznych interesów jej uczestników (tym różni się naród od np. spółki prawa handlowego), a nawet
zachowuje ona swoją siłę, gdy interesy te są sprzeczne. Tym samym sformułowanie, że państwo narodowe
reprezentuje interesy wspólnoty nie musi oznaczać, że reprezentuje ono interesy wszystkich członków wspólnoty
w równym stopniu, czyli "sprawiedliwie".
Mówiąc w największym skrócie kulturowa wspólnota narodowa powstaje w długim procesie, gdy jakaś grupa
ludzi zagospodarowuje jakieś terytorium, buduje na nim wsie i miasta, w tych wsiach i miastach buduje domy,
stodoły i fabryki, a między nimi ustawia symbole wspólnej kultury (świątynie, muzea, pomniki) i grzebie swoich
zmarłych. Buduje więc materialną bazę cywilizacyjną zapewniającą życie wygodne, oraz materialną bazę
kulturową, umożliwiającą życie sensowne. Ta materialna baza, szczególnie baza kulturowa, wiąże wspólnotę z
terytorium. Ponieważ każdy dorobek kusi potencjalnych grabieżców, wspólnota o wystarczającym potencjale
ekonomicznym i demograficznym umożliwiającym samowystarczalność dla obrony swojego dorobku ustanawia
granice i tworzy środki do obrony swojego stanu posiadania i odrębności własnej kultury. O ile dorobek
cywilizacyjny niewiele różni wspólnoty narodowe, bo zaspokaja potrzeby "fizjologiczne" (a tu różnic między
ludźmi nie ma) to bardzo różni je dorobek kulturowy, ponieważ istotą kultury jako manifestacji wyjątkowości
"duchowej" i wspólnotowej tożsamości wspólnotowej jest odrębność. Ta odrębność nie jest z natury
antagonistyczna, o ile może realizować się na odrębnych terytoriach, jednak nawet z czysto technicznych
względów dwie kultury zmuszone do współistnienia na jednym terytorium mogą popaść w konflikt.

Jednym słowem - podział i wyznaczanie wyraźnych granic nie tylko umożliwia obronę przed agresją grabieżczą,
ale likwiduje ogniska konfliktów, które pojawiają się tylko wtedy, gdy odrębne wspólnoty skazane są na
współistnienie w konfliktogennych warunkach.

INTEGRACJA GŁĘBOKA JAKO ŹRÓDŁO KONFLIKTÓW

Jeśli podsumujemy dotychczasowe rozważania, łatwo dojdziemy do wniosku, że o ile tzw. integracja
ograniczona, zachowująca suwerenne państwa i czerpiąca swoją skuteczność z rzeczywistej wspólnoty
interesów oraz z woli unikania nieopłacalnej agresji, jakkolwiek całkowicie nie eliminuje niebezpieczeństwa
konfliktu zbrojnego, to czyni go mało prawdopodobnym, natomiast zabezpiecza prawo wspólnot
reprezentowanych przez państwa narodowe do samodzielnego rozwoju, a więc w ogóle umożliwia rozwój.
Aspektem problemu, który jest notorycznie pomijany jest fakt, że prawo do samodzielnego rozwoju związane jest
z ryzykiem i odpowiedzialnością, jaką się za wynik tego rozwoju ponosi, działa więc tak samo w skali wspólnot,
jak wolna konkurencja na wolnym rynku. Tylko w marksistowskiej wizji rzeczywistości konkurencja jest źródłem
konfliktów, podczas gdy w rzeczywistości jest ona siłą stymulująca rozwój.

Integracja głęboka całkowicie pozbawia państwa członkowskie zarówno prawa do samodzielnego określania
własnych interesów (czyli interesów odrębnych wspólnot narodowych) jak i wszelkich środków obrony tych
interesów, z prawem posiadania i użycia sił zbrojnych. Tym samym otwiera drogę do całkowicie bezkarnej i
bezpiecznej agresji ekonomicznej. Jednym słowem - daje możliwość eksploatowania państw i wspólnot
słabszych ekonomicznie w chwili integracji przez państwa i wspólnoty ekonomicznie silniejsze.

Ponieważ zasady wewnętrzne państwa federalnego określają struktury i gremia będące pochodną potencjału
ekonomicznego i demograficznego państw związkowych, skutkiem nieuchronnym jest dominacja interesów
państw ekonomicznie silniejszych.

Ponieważ prawo stanowione na terytorium państwa federalnego przez gremia dominujące ma pierwszeństwo
przed prawem krajowym, może ono regulować wszystkie sfery życia w państwach członkowskich, również te,
które z natury nie są konfliktogenne, jak np. w polityce kulturowej. Oznacza to, że państwo takie z definicji musi
generować konflikty, zamiast je ograniczać.

ROLA SIŁ ZBROJNYCH PAŃSTWA FEDERALNEGO

Unia Europejska nie ma jeszcze własnych sił zbrojnych, ale Manifest z Ventotene jasno określa konieczność ich
posiadania i wskazuje cel ich użycia. Z oczywistej logiki integracji wynika, że po likwidacji suwerennych państw
siły takie powstać muszą, a zatem będą służyć jakiemuś celowi. Cytowany na wstępie ostatni fragment
Manifestu świadczy o tym, że głównym celem sił zbrojnych będzie tłumienie oporu i zmuszanie do
posłuszeństwa państw związkowych wobec decyzji ponadnarodowego rządu.
Jeśli można wskazać jakikolwiek inny cel, to może nim być tylko albo agresja zbrojna przeciwko innemu państwu
zewnętrznemu, albo obrona przed agresja takiego państwa. W rezultacie "pokojowy" cel integracji okazuje się
całkowitą fikcją, ponieważ groźbę konfliktów lokalnych (zwykle konwencjonalnych) zastępuje groźbą konfliktu
globalnego, prawdopodobnie nuklearnego.

CZYM NAPRAWDĘ JEST UNIA EUROPEJSKA

Od wejścia w życie Traktatu w Lizbonie powołana tym traktatem do życia Unia Europejska, nie będąc jeszcze
formalnie suwerennym państwem federalnym jest organizacją ponadpaństwową, znacznie potężniejszą niż
państwo federalne, mogącą sobie pozwolić na całkowicie jawne łamanie prawa formalnie suwerennych jeszcze
państw narodowych i to prawo "zgodnie z prawem" łamiące, a co najważniejsze - nie podlegającą prawu
międzynarodowemu. Fakt ten wynika ze specyficznej roli, jaką spełnia w Unii tzw. wspólnotowa metoda
stanowienia prawa i specjalny charakter tego prawa.

Prawo obowiązujące w Unii Europejskiej powstało w wyniku długiego i żmudnego procesu jego przekształcania,
a ze względu na skomplikowaną materię i fakt, że dla większości obywateli, a nawet polityków nie będących
wytrawnymi prawnikami i prawników nie będących wytrawnymi politykami jest to dziedzina "trudna i nudna",
skutki tego procesu nie dotarły nie tylko do szerokiej opinii publicznej, ale nawet do gremiów tak ważnych jak
posłowie do Parlamentu Europejskiego.

Obowiązujące w Unii Europejskiej prawo nie jest prawem międzynarodowym, ani nawet obowiązującym do
niedawna tzw. "prawem wspólnotowym", ale jest autonomicznym prawem nazywanym "prawem unijnym".
Jedyną strukturą, która posiada równie autonomiczne prawo całkowicie równorzędne z prawem unijnym jest
obok Unii Europejskiej tzw. EUROATOM, czyli Europejska Wspólnota Energii Atomowej.
Poniżej przedstawiam najważniejsze zasady prawa unijnego, ponieważ to one decydują o totalitarnym
charakterze Unii i odsyłam do dostępnych nawet w internecie źródeł.
ZASADY PRAWA UNIJNEGO

Zasada pierwszeństwa prawa unijnego

tzn. że prawo unijne ma pierwszeństwo przed prawem krajowym państwa członkowskiego. Oznacza to, że w
każdej dziedzinie, która została lub będzie uregulowana przez prawo unijne parlamenty krajowe mogą sobie
uchwalać co chcą, a i tak nie ma to najmniejszego znaczenia.

Zasady bezpośredniej skuteczności, bezpośredniego obowiązywania i bezpośredniego stosowania prawa


unijnego

Zasady te powodują, że normy prawa unijnego:


- zobowiązują nie tylko organa państwowe, ale wszystkie jednostki na obszarze państw członkowskich, ich
instytucje, organizacje, przedsiębiorstwa, stowarzyszenia, obywateli itp., a przede wszystkim sądy,
- zaczynają obowiązywać w krajach członkowskich z chwilą ich wejścia w życie w Unii i nie wymagają żadnych
procedur opóźniających ich stosowanie,
- stają się częścią porządku prawnego w państwach członkowskich (z zachowaniem zasady pierwszeństwa) bez
konieczności włączania ich do tego prawa. Oznacza to, że nawet jeśli prawo krajowe nie zostało zmienione
zgodnie z prawem unijnym, jest z nim sprzeczne i z jakichkolwiek przyczyn nie zostało "unieważnione", to i tak
rozstrzygające jest prawo unijne.

JAKIE SĄ SKUTKI OBOWIĄZUJĄCYCH OBECNIE ZASAD PRAWA UNIJNEGO

Najważniejszym skutkiem przedstawionych zasad jest to, że prawo unijne faktycznie likwiduje suwerenności
państw członkowskich. Jeśli suwerenność państwa polega m.in. na posiadaniu prawa do samodzielnego
stanowienia prawa obowiązującego na jego terytorium i służącego realizacji jego interesów, to suwerenność
państw zobowiązanych do przestrzegania prawa, które może być sprzeczne z ich interesem jest fikcją.

Drugim ich skutkiem jest to, że prawo unijne może obowiązywać w państwach członkowskich w sposób
niejawny, to znaczy, że w społecznej świadomości może jeszcze bardzo długo funkcjonować dość dobrze
znane prawo krajowe, ale w kwestiach istotnych rozstrzygające jest słabo znane, lub zupełnie nieznane prawo
unijne. Jeśli w społecznej świadomości funkcjonuje znane prawo krajowe, a w rzeczywistości nieznane prawo
unijne, daje to możliwość prowadzenia manipulacji, której mechanizm przedstawia przykład ideologii gender i
całkowicie jałowej na jej temat społecznej dyskusji.

