Przeoy Jarosaw Fejdych Supsk 2012 Powie t dedykuj mojej oie! Jey! "ez kt#rej ic z te$o ie "yo"y mo%iwe! i aszemu syowi! &o$aowi! kt#ry jest aszym oczkiem w $owie'
ROZDZIA PIERWSZY Zabjca czai si wrd cieni. Skryty w mroku okrywajcym strzeliste sklepienie sali, przeczoga si po krokwiach ponad migoczcymi pomieniami pochodni. iewidoczny jak wiatr, cichy jak mier!. " pomieszczeniu pod nim rozbrzmiewaa witeczna muzyka. #wiat pnocnej imei, dwie setki dam i lordw, wypeniay wielk komnat $wierdzy %stergoth. &rzez gwar przebija si ostry trzask bicza. 'wn atrakcj wieczoru by podstarzay gral, rozebrany do pasa i przywizany do drewnianego prgierza. (ego plecy przecinay krwawe smugi. &odczas gdy gocie ksicia )einarda rozkoszowali si wykwintnymi potrawami, jego kat stara si o zapewnienie im godnej rozrywki. *icz trzasn ponownie i stary czowiek zadygota. #si+ mia si tak gono, +e obla winem swoje obszyte gronostajem szaty i +t sukni bladej, wiotkiej dziewczyny siedzcej mu na kolanach. ,adr+aa, gdy j osusza! jej gorset poplamion serwetk, i zareagowaa piniciem na co, co wydarzyo si pod stoem. &rbowaa si odsun!, ale ksi+ tylko zapa j mocniej i jeszcze goniej si rozemia. -aim zacisn pici. -zas wzi! si do roboty. ,sun si na kamienn galeri. #ucajc za balustrad, zdj z barkw skrzan torb i wydoby jej zawarto!. &ewnymi ruchami zmontowa pot+ny uk z dwch zakrzywionych kawakw toczonego rogu. %tworzy emaliowan skrzynk i wycign z niej trzy strzay. .ch groty miay indygowy poysk. $akie pociski, ulubione przez grskie plemiona wschodniego %stergothu, wybra na specjalne +yczenie klienta. ,ao+y jeden z nich na ciciw i unis uk. "zi gboki wdech i przycisn ciciw do policzka. &oczu cisk w +odku. Nerwy. "ycelowa starannie, biorc poprawk na odlego! i r+nic w wysokoci. *ladej dziewczynie udao si tymczasem na chwil uwolni! z lubie+nego ucisku ksicia. Nie martw si, skarbie. -aim mocniej napi uk. Nigdy ju nie bdzie ci napastowa. #iedy wanie mia wypuci! strza, jego cel nachyli si, by szepn! co do ucha siedzcej obok atrakcyjnej szlachcianki. ,dobne piercieniami palce bawiy si sznurami pere rozpitymi na jej gbokim dekolcie. -aim wstrzyma oddech. %dlicza kolejne uderzenia serca. Trzy... cztery... 'dy tylko ksi+ si wyprostuje, bdzie stanowi idealny cel. Siedem... osiem... %ko -aima byo pewne, rce wolne od dr+enia. Jedenacie... wanacie... -o delikatnie musno jego ramiona. ie odrywajc wzroku od ksicia, ktem oka dostrzeg pobysk srebra. / "itaj, kochany / szepna mu do ucha. &oaskotaa go pod bokiem, ale -aim nie spuszcza oczu z celu. / "itaj, #it. / "idz, +e szykuje si kolejne nacicie na pasku. -aim skrzywi si / #it mwia zbyt gono. $o nic, +e nikt inny nie mg jej sysze!. )ozpraszaa go. / (estem zajty. .d0 sobie znale0! gniazdo krlikw, pobaw si z nimi, zanim sko1cz. #it przycisna policzek do jego policzka, +eby spojrze! na cel. " miejscu, w ktrym dotykaa jego skry, poczu delikatne askotanie, cho! waciwie nie mg odczu! jej dotyku. #osmyk srebrnych wosw przysoni mu oko. &owstrzyma odruch, by odsun! go dmuchniciem, wiedzc, +e i tak nic by to nie dao. api ciciw jeszcze mocniej. / #rliki +yj w norkach, nie w gniazdach / powiedziaa. / 2 ty celujesz zbyt nisko. / %dczep si. "iem, co robi. / $ra3isz kilka centymetrw poni+ej garda. -aim zazgrzyta zbami, kiedy ksi+ odwrci si od damy z perami, by poklepa! po plecach 4irama #orn3elsha, przywdc gildii kupieckiej. )einard mia pene poparcie gildii, ktrej czonkowie liczyli na to, +e jego wpywy w stolicy urosn, a oni odetn od tego kupony. / -eluj w serce. 2 teraz zostaw mnie na chwil w spokoju. #it wskoczya na balustrad z lekkoci motyla. ie bya wysoka, ale jej ciao mogo speni! 3antazje ka+dego m+czyzny. Szczupa w talii, lecz z penym biustem, miaa kremow cer z delikatnym oliwkowym odcieniem. %bcisy strj, z absurdalnie krtk spdniczk, nie pozostawia wiele dla wyobra0ni. ie robio to jednak wikszej r+nicy, skoro nikt poza -aimem jej nie widzia. 5trzymujc rwnowag na bosych stopach, cmokna gono. / 2 co, je+eli ma kolczug pod t okropn koszul6 / 'owa ma zosta! nienaruszona / -aim opar podbrdek o koniec strzay. / ,reszt on nie nosi zbroi. ie cierpi jej ci+aru. 7latego otacza si tyloma +onierzami. a wszelki wypadek jednak ponownie sprawdzi, czy dobrze wycelowa. #si+ wci+ nachyla si nad ssiadami. -aim wolaby, +eby ju+ si odchyli. &alce zaczynay mu drtwie!. #it obrcia si zrcznie i usiada na porczy. / (akby to miao go uratowa!. Sko1czysz wkrtce6 'ono tu. ie sysz wasnych myli. / (eszcze chwil. #si+ wyprostowa si i rozsiad wygodniej na szerokim dbowym 3otelu. -aim wypuci strza. " tym samym momencie cel unis wzrok. Stru+ki wina spyway po podbrdku )einarda, gdy ich spojrzenia si spotkay. Strzaa przemkna przez komnat jak nurkujcy jastrzb. $o by doskonay strza, nioscy pewn mier!. 2le tu+ przed tym, gdy grot dosign celu, wiato pochodni zamigotao. #ubki na stoach przewrciy si. $alerze upady na podog. "osy na karku -aima stany dba, gdy usysza jk 4irama #orn3elsha, przewracajcego si obok ksicia. iebieskie lotki strzay jeszcze dygotay ponad szmaragdow brosz spinajc jego konierz. "ysokie mury komnaty zwielokrotniay echo rozlegajcych si krzykw. 'ocie gwatownie podnosili si z miejsc8 wszyscy oprcz #orn3elsha, ktrego zostawili rozcignitego na stole jak wielk 3aszerowan szynk. #si+ zczy donie, a jego +onierze pospiesznie go otoczyli. -aim byskawicznie nao+y i wypuci kolejne dwie strzay. &ierwsza wbia si w lewe oko jednego ze stra+nikw. astpna przebia guz na tarczy drugiego +onierza i utkwia w jego przedramieniu. #si+ jednak wci+ pozosta nietknity. -aim odrzuci uk i pobieg wzdu+ galerii. #it suna obok niego po balustradzie. / 9wiam ci, +e 0le celujesz. 9asz plan zapasowy, prawda6 ,acisn zby. (edyn rzecz gorsz od spieprzonej roboty byo spieprzy! j na oczach #it. $eraz musia ubrudzi! sobie rce, +eby to naprawi!. Sign za plecy i wycign par no+y suete. %siemnacie cali stalowego ostrza zalnio w blasku pochodni. a ko1cu pomostu pojawi si stra+nik. -aim przemkn obok niego, wystarczajco blisko, by poczu! odr wina. Stra+nik przewrci si i uderzy o cian, kiedy jego +ycie wycieko przez krwaw szram na gardle. &od nimi ochroniarze wyprowadzali ksicia przez tylne drzwi komnaty. -aim skoczy ponad porcz, przelatujc dokadnie przez #it. 'dy na moment ich ciaa poczyy si w jedno, od stp do gw przesza go gsia skrka. ,anim wyldowa, grot wczni rzuconej przez jednego z +onierzy o centymetry min jego twarz. 7zbany i talerze posypay si ze stow, kiedy przebiega po blatach na drug stron pomieszczenia. / 5cieka / rzucia #it, unoszc si tu+ nad jego gow. / "ic czemu go nie gonisz6 / warkn -aim w odpowiedzi. Skrzywia si gniewnie, ale posusznie popdzia za ce%em' -aim otworzy drzwi kopniakiem. #si+ musia zmierza! do swoich komnat na ostatnim pitrze don+onu, gdzie mgby zabarykadowa! si, a+ nadejd posiki. 'dyby zd+y, -aim miaby naprawd zdrowo przerbane. 2le jeszcze nigdy nie spieprzy roboty i nie pozwoli, by to by ten pierwszy raz. #orytarz za drzwiami nie by owietlony. ,robi kilka krokw, ale nagy impuls kaza mu si zatrzyma!. "ahanie uratowao mu +ycie, kiedy ostrze miecza przecio powietrze tam, gdzie byby wanie jego kark. -aim kucn i uderzy oboma no+ami. Suete w jego lewej doni przebi si przez barwn tunik i uwiz w kolczudze pod ni, ale drugi tra3i w nieosonite miejsce. , mroku wydoby si jk i raniony stra+nik upad na twarz. -aim wyszarpn no+e i pobieg dalej korytarzem. (edyna klatka schodowa prowadzia na wy+sze pitra. Schody okrcay si w prawo wok kamiennego supa. -aim ruszy do gry, przeskakujc po dwa stopnie. 'dy stan na pierwszym ppitrze, usysza brzk zwalnianej ciciwy tu+ przed tym, jak bet z kuszy przelecia obok jego gowy. )zuci si do przodu i przylgn do ciany. 'dzie zza rogu doszed go zgrzyt rcznej korby. %depchn si od muru i pobieg po schodach do gry tak szybko, jak tylko poniosy go nogi. 'dyby czeka na niego drugi kusznik, -aim byby martwy jak amen w pacierzu. &rzemkn przez kolejny 3ragment schodw. Samotny strzelec sta na nastpnym pitrze, pospiesznie nacigajc korb kuszy 5puci j, gdy zobaczy przeciwnika, i sign po miecz, ale -aim dopad go, zanim zd+y wycign! bro1. &okonawszy prdko reszt schodw, znalaz si na szczycie wie+y. %statnia plat3orma bya pusta. %ciekajce woskiem wiece w mosi+nych uchwytach owietlay skrzy+owanie dwch korytarzy. -aim opar plecy o zimny kamie1 i ostro+nie zajrza za rg, tam gdzie droga prowadzia do gwnej sypialni. (ak na razie ksi+ z wyjtkow lekkoci powica +ycie swych ludzi, +eby ratowa! wasny tyek. 7wch stra+nikw pado, dwch zostao. &rzyzwoity wynik. -aim ostro+nie ruszy korytarzem. 7rzwi do sypialni )einarda wzmocniono grubymi +elaznymi prtami. %d rodka musiay by! zaryglowane. *ez ci+kiej siekiery nie mia szans si przez nie przebi!, ale przyszed mu do gowy inny pomys. &odszed do jednego z okien w korytarzu. " tej samej chwili gowa #it i jej ksztatne rami wynurzyy si przez drzwi. / 4epiej si pospiesz / zawoaa. / )einard szykuje si do ucieczki. -hodna bryza owiona -aima, gdy otworzy okiennice. ,iemia bya dobrych dwadziecia metrw ni+ej. / ie ma dokd ucieka!. / iezupenie. (est tam ukryte przejcie, ktre prowadzi poza mury. / -holera: 7laczego wczeniej o tym nie wspomniaa6 / 2 skd miaam wiedzie!6 (est dobrze ukryte, za wielk ci+k sza3. -aim przerzuci jedn nog przez parapet. -zas ucieka. 'dyby ksi+ wydosta si z twierdzy, nie daoby si go ju+ zapa!. / &ilnuj tego przejcia, #it. .d0 za )einardem, je+eli ucieknie. (a was dogoni. / ,robi si. ,nikna za drzwiami. -aim wychyli si przez okno. "ci+ nie wiedzia, co si stao w gwnej komnacie. "ycelowa przecie+ idealnie. (edyn rad byo szybkie naprawienie bdu i jeszcze szybsza ucieczka. #iedy stan na zewntrznym parapecie, dostrzeg zarys kolejnego okna na tym samym poziomie, oddalonego o jakie trzydzieci krokw. "ewntrz migotao sabe wiato. " gowie -aima toczyy si plany ucieczki, podczas gdy jego palce szukay w murze punktw zaczepienia. 'dy ju+ zaatwi spraw, mgby zeskoczy! na dziedziniec albo u+y! sekretnego tunelu ksicia. %bie opcje niosy ze sob du+e ryzyko. "edug pierwotnego planu miao go ju+ dawno tutaj nie by!8 ka+da upywajca minuta zmniejszaa szanse powodzenia. "ielkie ciosane bloki, z ktrych zbudowano zewntrzne mury wie+y, zapewniay dobr ochron przed maszynami obl+niczymi, ale te+ posiaday wiele wygodnych uchwytw dla wspinajcego si po nich zabjcy -aim znalaz pewny chwyt i ruszy po cianie, nie zastanawiajc si zbytnio, co bdzie dalej. ie cierpia spieszy! si podczas zlecenia, ale nie mia teraz wyboru. Skupi si wic na wspinaczce. *y w poowie drogi, gdy przez jego ciao przebieg nagy dreszcz. ,amar w bezruchu, przywierajc do kamiennej powierzchni. #ierowany impulsem unis wzrok. ieb okrywaa gruba warstwa chmur. ;wiato ogni z dziedzi1ca ta1czyo na sza1cach twierdzy. ajpierw nie widzia nic. &otem jaki ruch pomidzy blankami. "strzyma oddech, kiedy niewyra0na sylwetka przemkna ponad nim / wijcy si ksztat pord mrokw. &rzez jedn straszn chwil myla, +e to co go zauwa+y, ale natychmiast znikno. %dczeka kilka sekund, zanim odwa+y si znw oddycha!. -o to byo6 ie mia czasu do stracenia. &rbujc zapomnie! jak najszybciej o dziwnej istocie, wyszuka kolejny uchwyt. &o chwili by ju+ przy oknie do gwnej sypialni. &opchnite otworzyo si z lekkim zgrzytem, ale nikt w rodku tego nie zauwa+y. " rodku -aim zauwa+y przejcia prowadzce do kolejnych pomieszcze1 i pot+ne drzwi do korytarza, ktry przed chwil opuci. &rzy nich stali obaj ochroniarze, z obna+onymi mieczami, wpatrujc si w masywne skrzyda, jakby oczekiwali, +e zabjca lada chwila si przez nie przebije. #si+ szarpa si z ci+kim podr+nym ku3rem. / 5l3an, zostaw te przeklte drzwi i pom+ mi z tym: (eden ze stra+nikw obrci si w tej samej chwili, gdy -aim wczogiwa si przez okno. %tworzy usta, by wyda! ostrzegawczy krzyk, ale nie zd+y. + wystrzeli z doni -aima. <onierz co3n si o krok i upad na kolana. 'adka rkoje! sterczaa z jego garda, a struga krwi spywaa po konierzu. )einard upuci spory worek, ktry brzkn przy uderzeniu o podog. / -o...6 -aim wycign drugi n+ i przeskoczy przez pokj, zanim ostatni stra+nik zdoa si obrci!. 'dy ten dopiero unosi miecz, -aim stan ju+ przed nim i prostym pchniciem wbi ostrze pomidzy jego +ebra. <onierz jkn niemal bezgonie i osun si na podog. / -aim: / zawoaa #it zza jego plecw. %dwrci si na ugitych kolanach, trzymajc n+ w gotowoci. ,auwa+y odsunit sza3, o ktrej mwia #it, a za ni ziejcy otwr tunelu. "yszed z niego mody m+czyzna w ksi+cej liberii. 9ia jasne wosy i krtko przystrzy+on brdk8 w doni trzyma obna+ony miecz. -aim uskoczy przed nadchodzcym ciosem i uderzy z boku. -zubek no+a zatrzyma si na jednym z +eber przeciwnika. -aim przekrci ostrze i wsun je w mikk tkank pomidzy ko!mi. 9+czyzna upad na podog i wyrzzi ostatnie tchnienie. #si+ przycupn za masywnym o+em z baldachimem. / &rosz... / (ego nalane policzki trzsy si jak galareta, gdy wyciga rce w bagalnym gecie. a jednej doni mia wyra0ne znami. / 7am ci, co tylko zechcesz. / $o prawda. / -aim podszed do niego spr+ystym krokiem. / 7asz. #si+ mczy si znacznie mniej ni+ jego +onierze. -aim zostawi zwoki rozcignite na o+u, z krwaw dziur w piersi. ie udao mu si zabi! )einarda na oczach witecznych goci. (ego klienci bd musieli zadowoli! si t krwaw jatk. "iadomo! zostaa przekazana. -aim odzyska drugi n+ i rozejrza si po komnacie. (e+eli si pospieszy, mo+e znale0! si za murami, zanim ludzie ksicia zorganizuj jakikolwiek pocig. ie sdzi, +eby mieli go dugo ciga!. Skoro ich wadca zgin, bd bardziej zajci ochron dziedzica )einarda. "edle wszelkich doniesie1, mody lord )obert by przyzwoitym chopakiem, w niczym niepodobnym do swego okrutnego ojca. #sistwu wyjdzie to na dobre. "zrok -aima pad na modego m+czyzn le+cego u wejcia do tunelu. Sam nigdy nie widzia lorda )oberta, ale otrzyma dokadny rysopis. 7wadziecia dwa lata, jasne wosy, krtka brdka, niebieskie oczy. 9odzieniec na pododze zbyt dobrze pasowa do opisu, by mg to by! przypadek. -aim zakl pod nosem. $o by byo na tyle, je+eli chodzi o pozostawienie tych ziem nowemu, lepszemu wadcy. #it wesza przez drzwi z korytarza. / ,araz bdziesz mia towarzystwo. -aim z namysem spojrza w stron otwartego okna. /.lu6 / ,byt wielu. 5wierz mi. / "ierz. -o si dzieje na zewntrz6 / "szystkie te paniusie i jegomocie zrobili nieze zamieszanie na dziedzi1cu. "yjcia s pozamykane, a na murach stoj dodatkowi stra+nicy. &atrole przeszukuj teren. / 2 tunel6 #it umiechna si szeroko. / 7u+o stopni, a na ko1cu czeka reszta ochroniarzy ksicia. )aczej si nie uciesz, gdy zobacz, +e wychodzisz przed ich sze3em. -aim wytar ostrza no+y o tabard lorda )oberta. ic nie ukadao si dzisiaj po jego myli. &ozostao mu tylko jedno wyjcie. )ozbawiona mina #it zdradzaa, +e ona te+ to wie. ie znosi przyznawa! jej racji, ale wasn mier! znisby pewnie jeszcze gorzej. %bszed pokj, zdmuchujc wiece, aby pogr+y! komnat w ciemnociach, ktre rozpraszaa tylko pojedyncza latarnia u wejcia do tunelu. #roczy wrd rozrzuconych ku3rw i toreb ksicia, ale nie zwraca na nie uwagi. ,awarto! nawet jednej sakwy mogaby go ustawi! na kolejny rok, ale by zabjc, nie zodziejem. -zyja ci+ka pi! zaomotaa w drzwi. / 4epiej si pospiesz / rzucia #it. -aim stara si j zignorowa!. %par si plecami o cian w najciemniejszej czci pokoju. Schowany wrd cieni zamkn oczy i oczyci myli. Skupi si na strachu, ktry jak drzazga wbija si w jego serce. Strach by najwa+niejszy. ,awsze tam by, ukryty pod warstwami zaprzecze1 i wymwek. -aim nie lubi tego przyznawa!. 9usia jednak wczu! si w swj strach, da! si pochon! uczuciu. a pocztku myla, +e nie potra3i tego zrobi!. ,byt wiele rzeczy go rozpraszao. *l by zbyt odlegy. &o krtkiej chwili jednak wspomnienie wrcio. "spomnienie bardzo stare i pene cierpienia. Sza!ej"ce pomienie barwiy niebo na pomara#cz i zoto, rzucaj"c migocz"ce cienie na dziedziniec, na kt$rym pitrzyy si ciaa. %rew bya wszdzie& zbieraa si w kauac'& p!amia twarz k!cz"cego na ziemi mczyzny& spywaa po jego piersi szerokim, czarnym strumieniem. (jcze... -aim otworzy oczy, a wtedy ciemno! o+ya. %toczya go niczym paszcz. ,anim stra+nicy zdoali wywa+y! drzwi, ukry si ju+ w jej mrocznych 3adach. *y tylko kolejnym cieniem na cianie. <onierze miotali si po pokoju, jak pszczoy wyposzone z ula. iektrzy wbiegli z pochodniami do tunelu. .nni stanli nad zwokami ksicia i jego syna. <aden z nich nie zauwa+y cienia, ktry wykrad si przez drzwi i pod+y ku schodom. 'dy ju+ si wydosta na zewntrz, wspi si na wysoki kurtynowy mur i opuci twierdz. )uszy przed siebie, omijajc drog. &rzy!miony blask ksi+yca oblepia go jak babie lato. 'dy oddali si o !wier! mili od zamku, uwolni si spod zasony mroku. 9usia oprze! si o pie1 drzewa, +eby nie straci! rwnowagi. -iemno! przepywaa przed jego oczami, mienic si tysicem odcieni szaroci i czerni. -o czaio si w oddali, tu+ poza zasigiem wzroku. ie wiedzia, w jaki sposb przywoywa cienie. 9ia w sobie t moc odkd pamita8 skrywaa si w jego duszy, gotowa eksplodowa!, gdy tylko opanowa go gniew lub strach. &rzez lata nauczy si kontrolowa! te uczucia, ale nigdy do nich nie przywyk. &o chwili przestao mu si krci! w gowie i noc wrcia do swej normalnej postaci. &odj marsz przez okryte mg wrzosowisko. #it plsaa w pewnej odlegoci przed nim. ;piewaa swobodnie karczemn piosenk. #it nigdy si nie zmieni. ic jej nigdy nie speszy. 2le -aim nie mg podziela! jej wesooci. awet perspektywa sowitej zapaty, ktr mia wkrtce otrzyma!, nie podnosia go na duchu. iepokj narasta w nim jak unoszce si 3ale morskiego przypywu, wcigajc go w nieznan gbin. ,wolni kroku pord mgie. &onad jego gow samotna gwiazda przebia si przez zason chmur. (ak rozbitek chwytajcy si liny ratunkowej, skierowa si w jej stron i pod+y za wtym blaskiem. ROZDZIA DRUGI Josephine wyskoczya z powozu i pobiega do domu tak szybko, +e obci+ony zakupami lokaj nie mg za ni nad+y!. &oliczki miaa zaczerwienione od jesiennego chodu. &rzebiegajc obok kamerdynera =enrika, zrzucia kurtk i nowy kapelusz, ktry wanie kupia. =enrik podnis je z waciw sobie zrcznoci. / "itamy w domu, panienko. $usz, +e wycieczka si udaa. / *yo wspaniale: -zy ojciec jest na grze6 9usz natychmiast si z nim zobaczy!. 9am niesamowite wieci: 2nastasia ma wyj! za m+ w owy )ok i to za tak eleganckiego m+czyzn. (ego nazwisko wyleciao mi wanie z gowy, ale jest bardzo wysoki i bardzo przystojny. -zy wspomniaam, +e jest o3icerem w ;witym *ractwie6 / ie, panienko. 2le... &obiega dalej, nie czekajc, a+ sko1czy. %jciec pewnie zaszy si w gabinecie z ksi+kami i dokumentami. -hocia+ odszed na emerytur cztery lata temu, dziki swej uprzedniej pozycji w rzdzie wci+ mia koneksje w wysokich s3erach, za co bya mu ogromnie wdziczna. &ewnego dnia te koneksje zapewni jej wspaniaego narzeczonego, takiego jaki przypad w udziale 2nastasii. (osey zatrzymaa si w p drogi do schodw. (ej uwag przykua nieznajoma peleryna na mosi+nym wieszaku. / =enriku, kto jest z wizyt u ojca6 / #to z paacu, pani. / , paacu6 / )uszya biegiem po marmurowych schodach. / ,abroni, by mu przeszkadzano. %jciec na pewno chciaby si z ni zaraz zobaczy!. 'o! z paacu mg oznacza! tylko jedno. %jciec w ko1cu wyda j za m+ i to za kogo ze znakomitej rodziny. Serce o mao nie wyskoczyo z piersi (osey. &omyle! tylko, obie z 2nastasi mogyby wyj! za m+ w cigu najbli+szego roku. " korytarzu mina dygajc pokojwk. ,atrzymaa si na chwil przed drzwiami gabinetu. ie przypominaa sobie, +eby kiedykolwiek byy zamknite. )ozejrzaa si, ale pokojwka znikna ju+ za zakrtem korytarza. *ez zastanowienia przyo+ya ucho do drzwi. Syszaa niewyra0ne gosy dwch m+czyzn. -zua si troch winna, podsuchujc, ale nie moga si powstrzyma!. (e+eli go! ojca przyszed tu omawia! sprawy matrymonialne, dotyczyy one jej bardziej ni+ kogokolwiek innego. ic jednak nie rozumiaa8 mwili zbyt cicho. 'osy nagle ustay i (osey odskoczya od drzwi w tej samej chwili, gdy si otworzyy. "ygadzia przd sukni, robic wszystko, by wyglda!, jakby dopiero co przysza. 'o! by wysokim m+czyzn, modszym ni+ si spodziewaa. a piersi szarej opo1czy, pod ktr nosi i strj tego samego koloru, wyszyto dwa skrzy+owane klucze. 9ia ziemist cer i niespokojne spojrzenie, co tylko wzmogo obawy dziewczyny. -zy rozmowy nie poszy dobrze6 -zy+by ojciec nie zaproponowa wystarczajcego posagu6 &ytania cisny si na jej usta. 9+czyzna skoni si sztywno i bez sowa skierowa si ku schodom. (osey zajrzaa do rodka. %jciec siedzia przy swym wiecznie zagraconym biurku, opierajc czoo na doni. ;wiato wpadajce przez otwarte okno odbijao si na jego ysinie, ktr otaczay tylko kpy siwych wosw na skroniach. $ej zimy mia sko1czy! sze!dziesit dwa lata. &amitaa jeszcze, jaki by wysoki i silny, gdy ona bya jeszcze dzieckiem. $eraz spdza wikszo! czasu w gabinecie, otoczony wspomnieniami wadzy, ktr niegdy sprawowa. &okj by przytulny i ciepy, ale staruszek owin nogi kocem. "yprostowa si, gdy j zauwa+y. / (osey. ie wiedziaem, +e ju+ wrcia. (ak si uday zakupy6 -zy 2nastasii dobrze si wiedzie6 %powiedz mi wszystko. / %jcze / wesza do pomieszczenia i usiada na obitym skr krzele obok biurka. / #im by ten czowiek6 =enrik mwi, +e to kto z paacu. %jciec ucisn jej do1. 9ia zimne, chude palce. / $o syn mojego niegdysiejszego przyjaciela. " czasach modoci obaj bylimy bardzo wpywowi. -zonkowie dworu zabiegali o nasz uwag i pragnli naszej przyja0ni. 7zisiaj on le+y w grobie, a ja jestem starcem. / "ci+ jeste wielkim czowiekiem. 9ylaam jednak, +e twj go! przyszed w jakiej... pomylniejszej sprawie. / 2ch / dotkn palcem policzka. / 9ylaa, +e przyszed w sprawie swatw. &rbowaa si zarumieni!, ale nigdy jako nie nauczya si tej sztuczki. / "iem, to byo niemdre z mojej strony. 9am dopiero siedemnacie lat. / 9asz siedemnacie lat i jeste pikna jak rozkwitajca r+a. -hciabym mie! dla ciebie narzeczonego, (osey. iestety, wieci nie s tak radosne. , pnocy nadeszy niepokojce pogoski. % bandytach i gorszych rzeczach. &osa1cy znikaj, a sytuacja pogarsza si tak+e tu, w %thirze. -zy zechciaaby uda! si w podr+6 &ytanie zupenie zbio j z tropu. / &odr+6 %jcze, nie mog wyjecha! z %thiru. 2nastasia ma wyj! za m+. $o wanie chciaam ci powiedzie!. 9am by! jej pierwsz druhn. / 9wi powa+nie, (osephine. astroje zmieniaj si szybciej ni+ przewidywaem. Sdziem, +e mo+emy zaagodzi! burz, ale obawiam si, +e w miecie jest teraz niebezpiecznie. / iebezpiecznie6 7laczego6 %dchyli si w 3otelu. agle wyda jej si stary i saby. / a #apitolu panuje zamt. %jciec (osey wci+ posugiwa si starowieckimi sowami, takimi jak #apitol, mimo +e .mperium imejskie upado stulecia temu i wszyscy u+ywali nazwy "zgrze iebia1skie. / " miecie wybuchaj zamieszki / cign. / 2 praatowi coraz trudniej je opanowa!. #ilka dni temu o trzy przecznice std zabito czowieka. 7o! powiedzie!, +e chc, by przebywaa w bezpieczniejszym miejscu, dopki te problemy nie przemin. / (e0dziam po miecie cae popoudnie i nie widziaam nic niezwykego. 9iasto jest spokojne jak bezchmurne niebo. &oza tym, 2nastasia to moja najlepsza przyjacika. ie mog opuci! jej wesela, ojcze. ,a nic w wiecie. / (osey, moja droga. %biecaem twojej matce, +e bd zawsze o ciebie dba. 7ziaam te+ z samolubnych pobudek. ie mgbym patrze!, jak dzieje ci si krzywda. 9asz klucz do mego serca. &oo+ya do1 na piersi. &od koronkowym stanikiem sukni wyczuwaa twardy metal naszyjnika. 5klka przed ojcem i zo+ya donie na jego kolanach. / 9atka nie baa si niczego. ie chciaaby, bym ci zostawia. %dsun nies3orny kosmyk z czoa crki. (ego oczy otaczao teraz jeszcze wicej zmarszczek. / -hciaaby, aby zau3aa memu osdowi i bya mi posuszna. &rosz, (osey, spakuj si. "ystaraem si ju+ o statek dla ciebie. / %jcze, prosz: / ie, (osey. $ak postanowiem. &opyniesz do a>arre i pozostaniesz tam, a+ po ciebie pol. owy egzarcha jest dobrym czowiekiem i godnym zau3ania, bardziej ni+ ktokolwiek w tych czasach. ,aopiekuje si tob... (osey powstaa gwatownie. -aa si trzsa. / ie pojad: ie mo+esz mnie zmusi!. / "szystko ju+ postanowione. ie k! si ze mn oto, crko. ?zy leciay po policzkach (osephine, kiedy wybiegaa z gabinetu. " holu mina =enrika, obadowanego pakunkami z powozu. ,atrzasna za sob drzwi do swojego pokoju i stana u stp zasanego pierzynami +ka, zaciskajc pici. (ak ojciec mg by! tak okrutny6 7laczego nie rozumia, +e nie mo+e wyjecha!6 &otrzebowali si nawzajem. ie miaa +adnej innej rodziny, tylko jego. 2 teraz on chcia j odesa!. -o miaa powiedzie! 2nastasii6 "zia gboki oddech i sprbowaa si opanowa!. ?zy w niczym nie pomog. 5siada przy toaletce i zacza rozczesywa! wosy krtkimi, stanowczymi ruchami. 9usiaa si zastanowi!, znale0! jaki argument, ktry przekonaby ojca. 9usiaa zosta! w miecie.
@@@ Sza!ej"ce pomienie barwiy niebo na pomara#cz i zoto, rzucaj"c migocz"ce cienie na dziedziniec, na kt$rym pitrzyy si ciaa. )aim spog!"da pomidzy drewnianymi sztac'etami. * +usimy i, * wyszepta gos za jego p!ecami. )'cia si odwr$ci,, a!e jego nogi zamieniy si w kamie#. -odowaty wiatr c'osta c'opice ciao, przenikaj"c do koci. Na doniac' mia krew. .ytar je o koszu!, a!e nic to nie dao. /wiat zadygota i nag!e sta ju na dziedzi#cu. .ysoki mczyzna osun" si tu przed nim. Strugi ciemnoczerwonej krwi cieky z rany na jego piersi. 0watowny dreszcz przeszed )aima, kiedy martwy mczyzna otworzy oczy. Nie mia 1renic ani biaek, ty!ko dwie czarne ku!e. 2 posiniayc' warg wydoby si szept. * Sprawied!iwoci... m$j synu. -aim otworzy oczy. &rzywita go ostry jak brzytwa promie1 ksi+yca, wpadajcy przez szpar w okiennicach. -hodna bryza owiewaa mu pier, podczas gdy ostatnie wspomnienia snu / obrazy ognia i mierci / zacieray si w jego mylach. &oprawi si na posaniu i przez chwil wbija wzrok w su3it, rozwa+ajc, czy powinien wsta!, czy zosta! jeszcze w +ku. , ci+kim westchnieniem odrzuci weniane koce i zsun si na zimn podog. (ego minie budziy si powoli podczas rutynowych !wicze1A pompek, brzuszkw, grzbietw, stania na rkach. & godziny p0niej by solidnie spocony. &rzemywszy twarz wod z ubitego glinianego dzbana stan przed jedynym luksusowym przedmiotem, jaki posiadaA wysokim lustrem w brzowej ramie. Barde oczy odwzajemniy jego spojrzenie po drugiej stronie szkaA odamki granitu gboko osadzone pod gstymi, czarnymi brwiami. &rzesun doni po torsie, badajc rany. $ylko kilka zadrapa1 i zaci!, przetarta skra na okciach i grzbietach doni. "ziwszy wszystko razem, by w lepszym stanie ni+ na to zasugiwa. %kruchy snu przebiegay wci+ przez jego gow. 7rczyy go sowa ojca. Sprawiedliwoci. -zy w %stergocie stao si jej zado!6 "ycign ze skrzyni czyst tunik i bryczesy i przeszed do kuchni. ie liczc lustra, nie zbywao mu na meblach. " kuchni tylko prosty st z jednym krzesem, sza3ka na ld, may piecyk i spi+arka. " pokoju nic oprcz szerokiego chodnika i sprztu do !wicze1 w postaci wypenionych piaskiem workw podwieszonych pod su3item. ;cian zdobi szkic wglem przedstawiajcy latarni morsk, autorstwa ulicznego artysty. -zarne wzburzone 3ale uderzay o skalist podstaw latarni, podczas gdy jej pomie1 m+nie stawia czoa burzy. " oddali migotay drobne wiata. &rzypominay mu o #it. "sun zdarte skrzane buty. ,astanawia si, gdzie teraz jest #it. &rzychodzia i odchodzia, kiedy jej si podobao. -zasem nie widzia jej przez wiele dni, innym razem nie mg si jej pozby!. 7o ko1ca nie wiedzia, czym bya. (ako chopiec uwa+a j za wyimaginowan przyjacik, ale w miar jak dorasta, a ona nie znikaa, zacz podejrzewa! co innego. ikt inny nie mia niewidzialnych przyjaci. 2le ona bya prawdziwa. "iedziaa rzeczy, ktrych on nie wiedzia i nie mg wiedzie!. $ysice razy ostrzegaa go przed nadchodzcym niebezpiecze1stwem. (ego zdolno! do ukrywania si wrd cieni rwnie+ bya dla -aima zagadk. ,awsze by dobry w unikaniu uwagi innych, nawet jako dziecko, ale skd wzia si ta moc6 5rodzi si z ni, czy zosta przeklty6 &rzynosia mu wicej kopotu ni+ po+ytku, bdc kolejnym okruchem przeszoci, ktr pamita tylko w postaci mtnych urywkw. 9o+e wola jej nie pamita!. -aim przypi no+e do pasa i ukry je pod barchanowym paszczem. %tworzy drzwi, z ktrych zuszczaa si oliwkowa 3arba, odsaniajc stare pomarszczone drewno. )ozejrza si po korytarzu. 7robna blada twarz przygldaa mu si z drugiego ko1ca, kiedy zamyka zasuw. "idzia t dziewczynk kilka razy wczeniej, bawic si o dziwnych porach na klatce schodowej. "osy koloru siana opaday spltanymi kosmykami na jej chude ramiona. ie moga mie! wicej ni+ sze!, siedem lat. ,za drzwi, przed ktrymi staa, dobiegay uniesione gosy. -aim odwrci wzrok i zszed po schodach. a dole min brudny hol. *udynek, w ktrym mieszka, mg kiedy stanowi! przyzwoit rezydencj, zanim caa dzielnica mocno zubo+aa. $ak czy inaczej, -aimowi odpowiadaa jego lokalizacja, a tak+e polityka wystudiowanej obojtnoci wobec lokatorw, jak prowadzi waciciel. 7opki czynsz wpywa regularnie, stary nie zadawa pyta1. a ulicy uderzy -aima odr zgniych jaj, morskiego powietrza i ludzkich odchodw. %mal nie zakrcio mu si w gowie. -hocia+ latem bywao gorzej. =asady kamiennych budynkw 7olnego 9iasta, gdzie kiedy bio serce stolicy, przez stulecia kruszay pod wpywem deszczu, sadzy i cuchncych miejskich oparw. 7zielnica rozrastaa si w tym czasie na zewntrz i w gr. 7omy wysokie na cztery i wicej kondygnacji pitrzyy si zowieszczo nad wskimi uliczkami. &o zwycistwie nad piratami z wysp ?owcw *urzy, jakie pwieku temu, wielu ludzi wzbogacio si dziki napywajcej ob3itoci dbr i wynioso si do nowych, wikszych domw na wzgrzu ponad alej &rocesji. $ak narodzio si 'rne 9iasto, dzisiejszy klejnot %thiru. " ostatnich latach sytuacja w dolnych dzielnicach jeszcze si pogorszya na skutek niedoboru +ywnoci i podwy+ek podatkw, z ktrych musiano opaci! dalekie wojny i kosztowne roboty publiczne, w tym now katedr powstajc w centrum. ajubo+sze rodziny wyldoway na ulicy, wyrzucone przez kamienicznikw prbujcych ratowa! topniejce dochody. #a+dego dnia -aim mija biedakw +ebrzcych na gwnych ulicach i sprzedajcych swoje dzieci w bocznych alejkach. #iedy przeskakiwa nad brudn kau+ przy placu &rzeora, zauwa+y srebrny rg ksi+yca ponad dachem opuszczonej 3arbiarni. (ego pozawiatowe pikno, tak odlege, zawsze wypeniao go dziwnym uczuciem, ktrego nie potra3i dobrze nazwa!. $o byo jak tsknota za domem, ale domem, ktrego nigdy nie zna. 9ieszka w %thirze od szeciu lat. &ocztkowo zarabia na +ycie jako najemnik na ziemiach zachodnich. 4ata dorastania spdzi w rozmaitych kondotierskich dru+ynach, jedn rk zdobywajc srebro, ktre natychmiast wydawa drug. #trego razu w .senmere robota nie posza dobrze, polao si wicej krwi ni+ powinno, a jego ekipa zostaa rozpdzona przez +dnych zemsty mieszka1cw. &rzez du+szy czas ucieka z miasta do miasta, wci+ ogldajc si za siebie. 7ugie rce sprawiedliwoci nie dosigy go jednak i mg rozpocz! nowe +ycie. Skrci w prawo w zauek "+owy i znalaz si wrd pltaniny uliczek i alejek, zwanej )ynsztokiem. *udynki tutaj zbudowane byy ze starej, kruszcej si cegy, pokrytej odpadajcym tynkiem. Spadziste dachy z wysokimi iglicami pokrywaa sadza, a w wielu miejscach ziay dziury po zrzuconych przez wiatr dachwkach. )ynsztok by domem wszelkiej maci zodziejaszkw i drobnych cwaniakw. $rzeba si tu byo mie! zawsze na bacznoci, bo wszystko mogo si zdarzy! / i czsto si zdarzao. -aim szed rodkiem ulicy. #ryjcy si w bramach rabusie chowali si gbiej na jego widok, a kieszonkowcy szukali okazji w innej okolicy. iejeden raz skropi ten bruk krwi. "ci+ jednak przechodzc przez t okolic trzyma jedn rk na rkojeci no+a. $u w %thirze wykona niegdy swoj pierwsz robot. 7alros by handlarzem artykuw luksusowych, ktry zbankrutowa. #iedy nie mg spaci! lichwiarzy, ci postanowili zrobi! z niego przykad dla innych. -aim otrzyma to zlecenie. &rosta sprawa, wej!/zabi!/wyj!, ale -aim do dzi pamita, jak dr+a tej wiosennej nocy, wspinajc si na niski mur otaczajcy dom 7alrosa. "szystko zajo nie wicej ni+ pitnacie minut. , krwi kupca na rkach przemkn obok drzemicego stra+nika, przeskoczy z powrotem przez mur i odszed w swoj stron. 7osta za to dwadziecia zotych dukatw, co wtedy stanowio dla niego 3ortun. Baas za jego plecami sprawi, +e -aim instynktownie si obrci i odruchowo wysun n+ z pochwy. 5lic przeje+d+a oddzia kawalerzystw. a ich krwistoczerwonych napiernikach janiao zote so1ce, symbol ;witego *ractwa / albo te+ )ycerzy Stryczka, jak nazywano ich +artem z uwagi na sposb, w jaki zgin ich zao+yciel. " %thirze mwio si, +e to oni naprawd pocigaj za sznurki w praaturze, ale -aim niezbyt interesowa si polityk. *yo mu wszystko jedno, kto rzdzi, tak dugo, jak mg liczy! na to, +e wadcy bd mieli wrogw i +adna ze stron nie zrezygnuje z intryg i podstpw. " jego bran+y im wicej niepokojw, tym lepszy by interes. 2 przez ostatnich kilka lat interes by wyjtkowo dobry. -aim schowa si w bramie warsztatu szewskiego. 5kry n+, kiedy konni przeje+d+ali obok. iepokoia go obecno! +onierzy w )ynsztoku o tej porze. &o zmroku mieszka1cw tej obskurnej dzielnicy zwykle zostawiano w spokoju. #iedy je0d0cy zniknli z pola widzenia, ruszy w dalsz drog. 9inwszy trzy przecznice dotar do placu -hirrona. ,a dnia byo to targowisko, w nocy jednak prowadzono tu inne interesy. 2l3onsi i handlarze narkotykw krcili si pomidzy cokoami potuczonych marmurowych rze0b. &anny lekkich obyczajw zaczepiay klientw. a rodku skweru staa masywna drewniana plat3orma, a na niej wznosi si sza3ot. "isiao na nim pi! cia dorosych ludzi, przypuszczalnie m+czyzn, ale trudno byo dojrze!. &rzed powieszeniem zostali spaleni8 ich donie i stopy odrbano, a oczy wyupano. ikt nie zwraca na wisielcw wikszej uwagi. #im byli6 )abusiami6 'wacicielami6 -zy tylko prostaczkami, ktrzy okazali si na tyle gupi, by publicznie krytykowa! wadz6 -aim nie zatrzyma si i szed dalej, ale obraz piciu zmasakrowanych cia na sza3ocie pozosta w jego gowie. Skrci w #rawieck. %kna wikszoci domw byy szeroko otwarte pomimo chodu, rozlewajc na uliczny bruk ciepe wiato karczm i tawern. 9uzyka 3letw i lutni konkurowaa z brzkiem kielichw i talerzy. ,atrzyma si przy trzecim domu po lewej. &opkany szyld nad drzwiami przedstawia trzy krge panie w krtkich spdniczkach. " $rzech 7ziewicach pono jasne wiato. "ntrze wypenia stukot drewnianych ku3li oraz brzk cytry i rytmiczne klaskanie towarzyszce ta1cowi chudej i bladej dziewczyny, okrytej jedynie splotami swoich dugich rudych wosw. &rzygldali si jej podchmieleni kupcy i robotnicy portowi. 'rupa +eglarzy / sdzc po akcencie i smagej cerze, z 2rnossi / piewaa szanty w rogu sali. -aim przecisn si do baru, za ktrym sta dzisiaj 7u+y %la3. 5miechn si na widok nowego gocia, odsaniajc niepene uzbienie. / "itaj, kole+ko. <auj, +e nie bye tu wczoraj. 9usiaem wyrzuci! dwch obuziakw zza rzeki. &rzysigam, +e przelecieli dwanacie krokw zanim walnli w ziemi. #a+dy jeden. -aim przesun po blacie srebrn monet. / (est u siebie6 9oneta znikna, a %la3 wskaza swoim grubym jak kiebasa paluchem na schody za barem. 9athias, waciciel $rzech 7ziewic, obsugiwa te+ niektrych spord najwa+niejszych ludzi w bran+y patnych zabjstw w %thirze. *y ich agentem i porednikiem8 zdobywa zlecenia i przekazywa je najbardziej odpowiedniemu czowiekowi. 9ieszka nad karczm, jak twierdzi, +eby by! bli+ej ludzi. ,awsze zgrywa dotknitego, kiedy kto nazywa go skner. -aim nie rozumia, dlaczego 9athias upiera si, by mieszka! wrd tych mtw. ,a prowizje, ktre otrzyma w cigu samego tylko ostatniego roku mgby kupi! wygodny dom w 'rnym 9iecie. iektrzy chyba nie potra3i porzuci! swoich korzeni, niezale+nie od tego, jak daleko zajd. -aim nigdy nie mia takiego problemu. Schody byy nieowietlone. "chodzc na gr, usysza szelest skry ocierajcej si o drewno na moment przed tym, jak pojawi si przed nim jaki ksztat. &rzez myl przebiego mu wspomnienie tajemniczej istoty przemykajcej po blankach wie+y )einarda, kiedy wisia uczepiony do jej muru. "strzyma oddech. 9omentalnie w obu jego doniach znalazy si no+e, przycinite nisko do ud, by ukry! odblask ostrzy. 5gi kolana, gotowy zaatakowa! lub odskoczy!. " ciemnoci przed nim poruszyy si dwa jasne ksztaty / para otwartych doni. / Spokojnie / powiedzia kto cichym gosem. / 7obry wieczr, -aim. / )ai. / -aim wsun no+e do pochew, ale zostawi je lekko poluzowane. / (e+eli masz spraw do 9athiasa, poczekam na dole. )ai zszed o jeden stopie1. Sabe wiato docierajce z gwnej sali padao na jego twarz, owietlajc krtkie blond wosy i intensywnie niebieskie oczy. %dziany w czarn skr atwo wtapia si w mrok panujcy na schodach. ,dobiona srebrna rkoje! obusiecznego miecza wystawaa nad paskiem. %dblaski stali przy nadgarstkach, pasie i cholewach zdradzay obecno! innych ostrzy / )ai syn z liczby broni, ktre przy sobie nosi. / ie, wanie sko1czylimy. / 4eniwy ton jego gosu przypomina -aimowi drzemicego kota, ktry jednak w ka+dej chwili mo+e pokaza! pazury. / Syszaem, +e dobrze poradzie sobie na pnocy. )einard i jego stra+nicy zginli na oczkach setki wiadkw, ale nikt nie potra3i zidenty3ikowa! zabjcy. ieza robota. -aim ugryz si w jzyk. ie lubi rozmawia! o swojej pracy, zwaszcza, je+eli kto niepowoany mg co usysze!. %par si o cian, starajc si sprawia! wra+enie rozlu0nionego. / ,lecenie wykonane. $ylko to si liczy. )ai zszed o kolejny stopie1. / $o prawda, ale powiniene uwa+a! na siebie. " miecie byo ostatnio bardzo niespokojnie. / "idziaem skutki na placu. )ai zamia si krtko. &omimo mikkiego gosu, nie by to przyjemny d0wik. / *anda rabusiw wpada podczas wamania do domu pewnego duchownego. "szystkich zapano i powieszono. $orturowali ca rodzin, +eby wydali im ukryt skrzynk z klejnotami. &odobno odcili palce u stp i ng najmodszemu chopakowi. %apan 3rawdziwej .iary, kt$ry zoy !uby ub$stwa i czystoci, mieszka w domu w 0$rnym +iecie z on" i dzie,mi i nikogo to nawet nie dziwi. !aczego zreszt" miaoby dziwi,4 .ie!kie grzec'y szybko si zapomina. To te drobne nie daj" ci spa, po nocac'. / %czywicie / cign )ai / panitka na "zgrzu iebia1skim dr+ z przera+enia, +e to pocztek kolejnej rebelii. -aim skin, prbujc pozby! si wspomnienia o lordzie )obercie. / (e+eli wybaczysz, te+ mam spraw do 9athiasa. / (a rwnie+ nie mam czasu na pogaduszld. "yje+d+am z miasta. 9inli si na schodach, ale )ai obrci si jeszcze. / "iesz, -aim. $o nie jest sprawiedliwe. -aim zatrzyma si u szczytu schodw. / -o takiego6 )ai unis do1 i nagle pojawi si w niej n+ do rzucania. -aim zamar w napiciu. / Spjrz na nas. 7wch najgro0niejszych ludzi w miecie. $o my powinnimy rzdzi!, zasiada! tam w paacu. $ymczasem wadza nale+y do tych pudrowanych gupcw, ktrzy nie wyr+niaj si niczym poza urodzeniem. / %czy )ala zawieciy si, gdy mwi. -aim spojrza na niego bez cienia sympatii. &lotka gosia, +e )ai pochodzi z mo+nej rodziny, ale roztrwoni majtek przy winie i hazardzie. ie majc zamanego grosza ani widokw na przyszo!, podj si zawodu patnego zabjcy. ajwidoczniej tra3i na swoje powoanie, poniewa+ regularnie wraca po kolejne zlecenia pomidzy popijawami na ulicy (edwabnej. ,abjstwa w biay dzie1 w dzielnicy handlowej, ci+arne kochanki utopione w porcie / to bya robota w jego stylu. #im w takim razie jeste6 ieznanym bohaterem drczonym przez koszmary czy tylko wyjtkowo zrcznym bandyt6 -aim szuka sposobu, by uprzejmie zako1czy! rozmow. / (est jak jest / powiedzia. * &ewnie tak. 9iewaj si, -aim. "yje+d+am w cieplejsze strony. 9am tam par spraw do zaatwienia. &orozmawiamy innym razem. (by nie, pomyla -aim, wchodzc na ostatni stopie1. -zu si zmczony. -hcia tylko odebra! pienidze i i! do domu. 9o+e mgby zrobi! sobie urlop. &odszed do jedynych drzwi na pitrze, zapuka dwa razy, odczeka sekund i zapuka ponownie. %tworzy drzwi, nie czekajc na zaproszenie. 9athias mo+e i by kutw w stosunkach z innymi, ale nie +aowa grosza, by urzdzi! swoje lokum jak lordowsk rezydencj. &odogi w mieszkaniu pokryway rcznie tkane dywany, na cianach wisiay jedwabne gobeliny ze scenami w orientalnym stylu. -i+kie meble z poyskujcego drewna nie zostawiay zbyt wiele wolnej przestrzeni. a marmurowych blatach stay wyszukane rze0by z brzu. 9athias wszed do salonu przez ukowo sklepione drzwi w przeciwlegej cianie. 9ia na sobie jaskrawozielony szla3rok zdobiony malutkimi zotymi +urawiami. *y krpym m+czyzn w wieku wicej ni+ rednim. ,achowa wci+ wikszo! wosw, ktre 3arbowa na czarno, zostawiajc jedynie siwe pasma na skroni. 9wi, +e przypominaj mu o tym, co nieuniknione. / asz dobry przyjaciel powrci z pnocy: "ymienili ucisk doni, po czym 9athias zao3erowa mu krzeso z wysokim oparciem i bez podokietnikw. -aim usiad. 'ospodarz wzi butelk i dwa kieliszki z malachitowego stolika. / a bogw u gry i na dole, ciesz si, +e ci widz. / *lu0nierstwo, 9at6 " twoim wieku6 / %wszem. (estem ju+ zbyt stary, +eby przejmowa! si stanowiskiem #ocioa. -zy to cae ich gadanie kiedykolwiek komu co przynioso6 ic. 2le nie mwmy o tym. "szystko poszo dobrze, czy tak6 -aim przyj kieliszek bursztynowej brandy i rozsiad si wygodniej. / &oszo dobrze, chocia+ w tym kraju ci+ko si gdzie w ogle dosta!. 7rogi s coraz gorsze, a na ka+dym wzgrzu rosn cholerne rogatki. 9athias opad na 3otel, rozlewajc nieco brandy na swj kosztowny szla3rok. / $en kraj rozpada si jak przejrzay melon. #a+dy wata+ka, ktry potra3i zebra! tuzin 0le wy!wiczonych +odakw, prbuje urwa! sobie jaki kawaek. -zowiek prawie tskni za dawnymi dobrymi czasami imperialnego prawa i porzdku. &rawie. / " ka+dym razie, zostaem w %stergocie do! dugo, +eby posucha! dzwonw na pogrzebie (ego 9ioci, zanim wyjechaem. 9at unis kieliszek. / ,a kolejne wykonane zadanie i jednego ajdaka mniej. -aim pocign yk i odstawi szklank. /, tego, co sysz, w miecie byy jakie rozruchy w czasie mojej nieobecnoci. / ie miaem z tym nic wsplnego. / 9at poo+y na obwisej piersi tust, przyozdobion rubinami do1. / "iesz, +e nigdy nie zajmuj si takimi rzeczami. $o niesmaczna sprawa i nieco +aosna. &rzez najbli+szych par tygodni bdziemy si borykali ze wzmocnion ochron w r+nych miejscach, ale potem powinno si uspokoi!. ie mog wiecznie pozostawa! w penej gotowoci, prawda6 (eszcze brandy6 / %dbior tylko moje nale+ne i nie bd ci wicej zawraca gowy. 9athias umiechn si. / $o jest czowiek, ktrego znam. "a+ny jest tylko interes. 2 interes idzie wietnie: / Sign pod siedzenie i rzuci -aimowi pkat sakiewk. / &i!set dukatw, zgodnie z umow. -aim chwyci sakw i schowa j pod koszul. / ie przeliczysz6 / ie musz. "iem, gdzie mieszkasz. / Susznie. ,dobye sobie niez reputacj, -aim. 7latego myl, +e jeste odpowiedni osob do wykonania kolejnego zlecenia, ktre zdobyem. -aim wsta. / $ym razem dziki, 9at. ie interesuje mnie, co zdobye. 2ni tym bardziej skd. / $o niepodobne do ciebie, odmawia! zarobku. . to w susznej sprawie. / ie wtpi. (eszcze jeden kapan, ktry za bardzo kocha dzieci albo kamienicznik/krwiopijca. ie, dziki. &otrzebuj urlopu. (ak sam mwie, w miecie jest niespokojnie. / 7latego si do ciebie z tym zwracam. "ierz mi, to atwa robota. 9gby to zrobi! jedn rk z zawizanymi oczami. / "olabym tego nie prbowa!. 9at machn lekcewa+co doni. / "iesz, co mam na myli. $ylko trzeba to zrobi! szybko. -aim skierowa si do drzwi. / &rzykro mi, 9at. / -aim, musisz to dla mnie zrobi!: ,atrzyma si z rk na klamce. 9athias lubi teatralne gesty, ale tym razem wydawa si naprawd zdesperowany. 2 to nie byo normalne. a jego twarzy pojawi si niemal komiczny wyraz ulgi, kiedy -aim co3n si i stan przed nim. / -o to za zlecenie6 / 5sid0, prosz, przyjacielu. (eszcze brandy6 / ie, dzikuj. &owiedz mi, co to za robota. / *ardzo prosta. (eden cel. " 'rnym 9iecie. -aim odruchowo sign po kieliszek, ktry zostawi niemal peny na stole. / $u w %thirze6 / $ak, pracowae ju+ przecie+ na miejscu. / #to to6 / Cmerytowany genera. ieprzyjemny typ, z tego, co syszaem. 9a na sumieniu jak znaczn masakr podczas wojny. -hyba na pnocy, w Cregocie. &ochodzisz z tamtych okolic, prawda6 -aim wbi wzrok w dywan, prbujc ukry! przypyw mieszanych uczu!. / -zemu tak sdzisz6 / *ez okrelonego powodu. &o prostu masz w sobie co pnocnego. -aim spojrza mu w oczy. / 9wiem ci ju+. &ochodz z ziem zachodnich. ie byo to prawd. % ile mg co odtworzy! z poszatkowanych wspomnie1, jego rodzina +ya kiedy w Cregocie, jednym z ociennych pa1stw bdcym dawniej czci .mperium imejskiego. ie chcia jednak, +eby ktokolwiek wiedzia co o jego przeszoci, cho!by dlatego, +e bya jego osobist spraw. / 2 tak. / 9athias zamruga oczami. / ,apomniaem. / #ontynuuj. / -+, problem tkwi w terminie. ,lecenie trzeba wykona! w cigu dwch dni. / %dpada. "iesz, +e nigdy nie pracuj w popiechu. ,najd0 jakiego zapijaczonego marynarza. / -aim, klienta, ktry to zleci, nie wolno rozczarowa!, je+eli wiesz, co mam na myli. )obota ma by! szybka i czysta. 7latego potrzebuj ciebie. $ylko tobie mog zau3a!, +e zrobisz to w tak krtkim terminie. / -hciabym ci pomc, 9athiasie, ale jest zbyt wiele rzeczy do rozwa+enia. Spdziem kilka tygodni, ledzc )einarda, zanim mogem uderzy!. &otrzebuj czasu, +eby pozna! cel, jego nawyki i dzienn rutyn. $o samo tyczy si przyzwyczaje1 jego rodziny i stra+nikw. 9athias podnis si z siedzenia i podszed chwiejnym krokiem do stojcego pod cian sekretarzyka. &odnis z niego plik papierw przewizany czerwonym sznurem. / $u mam wszystkie szczegyA rozkad dnia, in3ormacje o ochronie, schematy wntrz, wszystko, czego potrzebujesz. -el mieszka z nastoletni crk, ale ni si nie przejmuj. 9atka nie +yje. ie ma stra+y8 jest tylko jeden stetryczay lokaj, ktry sypia jak koda. $o bdzie najatwiejsza robota w twoim +yciu. &oda mu plik, ale -aim go nie wzi. / #to to wszystko zebra6 / "splny znajomy. )cz za rzetelno! tych in3ormacji. / $o by )ai, prawda6 / -o za r+nica6 "e0 to po prostu. / iech ci szlag, 9at. )ai przyj zlecenie, po czym wyco3a si, kiedy nadarzyo mu si co lepszego, prawda6 ic dziwnego, +e tak si przymila. ie, dziki. &asuj. ,robi dwa kroki w stron drzwi. 9athias wycign rk, jakby chcia zapa! go za rkaw, ale co3n j w ostatniej chwili. ,amiast tego podsun mu pod nos plik z papierami. -aim zatrzyma si. / (ego strata: / rzuci 9at. / "chodzisz, wychodzisz i tysic dukatw lduje w twojej kieszeni. / ie zajmuj si sprztaniem cudzego baaganu. 9athias spojrza na niego z ukosa. / 9j drogi, wanie tym si zajmujesz. &rosz, nie zmuszaj mnie, bym ci baga. 7orzuc poow mojej mar+y. $o kolejne trzysta dukatw. &otem mo+esz wzi! dugi urlop. -aim westchn, spogldajc na papiery, ktrymi potrzsa 9at. ie mg odmwi!8 nie mg zawie! czowieka, ktry pomg mu, gdy by jeszcze modocianym uciekinierem bez znajomoci i reputacji. "zi dokumenty. / " porzdku. ,robi to. ,atrzymaj swoj mar+. Starzejesz si, powiniene zacz! myle! o emeryturze. 9athias usiad i poprawi poy szla3roka. / ie wiem, co bym ze sob zrobi na emeryturze. / #upiby sobie dworek w jakim miym miejscu. <yby spokojnie. 9at ze miechu o mao nie zakrztusi si brandy. / "yobra+asz mnie sobie jako ziemianina w dworku6 ie wytrzymabym nawet miesica. &owodzenia, przyjacielu. 7o zobaczenia, kiedy wykonasz zlecenie. -aim wetkn dokumenty pod tunik. &odszed do drzwi, ale zatrzyma si tu+ przed nimi. / Swoj drog, co to byo za zlecenie, ktre )ai nagle otrzyma6 / -o6 / 9athias obrci si w jego stron. / 2ch, co w *elastire. "rci z nogami jak paki i zakurzony niczym +ebrak. / *elastire6 a rodkowym wybrze+u bdzie zimno o tej porze roku. 9athias skin. / ,imno i szaro. &oczuje si tam jak ryba w wodzie, nie6 -aim wrci mylami do rozmowy na schodach. -zy )ai nie wspomina o cieplejszych stronach6 " co on gra6 "ychodzc z $rzech 7ziewic, -aim odruchowo sprawdzi swoje no+e. ,a kilka godzin miao wsta! so1ce i waciciele tawern wyrzucali ju+ podchmielonych goci na ulic. -aim chtnie wrciby do domu i zosta w +ku przez par tygodni, ale mia robot do wykonania. 7wa dni to zbyt mao czasu. &oprawi pod tunik plik z papierami i sakiewk, po czym mocniej nacign paszcz na ramiona. %tuli si nim jak kokonem, zanim ruszy w powrotn drog przez alejki )ynsztoka.
