You are on page 1of 6

II - Cedmil Nifriel w naszym skromnym obozie. Jeli rany zbytnio nie dokuczaj, chcia bym o!rowadzi" ci# i !

ozna" z innymi $coia%tael. &a'odny, melodyjny ' os (eitha wy!e ni cisz# nasta !o odejciu )orwetha. *lf w !rzeciwie+stwie do swe'o wodza zdawa si# by" oaz s!okoju. ,o cie! e !rzyj#cie wyna'rodzi o jej wczorajsze wydarzenia, a za razem !rzywia o ws!omnienia o -ae.innie. - /any, nie skd0e 1 odrzek a wyrwana z zamylenia. 2 #kitne oczy s!o'lda y z zaciekawieniem na elfk#, jeli s one zwierciad em duszy, to ta z !ewnoci jest troskliwa, dobra i szlachetna. - 2ywa o 'orzej i musia am sobie dawa" rad# sama 1 wznowi a !o chwili wy!owied3 1 Jeli na co si# !rzydam, mo'# !om4c cho"by od zaraz. (eith umiechn si# 0yczliwie, kosmyki w os4w w kolorze 0yta s! yn# y na !oci' twarz. 5#0czyzna za o0y za ucho warkoczyk s!leciony wzd u0 !rawe'o !oliczka. Naj!ierw musisz nabra" si , ranna nikomu nie !omo0esz. )orweth ws!omnia , 0e za o0y ci o!atrunki, trzeba b#dzie je zaraz zmieni". - ,ak...6 istocie 1 od!ar a zdawkowo. - Co nie tak7 - s!yta z nut troski w ' osie. - $kd0e 1 sk ama a nieudolnie. *lf zamia si# cicho zawijajc szare r#kawy koszuli wystajce s!od zielonej sukmany. 2y smuk y i wy0szy od niej niemal o ' ow#, tote0 atwo mo' a uciec wzrokiem, za to czu a si# niezr#cznie, 'dy !atrzy na ni z '4ry. - Niech z'adn#. Nasz w4dz da ci si# !ewnie we znaki i zanudzi na mier" milczeniem7 Nifriel !rzytakujc !okiwa a lekko ' ow. 2y o jej ' u!io, 0e !o jednym dniu tak nie!ochlebnie wyra0a si# o swoim ideale. - Nie musisz stara" si# 'o broni". )orweth !rze0y ju0 niejedno, dlate'o jest taki surowy i milczcy. 8iedy !oznasz 'o bli0ej, !rzyzwyczaisz si# jak my wszyscy. 9do alimy mu wybaczy" ozi#b o", wierz mi lub nie, z tob b#dzie !odobnie. Jeli do te'o wszystkie'o zaczniesz ocenia" je'o czyny, a nie zachowanie, wtedy by" mo0e znajdziesz z nim ws!4lny j#zyk. /uszyli !owoli cie0k wiodc w ' b obozu. 6 ustawionych !rzy drodze drewnianych stra0nicach, owietlanych wieczorem blaskiem !ochodni, czuwali ucznicy 'otowi do strza u. 2udowli, wed u' rachuby elfki, by o cztery, !o dwie z ka0dej strony dro'i. :ary czy y si# ze sob za !omoc most4w roz!i#tych na linach. :o drodze mijali 'ru!ki elf4w, kt4rzy !atrzyli na ni !odejrzliwie. 9imne s!ojrzenia !rzenika y j na wskro, zdawa y si# wydobywa" najskrytsze tajemnice. Cz#" $coia%tael kry a si# w koronach drzew, inni zajmowali si# obowizkami na dole. ;b4z nie by du0y, mia kszta t okr#'u wytyczone'o !rzez sza asy wzniesione na je'o kra+cu. :orodku znajdowa o si# miejsce na o'nisko. 