You are on page 1of 7

Wespazjan Kochowski – Utwory poetyckie.

Wybór
NIEPRÓŻNUJĄCE PRÓŻNOWANIE
Pieśń I. Żałoba albo wiersz o śmierci niezwyciężonego Władysława IV, króla polskiego
i szwedzkiego (z Lyricorum polskich księgi I)
Sarmackie Kameny [Muzy]!
Płaczorodne treny
Jeźli co wierszem żałobliwym mogą,
Nad tą się ozwać nie zawadzi trwogą.
Ostatnie kolumny
Tej Korony szumnej,
A któż nie widzi, że wzruszone prawie
Czy obalone z Tobą, Władysławie,
Monarcho nasz mocny,
Krainy północnej!
Takli twe Polszcze Fatum zgubę niesie
Scypijonie nasz czyli Herkulesie?
Któż jest, co w tym czasie
Po tobie, Atlasie,
Pod tę machinę ramiona podłoży,
Którą dziś słuszny ciśnie dekret Boży?
Jak gdy słońce padnie,
Zamroczy się snadnie,
Tak po twej śmierci ciężkich wojen cienie
Niesłychane nam sprawiły zaćmienie.
Już upadła Lecha
Ostatnia pociecha,
A tym mizerniej, gdy Polskę wojują
Źli buntownicy z wyuzdanym szują.
Raz bywa znośniejszy
Z ręki potężniejszej;
Leć ten nierównie nad człekiem się sroży,
Gdy chłop do karku panu miecz przyłoży.
Takli orzeł biały,
Król ptaków wspaniały,
Wczora swe skrzydła nad narody szerzy,
Dziś śmiercią króla marnie się wypierzy.
Depce Turkom szyje,
Ordę, Szwedy bije,
Uporną Moskwę tak pazury ściśnie,
W których ujęty obłów ani piśnie,
Aż onej orlice
Przezorne źrenice
Nieprosto w słońce patrzącej się chwieją,
Z czego narody postronne się śmieją.
Takli, ćwiku [orle] mężny
Gmin ten niedołężny
Błahego ptastwa, myśląc ci o zgubie,
Przedtem strasznego niezemszczenie skubie!
Darmo pazur mściwy
Ostrzysz i nos krzywy,
Na mężną pomstę swe gotując szpony,
Gdyś tak jest śmiercią króla wypierzony.
Przez śmierć Władysława
Legła twoja sława,
Przy onej z dawna nabytej ozdobie
Zamknąłeś wraz z nim sławne imię w grobie.
Ale cóż z tym czynić
I kogóż by winić?
Bogu to oddać najwyższemu z nieba,
Którego słuchać ordynansów trzeba;
Zaż ten czas nadbieży,
Gdyby srogiej Lachezy [Mojra czuwająca nad długością nici]
Zerwane nici nagrodzą nam Fata,
A orzeł w sławie ożyje u świata?