ROZDZIA TRZECI Josey o mao nie rozpakaa si po raz kolejny, zanim jej powz stan przed domem 2nastasii przy placu $or>elli. ie moga przesta! myle! o rozmowie z ojcem. igdy w +yciu nie czua si tak bezradna. (edyne czego teraz chciaa, to pomwi! o tym ze swoj najlepsz przyjacik. *ya pewna, +e wsplnie znajd jakie rozwizanie. 4okaj w podeszym wieku przytrzyma jej drzwi. "rczajc podbity norkami paszcz jednej z pokojwek i czujc, +e 3utro jest wilgotne od panujcego na dworze chodu, dopisaa niekorzystne warunki pogodowe do listy argumentw przeciw wyjazdowi. $o nie bya dobra pora roku na morskie woja+e. Sam ten argument nie przekonaby jej ojca, ale zamierzaa przy nastpnej rozmowie z nim wytoczy! ca bateri powodw, dla ktrych najlepiej by byo, gdyby zostaa w %thirze przynajmniej do owego )oku. / (osey: / )adosny gos 2nastasii rozleg si echem po atrium, kiedy zbiegaa pospiesznie po schodach. %bie dziewczyny zapay si za rce i ucaoway w policzki. 2nastasia odsuna si o krok. a jej twarzy malowao si zmartwienie. ,e swymi zotymi, uo+onymi w agodne 3ale lokami i oczami niebieskimi jak ocean bya prawdziw piknoci, doskona niczym posg. (osey czua si przy niej nijaka8 miaa zbyt blad cer, zbyt ciemne i cienkie wosy. ciemne i cienkie wosy. / -o si stao, (osey6 -hod0. (osephine daa si zaprowadzi! do przylegajcego do atrium salonu i posadzi! na mikkiej kanapie przykrytej wyszywanymi w zielone licie poduszkami. 2nastasia ucaowaa j ponownie. / -o ci trapi, (osey. %powiedz mi. &osusznie opowiedziaa jej o planie ojca. 4edwie zdoaa sko1czy! i znw wybucha paczem. &rzyjacika podaa jej chusteczk. / $o po prostu niesprawiedliwe. " %thirze jest zupenie bezpiecznie. "ybacz, (osey, ale obawiam si, +e twj ojciec mo+e ju+ nie myle! zbyt jasno. "iesz, jacy s starzy ludzie. "idz duchy w ka+dym ciemnym kcie. / "iem. 2le co bym nie powiedziaa, on i tak mnie nie sucha. ie wiem, co robi!. 7latego chciaam z tob porozmawia!. 9usisz mi pomc, 2nastasio. ie mog opuci! twojego wesela. $o mia by! najszczliwszy dzie1 w moim +yciu: / 9usisz na nim by!: / 2nastasia sama bya bliska ez. / *d / zapewnia j (osephine. / %biecuj. 2le potrzebuj jakiego planu. %jca nie przekonaj proby. / 9ogaby zosta! ze mn. *iorc pod uwag, ile trzymamy stra+y, ten dom jest niemal 3ortec. / ie wiem, czy ojciec by si na to zgodzi. ,awsze bardzo si troszczy o moje bezpiecze1stwo. #iedy mieszkalimy w a>arre, zewszd otaczali nas stra+nicy. -zasem miaam wra+enie, +e si przez nich dusz. / 2le ziemie zachodnie s zupenie dzikie. $o jest %thir8 tu jest cakiem inaczej. / "iem. $ylko nie potra3i przekona! o tym ojca. 2nastasia cisna jej do1. / ie przejmuj si, kochanie, znajdziemy jakie wyjcie. Signa do wisiorka na szyi (osephine. *y ze zota i mia ksztat starowieckiego klucza. / ,awsze bardzo mi si podoba. (est naprawd pikny. &rosty, ale elegancki. / $ata da mi go na czternaste urodziny. $o moja ulubiona bi+uteria. / "iem. ie nosisz niczego innego. / %jciec mwi, +e to klucz do jego serca, +e dziki niemu mogabym mie! wszystko, czego zapragn, i jeszcze wicej. -zasem tata jest najmilszym i najwspanialszym czowiekiem na wiecie. 2ch, jakbym chciaa, +eby przesta si zamartwia! i pozwoli mi tu zosta! do twojego lubu: / a pewno si uda, (osey. "iem: &jdziemy do bazyliki i pomodlimy si o to. (osey otara zy chusteczk. / ie wiem, czy tym razem modlitwy co pomog. $o powa+na sprawa. / ,auwa+ya ura+on min przyjaciki, wic natychmiast si poprawia. / &rzepraszam. (estem po prostu przygnbiona. -hod0my do bazyliki. #iedy szykoway si do wyjcia, lokaj pojawi si w drzwiach. / "ybacz, pani. &rzyby go! do pani. / "pu! go. $o musi by! 9arkus / zwrcia si do (osey. / &rzychodzi codziennie, odkd ogosilimy zarczyny. (est taki romantyczny. &odoba ci si6 &owiedz szczerze. (osephine ucisna j i rozemiaa si. &rzyjemnie byo porozmawia! w ko1cu o czym innym. / (est idealny. *dziecie razem bardzo szczliwi. 2nastasia zachichotaa. / 9arkus jest prawie rycerzem, wiesz6 o, prawie. 7rugi pre3ekt to wysoka ranga, a wkrtce awansuje. (estem o tym przekonana. %bie dziewczyny obrciy si na d0wik ci+kich krokw " drzwiach stan wysoki m+czyzna. / 9arkus: / 2nastasia podbiega do niego i ucisnli si pod brzowym popiersiem jednego z jej synnych przodkw. &o chwili, jakby dopiero teraz przypomnieli sobie o obecnoci (osey, rozdzielili si i usiedli obok niej na kanapie. / 5wielbiam ten mundur. / 2nastasia pogadzia okrg wyha3towany na jego piersi. / (este w nim taki przystojny. 9arkus umiechn si, odsaniajc dwa rzdy rwnych biaych zbw. iedawno zacz zapuszcza! wsy i bokobrody w wojskowym stylu. (osey zmru+ya oczy, prbujc wyobrazi! sobie, jak wygldaby, gdyby zapuci te+ bujn brod. " sposobie, w jaki na ni patrzy byo co, co powodowao, +e czua si nieswojo. / 2 co ty mylisz6 / zapyta. / "ygldam elegancko6 Spucia wzrok. / $ak, bardzo. 2nastasia poklepaa j po kolanie. / *iedactwo. (ej ojciec chce odesa! j z miasta. &rbujemy wymyli!, co zrobi!, +eby moga zosta!. / %desa!6 / "yraz szczerej troski w jego gosie poruszy (osey. *y! mo+e nie powinna czu! si przy nim skrpowana. / , jakiego powodu6 7ziewczyna starannie zo+ya wypo+yczon chusteczk. / 9wi, +e w %thirze nie jest bezpiecznie. <e wybuchaj rozruchy i +e kto nawet zgin. / $o straszne: / zawoaa 2nastasia. / -zy to prawda, 9arkusie6 / %ch, nie ma powodw do obaw. 9ieszka1cy 7olnego 9iasta bez przerwy skacz sobie do garde, jak wcieke bestie, walczce o ochap misa. "ikszo! atakw miaa miejsce wanie tam. / "ikszo!6 2le nie wszystkie6 9arkus strzepn pyek z klapy munduru, dajc do zrozumienia, +e zagro+enie jest znikome. / -zasami poruszenie przelewa si za alej &rocesji, ale nie powinnycie si tym martwi!. (estecie tu bezpieczne jak owieczki w zagrodzie. (osephine nie bya pewna, czy podoba jej si to porwnanie, ale umiechna si uprzejmie. / 9am nadziej, +e uda mi si przekona! o tym ojca. / 9am wietny pomys / powiedziaa 2nastasia. / 9arkus mgby odprowadzi! ci do domu i powiedzie! twojemu ojcu to samo, co nam. $o na pewno by go uspokoio. " ko1cu 9arkus jest o3icerem ;witego *ractwa. / ,robiby to dla mnie6 / zapytaa (osey. $roch niepokoia j myl o tym, +e miaby jecha! z ni do domu, ale szansa na zostanie w %thirze bya du+o wa+niejsza. 9arkus wsta i potrzsn gow. / &rzykro mi, ale nie mog. 9am wa+ne sprawy dzi popoudniu. ,atrzymaem si tylko po to, by przypomnie! 2nastasii o tym, +e jestemy umwieni na kolacj p0niej wieczorem. 2nastasia podniosa si, by uciska! go na po+egnanie. / &amitam o tym. 9aya przygotuje dla nas co specjalnego. / "spaniale. / 9arkus skoni si (osephine i delikatnie ucaowa 2nastasi w policzek. / 7o zobaczenia. (osey zostaa w salonie, kiedy przyjacika odprowadzaa go do drzwi. Syszaa jeszcze, jak si +egnali, potem stracia ich z oczu. 9ino kilka minut, zanim 2na wrcia. (ej oczy byszczay z radoci. / -zy+ on nie jest wspaniay6 (estem taka szczliwa. -zuj jakbym unosia si wysoko ponad caym wiatem. (osephine uciskaa przyjacik i wymruczaa sowa, ktre ta chciaa usysze!. ie moga pozby! si podejrzenia, +e sprawy pomidzy m+em i +on nie bd si ukaday tak cudownie po lubie. 9arkus w towarzystwie zachowywa si odpowiednio, ale jego surowe maniery nie mogy odpowiada! 2nastasii, ktra bya dam skromn i wytworn. ,achowaa jednak swoje obawy dla siebie. 2nastasia bya zakochana po uszy i nie miao sensu psu! teraz jej szczcia. &onadto (osey zastanawiaa si, czy sama nie jest po prostu odrobin zazdrosna, +e jej najlepsza przyjacika wychodzi za m+, podczas gdy ona wci+ czeka na m+czyzn swoich marze1. (ednym uchem przysuchiwaa si radosnej paplaninie na temat wizyt u krawcowej, wyboru orkiestry i innych weselnych przygotowa1. " odpowiednich momentach kiwaa gow i wydawaa z siebie uprzejme pswka, ale mylaa przede wszystkim o wasnych problemach. ,a dwa dni mia odpywa! jej statek. ie moga czeka!, a+ znajdzie niepodwa+alny argument. 9usiaa jeszcze dzi porozmawia! z ojcem. ((( )al obserwowa ich spod pomnika cesarza $roniegera, stojcego na rodku placu $or>elli. "ysoki o3icer stra+y i crka szanowanego polityka caowali si na schodach rezydencji. &re3ekt obiema do1mi zapa zgrabne poladki dziewczyny. " biay dzie1. )al umiechn si8 wkrtce ta historia bdzie na wszystkich jzykach w 'rnym 9iecie. Sam nie rozumia powszechnej 3ascynacji mioci. %ch, nigdy nie gardzi towarzystwem kobiet, zwaszcza takich, ktrych wzgldy moga zdoby! pena sakiewka. $a blondynka bya niczego sobie, ale nie miaby czasu na nic, co trwaoby du+ej ni+ jedn noc. -hocia+ kiedy wykona ju+ swoj prac, mgby rozejrze! si za godn towarzyszk dla modego czowieka z perspektywami na wybitn karier. 9arkus w ko1cu po+egna ukochan. )ai pod+y za nim w bezpiecznej odlegoci. ;ledzenie pre3ekta w jego purpurowym paszczu na szerokich ulicach "zgrza %b3itoci byo najatwiejsz rzecz pod so1cem. "idoki i odgosy 'rnego 9iasta nie rozpraszay go ani troch. 7orastajc, zakosztowa wszelkiego rodzaju luksusu i zbytku, jakie mo+na byo kupi! za pienidze. <ycie )ala pewnie uo+yoby si inaczej, gdyby jego ojciec do+y waciwego wieku, ale przeszkodzi temu los, przynoszc wieci od pewnego kupca z 2rnossi. %ba statki jego ojca znikny podczas sztormu przy wybrze+u B>ekish. ikt si nie uratowa. " jednej chwili )ai z chopca sta si bogaczem. Sprzeda udziay w spce handlowej i kupi wielki dom. ,aprzyja0ni si z crkami i synami najwietniejszych rodzin stolicy. "ydawa sute przyjcia, ktre trway po kilka dni. -ieszy si +yciem, jakiego zawsze pragn. 2+ w ko1cu pienidze si sko1czyy i wkrtce osaczyli go lichwiarze. ,apo+yczy si, by utrzyma! dotychczasowy poziom +ycia, a potem po+ycza znowu, by spaca! poprzednie dugi. ,anim zrozumia, jak gboko si pogr+y, byo ju+ za p0no. ,nale0li go pijanego w sztok w tylnej sali jakiej speluny w 7olnym 9iecie. &iciu barczystych m+czyzn posadzio go ze zwizanymi rkami na rozklekotanym krzele./ &an 2yes nie jest z ciebie zadowolony / powiedzia grubym gosem najwikszy z nich. / "ydajesz jego pienidze, jakby szcza i od p miesica nie widzi, +eby oddawa. 7rugi ze zbirw wycign n+ o ostrzu tak dugim, +e przypomina niemal miecz. / ie jest mdrze denerwowa! pana 2yesa. $eraz my odbierzemy, co jeste mu winien. )ozcili jego ubrania i przetrzsnli je, ale )ai tylko si mia, zbyt pijany, +eby martwi! si o wasne +ycie. 9+czyzna z wielkim no+em opar czubek ostrza pomidzy nogami )ala i szepn mu do ucha. / (e+eli nie masz pienidzy, musisz zapaci! inaczej. 7ali mu prosty wybrA albo zginie, albo odda swemu wierzycielowi drobn przysug, ktra wyrwna rachunki. 9usia tylko kogo zabi!. %wa DprzysugaE zmienia )ala na zawsze. 4k, kiedy wamywa si w rodku nocy do cudzego domu8 gsia skrka, ktra pojawia si, gdy zobaczy sw o3iar pic w swoim +ku8 3ala eu3orii, ktr poczu, gdy wbi n+ w mikki brzuch nieszcznika. (k konajcego by dla niego niczym witeczny hymn, ogaszajcy pocztek nowego +ycia, uwalniajcy go od wszystkich wizi, jakimi sptao go spoecze1stwo, obojtne na jego pragnienia i potrzeby. $amtej nocy wkroczy do wiata, w ktrym w jego doniach spoczywaa wadza nad +yciem i mierci. igdy wicej nie zatskni za swym dawnym +ywotem. $ymczasem pod+ajc za 9arkusem przeszed przez stare =orum. &opoudniami wypeniay je stragany ulicznych sprzedawcw i leniwi spacerowicze. %krzyki straganiarzy wznosiy si ponad szmerem tumu. 9arkus par przed siebie niczym szar+ujcy byk, nie ogldajc si na boki. 4ekcewa+enie niebezpiecze1stw, maych czy wielkich, czyhajcych w miecie byo przywilejem o3icerw ;witego *ractwa. &re3ekt nie ustpowa drogi nawet przeje+d+ajcym powozom. a widok grupy m+czyzn w krwistoczerwonych paszczach, wychodzcych z kupieckiego namiotu, )al ukry si za jednym ze stoisk. 9+czy0ni rzucili jakiego czowieka na bruk przed namiotem i zaczli go okada! biczami. -zowiek ten okryty by jedynie strzpami czego, co musiao by! kiedy eleganckim strojem. &o ziemi potoczya si jego okrga czapka. *iczownicy otoczyli go / )al dostrzeg teraz, +e to waciciel namiotu / i kontynuowali bezlitosn chost, podczas gdy jaka wychuda kobieta, pewnie jego +ona, zaamywaa rce i szlochaa, patrzc na to. -zym zawini ten czowiek6 )ai nawet nie zgadywa. $o mogo by! waciwie cokolwiekA mo+e oszukiwa klientw, a mo+e zaniedba obowizku powieszenia w swoim sklepie wizerunku praata. &odobnie jak ;wite *ractwo, *iczownicy stanowili prawo sami dla siebie i odpowiadali jedynie przed #ocioem. )al omin ich i pod+y za swoim celem, ktry tymczasem znalaz si ju+ po drugiej stronie =orum i szed w stron dzielnicy witynnej. &re3ekt kierowa si do oddalonego o kilka ulic &anteonu, dawniej siedziby poga1skiego kultu. "szed do rodka przez 3rontowe drzwi o pot+nych skrzydach z brzu. )ai tymczasem obszed budynek i podszed do bocznego wejcia, omijajc stosy mieci w wskiej alejce. *ez trudu otworzy prosty zamek czubkiem no+a. "ejcie prowadzio do przepenionego magazynu. &rzez kolejne drzwi po drugiej stronie pomieszczenia dobiegay niskie nuty chralnego piewu. )ai zatrzyma si na chwil, grzebic w du+ej werniksowanej sza3ie. "yj z niej bia sutann i wcign j przez gow. &rzez ramiona przewiesi sobie czerwon stu, wyszywan w zote krgi. 5miechn si sam do siebie i przelizgn si przez drzwi prowadzce do wntrza kocioa. #oliste mury &anteonu sklepiay si ponad gwn komnat. *udynek stanowi architektoniczne arcydzieo i pamita czasy imperialnej wietnoci, kiedy +adna potga nie moga rwna! si z ime. &rzez otwr w su3icie wpadao do rodka wiato dnia / by to kolejny dowd poga1skiej przeszoci wityni. 9odlitewne dywaniki ukaday si w rwne rzdy na uo+onych w czerwono/bia szachownic kamieniach posadzki. #apani wraz z zastpami swych akolitw przechadzali si pomidzy wiernymi, koyszc rytmicznie kadzielnicami i mamroczc pacierze. )al nacign kaptur na gow i pod+y za grup starszych kobiet w czarnych chustach, ktre ze spuszczonym wzrokiem obchodziy stacje na obwodzie wielkiej komnaty. &o chwili zatrzymay si przed gbok nisz, skrywajc szar kamienn statu jakiego witego. ,aciskajc mocno donie, zaczy szepta! modlitwy, wzbudzajc w )alu najwy+sze obrzydzenie. 'dyby ktra z nich odwa+ya si tylko podnie! wzrok, ujrzaaby marmurowy cok posgu, ktry sta w tej kapliczce przed nadejciem &rawdziwej "iary. *y! mo+e bya to podobizna $orima, &ana *urzy, albo Bisu, bogini mioci i mdej poezji. % ktregokolwiek z dawnych bogw by nie chodzio, jego lub jej imi zostao usunite z marmuru, jak gdyby nigdy nie istniao. )al umiechn si pogardliwie. Szkoda, +e ludzi nie da si usuwa! tak atwo jak bogw. (ego praca byaby o wiele atwiejsza. #iedy starsze kobiety poczapay do kolejnej stacji, )al kucn obok 9arkusa, ktry klcza w ostatnim rzdzie, modlc si ze zo+onymi do1mi. &re3ekt ledwie si na niego obejrza. / 7zikuj, ojcze. (a tylko... / ,acz, ale nagle go rozpozna. / )al6 a *oga: -zy ty nie uznajesz +adnych witoci6 )al rzuci okiem na masywn rze0b przedstawiajc &roroka &rawdziwej "iary. 4ord &hebus, ;wiato! ;wiata, wznosi si ponad wysokim otarzem na ko1cu nawy. %dziany by w proste chopskie szaty, ale z jego okrwawionego czoa wybiegay lnice promienie odlane z czystego zota. / ,aczn si przejmowa! *ogiem, kiedy on zacznie si przejmowa! mn. 9arkus rozejrza si. / #to mo+e ci zobaczy!. )al pomyla o tym, zanim do niego podszed. ikt inny nie mg dosysze! ich rozmowy. / ie sdz. $e owieczki za bardzo si niepokoj o zbawienie swoich dusz. $yle tych modw, pomylaby, +e armia -ieni stoi pod bramami, co6 2lbo stary krl 9ithraF powsta z grobu wraz ze swoj wit. &ochwa miecza 9arkusa zazgrzytaa o posadzk, kiedy zmieni pozycj. &orusza si bardzo zwinnie jak na tak pot+nego m+czyzn. / -o tu robisz6 / Skadam tylko ostatni wizyt. 7omylam si, +e nie syszae jeszcze najnowszych wieci6 / (akich6 / "asz wielki mistrz zosta aresztowany. / , jakiego powodu6 )al zo+y donie, jakby zamierza si modli!. / ,drada. &od+eganie do buntu. "szystko jedno. asz dobroczy1ca upewni si, +eby nigdy wicej nie ujrza wiata dnia. / ie mylaem... / $o twj problem, 9arkusie. igdy nie mylisz. 2le skoro gowa twojego zakonu nie bdzie ju+ zawadza!, droga na szczyt jest otwarta dla modych i zdolnych. 2 zwaszcza tych, ktrzy maj przyjaci w )adzie Clektorw. 9arkus wzi gboki oddech. )al da mu chwil na zastanowienie. / -zy wszystko jest przygotowane6 / zapyta. / %czywicie. &lan jest prosty. 7otr tam godzin po zmroku. Sygna... / .lu ludzi przyprowadzisz6 9arkus rozejrza si, a w jego jasnoniebieskich oczach pojawi si cie1 irytacji. / 9am umwionych kilku chopakw, tak jak mwie. iektrzy z nich s mi winni pienidze, a jeden stara si o awans, +eby mc wyprowadzi! si od matki. ,robi, co powiem, bez +adnych pyta1. / 2 potem6 / ie puszcz pary z ust. / 4epiej, +eby tak byo. asz patron nie wybacza bdw. (e+eli ktry z nich pinie swkiem... / "iem, co robi. )al nachyli si nad pre3ektem i praw rk uj go pod okie!. 4ew do1 przycisn do jego boku tak, by nawet przez paszcz i kolczug poczu ukucie trzymanego w niej sztyletu. 9arkus sapn gniewnie, ale nie poruszy si. )al zni+y gos do najcichszego szeptu. / &osuchaj mnie. ie musisz si przejmowa! sze3em. (e+eli to spieprzysz, sam obedr ci ze skry. )ozumiesz6 9arkus skin i )al puci go. Sztylet znikn w rkawie. 9arkus zapa si za bok i wbi oczy w podog. ,acisn wargi. "yra0nie nie przywyk do tego, by traktowano go w taki sposb, ale musia w ko1cu poj!, czego wymaga sytuacja. <ycie ich obu od tego zale+ao. / "e0 wicej ludzi / powiedzia )al. &re3ekt wzruszy ramionami. / &otrzebowabym na to wicej pienidzy. *o+y +onierze nie s tani. )al chcia si rozemia!, ale nie da tego po sobie pozna!. Sign pod sutann. 9arkus zesztywnia i sign ku rkojeci miecza. )ozlu0ni si jednak, gdy )ai poda mu ci+k sakiewk. ,abjca wsta i opar do1 o jego rami. "yglda teraz zupenie jak kapan udzielajcy pouczenia jednej ze swych owieczek. / &amitaj, 9arkusie. <adnych bdw. <adnych wpadek. / ie martw si. *dziemy dokadnie o chwil za p0no, by ich uratowa!. / 2 zabjca6 ,owrogi grymas wykrzywi twarz pre3ekta. / iestety, zginie podczas prby ucieczki. / 7oskonale. -hwil p0niej )al by ju+ na zewntrz i zmierza w stron domu. 9usia zaj! si swoimi wasnymi przygotowaniami. &rzy zachodniej bramie czeka na niego ko1 podstawiony przez kancelari )ady Clektorw. "ierzchowce na zmian miay oczekiwa! przy ka+dym zaje0dzie i garnizonie po drodze. (utro wieczorem zacznie realizowa! plan, ktry przyniesie mu spenienie najwikszych ambicji. "zniesie si wy+ej ni+ kiedykolwiek nio si jego nieboszczykowi ojcu. "krtce bd go nazywa! najstraszniejszym czowiekiem w stolicy, a jedyny powa+ny rywal do tego tytuu, jakiego mia, zginie. (utro wieczorem -aim, ulubieniec 7olnego 9iasta, bdzie martwy. ROZDZIA CZWARTY Kit pojawia si, kiedy -aim szed wanie wsk ciemn alejk pomidzy dwoma rzdami domw " jednej chwili by sam, bacznie wygldajc ukrytych niebezpiecze1stw, a w nastpnej sza obok niego. -zy raczejA kwitowaa obok8 jej drobne stopy nigdy nie dotykay ziemi. / "itaj, #it. 'dzie si znw wasaa6 / (a si nie wasam, kochany. -zasem przemykam tu i tam, a czasem zatrzymuj si, by popatrze! jak stonoga tka swj kokon. -zy wiedziae, +e to robi6 $o niezwyke: 2le nigdy, nigdy si nie wasam. 2 tym razem akurat zajmowaam si twoimi sprawami. %dwrcia si tak, +e wisiaa teraz przed nim gow w d. ic sobie nie robic z grawitacji, jej dugie srebrne wosy spyway na szczupe ramiona. &atrzc na niego, zamrugaa obuzersko 3iokowymi oczami, jakby prbujc powstrzyma! si od chichotu. &ierwszym wspomnieniem -aima byy wanie te oczy, spogldajce na niego ponad brzegiem koyski. #it twierdzia, +e szukaa wtedy modszego braciszka i tra3ia na niego, ale nie wiedzia, czy mo+e jej wierzy!. iezale+nie od tego, czy istniaa naprawd, czy tylko j sobie wyobrazi, bya najbardziej interesujc osob, jak kiedykolwiek spotka. "ydawao si, +e bya wszdzie i widziaa wszystko. &otra3ia wznie! si w niebo tak wysoko, +e traci j z oczu, albo zanurzy! si pod powierzchni ziemi i przynie! stamtd opowieci o tajemnym +yciu nornic i robakw. &o tym, jak -aim straci rodzicw, #it bya jedyn rodzin, jaka mu pozostaa. (e+eli byy czasy, na przykad w trudnym okresie dorastania, +e odpycha od siebie wszystkich innych, #it zawsze postpowaa tak, jak sama chciaa. ic nie mogo zmieni! jej zdania, gdy co postanowia. &od tym wzgldem byli bardzo podobni, ku jego cigemu utrapieniu. / "ybacz. / Skrci w jedn z licznych krtych i pozbawionych nazwy uliczek 7olnego 9iasta. &owoli zapada zmrok. / -+ to za sprawy, moja pani6 9ina go para pijanych marynarzy. (e+eli nawet wydao im si dziwne, +e mwi sam do siebie, nic nie powiedzieli, ale wymienili ciche uwagi, gdy ju+ oddalili si o kilka krokw. -aim przygryz wewntrzn stron policzka i postara si zignorowa! wierzbienie w palcach. / Bubert zmierza do "inoroli / oznajmia #it. -aim dotkn piersi w miejscu, gdzie opasa sakiewka wybrzuszaa jego koszul. / 7obrze. $am wanie id. / ie jest sam. / aprawd6 / &rzyprowadzi ca band zbirw. "ikszo! wyglda na wczgw, ale niektrzy mog sobie nie0le radzi!, jeden z nich jest wydziedziczonym synem al3onsa. -aim umiechn si. %dkd rozpocz swoj obecn karier, #it staraa si mu pomaga!. 9usia przyzna!, +e potra3ia wietnie oceni! ludzkie zdolnoci. "ystarczyo, +e spojrzaa na kogo i wiedziaa ju+, co ukrywa przed innymi. %calio mu to skr tyle razy, +e nie by w stanie policzy!. &roblem tkwi w tym, +e nie mg liczy! na #it zawsze, kiedy jej potrzebowa. 9iaa irytujcy zwyczaj zostawia! go czasem na wiele dni, a potem, co byo nawet bardziej denerwujce, wraca! z wiedz o rzeczach, o ktrych ani ona, ani nikt inny nie powinien wiedzie!. / -zy powinienem si nimi martwi!6 #it wzruszya ramionami i obrcia si na powrt nogami do ziemi. / Bubert jest raczej w dobrym nastroju. 9yl, +e co knuje, ale nie przeciw tobie. / "ic nie musz si niczego obawia!. ,a kolejnym rogiem pojawi si wyblaky szyld iebieskiej "inoroli. *ya to jedna z najstarszych winiarni w %thirze8 przez stulecia przechodzia z rk do rk kolejnych wacicieli, dziedziczona w obrbie jednej rodziny lub odsprzedawana obcym. %becnie nale+aa do pani -larice Benninger, ktr wszyscy nazywali 9atk. -larice dojrzaa -aima, gdy tylko wszed przez rozchybotane drzwi. / -aim: &odesza do niego z drugiego ko1ca sali i uciskaa go serdecznie. *dc tg kobieta po pi!dziesitce, zachowywaa si z 3rywolnoci dziewczyny trzy razy modszej i dwa razy szczuplejszej. Sakiewka schowana pod koszul -aima poluzowaa si pod naciskiem jej pot+nych piersi. / -ieszysz si, +e mnie widzisz, skarbie6 #it zachichotaa, kiedy prbowa uprzejmie wyplta! si z ucisku matrony. %kna "inoroli byy szczelnie zamknite i w sali panowa pmrok. (edyne wiato dochodzio z lampek oliwnych, zawieszonych pod su3item i dwch kamiennych kominkw. 'ste cienie paday na ceglane ciany. )uch by du+y. "ikszo! klientw stanowili wo0nice i tragarze, muskularni m+czy0ni zarabiajcy na +ycie w pocie i znoju. #ilku z nich pozdrowio -aima. %dpowiedzia skiniciem gowy. / Sidziesz przy swoim stole6 / zapytaa 9atka. ,aprowadzia go do ciemnego kta, przy ka+dym kroku koyszc szerokimi biodrami. -aim zdj paszcz i wsun si za st, tak by usi! plecami do ciany. Std widzia zarwno gwne wejcie, jak i drzwi na zaplecze, gdzie przechowywano beczki z winem. / ,otego ?abdzia6 -aim ju+ chcia si zgodzi!, ale powstrzyma si. / ie, dzisiaj bdzie 2sper. " czystym kubku, prosz. "ybucha miechem, apic si obiema do1mi za piersi. / %czywicie, skarbie. "szystkie kubki 9atki s czyste: 7wch staruszkw w wytartych paszczach zachichotao, siedzc nad gr w kamienie, kiedy sza w stron baru. #it przycupna na awce i spojrzaa na -aima. " wietle lampy oliwnej jej du+e oczy lniy jak 3ioletowe klejnoty. / 9asz wic nowe zlecenie6 -aim rzuci miedziaka dziewczynie, ktra przyniosa jego zamwienie. 5miechna si do niego zachcajco, ale odpowiedzia na to tylko skiniciem. / &odsuchiwaa6 / zapyta, kiedy kelnerka odesza. #it owina kosmyk srebrnych wosw wok palca. / 9athias mwi tak gono, +e usyszaabym go z drugiego ko1ca wiata. 9ylaam, +e chcesz zrobi! sobie przerw. -aim pocign yk wina i westchn. / -hciaem, ale czasem ludzie potrzebuj kogo zabi!. $ak mam prac. / 9iaam wra+enie, +e niechtnie si zgodzie. / o c+, nie mogem odmwi! baganiom 9athiasa. / igdy mu nie odmawiasz. / $o przyjaciel. #it opara si na okciu i spojrzaa mu w oczy. / &rzyjaciel nie nara+aby twojego +ycia za par dukatw. ,anim zd+y co odpowiedzie!, drzwi otworzyy si i wszed mody czowiek. ,amkn drzwi za sob i omit izb spojrzeniem pozbawionych wyrazu oczu. *y sam. / Bubert przyszed. 9o+e by popilnowaa jego zbirw6 #it lekko wskoczya na st. / -hyba nie potrzebujesz mojej pomocy. 9o+e lepiej pjd pooglda! robaczki witoja1skie. / (ak chcesz. #it przesza przez cian i znikna, a -aim skupi uwag na modym czowieku przedzierajcym si przez sal. &oczwszy od kapelusza z szerokim opadajcym rondem i groteskowym bkitnym pirem a+ po wypolerowane na wysoki poysk o3icerki, Bubert -laudius Gassili wyglda jak gogusiowaty paniczyk, ktrym zreszt by. 7o lewego biodra przytroczony mia smuky rapier, stanowicy raczej ozdob ni+ prawdziw bro1. ,atrzyma si przed stolikiem -aima, gadzc doni gadko wygolony podbrdek i udajc, +e rozglda si za miejscem. / iebieski sok poluje o pnocy / powiedzia. -aim kopniakiem podsun mu krzeso. / Siadaj zanim zwrcisz na siebie jeszcze wiksz uwag. Bubert poo+y kapelusz na stole i zawoa do kelnerki, by przyniosa mu najlepsze wino, zanim w ko1cu usiad. / 2ch, -aimie. 7obrze ci znowu widzie!, ale nie musisz si obawia!. "szyscy tutaj s gorcymi zwolennikami 4azurowych (astrzbi. &rzysigli nie spocz!, dopki teokraci nie zlec ze swych pozacanych tronw. -aim rozejrza si po izbie. / ,bierasz ma armi, co6 "idziaem dzisiaj kilku +odakw dr+cych ze strachu. Bubert rozo+y rce, jak gdyby udziela bogosawie1stwa. / 4udzie domagaj si wolnoci. (estem tylko skromnym sug powszechnej woli. -aim rzuci na blat sakiewk. / 2 regularne dopywy gotwki ode mnie te+ nie szkodz, prawda6 Bubert wzi mieszek i poo+y go sobie na kolanach. / 2ni troch. (astrzbie s ci wdziczne za tw hojno!. $o dziki darczy1com takim jak ty mo+emy czyni! postpy. -aim nie mg si oprze!. / -zynicie postpy6 Bubert nie dostrzeg sarkazmu. / %czywicie. )oniemy w si. %pracowujemy plany. &ewnego dnia uwolnimy ludzi od tyranii )ady. (u+ wkrtce: )ozejrza si wok, jakby oczekiwa chralnego gosu poparcia. Skino mu kilku zmczonych pijakw, ale wikszo! goci niewzruszenie wpatrywaa si w dna swoich kubkw. / -+. / Bubert odwrci si ponownie do -aima. / $ak si stanie. . tobie rwnie+ bdziemy to zawdzicza!. / 7laczego wic musiae przyprowadzi! ze sob band miniakw na nasze spotkanie6 / Skd...6 / Bubert umiechn si niepewnie. / &owinienem by si spodziewa!. -zekaj po prostu na zewntrz, aby mnie chroni!. 5lice nie s ostatnio bezpieczne. ie miabym obrazi! takiego czowieka jak ty. / 7obrze. -hc unikn! nieporozumie1, Bubercie. Szanuj to, co robisz, cho! nie zawsze si z tym zgadzam. a razie jednak bdzie to mj ostatni datek. / 2le teraz potrzebujemy twojego wsparcia bardziej ni+ kiedykolwiek: Sytuacja staje si coraz bardziej napita. iemal ka+dego dnia organizujemy demonstracje. / )ozumiem, ale mam wasne problemy. / 2le... / &osuchaj, bior urlop od zlece1. / a jak dugo6 / ie jestem pewien. &ar miesicy, mo+e du+ej. Bubert nachyli si nad stoem. / "ic przystp do nas. &rzydaby nam si kto taki jak ty. -aim odepchn pusty kubek. / *ez urazy, ale nie jestem zainteresowany. 9am sympati do waszego przedsiwzicia, a poza tym wszystko, co zatruwa +ycie du+ym szychom, jest dobre dla interesu, ktrym si zajmuj, ale nie potrzebujecie mojej pomocy, +eby podpala! sklepy albo wamywa! si do magazynw. 9asz teraz mnstwo zwolennikw, prawda6 / &ewnie. 9og zebra! cae setki niezadowolonych urzdnikw i wo0nicw, ale potrzebuj wojownikw, -aimie. &rdzej czy p0niej bdziemy musieli stawi! -zerwonym czoa w otwartej walce. &otrzebujemy ci. -aim odchyli si na krzele. "iedzia, czego Bubert chciaA kolejnego pionka do swojej politycznej rozgrywki. 2le -aim nie by tym zainteresowany. 9ia wasne boje do stoczenia. 7atki dla (astrzbi wydaway si dobrym pomysem, sposobem na godne spo+ytkowanie zbrukanych krwi dukatw. $eraz widzia jednak, +e to by bd. / ie, Bubercie. ,gadzam si, +e sprawy w %thirze wygldaj coraz gorzej, ale nie jestem rewolucjonist. &racuj sam. Bubert wsta i zao+y kapelusz. / %3erta pozostanie aktualna, gdyby zmieni zdanie. / ie zmieni. Bubert zacz co mwi!, kiedy #it nagle przenikna przez jego ciao. ic nie zauwa+y, oczywicie, ale musia zaskoczy! go wyraz twarzy -aima, bo przerwa w p sowa. / -aim: / zawoaa #it. / 9asz towa... =rontowe drzwi otworzyy si z hukiem. #lienci "inoroli zamilkli na widok licznego oddziau Stra+y 9iejskiej. *ez sowa wyjanienia stra+nicy zaczli podrywa! goci z krzese i ustawia! ich pod cianami. $gi m+czyzna z otuszczon brod prbowa ucieka!. 7obieg prawie do drzwi, zanim jeden z +onierzy roztrzaska mu gow pak. awet starzy achmaniarze wstali i zaczli potrzsa! kocistymi piciami, ale stra+nicy obezwadniali ka+dego, kto si poruszy. / $woi ludzie mogliby nas ostrzec / sykn -aim. / iektrzy z nich s nowi. / Bubert powoli odsun si od stou. / 2 inni mog by! cigani listami go1czymi. / -udownie. -aim bacznie rozglda si po sali, szacujc odlegoci. / .d0 na zaplecze. (est tam tylne wyjcie. / 7obry pomys. Bubert ruszy w t stron, ale nie do! szybko. "ikszo! stra+nikw zajta bya pozostaymi klientami, ale dwch z nich wraz z dowdc pobiego w jego kierunku, chrzszczc gono kolczugami. -aim podnis si z krzesa i sign za plecy. 'dyby wycign no+e, przelaaby si krew. $o zwrcioby niepotrzebn uwag na niego i "inorol. , drugiej strony, nie chcia dopuci!, by schwytano Buberta. *y wprawdzie hipokryt, pod+egaczem i demagogiem, ale mia serce na waciwym miejscu. ,azwyczaj. -aim opuci rce wzdu+ bokw i zamkn oczy. -hcia uwolni! tylko drobn cz! swych mocy, tylko tyle, by ukry! Buberta za zason ciemnoci, ale cienie z caej izby zgromadziy si wok niego jak !my wok wiecy. #arczma pogr+ya si w mroku tak gstym, +e -aim nie widzia niczego na odlego! paru metrw. % to mu chodzio, ale na tym si nie sko1czyo. #iedy spowity cieniami sun pod cian, poczu chd na karku. "osy na jego rkach stany dba i nagle zascho mu w gardle, kiedy co weszo do sali. ie widzia tego. -okolwiek to byo, doskonale wtapiao si w mrok. -zu jednak, +e sunie przez izb jaka potworna bestia. #arczma wypenia si krzykami i przekle1stwami. Szko tuko si o podog. %kiennice otworzyy si z hukiem, gdy kto wyskoczy przez okno8 a mo+e zosta przez nie wyrzucony. %d strony baru dobiegay ochrype jki. -aim przekrad si do tylnych drzwi i odkry, +e s otwarte na ocie+. , jedn doni na rkojeci no+a wyszed na zewntrz, pozostawiajc za sob izb okryt ciemnoci jak zapomniany grb. ROZDZIA PITY Caim opar si o pokryt biaym popkanym tynkiem cian "inoroli, aby nie straci! rwnowagi od zawrotw gowy. &rzed oczami przebiegay mu czarne kreski. <odek podskoczy mu prawie do garda, ale z wielkim wysikiem powstrzyma mdoci. ,mierzchao. , wntrza karczmy dobiegay gniewne okrzyki. -o si tam wydarzyo6 (ego moce nigdy nie objawiay si w ten sposb. ,wykle musia wyt+y! wszystkie siy, aby przywoa! kilka mglistych cieni, ale tym razem obsiady go jak muchy padlin. . ta istota, ktra poruszaa si w mroku... "zi gboki oddech. 'wiazdy wypeniay ciemniejce niebo. w ksi+yca nie dawa +adnego wiata. $o by ksi+yc -ienia8 to bya noc, kiedy ciemno! z $amtej Strony mo+e przekra! si do wiata miertelnikw. -aim zadr+a, zlany zimnym potem. -holerne legendy. *ajki do straszenia dzieci. "ic dlaczego dr+ysz6 %depchn si od ciany i zacz i!. 5liczka bya pusta. #it, jak zwykle, gdzie znikna. &odobnie jak Bubert, co akurat go cieszyo. +oe czego si nauczy. (ednak po chwili #it pojawia si ponad nim. =iokowe oczy lniy w pmroku. / ieza zabawa, co6 / (asne. (eszcze troch takiej zabawy i bd spa w sodowej skrzyni. %bejrza si przez rami. -zu w trzewiach niepokj, jakby kto go obserwowa. &rbowa zignorowa! to uczucie, ale byo zbyt uporczywe. -o wisiao w powietrzu. 9iasto, ktre nigdy nie byo bezpieczne dla gupcw, dyszao trudn do opanowania 3rustracj. " ka+dej chwili mogo eksplodowa!. / %ch, -aim. igdy bym na to nie pozwolia. / 9wi powa+nie. -o si wydarzyo tam w rodku. / o. "reszcie poszede na cao!. &rzyjemne uczucie, prawda6 &otrzsn gow. $o byo przera+ajce uczucieA caa ta moc przepywajca przez niego, zupenie poza jego kontrol. / $o si nigdy wczeniej nie zdarzyo, #it. 7laczego wanie teraz6 "zruszya delikatnymi ramionami. / Skd mog wiedzie!6 / $o ty si znasz na takich rzeczach, ale nigdy nie mwisz mi nic po+ytecznego. / -+, skoro na nic si nie przydaj... / rzucia gniewnie i znikna w chmurze zielonych i srebrnych iskier. -aim westchn i ruszy przed siebie. $rzy przecznice dalej skrci za rg i zatrzyma si przed ogromnym budynkiem. -iemna brya miejskiego warsztatu growaa nad innymi domami jak wielki czarny lodowiec. *y nieczynny od wielu lat, ale jego widmo wisiao nad 7olnym 9iastem jak zy sen. (edn z pierwszych decyzji #ocioa w niespokojnych latach, jakie nastpiy po przejciu przez niego wadzy, byo uczynienie z warsztatu miejsca, w ktrym przestpcy mogli odpracowa! swe zbrodnie przeciw spoecze1stwu. $ysice skazanych zamknito za jego +elaznymi wrotami. "ikszo! z nich zgina przed ko1cem wyroku, zabita przez sadystycznych nadzorcw albo parszywe warunki +yciowe. ,za pokruszonych murw dobiega +aobny jk. $o na pewno by tylko wiatr wpadajcy do rodka przez wybite okna, ale odgos wzbudza w -aimie niepokj. &rzyspieszy kroku, by jak najszybciej zostawi! upiorny budynek za sob. <aowa teraz, +e nie by do! rozsdny, by odrzuci! propozycj 9athiasa. &rzy tak niespokojnej sytuacji w miecie, ostatni rzecz, na ktr mia ochot, byo nadstawianie karku, wykonujc robot za )ala. 4epiej, +eby to byo najatwiejsze zlecenie w jego +yciu albo kto tego po+auje. %n sam ju+ tego +aowa. 5 wylotu bocznej alejki zaczepiy go dwie wymalowane ladacznice, robic zalotne miny i kuszc obietnic ziemskich rozkoszy. 9in je bez sowa. 5lica przed rozgaziaa si. &rzy obu odnogach cigny si mieszkalne kamienice z parterowymi sklepami. ,za okien dobiegay przytumione odgosy +ycia, miech i pacz, rozmowy i nieartykuowane jki. 9iasto byo +yw istot, godn i dzik pod cienk warstewk ogady. " burzliwych dniach i tygodniach, ktre nastpiy po napaci na jego dom rodzinny, -aim i #it przemierzali bezdro+a jak cigane zwierzta, poruszajc si jedynie w nocy, kryjc si w dzie1, gdziekolwiek znale0li schronienie. (ad wszystko, co udao mu si zdoby! / dzikie jagody i orzechy, nieliczne zwierzta, jakie potra3i schwyta! albo tra3i! kamieniem, kradzione dobra z mijanych gospodarstw. *ardzo wtedy polubi kurniki. Sta si mistrzem w podkradaniu jaj tak, by nie obudzi! picych kur. "ysokie szare mury 4io>ardu, pierwszego prawdziwego miasta, ktre napotkali w drodze na poudnie, napeniy go zdumieniem. -igny si w gr na wysoko! kilka razy przekraczajc wzrost dorosego m+czyzny. ,a tymi kamiennymi barierami wznosiy si dachy i wie+yczki budynkw. igdy wczeniej nie widzia tylu domw w jednym miejscu. &osiado! jego ojca, wliczajc pola i graniczne lasy, zniknaby pomidzy tymi murami. &0niej mia si przekona!, jak may by 4io>ard w porwnaniu z wielkimi miastami poudnia / 9ecantia, a>arre i %thir byy znacznie wiksze i barwniejsze. "tedy jednak, przekroczenie +elaznych bram 4io>ardu byo niczym przejcie do innego wiata, krainy zgieku i poruszenia, gdzie ka+dy spieszy do swoich interesw. D.nteresE by nowym sowem, ktre pozna w tamtym miejscu. a sam jego d0wik czu, +e serce bije mu szybciej. $ym wanie chcia by!A czowiekiem interesu. ie trwao dugo, zanim pozna ciemniejsz stron miejskiego +ycia. 7la modego chopca bez rodziny miasto byo przera+ajcym miejscem. Sypia w zaukach, na stosach mieci. &rzez niemal miesic nocowa pod stosem porzuconych skrzy1 transportowych, dopki czyciciele ulic ich nie usunli. &rzenosi si z miejsca na miejsce, wiecznie godny i niepewny kolejnego posiku. (e+eli na pocztku myla, +e w miecie przynajmniej jest bezpieczny, pierwsze spotkanie z ulicznym gangiem uwiadomio mu jego bd. 'rzeba wanie w beczce zgniych jabek, kiedy usysza za sob szyderczy miech. %toczy go tuzin starszych od niego mokosw. &obili go brutalnie za to, +e wkroczy na ich terytorium. &0niej wiedzia ju+, kogo unika! i przemyka przez slumsy jak szczur, majc za towarzyszk jedynie #it. (ednak od ulicznych zbirw gorsi byli stra+nicy. -i pierwsi chcieli tylko zabra! ci jedzenie i cokolwiek jeszcze miae przy sobie8 w najgorszym razie troch obi!. 2le kiedy dwch +onierzy zacigno go w tyln alejk po kradzie+y owocw ze straganu, wiedzia, +e na kilku siniakach si nie sko1czy. #it bezsilnie miotaa si nad ich gowami, podczas gdy jeden z nich go przytrzymywa, a drugi rozwizywa mu spodnie. -aim prbowa si opiera!, ale oberwa w twarz tak mocno, +e upad na ziemi. &omie1 gniewu wci+ pon w jego piersi, kiedy tylko wspomnia ten dzie1, ale wraz z nim rwnie+ iskra eu3oriiA kiedy tylko zaczli go obmacywa! swymi ci+kimi do1mi, co w nim wybucho. ajpierw myla, +e zwymiotuje. &otem za!mio mu si przed oczami. 'dy stra+nicy poo+yli go na brzuchu, cienie w gbi alejki zaczy narasta!, mienic si intensywnymi odcieniami czerni i szaroci. (ego zy mieszay si z ulicznym pyem, ale nagle wydarzyo si co niezwykego. -ie1 si poruszy. %czywicie widzia wczeniej poruszajce si cienie, kiedy chmura przechodzia przez so1ce albo przemieszcza si przedmiot przysaniajcy wiato. $ym i razem jednak cie1 wychyn spod sterty poamanych deck jak czarna macka albo rozlewajca si plama smoy. % dziwo, -aim nie przestraszy si go. Stra+nicy tym czasem nic nie widzieli8 jeden przytrzymywa ramiona i chopca, a drugi mocowa si z jego spodniami. 'dy cie1 si zbli+y, -aim nie poruszy si8 chcia wiedzie!, co to jest, ta peznca, bezksztatna ciemno!. 'dy dotkna jego doni, poczu przejmujcy chd, jakby zanurzy rk w wiadrze lodowatej wody. #rzykn. &rzytrzymujcy go +onierz kaza mu si zamkn!, ale przy tym poluzowa uchwyt na tyle, by -aim mg si poruszy!. "ierzgn i kopn stra+nika. 'dy tamten zapa go za twarz, ugryz do1 tak mocno, a+ ciepa, sona krew wypenia mu usta. "rzask blu przeszy noc, a -aim si uwolni. ie waha si ani chwili, tylko podcign spodnie i pobieg. ,e strachu jego serce walio tak mocno, +e huczao mu w uszach. &orzuci to wspomnienie i skierowa kroki w stron 'rnego 9iasta. 7wie rzeczy byy jasne. &o pierwsze, nie mg ryzykowa! korzystania ze swoich mocy, dopki nie bdzie wiedzia, co wydarzyo si w piwnicy. ie mg straci! panowania nad sob. &o drugie, musia unika! na razie kontaktu z 4azurowymi (astrzbiami. &owziwszy te decyzje, poczu si troch lepiej. &otem przypomnia sobie, +e zostawi w karczmie paszcz. oc bya chodna. ,garbi si i pospieszy przez cieniste uliczki miasta. 5piorne obrazy przeszoci nie odstpoway go jednak na krok.
ROZDZIA SZSTY Caim obudzi si, gdy zaczynao wita!. 7ugie cienie rozcigay si na pododze sypialni. a stoliku nocnym le+aa skrka +ytniego chleba i dwie pestki ze liwek. " jego gowie koatay si resztki snu. $o by ten sam sen co zawsze. &oncy dom. -iaa na podwrku. &ytania bez odpowiedzi. "estchn gboko i wsta z +ka. 5my si, a potem poszed do sza3y i wycign strj roboczy. #it pojawia si za nim, gdy wanie wciga spodnie. / (est na co popatrze!. 'otowy6 / &rawie. ,atkn za pasek czarny kaptur i par czernionych smo rkawic. ie przewidywa dzi wieczorem +adnych trudnoci. &rzestudiowa dokumenty przekazane mu przez 9athiasa. Stary czowiek bez ochrony8 prosta sprawa, wejdzie i wyjdzie zanim zegar w kaplicy Septona wybije pnoc. &rzypi do paska no+e i zarzuci na ramiona redniej dugoci paszcz koloru starych pomyj. ie goli si8 kilkudniowy zarost sprawi, +e trudniej bdzie go zidenty3ikowa! w ciemnoci. %dwrci si do #it, ktra lewitowaa ponad jego +kiem. 9iaa na sobie krtk sukienk w kolorze szmaragdu. a jej piersiach ta1czyy iskry. / Szczerze mwic, wci+ nie rozumiem, dlaczego si zgodzie / powiedziaa. / awet gdyby wyrzuci wikszo! swoich pienidzy, wci+ miaby do!, aby starczyo na kilka tygodni albo i miesicy, przy twoim poziomie +ycia. / )ozejrzaa si po mieszkaniu, unoszc brwi w wyrazie dezaprobaty. -aim nie mia ochoty na dyskusje. #oncentrowa si ju+ na zadaniu, przebiegajc w mylach wszystkie dane, szukajc szczegw, ktre mg przeoczy!, przewidujc mo+liwe zagro+enia. / 9athias by w ci+kiej sytuacji. &o prostu oddaj mu przysug. -o jeszcze mam ci powiedzie!6 / 2 czy ten rozpasy kutwa wywiadczy ci kiedy jak przysug6 $raktuje ci jak tresowanego ogara. "ystarczy, +e pstryknie palcami i robisz, co ci ka+e. -aim wzi reszt potrzebnych rzeczy i ruszy do wyjcia. / "iesz, +e to nieprawda. #it pod+ya za nim, bawic si wosami. / 7obrze, po prostu nie chc, +eby dzisiaj wychodzi. -o dziwnego wisi w powietrzu. ,atrzyma si przed drzwiami. -zu co podobnego tu+ po przebudzeniu / jaki pierwotny, nieokrelony lk. ie zastanowi si nad tym, uznajc, +e to pewnie niepokj przed dzisiejsz robot, ale teraz to uczucie powrcio, wywoane sowami #it. / -o takiego6 / zapyta. / ie wiem. 2le mam ze przeczucia. "szystko jedno. -hod0my ju+, skoro tak si wyrywasz. / ie... / %detchn gboko. / " porzdku, jestem gotowy. / ;wietnie. 7o zobaczenia na zewntrz. #it znikna za drzwiami. )zasem c'ciabym, eby bya prawdziwa. %tworzy zamek. +$gbym wtedy skrci, jej ten !iczny kark. -aim wyjrza na korytarz. *y pusty. "ychodzc, nacign na gow kaptur paszcza. #it doczya do niego na zamglonej ulicy. =runc obok niego gwizdaa jak tajemnicz melodi, ktra brzmiaa niczym marsz pogrzebowy. -hcia jej powiedzie!, +eby si zamkna, ale wiedzia, +e wtedy zaczaby gwizda! jeszcze goniej. &rzynajmniej bya to dobra noc do pracy. 'wiazdy kryy si za grub zason chmur. #si+yc wyglda co kilka chwil tylko po to, by zaraz znw znikn!. , przyzwyczajenia zmierza do celu okr+n drog. a ulicach nie byo wielu pieszych. ,bli+aa si zima i dni staway si coraz krtsze8 ludzie wracali do domw wczeniej. -aim jednak lubi orze0wiajcy chd zimowych nocy. 'dy temperatura spadaa, ludzie stawali si mniej czujni, a stra+nicy powicali wicej uwagi ogrzaniu si ni+ pilnowaniu swoich stanowisk. ,atrzyma si przy alei &rocesji. Szeroka promenada cigna si a+ do =orum w centrum miasta. 9odlitewne minarety wznosiy si ponad okazaymi dachami pustych o tej porze budynkw rzdowych. ,a nimi widniay jeszcze wy+sze, cho! niedoko1czone, wie+e nowej katedry. a ich szczytach pony ognie, zwiastujce wszystkim panowanie &rawdziwej "iary. a widok patrolu przemierzajcego alej -aim przykucn za poczerniaym i zanieczyszczonym przez gobie posgiem jakiego martwego bohatera. 7rzewce wczni stra+nikw uderzay o stary bruk jak podkowy czterdziestono+nej bestii. #iedy zniknli za rogiem, -aim ruszy do przodu. " wieczornym pmroku by tylko jednym z wielu cieni. "zdu+ ulicy po jej drugiej stronie cign si mur wysoki na dwa metry, postawiony by powstrzymywa! motoch, ale poprzecinany tyloma posterunkami i bramami, w wikszoci niepilnowanymi, +e nie stanowi tak naprawd +adnej przeszkody. ,a murem zaczynao si ju+ 'rne 9iasto. -aim trzyma si bocznych uliczek, unikajc szerokich bulwarw, przecinajcych grd na krzy+ niczym wtek i osnowa na tkackim kronie. Szklane lampy owietlay obsadzone drzewami aleje. ,a wysokimi bramami stay w milczeniu rezydencje z drewna i kamienia. a skrzy+owaniu min grup szlachcicw, idcych w otoczeniu lokajw i ochrony, ale nie zwrcili na niego uwagi. &od+ajc pospiesznie ze zgarbionymi ramionami, wyglda jak jeszcze jeden suga posany przez swego pana. / 7okd idziemy, tak waciwie6 / #it zatrzymaa si, by pogaska! bezpa1skiego kota. ,wierz pod+yo za ni, co znaczyo, +e cigno za -aimem jak zagubione dziecko. , trudem powstrzyma ochot, by je kopn!. / a Cskwilin. / ie mia ochoty z ni rozmawia!, ale liczy na to, +e dziki temu zapomni o tym gupim kocie. ,amiast tego #it dmuchna kotu w ucho, co sprawio, +e zawy jak raniony wistak. / $o si nazywa awans spoeczny. 9am nadziej, +e pomylae o tym, +eby za+da! za to du+ych pienidzy. Bej: 9o+e moglibymy po robocie zosta! na kilka dni w ich domu. =ajnie by byo pomieszka! przez chwil w jakim normalnym miejscu, a nie w tej dziurze, ktr nazywasz mieszkaniem. / ie zostan tam po robocie / odpowiedzia. / &owiedziane jak przystao na zawodowca. ,adanie wykonane i znikam. 2le dlaczego nie mo+emy zosta!6 "tpi, +eby waciciel protestowa, po tym jak poder+niesz mu gardo. 2 je+eli si brzydzisz, mo+emy po prostu omija! pokj z ciaem. 9ielibymy mnstwo miejsca... / (este stuknita. "iesz o tym6 / $ak tylko zaproponowaam. " miar jak wspinali si na Cskwilin, domy staway si coraz wiksze i ka+dy by bardziej okazay od poprzedniego. .ch ciany, wolne od brudu i osadu, poyskiway koci soniow i ososiowym marmurem. a ulicy nierwny bruk ustpi gadkim kamieniom. -aim powtarza w mylach szczegy planu. 7wa dni to nie byo wiele czasu na przygotowania, ale zrobi z niego dobry u+ytek. ,lokalizowa dom celu, trzypitrow rezydencj w stylu 'racciana stojc u wierzchoka placu ,ao+ycieli. "iksz cz! pierwszej nocy spdzi rozpoznajc teren. 7om wyglda do! ponuro. %twory wysokich okien w 3asadzie z czarnego kamienia przypominay puste oczodoy. "ysoki mur otacza posiado!. "stpu bronia wielka i okropnie brzydka brama z kutego +elaza. / ?adnie tu. / #it uniosa si w powietrzu, by zajrze! ponad mur. / 7u+o adniej ni+ w tej stodole, w ktrej mieszkasz. / &o prostu wejd0 tam i si rozejrzyj, dobra6 5miechna si do niego z wy+szoci i przenikna przez kamienn cian. -aim zanurzy si w zauek, ktry oddziela t posiado! od ssiedniej. , tyu znalaz wejcie dla su+byA prost drewnian bram zamknit od wewntrz. " uamku sekundy znalaz si po drugiej stronie, nasuchujc odgosw alarmu. a podwrku panowaa jednak cisza. ,godnie z in3ormacjami od 9athiasa, nie byo tu +adnych stra+nikw ani psw, za co by szczerze wdziczny, chocia+ na wszelki wypadek i tak przynis ze sob kawaek wie+ego misa. " +adnym z okien nie palio si wiato. -aim podbieg do budynku. ;ciany wyo+one byy kamienn kostk. 7okumenty 9athiasa sugeroway, +e najatwiej bdzie wama! si przez tylne drzwi i stamtd przedosta! si na gr. &lik zawiera rwnie+ szczegowe plany piter z zaznaczonymi wejciami i klatkami schodowymi. &okoje celu znajdoway si na pnocno/ wschodnim rogu ostatniej kondygnacji. (edyny suga, lokaj w rednim wieku, spa na pierwszym pitrze. $o by rozsdny plan, ale -aim od razu go odrzuci. "ywa+enie drzwi byoby zbyt gone8 kto mgby si obudzi!. &onadto nie lubi, kiedy kto sugerowa mu, jak ma wykonywa! swoj prac. &rzykucn w cieniu rzucanym przez budynek i sign do sakwy po lin. ,awiza na niej ptl zaciskow. Bak nie zaczepiby si na upkowym goncie, a poza tym narobiby zbyt wiele haasu, ale jak w przypadku wikszoci du+ych domw, tak+e ten mia kilka kominw. -aim przerzuci koniec liny nad krawdzi dachu. ,a trzecim razem ptla zahaczya o co. Szarpn ni kilka razy, ale nie pucia. ,aczep by mocny. )ozejrza si jeszcze raz po podwrku i zacz pi! si w gr. a dachu czekaa na niego #it, rozo+ona wygodnie na dachwkach. / -zy zajmie ci to ca noc6 / zapytaa. -aim zebra lin. ,win j i poo+y przy kominie, o ktry bya zaczepiona ptla. / 9ylaem, +e chcesz tu zosta! du+ej. 5siada. / 9o+emy6 " rodku jest naprawd piknie. 9usisz zobaczy! te krysz... / (aka stra+6 #it parskna z irytacj i poo+ya si z powrotem. (ej wosy tworzyy srebrzyst kau+ wok gowy. / ie. / 4okaj pi6 / $ak myl. / ie sprawdzia6 / %czywicie, +e sprawdziam. "szystkie wiata s zgaszone i nikt si nie rusza. / 7obrze. ,ignorowa jej spojrzenie i przeszed na pnocno/wschodni rg dachu. &oo+y si na brzuchu i wychyli si poza brzeg. %kno, ktre go interesowao, byo dokadnie pod nim. &rzerzuci nogi przez krawd0, wycelowa najdokadniej jak mg i zeskoczy. "yldowa na spadzistym daszku nad oknem niemal bezgonie. Stamtd bez trudu ju+ zsun si na parapet, .ile stan na nim bardzo ostro+nie. *udynek mia swoje lata i kamienna pka bardzo atwo moga si ukruszy! albo urwa!. ic takiego jednak si nie stao. %kiennice byy zamknite od rodka. -aim wzi do rki cienki stalowy prt przytroczony do paska i wsun jego zakrzywiony koniec pomidzy drewniane skrzyda. &o chwili udao mu si zahaczy! zapadk i unie! j. %tworzy okiennice. %kno nie byo zabezpieczone. 5chyli je na tyle, by mg wsun! si do rodka. ,atrzyma si, gdy jego stopy dotkny podogi w korytarzu. (edn rk wsun pod po paszcza i poo+y do1 na rkojeci no+a. $o by najtrudniejszy moment. -zy kto go sysza6 asuchiwa odgosw ruchu, powietrza wciganego gwatownie przed krzykiem. awet stary czowiek mg narobi! niezego haasu, a w tej okolicy stra+nicy zjawiliby si byskawicznie. 4os sprzyja -aimowi. " domu byo zupenie cicho. #orytarz bieg przez ca szeroko! pitra a+ do klatki schodowej, prowadzcej na dolne kondygnacje. $rzecie drzwi po prawej prowadziy do sypialni celu. -aim stpa ostro+nie po drewnianej posadzce. ,atrzyma si przy pierwszych drzwiach i nastawi uszu. "edug jego in3ormacji crka celu miaa pi! lat. &owinna teraz mocno spa!, ale dzieci w tym wieku potra3i by! nieprzewidywalne. &rzez szpar pod drzwiami nie wida! byo +adnego wiata, ale -aim odczeka chwil, zanim ruszy dalej. ie lubi krzywdzi! niewinnych, zwaszcza dzieci, ale za chwil mia uczyni! z tej dziewczynki sierot. 5obi to w imi wyszego dobra. -el by ndznikiem, ktry po stokro! zasu+y na mier!. (ego crce na pewno lepiej bdzie bez niego. Jasne. Tak wanie byo z synem diuka 5einarda, prawda4 -aim uciszy te myli i podszed do trzecich drzwi, prowadzcych do gwnej sypialni. &raw doni wycign n+ z pochwy, przekrci klamk i uchyli drzwi. " pomara1czowym blasku kominka dostrzeg zarysy pokoju, ktry by wikszy od caego jego mieszkania. &od cian stao wielkie +ko z baldachimem, ale miejsca starczyo tak+e na du+e biurko, 3otel, sekretarzyk i komod z r+anego drzewa. ?+ko byo puste, nienaruszona pociel le+aa rwno na wysokim materacu. -aim rozejrza si powoli, a+ odnalaz swj cel w 3otelu przy biurku. #osmyki biaych wosw opaday na oparcie. &odkrad si do niego i, apic za wosy, d0wign gow. 5nis suete, lnicy w wietle ksi+yca. %strze zawiso w powietrzu, gdy -aim spojrza w d na sw o3iar. ie wierzy wasnym oczom. ((( / -zy mo+emy ju+ i!6 &rosz6 #it siedziaa na biurku i przygldaa si zwokom starca. 'dy tylko dowiedziaa si, +e to nie on pozbawi o3iar +ycia, stracia ochot, by zosta! tu du+ej, ale -aim nie by jeszcze gotowy. ie mg wyj!, dopki nie zrozumia, co si stao. -zy kto inny wykona t robot6 $o byo intratne ziemie, a chtnych do pracy nie brakowao. &odrzynanie garde miao w %thirze tradycj sigajc czasw imperialnych, na dugo zanim -aim przyby do tego miasta. %krucie1stwo stosunkw politycznych w imei znane byo na caym wiecie i nic si pod tym wzgldem nie zmienio pod panowaniem #ocioa. 2le 9athias zwykle upewnia si, +e ma wyczne prawa do zlecenia. &rawd mwic, mia na tym punkcie obsesj, bo dba o swj interes. -aim opar si o biurko. #arty pergaminu le+ay na winiowym blacie, przytrzymywane zdobionymi przyciskami z brzu. "ntrze szklanki pokrywa cienki osad. &owcha j. "ywar z kopru / rodek na bl gowy. a pce ponad pulpitem sta w glinianej ramce portret modej dziewczyny o wyrazicie zielonych oczach i czarnych lokach, otaczajcych ksztatn twarz. Siedziaa w eleganckiej pozie z do1mi w rkawiczkach zo+onymi na kolanach. Spojrza raz jeszcze na zmarego. ie wyglda na sawnego generaa. ,e swymi pocigymi, smutnymi rysami i orlim nosem przypomina raczej uczonego. )ozchestany szla3rok odsania pokaleczon pier. )ozrban byoby lepszym sowem. )any wyglday tak, jakby zadano je tasakiem do misa. -aim nachyli si. ieco krwi zebrao si na kolanach starca, ale byo jej niewiele jak na tak powa+ne rany. 7ywan pod siedzeniem by niemal cakiem czysty, poza kilkoma maymi plamami. %3iara miaa szeroko otwarte oczy i napite minie twarzy. (ej rce zwisay bezwadnie po obu stronach ciaa. ie byo +adnych ladw po wizach na nadgarstkach, ale na obu doniach lniy piercienie, w tym zoty sygnet z du+ym berylem. -aim zmarszczy brwi. <aden zbir z )ynsztoka nie pominby takiego upu, za ktry dostaby solidn zapat u ka+dego pasera. &oza tym, na ciele nie odnalaz +adnych ladw walki, wic albo starzec zosta zaskoczony, albo pozwoli zabjcy zrobi! swoje bez stawiania oporu. 2lbo te+ by martwy, zanim zadano rany na piersi. -aim rozwa+y mo+liwe przyczyny zgonu. &obie+na inspekcja wykluczya uduszenie, trucizn i tpe narzdzie. ,na kilka trucizn, ktre mogy sparali+owa! czowieka, ale byy one drogie i trudne do zdobycia. ,reszt po co u+ywa! trucizny, je+eli potem zamierzasz o3iar zaszlachtowa!6 -hyba, +e chodzio o przekazanie wiadomoci. 2le komu6 / -aim6 / odezwaa si #it. %bszed o3iar i spojrza jej przez rami. #t nie by odpowiedni. ,abjca musia zada! rany od przodu, chyba +e mia wsplnika. 9o+liwe scenariusze przebiegay przez myli -aima, kiedy znw stan z przodu 3otela. #ucn, i nie zdejmujc rkawiczki wo+y palec w ran na piersi starca. $kanka wok rany prawie cakiem sczerniaa, a rana bya znacznie gbsza ni+ sdzi. 5derzenie pogruchotao mostek. $o nie by tasak. ,abjca musia u+y! czego ci+szego. 2le czego6 Siekiery6 -aim mia wra+enie, +e widzia ju+ kiedy co takiego, ale nie mg sobie przypomnie! gdzie. "sun palce gbiej w ran, ignorujc gone wyrazy obrzydzenia ze strony #it, i dokona kolejnego zaskakujcego odkrycia. ,mary nie mia serca. #it owina sobie kosmyk wosw wok palca. / 7obra. )obota wykonana. -hod0my std, zanim kto nas znajdzie z t skamielin. / ikt... agle drzwi si otworzyy. -aim trzyma w doni n+, .mim jeszcze zd+y si cakiem obrci!. ,atrzyma si u p kroku na widok dziewczyny, ktra wesza do pokoju. $o nie byo dziecko, ale kwitnca moda dama. 7robne ciao okrywa szla3rok z wysokim konierzem. (asna tkanina poyskiwaa w sabym wietle sypialni. =alujce loki i opaday na krge ramiona i podkrelay arystokratyczne i rysy twarzy. Szmaragdowe oczy janiay w ciemnoci jak zielone pomienie zamknite w klejnotach. / %jcze, chciaabym, +eby przemyla... / &rzerwaa, gdy zauwa+ya -aima. " nastpnej chwili jej spojrzenie pado na starca w 3otelu. ,apaa si za brzuch i otworzya usta. -aim skoczy.
