You are on page 1of 355

ROZDZIA 1

KOBIETA Z TANCHICO
W owietlonej rzsicie wsplnej sali gospody z powodu pnej pory zajta bya
najwyej jedna czwarta stow. Kilka sucych w biaych fartuchach uwijao si pomidzy
mczyznami, roznoszc kufle z piwem i winem. Na tle oywionych rozmw rozbrzmieway
dwiki trcanych strun harfy. Gocie siedzieli przy stoach, niektrzy z fajkami w zbach,
dwch pochylao si nad plansz do gry w kamienie. W dobrze skrojonych paszczach ze zna-
komitej weny, pozbawionych jednak zota, srebra lub innych zdobie, charakterystycznych
dla strojw prawdziwych bogaczy, wygldali jak oficerowie ze statkw albo pomniejsi kupcy
z mniej znacznych domw. Po raz pierwszy tego wieczoru Mat nie usysza znajomego
stukotu i grzechotania koci. Ogie pon na dugich rusztach w przeciwlegym kocu sali,
jednake nawet bez ogrzewania wntrze zapewne tchnoby przytulnoci.
Harfiarz sta na blacie stou i akompaniujc sobie, recytowa Mar i trzech gupich
krlw. Jego instrument, cay wykonany ze zota i srebra, stosowny by raczej do paacowych
komnat. Mat zna tego barda. Kiedy uratowa mu ycie.
Harfiarz by szczupym mczyzn, mona by go nawet nazwa wysokim, gdyby si
nie garbi, nadto lekko powczy nog, co od razu zwracao uwag, kiedy przesuwa stopy po
blacie stou. Mimo i znajdowa si pod dachem, mia na sobie paszcz, cay naszywany
furkoczcymi atami, ktre mieniy si setk kolorw. Zawsze chcia, aby od razu
rozpoznawano w nim barda. Dugie wsy i krzaczaste brwi byy biae, podobnie jak gste
wosy na gowie. W jego niebieskich oczach byszcza smutek, nawet wtedy gdy recytowa.
To spojrzenie byo rwnie zaskakujce jak widok samej postaci. Mat nigdy nie podejrzewa
Thoma Merrilina o to, e jest czowiekiem przepenionym smutkiem.
Zaj miejsce przy stole, uoy swe rzeczy na pododze za stokiem i zamwi dwa
kufle wina. adna moda suca a zamrugaa wielkimi brzowymi oczyma.
- Dwa, mody panie? Doprawdy nie wygldasz na tak tgiego pijaka. - W jej gosie
lekko dray psotne tony miechu.
Poszpera chwil po kieszeniach i wycign dwa srebrne grosze. Wino kosztowao o
poow mniej, druga moneta miaa by wyrazem uznania dla urody jej oczu.
- Mj przyjaciel wkrtce doczy do mnie.
Wiedzia, e Thom go dostrzeg. Staremu bardowi gos niemale zamar na ustach,
kiedy Mat wszed do rodka. To rwnie stanowio swego rodzaju nowo. Niewiele rzeczy
potrafio Thoma zaskoczy do tego stopnia, by cokolwiek po sobie pokaza. Mat zna
pieniarza na tyle dobrze, by wiedzie, e jedynie co tak gronego jak trolloki moe przerwa
w poowie jego opowieci. Kiedy dziewczyna przyniosa wino i reszt w miedziakach,
postawi przed sob cynowe kufle i wsucha si w zakoczenie historii.
- "I byo tak, jak powiedzielimy, e by powinno", rzek krl Madel, starajc si
wyplta ryb ze swej dugiej brody - gos Thoma zdawa si rozbrzmiewa echem, jakby
nis si po wielkiej sali, nie za zwyczajnej izbie w gospodzie. Szarpniciami strun
podkrela ostateczn gupot trzech krlw. - "I byo tak, jak powiedzielimy, e bdzie",
powiedzia Orander, i polizgnwszy si w glinie, usiad z gonym planiciem. "I byo tak,
jak powiedzielimy, e musi by", oznajmi Kadar, po pas zanurzony w rzece, szukajc swej
korony. "Ta kobieta nie ma pojcia, o czym mwi. Jest gupia!" Madel i Orander gono
wyrazili swj aplauz. A tego byo ju Marze za wiele. "Daam im tyle szans, na ile zasuyli, a
nawet wicej", wyszeptaa do siebie. Wsuna koron Kadara do torby, gdzie ju znajdoway
si pozostae dwie, wsiada na powrt do swego powozu, cmokna na klacz i pojechaa
prosto do rodzinnej wioski. A kiedy przybya, opowiedziaa jej mieszkacom o wszystkim, co
si zdarzyo. Odtd ludzie z Heape nie mieli ju adnego krla. - Dwikami instrumentu bard
podkreli raz jeszcze temat gupoty krlw, tym razem wznoszc si a do crescendo, ktre
zabrzmiao zupenie jak miech, po czym ukoni si zamaszycie, prawie spadajc przy tym
ze stou.
Mczyni miali si i tupali nogami, cho zapewne kady z nich wielokrotnie ju
sysza wczeniej t pie, i domagali si kolejnych historii. Opowie o Marze miaa zawsze
dobr publiczno, z wyjtkiem, by moe, samych krlw.
Schodzc ze stou, Thom znw niemale upad; szed w stron stou Mata, krokiem
nazbyt niepewnym, aby dawa si wytumaczy tylko zesztywnieniem nogi. Ostronie pooy
harf na stole, opad na stoek przy drugim kuflu i wpatrzy si w Mata spojrzeniem bez
wyrazu. Jego wzrok, zwykle ostry i widrujcy, obecnie by rozbiegany.
- Potoczny - wymrucza. Gos Thona, chocia wci gboki, ju nie nis si echem
jak dawniej. - Ta opowie jest sto razy lepsza, gdy wygasza si j prostym stylem, a tysic
razy lepsza w stylu wzniosym, ale oni chcieli potocznego.
Bez dalszych sw zaj si swoim winem.
Mat nie mg przypomnie sobie, by kiedykolwiek widzia, eby Thom, skoczywszy
gra na harfie, nie woy jej natychmiast do skrzanego futerau. Nigdy te nie spotka go tak
podchmielonego. Dlatego z ulg przyj skargi barda na suchaczy - Thom zawsze uwaa ich
gusta za znacznie bardziej pospolite od swoich. Przynajmniej to jedno nie ulego zmianie.
Dziewczyna suebna pojawia si znowu, tym razem ju nie mrugaa oczami.
- Och, Thom - powiedziaa mikko, potem zwrcia si do Mata. - Gdybym wiedziaa,
e to jest przyjaciel, na ktrego czekasz, nigdy nie przyniosabym dla niego wina. Nawet
gdyby mi dawa sto srebrnych groszy.
- Nie wiedziaem, e jest pijany - zaprotestowa Mat.
Ale ona znw patrzya na Thoma, jej gos by znowu delikatny.
- Thom, potrzebujesz odpoczynku. Jeli im pozwolisz, zmusz ci, by opowiada swe
historie przez ca noc i cay dzie.
Z drugiej strony obok Thoma stana nastpna kobieta. cigna fartuch przez gow.
Starsza od pierwszej, lecz rwnie pikna. Mogyby by siostrami.
- Pikna pie, zawsze uwaaam, Thom, e wykonujesz j cudownie. Chod,
ogrzaam ci ju ko, bdziesz mg opowiedzie mi o dworze w Caemlyn.
Tom wpatrywa si w kufel, jakby zaskoczony, e znajduje w nim tylko pustk, potem,
szarpic wsa, przenosi swe spojrzenie od jednej kobiety do drugiej.
- Pikna Mada. Pikna Saal. Czy kiedykolwiek mwiem wam, e kochay mnie w
yciu dwie pikne kobiety? To wicej ni niejeden mczyzna moe o sobie powiedzie.
- Wszystko to wiemy, wspominae nam o tym, Thom - ze smutkiem powiedziaa
starsza. Modsza patrzya na Mata, jakby on wszystkiemu zawini.
- Dwie - wymamrota Thom. - Morgase bya popdliwa, ale wydawao mi si, e nie
musz zwraca na to uwagi, dopki na koniec nie zapragna mnie zabi. Den sam zabiem.
To bez znaczenia. adnej rnicy. Miaem dwie szanse, to wicej ni pozostali, i obydwie
zaprzepaciem.
- Zaopiekuj si nim - odezwa si Mat. Mada i Saal rwnoczenie spojrzay na niego.
Umiechn si do nich swym najbardziej sympatycznym umiechem, ale to nie wywaro na
nich adnego wraenia. W odku zaburczao mu gono. - Czy to co czuj, to nie
przypadkiem zapach pieczonego kurczcia? Przyniecie mi trzy lub cztery.
Dwie kobiety zamrugay oczami i wymieniy zaskoczone spojrzenia, kiedy doda:
- Chcesz co zje, Thom?
- Miabym ochot jeszcze na odrobin tego znakomitego andoraskiego wina. - Bard z
nadziej unis swj kufel.
- Nie dostaniesz dzi ju ani odrobiny wina, Thom. Starsza kobieta prbowaa odebra
mu kufel.
Modsza, przerywajc prawie w p sowa starszej, dodaa tonem stanowczym i
bagalnym zarazem:
- Dostaniesz kurczaka, Thom. Jest znakomity.
adna nie odesza od stou, dopki bard nie zgodzi si wreszcie zje czego, a kiedy
poszy po zamwiony posiek, obdarzyy Mata tak kombinacj spojrze i westchnie, e
mg jedynie potrzsn gow.
"Niech sczezn, jeli zachcaem go do picia! Kobiety! Ale obie maj tak liczne
oczy..."
- Rand powiedzia mi, e yjesz - zwrci si do Thoma, gdy obie suce oddaliy si
dostatecznie, by go nie sysze. - Moiraine zawsze uwaaa, e tak jest. Ale syszaem, i
bye w Cairhien, a teraz masz zamiar uda si do zy.
- Rand wci ma si dobrze, wic? - Spojrzenie Thoma nabrao ostroci, stajc si
niemal tak przenikliwe jak dawniej. - Tego si raczej nie spodziewaem. Moiraine wci jest z
nim, nieprawda? Pikna kobieta. W ogle porzdna, gdyby nie to, e Aes Sedai. Kiedy
zadajesz si z kim takim, to moe si to skoczy czym o wiele gorszym ni zwyke
poparzenie palcw.
- Dlaczego sdzie, e Rand moe by w niebezpieczestwie? - zapyta ostronie Mat.
- Czy wiesz o czym, co mogoby mu grozi?
- Czy wiem? Ja niczego nie wiem, chopcze. Podejrzewam wicej, ni jest to dla mnie
bezpieczne, ale nie wiem nic.
Mat postanowi porzuci ten temat.
"adnego poytku z utwierdzania go w tych podejrzeniach. Upewnianie go, e wiem
wicej, ni powinienem, nie przyniesie mi nic dobrego."
Starsza kobieta - Thom mwi do niej: Mada - wrcia, niosc trzy kurczaki ze
spieczon, brzow skrk. Obdarzya siwowosego mczyzn spojrzeniem penym zatro-
skania, Mata za wzrokiem, w ktrym zamigotao ostrzeenie, po czym ponownie oddalia
si. Mat oderwa udko i nie przerywajc rozmowy, zacz je obgryza. Thom spod zmar-
szczonych brwi wpatrywa si w swj kufel, nie powicajc pieczonym ptakom ani odrobiny
uwagi.
- Dlaczego przyjechae tutaj, do Tar Valon, Thom? To jest ostatnie miejsce, w ktrym
spodziewabym si ciebie spotka, biorc pod uwag uczucia, jakie ywisz do Aes Sedai.
Syszaem, e zarabiae grube pienidze w Cairhien.
- Cairhien - wymrucza stary bard, jego oczy na powrt straciy ostry wyraz. - Zabicie
czowieka przysparza wiele kopotw, nawet jeli tamten sobie na to zasuy.
Szybki ruch rk i w doni bysn n. Thom zawsze nosi noe poukrywane w
zakamarkach odziey. Mimo e by ju bardzo pijany, ostrze trzyma pewnie.
- Zabij czowieka, ktry sobie na to zasuy, a moe si zdarzy, e zapac za to inni.
Pytanie brzmi: co w ogle warto robi? Zawsze istnieje rwnowaga, sam wiesz. Dobro i zo.
wiato i Cie. Nie bylibymy ludmi, gdyby nie ta rwnowaga.
- Zostawmy to - wymamrota Mat z penymi ustami. - Nie chc rozmawia o zabijaniu.
"wiatoci, ten czowiek wci tam ley na ulicy. Niech sczezn, powinienem ju by
na pokadzie statku."
- Zwyczajnie zapytaem, dlaczego przyjechae do Tar Valon. Jeeli musiae opuci
Cairhien, poniewa zabie kogo, to nic nie chc o tym wiedzie. Krew i popioy, jeli wino
do tego stopnia zamroczyo ci umys, e nie potrafisz mwi sensownie, odchodz.
Thom spojrza ze smutkiem i zrcznym ruchem schowa n.
- Dlaczego przyjechaem do Tar Valon? Dlatego, e jest to najgorsze ze wszystkich
miejsc, w ktrych mgbym si znale, wyjwszy moe Caemlyn. A tego wanie pragn,
chopcze. Niektre z Czerwonych Ajah wci o mnie pamitaj. Ktrego dnia widziaem
Elaid na ulicy. Gdyby wiedziaa, e tutaj jestem, pasami daraby ze mnie skr, dopiero
wwczas ukontentowana.
- Nigdy nie sdziem, e jeste zdolny do ualania si nad sob - powiedzia z
niesmakiem Mat. - Masz zamiar utopi si w kuflu wina?
- Co ty moesz o tym wiedzie, chopcze? - parskn Thom. - Przeyj par lat wicej,
zobacz troch ycia, kochaj jak kobiet lub dwie, a wtedy zrozumiesz. By moe pojmiesz,
jeli starczy ci rozsdku na to, by si uczy. Ach, chcesz wiedzie, dlaczego przyjechaem do
Tar Valon? A dlaczego ty tutaj jeste? Pamitam, jak zadrae, kiedy okazao si, e
Moiraine jest Aes Sedai. Niemale czue dotknicie Cienia, za kadym razem, gdy kto
choby wymieni w twoim towarzystwie sowo "Jedyna Moc". C wic robisz w Tar Valon,
gdzie na kadym kroku spotka mona Aes Sedai?
- Wyjedam z Tar Valon. Oto, co tutaj robi. Wyjedam!
Mat skrzywi si. Bard uratowa mu ycie, by moe nawet ocali go przed losem
gorszym ni mier, gdy napad ich Pomor. Dlatego wanie prawa noga Thoma nie sprawo-
waa si tak jak powinna.
"Na caym statku moe nie by do wina, aby mg si tak upija."
- Jad do Caemlyn, Thom. Jeli, z jakichkolwiek powodw, musisz ryzykowa swoje
gupie ycie, moesz pojecha ze mn.
- Caemlyn? - zapyta Thom gosem penym zadumy.
- Caemlyn, Thom. Elaida zapewne wrci tam wczeniej czy pniej, tak wic bdziesz
mia si czym przejmowa. A nietrudno si domyli, e jeli wpadniesz w rce Morgase,
bdziesz jeszcze aowa, e to nie Elaida ci dostaa.
- Caemlyn. Tak. Caemlyn pasuje do mojego obecnego nastroju jak rkawiczka do
doni. - Bard spojrza na talerz z kurczakami i otwar szeroko oczy ze zdziwienia. - Co ty z
nimi robisz, chopcze? Upychasz po kieszeniach?
Z trzech ptakw zostay tylko kosteczki z kilkoma kawakami misa.
- Czasami bywam godny - wymamrota Mat. Duo wysiku kosztowao go, by nie
oblizywa palcw. - Jedziesz ze mn czy nie?
- Och, jasne e pojad, chopcze. - Kiedy Thom podnis si od stou, jego postawa
bya o wiele bardziej stabilna ni poprzednio. - Poczekaj tutaj i postaraj si nie zje stou, a ja
tymczasem wezm swoje rzeczy i poegnam si z kilkoma osobami.
Odszed, nie zachwiawszy si ani razu.
Mat wypi odrobin wina, oskuba resztki misa, jakie zostay jeszcze na talerzu
penym koci i zastanawia si wanie, czy znajdzie czas, by zamwi kolejnego kurczaka,
gdy Thom wrci. Futeray z czarnej skry, zawierajce flet i harf, zwisay mu z plecw obok
zwinitego w rulon koca. Podpiera si prostym kosturem, rwnie wysokim jak on sam. Dwie
kobiety towarzyszyy mu z obu stron. Mat ostatecznie zdecydowa, e musz to by siostry.
Identyczne brzowe oczy patrzyy na barda z takim samym wyrazem. Thom najpierw
pocaowa Saal, potem Mad i pocierajc policzki, skierowa si ku drzwiom, jednoczenie
dajc Matowi znak skinieniem gowy, by poszed za nim. By ju na zewntrz, zanim chopiec
skoczy zbiera swj dobytek i pak.
Modsza z dwu kobiet, Saal, zatrzymaa go ju niemal w drzwiach.
- Nie wiem, o czym rozmawialicie, ale wybaczam ci to wino, tylko musisz wiedzie,
e alkohol go niszczy. Od tygodni nie widziaam, eby by taki oywiony. - Wsuna mu co
w do, a kiedy spojrza, nie dowierza wasnym oczom. Daa mu srebrn mark Tar Valon. -
To za to, co mu powiedziae, niezalenie od tego, co to byo. Poza tym, karmienie ciebie nie
jest najlepszym interesem, ale masz bardzo pikne oczy.
Zamiaa si, gdy ujrzaa jego min.
Mat rwnie si rozemia, niemale wbrew sobie, i wyszed na ulic, przekadajc
srebrn monet midzy palcami.
"Tak wic, mam adne oczy, czy nie?"
Jego miech urwa si nagle niczym ostatni yk wina z baryki - na ulicy by Thom, nie
byo za ciaa. Przez okna tawern padao na zewntrz wystarczajco duo wiata, aby mie
pewno. Stra miejska nie zabraaby martwego czowieka, nie zadajc po okolicznych
tawernach stosownych pyta, przyszliby wic rwnie i do gospody "Pod Kobiet z
Tanchico".
- Na co tak patrzysz, chopcze? - zapyta Thom. W tych cieniach nie kryj si adne
trolloki.
- Rabusie - wymrucza Mat. - Myl o rabusiach.
- W Tar Valon nie znajdziesz ani ulicznych rabusiw, ani zodziei, chopcze. Niezbyt
wielu prbuje uprawia tutaj swj proceder, plotki bowiem rozchodz si atwo i stranicy
szybko zapi rabusia. Wwczas prowadz go do Wiey i nastpnego ranka opuszcza j z
oczyma szeroko otwartymi jak gsiareczka. Syszaem, e z kobietami zapanymi na kradziey
postpuj jeszcze ostrzej. Nie, jedyny sposb, by straci tutaj swoje pienidze, to zosta
oszukanym na ich wymianie, gdy kto wcinie ci brz za twoje zoto, albo wypaci ci monet
ostrugan na krawdzi. Nie ma tutaj rabusiw.
Mat odwrci si i mijajc Thoma, ruszy w stron dokw.
Po drodze uderza pak o kamienie bruku, jakby w ten sposb mg porusza si
szybciej.
- Mam zamiar odpyn pierwszym statkiem, ktry wyrusza z portu, niewane jakim.
Pierwszym, Thom.
Z tyu, za nim kij Thoma stuka pospiesznie o bruk.
- Zwolnij, chopcze. Po co si tak spieszy? Odpywa std mnstwo statkw, bez
wzgldu na por dnia czy nocy. Zwolnij, nie ma tutaj adnych rabusiw.
- Pierwszym przekltym statkiem, Thom! Nawet jeeli bdzie ton, my znajdziemy
si na jego pokadzie!
"Jeli to nie byli rabusie, to kto? To musieli by zodzieje. Nikt inny."
ROZDZIA 2
PIERWSZY STATEK
Poudniow Przysta, wielki, okrgy basen, zbudowany jeszcze przez Ogirw,
otaczay wysokie mury z tego samego, na srebrno prgowanego kamienia, co reszta Tar
Valon. Dugie nabrzee, w wikszej czci zadaszone, otaczao cay port, wyjwszy miejsca,
w ktrych szerokie bramy wodne otwieray si na rzek. Przy nabrzeu, przycumowane do
niego rufami, stay rzdem statki wszelkich rozmiarw, a pomimo pnej pory dokerzy w
prostych koszulach bez rkaww uwijali si przy wyadunku lub zaadunku bali, skrzy,
paczek, baryek, posugujc si linami i przenonymi dwigami, czy te po prostu przenoszc
je na plecach. Umocowane na zadaszeniu lampy owietlay nabrzee, okalajc Gzem wody
porodku zatoki krgiem wiate. W ciemnociach przemykay mae, otwarte odzie;
kwadratowe latarnie, zawieszone na wysokich stewach rufowych, sprawiay, e wyglday jak
wietliki muskajce powierzchni wody w zatoce. Jedynie w porwnaniu ze statkami mogy
wydawa si mae, niektre miay wszak po sze par dugich wiose.
Kiedy Mat przeprowadzi wci narzekajcego Thoma pod ukiem z polerowanego
czerwonego kamienia, a pniej w d szerokimi schodami na nabrzee, spostrzeg, e w od-
legoci nie wikszej ni dwadziecia krokw od nich, zaoga luzuje wanie liny
cumownicze. d bya wiksza, ni wszystkie, ktre Mat mg dostrzec z miejsca, gdzie sta;
od ostrego dzioba do kwadratowej rufy mierzya jakie pitnacie lub dwadziecia pidzi,
paski pokad, otoczony nadburciem znajdowa si prawie na poziomie nabrzea. Naj-
waniejsze, e wanie odcumowywaa.
"Pierwszym statkiem, ktry bdzie odpywa."
Na nabrzeu pojawi si siwowosy mczyzna, trzy rzdy konopnego sznura naszyte
na rkawach ciemnego paszcza czyniy z niego dokmistrza. Szerokie ramiona wskazyway,
e karier sw zaczyna raczej cignc liny jako prosty doker, ni noszc je w formie szary,
jak obecnie. Dokadnie przyjrza si postaci Mata i przystan, na pomarszczonej twarzy
rozbyso zaskoczenie.
- Twoje bagae zdradzaj, co sobie zaplanowae, chopcze, ale rwnie dobrze moesz
o tym zapomnie. Siostra pokazaa mi twj portret. Nie wsidziesz na pokad adnego statku
w Poudniowej Przystani. Wr na gr po tych schodach, ebym nie musia wysya ludzi, by
ci odprowadzili.
- Co, na wiato...? - wymrucza Thom.
- Wszystko si zmienio - odpar zdecydowanie Mat. Z pokadu statku zrzucano
wanie ostatni cum, zwinite, trjktne agle wci spoczyway w postaci grubych, bladych
tumokw na dugich, pochyych rejach, ale zaoga ju przygotowywaa wiosa. Wycign z
kieszeni dokument Amyrlin i podsun dokmistrzowi pod sam nos.
- Jak to jest tutaj napisane, obecnie znajduj si w subie Wiey, na rozkazach
samego Tronu Amyrlin. I musz odpyn tym wanie statkiem.
Dokmistrz uwanie przeczyta dokument, potem zacz raz jeszcze.
- Jak yj, nie widziaem jeszcze czego takiego. Dlaczego Wiea najpierw kae ci
zatrzyma, a potem daje ci... to?
- Jeli chcesz, zapytaj sam Amyrlin - odrzek mu Mat znudzonym gosem, chcc w
ten sposb zademonstrowa, i nie wierzy, aby kto mg by tak gupi, eby rzeczywicie
odway si to zrobi - ale ona zedrze ze mnie skr, z ciebie zreszt rwnie, jeli nie
odpyn tym statkiem.
- Nigdy ci si nie uda - oznajmi dokmistrz, ale jednoczenie podnosi ju donie do
ust, by zawoa: - Hej tam na pokadzie "Szarej Mewy"! Zatrzyma si! Niech was wiato
spali, stop!
Nagi do pasa czowiek przy rumplu spojrza do tyu, potem powiedzia co do
wysokiego towarzysza w ciemnym paszczu z bufiastymi rkawami. Tamten jednak nie spusz-
cza wzroku z zaogi, wanie zanurzajcej wiosa w wodzie.
- Razem cign - rozkaza i pira wiose zawiroway pian w wodzie.
- Uda mi si - warkn Mat. "Powiedziaem pierwszy statek i pierwszy miaem na
myli." - Chod, Thom!
Nie odwracajc si, by zobaczy, czy bard poda za nim, pobieg w d nabrzea,
lawirujc pomidzy ludmi i noszami wypenionymi adunkiem. Szczelina pomidzy ruf
"Szarej Mewy" a nabrzeem powikszaa si w miar jak wiosa uderzay silniej. Zamachn
si rk trzymajc pak i cisn j w kierunku statku jak wczni, potem zrobi jeszcze
jeden krok i skoczy, odbijajc si tak mocno, jak tylko potrafi.
Ciemna woda, ktra na mgnienie przemkna mu pod stopami, wygldaa na lodowato
zimn, ale ju przelecia przez nadburcie i potoczy si po pokadzie. Kiedy wstawa
niezgrabnie, usysza za sob chrzknicie i, chwil pniej, przeklestwo.
Thom Merrilin wspi si na nadburcie, zakl ponownie i przeszed na pokad.
- Zgubiem mj kij - wymamrota. - Bd potrzebowa nastpnego.
Masujc praw nog, popatrzy w d, na wci poszerzajce si pasmo wody za
odzi, i zadra.
- Ju raz si dzisiaj kpaem.
Sternik bez koszuli wpatrywa si szeroko rozwartymi oczyma to w niego, to w Mata, i
na powrt w niego, ciskajc w doni rumpel, jakby zastanawia si, czy moe uy go w
charakterze broni przeciwko szalecom.
Wysoki mczyzna by w rwnym stopniu zaskoczony. Wytrzeszczy blade, bkitne
oczy, a jego usta poruszay si przez chwil, nie wydajc dwiku. Ciemna broda, wystrzy-
ona w szpic, zdawaa si dre z gniewu, wska twarz powoli robia si purpurowa.
- Na Kamie! - zarycza wreszcie. - Co to wszystko ma znaczy? Na tym statku nie
mam miejsca dla nikogo wicej prcz pokadowego kota, a nawet gdybym mia, to i tak nie
zabrabym wczgw, ktrzy sami skacz na pokad. Sanor! Vasa! Wyrzucie te mieci za
burt!
Dwch ogromnych mczyzn, obnaonych do pasa i bosych, unioso si znad zwojw
lin i pospieszyo w kierunku rufy. Ludzie przy wiosach nie przerywali swego zajcia,
pochylali si, podnoszc ich pira, przechodzili trzy dugie kroki po pokadzie, potem
prostowali si i wracali, w ten sposb pchajc d naprzd.
Mat jedn rk zamacha dokumentem Amyrlin w kierunku brodatego mczyzny -
najpewniej kapitana, jak osdzi - podczas gdy drug wyowi z kieszeni zot koron,
pomimo popiechu nie zapominajc o tym, by da do zrozumienia, i tam, skd wyj t
jedn, jest ich jeszcze wicej. Wciskajc cik monet mczynie, rwnoczenie nie prze-
stawa szybko przemawia i wymachiwa dokumentem.
- To za zamieszanie towarzyszce naszemu wejciu na pokad, kapitanie. Jeszcze
wicej mog zaoferowa za przewz. Jestemy w subie Biaej Wiey. Pod osobistymi roz-
kazami Tronu Amyrlin. Musimy odpyn natychmiast. Do Aringill, w Andorze. Bardzo si
spieszymy. Bogosawiestwo Biaej Wiey dla wszystkich, ktrzy nam pomog, gniew tym,
ktrzy stan nam na drodze.
Z pewnoci mczyzna musia, podczas tej przemowy, zobaczy ju piecz z
Pomieniem Tar Valon - i niewiele ponadto, jak Mat mia nadziej - zwin wic i schowa
dokument. Niespokojnie wpatrywa si w dwch wielkich mczyzn, zajmujcych swe
pozycje po bokach kapitana - "Niech sczezn, obaj maj ramiona rwnie grube jak Perrin!" -
aowa, e nie ma w doni swej paki. Widzia j nawet, lec tam gdzie wyldowaa, na
dalszej czci pokadu. Usiowa przybra wygld pewny i budzcy zaufanie, wygld
czowieka, z ktrym lepiej nie zadziera, czowieka, za ktrym stoi potga Biaej Wiey.
"Ktr, mam nadziej, zostawiem wanie daleko za sob."
Kapitan spojrza na Mata z powtpiewaniem, na Thoma za - na jego paszcz barda i
niezbyt pewn postaw zerkn wzrokiem, w ktrym byo jeszcze mniej zaufania, ale jednak
gestem powstrzyma Sanora i Vas.
- Nie chc rozgniewa Biaej Wiey. Niech sczenie ma dusza, przez cay czas, od
kiedy zajmuj si handlem rzecznym, pywam od zy do tego gniazda... Nazbyt czsto, eby
nie rozgniewa... waciwie wszystkich. - Na twarz wypez mu zacity umiech.
- Ale powiedziaem prawd. Na Kamie, czyst prawd! Mam sze kabin
pasaerskich i wszystkie s pene. Moecie spa na pokadzie i je wraz z zaog, za cen...
kolejnej zotej korony. Od gowy.
- To szalestwo - achn si Thom. - Niezalenie od skutkw, jakie wywoaa wojna
w dole rzeki, jest to szalestwo.
Dwch wielkich eglarzy zaczo niespokojnie przestpowa z nogi na nog.
- Taka jest moja cena - twardo odpar kapitan. Nie mam ochoty z nikim zadziera, ale
nie bd was przecie zmusza do pozostawania na pokadzie mej odzi. To tak, jakbycie
chcieli czowiekowi zapaci za to, by pozwoli wytarza si w gorcej smole. W taki wanie
sposb moe si skoczy dla mnie caa ta historia z wami. Pacicie albo wylatujecie przez
burt i niech was sama Zasiadajca na Tronie Amyrlin potem wysuszy. A to zatrzymam za
kopoty, jakie mi sprawilicie, dzikuj.
Wsun otrzyman od Mata zot koron do kieszeni paszcza z bufiastymi rkawami.
- Ile naleaoby zapaci za jedn z kabin? - dopytywa si Mat. - Wycznie dla
naszego uytku. Moesz przenie tego, ktry j zajmuje, i dokwaterowa do kogo innego.
Nie mia ochoty spa na wolnym powietrzu w zimne noce, jakie teraz nastay.
"Jeli ugniesz si cho raz przed takim czowiekiem, to niedugo ukradnie twe spodnie
i jeszcze da do zrozumienia, e wywiadcza ci przysug."
- Bdziemy jedli razem z tob, a nie z zaog. Ja potrzebuj duo jedzenia.
- Mat - mitygowa go Thom. - To raczej ja mgbym mwi jak pijany.
Odwrci si w stron kapitana, prezentujc naszywany atkami paszcz oraz zwinity
koc i instrumenty muzyczne.
- Jak pan zapewne zauway, kapitanie, jestem bardem. - Nawet na otwartej
przestrzeni jego gos nagle zdawa si rozbrzmiewa echem. - Za cen przejazdu, z przy-
jemnoci bd zabawia twych pasaerw i zaog...
- Moja zaoga ma na pokadzie pracowa, a nie bawi si, bardzie. - Kapitan szarpn
szpic brody, jego blade oczy z dokadnoci do jednego miedziaka szacoway prosty paszcz
Mata.
- A wic, chcesz kabin, czy tak? - zanis si urywanym, szczekliwym miechem. - I
je przy moim stole? C, powinienem ci chyba zaoferowa moj kabin i moje posiki. Pi
zotych koron od kadego z was! Andoraskiego systemu!
Andoraskie byy najcisze. Zacz si mia tak gwatownie, e przez chwil sowa
wydobyway si z jego ust w postaci rwanego posapywania. Po obu stronach Sanor i Vasa
wykrzywili twarze w szerokie grymasy.
- Za dziesi koron moesz sobie zabra moj kabin i moje posiki, a ja
przeprowadz si do kajuty pasaerskiej i bd jad z zaog. Niech sczenie ma dusza, jeli
tak nie zrobi! Na Kamie, przysigam! Za dziesi zotych koron...
miech stumi cakowicie dalsze sowa.
Wci mia si jeszcze, z trudem apic oddech i ocierajc z policzkw zy, gdy Mat
wyj jedn ze swych dwu sakiewek, lecz rechot zamar nagle, kiedy odliczy pi koron i
poda kapitanowi.
- Powiedziae, systemu andoraskiego? - pado pytanie. Trudno byo jednoznacznie
okreli wag pienidzy, nie posiadajc szalek, ale Mat pooy na stosie monet kolejne
siedem. Dwie w istocie byy z Andoru, spodziewa si, e pozostae uzupeni ciar.
"Wystarczajco duo, jak na tego czowieka."
Po chwili doda jeszcze dwie zote korony z Tairen.
- To dla tego, ktrego bdziesz musia usun z kabiny. - Nie przypuszcza, by
pechowy pasaer zobaczy choby miedziaka, czasami jednak opacao si okazywa szczo-
dro. - Nie zechcesz chyba pozbawi ich nalenej rekompensaty. Nie, z pewnoci nie. Co
im si wszak naley za to, e bd si musieli toczy z innymi. Nie ma rwnie potrzeby,
aby jad z zaog, kapitanie. Zapraszamy ci do naszego stou w twojej kabinie.
Thom wpatrywa si we z podobnym napiciem jak pozostali obecni.
- Czy nie jeste... - gos brodacza zmieni si w ochrypy szept. - Czy aby nie jeste,
panie... przypadkiem... modym lordem w przebraniu?
- Nie jestem adnym lordem - zamia si Mat.
Mia powody do wesooci. "Szara Mewa" powoli roztapiaa si w ciemnociach
zalegajcych nad zatok, szereg wiate nabrzea obramowywa czarn szczelin w niewiel-
kiej ju odlegoci przed dziobem, szczelina oznaczaa miejsce, gdzie bramy wodne otwieray
si na rzek. Wiosa szybko pchay d w kierunku mroczniejcego przejcia. Zaoga ju
brasowaa dugie, pochye reje, przygotowujc si do postawienia agli. Z doni obcion
zotem, kapitan nie mia ju ochoty wyrzuca kogokolwiek za burt.
- Jeli pan pozwoli, kapitanie, chcielibymy zobaczy nasz kajut. To znaczy, pask
kajut. Jest ju pno i przede wszystkim potrzebuj paru godzin snu. - W tej samej chwili
jego odek przypomnia o sobie. - Poprosz te o kolacj!
Podczas gdy d wytrwale cia dziobem ciemno, brodacz sam sprowadzi Mata i
Thoma po drabinie pod pokad, do krtkiego, wskiego korytarza ograniczonego po obu
stronach rzdami ciasno obok siebie pooonych drzwi. Kapitan przenis rzeczy ze swojej
kabiny - pomieszczenia, zajmujcego ca szeroko rufy, z kiem i reszt umeblowania
wbudowanymi w ciany (oprcz dwu krzese i kilku skrzynek) - i dopilnowa, by Mat i Thom
ulokowali si w niej. Podczas tych operacji Mat wiele si dowiedzia o tym czowieku,
poczynajc od faktu, i nie mia najmniejszego zamiaru pozbawia ktregokolwiek z
pasaerw przysugujcej mu kabiny. Zbyt wielkim bowiem darzy szacunkiem, jeli nawet
nie ich samych, to przynajmniej monet, ktr opacili przejazd, aby zdecydowa si na takie
postpowanie. W rzeczy samej, kapitan po prostu zaj kajut pierwszego oficera, ten z kolei
ko drugiego, i tak dalej a do bosmana, ktry przenis si do kabiny zaogi na dziobie.
Mat nie sdzi, by takie informacje mogy si okaza uyteczne, ale uwanie
wsuchiwa si we wszystko, co tamten mwi. Zawsze lepiej wiedzie, nie tylko dokd si
udajesz, lecz rwnie z kim, w przeciwnym razie bowiem twj kompan moe zabra ci
paszcz oraz buty i zostawi ci bosego na deszczu.
Kapitan by Tairenianinem, nazywa si Huan Mallia; wywizujc si z opaconych
obowizkw, a jednoczenie dla wasnej przyjemnoci, przemawia ze swad do Mata i
Thoma. Nie by szlachetnie urodzony, powiada, oczywicie, e nie, ale nie pozwoli nikomu
myle o sobie jako o gupcu. Mody czowiek, z wiksz iloci zota, nili mgby
ktrykolwiek modzieniec uczciwie posiada, moe by zodziejem, jeli nie wiedziaoby si z
ca pewnoci, e zodziejom nigdy nie udaje si uciec z Tar Valon ze swoim upem. Mody
czowiek, odziany jak wieniak, pewny siebie i zachowujcy si zuchwale niczym lord,
ktrym wszake, jak twierdzi, nie jest...
- Na Kamie, nie twierdz, e nim jeste, skoro mwisz, i jest przeciwnie.
Mallia zamruga, odkaszln i szarpn szpic swej brody. Mody czowiek,
legitymujcy si dokumentem z pieczci samej Zasiadajcej na Tronie Amyrlin i zmierzajcy
do Andoru. Nie byo tajemnic, e krlowa Morgase odwiedzia Tar Valon, cho oczywicie
powd tej wizyty nie by znany. Dla Mallii nie ulegao wtpliwoci, e zanosi si na co
midzy Caemlyn i Tar Valon. A Mat i Thom byli posacami wysanymi przez Morgase, jak
to osdzi po akcencie Mata. Cokolwiek mgby zrobi, aby przyczyni si do sukcesu tak
wielkiego przedsiwzicia, bdzie to dla niego prawdziw przyjemnoci, jednak oczywicie
nie bdzie si wtrca, jeli jego oferta zostanie odtrcona.
Mat wymieni z Thomem zaskoczone spojrzenia, bard chowa wanie swe
instrumenty pod wystajcym z jednej ze cian blatem stou. Kajuta poza tym wyposaona bya
w dwa mae okna po obu stronach, para lamp osadzonych na kinkietach suya za cae
owietlenie.
- To nonsens - powiedzia Mat.
- Oczywicie - replikowa Mallia. Wyprostowa si, oderwa na moment od
wyciganych z kufra, stojcego w nogach ka, ubiorw i umiechn. - Oczywicie. - Po-
trzebne mu mapy rzeki znalaz we wbudowanej w cian szafie. - Nic wicej nie powiem.
Ale tak naprawd, nieprzerwanie prbowa si wtrca, chocia za wszelk cen chcia
ukry sw ciekawo, i wszc na lepo, przeskakiwa z tematu na temat. Mat sucha go,
odpowiadajc na pytania mrukniciami i wzruszaniem ramion, Thom nie reagowa nawet w
tak zdawkowy sposb. Potrzsa tylko gow, rozlokowujc jednoczenie swe rzeczy.
Mallia cae swoje ycie pywa po rzece, cho marzy o eglowaniu po morzu. O
wszystkich krainach, prcz zy, wyraa si z nie ukrywan pogard, jedynym wyjtkiem by
waciwie tylko Andor, ktremu na koniec, chcc nie chcc, musia udzieli niechtnej
pochway.
- Dobre konie s w Andorze, tak syszaem. Nieze. Nie tak dobre jak rasy hodowane
w Tairen, ale nie najgorsze. Robicie dobr stal i wyroby elazne, niczego sobie brz i mied...
Handlowaem nimi dosy czsto, cho ceny narzucacie srogie... ale przecie macie te kopalnie
w Crrach Mgy. I kopalnie zota. W zie musimy ciko pracowa na nasze zoto.
Z najwiksz pogard potraktowa Mayene.
- To przecie nawet nie jest kraj, w mniejszym jeszcze stopniu ni Murandy. Jedno
miasto i kilka lig ziemi. Narzucaj dumpingowe ceny na nasz oliw, z dobrych taireskich
oliwek, tylko dlatego, e ich statki wiedz, gdzie mona znale awice ryb olejowych. Nie
maj prawa do nazywania si krajem.
Nienawidzi Illian.
- Pewnego dnia zupimy ich do goej skry, zrwnamy z ziemi wszystkie miasta i
wioski, a na ugorze zasiejemy sl. - Broda Mallii niemale zjeya si z gniewu i obrzydzenia
na myl o paskudnej ziemi illiaskiej. - Nawet ich oliwki s zgnie! Pewnego dnia
poprowadzimy wszystkie illiaskie kanalie w acuchach! Tak powiada Wielki Lord Samon!
Mat zastanawia si, jaki uytek za zrobiaby z tych wszystkich ludzi, gdyby
rzeczywicie zrealizowano taki plan. Illian trzeba by byo karmi, a bdc niewolnikami, z
pewnoci nie chcieliby pracowa. Wszystko to byo pozbawione dla najmniejszego sensu,
jednak oczy Mallii lniy, gdy o tym mwi.
Tylko gupcy zgadzaj si na wadz pojedynczego czowieka, pozwalajc by rzdzili
nimi krl lub krlowa.
- Oczywicie z wyjtkiem krlowej Morgase - doda popiesznie. - Syszaem, e to
bardzo porzdna kobieta. Pikna, jak mi powiedziano.
I wszyscy ci gupcy zginaj karki przed jednym gupcem. Wielcy Lordowie rzdz z
wsplnie, wydajc decyzje bdce rezultatem wsppracy, i tak wanie powinno by wsz-
dzie. Wielcy Lordowie wiedz co jest suszne, dobre i prawdziwe. A tym bardziej Wielki
Lord Samon. Czowiek nigdy nie zboczy z waciwej drogi, jeli bdzie posuszny Wielkim
Lordom. A zwaszcza Wielkiemu Lordowi Samonowi.
Mallia stara si za wszelk cen nie ujawnia czego, co stanowio przedmiot jego
najwikszej nienawici, wikszej nawet ni krlowie i krlowe, wikszej ni Illianie. Mwi
jednak tak duo, usiujc odkry cel ich misji, i tak bardzo straci panowanie nad wasnym
gosem, e zdradza wicej, ni zamierza.
Zapewne musieli duo podrowa w subie tak wielkiej krlowej jak Morgase.
Niewtpliwie zwiedzili mnstwo krain. Marzy o egludze po morzu, gdy wtedy mgby
zobaczy kraje, o ktrych dotd jedynie sysza, poniewa wwczas mgby odnale awice
olejowych ryb Mayenian, a wtedy odsunby od handlu Lud Morza i wstrtnych Illian. No i
morze ley przecie daleko od Tar Valon. Musz przecie to rozumie, gdy z pewnoci
zmuszeni bywaj do odwiedzania dziwnych miejsc i ludzi, ktrych nie mieliby ochoty
widzie, co trudno byoby im znie, gdyby nie suyli krlowej Morgase.
- Nigdy nie lubiem dobija do tego brzegu, nigdy bowiem nie wiadomo, kto tutaj
moe wada Jedyn Moc. - Niemale wyplu dwa ostatnie sowa. Przecie od kiedy Wielki
Lord Samon powiedzia... - Niech sczenie ma dusza, to miejsce powoduje, e czuj si, jakby
obe robaki wgryzay mi si w brzuch, kiedy tylko spojrz na ich Bia Wie, wiedzc, co
planuj.
Wielki Lord Samon powiedzia, e Aes Sedai d do wadzy nad wiatem.
Powiedzia, e chc zmiady wszystkie ludy, pooy swj but na gardle kadego
czowieka. Powiedzia, e za nie moe ju duej poprzesta na zakazie uywania Mocy na
wasnym terytorium, w nadziei, e to wystarczy. Powiedzia, e dla zy nadchodzi dzie za-
suonej chway, ale na przeszkodzie stoi Tar Valon.
- Nie maj szans, by tego unikn. Wczeniej czy pniej zostan wytropione i zabite,
wszystkie Aes Sedai, do ostatka. Wielki Lord Samon mwi, e pozostae mona bdzie
oszczdzi, mdki, nowicjuszki, Przyjte - jeli oprzytomniej i nawrc si na Kamie, ale
caa reszta musi zosta wytpiona. Tak wanie twierdzi Wielki Lord Samon. Biaa Wiea
musi zosta zniszczona.
Przez dusz chwil Mallia sta porodku kajuty, z narczem ubiorw, ksikami oraz
rulonami map, wosami niemale omiatajc belki pokadu nad gow, i patrzy w pustk, w
ktrej Biaa Wiea obracaa si w ruin. Potem wzdrygn si, gdy zda sobie spraw, co
waciwie przed momentem powiedzia. Wystrzyona w szpic broda zadrgaa niepewnie.
- To znaczy... tak wanie on mwi. Ja... ze swojej strony... sdz, e by moe,
posuwa si troch za daleko. Wielki Lord Samon... Potrafi tak przemawia, e czowiek sam
ju nie wie, w co ma wierzy. Jeli Caemlyn moe paktowa z Wie, c, dlaczego nie
miaaby tego czyni za. - Przeszy go dreszcz, ale jakby tego nie zauway. - Tak wanie
myl.
- Jak uwaasz, kapitanie - odrzek Mat czujc, jak wzbiera w nim ochota na spatanie
komu figla. - Sdz, e twoje propozycje s waciwie suszne. Ale nie naley poprzesta na
kilku Przyjtych. Zaprocie do siebie tuzin Aes Sedai albo dwa tuziny. Pomyl, czym staby
si Kamie zy z dwudziestk Aes Sedai w rodku.
Mallia a zatrzs si.
- Przyl czowieka po szkatuk z pienidzmi - powiedzia dziwnym gosem i
wylizgn si na zewntrz.
Mat zmarszczy brwi, wpatrujc si w zamknite drzwi.
- Sdz, e nie powinienem tego mwi.
- Nie bardzo rozumiem, jak w ogle moge co takiego pomyle - powiedzia sucho
Thom. - Nastpnym razem zaproponujesz Lordowi Kapitanowi Komandorowi Biaych
Paszczy, eby oeni si z Zasiadajc Na Tronie Amyrlin. - Brwi wygiy mu si jak biae
gsienice. - Wielki Lord Samon. W yciu nie syszaem o adnym Wielkim Lordzie Samonie.
Tym razem Mat odezwa si oschle.
- C, nawet ty nie moesz wiedzie wszystkiego o krlach, krlowych i szlachcie
zamieszkujcej ten wiat, Thom. Kilkoro mogo umkn twej uwagi.
- Znam imiona wszystkich krlw i krlowych, chopcze, a take imiona wszystkich
Wielkich Lordw zy. Zakadam, e mogli ostatnio wynie ktrego z Lordw Prowincji, ale
myl, e syszabym o mierci jednego ze starych Wielkich Lordw. Gdyby nalega jednak
na wyrzucenie jakiego biednego czowieka z jego kajuty, zamiast domaga si kapitaskiej,
teraz kady z nas miaby wasne ko, wprawdzie wskie i twarde, ale zawsze. Niestety,
musimy podzieli si koj Mallii. Mam nadziej, e nie chrapiesz, chopcze. Nie cierpi
chrapania.
Mat zacisn zby. Pamita, e Thom chrapa przeraliwie, wydajc takie odgosy, jak
tarnik na dbowym sku. O tym nie by askaw wspomnie.
Jeden z dwu olbrzymw - Sanor albo Vasa, nie przedstawi si - przyszed po
wysadzan elazem kaset z pienidzmi, ktr kapitan trzyma pod kiem. Nie powiedzia
ani sowa, tylko ukoni si niedbale, marszczc brwi, kiedy myla, e nie patrz na niego i
wyszed.
Mat zaczyna si zastanawia, czy towarzyszce mu przez ca noc szczcie
przypadkiem go nie opucio. Musia jako wytrzyma chrapanie Thoma, a prawd mwic,
nie by to najlepszy pomys na wiecie, by skaka akurat na ten statek, w dodatku wymachujc
dokumentem z pieczci Pomienia Tar Valon, podpisanym przez Zasiadajc na Tronie
Amyrlin. Powodowany nagym impulsem, wycign jeden z cylindrycznych, skrzanych
kubkw do koci, odsun cile przylegajce wieko i wysypa koci na st.
To byy koci z kropkami, teraz patrzyo na niego pi pojedynczych oczek. Oczy
Czarnego, jak w niektrych grach nazywano ten rzut. Oznacza wygran w jednych, a prze-
gran w innych.
"Ale w co teraz gram?"
Zebra koci i rzuci ponownie. Pi oczek. Kolejny rzut i znowu mrugay do Oczy
Czarnego.
- Jeli uywae tych koci, aby wygra cae to zoto - powiedzia Thom cicho - nic
dziwnego, e musiae odpyn pierwszym napotkanym statkiem.
Rozebra si ju prawie cakowicie i sta teraz, trzymajc koszul w poowie
przecignit przez gow. Kolana mia guzowate, na nogach ylaste minie i cigna, prawa
bya odrobin krtsza.
- Chopcze, dwunastoletnia dziewczynka wypruaby ci serce, gdyby wiedziaa, e
uywasz przeciwko niej tych koci.
- Tu nie chodzi o koci - wymamrota Mat. - To szczcie.
"Szczcie Aes Sedai? Czy szczcie Czarnego?"
Wrzuci koci z powrotem do kubka i zamkn wieczko.
- Przypuszczam wic - powiedzia Thom, wspinajc si na koj - e nie zamierzasz
powiedzie mi, skd pochodzi cae to zoto.
- Wygraem je. Dzisiejszego wieczoru. Ich komi. - Aha. Przypuszczam, e rwnie
nie wyjanisz mi niczego w sprawie tego dokumentu, ktrym wymachujesz wokoo...
chopcze, widziaem piecz!... ani caego tego gadania o sprawach Biaej Wiey, czy te
dlaczego dokmistrz otrzyma twj opis od Aes Sedai?
- Wioz list od Elayne do Morgase, Thom - powiedzia Mat, starajc si zachowa
cierpliwo, cho wcale nie mia na to ochoty. - Dokument daa mi Nynaeve. Nie mam
pojcia, skd go wzia.
- C, jeli nie chcesz mi powiedzie, to chyba si przepi. Zga lampy, dobrze?
Thom przewrci si na bok i przykry gow poduszk.
Jednak kiedy rozebra si ju, zostajc w samej bielinie, i wczoga pod koc,
zgasiwszy oczywicie wczeniej lampy, nie mg zasn, i to nawet pomimo mikkiego,
puchowego materaca, ktry zdradza, w jaki sposb Mallia troszczy si o swoje wygody.
Mia, rzecz jasna, cakowit racj obawiajc si chrapania Thoma, a poduszka waciwie nie
tumia adnych dwikw. Brzmiao to tak, jakby Thom zardzewia pi ci drewno w
poprzek skw. Na dodatek, nie mg przesta myle. W jaki sposb Nynaeve, Egwene i
Elayne uzyskay ten dokument od Amyrlin? Musiay by zaangaowane w jakiej sprawie
interesujcej sam Zasiadajc na Tronie Amyrlin, w jakim spisku, jednej z tych machinacji
Biaej Wiey, jednak teraz, kiedy wszystko sobie przemyla, doszed do wniosku, i one
rwnie co zataiy przed ni.
- "Prosz, zawie list do mojej matki, Mat" - zacytowa mikkim, wysoko tonowanym,
przemiewczym gosem. - Gupiec! Z kadym listem od Crki-Nastpczyni do krlowej,
Amyrlin wysaaby Stranika. lepy gupiec, ktry tak bardzo chcia si wydosta z Biaej
Wiey, e niczego wok siebie nie dostrzega.
Chrapanie Thoma zawtrowao tej ostatniej myli niczym hejna trbacza.
Przede wszystkim jednak, myla o szczciu i rabusiach. Pierwsze uderzenie o dzib
nie zdoao wytrci go z zamylenia, prawie nie zwrci na nie uwagi. Nie przej si take
szuraniem i stukami o pokad, delikatnymi uderzeniami podeszew butw. d czynia zbyt
wiele haasw, ponadto, kto musia znajdowa si na pokadzie, by kierowa statek
bezpiecznie w d rzeki. Jednake skradajce si kroki w przejciu, wiodcym do jego drzwi,
naoyy si nagle na wspomnienia napadu i spowodoway, i niemale zastrzyg uszami.
okciem trci Thoma w ebra.
- Obud si - powiedzia cicho. - Kto jest w korytarzu.
Sam tymczasem odrzuci koce, zeskoczy lekko na podog kabiny - "Pokad, podoga,
jakkolwiek si, przeklta, nazywa!" - stopy bezszelestnie opady na deski. Thom westchn,
mlasn i zacz na powrt chrapa.
Nie byo czasu, by si o niego martwi. Odgos krokw rozbrzmiewa tu za
drzwiami. Mat chwyci pak, zaj pozycj na wprost wejcia i czeka.
Drzwi powoli uchyliy si i mtne wiato ksiyca, wpadajce przez waz u szczytu
drabiny, po ktrej kolejno zeszli zamachowcy, wycio w mroku dwie, owinite w paszcze,
sylwetki. Byo do jasno, by rozbysy obnaone ostrza noy. Mczyznom a zaparo dech,
najwyraniej nie spodziewali si, e kto bdzie na nich czeka.
Mat wykona pchnicie pak, trafiajc pierwszego w spojenie eber. Kiedy koniec
paki uderza, usysza jakby gos swego ojca: "To jest cios miertelny, Mat. Nie uywaj go
pod adnym pozorem, chyba e chodzi o twoje ycie." Ale te noe oznaczay wanie walk o
ycie, a w kabinie nie byo miejsca, by zamachn si porzdnie.
W tej samej chwili, gdy pierwszy mczyzna zakaszla gucho i osun si na pokad,
na prno walczc o odzyskanie tchu, Mat zrobi krok naprzd, przeprowadzi drugi koniec
paki nad gow i uderzy nim w gardo kolejnego napastnika. Rozlego si gone
chrupnicie. Tamten upuci n, zapa si za szyj i pad na ciao swego towarzysza. Przez
chwil jeszcze wierzgali nogami, ale miertelne rzenie ju dobywao si z ich garde.
Mat sta bez ruchu, wpatrujc si w lece ciaa.
"Dwch ludzi. Nie, niech sczezn, trzech! Zapewne nigdy dotd nawet nie
skaleczyem powanie adnej istoty ludzkiej, a dzisiaj, w cigu jednej nocy zabiem trzech
ludzi. wiatoci!"
W przejciu zapada gboka cisza, dziki temu mg sysze uderzenia butw o
pokad ponad gow. A przecie wszyscy czonkowie zaogi chodzili boso.
Starajc si nawet nie myle o tym, co zamierza, Mat zdar paszcz z zabitego i
zarzuci sobie na ramiona, zakrywajc biae paski swych spodenek. Boso przeszed przez
korytarz i wspi si pod drabinie, wysuwajc tylko oczy ponad oson wazu.
Ksiyc owietla w mroku napite agle, ale noc krya pokad pltanin cieni, nie byo
sycha nic prcz cichego szmeru wody wzdu burt statku. Na pokadzie nie dostrzeg nikogo
poza mczyzn z nasunitym nisko, jakby dla osony przed chodem, kapturem paszcza.
Posta przesuna si i skra butw zaszuraa po deskach pokadu.
ciskajc mocno pak i modlc o to, by nie zostaa zauwaona, Mat wspi si na
pokad.
- Nie yje - wymrucza niskim, ochrypym szeptem.
- Mam nadziej, e kwicza, kiedy podrzynae mu gardo. - Ten sam gos z mocnym
akcentem, gos, ktrego woanie sysza u wejcia do krtej uliczki w Tar Valon. - Ten
chopak przysporzy nam zbyt wiele kopotw. Czekaj! Kto ty jeste?
Mat zamachn si z caej siy pak. Grube drzewce trafio mczyzn w gow,
kaptur paszcza jedynie czciowo stumi odgos uderzenia - jakby wielki melon upad na
podog.
Mczyzna run na wioso sterowe, przesuwajc jego drek, d przechylia si, a
Mat zachwia na nogach. Ktem oka dostrzeg jaki ksztat pord cieni rzucanych przez
nadburcie, potem lnienie ostrza i w uamku chwili zrozumia, e nie zdy odwrci paki,
zanim n dotrze do celu. Wtem bysk przelecia przez ciemno i wbi si z guchym odgo-
sem w mroczniejcy ksztat. Ruch, ktry mia by skokiem, zamieni si w skon i ciao
mczyzny runo niemale u stp Mata.
Pod pokadem rozbrzmiay gosy, kiedy drek wiosa sterowego przesun si pod
wpywem ciaru wiszcego na nim ciaa, a d skrcia ponownie.
Z otworu wazu wyskoczy Thom, ubrany w paszcz i spodenki, otwierajc oson
sztormowej latarni.
- Masz szczcie, chopcze. Jeden z tych pod pokadem mia przy sobie latarni.
Gdyby tam zostaa, mogaby spowodowa poar na statku.
wiato latarni dobyo z mroku rkoje noa sterczcego z piersi mczyzny i jego
martwe, wytrzeszczone oczy. Mat nigdy przedtem go nie widzia, na pewno zapamitaby
kogo z tak wieloma bliznami na twarzy. Thom kopniciem wytrci n z wycignitej rki
martwego mczyzny, potem pochyli si, by uwolni wasne ostrze, nastpnie wytar je o
paszcz tamtego.
- Masz duo szczcia, chopcze. Doprawdy duo.
U nadburcia rufy wisiaa przymocowana lina. Thom podszed do niej, wysun lamp
na zewntrz, Mat po chwili doczy do niego. Na drugim kocu liny koysaa si jedna z
maych odzi Poudniowej Przystani, jej kwadratowa latarnia bya zgaszona. Jeszcze dwch
ludzi stao midzy podniesionymi wiosami.
- Niech mnie Wielki Wadca porwie, to on! - wysapa jeden z nich. Drugi rzuci si
naprzd i szaleczymi szarpniciami prbowa odwiza wze mocujcy lin.
- Chcesz tych dwu rwnie zabi? - zapyta Thom, jego gos zahucza, jak wtedy gdy
recytowa.
- Nie, Thom - odrzek cicho Mat. - Nie.
Mczyni w dce musieli sysze pytanie, nie syszc jednak odpowiedzi, bowiem
porzucili swe wysiki, zmierzajce do uwolnienia odzi i wyskoczyli z wielkimi pluskami
przez jej burt. Gono niosy si odgosy ramion bijcych wod.
- Gupcy - wymrucza Thom. - Rzeka zwa si nieco za Tar Valon, ale wci musi
mie tutaj mil lub wicej szerokoci. W ciemnociach nigdy nie dopyn do brzegu.
- Na Kamie! - dobieg jaki krzyk z otworu wazu. - Co tu si stao? W przejciu s
martwi ludzie! Dlaczego Vasa ley na drzewcu wiosa? Wprowadzi nas w bota przybrzene!
- Nagi, jedynie w pasiastej bielinie, Mallia rzuci si do wiosa, gwatownym ruchem
odcign ciao na bok i szarpn za lew dwigni, aby skierowa statek na waciwy kurs. -
To nie jest Vasa! Niech sczenie ma dusza, kim s ci wszyscy zabici?
Pozostali wspinali si na pokad, bosi czonkowie zaogi i przeraeni pasaerowie,
owinici w paszcze lub koce.
Ukrywajc swe ruchy, Thom wsun niepostrzeenie ostrze noa pod lin i odci j
jednym pocigniciem. Maa dka powoli odpyna w ciemno.
- Bandyci rzeczni, kapitanie - powiedzia. - Mody Mat i ja uratowalimy tw d
przed rzecznymi bandytami. Gdyby nie my, mogliby nam wszystkim podern garda. By
moe zmienisz cen za nasz przejazd.
- Bandyci! - wykrzykn Mallia. - S ich cae zgraje w dole rzeki, koo Cairhien, ale
nigdy nie syszaem, by zapdzali si tak daleko na pnoc!
Pasaerowie, skupieni w bezadn gromadk, zaczli co szepta o bandytach i
podernitych gardach.
Mat sztywnym krokiem podszed do wazu. Za plecami usysza jeszcze gos Mallii:
- Jaki on jest zimny. Nigdy nie syszaem, by Andor zatrudnia asasynw, ale, niech
sczenie ma dusza, on jest zimny.
Mat raczej zsun si, ni zszed po drabinie, przekroczy dwa ciaa lece w przejciu
i zamkn za sob drzwi kapitaskiej kajuty. Przeszed poow drogi do ka, zanim dopady
go dreszcze, a wtedy sta go byo tylko na to, by bezwadnie osun si na kolana.
"wiatoci, w co ja si wpltaem? Musz wiedzie, co to za gra, jeli chc
zwyciy. wiatoci, jaka to gra?


Grajc cicho na flecie R poranka, Rand patrzy w pomienie ogniska, nad ktrym
piek si krlik, wbity na ukonie pochylony patyk. Pomienie migotay w nocnym wietrze,
ledwie zwraca uwag na zapach pieczeni, cho przysza mu do gowy mglista myl o
koniecznoci zaopatrzenia si w sl podczas nastpnej wizyty w jakiej wiosce lub miecie.
Ra poranka bya jedn z piosenek, ktre gra podczas tamtych lubw.
"Ile dni mino od tego czasu? Czy rzeczywicie tak wiele, czy tylko mi si wydaje?
Wszystkie kobiety w wiosce nagle zdecydoway si wyj za m? Jak si to miejsce
nazywao? Czy ju popadam w szalestwo?"
Pot kroplami spywa mu po twarzy, ale nie przerywa gry, gapic si w ogie.
Moiraine powiedziaa mu, e jest ta'veren. Wszyscy mwili, e jest ta'veren. By moe tak
jest naprawd. Tacy ludzie... odmieniali... porzdek rzeczy wok siebie. Ta'veren mg
spowodowa wszystkie te luby. Ale taka koncepcja nazbyt zbliaa jego myli ku rzeczom, o
ktrych nie chcia pamita.
"Powiadaj rwnie, e jestem Smokiem Odrodzonym. Wszyscy tak mwi. Gosz to
i ywi, i martwi. To jeszcze nie znaczy, e tak jest naprawd. Musiaem pozwoli im na t
proklamacj. Nie miaem wyboru, ale to wci jeszcze nie czyni tego twierdzenia prawd."
Wydawao si, e nie moe przesta gra tej melodii. Spowodowaa, e pomyla o
Egwene. Kiedy sdzi, i polubi Egwene. Ten czas, z dzisiejszej perspektywy wydawa si
tak odlegy. Ten czas min ju tak dawno temu. A jednak nawiedzaa go w snach.
"To moga by ona. Jej twarz. To bya jej twarz."
Tylko e tam byo wiele twarzy, twarzy, ktre zna. Tam bya i matka, i Mat, i Perrin.
Wszyscy chcieli go zabi. Oczywicie, to nie byli naprawd oni. Wygldao na to, e Pomiot
Cienia nawiedza nawet jego sny. Czy jednak byy to tylko sny? Wiedzia, e niektre sny s
rzeczywiste. Pozostae za byy tylko snami, mieszanin trwg i nadziei. Ale jak rozpozna
rnice? Pewnej nocy jego sny nawiedzia Min... usiowaa wbi mu n w plecy. Wci
zaskoczony by tym, jak bardzo go to zabolao. By nieuwany, pozwoli jej podej blisko,
przesta si strzec. W pobliu Min, jak dotd, nigdy nie czu potrzeby pilnowania si,
pominwszy by moe rzeczy, jakie widziaa, gdy patrzya na niego. Przebywanie z ni byo
jak balsam sczony do ran.
"A potem chciaa mnie zabi!"
Muzyka wzniosa si nieharmonijnym piskiem, ale szybko powrcia poprzednia
mikko.
"Nie ona. Pomiot Cienia z jej twarz. Min ostatnia ze wszystkich chciaaby mnie
zabi."
Nie rozumia dlaczego tak pomyla, ale by pewien, e to prawda.
Tak wiele twarzy w jego snach. Pojawia si Selene, chodna, tajemnicza i tak pikna,
e kiedy o niej myla, zasychao mu w ustach, proponowaa mu chwa, jak posiadaa sama
- dawno temu, jak si wydawao - ale teraz musia, wedle jej sw, zdoby miecz. Wraz z
mieczem otrzyma Selene. Callandor. Wci obecny w jego snach. Nieprzerwanie. I urgajce
twarze. Rce wpychajce Egwene, Nynaeve i Elayne do klatek, chwytajce je w sieci, ka-
leczce je. Dlaczego miaby bardziej opakiwa Elayne ni tamte dwie?
Pochyli gow. Gowa bolaa go rwnie mocno jak bok, a pot kroplami spywa po
czole, kiedy cicho gra R poranka w rodku ciemnej nocy, obawiajc si zasn, obawiajc
si ni.
ROZDZIA 3
W SPLOCIE
Ze swego sioda Perrin wpatrywa si zmruonymi oczyma w paski kamie, do
poowy ukryty w zielsku porastajcym skraj drogi. Droga ta, ktrej powierzchni stanowia
mocno ubita glina, nazywaa si ju Drog do Lugardu, poniewa zbliali si do rzeki
Manetherendrelle i granicy Lugardu. Kiedy bya wybrukowana, dawno temu, jak to
oznajmia Moiraine dwa dni wczeniej, i resztki kamiennego brukowca od czasu do czasu
wci pokazyway si na jej powierzchni. Ten, na ktry patrzy, mia na sobie dziwne znaki.
Jeli psy zdolne byyby zostawia lady na kamieniach, powiedziaby, e to odcisk
apy wielkiego brytana. Jednak na nagim terenie wok nie mg dostrzec najmniejszego ladu
psich ap, ani te na skraju drogi, gdzie mikka glina z pewnoci utrwaliaby jaki odcisk.
Nie czu rwnie wchem ani odrobiny psiego zapachu. Tylko niky swd spalenizny w
powietrzu, przypominajcy niemal do zudzenia siarkow wo odpalanych fajerwerkw.
Przed nimi, w miejscu gdzie droga dochodzia do rzeki, znajdowao si miasto, by moe
jakie dzieci wykrady si tutaj z produktami rkodziea Iluminatorw.
"Za daleka droga dla dzieci."
Niemniej jednak widzia gospodarstwa. Mogy to by dzieci stamtd.
"Cokolwiek to byo, nie ma nic wsplnego z tym znakiem. Konie nie fruwaj, a psy
nie zostawiaj na kamieniach odciskw ap. Jestem ju zbyt zmczony, by myle logicznie."
Ziewn, wbi obcasy w ebra Steppera i buanek pogna galopem za reszt
wierzchowcw. Od czasu, gdy opucili Jarr, Moiraine poganiaa ich ostro i nie czekaa na
nikogo, kto zatrzyma si choby tylko na chwil. Kiedy Aes Sedai wbia sobie co do gowy,
bya rwnie twarda jak hartowane elazo. Sze dni temu Loial musia zrezygnowa z
czytania podczas jazdy, gdy okazao si, i nagle zosta mil z tyu, za grzbietem nastpnego
wzgrza, a reszt grupy niemale straci ju z oczu.
Zwolni, dostosowujc tempo Steppera do kroku wielkiego wierzchowca Ogira,
idcego za bia klacz Moiraine i ziewn kolejny raz. Lan jecha gdzie na przedzie, wypra-
wi si na zwiady. wiecce im w plecy soce miao jeszcze nie wicej ni godzin drogi do
wierzchokw drzew, ale Stranik powiedzia, e przed zmierzchem dotr do miasta zwanego
Remen, na brzegu Manetherendrelle. Perrin nie by pewien czy chce zobaczy, co ich tam
czeka. Nie mia pojcia, co to moe by, ale droga z Jarry nauczya go ostronoci.
- Nie rozumiem, dlaczego nie potrafisz zasn - powiedzia mu Loial. - Kiedy pozwala
nam zatrzyma si na noc, jestem tak zmczony, e zasypiam, zanim zd si pooy.
Perrin tylko potrzsn gow. Nie wiedzia, jak wytumaczy Loialowi, i nie omiela
si spa gboko, bowiem nawet najpytsze jego sny pene s drczcych koszmarw. Jak ten
o Nynaeve i Skoczku.
"C, nic dziwnego, e ni o niej. wiatoci, chciabym wiedzie, jak si miewa.
Bezpieczna w Biaej Wiey, uczy si, jak by Aes Sedai. Verin zadba o ni, i o Mata
rwnie."
Nie sdzi, by ktokolwiek musia si troszczy o Nynaeve, przebywajcy w jej
otoczeniu ludzie musieli si raczej troszczy o samych siebie.
Nie chcia myle o Skoczku. Potrafi trzyma myli ywych wilkw z dala od swej
gowy, aczkolwiek czu wtedy, jakby jego skro tuka motem i szarpaa szczypcami jaka
porywcza do. Nie chcia myle o tym, e, by moe, do jego myli usiuje zakra si
martwy wilk. Zadra i otworzy szeroko oczy. Nawet jeli mia to by Skoczek.
Poza koszmarami mia jeszcze inne powody kopotw ze snem. Odkryli kolejne znaki
pochodu Randa. Pomidzy Jarr a rzek Eldar Perrin nie dostrzeg adnych, ale kiedy
pokonali Eldar po kamiennym mocie, czcym dwa pidziesiciostopowe urwiska,
przekonali si, e miasto o nazwie Sidon w caoci spono. Wszystkie budynki zostay
zmienione w kupki popiou. Wrd ruin stao tylko par kamiennych cian i kominw.
Przemoczeni mieszkacy powiadali, e zaczo si wszystko od lampy upuszczonej w
stodole, a potem poar jakby oszala i wszystko potoczyo si wedle scenariusza najgorszego z
moliwych. Poowa wiader, ktre mona byo znale, bya dziurawa. Kada ponca ciana
przewracaa si na zewntrz, a nie do rodka, podpalajc domy po obu stronach. Ponce belki
gospody jakim sposobem potoczyy si a do gwnej studni na placu, tak wic nikt nie mg
zaczerpn z niej wody do gaszenia, a na trzy inne studnie zawaliy si ponce domy. Nawet
wiatr zdawa si specjalnie roznosi i rozdmuchiwa ogie we wszystkich kierunkach naraz.
Nie trzeba byo pyta Moiraine, czy to obecno Randa bya przyczyn tych wydarze.
Jej twarz, oczy zimne jak stal, stanowiy wystarczajc odpowied. Wzr ksztatowa si
wok Randa i wtedy los pata figle.
Po Sidon minli cztery mae miasteczka. Teraz tylko umiejtnoci tropicielskie Lana
upewniay ich, e Rand jest wci przed nimi. Od pewnego czasu Rand szed pieszo. Jego
konia odnaleli za Jarr, martwego, wyglda jakby rozszarpay go wilki lub wcieke psy.
Perrin zrezygnowa z sigania myl poza swj umys, zwaszcza kiedy Moiraine podniosa
spojrzenie znad trupa zwierzcia i marszczc brwi, wpatrzya si w niego. Na szczcie Lan
odnalaz lad butw Randa, odchodzcy od miejsca, gdzie leao trucho padego konia. Jeden
z obcasw mia trjktne wyobienie, wydarte przez ostr ska, dziki temu czytanie jego
ladw byo proste. Ale pieszo czy konno, wci utrzymywa si daleko od nich.
W tych czterech wioskach, przez ktre przejedali, gdy minli Sidon, najwiksz
sensacj, jak pamitali najstarsi mieszkacy, stanowi przejazd Loiala i odkrycie, e jest on
Ogirem, prawdziwym i najzupeniej realnym. Ten widok tak zaprzta ich uwag, e niemale
nie byli w stanie zainteresowa si oczami Perrina, a kiedy ju tak si stao... C, jeeli
Ogirowie s realni, wwczas rwnie dobrze ludzie mog mie dowolny kolor oczu.
Ale potem przyjechali do niewielkiej osady, nazywanej Willar, i tam trafili na wito.
rdo wsplnoty znw dawao wod, po roku, w czasie ktrego toczono j do koryta,
odlegego o mil od gwnego strumienia. Wszystkie wysiki by wykopa studnie zawiody, a
poowa ludzi odesza. Pomimo to Willar nie wymaro. Potem szybko, w cigu jednego dnia;
przejechali przez trzy nietknite wioski, a dotarli do Samaha, gdzie poprzedniej nocy
wyschy wszystkie studnie, a ludzie mruczeli co o Czarnym; nastpne byo Tallan. Tam
wszelkie zadawnione spory, jakie wrzay, ukryte pod powierzchni ycia wioski, wylay si
pewnego ranka niczym przepenione szambo. Doszo do trzech morderstw, zanim ludzie
wreszcie oprzytomnieli; na koniec wreszcie Fyall, w ktrym wiosenne plony okazay si
gorsze, nili ktokolwiek pamita, ale burmistrz, kopic now wygdk za swym domem,
odnalaz torby z przegniej skry, pene zota, tak e nikomu nie zagraa gd. Nikt we Fyall
nie rozpozna grubych monet, z twarz kobiety po jednej stronie i orem po drugiej, lecz
Moiraine powiedziaa, e wybito je w Manetheren.
Pewnej nocy, kiedy siedzieli wok ogniska, Perrin wreszcie zapyta j o to.
- Po Jarrze sdziem... Byli tak szczliwi z tymi lubami. Nawet Biae Paszcze
wyglday po prostu jak gupcy. We Fyall te byo dobrze, Rand nie mg mie nic wsplnego
z ich plonami, ktre zwidy, zanim wyruszy, a to zoto rzeczywicie im si przydao, ale caa
reszta... Ponce miasto, wysychajce studnie i... To jest zo, Moiraine. Nie mog uwierzy, e
Rand jest zy. Wzr moe si ksztatowa wok niego, ale w jaki sposb Wzr miaby by
tak zy? To nie ma najmniejszego sensu, a rzeczy musz mie sens. Jeli tworzysz narzdzie,
nie okreliwszy wprzdy jego sensu i przeznaczenia, marnujesz tylko metal. Wzr nie moe
niczego marnowa.
Lan rzuci mu ostrzegawcze spojrzenie i znikn w ciemnociach, aby dokona
obchodu obozowiska. Loial, ju owinity kocem, wyprostowa si, podnis gow, by lepiej
sysze, zastrzyg uszami.
Moiraine przez chwil milczaa, grzejc rce przy ognisku. Na koniec przemwia,
wzrok jednak wci miaa wbity w pomienie.
- Perrin, Stwrca jest dobry. Ojciec Kamstw jest zem. Wzr Wieku, sama Osnowa
Wieku, nie jest ani taka, ani taka. Wzr jest tym, czym jest. Koo Czasu wplata wszystkie
ywoty, wszystkie dziaania we Wzr. Wzr, ktry byby jednobarwny, nie byby adnym
Wzorem. Dla Wzoru Wieku dobro i zo s niczym wtek i osnowa.
Nawet trzy dni pniej, mimo i wanie jechali pod ciepym socem pnego
popoudnia, Perrin wci czu zimny dreszcz, jaki przeszy go, kiedy pierwszy raz usysza te
sowa. Chcia wierzy, e Wzr jest dobry. Chcia wierzy, e kiedy ludzie robi ze rzeczy,
wwczas wystpuj przeciwko Wzorowi, wypaczaj go. Dla niego Wzr stanowi pikny i
zawiy twr kowalskiego mistrza. Beztroskie mieszanie eliwa i ndzniejszych jeszcze rzeczy
z dobr stal przenikao odraz jego myli.
- Ja jednak nie jestem beztroski - wymrucza cicho do siebie. - wiatoci, nigdy taki
nie bd.
Moiraine spojrzaa na niego przez rami i wtedy zamilk. Nie mia pewnoci, o co
waciwie troszczya si Aes Sedai, z wyjtkiem oczywicie Randa.
Kilka chwil pniej na przedzie pojawi si Lan, podjecha bliej i spi swego rumaka
u boku klaczy Moiraine.
- Remen ley tu za nastpnym wzgrzem - powiedzia. - Wyglda na to, e przeyli
jeden lub dwa dni pene wrae.
Loial nerwowo zastrzyg uszami. Tylko raz.
- Rand?
Stranik potrzsn gow.
- Nie wiem. By moe Moiraine bdzie moga to osdzi, kiedy sama zobaczy.
Aes Sedai rzucia mu badawcze spojrzenie, potem pognaa klacz szybszym krokiem.
Pokonali zbocze wzgrza i przed nimi rozpostaro si wcinite w rzek Remen.
Manetherendrelle pyna tutaj szerokim na ponad p mili rozlewiskiem i nie byo mostu,
tylko dwa zatoczone promy, wielkie jak barki, pezy przez rzek, napdzane dugimi
wiosami, a jeden, niemale pusty, wanie wraca z drugiego brzegu. Kolejne trzy stay w du-
gich kamiennych dokach, w towarzystwie tuzina jedno- lub dwumasztowych odzi nalecych
do rzecznych handlarzy. Kilka przysadzistych magazynw z szarego kamienia oddzielao doki
od miasta, w ktrym budynki, rwnie postawione z kamienia, miay jednak dachy kryte
dachwk we wszelkich moliwych kolorach, od ci do czerwieni i fioletu, a ulice
odchodziy we wszystkich kierunkach od centralnego placu.
Nim zjechali w d, Moiraine nacigna gboki kaptur swego paszcza, aby ukry
twarz.
Jak zwykle, ludzie na ulicach wpatrywali si w Loiala, ale tym razem Perrin sysza
lkliwe pomruki o "Ogirze". Loial mocniej nili zwyk to czyni, wyprostowa si w siodle,
uszy wypry, a umiech wygina kciki jego szerokich ust. W oczywisty sposb nie chcia
pokaza swego zadowolenia, ale mia min jak kot, ktrego wanie drapie si za uszami.
Dla Perrina Remen wygldao jak wiele innych miast pene ludzkich zapachw i woni
wytwarzanych przez ludzi, na tle, oczywicie, silnego zapachu rzeki i - zastanawia si, co Lan
sobie pomyli, gdy zobaczy, jak pr si wosy na jego karku, gdy to wywszy - za. Kiedy
tylko jego nos natkn si na t wo, wyparowaa ona niczym koski wos rzucony na
rozpalone wgle, ale pamita j. To samo czu w Jarrze, i wwczas w taki sam sposb zgubi
ten zapach. Nie by to Wykolawiony albo Niezrodzony...
"Trollok, niech sczezn, nie jaki Wykolawiony! aden Niezrodzony! Myrddraal,
Pomor, Pczowiek, wszystko, tylko nie aden Niezrodzony!"
...nie trollok czy Pomor, ale smrd by w rwnym stopniu ostry, tak samo paskudny.
Wygldao jednak na to, i cokolwiek wydzielao ten odr, nie pozostawiao po sobie adnego
trwaego ladu.
Wjechali na miejski plac. Porodku placu usunito z bruku jeden z kamieni i w tym
miejscu umieszczono szubienic. W glin wbito pojedyncz grub belk, podtrzymujc
przywizan do niej poprzeczk, z ktrej zwisaa elazna klatka, tak e dno klatki znajdowao
si kilka stp ponad ziemi. W klatce siedzia wysoki mczyzna ubrany w brzy i szaroci,
jego kolana dotykay podbrdka. Nie mia nawet miejsca, by si odrobin wyprostowa. Trzej
mali chopcy rzucali we kamieniami. Mczyzna patrzy prosto w gr, nie drgn nawet
wwczas, gdy kamie przelecia midzy kratami do rodka. Po jego twarzy spyway ju
kolejne struki krwi. Przechodzcy obok mieszkacy miasta nie zwracali wikszej uwagi na
poczynania chopcw, podobnie jak uwiziony mczyzna, chocia kady patrzy w kierunku
klatki, niektrzy z zadowoleniem, inni ze strachem.
Moiraine wydaa z siebie nieartykuowany odgos, ktry mg oznacza niesmak.
- Jest tego wicej - powiedzia Lan. - Chodcie, wynajem ju pokoje w gospodzie.
Sdz, e to was zainteresuje.
Jadc w lad za reszt, Perrin spojrza przez rami na czowieka w klatce. Byo w nim
co znajomego, ale nie umia sobie uwiadomi, co.
- Nie powinni tego robi - burczenie Loiala zabrzmiao niemale jak warknicie. -
Myl o dzieciach. Doroli nie powinni na to pozwoli.
- Nie powinni - zgodzi si Perrin.
"Dlaczego jego wygld wydaje mi si znajomy?"
Godo nad drzwiami lecej tu nad rzek gospody, do ktrej zaprowadzi ich Lan,
oznajmiao "Kuni Waymana", co Perrin wzi za dobry omen, cho z kowalstwem to miej-
sce nie miao zapewne nic wsplnego, wyjwszy mczyzn w skrzanym fartuchu i z
motem, wymalowanego na godle. Gospoda miecia si w wielkim, pokrytym purpurow da-
chwk, trzypitrowym budynku z kwadratowego, polerowanego kamienia, z duymi oknami
oraz rzebionymi w limacznice drzwiami. Sprawiaa wraenie kwitncego interesu. Stajenni
podbiegli, by zaj si komi, kaniali si jeszcze gbiej, gdy Lan rzuci im monety.
Perrin obserwowa ludzi wewntrz gospody. Mczyni i kobiety siedzieli za stoami
ubrani w witeczne rzeczy, tak przynajmniej jemu si wydawao, w zdobniejszych kaftanach,
z wiksz iloci koronki na sukniach, bardziej kolorowymi zapaskami i koronkowymi
szalami. Od dawna czego takiego nie oglda. Tylko czterech mczyzn, siedzcych zreszt
przy jednym stole, miao na sobie zwyke, codzienne kaftany i tylko oni nie spojrzeli z
wyczekiwaniem, kiedy Perrin wraz z towarzyszami weszli do rodka. Nie przestawali cicho
rozmawia. Mg posysze odrobin z tego co mwili, e bardziej opaca si przewozi
lodowy pieprz ni futra, oraz o wpywie, jaki kopoty w Saldaei mog mie na ceny. Na
podstawie tego, co usysza, zdecydowa, e musz to by kapitanowie statkw handlowych.
Pozostali zapewne byli tubylcami. Nawet suce wyglday jakby woyy najlepsze ubrania,
dugie fartuchy skryway zdobniejsze suknie z koronkowymi elementami przy szyi.
W kuchni praca sza pen par, mg wyczu baranin, jagni, kurczaki, woowin
oraz kilka rodzajw gotowanych jarzyn. I korzenne ciasto, ktrego zapach spowodowa, e
przez chwil zapomnia o misie.
Gospodarz sam wyszed im naprzeciw, kiedy tylko weszli do rodka. Zaywny, ysy
mczyzna, z byszczcymi, brzowymi oczyma i mikk, row twarz ukoni si,
wycierajc jednoczenie rce. Gdyby nie wyszed do nich, Perrin nigdy nie domyliby si w
nim waciciela, poniewa zamiast spodziewanego biaego fartucha, podobnie jak reszta
zgromadzonych, mia na sobie kaftan z grubej, bkitnej weny, w caoci zdobiony biel i
zieleni, ktry powodowa, e w ciepym wntrzu biy na niego sidme poty.
"Dlaczego oni wszyscy nosz witeczne ubrania?" zastanawia si Perrin.
- Ach, pan Andra - powiedzia gospodarz, zwracajc si do Lana. - Oraz Ogir,
dokadnie jak pan powiedzia. Nie ebym wtpi, oczywicie. Nigdy, biorc pod uwag to, co
si zdarzyo. Nie zarzucibym rwnie faszu waszym sowom. Dlaczego nie Ogir? Ach,
przyjacielu Ogirze, goci ci w mym domu, to dla mnie wiksza przyjemno ni moesz
sobie wyobrazi. To naprawd wspaniae ukoronowanie wszystkiego, co si wydarzyo. Ach, i
pani... - Jego wzrok obj gboki, niebieski jedwab jej sukni i bogat wen paszcza,
zakurzonego po podry, ale wci zdradzajcego przedni gatunek materii, z ktrego go
zrobiono. - Prosz, wybacz mi, lady. Nie chciaem okaza braku szacunku. Jeste tu rwnie
miym gociem jak przyjaciel Ogir, rzecz jasna, lady. Prosz, nie obraaj si o niezdarne
sowa Gainora Furlana.
- Nie czuj si obraona.
Gos Moiraine wiadczy, e spokojnie zaakceptowaa tytu, ktry przyzna jej Furlan.
Nie po raz pierwszy Aes Sedai podrowaa pod zmienionym imieniem albo podawaa si za
kogo, kim nie bya. Nie pierwszy raz rwnie Perrin sysza, e Lan kaza mwi na siebie
Andra. Gboki kaptur wci skrywa delikatne rysy Aes Sedai, jakie mona byo dostrzec w
twarzy Moiraine, paszcz cigna jedn doni, otulajc si nim jakby chronia si przed
chodem. Nie wida byo doni, na ktrej nosia piercie z Wielkim Wem.
- Jakie dziwne wydarzenia zapewne zaszy w miecie, gospodarzu, tak przynajmniej
wnioskuj. Mam nadziej, e nie jest to nic, co mogoby przysporzy kopotw podrnym.
- Och, lady, doprawdy susznie nazywasz je dziwnymi. Twoja wasna, promienna
obecno w zupenoci wystarcza, aby przynie zaszczyt temu ndznemu domostwu, lady,
sprowadzenie do Ogira stanowi rwnie powd do mojej dumy, ale prcz tego w Remen s
take Myliwi. Stacjonuj wanie tutaj, w "Kuni Waymana". Myliwi polujcy na Rg
Valere, ktrzy wyruszyli z Illian w poszukiwaniu przygody. I znaleli j, lady, tutaj w Remen,
a waciwie mil lub dwie std, w grze rzeki, walczc z dzikimi Aielami. Czy moesz sobie
wyobrazi czarne zasony dzikich Aielw, tutaj w Altarze, lady?
Aielowie. Teraz Perrin poj, c znajomego mia w sobie siedzcy w klatce
mczyzna. Dotd raz tylko widzia Aiela, jednego z okrutnych, na poy legendarnych miesz-
kacw surowej krainy zwanej Ugorem. Czowiek ten w znacznej mierze przypomina Randa,
wyszego od wikszoci mczyzn, z szarymi oczyma i rudawymi wosami, ubranego
podobnie jak wizie klatki, cakowicie w brzy i szaroci, ktre uatwiay skrywanie si
pord ska lub krzeww, oraz w mikkie buty sznurowane a do kolan. Perrinowi wydawao
si, i ponownie usysza wyranie brzmice sowa Min: "Aiel w klatce. Zwrotny punkt w
twoim yciu, albo przydarzy ci si co wanego".
- Dlaczego musielicie... - Jego gos brzmia ochryple, przerwa na chwil, by
odkaszln. - W jaki sposb Aiel zosta dostarczony do waszego miasta, a potem zamknity w
klatce?
- Och, mody panie, jest to historia...
Furlan ciszy gos, obejrza Perrina od stp do gw, zwracajc uwag na dugi uk w
doniach, zatrzymujc duej wzrok na wielkim toporze, przytroczonym do pasa po
przeciwnej stronie ni koczan. Wzdrygn si, kiedy wreszcie spojrza mu w twarz, jak
gdyby, oszoomiony obecnoci lady i Ogira, dopiero teraz zobaczy jego te oczy.
- To jest wasz sucy, panie Andra? - zapyta ostronie.
- Odpowiedz mu. - To byo wszystko, co Lan powiedzia.
- Ach. Tak, oczywicie, panie Andra. Ale jest tutaj kto, kto potrafi wszystko
przekaza lepiej ni ja. To sam lord Orban. To on nam o wszystkim opowiedzia.
Ciemnowosy, mody mczyzna w czerwonym paszczu, z bandaem owinitym
dookoa skroni, schodzi wanie po schodach, znajdujcych si przy cianie wsplnej sali,
uywajc kuli z wycieanymi podprkami, lewa nogawka jego spodni zostaa odcita,
ukazujc kolejne bandae, spowijajce jego ydk od kostki po kolano. Mieszkacy miasta
zaszemrali, jakby zobaczyli co cudownego. Kapitanowie statkw nie przerwali rozmowy,
teraz znowu wrcili do futer.
Furlan, mimo i stwierdzi przed chwil, e mczyzna w czerwonym paszczu lepiej
przedstawi obiecan histori, teraz, zupenie nie zraony sprzecznoci wasnych sw, zacz
opowie:
- Lord Orban i lord Gann starli si z dwudziestoma dzikimi Aielami, majc do
dyspozycji wycznie dziesiciu ludzi. Ach, jake okrutny i ciki by bj, w ktrym wiele ran
zadali, wiele te otrzymali. Szeciu dobrych onierzy zgino, a pozostali s ranni, lord Orban
i lord Gann najbardziej, ale zabili wszystkich Aielw, oprcz tych, ktrzy uciekli i jednego,
ktrego wzili do niewoli. To wanie ten, ktrego mona zobaczy na placu. Ju nie bdzie
przysparza kopotw okolicy swoj dzikoci, nie wicej w kadym razie ni jego martwi
wsplnicy.
- Kto w tej prowincji dozna krzywd od Aielw? zapytaa Moiraine.
Perrin z niemaym zdziwieniem zastanawia si nad t sam kwesti. Nawet jeli
ludzie czasami jeszcze uywali sformuowania "zamaskowany Aiel" dla okrelenia czyjej
gwatownoci, byo to raczej wiadectwo wojen z Aielami, ale te skoczyy si dwadziecia
lat temu, a przecie Aielowie nigdy nie opucili Ugoru, ani przedtem, ani potem.
"Ale ja naprawd widziaem ju jednego po tej stronie Grzbietu wiata, a dzisiaj
zobaczyem drugiego."
Gospodarz potar ysin.
- Ach. Ach tak, to znaczy nie, lady, cile rzecz biorc, nie. Ale moglibymy dozna,
moesz by pewna, gdyby dwudziestu dzikusw wczyo si swobodnie. C, kady pamita
jak zabijali, pldrowali i palili przez ca drog do Cairhien. Mczyni z naszej wioski
pomaszerowali na bitw pod Lnicymi Murami, kiedy ludy zebray si aby da im odpr. Ja
sam w tym czasie cierpiaem z powodu nadweronego krgosupa, dlatego nie poszedem z
nimi, ale pamitam dobrze. Wszyscy pamitamy. W jaki sposb dostali si tutaj, tak daleko
od swej ziemi, i po co, nie wiem, jednak lord Orban i lord Gann uratowali nas.
Usyszeli szmer aprobaty, dolatujcy od witecznie ubranych mieszkacw.
Sam Orban za szed ciko przez wspln sal, zdajc si nie dostrzega nikogo
prcz gospodarza. Zanim podszed zupenie blisko, Perrin mg ju wyczu bijcy od niego
zapach skwaniaego wina.
- Gdzie si podziaa ta staruszka z zioami, Furlan? dopytywa si Orban. - Ganna bol
rany, a moja gowa pka.
Furlan skoni si, omal dotykajc czoem podogi.
- Ach, Matka Leich wrci rankiem, lordzie Orban. Pord, lordzie. Powiedziaa jednak,
e zeszya i opatrzya zarwno twoje rany, jak i rany Ganna, tak e nie ma si czego obawia.
Ach, lordzie Orban, pewien jestem, e jak wrci, rano, w pierwszej kolejnoci zajrzy do
ciebie.
Pokryty bandaami czowiek wymrucza co cicho pod nosem - prcz Perrina
oczywicie nikt tego nie sysza na temat oczekiwania na wiejsk kobiet "wyrzucajc swj
gnj" i jeszcze co o byciu "zszywanym jak worek misa". Potem podnis ponure, wcieke
oczy i po raz pierwszy przyjrza si nowo przybyym. Na Perrina nie zwrci prawie wcale
uwagi, co zreszt w ogle tamtego nie zaskoczyo. Jego oczy rozszerzyy si odrobin, gdy
zobaczy Loiala...
"Widzia ju Ogirw - pomyla Perrin - ale nie spodziewa si spotka tutaj jednego z
nich."
...i zwziy, kiedy wzrokiem obj posta Lana...
"Rozpoznaje wojownika, kiedy spotka si z nim twarz w twarz, lecz nie sprawia mu
to przyjemnoci."
...wreszcie rozjaniy, gdy pochyli si, aby zajrze do wntrza kaptura Moiraine, cho
nie znajdowa si dostatecznie blisko, eby mc dojrze jej twarz.
Perrin postanowi nie zwraca uwagi na opowie, ktr przed chwil usysza, mia
nadziej, e Moiraine i Lan postpi podobnie. Bysk w oczach Stranika przekona go
jednak, e si myli.
- W tuzin pokonalicie dwudziestu Aielw? - zapyta Lan martwym gosem.
Orban wyprostowa si, zamruga oczyma. wiadomie niedbaym gosem odrzek:
- Tak, kiedy si ciga Rg Valere, naley liczy si z takimi rzeczami. Dla Ganna i dla
mnie nie pierwsze to takie spotkanie i zapewne nie ostatnie, zanim wreszcie znajdziemy Rg.
Jeli Swiato nam dopomoe. - Brzmiao to tak, jakby wiato nie moga uczyni nic
innego. Rzecz jasna, nie wszystkie walki toczylimy z Aielami, zawsze bowiem znajd si
tacy, ktrzy, jeli tylko bd mogli, zapragn powstrzyma Myliwych. Ganna i mnie nie da
si atwo powstrzyma.
Kolejny szmer aprobaty dolecia ze strony zgromadzonych w gospodzie mieszkacw
miasta. Orban wyprostowa si jeszcze bardziej.
- Stracilicie szeciu ludzi i wzilicie jeca. - Lan wypowiedzia te sowa obojtnym
tonem, z ktrego nie wynikao, czy uwaa ten wynik za korzystny, czy nie.
- Tak - odrzek Orban. - Pozostaych zabilimy, pomijajc tych, ktrzy uciekli. Bez
wtpienia chowaj teraz swoich polegych. Syszaem, e tak czyni. Poszukuj ich wci
Biae Paszcze, ale nigdy nikogo nie znajd.
- To s tu Biae Paszcze? - zapyta ostro Perrin.
Orban spojrza na niego, powtrnie nie powicajc mu nawet odrobiny uwagi.
Kolejny raz zwrci si do Lana.
- Biae Paszcze zawsze wtykaj swe nosy tam, gdzie nikt ich nie chce, ani nie
potrzebuje. Niekompetentne osy, wszyscy co do jednego. Tak, przez cay dzie jed po
okolicy, ale wtpi, czy znajd co prcz wasnych cieni.
- Te tak sdz - powiedzia Lan.
Zabandaowany mczyzna zmarszczy brwi, jakby niepewny, co Lan waciwie
chcia powiedzie, po czym ponownie odwrci si w stron gospodarza.
- Natychmiast znajd t star, syszysz! Gowa mi pka.
Rzuci Lanowi poegnalne spojrzenie i utykajc poszed w kierunku schodw. Potem
wspi si po nich, pokonujc po jednym stopniu, cigany szmerem podziwu, przeznaczonym
dla Myliwego, ktry zabija Aielw.
- To miasto pene jest rozmaitych wydarze - oznajmi gbokim gosem Loial i zaraz
zwrciy si na niego wszystkie oczy. Z wyjtkiem spojrze kapitanw, ktrzy, jeli Perrin
dobrze ich rozumia, rozmawiali wanie o linach. - Gdziekolwiek si udam, wy, ludzie cigle
co robicie, spieszycie si i pdzicie, pakujecie w rozmaite przygody. Jak moecie wytrzyma
tyle podniecenia?
- Ach, przyjacielu Ogirze - odrzek na to Furlan poszukiwanie podniecenia to wanie
nasz sposb ycia. Jake auj, e nie mogem uczestniczy w marszu do Lnicych Murw.
C, niech mi wolno bdzie opowiedzie...
- Nasze pokoje - Moiraine nie podniosa nawet gosu, ale jej sowa uciy
rozpoczynajc si przemow gospodarza niczym ostry n. - Andra zamwi pokoje, nie-
prawda?
- Ach, lady, wybacz mi. Tak, pan Andra w rzeczy samej wynaj pokoje. Wybacz mi,
prosz. Wszystko przez to zamieszanie, mam zupenie pusto w gowie. Bardzo prosz za mn.
Kaniajc si i drapic po ysinie, przepraszajc i gadajc nieustannie, Furlan
poprowadzi ich po schodach.
Na szczycie Perrin zatrzyma si, by spojrze w d. Posysza dobiegajce z dou
szepty o "lady" oraz "Ogirze", czu wbite w siebie wszystkie te spojrzenia, zdao si mu
jednak, e jedna para oczu szczeglnie uwanie mu si przyglda, nie Moiraine czy Loialowi,
ale wanie jemu.
Momentalnie zorientowa si, kto to by. Po pierwsze, staa z dala od innych, po
drugie, bya chyba jedyn kobiet na sali, ktra nie miaa na sobie choby odrobiny koronki.
Jej ciemnoszara, niemale czarna sukienka bya rwnie powszednia jak rzeczy kapitanw,
szerokie rkawy i wskie spdnice pozbawione byy ladu falbanki, haftu czy jakichkolwiek
innych ozdb. Kiedy si poruszya, zobaczy rozcicie sukni, jak do konnej jazdy, spod skraju
szaty wyglday szpice mikkich butw. Bya moda - moe nawet w jego wieku - i wysoka
jak na kobiet, czarne wosy spaday jej na ramiona. Nos, ktry mgby uchodzi za nieco
duy i zbyt gruby, pene usta, sterczce koci policzkowe, a do tego ciemne, lekko skone
oczy. Nie potrafi ostatecznie zdecydowa czy jest pikna, czy nie.
Gdy tylko spojrza w d, natychmiast zwrcia si z czym do jednej ze sucych i
nawet nie rzucia okiem na schody, by jednak pewien, e si nie pomyli. Patrzya na niego.
ROZDZIA 4
INNY TANIEC
Furlan nie przestawa bezustannie mamrota, prowadzc ich do pokoi, ale Perrin nie
sucha. Zbyt by zajty zastanawianiem si, czy czarnowosa dziewczyna wiedziaa, co
znacz te oczy.
"Niech sczezn, patrzya na mnie."
Potem usysza, jak gospodarz wypowiada sowa: "ogaszajc w Ghealdan Smoka" i
wydawao mu si, e w tym momencie zastrzyg uszami niczym Loial.
Moiraine zamara w drzwiach do swego pokoju.
- Nastpny faszywy Smok, gospodarzu? W Ghealdan?
Kaptur paszcza wci zasania jej twarz, jednak brzmienie gosu zdradzao, e
wiadomo wstrzsna ni do gbi. Nawet wsuchujc si uwanie w odpowied waciciela,
Perrin nie mg przesta na ni patrze, wyczuwa jak wo zblion do zapachu strachu.
- Ach, lady, nie musisz si obawia. Do Ghealdan jest std sto lig, a tutaj nikt ci nie
bdzie niepokoi, nie pod bokiem pana Andry, lorda Orbana i lorda Ganna. Dlaczego...
- Odpowiedz jej! - rzuci ostro Lan. - Czy w Ghealdan jest faszywy Smok?
- Ach. Ach, nie, panie Andro, niezupenie. Powiedziaem, e w Ghealdan jest czowiek
goszcy Smoka, tak syszaem kilka dni wczeniej. Modli si o jego nadejcie, by tak rzec.
Rozpowiada o tym czowieku w Tarabon, jak syszelimy. Chocia niektrzy mwi, e to
jest Arad Doman, nie Tarabon. Daleka droga std, w kadym razie. C, w innych
okolicznociach, jak sdz, rozmawialibymy wicej na ten temat, pomijajc moe szalone
opowieci o powrocie armii Hawkwinga... - Chodne oczy Lana wbijay si w opowiadajcego
jak ostrza dwch sztyletw. Gospodarz gono przeyka lin i coraz szybciej wyciera rce. -
Wiem tylko tyle, ile sysz, panie Andra. Powiadaj, e ten czowiek ma spojrzenie, ktre
przygniata ci do ziemi i opowiada te wszystkie gupstwa o Smoku, ktry przybywa, aby nas
uratowa, i za ktrym wszyscy powinnimy pj, nawet bowiem bestie bd dla niego
walczy. Nie wiem, czy ju go aresztowano, czy jeszcze nie. Zapewne Ghealdanie nie cierpi
dugo takiego gadania.
"Masema - pomyla z niedowierzaniem Perrin. - Przeklty Masema."
- Masz racj, gospodarzu - powiedzia Lan. - Ten czowiek nie moe nam tutaj sprawi
kopotw. Znaem kiedy kogo, kto lubi rozpowszechnia szalone opowieci. Pamitasz go,
lady Alys, nieprawda? Masema?
Moiraine wzdrygna si.
- Masema. Tak. Oczywicie. Zupenie o nim zapomniaam. - Jej gos sta si
pewniejszy. - Kiedy nastpnym razem spotkam Masem, poauje, e kto inny nie obdar go
ze skry i nie zrobi z niej butw.
Zatrzasna za sob drzwi z tak si, e echo omotu roznioso si po korytarzu.
- Cicho! - krzykn kto przytumionym gosem z drugiego koca korytarza. - Gowa
mi pka!
- Ach. - Furlan otar donie, potem ponownie przesun je po ysinie. - Ach. Prosz mi
wybaczy, panie Andra, ale lady Alys jest kobiet gwatown, ktra nie dba o cudze uszy.
- Szczeglnie tych, ktrzy jej si nara - powiedzia Lan dobrotliwie. - Ona potrafi
nie tylko gono szczeka, ale take mocno gry.
- Ach! Ach! Ach! Wasze pokoje s tutaj. Ach, przyjacielu Ogirze, kiedy pan Andra
powiedzia mi, e przybdziesz, wycignem stare ko dla Ogirw. Wydobyem je ze
strychu, gdzie przez ostatnie trzysta lub wicej lat osiada na nim kurz. C, oto...
Perrin pozwoli, by dalsze sowa nie zaprztay jego myli, nie powica im wicej
uwagi ni rzeczna rafa przepywajcej przez ni wodzie. Martwia go ta ciemnowosa kobieta.
I Aiel w klatce.
Kiedy znalaz si ju we wasnym pokoju - maej klitce na tyach domostwa, gdy Lan
nie zrobi nic, by wyprowadzi gospodarza z bdu co do statusu Perrina - wszystkie ruchy
wykonywa waciwie mechanicznie, wci pogrony w mylach. Zdj ciciw z uku, a
drzewce postawi w kcie - zbyt dugie pozostawianie napitego uku niszczyo zarwno uk,
jak i ciciw - pooy zwj koca i torby podrne obok miski, i rzuci na nie paszcz. Pas z
toporem i koczanem zawiesi na koku wbitym w cian i run jak dugi na ko, zanim
zdoa uprzytomni sobie, jak moe by to niebezpieczne. ko byo wskie, a materace cae
w nierwnociach, mimo to wydawao si najwygodniejszym ze wszystkich ek, jakie
pamita. Zamiast zasn jednak, usiad na trjnonym stoku i zacz myle. Zawsze lubi
wszystko przemyle gruntownie.
Po jakim czasie Loial zapuka do drzwi i wsun gow do rodka. Uszy Ogira a
dray z podniecenia, a jego umiech jakby rozcina szerok twarz na dwoje.
- Perrin, nie uwierzysz! Moje ko zrobiono ze piewajcego drzewa! C, musi mie
co najmniej tysic lat. aden piewak Drzew od tego czasu chyba nie wypiewa nic tak
duego. Ja nawet nie prbowabym tego zrobi, a mam przecie talent wikszy ni pozostali
na tej ziemi Ogirowie. C, by nie skama, niewielu z nas w ogle posiada dzisiaj ten talent.
Ale ja jestem jednym z najlepszych, ktrzy potrafi piewa drzewo.
- To bardzo ciekawe - odpowiedzia Perrin.
"Aiel w klatce. To wanie powiedziaa Min. Dlaczego ta dziewczyna mnie
obserwowaa."
- Tak wanie sobie pomylaem. - Loial wydawa si nieco zbity z tropu tym, e
Perrin nie podziela jego entuzjazmu, postanowi jednak przemyle wszystko w spokoju. -
Kolacja gotowa, czeka na dole, Perrin. Przygotowali najlepsze poywienie, na wypadek gdyby
Myliwi sobie zayczyli, ale i my moemy co z tego uszczkn.
- Id, Loial. Ja nie jestem godny.
Zapachy przyrzdzanego misa, dochodzce z kuchni, nie interesoway go. Ledwie
zauway wyjcie Loiala.
Z domi wspartymi na kolanach, nieustannie ziewajc, usiowa rozplta wze
myli. Wygldao to jak jedna z tych ukadanek, ktre wykuwa pan Luhhan - kawaki metalu,
na pozr nie do rozczenia. Ale zawsze istniaa odpowiednia sztuczka, po zastosowaniu
ktrej elazne ptle i kka rozdzielay si, i tak te musiao by w tym przypadku.
Dziewczyna patrzya na niego. Powodem mogy by jego oczy, niezalenie od faktu,
e gospodarz zignorowa je, a nikt poza nim nawet nie zwrci uwagi. Mieli w gospodzie
Ogira, ktry mg wzbudza zainteresowanie i Myliwych, polujcych na Rg, a take wizyt
lady, wreszcie Aiela w klatce na placu. Co tak mao znaczce jak kolor ludzkich oczu nie
mogo przycign ich uwagi. Nic, co dotyczyo sucego nie mogo rwna si z reszt
atrakcji.
"Dlaczego wic wybraa mnie, by si mi przyglda?"
I jeszcze Aiel w klatce. Min widziaa zawsze rzeczy wane. Ale w jaki sposb to
miaoby by wane? Co powinien zrobi?
"Mogem powstrzyma te dzieci rzucajce kamienie. Powinienem zareagowa."
Nie byo potrzeby powtarza sobie, e doroli z pewnoci powiedzieliby mu, by
trzyma si swoich spraw, e jest w Remen obcym i nie powinien interesowa si Aielem.
"Mogem sprbowa."
adne odpowiedzi nie przychodziy mu na myl, wrci wic do pocztku swych
rozwaa i cierpliwie podj je ponownie, potem jeszcze raz i jeszcze. Wci nie mg
znale nic prcz alu za tym, czego nie uczyni.
Po jakim czasie dopiero uwiadomi sobie, e zapada ju noc. W pokoju byo
ciemno, rozwietlao go tylko odrobin wiato ksiyca, wpadajce przez samotne okno. Po-
myla o ojowej wieczce i hubce z krzesiwem, ktre spostrzeg na obramowaniu kominka
nad wskim paleniskiem, ale i bez tego byo dosy jasno dla jego oczu.
"Powinienem co zrobi, czy nie?"
Przypi topr, potem zawaha si. Zrobi to nie mylc, noszenie broni stao si dla
rwnie naturalne jak oddychanie. Nie spodobaa mu si ta myl. Ale nie odpi wiszcego
wok bioder pasa i wyszed na zewntrz.
wiato docierajce ze schodw spowodowao, e korytarz wyda mu si prawie jasny,
w porwnaniu z ciemnociami w jakich siedzia w pokoju. Ze wsplnej sali dobiegay odgosy
rozmw i miechu, z kuchni zapachy gotowanej strawy. Poszed w kierunku frontu gospody,
gdzie mieci si pokj Moiraine, zapuka raz i wszed do rodka. I zamar, a twarz obla mu
rumieniec.
Moiraine owina si bladoniebiesk sukni, zwisajc jej luno z ramion.
- Chcesz czego? - zapytaa zimno.
W jednej doni trzymaa srebrny grzebie, a jej ciemne wosy spyway na ramiona
czarnymi falami, lnic jakby byy wieo wyczesane. Jej pokj by daleko lepszy ni jego, z
boazeri z polerowanego drewna na cianach, z kutymi w srebrze lampami i dajcym ciepo
ogniem, rozpalonym na szerokim, ceglanym kominku. W powietrzu unosia si wo ranego
myda.
- Ja... ja mylaem, e znajd tutaj Lana - zdoa wyduka. - Zawsze jestecie we
dwoje, wic mylaem, e on... Mylaem...
- Czego waciwie chcesz, Perrin?
Wzi gboki oddech.
- Czy to wszystko sprawka Randa? Wiem, e Lan tropi go, i e wszystko wydaje si
tu takie dziwne... Myliwi i Aiel... ale czy to wszystko jego dzieo?
- Sdz, e nie. Bd wiedziaa wicej, kiedy Lan powie mi, co odkry dzisiejszej
nocy. Jeeli bdziemy mieli odrobin szczcia, jego informacje pomog mi dokona wyboru.
- Wyboru?
- Rand mg pokona rzek i zmierza teraz na przeaj w kierunku zy. Ale mg te
wzi d do Illian, zamierzajc potem przesi si na inn, pync do Lzy. W ten sposb
wybraby drog dusz o wiele lig, byby jednak znacznie szybciej na miejscu.
- Nie sdz, abymy rzeczywicie zamierzali go dogoni, Moiraine. Nie wiem, jak to
si dzieje, ale poruszajc si pieszo, wci nas wyprzedza. Jeli Lan si nie myli, pozostaje
stale p dnia drogi przed nami.
- Prawie uwierzyam ju, e nauczy si Podrowa - powiedziaa Moiraine,
nieznacznie marszczc brwi. Ale gdyby tak rzeczywicie byo, podyby wprost do zy. Nie,
pynie w nim krew wytrwaych piechurw i tgich biegaczy. My jednak moemy popyn
rzek. Jeli nawet go nie dogoni i tak bd w zie krtko po nim. Albo nawet wczeniej.
Perrin niespokojnie zaszura nogami, w jej gosie posysza zimne, niewzruszone
przyrzeczenie.
- Powiedziaa mi kiedy, e potrafisz wyczu Sprzymierzeca Ciemnoci, a
przynajmniej kogo, kto daleko ju zawdrowa w Cie. Lan rwnie. Czy wyczua przy nas
kogo takiego?
Gono wcigna powietrze i odwrcia si do wysokiego lustra, stojcego na
wspaniale odrobionych srebrem nogach. Jedn rk trzymajc sukni, drug przecigna
grzebieniem po wosach.
- Niewielu ludzi zaszo tak daleko, Perrin, nawet wrd najgorszych Sprzymierzecw
Ciemnoci. - Grzebie zatrzyma si w p ruchu. - Dlaczego pytasz?
- Na dole, we wsplnej sali jest dziewczyna, ktra mi si przygldaa. Nie tobie lub
Loialowi, jak reszta. Mnie.
Grzebie podj swj ruch, umiech pojawi si na chwil na ustach Moiraine.
- Czasami zapominasz, Perrin, e jeste przystojnym modym mczyzn. Niektre
dziewczyny podziwiaj wspaniae ramiona.
Chrzkn i zaszura nogami.
- Co jeszcze, Perrin?
- Hmm... nie.
Nie pomogaby mu, gdyby zapyta o widzenie Min, nie powiedziaaby mu nic wicej
ponad to, co sam ju wiedzia - e jest wane. A nie chcia mwi, co widziaa tamta, a tym
bardziej o tym, e w ogle cokolwiek widziaa.
Kiedy wyszed z powrotem na korytarz i zamkn drzwi, na chwil musia oprze si o
cian.
"Na wiato, tak po prostu wszedem do niej, a ona..." Bya przecie pikn kobiet.
"I wystarczajco star, eby by moj matk, albo nawet jeszcze starsz." Pomyla, e Mat
najprawdopodobniej zaprosiby j na d na tace. "Nie, nie zrobiby tego. Nawet Mat nie jest
tak gupi, by prbowa czarowa Aes Sedai." Moiraine nie stronia od taca. Raz nawet sam z
ni taczy, cho potyka si niemale przy kadym kroku. "Przesta myle o niej jak o pier-
wszej lepszej wiejskiej dziewczynie tylko dlatego, e zobaczye... To jest przeklta Aes
Sedai! Przejmuj si lepiej tym Aielem."
Otrzsn si z natoku myli i zszed na d.
Wsplna sala pkaa w szwach, zajte byy wszystkie krzesa, przyniesiono dodatkowe
stoy i awy, a ci, ktrzy nie mieli gdzie usi, stali pod cianami. Nigdzie nie dostrzeg
czarnowosej dziewczyny, nikt te nie spojrza na niego, kiedy dwukrotnie w popiechu
przemierza pomieszczenie.
Orban mia dla siebie cay st, obandaowan nog wspar na krzele wyoonym
poduszk, wida byo stop obut w mikki kamasz, w doni trzyma srebrny puchar, suca
dbaa o to, by by zawsze peen.
- Tak - mwi, zwracajc si do zebranych w sali suchaczy - wiedzielimy, Gann i ja,
e Aielowie s strasznymi wojownikami, ale nie byo czasu na wahanie. Wycignem miecz i
wbiem ostrogi w boki Lwa...
Perrin wzdrygn si, zanim zrozumia, e ko opowiadajcego nosi takie wanie imi
i to jego mia na myli Orban.
"Nie uwierzono by mu przecie, gdyby powiedzia, e dosiada lwa."
Poczu lekki wstyd, za swoj antypati do tego czowieka. Nie powinien myle, e
mg si w swych przechwakach posun a tak daleko. Popieszy na zewntrz, nie
ogldajc si wicej za siebie.
Ulica przed frontem gospody bya rwnie zatoczona jak jej wntrze, ludzie, dla
ktrych nie starczyo miejsca w rodku, zagldali przez okna, dwukrotnie wikszy tum
zgromadzi si przy drzwiach, suchajc opowieci Orbana. Znw nikt nie spojrza na Perrina,
cho jego przejcie wzbudzio skargi z ust tych, ktrych potrci, przedzierajc si przez
cib.
Kady, kto nie zosta tej nocy w domu, musia pj do gospody, nikt bowiem nie
szed w stron placu. Czasami dostrzega czyj cie w owietlonym oknie, ale to byo wszy-
stko. A jednak cay czas mia uczucie, e kto go obserwuje, tote rozglda si dookoa
niespokojnie. Nic, prcz otulonych nocnym mrokiem ulic, upstrzonych plamkami janie-
jcych okien. Wok placu wikszo okien bya ciemna, oprcz kilku na wyszych pitrach
domw.
Szubienica staa tak, jak j zapamita, czowiek - Aiel - wci by w klatce, wiszcej
wyej ni Perrin mg sign. Aiel zdawa si nie spa - a przynajmniej gow trzyma
uniesion - ale ani razu nie spojrza w d, na Perrina. Kamienie, ktrymi rzucay w niego
dzieci, leay rozsypane pod klatk.
Klatka wisiaa na grubej linie, przyczepionej do piercienia w jednej z wyszych
belek, dalej lina biega przez mocny krek przymocowany do poprzeczki; zawizano j
wok pary kokw, na wysokoci jego pasa, wbitych w pionow belk. Reszta liny leaa w
nieporzdnej pltaninie zwojw u stp szubienicy.
Perrin rozejrza si dookoa, wpatrujc w ciemnoci zalegajce plac. Wci mia
wraenie, e kto go obserwuje, ale dalej nie widzia nikogo. Wyty such i nie wyowi
adnego dwiku. W nozdrzach czu tylko dym z kominw i kuchennych piecw w domach
oraz ludzki pot i zapach zaschej krwi, dochodzcy od mczyzny w klatce. Od Aiela nie czu
charakterystycznej woni strachu.
"Jego ciar i jeszcze waga klatki" - pomyla, podchodzc bliej do szubienicy.
Nie wiedzia, kiedy zdecydowa si to zrobi, ani nawet czy naprawd tak postanowi,
rozumia jednak, e to wanie zamierza.
Zahaczywszy nog wok cikiej belki, caym ciarem ciaa pocign lin, unoszc
klatk w gr i luzujc nieco sznur. Sposb, w jaki lina si szarpna, uwiadomi mu, e
mczyzna w klatce w kocu si poruszy, ale zbyt si spieszy, by teraz przesta i powiedzie
mu co robi. Poluzowany sznur mg teraz odwin z kokw. Wci zahaczony nog o belk,
szybko opuci klatk; pomagajc sobie rkoma, wyszed na kamienie bruku.
Aiel patrzy na niego, w milczeniu studiujc jego twarz. Perrin nie powiedzia nic.
Kiedy dobrze przyjrza si klatce, zacisn usta. Jeli robi si ju tak rzecz, szczeglnie
wtedy, gdy robi si tak wanie rzecz, wwczas trzeba wykona j dobrze. Ca przedni
cian klatki stanowiy drzwi, zawieszone na surowo odrobionych zawiasach, najwyraniej
wykonanych w popiechu, zamknite elaznym zamkiem na acuch, rwnie misternej roboty
jak klatka. Przesun do mi wzdu caego acucha, zanim znalaz najsabsze ogniwo,
potem przewlek przez nie kolec swego topora. Ostry skrt nadgarstkw i ogniwo pko. W
przecigu kilku sekund rozdzieli acuch, z grzechotem przesun przez piercienie i
otworzy drzwi klatki.
Aiel siedzia w rodku, kolana wci trzyma pod brod i patrzy na niego.
- Tak? - wyszepta ochryple Perrin. - Otworzyem j, ale nie mam najmniejszego
zamiaru dwiga twego przekltego ciaa.
Pospiesznie rozejrza si po nocnych ciemnociach zalegajcych plac. Wci nic si
nie poruszao, cigle jednak mia wraenie, i obserwuj go czyje oczy.
- Silny jeste, czowieku z bagien. - Aiel nie porusza si, wyjwszy nieznaczne
drgnienie ramion. - Trzech ludzi musiao mnie podnosi, a teraz ty mnie opuszczasz.
Dlaczego?
- Nie lubi, jak ludzi trzyma si w klatkach - wyszepta Perrin.
Chcia ju std i. Klatka bya otwarta, a czyj wzrok wci spoczywa na nim. Ale
Aiel si nie rusza.
"Jeli co robisz, rb to dobrze."
- Wyjdziesz std, zanim kto nadejdzie?
Aiel jednym ruchem zapa przedni prt dachu klatki, przeskoczy przez jej drzwi i
stan na nogach. Wyprostowany, by niemal o gow wyszy od Perrina. Spojrza mu w oczy,
Perrin wiedzia, e musz lni jak wypolerowane zoto pord nocy, ale tamten nawet o nich
nie wspomnia.
- Jestem tutaj od wczoraj, czowieku z bagien. - Jego sowa brzmiay, jakby
wypowiada je Lan. Nie eby ich gosy lub akcenty byy podobne, ale Aiel mia w sobie ten
sam niewzruszony chd, t sam spokojn pewno. Potrwa chwil, zanim odzyskam czucie
w nogach. Jestem Gaul, z klanu Imran, z Shaarad Aiel, czowieku z bagien. Jestem Shae'en
M'taal, Kamienny Pies. Moja woda jest twoj.
- Dobrze, jestem Perrin Aybara. Z Dwu Rzek. Kowal.
Czowiek by ju oswobodzony, mg w kadej chwili odzyska zdolno poruszania
si. Tylko, jeeli kto przyjdzie, zanim Gaul bdzie mg chodzi, wwczas z powrotem
wsadz go do klatki, jeli nie zabij go od razu, a kada z tych moliwoci oznacza bdzie
zmarnotrawienie wszystkiego, co Perrin dotd zrobi.
- Gdyby przyszo mi to do gowy, przynisbym butelk lub bukak z wod. Dlaczego
mwisz do mnie "czowieku z bagien"?
Gaul wskaza gestem rzek, w powiacie ksiyca oczy mogy zwie nawet Perrina,
wygldao jednak, e po raz pierwszy Aiel poczu niepokj.
- Trzy dni temu widziaem dziewczynk zabawiajc si w ogromnym zbiorniku
wodnym. Musia mie co najmniej dwadziecia krokw rednicy. Ona... po prostu wskoczya
do rodka. - Jedn rk wykona ruch, niezdarnie naladujcy pywanie. - Odwana
dziewczyna. Przekraczanie tych... .rzek... niemale odebrao mi resztki odwagi. Nigdy nie
mylaem, e moe by co z tak iloci wody, ale nigdy nie mylaem te, e w wiecie
moe by rwnie wiele wody, ile posiadacie wy, ludzie z bagien.
Perrin potrzsn gow. Wiedzia, e na Ugorze Aielowie maj niewiele wody - bya
to jedna z niewielu rzeczy jakie wiedzia o Ugorze i Aielach - ale nie zdawa sobie sprawy, i
jest tak rzadka, aby wywoa podobn reakcj.
- Daleko odszede od domu, Gaul. Dlaczego jeste tutaj?
- Szukamy - odrzek wolno Gaul. - Poszukujemy Tego Ktry Nadchodzi ze witem.
Perrin sysza ju wczeniej to imi i to w okolicznociach takich, e wiedzia, kogo
oznaczao.
"wiatoci, wszystko zawsze sprowadza si do Randa. Jestem zwizany z nim jak
domagajca si podkucia chabeta z kowalem."
- Podasz w zym kierunku, Gaul. Ja rwnie go poszukuj, on za zmierza do zy.
- Do zy? - w gosie Aiela zabrzmiao zaskoczenie. - Dlaczego...? Ale musi tak by.
Proroctwo powiada, e kiedy padnie Kamie zy, opucimy wreszcie Trjktn Krain. - Tak
Aielowie nazywali Ugr. - Powiada te, e zostaniemy odmienieni i odnajdziemy wreszcie to,
co byo nasze i zostao stracone.
- Tak moe by. Nie znam waszych proroctw, Gaul. Potrafisz ju i? W kadej chwili
kto moe nadej.
- Ju za pno by ucieka - powiedzia Gaul, a gboki gos krzykn:
- Dzikus si wydosta!
Dziesitka albo i tuzin mczyzn w biaych paszczach biego przez plac, wycigajc
miecze, ich stokowate hemy lniy w ksiycowej powiacie. Synowie wiatoci.
Jak gdyby mia do dyspozycji cay czas wiata, Gaul spokojnie odwin ciemn
materi z ramion i udrapowa sobie na twarzy, a w rezultacie otrzyma grub czarn zason,
ktra skrywaa cao oblicza za wyjtkiem oczu.
- Lubisz taczy, Perrinie Aybara? - zapyta.
Tak przygotowany odskoczy od klatki. Prosto na nadbiegajcych Synw.
Na krtk tylko chwil stanli zaskoczeni, ale chwila to byo wszystko, czego Aiel
potrzebowa. Kopniakiem wybi miecz z garci pierwszego, ktry mu si nawin, potem jego
usztywniona rka uderzya niczym sztylet w gardo Biaego Paszcza, a kiedy onierz pada,
przelizgn si obok niego jak w. Rami nastpnego pko z gonym trzaskiem, gdy
zaoy na nie dwigni. Rzuci jego bezwadne ciao pod nogi trzeciego napastnika,
czwartego za kopn w twarz. To byo rzeczywicie jak taniec, od jednego przeciwnika do
drugiego, bez wytchnienia, nie zwalnia nawet na moment, mimo e powalony mczyzna
chwyta go za pity, mimo e ten ze zamanym ramieniem podnis swj miecz. Gaul taczy
pord nich.
Perrin mg tylko przez chwil obserwowa to zdumiewajce widowisko, nie wszyscy
bowiem Synowie skupili si na Aielu. W ostatnim momencie chwyci oburcz stylisko topora,
by zablokowa cios miecza, ci... i chcia a zakrzykn, gdy ostrze w ksztacie pksiyca
otworzyo gardo. Ale nie mia czasu na krzyki, ani na al, za pierwszym podyy nastpne
Biae Paszcze. Nienawidzi ziejcych ran, jakie wycina jego topr, nienawidzi sposobu, w
jaki rozrywa kolczug, by dobra si do skry pod ni, jak rozupywa hemy i gowy z tak
sam niemale atwoci. Nienawidzi tego wszystkiego. Ale nie chcia umrze.
Czas zdawa si kurczy i rozciga, jedno i drugie naraz. Ciao bolao go, jakby
walczy od wielu godzin, w gardle chrypia rwany oddech. Ludzie poruszali si niczym za-
nurzeni w gstej galarecie. W mgnieniu oka przenosili si niejako z miejsca na miejsce,
najpierw widoczni w tym, w ktrym zaczynali ruch, potem od razu tam, gdzie padali. Pot
spywa mu po twarzy, jednak czu si tak zimny jak woda w studni. Walczy o ycie i nie
umia powiedzie, czy trwao to sekundy, czy ca noc.
Kiedy wreszcie zatrzyma si, bez tchu, kompletnie oszoomiony i spostrzeg
dwanacie biaych paszczy lecych na kamieniach bruku, zdawao mu si, e ksiyc nie
przesun si nawet odrobin. Niektrzy z mczyzn jczeli, inni leeli cisi i nieruchomi.
Pomidzy nimi sta Gaul, wci zamaskowany, wci z pustymi rkoma. Wikszo cia to
byo jego dzieo. Perrin poaowa, e nie wszyscy, i poczu wstyd. Odr krwi i mierci by
gorzki, ostry.
- Nie najgorzej taczysz, Perrinie Aybara.
Wci odczuwajc zawroty gowy, Perrin wymamrota:
- Nie rozumiem, w jaki sposb dwunastu mczyzn mogo walczy z dwudziestoma
waszymi i zwyciy, nawet jeli dwaj z nich to Myliwi.
- Tak powiedzieli? - Gaul zamia si cicho. - Sarien i ja bylimy nieostroni, zbyt
dugo przebywalimy w tych delikatnych krainach, a nadto wiatr wia ze zej strony, tak e nie
wyczulimy nic. Zanim zdylimy si zorientowa, ju wpadlimy na nich. C, Sarien nie
yje, a ja zostaem zamknity w klatce jak gupiec, tak wic, by moe, spacilimy nasz dug.
Teraz jest czas na to, by ucieka, czowieku z mokrade. za, bd pamita.
Na koniec wreszcie opuci czarn zason.
- Oby zawsze znalaz wod i cie, Perrinie Aybara.
Odwrci si i pobieg w noc.
Perrin rwnie chcia biec, ale zorientowa si, e w doniach wci trzyma
zakrwawiony topr. Popiesznie wytar wygite ostrze w paszcz martwego onierza.
"On nie yje, niech sczezn, i tak pokryty by ju krwi."
Zmusi si by wsun stylisko w ptl przy pasie i dopiero potem ruszy truchtem.
Dostrzeg j, nim przebieg dwa kroki, szczup posta na skraju placu, w ciemnych,
wskich spdnicach. Zerwaa si do ucieczki, teraz widzia wyranie, i spdnice rozcito dla
uatwienia jazdy konnej. Skrcia w najblisz uliczk i znikna.
Zanim dobieg do miejsca, w ktrym przed chwil staa, wpad na Lana. Stranik
jednym spojrzeniem obj pust klatk, lec u stp szubienicy, ocienione biae kopczyki,
ktre sabo odbijay ksiycow powiat i podrzuci wysoko gow, jakby mia zaraz
wybuchn. Gosem tak napitym i twardym jak wieo wykuta obrcz na koo, zapyta:
- To twoje dzieo, kowalu? Niech mnie wiato spali! Czy kto ci widzia?
- Dziewczyna - odrzek Perrin. - Sdz, e widziaa. Nie chc, eby j skrzywdzi,
Lan! Wielu innych rwnie mogo widzie. Dookoa mnstwo owietlonych okien.
Stranik chwyci Perrina za rkaw paszcza i popchn w kierunku gospody.
- Widziaem, jak dziewczyna biega, ale sdziem... Niewane. Znajd Ogira i
sprowad do stajni. Po tym wszystkim, musimy jak najszybciej zaprowadzi konie do dokw.
wiato jedna wie, czy jaki statek odpywa dzisiejszej nocy, albo ile bd musia zapaci,
aby tak si stao. Tylko bez pyta, kowalu! Rb, co mwi! Biegiem!
ROZDZIA 5
SOK
Dziki duszym nogom Stranik wyprzedzi Perrina, tote kiedy wreszcie udao mu
si przedrze przez cib i wej do gospody, tamten ju kroczy po schodach, wolno, jakby
si wcale nie spieszy. Perrin rwnie zwolni kroku. Zza drzwi, przez ktre przed momentem
przeszed, dobiegy utyskiwania na ludzi wpychajcych si przed innych.
- Jeszcze raz? - zapyta Orban, podnoszc do napenienia srebrny puchar. - Tak,
wietnie. Czekali w zasadzce, blisko drogi, po ktrej jechalimy, a wszak nie spodziewaem
si zasadzki tak blisko Remenu. Wrzeszczc spadli na nas z gstwiny zaroli. W mgnieniu
oka ju byli midzy nami, dgajc wczniami, z miejsca pado dwch moich najlepszych
ludzi i jeden czowiek Ganna. Tak, kiedy ich zobaczyem, poznaem Aielw i...
Perrin popieszy w kierunku schodw.
"C, nastpnym razem Orban na pewno ich pozna."
Zza drzwi pokoju Moiraine dochodziy jakie gosy. Nie chcia nawet sysze, co ona o
tym wszystkim sdzi. Przebieg obok i po chwili ju wsun gow w drzwi wiodce do
pokoju Loiala.
ko Ogira byo niskim, masywnym meblem, dwukrotnie duszym i o poow
szerszym ni najwiksze ludzkie posanie, jakie Perrin w yciu widzia. Zajmowao wiksz
cz pokoju, rwnie wielkiego i wygodnego jak pokj Moiraine. Perrin niejasno przypomina
sobie, e Loial powiedzia co o piewajcym drzewie, z ktrego miao by wykonane, i
zapewne w innych okolicznociach zatrzymaby si, aby podziwia pynne krzywizny, ktre
sprawiay wraenie jakby ko zwyczajnie wyroso z podogi wanie w tym miejscu.
Ogirowie musieli kiedy naprawd goci w Remen, gospodarz bowiem znalaz take
drewniany fotel odpowiedni do rozmiarw Loiala i wyoy go poduszkami. Ogir siedzia na
nim wygodnie, odziany w koszul i swoje bryczesy, leniwie drapic si w obnaon kostk
palcem drugiej nogi i piszc co w wielkiej, oprawionej w ptno ksidze, wspartej o porcz
fotela.
- Wyjedamy! - powiedzia Perrin.
Loial poderwa si na rwne nogi, niemale przewracajc butelk z atramentem i
strcajc ksig na podog.
- Wyjedamy? Przecie dopiero przyjechalimy - zahucza.
- Tak, wyjedamy. Spotykamy si w stajni, popiesz si. I nie pozwl, aby ci kto
zobaczy. Sdz, e s tutaj tylne schody, wiodce przez kuchni.
Zapach jedzenia, ktry czu w swoim kocu korytarza, by zbyt silny, aby nie
domyle si, o co chodzi.
Ogir obdarzy ko penym alu spojrzeniem, po czym zacz wciga swe wysokie
buty.
- Ale dlaczego?
- Biae Paszcze - rzuci Perrin. - Reszt opowiem ci pniej.
Wycofa si, zanim Loial zdy o co jeszcze zapyta.
Dotd nie mia czasu rozpakowa swych rzeczy. Kiedy przypasa koczan, owin si
paszczem, zawiesi zwj koca oraz torby na ramieniu i podnis uk, pokj nie zdradza
najmniejszych ladw, e przed chwil kto w nim mieszka.
Najmniejszej zmarszczki na kocach zwinitych w nogach ka, nawet drobiny wody
rozpryskanej w poszczerbionej miednicy. Zda sobie spraw, e rwnie ojowa wieczka
wci zachowaa wiey knot.
"Musiaem wiedzie, e nie zostan tu dugo. Od pocztku nie chciaem zostawi za
sob adnych ladw."
Tak jak przypuszcza, wskie schody na tyle domostwa prowadziy do korytarza, ktry
bieg w stron kuchni. Ostronie zajrza do jej wntrza. Pies drepta w swym wielkim
wiklinowym bbnie, obracajc dugi roen, na ktry nabito udziec jagnicy, duy kawa
woowiny, pi kurczakw i g. Aromatyczna wo unosia si znad kota z zup, zawieszo-
nego na mocnym paku nad drugim paleniskiem. Nigdzie jednak nie byo wida kucharza,
ani w ogle ywej duszy, oczywicie oprcz psa. Wdziczny Orbanowi za jego kamstwa,
popiesznie wyszed w noc.
Wielk budowl stajni wykonano z tego samego kamienia co gospod, cho
wypolerowane byy jedynie powierzchnie gazw otaczajcych wielkie wrota. Pojedyncza
latarnia, zwisajca z haka, wbitego w przegrod boksu, rozsiewaa wok mtne wiato.
Stepper i pozostae konie stay w boksach w pobliu drzwi, ogromny wierzchowiec Ogira nie-
male cakowicie wypenia swj. Zapach siana i koni by swojski, uspokajajcy. Jak si
okazao, Perrin przyszed pierwszy.
Na subie by tylko jeden stajenny, mczyzna o wskiej twarzy, przerzedzonych
siwych wosach i w brudnej koszuli. Koniecznie chcia si dowiedzie, kim waciwie jest
Perrin, jakim prawem domaga si osiodania czterech koni, kim jest jego pan oraz co
waciwie robi porodku nocy, spakowany do podry, a take czy pan Furlan wie, e
wylizguje si w ten sposb, wreszcie c takiego waciwie chowa w tych sakwach, i co si
stao z jego oczyma, czy nie jest przypadkiem chory?
Moneta rzucona gdzie spoza plecw Perrina bysna zotem w wietle latarni.
Stajenny pochwyci j jedn rk i sprbowa zbami.
- Osiodaj je - rozkaza Lan. Jego gos by mikki, jak mikkie jest zimne elazo, a
stajenny skoni si i pobieg przygotowa konie.
Moiraine z Loialem weszli do stajni dokadnie w chwili, w ktrej mogli ju wzi
wodze w donie, a potem w lad za Lanem poprowadzili swe konie w d, ulic, ktra biega
za stajni w kierunku rzeki. Cichy stukot koskich podkw na kamieniach bruku przycign
uwag wychudzonego psa, ktry szczekn raz i uciek, kiedy podeszli bliej.
- W tak noc wracaj wspomnienia, nieprawda, Perrin? - odezwa si cicho Loial.
- Sprbuj mwi jeszcze ciszej - odszepta Perrin. - Jakie wspomnienia?
- C, jest tak, jak w dawnych czasach. - Ogirowi udao si ciszy gos, brzmia jak
brzczenie trzmiela, ktry teraz mgby mie wielko psa, nie za jak poprzednio, konia. -
Potajemny wyjazd pord nocy, wrogowie za nami i by moe rwnie z przodu, atmosfera
zagroenia w powietrzu oraz chodny posmak przygody.
Perrin zmarszczy brwi i ponad karkiem Steppera spojrza na Ogira. Byo to do
proste, oczyma wyowi kark swego konia, ponad nim wznosia si gowa, ramiona i pier
Loiala. - O czym ty mwisz? Wyglda, jakby polubi niebezpieczestwo. Loial, musisz by
szalony!
- Utrwalam jedynie w pamici nastrj chwili - odrzek Loial dosy sztywno, cho mg
to rwnie by ton niepewnoci. - Do mojej ksiki. Chciabym wszystko w niej zawrze.
Sdz, e faktycznie je lubi. Przygody. Oczywicie, e tak jest. - Dwa razy gwatownie
zastrzyg uszami. - Musz je lubi, jeli chc o nich pisa.
Perrin potrzsn gow.
Przy kamiennym nabrzeu stay, przycumowane bezpiecznie na noc, podobne do barek
promy, ciche i ciemne, jak wikszo pozostaych statkw. Jednak wok doku, w ktrym
staa dwumasztowa d, poruszay si wiata latar i ludzkie sylwetki; na jej pokadzie
rwnie mona byo dostrzec przesuwajce si cienie. Na statku dominowa zapach smoy i
konopnych lin, przemieszany z ostr woni ryb, ktre Perrin bez trudu rejestrowa, mimo e z
pobliskiego magazynu, ktry znajdowa si za nimi, dobiegay inne, silniejsze, korzenne
aromaty, tumice tamte.
Lan odnalaz kapitana, drobnego mczyzn, ktry w dziwaczny sposb przechyla na
bok gow, kiedy sucha wypowiadanych do siebie sw. Targi szybko dobiegy koca, z
pokadu wysunito reje z obejmami, aby przetransportowa konie na pokad. Perrin doglda
zwierzt, mwi do nich, gdy zwierzta z trudem znosiy takie niezwyke przygody, jak na
przykad unoszenie w powietrze, ale nawet ogier Stranika zdawa si uspokaja, syszc jego
mruczenie.
Lan ofiarowa kapitanowi zoto, srebro za dwu eglarzom, ktrzy pobiegli boso do
magazynu po worki z owsem. Kolejnych kilku marynarzy sptao konie, w przestrzeni po-
midzy masztami tworzc co w rodzaju maej zagrody, otoczonej linami, przez cay czas
mruczeli niechtnie na temat brudu, ktry bd musieli sprzta. Perrin nie sdzi, by te sowa
byy przeznaczone dla czyichkolwiek uszu, jednak jego wyostrzony such chwyta je z
atwoci. Ci ludzie nie byli po prostu przyzwyczajeni do koni.
Wkrtce "niena G" bya gotowa do drogi, odrobin tylko pniej nili Jaim
Adarra - tak bowiem nazywa si kapitan statku - pierwotnie sobie zamierzy. Kiedy
odczepiono cumy, Lan pomg Moiraine zej pod pokad. Loial, ziewajc, pody za nimi.
Perrin jednak stan przy relingu w pobliu dziobu, chocia na kade ziewnicie Ogira
odpowiada wasnym. Wtpi, czy "niena G" potrafi przecign wilki i wyprzedzi sny.
Ludzie na pokadzie wzili si do wiose sterowych, by odsun d od nabrzea.
W chwili gdy ostatnia lina zostaa rzucona na brzeg i zwinita przez dokera, z cieni
pomidzy dwoma magazynami wypada dziewczyna w wskiej, rozcitej sukni, w doniach
trzymaa toboek a ciemny paszcz powiewa za jej plecami. Wskoczya na pokad dosownie
w tym samym momencie, kiedy mczyni naparli ju na wiosa sterowe.
Adarra popiesznie opuci pozycj przy rumplu, ale ona spokojnie pooya toboek
na pokadzie i dziarsko rzeka:
- Zapac za przejazd rzek do... och... powiedzmy tak daleko jak ten statek pynie. -
Skina gow w kierunku Perrina. - Nie mam nic przeciwko spaniu na pokadzie. Nie
przeraaj mnie zimno i wilgo.
Kilka minut trway targi. W kocu zapacia trzy srebrne marki, zmarszczya brwi
spogldajc na miedziaki, ktre otrzymaa w formie reszty, potem wsypaa je do sakiewki i
przesza do przodu, stajc za Perrinem.
Unosi si wok niej zioowy zapach - lekki, wiey i czysty. Ciemne, odrobin
skone oczy przyglday mu si przez chwil znad wystajcych koci policzkowych, po czym
odwrciy si ku nikncemu brzegowi. Doszed do wniosku, e jest mniej wicej w jego
wieku, ale nie umia stwierdzi, czy jej nos pasuje do twarzy, czy te dominuje w niej nieco
zbyt mocno.
"Jeste gupcem, Perrinie Aybara. Co ci obchodzi, jak ona wyglda?"
Szczelina pomidzy burt a nabrzeem miaa ju szeroko jakich dwudziestu
krokw, pira wiose raz za razem rzebiy gbokie, biae zmarszczki w czarnej wodzie.
Przez chwil rozwaa moliwo wyrzucenia jej za burt.
- C - odezwaa si po chwili. - Nawet przez moment nie mylaam, e trasa mojej
podry tak szybko zawiedzie mnie z powrotem do Illian.
Jej gos by wysoki, ton mia raczej bezbarwny, ale nie byo to nieprzyjemne.
- Ty jedziesz do Illian, czy nie?
Zacisn usta.
- Nie dsaj si - kontynuowaa niezraona. - Zostawilicie za sob niezy baagan, do
spki z tym Aielem. Kiedy opuszczaam miasto, wanie zaczynao w nim wrze.
- Nie powiedziaa im? - zapyta zaskoczony.
- Miejscowi sdz, e Aiel przegryz acuchy, albo rozerwa je goymi rkoma. Nie
zdecydowali jeszcze, ktr moliwo wybra, gdy opuszczaam miasto. - Wydobya z garda
dwik bardzo przypominajcy chichot. - Orban niezwykle gono wyraa swoje
niezadowolenie, e otrzymane rany nie pozwalaj mu na osobiste wzicie udziau w pocigu.
Perrin parskn.
- Kiedy nastpnym razem zobaczy Aiela, zapaskudzi sobie spodnie. - Odchrzkn i
wymamrota: - Przepraszam.
- Nic o tym nie wiem - powiedziaa, jakby jego uwaga nie bya w najmniejszym
stopniu niestosowna. - Widziaam go zim w Jehannah. Walczy z czterema ludmi naraz,
zabi dwch i dwch ciko porani. Oczywicie, on zacz, tak e to troch zmniejsza
warto jego czynu, ale tamci te wiedzieli, co robi. Nie wyzywa ludzi, ktrzy nie potracili
si broni. A jednak jest gupcem. Miewa osobliwe pomysy na temat Wielkiego Czarnolasu.
Tego, ktry bywa nazywany Lasem Cieni. Syszae kiedy o nim?
Spojrza na ni z ukosa. O walce i zabijaniu mwia rwnie spokojnie, jak inna
kobieta rozmawiaaby o pieczeniu ciasta. Nigdy nie sysza o Wielkim Czarnolwie, ale Las
Cieni lea niedaleko na poudnie od Dwu Rzek.
- ledzisz mnie? Patrzya na mnie, tam w gospodzie. Dlaczego? I czemu nie
powiedziaa im o tym, co widziaa?
- Ogira - odpara, wpatrujc si w rzek - nie mona pomyli z nikim, a rozpoznanie
innych nie byo trudniejsze. Udao mi si gbiej zajrze pod kaptur "lady Alys" ni Or-
banowi, widok jej twarzy upewni mnie, e ten czowiek o kamiennym obliczu jest
Stranikiem. Niech mnie wiato spali, jeli chciaabym go rozgniewa. Czy on zawsze tak
wyglda, czy te jad skay na kolacj? W kadym razie zostae tylko ty. Nie lubi rzeczy,
ktrych nie jestem w stanie wytumaczy.
Powtrnie rozway moliwo wyrzucenia jej za burt. Tym razem ju powanie. Ale
Remen byo teraz tylko odleg plam wiata w ciemnociach, a kt mg wiedzie, jak
daleko jest do brzegu.
Jego milczenie wzia, jak si zdaje, za zacht do kontynuowania.
- Tak wic mam... - rozejrzaa si dookoa, potem zniya gos, chocia najbliszy
czonek zaogi pracowa przy wiole w odlegoci przynajmniej dziesiciu stp - ...Aes Sedai,
Stranika, Ogira i... ciebie. Zwyky wieniak, na pierwszy rzut oka.
Jej skone oczy uniosy si, uwanie wpatrujc w jego te tczwki. Kiedy nie
odwrci wzroku, umiechna si.
- Tylko, e ty uwolnie Aiela, dugo z nim rozmawiae, a potem pomoge mu
posieka na plasterki tuzin Biaych Paszczy. Zakadam, e regularnie robisz takie rzeczy,
niewtpliwie wygldasz tak, jakby nie byo to dla ciebie niczym niezwykym. Co dziwnego
wyczuam w grupie takich podrnych, a dziwne lady s tym, czego poszukuj Myliwi.
Zamruga, nie mogo by pomyki co do akcentowania sylab.
- Myliwy? Ty? Nie moesz by Myliwym. Jeste dziewczyn.
Jej umiech sta si tak niewinny, e niemale si podda. Odesza krok w ty,
wykonaa dwa szerokie gesty domi i nagle bysny w nich noe, a zrobia to rwnie
zrcznie, jak mgby dokona tego stary Thom Merrilin. Jeden z mczyzn przy wiole wyda
taki odgos jakby si udawi, dwaj inni potknli si, a wiosa spltay, taczc na falach.
"niena G" przechylia si odrobin, dopiero krzyki kapitana przywrciy porzdek. W tym
czasie noe na powrt znikny.
- Gitkie palce i gitki umys doprowadz ci dalej ni muskuy i miecz. Pomocny jest
rwnie ostry wzrok, lecz na szczcie nie zbywa mi na adnej z tych rzeczy.
- Skromnoci ci rwnie nie brak - wymrucza Perrin. Pomina t uwag milczeniem.
- Zoyam przysig i otrzymaam bogosawiestwo na Wielkim Placu Tammaz, w
Illian. By moe rzeczywicie byam najmodsza, ale w tym tumie, wrd trb, bbnw,
cymbaw i wrzasku... Szecioletnie dziecko mogo zoy przysig i nikt by niczego nie
zauway. Byo nas tam ponad tysic osb, moe nawet dwa tysice, a kady mia pomys,
gdzie szuka Rogu Valere. Ja rwnie... moe okaza si trafny... ale aden Myliwy nie
powinien lekceway tak osobliwego ladu. Rg z pewnoci spoczywa na kocu dziwnego
ladu, a nigdy nie widziaam dziwniejszego ni ten, ktry zostawia wasza czwrka. Dokd
zdacie? Do Illian? Gdzie dalej?
- A jaki jest twj pomys? - zapyta. - Odnonie do tego gdzie jest Rg?
"Bezpieczny w Tar Valon, i mam nadziej, wiatoci spraw, e nigdy go ju wicej
nie ujrz."
- Mylisz, e jest w Ghealdan?
Zmarszczya brwi i spojrzaa na niego. Odnis wraenie, e nigdy nie porzuca tropu,
jeli ju raz go zapie, ale gotw by zaoferowa jej tyle mylcych ladw, ile tylko podejmie.
Wtedy ona powiedziaa:
- Syszae kiedykolwiek o Manetheren?
Czu, e zaczyna si dawi.
- Tak, syszaem - odrzek ostronie.
- Wszystkie krlowe Manetheren byy Aes Sedai, a krlami ich Stranicy. Nie mog
wyobrazi sobie miejsca takiego jak to, ale tyle mwi ksigi. To bya wielka kraina, wi-
kszo Andoru oraz Ghealdan i jeszcze troch ponadto, lecz stolica, samo miasto, leao w
Grach Mgy. Myl, e Rg jest tam. Chyba e wasza czwrka doprowadzi mnie do niego.
Poczu gniew. Pouczaa go, jakby by niewyksztaconym prostakiem ze wsi.
- Nie znajdziesz Rogu w Manetheren. Miasto zostao zniszczone podczas wojen z
Trollokami, kiedy ostatnia krlowa zaczerpna zbyt duo Jedynej Mocy, aby zniszczy
Wadcw Strachu, ktrzy zabili jej ma.
Moiraine powiedziaa mu, jak brzmiay imiona tego krla i krlowej, ale teraz nie
pamita ich.
- Nie w Manetheren wic, wiejski chopcze - odpowiedziaa spokojnie - ale przecie
kraina taka jak ta stanowi wietn kryjwk. Byy wszak inne narody, inne miasta w Grach
Mgy, tak stare, e nawet Aes Sedai o nich nie pamitaj. A pomyl o tych wszystkich
opowieciach o nieszczciu, ktre spotka kadego, kto odway si zapuci w gry. Gdzie
mona by lepiej schowa Rg ni w jednym z zapomnianych miast?
- Syszaem opowieci o czym ukrytym w grach. Czy ona wci mu wierzy? Nigdy
nie potrafi zbyt zrcznie kama. - W historiach nie mwi si co to jest, ale z pewnoci
chodzi o wielki skarb, by moe wanie Rg. Jednak Gry Mgy rozcigaj si na przestrzeni
setek lig. Jeli zamierzasz co w nich znale, nie powinna traci czasu, podajc za nami.
Bdziesz go duo potrzebowaa, by znale Rg, zanim to zrobi Orban i Gann.
- Mwiam ci, e oni upieraj si przy dziwacznej idei, i Rg jest ukryty w Wielkim
Czarnolesie. - Umiechna si do niego. Kiedy si miaa, jej usta nie wydaway si wcale za
due. - Powiedziaam ci te, e Myliwy musi poda za dziwnym ladem. Macie szczcie,
e Orban i Gann odnieli rany podczas walki z tymi wszystkimi Aielami, mogliby bowiem
rwnie znale si teraz na pokadzie tej odzi. Ja przynajmniej nie stan wam na drodze, nie
bd usiowaa niczego od was wydusi, nie wyzw rwnie do walki Stranika.
Odwarkn z niesmakiem.
- Jestemy zwykymi podrnikami, w drodze do Illian, dziewczyno. Jak masz na
imi? Jeli przez najblisze dni mamy podrowa tym samym statkiem, nie mog cigle
nazywa ci dziewczyn.
- Nazywam siebie Mandarb.
Nie mg powstrzyma gonego parsknicia, ktre wyrwao mu si z garda. Skone
oczy, patrzce na niego, niemale zapony.
- Naucz ci czego, wiejski chopcze. - Jej gos odzyska znowu spokj i rwnowag.
- W Dawnej Mowie Mandarb znaczy "ostrze". To imi godne Myliwego poszukujcego
Rogu!
Usiowa opanowa swj miech i ciko dyszc, wskaza w kierunku zagrody z lin
pomidzy masztami.
- Widzisz tego karego ogiera? On ma na imi Mandarb.
Pomie znikn z jej oczu, na policzki wypezy plamy rumiecw.
- Och. Od urodzenia nazywaam si Zarine Bashere, ale Zarine to kiepskie imi dla
Myliwego. W opowieciach Myliwi nosz takie imiona jak Rogosh Orlooki.
Wygldaa na tak zmieszan, e omieli si powiedzie:
- Podoba mi si imi Zarine. Pasuje do ciebie.
Na chwil jej oczy rozbysy ponownie, przestraszy si, e ma zamiar znowu
wycign n.
- Jest ju pno, Zarine. Chciabym si troch przespa.
Odwrci si w stron wazu prowadzcego pod pokad, po ramionach przebieg mu
dreszcz. Czonkowie zaogi wci chodzili w t i z powrotem po pokadzie, pracujc przy
wiosach sterowych.
"Gupiec ze mnie. Przecie dziewczyna nie wsadzi mi noa w plecy. Nie przy tych
wszystkich ludziach. Nieprawda?"
Kiedy doszed do wazu, zawoaa za nim:
- Wiejski chopcze! Moe nazw si Faile. Mj ojciec mwi na mnie tak, jak byam
maa. Znaczy to "sok". Zesztywnia, niemale nie trafiajc na pierwszy stopie drabiny.
"Zbieg okolicznoci. - Zmusi si, by zej na d, nie odwracajc si za siebie. - Nic
wicej".
Przejcie byo ciemne, ale przez waz za plecami przesczao si wystarczajco duo
ksiycowej powiaty, aby mg znale drog. W jednej z kabin kto gono chrapa.
"Min, dlaczego musisz widzie rzeczy?"
ROZDZIA 6
CRKA NOCY
Nie mia innego sposobu, by si przekona, ktr kabin przeznaczono dla niego,
jedynie otwierajc kolejne drzwi. Wszystkie byy ciemne, mczyni spali na wskich kojach,
wbudowanych naprzeciw siebie w ciany. Tylko w jednym pomieszczeniu palio si wiato -
Loial siedzia na pododze pomidzy dwoma kami, ledwie si zreszt mieszczc w wskiej
przestrzeni i pisa co w oprawnej w ptno ksidze, przy wietle zawieszonej na piercieniu
latarni. Ogir koniecznie chcia porozmawia o wydarzeniach ostatniej nocy, ale Perrin,
ktrego szczki niemal trzeszczay od powstrzymywanego ziewania, doszed do wniosku, e
statek z pewnoci odpyn wystarczajco daleko, aby mona byo bezpiecznie zasn.
Bezpiecznie ni. Nawet gdyby wilki bardzo si staray, nie mog dugo dotrzymywa kroku
wiosom i sile prdu.
Na koniec znalaz pozbawion okien kabin, cakowicie pust, co bardzo mu
odpowiadao. Chcia by sam.
"Zwyke, przypadkowe podobiestwo imion, to wszystko - myla, zapalajc latarni
zawieszon na cianie. - W kadym razie, jej prawdziwe imi brzmi Zarine."
Ale dziewczyna z wystajcymi komi policzkowymi i skonymi oczyma nie bya jego
najwikszym zmartwieniem. Pooy uk wraz z reszt dobytku na ciasnym ku, rzuci na
nie paszcz, a sam usiad na drugim, by cign buty.
Elyas Machera znalaz sposb na to, by y z tym, czym by - czowiekiem
pozostajcym w cisej wizi z wilkami - i nie oszala. Zastanawiajc si nad tym teraz, Perrin
pewien by, e Elyas y tak ju od wielu lat, zanim si spotkali.
"To jest sposb ycia, jaki wiadomie wybra. A w kadym razie zaakceptowa."
To nie byo adne rozwizanie. Perrin nie chcia tak y, nie chcia si z tym godzi.
"Jeli posiadasz sztabk metalu, z ktrej mona zrobi tylko n, godzisz si na to i
robisz n, nawet jeli chciaby mie siekier. Nie! Moje ycie jest czym wicej ni tylko
elazem, ktre mona przeku w dowolny ksztat."
Ostronie sign mylami na zewntrz, starajc si wyczu wilki - nie znalaz nic.
Och, poczu niejasne wraenie ich obecnoci, gdzie daleko, ale rozwiao si w chwili, gdy go
dotkn. Po raz pierwszy od tak dawna by samotny. Bogo samotny.
Zdmuchn latarni i po raz pierwszy od wielu dni, leg na ku.
"Jak, na wiato, Loial zdoa zasn w jednym z nich?"
Zwaliy si na niego wszystkie te nieprzespane noce, z wyczerpania drgay mu
minie. Zorientowa si, e przynajmniej udao mu si nie pomyle ani razu o Aielu. Ani o
Biaych Paszczach.
"Przeklty topr! wiatoci, niech sczezn, obym nigdy nie musia bra go w
donie..."
Taka bya ostatnia myl, jaka nawiedzia jego umys, zanim zasn.