Pieśń XV. Pierwsza i ostatnia ucieczka Korony Polskiej do Najświętszej Panny Maryjej.
Monstra te esse matrem (z Lyricorum polskich księgi II)
Jak owo dziecko bierze
Rozkwilone do macierze,
Kiedy, swąwolne, bojąc się chabiny,
Gniewnemu ojcu czyni przeprosiny,
Więc do matki ręce wznosi
I ratunku od niej prosi,
Pod nię się tuli, jej zakrywa szatą,
Aż je pojedna z rozgniewanym tatą;
Polsko moja, w tak złej toni,
Któż cię dźwignie, kto obroni?
Skąd ci tak wcześne supecyje [odpowiednie posiłki… zbrojne?] przyjdą,
Któraż cię Pallas zasłoni egidą?
Apollo swej bronił Troi,
Mars przy Rzymie mocno stoi,
Jupiter swymi opiekał się Greki,
Jako wierzyły dawno błędne wieki;
A my dokąd, bliżsi zguby,
Udamy się z swymi śluby,
Kiedy niebieski Ociec rozgniewany
Przepuścił gorsze Szwedy, niż pogany?
Pódźmy Boskiej prosić Matki,
Aza Polski te ostatki
Pożarte, wydrze z łakomej paszczeki
I nie da zginąć Sarmatom na wieki.
Pokaż się nam matką, Pani,
Prosim upadli poddani.
Broń nas zaszczytem, o Królowa, czułem,
Tym Cię na wieki Polska czci tytułem.
Ukoj Ojca w gniewie srogim,
Przeproś winy nam ubogim,
Aby pamiątka w polskim była państwie:
Nie zginie, kto jest w Maryjej poddaństwie.
Pieśń XVIII. Flis. Do J.M.P. Marcina Dembickiego chorążego sendomirskiego
(z Lyricorum polskich księgi III)
Helaż od lądu nie żałując wiosła,
Że-ć by komiega jak najśpieszniej poszła,
Poko donośna woda trzyma w prędkim biegu
Trzyma się brzegu.
Palisz ofiary Eolowi mnogie,
Żeby na wodzy wiatry trzymał srogie,
Jakbyś nie wiedział: kto się z wodą braci,
Rzadko nie traci.
Ciasna po ziemi droga ludzkiej chuci,
Wnet się na wodę z swym wymysłem rzuci.
Tylko od śmierci na trzy palce bywa.
Kto w łodzi pływa.
Lada przeciwny wiatr ci serce bodzie,
Żeś niebeśpieczniej zdrowia wierzył wodzie,
Kotew nie strzyma, bo haniebne wały
Liny porwaly.
Wołasz: Szterniku, zawijaj do brzegu,
Nie chcemli na dnie mieć wszyscy noclegu!
Styr upuszczony, maszt się złomał, żagle
Porwał wiatr nagle.
Rata, dla Boga, w kim z flisów ochota,
Srebrne zawieszę w Częstochowej wota.
Oddawszy śluby miejscu temu ściśle.
Dam pokój Wiśle.
Niechajże gdańskie sobie Kolchy siedzą [Gdańsczanie jak mieszkańcy Kolchidy],
Kędy o złotym runie drudzy wiedzą,
Ja więcej nie chcę w Argu uprzykrzonem
Pływać z Jazonem.
Tak tam ktoś nucił, gdy z komiegą ginie;
Leć i tej z szkody bądź mędrszym, Marcinie!
Chyba którą-ć da ziemia prac nagrodę,
Chcesz wrzucić w wodę.

Pieśń XXX. Przeklęctwo na synów koronnych sejmy rozrywających


(z Lyricorum polskich księgi IV)
I. I długoż tak, synowie niebaczni?
Takli zjadłym kłem matkę swą kąsacie?
Pono z jej zguby pragniecie być znaczni,
Jako o greckim piszą Herostracie [spalił św. Artemidy w Efezie].
Czego nie życzą Tatarzy sajdaczni,
To wy ojczyźnie swojej wyrządzacie
I czego nawet nieprzyjaźni Turcy,
Od ciebie cierpi, narodzie jaszczurcy.
II. Ta matka na te nieszczęśliwe czasy
Boleje, co ją wniwecz obróciły,
Które z ozdoby i dawnej ją krasy
Przez nieprzyjaciół różnych obnażyły.
Leć nie tak wojen postronnych hałasy
Przez lat dwadzieścia onej dokuczały,
Nie tak pozbycie z Rusią Ukrainy,
Jak ustawiczne w domu mieszaniny.
III. Od Akwilonu Smoleńsk niedobyty,
Nieodebrane straciliśmy fanty.
Oderwał nam Szwed, tym aż z Polski zbyty,
Krwią przodków naszych dostane Inflanty,
Kurfirszt wziął Lomburg i Drahim obfity
I trzyma przez swoje oficyjanty,
Turczyn łakomy wypróżniwszy ksieniec,
Chciwie nam, żarłok, patrzy na Kamieniec.
IV. A my radzimy. Więc gdyby te rady
Polskę dźwignęły w tak nieszczęsnej doli!
Leć interesa i prywatne zwady
Trudnią, czasem sejm rwie się i dla soli
Gdy czas skończenia sejmowej obrady,
Ozwie się poseł, iże nie pozwoli;
Bez konkluzyjej alić sejm skończony,
A miła matka krom wszelkiej obrony.
V. Bodaj źle zginął, bodaj zabit marnie,
Kto dla prywaty swej sejmy rozrywa,
Niech głowa jego przepada niekarnie,
Niech wymazany z ksiąg żywota bywam
Żywli też, niech go nieszczęście ogarnie,
A sztuki chleba niechaj mu ubywa.
Niż matka zginie, niechaj zły syn pierwu,
Zwierzom potrawę dawszy z swego ścierwu.
VI. Nie tak, Polacy moi, być by miało
Z tym dyjamentem kosztownym wolności;
Nie truć, ale by zdobić się przystatło
W kochanej zgodzie, wzajemnej miłości.
My zaś na sobie sami jemy ciało,
Rwąc sejmy z prywat, z uporu, ze złości.
Ale ktożkolwiek tak mieszasz Koroną,
Nie skropisz tego, wiedz, wodą święconą.