PRZYKŁAD GENDEROLOGICZNEJ MANIPULACJI

Od dawna toczy się w Polsce coraz bardziej emocjonalna dyskusja na temat zasadności i skutków
wprowadzania do systemu oświaty i wychowania ideologii gender. Zapewne zarówno jej przeciwnicy jak i
większość zwolenników wyobraża sobie, że jest to dyskusja, z której może cokolwiek wyniknąć. Jest to sytuacja
tragikomiczna, bo sprawa jest poważna, a wydaje się, że takie złudzenia mają nawet biorący w tej dyskusji udział
naukowcy. Tymczasem każdy powinien wiedzieć, że jest to dyskusja całkowicie przesądzona, ponieważ
niezależnie od przytaczanych argumentów kwestia wprowadzania tej ideologii do wszystkich sfer życia
społecznego została już dawno rozstrzygnięta i jest obowiązującym nakazem, którego niewykonanie grozi
odpowiedzialnością karną. Na przykład wychowawcę sprzeciwiającego się ideologii gender można zgodnie z
prawem wyrzucić z pracy (o tym, dlaczego się tego jeszcze nie robi - w dalszej części).
Stało się to w 1999 r., kiedy wszedł w życie podpisany w 1997 r. Traktat Amsterdamski, mocą którego (artykuł 2)
tzw. gender mainstreaming" stał się oficjalną strategią kulturową Unii Europejskiej (wówczas jeszcze Wspólnoty
Europejskiej).
O znaczeniu tych przepisów, a nawet o ich istnieniu nie wie większość rodziców i wychowawców, na dodatek nie
wiedzą oni o obowiązujących zasadach prawa unijnego, które powoduje, że nawet jeśli jakiegoś przepisu nie ma
w prawie krajowym, to nie oznacza, że przepis taki nie istnieje albo nie obowiązuje. Wiedzą o tym natomiast
nieliczni aktywiści antykulturowi pracujący w instytucjach państwowych i w ośrodkach akademickich i oni
spokojnie robią swoje tworząc fakty dokonane monnetowską metodą "małych kroków".
W rezultacie w niektórych przedszkolach przebiera się chłopców za dziewczynki, a dziewczynki za chłopców, w
innych nie i prowadzi fasadowe dyskusje, z których nic nie wynika. Podobnie np. przy Instytucie Literackim PAN
funkcjonują sobie spokojnie Podyplomowe Gender Studies im. Konopnickiej i Dulębianki założone przez
zasłużoną prof. Marię Janion, których witrynę internetową ozdabia hasło „Nikt nie rodzi się sobą”.

DO CZEGO NAPRAWDĘ POTRZEBNA JEST PEŁNA INTEGRACJA

Jeśli przedstawione do tej pory fakty są prawdziwe i jeśli prawdziwe są przedstawione tezy, jeśli prawo krajowe
nie ma już żadnego znaczenia, prawo unijne naprawdę obowiązuje, a Unia ma już podstawy do jego
egzekwowania, to można postawić rozsądne pytania - dlaczego to unijne prawo nie jest egzekwowane, do czego
w ogóle potrzebna jest dalsza integracja, jeśli suwerennych państw i tak już nie ma, no i czemu służy tak
intensywna propaganda pełnej integracji politycznej. Po co przeprowadzać coś, co wcale nie jest potrzebne.

Właśnie ta nachalność i brutalność propagandy, to nieustanne opluwanie i mieszanie z błotem jej przeciwników,
te ciągłe nazywanie ich nacjonalistami, szowinistami i faszystami świadczy o tym, że pełna integracja nie jest
tylko idee fixe federalistów, ale jest z ich punktu widzenia konieczna, a jest konieczna, ponieważ...

Unia Europejska "ma prawo" do egzekwowania prawa, ale nie jest w stanie go egzekwować.

DLACZEGO PRAWO UNIJNE NIE JEST EGZEKWOWANE


Wszelkie prawo działa dlatego, że istnieją mechanizmy psychologiczne, które temu sprzyjają (np. zgodność
przepisów prawa z obowiązującymi normami moralnych i szacunek dla prawa jako instytucji), ale również
dlatego, że istnieje strach przed karą za jego lekceważenie, a więc istnieją środki przymusu służące
egzekwowaniu prawa. Jednak nawet istnienie środków przymusu umożliwia egzekwowanie prawa tylko wtedy,
gdy te środki (a właściwie ludzie, którzy tworzą siły przymusu) są lojalni albo dyspozycyjni wobec władzy.
Powodzenie stanu wojennego w Polsce zależało od tego, czy milicja, ZOMO i wojsko będą w razie potrzeby
strzelać do społeczeństwa, czy odmówią wykonania rozkazu. Siły porządkowe mogą pacyfikować
społeczeństwo, ale mogą również obalić władzę, której służą. Wielu rzymskich cesarzy traciło władzę, bo
opuszczała ich własna gwardia. Rozwój wypadków na współczesnej Ukrainie zależy w dużej mierze od tego, po
której stronie opowiedzą się ukraińska policja i armia, a decyzje takie zależą od wielu czynników. Zdarzały sie w
historii przypadki, kiedy dowódcy wojskowi popełniali samobójstwo, jeśli nie mogli jednocześnie dochować danej
przysięgi i nie sprzeciwić się swoim przekonaniom, albo zwrócić się przeciwko swojemu narodowi. Nigdy nie
można mieć całkowitej pewności co do dyspozycyjności aparatu przymusu, ponieważ poza organizacjami
genetycznie zbrodniczymi (są to zwykle organizacje polityczne, jak UB, NKWD, SS) tworzonymi przez
przestępców, w takich strukturach jak np. armie, a nawet policje zawsze oprócz czynnika interesu działają takie
"psychologiczne skamieliny", jak więź narodowa, honor itp.

Katastrofalne cywilizacyjne i kulturowe skutki głębokiej integracji europejskiej są łatwe do przewidzenia i gdyby
dotarły do powszechnej świadomości, uczyniłyby dalszy proces integracyjny wykluczonym. Gdyby np.
chrześcijanie naprawdę zdali sobie sprawę z tego, że jeśli proces integracji zostanie zakończony, to niedługo
potem komuniści będą znowu wyrzucać ich z pracy, a nieco później po prostu zabijać, prawdopodobnie już dziś
stawiliby zorganizowany opór, a większość policjantów i żołnierzy nie będących ideowymi komunistami
odmówiłaby udziału w zbrodni (wiem, wiem, wydaje się to niemożliwe. Tak, jak wielu Niemcom głosującym w
1933 r. na Hitlera wydawało się niemożliwe, że można budować piece do przemysłowego spalania ludzi, albo
produkować z nich mydło i pergamin. I o to chodzi - żeby wydawało się to niemożliwe).

Unijne prawo nie jest jeszcze egzekwowane, ponieważ gdyby byłoby egzekwowane, bardzo szybko
obudziłoby świadomość jego skutków i zorganizowany opór, tymczasem Unia nie ma jeszcze własnego
aparatu przymusu, a przede wszystkim nie zostały jeszcze zlikwidowane strukturalne i materialne
podstawy umożliwiające w skrajnych przypadkach stawienie najskuteczniejszego, bo zorganizowanego
oporu na poziomie państw narodowych.

Dopóki istnieją - nawet w formie fasadowej - takie struktury, jak niezależne policje i armie, oraz przynajmniej
formalnie suwerenne rządy, konsekwentne egzekwowanie unijnego prawa siłą nie jest ani możliwe, ani
potrzebne, ani nawet wskazane. Struktury mają bowiem to do siebie, że wypełniane są przez konkretnych ludzi o
różnych poglądach i postawach. Skorumpowany rząd nie przestaje być rządem i jeśli ludzi skorumpowanych
zastąpią ludzie nieskorumpowani, taki rząd może organizować życie wspólnoty zgodnie z jej interesem. Jeśli
rząd przestanie istnieć, wspólnota prędzej czy później zaniknie, bo utraci możliwość obrony swych interesów.
Jednak stawienie skutecznego oporu w warunkach skrajnych jest możliwe, jeśli nie zostaną zlikwidowane
materialne podstawy tego oporu. Tworzenie własnych sił zbrojnych z ich ludźmi, organizacją, bronią, systemem
łączności to proces długotrwały, kosztowny i skomplikowany, a ich największą siłą jest tzw. morale i wyszkolenie,
których tworzenie trwa jeszcze dłużej. Siły zbrojne raz zlikwidowane są bardzo trudne do odtworzenia nawet z
sprzyjających warunkach.

ELASTYCZNA EGZEKUCJA PRAWA

Elastyczne stosowanie prawa unijnego prowadzone "pod przykryciem" fikcyjnego prawa krajowego umożliwia
stopniowe przekształcanie społecznych postaw i całej "przestrzeni społecznej" metodą tworzenia precedensów
tam, gdzie jest to możliwe. Gender mainstreaming obowiązuje w Unii i w Polsce, ale w Polsce ludziom wydaje
się, że najważniejszym aktem prawnym jest Konstytucja. Urzędnicy wprowadzający gender w polskich
przedszkolach działają zgodnie z prawem unijnym, chociaż łamią polskie prawo likwidując w dokumentacji
pojęcie matki i ojca i wprowadzając pojęcie "rodzica". Ma to głębokie, dalekosiężne skutki kulturowe, ale nie
powoduje natychmiastowych, specjalnie dotkliwych i zrozumiałych skutków praktycznych. Do zaakceptowania
takiej niewielkiej zmiany wystarczy niezbyt silna porcja ogłupiającej propagandy, nieco wzniosłych haseł,
niewielkie przekupstwo w postaci "dotacji" i lekki terror (nikt nie chce być nazywany faszystą), albo nieco
silniejszy terror "społecznościowy" w postaci bojówek lesbijek i homoseksualistów, żeby w wielu miejscach
skłonić ludzi do pogodzenia się ("dla świętego spokoju") z tą niewielka zmianą. Tam, gdzie to nie pomaga,
stosuje się terror silniejszy, a tam, gdzie on nie skutkuje i grozi obudzeniem nie tylko oporu ale i społecznej
świadomości, zmian się jeszcze nie wprowadza., stosując metodę "jeszcze drobniejszych kroków". Umożliwia to
istniejące w obiegu, chociaż fikcyjne prawo krajowe, które przecież "też obowiązuje".

ŁAMANIE PRAWA W UNII EUROPEJSKIEJ

W historii integracji europejskiej łamanie prawa polega najczęściej na łamaniu "ducha" prawa, albo na
wprowadzaniu społeczeństw w błąd przez fałszowanie nazewnictwa (odwracanie pojęć, czyli "detournement" jest
główną techniką tzw. communication guerrilla). Przykładem jest nazwanie Parlamentem Europejskim grupy ludzi
zebranych "w zależności od sytuacji" w czasach, gdy było to jeszcze ciało doradcze wspólnot europejskich i nie
miało nawet pozornych związków z idea parlamentaryzmu. W tej chwili Parlament Europejski również nie jest
parlamentem, czyli organem stanowiącym prawo, ponieważ nie ma takich kompetencji, a tylko przyjmuje lub
odrzuca projekty przedstawione przez Komisję Europejską (no i stwarza pozory parlamentaryzmu). Było jednak
kilka przypadków, w których łamanie prawa miało charakter ten sam, jawny i otwarty charakter.
Chodzi o powtarzanie ważnych referendów, które odrzucały projekty traktatów w procesie ratyfikacji.

Referendum to głosowanie powszechne, w którym na jakiś temat wypowiadają się wszyscy uprawnieni do
głosowania. Jest więc ono najbliższe idei demokracji i o ile wynik nie jest sfałszowany, wyraża rzeczywistą wolę
społeczeństwa w konkretnej sprawie (nawet biorąc poprawkę, że wpływ na te wole ma propaganda). Referenda
krajowe organizuje się bardzo rzadko i tylko w sprawach najważniejszych dla państwa, takich jak zmiana
konstytucji, czy ograniczenie suwerenności w wyniku traktatu międzynarodowego.
Jedynym przypadkiem, w którym referendum może być powtórzone jest jego nieważność, to znaczy zaistnienie
okoliczności powodujących, że wynik referendum nie wyraża rzetelnie woli społeczeństwa. W każdym innym
przypadku wynik jest wiążący i powoduje skutki prawne. O tym, czy jakieś referendum jest powtórzeniem
poprzedniego, a nie innym już referendum decyduje to, czy rozstrzygają one tę samą, czy dwie inne sprawy.
Nawet zmiana pytania nie powoduje zmiany rozstrzyganej sprawy, bo o tę samą sprawę można zapytać w różny
sposób (kwestia tzw.tośamości sprawy to odrębny problem prawniczy).
Jeśli np. w ważnym referendum dotyczącym ratyfikacji traktatu międzynarodowego zapadł wynik negatywny, to
znaczy, że społeczeństwo odrzuciło traktat i nie może on wejść w życie.