Otaczaa go szara mga, tak gsta nad sam ziemi, e nie mg dostrzec swych
wasnych butw, i tak nieprzenikniona, e nie widzia nic na odlego dziesiciu krokw.
Bliej z pewnoci niczego nie byo. Dalej mogo czai si wszystko. Mga sprawiaa dziwne
wraenie - nie byo w niej wilgoci. Sign doni do pasa, chcc uspokoi si i upewni, e
nie jest bezbronny i zadra. Topr znikn.
Co poruszyo si we mgle, zawirowao pord szaroci. Co szo za nim.
Napi minie, zastanawiajc si czy lepiej ucieka, czy walczy goymi rkoma, i
czy w ogle jest z kim walczy.
Falujce zawirowania mgy, poruszajce si wrd szaroci, zespoliy si w posta
wilka, kosmata sylwetka prawie zlewaa si z otoczeniem.
"Skoczek?"
Wilk zawaha si, potem podszed i stan przy jego boku. Skoczek - teraz by ju
pewien - ale co w jego postawie, w tych oczach, ktre spojrzay przelotnie w jego wasne,
nakazywao milczenie, zarwno ustom jak i umysowi; wyraao niemy rozkaz - "chod za
mn."
Pooy rk na grzbiecie wilka, a wtedy Skoczek ruszy naprzd. Pozwoli si
prowadzi. Futro, w ktre wczepi do byo grube i kosmate. Przywracao poczucie rzeczywi-
stoci.
Mga zacza gstnie, wkrtce ju tylko chwyt doni dawa pewno, e Skoczek
wci idzie obok, a niebawem, gdy spojrza w d, nie dostrzeg wasnej klatki piersiowej.
Tylko szara mga. Rwnie dobrze mgby pywa w kopcu wieo zestrzyonej weny.
Uderzy go rwnie cakowity brak dwikw. Nie sysza nawet odgosu swych krokw.
Poruszy palcami u ng i z ulg poczu skr butw.
Mga pociemniaa i teraz wraz z wilkiem szed przez smolist czer. Nie widzia
nawet doni, ktr dotyka swego nosa. Prawd mwic, nosa rwnie nie widzia. Na chwil
zamkn oczy i nie mg stwierdzi adnej rnicy. Dookoa wci zalegaa absolutna cisza.
Czu szorstki wos grzbietu Skoczka, ale nie mia pewnoci, czy czuje ziemi pod stopami.
Nagle Skoczek przystan, zmuszajc go rwnie do zatrzymania si. Rozejrza si
dookoa... i zacisn powieki. Teraz rnica bya wyrana. Pojawiy si rwnie odczucia -
mdlce skrty odka. Zmusi si, by otworzy oczy i spojrze w d.
Widok, ktry zobaczy, nie mg by prawdziwy, chyba e razem ze Skoczkiem
znajdowaliby si wysoko w powietrzu. Nie mg dostrzec ani siebie, ani wilka, jakby w ogle
nie posiadali cia - na t myl odek skrci si w ciasny supe - ale pod nimi, doskonale
widoczna, niczym w wietle tysica lamp, rozcigaa si szeroka galeria luster, na pozr
zawieszona swobodnie pord czerni, jednake tak rwno, jakby j ustawiono na rozlegej
posadzce. Zwierciada cigny si we wszystkich kierunkach, tak daleko jak mg sign
wzrokiem, jednake przestrze pod nogami bya pusta. Wewntrz niej dostrzeg ludzi. W
jednej chwili usysza ich gosy, tak wyranie, jakby sta pomidzy nimi.
- Wielki Wadco - wymamrota jeden z nich - co to jest za miejsce? - Rozejrza si
dookoa, wzdrygn przed wasnym odbiciem, pomnoonym tysickrotnie i odtd trzyma ju
wzrok wbity przed siebie. Pozostali stoczyli si wok niego, wydawali si znacznie bardziej
przeraeni. Jeszcze przed chwil spaem w Tar Valon, Wielki Wadco. Ja pi w Tar Valon!
Co to jest za miejsce? Czy oszalaem?
Niektrzy z toczcych si wok niego mieli na sobie pyszne kaftany, pene zdobie,
inni zdecydowanie skromniejsz odzie, a niektrzy wydawali si zupenie nadzy, czy te
odziani wycznie w bielizn.
- Ja rwnie spaem - wykrzykn nagi mczyzna. - W zie. Pamitam, jak kadem
si z moj on!
- A ja spaem w Illian - powiedzia mczyzna w zocie i czerwieni, jego gos zdradza
przeyty wstrzs. - Wiem, e pi, to wszystko nie moe by rzeczywiste. Wiem, e ni, ale
to jest niemoliwe. Gdzie ja jestem, Wielki Wadco? Czy naprawd przyszede ju po mnie?
Ciemnowosy mczyzna, ktry sta naprzeciw nich, odziany by w czer, obszyt u
nadgarstkw i szyi srebrn koronk. Nieustannie przykada do do piersi, jakby bolao go
serce. Wszystko byo owietlone dochodzcym znikd wiatem, ale mczyzna znajdujcy
si pod stopami Perrina zdawa si otulony cieniem. Ciemno otaczaa go, spowijaa.
- Cisza!
Czowiek odziany w czer nie podnis gosu, bowiem nie musia tego czyni. W
pauzie, ktra nastpia po pierwszym sowie, podnis gow, jego oczy i usta wyglday jak
otwory wybite w osonie paleniska kuni, na ktrym szaleje ogie, tryska z nich pomie i
jaskrawy blask.
Dziki temu Perrin zrozumia, kto to jest. Ba'alzamon. Patrzy w d na samego
Ba'alzamona. Strach przeszy go niczym setki hartowanych kolcw. Uciekby, gdyby potrafi
porusza nogami. Ale nie czu ng.
Skoczek przesun si. Czu grube futro w palcach doni, zacisn je mocniej. Co
przywracajcego poczucie rzeczywistoci. Co bardziej rzeczywistego, prbowa przekona
siebie, ni widok pod stopami. Ale wiedzia, e oba s tak samo realne.
Skupieni w gromadk mczyni przypadli do ziemi.
- Wyznaczono wam zadania - oznajmi Ba'alzamon. - Niektre zdoalicie
zrealizowa. Z innymi nie poradzilicie sobie.
Jego oczy i usta nieustannie nikny, przysaniane buchajcym z nich pomieniem, a
zwierciada odbijay rozbyski ognia.
- Ci, ktrym przeznaczono mier, musz umrze. Ci, ktrych naznaczono jako moj
wasno, musz odda mi pokon. Zawd sprawiony Wielkiemu Wadcy Ciemnoci nie
zasuguje na przebaczenie.
Ogie byszcza w jego oczodoach, otaczajca ciemno kbia si i wirowaa.
- Ty. - Palcem wskaza tego, ktry mwi o Tar Valon, czowieka ubranego w dobrze
skrojone rzeczy z najlepszej weny. Inni odsunli si od niego, jakby mia czarn osp. Teraz,
osamotniony, paszczy si coraz bardziej i bardziej. - Pozwolie chopcu uciec z Tar Valon.
Mczyzna wrzasn i zawibrowa niczym pilnik, ktrym uderzono w kowado. Jego
posta zacza jakby traci sw konsystencj, a krzyk zanika wraz z nim,
- Wszyscy nicie - powiedzia Ba'alzamon - ale to, co stanie si w tym nie, bdzie
rzeczywiste.
Nikncy czowiek by ju tylko wizk pasm mgy, powizanych w czowiecz posta,
jego krzyk dobiega gdzie z oddali, a po chwili nawet mga znikna.
- Obawiam si, e nigdy si nie obudzi. - Zamia si, a w ustach zataczy mu ryczcy
pomie. - Pozostali z was ju nigdy mnie nie zawiod. Precz! Obudcie si i bdcie
posuszni!
Ludzie zniknli.
Przez chwil Ba'alzamon by sam, nagle obok niego pojawia si kobieta, odziana w
biel i srebro, ktrych nie amay adne inne barwy.
Perrin przey wstrzs. Nigdy nie zapomniaby kobiety rwnie piknej. Widzia j ju
raz, w swoim nie, staraa si nakoni go do poszukiwania chway.
Za ni pojawi si zdobny tron, usiada, ostronie ukadajc jedwabne spdnice.
- W swobodny sposb korzystasz z mojej dziedziny - powiedziaa.
- Twojej dziedziny? - zdziwi si Ba'alzamon. - Rocisz sobie wic do niej prawo? Czy
nie suysz ju Wielkiemu Wadcy Ciemnoci?
Ciemno wok niego zgstniaa w jednej chwili, zdawaa si wrze.
- Su - odpara prdko. - Dugo ju su Wadcy Pmroku. Uwiziona za moj
sub, dugo spoczywaam w nie koczcym si nie bez snw. Tylko Szarym Ludziom i
Myrddraalom odmwiono snw. ni nawet trolloki. A sny byy zawsze moje, przeznaczone
mi, bym z nich korzystaa. Teraz znw jestem wolna i swobodnie czerpa bd z mojej
wasnoci.
- Z twojej wasnoci - powtrzy Ba'alzamon. Wirujca wok niego ciemno
wydawaa si niemal radosna. - Zawsze uwaaa si za co wicej ni jeste, Lanfear.
Imi cio Perrina jak wieo naostrzony n. Jedna z Przekltych nawiedzia jego sny.
Moiraine miaa racj. Niektrzy ju wydostali si na wolno.
Kobieta w bieli podniosa si, tron znikn.
- Jestem tak wielka jak jestem. Dokd doprowadziy nas twoje plany? Ponad trzy
tysice lat sczenia szeptw w uszy i pocigania za sznurki kukieek, zasiadajcych na
tronach, niczym jaka Aes Sedai! - Ostatnie imi wypowiedziaa z ca pogard na jak j
byo sta. - Trzy tysice lat, a jednak Lews Therin ponownie pojawi si na wiecie i te Aes
Sedai o mao nie wziy go na smycz. Czy jeste w stanie go kontrolowa? Czy jeste w stanie
go przekona? By mj, zanim spotkaa go ta somianowosa dzierlatka, Ilyena! I bdzie
znowu mj!
- Czy teraz suysz wycznie sobie, Lanfear? - gos Ba'alzamona by cichy, jednak
pomienie nie przestaway szale w otworach oczu i ust. - Czy zamaa swe przysigi,
skadane Wielkiemu Wadcy Ciemnoci?
Przez chwil ciemno prawie zakrya go, mona byo dostrzec jedynie byski
pomieni.
- Nie tak atwo je zama, jak przysigi skadane wiatoci, ktr przekla,
proklamujc si now wadczyni w samej Komnacie Sug. Twj pan roci sobie do ciebie
prawa na zawsze, Lanfear. Czy bdziesz suy, czy te wolisz wieczny bl, nie koczc si
mier, bez nadziei na przebaczenie?
- Su - pomimo wypowiedzianych sw, wci staa wyprostowana w wyzywajcej
pozie. - Su Wielkiemu Wadcy Ciemnoci i nikomu innemu. Na zawsze!
Szeroka galeria luster pocza znika, jak gdyby porywana przez czarne fale,
przetaczajce si po niej, coraz bliej rodka. Przypyw czerni pokn w kocu Ba'alzamona i
Lanfear. Pozostaa tylko ciemno.
Perrin poczu, jak Skoczek rusza i z niekaman ulg poszed za nim, prowadzony
tylko przez kb futra ciskany w doni. Dopki si nie porusza, nie zdawa sobie sprawy, e
to w ogle bdzie moliwe. Bez rezultatw stara si rozplta sens sceny, ktrej wiadkiem
by przed chwil. Ba'alzamon i Lanfear. Koniuszek jzyka przylgn do kcika ust. Z jakiego
powodu, Lanfear przerazia go bardziej ni Ba'alzamon. By moe dlatego, e wtedy, w
grach nawiedzaa jego sny.
- wiatoci! Jedna z Przekltych w moich snach! wiatoci!
Ale, jeli nie przeoczy czego, sprzeciwia si Czarnemu. Mwiono mu zawsze, e
Cie nie ma nad tob wadzy, gdy si mu opierasz, ale w jaki sposb Sprzymierzeniec
Ciemnoci - gdzie tam Sprzymierzeniec, jedna z Przekltych! - moe oprze si Cieniowi?
"Musiaem oszale, jak brat Simiona. Te sny doprowadzaj mnie do szalestwa!"
Powoli czer zmienia si z powrotem w mg, a mga stopniowo rzeda, dopki
wreszcie nie wyszed razem ze Skoczkiem na poronity traw stok wzgrza, jaskrawy w
wietle dnia. W zarolach u stp wzgrza pieway ptaki. Obejrza si za siebie. Pofadowana
rwnina, pokryta kpami drzew, rozcigaa si a po horyzont. Nigdzie nie byo nawet ladu
mgy. Wielki, posiwiay wilk sta, wpatrujc si w niego.
- Co to byo? - dopytywa si, usiujc zmusi swj umys, aby formuowa pytania w
sowach, ktre wilk zrozumie. - Dlaczego mi to pokazae? Co to byo?
Emocje i obrazy przepeniy jego myli, a umys ubra je w sowa.
"To, co powiniene zobaczy. Bd ostrony, Mody Byku. To miejsce jest
niebezpieczne. Bd ostrony, jak wilczek polujcy na jea."
Brzmiao to jak co zblionego do Maego z Kocami na Grzbiecie, ale jego umys
nazwa zwierz imieniem, pod ktrym znali je ludzie.
"Jeste zbyt mody, zbyt nowy."
- Czy to byo prawdziwe?
"Wszystko, co mona zobaczy jest prawdziwe, a take to czego nie mona."
Wygldao na to, e Skoczek nie ma zamiaru powiedzie nic wicej.
- Skoczek, jak si tutaj dostae? Widziaem jak umierasz. Czuem, e umierasz!
"Wszyscy s tutaj. Wszyscy bracia i siostry, ktrzy s, ktrzy byli, ktrcy bd."
Perrin wiedzia, e wilki nie miej si, ale przez moment mia wraenie, jakby pysk
Skoczka rozcign si w charakterystycznym grymasie.
"Tutaj szybuj jak orze."
Wilk przysiad i potem skoczy wysoko w powietrze. Unosio go coraz wyej i wyej,
a wreszcie zmieni si w ma plamk na niebie. Pozostaa po nim tylko ostatnia myl:
"Szybowa."
Perrin patrzy w lad za nim z ustami otwartymi ze zdumienia.
"Udao mu si."
Oczy zaczy go szczypa, odkaszln i potar nos.
"Nastpnym razem rozpacz si jak dziewczyna."
Nie mylc, rozejrza si wok siebie, czy nikt go nie obserwuje, a wtedy wszystko
ulego gwatownej przemianie.
Sta na pagrku, wok rozcigaa si cienista, niewyrana gmatwanina wzniesie i
uskokw. Zdaway si dziwnie szybko gin w oddali. Rand sta poniej. Rand, a wok niego
zaciska si poszarpany krg Myrddraali oraz mczyzn i kobiet, na ktrych wzrok jakby nie
mg si zatrzyma. Psy wyy w oddali, Perrin wiedzia, e na co poluj. Wo Myrddraali i
zapach palonej siarki przesycay powietrze. Perrin poczu jak je mu si wosy na karku.
Krg zoony z Myrddraali i ludzi zaciska si coraz bardziej, wszyscy poruszali si
jakby we nie. A Rand zacz ich zabija. Kule ognia wyleciay z jego doni i pochony
dwch. Byskawica runa z gry i wypalia innych. Wstgi wiata, niczym rozgrzany do
biaoci metal, uderzyy z jego pici na pozostaych. Ale ci, ktrzy przeyli, nie przestawali
si powoli zblia, jak gdyby nic si nie stao. Ginli jeden po drugim, a nie zosta nikt.
Wtedy Rand pad na kolana, ciko dyszc. Perrin nie wiedzia, czy tamten mieje si, czy
pacze, wygldao to tak, jakby zawadno nim i jedno, i drugie uczucie.
Wrd wzniesie pojawiy si kolejne ksztaty, nadchodzili nowi ludzie, nowe
Myrddraale, wszyscy zmierzali w stron Randa.
Perrin przyoy donie do ust.
- Rand! Rand, nadchodz nastpni!
Rand spojrza na niego, skuli si jakby w sobie i warkn; pot spywa mu po twarzy.
- Rand, nadchodz...
- Sczenij! - zawy Rand.
wiato wypalia Perrinowi oczy i bl zaguszy wszystko.


Jczc zwin si w kbek na wskim ku, jasno wci pona pod powiekami.
Bolao go w piersiach. Podnis do i a skrzywi si, kiedy wyczu oparzelin pod koszul,
nie wiksz od srebrnej monety.
Ostronie, powoli, prawie przemoc rozlunia skurczone minie, a wreszcie mg
wyprostowa nogi i leg pasko w wskiej kabinie.
"Moiraine. Tym razem musz opowiedzie Moiraine. Poczekam tylko, a bl troch
minie."
Ale kiedy bl zacz mija, zwyciyo zmczenie. Ledwie pomyla o tym, eby
wsta, sen otuli go znowu.
Kiedy ponownie otworzy oczy, lea, wpatrujc si w belki sufitu. wiato w szparach
midzy drzwiami a framug oznaczao, e nadszed ju ranek. Przyoy do do piersi, aby
upewni si, e wszystko tylko sobie wyobrazi, tak dobrze sobie wyobrazi, e nawet teraz
czu oparzelin...
Jego palce znalazy ran.
"A wic jednak nie wyobraziem sobie tego."
Zachowa niejasne wspomnienia kilku innych snw, ktre jednak rozwiay si, kiedy
usiowa je sobie przypomnie. Zwyke sny. Czu si dobrze, jakby spokojnie przespa ca
noc.
"I mgbym od razu przespa nastpn."
Znaczyo to, e jednak moe spa.
"Dopki w pobliu nie ma wilkw."
Pamita postanowienie, ktre powzi podczas krtkiego przebudzenia ze snu o
Skoczku i po chwili zdecydowa, e jest to decyzja suszna.
Puka do piciu drzwi i przeklina przy dwch, mieszkacy znajdujcych si za nimi
pomieszcze zapewne byli na pokadzie, zanim wreszcie znalaz Moiraine. Bya ju
cakowicie ubrana, ale wci siedziaa ze skrzyowanymi nogami na jednym z dwu wskich
ek, czytajc przy wietle latarni sw ksig z notatkami. Jak dostrzeg, ksiga otwarta bya
blisko pocztku, notatki musiay wic pochodzi z czasu, zanim przybya do Pola Emonda.
Rzeczy Lana leay schludnie uoone na ssiednim ku.
- Miaem sen - zacz, a potem opowiedzia jej wszystko po kolei. Dokadnie
wszystko. Podnis nawet koszul, by pokaza ma, kolist plam na piersiach, czerwon, z
odchodzcymi od niej falistymi czerwonymi prgami. Przedtem zataja przed ni pewne
rzeczy, i podejrzewa, e w przyszoci rwnie moe postpowa podobnie, jednak ta sprawa
bya zapewne nazbyt wana, by zatrzyma j wycznie dla siebie. Nit jest najmniejsz czci
noyczek i najatwiejsz do wykonania, ale bez niego noyczki nie przetn niczego. Kiedy
skoczy, stan w milczeniu, czekajc.
Jej twarz bya pozbawiona wyrazu, tylko ciemne oczy zdradzay, jak dokadnie
rozwaa kade wypowiadane przeze sowo, way je, mierzy, unosi do wiata. Potem sie-
dziaa dalej w tej samej pozycji, ale mia wraenie, e teraz to on by badany, waony i
podnoszony do wiata.
- A wic, czy to jest wane? - na koniec nie wytrzyma. - Sdz, e by to jeden z tych
wilczych snw, o ktrych mi mwia. Jestem pewien, tak wanie musiao by! Tylko
powiedziaa, e niektrzy z Przekltych mogli si uwolni, a on mwi do niej Lanfear i... To
jest naprawd wane, czy stojc tutaj, robi tylko z siebie gupca?
- S kobiety - powiedziaa powoli - ktre zrobiyby wszystko, by ci poskromi, po
usyszeniu tego, co ja usyszaam przed chwil.
Nie mg oddycha, czu si tak, jakby puca odmwiy mu posuszestwa.
- Nie oskaram ci o zdolnoci do przenoszenia Mocy. - Kontynuowaa po chwili, a
ld w jego wntrzu powoli zacz si rozpuszcza. - Czy choby nawet o zdolnoci do
nauczenia si tego. Prba poskramiania nie wyrzdziaby ci najmniejszej krzywdy,
pominwszy okrutne traktowanie, jakie miaby do zawdziczenia Czerwonym Ajah, zanim
zdayby sobie spraw ze swej pomyki. Tacy mczyni s tak nieliczni, e nawet Czerwone,
optane gorczk polowania, nie znalazy wicej ni trzech w cigu ostatnich dziesiciu lat.
Przynajmniej do czasu plagi faszywych Smokw. Usiuj ci uwiadomi, e nie sdz, aby
nagle zacz przenosi Moc. Tego nie musisz si obawia.
- C, dzikuj przynajmniej za to - powiedzia gorzko. - Nie musiaa mnie
miertelnie przeraa tylko po to, by mi powiedzie, e nie musz si niczego obawia.
- Och, oczywicie, e masz si czego obawia. A przynajmniej masz powody do
zachowania daleko idcej ostronoci, jak ci przestrzega wilk. Czerwone siostry, lub kto
inny, mogyby ci zabi, zanimby odkryy, e nie ma w tobie nic do poskramiania.
- wiatoci! wiatoci, spal mnie! - Wpatrywa si w ni spod zmarszczonych brwi. -
Prbujesz wodzi mnie za nos, Moiraine, ale ja nie jestem gupim cielciem i nie mam kka
w nosie. Czerwone Ajah, albo jakiekolwiek inne nie pomylayby o poskramianiu, jeli w
moich snach nie byoby nic prawdziwego. Czy oznacza to, e Przeklci s na wolnoci?
- Mwiam ci ju wczeniej, e jest to moliwe. Niektrzy z nich. Twoje... sny s
czym, czego nie oczekiwaam, Perrin. nicy pisali o wilkach, ale tego si nie spodziewaam.
- C, ja myl, e to byo prawdziwe. Sdz, e widziaem co, co si rzeczywicie
zdarzyo, co, co nie byo przeznaczone dla moich oczu.
"A co jednak zobaczy musiaem."
- Uwaam, e Lanfear uwolnia si zupenie niedawno. Co masz zamiar zrobi?
- Jad do Illian. A potem do zy. Mam nadziej, e uda mi si zdy przed Randem.
Musielimy zbyt szybko opuci Remen i Lan nie zdy si zorientowa, czy Rand
przekroczy rzek czy popyn ni. Jednak zanim dotrzemy do Illian, bdziemy wiedzieli.
Napotkamy znaki jego przejcia.
Spojrzaa na ksik, jakby zamierzaa ponownie podj lektur.
- To wszystko, co masz zamiar zrobi? Lanfear jest na wolnoci i, wiato wie, ilu
jeszcze innych?
- Nie wypytuj mnie - powiedziaa chodno. - Nie wiesz nawet, jakie pytania zadawa, i
nie byby w stanie zrozumie choby poowy odpowiedzi, jakich bym ci udzielia. Czego
zreszt nie uczyni.
Zmieszany pod jej spojrzeniem przebiera nogami, dopki nie stao si jasne, e nic
wicej nie usyszy na ten temat. Koszula bolenie ocieraa oparzelin na piersiach. Nie
wygldao to jednak na powan ran - "Na pewno nie, a jedynie jak na skutek trafienia
byskawic!"- ale sposb, w jaki zostaa zadana, by zupenie inn kwesti.
- Hmm... Uzdrowisz to?
- Ju nie niepokoisz si myl o stosowaniu wobec ciebie Jedynej Mocy, Perrin? Nie,
nie uzdrowi tego. Rana nie jest powana, bdzie ci przypomina o tym, by by ostronym.
Nie chcia jej naciska, w tej sprawie rzeczywicie naleao zachowa ostrono,
podobnie zreszt jak w kwestii samych snw oraz rozpowiadaniu o nich innym.
- Co jeszcze, Perrin?
Ruszy w kierunku drzwi, ale po chwili przystan.
- Jest jeszcze co. Czy imi Zarine moe co mwi o kobiecie, ktra je nosi?
- Dlaczego, na wiato, pytasz mnie o takie rzeczy?
- Dziewczyna - powiedzia zakopotany. Moda kobieta. Spotkaem j wczorajszej
nocy. Pynie z nami na statku.
Pozwoli jej samej odkry, e Zarine wie, i ona jest Aes Sedai. I e uwaa, i jadc za
nimi odnajdzie Rg Valere. Nie opuci niczego wanego, ale jeli Moiraine moe mie swoje
tajemnice, to on rwnie.
- Zarine. To saladejskie imi. adna kobieta nie nazwaaby tak swojej crki, gdyby nie
spodziewaa si, e ta bdzie wielk piknoci. I poeraczk serc. Kim, kto przeznaczony
jest do wylegiwania si na poduszkach w paacu, w otoczeniu sucych i konkurentw. -
Umiechna si lekko, ale wida byo, e jest mocno rozbawiona. - By moe masz kolejny
powd do ostronoci, Perrin, jeli Zarine pynie na tej samej odzi co my.
- Mam zamiar uwaa - odrzek jej.
Dowiedzia si na koniec, dlaczego Zarine nie lubi swego imienia. Niezbyt nadawao
si dla Myliwego, polujcego na Rg.
"Przynajmniej dopki nie nazwaa si sokoem." Kiedy wrci na pokad, zasta tam
Lana, dogldajcego Mandarba. I Zarine, ktra siedziaa na zwoju liny przy relingu, ostrzc
jeden ze swych noy i patrzc na niego. Wielkie, trjktne agle byy zwinite i zbrasowane, a
"Sniena G" pyna teraz z prdem.
Spojrzenie Zarine nie odrywao si od Perrina, gdy ten przeszed obok niej, by stan
na dziobie. Dzib ci wod, pienic si po obu jego stronach, jak dobry pug ziemi. Perrin
zamartwia si snami i Aielem. Wizjami Min i sokoami. Bolaa go rana na piersiach. Nigdy
dotd ycie nie byo tak skomplikowane.


Rand obudzi si z wyczerpujcego snu, nerwowo chwytajc powietrze. Paszcz,
ktrego uywa jako koca, zsun si ze podczas snu. Bola go bok, rwaa stara rana z Falme.
Z ogniska pozosta tylko ar, na ktrym taczyo par drcych pomieni, ale nawet to
wystarczao, by poruszy cienie.
"To by Perrin. Bez wtpienia! To bi on, a nie sen. Jako si tam dosta. Prawie go
zabiem! wiatoci, musz by ostroniejszy!"
Drc, podnis dug ga dbu i zacz ni rozgarnia ar. Drzewa rzadko porastay
murandiaskie wzgrza, wznoszce si w niewielkiej odlegoci od brzegu Manetherendrelle,
ale udao mu si znale wystarczajc ilo opadych gazi, aby rozpali ognisko. Drewno
byo ju stare, nie scho porzdnie, jednak jeszcze nie cakiem sprchniao. Zanim jednak
dotkn kocem gazi aru ogniska, zatrzyma si nagle. Nadjeday konie, szy stpa, byo
ich dziesi lub dwanacie.
"Musz by ostrony. Nie mog popeni nastpnego bdu."
Konie zmierzay w kierunku dogasajcego ogniska, po wejciu w krg mdej powiaty
zatrzymay si. Cie skrywa jedcw, ale mona byo dostrzec surowe twarze pod okr-
gymi hemami i dugie, skrzane kaftany, naszywane na caej powierzchni metalowymi
tarczami, przez co wyglday jak pokryte rybi usk. Jednym z jedcw bya kobieta o
siwiejcych wosach i powanym wyrazie twarzy. Jej ciemna suknia zrobiona bya z prostej
weny, jednak o bardzo wyrafinowanym splocie, ozdobiona srebrn broszk w ksztacie Iwa.
Wygldaa na kupca, widzia ju ludzi jej pokroju, jak przyjedali do Dwu Rzek po tyto i
wen. Kupiec i jego stra.
"Musz by ostrony - pomyla, wstajc. - adnych pomyek."
- Wybrae dobre miejsce na obozowisko, mody czowieku - odezwaa si. - Zawsze z
niego korzystam podczas drogi do Remen. Niedaleko jest mae rdeko. Ufam, e nie
bdziesz mia nic przeciwko temu, ebym rwnie tu zanocowaa?
Jej stranicy ju zsiedli z koni, szarpniciami odpinali pasy z broni i rozluniali
poprgi przy siodach.
- Oczywicie, e nie - odpowiedzia Rand.
"Ostrono."
Wystarczyy mu dwa kroki i znalaz si wystarczajco blisko, by wyskoczy w
powietrze, wykonujc jednoczenie obrt - Puch Ostu Wirujcy na Wietrze - a wycite z
ognia ostrze opatrzone znakiem czapli, pojawio si w jego doniach. Jej gowa spada z
karku, zanim nawet wyraz zaskoczenia zdy pojawi si na twarzy.
"Ona bya najbardziej niebezpieczna."
Opad na ziemi w chwili, gdy gowa kobiety toczya si jeszcze po zadzie konia.
Stranicy krzyknli i signli po miecze, wrzeszczc na widok poncego ostrza. Taczy
midzy nimi, wykorzystujc formy, ktrych nauczy go Lan, wiedzia, e mgby zabi
wszystkich dziesiciu zwyk stal, ale ostrze, ktre dziery, stanowio cz jego ciaa.
Ostatni mczyzna upad, i wszystko byo tak, jak na zwykych wiczeniach; wraenie to
opanowao go do tego stopnia, e ju chcia schowa miecz, wykonujc gest nazywany
Zwijaniem Wachlarza, gdy przypomnia sobie, i nie ma pochwy, a to ostrze i tak zmienioby
kad w popi.
Pozwoli mieczowi znikn i odwrci si, by zobaczy, co robi konie. Wikszo
ucieka, lecz niektre niezbyt daleko, wysoki waach kobiety sta, przewracajc oczami i ric
niespokojnie. Jej bezgowe ciao leao na ziemi, martwe rce wci ciskay wodze, cignc
gow konia w d.
Rand wyrwa wodze z jej palcw i zatrzyma si tylko na chwil, by zebra swj
skromny dobytek, zanim wskoczy na siodo.
"Musz by ostrony - pomyla, patrzc na martwe ciaa. adnych pomyek."
Moc wci go wypeniaa, strumie saidina by sodszy ni mid, bardziej cuchncy
od zgniego misa. Nagle sprbowa przenosi, nie do koca zdajc sobie spraw, co robi, czy
te jak, wiedzia tylko, e tak trzeba. Dziaao, zacz przenosi ciaa. Uoy je w jednym
rzdzie, gowami w swoj stron, na kolanach, twarz do ziemi. Przynajmniej tych, ktrym
zostay jakie twarze. Na kolanach przed nim.
- Jestem Smokiem Odrodzonym - powiedzia im w ten sposb musi si wszystko
dokonywa, nieprawda?
Porzucenie saidina byo trudne, ale w kocu mu si udao.
"Gdybym zatrzyma go nazbyt dugo, w jaki sposb mia bym nie dopuci do siebie
szalestwa? - zamia si gorzko. - A moe jest ju na to za pno?"
Marszczc brwi, wpatrywa si w rzd cia. Pewien by, e przedtem byo tylko
dziesiciu ludzi, ale w rzdzie klczao jedenacie trupw. Jedenasty bez jakiejkolwiek zbroi,
jedynie ze sztyletem zacinitym w garci.
- Wybrae ze towarzystwo - powiedzia do niego Rand.
Zawrci waacha, wbi mu obcasy w ebra i pogna ostrym galopem w noc. Do zy
byo daleko, postanowi jednak jecha tam najprostsz drog, choby nawet mia zajeda
konie albo je kra.
"Wreszcie z tym skocz. Z szyderstwami. Z udrk. Skocz z tym! Callandor."
Callandor wzywa go.
ROZDZIA 7
UNY W CAIRHIEN
Egwene askawym skinieniem gowy odpowiedziaa na peen szacunku ukon bosego
czonka zaogi statku. Przeszed wanie obok niej, aby nacign lin, ktra i bez tego
wydawaa si dostatecznie napita, by moe chcia poprawi odrobin ustawienie wielkich,
kwadratowych agli wzgldem wiatru. Kiedy truchtem wraca na miejsce, gdzie kapitan o
okrgej twarzy sta przy rumplu, ukoni si ponownie, a ona znowu odpowiedziaa skinie-
niem, zanim przeniosa spojrzenie na zalesiony brzeg Cairhien, oddzielony od "Bkitnego
urawia" niecaymi dwudziestoma pidziami wody.
Wioska przesuwaa si do tyu, a przynajmniej to, co kiedy byo wiosk. Poowa
domw zmienia si w dymice kopce gruzu z kominami sterczcymi jak sztywne pale pord
ruin. W innych domostwach drzwi poruszay si swobodnie, koysane podmuchami wiatru, a
meble, strzpy odziey i sprzty domowe poniewieray si na gliniastej ulicy, rozrzucone w
taki sposb, jakby kto pozostawi je w biegu. W wiosce nie byo wida ywej duszy, z wyjt-
kiem na poy zagodzonego psa, ktry, nie zwracajc najmniejszej uwagi na przepywajcy
obok statek, przetruchta i znikn z pola widzenia za zwalonymi cianami czego, co kiedy
zapewne byo gospod. Nie potracia oglda takich obrazw bez uczucia mdlcego osadu na
odku, ale usiowaa zachowa niewzruszony spokj, przystajcy, jej zdaniem, Aes Sedai.
Efekt tych wysikw by doprawdy mizerny. Za wiosk wznosi si w niebo gruby piropusz
dymu. Jak ocenia, jakie trzy lub cztery mile od miejsca, w ktrym si znajdowali.
Nie by to pierwszy taki widok, od kiedy Erinin zacza pyn wzdu granicy
Cairhien, ani pierwsza taka wioska. Przynajmniej tym razem nie dostrzega adnych cia. Z
powodu mielizn kapitan Ellisor czsto eglowa blisko cairhieskiego brzegu - tak
przynajmniej powiedzia, kiedy pokonali t cz rzeki - lecz niezalenie od tego, jak blisko
podpywali, na ldzie nie widziaa nigdy ani jednej ywej duszy.
Wioska i piropusz dymu znikny za ruf statku, ale z przodu pojawi si nastpny
sup dymu, bardziej jeszcze odlegy od rzeki. Las przerzedza si, jesion, skrzane drzewo i
czarny bez powoli ustpoway miejsca wierzbom, tulipanowcom i wodnym dbom oraz
innym jeszcze rolinom, ktrych nie rozpoznaa.
Wiatr szarpn poami jej paszcza, pozwolia powiewa im z tyu, czujc chodn
wieo powietrza, radujc si swobod noszenia odcieni brzw zamiast niezmiennej bieli,
chocia nie taki by j ej pierwotny wybr. Jednak suknia i paszcz wykonane byy z przedniej
weny, znakomicie skrojone i uszyte.
Kolejny eglarz przebieg obok, kaniajc si w biegu. Postanowia poj sens
przynajmniej czci wykonywanych przez nich czynnoci, nie lubia czu si jak ignorantka.
Wielki W na prawej doni by przyczyn ukonw, jakimi obdarza j kapitan i zaoga,
ktrzy w wikszoci pochodzili z Tar Valon.
Wygraa t sprzeczk z Nynaeve, chocia tamta bya pewna, e tylko ona z caej trdjki
jest wystarczajco dojrzaa, aby ludzie uwierzyli, e jest Aes Sedai. Ale mylia si. Egwene
gotowa bya si zgodzi, e faktycznie zarwno j, jak i Elayne przywitay zaskoczone
spojrzenia zaogi, gdy tamtego popoudnia, w Poudniowej Przystani wsiaday na pokad
"Bkitnego urawia", brwi kapitana Ellisora za uniosy si niemale do tego miejsca, w
ktrym zaczynayby si jego wosy, gdyby jakiekolwiek posiada, jednak w niczym przecie
nie naruszy wymogw etykiety, kaniajc si i umiechajc nieustannie.
- To zaszczyt, Aes Sedai. Trzy Aes Sedai bd podrowa na pokadzie mojego
statku? Doprawdy zaszczyt dla mnie. Obiecuj szybk podr do dowolnego miejsca, jakie
sobie tylko zayczycie. I adnych kopotw z rozbjnikami w Cairhien. Nie pywam ju tamt
stron rzeki. Oczywicie, chyba, ebycie sobie tego zayczyy, Aes Sedai. onierze
andorascy utrzymuj kilka miast na cairhieskim brzegu. Zaszczyt, Aes Sedai.
Jego brwi uniosy si jeszcze wyej, kiedy zaday tylko jednej kabiny dla wszystkich
- nawet Nynaeve nie chciaa zostawa sama w nocy, jeli nie musiaa. Zapewni je, e moe
kadej zapewni wasn kabin i to bez dodatkowej opaty, nie mia innych pasaerw, a
adunek przewozi na pokadzie, a jeli Aes Sedai maj jakie naglce sprawy do zaatwienia
w dole rzeki, on nie bdzie czeka nawet godziny na kogo, kto ewentualnie chciaby rwnie
popyn. Ponownie zapewniy go, e jedna kabina wystarczy.
By zaskoczony, z uczu wyranie malujcych si na twarzy wynikao, e niczego nie
rozumie, ale Chin Ellisor, urodzony i wychowany w Tar Valon, nie by czowiekiem, ktry
zadawaby Aes Sedai dodatkowe pytania, kiedy ju jasno sformuoway swe zamiary i
dania. Jeli dwie z nich wydaway si nadzwyczaj mode, c, widocznie niektre Aes
Sedai po prostu byy mode.
Opustoszae ruiny znikny za plecami Egwene. Sup dymu przybliy si i na
horyzoncie pojawiy si ledwie widoczne oznaki nastpnego, jeszcze bardziej odlegego brze-
gu rzeki. Las ustpi miejsca niskim, trawiastym wzgrzom, upstrzonym zagajnikami.
Drzewa, ktre kwity na wiosn, wci byy ukwiecone - drobne biae kwiecie nieguliczki i
jaskrawe, czerwone kwiaty cukrowej jagody. Drzewo, ktrego nazwy nie znaa, pokryway
okrge, biae kwiaty, wiksze od dwu jej doni zoonych razem. Gdzieniegdzie pnca dzika
ra kada si pasmem bieli lub ci na gaziach a cikich od zielonych lici i czerwieni
wieych, tegorocznych pdw. Ten obraz zbyt mocno kontrastowa ze zgliszczami i ruinami,
by mg sprawia prawdziw przyjemno.
Egwene aowaa, e nie ma przy jej boku Aes Sedai, wwczas mogaby natychmiast
j zapyta o wszystkie nazwy. Jednemu tylko moga ufa. Muskajc sw sakiewk palcami,
czua wewntrz niewyrany ksztat ter'angreala.
Prbowaa uywa go kadej nocy - oprcz chyba dwch - od czasu wyjazdu z Tar
Valon, ale nigdy nie zachowywa si w ten sam sposb. Och, za kadym razem docieraa do
Tel'aran'rhiod, ale jedyn rzecz, ktra moga mie jakie znaczenie, byo znowu Serce
Kamienia, nie byo jednak przy niej Silvie, ktr mogaby wypyta dokadniej. Z pewnoci
za nie byo w snach nic na temat Czarnych Ajach.
Jej wasne sny, te, podczas ktrych nie uywaa ter'angreala wypenione byy
obrazami, przypominajcymi niemale migawki z Niewidzialnego wiata. Rand trzymajcy
miecz, ktry byszcza jak soce, chocia z trudem dostrzegaa, e to w ogle by miecz, z
trudem rozpoznawaa nawet Randa. Rand otoczony zewszd przez niebezpieczestwa, z
ktrych adne nie wydawao si rzeczywiste. W pewnym nie widziaa go na wielkiej planszy
do gry w kamienie, ogromne niczym gazy, jak wymyka si gigantycznym doniom, ktre
poruszay monstrualnymi bierkami, zmierzajc do tego, by go nimi przygnie. To mogo co
znaczy. Najprawdopodobniej znaczyo, ale poza stwierdzeniem, e Randowi grozi z czyjej
strony niebezpieczestwo, by moe ze strony dwch osb - uznaa, e to przynajmniej nie
ulega wtpliwoci - niewiele wicej potrafia na podstawie tak fragmentarycznych danych
wywnioskowa.
"Teraz nie mog mu pomc. Mam wasne obowizki. Nie wiem nawet gdzie on jest,
pominwszy fakt, e zapewne znajduje si piset lig std."
nia o Perrinie, w jej nie wystpowa w towarzystwie wilka, sokoa i jastrzbia - a
sok i jastrzb walczyy ze sob - czasami ucieka desperacko przed kim, albo spacerowa
przez nikogo nie przymuszany po skraju niebotycznego urwiska i mwi: "To musi by
zrobione. Musz nauczy si fruwa, zanim dosign dna." nia te raz o Aielu i osdzia, e
ten sen musia mie co wsplnego z Perrinem, ale nie bya pewna. I raz o Min, zastawiajcej
puapk a nastpnie przechodzcej przez ni, nawet nie zauwaywszy co si stao. Byy
rwnie sny o Macie. Z komi do gry, wirujcymi wok niego - sdzia, e wie, skd wzi
si ten sen; o Macie ciganym przez czowieka, ktrego nie byo - tego wci nie potrafia
zrozumie widziaa czowieka, ktry ciga Mata, czy te kilku ludzi, ale w pewien sposb
tamci nie istnieli; o Macie jadcym w kierunku czego niewidzialnego w oddali, do czego jed-
nak musia si dosta; o Macie w towarzystwie kobiety, ktra zdawaa si rozrzuca
fajerwerki, zaoya wic, e tamta jest Iluminatorem, ale miao to tyle samo sensu, co
pozostae wizje.
nia tak wiele snw, e powoli zaczynaa wtpi we wszystkie. By moe miao to
co wsplnego ze zbyt czstym uywaniem ter'angreala, a moe po prostu stao si tak
dlatego, e nosia go przy sobie. Moe te wreszcie zaczynaa rozumie, co robi nicy.
Szalone sny, heretyckie sny. Mczyni i kobiety, ktrzy wydostaj si z klatki, a potem
ukadaj korony na stos. Kobieta bawica si kukiekami, i nastpny sen, w ktrym sznurki
kukieek przyczepione byy do rk wikszych kukieek, ich sznurki z kolei prowadziy do rk
jeszcze wikszych, i tak dalej, a wreszcie sznurki znikay na jakiej niewyobraalnej
wysokoci. Umierajcy krlowie, paczce krlowe, rozszalae bitwy. Biae Paszcze
najedajce Dwie Rzeki. nia nawet znowu o Seanchanach. Wicej ni raz. Te sny
zamykaa w ciemnym kcie pamici, nie pozwalaa sobie o nich myle. Co noc w snach
pojawiali si matka i ojciec.
Wreszcie nie miaa wtpliwoci, co to moe oznacza, albo przynajmniej tak jej si
wydawao.
"To znaczy, e wyruszyam ciga Czarne Ajah i nie wiem co znacz moje sny, ani jak
zmusi ten gupi ter'angreal, eby robi co powinien, e jestem przeraona, i e... tskni za
domem."
Przez krtk chwil mylaa jak to dobrze byoby, gdyby matka wysaa j do ka, z
zapewnieniem, e rano wszystko bdzie lepiej.
"Tylko e matka nie byaby ju w stanie rozwiza mych problemw, a ojciec nie
mgby obieca, e przegna potwory, w taki sposb abym mu uwierzya. Teraz musz wszy-
stko zrobi sama."
Jak odlege si to wszystko dzisiaj wydawao. Nie chciaa, by te chwile wrciy, tak
naprawd to wcale tego nie pragna, ale dobrze byo powspomina dawne czasy i poczu
cho przez chwil ciepo, jakie w sobie miay. Cudownie byoby mc po prostu ich zobaczy,
usysze ich gosy.
"Noszc ten piercie na palcu, wybieram to, co suszne."
Na koniec pozwolia Nynaeve i Elayne przespa po jednej nocy z kamiennym
piercieniem - zaskoczyo j, jak niechtnie si z nim rozstawaa - i obie obudziy si ze
wspomnieniami czego, co z pewnoci byo Tel'aran'rhiod, ale adna nie widziaa wicej ni
tylko mgnienie Serca Kamienia, w kadym razie nic, co mogoby si przyda.
Gruby sup dymu wznosi si teraz dokadnie na wysokoci "Bkitnego urawia".
Jakie pi lub sze mil od rzeki, osdzia. Drugi stanowi jedynie smug na horyzoncie.
Rwnie dobrze mogaby to by chmura, ale Egwene opanowao smutne przewiadczenie, e
tak z pewnoci nie jest. Niskie zarola w niektrych miejscach zwartym gszczem porastay
brzeg rzeki, pomidzy nimi trawa rosa a do samej wody, z wyjtkiem miejsc, gdzie podmyte
brzegi osuny si, odsaniajc piasek.
Elayne wysza na pokad i doczya do niej, stajc przy nadburciu, wiatr szarpa
poami jej ciemnego paszcza. Ubrana bya podobnie, w mocn wen. Byo to rezultatem
kolejnej sprzeczki, wygranej przez Nynaeve. Ich ubrania. Egwene upieraa si, e Aes Sedai
zawsze nosz swe najlepsze rzeczy, nawet w podry - mylaa o jedwabiach, jakie przy-
wdziewaa w Ter'aran'rhiod - ale Nynaeve tumaczya, e mimo to, i Amyrlin pozostawia w
szafie tak duo zota (a bya to naprawd gruba sakiewka), to w jej gbi i tak s jeszcze
ubrania. Przecie nie maj pojcia, ile bd kosztowa rzeczy w dole rzeki. Sucy
potwierdzili to, co Mat mwi o wojnie domowej w Cairhien i o tym, jak wpyna na ceny.
Ku zaskoczeniu Egwene, Elayne popara j, dodajc, e Brzowe siostry czciej nosz wen
ni jedwab. Egwene wiedziaa, e Elayne tak bardzo chciaa wreszcie wydosta si z kuchni,
e zaoyaby nawet achmany.
"Zastanawiam si, jak si powodzi Matowi? Bez wtpienia prbuje gra w koci z
kapitanem statku, na ktrym podruje."
- Straszne - wymruczaa Elayne. - To takie straszne.
- Co jest straszne? - zapytaa Egwene nieobecnym gosem.
"Mam nadziej, e zbyt swobodnie nie chwali si wszdzie dokumentem, ktry mu
daymy."
Elayne rzucia jej zaskoczone spojrzenie, potem zmarszczya brwi.
- Popatrz! - gestem wskazaa w kierunku odlegego dymu. - Jak moesz nie zwraca
na to uwagi?
- Nie zwracam uwagi, poniewa nie chc myle o tym, co przechodz ci ludzie,
poniewa nie mog pomc i dlatego, e musimy dosta si do zy. To, co cigamy znajduje
si wanie tam.
Sama zdziwia si wasn gwatownoci.
"Nic nie mog na to poradzi. A Czarne Ajah czekaj w zie."
Im wicej o tym mylaa, tym bardziej bya pewna, e musz dosta si do wntrza
Serca Kamienia. Najprawdopodobniej nie wpuszczano tam nikogo prcz Wysokich Lordw
zy, powoli jednak nabieraa przekonania, i klucz do puapki zastawionej przez Czarne Ajah
i jednoczenie moliwo pokrzyowania ich planw, spoczywa w Sercu Kamienia.
- Wiem o tym wszystkim, Egwene, jednak nie tumi to mojego alu nad Cairhienami.
- Suchaam wykadw na temat wojen jakie Andor prowadzi z Cairhien - odpara
sucho Egwene. - Bennae Sedai powiedziaa, e walczylicie z Cairhienami czciej ni
jakiekolwiek inne ludy, wyjwszy z i Illian.
Towarzyszka spojrzaa na ni z ukosa. Elayne nie przywyka do tego, e Egwene
odmawia uznania, i jest Andorank. Przecie granice na mapach jednoznacznie stwierdzay,
e Dwie Rzeki stanowi cz Andoru, a Elayne wierzya mapom.
- Prowadzilimy z nimi wojny, Egwene, ale od czasu zniszcze, jakich dozna ich kraj
podczas Wojen z Aielami, Andor sprzedawa im niemale tyle samo zboa co za. Teraz,
rzecz jasna, handel usta. Kiedy kady Dom Cairhien zwalcza wszystkie pozostae, stawk
bowiem jest Tron Soca, kto bdzie kupowa zboe albo doglda jego rozdziau midzy lud?
Jeli walki s tak okrutne, jak to mona osdzi z ruin, ktre widziaymy na brzegu rzeki...
C. Nie mona karmi ludzi przez dwadziecia lat, a potem nie czu nic, kiedy musz
cierpie gd.
- Szary Czowiek - powiedziaa Egwene, a Elayne a podskoczya, starajc si patrze
we wszystkich kierunkach naraz. Otoczya j powiata saidara.
- Gdzie?
Egwene powoli rozejrzaa si po pokadzie, aby si upewni, i nikt nie stoi w pobliu,
by co podsucha. Kapitan Ellisor znajdowa si na rufie obok marynarza trzymajcego dugi
rumpel. Jeden z eglarzy zaj pozycj na samym dziobie, bacznie obserwujc powierzchni
rzeki w poszukiwaniu podwodnych mielizn. Dwaj inni chodzili po pokadzie, nieustannie
regulujc linami ustawienie agli. Reszta zaogi znajdowaa si pod pokadem. Jeden z
pracujcej dwjki przystan, by sprawdzi mocowania szalupy, przywizanej dnem do gry
na pokadzie. Poczekaa a skoczy, potem wreszcie si odezwaa:
- Gupia! - wymruczaa cicho. - Ja, Elayne, nie ty, wic nie patrz na mnie tak gronie. -
Dalej cigna szeptem. - Szary Czowiek ciga Mata, Elayne. Oto co znaczy ten sen, ale nie
potrafiam tego zrozumie. Jestem kompletnie gupia!
Iskry w oczach Elayne zgasy.
- Nie bd dla siebie niesprawiedliwa - odpowiedziaa rwnie szeptem. - Moliwe, e
to wanie oznacza, ale ja tego nie widz, Nynaeve zreszt rwnie nie.
Przerwaa, rudozote loki zafaloway, gdy potrzsna gow.
- Ale to nie ma sensu, Egwene. Dlaczego Szary Czowiek miaby ciga Mata? W
licie do matki nie napisaam nic takiego, co w najmniejszym stopniu mogoby nam za-
szkodzi.
- Nie wiem dlaczego. - Egwene zmarszczya brwi. - Musi by jaki powd. Jestem
pewna, e takie jest wanie znaczenie tego snu.
- Nawet jeli masz racj, Egwene, i tak nic nie moesz na to poradzi.
- Wiem o tym - rzeka tamta gorzko.
Nie bya jednak przekonana, czy Mat jest przed nimi, czy z tyu. Przypuszczaa, e
jedzie z przodu, wyjecha przecie bez chwili zwoki.
- W kadym razie - wymruczaa do siebie - jest niedobrze. Ostatecznie zrozumiaam,
co znaczy jeden z moich snw, ale to nie jest nic warte!
- Ale jeli poja jeden sens - pocieszaa j Egwene - by moe zrozumiesz te
pozostae. Gdy usidziemy i ponownie dokadnie omwimy wszystko, by moe...
"Bkitny uraw" zadra i przechyli si, rzucajc Elayne na pokad, Egwene za
ciskajc na ni. Kiedy wreszcie si podniosa, brzeg sta w miejscu. d zatrzymaa si z
uniesionym dziobem i pokadem pochylonym w jedn stron. agle gono opotay na
wietrze.
Chin Ellisor podnis si i pobieg na dzib, zostawiajc sternika samemu sobie.
- Ty lepy wiejski robaku! - zarycza w kierunku mczyzny na dziobie, ktry
przylgn do nadburcia, usiujc nie zsun si dalej. - Ty grzebicy w mieciach pomiocie
koza! Czy nie pywasz wystarczajco dugo po rzece, eby wiedzie, jak woda burzy si nad
mieliznami? Schwyci mczyzn przy nadburciu za ramiona i cign na pokad, ale nie po
to, by mu pomc, lecz by usun z drogi. Teraz, wychylajc si ponad dziobem, sam mg
oceni rozmiary katastrofy. - Jeli mamy dziur w kadubie, uyj twoich wntrznoci do jej
uszczelnienia!
Pozostali czonkowie zaogi powoli wstawali, kolejni wychodzili spod pokadu.
Wszyscy gromadzili si wok kapitana.
Nynaeve pojawia si u szczytu drabiny, wiodcej do kabin pasaerw, wci jeszcze
poprawiajc suknie. Szarpna ostro za warkocz i zmarszczya brwi, wpatrujc si w
zbiegowisko mczyzn na dziobie, potem podesza do Egwene i Elayne.
- Wpadlimy na co, nieprawda? Po caym tym gadaniu, e zna rzek rwnie dobrze
jak swoj on. Tej kobiecie zapewne rwnie nie ofiarowa nic wicej poza jakim marnym
umiechem.
Szarpna ponownie gruby warkocz i ruszya naprzd, przepychajc si midzy
eglarzami do kapitana. Uwaga wszystkich skupiona bya na rzece.
Nie byo sensu jej towarzyszy.
"Szybciej odpyniemy, jeli da si mu spokj."
Nynaeve zapewne pouczaa kapitana co naley zrobi. Elayne wygldaa jakby ywia
podobne odczucia, mona byo tak wnioskowa z ponurego kiwania gow, ktrym za-
reagowaa w chwili, gdy kapitan wraz z zaog z szacunkiem odwrcili swe spojrzenia od
rzeki i zwrcili na Nynaeve.
Narastajcy szmer niepokoju przetoczy si po grupce mczyzn. Przez moment byo
wida rce kapitana, gwatownie wymachujce nad gowami eglarzy, najwyraniej
protestowa przeciwko czemu, potem Nynaeve odesza od grupy marynarzy - tym razem,
kaniajc si, ustpili jej z drogi - a Ellisor popieszy za ni, wycierajc okrg twarz wielk
czerwon chusteczk. Kiedy podeszy bliej, usyszay sowa wypowiadane gosem
przepenionym niepokojem.
- ...dobre pitnacie mil do najbliszej wioski na andoraskim brzegu i co najmniej
pi lub sze po stronie Cairhien! Zajmuj j andorascy onierze, prawda, ale nie strzeg
mil, ktre dziel nas od niej!
Otar ociekajc potem twarz.
- Zatopiony statek - powiedziaa Nynaeve swym towarzyszkom. - Kapitan sdzi, e to
dzieo rzecznych bandytw. Chce sprbowa cign nas za pomoc wiose sterowych, ale
nie wie, czy to si uda.
- Pynlimy szybko, kiedy nastpio zderzenie, Aes Sedai. Dla ciebie rozwijaem tak
prdko. - Ellisor jeszcze mocniej potar twarz. Egwene zrozumiaa, e kapitan boi si, i
Aes Sedai bdzie go obwinia za wszystko. - Uderzylimy z ca si pdu. Ale nie sdz,
bymy nabierali wody, Aes Sedai. Nie ma potrzeby si przejmowa. Wkrtce nadpynie
nastpna d. Podwjny zestaw wiose z pewnoci nas uwolni. Nie ma potrzeby, bycie
wysiaday na brzeg, Aes Sedai. Przysigam na wiato.
- Mylisz o opuszczeniu statku? - zapytaa Egwene. - Uwaasz, e to rozsdne?
- Oczywicie, to jest... - Nynaeve przerwaa i spojrzaa na ni, marszczc brwi.
Egwene zrewanowaa si jej podobnym marsem. Nynaeve kontynuowaa agodniejszym
tonem, cho wci penym napicia. - Kapitan mwi, e moe upyn godzina, zanim
nastpny statek bdzie tdy przepywa. Przynajmniej taki, ktry bdzie mia wystarczajc
liczb wiose, by nam pomc. Ale wszystko moe te trwa cay dzie. Albo dwa. Nie sdz,
bymy mogy zgodzi si na zmarnowanie choby jednego dnia, a co dopiero dwch. W cigu
mniej ni dwu godzin moemy pieszo dotrze do tej wioski... jak pan j nazwa? Jurene...?
Jeli kapitanowi Ellisorowi uda si sprowadzi statek z mielizny tak szybko, jak ma nadziej,
wwczas wsidziemy z powrotem na jego pokad. Obieca, e zatrzyma si w wiosce, aby
sprawdzi, czy nas tam nie ma. Jeli jednak mu si nie uda, moemy wsi w Jurene na inny
statek. By moe nawet znajdziemy tam odpywajc wanie d. Kapitan mwi, e kupcy
zatrzymuj si w tym miejscu, poniewa s tam andorascy onierze.
Wzia gboki oddech, jej gos stwardnia.
- Dostatecznie jasno wyjaniam swoje racje? Czy potrzebujecie dodatkowej
przemowy?
- Dla mnie jest to zrozumiae - wtrcia szybko Elayne, zanim Egwene zdya
cokolwiek powiedzie. - Pomys na pozr nie jest zy. Ty rwnie uwaasz, e to dobry
pomys, nieprawda Egwene?
Egwene niechtnie skina gow.
- Myl, e tak.
- Ale, Aes Sedai - protestowa Ellisor - przynajmniej idcie po andoraskim brzegu.
Na tym s rozbjnicy, rozmaite otry i wcale od nich nie lepsi onierze. Sam ten wrak pod
naszym dziobem dowodzi, jacy to ludzie.
- Nie widziaymy ywej duszy na cairhieskim brzegu - odparowaa Nynaeve - poza
tym nie jestemy bezbronne, kapitanie. Nie bd sza pitnastu mil, kiedy mog przej sze.
- Oczywicie, Aes Sedai - dopiero teraz Ellisor zacz si naprawd poci. - Nie
zamierzam niczego wam sugerowa:.. Oczywicie, e nie jestecie bezbronne, Aes Sedai. Nie
to miaem na myli.
Z furi niemale wytar twarz, ktra jednak wci lnia od potu.
Nynaeve otworzya usta, spojrzaa na Egwene, ale najwyraniej zrezygnowaa z
zamiaru wypowiedzenia sw, ktre cisny jej si na usta.
- Id na d po swoje rzeczy - oznajmia, rzucajc sowa gdzie w przestrze midzy
Egwene i Elayne, potem odwrcia si do Ellisora. - Kapitanie, prosz przygotowa dk.
Ten skoni si i popdzi przed siebie, zanim jeszcze zdya odwrci si w stron
wazu, a nim znalaza si na dole, ju krzycza na ludzi, by spuszczali szalup.
- Gdy jedna z was mwi "gr" - wymruczaa Elayne - druga powie "doem". Jeli nie
przestaniecie, nigdy nie dotrzemy do zy.
- Dotrzemy do zy - twardo rzeka Egwene. - I to tym szybciej, im wczeniej Nynaeve
zrozumie, e nie jest ju adn Wiedzc. Wszystkie jestemy... - nie powiedziaa Przyjtymi,
zbyt wielu ludzi bowiem krcio si w popiechu dookoa - ...na tym samym poziomie.
Elayne westchna.
Wkrtce dka przewioza je na ld i teraz stay na brzegu z laskami podrnymi w
doniach, obwieszone swym dobytkiem spakowanym w toboki, torby oraz zawinitka.
Otacza je pofadowany trawiasty teren, upstrzony rozproszonymi zagajnikami, chocia ju w
odlegoci kilku mil od rzeki wida byo wzgrza poronite lasem. Wiosa sterowe
"Bkitnego urawia" wzbijay dzikie piropusze piany, ale d nawet nie drgna. Egwene
odwrcia si i bez jednego sowa ruszya na poudnie, zanim Nynaeve zdya zaj miejsce
na czele.
Kiedy pozostae zrwnay si z ni, Elayne rzucia jej spojrzenie pene dezaprobaty.
Nynaeve maszerowaa, wpatrujc si w dal. Elayne zdya powiedzie jej, co Egwene
wymylia na temat Mata i Szarego Czowieka, ale starsza przyjacika wysuchaa jej w
milczeniu i zdobya si tylko na krtk uwag: "Bdzie musia zadba sam o siebie", nie
przerywajc nawet marszu. Po pewnym czasie Crka-Dziedziczka zrezygnowaa z prb
skonienia ich do rozmowy, wic dalej szy w milczeniu.
Kpy drzew rosnce wzdu brzegu rzeki, szybko skryy "Bkitnego urawia" za
grub zason lici wodnego dbu i wierzby. Omijay zagajniki, mimo i byy stosunkowo nie-
wielkie, bowiem nie potrafiy pozby si wraenia, e co moe czai si w cieniu gazi.
Midzy kpami drzew w pobliu rzeki rosy nieliczne zarola, tak rzadkie, e nie mogoby si
wrd nich ukry nawet dziecko, a co dopiero rozbjnik, ponadto byy wystarczajco
rozproszone, by zostao dosy wolnej przestrzeni na swobodny marsz.
- Jeli spotkamy rozbjnikw - oznajmia Egwene - zamierzam si broni. Tutaj nie
ma adnej Amyrlin, ktra patrzyaby nam przez rami.
Usta Nynaeve zacisny si.
- Jeli bdzie to konieczne - powiedziaa, patrzc w przestrze - moemy wystraszy
kadego rozbjnika w taki sposb jak to zrobiymy z tamtymi Biaymi Paszczami. Jeli nie
znajdziemy innego sposobu.
- Wolaabym, abycie nie mwiy o rozbjnikach powiedziaa Elayne. - Chciaabym
dotrze do wioski bez...
Zza krzaka, znajdujcego si tu przed nimi, wyrosa nagle posta odziana w szaroci i
brzy.
ROZDZIA 8
PANNY WCZNI
Egwene obja saidara, zanim jeszcze krzyk zamar jej na ustach i dostrzega, jak
Elayne rwnie otacza si powiat. Przez mgnienie zastanawiaa si, czy Ellisor usyszy ich
krzyk i wyle pomoc, "Bkitny uraw" znajdowa si nie dalej ni mil w grze rzeki. Potem
stumia dojmujc potrzeb zawoania o pomoc i zacza splata prdy Powietrza i Ognia w
byskawic. Niemale syszaa ju jej Pomruk.
Nynaeve za staa po prostu z rkoma splecionymi na piersiach i zdecydowanym
wyrazem twarzy, lecz Egwene nie bya pewna, czy postpia tak dlatego, e nie bya wy-
starczajco wcieka, by dotkn Prawdziwego rda, czy te dostrzega wczeniej to, co ona
zobaczya dopiero teraz. Osoba stojca naprzeciw nich bya kobiet, wcale nie starsz ni
Egwene, cho troch wysz.
Nie wypucia saidara. Mczyni byli czasami na tyle niemdrzy, by uwaa, e
kobieta jest niegrona tylko dlatego, i jest kobiet; ona nie miaa takich zudze. Ktem oka
zarejestrowaa, e Elayne nie otacza ju powiata. Crka-Dziedziczka wci miewaa dziwne
wyobraenia.
"Nigdy nie bya winiem Seanchan."
Egwene nie odnosia takiego wraenia, jakoby wielu mczyzn byo tak naiwnych, aby
uwaa, i stojca przed nimi kobieta jest niebezpieczna, nawet jeli nie posiadaa jakiejkol-
wiek widocznej broni. Niebieskozielone oczy i rudawe wosy, obcite krtko z wyjtkiem
wskiego pasma, zwisajcego a do ramion. Mikkie, sznurowane do kolan buty, cile
dopasowany paszcz oraz spodnie ubarwione bez reszty we wszystkie odcienie ziemi i skay.
Takie kolory i ten typ ubioru kiedy ju kto jej opisa, tak e teraz nie miaa wtpliwoci -
staa przed ni kobieta Aiel.
Patrzc na ni, Egwene poczua nagle dziwn sympati do niej. Nie moga tego
zrozumie.
"Wyglda jak kuzynka Randa, oto dlaczego tak si poczuam."
Jednak nawet to uczucie, jaka silna wiadomo powinowactwa, nie mogo stumi
jej ostronoci.
"Co, na wiato, robi tutaj kobieta Aiel? One nigdy przecie nie opuszczaj Ugoru,
przynajmniej od czasw wojen z Aielami."
Przez cae ycie syszaa o tym, jak miertelnie grone s Aiel - owe Panny Wczni,
nie mniej straszne ni czonkowie mskich spoecznoci wojownikw - ale w tej chwili nie
czua przeraenia, lecz, w rzeczy samej, rodzaj poirytowania tym, e daa si pocztkowo
przestraszy. Z saidarem, ktry wlewa w ni jedyn Moc, nie musiaa obawia si nikogo.
"Pominwszy, by moe, w peni wytrenowan siostr - przyznaa. - Ale z pewnoci
nie samotnej kobiety, nawet jeli jest ona Aielem."
- Mam na imi Aviendha - powiedziaa kobieta Aiel - z klanu Gorzkiej Wody, z
Taardad Aiel. - Wyraz jej twarzy by rwnie bezbarwny i wyzuty z emocji jak ton gosu. -
Jestem Far Dareis Mai, Panna Wczni.
Przerwaa na chwil, przygldajc im si badawczo.
- Nie macie wprawdzie waciwych rysw twarzy, ale widziaymy piercienie. W
waszych krajach macie kobiety podobne do naszych Mdrych, kobiety zwane Aes Sedai.
Jestecie wic kobietami z Biaej Wiey, czy nie?
Przez chwil Egwene rzeczywicie czua niepokj.
"Widziaymy?"
Rozejrzaa si uwanie dookoa, ale w odlegoci dwudziestu krokw nie zobaczya za
krzakami nikogo.
Jeli byo ich wicej, musiay schroni si w nastpnym zagajniku, ponad dwiecie
krokw przed nimi, albo w tym, ktry miny niedawno, a od ktrego dzielia je przynajmniej
dwukrotnie wiksza odlego. Za daleko, by nam zagrozi.
"Chyba e maj uki."
Ale musiayby znakomicie strzela. W domu, podczas zawodw na Bel Tine albo w
czasie Dnia Soca, tylko najlepsi ucznicy strzelali z odlegoci wikszej od dwustu krokw.
Wci jednak czua si raniej wiedzc, e moe cisn byskawic pioruna w
kadego, kto powayby si na taki strza.
- Jestemy kobietami z Biaej Wiey - powiedziaa spokojnie Nynaeve.
Demonstrowaa opanowanie i nie rozgldaa si wok w poszukiwaniach kolejnych
Aiel, mimo e nawet Elayne rzucaa wok siebie niespokojne spojrzenia.
- To, czy moesz uwaa nas za mdre, to inna kwestia. - Cigna dalej. - Czego od
nas chcesz?
Aviendha umiechna si. Egwene zobaczya, e bya naprawd adna, ale skrywaa
sw urod za ponurym wyrazem twarzy.
- Mwisz tak, jak to zwyky czyni Mdre Kobiety. Wracajc do twojego pytania,
chodzi o drobne dolegliwoci gupcw. - Umiech znikn z jej twarzy, ale ton gosu pozosta
spokojny. - Jedna z nas ley ciko ranna, przypuszczalnie umiera. Mdre Kobiety czsto
uzdrawiaj tych, ktrzy bez ich pomocy z pewnoci by umarli, a syszaam, e Aes Sedai sta
na jeszcze wicej. Pomoecie jej?
Egwene niemale potrzsna gow ze zmieszania.
"Jej przyjacika umiera? Mwi to tak, jakby prosia nas o poyczenie kubka
jczmiennej mki!"
- Pomog jej, jeli bd moga - powiedziaa wolno Nynaeve. - Nie mog wiele
obiecywa, Aviendha. Mimo wszystkich mych wysikw, ona i tak moe umrze.
- mier przychodzi po wszystkich, nie czynic wyjtku - rzeka Aiel. - Moemy
wybra jedynie sposb, w jaki stawimy jej czoo, kiedy nadejdzie. Zabior was do niej.
Dwie kobiety w ubiorach Aielw wstay w odlegoci nie wikszej ni dziesi
krokw, jedna z pytkiej bruzdy w ziemi, w ktrej, jak sdzia Egwene, nie zmieciby si
nawet pies, druga z trawy, sigajcej jej zaledwie do kolan. Wstajc opuciy czarne zasony,
to wywoao u niej kolejny wstrzs - pewna bya, i Elayne powiedziaa jej, e Aiel zakrywaj
twarze tylko wwczas, kiedy spodziewaj si zadawa mier - i owiny materi, wczeniej
udrapowan na gowach, dookoa ramion. Jedna z kobiet miaa ten sam rudawy odcie
wosw co Aviendha oraz szare oczy, oczy drugiej natomiast byy niebieskie, a wosy rude jak
pomie. adna z nich nie bya wiele starsza od Elayne czy Egwene, ale obie wyglday na
zdecydowane, by w kadej chwili uy krtkich wczni, ktre trzymay w doniach.
Kobieta z pomiennymi wosami dzierya bro Aviendhy. Dugi n z cikim
ostrzem, przypinany do pasa przy biodrze, koczan ze szczeciniastej skry do przypasania po
przeciwnej stronie, ciemny, wygity uk, lnicy matowym poyskiem rogu, w futerale
przymocowanym do plecw oraz cztery krtkie wcznie trzymane w lewej doni, nadto wy-
posaenie uzupenia may, okrgy bukak. Aviendha nosia cay ten arsena tak naturalnie,
jak kobiety w Polu Emonda wdzieway szale, podobnie zreszt jej towarzyszki.
- Chodmy - powiedziaa i ruszya w stron zagajnika, obok ktrego niedawno
przeszy.
Egwene na koniec uwolnia saidara. Podejrzewaa, e trzy Aiel, jeli tylko bd
chciay, mog pchn j swoimi wczniami, zanim zdy cokolwiek uczyni, by temu prze-
ciwdziaa, jednak nie przypuszczaa, by to zrobiy, mimo to i byy bardzo ostrone.
"A co bdzie, jeeli Nynaeve nie uda si uzdrowi ich przyjaciki? Powinna zapyta,
zanim podja decyzj, ktrej konsekwencje mog dotyczy nas wszystkich!"
Kiedy kieroway si w stron zagajnika, Aiel uwanie obserwoway otaczajcy teren,
jakby spodzieway si, e pusty na pozr krajobraz skrywa wrogw rwnie zrcznych w
maskowaniu si jak one same. Aviendha wysuna si naprzd, a Nynaeve doczya do niej.
- Jestem Elayne z Domu Trakand - przyjacika Egwene odezwaa si takim tonem,
jakby nawizywaa towarzysk rozmow. - Crka-Dziedziczka Morgase, krlowej Andoru.
Egwene a si potkna.
"wiatoci, czy ona oszalaa? Przecie Andor walczy z nimi podczas wojen z
Aielami. Mogo min od tego czasu dwadziecia lat, powiadaj jednak, e Aielowie maj
dobr pami."
Ale pomiennowosa Aiel, idca najbliej niej, powiedziaa tylko:
- Jestem Bain z klanu Czarnej Skay, z Shaarad Aiel.
- Jestem Chiad - oznajmia druga, nisza kobieta, idca przy jej drogim boku - z klanu
Rzeki Kamieni, z Goshien Aiel.
Bain i Chiad spojrzay na Egwene, wyraz ich twarzy nie zmieni si, ale miaa
poczucie, e uwaaj j za osob pozbawion dobrych manier.
- Jestem Egwene al'Vere - powiedziaa im, zdaway si czeka na wicej, szybko wic
dodaa: - Crka Marina al'Vere, z Pola Emonda w Dwu Rzekach.
To wydawao si je zadowala, ale zaoyaby si, e nie zrozumiay wicej ni ona z
tych wszystkich klanw i szczepw.
"Musi by to zapewne jaki rodzaj rodzin."
- Jestecie pierwszymi siostrami? - Bain zdawaa si mwi do wszystkich trzech
jednoczenie.
Egwene pomylaa, e tamta musi uywa tytuu siostry w taki sposb, jak to czyni
Aes Sedai, powiedziaa wic: "tak" w tej samej chwili, gdy Elayne rzeka: "nie".
Chiad i Bain wymieniy spojrzenia, z ktrych atwo mona si byo domyli, e
uwaaj, i maj do czynienia z kobietami niespena rozumu.
- Pierwsze siostry - Elayne zwrcia si do Egwene takim tonem, jakby dawaa jej
wykad - to kobiety, ktre miay t sam matk. Okrelenie druga siostra odnosi si do tych,
ktrych matki byy siostrami. - Teraz z kolei zwrcia si do kobiet Aiel. - My... adna z nas
nie wie zbyt duo o waszym ludzie. Prosz przeto, bycie wybaczyy nam nasz ignorancj.
Czasami myl o Egwene jak o pierwszej siostrze, ale nie ma midzy nami wizw krwi.
- Dlaczego wic nie wypowiecie sw przed wasz Mdr kobiet? - zapytaa Chiad. -
Bain i ja w ten wanie sposb zostaymy pierwszymi siostrami.
Egwene zamrugaa oczyma.
- Jak mogycie zosta pierwszymi siostrami? Albo macie t sam matk, albo nie.
Prosz, nie obracie si. Wikszo tego, co wiem o Pannach Wczni, pochodzi z opowieci,
jakimi raczya czstowa mnie maa Elayne. Wiem, e walczycie w bitwach i nie troszczycie
si o mczyzn, ale niewiele wicej ponadto.
Elayne skina gow, sposb, w jaki Egwene opisaa Panny Wczni, czyni z nich
co poredniego midzy Stranikami a Czerwonymi Ajah.
Ten sam niepewny wyraz twarzy, ktry goci na ich obliczach, powrci znowu, jakby
po raz kolejny zastanawiay si nad rozumnoci swych rozmwczy.
- Dlaczego miaybymy nie troszczy si o mczyzn? - wymamrotaa Chaid, jakby
zmieszana.
Bain cigna brwi w namyle.
- To, co powiedziaa jest bliskie prawdy, aczkolwiek niezupenie. Kiedy polubiamy
wcznie, przysigamy nie wiza si z adnym mczyzn ani dzieckiem. Niektre musz
porzuci wczni dla mczyzny lub dziecka. Wyraz jej twarzy mwi jednoznacznie, e
nigdy nie pojmie takiego zachowania. - Jednake, gdy raz porzuci si wczni, nie mona
do wrci ponownie.
- Albo, kiedy jest wybrana, by pj do Rhuidean wtrcia Chiad. - Mdra Kobieta nie
moe by polubiona wczni.
Bain wygldaa, jakby zmuszano j do opowiadania, e niebo jest bkitne, a deszcz
spada z chmur. Ze spojrzenia, jakim obdarzya Egwene i Elayne, mona byo odczyta, e one
zapewne tego nie wiedz.
- Tak, to prawda. Chocia niektre sprzeciwiaj si temu.
- Tak, czyni to. - Chiad powiedziaa to takim tonem, jakby wraz z Bain dzieliy
midzy sob jak tajemnic.
- Ale odbiegam daleko od gwnego wtku mych wyjanie - Bain cigna dalej. -
Panny nie tacz wczni midzy sob, nawet jeli tak czyni ich klany, jednake midzy
Shaarad Aiel i Goshien Aiel od ponad czterystu lat trwa krwawa wendeta, tak wic Chaid i ja
uznaymy, e nasze lubowanie nie wystarczy. Poszymy, by wypowiedzie sowa przed
Mdrymi z naszych klanw (ona zoya swe ycie w moje rce, a ja w jej), aby poczyy nas
jako pierwsze siostry. Tak, jak pierwsze siostry, ktre s jednoczenie Pannami, strzeemy si
wzajemnie, a adna nie pozwoli mczynie zbliy si do niej bez udziau drugiej. Dlatego
nie mona powiedzie, e nie troszczymy si o mczyzn. - Chiad skina gow, na jej ustach
wykwit cie umiechu. - Czy udao mi si przybliy ci prawd, Egwene?
- Tak - odrzeka ta niemiao. Spojrzaa na Elayne i dostrzega w jej oczach
oszoomienie, ktre i ona odczuwaa.
"Nie Czerwone Ajah. Raczej Zielone, by moe. Skrzyowanie Stranikw z
Zielonymi Ajah, jednak nadal nie wyobraam sobie, co z tego mogo powsta."
- Teraz prawda staa si dla mnie zupenie jasna, Bain. Dzikuj.
- Jeli wy dwie uwaacie si za pierwsze siostry powiedziaa Chiad - powinnycie
pj do waszych Mdrych Kobiet i wypowiedzie sowa. Ale wy same jestecie Mdrymi
Kobietami, cho tak modymi. Nie wiem, jak w tym przypadku mona to zrobi.
Egwene nie wiedziaa, czy mia si, czy rumieni. Przed oczyma stan jej widok, jak
wraz z Elayne dziel tego samego mczyzn.
"Nie, to dotyczy tylko pierwszych sistr, ktre s Pannami Wczni. Nieprawda?"
Po policzkach Elayne rozlay si plamy czerwieni, Egwene bya pewna, e tamta
pomylaa o Randzie.
"Ale my nie dzielimy go midzy siebie, Elayne. adna z nas go nie moe go mie."
Elayne odkaszlna.
- Myl, e nie ma takiej potrzeby, Chaid. Egwene i ja ju strzeemy siebie nawzajem.
- Jak to moliwe? - zapytaa wolno Chiad. - Nie jestecie polubione wczni. I
jestecie Mdrymi. Kto podnisby rk na Mdr? To wprowadza zamt w moje myli.
Dlaczego musicie wzajemnie si strzec?
Egwene wci jeszcze usiowaa poradzi sobie z odpowiedzi, kiedy doszy do
zagajnika. Pod drzewami siedziay jeszcze dwie Aiel, gboko w zarolach ale blisko rzeki.
Jolim, z klanu Sonej Rwniny, z Nakai Aiel, niebieskooka kobieta o czerwono-zotych
wosach, barw przypominajcych wosy Elayne, dogldaa Dailin, z klanu i szczepu Aviend-
hy. Pot przemoczy wosy Dailin. Miay teraz odcie ciemnej czerwieni; raz tylko otworzya
szare oczy, kiedy podeszy bliej, potem zamkna je znowu. Jej kaftan i koszula leay obok,
a czerwone plamy wykwitay na bandaach obwizanych wok torsu.
- Dostaa cios mieczem - powiedziaa Aviendha. - Jacy gupcy, ktrych niewierni
zabjcy drzew nazywaj onierzami, uznali nas za kolejn garstk bandytw plugawicych te
ziemie. Aby przekona ich, e si myl, musiaymy ich pozabija, lecz Dailin... Czy moesz
j uzdrowi, Aes Sedai?
Nynaeve uklka przy rannej kobiecie i uniosa jej bandae, aby mc pod nie zajrze.
Skrzywia si na widok tego, co zobaczya.
- Czy przenosiycie j po tym, jak otrzymaa ran? Rana si zasklepia, ale kto
zerwa strup.
- Chciaa umrze w pobliu wody -powiedziaa Aviendha.
Spojrzaa raz na rzek, potem szybko odwrcia wzrok. Egwene pomylaa, e tamta
wyglda, jakby w tej samej chwili przeszy j nagy dreszcz.
- Gupie! - Nynaeve zacza grzeba w torbie z zioami. - Mogycie j zabi, niosc z
takimi obraeniami. Chciaa umrze blisko wody! - powtrzya z niesmakiem. - To, e nosicie
wcznie jak mczyni, nie oznacza, i musicie myle tak jak oni.
Wycigna z torby gboki drewniany kubek i podaa go Chiad.
- Napenij go. Potrzebuj wody, aby moga pokn t mieszank.
Chiad i Bain razem poszy na brzeg rzeki, po chwili wrciy. Wyraz ich twarzy nigdy
nie ulega zmianie, jednak Egwene zdao si, e obie przez cay czas dray na myl, i rzeka
moe wystpi z brzegw by je pochwyci.
- Gdybymy nie przyniosy jej tutaj, nad... rzek, Aes Sedai - powiedziaa Aviendha -
nigdy bymy nie spotkay ciebie, a ona i tak by umara.
Nynaeve parskna i zacza przesiewa sproszkowane zioa do kubka z wod,
jednoczenie mruczc do siebie:
- Rdze korzenia pomaga na krew, psie ziele wie ciao, i wszystkozdrwka
oczywicie, i... - jej mamrotanie przeszo w szept, stajc si niesyszalne. Aviendha patrzya
na ni, marszczc brwi.
- Mdre uywaj zi, ale nigdy nie syszaam, eby Aes Sedai je stosoway.
- Uywam tego, czego uywam! - warkna na ni Nynaeve i wrcia do
przeszukiwania swych proszkw oraz do cichego szeptu.
- Ona naprawd mwi jak Mdra - powiedziaa Chiad do Bain cicho, a tamta
przytakna krtkim skinieniem gowy.
Dailin bya jedyn Aiel, ktra nie miaa w rku broni, pozostae wyglday tak, jakby
mogy w mgnieniu oka uy miertelnych narzdzi.
"Nynaeve z pewnoci nie zagodzi panujcego napicia - pomylaa Egwene. - Trzeba
wcign je do rozmowy. O czymkolwiek. Nikt nie ma ochoty do walki, gdy rozmawia na
jaki spokojny temat."
- Nie obracie si - zacza ostronie - ale zauwayam, e rzeka wywouje u was
niepokj. Przecie nie burzy si, dopki nie ma sztormu. Moecie w niej pywa, jeli
chcecie, chocia z dala od brzegu prd jest silny.
Elayne potrzsna gow.
Kobiety zmieszay si, wreszcie Aviendha powiedziaa:
- Raz... widziaam mczyzn... Shienaranina... jak zajmowa si tym pywaniem.
- Nie rozumiem - powiedziaa Egwene. - Wiem, e na Ugorze nie ma wiele wody, ale
ty, Jolien, powiedziaa, e jeste z "klanu Rzeki Kamieni". Z pewnoci pywacie w Rzece
Kamieni?
Elayne patrzya na ni, jakby bya szalona.
- Pywa - odrzeka zmieszana Jolien. - To znaczy... wchodzi do wody? Do caej tej
wody? Bez niczego, czego mona by si przytrzyma? - Wstrzsn ni dreszcz. - Aes Sedai,
zanim pokonaam Mur Smoka, nigdy nie widziaam tyle wody, ebym nie moga nad ni
przeskoczy. Rzeka Kamieni... Niektrzy twierdz, e kiedy pyna ni woda, ale to s tylko
przechwaki. Ta rzeka zawiera w sobie tylko kamienie. Najstarsze zapiski Mdrych i
wodzowie klanw mwi, e nigdy nie byo w niej niczego prcz kamieni, przynajmniej od
czasu gdy nasz klan oderwa si od klanu Wysokiej Rwniny i ogosi t ziemi swoj
wasnoci. Pywa!
Chwycia sw wczni, jakby chciaa walczy z samym sowem. Chiad i Bain
rwnoczenie zrobiy krok, odsuwajc si od rzeki.
Egwene westchna. I pokraniaa, kiedy napotkaa wzrok Elayne.
"C, nie jestem Crk-Dziedziczk, aby wiedzie o tym wszystkim. Ale zapewne
wszystkiego si kiedy naucz. Kiedy rozejrzaa si po twarzach Aiel, zrozumiaa, e zamiast
je uspokoi, jeszcze bardziej rozstroia. - Jeeli czego sprbuj, przytrzymam je przy pomocy
Powietrza."
Nie wiedziaa, czy potrafi obj naraz czwrk ludzi, ale otworzya si na saidara,
splota prdy Powietrza i trzymaa je w gotowoci. Moc pulsowaa w niej, gotowa do wyko-
rzystania. adna powiata nie otaczaa Elayne, zastanawiaa si dlaczego. Elayne spojrzaa jej
prosto w oczy i potrzsna gow.
- Nigdy nie zrobiabym krzywdy Aes Sedai - powiedziaa gwatownie Aviendha. -
Powinnam ci to powiedzie. Niezalenie od tego, czy Dailin przeyje, czy umrze, to niczego
nie zmieni. Nigdy nie uyj tego uniosa odrobin jedn z krtkich wczni - przeciwko
adnej kobiecie. A ty jeste Aes Sedai.
Egwene przyszo nagle do gowy, e ta kobieta usiuje je uspokoi.
- Wiem o tym - oznajmia Elayne, mwic niby do Aviendhy, ale wyraz jej oczu
upewni Egwene, e sowa przeznaczone s dla niej. - Niewiele wiadomo o twoim ludzie, ale
nauczono mnie, e Aiel nigdy nie skrzywdzi kobiety, jeli nie jest ona... jak to okrelia?
...polubiona wczni.
Bain najwyraniej sdzia, e Elayne znw niezbyt dokadnie poja ca prawd.
- To niezupenie tak, Elayne. Jeli kobieta nie polubiona wczni rzuci si na mnie z
broni, bd j bia, dopki nie nauczy si ni lepiej posugiwa. Mczyzna... Mczyzna
moe pomyle, e kobieta z waszego kraju jest polubiona, jeeli nosi bro. Nie wiem.
Mczyni potrafi by dziwni.
- Oczywicie - rzeka Elayne. - Ale dopki nie zaatakujemy ci broni, ty nie bdziesz
si staraa nas zrani.
Wszystkie cztery Aiel wyglday na wstrznite, Elayne za rzucia Egwene znaczce
spojrzenie.
Ta jednak mimo wszystko nie wypuszczaa saidara. To, e Elayne nauczono czego,
nie oznacza, i jest to prawda, nawet jeli Aiel twierdz tak samo. A saidar wewnrz by... tak
cudowny.
Nynaeve uniosa gow Dailin i zacza wlewa mikstur w jej usta.
- Pij - powiedziaa zdecydowanie. - Wiem, e smakuje paskudnie, ale mimo to wypij.
Dailin przekna, zakrztusia si, potem znowu przekna.
- Nawet wwczas, nie, Aes Sedai - Aviendha zwrcia si do Elayne, ale jej wzrok
wci spoczywa na Dailin i Nynaeve. - Powiedziane jest, e ongi, przed Pkniciem wiata,
suyymy Aes Sedai, nikt jednak nie wie, w jaki sposb. Zawiodymy ich oczekiwania. By
moe na tym polega grzech, ktry zawid nas do Trjktnej Krainy, nie wiem. Nikt nie wie,
na czym ten grzech polega, wyjwszy, by moe, Mdre, albo wodzw klanw, a oni niczego
nie mwi. Powiedziane jest, e jeli jeszcze raz zawiedziemy Aes Sedai, zniszcz nas.
- Wypij wszystko - mruczaa Nynaeve. - Miecze! Miecze i minie, i kompletny brak
mzgw!
- My nie zamierzamy was zniszczy - zdecydowanie oznajmia Elayne, a Aviendha
przytakna.
- Jak powiadasz, Aes Sedai. Niemniej stare opowieci zgodne s i jasne w jednej
kwestii. Nie wolno nam nigdy walczy z Aes Sedai. Jeeli zelesz na mnie sw byskawic,
jeeli skierujesz na mnie swj ogie stosu, zatacz z nimi, ale nie wyrzdz ci krzywdy.
- Mordercy - warkna Nynaeve. Opucia gow Dailin i pooya jej do na czole.
Oczy tamtej zamkny si znowu. - Mordercze kobiety!
Aviendha zaszuraa nogami i zmarszczya brwi, podobnie postpiy pozostae Aiel.
- Ogie stosu - powtrzya Egwene. - Aviendha, co to jest ogie stosu?
Tamta spojrzaa na zakopotana.
- Ty nie wiesz, Aes Sedai? W starych opowieciach Aes Sedai waday tym ogniem.
Opisuje si go jako rzecz straszn, ale nic wicej na ten temat nie wiem. Powiedziane jest, e
zapomnielimy wiele z tego, co znalimy ongi.
- Moe Biaa Wiea rwnie wiele zapomniaa - zauwaya Egwene.
"Dowiedziaam si o nim w tym... nie, czy cokolwiek to byo. W kadym razie byo
rwnie prawdziwe jak Ter'aran'rhiod. Rozmawiaam o tym z Matem."
- Nie macie prawa! - prychaa Nynaeve. - Nikt nie ma prawa tak traktowa cia! Tak
nie wolno!
- Czy ona jest za? - spytaa niepewnie Aviendha. Chiad, Bain i Jolien wymieniy
zatroskane spojrzenia.
- Wszystko w porzdku - uspokoia je Elayne.
- Lepiej ni mylicie - dodaa Egwene. - Staje si za, to bardzo dobrze.
Powiata saidara otoczya Nynaeve znienacka. Egwene pochylia si naprzd, eby
wszystko dobrze widzie, podobnie postpia Elayne. A Dailin poderwaa si krzyczc, z
szeroko rozwartymi oczyma. W jednej chwili Nynaeve, uspokajajcym gestem uoya j z
powrotem, za powiata znikna. Oczy Dailin zamkny si, leaa oddychajc ciko.
"Widziaam to - pomylaa Egwene. - Sdz... e widziaam."
Nie bya pewna, czy w ogle potrafiaby rozrni rozmaito strumieni, a w jeszcze
mniejszym stopniu - sposb, w jaki zostay splecione. To, co Nynaeve zrobia w cigu tych
kilku sekund, przypominao jednoczesne tkanie czterech dywanw, na dodatek z zawizanymi
oczyma.
Nynaeve uya zakrwawionych banday do otarcia brzucha Dailin, stara wie, jasn
krew i czarne skorupy zaschnitej starej. adnej rany nie byo, adnej blizny, tylko zdrowa
skra, troch bardziej blada ni twarz Dailin.
Nynaeve z grymasem zebraa krwawe opatrunki, wstaa i wrzucia je do rzeki.
- Zmyjcie z niej reszt tego - polecia - i ubierzcie j, bo zmarznie. Przygotujcie te
jakie jedzenie. Bdzie godna.
Uklka nad wod, by umy rce.
ROZDZIA 9
NICI WE WZORZE
Jolim przyoya drc do do miejsca, gdzie jeszcze przed chwil w ciele Dailin
ziaa rana. Kiedy dotkna gadkiej skry, wcigna gono powietrze, nie wierzc wasnym
oczom.
Nynaeve wyprostowaa si, wycierajc donie o paszcz. Egwene musiaa w kocu
przyzna, e dobra wena o wiele lepiej nadaje si na rcznik anieli jedwab czy aksamit.
- Powiedziaam, ebycie j umyy i ubray - warkna Nynaeve.
- Tak, Mdra - powiedziaa szybko Jolien i wraz z Chiad oraz Bain wawo rzuciy si
wypeni polecenie.
Z garda Aviendhy wyrwa si spazm miechu, przypominajcy do zudzenia szloch.
- Syszaam, e Mdra Kobieta z klanu Wyszczerbionej Iglicy, potrafi zrobi co
takiego, podobnie jak Mdra z klanu Czterech Dow, zawsze jednak sdziam, e to tylko
przechwaki. - Wcigna gboki oddech, powoli odzyskujc zimn krew. - Aes Sedai, mam
dug wobec ciebie. Moja woda jest twoj, a w cieniu siedziby mego klanu zawsze odnajdziesz
schronienie. Dailin jest moj drug siostr. - Pochwycia zdziwione spojrzenie Nynaeve i
dodaa: - Jest crk siostry mojej matki. Bliska wi krwi, Aes Sedai. Mj dug wobec ciebie
jest dugiem krwi.
- Jeli miaabym przela czyj krew odpowiedziaa sucho Nynaeve - przelaabym
wasn. Jeeli chcesz mi si jako zrewanowa, powiedz czy w Jurene cumuje statek. To jest
najblisza wioska na poudnie std.
- Wioska, w ktrej onierze wywiesili sztandar Biaego Lwa? - upewnia si
Aviendha. - Kiedy byam wczoraj na zwiadach, widziaam statek. Dawne opowieci mwi
wprawdzie o statkach, widzie jednak ktry na wasne oczy, to byo przedziwne przeycie.
- wiato pozwoli, e wci bdzie tam czeka. Nynaeve zacza pakowa zwitki
papieru ze sproszkowanymi zioami. - Zrobiam dla tej dziewczyny wszystko, co mogam,
Aviendha, ale teraz musimy ju rusza. Teraz potrzebuje tylko duo poywienia i
wypoczynku. I postaraj si, aby wicej nie kuto jej mieczem.
- Co ma si sta, stanie si - odparowaa kobieta Aiel.
- Aviendha - odezwaa si Egwene - w jaki sposb pokonujecie rzeki, jeli wzbudzaj
one w was takie uczucia? Pewna jestem, e midzy nami a Ugorem znajduje si co najmniej
jedna rzeka wielkoci Erinin.
- Alguenya - powiedziaa Elayne - ale mona j obej.
- Napotkaymy wiele rzek, ale na niektrych znajduj si budowle zwane mostami, z
ktrych musiaymy korzysta, inne mona przej w brd. Jeli za chodzi o reszt, Jolim
pamitaa, e drewno unosi si na wodzie.
Poklepaa pie wysokiego tulipanowca.
- S ogromne, ale pywaj rwnie dobrze jak mae gazie. Znalazymy kilka
umarych i zbudowaymy... statek... niewielki statek, z dwch, trzech pni powizanych razem
i w ten sposb pokonaymy wielk rzek - skoczya rzeczowym tonem.
Egwene patrzya zadziwiona. Jeli ona obawiaaby si czego tak bardzo, jak Aiel
najwyraniej obawiay si rzek, czy wwczas potrafiaby stawi temu czoo w rwnie nie-
wzruszony sposb? Nie bya pewna. Raczej nie.
"A co z Czarnymi Ajah - zapyta cichy gos. - Czy przestaa si ich ba? To co innego
- odpowiedziaa mu. - W tyran nie ma adnej brawury. Albo bd je ciga, albo chowa si
przed nimi, jak krlik przed jastrzbiem."
Zacytowaa sobie stare powiedzenie.
"Lepiej by motkiem ni gwodziem."
- Powinnymy rusza - zauwaya Nynaeve.
- Jeszcze chwil - poprosia Egwene. - Aviendha, dlaczego pokonaycie ca t drog,
dlaczego naraacie si na takie kopoty?
Aviendha potrzsna z niesmakiem gow.
- W ogle nie zaszymy daleko, wyruszyymy razem z ostatnimi. Mdre Kobiety
ponaglay mnie jak psy zaganiajce ciel, mwic, e mam inne obowizki. - Nagle umiech-
na si, wskazujc w stron pozostaych kobiet. - One zostay ze mn, aby wymiewa si z
mojego nieszczcia, tak przynajmniej powiaday, jednake gdyby nie ich towarzystwo, nie
sdz by Mdre Kobiety pozwoliy mi pj.
- Szukamy tego, ktrego nadejcie przepowiedziano oznajmia Bain. Uniosa pic
Dailin tak, e Chiad moga naoy jej koszul z brzowego materiau. - Tego Ktry
Nadejdzie Wraz ze witem.
- On wyprowadzi nas z Trjktnej Ziemi - dodaa Chiad. - Proroctwa powiadaj, e
urodzi si z Far Dareis Mai.
Elayne wygldaa na zaskoczon.
- Zrozumiaam, e powiedziaa, i wam, Pannom Wczni, nie wolno mie dzieci.
Pewna jestem, e tak mnie uczono.
Bain i Chiad ponownie wymieniy spojrzenia, z ktrych mona byo wnosi, e Elayne
znowu znalaza si blisko prawdy, ktra jednak i tym razem wyglda zupenie inaczej.
- Jeli Panna donosi dziecko - wyjania ostronie Aviendha - po urodzeniu oddaje je
Mdrej Kobiecie ze swego klanu, a one przekazuj to dziecko innej kobiecie, w taki sposb,
e nikt nie wie, kto jest jego matk. - Ona rwnie mwia takim tonem, jakby musiaa
wyjania, e kamie jest twardy. - Kada chce zaopiekowa si takim dzieckiem w nadziei,
e wychowa Tego Ktry Nadchodzi Wraz ze witem.
- Moe rwnie porzuci wcznie i polubi mczyzn - uzupenia Chiad, a Bain
dodaa jeszcze: - Czasami istniej powody dla porzucenia wczni.
Aviendha obdarzya je ostrzegawczym spojrzeniem, kontynuowaa jednak, jakby nic
si nie stao.
- Oczywicie nie teraz, kiedy Mdre Kobiety powiadaj, e naley go szuka tutaj, za
Murem Smoka. "Krew z naszej krwi, pomieszana ze star krwi, wychowana przez star
krew, ale nie nasz." Nie rozumiem tego, ale Mdre Kobiety mwi w taki sposb, jakby nie
byo najmniejszych wtpliwoci. - Przerwaa, najwyraniej starajc si dobra waciwe
sowa. - Zadaa wiele pyta, Aes Sedai. Chciaabym odpowiedzie cho na jedno. Musisz
poj, e szukamy omenw i znakw. Dlaczego na przykad trzy Aes Sedai same wdruj
przez kraj, gdzie jedyna do pozbawiona noa, to do nazbyt osaba z godu, aby utrzyma
rkoje? Dokd zmierzacie?
- Do zy - odrzeka wawo Nynaeve. - Oczywicie, pod warunkiem e Kamie zy
nie rozsypie si w proch, w czasie, gdy my bdziemy stay tutaj, rozmawiajc.
Elayne zacza poprawia sznur swego wzeka i tamy mocujce zawinitko,
przygotowujc si do wymarszu, po chwili Egwene postpia tak samo.
Kobiety Aiel popatrzyy po sobie, Jolien zamara, otulajc Dailin szarobrzowym
kaftanem.
- Do zy? - zapytaa Aviendha ostronym gosem. - Trzy Aes Sedai maszeruj przez
dotknity nieszczciem kraj do zy. To dziwna rzecz. Dlaczego idziecie do zy, Aes Sedai?
Egwene rzucia Nynaeve szybkie spojrzenie.
"wiatoci, przed chwil miay si, a teraz s znw napite."
- cigamy ze kobiety - powiedziaa Nynaeve, rozwanie dobierajc sowa. -
Sprzymierzecw Ciemnoci.
- Wysannicy Cienia - usta Jolien skrzywiy si, kiedy wymawiaa to sowo, jakby
nagryzy zgnie jabko.
- Wysannicy Cienia w zie - powiedziaa Bain, a Chiad dodaa, jakby koczc
rozpoczte zdanie: - I trzy Aes Sedai usiujce dosta si do Serca Kamienia.
- Nie twierdziam, e zmierzamy do Serca Kamienia - odparowaa ostro Nynaeve. -
Powiedziaam tylko, e nie mam zamiaru stercze tutaj tak dugo, a rozsypie si w proch.
Egwene, Elayne, jestecie gotowe?
Nie czekajc na odpowied wysza z zagajnika, jej kostur uderza rytmicznie w grunt,
a dugie kroki niosy j na poudnie.
Egwene i Elayne popiesznie poegnay si, potem poszy za ni. Cztery Aiel stay,
patrzc w lad za nimi.
Kiedy uszy ju spory kawaek od lasu, Egwene oznajmia:
- Moje serce prawie przestao bi, gdy powiedziaa kim jeste. Nie obawiaa si, e
mog ci zabi, albo uwizi? Wojny z Aielami to znowu nie a tak dawna przeszo i
niezalenie od tego co mwiy o tym, e nie krzywdz kobiet, ktre nie nosz broni, dla mnie
wyglday tak, jakby przez cay czas byy gotowe do uycia swych wczni przeciwko
komukolwiek.
Elayne ponuro pokiwaa gow.
- Wanie zrozumiaam, jak niewiele wiedziaam o Aielach, ale przekonaam si
rwnie, e one wcale nie uwaay wojen z Aielami za prawdziwe wojny. Ze sposobu, w jaki
odnosiy si do mnie, sdz, e to, czego si dowiedziaam, moe by prawd. Niewykluczone
jednak, i traktoway mnie w ten sposb, poniewa jestem Aes Sedai.
- Wiem, e one s dziwne, Elayne, ale przecie nikt nie moe nazwa trzech lat
wypenionych bitwami inaczej jak wojn. Nie dbam o to, ile walk tocz pomidzy sob,
wojna to wojna.
- Nie dla nich. Tysice Aielw przekroczyo Grzbiet wiata, najwyraniej jednak
uwaali siebie raczej za owcw zodziei lub katw, albowiem cigali jedynie krla Lamana z
Cairhien za zbrodni, ktra polegaa na ciciu Avendoraldera. Dla Aielw nie bya to wojna,
lecz egzekucja.
Wedug jednego z wykadw Verin, Avendoraldera bya szczepem samego Drzewa
ycia, przywiezionym do Cairhien jakie czterysta lat wczeniej jako bezprecedensowa oferta
pokoju ze strony Aielw, dodatkowo zapewniajca moliwo przekraczania Ugoru, co dotd
zarezerwowane byo jedynie dla handlarzy, bardw i Tuatha'anw. Wiksz cz
cairhieskiego bogactwa zyskano poprzez handel koci morsa, perfumami, przyprawami, a
nade wszystko jedwabiem, pochodzcym z ziem pooonych za Ugorem. Nawet Verin nie
miaa pojcia w jaki sposb Aielowie weszli w posiadanie drzewka Avendesory - bowiem co
do jednej rzeczy stare ksigi si zgadzay, stwierdzajc mianowicie e nie wydaje ono
owocw. Poza tym nikt nie wiedzia, gdzie ronie Drzewo ycia, pominwszy niektre
opowieci, oczywicie bdne, z pewnoci jednak Drzewo ycia nie mogo mie nic
wsplnego z Aielami - ani dlaczego nazywali Cairhieskimi Partnerami Wody, ani te czemu
domagali si, by ich karawany i wozy kupieckie wywieszay sztandar z potrjnym liciem
Avendesory.
Egwene podejrzewaa, cho czynia to z niechci, e moe zrozumie, dlaczego
wzniecili wojn - nawet jeli dla nich nie bya to adna wojna w cisym znaczeniu tego sowa
- kiedy krl Laman ci ich dar, by zrobi sobie tron niepodobny do adnego innego na
wiecie. Grzech Lamam, syszaa, e tak si o tym mwi. Wedug Verin, wraz z wojn
skoczyy si nie tylko podre handlowe Cairhienian przez Ugr, ale kady z nich, ktry tam
zabdzi, znika. Verin twierdzia, e mwi si o nich, i "sprzedani zostali jak zwierzta", ale
nawet ona nie miaa pojcia, w jaki sposb kobieta lub mczyzna mog zosta sprzedani.
- Egwene - powiedziaa Elayne - hak mylisz, kim musi by Ten Ktry Przychodzi
Wraz ze witem?
Wpatrujc si we wci odlege plecy Nynaeve, Egwene najpierw machinalnie
potrzsna gow - "Czy ona ma zamiar pdzi nas przez ca drog do Jurene?" - ale po
chwili jednak zrozumiaa i omal nie przystana z wraenia.
- Chyba nie sdzisz...?
Elayne skina gow.
- Tak wanie uwaam. Nie znam zbyt dobrze Proroctw Smoka, ale syszaam kilka
wersw z nich. Jeden nawet pamitam: "Zrodzony zostanie na stokach Gry Smoka, zrodzony
z panny nie polubionej adnemu mczynie." Egwene, Rand naprawd wyglda jak Aiel.
C, podobny jest do wizerunkw Tigraine, ktre widziaam kiedy, ale ona znikna zanim
si urodzi, a nadto trudno sobie w ogle wyobrazi, by moga by jego matk. Sdz, e
matk Randa bya Panna Wczni.
Egwene zmarszczya czoo, zastanawiajc si. Szybko przebiega mylami wszystko,
co wiedziaa o Randzie i jego yciu od samych narodzin. Po mierci Kari al'Thor wychowa
go Tam al'Thor, lecz jeli Moiraine mwia prawd, adne z nich nie byo jego prawdziwym
rodzicem. Nynaeve czasami sprawiaa wraenie, e zna jak tajemnic dotyczc narodzin
Randa.
"Mog si jednak zaoy, e nie wydarabym z niej tego za nic na wiecie!"
Dogoniy Nynaeve. Egwene miaa surowy wyraz twarzy, bya zaprztnita mylami,
ktre przyszy jej przed chwil do gowy, Nynaeve natomiast wpatrywaa si w dal, szukajc
wzrokiem Jurene oraz czekajcy na nie statek. Elayne za marszczya brwi, spogldajc na
nie, jak gdyby byy dwjk dzieci zoszczcych si na siebie, niepewnych, ktre dostanie
wikszy kawaek ciasta.
Po chwili milczcego marszu, Elayne powiedziaa:
- Poradzia sobie znakomicie, Nynaeve. Z Uzdrawianiem i ca reszt rwnie. Nie
sdz, aby jeszcze wtpiy, i jeste Aes Sedai. Czy te, e wszystkie nimi jestemy, biorc
pod uwag sposb, w jaki si zachowywaa.
- Wykonaa znakomit prac - dodaa po jakiej minucie Egwene. - Pierwszy raz
miaam moliwo swobodnej obserwacji tego, co dzieje si podczas Uzdrawiania. Wyglda
na to, e stworzenie byskawicy jest w porwnaniu z tym tak proste, jak zagniatanie
owsianego ciasta.
Umiech peen zaskoczenia pojawi si na twarzy Nynaeve.
- Dzikuj - wymruczaa i signa do wosw Egwene, by pocign j za kosmyk,
zupenie tak jak czynia to, gdy tamta bya dziewczynk.
"Nie jestem ju ma dziewczynk."
Chwila ta mina rwnie szybko jak przysza i teraz ponownie szy w milczeniu.
Elayne westchna gono.
Przeszy szybko nastpn mil, lub nieco wicej, mimo e czasami musiay oddala si
od rzeki, aby omin zarola rosnce na brzegu. Nynaeve nalegaa, by pozostaway na
otwartej przestrzeni. Egwene z kolei uwaaa za niezbyt mdre przypuszczenie, e w
zagajnikach mog kry si inni jeszcze Aielowie, ale krta droga nie moga zbytnio powi-
kszy odlegoci, jak miay do przebycia, adna z rolinnych kp nie bya specjalnie rozlega.
Elayne jednak uwanie przepatrywaa rosnce wok drzewa i w pewnej chwili to ona
wanie nagle krzykna:
- Strzecie si!
Egwene spojrzaa, spomidzy drzew wysypywali si ludzie, nad ich gowami wiroway
proce. Signa po saidara i wtedy co uderzyo j w gow, a ciemno ogarna wszystko.