Pieśń VI. Poetowie polscy świeższy i dawniejszy we dworze helikońskim odmalowani


(z Lyricorum polskich epodon)
Lubom ci nie jest z Dedalowych dzieci,
Których przyprawnym skrzydłem ojciec wzleci,
Anim odziany przeto ptaszym pierzem,
Bym się krzywdy mścił nad niecnym dziewierzem [szwagrem],
Ale eońskie że Muzy w tym razie
Wyprawiły mnie na lotnym Pegazie,
Wzbijam się wzgórę pod błękitne sfery,
Pałac obaczyć dziwnej maniery.
Dwójwierzcha góra mądrego Parnasu [po wierzchołku dla Apollina i dla Bakhusa]
Wszystka cedrami okryta dla wczasu
Uczonych bogiń; po bliskiej dolinie
Paneusz [rzeka Peneusz] szemrząc po kamykach płynie.
Na tymże źródło kasztalskie jest groncie,
Nogą wybite twą, Bellerofoncie,
Gdzie dla kąpieli pieryjejski chodzi
Fraucymer i tam pod wieczór się chłodzi.
Pałac misterny, z chryzolitu mury,
Nad nim niebieskiej dach architektury,
Od złota ściany i nieporównanie
Piękniejszy dentro [wewnątrz] niż na Watykanie.
Niezwykłą oczy ozdobą zdumiałe
Trwożą się blaskiem; w tym są jeno śmiałe,
Iże mniej ważąc pozór splendece tej,
Na same rzucą wzrok konterfety,
Tak potrafione [portrety tak podobne], że prawie się mylę:
Żywe czy martwe w onę widzę chwilę.
Wżdyć Zeuksis kiedyś takie kunszty rabiał,
Że na swe grona głupie ptaki zwabiał.
Hetmanem w polskich tym poetów gronie
Jan Kochanowski bluszczem okrył skronie,
Po nim Piotr, temu dają jego rymy
Z odwetowanej dank Hierozolimy.
Miaskowskim [Kasprem] chwalna wielgopolska knieja,
Oksyca obok postawiono Reja,
Z nim Trzecieski [Andrzej] wraz z Acernem [S. F. Klonowicem] stoi
I Jagodyński, Rusi chwała swojej.
Jest i Petrycy [Sebastian], co u Moskiewskiego
W polski ton stroił lirę Horacego,
Także Żebrowski [Jakub] w tejż z nimi gromadzie,
Co go tłumaczem Przemian Nazo kładzie.
Dalej są inszy. Ale z inszych wiela
Znaczniejszy widać obraz Samuela [Twardowskiego]
Z Skrzypnej, nowego Sarmatów Marona,
Którego tak zwać każe Melpemona.
Z tej galeriej gabinet jest wedle
Tak przeźroczysty jako we zwierciedle,
W którym rzemieślnik w tym kunszcie nieprosty
Odnawiał świeżej roboty pokosty.
Sadzi Morszyna [Jana Andrzeja] w senatorskim krześle
Z Skarszewskim [Stanisławem], obu biegłych w tym rzemieśle;
Tamtego wdzięczna Psyche i Ksymena,
Tego Moskiewska zaleca Kamena.
Więc senatory tym żeby znać czynem,
Pod tymże z nimi stoją baldekinem
I z Lubomirskim [S. H.] Lacki [Aleksander Teodor], sobie wszędzie
W wierszów pisaniu równi i urzędzie.
Poniżej trochę jeszcze żyją i ci
Są poetowie ad vivum [jak żywi] wyryci:
Piotr Kochanowski, acz tam Feb nie gościem,
I z sendomirskim oraz podstarościem.
A jak w parnaskim buja Korwin [kruk, herb Kochanowskich] żniwie,
Tak w nim dziedziczyć przychodzi Leliwie
Dziś morsztynowskiej idąc w przodków tropy,
Puścizną biorą talent Kaliopy [poetycki].
Z tymi się Obodziński [Aleksander] zmieści,
Także Potocki, lub się długo pieści
Z swą Argenidą, zazdroszcząc jej świata,
Chociaż dziewiętne jej minęły lata.
Widzę też z nimi i stryja starego,
Oboją prozą [polską i łacińską] Aleksandra mego [Kochowskiego].
Gawiński [Jan] z Glinką [Franciszkiem], inszych jeszcze siła.
Których malarska ręka nie skończyła.
Z nieutrzymanej chęci tamże krzyknę chęci:
Szczęśliwi męże, co w wiecznej pamięci
Imię trwa wasze, że dowcipy swemi,
Sławyście pięknej dostali na ziemi.
O piękna lutni, której dźwięk tak śliczny
Trój-pot nagrodzi prac ustawicznej,
Gdzieżby to można, by mnie też, tyrona,
Od ciebie doszła z wawrzynu korona!
TRYBUT NALEŻYTY WDZIĘCZNOŚCI […] PANU I BOGU ALBO PSALMODIA POLSKA