W 1992 r. podpisany został Traktat z Maastricht ustanawiający Wspólnotę Europejską. W przeprowadzonym 2


czerwca 1992 r. w Danii referendum traktat został odrzucony. 18 maja 1993 r. referendum powtórzono i traktat
zdobył poparcie większości, ponieważ na mocy tzw. porozumienia edynburskiego poczyniono na rzecz Danii
pewne ustępstwa.

Oczywiście negocjowanie warunków traktatów jest rzeczą oczywistą, ale w fazie negocjacji, natomiast jest
czymś zupełnie innym kwestionowanie wyniku ważnego referendum tylko dlatego, że nie odpowiada on
organizatorom. W ramach takiej logiki powinno się powtarzać również referenda z wynikiem pozytywnym, bo
wszystko zależy od punktu widzenia i od interesu partykularnego, a nie od przyjętej zasady. Podobnie mecze
piłkarskie powinno się kończyć dopiero wtedy, gdy wygrywa drużyna gospodarzy, ale ani wcześniej, ani później.
Nawet w Totolotku nieograniczona ilość prób daje pewność trafienia. Powtarzanie referendum na każdym
poziomie, a tym bardziej na poziomie krajowym zmienia prawo w teleturniej.

Z powodu powtórzenia referendum doszło w Danii do demonstracji, w trakcie których rannych zostało 90
policjantów, a policja oddała do demonstrantów 113 strzałów. 11 demonstrantów odniosło rany postrzałowe (tylu
udzielono oficjalnej pomocy medycznej).

W 2000 r. podpisany został Traktat z Nicei. W maju 2001 r. podczas głosowania ratyfikacyjnego w Irlandii traktat
został odrzucony. Decyzją irlandzkiego rządu głosowanie powtórzono w październiku 2002 r. i przyniosło
pozytywny wynik po półrocznej kampanii prania mózgów prowadzonej przez zwiezione do Irlandii unijne
autorytety, m.in. przez Vaclava Havela.

W 2007 r. podpisany został Traktat z Lizbony ustanawiający Unię Europejską w dzisiejszym kształcie i
porządku prawnym. Traktat wprowadził "bocznymi drzwiami" większość postanowień Traktatu Ustanawiającego
Konstytucję Europejską z 2004 r., odrzuconego w 2005 r. w referendach w Holandii i Francji. Referendów nie
powtórzono, ponieważ prawdopodobnie oceniono, że może to wywołać rozruchy znacznie poważniejsze, a poza
tym istotniejsze propagandowo niż w Danii czy Irlandii.

W referendum ratyfikacyjnym zorganizowanym w 2008 r. traktat został odrzucony w Irlandii. Decyzją tym razem
Rady Europejskiej referendum powtórzono, m.in. przywracając pełną reprezentację wszystkich krajów
członkowskich w Komisji Europejskiej (Komisja w powiększonej Unii miała być zmniejszona, co samo w sobie
streszcza cel zmian). Głównym tematem kampanii przed drugim referendum był zarzut, że kampania negatywna,
która doprowadziła do odrzucenia traktatu była finansowa przez amerykański przemysł zbrojeniowy i CIA.
Argumentu, że stonkę zrzucały zaplute karły reakcji nie wytoczono, bo drugie referendum przyniosło wynik
pozytywny.

Wszystkie wymienione traktaty nie miały prawa wejść w życie. Mimo to weszły.

PODSUMOWANIE

Europa od dawna jest zintegrowana i znakomicie spełnia swoją podstawową rolę - uniemożliwia zbrojny konflikt
między państwami członkowskimi. Od pół wieku taki konflikt nie wybuchł i w samej Europie nie ma żadnych
konfliktów terytorialnych grożących takim konfliktem, z wyjątkiem hegemonistycznej polityki Niemiec, która musi
doprowadzić do prób odzyskania polskich ziem zachodnich i północnych, oraz polityki imperialnej Rosji, która
musi prowadzić do ekspansji terytorialnej (realizowanej w Gruzji i na Ukrainie).
Całkowita integracja polityczna Europy ostatecznie zlikwiduje suwerenne, narodowe państwa europejskie i ich
potencjał obronny, a zatem zlikwiduje możliwości ich obrony zarówno przed zagrożeniem zewnętrznym, jak i
przed ekonomiczną agresją dokonywaną w samej Unii. Przejęcie polskich ziem zachodnich i północnych przez
Niemcy odbędzie się bezkonfliktowo, ponieważ kwestie własności będą w Unii rozwiązywane "w zależności od
sytuacji" przez rząd centralny, a społeczeństwo polskie (jak wszystkie inne) będzie pozbawione ostatniego
środka obrony, jakiego mogłoby użyć w sytuacji zagrożenia podstaw jego egzystencji.
Jednocześnie zlikwidowana zostanie możliwość oporu przed wprowadzeniem "nowoczesnej kultury", której istota
sprowadza się właśnie do likwidacji podstaw tego oporu, czyli kulturowej tożsamości.

...

Altiero Spinelli, doświadczony komunista (później oczywiście - humanista), doskonale wiedział, dlaczego
domagał się jako wstępnego i bezdyskusyjnego warunku federalizacji likwidacji suwerennych państw,
suwerennych rządów, suwerennych armii i samowystarczalnych gospodarek. Jeśli to wszystko zniknie, nie
trzeba będzie wielkich sił, żeby zaprowadzić "ogólny porządek" w państwach związkowych i "narzucić jeszcze
nieuformowanym masom pierwszą społeczną dyscyplinę".

Właśnie do tego jest potrzebna i do tego zmierza Unia Europejska

KRÓTKA HISTORIA INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ

w opracowaniu
Koncepcje integracji europejskiej formułowali i amerykańscy prezydenci George Waszyngton i Beniamin Franklin
i francuski cesarz Napoleon i polski naukowiec Wojciech Jastrzębowski i włoski nacjonalista Giuseppe Mazzini i
francuski pisarz Victor Hugo i zjednoczyciel Włoch Giuseppe Garibaldi i twórca utylitaryzmu John Stuart Mill i
przywódca anarchistów Michaił Bakunin i komunista Lew Trocki zapowiadający jeszcze przed rewolucją
bolszewicką utworzenie proletariackiej Federacyjnej Republiki Europejskiej – Stanów Zjednoczonych Europy.
Ponieważ każdy z wymienionych (i wielu innych) wskazywał odmienne powody i cele integracji europejskiej,
oznacza to, że pojęcie to samo w sobie nie znaczy nic, a raczej że znaczy tylko jedno – istnienie suwerennych
państw narodowych jest przyczyną zła, a ich likwidacja warunkiem realizacji najróżniejszych, czasami całkowicie
wykluczających się, ale zawsze chwalebnych celów.
Wszystkie koncepcje integracji europejskiej, z wyjątkiem marksistowskiej, przewidującej od początku jako cel
integrację globalną, zawierają w sobie (formułowane wprost, albo logicznie z nich wynikające) założenie, że
integracja dotyczyć ma sfery politycznej, gospodarczej i militarnej. Oznacza to, że wojna jako metoda
rozwiązywania konfliktów nie jest wykluczona w ogóle, a tylko między państwami europejskimi, jeśli natomiast
pojawi się taka konieczność, zjednoczona armia europejska podejmie wojnę. Z kim ma być ta wojna prowadzona
– to problem odrębny.

INTEGRACJA MARKSISTOWSKA

Pierwszą, częściowo skuteczną próba integracji globalnej była rewolucja bolszewicka w Rosji (o przyczynach
fiaska rewolucji światowej jest szczegółowo mowa w historii antykultury). W jej wyniku powstało pierwsze
państwo komunistyczne i Komintern, czyli organizacja koordynująca przygotowania do rewolucji światowej.
Pojawienie się komunistycznego państwa dysponującego siłą militarną i otwarcie głoszącego swoje
ekspansjonistyczne cele nadało konkretne i nowe znaczenie pojęciu integracji europejskiej w Europie
zachodniej.
KONSERWATYWNA UNIA PANEUROPEJSKA

< Richard von Coudenhove-Kalergi, 1926

W 1923 r. austriacko-japoński pisarza Richard von Coudenhove-Kalergi opublikował książkę pt. „Pan-Europa”,
w której przedstawił ideę Stanów Zjednoczonych Europy – wizję Europy zjednoczonej politycznie, gospodarczo i
militarnie. Zdaniem Coudenhove-Kalergi Europa stanęła przed alternatywą „integracja albo katastrofa”
(Zusammenschluss oder Zusammenbruch) i grozi jej wojna prowadząca do podziału między „sowiecką kolonię” i
„amerykański protektorat” – co było przepowiednią proroczą. Pomysł Coudenhove-Kalergi zyskał uznanie w
środowiskach postępowych polityków i intelektualistów, takich jak np. Albert Einstein, Heinrich i Thomas
Mannowie, Charles de Gaulle, Aristide Briand, Konrad Adenauer, Kurt Schuschnigg, Franz Josef Strauß, Bruno
Kreisky, Raymond Barre, Georges Pompidou, Paul Claudel, Paul Valéry, Stefan Zweig, Gerhart Hauptmann,
Rainer Maria Rilke, Franz Werfel, Arthur Schnitzler, Zygmunt Freud, Jose Ortega y Gasset, Salvador de
Madariaga, Richard Strauß i In.
W 1926 r. odbył się w Wiedniu pierwszy kongres paneuropejski, a w 1929 r. premier Francji Aristide Briand
przedstawił ideę paneuropejską w Lidze Narodów, gdzie znalazła ona poparcie m.in. angielskiego ekonomisty
Johna Keynesa. Wielki Kryzys osłabił jednak tendencje integracyjne, a po przejęciu władzy w Niemczech przez
Hitlera idea paneuropejska utraciła poparcie intelektualnej lewicy, która nadzieje na powstrzymanie Niemiec
coraz bardziej wiązała ze Stalinem. Potencjalne zagrożenie komunizmem z dalekiej Rosji (o której systemie
niewiele wówczas wiedziano) było mniejsze niż bezpośrednie zagrożenie ze strony centralnie położonych
Niemiec. Integracja europejska stawała się więc nie kwestią odległej i abstrakcyjnej idei, ale kwestią
bezpośredniego zagrożenia interesów realnie istniejących państwa narodowych.

INTEGRYŚCI BRYTYJSCY

W 1938 r. w Anglii powstała Unia Pokoju (Pax Union) i przez kilka lat to Brytyjczycy byli orędownikami
zjednoczenia, jednak bardzo dziwnego, ponieważ obejmującego Europę kontynentalną bez Wielkiej Brytanii,
która miała swoje ogromne imperium i interesy odmienne od interesów państw kontynentalnych. W 1940 r., a
więc po wybuchu II wojny światowej Unia Pokoju przekształciła się w Unię Federalną (Federal Union), a
angielski adwokat R. W. G. Mackay opracował pierwszy projekt konstytucji europejskiej. Jednak kolejne lata
wojny zdominowane były przez konieczność walki z Niemcami a polityka państw zachodnich, z których
niezależność zachowała jedynie Wielka Brytania, coraz bardziej skłaniała się do współpracy – nawet jeśli
taktycznej - ze stalinowską Rosja.