ROZDZIA SIDMY Josey wbijaa wzrok w prosty biay baldachim rozwieszony nad jej +kiem i prbowaa uo+y! si wygodnie na puchowym materacu, ale za nic nie moga zasn!. <odek zwin jej si w may supe. -hocia+ przez dwa dni nie przestawaa si nad tym gowi!, nie znalaza rozwizania swojego dylematu. &rzy kolacji ojciec oznajmi, +e jej statek ma wypyn! jutro z porannym odpywem. (utro: #iedy ojciec odszed do sypialni, wezwaa powz i pojechaa na nieszpory / nie do bazyliki, ktr pomimo zota i przepychu uwa+aa za zimn i nieprzyjemn, ale do wityni niedaleko =orum, ktr pamitaa jeszcze z dzieci1stwa. #oci w. 2zariego by may i skromny, z prostymi gipsowymi cianami i oszczdnym otarzem, ale czua si w nim swojsko i przytulnie jak w objciach ojca. -zua si tam bezpieczna. awet znajome pieni i uroczysta liturgia nie mogy jednak uspokoi! jej obaw. ie potra3ic znale0! pocieszenia w modlitwie, wrcia do domu rwnie przygnbiona, jak przed wyjciem do kocioa. &rzed snem napisaa list do 2nastasii, a w nim szczere przeprosiny zroszone zami. &isaa jak bardzo jej przykro, +e opuci wesele swojej najdro+szej przyjaciki. , ka+dym sowem listu ojciec stawa si coraz bardziej obcy jej sercu, a+ pod koniec mogaby niemal powiedzie!, +e go nienawidzi. 9imo to rozumiaa, +e powoduje nim troska o jej +ycie i jako posuszna crka powinna to uszanowa!. 2le zamiast tego jeszcze bardziej chciaa mu si sprzeciwi!. ie .n la ju+ dzieckiem. 9oga sama o sobie decydowa!. " ko1cu nie moga ju+ du+ej znie! natoku myli w swojej gowie i wstaa z +ka. ie zatrzymaa si, by zapali! wiece z obawy, aby nie straci! po drodze determinacji. &o ciemku wysza z pokoju. " korytarzu zawahaa si na moment, zastanawiajc si, co ma powiedzie!. %jciec obali wszystkie jej logiczne argumenty przeciwko wyjazdowi. (ak inaczej miaa go przekona!6 a moment niepokj niemal j sparali+owa. 9ogaby poczeka! do rana, porozmawia! z nim, kiedy bdzie wypoczty i przychylniej nastawiony. Nie, musz to zrobi, teraz. a palcach podesza do drzwi sypialni ojca. *yy uchylone i przez szpar dobiegao zza nich sabe wiato. ie spa8 mia w zwyczaju czyta! do p0na. (osey wzia gboki oddech, zapaa za klamk i popchna drzwi. atychmiast zacza mwi! w obawie, +e za chwil mo+e si ju+ na to nie zdoby!. / %jcze, chciaabym, +eby przemyla... Sowa ugrzzy jej w gardle, gdy dostrzega upiorn scen. %jciec siedzia przy biurku z gow odrzucon do tyu. 'boka krwawa rana ziaa w jego piersi niczym groteskowe drugie usta. &onad nim sta m+czyzna odziany od stp do gw w czer1 i stonowane szaroci. 'orca +! wypenia gardo (osey. &oo+ya rk na brzuchu, czujc, +e zaraz zwrci resztki kolacji. ,acza krzycze!. 9+czyzna w czerni skoczy. igdy nie widziaa, by kto porusza si tak byskawicznie. (ego ruchy byy tak pewne i szybkie. ,anim jakikolwiek d0wik wydoby si z piersi (osey, zapa j za jedno rami i poo+y do1 na jej ustach z tak si, +e rozci jej warg. (osey skamieniaa ze strachu. " ustach czua posmak skry z rkawiczki obcego. ,abjca by silny, zbyt silny, +eby moga si wyrwa!, ale kiedy cign j w stron +ka, zdobya si na opr. ,acza si wyrywa! i kopa!. 9+czyzna unis j jak mae dziecko i rzuci na materac. a chwil zwolni chwyt, wic szarpna si mocno, prbujc uciec, ale przycisn j twarz do +ka. 5syszaa trzask rozdzieranego ptna i poczua, jak wykrca jej rce za plecami i wi+e je kawakami porwanego przecierada, po czym to samo robi z kostkami u ng. (eden ze strzpw wcisn jej midzy zby i zawiza z tyu gowy. 4e+aa unieruchomiona, oddychajc ci+ko i prbujc dosysze! cokolwiek, co pozwolioby jej odgadn! dalsze intencje zabjcy. agle jednak poczua, +e przesta j przytrzymywa!. -zekaa, a+ stanie si co potwornego. / $eraz mo+emy i! / powiedzia. %brcia gow. -zy mwi do niej6 ie zamierzaa nigdzie z nim i!: &okj by jednak pusty. %prcz nich dwojga by tam tylko jej zmary ojciec. 7o gbi poruszy: j przera+ony wyraz jego twarzy. &rbujc zrozumie!, co wycierpia, trzsa si z gniewu. a dole co hukno gono, a po chwili ci+kie buty zaomotay na schodach. #to nadchodzi: =enrik musia si obudzi! i wezwa! pomc. %wadna ni 3ala ekscytacji. Teraz dopadnie ci sprawied!iwo,6 7rzwi do sypialni otworzyy si szeroko i do rodka wpado czterech m+czyzn w mundurach ;witego *ractwa. $rzymali w doniach obna+one miecze i unosili nad gowami latarnie. (osey krzyczaa najgoniej jak moga przez pcienny knebel, ale +onierze nie zwracali na ni uwagi, przeszukujc pokj. &rbowaa skin! w stron okna i niemal westchna z ulg, kiedy jeden z +onierzy podszed do niego, ale zadowoli si przelotnym spojrzeniem i powrci do przetrzsania sypialni. 7ziewczyna zacza kopa! i krzycze!. (eden z ludzi podszed do niej, przysuwajc latarni do jej twarzy. / -o ona tu robi6 / 9o+e usyszaa haas i przysza zobaczy!, co si dzieje / powiedzia mody +onierz o pulchnej twarzy. / %na nie powinna ju+ oddycha! / odrzek pierwszy. / "szystko spaprane. / -o jest spaprane6 / zapyta jaki gos z korytarza. (osey nie rozumiaa w ogle zachowania +onierzy, ale uspokoia si na widok 9arkusa. "yglda tak przystojnie w mundurze pre3ekta, +e poczua drobne ukucie zazdroci, +e jest zarczony z 2nastasi. &o chwili jednak wrcia mylami do swojej obecnej sytuacji. -hrzkna przez knebel i potrzsna zwizanymi rkami. &ierwszy +onierz wskaza na ni czubkiem swojego miecza. / ie zabi jej, tylko zostawi zwizan. / "idz. / 9arkus podszed do +ka. / 'dzie jest zabjca6 / ie byo go tu. 9arkus uderzy pici w otwart do1. / iech to szlag: Cpps, 4auk, id0cie przeszuka! teren. ,agwi+d+cie, je+eli co znajdziecie. / 9o+emy zaatwi! j tak samo jak tamtego / powiedzia pierwszy +onierz, gdy jego dwaj koledzy opucili sypialni. 9arkus skin. / ,ajmij si tym, byle szybko. (osey rozpaczliwie prbowaa uwolni! si z wizw, ale +onierz przytrzyma j w biodrach i mocno pocign za wosy. #rzykna, gdy ostrze no+a dotkno jej odsonitej szyi. / ie: %detchna z ulg, gdy ostrze si odsuno. &o nosie ciekaa jej du+a za. / ie tutaj / orzek 9arkus. / ,abierz j do jej sypialni. -o oni robili6 (osey prbowaa krzycze!, ale stracia oddech, gdy +onierz brutalnie przerzuci j sobie przez rami. &okj obrci si wok niej8 przed oczami mign jej obraz martwego ojca. ,acza paka!, podczas gdy jej oprawca kierowa si do drzwi. agle sypialnia eksplodowaa przemoc. , punktu obserwacyjnego, jaki zajmowaa (osey, wygldao to tak, jakby cienie spod ciany o+yy i zaatakoway m+czyzn przy oknie. 5pad na kolana, blady jak przecierado. , jego rozchylonych ust pocieka stru+ka krwi. 9arkus wycign miecz. " tej samej chwili bysno co srebrnego i 9arkus upad na dywan, krwawic z szerokiej rany na gardle. <onierz, ktry trzyma (osey upuci j bez ostrze+enia. 5padajc, uderzya si biodro. &o chwili m+czyzna doczy do niej na pododze z gonym jkiem. ,amiast nosa mia odra+ajca ran. (osephine zwina si w kbek i mocno zacisna oczy. To si nie dzieje naprawd6 2le dziao si. -aa dr+c, modlia si, by ten koszmar si sko1czy. Sko1czy si rwnie szybko, jak si zacz. " pokoju zapada cisza, ktrej nie rozpraszao nic poza trzaskiem drew w kominku. (osey jkna, gdy pot+ne donie podniosy j podogi. %czami wyobra0ni widziaa ju+ n+ wbijajcy si w jej ono, okrwawione ostrze, ktre miao zako1czy! jej krtkie +ycie. &rzez szpary pod przymknitymi powiekami zobaczya, jak pokj znw wiruje wok niej, a potom poczua chodn bryz, podwiewajc jej szla3rok. (kno6 $a bestia postanowia j porwa!. (osey zacza si szarpa! i miota!. &rbowaa go podrapa!. " ko1cu kopna celnie i zabjca zatrzyma si na chwil. ,apa j za wosy. &otem poczua tylko potworny bl, przenikajcy czaszk i za!mio jej przed oczami. ,imny wiatr owiewa jej twarz, kiedy pyna przez szaro/czarny wiat cieni, owietlany przez umiechnity srebrny ksi+yc. ROZDZIA SMY Caim cay si trzs, kiedy przekrada si w ciemnoci przez podwrko. , trudem powstrzymywa dr+enie rk. &iciu czonkw pieprzonego ;witego *ractwa le+ao w domu w 'rnym 9iecie, a on mia ich krew na rkach. 2 w gowie mnstwo pyta1 bez odpowiedzi. "ikszo! z nich dotyczya mikkiego i pachncego ciaa, przewieszonego przez jego rami. <aowa, +e musia uderzy! gow dziewczyny o cian, ale wyrywaa si tak mocno, +e mgby straci! rwnowag, gdy wynosi j przez okno. " ka+dym razie odkd stracia przytomno!, mia wreszcie troch spokoju, +eby przeanalizowa! sytuacj. "drapa si na bram i z cichym stkniciem zeskoczy w alejk za domem. 7ziewczyna poruszya si, ale pozostaa nieprzytomna. 9imowolnie pomyla o jej dugich nogach pod zwiewnym szla3rokiem i mikkich piersiach przycinitych do jego ramienia. "estchn, chwyci j mocniej i ruszy przed siebie. .dc ciemn uliczk, myla o krwawej a0ni, ktr zostawi za sob. Spotka w +yciu niejednego skorumpowanego str+a prawa, ale +adnego, ktry postpowaby tak bezczelnie. -i nie mieli +adnych oporw. (ak dostali si tam tak szybko6 -zy kto ich uprzedzi6 9o+liwe. awet ludzie *ractwa nie byli wolni od zepsucia i korupcji, szerzcych si w %thirze niczym morowe powietrze. ;mier! starca w ogle ich nie obesza, ale byli zaskoczeni, +e dziewczyna wci+ +yje. 7laczego6 (ak rol odgrywaa w tej zagadce6 &otrzebowa odpowiedzi i by gotw postawi! zarobek z tej nocy, +e ona co wie. &rzynajmniej jedna rzecz mu si dzisiaj udaa. &owstrzyma impuls, by u+y! swych mocy, cho! nie byo atwo. -hcia tego8 czu jak ciemno! go wzywa. "ystarczyaby mu zaledwie odrobina. 2le wspomnienie o tym, co stao si w iebieskiej "inoroli i o potwornej istocie, ktra odpowiedziaa na jego wezwanie wystarczajco go zniechcia. &otrzsn gow. -o si z nim dziao6 #it pojawia si ponad nim. / (ak +odakom udao si dotrze! tam tak szybko6 / 7obre pytanie / odpowiedzia niemal szeptem. 70wiki roznosiy si daleko na tych cichych uliczkach. Sam chciabym wiedzie!. #it podleciaa do dziewczyny. / 7laczego j zabrae6 ie do! ci podrzynania garde, postanowie si teraz zaj! porwaniami6 a to pytanie -aim te+ nie zna odpowiedzi. 7laczego wrci6 )obota okazaa si lipna. 9g zostawi! dziewczyn, uciec i cieszy! si z tego, +e jego udzia w wydarzeniach pozostanie nieznany. 2le kiedy podsucha rozmow +onierzy, byo dla niego jasne, +e zamierzaj si jej pozby! i jaki wewntrzny gos kaza mu temu zapobiec. ,aryzykowa wic wszystko, co mia / swoje +ycie, swoj wolno! / +eby j ocali!. -o on sobie myla, do cholery6 &oladek dziewczyny ociera si o jego policzek. &achniaa lawend. / 4epiej by na tym wyszed, gdyby j zabi i wyrzuci ciao / powiedziaa #it. / ,acznie woa! o pomoc, gdy tylko si obudzi. / #it, id0 si rozejrzyj... / 9o+e powiniene j jeszcze raz waln! w gow, tak dla pewnoci. / #it: / ,acisn zby, syszc jak jego gos odbija si od kamiennych 3asad po obu stronach ulicy. #it opara donie na biodrach. / (u+ patrzyam, dobra6 " okolicy nikogo nie ma, co jest dziwne. " ko1cu 'rne 9iasto zawsze jest pene +onierzy. 2 dzisiaj wyglda tak, jakby mieli co lepszego do roboty. $ylko kilku gwniarzy krci si przy ulicy #si+nej. / "ic przyjrzyj si im. ie chciabym nara+a! si ju+ dzi na +adne niespodzianki. / S niegro0ni. &ar dzieciakw wybrao si na przeja+d+k na konikach tatusiw i tyle. , ni to co innego. / #lepna w zwisajc z ramienia -aima gow dziewczyny. (ej do1 znikna w 3alistych lokach. / &rzyniesie ci tylko kopoty. ,obaczysz. -aim jeszcze mocniej zacisn zby, o mao ich sobie nie amic. ic z tego, co si niedawno wydarzyo, nie miao sensu, a zwaszcza jego stosunek do tej obcej dziewczyny. ie lubi nieprzewidzianych przeszkd. #it wpatrywaa si w niego, a+ w ko1cu co w nim pucio. / ie mogem jej zostawi!. )ozumiesz6 ie umiem tego wyjani!. -zuem po prostu, nie wiem, +e to nie w porzdku. -aa ta sprawa cuchnie. " ka+dym razie ona mo+e co wiedzie! o tym, co si tam stao. / . jestem pewna, +e chtnie ci opowie. " ko1cu to nie ty stae z no+em nad zwokami jej ojca. / *y ju+ martwy, kiedy tam wszedem. #it udaa, +e ociera z z policzka. / %ch, na pewno w to uwierzy. "ic co naprawd tam si stao6 -aim obejrza si na rezydencj, ktra wtopia si ju+ w miejski pejza+ za nimi. 9ia niepokojce wra+enie, jakby kto go obserwowa. 5zna jednak, +e to tylko wyobra0nia. ikt nie mgby go wyledzi! w tej ciemnoci. / ie wiem, ale zamierzam si dowiedzie!. $eraz znajd0 nam okr+n drog do domu. -hc unikn! ogona. / aprawd zamierzasz j zabra! do naszego domu6/ &arskna gniewnie. / -zasami, kochany, myl, +e jeste gupszy ni+ wygldasz. -aim da jej klapsa w bezcielesny tyek. / 4e!. / "edle rozkazu. &omkna, zostawiajc go samego z mylami i nieprzytomn dziewczyn. &rzyjrza si jej. *ya moda, moga liczy! osiemnacie, dziewitnacie lat. 9iaa dumny orli nosek, a jej usta rozchyliy si bezwadnie, co sprawiao, +e wygldaa jeszcze bardziej niewinnie i delikatnie. -aim potrzsn gow. -o on waciwie robi6 awet nie prbowa oszukiwa! samego siebie, +e wie, ale byo ju+ za p0no na takie rozwa+ania. &rzyspieszy kroku. -hciaby, +eby ta noc ju+ si sko1czya. #si+yc schowa si za zason chmur. 7ziki temu, i dziki p0nej porze, udao mu si opuci! 'rne 9iasto, zanim ktokolwiek go zauwa+y. &o przekroczeniu alei &rocesji, bdc z powrotem w 7olnym 9iecie, poczu si lepiej. ,atrzyma si na rogu #lezyjskiej i (ulijskiej. )wnolegle z dwiema ulicami w jego gowie skrzy+oway si dwie myli. "ci+ mgby porzuci! gdzie dziewczyn i zapomnie! o caej sprawie. &rzy #lezyjskiej stal opuszczony dom, w ktrym melinowali si pijacy. $o by na pewno ucieszyo #it. 2le caa sprawa nie przestawaa go drczy!. #to niechybnie prbowa go wrobi!. &rzybycie *ractwa tak szybko byo podejrzane. 'dyby go zapali, +aden sd nie uwierzyby, +e starzec ju+ nie +y zanim -aim si tam znalaz. ikogo by to zreszt nie obchodzio. ,ako1czyby +ycie po szybkim procesie i ra0nym spacerze na sza3ot. -aa ta sprawa cuchna jak miejskie wysypisko. Skrci w (ulijsk. 'odzin p0niej znalaz si pod drzwiami swojego mieszkania. &o wejciu do rodka poo+y dziewczyn na posaniu w sypialni. Sprawdzi, czy okiennice s zamknite i poszed do kuchni. "yj z sza3ki dzban, napeniony do poowy winem i wzi solidny yk, by ugasi! pragnienie. #it przysiada na stole, krzy+ujc zgrabne n+ki. Sukienka, ktr miaa na sobie, zmienia kolor na intensywne indygo. &odkrelaa teraz jej blad skr i 3ioletowe oczy. / "iesz, co zamierzam powiedzie! / zacza. -aim odstawi dzban. / 9wia to ju+ z p tuzina razy. 7aj spokj, #it. $eraz ju+ nie da si tego odkrci!. / "ic wyjed0 z %thiru. 7zisiaj. $a zdzira z 'rnego 9iasta przyprawi ci tylko o bl gowy. 5kradnij konia i wyjed0. ,a dwa tygodnie moglibymy by! w 9ichaii. / " 9ichaii jest wyznaczona nagroda za moj gow. #it podskoczya i zarzucia mu ramiona na szyj. &oczu delikatny dreszcz w miejscu, gdzie ich ciaa si stykay. / o to na wschd, do 2rnos. 9oglibymy zobaczy! 9iasto #lejnotw albo ukry! si w jakiej malutkiej wiosce na wybrze+u, wygrzewa! si na pla+y i pawi! w luksusach. / ie wyjad. ie dam si wykurzy!. / 7laczego nie6 9oglibymy zacz! wszystko od nowa. %thir to cuchncy ciek. 'dzie indziej mgby by! pot+nym czowiekiem, ze su+b i du+ym domem. / $en starzec mia du+y dom i su+b. . co mu to dao6 7zisiaj jest martwy, tak samo jak pierwszy lepszy zad0gany pijak w )ynsztoku. / o wanie. <ycie jest krtkie8 ciesz si nim, pki czas. -aim podszed do drewnianej pki obok sza3ki na ld i podnis ma kamienna 3iolk, zapiecztowan brzowym woskiem. ,dar piecz! i odmierzy do glinianego kubka y+eczk drobno zmielonego +tego proszku. ,ala go winem i zamiesza. / 9yl po prostu, +e sta! ci na wicej / powiedziaa #it, pod+ajc za nim do sypialni. 7ziewczyna wci+ mocno spaa, ale trudno byo oceni!, jak dugo to potrwa. 9oga obudzi! si w ka+dej chwili albo za wiele godzin. %stro+nie wla jej do ust zawarto! kubka. &okna wikszo!. Sta nad ni przez moment, obserwujc miarowe ruchy klatki piersiowej. (ej pene wargi byszczay si od wina. ,dj wizy i uo+y j wygodniej. "rci do kuchni i zamkn za sob drzwi. #it 3ruwaa wci+ za nim. / -aim, twoja matka nie... 5nis kubek, celujc palcem w jej nos. / ie, #it. %dpu!. / "iesz, +e nie chciaaby tego. / Sko1cz z tym: $o moje +ycie. &om+ mi, albo zostaw mnie w spokoju. "yda policzki i przygryza doln warg, ale nie odesza. / 7obrze. -o mam zrobi!6 -aim sign po paszcz. / &ilnuj dziewczyny. &owinna spa! przynajmniej do witu, ale na wszelki wypadek zosta1 tu. %na mo+e by! wa+na. / ie jestem nia1k: 7okd idziesz6 %tworzy drzwi i wyjrza na korytarz. / 7owiedzie! si czego. / 2 co, jeli ona si obudzi6 / "ymylisz co. ,amkn drzwi i skierowa si ku schodom, zostawiajc za sob dwa spord swoich problemw. *yo po pnocy, a on mia wiele pyta1 i wci+ +adnych odpowiedzi. 2le mia pomys, gdzie zacz! ich szuka!. ((( &aac 4uccijski usadowi si na szczycie "zgrza iebia1skiego jak harpia szykujca si do ataku na rozcigajce si poni+ej miasto. &ostawiono go jeszcze za dawnego imperium i wielokrotnie rozbudowywano w cigu dziesicioleci, ktre miny od tamtego czasu. Stanowi symbol potgi %thiru w takim samym stopniu jak &rawdziwy #oci. -hocia+ praat urzdowa w zamku 7iGecci, wikszo! administracyjnych i biurokratycznych 3unkcji #ocioa sprawowana bya wanie tutaj. Skrzydo, w ktrym )ai zosta przyjty przez modego lokaja, urzdzone byo w antycznym stylu, adekwatnym do potgi i bogactwa tego miejsca. #a+d powierzchni pokrywao zoto. a cianach wisiay ogromne jedwabne gobeliny. "ysoki su3it atrium zdobiy sceny z &isma, objawiajce majestat %jcw #ocioa. iewiele mwiy jednak o ich osawionym miosierdziu. (eden z obrazw przedstawia obecnego praata *enewolensa .. ze zotym berem w jednej doni, zakrwawionym mieczem w drugiej i imponujcym stosem martwych grzesznikw u stp. #roczc po posadzce z czarnego marmuru, )al instynktownie sign ku rkojeci miecza, jego do1 zapaa jednak tylko powietrze. Stra+nicy przy wejciu skon3iskowali ca jego bro1 / nie liczc tej, ktrej nie znale0li. iknce wiato ksi+yca wpadao przez wysokie okna w dugim holu. %liwne pochodnie pony w uchwytach z kutego +elaza. 7wch wartownikw w biaych paszczach zarzuconych na czarne kolczugi stao na baczno!, z postawionymi na sztorc halabardami, po obu stronach dbowych drzwi. )al mia ochot si rozemia!. +y!", e ci stranicy i kamienne mury uczyni" ic' nietyka!nymi. ;mier! moga jednak dosign! ka+dego i zawsze. Sam przekaza t lekcj niejednemu arystokracie. ie zwraca uwagi na otaczajce go wyszukane i drogie dziea sztuki, wysadzane klejnotami diademy w krysztaowych gablotach ani nawet staro+ytn bro1, ktra mogaby go zainteresowa! przy innej okazji. ie cieszy si na to spotkanie. )ozwa+a nawet nieprzyjcie. ,mczya go podr+, ktra, cho! przyniosa e3ekty, kosztowaa go wicej wysiku ni+ si spodziewa. "olaby teraz gorc kpiel, suty posiek i kilka godzin nieprzerwanego snu, ale nie zapowiadao si na to, +eby te +yczenia miay si wkrtce speni!. "ezwanie czekao na niego w domu, kiedy wrci. <onierze arcykapana bez ogrdek nakazali mu pod+y! za nimi, niezale+nie od pory. ,amiast kpieli i snu musia wic zgodzi! si na przeja+d+k po pustych przed witem ulicach %thiru. ie mg sobie pozwoli! na zignorowanie tego wezwania. (eszcze nie teraz. "iedzia, dlaczego si tu znalaz. "ieci dotary do niego jeszcze w drodzeA robota na Cskwilinie zostaa spartaczona. 2rcykapan musia mie! wasnych in3ormatorw, ktrzy mu o tym donieli. -aa ta sytuacja nie podobaa si )alowi. &owiedzia Gassiliemu, +e sam si tym zajmie i do diaba z konsekwencjami, ale arcykapan nalega, by zrobi! to wedle jego planu. $eraz sprawy skomplikoway si jeszcze bardziej. %czywicie, to od )ala bd oczekiwa!, +e uporzdkuje ten baagan. . zrobi to8 z umiechem, je+eli bdzie trzeba. Spodziewana nagroda rekompensowaa mu wszelki trud. 4okaj wrci i wprowadzi go do gabinetu. 9armurow posadzk zastpowa tu byszczcy parkiet. "ygodne meble rozstawione byy po pokoju z rygorystyczn precyzj. %gromny kamienny kominek zajmowa wiksz cz! zachodniej ciany8 na gzymsie staa kompania srebrnych 3igurek w nienagannym szyku. "chodzc do pomieszczenia, )ai odnis wra+enie, +e kto przed chwil z niego wyszed. %kna z matowego szka byy jednak szczelnie zamknite, a w pokoju nie byo +adnego miejsca do ukrycia si. " powietrzu unosi si saby zapach, ktry przypomina )alowi jak przypraw, by! mo+e pieprz, albo zatch skr. 2rcybiskup Gassili zasiada za masywnym biurkiem o barwie chalcedonu, odziany w wyko1czon gronostajowym 3utrem burgundow szat. 9ia przynajmniej sze!dziesit lat i w mocnym wietle wiec nie wyglda na mniej. (edwabna tonsura w kolorze krwi ttniczej okrywaa jego krtko przystrzy+one siwe wosy. -hude jak patyki palce zdobiy rubiny. 7u+y zoty medalion z wyrytymi kapa1skimi insygniami wisia na grubym a1cuchu z tego samego metalu, otaczajc jego chud szyj. #iedy )al wszed, Gassili czyta jaki zwj. a biurku pitrzyy si karty pergaminu. &rzy okciu kapana sta prawie nietknity talerz rybnej galantyny z czarnym kawiorem. &ergaminy przedstawiay plany architektoniczne nowej katedry budowanej w centrum miasta. )al czsto mija ten budynek i zwrci uwag na ciany z biaego marmuru oraz zastpy kamiennych aniow i witych, spogldajce surowo na przechodniw pod nimi. Gassili przez dug chwil nie przerywa czytania, zanim w ko1cu zaszczyci gocia swoj uwag. "bi w )ala zimny, widrujcy wzrok. / (ak mogo do tego doj!6 )al podszed do 3otela, ale zatrzyma si, gdy jego patron unis siw brew. &oprzesta na rzuceniu paszcza na oparcie. / (ak mogo doj! do czego6 / zapyta i doda po chwiliA / "asza 4uminescencjo. 9oja misja zako1czya si cakowitym sukcesem. "ielkiego wikarego *elastire spotkao nieszczcie, podobnie jak jego kochank, trjk ich dzieci i pokojwk. -o wicej, jeden z jego podwadnych zosta za to pocignity do odpowiedzialnoci. "yglda na to, +e biedak ma problemy z piciem8 obudzi si w piwnicy o3iary z potwornym kacem, cay umazany we krwi. #iedy wyje+d+aem szykowali si do powieszenia go. / ie o tym mwi, idioto. (ak mogo doj! do tego, +e cay oddzia ;witego *ractwa, osobicie przez ciebie wybrany, da si zabi! podczas wykonywania zadania, ktre, jak mwie, miao by! rutynowe6 )al ugryz si w jzyk, kiedy lokaj pojawi si ponownie w gabinecie, przynoszc herbat w srebrnym serwisie. , uprzejmoci przyj 3ili+ank, ale nie skosztowa jej zawartoci. "olaby dzban dobrego wina. / ,robiem to, czego +dae / powiedzia. / -hciae ludzi, ktrym mo+na byo zau3a! i ktrzy bd milcze!. 2mbitnych ludzi, jak powiedziae, ktrymi mo+na atwo kierowa!. ,nalazem najlepszych, jacy byli. (e+eli zawiedli, nie jest to moja wina. -hciaem zaj! si t spraw i osobicie, ale twoje rozkazy byy inne. Gassili spojrza na niego gniewnie znad brzegu 3ili+anki. / 5wa+aj na to, co mwisz. )al skoni gow, cho! nie przyszo mu to atwo. / &rosz o wybaczenie, "asza 4uminescencjo. -hciaem tylko powiedzie!, +e wszystko uo+yoby si lepiej, gdybym to ja trzyma n+. / "iesz dobrze, +e w moim planie nie byo na to miejsca. ,adanie w *elastire trzeba byo wykona! w odpowiednim czasie, z dala od %thiru, by +adne podejrzenia nie pady na mnie. -o do tego spisae si dobrze, ale to wci+ by bd, by anga+owa! drugiego zabjc. &ajk wypez spod biurka i pobieg po parkiecie. )ai sign stop i zdepta go. / -aim to ndzna szumowina, z ktr trzeba byo zrobi! porzdek. / %bejrza uwa+nie podeszw buta. / " ka+dym razie, to nie ma znaczenia. 7ono>us zosta wyeliminowany, wic kolejna przeszkoda w )adzie Clektorw znikna. Gassili uderzy 3ili+ank o blat, rozlewajc herbat. / Carl =renig mia tu kluczowe znaczenie: (ego crka ucieka twoim ludziom i *g jeden wie, gdzie teraz jest. -o gorsze, ten czowiek, ktrego chciae wrobi!, te+ jest na wolnoci. 9oje plany s teraz zagro+one. -zy wiesz, jak dugo na to pracowaem i ile mnie to kosztowao, +eby ten dzie1 nasta6 ie strac takiej okazji. )al potar podbrdek. -zy to mo+liwe, +e -aim j zabra6 2le po co6 a co liczy6 ie mg w +aden sposb wiedzie!, ile dziewczyna jest warta. / ie widz w tym problemu. / 5nis do1, by powstrzyma! ewentualny protest. / &rosz, "asza 4uminescencjo, wysuchaj mnie. "szystko, co -aim wie, to +e zabi starego szlachcica i kilku +onierzy. / "ie wicej ni+ to. Carl =renig by martwy, zanim twj czowiek w ogle wszed do domu. / 9artwy6 ie rozumiem. &lan... / ,mieniem plan. ie u3aem, +e twoi ludzie przybd tam w odpowiednim momencie. 'dyby zjawili si chwil za wczenie, mieliby udzia w morderstwie, co zanadto skomplikowaoby sytuacj. -hwil za p0no i mielibymy to, co mamy teraz, czyli czowieka, ktry wymkn nam si spod kontroli i ma wiedz, ktra mo+e wszystko zrujnowa!. 7woje ludzi, je+eli dziewczyna co widziaa, a to jest prawdopodobne, wic wysaem jeszcze jednego agenta. )al przemyla nowe in3ormacje. (akie jeszcze intrygi arcykapan zaplanowa bez konsultacji z nim6 / igdy nie powiedziae mi, dlaczego zadajemy sobie tyle trudu z powodu jednego starca, ktry nie jest nawet elektorem, i tej jego smarkatej crki. / ie musisz zna! powodw. $woim zadaniem jest wykonywa! moje rozkazy. 2 dzisiaj jestem bardzo niezadowolony z tego, jak si spisae. / " ka+dym razie to nie ma wikszego znaczenia. -aim jest teraz sam. (est zbiegiem, ktrego szuka cae miasto. ie mo+e zwrci! si do wadz. 7ziewczyna bdzie go spowalnia!, je+eli wzi j ze sob, wic szybko wpadnie w nasze rce i bdziemy mieli ich oboje. / -hcesz powiedzie!, +e praat bdzie ich mia. -zy nie sdzisz, +e ten zbir, ten -aim, wypiewa wszystko, co wie, +eby ocali! skr6 / ie wie niczego, co miaoby znaczenie. &oza tym, nigdy nie dotrze na sal przesucha1. ,adbam o to. Gassili potrzsn gow. / ie bd podejmowa takiego ryzyka. %boje maj by! zlikwidowani natychmiast. 9oi ludzie s na pozycjach. im minie miesic, *enewolens ulegnie nieszczliwemu wypadkowi. )ada zbierze si, by wybra! nowego praata, a ja zgosz swoj kandydatur, ktra zostanie bez trudu przyjta. / 2 ja, jako twj wierny suga, bd oczekiwa obiecanej nagrody. $ytuu lordowskiego i woci. 2rcykapan podnis inny zwj. / %trzymasz zapat, kiedy plan zostanie wykonany. Skup si na zadaniu. -hc, +eby dziewczyna i ten czowiek zginli. 9o+esz odej!. )al wzi paszcz i odszed. 4okaj odprowadzi go do holu. / ie zawied0 mnie ponownie: / zawoa za nim Gassili, gdy wanie przekracza prg gabinetu. / 9oja cierpliwo! si ko1czy. )al odwrci si i skoni. / "edle rozkazu, "asza 4uminescencjo. &odeszwy butw )ala stukay o kamienn posadzk atrium, kiedy mija wartownikw, ktrzy sprawiali wra+enie, jakby nawet nie mrugnli, odkd wchodzi do arcykapana. ie zwracajc uwagi na lokaja, ktry przytrzyma mu drzwi, wyszed na chodne nocne powietrze. $a sprawa wymykaa mu si spod kontroli. #iedy myla, +e Gassili pomo+e mu speni! wszystkie marzenia, ale ostatnio coraz mocniej wtpi w szczero! jego intencji. (e+eli Gassili zdobdzie praatur, mo+e uzna!, +e dawni sojusznicy s zbyt niebezpieczni, by zachowa! ich przy +yciu. )al nie zamierza da! si wykiwa!. *y! mo+e nadszed czas, by opracowa plan zapasowy. " takichsprawach jak ta, nie mo+na byo by! zbyt ostro+nym. #a+dy musia dba! o wasne interesy. 'dy zagbia si w ocienione uliczki miasta, nasza go inna myl .Jee!i to nie )aim zabi starego, to kto4 ((( Gassili zmarszczy brwi, spogldajc na poplamiony list w jego doni. 3rzewie!ebny (jcze6 Sytuacja w pa#stwie 7regot'u wci" si pogarsza. Napyw ut'enorskic' najemnik$w * ty!ko w nazwie r$ni"cyc' si od bandyt$w * do armii uzurpatora udaremni nasze ostatnie pr$by osabienia pozycji miejscowego wicekr$!a. 3!otki o dziwnyc' zdarzeniac' w rejonac' g$rskic' nie ustaj". .ikszo, c'op$w zbiega a!bo zostaa zabrana w nieznane miejsce. 8agamy .asz" -uminescencj o przysanie dodatkowyc' onierzy i 9unduszy, poniewa brakuje nam bezwzg!dnie jednego i drugiego. .asz uniony suga, :spirant Jacob +ourning 2rcykapan zakl pod nosem i rzuci list na stert papierw na biurku. "szystkie zawieray podobne doniesienia od jego agentw na pnocy iektrzy w ogle nie napisali. *y zmczony ich narzekaniami, cigymi baganiami o wicej ludzi i pienidzy. *ardziej jednak martwia go sytuacja wewntrzna. *andytyzm i bezprawie drczyy prowincj. 2rnos nka wschodnie rubie+e, a Dwita wojnaE praata przeciw bogom/krlom 2keshii na dalekim wschodzie pozostawia ime z siami zbyt maymi, by broni! jej granic. ,ama wyszukan piecz! na kolejnym licie i rozwin zesztywniay pergamin. $a wiadomo! bardziej przypada mu do gustu. 8racie w .ierze6 2 wie!k" radoci" przyj!imy tw$j askawy dar d!a biednyc' i nieszcz!iwyc' w 3ar;ii. Jak gosi /wite 3ismo, twoja wie!koduszno, zostanie z pewnoci" na zawsze zapamitana. 3onadto, niniejszym akceptujemy sojusznicze porozumienie we wszystkic' sprawac', jakie pojawi" si przed 5ad". :rcykapan 0aspar, wice'rabia 3ar;ii. &o przeczytaniu listu Gassili zo+y go starannie i schowa w ukrytej przegrdce w najni+szej szu3ladzie biurka. 7wunastu arcykapanw przewodniczyo tylu+ witym okrgom imei. "splnie tworzyli )ad Clektorw, ciao powoane, by doradza! praatowi i wybra! jego nastpc, gdy nadejdzie pora. &ozbywszy si 7ono>usa i majc poparcie 'aspara kontrolowa ju+ poow )ady. (e+eli tylko mg liczy! na to, +e )ai skwapliwie wykona swoje zadanie, wszystko byo gotowe. 7reszcz przeszed arcykapana, kiedy temperatura w pomieszczeniu spada, a cienie w ktach poruszyy si. , ciemnoci wyonia si posta!. "ysoki i szczupy, niemal wychudzony m+czyzna mia na sobie prosty mnisi habit, czarny jak noc i przewizany w pasie zwykym sznurem. *lask wiec ukaza jego blad twarz. *iae blizny po 0le wyleczonych ranach pokryway jego kociste policzki, cienie otaczay gboko osadzone oczy o 0renicach przywodzcych na myl zimne, bezdenne studnie. / 4e>ictus. / Gassili uda, +e przeglda wci+ plany katedry. / Syszae6 9+czyzna podszed do miejsca, gdzie kilka chwil temu sta )al. / ic nie ukryje si przed -iemnoci. / -ho! mwi: szeptem, jego sowa rozniosy si po caej komnacie. 2rcykapan sign doni do medalionu na szyi i zmusi si do spojrzenia w rozoran twarz mnicha. 4e>ictus skrzywi si, gdy wiato odbio si od insygniw wyrytych na zotej powierzchni. Gassili umiechn si z satys3akcj. awet najwierniejsze zwierz nale+ao czasem przywrci! do porzdku. Skin podbrdkiem w stron drzwi, przez ktre wyszed )al. / %n robi si z dnia na dzie1 coraz bardziej miay. 4e>ictus otworzy lew do1 i wykona ni lekcewa+cy gest, jakby mwiA $en czowiek jest niczym, to tylko insekt, ale w jego spojrzeniu byo co zowrogiego. / " ka+dym razie H cign Gassili H mamy znacznie wikszy problemA pora+k w %stergocie. ,apewniae mnie, +e twoja nekromancja ochroni )einarda. 5dzieliem pewnym osobom gwarancji na podstawie tych zapewnie1 i teraz musz si z tych gwarancji rozliczy!. *rat diuka zasiada w )adzie. " wyniku tego 3iaska bez wtpienia za+da ustpstw8 ustpstw, ktre bd mnie drogo kosztowa!. "ic6 -o masz do powiedzenia6 4e>ictus jednak nie powiedzia nic. Gassili powoli wypuci powietrze. #usio go, by znw dotkn! medalionu. Soneczna piecz! &rawdziwej "iary bya by! mo+e jedyn rzecz na caym wiecie, jakiej jego suga si lka / to pod jej znakiem otrzyma blizny, ktre nosi. 2rcykapan powstrzyma jednak do1, postanawiajc okaza! opanowanie. / a mio! ;wiatoci, czowieku. -o si stao6 9w. / -zy nie zrobiem wszystkiego, o co mnie prosie6 4e>ictus sta nieruchomo, ale blizny na jego policzkach marszczyy si i 3aloway przy ka+dym sowie. / ;ledziem twoich wrogw $o ja odkryem zamiary tego starca i to ja go uciszyem. ,robiem wszystko, czego chciae, co do joty. -zy nie jest to prawd6 / $ak, 4e>ictusie. 2le nie zapominaj, +e to ja uratowaem ci z sali tortur .nkwizycji. Gassili nigdy nie zapomnia tego dnia. 7wadziecia lat wczeniej hierarchowie #ocioa, widzc zepsucie i grzech szerzce si w imperium i zapewniwszy sobie poparcie cesarza, sprowokowali pogrom, ktry wypleni! mia poga1skie i heretyckie korzenie imei. ,niszczono witynie dawnych bogw i uwiziono lub zabito na miejscu ich kapanw wraz ze wszystkimi, ktrzy odmwili nawrcenia si na &rawdziw "iar. )odzina 4e>ictusa tra3ia w rce oddelegowanych do tego zadania o3icerw ;witego ,akonu .nkwizycji. Gassili by wtedy tylko ambitnym pretorem. #iedy zwiedza lochy .nkwizycji, jego uwag zwrci pewien mody czowiek. 7owiedzia si od stra+nikw, +e jego rodzice i brat zginli podczas przesuchania, ale on nieustannie odmawia okazania skruchy, pomimo +e torturowano go przez kilka tygodni, a nastpnego dnia mia by! stracony. &rzyszy arcykapan wyczul w tym modzie1cu co szczeglnego, jak gdyby ich cie+kom przeznaczone byo si skrzy+owa!. "ykorzystaj swoje stanowisko, by uwolni! wi0nia i zabra nieszcznika do swojego domu. iedugo p0niej jego protegowany zacz objawia! do! niezwyke zdolnoci. &o pewnym czasie, zbadawszy spraw dokadnie, Gassili zrozumia, jak niezwyky skarb odkry. / -zy zawiodem ci w jakimkolwiek zadaniu, jakie mi wyznaczye, panie6 / 4e>ictus podszed do biurka. / -zy nie okazaem ci wystarczajcego szacunku6 2rcykapan wsun donie w rkawy. / ie, 4e>ictusie. Su+ysz mi wiernie. ie podwa+ani tego. / ,atem kiedy, panie6 #iedy nadejdzie czas mojej zemsty6 %to wanie. Gassili wyrzuca sobie, +e nie dostrzeg tego wczeniej. igdy nie spodziewa si, +e 4e>ictus zapomni o cierpieniach, jakich dozna, ale czasem nie bra tego pod uwag. #iedy uratowa go przed stosem, obieca mu, +e bdzie mg zemci! si na ;witej .nkwizycji za to co zrobili z jego rodzin. &rzez lata karmi swego sug okrawkami zemsty, dajc mu czasem niesubordynowanego inkwizytora albo mizoginicznego kleryka, gupcw przyapanych na obciskiwaniu akolitw albo kradzie+y kocielnych skarbw. "iedzia jednak, czego 4e>ictus naprawd chce. &orzuci te myli. / "krtce, 4e>ictusie, je+eli bdziesz posuszny mym rozkazom. ieatw rzecz chcemy osign!. " naszym kraju szerzy si zepsucie. #upcy spiskuj i kupuj sobie stanowiska. 4adacznice prezentuj swe dobra na ka+dym rogu 7olnego 9iasta. " wityniach *oga panuje rozpusta. -ywilizacja stoi na krawdzi upadku. / #iedy, panie6 / 7egeneracja szerzy si w ka+dym zaktku pa1stwa. Berezja panoszy si po ulicach naszego wasnego miasta. 2 mimo to *enewolens nie robi nic, by powstrzyma! zepsucie, tylko siedzi w swej twierdzy jak nadta pijawka i ni o minionej chwale. 4e>ictus wpatrywa si w niego. / ,najd0 dziewczyn: / zakomenderowa Gassili. / a Stryczek, 4e>ictusie, znajd0 j i bdziemy mogli przystpi! do ostatniego etapu. "tedy otrzymasz wszystko, czego pragniesz. 4e>ictus jeszcze przez kilka sekund wbija w arcykapana swj ponury wzrok, a+ w ko1cu spuci oczy. / $ak, panie. / 7obrze. $eraz odejd0 i nie wracaj, dopki nie bdziesz mia dla mnie dobrych wieci. ,acz ostentacyjnie przeglda! plany katedry, kiedy 4e>ictus powraca do zacienionego kta, z ktrego si wyoni. &o chwili w pomieszczeniu znw stao si cieplej. Gassili odchyli si w 3otelu i westchn gboko. 4e>ictusem coraz trudniej byo kierowa!, a sama myl o tym, +e czarownik miaby wyrwa! si spod jego kontroli skonia go do signicia po dzwonek na su+b. 9usia si napi! / i to czego mocniejszego ni+ herbata. -zekajc na lokaja, rozwa+a przez chwil poszczucie )ala przeciw 4e>ictusowi. &rzy odrobinie szczcia zlikwidowaliby si nawzajem i rozwizali oba jego problemy. $o bya interesujca myl, do ktrej zamierza wrci! w przyszoci. *dc tak blisko osignicia swego celu, nie mia podejmowa! si nowych intryg. " tej chwili praat spa smacznie za murami zamku 7iGecci, nie podejrzewajc ani przez moment, +e zguba ju+ czyha na schodach. Gassili chciaby zobaczy! wyraz twarzy tego gupca, gdy przyjdzie jego koniec. 5miechajc si do siebie, wycign list z dolnej szu3lady i przeczyta go ponownie. ROZDZIA DZIEWITY Wra+enie, +e jest obserwowany towarzyszyo -aimowi podczas drogi przez 7olne 9iasto, zabarwione na 3ioletowo i pomara1czowo pierwszymi promieniami witu. %d czasu do czasu oglda si za siebie, przyspiesza kroku albo umylnie skrca w niewaciwych miejscach, ale nie udao mu si dostrzec ogona. $ymczasem zdarzenia minionej nocy rozgryway si wci+ na nowo w jego mylach. &ytania pitrzyy si, ale nie znajdowa na nie odpowiedzi. 9in rzd domw z brunatnego piaskowca i skrci w prawo w zauek %gniskowy. ie bya to najkrtsza droga do celu, ale kierowa nim instynkt, ktry zachowa go przy +yciu przez tyle lat. #iedy wosy na jego karku nagle staway dba, wiedzia, +e nie nale+y lekcewa+y! tego uczucia. Skrci za kolejny rg i zatrzyma si nagle na widok burych cian miejskiego warsztatu, wyaniajcych si z porannej mgy, ktrej ostatnie poyskujce strzpy wypezay z pustych okien przysadzistej wie+y i kurczowo czepiay si ocienionych wej!, gdzie nie dotaro jeszcze wiato brzasku. -aim skuli si i mocniej nacign paszcz na ramiona, po czym ruszy dalej. Skrci jeszcze kilka razy, zanim dotar do $rzech 7ziewic. -ichym pukaniem w tylne drzwi wywoa pulchn pomywaczk, ktra z umiechem wpucia go do rodka. #ucharki nie zwrciy na niego uwagi, kiedy przekrada si przez kuchni. 'wna izba bya pusta, nie liczc niedobitkw, po wczorajszej hulance odsypiajcych kaca na pododze. &rzywitaa go barmanka z porannej zmiany, tyczkowata dziewczyna o niedbale uo+onych marchewkowych wosach. -aim poo+y na barze srebrn monet. / 9usz porozmawia! z 9athiasem. / (eszcze nie schodzi. "czoraj mia towarzystwo. $o chyba zy pomys mu przeszkadza!. -aa ta noc to jeden wielki zy pomys. / ,aryzykuj. *armanka nie prbowaa go zatrzyma!, kiedy skierowa si ku tylnym schodom. "spomnia swoj ostatni wizyt tutaj, kiedy spotka )ala na schodach. (ak )al zachowaby si w takiej sytuacji jak ostatniej nocy6 &rzypuszczalnie poder+nby dziewczynie gardo i znikn przed nadejciem stra+nikw. $ak wanie powinienem by zrobi!. 2le jako nie mg si przekona!, +e to byo waciwe. ,abijanie niewinnych nigdy mu nie odpowiadao. , drugiej strony, wygldao na to, +e cay wiat zmierza obecnie prosto do pieka i by! mo+e nie byo ju+ +adnej niewinnoci. " korytarzu na pitrze nie paliy si wiata. -aim zatrzyma si pod drzwiami. 9athias by przyjacielem, najlepszym, jakiego kiedykolwiek mia, poza #it. 9g nie by! zachwycony tym, +e kto wali w jego drzwi o tej porze. -aim przypomnia sobie jednak ca sytuacj na Cskwilinie i na powrt ogarn go gniew. *y spalony. *iorc pod uwag, +e cae miasto byo w penej gotowoci, by stumi! w szelk kryminaln aktywno!, to by najgorszy moment na tak katastro3. 9o+e #it miaa racj. 9o+e powinien opuci! %thir i zacz! wszystko od nowa gdzie indziej. ie. 5cieka przez cae swoje +ycie. $o musi si sko1czy!. &rzekrci klamk, popchn drzwi i zamar z jedn stop za progiem. &rzeszy go chd nieokrelonego niepokoju. a pierwszy rzut oka wszystko wygi.Idao normalnie8 meble byy tak samo ustawione, jak przy poprzedniej wizycie. " powietrzu unosi si zapach ulubionych kadzide 9athiasa. 9asywne okiennice broniy dostpu porannemu wiatu, ale nie byo w tym nic dziwnegoA 9athias syn wrcz ze spania do p0na. iemniej, co byo nie tak. -aim wycign n+. / 9athias6 &rzeszed przez pokj, stpajc ostro+nie. 2partament skada si z kilku poczonych ze sob pomieszcze1. -aim odsun zason z niebieskiego jedwabiu, ktra oddzielaa 3rontowy salon od czci mieszkalnej. #rtki korytarz prowadzi do trzech pozbawionych drzwi pokojw, ale przejcie na wprost ukryte byo za kolejn kotar. -aim na palcach ruszy dalej. 7eski w pododze wyginay si pod jego ci+arem, ale nie zaskrzypiay. ,ajrza do pomieszcze1 po obu stronach korytarza. &o lewej znajdowaa si przestronna kuchnia. "szystko w niej wydawao si by! w najlepszym porzdku, od nieskazitelnie czystych marmurowych blatw po miedziane patelnie i przybory wiszce nad du+ym +elaznym piecykiem. &rawe wejcie prowadzio do prywatnego salonu. " rogu znajdowao si mae biurko zawalone papierami, pirami, kaamarzami i ksigami rachunkowymi. -aim podszed do ostatniego wejcia i odsun kurtyn. %dczeka chwil, a+ jego oczy przyzwyczaiy si do mroku. $en pokj by najciemniejszy ze wszystkich8 ci+kie zasony na oknach nie wpuszczay +adnego wiata z zewntrz. "ielkie +ko z baldachimem, w ktrym zmieciyby si trzy dorose osoby, stao w gbi pomieszczenia. 7wa ksztaty spoczyway pod lekk pociel. / 9at. / Szepn, po czym doda goniej / $o ja, -aim. 9usz z tob porozmawia!. #sztaty na +ku nie poruszyy si. -aim wycign drugi suete z pochwy i podszed bli+ej. *acznie obserwowa ciemne kty pokoju, wypatrujc jakiegokolwiek poruszenia. "yt+a such, ale jedynym d0wikiem w pomieszczeniu by odgos jego wasnych ostro+nych krokw na grubym dywanie. ,atrzyma si przy brzegu +ka. 7wa ciaa wpatryway si w su3it tpymi, pustymi oczami. 4yell by ulubie1cem 9ata. *lady z dugimi blond wosami opywajcymi jego gow jak 3ale kutego zota, wyglda jak lalka. "skim, bardzo ostrym no+em wycito mu w poprzek garda drugi umiech. -iemne stru+ki krwi zaschy na piersi. -aim nie wiedzia, czy modzieniec w ogle si obudzi, zanim mier! zabraa go na zawsze. 9athias le+a obok swojego kochanka. awet po mierci jego cielsko stanowio imponujcy widok. 'adkie wosy w nieadzie opaday na podusz. 'ardo 9athiasa byo cae. ,amiast tego krwawa dziura ziaa w jego piersi. $kanka na brzegach rany sczerniaa. -aim nie musia sprawdza!, by wiedzie!, +e brakuje tam serca. "szystko przypominao robot na Cskwilinie. -aim zamar w bezruchu. ;mier! nie bya mu niczym obcym, ale jego rce dr+ay na widok czowieka, ktrego zna i z ktrym pracowa od szeciu lat. ,acisn donie na rkojeciach no+y tak mocno, a+ poczu bl. ie tra! kontroli. "zi gboki oddech i przeanalizowa szczegy sceny. -hopak zapewne zgin pierwszy, po cichu i 9athias nawet si nie obudzi. $o dao zabjcy do! czasu na dopenienie makabry. &ociel przesika krwi, ale ani kropla nie spada na dywan. -aim podszed do okna i odchyli zasony. <elazne kraty broniy dostpu. ie byo +adnych ladw wamania. ,abjca musia wej! 3rontowymi drzwiami. &ro3esjonalista. $o skracao list podejrzanych. "ikszo! zabjcw do wynajcia stanowiy uliczne zbiry, majce wicej mini ni+ rozumu. $ylko niektrzy zdobyli umiejtnoci pozwalajce na wejcie do zamknitego na klucz pomieszczenia i zabicie o3iary bez budzenia ssiadw. iewielu byo 3achowcw, ktrzy potra3ili wykona! tak robot, a wikszo! z nich pracowaa dla 9athiasa. iestety, co takiego przypuszczalnie musiao si w ko1cu zdarzy!. 4udzie, ktrzy utrzymywali si z mordowania innych, dzielili si na dwie kategorie. (edni zabijali dla pienidzy8 to by ich zawd, cakiem jak przenoszenie adunkw w porcie albo czyszczenie stajni. 7rug kategori tworzy zupenie inny gatunek. -i czerpali z pracy przyjemno!, jak perwersyjn satys3akcj, ktrej -aim nigdy nie potra3i zrozumie!. "idzia j jednak u ludzi, z ktrymi w modoci przemierza zachodnie ziemie, a ktrzy zabijali powoli i z umiechem na ustach, by nacieszy! si widokiem. 9at mia do czynienia z obiema kategoriami zabjcw8 z jednym z nich po raz ostatni. &rdzej czy p0niej kto musia zwrci! si przeciw niemu z powodu jakiej zadawnionej urazy albo ktni o pienidze. -aim jednak nie wierzy, +e by to zbieg okolicznoci, czy przypadkowe zabjstwo. $o bya wiadomo! i podejrzewa, +e to do niego j adresowano. %dgos krokw w korytarzu przerwa jego myli. ,amachn si do rzutu no+em, zanim jeszcze cakiem si obrci. &owstrzyma si, gdy zobaczy wysokiego kudatego m+czyzn w drzwiach. *arman stan zszokowany z drewnian tac w rkach. " zatchym powietrzu roznis si zapach sma+onych jajek i bekonu. / &an =inneus6 / ie +yje. / -aim opuci n+. / " nocy. -zy ktokolwiek wchodzi tu wczoraj w nocy oprcz 9athiasa i chopaka6 *arman wzruszy ramionami, unoszc i opuszczajc tac. / ie wiem. %la3 wczoraj pracowa. &oszed ju+ do domu. / ,ejd0 na d i polij kogo po stra+nikw. ie wspominaj nikomu, +e tu byem. )ozumiesz6 9+czyzna przez chwilk wpatrywa si w +ko, po czym odwrci si i odszed. -aim odczeka, a+ usysza zamykanie drzwi. Spojrza na martwego przyjaciela. 8ye dobrym czowiekiem, +at, i dobrym przyjacie!e. Nigdy nie miaem ci nic do zarzucenia. ie bya to najpikniejsza mowa pochwalna, ale -aimowi nie przyszo do gowy nic lepszego. 7o licha, o nikim nie mgby powiedzie! nic lepszego. ,szed na d tylnymi schodami i wymkn si przez kuchni. 5lice zapeniay si, w miar jak mieszka1/iJ 7olnego 9iasta wychodzili z domw i rozpoczynali nowy dzie1, nie zdajc sobie wcale sprawy z tego, +e jelcu z nich zgin minionej nocy. "ikszoci by to zreszt nie obeszo. $aka bya tu bezwzgldna rzeczywisto!, w ktrej 9athias, tak jak i -aim, byli reprezentantami tej gorszej czci spoecze1stwa, kreaturami wzbudzajcymi pogard i strach, mimo niezbdnoci 3unkcji, jakie penili. -aim dawno si ju+ z tym pogodzi. 9ia nadziej, +e 9athias rwnie+. &omimo +e zrobio si nieco cieplej, -aim szczelnie owin si paszczem. 5kry twarz w kapturze. ;mier! 9ata wywoaa w nim kbowisko emocjiA smutek, +al, by! mo+e nawet poczucie winy. ajmocniejszy by jednak gniew. 'niew na tego, kto zabi jego przyjaciela, na siebie samego, na 9athiasa za to, +e zostawi go bez odpowiedzi. 'ra toczya si dalej, a on by w niej na coraz gorszej pozycji. -o gorsza, nie mia skd zaczerpn! kolejnych in3ormacji. 7ziewczyna bya kluczem. 9ia tylko nadziej, +e wie cokolwiek istotnego. " przeciwnym razie mo+e by! zmuszony, by posucha! rady #it. @@@ 4e>ictus bawi si no+em, obserwujc z dachu budynku poo+onego naprzeciw $rzech 7ziewic, jak cel wychodzi z karczmy. Szaro/biae skrzyda trzepotay w jego doni. #rew grubasa nie zd+ya jeszcze zaschn! na ostrzu, gdy miasto zaczo si budzi!. ie mia +adnej przyjemnoci z odebrania +ycia temu kupcowi, podobnie jak starcowi na Cskwilinie. "ykonywa tylko rozkazy swojego pana. &roste zadania, tak przyziemne jak czyszczenie butw albo trzepanie materaca. &rzez ostatnie pitnacie lat powoli traci nadziej, +e tra3i kiedy na wyzwanie godne jego talentw. 2+ do teraz. &rzygldajc si m+czy0nie na dole, mocniej zacisn pi!. 7robne szpony wbiy si we wntrze jego doni. $o zlecenie mo+e by! interesujce. Gassili stawa si z dnia na dzie1 coraz bardziej arogancki i zachanny8 ka+de jego sowo pachniao zdrad. 'dyby nie wadza, jak dzier+y poprzez )ad Clektorw, 4e>ictus ju+ dawno by go porzuci. 7usze jego bliskich woay jednak o pomst. &rzez dugie lata korzysta ze swych czarnoksiskich mocy, by wytropi! tych, ktrzy ich torturowali i zabili. 7ziesitki inkwizytorw wywabi do porzuconych sanktuariw za miejskimi murami, gdzie odda ich mrocznym mocom z podziemi. (ego pragnienie zemsty nie mogo jednak zosta! zaspokojone, dopki +y gwny inicjator pogromw, autor dogmatycznej doktryny, ktra doprowadzia do mierci tysicy niewinnych o3iar, a jego samego na wznoszcych si 3alach krwi wyniosa na same szczyty zakonnej wadzy. &raat &rawdziwego #ocioa. 7opki zwoki *enewolensa nie le+ay u jego stp, 4e>ictus nie mg spocz!. "szystko, czego dokona, nic nie znaczyo, je+eli nie dotrze do tego celu. &rzekrci ostrze no+a, marzc o tym, by mg zabi! praata ju+ teraz, ale Gassili nakazywa cierpliwo!, wic 4e>ictus czeka. 2le nie mia ju+ czeka! dugo. &lan arcykapana otworzy przed nim pewne mo+liwoci. $en zabjca z leniwym umieszkiem i oczami jak bkitne krysztay wydawa si interesujcy. *y uparty i ambitny, wic atwo byoby nim manipulowa!. 9o+e nadszed czas, +eby co zmieni!. -ho! mgby te+ speni! wol Gassiliego i zabi! tego czowieka na dole. 9gby te+ zrobi! jedno i drugie. (ego cel dotar tymczasem do skrzy+owania i znikn za rogiem. 4e>ictus odo+y n+ i sign za poy paszcza. , wewntrznej kieszeni wycign may przedmiot i poo+y go na dachu. -zarny koralik poyskiwa w porannym wietle jak szli3owany okruch obsydianu. , jego mrocznego wntrza bio ciepo. 4e>ictus uklkn przed jajowatym przedmiotem i zacz do niego szepta! agodnym, piewnym tonem. Smugi dymu uniosy si z koralika, a jego powierzchnia zmatowiaa. &o chwili pk z cichym trzaskiem i wypyna z niego ciemna plama, malutki w+ nie wikszy od jego maego palca. $ym samym agodnym tonem udzieli stworzonku instrukcji. "ysuchao go, a potem znikno w szparze midzy dachwkami. 4e>ictus wsta i stan w cieniu ukowatego zwie1czenia dachu. ,anurzajc si w ciemno!, rozwa+a dalsze kroki. ,anim sko1czy to, co ma do zrobienia, mier! we0mie miasto w swoje panowanie i oczyci je z wszelkiego grzechu i nieprawoci. &rzez krtk chwil zastanawia si, czy nie powinien pozosta! lojalny Gassiliemu, ale potem przypomnia sobie, +e jest martwym czowiekiem. ,gin tego dnia, gdy +odacy &rawdziwego #ocioa zacignli go do pieka. 2 martwi nie maj zobowiza1. &odmuch wiatru pozostawi dach pustym, nie liczc smug krwi i tuzina bezgowych gobich cia. ROZDZIA DZIESITY Josey zachichotaa, gdy niania mina spi+ark. &rzyo+ya oko do szpary midzy drzwiami a 3ramug, ale nie zareagowaa na +dania wyjcia z ukrycia. ,abawa w chowanego bya jedn z jej ulubionych, a nowy wielki dom doskonale si do niej nadawa. 9ia nawet wicej zakamarkw i ciemnych ktw ni+ ogrodowy labirynt w jej ostatnim domu. 'dyby chciaa, mogaby si tu chowa! przez wiele dni i nikt by jej nie znalaz. 9iaa ju+ sze! lat, ale ojciec wci+ pozostawia j pod opiek niani, kiedy musia zaj! si swoimi sprawami. ie wiedziaa, co to byy za sprawy, ale w tych dniach pochaniay znaczc cz! jego czasu, co zdecydowanie jej nie cieszyo. &rzyzwyczaia si do bycia oczkiem w gowie taty, jego ma ksi+niczk i bya potwornie zazdrosna o wszystko, co mogo si okaza! wa+niejsze od niej. 'dy tylko niania, wci+ j nawoujc, przesza do nastpnego pokoju, (osey wymkna si ze spi+arki. -hciaa znale0! lepsz kryjwk, w ktrej nikt nigdy nie mgby jej znale0!. &rzebiega boso przez ogromn kuchni z wielkimi stoami i sza3kami penymi +elaznych garnkw, a potem przez szeroki korytarz i skrcia za rg. ,atrzymay j wysokie drewniane drzwi z poczerniaymi od staroci mosi+nymi zasuwami, wic pobiega dalej. ,a kolejnym rogiem obejrzaa si. ,ostawia za sob lady stp, tworzce wyra0n cie+k, po ktrej zawsze moga si wrci!. #orytarz ko1czy si pytk nisz, ktrej nagie ciany obramowano drewnianymi panelami. &oza zasigiem jej rk znajdowa si pordzewiay haczyk do powieszenia obrazu. #ucna wewntrz niszy, ale bya tu zbyt atwo widoczna. )ozczarowana zacza si podnosi!, kiedy jaki bysk przyku jej uwag. &ochylia si i zauwa+ya szpar przy samej pododze. ie dostrzegaby jej, gdyby nie promyk +tego wiata, ktry przez ni wpada. "cisna palce w szpar i umiechna si szeroko, gdy ciana otworzya si, tworzc wskie przejcie. Strome stopnie z goego kamienia prowadziy w d tunelu, z ktrego dobiega zapach ziemi i dymu. a dole migotay kolejne wiata i sycha! byo dziwne przytumione odgosy, jakby odlege piewy. 5kradkiem zesza po schodach, jak dzielny zodziejaszek (angar *ey, jej ulubiony bohater ksi+kowy. (edn doni dotykaa ciany zakrcajcej wraz ze spiralnymi schodami. .m ni+ej schodzia, tym goniejsze byy te dziwne d0wiki. ;wiato tak+e stawao si mocniejsze. a dole schodw, na poziomie 3undamentw domu, otwieraa si przestronna komnata owietlona poncymi pochodniami, ktre rzucay gste cienie na malowane ciany. 4udzie w dziwacznych strojach stali w krgu i koysali si w rytm pieni. .ch twarze skryway ciemnoniebieskie kaptury z wycitymi jedynie otworami an oczy. Stroje tych ludzi pokryte byy wyszukanymi wzorami, wyszytymi zot nici drapie+nymi ptakami o zakrzywionych szponach. "szystko to byo tak zajmujce, +e (osey nie zauwa+ya i+ pie1 si sko1czya, dopki szelest szat nie zwrci jej uwagi. Stojcy w krgu zdjli kaptury, odsaniajc twarze m+czyzn i kobiet, umiechajcych si i kiwajcych gowami po zako1czeniu zabawy, czy cokolwiek to byo. (eden z ludzi odwrci gow i (osey na chwil stracia dech, gdy znajome oczy skieroway si w jej stron. &odskoczya i szybko pobiega po schodach do gry. ie wiedziaa do ko1ca, dlaczego ucieka, ale rozumiaa, +e zobaczya co, czego nie powinna widzie!. #iedy dotara na gr, zatrzasna za sob drzwi i popdzia korytarzem. $e oczy jednak pod+ay za ni jak zy sen. ,imne oczy jej ojca. #orytarz cign si przed ni i gin w ciemnoci. $tnio jej w uszach. " pmroku cigaa j potworna trwoga. &rbowaa si czego chwyci!, ale niczego nie moga zapa! i potoczya si w d bezdennej studni nocy. iesko1czenie powoli ciemno! rozpadaa si na poszczeglne ksztaty. ajpierw nad gow (osey unosiy si du+e, niewyra0ne i przera+ajce postaci, a+ w ko1cu ich kontury uo+yy si w dugie cienie na su3icie. -iao wydawao si odmawia! jej posusze1stwa. &rbowaa obrci! gow, ale miaa wra+enie, +e miny godziny, zanim cokolwiek pojawio si w jej polu widzenia. &rzypomniaa sobie sen i zadr+aa. ,upenie zapomniaa o tym dniu i tajnym przejciu w starym skrzydle domu. #ilka dni p0niej wrcia do niszy, ale znalaza tylko nag cian i szczelnie przylegajce panele, ktrych za nic nie bya w stanie poruszy!. "icej nie prbowaa, przekonana, +e to by tylko zy sen. $eraz miaa jednak wra+enie, +e wci+ czuje zatchy odr podziemnej komnaty. 5siada. 4e+aa na prostym posaniu, ktre nie byo niczym wicej ni+ kawakiem szorstkiej tkaniny rozcignij tym na drewnianej ramie. &omieszczenie o cianach i su3icie w kolorze gipsu, pozbawione jakiegokolwiek wystroju bd0 koloru, nie wydawao jej si znajome. -zua si dziwnie, jakby gow owinito jej mokrymi: rcznikami. 5niosa do1 do czoa i jkna z blu, ktry przeszy jej skronie. Skra nigdzie nie bya rozcita, ale czua pod palcami rosncego guza. -o si stao6 &owstrzymujc 3al mdoci, sprbowaa si podnie!. "ci+ bya ubrana w nocny szla3rok. agle zdarzenia z sypialni ojca przemkny jej przed oczami. ,obaczya ojca w jego ulubionym 3otelu, z krwaw miazg zamiast klatki piersiowej, i grujce nad nim czarne widmo. &rzypomniaa sobie pot+ne rce, ktre j zwizay. <onierze przybyli jej na ratunek, ale czowiek w czerni zabi ich wszystkich. -zy tak byo6 9cio si jej w gowie, ale jedno pamitaa z krystaliczn jasnociA jej ojciec by martwy. 2 ona zostaa porwana, zapewne dla okupu. 2le kto mgby zapaci! za jej wypuszczenie6 ie miaa +adnej innej rodziny. 'roza sytuacji sparali+owaa j jak ukszenie jadowitego gada. 7r+aa na posaniu, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. %b3ite zy popyny po jej policzkach, a przed oczami wci+ widziaa martwego ojca. 7otara do niej ta przera+ajca myl, +e zostaa na wiecie cakiem sama. %dgos krokw powstrzyma jej szloch. %tara twarz rkawem i sprbowaa wsta!. *l nie by ju+ taki straszny. asuchiwaa. (aki mski gos dobieg zza jedynych drzwi. / K musia zgina! tu+ przed tym, jak tam dotarem H mwi. ,amilk na chwil i kontynuowa. / ie, to bya naprawd zrczna robota. <adnych wybitych okien, +adnych ladw krwi poza +kiem. (osey nie syszaa +adnego innego gosu. ajciszej jak to mo+liwe podesza do drzwi i przycisna ucho do drewnianych desek. Syszaa teraz nieco lepiej, ale wci+ tylko jeden gos. / (eszcze nie mog, #it. 9at by przyjacielem. #im by 9at6 2 #it6 (osey prbowaa ledzi! rozmow. / ie wiem H cign gos. / (est w to jako uwikana, tak jak ten stary by. " ka+dym razie musi co wiedzie!, a ja zamierzam si dowiedzie!, co. (osey odsuna si od drzwi. Serce podskoczyo jej do garda. $o musia by! czowiek w czerni. *y szalony, rozmawia sam ze sob. , jego chaotycznej gadaniny zrozumiaa, +e zamierza j przesucha!. %brazy tortur narzuciy si jej wyobra0ni. Skulia si, dr+c. 9usz std uciec: &onownie rozejrzaa si po pokoju. 5 stp +ka le+aa ci+ka skrzynia z mosi+nymi obrczami. "ysokie lustro, waciwie na tyle adne, +e sama mogaby takie mie!, stao obok drewnianej komody naprzeciwko wskiego okna. &odbiega do okna i odsuna zason. " ramie nie byo szyby, tylko dwie masywne okiennice zamknite na zasuw. &ocigna za ni, ale nie chciaa ustpi!. 9iaa wra+enie, +e ciemno! wok niej zgstniaa. -o jeszcze byo w tym pokoju. &ocigna mocniej, przygryzajc warg, gdy okiennice zaklekotay. (ej palce tra3iy na co owinitego wok zamka, kawaek drutu, ktrym obwizana bya zasuwa, +eby sama si nie otwieraa. #tem oka dostrzega ruch. ,acza szarpa! drut, zdjta narastajcym strachem. 9u siaa si std wydosta!. 'dy kto zapa j od tyu, krzykna. @@@ So1ce ju+ zachodzio, kiedy -aim wrci pod swj dom. -ay dzie1 przeszukiwa uliczki i zauki %thiru, prbujc zdoby! jakie in3ormacje o morderstwie 9ata. (e+eli cokolwiek wydarzyo si w )ynsztoku, kto musia o tym wiedzie!. ,a waciw cen, albo odpowiednio zmotywowani, mieszka1cy 7olnego 9iasta potra3ili by! bardzo pomocni. -aim prbowa przekupstwa i gro0by wobec ka+dego ulicznika i plotkarza, ktrego znalaz, ale nikt nie potra3i mu niczego powiedzie!. ,wykle w to nie wierzy, dopki nie wycign no+a i nie ujrza prawdy w oczach delikwenta. (edyne, co usysza, to oglnikowe plotki o nowym czowieku w miecie, ale niewiele z tego wynikao. ,wyke pogoski. (acy ludzie zaginli, co nie byo niczym niezwykym w )ynsztoku, ale wrd nich byli i tacy, ktrzy potra3ili sobie radzi!, jak 9olag &aski os, byy najemnik i jeden z gwnych podejrzanych na licie -aima. 4ista jednak robia si coraz krtsza, a on nie mia +adnych tropw. "chodzc do budynku, rozwa+a swoj sytuacj. ,awsze mg uciec z miasta. #it byaby zachwycona, ale jemu to nie odpowiadao. $a historia wygldaa na du+o powa+niejsz ni+ tylko nieudane zlecenie. " ktrym momencie ta sprawa staa si osobista. igdy nie mia wielu przyjaci poza #it. 9athias okaza mu wicej +yczliwoci ni+ mg si spodziewa!, gdy spotkali si po raz pierwszy w obskurnej tawernie po zachodniej stronie. $ej tawerny ju+ nie byo8 zastpi j nowy lokal z lepsz klientel. 2 teraz 9athiasa te+ ju+ nie byo. "zi ogarek z koszyka w holu, odpali go od lampki zostawionej specjalnie dla p0no powracajcych lokatorw i wspi si po schodach na drugie pitro. (aki may ksztat poruszy si w korytarzu. -aim woln rk sign po n+, ale zanim go wycign, rozpozna posta!. 7ziewczynka siedziaa, opierajc si o cian na wprost jego drzwi. "patrywaa si w niego du+ymi oczami, podczas gdy jej chude jak wrzeciona palce gadziy bezbarwn gipsow cian. -aim zatrzyma si przed drzwiami. , ko1ca korytarza dobiega cichy pacz jakiej kobiety, przerywany gniewnymi krzykami. agle poczu si niezrcznie, pospiesznie otworzy zamek i wszed do rodka, zamykajc za sob drzwi i zostawiajc za nimi te haasy wraz z dziewczynk. ,apali lamp i podszed do skrzyni z lodem, prbujc zapomnie! o spojrzeniu dziecka. #a+dy mia swoje problemy. $o, czy dziewczynka nauczy si sobie z nimi radzi!, nie byo jego spraw. "zi dzban wina i opr+ni go kilkoma dugimi ykami. &rzyjrza si resztkom spywajcym na dno. 7rczyo go jakie nieokrelone uczucie, niesprecyzowana potrzeba dziaania, jakby nienazwana groza, wiszca nad jego gow. Jestem po prostu zmczony, powiedzia do siebie, ale niemal podskoczy, kiedy #it pojawia si za nim i zarzucia mu ramiona na szyj. / $skniam / powiedziaa. / -zego si dowiedziae6 -aim odstawi dzban. -hcia si jeszcze napi!, zniszczy! si zupenie i zapomnie! o ostatnich kilku dniach, ale musia zachowa! jasno! umysu. / 9athias nie +yje. #it natychmiast stana przed nim. &ogadzia jego donie palcami wiotkimi jak pajczyna. / -o si stao6 / #to wyci mu serce podczas snu. / %ch, -aim: %powiedzia jej ca histori. 