2y o niezwykle 'warno, jedni o!owiadali sobie 0arty, inni !lotkowali, a jeszcze inni wymieniali si# s!ostrze0eniami dotyczcymi walki z (h%oine. Niemal od razu da o si# dostrzec jasny !odzia obowizk4w. 6i#kszo" kobiet zajmowa a si# tu 'otowaniem, szyciem, s!rztaniem czy o!atrywaniem ran. ,ylko nieliczne z nich !ara y si# walk. 5#0czy3ni doskonalili technik# !os u'iwania si# mieczem, strzelectwo, lub te0 na!rawiali czy czycili bronie. Ci, kt4rzy wykonali ju0 wszystkie !olecenia oddawali si# naj!rzer40niejszym 'rom, !iewali, recytowali wiersze, albo drzemali korzystajc z chwili s!okoju. - ;to i nasze skromne kr4lestwo. 5ieszkamy w sza asach, kt4re r4wnie0 s u0 nam za ma'azyny. :rzy o'nisku naradzamy si#, bd3 or'anizujemy biesiady !o ci#0kim dniu !racy. 6i#kszo" czasu zajmuj nam !atrole, jakie drobne akcje i trenin'i. Cz#sto na!adamy (h%oine 0eby zdoby" lekarstwa, jedzenie, ubrania czy tez bro+. :od nieobecno" )orwetha zajmuj# si# tu wszystkim. 6 zasadzie on rzadko kiedy tu bywa. Nawet !odczas biesiad jest nieobecny, albo stoi 'dzie z boku i !yka t swoj fajk#. - 9daje mi si#, czy s ysza am w twoim ' osie 0al i zdenerwowanie7 - 2ystra jeste. ;wszem, je'o !ostawa niekiedy do!rowadza mnie do sza u. 6iele razy mia em ochot# ko!n" 'o w rzy". Ca e dnie w 4czy si# bez celu !o lesie. Co to niby ma zmieni"7

/ozumiem je'o idee, walcz# o nie, ale do cholery jest czas na walk# i czas na rozrywk#. $<uaess%me, chyba za du0o ju0 !owiedzia em. ,o jedna z moich wad, 'adam jak nakr#cony. *lf westchn !rzeci'le s!o'ldajc !rzed siebie. ;mi4t wzrokiem !racujce elfki, miejcych si# towarzyszy, a0 wreszcie s!ojrza na Nifriel. - ;dkd !ojawi si# tu =wynbleidd, )orweth jest jakby 0ywszy, ale te0 bardziej nerwowy. :ilnuje te'o wied3mina, ledzi ka0dy je'o ruch. Nied u'o dojdzie do te'o, 0e b#dzie obserwowa jak szcza w krzakach. No ale starczy te'o, mo0e teraz us ysz# od ciebie co ciekawsze'o od moich 0ali7 5o0e znasz jak histori#, albo o!owiesz mi o sobie7 Niestety w4dz nie !rzekaza mi wszystkie'o, tote0 wybacz jeli b#dziesz musia a si# !owtarza". 6iem tylko tyle, 0e ci# uratowa . - >ratowa mnie z a! tych bloede (h%oine, stra0nik4w ?lotsam. >ciek am z barki i natkn# am si# na nich w lesie. :arszywa ironia losu. - Jak wi#c trafi a na bark#7 Nie s!otka em ci# ni'dy wczeniej, a znam z widzenia wszystkich seidhe. - 9osta am dobrowolnym je+cem. *lf westchn ' #boko. - Jeli nie chcesz o tym m4wi", nie musisz. Jednak trudniej b#dzie ci zdoby" nasze zaufanie. 