INTEGRYŚCI WŁOSCY I FRANCUSCY W OKRESIE WOJNY

Na początku wojny we Francji komuniści współpracowali z Niemcami aż do wybuchu wojny rosyjsko niemieckiej
w 1941 r. i dopiero po tej dacie komunistyczny ruch oporu stał się wyraźnie antyniemiecki. Jednak celem tego
ruchu było wprawdzie pokonanie Niemiec, ale i wprowadzenie we Francji systemu komunistycznego. Podobne
cele przyświecały komunistom włoskim, których głównym przeciwnikiem byli współpracujący z Niemcami
faszyści. Dla jednych i drugich główną ideą pozostawała idea integracji komunistycznej, a ich programem stał się
Manifest z Ventotene.

KOMUNISTYCZNY MANIFEST Z VENTOTENE

< Altiero Spinelli w 1937 r.

Autorem koncepcji komunistycznej integracji europejskiej był włoski komunista Altiero Spinelli (1907-1986).
Spinelli wstąpił do Włoskiej Partii Komunistycznej jako nastolatek, w 1927 r., po delegalizacji włoskiej opozycji
został aresztowany i kolejnych 10 lat spędził w więzieniu. W wyniku prowadzonych w Rosji czystek opowiedział
się przeciwko stalinizmowi i w 1937 r. został usunięty z partii pod zrzutem trockizmu (czyli leninowskiego
komunizmu internacjonalistycznego). W 1940 r. Spinelli został internowany na wyspie Ventotene, gdzie wspólnie
z Ernesto Rossim napisał tzw. Manifest z Ventotene, czyli sformułowany jeszcze w rewolucyjnym języku
marksistowskim projekt zjednoczonej Europy antykapitalistycznej.
Istota integracji zawarta w Manifeście sprowadza się do dwóch punktów.
Pierwszy przewidywał sposób zjednoczenia Europy - powinna ono powstać w wyniku wykorzystania krótkiego
okresu powojennego chaosu, gdy „dobrze zorganizowany ruch rewolucyjny” wprowadzi przygotowaną wcześniej
konstytucję. Oznacza to, że zanim ukonstytuuje się nowy, powojenny ład polityczny i zanim określa się państwa
narodowe, powinno powstać jedno nowe państwo europejskie (konstytucję może mieć tylko państwo).
Drugi przewidywał stworzenie „instytucji i środków”, które zdolne byłyby zapewnić skuteczność działania tego
nowego państwa, czyli policja, armia, służba bezpieczeństwa i cenzura, które siłą, ale już zgodnie z narzuconą
wcześniej konstytucją zdolne będą tłumić tendencje separatystyczne, czyli niepodległościowe dążenia narodów
do samostanowienia. Rola wyznaczona w tym schemacie dla aktywistów federalistycznych jest dokładnie taka
sama, jaką Karol Marks wyznaczył komunistom w Manifeście Komunistycznym – dbanie o to, żeby globalny cel
rewolucji dominował nad partykularnymi interesami proletariatów w poszczególnych krajach.
Ponieważ wszystkie narodowości z definicji stają się w państwie federacyjnym mniejszościami, zasada interesu
większości jest zgodna z zasadą demokratyzmu – co jest istotą leninowskiego centralizmu demokratycznego.
Napisany w 1941 r. Manifest został przemycony na kontynent, krążył w środowisku włoskiego ruchu oporu i stał
się programem założonego przez Spinelliego w 1943 r. ruchu pn. Movimento Federalista Europeo (MFE).

INTEGRACJA PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ


< Winston Churchill, 1946

W pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej w Europie formował się nowy ład polityczny. Już w 1946
r. po przemówieniu Stalina wykluczającym współistnienie systemów kapitalistycznego i komunistycznego i
przemówieniu Churchilla w Fulton o żelaznej kurtynie dzielącej Europę od Szczecina do Triestu koncepcje
integracji całej Europy utraciły aktualność. Istotniejszy od podziałów narodowych stał się ideologiczny podział na
komunistyczny blok wschodni i demokratyczny blok zachodni.
Twórca Unii Paneuropejskiej Richard von Coudenhove-Kalergi powrócił do Europy w 1946 r. i w nowej
powojennej sytuacji początkowo nadzieje federalistyczne związał z Winstonem Churchillem. Słynna stała się
mowa Churchilla o Stanach Zjednoczonych Europy wygłoszona w 1946 r. na Uniwersytecie w Zurychu, ale mało
kto wie, że mowę tę napisał jego ówczesny doradca Coudenhove, czyli federalista chrześcijański. Jednak
Churchill prowadził własną politykę w interesie Wielkiej Brytanii i w końcowych fragmentach tej mowy wyraźnie
zaznaczył izolacjonistyczne stanowisko Wielkiej Brytanii (czyli zjednoczona Europa kontynentalna) i opowiedział
się za Unią jako związkiem państw, a którym wspólne organa spełniają funkcję doradczą, a nie za jednym
państwem federalnym.
W 1947 r. rozczarowany Coudenhove zorganizował w Austrii kongres założycielski Europejskiej Unii
Parlamentarnej. Winston Churchill natomiast skoncentrował się na organizowaniu Ruchu Europejskiego.
Koncepcja Stanów Zjednoczonych Europy Winstona Churchilla nie była koncepcją integracji Europy, ale
koncepcją integracji Europy kontynentalnej z wyłączeniem Wielkiej Brytanii, która wraz ze swoim światowym
imperium miała stać się jednym ze światowych mocarstw obok USA, Rosji, Europy i Chin. W tej koncepcji
faktycznego podziału, a nie integracji Europy siły odwiecznych konkurentów Anglii - Francji i Niemiec zostałyby
zneutralizowane, bo uwikłane w wewnętrzny konflikt europejski.

W grudniu 1946 r. Altiero Spinelli założył międzynarodową Unię Europejskich Federalistów (Union of
European Federalists (UEF). W jej skład weszły – oprócz MFE - założona w 1934 r. szwajcarska Europa-Union,
związaną z francuskim ruchem oporu grupa Combat i angielską Federal Union. Podstawą ideową stał się tzw.
Programu z Hertenstein, a jego cele wyjaśnia pierwsza z dwunastu tez:
„Oparta na federacyjnych podstawach wspólnota europejska jest koniecznym i podstawowym warunkiem każdej
rzeczywistej unii światowej.”
Program ten reprezentował w ONZ założony w 1947 r. World Federalist Movement (Ruch światowego
Federalizmu).

W maju 1948 r. w Hadze odbył się zorganizowany z inicjatywy Winstona Churchilla tzw. Kongres Haski, na
którym omawiano ramy przyszłej integracji europejskiej. Wynikiem kongresu było postanowienie o utworzeniu
Rady Europy i ośrodka akademickiego (College of Europe) promującego ideę integracji i kształcącego jej kadry,
oraz powołanie Międzynarodowego Ruchu Europejskiego (European Movement International). W jego skład
weszły brukselska Ligue Européenne de Coopération Economique (LECE), Union Européenne des
Fédéralistes (UEF) Altiero Spinelliego, francuski Mouvement Socialiste pour les États-Unis d’Europe (MSEUE),
United Europe Movement (UEM) Buncana Sandysa i Winstona Churchilla i międzynarodowa, chadecka
Nouvelles Equipes Internationales (NEI). Początkowo od udziału w ruchu wstrzymała się Europejska Unia
Parlamentarna Coudenhove’go, przystępując do niego dopiero w 1952 r., jednak wpłynęła ona na kształt Rady
Europy.
AMERYKAŃSKI KOMITET DLA ZJEDNOCZONEJ EUROPY

W listopadzie 2000 r. Daily Telegraph ujawnił kulisy finansowania europejskich ruchów integracjonistycznych.
W 1948 r. w USA powstała organizacja wspierająca ideę „wolnej i zjednoczonej Europy”, czyli Amerykański
Komitet dla Zjednoczonej Europy (American Committee for a United Europe - ACUE). Komitet powstał z
inicjatywy Coudenhove’go, a jego pierwszy skutkiem było finansowe wsparcie USA dla Kongresu Haskiego.
Komitet aż do lat 60-tych współfinansował działalność zarówno Ruchu Europejskiego Winstona Churchilla jak i
Unii Europejskich Federalistów Altiero Spinelliego i w całości finansował młodzieżówkę Spinelliego o nazwie
Kampania Młodzieży Europejskiej (European Youth Campaign). W prawdzie inicjatorem powstania Komitetu był
Europejczyk, ale był on organizacją amerykańską, w której główną rolę odgrywali amerykańscy politycy, a sam
Komitet sprzyjał utworzeniu europejskiego bloku zachodniego przeciwstawnego blokowi sowieckiemu.
Prawdopodobnie dzięki udziałowi w tej amerykańskiej inicjatywie Coudenhove’mu udało się spowodować, że
Rada Europy pomyślana początkowo jako „rada ministrów”, czyli organ konsultacyjny przedstawicieli rządów
europejskich, rozbudowany został o „parlament”, czyli doradcze zgromadzenie przedstawicieli krajowych
parlamentów.
Ta właśnie parlamentarna przybudówka Rady Europy stała się początkiem europejskiego parlamentaryzmu.

INTEGRACJA GOSPODARCZA MONNETA-SCHUMANA


< Jean Monnet

Na drodze do pełnej integracji politycznej Europy stanął podział na dwa bloki polityczne, ale problem ten wiązał
się z innym problemem - z problemem przyszłości Niemiec. Jeśli Europa zachodnia miała stanowić blok zdolny
przeciwstawić się - również militarnie - rosnącym wpływom komunizmu, to prędzej czy później podzielone na
strefy okupacyjne Niemcy musiały zostać włączone do współpracy już nie jako pokonany wróg, ale jako
suwerenny uczestnik gry politycznej. Oznaczało to, że będą one mogły określać i realizować swoje własne
interesy, a realistycznie myślący politycy rozumieli, że wspólnota interesów politycznych głównych państw
narodowych - Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec pozostanie fikcją, jeśli nie stanie się wspólnotą
interesów ekonomicznych.
Koncepcja integracji gospodarczej pojawiła się w 1943 r., gdy członkowie francuskiego rządu emigracyjnego
Charles de Gaulle, Jean Monnet i René Mayer przygotowywali „plan zachodnioeuropejskiej integracji”. Jednym z
podstawowych celów planu było połączenie przemysłów ciężkich państw przyszłej wspólnoty, decydujących o
potencjale zbrojeniowym. Wspólnota ekonomiczna tworzyła wspólnotę interesów, a wspólne zarządzanie
umożliwiało wspólną kontrolę.
< Robert Schmuan