Egwene czua koysanie, czua te jak co pod ni porusza si. Gow miaa ca
obola. Sprbowaa podnie donie do skroni, jednak rce miaa skrpowane i nie moga
nimi porusza.
- ...lepiej ni lee tutaj cay dzie, czekajc na zapadnicie ciemnoci - powiedzia
szorstki, mski gos. Kto wie, czy wkrtce nie nadpynie nastpny statek? I uwaajcie na
d. Przecieka.
- Dobrze si postaraj, by Adden uwierzy, e spostrzeglicie te piercienie, zanim
zdecydowalicie si zaatakowa - odezwa si kolejny gos. - Nie yczy sobie tak obfitego
adunku, nie kobiet, jak sdz.
Pierwszy mczyzna wymamrota jakie przeklestwo ma temat tego, co Adden moe
zrobi ze swoj przeciekajc odzi, jak rwnie z adunkiem.
Uniosa powieki. Srebrne plamki taczyy jej przed oczyma. Pomylaa, e za chwil
zwymiotuje na ziemi koyszc si pod jej gow. Bya przytroczona w poprzek grzbietu
konia, kostki i przeguby zwizano razem pod jego brzuchem, wosy swobodnie zwisay w d.
Dzie jeszcze nie dobieg koca. Przekrzywiajc szyj, rozejrzaa si dookoa.
Otaczaa j taka mnogo nieporzdnie ubranych postaci na koniach, e nie moga dostrzec,
czy Nynaeve i Elayne zostay rwnie pochwycone. Niektrzy z napastnikw mieli na sobie
pojedyncze fragmenty zbroi - poobijany hem, podziurawiony napiernik czy kaftan
naszywany metalow usk - wikszo jednak nosia jedynie kaftany nie czyszczone od wielu
miesicy, jeli w ogle kiedykolwiek. Zapach, jaki roztaczali wok siebie, wiadczy o tym,
e sami nie myli si od rwnie dugiego czasu. Wszyscy uzbrojeni byli w miecze, noszone
przy pasach przecignitych przez plecy.
Zalaa j wcieko i strach, a potem ogarn lepy gniew.
"Nie bd winiem. Nie pozwol si zwiza! Nie dam!"
Signa po saidara, a wtedy bl niemale oderwa jej czubek gowy; z trudem
powstrzymaa jk.
Ko przystan na moment, rozlegy si okrzyki i skrzypienie zardzewiaych
zawiasw, potem znw ruszy naprzd, a po chwili mczyni zaczli zsiada z
wierzchowcw. Kiedy rozproszyli si, moga zobaczy przynajmniej fragment miejsca, w
ktrym si znalaza. Otaczaa j wysoka palisada, zbudowana na szczycie wielkiego,
okrgego kopca gliny, mczyni uzbrojeni w uki stali na drewnianym pomocie
zawieszonym na takiej wysokoci, aby mogli swobodnie patrze ponad ostrymi szczytami
nierwno ociosanych pali. W spitrzon glin u podna palisady wbudowano nisk,
pozbawion okien chat z bali. Stanowia ona jedyn budowl wewntrz, jeli nie liczy kilku
przybudowanych do niej komrek. Konni zbrojni, ktrzy wanie wjechali w obrb palisady,
zajli reszt wolnej przestrzeni, ktrej pozosta cz wypeniay ogniska z gotujc si
straw, sptane konie i kolejne grupki nie mytych mczyzn. Musiao by ich okoo setki.
Zamknite w klatkach kozy beczay, winie kwiczay, a kury gdakay, zwierzce odgosy w
poczeniu z ochrypymi krzykami i miechem wypeniay powietrze zgiekiem tak
haaliwym, e a widrowa w uszach.
Jej spojrzenie odnalazo Nynaeve i Egwene, podobnie jak ona byy zwizane gowami
w d na grzbietach pozbawionych siode wierzchowcw. Trway bez ruchu, koniec warkocza
Nynaeve wlk si po ziemi, gdy ko porusza si nieznacznie. Nadzieja, nawet niewielka,
rozwiaa si zupenie, nadzieja na to, e przynajmniej jedna z nich moe by wolna, aby
pomc pozostaym uciec.
"wiatoci, nie wytrzymam powtrnego uwizienia. To si nie moe powtrzy."
Delikatnie usiowaa ponownie dosign saidara. Bl tym razem nie by ju tak
straszny - ot, jakby kto upuci jej ska na gow - ale strzaska pustk, zanim zdya nawet
pomyle o ry.
- Jedna z nich si obudzia! - wrzasn przeraony mski gos.
Egwene sprbowaa zwisn zupenie bezwadnie i wyglda niegronie.
"Jak, na wiato, mog wyglda gronie, zwizana niczym poe misa! Niech
sczezn, potrzebuj troch czasu. Koniecznie!"
- Nie zrobi wam krzywdy - powiedziaa w kierunku zalanej potem twarzy biegncego
w jej stron czowieka.
A przynajmniej prbowaa powiedzie. Nie wiedziaa, ile sw udao jej si wydoby z
garda, zanim co ponownie uderzyo j w gow, a ciemno rozlaa si wok niej wraz z
fal mdoci.


Nastpne przebudzenie byo atwiejsze. Gowa wci bolaa, ale ju nie tak bardzo jak
poprzednio, cho myli wci wiroway zawrotnie.
"Przynajmniej mj odek si uspokoi... wiatoci, lepiej o tym nie myle."
W ustach trwa smak kwanego wina i jakiej gorzkiej substancji. Smugi wiata lamp
wpaday przez poziome szczeliny w nieporzdnie zbudowanej cianie, ale ona miaa przed
oczyma ciemno, leaa na plecach. Na glinie, jak si zorientowaa. Drzwi rwnie nie byy
rwno dopasowane, pomimo to wydaway si bardzo mocne.
Podniosa si, stajc na czworakach i stwierdzia z zaskoczeniem, i nie zwizano jej.
Oprcz jedynej ciany z surowych bali, pozostae wyglday jak z kamienia. wiata
wpadajcego przez szczeliny byo wystarczajco duo, by moga dostrzec Nynaeve i Elayne
rozcignite na klepisku. Twarz Crki-Dziedziczki pokrywaa krew. adna z nich nie
poruszaa si, tylko piersi unosiy si i opaday w rytm oddechu. Egwene wahaa si czy
obudzi je natychmiast, czy przekona si najpierw, co mona zobaczy po drugiej stronie
ciany.
"Tylko jedno spojrzenie - powiedziaa do siebie. Powinnam si przecie przekona,
jak nas pilnuj, zanim je obudz."
Wmwia sobie, e to nie dlatego powzia tak decyzj, i nie bya wcale pewna czy
uda jej si obudzi tamte. Kiedy przyoya oko do szpary w pobliu drzwi, pomylaa o krwi
na twarzy Elayne i usiowaa sobie przypomnie, co Nynaeve dokadnie zrobia dla Dailin.
Pomieszczenie, na ktre patrzya, byo ogromne, z wysok belkowan powa -
skadaa si na zapewne reszta wntrza chaty z bali, ktr widziaa poprzednio - i pozba-
wione okien, za to owietlone jaskrawo zotymi i srebrnymi lampami, wiszcymi na hakach
przymocowanych do cian. Nie byo kominka. Na ubitym glinianym klepisku stay wiejskie
stoy i krzesa, przemieszane ze skrzyniami zdobionymi zoceniami i inkrustowanymi koci.
Haftowany w pawie dywan lea przy wielkim ku z baldachimem na doskonale
wyrzebionych i zoconych supkach; uoono na nim stosy brudnych kocw i poduszek.
Wewntrz znajdowao si kilkunastu mczyzn, stali lub siedzieli w rozmaitych
miejscach, jednak wszystkie spojrzenia skupione byy na wysokim czowieku o piknych wo-
sach, ktrego mona by nawet nazwa przystojnym, gdyby jego twarz bya nieco bardziej
czysta. Sta ze spuszczonymi oczyma u szczytu stou ze obionymi nogami i pozacan
limacznic, jedn rk wspar na rkojeci miecza, palcem drugiej dotyka czego, czego nie
moga dostrzec pord maych kek rozsypanych po powierzchni stou.
Otworzyy si zewntrzne drzwi, ukazujc w tle nocne ciemnoci i do rodka wszed
kocisty czowiek, pozbawiony lewego ucha.
- Jeszcze nie przyjecha - powiedzia szorstko. Nie mia rwnie dwu palcw u lewej
doni. - Nie lubi spotyka si z nimi.
Wysoki mczyzna o piknych wosach nie powici mu nawet odrobiny uwagi, nie
przestawa zabawia si przedmiotem, znajdujcym si na stole.
- Trzy Aes Sedai - wymrucza, potem zamia si. - Dobre s ceny za Aes Sedai, jeli
ma si nerwy, aby rozmawia z waciwym kupcem. Jeeli jeste gotw zaryzykowa, e twj
odek zostanie wyjty przez usta, moesz sprbowa sprzeda mu nawet kota w worku. Nie
jest to tak bezpieczne jak podrzynanie garde zaogi kupieckiego statku, co, Coke? Nie takie
atwe, prawda?
Pord obecnych w pokoju dao si dostrzec nerwowe poruszenie, a ten, do ktrego si
zwracano, krpy mczyzna z rozbieganymi oczami, nerwowo skoni gow.
- To s Aes Sedai, Adden. - Rozpoznaa jego gos, czowiek od ordynarnych
propozycji. - Musz nimi by, Adden. Dowodz tego piercienie, mwi ci!
Adden podnis co ze stou, may krek, ktry rozbysn zotem w wietle lamp.
Egwene westchna i chwycia si za palec.
"Zabrali mj piercie!"
- Nie podoba mi si to - wymamrota kocisty mczyzna bez ucha. - Aes Sedai.
Kada z nich mogaby pozabija nas wszystkich. Okalecz mnie, Fortuno! Musisz by chyba
gupi jak kloc drewna Coke, powinienem chyba podern ci gardo. Co, jeli jedna z nich
obudzi si, zanim on przyjedzie?
- Nie obudz si jeszcze przez najbliszych kilka godzin. - Ochrypemu gosowi
tustego mczyzny towarzyszy szeroki, ukazujcy wszystkie zby, szyderczy umiech. -
Moja babcia przekazaa mi sekret tego, co wlalimy im do garde. Bd spay a do wschodu
soca, a on przyjedzie wczeniej.
Egwene roztara na jzyku kwany smak wina przemieszany z gorycz.
"Cokolwiek to byo, twoja babcia ci okamaa. Zreszt i tak powinna ci udusi ju w
koysce!"
Zanim ten "on" przyjedzie, czowiek ktry sdzi, e moe kupowa Aes Sedai...
"Niczym przeklty Seanchanin!"
...zdy postawi Nynaeve i Egwene na nogi.
Popeza w stron gdzie leaa Nynaeve.
Wygldao, e tamta zwyczajnie pi, dlatego te zastosowaa najprostszy rodek i po
prostu ni potrzsna. Ku jej zdumieniu oczy Nynaeve otworzyy si prawie natychmiast.
- Co si...?
Momentalnie przykrya doni jej usta, tumic dalsze sowa.
- Uwiziono nas - wyszeptaa. - Za t cian znajduje si kilkunastu mczyzn, na
zewntrz jest ich wicej. Bardzo wielu. Dali nam co, ebymy spay, ale skutek okaza si
mizerny. Pamitasz ju?
Nynaeve odsuna jej do.
- Pamitam. - Jej gos by cichy i ponury. Na twarz wypez grymas, wyda usta, po
chwili zamiaa si cicho. - Korze dobrego snu. Ci gupcy dali nam korze dobrego snu
zmieszany z winem. Zreszt wino smakuje jakby by to ju prawie ocet. Szybko, pamitasz
jeszcze co z tego, czego ci uczyam? Jak dziaa korze dobrego snu?
- Usuwa ble gowy, dziki czemu mona zasn powiedziaa Egwene rwnie cicho.
Jej gos zabrzmia niemal dokadnie tak samo ponuro jak tamtej, dopiero po chwili dotar do
niej sens wypowiedzianych sw. - Czyni czowieka troch ospaym i to wszystko.
Grubas widocznie nie sucha uwanie tego, co mwia mu jego babcia.
- Jego dziaanie pomaga usun bl, bdcy efektem uderzenia w gow.
- Tak wanie jest - przyznaa Nynaeve. - A kiedy obudzimy Egwene, podzikujemy
im w taki sposb, jakiego nigdy nie zapomn.
Podniosa si, by natychmiast przyklkn obok zotowosej.
- Sdz, e kiedy wieli nas do rodka, widziaam ich okoo setki. - Wyszeptaa
Egwene do pochylonej nad Elayne Nynaeve. - Pewna jestem, e teraz nie bdziesz miaa nic
przeciwko temu, bym uya Jedynej Mocy jako broni. I jeszcze kto prawdopodobnie ma
przyjecha, eby nas kupi. Mam zamiar zrobi mu co takiego, e do koca ycia pozostanie
ju czowiekiem czynicym wycznie wol wiatoci!
Nynaeve wci klczaa przy boku Elayne, adna z nich jednak nie poruszaa si.
- O co chodzi?
- Jej obraenia s powane, Egwene. Sdz, e ma pknit czaszk, ledwie oddycha.
Egwene, ona umiera, podobnie jak Dailin.
- Nie moesz czego zrobi? - Egwene staraa si przypomnie sobie wszystkie
strumienie, jakie Nynaeve splota, aby Uzdrowi kobiet Aiel, ale pamitaa nie wicej, ni
jedynie co trzeci splot. - Musisz!
- Zabrali moje zioa - wymamrotaa zawzicie Nynaeve, jej gos dra. - Nie potrafi!
Nie, bez moich zi!
Egwene przeya wstrzs, kiedy zrozumiaa, e tamta z trudem opanowuje pacz.
- Niech sczezn wszyscy, nie potrafi zrobi tego bez...
Nagle obja Elayne za ramiona, jakby chciaa podnie nieprzytomn i potrzsn ni.
- eby sczeza, dziewczyno - wychrypiaa. - Nie po to wiozam ci przez ca drog,
eby teraz umara! Powinnam zostawi ci przy zmywaniu naczy! Powinnam wsadzi do
worka i da Matowi, by odwiz ci do matki! Nie dam ci umrze przeze mnie! Syszysz
mnie? Nie pozwol!
Nagle wok niej rozbysn saidar, a Elayne otworzya jednoczenie oczy i usta.
Egwene przykrya domi usta Elayne, w sam por, by zdawi krzyk, ktry z nich si
wyrywa, kiedy jednak dotkna jej, prdy Uzdrawiania Nynaeve pochwyciy j niczym
somk na krawdzi rzecznego wiru. Fale zimna przeszyy j do szpiku koci, a jednoczenie
ar przepali od rodka, miaa wraenie jakby ciao pieko si na ruszcie. wiat znikn w
powodzi wrae - pd, upadanie, lot, wirowanie.
Kiedy wszystko ju si skoczyo, zorientowaa si, e stoi, oddychajc ciko i patrzy
na lec Elayne, tamta odpowiedziaa jej spojrzeniem, jej oczy rozbysy nad doni, wci
zakrywajc usta. Resztki blu gowy znikny. Powrotna fala operacji, jakim Nynaeve
poddaa Elayne wystarczya, aby uleczy j do koca. Szmer gosw w ssiednim
pomieszczeniu by tak cichy jak poprzednio, jeli wic z garda Elayne wydoby si jaki gos,
jeeli krzykna lub jkna podczas caego zabiegu, Adden i pozostali nie usyszeli niczego.
Nynaeve nisko skonia gow, klczc wspara si na doniach, draa.
- wiatoci! - wymamrotaa. - Robienie tego w taki sposb... byo jak zdzieranie...
wasnej skry. Och, wiatoci! - spojrzaa na Elayne. - Jak si czujesz, dziewczyno?
Egwene odsuna donie od ust tamtej.
- Zmczona - wyszeptaa Elayne. - I godna. Gdzie my jestemy? Byli jacy mczyni
z procami...
Egwene popiesznie opowiedziaa jej, co si zdarzyo. Twarz Elayne spochmurniaa,
zanim opowie dobiega koca.
- A teraz - dodaa Nynaeve gosem brzmicym jak elazo - pokaemy tym prostakom,
co znaczy zadziera z nami.
Ponownie zawieci wok niej saidar.
Elayne niepewnie podniosa si, stajc na chwiejnych nogach, ale wok niej rwnie
rozbysa powiata. Egwene signa do Prawdziwego rda, niemale z radoci.
Kiedy ponownie spojrzay przez szczeliny, aby zobaczy z czym przyjdzie im si
boryka, w pomieszczeniu znajdowaa si ju trjka Myrddraali.
Czarne stroje zwisay na nich dziwnie nieruchomo, stali przy stole, a wszyscy z
wyjtkiem Addena odsunli si od nich najdalej jak tylko byo mona, opierajc si plecami o
ciany i wbijajc oczy w ziemi. Po przeciwnej stronie stou Adden mierzy si spojrzeniami z
bezokimi, a strumyki potu rzebiy bruzdy w brudzie, pokrywajcym jego twarz.
Pomor podnis zoty piercie ze stou. Egwene spostrzega, e by znacznie grubszy
nili zwyka reprezentacja Wielkiego Wa.
Nynaeve, trzymajc twarz przycinit do szpary pomidzy dwoma balami, westchna
cicho i musna doni kark w miejscu, gdzie otacza go konierzyk sukni.
- Trzy Aes Sedai - zasycza Pczowiek, jego rozbawienie zabrzmiao jak dwik
rozsypywania si w py dawno ju umarych rzeczy - i jedna miaa przy sobie to.
Piercie wyda guchy odgos, gdy Iyrddraal rzuci go z powrotem na st.
- To s te, ktrych szukalimy - zgrzytliwie doda drugi. - Otrzymasz sowit nagrod,
czowieku.
- Musimy wzi ich z zaskoczenia - powiedziaa cicho Nynaeve. - Jaki rodzaj zamka
jest w tych drzwiach?
Egwene moga dostrzec zamek umocowany na zewntrznej powierzchni drzwi,
elazn sztab na acuchu wystarczajco mocnym, by powstrzyma atakujcego byka.
- Przygotujcie si - powiedziaa.
Uformowaa cienki strumyk Ziemi, nie grubszy ni wos, majc nadziej, e
Pczowiek nie wyczuje tak drobnego przeniesienia, i wplota go w elazny zamek, w jego
najsabsze czci.
Jeden z Myrddraali unis gow. Drugi pochyli si nad stoem ku Addenowi.
- Czuj swdzenie, czowieku. Jeste pewien, e pi?
Adden przekn z wysikiem lin i kiwn gow.
Trzeci Myrddraal odwrci si i wbi lepe spojrzenie w drzwi, za ktrymi przycupna
Egwene wraz z towarzyszkami.
acuch upad na podog, wpatrujcy si w niego Myrddraal warkn, a w tej samej
chwili zewntrzne wierzeje gwatownie otworzyy si i do rodka wpada zamaskowana
czerni mier.
Izba eksplodowaa krzykiem i wrzaskiem, kiedy mczyni rzucili si do mieczy,
usiujc osoni si przed ciosami wczni Aielw. Myrddraale wycignli ostrza ciemniejsze
od szat, rwnie gotujc si do walki o ycie. Egwene widziaa kiedy sze kotw,
walczcych ze sob nawzajem, obecny widok po stokro przewysza gwatownoci tamten.
A jednak w przecigu kilku sekund powrcia cisza. Albo co, co do zudzenia przypominao
cisz.
Ciaa bez czarnej zasony na twarzach leay pokute wczniami, martwe. Jedna
przyszpilia Addena do ciany. W galimatiasie poprzewracanych mebli leao rwnie dwu
Aielw, nie yli. Porodku pokoju staa trjka Myrddraali, wspartych o siebie plecami, w
doniach ciemniay uniesione czarne miecze. Jeden przyciska rk do boku, jakby by ranny,
cho poza tym nie zdradza w aden sposb, czy rzeczywicie wcznia wyrzdzia mu jak
krzywd. Blad twarz nastpnego przecinaa gboka szrama, nie krwawi. Otaczaa ich pitka
zamaskowanych, wci ywych Aielw, przygotowanych do ataku. Z zewntrz dochodziy
krzyki i szczk metalu, dowodzce, e inni Aielowie dalej walcz pord nocy, do wntrza
izby jednak z dworu przedostaway si tylko przytumione, dalekie odgosy boju.
Krc wok, Aielowie uderzali ostrzami wczni o mae, pokryte skr tarcze.
"Dum-dum-DUM-dum... dum-dum-DUM-dum... dum-dum-DUM-dum." Myrddraale obracali
si wraz z nimi, a na ich bezokich twarzach zagoci wyraz niepewnoci, niepokoju, kiedy
zrozumieli, e strach, jakim ich spojrzenie poraao wszelkie ludzkie serca, wydaje si nie
mie dostpu do tych wrogw.
- Zatacz ze mn, Czowieku Cieniu - zawoa nagle jeden z Aielw. Gos nalea do
modzieca, w jego tonie syszao si obelg.
- Zatacz ze mn, Bezoki. - Tym razem odezwaa si kobieta.
- Zatacz ze mn.
- Zatacz ze mn.
- Sdz - powiedziaa Nynaeve, prostujc si - e nadszed czas.
Pchna drzwi i trzy kobiety otoczone powiat saidara weszy do rodka.
Zdao si, jak gdyby dla Myrddraali nagle przestali istnie Aielowie, i odwrotnie.
Aielowie wpatrywali si ponad swymi zasonami w Egwene i jej przyjaciki, jakby niepewni
co widz ich oczy, jedna z kobiet gono wcigna powietrze. Bezokie spojrzenie Myrddraali
nioso odmienne treci. Egwene moga wyczu niemale zawarte w nim przewiadczenie o
nieuchronnoci wasnej mierci. Pludzie rozpoznawali kobiety otoczone moc Prawdziwego
rda, kiedy je napotkali. Pewna bya, e we wzroku skierowanym na ni wyczuwa rwnie
pragnienie zadania jej mierci, ktra nastpiaby niewtpliwie, gdyby Myrddraalom udao si
j pokona, a take przemone pragnienie wyrwania Aes Sedai duszy z ciaa i uczynienia z
nich zabawki dla Cienia, pragnienie...
Przed chwil zaledwie wesza do izby, a wydawao si, jakby ju od wielu godzin
spogldaa w bezokie twarze.
- Nie ma sensu, by trwao to duej - mrukna i uwolnia strumie Ognia.
Grupa Myrddraali wybuchna pomieniem, rozproszyli si na wszystkie strony,
trzeszczc jak koci rozupywane rzenickim tasakiem. Zapomniaa jednak, e nie jest sama,
e s z ni Elayne i Nynaeve. Kiedy pomienie poeray Pludzi, nagle samo powietrze jakby
unioso ich w gr, zbijajc w kul ognia i czerni, ktra z kad chwil robia si coraz
mniejsza. Rezonans ich wrzasku wywoa dreszcz, ktry przeszed w d krgosupa Egwene,
a wtedy co wystrzelio z doni Nynaeve - cienka smuga biaego wiata, pyry ktrej
poudniowe soce wydaoby si ciemnoci, strumie ognia, przy ktrym roztopiony metal
zdaby si chodny - i przeszyo przestrze midzy jej domi a kbowiskiem czarnych
sylwetek. I wtedy przestali istnie, jakby ich nigdy nie byo. Nynaeve wzdrygna si
zaskoczona, a otaczajca j powiata znikna.
- Co... co to byo? - zapytaa Elayne.
Nynaeve potrzsna gow, wygldaa na rwnie osupia jak tamta.
- Nie wiem. Byam... byam tak wcieka, tak przeraona tym, co zamierzali... Nie
wiem, co to byo.
"Pomie stosu" - pomylaa Egwene.
Nie rozumiaa skd to wie, jednak nie miaa wtpliwoci. Z wahaniem pozwolia sobie
na uwolnienie saidara, pozwolia by uwolni j. Nie umiaaby powiedzie, ktra z tych dwu
rzeczy jest trudniejsza.
"I nie mam pojcia, w jaki sposb ona to zrobia!"
Wtedy Aielowie odsonili twarze. Nazbyt popiesznie, pomylaa Egwene, jakby
chcieli je upewni e nie maj ju zamiaru walczy. Trzech okazao si mczyznami, jeden z
nich ju w podeszym wieku, z ciemnorudymi wosami gsto przetykanymi siwizn. Wszyscy
byli wysocy, modzi czy starzy, w oczach ukazywa si spokj i pewno, w ruchach ten
grony wdzik jaki zawsze kojarzy jej si ze Stranikami, mier spogldaa im przez rami,
wiedzieli, e ona tam jest i nie bali si. Jedna z kobiet zdja zason, odsaniajc oblicze
Aviendhy. Wrzaski i krzyki na zewntrz zaczy zamiera.
Nynaeve spojrzaa w kierunku powalonych Aielw.
- Nie ma potrzeby, Aes Sedai - powiedzia starszy mczyzna. - Spotkali si ze stal
Ludzi Cieni.
Nie zwracajc uwagi na jego sowa, przyklka przy nich, podniosa zasony. Spojrzaa
na wywrcone tczwki oczu, poszukaa pulsu. Kiedy podniosa si znad drugiego ciaa, jej
twarz miaa odcie miertelnej bladoci. To bya Dailin.
- ebycie sczeli! ebycie sczeli! - Nie bya pewne czy ma na myli Dailin, czy
mczyzn z siwizn we wosach, czy Aviendh, czy w ogle wszystkich Aielw. Nie
Uzdrawiaam jej po to, by zgina w taki sposb!
- mier przychodzi do nas wszystkich - zacza Aviendha, ale kiedy Nynaeve
zwrcia si w jej stron, zamilka. Aielowie wymienili spojrzenia, jakby niepewni czy
Nynaeve nie zamierza zrobi z nimi tego, co spotkao Myrddraali. W ich oczach nie byo
strachu, tylko czujno.
- Stal Ludzi Cieni zabija - powiedziaa Aviendha. - Nie zadaje ran.
Starszy mczyzna popatrzy na ni z wyrazem zaskoczenia w oczach - Egwene
zdecydowaa, e podobnie jak u Lana, lekkie drgnienie powiek oznacza zadziwienie natomiast
Aviendha dodaa:
- One niewiele wiedz o pewnych rzeczach, Rhuarc.
- Przykro nam - powiedziaa dwicznym gosem Elayne - e przerwaymy wam
wasz... taniec. By moe nie powinnymy si wtrca.
Egwene rzucia jej zaskoczone spojrzenie, potem zrozumiaa, do czego tamta zmierza.
"Uspokoi ich i da szans ochon Nynaeve."
- Znakomicie dawalicie sobie rad - oznajmia. - By moe obraziymy was,
wtykajc nos w nie swoj spraw.
Siwy mczyzna - Rhuarc - zachichota stumionym gosem.
- Aes Sedai, ja przynajmniej zadowolony jestem z... tego co zrobiycie, cokolwiek to
byo. - Przez chwil wydawa si niepewny swych sw, za chwil wrci mu dobry humor.
Mia przyjemny umiech i siln, kwadratow twarz, by przystojny, pomimo to, e troch
stary. - Zabilibymy ich, ale trzech Ludzi Cieni... Zginoby z pewnoci dwoje lub troje z
nas, by moe wszyscy, i nie mona stwierdzi czy udaoby nam si zabi ca trjk. Dla
modych mier jest wrogiem, z ktrym pragn sprbowa swych si. Dla tych z nas, ktrzy s
bardziej dojrzali, staje si dobr, star przyjacik, dawn kochank, ktrej nie chcemy
szybko spotka ponownie.
Nynaeve zdawaa si uspokaja w czasie jego przemowy, jak gdyby spotkanie z
Aielem, ktry nie boi si umrze, uwolnio j od napicia.
- Powinnam wam podzikowa - rzeka nareszcie. - I czyni to. Przyznam jednak, e
wasz widok mnie zaskoczy. Aviendha, czy spodziewaa si znale nas tutaj? Skd
wiedziaa?
- Szam za wami. - Kobieta Aiel wydawaa si zupenie nie zmieszana takim
wyznaniem. - Aby zobaczy, co zrobicie. Widziaam, jak porwali was ci ludzie, byam jednak
za daleko by pomc. Pewna byam bowiem, e musicie mnie spostrzec, jeli podejd zbyt
blisko, dlatego trzymaam si w odlegoci jakich stu krokw. Gdy zrozumiaam, e nie dacie
sobie z nimi rady, byo ju za pno, eby prbowa w pojedynk.
- Myl, e zrobia, co moga - powiedziaa niewyranie Egwene.
"Bya tylko sto krokw za nami? wiatoci, rozbjnicy ani razu niczego nie
dostrzegli."
Aviendha wzia jej sowa za zacht do dalszych wyjanie.
- Wiedziaam, gdzie musi by Coram, a on wiedzia, gdzie s Dhael i Luaine, oni za
wiedzieli... - przerwaa i zmarszczywszy brwi, spojrzaa na starszego mczyzn. - Nie
spodziewaam si znale adnego wodza rodu, a szczeglnie wasnego, pomidzy tymi,
ktrzy nadeszli. Kto przewodzi teraz Taardad Aiel, Rhuarc, kiedy ty jeste tutaj?
Rhuarc wzruszy ramionami, jakby caa kwestia bya bez znaczenia.
- Wodzowie klanw pocign losy i sprbuj zdecydowa, czy naprawd chc i do
Rhuidean, kiedy zgin. Nie poszedbym, gdyby Amys, Bair, Melaine i Seana nie cigay mnie
niczym skalne lwy dzikiego koza. Sny powiaday, e musz i. Pytay mnie, czy naprawd
chc umrze w ku, stary i tusty.
Aviendha zamiaa si, jakby usyszaa przedni dowcip.
- Syszaam, i powiada si, e mczyzna znalazszy si pomidzy sw on a jedn
Mdr Kobiet, czsto wolaby walczy z tuzinem odwiecznych wrogw. Mczyzna
znalazszy si pomidzy sw on a trzema Mdrymi, gdy jego ona take jest Mdr, musi
chyba rozwaa zabicie Tego Ktry Olepia Wzrok.
- Przysza mi do gowy myl. - Marszczc brwi, starzec wpatrywa si w co lecego
na pododze; w trzy piercienie z Wielkim Wem, zrozumiaa Egwene, i w ciki zoty
piercie, wykuty, jak wida, na grubsze palce mczyzn. - I wci mnie nurtuje. Wszystkie
rzeczy musz si zmienia, ale nie chciabym by czci tej zmiany, gdybym tylko potrafi
trzyma si od nich z dala. Trzy Aes Sedai podrujce do zy.
Pozostali Aielowie spojrzeli na siebie, jakby nie chcieli by Egwene i jej towarzyszki
cokolwiek zauwayy.
- Mwie o snach - powiedziaa Egwene. - Czy wasze Mdre Kobiety wiedz co
znacz ich sny?
- Niektre tak. Jeli chciaaby dowiedzie si czego wicej, musisz z nimi pomwi.
By moe Aes Sedai powiedz. Mczyznom nie mwi nic, oprcz tego, co musimy zrobi,
zgodnie z nakazem snu. - Nagle w jego gosie zabrzmiao zmczenie. - A jest to zazwyczaj
co, czego powinnimy w miar moliwoci unika.
Nachyli si by podnie mski piercie. Wygrawerowano na nim urawia w locie
nad lanc i koron, teraz Egwene wreszcie go poznaa. Przedtem widziaa go przecie czsto,
zwisajcego z szyi Nynaeve na skrzanym rzemyku. Nynaeve zakrya stop pozostae
piercienie, wyrywajc ten jeden z jego rki; jej twarz poczerwieniaa, oprcz gniewu targao
ni jeszcze wiele innych emocji, zbyt wiele by Egwene moga je odczyta. Rhuarc nie uczyni
najmniejszego gestu, by go odebra, lecz cign dalej tym samym zmczonym gosem:
- A jedna z nich ma ze sob piercie, o ktrym syszaem jako chopiec. Piercie
krlw Malkieri. Za czasw mego ojca wraz z Shienaranami wyprawiali si przeciwko
Aielom. Byli dobrzy w tacu wczni. Ale Malkieri ulego Ugorowi. Powiedziane jest, e
przeyo tylko dziecko krl, ktre zaleca si do mierci jaka zabraa jego kraj, w taki sposb
jak inni mczyni zalecaj si do piknych kobiet. Doprawdy to dziwna rzecz, Aes Sedai. Ze
wszystkich dziwnych widokw, ktre spodziewaem si zobaczy, gdy Melaine drczya
mnie, bym porzuci swe schronienie i uda si za Mur Smoka, aden nie by tak osobliwy jak
ten. cieka, jak mi wyznaczya, naley do tych, ktrymi nigdy nie spodziewaem si
poda.
- Nie wyznaczyam ci adnej cieki - odpara ostro Nynaeve. - Chc tylko
kontynuowa moj podr. Ci ludzie mieli konie. Wemiemy trzy z nich i udamy si w drog.
- Po nocy, Aes Sedai? - zapyta Rhuarc. - Czy cel waszej podry jest tak naglcy, e
w ciemnociach macie zamiar jecha przez t niebezpieczn krain?
Wida byo, e Nynaeve zmaga si ze sob zanim odpowiedziaa:
- Nie. - I dodaa twardszym ju tonem. - Mam jednak zamiar wyruszy wraz ze
witaniem.
Aielowie wynieli ciaa zabitych poza palisad, jednak ani Egwene, ani jej towarzyszki
nie miay zamiaru spa w brudnym ku, ktrego uywa Adden. Nasuny piercienie na
palce i postanowiy spa pod goym niebem, owinite tylko w paszcze i koce otrzymane od
Aielw.
Kiedy wit zajania na wschodniej poaci nieba, Aielowie przygotowali niadanie
zoone z twardego, suszonego misa - Egwene wahaa si je je, zanim Aviendha nie
powiedziaa jej, e jest to kolina - paskiego chleba, rwnie trudnego do przeucia jak
ykowate miso oraz bkitnie poykowanego biaego sera o cierpkim smaku i konsystencji,
ktra skonia Elayne do wypowiedzenia pod nosem uwagi, i Aielowie na co dzie musz
wiczy jedzenie, przeuwajc skay. Niemniej jednak, Crka-Dziedziczka zjada tyle, ile
Egwene i Nynaeve razem. Aielowie rozpucili konie nie dosiadali ich, kiedy nie musieli,
wyjania Aviendha, przybierajc taki ton gosu, jakby moga rwnie szybko porusza si na
pokrytych pcherzami stopach - wybrawszy wczeniej najlepsze trzy wierzchowce. Wszystkie
byy wysokie i niemal tak potne jak bojowe rumaki, miay dumne szyje i ponce oczy. Kary
ogier dla Nynaeve, dereszowata klacz dla Elayne i siwa dla Egwene.
Postanowia nazwa siwka Mga, w nadziei e delikatne imi pomoe j poskromi, i
w rzeczy samej, kiedy wyruszyy na poudnie, dokadnie w chwili gdy soce podnioso
czerwony krg ponad horyzont, Mga stpaa lekko niczym puch.
Aielowie towarzyszyli im pieszo, wszyscy, ktrzy przeyli bj. Oprcz dwjki zabitej
przez Myrddraali, zgino jeszcze troje. Obecnie zostao ich dziewitnacioro. Z atwoci,
biegnc wielkimi susami, dotrzymywali kroku koniom. Z pocztku Egwene usiowaa
powstrzymywa Mg, prowadzi j do wolnym krokiem, ale Aielowie uznali jej starania za
bardzo zabawne.
- Mog si z tob ciga na dystansie dziesiciu mil - powiedziaa Aviendha - i
zobaczymy, kto wygra, ja czy twj ko.
- Ja mog si ciga przez dwadziecia mil! - zawoa ze miechem Rhuarc.
Egwene pomylaa, e w istocie mog mwi prawd i kiedy pognay swe konie
szybszym krokiem, Aielowie dalej nie wykazywali najmniejszych ladw zmczenia.
Gdy kryte strzech dachy Jurene pojawiy si w polu widzenia, Rhuarc powiedzia:
- egnajcie wic, Aes Sedai. Obycie zawsze znalazy wod i cie. By moe
spotkamy si jeszcze, zanim nadejdzie zmiana.
Jego gos by przesycony smutkiem. Kiedy grupa Aielw skrcaa na poudnie,
Aviendha, Chiad i Bain uniosy donie w gecie poegnania. Nawet teraz, gdy nie musieli ju
dotrzymywa kroku koniom, nie zwolnili nawet na jot, a nawet pobiegli odrobin szybciej.
Egwene podejrzewaa, e postanowili utrzyma to tempo, zanim nie dotr do miejsca, do
ktrego zmierzali.
- Co on chcia przez to powiedzie? - zapytaa. "By moe spotkamy si jeszcze,
zanim nadejdzie zmiana?"
Elayne potrzsna gow.
- Nie ma znaczenia co chcia powiedzie - odrzeka Nynaeve. - Ciesz si, e zjawili
si ubiegej nocy, podobnie jak z tego, e teraz ju sobie poszli. Mam nadziej, e znajdziemy
tu jaki statek.
Samo Jurene byo ma miecin, skadao si wycznie z parterowych, drewnianych
domw, ale powiewa nad nim sztandar Biaego Lwa Andoru, zawieszony na wysokim ma-
szcie. Sztandaru bronio pidziesiciu Gwardzistw Krlowej w czerwonych kaftanach i
szerokich biaych konierzach, wystajcych spod byszczcych napiernikw. Rozmieszczono
ich tutaj, powiedzia kapitan, jako oson schronienia dla uciekinierw, ktrzy pragnliby
dosta si do Andoru, ale z kadym dniem przybywao ich coraz mniej. Obecnie wikszo
udawaa si do wiosek, lecych w dole rzeki, bliej Aringill. Dlatego dobrze si stao, e trzy
kobiety przybyy wanie teraz, kiedy w kadej chwili oczekiwa rozkazw, odwoujcych
jego kompani z powrotem do Andoru. Nieliczni mieszkacy zapewne udadz si tam wraz z
nimi, pozostawiajc reszt dobytku na pastw rozbjnikw i cairhieskich onierzy
zwanionych Domw.
Egwene skrywaa twarz pod kapturem mocnego, wenianego paszcza, jednak aden z
onierzy nie kojarzy dziewczyny o rudozotych wosach ze swoj Crk-Dziedziczk.
Niektrzy prosili j, by zostaa z nimi, Egwene nie bya do koca pewna czy Elayne poczua
si obraona, czy ukontentowana. Sama na podobne pytania odpowiadaa onierzom, e nie
ma dla nich czasu. Byo to w dziwny sposb przyjemne, by proszon; rzecz jasna nie miaa
najmniejszego zamiaru caowa ktregokolwiek z nich, niemniej napeniao j zadowoleniem,
e niektrzy przynajmniej mczyni uwaaj j za rwnie adn jak Elayne. Nynaeve za
uderzya jednego w twarz. Kiedy si o tym dowiedziaa, niemale wybuchna miechem, a
Elayne w ogle nie moga si powstrzyma. Nynaeve musiaa poczu si dotknita, jednak
pomimo ognia w oczach rwnie nie wygldaa na cakowicie niezadowolon.
Nie nosiy ju piercieni. Nynaeve szybko przekonaa je, e jedynym miejscem, gdzie
nie powinny by brane za Aes Sedai, jest za, zwaszcza jeli przebywaj w niej Czarne Ajah.
Egwene schowaa swj piercie do sakiewki z ter'angrealem, nieprzerwanie dotykaa jej, by
upewni si, e nic nie zgubia. Nynaeve nosia swj na sznurku, obok cikiego piercienia
Lana, na piersiach.
W Jurene napotkay statek, sta przy pojedynczym kamiennym molo, wbijajcym si w
Erinin. Wygldao na to, e nie jest to ten sam statek, ktry widziaa Aviendha, niemniej
zawsze byo to co. Egwene bya nieco przeraona, kiedy go zobaczya. Dwukrotnie szerszy
ni "Bkitny uraw", "Kormoran" zawdzicza sw nazw penemu dziobowi, rwnie okr-
gemu jak brzuch jego kapitana.
Ten poczciwy czeczyna zapytany czy jego d jest szybka, wbi wzrok w Nynaeve,
zamruga i podrapa si za uchem.
- Szybka? Jestem peen luksusowego drewna z Shienaru i dywanw z Kandoru. Jakie
miabym powody, by spieszy si, przewoc taki adunek? Ceny przecie tylko
nieprzerwanie rosn. Tak, przypuszczam, e za mn znajduj si szybsze statki, ale one nie
cumuj tutaj. Ja rwnie bym nie stan, gdybym nie odkry w misie robakw. Gupot
byoby oczekiwa, e w Cairhien bd mieli miso na sprzeda. "Bkitny uraw"? Tak,
widziaem Ellisora zahaczonego na czym, dzisiejszego ranka w grze rzeki. Szybko nie ruszy
dalej, jak mniemam. Oto co daa wam podr na szybkiej odzi.
Nynaeve zapacia za ich przejazd - i dwa razy tyle za konie - majc w oczach co
takiego, e ani Egwene, ani Elayne nie odwayy si odezwa do niej dugo jeszcze po tym,
jak "Kormoran" odbi od nabrzea Jurene.
ROZDZIA 10
BOHATER PORD NOCY
Przechylony przez nadburcie, Mat patrzy, jak obwarowane murami miasto Aringill
przyblia si miarowo po kadym uderzeniu wiose, ktre pchay "Szar Mew" w kierunku
smoowanych, drewnianych dokw. Na przystani chronionej przez wysokie, kamienne
skrzyda murw wbijajcych si w rzek, mrowio si mnstwo ludzi, jeszcze wicej
wysiadao z odzi rozmaitych rozmiarw, przycumowanych wzdu nabrzey. Niektrzy
pchali taczki, inni cignli sanie lub wozy na wysokich koach, wszystkie zaadowane stosami
mebli i przywizanych kufrw, wikszo jednak niosa toboki na plecach, jeli w ogle
dwigali ciary. Nie wszyscy uwijali si popiesznie wok swoich spraw. Grupki mczyzn
i kobiet zbieray si niepewnie, dzieci z paczem przywieray do ich ng. onierze w
czerwonych kaftanach i lnicych napiernikach nieprzerwanie prbowali zmusi ich, by
przeszli z dokw do miasta, wikszo gromadzcych si na nabrzeu wydawaa si jednak
nazbyt przestraszona, by rusza dalej.
Mat odwrci si i osaniajc oczy, spojrza na rzek, ktr wanie przypynli. Po raz
pierwszy od czasu opuszczenia Tar Valon widzia Erinin tak zatoczon. W zasigu wzroku
dostrzec mg przynajmniej tuzin pyncych odzi, od dugiego, ostrodziobego splintera,
pncego si w gr rzeki pod prd, pchanego dwoma trjktnymi aglami, do szerokiego,
penodziobego statku z kwadratowymi aglami, wytrwale pyncego z nurtem ku pnocy.
Niemale poowa statkw, ktre widzia nie miaa nic wsplnego z handlem
rzecznym. Dwa statki o szerokich, pustych pokadach ospale poruszay si w poprzek nurtu, w
kierunku mniejszego miasteczka na przeciwnym brzegu, podczas gdy trzy inne pyny do
Aringill, z ludmi upakowanymi na pokadach jak baryki z ryb. Zachodzce soce, wci
jednak jeszcze zawieszone wysoko nad horyzontem, ocieniao sztandar, powiewajcy nad tym
miasteczkiem. Brzeg by cairhieski, nie musia jednak widzie goda na sztandarze, by
wiedzie, e jest to Biay Lew Andoru. Wystarczajco wiele mwiono o tym w tych kilku
andoraskich wioskach, gdzie "Szara Mewa" na krtko si zatrzymywaa.
Potrzsn gow. Polityka go nie interesowaa.
"Przynajmniej dopki nie wmawiaj mi bez przerwy, e jestem Andoraninem,
wycznie z powodu jakiej mapy. Niech sczezn, mog nawet sprbowa zmusi mnie, bym
walczy w ich przekltej armii, jeli to cairhieskie zamieszanie zacznie si rozszerza.
Sucha rozkazw. wiatoci!"
Wstrzsn nim dreszcz, po chwili odwrci si w stron Aringill. Bosi marynarze z
"Szarej Mewy" przygotowywali cumy, by poda je stojcym na nabrzeu.
Kapitan Mallia obserwowa go, stojc za rumplem. Nigdy nie zrezygnowa z
wysikw, by wkra si w ich aski i wykry jaki jest cel ich wanej misji. Mat pokaza mu
na koniec zapiecztowany list, ktry wiz od Crki-Dziedziczki do Krlowej. Osobista
wiadomo od crki dla matki, nic wicej. Z caych wyjanie Mallia zdawa si sysze
jedynie sowa: "krlowa Morgase".
Umiechn si do swoich myli. Gboka kiesze miecia dwie sakiewki, grubsze ni
wwczas, gdy wsiada na pokad statku, lunych monet mia wicej, ni zmiecioby si w
kolejnych dwu. Jego szczcie nie byo ju tak niesamowite jak tej pierwszej, przedziwnej
nocy, kiedy koci i wszystko dookoa zdawao si szale, ale wci byo wystarczajco dobre.
Po upywie trzech nocy, Mallia zrezygnowa z okazywania swej przyjani poprzez wspln
gr, niemniej w tym czasie jego kuferek z pienidzmi sta si ju lejszy. Po Aringill ubdzie
z niego jeszcze. Musia tutaj odnowi zapasy prowiantu - Mat spojrza na ludzi gniotcych si
w dokach - pod warunkiem oczywicie, e w ogle bdzie to moliwe, za jakkolwiek cen.
Umiech znikn, kiedy ponownie pomyla o licie. Pomajsterkowa nieco
rozgrzanym ostrzem noa i zota piecz lilii oderwaa si od papieru. W rodku nie znalaz
nic: Elayne ciko studiowaa, osigaa znaczne postpy dziki swej dzy wiedzy. Bya
posuszn crk, Amyrlin za ukaraa j za samowolne odejcie i zabronia o tym mwi,
dlatego te matka z pewnoci zrozumie, dlaczego nie moe napisa nic wicej. Pisaa dalej,
e podniesiono j do godnoci Przyjtej, i czy nie jest to cudowne, e z tego wzgldu tak
szybko powierzono jej bardziej odpowiedzialne obowizki, dlatego musi opuci Tar Valon
na krtki czas, udajc si w subie samej Amyrlin. Matka wic nie powinna si martwi.
Dla niej to byo w porzdku, powiedzie Morgase, by si nie przejmowaa. A to
przecie jego wanie wpdzaa w tarapaty. Ten gupi list musia by przyczyn, dla ktrej
cigali go ci ludzie, lecz nawet Thom nie mg nic z niego zrozumie, cho mrucza co o
"szyfrach", "kodach" i "Grze Domw".
Mat umieci piecz na swoim miejscu, zaszy bezpiecznie list w poszewce kaftana i
najchtniej zrobiby co, eby nikt o nim nigdy si nie dowiedzia. Jeeli kto pragn tak
bardzo tego pisma, e by gotw go zabi, by wej w jego posiadanie, to moe przecie
sprbowa ponownie.
"Powiedziaem ci, e dostarcz ten przeklty list Nynaeve, i zrobi to, niezalenie od
tego, kto bdzie mnie prbowa powstrzyma."
W kadym razie, bdzie wiedzia, co powiedzie tym trzem denerwujcym kobietom,
kiedy zobaczy je nastpnym razem - "Jeli tak si stanie. wiatoci, nigdy nawet nie
pomylaem..." - i na pewno nie bd zadowolone z tego, co usysz.
Kiedy zaoga rzucia cumy, na pokad wyszed Thom z kasetami na instrumenty,
zawieszonymi na plecach i tobokiem w jednym rku. Mimo i utyka, dumnym krokiem
podszed do nadburcia, wymachujc po paszcza tak, by trzepotay kolorowe atki i z
powag podkrcajc wsa.
- Nikt i tak nie patrzy, Thom - powiedzia Mat. Nie sdz, aby zwrcili uwag choby
na barda, chyba e miaby przy sobie jedzenie.
Thom popatrzy na nabrzee.
- wiatoci! Syszaem, e jest le, ale czego takiego si nie spodziewaem. Biedni
gupcy. Poowa z nich wyglda jakby godowaa. Pokj na noc moe nas kosztowa zawarto
jednej z twoich sakiewek. A posiek zapewne drugie tyle, jeli nadal nie zamierzasz zmieni
swoich obyczajw. Sprbuj tylko na oczach tych wszystkich ludzi je w taki sposb jak
dotd, a rozbij ci gow.
Mat tylko umiechn si do niego.
Mallia szarpic szpic swej brody, przeszed ciko po pokadzie, "Szara Mewa"
wanie przybijaa do wyznaczonego miejsca postoju. eglarze spucili trap, a Sanor stan
przy nim, z ramionami zaplecionymi na piersiach, na wypadek gdyby tum z nabrzea zechcia
wtargn na pokad. Nic takiego jednak nie nastpio.
- Tak wic opuszczacie mnie tutaj - zwrci si Mallia do Mata. Umiech kapitana nie
by tak yczliwy, jak by wypadao. - Pewien jeste, e nic nie mog ju dla was zrobi? Na m
dusz, nigdy nie widziaem takiej ciby! Ci onierze powinni oprni doki... mieczami, jeli
byoby to konieczne!... eby przyzwoici kupcy mogli spokojnie robi interesy. Sanor zapewne
mgby was przeprowadzi przez te szumowiny do gospody.
"eby wiedzia, gdzie si zatrzymalimy? Nie ma mowy
- Mylaem o tym, eby co zje, zanim zejd na ld i o partyjce koci dla zabicia
czasu. - Twarz Mallii poblada. - Sdz jednak, e chtniej zjem nastpny posiek na staym
ldzie. Dlatego te poegnamy si teraz, kapitanie. To bya bardzo przyjemna podr.
Podczas gdy na obliczu kapitana ulga wci walczya ze zmieszaniem, Mat podnis
swe rzeczy z pokadu i podpierajc si pak jak kosturem, wraz z Thomem powdrowa do
trapu. Mania towarzyszy im do krawdzi pomostu, mruczc pod nosem sowa alu, e ju
opuszczaj statek, tonem ktry balansowa midzy prawdziwym smutkiem i kompletn
nieszczeroci. Mat by pewien, e tamten zy by, i traci szans na to, by wkra si w aski
Wysokiego Lorda Samona, dziki poznaniu szczegw paktu midzy Andorem i Tar Valon.
Kiedy Mat wraz z bardem przepychali si przez tumy, Thom wymrucza:
- Wiem, e niezbyt dawao si lubi naszego kapitana, dlaczego jednak tak si z niego
naigrawa? Nie wystarczyo ci, e zjade wszystkie zapasy, jakie miay mu starczy a do
zy?
- Przez ostatnie dwa dni nie zjadaem wszystkiego.
Pewnego ranka, ku jego wielkiej uldze, gd zwyczajnie znikn. Byo to tak, jakby na
koniec wydosta si wreszcie spod resztek wpywu Tar Valon.
- Wikszo wyrzucaem przez burt, a caa trudno polegaa na tym, eby nikt tego
nie widzia.
Kiedy mwi to teraz, pord tych wszystkich wymizerowanych twarzy, z ktrych
wiele naleao do dzieci, nie wydawao si to ju takie mieszne.
- Mallia sam si prosi, by go ukara. Pomyl o tym statku, ktry widzielimy wczoraj.
O tym, ktry zapewne utkn na mielinie.
Przed sob zobaczy kobiet z dugimi, czarnymi wosami spadajcymi na twarz -
ktra mogaby by pikna, gdyby nie wygldaa na miertelnie zmczon - wpatrywaa si w
twarz kadego przechodzcego mczyzny, jakby kogo szukaa, obok niej sta nieduy
chopiec i dwie mniejsze jeszcze od niego dziewczynki. Wczepione w jej suknie, pakay
rzewnymi zami.
- Cae to gadanie o rzecznych rozbjnikach i puapkach. Dla mnie to wcale nie
wygldao na zasadzk.
Thom wymin wz z wysokimi koami - na stosie przykrytych ptnem bagay
przytroczono klatk z dwoma kwiczcymi winiami - i niemale przewrci si, potknwszy o
sanie cignione przez kobiet i mczyzn.
- Ty natomiast zawsze zbaczae z drogi, aby pomc ludziom, nieprawda? Dziwne
tylko, e jako umkno to mojej uwagi.
- Pomagam kademu, kto moe zapaci - twardo oznajmi Mat. - Tylko gupcy z
opowieci bardw robi co za darmo.
Dwie dziewczynki kay z twarzami wtulonymi w suknie matki, natomiast chopiec,
cho z trudem, powstrzymywa jednak zy. Gboko osadzone oczy kobiety na chwil objy
sylwetk Mata, badawcze spojrzenie przesuno si po jego twarzy, potem pomkno dalej,
wygldao to tak, jakby ona rwnie miaa si zaraz rozpaka. Nie zastanawiajc si,
wycign z kieszeni gar lunych monet i nie patrzc na ich warto, wcisn je w do
kobiety. Wzdrygna si zaskoczona, spojrzaa na zoto i srebro w swej rce z wyrazem
zdumienia, ktre szybko zmienio si w umiech, potem otworzya usta, a zy wdzicznoci
wypeniy jej oczy.
- Kup im co do zjedzenia - powiedzia szybko i popieszy dalej, zanim zdya
cokolwiek powiedzie. Zda sobie spraw, e Thom patrzy na niego. - Na co si gapisz?
Monety zawsze mog atwo zdoby, dopki znajd kogo, kto lubi gra w koci.
Thom wolno pokiwa gow, ale Mat nie by pewien czy tamten rzeczywicie
wszystko zrozumia.
"Pacz przekltych dzieciakw drani moje nerwy, to wszystko. Gupi bard pewnie si
teraz spodziewa, e bd rozdawa zoto kadej sierocie, ktra si nadarzy. Gupiec!"
Przez chwil czu si nieswojo, niepewny, czy ostatnie sowo odnosi si do Thoma czy
do niego samego.
Wzi si w gar i odtd unika zatrzymywania wzroku na twarzach ludzi tak dugo,
by je naprawd dostrzega, do czasu gdy, przy wejciu do dokw, nie wypatrzy tej, na ktrej
mu naprawd zaleao. onierz bez hemu, w czerwonym kaftanie i napierniku, na pierwszy
rzut oka posiwiay dowdca oddziau, czowiek przyzwyczajony do rozkazywania innym.
Ustawiony bokiem do zachodzcego soca, do zudzenia przypomina Uno, cho oczywicie
mia oboje oczu. Wyglda na rwnie zmczonego, jak ludzie ktrych pogania.
- Nie moecie zosta tutaj. Przechodzi. Wynocie si do miasta.
Mat zatrzyma si zdecydowanie przed onierzem i przywoa umiech na twarz.
- Przepraszam, e przeszkadzam, kapitanie, ale czy moe mi pan powiedzie, gdzie
znajd jak przyzwoit gospod? I stajni, w ktrej mgbym kupi konie. Nastpnego ranka
czeka nas duga droga.
onierz zmierzy go wzrokiem go od stp do gw, potem spojrza na Thoma,
zwracajc uwag na paszcz barda, na koniec ponownie zwrci spojrzenie na Mata.
- Kapitanie, powiadasz? C, chopcze, sam Czarny musiaby sprzyja twemu
szczciu, eby znalaz stajni, w ktrej mgby si wyspa. Wikszo tych ludzi pi pod
potem. A jeli znajdziesz konia, ktrego jeszcze nie zarnito na miso, zapewne bdziesz
musia walczy z jego wacicielem, aby ci go sprzeda.
- Je koskie miso! - wymamrota Thom z niesmakiem. - Czy naprawd na tym
brzegu rzeki jest a tak le? Czy Krlowa nie wysya ywnoci?
- Jest le, bardzie. - onierz powiedzia to tak, jakby chcia splun. - Przekraczaj
rzek szybciej ni myny nadaj mle mk, a wozy dowozi ywno z farm. C, dugo to
nie potrwa. Przyszy odpowiednie rozkazy. Od jutra nikomu nie pozwalamy przekracza
rzeki, a jeli sprbuj, bdziemy wysya ich z powrotem.
Rzuci chmurne spojrzenie na tum kbicy si na nabrzeach, potem zwrci je na
Mata.
- Blokujesz ruch, podrniku. Przechod dalej.
Jego gos ponownie zamieni si w krzyk skierowany do wszystkich, ktrzy
pozostawali w jego zasigu.
- Przechodzi! Nie moecie zosta tutaj! Przechodzi!
Mat i Thom przyczyli si do wskiego strumyka ludzi, pojazdw i sa, pyncego ku
bramom miejskich murw, a dalej do Aringill.
Gwne ulice wybrukowane byy paskim, szarym kamieniem, jednak ludzi byo tyle,
e nie mona byo dostrzec co znajduje si pod wasnymi stopami. Wikszo zdawaa si
porusza bez adnego celu, nie majc dokd pj, a ci, ktrzy ju zrezygnowali, przykucnli
przygnbieni w rynsztokach; szczliwcy pooyli przed sob toboki z dobytkiem lub
kurczowo ciskali cenne niegdy rzeczy w swych ramionach. Mat dostrzeg trzech mczyzn
trzymajcych zegary i kilkunastu innych ze srebrnymi kielichami lub talerzami. Kobiety
gwnie tuliy do piersi dzieci. Powietrze wypenia jednostajny szum, niski, nieartykuowany
pomruk strapienia. Przeciska si przez tum, a grymas nie opuszcza jego twarzy. Szuka
goda oznaczajcego gospod. Oglda budynki najrozmaitszych rodzajw, drewniane,
kamienne i ceglane, przycinite do siebie, z dachami krytymi dachwk, upkiem czy
strzech.
- To nie pasuje do Morgase - powiedzia po chwili Thom, na poy do siebie. Jego
krzaczaste brwi byy cignite, przypominajc ostrze strzay celujce w nos.
- Co nie pasuje do niej? - zapyta Mat nieobecnym tonem.
- Zakaz przeprawy. Odsyanie ludzi z powrotem. Zawsze miaa temperament jak
byskawica, ale towarzyszyo temu mikkie serce dla wszystkich nieszczliwych i godnych.
- Potrzsn gow.
Mat na koniec dostrzeg godo - "Wodniak", gosi napis, a rysunek przedstawia
taczcego, nagiego do pasa, bosego mczyzn - i natychmiast skrci w jego kierunku, pak
torujc sobie drog poprzez tum.
- C, to musiaa by ona. Kt by inny? Zapomnij o Morgase, Thom. Przed nami
jeszcze duga droga do Caemlyn. Najpierw zorientujmy si, ile zota kosztuje ko na noc.
Wsplna sala "Wodniaka" wygldaa na rwnie zatoczon, co ulica na zewntrz, a
kiedy gospodarz usysza, czego Mat sobie yczy, mia si tak, e a trzsy mu si policzki.
- W tej chwili w kadym ku sypia po czterech ludzi. Gdyby nawet odwiedzia mnie
moja matka, nie mgbym jej zaoferowa choby koca przy kominku.
- Jak zapewne musiae zauway - powiedzia Thom tym szczeglnym tonem gosu,
ktry zdawa si rozbrzmiewa echem - jestem bardem. Z pewnoci znajdzie si jaki siennik
w kcie w zamian za zabawianie twych goci opowieciami, onglerk i poykaniem ognia.
Karczmarz zamia mu si w nos.
Kiedy Mat wycign go z powrotem na ulic, Thom warkn na niego normalnym ju
gosem:
- Nie dae mi nawet szansy, bym zapyta o stajni. Z pewnoci udaoby mi si
uzyska miejsce na stryszku na siano.
- Spaem ju w wielu stajniach i stodoach, od czasu opuszczenia Pola Emonda -
oznajmi Mat - mam ju rwnie dosy krzakw. Chc mie ko.
Ale w kolejnych czterech gospodach do jakich dotarli, reakcje karczmarzy byy
identyczne jak za pierwszym razem; dwaj ostatni niemale wyrzucili go si za drzwi, gdy
zaproponowa, e moe zagra w koci o ko. A kiedy za pitym razem waciciel
powiedzia mu, e nie daby siennika samej Krlowej - miejsce to nazywao si "Dobra
Krlowa" - westchn i zapyta:
- A co z twoj stajni? Z pewnoci za opat moglibymy si przespa na stryszku na
siano.
- Moja stajnia jest dla koni - odparowa mczyzna o okrgej twarzy - nie tak wiele
ju ich zostao w miecie.
Przez cay czas polerowa srebrny kubek, teraz otworzy jedno skrzydo drzwiczek
pytkiego kredensu, stojcego na szczycie gbokiego, porysowanego kufra i umieci go obok
innych; kubki nie tworzyy kompletu. Kubek do koci z toczonej skry sta na samym
szczycie kufra tu za ukiem drzwi kredensu.
- Nie wpuszczam ludzi do rodka, eby mi nie straszyli koni, i eby nie zachciao im
si czasem znikn z nimi. Ci, ktrzy pac mi za przechowywanie koni, chc aby si nimi
dobrze opiekowa. Poza tym znajduj si tam dwa moje. W mojej stajni nie ma dla was
miejsca.
Mat z uwag przyjrza si kubkowi do koci. Wycign z kieszeni zot koron
andorask i pooy na wieku kufra. Nastpn monet, na ktr trafia jego do, okazaa si
srebrna marka z Tar Valon, potem zota i wreszcie zota korona taireska. Karczmarz patrzy
na monety, oblizujc pene usta. Mat uzupeni lecy przed nim stos o dwie srebrne marki
illiaskie i kolejn zot koron andorask, i spojrza w okrg twarz tamtego. Karczmarz
zawaha si. Mat sign po monety. Do karczmarza bya szybsza.
- Przypuszczam, e wy dwaj nie bdziecie zanadto przeszkadza koniom.
Mat umiechn si do niego.
- Jeli ju mwimy o koniach, ile chciaby za te dwa twoje? Z siodami i uprz, ma
si rozumie.
- Nie sprzedam moich koni - powiedzia tucioch, przyciskajc monety do piersi.
Mat wzi koci i zagrzechota nimi.
- Dwa razy tyle co przed chwil, przeciwko twoim koniom, siodom i uprzy.
Aby dowie, e sta go na pokrycie stawki, potrzsn kieszeni paszcza,
zabrzczay znajdujce si w niej lune monety.
- Jeden mj rzut przeciwko najlepszemu z dwch twoich.
Niemale zamia si, gdy chciwo rozwietlia twarz karczmarza.
Kiedy pniej wszed do stajni, pierwsz rzecz jak zrobi, byo odnalezienie pord
p tuzina boksw z komi pary kasztanowatych waachw. Zobaczy dwa stworzenia o
nieokrelonym zupenie charakterze, ktre teraz naleay do niego. Koniecznie potrzeboway
zgrzeba, lecz poza tym ich stan by niezy, szczeglnie wobec faktu, e wszyscy stajenni
prcz jednego porzucili ostatnio prac. Karczmarz by po prostu zupenie obojtny na ich
skargi dotyczce zbyt niskiej zapaty, za ktr nie mogli nawet przey, a nadto zdawa si
uwaa za zbrodni to, i ostatni stajenny omiela si i do domu, by pooy si do ka,
poniewa zmczony jest prac przeznaczon dla trzech ludzi.
- Pi szstek - zamrucza z tyu Thom. W spojrzeniach jakimi obrzuca stajni nie
byo wida szczeglnego entuzjazmu, cho przecie to on pierwszy wpad na ten pomys.
Drobiny kurzu poyskiway w ostatnich promieniach zachodzcego soca, wpadajcych przez
wielkie drzwi, a liny suce do wcigania na gr bel siana zwisay niczym winorole z
blokw, zamocowanych w belkach pod stropem. Strych na siano nikn w mroku zalegajcym
pod dachem.
- Kiedy on za drugim razem wyrzuci cztery szstki i pitk, pomyla, e nie masz ju
szans na wygran, podobnie zreszt jak ja. Ostatnimi czasy nie wygrywae ju kadego rzutu.
- Wygraem dosy.
Mat rwnie z ulg powita fakt, e przesta za kadym razem wygrywa. Szczcie to
jedna rzecz, ale na myl o tamtej nocy wci dostawa gsiej skrki. Jednake, kiedy tylko
zagrzechota komi w kubku, wiedzia ju, jaki uzyska wynik. Wrzuci swoj pak na
stryszek, w tym samym momencie niebo przeszy omot grzmotu. Potem wgramoli si po
drabinie i przez rami zawoa do Thoma:
- To by dobry pomys. Pomylaem sobie, e bdziesz zadowolony, mogc spdzi t
noc pod dachem.
Wiksza cz siana zostaa powizana w bele, oparte o ciany stajni, na pododze
pozostao go jednak wystarczajco, by mona byo sporzdzi sobie wygodne posanie, na
wierzch kadc paszcz. Gowa Thoma ukazaa si na szczycie drabiny. Nis ze sob,
wycignite ze skrzanego zawinitka, dwa bochenki chleba i trjkt poznaczonego zielonymi
ykami sera. Karczmarz - nazywa si Jeral Florry - podzieli si z nimi swym jedzeniem za
sum, ktra w lepszych czasach wystarczyaby do kupienia jednego z tych koni. Gdy jedli,
popijajc straw wod z manierek - Florry nie dysponowa winem, niezalenie od ceny, jak
za nie oferowali - o dach zaczy bbni pierwsze, cikie krople deszczu. Kiedy ju
skoczyli si posila, Thom wycign krzesiwo oraz hubk, nabi swoj fajk o dugim cybu-
chu, rozpar si wygodnie i zapali.
Mat lea na plecach, obserwujc cienie pod sufitem i zastanawia si czy deszcz
ustanie do witu - chcia si pozby tego listu tak szybko, jak to tylko bdzie moliwe kiedy
na dole, w stajni, posysza skrzypienie osi. Potoczy si na skraj stryszku i spojrza w d.
Byo jeszcze do wiata, by mg dostrzec, co si dzieje.
Szczupa kobieta prostowaa si nad dyszlem wzka z wysokimi koami, ktry przed
chwil wprowadzia do rodka. Mruczaa co do siebie, strzsajc wod z paszcza. Wosy
miaa zaplecione w mnstwo cienkich warkoczykw, a jej jedwabn sukni - w pmroku
osdzi, e ma kolor bladej zieleni - zdobi na gorsie skomplikowany haft. Suknia bya
przednia, przynajmniej niegdy, teraz bowiem bya poszarpana i brudna. Kobieta roztara
zesztywniae plecy, wci mruczc co cicho do siebie i popiesznie zawrcia do drzwi
stajni, aby wyjrze na zewntrz. Rwnie gwatownie wychylia si, przycigna wrota,
zamkna je i wntrze pogryo si w mroku. Na dole co zaszelecio, rozleg si trzask i
syk, i nagle may rozbysk wiata rozjani latarni w jej doniach. Rozejrzaa si dookoa,
spostrzega hak na supie rozdzielajcym boksy, powiesia latarni i zacza szuka czego
pod przymocowanym linami ptnem, pokrywajcym jej wzek.
- Szybko si uwina - powiedzia cicho Thom, nie wyjmujc fajki z ust. - Moga
zaprszy ogie w stajni, uderzajc elazo i krzemie w ciemnociach.
Kobieta tymczasem wycigna z wozu bochenek chleba, ktry natychmiast zacza
przeuwa w taki sposb, jakby by twardy, ale gd nie pozwala jej si tym przejmowa.
- Czy zostao nam jeszcze troch tego sera? - wyszepta Mat. Thom potrzsn gow.
Kobieta zacza wciga powietrze nosem i Mat zrozumia, e prawdopodobnie
poczua dym z fajki Thoma. Mia wanie wsta i da jej zna o swej obecnoci, gdy drzwi
stajni otworzyy si ponownie.
Kobieta skulia si, gotowa do ucieczki, a z deszczu weszo do rodka czterech
mczyzn, zdejmujc mokre paszcze. Pod paszczami mieli biae kaftany z szerokimi rka-
wami, haftowane na piersiach oraz lune spodnie, rwnie pokryte haftem. Wszyscy byli
potnie zbudowani, a twarze mieli ponure.
- C wic, Aludra - powiedzia czowiek w tym kaftanie - nie uciekaa tak szybko
jak ci si zdawao, h?
W uszach Mata jego akcent brzmia obco.
- Tammuz - kobieta wyrzeka to imi jak przeklestwo. - Nie wystarczyo ci, e
doprowadzie do wyrzucenia mnie z Guildii, ty paskudzie, ty woli mzgu, ty... ale jeszcze
musisz mnie ciga. - Mwia w taki sam dziwny sposb jak tamten mczyzna. - Czy
mylisz, e twj widok sprawia mi przyjemno?
Ten, ktrego nazwano Tammuzem, zamia si.
- Jeste bardzo wielkim gupcem, Aludra, ale od dawna ju o tym wiedziaem. Gdyby
zwyczajnie odjechaa, to mogaby y pniej spokojnie, w jakim cichym miejscu. Ale nie
moesz zapomnie tajemnic, ktre masz w gowie, h? Sdzisz, e nie syszelimy, i
prbowaa zarobi na swoj podr, robic rzeczy, na ktre pozwolenie pozostaje wycznie
w gestii samej Guildii? -Nagle w jego doni pojawi si n. - Z wielk przyjemnoci
podern ci gardo, Aludra.
Mat nie spostrzeg nawet, a ju sta, trzymajc w doniach jedn z podwjnych lin
zwisajcych z sufitu. Skoczy na d.
"Niech sczezn, cholerny gupiec!"
Starczyo mu czasu tylko na t jedn myl, ktra z szalonym popiechem przemkna
przez jego gow, a ju wpad na mczyzn w paszczach, roztrcajc ich niczym krgle. Liny
wylizgny si z jego doni, upad, i sam rwnie potoczy si po zasanej som pododze,
monety wysypay si z brzkiem z kieszeni. Zatrzyma si dopiero pod cian. Kiedy gramoli
si niezdarnie, czterej mczyni ju si rwnie podnosili. Ale teraz wszyscy trzymali w
doniach noe.
"wiatoci olepiony gupiec! Niech sczezn! Niech sczezn!"
- Mat!
Spojrza w gr, a Thom rzuci mu jego pak. Zapa j w locie, w sam por, aby
wybi ostrze z doni Tammuza i zdzieli go mocnym ciosem w skro. Mczyzna upad, ale
pozostali nastpowali tu za nim i przez krtki moment gorczkowych wysikw, Mat krci
jak mg wirujc pak, aby utrzyma ich ostrza z dala od swego ciaa, uderzajc ich po
kolanach, kostkach i ebrach, nim mg wreszcie wymierzy dobry cios w gow. Gdy ostatni
przeciwnik upad, wpatrywa si przez chwil w ca czwrk, potem podnis wzrok na
kobiet.
- Czy wybraa t stajni na miejsce swej mierci?
Wsuna sztylet z cienkim ostrzem do pochwy przy pasie.
- Pomogabym ci, ale baam si, e jeeli podejd bliej z elazem w doni, to moesz
pomyli mnie z jednym z tych wielkich baznw. A wybraam t stajni dlatego, e pada
deszcz i zmokam, a nikt jej nie strzeg.
Bya starsza, ni mu si pierwotnie zdao, miaa przynajmniej dziesi lub pitnacie
lat wicej od niego, ale wci bya przystojna, z wielkimi, ciemnymi oczami i maymi ustami,
ktre wydaway si odrobin nadsane.
"Albo chtne do pocaunku."
Rozemia si krtko i wspar na pace.
- C, co si stao, to si nie odstanie. Przypuszczam, e nie bdziesz nam sprawia
kopotw?
Thom zszed ze stryszku, niezgrabnie ze wzgldu na sw nog. Aludra popatrywaa to
na niego, to na Mata. Bard z powrotem zaoy swj paszcz, rzadko pokazywa si bez niego
obcym, szczeglnie przy pierwszym spotkaniu.
- To jest jak w opowieci - powiedziaa ona. - Zostaam uratowana przez barda i
modego bohatera.
Zmarszczya brwi, obejmujc wzrokiem mczyzn rozcignitych na pododze.
- Z rk tych, ktrzy mieli winie za matki!
- Dlaczego chcieli ci zabi? - zapyta Mat. - On mwi co o jakich tajemnicach.
- Tajemnice - odrzek Thom tonem bardzo zblionym do tego, jakim przemawia na
scenie - wyrobu fajerwerkw, jeli si nie myl. Jeste Iluminatorem, nieprawda?
Skoni si dwornie, w wyuczony sposb zamiatajc podog po swego paszcza.
- Ja jestem Thom Merrilin, bard, jak to zapewne ju dostrzega. - Jakby po krtkim
namyle, doda: - A to jest Mat, mody czowiek obdarzony darem pakowania si w kopoty.
- Byam Iluminatorem - powiedziaa sztywno Aludra - ale ten wielki otr, Tammuz,
zrujnowa przedstawienie dla krla Cairhien, przy okazji omal nie niszczc rwnie
kapitularza. Ale to ja byam Mistrzyni Kapitularza, mnie wic Guilda uczynia
odpowiedzialn.
W jej gosie zabrzmiay defensywne tony.
- Nie zdradziam sekretw Guildy, niezalenie od tego co mwi Tammuz, ale nie
umr z godu, poniewa umiem robi fajerwerki. Nie jestem ju czonkini Guildii, dlatego
te jej prawa ju si do mnie nie odnosz.
- Galldrian - zauway Thom, takim samym guchym tonem jak ona. - C, teraz ju
jest martwym krlem i nie zobaczy wicej adnych fajerwerkw.
- Guilda - w jej gosie pobrzmiewao zmczenie prawie obwiniaa mnie o ca wojn
w Cairhien, jakby to przez t jedn, katastrofaln noc Galldrian umar.
Thom skrzywi si, ona za cigna dalej:
- Wyglda na to, e duej nie mog ju tu zosta. Tammuz i te pozostae obuzy
wkrtce odzyskaj przytomno. Przypuszczalnie tym razem powiedz onierzom, e
ukradam swoje wasne dzieo. - Spojrzaa na Thoma, potem na Mata, zmarszczya brwi w
namyle i w kocu podja decyzj. - Musz was wynagrodzi, ale nie mam pienidzy.
Jednake posiadam co, co zapewne jest rwnie cenne jak zoto. A by moe nawet bardziej.
Zobaczymy, co na to powiecie.
Kiedy zacza szpera pod plandek pokrywajc jej wz, Mat i Thom wymienili
spojrzenia.
"Pomog kademu, kto bdzie mg zapaci."
Zdao mu si, e w oczach Thoma zobaczy iskierk namysu.
Aludra wycigna jeden toboek ze sporej sterty podobnych - krtki zwj z mocnej,
naoliwionej tkaniny, tak gruby, e prawie nie moga go obj ramionami. Postawia go na
somie, rozwizaa sznurki, rozwina materi na klepisku. Na caej jej dugoci znajdoway
si cztery rzdy kieszeni, w kadym kolejnym szeregu kieszenie byy wiksze ni w
poprzednim. Kada kiesze zawieraa pokryty woskiem papierowy cylinder opatrzony
ciemnym lontem, o rednicy dokadnie odpowiadajcej jej rozmiarom.
- Fajerwerki - powiedzia Thom. - Wiedziaem. Aludra, nie wolno ci tego robi.
Moesz je sprzeda i potem za zarobione pienidze y w dobrej gospodzie co najmniej przez
dziesi dni, jedzc kadego dnia. C, wszdzie, tylko nie tutaj, w Aringill.
Wci klczc przy naoliwionej tkaninie, parskna na niego.
- Bd cicho, ty starcze. - Powiedziaa to jednak w taki sposb, e sowa nie brzmiay
obraliwie. - Nie wolno mi okaza wdzicznoci? Sdzisz, e daabym ci te, gdybym nie
miaa wicej na sprzeda? Suchajcie mnie uwanie.
Mat, zafascynowany, przykucn obok niej. Tylko dwa razy w swoim yciu widzia
fajerwerki. Handlarze przywozili je do Pola Emonda, za wysok cen sprowadzaa je Rada
Wioski. Kiedy mia dziesi lat, sprbowa rozci jeden, aby zobaczy co jest w rodku i
wywoa tym spore zamieszanie. Bran al'Vere niele go wwczas wytarmosi; Doral Banan,
ktra bya wwczas Wiedzc, spraa go rzg, natomiast jego ojciec zafundowa mu w domu
pasy. Oprcz Randa i Perrina, w wiosce nikt si do niego nie odzywa przez nastpny miesic,
a i oni przez duszy czas mwili mu, jakim okaza si gupcem. Wycign rk, aby dotkn
jednego z cylindrw. Aludra daa mu po apach.
- Suchajcie mnie, powiedziaam! Te najmniejsze zrobi gony huk, ale nic wicej. -
Miay rozmiar maego palca. - Te obok, robi huk i daj jasny rozbysk. Kolejne, huk, wiato
i mnogie skry. Ostatnie - byy grubsze od jego kciuka - wszystko to, co tamte, z tym, e iskry
bd rnokolorowe. Prawie jak w przypadku kwiata nocy, jednak, oczywicie, nie rozwin
si, jak on, na niebie.
"Kwiat nocy?" - zastanowi si Mat.
- Z tymi musisz szczeglnie uwaa. Widzisz, lont jest bardzo dugi. - Dostrzega jego
puste spojrzenie i pomachaa w jego stron jednym z dugich, czarnych sznurkw. - To, to!
- Tam przykada si ogie - wymamrota. - Wiem o tym.
Thom zme w ustach jakie sowo i szarpn wsa, jakby tumic umiech.
Aludra chrzkna.
- Tam wanie przykadasz ogie. Tak. Nie powiniene sta zbyt blisko adnego z
nich, ale jeeli chodzi o te najwiksze, to uciekaj, gdy tylko podpalisz lont. Rozumiesz mnie?
- Szybko zwina dugie ptno. - Moesz je sprzeda, albo wykorzysta, jak chcesz. Pamitaj,
nigdy nie wolno ci ka ich blisko ognia. Ogie spowoduje, e wszystkie wybuchn. Jest ich
do duo,, eby mogy zniszczy dom.
Zwizujc sznurki zawahaa si na moment i dodaa:
- A teraz ostatnia rzecz, jak moe powiniene usysze. Nie rozcinaj przypadkiem
adnego z nich, jak to niekiedy czyni gupcy, ktrzy chc si dowiedzie, co jest w rodku.
Czasami zawarto moe eksplodowa pod wpywem kontaktu z powietrzem, nie trzeba do
tego nawet ognia. Moesz straci palce, a nawet do.
- Syszaem o tym - powiedzia sucho Mat.
Spojrzaa na niego i zmarszczya brwi, jakby zastanawiaa si, czy mimo wszystko nie
ma zamiaru tego zrobi, na koniec popchna w jego stron zrolowany toboek.
- Masz. Teraz musz ju rusza, zanim te kole syny dojd do siebie. - Spojrzaa na
wci otwarte drzwi, na deszcz zlewajcy noc na zewntrz i westchna. - Moe znajd
jeszcze jakie suche miejsce. Myl, e jutro rusz w kierunku Lugardu. Ci gupcy bd si
spodziewali, e pojechaam do Caemlyn, nieprawda?
Do Lugardu byo o wiele dalej ni do Caemlyn, a Mat przypomnia sobie nagle t
tward kromk chleba. I to, e powiedziaa, i nie ma pienidzy. Za fajerwerki nie kupi sobie
nic do jedzenia, dopki nie znajdzie kogo, kto zechce je naby. Nawet nie spojrzaa na zoto i
srebro, ktre wysypay si z jego kieszeni, kiedy upad; w wietle lampy lnio i iskrzyo si
pord rozrzuconej somy.
"Och, wiatoci, nie mog pozwoli, by jechaa godna."
Zebra tyle, ile udao mu si szybko dosign.
- Hej... Aludra? Mam tego mnstwo, sama widzisz. Pomylaem, e moe... -
Wycign monety w jej stron. - Zawsze mog wygra wicej.
Zastyga, z paszczem na poy zarzuconym na ramiona, po chwili umiechna si do
Thoma i dokoczya si ubiera.
- On jest jeszcze mody, co?
- Jest mody - zgodzi si T'hom. - I nawet w poowie nie taki zy, jak sam o sobie
myli. Czasami przynajmniej.
Mat, zarumieniony, wpatrywa si w nich po kolei, nastpnie opuci rk.
Aludra podniosa dyszel wzka, zawrcia go i ruszya w kierunku drzwi; przechodzc
kopna jeszcze Tammuza w ebra. Jkn nieprzytomnie.
- Chciabym jeszcze czego si dowiedzie, Aludra powiedzia Thom. - W jaki sposb
udao ci si tak szybko zapali t lamp w zupenych ciemnociach?
Zatrzymaa si blisko drzwi, umiechna si do niego przez rami.
- Chciaby, ebym zdradzia ci wszystkie swoje sekrety? Jestem wdziczna, ale
przecie nie zakochaam si w tobie. O tej tajemnicy nie wie nawet Guilda, poniewa sama j
odkryam. Powiem ci tylko tyle. Kiedy bd wiedziaa, w jaki sposb sprawi, by ta sztuczka
dziaaa waciwie, zawsze, kiedy tylko zechc, te patyczki przynios mi fortun.
Napara z caych si na dyszel, wypchna wz na deszcz i znikna w nocy.
- Patyczki? - zapyta Mat. Zastanawia si, czy ona przypadkiem nie ma troch le
poukadane w gowie. Tammuz jkn ponownie.
- Lepiej zrbmy to samo, chopcze - powiedzia Thom. - W przeciwnym razie
bdziemy musieli wybiera pomidzy poderniciem czterech garde, a moliwoci
spdzenia nastpnych kilku dni na wyjanianiu wszystkiego Gwardii Krlowej. Ci ludzie
wygldaj na takich, ktrzy nie daruj nam urazy. A jak mniemam, maj si na nas o co
zoci.
Jeden z towarzyszy Tammuza drgn, jakby dochodzi do siebie i wymamrota co
niezrozumiale.
Zebrali swj dobytek i osiodali konie, w tym czasie Tammuz zdoa stan na
czworakach, gow mia jednak opuszczon, pozostali rwnie zaczynali si podnosi wrd
jkw.
Wskakujc na siodo, Mat zagapi si na strugi deszczu w otwartych drzwiach, padao
mocniej ni przedtem.
- Przeklty bohater - powiedzia. - Thom, jeeli kiedykolwiek jeszcze bd chcia
odgrywa bohatera, kopnij mnie.
- Czy wwczas postpisz inaczej?
Mat spojrza na niego spode ba, nacign kaptur, a potem nasun poy paszcza tak,
eby przykryway gruby rulon przytroczony za wysokim kiem jego sioda. Mimo i ptno
byo nasczone oliw, troch dodatkowej ochrony przed deszczem nie zaszkodzi.
- Po prostu kopnij mnie!
Wbi swemu rumakowi pity w boki i pogna w deszczow noc.
ROZDZIA 11
PRZYSIGA MYLIWEGO
Kiedy "niena G" pyna w kierunku dugich kamiennych dokw Illian, ze
zwinitymi aglami, napdzana jedynie wiosami, Perrin sta blisko steru, obserwujc mrowie
dugonogich ptakw, kroczcych w wysokich, bagiennych trawach, ktre niemale cakowicie
skryway brzegi wielkiej zatoki. Rozpozna mae, biae urawie oraz podejrzewa, e wiksze,
niebieskie ptaki, s ich niebieskimi brami, ale wielu czubatych gatunkw - z pirami czer-
wonymi lub rowymi, niektre z paskimi dziobami, szerszymi nili u kaczki - nie zdarzyo
mu si dotd widzie. Kilkanacie gatunkw mew wznosio si w gr i pikowao ponad
zatok, czarne ptaszysko z dugim, ostrym dziobem przemkno tu nad wod, a dolna cz
jego dzioba obia w jej powierzchni bruzd. Statki trzy- i czterokrotnie wiksze od
"nienej Gsi" stay zakotwiczone na caym obszarze zatoki, czekajc na moliwo wejcia
do dokw, albo na przypyw, ktry zmieni kierunek prdu, dziki czemu bd mogy
wypyn poza dugi falochron. Mae odzie rybackie pyway w pobliu moczarw oraz po
wijcych si przez nie strumieniach, na kadej dwch, trzech ludzi wycigao sieci na
erdziach sterczcych z kadej burty.
Wiatr nis ostry zapach soli i w niewielkim tylko stopniu rozprasza panujcy upa.
Soce stao ju w poowie swej drogi za horyzont, ale wci byo ciepo niczym w samo
poudnie. Powietrze byo wilgoci, to by jedyny sposb, w jaki potrafi o nim myle.
Wilgo. Jego nozdrza pochwyciy zapach wieej ryby, dobiegajcy z odzi, zepsutej ryby i
bota z bagien, oraz kwany odr wielkiej garbarni, ktra pooona bya na pozbawionej
drzew wyspie, poronitej bagienn traw.
Z tyu kapitan Adarra mrukn co cicho, rumpel zaskrzypia i "niena G" odrobin
zmienia kurs. Bosi marynarze przy wiole sterowym pracowali tak cicho, jakby nie chcieli
wyda adnego odgosu. Perrin nie patrzy na nich, tylko ktem oka owi drobne poruszenia.
Zamiast na nich, patrzy na garbarni, obserwowa jak jedni skrobi skry, rozpite na
drewnianych ramach, podczas gdy inni dugimi kijami wycigaj je z wielkich, wpuszczonych
w ziemi kadzi. Niekiedy ukadali skry na taczkach, ktre pchali do dugich, niskich
budynkw na kocu placu, czasami za skry wracay do kadzi razem z pynami wlewanymi z
wielkich, kamiennych garncw. Przypuszczalnie w cigu jednego dnia produkowano tu
wicej skr, nili w Polu Emonda przez miesice, a przecie na kolejnej wyspie, wyaniajcej
si zza tej pierwszej mg dostrzec nastpn garbarni.
Nie chodzio o to, e szczeglnie interesoway go statki, odzie rybackie, garbarnie,
czy nawet ptaki - cho zastanawiao go przecie, co te mog owi te bladoczerwone
stworzenia z paskimi dziobami, za pozostae wyglday, jakby ich miso mogo by nawet
smaczne - ale wszystko byo lepsze od obserwowania sceny, ktra rozgrywaa si za jego
plecami, na pokadzie "nienej Gsi". W jej obliczu nawet topr, ktry wisia przy jego
pasie, budzi poczucie bezpieczestwa.
"Mury z kamienia nic by przeciw temu nie pomogy" - pomyla.
Moiraine nie bya ani zadowolona, ani szczeglnie zmartwiona, gdy okazao si, e
Zarine - "Nie bd myla o niej jako o Faile, bez wzgldu na to, jak sama chciaaby si
nazywa! Nie jest adnym sokoem!" - zdaje sobie spraw, i ona jest Aes Sedai, cho by
moe bya nieco za na niego, e jej nie powiedzia.
"Troch za. Nazwaa mnie gupcem i to byo wszystko. C."
Moiraine zdawaa si nie dba w aden sposb o to, e Zarine bya Myliwym
polujcym na Rg. Ale kiedy si dowiedziaa, e dziewczyna sdzi, i zaprowadz j do Ro-
gu, kiedy dowiedziaa si, e on wiedzia o tym i nie poinformowa jej - jak na jego gust, w
obu kwestiach Zarine w stosunku do Moiraine zachowaa si nazbyt bezporednio - wtedy jej
zimne, niebieskie oczy spojrzay na niego w taki sposb, e poczu si jak zamknity w
beczce penej niegu w samym rodku zimy. Aes Sedai nie powiedziaa nic, ale zbyt czsto
obrzucaa go wystarczajco ponurymi spojrzeniami, eby mg czu si spokojnie.
Spojrza przez rami i szybko skierowa wzrok z powrotem na brzeg. Zarine siedziaa
ze skrzyowanymi nogami na pokadzie, blisko koni sptanych midzy masztami, obok niej
lea jej toboek oraz ciemny paszcz, wskie, rozcite suknie byy skromnie cignite.
Zdawaa si jedynie obserwowa dachy i wiee zbliajcego si miasta. Moiraine rwnie
wpatrywaa si w widok Illian, patrzc ponad gowami eglarzy, pracujcych przy wiosach,
ale od czasu do czasu rzucaa spod gbokiego kaptura swojego paszcza z przedniej, szarej
weny, twarde spojrzenia na dziewczyn.
"Jak ona moe go nosi w takim upale?"
On sam rozpi swj kaftan, a koszul rozsznurowa pod szyj.
Zarine na wszystkie spojrzenia Aes Sedai odpowiadaa umiechem, za kadym razem
jednak, gdy Moiraine odwracaa si, przeykaa lin i ocieraa pot z czoa.
Perrin czu dla niej swego rodzaju podziw, e potrafi umiecha si, patrzc w oczy
Moiraine. On nie mgby si na co takiego zdoby. Nie widzia nigdy, by Aes Sedai
naprawd stracia panowanie nad sob, ale sam niejednokrotnie aowa, e tamta nie krzyczy,
nie wcieka si, nie zrobi czego, zamiast tylko patrze.
"wiatoci, tylko niech czego nie robi!"
By moe, dawao si jako wytrzyma jej spojrzenie.
Lan siedzia bliej dziobu ni Moiraine - jego wielokolorowy paszcz wci spoczywa
w toboku u stp pozornie zaabsorbowany jedynie sprawdzaniem ostrza miecza, niezbyt stara
si ukry rozbawienie. Czasami jego usta ukaday si w grymas, ktry niemale mona by
nazwa umiechem. Perrin nie umia rozstrzygn, czasami sdzi, i by to jedynie cie. Gra
cieni potrafi sprawi, e mot bdzie wyglda, jakby si umiecha. Kada z kobiet
najwyraniej sdzia, i to ona jest przedmiotem rozbawienia, ale Stranik zdawa si nie
przejmowa grymasami, zacinitymi ustami i marsami na, czoach, jakimi obie go obdarzay.
Kilka dni wczeniej, Perrin usysza jak Moiraine zapytaa Lana, gosem zimnym
niczym ld, czy zobaczy co miesznego.
- Nigdy nie powaybym mia si z ciebie, Moiraine Sedai - pada spokojna
odpowied - ale jeeli naprawd masz zamiar wysa mnie do Myrelle, musz si przyzwy-
czai do miechu. Syszaem, e Myrelle opowiada swoim Stranikom dowcipy. Gaidin
musz si umiecha. Ty sama czsto opowiadaa mi arty, ebym si z nich mia, nie-
prawda? By moe wic, mimo wszystko lepiej bdzie, jak zostan z tob.
Rzucia mu spojrzenie, ktre kadego innego mczyzn przygwodzioby do masztu,
ale Stranik nawet nie mrugn. W obecnoci Lana chodne elazo wygldao niczym blaszka.
Kiedy Moiraine i Zarine znajdoway si razem na pokadzie, marynarze chodzili
wok swoich zaj w cakowitej ciszy. Kapitan Adarra trzyma gow pochylon i wyglda,
jakby nasuchiwa czego, czego wcale nie chcia sysze. Rozkazy wydawa szeptem, miast
krzykiem jak to byo z pocztku. Teraz ju kady wiedzia, e Moiraine jest Aes Sedai,
wszyscy zdawali sobie rwnie spraw, i jest niezadowolona. Pewnego razu Perrin pozwoli
sobie wda si w jedn ze sprzeczek z Zarine i teraz nie by ju pewien, kto pierwszy wyrzek
sowa: "Aes Sedai", w kadym razie wkrtce caa zaoga wiedziaa.
"Przeklta kobieta! - Nie umia zdecydowa, czy ma na myli Moiraine, czy Zarine. -
Jeeli ona jest sokoem, to kto miaby by jastrzbiem? Czy bd zmuszony znosi dwie takie
kobiety, jak ona? wiatoci! Nie! Ona nie jest sokoem, i koniec!"
Jedyn dobr rzecz w caej sprawie byo to, e majc na gowie wciek Aes Sedai,
aden czonek zaogi nie patrzy dwa razy w jego oczy.
Loiala nie byo nigdzie wida. Kiedy Moiraine i Zarine znajdoway si razem na
pokadzie, Ogir pozostawa w swej dusznej kabinie - opracowujc notatki, jak oznajmi. Na
pokad wychodzi tylko noc, by wypali fajk. Perrin nie rozumia, w jaki sposb tamtemu
udaje si wytrzyma upa, nawet towarzystwo Moiraine i Zarine zdawao mu si lepsze ni
pozostawanie pod pokadem.
Westchn i powrci do obserwacji Illian. Miasto, do ktrego zbliaa si d, byo
ogromne - rwnie wielkie jak Cairhien czy Caemlyn, jedyne dwa wiksze miasta, ktre
widzia w yciu - wzniesiono je pord ogromnych bagien, rozcigajcych si na wiele mil
niczym rwnina falujcych traw. Illian nie miao adnych murw obronnych, wygldao jakby
w caoci skadao si z paacw i wie. Mona byo si przekona, e wszystkie budynki
wzniesiono z jasnego kamienia, tylko tam, gdzie biay tynk pokrywa ciany, materia budulca
pozostawa zagadk, w kadym razie kamie odsonitych cian by biay, szary i
czerwonawy, a nawet wzbogacony lekkim odcieniem zieleni. Dachwki iskrzyy si w socu
setk rozmaitych odcieni. W dugich dokach stao mnstwo statkw, w wikszoci
przewyszajcych znacznie rozmiarami "nien G", ludzie krztali si wok nich, adujc
i rozadowujc towary. W dalszej czci miasta znajdoway si stocznie, gdzie stay wielkie
statki w kadym waciwie stadium konstrukcji, od szkieletw z mocnych, drewnianych eber
po kaduby niemale gotowe do wodowania w zatoce.
By moe Illian byo do due, by utrzyma wilki z daleka. Z pewnoci nie bd
polowa na tych moczarach. "niena G" wyprzedzia wilki, ktre cigay go a od gr.
Teraz, czasami siga ostronie ku nim myl i nie czu niczego. W jego umyle rozgocia si
pustka, osobliwy brak, jeeli zaoy si, e tego wanie chcia. Od czasu tej pierwszej nocy
jego sny naleay teraz do niego - przynajmniej wikszo. Moiraine zapytaa o nie chodnym
gosem, a on powiedzia prawd. Dwukrotnie znalaz si w tym dziwnym wiecie wilczego
snu i za kadym razem spotyka Skoczka, ktry go stamtd wygania, ktry mwi mu, e jest
jeszcze zbyt mody, zbyt nowy. Co z tym zrobia Moiraine, nie mia pojcia; nie powiedziaa
mu nic prcz tego, e najlepiej zrobi, majc si na bacznoci.
- Tyle to sam wiem - warkn.
Nieomal przywyk ju do obecnoci Skoczka, przynajmniej w wilczych snach,
Skoczka, ktry umar, ale y dalej. Usysza jak z tyu kapitan Adarra powczy nogami po
pokadzie i mruczy co pod nosem, zaskoczony, e kto odway si przemwi gono.
Z pokadu statku rzucono na brzeg liny. Zanim jeszcze przymocowano je na dobre do
kamiennych pachokw na nabrzeu, szczupy kapitan nagle zerwa si do dziaania i gonym
szeptem zacz wydawa zaodze rozkazy. Nim trap znalaz si na miejscu, ju przygotowano
bomy aby przenie konie na brzeg. Wielki bojowy rumak Lana wierzga i prawie zama
podtrzymujc go rej. Dla przeniesienia ogromnego wierzchowca o wochatych pcinach, na-
lecego do Loiala, potrzebne byy dwie.
- To by zaszczyt - wyszepta do Moiraine Adarra, kaniajc si nisko, kiedy ta
wstpowaa na szeroki trap, wiodcy na nabrzee. - To by zaszczyt suy ci, Aes Sedai.
Zesza na brzeg, nie spojrzawszy nawet w jego stron. Jej twarz skrywao gbokie
rozcicie kaptura.
Loial pojawi si dopiero wwczas, gdy wszyscy zeszli ju na brzeg, dopiero gdy
wyadowany zosta ostatni ko. Ogirowi towarzyszy guchy omot, jaki jego buty czyniy na
deskach trapu; prbowa jednoczenie dopi swj dugi kaftan i poradzi sobie z wielkimi
torbami podrnymi, zwinitym kocem oraz paszczem przewieszonym przez rami.
- Nie wiedziaem, e ju dobilimy do brzegu - zagrzmia urywanym od zadyszki
basem. - Redagowaem moje...
Urwa, gdy jego wzrok spocz na Moiraine. Zdawaa si obserwowa, jak Lan sioda
Aldieb, niemniej uszy Ogira zaczy si rusza w taki sposb, jak to si zdarza nerwowym
kotom.
"Jego notatki - pomyla Perrin. - Pewnego dnia bd musia przekona si, co on
myli o tym wszystkim."
Co poaskotao go po karku, niemale podskoczy na stop w gr, gdy zda sobie
spraw, e czuje w nozdrzach czyst, zioow wo, ktra przebia si przez zapach przypraw,
smoy i odr dokw.
Zarine krcia mynka palcami i patrzc na nie, umiechaa si.
- Jeeli potrafi dokona tego, zwyczajnie pocierajc palce, wiejski chopcze, to
zastanawiam si, jak wysoko mgby podskoczy, gdybym...
Troch mczyy go ju te badawcze spojrzenia ciemnych, nakrapianych oczu.
"Moe sobie by adna, ale patrzy na mnie w taki sposb, w jaki ja przygldam si
narzdziom, ktrych nigdy dotd nie widziaem, starajc si odkry jak zostay zrobione i do
czego ewentualnie mog suy."
- Zarine - gos Moiraine by chodny, ale spokojny.
- Nazywam si Faile - powiedziaa hardo Zarine i przez chwil, z tym silnie
uwydatnionym nosem, naprawd wygldaa niczym sok.
- Zarine - powtrzya niewzruszenie Moiraine. - Czas, eby nasze drogi si rozeszy.
Gdzie indziej na pewno znajdziesz lepsz sposobno do Polowania... i mniej niebezpieczn.
- Sdz, e nie - odrzeka rwnie twardo Zarine. Myliwy musi poda za tropem,
ktry ma przed oczyma, a aden Myliwy nie zlekcewayby ladu, ktry zostawia wasza
czwrka. A ja jestem Faile.
Zepsua nieco cay efekt tej przemowy, poniewa ostatnie sowa prawie zamary jej w
gardle, ale nie mrugna nawet pod spojrzeniem oczu Moiraine.
- Jeste pewna? - zapytaa mikko Moiraine. - Pewna jeste, e nie zmienisz swej
decyzji... Sokoliczko?
- Jestem pewna. Nie istnieje nic, co ty, albo twj Stranik o kamiennym obliczu,
moglibycie zrobi aby mnie powstrzyma. - Zarine zawahaa si, nastpnie dodaa cedzc
sowa, jakby postanowia powiedzie ca prawd: Przynajmniej nie istnieje nic, co ty by
moga zrobi, aby mnie powstrzyma. Troch wiem o Aes Sedai. Wiem, niezalenie od tego,
co opowiadaj historie, e s rzeczy, ktrych nie zrobisz. I nie wierz, e kamienna twarz
zdobdzie si na co naprawd paskudnego.
- Jeste wystarczajco mocno o tym przekonana, by zaryzykowa? - powiedzia cicho
Lan, a mimo i wyraz jego twarzy nie zmieni si nawet odrobin, Zarine ponownie
przekna lin.
- Nie ma potrzeby jej straszy, Lan - wtrci Perrin. Zaskoczony zda sobie spraw, e
si zarumieni.
Spojrzenie Moiraine uciszyo ich obu.
- Sdzisz, e wiesz, do czego nie s zdolne Aes Sedai, czy tak? - powiedziaa gosem
jeszcze bardziej mikkim ni poprzednio. Jej umiech nie by zbyt przyjemny. - Jeeli chcesz
i z nami, oto co musisz zrobi.
Lan, zdziwiony, a zmruy oczy; dwie kobiety wpatryway si w siebie niczym sok
i mysz, ale teraz Zarine nie przypominaa ju sokoa.
- Przyrzekniesz, na swoj przysig Myliwego, robi to, co powiem, zwaa na
wszystkie moje polecenia i nie opuszcza nas. Kiedy ju bdziesz wiedziaa o naszych za-
miarach wicej nili powinna, nie pozwol na to, eby wpada w niewaciwe rce. Wiedz,
e tak zrobi, dziewczyno. Przysigniesz, e bdziesz postpowa jak jedna z nas i nie zrobisz
niczego, co zagrozioby realizacji naszego celu. Nie bdziesz zadawa adnych pyta
odnonie tego dokd si udajemy i dlaczego; zadowolisz si tym, co sama zechc ci
powiedzie. Zrobisz tak jak mwi, albo zostawi ci tutaj, w Illian. I nie uda ci si opuci
tych bagien, dopki nie wrc, aby ci uwolni, nawet jeeli miaaby strawi na oczekiwaniu
reszt swego ycia. Tyle ja ci obiecuj.
Zarine z zakopotaniem przekrzywia gow, obserwujc teraz Moiraine jednym tylko
okiem.
- Bd moga wam towarzyszy, jeeli przysign? Aes Sedai pokiwaa gow. - Bd
jedn z was, tak jak Loial albo kamienna twarz. Ale nie bd moga zadawa pyta. Czy im
wolno zadawa pytania?
Z twarzy Moiraine znikn wyraz wystudiowanej cierpliwoci. Zarine wyprostowaa
si odrobin i uniosa gow.
- Bardzo dobrze. Przyrzekam na przysig, ktr zoyam jako Myliwy. Jeeli zami
jedn, zami obie. Obiecuj to!
- Dokonao si - powiedziaa Moiraine, dotykajc czoa dziewczyny; Zarine zadraa. -
Poniewa ty j do nas przywiode, Perrin, jeste wic za ni odpowiedzialny.
- Ja! - jkn.
- Nikt nie bdzie za mnie odpowiedzialny prcz mnie samej! - Zarine nieomal
krzykna.
Aes Sedai, ze spokojem, nie zwrcia na to uwagi, jakby adne z nich nawet nie
otworzyo ust.
- Chyba znalaze tego sokoa Min, ta'veren. Staraam si go zniechci, ale wyglda
na to, e na dobre ju przysiad ci na ramieniu i nic w tej sprawie nie mog zrobi. Zdaje si,
e Wzr splata przyszo dla ciebie. Wszak pamitaj o jednym. Jeeli bd musiaa, przetn
twoj nitk we Wzorze. A jeeli dziewczyna zagrozi realizacji tego, co musi by zrobione, ty
podzielisz jej los.
- Nie prosiem jej o to, by sza z nami! - protestowa Perrin. Moiraine spokojnie
dosiada Aldieb, teraz okrywaa paszczem siodo biaej klaczy. - Nie prosiem jej!
Loial spojrza na niego, wzruszy ramionami i bezgonie co powiedzia. Bez
wtpienia dotyczyo to nieprzyjemnych konsekwencji dranienia Aes Sedai.
- Ty jeste ta'veren? - zapytaa z niedowierzaniem Zarine. Jej wzrok przesun si po
prostym, mocnym wiejskim ubraniu i spocz w tych oczach. - C, moe i tak.
Kimkolwiek jeste, boisz si jej tak bardzo jak ja. A kim jest Min? Co ona miaa na myli,
mwic, e przysiadam ci na ramieniu?
Rysy jej twarzy wyostrzyy si.
- Jeeli bdziesz prbowa by za mnie odpowiedzialny, obetn ci uszy. Syszysz, co
powiedziaam?
Krzywic si, wsuna pozbawione ciciwy drzewce swego uku pod poprg sioda
Steppera i wspia si na nie. Wypoczty po dniach spdzonych na statku, Stepper zaraz
zacz zachowywa si zgodnie ze swym imieniem, dopki Perrin nie uspokoi go, cigajc
krtko wodze i delikatnie klepic po karku.
- Na adne z tych pyta nie otrzymasz odpowiedzi - warkn.
"Przeklta Min powiedziaa jej! eby sczeza, Min! I ty rwnie, Moiraine! I ty,
Zarine!"
Nie mg sobie przypomnie, by kiedykolwiek Rand lub Mat byli ze wszystkich stron
otoczeni przez kobiety. Albo eby jemu si tak zdarzyo, przynajmniej przed opuszczeniem
Pola Emonda. Nynaeve bya tylko jedna. No i pani Luhhan, oczywicie. Wszdzie,
pominwszy kuni, rozkazywaa zarwno jemu, jak i panu Luhhanowi. I jeszcze Egwene
zachowywaa si podobnie, cho przede wszystkim wobec Randa. Pani al'Vere, matka
Egwene, zawsze si umiechaa, ale ostatecznie wszystko rwnie dziao si tak, jak sobie
tego yczya. A Koo Kobiet zagldao kademu przez rami.
Mruczc do siebie, sign w d i uj Zarine za rami; kiedy nagle podnis j i
posadzi na grzbiecie konia za swoim siodem, pisna, niemale wypuszczajc z doni swj
toboek. Rozcite suknie uatwiy jej wspicie si na Steppera.
- Moiraine bdzie musiaa kupi ci konia - wymrucza. - Nie moesz przez ca drog
i pieszo.
- Silny jeste, kowalu - powiedziaa Zarine, rozcierajc rami - ale ja nie jestem sztab
elaza.
Odwrcia si, umieszczajc swj toboek i paszcz midzy nimi.
- Mog sama kupi sobie konia, jeeli zajdzie taka potrzeba. Przez ca drog dokd?
Lan wyjeda ju z portu, kierujc si do miasta, Moiraine i Loial jechali za nim. Ogir
obejrza si na Perrina.
- adnych pyta, pamitasz? A na imi mam Perrin, Zarine. Nie "wielki czowiek", ani
"kowal", czy jak tam jeszcze chcesz. Perrin. Perrin Aybara.
- A ja mam na imi Faile, kudaczu.
Dobywajc z siebie gos, ktry bardzo przypomina warczenie, Perrin wbi pity w
boki Steppera i pogna za pozostaymi. Zarine musiaa obj go w pasie, aby nie zsun si po
zadzie kasztana. Wydao mu si, e syszy cichutki miech.
ROZDZIA 12
OSWAJANIE BORSUKA
Gwar wielkiego miasta szybko przytumi miech Zarine - jeeli rzeczywicie si
miaa - haasem, ktry Perrin pamita z Caemlyn i Cairhien. Dwiki byy tutaj inne,
wolniejsze i odmiennie zestrojone, ale miay wiele wsplnych cech. Obcasy, koa i kopyta na
wyboistym, nierwnym bruku, skrzypienie osi wozw i powozw, muzyka, pieni i miech
wylewajce si z gospd i tawern. Gosy. Szum gosw, jakby woy gow do gigantycznego
ula. ycie wielkiego miasta.
Z gbi bocznej uliczki dosysza dzwonienie mota na kowadle i niewiadomie napi
minie ramion. Jego donie tskniy za ksztatem mota i szczypiec, wspomnienia podsuway
obraz rozgrzanego do biaoci metalu i sypicych si z niego iskier, w miar jak nabiera
ksztatu pod uderzeniami. Odgosy kuni cichy za plecami, zaguszone przez turkot wozw i
wzkw oraz gwar nawoywa sprzedawcw i szmer ludzkich rozmw na ulicach. Nad
wszystkimi zapachami ludzi i koni, nad zapachami pieczeni i gotowanych posikw oraz
tysicem innych, ktre, jak si przekona, waciwe byy miastom, unosia si dominujca wo
bagien i sonej wody.
Zaskoczony by, kiedy po raz pierwszy wjechali na miejski most - niski, kamienny uk
ponad kanaem o szerokoci nie wikszej ni trzydzieci krokw - ale gdy zdarzyo si to po
raz trzeci, zrozumia, e Illian poprzecinane jest rwnie du liczb kanaw jak ulic, po
kanaach pyway wyadowane barki. Transport wodny cieszy si takim samym powodzeniem
jak ldowy, ktry odbywa si za pomoc cikich wozw. Lektyki lawiroway wrd tumw
na ulicach, czasami przemkn lakierowany powz jakiego bogatego kupca lub szlachcica, z
godem lub symbolem Domu wymalowanym wielkim znakiem na drzwiczkach. Wielu
mczyzn nosio dziwne brody, golc je tak, e pozostawiay odsonit grn warg, podczas
gdy kobiety zdaway si faworyzowa kapelusze z szerokim rondem i wstkami, ktre
spyway im z tyu na szyj.
W pewnym momencie wjechali na wielki plac, rozcigajcy na wielu akrach, otoczony
potnymi kolumnami z biaego marmuru o wysokoci co najmniej pitnastu pidzi i rednicy
dwch, ktre nie podtrzymyway nic prcz girland gazi oliwnych, rzebionych na szczycie
kadej z nich. Na obu kracach placu stay wielkie, biae paace, pysznice si kolumnowymi
krugankami, zawieszonymi w powietrzu balkonami, smukymi wieami i purpurowymi
dachami. Na pierwszy rzut oka jeden podobny by do drugiego jak dwie krople wody, ale po
chwili Perrin zda sobie spraw, e wymiary pierwszego byy o uamek mniejsze, a jego wiee
niecay krok nisze.
- Paac Krlewski - powiedziaa Zarine za jego plecami. - I Wielki Dwr Rady.
Powiada si, e pierwszy krl Illian oznajmi, i Rada Dziewiciu moe mie taki paac, jaki
zechce, dopki nie zapragn zbudowa sobie wikszego ni krlewski. Dlatego te, Rada
skopiowaa dokadnie paac krla, jest on jednak mniejszy. I tak zawsze dziao si w Illian.
Krl i Rada Dziewiciu wadz si ze sob, a Zgromadzenie i z krlem, i z Rad, a dopki
trwaj te polityczne bitwy, ludzie mog y tak jak chc i nikt za bardzo nie zaglda im przez
rami. Nie jest to zy sposb ycia, jeeli ju musisz mieszka w miecie. Sdz rwnie, e
powiniene take wiedzie, kowalu, i to jest plac Tammuza, gdzie zoyam Przysig
Myliwego. Myl sobie, e ju czas, ebym przestaa ci tak chtnie wszystkiego uczy,
poniewa jeszcze troch i nikt nie bdzie mg zauway somy wystajcej z twoich butw.
Perrin z wysikiem powstrzyma swj jzyk, postanawiajc sobie, e duej nie bdzie
si tak otwarcie na wszystko gapi.
Na pozr nikt nie traktowa widoku Loiala jako czego niezwykego. Kilkoro ludzi
obejrzao si za nim dwukrotnie, jakie dzieci pdziy jego ladem przez chwil, wygldao
jednak, i Ogirowie nie s w Illian niczym osobliwym. aden z mieszkacw nie wyglda
rwnie na szczeglnie przytoczonego panujc wilgoci i upaem.
Pierwszy raz Loial wyglda na niezadowolonego z reakcji z jakimi si spotyka. Jego
dugie brwi opady a na policzki, uszy przyklapy, chocia Perrin nie by do koca pewien,
czy nie naley tego przypadkiem przypisa panujcej pogodzie. Jego koszula przywara do
plecw, klejc si od potu i wilgoci zawieszonej w powietrzu.
- Obawiasz si, e spotkasz tu jakich innych Ogirw, Loial? - zapyta.
Poczu, jak siedzca za nim Zarine a sztywnieje, koncentrujc sw uwag i przekl
swj dugi jzor. Przyrzek sobie, e nie powie jej ani sowa ponad to, o czym poinformuje j
Moiraine. W ten sposb, moe uda si j znudzi na tyle, e porzuci ich towarzystwo.
"Jeeli Moiraine pozwoli jej teraz odej. Niech sczezn, nie chc, by jaki przeklty
sok siedzia na moim ramieniu, nawet jeli jest adny."
Loial pokiwa gow.
- Nasi mularze czasami pojawiaj si tutaj. - Mwi szeptem i to nie tylko rozpatrujc
rzecz w kategoriach Ogirw, lecz w kadym sensie. - Nasi to znaczy ze Stedding Shangtai.
Mularze z mojego stedding wznieli cz Illian: Paac Zgromadzenia, Wielki Dwr Rady i
kilka innych budowli. Zawsze posyaj po nas, kiedy konieczne s jakie naprawy. Perrin,
jeeli tu s Ogirowie, zmusz mnie do powrotu do stedding. Powinienem pomyle o tym
wczeniej. To miejsce sprawia, e czuj si nieswojo, Perrin.
Zastrzyg nerwowo uszami.
Perrin podprowadzi Steppera bliej i sign by poklepa Loiala po ramieniu. Musia
wysoko siga, mocno ponad gow. wiadomy obecnoci Zarine za swoimi plecami, ostro-
nie dobiera sowa.
- Loial, nie wierz, eby Moiraine pozwolia im ci zabra. Jeste z nami ju od tak
dawna, wyglda wic na to, e ona yczy sobie, by dalej tak pozostao. Nie pozwoli im zabra
ciebie, Loial.
"A dlaczego by nie? - zastanowi si nagle. - Pozwala mi jecha ze sob; poniewa
sdzi, e nie jestem Randowi obojtny, a by moe rwnie i dlatego, e nie yczy sobie abym
komukolwiek rozpowiada o tym, co wiem. Niewykluczone wic, e dlatego rwnie
wolaaby aby on zosta."
- Oczywicie, e nie - powiedzia Loial gosem nieco pewniejszym, a jego uszy
uniosy si odrobin. - Mimo wszystko, mog si do czego przyda. Gdyby ona zechciaa
ponownie podrowa po Drogach, nie potrafiaby tego dokona bez mojej pomocy.
Za plecami Perrina Zarine poruszya si, a on potrzsn gow, starajc si zapa
spojrzenie Ogira. Ale Loial nie patrzy na niego. Wyglda, jakby wanie dotar do niego sens
wypowiedzianych przed chwil sw. Pdzelki na jego uszach znowu odrobin przyklapy.
- Mam nadziej, e to nie tylko o to chodzi, Perrin. - Ogir ogarn spojrzeniem
otaczajce ich miasto; z kad chwil uszy coraz bardziej przylegay mu do czaszki. Nie
podoba mi si to miejsce, Perrin.
Moiraine podjechaa bliej do Lana i powiedziaa co cicho, wraliwy such Perrina
pozwoli mu jednak wyapa sowa.
- Co zego si dzieje w tym miecie.
Stranik kiwn potakujco gow.
Perrin poczu mrowienie midzy opatkami. Gos Aes Sedai brzmia ponuro.
"Najpierw Loial, a teraz ona. Dlaczego ja nic nie czuj?"
Promienie soca lniy na poyskujcych dachwkach, rzucay refleksy na blady
kamie cian. Budynki wyglday, jakby wewntrz nich panowa chd. Czyste i jasne, podo-
bnie jak ludzie. Wanie, ludzie.
Pocztkowo nie dostrzeg w nich nic niezwykego. Kobiety i mczyni przechodzili
obok, zajci swoimi sprawami, ale wszystko odbywao si jakby wolniej, nili obserwowa to
w miastach na pnocy. Przypisa rzecz ca upaowi i mocy jaskrawych, sonecznych
promieni. Potem jednak dostrzeg chopca od piekarza, ktry bieg truchtem po ulicy,
balansujc nad gow wielk tac wieo upieczonych bochnw chleba; na twarzy modzieca
zastyg grymas, obnaajcy zby, jakby tamten warcza. Kobieta stojca przed sklepem
tkackim wygldaa, jakby chciaa pogry jego waciciela, proponujcego jej jaskrawo
ubarwione sztuki materiau. ebrak, siedzcy na rogu ulicy, szczerzy zby i z nie skrywan
nienawici patrzy na ludzi wrzucajcych monety do jego kapelusza. Nie wszyscy wprawdzie
wygldali w ten sposb, ale zorientowa si, e przynajmniej na co pitej twarzy wyry si
grymas gniewu i nienawici. Nie przypuszcza, by ci ludzie byli tego wiadomi.
- O co chodzi? - zapytaa Zarine. - Cay zesztywniae. Czuj si tak, jakbym trzymaa
si skay.
- Co jest nie tak - powiedzia jej. - Nie wiem co, ale co jest nie w porzdku.
Loial ze smutkiem pokiwa gow i dalej mrucza o tym, e go zmusz do powrotu.
W miar jak jechali coraz dalej, wygld otaczajcych budynkw powoli zaczyna si
zmienia. Pokonali kolejne mosty i dotarli do drugiej czci Illian. Tutaj blady kamie
murw, na co drugiej przynajmniej budowli odznacza si brakiem poysku. Wiee i paace
znikny, zastpiy je gospody i magazyny. Liczni mczyni przechodzcy ulicami, oraz
niektre kobiety, poruszali si dziwnie rozkoysanym krokiem. Wszyscy byli boso, co
pozwalao domyla si w nich eglarzy. W powietrzu wisia silny zapach smoy i konopi oraz
wo drewna, wieo citego i zakonserwowanego, nad ktrymi dominowa kwany odr
bota. Zapachy, dobiegajce z kanaw, zmieniy si rwnie, a zakrcio mu si w nosie.
"Nocniki - pomyla. - Nocniki i wychodki."
- Most Kwiatw - oznajmi Lan, kiedy przejedali przez kolejny niski most. Gboko
wcign powietrze w puca. - A teraz wjedamy do Dzielnicy Perfum. Illianie s bardzo
poetyccy.
Za plecami Perrina, Zarine stumia miech.
Jakby nagle zniecierpliwi go wolny krok Illian, Stranik poprowadzi ich w szybkim
tempie po ulicach prosto do gospody, dwupitrowej, zbudowanej z poykowanego zielono
kamienia, krytej bladozielon dachwk. Zblia si wieczr, wraz z zachodem soca wiato
zaczynao bledn. Dawao to troch ulgi, ale niewiele. Chopcy siedzcy na palikach, do
ktrych wizano konie, poderwali si na ich widok, aby zaj si zwierztami. Jeden z
chopcw, ciemnowosy dziesiciolatek, zapyta Loiala czy jest Ogirem, a po uzyskaniu
odpowiedzi twierdzcej, powiedzia:
- Tak sobie wanie pomylaem, e musisz nim by - sowom tym towarzyszyo pene
satysfakcji skinienie gowy.
Potem odprowadzi wielkiego wierzchowca Loiala, podrzucajc w gr miedziaka,
ktrego da mu tamten.
Perrin zmarszczy brwi i przez chwil wpatrywa si w godo gospody, zanim wszed
za wszystkimi do rodka. Borsuk w biae paski taczy, wsparty tylko na na tylnych nogach, z
mczyzn, ktry trzyma w doniach co, co wygldao jak srebrna opata. Poniej bya
nazwa: "Oswajanie borsuka".
"To musi by wzite z jakiej opowieci, ktrej nigdy dotd nie syszaem."
We wsplnej sali podog pokryway trociny, a w powietrzu wisia dym z fajek.
Mona byo wyczu rwnie zapach wina i ryby gotowanej w kuchni oraz cik wo
kwiatowych perfum. Nierwno ociosane, odsonite belki wysokiego sufitu byy pociemniae
ze staroci. O tak wczesnej porze zajta bya najwyej jedna czwarta miejsc na awach, przy
stoach siedzieli mczyni w prostych, robotniczych kaftanach i kamizelkach, niektrzy
zwyczajem eglarzy nie mieli na nogach butw. Wszyscy skupili si tak ciasno, jak to tylko
byo moliwe wok stou, na ktrym, wirujc sukni, taczya i piewaa do muzyki
dwunastostrunowej bitterny, liczna, ciemnowosa dziewczyna. To wanie od niej dobiega
ten mocny zapach perfum. Jej luna, biaa bluzka miaa niezmiernie gboki dekolt. Perrin
rozpozna melodi, miaa tytu Taczce dziewcz, ale sowa rniy si od tych, ktre zna.