'dy tylko zacz mwi!, emocje wypyny z niego jak ropa z zain3ekowanej rany. #iedy sko1czy, poczu si troch lepiej. "ino rwnie+ zrobio swoje. / &osuchasz mnie teraz6 / #it usiada po turecku na kuchennym stole. / "yjedziesz z %thiru6 (eszcze dzisiaj6 -aim westchn ci+ko. ie mia ochoty si kci!, ale nie mg zignorowa! tej sprawy. *ya zbyt powa+na, zbyt osobista. / (eszcze nie mog, #it. 9at by moim przyjacielem. / -o ta dziewczyna ma do tego6 &rbowa jej to wyjani!, ale wyraz twarzy #it sugerowa, +e rwnie dobrze mgby rozmawia! ze stoem. 7laczego, dlaczego, dlaczego, pytaa, a+ w ko1cu wyko1czony opad na krzeso. / &oddaj si, #it. 9o+e masz racj. 9o+e goni za wasnym ogonem, ale odkd pamitam, cigle przed czym uciekaem. 9am do! ogldania si przez rami. #it opara donie o wskie biodra. / % tym wanie mwi. ,acz! od nowa, gdzie, gdzie nikt... ,anim sko1czya, z sypialni dobieg ich krzyk, po ktrym nastpiy przytumione odgosy uderze1. -aim przeskoczy przez pokj i szybkim ruchem otworzy drzwi. 7ziewczyna rozpaczliwie szarpaa za zamknicia okiennic. &oczucie grozy powrcio, gdy -aim przekroczy prg. *yo tak intensywne, +e a+ skuli ramiona. &rzebieg przez sypialni i odcign dziewczyn od okna. jej krzyki rozpdziy ostatnie resztki jego eu3orii. ,acign j do kuchni i posadzi na krzele. Sprbowaa si podnie!, ale j powstrzyma. , trudem apic powietrze, wpatrywaa si w niego z gniewn min. 9iaa zaczerwienione i opuchnite oczy. 9ocno zaciskaa pici i przez chwil wydawao si, +e zamierza go zaatakowa!. a sam myl o tym -aim si umiechn. 7ziewczyna popatrzya na niego z jeszcze wiksz zoci. &rzynajmniej jednak przestaa krzycze!. -aim odwrci si i napeni czajnik letni wod z dzbanka. "czeniej ju+ zauwa+y, +e dziewczyna jest adna, ale pki bya nieprzytomna wydawaa si chodna i odlega jak ksi+yc w mro0n zimow noc. $eraz, gdy ockna si i bya pobudzona, jej uroda zapieraa dech w piersi. ,acisn praw pi! tak mocno, +e paznokcie wbiy si w skr doni. 9usia zachowa! trze0wo! umysu. #to na niego polowa. 9usia rozegra! to mdrze. (ednym okiem obserwujc dziewczyn, zapali piecyk i postawi czajnik na ogniu. 9ia przeczucie, +e to bdzie duga noc. 9o+e #it miaa racj. 9o+e powinien by po rzuci! wszystkie problemy w bocznej alejce i odej! na inne owisko. &otrzsn gow. ie, by zbyt uparty, albo zbyt gupi, by podda! si tak atwo. (edno wiedzia nu pewno. ie zamierza spuci! tej dziewczyny z oka, dopki nie dowie si, o co tu chodzi. &rzynajmniej tyle by winny 9athiasowi. ,acisn palce na puszce z herbat. ROZDZIA JEDENASTY Josey skupia si na swoich kurczowo zacinitych doniach. ,awsze lubia swoje donie. 9iaa dugie, szczupe palce. &aznokcie wymagay wprawdzie malowaniaA r+owy lakier odprysn na czubkach, ale poza tym to byy naprawd adne donie. )ce zabjcy natomiast, rce czowieka, ktry zamordowa jej ojca, byy szorstkie i +ylaste, a ich kostki pokryway malutkie blizny. 7uga szrama zaczynaa si na grzbiecie lewej doni i biega wzdu+ przedramienia, znikajc pod rkawem koszuli. "patrywaa si w ni, kiedy podawa jej 3ili+ank. / "e0 H powiedzia. -hwycia porcelanowe naczynie obiema rkami. *ijce od niego ciepo byo przyjemne, podobnie jak zapach zielonej herbaty, ale jej +odek wzdrygn si na myl o przekniciu czegokolwiek, co pochodzio od tej bestii. %do+ya 3ili+ank na kolana. Spojrza na jej skro1. / *oli6 &otrzsna gow, by dowie!, +e nie. (ego gos brzmia inaczej ni+ si spodziewaa, bardziej normalnie. (n nie jest norma!ny. Jest zimnokrwistym morderc". ,acisna zby tak mocno, +e a+ poczua bl w szczkach, ale gdyby nie to, zaczaby krzycze!. "szystko w nim j obrzydzao. 9ia zbyt szerokie ramiona jak na swoj 3igur, a jego nadgarstki byy grube i zbyt misiste. 9ia te+ nieadn twarz, ktrej surowe rysy przywodziy na myl kamienne statuy, zdobice ciany nowej katedry. -hocia+ uwa+aa sam siebie za dobr, pobo+n kobiet, niepokoi j widok tego ogromnego budynku, zwaszcza surowe twarze posgw, ktre w niczym nie przypominay +yczliwych witych, jakich sobie wyobra+aa. ,abjca wyglda rwnie nieprzyjemnie. (ego podbrdek by zbyt ostro zako1czony, by m+czyzna mg by! przystojny. adawao mu to zowrogi wygld8 przypomina lisa szykujcego si do spldrowania kurnika. . te jego oczyA odamki granitu, zimne i nieubagane. %dwrcia wzrok i staraa si zapomnie!, +e na ni patrzy. 9ieszkanie byo skromne i niewiele wiksze od jej azienki. ie byo w nim +adnych mebli poza prymitywnym stoem i jednym krzesem, na ktrym siedziaa. &odoga ze zwykych desek bya jednak idealnie czysta. " odlegym rogu le+aa gruba mata. Skrzane worki na dugich sznurach zwisay z hakw wbitych w su3it. -zy to byo jakie prymitywne narzdzie tortur6 9etalowe prty r+nej dugoci stay oparte o cian. %bszar kuchenny rwnie+ by niewielki, miecia si w nim stara skrzynka na ld, prosty piecyk i kilka sza3ek. a blacie le+a nieoczekiwany przedmiotA ksi+ka. ie moga odczyta! tytuu, ale ilustrowane strony zao+ono ostrzem sztyletu. agle uderzya j myl. +ieszka sam. % dziwo, zacza si zastanawia!, czy jest samotny. #iedy si obrci, +eby sign! po swoj 3ili+ank, zobaczya wielkie no+e przypite do pasa na jego plecach. (eden z nich odebra +ycie jej ojca. "yobrazia sobie, +e wyrywa je z pochew i wbija w szyj zabjcy. / (ak masz na imi, dziewczyno6 / zapyta. ,askoczy j t bezporednioci. / , kim rozmawiae, zanim mnie zapae6 / *ya zadowolona, +e gos jej si nie zaama. 5niosa 3ili+ank, .ile odo+ya j zaraz na kolana. / , nikim. / Syszaam ci przez drzwi. 9wie do kogo, ale nikogo innego nie syszaam. / &oza tob i mn nikogo tu nie ma. &okiwaa gow. .ic a!bo kamie, a!bo jest sza!e#cem, kt$ry m$wi do siebie i morduje bezbronnyc' starc$w. *aa si go coraz mniej. 9iejsce strachu zajmowa narastajcy gniew, ktry pali jej trzewia. / -zego ode mnie chcesz6 (e+eli chodzi ci o okup, stracie na to szanse, kiedy zabie mojego ojca. &rzyglda jej si swymi kamiennymi oczami. / ,abiem tylko tych ludzi, ktrzy chcieli zlikwidowa! ciebie. / "idziaam ci, jak nad nim stae: / ie potra3ia powstrzyma! dr+enia. =ili+anka o mao nie wypada jej z doni. / "idziaam krew i... jego pier. "idziaam wszystko: / $ak. / , niezwykym spokojem odpowiada na jej 3uri. / *yo du+o krwi, a stary nie +y, ale to nie ja go zabiem. *y ju+ martwy... / #amca: )zucia w niego 3ili+ank. %dsun si bez truduA porusza si szybciej ni+ ktokolwiek, kogo widziaa. aczynie rozbio si o drzwi sza3ki8 gorca herbata zaplamia cian. &rzygotowaa si na jego reakcj, ale on tylko sta i pi spokojnie. / 9iaem zlecenie na twojego ojca H powiedzia. / . wykonabym je. ,ostaem wprowadzony w bd co do powodw, ale to pewnie nie robi ci r+nicy. $ak czy inaczej, mwi prawd. #to inny zabi go, zanim tam dotarem. / . mam w to uwierzy!6 / &ogardliwy ton, na jaki si zdobya, sprawi, +e poczua si niepokonana. 9g j skrzywdzi!, nawet zabi!, ale nie mg jej powstrzyma! przed powiedzeniem tego, co chciaa H -zy cay legion zabjcw czeka, by zabi! mojego ojca6 *y nieszkodliwym starszym czowiekiem, ktrego wszyscy kochali i szanowali. / %prcz tego, kto go zabi i klienta, ktry mnie zatrudni. $o ju+ dwch powa+nych wrogw. Sporo jak na czowieka, ktrego wszyscy kochali. &owiedzia to tak oschle i spokojnie, +e chciaa wydrapa! mu oczy. Skrzy+owaa rce na piersi. ie musiaa tego sucha!. (ej ojciec by dobrym czowiekiem. 9ia koneksje w paacu i wrd najlepszych rodzin. 2 teraz by martwy. ?zy napyny do jej oczu, gdy pomylaa, +e nie bdzie moga przyj! na jego pogrzeb. : kto przyjdzie na m$j4 * ,amordowae te+ 9arkusa H wypalia. / $wojego su+cego6 awet go nie dotknem. % ile mi wiadomo, wci+ +yje. / 7rugiego per3ekta 9arkusa, jednego z czonkw ;witego *ractwa, ktrych zabie, kiedy mnie porwae. *y narzeczonym mojej najlepszej przyjaciki. / -i +onierze chcieli dopa! ciebie, nie mnie. %caliem ci +ycie. / 9arkus nigdy by mnie nie skrzywdzi. *y moim przyjacielem, a ty zabie go bez mrugnicia okiem. &rzyglda jej si przez chwil. &oczua cisk w +odku. -zy to ju+6 -zy teraz j zabije6 / (ak masz na imi6 / zapyta zamiast tego. / -o za r+nica6 / -hciabym wiedzie!. "yprostowaa si. / azywam si (osephine =renig, jestem crk 2rtura =reniga, siedemnastego earla Bigha>on. o, a ty6 (ak ciebie nazywaj6 / $o bez znaczenia. / $o nieuczciwe8 ja si przedstawiam. 2 skoro najpewniej zamierzasz mnie zamordowa!, to nie powinno ci robi! r+nicy. / -aim. / -aim. / 9usiaa teraz ostro+nie dobiera! sowa. / (e+eli masz chocia+ cie1 przyzwoitoci, natychmiast mnie wypucisz albo przynajmniej pozwolisz mi napisa! list do przyjaci mojego ojca. / 2 je+eli zamierzam ci zamordowa!6 (osey zascho w gardle, ale zmusia si do powiedzenia tego. / "ic zrb to od razu, tchrzu. &otrzsn gow. / ie zabraem ci tutaj tylko po to, +eby ci zabi!. / "ic dlaczego6 7laczego to zrobie6 "bi wzrok w cian ponad jej gow. / -hodzi o twojego ojca / zacz po chwili wahania. / ie zabiem go, ale kto chcia si go pozby!. 9usisz zna! kogo, kto 0le mu +yczy, kogo, kto zazdroci mu jego osigni!. / ie. / &artner w interesach6 9+ jakiej damy6 / ie: / krzykna, po czym opanowaa si, przestraszona wasnym wybuchem. / ie mia wrogw. ie mia kochanek. 9ia tylko mnie. *y przyzwoitym czowiekiem. / &rzyzwoici ludzie maj mnstwo wrogw. "ierz mi. / ,acz chodzi! tam i z powrotem wzdu+ stou. / (akie zajmowa stanowisko6 / *y egzarch a>arre, kiedy byam maa. &otem otrzyma ,oty 9iecz za swoj su+b i odszed na emerytur8 wtedy przeprowadzilimy si tutaj. *y wielkim czowiekiem. iesko1czenie lepszym od nisko urodzonego zabjcy. (e+eli nawet dotkna go ta uwaga, nie da po sobie pozna!. / $ak. $o mo+liwe. $a prawie ma sens. / -o takiego6 / iewa+ne. -zy twj ojciec by zaanga+owany w jakiekolwiek zamorskie sprawy6 -zy nale+a do jakiego stowarzyszenia6 (osey przypomniaa sobie sen o ludziach w dziwnych strojach spotykajcych si w piwnicy ich domu, ale odsuna to wspomnienie. / ie wiem. ie sdz. "ikszo! czasu spdza w gabinecie, piszc listy do dawnych przyjaci. ic wicej o tym nie wiem. -aim wydawa si nie sucha!, wic przerwaa i zacza mu si przyglda!. &omylaa, +e nie wyglda tak, jak wyobra+aaby sobie zabjc. *y silny, ale nie nazbyt masywny ani zwierzcy. (ego rysy byy nawet do! agodne. 'dyby go dobrze ubra!, mgby by! wzgldnie atrakcyjny. #iedy na ni spojrza, szybko odwrcia wzrok. ,adr+aa. 9ia spojrzenie umarlaka. / ie H powiedzia, zwracajc si do powietrza ponad jej gow. / -o6 / ic. , ca pewnoci by niespena rozumu. -o teraz zrobi6 (ednego bya pewna. (e+eli zostanie tu du+ej, nigdy nie uda jej si wydosta! +ywej z tego mieszkania. ,a ni byo okno, ale zamknite i zabezpieczone podobnie jak to w sypialni. Spojrzaa na drzwi po drugiej stronie pokoju. $o bya jedyna droga wyjcia. ,asuwa bya zamknita, ale gdyby udao jej si na chwil odwrci! jego uwag... / -hcesz wicej herbaty6 / zapyta. / $ak. 9asz co do jedzenia6 5mieram z godu. Skin i odwrci si do niej plecami. / -o tu znajd, je+eli nie jeste nazbyt wybredna. &odczas gdy przeszukiwa sosnow sza3k, pomalowan w wyblake kwiatki, zsuna panto3le. *yy wykona z mikkiej owczej weny, ale bez nich moga biec szybciej i ciszej. %bserwowaa plecy -aima, kiedy co po szyo si wrd cieni ponad jego gow. ,amara na widok dugiego, krtego ksztatu, ktry wyoni si z rogu pod su3item. *ez najmniejszego d0wiku zsun si po cianie. ,adr+aa gwatownie. $o bya najbardziej odpychajca rzecz, jak w +yciu widziaa, sama wijca si czer1, ktra kierowaa si prosto w stron -aima. &rawie krzykna +eby go ostrzec, ale powstrzymaa si i zacisna usta. Nie, nie pomog mu. &atrzc jak potworna istota peznie ku zabjcy jej ojca podniosa si z krzesa. a palcach przesza przez pokj, awet najdrobniejszy szelest mg j zdradzi!. Signa do drzwi, wci+ unikajc uwagi -aima. ,asuwa zrobiona bya z grubego kawaka +elaza. -hwycia j obiema do1mi i pocigna. <elazo odskoczyo z gonym brzkiem. ie ogldajc si za siebie, popchna drzwi i wybiega na pogr+ony w ciemnoci korytarz za nimi. (ej nagie stopy z plaskiem uderzay o drewnian podog. Strach doda jej prdkoci. 7obiega do wskiej klatki schodowej na ko1cu korytarza i zbiega po stopniach. a widok du+ych drzwi na dole odetchna z ulg. %tworzya je pospiesznie i wybiega na zewntrz. @@@ -aim stumi westchnienie i zajrza do sza3ki. )ozmowa prowadzia donikd. $a dziewczyna, (osephine, ewidentnie nie u3aa mu na tyle, +eby udzieli! jasnych odpowiedzi. ,reszt, dlaczego miaaby mu u3a!6 $a czy siak, zaczyna wtpi!, czy wiedziaa cokolwiek wa+nego. *ya tylko rozpieszczon damulk, ktrej nie interesowao nic poza granicami jej krysztaowego wiata. #it znowu miaa racj. ,abranie dziewczyny byo bdem. "anie odsuwa na bok worek mki, +eby zobaczy!, co mo+e kry! si za nim, kiedy wrcio to dziwne uczucie. $ym razem byo jeszcze silniejsze. auczy si +y! ze strachem8 by czci jego +ycia i jego pro3esji. ,a ka+dym razem, gdy stawa naprzeciw obna+onej broni albo skrada si w ciemnoci podczas wykonywania zlecenia, strach zawsze czai si tu+ obok. &otra3i nad nim panowa!, ukierunkowa! jego energi na wykonanie zadania. $o uczucie byo inne. ie dao si go stumi! ani zignorowa!. "ywracao jego wntrznoci na drug stron. / -aim: / zawoaa #it. (ej krzyk sprawi, +e natychmiast si wyprostowa, o mao nie uderzajc gow w grn krawd0 sza3ki. %dzyska rwnowag i odwrci si akurat, by zobaczy! jak jego wizie1 wybiega przez drzwi na korytarz. #lnc pod nosem ruszy za ni, ale zatrzyma si po dwch krokach. agle ogarn go przejmujcy chd, jakby zwalia si na niego lawina niegu. #it wbijaa wzrok w su3it. -aim upad na ziemi i przetoczy si. &oczu ostry bl w prawej kostce. #opn na olep i szybko si obrci. &rzed nim pr+y si olbrzymi w+. (ego atramentowoczarne uski poyskiway w wietle olejnej lampy jak polerowany gagat. %gon gin wrd cieni pod su3item. $rjktna gowa koysaa si nad nim, a rozwarta paszcza tak szeroka, +e poknaby psa, ujawniaa rzdy lnicych kw. -aim wysun jeden z no+y z pochwy. "+ obserwowa jego ruchy zimnymi, bkitnymi oczami. 'owa zwierzcia koysaa si na boki. / (este cay6 / #it nie odrywaa wzroku od bestii, ktra podpezaa coraz bli+ej. / -o to jest, do diaba6 / -o bardzo niebezpiecznego / szepna. ,ni+ya gos jeszcze bardziej, gdy gowa w+a skierowaa si w jej stron. / 9og odwrci! jego uwag, +eby zd+y uciec. / $o ci widzi6 / &odcign nogi. 9usia przygry0! warg, by nie krzykn! z blu, jaki przeszy jego praw kostk. &owinna jednak utrzyma! jego ci+ar. / ie, id0 za dziewczyn. / 2le... / .d0: ie mo+emy jej straci!. %brzuciwszy w+a ostatnim spojrzeniem, #it znikna w korytarzu. -aim podnis si do kucek i zrobi krok do tyu. -oraz du+sze w+owe cielsko wypezao spod su3itu. *estia zbli+aa si, obserwujc go wielkimi lepiami. -aim przyjrza si jej ruchom. "+ by owc, tak jak on sam. &odpezajc coraz bli+ej w ko1cu zapdzi go do kta. . wtedy zaatakuje z ca si. "yco3ywa si krok po kroku, kulejc na jedn nog. "ycign drugi suete i zamacha oboma no+ami, by odcign! uwag w+a, ale bestia ani na chwil nie oderwaa wzroku od jego twarzy. -aim mia niepokojce wra+enie, +e to nie jest gupie zwierz, +e obdarzone jest jak 3orm inteligencji. &rzypomnia sobie niewidzialn istot, ktra pogruchotaa stoy w iebieskiej "inoroli. -zy to bya ona6 -zy to co wyszo z niego samego6 #iedy co3a si ku zwinitej w rogu trzcinowej macie do !wicze1, przeszy go gwatowny dreszcz znajome uczucie gromadzcej si energii. ie musia szuka! w sobie strachu8 lk przepywa przez niego w pot+nych, mdlcych 3alach. -ienie chciay si uwolni! i zrobi! swoje, ale powstrzyma je, zepchn do najciemniejszych zakamarkw umysu, z ktrych si wyoniy. ie mg pozwoli! sobie na takie ryzyko. (e+eli sam nieumylnie przyzwa t besti, korzystanie teraz ze swoich mocy mogoby tylko pogorszy! spraw. 9ogoby pojawi! si ich wicej. 9iejsca za jego plecami ubywao, a w+ podpeza coraz bli+ej. -aim rozwa+y, jakie ma opcje. (edyne okno byo zamknite i zabezpieczone, ale drzwi 3rontowe zostay otwarte na ocie+. 9gby sprbowa! si do nich dosta!. *estia bya du+a, mo+e by j wyprzedzi. (akby wyczuwajc jego myli, w+ skrci, by odci! mu drog. -aim potrci ramieniem jeden z workw treningowych. -zas ucieka. (eszcze kilka krokw i bdzie pod cian. &rzyjrza si pokrytej usk bestii. -zy stal moga w ogle j zrani!6 *y tylko jeden sposb, by si przekona!. ,amachn si lew rk i rozkoysa worek. "+ wci+ si zbli+a, pochylajc gow, by unikn! uderzenia. -aim zrobi krok w prawo i uderzy kolejny w worek. 'dy ten wychyli si w stron bestii, bokiem przelizgn si pod okno. "+ zawrci, by odci! mu drog. "tedy zaatakowa. 5derzy prawym sztychem, celujc w tpo zako1czony pysk zwierzcia. 'dy w+ si co3n, -aim rzuci si do przodu, ldujc na kolanach. &rzetoczy si pod wygite cielsko potwora i uderzy do gry lew rk. -zubek ostrza zelizgn si po uskach, nie przebijajc ich. -aim odetchn ci+ko, czujc jak mroczna energia nabrzmiewa w nim ze zdwojon si. ieprzygotowany na ten atak, omal nie straci panowania nad sob. &o wstrzyma swoje moce, napinajc ka+dy misie1 ciaa. -iemno! toczya si w jego gowie, jak stado szczurw z rynsztoka uciekajcych przed wznoszc si 3al. "+ wygi si ponad nim. -aim odsun si, o kilka cali unikajc kw bestii. $a jednak okrcia si wok niego. &oruszaa si szybko jak wzburzony grski potok. &ulsujcy bl przeszy jego klatk piersiow, gdy pot+ne krte ciao zaciskao si mocniej. , trudem utrzyma si na nogach. 5puci n+ z lewej doni, ale praw uderzy kilka razy. *ez skutku. "alczy o ka+dy oddech. ,aczynao mu !mi! przed oczami, a czonki powoli odmawiay posusze1stwa. (ego moce wci+ jednak wyryway si na wolno!. ,dawi je z ogromnym wysikiem. 9usia panowa! nad swymi zdolnociami albo one zapanowayby nad nim. 'rymas wykrzywi jego twarz, gdy wyt+a resztki si. . wtedy nagle mroczna sia znikna tak nagle, jak si pojawia. &ozostawia za sob otwarte miejsce w jego piersi, pustk, ktra niepokoia go tak samo, jak moc, ktra przed chwil j wypeniaa, ale mia teraz pilniejsze troski. %bejmoway go kolejne sploty w+owego ciaa. 4ada moment bestia moga go zmia+d+y! i rozerwa! na p. Sign woln doni do gry. %gromny pysk unosi si poza jego zasigiem, ale udao mu si zapa! za kark zwierzcia. 5miechajc si poprzez bl, uderzy. "+ zatrzsn si, gdy ostrze tra3io w jego oko. -aim prbowa utrzyma! rwnowag, ale spazmy pot+nego cielska rzuciy go na bok jak szmacian lalk. "yldowa po drugiej stronie pokoju. 4e+a na pododze, prbujc zapa! oddech. &oczu pieczenie w klatce piersiowej, gdy puca wypeniay si powietrzem. "+ uderzy caym ci+arem ciaa o podog. + wci+ tkwi w jego oku, a+ w ko1cu, miotajc si na wszystkie strony zdoa go wytrci!. -aim podnis si na kolana, ale bestia odpucia wal k. -zarna ropa cieka z rozcitej gaki ocznej, kiedy kreatura wyco3ywaa si do kta pomieszczenia. &o chwili znikna wrd cieni jak mgliste wspomnienie po koszmarnym nie. -aim wsta. -ay by obolay, ale +y. %derwa wzrok od rogu pod su3item i pokutyka do drzwi, po czym dalej ku klatce schodowej. 7ziewczyna miaa nad nim du+ przewag, cholernie du+, biorc pod uwag jego obrzmia kostk, ale jak dobrze moga zna! okolic6 &rzypuszcza nie wcale. Spojrza w niebo przez brudne okienko w korytarzu. oc zapada nad miastem, co dziaao na jego korzy!. " ciemnoci trudniej bdzie jej ucieka!. &rzez cae godziny mogaby bka! si po )ynsztoku, zanim zobaczyaby jakikolwiek rozpoznawalny dla niej punkt. (e+eli #it nie stracia jej z oczu, w ko1cu j znajdzie, o ile kto inny nie zrobi tego wczeniej. %braz dziewczyny atakowanej przez uliczny gang przemkn przez jego myli, kiedy dotar do klatki schodowej. ,eskakiwa po trzy stopnie, starajc si ignorowa! bl w kostce. &rzykutyka przez hol i otworzy drzwi. , obna+onymi sztyletami i gotowy na wszystko wybieg na pogr+on w ciemnoci ulic. ROZDZIA DWUNASTY Strzpy mgy owijay si wok kostek (osey, gdy biega po liskim bruku. -ienki szla3rok nie dawa ochrony przed nocnym chodem. 9usiaa znale0! pomoc. 2le do kogo mogaby si zwrci!6 ie wiedziaa nawet, gdzie si znajduje. %drapane budynki nachylay si nad ulic jak pijane olbrzymy. -o si stao z latarniami6 "szystko przykrywaa nieprzenikniona ciemno!. &odbiega do najbli+szych drzwi i odkrya, +e s zamknite. " oknach byo ciemno. ,acza wali! w grube deski, ale nie czekaa na odpowied0. ,abjca mg by! tu+ za ni. ie odwa+ya si obejrze!. 'dyby go zobaczya, cigajcego j niczym cie1 mierci, strach odebraby jej wszystkie siy. 'dzie we mgle przed ni rozleg si saby brzk metalu. ie potra3ia odgadn!, co to by za odgos, ale byo jej ju+ wszystko jedno. -okolwiek to byo, nie bdzie gorsze ni+ wpa! ponownie w rce mordercy jej ojca. &obiega w stron, z ktrej dobieg d0wik, z trudem apic powietrze. #rg wtego wiata odsania skrzy+owanie trzech ulic, na rodku ktrego sta czowiek z latarni, zawieszon na dugim kiju. / #to tam6 / zawoa. ?zy stany w oczach (osey, gdy rozpoznaa czarny paszcz nocnego stra+nika. / &omocy, prosz: / krzykna. Stra+nik unis do1 do ust. %stry wist gwizdka przeci ciemno! i mg. ,a m+czyzn pojawili si kolejni stra+nicy (osey podesza bli+ej i o mao nie przewrcia si z wycie1czenia, ale podtrzymay j silne donie w skrzanych rkawicach. 7ociekliwe oczy przyglday jej si zza stalowych przybic. / 7ziewka z rynsztoka to nie jest / powiedzia jeden ze stra+nikw. / 9ylicie, +e to o niej nam mwili6 / (ak masz na imi, dziewczyno6 / zapyta inny. 9ia charakterystyczny zachodni akcent. (osey wzia gboki wdech. (ej serce walio tak mocno, +e niemal obijao si o +ebra. / (estem (osephine... z domu =renig. &rosz, pom+cie mi. Stra+nik z zachodnim akcentem pokiwa gow. *elki wyszyte na jego rkawie wskazyway, +e jest wy+szy rang ni+ pozostali. / Szukalimy ci, pani. $woje zniknicie wywoao sporo zamieszania. (osey z ulg wtulia si w jego ramiona. 9iaa ochot si rozpaka!. *yo po wszystkim. *ya bezpieczna. &otem przypomniaa sobie, co zabjca zrobi z tamtymi lud0mi w sypialni jej ojca. / #to mnie goni: / powiedziaa. / (est niebezpieczny. ,abi mojego ojca. / (este teraz bezpieczna, pani. -zy mo+esz i!6 / $ak, tak myl. %para si na silnym ramieniu stra+nika, ktry poprowadzi j jedn z ulic. 4atarnik szed przed nimi, owietlajc im drog. %bejrzaa si przez rami, ale nie zobaczya nic poza wtymi cieniami. %detchna gboko. Nie ma go ju. Nie moe mi nic zrobi,. :!e dopi!nuj, by zawis, ze wzg!du na pami, mojego ojca. -aim. $ak brzmiao jego imi. .mi wisielca. &rbowaa przekona! sam siebie, +e ju+ po wszystkim, prbowaa znale0! pocieszenie w obecnoci stra+nikw wok niej, ale wspomnienia krwawych wydarze1 toczyy si w jej gowie jak wcieky pszczeli rj. @@@ a skrzy+owaniu ulic "ycigowej i Srebrnoczubej nie byo ladu po dziewczynie. ocna mga znad portu rozpezaa si po brukowanych alejkach. " zauku przed nim garbiy si dwa cienie. ie potra3i oceni!, czy m+czy0ni byli pijani czy martwi, ale +aden z nich na pewno nie by mod dziewczyn. Sysza kroki kogo biegncego w tym kierunku, ale we mgle d0wik roznosi si nieregularnie i trudno byo odgadn!, skd waciwie dobiegaj haasy. "olaby, +eby #it wrcia ju+ z jakimi dobrymi in3ormacjami. *y jak lepiec cigajcy zajca w wysokiej trawie. -zu pieczenie w miejscu, gdzie uksi go w+. *ut przesik krwi a+ po palce. -zy rana bya zatruta6 &rzypuszczalnie nie. "+ tych rozmiarw ma w sobie do! trucizny, by powali! cae stado koni. "ola o tym teraz nie myle!. , bocznej alejki wyoni si poyskujcy ksztat. / ,nalaza j6 / zapyta. #it potrzsna srebrnowos gwk. / ie ma jej w ,aktku *uckwalda ani na =arbiarskiej ie sdz, +eby moga dotrze! gdzie dalej przede mn. -aim przenis ci+ar ciaa na zdrow nog. *l z kostki promieniowa ju+ na ca ydk. / -zy jest bardzo 0le6 / #it spojrzaa w d. / ie tak 0le, +eby mnie unieruchomi!. 9usimy j znale0!. ie mo+e tra3i! w niewaciwe rce. #it wspara pici o szczupe biodra. / &ewnie ju+ le+y twarz do ziemi w jakim zauku. *ezdomni znajd jutro jej ciao, przetrzsajc mietniki. 9usisz o niej zapomnie! i wrci! do domu, +ebym moga rzuci! okiem na twoj stop. -aim zajrza w ka+d z ulic odchodzcych od skrzy+owania, prbujc dostrzec w ciemnoci jakkolwiek wskazwk, ktra poprowadziaby go we waciw stron. "ydarzenia ostatniej doby wyrway go z jego uo+onego +ycia i zmusiy do dziaania bez odpowiedniego przygotowania. iepokj i wtpliwoci a+ skrcay mu +odek. / #it, co to byo6 $am w mieszkaniu6 -zy to wyszo ze mnie6 9j dar... moje moce... czymkolwiek s, ostatnio bardzo dziwnie reagoway. #it uniosa si kilka cali ponad ziemi, wtapiajc si czciowo w mg. (ej oczy stay si ciemne i nieprzeniknione, jak zwykle, kiedy nie chciaa o czym rozmawia!. &otra3ia by! czasami bardzo uparta. %dwzajemni jej harde spojrzenie, a+ w ko1cu si poddaa. / azywa si to <ueticou= > powiedziaa. / . nie, to nie wyszo z ciebie. &rzynajmniej nie wydaje mi si, +eby tak byo. %ne s bardzo rzadkie. igdy wczeniej nie widziaam +adnego z bliska. %ne +yj po $amtej Stronie. / $amtej Stronie6 / &o $amtej Stronie granicy dzielcej ten wiat od #rainy -ieni. -aim mocniej zacisn donie na rkojeciach no+y. #it znw opowiadaa bzdury o nadnaturalnych istotach H ghulach i goblinach, upiorach, ktre poryway dzieci i zostawiay zamiast nich potworne podrzutki. onsens. :!e sam widziae te cienie, prawda4 ,acisn zby. $ej nocy jego myli rozbiegay si w stu r+nych kierunkach. -ienie. 9athias. )ozpieszczona bogata dziewczynka sama w ciemnoci. 9usia si skupi!. / " porzdku. "ic jak takie co mogoby przekroczy! t granic6 / ie mogoby. / %plota palec kosmykiem wosw. / ie wasnymi siami. &otrzebowaoby pomocy, by przej! przez ,ason. 5dawa, +e wie, o czym #it mwi. / ,atem to e3ekt czarw6 / $ak przypuszczam. / " jaki sposb to dziecko z 'rnego 9iasta miao to zrobi!6 ie wygldaa mi na czarownic. 7o diaska, je+eli zna czary, dlaczego nie posu+ya si nimi po prostu, +eby uciec6 #it wzruszya ramionami. " tej samej chwili ostry gwizd przeszy ciemno! jak piew syreny. "ydawa si dobiega! od strony $rzech )ogw. -aim ruszy biegiem,. #it nie czekaa na rozkaz8 popdzia przed nim jak byszczca iskierka po gadkiej, czarnej powierzchni. 5cili niepokoju zamkn si cianiej wok serca -aima, kiedy d0wik gwizdka prowadzi go dalej od 2lei &rocesji i 'rnego 9iasta. @@@ (osey dr+aa. 9iaa wra+enie, +e jej stopy zamieniy si w bryy lodu od marszu po zimnych kamieniach. -zterej stra+nicy otaczali j z ka+dej strony. .ch podkute !wiekami buty uderzay gono o brukowan nawierzchni. 5spokaja j ten d0wik. 9iaa teraz ochron8 bya bezpieczna. ,abjca jej ojca nie mg jej tkn!. )ano znw bdzie w domu, w znajomym otoczeniu. &owoli odzyskiwaa odwag. &rze+ya porwanie przez okrutnego szale1ca i ucieczk zdradzieckimi uliczkami 7olnego 9iasta. ,nalaza pomoc. #iedy ju+ zajmie si sprawami ojca, przywrci swoje +ycie do porzdku. *y! mo+e posucha jego ostatniego +yczenia i wy jedzie z %thiru, do a>arre albo Bigha>on. 9o+e znajdzie/odpowiedniego m+a. &o wszystkim, co zdarzyo si tej nocy, idea pozostania w miecie stracia cay swj powab. &ogr+ona w mylach nie zastanawiaa si nad tym, w jakim id kierunku, dopki jej uwagi nie zwrci stumiony ryk. *rzmiao to, jakby pot+ny wicher szarpa koronami gstego lasu. 5lice okrywaa coraz gstsza mga, ale moga si zorientowa!, +e oddalaj si od 'rnego 9iasta i jej domu. / 7okd idziemy6 / zapytaa. / 9ieszkam na Cskwilinie. 7owdca stra+nikw zdj hem. *y wysokim i muskularnym m+czyzn, ktry dobrze prezentowa si w mundurze. (ego twarz miaa surowe, ale do! przyjemne rysy. ;wiato latarni odbijao si w jasnobrzowych oczach i (osey przyapaa si na tym, +e chciaaby, +eby by szlachetnie urodzony. , +alem porzucia t myl. 9+czyzna ktrego mogaby polubi!, musia pochodzi! z rwnie dobrej rodziny jak jej. / $akie rozkazy, pani. 9amy zda! meldunek komendantowi / odpowiedzia bez wahania, ale jednoczenie mrugn do jednego z towarzyszy. (osey poczua bolesny ucisk w gardle. 9o+e to by tylko tik albo mo+e wydawao jej si tylko, +e widzi co w sabym wietle6 ie, bya przekonana, +e mrugn. (aki gos ostrze+enia odezwa si w jej gowie. -aim powiedzia, +e +onierze w sypialni ojca chcieli j dopa!, ale nie uwierzya mu. *o jak moga6 #to uwierzyby w sowa zabjcy, ktry nawet nie ukrywa swojej pro3esji, podwa+ajce wiarygodno! mianowanych 3unkcjonariuszy #ocioa6 (ej ojciec zawsze sta na stra+y prawa. 2 jednak teraz, gdy sza wrd tych stra+nikw, zdziwio j ich milczenie. -zy nie powinni podnosi! jej na duchu6 7laczego nie zapytali, kto j porwa6 awet nie prbowali szuka! -aima. (ej +odek niemal zwin si w supe. Szli ulic opuszczonych i zabitych deskami sklepw. " oddali podnosiy si jakie krzyki. 9ga mieszaa si z cuchncymi oparami. .ch drog przecina strumyk brzowawej wody, na rodku ulicy zatamowany przez jak nie3oremn bry. (osey zakrya usta doni i gwatownie przekna lin, gdy dojrzaa, +e to zwoki psa, w ktrych zalgy si ju+ robale. 'dzie z tyu gliniane naczynie rozbio si o bruk. " mroku rozleg si gardowy miech, Stra+nicy przyspieszyli kroku, potrzsajc broni. (osey zapaa dowdc za rk. / ie czuj si dobrze. -zy moglibymy od razu skierowa! si do 'rnego 9iasta6 ikt jej nie odpowiedzia. Skrcili za kolejny rg. &owiew sonego powietrza uderzy w jej nozdrza, a bruk pod stopami ustpi nierwnym deskom. "zia gboki wdech, by oczyci! puca z miazmatw )ynsztoka. 7rewniany pomostA cign si pomidzy rzdem podu+nych tynkowanych budynkw a otwartym morzem. =ale z pluskiem uderzay o wysu+one supy i kamienne nabrze+e. Statki przy kejach koysay si w rytm przyboju, puste jak +ebracze miski. (osey zwolnia, gdy stra+nicy skrcili na pomost. .ch dowdca zapa j mocniej za rami. / &rosz mnie puci!: / zawoaa w nadziei, +e kto +yczliwy mo+e usysze!. Stra+nicy rozemiali si, zrzucajc ostatnie pozory rycerskoci. (osey przygryza jzyk, gdy dowdca umiechn si lubie+nie. (ak mogy jej si podoba! te bydlce oczy6 *ez wikszego trudu pocign j za sob. " pierwszej chwili port wydawa si jej zupenie pusty. &otem dostrzega pojedyncze +te wiato ponad cyplem nabrze+a. #iedy si zbli+yli, zobaczya grup m+czyzn zgromadzonych wok wiata. .ch rubaszny miech odbija si echem od portowych budynkw. ogi ugiy si pod ni, kiedy dostrzega symbol wyszyty na ich tunikach. 5padaby, gdyby jej nie podtrzymano. #a+dy z m+czyzn nosi zote so1ce ;witego *ractwa. 7owdca stra+nikw popchn (osey w krg wiata. ?zy cieky jej po policzkach8 czua na swoim ciele apczywe spojrzenia okrutnych oczu. 7laczego to si dziao6 -zy nie wystarczyo, +e stracia ojca6 -zy musz j jeszcze drczy! ci bandyci6 "iedziaa, czego od niej chcieli i wie/.L ula, +e nie mo+e walczy! z nimi wszystkimi. )ozejrzaa si wok, liczc na to, +e zobaczy jakiego przechodnia, kogo, kto usyszy jej krzyki, ale nie byo wok nikogo. ,robio jej si niedobrze na myl, +e powinna bya posucha! zabjcy swojego ojca. (aki wysoki m+czyzna przecisn si przez tum. "estchna na widok znajomej twarzy. / 9arkus: -hciaa podbiec do niego, ale kto brutalnie przewrci j na drewniane deski pomostu. 5niosa wzrok ku niemu, poruszajc ustami w milczcej probie. #rew plamia banda+ owinity wok jego szyi. (edno spojrzenie w oczy 9arkusa wystarczyo, by przekona! (osey, +e nie mo+e liczy! na jego pomoc. agle zacza ba! si o 2nastasi. 9arkus nie zwraca na ni uwagi. / 'dzie j znale0licie6 / zapyta gosem niskim i chrapliwym jak zgrzyt kamiennych +aren. / " $rzech )ogach. / 9+czyzna z zachodnim akcentem posa (osey umiech, ktry sprawi, +e zadr+aa jeszcze mocniej. / "biega nam prosto w ramiona. / ikt za wami nie szed6 / ie. 5lice byy puste. -o z ni zrobimy6 9arkus wyj spod paszcza chlupoczc zielon butelk i rzuci mu j. / .d0cie na spacer i zapomnijcie, +e j widzielicie / -zekajcie: / zawoaa (osey, ale stra+nicy odeszli, nawet si na ni nie ogldajc. / &ozbd0cie si jej / rozkaza 9arkus swoim towarzyszom, gdy tamci zniknli z pola widzenia. / <adnych bdw tym razem. (osey przegryza wargi. -hciaa krzycze!, ale jej usta odmwiy posusze1stwa. "bia paznokcie w deski pomostu. 9uskularny *rat z kudat rud brod wystpi z grupy. / 7o licha, nie mo+emy zmarnowa! takiej dupeczki. ,abawi si z ni, zanim j sprztniemy. 'ardowy chr miechu przywita t zapowied0. (osey odsuna si, podczas gdy )udobrody zacz rozwizywa! workowate spodnie. (ej odwrt zablokowaa jedna ciana krzepkich ng. ,amkna oczy i zacza si modli!, mocniej ni+ modlia si kiedykolwiek, o ocalenie, o sodki ucisk nieprzytomnoci, nawet o mier!, zanim bdzie musiaa prze+y! ten koszmar. 9arkus wycign zwj liny i rzuci go na ziemi. / <adnych zabaw. ,abijcie j i sko1czcie z tym. "ypynie z nastpnym przypywem. (ego ludzie, a zwaszcza rudobrody, pomrukami wyrazili swoje niezadowolenie, ale zapali (osey i zaczli wiza! jej rce i nogi. 7o kostki przypili jej pordzewiay +elazny obci+nik i zanieli w stron basenu portowego jeden z nich skorzysta z okazji, by zapa! j za poladki. 7ziewczyn targay konwulsje paczu, ale 3ale uderzajce o nabrze+e zaguszay jej jki. &rbowaa kopa!, wzbudzajc jedynie miech +onierzy. / &opieszcie si H rzuci 9arkus. / . poder+nijcie jej gardo, zanim j wrzucicie do wody. / 7ajcie mi to zrobi! H odezwa si jaki kocisty *rat. "skie wargi wykrzywiy si w okrutnym grymasie, gdy odpina dugi n+ od paska. &oo+yli (osey na przesiknitych son wod deskach. #to szarpn jej gow do tyu. 5niosa oczy. &rzez zy widziaa niewyra0ne wiata gwiazd ponad ni. &rzera+enie niemal odebrao jej oddech. To nie moe si dzia,6 2le dziao si. ,a chwil miaa by! martwa. %panowaa si i przygotowaa na dotyk stali. "ydawao jej si, +e czeka ca wieczno!. agle poczua co -iepego na policzku. 7onie, ktre j trzymay, puciy. -i+kie kroki zaomotay na pomocie. 5niosa zwizani donie, by otrze! policzek. $rzech ;witych *raci le+ao wok niej na deskach, wykrwawiajc si na mier!. &owstali wpatrywali si w mrok z obna+onymi mieczami. )aim6 %d razu wiedziaa, +e to on. (ej podejrzenie potwierdzio si w chwili, gdy )udobrody upad u jej stp z poder+nitym gardem. %kruch zakrwawionej stali mign w ciemnoci i znikn, aby po chwili pojawi! si w innym miejscu po wie+ porcj krwi. &rbowaa poluzowa! wizy. 'dyby udao jej si uwolni!, dopki trwaa walka, mo+e zdoaaby wymkn! si pord tego zamieszania. "ski sztylet przy pasku )udobrodego przyku jej wzrok. &ospiesznie podczogaa si bli+ej jego ciaa. &owstrzymujc mdoci, zapaa za obwinit skr rkoje! i wyszarpna n+, ktrym zacza piowa! grub lin wok nadgarstkw. "kno po wtok nie sznur ustpowa. + by ostry, ale ruchy (osey byy ograniczone i musiaa trzyma! go pod nienaturalnym ktem. %detchna z ulg, gdy przecia ostatnie wkno atychmiast zaja si wizami u kostek. "ok niej trwaa walka i kolejni ludzie umierali. -aim zabija, +eby j ratowa!. &o raz drugi, je+eli mwi prawd (osey krcio si w gowie. &owinna truchle! z przera+enia, skoro m+czyzna, ktry zabi jej ojca, a w ka+dym razie zamierza go zabi!, walczy teraz z jej oprawcami. 2 jednak bya spokojna. -o w niej si zmienio. ie baa si ju+ mroku tak jak wczeniej. %depchna te myli od siebie. -aim by zawodowym zabjc. 7laczego miaby si o ni troszczy!6 9usia wiedzie!, +e pjdzie prosto do wadz, do prawdziwych str+w prawa, kiedy tylko bdzie wolna. 9usia mie! jakie ukryte motywy, jaki sekret, ktry przed ni ukrywa. %mal nie skaleczya si w nog, kiedy sztylet wylizgn si z jej doni i rozci po szla3roka. Skupia si na przepiowaniu ostatnich wkien sznura. 'dy tylko si uwolnia, podniosa si na nogi. 5cieczk blokowali jej walczcy +onierze *ractwa. , tego, co widziaa, oprcz 9arkusa zostaa ich ledwie garstka, ale wystarczyoby, +eby jeden j zobaczy i doko1czy robot. %stro+nie zrobia kilka krokw w ich stron, kiedy jaki cie1 wyoni si z mroku. &rzemkn obok grupy m+czyzn, unikajc ich atakw i pobieg w jej stron, cicho jak szept. Spod obszernego kaptura wygldaa para szarych oczu. (osey poczua zupenie niespodziewan ulg. -aim, nie zatrzymujc si, zapa j w pasie i podnis. / -o...6 . skoczy. &rzez jedn magiczn chwil unosili si w powietrzu. )zeka bryza rozwiaa wosy (osey, gdy pynli po nocnym niebie. #urczowo zapaa za ramiona -aima8 pod palcami czua pulsowanie jego pot+nych mini. Stalowy brzk ciciwy uku rozwia ten czar. (osey poczua uderzenie, gdy -aim szarpn si, jakby kto popchn go z tyu. Sia wstrzsu znieksztacia trajektori ich litu. ,amiast zgrabnie wyldowa!, uderzyli w powierzchni wody jak dwa spadajce kamienie. (osey stracia dech. &rbowaa zapa! powietrze i poczua, jak lodowata woda zalewa jej puca, podczas gdy ich poczona masa zapada si pod powierzchni. &rbowaa wyrwa! si z ucisku -aima, ale muskularne rami nie puszczao jej talii. (ej czonki staway si coraz ci+sze8 wyrywaa si coraz sabiej. &rbowaa krzycze!, wypuszczajc cenne resztki powietrza. 7uszca otcha1 zamkna si wok niej. ROZDZIA TRZYNASTY Caim upad na skraju suchego gruntu, niezdolny przeczoga! si cho!by kawaek dalej. &rzy ka+dym ruchu przeszyway go spazmy blu. 4odowate wody zatoki wyssay z niego resztki si i zostawiy tylko dr+c bezsiln mas. =ale uderzay o kamienne mury nabrze+a, a ich odgos zlewa si w jeden cigy szum. &o zanurzeniu si -aim zdoa znale0! jeden z kanaw, odprowadzajcych cieki do zatoki. "ylot kiedy zamykaa +elazna krata, ale dawno ju+ prze+ara j rdza. #ana dawa wygodny dostp do miasta, co odkry przed kilku laty, przygotowujc si do zlecenia. "zi gboki oddech i natychmiast po+aowa8 nawet najdrobniejszy ruch powodowa potworny bl. ie usysza strzau, ale uderzenie pocisku o mao nie zabio go na miejscu. 5dao mu si zachowa! przytomno! wystarczajco dugo, by zanurzy! si pod powierzchni, unikajc wzroku przeciwnikw. ikt ich nie szuka. . nic dziwnego. #tokolwiek strzela, musia uzna!, +e tra3ienie byo miertelne. iestety, wkrtce mogo si to okaza! prawd, bo -aim straci du+o krwi. "idzia po dr+eniu swych doni . tedy wyczogiwa si z wody +e nie przetrwa dugo bez chirurga, ale mia marne szanse znale0! jakiego w tej okoli , awet gdyby mg i!, nie byby bezpieczny. ,na kilku konowaw, ktrzy zajliby si takimi ranami bez zadawania zbdnych pyta1, ale nie wiedzia, czy w tych okolicznociach mgby zau3a! ktremu z nich. #tokolwiek sta za za spraw, by nie tylko sprytny, ale te+ zapobiegliwy. ,a jego plecami rozleg si stumiony jk. &rzeczoga si do dziewczyny. 4e+aa twarz do ziemi, z poow ciaa wci+ zanurzon w wodzie. &omimo blu, jaki odczuwa, obrci j na plecy. (ej szla3rok by potargany i brudny od krwi, bota i gorszych rzeczy. &rzemoczony jedwab przylega do jej czonkw jak druga skra. 2 jednak dziewczyna miaa lwie serce. awet nie krzykna, gdy walczy z jej oprawcami, ani nie przestraszya si widoku krwi. ,amiast tego zapaa za n+ i sama uwolnia si z wizw. (ej zby szczkay z zimna, a wargi posiniay. " kanale byo lodowato, ale -aim nie mia z czego rozpali! ognia. Tutaj wanie umr. %d tak dawna obcowa ze mierci, +e nie miaa ju+ dla niego +adnych tajemnic. "ystarczyoby, +eby zamkn oczy i zasn ukoysany szumem 3al. *yby to pewnie lepszy koniec ni+ na to zasugiwa. $rzymajc jedn do1 na brzuchu dziewczyny, wsucha si w jej oddech. %na przynajmniej prze+yje. , niejasnych powodw ta wiadomo! sprawia, +e poczu si lepiej. (aki gos przerwa tok jego myli. 5miechn si na widok #it, wyaniajcej si ze sklepienia. =ioletowa powiata jej obcisej bluzki rozwietlia tunel, ukazujc wiekowe ciany, pokryte botem i mchem. #it jednak nic musiaa martwi! si brudem. -aim nieraz chciaby po tra3i! lata! jak ona8 po prostu odlecie! i zostawi! za sob ten wiat. igdy nie rozumia, dlaczego wczya si razem z nim, kiedy moga 3ruwa! wysoko wrd chmur. #it mwia, i+ to dlatego, +e jej potrzebowa, +e bez niej pakowaby si bez przerwy w tarapaty. "ygldao na to, +e znw miaa racj. / -aim, co ty zrobi ze sob6 / zapytaa zdawionym gosem, podlatujc bli+ej. % dziwo wydawaa si bardziej martwi! stanem jego stopy, o ktrej zd+y ju+ niemal zapomnie!. ,anim zaatakowa ;witych *raci trzymajcych dziewczyn, powiedzia #it, +eby wygldaa niebezpiecze1stwa, ale ona odleciaa w swoj stron. $aka ju+ bya, zawsze chodzia wasnymi cie+kami. ic si nie zmienia, odkd j pozna czyli przez cae jego +ycie. 2 teraz miaa zobaczy!, jak umiera. $a myl rozmieszya go, ale wyda z siebie tylko zbolay jk. / $roch mi pomogli. / -akiem zascho mu w gardle. "ydao mu si to zabawne, skoro dopiero co wyczoga si z wody, ale wola ju+ wicej si nie mia!. &rzybra m+n min. / ie jest tak 0le. / %wszem, jest 0le. 9usimy ci zabra! do balwierza. &rzeczesa wosy lew doni. / 9ylisz, +e trzeba je podci!6 / ie wygupiaj si, -aim. $o jest powa+na sprawa. / "krtce bdzie po wszystkim. *ylimy dobr dru+yn, #it. ikt temu nie zaprzeczy. Sykna na niego. / $o jeszcze nie koniec. / "yniesiesz mnie std, #it6 $o by byo co. %dwrcia si do dziewczyny. / %na si rusza. $ym razem -aim nie mg powstrzyma! si od miechu, ale z jego garda wydoby si jedynie skrzeczcy kaszel. / 9ylisz, +e ona mi pomo+e6 &rzemoczona do suchej nitki nie mo+e wa+y! wicej ni+ siedem kamieni. 2 nawet gdyby daa rad mnie unie!, mylisz, +e by to zrobia6 (a jestem tym zym. 7aj mi po prostu spokj. , ci+kim westchnieniem #it opara gow o jego pier. 7o jego uszu docieray sabnce d0wiki szlochu albo chichotu / nie by w stanie odr+ni!. 5trzymanie otwartych oczu stawao si coraz trudniejsze. ,amkn je w ko1cu, wiedzc, +e wicej ich nie otworzy -zu, jak wciga go sodycz zapomnienia. / <egnaj, kochanie / wyszepta, tracc przytomno!. @@@ (osey nia, +e le+y zagbiona a+ po szyj w ogromnym, ciepym malinowym ciecie, unoszcym si na tle piknego gwia0dzistego nieba. %toczona owocowym nadzieniem, przygldaa si migoczcym gwiazdom. "ypeniao j poczucie najwikszego spokoju. "szystko wok byo dobre. %twarcie oczu byo jak uderzenie w twarz. 4e+aa na nierwnej powierzchni zimnego, wilgotnego kamienia. (ej nogi zanurzone byy nie w ciepej, sodkiej dobroci, ale w brudnej, chodnej wodzie, opywajcej jej uda i askoczcej je bolenie jak jzyk lodowatego gada. -okolwiek to byo za miejsce, cuchno gorzej ni+ cokolwiek, co w +yciu czuaA by to zmieszany odr mieci, szlamu i krwi, #a+dy wdech sprawia, +e miaa ochot zwymiotowa!. &odcigna si na dr+cych rkach, wycigajc nogi z wody 9iaa wra+enie, +e cae jej ciao pokrywa jeden wielki siniak. %statnie, co pamitaa, to skok z nabrze+a, uderzenie i czarn otcha1, zamykajc si nad jej gow. "oda musiaa wyrzuci! j tutaj, gdziekolwiek to byo ad sob nie widziaa nieba. -zua jaki podmuch, ale wilgotny i cuchncy *y! mo+e wyrzucio j w jakim starym zbiorniku. Nie, to nie jest zbiornik. Sdzc po zapachu, znalaza si gdzie w miejskich kanaach. a t myl znw zachciao jej si wymiotowa!. 9ocno zacisna usta, by powstrzyma! mdoci i sprbowaa przeczoga! si kawaek dalej, ale zamara, gdy usyszaa gdzie obok cichy jk. &rzez jej myli przebiegy szalone wyobra+enia trolli i hobgoblinw. -zy to wci+ by sen6 'dzie daleko kapaa woda, co sprawio, +e poczua potrzeb skorzystania z toalety. &rawie si rozemiaa. *ya przecie+ w wielkiej toalecie. (eszcze troch moczu nie wpynoby na panujcy wok smrd, ale dama nie zaatwia si w miejscu publicznym. &osuna si jeszcze kawaek, a+ cakiem wynurzya si z wody. (k sta si troch goniejszy, a potem ucich znowu. 7ochodzi z niewielkiej odlegoci. &odniosa si na kolana, prbujc nie myle! o zniszczonym szla3roku. 9iaa tuzin podobnych w domu. $en spali, gdy tylko wydostanie si z tego potwornego miejsca. -okolwiek wydawao ten d0wik, nie byo raczej gro0ne. *rzmiao jak ranne zwierz, jakby wiewirka, ale wiksze. uy szczur. (u+ chciaa si co3n!, kiedy jk przeksztaci si w ostry kaszel. To on. Josey zd+ya prawie zapomnie! jak to si stao, +e wci+ jeszcze +ya. ,abjca jej ojca by tu z ni, a sdzc po odgosach, zapaci wysok cen za jej ratunek. (ego lki nie brzmiay dobrze. / Balo6 / szepna. " odpowiedzi usyszaa tylko wicej kaszlu. %ddychajc przez usta, poczogaa si w tamt stron. ,nalaza go opartego o wilgotn cian. %n rwnie+ by przemoknity cuchnc wod i przemarznity. 9ylaa, +e ju+ nie +yje, ale po chwili zakaszla znowu, a jego pier poruszya si pod jej do1mi. %bszukaa go dr+cymi palcami i znalaza ciep plam na prawym boku8 krwawic dziur, w ktrej tkwio drzewce gruboci jej kciuka. -aim co mamrota, ale nic nie moga zrozumie!. achylia si bli+ej. / .d0. 5siada na pitach. (ej pierwszym odruchem byo pod+y! za jego rad i odej!, ale dokd6 ie moga i! do wadz. $o byo jasne. 2 po mierci ojca nie miaa +adnej rodziny. 7o przyjaci6 9iaa tylko jedn prawdziw przyjacik w %thirze, 2nastasi, ale chocia+ bya z ni bardzo z+yta, nie wierzya, +e potra3iaby jej pomc. (ej ojciec by stary i saby8 od dawna ju+ nie dziaa w polityce. &onadto, nie chciaa wciga! 2ny w ten koszmar. ,wrcia myli ku m+czy0nie, le+cym przed ni. 9oga zostawi! go tu, by umar. ie zasugiwa na nic innego. &rzypuszczalnie zamordowa wielu ludzi / ludzi, ktrzy mieli rodziny i przyjaci. ale+a do najbardziej odra+ajcego gatunku czowieka, zabijajcego za pienidze. ie mia honoru ani zasad8 by tylko wrzodem ludzkoci. 2 jednak ocali jej +ycie. ,robi to dwa razy. . twierdzi, +e nie zabi jej ojca, chocia+ zrobiby to, gdyby kto inny go nie uprzedzi. (e+eli to bya prawda, to ktokolwiek rzeczy wicie zabi jej ojca, by na wolnoci i nikt go nawet nie podejrzewa, a ten zabjca umierajcy u jej stp by jedyn osob, ktra moga dowiedzie! si, kto to zrobi i dlaczego. (osey podja decyzj. 9usiaa go uratowa!, zaj! si nim, a+ odzyska siy, by znw j chroni!. 2le jak6 7obrze pywaa, ale nie sdzia, +eby zdoaa przecign! go pod wod z powrotem na nabrze+e. 2 co, jeli ci ludzie tam czekali6 ie, nie moga wraca!. &ozosta wic tylko jeden kierunek. "bia wzrok w ciemno! panujc w tunelu, " oddali bysno malutkie wiateko, jakby przelatujcy prdko wietlik, ale to wystarczyo, by wskaza! jej drog, -o to byo6 (aka potworna istota z gbin, czy anio zesany z nieba6 $ak czy inaczej, nie miaa wielkiego wyboru. "staa i wsuna ramiona pod pachy zabjcy. 7elikatnie poo+ya go na ziemi. 2 potem zacza cign!. (ej stopy lizgay si na pokrytym szlamem podo+u, a minie z trudem znosiy nienaturalny wysiek, ale powoli ruszya w stron odlegego wiata. ROZDZIA CZTERNASTY Sza!ej"ce pomienie barwiy niebo na pomara#cz i zoto, rzucaj"c migocz"ce cienie na podw$rko, na kt$rym pitrzyy si ciaa. * +usimy i, > szepna %it za jego p!ecami. )aim c'cia si odwr$ci,, a!e stopy odm$wiy mu posusze#stwa. -udzie w czarnyc' zbrojac' zebra!i si na podw$rzu. ?c' gniewne sowa odbijay si ec'em od cian budynk$w. (jciec )aima k!cza przed nimi, dumny mczyzna z rkojeci" miecza wystaj"c" z jego piersi jak maszt ton"cego okrtu. %rzyk przeszy cic'" noc. )aim poczu b$! w o"dku, jakby kto nag!e go uderzy, na widok swojej matki wybie!aj"cej z pon"cego domu, prosto w rce czekaj"cyc' onierzy. )'cia pobiec ku niej, oca!i, j", a!e nie m$g nic zrobi,, podczas gdy odziani w czer# !udzie ci"gn!i j" za sob", przez po!a, do wie!kiego !asu, znikaj"c w ko#cu jak duc'y. 3otem, kiedy para!i go opuci, przeszed przez ogrodzenie, ignoruj"c woanie %it. 3rzebieg podw$rko, omijacie ciaa zbrojnyc', rozci"gnite na ziemi jak przewr$cone oowiane 9igurki. 2atrzyma si na rodku. Jego ojciec by d!a niego kim wie!kim, niema! bo'aterem z dawnyc' !egend. +artwy wydawa si mniejszy, jak gdyby to, co czynio go wie!kim, *wycieko wraz ze strumieniem czarno*czerwonej krwi z rany w jego piersi. * 2abij ic' * wycedzi )aim przez pacz. * 2abij wszystkic'. 3rzeszy go dreszcz, kiedy zwoki otworzyy oczy, a spomidzy posiniayc' warg wydoby si szept. * +$j synu... m$j synu. &ulsujce wiato wyrwao -aima z mroku zapomnienia. "pierw jego myli byy spltane, ale jedna z nich od razu go uderzya. <y. ie wiedzia, czy ma poczu! ulg, czy irytacj. *y przygotowany na mier!, gotowy spotka! cokolwiek, co czekao na niego po drugiej stronie, gotowy te+ na nico!. &odczas swoich podr+y napotka wiele religii, od staro+ytnych czcicieli .llmyna po surowy monoteizm &rawdziwego #ocioa. "szystkie zapowiaday potpienie tym, ktrzy odbierali +ycie innym ludziom. -zy czekaa go wieczno! w ponurym podziemnym wiecie mierci, czy nieprzerwana wdrwka pord bezksztatnego eteru pomidzy gwiazdami / zaakceptowa swj los ju+ dawno temu. ieznacznie unis powieki, prawie olepiony mocnym wiatem. 5dao mu si dostrzec latarni zawieszon na pordzewiaym haku. &omieszczenie, ciasne i obce, wypenia odr pleni. &rzegnie gipsowe ciany ozdobione byy mozaikami. &omidzy pytkami gromadzio si boto i mech. 5 gry sklepia si su3it z +tawej cegy. &od plecami -aim czu chd kamiennej posadzki. %dwrci gow i zobaczy, +e dziewczyna siedzi obok. *ardzo go zaskoczyo, +e nie odesza. 9oga ju+ teraz by! daleko. "ci+ miaa na sobie potargany szla3rok. &rzez chwil zatroska si zym stanem jej odzienia, dopki nie wzi gbokiego wdechu i nie poczu ostrego blu w boku, co przypomniao mu, +e ma powa+niejsze zmartwienia. a przykad rych mier!. Spojrza na swj bok i niemal po+aowa, +e jeszcze +yje. &omidzy pierwszym a drugim +ebrem po prawej stronie tkwio trzydzieci centymetrw drzewca. 7ziki bogom jego przodkw byo to troch za wysoko, +eby tra3i! w nerk. ie plu te+ krwi, czyli puco rwnie+ pozostao nietknite. &owoli wypuci powietrze. )ana sama z siebie nie bya miertelna. 9gby to nawet prze+y!, gdyby udao mu si wycign! pocisk, gdyby nie wdaa si in3ekcja, gdyby nagle pojawi si lekarz. 'dyby, gdyby, gdyby... "iedzia, +e to daremne, ale sign praw rk do tyu i chwyci za drzewce. Szarpn lekko, tylko +eby sprawdzi!, jak gboko wszed grot. 9usia mocno zacisn! zby, +eby stumi! okrzyk blu. 7ziewczyna zapaa jego nadgarstek. / ie dotykaj: / zawoaa gniewnym gosem, jakby czua si za niego odpowiedzialna. 7ziwne. 9o+e wci+ ni. $ak czy inaczej opuci rk. ie mia do! siy, by si jej opiera!. )ozejrza si uwa+niej dokoa. 9usieli znajdowa! si pod miastem. "spczesny %thir zbudowany by na ruinach staro+ytnej stolicy imei. aje0d0cze armie r+nych narodowoci zupiy dawne miasto wielokrotnie, zanim imperium utwierdzio na nowo swe panowanie, powstajc z popiow jak legendarny 3eniks. $eraz, po kilku stuleciach, stare ruiny gniy pod powierzchni gruntu, widywane przez obecnych mieszka1cw tylko wtedy, gdy komu zapada si podoga w piwnicy. $o pomieszczenie mogo kiedy by! pokojem w willi albo sklepem z +ywnoci. 7ziewczyna jakim sposobem go tu przyniosa, albo raczej zacigna, co i tak byo niemaym osigniciem jak na tak drobn dziecin. 4atarnia wygldaa na bardzo star, mo+e pochodzia z imperialnych czasw, ale wci+ zachowaa w zbiorniczku resztki oliwy. #olejny cud. &rzyjemniej byo umiera! przy wietle. )ozgldajc si, prawie przegapi #it, siedzc w odlegym kcie i obejmujc ramionami kolana. &rzygldaa mu si smutnymi, zapakanymi oczami. Sprbowa posa! jej radosny umiech, ale bl przeksztaci go w szpetny grymas. Spojrzenie, ktrym mu odpowiedziaa, nie wyra+ao zbyt wiele nadziei. Stara dobra #it. igdy nie szczdzia mu gorzkiej prawdy. / 7zikuj / powiedzia bezgonie. (osephine zmarszczya brwi, zwracajc wzrok w stron, w ktrej znajdowaa si #it, po czym spojrzaa na niego pytajco. / a co patrzysz6 / 7laczego mi pomoga6 "zruszya ramionami. $o by tylko prosty gest, ale widzia bl w jej oczach. 7ziki, szalejcy bl, ktry sam tak dobrze zna. / -o miaam zrobi!6 (este ranny. / 9oga mnie zostawi!. / 9o+e chciaam spojrze! ci w oczy, kiedy bdziesz umiera. &owoli wcign i wypuci powietrze. / ie wygldasz mi na tak, panno =renig. 2le postaram si pospieszy!. / -aim: / obruszya si zapakana #it. / 9w mi (osey. / 7obrze, (osey. $woje +yczenie wkrtce si speni. 5trzymaj tylko jeszcze przez chwil wiato w lampie. / ie mo+esz umrze!. (este mi potrzebny +ywy. -aim nie mg powstrzyma! wybuchu ochrypego miechu. %d blu, ktry po tym nim targn, prawie znowu straci przytomno!. 7opiero po chwili zdoa znowu co powiedzie!. / &rdzej uwierz w t pierwsz odpowied0. (este du+o twardsza ni+ wygldasz, (osey. 9asz wic teraz swoj zemst. #iedy ju+ zdechn, poszukaj jakiego bezpiecznego miejsca. "yjed0 z %thiru, je+eli tylko mo+esz. / 7okd pjd6 ie mog i! do wadz. ie wiem, kto nastpny sprbuje mnie zabi!. #omu mam u3a!6 / ikomu. / 2 tobie6 / 2 zwaszcza mnie. ie wiem, co ci powiedzie!. "racaj do swojej lordowskiej posiadoci, dopki tu si nie uspokoi. 2lbo znajd0 sobie jakiego miego chopca z kawakiem pola i za+cie rodzin. / ie chc ucieka!. / Spojrzaa na swoje donie zo+one na kolanach. / -hc si dowiedzie!, kto zabi mojego ojca. 7o tego potrzebuj twojej pomocy. -aim przetestowa swoje siy, podnoszc si do pozycji siedzcej. )ana nie bolaa a+ tak bardzo, kiedy porusza si powoli i nie oddycha zbyt gboko. / (a ju+ nikomu nie pomog, dziewczyno. Spojrzaa na niego. ?zy zbieray si w kcikach jej oczu. ie dostrzeg wczeniej, jak intensywnie zielone byy jej 0renice, niczym byszczce klejnoty. awet potargana i ubocona (osey bya wci+ pikna. / -i ludzie chcieli mnie zabi!, a 9arkus jest w to zamieszany / powiedziaa, tak cicho jakby sama nie moga uwierzy! w sowa, ktre wychodz z jej ust. / 2le ty zaryzykowae swoje +ycie, +eby mnie uratowa!. ie mam nikogo poza tob. -aim zamkn oczy. " gbi jego piersi tli si dawny gniew. ie by jeszcze gotw porzuca! tego +ycia. 9ia jeszcze rzeczy do zrobienia, dugi do uregulowania. $amten sen by zawsze obecny w jego mylach, a wraz z nim przysiga, ktr zo+y tej nocy, z krwi swojego ojca na rkach. "iele rzeczy odcigao go wci+ od spenienia jej, ale teraz widzia sprawy jasno. (ego +ycie a+ dotd byo cie+k prowadzc do tego celu, o ile tylko do+yje jego spenienia. / *dziesz musiaa wycign! strza. / -o6 / &otrzsna gow, posyajc we wszystkie strony spltane pasma jasnych wosw. / ie. &otrzebujemy lekarza. , tych kanaw musi by! jakie wyjcie. / ie mam tyle czasu. $rac zbyt wiele krwi. / 2le ja nie wiem, jak to zrobi!. (a nigdy... Sign za plecy i wycign n+. 