Integracja ekonomiczna nie była pomyślana dla samej siebie i miała prowadzić w końcu do integracji politycznej,
jednak zakładała odwrotną kolejność. Przy integracji politycznej powstaje wspólny rząd, który narzuca integrację
gospodarczą, natomiast przy integracji ekonomicznej integracja polityczna jest naturalnym wynikiem stapiania
się interesów ekonomicznych.
Jean Monnet, który był przedsiębiorcą a nie politykiem, został po wojnie francuskiego Urzędu Planowania i
opracował plan modernizacji i rozwoju francuskiego przemysłu ciężkiego, do którego miały być włączone wrogie
dotychczas Niemcy – właśnie w celu związani ich polityki wspólnotą interesów ekonomicznych. W 1950 r. ten
rozszerzony na inne państwa pomysł został oficjalnie przedstawiony przez francuskiego ministra spraw
zagranicznych Roberta Schumana i od tej pory jest on nazywany Planem Schumana.
Jeanowi Monnetowi przypisywane jest wypowiedziane po latach zdanie, że gdyby miał zaczynać proces
integracji europejskiej jeszcze raz – zacząłby nie od gospodarki, ale od kultury.
EUROPEJSKA WSPÓLNOTA GOSPODARCZA

Plan Schumana stał się podstawą kolejnych faz europejskiej integracji ekonomicznej, z których najważniejsze to:
W 1951 r. powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali – (Belgia Niemcy, Francja, Włochy, Luxemburg,
Holandia). Organem EWWiS była tzw. Wysoka Władza, czyli komisja zarządzająca.
W 1958 r. podpisano Traktat Rzymski powołujący do życia Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG) i
Europejską Wspólnotę Energii Atomowej (EUROATOM). Celem EWG było stworzenie europejskiego wspólnego
rynku w ciągu 12 lat (czyli do 1970 r.), jednak realizacja projektu opóźniła się znacznie i w 1960 r. powstała
Europejska Strefa Wolnego Handlu (EFTA) skupiająca kraje nie będące członkami EWG. Każda z tych
organizacji miała własną komisję zarządzającą.
W 1965 r. w Brukseli podpisano Traktat Fuzyjny, który połączył te trzy odrębne komisje i trzy odrębne rady w
jedna komisję i jedną radę dla trzech odrębnych organizacji.

EUROSKLEROZA

W połowie lat 60-tych proces integracji ekonomicznej właściwie został zakończony i dalsza integracja musiałaby
mieć już charakter polityczny, ale akurat w tym okresie zachodnie gospodarki zaczynały tracić impet, jaki dały im
z jednej strony determinacja powojennej odbudowy i Plan Marshalla, z drugiej zaś rządy chrześcijańskiej
demokracji. W połowie lat 60-tych do głosu dochodziło wychowane już po wojnie i w znacznym dobrobycie
pokolenie kontrkulturowe. To pokolenie wychowywanie już w „postawie krytycznej” miało coraz większe aspiracje
ekonomiczne, ale coraz mniejsze kwalifikacje do wydajnej pracy. W państwach zachodnich władze traciła
chadecja na rzecz socjaldemokracji coraz bardziej rozbudowującej programy socjalne. Wprawdzie jeszcze nie to
pokolenie określało kształt życia politycznego, ale ono coraz bardziej narzucało styl życia publicznego. To
pokolenie, a raczej jego aktywiści wzniecając nieustanne rewolty tworzyło zagrożenie lewicową rewolucją i
wymuszało na wybranych przez siebie rządach coraz większe ustępstwa. Trwał już proces finansowania
pasożytnictwa opisany dokładniej w historii antykultury. Dołączył się do tego kryzys paliwowy i kryzys walutowy
początków lat 70-tych, co spowodowało z jednej strony wyhamowanie rewolucji antykulturowej, z drugiej zaś
ostudziło entuzjazm integracji ekonomicznej. Okazało się, że w warunkach ekonomicznego kryzysu hasła
przestają obowiązywać i na pierwszy plan wysuwają się interesy poszczególnych państw.
Okres lat 70-tych i początków lat 80-tych był okresem wyhamowania tendencji integracyjnych i określany jest w
literaturze zachodniej jako okres „eurosklerozy”. Nie oznaczał on jednak braku aktywności głównego ideologia
współczesnej Unii, Altiero Spinelliego. Do tego wątku powrócę nieco dalej.

NOWA LEWICA

< Późniejszy minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka


Fischer i europarlamentarzysta Daniel Cohn-Bendit ("Czerwony Dany") w czasach, gdy jeszcze kontestowali
zachodni establishment

Gospodarczy sukces powojennej odbudowy i powszechny dobrobyt na Zachodzie z jednej strony, a agresywna
polityka komunistycznej Rosji i brutalne tłumienie kolejnych powstań w bloku wschodnim spowodowało utratę
przez zachodnią lewicę społecznego poparcia, ale również znaczne zmiany w taktyce samej lewicy. Od 1960 r.
za Zachodzie powstaje zupełnie nowe zjawisko nazywane Nową Lewicą, odchodzącą od dogmatycznego
marksizmu w kierunku marksizmu antykulturowego. Jej ideologiczne podstawy tworzy zlepek teorii krytycznej,
sytuacjonistycznego antykonsumpcjonizmu i wczesnych koncepcji anarchizującego komunizmu
„spontanicznego” spod znaku Róży Luksemburg. Te zmiany dotyczyły nie tylko lewicy zachodniej, ale i
wschodniej i związaną była ze zmianą komunistycznych pokoleń. Środowiska komunistyczne w państwach bloku
wschodniego nie były tak izolowane od Zachodu, jak większość społeczeństwa. Zachodnie partie komunistyczne
były finansowane przez Moskwę, a lewicowi intelektualiści odwiedzali wschodnie stolice i uczelnie, występując
tam jako przedstawiciele „Zachodu”, a nie zachodniego marksizmu. Jednym słowem – zmiany w marksizmie
zachodnim wywierały wpływ na świadomość młodych komunistów wschodnich i wywoływały konkretny skutek.

< Polski marksista Jacek Kuroń aresztowany w 1965 r. za "list otwarty


do Partii" domagający się wprowadzenia "prawdziwego komunizmu".

Jednym z takich skutków był słynny „List otwarty do Partii” napisany w 1964 r. przez młodych polskich
komunistów Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. List ten przez większość społeczeństwa został odebrany
jako „opozycyjny” w rozumieniu „antykomunistyczny” i stworzył mit młodych komunistów jako reformatorów
systemu (tym skuteczniejszy, że do dzisiaj niemal nikt tego długiego i ciężkiego tekstu nie czytał w całości).
Tymczasem list ten nie był wystąpieniem antysystemowym ani antykomunistycznym, ale propozycją
wprowadzenia skutecznej formy komunizmu „prawdziwego”. W istocie chodziło o zastąpienie leninowskiego
komunizmu biurokratycznego anarchistycznym komunizmem „radzieckim”, czyli komunizmem opartym na
systemie rad (nie mylić z komunizmem sowieckim, czyli leninowsko-stalinowskim). Ponieważ w praktyce system
ten miałby cechować się większym demokratyzmem, został w lewicowej mitologii nazwany „socjalizmem z
ludzką twarzą” iw takiej postaci próbowano go wprowadzić w 1968 r. w Czechosłowacji. I tu dochodzimy do
sedna sprawy.
O ile pierwsze powstania w bloku wschodnim (Berlin 1953, Poznań i Budapeszt 1956) były powstaniami
robotniczymi i antykomunistycznymi, to tzw. „Praska Wiosna” była powstaniem komunistycznej Nowej Lewicy
przeciwko komunistycznemu „betonowi” (czyli komunistycznych dzieci przeciwko ich komunistycznym rodzicom).
Jednak jej celem nie była likwidacja komunizmu, ale jego reforma. Stłumienie Praskiej Wiosny przez wojska
Układu Warszawskiego nie było więc kontratakiem komunistów przeciwko antykomunistycznej rewolcie, ale
„kłótnią w rodzinie”, a jednocześnie zahamowaniem przemian, jakie zachodziły w środowiskach komunistów
zachodnich.
To dlatego zachodnie partie komunistyczne, które spokojnie popierały kolejne wolty Moskwy, łącznie z paktem
Ribbentrop- Mołotow i Budapesztem 1956 tak stanowczo zareagowały na interwencję w Pradze 1968 r. To nie
był atak na społeczeństwa, których los nigdy komunistów nie obchodził, ale atak na własne nowe komunistyczne
pokolenie.

EUROKOMUNIZM

Stłumienie przez Moskwę nowo-lewicowych tendencji w partiach bloku wschodniego spowodowało protest
zachodnich komunistów przeciwko rosyjskiej centrali (chociaż w dalszym ciągu brały one z Moskwy pieniądze).
Zachodni, a przede wszystkim włoscy komuniści doszli do wniosku, że po latach dominacji komunistów
rosyjskich nadszedł czas, żeby centrum światowego ruchu komunistycznego powróciło na Zachód. Trzeba przy
tym pamiętać, że Rosja stała się centralą ruchu komunistycznego tylko dlatego, że rewolucja zwyciężyła tylko
tam i nie udało się jej rozszerzyć na cała Europę.
Próba usamodzielnienia się komunizmu zachodniego od Moskwy dała w rezultacie zjawisko nazywane
eurokomunizmem. Jego ośrodkiem stała się Włoska Partia Komunistyczna Enrico Berlinguera i Hiszpańska
Partia Komunistyczna Santiago Carrillo. Przyczyny, dla których właśnie ten region stał się centrum
eurokomunizmu wynikał z faktu, że w Hiszpanii żywe były tradycje anarchokomunizmu, a więc nurtu bardzo
bliskiego komunizmowi „radzieckiemu” (nie sowieckiemu), we Włoszech natomiast coraz silniejszy wpływ
zdobywały teorie włoskiego komunisty Antonio Gramsciego uważanego za jednego z teoretyków rewolucji
kulturowej (temat omówiony bliżej w HA).
Eurokomuniści odrzucali marksistowską teorię walki klas i leninowski centralizm demokratyczny, negowali
kierowniczą rolę KPZR w światowym komunizmie, opowiadali się za demokracją i pluralizmem. Wynikiem takiej
polityki był zawarty w 1973 r. tzw. „historyczny kompromis”, czyli porozumienie włoskich komunistów z
socjalistami i chrześcijańskimi demokratami. Porozumienie to miało nieco podobny charakter do niemieckiej
Wielkiej Koalicji z 1966 r., gdy powstał rząd kanclerza Kissingera z CDU z udziałem SPD. Wielka Koalicja
zmarginalizowała wpływy radykalnej lewicy i doprowadziła do powstania tzw. opozycji pozaparlamentarnej i
ruchu terrorystycznego. Podobnie stało się we Włoszech - „historyczny kompromis” zakończył się fiaskiem, gdy
lewackie Czerwone Brygady zamordowały włoskiego premiera, chadeka Aldo Moro.

MARSZ PRZEZ INSTYTUCJE

W końcu lat 60-tych niemiecki neomarksista Rudi Dutschke sformułował hasło „marszu przez instytucje”.
Nowatorstwo idei polegało na tym, że lewica miała objąć władzę nie w wyniku rewolucyjnego przewrotu,
niszczenia instytucji starego systemu i tworzenia instytucji nowych, ale przejmowaniu instytucji starych i zmiany
ich charakteru. Jednym słowem – stary system ze swoimi tradycyjnymi instytucjami miał stać się w istocie
systemem komunistycznym. Pojęcie „instytucji” należy przy tym rozumieć szeroko – jako instytucje społeczne, a
nie tylko jako ich formy organizacyjne. Jedną z takich najważniejszych instytucji uniemożliwiających budowę
systemu komunistycznego była religia, a jedną z najważniejszych „ścieżek” marszu przez instytucje stało się
rozmiękczenie zarówno chrześcijaństwa jako doktryny jak i jego politycznej reprezentacji, czyli chrześcijańskiej
demokracji. Ten wątek jest omówiony bliżej w HA w rozdziale „Blatowanie chadecji.
Ta nowa taktyka lewicy odpowiadała celowi prowadzonych nieustannie, chociaż mało spektakularnych działań
znanego nam już Altiero Spinelliego.