6iem, 0e nie atwo m4wi" o niekt4rych rzeczach !rzy obcych, jednak chyba jestemy ci bardziej bliscy ni0 (h%oine7 Nif !odnios a wzrok na elfa, s!odziewa a si# !o nim cze'o !odobne'o do zachowa+ )orwetha. ,ymczasem (eith jawi si# by" zu!e nym !rzeciwie+stwem. $ama ju0 nie wiedzia a co woli, zimne'o, dumne'o wodza, czy cie! e'o i serdeczne'o zast#!c#. :rzymkn# a !iwne oczy, odwracajc ' ow# na bok. 2urza !osklejanych b otem, kasztanowych w os4w !oruszy a si# o!adajc swobodnie na jej !lecy. $ owa niemal !ali y j w 'ardle, niebywale trudno by o m4wi" o kim bliskim, a jeszcze trudniej o mierci. - 8iedy mieszka am w 6yzimie razem z rodzicami i m odszym bratem. 8iedy wszystko by o inne, !i#kniejsze. 8iedy nie wiedzia am co to ' 4d i b4l. Jednak owe kiedy !rzesta o istnie" w jednej kr4tkiej chwili. Na'le zobaczy am jak wy'lda 0niwo zbierane !rzez u!iorn kostuch#. Nadal czuj# le!k krew na swoich rekach, ich ostatnie oddechy !rzeladuj mnie !rawie jak (ziki =on. 6tedy !rzysi#' am zemst# na wszystkich (h%oine. Nie uroni am ani jednej zy, nawet !odczas !o0e'nania ich dusz. (zika wciek o" ros a zamieniajc si# w furi#. =dyby nie -ae.inn !ewnie rzuci abym si# na le!o do walki, bo tak nakazywa o mi sumienie. 8rew za krew, mier" za mier". (ziewczyna !oczu a jak cie! a d o+ dotyka jej ramienia, zadr0a a. Jeszcze ni'dy tak si# nie czu a, jeszcze ni'dy tak szybko si# !rzed nikim nie otworzy a. 2y" mo0e !o!e ni a najwi#kszy b d w swoim 0yciu i niebawem !oniesie konsekwencje. @ura otaczajca (eitha by a zu!e nie inna ni0 )orwetha. 6 zasadzie jednooki nie !osiada wyra3nej aury, by a zam'lona, tajemnicza, niedost#!na. Nif umia a wyczu" intencje rozm4wcy, a jej !rzeczucia s!rawdza y si# w wi#kszoci !rzy!adk4w. (late'o w roz!aczliwej !r4bie znalezienia bratniej duszy !ostanowi a zaufa" niebieskookiemu elfowi. - ,eu.el, nie musisz o!owiada" dalej. - ,eraz ju0 nie ma odwrotu, !ozw4l mi doko+czy". (eith skin ' ow cofajc r#k#. $tali na uboczu !od jednym z drzew, kt4re'o licie szumia y kojco na wietrze. :romienie s o+ca !ada y im na twarze, rozwietla y jasne, lekko rumiane !oliczki elfa i jej blad twarz. :taki "wierka y cicho, co jaki czas !odrywajc si# do lotu. Nifriel !atrzy a na elfa !rzez kr4tk chwil#, zanim wznowi a o!owie". (awno nie widzia a ko'o tak dostojne'o, nienachalnie dumne'o i jednoczenie !rzystojne'o. :ierwszy raz od !oznania -ae.inna s!otka a ko'o, kto zdo a j oniemieli" samym tylko istnieniem. - :o ostatnim !o0e'naniu zmar ych, -ae.inn za!ro!onowa mi swoj !omoc i o!iek#. 9'odzi am si#, aczkolwiek d u'o musia mnie namawia". 5oja duma nie !ozwala a mi na !rzyjmowanie !omocy od innych. Chcia am za wszelk cen# zrobi" wszystko sama. :or4d $coia%tael czas mija szybko, nauczy am si# w ada" dwoma sztyletami, !oma'a am w obozie, chodzi am na !atrole, walczy am z (h%oine. $w4j !rzydomek zyska am z racji te'o, 0e nios am mier" szybko i cicho, cho" niekiedy !ozwala am sobie na brutalne zabijanie kawa ek !o kawa ku.