5nis ostrze do wiata. / $o dobry moment, +eby si nauczy!. -o3na si na widok broni. / ie, nie mog. &otrzebujemy pomocy. -aim sykn. *l rozprzestrzenia si w jego piersi i ramieniu. %brci n+ i skierowa ku niej rkoje!. / 9am coraz mniej czasu. -okolwiek zrobisz, nie bdzie gorzej ni+ jest. ie obawiaj si. &owiem ci, co robi!. -hwycia suete obiema do1mi. / )obie to ju+ kiedy6 %stro+nie rozerwa tunik, starajc si nie poruszy! drzewca i przekrci si na lewy bok, +eby da! jej lepszy dostp do rany. / ie cakiem / odpowiedzia, ale na widok strachu w jej oczach doda szybkoA / 2le rozciem w +yciu do! ludzi, +eby wiedzie!, gdzie s najwa+niejsze czci. (osey spojrzaa na n+, ktry trzymaa w doniach, i przez moment myla, +e si wyco3a, ale po chwili zmarszczya brwi z wyrazem determinacji. / " porzdku. Sprbuj. -aim odetchn. / &o pierwsze, cignij t latarni. 9usisz widzie!, co robisz. ,robia jak kaza i poo+ya lamp na pododze obok niego. / $eraz otwrz klapk i potrzymaj przez kilka sekund n+ nad pomieniem. / (osey spojrzaa na niego pytajco, wic wyjani. / $o oczyci ostrze. )ana pewnie i tak si zakazi, ale lepiej nie ryzykowa! bardziej ni+ trzeba. / -zy nie powinnimy najpierw umy! rany6 / ie t wod. *dziemy te+ potrzebowali czego, +eby j opatrzy!. (osey odo+ya n+ i signa pod szla3rok. -aim z rozbawieniem patrzy na jej wygibasy. &o chwili w jej doniach pojawia si halka z delikatnej koronki, tylko troch wilgotna i ocalona przed najgorszymi zanieczyszczenia mi przez wierzchnie poy szla3roka. / $o musi wystarczy! / powiedzia. / $eraz czas na cicie / )ana jest taka gboka. / (osey przypatrywaa si dziurze w jego boku. a jej policzkach i grnej wardze pojawia si mgieka potu. / ie myl o tym, jak o +ywym ciele. &omyl, +e to ka waek misa na obiad. ,akrya usta doni. / iedobrze mi. 9ocno zapa za jej nadgarstek. #oci pod jej skr byy smuke i ostre. / 9o+esz to zrobi! / powiedzia tak spokojnie, jak mg. / &o prostu tnij, dopki nie zobaczysz stalowego grotu. #iwna gow i puci j. ,acisn szczki. a pocztku nie byo tak 0le, jak si spodziewa. )ana bolaa ju+ tak bardzo, +e ledwie zauwa+y pierwsze nacicie. &rbowa myle! o czym innym, podczas gdy (osey kontynuowaa. 9yla o tym, pod jak czci miasta mog si znajdowa!, jak maj znale0! wyjcie i dokd potem pj!. #iedy rozwa+a plan ucieczki z %thiru, poczu 3al i inna wok rannej stopy. Spojrza w d i zobaczy #il klczc przy nim. ,e zmarszczonym czoem gadzia do1mi jego kostk. %tworzy usta, by zapyta!, co robi, ile powstrzyma go nagy, ostry bl w boku. ,acisn donie w pici, starajc si nie poruszy!. (osey przygryza warg, wsuwajc czubek no+a gbiej w ran. Strumyczki krwi biegy po brzuchu -aima i tworzyy drobne kau+e na pododze. / "idz go: / zawoaa dziewczyna. / "idz grot. -aim powoli wypuci powietrze. / -zy widzisz jakie kolce skierowane w twoj stron6 / ie. / $o dobrze. " porzdku. 9usisz zrobi! mae nacicia z ka+dej strony, +eby uwolni! grot. $eraz chwy! za drzewce jak najni+ej i... -aimowi za!mio si przed oczami, kiedy (osey szarpna strza. &rzycisn czoo do podogi i skupi si na zachowaniu przytomnoci, ale wycie1czenie i utrata krwi byy zbyt wielkie. %dpywa. -hcia powiedzie! jej, jak opatrzy! ran, ale ciemno! okrya jego gow i zabraa go ze sob. @@@ )al odwrci si od zar+owionej szyby okna. ;wiato poranka, zwykle tak kojce, przyprawiao go o bl gowy. / %powiedz mi jeszcze raz. / &rzycisn do1 do skroni. / (ak zdoali si wymkn! tobie i tuzinowi twoich najlepszych ludzi6 2partament )ala, ktry zajmowa cae grne pitro ,otego #oa, urzdzony by w stylu bardziej odpowiadajcym szlacheckiej rezydencji ni+ domowi hazardu. Sam wybiera wszystkie meble i dekoracje, od mosi+nej armatury i okiennych 3ramug po luksusowe dywany. ;ciany salonu pokryway terakotowe 3reski. (ego ulubiony znajdowa si na wprost miejsca, gdzie staA przedstawia herosa 7antosa schodzcego do podziemi, by ocali! sw zmar narzeczon. )ala inspirowa ten obraz. -zasem myla o sobie samym jako tragicznym bohaterze takim jak 7antos, skazanym na walk z niepokonanymi wrogami, by zdoby! to, na co zasugiwa. 9arkus sta przed nim na baczno!. ,za konierza munduru wystawa mu biay banda+. )ai zaczyna +aowa!, +e rana zadana przez -aima nie bya troch gbsza. &re3ekt by niekompetentny. -o gorsza, )ai wci+ potrzebowa go, by zachowa! swoje koneksje w ;witym *ractwie. $a potrzeba jednak zniknie, gdy tylko -aim i crka earla zostan schwytani. "tedy drugi pre3ekt 2rriston ulegnie nieszczliwemu wypadkowi. a myl o tym )ai umiechn si do siebie. / %n pojawi si znikd jak demon z pieka / odpowiedzia 9arkus ochrypym gosem. 5nis do1 do banda+a na gardle, po czym zaraz j opuci. / &rzysigam, +e ten czowiek jest czarodziejem. &oowa moich ludzi pada, zanim w ogle go zauwa+ylimy. / $o tyle, je+eli chodzi o synne mstwo obro1cw naszego miasta. / " sowach )ala nie byo jednak gniewu. "iedzia, +e wysya owce na rze0, kiedy kaza 9arkusowi zorganizowa! poszukiwania w caym miecie. 9imo to nie spodziewa si takiej katastro3y. / 'dzie twj krgosup, 9arkusie6 -aim to tylko jeden czowiek. ie mw mi, +e *ractwo nie potra3i poradzi! sobie z jednym ndznym zbjem. -o mam powiedzie! arcykapanowi6 / (eden z braci wystrzeli, kiedy skakali do wody. 9yl, +e go tra3i. / $ak mylisz6 / *yo cholernie ciemno. )al zaplt palce, powstrzymujc impuls, by wbi! pre3ektowi sztylet w oczod. / -o teraz robicie, +eby znale0! zbiegw6 9arkus wzruszy ramionami i skrzywi si z blu, ktry ten gest spowodowa w jego rannym gardle. / 9oi +onierze przeszukuj dno zatoki, ale to potrwa. &otrzebuj wicej ludzi. / "ic znajd0 wicej ludzi: / a to potrzebuj wicej pienidzy. / ,apaciem ci ju+ wicej ni+ warte jest twoje +ycie. ,najd0 dziewczyn, 9arkusie, albo to ciebie bd szuka! twoi ludzie w zatoce. 9arkus opuci apartament. )ai nasuchiwa stukotu jego obcasw na schodach. (e+eli pre3ekt wkrtce nie znajdzie -aima, bdzie musia podj! jakie kroki, by ratowa! sytuacj. ie by zadowolony z opcji, jakie mia do wyboru. Gassili nie nale+a do ludzi wspaniaomylnych, a )ai w cigu ostatnich kilku miesicy spali za sob zbyt wiele mostw, +eby mc pozosta! w %thirze, jeli ten plan nie wypali. (ak bardzo by mu to byo nie w smak, mo+liwe, +e bdzie musia opuci! miasto. "patrujc si we 3resk z 7antosem, zanuci melodi jakiej ponurej ballady. -hodny podmuch, ktry poczu na karku, by jedynym ostrze+eniem. Sta zupenie nieruchomo, wyt+ajc wszystkie zmysy. &rzed chwil zamkn okno. api minie prawego przedramienia, by poluzowa! ostrze do rzucania ukryte w rkawie. &rzenis ci+ar ciaa na praw stop, gotowy byskawicznie si obrci! i natychmiast rzuci! no+em, ale zamar w bezruchu, gdy poczu co ostrego na krgosupie, dokadnie pomidzy nerkami. / Siadaj / szepn jaki gos do jego ucha. )al zrobi dwa kroki i ostro+nie usiad na antycznym 3otelu z plecionym oparciem. (ego niespodziewany go! stan na rodku pomieszczenia. $warz ukrywa pod czarnym jak noc kapturem. &rzez chwil )ai myla, +e to -aim przyszed po niego, i zimny dreszcz przebieg mu po plecach. ieznajomy by jednak zbyt wysoki i raczej szczupy, chocia+ z szerokimi ramionami. 7onie wetkn w rkawy paszcza, co nadawao mu wygld mnicha w habicie. )al wysun z rkawa ostrze, kryjc je w doni. $o byby atwy rzut z tej odlegoci, a gdyby nawet nie tra3i, miecz sta oparty o sza3k. (u+ szykowa si do ataku, kiedy jego wzrok powdrowa ku niewidocznej twarzy obcego. 7ziwne uczucie przepenio go, gdy prbowa przenikn! mrok pod kapturem, jakby wpatrywa si w gwie0dziste niebo, w ciemno!, ktra cignie si bez ko1ca. ,nw poczu chd. %puci bro1. "idzia ju+ tego czowieka w cienistych komnatach paacu. $o by ten czarownik, pupil Gassiliego. )ala zdj lodowaty strach. / &racujesz dla arcykapana. / (estem 4e>ictus. )al poruszy si w 3otelu i zmusi usta do nieznacznego umiechu. "ielu ludzi dr+ao na widok tego umiechu tu+ przed sw mierci. / &owiedz swemu panu, +e robi, co w mojej mocy. ,najdziemy -aima i dziewczyn. ie ma... / &rzyszedem we wasnym imieniu. 9am propozycj. % co chodzio6 )al wyprostowa si. / &rzez wiele lat / cign czarownik / pracowaem bez wytchnienia w su+bie arcykapana. " ostatnich dniach odkryem jednak, +e jego cele nie s ju+ zbie+ne z moimi. $o byo interesujce. $ak, w istocie bardzo interesujce. / "spomniae o propozycji. / Szukam nowego wsplnika, ktrego cele bardziej pokrywayby si z moimi. / -o wic sprowadza ci do mnie6 #aptur pochyli si nieznacznie. / (este ambitny. Mle znosisz jarzmo su+by, tak jak i ja. %sobno jestemy gro0ni, ale razem... nic nie mogoby nas powstrzyma!. / (est Gassili i #oci. . jest ;wite *ractwo. awet bez wielkiego mistrza, nie bd siedzie! bezczynnie i patrze! jak przejmujemy wadz. 4e>ictus wyprostowa si i nagle wydao si, +e pokj jest zbyt may dla nich obu. )al skuli si na 3otelu. / #oci nie jest jednoci, na jak wyglda / powiedzia czarownik. / Spojrzenie praata zwrcone jest za morze. Clektorzy s podzieleni przez swoje +dze i mo+na to wykorzysta!. 2 je+eli chodzi o *ractwo, masz ju+ wszystko, czego potrzebujesz. / 9arkus. )al zwil+y jzykiem wargi. ie lubi czu! si may. &rawd mwic, nienawidzi tego bardziej ni+ czegokolwiek innego. *yo jednak co takiego w postaci, ktra przed nim staa, jaka moc, ktrej nie mg zaprzeczy! i ktrej nie mia zignorowa!. / 2 (ego 4uminescencja6 / "szyscy ludzie s miertelni, mali i wielcy w taki sam sposb. )al zastuka palcami w oparcie 3otela. &omimo teatralnej otoczki, ten czowiek mwi o powa+nym interesie. ;miertelnie powa+nym. $akim, jaki )ai lubi najbardziej. / "yglda na to, +e wszystko ju+ obmylie. 7o czego ja ci jestem potrzebny6 -zarownik zbli+y si do niego. / &lan arcykapana by nazbyt skromny. ,likwidujemy )ad Clektorw, a+ do ostatniego kapana. &otem, jako jedyna wadza pozostaa w miecie, zgarniemy upy. / $o wszystko6 -zy chcesz, +ebym przy okazji zad0ga te+ samego %jca ;witego6 .ntruz nie odezwa si. / *ogowie, ty mwisz powa+nie: &osuchaj. ie miaem nic przeciwko pracy dla Gassiliego. ,o+y mi pewne istotne obietnice. 2 co bd mia z twojego planu6 4e>ictus nachyli si. )al wbrew woli mocniej przycisn plecy do oparcia 3otela, by zachowa! dystans midzy nimi. Spod kaptura wydoby si syczcy szept. / (a zajm si praatem, ale ju+ czas, by imea odzyskaa swoj dusz. " tym celu kraj potrzebuje silnej rki, ktra zapie za lejce. ,amierzae zadowoli! si ochapami ze stou Gassiliego. -zy odmwisz szansie, by zapanowa! nad caym miastem6 *ez +adnych ogranicze1. *ez podlegania czyimkolwiek rozkazom. " ko1cu jako swj wasny pan i wadca. )al gboko wcign powietrze. / (ak...6 4e>ictus wycign ku niemu zwj zapiecztowany czarnym woskiem. )al sign po niego ostro+nie, jakby to by w+. &ergamin by sztywny i mia nietypow tekstur, przypomina bykowiec, ale by gadszy. )ozwijajc go, uwiadomi sobie nagle, +e to musi by! ludzka skra. $rzyma go bokiem, tak +eby mc obserwowa! czarownika podczas czytania. / $o s twoje nowe cele. "ypenij to zadanie i wszystkie twoje pragnienia si speni. )al przeczyta list. Spodobaa mu si prostota planu. $ak, to mogo si uda!. &o usuniciu tych osb nikt inny nie mgby si im sprzeciwi!. % ile mg zau3a! temu czarownikowi, +e wywi+e si ze swojej czci planu. <aowa, +e nie widzi jego oczu. $o bya ryzykowna rozgrywka, ale potencjalne zyski przekraczay wszystko, o czym dotd marzy. 5rzd gubernatora najpot+niejszego miasta wiata. 9iaby wszystko, czego zawsze pragnA szacunek, bogactwo, presti+. / -o z 3unduszami6 $aka operacja... -zarownik otworzy drug do1 i wysypa si z niej strumie1 monet. / -zy mamy umow, lordzie gubernatorze &endarich6 )al wbi wzrok w 3ortun w srebrze i zocie, ktra le+aa na jego dywanie, a potem przenis spojrzenie na rkaw, z ktrego si wysypaa. "osy na jego karku stany dba. -ord gubernator 3endaric'. )akiem nie1!e. / ,gadzam si. age gorco zmusio )ala do upuszczenia pergaminu, ktry stan w pomieniach. ,akaszla i zamacha rkami. #iedy udao mu si rozproszy! dym, zwoju ani 4e>ictusa ju+ nie byo. "sta. 7ugie cienie wypeniay rg pokoju, pomimo jasnego dziennego wiata, wpadajcego przez okna. $rzynacie kwadratowych pudeek le+ao na stole. "szystkie byy identyczne, zbudowane z jasnego drewna, buku albo mo+e biaej sosny, z mosi+nymi obrczami. &odszed, by je zbada!. %bawiajc si jakiej puapki, najpierw powstrzyma si od dotykania, ale po chwili uleg ciekawoci i unis jedno z wieczek, by zajrze! do rodka. atychmiast zatrzasn pudeko, gono przeykajc lin. Szkaradna sprawa, ale konieczna. Spojrza na swoj do1. &owierzchni skry plamia czarna smuga. &rbowa j wytrze! o koszul, ale znami pozostao. 9arszczc brwi, podnis rk do wiata. "e wntrzu jego doni rysowaa si sylwetka zowrogiej czarnej wie+y. ROZDZIA PITNASTY Caim obudzi si, le+c na boku z jedn rk wetknit pod poduszk. (ak chmury po szarym niebie po jego gowie kr+yy wspomnienia szalonych dni, kiedy nale+a do najemniczej bandy (amea. *jki, koledzy, parne noce, kiedy wszystkie kobiety byy pikne, a wino lao si bez przerwy. ieraz tskni za tymi dniami. $o by w jego +yciu czas niewinnoci, czas, gdy nigdy nie musia oglda! si za siebie, chyba +e ucieka akurat przed wciekym m+em albo podejrzliwym str+em prawa, ale jednego i drugiego mo+na byo uspokoi! monet albo mieczem. ,astanawia si czasem, co stao si z zawadiak i rozbjnikiem, ktrym kiedy by. &rzekrci si na plecy i przecign, w peni przekonany, +e le+y we wasnym +ku, dopki nie zaniepokoia go obca mikko! materaca. 5siad gwatownie. *l, ktry przeszy jego bok, przepdzi resztki snu. (kn i poo+y si z powrotem. 'dy otworzy oczy, +odek niemal podskoczy mu do garda. )+owe ciany, liliowy baldachim z 3albankami, blaszane ozdoby na pkach wypolerowane tak, by przypominay srebro. ,apach patkw r+y i talku. $o mogo by! tylko jedno miejsce. 7om )ozkoszy 9adame Sanyi przy ulicy )ajskiej. #orzysta niekiedy z tej kryjwki, +eby odzyska! siy po wymagajcym zadaniu albo +eby po prostu wypocz!. Sdzc po nachyleniu promieni sonecznych, wpadajcych przez szpary w okiennicach, byo wczenie rano. , ulicy dobiegay stumione d0wikiA rozmowy, targi i ktnie na tle miejskiego szumu. " powietrzu unosi si znajomy zapach. )ozejrza si ponownie. $ak jak sdziA by w pokoju #iry i nie by sam. (osey siedziaa na krzele przy jego +ku. -zciowo zdziwi go jej widok. 9gby si zao+y!, +e do tej pory odzyskaa ju+ rozum i ucieka. -zciowo te+ poczu zaniepokojenie. ie byo z nim dobrze, je+eli mg twardo spa!, gdy kto inny znajdowa si w pomieszczeniu. &rzebraa si, zastpujc potargany szla3rok odkrywajc ramiona bordow sukni. ie0le na niej le+aa, cho! mo+e bya troch przyciasna w talii. &od brzegiem rozkloszowanej spdnicy wida! byo wysokie, zapinane na guziki buty. -aim zdumia si, widzc, +e rozpieszczona szlachecka crka, ktra przypuszczalnie w dwa tygodnie wydawaa na buty wicej ni+ wikszo! ludzi zarabia w rok, siedzi w sypialni dziwki w po+yczonych ciuchach i wyglda oszaamiajco. ie by zwolennikiem czerwieni, ale musia przyzna!, +e byo jej do twarzy w tym kolorze. ie potra3i odwrci! wzroku i nie omieli si powiedzie! sowa, by nie utraci! tej chwili. -zu, jak uroda (osephine oplata jego dusz niczym stalowa pajczyna. Szybko odepchn to uczucie, zanim na dobre go opanowao. ie przyszo mu to jednak atwo. Surowe spojrzenie dziewczyny pomogo ostudzi! jego uczucia. / &rzyprowadzie mnie do... do domu publicznego: #it s3runa spod su3itu i wyldowaa na +ku nie naruszajc pocieli. / o prosz, kto si wreszcie obudzi: ie0le mnie nastraszye, -aim. ie rb tego wicej. %dchrzkn i zacz si podnosi!, ale powstrzyma si. *y nagi. -o gorsza, nie pamita jak do tego doszo. #it nie moga go rozebra!, a (osey... &rzepdzi t myl. %na na pewno nie... / "ygldasz, em, bardzo adnie / powiedzia, majc na myli je obie. / ie mw ani sowa o tej sukni. #it parskna miechem. / (a tylko... / 2ni sowa: / " porzdku. / 7obrze: 5cieszy si, syszc ogie1 w jej gosie. "ydarzenia ostatnich dni zamayby niejednego czowieka, a zwaszcza mod kobiet z bogatych ulic 'rnego 9iasta. 2le (osey bya opanowana i miaa waciwe instynkty. iestety, te dobre cechy nie zdadz si na wiele, je+eli kto ich znajdzie. (u+ dwa razy ;wite *ractwo prbowao dopa! (osey, wiele ryzykujc, +eby tylko j zabi!. (u+ dwa razy -aim j ratowa. *iorc pod uwag dziur, ktr mia w plecach, nie chcia sprawdza!, czy trzy to jego pechowa liczba. / "aciwie to ty mnie tu przyprowadzia / powiedzia. / (a nie byem w stanie... / 7ae mi wskazwki: &ukanie do drzwi wyprzedzio jego odpowied0, jakakolwiek by nie bya. 4odowata 3ala strachu oblaa go, gdy prbowa usi! i znw poczu szarpicy bl w boku. 'dzie byy jego no+e6 7ostrzeg pasek wiszcy na kolumience +ka za jego gow i sign po niego w tej samej chwili, w ktrej drzwi si otworzyy. &ojawia si w nich znajoma twarz. -aim powstrzyma si przed kolejnym jkniciem. ,amiast tego, podcign wy+ej kodr. %czywicie, to musiaa by! #ira. &owinien by si tego spodziewa!. #ira promiennie umiechaa si do niego, wchodzc do pokoju z drewnian tack w doniach i stawiajc j na stoliku nocnym. -aim odpowiedzia niemiaym umiechem, aby nie wyda! si niegrzecznym. " ko1cu spdzili z #ir niejedn noc w tej sypialni w tych rzadkich sytuacjach, kiedy odczuwa potrzeb damskiego towarzystwa. #ira stana przy nim, nie zwracajc uwagi na (osey. / (ak si czujesz, -aim6 a widok miny (osey -aim ucieszy si, +e ma swoje no+e pod rk. #it wyszczerzya si szeroko jak kot z wsami umoczonymi w mietanie. "ycigna si obok niego i przypatrywaa si rozmowie. 7rzwi otworzyy si ponownie, aby wpuci! pani domu. Szerokie poy lawendowego szla3roka obejmoway niezwykle ob3ite ciao 9adame Sanyi, gro+ce w ka+dej chwili wylaniem si przez gboko wycity dekolt. &lotka gosia, +e za modu bya wielk piknoci i najbardziej po+dan kurtyzan w caym %thirze. -aim by skonny w to uwierzy!. (ej pulchna twarz skrywaa w sobie dawn urod, przykryt jednak zbyt wieloma warstwami makija+u. / " porzdku, #ira. / 9adame Sanya przepdzia j gestem doni. / .d0 ju+. 7aj im odpocz!. 7ziewczyna odesza, posyajc -aimowi jeszcze jedno zalotne spojrzenie, na co (osey zareagowaa kolejn srog min. / &rzepraszam za to / powiedziaa 9adame. / 7ziewczyna potra3i by! utrapieniem, ale panowie bardzo j lubi. / $o nic. / (osey wstaa z krzesa. / *ya dla nas bardzo +yczliwa, jak wy wszyscy. 9adame Sanya zareagowaa rozkosznym chichotem, jakiego nie powstydziaby si kobieta du+o modsza i szczuplejsza. / $o +aden problem, kochanie. -aim jest przyjacielem domu. -ieszymy si, +e mo+emy pomc. (osey posaa mu zdumione spojrzenie. / %ch6 -zy+by by tu staym bywalcem6 -aim odchrzkn, gotowy broni! swej reputacji, ale 9adame nie daa mu na to szansy. / ie cakiem, ale pomg nam w kilku nieprzyjemnych sytuacjach. ie ka+dy m+czyzna jest tak dobrze uo+ony jak -aim. iektrych trzeba przekona! do waciwego zachowania, a ja tu jestem sama z moimi dziewcztami. igdy nie trzymaam tu goryli i nie bd, dopki to ode mnie zale+y. (osey przygldaa mu si badawczo z ramionami skrzy+owanymi na piersi i tajemnicz min, jakby chciaa zwa+y! go na jakiej niewidzialnej wadze. "cale nie podobao mu si to spojrzenie, ale le+c nago w pocieli niewiele mg na to poradzi!. / #iedy mielimy w domu naprawd ci+ki przypadek / cigna 9adame Sanya. / ajemnik z B>eku, bezmzgi miniak. ie mino nawet dziesi! minut, odkd poszed na gr z 2bilene, kiedy usyszaam straszny haas. ,bi dziewczyn na kwane jabko. iektrzy m+czy0ni tacy s, zepsuci do szpiku koci. " ka+dym razie, posaam Suri po pomoc i wrcia z -aimem szybciej ni+ na to liczyam. *ez sowa poszed na gr. 5syszaymy pot+ny omot, ale byam zbyt przestraszona, by pj! zobaczy!, co si dzieje, dopki nie byo po wszystkim. 2bilene bya caa poobijana i pokrwawiona, ale +ywa. ajemnik mia dziur w gardle tak wielk, +e zatopiaby +aglowiec. "yrzuciymy ciao razem ze mieciami. %d tego czasu ka+dy wie, +e w tym domu nale+y si zachowywa!. -aim zmieni temat. / -o mwi na ulicy, Sanyo6 -zy kto nas szuka6 / -+, najwicej si gada o morderstwach w 'rnym 9iecie. / 9j ojciec / powiedziaa (osey. -aim poczu ukucie +alu, widzc bl wypisany na jej twarzy. ie zabi jej ojca, ale zrobiby to i wiadomo! tego sprawiaa, +e czu si tak samo winny, jak gdyby sam trzyma n+. ie pierwszy raz musia zastanowi! si nad tym, co robi ze swoim +yciem. -zy byo za p0no, by sko1czy! z tym wszystkim6 -zy ktokolwiek zobaczy w nim kiedy kogo innego ni+ tylko zabjc6 -zy on sam mgby w to uwierzy!6 / &owiedziaa DmorderstwaE. *yo ich wicej6 / " sumie trzy / odpowiedziaa 9adame. / 7wch czonkw )ady Clektorw, zabitych we wasnych domach. ikt nic nie widzia. -ae miasto o tym huczy. (a myl, +e to sprawka jednej z tych poudniowych sekt czcicieli mierci. Syszae o tym, jak wielkiemu kapanowi w *elastire odcili gow6 -o gorsza, zrobi to jeden z jego sug. *elastire6 -aimowi co to przypominao. #to wspomina ostatnio to miasto. &rzypomnia sobie w ko1cuA to by )al. )'o!erny draniu, co ty knujesz4 / 9wi ci to / dodaa 9adame. / " tych czasach ludzie s szaleni, modl si do w+y i kotw. " ka+dym razie, na ulicach jest wicej +odakw ni+ widziaam przez dwadziecia lat, odkd jestem na )ajskiej. &rzed zachodem so1ca kto zawinie na placu -hirrona, zwa+cie moje sowa. / ie odpowiedziaa na moje pytanie. -zy kto nas szuka6 &ani domu spucia wzrok na swoj ob3it pier. / iektrzy mwi, +e to ty stoisz za tymi wszystkim morderstwami, -aim. 9wi, +e oszalae. 2le ja w to nie wierz. ,awsze bye gentlemanem wobec mnie i moich dziewczyn. / 7zikuj / powiedzia -aim. / ,a wszystko. $ym razem to 9adame zarumienia si i to z wielkim wdzikiem. "ysza z pokoju, zamykajc za sob drzwi. / -o to znaczy6 / spytaa (osey. / $o znaczy, +e kto przystpi do dziaania. / (akiego dziaania6 9yli zderzay si w gowie -aima jak kawaki wielkiej ukadanki, z osobna niezrozumiae, ale wskazujce wsplnie na jaki wikszy obraz. %thir zawsze by lgowiskiem spiskw i politycznych intryg. DiepokojeE miay miejsce w miecie bez przerwy, odkd #oci usun ostatniego prawowitego cesarza i zaprowadzi wasne porzdki. $o by jeden z powodw, dla ktrych -aim wybra to miasto na swoj baz. *ran+a, w ktrej pracowa, kwita w takich warunkach. $eraz jednak sprawy obrciy si przeciw niemu. &rzy tych wszystkich plotkach, nie mg si nigdzie pokaza!. 9adame Sanya wiele ryzykowaa, pozwalajc mu zosta! w jej domu. (ego spojrzenie powdrowao ku (osey, ktra usiada z powrotem na krzele. (ej dumne rysy wydaway si nie na miejscu w tym tandetnie urzdzonym pokoju. -aim czu, +e czego nie dostrzega, +e brakuje mu jakiego elementu ukadanki, ktry le+y tu+ przed nim. / $wj ojciec. &owiedziaa, +e by gubernatorem. / Cgzarch a>arre. 2le odszed na emerytur, kiedy byam maa i wtedy przenielimy si do %thiru. / 9j kontakt powiedzia mi, +e by generaem odpowiedzialnym za krwawe masakry w Cregocie. $warz (osey wykrzywia si w grymasie grozy. / 9j ojciec nigdy nikogo nie skrzywdzi. / &ewnie / mrukna #it. / ,ao+ si, +e jej ojciec by niewinny jak koci. &ewnie jada jak krl, gdy jego ludzie ginli z godu na ulicach. -aim potrzsn gow. #it wyda wargi, ale zignorowa j. $o nie bya chwila na dyskusje o spoecznej niesprawiedliwoci. "iedzia, +e jest blisko znalezienia odpowiedzi. "yczuwa j jak ryb na ko1cu +yki. / "ic nie by wojskowym6 / ie, nigdy nie su+y w armii. %d dziecka mia szpotaw stop. -aim zastanowi si nad t in3ormacj. 9athias nie popenia takich pomyek. #to musia wprowadzi! go w bd i to kto, komu u3a. / 9ylisz, +e mier! mojego ojca jest zwizana z tymi innymi zabjstwami6 / zapytaa (osey. / ie wierz w zbiegi okolicznoci. %soba, ktra wrobia mnie w twoim domu jest w to wszystko zamieszana. / (ak nam to pomo+e6 ie mo+emy pj! do wadz. ;wite *ractwo chce mnie zabi!, a ty jeste cigany za zabjstwa. / #iedy ostatni raz widziaa ojca +ywego6 atychmiast po+aowa tej niedelikatnoci, bo w kcikach oczu (osey pojawiy si zy. ie zaamaa si jednak. / "czeniej tego dnia, w gabinecie / odpowiedziaa. / Sprzeczalimy si. / % co6 / -hcia, +ebym wyjechaa z miasta. 9wi, +e nie jestem tu bezpieczna. #aza mi wyjecha! za granic. &owiedzia, +e pole po mnie, kiedy sprawy przybior lepszy obrt. -aim usiad gwatownie. *l przypomnia mu o jego kondycji, ale zignorowa to. ie mia czasu na bl. / -zy powiedzia, kogo si tak obawia6 / ie. / (osey przecigna doni po czole. &od wyciciem jej sukni bysno co zotego. / 9wiam ci. 9j ojciec by kochanym i szanowanym czowiekiem. igdy wczeniej nie mielimy takich problemw. -aim owin si kocem w pasie i przerzuci nogi przez brzeg +ka. 4epiej mu si mylao na stojco. &owoli wypuci powietrze, krzywic si z blu. (osey zacza si podnosi!, ale powstrzyma j machniciem rki. &odtrzymujc si na kolumience +ka, zdoa wsta! o wasnych siach. &ierwszy krok sprawi mu trudno!, ale po chwili byo ju+ lepiej. #it 3runa tu+ przy nim. -okolwiek zrobia z jego kostk, bya w znacznie lepszym stanie. #utykajc przez pokj, prbowa si zastanowi!, gdzie jeszcze mgby znale0! jakie in3ormacje. 7otar do ciany i obrci si. / -zy twj ojciec mia jak kochank6 / %czywicie, +e nie: Skrzywi si na kolejny atak blu, ktry przeszy jego bok. / "ybacz. &rbuj znale0! brakujce ogniwa. / -o6 / 4udzi, ktrzy mogli by! zwizani z twoim ojcem. &rzyjaci, wsplnikw, kochanki. 4udzi, ktrzy mieli interes w tym, +eby prze+y, albo +eby zgin. "ikszo! zabjstw zlecaj bliscy krewni. / $o okropne: / $aka jest ludzka natura. / -+, to obrzydliwe. (a... / (osey spucia wzrok. -aim odczeka chwil, widzc, +e dziewczyna bije si z mylami. / % co chodzi6 / $ego dnia, kiedy zgin, mj ojciec rozmawia z jakim m+czyzn, ktrego nigdy wczeniej nie widziaam. "tedy si nad tym nie zastanowiam. 9ojego ojca odwiedzao wielu ludzi. 2le w tej rozmowie byo co dziwnego. / -o takiego6 (osey opara si na krzele, opuszczajc ramiona. / ie wiem. 9iaam po prostu wra+enie, +e nie chc, +eby kto usysza, o czym rozmawiaj. 9j ojciec nigdy nie mia tajemnic. 9wi mi o wszystkim. / %prcz tego. / $ak. &rzez jaki czas o tym mylaam, ale zapomniaam o wszystkim w czasie naszej sprzeczki. #iedy zobaczyam ci w nocy w jego sypialni, przyszam wanie go przekona!, +eby mnie nie odsya. -aim poczu impuls, by jej dotkn!, mo+e pogadzi! jej wosy, ale powstrzyma si od tego. / -zy w tym czowieku byo co dziwnego6 -o, co mogaby rozpozna!. Sposb, w jaki mwi... / #lucze. / &odniosa wzrok. / 9ia par kluczy wyszytych na piersi, skrzy+owanych jak miecze. / -zy ten symbol co ci mwi6 / ie. / %pada z powrotem na krzeso. -aim podrapa si w pokryty szczecin podbrdek. / 9nie te+ nie. / $o daremne / poskar+ya si #it. / %na nic nie wie, -aim. 5ciszy j, co wywoao zdumione spojrzenie (osey. agle nasza go myl, ktra sprawia, +e si umiechn kierowa si ku stercie swoich ubra1 le+cych na sza3ce. / 2le chyba wiem, kto mo+e nam pomc. / &oczekaj: / #it rzucia si, by przeci! mu drog. #iedy przeszed przez ni na wylot, obrcia si w miejscu i przeleciaa przez jego gow. / Sko1cz z tym, -aim, ju+ wystarczy. Spenie swj obywatelski obowizek. 5ratowae dziewuszk i przy okazji dae si postrzeli!. -zas wreszcie pj! po rozum do gowy i ucieka! z tego miejsca. a wschd, na zachd, za morze / wszystko mi jedno, w ktr stron, byle daleko std: / ie mog / odpowiedzia. / -o6 / zapytaa (osey. / ic. Suchaj, id si spotka! z pewn osob. -hc, +eby tu zostaa. ie wychod0 z tego pokoju. / (este stuknity: / zawoaa #it. / ie zostan tutaj / odpowiedziaa (osey. / *d0 cicho: / krzykn -aim. / a ulicy nie jest bezpiecznie. 4epiej, +eby tu zostaa / zwrci si do (osey. #it skrzy+owaa ramiona na piersi. / %d kiedy to troszczysz si o innych ludzi, -aim6 iemal si zakrztusi, gdy (osey przyja tak sam poz. / $o moje +ycie. ie jeste moim ojcem. ie masz prawa mi mwi!, co mam robi!. -aim westchn. $o nie byo sprawiedliwe. ikogo nie powinno si tak drczy!. / 7obrze. 2le nie mo+esz i! w tym. (osey zapaa za 3ad po+yczonej sukni. / -o jest z ni nie tak6 / %ch, suknia jest w porzdku. / 9rugn do #it, wcigajc spodnie. Clementy planu zaczynay skada! si w jedn cao! w jego gowie. / 2le kreacja nie jest jeszcze kompletna. 5bawiony jej skon3undowan min zwrci si ku drzwiom i zawoa pani domu. ROZDZIA SZESNASTY Krok, stuk, sznur. -aim po kryjomu, z nisko pochylon gow, wszed do iebieskiej "inoroli. a skrzany strj zarzuci brudny rdzawy paszcz, ktry dosta od 9adame Sanyi, przechowujcej pene sza3y ubra1, pozostawionych przez klientw. %bszerny kaptur skrywa jego twarz. Stroju dopeniaa laska, pogita i poczerniona ogniem. #rok, stuk, szur. ,amruga przy wejciu do chodnej izby winiarni. *l w boku nie ustpowa, ale opierajc si na lasce i szurajc praw stop radzi sobie cakiem nie0le, a krok kulawego dodawa wiarygodnoci jego przebraniu. 9ia tylko nadziej, +e nie bdzie musia ucieka! w popiechu jak ostatnim razem. &rzebranie byo jego pomysem, ale prawd mwic nie mia zbyt wielkiego wyboru. #it i (osey zgodnie uznay, +e nie mo+e opuci! burdelu w swoim normalnym stroju. $wierdziy, +e nie mia szans w otwartej walce, gdyby do tego doszo / i nie mg si z tym nie zgodzi!. %czywicie, na wszelki wypadek przypi no+e do paska na plecach, pod paszczem. -hocia+ na ulicy jego kostium wietnie wtapia si w to, nie by na miejscu w "inoroli. 'dy tylko &ani Benninger go zauwa+ya, ruszya ku niemu z zaniepokojon min. / "ynocha: ie ma tu +ebrania. &rzyjd0 p0niej, to kucharz zobaczy, czy nie zostay mu jakie ochapy dla ciebie. -aim mrugn spod kaptura. / Spokojnie, 9atko. $o ja. "cigna powietrze tak mocno, +e jej gorset o mao nie pk. a szczcie nie podniosa ju+ gosu. / -aim6 9asz kopoty, skarbie6 / ic, z czym nie mgbym sobie poradzi!. ,najdzie si stolik dla starego przyjaciela6 / Starego przyjaciela, co6 &ewnie. -aim pod+y za ni, rozgldajc si dookoa. " "inoroli nic si nie zmienio. $roch spodziewa si, +e sala bdzie w ruinie, w jakiej zostawi j po ostatniej wizycie, ale cokolwiek to byo, co wtedy uwolni, nie zrobio a+ takich szkd jak sdzi. &oza kilkoma nowymi dziurami w brudnej plecionce, wszystko wygldao jak dawniej. &otem zauwa+y puste stoy. *yo po poudniu8 normalnie o tej porze karczma zaczynaa si ju+ wypenia!. " caej izbie siedziao jednak tylko kilku klientw. -aim usiad na twardym drewnianym krzele, ukrywajc grymas blu. / "ina6 / zapytaa 9atka. / 9am dobre calamia1skie w tym tygodniu. / $ylko mae piwo. 9atko6 / $ak6 / ie rb kopotw tej dziewce w czerwonej sukience. / -o6 -aim skin w stron 3rontowych drzwi, w ktrych stana (osey. &rzy zamknitych okiennicach i dymicych lampach w "inoroli panowa pmrok. #a+dy, kto wchodzi, zatrzymywa si na chwil na progu, by przyzwyczai! wzrok. $o by dobry sposb, by przytrzyma! nowych goci / jeden z powodw, dla ktrych -aim lubi t karczm. 7rugim byo to, +e 9atka nigdy nie chrzcia wina. (ak powiedzia w domu 9adame Sanyi, sama sukienka nie wystarczaa jeszcze jako przebranie, ale teraz nawet rodzony ojciec, gdyby +y, nie rozpoznaby (osey. "osy zabarwili jej henn i rumiankiem, co w e3ekcie dao nietypowy, ale cakiem atrakcyjny, odcie1 czerwonawego zota. =ryzur uo+ono w zaprzeczajcy prawu grawitacji ksztat, ktry odwraca wzrok od twarzy dziewczyny. $a pozostaa niezmieniona poza jednym zalotnym pieprzykiem na lewym policzku. / (ak chcesz, skarbie / odpowiedziaa 9atka, przygldajc si dziewczynie. / &rzynios ci piwo. &odczas gdy &ani Benninger koyszc biodrami zmierzaa do baru, -aim obserwowa (osey, rozgldajc si po pomieszczeniu. #ira i 9adame Sanya prboway udzieli! jej paru wskazwek, jak powinna si zachowywa! jako ulicznica, co -aim obserwowa z du+ym rozbawieniem, dopki nie wygoniy go z pokoju. 'dy (osey wyonia si z niego godzin p0niej, zrobiona na kurtyzan, by szczerze zaskoczony. &o drodze do winiarni sza kawaek przed nim i doskonale radzia sobie z now rol. #it bya wcieka, co byo oczywiste. &rzez ca drog narzekaa, zarzucajc -aima tysicem powodw, dla ktrych powinien przesta! si nara+a! teraz, pki jego gowa jeszcze tkwia na swoim miejscu i ucieka! z miasta w jakie spokojniejsze strony. / ie daj si oszuka! tej licznej twarzyczce / mwia. / . nie myl, +e nie zauwa+yam, jak na ni patrzysz: %na ci wykorzystuje. ,ostawi ci na lodzie przy pierwszej okazji. "ysuchiwa tej tyrady przez ca drog do 7zielnicy #upieckiej, a+ w ko1cu straci cierpliwo! i wymamrota kilka niemiych sw o wcibskich duchach pozieleniaych z zazdroci. / " porzdku: / odpowiedziaa. / "idz, +e podje decyzj. &o tych sowach znikna w chmurze byszczcego srebrnego pyu i od tej pory jej nie widzia. $eraz +aowa swoich sw. ie mia tak wielu przyjaci, by mc sobie pozwoli! na to, +eby j straci!, ale wiedzia, +e #it wrci, gdy tylko si uspokoi. 9ia nadziej, +e nastpi to raczej prdzej ni+ p0niej. %bserwujc (osey krcc si po izbie i kr+c przy zajtych stolikach, mia wra+enie, +e podoba jej si ta przebieranka. ,mieni zdanie, kiedy zwrcia si w jego stron i przeszya go jadowitym spojrzeniem. a szczcie 9atka pojawia si w sam por, by go uratowa!. "rczajc jej podwjn zapat za piwo i do tego znaczny napiwek za niedogodnoci, zowi spojrzenie (osey i skin w stron jednego z niedalekich stolikw. &owoli przesza przez izb i z gracj opada na krzeso. 5siada najpierw dumnie wyprostowana, jak prawdziwa dama, ale widzc jego min przyja bardziej niedba poz, wypychajc biodra do przodu i wycigajc przed siebie nogi. "ypisz wymaluj zmczona prostytutka. 9atka unikaa spogldania w stron dziewczyny, ale wszystkie pozostae oczy w pomieszczeniu ledziy ka+dy jej ruch. % to dokadnie chodzio -aimowi. 7opki bd si lini! do powabnej dziwki, nie zauwa+ szlachcianki kryjcej si za t mask. %dgos otwieranych drzwi ponownie skierowa wzrok -aima w stron wejcia. %detchn z pewn ulg na widok Buberta. *iorc pod uwag, +e po ich ostatnim spotkaniu tutaj obaj musieli ucieka!, -aim obawia si, +e modzieniec si nie pojawi. 7a mu znak. Bubert podszed. 5miechn si szeroko na widok jego przebrania. / "racasz do korzeni, -aim6 / zapyta, siadajc. / -zy mo+e powinienem u+ywa! twojego prawdziwego imienia6 -aim odstawi w poowie opr+niony ku3el. / $u jest dosy! bezpiecznie, ale prbuj zatrze! lady. / ieco mnie zaskoczya twoja wiadomo!. Sdziem, +e sko1czye z nami. -zemu zawdziczam t przyjemno!6 / 9athias nie +yje. 5miech znikn z twarzy Buberta. / -o si stao6 / #to da mi lipne zlecenie, a potem zaatwi 9ata, +ebym nie mg wrci! do niego po wyjanienia. 2 teraz ciga te+ mnie. . moj przyjacik. / &rzyjacik6 -aim skin nieznacznie w stron (osey. Siedziaa wystarczajco blisko, by mc sysze! ich rozmow, a jednoczenie nie sprawia! wra+enia, +e ma z tym cokolwiek wsplnego. %taksowaa Buberta spojrzeniem, po czym odwrcia wzrok, ziewajc ze znudzenia. / Bubercie / powiedzia -aim. / &oznaj (osephine. / (est urocza. / Bubert unis brew. / $o twoja przyjacika czy... przyjacika6 5miech (osey zmieni si we wcieky grymas, ktry prbowaa ukry!, udajc, +e przyglda si swoim paznokciom. / 5wa+aj / ostrzeg go -aim. / %na gryzie. Bubert unis kapelusz, pozdrawiajc (osey, a mo+e wszystkich w pomieszczeniu. / (estem zaszczycony, pani. Bubert Gassili. (osey zmarszczya brwi. / Gassili6 / szepna samym kcikiem ust. Bubert skin. / *ez wtpienia syszaa o moim ojcu, arcykapanie. (osey gwatownie wcigna powietrze. -aim rozejrza si po izbie. 9ao kto w tych czasach mia odwag mwi! gono o )adzie Clektorw. Syszao si o ludziach, ktrzy znikali w niejasnych okolicznociach po tym, jak wyrazili niezadowolenie z edyktw )ady. / ie masz powodw do obaw, pani. / Bubert pogadzi niebieskie piro swego kapelusza. / &omimo stanowiska, jakie piastuje mj ojciec, jestem zaprzysi+onym wrogiem teokracji, ktra trzyma w ptach nasze wspaniae miasto. ,amwi co do picia, zanim znw zwrci si do -aima. / &owiedz, czy to ty stoisz za tymi pogrzebami w 'rnym 9iecie6 -aim odpowiedzia swoj najlepsza pokerow min. / ie. / 2ch, to bez znaczenia. )ozumiem wic, +e masz problem, ktrego rozwizanie wymaga mojej pomocy. iech zgadn. &rzyjacika ma zazdrosnego m+a6 / iezupenie. / ,azdrosnego al3onsa6 5miech (osey zamieni si w wymuszony grymas, gdy jeden z klientw podszed do niej zawadiackim krokiem, szczerzc si lubie+nie. -aim sign za plecy, ale (osey odesaa jegomocia lekcewa+cym gestem doni. ie cakiem pasowao to do jej roli, ale zadziaao. 9+czyzna wrci do swojego stolika z ponur min. 9atka posaa -aimowi rwnie niezadowolone spojrzenie, podchodzc, by pocieszy! odrzuconego kochanka wie+ym dzbanem piwa. -aim zrozumia komunikat. 9atka nie +yczya sobie +adnych kopotw. 9usia pospieszy! si ze swoimi sprawami. / &rbuj kogo znale0!. 5rzdnika, by! mo+e na wysokim stanowisku. / &rzedstawi Bubertowi krtki opis czowieka, ktrego (osey widziaa w gabinecie swojego ojca, wspominajc zwaszcza o znaku wyszytym na jego piersi. / Skrzy+owane klucze6 / upewni si Bubert. $ymczasem podano mu jego wino. / $o oznacza kogo ze skarbca #ocioa. , tego, co mwisz, stawiabym na %zmonda &armiana. (est sekretarzem stra+nika ;witych #u3rw. -aim trawi przez chwil t in3ormacj. / 9asz jaki pomys, o czym mg rozmawia! z emerytowanym egzarch kilka godzin przed tym, jak starca zabito6 Bubert skosztowa wina i skrzywi si. / 9wisz o earlu =renigu. -aim skin gow tak ostro+nie, +e ledwie dao si to zauwa+y!. / Bo ho: -aimie, wlaze w prawdziwe gniazdo szerszeni, co6 Stary =renig by zamieszany w wiele interesujcych spraw. (osey obrcia si na krzele. / (eli sugerujesz, +e mia cokolwiek wsplnego z nieuczciwymi interesami, bardzo si mylisz, panie: *y... -aim unis do1. / (osey, ja si tym zajm. &rzycigasz niepotrzebnie uwag. Bubert przyjrza si im obojgu. / (osey... (osephine. / Szeroko otworzy oczy. / (ak jejmo! (osephine z domu =renig6 / $a sama / odpowiedzia -aim. / $eraz rozumiesz, na czym polega mj problem. Bubert odchyli si na krzele i podrapa po czole. / *y! mo+e lepiej od ciebie. "pakowae si po uszy w tarapaty, przyjacielu. / &owiedz mi co, czego nie wiem. -o o tym &armianie na przykad. -zy earl mia jakie interesy z praatur6 (osey wyprostowaa si na krzele, ale -aim j zignorowa. ie mia czasu na subtelnoci. " ka+dej chwili kto mg ich nakry!. ie udzi si, co by si stao, gdyby ich teraz zapano. igdy nie dotarby do niesawnych lochw zamku 7i Gecci. (aki nader wygodny wypadek zatuszowaby jego udzia w caej tej sprawie. (osey pewnie nie przetrwaaby du+o du+ej. / " tym rzecz / wyjani Bubert. / =renig by znany jako przeciwnik #ocioa, jeden z ostatnich ludzi lojalnych wobec dawnego imperium. $o dlatego odwoano go do %thiru. / %n odszed na emerytur: / sykna (osey wystarczajco gono, by 9atka niemal podskoczya, przechodzc obok nich z tac pen kielichw. Bubert potrzsn gow. / &rosz o wybaczenie, pani, ale to nie jest wersja, ktr znam. -zerwonym nie podobay si pewne rzeczy, ktre mwi, wic usunli go ze stanowiska. 9ia do wyboru wrci! do %thiru, gdzie mieliby na niego oko albo zosta! uznanym za wroga publicznego. / $o nie ma +adnego sensu. &armian ma perspektywy na wspania karier w administracji praata. ie zadawaby si z kim takim jak =renig. $o by by dla niego wyrok mierci, gdyby kto si o tym dowiedzia. -aim rozejrza si po pomieszczeniu. $awerna wypeniaa si, w miar jak ludzie ko1czyli prac na ten dzie1 i przychodzili poszuka! pocieszenia w kubku wina. / 9usimy znale0! tego czowieka. %n wie co o mierci earla. / 9og w tym pomc / zao3erowa Bubert. / Skontaktuj si z kilkoma znajomymi i ustawimy spotkanie. / -zy pan &armian dowie si o tym spotkaniu6 Bubert dopi wino i wsta, zamiatajc po swego obszytego jedwabiem paszcza. / 7opiero, gdy bdzie za p0no. / 7obrze. 9o+esz przesa! mi wiadomo! do 9adame Sanyi. -aim skin do (osey, wsta i pokutyka do drzwi. 7ziewczyna pod+ya za nim. &rzed "inorol zebra si tum. 4udzie z zapalonymi wiecami i kadzidami maszerowali ulic. &o chwili -aim zauwa+y trumnyA sze! skrzy1 z surowych sosnowych desek. acign wytarty kaptur na twarz i skierowa (osey w boczn alejk, z dala od procesji. *l w boku doskwiera mu coraz mocniej. ie wprawiao go to w dobry nastrj. 7onie wierzbiay go i niemal same sigay ku rkojeciom no+y. &rawie +aowa, +e nie ma przed nim oddziau +onierzy w czerwonych mundurach. iebo byo czyste8 jedyn skaz na jego bkitnej doskonaoci stanowiy dymy miejskich kominw. -zu jednak, +e nadciga burza. &rzyglda si twarzy ka+dego przechodnia i zaglda w ka+d przecznic, spodziewajc si zasadzki. $ylko odgos mikkich krokw (osey za jego plecami sprawia, +e nie roztopi si w mrocznych zaukach miasta. #utyka wic dalej, ale jego niepokj narasta. ,anim zobaczyli jaskrawe wiata domu rozpusty, jego nerwy byy w strzpach. 9usia przyzna!, jakkolwiek niechtnie, +e brakowao mu #it. 'dziekolwiek bya, mia nadziej, +e nic jej nie jest. %bszed budynek, by dosta! si do tylnych drzwi. &rzedzierajc si pomidzy kupami bota i odpadkw, jeszcze mocniej nacign kaptur. So1ce zanurzao si za horyzontem. adchodzca noc jako nie wydawaa mu si ju+ przyjazna. #rok, stuk, szur. RODZIA SIEDEMNASTY Caim zaciera rce, stojc w ciemnym zauku i prbujc nie zwraca! uwagi na chd. %d zatoki wia zimny poudniowy wiatr, skaniajc mieszka1cw lepszych dzielnic do wczeniejszego powrotu do domu. " mieszkaniach 'rnego 9iasta rodziny zbieray si do wsplnego posiku, a szyby rumieniy si od ognia w kominkach. -aim przeklina ich wszystkich razem i ka+dego z osobna za wygodnictwo i +aowa, +e nie wzi ze sob czego ciepego do picia. / (est lodowato. / (osey kulia si obok niego w dugim wenianym paszczu, rwnie+ po+yczonym od 9adame Sanyi. &od spodem zastpia sukni chopic tunik, ktra niezbyt dobrze na ni pasowaa. os i usta okrya lnianym szalem. "ygldaa jak drobny rozbjnik, co bardzo bawio -aima. Bubert chuchn na zo+one donie i przytakn. 9ia na twarzy mask, oczywicie niebiesk, i czu! byo od niego whiskey. / )zeko i przyjemnie. $o dobry wieczr, +eby si zabawi!. -aim skrzywi si. ie tak wyobra+a sobie zabaw. $o by tylko interes, przyziemny i brudny. ,amierza zdoby! dzisiaj jakie odpowiedzi, nawet je+eli to miao oznacza! pokazanie (osey mniej przyjemnej strony jego 3achu. ie byo czasu na uprzejmoci. $akim bd0 innym sposobem wydobdzie od %zmonda &armiana to, czego potrzebuje. "ygldajc za rg, po raz setny po+aowa, +e nie by milszy dla #it. "iedzia, +e wrci / za dzie1 albo za miesic, gdy tylko znudzi si jej samotna wczga po bezdro+ach wiata. ,awsze wracaa. #iedy pomyla nawet, +e za bardzo bya w nim zakochana, +eby mc zostawi! go na dugo. $eraz ju+ nie by tego taki pewien. .ch relacje stay si napite w wyniku ostatnich wydarze1, a obecno! (osey rwnie+ nie pomagaa tego poukada!. -aim nie rozumia, jakie to miao znaczenie. #it sprawiaa wra+enie zazdrosnej, ale przecie+ bya bezcielesnym duchem, wolnym od trosk i zmartwie1 3izycznego wiata. -zasem jednak zadziwiaa go dokadnie tak samo jak kobiety z krwi i koci. a ulicach u stp "zgrza Sabi1skiego panowaa cisza, przerywana tylko z rzadka okrzykami bawicej si modzie+y, ale -aim nie mg pozby! si uczucia niepokoju. (akby kto go obserwowa. Bubert przyprowadzi ze sob kilku DprzyjaciE. (eden przyczai si w bramie po drugiej stronie bulwaru. %d czasu do czasu jego pozycj zdradza czerwonawy blask / przypuszczalnie krzesa iskry z hubki, +eby ogrza! donie. -aim wypuci z ust obok biaej pary. :matorzy. / a ile mo+na polega! na tych ludziach6 / zapyta. Bubert wzruszy ramionami, unoszc i opuszczajc sztywny konierz kurtki. / $o s wszystko ludzie oddani naszej sprawie, poradz sobie w bjce z pak i no+em, ale nie maj szans z +onierzami. / ie sdz, +eby do tego doszo. / 9wie, +e zamierzamy tylko porozmawia! z tym czowiekiem / wtrcia si (osey. %stry gwizd uratowa -aima przed koniecznoci odpowiedzi. / $o sygna / powiedzia Bubert. / .dzie. -aim sign pod paszcz i poluzowa no+e w pochwach. 9ia nadziej, +e (osey ma racj. -hcia odpowiedzi, a nie trupw, ale w tym miecie kto nie przygotowywa si na najgorsze, ju+ by martwy. %na te+ musi si tego prdzej czy p0niej nauczy!. a ko1cu ulicy staa brama8 pamitka z czasw, gdy %thir by znacznie mniejszy. Szeroki uk z surowych cegie obejmowa brzowe skrzyda. &omidzy nimi pojawio si migotliwe wiato, a potem odgos krokw. 'dy wiato zbli+yo si, -aim dostrzeg dwie postaci. &achoek w biaej tunice trzyma na kiju latarni i owietla drog chudemu czowiekowi w dugim szarym paszczu. Stukoczc obcasami po bruku, zbli+ali si do skrzy+owania, na ktrym czekaa zasadzka. Bubert poruszy si, ale -aim zapa go za rkaw. / (eszcze nie. / &rzepraszam / odpar mody szlachcic. / ,awsze robi si troch nerwowy przed akcj. -aim spojrza na (osey. / -zy to on6 7ziewczyna przez chwil przygldaa si m+czy0nie, po czym skina. / $ak, to by on. -aim poczeka, a+ ich cel znalaz si na samym skrzy+owaniu. 'estem rozkaza Bubertowi i (osey zosta! z tyu, a sam wylizgn si z kryjwki. #ocielny urzdnik nawet go nie zauwa+y. &achoek obejrza si i zd+y cicho pisn!, ale -aim by ju+ tu+ przy nich i w kolejnej sekundzie zacisn rami na szyi celu. -zubek no+a przycisn tu+ pod jego uchem, na tyle mocno, by zwrci! jego uwag, ale wystarczajco sabo, +eby nie pocieka krew. Suga sta nieruchomo jak posg, gapic si szeroko rozwartymi oczami. 'dy na jego policzek spada czyja pi!, zamruga tylko i upad. 4atarnia rozbia si na bruku, a Bubert, z obna+onym rapierem, zacz kopa! le+cego chopaka. (osey wyskoczya z ciemnoci. %depchna Buberta i schylia si nad pachokiem. / $o tylko chopiec. &om+ mi go podnie!. &atrzc bezradnie na -aima, Bubert wsun okie! pod rami chopaka i pomg (osey odprowadzi! go w boczny zauek. -aim dotar tam pierwszy. &rzycisn swojego wi0nia do ciany, przystawiajc n+ do jego garda. / -zy jeste %zmondem &armianem, sekretarzem skarbnika6 9+czyzna zachowa godn postaw. *y kilka cali wy+szy od -aima, ale drobna budowa i opadajce ramiona sprawiay, +e wydawa si mniejszy. a piersi jego kurtki wyra0nie rysowa si symbol skrzy+owanych kluczy. -aim zauwa+y srebrny a1cuch pod jego konierzem i dwa zote piercienie. 9+czyzna nie mia przy sobie broni, nawet no+a. / ie mam zwyczaju odpowiada! ulicznym rzezimieszkom / powiedzia. / &u! mnie. Bubert posadzi pachoka pod cian. (osey uklka przy nim i otara rkawem paszcza jego krwawic warg. / $ak. / Bubert dysza pod swoj mask. / $o %zmond we wasnej osobie. / -zy my si znamy, panie6 -aim odepchn Buberta i ustawi si midzy nimi. 9odzieniec mia dobre chci, ale jego obecno! mogaby tylko zaszkodzi!. / 7laczego odwiedzie earla =reniga dwa dni przed jego mierci6 / ie masz prawa mnie przesuchiwa! / odpowiedzia &armian. / 'warantuj ci, stra+... -aim nieco mocniej przycisn n+. / Stra+ jest w tej chwili zbyt daleko, a ta chwila to wszystko, co ci zostao, je+eli mi nie odpowiesz. 7laczego odwiedzie =reniga6 -zy earl by zamieszany w jaka intryg6 / 7la kogo pracujesz6 #imkolwiek jeste, zadbam o to, +eby dosta wicej, je+eli mnie wypucisz. -aim przesun n+. #ropla krwi cieka po gardle &armiana. / =renig nienawidzi teokracji: / powiedzia, prawie krzyczc. / -iszej / upomnia go -aim. &armian wzi gboki oddech, ale na tyle pytki, by nie nadzia! si na n+. / 'dyby zna nieboszczyka, wiedziaby, +e to prawda. / (a go znaam. / (osey stana przy -aimie. / *ardzo dobrze, w samej rzeczy. 9asz racj. 'ardzi kocioem i tym, czym si sta, ale nie wygasza swych pogldw publicznie. Skd go znae6 &armian przyjrza si uwa+nie dziewczynie. / ieboszczyk by przyjacielem rodziny. ,nali si z moim ojcem wiele lat temu. &omg mi zdoby! moje stanowisko w skarbcu. $o bya towarzyska wizyta. / , tego, co mi powiedziano / -aim zbli+y si i zni+y gos / to nie bya bardzo towarzyska. *rzmiaa raczej jak ktnia. &armian nie odpowiada, wic przesun n+ ku gwnej arterii. / $rac cierpliwo!, panie &armian. -o w oczach m+czyzny zmienio si. %statni bastion jego oporu upad. %par si o cian. -aim odsun n+, +eby przypadkiem go nie zabi!. / -hciaem go ostrzec. / &rzed czym6 &armian unis wzrok. (ego oczy byszczay. / )ada Clektorw zwrcia si przeciw niemu. / $o nie ma sensu / powiedziaa (osey. / *y na emeryturze i mia du+e zasugi dla kraju. 7laczego mieliby go zabi!6 &armian zawaha si przez chwil, ale -aim czubkiem no+a pomg mu si skupi!. / 7owiedzieli si o jego dziaaniach. / (akich dziaaniach6 &armian wzi kolejny gboki oddech. / Carl =renig by przywdc sekretnego stowarzyszenia, ktre miao na celu przywrci! dawne imperium. @@@ (osey miaa wra+enie, jakby potrci j dyli+ans. %para si doni o cian, zapominajc na chwil o wilgoci i brudzie, ktre pokryway cegy. / 9ylisz si / wykrztusia. / 9j... earl wyco3a si z polityki, kiedy zrezygnowa ze stanowiska. &armian nie zauwa+y jej przejzyczenia albo je zignorowa. / &rzykro mi, ale to prawda. 9j ojciec by czonkiem tego samego stowarzyszenia przed mierci. Nie, nie, nie6 (osey chciaa temu zaprzeczy!, ale gdzie w gbi wiedziaa, +e to prawda. " ko1cu sama to widziaa. Bubert zagwizda. / ic dziwnego, +e )ada go zaatwia. 9aj do! kopotw na ulicach i bez arystokratycznego spisku w imi dawnego re+imu. / ,amknij si: / zawoaa (osey zdecydowanie za gono, ale byo jej wszystko jedno. %dwrcia si gwatownie, gdy -aim spojrza na ni. ie chciaa, by j teraz widzia. ,imne, wielkie krople paday na jej twarz jak okruchy walcego si wiata. &rzed oczami miaa ukryt komnat w rodzinnym domu, dokadnie tak jak j zapamitaa przez te lata. 4udzie w kapturach, stojcy w krgu, uczestniczcy w dziwacznym rytuale. .ch piewy dochodzce zza otchani czasu. (ej do1 powdrowaa ku talizmanowi na piersi. %jciec mwi, +e to klucz do jego serca. igdy nie zastanawiaa si zbytnio nad tym sentymentalnym podarkiem, ale to byo co wicej. "iedziaa teraz, czym naprawd by ten klucz, jaki zamek otwiera. 'os -aima przerwa bieg jej myli. / "ic bye ich szpiegiem. / ie / odpowiedzia &armian. / igdy nie chciaem w tym bra! udziau. (estem tylko ksigowym, jakkolwiek cenionym, ale widz wszystko, co przechodzi przez biurko skarbnika, a wszystko, co dzieje si w miecie, w ko1cu pojawia si w skarbowych dokumentach. $o my kontrolujemy 3inanse. #iedy zauwa+yem oznaki szykowanego zamachu, poszedem ostrzec earla. a pami! mojego ojca, sdziem, +e tyle jestem mu winien. / ie kupuj tego / powiedzia -aim. / &o co wskrzesza! upady re+im6 " jakim celu6 -esarz i jego rodzina zginli, kiedy #oci obj wadz. / *yem tylko dzieckiem / wtrci Bubert. / 2le pamitam to. azwali to egzekucj, ale to byo morderstwo, ni mniej ni wicej. #a+dy zwizany z rodzin cesarsk zosta albo usunity, albo zmuszony do deklaracji poparcia dla praata. 'os &armiana odzyska nieco wczeniejszej siy. / #iedy rozmawiaem z earlem, powiedzia, +e zna pewien sekret, tajemnic tak pot+n, +e jej ujawnienie oznaczaoby upadek #ocioa. / (ak tajemnic6 / wystrzelia (osey, zanim uwiadomia sobie, co robi, ale musiaa si dowiedzie!. &armian potrzsn gow. / ie powiedzia mi. $wierdzi, +e bdzie bezpieczniej, je+eli zachowa j dla siebie, dopki nie przyjdzie waciwy czas. $o s jego sowa. / -o jeszcze6 5rzdnik unis otwarte donie, ale opuci je, gdy -aim docisn n+. / $o wszystko. amawiaem earla, by wyjecha z %thi/ru najszybciej jak to mo+liwe. / -o o tym mylisz, -aim6 / zapyta Bubert. &armian poruszy si. / $y jeste -aim6 $en, ktrego szukaj6 / Spojrza na (osey. / "ic ty jeste... ocn cisz przeciy gwizdy. a pobliskim dachu kto krzykn i ci+kie kroki zahuczay na bruku. (osey skulia si, ale jej dreszcze nie miay nic wsplnego z zimnem. ie moga zapa! tchu. -zua si, jakby biega tak szybko, +e jej puca zaraz eksploduj, ale nie ruszaa si z miejsca. / Sko1czylimy / rzuci -aim do Buberta. / ,abieraj swoich ludzi i znikaj. / &ewnie. .d zebra! reszt. #iedy wie! o tym dotrze na ulice, wszystkie pici podnios si przeciw -zerwonym. #iedy Bubert znikn w ciemnoci, -aim odwrci si do &armiana. 9+czyzna wyprostowaa si, jakby spodziewa si najgorszego. / -o zamierzasz ze mn zrobi!6 9oja rodzina na pewno... -aim co3n si. / 9o+esz i!. &armian nie poruszy si. / $ak po prostu6 "iem, kim jeste. 9og sprawi!, +e ka+dy +onierz w miecie, ktry ma dwie nogi, bdzie ci szuka. -aim schowa n+. 'wizdy zbli+ay si. / ie syszysz6 (u+ mnie szukaj. .d0 do domu, %zmondzie, i pomyl, czy nie powiniene posucha! wasnej rady. " miecie robi si gorco. *dzie tu wkrtce bardzo niebezpiecznie, niezale+nie od tego, po ktrej jeste stronie. -aim odwrci si, ale &armian go zatrzyma. (osey widziaa, jak wiele r+nych emocji ciera si na jego twarzy. Skrzywi si, potrzsn lekko gow i w ko1cu poprzesta na zrezygnowanym spojrzeniu. / &oczekaj. (est co jeszcze. Spojrza na (osey. / )ozkaz, by zabi! earla przyszed z samej gry. 4odowate palce zacisny si na gardle (osey. ie moga oddycha!. -o znaczy z samej gry6 %d hierarchw kocioa6 %d samego praata6 ,abili %jca, a teraz chc zabi! te+ mnie. ,adr+aa, wci+ nie mogc zapa! tchu. "tedy -aim otoczy j ramieniem i powietrze znw wypenio jej puca. / -hod0. / &ocign j za sob. / 9usimy si std wydosta!. (osey opara si o niego i poczua na policzku jego ciepy oddech. &otrzebowaa kontaktu, dotyku drugiej osoby. 9iaa wra+enie, +e otaczaj j duchy. %bejrzaa si przez rami, ale noc zabraa ju+ zauek wraz z &armianem. 7opiero teraz zauwa+ya, +e pada deszcz. / "iem / powiedziaa. &ospiesznie przemierzali czarne, liskie ulice. / "iem, gdzie musimy i! po nastpnym element ukadanki. -aim spojrza na ni zdumiony. -o bysno w jego oczach, ale nie wiedziaa, co. =ala ciepa wypenia jej pier, gdy uwiadomia sobie, +e potra3i mu zau3a!. %dwrci twarz, czujc, +e si rumieni. Spojrzaa w niebo, w deszcz i w mrok, w stron szczytu Cskwilinu. / 9usz i! do domu. ROZDZIA OSIEMNASTY Jaki cie1 kry si na brzegu rzeki w poruszanej delikatn bryz d+ungli trzcin i tatarku. &o bezgwiezdnym niebie przewalay si ciemne masy srebrno/czarnych chmur. 