JEDNOCZENIE PRZEZ PODZIAŁ, CZYLI DZIEL I RZĄDŹ

Chociaż trudno jest wskazać jeden przełomowy moment, od którego ruszył proces jednoczenia Europy, to chyba
najważniejszą jakościową zmianą było przeprowadzenie w 1979 r. pierwszych odrębnych wyborów do
Parlamentu Europejskiego.
O ile wcześniej do tego organu, który nie był ani nie jest do tej pory parlamentem w ścisłym rozumieniu, swoich
przedstawicieli desygnowały parlamenty krajowe, to od wyborów w 1979 r. te same społeczeństwa miały innych
przedstawicieli w parlamentach krajowych i innych w Parlamencie Europejskim. Ponieważ o układzie sił i
wynikach głosowań w PE decyduje nie przynależność państwowa, ale partyjna, w rezultacie inne reprezentacje
formalnie tych samych wyborców mogą podejmować inne decyzje w tych samych sprawach na płaszczyźnie
krajowej i na płaszczyźnie europejskiej. Oznacza to, że - z uwagi na system unijnego prawa - paramenty krajowe
mogą uchwalać jedno prawo, a Parlament Europejski może uchwalać zupełnie coś innego, ale "rację" ma z
definicji Parlament Europejski. Każdy system, w którym istnieje dwuwładza i pomieszanie kompetencji jest
systemem chaosu.

Odrębne wybory do Parlamentu Europejskiego w 1979 r. rozpoczęły proces rozbijania spójności systemów
prawnych państw europejskich i wyprowadzania kompetencji ich władz poza ich granice.
NOWY PROGRAM ALTIERO SPINELLIEGO

< Altiero Spinelli jako poseł do PE

Powojenna współpraca Spinelliego z Winstonem Churchillem nie przyniosła satysfakcjonujących rezultatów i


dalsza integracja europejska ograniczała się do integracji ekonomicznej. W połowie lat 60-tych do głosu
dochodziła Nowa Lewica, Herbart Marcuse tworzył ideologiczne podstawy terroryzmu (esej „Tolerancja
represywna” z 1965 r.), a Rudi Dutschke dojrzewał do programu marszu przez instytucje.
W 1965 r. Altiero Spinelli zorganizował tzw. think-tank pn. Istituto Affari Internazionali - IAI (Instytut Spraw
Międzynarodowych) finansowany m.in. przez Fundację Olivetti i Fundację Forda. W kolejnych latach, mając bazę
finansową i organizacyjną Spinelli brał czynny dział w działaniach struktur europejskich. W 1970 r. został
przedstawicielem rządu włoskiego w Komisji Europejskiej, a w 1976 r. posłem do Parlamentu Europejskiego.
Było to w szczytowym okresie eurokomunizmu, a Spinelli - były komunista a potem „trockista” i antyfaszysta –
dostał się do PE jako delegat parlamentu włoskiego wybrany jako kandydat niezależny, ale z listy Włoskiej Partii
Komunistycznej. W Parlamencie Europejskim Spinelli został przewodniczącym Frakcji Komunistów i Zbliżonych
(poprzedniczka dzisiejszej GUE/NGL (czyli zjednoczonej europejskiej lewicy i lewicy zielonej). Posłem do PE
został Spinelli również w wyniku pierwszych bezpośrednich wyborów w 1979 r.
Znaczenie wyborów z 1979 r. było przełomowe, ponieważ wcześniej posłami do PE stawali się przedstawiciele
parlamentów krajowych, tak więc istniała pewna „hierarchia posłowania”. Od czasu, gdy wprowadzono odrębne
wybory bezpośrednie do PE powstała sytuacja, w której inni posłowie z tego samego państwa obradowali w
parlamentach krajowych stanowiąc prawo krajowe, inni zaś. obradowali w Parlamencie Europejskim stanowiąc
prawo europejskie. Możliwa stała się więc sytuacja, w której posłowie PE stanowią prawo sprzeczne z prawem
krajowym, ale mające legitymację nadaną przez posłów wybranych wolnych wyborach krajowych – tyle, że
innych wyborach. Od tego momentu jedynym warunkiem całkowitej marginalizacji prawa krajowego stało się
ustanowienie nadrzędności prawa unijnego nad prawem krajowym. Dzięki temu parlamenty krajowe mogą sobie
uchwalać co chcą, a i tak nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ obowiązuje prawo ustanowione w
Brukseli. Parlamenty krajowe w sprawach istotnych stają się fikcją.
Wiem, że takie szczegóły wydają się nudne, ale w nich tkwi istota systemu współczesnej Unii.

KLUB KROKODYLA
< Jak każdy zawodowy rewolucjonista, również Spinelli
przeszedł więzienie, ale projekt Konstytucji Europejskiej tworzył już jako europoseł w Strassburgu, w przytulnej
restauracji "Au Crocodile"

Z chwilą wprowadzenia bezpośrednich wyborów do PE stał się on organem uprawnionym do ustanowienia


europejskiej konstytucji, czyli do realizacji plany przedstawionego w Manifeście z Ventotene. W 1980 r. Spinelli
zorganizował spotkanie grupy posłów do PE w strasburskiej restauracji „Au Crocodile” nazwaną później Klubem
Krokodyla. Grupa ta opracowała plan, zgodnie z którym PE miałby ustanowić europejską konstytucję
podlegająca później ratyfikacji w parlamentach krajowych, ale bez udziału krajowych rządów.
W 1981 r. członkowie Klubu zgłosili wniosek o utworzenie w PE nowej „Komisji do spraw Instytucjonalnych”
mającej przygotować projekt konstytucji i w 1982 r. komisja taka powstała. Jej szefem był wprawdzie włoski
socjalista Mauro Ferri, ale Spinelli został jest „sprawozdawcą”, czyli osoba odpowiedzialną za opracowanie
szczegółów projektu. Projekt taki powstał w 1984 r. i został przez Parlament Europejski przyjęty. Warunkiem
wejścia w życie Konstytucji było jego przyjęcie przez 2/3 ludności w europejskim plebiscycie, ale do plebiscytu
nie doszło, ponieważ projekt został odrzucony przez wszystkie paramenty krajowe. Była to oczywista klęska idei
komunistycznego Manifestu z Ventotene, ale dzięki interwencji Francois Mitteranda sprawa nie uległa
całkowitemu zakończeniu, a jedynie odesłano ją do dalszych prac w ramach konferencji przedstawicieli rządów
krajowych do spraw reform europejskich. Mitterand na prośbę Spinelliego zabrał głos w PE popierając jego ideę,
czym odszedł całkowicie od polityki de Gaulle’a nastawionej na integrację nie wykraczająca poza związek
suwerennych państw.
Tekst pierwszego projektu Konstytucji Europejskiej http://www.spinellisfootsteps.info/treaty/

JEDNOLITY AKT EUROPEJSKI

W wyniku inicjatywy Mitteranda powstała kolejna Komisja, której efektem było podpisanie w 1986 r. Jednolitego
Aktu Europejskiego stanowiącego pierwszą zasadniczą reformę Traktatów Rzymskich z 1957 r. ustanawiających
integrację ekonomiczną (EWG). Głównym elementem Jednolitego Aktu było porozumienie w sprawie
Europejskiej Współpracy Politycznej.

EUROPEJSKA EUFORIA I TRAKTAT Z MAASTRICHT

Ten kierunek był kontynuowany po śmierci Spinelliego w 1986 r. i doprowadził do wprowadzenia wielu zapisów z
Planu Spinelliego również do Traktu z Maastricht ustanawiającego w 1992 r. dzisiejszą Unię Europejską.
Traktat z Maastricht podpisano w atmosferze euforii, jaka opanowała Europę po „jesieni ludów” 1989 r.,
przyłączeniu NRD do Niemiec Zachodnich (uwaga: nie było „zjednoczenia” dwóch państw niemieckich, ale
przyłączenie NRD do RFN, co było w sensie prawnym czymś zupełnie innym, ponieważ nie powstało żadne
„nowe” państwo niemieckie) i formalnym rozpadzie Związku Radzieckiego. Naiwność i bezpodstawność tej
euforii najlepiej kwituje deklaracja o „końcu komunizmu”. Nie zmienia to faktu, że nawet najbardziej
bezpodstawna euforia kształtuje ludzkie postawy i uniemożliwia racjonalne myślenie. To, że na pewien czas
zniknął polityczny i militarny twór w postaci Związku Radzieckiego wyposażonego w głowice atomowe
wycelowane w Europę nie oznaczał, że przestał istnieć i rozwijać się marksizm jako ideologia i utracił aktualność
komunizm jako jej cel. Wypowiedź Habermasa z 1985 r. o teorii krytycznej jest tu symptomatyczna.
Euforia europejskiej transformacji skutecznie przesłoniła fakt, że sformułowania traktatu z Maastricht były tak
ogólne, że nie mogły być podstawą umowy międzynarodowej i umożliwiła forsowanie dalszej integracji z
regularnym pogwałceniem prawa – również prawa unijnego. Wymaga to wyjaśnienia.
W preambule traktatu stwierdza się, że utworzenie Unii Europejskiej przenosi proces integracji europejskiej na
nowy poziom, a jego celem jest „coraz ściślejsza Unia narodów Europy”. Oznacza to, że rządu podpisujące
traktat nie wyznaczały sobie konkretnego celu, za który mogły brać odpowiedzialność, ale jakiś bliżej
nieokreślone cel, jakim – logicznie rzecz biorąc – musi być całkowita „unia narodów Europy” (bo finałem coraz
ściślejszej unii może być tylko unia całkowita). Jednym słowem traktat z Maastricht formułował jedyny logiczny
cel , jakim było utworzenie jednego państwa europejskiego likwidującego suwerenne państwa narodowe, ale
robił to w taki sposób, że właściwie nikt, nawet podpisujący ten traktat rządy nie musiały mieć pełnej
świadomości jego skutków. W sensie prawnym było to wystawienie organizacjom kierującym Unią przez rządy
krajowe swoistej carte blanche na dalszy proces integracji – niezależnie od jego kierunku i skutków. Takie
umowy nie ma prawa podpisać żaden rząd żadnego państwa, szczególnie, jeśli zwiąże się to z przekazaniem na
zewnątrz części kompetencji określających suwerenność państwową.