Dziewczyna z Lugardu przysza do miasta, aby zobaczy, co to zabawa i miech.
Z okiem byszczcym i umiechem na ustach,
Schwycia chopaka lub trzech, lub trzech.
Na kostk wysmukl i skr tak bia,
Zapaa bogacza, co statki mia, o tak, o tak.
Z leciutkim westchnieniem, radonie si miejc,
Posza dalej, wolna jak ptak, jak ptak.

Dziewczyna przesza do nastpnej zwrotki, a kiedy do Perrina dotaro wreszcie, o
czym ona piewa, na twarz wypez mu rumieniec. Sdzi, e ju nic nie zaskoczy go, po tym
jak widzia taczce dziewczta Druciarzy, ale one jedynie daway pewne rzeczy do
zrozumienia. Ta dziewczyna piewaa o nich wprost.
Zarine kiwaa gow do rytmu muzyki i umiechaa si. Jej umiech sta si jeszcze
szerszy, kiedy spojrzaa na Perrina.
- C, wiejski chopcze, nie sdziam, e kiedykolwiek poznam mczyzn w twoim
wieku, ktry bdzie si jeszcze potrafi rumieni.
Spojrza na ni i ledwie powstrzyma si przed powiedzeniem czego, o czym
wiedzia, e bdzie gupie.
"Ta przeklta kobieta sprawia, e podskakuj do gry, zanim jeszcze zd pomyle,
eby tego nie robi. wiatoci, zao si, i ona myli, e jeszcze nigdy nie caowaem
dziewczyny!"
Stara si nie sucha duej tego, co piewaa tamta dziewczyna. Gdyby nie potrafi
zapanowa nad rumiecem, Zarine z pewnoci nie daaby mu spokoju.
Kiedy weszli do rodka, po twarzy wacicielki przemkn bysk zaskoczenia. Wielka,
gruba kobieta z wosami zaplecionymi w koszyczek, wok ktrej roztaczaa si wo moc-
nego myda, szybko stumia w sobie zdziwienie i popieszya w stron Moiraine.
- Pani Mari - powiedziaa - nie sdziam, e zobacz ci tu dzisiejszej nocy.
Zawahaa si na moment, popatrzya na Perrina i Zarine, obrzucia spojrzeniem Loiala,
ale powicia mu znacznie mniej uwagi nili im dwojgu. Po prawdzie, jej oczy rozbysy na
widok Ogira, jednak ca uwag skupia na "Pani Mar". Zniya gos.
- Czy moje gobie nie dotary bezpiecznie?
Lana zdawaa si akceptowa, traktujc go jakby by czci Moiraine.
- Z pewnoci tak, Nieda - odpowiedziaa Moiraine. - Byam w rozjazdach, ale nie
wtpi, e Adine zapisaa wszystko, o czym jej doniosa.
Zmierzya wzrokiem dziewczyn taczc na blacie stou. Jej spojrzenie nie wyraao
jednak ani dezaprobaty, ani adnego w ogle uczucia.
- Kiedy ostatni raz tu byam, w Borsuku byo znacznie spokojniej.
- Tak, Pani Mari, tak wanie byo. Ale wyglda na to, e dla gburw nie skoczya si
jeszcze zima. Od dziesiciu lat nikt nie wywoa w Borsuku burdy, a do teraz. - Kiwna
gow w stron jedynego mczyzny, ktry nie sta w tumie zgromadzonym wok tancerki,
czowieka potniej nawet zbudowanego ni Perrin. Wsparty o cian z zaplecionymi na
piersiach ramionami, wybija stop rytm muzyki. - Nawet Bili mia trudnoci z ich
uspokajaniem, dlatego te wynajam dziewczyn aby zaja czym ich myli. Ona pochodzi z
jakiego miejsca w Altarze. - Przekrzywia gow, przez chwil wsuchujc si w piew. -
Niezy gos, ale ja zapiewaabym lepiej, tak, i lepiej zataczyabym rwnie, gdybym bya w
jej wieku.
Perrin a usta rozdziawi, gdy wyobrazi sobie t ogromn kobiet, jak plsa po stole i
piewa piosenk - i przez to dosysza tylko kilka ostatnich sw dalszego cigu jej przemowy:
- Nie miaabym na sobie adnej koszuli. adnej...
I wtedy Zarine uderzya go pici pod ebro. Kaszln.
Nieda spojrzaa na niego.
- Zmieszam ci troch miodu i siarki, chopcze, na twoje gardo. Zapewne nie chciaby
si zazibi, zanim pogoda si nie ociepli, nie teraz, kiedy trzymasz pod rami tak pikn
dziewczyn.
Moiraine rzucia mu spojrzenie, ktre mwio, eby jej nie przeszkadza.
- Dziwne, e zdarzaj si u ciebie bjki - powiedziaa. - Dobrze pamitam, w jaki
sposb twj siostrzeniec potrafi sobie z kadym poradzi. Czy zdarzyo si co, co sprawio,
e ludzie s bardziej zdenerwowani?
Nieda zastanawiaa si przez chwil.
- Moe. Trudno o tym mwi. Mode panitka zawsze przychodziy do dokw na
dziewuchy i hulank, ktrych nie mogli znale tam, gdzie powietrze jest bardziej wiee.
By moe teraz pojawiaj si jeszcze czciej, gdy zima bya cika. To powoduje, e w
mczyznach jest wicej zoci, zreszt w kobietach rwnie. Cay ten deszcz i zimno. C,
dwukrotnie podczas zimy, kiedy obudziam si rano, znalazam ld w mojej miednicy. Nie
byo tak strasznie jak zeszej zimy, rzecz jasna, ale taka jak tamta zdarza si raz na tysic lat.
Przez ni nieomal uwierzyam w opowieci podrnikw o zamarznitej wodzie spadajcej z
nieba.
Zachichotaa, dajc w ten sposb do zrozumienia, co myli o tych historiach. Cienki
dwik wydobywajcy si z tak wielkiego ciaa sprawia dziwne wraenie.
Perrin potrzsn gow.
"Ona nie wierzy w nieg?"
Ale jeeli tak pogod nazywaa chodem, to jak miaa we wierzy?
Moiraine skonia gow w zamyleniu, twarz znikna zupenie w cieniu kaptura.
Dziewczyna na stole zacza kolejn zwrotk, a Perrin zorientowa si, e mimo woli
wsuchuje si w sowa. Nigdy nie sysza o kobiecie, ktra robiaby rzeczy cho troch
przypominajce to, o czym piewaa dziewczyna, ale brzmiao to interesujco. Zauway, e
Zarine obserwuje go podczas suchania, stara si wic sprawia wraenie, e ma inne rzeczy
na gowie.
- Co si zdarzyo niezwykego w Illian ostatnimi czasy? - zapytaa wreszcie Moiraine.
- Przypuszczam, e wybr lorda Brenda do Rady Dziewiciu mogaby nazwa
niezwykym - odrzeka Nieda. - Niech mnie fortuna okaleczy, nie przypominam sobie, ebym
przed nadejciem zimy syszaa choby raz jego imi, ale przyby do miasta z jakiej
miejscowoci w pobliu granicy murandiaskiej, jak gosz plotki, i zosta wyniesiony w
cigu tygodnia. Powiadaj take, e jest dobrym czowiekiem, najsilniejszym z Dziewiciu,
mwi dalej, e wszyscy zgodzili si na jego nieformalne przywdztwo, cho jest najmodszy
staem i nie znany nikomu, ale czasami nawiedzaj mnie dziwne sny na jego temat.
Moiraine ju otworzya usta - Perrin nie mia najmniejszych wtpliwoci, e chciaa
poinformowa tamt, i chodzio jej o kilka ostatnich nocy - ale zawahaa si i zamiast tego
powiedziaa:
- Jakiego rodzaju dziwne sny, Nieda?
- Och, gupstwa, pani Mari. Zwyke gupstwa. Naprawd chcesz, ebym ci o nich
opowiedziaa? niam o dziwnych miejscach, o lordzie Brendzie spacerujcym po mostach
zawieszonych nad ziemi. Te sny byy cakowicie niejasne, ale powtarzay si co noc. Czy
kiedykolwiek syszaa o czym takim? Gupoty, okalecz mnie, fortuno! Jednak to jest dziw-
ne. Bili powiada, e jemu te si to nio. Sdz, e sysza jak opowiadaam mu moje sny i
potem je powtarza. Myl, e Bili czasami bywa niezbyt byskotliwy.
- Moe jeste wobec niego niesprawiedliwa - szepna Moiraine.
Perrin patrzy w ciemne rozcicie kaptura. Moiraine wygldaa na wstrznit,
bardziej nawet ni wwczas, gdy dowiedziaa si, i w Ghealdan rzekomo objawi si nowy
faszywy Smok. Nie czu od niej woni strachu, lecz... Moiraine bya przeraona. To byo
znacznie bardziej okropne, ni kiedy si gniewaa. Mg wyobrazi sobie jej zo, nie potrafi
dopuci do siebie myli, e mogaby si ba.
- Straszne bzdury opowiadam - powiedziaa Nieda, poprawiajc wosy zwinite na
karku. - Jakby moje gupie sny mogy by wane.
Zachichotaa ponownie. Tym razem miech by troch urywany. Ta myl nie bya ju
taka gupia jak wiara w nieg.
- Wygldasz na zmczon, pani Mari. Poka wam pokoje. A potem dobry posiek ze
wieo zapanego czerwonopasa.
"Czerwonopas?"
To musi by jaka ryba, pomyla, czu dobiegajcy z kuchni zapach przyrzdzanej
ryby.
- Pokoje - powiedziaa Moiraine. - Tak. Wemiemy pokoje. Posiek moe poczeka.
Statki. Nieda, jakie statki odpywaj std do zy? Wczesnym rankiem. Mam jeszcze co do
zrobienia tej nocy.
Lan spojrza na ni i zmarszczy brwi.
- Do zy, pani Mari? - zamiaa si Nieda. - C, nie ma adnego statku do zy. Mija
ju miesic, jak Dziewiciu zabronio statkom pywa do zy, nie wpuszczaj rwnie do
portu adnych statkw stamtd, chocia sdz, e Lud Morza niewiele sobie robi z tych
zakazw. Ale w przystani nie ma w tej chwili adnych statkw Ludu Morza. To te jest
dziwne. Mam na myli ten rozkaz Dziewiciu i cakowite milczenie krla w tej kwestii, krl
przecie zawsze protestowa, jeli zdarzao im si uczyni choby krok bez jego zgody. By
moe jednak i teraz nie byo inaczej. Wszyscy mwi, e zapowiada si wojna z z, ale
rybacy i wozacy, ktrzy dostarczaj zapasw dla armii, powiadaj, i onierze patrz na
pnoc, w kierunku Murandy.
- Spltane s cieki Cienia - powiedziaa Moiraine napitym gosem. - Zrobimy to, co
okae si konieczne. Pokoje, Nieda. A potem zjemy posiek.
Pokj Perrina okaza si znacznie wgodniejszy ni mona byo si spodziewa, biorc
pod uwag wygld pozostaej czci Borsuka. ko byo szerokie, a materac mikki. Drzwi
pomieszczenia wykonano z powyginanych listew, a gdy otworzy okno, do rodka powiaa
lekka bryza, niosc ze sob wo zatoki. Przy okazji poczu take szereg zapachw z kanaw,
wietrzyk stwarza jednak przynajmniej jak iluzj chodu. Powiesi swj paszcz na
drewnianym koku, obok koczanu i topora, uk postawi w kcie. Postanowi nie wy-
pakowywa toreb podrnych i nie rozwija koca. Noc moga okaza si niespokojna.
Jeeli wczeniej Moiraine wygldaa na lekko zaniepokojon, to byo to niewiele w
porwnaniu z tym, co czua, kiedy oznajmia, e co trzeba bdzie zrobi w nocy. Wtedy
przez krtk chwil otacza j tak wyrany zapach strachu, jakby wanie postanowia woy
donie do gniazda szerszeni i pozabija je wszystkie goymi rkami.
"O co jej, na wiato, chodzi? Jeeli Moiraine jest przestraszona, ja powinienem
chyba by sparaliowany trwog."
Ale zda sobie spraw, e nie jest. Nie jest przeraony, nie czuje nawet zwykego
strachu. Czu si... podniecony. Gotowy na to, co ma si zdarzy. Nawet zakniony, by wre-
szcie nastpio. Zdeterminowany. Nie byy mu obce te uczucia. To wanie czuy wilki na
chwil przed walk.
"Niech sczezn, wolabym raczej si ba!"
Kiedy zszed na d, we wsplnej sali zasta tylko Loiala. Nieda przygotowaa dla nich
duy st, przy ktrym ustawia krzesa z drabinkowymi oparciami, miast zwyczajowych aw.
Znalaza nawet fotel wystarczajco wielki, by mg wygodnie pomieci Loiala. Dziewczyna,
od ktrej oddzielaa ich teraz caa przestrze pomieszczenia, piewaa obecnie piosenk o
bogatym kupcu, ktry, straciwszy wanie w zupenie nieprawdopodobny sposb zaprzg,
postanowi sam cign swj wz. Skupieni wok niej mczyni suchali piosenki wrd
gonych wybuchw miechu. Za oknami noc zapada szybciej ni mona by oczekiwa;
powietrze pachniao tak, jakby zanosio si na deszcz.
- W tej gospodzie jest pokj przeznaczony dla Ogirw - poinformowa go Loial, gdy
Perrin usiad. - Zapewne kada gospoda w Illian posiada takowy, w nadziei na to, e
Ogirowie, przybywajcy do miasta na roboty mularskie, zechc zatrzyma si wanie w niej.
Nieda twierdzi, e obecno Ogira pod dachem przynosi szczcie. Nie sdz jednak, by taka
strategia przynosia spodziewane korzyci. Mularze zazwyczaj trzymaj si razem, kiedy
udaj si pracowa na Zewntrz. Ludzie s tak pochopni, e Starsi obawiaj si nieoczekiwa-
nych wybuchw namitnoci, a kto mgby mie zbyt prdkie rce do topora.
Zmierzy wzrokiem mczyzn zgromadzonych wok piewaczki, jakby ich wanie o
to podejrzewa. Jego uszy ponownie opady.
Bogaty kupiec robi wanie wszystko, by przy wtrze jeszcze goniejszego miechu
straci swj wz.
- Dowiedziae si, czy w Illian s jacy Ogirowie ze Stedding Shangtai?
- Byli tutaj, ale Nieda powiedziaa mi, e odeszli zim. Powiedziaa te, e nie
skoczyli swojej pracy. Tego nie potrafi zrozumie. Mularze nie porzucaj nie dokoczo-
nych dzie, chyba e nie otrzymaj zapaty, a Nieda twierdzi, i w tym przypadku tak nie byo.
Pewnego ranka okazao si, e ich po prostu nie ma, chocia kto widzia jak szli noc po
grobli Maredo. Perrin, nie lubi tego miasta. Nie rozumiem dlaczego, ale napawa mnie ono...
niepokojem.
- Ogirowie - powiedziaa Moiraine - s wraliwi na pewne rzeczy.
Wci skrywaa twarz, ale Nieda najwyraniej wysaa kogo, by kupi jej lejszy
paszcz z ciemnoniebieskiego lnu. Otaczajca j wczeniej wo strachu znikna, ale gos
wci miaa napity, jakby z caych si narzucaa sobie samokontrol. Kiedy Lan podsun jej
krzeso, Perrin zobaczy przepenione zmartwieniem oczy.
Zarine zesza na d ostatnia, przeczesujc palcami wieo umyte wosy. Otaczajcy j
zapach zi by silniejszy ni poprzednio. Spojrzaa na tac, ktr Nieda ustawia na stole i
wymruczaa pod nosem:
- Nienawidz ryb.
Potna kobieta przywioza ich posiek na maym wzku, zaopatrzonym w peczki;
miejscami pokryway go nie doczyszczone plamy kurzu, jakby wycignity zosta popiesznie
z jakiego magazynu, aby uhonorowa Moiraine. Serwis, mimo i troch poobtukiwany,
skada si z porcelanowych naczy Ludu Morza.
- Jedz - powiedziaa Moiraine, patrzc prosto na Zarine. - Pamitaj, e kady posiek
moe by twoim ostatnim. Zdecydowaa si jecha z nami, a wic dzisiejszego wieczora
bdziesz jada ryb. Jutro moesz umrze.
Perrin nie rozpozna gatunku niemale okrgej ryby o biaym misie z czerwonymi
wkienkami, ale pachniaa smakowicie. Za pomoc duego widelca przenis na swj talerz
od razu dwa dzwonka i napchawszy sobie usta, umiechn si do Zarine. Potrawa, lekko
przyprawiona, smakowaa rwnie dobrze, jak pachniaa.
"Jedz twoj paskudn ryb, sokole" - pomyla.
Przyszo mu do gowy rwnie, i Zarine wyglda, jakby miaa ochot go ugry.
- Chcesz, ebym kazaa dziewczynie przesta piewa, pani Mari? - zapytaa Nieda.
Rozstawiaa wanie na blacie stou miseczki z grochem i jakim rodzajem twardej, tej
kaszy. - ebycie mogli zje w spokoju?
Moiraine wpatrywaa si w swj talerz, najwyraniej niczego nie syszc.
Lan posucha przez chwil - kupiec straci ju, kolejno: swj wz, paszcz, buty,
zoto, oraz reszt swych rzeczy i zmuszony zosta do walki ze wini o swj obiad - a potem
potrzsn gow.
- Ona nam nie przeszkadza.
Przez moment wygldao, jakby mia zamiar si umiechn. Ale wtedy spojrza na
Moiraine, niepokj z powrotem rozbysn w jego oczach.
- O co chodzi? - zapytaa Zarine. Nie zwracaa uwagi na swoj ryb. - Wiem, e co
jest nie w porzdku. Nie widziaam tylu emocji na twoim obliczu, kamienna twarzy, od czasu
gdy ci poznaam.
- adnych pyta! - ostro ucia Moiraine. - Bdziesz wiedzie tyle tylko, ile ci powiem
i nic wicej.
- A co masz zamiar mi powiedzie? - dopytywaa si Zarine.
Aes Sedai umiechna si.
- Zjedz swoj ryb.
Po tej wymianie zda posiek przebiega niemale w cakowitej ciszy, wyjwszy sowa
piosenek, ktre kolejno wypeniay pomieszczenie. Jedna bya o bogaczu, z ktrego ona i
crka robiy gupca, kiedy tylko chciay, nie naruszajc jednoczenie jego wysokiego
mniemania o sobie, nastpna o modej dziewczynie, ktra postanowia pj na spacer
zupenie nago, a take piosenka o kowalu, ktremu udao si podku siebie zamiast konia.
Zarine omal si nie zakrztusia ze miechu i zapomniaa si do tego stopnia, e nabraa na
widelec ks ryby, a potem skrzywia nagle, jakby wzia do ust boto.
"Ja nie bd si z niej mia - powiedzia do siebie Perrin. - Niezalenie od tego jak
gupio wyglda, poka jej, czym s prawdziwe maniery.
- Smakuje niele, nieprawda? - powiedzia na gos.
Zarine rzucia mu pene goryczy spojrzenie, a Moiraine zmarszczeniem brwi skarcia,
by nie przerywa toku jej myli, i na tym skoczyy si prby podjcia rozmowy przy stole.
Nieda wyniosa naczynia i postawia na stole talerz serw, kiedy odr jakiego
paskudztwa spowodowa, i Perrinowi zjeyy si wosy na gowie. Tak pachniao co, co w
ogle nie powinno istnie, dotd dwukrotnie czu t wo. Niespokojnie rozejrza si po
wsplnej sali.
Dziewczyna wci piewaa dla grupki suchaczy, jacy ludzie szli od strony wejcia, a
Bili sta dalej oparty o cian, poruszajc nog w rytm dwikw bittemy. Niech przygadzia
zaplecione wosy, obrzucia pomieszczenie szybkim spojrzeniem i odwrcia si, by
odprowadzi wzek do kuchni.
Nastpnie spojrza na swoich towarzyszy. Loial, jak mona byo si spodziewa,
wycign ksik z kieszeni kaftana i zdawa si zupenie nie pamita o caym wiecie.
Zarine, z pozoru cakowicie roztargniona, toczya kulk z biaego sera, ale popatrywaa to na
Perrina, to na Moiraine, to znw na niego, kiedy wydawao si jej, i nikt tego nie widzi.
Jednak naprawd interesoway go reakcje Lana i Moiraine. Potrafili wyczu obecno
Myrddraala, trolloka, czy te jakiego innego Pomiotu Cienia, zanim zdyby si zbliy na
odlego mniejsz ni kilkaset krokw, ale Aes Sedai nieobecnym wzrokiem wpatrywaa si
w blat stou przed sob, a Stranik kroi kawaek tego sera i patrzy na ni. Zapach za
wci jednak unosi si w powietrzu, tak, jak wczeniej w Jarze, na brzegu Remenu, i tym
razem za nic nie chcia znikn. Najwyraniej rozsiewa go kto spord zebranych we
wsplnej sali.
Ponownie ogarn wzrokiem pomieszczenie. Bili pod cian, mczyni idcy przez
sal, dziewczyna piewajca na stole, wszyscy ci rozemiani ludzie, skupieni wok niej.
"Ci, ktrzy wanie weszli?"
Przyjrza si im spod zmarszczonych brwi. Szeciu mczyzn o pospolitych twarzach
szo w kierunku miejsca, gdzie staa piewaczka. Najzupeniej normalne twarze. Wanie
przenis znowu wzrok, by przyjrze si powtrnie suchaczom, kiedy nagle zrozumia, e
odr za dobiega od ostatniego z przybyej szstki. Nagle w ich doniach bysny sztylety,
jakby zorientowali si, e ich dostrzeg.
- Maj noe! - krzykn, rzucajc w ich stron tac z serami.
We wsplnej sali powsta zamt, mczyni krzyczeli, piewaczka wrzeszczaa, Nieda
woaa na Biliego, wszystko dziao si naraz. Lan poderwa si z krzesa, kula ognia
wytrysna z doni Moiraine, Loial poderwa z podogi swoje krzeso i zamachn si nim jak
maczug, a Zarine odskoczya na bok, przeklinajc. Ona rwnie trzymaa w doni n, ale
Perrin by ju zbyt zajty, aby patrze co robi pozostali. Mczyni zdawali si zmierza
wprost na niego, a jego topr wisia na koku w pokoju.
Pochwyci krzeso, oderwa grub nog, ktra tworzya jednoczenie bok
drabinkowego oparcia, cisn reszt krzesa w napastnikw i sam zaraz ruszy za
zaimprowizowanym pociskiem, uzbrojony w dug maczug. Tamci starali si dosign jego
ciaa nag stal, jakby Lan i pozostali stanowili jedynie zwyke przeszkody na ich drodze. W
ciasnym kbowisku rk, by w stanie tylko odbija skierowane ku niemu ostrza, a jego dzikie
zamachy w takim samym stopniu stanowiy zagroenie dla Lana, Loiala i Zarine, jak dla sze-
ciu atakujcych. Ktem oka zobaczy stojc z boku Moiraine, na jej twarzy malowa si
zawd - kb walczcych by tak cile spleciony ze sob, e nie moga nic zrobi, aby nie
zagrozi wrogom i jednoczenie przyjacioom. aden z noownikw nie powica jej nawet
odrobiny uwagi, nie znajdowaa si pomidzy nimi a Perrinem.
Ciko dyszc, zdoa wreszcie uderzy jednego w gow, tak mocno, i usysza
trzask pkajcej koci, i nagle zda sobie spraw, e wszyscy ju le. Cae zdarzenie na pozr
trwao co najmniej kwadrans, ale zobaczy, e Bili wanie zatrzymuje si obok, a jego
wielkie donie wykonuj machinalne gesty, gdy patrzy na szeciu martwych mczyzn,
lecych na pododze. Nie mia nawet czasu, by doczy do walki, zanim wszystko ju byo
skoczone.
Na twarzy Lana goci grymas jeszcze bardziej ponury ni zazwyczaj. Zacz
obszukiwa ciaa, dokadnie, ale z popiechem wiadczcym o niesmaku, jaki przy okazji
przeywa. Loial zamar w bezruchu, z krzesem wzniesionym do uderzenia; wzdrygn si i
postawi je na ziemi, umiechajc si w zmieszaniu. Moiraine patrzya na Perrina, Zarine
rwnie obdarzya go spojrzeniem, wycigajc n z piersi jednego z zabitych. Odr za
znikn, jakby umar wraz z nimi.
- Szarzy Ludzie - powiedziaa cicho Aes Sedai. cigali ciebie.
- Szarzy Ludzie? - Nieda zamiaa si rwnie gono, co nerwowo. - C, pani Mari,
nastpnym razem powiesz, e wierzysz w postrachy, Sobowtry oraz w Starego Okrutnika,
polujcego z czarnymi psami w Dzikim Gonie.
Niektrzy z mczyzn, ktrzy wczeniej suchali piosenek, zamiali si rwnie, cho
spogldali na martwych ludzi z rwnym niepokojem jak na Moiraine. piewaczka take
wpatrywaa si w Moiraine szeroko rozwartymi oczyma. Perrin przypomnia sobie t
pojedyncz kul ognia, zanim wszystko zbyt si spltao, by bro Moiraine moga okaza si
skuteczna. Jeden z Szarych Ludzi zosta linity pomieniem, z rany na jego piersi wydziela
si przykry, sodkawy odr spalonego misa.
Moiraine odwrcia si od Perrina i zwrcia do tgiej kobiety:
- Ludzie mog poda drog Cienia - powiedziaa spokojnie - nie bdc Pomiotem
Cienia.
- Ach tak, Sprzymierzecy Ciemnoci. - Nieda wspara donie na szerokich biodrach i
spod zmarszczonych brwi wpatrywaa si w ciaa. Lan skoczy ju swe przeszukiwanie,
spojrza na Moiraine i potrzsn gow, jakby waciwie nawet przez chwil nie spodziewa
si niczego znale. - Przypominaj raczej zodziei, cho nigdy nie syszaem o tak miaych,
eby odwayli si napa na kogo w gospodzie. Jak dotd nigdy nie zdarzyo si, by kto
zgin w Borsuku. Bili! Zabierz ich i wrzu do kanau, a potem rozsyp troch wieych trocin.
Tylnym wejciem, chopcze. Nie chc, by Strae wcibiay swoje nosy do Borsuka.
Bili pokiwa skwapliwie gow, jakby teraz chcia koniecznie okaza si uyteczny, bo
przecie zawid wczeniej. W kad rk chwyci po jednym ciele, i trzymajc je za pasy
poszed w kierunku kuchennych drzwi.
- Aes Sedai? - zapytaa ciemnooka piewaczka. Nie chciaam ci obrazi swoimi
pospolitymi piosenkami. - Domi zakrya najbardziej wyeksponowan cz swego dekoltu,
ktra, po prawdzie, stanowia jego wikszo. - Mog piewa inne, jeli tylko sobie
zayczysz.
- piewaj co zechcesz, dziewczyno - odrzeka jej Moiraine. - Biaa Wiea nie jest tak
odizolowana od wiata, jak ci si wydaje, a ja syszaam ju w yciu bardziej nieprzyzwoite
piosenki, nili ty odwayaby si zapiewa.
Nie wydawaa si jednak zadowolona, i wszyscy we wsplnej sali wiedz, e jest Aes
Sedai. Spojrzaa na Lana, owina si lnianym paszczem i ruszya ku drzwiom.
Stranik pobieg szybko za ni, aby j zatrzyma i teraz rozmawiali cicho, stojc
prawie w samych drzwiach, ale Perrin sysza kade sowo, jakby szeptali tu przy nim.
- Chcesz i beze mnie? - pyta Lan. - Przysigaem strzec ciebie, Moiraine, kiedy
skadaem w twe rce me zobowizanie.
- Zawsze wiedziae, i s niebezpieczestwa, ktrym nie potrafisz stawi czoa, mj
Gaidinie. Musz i sama.
- Moiraine...
Przerwaa mu w p sowa.
- Zwa na me sowa, Lan. Jeeli co mi si stanie, bdziesz wiedzia o tym i wrcisz
do Biaej Wiey. Nie zmieniabym tego, nawet gdybym miaa czas. Nie chc by zgin, na
prno usiujc mnie pomci. Zabierz ze sob Perrina. Wyglda na to, e Cie ostatecznie
udowodni mi, jakie znaczenie ma on dla Wzoru, nawet jeeli wikszo treci tego przesania
pozostaje wci niejasna. Byam gupia. Rand jest tak silnym ta'veren, e nie zwrciam
uwagi na fakt, i posiada dwch innych, tak bliskich sobie. Majc Perrina i Mata, Amyrlin
wci bdzie moga wpywa na bieg wydarze. Jeli Rand zagin, bd musieli jej wystar-
czy. Powiedz jej, co si tu wydarzyo, mj Gaidinie.
- Mwisz tak, jakby ju uwaaa si za martw szorstko oznajmi Lan.
- Koo splata, tak jak zechce, a Cie okrywa wiat. Zwa na to co mwi, Lan, i bd
posuszny, jako przysigae.
Powiedziawszy to, wysza.
ROZDZIA 13
BRACIA Z CIENIA
Ciemnooka dziewczyna wspia si z powrotem na swj st i podja pie, ale gos
jej dra. Melodi Perrin zna pod tytuem ko pani Aynory, a chocia sowa znowu byy
odmienne; to, ku jego rozczarowaniu - i zaenowaniu, kiedy zda sobie spraw z tego
rozczarowania - naprawd opowiaday o ku. Sama pani Luhhan nie byaby zgorszona t
piosenk.
"wiatoci, staj si rwnie zy jak Mat."
aden ze suchaczy nie skary si, niektrzy z mczyzn wygldali na troch
niezadowolonych, ale oni rwnie najwyraniej przejmowali si ewentualn aprobat
Moiraine, w takim samym stopniu jak piewaczka. Nikt nie chcia obrazi Aes Sedai, nawet
pod jej nieobecno. Bili wrci po dwu kolejnych Szarych Ludzi; niektrzy z mczyzn
suchajcych piosenki popatrywali na ciaa i potrzsali gowami. Jeden splun na trociny.
Lan podszed do Perrina i spojrza mu prosto w oczy.
- Jak ich rozpoznae, kowalu? - zapyta cicho. Skaza za jak s naznaczeni nie jest na
tyle silna, by potrafia j wyczu Moiraine albo ja. Szarzy Ludzie potrafili przej obok setki
wartownikw, nie przycigajc ich uwagi, cho byli midzy nimi Stranicy.
Doskonale zdajc sobie spraw ze spoczywajcego na nim spojrzenia Zarine, Perrin
stara si odpowiedzie gosem cichszym jeszcze ni szept Lana.
- Ja... wywszyem ich. Czuem t wo ju wczeniej, w Jarze i nad Remenem, ale
zawsze rozwiewaa si po krtkiej chwili. Za kadym razem, nim zdylimy przyby na
miejsce, ju ich nie byo.
Nie mia pewnoci, czy Zarine podsuchuje, czy nie; pochylia si, starajc si co
dosysze, jednoczenie prbowaa wyglda jak uosobienie niewinnoci.
- Szli wic za Randem, a teraz cigaj ciebie, kowalu. - Stranik ani troch nie da po
sobie pozna, e go to zaskoczyo. Przemwi normalnym gosem: - Mam zamiar rozejrze si
wok, kowalu. Twoje oczy mog dojrze co, co umknie mojej uwagi.
Perrin kiwn gow, proba o pomoc wyznaczaa miar zdenerwowania Stranika.
- Ogir, twj lud rwnie ma bystre oczy.
- Ach, tak - odpowiedzia Loial. - C, przypuszczam, e ja rwnie mog rzuci
okiem. - Jego wielkie, okrge oczy unikay widoku dwch cia Szarych Ludzi, wci
spoczywajcych na pododze. - Nie sdz, eby na zewntrz byli jeszcze nastpni. A wy?
- Czego szukamy, kamienna twarzy? - zapytaa Zarine.
Lan przez chwil mierzy j wzrokiem, potem potrzsn gow, jakby postanowi nic
ju nie mwi.
- Cokolwiek uda nam si znale, dziewczyno. Bd wiedzia, kiedy zobacz.
Perrin przez chwil rozwaa pomys, by uda si na gr po swj topr, ale Stranik
ju zmierza do drzwi, a wszak nie mia przy boku miecza.
"I tak nie jest mu bardzo potrzebny - pomyla zrzdliwie. - Jest rwnie niebezpieczny
z broni, jak i bez."
Poszed za nim, postanawiajc zabra ze sob pak. Z ulg stwierdzi, i Zarine wci
trzyma w rku n.
Nad ich gowami suny cikie, czarne chmury. Na ulicy panowa mrok, jakby by to
pny wieczr, ludzi rwnie prawie nie byo, kady pieszy, by schowa si przed nad-
chodzc ulew. Perrin dostrzeg w dali czowieka, biegncego po mocie, poza nim ulice
byy puste. Zrywa si wiatr, wlokc jak szmat po nierwnych kamieniach bruku, kolejny
achman zaczepi si o skraj jednego z balaskw do przywizywania koni i teraz opota,
trzaskajc o drewno. Po niebie przetoczy si warkot grzmotu.
Perrin zmarszczy nos. Wiatr nis wo fajerwerkw.
"Nie, to nie s fajerwerki."
To by zapach jakby palonej siarki.
Zarine ostrzem swego noa uderzya w nog krzesa, ktr ciska w garci.
- Naprawd jeste silny, wielki czowieku. Rozdare to krzeso, jakby zrobiono je z
patyczkw.
Perrin kaszln. Zrozumia, e mimowolnie wypry si, syszc t uwag, wic z
rozmysem przygarbi si ponownie.
"Gupia dziewczyna! - Zarine zamiaa si cicho, wic teraz ju nie wiedzia, jak ma
si zachowa. - Gupiec! - Tym razem ten epitet odnosi si do niego. - Przecie masz szuka.
Czego?"
Nie widzia nic prcz ulicy, nie czu niczego z wyjtkiem woni, przypominajcej do
zudzenia zapach palonej siarki. Oraz, oczywicie, Zarine.
Loial rwnie wyglda, jakby si zastanawia czego waciwie ma wypatrywa.
Podrapa si za pdzelkiem ucha, spojrza w jedn stron opustoszaej ulicy, potem w drug i
ponownie podrapa si za drugim uchem. Nastpnie zagapi si na dach gospody.
Z zauka obok gospody wyszed Lan i ruszy prosto na ulic, uwanie przygldajc si
cieniom, zalegajcym wzdu cian budynkw.
- By moe co uszo jego uwagi - wymrucza Perrin i cho trudno mu byo w to
uwierzy, skierowa si w zauek.
"Oczekuje si ode mnie, bym szuka, wic bd to robi. By moe, on naprawd co
przeoczy."
Lan zatrzyma si po przejciu krtkiego odcinka ulicy i wpatrzy w kamienie bruku u
swoich stp. Szybkim krokiem ruszy z powrotem w kierunku gospody, ale wzrok wci
wbija w ziemi, jakby co ledzi. Cokolwiek to byo, doprowadzio go prosto do jednego z
palikw, przy ktrych wizano konie, tu przy samych drzwiach gospody. Tam stan,
wpatrujc si w szczyt bloku z szarego kamienia.
Perrin postanowi zrezygnowa z zamiaru spenetrowania zauka - choby z tego
powodu, e pachnia rwnie paskudnie jak kanay w tej czci Illian - i zamiast tego podszed
do Lana. Zobaczy, w co tak si wpatruje Stranik. Na szczycie kamiennego bloku, do ktrego
wizano konie, widniay dwa lady, jakby jaki wielki pies zostawi tutaj odciski swych
przednich ap. Zapach, przypominajcy palon siark, by w tym miejscu silniejszy.
"Psy nie zostawiaj odciskw ap na kamieniach. wiatoci, tak si nie dzieje!"
Potrafi ju teraz dostrzec lad, za ktrym poda Lan. Pies truchtem przebieg po
ulicy do miejsca, gdzie znaleli jego lady w kamieniu, a potem zawrci t sam drog. Jego
apy odciskay trop w kamieniach, jakby to byo wieo zaorane pole.
"To jest niemoliwe!"
- Psy Czarnego - powiedzia Lan, a Zarine ze wistem wcigna powietrze. Loial
jkn cicho. Cicho, jak na Ogira. - Psy Czarnego nie zostawiaj ladw w glinie, kowalu, ani
nawet w bocie, ale kamie to zupenie inna rzecz. adnego Psa Czarnego nie widziano na
poudnie od Gr Przeznaczenia od czasu wojen z trollokami. Mona by powiedzie, e ten co
tropi. A teraz, kiedy ju to znalaz, wrci by opowiedzie o tym swemu panu.
"Mnie? - pomyla Perrin. - Szarry Ludzie i Psy Czarnego poluj na mnie? To
szalestwo!"
- Chcesz mi wmwi, e Nieda ma racj? - dopytywaa si Zarine drcym gosem. -
Stary Okrutnik naprawd wiedzie Dziki Gon? wiatoci! Zawsze mylaam, e to jest tylko
opowie.
- Nie zachowuj si jak kompletny gupiec, dziewczyno - ochrypym gosem odrzek
Lan. - Gdyby Czarny by wolny, nasz obecny los gorszy byby od mierci. - Spojrza w dal
ulicy, dokd bieg trop. - Ale Psy Czarnego s wystarczajco realne. Prawie rwnie grone jak
Myrddraale, a znacznie trudniejsze do zabicia.
- A teraz przyzywasz Sobowtry. Szarzy Ludzie. Sobowtry. Psy Czarnego. Lepiej
zaprowad mnie do Rogu Valere, wiejski chopcze. Jakie jeszcze inne niespodzianki chowasz
dla mnie w zanadrzu?
- adnych pyta - uci Lan. - Wci wiesz tak niewiele, e Moiraine zwolni ci z twej
przysigi, jeeli obiecasz nie jecha za nami. Ja sam przyjm od ciebie now przysig i
moesz pj swoj drog. Z twojej strony, mdrze byoby j zoy.
- Nie odstraszysz mnie, kamienna twarzy - oznajmia Zarine. - Mnie nie jest atwo
przerazi.
Ale wygldaa na przeraon. I pachniaa strachem.
- Ja mam pytanie - powiedzia Perrin - i chc uzyska na nie odpowied. Nie wyczue
Psw Czarnego, Lan, i Moiraine rwnie nie. Dlaczego?
Stranik milcza przez chwil.
- Odpowied na twoje pytanie, kowalu - powiedzia wreszcie ponurym gosem - moe
okaza si o wiele gorsza nili, ty, ja, my obaj moglibymy znie. Mam nadziej, e ta
odpowied nie zabije nas wszystkich. Wy troje, idcie przespa si, o ile wam si uda.
Wtpi, ebymy mieli do witu zosta w Illian, a czeka nas wyczerpujca jazda.
- Co masz zamiar zrobi? - zapyta Perrin.
- Id za Moiraine. Powiedzie jej o Psie Czarnego. Nie bdzie si przecie zoci na
mnie, nie w takiej sytuacji, w ktrej tamten moe czai si na ni wszdzie, a ona zorientuje
si dopiero wwczas, gdy poczuje jego zby na gardle.
Kiedy wchodzili do rodka, na bruku rozpryskiway si pierwsze, cikie krople
deszczu. Bili usun ciao ostatniego Szarego Czowieka i teraz zamiata trociny w miejscu,
gdzie przedtem leay. Ciemnooka dziewczyna piewaa smutn piosenk o chopcu,
rozstajcym si z ukochan. Pani Luhhan na pewno bardzo by si podobaa.
Lan wbieg do rodka przed nimi, przebieg przez wspln sal i popieszy po
schodach na gr, a zanim Perrin dotar na drugie pitro, Stranik ju pdzi na d, dopinajc
w biegu swj pas z mieczem; zmieniajcy kolory paszcz przerzuci przez rami, jakby nie
dba ju, e kto moe go zobaczy.
- Jeeli ma zamiar nosi go po miecie... - Kudata czupryna Loiala nieomal zamiota
sufit, gdy potrzsn gow. - Nie wiem, czy uda mi si zasn, ale sprbuj. Sny oka si
zapewne bardziej przyjemne ni jawa.
"Niekoniecznie, Loial" - pomyla Perrin, gdy Ogir poszed korytarzem do swego
pokoju.
Zarine wygldaa, jakby chciaa zosta z nim, ale kaza jej i do swojego pokoju i
zdecydowanie zatrzasn drzwi przed nosem. Kiedy ciga bielizn, z wahaniem spojrza na
wasne ko.
- Musz si przekona - westchn i wlizgn si do ka.
Krople deszczu bbniy za oknami, po niebie potoczy si oskot grzmotu. Bryza
owiewajca jego ko niosa ze sob chd deszczu, ale nie przypuszcza, by by mu po-
trzebny ktry z kocw zoonych w nogach materaca. Ostatnia myl jaka przemkna mu
przez gow, dotyczya wiecy, ktr znowu zapomnia zapali, cho w pokoju byo ju
ciemno.
"Beztroska. Niedbao. Nie wolno mi by niedbaym. Niedbao niszczy kad
prac."


Bbny omotay w jego gowie. cigay go Psy Czarnego, nie dostrzeg adnego, ale
sysza ich wycie. Pomory i Szarzy Ludzie. Wysoki, szczupy czowiek w bogato haftowanym
kaftanie i butach ze zotymi frdzlami pojawia si raz za razem. Zazwyczaj trzyma w doni
co, co przypominao miecz, lnicy niczym soce i mia si zwycisko. Czasami siedzia na
tronie, a krlowie i krlowe czogali si przed nim. To przepeniao go dziwnym uczuciem,
jakby wszystkie te widziada byy czym zupenie innym, nili tylko treci jego snu.
Potem sen si zmieni. I zrozumia, e znajduje si w wilczym nie, do ktrego
zmierza. Tym razem pragn go.
Sta na paskim szczycie wysokiej, kamiennej iglicy, wiatr rozwiewa mu wosy,
przynoszc tysice suchych woni i lekki zapach wody, ukrytej przed jego wzrokiem gdzie w
oddali. Przez chwil zdawao mu si, e przybra posta wilka i zacz obmacywa swe ciao,
aby upewni si, e jest naprawd sob. Mia na sobie swj kaftan, spodnie i buty, w rku
trzyma uk, a koczan wisia przy boku. Topora nie byo.
- Skoczek! Skoczek, gdzie jeste?
Wilk nie pojawi si.
Otaczay go poszarpane grskie granie, kolejne iglice oddzielone jaowymi
paszczyznami i nierwnymi grzbietami, a czasami wielkim plateau, wznoszcym si pord
nagich zboczy. Gdzieniegdzie co roso, ale nie krzewio si bujnie. Twarda, krtka trawa.
Krzaki, jak wykonane z drutu i pokryte kolcami, oraz roliny, ktre wydaway si mie kolce
na grubych liciach. Rozproszone, karowate drzewa, powykrcane przez wiatr. A jednak
wilki potrafiy polowa nawet w takim miejscu.
Kiedy rozglda si po tej surowej krainie, cz gr przesoni nagle krg ciemnoci;
nie potrafi jednak stwierdzi, czy ciemno ta znajduje si dokadnie naprzeciw jego twarzy,
czy w poowie drogi do grskiego zbocza, ale wydawao mu si, i potrafi spojrze na wylot
przez ni, zobaczy co znajduje si dalej. Mat, grzechoczcy komi w kubku. Jego prze-
ciwnik wpatrywa si we poncymi oczyma. Mat najwyraniej niczego nie widzia, ale
Perrin zna tego mczyzn.
- Mat! - krzykn. - To Ba'alzamon! wiatoci, Mat, grasz w koci z Ba'alzamonem!
Mat rzuci, a kiedy koci jeszcze toczyy si po stole, wizja rozwiaa si, a ciemne
miejsce na powrt zastpi widok gr.
- Skoczek! - Perrin odwraca si powoli, rozgldajc we wszystkich kierunkach.
Spojrza nawet w niebo...
"On teraz potrafi fruwa."
...gdzie wisiay chmury, obiecujce deszcz ziemi, rozpostartej daleko w dole, pod
iglicami, ziemi, ktra chciwie wypije kad jego kropl, gdy tylko spadnie.
- Skoczek!
Pomidzy chmurami uformowaa si ciemno, dziura, prowadzca w jakie inne
miejsce. Egwene, Nynaeve i Elayne stay, wpatrujc si w wielk metalow klatk z podno-
szonymi drzwiami, podtrzymywanymi przez cik spryn. Weszy do rodka i razem
signy, by pochwyci przynt. Drzwi z elaznych sztab zatrzasny si za nimi. Kobieta z
wosami zaplecionymi w mnogie warkoczyki miaa si z nich, a inna, ubrana cakowicie w
biel, miaa si z niej. Dziura w niebie zamkna si i teraz widzia ju tylko chmury.
- Skoczek, gdzie jeste? - zawoa. - Potrzebuj ci! Skoczek!
I posiwiay wilk pojawi si nagle na szczycie iglicy, jakby skoczy z jakiego miejsca
znajdujcego si jeszcze wyej.
"Niebezpieczestwo. Ostrzegano ci, Mody Byku. Jeste zbyt mody. Zbyt nowy."
- Musz co wiedzie, Skoczek. Powiedziae, e s rzeczy, ktre musz zrozumie.
Musz wicej zrozumie, wicej wiedzie. - Zawaha si, pomylawszy o Macie, Egwene,
Nynaeve i Elayne. - Dziwne rzeczy widz tutaj. Czy s prawdziwe?
Myli Skoczka docieray do niego w zwolnionym tempie, jakby pytania byy tak
trywialne, e wilk nie mg zrozumie potrzeby udzielania na nie odpowiedzi, albo nie wie-
dzia w jaki sposb to zrobi. Na koniec, jednak co nadeszo.
"To, co jest prawdziwe, nie jest prawdziwe. Co nie jest prawdziwe, jest prawdziwe.
Ciao jest snem, a sny oblekaj si w ciao."
- To mi nic nie mwi, Skoczek. Nie rozumiem. Wilk spojrza na niego, jakby wanie
oznajmi, e nie rozumie, i woda jest mokra. - Powiedziae mi, e musz co zrozumie i
pokazae mi Ba'alzamona i Lanfear.
"Jad Serca. owczyni Ksiyca."
- Dlaczego mi to pokazae, Skoczek? Dlaczego miaem ich zobaczy?
"Nadchodzi Ostatnie Polowanie. - Przekaz nasycony by smutkiem i poczuciem
nieuchronnoci. - Bdzie, co ma by."
- Nie rozumiem! Ostatnie Polowanie? Jakie Ostatnie Polowanie? Skoczek, Szarzy
Ludzie prbowali mnie zabi dzi wieczorem.
"cigaj ci Nieumarli?"
- Tak! Szarzy Ludzie! Mnie! A Pies Czarnego by tu pod drzwiami gospody! Chc
wiedzie dlaczego na mnie poluj.
"Bracia z Cienia! - Skoczek przywar do ziemi, rozgldajc si na wszystkie strony,
jakby w kadej chwili spodziewa si ataku. - Duo czasu mino, od kiedy ostatni raz
spotkalimy Braci z Cienia. Musisz odej, Mody Byku. Wielkie niebezpieczestwo! Uciekaj
przed Brami z Cienia!"
- Dlaczego oni mnie cigaj, Skoczek? Ty musisz wiedzie. Wiem, e musisz!
"Uciekaj, Mody Byku. - Wilk skoczy, jego przednie apy uderzyy w pier Perrina,
odrzucajc go w ty, poza krawd. - Uciekaj przed Brami z Cienia."
Wiatr gwizda mu w uszach, kiedy spada. Skoczek i szczyt iglicy maleli w grze.
- Dlaczego, Skoczek? - wykrzykn. - Musz wiedzie, dlaczego?
"Zblia si Ostatnie Polowanie."
Musia si roztrzaska. Wiedzia o tym. Powierzchnia ziemi w dole zbliaa si,
minie napiy w oczekiwaniu miadcego uderzenia, ktre...


Zaczyna si budzi, wpatrzony w wiec migoczc na maym stoliku obok ka.
wiato byskawicy rozwietlio okno, szyba zadwiczaa rezonansem grzmotu.
- Co on mia na myli, mwic Ostatnie Polowanie? - wymamrota.
"Nie zapalaem adnej wiecy."
- Mwisz do siebie. I rzucasz si we nie.
A podskoczy, przeklinajc siebie, i nie zwrci uwagi na zapach zi, unoszcy si
w powietrzu. Zarine siedziaa na stoku, na skraju wiata rzucanego przez wiec, z okciem
wspartym na kolanie, a podbrdkiem schowanym w doni. Patrzya na niego.
- Jeste ta'veren - powiedziaa w taki sposb, jakby odkrelaa kolejn pozycj w
spisie. - Kamienna twarz sdzi, e te twoje dziwne oczy mog dostrzec rzeczy, ktrych jego
oczy nie widz. Szarzy Ludzie pragn ci zabi. Podrujesz w towarzystwie Aes Sedai,
Stranika i Ogira. Uwolnie uwizionego Aiela i zabijae Biae Paszcze. Kim jeste, wiejski
chopcze, Smokiem Odrodzonym?
Z tonu jej gosu wynikao, e jest to najbardziej bezsensowna rzecz, jak potrafi
wymyli, ale mimo to, syszc te sowa, drgn niespokojnie.
- Kimkolwiek jeste, wielki czowieku - dodaa przydaoby ci si troch wicej
wosw na piersiach.
Odwrci si, przeklinajc, i nacign jeden z kocw a po sam szyj.
"wiatoci, ona sprawia, e podskakuj niczym aba na gorcej skale."
Twarz Zarine znajdowaa si na samej granicy wiata rzucanego przez wiec. Nie
widzia wyranie jej rysw, wyjwszy chwile, kiedy za oknem rozbyskiwaa byskawica,
jaskrawa iluminacja pozwalaa mu dostrzec swj wasny cie na jej wydatnym nosie i
kociach policzkowych. Nagle przypomnia sobie, jak Min powiedziaa, e powinien ucieka
od piknej kobiety. Kiedy rozpozna Lanfear, w tamtym wilczym nie, sdzi, e miaa na
myli wanie j - nie wydawao mu si, by kobieta moga by pikniejsza od Lanfear - ale ona
bya tylko snem. Zarine siedziaa tutaj, patrzc na niego swoimi ciemnymi oczyma o
nakrapianych tczwkach, zastanawiajc si, wac myli.
- Co ty tu waciwie robisz? - przystpi do ataku. - Czego chcesz? Kim jeste?
Odrzucia gow w ty i rozemiaa si.
- Jestem Faile, wiejski chopcze, Myliwy Polujcy na Rg. Kim mylisz, e jestem,
kobiet z twoich snw? Dlaczego podskakujesz w ten sposb? Pomylaby kto, e ci
napastuj.
Zanim zdy znale waciwe sowa, skrzydo drzwi uderzyo gwatownie o cian, a
w wejciu stana Moiraine z twarz blad i ponur niczym oblicze samej mierci.
- Twoje wilcze sny okazay si rwnie prawdziwe, jakby by nicym, Perrin.
Przeklci s wolni, a jeden z nich rzdzi w Illian.
ROZDZIA 14
CIGANI
Perrin wygramoli si z ka i zacz ubiera, nie dbajc ju czy Zarine patrzy, czy
nie. Wiedzia, co ma zrobi, jednake na wszelki wypadek zapyta:
- Wyjedamy?
- Chyba e chcesz zawrze blisz znajomo z Sammaelem - odrzeka sucho.
Grzmot zadudni nad ich gowami, jakby by puent do jej sentencji, a byskawica
rozwietlia niebo. Aes Sedai niemale zupenie nie zwracaa uwagi na Zarine.
Upychajc poy koszuli do spodni, nagle poaowa, e nie zdy jeszcze woy
kaftana i paszcza. Wymwienie imienia jednego z Przekltych spowodowao, i w pokoju
zrobio si nagle zimno.
"Ba'alzamon ju nie wystarczy; musimy mie na karku rwnie jednego z Przekltych,
grasujcego na wolnoci. wiatoci, jakie teraz ma znaczenie, czy odnajdziemy Randa? Czy
jest ju za pno?"
Ale nie przestawa si ubiera, gwatownie wpycha nogi w buty. Mia do wyboru
wyjazd albo si podda, a ludzie z Dwu Rzek znani byli z tego, e si nie poddawali.
- Sammael? - zapytaa sabym gosem Zarine. - Jeden z Przekltych rzdzi...?
wiatoci!
- Dalej chcesz jecha z nami? - zapytaa cicho Moiraine. - Nie pozwol ci tutaj zosta,
nie teraz, ale daj ci ostatni szans, moesz obieca, e udasz si w przeciwn stron ni ja.
Zarine zawahaa si, a Perrin zastyg z kaftanem w poowie nacignitym na grzbiet.
Bez wtpienia, nikt nie zechce podrowa z ludmi, ktrzy cignli na siebie gniew jednego
z Przekltych. Nie po tym, jak dowiedziaa si troch na temat tego, z czym przyszo im si
mierzy.
"Chyba e ma si jakie wane powody."
Jeli ju o tym mowa, kady, kto usysza, e jeden z Przekltych uwolni si,
powinien natychmiast wsi na najbliszy statek Ludu Morza i poprosi o przewiezienie na
drug stron Pustkowia Aiel, a nie siedzie tutaj i deliberowa nad nie wiadomo czym.
- Nie - oznajmia na koniec Zarine, a on poczu, jak ogarnia go ulga. - Nie, nie
przysign, e udam si w przeciwn stron. Niezalenie od tego, czy doprowadzicie mnie do
Rogu Valere, czy nie, nawet ten, kto odnajdzie Rg nie przeyje takiej przygody, jak ta.
Sdz, e histori t bdzie si opowiada przez wieki, Aes Sedai, a ja chc by jej czci.
- Nie! - warkn Perrin. - To nie jest wystarczajcy powd. Czego ty waciwie
chcesz?
- Nie mam czasu na te sprzeczki - przerwaa im Moiraine. - W kadej chwili tak
zwany lord Brend moe si dowiedzie, e jeden z jego Psw Czarnego jest martwy. Moecie
by pewni, i bdzie wiedzia, e oznacza to obecno Stranika i na pewno dooy wszelkich
stara, by odnale Aes Sedai zwizan z tym Gaidinem. Czy macie zamiar siedzie tutaj, a
on nie odkryje gdzie si znajdujecie? Rusza si, gupie dzieci! Jedziemy!
Nim zdy otworzy usta, znikna w gbi korytarza.
Zarine rwnie nie czekaa duej, pobiega do swego pokoju, zostawiajc zapalon
wiec. Perrin popiesznie zebra swj dobytek i popdzi w kierunku tylnych schodw, w
biegu dopinajc pas z przytroczonym toporem. Dogoni Loiala, ktry rwnie zmierza na d,
Ogir usiowa jednoczenie wepchn oprawion w drewno ksik do swoich jukw i
naoy paszcz. Perrin pomg mu z paszczem, nie przerywajc jednoczenie biegu po
schodach, Zarine dogonia ich zanim zdyli wyskoczy na lejcy deszcz.
Perrin zgarbi ramiona pod siekcymi strugami wody i nie zatrzymujc si nawet by
nacign kaptur, pobieg przez ciemne pod burzowymi chmurami podwrze w kierunku
stajni.
"Ona musi mie jaki powd. Znalezienie si w przekltej opowieci nie moe by
wystarczajc motywacj dla nikogo, prcz szaleca!"
Zanim dotar do drzwi stajni, deszcz przemoczy jego kdzierzawe loki, powodujc, i
przylegay teraz pasko do gowy.
Moiraine dotara tam przed nimi, nasycony oliw paszcz jeszcze ocieka kroplami
deszczu, a Nieda trzymaa latarni, przywiecajc Lanowi, ktry koczy sioda konie. Wrd
wierzchowcw wypatrzy dodatkowego, siwego waacha, z nosem potniejszym nawet ni
organ powonienia Zarine.
- Kadego dnia bd wysyaa gobie - mwia potna niewiasta. - Nikt nie bdzie
mnie podejrzewa. Okalecz mnie, fortuno! Nawet Biae Paszcze mwi o mnie dobrze.
- Posuchaj mnie, kobieto! - warkna Moiraine. Nie mwi tutaj o adnym Biaym
Paszczu ani o Sprzymierzecu Ciemnoci. Uciekniesz z tego miasta i sprawisz, e kady, na
kim ci zaley, ucieknie razem z tob. Bya mi posuszna przez kilkanacie lat. Bd
posuszna i teraz!
Nieda przytakna, ale niechtnie, a Moiraine a jkna z rozdranienia.
- Gniadosz jest twj, dziewczyno - zwrci si Lan do Zarine. - Wskakuj na grzbiet.
Jeeli nie umiesz jedzi konno, bdziesz si musiaa nauczy praktykujc, albo skorzysta z
mojej propozycji.
Kadc rk na wysokim ku, zgrabnie wskoczya na siodo.
- Wydaje mi si, e chyba siedziaam ju na koniu, kamienna twarzy.
Odwrcia si, by przymocowa swj toboek z tyu sioda.
- Co miaa na myli, Moiraine? - dopytywa si Perrin, przerzucajc swe juki przez
grzbiet Steppera. - Powiedziaa, e on odkryje, gdzie jestem. A przecie ju wie. Szarzy
Ludzie!
Nieda zachichotaa, a on zastanowi si z rozdranieniem, ile ona naprawd wie, albo
w ile rzeczy wierzy z tych, o ktrych mwia, i traktuje je jako bajki.
- Sammael nie wysa Szarych Ludzi. - Moiraine dosiada Aldieb z chodn,
wypracowan precyzj, jakby nie byo adnego popiechu. - Jednake Pies Czarnego by jego.
Sdz, e szed moim ladem. Na pewno nie uyby jednych i drugich. Kto chce ci dopa,
ale nie sdz, eby Sammael w ogle zdawa sobie spraw z twego istnienia. Jak dotd.
Perrin zamar z jedn nog w strzemieniu, wpatrujc si w ni, ale zdawaa si
bardziej' zajta poklepywaniem gitkiej szyi swej klaczy, nili zwracaniem uwagi na pytanie
zastyge na jego obliczu.
- Jak dobrze, e poszedem za tob - powiedzia Lan, a Aes Sedai parskna gono.
- auj, e nie jeste kobiet, Gaidinie. Wysaabym ci jako nowicjuszk do Wiey,
aby tam nauczy si posuszestwa! - Unis brew, a do mimowolnie powdrowaa do
rkojeci miecza, potem wskoczy na siodo, ona za westchna. - By moe jednak to
dobrze, e jeste nieposuszny. Czasami tak jest lepiej. Poza tym, nie sdz, aby Sheriam i
Siuan Sanche potrafiy, choby razem, nauczy ci posuszestwa.
- Nie rozumiem - powiedzia Perrin.
"Zbyt czsto ostatnimi czasy wypowiadam te sowa, jestem ju tym zmczony. Pragn
kilku odpowiedzi, ktre potrafibym zrozumie."
Wgramoli si na siodo, choby po to, eby Moiraine nie patrzya na niego z gry; i
bez tego miaa ju dostateczn przewag.
- Jeeli nie on wysa Szarych Ludzi, kt to w takim razie zrobi? Jeeli Myrddraal,
albo inny Przeklty...
Przerwa na chwil, by przekn lin.
"INNY Przeklty! wiatoci!"
- Jeeli wysa ich kto inny, dlaczego mu nie powiedzieli? Oni wszyscy s
Sprzymierzecami Ciemnoci, czy nie? I dlaczego ja, Moiraine? Czemu ja? Rand jest
przekltym Smokiem Odrodzonym!
Posysza jak Zarine i Nieda wstrzymay oddech i dopiero wtedy zrozumia, co
powiedzia. Spojrzenie Moiraine zdawao si ci jego ciao niczym najostrzejsza stal.
"Cholerny, rozpuszczony jzor! Kiedy wreszcie zaczn myle zanim otworz usta?"
Przyszo mu na myl, e wszystko zostao przesdzone ju wwczas, kiedy po raz
pierwszy raz poczu na sobie wzrok Zarine. Teraz patrzya na niego z szeroko rozwartymi
ustami.
- Przynaleysz teraz ju do nas - zwrcia si do niej Moiraine. - Nie ma ju dla ciebie
odwrotu. Na zawsze.
Zarine wygldaa tak, jakby chciaa co powiedzie i jednoczenie obawiaa si sw,
ktre mog pa, ale uwaga Aes Sedai skierowana bya ju gdzie indziej.
- Nieda, uciekniesz dzisiaj w nocy z Illian. Zaraz! I trzymaj na wodzy swj jzyk,
jeszcze uwaniej ni czynia to przez te wszystkie lata. S tacy, ktrzy by ci go odcili za
sowa, jakie mogaby niechccy wypowiedzie, zanim nawet ja zdyabym ci odnale.
Twardy ton jej gosu sugerowa moliwo dwuznacznej interpretacji tego, co
powiedziaa, a Nieda pokiwaa ywo gow, jakby zrozumiaa jej sowa na oba sposoby.
- A jeeli chodzi o ciebie, Perrin. - Biaa klacz podesza bliej, a on cofn si przed
spojrzeniem Aes Sedai, mimo i bardzo stara si tego nie zrobi. - Wiele wtkw jest
wplecionych we Wzr, a niektre s tak czarne jak sam Cie. Bacz, aby jeden z nich nie
zadusi ci.
Obcasami dotkna lekko bokw Aldieb i klacz skoczya na deszcz, Mandarb pobieg
tu za ni.
"eby sczeza, Moiraine - myla Perrin, jadc za nimi. - Czasami nie wiem, po ktrej
stronie stoisz. - Spojrza na Zarine, ktra jechaa za nim z tak atwoci, jakby urodzia si w
siodle. - A po ktrej stronie ty stoisz?"
Deszcz spowodowa, e ulice i kanay byy opustoszae, dlatego istniay spore szanse,
e ich odjazdu nie obserwoway adne ludzkie oczy, wilgo jednak przysparzaa trudnoci
koniom, ktre stpay niepewnie po nierwnym bruku. Zanim dotarli do Grobli Maredo,
szerokiej drogi z ubitej gliny, prowadzcej na pnoc przez bagna, ulewa nieco osaba.
Grzmoty wci byo sycha, ale byskawice przecinay niebo daleko z tyu za nimi, bijc ju
chyba tylko w morze.
Perrin pomyla, e powoli szczcie zaczyna im sprzyja. Deszcz pada wystarczajco
dugo, by osoni ich ucieczk, ale teraz wychodzio na to, i zapowiada si odpowiednia
pogoda na caonocn jazd. To te powiedzia na gos, Lan jednak przeczco pokrci gow.
- Psy Czarnego najbardziej lubi wanie jasne, skpane w wietle ksiyca noce,
kowalu, deszczu nie cierpi. Porzdna burza z piorunami potrafi sprawi, i w ogle nie
wyjd na dwr.
Jakby w odpowiedzi na jego sowa deszcz zmieni si w drobn mawk. Perrin
usysza, jak za jego plecami Loial jkn.
Grobla i bagna skoczyy si rwnoczenie, jakie dwie mile za miastem, ale droga
prowadzia dalej, agodnie zakrcajc w kierunku wschodnim. Pochmurny wieczr ustpi
miejsca nocy, w powietrzu wci wisiaa mgieka ddu. Wierzchowce Moiraine i Lana
poykay drog rwnym, mocnym krokiem. Kopyta rozbryzgiway kaue na mocno ubitej
glinie. Przez szczeliny w chmurach przewitywa ksiyc. Powoli teren wok nich stawa si
coraz bardziej pofadowany, wjedali midzy niskie, gciej poronite drzewami wzgrza.
Perrin osdzi, e przed nimi musi znajdowa si las, ale nie potrafi oceni czy to dobrze, czy
le. Pord drzew atwiej im bdzie skry si przed pocigiem, jednakowo pod oson
gstwy pocig moe dogoni ich, zanim zd go spostrzec.
W oddali, za ich plecami zrodzi si stumiony skowyt. Przez chwil myla, e to
wilk; z zaskoczeniem przyapa si na tym, i machinalnie nieomal sign do myl, nim w
ostatniej chwili zdy si powstrzyma. Zew nadcign ponownie i wtedy zrozumia, e nie
jest to aden wilk. Odpowiedziay mu kolejne gosy, wszystkie oddalone o mile, niesamowite
zawodzenia, w ktrych pobrzmieway krew i mier, ujadania, goszce koszmary. Ku jego
zdziwieniu, konie Moiraine i Lana zwolniy biegu, Aes Sedai uwanie wpatrywaa si w
otaczajce ich, pogrone w mroku wzgrza.
- S daleko - powiedzia Perrin. - Nie dogoni nas, jeeli nie zatrzymamy si.
- Psy Czarnego? - wymamrotaa Zarine. - To s Psy Czarnego? Pewna jeste, e to nie
Dziki Gon, Aes Sedai?
- Ale to wanie jest on - powtrzya Moiraine. To on.
- Nigdy nie przecigniesz Psw Czarnego, kowalu powiedzia Lan. - Nawet na
najszybszym koniu. Musisz zawsze stawi im czoo i pokona je, w przeciwnym razie to one
ci zniszcz.
- Mogem zosta w stedding, wiecie - narzeka Loial. - Moja matka znalazaby mi ju
on, ale to nie byoby takie ze ycie. Mnstwo ksiek. Nie powinienem udawa si na
Zewntrz.
- Tutaj - oznajmia Moiraine, wskazujc wysoki, nie zalesiony pagrek, oddalony o
spory kawaek drogi na prawo. Wok niego, na dwiecie krokw rwnie nie byo adnych
drzew, a dalej rosy rzadko. - Jeeli mamy mie jak szans, musimy je widzie.
Okropny zew Psw Czarnego rozbrzmia ponownie, tym razem bliej, cho wci
jeszcze do daleko.
Teraz, kiedy Moiraine ju wybraa teren, Lan puci Mandarba odrobin szybszym
krokiem. Gdy jechali po zboczu wzgrza, kopyta koni stukay na skaach do poowy zagrze-
banych w glinie i obmytych przez mawk. Perrinowi przyszo na myl, e maj zbyt wiele
kanciastych wierzchokw, by mogy by dzieem natury. Na szczycie zsiedli z koni i zebrali
si wok czego, co przypominao niski, okrgy gaz. W przerwie midzy chmurami pokaza
si ksiyc i wtedy okazao si, e patrz w dug na dwie stopy, zniszczon erozj, kamienn
twarz. Twarz kobiety, jak osdzi Perrin po dugoci wosw. Spywajcy po niej deszcz wy-
glda jak zy.
Moiraine zsiada z konia i staa, patrzc w kierunku, z ktrego dobiegao wycie. W
mroku jej sylwetka wygldaa niczym cienista, zakapturzona zjawa; krople deszczu spy-
wajce po nasyconym oliw paszczu byszczay w promieniach ksiyca.
Loial podprowadzi swego konia, aby spojrze na rzeb, potem pochyli si niej i
przesun doni po rysach twarzy.
- Sdz, e ona musiaa by kobiet Ogirw - powiedzia na koniec. - Ale tutaj nie
znajduje si miejsce adnego starego stedding, poczubym to. Wszyscy bymy poczuli. I nie
zagraaby nam Pomiot Cienia.
- Na co wy dwaj patrzycie? - Zarine spojrzaa z ukosa na ska. - Co to jest? Ona?
Kto?
- Wiele ludw powstao i zgino od czasu Pknicia - odrzeka Moiraine, nie
odwracajc gowy. - Po niektrych nie zostao nic oprcz wzmianki na pokych kartach,
albo granic na postrzpionych mapach. A co po nas zostanie?
Mroce krew w yach wycie rozlego si znowu, tym razem jeszcze bliej. Perrin
sprbowa obliczy szybko, z jak si poruszaj i doszed do wniosku, e Lan mia racj -
niezalenie od wszystkiego, konie nie mogyby ich przecign. Nie bd musieli dugo
czeka.
- Ogirze - rozkaza Lan - ty i dziewczyna zajmiecie si komi.
Zarine protestowaa, ale on poprowadzi swojego konia prosto do niej.
- Twoje noe nie na wiele si tutaj przydadz, dziewczyno.
Wycignita z pochwy klinga jego miecza zalnia w blasku ksiyca.
- Nawet to jest tylko ostatni desk ratunku. Wydaje si jakby byo ich tam dziesi, a
nie tylko jeden. Twoim zadaniem jest opanowanie popochu wrd koni, kiedy zwietrz Psy
Czarnego. Nawet Mandarb nie lubi ich zapachu.
Jeeli miecz Stranika nie na wiele mg si przyda, podobnie byo zapewne z
toporem. Perrin poczu co na ksztat ulgi, kiedy sobie to uwiadomi; nawet jeli rozprawia
si przyjdzie z Pomiotem Cienia, mimo wszystko nie bdzie musia uywa topora. Zza
poprgu sioda Steppera wycign swj dugi, nie nacignity uk.
- Moe to si na co przyda.
- Sprbuj, jeli chcesz, kowalu - powiedzia Lan. One nie umieraj atwo. By moe
uda ci si jednak zabi cho jednego.
Perrin wycign now ciciw z sakwy, starajc si osoni j przed mcym
deszczem. Pokrywajca j warstwa pszczelego wosku bya cienka i nie stanowia zbyt trwaej
ochrony przed wilgoci. Ustawi drzewce uku ukonie midzy nogami, napi bez trudu i
zaczepi ptle na ciciwie o wygite zaczepy na kocach drzewca. Kiedy wyprostowa si,
zobaczy Psy Czarnego.
Biegy galopujc jak konie, a kiedy spojrza na nie, jeszcze przypieszyy. Stanowiy
tylko dziesi wielkich sylwetek, pomykajcych wrd nocy, przelizgujcych si midzy
rozproszonymi drzewami. Wycign z koczana strza o szerokim grocie, naoy na
ciciw, jednak nie napi uku. Jego umiejtnoci nie dorwnyway najlepszym ucznikom w
Polu Emonda, ale wrd modziey tylko Rand strzela celniej.
Kiedy zbli si na trzysta krokw, bdzie strzela.
"Gupcze! Z takiej odlegoci masz kopoty z trafieniem do nieruchomego celu. Ale
jeeli bd czeka... poruszaj si tak szybko..."
Podszed bliej, stan obok Moiraine, unis uk...
"Musz po prostu wyobrazi sobie, e te wielkie cienie to s tylko due psy."
... przycign bet z lotek gsi do ucha i zwolni ciciw. Pewien by, e drzewce
przeszyo najbliszy cie, ale jedynym efektem okazao si gniewne warknicie.
"To si nie uda. Poruszaj si zbyt szybko!"
Wyciga ju kolejn strza.
"Dlaczego nic nie robisz, Moiraine?"
Ju widzia oczy bestii, lnice niczym srebro, zby byszczce jak polerowana stal.
Czarne barw samej nocy, wielkoci dorwnujce kucom, mkny teraz prosto, skupione na
bliskich ofiarach. Wiatr przynis odr przypominajcy palon siark, konie zaray
przeraone, nawet bojowy rumak Lana.
"eby sczeza, Aes Sedai, zrb co!"
Strzeli powtrnie, najbliszy Pies Czarnego potkn si i pobieg dalej.
"Potrafi umiera!"
Strzeli ponownie, a prowadzcy Pies Czarnego zatoczy si i zachwia na nogach,
potem upad, ale nawet wwczas Perrina nawiedzia chwila rozpaczy. Jeden pad, ale pozo-
staa dziewitka pokonaa ju dwie trzecie dzielcej ich odlegoci, zdaway si biec jeszcze
szybciej, niczym cienie, pynce nad powierzchni ziemi.
"Jeszcze jedna strzaa. Czasu starczy jeszcze moe na jedn, a potem ju tylko topr.
eby sczeza, Aes Sedai!"
Nacign ponownie.
- Teraz - powiedziaa Moiraine, kiedy jego strzaa wyleciaa z ciciwy. Pusta
przestrze midzy jej rozoonymi domi wypenia si ogniem, ktry trysn w kierunku
Psw Czarnego, rozrywajc pierzchajc noc. Konie zakwiczay i szarpny si w wdzidach.
Perrin gwatownie zakry ramieniem oczy, osaniajc je przed rozgrzanym do biaoci
blaskiem, przed podmuchem gorca tak silnym, jakby kto otworzy nagle drzwi kuni;
jaskrawe soce rozbyso nagle pord nocy i zgaso. Kiedy odkry oczy, zataczyy w nich
rnobarwne plamy, wrd nich lni saby, zanikajcy strumie ognia. Tam, gdzie znaj-
doway si przedtem Psy Czarnego, nie byo nic prcz otulonej noc ziemi i mcego deszczu,
wiat zamar w bezruchu, tylko cienie przecinajcych tarcz ksiyca chmur mkny po ziemi.
"Sdziem, e potraktuje je ognist kul, albo przywoa byskawic, ale to..."
- Co to byo? - zapyta ochrypym gosem.
Moiraine spogldaa znw w stron, gdzie znajdowao si Illian, jakby moga przebi
wzrokiem wszystkie te mile ciemnoci.
- Moe nie widzia - powiedziaa na poy do siebie. - Znajdujemy si ju daleko i jeeli
nie patrzy, mg niczego nie spostrzec.
- Kto? - domagaa si odpowiedzi Zarine. - Sammael? - Jej gos zadra lekko. -
Powiedziaa, e on jest w Illian. W jaki sposb mgby zobaczy co, co dzieje si tutaj? Co
zrobia?
- Co niedozwolonego - odrzeka chodno Moiraine. - Zakazanego przez luby rwnie
silne jak Trzy Przysigi.
Odebraa wodze Aldieb z rk dziewczyny i uspokajajco poklepaa klacz po karku.
- Co, czego nie uywano od blisko dwch tysicy lat. Co, za co ujarzmiono by mnie,
gdyby wyszo na jaw, e w ogle wiem o jego istnieniu.
- Moe...? - Gos Loiala brzmia jak echo odlegego grzmotu. - Moe powinnimy ju
jecha? Jeeli okae si, e jest ich tu wicej...
- Nie sdz - odpowiedziaa Aes Sedai, dosiadajc swego wierzchowca - Nie spuciby
naraz dwch sfor, nawet gdyby je posiada; rzuciyby si na siebie, miast ciga ofiar.
Uwaam te, e nie bylimy jego gwnym celem, w przeciwnym razie pojawiby si we
wasnej osobie. Okazalimy si... drobnym kopotem, jak mniemam. - Ton jej gosu by
spokojny, ale jasne byo, e nie lubi, gdy si j lekceway. - I by moe drobnym szczegem,
ktry mona wykorzysta do jakich rozgrywek, gdyby okazao si, i nie sprawimy
nadmiernego kopotu. Jednak niewiele dobrego nam przyjdzie z trzymania si blisko niego,
jeli nie jest to konieczne.
- Rand? - zapyta Perrin. Niemal czu, jak Zarine pochyla si do przodu, by lepiej
sysze. - Jeeli nie na nas poluje, wobec tego musi mu chodzi o Randa?
- Moe - odpowiedziaa Moiraine. - A moe o Mata. Pamitaj, e on rwnie jest
ta'veren, a nadto zad w Rg Valere.
Zarine jkna zduszonym gosem, ktry brzmia, jakby kto ciska j za gardo.
- Zad w Rg? Kto go ju znalaz?
Aes Sedai nie zwrcia na ni uwagi, pochylia si w siodle, by spojrze Perrinowi z
bliska w oczy; ciemne lnienie napotkao ponce zoto.
- Kolejny raz nie potrafi dotrzyma kroku wydarzeniom. Nie podoba mi si to. Ciebie
take powinno to zaniepokoi. Jeeli prd zdarze przecignie mnie, moesz rwnie w nim
zaton, a wraz z tob reszta wiata.
- Pozostao nam jeszcze wiele lig do zy - wtrci si Lan. - Propozycja Ogira jest
suszna.
Ju siedzia w siodle.
Po chwili Moiraine wyprostowaa si w swoim i delikatnie trcia pitami boki klaczy.
Zdya ju zjecha poow drogi po stoku pagrka, zanim Perrin zdj ciciw z uku i
odebra wodze Steppera z rk Loiala.
"eby sczeza, Moiraine! Gdzie znajd odpowied na te pytania."