5oje imi# by o na ustach niemal ka0de'o. Nied u'o !otem rozwieszono listy 'o+cze za rzdn krwi suk. Niestety s awa nie trwa wiecznie, a myliwy staje si# ofiar. -ae.inn !rzydzieli mi kilku seidhe i wys a na, jakby si# zdawa o, !rost misj# !rzechwycenia broni. Na miejscu okaza o si#, 0e w!adlimy w !u a!k# (h%oine. 5ieli liczebn !rzewa'#, ale mimo wszystko !ostanowi am stawi" im o!4r. 6tedy z ich ust !ad a !ro!ozycja. 5oje 0ycie, za 0ycie cz onk4w komanda. 6iem, 0e !owinnam im !owiedzie" 0eby si# ch#do0yli, ale mier" na marne nie ma sensu. 9'odzi am si# mimo !rotest4w, towarzysze musieli wykona" rozkaz. ; dziwo !ozwolili im odej", mnie zwizali i wlekli za koniem a0 nad rzek#. 8rzycza am wtedyA B:ie!rzy" (h%oineCD a0 do utraty tchu. 8iedy mnie biczowali, !lu am im w twarze. Nie widzc wyjcia wsadzili mnie na bark#. ,ak oto jestem tu we ?lotsam. - Jak uciek a z barki7 :rzecie0 !ilnuj jej dzie+ i noc. - Nic !rostsze'o. ,roch# moje'o uroku i wszystkie drzwi stoj otworem, kuki stoj na baczno", a !lu'awe mordy lini si# na myl o cyckach. (eith wybuch 'romkim miechem. - No, no. J#zyk to masz ci#ty. *lfka odwzajemni a umiech. - :ech chcia , 0e natkn# am si# na tych stra0nik4w w lesie. /eszt# ju0 znasz 1 !o chwili milczenia odezwa a si# cichym ju0 ' osem - Ciekawe co u -ae.inna, zosta mi !o nim tylko sztylet. - =dyby wiedzia , by by z ciebie dumny. 5o'# obejrze" ten sztylet7 - Niech#tnie oddaj# 'o w inne r#ce, ale z'oda. (eith za'wizda z !odziwem kiedy wr#cza a mu ostrze. /#koje" zdobi a fi'ura dumnej elfki, jak si# domyli by a to Nifriel, jelec zawija si# w wsy i nosi na sobie wy'rawerowan dedykacj#A Teuvel, niech tw rk zawsze kieruje sprawiedliwo. 8lin'a nie !osiada a 0adnych zdobie+, jedynie drobne, haczykowate 0 obienia, aby zadawa" ofierze wi#cej b4lu. 2ro+ by a doskonale wywa0ona i !ewnie le0a a w d oni. - :i#kna robota, wida" r#k# doskona e'o kowala. Jest idealnie wywa0ony. Nie ukrywam, 0e sam bym chcia taki mie" 1 !rzyzna z uznaniem oddajc jej sztylet 1 Chyba wiem o tobie ju0 wystarczajco wiele i mo0esz by" !ewna, 0e ka0de s owo !ozostanie jedynie mi#dzy mn i )orwethem. =dyby !yta o szcze'4 y, nie mo'# k ama", chyba rozumiesz. - /ozumiem, cho" nie cieszy mnie ta myl. 8iedy tylko us ysza a o )orwethcie, jej ' os na'le sta si# zimny i oboj#tny. *lf dostrze' zmian#, jednak !owstrzyma si# od komentarzy. - :ozwolisz, 0e obejrzy ci# teraz nasza zielarka7 :otem mo0e co zjemy i !oznasz inne wa0niejsze osoby. ,rzeba ci b#dzie uszy" now zbroj#, ale wszystko w swoim czasie. Nif !rzytakn# a jedynie ' ow na znak z'ody, !o czym !osz a za elfem w stron# na!rzeciwle' e'o kra+ca obozu. Niedaleko !oza okr#'iem znajdowa si# jedyny namiot. 