TRAKTAT AMSTERDEMASKI

Traktat z Maastricht - zgodnie z treścią preambuły - dał początek stopniowemu przekształcaniu Unii w kierunku,
który określano jako „demokratyzacja”, ale który bardzo trudno było zidentyfikować. Przykładem jest zawarty w
1997 r. Traktat Amsterdamski. Wprowadzono w nim – obok bardzo szczegółowo omawianych – bardzo mało
precyzyjny zapis w artykule 2:
„Zadaniem Wspólnoty jest, przez ustanowienie wspólnego rynku, unii gospodarczej i walutowej oraz
urzeczywistnianie wspólnych polityk lub działań określonych w artykułach 3 i 4, popieranie w całej Wspólnocie
harmonijnego, zrównoważonego i stałego rozwoju działalności gospodarczej, wysokiego poziomu zatrudnienia i
ochrony socjalnej, równości mężczyzn i kobiet, stałego i nieinflacyjnego wzrostu, wysokiego stopnia
konkurencyjności i konwergencji dokonań gospodarczych, wysokiego poziomu ochrony i poprawy jakości
środowiska naturalnego, podwyższania poziomu i jakości życia, spójności gospodarczej i społecznej oraz
solidarności między Państwami Członkowskimi.”
W innych miejscach traktatu mówi się o „stosowania zasady równości szans i równości traktowania mężczyzn i
kobiet w dziedzinie zatrudnienia i pracy, w tym zasadę równości wynagrodzeń za taką samą pracę lub pracę
takiej samej wartości”. Oznacza to, że „równość mężczyzn i kobiet” nie jest tożsama z „równością szans i
równością traktowania mężczyzn i kobiet w dziedzinie zatrudnienia i pracy”, ale ma jeszcze jakiś inny wymiar.

EUROPEJSKA EUFORIA I PROJEKT KONSTYTUCJI EUROPEJSKIEJ


< Joschka Fischer już jako minister spraw zagranicznych Niemiec i zwolennik głębokiej
integracji europejskiej

W 2003 r. podpisany został w Atenach traktat o przystąpieniu do Unii Europejskiej kilku państw Europy
wschodniej (w tym Polski) oraz Malty i Cypru. Wszedł on w życie w maju 2004 r. Waga tego przystąpienia była
ogromna, ponieważ poszerzał on granice Unii do tzw. linii Curzona i jej obszar po uzupełnieniu w 2007 r. miał
objąć właściwie cała Europę z wyjątkiem Rosji i jej satelitów, czyli Białorusi i Ukrainy. Kolejna fala entuzjazmu
umożliwiła przyjęcie we wrześniu 2004 r. przygotowanego wcześniej projektu Traktatu o Konstytucji Europejskiej.
Projekt konstytucji został przygotowany przez powołany w 2001 r. konwent pod kierownictwem byłego
francuskiego prezydenta Valerego Giscarga d’Estaigne i był kolejną próbą realizacji Manifestu z Ventotene i
Planu Spinelliego, ale samo powołanie konwentu i powrót do idei komunistycznego państwa europejskiego były
wynikiem przemówienia, jakie w 2000 r. wygłosił Joschka Fischer - ówczesny niemiecki minister spraw
zagranicznych, ale wcześniejszy lewacki aktywista, polityczny towarzysz Daniela Cohn-Bendita („Czerwony
Dany”) i organizator uzbrojonych band rozbijających demonstracje, a potem aktywny polityk Zielonych
(genealogia elit politycznych antykultury przedstawiona jest w HA).
Pewność siebie europejskich integrystów była tak wielka, że po podpisaniu Traktatu o Konstytucji w Rzymie w
październiku 2004 r. (co miało nawiązywać do tradycji Traktatów Rzymskich z 1957 r., których konstytucja była
zaprzeczeniem) zarządzono referendum nawet w karach, w których nie było ono wymagane przez prawo.
Chciano w tej sposób uzyskać pełną legitymację do politycznego zjednoczenia Europy. Ku zaskoczeniu
inicjatorów Traktat został odrzucony w 2005 r. w referendach we Francji i Holandii. Był to absolutny szok,
ponieważ akurat we Francji popularność idei integracyjnej była tradycyjna – okazało się jednak, że nie każdej
idei integracyjnej. Ponieważ we Francji przewaga głosów na „nie” wyniosła ok. 5%, a w Holandii ponad 10% nie
można było załatwić sprawy powtórzeniem referendum i koncepcja wspólnej europejskiej Konstytucji znowu
upadła. Jednak ponownie zastosowano taktykę „przeczekiwania” nastrojów.
W Radzie Europejskiej (nie mylić z Radą Europy) zarządzono „przerwę na refleksję” i sprawę konstytucji
wyciszono, prowadząc jednocześnie uporczywą propagandę „proeuropejską”. W 2007 r. z okazji 50-lecia
Traktów Rzymskich wydano tzw. Deklarację Berlińską. Jej celem było utożsamienie w społecznym przekonaniu
idei integracji europejskiej jako takiej z integracją ekonomiczną ew. integracją konfederacyjną , nie naruszającą
suwerenności państw narodowych. Ponieważ jednak przywiązanie do tradycji narodowej i suwerenności było
trwałym elementem europejskiej kultury nawet na Zachodzie (nie mówiąc o państwach po-komunistycznych),
Rada Europejska postanowiła zrezygnować z forsowania projektu Konstytucji, natomiast wprowadzić jego zapisy
w życie przez zmianę istniejących traktatów.

TRAKTAT Z LIZBONY
< Irlandzki plakat sprzeciwiający się ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego

Większość zapisów projektu konstytucji europejskiej została wprowadzona do Traktatu Lizbońskiego, chociaż już
bez kłującej w oczy nazwy „Konstytucja”. Został on podpisany w 2007 r. w Lizbonie, ale w życie wszedł dopiero
w 2009 r., ponieważ w jednym kraju Unii, w którym oprócz ratyfikacji traktat konieczne było przeprowadzenie
referendum – czyli w Irlandii, traktat został odrzucony. Rada Europejska wyznaczyła na 2008 r. ponowne –
chociaż całkowicie bezprawne - referendum (każde wybory można powtarzać w nieskończoność aż do
uzyskania wymaganego wyniku, podobnie jak w ruletce w końcu każdy numer kiedyś wygra).
Histeryczna nagonka, jaką rozpętano w mediach przeciwko Irlandii, a właściwie przeciwko Irlandczykom
przejdzie do historii totalitaryzmu europejskiego i przypominała ona organizowane „za komuny” spontaniczne
zebrania robotniczo-chłopskie, w których lub popierał kierowniczą rolne partii i budowę socjalizmu. W jej trakcie
pojawiły się nawet zarzuty, że kampania przeciwko ratyfikacji Traktatu finansowana była przez CIA (czego
oczywiście nie można wykluczyć), co przypominało komunistyczne kampanie w sprawie stonki ziemniaczanej
zrzucanej na socjalistyczne pola prze „zaplute karły reakcji”. W rezultacie drugie referendum przyjęło Traktat, a
po tym referendum został on ratyfikowany przez Polskę jako ostatni kraj.
GRUPA SPINELLI

Traktat Lizboński umożliwił wprowadzenie w życie wielu zapisów z projektu Konstytucji, ale nie wprowadził samej
konstytucji, a więc w sensie formalnym nie zmienił jeszcze Unii będącej wynikiem umowy międzynarodowej
(czyli nawet nie konfederacji) i zrzeszającej formalnie suwerenne państwa w jedno państwo likwidujące państwa
uczestniczące.
Najważniejszym argumentem za pełną integracją Unii jest teza, że Unia w pełni zintegrowana, tzn. mająca jeden
rząd, wspólną politykę zagraniczną i jedną armię będzie działała skuteczniej. Bezzasadność tej tezy wykazał w
pełni kryzys ukraiński. Stanowisko Unii wobec Rosji określały państwa dominujące, które i tak określać będą
politykę zagraniczną Unii w przypadku jej zjednoczenia, a mimo to nawet w warstwie werbalnej nie sprzeciwiły
się one oczywistej agresji Rosji wobec Ukrainy, która to agresja niczym nie różni się od agresji Niemiec wobec
Polski w 1939 r. Nie chodzi tu przy tym o jakiekolwiek „racje stanu”, ale o sam fakt, czy zbrojny napad akceptuje
się jako formę rozwiązywania konfliktów międzynarodowych. Unia nie zastosowała wobec Rosji nawet sankcji
ekonomicznych, ale nie mogła zabronić np. Polsce zajęcia stanowiska bardziej krytycznego(i jakiegokolwiek). W
przypadku jednego rządu unijnego regionalny rząd (a właściwie zarząd) polski nie będzie miał prawa zająć
własnego stanowiska wobec wydarzeń rozgrywających się w bezpośrednim sąsiedztwie Polski. Oznacza to, że
zjednoczona Unia będzie realizować interesy tylko najsilniejszych państw i mieć na dodatek prawo tłumienia siłą
wszelkich prób realizacji interesów innych państw, o ile będą one sprzeczne z tym dominującym „interesem
wspólnym”.
Jednym słowem – dopóki Unia nie będzie całkowicie zintegrowana formalnie, a więc dopóki nie stanie się
jednym państwem, dopóty będzie istniało niebezpieczeństwo niesubordynacji „regionów drugiego gatunku” i nie
będzie narzędzi umożliwiających tłumienie tej niesubordynacji.
To jest właśnie sens tych fragmentów Manifestu z Ventotene i wszelkiej propagandy unijnej, które mówią o
„narzędziach zapewniających skuteczność Unii”. Chodzi m.in. o środki przymusu ekonomicznego, które będą
służyć „subordynowaniu” regionów nieposłusznych wobec mainstreamu, oraz środki przymusu bezpośredniego,
które umożliwią zamykanie do więzień ludzi sprzeciwiających się temu mainstreamowi. Tylko temu bowiem
służyć mogą przepisy umożliwiające np. niemieckiej policji już teraz, a unijnej policji w przyszłości ściganie
różnych osób na całym obszarze Unii bez względu na uprawnienia policji miejscowych.
Ponieważ proces integracji nie został zakończony, w 2010 r. przy Parlamencie Europejskim powstała Grupa
Spinelli, czyli grupa zagorzałych zwolenników całkowitej integracji, kierowana m.in. przez Daniela Cohn-Bendita i
Joschkę Fischera, byłych lewackich wywrotowców z pokolenia ’68, których podstawowa wiedza polityczna
polega na umiejętności sporządzania koktajli Mołotowa. Jej celem jest doprowadzenie do zakończenia procesu
integracyjnego i wprowadzenia Konstytucji likwidującej suwerenne państwa. Grupa ta ma własną stronę
internetową, na której publikowane są materiały propagandowe. Ich podstawowym tematem jest walka z
„nacjonalizmem i antysemityzmem”, czyli dwie antykulturowe pałki służące tłumieniu każdej merytorycznej krytyki
polityki integrystów. W grupie tej czynny udział biorą polscy parlamentarzyści, m.in. Róża Thun i Danuta Hubner.
Oznacza to – dosłownie - że osoby te prowadzą na terenie Parlamentu Europejskiego działalność zmierzającą
do pozbawienia Polski suwerenności, a więc wartości strzeżonej przez zapisy Konstytucji RP.
Wiedza o działalności Grupy Spinelli jest w Polsce niewielka albo żadna. Również żadna z wymienionych
parlamentarzystek nie chwali się w Polsce przynależnością do tej grupy.
Polski entuzjazm dla idei komunistycznej Europu Altiero Spinelliego wykracza poza kręgi neomarksistowskiej
lewicy. W 2011 r. polski przewodniczący Parlamentu Europejskiego, przedstawiający się jako i uważany za
chadeka Jerzy Buzek wygłosił podczas uroczystości 25 rocznicy śmierci Alitero Spinelliego mowę, w której uznał
Manifest z Ventotene za wiecznie aktualne źródło integracji europejskiej. Podkreślam – polski chadek Jerzy
Buzek określił komunistyczny projekt totalitarnej Europy zapisany w 1941 r. za źródło europejskiej integracji na
początku XXI wieku. Jerzy Buzek również nie chwali się w Polsce tym wystąpieniem, ale jest ono dostępne na
stronach internetowych Unii Europejskiej.
Daniel Cohn-Bendit, Róża Thun, Danuta Hubner z Grupy Spinelli
działającej przy Parlamencie Europejskim na rzecz likwidacji suwerennych państw narodowych

BUDYNEK ALTIERO SPINELLIEGO

O tym, jaki jest polityczny profil współczesnej Unii Europejskiej świadczy fakt, że główny budynek Parlamentu
Europejskiego w Brukseli nosi imię Altiero Spinelliego (ASP). Nadano je w 1993 r., a więc w chwili, gdy
wprowadzający Plan Spinelliego Traktat w Maastricht unieważnił leżący u podstaw Traktatów Rzymskich Plan
Schumana. Robert Schuman, którego ustawicznie ogłupianej młodzieży europejskiej przedstawia się jako
jednego z ojców Unii nie został w Brukseli jakoś specjalnie uhonorowany.
Główny budynek Parlamentu Europejskiego w Brukseli im. Altiero Spinelliego.