Psalm VI. Do dysydentów w wierze


1. Błogosławiony człowiek, który nie poszedł za radą bezbożnych i na drodze grzesznych nie stał: ani
na stolicy zaraźliwej nauki nie siedział.
2. Ale w Zakonie staro wiecznie od apostołów podanym wola, serce i wiara jego: a nowotnych
wymysłów i przestępstwa błędników nie chwytał się.
3. Więcej ufa, czego w Kościele prawowiernym przez podanie Chrystusowe uczą: niż co jeden
klasztorny zbieg i drugi niezdrowy warchoł, buntownicy wybierze, rozsiali.
4. I będzie wierny katolik, jako drzewo, wsadzone nad prawej nauki wodami: które mając potrzebną
wilgotność prawdy, da owoc czasu swego.
5. Ani liście dobrych uczynków jego nie opadnie; ani frukty statecznej wiary nie zczerwieją.
6. Nie tak niezbożni, nie tak: ale są jako proch ziemi, którym nagły wicher zakręciwszy, mięsza.
7. Co na wierzchu, na spodek idzie: a gwałtowna kurzawa po krótkiej mieszaninie co wiedzieć, gdzie
się rozleci.
8. Bo targające jedność kościelną sami się między sobą zgodzić nie mogą: duch wichrowaty jak
szkapa wyuzdany, który prostej drogi nie upatruje.
9. Mięsza pycha rozum, który bez Chrystusa zbawienia szuka: a błędne owce, powszechną wzgardzi
zawszy owczarnią, w parowach błędów marnie parszywieją.
10. Oświeć, Panie, rozum ich, aby tego uporu poprzestali: zawołaj przenikającym głosem: Szawle,
czemu mię prześladujesz?
11. Czemu dla uporu ludzkiego giniecie: zgodną prawowiernego Kościoła nauką, słodkim
macierzyńskich piersi pokarmem, zapamiętali, gardząc?
12. Za wymysłami tych hersztów idziecie: którzy złomawszy przysięgę Bogu, w tak niebeśpieczną
duszę waszę, sami zgubieni, zawodzą tonią.
13. Nie masz tam Zakonu ani ofiary według prawidła apostolskiego: a kto tymi ścieżkami idzie, ten
niechybnie zginie.
14. Obróćże oko do prawego Jeruzalem, błędna Samaryja: do Jeruzalem, które w sobie ma dom Boży,
bezkrewną ofiarę i ofiarując tych kapłanów, od głowy Chrystusa niepochybną idących sukcesyją.
15. Spytaj się na koniec, skąd brał moc ten prorok na opowiadanie piątej Ewangelijej? albo jako
wyklęty z cerkwie Bożej, mógł sobie przywłaszczyć charakter kaznodziejski?
16. A zatem uważasz, które objawie nie wiary od Boga jest: a porzuciwszy nowowiernictwo, pódź za
tą, która starowieczność utwierdza.
17. Staro wieczność bowiem i nie odmienność są próbą nieomylną prawdy tego Kościoła: przeciwko
któremu bramy piekielne nie przemogą.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jako była na początku tak i teraz,
i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