2y z'ni ozielony i bardzo du0y. 6n#trze !rzywita o ich za!achem zi4 , zmieszanym z mocnym alkoholem. :anowa !4 mrok, jedynie !rzez !rzetarte szmaty wdziera y si# do wn#trza blade !romienie s o+ca, a w ich blasku ta+czy y drobiny kurzu. :od jedn ze cian sta a na stole !rosta a!aratura alchemiczna. ?iolki wy!e nione by y r40nobarwnymi cieczami, z belek stro!owych zwisa y zasuszone kwiaty, !#dy r40nych rolin i licie. 6 ma ych s oiczkach znajdowa y si# tkanki !rawdo!odobnie !ochodzce z !otwor4w. Niekt4re, cho" ohydne, jednoczenie wzbudza y zainteresowanie. =otowe mikstury i smarowid a trzymane by y w od!owiednich !ojemnikach o!isanych stosownymi nazwami oraz zaleceniami odnonie ich dawkowania. :o lewej stronie znajdowa y si# !os ania dla rannych i chorych, u o0one w r4wnych odst#!ach od siebie, z !rawej strony, za uchylon nieco zas on, wida" by o du0 drewnian bali#. 8obieta o czarnych w osach, u!i#tych w wysoki kok, sta a !rzy a!araturze, rozcierajc w mo3dzierzu sk adniki. - Cztery uncje /ubedo, dwie rebisu i do te'o mocna baza. ,ak, !owinno zadzia a". 9 trzymanej !rzez ni kolby unios a si# chmura brunatne'o dymu, towarzyszy o temu ciche sykni#cie, !odobne do od' osu wydawane'o !rzez w#0a. *lfka umiechn# a si# do siebie, zu!e nie

niewiadoma faktu, 0e nie jest sama. - @inei, jeli b#dziesz tak nieuwa0na, kiedy s!otkaj ci# !rzez to k o!oty. 8obieta od!owiedzia a nie odwracajc si#. :rzela a ! yn z jednej fiolki do dru'iej. - (eith, jak zawsze troskliwy. Czuj#, 0e nie jeste tu sam, jest z tob kobieta, adna kobieta. - @ ty jak zwykle nieomylna. @inei !owoli odwr4ci a si# do nich, Nifriel do!iero teraz zorientowa a si#, 0e zielarka jest niewidoma. Czarna !rze!aska zas ania a jej oczy, mimo utraty jedne'o ze zmys 4w zachowywa a si# jakby by a w !e ni s!rawna. >brana by a w d u', brzowo 1 zielon sukni#, jej kark zdobi tatua0, ale zu!e nie inny od tych, kt4re wczeniej widzia a. - ?eainnewedd 1 wysze!ta a ,eu.el, czujc jak kolana same u'inaj si# !od ni. *lf zd0y j z a!a" aby nie u!ad a. - 9anie j na !os anie, szybkoC - rozkaza a, !os!iesznie zabierajc ze sob o!atrunki, !ojemniczek maci oraz kilka flakonik4w. 8obieta kucn# a !rzy nie!rzytomnej, !odtrzymywanej !rzez (eitha w !ozycji siedzcej. ;strym kozikiem rozci# a jej bluzk# wzd u0 !lec4w. :od nasikni#tymi krwi o!atrunkami jtrzy y si# rany. - (o jasnej cholery, kto j o!atrzy 7C - )orweth 1 mrukn cicho (eith. - 9najdziesz 'o i !rzywleczesz do mnie jak tylko sko+cz# swoje 1 rzek a 'niewnie. >sta zielarki sze!ta y zawi e nazwy, !odczas 'dy d onie w!rawnie !orusza y si# !o !lecach Nifriel. 8iedy 'ruba warstwa maci !okry a rany, czarnow osa za o0y a wie0e o!atrunki, !o czym si#'n# a !o flakonik z niebieskim ! ynem. - 6lej jej to szybko do 'ard a, a !otem trzymaj mocno. Jasnow osy skin ener'icznie ' ow, !o czym wykona !olecenie. Niemal bez'ranicznie ufa @inei, bo ju0 nie raz ocali a mu 0ycie. Nadal zadziwia a 'o jej w!rawa !omimo kalectwa. :orusza a si# zwinnie nawet !o lesie. 