KOMISJA EUROPEJSKA

Najważniejsze zapisy w projekcie Konstytucji z 2004 r., z których częściowo zrezygnowano, a które stopniowo są
wprowadzane „bocznymi wejściami” do unijnego systemu dotyczą składu i kompetencji Komisji Europejskiej.
Chodzi o to, że:
- przedstawiciele Komisji Europejskiej są zobowiązani do realizacji „wspólnego interesu unijnego” i nie mają
prawa reprezentować interesów krajów swego pochodzenia. Oznacza to, że z chwilą mianowania na stanowisko
Komisarza, przedstawiciel np. Polski w świetle prawa unijnego przestaje być przedstawicielem Polski w Unii, a
staje się reprezentantem interesów Unii wobec Polski. Ten zakaz reprezentowania interesów państwowych jest
jednoznaczny.

- Komisja Europejska ma jako jedyne ciało prawo tzw. inicjatywy ustawodawczej. Oznacza to, że Parlament
Europejski może uchwalić tylko takie przepisy, jakie przedstawi do zatwierdzenia Komicja Europejska. Parlament
ma prawo zgłaszania poprawek, może również apelować do Komisji Europejskiej o przedstawienie projektu, ale
do niczego to Komisji nie zobowiązuje i Parlament może uchwalić lub nie tylko te przepisy, jakie do
zatwierdzenia otrzyma. Jednym słowem – Parlament jest tylko i wyłącznie maszynką do głosowania i ew.
korygowania projektów ustaw, ale sam prawa nie unijnego nie tworzy, a taka przecież jest podstawowa funkcja
parlamentu w demokracji. Wcześniejsze prawo unijne dopuszczało wyjątkowo inicjatywę ustawodawczą Rady
Europejskiej, ale projekt konstytucji liczbę tych wyjątków bardzo ograniczył.

- w projekcie Konstytucji wprowadzanej (bezskutecznie) w 2004 r., kiedy już wiadomo było, że Unia będzie
znacznie poszerzona, zaproponowano ograniczenie składu Komisji Europejskiej. Wcześniej każde z państw
miało swojego przedstawiciela w Komisji, a więc ich liczba powinna wynosić 27. Już w Traktacie z Nicei
ustalono, że skład Komisji nie może przekraczać 25 (dlaczego?). Konstytucja przewidywała zmniejszenie liczny
komisarzy do 18 do 2014 r. i wprowadzała zasadę rotacji przedstawicieli, która prowadzi do zaoszczędzenia
kilku krzeseł, ale system zarządzania Unia czyni zupełnie nieprzejrzystym (niektóre źródła mówią o zmniejszeniu
liczby komisarzy do 15, czyli do „starej Unii” ale znalezienie wiarygodnych tekstów traktatów jest obecnie już
niemożliwe).
Co oznacza taka pozycja Komisji Europejskiej, która jest organem wykonawczym Unii, a więc sprawuje
rzeczywista władzę?
Otóż w połączeniu z przedstawionymi wyżej zasadami prawnymi realizuje ona dokładnie leninowską zasadę
centralizmu demokratycznego, czyli system, w którym ciało przedstawicielskie jakim jest Parlament zatwierdza
skład Komisji Europejskiej, ale gdy już go zatwierdzi, może sobie obradować bardzo intensywnie i burzliwie, ale
nie ma to żadnego wpływu na to, co robi Komisja. Komisja Europejska, podobnie jak wybrane demokratycznie
Biuro Polityczne Komitetu Centralnego partii komunistycznych, od chwili wyboru staje się ciałem nadrzędnym,
nie podlegającym żadnej kontroli, ale mającym prawo wydawania poleceń realizowanych bez dyskusji przez
niższe instancje.
Wyjątek stanowią takie rażące przypadki, jak działająca w latach 1995-1999 r. Komisja pod przewodnictwem
Jacquesa Santera, rozwiązana w całości pod zarzutem korupcji i nepotyzmu, ale utworzone w 1999 r. biuro
antykorupcyjne swatało ocenione w 2008 r. przez audytora, który ujawnił aferę Santera jako „nie działające”.

ANTYKULTURA

Najistotniejszą zmianą proponowaną przez projekt Konstytucji było usunięcie z jej preambuły jakiegokolwiek
odwołania do chrześcijańskiej tradycji kultury europejskiej. W skorygowanej wersji preambuła stwierdza, że
konstytucja „czerpie z kulturowego, religijnego i humanistycznego dziedzictwa Europy, z którego wywodzą się
niezbywalne prawa człowieka… „ itd. itp. Tego tematu nie będę rozwijał, ponieważ jest on omówiony w HA.
Warto wspomnieć o innym aspekcie preambuły.

Pierwsze zdanie pierwotnej wersji preambuły zawierało cytat z Tukidydesa brzmiący: „Porządek, jaki
ustanawiamy nazywa się demokracją, ponieważ państwo służyć ma nie nielicznym, ale większości.”
Cytat ten usunięto pod pozorem „kontrowersyjności” postaci Tykidydesa. Zniknęła więc – niezależnie od jej
słuszności – klasyczna definicja współczesnej demokracji, która rzeczywiście sprowadza się do uprawnienia
wszystkich obywateli do udziału w głosowaniu, ale i do stosowania zasady większości w podejmowaniu
wiążących decyzji. Natomiast wśród wartości podstawowych wymienia się szacunek dla ludzkiej godności,
wolności, demokracji, równości, zasad prawa i praw człowieka – w tym osób należących do mniejszości.
Ponieważ klasyczna definicja demokracji z jej zasadą większości zniknęła, a pojawiła się zasada przestrzegania
bliżej nie określonych praw mniejszości – i to wyjątkowo podkreślona, bo w krótkim punkcie poświęconym
podstawowym wartościom Unii - nieuchronnie pojawia się pytanie, co ta ostatnia zasada oznacza.
Otóż, odsyłając Czytelników do historii antykultury i rozdziałów poświęconych Herbertowi Marcuse i Serge’owi
Moscovici, wyjaśniam, że chodzi tu o system, w którym mniejszość ma prawo do narzucania swoich zasad
większości, ponieważ większość – zgodnie z teorią krytyczną – jest zawsze reakcyjna, a więc nigdy nie ma racji,
natomiast mniejszość jest zawsze postępowa i zawsze ma rację. Ponieważ najbardziej widoczne, a zatem
najbardziej uciskane są mniejszości seksualne (nawet bardziej niż mniejszości etniczne), są one jednocześnie
najbardziej postępowe, a więc to one mają prawo do narzucania większości zasad życia społecznego.

TERAZ ALBO NIGDY

< Emma Bonino

Ostatnie zdanie ostatniego akapitu nie jest żartem, ale praktyczną wykładnią neomarksistowskiej teorii tolerancji
represywnej. Jest ona oczywiście sprzeczna z zasada demokracji, ale przede wszystkim z zasadą zdrowego
rozsądku. Nie zmienia to faktu, że jest obecnie teorią realizowaną w praktyce. Jednak jej skutki budzą coraz
większe zastrzeżenia i to nie ze względów ideologicznych, ale praktycznych – zasada ta prowadzi do całkowitej
dezorganizacji życia publicznego. Ponieważ świadomość tych skutków staje się coraz powszechniejsza,
propaganda prointegracyjna w wersji komunistycznej i działalność takich gremiów jak Grupa Spinelli staje się
coraz agresywniejsza, a to z tego względu, że nowe „pokolenie krytyczne”, całkowicie nieczułe już na ideologie
odrzuci antykulturę tak, jak pół wieku temu pokolenie wystylizowanych hipisów odrzuciło kontrkulturę lat 60-tych.
To właśnie dlatego w 2013 r. włoska minister spraw zagranicznych Emma Bonino stwierdziła, że integracja
europejska zostanie dokończona „teraz albo nigdy”.
Emma Bonino jest aktywistką feministyczną, językoznawcą (większość współczesnych feministek to
językoznawcy, co jest wytłumaczone w HA) i byłym (do 2014 r.) ministrem spraw zagranicznych Włoch. W latach
1995-1999 należała do wspomnianej Komisji Santera, zdymisjonowanej za korupcję i nepotyzm. Emmie Bonino
zarzucono „kreatywna księgowość” w rozdysponowywaniu funduszy na pomoc humanitarną. W 2005 r.
współzakładała radykalną partię pod nazwą „Różą w Pięści”. W 2013 r. w wywiadzie dla Corriere della Sera z
dumą podkreślała swój „radykalny, Spinelli’ański i federalistyczny kod genetyczny” i otwarcie stwierdziła, że
należy do „małej grupy europejskich wizjonerów, których celem jest uparta promocja stanowiska mniejszości”.
Problem nie w mniejszościach, które chroni zasada tolerancji. Problem w tym, że te mniejszości wykorzystywane
są przez marksistowskich aktywistów do promocji nowej formy totalitaryzmu.

DOKTRYNA BREŻNIEWA – DOKTRYNA SPINELLIEGO

W 1968 r. w Rosji opublikowano tzw. doktrynę Breżniewa, czyli doktrynę „ograniczonej suwerenności”. Na V
Zjeździe PZPR Breżniew przedstawił ją polskim towarzyszom słowami:
„Wspólnota socjalistyczna jako całość ma prawo do interwencji na terytorium każdego państwa
członkowskiego bloku socjalistycznego w sytuacji, gdy wewnętrzne lub zewnętrzne siły, wrogie wobec
socjalizmu, usiłują zakłócić rozwój tego kraju i przywrócić ustrój kapitalistyczny”.

Związek Radziecki, rozjeżdżając czołgami w 1968 r. Praską Wiosnę, zastosował „instytucje i środki”, o których
marzył zachodni komunista Spinelli. Wówczas zachodni demokraci potępili tę doktrynę. Teraz doktryna ta,
reprezentowana przez komunistów zachodnich, jest doktryną europejskiej integracji.

You might also like