Psalm XXII. Na wyjezdnem pod Wiedeń Najaśniejszemu Janowi Trzeciemu, królowi


polskiemu, panu miłościwemu
1. Panie, w mocy Twojej rozweseli się król: a w dziełach wybawienia Twego wielką mu dasz do
radości przyczynę.
2. Oto bohatyr do boku przypasuje miecz, aby wojował za Imię Twoje: bierze herbowną tarczą
[Janina, herb Sobieskich], aby odprawiał wojny Pańskie.
3. Już na dzielny koń wsiada i na rączym Pegazie puszcza się w drogę: daj, Panie, rycerzowi
Chrystusowemu szczęśliwe wszędzie powodzenie.
4. Przyjmij żądanie serca jego, które do Ciebie z góry upodobanej wypuścił: i nie racz mu odmawiać,
o co Cię prosił przed obrazem Matki Twojej.
5. Boś go uprzedził natchnieniem, aby upadły dźwigał chrześcijaństwo: dajże mu i dalej moc
dokazowania skutkiem, któryś wzniecieł dobrą wolą ratowania w umyśle.
6. Kiedy zdrowie i żywot za bracią swą niesie: przyjmijże, Panie, ofiarę tę, a uprzedź go
w błogosławieństwie.
7. Oto bowiem bestyja, która z nieba gwiazdy zmyka, na lud Twój paszczękę rozdarła: pomóż mu, o
Boże, aby tak wielogłową Hydrę ręka jego stłumieła.
8. Już bowiem czterdzieści dni blisko, jako ten Goliat wyzywa lud boży na rękę: a nie obrał się nikt
kto by się oparł najeźnikowi.
9. Pierworodny Eliab, milszy, ale i drudzy poniemieli: poszczęść, Panie, Dawida, że ugodzi
kamieniem w czoło tego zuchwalca.
10. Bo on w Tobie i w mocy Twojej ma nadzieję, o Najwyższy!: Niechże przez ten instrument prawica
Twoja zgładzi narody, które Cię w nienawiści mają.
11. Który najsłodszego Imienia Jezus językiem nie wzywa: ten od szabli wojującego króla niechaj
starty będzie.
12. Umocnijże, Panie Zastępów, Ręce jego i drogę do boju idącego prostuj: a przedstawiony anioł
niech w niebeśpieczeństwie mocnym puklerzem piersi jego zakłada.
13. Pódźże szczęśliwie, królu, w mocy Boga Zastępów: który w ognistym słupie przed Tobą pójdzie
we dnie i w nocy.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Ś. etc.

You might also like