9na a wszystko le!iej ni0 on. 2y a chodzc za'adk. 8iedy tylko ,eu.el !o kn# a ! yn, jej cia em wstrzsn# y s!azmy. - 6e3 to, zaraz si# mo0e !rzyda" 1 !owiedzia a z lekk nutk rozbawienia, !odajc mu drewniane wiaderko. - Nie ws!omina a, 0e b#dzie !o tym rzy'a"C *lfka wstajc z ziemi wzruszy a jedynie ramionami. - Jak tylko si# ocknie !4jdziesz !o )orwetha i !rzywleczesz 'o tu cho"by i za ucho. /ozumiesz7 - 6yrazi a si# jasno i wyra3nie. Nif z a!a a w ! uca !owietrze jak toncy a!icy oddech !o wynurzeniu si# z ' #bin, !o czym niemal od razu do!ad a wiaderko. @inei stojc !rzy swojej a!araturze umiecha a si# tylko. :o chwili wr4ci a wr#czajc rannej kubek wody. - 6y!ij. 6y'lda na to, 0e or'anizm usun ju0 trucizn#. 9ielarka dotkn# a jej czo a. 2y o 'orce, a !oliczki nienaturalnie roz!alone. 8iedy ranna a!czywie !och on# a ! yn, (eith ostro0nie u o0y j na boku. - )d3 ju0, ja jej !o!ilnuj#. :otem mnie zmienisz, musz# i" do lasu !o zio a. Nie musia a d u'o czeka", elf zerwa si# na r4wne no'i i wybie' szuka" )orwetha. ,eu.el le0a a na boku, a!ic w s!ierzchni#te usta drobne, ! ytkie oddechy. @inei co jaki czas zwil0a a jej usta i ' adzc 'rzbietem d oni !o !oliczku sze!ta a melodyjn ko ysank#A Elaine blath, eainnewedd !ear"e aen a#cael"e tedd Ei$ean evelienn deireadh %ue#n esse, va en esseath eainnewedd, elaine blath&' 5in# o s!oro czasu zanim (eith znalaz )orwetha i jakim cudem zdo a 'o !rzekona", aby !oszed do obozu. Jednooki by wciek y, co chwil# me w ustach siarczyste !rzekle+stwa. Najwyra3niej rozmowa z @inei by a ostatni rzecz jakiej dzi mu brakowa o do szcz#cia.

*ner'icznym ruchem szar!n zas on# namiotu i wszed do rodka. Nawet nie s!ojrzawszy na Nifriel odezwa si# ostro. - Chcia a mnie widzie", mniemam, 0e to wa0ne, bo jak dobrze wiesz z byle !owodu mi si# du!y nie zawraca. 9ielarka ze stoickim s!okojem miesza a swoje s!ecyfiki. Jej o!anowanie dra0ni o 'o jeszcze bardziej, zawsze odbiera je jako i'norancj# wobec je'o osoby. - ;wszem, to wa0ne, ale !ewnie masz w rzyci fakt, 0e mo' e j zabi". - >dzieli em jej !odstawowej !omocy. ,o wszystko, co mam do !owiedzenia. - )orweth, do jasnej choleryC - za'rzmia a 1 Czy ty na !rawd# nie wiesz, 0e od leczenia jestem tutaj ja7 (lacze'o nie !rzy!rowadzi e jej tutaj, tylko zawlok e do tej swojej dziury, zanudzi e na mier" i niemal zabi e7 ,a ma", kt4r masz by a robiona s!ecjalnie dla ciebie, dla innych mo0e by" miertelna. @0 dziwne, 0e do!iero teraz zwali a j z n4'. - Nie ufam jej ani troch#, dlate'o wola em nie !okazywa" jej obozu. Nawet teraz mo0e stanowi" dla nas za'ro0enie. Niemniej jednak !rzyjaci4 trzymaj blisko, a wro'4w jeszcze bli0ej. - Eebym jeszcze !otrafi a uwierzy" w te brednie 1 kobieta !okr#ci a ' ow ze zrezy'nowaniem 1 9dzicza e do reszty, albo si# starzejesz. 