Wsparty o lecy drewniany bal, Mat rozkoszowa si ciepem ogniska - deszcze
odeszy na poudnie trzy dni wczeniej, ale wci czu si przemoczony - jednak w tej chwili
ledwie zdawa sobie spraw z taczcych pomieni. Przyglda si z namysem maemu,
pokrytemu woskiem cylindrowi, ktry trzyma w doniach. Thom pochonity by strojeniem
swej harfy, mruczc co do siebie o deszczu i wilgoci, ani razu nawet nie spojrza w stron
Mata. Wok nich wierszcze cykay w ciemnym, gstym zagajniku. Zachd soca przyapa
ich w drodze, midzy kolejnymi wioskami, dlatego postanowili spdzi noc w tej kpie
drzew, z dala od drogi. Dwukrotnie po nocy prbowali wynaj pokj, i dwukrotnie farmerzy
spuszczali na nich swoje psy.
Mat wycign z pochwy n i zawaha si na moment.
"Szczcie. Powiedziaa, e przytrafia si tylko czasami. Szczcie."
Najostroniej jak tylko potrafi, przesun ostrzem wzdu tuby. Tuba bya naprawd
papierowa, zgodnie z tym co podejrzewa - dawno temu, w domu znajdowa na ziemi strzpy
papieru po wypalonych fajerwerkach - skaday si na ni kolejne warstwy papieru, ale
wewntrz wypenione czym, co wygldao jak ziemia, albo raczej malekie szaroczarne
kamyczki lub kurz. Palcem rozprowadzi je po wewntrznej powierzchni doni.
"Jak, na wiato, kamyczki mog wybucha?"
- Niech mnie wiato spali! - zawy Thom. Wrzuci harf z powrotem do kasetki,
jakby chcia ochroni j przed zawartoci doni Mata. - Usiujesz nas zabi, chopcze? Nigdy
nie syszae, e te rzeczy dziesiciokrotnie atwiej wybuchaj pod wpywem powietrza, ni
ognia? Fajerwerki s nastpn w kolejnoci niebezpieczn rzecz, zaraz po dzieach Aes
Sedai, chopcze.
- By moe - odpowiedzia Mat. - Ale wedug mnie Aludra w najmniejszym stopniu
nie przypominaa adnej Aes Sedai. Tak wanie mylaem kiedy o zegarku pana al'Vere, e
musi by dzieem Aes Sedai, ale pewnego razu otworzyem tyln cz gabloty i przekonaem
si, e jest peen kawakw metalu.
Poruszy si niespokojnie na samo wspomnienie. Tym razem pani al'Vere dopada go
pierwsza, a Wiedzca, jego ojciec i Burmistrz stali za jej plecami i adne z nich nie wierzyo,
e chcia tylko popatrze.
- Myl, e Perrin te mgby taki zrobi, gdyby zrozumia jak dziaaj te wszystkie
kka, sprynki i nie wiem co tam jeszcze.
- Zdziwiby si, chopcze - sucho oznajmi Thom. - Nawet kiepski zegarmistrz bywa
zazwyczaj do bogatym czowiekiem, i jest to majtek uczciwie zapracowany. Ale zegar nie
wybuchnie ci w twarz!
- To rwnie nie wybucho. C, teraz jest bezuyteczne. - Wrzuci gar kamyczkw
wraz z papierem do ogniska, przy wtrze krzyku Thoma; kamyczki zaiskrzyy si malekimi
rozbyskami, dookoa rozszed si gryzcy dym.
- A jednak prbujesz nas zabi. - Gos Thoma dra, w miar jak mwi, jego ton
stawa si coraz bardziej napity i piewny. - Jeeli zdecyduj, e chc umrze, to po przy-
jedzie do Caemlyn pjd do Paacu Krlewskiego i uszczypn Morgase. - Jego dugie wsy
zadray. - Nigdy wicej tego nie rb!
- Nie wybuchn - upiera si Mat i marszczc brwi, wpatrywa si w ogie. Pogrzeba
w zwoju nasyconej oliw tkaniny, lecym po drugiej stronie kody i wycign nastpny,
nieco wikszy fajerwerk. - Zastanawiam si, dlaczego nie byo huku?
- Mnie nie interesuje, dlaczego nie byo huku! Nie rb tego wicej!
Mat spojrza na niego i rozemia si.
- Przesta si trz ze strachu, Thom. Nie ma si czego obawia. Teraz ju wiem, co
maj w rodku. A przynajmniej wiem, jak ich zawarto wyglda, lecz... Nie mw tego. Nie
bd ich ju rozcina, Thom. W kadym razie, wicej zabawy mona mie z ich odpalenia.
- Nie boj si, ty winiogowy pastuchu z botem na stopach - oznajmi Thom z
wypracowan godnoci. - Trzsie mn wcieko, poniewa podruj w towarzystwie
koziogowego prostaka, ktry moe sprowadzi mier na nas obu, poniewa nie potrafi
patrze dalej ni koniec swego...
- Hej, przy ognisku!
Podczas gdy stuk koskich kopyt stopniowo zblia si, Mat wymieni spojrzenia z
Thomem. Byo zbyt pno, by mogli to by uczciwi podrni. Jednake, tak blisko Caemlyn
Gwardia Krlowej dbaa o bezpieczestwo drg, a nadto, czwrka osb, ktre wjechay w
krg wiata rzucanego przez ognisko, nie wygldaa na zbjcw. Jeden z konnych okaza si
kobiet. Ubrani w dugie paszcze mczyni na pierwszy rzut oka stanowili jej wit, ona za
bya pikna, niebieskooka, miaa na sobie szar, jedwabn sukni i aksamitny paszcz z
szerokim kapturem, szyj otacza zoty naszyjnik. Mczyni zsiedli z koni. Jeden
przytrzyma wodze jej wierzchowca, drugi strzemi. Idc w kierunku ognia, zdejmowaa po
drodze rkawiczki i umiechaa si do Mata.
- Obawiam si, e pna pora zastaa nas w drodze, mody panie - powiedziaa. -
Dlatego te pozwoliam sobie niepokoi ci pytaniem o drog do najbliszej gospody, jeeli
znasz takow.
Umiechn si w odpowiedzi i zacz powstawa. Zdoa podnie si tylko do
przysiadu, kiedy usysza jak jeden z mczyzn mruczy co, a w doni drugiego pojawia si
wycignita spod pluszcza kusza, nacignita ju, z naoonym betem.
- Zabij go, gupcze! - krzykna kobieta, a Mat tymczasem rzuci w ogie trzymany w
doni fajerwerk i skoczy w kierunku swej paki. Rozleg si gony huk, rozbyso wiato...
- Aes Sedai! - zawoa mczyzna.
- Fajerwerki, gupcze! - odkrzykna kobieta.
...a on potoczy si po ziemi i wsta, trzymajc w doniach pak i zobaczy bet kuszy,
sterczcy z lecej kody, niemale dokadnie w miejscu, gdzie przed chwil siedzia oraz
padajcego kusznika, z ktrego piersi sterczaa rkoje jednego ze sztyletw Thoma.
Wicej nie zdy dostrzec, bowiem dwch mczyzn skoczyo przez ogie w jego
stron, wycigajc miecze. Jeden z nich nagle zachwia si na nogach, puci miecz, wykona
taki ruch jakby chcia pochwyci n, sterczcy mu z plecw i pad, twarz w d. Ostatni
onierz nie zobaczy upadku swego towarzysza, najwyraniej oczekiwa, e bdzie jednym z
dwjki atakujcych, jego cios, skierowany w brzuch Mata, mia jedynie rozproszy
przeciwnika. Czujc niemal pogard, Mat jednym kocem paki uderzy go w nadgarstek, a
kiedy miecz wypad tamtemu z rki, drugim kocem trzasn w czoo. Kiedy mczyzna
pada, jego oczy wywrciy si do gry, ukazujc biaka.
Ktem oka Mat dostrzeg, jak kobieta idzie w jego stron i, niczym ostrze noa,
wycign w jej kierunku wyprostowany palec.
- Nosisz znakomite szaty jak na zodzieja, kobieto! Usid i poczekaj, a zdecyduj,
co z tob zrobi, albo...
Rwnie zaskoczona jak Mat, spojrzaa na n, ktry nagle utkwi w jej gardle, i
wykwit czerwonym kwiatem upywajcej krwi. Zrobi p kroku do przodu, by pochwyci
padajce ciao, zdawa sobie jednak spraw, e na nic si to ju nie zda. Jej dugi paszcz
owin si wok ciaa, odsaniajc jedynie twarz i rkoje noa 'Thoma.
- eby sczez - wymamrota Mat. - eby sczez, Thomie Merrilin! Kobiet!
wiatoci, moglimy j zwiza, a jutro, w Caemlyn przekaza w rce Gwardzistw Krlo-
wej. wiatoci, mogem nawet puci j wolno. Bez tych trzech, nikogo ju by nie
obrabowaa, a jedynemu z nich, ktry przey, zabierze wiele dni, zanim przestanie widzie
podwjnie i miesice, nim wemie w rk miecz. eby sczez, Thom, nie byo potrzeby jej
zabija!
Bard pokutyka do miejsca, gdzie leaa kobieta i nog rozsun poy jej paszcza. Z
martwej doni wysun si sztylet, szeroki jak kciuk Mata i dugi na dwie donie.
- Wolaby raczej poczeka, a umieci to midzy twymi ebrami, chopcze?
Wycign wasny n, wycierajc jego ostrze w paszcz zabitej .
Mat zda sobie spraw, e nuci: "Nosia mask, ktra skrywaa jej twarz" i
przyapawszy si na tym, natychmiast przesta. Pochyli si i nakry jej twarz kapturem
paszcza.
- Powinnimy rusza - powiedzia cicho. - Nie mam ochoty tumaczy wszystkiego,
jeeli nadarzy si akurat jaki patrol Gwardii Krlowej.
- Biorc pod uwag rzeczy, jakie miaa na sobie? zaoponowa Thom. - Nie sdz,
bymy mieli wiksze kopoty! Musieli obrabowa on kupca, albo jaki powz szlachcianki.
W jego gosie pojawiy si delikatniejsze tony.
- Jeeli mamy jecha, chopcze, lepiej zacznij sioda swego konia.
Mat wzdrygn si i odwrci spojrzenie od ciaa kobiety.
- Tak, lepiej bdzie jak si za to zabior, nieprawda?
Nie spojrza na ni ponownie.
W stosunku do mczyzn nie miewa takich skrupuw. Zawsze uwaa, e
mczyzna, ktry postanowi obrabowa i zabi, zasugiwa na to, co go spotykao, gdy jego
zamiar koczy si niepowodzeniem. Nie zatrzymywa duej wzroku, ale te nie ucieka
oczyma, gdy spojrzenie jego pado na ktrego ze zbjcw. Dopiero po tym, jak osioda
swego waacha i przymocowa rzeczy za siodem, oraz nog zasypa ogie, zorientowa si, e
patrzy na czowieka z kusz. W jego rysach byo co znajomego, gdy gasncy ogie kad
cienie na twarzy.
"Szczcie - powiedzia do siebie. - Jak zawsze, szczcie."
- Kusznik by dobrym pywakiem, Thom - oznajmi, wspinajc si na siodo.
- Co za gupstwa teraz znowu wygadujesz? - Bard rwnie zdy ju dosi konia i
znacznie bardziej zajmowao go bezpieczne zamocowanie instrumentw przy siodle, nili
losy zabitych. - Skd moesz wiedzie, czy w ogle umia pywa?
- W samym rodku nocy dotar do brzegu Erinin, skaczc z maej dki. Myl, e w
ten sposb wykorzysta cae przysugujce mu szczcie.
Ponownie sprawdzi zamocowanie rulonu z fajerwerkami.
"Jeli ten gupiec mg wzi jeden z nich za Aes Sedai, zastanawiam si, co by sobie
pomyla, gdybym odpali wszystkie."
- Jeste pewien, chopcze? Szanse, e by to ten sam czowiek... C, nawet ty nie
przyjby takiego zakadu.
- Jestem pewien, Thom.
"Elayne, skrc ci kark, kiedy wpadniesz w moje rce. A wam, Nynaeve i Egwene,
rwnie."
- I pewien jestem, e zamierzam odda ten przeklty list w godzin po tym, jak
znajdziemy si za murami Caemlyn.
- Powiedziaem ci, e w tym licie nic nie ma, chopcze. Graem w Daes Dae'mar,
kiedy byem jeszcze modszy od ciebie i potrafi rozpozna kod lub szyfr, nawet wwczas,
gdy nie umiem go zama.
- C, nigdy nie graem w twoj Wielk Gr, Thom, w twoj przeklt Gr Domw,
ale wiem, kiedy mnie kto ciga, a nie cigano by mnie tak daleko i tak nieustpliwie
wycznie dla pienidzy jakie mam w kieszeni, nie cigano by mnie w ten sposb dla czego
mniej cennego, nili szkatua pena zota.
"Niech sczezn, pikne dziewczyny oznaczaj dla mnie zawsze kopoty."
- Czy po tym wszystkim czujesz si jeszcze picy?
- Spabym jak nowo narodzone niemowl, chopcze. Ale skoro chcesz jecha, jad.
Twarz piknej kobiety nie opuszczaa myli Mata, z jej garda stercza sztylet.
"Nie miaa szczcia, pikna pani."
- A wic jedmy! - krzykn dziko.
ROZDZIA 15
CAEMLYN
Mat zachowa niejasne tylko wspomnienia ze swej pierwszej wizyty w Caemlyn, ale
kiedy dwie godziny po wschodzie soca przybyli do miasta, zdao mu si, e nie by tutaj
nigdy przedtem. Od pierwszego brzasku nie byli na drodze sami, otaczali ich teraz inni
jedcy, karawany kupieckich wozw i piesi, wszyscy kierowali si w stron metropolii.
Miasto, pobudowane na wysokich wzgrzach, byo z pewnoci tak wielkie jak Tar
Valon, a za potnymi murami - wysokimi na pidziesit stp, zbudowanymi z bladoszarego
kamienia, pokrytego paskami bieli i srebra, ktre skrzyy si w socu, podzielonymi
wysokimi, okrgymi wieami, a na kadej z nich powiewa Sztandar Lwa Andoru, biaego na
czerwonym tle - poza tymi murami, zdawao si, jakby rozoyo si kolejne wielkie miasto i
owino dookoa tamtego, cae pobudowane z czerwonej cegy, starego kamienia i na biao
gipsowanych cian. Znajdoway si tam gospody wcinite midzy trzy-, czteropitrowe domy
tak znakomite, i musiay nalee do bardzo bogatych kupcw, stragany z towarami
wystawionymi na stoach pod markizami, skupione pod cianami szerokich, pozbawionych
okien magazynw. Otwarte targi, kryte czerwon i szkaratn dachwk z obu stron
ograniczay drog, mczyni i kobiety ju od samego brzasku wykrzykiwali swe ceny, tar-
gujc si co si w pucach, podczas gdy stoczone w zagrodach cielta, kozy, owce i winie,
zamknite w klatkach gsi, kurczta i kaczki podnosiy jeszcze wikszy oguszajcy zgiek.
Zdawao mu si, e pamita Caemlyn jako zbyt gone miasto, ale teraz jego gos brzmia
niczym rytmiczny omot serca olbrzyma, serca pompujcego bogactwo.
Droga doprowadzia ich do sklepionej ukiem bramy, wysokiej na dwadziecia stp,
teraz otwartej na ocie, cho strzeonej czujnym okiem Gwardzistw Krlowej w czer-
wonych kaftanach i lnicych napiernikach. Jemu i Thomowi powicili tyle uwagi co
pozostaym, nawet paka, ktr przeoy przez siodo przed sob nie skupia na sobie ich
wzroku; wygldao, jakby dbali jedynie o to, aby ludzie nie zatrzymywali si w bramie - i ju
byli w rodku. Wysmuke wiee miasta wznosiy si wyej nawet ni te, ktre wbudowano w
jego mury obronne, lnice kopuy byszczay biel i zotem ponad zatoczonymi ulicami.
Waciwie ju w samej bramie droga dzielia si na dwie rwnolege ulice, pomidzy nimi
bieg szeroki pas trawy i drzew. Wzgrza miasta niczym schody wznosiy si ku najwyszemu
szczytowi, ktry otacza kolejny mur, lnicy biel jak Tar Valon, obejmujc nastpne kopuy
i wiee. To byo Wewntrzne Miasto, przypomnia sobie Mat, a na tych najwyszych
wzgrzach wznosi si Paac Krlewski.
- Nie ma sensu, ebymy zwlekali - zwrci si do Thoma. - Zanios list od razu.
Obj spojrzeniem lektyki i powozy, przeciskajce si przez tum, sklepy z
wystawionymi towarami.
- Czowiek moe w tym miecie zdoby troch zota, Thom, jeeli uda mu si trafi w
miejsce, gdzie graj w koci lub karty.
Do kart nie mia tyle szczcia jak do koci, ale przecie i tak niewielu w nie grao
poza szlacht i bogatymi kupcami.
"Tak, teraz wanie z nimi powinienem zagra."
Thom odwrci si w jego stron, ziewn i poklepa swj paszcz barda, jakby to by
koc.
- Jechalimy ca noc, chopcze. Najpierw poszukajmy czego do zjedzenia. W
"Bogosawiestwie Krlowej" dobrze gotuj. - Ziewn ponownie. - Maj te wygodne ka.
- Pamitam - powiedzia z namysem Mat. Rzeczywicie, troch pamita. Karczmarz
by gruby i mia siwe wosy, nazywa si pan Gill. Tam wanie Moiraine znalaza jego i
Randa, kiedy ju myleli, e udao im si przed ni uciec.
"Ale teraz jej tu nie ma. Gra w swoje gry z Randem. Nic mnie z ni ju nie czy. Ju
nigdy wicej."
- Znajd ci tam, Thom. Postanowiem, e pozbd si tego listu w cigu godziny po
przyjedzie do miasta i mam zamiar dotrzyma sowa. Ty moesz jecha.
Thom pokiwa gow i zawrci konia, ziewajc krzykn jeszcze do niego przez
rami:
- Nie zgub si, chopcze. Caemlyn to wielkie miasto.
"I bogate. - Mat wbi obcasy w boki swego wierzchowca i poprowadzi go przez
zatoczon ulic. - Zgubi si! Potrafi znale swoj przeklt drog."
Byo tak, jakby choroba wymazaa cz jego pamici. Mg spojrze na gospod, na
jej pierwsze pitro wystajce ponad parterem, na godo skrzypice w podmuchach wiatru i
przypomnie sobie, e ju j wczeniej widzia, ale nie rozpoznawa adnej innej rzeczy, ktr
mona byo dostrzec z miejsca, w ktrym si znajdowa. Odcinek ulicy dugoci stu krokw
potrafi rozbysn wspomnieniem, jednak poprzedzajce go i nastpujce po nim partie byy
rwnie nieodgadnione jak koci wci jeszcze znajdujce si w kubku.
Jednak mimo luk w pamici, pewien by, e nigdy nie zdarzyo mu si wej na obszar
Wewntrznego Miasta albo do Paacu Krlewskiego...
"Tego bym przecie nie zapomnia!"
...ale nie mia najmniejszych kopotw ze znalezieniem drogi. Ulice Nowego Miasta -
zupenie znienacka przypomnia sobie t nazw, oznaczaa cz Caemlyn, ktra miaa mniej
ni dwa tysice lat - krzyoway si we wszystkich kierunkach, jednak wszystkie gwne
bulwary wiody do Wewntrznego Miasta. Gwardzici, stojcy przy bramach, z cakowit
obojtnoci przepuszczali wszystkich do rodka.
Wewntrz tych biaych cian wznosiy si budowle, ktre nie raziyby nawet w Tar
Valon. Krte ulice prowadziy na szczyty wzgrz, obok wysmukych wie, ktrych wyoone
pytkami ciany rozbyskiway w socu setk kolorw, inne otwieray widok na ogrody,
ktrych wzr zaplanowano tak; aby widoczny by wycznie z gry, wreszcie ukazyway
wijce si perspektywy, wiodce przez cae miasto a na pofadowane rwniny i znajdujce
si za nimi lasy. Tak naprawd nie miao znaczenia, ktr ulic wybierze. Wszystkie wiody
spiralnymi zakrtami do miejsca, ktre stanowio cel jego wdrwki, do Krlewskiego Paacu
Andoru.
Po upywie czasu nie wartego nawet wzmianki, znalaz si na placu przed Paacem,
jecha teraz ku jego wysokim, zoconym bramom. Ze swymi wysmukymi wieami i lni-
cymi w socu zotymi kopuami, nienobiay Paac Andoru z pewnoci mgby znale si
wrd cudw Tar Valon. Zoty li zerwany spord zdobie jednej tylko kopuy pozwoliby
mu na rok ycia w luksusie.
Na placu byo znacznie mniej ludzi nili w pozostaych miejscach, jakby obecno
tutaj zarezerwowana bya jedynie na szczeglne okazje. Kilkunastu Gwardzistw stao przed
zamknit bram, byszczce napierniki pod idealnie rwnym ktem przecinay ciciwy
ukw, twarze kryy stalowe kraty przybic ich wypolerowanych hemw. Potnie zbu-
dowany oficer, z czerwonym paszczem odrzuconym do tyu, by odsoni wyranie wze
zotego galonu na ramieniu, spacerowa w t i z powrotem wzdu szeregu, przypatrujc si
uwanie kademu onierzowi, jakby spodziewa si odnale smug kurzu na mundurze lub
plamk rdzy na zbroi.
Mat cign wodze i umiechn si.
- Dobrego dnia ycz, kapitanie.
Oficer odwrci si, przez kraty przybicy spojrzay na gbokie, okrge oczy,
niczym dwa tuste szczury, zamknite w klatce. onierz okaza si starszy, ni mona byo
przypuszcza - z pewnoci wystarczajco stary, by posiada wicej nili tylko jeden wze
szary - a jego masywna sylwetka zawdziczaa swj imponujcy wygld warstwie tuszczu
raczej, nili mini.
- Czego chcesz, wieniaku? - zapyta szorstko.
Mat wcign powietrze.
"Nie zepsuj tego. Zrb odpowiednie wraenie na tym gupcu, aby nie kaza ci czeka
cay dzie. Nie chc wieci wszystkim w oczy dokumentem Amyrlin tylko dlatego, by nie
deptali mi po palcach."
- Przybywam z Tar Valon, z Biaej Wiey, wioz list od...
- Ty przyjechae z Tar Valon, wieniaku? - Tustym brzuchem oficera wstrzsny
spazmy miechu, ale po chwili miech urwa si jak ucity noem, a oczy tamtego rozbysy. -
Nie chcemy adnych listw z Tar Valon, hultaju, nawet gdyby naprawd mia co takiego
przy sobie! Nasza dobra Krlowa... niech j wiato owieca...! nie przyjmie adnego
posaca z Biaej Wiey, dopki nie wrci do niej Crka-Dziedziczka. Nigdy dotd nie
widziaem, eby posaniec z Wiey nosi spodnie i kaftan wieniaka. Jest dla mnie jasne, e
chcesz mnie oszuka, by moe pomylae sobie, e zdobdziesz kilka monet, jeeli powiesz,
e przywozisz list, ale bdziesz mia szczcie, jeeli nie skoczysz w celi wiziennej! Jeeli
naprawd przyjechae z Tar Valon, to wr tam i ka Wiey odesa z powrotem Cr-
k-Dziedziczk, zanim my sami nie wyprawimy si tam by j odebra! Jeeli jeste oszustem,
ktremu chodzi tylko o srebro, zejd mi z oczu, zanim stuk ci tak, e zapomnisz, jak si
nazywasz! W kadym razie, wyno si, cymbale bez pitej klepki!
Od pocztku przemowy tamtego Mat prbowa wtrci cho jedno sowo. Teraz
powiedzia szybko:
- Ten list jest wanie od niej, czowieku. Od...
- Nie powiedziaem ci, eby si wynosi, otrze? - rykn grubas. Jego twarz powoli
zaczynaa upodabnia si barw do czerwonego kaftana. - Zabieraj mi si z oczu, ebraku!
Jeeli jeszcze tu bdziesz, kiedy dolicz do dziesiciu, ka ci aresztowa za
zanieczyszczanie placu swoj obecnoci! Raz! Dwa!
- Nie musisz liczy a do dziesiciu, gruby gupcze - warkn Mat. - Powiedziaem ci,
e Elayne wysaa...
- Strae! - Twarz oficera bya ju purpurowa. - Aresztowa tego czowieka jako
Sprzymierzeca Ciemnoci!
Mat waha si przez moment, pewien, e nikt nie potraktuje powanie takiego
oskarenia, ale odziani w czerwie Gwardzici skoczyli w jego stron, wszyscy naraz,
byskajc napiernikami i hemami, tak, e musia zawrci konia i teraz gna, uciekajc przed
nimi, cigany krzykami tustego oficera. Waach w ogle nie nadawa si na konia wycigo-
wego, jednake pieszych udao mu si przecign do atwo. Na krtych ulicach ludzie
uskakiwali mu z drogi, wymachujc w lad za nim piciami i miotajc przeklestwa rwnie
gorliwie jak przedtem tamten.
"Gupiec - pomyla, odnoszc to pierwotnie do oficera, potem jednak powtrzy to
miano, tym razem nazywajc tak siebie. - A trzeba mi byo tylko zaraz, na pocztku,
wymieni jej imi: Elayne, Crka-Dziedziczka Andoru, przysya list do swej matki, krlowej
Morgase. wiatoci, kto by pomyla, e tak zareaguj na nazw Tar Valon."
Z tego, co pamita ze swego ostatniego pobytu, szacunkiem Gwardii cieszyy si Aes
Sedai oraz Biaa Wiea zaraz w kolejnoci za krlow Morgase.
"eby sczeza, Elayne, moga mi o tym powiedzie. - Niechtnie doda: - Ja rwnie
mogem zapyta."
Zanim dotar do sklepionych ukami bram, ktre prowadziy do Nowego Miasta,
zwolni. Teraz jecha stpa. Nie sdzi, by Gwardzici z Paacu wci go jeszcze cigali, nie
byo wic sensu przyciga uwagi tych, ktrzy stali przy bramie jak karkoomn galopad.
Kiedy ich mija, nie przygldali mu si bardziej uwanie, nili za pierwszym razem.
Przejedajc pod szerokim ukiem umiechn si, i nieomal nie zawrci. Nagle
przypomnia sobie co i to go naprowadzio na pomys, ktry przemawia do niego znacznie
bardziej nili prba wjechania do rodka przez bramy Paacu. Nawet gdyby nie strzeg ich w
tusty oficer i tak zamiar, ktry przyszed mu do gowy, przedstawia si w jego oczach
znacznie bardziej atrakcyjnie.
Szukajc "Bogosawiestwa Krlowej" zgubi si dwukrotnie, ale na koniec wreszcie
zobaczy godo, przedstawiajce mczyzn, klczcego przed kobiet o rudozotych wosach,
w koronie na gowie, kobieta trzymaa sw do na jego czole. Gospoda miecia si w
trzypitrowym, szerokim budynku z wysokimi oknami, rozmieszczonymi rwno pod
czerwon dachwk. Pojecha na tyy zabudowa, do stajni, a tam czowiek o koskiej
twarzy, w skrzanym kaftanie, ktrego faktura nie bya chyba bardziej szorstka od jego cery,
odebra od niego wodze rumaka. Przyszo mu do gowy, e chyba pamita tego czowieka.
"Tak. Ramey."
- Mino duo czasu, Ramey. - Mat rzuci mu srebrn mark. - Pamitasz mnie,
nieprawda?
- Nie mog tego powiedzie, skoro... - zacz Ramey, potem dostrzeg bysk srebra
tam, gdzie spodziewa si miedzi. Zakaszla i sprbowa zmieni lakoniczne skinienie gowy
w co poredniego midzy potarciem czoa doni a niezgrabnym ukonem. - C, oczywicie,
e pamitam, mody panie. Prosz mi wybaczy. Wypado mi z gowy. Nie mam dobrej
pamici do ludzi. Nie to, co do koni. Znam si na koniach, naprawd. Pikne zwierz, mody
panie. Dobrze zadbam o niego, moesz by pewien.
Wszystko to wyplu z siebie szybko, jednym nieprzerwanym strumieniem tak, e Mat
nie mg wtrci sowa, potem popiesznie zaprowadzi waacha do stajni, zanim mogoby si
okaza, e w istocie nie wie, jak "mody pan" ma na imi.
Mat, nieco skwaszony, wzi pod pach toboek z fajerwerkami, a reszt swego
dobytku zarzuci na rami.
"Czowiek nie byby w stanie odrni mnie od paznokci u stp Hawkinga."
Za tylnymi drzwiami siedzia na odwrconej dnem do gry baryce potnie
zbudowany, muskularny mczyzna i delikatnie drapa za uchem biao-czarnego kota, ktry
przycupn na jego kolanie. Mierzy przez chwil uwanie Mata spojrzeniem spod cikich
powiek, w szczeglnoci za zwrci uwag na pak przewieszon przez plecy, ale nawet na
moment nie przerwa swego zajcia. Mat doszed do wniosku, e jego rwnie pamita, nie
potrafi jednak przypomnie sobie imienia. Przeszed wic przez drzwi, nie odezwawszy si
ani sowem, tamten rwnie milcza.
"Nie ma adnego powodu, eby mnie pamitali. Zapewne kadego dnia przeklte Aes
Sedai przychodz tu po jakich ludzi."
W kuchni dwie podkuchenne i troje sucych biegao midzy piecami i ronami w
myl polece okrgej kobiety z wosami zwizanymi w koszyczek i dug drewnian yk w
doni, ktrej uywaa, by wskaza to, co chciaa, aby wanie zrobiono. Mat by pewien, e j
pamita.
"Coline, c za imi dla tak wielkiej kobiety, ale wszyscy nazywali j Kuchark."
- A wic Kucharko - oznajmi - wrciem, i nie upyn nawet rok, odkd wyjechaem.
Patrzya na niego przez chwil, potem pokiwaa gow.
- Pamitam ci. - Ju zaczyna si umiecha. Bye z tym modym ksiciem,
nieprawda? - cigna dalej. - Z tym, ktry wyglda jak Tigraine, niech wiato
opromienia jej pami. Jeste jego sucym, czy tak? A wic on wraca, w mody ksi?
- Nie - odrzek grzecznie.
"Ksi! wiatoci!"
- Nie sdz, aby mia szybko wrci i nie sdz rwnie, eby wam si to spodobao,
gdyby jednak wrci.
Protestowaa, rozwodzc si nad tym, jakim to dobrym i przystojnym modym
czowiekiem by ksi...
"Niech sczezn, czy jest gdzie w ogle cho jedna kobieta, ktra nie bdzie z
rozmarzeniem rozwodzi si nad Randem i robi cielcych oczu, gdy tylko padnie jego prze-
klte imi? Podniosaby wielki krzyk, gdyby wiedziaa, co on teraz robi."
... ale nie pozwoli jej wypowiedzie si do koca.
- Czy pan Gill jest gdzie w pobliu? A Thom Merrilin?
- S w bibliotece - powiedziaa z lekkim sapniciem. - Powiedz Baselowi Gillowi,
kiedy go zobaczysz, e te dreny musz zosta wyczyszczone. I to dzisiaj.
Ktem oka dostrzega, jak jedna z jej podkuchennych robi co z pieczeni, nie
spodobao si jej to, wic pomachaa w jej stron yk.
- Nie tak duo, dziecko. Miso stanie si zbyt sodkie, jeeli dodasz zbyt duo arrathu.
Wygldaa, jakby zdya ju zapomnie o istnieniu Mata.
Krcc gow, poszed na poszukiwanie tej biblioteki, ktrej w aden sposb nie mg
sobie przypomnie. Nie pamita rwnie, eby Coline miaa by on pana Gilla, ale nikt,
kto chocia raz sysza on wydajc mowi polecenia, nie mg si w tej kwestii pomyli.
Suca, ktr spotka po drodze - adna, z duymi oczyma - zachichotaa i skierowaa go w
stron korytarza biegncego obok wsplnej sali.
Kiedy wszed do biblioteki; a stan jak wryty z wytrzeszczonymi oczyma. Na
wbudowanych w ciany pkach musiao znajdowa si ponad trzysta tomw, a jeszcze
kolejne pitrzyy si na stoach; nigdy dotd nie widzia tylu ksiek. Spostrzeg pomidzy
nimi oprawion w skr kopi "Podry Jaima Dugi Krok", spoczywajc na maym stoliku
przy drzwiach. Zawsze mia ochot j przeczyta - Rand i Perrin opowiadali mu czsto
wyjtki z tych opowieci - ale zazwyczaj nie udawao mu si znale czasu na przeczytanie
ksiek, z ktrymi chcia si zapozna.
Basel Gill z row twarz oraz Thom Merrilin siedzieli naprzeciw siebie przy jednym
ze stow i pochylali si nad plansz do gry w kamienie, z fajek, ktre trzymali w zbach
sczyy si smuki sinego dymu. aciata kotka siedziaa na blacie stou obok drewnianego
kubka do koci i owinwszy ogonem nogi, przygldaa si grze. Paszcza barda nie byo
nigdzie wida, wic Mat doszed do wniosku, i znajduje si on ju w przydzielonym im
pokoju.
- Poradzie sobie szybciej, ni si spodziewaem, chopcze - powiedzia Thom zza
chmury fajkowego dymu. Szarpa wsa, zastanawiajc si, na ktrej z krzyujcych si linii
planszy umieci kolejny kamie. - Basel, pamitasz Mata Cauthona?
- Pamitam - mrukn gruby karczmarz, wpatrujc si w plansz. - Ostatnim razem,
przypominam sobie, nie bye zdrowy, chopcze. Mam nadziej, e teraz jest ju z tob lepiej.
- Czuj si znacznie lepiej - odrzek Mat. - I to wszystko, co pamitasz? e byem
chory?
Pan Gill zamruga, kiedy Thom wykona swj ruch i wyj fajk z ust.
- Biorc pod uwag, w czyim towarzystwie opucie to domostwo, chopcze, oraz
obecny stan spraw, by moe lepiej, e nie pamitam nic wicej.
- Aes Sedai nie s teraz tu najlepiej widziane, nieprawda? - Mat zoy swe rzeczy w
wielkim fotelu, pak wspar o jego oparcie, sam za zasiad w drugim, przerzucajc nog
przez porcz. - Gwardzici w Paacu najwyraniej byli przekonani, e Biaa Wiea porwaa
Elayne.
Thom niespokojnie spojrza na zwj zawierajcy fajerwerki, potem przenis wzrok na
swoj fajk i wymrucza co pod nosem, nim powrci do studiowania planszy.
- Tak chyba nie myl - stwierdzi Gill - ale cae miasto wie, e ona znikna z Wiey.
Thom przekonywa mnie, e ju wrcia, do nas jednak nie dotary na ten temat adne wieci.
By moe Morgase wie, jednak wszyscy na dworze, a do chopcw stajennych wcznie,
staraj si stpa najciszej jak tylko mona, aby nie przyszo jej przypadkiem na myl
pozbawi kogo gowy. Lordowi Gaebrilowi jak dotd udawao si powstrzyma j przed
oddaniem kogo naprawd w rce kata, ale nie bybym pewien, czy w kocu tak si nie stanie.
A z pewnoci nie udao mu si uagodzi jej zoci na Tar Valon. Jeeli cokolwiek osign,
to sdz, e podsyci j tylko.
- Morgase ma nowego doradc - wtrci Thom sucho. - Gareth Bryne nie lubi go,
dlatego te wysany zosta do swej posiadoci, aby obserwowa, jak owce porastaj wen.
Basel, masz zamiar pooy ten kamie, czy nie?
- Za chwileczk, Thom. Za chwileczk. Chciabym rozway ten ruch.
Gill zagryz fajk w zbach i marszczc brwi, wbi wzrok w plansz, wydmuchujc
jednoczenie kby dymu.
- A wic krlowa ma doradc, ktry nie lubi Tar Valon - powiedzia Mat. - C, to
wyjania, dlaczego Gwardzici tak mnie potraktowali, kiedy oznajmiem, e przybywam
stamtd.
- Jeeli tak im naprawd powiedziae - skomentowa Gill - to moesz mwi o
szczciu, skoro udao ci si uciec, zachowujc cae koci. W kadym razie, jeli trafie na
ktrego z nowych onierzy. Gaebril zastpi poow Gwardzistw w Caemlyn ludmi,
ktrych sam wybra, a nie jest to maa sztuka, zwaywszy jak krtko przebywa w miecie.
Niektrzy powiadaj, e Morgase moe go polubi.
Spojrza na plansz, na kamie, ktry mia zamiar na niej pooy, potem pokrci
gow i cofn do.
- Czasy si zmieniaj. Ludzie si zmieniaj. Zbyt wiele zmian jak dla mnie. Myl, e
si starzej.
- Wyglda na to, e masz zamiar doprowadzi do tego, bymy obaj si zestarzeli,
zanim wreszcie pooysz ten kamie - wymrucza Thom. Kotka przecigna si i przesza
mikko po stole, domagajc si, by j pogaskano po grzbiecie. - Bezustanna gadanina nie
pomoe ci w odkryciu dobrego ruchu. Dlaczego po prostu nie przyznasz si do poraki,
Basel?
- Nigdy si nie poddaj - odparowa Gill. - Jeszcze ci pokonam, Thom. - Postawi
biay kamie na skrzyowaniu dwch linii. - Zobaczysz.
Thom parskn.
Widzc sytuacj na planszy, Mat nie sdzi, by Gill mia jeszcze wielkie szanse na
wygran.
- Musz po prostu zmyli Gwardzistw i dorczy list Elayne do rk wasnych
Morgase.
"Zwaszcza jeeli pozostali s tacy sami jak ten tusty gupiec. wiatoci,
zastanawiam si, czy on zdy wszystkim opowiedzie, e jestem Sprzymierzecem
Ciemnoci?"
- Nie dorczye go? - warkn Thom. - Sdziem, e chciae si za wszelk cen go
pozby.
- Masz ze sob list od Crki-Dziedziczki? - wykrzykn Gill. - Thom, dlaczego mi nic
nie powiedziae?
- Przepraszam, Basel - wymamrota bard. Patrzy na Mata spod tych swoich
krzaczastych brwi i dmucha w wsy. - Chopiec sdzi, e kto chce go zabi z powodu tego
listu, dlatego pomylaem, e bd mwi tylko tyle, ile sobie yczy, nie wicej. Wyglda na
to, e ju mu na tym nie zaley.
- Co to za list? - zapyta Gill. - Czy ona wraca? A lord Gawyn? Mam nadziej, e tak.
Niedawno naprawd syszaem plotki o wojnie z Tar Valon, jakby kto mg by tak gupi, by
walczy z Aes Sedai. Jeeli chcecie zna moje zdanie, wszystko przez te szalone pogoski o
poparciu Aes Sedai dla faszywego Smoka gdzie na zachodzie i wykorzystywaniu Mocy w
charakterze broni. Nie twierdz przez to, ebym rozumia, dlaczego to miaoby sprowokowa
kogo do wypowiedzenia im wojny, wrcz przeciwnie.
- Wzie lub z Coline? - zapyta znienacka Mat, a pan Gill wzdrygn si.
- Niech mnie wiato przed tym broni! Ju teraz kto mgby z atwoci pomyle,
e gospoda naley do niej. Gdyby jeszcze bya moj on...! A co to ma wsplnego z listem
Crki-Dziedziczki?
- Nic - odpowiedzia Mat - ale rozgadae si tak, e osdziem, i zapomniae o
swoich pytaniach.
Gill wydoby z garda taki odgos, jakby si zakrztusi, a Thom wybuchn otwartym
miechem. Mat za popiesznie cign dalej, zanim karczmarz zdy ponownie si odezwa.
- List jest zapiecztowany, Elayne nie powiedziaa mi, co jest w rodku.
Thom spojrza na z ukosa, gaszczc jednoczenie wsa.
"Czy on uwaa, e przyznam si, i go otworzylimy?"
- Ale nie wydaje mi si, by wracaa do domu. Myl, e ona postanowia zosta Aes
Sedai.
Opowiedzia im o swojej prbie dostarczenia listu, pomijajc jednoczenie te
fragmenty caej przygody, ktre mogy postawi go w niekorzystnym wietle, a o ktrych nie
musieli przecie wiedzie.
- Nowi onierze - skonstatowa Gill. - Przynajmniej ten oficer na takiego wyglda.
Mog si zaoy. Wikszo z nich jest niewiele lepsza od zwykych rozbjnikw. Po-
winiene poczeka a minie poudnie, chopcze, wtedy zmieniaj si warty przy bramie.
Wypowiedz od razu imi Crki-Dziedziczki, a na wypadek gdyby nowy oficer rwnie by
jednym z ludzi Gaebrila, zegnij troch karku. Rka do czoa i nie bdziesz mia adnych
kopotw.
- Niech sczezn, jeeli tak zrobi. Dla nikogo nie bd ulegy. Nawet dla samej
Morgase. Tym razem w ogle nie bd przechodzi koo Gwardzistw.
"Wol ju nie wiedzie, co naopowiada o mnie tamten czowiek."
Patrzyli na niego, jakby nagle oszala.
- Jak, na wiato - powiedzia wreszcie Gill masz zamiar dosta si do Paacu
Krlewskiego, nie przechodzc obok Gwardzistw? - Jego oczy rozszerzyy si, jakby sobie
nagle co przypomnia. - wiatoci, nie masz zamiaru chyba... Chopcze, potrzebne ci bdzie
szczcie samego Czarnego, aby uj z yciem!
- O czym ty mwisz, Basel? Mat, jaki to durny zamiar ulg si w twej gowie?
- Mam szczcie, panie Gill - odrzek Mat. - Kiedy wrc, chc, by czeka na mnie
dobry posiek.
Wsta, sign po kubek z komi i rzuci na szczcie tu obok planszy do gry w
kamienie. aciata kotka odskoczya gwatownie, wygia grzbiet w uk i zasyczaa. Pi koci
zatrzymao si wreszcie, kada pokazywaa jedno oczko.
"Oczy Czarnego."
- To jest najlepszy rzut, ale moe te by najgorszy - skonstatowa Gill. - To zaley od
rodzaju gry, nieprawda? Chopcze, sdz, e masz zamiar zagra w niebezpieczn gr.
Dlaczego zamiast tego nie wemiesz tego kubka do wsplnej sali i nie stracisz paru
miedziakw? Wygldasz mi na czowieka, ktry lubi czasami sobie zagra. Ja zajm si tym,
aby list dotar bezpiecznie do Paacu.
- Coline chce, eby oczyci dreny - uci Mat i odwrci si do Thoma, karczmarz
za wci mruga szeroko otwartymi oczyma i mrucza co do siebie. - Chyba nie trzeba si
zakada o to, czy dostan strza podczas prby dorczenia tego listu, czy noem w plecy,
gdy bd czeka na nie wiadomo co. Wychodzi sze za i p tuzina przeciwko. Przypilnuj po
prostu, eby ten posiek na mnie czeka, Thom.
Rzuci na st zot mark, pod sam nos Gilla.
- Chciabym, eby moje rzeczy odniesiono do pokoju, gospodarzu. Jeeli opata za
wszystkie usugi okae si wysza, otrzymasz ode mnie jeszcze kilka monet. Uwaaj z tym
wielkim zwojem, przerazi Thoma strasznie.
Kiedy wychodzi z pomieszczenia, posysza jeszcze, jak Gill mwi do Thoma:
- Zawsze sdziem, e z tego chopaka jest niezy otr. Skd on zdoby zoto?
"Zawsze wygrywam, oto w jaki sposb je zdobyem pomyla pospnie. - Musz
wygra jeszcze raz i zakoczy spraw z Elayne oraz z Bia Wie. Jeszcze tylko raz."
ROZDZIA 16
WIADOMO Z CIENIA
Nawet wtedy, gdy ju znalaz si w Wewntrznym Miecie, wdrujc tym razem
pieszo, daleki by od cakowitego przekonania, e to, co sobie wymyli, rzeczywicie
sprawdzi si w praktyce. Wszystko powinno si uda, jeeli prawdziwie go poinformowano,
to wanie jednak nie byo do koca pewne. Omin owalny plac, znajdujcy si przed
frontonem Paacu i poszed wok cian, chronicych ogromn budowl oraz bezporednio
przylegajce do niej tereny, po ulicach, ktre zakrcay, dopasowujc swoje krzywizny do
konturw wzgrz. Zote kopuy Paacu lniy szydercze w swej niedosinoci. Waciwie
obszed Paac niemale dookoa, prawie docierajc z powrotem na plac, kiedy wreszcie to
zobaczy. Stromy stok, poronity gsto pocym si kwieciem, wznosi si od ulicy a do
biaego muru z nierwnych kamieni. Ponad szczyt muru wystaway obficie pokryte limi
gazie, wierzchoki kolejnych drzew mg z atwoci dojrze, patrzc dalej, w gb ogrodw
Krlewskiego Paacu.
"Mur wykonano tak, aby przypomina skalne urwisko - pomyla - z ogrodem po
drugiej stronie. By moe Rand powiedzia prawd."
Ostrone spojrzenie w kad stron upewnio go, e w tej chwili znajduje si zupenie
sam na uku ulicy. Powinien si popieszy; krte ulice ograniczay pole widzenia, w kadej
chwili kto mg nadej. Na czworakach wspi si po zboczu, nie dbajc, e jego buty
rozrywaj poszycie z czerwonego i biaego kwiecia. Nierwny kamie muru tworzy mnstwo
uchwytw dla palcw, a liczne wypukoci i szczeliny w jego powierzchni stanowiy
znakomite uatwienie nawet dla obutych stp.
"To kompletna beztroska z ich strony, e wszystko jest takie atwe" - myla,
wspinajc si.
Na chwil zapomnia, gdzie si znajduje, wspinaczka przywioda mu na myl odlege
czasy, kiedy jeszcze mieszka w Dwu Rzekach i wraz z Randem oraz Perrinem wyprawi si
poza Piaskowe Wzgrza a na skraj Gr Mgy. Po powrocie do Pola Emonda czekaa na nich
wprawdzie awantura, i to ze strony kadego, komu wpadli w rce - jemu dostao si
najbardziej, wszyscy bowiem sdzili, e by pomysodawc wyprawy - ale przez trzy dni
wspinali si wwczas na urwiste zbocza, spali pod goym niebem, jedli jajka wybierane z
gniazd czerwonoczubw, polowali z ukiem i z proc na tuste, szaroskrzyde jarzbki, owili
krliki w sida, rojc o znalezieniu skarbw i miejc si przez cay czas z tego, e w ogle
nie boj si nieszczcia, ktre w opowieciach starszych zawsze spadao na miakw,
zapuszczajcych si na te obszary. Z tej wycieczki przynis do domu dziwny kawaek skay,
w ktrej jakim sposobem odcisna si czaszka sporej ryby, dugie piro ogonowe nienego
ora oraz biay kamie wielkoci co najmniej jego doni, ktry wyglda tak, jakby
wyrzebiono go na ksztat ludzkiego ucha. Przynajmniej on by przekonany, i kamie
przypomina ucho, nawet jeeli Rand i Perrin byli innego zdania, ostatecznie wszak Tam
al'Thor popar wanie jego opini.
Palce omskny si na pytkim wyobieniu, lewa stopa stracia oparcie, zachwia si.
Jkn cicho i przylgnwszy cile do kamieni, ledwie utrzyma si na murze. Reszt drogi
pokona peznc. Gdy dotar na szczyt muru, przez chwil lea nieruchomo, dyszc ciko.
Wprawdzie spadajc z tej wysokoci, znalazby si na ziemi do szybko, jednak z atwoci
mg sobie przy tej okazji rozbi gow.
"Ty gupcze, pozwalasz sobie na takie rozkojarzenie. W ten sam sposb prawie
zabiem si rwnie na tamtych urwiskach. Ale to wszystko byo dawno temu."
W kadym razie, jego matka po tysickro zdya ju mu to wszystko wypomnie.
Spojrza po raz ostatni w kad stron, by upewni si, e nikt go nie widzi - caa ulica pod
nim bya pusta - i skoczy w d, na tereny paacowe.
Ogrd by olbrzymi, jego cieki, wyoone pytami kamienia, wiody przez traw
porastajc obszary midzy drzewami, nad nimi zwieszay si kaskady grubych splotw wi-
noroli. I wszdzie kwiaty. Biae kwiecie pokrywajce drzewa gruszy,, biae z rowym
nakrapianiem na jaboniach. Re wszelkich kolorw, jaskrawozote tnice, purpurowa
Sawa Emonda i wiele innych, ktrych nie potrafi rozpozna. Co do niektrych mia nawet
wtpliwoci, czy s prawdziwe. Jeden, z przedziwnym kwieciem barwy szkaratu i zota
wyglda niemale jak ptaki kolejny nie rni si na pozr od sonecznika, z tym e jego
te kwiaty miay rednic dwch stp i wicej, sama za rolina staa wsparta na tyczkach,
dorwnujcych wysokoci wzrostowi Ogirw.
Buty zazgrzytay na kamieniach cieki, przykucn za krzakami porastajcymi
wewntrzn powierzchni muru; obok przemaszerowali dwaj gwardzici; dugie, biae ko-
nierze przykryway im napierniki. Umiechn si z zadowoleniem, kiedy nawet nie spojrzeli
w jego stron.
"Szczcie. Wystarczy odrobina szczcia, a nigdy mnie nie zobacz, przynajmniej
dopki nie wrcz tego przekltego listu samej Morgase."
Przemyka przez ogrody jak cie, jakby tropi krliki, zamierajc za krzakiem lub
mocno przyciskajc si do pnia drzewa, kiedy tylko sysza odgos krokw. Na kamiennych
ciekach napotka jeszcze dwukrotnie pary onierzy, za drugim razem znaleli si tak blisko
niego, e jeszcze dwa kroki, a wypatrzyliby go. Kiedy zniknli za zason kwiatw i drzew,
zerwa ciemnoczerwony gwiazdobysk i z umiechem wplt sobie we wosy kwiat o
falujcych patkach. To byo rwnie zabawne jak kradzie jabkowego placka w niedziel, a
na dodatek znacznie atwiejsze. Kobiety zawsze uwanie strzegy swoich wypiekw, gupi
onierze nie odrywali wzroku od kamieni na ciekach.
Wkrtce znalaz si pod sam cian Paacu i w poszukiwaniu drzwi zacz
przelizgiwa si wok niej, ukryty za kwitncymi krzakami biaych r, wspinajcych si po
zrobionych z listewek drabinkach. Tu nad gow dostrzeg szereg ukowato sklepionych
okien, osdzi jednak, e gdyby przyapano go na wspinaniu si do nich, powd jego obe-
cnoci w tym miejscu staby si znacznie trudniejszy do wyjanienia, nili jego wejcie przez
hol. Dostrzeg kolejnych dwch onierzy i zamar - musz przej nie dalej jak trzy kroki od
niego. Usysza gosy, dobiegajce z okna pooonego tu nad jego gow; dwaj mczyni
rozmawiali dostatecznie gono, by mg rozrni sowa:
- ...s w drodze do zy, Wielki Panie. - W gosie mczyzny pobrzmiewao
przeraenie i sualczo.
- Pozwlmy im pokrzyowa jego plany, jeli potrafi. - Drugi gos by niszy i
twardszy, gos czowieka przyzwyczajonego do wydawania rozkazw. - To bdzie dla niego
dobra nauczka, zosta wyprowadzonym w pole przez trzy niedowiadczone dziewczyny.
Zawsze by gupcem i gupcem pozosta. S jakie wiadomoci o chopaku? On moe
zniszczy nas wszystkich.
- Nie, Wielki Panie. Znikn. Ale, Wielki Panie, jedna z tych dziewczyn jest
szczeniciem Morgase.
Mat ju chcia si odwrci, ale zamar w p ruchu. onierze znajdowali si bliej.
Wygldao jednak na to, e splecione cile pdy r skutecznie uniemoliwiy im do-
strzeenie lekkiego poruszenia.
"Szybciej, gupcy! Wynocha std, chc zobaczy, kim jest ten przeklty czowiek!"
Przez t chwil rozproszenia uwagi, cz rozmowy mu umkna.
- ...sta si nazbyt niecierpliwy, od kiedy odzyska wolno - oznajmi niszy gos. -
Nigdy nie potrafi poj, e najlepsze plany potrzebuj czasu, by dojrze. W cigu jednego
dnia pragnie posi wiat, i Callandora na dodatek. Niech go porwie Wielki Wadca! Moe
uwizi dziewczyn i zapragn j wykorzysta. A to moe zagrozi realizacji moich
wasnych planw.
- Wielki Panie, czy mam rozkaza jej, aby wrcia z zy?
- Nie. Ten gupiec, jeeli si o tym dowie, potraktuje to jako wystpienie przeciw
sobie. Dopilnuj, aby zgina bez najmniejszego haasu, Comar. Niech jej mier nie zwrci
niczyjej uwagi. - Jego miech zahucza niczym odlegy grzmot. - Te gupie wiedmy w swej
Wiey bd miay troch trudnoci z wyjanieniem jej zniknicia. A to zapewne bdzie dla
nas bardzo korzystne. Ka zrobi to szybko. Natychmiast, zanim on zdy si do niej dobra.
Dwaj onierze znajdowali si dokadnie obok miejsca, gdzie sta. Mat ca si woli
stara si zmusi ich stopy do szybszego marszu.
- Wielki Panie - niepewnie odezwa si drugi gos - to moe okaza si trudne. Wiemy,
e ona poda do zy, ale statek, na ktrym podrowaa, zosta odnaleziony na Aringill i
okazao si, i wszystkie trzy zeszy wczeniej z jego pokadu. Nie wiemy czy w tej chwili
pynie na innej odzi, czy te jedzie konno na poudnie. A kiedy ju dotrze do zy,
odnalezienie jej moe okaza si nieatwe, Wielki Panie. Gdyby mg, moe...
- Czy w dzisiejszych czasach na wiecie yj sami gupcy? - powiedzia ochryple niski
gos. - Czy sdzisz, e mog dotrze do zy w taki sposb, aby on si nie dowiedzia? Nie
mam zamiaru z nim walczy, nie w tej chwili, jeszcze nie. Przynie mi gow dziewczyny,
Comar. Przynie mi gowy wszystkich trzech, albo bdziesz baga mnie, abym zechcia
pozbawi ci twojej!
- Tak, Wielki Panie. Stanie si, jak kaesz: Tak. Tak.
onierze z chrzstem buciorw przeszli dalej, nawet nie spojrzawszy w bok. Mat
czeka do chwili, gdy widzia ju tylko ich plecy, a potem podskoczy, chwyci szeroki ka-
mienny parapet i podcign si, by zajrze przez okno.
Zdy zauway lecy na pododze, obszyty frdzlami dywan z Tarabon, wart
wypchanej srebrem sakiewki. Jedne z szerokich, rzebionych drzwi wanie si domykay.
Wysoki mczyzna o szerokich ramionach i muskularnej klatce piersiowej, opitej zielonym
jedwabiem haftowanego srebrem kaftana, wpatrywa si w drzwi ciemnoniebieskimi oczyma.
Jego czarna broda bya krtko przycita, na podbrdku pobyskiwao pasmo siwizny. Sprawia
wraenie silnego mczyzny, nawykego do wydawania rozkazw.
- Tak, Wielki Panie - powiedzia nagle, a Mat, zaskoczony, omal nie zelizgn si z
parapetu. Osdzi uprzednio, e musi by to w mczyzna o niskim gosie, ale teraz
zrozumia swoj pomyk. W chwili obecnej gos tego, ktry przedtem przemawia ulegle, nie
zawiera ju w sobie tej paszczcej si, jkliwej nuty, jednak nie mogo by adnych
wtpliwoci.
- Bdzie, jak rozkaesz, Wielki Panie - powtrzy gorzko mczyzna. - Sam,
wasnorcznie, zetn gowy tym trzem dziewkom. Kiedy tylko je znajd!
Wyszed, zamykajc za sob drzwi, a Mat opuci si na d.
Przez chwil trwa nieruchomo, schowany za ranymi krzewami. Kto w Paacu
pragn mierci Elayne, a po namyle na podobny los skaza rwnie Egwene oraz Nynaeve.
"Co, na wiato, one zamierzaj, udajc si do zy?"
Musiao chodzi o nie.
Wycign list Crki-Dziedziczki zza podszewki swego kaftana i wpatrywa si we,
marszczc czoo. Moe, kiedy go pokae, Morgase mu uwierzy. Nie bdzie mia kopotw z
podaniem rysopisu jednego z mczyzn. Ale czas na podchody min, ten muskularny
czowiek zdy wyruszy do bzy, zanim on w ogle znajdzie krlow, a niezalenie od tego,
co ona zrobi pniej, nie ma adnej pewnoci, e w jakikolwiek sposb bdzie mg go
powstrzyma.
Wzi gboki oddech, zrcznie przelizgn si pomidzy dwoma ranymi krzakami
- kosztowao go to jedynie kilka uku i zadrapa - i popieszy za onierzami, oddalajcymi
si po wykadanej kamiennymi pytami ciece. List Elayne trzyma w wycignitej doni tak,
by piecz zotej lilii bya od razu widoczna; w mylach ukada sobie szybko dokadny plan
wypowiedzi. Kiedy przedtem skrada si przez ogrody, stranicy na jego drodze wyrastali
niczym grzyby po deszczu, teraz jednak udao mu si przej przez cay niemal ogrd, nie
spotkawszy ani jednego. Min kilkoro drzwi. Wkroczenie do Paacu bez zezwolenia nie byo
zapewne najlepszym pomysem - Gwardzici mogli najpierw zareagowa w nieprzyjemny
sposb, a dopiero potem zechcie zadawa pytania - ale kiedy zastanawia si nad wejciem w
kolejne drzwi, one otworzyy si i wyszed z nich oficer bez hemu, ze zotym wzem na
ramieniu.
Rka tamtego odruchowo powdrowaa do rkojeci miecza, zdy obnay ju co
najmniej stop lnicej stali, zanim Mat wycign w jego kierunku trzymany w doni list.
- Elayne, Crka-Dziedziczka, le list do swej matki, krlowej Morgase, kapitanie.
Trzyma pismo w taki sposb, e piecz lilii bya wyranie widoczna.
Oficer ktem oka ogarn przestrze ogrodu po obu stronach, nie spuszczajc jednak
ani na chwil spojrzenia z Mata.
- Jak dostae si do tego ogrodu, chopcze? Nie wycign do koca miecza z
pochwy, jednak nie schowa go rwnie. - Elber stoi przy gwnej bramie. Jest gupcem, ale
przecie nie pozwoliby nikomu swobodnie chodzi po paacowych terenach.
- Gruby czowiek ze szczurzymi oczyma? - Mat, przeklinajc sw pochopno, ugryz
si w jzyk, ale tamten lekko skin gow; w rzeczy samej, nieomal si umiechn, nie
zagodzio to jednak w niczym jego czujnoci, ni podejrzliwoci. - Wciek si, kiedy
powiedziaem, e przyjechaem z Tar Valon, nie da mi nawet najmniejszej szansy, abym
pokaza mu list, albo wymieni imi Crki-Dziedziczki. Grozi, e mnie aresztuje, jeeli
natychmiast sobie nie pjd, dlatego te przeszedem przez mur. Obiecaem, e dostarcz to
do rk wasnych krlowej Morgase, rozumie pan, kapitanie? Przyrzekem, a ja zawsze
dotrzymuj przyrzecze. Widzi pan piecz?
- Znowu ten przeklty mur ogrodu - wymrucza oficer. - Powinien by po trzykro
wyszy.
Wbi wzrok w Mata.
- Porucznik Gwardii, nie kapitan. Jestem porucznikiem Gwardii, Tallanvor.
Rozpoznaj piecz Crki-Dziedziczki.
Na koniec jego miecz wlizgn si do pochwy. Wycign do, ale nie bya to ta, w
ktrej przedtem ciska gowni miecza.
- Daj mi list, a ja zanios go krlowej. Zaraz po tym, jak poka ci wyjcie. Inni mog
si okaza nie tak agodni, kiedy ci tutaj znajd.
- Obiecaem, e dostarcz go do rk wasnych upiera si Mat.
"wiatoci, nawet nie pomylaem, e mog mnie do niej nie dopuci"
- Zoyem obietnic. Samej Crce-Dziedziczce.
Mat ledwie dostrzeg ruch doni Tallanvora, a ju mia na gardle ostrze miecza.
- Zabior ci do krlowej, wieniaku - powiedzia mikko tamten. - Ale wiedz, e
pozbawi ci gowy zanim zdysz mrugn, jeli tylko pomylisz o zrobieniu jej krzywdy.
Mat umiechn si najbardziej przekonujco jak tylko potrafi. A nazbyt dojmujcy
by nacisk ostrza lekko wygitej klingi na jego gardle.
- Jestem lojalnym Andoraninem - powiedzia i - lojalnym poddanym krlowej, niechaj
j wiato owieca. C, gdybym by tutaj w zimie, z pewnoci zacignbym si pod
rozkazy lorda Gaebrila.
Tallanvor rzuci mu ostre spojrzenie, zacisn usta, wreszcie odsun miecz. Mat
przekn lin, ledwie powstrzymujc pragnienie dotknicia szyi, aby upewni si, czy na
skrze nie pozostao skaleczenie.
- Wyjmij kwiat ze swych wosw - powiedzia Tallanvor, chowajc miecz. - Wydaje ci
si, e przyszede tutaj w zaloty?
Mat wycign kwiat gwiazdobysku z wosw i poszed za oficerem.
"Przeklty gupiec, eby tak utyka sobie kwiaty we wosy. Musz przesta
zachowywa si tak gupio."
W istocie wcale nie szed za nim, bowiem Tallanvor nie spuszcza z niego oka, nawet
idc z przodu. W efekcie stanowili dziwn par, gdy oficer szed przed nim, trzymajc si
troch z boku, na poy zwrcony w jego stron, na wypadek gdyby zechcia czego
sprbowa. Ze swej strony Mat stara si wyglda rwnie niewinnie jak dziecko, pluskajce
si w kpieli.
Wzorzyste gobeliny na cianach musiay przynie swym tkaczom sporo srebra,
podobnie jak dywany, ktre nawet tutaj, w korytarzach, przykryway posadzki wykadane
biaymi kaflami. Na skrzyniach i niskich komdkach z polerowanego drewna, tak
znakomitych jak te, ktre wczeniej podziwia w Wiey, stay wszdzie zote i srebrne talerze,
tace, puchary oraz dzbany. Sucy bezustannie przemykali korytarzami, odziani w czerwon
liberi z biaymi konierzami i mankietami oraz godem Biaego Lwa Andoru na piersiach.
Przyapa si na tym, i zastanawia si, czy Morgase grywa w koci.
"Pomys idioty. Krlowe nie rzucaj koci. Ale mog si zaoy, e kiedy wrcz jej
ten list i donios, i kto w Paacu zamierza zabi Elayne, obdaruje mnie pkat sakiewk."
Puci wodze fantazji, wyobraajc sobie, e otrzymuje tytu lorda - z pewnoci
czowiek, ktry odkry spisek, majcy na celu zamordowanie Crki-Dziedziczki, mg
oczekiwa w rewanu podobnej nagrody.
Tallanvor prowadzi go przez tak wiele korytarzy i skro tak licznych dziedzicw, i
zacz si zastanawia czy potrafiby sam odnale drog powrotn, kiedy nagle okazao si,
e na jednym z dziedzicw znajduj si nie tylko sucy. Podwrzec otaczaa kolumnada
kruganka, porodku znajdowa si okrgy basen z tymi i biaymi rybami, po powierzchni
wody pyway licie i biae kwiaty lilii wodnych. Mczyni w barwnych kaftanach
haftowanych zotem i srebrem oraz kobiety odziane w szerokie suknie zachowywali si w
sposb bardzo wyszukany, czekajc w gotowoci na rozkazy kobiety o czerwonozotych
wosach; ta siedziaa na wzniesionym brzegu basenu, zanurzywszy palce w wodzie, ze
smutkiem obserwujc ryby, ktre szczypay koniuszki jej palcw w nadziei na otrzymanie
karmy. Piercie z Wielkim Wem otacza rodkowy palec jej lewej doni. U jej boku sta
wysoki, ciemnowosy mczyzna, czerwony jedwab jego kaftana kry niemal cakowicie haft
zotych lici i spiral, ale Mat skierowa swj wzrok na kobiet.
Nie potrzebowa nawet widoku wieca wspaniaych r ze zota w jej wosach, ani
narzuconej na sukni stuy, na ktrej czerwonych pasach naszyto godo Lwa Andoru, aby
wiedzie, e stoi przed Morgase, z aski wiatoci Krlow Andoru, Obroc Dziedziny,
Opiekunk Ludu, Zasiadajc na Wysokim Tronie Domu Trakand. Miaa rysy twarzy i urod
Elayne; tak wanie bdzie wyglda tamta, gdy dojrzeje. Sama jej obecno na dziedzicu
spychaa wszystkie pozostae kobiety w cie.
"Zataczybym z ni diga i skrad pocaunek przy wietle ksiyca, nie baczc na jej
wiek. - Przywoa si do porzdku. - Nie zapominaj, kim ona jest."
Tallanvor przyklkn na jedno kolano, zwinit w pi do wspar na biaym
kamieniu dziedzica.
- Moja Pani, przyprowadziem posaca, ktry przywiz list od lady Elayne.
Mat obj spojrzeniem postaw onierza, sam jednak zadowoli si gbokim
ukonem.
- Od Crki-Dziedziczki... hm... moja Pani.
Kaniajc si, wycign przed siebie do, w ktrej trzyma list, tak, eby widoczny
by zototy wosk pieczci.
"Kiedy tylko go przeczyta i przekona si, e Elayne ma si dobrze, wtedy jej powiem."
Morgase obja go spojrzeniem ciemnoniebieskich oczu.
"wiatoci! Pod warunkiem, e jest w dobrym nastroju."
- Przywioze list od mego niesfornego dziecka? Jej gos by chodny, ale mona
byo wyczu w nim ton namitnoci, gotowej w kadej chwili wybuchn. - To musi oznacza
przynajmniej tyle, e ona yje! Gdzie ona jest?
- W Tar Valon, moja Pani - udao mu si wykrztusi.
"wiatoci, chciabym by wiadkiem pojedynku na spojrzenia pomidzy ni a
Amyrlin."
Po namyle zdecydowa jednak, e wcale by tego nie chcia.
- A przynajmniej bya tam, gdy wyruszaem w drog.
Morgase wykonaa niecierpliwy gest doni, a Tallanvor podnis si, aby wzi list z
rki Mata i poda go jej. Przez chwil marszczya brwi, przygldajc si pieczci lilii, potem
zamaa j ostrym ruchem doni. Czytajc, mruczaa do siebie cicho i potrzsaa gow przy
kadym niemal wersie.
- Nie moga napisa nic wicej, nieprawda? - powiedziaa cicho do siebie. -
Zobaczymy czy postpi tak, jak obiecuje...
Nagle twarz jej pojaniaa.
- Gaebril, zostaa podniesiona do godnoci Przyjtej. Niecay rok przebywaa w Wiey
i ju j wyniesiono.
Umiech znikn z jej twarzy tak nagle jak si pojawi, a usta zacisny si.
- Kiedy to nikczemne dziecko wpadnie w moje rce, poauje, e nie jest dalej
nowicjuszk.
"wiatoci - pomyla Mat - czy nic nie jest w stanie wprawi jej w dobry humor?" .
Postanowi, e powinien wszystko powiedzie od razu, mia jednak nadziej, i wyraz
twarzy Morgase nie zdradza zamiaru cicia czyjej gowy.
- Moja Pani, przypadkiem usyszaem...
- Milcz, chopcze - powiedzia spokojnie ciemnowosy mczyzna w kapicym od
zota kaftanie. By przystojny, niemale w takim samym stopniu jak Galad, wyglda prawie
tak samo modo, pomijajc siwizn na skroniach, ale zbudowany by znacznie potniej,
wyszy od Randa i rwnie szeroki w ramionach jak Perrin. - Za chwil posuchamy, co masz
nam do powiedzenia.
Sign ponad ramieniem Morgase i wycign jej list z rki. Spojrzaa na niego - Mat
niemale poczu, jak rozpala si w niej gniew - ale mczyzna o ciemnych wosach pooy
tylko siln do na jej ramieniu, nie odrywajc nawet na chwil wzroku od pisma i gniew
Morgase zgas.
- Wyglda na to, e znw opucia Wie - oznajmi. - W subie Tronu Amyrlin. Ta
kobieta ponownie przesza sam siebie, Morgase.
Mat nie mia najmniejszych trudnoci z utrzymaniem jzyka na wodzy.
"Szczcie."
W istocie, przyklei mu si do podniebienia.
"Czasami sam nie wiem czy to dobrze, czy le."
Ciemnowosy mczyzna by wacicielem tego niskiego gosu, owym "Wielkim
Panem", ktry domaga si gowy Elayne.
"Nazwaa go Gaebril. Jej doradca chce zamordowa Elayne? wiatoci!"
A Morgase patrzya do gry, na niego, niczym wierny pies, ktry czuje na grzbiecie
do pana.
Gaebril zwrci spojrzenie niemale czarnych oczu na Mata. W jego wzroku
byszczaa sia i wiedza.
- Co moesz nam o tym powiedzie, chopcze?
- Nic... hm... mj panie. - Mat odkaszln, wzrok tego czowieka trudniej byo
wytrzyma ni spojrzenie Amyrlin. - Pojechaem do Tar Valon, by odwiedzi siostr. Jest
nowicjuszk. Else Grinwell. Ja jestem Thom Grinwell, mj panie. Lady Elayne dowiedziaa
si, e wracajc mam zamiar zobaczy Caemlyn... sam pochodz z Comfrey, mj panie, z
maej wioski na pnoc od Baerlon. Zanim nie pojechaem do Tar Valon, nigdy nie widziaem
miasta wikszego ni Baerlon, a ona... to znaczy lady Elayne... daa mi ten list, ebym go
zawiz.
Zdao mu si, e Morgase obrzucia go uwanym spojrzeniem, kiedy powiedzia, e
pochodzi z okolicy pooonej na pnoc od Baerlon, wiedzia jednak, i jest tam naprawd
wioska zwana Comfrey, pamita jak kto o niej kiedy wspomina.
Gaebril pokiwa gow, ale nie zaprzesta indagacji.
- Czy wiesz, dokd Elayne si wybieraa, chopcze? W jakiej sprawie? Mw prawd,
nie masz si czego obawia. Jeeli skamiesz, zostaniesz wydany na mki.
Mat nie musia si szczeglnie wysila na peen przestrachu grymas.
- Mj Panie, tylko raz widziaem Crk-Dziedziczk. Wtedy, gdy daa mi ten list... i
zot mark!... i kazaa mi zawie go do krlowej. O treci listu nie wiem nic wicej ponad
to, co usyszaem przed chwil.
Gaebril zdawa si rozwaa wypowiedziane przez Mata sowa, jednake najlejszy
grymas na jego twarzy nie zdradza czy wierzy w nie choby czciowo, czy te wcale.
- Nie, Gaebril! - powiedziaa nagle Morgase. - Zbyt wielu posano ju na mki. Mog
zrozumie konieczno takiego postpowania, kiedy przedstawisz mi dla niej okrelone racje,
w tym przypadku jednak jest to niepotrzebne. Nie wobec chopca, ktry przywiz list, nawet
nie znajc jego treci.
- Jak moja krlowa rozkae, tak si te i stanie zgodzi si ciemnowosy mczyzna.
Ton gosu by peen szacunku, rwnoczenie dotkn jej policzka, co spowodowao, i
zarowio si jej lico i usta, zupenie jakby oczekiwaa na pocaunek.
Oddech Morgase sta si nierwny.
- Powiedz mi, Thomie Grinwell, czy moja crka wygldaa dobrze, kiedy j widziae?
- Tak, moja Pani. miaa si, bya rozbawiona, czasami nawet zuchwaa... to znaczy,
chciaem powiedzie...
Widzc wyraz jego twarzy, Morgase zamiaa si lekko.
- Nie bj si, modziecze. Elayne rzeczywicie potrafi by zuchwaa, czciej, ni jest
to wskazane. Ciesz si, e z ni wszystko dobrze. - Bkitne oczy baday go dogbnie. -
Mody czowiek, ktry opuci swoj wiosk, czsto miewa trudnoci z powrotem do domu.
Sdz, e bdziesz jeszcze duo podrowa, zanim znw zobaczysz Comfrey. By moe
trafisz nawet jeszcze raz do Tar Valon. W takim przypadku, jeeli spotkasz ponownie moj
crk, powiedz jej, e czsto auje si sw wypowiedzianych w gniewie. Nie odwoam jej z
Biaej Wiey przed upywem stosownego czasu. Powiedz jej te, i czsto myl o dniach,
ktre sama tam spdziam, tskni za cichymi rozmowami z Sheriam w jej gabinecie. Powtrz
jej te sowa, Thomie Grinwell.
Mat niespokojnie wzruszy ramionami.
- Tak, moja Pani. Ale... hm... Nie zamierzam wraca do Tar Valon. Jeden raz w yciu
wystarczy. Mj ojciec potrzebuje mnie na farmie. Beze mnie moja siostra skazana ju zawsze
bdzie na dojenie krw.
Gaebril zamia si dudnicym miechem, wydawa si szczerze ubawiony.
- Niepokoisz si wic o mleczne krowy, chopcze? By moe rzeczywicie powiniene
zobaczy nieco wiata, zanim si odmieni. Masz! - Wycign sakiewk i rzuci mu; Mat,
chwytajc j, poczu przez zamsz twarde krawdzie monet. - Jeeli Elayne moga da ci zot
mark za wzicie jej listu, ja dam ci dziesi za dostarczenie go bezpiecznie do miejsca
przeznaczenia. Zobacz troch wiata, zanim wrcisz do swych krw.
- Tak, mj Panie. - Mat unis nieco do trzymajc sakiewk, zdoby si nawet na
saby umiech. - Dzikuj ci, mj Panie.
Ale mczyzna o ciemnych wosach skinieniem da mu ju znak do odejcia, sam za
odwrci si w stron Morgase, wspierajc donie na biodrach.
- Sdz, e nadszed ju czas, Morgase, aby przeci ten ropiejcy wrzd na granicy
Andoru. Przez swoje maestwo z Taringailem Damodredem nabya praw do Tronu Soca.
Gwardia Krlowej moe uczyni twe pretensje do sukcesji rwnie powanymi jak roszczenia
wszystkich pozostaych pretendentw. Ja zapewne rwnie mgbym pomc odrobin w ich
realizacji. Uwierz mi.
Tallanvor dotkn ramienia Mata i obaj, kaniajc si, wycofali z dziedzica. Mat nie
sdzi, by ktokolwiek zauway ich odejcie. Gaebril wci mwi, a wszyscy lordowie i damy
zdawali si chon jego sowa. Morgase suchajc marszczya czoo, potakiwaa jednak
rwnie ochoczo jak pozostali.
ROZDZIA 17
PRZECIGN CIE
Z maego dziedzica z basenem, w ktrym pyway ryby, Tallanvor szybko powid
Mata na wielki plac, znajdujcy si przed frontonem Paacu. Stali teraz przed wysokimi,
pozacanymi bramami, ktre lniy w socu. Zbliao si poudnie. Mat czu gwatowne
pragnienie opuszczenia tego miejsca, naglc potrzeb popiechu. Trudno byo dotrzyma
kroku modemu oficerowi. Kto mgby zdziwi si, gdyby zacz biec, ale by moe - cho
tylko by moe - rzeczy naprawd przedstawiay si w taki sposb, jak wyglday par chwil
wczeniej. By moe Gaebril naprawd nie podejrzewa, e on wie.
"By moe."
Nie potrafi zapomnie tych dwojga niemale czarnych oczu, ktre niczym zby wide
przerzucay i roztrzsay zawarto jego gowy.
"wiatoci, by moe."
Zmusi si, by i tak wolno, jakby mia do dyspozycji cay czas wiata...
"Po prostu wiejski prostaczek z sianem zamiast mzgu, zagapiony na kobierce i zoto.
Zwyczajny wczga z botem na butach, ktremu nigdy nie przyjdzie do gowy, e kto
mgby wsadzi mu n w plecy."
...a wreszcie Tallanvor wyprowadzi go przez furt w jednej z bram i wyszed za nim.
Gruby oficer ze szczurzymi oczami wci tam by w towarzystwie swoich
Gwardzistw, a kiedy zobaczy Mata, jego twarz na powrt poczerwieniaa. Zanim jednak
zdy otworzy usta, przemwi Tallanvor.
- On dostarczy list do krlowej od Crki-Dziedziczki. Moesz si cieszy, Elbert, e
ani Morgase, ani Gaebril nie wiedz, i starae si mu w tym przeszkodzi. Lord Gaebril by
nadzwyczaj zainteresowany treci pisma lady Elayne.
Kolor twarzy Elberta zmieni si z czerwieni w biel, dorwnujc odcieniem barwie
jego konierza. Spojrza raz na Mata, a potem przemkn wzdu szeregu swych Gwardzistw,
jego paciorkowate oczy zerkay przez kraty przybic pod ich hemy, jakby stara si dociec,
czy ktry z nich spostrzeg jego strach.
- Dzikuj ci - zwrci si Mat do Tallanvora i naprawd by mu wdziczny.
Zapomnia o grubasie, dopki nie spotka si z nim ponownie twarz w twarz. - Bd zdrw,
Tallanvor.
Ruszy przez owalny plac, starajc si nie i zbyt szybko i stwierdzi z zaskoczeniem,
e Tallanvor postanowi dotrzyma mu towarzystwa.
"wiatoci, czy on jest czowiekiem Gaebrila, czy Morgase?"
Poczu swdzenie midzy opatkami, jakby ostrze noa ju szukao drogi do jego
plecw...
"On nic nie wie, niech sczezn! Gaebril nie podejrzewa nawet, e ja wiem!"
...kiedy mody oficer na koniec przemwi:
- Czy duo czasu spdzie w Tar Valon? W Biaej Wiey? Wystarczajco duo, by
co zobaczy?
- Byem tam tylko trzy dni - odrzek ostronie Mat.
Skrciby jeszcze ten czas - gdyby mg dorczy list, nie wspominajc nawet o
pobycie w Tar Valon, postpiby tak - ale nie wydawao mu si, by jego rozmwca uwierzy,
e przeby ca t drog, aby zobaczy si z siostr i wyjecha tego samego dnia.
"O co, na wiato, mu chodzi?"
- Zobaczyem tyle, ile si dao przez trzy dni. Nic wanego. Nie oprowadzano mnie, i
nie pokazywano niczego. Pojechaem tam tylko po to, by zobaczy Else.
- Musiae co sysze, czowieku. Kto to jest Sheriam? Czy rozmowa w jej gabinecie
oznacza co szczeglnego?
Mat ywo potrzsn gow, aby zamaskowa wyraz ulgi, jaki mg odmalowa si na
jego twarzy.
- Nawet nie wiem, kim ona jest - powiedzia z przekonaniem. By moe sysza, jak
Egwene albo Nynaeve wymieniay to imi. Moe wszystkie Aes Sedai, ktre tam spotka? -
Dlaczego miaoby to co oznacza?
- Nie wiem - przyzna cicho Tallanvor. - Jest tyle rzeczy, ktrych nie rozumiem.
Czasami wydaje mi si, e ona prbuje co powiedzie...
Rzuci Matowi ostre spojrzenie.
- Jeste naprawd lojalnym Andoraninem, Thomie Grinwell?
- Oczywicie, e jestem.
"wiatoci, jeeli czciej zaczn powtarza te sowa, by moe w kocu sam w nie
uwierz."
- A co z tob? Czy ty suysz lojalnie Morgase i Gaebrilowi?
Wzrok Tallanvora by tak bezwzgldny jak wynik rzutu komi.
- Su Morgase, Thomie Grinwell. Jej su i gotowym odda za ni ycie. Bd
zdrw!
Odwrci si i pomaszerowa w kierunku Paacu, uderzajc doni o rkoje miecza.
Obserwujc jak si oddala, Mat wymrucza do siebie:
- Zao si o to - lekko podrzuci zamszow sakiewk - e Gaebril mwi to samo.
Jakiekolwiek intrygi prowadzono w Paacu, nie chcia by wcignity w adn z nich.
I wolaby mie pewno, e Egwene i jej przyjaciki rwnie nie s w nie zapltane.
"Gupie kobiety! Teraz musz dba o to, by nie wpady w puapk, zamiast zajmowa
si sob!"
Zacz biec dopiero wwczas, gdy krte ulice skryy go przed ewentualnymi
spojrzeniami z Paacu.
Kiedy wpad pdem do "Bogosawiestwa Krlowej", stwierdzi, e od czasu jak j
opuci, sytuacja w bibliotece nie ulega adnej istotnej zmianie. Thom i karczmarz wci
siedzieli nad plansz do gry w kamienie - rozgrywali ju kolejn parti, jak mg si
przekona po rozmieszczeniu kamieni, ale sytuacja Gilla nie bya wcale lepsza ni poprzednio
- za aciata kotka znw siedziaa na stole i mya si. Obok kota staa popielniczka, w ktrej
leay ich nie zapalone fajki oraz taca z resztkami posiku na dwie osoby, natomiast jego
dobytek znikn z fotela. Koo okcia kadego z mczyzn sta kubek z winem.
- Wyjedam, panie Gill - oznajmi. - Moesz zatrzyma monet i potraktowa j jako
zapat za posiek. Zostan tylko, by si naje, ale potem natychmiast ruszam do zy.
- Skd ten popiech, chopcze? - Thom zdawa si uwaniej obserwowa kota ni
sytuacj na planszy. Przecie dopiero co przyjechalimy.
- Dorczye wic list lady Elayne? - ochoczo zapyta karczmarz. - I wyglda na to, e
udao ci si uj cao. Czy naprawd wspie si na ten wysoki mur, jak tamten mody
czowiek? Nie, to nie ma znaczenia. Czy list uspokoi Morgase? Czy wci musimy chodzi
ostronie, niczym po kruchym lodzie, czowieku?
- Przypuszczam, e j uspokoi - odrzek Mat. Sdz, e tak.
Zawaha si na moment, podrzucajc w doni sakiewk Gaebrila. Wydawaa brzczcy
odgos. Nawet nie zajrza, by zobaczy czy rzeczywicie zawiera dziesi zotych marek,
waga mniej wicej si zgadzaa.
- Panie Gill, co moe mi pan powiedzie o Gaebrilu? Oprcz tego, e nie lubi Aes
Sedai. Mwie, e od niedawna przebywa w Caemlyn?
- Dlaczego o niego pytasz? - zdziwi si Thom. - Basel, masz zamiar wreszcie pooy
ten kamie, czy nie?
Karczmarz westchn i umieci czarny kamie na planszy, a bard potrzsn gow.
- C, chopcze - zacz Gill - nie ma zbyt wiele do opowiadania. Przyjecha z
zachodu, kiedy jeszcze trwaa zima. Gdzie z waszych stron, jak mi si wydaje. By moe to
byy nawet Dwie Rzeki. Syszaem, jak mwiono co o grach.
- W Dwu Rzekach nie ma adnych lordw - odparowa Mat. - Moe jacy mieszkaj w
okolicach Baerlon. Nie wiem.
- Moe by i tak, chopcze. Przedtem nigdy o nim nie syszaem, ale przecie nie znam
wszystkich lordw prowincji. Pojawi si, kiedy Morgase wci jeszcze bya w Tar Valon,
tak, to byo wtedy, a poowa miasta obawiaa si, e ona moe rwnie znikn za spraw Aes
Sedai. Druga poowa za w ogle nie chciaa, eby powrcia. Znowu zaczy si zamieszki,
tak jak zeszego roku pod koniec zimy.
Mat potrzsn gow.
- Nie interesuje mnie polityka, panie Gill. Chciabym si czego dowiedzie o
Gaebrilu.
Thom spojrza na niego, zmarszczy brwi i somk zacz wyciga resztki nie
dopalonego tytoniu ze swej fajki o dugim cybuchu.
- Przecie wanie opowiadam ci o Gaebrilu, chopcze - powiedzia Gill. - W czasie
zamieszek stan na czele frakcji popierajcej Morgase... jak syszaem, otrzyma nawet ran
w walce... a zanim ona wrcia, zdoa ju opanowa sytuacj. Garethowi Bryne nie podobay
si metody jakie przy tym zastosowa... potrafi by naprawd okrutny... ale Morgase bya tak
zadowolona, i porzdek zosta przywrcony, e mianowaa go na stanowisko, ktre
zazwyczaj pozostawao w gestii Elaidy.
Karczmarz przerwa. Mat czeka na cig dalszy, ale tamten milcza. Thom do pena
nabi sw fajk tytoniem i przeszed przez pomieszczenie, by zapali j od maej lampki, ktr
specjalnie w tym celu ustawiono na gzymsie kominka.
- Co dalej? - zapyta Mat. - Ten czowiek musia mie jakie powody, dla ktrych to
zrobi. Jeeli oeni si z Morgase, bdzie krlem, kiedy ona umrze! Przynajmniej wwczas,
gdy Elayne rwnie nie bdzie ya?
Thom zakasa, zapalajc fajk, a Gill zamia si.
- Andorem rzdzi krlowa, chopcze. Zawsze krlowa. Jeeli Morgase i Elayne umr...
wiatoci, spraw, by si tak nie stao!... wwczas na tronie zasidzie najblisza powinowata
Morgase. W tej kwestii przynajmniej nie ma wtpliwoci, to jest jej kuzynka, lady Dyelin.
Inaczej byo wwczas, gdy wygasa sukcesja po Tigraine. Wwczas min rok, zanim
Morgase zasiada na Tronie Lwa. Dyelin moe zatrzyma Gaebrila jako swojego doradc,
albo wyj za niego, by scementowa dynasti... chocia zapewne tego nie zrobi, chyba e
Morgase urodziaby mu dziecko... ale nawet wwczas bdzie tylko Ksiciem Maonkiem.
Niczym wicej. wiatoci dziki, Morgase jest jeszcze mod kobiet. A Elayne cieszy si
dobrym zdrowiem. wiatoci! W licie nie napisano przypadkiem, e zachorowaa,
nieprawda?
- Czuje si dobrze.
"Jak dotd, przynajmniej."
- Czy moesz mi co jeszcze o nim powiedzie? Nie wyglda na to, by go szczeglnie
lubi. Dlaczego?
Karczmarz zmarszczy czoo, zastanawiajc si nad czym, poskroba podbrdek i
potrzsn gow.
- Przypuszczam, e nie podoba mi si pomys, i miaby si oeni z Morgase, ale tak
naprawd nie wiem dlaczego. Mwi si o nim, e jest porzdnym czowiekiem, caa szlachta
si z nim liczy. Najbardziej nie podobaj mi si ludzie, ktrych wprowadzi w szeregi
Gwardii. Zbyt wiele zmienio si od czasu, kiedy nasta w Caemlyn, ale nie zapisuj
wszystkiego na jego rachunek. Od kiedy si pojawi, jako zbyt duo jest szeptania po ktach.
Mona by pomyle, e stalimy si jak Cairhienianie, zachowujemy si bowiem dokadnie
tak jak oni, zanim wybucha u nich wojna domowa... wszyscy tylko knuj spiski, starajc si
zdoby przewag nad innymi. Od czasu jak zjawi si Gaebril, mam ze sny i nie tylko ja. To
gupia rzecz, tak si kopota snami. Prawdopodobnie martwi si tylko o Elayne i o to, jak
bd si ukaday stosunki midzy Morgase a Bia Wie oraz tym, e ludzie zachowuj si
jak Cairhienianie. Po prostu nie wiem. Dlaczego zadajesz te wszystkie pytania o lorda
Gaebrila?
- Poniewa on chce zabi Elayne - oznajmi Mat a take Egwene i Nynaeve.
W tym co usysza od Gilla, nie mg dopatrzy si niczego wanego.
"Niech sczezn, nie musz wiedzie, dlaczego chce je zabi. Po prostu musz go
powstrzyma."
Obaj mczyni ponownie zagapili si na niego. Jakby oszala. Znowu.
- Znw zachorowae? - zapyta podejrzliwie Gill. - Pamitam jak ostatnim razem
zezowae na wszystkich. A wic albo o to chodzi, albo zamylie sobie jaki rodzaj artu.
Wygldasz mi na artownisia. Jeeli tak, to jest to wyjtkowo paskudny dowcip!
Mat skrzywi si.
- To nie jest aden przeklty art. Podsuchaem go, jak rozmawia z jakim
czowiekiem o imieniu Comar i kaza mu ci gow Elayne. Oraz Egwene i Nynaeve! Po-
tny mczyzna, z biaym pasmem wosw w brodzie.
- Z opisu to rzeczywicie moe by lord Comar powiedzia wolna Gill. - By
znakomitym onierzem, ale powiada si, e opuci szeregi Gwardii w zwizku z jak
spraw dotyczc sfaszowanych koci. Nikt mu tego nie zarzuci, oczywicie, Comar by
jednym z najlepszych szermierzy w Gwardii. Ty rzeczywicie tak sdzisz, nieprawda?
- Sdz, e tak, Basel - wtrci Thom. - Jestem przekonany, e on tak myli.
- Niech nas wiato owieca! Co powiedziaa na to Morgase? Przecie z pewnoci
jej powiedziae? Niech ci wiato spali, musiae jej powiedzie!
- Oczywicie, e powiedziaem - odparowa gorzko Mat. - Podczas gdy Gaebril sta
tu obok, a ona patrzya na niego niczym usychajcy z mioci kanapowy piesek!
Powiedziaem wic tak: "Mog by sobie prostym wieniakiem, ktry jakie p godziny temu
zwyczajnie przelaz przez mur otaczajcy Paac i ogrody, ale ju zdyem si dowiedzie, e
twj zaufany doradca, ktry stoi obok, i ktrego wydajesz si kocha, zamierza zamordowa
twoj crk." wiatoci, czowieku, ona ciaby mi gow.
- Rzeczywicie mogaby to zrobi. - Thom wpatrywa si w zawie zdobienia na
gwce swojej fajki i szarpa wsa. - Jej gniew zawsze by rwnie gwatowny jak burza z
byskawicami i dwakro bardziej niebezpieczny.
- Ty wiesz o tym lepiej ni wikszo ludzi, Thom powiedzia Gill nieobecnym
gosem. Wpatrujc si w przestrze, przeczesywa domi siwiejc czupryn. - Musi by co,
co mgbym zrobi. Nie miaem w rku miecza od czasw wojen z Aielami, lecz... C, to si
na nic nie zda. Da si zabi i niczego przy okazji nie uzyska. Jednak przecie musz co
zrobi!
- Plotka. - Thom potar nos, zdawa si wci obserwowa sytuacj na planszy i mwi
jakby wycznie do siebie. - Nikt nie powstrzyma plotek, by nie dotary do ucha Morgase, a
jeeli zaczn si wystarczajco czsto powtarza, wwczas bdzie musiaa si zastanowi.
Plotka jest gosem ludu, a gos ludu czsto mwi prawd. Morgase o tym wie. Nie ma takiego
czowieka, ktrego zdecydowabym si wystawi przeciwko niej w Grze. Mio czy nie,
kiedy Morgase zacznie przyglda si bliej poczynaniom Gaebrila, on nie bdzie w stanie
skry przed ni nawet blizn z dziecistwa. A kiedy dowie si, e ma zamiar zrobi krzywd
Elayne... - Umieci kamie na planszy, na pierwszy rzut oka posunicie wydawao si niezbyt
fortunne, ale Mat zorientowa si, e w trzech ruchach kolejny kamie Gilla zostanie zbity. -
...wwczas lord Gaebril zostanie z wszelkimi honorami pochowany.
- Ty i ta twoja Gra Domw - wymamrota Gill. Jednakowo, to moe si uda. Na jego
twarzy wykwit nagy umiech. - Wiem nawet, komu powiedzie najpierw. Wszystko co
musz zrobi, to nadmieni Gildzie, e niem o tym, a w cigu trzech dni ona opowie to
poowie sucych w Nowym Miecie jako fakt. Jest najwiksz plotkark, jak kiedykolwiek
Stwrca powoa na ten wiat.
- Upewnij si tylko, e nikt nie znajdzie rda tej plotki, Basel.
- O to si nie bj, Thom. Popatrz, tydzie temu jaki czowiek opowiedzia mi jeden z
moich zych snw jako co, co usysza od kogo, komu z kolei opowiedzia to jeszcze kto
inny. Gilda musiaa podsysze, jak opowiadaem go Coline, ale kiedy zapytaem,
poczstowaa mnie list nazwisk, ktre prowadziy na zupenie przeciwn stron Caemlyn i
tam lad znika. C, w rzeczy samej, sam poszedem tam i znalazem ostatniego czowieka w
tym acuszku, po prostu z ciekawoci, aby dowiedzie si przez ile ust caa rzecz przesza,
on za powiedzia mi, e to by jego wasny sen. Nie ma obawy, Thom.
Mata tak naprawd wcale nie obchodzio, co oni maj zamiar zrobi ze swoimi
plotkami; adne plotki nie pomog Egwene i jej przyjacikom, ale jedna rzecz go
zastanowia.
- Thom, mwisz o tym jakby troch zbyt spokojnie. Mylaem, e Morgase bya
wielk mioci twego ycia.
Bard ponownie wpatrzy si w gwk swojej fajki.
- Mat, bardzo mdra kobieta powiedziaa mi kiedy, e czas uleczy me rany, e czas
agodzi wszystko. Nie uwierzyem jej. Ona jednak miaa racj.
- Chcesz powiedzie, e ju nie kochasz Morgase?
- Chopcze, mino pitnacie lat, od kiedy opuciem Caemlyn, w ostatniej chwili
unikajc topora kata, zanim jeszcze wysech atrament na podpisie Morgase pod wyrokiem.
Kiedy tak siedziaem tutaj, suchajc jak Basel gaworzy... - Gill zacz protestowa, ale Thom
tylko unis gos. - ...gaworzy, powiedziaem, o Morgase i Gaebrilu, o tym, e maj si
pobra, zdaem sobie spraw, i namitno umara ju dawno. Och, przypuszczam, e wci
ywi wobec niej ciepe uczucia, by moe nawet kocham j jeszcze troch, ale nie ma ju w
tym adnej wielkiej namitnoci.
- A ja ju byem prawie przekonany, e pobiegniesz zaraz do Paacu, aby j ostrzec. -
Zamia si i zdziwi, kiedy Thom przyczy si do niego.
- A tak niemdry nie jestem, chopcze. Kady gupi wie, e mczyni i kobiety
czasami rni si sposobem mylenia, ale podstawowa rnica polega na tym: mczyni
zapominaj, ale nigdy nie przebaczaj; kobiety przebaczaj, ale nigdy nie zapominaj.
Morgase pocauje mnie, by moe, w policzek, poczstuje kielichem wina i powie, jak za mn
tsknia. A potem po prostu rozkae Gwardzistom, by mnie pochwycili i wtrcili do lochu. A
pniej odda w rce kata. Nie. Morgase jest jedn z najzdolniejszych kobiet, jakie w yciu
spotkaem, a to ju powinno ci co wyjani. Mog niemale aowa Gaebrila, kiedy dowie
si, co go czeka. za, powiedziae? Czy mona ci jako przekona, by odoy swj wyjazd
do jutra? Mgbym spdzi wwczas noc w ku.
- Mam zamiar zajecha tak daleko w kierunku zy, jak mi si uda przed zmrokiem. -
Mat zamruga. Chcesz powiedzie, e masz zamiar jecha ze mn? Sdziem, e pragniesz tu
zosta.
- Nie syszae, jak przed chwil mwiem, i postanowiem nie pozwoli, by cito mi
gow? za wydaje mi si bezpieczniejszym miejscem ni Caemlyn, a nagle zacza wyglda
w moich oczach nawet nie tak strasznie. Poza tym, lubi te dziewczta. - W jego doni bysn
n i znikn po chwili rwnie szybko jak si pojawi. - Nie chciabym, eby im si co
przytrafio. Ale jeli masz zamiar w rozsdnym czasie dotrze do zy, musisz popyn po
Aringill. Szybk odzi dostaniemy si tam kilka dni wczeniej nili konno, nawet gdybymy
po drodze zajedzili zwierzta na mier. I nie mwi tak tylko dlatego, e moje siedzenie
zdyo ju przybra ksztat sioda.
- A wic Aringill. Pod warunkiem, e naprawd bdzie szybko.
- Dobrze - powiedzia Gill. - Skoro wyjedasz, chopcze, lepiej bdzie, jeli
dopilnuj, by podano ci ten posiek.
Odsun swoje krzeso i ruszy w kierunku drzwi.
- Niech pan to dla mnie przechowa, panie Gill - powiedzia Mat i rzuci mu zamszow
sakiewk.
- Co to jest, chopcze? Monety?
- Stawka. Gaebril o tym nie wie, ale on i ja zaoylimy si. - Przestraszona kotka
zeskoczya ze stou, kiedy Mat gwatownym ruchem chwyci drewniany kubek z komi i
wysypa je na st. Pi szstek. - A ja zawsze wygrywam.
ROZDZIA 18
ADEPTKA SZTUKI
Kiedy "Kormoran" podpywa w kierunku dokw zy, pooonych na zachodnim
brzegu rzeki Erinin, Egwene bynajmniej nie podziwiaa widokw zbliajcego si miasta.
Przechylona przez nadburcie, patrzya w d na wody Erinin, rozbijane na pian przez potny
kadub statku i obserwowaa somki, ktre wpyway w pole jej widzenia, a nastpnie znikay
z oczu. Nie zmniejszao to jej mdoci, ale wiedziaa, e kiedy uniesie gow, bdzie si czua
znacznie gorzej. Spogldanie na brzeg spowodowaoby, e powolny, przypominajcy taniec
korka na falach, ruch "Kormorana" dawaby si jeszcze bardziej we znaki.
W ten sposb, koyszc si bezustannie, d pyna od samej Jurene. Nie dbaa o to,
jak pyna wczeniej, przyapaa si na tym, e auje, i "Kormoran" nie zaton przed
przybyciem do Jurene. aowaa, e nie skoniy kapitana, by przybi do brzegu w Aringill,
aby mogy znale inny statek. aowaa, e kiedykolwiek znalaza si w pobliu statku.
aowaa tak wielu rzeczy... o wikszoci z nich mylaa jedynie po to, by zapomnie o swojej
obecnej sytuacji.
Kiedy statek pyn napdzany wiosami, koysanie byo nieco sabsze ni wwczas,
gdy pchay go naprzd agle, ale miaa za sob zbyt wiele dni udrki, by ta zmiana stanowia
jakkolwiek znaczc odmian. odek zdawa si przelewa w jej wntrznociach, niczym
mleko w kamiennym dzbanie. Przekna lin, starajc si wyrzuci z myli skojarzenie z
mlekiem.
Na pokadzie "Kormorana" nie udao si im uoy jakiego planu, ani ona, ani
Elayne, ani Nynaeve nie miay adnych pomysw. Nynaeve z trudem udawao si prze-
trzyma dziesi minut bez wymiotowania, a kiedy Egwene spogldaa na ni, natychmiast
rwnie pozbywaa si wszelkiego jedzenia, ktre udao jej si wczeniej przekn.
Powietrze, coraz cieplejsze, w miar jak posuway si w d rzeki, nie pomagao. W tej chwili
Nynaeve znajdowaa si pod pokadem, a Elayne z pewnoci siedziaa obok niej, trzymajc
misk.
"Och, wiatoci, nie! Nie myl o tym! Zielone pola. ki. wiatoci, ki tak si nie
koysz. Kolibry. Nie, tylko nie kolibry. To sowo ma te zbyt wiele wsplnego z koysaniem.
Sowiki. piew sowika."
- Pani Joslyn? Pani Joslyn!
Dopiero po chwili zareagowaa na nazwisko, ktre podaa wczeniej kapitanowi
Caninowi i rozpoznaa jego gos. Powoli uniosa gow i zawiesia spojrzenie na jego poci-
gej twarzy.
- Przybijamy do portu, pani Joslyn. Cay czas mwia o tym, jak bardzo chcesz ju si
znale na brzegu. C, dotarlimy wreszcie.
Ton jego gosu nie skrywa, e z radoci pozbdzie si trzech pasaerek, z ktrych
dwie nie robiy nic poza chorowaniem, jak to nazywa, i jczay po caych nocach.
Bosi, obnaeni do pasa eglarze rzucali ju liny ludziom stojcym na kamiennym
nabrzeu, ktre wcinao si gboko w rzek; dokerzy zamiast koszul mieli na sobie skrzane
kamizelki. Wiosa zostay ju wcignite, z wyjtkiem dwch, ktre chroniy d przed
nazbyt mocnym uderzeniem o nabrzee. Paskie kamienie, ktrymi wyoono doki, byy
mokre, w powietrzu wisia zapach niedawnego deszczu, przynosio to niejak ulg. Zdaa
sobie spraw, e przestao przed chwil koysa, ale jej odek pamita. Soce skaniao si
ku zachodowi. Sprbowaa nie myle o kolacj i.
- Bardzo dobrze, kapitanie Canin - powiedziaa z ca godnoci, na jak byo j sta.
"Gdybym nosia mj piercie, nie odzywaby si do mnie w taki sposb, nawet
gdybym wymiotowaa prosto na jego buty."
Zadraa, kiedy przed oczyma stan jej ten obraz. Piercie z Wielkim Wem i
poskrcany piercie ter'angreala wisiay na skrzanym rzemyku otaczajcym szyj.
Kamienny piercie chodzi jej skr w miejscu, gdzie si z ni styka - w wystarczajcym
stopniu, by powstrzyma wilgotne ciepo powietrza - jednak poza tym odkrya, e im bardziej
przyzwyczajaa si do ter'angreala, tym bardziej chciaa go czu, bezporednio, nie przez
materi sakwy czy ptno ubioru.
Wci nie potrafia znale korzyci ze swych wypraw do Tel'aran'rhiad. Czasami
widziaa przebyski obrazw przedstawiajcych Randa albo Mata, lub te Perrina, nawet
wicej byo ich w jej normalnych snach, bez ter'angreala, ale nie spostrzega niczego, co
miaoby jakie decydujce znaczenie, na przykad Seanchanw, o ktrych nie chciaa myle.
Koszmary o Biaych Paszczach, ktre wkadaj pana Luhhana do wielkiej, zbatej puapki w
charakterze przynty. Dlaczego na ramieniu Perrina siedzia sok, i dlaczego tak wany by
wybr, midzy toporem, ktry nosi obecnie, a kowalskim motem? Co miao oznacza, e
Mat gra w koci z Czarnym, dlaczego wci krzycza: "Nadchodz!", i dlaczego w snach
sdzia, e krzyczy to do niej? I jeszcze Rand. Przemyka si przez absolutn ciemno ku
Callandorowi, podczas gdy wok niego spacerowao szeciu mczyzn i pi kobiet,
niektrzy cigali go, inni ignorowali, inni jeszcze starali si kierowa go ku byszczcemu,
krysztaowemu mieczowi, inni wreszcie pragnli powstrzyma go przed signiciem po,
wszyscy jednak najwyraniej nie mieli pojcia, gdzie on si znajduje, lub widzieli go jedynie
w przebyskach. Jeden z mczyzn, o oczach z pomienia, pragn mierci Randa z desperacj,
ktr moga wyczu niemale namacalnie. Wydawao jej si, e go poznaje. Ba'alzamon. Ale
kim byli pozostali? Ponownie Rand w tej suchej, zakurzonej komnacie i te mae istoty
gniedce si w jego skrze. Rand stawiajcy czoo hordzie Seanchanw. Rand wystpujcy
przeciwko niej i jej przyjacikom, a jedna z nich okazywaa si Seanchank. Nie moga si w
tym wszystkim poapa. Powinna przesta myle o Randzie, o innych i zaj si tym, co
czekao na ni w najbliszej przyszoci.
"Co zamierzaj Czarne Ajah? Dlaczego nie udao mi si wyni niczego na ich temat?
wiatoci, dlaczego nie potrafi zmusi go do tego, by robi co chc?"
- Niech konie zostan przeniesione na brzeg, kapitanie - zwrcia si do Canina. - Ja
poinformuj pani Maryim i pani Caryl, e ju przybilimy.
Nynaeve bya Maryim, a Elayne - Caryl.
- Ju posaem czowieka, eby im powiedzia, pani Jodyn. A wasze zwierzta znajd
si na brzegu, kiedy tylko moi ludzie bd mogli uruchomi rej.
W jego gosie brzmiaa nie skrywana rado, e wreszcie moe si ich pozby.
Pomylaa, e moga mu przecie powiedzie, by si szczeglnie nie spieszy, szybko jednak
stumia t ochot. "Kormoran" przesta zachowywa si jak korek na fali, ona jednak
pragna suchego ldu pod stopami. Zaraz. Jednak zatrzymaa si na chwil, by poklepa
delikatnie Mg po pysku i pozwolia siwej klaczy wtuli nozdrza w jej do - wszystko, aby
pokaza Caninowi, e donikd si nie spieszy.
Nynaeve i Elayne pojawiy si u szczytu drabiny wiodcej do kabin, obadowane
torbami i wzekami, a Elayne podtrzymywaa rwnie Nynaeve. Kiedy Nynaeve spostrzega,
e Egwene na ni patrzy, odsuna si od Crki-Dziedziczki i bez pomocy przesza reszt
drogi do miejsca, gdzie eglarze pooyli wski trap, czcy pokad statku z nabrzeem. Dwaj
czonkowie zaogi przecigali szeroki brezent pod brzuchem Mgy, Egwene za popieszya
pod pokad po swoje rzeczy. Kiedy wrcia, jej klacz znajdowaa si ju na ldzie, a deresz
Elayne by zawieszony w poowie drogi na brzeg.
Zaraz po tym, jak jej stopy dotkny kamieni nabrzea, przepenia j przemona ulga.
Tutaj nic nie bdzie si kiwa i koysa. Potem obja wzrokiem miasto, do ktrego dotarcie
kosztowao je tyle udrki.
Za dugim nabrzeem rozcigay si kamienne ciany magazynw, wok stay w
ogromnej liczbie statki, due i mae, przycumowane do nabrzey lub zakotwiczone na rzece.
Popiesznie odwrcia spojrzenie od tego widoku. za zostaa zbudowana na paskim terenie,
poznaczonym ledwie widocznymi wypukociami. W gbi botnistej, brudnej ulicy, w
przewicie midzy dwoma magazynami moga dostrzec domy, gospody i tawerny zbudowane
z drewna i kamienia. Ich dachy, kryte upkiem lub dachwk, miay dziwnie ostre spady, a
niektre wznosiy si, formujc ostre czubki. Za nimi moga dostrzec wysokie mury z ciemno-
szarego kamienia, a jeszcze dalej szczyty wie, z otaczajcymi je dookoa balkonami i biae
kopuy paacw. Same zwieczenia zbudowane byy w kwadracie, szczyty wie za koczyy
si ostrymi wierzchokami jak niektre z dachw na zewntrz murw. Razem wziwszy, za
z pewnoci bya nie mniejsza nili Caemlyn lub Tar Valon, a jeli nawet nie tak pikna jak
kade z nich, bya wszak jednym z wielkich miast. Jednak Egwene z trudem przychodzio
oderwa wzrok od Kamienia zy.
Syszaa o nim w opowieciach, syszaa, e by najwiksz i najstarsz fortec w
caym wiecie, pierwsz, ktr zbudowano po Pkniciu wiata, a jednak nic nie mogo
przygotowa jej na ten widok. Pocztkowo uznaa, e patrzy na wielkie wzgrze szarego
kamienia albo ma, jaow gr, ktra rozciga si na przestrzeni setek hajdw, na zachd od
samej Erinin, a w gb miasta, przecinajc po drodze jego mury. Nawet gdy ju dostrzega
dugi sztandar, powiewajcy na niedosinym szczycie fortecy - trzy biae pksiyce
ukonie umieszczone na polu w poowie czerwonym, w poowie zotym - nawet, gdy udao si
jej rozrni w kamiennym tle kruganki i wiee, dalej trudno jej byo uwierzy, e Kamie
zy zosta po prostu zbudowany, a nie zwyczajnie wycity w zboczach gry, ktra znajdowaa
si tu wczeniej.
- Pobudowali go, uywajc Mocy - wymruczaa Elayne. Ona rwnie staa wpatrzona
w Kamie. - Strumienie Ziemi spleciono, by wydoby kamienie z gruntu, Powietrze, aby
cign go z kadego kraca wiata, a Ziemi i Ogie dla spojenia ich razem, bez jednego
zcza, spoiny czy odrobiny zaprawy. Atuan Sedai mwia, e w dzisiejszych czasach caa
moc Wiey nie wystarczyaby, by tego dokona. Dziwne, biorc pod uwag obecny stosunek
Wysokich Lordw do Mocy.
- Sdz - powiedziaa cicho Nynaeve, obserwujc dokerw, ktrzy krcili si wok
nich - e majc to na uwadze, nie powinnymy mwi gono o pewnych rzeczach.
Elayne najwyraniej niejednoznacznie zareagowaa na te sowa, zdawaa si rozdarta
midzy rozdranieniem oraz bo przecie zostay wypowiedziane bardzo cicho - zgod;
Crka-Dziedziczka zgadzaa si z Nynaeve zbyt chtnie i zbyt czsto jak na gust Egwene.
"Tylko wwczas, gdy Nynaeve ma racj" - przyznaa jednak z niechci.
Kobieta, ktra nosi piercie albo jest choby tylko zwizana z Tar Valon, zostanie z
pewnoci poddana dokadnej obserwacji. Bosi dokerzy w skrzanych kamizelkach nie
zwracali na nie adnej uwagi; przebiegali obok, bele lub skrzynie nieli po prostu na plecach,
a take czsto stosowali nosida. Silny odr ryby wisia w powietrzu, przy kolejnych trzech
dokach cumoway liczne mae odzie rybackie, przypominajce do zudzenia te, ktre mona
byo oglda na rysunku w gabinecie Amyrlin. Mczyni bez koszul i bose kobiety wynosili
z nich kosze pene ryb, ktre pitrzyy si teraz w stertach - srebrne, brzowe, zielone oraz
ubarwione w taki sposb, i nigdy nie przyszoby jej do gowy, e ryby mog tak wyglda:
jaskrawoczerwone, ciemnoniebieskie, byszczco te, niektre nakrapiane biel i innymi
kolorami.
Zniya gos tak, by tylko Elayne moga j sysze.
- Ona ma racj, Caryla. Pamitaj, dlaczego tak si nazywasz.
Nie chciaa, by Nynaeve usyszaa t uwag, w ktrej przyznawaa jej racj. Jednak
gdy tak si stao, wyraz jej twarzy nie zmieni si nawet odrobin, Egwene jednak moga
wyczu satysfakcj, ktra promieniowaa od niej niczym ciepo z kuchennego pieca.
Czarny ogier Nynaeve niemale sta ju na nabrzeu, eglarze wynosili ich uprz ze
statku i zwyczajnie zrzucali j na mokre kamienie nabrzea. Nynaeve spojrzaa na konie i
otworzya usta - Egwene nie wtpia, i ma zamiar rozkaza im, by osiodali ich konie - potem
zamkna je na powrt, zacisna mocno, jakby kosztowao j to sporo wysiku. Raz mocno
szarpna za swj warkocz. Zanim temblak do przenoszenia koni odsun si na wystarczajc
odlego, ju zarzucaa na grzbiet karego koc w niebieskie pasy i mocowaa na nim siodo o
wysokich kach. Nawet nie spojrzaa na swe towarzyszki.
Egwene pocztkowo wcale nie chciaa dosiada konia - jej odek musia
wytrzymywa i tak do duo, a jazda w siodle moga okaza si nazbyt podobna do podry
na pokadzie "Kormorana" - ale spojrzaa powtrnie na botniste ulice i ten widok j
przekona. Miaa na nogach mocne buty, jednak ich czyszczenie zapewne nie naleaoby do
przyjemnoci, podobnie zreszt jak i unoszenie spdnic podczas marszu. Szybko osiodaa
Mg i wskoczya na siodo, ukadajc sobie wygodnie spdnice, zanim zdoaa wmwi
sobie, e ostatecznie marsz przez boto wcale nie jest takim najgorszym wyjciem. Odrobina
pracy z ig na pokadzie "Kormorana" - tym razem Elayne wykonaa j w caoci,
Crka-Dziedziczka szya z nich wszystkich najlepiej i ich spdnice zostay zgrabnie
rozdzielone, by umoliwi jazd okrakiem.
Twarz Nynaeve przyblada na moment, kiedy wskoczya na siodo, a jej ogier
postanowi sobie troch pobryka. Nie poddaa si jednak, zacisna usta, wodze cigna
mocno i po krtkiej chwili odzyskaa nad nim kontrol. Jednak dopiero wwczas, gdy miny
obszar zabudowany przez magazyny, bya w stanie si odezwa:
- Musimy zlokalizowa Liandrin i jej wsplniczki w taki sposb, by nie dowiedziay
si, i ich szukamy. Z pewnoci wiedz, e je cigamy, a przynajmniej, e kto to czyni, ale
wolaabym, eby nie wiedziay, i si tu znajdujemy, a do czasu gdy bdzie dla nich za
pno. Wzia gboki oddech. - Wyznam jednak, e nie mam najmniejszego pojcia, jak tego
dokona. Na razie. Czy ktra z was ma jakie propozycje?
- owca zodziei - odrzeka bez wahania Elayne. Nynaeve spojrzaa na ni spod
zmarszczonych brwi.
- Masz na myli kogo takiego jak Hurin? - zapytaa Egwene. - Ale Hurin pozostawa
w subie swego krla. Czy wic kady owca zodziei w zie nie bdzie suy Wysokim
Lordom?
Elayne pokiwaa gow i przez chwil Egwene zazdrocia Crce-Dziedziczce jej
odka.
- Tak, moe tak by. Ale owcy zodziei nie s czym w rodzaju Gwardii Krlowej,
albo taireskich Obrocw Kamienia. Su wadcy, ale ludzie, ktrych obrabowano, czasami
pac im nagrod za odzyskanie skradzionego upu. A czasami rwnie bior pienidze za
odszukanie jakiej osoby. Przynajmniej tak jest w Caemlyn. Nie sdz, eby w zie miao by
inaczej.
- A wic, wynajmijmy pokoje w gospodzie - oznajmia Egwene - i kamy
karczmarzowi znale dla nas owc zodziei.
- Nie w gospodzie - powiedziaa Nynaeve gosem tak twardym jak sposb, w jaki
prowadzia swego konia; wydawao si, e jej zwierz nawet na chwil nie byo wypuszczane
spod kontroli. Po chwili zagodzia jednak odrobin ton. - Liandrin na pewno nas zna, musimy
zaoy, e pozostae rwnie. Z pewnoci bd obserwowa gospody, czekajc na kogo,
kto poda bdzie po ladach, jakie za sob zostawiy. Mam zamiar zatrzasn puapk tu
przed ich nosem, ale nie chc, ebymy si znalazy w rodku. Nie zatrzymamy si w
gospodzie.
Egwene odmwia jej spodziewanej satysfakcji i nie zadaa pytania.
- Gdzie wic? - Mars wypez na czoo Elayne. Gdybym ujawnia swoj tosamo i
spowodowaa na dodatek, by kto mi uwierzy, w tych ubraniach oraz bez eskorty
mogybymy zatrzyma si zapewne w wikszoci szlacheckich domw, a
najprawdopodobniej rwnie w samym Kamieniu, gdy stosunki midzy z i Caemlyn byy
ostatnimi czasy zupenie dobre, ale nie byoby sposobu na utrzymanie tego w tajemnicy. Cae
miasto wiedziaoby przed zmrokiem. Nie potrafi wymyli nic innego prcz gospody,
Nynaeve. Chyba e masz zamiar zatrzyma si w jakiej farmie na wsi, ale stamtd trudniej
bdzie prowadzi poszukiwania.
Nynaeve zerkna na Egwene.
- Bd wiedziaa, kiedy zobacz. Pozwlcie mi wic popatrze.
Zachmurzone spojrzenie Elayne przesuno si z Nynaeve na Egwene i z powrotem.
- "Nie naley obcina sobie uszu tylko z tego powodu, e nie lubi si kolczykw" -
wymruczaa.
Egwene ca uwag powicaa ulicy, po ktrej jechay.
"Prdzej sczezn, ni pozwol jej domyli si, e jestem tak samo zaciekawiona!"
Ulice byy do puste, przynajmniej w porwnaniu z ruchem jaki panowa w Tar
Valon. By moe gruba warstwa bota, jaka na nich zalegaa, oniemielaa przechodniw.
Wozy i wzki przetaczay si obok, cignione przewanie przez woy o szeroko
rozstawionych rogach, wozacy maszerowali obok z dugimi ocieniami wycitymi z jakiego
jasnego, karbowanego drewna. Na ulicy nie mona byo dostrzec adnych powozw ani
lektyk. Tutaj rwnie powietrze przesyca ciki odr ryb, a niejeden z przechodniw, ktrzy
spieszyli obok, nis na plecach wielki kosz peen ryb. Sklepy nie sprawiay wraenia dobrze
prosperujcych, nie byo straganw wystawionych na zewntrz, a i wchodzcych do rodka
Egwene widywaa rzadko. Nad sklepami widniay goda u krawca iga i bela materiau, u
wytwrcy noy n i noyczki, i tak dalej - ale na wikszoci z nich farba odpadaa. Goda
nielicznych gospd byy take w opakanym stanie, same za przybytki zdaway si nie
cieszy wikszym powodzeniem. Niewielkie domki wtoczone pomidzy gospody i sklepy
czsto wieciy dziurami po brakujcej dachwce lub upku. Wida byo wyranie, e ta cz
zy bya biedna. A z wyrazu obserwowanych twarzy moga wyczyta, i niewielu jej
mieszkacw miao ochot zmaga si z losem. Poruszali si, pracowali, wikszo jednak
ju si poddaa. Paru jedynie obrzucio spojrzeniem trjk kobiet jadcych na koniach tam,
gdzie wszyscy pozostali szli pieszo.
Mczyni nosili workowate spodnie, zazwyczaj zwizane w kostce. Jedynie garstka
miaa na sobie kaftany, dugie, ciemne, ktre dokadnie opasyway ramiona i klatk piersiow,
aby rozszerzy si poniej talii. Nieliczni mieli na nogach buty. Czciej byy to niskie,
zwyczajne apcie ni wysokie, porzdne buty, wikszo jednak chodzia boso po bocie.
Spora cz przechodniw nie miaa na sobie nie tylko kaftana, lecz rwnie i koszuli, a ich
spodnie podtrzymyway szerokie szarfy, czasami barwne, lecz najczciej po prostu brudne.
Niektrzy przykrywali gowy szerokimi, stokowymi kapeluszami ze somy, paru wdziao
berety z materiau, zsunite na bakier. Kobiety odziane byy w dugie suknie z wysokimi
konierzami sigajcymi im a do podbrdkw. Wiele nosio krtkie fartuszki w jasnych
kolorach, czasami dwa lub trzy naraz, w taki sposb, e kady nastpny by mniejszy od
poprzedniego, a na gowach wikszoci mona byo dojrze te same somkowe kapelusze,
jakie mieli na sobie mczyni, ale ufarbowane na kolor pasujcy do fartuszka.
To wanie obserwujc kobiety zrozumiaa, jak ci, ktrzy nosz buty, daj sobie rad z
botem. Jedna z kobiet miaa mae drewniane deszczuki przymocowane do podeszew butw,
ale sza pewnie, jakby jej stopy opieray si mocno na staym gruncie. Pniej Egwene
dostrzega podobny wybieg rwnie u innych przechodniw, tak mczyzn jak i kobiet.
Widywaa rwnie bose kobiety, jednak nie tak czsto jak mczyzn.
Zacza zastanawia si, w ktrym sklepie mona kupi te deszczuki, kiedy Nynaeve
znienacka skierowaa swojego konia w alejk pomidzy dugim, wskim, dwupitrowym
domem a kamiennymi cianami sklepu garncarskiego. Wymienia spojrzenia z Elayne, na
twarz Crki-Dziedziczki wypez peen samozadowolenia umiech - a potem pojechay za ni.
Egwene nie wiedziaa, dokd jedzie Nynaeve ani czym si kieruje - zamierzaa pniej o tym
z ni porozmawia - nie miaa jednak ochoty zosta sama.
Alejka zawioda je na mae podwrze, ktre nagle otworzyo si za domem, jego
granice wyznaczay ciany otaczajcych budynkw. Nynaeve zdya ju zsi z konia i
przywizaa wodze do figowego drzewka, aby rumak nie dosign rolin na warzywnej
grzdce, ktra zajmowaa poow podwrka. Rzdek kamieni wyznacza drog do tylnych
drzwi. Nynaeve podesza do nich i zapukaa.
- O co chodzi? - Egwene nie moga wytrzyma. Dlaczego si tutaj zatrzymaymy?
- Nie widziaa zi we frontowych oknach? - Nynaeve zapukaa ponownie.
- Zi? - zdziwia si Elayne.
- Wiedzca - poinformowaa j Egwene, zsiadajc z sioda. Potem przywizaa Mg
obok karego.
"Gaidin to nie jest waciwe imi dla konia. Czy ona myli, e ja nie wiem, na czyj to
cze?"
- Nynaeve przyprowadzia nas do Wiedzcej albo Badaczki, jakkolwiek j tutaj
nazywaj.
W kocu drzwi si otworzyy, stojca za nimi kobieta uchylia je tylko odrobin i teraz
spogldaa podejrzliwie przez szpar. Pocztkowo Egwene pomylaa, e tamta jest gruba, ale
kiedy otworzya drzwi do koca, ze sposobu, w jaki si poruszaa, wywnioskowaa, e cho z
pewnoci nie bya szczupa, to na jej wag skaday si gwnie minie. Wygldaa na
rwnie potn jak pani Luhhan, a niektrzy w Polu Emonda twierdzili, i Alsbet Luhhan jest
tak silna jak jej m. Nie bya to prawda, ale rwnie nie cakowity fasz.
- W czym mog wam pomc? - zapytaa kobieta z akcentem przypominajcym ten,
ktdry pobrzmiewa w gosie Amyrlin. Jej siwe wosy utrefione byy w grube loki, ktre
opaday po obu stronach twarzy, a trzy fartuszki byy w kolejnych odcieniach zieleni, kady
odrobin ciemniejszy ni ten pod nim, ale nawet wierzchni by do jasny. - Ktra z was mnie
potrzebuje?
- Ja - powiedziaa Nynaeve. - Potrzebuj czego na mdoci. A przypuszczalnie jedna z
moich towarzyszek rwnie. To znaczy, oczywicie, jeeli trafiymy we waciwe miejsce.
- Nie jestecie Tairenkami - powiedziaa kobieta. - Powinnam rozpozna to po
waszych odzieniach, zanim jeszcze si odezwaa. Jestem Matka Guenna. Nazywaj mnie
rwnie Mdr Kobiet, ale jestem wystarczajco stara, by nie ufa tym opiniom bardziej nili
uszczelnieniom odzi. Wejdcie, a dam wam co na wasze odki.
Kuchnia okazaa si schludna, cho niewielka, miedziane garnki wisiay na cianie, a
suszone zioa i kiebasy zawieszone byy pod powa. Drzwi kilku wysokich kredensw
zdobiy obrazki jakich wysokich traw. Powierzchnia stou wyszorowana bya niemale do
biaoci, a na oparciach krzese wyrzebiono kwiaty. Na kamiennym palenisku kipiaa w
garnku zupa, rozsiewajca rybi wo, oraz sta kocioek z dziobkiem, z ktrego wanie
zaczynaa dobywa si para. W kamiennym piecu nie pali si ogie, za co Egwene bya
bardziej ni wdziczna, palenisko wystarczajco podnosio w pomieszczeniu temperatur
panujcego na zewntrz upau, cho Matka Guenna zdawaa si nie zwraca na to
najmniejszej uwagi. Naczynia stay na obramowaniu kominka, kolejne, spitrzone w
zgrabnych stosach, zajmoway pki po jego obu stronach. Podoga wygldaa tak, jakby j
wanie umyto.
Matka Guenna zamkna za nimi drzwi, a kiedy ruszya przez kuchni, kierujc si w
stron kredensw, Nynaeve powiedziaa:
- Jak herbatk mnie poczstujesz? Z okolistka? Bkifiika?
- Tak bym zrobia, gdybym miaa ktrekolwiek z nich. - Matka Guenna zacza szuka
wrd pek, po chwili wycigna kamienny dzban. - Ostatnio nie miaam czasu na zbiory,
dam ci wic wywar z lici biaej miody.
- Nie znam tego - powiedziaa wolno Nynaeve.
- Dziaa rwnie dobrze jak okolistek, tyle e gorzka nuta w smaku nie kademu
odpowiada.
Potna kobieta wsypaa ususzone i pokruszone licie do niebieskiego czajniczka,
potem zaniosa go do pieca i zalaa gorc wod.
- Jeste wic adeptk sztuki? Siadajcie. - Gestem doni, w ktrej trzymaa dwie
pokryte niebiesk glazur filianki, wydobyte przed chwil z kredensu, wskazaa st. -
Siadajcie, to porozmawiamy. Ktra z was skary si na odek?
- Ja si czuj dobrze - powiedziaa ostronie Egwene, zajmujc proponowane krzeso.
- Moe to ciebie mdli, Caryla?
Crka-Dziedziczka pokrcia gow, po jej twarzy przemkn cie leciutkiego
rozdranienia.
- Niewane. - Siwowosa kobieta nalaa Nynaeve kubek ciemnego pynu, potem siada
za stoem naprzeciwko niej. - Zrobiam tyle eby starczyo na dwie, ale napar z biaej miody
duej zachowuje wieo nili solona ryba. Dziaa tym lepiej, im duej si parzy, ale
jednoczenie staje si coraz bardziej gorzki. To jakby wycig pomidzy tym, czego potrzebuje
dla uspokojenia twj odek, a iloci goryczy, jak moe wytrzyma twj jzyk. Pij,
dziewczyno.
Po krtkiej chwili napenia rwnie drugi kubek i pocigna z niego yk.
- Widzisz? Nie mam zamiaru potraktowa ci niczym trujcym.
Nynaeve uniosa swj wasny kubek, po pierwszym yku z jej ust wydoby si
nieartykuowany odgos wyraajcy niesmak. Kiedy jednak ponownie opucia naczynie, rysy
jej twarzy wygadziy si znacznie.
- Bez wtpienia jest troch gorzkie. Powiedz mi, Matko Gumno, dugo jeszcze
bdziemy musiay znosi ten deszcz i boto?
Starsza kobieta zmarszczya brwi, spojrzaa na kad z nich po kolei, obdarzajc je
penym irytacji spojrzeniem, po czym na powrt zwrcia si do Nyaneve.
- Nie jestem Poszukiwaczk Wiatru z Ludu Morza, dziewczyno - powiedziaa cicho. -
Gdybym nawet potrafia przepowiada pogod, prdzej pewnie wrzuciabym sobie
srebrnogrzbieta za sukni nili si do tego przyznaa. Dla Obrocw co takiego zajmuje
drugie miejsce na licie najbardziej paskudnych rzeczy, zaraz za dokonaniami Aes Sedai. A
teraz, czy jeste adeptk sztuki czy nie? Wygldacie, jakbycie si znajdoway w podry. Co
jest dobre na zmczenie? - warkna nagle.
- Napar z wyczyca - odrzeka spokojnie Nynaeve - albo korze andilaja. Skoro ju do
tego doszo, ja te ci zapytam: co robisz, aby uatwi pord?
Matka Guenna parskna.
- Stosuj gorce rczniki, dziecko, a czasami rwnie odrobin biaego kopru, jeeli
pord jest naprawd ciki. Kobieta nie potrzebuje niczego wicej, moe jeszcze prcz
kojcej doni. Nie potrafisz wymyli lepszego pytania ni takie, na ktre bdzie w stanie
odpowiedzie pierwsza lepsza ona wieniaka? Co dajesz na ble serca? Takie, ktre mog
skoczy si mierci?
- Sproszkowane kwiecie geandinu na jzyk - odpowiedziaa szorstko Nynaeve. - Co
robisz, jeeli kobieta czuje szarpice ble w brzuchu i pluje krwi?
Rozsiady si przy stole, wymieniay uwagi, a pytania i odpowiedzi kryy coraz
szybciej. Czasami w strumieniu pyta i odpowiedzi nastpowaa krtka przerwa, kiedy jedna
z nich nawizywaa do roliny, ktr druga znaa pod inn nazw, ale potem rozmowa, a
waciwie wzajemne przesuchanie, znowu nabieraa tempa, przemieniajc si w dyskusj
dotyczc przewagi maci nad naparami, balsamw nad kataplazmami, oraz tego, kiedy lepiej
stosowa pierwsze ni drugie. Powoli wszystkie te byskawiczne pytania i repliki zaczy
dotyczy zi i korzeni, ktre jedna znaa, druga za nie, kada szukaa moliwoci
powikszenia swej wiedzy. Egwene suchaa tego z rosnc irytacj.
- Po tym, jak podasz mu kociradk - mwia Matka Guenna - owijasz zaman
koczyn w rcznik zmoczony w wodzie, w ktrej wczeniej zagotowaa niebieski kozi
rumianek... ale aden inny, tylko niebieski!... - Nynaeve niecierpliwie pokiwaa gow - i tak
gorcy jak tylko pacjent bdzie w stanie wytrzyma. Jedna cz niebieskiego koziego
rumianku na dziesi porcji wody, nie mniej. Zmieniasz rczniki, kiedy tylko przestan
parowa i tak przez cay dzie. Ko zronie si dwukrotnie szybciej ni przy uyciu samej
tylko kociradki i bdzie dwakro mocniej sza.
- Bd o tym pamita - oznajmia Nynaeve. Wspomniaa o stosowaniu baraniego
jzyka na bl oczu. Nigdy nie syszaam...
Egwene stwierdzia, e duej ju tego nie wytrzyma.
- Maryim - wtrcia si do rozmowy - czy naprawd nie zdajesz sobie sprawy z tego,
e wszystkie te wiadomoci nie bd ci ju nigdy potrzebne? Przestaa by Wiedzc,
zapomniaa o tym?
- O niczym nie zapomniaam - ostro zareplikowaa Nynaeve. - Pamitam natomiast
czasy, kiedy bya rwnie spragniona wiedzy jak ja jestem.
- Matko Guenno - zwrcia si sodko do tamtej co podasz dwm kobietom, ktre nie
mog przesta si kci?
Siwowosa kobieta zacisna usta i spod zmarszczonych brwi wpatrywaa si w blat
stou.
- Zazwyczaj, i odnosi si to zarwno do kobiet, jak i mczyzn, zalecaabym im, by
trzymali si z dala od siebie. To jest najlepszy sposb i najprostszy zarazem.
- Zazwyczaj? - zapytaa Elayne. - A co, jeli istniej okrelone przyczyny, dla ktrych
jest to niemoliwe? Powiedzmy, e na przykad s siostrami?
- Mam sposb na powstrzymanie ktni - powiedziaa powoli siwowosa kobieta. - Nie
jest to co, do czego bym kogokolwiek namawiaa, ale niektrzy po to wanie do mnie
przychodz.
Egwene zdao si, e w kcikach jej ust zaigra leciutki cie umiechu.
- Pobieram od kadej kobiety jedn srebrn mark. Od mczyzn dwie, oni bowiem
bardziej si awanturuj. Niektrzy kupi wszystko, jeeli bdzie kosztowao odpowiednio
duo.
- Ale na czym polega kuracja? - dopytywaa si Egwene.
- Powiadam im, eby przyprowadzili do mnie t osob, z ktr si kc. Obie strony
bd oczekiway ode mnie, e zamkn temu drugiemu usta.
Wbrew sobie, Egwene zacza sucha. Zauwaya, e Nynaeve rwnie z uwag
chonie sowa tamtej.
- Kiedy ju mi zapac - cigna dalej Matka Guenna, poprawiajc pozycj
mocarnego ramienia - zabieram ich na podwrze i zanurzam ich gowy w korycie z wod,
dopki nie przyrzekn, e przestan si kci.
Elayne wybuchna miechem.
- Sdz, e sama postpiabym w podobny sposb skomentowaa Nynaeve gosem
jakby nazbyt beztroskim. Egwene miaa nadziej, e wyraz jej twarzy nie przypomina oblicza
tamtej.
- Nie byabym zaskoczona, gdyby tak postpia. Matka Guenna miaa si teraz ju
zupenie otwarcie. Potem mwi im, e kiedy nastpnym razem usysz, i si kc, za
darmo powtrz dla nich ca kuracj, ale tym razem w rzece. Godne uwagi jest to, jak czsto
caa procedura okazuje si doprawdy skuteczna, zwaszcza w przypadku mczyzn. Naley
take zwrci uwag, jak dobrze wpyna na moj reputacj. Z jakich powodw, adna z
osb, ktre leczyam tym sposobem, nigdy nie zdradzia innym szczegw, tak e co kilka
miesicy kto pojawia si, by zada tej kuracji. Jeeli okazaa si na tyle gupia, by zje
botn ryb, nie rozpowiadasz o tym dookoa. Wierz, e adna z was nie ma ochoty wyda
srebrnej marki.
- Sdz, e nie - powiedziaa Egwene i spojrzaa na Elayne, ktra ponownie
wybuchna miechem.
- To dobrze - powiedziaa siwowosa kobieta. Ci, ktrych udao mi si wyleczy z
ktliwoci, maj tendencj do unikania mnie, niczym parzcego zielska w swych sieciach,
dopki nie zachoruj naprawd, a mnie jest dobrze w waszym towarzystwie. Wikszo z
tych, ktrzy przychodz do mnie ostatnimi czasy, szuka czego na ze sny i robi si smutni,
kiedy mwi im, e niczego takiego nie mam.
Na chwil na jej czoo powrci mars, siedziaa w milczeniu, pocierajc skronie.
- Dobrze jest zobaczy trzy twarze, ktre nie wygldaj tak, jakby ju nie pozostawao
nic innego jak tylko skoczy do wody i uton. Jeeli zatrzymacie si na duej w zie,
musicie przyj, by ponownie mnie odwiedzi. Dziewczyna mwia do ciebie Maryim? Ja
jestem Ailhuin. Nastpnym razem porozmawiamy nad filiank dobrej herbaty Ludu Morza,
zamiast nad czym co tak wykrca jzyk. wiatoci, nienawidz smaku miody, ju chyba
botna ryba smakowaaby lepiej. W rzeczy samej, jeeli macie do czasu, by zosta jeszcze
przez chwil, zaparz czajniczek czarnej herbaty z Tremalking. Niedugo rwnie bdzie
kolacja. Mam tylko chleb, ser i zup, niemniej serdecznie was zapraszam.
- To bardzo mio z twojej strony, Ailhuin - powiedziaa Nynaeve. - Tak naprawd to...
Ailhuin, gdyby miaa zapasow sypialni, chciaabym j dla nas wynaj.
Potna kobieta patrzya po kolei na kad z nich, nie mwic ani sowa. Podniosa si
od stou, schowaa do kredensu z zioami czajniczek po naparze z miody, potem z kolejnego
wycigna czerwony dzbanuszek oraz jak torebk. Zaparzya czajniczek czarnej herbaty z
Tremalking, wycigna na st cztery czyste filianki oraz misk miodu i cynowe yeczki.
Potem z powrotem zaja miejsce przy stole. Dopiero wwczas si odezwaa.
- Teraz, kiedy crki wyszy za m, mam trzy puste pokoje na grze. Mj m, niech
go wiato owieca, zagin podczas sztormu w pobliu Palcw Smoka, mniej wicej
dwadziecia lat temu. Jednak jeli zgodz si wam da te pokoje, nie moe by mowy o
wynajmowaniu. Jeeli si zdecyduj, Maryim.
Naoya sobie miodu do herbaty i znw popatrzya na nie badawczo.
- Co wpynie na twoj decyzj? - zapytaa cicho Nynaeve.
Ailhuin nie przestawaa miesza, jakby zapomniaa, i herbata suy do picia.
- Trzy mode kobiety na znakomitych koniach. Nie znam si szczeglnie na
zwierztach, ale te wygldaj dla mnie na takie, jakich dosiadaj zazwyczaj lordowie lub lady.
Ty, Maryim, wiesz tak duo o sztuce, e powinna ju wiesza zioa w swoim oknie, albo
zastanawia si wanie, gdzie zacz to robi. Nigdy nie syszaam o kobiecie praktykujcej
w znacznej odlegoci od miejsca, w ktrym si urodzia, sdzc jednak z waszego akcentu,
daleko odjechaycie od domu.
Spojrzaa przelotnie na Elayne.
- Nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie rodziliby si ludzie o wosach takiego koloru, jak
twj. Andor, powiedziaabym, odgadujc dodatkowo na podstawie wymowy. Gupcy zawsze
mwi duo na temat znalezienia towosej dziewczyny z Andoru. Wszystko, co chc
wiedzie, to: dlaczego Uciekacie przed czym? cigacie co? Tylko, e nie wygldacie na
zodziejki, nigdy te nie syszaam, by trzy kobiety goniy razem za jednym mczyzn.
Dlatego powiedzcie mi o co chodzi i pokoje s wasze. Jeeli chcecie co zapaci, moecie od
czasu do czasu kupi troch misa. Miso jest drogie, od kiedy upad handel z Cairhien. Ale
najpierw dlaczego, Maryim?
- cigamy co, Ailhuin - odrzeka Nynaeve. - Albo raczej, cigamy pewnych ludzi.
Egwene zmusia si do zachowania spokoju, miaa nadziej, e jest rwnie opanowana
jak Elayne, ktra pia herbat, jakby przysuchiwaa si zwykej rozmowie o sukienkach. Nie
wierzya, by ciemne oczy Ailhuin Guenna mogy wiele przeoczy.
- Oni ukradli pewne rzeczy, Ailhuin - cigna dalej Nynaeve. - Rzeczy mojej matki. I
zabijali. Jestemy tutaj; by dopilnowa, aby sprawiedliwoci stao si zado.
- eby sczeza ma dusza - powiedziaa potna kobieta - nie byo mczyzn do tego
zadania? Przez wikszo czasu mczyni nie nadaj si do niczego szczeglnego poza
cigniciem cikich sieci i przeszkadzaniem ci..: no i do caowania i innych tych rzeczy... ale
jeeli trzeba stoczy bitw, albo zapa zodzieja, to do tego mog si przyda. Andor jest
rwnie cywilizowanym miejscem jak za. Wy nie jestecie przecie Aielami.
- Nie byo nikogo prcz nas - powiedziaa Nynaeve. - Ci, ktrzy mogliby pojecha,
zostali zabici.
"Trzy zamordowane Aes Sedai - pomylaa Egwene. - One nie mogy by Czarnymi
Ajah. Ale gdyby nie zostay zabite, Amyrlin nie mogaby im zaufa. Ona stara si dotrzyma
przekltych Trzech Przysig, ale wdruje po cienkiej linie."
- Aha - rzeka smutno Ailhuin. - Zabili waszych mczyzn? Braci, mw lub ojcw?
Plamy czerwieni wykwity na policzkach Nynaeve, ale starsza kobieta le
zinterpretowaa emocje, ktrych byy oznak.
- Nie, nie opowiadaj niczego, dziewczyno. Nie chc rozdrapywa starych ran. Niech
spoczywaj w spokoju na dnie duszy, zanim si nie zasklepi. Tutaj u mnie bdziecie mogy
si troch uspokoi.
Egwene musiaa dooy wszelkich stara, by nie parskn z niesmakiem.
- Musz ci co jeszcze powiedzie - dodaa Nynaeve napitym gosem. Czerwie
wci barwia jej twarz. Ci mordercy i zodzieje byli Sprzymierzecami Ciemnoci. S
kobietami, ale tak niebezpiecznymi jak wytrenowani szermierze, Ailhuin. Jeeli zastanawiasz
si, dlaczego nie udaymy si do gospody, oto odpowied. Mog wiedzie, e podamy za
nimi i mog nas obserwowa.
Ailhuin parskna i wykonaa taki ruch rk, jakby odganiaa wszystkie te
nieprzyjemne informacje niczym dokuczliwe owady.
- Z czworga najbardziej niebezpiecznych ludzi, jakich znam, dwie to kobiety, ktre
nosz przy sobie tylko noe. Jeden z owych ludzi to prawdziwy szermierz. Jeeli za chodzi o
Sprzymierzecw Ciemnoci... Maryim, kiedy bdziesz tak stara jak ja, zrozumiesz, e
faszywi Smokowie s niebezpieczni, lwy morskie s niebezpieczne, rekiny s niebezpieczne,
a take nage poudniowe sztormy... natomiast Sprzymierzecy Ciemnoci s gupi. Wstrtni
gupcy, ale jednak gupcy. Czarny spoczywa zamknity tam, gdzie umieci go Stwrca i
adne Sobowtry, ani ryby-ky, ktrymi straszy si dzieci, nie wydostan go stamtd. Gupcy
nie przeraaj mnie, chyba e kieruj odzi, na ktrej pyn. Przypuszczam, e nie macie
adnych dowodw, ktre mogybycie przedstawi Obrocom Kamienia? Byoby tylko wasze
sowo przeciwko ich sowu?
"Co to jest Sobowtr? - zastanawiaa si Egwene. - Albo ryba-kie, jeli o tym
mowa?"
- Bdziemy miay dowd, kiedy je znajdziemy oznajmia Nynaeve. - Bd miay przy
sobie rzeczy, ktre ukrady, a my potrafimy je opisa. To s staroytne przedmioty, nie
posiadajce szczeglnej wartoci dla nikogo prcz nas oraz naszych przyjaci.
- Byaby zaskoczona, ile warte s stare rzeczy - sucho powiedziaa Ailhuin. -
Zeszego roku stary Leuese Mulan znalaz w swych sieciach trzy dzbany i pucharek wykonane
z prakamienia, przy samych Palcach Smoka. Teraz, zamiast rybackiego kutra ma statek
handlowy, ktry pywa w gr rzeki. Stary gupiec nie wiedzia nawet co znalaz, dopki mu
nie powiedziaam. Najprawdopodobniej tam, skd pochodziy te przedmioty, jest ich jeszcze
wicej, ale Leuese nie pamita nawet dokadnie miejsca, gdzie je znalaz. Nie mam pojcia,
jak w ogle udawao mu si zapa choby jedn ryb. Po tym wszystkim, od wielu ju
miesicy poowa odzi rybackich z zy, zamiast na chrzkacza czy pastug zarzuca sieci w
poszukiwaniu cuendillara, a na pokadach niektrych znajduj si lordowie, ktrzy mwi,
gdzie zarzuca sieci. Tyle wanie mog by warte stare rzeczy, jeli s odpowiednio stare.
Suchajcie teraz, postanowiam, e bdzie wam potrzebny mczyzna, znam nawet jednego,
ktry nada si do takiego zadania.
- Kogo? - szybko wtrcia Nynaeve. - Jeeli masz na myli jakiego lorda, jednego z
Wysokich Lordw, pamitaj, e dopki nie znajdziemy tamtych, nie mamy adnych
dowodw.
Ailhuin tak si miaa, e a zacza si dawi.
- Dziewczyno, nikt w Maule nie zna Wysokiego Lorda ani te w ogle adnego lorda.
Botne ryby nie przestaj ze srebrnobokami. Przedstawi ci jednego z tych niebezpiecznych
ludzi, ktrych znam, tego, ktry nie jest szermierzem, a jednak z tej dwjki mczyzn, o
ktrych wspomniaam, jest bardziej niebezpieczny. Juilin Sandar jest owc zodziei.
Najlepszym. Nie wiem, jak to jest w Andorze, ale tutaj owca zodziei moe przyj zlecenie
rwnie dobrze od ciebie czy ode mnie jak od lorda lub kupca i jeszcze policzy sobie za to
mniej. Juilin bdzie w stanie odszuka dla was te kobiety, pod warunkiem oczywicie, e w
ogle mona je znale oraz odzyska wasze rzeczy w taki sposb, i wcale nie bdziecie si
musiay nawet zblia do tych Sprzymierzecw Ciemnoci.
Nynaeve przystaa na jej propozycj, jakby niezupenie przekonana, a Ailhuin
przywizaa sobie te deszczuki do swoich butw - nazwaa je chodakami - i popieszya na
dwr. Egwene patrzya za ni przez jedno z okien w kuchni, dopki nie przesza obok koni i
nie znikna za rogiem.
- Uczysz si by Aes Sedai, Maryim - powiedziaa, kiedy odwrcia si od okna. -
Manipulujesz ludmi z rwn zrcznoci jak Moiraine.
Twarz Nynaeve miertelnie poblada.
Elayne wstaa z miejsca, w ktrym siedziaa, podesza bliej i uderzya Egwene w
twarz. Ta bya tak zaskoczona, e nie potrafia zareagowa w aden sposb. Osupiaa.
- Posuna si za daleko - powiedziaa ostro zotowosa dziewczyna. - Za daleko.
Musimy dziaa razem, albo razem umrzemy! Czy ty podaa Ailhuin swoje prawdziwe imi?
Nynaeve powiedziaa jej tyle ile moga, e poszukujemy Sprzymierzecw Ciemnoci, a i tak
byo wystarczajco ryzykowne... przyznanie si do jakichkolwiek zwizkw z nimi.
Powiedziaa jej, e s niebezpieczne, e to morderczynie. Czy chciaaby, eby przyznaa si,
i to Czarne Ajah? W zie? Czy zaryzykowaaby wszystko, majc tylko nadziej, e Ailhuin
zatrzyma to, czego si dowiedziaa, wycznie dla siebie?
Egwene energicznie rozcieraa policzek. Elayne miaa tward rk.
- Nie musi mi si to podoba.
- Wiem - westchna Elayne. - Mnie rwnie nie. Ale musimy tak postpowa.
Egwene odwrcia si z powrotem do okna i zacza obserwowa konie.
"Wiem, e musimy. Ale nie musz tego lubi."
ROZDZIA 19
BURZA W ZIE
Egwene wrcia wreszcie do stou, na ktrym staa jej herbata. Dosza do wniosku, e
Elayne postpia susznie, e ona sama rzeczywicie posuna si za daleko, ale nie potrafia
si zmusi do tego, aby przeprosi, tote dugo siedziay w milczeniu.
Kiedy Ailhuin wrcia, towarzyszy jej szczupy czowiek w rednim wieku, ktry
wyglda, jakby wyrzebiono go ze starego drewna. Juilin Sandar cign przy drzwiach
swoje chodaki, na koku za powiesi paski, stokowy kapelusz ze somy. amacz mieczy,
ktry przypomina bro jak posugiwa si Hurin, ale po kadej stronie duszego rozcicia
mia dwa mniejsze, wisia przy pasie jego brzowego kaftana. Ponadto uzbrojony by w pak,
tak dug jak on sam, lecz niewiele grubsz od jego kciuka i wykonan z tego samego jasnego
drewna, co owe karbowane witki, ktrymi wonice wow poganiali swe zwierzta. Krtko
cite, czarne wosy przylegay pasko do gowy, a bystre ciemne oczy zdaway si rejestrowa
wszystkie szczegy otoczenia, a take cechy charakterystyczne wszystkich, ktrzy si wok
znajdowali. Egwene mogaby si zaoy, e Nynaeve zostaa poddana duo dokadniejszym
ogldzinom i na koniec zdawao jej si, e brak reakcji tamtej musia by rozmylny, pewna
bya bowiem, e rwnie musiaa wszystko dostrzec.
Ailhuin skierowaa go do stou, podszed bliej, odsun mankiety swego kaftana,
ukoni si kadej po kolei i usiad, opierajc pak o rami. Nie odezwa si ani sowem,
dopki siwowosa kobieta nie przyrzdzia czajniczka wieej herbaty, i kade z nich nie
pocigno przynajmniej yka.
- Matka Guenna opowiedziaa mi o waszym kopocie - powiedzia cicho, kiedy
odstawi filiank na st. Pomog wam, jeli bd mg, ale wkrtce Wysocy Lordowie mog
obarczy mnie jakim innym zadaniem.
Wielka kobieta parskna.
- Juilin, od kiedy zachowujesz si jak sprzedawca, ktry stara si dosta cen jedwabiu
za len? Nie usiuj mnie przekona, e nie wiesz wczeniej, kiedy wezw ci Wysocy
Lordowie.
- Nie twierdz tego - odpowiedzia jej z umiechem Sandar - ale wiem co oznacza,
kiedy widz mczyzn na dachach pord nocy. Tylko ktem oka... potrafi si chowa jak
fajkowa ryba pord trzcin... niemniej dostrzegem poruszenie. Nikt nie donis jeszcze o
kradziey, ale wewntrz murw dziaaj zodzieje i moesz zaoy si o swoj kolacj.
Zapamitaj sobie. Nie minie tydzie, a wezw mnie do Kamienia, poniewa okae si, e
banda zodziei rabowaa domy kupieckie, a moe i nawet siedziby lordw. Obrocy mog
strzec ulic, ale kiedy trzeba wytropi zodziei, wysyaj po owc, a ja jestem pierwszy na ich
licie. Nie chc podnosi ceny, ale cokolwiek miabym zrobi dla tych piknych pa, musz to
zrobi szybko.
- Sdz, e on mwi prawd - powiedziaa z wahaniem Ailhuin. - Powiedziaby wam,
e ksiyc jest zielony a woda biaa, gdyby uzna, e moe otrzyma za to causa, ale w innych
kwestiach kamie nadziej ni wikszo mczyzn. By moe jest nawet najbardziej
uczciwym czowiekiem, jaki kiedykolwiek urodzi si w Maule.
Elayne przyoya do do ust, a Egwene ze wszystkich si staraa si nie rozemia w
gos. Nynaeve siedziaa nieruchomo, najwyraniej zniecierpliwiona.
Sandar spojrza na siw kobiet, skrzywi si, po namyle jednak postanowi
zignorowa to, co powiedziaa. Umiechn si do Nynaeve.
- Przyznam, i w istocie interesuj mnie ci zodzieje. Znaem kobiety-zodziejki i
bandy zodziei, ale nigdy dotd nie syszaem o kobiecej bandzie. No i jestem winien przy-
sug Matce Guenna.
Jego oczy zdaway si bezustannie przebiega po sylwetce Nynaeve.
- Ile sobie policzysz? - zapytaa ostro.
- Za odzyskanie skradzionych dbr - powiedzia tamten szybko - chciabym dosta
dziesit cz wartoci tego, co odzyskam. Za odnalezienie kogo licz sobie jedn srebrn
mark od osoby. Matka Guenna powiedziaa, e ukradzione rzeczy nie maj szczeglnej
wartoci dla nikogo prcz was, moje panie, dlatego proponuj, bycie rozwayy swj wybr.
Umiechn si ponownie, mia bardzo biae zby.
- Nie mog w ogle nie wzi od was pienidzy, poniewa nie spodobaoby si to
bractwu, ale wezm tak mao, jak to tylko moliwe. Miedziaka lub dwa, nie wicej.
- Znam jednego owc zodziei - zwrcia si do niego Elayne. - Ze Shienaru.
Czowiek niezwykle godny szacunku. On nosi miecz razem z amaczem mieczy. Dlaczego ty
nie?
Sandar przez chwil wyglda na zaskoczonego, potem zdenerwowa si tym, i da si
zaskoczy. Nie zwrci uwagi na wskazwk, ktr mu podsuna, albo postanowi nie
zwraca na ni uwagi.
- Nie jeste Tairenk. Syszaem o Shienarze, pani, syszaem opowieci o trollokach i
o tym, e kady mczyzna jest tam wojownikiem.
Umiechn si, jakby byy to bajki dla dzieci.
- To prawdziwe historie - powiedziaa Egwene. Albo przynajmniej w wikszoci
prawdziwe. Byam w Shiemrze.
Mrugn do niej i cign dalej:
- Nie jestem ani lordem, ani bogatym kupcem, nawet nie onierzem. Obrocy nie
maj pretensji do obcych o to, e nosz bro... chyba e maj zamiar zabawi duej w mie-
cie... ale mnie wtrcono by do celi pod Kamieniem. Tu obowizuj prawa, pani. - Wntrzem
doni, na pozr zupenie niewiadomie, potar pak. - Radz sobie tak dobrze, jak potrafi.
Bez miecza.
Ponownie jego umiechnite spojrzenie spoczo na Nynaeve.
- C, gdyby moga mi opisa te rzeczy...
Przerwa, kiedy postawia sakiewk na skraju stou i odliczya z niej trzynacie
srebrnych marek. Egwene osdzia, e wybraa najlejsze monety, wikszo bya taireska,
tylko jedna z Andoru. Amyrlin daa im mnstwo zota, ale nawet wielka suma nie starczy na
wieczno.
Nynaeve z namysem spojrzaa na sakiewk, potem zacigna rzemyki i woya j do
swej sakwy.
- Masz znale trzynacie kobiet, panie Sandar, a kiedy tego dokonasz, dostaniesz
drugie tyle srebra. Znajd je, a my same odzyskamy nasz wasno.
- Zrobi to za mniejsz sum ni ta - protestowa. - Nie ma te potrzeby ustalania
dodatkowej nagrody. Bior tak cen, jak podaem. Nie bjcie si, nie wezm apwki.
- Tego nie trzeba si obawia - przyznaa Ailhuin. - Powiedziaam, e jest uczciwy. Po
prostu nie wierzcie mu tylko wtedy, kiedy powie ktrej z was, e j kocha.
Sandar wbi w ni cikie spojrzenie.
- Pac monet, panie Sandar - powiedziaa twardo Nynaeve - dlatego te wybieram to,
co kupuj. Czy znajdziesz te kobiety i reszt pozostawisz nam?
Czekaa, a niechtnie kiwn gow, potem cigna dalej:
- Mog by razem, albo te i nie. Pierwsza jest z Tarabon. Troch wysza ode mnie, z
ciemnymi oczami i jasnymi wosami w kolorze miodu, ktre nosi zaplecione w mnstwo
cienkich warkoczykw, zgodnie z tarabosk mod. Niektrzy mczyni mog uwaa j za
adn, ale dla niej nie byby to komplement. Ma ze, nadsane usta. Druga jest z Kandori. Ma
dugie czarne wosy z biaym pasmem na lewej skroni...
Nie podawaa adnych imion, a Sandar rwnie o nie nie pyta. Imiona tak atwo
mona byo zmieni. Teraz, kiedy przystpi do interesw, jego umiech znikn. Sucha
uwanie, gdy opisywaa po kolei trzynacie kobiet; Egwene pewna bya, e wszystko co
usysza, mgby wyrecytowa sowo w sowo.
- Matka Guenna moga ci to ju powiedzie - skoczya Nynaeve - ale ja powtrz raz
jeszcze. Te kobiety s bardziej grone, ni mgby przypuszcza. Ich donie zabiy ju
kilkunastu ludzi, przynajmniej o tylu wiem, a nie byabym zaskoczona, gdyby byo to jedynie
kropl w morzu krwi na ich rkach.
Syszc te sowa, Sandar i Ailhuin rwnoczenie zamrugali oczyma.
- Jeeli odkryj, e ich szukasz, umrzesz. Jeeli ci zapi, zmusz do wyjawienia,
gdzie jestemy, a Matka Guenna najpewniej umrze razem z nami.
Siwowosa kobieta wygldaa, jakby nie potrafia w to uwierzy.
- Uwierz mi! - Spojrzenie Nynaeve zmuszao do akceptacji wypowiadanych przez ni
sw. - Uwierz mi, albo oddaj srebro a ja znajd sobie kogo innego, kogo kto bdzie mia
wicej rozumu!
- Kiedy byem mody - powiedzia Sandar, jego gos brzmia powanie - dziewczyna
kieszonkowiec wsadzia mi n midzy ebra, poniewa nie wierzyem, e liczna, moda
kobieta moe by rwnie chtna i szybka do dgnicia stal jak mczyzna. Wicej ju nie
popeni tego bdu. Bd zachowywa si tak, jakby te wszystkie kobiety byy Aes Sedai,
jakby byy Czarnymi Ajah.
Egwene niemale zakrztusia si, on obdarzy j ponurym spojrzeniem, zsun monety
do swej wasnej sakiewki i wsadzi j za pazuch.
- Nie miaem zamiaru przestraszy ci, pani. W zie nie ma adnych Aes Sedai. Moe
min kilka dni, zanim tamte kobiety zbior si razem. Trzynacie kobiet razem bdzie atwo
odnale, cho trudniej bdzie sobie potem z nimi poradzi. Ale, niezalenie od wszystkiego,
znajd je. I nie wyposz z miejsca, gdzie bd, zanim was o nim nie poinformuj.
Kiedy naoy ju swj somkowy kapelusz oraz chodaki i wyszed przez tylne drzwi,
Egwene powiedziaa:
- Mam nadziej, e nie jest zbyt pewny siebie, Ailhuin. Syszaam co mwi, lecz... On
zdaje sobie spraw, e tamte s niebezpieczne, prawda?
- Nigdy nie by gupcem, zdarzao mu si jedynie oszale czasem dla pary piknych
oczu albo zgrabnej kostki odrzeka na to siwowosa kobieta - a to jest wada, ktr mona
wybaczy kademu mczynie. Jest najlepszym owc zodziei w zie. Nie martwcie si.
Znajdzie tych waszych Sprzymierzecw Ciemnoci.
- Bdzie pada jeszcze tej nocy - Nynaeve zadraa mimo ciepa panujcego w
pomieszczeniu. - Czuj jak zbiera si na burz.
Ailhuin pokrcia tylko gow i zakrztaa wok kolacji, na ktr miaa by rybna
zupa.
Kiedy ju zjady i umyy naczynia, Nynaeve i Ailhuin siady przy stole, rozmawiajc o
zioach i lekach. Elayne pracowaa nad maym skrawkiem haftu, ktrym zacza ozdabia
rkaw swego paszcza - przedstawia malekie bkitne i biae kwiatki - a potem przeczytaa
kopi Esejw Willima z Manaches, ktre znalaza na niewielkiej pce z ksikami Ailhuin.
Egwene te sprbowaa czyta, ale adne eseje, ani Podre Jaima Dugi Krok, ani te humo-
rystyczne opowieci Alerii Elffm nie zdoay przyku jej uwagi na wicej ni kilka stron.
Przez materi sukienki dotkna kamienia ter'angreala.
"Gdzie one s? Czego chc w Sercu? Nikt prcz Smoka, nikt prcz Randa, nie moe
dotkn Callandora, o co im wic chodzi? O co? O co?"
Gdy wieczr zmieni si w noc, Ailhuin pokazaa kadej z nich przydzielon jej
sypialni na drugim pitrze, ale gdy tylko udaa si do wasnego pokoju, zebray si wszystkie
razem przy wietle pojedynczej lampy w pomieszczeniu Egwene. Egwene zdya si ju
rozebra do bielizny, na jej szyi wisia rzemie z dwoma piercieniami. Pasiasty kamie
zdawa si ciszy od zotego. Tak wanie postpoway kadej nocy od opuszczenia Tar
Valon, wyjwszy tylko t jedn noc, ktr spdziy z Aielami.
- Obudcie mnie po godzinie - powiedziaa im.
Elayne zmarszczya brwi.
- Tak krtko tym razem?
- Czy czujesz si niespokojna? - zapytaa Nynaeve. - By moe zbyt czsto go
uywasz.
- Gdybym tego nie robia, wci byybymy w Tar Valon i skrobaybymy garnki,
majc nadziej na znalezienie czarnej siostry, zanim nas znajdzie Szary Czowiek odpara
ostro Egwene.
"wiatoci, Elayne ma racj. Marudz jak nadsane dziecko."
Wzia gboki oddech.
- Chyba naprawd jestem niespokojna. Moe dlatego, e znajdujemy si obecnie tak
blisko Serca Kamienia. Tak blisko Callandora. Tak blisko puapki, na czymkolwiek miaaby
ona polega.
- Bd ostrona - powiedziaa Elayne, a Nynaeve znacznie ciszej dodaa: - Bd
bardzo ostrona, Egwene. Prosz.
Szarpaa swj warkocz nerwowymi, krtkimi ruchami.
Kiedy Egwene pooya si wreszcie na niskim ku, a one dwie zasiady na stokach
po obu jego stronach, przez niebo przetoczy si z oskotem grzmot. Sen powoli nadszed.