'dzie w mroku pohukiwaa sowa, a z oddali wiatr nis skowyt kojota. &omidzy sennymi zakolami 9emniru, w miejscu, gdzie rzeka ocieraa si o wysokie mury stolicy, wznosi si na nagiej skale zamek 7iGecci. " sabym wietle ksi+yca jego biae blanki pitrzyy si nad wod jak alabastrowe kli3y. ,e szczytw masywnych wie+ lu0no zwisay sztandary. , brzegiem czy wysp kamienny most, strze+ony na obu ko1cach przez stra+nice obsadzone +onierzami z 'wardii &raata. %thiria1czycy nazywali go 9ostem ?ez z powodu tych wszystkich, ktrzy przekroczyli go i nigdy ju+ nie wrcili, znikajc w lochach pod zamkiem. -ie1 nie potrzebowa mostw. " jednej chwili sta na brzegu rzeki. " kolejnej pojawi si wewntrz pot+nego don+onu, w holu na najwy+szym pitrze. -ie1 stan i nasuchiwa. )ytm zamku by powolny i rwny, jak uderzenia serca wielkiej picej bestii. ,akcay go tylko nieszczsne jki potpie1cw w gbokich katakumbach. (eden ze stra+nikw unis wzrok, gdy cie1 si zbli+y, ale za p0no, by zareagowa!. )j atramentowych kropelek opad spod su3itu. 9+czy0ni prbowali si odsun! i krzykn!, ale cienie owiny obu ciasnym kokonem i z ich ust nie wydosta si +aden d0wik. 7robne krople ciemnoci po+eray ich w ciszy. -ie1 przekroczy ponad konajcymi ciaami i przeszed przez drzwi. ;ciany komnaty od podogi a+ po su3it zajte byy przez pki z ksigami. ,a +elazn 3urtk szerokiego paleniska trzaskay drwa. "odny zegar na parapecie kominka odmierza czas. &onad nim staa plastyczna rze0ba przedstawiajca &roroka &rawdziwej "iary. "ychudzony z godu pbg wisia na stryczku z wyrazem niewiarygodnego cierpienia na pocigej, zmczonej twarzy. Szelest papieru zwrci uwag cienia na chud do1, pokryt starczymi plamami, ktra wyonia si zza oparcia mikkiego 3otela, stojcego przy kominku. &rzewrcia stronic opasego tomu, po czym znw znikna z pola widzenia. 4e>ictus zdj kaptur. ikogo innego nie byo w pokoju. 9roczne istotki, sko1czywszy swj posiek, zebray si u jego stp. ,adr+a, gdy wspinay si po jego dugim, czarnym paszczu i znikay za pazuch. " jego doni pojawi si n+. -zeka na t chwil od wielu lat i chcia, +eby trwaa. &ragn nacieszy! si momentem, ktry pochania jego myli od tego dnia, tak dawno temu, kiedy uzbrojeni +onierze przyszli do jego domu, zabrali jego bliskich i zamknli ich w lochach pod tym wanie zamkiem. (ego rodzice, oboje w starszym wieku i kiepskim zdrowiu, zmarli podczas tortur ju+ pierwszej nocy. *rat prze+y tylko kilka dni du+ej. 4e>ictus zosta sam. , 3otela odezwa si gos. #iedy by mo+e silny sprawowan wadz, ale czas uczyni go sabym i chwiejnym. / 'unter6 -hodno tu. -zy mo+esz przynie! jeszcze ciepej brandy6 4e>ictus podszed do 3otela. ,za oparcia wyonio si yse czoo, a za nim zazawione oczy i szeroki nos. ie prbowa si ukry!8 zmierza prosto ku swojej o3ierze. %bwise wargi starca uo+yy si w du+e DoE, kiedy n+ unis si ponad nim. -iemna powierzchnia ostrza pochaniaa wiato ognia. / 4itoci: / zawoa praat. / 4itoci w imi *oga "szechmocnego. 4e>ictus nie mia litoci. + wszed gadko w pomarszczone ciao. Szeroki strumie1 krwi popyn po nie+nobiaej szacie, spadajc na ksig, ktra wypada z konajcych doni. *lask pomieni kominka owietli wypisany zotem tytuA %gie1 i krewA krzewienie &rawdziwej "iary na ziemiach pnocnych. #iedy jego o3iara stoczya si na podog, 4e>ictus odchyli po paszcza i wyj drewniane pudeko. &oo+y je na pododze i uklk przy ciele praata. &odczas gdy pracowa, kau+a krwi rosa wok niego. #iedy sko1czy, wsta i schowa swj up. &rzyjrza si zwokom le+cym u jego stp. 2rchanioy nie przybyy na pomoc (ego ajwy+szej ;witobliwoci8 pioruny nie uderzyy z nieba. 9imo swego majestatu, praat umar jak ka+dy inny czowiek, mo+e nawet gorzej ni+ wikszo!. $yle bya rzeczywicie warta potga &rawdziwego #ocioa. 7ziwne uczucie ogarno 4e>ictusa, gdy tak sta nad swoj o3iar. -o zabrzczao mu w uchu jak natarczywy owad. "ykona gest do1mi, wyszepta cich 3ormu i wra+enie odleciao na bezgonych skrzydach. &odszed do sekretarzyka pod cian i zacz przeglda! jego zawarto!, zrzucajc na podog stosy pergaminowych listw. (edn z kartek unis do wiata. (ego oczy pod+yy za linijkami starannego pisma a+ ku niespodziance na dole, przypiecztowanej starym woskiem. "sun kartk do kieszeni, po czym wszed w przestrze1 midzy dwoma wysokimi regaami i znikn. &ojawi si ponownie w miecie, przemykajc sennymi ulicami, bdc niczym wicej, jak tylko kolejnym cieniem pod zason nocy. @@@ -aim cianiej owin si paszczem, kucajc na dachu. a dole gsta mga okrywaa ulic przed rezydencj =renigw. "ilgo! osadzaa si na +elaznych kolcach na szczycie muru. &rzynajmniej przestao pada!. (osey siedziaa obok niego. ,o+ya rce na podcignitych kolanach i opara podbrdek o przedrami. &atrzy na ni w milczeniu, nie chcc, by prys czar jej urody. &o przesuchaniu &armiana dziewczyna nabraa przekonania, +e odpowied0 na ich pytania znajduje si w domu jej ojca. -aim przedstawi wszystkie powody, dla ktrych nie mogli wrci! na miejsce zbrodni / to nie byo rozsdne, dom przypuszczalnie pozostawa strze+ony, to wanie tam on sam spodziewaby si ich, gdyby sta za t intryg / ale jego argumenty nie sprostay jej nieugitemu spojrzeniu. ie wiedzia do ko1ca jak, ale udao jej si go przekona!. &odejrzewa nawet czary. %d tamtej chwili niewiele si odzywaa. Siedziaa tu+ obok niego, ale moga rwnie dobrze by! oddalona o tysice mil. -aim prbowa postawi! si na jej miejscu. ie mogo jej by! atwo przyj! do wiadomoci, +e jej ojciec by przywdc rewolucyjnego sprzysi+enia. 7la niego to byo proste. <yjesz, a potem umierasz. -o zrobie w midzyczasie, to twoja sprawa. 2le jak wiele spord jego przekona1 uksztatowa ten bezlitosny wiat, w ktry zosta rzucony, wiat, ktry sabych i bezradnych mia+d+y na proch pod swymi koami6 -zy mylaby o +yciu tak cynicznie, gdyby jego wasny los nie zosta naznaczony krwi i mierci6 "estchn i skupi si na pogr+onym w ciszy domu po drugiej stronie ulicy. Szacowa, +e siedz tu od jakich dwch godzin. ,bli+a si wit. (e+eli (osey nie zamierzaa si rozmyli!, musieli wej! teraz albo nie wchodzi! wcale. "yszepta jej imi. #iedy nie odpowiedziaa, szturchn j w rami. ,amrugaa, jakby obudzia si wanie z gbokiego snu. / (este pewna, +e chcesz to dzisiaj zrobi!6 / zapyta. / 9o+emy przyj! tu jutro. / ie. / "rcia spojrzeniem do ulicy pod nimi. -zy to std obserwowae nasz dom, zanim przyszede zabi! mojego ojca6 -aim przekn lin. "olaby nie odpowiada!, ale uzna, +e jest jej to winny. / Std i z kilku innych miejsc. / "skaza paski dach domu z brunatnego kamienia, zlokalizowanego dalej przy ulicy i kilka zaukw z dobrym widokiem na rezydencj. / -zy zabie wielu ludzi6 / Sporo. / &owiedz mi, jak to robisz. (ak udaje ci si zabija! ludzi dzie1 po dniu, bez +alu, bez emocji6 5nis wzrok, przygldajc si kilku gwiazdom na zachmurzonym niebie, rozdzielonym poaciami ciemnoci. / 9ylisz, +e lubi to, co robi6 ie prosiem o takie +ycie. / "ic dlaczego...6 / *o zabijanie to jedyne, w czym kiedykolwiek byem dobry. / Sam czu, +e to nie jest odpowied0, ale niech diabli porw t dziewczyn. ic jej nie by winien8 nic go nie obchodzio, co o nim myli. / .le miae lat, kiedy pierwszy raz... to zrobie6 -hmura przysonia ksi+yc, nie pozwalajc mu zobaczy! miny (osey, ale wyczu w mroku jej spojrzenie. / ie jestem pewien. &itnacie, mo+e szesnacie. / (ak to si stao6 / &rzeje+d+aem przez jak dziur w 9ichaii. ie pamitam nazwy. ie wiedzia, dlaczego waciwie kamie. 9iasteczko nazywao si =reehold. "ygldao i mierdziao jak ka+de inne osiedle pord pylastych pl 9ichaii, nie byo niczym wicej ni+ przystankiem, gdzie mo+na byo przepuka! gardo i mo+e znale0! jak kobiet przed dalsz drog. / " ka+dym razie jacy ludzie wszczli bjk w tawernie. Sprawa wymkna si spod kontroli. ,anim si sko1czyo, zabiem dwch z nich. / -zyli si bronie. / 9o+na to tak uj!. &otem musiaem ucieka!, ale nauczyem si czego. ,awsze znajdzie si kto, kto szuka kopotw. &rbujesz ich unika!, kiedy tylko mo+esz, ale... / 2le i tak ci czasem dopadn / sko1czya za niego. / $ak, c+, teraz to po prostu moja praca, taka sama jak praca rze0nika albo cieli. $warz (osey wyonia si z ciemnoci. (ej skra byszczaa w wietle ksi+yca jak polerowana ko! soniowa. / 2le winie i deski nie maj uczu! / powiedziaa. / 4udzie maj. #a+dy, kogo zabie, mia rodzin, ktra go kochaa i ktra opakiwaa go, gdy odszed. -aim poruszy drtwiejc stop. / $o nie ma dla mnie znaczenia. "ykonuj zadanie i odbieram wypat. / -zy nigdy nie chciae czego innego od +ycia6 -zego bardziej istotnego6 / (ak Bubert6 "idziaa jego ludzi w akcji. *anda sklepikarzy i pachokw garncych si do walki, ktrej nie mog wygra!. $o nie dla mnie. / 7laczego nie wstpisz do armii6 5miesz walczy!. 9gby dowodzi! lud0mi. awet nie prbowa ukry! wzgardy. / 7laczego kiedy lord albo krl ka+e ci zabija!, to jest szlachetne6 2le je+eli robisz to we wasnym interesie, to morderstwo. "yjanij mi to. -o bysno w oczach (osey. -zy to byy zy, czy tylko odblask wiata w szmaragdowych tczwkach6 / 9yl, +e si czego boisz. -o3n si, jakby d0gna go no+em. &odcign nogi8 podeszwy jego butw gono zaszuray o twarde dachwki. / *oisz si i dlatego nie pozwalasz innym si do ciebie zbli+y! / cigna (osey, nie dajc mu szansy na odpowied0. / %dpychasz ich, udajesz, +e nic dla ciebie nie znacz. 2le to nieprawda. "yjrza za krawd0 dachu. / ie masz pojcia o mnie, ani o tym, co robi. / " porzdku. %dsuna si i zapada w siebie jak kwiat zwijajcy patki po zachodzie so1ca. &rzez chwil brzmiaa cakiem jak #it, co uwiadomio mu, +e bardzo tskni za swoj przyjacik. 'dzie ona si podziaa6 / Suchaj / zacz. / (a... Signa za konierz i wycigna co byszczcego, zoty medalion w ksztacie klucza. / ,atrzymaj to. ie chc zapaty. / $o nie jest zapata. $o rozwizanie zagadki. / (ak to6 (osey opowiedziaa mu histori z dzieci1stwa, o tym jak wpada na tajemne spotkanie w piwnicy pod domem i jak ojciec da jej ten talizman kilka lat p0niej. / ie zdawaam sobie sprawy z jego znaczenia / powiedziaa. / 2+ do dzisiaj. / "ic to prawda. $wj ojciec by przywdc sekty. / ie sekty. $ajemnego stowarzyszenia, ktre miao przywrci! dawne imperium. / (ednak wierzysz &armianowi6 Schowaa naszyjnik. / "iedziaam, +e to prawda, gdy tylko o tym powiedzia. / "ic przyszlimy tutaj, +eby grzeba! w tajnych piwnicach twojego tatusia6 / 9asz lepszy pomys6 #to zabi mojego ojca z powodu tego, co wiedzia. 9usia zostawi! w tej komnacie jak wskazwk. *y zapobiegliwym czowiekiem. a pewno przewidzia, +e mo+e umrze!. / 7obrze. (e+eli mamy to zrobi!, ruszajmy. 9og wprowadzi! ci do rodka. $o nie powinien by! problem. / "ic ty te+ w to wierzysz6 / "ierz, +e musimy si dowiedzie!, o co chodzi. &otem, c+, zobaczymy. &odprowadzi (osey do rogu dachu i pokaza jej, gdzie ma umieci! stopy i donie. 7ziewczyna szybko si uczya. &o kilku minutach skradali si ju+ na tyy rezydencji earla. 9ga, unoszca si tu+ nad ziemi, guszya ich kroki. %kolica bya cicha, wrcz nienaturalnie spokojna. -aim +aowa, +e nie ma z nimi #it, i przeklina j za jej upr. 2le ani +ale, ani kltwy nie przywoay jej z powrotem. 9usia poradzi! sobie sam. $a myl martwia go bardziej ni+ mgby si spodziewa!. 7om wyglda tak samo, jak tej nocy, kiedy -aim wama si do niego po raz pierwszy. " ciemnoci jego wysokie ciany wydaway si zabrania! im wstpu. $ylna 3urt ka bya zamknita i zabezpieczona nowym a1cuchem. -aim podskoczy, zapa za krawd0 muru i podcign si do gry. 5pewniwszy si, +e po drugiej stronie nie czyha +adna niespodzianka, wycign rk, by pomc (osey. &ierwszy zeskoczy na drug stron i pomg dziewczynie zej!. #ucn i pocign j za sob, bacznie obserwujc podwrko. "ydawao si, +e rezydencja jest pusta8 w +adnym oknie nie wiecio si wiato. ajprawdopodobniej stra+ miejska zamkna dom i zostawia go. "krtce mia zosta! zlicytowany, o ile nie pojawiby si prawowity spadkobierca, a wrogowie (osey byli zdecydowani, by do tego nie dopuci!. (e+eli to )ada Clektorw staa za zabjstwem jej ojca, to -aim mia przeciw sobie naprawd pot+nych przeciwnikw. 2 lista jego sojusznikw bya +aonie krtka. *ez #it i 9athiasa, mia jedynie (osey. . mo+e Buberta. , tymi ndznymi siami mia stawi! czoa najpot+niejszym ludziom w pa1stwie i ich armiom. &omimo tego, czu si dziwnie podekscytowany. 'estem nakaza (osey i! za nim i razem przemknli przez podwrko, ktre zd+yo troch zarosn! przez ostatnie kilka dni. -hwasty i trawy sigay im do poowy ydek. &odeszli do tylnej ciany domu, ale -aim omin drzwi. ie wzi ze sob liny i haka, ale uzna, +e atwo wespnie si na pitro. (e+eli tylko znajdzie co, co mgby spuci! na d, bez trudu wcignie (osey na gr. &rzyglda si cianie, szukajc dobrych uchwytw, kiedy jego uszu dobieg cichy trzask. %brci si i zobaczy, +e (osey otwiera drzwi. / -zekaj: / szepn, ale byo zbyt p0no. Skoczy, by stan! przed ni, jednak drzwi otworzyy si ju+, gono skrzypic. / -o...6 / zacza. 5nis palec, by j uciszy!. ,a drzwiami otwieraa si pusta sie1. &rzejcie na wprost prowadzio dalej do wntrza domu. -aim wycign no+e. / % co chodzi6 / szepna (osey ponad jego ramieniem. / Spodziewasz si, +e $rzeci 4egion czeka na nas w przedpokoju6 / iezupenie. / "szdzie panowaa cisza, ale to nie uspokoio jego nerww. / 2le ty te+ nie spodziewaa si, +e narzeczony twojej przyjaciki ka+e ci utopi!, prawda6 (osey zamilka. $rzymaa si z tyu, podczas gdy -aim powoli zapuszcza si gbiej w korytarz. Szybki zwiad w pokojach na parterze potwierdzi jego przypuszczenia. 7rzwi 3rontowe zamknito na klucz, ale nie liczc kilku plam bota na dywanie, nie byo +adnych ladw obecnoci kogokolwiek w cigu ostatnich dni. / 'dzie s drzwi do piwnicy6 (osey jednak podesza do schodw prowadzcych na wy+sze pitra. "bia wzrok w ciemno!. / -hc pj! na gr. / &oczekaj. ie mo+emy... / 9usz zobaczy! jego pokj. -aim sykn, ale nie protestowa. &oszed przodem po schodach na gr. .nstynktownie stpa tak, by nie wyda! +adnego d0wiku8 irytowao go ka+de skrzypnicie spowodowane krokami (osey. 7la jego uszu brzmiao to jak dzwony na alarm. (e+eli ktokolwiek na nich czeka, mia do! czasu, +eby przygotowa! powitanie. 'dy znale0li si na najwy+szym pitrze, (osey mina bez wahania pierwszych dwoje drzwi. (edne prowadziy do pokoju su+cej. 7rugie / do przytulnej, urzdzonej po kobiecemu sypialni. "idzc du+e +ko z koronkowym baldachimem i pociel w pastelowe kolory, -aim domyli si, +e nale+aa do (osey. 7ziewczyna zatrzymaa si przed wejciem do komnaty swojego ojca. -aim przypomnia sobie, jak sta w tym samym miejscu, przygotowujc si do zabicia starca. ie czu si dobrze z tym wspomnieniem. &omimo brutalnych sw, ktrych u+y wczeniej, nie mg powiedzie!, +e zupenie odpowiada mu kierunek, w jakim rozwino si jego +ycie. #iedy myla o swoich decyzjach z przeszoci, jedno wydawao mu si niewtpliwe. %wszem, pad o3iar przemocy, ale ka+dy wybr, jakiego od tamtego dnia dokona, nale+a do niego. Sam wybra sobie takie +ycie. <adne prby racjonalizacji nie mogy tego zmieni!. (osey odsuna zasuwk i pchna drzwi. -aim stan przy niej i razem z ni rozejrza si po pokoju. -iaa znikny, ale poza tym pomieszczenie wygldao tak samo jak trzy dni wczeniej. a dywanie zostay ciemne plamy. -aim na nowo odegra we wspomnieniach t walk, dopasowujc ka+d plam do waciwego czowieka, a+ w ko1cu jego spojrzenie pado na biurko i drobne krople pod 3otelem. (osey zrobia krok w t stron, po czym si zatrzymaa. -aim poczu wstyd ciskajcy go za gardo. , tego wanie miejsca zabiby jej ojca. ,robiby to i odszed, nie zwa+ajc na to, jakie znaczenie miaoby to dla tej kobiety, ktra teraz staa obok niego. 7elikatnie zapa j za rami. / 9usimy i!. (osey uniosa palce do ust i posaa pocaunek w stron pustego 3otela. Skina gow z determinacj i oboje wyszli z sypialni. #iedy schodzili po schodach, -aim rzuca niespokojne spojrzenia na prawo i lewo, ale pod nieobecno! jakiegokolwiek widocznego zagro+enia jego poziom adrenaliny opada. 'dy wrcili na parter, (osey poprowadzia go przez kilka kolejnych pokojw do bocznego skrzyda domu. Sdzc po zatchym zapachu, tej czci domu rzadko u+ywano. ;ciany dugiego korytarza zdobiy obrazy, gwnie portrety starszych m+czyzn i kobiet w strojach z minionych epok. (osey zatrzymaa si na ko1cu korytarza przed wsk nisz o cianach wyo+onych panelami. isza bya pusta, ale bledsze prostokty wskazyway, gdzie kiedy wisiay obrazy. / $o tutaj / powiedziaa. / 7rzwi byy ukryte w jednej z tych cian. igdy nie udao mi si ich potem znale0!. -aim podszed bli+ej i obszuka nisz. ,astuka w ka+d cian. %bito je czym, przypuszczalnie korkiem. &odoga wydawaa si do! solidna. Schyla si wanie, +eby j sprawdzi!, kiedy jego wzrok przycigny podlu+ne rysy w jednym z paneli z r+anego drzewa. ,astuka w niego palcem, ale nic si nie stao. &otem sprbowa go przekrci! i deszczuka ustpia, odsaniajc w dolnej warstwie ma dziurk. 7ziurk na klucz. 5miechn si do (osey i stan z boku. 7ziewczyna podesza ze zotym talizmanem w doni. #lucz bez trudu wlizgn si w otwr. #iedy go obrcia, kawaek ciany odsun si z cichym klekotem. -aim wepchn w szpar czubek no+a i uchyli drzwiczki. ,a nimi znajdoway si drewniane schody, prowadzce w d pomidzy murami z masywnych kamieni. a dole byo ciemno, unosi si stamtd zapach ziemi i pleni. / &oczekaj tutaj / powiedzia -aim i potruchta z powrotem do salonu. "zi stamtd lamp i po chwili wrci. (osey staa na szczycie schodw ze skrzy+owanymi ramionami, wpatrujc si w mrok na dole. Stan przy niej. / 'otowa6 / -hyba tak. -aim6 / -o6 / 7zikuj. Skoni si nieznacznie. / -hod0my. &oszed pierwszy, z lamp w lewej rce i no+em w prawej. Schody byy strome, a stopnie oddzielay nieregularne odstpy, prawie jakby powstay naturalnie. ;lady saletry biegy po cianach jak stopiony wosk. (osey trzymaa si tu+ za nim. -hcia szepn!, +eby troch si odsuna, ale ugryz si w jzyk. 7la niej to miejsce byo pene wspomnie1, w wikszoci strasznych i przykrych. ,reszt nie spodziewa si +adnych kopotw. 7rzwi wyglday na nieu+ywane od lat. Schody prowadziy do du+ej, okrgej komnaty. &odwjnie sklepiony su3it zbudowano z rzdw kwadratowych kamieni. a rodku wisia +yrandol z kutego +elaza. 'adkie ciany zdobiy 3reski w +ywych kolorach, przedstawiajce dwanacie postaci w niebieskich paszczach z kapturami pod gwie0dzistym niebem. #a+da z nich trzymaa +ty sztylet w lewej doni i wycigaa przed siebie praw, z ktrej cieka krew. .ch wzrok kierowa si ku martwemu czowiekowi rozcignitemu pod poncym drzewem. "szystko to byo bardzo dziwne i zapewne symboliczne, ale -aim nie mia bladego pojcia, co mogo znaczy!. / &rzez tyle lat +ya w tym domu. / ;ciany odbijay echo jego sw. / igdy nie podejrzewaa, +e jest tu takie miejsce6 / ie, mwiam ci. 7la mnie to by tylko sen. &od cianami stay pki i sza3ki z ksigami, zwojami, dziwnymi ozdobami i drobnymi przedmiotami. "ygldao to jak wystawa wspomnie1 jakiego starego czowieka, pozbawiona jakiegokolwiek rozpoznawalnego porzdku. / (ak dla mnie wyglda cakiem realnie. &odczas gdy (osey obchodzia komnat dokoa, -aim stan na rodku, gdzie na posadzce z kamiennych pyt znajdowa si malunek. *y to +ty lew z gow i skrzydami ora na granatowym tle. 'ry3, symbol dawnego imperium. "ic to bya prawda. -aim zastanawia si, co jeszcze &armian powiedziaby im o tych spotkaniach, gdyby mocniej go przycisn. 9o+e nic. "ydawao si, +e szczerze nie chcia mie! nic wsplnego ze spiskami swojego ojca. Sekrety starego earla przypuszczalnie tra3iy do grobu wraz z nim. / -aim: &ospiesznie podszed do (osey, ktra zatrzymaa si przed jedn z sza3ek. a najwy+szej pce sta rzd glinianych tabliczek. (osey utkwia wzrok w jednej z nich, na ktrej namalowano do! wierny portret jej ojca, earla =reniga. / "szystko w porzdku6 / $ak. / (ej gos brzmia dziwnie, jakby mwia do niego z wielkiej odlegoci. &rzyjrza si dokadniej tabliczkom. 7wanacie surowych twarzy odwzajemnio jego spojrzenie, pord nich byy dwie kobiety. / "ic to s czonkowie stowarzyszenia twojego ojca. iewielu ludzi w porwnaniu z potg &rawdziwego #ocioa. / 7wunastu czonkw. / (osey przebiega palcami po brzegu pki. / $yle samo co teokratw w )adzie Clektorw. %jciec ceni rwnowag. $o byo wrcz dziwne. 9wi, +e trzeba wszystko utrzyma! w nale+ytym porzdku. / -iekawe, co si z nimi stao. -zy wci+ +yj6 -zy #oci...6 / ,a p0no przypomnia sobie o losie jej ojca. / .ch uciszy6 / sko1czya za niego. / ie chciaem... &oo+ya do1 na jego przedramieniu. / " porzdku. ic nie szkodzi. a pulpicie pod portretami spoczywaa opasa ksiga, obita gadk skr, przypuszczalnie owcz, za3arbowan na kolor sza3iru. ,matowiae srebrne !wieki janiay w wietle lampy. -aim otworzy ksig. &o+ke strony pokrywao drobne pismo, naniesione czarnym atramentem. 2l3abet by nimejski, ale nie rozumia ani sowa. / $o wyglda jak jaki szy3r. (osey oderwaa wzrok od portretu. / ie znasz staronimejskiejo6 / ie. -o tu jest napisane6 / $o dziennik. "yglda na charakter pisma mojego ojca. $ytu brzmi D7zie1 )ewolucjiE. / &rzesuna palcem po stronie. / @. tysi"c sto dwudziestym sz$stym roku imperium spotkaa si w tajemnicy koa!icja dostojnik$w i magnat$w z odda!onyc' prowincji. Niezadowo!eni z wadzy sprawowanej przez cesarski dw$r, w odpowiedzi na zagroenie d!a ic' tytu$w i ziem, ci !udzie zawi"za!i spisek, by oba!i, cesarza. Na r$ne sposoby, w!iczaj"c przekupstwo, szanta i przynajmniej jedno znane zab$jstwo urzdnika pa#stwowego, wci"gnito do niego k!uczowyc' dow$dc$w wojskowyc'. To pierwsze zebranie miao miejsce w bazy!ice /w. :ndrosa w wo!nym miecie +ecantia.A Spojrzaa na -aima. / Spotkaniu przewodniczy &retor $erentius Gassili, hrabia 4eimond. / 2rcykapan Gassili. / "yglda na to, +e to miao miejsce zanim zosta czonkiem )ady Clektorw i zanim 9ecantia zostaa wczona do imperium. 7alej mowa jest o tym, +e przewrt si powid. "ojska koalicji pokonay cesarski garnizon i przejy wadz w %thirze. -aim odstawi lamp na st. / 9ylaem, +e to #oci sta na czele rebelii przeciw cesarzowi. / $ak nam mwiono. %d tamtej pory praat sprawuje nad ime doczesn wadz, oprcz zwierzchnictwa duchowego. / 7la dobra ludu, bez wtpienia. ,marszczya brwi, nachylajc si nad tekstem. / &osuchaj tegoA 3o przewrocie /wite 8ractwo zajo paac. 3rzyw$dcy koa!icji zosta!i os"dzeni przez kocie!ny s"d i straceni. Nastpnie odde!egowani urzdnicy %ocioa zaj!i k!uczowe stanowiska w rz"dzie narzuconym przez 5ad i popieranym przez 8ractwo. %adego, kto protestowa, wiziono a!bo od razu zabijano, a jego maj"tek kon9iskowano. Tu jest !ista arystokrat$w, kt$rzy przyst"pi i do nowyc' wadz, dziki czemu pozwo!ono im zac'owaj tytuy. %dczytaa list. -aim mimowolnie zacisn szczki na d0wik znajomego nazwiskaA )einard, diuk %stergothu. ,akl pod nosem. 9athias skrupulatne sprawdzi wszystkie szczegy zlecenia w %stergocie6 ze wzgldu na wysok pozycj celu. &rzekona -aima, +e wszystko jest w porzdku, ale to nie mg by! zbieg okolicznoci. #to pokierowa nimi jak marionetkami. +at, w co my si wpakowa!imy 4 agle nasza go pewna myl. / (aka bya data tego 7nia )ewolucji6 (osey wrcia do pocztku tekstu. / &itnasty, miesica 9aises, roku LLNO. Siedemnacie lat temu. $o bya wiosna przed tym, jak zaatakowano majtek jego ojca. #olejny zbieg okolicznoci, czy mo+e te wydarzenia byy jako powizane6 &odczas gdy #oci umacnia swoj wadz, w dalszych czciach imperium musia panowa! chaos, kiedy przy ja0nie pomidzy ssiadami ustpiy zadawnionym urazom, a drobne majtki ziemskie pady upem laty3undystw, pragncych pomno+y! swe bogactwa i wolnych od strachu przed interwencj wadz. -aim przygryz jzyk, czujc 3al chodu, przechodzc od krgosupa. (ego los by mocniej zwizany z tymi wydarzeniami ni+ kiedykolwiek sdzi. -zu, jak ogarnia go gniew. / Gassili ich oszuka / powiedzia. / &rzekona tych arystokratw do buntu, a potem zdradzi ich, gdy wykonali swoje zadanie. #iedy zniknli, #oci mg bez trudu przej! wadz. (osey wyprostowaa si. (ej twarz wygldaa blado w wietle lampy. / $o przera+ajce. &amitam opowieci o tamtych dniach. -esarz i cesarzowa zostali skazani za herezj i spaleni za swoje zbrodnie, razem z ich dzie!mi. " 4ykeionie jest straszny obraz, ktry to przedstawia. / -zy pisz tam co jeszcze6 / (est te+ mowa o tym, +e rd cesarski nie zosta wytpiony tak zupenie, jak to przedstawia #oci. (edno dziecko, najmodsze, ucieko z pomoc lojalnych sug imperium. -rka cesarza... / -o6 "argi (osey dr+ay. ?zy zbieray si w jej oczach. / % co chodzi6 / zapyta. &otrzsna gow, ale pierwsza za zd+ya spyn! na jej policzek. (kna cicho. -aim mocniej zacisn szczki. 9ia ochot ni potrzsn!. ,amiast tego poo+y do1 na jej ramieniu. / $o nic. &owiedz mi tylko, o co chodzi. ?amicym si gosem przeczytaa kolejny 3ragmentA / )$rk cesarza, Josep'ine, wywi$z z miasta :rtur Brenig ear! Cig'a;on, aby potem wyc'owa, j" jako wasn" i otoczy, opiek" do czasu osi"gnicia peno!etnoci. -aim spojrza na (osey. %d pocztku mia wra+enie, +e jest w niej co szczeglnego, co wicej ni+ uroda i intelekt. $eraz wszystko miao sens. ,dumia si nad odwag czowieka, ktry zdecydowa si wychowa! j jako wasn crk. / &armian mia racj / zauwa+y. / (e+eli to wyjdzie na jaw wstrznie posadami #ocioa. / ie / odpowiedziaa (osey. (ej gos omal si nie zaama. / %n jest moim ojcem. 9oim ojcem. -aim wycign do1, ale opuci j, zanim dotkn dziewczyny. 7laczego miaaby chcie! pocieszenia od niego6 ,askoczya go jednak, sama rzucajc si w jego ramiona. &oklepa j po plecach, niepewny co ma robi!, ale wyra0nie wiadomy ciaa, ktre si o niego opierao. / $o ma sens / powiedzia. / =renig ogosi, +e jeste jego crk, +eby chroni! twoj to+samo!. &ozosta lojalny wobec imperium, ale kiedy polityka staa si zbyt niebezpieczna, odszed na emerytur i wrci do %thiru, +eby zao+y! swoje tajne stowarzyszenie. . +eby czeka!. / a co6 / (osey z trudem wcisna to pytanie pomidzy kolejne 3ale szlochu. / a to, a+ doroniesz, by upomnie! si o swoje prawa. (osey uniosa wzrok. (ej oczy byy czerwone, ale cieple i jasne za zason blu. &achniaa intensywnie lawend. achyli si, a+ ich twarze znalazy si o kilka centymetrw od siebie. agle, jakby wanie uwiadomia sobie, gdzie jest, (osey uwolnia si z jego ucisku i co3na o krok. / "ic wierzysz w to wszystko6 / zapytaa. / "szystko do siebie pasuje, (osey. -zy mo+e powinienem powiedzie! "asza "ysoko! albo "asza 9io!6 igdy nie jestem pewien, jak to ma by!. / &rzesta1: / $warz (osey przybraa kolor cynobru. )ozejrza si po komnacie, przygldajc si regaom z dokumentami, obrazom, sztandarowi ze zotym gry3em. / ie mo+esz temu zaprzeczy!. =renig zgin, by chroni! t tajemnic. (este zaginion dziedziczk cesarskiego rodu. / $o interesujce. %chrypy gos odbi si echem od cian pomieszczenia, a na schodach zastukay ci+kie kroki. -aim obrci si, wycigajc no+e i przyjmujc postaw obronn. / $ak. aprawd bardzo interesujce. ROZDZIA DZIEWITNASTY Caim odepchn (osey do tyu na widok oddziau m+czyzn, schodzcych po stopniach. " doniach trzymali miecze i siekiery, a ich krokom towarzyszy chrzst kolczug, ukrytych pod paszczami ;witego *ractwa. ,a +onierzami pojawia si znajoma twarz. 9arkus zamieni mundur na zbroj z gotowanej skry. "kroczy do komnaty z uniesionym mieczem, jak gdyby przewodzi witecznej paradzie, ale jego ludzie byli zdecydowani na prawdziw akcj. &o zejciu ze schodw ustawili si w pksi+yc. -aim wyprostowa si. Szeciu na jednego to nie bya dobra sytuacja nawet dla niego, zwaszcza z ran w boku i dziewczyn, ktr musia chroni!. ,robi krok do przodu, +eby znale0! si midzy ni a przeciwnikami, ale (osey przesuna si wraz z nim. / ie moglimy si doczeka!, kiedy si pojawicie / powiedzia 9arkus. / 9usz przyzna!, -aim... -aim, tak6 ie zaimponowae mi. (ak na tak gro0nego zabjc, nie grzeszysz wyobra0ni. / -o ty nie powiesz. (ak twoje gardo6 $warz pre3ekta poszarzaa. "ymierzy ostrze miecza w pier -aima. / ,anim sko1czymy, bdziesz mnie baga o szybk mier!. / 9arkus / odezwaa si (osey. / $o jakie szale1stwo. -zy miae co wsplnego ze mierci mojego ojca6 9arkus zachichota za murem swoich +onierzy. / -o6 $o ja j zaaran+owaem, (osey. <auj tylko, +e sam nie poder+nem mu garda. *d musia zadowoli! si zabiciem twojego kochasia. -aim wycign rk, by przytrzyma! (osey. %bawia si, +e mogaby w porywie gniewu rzuci! si na obna+one ostrza, ale nie poruszya si i patrzya tylko na 9arkusa. &o jej policzkach spyway zy. / (este tylko ndznym tchrzem / wykrztusia. / ie zasugujesz na 2nastasi, ani +adn inn kobiet. &owinni ci publicznie wychosta! i wygna! na pustkowie. ;miech 9arkusa wypeni komnat. (ego ludzie tymczasem podchodzili coraz bli+ej. -aim sta w pogotowiu, przygldajc si przeciwnikom. Stru+ka potu cieka po skroni *rata ustawionego na lewym skraju. $o by jego pierwszy cel. &otem ten wysoki z podbitym okiem. -aim nieznacznie przenis ci+ar ciaa. "iedzia, +e rusz na niego lada moment. *dzie mia uamek sekundy na reakcj. (osey opara si o jego plecy. / "ypu! nas, 9arkus. ie jeste zym czowiekiem. / ie, nie tak zym jak twj przyjaciel / odpowiedzia 9arkus. / 2le wybraem ju+ stron, po ktrej stoj. %boje musicie zgin!. $akie s moje rozkazy. / Clektorzy to banda zdrajcw: &re3ekt rozemia si ponownie. / %ch, to wzruszajce: 9ylisz, +e przysaa mnie tutaj )ada6 (osey, nic nie mogoby by! dalsze od prawdy. Su+ teraz pot+niejszej wadzy. / "adzy pienidzy, jak zgaduj. / $ak jest, suko. ie sdz, +eby moga co o tym wiedzie!, ze swoimi wieczorowymi sukniami i byskotkami. / ie. / -aim obrci si zdrowym bokiem do +onierzy. / ie nazywaj jej tak. 9arkus umiecha si ponad ostrzem miecza. / "ydajesz si by! nieco sztywny, przyjacielu. ie tak gibki, jak na nabrze+u. 2lbo w sypialni na grze. "ic strza jednak tra3i celu. *oli, co6 / &odejd0 bli+ej i si przekonaj. 9arkus mlasn jzykiem. -aim wyprzedzi ich o uamek sekundy. Skoczy do przodu tu+ przed tym, jak *racia si ruszyli. *l przeszywa jego bok, ale wypchn go ze wiadomoci. &rzetoczy si przez lewe rami i podnis si za gard pierwszego celu. Spocony +onierz upad na ziemi, krwawic z dziury w brzuchu i szramy na twarzy. $echnika -aima nie bya wyra3inowana. Skaka, obraca si, kuca i uderza. + w jego lewej doni rozci rami wysokiego +onierza, podczas gdy drugim odepchn cios mieczem i zmusi jego waciciela do co3nicia si. *rat unis bro1 w obronnym gecie, ale -aim omin gard doem i wbi oba ostrza w arteri w udzie. <onierz krzykn i upad. #iedy -aim obraca si, by stawi! czoa pozostaym, poczu spazm blu w klatce piersiowej, jakby jego serce miao wybuchn!. "szdzie wok niego byszczay stalowe ostrza. "yco3a si przed ciosem miecza i kucn, unikajc kolejnego, ale osabiony ran w boku nie porusza si wystarczajco szybko. (eden z przeciwnikw nadepn ci+kim butem na jego kolano i -aim o mao nie upad. %strze drugiego rozcio rkaw jego koszuli. -aim "yprowadzi rozpaczliw seri parad, by zyska! troch dystansu. #olejny cios otar si o jego bark, wywoujc jk blu. (edna z olejnych lamp rozbia si i za plecami *raci stana ciana ognia. Szczliwym zrzdzeniem losu 9arkus ,nalaz si po jej drugiej stronie. -aim dostrzeg w tym szans. )zuci si do przodu, przystpujc do ataku. (ego no+e ciy przez tkanin i ciao. #rew tryskaa na kamienn posadzk. astpny ;wity *rat krzykn, kiedy jego miecz upad na ziemi z doni wci+ obejmujc rkoje!. -aim naciera na ostatnich dwch, gdy z mroku wyonio si kolejne ostrze. %brci si, by stawi! czoa 9arkusowi, ktry zaatakowa go z 3uri, nie zwa+ajc na to, Pe jego buty stoj w pomieniach. -aim unikn serii ciosw na odlew, ale musia co3n! si o krok. "yprowadzi dwa sztychy, +eby zapewni! sobie wicej przestrzeni., ale Qtak pre3ekta przewa+y szale. ie mia szans obroni! i siebie, i (osey. ,acz si co3a! z nieprzyjemnym uczuciem w trzewiach. Straci przewag. ,a chwil +onierze si przegrupuj i pokonaj go bez trudu. ,aryzykowa spojrzenie przez rami w stron (osey, ktra staa oparta o cian, z ozdobn wczni przycinit do piersi. %boje zgin w tej cuchncej piwnicy. "idok jej ciepych zielonych oczu rozpali go. Skurcz w piersi by jedynym ostrze+eniem, zanim komnata pogr+ya si w cakowitej ciemnoci. -aim opar si plecami o kamienn cian, cay zlany zimnym potem. "iedzia, co si stao, ale to nie powstrzymao dreszczu grozy. -ienie przybyy. 2le on ich nie wzywa. #rzyki, ktre wypeniy piwnic, nie zostawiay +adnych wtpliwoci. 7ostrzeg co ktem oka, jedynie na moment, ale to wystarczyo, by jego wntrznoci wywrciy si na drug stron. 4nica, mocarna istota przemierzaa ciemno!, ale jej pot+ne apy uderzay o posadzk bez +adnego d0wiku. -aim nie mg oddycha!8 nie mg si ruszy!, jego minie zamieniy si w galaret. #rzyk (osey wyrwa go z osupienia. &rzesun si wzdu+ ciany, a+ j znalaz, przycinit do regalu z ksigami. ,adr+aa, gdy jej dotkn i prbowaa go odepchn!. / $o ja / sykn do jej ucha. / 9usimy si std wydosta!. &rzycisna twarz do jego piersi. 5wa+ajc na ranny bok, -aim obj j tak agodnie, jak tylko potra3i, jego wzrok przyzwyczaja si powoli do ciemnoci. &omie1 z rozbitej lampy dogasa. *ysk metalu na rodku pomieszczenia wskazywa mu, gdzie stoj pozostali przy +yciu +onierze. igdzie nie widzia mrocznej bestii, ale wyczuwa jej obecno!. *ya jak wielka czarna 3ala, przewalajca si przez nocne morze. 9ia tylko nadziej, +e skupi si na *raciach i zostawi w spokoju jego i (osey. "ci+ obejmujc dziewczyn ramieniem, poprowadzi j wzdu+ ciany pomieszczenia. " wolnej doni trzyma w pogotowiu n+, ale +onierze byli zajci powa+niejszym zagro+eniem. &omidzy chrem ludzkich gosw ze rodka sali dochodzi bulgoczcy pisk. (osey jkna, gdy podeszli do poncej plamy oleju. %gie1 by tak gorcy, +e -aim czu go przez paszcz i tunik. / ,au3aj mi. / &odnis j, a ona zarzucia mu ramiona na szyj. &rzenis j wskim przejciem pomidzy ogniem a cian. <ar parzy go w stopy. &rawie ju+ ominli pomienie, kiedy jaki niewyra0ny ksztat pojawi si na ich drodze. &rzez chwil -aim obawia si, +e to mroczna bestia zwrcia si przeciw nim. &otem jednak z cienia wyonia si twarz 9arkusa i jego uniesiony miecz. -aim pochyli si i pobieg do przodu. "pad prosto na 9arkusa. .mpet uderzenia posa pre3ekta prosto w zachanne pomienie. (ego wrzaski doday -aimowi skrzyde, kiedy pdzi w gr po nierwnych stopniach, jakby sami wadcy piekie deptali mu po pitach. " poowie schodw bl w rannym boku zmusi go jednak do postawienia (osey. &rzecisnli si przez tajemne drzwi i -aim zatrzasn je za nimi. #rzyki ;witych *raci na dole przykrya zowroga cisza. #iedy wychodzi z niszy, (osey przycigna go do siebie w namitnym ucisku. &rzycisna swoje mikkie usta do jego ust tak mocno, +e obawia si, by nie rozcia sobie wargi. &o tym wybuchu emocji straci reszt si i opad w jej ramiona. (osey ruszya korytarzem, na wp prowadzc -aima, na wp go niosc. )eszta domu bya pusta. a szczcie, bo nie byby w stanie wicej walczy!. -zu si znacznie gorzej ni+ kiedykolwiek wczeniej po u+yciu swoich mocy. *ola go ka+dy kawaek ciaa. &odczas gdy czeka, a+ e3ekty min, niespokojne myli obijay si po jego gowie. .n3ormacje o pochodzeniu (osey jeszcze nie cakiem do niego dotary, ale odczuwa ju+, +e jego nastawienie do niej si zmienia. 9imowolnie wyprostowa si, idc obok niej, ale gdy zda sobie z tego spraw, skrzywi si i przyj znw bardziej niedba poz. %pucili dom przez tylne drzwi i przeszli przez podwrko. , ka+dym krokiem bl przeszywa bok -aima. &rzechodzenie przez mur byo mczarni, ale udao mu si to przetrwa!. #iedy odchodzili, nagy haas u wylotu bocznej alejki sprawi, +e unis no+e, ale z uliczki wybiego tylko mae kudate zwierz. ,acisn palce na rkojeciach. )obi si nadpobudliwy. $o bya wina (osey. 7opki jej nie pozna, by skutecznym i opanowanym zawodowcem. $eraz zamieni si w kbek nerww. / -o teraz zrobimy6 / zapytaa (osey, jakby odgada, w jakim jest nastroju. &rzed nimi w mroku cigny si przykryte mg ulice. / "racamy do 7olnego 9iasta. / ,nw do burdelu6 uta oburzenia w jej gosie skonia go do umiechu pomimo blu. Ju zac'owuje si jak ksiniczka. / ie od razu. -hc wpa! do mojego mieszkania i zabra! par rzeczy na zmian. / -zekaj. / ,atrzymaa si, wic te+ musia si zatrzyma! albo j zostawi!, czego nie chcia robi!. / &otrzebuj twojej pomocy. / "yprostowaa si i spojrzaa mu w oczy. / -hc, +eby pomg mi znale0! ludzi odpowiedzialnych za mier! mojego ojca... i mojej prawdziwej rodziny. -hc, +eby pomg mi ich ukara!. (ej wzrok nie pozostawia wtpliwoci, +e jest zdecydowana to zrobi!. Sam zna to uczucie a+ za dobrze. / 9asz na myli ich zabicie. / (e+eli bdzie taka potrzeba. #tokolwiek za tym stoi, zabra mi wszystko. 9ojego ojca. 9j dom. -ae moje +ycie. -hc, +eby zginli. &om+ mi, a oddam ci wszystko, co mam. )ozemia si, chocia+ zabrzmiao to bardziej jak char kot. / 9asz na sobie po+yczone ciuchy i po+yczony paszcz. -ay majtek, jaki twj ojciec mg posiada!, zosta przypuszczalnie zajty przez wadze. (este biedniejsza ode mnie. / -zego chcesz6 &odszed bli+ej. &rzez jej twarz przebieg wyraz niepewnoci, ale nie spucia wzroku. -aim czu jeszcze na wargach smak jej pocaunku. / -o powiesz na pene przebaczenie6 5miechna si. / 9o+emy o tym porozmawia!. / 9o+na o tym rozmawia!6 "zia go za rk i skierowali si w stron 7olnego 9iasta. / % wszystkim mo+na rozmawia!, -aim. 2le wiesz, co to znaczy, prawda6 / -o takiego6 / zapyta zaniepokojony. / $o znaczy, +e teraz walczysz za spraw. ie odpowiedzia, ale przez chwil duma nad tymi sowami. <adne z nich nie odezwao si podczas dugiego spaceru. 5zna, +e oboje maj do! problemw na gowie. %n mia na pewno. "spomnienie o istocie z piwnicy nie opuszczao go jak koszmarny sen. -zym ona bya, do diaba, i dlaczego wci+ si pojawiaa6 -o wa+niejsze, jak mia si jej pozby!6 $e pytania drczyy go przez ca drog na drug stron alei &rocesji. ,anim jeszcze dotarli do )ynsztoka, wyczu kopoty. " powietrzu unosi si odr dymu i krwi. a ulicach przed nimi panowao jakie poruszenie. 9usia utorowa! (osey drog przez tum wylewajcy si z przecznicy. 4udzie z latarniami i prowizoryczn broni ominli ich i skrcili w kolejn ulic. Ccho ich krzykw odbijao si od 3asad kamienic i wypeniao noc. / ;mier! praatowi: / " gr miecze dla wolnoci: Szli dalej, zostawiajc za plecami skandujcy tum. -aim nie zwalnia kroku, ale (osey go zatrzymaa. / 9o+e powinnymy pj! do paacu6 / %szalaa6 / (e+eli si poka+ i ogosz, kim jestem, ludzie mog uzna! mj tytu do wadzy. $o by pozwolio unikn! rozlewu krwi. / 2 mo+e zostaniesz pojmana i wyldujesz w lochu, zanim ktokolwiek usyszy, kim jeste. $o samobjstwo. Suchaj, sama o tym mwia. -i ludzie u wadzy nie kieruj si +adnymi zasadami poza wasnym interesem. 9usimy postpowa! ostro+nie. ie znam si na polityce, ale je+eli praat i )ada Clektorw upadn z dnia na dzie1, kto inny zajmie ich miejsce. . raczej nie odda go bez walki. (osey postukaa uamanym paznokciem w podbrdek, ale nie kontynuowaa dyskusji. *y jej za to niezwykle wdziczny. ie mia ju+ dzisiaj siy na +adne spory. -hcia tylko wrci! do domu i wycign! si na kilka godzin we wasnym +ku. )ano wszystko bdzie wygldao inaczej. Skrcili z *ednarskiej i zatrzymali si. &rzed nimi otwierao si pieko. &omienie wznosiy si a+ do nieba, a powietrze wypeniay chmury roz+arzonego popiou. 9o+e skrcili w zym miejscu. )ozejrza si. ie, to byo tu. / -zy to...6 / zapytaa (osey. / $ak. *udynek, w ktrym znajdowao si jego mieszkanie, pon. $um gapiw przyglda si po+arowi. iektrzy pakali8 inni stali za3ascynowani potg ognia, ktry zdawa si wznosi! a+ do gwiazd na niebie. a miejscu znalaza si ekipa stra+akw, ale ich wysiki, cho! bohaterskie, nie przyniosy e3ektu. ie potra3ili zatrzyma! po+aru, skupili si wic na powstrzymaniu go od rozprzestrzeniania si. -aim zacisn pici. $o nie by wypadek. -hocia+ stan tej rudery a+ prosi si o katastro3, moment, w ktrym si zdarzya, nie mg by! przypadkowy. $o bya wiadomo! dla niego. .iemy, gdzie mieszkasz i moemy ci dopa,, kiedy ty!ko zec'cemy. 9ia ochot d0gn! kogo no+em, zmierzy! si z czym uchwytnym. ,amiast tego mg jedynie sta! razem z innymi i patrze! na ruin miejsca, ktre byo jego domem przez ostatnie trzy lata. &rzyjrza si twarzom, owietlonym blaskiem ognia. &rzyjcie tutaj byo bdem. $ak samo jak pjcie do rezydencji. "rogowie cigle wyprzedzali ich o krok, czyhajc na ko1cu ka+dej drogi. 9usia robi! co, czego nie bd si spodziewa!8 musia zmieni! i reguy gry. " przeciwnym razie prdzej lub p0niej oboje ich czeka mier!. "tedy j zobaczy. 7ziewczynka siedziaa niedaleko zgromadzonych ludzi, wycigajc chude nogi, ktre z trudem przykrywaa postrzpiona sukienka. -ieknce zy rysoway biae linie na jej pokrytych sadz i brudem policzkach. &rzed ni le+a stos zwglonych cia, przykrytych plandek niczym drwa na opa. (aki czowiek wytoczy si z tumu, niedogolony grubas o mtnym spojrzeniu. &odszed do dziewczynki i, sapic gono, zapa j za rce i podnis. -zy to by jej ojciec, wujek czy al3ons jej matki / to nie miao znaczenia. -o nie pozwolio -aimowi na to patrze!. " trzech dugich krokach przeby dzielc ich odlego!. 5derzy otwart doni w nadgarstek m+czyzny, zmuszajc go do puszczenia dziewczynki. #olejny cios rkojeci no+a w skro1 sprawi, +e grubas upad. iektrzy ze zgromadzonych zaczli si im przyglda!, ale -aim to zignorowa. ie zwracajc uwagi na bl w boku, nachyli si nad le+cym m+czyzn i przytkn czubek no+a do jego garda. (ego do1 zadr+aa, ledwie zauwa+alnie, ale dla -a ima to byo jak trzsienie ziemi. ie panowa nad swoimi emocjami. -hcia kogo zabi! tak bardzo, +e mgby to zrobi! bez zastanowienia. . bez skrupuw. 7wie drobne rce zapay go za nog. Spojrza w d i zobaczy par du+ych brzowych oczu. &rzypomnia sobie t noc, dawno temu, kiedy widzia, jak jego ojciec umiera. a!ej, bo'aterze. 2niszcz te jej ycie. "sun no+e do pochew i podnis dziewczynk. &isna najpierw, ale potem wtulia twarz w jego rami. / -iii / szepn. / (u+ po wszystkim. (osey czekaa na ko1cu ulicy. ic nie powiedziaa, kie dy zabra dziecko spod poncego budynku. )azem ruszyli wskimi zaukami 7olnego 9iasta / trzy samotne duchy otulone ciemnoci. ROZDZIA DWUDZIESTY Caim przeciga ostrze suete po gadkiej powierzchni otoczaka. "suchany w szept stali, obrci n+ i przecign go raz jeszcze. #iedy ostrze lnio ju+ jak 3os3oryzujca powiata, unoszca si nad bagnami w chodny letni wieczr, odo+y n+ i zabra si za drugi. 7ziewczynka miaa na imi 2ngela. Siedziaa przy 9ole w kuchni 9adame Sanyi, pogr+ona we nie nad opr+nion do poowy misk jabek ze mietan. 5myta i w wie+ej sukience wygldaa znacznie lepiej ni+ obdartus, ktrego znalaz przed poncym budynkiem. 9adame podesza do niego w szla3roku, niosc 3ili+ank ciepej herbaty. / &ewnie, mo+e tu zosta!, -aim. $o nie problem. 9iaam tu ju+ cae stada szkrabw i biorc pod uwag natur interesu, zobacz pewnie jeszcze niejednego. $o znaczy, o ile bd jeszcze prowadzia jaki interes. -aim przyj 3ili+ank i skin w podzikowaniu. / ie idzie dobrze6 / 'orzej ni+ kiedykolwiek. &arnipos przynis dzisiaj wieci. &odobno jacy obywatele prbowali powstrzyma! band *iczownikw od spalenia karczmy przy <ytniej. ,wykli ludzie, ale nie odpucili tym 3anatykom, a+ przybyo *ractwo. )azem czternacie trupw. 7zwony w kaplicy Septona dzwoniy cae popoudnie, a teraz mwi, +e wity praat nie +yje, niech *g da mu odpoczynek. / ,robia na piersi znak okrgu. / %statnio wicej ludzi przychodzi tutaj, +eby si ukry! w bezpiecznym miejscu, ni+ +eby skorzysta! z naszych usug. 2le myl, +e bdzie lepiej. -aim sign pod tunik i wycign skrzan sakiewk. $o byy jego jedyne pienidze. )eszt trzyma schowan pod podog i w cianach swojego mieszkania. / $o za przyjcie dziewczynki. 7opilnuj, +eby si uczya. . nie chc, +eby tu pracowaa, Sanyo. igdy. %biecasz mi to albo zabior j gdzie indziej. 9adame ukrya sakiewk pod po szla3roka. / %biecuj. 9o+e lata! na posyki i gotowa!, dopki nie podronie na tyle, +eby i! si uczy!. ,nam odpowiedniego nauczyciela. Cmerytowany pro3esor z uniwersytetu, prawdziwy naukowiec i gentleman. ie, jej nic nie bdzie, ale co z wasz dwjk6 -hcesz na troch du+ej zosta! w pokoju #iry6 -aim spojrza na (osey, siedzc naprzeciw 2ngeli z gow ukryt w ramionach. %na te+ wygldaa niemal jak dziecko, pomimo plam krwi i sadzy na jej ubraniu. / ie / powiedzia. / $u nie jest bezpiecznie, ani dla nas, ani dla ciebie. )uszymy dalej. Sanya przygldaa mu si znad brzegu 3ili+anki. / ie brzmi to, jakby mia zamiar wrci!. / igdy nie wiadomo, prawda6 &odszed do (osey i obudzi j delikatnym szturchniciem. Spojrzaa na niego rozkojarzonym wzrokiem. / Bmmm6 / -zas na nas. 9adame Sanya wyciskaa oboje, zanim wypucia ich tylnymi drzwiami. a zewntrz 3iolet ostatniej godziny nocy ustpowa ju+ blaskowi witu. *ure smugi przecinay niebo, zapowiadajc kiepsk pogod. -aim poprowadzi (osey przez drzwi w ogrodzeniu i dalej wsk uliczk za burdelem. ie byli w dobrej sytuacji, agodnie mwic. ie mogli nikomu u3a!, ani uda! si w +adne miejsce, w ktrym kiedy bywali. awet jego tajne kryjwki, ktre mia w r+nych spelunach w caym miecie, nie byy bezpieczne. *y znany w pwiatku i kto mg go zauwa+y!. &rzebrania nie mogy zapewni! im ochrony na zawsze, je+eli zostaliby w miecie. (edynym rozwizaniem by wyjazd z %thiru. $o nie by atwy wybr. (osey oczywicie protestowaa. -aim sprbowa postawi! si na jej miejscu i rozumia, dlaczego nie chce wyje+d+a!. $o by jej dom, jedyny, jaki znaa, odkd bya maym dzieckiem. 2le musia polega! na swoich instynktach, a te mwiy mu zdecydowanie, +e jak dugo (osey zostanie w %thirze, tak dugo bdzie o krok od wpadnicia w kolejn puapk. 9usia wic zabra! j do jedynego miejsca na wiecie, w ktrym na pewno bdzie bezpieczna. (osey nieco si rozbudzia, kiedy przystanli pod sklepem wiecarza przy ulicy =a3stalla. / -zy jeste tego pewien6 / zapytaa o krok od wpadnicia w kolejn puapk. 9usia wic zabra! j do jedynego miejsca na wiecie, w ktrym na pewno bdzie bezpieczna. (osey nieco si rozbudzia, kiedy przystanli pod sklepem wiecarza przy ulicy =a3stalla. / -zy jeste tego pewien6 / zapytaa. -aim spojrza na ulic. 4udzie wkrtce zaczn wychodzi! z domw. ie chcia, +eby kto zwrci uwag na dwie osoby, spieszce dokd przed witem. / ie / odpowiedzia. / 2le tego chcieliby twoi ojcowie. %baj. / "rcimy, gdy tylko bdzie bezpiecznie, tak6 / (asne. / &oprzesta na tym. -zy w tym miecie jeszcze kiedy w ogle bdzie bezpiecznie6 / -hod0my. &rzemknli na drug stron wikszej ulicy i zagbili si w kolejn alejk. #iedy doszli do nastpnego rogu, o mao nie wpadli w sam rodek ulicznej bitwy. "rd staro+ytnych murw i lepych zaukw 7olnego 9iasta akustyka lubia pata! 3igle. -aim nie sysza odgosw walki, dopki nie znale0li si tu+ obok. a rodku zatoczonej uliczki dwa tuziny milicjantw / rekrutw ze wsi, sdzc po ich niekompletnych brzowych mundurach i prostych drewnianych pikach / prbowao powstrzyma! napr tumu. "cieke R okrzyki z obu stron mieszay si z chrzstem broni. " tumie migay niebieskie szaliki, ale -aim nie zauwa+y nikogo znajomego. &ocign (osey w przeciwnym kierunku. -ztery przecznice dalej na wschd dziewczyna zapaa go za nadgarstek, kiedy brudna ciana cmentarza nagle wyonia si z nocnej mgy. #amienie byy popkane i dziurawe jak stary ser, obronite mchem i pdami bluszczu. 'dzieniegdzie walay si kawaki potuczonych rze0b. 'r muru bieg rzd pogitych i pordzewiaych kolcw z kutego +elaza. #iedy tego miejsca ostatniego spoczynku obywateli %thiru pilnowa oddzia stra+y, ale uznano to za zbdny wydatek. / &o co tu przyszlimy6 / zapytaa. Skin w stron bramy, wiszcej krzywo na wypaczonych zawiasach. / $dy wydostaniemy si z miasta. 53asz mi6 "yprostowaa si i skina. -aim otworzy zamek czubkiem no+a. Skrzywi si na d0wik pkajcego mechanizmu. ,awiasy zaskrzypiay, kiedy pchn jedno skrzydo bramy. "prowadzi (osey do rodka i zatrzasn bram za sob. ,amek by do niczego8 pk i nie nadawa si ju+ do u+ytku. (ak dugo potrwa, zanim kto to zauwa+y6 9o+e nie ma tu dzisiaj nikogo oprcz nas. (asne. (osey dr+aa. -aim obj j ramieniem, po czci, +eby doda! jej otuchy, a po czci, +eby si nie potkna. &owietrze na cmentarzu wypeniay mdawe miazmaty i opary. Strzpy mgy wiy si po skpej szarej trawie i wpaday do burzowych odpyww w )zecznym 9urze. ie ryzykowali u+ywania wiata, ale -aim zna drog. &rowadzi ich krtymi cie+kami pomidzy rzdami nagrobkw. iektre byy tak stare, +e napisw nie dao si odczyta!. 7wanacie stuleci mierci le+ao pod ich stopami. ie czsto o tym myla, ale ostatnich kilka dni przypomniao mu o wasnej miertelnoci w wyjtkowo dotkliwy sposb. 0dzie ja zostan poc'owany, kiedy przyjdzie m$j czas4 )zy porzuc" moje zwoki w jakim zauku, a potem wywioz" razem z reszt" mieci4 )zy wrzuc" do +emniru z kamieniem uwi"zanym u szyi4 ,atrzyma (osey przed starym mauzoleum blisko wschodniego skraju cmentarza. 4itery, wyryte na kamiennym nadpro+u ponad masywnymi brzowymi drzwiami, wyblaky przez lata, ale wci+ dawao si odczyta! napis. 3ieter 7reptos (statniemu uczciwemu czowiekowi w (t'irze Jego wdziczni bracia -aim umiechn si8 napis by +artem dla wtajemniczonych. 'dy nacisn klamk, na jego doni pozostay paty zuszczonej niedzi, ale drzwi otworzyy si bezgonie. ,awiasy utrzymywali w dobrym stanie liczni DbraciaE zmarego. "cign (osey do rodka. (ej do1 bya zimna i wilgotna. 5cisn j, by doda! jej otuchy i zamkn drzwi. " rodku byo ciemno jak w przysowiowym grobie, ale udao mu si dostrzec kamienny parapet, na ktrym stao kilka przedmiotw. ,nalaz krzemie1 i potar go o +elazn pyt le+c za nim, +eby wykrzesa! iskr. &o kilku prbach zapali star latarni. (osey przywara do niego, kiedy si obrci. "iksz cz! miejsca w krypcie zajmowa masywny sarko3ag na rodku. "ykonano go z wielk dbaoci o szczegy. a pokrywie z biaego marmuru wyryto podobizn m+czyzny w rednim wieku, odzianego w prosty, ale dobrze skrojony strj. -aim skierowa na niego wiato latarni. / (osey, poznaj brata &ietera. ,uch dziewczyna, nie baa si grobu. / 7omylam si, +e to nie by naprawd twj brat. / " pewnym sensie. <aden &ieter Creptos nie +y nigdy w %thirze ani nigdzie indziej, o ile -aimowi byo wiadomo. (akie pi!dziesit lat temu pewni ludzie z przestpczego pwiatka szukali bezpiecznej i sekretnej drogi, +eby przedosta! si do miasta. Stra+nikw u bram mo+na byo oczywicie przekupi!, ale czynnik ludzki grozi zawsze nagymi atakami wyrzutw sumienia. $ak wic r+ni zodzieje, nacigacze, najemnicy i wszelkiej maci bandyci zrobili rzutk, +eby umieci! 3ikcyjnego DbrataE na cmentarzu. oc po nocy, przez cae miesice, przemycano do krypty robotnikw, wykonujcych tajemne zadanie. -aim pogadzi ozdobne ksztaty, wyrze0bione na brzegach sarko3agu. ,nalaz waciwy i nacisn. (osey podskoczya, gdy kamienna pokrywa odsuna si na bok. -aim zapa j za rk i pocign bli+ej. $am, gdzie powinien znajdowa! si zgniy trup, wntrze sarko3agu byo puste. Schody prowadzce w d znikay w ciemnoci. .ntensywny zapach unosi si z jamy, ale nie by to zapach zgnilizny i rozkadu, a jedynie czystej, wilgotnej ziemi. / -hod0 / powiedzia -aim. $rzymajc latarni przed sob, poprowadzi dziewczyn w mrok na dole. @@@ -iskajc blu0niercze kltwy, Gassili zrzuci z biurka sterty architektonicznych planw. (akie kroki zbli+ay si do jego drzwi, ale rozsdnie zawrciy. &ozbawiony szansy, by wyadowa! na kim swj gniew, opad na podobny do tronu 3otel przed biurkiem. 2romat drzewa sandaowego i ambry, unoszcy si z kominka nie mg ostudzi! jego wciekoci. *y na placu budowy nowej katedry, pawic si w blasku swego geniuszu, przekutego w marmur, kiedy dosigy go wieci o mierci *ene>olenceRa. " pierwszym odruchu przekl niebiosa za ze wyczucie czasu. ,atrzs si prawdziwym gniewem dopiero, gdy przeczyta pierwsze raporty z 7iGecci. &raata zamordowano. %d razu stao si dla niego jasne, +e zrobi to 4e>ictus. -hodzc tam i z powrotem po gabinecie, Gassili uderza jedn pici o drug. -zy on mia go za gupca6 ,abjca, ktrego cigali, wci+ szala na wolnoci i zacz mordowa! elektorw, ludzi, na ktrych gosy liczy, ale byo zbyt wczenie, by przej! do ostatniej 3azy planu. $o mogo wszystko zrujnowa!: ,atrzyma si z doni nad jedn z illmynijskich porcelanowych 3igurek. 9o+e wcale nie byo tak 0le, jak si wydawao. ,abjstwa w )adzie komplikoway spraw, ale nikt inny nie dysponowa wystarczajc liczb gosw, by wygra! wybory. $o znaczyo, +e wci+ mia przewag. (e+eli zadziaa szybko i rozsdnie, jego plan wci+ mo+e si powie!. 2le najpierw musia przywoa! do porzdku tego drania 4e>ictusa. 7rug rzecz, jak zrobi po powrocie do paacu, byo wezwanie czarownika. adszed czas, by przypomnie! mu, ktry z nich by panem, a ktry sug. 4ampa na jego biurku zamigotaa, jakby od nagego powiewu. %kna byy jednak zamknite. Gassili obrci si i co3n o krok na widok chudej postaci, ktra pojawia si za jego plecami. / a krew *oga, czowieku. -o tutaj robisz6 &odczas gdy arcykapan prbowa odzyska! dech, zabjca usiad przy kominku. Gassili zacisn pici, ale zmusi si do zachowania spokoju. )al wci+ mia przy pasie swj miecz z t ostentacyjn srebrn rkojeci. ieudolno! ochroniarzy tylko wzmoga jego gniew. / ,nalaze ich6 / zapyta. / 9usz mie! t dziewczyn i tego czowieka... jak on si nazywa6 )al wycign n+ i okrci go w palcach. / %ch, wci+ ich szukamy. $akie niebezpieczne narzdzia nie powinny si wala! byle gdzie, +eby ka+dy mg je zabra!. Gassili zmarszczy brew. $o by inny )ai ni+ ten, z ktrym dotd mia do czynienia. 