2y" mo0e jedno i dru'ie 1 sarkn# a. Nifriel nie s!a a, a ka0de s owo elfa wywo ywa o w niej 0al, 0e 0yje. &zy ciska y jej krta+ !o raz !ierwszy od nie!ami#tnych czas4w. - Nie musisz mi wierzy", ale !ami#taj kto tu jest wodzem. - Eeby si# chocia0 zachowywa jak w4dz. Fmi# twierdzi", 0e twoja niech#" do niej wywo ana jest czym bardziej sensownym, ale nie zamierzam z'adywa" czym. - Jeli to ju0 wszystko, chcia bym wr4ci" do moich s!raw. Czarnow osa elfka milcza a, 'dyby mo' a !atrzy aby teraz na nie'o z !o'ard. Chcia a !owiedzie", 0e nie jest le!szy od tych wszystkich (h%oine, kt4rych zabi , ale !owstrzyma a si# w ostatniej chwili. - )d3 !recz 1 sykn# a. (eith sta o!arty o belk# namiotu, )orweth mi'n mu tylko !rzed oczami zanim znikn mu z !ola widzenia. 6nioskowa ju0, 0e jest 'orzej ni0 sdzi . Niech#tnie za' #bi si# w ostry aromat zi4 . 5ilcza . - 9ajmij si# ni, !rosz#. Chocia0 ty oka0 jej serce 1 sze!n# a wychodzc. *lf !odszed do le0cej w mali'nie dziewczyny, zmoczy kawa ek czystej szmatki i otar ni jej s!ocon twarz. Nif !oruszy a ' ow, !owoli otwierajc szklce si# oczy. /ozchyli a usta chcc co !owiedzie", ale !o o0y jej !alec na ustach. - ;d!oczywaj, musisz nabra" si . - Nie chc# ju0 0y", nie mam dla ko'o 1 wysze!ta a niemal niedos yszalnie. 2redzisz w 'orczce, kiedy wyzdrowiejesz na wszystko s!ojrzysz inaczej. - (eith, ja... - zamkn jej usta zn4w k adc na nich !alec 1 F!ij dziecino, !ij s!okojnym snem 1 zanuci . 9amkn# a oczy, czu a si# bez!iecznie, zu!e nie jakby roztoczy nad ni sw o!ieku+cz ma'i#. Jasnow osy siedzia !rzy niej ca y czas, ociera s!ocone i roz!alone !oliczki ciemnow osej, ' adzi !o w osach kiedy czu , 0e ni koszmary. 2y coraz bardziej z y na )orwetha rozka!ryszone'o, jak ma e dziecko. (ziwi a 'o je'o !ostawa, ni'dy wczeniej nie rea'owa tak a'resywnie na obcych. 2y" mo0e kiedy si# dowie jaki0 to !ow4d kryje si# za tym wszystkim. @inei wr4ci a !o !onad 'odzinie z !#czkiem ro0nych rolin. Natychmiast zabra a si# za wyciskanie z nich soku, kt4ry chwil# !43niej !oda a chorej. - ,o !owinno z a'odzi" 'orczk#. - 5o'licie si# k 4ci" 'dzie indziej. $ ysza a ka0de wasze s owo. - @ d%yaebl ae! arse 1 zakl# a 1 Nie !omyla am o tym, lata nie te, by !ami#ta" wszystko. Co m4wi a7 - Ee nie ma ju0 !o co 0y". - ,o !rzez 'orczk#, mo0e rano nie b#dzie nicze'o !ami#ta". 5o0esz ju0 i", nied u'o biesiada.

- Nie mam ochoty, zostan# tutaj, jeli nie b#d# !rzeszkadza". - ,y mi ni'dy nie !rzeszkadzasz. *lf umiechn si# serdecznie, !o czym !rzeni4s b #kitne s!ojrzenie na !ic ,eu.el.

You might also like