To znowu byy agodne wzgrza, jak zawsze na pocztku, kwiaty i motyle pod
wiosennym niebem, lekka bryza i piew ptakw. Tym razem miaa na sobie zielony jedwab,
wyhaftowany na piersiach w zote ptaki oraz pantofle z zielonego aksamitu. Ter'angreal
najwyraniej by tak lekki, e unis si w gr, mimo i w d ciga go ciar piercienia z
Wielkim Wem.
Metod prb i bdw nauczya si troch o reguach rzdzcych w Ter'aran'rhiod -
przecie nawet wiat Snw, Niewidzialny wiat, ma swoje prawa, cho czasami dziwaczne;
nie miaa wtpliwoci, i nie zna nawet dziesitej czci z nich - oraz poznaa jedyny sposb
w jaki moga przenie si tam, gdzie chciaa. Przymknwszy oczy, oprnia umys, jakby
przygotowujc si na objcie saidara. Nie byo to takie atwe, gdy wci formowaa jej si
ra, a nadto nie potrafia uwolni si od poczucia obecnoci Jedynego Zrda, ktre bolenie
nieomal domagao si, by je pochwycia. Ona jednak pragna, by bya tylko pustka, pustka
oraz co jeszcze. Wyobrazia sobie Serce Kamienia takim, jakim widziaa je w poprzednich
snach, uksztatowane w kadym detalu, doskonae wewntrz pustki. Wielkie, wypolerowane
kolumny z czerwonego kamienia. Wytarte wiekiem kamienie posadzki. Kopua, wysoko
ponad gow. Powoli obracajcy si w powietrzu, niedotykalny krysztaowy miecz, zwrcony
rkojeci w d. Kiedy widok by ju tak realny, e miaa wraenie, i mogaby sign rk i
dotkn go, otworzya oczy i ju bya tam, w Sercu Kamienia. Albo przynajmniej w Sercu
Kamienia takim, jakie istniao w Ter'aran'rhiod.
Stay tam kolumny, by rwnie Callandor. A dookoa rozsiewajcego iskry wiata
miecza siedziao na skrzyowanych nogach trzynacie kobiet, wpatrujcych si w wirujcy
Callandor. Byy ciemne i bezcielesne jak cienie. Liandrin o wosach koloru miodu odwrcia
gow, spojrzaa prosto na Egwene swymi wielkimi, ciemnymi oczyma, a jej usta w ksztacie
pczka ry umiechny si.


Wcigajc rozpaczliwie oddech, Egwene usiada na posaniu tak gwatownie, e
niemale spada na podog.
- O co chodzi? - dopytywaa si Elayne. - Co si stao? Wygldasz na przeraon.
- Dopiero przed momentem zmruya oczy - powiedziaa cicho Nynaeve. - Od
samego pocztku naszych prb to jest pierwszy raz, kiedy ockna si bez naszej pomocy.
Co si stao, prawda?
Ostro szarpna warkocz.
- Dobrze si czujesz?
"W jaki sposb udao mi si wydosta? - zastanawiaa si Egwene. - wiatoci, nawet
nie wiem, czego dokonaam!"
Rozumiaa, e usiuje jedynie uoy w mylach to, co powinna powiedzie.
Rozwizaa rzemyk opasujcy szyj, a potem zawiesia na doni piercie z Wielkim Wem
oraz wikszy, poskrcany ter'angreal.
- Czekaj na nas - powiedziaa na koniec. Nie byo potrzeby wyjaniania, kto czeka. - I
sdz, e wiedz, i jestemy w zie.
Za oknami burza rozszalaa si nad miastem.


Wsuchany w deszcz bijcy o deski pokadu nad gow, Mat patrzy na plansz do gry
w kamienie, ktra leaa na stole midzy nim a Thomem, ale nie potrafi naprawd skon-
centrowa si na grze, nawet pomimo, i stawk w niej bya andoraska marka. Grzmot
zaomota, a mae okna rozwietli blask byskawicy. Cztery lampy owietlay kabin kapi-
task "Chyej".
"Przeklty statek, moe sobie by bardziej migy ni ptak, ale to wci trwa cholernie
dugo."
Statek przechyli si odrobin, potem w drug stron, jego ruch uleg nieznacznej
zmianie.
"Lepiej, eby nas nie wpakowa na jak przeklt mielizn! Jeeli nie postara si
naprawd wycisn wszystkiego z tej mydelniczki, wepchn mu to zoto do garda!"
Ziewn - od czasu opuszczenia Caemlyn nie spa dobrze, nie potrafi odsun od
siebie zmartwie, by uzyska spokojny sen - po chwili ziewn ponownie i postawi biay
kamie na skrzyowaniu dwch linii, w trzech ruchach zbije zapewne co najmniej pit cz
kamieni Thoma.
- Mgby by niezym graczem, chopcze - powiedzia bard, trzymajc w zbach
ustnik fajki, po chwili umieci na planszy swj kamie - gdyby bardziej si przykada.
Jego tyto pachnia limi i orzechami.
Mat sign po nastpny kamie ze stosu przy jego okciu, potem zamruga i zostawi
go tam, gdzie lea. W tych samych trzech posuniciach kamienie Thoma otocz przynajmniej
trzeci cz jego si. Nie dostrzeg, jak zagroenie zbliao si, a teraz nie wiedzia, jak przed
nim uciec.
- Czy ty kiedykolwiek przegrywasz? Czy kiedykolwiek przegrae jak gr?
Thom wyj fajk z ust i kciukiem podkrci wsa.
- Od dawna ju nie. Morgase zazwyczaj wygrywaa ze mn poow partii. Powiada si,
e dobrzy dowdcy i dobrzy gracze Wielkiej Gry s nieli rwnie w kamienie. Ona z
pewnoci wie, jak wyglda Gra Domw, nie wtpi take, e poradziaby sobie na polu
bitwy.
- Nie moglibymy zamiast tego pogra troch w koci? Kamienie zabieraj zbyt wiele
czasu.
- Bardziej odpowiada mi gra, w ktrej mam szans wygra wicej ni jeden rzut na
dziewi czy dziesi sucho odparowa siwowosy.
Mat poderwa si na rwne nogi, gdy drzwi rozwary si gwatownie, a do rodka
wpad kapitan Derne. Mczyzna o kwadratowej twarzy zsun paszcz z ramion i mamroczc
pod nosem jakie przeklestwa, otrzsn z niego wod.
- Niech wiato przepali moje koci, nie wiem dlaczego w ogle pozwoliem wam
wynaj "Chy". To wy domagalicie si, by pyna szybciej pord najczarniejszej nocy i
najwikszego deszczu. Jeszcze szybciej. Zawsze przeklta szybko! Sto razy ju moglimy
wpakowa si na przeklt mielizn!
- Chciae mie nasze zoto - powiedzia ochrypym gosem Mat. - Powiedziae, e ta
sterta starych desek jest szybka, Derne. Kiedy dotrzemy do zy?
Zacinite usta kapitana wykrzywi grymas umiechu.
- Dobijamy do nabrzea. W tej chwili. I niech sczezn, niech si zamieni w
cholernego wieniaka, jeeli znios jeszcze cho przez chwil duej t przeklt rozmow! A
teraz, gdzie reszta mojego zota?
Mat rzuci si do jednego z maych okienek i wyjrza na zewntrz. W ostrym wietle
rozbyskw byskawic niewiele mg dostrzec, widzia jednak mokry kamienny dok. Z kie-
szeni wycign nastpn sakiewk pen zotych monet i rzuci j Derne'owi.
"Kto kiedy sysza o marynarzu, ktry nie gra w koci!"
- Nareszcie - warkn.
"wiatoci, spraw, eby nie byo za pno."
Wepchn wszystkie swoje rzeczy oraz koce do skrzanej torby i zarzuci j na rami.
Zwj z fajerwerkami zawiesi na drugim, na specjalnie przymocowanym rzemieniu. Jego
paszcz zakry wszystko, cho z przodu troch odstawa. Lepiej, eby on zmk nili
fajerwerki. Paszcz po wyschniciu bdzie jak nowy, prba ktr przeprowadzi w misce z
wod upewnia go, e z fajerwerkami jest inaczej.
"Sdz, e ojciec Randa mia racj."
Mat dotychczas myla, e Rada Wioski nie odpala ich podczas deszczu wycznie z
tego powodu, i na czystym niebie widowisko byo znacznie bardziej efektowne.
- Nie nabrae jeszcze ochoty, by je sprzeda? Thom naciga na ramiona paszcz
barda. Okrywa on jego skrzane pokrowce na harf i flet, ale zawinitko z rzeczami i kocami
powiesi na plecach zupenie nie osonite.
- Nie zrobi tego, dopki nie dowiem si jak dziaaj, Thom. A poza tym, pomyl ile
bdziemy mieli zabawy, kiedy je odpalimy.
Bard wzruszy ramionami.
- Dopki nie zechcesz odpali ich wszystkich naraz, chopcze. Dopki nie wrzucisz
ich wszystkich do paleniska podczas kolacji. Ja bym nie odda ci ich z powrotem, majc na
uwadze sposb, w jaki si z nimi obchodzisz. Masz szczcie, e dwa dni temu kapitan nie
zrzuci nas z pokadu do rzeki.
- Nie zrobiby tego - zamia si Mat. - Przynajmniej dopki ta sakiewka bya na
penym morzu. Co, Deme?
Derne podrzuca w doniach pen zota sakiewk.
- Nie pytaem wczeniej, ale teraz dalicie mi ju zoto i nie zabierzecie go z
powrotem. O co w tym wszystkim chodzi? Po co ten przeklty popiech?
- Zakad, Derne. - Ziewajc, Mat wzi swoj pak i ju by gotw do wyjcia. -
Zakad.
- Zakad! - Derne patrzy na cik sakiewk. Druga, identyczna, ju dawno
spoczywaa w jego szkatule. Stawk w nim musi by chyba jakie cholerne krlestwo!
- Wicej - oznajmi Mat.
Deszcz bi o deski pokadu z tak si, e nie mona byo dojrze trapu, wyjwszy
chwile, kiedy niebo nad miastem przecinaa byskawica; wycie ulewy ledwie pozwalao
zebra myli. Mimo to widzia wiata w oknach, w gbi ulicy. Tam musz si znajdowa
gospody. Kapitan nie wyszed na pokad, by zobaczy, jak schodz na brzeg, nikt z zaogi
rwnie nie mia ochoty duej przebywa na deszczu. Mat i Thom sami zeszli na kamienne
nabrzee.
Mat zakl, gdy jego buty ugrzzy w bocie pokrywajcym ulice, ale na to nie mona
byo nic poradzi, musia dzielnie brn naprzd w takim obuwiu, jakie posiada, przy
kadym kroku badajc grunt kocem paki. Powietrze pachniao ryb, cuchncego odoru nie
by w stanie zmy nawet deszcz.
- Znajdziemy jak gospod - powiedzia gono, aby Thom go usysza. - A potem
pjdziemy si rozejrze.
- Przy tej pogodzie? - odkrzykn bard.
Deszcz spywa po jego twarzy, ale bardziej przejmowa si, by nie zamoky
instrumenty; nie dba o siebie.
- Comar zapewne opuci Caemlyn przed nami. Jeeli mia dobrego konia zamiast
tego krowiego koryta, ktrym my podrowalimy, mg wyruszy z Aringill do ujcia rzeki
nawet cay dzie przed nami, a nie mam pojcia czy go przecignlimy z tym idiot Derne.
- To bya krtka podr - mitygowa go Thom. "Chya" zasuguje na swoj nazw.
- Niech bdzie, jak chcesz, Thom, deszcz czy nie, musz go znale, zanim jemu uda
si odszuka Egwene, Nynaeve i Elayne.
- Kilka godzin spnienia nie zrobi wikszej rnicy, chopcze. W miecie tak
wielkim jak za s setki gospd. Za murami mog znajdowa si kolejne setki, niektre z
nich pomylane bez adnego rozmachu jako miejsca z kilkunastoma pokojami, tak mae, e
moesz przej obok i nawet si nie domylisz, i tam s. - Bard zacign nieco mocniej
kaptur paszcza, mruczc co do siebie. - Odnalezienie ich moe nam zaj tygodnie. Ale
Comarowi nie bdzie atwiej. Moemy spokojnie spdzi noc pod dachem, z dala od deszczu.
Zao si o dowoln monet z tych, ktre posiadasz, e Comar na pewno nie bdzie chodzi
po miecie przy takiej pogodzie.
Mat potrzsn gow.
"Maleka gospoda z kilkunastoma pokojami."
Zanim opuci Pole Emonda, najwikszym budynkiem jaki widzia w yciu, bya
gospoda "Winna Jagoda". Wtpi czy Bran al' Vere mia wicej ni kilkanacie pokoi do wy-
najcia. Egwene mieszkaa ze swymi rodzicami oraz siostr we frontowych pokojach na
pierwszym pitrze.
"Niech sczezn, czasami wydaje mi si, e adne z nas nie powinno opuszcza Pola
Emonda. - Ale Rand z pewnoci musia odej, a Egwene prawdopodobnie umaraby, gdyby
nie pojechaa do Tar Valon. - A teraz moe umrze wanie dlatego, e tam pojechaa."
Nie sdzi, by mg ponownie osiedli si na farmie; krowy i owce z pewnoci nie
graj w koci. Ale Perrin wci mia szanse na powrt do domu. Przyapa si nawet na tym,
e szczerze mu takiego powrotu yczy.
"Wracaj do domu, Perrin. Wracaj, pki wci jeszcze moesz. - Potrzsn gow,
starajc si odpdzi te dziwne myli. - Gupiec! Dlaczego miaby chcie wraca?"
Potem pomyla o ku, ale i t myl od siebie odegna.
"Jeszcze nie."
Byskawica rozcia niebo, trzy poszarpane pioruny sploty si razem, owietlajc
przeszywajcym blaskiem wski dom, w ktrego oknach zdaway si wisie pczki zi oraz
sklep, zamknity na gucho - i tylko garncarz namalowany na godle wytrwale. prezentowa
swe dzbany i talerze. Mat ziewn, zgarbi jeszcze bardziej ramiona pod siekcym deszczem,
starajc si energiczniej wyciga swe buty z lepkiego bota.
- Myl, e wolabym szybko zapomnie o tej czci miasta, Thom - krzykn. - Cae
to boto i smrd ryby. Czy moesz sobie wyobrazi Nynaeve lub Egwene... albo Elayne!...,
ktre chc zatrzyma si tutaj? Kobiety lubi czyste i schludne rzeczy, Thom, i adnie
pachnce.
- Moe i tak, chopcze - wymamrota Thom, i znw zacz kaszle. - Byby
zaskoczony, wiedzc ile kobiety potrafi znie. Ale moe by i tak, jak powiadasz.
Przytrzymujc paszcz w taki sposb, by okrywa zwj z fajerwerkami, Mat wyduy
krok.
- Popiesz si, Thom. Chc znale Comara albo dziewczta jeszcze tej nocy, a
najpniej jutro.
Thom kutyka za nim, bezustannie kaszlc.
Przeszli przez szerokie bramy miejskie - w takim deszczu nie byy strzeone - i Mat
poczu ulg, kiedy podeszwy jego butw dotkny kamieni bruku. Okoo pidziesit krokw
przed nimi znajdowaa si gospoda, okna wsplnej sali rozsieway wiato na ulic, w pobliu
sycha byo dwiki muzyki, ktre przesycay noc. Nawet Thom pokona ostatnie
pidziesit krokw wrd deszczu do szybko, nie dbajc ju o to, e utyka.
Waciciel "Sierpu Biaego Ksiyca" by tak korpulentny, e w przeciwiestwie do
wikszoci mczyzn, ktrzy siedzieli przy stoach na krzesach z niskimi oparciami, jego
dugi bkitny kaftan dokadnie opina sylwetk zarwno poniej, jak i powyej pasa. Mat
osdzi, e jego workowate spodnie, zwizane w kostce nad niskimi butami, s wystarczajco
obszerne, aby zmiecio si w nich dwch mczyzn, kady w jednej nogawce. Kobiety
suebne nosiy ciemne suknie z wysokimi konierzami oraz krtkie, biae fartuchy. W rodku,
midzy dwoma kominkami jaki czowiek gra na cymbaach. Thom obrzuci go krytycznym
spojrzeniem i potrzsn gow.
Okrgy karczmarz nazywa si Cavan Lopar i by wielce zadowolony z moliwoci
wynajcia im pokojw. Zmarszczy troch czoo na widok ich oblepionych botem butw, ale
srebro z kieszeni Mata - zoto powoli ju si koczyo - oraz pokryty atkami paszcz Thoma
szybko przywrciy yczliwy umiech jego twarzy. Kiedy Thom owiadczy, e za niewielk
opat moe wystpowa czasami, podbrdki Lopara a zakoysay si z ukontentowania. O
potnym mczynie z pasmem siwizny w brodzie nie wiedzia nic, o trzech dziewcztach
pasujcych do podanego opisu, rwnie nie. Mat zostawi cay swj dobytek, z wyjtkiem pa-
szcza i paki, w pokoju, ktry ledwie obrzuci wzrokiem, by dostrzec, i jest w nim ko -
perspektywa snu bya kuszca, ale nie pozwoli sobie nawet o tym myle - potem apczywie
wcign w nozdrza korzenny zapach rybnego gulaszu i popiesznie wyszed na deszcz.
Zaskoczyo go, e Thom poszed za nim.
- Sdziem, e chcesz by tam, gdzie sucho, Thom.
Bard poklepa skrzynk na flet, ktr wci mia pod paszczem. Pozosta cz
swych rzeczy zostawi rwnie w pokoju gospody.
- Ludzie rozmawiaj z bardem, chopcze. Mog si dowiedzie takich rzeczy, jakich
tobie by nie powiedzieli. Mnie rwnie nie podoba si myl, e kto mgby im wyrzdzi
krzywd.
Idc z powrotem t sam, zalan deszczem ulic, w odlegoci stu krokw natrafili na
nastpn gospod, potem, po dalszych dwustu na kolejn i tak dalej. Mat wchodzi do kadej,
zatrzymujc si w rodku tylko tak dugo, by Thom zdy rozpostrze swj paszcz i
opowiedzie jak histori, a potem pozwoli, eby kto kupi mu pucharek wina, w czasie
gdy chopiec rozpytywa dookoa o trzy kobiety oraz wysokiego mczyzn z pasmem
siwizny w krtko przycitej, czarnej brodzie. Wygra par monet w koci, ale nie dowiedzia
si niczego, podobnie zreszt jak i Thom. By jednak zadowolony, e bard w kadej gospo-
dzie pociga tylko po kilka ykw z fundowanych pucharkw; na statku by niemale
cakowitym abstynentem, Mat jednak nie by przekonany, czy nie zatonie na powrt w winie,
kiedy tylko znajd si w zie. Zwiedzili ju kilkanacie gospd i wtedy poczu, e jego
powieki nagle strasznie zaczy ciy. Deszcz osab odrobin, ale teraz pada rwno,
wielkimi kroplami, dziki czemu powietrze stao si nieco wiesze. Niebo zabarwi
ciemnoszary kolor nadcigajcego witu.
- Chopcze - wymrucza Thom - jeeli nie wrcimy zaraz do "Sierpu Biaego
Ksiyca", poo si tutaj i bd spa na deszczu.
Zatrzyma si na chwil, targn nim atak kaszlu.
- Czy zdajesz sobie spraw, e mine przed chwil trzy gospody, nie zauwaajc
adnej z nich? wiatoci, jestem tak zmczony, e nie potrafi zebra myli. Czy masz jaki
plan, dokd chciaby si uda, schemat poszukiwa, ktrego mi nie wyjawie?
Mat patrzy zachodzcymi mg oczyma na wysokiego mczyzn w paszczu, ktry
wanie skrca za rg.
"wiatoci, ja te padam z ng. Rand znajduje si pi set lig std, odgrywajc rol
przekltego Smoka."
- Co? Trzy gospody?
Stali wanie przed frontem kolejnej, nazywaa si "Zoty Kubek", odczyta ze
skrzypicego na wietrze goda. Znak niewiele mia wsplnego z kubkiem do gry w koci, ale
postanowi jednak sprbowa.
- Jeszcze jedna, Thom. Jeeli tutaj ich nie znajdziemy, wrcimy do siebie i pooymy
si do ek.
Pomys pooenia si do ka by teraz dla znacznie bardziej atrakcyjny ni gra w
koci o stawk choby stu zotych marek, ale zmusi si jednak, by wej.
Wszed i zdy zrobi najwyej dwa kroki, kiedy go zobaczy. Potny mczyzna
mia na sobie zielony kaftan z bkitnymi pasami na bufiastych rkawach, ale to by Comar -
krtko przycita broda z pasmem siwizny na podbrdku i caa reszta. Siedzia na jednym z
tych dziwnych krzese z niskim oparciem, pyry stole znajdujcym si w przeciwlegym kracu
pomieszczenia. Grzechota komi w skrzanym kubku i umiecha si do czowieka, ktry
zajmowa miejsce naprzeciw niego. Tamten mia na sobie dugi kaftan i workowate spodnie,
min mia niezbyt zadowolon. Wzrok wbi w monety lece na stole, jakby pragn, by na
powrt znalazy si w jego sakiewce. Kolejny kubek z komi sta przy okciu Comara.
Comar otworzy wieczko skrzanego kubka, ktry trzyma w doni i zacz si mia,
zanim jeszcze koci przestay wirowa.
- Kto nastpny? - zawoa gono, przesuwajc zdobyte pienidze po blacie stou w
swoj stron. Przed nim pitrzy si ju znaczny stos srebrnych monet. Wrzuci koci do
kubka i zagrzechota nimi. - Z pewnoci kto jeszcze zechce sprbowa, czy dopisuje mu
szczcie.
Wygldao na to, e nikt nie zechce, ale on wci grzechota komi i wci si mia.
Karczmarz wyrnia si w tumie goci, cho mona by przypuszcza, e w zie
waciciele gospd nie nosz fartuchw. Jego kaftan mia ten sam odcie gbokiego bkitu
jak u wszystkich, ktrych Mat dotd spotka. Mczyzna by pulchny, cho rozmiarami
niewiele wikszy nili poowa Lopara i mia o poow podbrdkw mniej, siedzia sam przy
stole, wciekle polerujc cynowy kufel i spoglda z nienawici w kierunku, gdzie siedzia
Comar, ale tylko wwczas, gdy tamten nie patrzy. Niektrzy ze zgromadzonych goci
rwnie popatrywali spode ba na brodacza, gdy tamten ich nie widzia.
Mat stumi ochot, by podej do Comara, waln go pak w gow i zmusi do
odpowiedzi na pytanie, gdzie s Egwene oraz jej przyjaciki. Co si tutaj nie zgadzao.
Comar by pierwszym spotkanym w miecie mczyzn, u ktrego dostrzeg miecz, ale w
spojrzeniach pozostaych goci mona byo dostrzec co wicej nili tylko strach przed
szermierzem. Nawet suca, ktra przyniosa mu wiey puchar wina - i za swj trud zostaa
uszczypnita - miaa si nerwowym, penym obawy chichotem.
"Przyjrzyjmy si temu dokadnie - pomyla ze zmczeniem. - Poowa kopotw, w
ktre popadaem, braa si std, i nie przemylaem wczeniej wszystkiego. Tym razem
musz si zastanowi."
Zmczenie powodowao, i czu si tak, jakby mia gow nabit wen. Stan bliej
Thoma i razem poszli w kierunku stou gospodarza, ktry spojrza na nich podejrzliwie, gdy
opadli obok niego na krzesa.
- Kim jest ten czowiek z paskiem w brodzie? - zapyta Mat.
- Nie jestecie z miasta, prawda? - odrzek na . to karczmarz. - On rwnie jest tu
obcy. Nigdy dotd go nie widziaem, ale wiem, e tak jest. Jaki zamiejscowy, ktry
przyjecha tutaj i zrobi fortun na handlu. Kupiec wystarczajco bogaty, by nosi miecz. Nie
ma powodu, by nas w ten sposb traktowa.
- Jeeli nigdy dotd go nie widziae - odpar Mat - skd wiesz, e jest kupcem?
Karczmarz spojrza na niego, jakby by niespena rozumu. - Jego kaftan, czowieku,
oraz miecz. Nie moe by lordem ani onierzem, jeeli nie jest std, wic musi by kupcem. -
Pokrci gow, dziwic si gupocie obcych. - Oni zazwyczaj przychodz tam, gdzie si
spotykamy, aby wtyka swe nosy w nasze sprawy i baamuci dziewczta na naszych oczach,
ale jego nie cignie do adnej z tych rzeczy. Gdybym pojecha do Maule, nie grabym o
monety jakich rybakw. Gdybym uda si do Tavar, nie grabym w koci z farmerami, ktrzy
przybyli tam, by sprzeda swoje zbiory.
Jego donie, polerujce kufel, zaczy porusza si jeszcze bardziej nerwowo.
- Ten czowiek musi mie niezwyke szczcie. Zapewne w ten sposb udao mu si
zbi majtek.
- Wygrywa, czy tak? - Ziewajc nieprzerwanie, Mat zastanawia si, jak przebiegaaby
gra w koci z innym czowiekiem, ktry ma szczcie.
- Niekiedy przegrywa - wymamrota karczmarz kiedy stawk jest kilka srebrnych
groszy. Niekiedy. Ale gdy tylko stawka wzronie do, powiedzmy, srebrnej marki... Co
najmniej kilkanacie razy dzisiejszego wieczora widziaem, jak wygrywa w "korony", majc
trzy korony i dwie re. W poowie tak czsto, grajc w "grk", miewa trzy szstki i dwie
pitki. W "trjkach" nie wyrzuca nic prcz szstek, a grajc w "kompas" mia za kadym
rzutem trzy szstki i pitk. Jeeli ma takie szczcie... nie zazdroszcz mu, niech go
wiato owieca, i ycz mu dobrze... ale czy nie mgby tego swojego szczcia
wykorzystywa przeciwko innym kupcom, jak to jest stosowne. Czy czowiek moe mie tyle
szczcia?
- Obcione koci - zauway Tom, potem zakaszla. - Kiedy chce zapewni sobie
wygran, uywa koci, ktre zawsze odsaniaj ten sam bok. Jest do sprytny, eby nie
sporzdzi ich tak, aby pokazyway zawsze najwyszy wynik... ludzie staj si podejrzliwi,
kiedy zawsze wyrzuca si krla - unis brew i spojrza na Mata - trzeba wic uzyska tylko
taki, ktrego nie bdzie mona atwo pobi. On nie jest jednak w stanie zmieni faktu, i za
kadym razem wynik bdzie ten sam.
- Syszaem o czym takim - powoli powiedzia karczmarz. - Syszaem, e Illianie
uywaj takich koci. Potem jednak potrzsn gow. - Ale to nie moe by ten sposb.
Przecie obaj gracze uywaj tych samych koci.
- Przynie mi dwa kubki - zaproponowa Thom oraz dwa zestawy koci. Korony czy
punkty, obojtnie, byle byy takie same.
Karczmarz spojrza na spod przymruonych powiek, ale wsta i poszed - roztropnie
zabierajc ze sob cynowe naczynie - i po chwili powrci z dwoma skrzanymi kubkami.
Thom wysypa pi kocianych szecianw z jednego na st przed siedzcym Matem.
Niezalenie od tego, czy miay na sobie symbole, czy kropki, zrobione byy zawsze z drewna
albo z koci, nigdy inaczej. Te miay na sobie kropki. Podnis je i marszczc brwi, wpatrywa
si w Thoma.
- Przypuszczam, e chcesz mi co pokaza?
Thom wysypa koci z drugiego kubka na do, a potem, tak szybko, by nie mona
byo czegokolwiek zauway, wrzuci je z powrotem i zakrci kubkiem, ktry nastpnie
postawi na stole denkiem do gry, zanim koci zdyy si z niego wysypa. Nie zdj doni
ze stojcego na stole kubka.
- Oznacz je jako, chopcze. Jaki niewielki znak, ale co, co mgby rozpozna.
Mat przyapa si na tym, e razem z karczmarzem wymieniaj zmieszane spojrzenia.
Potem obaj jak na komend spojrzeli na kubek z komi pod doni Thoma. Wiedzia, e
tamten ma zamiar pokaza jak sztuczk - bardowie zawsze robili rzeczy, ktre wydaway
si niemoliwe, jak poykanie ognia, albo wyczarowywanie jedwabnych chustek z powietrza -
ale nie rozumia, jak Thom moe czego takiego dokona, kiedy on bdzie si uwanie
przyglda. Wycign z pochwy swj n i zrobi ma rys na kadej koci, dokadnie w
poprzek koa szeciu kropek.
- W porzdku - powiedzia, kadc je z powrotem na st. - Poka mi swoj sztuczk.
Thom sign i zebra koci ze stou, potem umieci je z powrotem na blacie w
odlegoci jakiej stopy od siebie.
- Sprawd swoje znaki, chopcze.
Mat zmarszczy brwi. Do Thoma wci spoczywaa na odwrconym do gry dnem
skrzanym kubku; bard nawet nie poruszy nim ani te nie umieci zaznaczonych koci w
jego pobliu. Wzi ze stou koci... i a zamruga. Nie byo na nich najmniejszej rysy.
Karczmarz gono westchn.
Thom otworzy zacinit do, pokazujc pi koci.
- Twoje znaki s na tych, chopcze. To wanie robi Comar. Dziecinnie prosta
sztuczka, cho nigdy bym nie podejrzewa, e potrafi wykona j takimi wielkimi domi.
- Mimo wszystko, wiem ju, e nie bd chcia z tob gra - powiedzia powoli Mat.
Karczmarz wci wpatrywa si w koci, ale z wyrazu jego twarzy mona byo wy-
wnioskowa, i nie rozumie, na czym sztuczka polega.
- Zawoaj Strae, czy jak ich tutaj nazywacie - powiedzia mu Mat. - Niech go
aresztuj.
"Siedzc w wiziennej celi, nie bdzie mg nikogo zabi. A jeli one ju nie yj? -
Stara si odsun od siebie t myl, niemniej ona uparcie powracaa. - Wwczas zadbam o to,
by on rwnie nie chodzi ju duej po tym wiecie, on i Gaebril, niewane ile miaoby mnie
to kosztowa! Ale tak si sta nie mogo, niech sczezn! To niemoliwe!"
Karczmarz siedzia bez ruchu, krcc gow.
- Ja? Ja miabym zadenuncjowa kupca Obrocom? Nawet nie spojrzeliby na jego
koci. Powiedziaby tylko jedno sowo i ju sam bybym w acuchach, pogbiajc kanay
przy Palcach Smoka. On mgby zabi mnie na miejscu, a Obrocy powiedzieliby, e na to
zasuyem. By moe wkrtce sobie pjdzie.
Mat obdarzy go kwanym grymasem.
- Jeeli ja go zdemaskuj, czy to wystarczy? Czy wwczas wezwiesz Strae,
Obrocw, czy jak tam si nazywaj?
- Nie rozumiesz. Ty jeste obcym. Nawet jeli on nie pochodzi std, to jest bogatym
czowiekiem, wanym.
- Zaczekaj tutaj - zwrci si Mat do Thoma. Nie mog pozwoli mu dopa Egwene i
jej towarzyszki, niezalenie od tego, ile mnie to bdzie kosztowa.
Ziewajc, odsun krzeso od stou.
- Zaczekaj, chopcze - zawoa za nim Thom, cicho, lecz natarczywie. Bard rwnie
wsta ze swego miejsca. eby sczez, nie wiesz, w co si pakujesz!
Mat gestem doni kaza tamtemu zosta na miejscu i podszed do stou Comara. Nikt
wicej nie myla ju podejmowa wyzwania brodacza, dlatego te popatrzy z zain-
teresowaniem na Mata, kiedy ten opar sw pak o st i usiad.
Comar wpatrywa si uwanie w kaftan Mata i umiecha paskudnie.
- Chcesz postawi miedziaki, wieniaku? Nie marnuj mojego czasu na... - Urwa, gdy
Mat pooy na stole zot koron andorask i ziewn, nie czynic najmniejszego wysiku,
by przykry usta doni. - Nie jeste zbyt rozmowny, wieniaku, a cho twoje maniery
domagaj si pewnych poprawek, to jednak zoto mwi swoim wasnym jzykiem i nie
potrzebuje adnych manier.
Potrzsn skrzanym kubkiem, trzymanym w doni i wysypa koci na st. Chichota,
zanim jeszcze przestay wirowa; zatrzymay si wreszcie, ukazujc trzy korony i dwie re.
- Nie przebijesz tego, wieniaku. Moe masz jeszcze wicej zota pochowanego w
tych achmanach, zota ktre zechciaby straci? Co robisz teraz? Okradasz swego pana?
Sign po koci, ale Mat ubieg go. Comar spojrza gronie, pozwoli mu jednak
zatrzyma kubek. Jeeli oba rzuty oka si identyczne, bd gra, dopki jeden z nich nie
wygra. Mat umiechn si i zagrzechota komi. Nie mia zamiaru da Comarowi szansy na
ich podmian. Jeeli trzy, cztery razy z rzdu wyjdzie im taka sama warto - dokadnie taka
sama, za kadym razem - nawet Obrocy nie bd mogli zlekceway takiego dowodu.
Wszyscy obecni we wsplnej sali zobacz, bd mogli zawiadczy.
Wysypa koci na st. Zakolebay si jako dziwnie. Czu - jak co... przemieszcza
si. To byo tak, jakby jego szczcie zdziczao. Pomieszczenie zdawao si wi i skrca
wok niego, jakby szarpic nimi za wirujce koci. Z jakiego powodu zapragn spojrze w
kierunku drzwi, ale nie spuszcza koci z oka. Stany wreszcie. Pi koron. Oczy Comara
niemale wyszy z orbit.
- Przegrae - powiedzia cicho Mat. Jeeli jego szczcie potrafio dokonywa takich
rzeczy, by moe nadszed czas, by wykorzysta je do reszty. Jaki gos na dnie jego umysu
mwi mu, by si zastanowi, ale by zbyt zmczony, aby sucha. - Sdz, e twoje szczcie
ju si zuyo, Comar. Jeeli wyrzdzie jak krzywd tym dziewczynom, to ju po tobie.
- Nawet ich nie znalazem... - zacz Comar, wci wpatrujc si w koci, potem
nagym szarpniciem poderwa gow. Jego twarz przybraa barw kredy. - Skd wiesz, jak
mam na imi?
Nie znalaz ich jeszcze.
"Szczcie, sodkie szczcie, nie opuszczaj mnie."
- Wracaj do Caemlyn, Comar. Powiedz Gaebrilowi, e nie moge ich odnale.
Powiedz mu, e ju nie yj. Powiedz mu cokolwiek, ale tej samej nocy wyjed z zy. Jeeli
jeszcze raz ci zobacz, zabij.
- Kim jeste - niepewnie zapyta wielkolud. - Kim...?
W nastpnej chwili sta ju na nogach, ciskajc w garci miecz.
Mat pchn w jego stron st, przewracajc go i sign po swoj pak. Zapomnia,
jak potnie zbudowany jest Comar. Brodacz odepchn po prostu st w jego stron. Mat
upad wraz z krzesem, rka sigajca po pak ledwie namacaa drzewce, gdy tymczasem
Comar odsun st z drogi i ju podchodzi do niego. Mat wyrzuci nogi, trafiajc tamtego w
brzuch, zatrzyma go na chwil, potem machn nieporadnie pak akurat w por, by
zablokowa cios miecza. Ale uderzenie klingi wybio pak z jego doni, chwyci wic
nadgarstek Comara, rka trzymajca miecz zawisa stop przed jego twarz. Stkn i rzuci
si do tyu, wysilajc nogi, jak tylko mg. Oczy Comara rozszerzyy si ze zdumienia, kiedy
przelecia ponad Matem i twarz run na blat stou. Chopiec niezgrabnie podnis si z
ziemi, sign po pak, kiedy jednak stan gotowy do walki, okazao si, e Comar ani
drgnie.
Wielkie ciao leao na blacie stou, a przynajmniej nogi i biodra, bowiem grna jego
poowa zwisaa, gowa wspieraa si na pododze. Mczyni, ktrzy dotd siedzieli przy
stoach, poderwali si na rwne nogi i trzymajc w bezpiecznej odlegoci, zacierali rce i
popatrywali na siebie nerwowo. Pomieszczenie wypeni niski szmer zdenerwowanych
gosw, nie bya to reakcja, jakiej Mat oczekiwa.
Miecz Comara lea w zasigu jego rki. Ale jego waciciel nie porusza si. Kiedy
jednak Mat odsun nog bro i przyklk przy nim na jedno kolano, spojrzay na oczy
tamtego.
"wiatoci! Pewnie pk mu krgosup!"
- Powiedziaem ci, e powiniene wyjecha, Comar. Twoje szczcie wyczerpao si.
- Gupcze - wyszepta wielkolud. - Czy... sdzisz... e sam jeden... je cigam? Nie...
doyj...
Jego oczy wci patrzyy na Mata, usta pozostaway otwarte, ale niczego wicej ju
nie powiedzia. I niczego ju nigdy nie powie.
Mat popatrzy w szkliste oczy, si woli starajc si wydusi dalsze sowa z martwych
ust.
"Kto jeszcze, eby sczez? Kto? Kim oni s? Moje szczcie. ebym sczez, co si
stao z moim szczciem?"
Nagle zda sobie spraw, e karczmarz szaleczo szarpie go za rami.
- Musicie ucieka. Musicie. Zanim pojawi si Obrocy. Poka im koci. Powiem im,
e to by obcy, ale wysoki. Z rudymi wosami i szarymi oczyma. Nikt nie ucierpi. Czowiek, o
ktrym niem zeszej nocy. Nikt rzeczywisty. Nikt, kto mgby podway moje zeznania.
Kady z obecnych straci z nim w koci. Ale wy musicie ucieka. Uciekajcie!
Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu z wystudiowan obojtnoci patrzyli w
przeciwn stron.
Mat pozwoli si odcign od martwego mczyzny i wypchn na dwr. Thom ju
czeka na niego w strumieniach deszczu. Uj go pod rami i kutykajc popieszy w gb
ulicy, cignc chwiejcego si chopca za sob. Kaptur Mata by odrzucony na plecy, deszcz
zmoczy mu wosy i spywa po twarzy, po karku, ale nie czu niczego. Bard bezustannie
oglda si przez rami, uwanie lustrujc przestrze ulicy za plecami.
- pisz, chopcze? Tam, w rodku nie wygldae na picego. Chod, chopcze.
Obrocy zaaresztuj wszystkich przyjezdnych w promieniu dwch ulic, niezalenie od tego,
jaki opis poda im karczmarz.
- To szczcie - mamrota Mat. - Wreszcie zrozumiaem. Koci. Szczcie dziaa
najlepiej, kiedy rzeczy ukadaj si... przypadkowo. Jak koci. Niewiele daoby mi to w
kartach. Albo w kamieniach. Zbyt duo wzorw. To musi by przypadkowe. Nawet
odnalezienie Comara. Zatrzymywaem si, odwiedzajc kad gospod. Do tej wszedem
tylko przez przypadek. Thom, jeeli mam zamiar na czas odnale Egwene i pozostae osoby,
musz szuka bez jakiegokolwiek planu.
- O czym ty mwisz? Ten czowiek nie yje. Jeeli ju zdy je zabi... C, wwczas
zostay pomszczone. Jeeli nie, s uratowane. A teraz, czy nie mgby i, do cholery, troch
szybciej? Obrocy wkrtce tu przybd, a oni nie s tak delikatni jak Gwardia krlowej.
Mat szarpniciem wyzwoli rami i sprbowa energiczniej stawia chwiejne kroki,
musia jednak podpiera si pak.
- Wyrwao mu si, e jeszcze ich nie odnalaz. Ale powiedzia te, e oprcz niego s
inni. Thom, ja mu wierz. Patrzyem mu w oczy i wiem, e mwi prawd. Nadal musz ich
szuka, Thom. A teraz nawet nie wiem, kto je ciga. Musz je znale.
Tumic szerokie ziewnicie doni zwinit w kuak, Thom drug rk nacign
kaptur Mata na jego gow.
- Nie tej nocy, chopcze. Ja musz si wyspa, ty zapewne rwnie.
"Jestem mokry. Wosy spadaj mi na twarz."
Czu, jak krci mu si w gowie. Z potrzeby snu zda sobie dopiero po chwili spraw. I
zrozumia, jak jest zmczony, skoro musia zastanowi si, by to poj.
- W porzdku, Thom. Ale zamierzam ponownie wyruszy na poszukiwania wraz z
pierwszym brzaskiem.
Thom kiwn gow, zakaszla, i w strugach deszczu poszli w kierunku "Sierpu
Biaego Ksiyca".
wit nie kaza na siebie dugo czeka, ale Mat mimo zmczenia zerwa si z ka i
wraz z Thomem wyszli na miasto, starajc si sprawdzi kad gospod pooon w obrbie
murw zy. Mat pozwoli sobie wdrowa gdziekolwiek zawid go kaprys i kolejny zakrt
ulicy, w ogle nie zwaajc na gospody i rzucajc monet, by zdecydowa w ktr stron
maj si uda. Przez trzy dni i trzy noce tak postpowa, a przez cay ten czas lao
bezustannie, czasami ulewie towarzyszya burza, czasami bya to tylko mawka, jednak nie
przejanio si ani razu.
Thom kaszla coraz bardziej, dlatego te musia zarzuci gr na flecie i opowiadanie
historii, a nie chcia na tak pogod wynosi harfy; jednake wci nalega, aby bra go ze
sob, a ludzie zawsze chtnie rozmawiali z bardem. Od kiedy Mat zacz swoj bdn
wdrwk, jego szczcie do koci stao si nawet jeszcze bardziej niesamowite, ale nigdy nie
zostawa w jednej gospodzie czy tawernie duej, ni trzeba byo, aby wygra wicej ni kilka
monet. Mimo to aden z nich nie usysza nic, co mogoby naprowadzi ich na trop. Plotki o
wojnie z Illian. Plotki o inwazji na Mayene. Plotki o inwazji z Andoru, o Ludzie Morza
porzucajcym handel, o armiach Artura Hawkwinga powracajcych zza grobu. Plotki o
nadejciu Smoka. Mczyni, z ktrymi Mat gra, widzieli wszystko w czarnych barwach, w
jego oczach wygldao to tak, jakby przecigali si w wynajdywaniu najbardziej ponurych
wieci, dlatego te ledwie potrafi ich sucha, a co dopiero uwierzy. Ale nie zdoby nawet
najmniejszej wskazwki, ktra mogaby doprowadzi go do trzech dziewczt. aden
karczmarz nie widzia nikogo, kto mgby pasowa do podanego opisu.
Zacz miewa ze sny, bez wtpienia by to skutek jego zmartwie. Egwene, Nynaeve
i Elayne oraz jaki czowiek z krtko przycitymi, siwymi wosami, ubrany w kaftan z
bufiastymi, pasiastymi rkawami taki jak mia Comar, czowiek mia si i wymachiwa w ich
stron sieci. Rzadziej pojawiaa si w jego snach Moiraine, a wwczas sie bya
przeznaczona dla niej, czasami zamiast sieci mczyzna trzyma w rku krysztaowy miecz,
miecz, ktry zaczyna lni niczym soce, kiedy tylko ujmowa go w do. Czasami za to
Rand trzyma ten miecz. Z jakiego powodu bardzo czsto ni o Randzie.
Nie mia wtpliwoci, e to wszystko bierze si z niedostatecznej iloci snu, z
nieregularnych posikw, na ktre pozwala sobie tylko wwczas, gdy zdarzyo mu si o tym
pamita, ale nie ustawa w poszukiwaniach. Mam zakad do wygrania, powiada sobie i
naprawd mia zamiar go wygra, nawet gdyby stawk miao by jego ycie.
ROZDZIA 20
MOT
Kiedy barka przybijaa do nabrzea w zie, popoudniowe soce grzao na niebie;
kaue stay na paruj. cydr kamieniach doku, a panujca atmosfera zdawaa si Perrinowi
rwnie wilgotna jak tamta w Illian. W powietrza unosiy si zapachy smoy, drewna, lin -
mg dostrzec stocznie w dali - a take przypraw, elaza, jczmienia, perfum i wina, i setki
innych woni, ktrych nie potrafi rozrni w tej mieszaninie, w wikszoci dobiegajce z
magazynw pooonych tu za nabrzeem. Kiedy wiatr na chwil zmieni kierunek na
pnocny, w jego nozdrza uderzy zapach ryby, ale szybko znikn, gdy bryza powiaa
ponownie jak przedtem. Nie byo adnych zapachw czego, na co mona by zapolowa.
Sign mylami poza siebie, by poczu wilki, zanim zda sobie spraw, co czyni, a kiedy
zrozumia, natychmiast ograniczy swoj myl. Ostatnimi czasy robi to nazbyt czsto. Tutaj,
oczywicie, nie mogo by adnych wilkw. Przykro mu byo jednak, e z tego powodu czuje
si taki... osamotniony.
Kiedy tylko trap znajdujcy si na rufie barki opad na brzeg, wyprowadzi Steppera za
Moiraine i Lanem na stay grunt. Ogromna sylwetka Kamienia zy znajdowaa si po ich
lewej stronie, cienie kady si na niej w taki sposb, e pomimo powiewajcego na szczycie
wielkiego sztandaru; wygldaa niczym zwyka gra. Nie mia ochoty przyglda si
Kamieniowi, ale byo zupen niemoliwoci spogldanie na miasto i nie dostrzeganie go.
"Czy on ju tu jest? wiatoci, jeeli sprbowa dosta si do rodka t e g o, to moe
ju by martwy."
A wtedy wszystko na nic.
- Czego tutaj szukamy? - dobieg go z tyu gos Zarine. Nie przestaa zadawa pyta;
po prostu nie kierowaa ich ju do Aes Sedai ani do Stranika. - W Illian napotkalimy
Szarych Ludzi i Dziki Gon. Co takiego jest w zie, e... e kto pragnie tak zdecydowanie
zagrodzi ci do niej dostp?
Perrin ostronie rozejrza si dookoa; dokerzy, ktrzy w pobliu przerzucali adunek,
zdawali si niczego nie sysze. Pewien by, e gdyby byo przeciwnie, potrafiby wyczu wo
ich strachu. Ugryz si w jzyk, tumic gorzk uwag, ktr mia wanie ochot
wypowiedzie. Zarine miaa szybsze riposty i ostrzejszy jzyk.
- Mam nadziej, e nie podchodzisz do tego zbyt ochoczo - zagrzmia Loial. - Wydaje
ci si chyba, e wszystko odbdzie si rwnie atwo jak w Illian.
- atwo? - wymamrotaa Zarine. - atwo! Loial, dwa razy w cigu jednej nocy omal
nie zostalimy zabici. Samo Illian mogoby stanowi temat pieni o Myliwym. Co ci
skonio, eby okrela to sowem "atwe"?
Perrin skrzywi si. Wolaby, eby Loial nie wymawia imienia Zarine, wci mu to
przypominao, e Moiraine uznaa j za sokoa z przepowiedni Min. Ale to i tak nie mogo
powstrzyma go przed podejrzeniami, i to wanie ona jest ow pikn kobiet, przed ktr z
kolei tamta go ostrzegaa.
"Przynajmniej nie natknem si jeszcze na jastrzbia. Ani na Tuatha'ana z mieczem!
To byoby najdziwniejsze ze wszystkiego!"
- Przesta zadawa pytania, Zarine - powiedzia, wskakujc na siodo Steppera. -
Dowiesz si, po co tutaj przybylimy, kiedy Moiraine uzna za stosowne ci poinformowa.
Dokada wszelkich stara, by nie patrze w stron Kamienia.
Zwrcia w jego stron swe ciemne oczy o nakrapianych tczwkach.
- Nie sdz, eby ty rwnie wiedzia, dlaczego, kowalu. I wydaje mi si, e nie
powiesz mi wanie dlatego, bo nie potrafisz. Przyznaj si, wiejski chopcze.
Z lekkim westchnieniem wyjecha z dokw, kierujc si w lad za Moiraine i Lanem.
Zarine nie atakowaa Loiala w tak ostry sposb, kiedy ten odmawia odpowiedzi na jej
pytania. Uzna, e ona prbuje wymusi na nim, by nazywa j tym imieniem. Nie bdzie tego
robi.
Moiraine przytroczya nasycony oliw paszcz za swoim siodem, na szczycie
niewinnie wygldajcego zawinitka, w ktrym mieci si sztandar Smoka, ale pomimo
upau naoya bkitny, lniany paszcz z Illian. Jego gboko wycity, szeroki kaptur osania
jej twarz. Piercie z Wielkim Wem zwisa z szyi na rzemyku, schowany pod sukni. za,
jak oznajmia, nie zakazuje obecnoci Aes Sedai, lecz tylko przenoszenia Mocy, jednake
Obrocy Kamienia uwanie ledz kad kobiet, ktra nosi piercie. Podczas swej wizyty w
zie nie chciaa by poddawana cigej inwigilacji.
Lan spakowa do jukw swj zmiennokolorowy paszcz ju dwa dni wczeniej, kiedy
stao si jasne, e kto wysa za nimi Psy Czarnego...
"Sammael", pomyla Perrin z dreniem, potem stara si nie przypomina sobie tego
imienia...
...ktokolwiek wic wysa je, zrezygnowa ju z dalszego pocigu. Stranik nie
poddawa si panujcemu w Illian upaowi, podobnie wic postpi wobec znacznie lejszej
pogody, jaka panowaa w zie. Szarozielony kaftan przez cay czas zapina na wszystkie
guziki.
Perrin nosi swj kaftan do poowy rozpity, a konierz koszuli rozwizywa. W zie
mogo by nieco chodniej ni w Illian, ale wci byo tu rwnie gorco jak w Dwu Rzekach
w peni lata, a jak zawsze po deszczu, wilgo obecna w powietrzu czynia upa jeszcze
trudniejszym do zniesienia. Topr wisia w ptli przy wysokim ku jego sioda. Tam by pod
rk w razie potrzeby, jednak Perrin lepiej si czu, nie majc go zbyt blisko siebie.
Zaskoczyo go boto na pierwszej ulicy, w ktr wjechali. Gliniaste ulice spotykao si
przecie tylko w wioskach i maych miasteczkach, przez ktre dotd przejeda, a za
naleaa do najwikszych miast. Jednak jej mieszkacy zdawali si tym nie przejmowa,
wielu wdrowao boso. Kobieta, ktra przesza obok, miaa na nogach mae drewniane
deseczki, na chwil przycigno to jego uwag i zastanawia si przez moment, dlaczego
wszyscy takich nie nosz. Workowate spodnie, ktre wdziewali mczyni, wydaway si
znacznie bardziej przewiewne od tych, ktre sam nosi, nie mia jednak wtpliwoci, e gdyby
takowe zaoy, czuby si jak gupiec. Wyobrazi sobie obraz samego siebie w takich
spodniach oraz w jednym z tych somkowych kapeluszy i zachichota.
- Co takiego ci tutaj mieszy, Perrin? - zapyta Loial. Jego uszy przyklapy tak, e
pdzelki zupenie skryy si we wosach, spoglda zmartwionym wzrokiem na ludzi na
ulicach. - Oni wygldaj na... pokonanych, Perrin. Kiedy odwiedziem to miejsce po raz
ostami, wszystko wygldao inaczej. Nawet ludzie, ktrzy pozwolili, aby ich gaj zosta
wycity do ostatniego drzewka, nie zasuyli na taki los.
Kiedy Perrin zacz uwaniej przyglda si twarzom, zamiast patrze na wszystko od
razu, stwierdzi, e Loial ma racj. Z twarzy mieszkacw zy co jakby znikno. By moe,
nadzieja. Ciekawo. Potrafili ledwie obdarzy nieuwanym spojrzeniem przejedajce obok
towarzystwo, dbali tylko o to, by usun si koniom z drogi. Ogir, ktry dosiada rumaka
wielkiego jak ko pocigowy, w ich oczach najwyraniej nie rni si niczym od Lana lub
Perrina.
Wkrtce przejechali przez bramy wykonane w wysokim, szarym murze otaczajcym
miasto, cigani twardymi spojrzeniami ciemnych oczu onierzy w napiernikach naoonych
na czerwone kaftany z szerokimi rkawami zakoczanymi wskimi, biaymi mankietami. Na
gowach mieli okrge hemy z okapem i grzebieniem. Wygld ulic tutaj si zmieni, pojawiy
si szerokie, kamienne chodniki. onierze zamiast workowatych spodni jakie nosili wcze-
niej spotkani mczyni, mieli dopasowane bryczesy, wpuszczone w wysokie do kolan buty.
Zmarszczyli brwi na widok miecza Lana, palce spoczy na rkojeciach broni, topr i uk
Perrina rwnie spotkay si z ostrymi, taksujcymi spojrzeniami, ale w jaki sposb, mimo
marsw na czoach i gronych spojrze, w ich twarzach widoczne byo rwnie poczucie
klski, jakby adna rzecz nie warta bya podejmowania jakiegokolwiek wysiku.
Za murami miasta budynki stay si wiksze i wysze, chocia wikszo nie rnia
si szczeglnie od tych, ktre widzieli na zewntrz. Dachy wydaway si Perrinowi nieco
dziwaczne, szczeglnie te, ktre koczyy si ostrym wierzchokiem, ale od kiedy opuci
dom, widzia ju tak wiele rozmaitych rodzajw dachw, e teraz potrafi zastanawia si
jedynie nad tym, jakich to gwodzi uyto do mocowania dachwek. W niektrych stronach
ludzie w ogle nie stosowali gwodzi do ukadania pokrycia dachw.
Paace i okazae budowle stay pomidzy mniej znacznymi domami, najwyraniej
rozmieszczeniem ich kierowa zupeny przypadek; wiee oraz biae kopuy otaczay zewszd
szerokie ulice, po ich przeciwnej stronie znajdoway si zapewne sklepy, gospody i kolejne
domy. Wielki dworzec, ktrego fronton ozdobiony by kolumnami z marmuru, o szerokoci
czterech krokw, i pidziesicioma stopniami, wiodcymi do odrzwi z brzu wysokich na
pi pidzi, ssiadowa z jednej strony z piekarni, z drugiej za z krawcem.
Tutaj wikszo mczyzn nosia ju kaftany i spodnie, podobne do tych, w ktre
ubrani byli onierze, cho w janiejszych barwach, nikt te nie nosi zbroi, a nieliczni tylko
miecze u pasa. aden czowiek nie wdrowa po tych ulicach boso, nawet ci, ktrzy nosili
workowate spodnie. Kobiece suknie, uszyte z jedwabiu lub znakomitej weny, czsto byy
dusze, o obnionych karczkach odsaniajcych nagie ramiona, a czasem nawet ukazujcych
cz piersi. Wikszo handlu jedwabiem Ludu Morza sza przez z. Pomidzy
cignionymi przez woy wozami pojawiay si z tak sam czstotliwoci lektyki i konne
powozy. A jednak na zbyt wielu twarzach goci ten sam wyraz rezygnacji.
Gospoda, ktr wybra Lan, "Gwiazda", ssiadowaa ze sklepem tkackim i kuni,
oddzielona od nich jedynie wskimi alejkami. Kuni zbudowano z nie ozdobionego niczym
szarego kamienia, gospoda i warsztat byy z drewna, chocia "Gwiazda" miaa cztery pitra, a
nawet mae okienka na stryszku. Terkotanie warsztatu tkackiego konkurowao z metalicznymi
dwikami kowalskiego mota. Stajenny odebra od ruch konie i powid je na tyy budynku.
Weszli do rodka. Z kuchni dobiegay wonie pieczonej i gotowanej ryby oraz pieczonego
barana. Mczyni zgromadzeni we wsplnej sali ubrani byli wszyscy w dopasowane kaftany
i lune spodnie. Perrin uzna ich za niezbyt bogatych - w jaki sposb naby przekonania, e
mczyni w kolorowych kaf tanach z bufiastymi rkawami oraz kobiety obnaajce ramiona
naleeli do szlachty lub bogatego mieszczastwa. By moe wanie dlatego Lan wybra
akurat t gospod.
- Jak mamy spa przy tym zgieku? - narzekaa Zarine.
- Skoczyy ci si pytania? - odparowa, umiechajc si. Przez chwil zdao mu si,
e ona ju zamierza mu si odgry.
Karczmarz okaza si ysiejcym mczyzn o okrgej twarzy, ubranym w
ciemnobkitny kaftan i lune spodnie, kania si nisko, zapltszy rce na pokanym
brzuchu. Jego twarz wyraaa ten sam rodzaj udrczonej rezygnacji jak pozostae.
- Niechaj was wiato owieca, panie, zapraszam westchn. - Niechaj was
wiato owieca, panowie, zapraszam. - Lekko drgn, gdy zobaczy te oczy Perrina,
potem zwrci si do Loiala. - Niech ci wiato owieca, przyjacielu Ogirze, i zapraszam.
Min ju rok lub wicej od czasu, jak widziaem ktrego z twoich pobratymcw w zie.
Mieli jakie prace do wykonania przy Kamieniu. Mieszkali oczywicie w rodku, ale pewnego
dnia widziaem ich na ulicy.
Skoczy kolejnym westchnieniem, najwyraniej niezdolny do zainteresowania si,
dlaczeg to Ogir znw pojawi si w zie, i dlaczego w ogle tutaj przybywali, skoro ju o
tym bya mowa.
ysiejcy karczmarz nazywa si Jurah Haret. Sam zaprowadzi ich do pokoi.
Widocznie jedwabna suknia Moiraine oraz sposb, w jaki ukrywaa twarz, w poczeniu z
wyrazem oblicza Lana i jego mieczem, skoniy go do wycignicia wniosku, i ma przed
sob lady i jej stranika, wartych tego, by powici im wicej uwagi. Perrina potraktowa
jako kogo w rodzaju najemnego pomocnika, statusu Zarine najwidoczniej nie potrafi oceni
- ku jej niezadowoleniu - natomiast Loial by, mimo wszystko, Ogirem. Wezwa ludzi aby
zestawili dla niego dwa ka, Moiraine natomiast zaproponowa prywatny gabinet, w ktrym
mogaby spoywa posiki, gdyby sobie tego yczya. Propozycja spotkaa si z wdziczn
akceptacj.
Podczas wszystkich tych operacji trzymali si razem, tworzc niewielk procesj,
ktra wdrowaa po korytarzach wyszych piter, dopki Haret nie skoni si i, wzdychajc w
charakterystyczny dla siebie sposb, nie znikn im z oczu, zostawiajc w miejscu, gdzie
zaczli - przed pokojem Moiraine. Jego ciany wytynkowane byy na biao, Loial zamiata
sufit gst czupryn.
- Odpychajcy typ - wymruczaa Zarine, wciekle strzepujc rkoma kurz ze swej
wskiej sukni. - Przypuszczam, e wzi mnie za twoj pokojwk, Aes Sedai. Tego nie
znios!
- Uwaaj na to, co mwisz - pgosem ostrzeg j Lan. - Jeeli uyjesz tego tytuu,
gdy inni bd mogli go usysze, poaujesz, dziewczyno.
Spojrzaa na niego w taki sposb, jakby chciaa si kci, ale jego lodowate, bkitne
oczy powcigny jej jzyk, nawet jeli nie uczyniy tego z jej wzrokiem.
Moiraine nie zwracaa na nich uwagi. Wpatrujc si w przestrze, gniota paszcz w
doniach, wykonujc takie ruchy, jakby je wycieraa. W oczach Perrina wygldaa, jakby bya
zupenie niewiadoma najbliszego otoczenia.
- Od czego rozpoczniemy poszukiwania Randa? - zapyta, ale prawdopodobnie
niczego nie usyszaa. - Moiraine?
- Nie oddalajcie si zanadto od gospody - powiedziaa po chwili. - za moe si
okaza niebezpiecznym miejscem dla kogo, kto nie zna panujcych w niej stosunkw. Tutaj
Wzr moe zosta rozerwany.
Ostatnie zdanie wygosia cicho, jakby mwia sama do siebie. Potem, silniejszym
gosem, kontynuowaa:
- Lan, zobaczmy co uda nam si odkry bez zbytniego cigania na siebie uwagi.
Reszta zostanie na miejscu!
- "Nie oddalajcie si od gospody" - naladowaa Zarine, kiedy Aes Sedai i Stranik
schodzili po schodach na d. Powiedziaa to jednak do cicho, eby tamci nie syszeli. - Ten
Rand. Chodzi o tego, ktrego nazwae... - Jeeli teraz wygldaa jak sok, to by to sok
bardzo niepewny swego. - A my jestemy w zie. Gdzie w Sercu Kamienia przechowywany
jest... A Proroctwa powiadaj... Niech mnie wiato spali, ta'veren, czy nie jest to opo-
wie, ktrej czci warto by?
- To nie jest opowie, Zarine. - Przez chwil Perrin czu niemal namacalnie
beznadziejno jak tchna posta karczmarza. - Koo wplata nas we Wzr. Ty postanowia
sple swoj ni z naszymi, teraz jest ju za pno, by j wyplta.
- wiatoci! - warkna. - Teraz mwisz jak ona!
Zostawi j w towarzystwie Loiala, a sam poszed zoy rzeczy w swoim pokoju.
Byo tam niskie ko, wygodne lecz niewielkie, izba pasowaa do wyobrae jakie ludzie z
miasta maj na temat tego, co naley si sucym; nadto znajdowaa si w nim umywalnia,
stoek oraz kilka kokw na popkanej, gipsowej cianie. Kiedy wyszed ponownie na ko-
rytarz, tamci zniknli. Brzk mota na kowadle przyzywa go.
Tak wiele rzeczy w zie wygldao dziwacznie, e widok kuni przynosi prawdziw
ulg. Jej parter stanowio jedno wielkie pomieszczenie, pozbawione tylnej ciany, zamiast niej
miao dwoje wielkich odrzwi, ktre stay otworem, wychodzc na podwrze, gdzie
podkuwano konie oraz woy. Na podwrzu stao urzdzenie do podnoszenia wow podczas
tego zabiegu. Moty stay na swoich stojakach, rozmaite rodzaje i rozmiary szczypiec wisiay
na wbudowanych w ciany pkach, noe do przycinania kopyt i ich zrywania oraz inne
narzdzia spoczyway schludnie uoone na drewnianych awach obok dut, dwurogw,
dziurownic a take pozostaych instrumentw kowalskiego rzemiosa. W skrzyniach
znajdoway si sztaby elaza i stali rozmaitej gruboci. Pi szlifierek o rnej ciernoci stao
na pododze z utwardzanej gliny, oprcz tego sze kowade i trzy piece obudowane
kamieniami i doczone do kadego miechy, cho tylko w jednym pali si ogie. Baryki z
wod do chodzenia czekay przygotowane pod rk.
Kowal ksztatowa motem rozgrzane do biaoci elazo, ktre trzyma w potnych
szczypcach. Mia na sobie workowate spodnie, a w jego twarzy lniy blade, niebieskie oczy,
ale duga skrzana kamizelka okrywajca pier oraz fartuch nie rniy si zbytnio od odziey,
ktr Perrin i pan Luhhan nosili w Polu Emonda, grube ramiona za i potne donie mwiy
o latach spdzonych przy pracy z metalem. W ciemnych wosach lnia siwizna dokadnie tak,
jak to Perrin pamita u pana Luhhana. Na cianie wisiay inne kamizelki i fartuchy,
zdradzajc, e ma jeszcze jakich uczniw, jednake nigdzie nie byo ich wida. Ogie na
palenisku pachnia domem. Gorce elazo pachniao domem.
Kowal odwrci si, by ponownie wsadzi do ognia sztab metalu, nad ktr pracowa,
a Perrin podszed, aby pomc mu przy miechach. Mczyzna spojrza na, ale nic nie po-
wiedzia. Perrin cign wic uchwyt miechw w gr i w d, wolnymi, mocnymi, rwnymi
ruchami, utrzymujc waciw temperatur ognia. Kowal powrci do pracy nad elazem,
ksztatowa je teraz na zaokrglonym kocu kowada. Perrin osdzi, i moe by to skrobak
do beczek. Mot dwicza ostrymi, szybkimi uderzeniami.
Kowal przemwi, nie odwracajc nawet oczu od swej pracy.
- Ucze? - to byo wszystko, co powiedzia.
- Tak - odpar Perrin rwnie krtko.
Kowal pracowa przez czas jaki. Okazao si, i bdzie to rzeczywicie skrobak, przy
pomocy ktrego mona czyci wntrza drewnianych beczek. Od czasu do czasu popatrywa
na Perrina z namysem. Na chwil tylko odoy mot, wybra krtk, grub, kwadratow
sztab i wcisn j w donie Perrina, potem ponownie uj mot i powrci do swej pracy.
- Zobaczymy co potrafisz z tym zrobi - powiedzia.
Nie zastanawiajc si nawet przez chwil, Perrin podszed do kowada znajdujcego
si po przeciwnej stronie kuni i lekko opuka krawd sztabki. Zwina si w zgrabny
piercie. Stal znajdowaa si do krtko w sabym ogniu paleniska i nie zdya si
odpowiednio nasyci wglem. Wsadzi j wic do gorcego teraz ognia, poprbowa wody z
dwch baryek, by przekona si, ktra z nich zostaa osolona - w trzeciej bya oliwa - potem
zdj kaftan, koszul i wybra skrzan kamizelk, ktra bya odpowiednia na jego rozmiar.
Wikszo mieszkacw Tairen bya zdecydowanie mniejsza od niego, ale znalaz w kocu
tak, ktra pasowaa. Z fartuchem poszo atwiej.
Kiedy si odwrci, zobaczy jak kowal, wci pochylony nad sw robot, kiwa gow
i umiecha si do siebie. Ale z faktu, e krzta si po kuni nie wynikao jeszcze, i posiada
umiejtnoci kowalskie. Tego dopiero naleao dowie.
Kiedy wrci do swego kowada, niosc dwa moty, zestaw paskich szczypiec z dug
rczk oraz przecinak z ostrym czubkiem, stal zdya si ju rozgrza do ciemnej czerwieni
oprcz niewielkiego kawaka, ktrego nie umieci w arze paleniska. Popracowa troch
miechami, obserwujc janiejc barw metalu, dopki nie osign ci wpadajcej w biel.
Potem wycign go z ognia szczypcami, pooy na kowadle i wzi do rki ciszy z dwu
motw. Way on, jak oceni, okoo dziesiciu funtw, mia dusz rkoje, ktr
wikszo ludzi, ktrzy nigdy nie mieli do czynienia z prac w metalu, uznaaby za
niepotrzebn. Uj trzonek blisko koca; rozgrzany metal czasami tryska iskrami, stany mu
przed oczyma blizny na doniach kowala z Roundhill - skutki wasnej nieuwagi.
Nie zamierza robi niczego ekstrawaganckiego ani wymagajcego drobiazgowej
pracy. Co prostego byoby w tej sytuacji znacznie bardziej stosowne. Zacz od zaokrglenia
krawdzi sztaby, potem wyku jej rodek, uzyskujc szerokie piro, niemale tak grube jak
koniec pierwotnej sztaby, ale o dobre ptorej doni dusze. Od czasu do czasu wsadza metal
z powrotem do pieca, aby nie traci swego bladotego koloru, a po pewnym czasie sign
po drugi mot, o poow lejszy od poprzedniego. Cz sztaby znajdujc si za pirem
uczyni ciesz, potem wygi j na kocu kowada w krzywizn. Kiedy bdzie mona
przymocowa tu drewnian rkoje. Osadzi w kowadle przecinak i pooy na nim lnicy
metal. Jeden ostry cios motem wyci narzdzie, ktrego potrzebowa. Albo nieomal wyci.
Po ukoczeniu bdzie to ukony n, sucy midzy innymi do wyrwnywania i wygadzania
szczytw zoonych razem klepek beczki. Skrobak do beczek, nad ktrym pracowa kowal,
podsun mu ten pomys.
Kiedy odci ju gorcy metal, wsun go do osolonej wody w jednej z beczek. Gdyby
uy wody niesolonej, hartowanie byoby bardziej gwatowne, stosowano j wic do
twardszych metali, podczas gdy oliwa nadawaa si raczej do mikkich, na przykad do noy.
Oraz mieczy, jak sysza, nigdy jednak nie zdarzyo mu si uczestniczy przy wykuwaniu
adnego.
Kiedy metal ozibi si wystarczajco i przybra barw ciemnoszar, wyj go z wody i
zanis na szlifierk. Odrobina uwanej pracy wypolerowaa ostrze. Znw ostronie je
rozgrza. Tym razem jego kolory byy gbsze, somiany, brzowy. Kiedy brzowy zacz
przebiega po metalu jak fale, ponownie go ochodzi. Potem bdzie mona ostatecznie
wyprofilowa ostrze. Kolejne ochodzenie zniszczyoby efekty odpuszczania, ktre zrobi
przed chwil.
- Bardzo zrczny kawaek roboty - powiedzia kowal. - adnego zbdnego ruchu.
Szukasz pracy? Moi uczniowie wanie odeszli, wszyscy trzej, bezwartociowi gupcy, a ja
miabym dla ciebie mnstwo roboty.
Perrin potrzsn gow.
- Nie wiem, jak dugo pozostan w zie. Chciabym popracowa troch duej, jeeli
nie miaby pan nic przeciwko temu. Mino duo czasu i stskniem si za tym. Moe
mgbym wykona cz pracy, ktr powinni robi pascy uczniowie.
Kowal gono parskn.
- Jeste o niebo lepszy ni kady z tych prostakw, ktrzy tylko stroili miny i gapili si
w przestrze, mamroczc co o swoich koszmarach. Jak gdyby komu czasami nie przynio
si co zego. Tak, moesz tutaj popracowa, jak dugo tylko zechcesz. wiatoci, mam
zamwienia na tuzin onikow i trzy topory dla bednarza, a ciela mieszkajcy dalej na tej
ulicy potrzebuje mota do wbijania czopw, a... Zbyt dugo by wymienia. Zacznij od
onikw, a zobaczymy, jak wiele uda nam si zrobi przed noc.
Perrin zatraci si w pracy, na czas jaki zapomnia o wszystkim prcz aru i metalu,
piercienia swego kowada oraz zapachu kuni, ale wreszcie nadszed czas, gdy unis oczy
znad swej roboty i zobaczy, jak kowal - powiedzia, e nazywa si Dermid Ajala - zdejmuje
swoj kamizelk, a w odrzwiach wychodzcych na podwrzec do podkuwania koni
rozpociera si mrok. Jedyne wiato w kuni dochodzio z paleniska i dwch lamp. Na
kowadle przy jednym z zimnych palenisk siedziaa Zarine i patrzya na niego.
- A wic naprawd jeste kowalem - powiedziaa.
- Bez wtpienia jest, pani - powiedzia Ajala. - Okreli siebie jako ucznia, ale praca
ktr dzisiaj wykona, wystarczy na jego mistrzowskie dzieo, jeli ja miabym o tym
decydowa. Pikne uderzenia, rwne i mocne.
Perrin, syszc te komplementy, zacz nerwowo szura nogami, a kowal umiechn
si do niego. Zarine patrzya na nich obu, niczego nie rozumiejc.
Perrin poszed, by zawiesi kamizelk i fartuch na waciwych kokach, ale kiedy je
zdj, nagle uwiadomi sobie wzrok Zarine, spoczywajcy na jego plecach. To byo tak, jakby
go dotkna; na chwil jej zioowy zapach sta si wszechogarniajcy. Szybko wcign
koszul przez gow, gwatownie wepchn j w spodnie i sign po kaftan. Kiedy si
odwrci, na twarzy Zarine dostrzeg jeden z tych lekkich, tajemniczych umiechw, ktre
zawsze wprawiay go w zakopotanie.
- Czy to wanie zamierzasz zrobi? - zapytaa. - Przebye ca t drog, aby na powrt
zosta kowalem?
Ajala przerwa zamykanie do poowy ju zasunitych drzwi na podwrze i sucha.
Perrin uj ciki mot, ktrego uywa, z dziesiciofuntow gowic i trzonkiem
dugoci jego ramienia. Dobrze lea mu w doni. Pasowa. Kowal raz popatrzy na jego oczy i
nawet nie mrugn; to praca bya wana, umiejtno dawania sobie rady z metalem, a nie
kolor czyich oczu.
- Nie - powiedzia smutno. - Moe kiedy, mam przynajmniej tak nadziej. Ale
jeszcze nie dzi.
Odwiesi mot na cian.
- We go. - Odkaszln Ajala. - Zazwyczaj nie rozdaj dobrych narzdzi, ale... Praca,
ktr dzisiaj wykonae warta jest duo wicej, nili wynosi cena mota, a by moe dziki
niemu owe "kiedy" przybliy si cho troch. Czowieku, jeeli widziaem kiedy kogo, kto
stworzony zosta, by trzyma w doniach kowalski mot, to jeste nim ty. Tak wic we go.
Zatrzymaj sobie.
Perrin zacisn do na trzonku. Rzeczywicie pasowa.
- Dzikuj - powiedzia. - Nie potrafi powiedzie ile to dla mnie znaczy.
- Tylko pamitaj: "kiedy". Po prostu nie zapomnij o tym.
Kiedy wyszli z kuni, Zarine spojrzaa na niego i powiedziaa:
- Czy masz jakie wyobraenie na temat tego, jak dziwni bywaj ludzie, kowalu? Nie
masz. Nie sdz, eby mia.
Pospieszya naprzd, zostawiajc go z motem w jednej doni, podczas gdy drug
drapa si po gowie.
We wsplnej sali nikt nie spojrza na czowieka o zotych oczach, nioscego w doni
kowalski mot. Poszed do swego pokoju, tym razem nie zapomniajc o zapaleniu wiecy.
Koczan i topr wisiay na tym samym koku na gipsowej cianie. Sta teraz, trzymajc w
jednej doni topr a w drugiej mot. Dziki wadze samego metalu, topr, ze swoim ostrzem w
ksztacie pksiyca i ostrym kolcem z drugiej strony, by dobre pi lub sze funtw
lejszy od mota, ale zdawa si by ciszy dziesiciokrotnie. Zawiesi topr na koku,
postawi mot pod cian, opierajc go o ni trzonkiem. Trzonki topora i mota dotykay si
nieomal, dwa kawaki drewna rwnej gruboci. Dwa kawaki metalu podobnej wagi. Przez
dugi czas siedzia na stoku, wpatrujc si w nie. Wci patrzy, kiedy Lan wsadzi gow w
drzwi.
- Chod, kowalu. Musimy porozmawia.
- Jestem kowalem - powiedzia Perrin, a Stranik zmarszczy brwi.
- Nie udawaj, e oszalae, kowalu. Jeeli nie zdoasz sam utrzyma si w szeregu,
moesz nas wszystkich pocign w przepa.
- Dam sobie rad - warkn Perrin. - Zrobi wszystko co konieczne. Czego chcesz?
- Ciebie, kowalu. Nie syszae? Idziemy, wiejski chopcze.
To przezwisko, ktrym tak czsto dokuczaa mu Zarine, rozzocio go, poderwa si
na rwne nogi, ale Stranik zdy ju si odwrci. Perrin popieszy za nim na korytarz i po:
szed w kierunku frontu gospody, zamierzajc powiedzie Stranikowi, e dosy ju ma tych:
"kowalu" i "wiejski chopcze", e ma na imi Perrin Aybara. Lan jednak wszed do jedynego
w gospodzie gabinetu, ktrego okna wychodziy na ulic.
Perrin poszed za nim.
- Teraz suchaj ty, Straniku...
- To ty posuchaj, Perrin - powiedziaa Moiraine. - Bd cicho i suchaj.
Jej twarz bya pogodna, ale oczy ponure jak i ton gosu.
Perrin nie spostrzeg dotd, e w pomieszczeniu zdyli si zgromadzi ju wszyscy, z
wyjtkiem jego i Stranika, tamten sta teraz oparty jedn rk o gzyms kominka. Moiraine
siedziaa za prostym stoem z czarnego dbu porodku pokoju. Wszystkie pozostae krzesa z
wysokimi, rzebionymi oparciami byy wolne. Zarine, z nachmurzon min, staa oparta o
cian po przeciwnej stronie pokoju ni Lan, a Loial postanowi usi na pododze, gdy
krzesa byy w istocie za mae dla niego.
- Cieszy mnie, i postanowie si do nas przyczy, wiejski chopcze - powiedziaa
sarkastycznie Zarine. Moiraine nie chciaa nam niczego zdradzi, zanim ty si nie pojawisz.
Po prostu patrzya na nas, jakby decydowaa, ktre ma umrze. Ja...
- Bd cicho - ostro przerwaa jej Moiraine. - Jeden z Przekltych jest w zie. Wysoki
Lord Samon to w rzeczywistoci Be'lal.
Perrin zadra.
Loial zacisn powieki i jkn.
- Powinienem zosta w stedding. Przypuszczalnie udaoby mi si bardzo szczliwie
oeni, niezalenie od tego, kogo by wybraa moja matka. Ona jest dobr kobiet, ta moja
matka i nie obdarzyaby mnie z on.
Uszy pooy pasko na gowie, niemale cakowicie skryy si w kudatej czuprynie.
- Moesz wraca do Stedding Shangtai - oznajmia Moiraine. - Moesz odej zaraz,
jeli chcesz. Nie bd ci zatrzymywa.
Loial otworzy jedno oko.
- Mog i?
- Jeeli chcesz - powiedziaa.
- Och. - Otworzy drugie oko i podrapa si po policzku krtkimi palcami, grubymi
niczym kiebaski. - Przypuszczam... Przypuszczam... jeli mam wybr... e zostan z wami
wszystkimi. Zrobiem ju duo notatek, ale nie wystarczy tego jeszcze na dokoczenie mojej
ksiki, a nie chciabym zostawia Perrina i Randa...
Moiraine ucia mu chodnym gosem.
- Dobrze, Loial. Ciesz si, e zostajesz. Zadowolona bd, mogc korzysta z twojej
wiedzy. Ale zanim to nastpi, nie chc traci czasu na wysuchiwanie twych skarg!
- Przypuszczam - powiedziaa Zarine niepewnym gosem - e ja nie mam szansy
wyjecha? - Spojrzaa na Moiraine i zadraa. - Sdz, e nie. Kowalu, jeeli przeyj,
zapacisz mi za wszystko.
Perrin wpatrywa si w ni.
"Ja! Ta gupia kobieta myli, e to moja wina? Czy prosiem j, by jechaa z nami?"
Otworzy ju usta, ale dostrzeg wyraz oczu Moiraine i zamkn je szybko. Dopiero po
duszej chwili zapyta:
- Czy on ciga Randa? Aby go powstrzyma lub zabi?
- Myl, e nie - odrzeka cicho, jej gos by niczym chodna stal. - Obawiam si, e on
ma zamiar pozwoli Randowi wej do Serca Kamienia i zabra Callandor, a potem odebra
mu go. Podejrzewam, e chce zabi Smoka Odrodzonego t sam broni, ktra miaa go
zwiastowa.
- Znowu uciekniemy? - zapytaa Zarine. - Jak w Illian? Nigdy nie chciaam ucieka,
ale, skadajc przysig Myliwego, nawet przez chwil nie sdziam, e napotkam
Przekltych.
- Tym razem - odpara jej Moiraine - nie uciekniemy. Nie omielimy si. Na barkach
Randa, na barkach Smoka Odrodzonego spoczywaj wiaty i czas. Tym razem bdziemy
walczy.
Perrin niepewnym ruchem przysun sobie krzeso.
- Moiraine, mwisz duo takich rzeczy, o ktrych twierdzia, e nie powinnimy
nawet myle. Upewnia si, e pokj jest zabezpieczony przed podsuchem, prawda?
Kiedy potrzsna gow, cisn krawd dbowego blatu tak mocno, a deski
zatrzeszczay.
- Ja nie mwi o Myrddraalu, Perrin. Nikt nie wie, jak potni s Przeklci, pomijajc
to, e Ishamael i Lanfear byli najsilniejsi z nich, ale najsabszy moe z odlegoci co najmniej
mili wyczu kade zabezpieczenie, jakie mogabym ustawi. I w cigu kilku sekund rozedrze
nas wszystkich na strzpy, nie ruszajc si nawet z miejsca.
- Powiadasz, e bez trudu jest w stanie zawiza ci w supeki - wymrucza Perrin. -
wiatoci! Co mamy teraz zrobi? Jak moemy zrobi cokolwiek?
- Nawet Przeklty nie wytrzyma pomienia stosu odrzeka. Zastanawia si, czy to
wanie tego uya przeciwko Psom Czarnego; to, co wtedy zobaczy oraz to, co pniej
powiedziaa, wci wywoywao w nim niepokj. - W cigu ostatniego roku dowiedziaam si
wielu rzeczy, Perrin. Jestem bardziej... niebezpieczna nili wwczas, kiedy przyjechaam do
Pola Emonda. Jeeli uda mi si podej wystarczajco blisko do Be'lala, mog go zniszczy.
Ale jeeli jemu uda si mnie wczeniej zaskoczy, moe zniszczy nas wszystkich, zanim
zd cokolwiek przedsiwzi.
Zwrcia si do Loiala.
- Co moesz mi powiedzie o Be'lalu?
Perrin, zmieszany, a zamruga.
"Loial?"
- Dlaczego to jego pytasz? - wybuchna gniewnie Zarine. - Najpierw mwisz
kowalowi, e masz zamiar zmusi nas, bymy walczyli z jednym z Przekltych!... ktry moe
nas zabi, zanim si nawet spostrzeemy!... A teraz pytasz Loiala o niego!
Loial uspokajajco wymrucza kilkakrotnie imi, ktre sobie przybraa...
- Faile! Faile!
...ale nie udao mu si nawet odrobin pohamowa potoku jej sw.
- Sdziam, e Aes Sedai wiedz wszystko. wiatoci, ja przynajmniej jestem na tyle
mdra, e nie decyduj si na walk z kim, o kim nie wiem wszystkiego, czego mogabym
si dowiedzie! Ty...
Pod spojrzeniem Moiraine zdania zamary na jej ustach, gasnc w niezrozumiaym
mamrotaniu.
- Ogirowie - kontynuowaa zimnym gosem Moiraine - przechowuj wspomnienia
sigajce dawnych czasw, dziewczyno. Sigajce stu pokole przed Pkniciem wiata, jeli
chodzi o ludzi, ale mniej ni trzydziestu w przypadku Ogirw. Z ich opowieci cay czas
dowiadujemy si rzeczy, ktrych nie znalimy wczeniej. Teraz mw, Loial. Co wiesz o
Be'lalu. Ale krtko tym razem. Pragn twojej dugiej pamici, nie za jzyka.
Loial chrzkn, dwik przypomina odgos ognistego drewna toczcego si po
pochylni.
- Be'lal. - Jego uszy wychyny z czupryny niczym skrzyda kolibra, potem jednak
opady znowu. - Nie wiem czy opowieci mog przypomnie ci co takiego, czego by ju
wczeniej nie wiedziaa. Nie wymienia si go, wyjwszy zburzenie Komnaty Sug, wczeniej,
zanim Lews Therin Zabjca Rodu oraz Stu Towarzyszy zamkno go wraz z Czarnym.
Jalanda, syn Arieda, syna Coiama zapisa, e nazywano go Zazdrosnym, e przekl wiato,
poniewa zazdroci Lewsowi Therinowi, oraz e zazdroci rwnie Ishamaelowi i Lanfear.
W Studium Wojny Cienia, Moilin, crka Hamady, crki Juendan, nazywa Be'lala Tkaczem
Sieci, ale nie wiem dlaczego. Nadmienia rwnie, e rozegra parti kamieni z Lewsem
Therinem i wygra j, oraz e zawsze chepi si tym. - Spojrza na Moiraine i zagrzmia: -
Staram si mwi krtko. Nie wiem nic wanego na jego temat. Kilku pisarzy powiada, e
zarwno Be'lal, jak i Sammael byli przywdcami w walce przeciwko Czarnemu, zanim
przeklli wiato, oraz e obaj byli mistrzami miecza. To jest wszystko, co wiem. Mog
wymienia go rwnie inne rda, inne opowieci, ale ja ich nie czytaem. O Be'lalu nie
wspomina si zbyt czsto. Przykro mi, e nie mog powiedzie ci nic uytecznego.
- By moe jednak udao ci si - pocieszya go Moiraine. - Nie znaam imienia Tkacz
Sieci. Ani nie wiedziaam, e zazdrosny by o Smoka tak samo, jak o swych kompanw z
Cienia. To wzmacnia tylko moje przekonanie, i pragnie Callandora. Musi by powd, dla
ktrego uczyni si Wysokim Lordem zy. A Tkacz Sieci to imi dla intryganta, dla kogo,
kto potrafi cierpliwie i dokadnie planowa. Spisae si dobrze, Loial.
Przez chwil usta Ogira rozcigny si w uprzejmym umiechu, potem jednak
znowu wygiy w smutku.
- Nie bd udawaa, e si nie boj - oznajmia nagle Zarine. - Tylko gupiec nie
obawiaby si Przekltego. Ale przysigam, e zostan jedn z was i tak te si stanie. To
wszystko, co chciaam powiedzie.
Perrin potrzsn gow.
"Ona doprawdy musi by szalona. Ja mog tylko aowa, e stanowi cz tego
towarzystwa. Mog aowa, e nie jestem w domu i nie pracuj w kuni pana Luhhana."
Na gos jednak powiedzia:
- Jeeli on jest we wntrzu Kamienia i czeka tam na Randa, aby go dopa, musimy
rwnie dosta si do rodka. Jak ma si nam to uda? Wszyscy mwi, e nikt nie wchodzi
tam bez pozwolenia Wysokich Lordw, a patrzc na, nie mog sobie wyobrazi innego
sposobu dostania si do rodka, jak przechodzc przez bram.
- Ty nie wejdziesz do rodka - powiedzia Lan. Tylko Moiraine i ja wejdziemy do
Kamienia. Im wicej nas tam pjdzie, tym bdzie trudniej. Jakkolwiek drog do wntrza
odkryj, nie bdzie ona atwa nawet dla dwojga.
- Gaidin - zacza Moiraine twardym tonem, ale Stranik przerwa jej gosem rwnie
bezwzgldnym.
- Pjdziemy razem, Moiraine. Tym razem nie bd trzyma si z boku.
Po chwili pokiwa gow. Perrin osdzi, e widzia wanie, jak Lan si rozlunia.
- Pozostali zrobi najlepiej, jeli przepi si troch - cign dalej. - Ja musz wyj,
by przyjrze si Kamieniowi. - Przerwa. - Twoje wieci spowodoway, e co zupenie
wypado mi z gowy, Moiraine. To jest drobiazg i nie potrafi osdzi, jakie moe mie
znaczenie. Aielowie s w zie.
- Aielowie! - wykrzykn Loial. - Niemoliwe! Cae miasto wpadoby w panik, gdyby
cho jeden Aiel przeszed przez jego bramy.
- Nie powiedziaem, e spaceruj po ulicach, Ogirze. Dachy i kominy miasta stanowi
rwnie dobre schronienie jak Pustkowie. Widziaem nie mniej ni trzech, chocia wydaje si,
e w zie nikt nie jest wiadom ich obecnoci. A jeeli widziaem trzech, moecie by pewni,
i jest ich znacznie wicej, tylko ich nie dostrzegem.
- Nie potrafi tego wyjani - wolno powiedziaa Moiraine. - Perrin, dlaczego
marszczysz w ten sposb brwi?
Nawet nie wiedzia, e tak robi.
- Mylaem o tym Aielu w Remen. Powiedzia mi, e kiedy upadnie Kamie, Aielowie
opuszcz Trj-Ktn Krain. Chodzio mu o Ugr, nieprawda? Powiedzia, e takie jest
proroctwo.
- Czytaam kade sowo z Proroctw Smoka - skomentowaa jego informacje Moiraine
- w kadym tumaczeni, a nie ma tam adnej wzmianki o Aielach. Poruszamy si na lepo,
podczas gdy Be'lal splata swoj sie, a Koo splata wok nas Wzr. Ale czy Aielowie nale
do splotu Koa czy Be'lala? Lan, musisz szybko znale dla mnie drog do wntrza Kamienia.
Dla nas. Znajd szybko dla nas drog.
- Jak rozkaesz, Aes Sedai - odrzek Stranik, ale ton jego gosu by raczej ciepy nili
formalny.
Znikn za drzwiami. Moiraine, zmarszczywszy brwi; wbia zamglone spojrzenie w
blat stou.
Zarine podesza do Perrina, gow przekrzywia na bok.
- I co masz teraz zamiar zrobi, kowalu? Wyglda na to, e ka nam czeka i czuwa,
podczas gdy oni bd przeywa przygody. Nie, ebym si skarya, oczywicie.
W to ostatnie stwierdzenie nie uwierzy.
- Najpierw - powiedzia - zamierzam co zje. A potem bd myla o mocie.
"I sprbuj sama rozwika, co do ciebie czuj, Sokole."
ROZDZIA 21
PRZYNTA W SIECI
Nynaeve zdao si, e ktem oka pochwycia sylwetk wysokiego mczyzny o rudych
wosach, w szerokim, brzowym paszczu, daleko w gbi rozwietlonej socem ulicy, ale
kiedy odwrcia si, by spojrze dokadniej spod szerokiego ronda bkitnego, somkowego
kapelusza, ktry daa jej Ailhuin, wanie przetoczy si obok zaprzony w woy wz. Kiedy
wz przejecha, mczyzny nie byo ju nigdzie wida. Bya niemale pewna, i na plecach
nis drewnian skrzynk z fletem, a jego ubir z pewnoci nie by taireski.
"To nie mg by Rand. Tylko dlatego, e bezustannie ni o nim, nie oznacza, i
zamierza przeby ca t drog z rwniny Almoth."
Jeden z bosych mczyzn przebieg obok, z kosza na plecach wystawao mu
kilkanacie sierpowatych ogonw jakich wielkich ryb. Nagle potkn si, nad gow
przelecia mu deszcz srebrnej rybiej uski. Pad domi oraz kolanami w glin i spojrza na
ryby, ktre wypady z kosza. Kady z dugich, szczupych ksztatw wbi si pyskiem w grub
pokryw bota, tworzc regularny wzr oczek sieci. Nawet kilku przechodniw zagapio si
na ten widok. Mczyzna podnis si powoli, najwyraniej niewiadom pokrywajcego go
bota. Zdj kosz z plecw i zacz wkada do ryby, krcc gow i mruczc co do siebie.
Nynaeve zamrugaa, ale kierowaa si wanie w stron krowiotwarzego rozbjnika,
ktry czeka na ni w drzwiach swego sklepu, gdzie za jego plecami wisiay na hakach
krwawe pocie misa. Szarpna warkocz i przeniosa spojrzenie na niego.
- Bardzo dobrze - powiedziaa ostro. - Wezm to, ale jeeli tyle liczysz sobie za ten
ndzny kawaek, nigdy wicej nie przyjd ju do twojego sklepu.
Pogodnie wzruszy ramionami, biorc od niej monety, potem owin tust barani
piecze w materi, ktr wycign z kosza na jej ramieniu. Patrzya na byszczcymi
oczyma, kiedy wkada miso z powrotem do kosza, ale nie zaprotestowaa gono.
Odwrcia si, by odej - i omal nie upada. Wci jeszcze nie przyzwyczaia si do
tych chodakw, bez przerwy grzzy jej w glinie, nie potrafia zrozumie, jak ludziom udaje
si w nich normalnie chodzi. Miaa nadziej, e soce wkrtce osuszy ziemi, ale nie
potrafia wyzby si podejrze, e boto jest w Maule rzecz niezmienn.
Stpajc chwiejnie i mruczc, ruszya w kierunku domu Ailhuin. Ceny za jakikolwiek
kawaek misa byy bardzo wysokie, jako nieodmiennie kiepska, i nikt zdawa si tym nie
przejmowa, ani ci, ktrzy kupowali, ani sprzedajcy. Prawdziw ulg przynosio spotkanie
kobiety; ktra krzyczaa na sprzedawc, wymachujc mu przed nosem popkanymi tymi
owocami - Nynaeve nie wiedziaa, co to jest, mieli tutaj wiele owocw i warzyw, o ktrych w
yciu nie syszaa - trzymajc po jednym w kadej doni i wzywaa wszystkich, by zobaczyli
jakie te odpadki jej sprzeda; ale sprzedawca tylko patrzy na ni zmczonym wzrokiem, nie
troszczc si nawet o odpowiedni replik.
Wiedziaa, e istnieje usprawiedliwienie, czciowe przynajmniej, dla tych cen -
Elayne wyjania im wszystko na temat zboa, zjadanego przez szczury w spichlerzach,
zboa, ktrego aden Cairhienianin nie by w stanie kupi, oraz o rozmiarach handlu zboem
w Cairhien po wojnach z Aielami - ale nic nie usprawiedliwiao tego, e kady wyglda,
jakby mia ochot pooy si i umrze. Widziaa jak grad niszczy plony w Dwu Rzekach, jak
zjaday je koniki polne, jak owce mary od czarnego jzyka, albo czerwoniec powodowa
widnicie tytoniu, tak e nie byo co sprzeda, kiedy kupcy przybywali z Baerlon. Pamitaa
dwa kolejne lata, kiedy byo naprawd niewiele do jedzenia oprcz zupy z rzepy i starej kaszy
jczmiennej, a myliwi mwili o szczciu, gdy udao im si przynie do domu kocistego
krlika, ale ludzie z Dwu Rzek potrafili podnie si nawet wwczas, gdy zostali zupenie
wgnieceni w ziemi, i znw wracali do pracy. Ci ludzie przeyli tylko jeden zy rok, a ich
akweny rybne oraz pozostay handel zdaway si kwitn. Nie miaa dla nich litoci. To byli
dziwni ludzie, dziwnie si zachowywali, jakby byli zastraszeni, nawet Ailhuin i Sandar.
Uznaa jednak na koniec, i wanie dlatego powinna zdoby si wobec nich na wiksz doz
cierpliwoci.
"Jeeli wobec nich, to dlaczego nie wobec Egwene?"
Odsuna od siebie t myl. Dzieciak zachowywa si paskudnie, buntujc si przeciw
najbardziej oczywistym sugestiom, sprzeciwiajc si najbardziej rozsdnym propozycjom.
Nawet kiedy jasne ju byo, co zrobi, Egwene chciaa by przekonywana. Nynaeve nie bya
przyzwyczajona do przekonywania ludzi, a szczeglnie ludzi, ktrym wczeniej zmieniaa
pieluszki. Fakt, e bya tylko siedem lat starsza od tamtej, nie czyni adnej rnicy.
"Wszystko przez te ze sny - powiedziaa do siebie. - Nie potrafi zrozumie, co one
znacz, a teraz maj je take Elayne i Egwene, a ja wci nie umiem ich wytumaczy, w
dodatku Sandar nie chcia powiedzie nic wicej jak to, e wci szuka, i jestem tak
zawiedziona, e... e mogabym plu!"
Szarpna za warkocz tak mocno, e a zabolao. Przynajmniej udao jej si przekona
Egwene, aby nie uywaa ponownie ter'angreala, aby woya go z powrotem do sakwy
zamiast trzyma na rzemyku, radujc si jego dotykiem na skrze. Jeeli Czarne Ajah byy w
Ter'aran'rhiod... Nie dopuszczaa do siebie tej moliwoci.
"Znajdziemy je!"
- Zniszcz je - wymruczaa. - Usioway sprzeda mnie niczym owc! Poloway na
mnie jak na zwierz! Tym razem jestem myliwym, nie krlikiem! Ta caa Moiraine! Gdyby
nigdy nie przyjechaa do Pola Emonda, potrafiabym nauczy Egwene wystarczajco duo. A
Rand... Mogabym... Byabym w stanie co zrobi.
To, e wiedziaa, i adne z tych ostatnich zapewnie nie jest prawdziwe, nie
pomagao a pogarszao tylko jej nastrj. Nienawidzia Moiraine niemal rwnie mocno, jak
nienawidzia Liandrin oraz Czarnych Ajah, by moe tak samo, jak nienawidzia Seanchan.
Skrcia za rg, a Juilin Sandar musia uskoczy jej z drogi, eby go nie stratowaa.
Mimo pewnego obycia z gwatownym sposobem zachowywania si Nynaeve, jakie mia ju
za sob, niemale potkn si o wasne chodaki i tylko paka uratowaa go przed upadkiem
twarz w boto. Dowiedziaa si, e to jasne, karbowane drewno nazywano bambusem i e
jest mocniejsze, nili si na pierwszy rzut oka zdawao.
- Pani... hmm... pani Maryim. - Powiedzia Sandat, odzyskujc rwnowag. -
Wanie... szukaem ci. Zdoby si na nerwowy umiech. - Jeste za? Dlaczego patrzysz na
mnie w ten sposb?
Postaraa si, by mars znikn z jej czoa.
- Nie na ciebie byam za, panie Sandar. Ten rzenik... Niewane. Dlaczego mnie
szukae? - A jej zaparo dech w piersiach. - Znalaze je?
Rozejrza si dookoa, jakby w obawie, e jaki przechodzie mgby podsuchiwa.
- Tak. Tak, musisz wrci ze mn do domu. Pozostae czekaj. Pozostae. Oraz Matka
Guenna.
- Dlaczego jeste taki zdenerwowany? Nie pozwolie chyba, by odkryy, i si nimi
interesujesz? - pytaa ostrym gosem. - Co ci tak przerazio?
- Nie! Nie, pani... nie zdradziem swej obecnoci. Jego oczy znowu pomkny na boki,
podszed bliej, gos ciszy niemale do ledwie syszalnego, aczkolwiek penego napicia
szeptu. - Te kobiety, ktrych szukacie, one s w Kamieniu! Gocie Wysokich Lordw!
Samego Wysokiego Lorda Samona! Dlaczego nazywasz je zodziejkami? Wysoki Lord
Samon! - sowa te wypowiedzia, nieomal skrzeczc. Na jego twarzy lni pot.
"Wewntrz Kamienia! Z Wysokim Lordem! wiatoci, jak teraz mamy si do nich
dosta?"
Z wysikiem stumia sw niecierpliwo.
- Prosz si uspokoi - powiedziaa agodnie. Prosz si uspokoi, panie Sandar.
Wszystko wyjanimy, tak e nie bdzie si pan musia niczego obawia.
"Mam nadziej, e nam si uda. wiatoci, jeeli on pobiegnie do Kamienia, aby
powiedzie swym Wysokim Lordom, e szukamy tamtych..."
- Prosz, chod ze mn do domu Matki Guenny. Joslyn, Caryla i ja wszystko ci
wyjanimy. Naprawd. Chod. W kocu skin gow w krtkim, niepewnym gecie i poszed
obok niej, dostosowujc swj krok do tempa, na jakie sta byo jej stopy, obute w chodaki.
Wyglda, jakby w kadej chwili mia zamiar uciec.
Gdy znalaza si pod domem Mdrej Kobiety, piesznie ruszya do tylnego wejcia.
Zdya zaobserwowa, i nikt nie uywa drzwi frontowych, nawet sama Matka Guenna.
Konie stay przywizane do bambusowego drka - odpowiednio daleko od nowych fig
Ailhuin oraz jej warzyw - natomiast sioda i wdzida zoone byy w rodku. Pierwszy raz nie
zatrzymaa si i nie poklepaa Gaidina po nozdrzach, i nie powiedziaa mu jak zawsze, e jest
dobrym chopcem i bardziej wraliwym ni jego imiennik. Sandar zatrzyma si, by kocem
paki zdrapa boto z chodakw, potem szybko wszed do rodka.
Ailhuin Guenna siedziaa na jednym ze swych krzese z wysokim oparciem, ktre
przesuna do kuchni, z rkoma opuszczonymi po bokach. Oczy siwej kobiety byy szeroko
otwarte z gniewu i strachu, wysilaa si szaleczo, nie mogc poruszy nawet jednym
miniem. Nynaeve nie musiaa wyczuwa subtelnych splotw Powietrza, by wiedzie co si
zdarzyo.
"wiatoci, znalazy nas! eby sczez, Sandar!"
Zala j gniew, jego fala obalia ciany, ktre zazwyczaj oddzielay j od Mocy, kosz
wypad z jej doni, caa bya biaym kwieciem na ciernistych gaziach, otwierajcym si na
ucisk saidara, otwierajcym si... Byo tak, jakby trafia na nastpn cian, cian z
przezroczystego szka; bya w stanie czu Prawdziwe rdo, ale ciana zatrzymywaa
wszystko z wyjtkiem bolesnego pragnienia, by by wypenion Jedyn Moc.
Kosz uderzy o podog, a kiedy jeszcze podskakiwa, drzwi otworzyy si i do rodka
wesza Liandrin, a za ni czarnowosa kobieta z pasmem siwych wosw na lewej skroni.
Ubrane byy w dugie, wzorzyste jedwabne suknie, wycite tak, e obnaay ramiona, a saidar
lni wok nich powiat.
Liandrin wygadzia sw czerwon sukienk, umiechna si tymi wzgardliwymi
ustami w ksztacie pczka ry. Na jej lalkowatej twarzy byszczao rozbawienie.
- Rozumiesz sama, nieprawda, dzikusko - zacza - nie masz adnych...
Nynaeve z caej siy uderzya j w twarz.
"wiatoci, musz ucieka. - Drugi cios trafi Riann tak silnie, e tamta z jkiem
usiada na pododze. - Musz gdzie by pozostae, ale jeli uda mi si wydosta na zewntrz,
jeeli uciekn dostatecznie daleko, nie bd w stanie zapa mnie i wtedy moe co uda mi si
zrobi."
Cios, ktry otrzymaa Liandrin, odrzuci j od drzwi.
"ebym tylko wydostaa si z zasigu ich osony, a wtedy..."
Ciosy zaczy spada na ni ze wszystkich stron, jakby uderzay j pici i kije. Ani
Liandrin, ktrej krew ciekaa z kcika wygitych teraz w ponurym grymasie ust, ani Rianna,
z wosami w nieadzie i sukni w podobnym stanie, nie podniosy nawet rki. Nynaeve czua
oplatajce j strumienie Powietrza rwnie wyranie, jak spadajce na ni ciosy. Wci
walczya, by dosta si do drzwi, ale zdaa sobie spraw, e ju powalono j na kolana, a
niewidzialne ciosy nie ustaway, niedostrzegalne pici i kije biy jej plecy i brzuch, gow i
biodra, ramiona, piersi, nogi, gow. Jczc pada na bok i zwina si w kbek, usiujc
rozpaczliwie osoni si przed lawin uderze.
"Och, wiatoci, prbowaam. Egwene! Elayne! Prbowaam! Nie bd krzycze!
ebycie sczezy, moecie zbi mnie na mier, ale nie bd krzycze!"
Ciosy ustay, ale Nynaeve nie moga powstrzyma drenia. Czua si pokaleczona i
posiniaczona od stp a do gw.
Liandrin przykucna obok niej, ramionami oplota kolana, jedwab otar si o jedwab.
Stara krew z kcika ust. Ciemne oczy patrzyy twardo, na jej twarzy nie byo ju ladu
rozbawienia.
- By moe jeste zbyt gupia, by wiedzie kiedy naley si podda, dzikusko.
Walczya niemal rwnie zawzicie, jak tamta gupia dziewczyna, Egwene. Ona niemale
oszalaa. Wszystkie musicie nauczy si ulegoci. Ty nauczysz si jj take.
Nynaeve zadraa i ponownie signa po saidara. Nie dlatego, eby miaa jak
nadziej, ale musiaa co zrobi. Przezwyciajc bl, signa poza siebie... i uderzya w t
niewidzialn tarcz. W oczach Liandrin ponownie rozbyso rozbawienie, na ustach wykwit
umiech wstrtnego dziecka, ktre zabawia si, odrywajc muchom skrzydeka.
- Ostatecznie nie bdziemy i tak miay z niej adnego poytku - powiedziaa Rianna,
stajc obok Ailhuin. Zatrzymam jej serce.
Oczy Ailhuin niemale wyszy z orbit.
- Nie! - Krtkie warkoczyki Liandrin o kolorze miodu zawiroway, kiedy pokrcia
gow. - Zawsze zabijasz zbyt szybko, a tylko Wielki Wadca potrafi czyni uytek z
martwych.
Umiechna si do kobiety przywizanej niewidzialnymi ptami do krzesa.
- Widziaa onierzy, ktrzy przyszli z nami, stara kobieto. Wiesz, kto oczekuje nas w
Kamieniu. Wysoki Loid Samon nie bdzie zadowolony, jeeli zaczniesz rozpowiada o tym,
co zdarzyo si dzisiaj w twoim domu. Jeeli uda ci si pohamowa swj jzyk, bdziesz ya,
by moe po to, by pewnego dnia mu suy. Jeeli bdziesz mwi, suy bdziesz
wwczas tylko Wielkiemu Wadcy Ciemnoci, i to za grobem. Co wybierasz?
Nagle Ailhuin moga poruszy gow. Potrzsna siwymi splotami, otworzya usta.
- Ja... ja nic nie powiem - powiedziaa zrozpaczona; potem obdarzya Nynaeve penym
zakopotania i wstydu spojrzeniem - Jeeli miaabym mwi, c by z tego przyszo dobrego?
Wysoki Lord jednym uniesieniem brwi mgby pozbawi mnie gowy. C dobrego bym w
ten sposb osigna, dziewczyno? C dobrego?
- Wszystko w porzdku - odrzeka zmczonym gosem Nynaeve.
"Komu mogaby powiedzie? Wszystko, co moe w ten sposb osign, to umrze."
- Wiem, e pomogaby nam, gdyby potrafia. Rianna odrzucia gow w ty i
wybuchna miechem. Ailhuin opada bezwadnie na krzeso, uwolniona z wizw, ale
siedziaa bez ruchu, wpatrujc si w swe splecione donie.
Liandrin i Rianna podniosy Nynaeve z obu stron i wyprowadziy przed dom.
- Jeli bd z tob jakie kopoty - powiedziaa twardym tonem czarnowosa kobieta -
to sprawi, e sama wyskoczysz ze skry i bdziesz taczy, grzechoczc obnaonymi
komi.
Nynaeve omal si nie rozemiaa.
"Jakie jeszcze mog by ze mn kopoty? - Bya oddzielona od Prawdziwego rda.
Jej skaleczenia bolay tak, e ledwie staa na nogach. Kady jej opr zami tak atwo jak furi
dziecka. - Ale moje rany si wygoj, ebycie sczezy, a wy jeszcze si potkniecie! A kiedy to
nastpi..."
Przed frontem domu czekay ju pozostae. Dwch wielkich onierzy w okrgych
hemach z okapem oraz lnicych napiernikach, naoonych na czerwone kaftany z bu-
fiastymi rkawami. Ich twarze zalewa pot, przewracali oczami, jakby bali si tak samo jak
ona. Amico Nagoyin bya tam rwnie, wysmuka i liczna, z dug szyj i bia skr,
wygldaa rwnie niewinnie jak dziewczynka zbierajca kwiaty na ce. Na twarzy Joiyi Byir
goci przyjazny umiech, mimo i miaa ona ten gadki spokj kobiety, ktra dugo
zajmowaa si Moc; przypominaa niemale twarz babki witajcej sw wnuczk, cho jej
wiek nawet nie musn siwizn ciemnych wosw, podobnie, jak nie pomarszczy skry. Szare
oczy przywodziy jednak na myl raczej macoch z opowieci, tak, ktra zamordowaa dzieci
poprzedniej ony swego ma. Obie kobiety otaczao lnienie Mocy.
Midzy dwoma Czarnymi siostrami staa Elayne, miaa podbite oko, obtarty policzek i
rozcit warg, jeden z rkaww jej sukni by na p przedarty.
- Tak mi przykro, Nynaeve - powiedziaa niewyranie, jakby bolaa j szczka. -
Nawet nie zauwayymy ich, dopki nie byo ju za pno.
Bezwadne ciao Egwene leao na ziemi, jej twarz, poznaczona skaleczeniami i
obtarciami, bya nieomal nie do rozpoznania. Kiedy Nynaeve i jej eskorta podeszy bliej,
jeden z onierzy unis Egwene za rami. Zwisa bezwadnie, niczym pusty worek ziarna.
- Co wycie jej zrobiy? - domagaa si odpowiedzi Nynaeve. - ebycie sczezy, co...!
Co niewidzialnego uderzyo j w usta, tak silnie, e na chwil pociemniao jej w
oczach.
- Spokojnie, spokojnie - oznajmia Joiya Byir z umiechem, ktry rozjani jej oczy. -
Nie bd tolerowaa adnych da, ani niewaciwego jzyka. - Jej gos rwnie brzmia tak
ciepo, e nalee mg do babci. - Bdziesz mwia, kiedy zostanie ci to nakazane.
- Powiedziaam ci, e ta dziewczyna nie chciaa przesta walczy, tak czy nie? -
wtrcia Liandrin. - Niech to bdzie dla ciebie lekcj. Jeli bdziesz nam utrudnia, zostaniesz
potraktowana nie mniej surowo.
Nynaeve ze wszystkich si pragna zrobi co dla Egwene, pozwolia jednak powlec
si na ulic. Kazaa si cign, to by drobny, cho jedyny sposb stawienia jeszcze jakiego
oporu, odmowa wsppracy, ale to byo wszystko, co w tej chwili moga zrobi.
Na botnistej ulicy znajdowao si niewielu przechodniw, jakby kady postanowi, i
zdecydowanie lepiej bdzie uda si gdzie indziej, a ci nieliczni przemykali drug stron
ulicy, nie zerknwszy nawet na lnicy, lakierowany na czarno powz, zaprzony w sze
jednakiej maci siwkw z wysokimi, biaymi piropuszami na bach. Wonica, ubrany jak
onierze, ale bez zbroi ani miecza, siedzia na kole, drugi otworzy drzwi, kiedy tylko
wyszy z domu. Zanim jednak drzwiczki si otwary, Nynaeve zdya zobaczy wymalowany
na nich herb - odziana w srebrn rkawic do, ciskajc pk poszarpanych byskawic.
Podejrzewaa, e by to herb Wysokiego Lorda Samona...
"Musi by Sprzymierzecem Ciemnoci, jeeli zadaje si z Czarnymi Ajah. Niech go
wiato spali!"
...ale bardziej zainteresowa j widok czowieka, ktry pad na kolana w boto, kiedy
tylko pojawiy si jej zwyciczynie.
- eby sczez, Sandar, dlaczego...?
Podskoczya, kiedy co uderzyo j w plecy z si drewnianej laski.
Jaiya Byir zamiaa si dziecinnie i pogrozia jej palcem.
- Powinna zachowywa si z wikszym szacunkiem, dziecko. W przeciwnym razie
moesz straci swj niewyparzony jzyk.
Liandrin rozemiaa si. Przeczesaa doni jego czarne wosy, potem uniosa gow.
Wpatrywa si w ni oczyma wiernego psa albo kundla, ktry oczekuje kopniaka.
- Nie powinna by zbyt twarda dla tego czowieka. - W jej ustach nawet sowo
"czowiek" brzmiao jak "pies". - Trzeba byo mu najpierw... wytumaczy... eby suy. Ale
ja jestem lepsza w tumaczeniu, nieprawda?
Rozemiaa si powtrnie.
Sandar zwrci zmieszane spojrzenie na Nynaeve.
- Musiaem tak zrobi, pani Maryim. Ja... musiaem.
Liandrin skrcia jego gow, znowu wbi w ni spojrzenie przestraszonego psa.
"wiatoci! - pomylaa Nynaeve. - Co one mu zrobiy? Co zamierzaj zrobi nam?"
Ona i Elayne zostay szorstko wepchnite do powozu, Egwene cinito pomidzy nie,
gowa jej opadaa, Liandrin i Rianna wsiady rwnie do rodka i zajy miejsca naprzeciwko.
Powiata saidara otaczaa je bez przerwy. Dokd uday si pozostae, to zupenie nie
interesowao Nynaeve. Chciaa dotkn Egwene, zagodzi troch jej cierpienia, ale nie bya
w stanie ruszy adnym miniem poniej szyi; czua tylko drenie powodowane przez bl.
Strumienie Powietrza wizay ich trjk niczym warstwy cile owinitego koca. Powz ru-
szy, ciko koyszc si w bocie mimo skrzanych resorw.
- Jeeli zrobiycie jej co zego...
"wiatoci, sama widz, e zrobiy. Dlaczego nie powiem tego, co naprawd mam na
myli?"
Jednak rwnie trudno byo wydoby sowa z garda, jak poruszy rk.
- Jeeli j zabiycie, nie spoczn, pki nie dopadn was wszystkich i nie pozabijam
jak wcieke psy.
Oczy Rianny rozjarzyy si, ale Liandrin tylko parskna. - Nie zachowuj si jak
gupia, dzikusko. Jestecie potrzebne ywe. Na martw przynt nic si nie zapie.
"Przynta? Na co? Na kogo?"
- To ty jeste gupia, Liandrin! Czy sdzisz, e jestemy tutaj same? Tylko nasza
trjka, nawet nie pene Aes Sedai? Jestemy przynt, Liandrin. A wy weszycie prosto do
puapki, niczym tuste cietrzewie.
- Nie mw jej tego! - ostro przerwaa Elayne, a Nynaeve zamrugaa, zanim zdaa sobie
spraw, i tamta podja jej gr pozorw. - Jeeli pozwolisz, by zawadn tob gniew,
zdradzisz im to, czego nie powinny wiedzie. Musz zawie nas do wntrza Kamienia.
Musz...
- Bd cicho - warkna Nynaeve. - To ty powinna dba o to, by trzyma swj jzyk
na wodzy!
Mimo skalecze pokrywajcych twarz Elayne, nie dao si ukry obraonej miny.
"Pozwlmy im zastanowi si nad tym" - pomylaa Nynaeve.
Ale Liandrin tylko si umiechna.
- Kiedy przestaniecie by przydatne w roli przynty, wyznacie nam wszystko. Same
bdziecie bagay, bymy wysuchay waszej spowiedzi. Powiadaj, e pewnego dnia
bdziecie naprawd silne, zadbam jednak o to, abycie zawsze byy mi posuszne i dokonam
tego, zanim nawet Wielki Pan Be'lal zrealizuje swoje plany w odniesieniu do was. Posa
wanie po Myrddraali. Po trzynastu Myrddraali.
Usta w ksztacie pczka ry zamiay si, akcentujc ostatnie sowa.
Nynaeve poczua jak wywraca si jej odek. Jeden z Przekltych! Jej umys pogry
si w otpieniu wywoanym przez szok.
"Czarny i wszyscy Przeklci s uwizieni w Shayol Ghul, uwizieni przez Stwrc w
chwili stworzenia."
Ale katechizm nie pomg; sama najlepiej wiedziaa, ile w nim jest faszu. Potem
dopiero dotar do niej sens pozostaych sw. Trzynastu Myrddraali. Oraz trzynacie sistr z
Czarnych Ajah. Usyszaa jak Elayne krzyczy, zanim zdaa sobie spraw, e sama krzyczy
rwnie, szarpic bezskutecznie niewidzialne wizy Powietrza. Trudno byo powiedzie, co
byo goniejsze, ich rozpaczliwe krzyki, czy miech Liandrin i Rianny.
ROZDZIA 22
W POSZUKIWANIU REMEDIUM
Rozparty na stoku w pokoju barda, Mat skrzywi si, gdy Thom ponownie zakaszla.
"W jaki sposb mamy kontynuowa poszukiwania, kiedy on jest tak ciko chory, e
nie moe chodzi?"
Kiedy tylko o tym pomyla, zawstydzi si. Thom wytrwale jak tylko mg przykada
si do poszukiwa, chodzc z nim cae dnie i noce, kiedy wreszcie okazao si, e jest tak
chory, i nie potrafi ju usta na nogach. Mat by do tego stopnia zaabsorbowany swym
zadaniem, e zbyt mao uwagi zwraca na kaszel towarzysza. Zmiana pogody, od
bezustannego deszczu do przesyconego wilgoci upau z pewnoci rwnie nie miaa
korzystnego wpywu.
- Chod, Thom - namawia. - Lopar mwi, e w pobliu mieszka Mdra Kobieta. Tak
tutaj nazywaj Wiedzc... Mdra Kobieta. Nynaeve to by si dopiero podobao!
- Nie potrzebuj... adnych paskudnie smakujcych... wywarw... wlewanych do
mojego garda, chopcze. Thom wbi pi w wsy, w prnym wysiku powstrzymania
napadu urywanego kaszlu. - Ty id i dalej szukaj. Daj mi tylko... kilka godzin... w ku... a
potem do ciebie docz.
Spazmy kaszlu zgiy go niemale w p, a gow dotkn kolan.
- A wic spodziewasz si, e ja bd robi wszystko, podczas gdy ty bdziesz
wypoczywa? - powiedzia lekko Mat. - W jaki sposb mog co odnale bez ciebie? Ty
dowiedziae si wikszoci tych rzeczy, ktre wiemy.
To nie bya do koca prawda, ludzie rozmawiali nad komi rwnie chtnie jak wtedy,
gdy stawiali bardowi kubek wina. Na pewno za chtniej, nili z bardem, ktry kaszle tak
okropnie, i mona si od niego zarazi. Mat zaczyna jednak podejrzewa, i kaszel Thoma
sam z siebie nie przejdzie.
"Jeeli stary obuz mi tu umrze, z kim bd grywa w kamienie?" - pomyla, starajc
si nie roztkliwia zanadto.
- W kadym razie, twj przeklty kaszel nie pozwala mi zasn, nawet gdy znajduj
si w pokoju obok.
Ignorujc protesty siwowosego mczyzny, zwlk go z ka i postawi na nogi.
Zaskoczony by tym, jak mocno Thom wspar si na nim. Pomimo wilgoci i upau, bard
nalega, by zabra jego naszywany atkami paszcz. Mat mia rozpity kaftan i rozwizane
wszystkie trzy wstki koszuli, ale pozwoli staremu obuzowi na wszystko, co tylko chcia.
We wsplnej sali nikt nawet nie spojrza, gdy prawie znosi Thoma po schodach i
wyprowadza na dwr.
Karczmarz da im proste instrukcje, ale kiedy dotarli do bramy i stanli twarz w twarz
z botem Maule, Mat omal nie zawrci, by zapyta o inn Mdr Kobiet. W miecie tej
wielkoci musiao by ich wicej. Jednak kaszel Thoma przekona go, by trzyma si
pierwotnego postanowienia. Krzywic twarz, wszed na botnisty teren, prawie niosc
przyjaciela.
Z kierunku, ktry mu podano wnosi, e musieli min dom Mdrej Kobiety, jadc z
portu pierwszej nocy, a kiedy zobaczy dugi, wski dom z wiszcymi w oknach wizkami
zi, dokadnie obok sklepu garncarza, wwczas sobie przypomnia. Lopar powiedzia co o
pukaniu do tylnych drzwi, ale Mad mia ju dosy brodzenia w bocie.
"Oraz zapachu ryby" - pomyla, marszczc czoo na widok bosych ludzi, brncych
przez glin z koszami ryb na plecach.
Na ulicy mona byo dostrzec rwnie lady koskich kopyt, ktre wanie zaczynay
zamazywa odciski stp i koa cignionych przez woy wozw. Konie zaprzone do wozu,
albo moe nawet powozu. Nie widzia dotd w zie koni cigncych wozy - szlachta i kupcy
byli tak dumni ze swych znakomitych hodowli, e nigdy nie pozwoliliby zaprzc ich do
zwyczajnej pracy - ale od czasu opuszczenia ogrodzonego murami miasta, nie widzia take
adnego powozu.
Odsun temat ladw koskich kopyt i k ze swoich myli, podprowadzi Thoma do
frontowych drzwi i zastuka. Potem znowu.
By wanie niemale zdecydowany zrezygnowa i, mimo i Thom kaszla strasznie,
wsparty na jego ramieniu, wrci do "Sierpu Biaego Ksiyca", kiedy posysza w rodku
szmer krokw.
Drzwi otworzyy si, uchylajc ledwie szczelin, a siwowosa kobieta wyjrzaa na
zewntrz.
- Czego chcecie? - zapytaa zmczonym gosem.
Mat umiechn si najmilej jak potrafi.
"wiatoci, ja chyba te si rozchoruj od widoku tych wszystkich ludzi, ktrzy
zachowuj si, jakby nie byo ju ani odrobiny przekltej nadziei."
- Matka Guenna? Nazywam si Mat Cauthon. Cavan Lopar powiedzia mi, e moesz
da co na kaszel mojemu przyjacielowi. Dobrze zapac.
Przypatrywaa im si badawczo przez chwil, zdajc si wsuchiwa w kaszel Thoma,
potem westchna.
- Przypuszczam, e tyle przynajmniej wci potrafi zrobi. Moecie wej do rodka.
Otworzya drzwi na ocie i zanim Mat zdy przekroczy prg, cikim krokiem
poczapaa na tyy domostwa.
Jej akcent by tak podobny do tego, ktry sysza w gosie Amyrlin, e a zadra,
poszed jednak za ni, niemale niosc Thoma.
- Nie... potrzebuj tego - kaszla bard. - Przeklte mikstury... zawsze smakuj jak...
ajno!
- Zamknij si, Thom.
Gruba kobieta zaprowadzia ich do kuchni, tam zacza szpera w jednej z szaf,
wycigajc mae kamienne dzbanki oraz zawinitka z zioami. Cay czas nieprzerwanie
mruczaa co pod nosem.
Mat posadzi Thoma na jednym z krzese z wysokim oparciem i spojrza przez
najblisze okno. Na podwrzu stay przywizane trzy nieze konie; zaskoczy go ten widok, e
Mdra Kobieta posiada wicej nili jednego konia. Poza szlacht i bogaczami, nie widzia w
zie nikogo, kto jedziby konno, a wygldao na to, e za te zwierzta zapacono sporo
srebra.
"Znowu konie. Nie interesuj mnie teraz adne przeklte konie!"
Matka Guenna zaparzya jaki rodzaj mocnego naparu o wstrtnym zapachu i wlaa
przemoc w gardo Thoma, ciskajc mu nos, kiedy prbowa si opiera. Trzymaa gow
barda nieruchomo w zgiciu ramienia, a drug rk wlewaa we czarny pyn, na pozr
zupenie nie zwaajc na jego opr. Obserwujc to, Mat doszed do wniosku, e wbrew jego
pierwszemu wraeniu, to nie tuszcz tworzy jej pokan sylwetk.
Gdy wreszcie odstawia filiank, Thom zacz kaszle a rwnoczenie, z podobnym
wigorem, wyciera sobie usta.
- Oooch! Kobieto... nie wiem... czy masz zamiar utopi mnie... czy zabi... tym
paskudnym smakiem! Powinna... by przekltym... kowalem!
- Bdziesz pi tak sam dawk dwa razy dziennie, dopki kaszel nie minie -
powiedziaa twardo. - Dam ci te ma, ktr kadej nocy bdziesz wciera w piersi. -
Zmagania z bardem wygnay po czci sabo, pobrzmiewajc w jej gosie; wspara donie o
biodra. - Ta ma pachnie rwnie paskudnie jak smakuj te zioa, ale bdziesz j wciera... i to
dokadnie!... albo zawlok ci po schodach na gr jak chudego karpia w sieci i przywi do
ka tym tego twoim paszczem! Nigdy dotd nie przyszed do mnie aden bard, ale
pierwszemu, ktremu si to zdarzyo, nie pozwol zakaszle si na mier!
Thom rzuca na ni grone spojrzenia i krztuszc si, szarpa swego wsa, jednake
zdawa si traktowa jej groby zupenie powanie. Ostatecznie nie powiedzia nic, cho
wyglda tak, jakby chcia rzuci w ni zarwno naparem, jak i maci.
Im wicej mwia Matka Guenna, tym bardziej jej gos brzmia w jego uszach
podobnie do gosu Amyrlin. Obserwujc kwany wyraz twarzy Thoma oraz jej nieustpliwe
spojrzenia, doszed wreszcie do wniosku, e lepiej bdzie, jeli postara si odrobin
zaagodzi sytuacj, zanim bard naprawd odmwi przyjcia lekw.
- Kiedy poznaem kobiet, ktra mwia w taki sposb jak ty - zacz. - Wszystkie te
ryby, sieci i tak dalej. Jej gos brzmia rwnie podobnie do twojego. Mam na myli akcent.
Przypuszczam, e ona rwnie jest Tairenk.
- By moe. - Siwowosa kobieta nagle znowu zacza wyglda na miertelnie
zmczon, wbia wzrok w podog. - Ja te znaam par dziewczt, ktre mwiy z podobnym
akcentem jak ty. A przynajmniej dwie z nich. - Westchna ciko.
Mat poczu, jak wosy je mu si na gowie.
"Moje szczcie nie moe by tak wielkie."
Ale nie postawiby nawet miedziaka na to, e akurat w tej chwili w zie przebywaj
jakie dwie inne kobiety, mwice z akcentem Dwu Rzek.
- Trzy dziewczta? Mode kobiety? Nazywaj si Egwene, Nynaeve i Elayne? Ta,
ktra mwia w inny nieco sposb ni dwie pozostae, miaa wosy jak soce i niebieskie
oczy?
Spojrzaa na niego spod zmarszczonych brwi.
- Nie takimi posugiway si imionami - powiedziaa wolno. - Podejrzewam jednak, e
nie poday mi prawdziwych. Ale miay swoje powody, jak sdz. Jedna z nich bya bardzo
pikn dziewczyn o jasnoniebieskich oczach i zotorudych wosach, sigajcych do ramion.
Potem opisaa Nynaeve z warkoczem, sigajcym do bioder oraz Egwene i jej wielkie,
ciemne oczy, gotowe zawsze do umiechu. Trzy pikne kobiety, rnice si typem urody tak
bardzo, jak to tylko moliwe.
- Przypuszczam, e s to te, o ktre ci chodzi - zakoczya. - Przykro mi, chopcze.
- Dlaczego mwisz, e jest ci przykro? Od wielu dni staram si je odnale!
"wiatoci, pierwszej nocy przejechalimy dokadnie obok tego miejsca! Tu obok
nich! Chciaem przypadkowoci. Co moe by bardziej przypadkowe ni miejsce na na-
brzeu, do ktrego przybije statek podczas deszczowej nocy i miejsce, w ktrym zobaczysz
przeklt byskawic? Niech sczezn! Niech sczezn!"
- Powiedz mi, gdzie one s, Matko Guenno.
Siwowosa kobieta patrzya udrczonym wzrokiem w palenisko pieca, gdzie kipia
czajnik z dziobkiem. Jej usta poruszay si, ale nie moga z nich wydoby ani jednego sowa.
- Gdzie one s? - dopytywa si Mat. - To jest wane! Znajd si w
niebezpieczestwie, jeli nie uda mi si ich znale.
- Nie rozumiesz - powiedziaa cicho. - Nie jeste std. Wysocy Lordowie...
- Nie dbam o adnych... - Mat zamruga i spojrza na Thoma. Bard zdawa si
marszczy brwi, jednak kaszla jednoczenie tak ciko, e nie mona byo mie pewnoci. -
Co maj wsplnego Wysocy Lordowie z moimi przyjacimi?
- Po prostu nie...
- Nie powtarzaj mi cigle, e nie rozumiem! Zapac za informacj!
Wbite w niego oczy Matki Guenny rozjarzyy si gniewem.
- Nie bior pienidzy za...! - Skrzywia si gwatownie. - Prosisz, ebym powiedziaa
ci o rzeczach, o ktrych przykazano mi nie rozpowiada. Czy wiesz, co si ze mn stanie,
kiedy tak zrobi, a ty wydasz moje imi? Na pocztek strac jzyk. Potem pozostae czci
ciaa, zanim wreszcie Wysocy Lordowie zawiesz na haku to, co ze mnie pozostanie, abym
wrzeszczaa przez ostatnie godziny swego ycia, pozostaym ku przestrodze. A to i tak nie
pomoe tym modym kobietom, ani to, e ci powiem, ani moja mier!
- Obiecuj, e nigdy nikomu nie wydam twego imienia. Przysigam to.
"I dotrzymam tej obietnicy, stara kobieto, jeli tylko powiesz mi, gdzie, do diaba, one
s!"
- Prosz. One s w niebezpieczestwie.
Wpatrywaa si w niego badawczo przez duszy czas, zanim skoczya, mia
wraenie, e zna kady szczeg j ego ycia.
- Skoro tak przysigasz, powiem ci. Ja... lubiam je. Ale i tak nie moesz ju nic
zrobi. Spnie si, Matrimie Cauthon. Spnie si o blisko trzy godziny. Zabrano je do
Kamienia. Przysa po nie sam Wysoki Lord Samon. Potrzsna gow, jakby szok, ktry
przeya, przepeni j rozpacz i groz. - On przysa... kobiety, ktre potrafiy przenosi
Moc. Ja sama nie mam nic przeciwko Aes Sedai, ale to jest wbrew prawu. Prawu
ustanowionemu przez samych Wysokich Lordw. Jeeli nawet s w stanie zama kade inne
prawo, tego nie zamaliby nigdy. Dlaczego Wysoki Lord wysa z tak misj Aes Sedai?
Dlaczego w ogle zaleao mu na tych dziewcztach?
Mat omale nie wybuchn miechem.
- Aes Sedai? Matko Guenno, przez ciebie poczuem serce w gardle, a moe i wtrob.
Jeeli przyszy po nie Aes Sedai, to nie ma si czym martwi. One trzy rwnie zamierzaj
zosta Aes Sedai. Nie, eby mi si to szczeglnie podobao, ale jeli tego...
Jego umiech znikn, gdy spostrzeg jak zdecydowanie potrzsna gow.
- Chopcze, te dziewczta walczyy jak morskie lwy schwytane w sie. Czy one
zamierzaj zosta Aes Sedai, czy nie, te, ktre je zabray, traktoway je niczym brudy
wypompowane z zzy. Przyjaciele nie zadaj sobie takich ran.
Poczu, jak co wykrzywia mu twarz.
"Aes Sedai zrobiy im krzywd? Co to znaczy, na wiato? Przeklty Kamie. W
porwnaniu z nim, dostanie si do Paacu w Caemlyn przypomina wejcie na strych szopy!
Niech sczezn! Staem tutaj w deszczu i patrzyem na ten dom! Niech sczezn, za to, e
jestem takim wiatoci olepionym gupcem!"
- Jeeli zamiesz sobie rk - powiedziaa Matka Guenna - nastawi j i przyo
okad, ale jeli zburzysz mi cian, wypruj ci flaki niczym czerwonej rybie!
Zamruga, potem spojrza na swoj pi, na otarte kykcie. Nawet nie zdawa sobie
sprawy, e uderza w cian.
Masywna kobieta uja jego do w silny uchwyt, ale palce, ktrymi zbadaa
skaleczenia, byy nadspodziewanie delikatne.
- Niczego sobie nie zamae - mrukna po chwili. Oczy, ktrymi na niego patrzya,
byy rwnie agodne. Wyglda na to, e naprawd ci na nich zaley. Na jednej z nich,
przynajmniej, jak przypuszczam. Jest mi przykro, Macie Cauthon.
- Nie powinno - odpar zdecydowanie. - Przynajmniej teraz wiem, gdzie one s.
Wyowi z kieszeni swe ostatnie dwie zote korony andoraskie i wcisn w jej do.
- To za lekarstwa dla Thoma i za informacje o dziewczynach. - Pchnity nagym
impulsem pocaowa j szybko w policzek i umiechn si. - A to za mnie.
Zaskoczona, dotkna policzka, nie potrafic si zdecydowa, czy patrze na monety,
czy na niego.
- Wydosta je, powiadasz. Tak po prostu. Z samego Kamienia. - Nagle szturchna go
w ebra palcem twardym jak ga drzewa. - Przypominasz mi mojego ma, Macie Cauthon.
On by tak zapamitaym gupcem, e potrafi wpyn w sam paszcz sztormu i rwnie
przy tym si mia. Niemale potrafi sobie wyobrazi, jak ci si udaje.
Nagle zobaczya jego ubocone buty, najwyraniej po raz pierwszy zwrcia na nie
uwag.
- Zabrao mi sze miesicy nauczenie go, by nie wchodzi w zaboconych butach do
mego domu. Jeeli wydostaniesz te dziewczyny, wszystko jedno, ktra wpada ci w oko,
bdzie przeywaa cikie chwile, prbujc ci nauczy porzdku.
- Jeste jedyn kobiet, ktra potrafiaby tego dokona - powiedzia z umiechem,
ktry sta si jeszcze szerszy na widok jej rozjarzonych oczu.
"Wydosta je. To wszystko, co musz zrobi. Wyprowadzi je z przekltego Kamienia
przekltej zy. - Thom zakaszla znowu. - W takim stanie nie moe pj ze mn do
Kamienia. Tylko jak mam go powstrzyma?"
- Matko Guenna, czy mj przyjaciel moe tutaj zosta? Myl, e jest zbyt chory, by
wraca do gospody.
- Co? - warkn Thom. Stara si wsta z krzesa, kaszlc tak, e ledwie mg mwi. -
Ja nie jestem... taki, chopcze! Sdzisz... e wej do Kamienia... bdzie jak... wej do kuchni
twojej matki? Sdzisz, e... dostaniesz si... choby do bram... beze mnie?
Zwis na oparciu krzesa, osabiony przez kaszel i rzenie, zdoa podnie si tylko
na ugite nogi.
Matka Guenna pooya rk na jego ramieniu i popchna go w d rwnie atwo jak
dziecko. Bard rzuci jej zaskoczone spojrzenie.
- Zadbam o niego, Macie Cauthon - oznajmia.
- Nie! - krzykn Thom. - Nie moesz... mi tego zrobi! Nie moesz... mnie zostawi...
z t star...
Tylko jej do na ramieniu uchronia go przed zgiciem si w p.
Mat umiechn si do siwowosej kobiety.
- Ciesz si, e ci poznaem, Thom.
Kiedy popiesznie wyszed na ulic, dotaro do niego, co przed chwil powiedzia i
zastanowi si, dlaczego to zrobi.
"On przecie, do diaba, nie ma zamiaru umrze. Ta kobieta utrzyma go przy yciu,
nawet gdyby miaa wrzeszczcego i wierzgajcego wyciga za wsy z grobu. Tak, ale kto
mnie utrzyma przy yciu?"
Przed nim, Kamie zy wisia niewzruszony ponad miastem, forteca po stokro
oblegana, skaa, na ktrej setki armii poamay sobie zby. A on musia jako dosta si do
rodka. I wyprowadzi stamtd trzy kobiety.
Zamia si w taki sposb, e nawet pospni przechodnie obejrzeli si za nim i
skierowa z powrotem w stron "Sierpu Biaego Ksiyca", nie dbajc o boto czy wilgotny
upa. Czu niemale, jak koci wiruj w jego gowie.
ROZDZIA 23
STRUMIEN DUCHA
Wdrujc pord wieczornych cieni w kierunku "Gwiazdy", Perrin naciga
jednoczenie kaftan na grzbiet. W ramionach i plecach czu mie zmczenie; oprcz zwy-
czajnej pracy, pan Ajala zleci mu wykonanie zdobnego dziea, caego w zawiych
krzywiznach i splotach, majcego zawisn na nowej bramie jakiego lorda prowincji. Zrobie-
nie czego rwnie piknego sprawio mu niema przyjemno.
- Mylaem, e oczy wyjd mu na wierzch, kowalu, kiedy powiedziae, e nie
zrobiby tego, jeeli miaoby by przeznaczone dla Wysokiego Lorda.
Spojrza z ukosa na idc obok Zarine, cienie skryway wyraz jej twarzy. Nawet jego
oczy nie mogy przenikn tych cieni, byy troch tylko janiejsze, nili przedstawiayby si
komu innemu. Uwydatniay jej wystajce koci policzkowe, agodziy ostr krzywizn nosa.
Nie potrafi po prostu zdecydowa, co ma o niej myle. Nawet jeli Moiraine i Lan
bezustannie nalegali, eby trzymali si blisko gospody, pragn, aby znalaza sobie co innego
do roboty, nili obserwowanie jak on pracuje. Z jakich powodw wydawao mu si, e jest
niezdarny, kiedy tylko czu na sobie spojrzenie jej nakrapianych oczu. Niejeden raz uderzenia
mota wychodziy mu niezgrabnie, a pan Ajala w zdziwieniu spoglda na spod
zmarszczonych brwi. W obecnoci dziewczt czsto odnosi wraenie, e jest niezgrabny,
zwaszcza kiedy umiechay si do niego, ale Zarine nie musiaa nawet si umiecha.
Wystarczao, e tylko patrzya. Ponownie prbowa dociec, czy jest ona wanie t pikn
kobiet, przed ktr ostrzegaa go Min.
"Lepsze to, ni eby miaa by sokoem."
Ta myl zaskoczya go do tego stopnia, e a si potkn.
- Nie chc, by co, co zrobi, dostao si w rce jednego z Przekltych. - Jego oczy
zalniy zotem, gdy na ni spojrza. - Gdyby byo to dla Wysokiego Lorda, jak mgbym
przewidzie, gdzie skoczy?
Zadraa.
- Nie chciaem ci przestraszy, Fai... Zarine.
Umiechna si szeroko, bez wtpienia sdzc, e on nie moe tego zobaczy.
- Jeszcze si przewrcisz, wiejski chopcze. Pomylae kiedy o zapuszczeniu brody?
"To niedobrze, e ona namiewa si ze mnie, ale jeszcze gorsze jest to, e najczciej
w ogle nie rozumiem, o co jej chodzi!"
Kiedy dotarli do frontowych drzwi gospody, napotkali Moiraine i Lana, ktrzy
nadeszli z przeciwnej strony. Moiraine miaa na sobie ten lniany paszcz z szerokim kapturem
i gbokim wyciciem, ktre skrywao twarz. wiato wypadajce ze wsplnej sali gospody
rozlewao si tymi kauami na kamieniach chodnika. Dwa lub trzy powozy przetoczyy si
obok, w zasigu wzroku dostrzec mona byo kilkunastu ludzi spieszcych do domw na
kolacj, ale najczciej ulic zaludniay cienie. Sklep tkacza zamknity by na gucho.
Panowaa zupena cisza.
- Rand jest w zie. - Chodny gos Aes Sedai dobywa si z gbin kaptura niczym z
otworu jaskini.
- Jeste pewna? - zapyta Perrin. - Nie syszaem, by wydarzyo si co dziwnego.
adnych lubw ani wysychajcych studzien.
Zobaczy, jak na czoo Zarine wypeza mars, znamionujcy pomieszanie. Moiraine nie
wprowadzia jej jeszcze we wszystko, on rwnie nie. Pilnowanie, by Loial nie mwi zbyt
duo, byo znacznie trudniejszym zadaniem.
- Nie syszae plotek, kowalu? - zapyta Stranik. - S i luby, w cigu ostatnich
czterech dni tyle samo, ile przedtem przez p roku. I tylekro morderstw, ile przez cay rok.
Dziecko wypado dzisiaj z balkonu wiey. Sto krokw na brukowan nawierzchni. Wstao i
pobiego do swojej mamy bez jednego skaleczenia. Pierwsza z Mayene, "go" w Kamieniu
od jesieni, oznajmia dzisiaj, e podda si woli Wysokich Lordw, po wczorajszym
owiadczeniu, e raczej wolaaby widzie Mayene i wszystkie jej statki obrcone w popi,
zanim choby jeden z taireskich lordw prowincji postawi sw nog w jej miecie. Nie
powayli si jeszcze jej torturowa, a ta moda kobieta ma wol tward jak elazo, wic
powiedz mi, czy nie sdzisz, e to moe by dzieo Randa. Kowalu, od pocztku do koca,
za wre niczym czajnik.
- O tych rzeczach nie trzeba mi mwi - oznajmia Moiraine. - Perrin, czy nie o
Rundzie zeszej nocy?
- Tak - przyzna. - Znajdowa si w Sercu Kamienia, trzyma ten miecz... - poczu, jak
stojca obok Zarine lekko szura nog - ale martwiem si, e jak dotd nie ni o adnych
cudach. Ostatniej nocy miaem tylko koszmary.
- Wysoki mczyzna? - zapytaa Zarine. - Z rudawymi wosami i szarymi oczyma?
Trzyma co, co rozsiewao blask tak jaskrawy, e a razi oczy? W miejscu, gdzie wszystko
zabudowane jest kolumnami z czerwonego kamienia? Kowalu, powiedz mi, e nie tak
wyglda twj sen.
- Widzisz - powiedziaa Moiraine. - Dzisiejszego dnia syszaam setki razy, jak
opowiadano mi ten sen. Wszyscy mwi o koszmarach... Be'lal najwyraniej nie stara si
osania swoich snw... ale ten wystpuje najczciej. - Zamiaa si nieoczekiwanie, gosem,
ktry przypomina chodny dwik malutkich dzwoneczkw. - Ludzie mwi, e on jest
Smokiem Odrodzonym. Powiadaj, e nadchodzi. Szepcz o tym bojaliwie i tajemniczo, ale
tak wanie uwaaj.
- A co z Be'lalem? - zapyta Perrin.
Replika Moiraine bya niczym wychodzona, hartowana stal.
- Zajm si nim dzisiejszej nocy. - Nie wyczu od niej ani ladu woni strachu.
- Zajmiemy si nim dzisiejszej nocy-poprawi jLan.
- Tak, mj Gaidinie. Zajmiemy si nim.
- A co my mamy robi? Siedzie tutaj i czeka? Po tej zimie, spdzonej w grach, na
cae ycie mam ju dosy czekania, Moiraine.
- Ty i Loial... oraz Zarine... pojedziecie do Tar Valon - oznajmia. - Dopki wszystko
nie dokona si. To bdzie dla ciebie najbezpieczniejsze miejsce.
- Gdzie jest Ogir? - zapyta Lan. - Chc, bycie wyruszyli na pnoc tak szybko, jak to
tylko moliwe.
- Przypuszczam, e na grze - odrzek Perrin. W swoim pokoju, albo moe w jadalni.
W oknach na grze pal si wiata. On bez przerwy pracuje nad swoimi notatkami. Myl, e
w swej ksice wiele bdzie mia do opowiedzenia na temat ucieczek.
Zaskoczony by gorycz pobrzmiewajc w jego gosie.
"wiatoci, gupcze, czy chcesz stan twarz w twarz z jednym z Przekltych? Nie.
Nie, ale zmczony jestem cigym uciekaniem. Pamitam, e raz nie uciekem. Pamitam, jak
walczyem i to byo znacznie lepsze. Nawet wwczas, gdy sdziem, e zgin, wtedy te byo
lepiej."
- Pjd go poszuka - zaproponowaa Zarine. Nie wstydz si przyzna, e bd
zadowolona, jeli uda mi si uciec przed t walk.
Wesza pierwsza do rodka, jej wskie, rozdzielone spdnice zaszeleciy lekko.
Idc za ni w kierunku schodw, Perrin obrzuci szybkim spojrzeniem wspln sal.
Przy stoach zgromadzio si mniej ludzi, nili si spodziewa. Niektrzy siedzieli samotnie,
patrzc przed siebie pustym wzrokiem, ale tam, gdzie dwch lub trzech zebrao si razem,
toczya si przestraszonym szeptem rozmowa, tak cicha, e nawet jego uszy ledwie mogy
pochwyci jej oderwane fragmenty. Jednake posysza sowo "Smok", wypowiadane po
kilkakro.
Kiedy dotar na szczyt schodw, usysza cichy odgos, guche uderzenie czego, co
upado na podog ich prywatnej jadalni. Spojrza w tamt stron, w gb korytarza.
- Zarine? - Nie byo odpowiedzi. Poczu, jak wosy je mu si na karku, poszed w
tamt stron. - Zarine? - Otworzy drzwi na ocie. - Faile!
Leaa na pododze w pobliu stou. Kiedy jednak chcia wbiec do pokoju,
rozkazujcy krzyk Moiraine zatrzyma go w miejscu.
- Stj, gupcze! Stj, jeli ci ycie mie! - Powoli przesza przez korytarz z pochylon
gow, jakby czego nasuchiwaa, albo szukaa. Lan szed za ni z doni wspart na
rkojeci miecza i takim spojrzeniem, jakby z gry wiedzia, e stal na nic si nie przyda.
Dotara pod same drzwi i zatrzymaa si. - Cofnij si, Perrin. Cofnij si!
Przeywajc katusze, spojrza na Zarine. Na Faile. Leaa tam, jakby zupenie
pozbawiona ycia. Na koniec zmusi si, by odej krok od otwartych drzwi, i stan tam,
skd mg j widzie. Wygldaa, jakby bya martwa. Nie potrafi dojrze porusze klatki
piersiowej. Chciao mu si wy. Marszczc brwi, zacz zaciska i rozwiera do, t sam,
ktr otworzy drzwi do pomieszczenia. Przeszywajcy bl, jakby uderzy si w okie.
- Nie masz zamiaru nic zrobi, Moiraine? Jeeli ty nie chcesz, ja do niej pjd.
- Stj bez ruchu, albo nigdzie ju nigdy nie pjdziesz - powiedziaa spokojnie. - Co
tam ley obok jej prawej doni? Wyglda, jakby padajc co upucia. Nie mog std dostrzec.
Spojrza na ni byszczcymi oczyma, potem zajrza do wntrza pokoju.
- Je. Wyglda to jak je wyrzebiony z drewna. Moiraine, powiedz mi co si dzieje?
Co si stao? Powiedz mi!
- Je - wymruczaa. - Je. Bd cicho, Perrin. Musz pomyle. Wyczuwam spust.
Mog te poczu residua strumieni splecionych dla zastawienia jej. Duch. Czysty Duch i nic
wicej. Niemal nic nie uywa strumieni czystego Ducha! Dlaczego ten je kieruje moje myli
w stron Ducha?
- Jaki znowu spust czujesz, Moiraine? Co zostao zastawione? Puapka?
- Tak, puapka - odpowiedziaa, irytacja najwyraniej wzruszya nieco jej chodny
spokj. - Puapka zastawiona na mnie. Pierwsza weszabym do pokoju, gdyby Zarine nie
popieszya naprzd. Lan i ja z pewnoci przyszlibymy zaraz tutaj, aby omwi nasze plany
i zaczeka na kolacj. Teraz nie zaczekam ju na kolacj. Bd cicho, jeli w ogle chcesz
pomc tej dziewczynie. Lan! Przyprowad mi tego karczmarza!
Stranik popdzi po schodach w d.
Moiraine przechadzaa si po korytarzu, czasami przystajc, by spojrze przez drzwi z
gbi rozcicia kaptura. Perrin nie potrafi dostrzec adnych znakw, ktre wskazywayby, i
Zarine yje. Jej piersi nie unosi oddech. Sprbowa wsucha si w bicie jej serca, ale to byo
niemoliwe nawet dla jego uszu.
Kiedy Lan wrci, prowadzc przed sob trzymanego za konierz opasujcy tust
szyj przeraonego Juraha Hareta, Aes Sedai natychmiast zabraa si do niego.
- Obiecae zachowa ten pokj wycznie do mojej dyspozycji, panie Haret. - Jej gos
by ostry i precyzyjny jak lancet. - Nie pozwala nawet sucym wchodzi do rodka pod
moj nieobecno. Kogo tutaj wpucie, panie Haret? Powiedz mi!
Haret trzs si niczym misa budyniu.
- Tylko dwie lady, pani. Chciay zostawi niespodziank dla ciebie. Przysigam, pani.
Pokazay mi j. Maleki je. Powiedziay, e bdziesz zaskoczona.
- Jestem zaskoczona, karczmarzu - powiedziaa cicho. - Odejd! A jeli szepniesz
swko o tym, co si tutaj wydarzyo, choby przez sen, rozwal ci t gospod i zostanie z niej
tylko dziura w ziemi.
- Tak, pani - wyszepta. - Przysigam! Naprawd przysigam!
- Id!
Karczmarz ucieka tak szybko, e przewrci si, pad na kolana, a potem wrd
omotu, ktry zdradza, i przewrci si niejeden raz jeszcze na schodach, zgramoli si na
d.
- On wie, e tutaj jestem - zwrcia si Moiraine do Stranika. - I znalaz jak Czarn
Ajah, ktra zastawia t puapk, jednak zapewne sdzi, e wpadam w ni. To by maleki
rozbysk mocy, ale by moe jest na tyle silny, by go wyczu.
- Dlatego nie bdzie podejrzewa, e przyjdziemy do niego - powiedzia cicho Lan.
Niemale si umiecha.
Perrin patrzy na nich, obnaajc zby.
- A co z ni? - naciska. - Co jej zrobiono, Moiraine? Czy ona yje? Nie sysz jej
oddechu!
- Ona yje - powiedziaa powoli Moiraine. - Nie mog, nie odwa si podej tak
blisko do niej, aby stwierdzi co wicej, ale yje. Ona... zapada w dziwny sen. Tak jak
niedwied pi zim. Jej serce bije tak wolno, e midzy kolejnymi uderzeniami upywaj
minuty. Podobnie jest z oddechem. pi.
Nawet pomimo ocieniajcego twarz kaptura, mg poczu spoczywajce na nim jej
spojrzenie.
- Ale obawiam si, e jej tutaj nie ma, Perrin. Nie ma jej we wasnym ciele.
- Co masz na myli, mwic, e nie ma jej we wasnym ciele? wiatoci! Nie chcesz
powiedzie, e... zabra jej dusz? Jak Szarym Ludziom!
Moiraine potrzsna gow, a on z ulg wypuci dugo wstrzymywany oddech. W
piersiach bolao go, jakby nie oddycha od czasu, kiedy ostatni raz si odezwa.
- A wic, gdzie ona jest, Moiraine?
- Nie wiem - przyznaa. - Mam podejrzenia, ale nie wiem na pewno.
- Podejrzenia, wskazwk, cokolwiek! Niech sczezn, gdzie? - Lan poruszy si lekko,
syszc gwatowne tony w jego gosie, ale Perrin wiedzia, e sprbuje przeci twardego jak
elazo Stranika, jeli tamten sprbuje go powstrzyma. - Gdzie?
- Wiem tak niewiele, Perrin - gos Moiraine by niczym zimna, bezduszna muzyka. -
Staraam si przypomnie sobie skromn wiedz na temat tego, co czy rzebionego jea z
Duchem. Figurka jest ter'angrealem, ostami raz badanym przez Corianin Nedeal, ostatni
nic jak miaa Wiea. Talent zwany nieniem jest rzecz Ducha, Perrin. Nie jest to temat,
ktrym bym kiedykolwiek si zajmowaa; moje Talenty objawiaj si w odmienny sposb.
Uwaam, e Zarine zostaa pochwycona w sen, by moe nawet znajduje si w wiecie Snw,
w Tel'aran'rhiod. Wszystko co jest ni, znajduje si wewntrz snu. Wszystko. nicy wysya
tam jedynie cz siebie. Jeeli Zarine nie powrci wkrtce, jej ciao umrze. By moe bdzie
dalej ya we nie. Nie wiem.
- Tak wielu rzeczy nie wiesz - wymamrota Perrin. Wpatrywa si we wntrze
pomieszczenia i chciao mu si paka. Zarine lec tam, wygldaa na tak ma, tak bez-
bronn.
"Faile. Przysigam, e odtd zawsze bd nazywa ci tylko imieniem Faile."
- Dlaczego nic nie zrobisz?
- Puapka zatrzasna si, Perrin, ale jest to puapka, ktra pochwyci kadego, kto
wejdzie do tego pokoju. Nie potrafiabym dosign nawet jej doni, by nie zosta schwytan.
A mam dzisiejszej nocy zadanie do wykonania.
- eby sczeza, Aes Sedai! eby sczezo twoje zadanie! Ten wiat Snw? Czy to jest
tak, jak w wilczych snach? Powiedziaa, e nicy czasami widywali wilki.
- Powiedziaam ci tyle, ile mogam - odrzeka ostro. - Nadszed czas, by sobie ju
poszed. Lan i ja musimy wyruszy do Kamienia. Teraz nie mona ju zwleka.
- Nie. - Oznajmi cicho, ale kiedy Moiraine otworzya usta, podnis gos. - Nie! Nie
opuszcz jej!
Aes Sedai wzia gboki oddech.
- Dobrze wic, Perrin. - Jej ton by niczym czysty ld, spokojny, gadki, zimny. -
Pamitaj, e tego chciae, Perrin. By moe uda ci si przey dzisiejsz noc. Lan!
Moiraine i Stranik udali si do swoich pokoi. Po kilku chwilach wrcili; Lan w
zmiennokolorowym paszczu bez sowa zszed po schodach.
Perrin sta bez ruchu, wpatrujc si przez otwarte drzwi w Faile.
"Musz co zrobi. To jest tak, jak w wilczych snach..."
- Perrin - dosysza gboki grzmot gosu Loiala. - Co si stao z Faile?
W gbi korytarza pojawi si Ogir, ubrany w sam koszul, w poplamionych
atramentem palcach trzyma piro.
- Lan powiedzia mi, e musz wyjecha, a potem doda co o Faile w puapce. Co on
mia na myli?
Perrin w chaotyczny sposb przedstawi mu to, czego dowiedzia si od Moiraine.
"To moe si uda. Moe. Musi!" By zaskoczony, kiedy Ogir zajcza.
- Nie! Perrin, to nie jest w porzdku! Faile bya taka niezalena. To nie w porzdku
apa j w puapk!
Perrin wpatrywa si w twarz Loiala i nagle przypomnia sobie wszystkie stare
opowieci, ktre opisyway Ogirw jako nieustpliwych w boju i bezlitosnych dla swych wro-
gw. Uszy Loiala pasko przylegay do czaszki, a w jego szerokiej twarzy byo co hardego.
- Loial, mam zamiar sprbowa pomc Faile. Ale w tym czasie sam bd bezbronny.
Czy bdziesz mnie osania?
Loial unis swe potne donie, ktre tak ostronie potrafiy ujmowa ksiki; teraz
grube palce zagite byy tak, jakby chciay kruszy kamie.
- Nikt nie przejdzie obok mnie, dopki bd y, Perrin. Ani Myrddraal, ani sam
Czarny. - Powiedzia to takim tonem, jakby stwierdza zwyky fakt.
Perrin pokiwa gow i ponownie spojrza przez drzwi.
"To musi si uda, nie dbam o to, czy Min ostrzegaa mnie wanie przed ni, czy
przed kim innym!"
Krzyczc, skoczy w kierunku Faile, rozpocierajc szeroko rce. Pomyla, e udao
mu si dotkn jej kostki, zanim odpyn w mrok.