5siad za biurkiem. )ozwa+y wezwanie stra+y, ale zrezygnowa z tego. / 7o czego zmierzasz6 / Spiskujesz z niebezpiecznymi lud0mi, "asza 4uminescencjo. $e plotki o wojnie na pnocy musz doprowadza! ci do szale1stwa. / (a nie... / ie trud0 si. / )ai sign pod kurtk i rzuci na biurko pergaminowy zwj. Gassili zesztywnia na widok pieczci wycinitej w wosku. (ak to mo+liwe6 "szystkie tajne dokumenty trzyma pod kluczem. &o chwili jednak si domyli. 4e>ictus. Gassili wygadzi 3ront szaty, starajc si odzyska! opanowanie. / $ak, mam pewne sprawy z kilkoma osobami w #regocie. -o z tego6 %taczaj nas obce potgi, ktre pragn naszej zguby, od pogan w 2rnosie po bezbo+nikw w zachodnich krlestwach. &raat akceptowa u+ycie sekretnych metod w imi realizacji misji #ocioa. a przykad zabjstw politycznych. )al nie da si nabra!. / #ontakty z -ieniem to witokradztwo i zdrada. / ie mw mi o witokradztwie i zdradzie: -ae +ycie spdziem w su+bie #ocioowi. &o mierci .mmaculata to ja powinienem by zosta! praatem. (a. ie ten zramolay staruch, *ene>olence. $woje niepowodzenie mo+e mnie zmusi! do mody3ikacji planu, ale tak czy inaczej to ja bd nastpnym praatem. )al zmarszczy czoo, jakby nad czym si zastanawia, ogldajc jednoczenie wntrze swoich doni. / %bawiam si, +e plan rzeczywicie si zmieni. "idzisz, to nie -aim zabija twoich kolegw z )ady. Gassili zapa si biurka. / #a+ ci przepdzi! pod batogiem za twoje niepo... (zyk uwiz mu w gardle, kiedy spojrza w d na byszczc rkoje! no+a wystajc z jego piersi. $o byo dziwne uczucie, promieniujce z jego mostka8 bardziej ucisk ni+ bl. &od paszczem poczu ciep stru+k, ciekajc mu na brzuch i podbrzusze. #olejna posta! pojawia si w pokoju. 4e>ictus w czarnym paszczu. ico! odbijaa si w ciemnej gbi oczu czarownika. Gassili prbowa sign! do swojego witego medalionu, ktrego tamten zawsze si ba, ale rce odmwiy mu posusze1stwa. (ego ciao zrobio si zbyt ci+kie8 nie mg si poruszy!. Spojrza na )ala, ktry podnis si 3otela i stan przy 4e>ictusie. / ie wiecie / szepn, ledwie zdolny zebra! do! si, oby mwi!. " piersi odczuwa pulsujcy bl. / 9ylicie, +e wygralicie, ale nie... &okj zakrci si wok niego i nagle le+a na pododze, patrzc w su3it. 7robne cienie przebiegay po kasetonach. *yo ich tak wiele, +e wyglday niczym rj bezksztatnych czarnych kornikw, prze+erajcych ciany paacu. &oczu, +e co szarpno go za rkaw. 5sysza szelest papierw. )al przeglda dokumenty na jego biurku. Spryciarz znalaz tajny schowek pod doln szu3lad, w ktrym Gassili chowa tajemnice, za ktre warto byo zabi!. $eraz le+ay obna+one, tak jak wkrtce le+e! bdzie jego ciao, w biaym caunie, zo+one w kamiennym grobie. 9ia nadziej, +e jego syn uhonoruje jego +yczenia i sprawi mu mahoniow trumn. ,awsze podoba mu si pobysk tego ciemnego drewna. -zarownik nachyli si nad nim. (aki przedmiot znalaz si koo gowy Gassiliego / jasne drewniane pudeko. "ygldao jak skrzynka na o3iary. #iedy by may, ojciec pozwala mu wrzuca! datki caej rodziny do skrzynki. 9ody kapan w ich para3ii mia takie intensywne, przenikliwe oczy, ktre zawsze go obserwoway. *l ustpowa. 5mieranie nie byo takie ci+kie. ,araz zamknie oczy i pogr+y si we nie. " wiecznym nie. &otrzsny nim jakie silne donie. 'dzie z oddali dobieg go szczk metalu. Gassili zdenerwowa si, +e kto zakca jego spokj. *y wysokim dostojnikiem #ocioa. &owinni odnosi! si do niego z nale+nym szacunkiem, a nie rzuca! nim jak ryb na targu. 4e>ictus nachyli si ni+ej. Gassili sysza jego mikkie jak puch sowa. / *ene>olence zdradzi mi swj ostatni sekret, kiedy umiera, starcze. "iem, kto rozkaza aresztowa! moj rodzin. a piersi arcykapana znalaz si pomity kawaek pergaminu. , dou karty spozieraa na niego jak ze oko rodowa piecz! Gassilich. -hcia co powiedzie!, ale z jego ust wydoby si tylko suchy wist. %statni spazm oburzenia przeszy jego pier, a potem usta, pozostawiajc go bezsilnego i pustego. #roki oddalay si po zimnej posadzce. )al odchodzi. 4e>ictus nuci co cicho, wycigajc rk w stron Gassiliego. -zy to by +yczliwy gest, wyraz wspczucia dla konajcego6 ie, jaki mglisty ksztat pojawi si w jego polu widzenia. + o ostrzu tak czarnym jak ksi+yc w nowiu i zimniejszym ni+ gbiny morza o pnocy zbli+a si do niego. *li+ej... bli+ej... bli+ej... %statni pocaunek arcykapana nie pochodzi od jego kochanki ale od gorzkiej stali naznaczonego -ieniem ostrza. #rzykn, ale nie byo nikogo, kto mgby go usysze!. ROZDZIA DWUDZIESTY PIERWSZY Caim koysa si w rytm powolnego kroku kradzionego konia. $o, po czym jechali, z trudem zasugiwao na miano drogi. *ya to raczej wy+obiona koleinami cie+ka, wijca si pomidzy polami brunatno/zotych zb+, wypeniajcych wielki krajobraz imei. )wnolegle do niej bieg kolosalny kamienny akwedukt o sypicych si przsach, pokrytych bluszczem. Sto lat temu nis wod do %thiru z purpurowych wzgrz, malujcych si na horyzoncie. %becnie stanowi pomnik skromnego plemienia, ktre signo po wadz nad wiatem. 2le nawet imperia w ko1cu umieraj. (osey jechaa obok niego na srokatym kucu8 swym agodnym temperamentem zwierz przypominao je0d0ca. %dkd opucili %thir, (osey pogr+ya si w milczcej zadumie. -aim nie widzia powodu, by wyrywa! j z tego sianu. &o przejciu przez podziemny tunel, prowadzcy z grobu &ietera, wynurzyli si na zabudowanym ubogimi domkami podgrodziu na zachodnim brzegu 9emniru. -aim wyzwoli par koni z rzdem ze stajni przy karczmie i ruszyli w drog jeszcze przed witem. *yo tylko jedno miejsce na wiecie, gdzie mg zostawi! (osey bezpieczn, dopki nie rozwiza ich problemw . tylko jedna osoba, ktrej mg zau3a!. (echali na zachd, mijajc senne wioski i samotne gospodarstwa. , biegiem mil 3army i winnice powoli znikay i znale0li si na pustkowiu. -aim jednak nie tracc czujnoci. -hocia+ od kilku godzin nie widzieli +ywej duszy, nie mg si pozby! uczucia, +e kto ich ledzi. (ego wyobra0ni dra+niy niewidzialne zjawy. ie wszystkie zwizane byy z %thirem i tym, co tam si wydarzyo. . dalej na zachd jechali, tym mocniej zanurza si w swoj przeszo!. ,iewnicie przerwao porann cisz. (osey poruszya si i przecigna. -aim obserwowa j bez za+enowania. %statnich kilka dni wyra0nie si na niej odbio8 bya szczuplejsza i bledsza ni+ kiedy widzia j po raz pierwszy. "ci+ jednak nie mg odmwi! jej odwagi. 7ostrzega jego spojrzenie. / a co patrzysz6 / 9o+e powinnimy o tym porozmawia!. / % czym6 / zapytaa, jednak zdradzi j rumieniec. / % tym, co si stao w domu twojego ojca, kiedy mnie pocaowaa... / *yam wstrznita / rzucia. / 2 ty stae jedn nog w grobie. $o by tylko moment saboci. / Saboci, co6 "bia wzrok w drog przed nimi. / $o si wicej nie powtrzy. / 7obrze wiedzie!. &oprawi si w siodle. ,d+y si ju+ odzwyczai! od L.LSdy konnej. 7o wieczora bdzie mia obolae uda. &rzed mini korony drzew mieniy si odcieniami brzu i zota ponad paskimi polami. (eszcze dalej rysowa si a1cuch wzgrz, a za nimi pitrzyy si szare szczyty gr. 9inli stary kamie1 milowy. " poowie zakryway go zarola wic nie dao si odczyta! podanego dystansu, ale -aim nie potrzebowa tego. a kamieniu przysiad kardyna i obserwowa mijajcych go podr+nych. -aim prbowa sobie przypomnie!, kiedy ostatni raz widzia jakiego ptaka poza brudnymi gobiami tocznego %thiru. / 'dzie waciwie jestemy6 / zapytaa (osey. / 7unmarrow. Stana w strzemionach, by si rozejrze!. / igdy nie byam tak daleko poza murami miasta, czy tu w ogle mieszkaj ludzie6 / ieliczni. 2 w ka+dym razie niewielu z nich chciaaby spotka!. "je+d+amy na terytorium rozbjnikw. / -aim, czy jeste pewien, +e to dobry pomys6 9o+emy zawrci!. " %thirze mog si znale0! ludzie, ktrzy nam pomog. Strzeli lejcami. (ego waach przetruchta kilka menw zanim wrci do swojego leniwego tempa. (osey dogonia go po chwili. (e0dzia konno z wyuczon lekkoci. / $en czowiek, do ktrego jedziemy. %n nam pomo+e6 #to to jest6 $wj nauczyciel6 / iezupenie. 2le u3am mu, a ja nie u3am wielu ludziom. $y te+ nie powinna. / " porzdku. "ic gdzie on mieszka6 ,a tym lasem 6 ;cie+ka prowadzia przez zagajnik czerwonych klonw. a ziemi ta1czyy chodne cienie. -aim dobrze zna te lasy. ,wiedzi je wzdu+ i wszerz jako mody chopak, $u si chowa, tu bya jego twierdza, schronienie przed wspomnieniami, ktre nie chciay odej!, ale nigdy dotd nie sdzi, +e tu jeszcze wrci. & mili dalej przy drodze pojawi si skromny dom. -aim zatrzyma wierzchowca. iewiele si zmienio, odkd ostatni raz widzia to miejsce. Stru+ka dymu unosia si z ceglanego komina. ;ciany zbudowano z grubo ciosanych klocw i pokryto gst plecionk. 7ach stanowia somiana strzecha. / $o tu6 / zapytaa (osey. / jak dugo tu nie bye6 / *ardzo dugo. .ch konie zar+ay, gdy zza rogu chatki wyoni si muskularny m+czyzna. " jednej z ogromnych doni trzyma drewnian siekier z czarnym +elaznym ostrzem, a pod pach nis adunek drew na opa. "yglda na troch ponad pi!dziesit lat. a sobie mia tkan tunik przewizan sznurem i spodnie z ko0lej skry. (ego twarz szpecia stara rana na lewej stronie szczki, co sprawiao, +e wyglda jak pokiereszowany wilk, ktry widzia zbyt wiele walk. (asnoniebieskie oczy przyglday si przybyszom, nie zdradzajc +adnych emocji. -aim pochyli si w siodle. Stary si zmieni. (ego broda, postrzpiona jak zawsze, urosa a+ do piersi, ci na gowie ubyo mu wosw. " pasie by szerszy, ale zachowa barki pot+ne jak rzeczne gazy. -aim pomyla, +e sam pewnie te+ si zmieni. #iedy odje+d+a by ledwie podrostkiem. -zy stary go rozpozna6 Skinienie brodatej gowy rozwiao jego obawy. / -aim. -aim odpowiedzia skinieniem. / #as. 9+czyzna podrapa si w nog ostrzem siekiery. / "idz, +e twj gust w doborze kompanii si poprawi. (estecie ju+ po weselisku6 (zyk -aima przywar do podniebienia. / C, nie. #as, to jest (osey. $o tylko znajoma. *rodacz ruszy ku drzwiom. / "chod0cie zatem. 9am dzbanek cha na ogniu. &owinno by! gotowe. -aim zsun si z sioda i podszed, by pomc (osey si!, ale wyprzedzia go. / "ic nie jestem dla ciebie do! dobr parti6 / zapytaa z takim samym podstpnym umiechem, jakim obdarzaa go #it za ka+dym razem, gdy chciaa mu podokucza!. -aim odchrzkn i skierowa si do chaty, nieco chwiejc si na nogach po dugiej je0dzie. &rzejecha doni po powierzchni stou, stojcego w wikszej z dwch izb. Soje i ski w drewnie przywoyway stare wspomnienia. Spdzili z #asem wiele czasu przy tym stole, rozmawiajc przy posiku z domowej kiebasy, okraszonej czymkolwiek, co udao im si wyprodukowa! w ogrdku. o, gwnie to #as mwi, a -aim sucha. &amita te+ mniej przyjemne rzeczyA gniewne sowa i gwatowne ktnie, ponure zimy, kiedy wszystko w chacie oprcz nich samych zamarzao na ko!. "ci+ po tylu latach potra3i przywoa! uczucie odmarzajcych palcw. .zba nic si nie zmienia, poza tym, +e wydawaa sit,/mniejsza. "szystkie sprzty pokrywaa warstwa kurzu. 9idzy krokwiami rozpinay si pajczyny, a nad paleniskiem wisiaa stara wcznia. Szyby w oknach wyglday, jakby nie myto ich odkd postawiono chat. Sterta wytartych kocw le+aa w kcie, w ktrym kiedy sypia. " powietrzu unosi si zapach dymu i mazida na stawy. Stary #as niewiele si odzywa, rzuci tylko drwa przy kominku i guzdra si przy +elaznym piecyku. (osey usiada na krzele i przygldaa si im obu jak egzotycznym zwierztom w mena+erii. -aim poprawi si na stoku8 rana w boku wci+ mu dokuczaa. +oe to nie by naj!epszy pomys. &rbowa znale0! jak wymwk, +eby odjecha!, kiedy #as podszed z gorcym czajnikiem, ktry trzyma przez szmat owinit wok uchwytu. ala ka+demu po kubku i usiad na ociosanym pniaku. (osey chciaa odda! mu krzeso ju+ po raz trzeci odkd weszli, ale #as po raz trzeci odmwi. / ie, dzikuj. Sam zrobiem te krzesa, wiesz6 9am nadziej, +e nie wbijesz sobie jakiej drzazgi. / 5miechn si, jakby w jego sowach kry si jaki niezrozumiay dla innych +art. -aim pocign yk z kubka i skrzywi si. -ha byo takie jak dawniej, obrzydliwe, ale przynajmniej gorce. / "ic / zacza (osey. / (estecie z -aimem spokrewnieni6 #as spojrza na -aima, unoszc brwi, ale ten tylko wzruszy ramionami. &o wszystkim, co si stao, tajemnice przeszoci nie mogy ju+ mu nijak zaszkodzi!. / iezupenie / odpowiedzia #as. / Su+yem jego ojcu przez jaki czas po tym, jak odszedem z wojska. &o tym jak zabili mu ojca i matk ... / (ej nie zabili. / -aim zacisn palce na kubku. 5czuli sprzed lat wypyway na powierzchni jak bble gazu a mokradle. / &orwali j. #as pokiwa gow. / " porzdku. (osey spojrzaa na -aima. / $wojego ojca zabili, a twoj matk porwali6 .le miae lat6 -aim wzi kolejny yk. / %siem. (osey wycigna rk jakby chciaa dotkn! jego ramienia, ale powstrzymaa si. / $ak mi przykro, -aim. / Stare dzieje. / #to to zrobi6 / igdy tego nie ustalilimy / powiedzia #as. / -aim uciek podczas ataku. Szukaem caymi tygodniami, zanim znalazem go wczcego si po ulicach 4io>ardu, wychudzonego jak dachowiec i prawie rwnie dzikiego. &rzyprowadziem go tutaj i zbudowalimy t chat. -aim czu na sobie wzrok (osey. 9g odgadn!, ja kie myli przychodz jej do gowy, jak prbuje poukada! w jedn cao! kawaki jego +ycia, przeledzi! drog, ktra prowadzia od tamtego chopca do czowieka, ktrym si sta. 9gby powiedzie! jej, +eby daa sobie spokj, +e wybra swoj cie+k z pen wiadomoci, ale to, co ona mylaa, nie miao znaczenia. ic nie mogo zmieni! przeszoci, wic przeszo! nie miaa znaczenia. / ie byo nam tu 0le / cign #as. / 7opki nagle nie uciek ode mnie. .le miae lat6 &itnacie6 / $rzynacie. / &amita ten dzie1, jakby to byo wczoraj. % co si pokcili8 nie potra3i sobie przypomnie!, o co, ale wtedy to wydawao si najwa+niejsz rzecz na wiecie. / &okcilimy si / powiedzia #as, wzruszajc ramionami, jak gdyby to miao wszystko wyjani!. / awet nie pamitam, o co. $ak czy siak, -aim poo+y si wczenie tamtego wieczora. astpnego ranka ju+ go nie byo. "iesz, +e wrciem do 4io>ardu, +eby ci szuka!6 / ikt ci o to nie prosi. / 7o diaska, chopcze. 9ylaem, +e ju+ dawno nie +yjesz. / o c+, +yj. / -aim podnis si. .zba bya ciasna i duszna8 powietrze zgstniao od +alu. / "iem, +e nie wszystko zrobiem dobrze / przyzna #as. / ie mogem ci zastpi! rodziny. 2le bogowie mi wiadkami, +e si staraem. / %dpu!. -aim wyszed z chaty. &oszed na ty, gdzie otwieraa si szeroka ka otoczona waem starych pniakw. $u si kiedy bawi8 tu spdza czas sam ze swoimi myl mi. 4ata miny, ale widok i zapach tego domu sprawi, +e czu si znowu jakby by maym chopcem, zmagajcym si z tymi samymi problemami, zadajcym te same pytania. -o si naprawd wydarzyo w tamt chodn wiosenn noc6 -zy naprawd by na wiecie sam6 Suche licie za jego plecami zachrzciy pod ci+kimi krokami. / -zsto tu przychodz / odezwa si #as. / "ieczorem, z 3ajk. %dpoczywam. / Skd tutaj bierzesz tyto16 / -o kilka miesicy przyje+d+a kupiec. %statniej wiosny kupiem od niego now siekierk. -aim powdrowa wzrokiem do gazu le+cego na skraju lasu. Siga mu prawie do pasa8 zapadnity w ziemi i pokryty szarym mchem musia wa+y! tyle co dorodny w, je+eli nie wicej. &amita, jak #as unis ten kamie1 i wrzuci co pod spd, po czym opuci go z powrotem. $o byo dawno temu, a jednak wspomnienie wci+ byo tak wyra0ne. / 9ylisz o rodzicach / powiedzia #as. -aim skin gow. / 9ylisz, +e jeste ju+ do! silny, +eby unie! ten kamie16 -aim przyjrza si gazowi i pomyla o historii, ktra go obci+aa. / ie wiem, czy kiedykolwiek bd do! silny. / 9yl du+o o twoim ojcu. . o twojej matce. ,astanawiam si, czy powinienem by du+ej szuka! tych, ktrzy to zrobili. 9o+e nie do! si staraem. -aim zagrzeba czubek buta w ziemi i kopn, wyrzucajc w powietrze kamyk. "yldowa obok jego stopy, paski i gadki jak otoczak. *ia powierzchni przecinaa czerwona smuga. -o mg powiedzie!6 ic. 9ia wasne wyrzuty dotyczce przeszoci. / 2le wiesz, -aim, ciesz si, +e nie wrciem, bo wtedy nigdy bym ci nie znalaz. $wj ojciec by wspaniaym czowiekiem, najlepszym, jakiego znaem. -hciaby, +ebym si tob zaj, dopki nie doroniesz. / 2 co z tym, czego ja chciaem6 -o, je+eli chtnie spdzibym kilka lat na ulicach w zamian za to, +eby jego zabjcw spotkaa sprawiedliwo!6 / "ci+ chcesz zemsty6 -hopcze, posuchaj mnie. "idziaem wojn i do! trupw, +eby starczyo na cae +ycie, i mog powiedzie! z wasnego dowiadczenia, +e to dziura bez dna. 9o+esz w ni wla!, ile chcesz, ale ka+de go kolejnego ranka znw bdzie pusta. iewa+ne, ilu ludzi polesz do grobu, to nie zmieni przeszoci. &owiniene to zrozumie! i da! spokj. -aim zacisn zby tak mocno, a+ zabolaa go szczka. / "ci+ widz go w snach, #as. -igle umiera na moich oczach i cigle +da sprawiedliwoci, ale ja nie mog speni! jego +da1. -o mam zrobi!6 %dpuci! i zapomnie!, +e oni kiedykolwiek istnieli6 #as westchn. / -aim, przez cae +ycie kroczye po cienkiej linii po midzy wiatem i ciemnoci. 9o+e czas ju+ wybra! waciw stron i na niej zosta!. -aim co3n si o krok. ieprzyjemne uczucie wiercio mu +odek. agle nie u3a ju+ samemu sobie. -zy postpowa susznie6 Skd mia wiedzie!6 / $u nie ma stron, #as. #a+dy troszczy si o siebie. $o prawda, ktrej mj ojciec nie chcia zaakceptowa!. / ie rozumiesz, chopcze. 9asz kopoty. / &oradz sobie. / %dwrci si, by spojrze! w twarz czowieka, ktry go wychowa. / 2le musz zostawi! (osey w bezpiecznym miejscu. $ylko na kilka dni. / %czywicie, mo+e tu zosta!. 2 ty6 -aim skierowa si z powrotem do chaty. / (a musz si zaj! pewn spraw. (osey staa w malutkiej kuchni. %bejrzaa si, kiedy wszed. / ie zostan tu bez ciebie / powiedziaa, jakby czytaa w jego mylach. / $ak bdzie najlepiej. Skrzy+owaa ramiona na piersi. / ie bdziesz decydowa, gdzie mam i! i jak mam +y!. %dczeka, a+ gniew (osey nieco osabnie. )umieniec powoli ustpowa z jej twarzy, ale palce dziewczyny zacisny si w tward bia kul. "ygldaa, jakby rozgldaa si za czym, czym mogaby w niego rzuci!, a+ w ko1cu #as wszed do izby. / *dziemy si wietnie bawi!, panienko. 9o+emy obgadywa! -aima, kiedy go nie bdzie. ,dradz ci wszystkie jego tajemnice z dzieci1stwa. (osey wci+ wwiercaa wzrok w -aima. / -o, jeli nie wrcisz6 / "rc. / 2le co, jeli...6 %bszed st i obj j. / "rc. 5wierz mi. %para gow o jego pier. / 2 sprbuj nie wrci! / wymruczaa. #as odchrzkn. -aim delikatnie odsun si od (osey. 5miechn si do niej tak szczerze, jak mg, mrugn i skierowa si do drzwi. #as sta na jego drodze. -aim obawia si kolejnej dyskusji, ale stary odsun si. / 9am nadziej, +e znajdziesz to, czego szukasz, chopcze. -aim zni+y gow, by zmieci! si w drzwiach. / -aim: %brci si akurat, by zapa! (osey. &rzywara mocno do niego na chwil, po czym wepchna mu w do1 jaki may, chodny przedmiot. / "e0 to / powiedziaa i wyco3aa si. Spojrza na swoj do1. $rzyma w niej zoty klucz nanizany na kawaek rzemyka. (ej naszyjnik. Skin gow, owin rzemyk wok nadgarstka i podszed do swojego konia. #iedy siedzia ju+ w siodle, wzi gboki oddech, wypeniajc puca aromatem sosny i klonu, dobrej ziemi i sodkiego dymu. &o czym odjecha, zostawiajc za plecami dwoje najbli+szych sobie ludzi. ROZDZIA DWUDZIESTY DRUGI Po powrocie do %thiru -aim zosta zamknite bramy miasta. Stra+nikw zastpili +onierze w zielonych mundurach armii nimea1skiej. "szed wic podziemnym tunelem. ajpierw zgasi latarni w mauzoleum &ietera, po czym zatrzyma si na chwil przy drewnianych wrotach krypty. 'dyby mu si nie udao, (osey prdzej czy p0niej wpadaby w apy cigajcych j +odakw. 7ziewczyna bya bardzo adna, a przy tym elegancka i czarujca, ale jednoczenie wyniosa i uparta. , pewnoci nie byaby zadowolona, gdyby musiaa zbyt dugo czeka! w towarzystwie #asa. &ytanie, gdzie si podziaa #it6 No tak, jest na mnie wcieka, wic bdzie si tak wasa,, dop$ki jej nie przejdzie& akurat teraz, gdy najbardziej jej potrzebuj. -aim przemkn przez bram cmentarn. (ak to si stao, +e wzi na siebie tak wiele zobowiza16 &otrzsn gow, zdumiony wasnym postpowaniem. Silny wiatr rozwiewa mu wosy 9athias by martwy, co oznaczao, +e tylko jedna osoba wiedziaa, +e tamtej nocy bdzie w rezydencji earla. a ulicach okalajcych cmentarz panowa wzgldny spokj, ale ju+ przecznic dalej sycha! byo odgosy walki. . cho! unoszca si nad rzek mga tumia d0wiki, brzmiao to jak regularna wojna. Skrci w alej 2kacjo w, ktra okazaa si zabarykadowana przez dwa przewrcone wozy. ,a barykad +onierze cierali si z rozwcieczonym tumem. a ulicy le+ay ciaa zabitych. "ilgotne powietrze wypeniy wrzaski i jki tych, ktrzy wreszcie mogli da! upust od dawna tumionej wciekoci. "tem noc rozwietli blask bomby zapalajcej, ktra uderzya w grupk +onierzy. .ch ciaa pochony pomara1czowe pomienie. "rzaski palonych +ywcem +onierzy mieszay si z okrzykami napastnikw. 9ieszka1cy miasta nacierali z coraz wiksz werw, pragnli dorwa! tych, ktrzy niegdy ochraniali ich domy i posiadoci. a wietrze ta1czyy setki iskier, siejc panik wrd rebeliantw, ktrzy lada chwila mogli zosta! poparzeni wasn broni. -aim pozosta w cieniu, trzymajc si z dala od zamieszek. &o kilku minutach znalaz si w dzielnicy kupcw. -ho! nie dotary tu jeszcze walki, byo to tylko kwestuj czasu8 kon3likt, ktrego zarzewiem stao si 7olne 9iasto rozprzestrzenia si byskawicznie. ,ote #oo na (edwabnej wraz z ssiadujc spelunk, w ktrej serwowano c'iras' i burdelem po drugiej strony gospody tworzyy triumwirat ziemskich przyjemnoci. &rzed oczami -aima wanie ukaza si niezbity dowd na udzia )ala w spisku prowadzcym do zabjstwa earla / na ganku gospody przy gwnej bramie staa grupa ;witych *raci, jakby wanie pacili czynsz. -aim przemkn na tyy budynku, unikajc wysokich ulicznych latarni. ,a drewnian 3urtk znajdowao si wskie przejcie, prowadzce do domu gier. " oknach na wy+szych pitrach odbijao si sabe wiato. $rzy okna na najwy+szym pitrze zasaniay solidne okiennice, za ktrymi najprawdopodobniej znajdowa si apartament )ala. ,acz si wspina! powolnymi ruchami, ostro+nie podcigajc si w gr, uwa+ajc, by nie podra+ni! rany w boku. iezwykle przeszkadza mu amulet, zwisajcy u nadgarstka, lecz mimo to postanowi go nie ciga!. Skupi si na wspinaczce, krok po kroku, a+ w ko1cu dotar do rodkowego okna. $am uchwyci si wskiego parapetu i nasuchiwa. -isza. &odcign si nieco wy+ej, by zerkn! do rodka. &okj za r+ow szyb by przestronny i gustownie urzdzony. ad +kiem wiecia malutka lampka. " rogu po prawej stronie stao du+e +ko z baldachimem, wykonane z lakierowanego drewna dbowego, a na przeciwlegej cianie wysoka sza3a z uchylonymi drzwiami. a kredensie obok stay uo+one w rzdzie drewniane skrzynie. a pododze i meblach wszdzie walay si buty, peleryny, koszule i inne czci garderoby. &o jakim czasie zaczy mu sztywnie! donie i palce u ng. "szystko wskazywao na to, +e mieszkanie byo opuszczone. , caej siy szarpn i otworzy okiennic. &odcigajc si przez parapet poczu przejmujcy bl. 5pad na gruby, puszysty dywan. astpnie, usiujc usi!, zahaczy okciem o drewniany stojak. a szczcie wci+ mia wietny re3leks. ,apa ci+ki metalowy przedmiot, zawinity w kawaek jedwabiu zanim ten uderzy o podog. %detchn z ulg. " rkach trzyma ikon witego (uliusza, patrona ludzi cnotliwych i dobrodusznych, zawinit w damskie dessous. %do+y statuetk na stojak i wsta. Std byy dwa wyjciaA po uku do ssiedniego pokoju po lewej stronie oraz wskie drzwi po drugiej stronie +ka, prawdopodobnie prowadzce do garderoby. %prcz drewnianych skrzynek na kredensie, w pokoju nie byo niczego niezwykego. 9ia wanie sprawdzi! zawarto! skrzy1, gdy nagle usysza kroki, dochodzce od strony uku. &rzylgn do ciany i wycign swoje suete. 7o pokoju wszed )ai. 9idzy palcami jego lewej rki bysna stal. *y gotowy do rzutu no+em, lecz powstrzyma si, gdy przed jego oczami ukaza si -aim. %puci do1. / -aim, zastanawiaem si, kiedy si zjawisz. / -aim przyj rozlu0nion postaw, cho! w rzeczywistoci jego minie byy napite jak stal. "ola trzyma! no+e opuszczone przy bokach, by w ten sposb zapobiec dr+eniu rk. &otrzebowa odpowiedzi, a nie kolejnych o3iar miertelnych. / 7laczego, )al6 -zy+ nie spodziewae si, +e twoi +odacy doko1cz robot6 )al podszed do kredensu, gdzie poo+y sztylet i nala sobie drinka z wysokiej kara3ki. / )aczej nie. *randy6 , importu. -aim nie odpowiedzia, za to obserwowa ka+dy ruch przeciwnika. )al wzruszy ramionami i unis krysztaowy kieliszek kLL ustom. / ie, +ebym mia co przeciwko tobie, ale nie musiae si w to miesza!. 9oge zostawi! dziewczyn moim ludziom. / $o wanie ty mnie w to wpltae i nikt inny &o pierwsze, zaatwie mi t robot. 9ylae, +e sam zar+niesz earla i zrzucisz ca win na mnie, co6 / C, tam, takie niewinne gierki midzy przyjacimi. &omylaem, +e i tak pryniesz i opucisz miasto na dolne. " ka+dym razie, mam co chciaem, a ty ju+ w to nie wchodzisz. / #to stoi za morderstwem ojca (osey6 7la kogo pracujesz6 / )al poo+y rk na kredensie. / (osey, tak6 )ozczarowujesz mnie, -aim. ,awsze miaem ci za rozsdnego. (a ju+ sko1czyem ze su+eniem innym. / . zabie 9athiasa, bo za du+o wiedzia. / Szczerze mwic, to nie ja, chocia+ przyznaj, +e nie uroniem ani jednej zy, ale to bez znaczenia. "a+ne, +e teraz ju+ nikt mnie nie powstrzyma. / 2 ja6 / ie bd0 idiot, -aim. &otraktuj to jako okazj. $ak chciaem si ciebie pozby!, ale teraz widz sprawy w nowym wietle. 9o+emy razem pracowa!, by! wolni i nie pozwoli!, by ktokolwiek dyktowa nam warunki. -aima palia zo!8 z trudem powstrzymywa si, by nie rzuci! no+y w piersi )ala. / 9ylisz, +e mo+esz mnie kupi!6 / "yobra0 sobie, jaki stworzylibymy zesp. / "ol wyobrazi! sobie ciebie le+cego w kau+y wasnej krwi. )al poo+y szklank i spojrza na -aima. / 9arzenia citej gowy8 a nawet gdyby udao ci sit8 mnie zabi!, to tylko pogorszyby swoj sytuacj. Szuka ci cay kraj. (este zamieszany w morderstwa kilku o3icjeli rzdowych, w tym emerytowanego egzarchy oraz poowy )ady Clektorw. / $o wszystko kamstwa. )al skrzywi twarz w wymuszonym umiechu. / a miejscach zbrodni znaleziono pewne przedmioty osobiste / wszystkie wskazujce na ciebie. -aim ju+ wczeniej podejrzewa, +e po+ar budynku, w ktrym miecio si jego mieszkanie nie by wypadkiem. $eraz ju+ by pewien. / ajpierw mnie okrade, a potem spalie dom. / ie panujesz nad sob, -aim. (este besti +dn krwi, ;wite *ractwo wydao rozkazy zabicia ci na miejscu. / " takim razie mo+e po prostu zabij ciebie6 (edno morderstwo wicej niczego w mojej sytuacji nie zmieni. / (a tylko chc dosta! dziewczyn. / igdy jej nie zobaczysz. %sobicie tego dopilnuj. )al wyda z siebie okropny miech. / -aim, czy naprawd sdzie, +e ona bdzie bezpieczna w tej lenej chatynce6 (osey miaa si, gdy #as po raz kolejny napeni jej puchar domowym winem. ,a oknem cykay wierszcze, a oni jedli, pili i rozmawiali. ,ajadali dziczyzn z pomidorami i kabaczkami zerwanymi w ogrodzie. / "ystarczy: / krzykna nim zawarto! pucharu przelaa si. #as zachichota. *y to przyjazny miech / ciepy i ser/i toczny, przywodzcy na myl jej ojca. *iedny staruszek. (osey szybko otrzsna si z melancholii, nie pozwalajc, by zepsua jej nastrj. Skupia si na doniach #asa. *yy du+e i mocne mimo upywu at, z nabrzmiaymi postronkami +y. 'rube, wochate ramiona pokryway liczne blizny. 'dy si umiecha, jego dolna szczka przekrzywiaa si na bok, jakby zaraz miaa odpa! od twarzy. .ch spojrzenia spotkay si, po czym (osey spucia wzrok na blat stou. / &rzepraszam, nie miaam zamiaru si gapi!. #as pogadzi si po zarocie. / ie ma sprawy. "iesz, z moim ryjem ju+ nie pamitam, kiedy ostatni raz poczuem na sobie spojrzenie piknej damy. (osey rozejrzaa si w poszukiwaniu czego, co pozwolioby jej zmieni! temat. (ej wzrok zatrzyma si na kominku. / &o co ci ten kij na cianie6 #as odwrci si, by spojrze! na bro1 zawieszon nad paleniskiem. 7rzewce i metalowe ostrze pokrywa kurz. 2ch, to mj stary przyjaciel. / &rzyjaciel6 / " rzeczy samej. *yem pierwsz wczni w -zwartym 4egionie cesarza. , t star pik przemierzyem p wiata. &rzewalczyem z ni "ojny &rzygraniczne i prze byem 7ugi 9arsz. / 9j ojciec... / (osey na moment gos utkwi w gardle / opowiada mi o krucjatach do &nocnych &ustkowi. 9wi, +e mao kto wrci stamtd +ywy. #as ukroi sobie kolejny plaster szynki. / $ak byo. $ylko jeden z dziesiciu oddziaw wrci do imei. $o bya moja ostatnia kampania. &o tym, jak byem wiadkiem mierci tylu przyjaci, chciaem po prostu osi! na maym skrawku ziemi i wie! spokojne +ycie, jakie ka+demu si nale+y. awet takiemu staremu wiarusowi jak ja. (osey uniosa puchar do ust. / %powiedz mi o -aimie. / "ydawao mi si, +e znasz go lepiej ode mnie, panienko. / (a6 / ,rozumiaa aluzj i zaczerwienia si. / Skd +e, po prostu los sprawi, +e zostalimy kompanami, to wszystko. / " takim razie, co chciaaby wiedzie!6 (osey poo+ya okcie na stole. / -zy on zawsze by... taki jak teraz6 / -zarne ubrania i morderczy wzrok6 / "anie: / ie, nie zawsze. (ako dziecko by miym chopcem, ale wszystko si zmienio, gdy zamordowano mu ojca i to na jego oczach i uprowadzono matk. Sowa te oprzytomniy j szybciej ni+ gorzka cha. ,rozumiaa, +e nie ona jedna stracia rodzicw. ie moga sobie wyobrazi!, co mg czu! may chopak8 tak nagle osierocony, sam jak palec rzucony w wiat. / a pewno byo mu ci+ko. #as pokiwa gow nad talerzem. / 2no tak, mia zamane serce i pewnie tak+e skrzywion psychik. (ak go zabraem z miasta i przyprowadziem tu, to prawie w ogle si nie odzywa. 9ylaem, +e si nim zaopiekuj i jako wychowam, ale po tym ataku -aim by zawsze jaki inny. / " jakim sensie inny6 / ie idzie o to, co mwi, albo nie mwi, ale jak si zachowywa. "ikszo! czasu spdza sam ze sob. ie interesoway go ju+ dziecinne zabawy. 9n w ogle si me przejmowa, chyba +e chodzio o nauk posugiwania 9y broni. &rbowaem go od tego odwie!, ale widziaem, prawie od samego pocztku, +e w tej chatynce dugo miejsca nie zagrzeje. &omylaem wic, +e trzeba go jak najszybciej nauczy! samodzielnoci. / "ic to ty nauczye go walczy!. #as potrzsn gow. / ie mog sobie przypisywa! tej zasugi. %wszem, nauczyem go jak trzyma! miecz, +eby si nie pokaleczy, ile niewiele ponad to. *o widzisz, ja si znam na wojaczce, wic mogem go jedynie nauczy! prostych zasad 3echtunku, a to mu nie wystarczao. ie, wicej nauczy si w lesie, tropic zwierzyn i co tam jeszcze, ni+ ode mnie. igdy nie zapomn dnia, gdy przyszed do domu z piknym modym jeleniem na barkach, ktry wa+y prawie tyle co on. . nie mia uku ani strza, ani nawet wczni. / "ic jak go zabi6 #as przez chwil prze+uwa kawaek szynki. / 'dy zadaem mu to samo pytanie, wycign n+ myliwski, ktry mu kiedy podarowaem i bezczelnie poo+y go przede mn na stole. 9ylaem, +e mu przywal za kamstwo, ale zobaczyem to w jego spojrzeniu. / ie kama. / ie. Szczerze mwic, nigdy nie przyapaem go na kamstwie. (osey musiaa pozbiera! myli, by s3ormuowa! nastpne pytanie. ie moga zapomnie! o tym, co widziaa w piwnicy domu jej ojca i co w jej mniemaniu dowodzio, +e -aim posiada jakie trudne do zrozumienia, nienaturalne umiejtnoci. / #as, czy -aim kiedy zrobi co... dziwnego6 " odpowiedzi drgal wo+y do ust kolejny kawaek szynki i pokiwa gow. / ,awsze robi dziwne rzeczy8 sama widziaa. $aki ju+ z niego cudak, ale za to jest lojalny do szpiku koci. ,a wsze taki by. "ykrca si jak piskorz, +eby unikn! roboty, ktrej nie lubi, ale jak ju+ da sowo, to mo+na byo na nim polega! w stu procentach. / ie o to pytam, chodzio mi o to, czy widziae, +eby robi co dziwnego6 -o, czego nie bye w stanie wytumaczy!. .ch spojrzenia spotkay si, bkitne jak morze oczy #asa lniy w wietle wiecy. / -hodzi ci o jego moce. (osey zrozumiaa co #as mia na myli po sposobie, w jaki to powiedzia. &okiwaa gow. #as ponownie usiad na swoim krzele i sign po puchar. &o du+szym haucie westchn. / $ak, widziaem to. ,aczo si niedugo po mierci jego ojca. -aim, z pogodnego, szczliwego chopca sta si ponury jak 9orze 5drk w zimie. 2le to jeszcze nic8 zacz robi! rzeczy, ktrych nijak nie mogem wyjani!, zawsze porusza si bezszelestnie jak kot, a czasami zjawia si ni std, ni zowd w pustym pokoju. 2 jeli chcia co ukry!, nikt go nie znalaz. *y jak duch. / o tak... / (osey zawahaa si przez chwil, a potem laa si ponie! wirowi wasnych myli. / -zy -aim jest... jak by to nazwa!. 9agiem6 -zarownikiem6 #as potrzsn rozczochran czupryn. / ie, panienko. ,nam chopaka niemal od urodzeniA. &atrzyem jak dorasta i sowo daj, nigdy nie bawi u8 w te sprawy. ie, tu chodzi tylko i wycznie o krew jego matki. Syszaem pogoski. "szyscy, ktrzy su+yli pod ojcem -aima kiedy je syszeli. 4udzie mwi, +e ona przybya z $amtej Strony... / , $amtej Strony6 / Sowa te obudziy co w jej pamici / co, o czym nie mylaa ju+ od bardzo dawna8 bya ni jedna ze straszliwych historii, ktre opowiadaa jej na dobranoc niania. / ,naczy, co6 , baniowej krainy z el3ami i jednoro+cami6 #as wzruszy szerokimi ramionami. / $o pnocna legenda. &odobno daleko za bagnami i ostpami le+y inny wiat, w ktrym panuje wieczny zmierzch. azywamy go $amt Stron. "ikszo! ludzi uwa+a to za brednie, ale widziaa -aima. (ego ojciec by modym rycerzem, gdy powrci spoza bagien ze wie+o polubion +on i dzieckiem. #obieta miaa rzadk urod, jej skra lnia jak wypolerowany kryszta, kontrastujc z niewyobra+alnie gbok czerni oczu. "krtce ludzie zaczli gada!, a plotki s jak myszy8 cho!by nic wiem jak prbowa je wytpi!, zawsze kilka schowa si pod deskami podogi. / 2 ty, uwierzye w te opowieci6 / "ierzyem, +e ojciec -aima by przyzwoitym czowiekiem i uczciwym wodarzem, co w dzisiejszych czasach jest tak rzadkie jak uczciwa pensja. . by dobrym przyjacielem. -aa reszta mnie nie obchodzia. / -zy -aim wie6 / $rudno powiedzie!. 'dy +yli jego rodzice by zbytA mody, by to rozumie!. 2 p0niej robiem wszystko, +eby oszczdzi! mu blu. -ho! niewiele mogem zrobi!. Suchajc tej opowieci, (osey poczua, +e co poruszyo si w jej piersi. agle zdaa sobie spraw, +e pod 3asad spokoju kbi si emocje, i +e do tej pory cay czas trzy maa -aima na dystans. %n za ryzykowa dla niej wani +ycie, nigdy jej nie oszuka, ani nie prbowa wykorzysta!. 'dyby nie ta jego niechlubna pro3esja, byby najlepszym czowiekiem, jakiego znaa. &ocigna yk wina. / -hcesz jeszcze6 / #as trzyma w rku butelk. (osey wanie podawaa #asowi puchar, gdy nagle z zewntrz da si sysze! dziwny d0wik, jakby kocistych palcw, ocierajcych si o ciany chaty. &odskoczya im krzele. ;wierszcze ucichy. #as cmokn. / Spokojnie, to tylko wiatr. ie ma powodu do obaw. "tem drzwi zatrzsy si we 3ramudze i rozleg si guchy odgos w wyniku mocnego uderzenia o dbowe deski. #as zeskoczy z krzesa. #olejne uderzenie zatrzso mocnymi deskami. %d drzwi oderwa si kawa drewna, (osey zapaa si stou, w jej gardle czai si krzyk. &rzez dziur w drzwiach ujrzaa wyszczerzon twarz 9arkusa. RODZIA DWUDZIESTY TRZECI Caim poczu ciarki na plecach. Skd )al wiedzia6 a pewno kto ich ledzi. 9usia wrci! do chaty. 2ir najpierw mia pewn spraw do zaatwienia tutaj. &odszed do )ala miarowym krokiem, balansujc na nogach. "ycignite no+e su+yy jako przedu+enie rk, gotowe, by zgasi! +ycie czowieka, ktry wywrci jego wasne do gry nogami. )ai sta spokojnie z doni spoczywajc na kredensie. -aim nie przej si tym. ?ajdak musia umrze!. 'dy -aim zebra si do ataku, przez ciao przebieg mu dreszcz. )ai w dalszym cigu tkwi bez ruchu, gdy nagle w pokoju zrobio si ciemniej. &rzez chwil -aim pomyla, +e wrciy jego moce, jak zwykle bez uprzedzenia, ale tym razem co si zmienio. ie czu ucisku w piersiach, a jednak palia go skra, jakby oblazy go mrwki #not lampy zamigota. -aim odwrci si o dziewi!dziesit stopni, cay czas majc )ala na oku. "tem z cienia ssiedniego pokoju wyonia si posta! odziana w peleryn, ktra zatrzymaa si, pod lukiem. -aim zacz si poci!. ie sysza +adnego d0wiku. a zniszczonej, pozbawionej barw twarzy intruza igray cienie. %czy, wpatrujce si w -aima, czarne i zimne, przywoay ponure wspomnienia. "idzia te oczy co noc w snach, ale nigdy nie przypuszcza, +e kiedy zobaczy je na jawie. *y pewien, +e to wanie te oczy, tak jak by pewien wasnego imienia, leszcze raz sta za potem na posesji swego ojca. a zbrukanym krwi dziedzi1cu wszdzie le+ay ciaa. %jciec -a/ima klcza przed m+czyzn w czarnych szatach. *iae donie trzymay miecz ojca, jakby sprawdzajc, czy jest dobrze wywa+ony. -hwil p0niej ojciec -aima otrzyma niezwykle szybki miertelny cios. 'dzie w oddali rozleg si cichy pisk, ale -aim zignorowa kako3oni d0wikw, by skupi! si na tej tajemniczej postaci. #aptur opad, odsaniajc blade, zniszczone rysy twarzy, przywodzce na myl stopiony j8 rysy pozbawione zarwno skruchy, jak i wspczucia. . te oczy, zapadnite w pustych oczodoach. "idzia je teraz. -aim stan twarz w twarz z morderc swojego ojca. ieznajomy nie poruszy si. %dziany w swj obszerny paszcz, lustrowa -aima jak kto, kto obserwuje robaka. -aim wzrokiem oszacowa odlego! midzy nimi. Sze! krokw. 7ugi skok, ale wiedzia, +e mo+e go wykona! byskawicznie. &rze chwil zapomnia o zszarganych nerwach i zacisn donie na rkojeciach no+y. Spod rkaww przybysza wyoniy si ziemiste donie, a w ka+dej z nich krtki sztylet, nie du+szy od kuchenne go no+a, ale ich ostrza byy czarne jak paszcz nieznajome go. -zarne jak miecz jego ojca. -aim poczu, jak oblewa go zimny pot, ale szybko otrzsn si. ie da si zniechci! ani dziwnej broni, ani upiornemu spojrzeniu. "anie gotowa si do skoku, gdy nagle co bysno po jego prawej stronie / co, co pozwolio mu wykorzysta! dugo doskonalony manewr obronny 5chyli gow w sam por, by unikn! ciosu no+em rzuconym przez )ala. -aim poczu nagy bolesny skurcz w klatce piersiowej, ale szybko zdoa stamsi! to uczucie, wysyajc je do najdalszych zakamarkw podwiadomoci. ie mg straci! kontroli. ie w tej chwili. , mieczem w doni )al naciera rami w rami obok postaci w paszczu. -aim co3n si nieco. "iedzia, ze mo+e sobie poradzi! z )alem, ale nieznajomy by wielk niewiadom. -ho! na pierwszy rzut oka nie wyglda na kogo, kto potra3i walczy!, jego ruchy byy szybkie i zdecydowane. -aim nie wiedzia, czy uda mu si od razu pokona! ich obu. / 7am ci ostatni szans. / Sowa )ala brzmiay autentycznie, mimo szyderczo poba+liwego wyrazu twarzy. / &rzycz si do nas, a bdziesz wielki. 5czyni ci swoim zastpc, staniesz ponad odmtami miasta. *dziesz mia wadz, pienidze, kobiety / wszystko, o czym tylko zamarzysz. -aim uzna, +e nie warto traci! czasu na odpowied0 &rzez niego (osey miaa umrze!. *y! mo+e ju+ nie +ya, ale przynajmniej mg jeszcze dokona! ostatniego aktu zado!uczynienia za sw pora+k. &rzypatrywa si towarzyszowi )ala, ktry trzyma miecz nieco z boku, gotowy uderzy! pod ka+dym ktem, ale z drugiej strony zostawi spory obszar swego ciaa niechroniony. -aim ugi kolana. apicie w jego piersiach cigle roso, utrudniajc oddychanie. / &o co strzpisz sobie na niego jzyk / sykn nieznajomy w paszczu. / ,abij go i bdzie po wszystkim. / $ak / westchn )al / -hyba masz racj, 4e>ictusie. 4e>ictus. -aim pozwoli, by zo! wypenia mu trzewia, by pyna przez rce i nogi. ,a+egna strach. $eraz jego zemsta miaa imi. -aim markowa cios w )ala, ale zatrzyma si w poowie kroku, by uderzy! w piersi i brzuch mordercy jego ojca, lecz no+e suete napotkay jedynie powietrze. -zowiek w paszczu rozpyn si niczym dym na wietrze, by w mgnieniu oka stan! na powrt przed -aimem. -zarne ostrza intruza poruszay si w niezwykle skomplikowany sposb. -aim nigdy wczeniej nie widzia podobnego stylu walki. (ego przeciwnik zwija si jak 3ryga, nacierajc najpierw z lewej, potem z prawej strony z niewiarygodn i niespotykan prdkoci. "tem -aim ktem oka dostrzeg jakie wirujce ksztaty. Spojrza w tamt stron i mao co nie zosta nadziany na no+e przeciwnika. a szczcie udao mu si szybko odparowa! cios i odskoczy! w ty. , cieni pokoju oderway si male1kie plamki ciemnoci, ktre spyway po cianach niczym czarne upiorne zy. &rze chwil -aima dopada panika. &odejrzewa, +e znw utraci kontrol nad wasnymi mocami. , drugiej strony, wci+ czul w sobie napicie, ktre pragno si uwolni!. -hocia+ rzeczone plamy przypominay cienie, ktre niegdy wezwa, to jednak byo w nich co innego. 9o+e byy bardziej zowrogie6 "ydawao mu si, +e syszy ich syczenie, jak by gniazdo +mij pezao po pododze. %dparowa uderzenie miecza )ala. 'dy spojrza w d, zobaczy, +e plamy ciemnoci otaczaj go ze wszystkich stron. 2le skd si wziy6 Syczcy d0wik skupi jego uwag na obronie przed wzmo+onym atakiem czowieka w paszczu. -aim zwija si, odparowujc miercionone ciosy wroga. $ak, to on w jaki sposb przywoa cienie, co oznaczao, +e... -aim przekn lin. igdy dotd nie spotka nikogo podobnego do siebie8 nikogo, kto mgby porozumiewa!R si z cieniami. (eli czowiek w paszczu dzieli z nim t cech, co jeszcze mieli wsplnego6 -aim sykn, gdy poczu jak niezliczone zby, niczym male1kie lodowate igy, przebijay jego buty. $upn, by uwolni! si od maych bestii, gdy nagle poczu pieczenie w lewym przedramieniu, powstae w skutek ciosu czarnym no+em. ,d+y odskoczy! zanim dopada go seria kolejnych atakw. -aim nie mia czasu, by przyjrze! si ranie, ktra palia jak ogie1. 'dy napi minie przedramienia, bl przeszed w okolice barku. "krtce poczu tak+e rwanie w boku, powstae w wyniku nadmiernego wysiku. #rok po kroku )al i 4e>ictus zmusili go do wyco3ania si do rogu, z dala od okna. -o zimnego i odra+ajcego pezao po jego yd ce. . wtedy, z najdalszych zakamarkw umysu wyoni si obraz twarzy ojca, nkanej blem. (ego matka wrzeszczaa. ,gity w p pod wpywem ciosu -aim rzuci si z ca si na przeciwnika, mimo pot+nego blu w boku. 4e>ictus odepchn -aima na bok, ale ten zd+y jeszcze zada! przeciwnikowi cios no+em trzymanym w lewej tyce. -zowiek w paszczu odsun si w ostatniej chwili, by w ten sposb ocali! oko. (ednak czubek no+a zada gbok ran, biegnc przez ca twarz, od ust do skroni. 4e>ictus otrzsn si z doznanego szoku szybciej ni+ -aim mg si spodziewa! i rozpocz jeszcze bardziej agresywny kontratak. &o policzku 4e>ictusa cieka ciemnoczerwona krew. -aim odskakiwa przed rojcymi si po pododze mrocznymi istotami, kierujc si jednoczenie bli+ej +ka. )zuci szybkie spojrzenie na narzut. " tym czasie )ai obszed +ko z drugiej strony ,abjca i trzyma jedn stop na materacu, jego miecz by przygotowany do ataku. ad ich gowami wisiaa lampa z dmuchanego szka. 'dy obaj wrogowie podeszli blisko, -aim wskoczy na +ko. %dparowa uderzenie miecza )ala, a nastpnie zamachn si drugim no+em nad gow i zeskoczy z +ka przy wtrze d0wiku rozbijajcego si szka. -aim wyldowa mikko na dywanie za swoimi przeciwnikami i natychmiast odwrci si na picie w ich kierunku. , su3itu la si gorcy olej. -ienka narzuta +ka spona niczym bibua. #ilka sekund p0niej ogie1 opanowa draperi, docierajc pod su3it. -zowiek w paszczu wi si niczym rozsierdzony w+, podczas gdy jego mali poddani po3runli na drug stron pokoju. -aim rzuci si do ucieczki przez otwarte okno. ie udao mu si wskoczy! na parapet, ale zd+y zapa! si okiennicy. "isia tak przez chwil, gdy nagle przed twarz zabyszczao ostrze no+a rzuconego z pokoju. -aim zwolni ucisk doni i ujrza zbli+ajcy si grunt. @@@ / a ziemi: (osey wlizgna si pod st, gdy #as wyrwa wcznie mocowania na cianie. (ej stalowe ostrze lnio oleistym blaskiem. &obieg do drzwi, gdy nagle zasuwa pucia i do rodka wpad tum ;witych *raci. #as przebi pierwszego z nich przez drzwi. 'dy ten upad, #as zacz wywija! wczni i tra3i kolejnego +onierza w rami. a podog spyway jasnoczerwone strumienie krwi. &rzez chwil (osey dostrzega iskierk nadziei. #as zdoa wyszarpa! swoj bro1, by zada! kolejny cios, ale nacisk cia odepchn go do tyu. "cznia okazaa si +aosn broni w obliczu tak wielu mieczy. (osey wrzasna, gdy co z hukiem wpado przez okno. &rzez parapet wspi si krzepki +onierz z wielkimi ramionami i postrzpion +t brod. (osey signa doni na st w poszukiwaniu czego, co mogaby u+y! jako broni. (ej palce napotkay na gadk, zimn powierzchni. ,apaa na wp pust butelk i rzucia ni w napastnika. *utelka uderzya go w rami, zalewajc mundur winem. *rat zaskowyta i zapa si za okie!. $o dodao (osey otuchy / signa po dalsz amunicj. )zucaa w niego talerzami i sztu!cami, ale on odbija pociski i skoczy na ni. ,apa j za kostk. (osey wierzgaa nogami i wrzeszczaa, gdy +onierz cign j ku sobie, jak ryb zowion na wdk. #as zatoczy si na rodku pokoju. #rew spywaa mu po ubraniu z caej serii ran. "ci+ wymachiwa wczni, ale jego siy saby, a+ w ko1cu ostrze miecza tra3io w jego czoo. 5pad na podog, z trudem apic powietrze. (osey dr+aa w ucisku swego oprawcy. 9okrym od wina ramieniem splami jej sukienk. %ddycha w obrzydliwy, wiszczcy sposb prosto do ucha (osey. "tem unis j w powietrze i zachichota, pozwalajc doniom na zuchwa swawol. 7ziewczyna wyrywaa si, prbujc go ugry0! i po chwili zosta jej wymierzony policzek. / "ystarczy, (osephine. / Sowa te dobiegy z wntrza chaty. &o plecach (osey przebieg zimny dreszcz, gdy do rodka wszed 9arkus. *anda+e wystaway spod osobliwego nowego munduru, skadajcego si z biaych spodni i marynarki, ozdobionej zotymi emblematami na caej dugoci rkaww i wok sztywnego konierza. *y to mundur wielkiego mistrza ;witych *raci. 7laczego on jest...6 a widok jego obrzydliwej twarzy, (osey zupenie zapomniaa pytania. Skra jego zapadnitych policzkw bya pomarszczona i ogorzaa, tworzc czarn skorup. , mokrych ran, ktrymi niegdy byy usta wyciekaa lina8 teraz, gdy sta przed #asem, wykrzywiy si one w potwornym grymasie. %czy #asa byy otwarte, ale szkliste i bez wyrazu. #rew wypywaa mu midzy palcami, ktrymi trzyma swj wielki brzuch. / #olejny waleczny obro1ca / rzuci 9arkus. / -hyba ich kolekcjonujesz niczym domowe zwierzta. / ,ostaw go: "e0 mnie, ale jemu daj spokj. 9arkus unis palec rki ubranej w rkawiczk, podczas gdy *racia otoczyli #asa. / Szkoda zdziera! sobie garda. $ym razem nie ma kto ci przyj! na ratunek. &odczas gdy *racia kopali starca butami nabijanymi !wiekami, dwaj +onierze wycignli dugie sztylety i zbli+yli si do (osey. a widok ostrej broni, w piersiach (osey koata si krzyk, ale nie wydaa z siebie d0wiku. " ko1cu bya ksi+niczk, spadkobierczyni tronu imei. ie poni+yaby si baganiem bd0 paczem. "olaa raczej udowodni! im, +e dama, w ktrej +yach pynie krlewska krew, potra3i umrze! z godnoci. 9arkus wyprostowa mankiety. / &odoba ci si mj nowy image6 &rzez ramiona +onierzy (osey spiorunowaa go swoim najbardziej bu1czucznym spojrzeniem. / .le zota potrzeba byo, by przekona! ci do zamania przysigi6 / -zasy si zmieniaj, ksi+niczko / odpar. / *yoby mdrze zmienia! razem z nimi. / .d0 do diaba. 9arkus chichota, gdy no+e ciy ubranie (osey na strzpy. / $am nad wod byem dla ciebie zbyt uprzejmy. $ym razem zabawimy si troch. (osey wydaa stumiony okrzyk, gdy podniesiono j na st8 szorstkie drewno ocierao jej nag skr. )ce, pokryte zrogowacia skr, rozsuny jej nogi, ukazujc na widok publiczny najbardziej intymne czci jej ciaa. 7ziewczyna wierzgaa nogami i natra3ia na co mikkiego. "tem w jej twarz uderzya odziana w rkawic pi!. -ho! z ust cieka jej krew, (osey umiechna si przez bl. 2 niech sobie robi najgorsze. %na nie podda si tak atwo. -hwil p0niej jednak poczua ukucie chodu w brzuchu, gdy zobaczya, +e stoi nad ni 9arkus. , blizn na jego twarzy cieka ropa. / ie martw si, dziewczyno. &owiedziano mi, bym odda ci ca i zdrow. ie zrobimy ci krzywdy. / )ozpi spodnie. / $ylko ci troch poechtamy. (osey wrzeszczaa, gdy poczua ogromny bl midzy udami / jakby nabijano j na rozgrzan do czerwonoci lanc. &od zamknitymi powiekami dziewczyny zalniy gwiazdy. $ak pikne, +e swoim blaskiem przysoniy okropnoci wiata na jawie. ROZDZIA DWUDZIESTY CZWARTY Ral kln na czym wiat stoi, gdy grupa krupierw z salonu gier na dole walczya z po+arem w jego apartamencie. %gie1 zosta opanowany, ale z pokoi zostay zgliszcza. "szdzie unosi si smrd ognia i popiou. -holerny -aim: 9a diabelskiego 3arta. -zarownik rwnie+ znikn. )al mia to gdzie H mogli si nawet pozabija! nawzajem, dla niego lepiej. 'dy )al przemierza przypalony dywan, pomyla o dokumentach Gassiliego, ktre trzyma w wewntrznej kieszeni marynarki. ie potra3i odczyta! wszystkiego, co zostao zapisane na po+kych stronach, ale rozumia, +e zapisy te wr+yy straszliwe konsekwencje, nie tylko dla #ocioa, ale i dla caego kraju. 2rcykapan by zamieszany w brudne interesy H nawet wedug jego wasnych standradw. -zarnoksistwo, pakt z diabem, krlobjstwo... Gassili nie tylko chcia wada! ime, ale rwnie+ chcia rozszerzy! panowanie #ocioa na cay wiat. -+ za zuchwao!: " ko1cu arcykapan nie grzeszy brakiem ambicji, lecz swoim zau3aniem obdarzy niewaciwe osoby. )al nie popeniby tego samego bdu. %n nie u3a nikomu, a szczeglnie nowemu sojusznikowi. %d zau3ania jednak lepsza bya wiedza o tym, czego mo+na oczekiwa! od czarownika / tajemnic, kamstw, a w ko1cu zdrady. " tej kwestii mia pewno!, na podstawie ktrej mg podejmowa! decyzje. )zdzi! imperium. 9g to osign!, gdyby mia na to do! odwagi. )al przystan przy kredensie. &o+oga oszczdzia drewniane skrzynki, zostawiajc na nich jedynie lady przypalenia / to by may cud, przed ktrym )al gotowy by ugi! kolana i odmwi! modlitw dzikczynn. &rzekona si na wasne oczy, jak wadz nad prostym ludem mo+e mie! symbol. 7a! ludziom bohatera, w szczeglnoci kogo z ich wasnych szeregw, a pjd za nim a+ do bram pieka. (u+ prawie wszystko byo gotowe. 'dy 9arkus wrci z nagrod, mogli przystpi! do ostatecznego etapu planu. %statniego rzutu koci. )al z trudnoci mg opanowa! podniecenie. Setnik ;witego *ractwa, sdziwy siwowosy weteran z gbokimi zmarszczkami na twarzy, stan przy drzwiach i zasalutowa, przykadajc pi! do serca. / 5lice w okolicy przeszukane, sir. "ysalimy te+ oddzia w poszukiwaniu sprawcy. )al odwrci si na lewej rce. a doni tkwia plama, jakby z mokrego atramentu w ksztacie wie+y. &rbowa zmy! j za pomoc ugu, solanki, octu i bourbona, ale nic nie pomogo. a domiar zego mg przysic, +e w czasie walki z -aimem plama zacza go mrowi!. " caym zamieszaniu mrowienie to byo prawie niezauwa+alne, ale mimo wszystko byo to dziwne uczucie. / &rzywoaj ich z powrotem. -zy jestemy gotowi na powrt mistrza 2ristona6 / $ak, sir. 5stawiem *raci przy *ramie )ynku. 9aj go przywita! i odebra! paczk. / 7obrze. iech przyprowadz ich na "zgrze iebia1skie, jak tylko si pojawi. .dziemy do paacu. / "edle rozkazu, sir. a rozkaz setnika trzynastu ;witych *raci weszo do apartamentu. #a+dy z nich wyszed z jedn drewnian skrzynk. " gowie )ala zabrzmiaa skoczna melodia, gdy spojrza na swoj do1. ,nami marszczyo si w skutek szybkich skurczw cigien. Szlachetne znami. *y! mo+e wykorzysta je w swoim nowym herbie rodzinnym / czai na wie+a na biaym polu. *ya w tym odrobina elegancji. &o raz ostatni rozejrza si po pokoju. 9ural 7antosa by spalony i zmieniony nie do poznania. $eraz wydawao si, +e bohater znika w czarnej pustce, a jego ukochana na zawsze ju+ bdzie poza zasigiem. )ai ju+ nigdy wicej nie zamierza tu wraca!. " rzeczywistoci prbowa zapomnie!, +e w ogle tutaj przebywa. )odzce si gwiazdy nie potrzebuj wspomnie1 z ziemi. "ychodzc z apartamentu, zanuci melodi. 8y raz czowiek, kt$ry ta#czy ze mierci" .... @@@ 4e>ictus wyszed zza cienia pochylonego dbu na mikki dywan piasku. 9idzy pniami starego zagajnika skradaa si noc. Sodka obietnica jej mocy wabia go niczym zapach per3um kochanki. &od zakrzep krwi na policzkach poczu pieczenie. ;ciga przez cae miasto tego, ktry go zrani, ale w ko1cu zgubi go w labiryncie alejek. , przekle1stwem na ustach zapa jeden z cieni, ktry wpez pod jego szat i rozerwa na p. (ego cichutki krzyk mierci poruszy suche ju+ licie na pobliskich drzewach. 4e>ictus przyo+y male1kie galaretowate ciaku do rany, po czym wymamrota jakie zaklcia, ktre l u wstrzymay krwawienie i zapocztkoway proces leczenia rany. -aim by przebiegym wrogiem, ale w ko1cu by tylko czowiekiem. iedugo przyjdzie na niego pora. 4e>ictus kroczy po nierwnym gruncie. ,iemia upstrzona bya omszonymi kamieniami i powalonymi 3ilarami starej wityni pod dachem splecionych w grze gazi. &owstaa w czasach, gdy w imei panowao poga1stwo, witynia rwnie+ wyznaczaa uskok / saby punkt w strukturze midzy krlestwami. $o wanie tu, w odlegoci niespena ligi ldowej od murw miejskich, odkry w modoci swoje pczkujce wwczas moce, tu/i aj nauczy si, jak do nich dotrze!, skadajc w o3ierze mae lene zwierzta, a z czasem i wiksze. &0niej Gassili, oddany mentor, ktry zawszy su+y chopakowi pomoc, dostarczy mu zakazane teksty, pozwalajce na poszerza nie wiedzy w zakresie nauk tajemnych. $eraz arcykapan by martwy, a on, czowiek odmieniony przez sal tortur ;witej .nkwizycji, pociga za sznurki imperium. &odszed do kamiennego otarza na rodku wityni miejsca, w ktrym wiele lat temu zawar pamitny pakt. "spomnienie tamtej nocy na zawsze wyryo si w jego pamici. &ragn zemsty na swojej rodzinie, ale to, co udao mu si przywoa! z wasnej niewiadomoci, wykraczao poza jego najmielsze wyobra+enia. %wej nocy widzia rzeczy, o ktrych, cho!by nie wiem jak si stara, nie mg zapomnie!. azajutrz o wicie by ju+ innym czowiekiem. &ogadzi omszay kamie1 i j spija! moc przenikajc wityni, pozwalajc, by wypenia go do gbi. ie by tu od wielu lat, ale teraz nadszed czas, by ponownie nawiza! kontakt. adszed czas, by uwolni! wszystkie swe moce i skierowa! je przeciw swoim ciemi+com. -oraz goniej recytowa zaklcia. -ienie wrzeszczay w obliczu pochaniajcej ich magii. )ana przestaa mu dokucza!. " zamian napyna go 3ala ekstazy, przewy+szajcej wszelkie ziemskie przyjemnoci, kr+c po jego ciele z prdkoci byskawicy, gdy zanosi w niebiosa swj pean do si z $amtej Strony. ad otarzem otworzyo si okno nicoci. ,apar si, gdy z rozpadliny j wia! lodowaty wiatr. Sta niewzruszony, polegajc na mocach, ktre mia we wadaniu, nawet gdy w szczelinie pojawia si posta! , otchani dobiegy go straszliwe sowa, co brzmiao jakby gry zgrzytay zbami, jakby mia+d+yy si koci wiata. / 4e>ictusie: Sporo czasu upyno od twojego ostatniego raportu. -zy tak skadasz hod &anom *ezwzgldnej -iemnoci6 4e>ictus uklkn na spkanej ziemi. / "ezwaem ci, by ... (ego gos zamieni si w ochrypy skowyt, gdy z portalu wystrzeli strumie1 czarnych pomieni. 