Czy sen zawarty w puapce by czci Tel'aran'rhiod; czy nie, tego Perrin nie
wiedzia, rozpozna jednak w nim wilczy sen. Otaczay go agodne, trawiaste wzgrza poro-
nite rozproszonymi zagajnikami. Zobaczy jelenia, ktry pas si na skraju drzew oraz stado
jakich szybkich zwierzt skaczcych wrd traw, wyglday niczym jelenie z brzowymi
paskami, miay jednak dugie, proste rogi. Z zapachw, jakie przynosi wiatr, wyczyta, i
nadaj si do jedzenia, a inne wonie upewniy go, e wok trwa wanie srogie polowanie. To
by wilczy sen.
Zda sobie spraw, e ma na sobie dug kowalsk kamizelk ze skry, obnaajc
ramiona. Przy boku poczu ciar. Dotkn topora przy pasie, ale w ptli wisiao co innego.
Palce musny gowni cikiego, kowalskiego mota. Poczu si lepiej.
Skoczek stan przed nim.
"Znowu tu przyszede, gupcze."
Dotar do niego obraz niedwiedzitka, wtykajcego nos w wydrony pie drzewa w
poszukiwaniu miodu, mimo i pszczoy nieustpliwie kuj jego pysk i oczy.
"Niebezpieczestwo jest wiksze ni kiedykolwiek, Mody Byku. Ze istoty wdruj
po snach. Bracia i siostry unikaj gr kamienia, ktre wznosz dwunogi i niemale boj si
ni o sobie nawzajem. Musisz std odej!"
- Nie - powiedzia Perrin. - Faile jest gdzie tutaj, zapana w puapk. Musz j
odnale, Skoczek. Musz!
Poczu jakie poruszenie wewntrz, co si zmienio. Spojrza w d na swoje kudate
apy, szerokie szczki. By nawet wikszym wilkiem ni Skoczek.
"Jeste tutaj zbyt obcy!"
Kade przesanie przynosio ze sob kolejny szok.
"Umrzesz, Mody Byku!"
"Jeeli nie uda mi si uwolni sokoa, nie bd ju dba o ycie, bracie."
"A wic zapolujmy, bracie."
Z nosami ustawionymi na wiatr, dwa wilki pobiegy poprzez rwnin, szukajc sokoa.
ROZDZIA 24
DO WNTRZA KAMIENIA
Dachy zy nie byy miejscem, w ktrym rozsdny czowiek chciaby znale si
pord nocy, doszed do wniosku Mat, wpatrujc si w ksiycowe cienie. Troch ponad
pidziesit krokw szerokiej ulicy, a by moe wskiego placu, dzielio Kamie od krytego
dachwk dachu, na ktrym sta, na wysokoci trzech piter nad kamieniami bruku.
"Ale, czy kiedykolwiek byem rozsdny? Wszyscy ludnie, ktrych poznaem,
zachowujcy si rozsdnie przez cay czas, byli rwnoczenie tak nudni, i od samego pa-
trzenia na nich chciao si spa."
Niezalenie od tego, czy bya to ulica, czy plac, trzymajc si jej, po zapadniciu
zmierzchu obszed cay Kamie dookoa; jedynym miejscem, do ktrego nie dotar byo na-
brzee rzeki, gdzie Erinin obmywaa mury fortecy, nic te nie przegrodzio mu drogi prcz
miejskich murw. Teraz znajdowa si w odlegoci dwch dachw od jego szczytu. Jak
dotd, wanie droga po murze miejskim wydaa mu si najlepszym sposobem dostania si do
rodka fortecy, ale pomys ten nie napawa go szczeglnym entuzjazmem.
Podnis swoj pak oraz niewielkie blaszane pudeko z drucianym uchwytem i
ostronie podszed do ceglanego komina, znajdujcego si odrobin bliej muru. Zwj z fa-
jerwerkami - a przynajmniej to co byo zwojem, zanim nie przepakowa go w swym pokoju -
przewrci si. Teraz ksztatem przypomina raczej toboek, upakowany tak cile jak tylko
byo mona, wci jednak zbyt wielki, by nosi go, wdrujc w ciemnoci po dachach. Jaki
czas temu przez fajerwerki obsuna mu si noga na lunej dachwce, ktra przeleciaa przez
krawd dachu i rozprysna na bruku. Jaki czowiek picy w pomieszczeniu pod dachem
obudzi si i zakrzykn: "Zodziej!", przez co Mat musia ucieka. Nie powicajc mu zbyt
wiele uwagi, postawi toboek z powrotem na miejscu i przyczai si w cieniu komina. Po
chwili postawi obok niego blaszane pudeko, druciana rczka zaczynaa si nieprzyjemnie
nagrzewa.
Poczu si nieco bezpieczniej, kiedy tak obserwowa Kamie; sam schowany w cieniu,
ale nie przybyo mu od tego odwagi. Mury miasta nie byy nawet w przyblieniu tak grube jak
te, ktre widzia gdzie indziej, w Caemlyn lub Tar Valon, u szczytu nie szersze ni na krok,
wzmocnione wielk kamienn szkarp, obecnie tonc w cieniu. cieka majca niecay krok
szerokoci stanowia wystarczajc przestrze dla swobodnego marszu, z tym e, oczywicie,
nie w takiej sytuacji, gdy po obu stronach ziaa przepa gboka na dziesi pidzi. Niemale
dziesi pidzi lotu w ciemnociach i upadek na twardy bruk.
"Ale niektre z tych przekltych domw przylegaj dokadnie do tego muru, do
atwo mog dosta si na jego szczyt, a on biegnie wprost do przekltego Kamienia!"
Faktycznie tak byo, ale nie napawao to szczegln otuch. ciany Kamienia
przypominay strome urwiska. Znw zmierzy wzrokiem ich wysoko i zdecydowa, e
bdzie w stanie wspi si po nich.
"Na pewno dam sobie rad. Dokadnie jak na tamtych zboczach w Grach Mgy."
Ponad sto krokw stromo, pod gr, zanim dotrze do blankw. Niej z pewnoci
musz znajdowa si szczeliny dla ucznikw, ale w nocy nie potrafi ich wypatrzy. Rzecz
jasna, i tak nie zdoaby si przelizgn przez wsk szczelin.
"Sto przekltych krokw. By moe sto dwadziecia. Niech sczezn, nawet Rand nie
prbowaby si po tym wspina."
Ale innej drogi nie znalaz. Wszystkie bramy, ktrym si przyglda, byy zamknite
na gucho i wyglday tak solidnie, e zatrzymayby stado bykw, nie mwic ju o kilkunastu
onierzach, stacjonujcych w pobliu kadej z nich, w hemach, z napiernikami i mieczami
u pasa.
Nagle zamruga i wbi wzrok w cian Kamienia. Jaki gupiec rzeczywicie si po
niej wspina, widoczny jedynie jako ruchomy cie w ksiycowej powiacie, by ju w po-
owie drogi, na wysokoci siedemdziesiciu krokw ponad powierzchni ulicy.
"Jaki gupiec? C, ja jestem zapewne rwnie wielkim gupcem, poniewa take
mam zamiar tam wej. Niech sczezn, przecie on moe spowodowa alarm w rodku i
wtedy mnie zapi. - Nie mg ju duej wpatrywa si we wspinacza. - Kto to, na wiato,
jest? A jakie ma znaczenie, kto to jest? Niech sczezn, to jest wyjtkowo parszywy sposb
wygrywania zakadw. Bd musiay wszystkie pocaowa mnie za to cho raz, nawet
Nynaeve!"
Przesun si, by mc obserwowa mur, jednoczenie starajc si wybra odpowiednie
miejsce do wspinaczki, i nagle poczu na gardle stal. Nie zastanawiajc si nawet przez
moment, odepchn ostrze i pak uderzy w nogi napastnika. W tym samym momencie kto
kopniciem zwali go z ng. Pad na powierzchni dachu, wypuszczajc z rk toboek z
fajerwerkami.
"Jeeli spadn na ulic, poami im karki."
Paka zawirowaa, poczu jak jej koniec uderza w ciao, uderzy drugi raz i po chwili
usysza stknicie. Potem do jego garda przytknito dwa ostrza.
Zamar z rozpostartymi ramionami. Czubki ostrzy krtkich wczni, tak matowych, e
ledwie odbijay wiato ksiyca, wpijay si mocno w jego gardo, niewiele brakowao, by
przeciy skr. Jego spojrzenie pobiego wzdu drzewcy ku twarzom tych, ktrzy je
trzymali, ale gowy napastnikw byy zasonite, spoza czarnych zason skrywajcych oblicza,
widzia jedynie wpatrzone w niego byszczce oczy.
"Niech sczezn. Musiaem wpa na prawdziwych zodziei! Co si stao z moim
szczciem?"
Zmusi si do szerokiego umiechu, tak, eby w sabym wietle mogli zobaczy zby.
- Nie miaem zamiaru przeszkadza wam w waszej pracy, tak wic jeli pozwolicie mi
i w moj stron, ja pozwol wam dokoczy, co zaczlicie i zapomn o wszystkim. -
Zasonici ludzie nie poruszyli si nawet odrobin, podobnie zreszt jak ich wcznie. - Nie
bardziej ni wam zaley mi na podnoszeniu alarmu. Nikogo nie zdradz.
"Niech sczezn, nie mam na to czasu. Czas rzuci koci."
Przez peen trwogi moment pomyla, e gosy ktre syszy, mwi co w obcym
jzyku. Zacisn mocniej uchwyt na pace, lecej przy jego boku - i niemale krzykn, kiedy
kto mocno nadepn mu na nadgarstek.
Spojrza w bok.
"Niech sczezn, jaki ze mnie gupiec. Zapomniaem o tym, ktrego udao mi si
przewrci."
Ale z tyu, za czowiekiem stojcym na jego nadgarstku, zobaczy przemykajc
kolejn posta i w kocu zdecydowa, e lepiej bdzie nie prbowa niczego.
But, ktry spoczywa na jego rce, by mikki, opina nog a do kolana. To mu co
przypomniao. Co o ludziach spotkanych w grach. Dokadnie przyjrza si gincej w mroku
nocy postaci, starajc si domyli jaki jest krj i barwa jej szat - wydawaa si w caoci
spowita w cienie, kolory zlewajce si z ciemnoci nazbyt dobrze, by mona je byo
wyszczeglni - przy pasie tego czowieka tkwi dugi n, czarna zasona zakrywaa twarz.
Zamaskowana twarz, zamaskowana na czarno.
"Aielowie! Niech sczezn, co tutaj robi przeklci Aielowie?"
Poczu mdlce ciskanie w odku, kiedy przypomnia sobie, e Aielowie nakadaj
na twarz czarne zasony, kiedy maj zamiar zabija.
- Tak - powiedzia mski gos. - Jestemy Aielami.
Mat wzdrygn si, dotd nie zdawa sobie sprawy, e mwi na gos.
- Taczye dobrze, jak na kogo napadnitego znienacka - powiedzia mody, kobiecy
gos. Osdzi, e to wanie jego wacicielka stoi mu na nadgarstku. - By moe ktrego
dnia bd miaa okazj zataczy z tob waciwie.
Ju zacz si umiecha...
"Jeeli chce ze mn taczy, to chyba mnie nie zabij!"
...potem jednak ponownie zmarszczy brwi. Przypomniao mu si niejasno, e
Aielowie czasami nie mwi wprost, co maj na myli.
Wcznie cofny si od jego garda, jakie donie podniosy go z powierzchni dachu.
Odtrci je i sam poderwa si na nogi, lekko, jakby nie sta na spowitych mrokiem
dachwkach, lecz porodku wsplnej sali w gospodzie. Zawsze opacao si okazywa innym
ludziom, e ma si silne nerwy. Aielowie mieli przy pasach koczany i noe oraz wicej
jeszcze tych krtkich wczni przytroczonych na plecach obok pokrowcw na uki, dugie
ostrza sterczay im ponad ramionami. Usysza jak sam mruczy:
- Jestem wit na Dnie Studni - ale ugryz si w jzyk.
- Co tutaj robisz? - zapyta mski gos.
Z powodu zasonitych twarzy Mat nie by do koca pewien, ktry z nich si odezwa;
gos by starszy, pewien siebie, nawyky do rozkazywania. Osdzi, e w ostatecznoci
udaoby mu si, by moe, pokona jedynie kobiet; tylko ona bya nisza od niego i to
niewiele. Pozostali przerastali go co najmniej o gow.
"Przeklci Aielowie" - pomyla.
- Obserwowalimy ci od pewnego czasu - cign dalej starszy mczyzna. -
Widzielimy, jak patrzye na Kamie. Przygldae mu si ze wszystkich stron. Dlaczego?
- O to samo mgbym was zapyta - odezwa si kolejny gos. Mat by jedynym, ktry
si wzdrygn, kiedy spord cieni wynurzy si mczyzna w workowatych spodniach. By
bez butw, najwyraniej po to, by jego stopy lepiej trzymay si dachwek. - Spodziewaem
si znale zodziei, nie Aielw.
Cienka paka, nie wysza od niego, zahuczaa i zagwizdaa przecinajc powietrze.
- Nazywam si Juilin Sandar, jestem owc zodziei i chciabym wiedzie, dlaczego
wczycie si po dachach, obserwujc Kamie?
Mat potrzsn gow.
"Ilu jeszcze przekltych ludzi mona spotka dzisiejszej nocy na tych dachach?"
Nie zdziwiby si chyba nawet, gdyby Thom pojawi si, by gra na hale, albo kto
nagle zacz rozpytywa si o najblisz gospod.
"Przeklty owca zodziei!"
Zastanawia si, dlaczego Aielowie nic nie czyni.
- Skradae si dobrze, jak na czowieka z miasta powiedzia gos starszego
mczyzny. - Ale dlaczego idziesz za nami? Niczego nie ukradlimy. Dlaczego ty sam
dzisiejszej nocy tak czsto przygldae si Kamieniowi?
Nawet w sabym wietle ksiyca mona byo dostrzec zaskoczenie malujce si na
twarzy Sandara. Wzdrygn si, otworzy usta... i zaraz je zamkn, kiedy z ciemnoci poza
nim wynurzya si nastpna czwrka Aielw. Z westchnieniem wspar si na swojej cienkiej
pace.
- Wyglda na to, e sam zostaem zapany - wymamrota - i e to ja musz odpowiada
na wasze pytania.
Spojrza w kierunku Kamienia, potem potrzsn gow.
- Ja... zrobiem dzisiaj co... co mnie drczy. - Brzmiao to tak, jakby mwi do siebie,
starajc si rozwika jaki problem. - Cz mego sumienia mwi, e postpiem susznie, e
musiaem by posuszny. Bez wtpienia, wszystko wydawao si suszne, kiedy to robiem.
Ale jaki cichy gos w rodku mwi mi, e... co zdradziem, Pewien jestem, e ten gos nie
ma racji, jest bardzo cichy, ale nie chce zamilkn.
Przerwa i sta tak, krcc gow.
Jeden z Aielw pokiwa gow i przemwi gosem starszego mczyzny.
- Jestem Rhuarc z Dziewiciu Dolin, z klanu Taardad Aiel, kiedy byem Aethan Dor,
Czerwona Tarcza. Czasami Czerwone Tarcze musz wykonywa zadania podobne jak wasi
owcy zodziei. Mwi to po to, by wiedzia, e rozumiem, czym si zajmujesz i jakim
czowiekiem musisz by. Nie mam zamiaru ci skrzywdzi, Juilinie Sandar z owcw
zodziei, ani te ludzi z twojego miasta, ale nie pozwolimy ci podnie bitewnego okrzyku.
Jeeli zachowasz milczenie, bdziesz y, jeli nie, umrzesz.
- Nie macie zamiaru skrzywdzi mieszkacw miasta? - powoli zapyta Sandar. -
Dlaczego wic tu jestecie?
- Kamie. - W tonie Rhuarca byo co takiego, co oznaczao, e nic wicej nie ma
zamiaru powiedzie.
Po chwili Sandar pokiwa gow i wymrucza:
- Prawie auj, e nie macie do siy, aby wystpi przeciwko Kamieniowi, Rhuarc.
Nie zrobi nic.
Rhuarc zwrci sw zasonit twarz w stron Mata.
- A ty, bezimienny modziecze? Czy powiesz mi, dlaczego tak uwanie
obserwowae Kamie?
- Po prostu chciaem sobie zrobi spacer przy wietle ksiyca - beztroskim gosem
oznajmi Mat.
Moda kobieta ponownie przyoya ostrze wczni do jego garda; przez chwil nie
mg przekn liny.
"C, moe mog im co nieco zdradzi."
Przede wszystkim nie wolno mu byo okaza, e jest przestraszony; kiedy pozwolisz,
by inni wiedzieli, i si boisz, tracisz wszelk przewag, jak miae przedtem. Bardzo
ostronie odsun ostrze wczni od swego garda. Zdao mu si, e posysza jej cichutki
miech.
- Paru moich przyjaci jest wewntrz Kamienia powiedzia, starajc si mwi
ostronie. - S winiami. Mam zamiar ich wydosta.
- Sam, bezimienny? - zapyta Rhuarc.
- C, chyba nikt mi nie towarzyszy - odrzek sucho Mat. - A moe wy zechcecie
pomc? Was rwnie najwyraniej interesuje Kamie. Jeeli zamierzacie dosta si do
rodka, moemy i razem. Niezalenie od tego, z ktrej strony mu si przygldam, jego
ukad nie wyglda najszczliwiej, ale moje szczcie mnie nie opuszcza.
"Przynajmniej jak dotd. Wpadem na zamaskowanych Aielw i nie podcili mi
garda; od szczcia nie mona oczekiwa niczego wicej. Niech sczezn, jeeli nie byoby
dobrze mie kilku Aielw ze sob."
- Niewiele mona zrobi gorszych rzeczy, ni postawi przeciwko memu szczciu.
- Nie przyszlimy tutaj dla adnych winiw, graczu - odpar Rhuarc.
- Ju czas, Rhuarc.
Mat nie potrafiby powiedzie, ktry z Aielw si odezwa, ale Rhuarc kiwn gow.
- Tak, Gaul. - Popatrywa to na Mata, to na Sandara. - Nie wznocie bojowego krzyku.
Odwrci si i... rozpyn pord nocy.
Mat zadra. Pozostali Aielowie rwnie zniknli, zostawiajc go sam na sam z owc
zodziei.
"O ile nie zostawili kogo, by nas obserwowa. Niech sczezn, w jaki sposb mgbym
si przekona, gdyby nawet tak zrobili?"
- Mam nadziej, e ty rwnie nie sprbujesz mnie powstrzyma? - zwrci si do
Sandara, zarzucajc toboek z fajerwerkami na plecy i podnoszc z ziemi pak. Mam zamiar
wej do rodka, obok ciebie lub poprzez ciebie, w taki sposb lub inny.
Podszed do komina, by podnie blaszane pudeko, druciany uchwyt by ju bardzo
gorcy.
- Ci twoi przyjaciele - zapyta Sandar. - Czy to byy trzy kobiety?
Mat spojrza na niego, marszczc brwi, aowa, e nie ma dosy wiata, by wyraniej
dostrzec wyraz twarzy tamtego. W gosie owcy zodziei pobrzmieway dziwne tony.
- Co o nich wiesz?
- Wiem, e zostay zabrane do Kamienia. Wiem te o maej bramie w pobliu rzeki,
ktr eskortujcy winia owca zodziei moe dosta si do rodka, aby zaprowadzi go do
lochw. Do lochw, gdzie one musz si znajdowa. Jeeli zaufasz mi, graczu, mog nas
doprowadzi a do tego miejsca. Co stanie si pniej, zalee bdzie od losu. By moe,
dziki twemu szczciu, uda nam si uj z yciem.
- Zawsze miaem szczcie - powiedzia powoli Mat.
"Czy mog polega na swoim szczciu wystarczajco, by mu zaufa?"
Niezbyt podoba mu si pomys udawania winia; to byo zbyt proste, eby mogo
by skuteczne. Ale z kolei, na pewno nie ryzykowa bardziej, nili wspinajc si na wysoko
co najmniej trzystu stp w cakowitych ciemnociach.
Spojrza w kierunku murw miasta i zamar. Po murze przesuway si cienie; pezy
ciemne ksztaty. Pewien by, e to Aielowie. Musiaa ich by ponad setka. Zniknli, ale po
chwili mg dostrzec cienie, poruszajce si po powierzchni urwiska, ktre stanowio ju
cian Kamienia zy. Byo ich zbyt wielu, by kto nie podnis alarmu - okrzyku bojowego,
wedle okrelenia Rhuarca. Ten pierwszy, ktrego widzia wczeniej, mg si przedosta
niepostrzeenie, ale ponad setka Aielw bdzie niczym bicie dzwonw. Cho przecie mogli
wysa naprzd dywersantw. Jeeli wywoaliby zamieszanie, gdzie tam w grze, w rodku
Kamienia, wwczas stranicy w lochach mogliby nie zwrci dostatecznej uwagi na owc
zodziei, prowadzcego winia.
"Ja rwnie mgbym wywoa nieco zamieszania. Wystarczajco si nad tym
napracowaem."
- Dobrze wic, owco zodziei. Tylko nie zdecyduj w ostatniej chwili, e jestem
prawdziwym winiem. Moemy rusza do twojej bramy, kiedy tylko wsadz kij w
mrowisko.
Wydao mu si, e Sandar zmarszczy brwi, ale nie uzna za konieczne, by mwi mu
co wicej.
Sandar poszed za Matem po dachach, wysze ich partie pokonywa z rwn atwoci
jak on. Ostatni dach by niewiele tylko niszy ni szczyt muru i prowadzi prosto do niego,
wystarczyo si na tylko podcign, nie potrzeba si byo nawet wspina.
- Co robisz? - wyszepta Sandar.
- Zaczekaj tu na mnie.
Z blaszanym pudekiem, ktre zawiesi sobie na nadgarstku oraz pak, trzyman
poziomo w obu doniach, Mat, wziwszy najpierw gboki oddech, ruszy w kierunku Ka-
mienia. Stara si nie myle o odlegoci dzielcej go od bruku w dole.
"wiatoci, przeklty mur ma trzy stopy szerokoci! Mgbym przej po nim z
zawizanymi oczyma, nawet we nie!"
Trzy stopy szerokoci, w ciemnociach, i dalej nili pidziesit stp do bruku. Stara
si nie myle o tym, e po powrocie moe ju nie zasta Sandara. Nie by pewien, czy to
dobry pomys udawa zodzieja schwytanego przez tamtego, ale wydawao mu si bardzo
prawdopodobne, e kiedy wrci na dach, okae si, i Sandar sobie poszed, by moe po to,
eby sprowadzi pomoc i tym razem naprawd uczyni z niego winia.
"Nie myl o tym. Zajmij si tym, co masz teraz do zrobienia. Przynajmniej wreszcie
zobacz, jak to jest."
Zgodnie z tym co podejrzewa, w murze Kamienia, dokadnie w tym miejscu, gdzie
dochodzi do niego mur miejski, znajdowaa si strzelnica, gbokie wcicie w ksztacie klina,
a w nim zia wysoki, wski otwr, przez ktry ucznik mg razi wrogw. Gdyby Kamie
zosta zaatakowany, onierze znajdujcy si wewntrz musieli jako zniechci tych, ktrzy
chcieliby wybra drog, ktr w tej chwili poda Mat. Teraz szczelina bya ciemna.
Wygldao na to, e nikt przy niej nie czuwa. To rwnie bya kolejna rzecz, o ktrej stara si
nie myle.
Szybkim ruchem ustawi blaszane pudeko u swoich stp, opar pak wprost o mur
Kamienia i cign z plecw toboek. Popiesznie wepchn go w szczelin, starajc si, by
upad moliwie najdalej; chcia, by haas w rodku by jak najgoniejszy. Odsun rg
naoliwionego materiau i odsoni poskrcane knoty. Po krtkim namyle, jeszcze w pokoju,
w gospodzie, przyci dusze lonty, aby dugoci dorwnyway krtszym a odcitych
kawakw uy do zwizania ich cile razem. Spodziewa si wic, e wszystkie dopal si w
tej samej chwili, a huk i bysk bd wystarczajco potne, by zerwa na nogi kadego, kto
nie jest kompletnie guchy.
Pokrywka blaszanego pudeka bya ju tak gorca, e dwa razy musia dmucha na
palce, zanim wreszcie udao mu si j otworzy - aowa, e nie zna sztuczki Aludry, ktra
wwczas z atwoci zapalia latarni - odsaniajc ciemny wgielek, spoczywajcy na
podou z piasku. Z drucianego uchwytu zrobi szczypce, podmucha troch i wgielek
rozjarzy si winiowym arem. Przyoy go do zwizanych lontw, a kiedy zapony z
sykiem, puci uchwyt szczypiec i pozwoli wgielkowi spa w d, potem byskawicznie
porwa swoj pak i popdzi po murze.
"To szalestwo - myla, biegnc. - Nie wiem nawet, jak wielki bdzie wybuch. Mog
sobie przy tym zama swj gupi kark...!
Grzmot za jego plecami by goniejszy od wszystkiego, co zdarzyo mu si sysze w
yciu; gigantyczna pi uderzya go w plecy, zapierajc dech, jeszcze zanim pad na
powierzchni muru, rozcignity na brzuchu, kurczowo przywar do niej, nie dbajc zupenie
o pak, ktra omal nie przetoczya si przez krawd. Przez chwil lea nieruchomo, starajc
si zmusi swe puca do podjcia normalnej pracy, i prbujc nie myle o tym, e tym razem
naprawd musia wyczerpa ca pul swego szczcia, nie spadajc z tego muru. W uszach
dzwoniy mu wszystkie dzwony Tar Valon.
Podnis si ostronie, spojrza w kierunku Kamienia. Chmura dymu wydobywaa si
ze strzelnicy. Na jej tle ocieniony otwr szczeliny uczniczej zdawa si jaki odmieniony.
Wikszy. Nie rozumia, w jaki sposb to si stao, ani dlaczego, ale wydawa si wikszy.
Zastanawia si tylko chwil. Sandar mg czeka przy przeciwlegym kracu muru,
moe wci mia zamiar wprowadzi go do wntrza Kamienia jako rzekomego winia, ale
mg te wraca wanie z onierzami. Przy tym kracu muru moga si wanie otworzy
droga do wntrza, bez dodatkowego ryzyka, e Sandar go zdradzi. Pomkn z powrotem, nie
dbajc ju o ciemno i moliwo upadku.
Szczelina naprawd bya szersza, wiksza cz cieszego kamienia porodku
znikna, pozostawiajc poszarpany otwr, wygldajcy tak, jakby kto cierpliwie wykuwa
go ju od wielu godzin. Otwr by wystarczajco wielki, by zmieci si w nim czowiek.
"Jak, na wiato?"
Nie byo czasu do namysu.
Skoczy w poszarpan dziur, zakaszla, gdy gryzcy dym dosta si do garda, spad
na posadzk wewntrz i przebieg kilkanacie krokw, zanim pojawili si krzyczcy bezadnie
Obrocy Kamienia, w liczbie co najmniej dziesiciu. Wikszo miaa na sobie tylko koszule,
aden nie posiada hemu czy napiernika. Niektrzy nieli latarnie. Paru obnaone miecze.
"Gupiec! - co krzyczao w jego gowie. - To wanie dlatego naleao trzyma si
pierwotnego planu! wiatoci olepiony gupiec!"
Nie mia ju czasu, by wrci na szczyt muru. Paka zawirowaa, rzuci si na
onierzy, zanim zdyli zauway jego obecno, zaatakowa, uderzajc po gowach,
ostrzach mieczy, kolanach, wszdzie, gdzie mg tylko sign, zdajc sobie jednoczenie
spraw z tego, e jest ich zbyt wielu, by sam potrafi im da rad, wiedzc, e ten gupi rzut
komi bdzie kosztowa Egwene, Elayne i Nynaeve utrat tej niewielkiej szansy, jak jeszcze
miay.
Nagle okazao si, e Sandar stoi tu obok niego, w wietle latarni, upuszczonych na
ziemi przez dobywajcych mieczy onierzy, jego cienka paka zawirowaa jeszcze szybciej
ni or Mata. Majc przeciwko sobie dwch pakarzy, wzici z zaskoczenia onierze padali
jak krgle.
Sandar popatrzy na lecych, potrzsn gow.
- Obrocy Kamienia. Zaatakowaem Obrocw! Za to pozbawi mnie gowy...! Co ty
tam zrobie, graczu? Ten bysk wiata i grzmot kruszcy kamie. Czy wezwae byskawic?
- Jego gos przeszed w szept. - Czy przyczyem si do mczyzny, ktry potrafi przenosi?
- Fajerwerki - odrzek lakonicznie Mat. W uszach wci mu dzwonio, ale mg
jednak dosysze omot krokw kolejnych ludzi, omot butw grzmicy na kamieniach. -
Lochy, czowieku! Poka mi drog do lochw, zanim pojawi si tutaj nastpni!
Sandar otrzsn si z szoku.
- Tdy! - Skoczy w boczny korytarz, udajc si w stron przeciwn do tej, z ktrej
dobiega stukot krokw nadbiegajcych ludzi. - Musimy si popieszy! Jeli nas znajd,
zabij!
Gdzie wyej gong zacz wybija alarm, rozsyajc grzmice echa po korytarzach
Kamienia.
"Nadchodz - myla Mat, biegnc za owc zodziei. - Wydostan was lub zgin!
Obiecuj!"


Echo gongw alarmowych omotao po korytarzach Kamienia, ale Rand nie zwraca
na nie wikszej uwagi, tak jak i na grzmot, ktry sysza przedtem - stumiony omot, zdajcy
si dobiega skd z dou. Bola go bok, rwaa stara, nadwerona rana, ktra omal nie pka
podczas wspinaczki po cianie fortecy. Nie przejmowa si jednak i blem. Na jego twarzy
zastyg krzywy umiech, umiech oczekiwania i obawy, ktrego nie potrafiby z niej usun,
nawet gdyby chcia. Teraz by ju blisko. Blisko tego, o czym ni. Blisko Callandora.
"Wreszcie z tym skocz. W ten sposb lub inny, dzieo zostanie dokonane. Koniec ze
snami. Ncenie, kuszenie i pocig: koniec z tym wszystkim!"
miejc si do siebie, przemierza szybkim krokiem korytarze Kamienia zy.


Egwene przyoya do do twarzy i skrzywia si. W ustach zastyg gorzki smak, bya
straszliwie spragniona.
"Rand? Co takiego? Dlaczego znowu niam o Macie i wszystko mieszao mi si z
Randem, a Mat krzycza, e nadchodzi? Co to znaczy?"
Otworzya oczy, wbia wzrok w szare, kamienne ciany, owietlone samotn, kopcc
pochodni z sitowia, rzucajc migoczce cienie; i krzykna, gdy przypomniaa sobie
wszystko.
- Nie! Nie dam si ponownie zaku w acuchy! Nie pozwol naoy sobie smyczy!
Nynaeve i Elayne w mgnieniu oka byy przy niej, ich pokaleczone twarze byy zbyt
zmartwione i przeraone, by mogy j uspokoi agodnym tonem, jakim do przemawiay. Ale
sam fakt, e byy przy niej, wystarczy, by zdoaa powstrzyma krzyk. Nie bya sama. Bya
winiem, ale nie bya sama. I nie miaa na szyi smyczy.
Sprbowaa usi, podtrzymay j. Musiay jej pomc, bolay j wszystkie minie.
Przypominaa sobie kady niewidzialny cios otrzymany podczas szaleczej walki, ktr
podja, kiedy zrozumiaa...
"Nie bd o tym myle. Powinnam zastanowi si, jak mamy std uciec."
Osuna si w d, a jej plecy dotkny ciany. Bl walczy w niej ze zmczeniem,
walka, podczas ktrej bezustannie odmawiaa kapitulacji i, wyczerpaa resztki jej siy, udrka
ran jeszcze bardziej osabiaa ciao.
W owietlonej pochodni celi znajdowaa si tylko ich trjka. Podoga bya zupenie
naga, zimna i twarda. Z drzwi z surowych desek sterczay drzazgi, jakby niezliczone palce
drapay je w prnym wysiku wydostania si przez jedyne moliwe wyjcie. Na kamieniu
wypisano inskrypcje, wikszo drcym pismem. "wiatoci, miej lito i pozwl mi
umrze" - gosia jedna z nich. Nie pozwolia sobie na wycignicie wnioskw, jakie
nieodparcie si nasuway.
- Wci jestemy oddzielone od Mocy? - wymamrotaa.
Nawet mwienie powodowao bl. A kiedy Elayne pokiwaa gow, zrozumiaa, e nie
musiaa nawet pyta. Spuchnity policzek, rozcita warga i podbite oko zotowosej stanowiy
wystarczajc odpowied, nawet jeli jej wasny bl nie by dostatecznym, dowodem. Gdyby
Nynaeve zdoaa dosign Prawdziwego rda, z pewnoci by je Uzdrowia.
- Prbowaam - powiedziaa z rozpacz Nynaeve. - Prbowaam, wci prbowaam.
Szarpna ostro za swj warkocz, w jej gosie oprcz rozpaczy i strachu mona byo
dosysze rwnie gniew.
- Jedna z nich czeka na zewntrz. Amico, dziecko o mlecznej buzi, jeeli nie zmieniy
si po tym, jak nas tutaj zamknito. Przypuszczam, e jedna wystarczy, aby podtrzyma
tarcz, kiedy ju zostaa upleciona. - Zamiaa si gorzko. - Mimo caego blu, ktrego
doznay... i ktry my od nich wycierpiaymy!... aby nas schwyta, mona by pomyle, e
jestemy zupenie pozbawione znaczenia. Miny godziny, odkd zatrzasny za nami te
drzwi, a nikt nie przyszed nas przesuchiwa, popatrze na nas, czy choby przynie
odrobin wody. By moe maj zamiar trzyma nas tutaj, pki nie umrzemy z pragnienia.
- Przynta - powiedziaa Elayne i gos jej zadra, cho ze wszystkich si staraa si
nada mu spokojne brzmienie. - Liandrin powiedziaa, e jestemy przynt.
- Przynt na co? - Zapytaa trzscym si gosem Nynaeve. - Przynt na kogo? Jeeli
jestem przynt, mam zamiar tak gboko utkwi w ich gardach, eby musiay mnie wyplu!
- Rand! - Egwene przerwaa na moment, by przekn lin, nawet kropl wody
powitaaby z wdzicznoci. - niam o Randzie, i o Callandorze. Myl, e on jest coraz
bliej.
"Ale dlaczego niam rwnie o Macie? Oraz o Perrinie? Mia posta wilka, ale bez
wtpienia to by on."
- Nie bj si tak - powiedziaa, starajc si mwi pewnym tonem. - Jako im
uciekniemy. Jeeli potrafiymy by lepsze od Seanchan, na pewno wygramy z Liandrin.
Nynaeve i Elayne wymieniy spojrzenia ponad jej gow. Nynaeve powiedziaa:
- Liandrin powiedziaa, e posano po trzynastu Myrddraali, Egwene.
Zorientowaa si, e ponownie czyta tamt wiadomo, wypisan na cianie:
"wiatoci, miej lito i pozwl mi umrze". Jej donie zacisny si w pici. Zazgrzytaa z-
bami, starajc si ze wszystkich si powstrzyma krzyk.
"Lepiej umrze. Lepsza mier, ni nawrcenie na Cie, przemienienie w sug
Czarnego!"
Zdaa sobie spraw, e zaciska do na wiszcej u pasa sakwie. Wewntrz moga
wyczu dwa piercienie, may krek z Wielkim Wem oraz wikszy, poskrcany kamienny
piercie.
- Nie zabray ter'angreala - powiedziaa z namysem.
Wygrzebaa go z torby. Spocz ciarem na jej doni, moga dostrzec jego paski i
kolorowe plamki, piercie o niezwykej powierzchni.
- Nie jestemy na tyle nawet wane, by zrobi nam rewizj - Elayne westchna. -
Egwene, czy jeste pewna, e Rand przybdzie? Wolaabym raczej sama si uwolni, ni
czeka na jego pomoc, ale jeli kto moe pokona Liandrin i reszt, to tylko on. Callandor
przeznaczony jest dla Smoka Odrodzonego. On musi mie si, by je pokona.
- Jeeli nie wcigniemy go za sob do klatki - wymamrotaa Nynaeve. - Nie wwczas,
gdy zastawiono puapk, ktrej nie bdzie w stanie dostrzec. Dlaczego tak wpatrujesz si w
ten piercie, Egwene? Ter'aran'rhiod w niczym nam teraz nie pomoe. Przynajmniej dopki
nie bdziesz moga wyni drogi ucieczki.
- By moe wanie to mi si uda - powiedziaa powoli. - Potrafi przenosi w
Ter'aran'rhiod. Ich osona nie powstrzyma mnie przed dotarciem do rda. Powinnam tylko
zasn, a nie przenosi. A z pewnoci jestem wystarczajco zmczona, by spa.
Elayne zmarszczya brwi, skrzywia si gdy nacigny si skaleczenia na twarzy.
- Skorzystam z kadej szansy, ale w jaki sposb moesz przenosi, nawet we nie,
kiedy jeste odcita od Prawdziwego rda? A jeeli nawet moesz, to w czym miaoby nam
to pomc?
- Nie wiem, Elayne. To, e jestem odcita tutaj, nie znaczy, e podobnie bdzie w
wiecie Snw. Warto przynajmniej sprbowa.
- Moe - powiedziaa z niepokojem Nyaneve. Ja te chtnie skorzystam z kadej
szansy, ale widziaa Liandrin i pozostae ostatnim razem, gdy uywaa piercienia. I
powiedziaa, e one ci rwnie widziay. Co si stanie, jeeli spotkasz je tam znowu?
- Mam nadziej, e je spotkam - powiedziaa ponuro Egwene. - Mam nadziej.
ciskajc w jednej doni ter'angreal, zamkna oczy. Czua jak Elayne uspokajajco
gadzi j po wosach, syszaa jej ciche mruczenie. Nynaeve zacza nuci t koysank bez
sw, ktr pamitaa z dziecistwa; po raz pierwszy, wcale nie czua do niej zoci. Ciche
dwiki i mikki dotyk ukoiy j, pozwoliy podda si zmczeniu, a wreszcie nadszed sen.
Tym razem miaa na sobie bkitny jedwab, ale ledwie moga spostrzec co wicej.
Delikatna bryza piecia jej gadk twarz i rozpraszaa motyle fruwajce nad polnym
kwieciem. Pragnienie znikno, bl rwnie. Signa, by uj saidara i wypenia j Jedyna
Moc. Nawet uczucie triumfu jaki poczua, kiedy zrozumiaa, e udao jej si, niewiele
znaczyo przy rozkoszy jak dawa przepyw Mocy.
Niechtnie zmusia si, by go uwolni, zamkna oczy i wypenia pustk doskonaym
obrazem Serca Kamienia. To byo jedyne miejsce wewntrz twierdzy, oprcz jej celi
oczywicie, ktre potrafia sobie wyobrazi, a jak odrni jedno pozbawione cech
szczeglnych, szecienne pomieszczenie od drugiego? Kiedy otworzya oczy, bya ju w rod-
ku. Ale nie bya sama.
Posta Joiyi Byir staa przed Callandorem, jej sylwetka bya tak niematerialna, e
wiato miecza przenikao przez ni. Krysztaowy miecz nie lni ju tylko odbitym wiatem.
Pulsowa wasnym blaskiem, jakby kto odkrywa obecne w nim rdo wiata, potem
zakrywa i odsania ponownie. Czarna siostra wzdrygna si zaskoczona i odwrcia, by
spojrze na Egwene.
- Jak? Jeste odcita! Nie posiadasz moliwoci nienia!
Zanim wypowiedziaa pierwsze sowa, Egwene signa ponownie po saidara, splota
skomplikowany strumie Ducha, jaki zapamitaa, gdy zosta uyty przeciwko niej i odcia
Joiyi Byir od rda. Oczy tamtej rozszerzyy si, te okrutne oczy, ktre tak nie pasoway do
piknej, miej twarzy, ale Egwene ju splataa Powietrze. Posta tamtej moga by niczym
utkana z mgy, ale wizi trzymay. Egwene zdao si, e najmniejszego wysiku nie wymagao
od niej utrzymywanie splotw dwch strumieni. Kiedy podesza bliej, na czole Joiyi Byir
pojawiy si krople potu.
- Masz ter'angreal! - Wida byo strach na jej twarzy, ale z tonu gosu mona byo
zrozumie, e stara si go skry. - To musi by to. Ter'angreal, ktry przegapiymy, i ktry
nie wymaga przenoszenia. Czy sdzisz, e na co ci si przyda, dziewczyno? Cokolwiek
zrobisz tutaj, nie moe wpyn na to, co dzieje si w rzeczywistym wiecie. Tel'aran'rhiod
jest tylko snem! Kiedy si obudz, sama zabior ci twj ter'angreal. I uwaaj co robisz,
ebym nie miaa powodu do gniewu, gdy przyjd do twojej celi.
Egwene umiechna si do niej.
- Pewna jeste, e si obudzisz, Sprzymierzecu Ciemnoci? Jeeli twj ter'angreal
wymaga udziau Mocy, dlaczego si nie obudzia zaraz po tym, jak ci odciam od rda?
Zapewne nie moesz si obudzi, dopki tutaj jeste odcita. - Umiech znikn z jej twarzy,
wysiek jaki musiaa wkada w to, eby umiecha si do tamtej przekracza jej moliwoci. -
Pewna kobieta pokazaa mi kiedy blizn po ranie, ktr odniosa w Tel'aran'rhiod,
Sprzymierzecu Ciemnoci. Co stanie si tutaj, pozostanie prawdziwe, kiedy si obudzisz.
Po gadkiej, pozbawionej ladw wieku twarzy Czarnej Siostry spyway cikie
krople potu. Egwene zastanowia si, czy tamta spodziewa si mierci. Niemal aowaa, e
nie jest do okrutna, by to zrobi. Wikszo niewidzialnych ciosw, ktre otrzymaa,
pochodzia od tej kobiety, byy cikie niczym uderzenia pici, i nie byo dla nich innego
uzasadnienia ni to tylko, e wci prbowaa si czoga, e odmawiaa poddania si.
- Kobieta, ktra potrafi zadawa takie ciosy - oznajmia - nie powinna mie nic
przeciwko znacznie sabszym.
Szybko splota kolejny strumie Powietrza; czarne oczy Joiyi Byir rozbysy
niedowierzaniem, kiedy pierwsze uderzenie wyldowao na jej biodrach. Egwene tymczasem
zrozumiaa w jaki sposb naley dopasowa splot, eby nie musiaa go podtrzymywa.
- Bdziesz pamita o nich i czu je wci, kiedy si obudzisz. Kiedy pozwol ci si
obudzi. To te sobie zapamitaj. Jeeli kiedykolwiek sprbujesz mnie uderzy, ponownie ci
tu zawiod i zostawi na reszt ycia!
Oczy Czarnej Siostry patrzyy na ni z nienawici, ale mona byo w nich rwnie
zobaczy aosne pragnienie paczu.
Egwene przez chwil poczua wstyd. Nie dlatego, e co takiego czyni - Joiya
zasuya sobie na kady cios jaki na ni spada, jeli nie za to, e j pobia, to przynajmniej za
kad mier w Wiey - nie, nie o to chodzio, poczua wstyd, gdy uwiadomia sobie, e traci
czas na prywatn zemst, podczas gdy Elayne i Nynaeve siedz w celi, wbrew wszelkiej
nadziei wierzc, i ona moe je uratowa.
Zwizaa i ustalia strumienie splotw, zanim jeszcze zdaa sobie spraw, e to robi,
potem przerwaa na chwil, by przyjrze si temu, czego dokonaa. Trzy oddzielne sploty i nie
tylko udao jej si bez najmniejszego kopotu utrzyma je wszystkie od razu, lecz take
zrobia co takiego, e teraz same si podtrzymyway. Sdzia, e zapamitaa rwnie, jak to
zrobi. A to mogo okaza si uyteczne.
Po chwili rozwikaa jeden ze splotw, a Czarna Siostra
z ulg zakaa z blu.
- Nie jestem taka jak ty - powiedziaa Egwene. Dopiero drugi raz w yciu zrobiam co
podobnego i nie podoba mi si to. Zamiast tego musz si nauczy podrzyna garda:
Z wyrazu twarzy Czarnej Siostry mona byo wyczyta, i sdzi, e Egwene ma
zamiar zacz nauk od niej.
Wydajc z siebie nieartykuowany dwik, oznaczajcy niesmak, Egwene zostawia j
tam, schwytan i odcit od rda, a sama szybko wbiega w las kolumn z polerowanego
czerwonego kamienia. Gdzie tutaj musi by droga na d, do lochw.


W kamiennym korytarzu zapada cisza po tym, jak ostatni krzyk konajcego zosta
ucity przez szczki Modego Byka, zamykajce si na gardle dwunoga, zgniatajce je. Krew
gorycz rozpywaa si na jzyku.
Wiedzia, e to jest Kamie zy, chocia nie potrafiby powiedzie skd to wie.
Dwunodzy leeli wok niego, jeden drga jeszcze w agonii, a Skoczek zatapia ky w jego
gardle, cuchnli strachem. Pachnieli zagubieniem. Nie sdzi, by wiedzieli, gdzie si znaleli -
z pewnoci nie naleeli do wilczego snu - ale zostali wysani, by powstrzyma go przed
dotarciem do znajdujcych si z przodu wysokich drzwi z elaznym zamkiem. Albo
przynajmniej strzec ich. Zdawali si zaskoczeni, gdy zobaczyli wilki. Osdzi, e sam pobyt w
tym miejscu te by dla nich zaskoczeniem.
Otar usta, potem zdziwiony przyjrza si swojej doni. Znowu by czowiekiem. By
Perrinem. Wrci do swojego ciaa, ubranego w kowalsk kamizelk, z cikim motem przy
boku.
"Musimy si pieszy, Mody Byku. W pobliu jest co zego."
Idc w kierunku drzwi, Perrin wyciga zza pasa mot.
- Faile musi tu by.
Jeden mocny cios roztrzaska zamek. Kopniciem otworzy drzwi.
W pokoju znajdowa si tylko dugi, kamienny blok stojcy na rodku posadzki. Na
tym katafalku leaa Faile nieruchoma, jakby spaa, jej czarne wosy rozrzucone byy niczym
wachlarz, ciao tak ciasno zawinite acuchem, e dusz chwil zabrao mu uwiadomienie
sobie, e jest rozebrana. Kady acuch przymocowany by do kamienia potnym
sworzniem.
Prawie nie zdawa sobie sprawy, e idzie w jej kierunku, dopki doni nie dotkn jej
twarzy, obramowujc koniuszkiem palca kontur policzka.
Otworzya oczy i umiechna si do niego.
- niam cigle, e po mnie przyjdziesz, kowalu.
- Za chwil ci uwolni, Faile. - Unis mot i rozbi jeden ze sworzni, jakby by
zrobiony z drewna.
- Byam tego pewna, Perrin.
Ale kiedy jego imi cicho jeszcze na jej ustach, ona zacza rwnie znika.
acuchy opady ze szczkiem na kamie, gdzie jeszcze przed chwil leaa.
- Nie! - krzykn. - Znalazem j!
"We nie nie jest tak, jak w wiecie ciaa, Mody Byku. Tutaj jedno polowanie moe
mie wiele zakocze."
Nie odwrci si, by spojrze na Skoczka. Wiedzia, e jego zby s obnaone, e
warczy. Ponownie unis mot i spuci z ca si w d na acuchy, ktre wiziy Faile. Pod
jego ciosem kamienny blok pk na p; Kamie jkn niczym uderzony dzwon.
- Teraz bd polowa dalej - warkn.
Z motem w doni, Perrin wyszed z pomieszczenia, a Skoczek szed obok. Kamie by
miejscem, w ktrym mieszkali ludzie. A ludzie, jak wiedzia, byli bardziej okrutnymi
myliwymi, ni kiedykolwiek byway wilki.


Dwik alarmowych gongw gdzie ponad jego gow wypenia korytarz dononym
dzwonieniem, nie potrafi jednak zaguszy szczku metalu o metal i coraz bliszych
okrzykw walczcych ludzi. Aielowie i Obrocy, pomyla Mat. Wysokie, zote stojaki do
lamp, na kadym zawieszono po cztery, stay wzdu cian korytarza, w ktrym si znajdowa,
a jedwabne draperie ze scenami batalistycznymi wisiay na cianach z polerowanego
kamienia. Nawet dywany na pododze byy jedwabne, ciemna czerwie na bkitnym tle,
uplecione w skomplikowane taireskie wzory. Po raz pierwszy Mat by zbyt zaabsorbowany
swoim zadaniem, by szacowa warto otaczajcych go przedmiotw.
"Ten przeklty czowiek jest dobry" - pomyla, kiedy udao mu si odbi ostrze
miecza, a cios, ktry zamierzy kocem paki w gow mczyzny, zmieni si w kolejn
zason przeciw wirujcemu ostrzu. - "Moe to jeden z tych przekltych Wysokich Lordw?"
Prawie uda mu si potny cios w kolano, jego przeciwnik jednak zdoa odskoczy,
proste ostrze trwao wzniesione w gotowoci.
Niebieskooki czowiek mia na sobie kaftan z bufiastymi rkawami, ty z
naszywanymi zot nici paskami, ale wszystko byo nie dopite, koszula wystawaa ze
spodni, stopy mia bose. Krtko przycite czarne wosy byy potargane, jakby przebudzi si
dosownie przed chwil, jednak walczy zupenie przytomnie. Pi minut temu wyskoczy z
obnaonym mieczem w doni zza jednych z tych wysokich, rzebionych drzwi, ktre
wbudowane byy licznie w ciany korytarza, a Mat mg by jedynie wdziczny losowi, e
pojawi si przed nim, nie za z tyu. Nie by pierwszym czowiekiem ubranym tak niedbale,
jakiego Mat spotka dotd, z pewnoci jednak by najlepszy.
- Czy moesz przej obok mnie, owco zodziei? zawoa Mat, starajc si nie
spuszcza oczu z czowieka, ktry czeka z ostrzem wzniesionym do ciosu.
- Nie mog - odkrzykn z tyu Sandar. - Kiedy si przesuniesz, by mnie przepuci,
nie bdziesz mia do miejsca na zamachnicie si tym wiosem, ktre nazywasz pak, a
wtedy on poknie ci jak muszk.
"Jak co?"
- C, wymyl co, Taireczyku. Ten obszarpaniec dziaa mi na nerwy.
Mczyzna w naszywanym zotem kaftanie parskn.
- Bdziesz mia zaszczyt umrze z rki Wysokiego Lorda Danina, wieniaku, jeeli
oczywicie mnie si tak spodoba. - Po raz pierwszy raczy si odezwa. - Chocia zamiast
tego, powinienem powiesi was za nogi i przyglda si, jak pasami zdzieraj z was skr.
- Nie sdz, by mi si to spodobao - powiedzia Mat.
Twarz Wysokiego Lorda poczerwieniaa z obrazy, e mu przerwano, ale Mat nie da
mu czasu na komentarz. Paka tak szybko zawirowaa w cisej figurze podwjnej ptli, e jej
koce zamazay si, a on skoczy naprzd. Darlin uwija si jak mg, odbijajc spadajce na
ciosy. Przez chwil. Mat wiedzia, e dugo nie potrafi prowadzi tak zmasowanego ataku, a
jeeli bdzie mia szczcie, wszystko z powrotem zamieni si w parady i zasony. Jeeli
bdzie mia szczcie. Ale tym razem nie mia zamiaru na nie liczy. Gdy tylko Wysoki Lord
znalaz chwil czasu, by przyj postaw defensywn, Mat zmieni swj atak na ppiruet.
Koniec paki, ktry, jak sdzi Darlin, zmierza w kierunku jego gowy, zamiast tego trafi w
nogi, powalajc go na posadzk. Kiedy pada, w jego gow uderzy drugi koniec, mocny cios
pozbawi go przytomnoci.
Dyszc ciko, Mat wspar si na pace, stajc nad nieprzytomnym Wysokim Lordem.
"Niech sczezn, gdybym mia walczy z jeszcze jednym lub dwoma takimi jak ten,
padbym z wyczerpania! Opowieci nie mwi, e ycie bohatera jest tak mczce! Nynaeve
zawsze potrafia znale sposb, by zmusi mnie do najwyszego wysiku."
Sandar podszed i stan obok niego, spod zmarszczonych brwi wpatrywa si w lece
na posadzce poskrcane ciao Wysokiego Lorda.
- Nie wyglda tak potnie, lec tutaj - oznajmi z wahaniem. - Nie wyglda na
wikszego ni ja.
Mat wzdrygn si i spojrza w gb korytarza, gdzie jaki czowiek truchtem
przemierza korytarz odchodzcy od tego, w ktrym stali.
"Niech sczezn, jeeli to nie jest jakie szalestwo. Gotw bybym przysic, e
widziaem Randa!"
- Sandar, przekonae si, e... - zacz, zarzucajc drzewce paki na rami, ale urwa
nagle, gdy jej koniec z guchym omotem uderzy w co.
Odwrci si i stan twarz w twarz z nastpnym na wp ubranym Wysokim
Lordem, ten za klcza, jego miecz lea na posadzce, rkoma trzyma si za gow w
miejscu, gdzie uderzy koniec paki Mata. Mat szybko szturchn go w brzuch, rce tamtego
bezwadnie zwisy, potem jeszcze raz poprawi w gow, a Wysoki Lord przewrci si
twarz na lecy na posadzce miecz.
- Szczcie, Sandar - wymrucza. - Nie mona wygra z przekltym szczciem. A
teraz, dlaczego nie mielibymy poszuka przekltego prywatnego przejcia, jakim Wysocy
Lordowie schodz do swych lochw?
Sandar upiera si, e istniej takie schody, a skorzystanie z nich pozwoli unikn
przemierzania sporych przestrzeni Kamienia. Mat nie sdzi, aby mg polubi ludzi, ktrzy z
tak ochot przypatruj si oddanym na mki, e a potrzebuj krtszej drogi z wasnych
apartamentw do lochw.
- Po prostu ciesz si, e miae tyle szczcia - powiedzia Sandar trzscym si
gosem. - W przeciwnym razie tamten zabiby nas obu, zanim nawet zdylibymy go
spostrzec. Wiem, e te drzwi s gdzie tutaj. Idziemy? Czy masz zamiar czeka na nastpnego
Wysokiego Lorda?
- Prowad. - Mat przeszed nad nieprzytomnym wadc zy. - Nie jestem adnym
przekltym bohaterem.
Ruszy za owc zodziei, ktry zaglda po kolei we wszystkie wysokie drzwi, obok
ktrych przechodzili, mruczc bez przerwy, e gdzie tutaj musi by przejcie.
ROZDZIA 25
CO JEST ZAPISANE W PROROCTWACH
Rand ostronie, powoli wszed do komnaty, i wstpi w las wielkich kolumn z
czerwonego kamienia, ktre pamita ze swych snw. W rzucanych przez nie cieniach
zalegaa cisza, co jednak wzywao go z oddali. Przed nim co lnio, pulsujcym niczym
latarnia morska wiatem, przed ktrym na chwil pierzchay cienie. Wyszed spord kolumn
pod wielk kopu i zobaczy to, czego szuka. W powietrzu, jelcem w d wisia Callandor,
czekajc a ujmie go do Smoka Odrodzonego i adna inna. Obracajc si, skupia pmrok,
jaki panowa w komnacie i rozsiewa go w postaci rozbyskw, prcz tego jednak teraz
wieci rwnie wasnym wiatem, na przemian zapalajcym si i gasncym. Wzywa go.
Czeka na niego.
"Jeeli to ja jestem Smokiem Odrodzonym. Jeeli nie jestem po prostu na poy
oszalaym czowiekiem, przekltym przez sw zdolno do przenoszenia, marionetk, ta-
czc na sznurkach pociganych przez Moiraine i Bia Wie."
- We go, Lewsie Therinie. We go, Zabjco Rodu.
Odwrci si w stron, skd dobiega gos. Twarz wysokiego mczyzny o krtko
przycitych, siwych wosach, ktry wyszed z cieni pomidzy kolumnami, zdawaa mu si
skd znajoma. Rand jednak nie mia pojcia, kim jest w czowiek w czerwonym,
jedwabnym kaftanie, z czarnymi pasami na bufiastych rkawach, w czarnych spodniach
wpuszczonych w zdobione srebrem wysokie buty. Nie zna go, cho widywa w swoich snach.
- Zamkne je w klatce - powiedzia. - Egwene, Nynaeve i Elayne. Widziaem w
snach. Wtrcie je do klatki, by wyrzdzi im krzywd.
Tamten wykona doni taki gest, jakby co od siebie odsuwa.
- S mniej warte ni nic. By moe ktrego dnia, w peni wywiczone, ale nie dzi.
Wyznam, e zaskoczony byem, i starae si je wykorzysta. Ale zawsze bye gupcem,
gotowym przedkada gos serca ponad moc. Pojawie si zbyt wczenie, Lewsie Therinie.
Teraz musisz dokona czego, na co jeszcze nie jeste przygotowany, w przeciwnym razie
zginiesz. Zginiesz, wiedzc, e zostawie te kobiety, na ktrych tak ci zaley, w moich
rkach. - Zdawa si czeka na co, spodziewa czego. - Mam zamiar waciwie je
wykorzysta, Zabjco Rodu. Bd mi suy, suy mej mocy. A to zada im wicej blu,
nili wycierpiay kiedykolwiek dotd.
Z tyu, za Randem, Callandor rozbysn wiatem, w jego plecy uderzy podmuch
energii.
- Kim jeste?
- Nie pamitasz mnie, nieprawda? - Siwowosy mczyzna zamia si
niespodziewanie. - Ja rwnie nie pamitam ciebie, przynajmniej pod t postaci. Wiejski
chopak, z fletem na plecach. Czy Ishamael rzeczywicie powiedzia prawd? On zawsze
chtnie kama, jeeli mg dziki temu wysun si o cal lub sekund przed pozostaych. Nie
pamitasz niczego, Lewsie Therinie?
- Imi! - przerwa mu Rand. - Jak masz na imi?
- Mw do mnie Be'lal.
Przeklty popatrzy gronie, kiedy Rand nie zareagowa w spodziewany sposb na
jego owiadczenie.
- We go! - Warkn i gwatownym gestem doni wskaza miecz za plecami Randa. -
Kiedy jechalimy w bj, rami przy ramieniu, i przez pami na to dam ci szans. Niewielk
szans, ale dziki niej bdziesz mg sprbowa ocali siebie i te trzy, z ktrych
postanowiem uczyni swe oswojone zwierztka. We miecz, wieniaku. By moe dziki
niemu bdziesz w stanie mnie pokona.
Rand rozemia si.
- Czy sdzisz, e tak atwo uda ci si mnie przestraszy, Przeklty? ciga mnie sam
Ba'alzamon. Czy mylisz, e teraz stchrz przed tob? Paszczy si bd przed Przekltym,
jeli rzuciem w twarz wyzwanie Czarnemu?
- Czy tak sobie wszystko wyobraasz? - odrzek mikko Be'lal. - Doprawdy, nie wiesz
nic.
Nagle w jego doni bysn miecz, ostrze zalnio czarnym pomieniem.
- We go! We Callandora! Czeka tutaj, przez trzy tysice lat, kiedy spoczywaem w
swoim wizieniu. Na ciebie. Jeden z najpotniejszych sa'angreali jakie kiedykolwiek
wykonano. We go i bro si, jeli potrafisz!
Ruszy w stron Randa, jakby chcia go zmusi, by przysun si bliej Callandora,
ale Rand unis pust do saidin wypeni go; sodki, rwcy strumie Mocy, ciskajca
odek ohydna skaza - a w jego rku zalnio ostrze wycite z czerwonego pomienia, miecz
ze znakiem czapli na poncej klindze. Zataczy formami, ktrych uczy go Lan, dopki nie
przepywa z jednej do drugiej niczym w tacu. Cicie Jedwabiu. Woda Spywajca ze
Wzgrza. Wiatr i Deszcz. Ostrze z czerwonego ognia spotkao ostrze wycite z czarnego,
poleciay skry, zawyo jakby pka rozgrzany do biaoci metal.
Rand pynnie przyj pozycj obronn, starajc si nie okaza swojej chwilowej
niepewnoci. Na czarnym ostrzu rwnie widniaa czapla, tak ciemna, e omal niewidoczna.
Raz jeden w yciu star si z czowiekiem, ktry mia ostrze naznaczone czapl i ledwie
wwczas przey. Wiedzia doskonale, e sam nie ma adnego prawa do znaku mistrza
miecza. Czapla bya wyryta na klindze miecza, ktry da mu ojciec, a kiedy myla o mieczu
w doni, zawsze widzia tamten. Kiedy ucisn mier, jak naucza go Stranik, ale tym
razem jego mier bdzie ostateczna. Be'lal by lepszy od niego. Silniejszy. Szybszy.
Prawdziwy mistrz miecza.
Przeklty zamia si, rozbawiony, czarnym mieczem zamarkowa kilka szybkich
ciosw w lewo i w prawo; pomie ostrza zahucza, jakby strumie powietrza podsyci tylko
jego energi.
- Bye kiedy wielkim szermierzem, Lewsie Therinie - zauway szyderczo. - Czy
pamitasz, jak rozpoczlimy agodn zabaw, ktr nazywano walk na miecze i zmie-
nilimy j w prawdziwie miercionony sport, dokadnie taki, jaki przypisyway ludziom
starodawne ksigi? Czy pamitasz choby jedn z tych rozpaczliwych bitew, choby jedn z
twoich okropnych poraek? Oczywicie, e nie. Nie pamitasz nic, nieprawda? Tym razem
nie jeste wystarczajco przygotowany. Tym razem, Lewsie Therinie, zabij ci.
Szyderstwo w jego gosie stao si jeszcze bardziej natrtne.
- By moe, jeeli wemiesz Callandora, zdoasz odrobin wyduy resztk ycia,
ktra ci zostaa. Odrobin.
Zblia si powoli, jakby chcia Randowi da czas na odwrcenie si i bieg w stron
Callandora, czas na signicie po Miecz Ktrego Nie Mona Dotkn. Ale Rand wci nie
mg pozby si wtpliwoci. Callandora mg dotkn jedynie Smok Odrodzony. Pozwoli
im proklamowa si Smokiem Odrodzonym, byo po temu wiele powodw, ktre wwczas
nie pozostawiay mu adnego wyboru. Ale czy rzeczywicie nim by? Czy jeeli rzuci si w
jego stron, na jawie, nie we nie, donie jego nie napotkaj niewidzialnej ciany, podczas gdy
Be'lal bdzie mg ci go przez plecy?
Stawi czoo Przekltemu z mieczem, ktry zna, kling ognia wycitego z saidina. I
zosta odepchnity. Spadajcy Li spotka si z Mokrym Jedwabiem. Kot Taczcy na Murze
napotka Dzika Szarujcego ze Wzgrza. Rzeka Podmywajca Brzeg niemale kosztowaa
go utrat gowy, musia nieelegancko rzuci si na posadzk, podczas gdy czarny pomie
ostrza tamtego musn jego wosy; szybko przetoczy si i byskawicznie wsta, aby odeprze
Kamie Spadajcy z Gr. Metodycznie, z rozmysem, Be'lal spycha go po spirali, w ktrej
rodkiem by Callandor.
Midzy kolumnami rozlegy si krzyki, wrzaski, ostry dwik metalu uderzajcego o
metal, ale Rand ledwie je sysza. On i Be'lal nie byli ju sami w Sercu Kamienia. Mczyni
w napiernikach i hemach z szerokim okapem walczyli, uywajc mieczy przeciwko
widmowym postaciom z zasonitymi twarzami, ktre przemykay wrd lasu kolumn, kujc
krtkimi wczniami. Niektrzy onierze starali si uformowa szyk - z mroku wyleciay
strzay i utkwiy w ich gardach, wbiy si w twarze, i tak umarli w szeregu. Rand ledwie
zauwaa toczcy si wok bj, nawet wwczas, kiedy ludzie padali kilka krokw od niego.
Jego wasna walka bya ju nazbyt rozpaczliwa, musia koncentrowa na niej ca sw uwag.
Poczu jak po boku cieka mu ciepa i wilgotna ciecz. Otworzya si stara rana.
Potkn si nagle o ciao martwego czowieka, ktre zauway dopiero, kiedy ju pada
plecami na posadzk.
Be'lal unis ostrze z czarnego pomienia i warkn:
- We go! We Callandora i bro si! We go, albo zaraz ci zabij! Jeeli go nie
wemiesz, mj miecz rozetnie twe gardo!
- Nie!
Nawet Be'lal wzdrygn si na dwik rozkazu obecnego w kobiecym gosie. Przeklty
odsun si poza zasig miecza Randa i odwrci gow, by spojrze na Moiraine, ktra sza w
jego stron pord toczcego si wok boju, z oczyma skupionymi na nim, nie zwracajc
najmniejszej uwagi na miertelne krzyki umierajcych wszdzie ludzi.
- Sdz, ze starasz si zupenie niepotrzebnie, kobieto. To nie ma znaczenia. Jeste
tylko drobn niedogodnoci. Dokuczliw much. Zamkn ci w celi razem z pozostaymi i
naucz suy Cieniowi przy pomocy twych sabowitych mocy - ostatnie sowa rozpyny si
w pogardliwym miechu. Unis woln do.
Moiraine nie zatrzymaa si, nawet nie zwolnia, podczas gdy on mwi. Kiedy unosi
do, znajdowaa si nie dalej jak trzydzieci krokw od niego i wwczas rwnie uniosa
obie donie.
Na twarzy Przekltego na moment pojawio si zaskoczenie, mia jeszcze czas, by
krzykn:
- Nie!
Potem prga biaego ognia, gortszego ni pomie soca, wytrysna ze zczonych
doni Aes Sedai, niczym lnica rzga, ktra rozjania wszystkie cienie. Zanim to si jednak
stao, Be'lal zmieni si w rj migoczcych ciem, plamek taczcych w wietle krcej ni trwa
uderzenie serca, pykw, ktre pochon ogie, zanim jeszcze jego krzyk zamar.
Kiedy ogie znikn, w komnacie nastaa cisza, przerywana tylko jkami rannych. Bj
usta nagle, zasonici ludzie i mczyni w napiernikach stali niczym poraeni gromem.
- Mia racj w odniesieniu do jednej rzeczy - powiedziaa Moiraine gosem chodnym,
lecz tak pogodnym, jakby staa wanie porodku wiosennej ki. - Musisz wzi Callandora.
On mia zamiar zabi ci, by ci go odebra, ale z urodzenia naley si tobie. Lepiej byoby,
gdyby wiedzia wicej, zanim ujmiesz w do jego rkoje, ale dotare do tego miejsca i nie
ma ju czasu na dalsz nauk. We go, Rand.
Bicze czarnych byskawic zawiroway wok niej, krzykna, gdy j uniosy i rzuciy
na posadzk komnaty jak worek, toczya si bezwadnie, a zatrzymaa wreszcie pod jedn z
kolumn.
Rand spojrza w miejsce, z ktrego cinito byskawice. Na wysokoci szczytw
kolumn dojrza gbszy cie, czer, przy ktrej pozostae cienie jasne byy niczym wiato po-
udnia, a z tej czerni wpatrywao si we dwoje oczu jakby z pomienia.
Powoli cie opuci si na d, przybierajc posta Ba'alzamona, ubranego w
najgbsz czer, tak, jak nosili Myrddraale. Jednak nawet teraz nie bya ona tak ciemna jak
przylegajcy do niej cie. Wisia w powietrzu, dwie pidzi ponad posadzk, patrzc na Randa
z gniewem poncym niczym jego oczy.
- Dwukrotnie w cigu twego ycia oferowaem ci moliwo suenia mi. - Kiedy
mwi, z jego ust dobyway si pomienie, kade sowo nioso si rykiem, niczym z otwartego
paleniska pieca. - Dwakro odmwie, ranic mnie przy tym. Teraz bdziesz suy Wadcy
Grobu jako martwy. Gi, Lewsie Therinie Zabjco Rodu. Gi, Randzie al'Thorze. Nadesza
chwila twej mierci! A ja zabior tw dusz!
Kiedy Ba'alzamon unis do, Rand poderwa si na rwne nogi i rozpaczliwie rzuci
w stron Callandora, ktry wci lni i byska, zawieszony w powietrzu. Nie wiedzia, czy
zdoa go dosign, lub choby uj w do, pewien by jednak, e to ostatnia szansa.
Cios Ba'alzamona sign go w locie, uderzy trafiajc w samo wntrze, jakby chcia
wypru, oderwa, odgry, wyszarpa co z ciaa. Rand wrzasn. Poczu, jakby si zapada
niczym pusty worek, jakby wywrcono go na drug stron. Bl w boku, od rany ktr odnis
w Falme, powita omale z radoci, stanowi bowiem co, czego mg si uczepi,
wspomnienie ycia. Jego do zamkna si kurczowo. Na rkojeci Callandora.
Jedyna Moc przepyna przeze potokiem potniejszym, nili sdzi, e potrafi
przenie, od saidina do miecza. Krysztaowa klinga rozbysna wiatem jeszcze
janiejszym ni ogie Moiraine. Nie mona byo na spoglda, nie byo wida miecza, ale
samo wiato lnice w jego doni. Walczy ze strumieniem Mocy, opiera si potnemu
przypywowi, ktry rwnie jego chcia unie ze sob i przenie w miecz. Przez mgnienie
chwili, ktra zdawaa si trwa wieki, zawis, wahajc si, starajc utrzyma rwnowag i nie
da si porwa, niczym ziarno piasku przypywem powodzi. Bardzo powoli rwnowaga
ustalia si. Wci mia wraenie, jakby bos stop sta na ostrzu brzytwy ponad bezdenn
przepaci, co w rodku jednak mwio mu, e niczego wicej nie moe oczekiwa. Aby
przenie tak przemony strumie Mocy, musia taczy na tym ostrzu tak, jak taczy formy
miecza.
Odwrci si, by stan twarz w twarz z Ba'alzamonem. Uczucie rozszarpywania od
rodka znikno, gdy tylko dotkn Callandora. Od tego czasu mina krciutka chwila, ktra
jednak wydawaa si trwa wiecznie.
- Nie wemiesz mej duszy - krzykn. - Tym razem mam zamiar skoczy z tob raz
na zawsze! Do ju tego wszystkiego!
Ba'alzamon uciek, czowiek i cie zniknli.
Przez moment Rand marszczc brwi, patrzy w miejsce, gdzie przed chwil sta
tamten. Kiedy Ba'alzamon znika, poczu co, jakby... zmarszczk. Skrcenie, jakby tamten w
jaki sposb wygi rzeczywisto. Nie zwracajc uwagi na wpatrzonych we ludzi, nie
patrzc na Moiraine, lec bezwadnie u podstawy kolumny, Rand sign poza siebie, przez
Callandora, i nagi rzeczywisto, otwierajc drzwi w jakie inne miejsce. Nie wiedzia,
dokd prowadz, wiedzia tylko tyle, e Ba'alzamon poszed tamtdy.
- Teraz ja jestem myliwym - powiedzia i wszed do rodka.


Kamienie zadray pod stopami Egwene. Sam Kamie zatrzs si, zadwicza.
Odzyskaa rwnowag i przystana, nasuchujc. Dwik nie powtrzy si, wstrzsy rwnie
nie. Cokolwiek si zdarzyo, byo ju po wszystkim. Drog przegradzay jej drzwi z elaznych
prtw, zamek na nich by wielki jak jej gowa. Przeniosa Ziemi, zanim go dosiga, a kiedy
pchna drzwi, zamek pk na p.
Szybko pokonaa znajdujc si za nim komnat, starajc si nie patrze na
przedmioty wiszce na cianach. Wrd nich bicze i elazne kleszcze wyglday bardzo
niewinnie. Lekko wzruszya ramionami, otworzya mniejsz elazn bram i wesza na
korytarz, w ktrego cianach szeregiem stay drzwi z nieheblowanych desek, a ponce
pochodnie z sitowia osadzono w regularnie rozstawionych elaznych uchwytach; czua tak
sam ulg, zostawiajc za sob tamte narzdzia, jakby odnalaza miejsce, ktrego szukaa.
"Ale ktra cela?"
Drewniane. drzwi otwieray si lekko. Niektre nie byy nawet zamknite, zamki na
pozostaych nie mogy wytrzyma wicej, ni ten wielki. Ale wszystkie cele byy puste.
"Oczywicie. Nikt nie bdzie ni, e znajduje si w takim miejscu. Kady wizie,
ktremu uda si dotrze do Tel'aran'rhiod przeniesie si w przyjemniejsze miejsce."
Przez chwil czua ogarniajc j rozpacz. Chciaa wierzy, e odnalezienie waciwej
celi moe co zmieni. A przecie nawet samo odszukanie jej moe okaza si niemoliwe.
Gwny korytarz cign si coraz dalej, z bokw odchodziy od niego kolejne.
Nagle zobaczya przed sob migotanie. Posta jeszcze bardziej niematerialn, ni
przedtem Joiya Byir. Jednak mona byo w niej rozpozna kobiet. Nie miaa wtpliwoci.
Kobieta siedziaa na awce przy drzwiach prowadzcych do cel. Jej obraz zmaterializowa si
na chwil i potem zaraz znikn. Nie mogo by pomyki co do szczupej szyi i bladej,
niewinnie wygldajcej twarzy oraz oczu ze renicami drgajcymi na krawdzi snu. Amico
Nagoyin zasypiaa, nic o obowizkach straniczki. I najwyraniej zabawiaa si sennie
jednym ze skradzionych ter'angreali. Egwene potrafia j zrozumie, sama musiaa dokada
wysiku, by nie uywa nieprzerwanie tego, ktry otrzymaa od Verin, by odstawi go choby
na kilka dni.
Wiedziaa, e moliwe jest odcicie kobiety od Jedynego rda nawet wwczas, gdy
ju obja saidara, ale rozerwanie strumienia ju raz ustanowionego musiao by znacznie
trudniejsze ni powstrzymanie go, zanim zacz pyn. Ustalia wzorce splotu, przygotowaa
je, tym razem czynic nitki Ducha znacznie mocniejszymi, grubszymi i wytrzymalszymi, splot
rwnie by gstszy, z brzegiem ostrym jak n.
Falujca sylwetka Sprzymierzeca Ciemnoci pojawia si ponownie, a Egwene
zarzucia na ni splot Powietrza i Ducha. Przez chwil co zdawao si odpiera splot Ducha,
wtedy wzmocnia go ca si swych zdolnoci. Wsun si na miejsce.
Amico Nagoyin krzykna. Dwik by cichutki, ledwie syszalny, saby jak ona sama,
a wygldaa wszak jak cie zaledwie tego, czym bya Joiya Byir. Jednak wizi uplecione z
Powietrza trzymay j mocno, nie znikna na powrt. Przeraenie wykrzywio jej liczn
twarz, wydawaa si co bekota, ale jej krzyki syszalne byy sabo, niczym szept zbyt cichy,
by Egwene moga choby rozrni w nim sowa.
Zaciskajc i poprawiajc sploty wok Czarnej Siostry, Egwene spojrzaa na drzwi
celi. Niecierpliwie pozwolia Ziemi wple si w zamek. Rozpad si na czarny py, mgiek,
ktra zdya si rozproszy, zanim uderzya w drzwi. Otworzya wrota do celi, nie
zaskoczya jej pustka w rodku i jedna ponca pochodnia.
"Amico jest zwizana, a drzwi s otwarte."
Przez chwil zastanawiaa si, co zrobi dalej. Potem wysza ze snu...


...i obudzia si znw w pokaleczonym, drczonym blami i pragnieniem ciele, oparta
plecami o nierwn cian, wpatrzona w zamknite drzwi.
"Oczywicie. To, co si dzieje z ywymi istotami, okazuje si realne nawet po
przebudzeniu. Natomiast to, co zrobi z kamieniem, elazem lub drewnem, nie ma wpywu na
prawdziwy wiat."
Nynaeve i Elayne wci klczay przy niej.
- Ktrakolwiek z nich tam siedzi - poinformowaa j Nynaeve - krzykna par chwil
temu, ale nic wicej si nie stao. Czy znalaza drog wyjcia?
- Powinnymy si wydosta - oznajmia Egwene. - Pomcie mi wsta, a otworz
zamek. Amico nie bdzie nam przeszkadza. To ona krzyczaa.
Elayne potrzsna gow.
- Przez cay czas gdy spaa, staraam si sign do saidara. Teraz jest inaczej, ale
wci jestem odcita.
Egwene uformowaa pustk w sobie, staa si pkiem ry, otworzya na saidara.
Niewidzialna tarcza wci tam bya. Zdarzay si momenty, kiedy niemale moga poczu jak
Prawdziwe rdo wypenia j Moc. Niemale. Tarcza falowaa, znikajc i pojawiajc si,
zbyt szybko, by nady za jej migotaniem. Rwnie dobrze moga wci tak prbowa.
Popatrzya na swoje przyjaciki.
- Zwizaam j. Odciam od Mocy. Jest przecie yw istot, a nie martwym elazem.
Wci musi by odcita.
- Co stao si z sieci narzucon na nas - powiedziaa Elayne. - Ale Amico cigle
potrafi j utrzyma.
Egwene odchylia gow do tyu i wspara j o cian.
- Musz znw sprbowa.
- Masz do siy? - skrzywia si Elayne. - Jeeli mam by szczera, to wygldasz
jeszcze sabiej ni przedtem. Ta prba zabraa ci co, Egwene.
- Jestem wystarczajco silna. - Czua si bardziej zmczona i sabsza ni przedtem, ale
nie widziaa innej szansy. Oznajmia im sw decyzj, a z wyrazu ich twarzy odczytaa, e
zgadzaj si z ni, cho niechtnie.
- Czy bdziesz potracia zasn tak szybko? - zatroszczya si na koniec Nynaeve.
- Zapiewaj mi. - Egwene jako zdoaa si umiechn. - Tak jak wtedy, gdy byam
ma dziewczynk. Prosz. Trzymajc jedn rk do Nynaeve, podczas gdy w drugiej
ciskaa kamienny piercie, zamkna oczy, starajc si odnale sen przy dwikach
koysanki.


Szerokie drzwi z elaznych sztab byy otwarte, a pomieszczenie za nimi wygldao na
opustoszae, ale Mat wszed do rodka, zachowujc wszelkie rodki ostronoci. Sandar wci
sta w korytarzu, starajc si patrze w dwch kierunkach naraz, pewien, e w kadej chwili
moe pojawi si tutaj jaki Wysoki Lord, albo co najmniej setka Obrocw.
W pomieszczeniu nie byo teraz adnych onierzy a sdzc z niedojedzonych
posikw stojcych na dugim stole, musieli opuci je w popiechu, bez wtpienia na dwik
dobiegajcych z gry odgosw walki - spojrzawszy na narzdzia wiszce na cianach,
zadowolony by, e nie spotka adnego z nich. Bicze rnych rozmiarw, dugoci, gruboci,
z rn iloci ogonw. Szczypce i kleszcze, ruby, kajdany. Rzeczy, ktre wyglday jak
metalowe buty, rkawice, hemy, z wielkimi rubami powkrcanymi tak, aby mona byo je
dociska. Przedmioty, ktrych przeznaczenia nawet nie potrafi sobie wyobrazi. Pomyla, e
gdyby spotka ludzi, ktrzy ich uywali, z pewnoci stwierdziby wpierw, e nie yj, zanim
by poszed dalej.
- Sandar! - sykn. - Zamierzasz sta tam przez ca przeklt noc?
Nie czekajc na odpowied, popieszy do wewntrznych drzwi - opatrzonych
sztabami jak poprzednie, ale mniejszych - i przeszed przez nie.
ciany korytarza za nimi przecinay drzwi z nieheblowanych desek, owietlay go
takie same pochodnie z tataraku, jak w pomieszczeniu, ktre wanie opuci. Nie dalej jak
dwadziecia krokw od niego, przy drzwiach siedziaa na awce kobieta, wspierajc si o
cian w dziwnie sztywny sposb. Na dwik butw zgrzytajcych po kamieniach, powoli
odwrcia gow w jego stron. liczna moda kobieta. Zastanawia si, dlaczego nie moe
poruszy niczym wicej jak tylko gow, i to w taki sposb, jakby spaa.
Czy bya winiem?
"Na zewntrz, w korytarzu? Ale kto z tak twarz nie mgby uywa takich narzdzi
jak tamte na cianach."
Wygldaa, jakby prawie spaa, powieki miaa uchylone jedynie czciowo. A
cierpienie, widoczne na jej twarzy, bez wtpienia czynio j jedn z torturowanych, nie za
torturujcych.
- Stj! - krzykn za jego plecami Sandar. - Ona jest Aes Sedai! Jest jedn z tych, ktre
zabray twoje przyjaciki!
Mat zamar w p kroku i wbi wzrok w kobiet. Pamita, jak Moiraine tworzya kule
ognia. Zastanawia si czy byby w stanie odbi tak kul przy pomocy swej paki. Wtpi
jednak, by jego szczcie mogo mu zapewni przewag nad Aes Sedai.
- Pomocy - wyszeptaa sabo tamta. Jej oczy wci wyglday, jakby niemale spaa,
natarczywe baganie w jej gosie byo jednak zupenie trzewe. - Pom mi. Prosz!
Mat zamruga. Wci nie bya w stanie poruszy adnym miniem. Ostronie
podszed bliej, gestem doni dajc jednoczenie znak Sandarowi, by przerwa swoj,
jkliwym gosem wypowiadan, litani przestrg. Jej spojrzenie podyo za nim. Ale poza
tym nie poruszya si.
U jej pasa wisia wielki elazny klucz. Na moment zawaha si. Aes Sedai, powiedzia
Sandar.
"Dlaczego si nie porusza?"
Przeykajc lin, odczepi klucz od jej pasa, tak ostronie, jakby stara si wyj
kawaek misa ze szczk wilka. Wywrcia oczy, spojrzaa na drzwi, obok ktrych siedziaa i
wydaa z siebie odgos, jaki mgby wyda kot, ktry zobaczy, e do pokoju, z ktrego nie
ma innego wyjcia, wchodzi wanie, warczc i obnaajc zby, wielki pies.
Nie zrozumia o co jej chodzi, ale dopki nie zamierzaa powstrzymywa go przed
otwarciem drzwi, nie dba o to, e siedzi obok niczym wypchany strach na wrble. Z drugiej
strony jednak, rozwaa, czy przypadkiem po drugiej stronie nie ma czego, czego by naleao
si naprawd obawia.
"Jeeli jest rzeczywicie jedn z tych, ktre zabray Egwene, Nynaeve i Elayne, to
rzecz jasna, teraz ich pilnuje. - Z oczu kobiety spyway strumienie ez. - Tylko dlaczego
zachowuje si tak, jakby w rodku siedzia jaki przeklty Pczowiek"
Jednake by tylko jeden sposb, aby si przekona. Opar pak o cian, przekrci
klucz w zamku i uchyli drzwi, gotw w razie czego do natychmiastowej ucieczki.
Nynaeve i Elayne klczay na pododze, a pomidzy nimi spaa Egwene. Kiedy
zobaczy jej obrzmia twarz, zacz podejrzewa, e by moe tamta bynajmniej wcale nie
pi. Pozostae spojrzay w jego stron, gdy otworzy drzwi... byy pobite tak samo jak Egwene.
"Niech sczezn! Niech sczezn!"
- Matrimie Cauthon - powiedziaa Nynaeve, starajc si zapanowa nad zdziwieniem
wywoanym jego niespodziewanym pojawienie. - Co, na wiato, ty tutaj robisz?
- Jestem tutaj, aby was uwolni - odrzek. - Niech sczezn, jeeli spodziewaem si
takiego powitania, jakbym zakrad si tutaj, by ukra ciastko. Pniej, jeeli zechcecie,
wyjanicie mi, dlaczego wygldacie, jakbycie we trzy wybray si z goymi rkoma na
niedwiedzia. Jeeli Egwene nie moe i, ponios j. Wszdzie, w caym Kamieniu jest
mnstwo Aielw i albo oni morduj wanie przekltych Obrocw, albo przeklci Obrocy
morduj ich, mimo wszystko powinnimy wydosta si std, do cholery, dopki jest to
moliwe. Jeeli w ogle jest to moliwe!
- Uwaaj na to, co mwisz - zwrcia mu uwag Nynaeve, a Elayne obdarzya go
jednym z tych penych dezaprobaty spojrze, jakie kobietom przychodz bez najmniejszego
trudu. adna z nich nie powicaa mu szczeglnej uwagi. Zaczy szarpa i potrzsa
Egwene, jakby nie do bya pokaleczona i pokryta ranami.
Powieki Egwene odemkny si, jkna.
- Dlaczego mnie obudziycie? Musz rozwika problem. Jeeli wyzwol j z
wizw, obudzi si i nigdy ju ponownie jej nie pochwyc. Jeeli tego jednak nie zrobi,
nigdy nie zanie do koca i... - Jej spojrzenie spoczo na nim, oczy rozszerzyy si. -
Matrimie Cauthon, co, na wiato, ty tutaj robisz?
- Ty jej powiedz - zwrci si do Nynaeve. - Jestem zbyt zajty ratowaniem was, by
zwraca uwag na swj j...
Wszystkie trzy patrzyy w przestrze korytarza za jego plecami, ich oczy lniy, jak
gdyby aoway, e ich donie s puste, e nie ma w nich noy.
Odwrci si i spojrza rwnie, ale zobaczy tylko Juilina Sandara, ktry wyglda,
jakby pokn zgni liwk razem z pestk.
- Maj powody - wyjani Matowi. - Zdradziem je... Ale musiaem.
To ostatnie zdanie skierowa do stojcych za Matem kobiet.
- Ta, ktra miaa mnstwo warkoczykw w kolorze miodu, przemwia do mnie i ja...
musiaem zrobi co mi kazaa.
Przez dusz chwil wpatryway si w niego w milczeniu.
- Liandrin znaa paskudne sztuczki, panie Sandar powiedziaa w kocu Nynaeve. -
Zapewne nie mona ci jednoznacznie obwinia. Pniej zastanowimy si, kto jest za to
odpowiedzialny.
- Jeeli wszystko ju sobie wyjanilicie - wtrci Mat - to czy moemy ju i?
Caa sprawa bya dla niego rwnie jasna jak najciemniejsza noc, sam pragn jedynie
jak najszybciej wydosta si z Kamienia.
Trzy kobiety pokutykay za nim na korytarz, ale zatrzymay si zaraz obok siedzcej
na awce. Przewrcia oczami i zakwilia:
- Prosz. Obiecuj, e powrc do wiatoci. Przysigam, e bd wam posuszna.
Przysign, trzymajc w doniach Rdk Przysig. Prosz, nie...
Mat a podskoczy, kiedy Nynaeve zamachna si i pici uderzya siedzc,
strcajc j z awki na posadzk. Jej oczy zamkny si na koniec, ale nawet lec na boku,
trwaa w tej samej pozycji, jak przybraa siedzc.
- Znikno - oznajmia z podnieceniem Elayne.
Egwene pochylia si, signa do sakwy nieprzytomnej i przeniosa do swojej co,
czego Mat nie dostrzeg wyranie.
- Tak. Czuj si wspaniale. Co zmienio si w niej, kiedy j uderzya, Nynaeve. Nie
wiem co, ale czuj to.
Elayne pokiwaa gow.
- Ja rwnie to czuj.
- Chciaabym mc zmieni w niej wszystko a do szcztu - oznajmia ponuro
Nynaeve.
Uja gow Egwene, po chwili tamta wstaa, ciko dyszc. Gdy Nyaneve odja
donie i dotkna nimi Elayne, okazao si, e skaleczenia Egwene znikny. Twarz Elayne
wygadzia si rwnie szybko.
- Krew i krwawe popioy! - jkn Mat. - Co chciaa osign, bijc t kobiet? Nie
sdz, by w ogle moga choby drgn!
Wszystkie trzy naraz odwrciy si w jego stron, wyda zdawiony okrzyk, kiedy
otaczajce go powietrze skrzepo nagle w gst galaret. Uniosy go, a jego stopy zawisy o
dobry krok ponad posadzk.
"Och, niech sczezn, Moc! Cay czas si obawiaem, e Aes Sedai bd uywa wobec
mnie przekltej Mocy, a teraz robi to te wstrtne kobiety, ktre ratowaem! Niech sczezn!"
- Niczego nie rozumiesz, Matrimie Cauthon - powiedziaa Egwene napitym gosem.
- A zanim zrozumiesz - dodaa Nynaeve, a w jej gosie pobrzmieway jeszcze twardsze
tony - proponuj ci, by zatrzyma swoje opinie dla siebie.
Elayne zadowolia si grymasem, jaki zawsze widzia na twarzy swojej matki, kiedy
sza ci witk na rzg.
Zupenie dla siebie niespodziewanie zorientowa si, e umiecha si do nich
dokadnie w taki sam sposb, w jaki umiecha si do matki ju po otrzymaniu porcji rzg.
"Niech sczezn, jeeli potrafi zrobi co takiego, nie mog sobie wyobrazi w jaki
sposb komukolwiek udao si w ogle zamkn je w celi!"
- Rozumiem tylko, e wydostaem was z miejsca, z ktrego nie byycie w stanie same
si wydosta, a wy macie dla mnie tyle wdzicznoci co przeklty czowiek z Taren Ferry,
ktrego na dodatek bol zby!
- Masz racj - przyznaa Nynaeve, a jego stopy tak gwatownie opady na posadzk, e
a zgrzytn zbami. Jednak odzyska swobod ruchw. - Nawet nie wiesz, ile trudu kosztuje
mnie przyznanie ci racji, ale masz j.
Chcia ju odpowiedzie jak ironiczn uwag, ale w jej gosie byo tak niewiele
przepraszajcych tonw, e wola si powstrzyma.
- Dobrze, moemy ju i? Poniewa dookoa wci trwaj walki, Sandar uzna, e
powinnimy wyprowadzi was przez niewielk bram w pobliu rzeki.
- Nie mam zamiaru nigdzie std i - powiedziaa Nynaeve.
- A ja chc poszuka Liandrin i obedrze j ze skry - oznajmia Egwene w taki
sposb, jakby rzeczywicie miaa ochot to zrobi.
- Ja chc jedynie - dodaa Elayne - zbi Joiy Byir, a zacznie baga o lito, w
ostatecznoci zadowol si jednak ktrkolwiek z nich.
- Czy wszystkie oguchycie? - warkn. - Wszdzie dookoa tocz si walki!
Przyszedem tutaj, aby was uratowa i mam zamiar to zrobi.
Egwene mijajc go, poklepaa po policzku, podobnie postpia Elayne. Nynaeve
zwyczajnie parskna. Szeroko otworzy usta i patrzy w lad za nimi.
- Dlaczego nic nie powiesz? - warkn na owc zodziei.
- Widziaem, co tobie dao twoje gadanie - zwyczajnie odrzek Sandar. - Nie jestem
gupi.
- C, nie mam zamiaru pozostawa duej w samym rodku bitwy! - krzykn w lad
za nimi. Wanie przechodziy przez ma krat. - Odchodz, syszycie? Nawet nie obejrzay
si za siebie.
"Najprawdopodobniej zostan gdzie zabite! Kto przeszyje je mieczem, gdy bd
patrze w przeciwn stron!"
Z parskniciem zarzuci pak na rami i poszed za nimi.
- Masz zamiar tak tu stercze? - zawoa na owc zodziei. - Nie po to dotarem tak
daleko, by teraz pozwoli im umrze!
Sandar dogoni go w pomieszczeniu, na ktrego cianach wisiay elazne narzdzia.
Trzy kobiety zdyy ju znikn, Mat jednak mia wraenie, e nie bdzie trudno je znale.
"Po prostu wystarczy szuka ludzi zawieszonych w powietrzu! Przeklte kobiety!"
Przyspieszy kroku, przechodzc w trucht.


Perrin z zacit twarz przemierza korytarze Kamienia, szukajc jakiego ladu Faile.
Dotd zdy uratowa j jeszcze dwukrotnie, raz wycigajc z elaznej klatki, podobnej do
tej, w ktrej zamknito Aiela w Remen, za drugim razem rozbi stalow skrzyni z wyrytym
na jej boku wizerunkiem sokoa. Za kadym razem rozpywaa si w powietrzu, kiedy tylko
wymienia jego imi. Skoczek bieg u jego boku, nozdrzami owic lad. Niezalenie od tego,
jak wraliwy by zmys powonienia Perrina, wilczy wch by o wiele bardziej wyostrzony.
Perrin zaczyna ju powoli wtpi, czy kiedykolwiek uda mu si naprawd j uwolni.
Wygldao na to, e od duszego czasu nie wpadli na najmniejszy lad. Korytarze Kamienia
byy puste, pony w nich tylko ognie lamp, kobierce i bro wisiay na cianach, nic jednak
nie poruszao si oprcz cieni jego i Skoczka.
"Z wyjtkiem tego kogo, kto do zudzenia przypomina Randa. - To by jedynie bysk,
trwajcy mgnienie oka; czowiek bieg, jakby co ciga. - To nie mg by on. Nie mg,
dlaczego jednak wci wydaje mi si, e byo przeciwnie?"
Skoczek nagle przyspieszy, kierujc si w stron kolejnej amfilady drzwi, tym razem
pokrytych brzem. Perrin starajc si dotrzyma mu kroku, potkn si i pad na kolana,
rozpaczliwie wycigajc rce, by uchroni twarz. Sabo przeszya go, jakby wszystkie
minie zamieniy si w wod. Nawet wwczas jednak, gdy uczucie bezmiernej saboci
znikno, nie odzyska ju poprzednich si. Podniesienie si z klczek wymagao niemaego
wysiku. Skoczek odwrci si i spojrza na niego.
"Za bardzo si tutaj przemczasz, Mody Byku. Ciao sabnie. Nie wytrzymasz tak
dugo. Wkrtce ciao i sen umr razem."
- Znajd j - rozkaza Perrin. - To wszystko, o co ci prosz. Znajd Faile.
Spojrzenie tych oczu napotkao spojrzenie tych oczu. Wilk odwrci si i
podbieg do drzwi.
"Za nimi, Mody Byku."
Perrin wspar donie o drzwi i pchn je. Nie ustpiy. Wydawao si, e nie istnieje
aden sposb, by je otworzy, adnej klamki, nic co mona by uchwyci. W metalu wy-
obiono pikny wzr, tak delikatny, e nawet jego oczy miay trudnoci z dostrzeeniem go.
Sokoy. Tysice malekich sokow.
"Ona musi by tutaj. Nie sdz, ebym wytrwa duej." Z okrzykiem uderzy motem
w brz odrzwi. Zadwicza rezonansem niczym wielki dzwon. Uderzy ponownie i oskot
zagrzmia po raz wtry, potniejszy jeszcze ni poprzednio. Trzeci cios i drzwi z brzu
rozprysny si niczym szko.
Wewntrz, w odlegoci stu krokw od roztrzaskanych drzwi krg wiata obejmowa
sokoa przykutego acuchem do erdzi, na ktrej siedzia. Pozosta cz rozlegej komnaty
wypeniaa ciemno, ciemno, w ktrej mona byo dosysze saby trzepot setek skrzyde.
Zrobi krok do wntrza pomieszczenia, a sok wychyn z mroku i przelecia nad nim,
pazurami sigajc do twarzy. Zakry rk oczy - pazury rozoray mu przedrami i chwiejnie
powdrowa ku erdzi. Ptaki nadlatyway teraz ju nieprzerwanie, sokoy nurkoway, uderzay
we, szarpay go, ale par ciko naprzd, zlany krwi, ktra ciekaa mu po ramionach i
barkach, po przedramieniu, ktrym osania oczy, utkwione w grzdzie z sokoem. Zgubi
gdzie mot, nie wiedzia kiedy ani gdzie, rozumia jednak, e jeli wrci, by go poszuka,
umrze, zanim mu si to uda.
Kiedy dotar do grzdy, ostre pazury zdyy rozdrapa go niemal do koci. Spojrza
spod ramienia na sokolic siedzc na erdzi, a ona odpowiedziaa spojrzeniem bez zmru-
enia oczu. acuch, ktry opina jej nog, przymocowany by do deski malekim zamkiem
wykutym na ksztat jea. Uj acuch obiema domi, nie dbajc o to, e pozostae sokoy
otoczyy go wirem skrzyde i ostrych pazurw, i wykorzystujc resztki si, jakie mu jeszcze
zostay, zerwa go. Bl i sokoy pochona ciemno.


Otworzy oczy, czu si tak, jakby jego twarz, ramiona i oczy pocito setk noy. To
nie miao znaczenia. Faile klczaa przy nim, jej ciemne oczy o nakrapianych tczwkach
wypenia niepokj, ocieraa jego twarz kawakiem materii doszcztnie ju przesiknitym
krwi.
- Mj biedny Perrin - powiedziaa cicho. - Mj biedny kowal. Jeste tak strasznie
pokaleczony.
Z wysikiem, ktrzy przysporzy mu jeszcze wicej blu, odwrci gow. Znajdowali
si w prywatnym gabinecie Gwiazdy, a obok jednej z ng stou leaa drewniana figurka jea,
przeamana na p.
- Faile - wyszepta do niej. - Mj sokole.


Rand wci znajdowa si w Sercu Kamienia, ale wszystko byo tu inne. Nie byo
walczcych ludzi, adnych cia, nikogo prcz niego. Znienacka przez Kamie przetoczy si
dwik wielkiego dzwonu, a kamienie pod jego stopami zadray. Uderzenie powtrzyo si
trzykrotnie, za trzecim razem jednak umilko nagle, jakby dzwon pk. Ponownie wszystko
ogarna cisza.
"Co to za miejsce? - zastanawia si. - A co waniejsze, gdzie jest Ba'alzamon?"
Jakby w odpowiedzi na nie wypowiedziane pytanie, pomienny grot, dokadnie taki,
jakich uywaa Moiraine, wystrzeli z cieni zalegajcych w kolumnadzie, celujc prosto w
jego pier. Odruchowo zasoni si mieczem, samym tylko instynktem uwolni strumienie
saidina, powd mocy, ktra sprawia, e jego miecz rozbysn janiej jeszcze nili bijca
we prga ognia. Jego niepewna rwnowaga na granicy istnienia i zatraty zachwiaa si.
Jeszcze chwila a porwie go niepowstrzymany potok.
Piorun ognia uderzy w ostrze Callandora... i rozdzieli si na jego krawdzi,
spywajc po bokach. Poczu, jak kaftan zaczyna si tli od bliskiego kontaktu ze strumieniem
ognia, w nozdrza uderzy zapach palonej weny. Za jego plecami dwa zby skrzepego ognia,
pynnego wiata, wgryzy si w potne kolumny z czerwonego kamienia, ktry zacz
nikn od uderzenia, a ponce prgi sigay ku kolejnym powierzchniom, trawic je z tak
sam chciwoci. Grzmot potoczy si po Sercu Kamienia, wtrujc padajcym kolumnom,
ktre roztrzaskiway si w chmurach kurzu, rozsiewajc wok odpryski kamienia. Wszystko
jednak, czego dosigay aroczne pazury wiata, roztapiao si w nico.
Ze skbionych cieni dobieg go ryk gniewu, a ponca prga czystej, biaej energii
znikna.
Rand wzi zamach Callandorem, jakby chcia uderzy w co znajdujcego si
dokadnie przed nim. Biae wiato otulajce mg jego ostrze, signo pomieniem naprzd,
rozcigno si i cio przestrze midzy kolumnami, z ktrej dobiega ryk. Polerowany
kamie ustpi przed ston Moc niczym delikatny jedwab. Rozrbane kolumny zadray;
ich grne poowy odcite runy z sufitu, roztrzaskujc si na posadzce w wielkie ksy
kamienia z poszarpanymi brzegami. Kiedy oskot cich nieco, usysza w jego tle odgos
obcasw na kamieniach. Tamten ucieka.
Trzymajc Callandora w pogotowiu, Rand pogna za Ba'alzamonem.
Wysoki, sklepiony ukiem portal wiodcy do Serca, zawali si, gdy do dotar, caa
ciana runa w chmurze pyu i kamieni, jakby chcc go pogrzeba, ale uderzy w ni stru-
mieniem Mocy i obwa zmieni si w kb drobnego pyu zawieszonego w powietrzu. Bieg
dalej. Nie potrafiby powiedzie co przed chwil zrobi, ani jak tego dokona, nie mia jednak
czasu, by si nad tym zastanawia. Bieg, cigajc echo oddalajcych si krokw
Ba'alzamona, pobrzmiewajce po korytarzach Kamienia.
Wok, w pustce powietrza materializowali si Myrddraale i trolloki, wielkie
potworne sylwetki i bezokie twarze z obliczami wykrzywionymi dz mordu, byy ich setki.
Zablokowali cakowicie korytarz przed nim i z tyu, miecze w ksztacie kosy i ostrza
miertelnej czerni zafaloway, chciwe jego krwi. Nie wiedzc nawet jak, zmieni ich w mg,
ktra rozpostara si przed nim, a po chwili rozwiaa. Powietrze dookoa wypenia nagle
dawica sadza, zatykajca nozdrza, tumica oddech, ale z powrotem wydoby z niego
wieo, chodn mg. Z posadzki pod jego stopami buchny pomienie, wyskoczyy ze
cian, sufitu, wcieke jzory ognia, ktre przepaliy kobierce i dywany; stoy i skrzynie
rozpady si w popi, stojce na nich ozdoby i lampy spyny kroplami stopionego zota.
Zdusi pomienie, zmieniajc je w czerwon powiat na skale.
Otaczajcy go kamie rozpyn si w mg, Kamie znikn. Rzeczywisto zadraa
w posadach; mg niemale poczu, jak rozluniaj si jej sploty, jak sam zaczyna zanika.
Co wypychao go z miejsca, w ktrym si znalaz, w jak inn przestrze, gdzie nie istniao
nic. Callandor pon w jego doniach niczym soce, przerazi si, e sam moe spon w
jego blasku, stopi w potoku Jedynej Mocy, ktry przeze pyn. Stara si w jaki sposb
wypeni pustk otwierajc si wok, walczy, by utrzyma si po tej stronie bytu. Kamie
zestali si na powrt.
Nie potrafi sobie nawet wyobrazi, czego przed chwil dokona: Jedyna Moc szalaa
w nim, ledwie zdawa sobie spraw, kim jest, niemale rozpyn si w nicoci. Wtpliwa
rwnowaga rozchwiaa si. Po obu stronach czeka go nie koczcy si upadek, roztopienie w
Mocy, ktra para przeze do miecza. Tylko taniec na ostrzu brzytwy zapewnia niepewne
bezpieczestwo. Callandor lni w jego doni, wygldao tak, jakby trzyma w garci soce.
Wewntrz tuka si odlega myl, migoczc niczym pomie wiecy na wietrze - pewno, e
majc Callandora jest w stanie zrobi wszystko. Zupenie wszystko.
Bieg przez nie koczce si korytarze, taczy na ostrzu brzytwy, ciga tego, ktry
chcia go zabi, ktrego sam musia zabi. Tym razem trzeba to zakoczy ostatecznie. Tym
razem jeden z nich musi zgin! Jasne byo, e Ba'alzamon take zdaje sobie z tego spraw.
Ucieka bezustannie, nieprzerwanie trzymajc si poza zasigiem wzroku. Tylko odgosy jego
ucieczki pozwalay nie straci kierunku, ale nawet uciekajc, obraca ten Kamie zy, ktry
nie by Kamieniem zy, przeciwko Randowi, a Rand odpowiada mu, kierujc si instynktem,
przeczuciem, zdajc na przypadek, walczy i bieg po ostrzu noa, zachowujc doskona rw-
nowag ponad strumieniem Mocy, narzdziem i broni, ktra pochonie go, gdy popeni
najmniejszy bd.
Woda wypenia korytarze od posadzki a po sufit, gsta i ciemna, jakby zaczerpnita
z samego dna morza, zdawia oddech. Odruchowo zmieni j z powrotem w powietrze i bieg
dalej, a wwczas powietrze stao si cikie, na kady cal jego skry cinienie paro ogromn
mas, ciskajc go ze wszech stron. W tej krtkiej chwili, nim zosta zgnieciony, wybra
pywy z przechodzcej przeze powodzi Mocy - nie zdawa sobie sprawy jak, ktre ani
dlaczego, wszystko dziao si zbyt szybko, by mia czas na myl lub refleksj - i parcie
znikno. ciga Ba'alzamona, a powietrze zmieniao si nagle w mocn ska, ktra chciaa
go uwizi, potem w pynny kamie, na koniec wreszcie w prni, z ktrej nie mg
zaczerpn oddechu. Posadzka pod jego stopami zaczynaa nagle przyciga z si tak wielk,
e kady funt jego ciaa zdawa si tysickrotnie pomnaa sw wag, a potem sia cikoci
znikaa zupenie, tak e kolejny krok wyrzuca go bezwadnie w powietrze. Niewidzialne
szczki rozwieray si, by odgry dusz od ciaa, a potem rozszarpa j. Rozbraja po kolei
wszystkie puapki i bieg dalej; co Ba'alzamon wykolawi, by go pochwyci, on na powrt
przywraca do stanu normalnego, nie zdajc sobie nawet sprawy z tego, jak to robi. Niejasno
rozumia, e w pewien sposb przywraca rzeczom naturaln rwnowag, zmusza je, by
dotrzymyway mu kroku w jego tacu po nieprawdopodobnie cienkiej granicy midzy
istnieniem a nicoci, ale wiadomo tej wiedzy bya odlega. Ca sw uwag skupi na
pocigu, na polowaniu, na mierci, ktra musi je zakoczy.
A potem znowu by w Sercu Kamienia, skrada si pord zawalonej gruzem
szczeliny, ktra kiedy bya cian. Niektre kolumny zwisay teraz z sufitu niczym
powyamywane zby. Ba'alzamon cofa si przed nim, jego oczy pony, posta otula cie.
Czarne linie, niczym stalowe druty zdaway si czy jego sylwetk z kbic si wok niej
ciemnoci, sigajc w ni niewyobraalnie daleko.
- Nie dam si zniszczy! - zawy Ba'alzamon. Usta wypluy ogie, krzyk roznis si
echem po kolumnadzie. - Nie mona mnie pokona! Pom mi!
Cz otulajcej go ciemnoci spyna w jego donie, formujc kul tak czarn, e
zdawaa si wysysa nawet wiato Callandora. W pomieniach jego oczu rozbysno nage
poczucie triumfu.
- Jeste pokonany! - krzykn Rand. Callandor zawirowa w doni. Jego wiato
rozproszyo ciemno, zerwao stalowoczarne nici otaczajce Ba'alzamona, a wwczas ciao
tamtego przeszy spazm. Jak gdyby byo ich dwch, zdawa si kurczy i puchn
jednoczenie. - Zostaniesz zniszczony!
Rand zatopi byszczce ostrze w piersi Ba'alzamona.
Ba'alzamon krzykn, ognie w jego twarzy rozbysy dziko.
- Gupcze! - zawy. - Wielki Wadca Ciemnoci nigdy nie moe zosta pokonany!
Rand uwolni ostrze Callandora dopiero wwczas, gdy ciao Ba'alzamona zapado si
w sobie i lego na posadzk, a otaczajcy go cie znikn.
I nagle Rand stwierdzi, e znajduje si w innym Sercu Kamienia, otoczony przez
nienaruszon kolumnad, walczcych ludzi, ktrzy krzyczeli i umierali, ludzi zamaskowanych
i ludzi w napiernikach oraz hemach. Moiraine wci leaa skurczona przy podstawie
kolumny z czerwonego kamienia. A u stp Randa spoczywao na wznak ciao mczyzny, z
dziur wypalon w piersiach. Kiedy, gdy by modszy, mg nawet by przystojny, chocia
teraz w miejscach, gdzie powinny by jego usta i oczy, ziay dwie dziury, z ktrych unosiy si
smuki czarnego dymu.
"Zrobiem to - pomyla. - Zabiem Baalzamona, zabiem Shai'tana! Wygraem
Ostatni Bitw! wiatoci, JESTEM Smokiem Odrodzonym! Tym, ktry niszczy narody,
ktry sprowadza Pknicie wiata. Nie! Zakocz Pknicie, skocz z zabijaniem! POO
temu kres!"
Unis Callandora nad gow. Srebrna byskawica wyskoczya z ostrza, poszarpane
wstgi signy wielkiej kopuy.
- Sta! - krzykn.
Walka ustaa, ludzie spogldali na niego w zadziwieniu znad czarnych zason, spod
okapw okrgych hemw.
- Jestem Rand al'Thor - zawoa, a jego gos rozbrzmia w komnacie. - Jestem
Smokiem Odrodzonym!
Callandor byszcza w jego doni.
Jeden po drugim, ludzie w zasonach i hemach klkali przed nim, paczc.
- Smok si Odrodzi! Smok si Odrodzi!
ROZDZIA 26
LUD SMOKA
Na obszarze caego miasta zy ludzie budzili si wraz ze witem, rozmawiajc o
snach, ktre nawiedziy ich tej nocy, snach o Smoku, ktry pokona Ba'alzamona w Sercu
Kamienia, a kiedy unosili oczy na potn fortec Kamienia, mogli zobaczy sztandar
powiewajcy nad najwysz z jej wie. Na polu bieli pyna falista sylwetka wielkiego wa,
o uskach ze szkaratu i zota, ale z wielk lwi gow i czterema nogami, uzbrojonymi w
zote pazury. Z Kamienia powoli przybywali do miasta ludzie, oszoomieni i przeraeni,
opowiadali przyciszonymi gosami o tym, co zdarzyo si w nocy, a mczyni i kobiety
toczyli si na ulicach i paczc wykrzykiwali spenienie si proroctwa.
- Smok - woali. - Al'Thor! Smok! Al'Thor!


Spogldajc przez szczelin ucznicz, wysoko w cianie Kamienia, Mat potrzsa
gow, suchajc gosw chru dochodzcych od strony miasta.
"C, moe i jest."
Wci nie mg pogodzi si z faktem, e Rand naprawd tutaj dotar.
Wszyscy obecni w Kamieniu najwyraniej byli tego samego zdania, co ludzie na dole,
a jeeli myleli inaczej, nie dawali tego po sobie, pozna. Od wczorajszej nocy udao mu si
jedynie raz zobaczy Randa, jak szed po korytarzu, trzymajc w doni Callandora, otoczony
przez kilkunastu zamaskowanych Aielw, cignc za sob tum Tairenian, oddzia Obrocw
oraz wikszo z tych niewielu Wysokich Lordw, ktrym udao si przey. Ci ostatni
sdzili, e Rand pomoe im wada caym wiatem; Aielowie jednak trzymali wszystkich na
dystans, gronie popatrujc, a jeli byo trzeba, to i uywajc wczni. Chyba naprawd wie-
rzyli, e Rand jest Smokiem, cho tytuowali go mianem Tego Ktry Przychodzi Wraz Ze
witem. W Kamieniu znajdowao si blisko dwustu Aielw. W walce stracili trzeci cz
swych si, ale zabili lub wzili do niewoli dziesiciokrotnie wicej Obrocw.
Odwrci si od strzelnicy i obj spojrzeniem posta Rhuarca. W drugim kocu
pokoju znajdowaa si wysoka pka, osadzona na rzebionych i wypolerowanych koach z
jakiego gatunku jasnego, ciemno paskowanego drewna. Pomidzy tymi koami zawieszone
byy wanie pki i to w taki sposb, e pozostaway nieruchome nawet wwczas, gdy koa
obracay si. Na kadej pce staa wielka ksiga, opatrzona zotym grzbietem, w okadkach
wysadzanych klejnotami. Aiel otworzy jedn z ksig i teraz j czyta. Jakie eseje, osdzi
Mat.
"Kto by pomyla, e Aiel bdzie czyta ksik? Kto by pomyla, e przeklci
Aielowie w ogle potrafi czyta?"
Rhuarc spojrza w jego stron - zimne, bkitne oczy i wzrok bez wyrazu. Mat
popiesznie uciek spojrzeniem, zanim tamten byby w stanie odczyta z jego twarzy obecne
w duszy uczucia.
"Przynajmniej nie jest zamaskowany, dziki wiatoci! Niech sczezn, ta Aviendha o
mao nie odcia mi gowy, kiedy zapytaem, czy potrafi taczy bez wczni."
Bain i Chiad stanowiy kolejny problem. Byy z pewnoci liczne i nawet bardziej
nili przyjazne, nie udawao mu si jednak nigdy spotka z adn na osobnoci. Mczyni
Aielowie zdawali si uwaa jego prby rozmowy z ktr z nich w cztery oczy za mieszne,
podobnie chyba mylay Bain i Chiad.
"Kobiety s dziwne, ale kobiety Aiel sprawiaj, e dziwne wyglda jak normalne!"
Wielki zdobnie rzebiony i inkrustowany na krawdziach blatu st o grubych nogach,
znajdowa si porodku komnaty. Dawniej zapewne suy zebraniom Wysokich Lordw.
Moiraine siedziaa na przypominajcym tron krzele, na ktrego wysokim oparciu znajdowa
si zdobiony zotem, chalcedonem i macic perow herb Pksiyca zy. Egwene, Nynaeve
i Elayne siedziay tu przy niej.
- Wci nie mog uwierzy, e Perrin jest tutaj, w zie - mwia Nynaeve. - Pewna
jeste, e czuje si dobrze?
Mat potrzsn gow. Mg si spodziewa, e Perrin ubiegej nocy dostanie si do
Kamienia, jego odwaga zawsze przewaaa nad rozsdkiem.
- Czu si dobrze, kiedy go ostatnio widziaam gos Moiraine by pogodny. - Czy
wci si tak czuje, nie wiem. Jego... towarzyszce zagraa pewne niebezpieczestwo, a on
rwnie moe pa jego ofiar.
- Jego towarzyszce? - zapytaa ostro Egwene. Co... Kto to jest, towarzyszka Perrina?
- Jaki rodzaj niebezpieczestwa? - domagaa si wyjanie Nynaeve.
- Nic, czym powinna si przejmowa - odrzeka spokojnie Aes Sedai. - Niebawem
zajrz do niej, gdy tylko znajd chwil czasu. Zwlekaam, gdy chciaam pokaza wam, co
znalazam pomidzy ter'angrealami i pozostaymi przedmiotami Mocy, jakie Wysocy
Lordowie zgromadzili przez lata.
Wyja co z sakwy i pooya przed sob na stole. Krg wielkoci mskiej doni, na
pozr wygldajcy jak dwie zy zespolone razem, jedna czarna jak sadza, druga biaa niczym
nieg.
Matowi zdao si, e ju co takiego widzia. Starodawne, podobnie jak ten, ale
pknite, podczas gdy dysk lecy przed Moiraine by cay. Widzia ju trzy, wszystkie strza-
skane na kawaki. Ale przecie to byo niemoliwe; pamita wszak, i wykonano je z
cuendillara, ktrego nie imaa si adna sia, nawet Jedyna Moc.
- Jedna z siedmiu pieczci, ktre Lews Therin Zabjca Rodu oraz Stu Towarzyszy
naoyo powtrnie na wizienie Czarnego - oznajmia Elayne kiwajc gow, jakby po-
twierdzaa w ten sposb wasn wiedz.
- A bardziej precyzyjnie - poprawia j Moiraine - ogniskowa jednej z pieczci. Ale
zasadniczo masz racj. Podczas Pknicia wiata zostay rozproszone i dla pewnoci ukryte,
po wojnach z Trollokami zaginy naprawd. Parskna. - Zaczynam mwi jak Verin.
Egwene potrzsna gow.
- Przypuszczam, e powinnam spodziewa si znale j tutaj. Dwukrotnie dotd
Rand walczy z Ba'alzamonem i za kadym razem znajdowalimy jedn z pieczci.
- A ta jest caa - powiedziaa Nynaeve. - Pierwszy raz piecz nie jest zamana. Jeeli
to ma jeszcze teraz jakie znaczenie.
- Sdzisz, e nie ma? - powiedziaa Moiraine cicho i gronie, a siedzce obok niej
kobiety zmarszczyy brwi.
Mat przewrci oczami. Cay czas rozmawiay o jakich niewanych sprawach. Teraz,
kiedy ju wiedzia co to jest, nie podobao mu si przebywanie w odlegoci mniejszej ni
dwadziecia stp, niezalenie od wartoci cuendillara, ale...
- Panie wybacz? - powiedzia.
Spojrzay na niego tak, jakby przerwa im co wanego.
"Niech sczezn! Wyzwoliem je z celi wiziennej, tej nocy p tuzina razy uratowaem
im ycie, a teraz patrz na mnie spode ba jak jakie przeklte Aes Sedai! C, nawet mi nie
podzikoway, nieprawda? Mona by pomyle, e kiedy nie dopuszczaem, aby przeklci
Obrocy zatapiali miecze w ich ciaach, wtykaem swj nos tam, gdzie mnie nikt nie
potrzebowa."
Na gos jednak odezwa si grzecznie:
- Nie bdziecie miay nic przeciwko temu, e zadam pytanie? Cay czas rozmawiacie o
tych... sprawach Aes Sedai, a nikt nie zatroszczy si, by cokolwiek mi wyjani.
- Mat? - powiedziaa ostrzegawczo Nynaeve szarpic swj warkocz, ale Moiraine
wtrcia gosem spokojnym, ledwie tylko zabarwionym zniecierpliwieniem:
- A co chciaby wiedzie?
- Chc wiedzie jak to wszystko moliwe. - Mia zamiar mwi cicho, jednak wbrew
wasnym usiowaniom, jego gos podnosi si coraz wyej w trakcie przemowy. Upad
Kamie zy! Proroctwa mwi, e nigdy to nie nastpi, dopki nie nadejdzie Lud Smoka.
Czy to znaczy, e my jestemy przekltym Ludem Smoka? Ty, ja, Lan i kilka setek
przekltych Aielw?
W nocy widzia Stranika, midzy Lanem a Aielami nie doszo do adnej zwady, obie
strony jednak przecigay si w okazywaniu, kto jest bardziej grony. Kiedy Rhuarc spojrza
na niego, popiesznie doda:
- Och, przepraszam, Rhuarc. Przejzyczyem si.
- By moe - wolno odrzeka Moiraine. - Przybyam tu po to, by powstrzyma Be'lala
przed zabiciem Randa. Nie spodziewaam si, e zobacz upadek Kamienia zy. By moe to
wanie o nas chodzi. Proroctwa wypeniaj si zgodnie z wasnym, wewntrznym
znaczeniem a nie podug tego, co nam si wydaje.
"Be'lal."
Mat zadra. Sysza to imi ubiegej nocy, a za dnia nie podobao mu si ani odrobin
bardziej. Gdyby wiedzia, e jeden z Przekltych jest na wolnoci - i znajduje si wewntrz
Kamienia - nigdy nie zbliaby si do tego miejsca. Zmierzy wzrokiem Egwene, Nynaeve i
Elayne.
"C, wwczas wlizgnbym si do rodka jak przeklta mysz, a nie roztrcajc ludzi
na lewo i prawo niczym krgle!"
Sandar wymkn si z Kamienia o wicie; tumaczy e po to, aby zanie wieci
Matce Gumnie, Mat jednak przypuszcza, e chcia uciec przed wzrokiem trzech kobiet, ktre
patrzyy na w taki sposb, jakby ostatecznie nie zdecydoway jeszcze, co z nim zrobi.
Rhuarc odkaszln.
- Kiedy mczyzna pragnie zosta wodzem klanu, musi uda si do Rhuidean, na
ziemie Jenn Aiel, klanu ktrego nie ma. - Mwi wolno i czsto wbija spojrzenie spod
zmarszczonych brwi w jedwabny dywan z czerwonymi frdzlami u swych stp, jak czowiek,
ktry musi wyjani co, o czym w ogle wolaby nie wspomina. - Kobieta, ktra chce zosta
Mdr, rwnie musi odby tak podr, ale jej znaczenie jest trzymane w tajemnicy.
Mczyni, ktrzy zostaj wybrani w Rhuidean, ci ktrzy przeyj, powracaj ze znamieniem
na lewym ramieniu. Takim wanie.
Odsun rkawy swego kaftana i koszuli, aby obnay lewe przedrami, skra na nim
bya znacznie janiejsza nili na doniach i twarzy. Na przedramieniu wyryty by, jakby
stanowic jej cz, dwukrotnie owinity dookoa, ten sam zoto-szkaratny zwierz, jaki
falowa na sztandarze, powiewajcym nad Kamieniem.
Aiel z westchnieniem zsun rkaw w d.
- To jest imi, ktrego nie wymawia si powszechnie, tylko midzy wodzami klanw i
Mdrymi. Jestemy... Ponownie odkaszln, niezdolny do wypowiedzenia tych sw.
- Aielowie s Ludem Smoka - powiedziaa cicho Moiraine, ale w gosie jej
pobrzmiewao co zblionego do zdumienia, czego Mat nigdy nie sysza z jej ust. - Tego nie
wiedziaam.
- Tak wic wszystko naprawd si skoczyo - podsumowa Mat. - Dokadnie tak, jak
mwi Proroctwa. Moemy i, kady w swoj stron, i niczym si ju nie przejmowa.
"Teraz Amyrlin nie bdzie mnie potrzebowaa, nie bd musia d w ten przeklty
Rg!"
- Jak moesz tak mwi - natara na niego Egwene. - Czy nie rozumiesz, e Przeklci
s na wolnoci?
- Nie mwic ju o Czarnych Ajah - dodaa ponuro Nynaeve. - Tutaj udao si nam
zapa tylko Joiy i Amico. Jedenacie ucieko... skdind, naprawd chciaabym wiedzie, w
jaki sposb!... a wiato jedna wie, jak wiele jest jeszcze innych, o ktrych nie wiemy.
- Tak - dodaa Elayne gosem rwnie twardym. Nie pragn stan twarz w twarz z
jednym z Przekltych, ale mam zamiar wykurzy Liandrin z jej kryjwki!
- Oczywicie - rzek Mat mikko. - Oczywicie.
"Czy one zwarioway? Chc ciga Czarne Ajah i Przekltych?"
- Miaem na myli tylko to, e najwaniejsza cz zadania jest za nami. Kamie
zosta zdobyty przez Lud Smoka, Rand odnalaz Callandora, a Shai'tan nie yje.
Spojrzenie Moiraine byo tak twarde, e zdao mu si, i pod jego wpywem Kamie
zadra przez chwil.
- Bd cicho, gupcze! - powiedziaa Aes Sedai gosem niczym ostrze noa. - Czy
wzywajc imi Czarnego, chcesz cign na siebie jego uwag?
- Ale on nie yje! - protestowa Mat. - Rand go zabi. Widziaem ciao!
"I czuem take jego smrd. Nigdy nie sdziem, e cokolwiek potrafi gni tak
szybko."
- Widziae "ciao" - wyjania Moiraine, a kcik jej ust lekko zadrga. - Ciao
czowieka. Nie ciao Czarnego, Mat.
Spojrza na Egwene i jej przyjaciki, zdaway si rwnie skonfudowane jak on.
Rhuarc wyglda tak, jakby przekonany by wczeniej o tym, e wygra bitw, a teraz okazao
si, i w ogle jej nie stoczy.
- A wic, kto to by? - dopytywa si Mat. - Moiraine, w mojej pamici s dziury
wystarczajco wielkie, by zmieci si w nich wz z zaprzgiem, pamitam jednak, jak
Ba'alzamon pojawia si w moich snach. Pamitam go! Niech sczezn, nie wyobraam sobie,
jak w ogle mgbym o tym zapomnie! I rozpoznaem go po tym, co zostao z twarzy.
- Rozpoznae Ba'alzamona - powiedziaa Moiraine. - Lub raczej czowieka, ktry
nazywa siebie Ba'alzamonem. Czarny yje dalej, uwiziony w Shayol Ghul, a Cie wci
zalega nad Wzorem.
- Niech wiato owieca i chroni nas - wymamrotaa Elayne sabym szeptem. -
Sdziam... sdziam, e Przeklci s najgorsz rzecz, jakiej moemy si obawia.
- Jeste pewna, Moiraine? - zapytaa Nynaeve. Rand by przekonany... jest
przekonany... e zabi Czarnego. Ty natomiast sugerujesz, e Ba'alzamon nie by w ogle
Czarnym. Nie rozumiem! Jak moesz by tego taka pewna? A jeli on nie by Czarnym, to
kim by?
- Pewno swoj czerpi z najprostszych przesanek, Nynaeve. Niezalenie od tego,
jak szybko pochon je rozkad, byo to ciao czowieka. Czy moesz uwierzy w to, e jeli
Czarny zostaby zabity, pozostawiby po sobie ludzkie ciao? Czowiek, ktrego zabi Rand,
by jedynie czowiekiem. By moe by pierwszym z wyzwolonych Przekltych, by moe nie
zosta cakowicie zwizany. Nigdy si nie dowiemy, kim by.
- Mnie... mnie si wydaje, e wiem, kim on by Egwene przerwaa, na jej twarz
wypez niepewny grymas. - A przynajmniej, mog wam dostarczy jakie wskazwki. Verin
pokazaa mi stron ze starej ksigi, na ktrej wymieniano razem Ba'alzamona i Ishamaela.
Tekst by napisany we Wzniosej Mowie i niemale niezrozumiay, pamitam jednak, e byo
tam co o "imieniu skrytym za imieniem". By moe Ba'alzamon by Ishamaelem.
- By moe - zgodzia si Moiraine. - Moe to by Ishamael. Ale jeli nawet, to i tak
dziewicioro spord trzynaciorga wci yje. Lanfear, Sammael, i Ravhin, i... Ba! Nawet
wiedza o tym, e z tej dziewitki niektrzy przynajmniej s wolni, nie jest rzecz
najwaniejsz. - Przykrya doni lecy na stole czarno-biay krg. - Trzy pieczcie s
zamane. Tylko cztery wci trzymaj. Tylko te cztery pieczcie stoj pomidzy Czarnym a
wiatem, i moe by tak, e nawet pomimo to jest on w stanie w jaki minimalny sposb
dotkn wiata. Jakkolwiek bitw tutaj wygralimy... bitw czy potyczk... daleko jeszcze do
ostatniego boju.
Mat patrzy jak ich twarze twardniej - Egwene i Nynaeve, i Elayne; powoli,
niechtnie, ale zdecydowanie i potrzsn gow.
"Przeklte kobiety! One s gotowe na to wszystko, gotowe ciga Czarne Ajah,
gotowe walczy z Przekltymi i z przekltym Czarnym. C, niech sobie nie wyobraaj, e
bd znowu wyciga je z tarapatw. Po prostu nie powinny tak myle, to wszystko!"
Kiedy wci jeszcze prbowa wymyli, co ma powiedzie, jedne z wysokich,
podwjnych drzwi otworzyy si i do rodka wesza wysoka, moda kobieta noszca si z
krlewska, na gowie miaa diadem ze zotym jastrzbiem w locie. Jej czarne wosy spyway
na blade ramiona, a suknia z najprzedniejszego czerwonego jedwabiu bya wycita tak, by je
obnay tak bardzo, jak tylko mona. Przez chwil wpatrywaa si uwanie w Rhuarca
wielkimi, ciemnymi oczyma, potem gestem chodnym i wadczym zwrcia si do kobiet
siedzcych za stoem. Mata zdawaa si ignorowa zupenie.
- Nie przywykam do tego, by traktowano mnie jak posaca - oznajmia, wymachujc
zwinitym pergaminem, ktry trzymaa w jednej ze szczupych doni.
- A kim ty jeste, dziecko? - zapytaa Moiraine.
Moda kobieta wyprostowaa si jeszcze bardziej, co zdaniem Mata byo ju chyba
niemoliwe.
- Jestem Berelain, Pierwsza z Mayene.
Hardym gestem rzucia pergamin na blat stou przed Moiraine i skierowaa si do
drzwi.
- Chwileczk, dziecko - powiedziaa Moiraine, rozwijajc pergamin. - Kto ci to da? I
dlaczego w ogle go przyniosa, jeeli tak jeste nienawyka do przenoszenia wiadomoci?
- Ja... nie wiem. - Berelain staa wpatrzona w drzwi; w jej gosie brzmiao zmieszanie.
- Ona bya... przekonujca.
Otrzsna si z wraenia i najwyraniej odzyskaa ju dobre zdanie na swj temat.
Przez chwil z lekkim umiechem wpatrywaa si w Rhuarca.
- Jeste wodzem tych Aielw? Wasz bj zakci mj sen. By moe powinnam
zaprosi ci na kolacj. Pewnego dnia, wkrtce.
Przez rami spojrzaa na Moiraine.
- Powiedziano mi, e Smok Odrodzony zdoby Kamie. Poinformuj Smoka
Odrodzonego, e Pierwsza z Mayene bdzie dzisiejszego wieczoru jada z nim kolacj.
I wymaszerowaa z komnaty; Mat nie potrafi znale innego sowa na okrelenie tej
dostojnej, jednoosobowej procesji.
- Chciaabym j mie w Wiey jako nowicjuszk. Egwene i Elayne powiedziay to
nieomal rwnoczenie, potem wymieniy krzywe umiechy.
- Posuchajcie tego - wtrcia Moiraine. - "Lews Therin by mj, jest mj i bdzie mj,
na zawsze. Oddaj go pod wasz opiek, bycie strzegy go dla mnie, dopki nie powrc."
Podpisane: "Lanfear". - Aes Sedai zwrcia spojrzenie chodnych oczu na Mata. - A ty
sdzie, e si skoczyo? Jeste ta'veren, Mat, nici znacznie bardziej kluczow dla Wzoru
nili pozostae, oraz tym, ktry doby dwik z Rogu Valere. Nic si jeszcze dla ciebie nie
skoczyo.
Wszyscy patrzyli na niego. Nynaeve ze smutkiem, Egwene tak, jakby go jeszcze nigdy
dotd nie widziaa, Elayne za, jakby si spodziewaa, e zaraz zmieni si w co innego. We
wzroku Rhuarca byo co, co przypominao szacunek, Mat jednak doszed do wniosku, e
biorc wszystko pod uwag, mgby si doskonale bez tego obej.
- C, oczywicie - powiedzia im.
"Niech sczezn!"
- Rozumiem.
"Zastanawiam si, kiedy Thom bdzie zdolny do podry? Czas ucieka. Moe Perrin
pojedzie z nami."
- Moecie na mnie liczy.
Na zewntrz wci wznoszono nieustajce okrzyki.
- Smok! Al'Thor! Smok! Al'Thor! Smok! Al'Thor! Smok!


I zapisane zostao, e adna do prcz jego nie ujmie miecza chronionego w
Kamieniu, ale on dobdzie go, i niczym ogie bdzie w jego doni, a jego chwaa przepali
wiat. Tak to si rozpocznie. Tak bdziemy wypiewywa jego Odrodzenie. Tak bdziemy
opiewa pocztek.

- z: Do'in Toldara te, "Pieni Ostatniego Wieku", Kwarto Dziewite: "Legenda o
Smoku". Skomponowana przez Boanne, Mistrzyni Pieni w Taralan, Czwarty Wiek.
GLOSARIUSZ

Nota o datach w poniszym glosariuszu
Od Pknicia wiata zasadniczo stosowano trzy systemy zapisywania dat. Na
pocztku rejestrowano lata, ktre upyny Od Pknicia (OP). Z powodu nieomal ca-
kowitego chaosu, w jakim upyny lata Pknicia, a take te lata, ktre nastpiy
bezporednio po nim, jak rwnie dlatego, e ten kalendarz przyjto po upywie dobrych stu
lat od koca Pknicia, jego pocztek zosta wyznaczony arbitralnie. Wiele zapisw ulego
zniszczeniu podczas wojen z Trollokami, z takim skutkiem, e pod koniec wojen wybuch
spr w kwestii poszczeglnych dat liczonych wedug starego systemu. Opracowany zatem
zosta nowy kalendarz, ktrego pocztkiem by koniec wojen, i ktry uwietnia rzekome
wyzwolenie od zagroenia ze strony trollokw. Kady odnotowany w nim rok okrelano jako
Wolny Rok (WR). Po tym jak Wojna Stu Lat przyniosa z sob ogln destrukcj, mier i
zniszczenia, pojawi si trzeci kalendarz. Kalendarz ten, zapisujcy lata Nowej Ery (NE), jest
obecnie w powszechnym uytku.

Aes Sedai (EYEZ seh-DEYE): Wadajcy Jedyn Moc. Od Czasu Szalestwa
jedynymi pozostaymi przy yciu Aes Sedai s kobiety. Budzce powszechn nieufno,
strach, a nawet nienawi, s przez wielu ludzi obwiniane za Pknicie wiata, uwaa si
powszechnie, i mieszaj si do polityki poszczeglnych pastw. Jednoczenie niewielu
wadcw obywa si bez rad Aes Sedai, nawet w tych krajach, w ktrych istnienie takich
koneksji musi by utrzymywane w tajemnicy. Po latach przenoszenia Jedynej Mocy, twarze
Aes Sedai zyskuj wygld nie pozwalajcy si domyli ich wieku, tak e Aes Sedai, ktra
jest tak stara, e mogaby by prababk, moe nie posiada znamion wieku, oprcz kilku
siwych wosw. Patrz rwnie: Ajah; Tron Amyrlin; Czas Szalestwa.
Aiel (eye-EEL): Lud yjcy na Pustkowiu Aiel. Waleczny i odwany. Zanim zabij,
osaniaj twarz woalem, std powiedzenie: "zachowuje si jak zamaskowany Aiel", ktre
odnosi si do czowieka postpujcego gwatownie. Wojownicy, ktrzy walcz na mier i
ycie przy pomocy broni albo nawet goych rk, nie dotykaj jednak mieczy. Przed bitw ich
dudziarze graj im taneczne melodie, Aielowie nazywaj bitw "tacem" oraz "tacem
wczni". Patrz rwnie: Pustkowie Aiel; Spoecznoci Wojownikw Aiel.
Ajah (AH-jah): Spoecznoci Aes Sedai, do ktrych nale wszystkie Aes Sedai z
wyjtkiem Zasiadajcej na Tronie Amyrlin. Swoje nazwy bior od poszczeglnych barw:
Bkitne Ajah, Czerwone Ajah, Biae Ajah, Zielone Ajah, Brzowe Ajah, te Ajah i Szare
Ajah. Wszystkie wyznaj odrbne filozofie korzystania z Jedynej Mocy i celu, jakim su
Aes Sedai. Na przykad Czerwone Ajah ca swoj energi koncentruj na wyszukiwaniu i
poskramianiu mczyzn, ktrzy prbuj wada Moc. Brzowe Ajah, dla odmiany,
odmawiaj zaangaowania w wiat i powicaj si poszukiwaniu wiedzy, natomiast Biae
Ajah rezygnuj nie tylko ze spraw wiata, lecz take jego wiedzy, powicajc si pytaniom
filozoficznym oraz oglnej teorii prawdy. Kr pogoski (zawzicie dementowane i nigdy nie
wspominane otwarcie w obecnoci jakiejkolwiek Aes Sedai) o istnieniu Czarnych Ajah, ktre
powiciy si subie dla Czarnego.
Alanna Mosvani (ah-LAN-nah mos-VANH-nie): Aes Sedai z Zielonych Ajah.
al'Meara, Nynaeve (al-MEER-ah, NIGH-neev): Bya Wiedzca z Pola Emonda,
nalecego do prowincji Dwie Rzeki w krlestwie Andor (AN-door).
al'Thor, Rand (al-THOR, RAND): Mody mczyzna z Pola Emonda, ktry jest
ta'veren. Byy pasterz. Obecnie okrzyknity Smokiem Odrodzonym.
al'Vere, Egwene (ahl-VEER, eh-GWAIN): Moda kobieta z Pola Emonda. Obecnie
odbywajca nauki, po ktrych ma si sta Aes Sedai.
Amalasan, Guaire (ahm-ah-LAH-sin, Gware): Patrz Wojna Drugiego Smoka.
Anayia (ah-NYE-yah): Aes Sedai z Bkitnych Ajah. angreal (ahn-gree-AHL):
Niezwykle rzadki przedmiot, dziki ktremu kady, kto jest zdolny do przenoszenia Jedynej
Mocy, moe bezpiecznie zaczerpn wiksz jej ilo, ni to jest moliwe bez wspomagania.
Pozostao po Wieku Legend, sposb jego wytwarzania nie jest ju znany. Patrz rwnie:
sa'angreal; ter'angreal.
Atha'an Miere (ah-thah-AHN mee-EHR): Patrz Lud Morza. Avendesora
(AH-vehn-deh-SO-rah): W Dawnej Mowie "Drzewo ycia". Wymieniane w wielu
opowieciach i legendach.
Avendoraldera (AH-ven-doh-ral-DEH-rah): Drzewo, ktre wyhodowano w miecie
Cairhien z sadzonki Avendesory. Sadzonka ta stanowia dar od Aielw, przekazany przez nich
w roku 566 NE, pomimo e adne zapisy nie wskazuj na jakikolwiek moliwy zwizek
midzy Aielami oraz Avendesor. Patrz rwnie: wojny z Aielami.
Aviendha (Ah-vee-EHN-dah): Kobieta ze szczepu Gorzkiej Wody z Taardad Aiel;
Far dareis Mai, Panna Wczni.
Aybara, Perrin (ay-BAHR-ah, PEHR-rihn): Mody mczyzna z Pola Emonda.
Byy czeladnik kowalski.
Ba'alzamon (bah-AHL-zah-mon): W mowie trollokw: "Serce Ciemnoci". Uwaa
si, e trolloki tak wanie nazywaj Czarnego. Patrz rwnie: Czarny; trolloki.
bard: Wdrowny gawdziarz, muzyk, ongler, akrobata i wszechstronny artysta.
Rozpoznawany dziki tradycyjnemu paszczowi uszytemu z kolorowych atek. Bardowie daj
swe przedstawienia gwnie po wsiach i mniejszych miejscowociach.
Bashere, Zarine (bah-SHEER, zah-REEN): Moda kobieta z Saldaei, ktra jest
Myliwym Polujcym na Rg. Pragna by nazywana Faile (fah-EEL), co w Dawnej Mowie
znaczy "sok".
Be'lal (beh-LAAL): Jeden z Przekltych.
Bel Tine (BEHL TINE): Wiosenne wito na cze koca zimy, kiekowania
przyszych plonw i narodzin jagnit. Bezduszny: Patrz: Szary Czowiek.
Biae Paszcze: Patrz: Synowie wiatoci.
Birgitte (ber-GEET-teh): Zotowosa bohaterka legendy i stu opowieci bardw, ma
srebrny uk i srebrne strzay, ktrymi nigdy nie chybia celu.
bittern (BIHT-tehrn): Instrument muzyczny wyposaony w sze, dziewi lub
dwanacie strun, kadzie si go pasko na kolanach, gra polega na szarpaniu lub uderzaniu
strun.
Bornhald, Dain (BOHRN-hahld, DAY-ihn): Oficer Synw wiatoci, syn Lorda
Kapitana Geoframa Bornhalda, ktry zgin w Falme, na Gowie Tomana.
Byar, Jaret (BY-ahr, JAH-ret): Oficer Synw wiatoci.
Caemlyn (KRYM-lihn): Stolica Andoru.
Cairhien (KEYE-ree-EHN): Nazwa kraju pooonego przy Grzbiecie wiata i
jednoczenie nazwa jego stolicy. Miasto zostao spalone i zupione podczas wojen z Aielami,
podobnie jak wiele innych miast i wsi. W konsekwencji wojen opuszczone zostay tereny
uprawne w pobliu Grzbietu wiata, co z kolei zmusio kraj do importu ogromnych iloci
ziarna. Zabjstwo krla Galldriana (998 NE) wtrcio Cairhien w wojn domow o sukcesj
na Tronie Soca midzy szlacheckimi Domami, spowodowao przerw w dostawach zboa i
gd. Godem Cairhien jest zote soce z licznymi promieniami, wschodzce na samym dole
ta, ktrym jest niebo.
Callandor (CAH-lahn-DOOR): Miecz Ktry Nie Jest Mieczem, Miecz Ktrego Nie
Mona Dotkn. Krysztaowy miecz przechowywany w Kamieniu zy, w komnacie
nazywanej Sercem Kamienia. adna rka nie moe go dotkn prcz doni Smoka
Odrodzonego. Wedug Proroctw Smoka jeden z gwnych znakw jego Odrodzenia oraz
rychego nadejcia Tarmon Gai'don, ktre nastpi, gdy Smok Odrodzony ujmie Callandora w
swe donie.
Cauthon Matrim (Mat) (CAW-thon, MAT): Mody mczyzna z Pola Emonda w
Dwu Rzekach.
Corenne (koh-REEN-neh): W Dawnej Mowie "Powrt". Cdrka Nocy: Patrz:
Lanfear.
cuendillar (CWAIN-deh-yar): Patrz: prakamie.
Cykl Karaethon (ka-REE-ah-thon): Patrz: Proroctwa Smoka. Czarny: Powszechnie
uywane we wszystkich krajach imi Shai'tana: rdo za, antyteza Stwrcy. Uwiziony
przez Stwrc w momencie Stworzenia w wizieniu Shayol Ghul. Prba uwolnienia go z tego
wizienia wywoaa wojn o Cie, skaenie saidina, Pknicie wiata i koniec Wieku
Legend.
Czas Szalestwa: Nazwa okresu, ktry nastpi, gdy kontratak Czarnego skazi msk
poow Prawdziwego rda. Aes Sedai mczyni popadli wwczas w obd i spowodowali
Pknicie wiata. Dokadny czas trwania tego okresu jest nieznany, uwaa si jednak, i byo
to blisko sto lat. Jego cakowity koniec nastpi dopiero po mierci ostatniego Aes Sedai
mczyzny. Patrz rwnie: Stu Towarzyszy; Prawdziwe rdo; Jedyna Moc; Pknicie
wiata.
Czerwone Tarcze: Patrz: Spoecznoci wojownikw Aiel.
Daes Dae'mar (DAH-ess day-MAR): Wielka Gra, znana rwnie jako Gra Domw.
Nazwa nadana knowaniom, spiskom i manipulacjom uprawianym przez arystokratyczne
Domy. Wysoko ceni si wyrafinowanie, polegajce na deniu do jednej rzeczy pod pozorem,
e dy si do innej, a take osiganie celu przy uyciu jak najskromniejszych,
niedostrzegalnych przez innych rodkdw.
Damodred, Lord Galadedrid (DAHM-oh~irehd, gah-LAHD-eh-drihd): Przyrodni
brat Elayne i Gawyna. Jego godem jest zakrzywiony srebrny miecz, skierowany ostrzem w
d.
Dawna Mowa: Jzyk, ktrym mwiono w Wieku Legend. Jej znajomoci oczekuje
si zazwyczaj od ludzi szlachetnie urodzonych i wyksztaconych, wikszo jednak zna
zaledwie kilka sw.
Drzewny Pieniarz: Ogir, ktry posiada umiejtno piewania drzewom (tak
zwanych "drzewnych pieni"), dziki czemu uzdrawia je albo pomaga im rosn i kwitn,
wzgldnie wykonuje rozmaite drewniane przedmioty, nie uszkadzajc przy tym samego
drzewa. Dziea powstae w ten sposb zwane s "wypiewanym drzewem" i s wysoko
cenione. Drzewnych Pieniarzy pozostao obecnie niewielu wrd Ogirw; Talent ten wydaje
si zanika.
Dziedziczka Tronu: Tytu nadawany spadkobierczyni tronu Andoru. Najstarsza crka
Krlowej dziedziczy po niej prawo do zasiadania na tronie. Jeeli nie ma adnej crki,
wwczas sukcesja przechodzi na najblisz krewn Krlowej.
Dziki Gon: Wielu ludzi wierzy, e Czarny (czsto nazywany Okrutnikiem, albo, jak w
zie, Illian, Murandy, Altarze oraz Ghealdan, Starym Okrutnikiem) przemierza noc w
towarzystwie "czarnych psw" albo Psw Czarnego, polujc na dusze. To wanie jest Dziki
Gon. Deszcz moe zniechci Psy Czarnego do wyjcia na dwr, kiedy jednak zapi trop,
jedynym sposobem, aby ich powstrzyma, jest stawi im czoo i pokona, w przeciwnym razie
mier ofiary jest nieunikniona. Wierzy si ponadto, e sam widok Dzikiego Gonu oznacza
blisk mier, dla obserwatora lub dla bliskiej mu osoby.
Dzikuska: Kobieta, ktra sama nauczya si przenosi Jedyn Moc, przeywajc
kryzys, co udawao si tylko jednej na cztery. Takie kobiety zazwyczaj buduj bariery
mentalne wok wiedzy dotyczcej tego, co rzeczywicie robi, ale kiedy uda si przeama
owe bariery, wwczas taka kobieta moe znale si wrd najpotniejszych z
przenoszcych. Przydomku tego uywa si czsto w pogardliwy sposb.
Elaida (eh-Ly-da): Aes Sedai z Czerwonych Ajah. Bya doradczyni Morgase,
Krlowej Andoru. Czasami potrafi gosi Przepowiednie.
Elayne (ee-LAIN): Crka Krlowej Morgase, Dziedziczka Tronu Andoru. Obecnie
odbywa nauki, po ktrych ma si sta Aes Sedai. Jej godem jest zota lilia.
Faszywy Smok: Co pewien czas jaki mczyzna twierdzi, e jest Smokiem
Odrodzonym i czasami uzyskuje dostateczne poparcie, w zwizku z czym trzeba zbiera
armi, ktra go pokona. Kilka takich postaci byo powodem wybuchu wojen, wcigajcych
wiele narodw. Przez cae stulecia wikszo nie potrafia korzysta z Jedynej Mocy,
niemniej jednak niektrzy rzeczywicie byli w stanie to osign. Wszyscy albo znikali, albo
brano ich do niewoli i zabijano, zanim spenili ktrekolwiek z Proroctw dotyczcych
Odrodzenia Smoka. Takich mczyzn nazywa si faszywymi Smokami. Do
najpotniejszych, spord tych, ktrzy potrafili przenosi, zaliczali si Raolin Darksbane
(335-36 OP), Yurian Stonebow (ok. 1300-1308 OP), Davian (WR 351), Guaire Amalasan
(WR 939-43) i Logain (997 NE). Patrz take: Smok Odxodzony.
Far Dareis Mai (FAHR DAH-rize MY): Dosownie "Panny Wczni". Jedna ze
spoecznoci wojownikw Aiel; w odrnieniu od innych, przyjmuje w swe szeregi tylko i
wycznie kobiety. adna Panna nie moe wyj za m i pozosta czonkini spoecznoci,
nie moe take walczy, jeli spodziewa si dziecka. Kade dziecko urodzone przez Pann
jest oddawane na wychowanie innej kobiecie, w taki sposb, by nikt si nie dowiedzia, kim
bya matka dziecka. ("Nie bdziesz naleaa do adnego mczyzny ani aden mczyzna nie
moe nalee do ciebie. Wcznia jest twym kochankiem, twym dzieckiem i twym yciem").
Takie dzieci strzeone s jak skarb, zostao bowiem przepowiedziane, e dziecko zrodzone z
Panny zjednoczy klany i przywrci Aielowi wielko, jak ten kraj si szczyci podczas Wie-
ku Legend. Patrz take: Aiel; Spoecznoci Wojownikw Aiel.
Forteca wiatoci: Wielka forteca Synw wiatoci, znajdujca si w Amadorze
(AH-mah-door), stolicy Amadicii (AH-mah-DEE-cee-ah). Istnieje kto taki jak krl Amadicii,
faktycznie jednak wadz sprawuj Synowie wiatoci. Patrz rwnie: Synowie wiatoci.
Gaidin (GYE-deen): Dosownie "Brat Bitew". Tytu, ktry Aes Sedai nadaj
Stranikom. Patrz rwnie: Stranik.
Galad (gah-LAHD): Patrz Damodred, lord Galadedrid. Gaul (GAHWL): Aiel ze
szczepu Imran z Shaarad, Shae'en M'taal, Kamiennych Psw.
Gawyn (GAH-wihn) z Dynastii Trakand (trah-KAND): Syn Krlowej Morgase i
brat Elayne, ktry bdzie Pierwszym Ksiciem Miecza, gdy Elayne zasidzie na tronie. Jego
godem jest biay dzik.
Gra Domw: Patrz: Daes Dae'mar.
Grzbiet wiata: Wysokie pasmo grskie z bardzo niewielk liczb przeczy, ktre
dzieli Pustkowie Aiel od ziem pooonych na zachodzie.
hajd: jednostka miary powierzchni, rwna kwadratowi o boku wynoszcym sto
krokw.
Hawkwing, Artur: Legendarny krl (lata panowania WR 943-994), ktry zjednoczy
wszystkie ziemie na zachd od Grzbietu wiata, a take niektre krainy pooone za
Pustkowiem Aiel. Wysa nawet wojska za ocean Aryth (WR 992), jednake po jego mierci
utracono z nimi wszelki kontakt, co wywoao Wojn Stu Lat. Jego godem by zoty jastrzb
w locie. Patrz rwnie: Wojna Stu Lat.
Illian (IHL-lee-ahn): Wielkie miasto portowe pooone nad Morzem Burz, stolica
kraju o tej samej nazwie.
lluminatordw, Guildia: Spoeczno, ktra przechowuje tajemnic wytwarzania
fajerwerkw. Tajemnica strzeona jest tak cile, e jej zdrajca moe nawet zosta zabity.
Nazwa Guildia pochodzi od wielkich przedstawie zwanych Iluminacjami, ktre
przygotowuje si dla wadcw lub, czasami, najznaczniejszych arystokratw. Mniej okazae
fajerwerki sprzedawane s na wolnym rynku, zawsze jednak z doczeniem cisej instrukcji i
ostrzeenia przed nieszczciem, jakie moe wynikn z prby zbadania, co znajduje si w
rodku. Kapitularz Guildii znajduje si w Tanchico, stolicy Tarabon. Guildia ustanowia
jeszcze jeden kapitularz w Cairhien, ale ten ju nie funkcjonuje.
Ishamael (ih-SHAH-may-EHL): W Dawnej Mowie "Zdrajca Nadziei". Jeden z
Przekltych. Przydomek nadany przywdcy tych Aes Sedai, ktrzy przeszli na stron
Czarnego podczas wojny o Cie. Mwi si, e nawet on zapomnia swoje prawdziwe imi.
Patrz take: Przeklci.
Jedyna Moc: Moc przenoszona z Prawdziwego rda. Przewaajca wikszo ludzi
jest cakowicie niezdolna do przenoszenia Jedynej Mocy. Niewielu mona tego nauczy, a
nieznaczna liczba ma t zdolno wrodzon. Tych nielicznych nie trzeba uczy, dotykaj
Prawdziwego rda i przenosz Moc, czy tego chc czy nie, by moe nawet sobie nie
uwiadamiajc, co robi. Ta wrodzona zdolno objawia si zazwyczaj pod koniec okresu
dojrzewania lub tu po osigniciu dojrzaoci. Jeeli taki czowiek nie zostanie nauczony
kontroli albo uczy si sam (co jest nadzwyczaj trudne, sukces osiga tylko jedna na cztery
osoby), jego mier jest pewna. Od Czasu Szalestwa aden mczyzna nie potrafi przenosi
Mocy, nie popadajc w rezultacie w straszliwy obd, a nastpnie, nawet jeli naby odrobin
umiejtnoci kontrolowania, to umiera na wyniszczajc chorob, ktra powoduje, e
cierpicy na ni gnije za ycia - chorob, podobnie jak obd, powodowaa skaza, jak Czarny
dotkn saidina. W przypadku kobiet mier, ktra nastpuje z powodu braku panowania nad
Moc, jest mniej straszna, jednake jest rwnie nieunikniona. Aes Sedai wyszukuj
dziewczta z wrodzonymi umiejtnociami, by ratowa im ycie, a take by powiksza swe
zastpy, wyszukuj take mczyzn, nie chcc dopuci do wszystkich tych straszliwych
czynw, jakich oni w swoim obdzie dopuszczaj si dziki Mocy. Patrz rwnie: Przenosi
Jedyn Moc, Czas Szalestwa, Prawdziwe rdo.
Kamienne Psy: Patrz: Spoecznoci Wojownikw Aiel. Kamie zy: Wielka forteca
w miecie za, o ktrej powiada si, i wzniesiono j wkrtce po Pkniciu wiata, oraz e
do jej zbudowania uyto Jedynej Mocy. Bya oblegana i atakowana wielokrotnie, zawsze
jednak bez powodzenia. Proroctwa Smoka wymieniaj Kamie dwukrotnie. W jednym
miejscu powiedziane jest, e Kamie nie padnie, dopki nie nadejdzie Lud Smoka. W
kolejnym miejscu Proroctwa oznajmiaj, e Kamie nie zostanie zdobyty, dopki do Smoka
nie ujmie Callandora, Miecza Ktrego Nie Mona Dotkn: Niektrzy sdz, e te Proroctwa
thimacz niech jak Wysocy Lordowie darz Jedyn Moc oraz taireskie prawo za-
braniajce przenoszenia. Pomimo owej antypatii, Kamie mieci w sobie kolekcj an'greali
oraz ter'angreali, ktra miao moe rywalizowa ze zbiorami Biaej Wiey. Powodem, dla
ktrego gromadzono t kolekcj, jak powiadaj niektrzy, byo usiowanie pomniejszenia
prowokacji, jak stanowio posiadanie Callandora.
Koo Czasu: Czas jest Koem wyposaonym w siedem szprych, kada szprycha to
Wiek. Koo Czasu obraca si, a Wieki nadchodz i mijaj, pozostawiajc wspomnienia, ktre
staj si legend, a potem mitem i s zapomniane wraz z ponownym nadejciem tego Wieku.
Wzr Wieku zmienia si nieznacznie za kadym razem, gdy ten Wiek nastaje i za kadym
razem ulega wikszym zmianom, aczkolwiek jest to zawsze ten sam Wiek.
Laman (LAY-malm): Krl Cairhien, z Dynastii Damodred, ktry utraci swj tron i
ycie podczas wojny o Aiel. Patrz rwnie: wojna o Aiel; Avendoraldera.
Lan, al'Lan Mandragoran (AHL-LAN man-DRAG-oran): Stranik poczony
wizi z Moiraine. Niekoronowany krl Malkier, Dai Shan i ostami pozostay przy yciu
malkierski lord. Patrz rwnie: Malkier; Moiraine; Stranik.
Lanfear (LAN-fear): W Dawnej Mowie "Crka Nocy". Jedna z Przekltych, by
moe najpotniejsza po Ishamaelu. W odrnieniu od pozostaych Przekltych, sama wy-
braa dla siebie to imi. Twierdzi si, e Lanfear bya zakochana w Lewsie Therinie
Telamonie. Patrz rwnie: Przeklci; Smok.
Leane (lee-AHN-eh): Aes Sedai z Bkitnych Ajah i Opiekunka Kronik. Patrz
rwnie: Ajah, Opiekunka Kronik. Lews Therin Telamon; Lews Therin Kinsayer: Patrz:
Smok.
I;iandrin (lee-AHN-dr~ihn): Aes Sedai niegdy z Czerwonych Ajah, rodem z
Tarabonu. Obecnie naleca do Czarnych Ajah.
Liga: Patrz: miary odlegoci.
Loial (LOY-ahl) syn Arenta syna Halana: Ogir ze Stedding Shangtai.
Lud Morza: Bardziej waciwa nazwa Atha'an Miere (a-tha-AHN-mee-AIR), Morski
Nard. Mieszkacy wysp pooonych na oceanie Aryth (AH-rihth) i Morzu Burz, spdzaj
niewiele czasu na tych wyspach, yjc przede wszystkim na statkach. Gwna cz handlu
morskiego jest uprawiana przy pomocy statkw Ludu Morza.
za: Kraj pooony nad Morzem Burz, a take stolica tego kraju, wielki port. Na
sztandarze zy widniej trzy biae pksiyce na polu w poowie czerwonym, a w poowie .
zotym. Patrz rwnie: Kamie zy.
Malkier (mahl-KEER): Kraina, niegdy naleca do Ziem Granicznych, obecnie
wchonita przez Ugr. Godem Malkier by zoty uraw w locie.
Manetheren (malm-EHTH-ehr-ehn): Jeden z Dziesiciu Krajw, ktre utworzyy
Drugie Przymierze, a take stolica tego kraju. Zarwno miasto jak i kraj zostay cakowicie
zniszczone podczas wojen z Trollokami.
Masema (mah-SEE-mah): Shienaraski onierz, ktry nienawidzi Aielw.
Mayene (may-EHN): Miasto-pastwo nad Morzem Burz, ktre swe bogactwo i
niezaleno zawdzicza wiedzy o awicach ryb olejowych, i ktrego produkty dziki temu
rywalizuj ekonomicznie z oliwnymi gajami zy, Illian oraz Tarabon. Z ryby olejowej i drzew
oliwnych pochodzi niemal caa oliwa do lamp. Obecnym wadc Mayene jest Berelain,
Pierwsza z Mayene. Wadcy Mayene utrzymuj, i s bezporednimi spadkobiercami Artura
Hawkwinga. Godem Mayene jest zoty jastrzb w locie.
Merrilin, Thom (MER-rih-lihn, TOM): Bard, byy kochanek krlowej Morgase.
miary odlegoci: 10 cali = 3 donie = 1 stopa; 3 stopy = 1 krok; 2 kroki = 1 pid;
1000 pidzi = 1 mila; 4 mile = 1 liga.
miary wag: 10 uncji = 1 funt; 10 funtw = 1 kamie; 10 kamieni = 1 cetnar; 10
cetnarw = 1 tona.
mila: Patrz: miary odlegoci.
Min (MIN): Moda kobieta, ktra potrafi widzie powiaty otaczajce ludzi i czyta z
nich.
Moiraine (mwah-RAIN): Aes Sedai z Bkitnych Ajah. Urodzona z Dynastii
Damodred, aczkolwiek nie z linii spadkobiercw tronu, wychowaa si w Paacu Krlewskim
w Cairhien.
Morgase (moor-GAYZ): Z aski wiatoci Krlowa Andoru, Obroczyni
Krlestwa, Opiekunka Ludu, Dziedziczka Dynastii Trakand. Jej godem s trzy zote klucze.
Godem Dynastii Trakand jest srebrny klucz sklepienia.
Myrddraal (MUHRD-draal): Twory Czarnego, dowdcy trollokw. Pomiot
trollokw, w ktrym ujawniy si cechy ludzkiej rasy, uyte do stworzenia trollokw, lecz
skaone przez zo, dziki ktremu powstay trollolu. Fizycznie przypomina czowieka, tyle e
nie posiada oczu, ma jednak sokoli wzrok zarwno przy wietle jak i w mroku. Dysponuje
pewnymi mocami wywodzcymi si od Czarnego, midzy innymi zdolnoci do paralio-
wania samym swoim widokiem i umiejtnoci znikania wszdzie tam, gdzie jest cie. Jedn
z jego nielicznych poznanych saboci jest niech do zanurzania si w pyncej wodzie. W
rnych krajach nadano mu rne przydomki, midzy innymi Pczowiek, Bezoki,
Zaczajony, Czowiek Cie i Pomor.
Nedeal, Corianin: patrz: Talenty.
Niall, Pedron (NEYE-awl, PAY-drohn): Lord Kapitan Komandor Synw wiatoci.
Patrz rwnie: Synowie wiatoci.
Ogir: Przedstawiciel rasy Ogirw. Patrz: Ogirowie. Ogirowie (OH-gehr): Rasa
niehumanoidalna, charakteryzujca si wysokim wzrostem (dorosy mczyzna liczy sobie
przecitnie dziesi stp), szerokimi, przypominajcymi niemale pyski, nosami oraz dugimi
uszami, zakoczonymi pdzelkami. yj na obszarach zwanych stedding. Po Pkniciu
wiata (w czasie zwanym przez Ogirw Tuaczk) ich separacja od stedding wywoaa
zjawisko zwane Tsknot; Ogir, ktry zbyt dugo pozostaje poza stedding, choruje i umiera.
Szeroko znani jako wspaniali mularze, ktrzy po Pkniciu zbudowali wielkie miasta dla
ludzi, sami uwaaj prac w kamieniu za zwyke rzemioso, ktrego nauczyli si podczas
Tuaczki, nawet w maej czci nie tak istotne jak opieka nad drzewami w stedding, a
szczeglnie nad wyniosymi Wielkimi Drzewami. Kiedy nie maj zleconych prac ka-
mieniarskich, rzadko opuszczaj stedding i zazwyczaj nie utrzymuj ywszych kontaktw z
ludzkoci. Wrd ludzi wiedza na ich temat jest niewielka i wielu wierzy, i Ogirowie s
jedynie legend. Chocia uwaa si ich za lud miujcy pokj i niezwykle trudno wpadajcy w
gniew, niektre dawne opowieci gosz, i walczyli u boku ludzi w wojnach z Trollokami, te
same opowieci przedstawiaj ich jako nieubaganych w boju dla swych wrogw. Oglnie
rzecz biorc, maj nadzwyczajne zamiowanie do wiedzy, a ich ksigi i opowieci czsto
zawieraj informacje stracone dla ludzkoci. redni czas ycia Ogirw jest przynajmniej trzy-
lub czterokrotnie duszy od ludzkiego. Patrz rwnie: Pknicie wiata; stedding; piewak
Drzew.
Okrutnik, Stary: Patrz: Czarny; Dziki Gon.
Opiekunka Kronik: Wrd Aes Sedai druga w hierarchii wadzy po Zasiadajcej na
Tronie Amyrlin, spenia rwnie funkcj sekretarza Amyrlin. Wybierana doywotnio przez
Komnat Wiey, zazwyczaj wywodzi si z tych samych Ajah co Amyrlin. Patrz rwnie: Tron
Amyrlin; Ajah.
Ordeith (OHR-deeth): W Dawnej Mowie "robaczywe drzewo". Imi przybrane przez
czowieka, ktry doradza Lordowi Kapitanowi Komandorowi Synw Swiatoci.
Pknicie wiata: Podczas Czasu Szalestwa mczyni Aes Sedai, ktrzy popadli w
obd i potrafili wada Jedyn Moc w stopniu obecnie nie znanym, zmienili oblicze ziemi.
Spowodowali wielkie trzsienia, zrwnanie grskich acuchw, wypitrzenie nowych gr,
powstanie suchych ldw w miejscach, gdzie przedtem byy morza, zalanie przez morza
dawnych ldw. Wiele czci wiata ulego cakowitemu wyludnieniu, a ocaleni rozproszyli
si jak py na wietrze. O tych zniszczeniach wspomina si w opowieciach, legendach i
historii jako o Pkniciu wiata. Patrz rwnie: Czas Szalestwa; Stu Towarzyszy.
Pi Mocy: Od Jedynej Mocy cign si wtki i kada osoba, ktra potrafi korzysta z
Jedynej Mocy, moe chwyta niektre wtki lepiej ni inni. Wtki te maj swoje nazwy,
pochodzce od tego, co mona z nimi zrobi Ziemia, Powietrze, Ogie, Woda i Duch - i
nazywa si je Picioma Mocami. Kady wadajcy Jedyn Moc nabywa wicej siy dziki
uywaniu jednej bd dwch z nich, a dziki innym ow si traci. Nieliczni dysponuj wielk
si dziki uyciu trzech mocy, niemniej jednak od Wieku Legend nikt nie zdoby wielkiej siy
dziki wszystkim piciu. Nawet wtedy byy to niezmiernie rzadkie przypadki. Zasig tej siy
jest rny w zalenoci od danej osoby, tak wic ci, ktrzy potrafi z niej korzysta, bywaj
znacznie silniejsi od innych. Wykonywanie pewnych czynnoci przy uyciu Jedynej Mocy
wymaga zdolnoci wadania jedn lub wicej z Piciu Mocy. Na przykad rozpalanie lub
okieznanie ognia wymaga Ognia, a wywieranie wpywu na pogod wymaga Powietrza i
Wody, z kolei Uzdrawianie potrzebuje Wody i Ducha. O ile Ducha wykrywano zarwno u
mczyzn jak i u kobiet, wielkie zdolnoci w odniesieniu do Ziemi i/lub Ognia wykrywano
czciej u mczyzn, a w odniesieniu do Wody i/lub Powietrza u kobiet. Zdarzaj si wyjtki,
czsto jednak uwaano Ziemi i Ogie za Moce mskie, natomiast Powietrze i Wod za
eskie. Zasadniczo nie uwaa si, by ktra z tych zdolnoci bya silniejsza od pozostaych,
mimo e Aes Sedai znaj powiedzenie: "Nie ma takiej skay, ktrej woda i wiatr naruszy nie
mog, nie ma ognia tak dzikiego, by woda nie moga go ugasi albo wiatr zdmuchn". Warto
zauway, e tego powiedzenia zaczto uywa wiele lat po mierci ostatniego Aes Sedai.
Podobne powiedzenia uywane przez Aes Sedai mczyzn zaginy dawno temu.
pid: Pam: miary odlegoci.
Pomie Tar Valon: Symbol Tar Valon, Tronu Amyrlin i Aes Sedai. Stylizowany
wizerunek ognia, biaa za ustawiona czubkiem do gry.
Podre Jaima Dugi Krok: Bardzo znana ksiga zawierajca zbir opowieci i
obserwacji podrniczych autorstwa sawnego pisarza i podrnika malkierskiego. Wy-
drukowano j po raz pierwszy w 968r. NE i wielokrotnie j potem wznawiano. Jaim Dugi
Krok znikn krtko po wojnie o Aiel i powszechnie uwaa si, e zgin.
Poskramianie: Uprawiany przez Aes Sedai akt unieszkodliwiania mczyzny, ktry
potrafi korzysta z Jedynej Mocy. Jest on niezbdny, poniewa kady mczyzna, ktry
nauczy si to robi, popada w obd pod wpywem skazy na saidinie i w swoim szalestwie
nieuchronnie bdzie dokonywa straszliwych rzeczy z Moc. Mczyzna, ktry zosta
poskromiony, nadal moe wyczuwa Prawdziwe rdo, jednak nie moe go dotyka. Wszel-
kie oznaki szalestwa, ktre daj si zauway przed poskromieniem, zostaj powstrzymane
przez akt poskramiania, mimo e samo szalestwo nie zostaje uleczone, jednak jeli wykona
si ten akt dostatecznie szybko, mona zapobiec mierci. Patrz rwnie: Jedyna Moc; Uj
arzmianie.
Pczowiek: Patrz: Myrddraal.
prakamie: Niezniszczalna substancja stworzona podczas Wieku Legend. Wszelka
znana energia uyta w celu jego rozbicia zostaje wchonita, sprawiajc, e prakamie staje
si jeszcze mocniejszy.
Prawdziwe rdo: Sia napdzajca wiat, ktra obraca Koo Czasu. Jest podzielona
na msk poow (saidin) i esk poow (saidar), ktre jednoczenie pracuj razem i
przeciwko sobie. Jedynie mczyzna moe czerpa moc z saidina, tylko kobieta z saidara. Na
pocztku Czasu Szalestwa saidin zosta skaony przez dotknicie Czarnego. Patrz rwnie:
Jedyna Moc.
Proroctwa Smoka: Niewiele wiadomo i niewiele si mwi o Proroctwach, podanych
w Cyklu Karaethon. Przepowiadaj one, e Czarny ponownie si uwolni i wtedy dotknie wiat
oraz e Lews Therin Telamon, Smok, Sprawca Pknicia wiata, odrodzi si, by stoczy Tar-
mon Gai'don, Ostatni Bitw z Cieniem. Patrz rwnie: Smok.
Przeklci: Przydomek nadany trzynastu najpotniejszym Aes Sedai, jakich
kiedykolwiek znano, ktrzy przeszli na stron Czarnego podczas wojny z Cieniem, w zamian
za obietnic niemiertelnoci. Zgodnie z legend, a take szcztkowymi zapisami, zostali
uwizieni razem z Czarnym, kiedy na mury jego wizienia ponownie naoono pieczcie. Ich
imiona - midzy innymi Lanfear, Be'lal, Sammael, Asmodean, Rahvin i Ishamael - do dzi
wykorzystuje si do straszenia dzieci.
Przeklte Ziemie: Bezludne tereny otaczajce Shayol Ghul, za Wielkim Ugorem.
Przenosi Jedyni Moc: (czasownik) kontrolowa przepyw Jedynej Mocy. Patrz
rwnie: Jedyna Moc.
Przyjta: Moda kobieta, studiujca i wiczca, by zosta Aes Sedai, ktra osigna
ju pewien stopie opanowania mocy i przesza okrelone prby. Normalnie wyniesienie z
nowicjatu do godnoci Przyjtej zabiera pi do dziesiciu lat. Przyjte s do pewnego stopnia
mniej ograniczone regu nili nowicjuszki, pozwala im si rwnie, w pewnych granicach,
samym dobiera przedmioty studiw. Przyjte maj prawo do noszenia piercienia z Wielkim
Wem, ale jedynie na rodkowym palcu lewej doni. Kiedy Przyjta wynoszona jest do
godnoci Aes Sedai, wybiera swoje Ajah, uzyskuje prawo do noszenia szala i moe nosi
piercie na kadym palcu lub nie nosi wcale, jeli usprawiedliwiaj to okolicznoci.
Przymierze Dziesiciu Narodw: Unia majca na celu pokonanie Czarnego, powstaa
po Pkniciu wiata (okoo 300 OP), gdy na nowo tworzyy si kraje, w celu pokonania
Czarnego. Przymierze rozpado si po wojnach z Trollokami. Patrz rwnie: wojny z
Trollokami.
Przysigi, Trzy: Przysigi skadane przez Przyjt wynoszon do godnoci Aes Sedai.
Podczas ceremonii Przyjta trzyma w doni Rdk Przysig, ter'angreal, ktry czyni
przysig wic. Sens przysig fest nastpujcy: (1) Nie wypowiada adnych innych sw
prcz prawdy. (2) Nie wytwarza adnej broni, przy pomocy ktrej jeden czowiek mgby
zabi drugiego. (3) Nigdy nie uywa Jedynej Mocy jako broni, z wyjtkiem sytuacji, kiedy
kieruje si j przeciwko Pomiotowi Cienia, albo w okolicznociach zagroenia wasnego
ycia, ycia Stranika lub innej Aes Sedai. Nie zawsze wymagano skadania tych przysig,
jednak rozmaite wydarzenia, ktre nastpiy przed i po Pkniciu spowodoway, i okazay si
one konieczne. Druga przysiga jest historycznie pierwsza, stanowia reakcj na wojn
o Moc. Pierwsza przysiga, jeeli traktowa j literalnie, daje si przynajmniej czciowo
omin, dziki ostronemu dobieraniu sw. Sdzi si jednak, i pozostae dwie s
nienaruszalne.
Psy Czarnego: Patrz: Dziki Gon
Pustkowie Aiel: Dzika, nierwna i zupenie pozbawiona wody kraina na wschd od
Grzbietu wiata. Przez Aielw zwana Ziemi Trzech Sfer. Niewielu ludzi z zewntrz ma
odwag zapuszcza si w gb Pustkowia, nie tylko dlatego, e kto, kto si tam nie urodzi,
nie jest w stanie znale wody, lecz rwnie dlatego, e Aielowie uwaaj, i prowadz wojn
z innymi narodami i niechtnie witaj obcych. Wkracza tam bezpiecznie mog jedynie
handlarze, bardowie oraz Tuatha'nowie, ale nawet dla nich kontakt z Aielami jest
ograniczony. Nic nie wiadomo o istnieniu jakichkolwiek map Pustkowia.
Rhuarc (RHOURK): Aiel, wdz klanu z Taardad Aiel. Rogosh Sokole Oko:
legendarny bohater wymieniany
w wielu dawnych opowieciach.
Rdg Valere (vah-LEER): Legendarny cel Wielkiego Polowania Na Rg. Uwaa si,
i przy jego pomocy mona wezwa z grobu legendarnych bohaterw, aby walczyli z
Cieniem.
sa'angreal (SAH-ahn-GREE-ahl): Nadzwyczaj rzadki przedmiot, ktry pozwala
posiadajcej go osobie korzysta ze znacznie wikszej iloci Jedynej Mocy, ni jest to w
innym przypadku moliwe albo bezpieczne. Sa'angreal jest podobny, lecz znacznie
potniejszy od angreala. Ilo Mocy, jak mona wada za pomoc sa'angreala jest
porwnywalna z iloci Mocy, z ktrej mona korzysta za pomoc angreala w takim samym
stopniu, w jakim ilo Mocy, ktr mona wada z pomoc angreala ma si do iloci Mocy,
ktdr mona wada bez wspomagania. Pozostao po Wieku Legend, sposb jego tworzenia
nie jest ju znany. Pozostaa jedynie garstka egzemplarzy sa'angreali, znacznie mniej ni
angreali.
saidar, saidin (sah-ih-DAHR, sah-ih-DEEN): Patrz: Prawdziwe rdo.
Saldaea (sahl-DAY-ee-ah): Jeden z krajdw nalecych do Ziem Granicznych.
Seanchan (SHAWN-CHAN): Kraina, z ktrej przybyli Seanchanie.
Seanchanie: Potomkowie armii wysanych przez Artura Hawkwinga na drugi brzeg
oceanu Aryth, ktrzy powrcili, by ponownie przej we wadanie ziemie swych przodkw.
Selene (seh-LEEN): Imi, ktrym Przeklci nazywaj Lanfear.
Serce Kamienia: Patrz: Callandor.
Shadar Logoth (SHAH-dahr LOH-goth): Miasto opuszczone i omijane przez ludzi
od czasu wojen z Trollokami. Jest to skaony teren, nawet najmniejszy kamyk jest nie-
bezpieczny.
Shai'tan (SHAY-ih-TAN): Patrz: Czarny.
Shayol Ghul (SHAY-ol GHOOL): Gra w Ziemiach Przekltych, teren wizienia
Czarnego.
Sheriam (SHEER-ee-ahm): Aes Sedai, naleca do Bkitnych Ajah. Mistrzyni
Nowicjuszek w Biaej Wiey. Siuan Sanche (SWAHN SAHN-chay): Crka taireskiego
rybaka, ktra zgodnie z taireskim prawem, zostaa wsadzona na statek pyncy do Tar Valon
przed drugim zachodem soca po odkryciu, e posiada umiejtno korzystania z Mocy.
Naleaa do Bkitnych Ajah. Wyniesiona na Tron Amyrlin w 985 roku NE.
Skoczek: Wilk.
Sug, Komnata: W Wieku Legend, wielka komnata, w ktrej spotykali si Aes Sedai.
Smok: Przydomek, pod jakim Lews Therin Telamon by znany podczas wojny z
Cieniem. Kierowany obdem, jaki owadn wszystkimi mczyznami Aes Sedai, Lews
Therin zabi wszystkich, w yach ktrych pyna cho kropla jego krwi, a take wszystkich,
ktrych kocha, zyskujc sobie w ten sposb miano Zabjcy Rodu. Patrz rwnie: Smok
Odrodzony; Faszywy Smok; Proroctwa Smoka.
Smok Odrodzony: Zgodnie z przepowiedni i legend Smok narodzi si ponownie w
godzinie najwikszej potrzeby ludzkoci, by zbawi wiat. Ludzie bynajmniej nie oczekuj
tego z utsknieniem, jako e przepowiednie mwi, i Smok Odrodzony wywoa nowe
Pknicie wiata i dlatego e Lews Therin Zabjca Rodu, Smok, to imi, na dwik ktrego
kady czuje strach, mimo e upyny ju trzy tysice lat od jego mierci. Patrz rwnie:
Smok; Faszywy Smok; Proroctwa Smoka. Sobowtr: Patrz: Myrddraal
Spoecznoci wojownikw Aiel: Wszyscy wojownicy Aiel s czonkami
spoecznoci, takich jak Kamienne Psy (Shae'en M'taal), Czerwone Tarcze (Aethan Dor), albo
Panny Wczni (Far Dareis Mai). Kada spoeczno posiada wasne obyczaje, niekiedy
powica si wypenianiu specyficznych obowizkw. Na przykad Czerwone Tarcze
funkcjonuj jako rodzaj policji. Kamienne Psy czsto lubuj nie wycofywa si z bitwy, do
ktrej ju raz przystpili; speniaj t przysig, choby mieli wygin do ostatniego
czowieka. Klany Aielw - takie jak Goshien, Reyn, Shaarad i Taardad Aiel - czsto walcz
midzy sob, jednake czonkowie tej samej spoecznoci nie prowadz z sob walki, nawet
jeli robi to ich klany, dziki czemu klany zawsze utrzymuj z sob kontakt, mimo otwartej
wani. Patrz rwnie: Aiel; Pustkowie Aiel; Far Dareis Mai.
Sprzymierzecy Ciemnoci: Wyznawcy Czarnego, ktrzy wierz, e zdobd wielk
wadz i nagrody, a nawet niemiertelno, gdy on zdoa uwolni si ze swego wizienia.
Stary Okrutnik: Patrz: Czarny.
stedding (STEHD-ding): Ojczyzna Ogirw (OH-geer). Wiele stedding zostao
porzuconych po Pkniciu wiata. W jaki sposb, obecnie ju nie pojmowany, s zabez-
pieczone, dziki czemu adna Aes Sedai nie potrafi w nich korzysta z Jedynej Mocy ani
nawet wyczuwa istnienia Prawdziwego rda. Prby wadania Jedyn Moc z zewntrz
stedding nie przyniosy adnych efektw wewntrz granic stedding. aden trollok nie wejdzie
do stedding, chyba e zostanie tam zapdzony, nawet Myrddraal zrobi to tylko pod wpywem
najwyszej potrzeby, a i wtedy z niechci i obrzydzeniem. Nawet Sprzymierzecy
wiatoci, jeli s naprawd oddani, czuj si nieswojo w stedding.
Stranik: Wojownik poczony zobowizaniem z Aes Sedai. Zobowizanie zostaje
utrwalone za pomoc Jedynej Mocy, dziki czemu Stranik jest obdarzony zdolnoci
szybkiego odzyskiwania zdrowia, dugiego obywania si bez jedzenia, wody albo
wypoczynku, a take wyczuwania z duej odlegoci skazy Czarnego. Dopki dany Stranik
yje, dopty Aes Sedai, z ktr jest poczony zobowizaniem, wie, e on yje, niezalenie od
tego, jak dua dzieli ich odlego, gdy za umiera, Aes Sedai zna dokadnie moment i sposb,
w jaki umar. Wi zobowizania nie mwi jej natomiast, jak daleko od niej znajduje si
Stranik, te w ktrej stronie wiata. Wikszo Aes Sedai jest zdania, e mog by poczone
zobowizaniem tylko z jednym Stranikiem, przy czym Czerwone Ajah nie chc wizi z
adnym, natomiast Zielone Ajah uwaaj, e Aes Sedai moe by poczona wizi z
wieloma Stranikami, bez ogranicze. Zgodnie z etyk Stranik winien wyrazi zgod na
poczenie go zobowizaniem, znane s jednak przypadki, gdy czyniono to wbrew woli. To,
co Aes Sedai zyskuj dziki wizi zobowizania, jest utrzymywane w cisej tajemnicy. Patrz
rwnie: Aes Sedai.
Stu Towarzyszy: Stu Aes Sedai mczyzn, najpotniejszych z caego Wieku Legend,
ktrzy pod wodz Lewsa Therina Telamona dokonali ostatecznego uderzenia, koczcego
wojn z Cieniem poprzez ponowne zapiecztowanie Czarnego w jego wizieniu. Kontratak
Czarnego skazi saidin; Stu Towarzyszy popado w obd i spowodowao Pknicie wiata.
Patrz rwnie: Czas Szalestwa; Jedyna Moc; Pknicie wiata; Prawdziwe rdo.
Synowie wiatoci: Spoeczno wyznajca surowe, ascetyczne reguy, powstaa w
celu pokonania Czarnego i zniszczenia wszystkich Sprzymierzecw Ciemnoci. Zaoony
podczas Wojny Stu Lat przez Lothaira Mantelara (LOH-thayr MANN-tee-LAHR) w celu
nawracania rosncych rzesz Sprzymierzecw Ciemnoci, przeksztacia si podczas wojny w
organizacj cakowicie militarn, nadzwyczaj sztywno trzymajc si swych regu,
zrzeszajc ludzi cakowicie przekonanych, e tylko oni znaj prawd i prawo. Nienawidz
Aes Sedai, uwaajc je i wszystkich, ktrzy je popieraj albo si z nimi przyjani, za
Sprzymierzecw Ciemnoci. Pogardliwie nazywa si ich Biaymi Paszczami, ich godem
jest promieniste soce na biaym tle. Patrz rwnie: ledczy.
Szary Czowiek: Kto, kto dobrowolnie wyrzek si swej wasnej duszy, aby zosta
asasynem w subie Cienia. Szarzy Ludzie wygldaj tak powszednio i zwyczajnie, e wzrok
moe przelizgn si po nich, nie odnotowujc ich obecnoci. Przytaczajc wikszo
Szarych Ludzi stanowi mczyni, ale w niewielkiej liczbie wystpuj wrd nich rwnie
kobiety.
ledczy: Spoeczno naleca do Synw wiatoci. Przysigaj odkrywa prawd na
drodze dysput i demaskowa Sprzymierzecw Ciemnoci. W poszukiwaniu prawdy i
wiatoci, w naleyty ich zdaniem sposb, s jeszcze bardziej gorliwi ni pozostali Synowie
wiatoci. Ich normaln metod prowadzenia ledztwa jest torturowanie, zazwyczaj z gry
znaj prawd i chc tylko zmusi swoj ofiar do jej wyznania. ledczy nazywaj samych
siebie Rk wiatoci i czasami zachowuj si tak, jakby dziaali cakowicie niezalenie od
Synw wiatoci i Rady Pomazacw, ktra przewodzi Synom. Przywdc ledczych jest
Czcigodny Inkwizytor, ktry zasiada w Radzie Pomazacw. Ich godem jest kij pasterski
barwy krwi.
nicy: Patrz: Talenty.
Talenty: Zdolnoci uywania Jedynej Mocy w poszczeglnych dziedzinach. Najlepiej
spord nich znanym jest, oczywicie, Uzdrawianie. Niektre, takie jak Podrowanie,
zdolno przenoszenia si z miejsca na miejsce bez koniecznoci pokonywania dzielcej je
przestrzeni, zostay utracone. Inne, jak Wrenie (zdolno przepowiadania przyszych
wydarze, ale w sposb oglny i wysoce abstrakcyjny) wystpuj obecnie niezwykle rzadko.
Kolejnym Talentem, o ktrym dugo mylano, i zosta zapomniany, jest nienie, ktre
zawiera w sobie, midzy innymi, zdolno przepowiadania przez Snicego przyszoci w
sposb znacznie bardziej szczegowy, ni ma to miejsce we Wreniu. Niektrzy Snicy
posiadaj umiejtno wejcia do Tel'aran'rhiod, wiata Snw oraz (jak si twierdzi) w sny
innych ludzi. Ostatni znan nic bya Corianin Nedeal, ktra zmara w roku 526 NE.
ta'maral'ailen (tah-MAHR-ahl-EYE-lehn): W Dawnej Mowie "Splot
Przeznaczenia". Wielka zmiana we Wzorze Wieku, ktrej orodkiem jest jeden lub kilku
ludzi bdcych ta'veren. Patrz rwnie: ta'veren; Wzr Wieku.
Tanreall, Artur Paendrag (tahn-REE-ahl, AHR-tuhr PAYehn-DRAG): Patrz:
Hawkwing, Artur.
Tarmon Gai'don (TAHR-mohn GAY-dohn): Ostatnia Bitwa. Patrz rwnie: Smok;
Proroctwa Smoka; Rg Valere.
ta'veren (tah-VEER-ehn): Osoba, wok ktrej Koo Czasu oplata wtki losw
otaczajcych j ludzi, a moe nawet wtki losw wszystkich ludzi, tworzc w ten sposb
Splot Przeznaczenia. Patrz rwnie: Wzr Wieku.
Telamon, Lews Therin (TEHL-ah-mon, LOOZ THEHrihn): Patrz: Smok.
Tel'aran'rhiod (tel-AYE-rahn-rhee-ODD): W Dawnej Mowie "Niewidzialny wiat"
albo "wiat Snw". Realno dostpna jedynie fragmentarycznie w snach, o ktrej staroytni
sdzili, e przenika i otacza wszystkie pozostae moliwe wiaty. W przeciwiestwie do
zwykych snw, to co przydarza si ywym istotom w wiecie Snw, jest najzupeniej
rzeczywiste, otrzymana tam rana nie zniknie po przebudzeniu, a kto, kto umrze w
Tel'aran'rhiod, nie obudzi si wcale.
ter'angreal (TEER-ahn-GREE-ahl): Jedna z kilku pozostaoci po Wieku Legend,
sucych do korzystania z Jedynej Mocy. W odrnieniu od angreala i sa'angreala, kady
ter'angreal zosta wykonany w specyficznym celu. Istnieje na przykad taki, ktry sprawia, i
przysigi, skadane przez osob wprowadzon do jego wntrza, staj si wice. Niektre s
uywane przez Aes Sedai, aczkolwiek ich pierwotne przeznaczenie jest zasadniczo nieznane.
S te takie, ktre mog zabi zdolno do przenoszenia Mocy u kobiety, ktra ich uyje.
Patrz rwnie: angreal; sa'angreal.
Tigraine (tee-GRAIN): Jako Dziedziczka Tronu Andor polubia Taringaila
Damodreda i urodzia mu syna Galadedrida. Jej zniknicie w 972 NE, krtko po tym, gdy jej
brat Luc zagin w Ugorze, wywoao w Andorze zbrojny spr zwany Sukcesj i stanowio
przyczyn wydarze w Cairhien, ktre ostatecznie wywoay wojn o Aiel. Jej godem bya
kobieca do, ciskajca kolczast gazk krzewu ranego kwitncego na biao.
Trollolci (TRAHL-lohks): Istoty stworzone przez Czarnego podczas wojny o Cie.
Potnego wzrostu, nadzwyczaj
podstpne, stanowi skrzyowanie zwierzt z ras ludzk i zabijaj dla czystej
przyjemnoci zabijania. Przebiege, zakamane i zdradzieckie, nieufne tylko wobec tych, kt-
rych si boj. Dziel si na podobne do plemion bandy, gwne to Ahf frait, Al'ghol,
Bhan'sheen, Dha'vol, Dhai'mon, Dhjin'nen, Ghar'ghael, Ghob'hlin, Gho'hlem, Ghraem'lan,
Ko'bal i Kno'mon.
Tron Amyrlin (AHM-ehr-lin): ( 1 ) Przywdczyni Aes Sedai. Przyznawany
doywotnio przez Komnat Wiey, najwysz Rad Aes Sedai, w skad ktrej wchodz po
trzy prLedstawicielki wszystkich siedmiu Ajah (zwane Zasiadajcymi, np. "Zasiadajca w
imieniu Zielonych"). Tron Amyrlin dziery, przynajmniej w teorii, nieomal nadrzdn wadz
nad wszystkimi Aes Sedai. Rang dorwnuje tytuowi krlewskiemu. (2) tron, na ktrym za-
siada przywdczyni Aes Sedai.
Tuatha'an (too-AH-thah-AHN): Wdrowny . lud, znany rwnie jako Druciarze i
Lud Wdrowcw, ktry mieszka w jaskrawo pomalowanych wozach i wyznaje pacyfistyczn
filozofi, zwan Drog Licia. Rzeczy naprawione przez Druciarzy s czsto lepsze od
nowych. Nale do tych nielicznych, ktrzy mog bez przeszkd przeprawia si przez
Pustkowie Aiel, Aielowie bowiem unikaj wszelkich z nimi kontaktw.
Ugr: Patrz: Wielki Ugr.
Ujarzmianie: Uprawiany przez Aes Sedai akt unieszkodliwiania kobiety, ktra potrafi
korzysta z Jedynej Mocy. Kobieta, ktra zostaa ujarzmiona, nadal wyczuwa Prawdziwe
Zrdo, jednak nie moe go dotyka. Robi si to tak rzadko, e nowicjuszkom kae si uczy
na pami imion oraz zbrodni popenionych przez kobiety, ktre zostay ujarzmione.
Verin Mathwin (VEHR-ihn MAH-thwihn): Aes Sedai naleca do Brzowych Ajah.
Wdrowcy: Patrz: Tuatha'an.
Wiedzca: Kobieta wybierana w wioskach przez Koo Kobiet, wyrniajca si
wiedz o takich sprawach jak leczenie i przepowiadanie pogody, jak rwnie oglnym
zdrowym rozsdkiem. Stanowisko poczone z wielk odpowiedzialnoci i autorytetem,
zarwno rzeczywistymi, jak i domniemanymi. Wiedzc uwaa si na og za rwn
burmistrzowi, podobnie jak Koo Kobiet za rwne Radzie Wioski. W odrnieniu od
burmistrza, Wiedzca jest wybierana doywotnio i rzadko pozbawia si j stanowiska. W
zalenoci od kraju, moe uywa innego tytuu, na przykad Prowadzca, Uzdrawiajca,
Mdra Kobieta albo Wieszczka.
Wiek Legend: Wiek zakoczony wojn o Cie i Pkniciem wiata. Czasy, w
ktrych Aes Sedai czyniy cuda, o jakich dzisiaj nikomu nawet si nie ni. Patrz rwnie:
Koo Czasu; Pknicie wiata; wojna z Cieniem.
Wielka Gra: Patrz: Daes Dae'mar.
Wielki Ugr: Obszar pooony na dalekiej pnocy, cakowicie zniszczony przez
Czarnego. Kryjwka trollokw, Myrddraali i innych stworze Czarnego.
Wielki Wy: Symbol czasu i wiecznoci, starszy ni pocztek Wieku Legend,
przedstawiajcy wa poerajcego wasny ogon. Piercie w ksztacie Wielkiego Wa da-
wany jest tym kobietom, ktre Aes Sedai wyniosy do godnoci Przyjtej.
Wielki Wadca Ciemnoci: Przydomek, ktrym Sprzymierzecy okrelaj Czarnego,
twierdzc, e uywanie jego prawdziwego imienia byoby blunierstwem.
Wielkie Polowanie na Rg: Cykl opowieci na temat legendarnych poszukiwa Rogu
Valere w latach od zakoczenia wojen z Trollokami do pocztku Wojny Stu Lat.
Opowiedzenie caego cyklu zabraoby wiele dni. Patrz rwnie: Rg Valere.
Wadcy Strachu: Ci mczyni i kobiety, ktrzy, zdolni do korzystania z Jedynej
Mocy, przeszli na stron Cienia podczas wojen z Trollokami, prowadzc dziaalno jako
dowdcy wojsk trollokw.
Wojna z Aielami: (976-78 NE) Kiedy krl Cairhien, Laman ci Avendoralder,
kilka klanw Aiel przekroczyo Grzbiet wiata. Zupili i spalili stolic Cairhien, podobnie
zreszt jak wiele innych miast i miasteczek, a konflikt rozszerzy si na tereny Andoru i zy.
Powszechny pogld gosi, e Aielowie zostali w kocu pokonani w bitwie pod Lnicymi
Murami, pod Tar Valon, ale w rzeczywistoci w tej bitwie zgin Laman, a speniwszy swj
zamiar, Aielowie wrcili z powrotem za Grzbiet wiata. Patrz rwnie: Avendoraldera;
Cairhien.
Wojna Drugiego Smoka: Wojna toczona (WR 939-43) przeciwko faszywemu
Smokowi Guaire Amalasanowi. Podczas tej wojny mody krl Artur Tanreall Paendrag,
pniej znany jako Artur Hawkwing, wznis si ku swej miadcej sawie.
Wojna o Moc: Patrz: wojna z Cieniem.
Wojna Stu Lat: Cig nakadajcych si w czasie wojen midzy nieustannie
zmieniajcymi si sojuszami, ktrych wybuch przypieszya mier Artura Hawkwinga i
wynikajca std walka o jego imperium. Trwaa od WR 994 do WR 1117. Wojna ta bya
przyczyn wyludnienia duych obszarw ziem pooonych midzy oceanem Aryth i
Pustkowiem Aiel, od Morza Sztormw do Wielkiego Ugoru. Zasig zniszcze by tak
ogromny, i ocalay jedynie fragmentaryczne zapiski z tamtych czasw. Imperium Artura
Hawkwinga zostao rozdarte na mniejsze czci podczas wojen, dajc pocztek krainom ist-
niejcym obecnie. Patrz rwnie: Hawkwing, Artur.
Wojna z Cieniem: Znana rwnie jako wojna o Moc, zakoczya Wiek Legend.
Zacza si krtko po prbie wyzwolenia Czarnego i wkrtce ogarna cay wiat. W wiecie,
w ktrym cakowicie zapomniano o wojnie, odkryto na nowo kade jej oblicze, czsto
wypaczone przez dotknicie Czarnego spoczywajce na wiecie, jako broni uyto Jedynej
Mocy. Wojna zakoczya si przez ponowne zapiecztowanie Czarnego w jego wizieniu.
Patrz rwnie: Stu Towarzyszy; Smok.
Wojny z Trollokami: Wiele wojen, ktre rozpoczy si okoo 1000 OP i trway
ponad trzysta lat, w trakcie ktrych armie trollokw siay zniszczenie po caym wiecie.
Ostatecznie trollokw wybito albo zapdzono z powrotem na Ugr, jednak kilka krajw
przestao istnie, inne za zostay cakowicie wyludnione. Wszystkie zapisy z tamtych czasw
s jedynie fragmentaryczne. Patrz rwnie: Przymierze Dziesiciu Narodw.
Wysocy Lordowie zy: Dziaajc jako rada, Wysocy Lordowie zy stanowi
naczeln wadz narodu zy, ktry nie posiada ani krla, ani krlowej. Ich liczba nie jest
cile okrelona i zmieniaa si przez lata od dwudziestu do zaledwie szeciu. Nie naley
myli tego tytuu z Lordami Prowincji, ktrzy stanowi pomniejsz arystokracj tairesk.
Wypiewane Drzewo: Patrz: Drzewny Pieniarz.
Wzr Wieku: Koo Czasu wplata wtki ludzkich losw we Wzr Wieku, czsto
zwany po prostu Wzorem, ktry tworzy istot rzeczywistoci dla danego Wieku. Patrz
rwnie: ta'veren.
Wzywanie Czarnego: Wypowiedzenie prawdziwego imienia Czarnego (Shai'tan)
powoduje cignicie jego uwagi, ktre w najlepszym przypadku moe by przyczyn
nieszczcia, w najgorszym za klski. Z tego powodu uywa si rozlicznych eufemizmw,
takich jak: Czarny; Ojciec Kamstw; Ten, Ktry Odbiera Wzrok; Wadca Grobu; Pasterz
Nocy; Zmora Serc; Jad Serca; Zguba Traw; Ten, Ktry Zabija Li. O kim, kto zdaje si
kusi los, mwi si, e "wzywa Czarnego".
Zabjcy Drzew: Imi, jakie Aielowie nadali Cairhienianom, wymawiane zawsze
tonem penym przeraenia i niesmaku.
Zdrajca Nadziei: Patrz: Ishamael.
Zgromadzenie: Organ wadzy w Illian, ktrego czonkw wybiera si spord
kupcw i wacicieli statkw. Jego funkcja polega na doradzaniu Krlowi oraz Radzie Dzie-
wiciu. Historia dowodzi jednak, e czsto rywalizowa z nimi w walce o wadz.
Ziemie Graniczne: Kraje graniczce z Wielkim Ugorem: Saldaea, Arafel, Kandor i
Shienar.

You might also like