4e>ictus upad na ziemi, przytoczony ich palcym uciskiem. 'dy wreszcie pomienie ustay, le+a na ziemi zwinity w kbek. &osta! nachylia si nad rozpadlin. (ej pontne ksztaty odziane byy w ciemn sukni. %czy, ponce blaskiem otchani piekielnych, obramowane byy kruczoczarnymi wosami. / $acy jak ty nie mog nas wezwa! / zaintonowaa. / (este sug, niewolnikiem -ienia, masz spenia! wszystkie nasze zachcianki. 4e>ictus podnis si na kolana. *l opada. 5nis rce do wiata ksi+yca, spodziewajc si zobaczy! zwglone ciao, lecz ujrza jedynie gadk, zdrow skr. &rzyklkn przed otarzem. / "ybacz mi, pani. / &owiedz, dlaczego dzi w nocy signe na drug stron %tchani. / <dam... &rosz o in3uzj. / 9asz czelno!6 $y, ktrego "adcy -ienia obdarowali moc, jakiej nie otrzyma +aden miertelnik od tysica lat6 $y, przed ktrym obna+ono tajemnice -iemnoci6 9asz czelno! +da! wicej6 4e>ictus odwa+y si podnie! wzrok. Sowa, od tak dawna tumione, wypyny z niego lawin. / ie +dam, jedynie bagam o si, ktra pozwoli mi speni! twoj wol. %thir, pera imperium, le+y sobie pod so1cem jak wielka, rozdta dziwka, zara+ajc rakiem wszystkie ocienne krainy. ,burzybym jego parszywe mury i rozpuci wszystkich mieszka1cw na cztery wiatry. Sprowadzibym tam -ie1 i na zawsze ugasi wiato imei. Cmisariuszka przechylia gow, tak +e wosy spyny jej na twarz, zasaniajc niade rysy. / $o, czego pragniesz jest mo+liwe, ale wi+e si z tym pewne ryzyko. 4e>ictus poo+y czoo na chodnej ziemi. / &rzyjmuj je. / &oza tym, bdziesz musia za to zapaci! jeszcze jedn cen. 4e>ictus obawia si tego, gdy uknu ten plan. Szesnacie lat temu otrzyma zadanie stworzenia pierwszego paktu z $amt Stron. "tedy nie przej si tym8 bya to dla niego okazja, by poeksperymentowa! ze swoimi nowo odkrytymi mocami. $eraz, gdy uwolni si z jarzma Gassiliego, myl o dalszej su+bie napawaa go wciekoci. "iedzia jednak, ze w ko1cu zemci si na %thirze, jak i na czowieku, ktry go zrani. . cho! w sercu czu opr, schyli gow na znak zgody. 'dy sucha przesania emisariuszki, szeptanej z drugiej strony otchani, jego pier coraz bardziej wypenia lk / jej sowa wyjawiay plany -ienia. 2le jaki mia wy br6 %d dawno jego los by zwizany z t drog. *yo za p0no, by si uwolni!. 'dy sko1czya, 4e>ictus odetchn gboko, po czym jeszcze raz przytakn. / ,robi, co mi rozka+esz, pani. #iedy otrzymam swoj nagrod6 &osta! znikna, a okno uscho niczym martwy li!. / adchodzi. ,agajnik pociemnia, gdy czarne chmury przysoniy wiato ksi+yca. 'azie ocieray si o siebie, poruszane przez wiatr z $amtej Strony ,iemia dr+aa pod stopami. 4e>ictus zacisn pici, gdy wok niego czyy si ze sob 3ale magii, ale nie mg by! przygotowany na tsunami, uderzajce w jego gow. "zdycha i trzs si, bezsilny w obliczu napywu mocy, ktra wypukiwaa mu szpik z koci, pulsowaa w +yach i pitrzya si w piersiach. ,dawao mu si, +e wybuchnie mu serce. ad gow 4e>ictusa szalaa burza. agle, niczym w oku cyklonu, +ywio usta. 4e>ictus podnis si z suchego pachcia ziemi, gdzie rzuciy go konwulsje. ,nw by sob, a jednak nastpia w nim zmiana. "szystko wygldao inaczej. -iemno! kbia si wok niego jak +ywa, oddychajca istota. , cieni patrzyy na niego wiecce oczy. -ienie. %ne tak+e si zmieniy. &rzygldajc si im, 4e>ictus zrozumia, co wanie otrzyma i jaki przyj dar. , umiechem zarzuci paszcz na ramiona. 'dy opatulia go gboka chodna czer1, jego ciao zrobio si lekkie, pozwalajc, by unis si na nocnym wietrze, ktry mia go zanie! do %thiru, by tam mg zasia! nasiona zniszczenia. ROZDZIA DWUDZIESTY PITY Zimny wiatr smaga twarz -aima, ktry przyczai si za kbem skradzionego ogiera. 5dao mu si wyprowadzi! go z miasta, idc na skrty midzy wioskami, by zaoszczdzi! cenne minuty. ad jego gow lni czerwony ksi+yc w peni. 9arynarze nazywali go krwawym ksi+ycem. "ieszczy on noc pen zych omenw. )ana na przedramieniu, zadana no+em czarownika, pieka jak ogie1, ale bl by niczym w porwnaniu z wciekoci, rozsadzajca mu pier. &rzypomnia sobie, gdzie wczeniej widzia ran, tak sam jak u earla i u 9ata. Sta na. rodku dziedzi#ca, usianego trupami. D jego st$p !eao ciao postawnego mczyzny, z kt$rego piersi spyway strumienie czerwono*czarnej krwi. .tem )aim poczu !odowaty dreszcz, gdy trup otworzy oczy * byy cae czarne, nie miay 1renic ani biaka. 2 niebieskawyc' ust doby si szept. %trzyma sposobno!, jakiej nie spodziewa si do sta! nawet w stu +ywotach. 9ia mo+liwo! pomszczenia mierci swego ojca i pozwoli, aby przecieka mu przez pal ce jak piasek. &rzeklty )ai. *yo jasne, +e wszed w jak umow z t kreatur 4e>ictusem. 2le co ich czyo6 (aki plan uknuli i co on mia wsplnego z (osey6 -aim zna )ala. 9ia wygrowane marzenia, ale wszed w ukad z kim, kto potra3i przywoywa! cienie. #to wie jak daleko mg zaj!6 $e pytania mczyy -aima podczas caej tej okropnej jazdy. 'dy wierzchowiec straci resztki si i nie mg ju+ dalej i!, -aim skrci w boczn drog, prowadzc do zajazdu i ukrad nastpnego. 7rugi ko1 okaza si bardziej wytrzymay, cho! nieco wolniejszy od pierwszego, ale po godzinie cwau zwierz pado. -aim po+aowa konia, ale nie odpuszcza. ,bli+a si wieczr, malujc na niebie coraz bardziej intensywne odcienie 3ioletu i purpury. 9usia odnale0! (osey8 nic innego si nie liczyo. 7otar do pierwszego zagajnika. 9idzy drzewami wia si wska cie+ka, przypominajca atramentow wst+k. 'dy znalaz si pod oson drzew, spowolni konia. "iedzia, +e )al posa ludzi za (osey awet teraz mogli by! w chacie. &o raz setny przekl sam siebie za to, +e nie zabi )ala, gdy mia ku temu sposobno!. $en czowiek by demonem +yjcym wrd ludzi. To samo mona by powiedzie, o mnie. $o prawda, ale -aim z radoci poszedby na szubienic, gdyby )ai znalaz si tam jako pierwszy. 2le gdyby cokolwiek stao si (osey, nigdy by sobie tego nie wybaczy. &owinien by wywie0! j dalej, ukry! w innym miecie, gdzie byaby bezpieczna. &odobne myli drczyy go pod czas przeprawy przez leny mrok. -hata znajdowaa si niedaleko od cie+ki. (eli #as zostawi zapalony ogie1, to wkrtce powinien zobaczy! wiato. -aim o may wos nie przeszed obok chaty. a szczcie, w ciemnoci zobaczy biae ciany z plecionki i gliny. 9ocnym szarpniciem zatrzyma wierzchowca, po czym zacz biec ile si w nogach z wycignitymi no+ami. =rontowe drzwi na poluzowanych zawiasach stay otworem. " rodku panowaa ciemno!. <aden d0wik nie zakca spokoju lasu. -aim opar si na drzwiach. )ozejrza si po sieni. *ya pusta, +adnego ladu +ycia. %gnisko zgaso8 na dnie popielnika jeszcze tliy si ostatnie wgielki. ieliczne meble byy porozrzucane. &odog pokryway porozbijane kawaki glinianych naczy1, pord na wp zaschnitych kau+ ciemnoszkaratnej krwi. " powietrzu unosi si ostry odr. &rzekraczajc prg, -aim dostrzeg na pododze trupa. #as. -aim zrobi trzy kroki i znalaz si na drugim ko1cu pokoju. " wychudzonej doni #asa tkwia pika z krtkim drzewcem. -aim patrzy na czowieka, ktry go wychowa i zupenie nie wiedzia, jak ma zareagowa!. &oczu ogromy ci+ar w trzewiach8 targay nim sprzeczne emocje. ;ciany chaty zamkny si wok -aima, odcinajc go od mroku nocy. Szemranie wiatru ustao niczym duchy minionych lat, ustpujc miejsca potwornemu zapachowi krwi i spalonej skry. -aim poczu wyrzuty sumienia z powodu tego, co zaszo midzy nimi. #ocha go, ale z drugiej strony nienawidzi za to, +e nie by jego prawdziwym ojcem. , caym si zacisn pici, a+ zbielay mu knykcie. %trzsn si z tych uczu!, by skupi! si na sprawach niecierpicych zwoki. %strze broni byo splamione krwi. 2 wic staruszek nie podda si bez walki. &rzynajmniej taka pociecha. -aim uklkn przy ciele. #rew bya lepka, jeszcze nie skrzepa. &okj by pusty, ani ladu (osey. "ygldao na to, +e wikszo! ludzi )ala wesza 3rontowymi drzwiami, a jeden z nich przez rozbite okno. $o, co pocztkowo wydawao mu si krwi rozbryzgan na parapecie w rzeczywistoci okazao si winem. 7rzwi do pokoju obok byy na wp zamknite. -aim otworzy je delikatnym pchniciem. Surowe deski podogowe owietlay nieliczne promienie ksi+yca. a rozburzonej pocieli byle jak skleconej koyski le+aa po+yczona sukienka (osey. -aim poczu lodowaty ucisk w piersiach. Sukienka bya caa w krwawych strzpach. "zdrygn si, wyobra+ajc sobie, +e to jego wasne ciao tn niezliczone ostrza mieczy i sztyletw. &rzeszuka ca chat w poszukiwaniu ciaa, ale go nie znalaz. "yszed, by przeszuka! podwrko. a ziemi byy lady kopyt oraz pasy wygadzonej powierzchni, wskazujce na to, +e cignito tdy jedno lub wicej cia. a podstawie ladw kopyt mo+na byo atwo stwierdzi!, +e oddzia przyby z %thiru, a nastpnie zawrci t sam drog. 9usieli si min!. %czywicie tamci na pewno trzymali si gwnych drg, czujc si bezpieczni w grupie. %ddech -aima pali go w gardle. 9yli wypeniaa mu zo!, na )ala, na samego siebie, na bogw, jeli istnieli. (osey zostaa porwana przez ;wite *ractwo. "tem przesza mu przez gow mylA jeli maj ze sob rannych, jest wci+ szansa, +e ich dogoni. )uszy w kierunku swojego ogiera, ale zatrzyma si po kilku krokach. #o1 trzs si, jakby mia 3ebr. , pyska wypyway mu strumienie mecznobiaej piany. "szystko na nic. #o1 na pewno dzi ju+ nie pobiegnie8 jeli w ogle kiedykolwiek jeszcze pobiegnie. -aim okaza zwierzciu ostatnie oznaki litoci, jakie mu pozostay. ;cign uzd i siodo i zrzuci je na ziemi. Szkoda wysiku8 i tak do rana ko1 by zdech. ,awid ichA (osey, #asa, 9athiasa, rodzicw / wszyscy zginli. ,osta na wiecie sam jak palec. <al pali mu trzewia jak rozpalone +elazo. -hcia wrzeszcze! w niebiosa, ale krzyk utkn mu gardle. Straci wszystko. "tem poczu na ramieniu leciutki dotyk, niczym municie wiatru. / "ybacz, -aim. %ddech #it, ktra ni std ni zowd pojawia si obok niego, askota go w ucho. ;wiato, ktrym promieniowaa, otaczao go jak setki robaczkw witoja1skich. &ragn, by go pocieszya, potrzebowa tego bardziej ni+ czegokolwiek w +yciu, odkd zmar mu ojciec, lecz nie potra3i si z tym pogodzi!. 'niew wypali ca jego wra+liwo!, zamieniajc j w tward i bezu+yteczn bry obojtnoci. / 'dzie bya6 / awet nie sili si, by zagodzi! swj ton. / ,bieraa kwiatki na ce i ta1czya ze skowronkami, co6 &od3runa bli+ej i spojrzaa mu prosto w oczu. &o policzkach spyway jej zy, jak spadajce gwiazdy. / *yam tu, -aim. / 2 jednak nie zrobia nic. / ie mogam: / zakrzykna. / "idziaam, jak zabijali #asa i zabierali dziewczyn, ale nie mogam nic zrobi!. / 9oga poszuka! mnie, a ja mgbym temu zapobiec. / . posuchaby mnie6 / %czywicie, +e... / ie. / -o3na si o kilka krokw. / (u+ dawno przestae mnie sucha!, a sytuacja tylko si pogorszya odkd spotkae t dziewczyn. / 9a na imi (osey. / (eli chcesz wiedzie!, dokd j zabrali... / "ypowiedz jej imi: / wrzasn. #it otara twarz grzbietem doni. / (osey, zadowolony6 9a na imi (osey, ale +yje. / #it, widziaem jej sukienk. / Suchaj, idioto: / mwic te sowa, opara swe malutkie pisteczki na biodrach, a jej twarz obla purpurowy rumieniec zoci. / %na wci+ +yje. ,abrali j i odjechali jak stado demonw. Specjalnie zostawili t sukienk, +eby si wciek i popdzi za nimi bez zastanowienia jak ostatni kretyn, ktrym jeste. -aim przeszed przez ni, jakby jej tam w ogle nie byo, podszed do drzwi chaty i stan na progu. , wewntrz ziao przera0liw pustk. / igdy nie chciaam takiego +ycia dla ciebie. / &rzybli+ya si do niego. / $ak jak nie chciaa tego twoja matka. / #it, przesta1. (ej zwiewne palce pogadziy go po twarzy. / *yam szczliwa w swoim wiecie, -aim, ale musiaam przyby! tutaj, gdy usyszaam woanie twojej matki. %na wiedziaa, +e bdzie ci ci+ko, jako synowi dwch narodw, a nienale+cego do +adnego z nich. . gdy tylko ci zobaczyam, wiedziaam, +e zawsze bd ci kocha!. $o przekle1stwo mojej rasy. 9y nigdy nie zapominamy i nigdy nie umieramy. #ochamy na zawsze, nawet wtedy, gdy ukochani umieraj, przenoszc si do krainy wiecznej ciemnoci. / #it... / 'dzie w gbi duszy -aima dopad niepokj, ktry osabia jego determinacj, wywoujc poczucie saboci i beznadziei. / 9ylisz, +e nie wypakiwaam oczu po tym, co stao si z twoimi rodzicami6 2le ty bye jak kamie1. igdy nie uronie zy / 2 co by im to dao6 // (ednak w tej chwili, gdy sowo #it przywoyway bolesne wspomnienia z przeszoci, do oczu -aima napyny gorzkie zy. #it opara gow na jego ramieniu. / ie paczemy za nich, paczemy za samych siebie. #as to rozumia. / $aa, a teraz le+y martwy jak wszyscy inni. / ,mar, wiedzc, +e to, co robi jest waciwe. -aim pomyla o zakrwawionej wczni. #as zmar mierci bohatera. -zy to samo bdzie mo+na powiedzie! o nim, gdy przyjdzie jego czas6 &oczu, +e przyciga go mrok, jaki panowa w chacie. / ,abawne / powiedzia. / ie +yj od lat. 9ylaem, +e przez utrat rodzicw staem si silniejszy. $wardszy 2 teraz zastanawiam si, czy tamtej nocy nie straciem najlepszej czci samego siebie. (estem potworem, tak jak ten czowiek z czarnymi ostrzami. 'dy #it dotkna jego podbrdka, poczu dziwne mrowienie. / ie jeste potworem. / 9am w sobie mrok. ,awsze wiedziaem, ze on tam jest, tu+ pod powierzchni, a ty widziaa co si dzieje, kiedy trac kontrol. #it odwrcia si do niego plecami. / $o on wysa na mnie tego w+owego cienia, prawda6 $eraz pracuje z )alem, a (osey ju+ nie ma. "ic kim on, kurwa jest6 &rzez chwil myla, +e #it nie odpowie, lecz po chwili usyszaA / Su+y "adcom -ienia. -aim gono przekn lin. 'boko w ustach wci+ czu smak ez. $ysice pyta1 walczyo o prymat w jego gardle, ale liczyo si tylko jedno. / (ak go zabi!6 / (est z krwi i koci, tak jak ty. ,adaj mu ran, a bdzie krwawi. / &rbowaem. / $u przerwa, nie mogc powstrzyma! gniewnego pomruku. / &rbowaem, #it, ale on ma w sobie moce, ktrych nie rozumiem. &osuguje si magi, ktrej nie potra3i ujarzmi!. Szczupy palec dziewczyny dotkn miejsca tu+ nad jego sercem. / -aim, jeste synem swojej matki, krew z jej krwi. 9asz w sobie wszystko, co potrzeba. ,amia si, ten d0wik by okrutny nawet dla jego wasnych uszu. / " takim razie jestem przeklty, podobnie jak (osey. / ,abrali j +ywcem, co oznacza, +e stanowi dla nich jak warto!. ie zabij jej od rki. "ci+ jest czas, by jej pomc. / $eraz chcesz jej pomc6 (eszcze do niedawna nie moga znie! jej widoku. #it skrzy+owaa ramiona na wtej klatce piersiowej. / -iesz si, +e w twoim +yciu pojawia si ziemska kobieta. (a za wiem, +e nie mog ci kocha!, tak jak o tym zawsze marzyam i jak zawsze chciaam. / #it, ja... 5miechna si i otrzsna z kolejnego nadchodzcego ataku paczu. / 2le zawsze bd twoj przyjacik. / (este moj najlepsz przyjacik, #it. ,awsze ni bya i to si nigdy nie zmieni. " odpowiedzi trcia go swoj pistk w rami. / $rzymam ci za sowo: / ,najdziemy j, -aim / dodaa, tym razem powa+niejszym tonem. &atrzy, jak wiato odbija si w porozrzucanych po pododze chaty kawakach rozbitego szka. / (a ju+ wiem, gdzie ona jest / odpar. / )al sam mi o tym powiedzia. 9wi, +e budzimy najwikszy lk w caym imperium i dlatego to wanie my powinnimy zasiada! w paacu. / <e niby w $T9 paacu6 -aim wszed do chaty. a haku na cianie wisiaa latarnia sztormowa. ;cign j i odpali knot od wgielkw z kominka8 wntrze chaty wypenio wiato. &o chwili rzuci j do pokoju obok sieni i wyszed. &omienie wystrzeliy pod su3it. -oraz wikszy po+ar rzuca zowr+bne cienie na traw i pnie drzew, otaczajcych chat. " gowie -aima koatay si myli o (osey. &ostanowi pj! za ni, i niech bogowie zlituj si nad ka+dym, kto stanie mu na drodze. a drugim ko1cu podwrka le+a wbity w ziemi gaz, przypominajcy jajo ogromnego ptaszyska. -aim przykucn przy nim, #it lataa mu nad gow. "o+y rce pod kamie1 i szarpn. #amie1 tkwi twardo w piaszczysto/ilastym podo+u, ale to nie zniechcio -aima. 9ylami sign do swoich wspomnie1 o ojcu i matce oraz do wspomnie1 o #asie, ktry zawsze chcia zosta! ojcem, cho! zda sobie z tego spraw, gdy byo ju+ za p0no. "reszcie powrci mylami do (osey, ktra go teraz potrzebowaa. -ign, a+ nadwyr+y sobie cigna. ogi mu si trzsy, rana w boku dokuczaa, ale nie puci, dopki nie wyrwa kamienia z podo+a i z wielkim wysikiem odsun go na bok. " miejscu, w ktrym przed chwil le+a gaz ziemia bya wilgotna, a na niej uwijay si biae glisty. #it przykucna obok -aima, gdy ten wycign z ziemi zatchy skrzany worek. Szarpniciem otworzy worek i z namaszczeniem wyj jego zawarto!. &ierwszym przedmiotem by poskadany w szeroki kwadrat kawaek materiau, ktry po rozo+eniu okaza si brudnoszarym tabardem. a piersi czarn nici byo przyszyte wielkie drzewo sobolowe / herb domu jego ojca. 7rugi przedmiot by zawinity w cerat, pod ktr kry si portret, oprawiony w prost drewnian ram. %jciec -aima wyglda na wysokiego, przystojnego m+czyzn. Stojca obok matka bya malutka, wygldaa jak ciemno listna sadzonka w cieniu pot+nej jarzbiny. 9iaa dugie lnice czarne wosy i tajemni cze oczy koloru obsydianu. &odczas gdy #it staa zamylona nad obrazem, -a im wyj trzeci przedmiot. Skrzana pochwa miecza bya w bardzo zym stanie. -aim star wieloletni warstw piasku z rze0bionych esw 3loresw, zdobicych gowic miecza. $o bya bro1 jego ojca. -ho! rkoje! bya chd na w dotyku, trzymajc j, -aim poczu palce uczucie w trzewiach. $o on wycign miecz z martwego ju+ ciaa ojca. $eraz u+yje go, by przeci! a1cuchy mierci, ktre od tak dawna ptay jego +ycie. 2lbo zginie. $ak czy owak, sprawa wreszcie zostanie rozwizana. -aim odo+y na bok miecz i wepchn pozostae przedmioty do zagbienia w ziemi, ktre nastpnie za tka gazem. #it obserwowaa go w skupieniu. / ie mo+esz bez przerwy ucieka! przed wasn przeszoci. %na jest czci ciebie. -aim uj w do1 miecz. / ie odrzucam jej. adszed czas, bym przyj swoj prawdziw spucizn i wszystko co si z ni wi+e. -aim wrci na szlak. / .dziesz6 #it pod+ya za nim bez sowa. -aim by wdziczny za L chwil ciszy. 9usia uo+y! plan. &od+yli wyboist cie+k w kierunku %thiru, nad ich gowami szumiay drzewa. -aim w gardle poczu cierpki smak mokrej miedzi. ,bierao si na burz. obrze, niec' pacze niebo. Sprawie im jatk wart" ic' niedo!i. ad dolin przykryt purpurowo czarnym caunem chmur ta1czyy byskawice w rytm szalejcych piorunw. ROZDZIA DWUDZIESTY SZSTY Donie (osey, zacinite na 3adach spdnicy, dr+ay, gdy staa przed obrazem. &rzyglda si jej m+czyzna o krlewskim wygldzie, siedzcy na grzbiecie narowistego rumaka. 9ia czarne po3alowane wosy obcite do ramion, w stylu minionej epoki. 'ste brwi spotykay si nad wyrazistym orlim nosem, a oczy H tak, (osey znaa je bardzo dobrze. *yy takie same jak jej. To naprawd m$j ojciec4 &od portretem widniaa mosi+na tabliczka z napisemA -eone! ?? 5odu )orrinada )esarz Nimei (osey wyszeptaa nazwisko ojca, a nastpnie dodaa swoje / (osephine -orrinada. 7uma wypenia jej gow i ogrzewaa cae ciao, niczym gorca kpiel. "tem wspomnienie +yczliwej twarzy eara =reniga przerwao leniw zadum, zamieniajc j w zimny dreszcz zoci. $ak wiele tajemnic, tak wiele kamstw, a wszystko po to, by ukry! jej prawdziw to+samo!. (ak miaa si czu!6 a to pytanie nie znaa odpowiedzi i to byo przera+ajce. 2 w dodatku ta ha1ba, jakiej dowiadczya w chacie.... ,agryza zby, by powstrzyma! zy, napywajce do oczu na wspomnienie caej serii straszliwych scen. <elazny ucisk obcych rk, twarz 9arkusa w skpym wietle z paleniska, pot na jego nosie, gdy j zniewoli. ,o+ya rce na onie, chciaa si zwin! w kbek i umrze!. Nie. )ozo+ya donie i wstaa na rwne nogi. &ocigna nosem, powstrzymujc zy. 7o diaba z nimi wszystkimi. ie podda si przemocy. (ej ojciec nie ustpi, nawet gdy odebrano mu stanowisko. *y starym czowiekiem, jego lata wietnoci dawno miny, lecz mimo to walczy do ostatniego tchu. . ona te+ bdzie walczy!. (ej rozmylania przerway wcieke gosy. (osey odwrcia si w kierunku rodka izby. "ielki hol &aacu 4uccijskiego, nazwany imieniem synnego architekta i kompozytora 4uccio =ernariego, ktry spdzi ostatnie lata swego wybitnego +ycia, pracujc nad jego budow by dzieem sztuki tradycyjnej mitryckiej architektury. iegdy sklepiony su3it zdobiy barwne 3reski, przedstawiajce wa+ne wydarzenia i osobistoci z historii imperium, lecz z biegiem czasu zostay one zastpione wtpliwej jakoci polichromi, przedstawiajc dojcie #ocioa do wadzy. (osey rozpoznaa je ze swego katechizmuA &owieszenie i %bcicie gowy =ebusa, &odbj imitw i wreszcie 7zie1 )ewolucji. #a+dy z obrazw otrzyma ozdobn opraw, skadajc si z inkrustowanych zotem lici winogronowych. a cianach wisiay ogromne, rcznie tkane arrasy, oddzielone od siebie mosi+nymi lampionami z matowymi szybkami, ktre wypeniay pomieszczenie surowym, upiornym wiatem. "schodnia ciana pokoju bya zdominowana przez podium z marmurowymi stopniami, na ktrego szczycie ustawiono w pkole masywne trony, wykonane z barwionego drewna sekwojowego, tapicerowanego 3ioletowym jedwabiem. ,asiadali na nich praat oraz )ada Clektorw, reprezentujcy najwy+sz wadz zarwno w wymiarze duchowym, jak i doczesnym. ;cian nad podium zdobia gigantyczna mozaika uo+ona z male1kich biaych i zotych pytek, przedstawiajca rozbysk so1ca. iegdy ten symbol wadzy #ocioa wywoaby w niej poczucie respektu, ale teraz, gdy posiadaa prawdziw wiedz o )adzie i morderstwach popenionych przez jej czonkw, po czua jedynie smutek za utraconym na zawsze skarbem. a najni+szych stopniach podium stao trzynacie drewnianych skrzynek. ie miaa pojcia czemu miay by one su+y!, ale na pewno niczemu dobremu. ie miaa zudze1, dlaczego si tu znalaza. ;wite *ractwo przejo kontrol nad paacem, prawdopodobnie przewodzi temu m+czyzna, stojcy u podn+a podium. %na za bya jego wi0niem / rwnie dobrze mogaby by! zamknita w ciemnym lochu. $a wizja przera+aa j / szczury, wszy, wszelkiego rodzaju robactwo... )aim przyjdzie po mnie. $aka nadzieja rozpalaa jej serce, a jednak lady jej beznadziejnego poo+enia otaczay j zewszd. &akaa, gdy si wycignli j z chaty #asa, nag jak dziecko i przywizali j do sioda. &0niej jej serce wypenia nienawi!. "strznita, upokorzona i pobita wyobra+aa sobie, jak -aim zabija m+czyzn, ktrzy j zha1bili, po czym tnie ich ciaa na kawaki i rzuca cierwo na po+arcie ptakom. $a nienawi! towarzyszya jej podczas caej dugiej drogi do %thiru, gdzie dotara zapakana, przemoczona i caa w siniakach. &rzy bramach miasta czekali ju+ +onierze, ktrzy eskortowali przyjezdnych do "zgrza iebia1skiego. Stan, w jakim zastaa swoje ukochane miasto napawa j zgroz. 5lice wypenione buntownikami, ktrzy niszczyli, palili i rabowali, co popadnie. " rynsztokach ciaa zarwno posplstwa, jak i +onierzy. &ragna jako poo+y! temu wszystkiemu kres, ale w tym stanie, przywizana do konia jak worek ziemniakw, niosa jedynie czeka! na rze0. (echali alej &rocesji, z ka+dym uderzeniem ko1skich kopyt w twardy bruk coraz bardziej wbija si jej w +ebra lk sioda. "reszcie dotarli do paacu. $am uwolniono j z poni+ajcej pozycji i poprowadzono przez kilka bram do niewielkiego pomieszczenia, gdzie czekaa na ni stara kobieta w czarnym szalu. #obieta bez sowa wpakowaa (osey do miednicy, kompletnie nie zwa+ajc na dyskom3ort dziewczyny i rwnie brutalnie zao+ya jej nowe ubranie. (osey spojrzaa na nowy strj. *ya to suknia z trenem z biaego jedwabiu, mienicego si brokatem. (ej grn cz! zdobiy rzdy drobnych pere, naszyte od gbokiego dekoltu a+ po bu3iaste rkawy, zakrywajce wycz nie rce, zostawiajc ramiona nieosonite. (osey czua si za+enowana. " jej mniemaniu bya to suknia lubna przeznaczona dla dziewicy. 2 ta cz! zostaa jej na zawsze odebrana. a sam myl zbierao jej si na wymioty. %prcz niej w holu znajdowali si jedynie 9arkus i )al, ktry, jak twierdzi -aim, rwnie+ by zabjc8 podobno bardzo niebezpiecznym, chocia+ wcale na to nie wyglda. 9ia na sobie szykownie skrojony strj z wykrochmalonymi biaymi mankietami i konierzem. 5 jego boku wisiaa smuka szpada ze srebrn rkojeci. (osey jako nie moga sobie wyobrazi! -aima z tak ekstrawaganck broni. -hwil p0niej dostrzega cay asortyment biaej broni, ukrytej w butach i rkawach m+czyzny, co spowodowao, +e nieco zmienia o nim zdanie. 9o+e nie by a+ takim elegancikiem. / ie interesuje mnie to: / #rzyk )ala rozbrzmiewa w caym holu. / 9o+esz ich porwa!, zabi!, jeli trzeba, bye ich tylko odwid od bram. 9arkus zasalutowa i wymaszerowa z holu. 'dy )ai odwrci gow w drug stron, napotka spojrzenie (osey, ktra nie opucia wzroku. / $eraz du+o lepiej. / )al z chytrym umieszkiem na ustach mierzy j wzrokiem od stp do gw. / "reszcie wygldasz jak ksi+niczka. / )zuciabym ci t sukni w twarz, gdybym miaa co innego do ubrania. / -iii, po co tak ostro, (osephine. &rzecie+ potrzebujemy si nawzajem. / (a niczego od ciebie nie potrzebuj. ,abie mojego ojca. ie prbuj zaprzecza!, wiem wszystko. / "szystko6 2 czy wiesz, +e bez )ady, sprawujcej kontrol nad miastem, jego mieszka1cy skacz sobie do garde6 / &odszed bli+ej, a+ w ko1cu (osey poczua mocny zapach jego naoliwionych wosw. / -zy wiesz, +e jeste zupenie sama6 9oda dziewczyna w niebezpiecznym miejscu, otoczona niebezpiecznymi lud0mi6 / -aim przyj ... &rzerwa jej gonym miechem. / -aim le+y martwy w jakim rynsztoku. 2 jeli nie, to wkrtce tak si stanie. )ozejrzyj si wok siebie, ksi+niczko. $eraz paac jest w moich rkach, a wraz z nim cae miasto. *y! mo+e pewnego dnia cay kraj odda mi hod. ,apomnij o -aimie i wszystkich romantycznych 3antazjach, jakie koataj si w tej twojej maej gwce. Spjrz na to z szerszej perspektywy. (eli wejdziesz w ukad ze mn, oboje na tym skorzystamy. $y bdziesz miaa moj ochron, a ja uzyskam pewien stopie1 legitymizacji. Syszc te sowa, (osey poczua, jakby kto uderzy j w twarz. / 9ylisz o ma+e1stwie6 ,e mn6 -hyba do reszty postradae rozum. / $o wcale nie byoby takie gupie, moja droga. / )ai wolnym krokiem przesun si ku podium. / 7la dobra polityki nieraz ju+ s3ormalizowano gorszy zwizek. asze ma+e1stwo przypiecztuje moje prawo do tronu. 2 ty bdziesz cesarzow z caym boga! lwem i splendorem, o jakim marzy ka+da kobieta. (osey zapragna przyo+y! do1 do skroni, pod ktr odczua pocztki straszliwego blu gowy, jednak powstrzymaa si. 'rna cz! sukni przylegaa do ciaa zbyt ciasno, powodujc, +e ka+dy oddech by wysikiem. / &ki co, zawadne paacem / odpara. / 2le koci nie bdzie siedzia z zao+onymi rkami. 'dy tylko rewolta zostanie stumiona, ty... (ednak sowa uwizy jej w gardle, gdy )al otworzy drewniane skrzynki, ktre le+ay na podium, uchylajc przednie pokrywy jedna po drugiej i pokazujc przera0liw zawarto!. &atrzyo na ni trzynacie par szklistych oczu, w r+nych stadiach szoku. (osey rozpoznaa rysy tych twarzy. 9iaa przed sob gowy praata i )ady Clektorw. / (ak widzisz, o #oci nie ma si ju+ co martwi!. 7ziki hojnoci mojego dobroczy1cy ;wite *ractwo jest teraz pod moim dowdztwem i nikt nie mo+e mi teraz zagrozi!. / &oo+y do1 na skrzyni z gow praata. / iech to bdzie dla ciebie prezent lubny od oblubie1ca. " ko1cu to oni zabili twojego prawdziwego ojca. (osey potrzsna gow. ?zy napyny jej do kcikw oczu i zwil+yy powieki. igdy nie ulegnie temu demonowi, nie pozwoli, by zawadn jej umysem. "yprostowaa siA / 9ieszka1cy %thiru nigdy na to nie przystan. / 9ieszka1cy %thiru zrobi wszystko, czego za+da od nich lord gubernator. / Skd w takim razie wzi si ten tum pod bram6 Sowa te jakby zmciy spokj na twarzy )ala, ktra wykrzywia si w dziwnym grymasie, lecz po chwili grymas znikn i wrcio opanowanie. / -i, ktrzy nie chc by! posuszni bd potraktowani z najwiksz surowoci. / " %thirze nie ma do! ;witych &sw, by podbi! cae miasto / zakpia (osey. / awet gdyby zwoa! najbli+szy garnizon... / (u+ to zrobiem / odpar, szczerzc zby w szyderczym umiechu i machn rk. / &ozostae oddziay rwnie+ s do mojej dyspozycji, skarbie. (osey wzdrygna si, gdy z ciemnoci, osnuwajcej cian za tronem, oderwa si cie1, ktry przybra posta! czowieka, wysokiego i szczupego, odzianego w mnisi czer1. *yo co upiornego w jego ruchach, jak i w spojrzeniu, w ktrym drzemaa z trudem powstrzymywana przemoc / by jak przyczajona dzika bestia, gotowa do ataku pod byle pretekstem. (osey przypomniaa sobie gigantycznego w+a, wychodzcego spod su3itu w mieszkaniu -aima i od razu zrozumiaa, kim bya owa istota. -zarownik. Bandlarz czarn magi. "ysannik #si+t -iemnoci. / , kim si sprzymierzye6 / wyszeptaa (osey. / , moc spoza tego wiata. / )al skin gow do przybysza. / "ystarczajc, by z jej pomoc rzdzi! krajem i odbudowa! imperium. &owinna mi podzikowa!, ksi+niczko. 9am zamiar zwrci! ci prawo nale+ne ci z tytuu urodzenia. Sowa )ala przerwao zamieszanie przy bramie. $o ;wici *racia zebrali w holu tum m+czyzn i kobiet. (osey rozpoznaa jedn twarz w tumieA twarz ojca 2nastasii, lorda =arthingtona. (u+ miaa podnie! rk by zwrci! na siebie uwag, lecz powstrzymaa si, gdy lepiej mu si przyjrzaa. 4ord =arthington wyglda na zmczonego i wychudzonego, jego twarz przeorana bya licznymi zmarszczkami. 5sta mu dr+ay, gdy by pdzony do rodka wraz z pozostaymi. Jest przeraony. &rzez trzewia (osey przebieg dreszcz. (eli boi si tak wpywowy lord, jakie szanse miaa ona6 / &anowie i szacowne panie: / )al przemawia podniesionym gosem. / "ybaczcie, prosz, +e zakcam wasz spokj o tak p0nej porze, ale s pewne sprawy wielkiej wagi, ktrymi musicie si niezwocznie zaj!. (osey przygryza doln warg. *yo to wyuczone przemwienie. )al w co gra, a ona nie chciaa mie! z tym nic wsplnego. &owioda wzrokiem po izbie. -zowiek w czarnych szatach znikn, gdy przybyli arystokraci, ulotni si cicho jak duch, ale dziewczyna miaa wra+enie, +e jest gdzie w pobli+u. &odesza do ciany, udajc, +e podziwia arrasy, a w rzeczywistoci szukajc wyjcia. ie znaa zbyt dobrze ukadu paacu, ale miaa nadziej, ze jeli tylko uda si jej wymkn! z holu, znajdzie wyjcie z zamku. " tej chwili moga myle! jedynie o ucieczce. )al wspi si na podium i przemwi do szlachty. &o drodze kopn jedn ze skrzy1, co spowodowao, +e jej zawarto! wysypaa si na podog. " tumie rozlegy si odgosy przera+enia. / 7obrzy ludzie, nie trw+cie si / rzek. / $o chwalebna chwila. *dziecie dugo pamita! ten dzie1 jako pocztek nowej epoki dobrobytu i majestatu. 'dy )ai zaj miejsce na rodkowym tronie, stary szlachcic wystpi z tumu, jak gdyby chcia go skarci!, ale wielki +onierz odepchn go z powrotem. Szlachetni obywatele %thiru / perorowa )al. "ysokie oparcie tronu zdobia para zotych krukw, ktre wyglday, jak gdyby usadowiy si na ramionach )ala. / iniejszym ogaszam si waszym suwerenem. (ako litociwy wadca, daj wam szans, abycie jako pierwsi pokonili mi si i przyrzekli lojalno!. $u przerwa, wskazujc na skrzynki. / " przeciwnym razie zostaniecie ogoszeni zdrajcami i czeka was natychmiastowa egzekucja. Sowa te wywoay powszechne oburzenie i oglne poruszenie wrd zgromadzonej szlachty. #orzystajc z zamieszania, (osey prbowaa si chykiem wymkn!. (u+ prawie jej si udao, gdy nagle na jej drodze stana rosa posta!. $o 9arkus / jego pokryta bliznami twarz wykrzywia si w parodi umiechu. "patrywa si w ni okrutnym, przeszywajcym spojrzeniem. ,a plecami dziewczyny rozleg si gos )ala. / 2ch, czas najwy+szy, by szanowni pa1stwo poznali moj oblubienic. &rzedstawiam pa1stwu ksi+n (osephine rodu -orrinada. 9oj przysz +on. (osey odwrcia si do tumu8 do oczu napyny jej .zy. $um przyglda si jej z r+nym stopniem zaskoczenia )al wycign rk do (osey. / &odejd0 do mnie, moja droga. Sta1 obok, bymy razem mogli przemwi! do naszych poddanych. 9arkus pocign (osey, trzymajc jej rami w bolesnym ucisku, a ona prbowaa zapiera! si stopa mi. , ka+dym krokiem opanowywa j coraz wikszy strach. )ozejrzaa si po holu z rkami zacinitymi na podoku. )aim, gdzie jeste4 @@@ " %thirze -aima przywitaa noc. $ym razem nie musia korzysta! z tunelu prowadzcego przez grobowiec Creptosa8 +onierze opucili bramy. 9ieli ku temu powa+ ny powd / miasto tono w morzu krwi i ognia. iepostrze+enie przemkn przez -zarn *ram i dalej skrada si ulicami, na ktrych odbijao si pitno walk i i chaosu. ad caym miastem unosiy si toksyczne miazmaty. a alei &rocesji panowa totalny rozgardiaszA przesiknite wod meble, powalone uliczne lampy i stosy mieci / niejednokrotnie przeplatane ludzkimi ciaami. a placu ;witu le+a cay zaprzg zabitych koni pocigowych. 'dzieniegdzie stay jeszcze prowizoryczne barykady / wszelkie prby powstrzymania przemocy spezy na niczym. ad miejscem rzezi growao "zgrze iebia1skie, ktrego nieskazitelnie biae zbocza lniy niczym ko! soniowa w wietle ksi+yca. "tem nad gow -aima uniosa si #it. / &rawdziwy obraz ndzy i rozpaczy / rzeka. / (este pewien, +e uda ci si go odnale0!6 -aim skrci w wsk alejk. / Sprbuj. &ada lekki deszczyk, wypeniajc wod szczeliny w powierzchni ulicy i tworzc pytkie kau+e. , no+ami w doniach -aim obserwowa wszystkie ciemne zauki i bramy po obu stronach ulicy. a plecach, midzy opatkami nis miecz, ktry niegdy nale+a do jego ojca. ie by pewien, dlaczego zabra go ze sob. 7o tej pory, przez i wszystkie lata wystarczay mu no+e, ale teraz dziaa instynktownie / po prostu wydawao mu si, +e nale+y zabra! miecz ojca. %d czasu do czasu siga po oprawion w szagryn rkoje!, a wtedy niezmiennie przez rami przebiega mu dreszcz. 'dy ju+ sko1czy si ta noc, z radoci ponownie zakopie miecz. "krtce znalaz si na )ynsztoku i o mao co nie wpad na rozwcieczony tum. %bywatele miasta maszerowali rodkiem ulicy, trzymajc w doniach paki. .ch ubrania pokryway sadza i plamy krwi, co wiadczyo o tym, +e ju+ stoczyli jakie walki. -aim czeka a+ odejd. 'dy przechodzi przez ulic, jego wzrok utkwi na ponurym, przysadzistym i skpanym w deszczu budynku przytuku, zdecydowanie wyr+niajcym si wrd miejskiej zabudowy, dominujcym nad otoczeniem niczym rozronity pajk porodku postrzpionej pajczyny. &alce -aima zacisny si na no+ach. Skrci w boczn uliczk. *ya tak ciemna, +e musia porusza! si gwnie po omacku, pokonujc liczne zakrty, a+ w ko1cu dotar do ledwo widocznego skrzy+owania -aim pozostawa w cieniu, gdzie czu si najbezpieczniej, nie zwa+ajc na wod spywajc z dachw prosto na jego gow. "ygldao na to, +e ulica &iwna, jak do lej pory, unikna najgorszych walk. &rzy wejciu do iebieskiej "inoroli, obok przewrconego wzka, le+ao ciao m+czyzny w mundurze stra+y nocnej. 9ia wgniecion poow czaszki. a rudawych wosach zakrzepa ju+ krew. / Sprawdz z tyu / rzeka #it i pomkna jak strzaa. -aim spojrza na drug stron ulicy. Spomidzy szpar w zamknitych okiennicach winiarni sczyo si wiato "tem rozleg si agodny ttent ko1skich kopyt, uderzajcych w skpany w deszczu bruk. *y to kasztanek o brudnej i przemoczonej sierci, ktry szturcha pyskiem stosy mieci. #o1ce skrzanych lejcw wleky si przez kau+e. -aim zacisn, a nastpnie rozlu0ni pici. a co czeka6 (osey potrzebowaa go, a jednak waha si. 7la niej walczy, dla niej zabija, dla niej powici wszystko. 2le czy by rwnie+ gotowy dla niej umrze!6 9gby uciec, zacz! wszystko od nowa. #it byaby wniebowzita. "y starczyo, +eby po prostu odszed i zostawi (osey na pastw losu. -aim pogadzi zimny jak ld amulet, ktry wisia przy jego nadgarstku. ie mg tego zrobi!. ie mg zostawi! jej na asce i nieasce )ala. . cho! trudno byo to przyzna!, polubi to zapyziae miasto. (eli kiedykolwiek std wyjedzie, zrobi to wycznie na wasne +yczenie / nikt ani nic go do tego nie zmusi. &odjwszy decyzj, przeszed na drug stron zalanej deszczem ulicy i popchniciem otworzy drzwi. "szystkie oczy zwrciy si na niego, gdy wszed do gospody "ok ogniska siedziao p tuzina m+czyzn i jedna kobieta. iektrzy signli pod poy ubra1, by wyj! ukryte niespodzianki, lecz wystarczyo jedno spojrzenie -aima, by natychmiast zmienili zdanie. 9atka staa za barem. %bok niej na ladzie le+a ci+ki drewniany motek do wybijania szpuntw z beczek. 2lbo do mia+d+enia czaszek modych +onierzy. -aim przemierzy sal wzrokiem w poszukiwaniu pewnej twarzy, ale nie znalaz jej. / Szukam Buberta. / $u go nie ma / odpowiedziaa bardziej lakonicznie ni+ zwykle pani Benninger. / ie widziaam go. / %d kiedy6 "zruszya ramionami. / 9usia wyj! przed zachodem so1ca. / 'dzie mo+e by! teraz6 a te sowa wsta z miejsca brodaty m+czyzna z kilem zacinitym w pici. / (ak chcesz std wyj! cay, to nie 3ikaj, mody byczku. -aim utkwi w nim wzrok. &o chwili brodacz usiad na miejscu. 9atka wysza zza baru. / ie przejmuj si nim, -aim. (este tu mile widziany, t lu bert przyszed par godzin temu, gdy walka przybraa zy obrt i zabra ze sob wszystkich m+czyzn. / )zucia pogardliwe spojrzenie na grupk zgromadzon wok ogniska. / &rzynajmniej prawdziwych m+czyzn. " ka+dym razie, nie wiadomo kiedy wrci. / &oczekam. / . cho! wypowiedzia to sowo prawie szeptem, jego gos ponis si po caej sali. ikt nie mia si sprzeciwi!. / apijesz si6 / spytaa 9atka. -aim skin gow i usiad. Schowa no+e, ale pozostawi odpite pochwy. #it s3runa spod su3itu i wyldowaa obok niego. / ic si nie dzieje / zakomunikowaa. / "idziaam jakie zamieszki przecznic obok, ale wyglda na to, +e sytuacja uspokaja si w tej czci miasta. ajgorzej jest przy do kach. -hyba kto podo+y ogie1 pod miejskie spichlerze. / $o powinno na jaki czas zaj! +odakw / wymamrota -aim. / ie wiem. " porcie panuje kompletny chaos. ie widziaam tam +adnych +onierzy. &rzynajmniej +adnych +ywych. 9atka przyniosa -aimowi drinka i ustawia go przed nim na stole. / ie wiem czy powiniene rozmawia! z Bubertem wanie teraz. 'dy wychodzi nie by do ko1ca sob, jeli rozumiesz co chc przez to powiedzie!. / ie, nie wiem. -o si stao6 #obieta dotkna swego ob3itego biustu. / -+, nie mnie o tym mwi!, ale z drugiej strony masz prawo wiedzie! w co wchodzisz. "tem drzwi otworzyy si z hukiem. "szelkie rozmowy ucichy, gdy do gospody weszo trzech m+czyzn -aim z trudem rozpozna pord nich modego czowieka. iegdy elegancki strj Buberta by poplamiony krwi. ,nikn te+ jego kapelusz. ,akrzepa krew na przypitym do biodra rapierze wiadczya o tym, +e bro1 przydaa si tej nocy. Bubert rozejrza si wok mtnym wzrokiem po barze. 'dy ujrza -aima, na posiniaczonych ustach modzie1ca pojawi si zoliwy umiech. / 9atko / rzek. / 9amy wrd nas bohatera. astpny drink dla niego bdzie na mj rachunek. -ho! Bubert niemiosiernie mamrota, dao si wyczu! w jego gosie nut gro0by, zwaszcza gdy podszed do stou -aima, a za nim para barczystych zbirw. / ie przyszedem tu, +eby si napi!, Bubercie. Szukaem ciebie, bo potrzebuj twojej pomocy. Bubert klapn na krzeso. (ego obstawa, czy kimkolwiek byli, obserwowaa sal. / &otrzebujesz mojej pomocy6 (estem teraz troch zajty, -aim. 7zi nadszed czas wielkiego przewrotu. -zerwoni nam uciekli, ale ty ju+ przecie+ wiesz, no nie6 " ko1cu, jakby to powiedzie!, przygotowae grunt. / % czym ty mwisz, Bubercie6 Bubert zamia si w sposb ironiczny, pozbawiony humoru. / 5dajemy niewinitko, co -aim6 ie ma takiej potrzeby, zapewniam ci. 9o+esz wzi! na siebie cae uznanie za mojego ojca. " ko1cu w gbi serca by tyranem. / -o z nim6 / , ci+kim sercem -aim domyla si odpowiedzi. / ie +yje. ,eszej nocy kto wama si do paacu i za mordowa go. 2 potem odci mu gow. $roch to makabryczne, ale musz przyzna!, masz wpraw. -aim przypomnia sobie 9athiasa, le+cego w swoim +ku z wycitym sercem. ,araz, o czym to )al mwi w ,otym #ole6 -o, +e we0mie sprawy w swoje rce. Gassili musia by! potajemnym klientem )ala. $o miao sens. 9ajc poparcie czonka )ady, )al czu si nietykalny. (ednak z czasem postanowi, +e nie potrzebuje ju+ arcykapana. 5o+y sobie wic wasny plan, w ktrym jak rol odgrywaa (osey. 9o+e ju+ jest za p0no. 9o+e dziewczyna ju+ nie +yje. $a myl odbia si rykoszetem w gowie -aima, rozbijajc wszystkie pozostae myli na kawaki, "zi gboki oddech. 9usia zachowa! kontrol. $ylku w ten sposb mg j ocali!. / 2 ty sdzisz, +e ja miaem z tym co wsplnego6 Bubert pochyli si do przodu, dopki twarze dwch m+czyzn o mao si nie stykay. %dr whiskey uderzy -aima niczym cios w szczk. / $y jeste -aim o+ownik / zabjca mo+nych i skorumpowanych. 2le mj ojciec nie by +adnym cholernym potworem. ,robi du+o dobrego dla miasta. / *y tak dobry, +e wasny syn chcia go pozbawi! urzdu6 / ic nie wiesz i nic nie rozumiesz: / Bubert uderzy pici w blat stou. &ozostali klienci skupili si wok kominka, za zbiry Buberta przybli+yli si o krok do przodu. " tym samym momencie zmaterializowaa si #it. / ,rb co, -aim. $e zbiry maj przy sobie sporo broni. -aim usiad niedbale na miejscu. igdy wczeniej nie widzia Buberta w takim stanie. 9odzian by na granicy maniakalnego szau. / &osuchaj mnie, Bubercie. ie zabiem twojego ojca ani +adnego innego czonka )ady Clektorw. ,robi to )al. &racuje z jakim obcokrajowcem. "splnie knuj, by przej! rzd. $o oni zabili arcykapana. Bubert umiechn si szyderczo. / ?adna bajeczka, ale nie ma co si zarzeka!. "ywiadczye nam wszystkim ogromn przysug. / *yem poza miastem. ,abieraem (osey w bezpieczne miejsce. -+, przynajmniej wydawao mi si ono bezpieczne. / $ak, tak, crka konspiratora i jej wierny rycerz w lnicej zbroi. 'dy Bubert sign po le+cy na stole puchar -aim zapa go w twardy ucisk za nadgarstek. / "ystarczy: &oczerwieniae oczy Buberta przeszyway -aima na wskro, lecz chwil p0niej na twarzy modzie1ca odmalowaa si czarna rozpacz. / 7laczego musieli go tak zaszlachtowa!6 "iem, +e potra3i by! trudnym czowiekiem, czasami nawet okrutnym, ale nie mieli prawa... -aim zwolni ucisk. )ozumia Buberta, ale nie potra3i okaza! wspczucia. (ego serce zamienio si w kawa lodu. / ,robili to ci sami ludzie, ktrych cigam. ,abrali (osey i zabarykadowali si w paacu z caym oddziaem +odakw. Bubert otar twarz rkawem paszcza. / -o zamierzasz6 / apa! na paac i odbi! (osey. / aprawd6 / wyskoczya #it. / $o jest twj plan6 -aim zacisn zby, by nie krzykn!, +eby si zamkna. / 2 ty, jakie masz plany6 / spyta Buberta. / &odburzam ludzi. &rzejlimy ju+ wikszo! 7olnego 9iasta. &rzydaaby si nam twoja pomoc, ale zdaje si ju+ masz do! roboty. / 9oglibymy pracowa! razem. $eraz Bubert nieco bardziej przypomina samego siebie. "yprostowa si na krzele i nawet strzepn kurz z obu rkaww paszcza. / (ak6 / awet jeli przeje kontrol nad 7olnym 9iastem, to i tak ;wici *racia trzymaj w swoich apskach wszystko powy+ej alei &rocesji. , motochem sklepikarzy i do kerw nigdy nie uda ci si przej! 'rnego 9iasta, wic nawet nie prbuj. .d0 prosto na "zgrze iebia1skie. / 2 co to da6 / " ten sposb obetniemy eb bestii. 'dy usuniemy )ala i jego o3icerw, nie bdzie kto mia dowodzi! ich +onierzami. 'dy przejmiemy kontrol nad paacem, miasto przejdzie w nasze rce. / $o du+e ryzyko. 9j ojciec zgin, prbujc wykorzysta! podobn szans. -aim wycign no+e i poo+y je na stole. %bstawa poruszya si nieco, wci+ zachowujc odlego!. / ie jeste taki jak twj ojciec, Bubercie. 9o+esz to dzi udowodni!. &om+ mi uwolni! (osey, a wtedy raz na zawsze rozwi+emy problem. %na jest nastpczyni tronu. ,nale0limy dokumenty, ktre dowodz, +e jest crk starego cesarza. (osey jest ksi+niczk. / #si+niczk, powiadasz6 $ak te+ si zachowywaa. 2le dlaczego moi ludzie mieliby ryzykowa! wasne +ycie tylko po to, by zamieni! jednego tyrana na innego6 / *o ona te+ nie jest taka jak jej ojciec. $o wanie jej potrzebuje ten kraj, by mg si znowu pozbiera!. ,awsze mwie, +e trzeba przywrci! stary porzdek. $eraz masz szans, by to zrobi!. $o mo+e by! ostatnia noc imei jako zjednoczonego krlestwa, albo pocztek nowego +ycia dla nas wszystkich. Bubert przyjrza si uwa+nie no+om, a potem skin gow. / "chodz w to. -o chcesz, +ebym zrobi. -aim spojrza na Buberta z drugiej strony stou i umiechn si. / 9am plan. ROZDZIA DWUDZIESTY SIDMY Caim przykucn w nieuko1czonej dzwonnicy nowej katedry, smagany strugami zacinajcego deszczu. $owarzyszyo mu wycie wiatru, ulewa bbnia o kamienne dachwki. #si+yc i gwiazdy schoway si za wiszca nad miastem skbion kurtyn burzowych chmur. $o dobra noc na zabijanie. " dole, niczym szaro/czarny dywan, rozcigao si 'rne 9iasto. "zgrze iebia1skie rysowao si na tle nie ba jak spitrzona 3ala. a moment blask byskawicy wyowi z mroku awice biaych dachw, po czym miasto znw utono w ciemnoci. "zdu+ szerokich alei "zgrza iebia1skiego migotay pomyki pochodni8 blisko tysic plebejuszy toczyo tam walk z miejskimi +odakami. 9ody Gassili dotrzyma sowa i zebra armi, skadajc si8 z kapelusznikw, piekarzy, tragarzy i lokajw uzbrojonych w najprzer+niejsze rodzaje broni, od pochodni i drewnianych legarw, po piki zabrane zabitym +onierzom. -elem ataku by &aac 4ucja1ski, zdobicy szczyt "zgrza iebia1skiego jak klejnot koron, otoczony piercieniami murw obronnych z wie+yczkami stra+niczym i pot+nym barbakanem. Szpiedzy Buberta donieli, +e )al przewidujc obl+enie wyco3a swoich najlepszych +onierzy w obrb murw. -aim wanie na to liczy. / S ju+ prawie na miejscu / powiedziaa #it. / Bubert mwi, +e nie spodziewa si zbyt wielkiego oporu. -aim nie zwraca uwagi na lodowaty deszcz. / 9usz si broni!. ie maj innego wyjcia. / &o+ar naprawd si rozszala. -aim obejrza si. 7zielnice 7olnego 9iasta spowijay kby czarnego dymu. %gie1 pochania cae kwartay, po+erajc domy, sklepy i budynki. 7eszcz utrzymywa jeszcze pomienie w ryzach, jednak do witu wielu ludzi padnie ich o3iar. "ielu wicej zginie, jeli jego plan zawiedzie. 4udzie Buberta zdoali wreszcie dotrze! do paacowych bram. 9ody szlachcic kroczy zdecydowanie na ich czele, jego miecz lni w blasku pochodni. " odpowiedzi na atak z paacu, niczym z mrowiska, wysypay si zastpy +onierzy wysanych do obrony murw. " powietrzu zawistay strzay, krew zabitych spywaa przepenionymi rynsztokami. -aim zacz schodzi! z wie+y. $o co zobaczy zupenie/mu wystarczyo. Bubert wywalczy mu szans, na ktr liczy. , #it unoszc si przy boku, zeskoczy na bagnisty grunt przy katedrze i zacz wspina! si krtymi bulwarami prowadzcymi do "zgrza iebia1skiego. &o kilku minutach dotarli do zewntrznych murw paacu w miejsce, ktre -aim wypatrzy ju+ wczeniej, znajdujce si w sporej odlegoci od toczonej walki. &knicia w kamiennym murze i porastajcy go bluszcz stanowiy wygodne oparcie dla rk. -aim sprawdza stabilno! ka+dego uchwytu zanim opar na nim ci+ar swego ciaa. " ko1cu dotar do szczytu i zeskoczy po drugiej stronic. ,atrzyma si u podn+a. %d kolejnej przeszkody, dwunastometrowego wewntrznego muru obronnego, dzieli go rwno przystrzy+ony trawnik. &rzestrze1 po midzy murami zdobiy urokliwe ogrody pene delikatnych, obsypanych kwiatami drzew i wartkich strumieni. " wilgotnym powietrzu wisia sodki zapach bzw i oleandrw. -aim ruszy dalej, nie tracc czasu na podziwianie wspaniaej rolinnoci. "krtce #it wypatrzya pod konarami judasz owca pierwszego stra+nika. -aim przykucn za +ywopotem z kwitncych krzeww, bacznie go obserwujc. <onierz spoglda w stron paacowej str+wki, prawdopodobnie oczekujc na zmiennika. -o chwil chucha w donie i pociera je energicznie, podczas gdy jego wcznia stal oparta o pie1 drzewa. -aim czeka, a jego myli kr+yy wok martwego #asa, le+cego w swej chacie i krwi, sczcej si z ran na jego ciele. Staruszek nie prosi si o kopoty, same przy szy do jego drzwi, pod obudnym pretekstem wymierzenia kocielnego prawa. %czami wyobra0ni ujrza +onierzy, zdzierajcych ubranie z (osey i wlokcych j za sob, nag, przeklinajc go za to, +e j opuci. &rzed oczami stan mu obraz usianego trupami dziedzi1ca. Sekunda za sekund mijaa w rytm kapicych kropli deszczu, a gniew -aima wzmaga si, trawi jego wntrznoci jak roz+arzona brya wgla, podsycany niesabncym poczuciem winy. Sam siebie oszukiwa. *ya tylko jedna rzecz, ktr przez cae +ycie potra3i robi! do brze. adesza pora, aby zapomnie! o bohaterstwie i powrci! do swojego rzemiosa. 7rczony myl o (osey, -aim podnis si i ruszy w stron drzewa. &ochylony, okr+y stra+nika, a+ znalaz si za jego plecami. 9g przemkn! dalej niezauwa+ony, .de tej nocy nie chcia pozostawia! niczego przypadkowi. &rzyczai si, zamiast no+a w jego rkach pojawi si rzemie1 z naszyjnika (osey, ktrego ko1cwki owin sobie wok doni, tak aby pozostawi! midzy nimi spory, lu0ny kawaek. "sta, ciskajc w zacinitej pici amulet w ksztacie klucza. Serce mu walio. 7o tej pory nigdy nie udusi nikogo, oprcz kilku bezpa1skich psw, ale zdarzyo si to wiele lat temu. (ego domem bya wtedy ulica i musia zabija!, by prze+y!. &rzypuszcza, +e uduszenie czowieka bdzie rwnie atwe. ,acz dziaa!. ,arzuci rzemie1 na szyj stra+nika i mocno pocign. )amiona prawie wyskoczyy mu ze staww, gdy m+czyzna rzuci si do przodu, kopic przy tym i charczc jak dzikie zwierze. -aim wbi kolano w jego plecy, dociskajc rzemie1. 'dyby nie trzymany w doni klucz, ktrym jak garot zaciska ptl, stra+nik niechybnie wyrwaby si z jego uchwytu. )zemie1, owinity o lew do1, wrzyna si tak mocno, +e -aim obawia si o swoje palce. agle o3iara potkna si i upada na mokr traw, uatwiajc mu zaciskanie ptli podczas nieko1czcej si szamotaniny. 9iny dugie minuty zanim stra+nik w ko1cu znieruchomia. -aim podnis si, dr+c lekko. )ce i nadgarstki bolay go jak po walce z nied0wiedziem. 'dy odwija rzemie1 z zesztywniaych palcw, byskawica rozwietlia ogrd, wyawiajc z mroku twarz +onierza. %d razu po+aowa, +e j zobaczy. $warz o3iary przybraa ohydny 3ioletowy odcie1, obrzky jzyk wystawa z ust, oczy byy wytrzeszczone. Stra+nik mg mie! najwy+ej siedemnacie lat, by jeszcze dzieckiem. "zrok -aima powdrowa ku szkaratnej pelerynie, narzuconej na zbroj modziaka. ie, to nie dzieciak, tylko +onierz. "rg. *yem modszy od niego, gdy wybieraem swoj cie+k +ycia. &onownie owin rzemie1 wok nadgarstka. 5kry ciao stra+nika w kpie wysokich paproci i ruszy dalej. &o przebyciu okoo pi!dziesiciu krokw, znalaz si u podn+a wewntrznego muru. ie dostrzeg +adnych stra+y. &rzesun doni po granicie, ktrym obo+ono mur. ,byt gadki, aby si po nim wspi! i zbyt twardy, aby wbi! hak. %dwin dziesi! s+ni plecionej, jedwabnej liny, ktr nosi owinit wok pasa, a ktra bya podarunkiem od jednego z ludzi Buberta. / (este pewien, +e sobie poradzisz6 / zapytaa #it. / Spotkamy si po drugiej stronie. &amitasz plan6 )zucia mu mia+d+ce spojrzenie. / *d gdzie trzeba. $ylko si popiesz / odpara i zaraz znikna. &rzyczepi do liny kotwiczk i odmierzy na sznurze siedem dugoci swego ciaa. Szczcie mu dopisywao. %stre zby kotwicy zaczepiy si o szczyt muru za pierwszym rzutem. -aim napr+y lin, nasuchujc, czy z gry nie dobiegnie go jaki haas. %dczeka sze!dziesit uderze1 serca i rozpocz wspinaczk. &osuwa si powoli. a gadkim murze z trudem znajdowa punkty oparcia. #ilkakrotnie osuna mu si stopa i szarpnicie o mao nie wyrwao liny z jego rk, zdoa si jednak utrzyma!. 5 szczytu muru udao mu si znale0! punkt zaczepienia i podcign! si na gzyms wie1czcy mur. &rzylgn do kamieni, czujc jak serce tucze mu si w piersi i spojrza na drug stron. a wewntrznym dziedzi1cu, wyo+onym pytami jasnoszarego kamienia, stao kilka sporych budynkw. ;rodek placu zajmowaa dawna rezydencja krlewska, w ktrej obecnie zbieraa si )ada Clektorw. %d budynku rozchodziy si promienicie uki przyporowe, przypominajc odn+a pot+nego insekta. %gromn, rodkow kopu otaczay strzeliste, pozacane wie+e. &ozostae budynki stykay si z murami obronnymiA po wschodniej stronie baraki i stajnie Stra+y &aacowej, po zachodniej dom $hurimu. $hurimem nazywano niegdy rad starszych, ktra doradzaa cesarzom. %czywicie obalenie rady byo jednym z pierwszych posuni! #ocioa po przejciu wadzy. -zyn ten, ktry zosta przez wielu imeanczykw uznany za najhaniebniejszy przejaw nadu+ycia wadzy, wywoa 3al ruchw rewolucyjnych, przykadem ktrych byo ugrupowanie 4azurowyh (astrzbi. #ilku okrytych peleryn stra+nikw patrolowao parami dziedziniec, wydawao si jednak, +e wikszo! pokna przynt Buberta i popieszya na mury zewntrzne. -aim modli si, by tam pozostali. ie zachwycaa go perspektywa natknicia si na patrol wciekych +onierzy podczas wdrwki po cytadeli. #it pojawia si tu+ przy nim, wymachujc nogami zwisajcymi po wewntrznej stronie muru. ie zmoczya jej ani jedna kropla deszczu. / (este dopiero tutaj6 (eli si nie popieszysz, lato ci tu zastanie. / aliczyem omiu, tam w dole / mrukn zgry0liwie. / &lus czterech w str+wce. / ikogo na murach6 &okrcia gow, a+ rozkoysay si sploty jej srebrnych wosw. / -hyba przestraszyli si deszczyku. / 7obra nasza. -aim odhaczy kotwiczk i opuci lin na ziemi. &odcigajc si rkami i odpychajc palcami stp, pezn wzdu+ szczytu muru, czujc jak krople deszczu wybijaj rytm na jego plecach, a+ dotar do najbli+szego naro+nika domu $hurimu. &odnis si. #it lewitowaa koo niego, gdy prbowa osuszy! rce, wycierajc je w swoj przemoczon tunik. 7om $hurimu by zabytkowym budynkiem z lancetowymi oknami, szerokimi podokiennikami oraz boga tymi rze0bieniami8 gmach wprost idealnie nadawa si do wspinania, tyle tylko, +e jego wysoko! wynosia ponad trzydzieci metrw. (eden 3aszywy ruch oznacza byskawiczny koniec kariery -aima. / o, to do roboty / usysza gos #it. / ,anim zacznie wita!. )zuci jej krzywe spojrzenie i szukajc na cianie punktu zaczepienia, rozpocz wspinaczk. " jego gowie koatay si myli. " paacu musia odszuka! (osey. 4iczy na to, +e )al nie skrzywdzi jej, dopki nie stumi ostatnich zamieszek, odzyskujc tym samym kontrol nad miastem. &o plecach przebieg mu zimny dreszcz, nie majcy nic wsplnego z padajcym deszczem, gdy dopuci do siebie myl, +e (osey mo+e ju+ by! martwa. (eli tak byo, )ai zapaci mu za to. ,ajty swymi mylami, -aim nawet nie spostrzeg, kiedy dotar do ozdobnego gzymsu u podstawy dachu. *alansujc na wskim wystpie, wychyli si, wycignit rk dosigajc gzymsu. &otem, biorc gboki wdech i modlc si, oderwa stopy od wystpu w murze. 7ziedziniec zawirowa pod nim, gdy zawis nad ziejc w dole przepaci. &ochodnie stra+nikw wyglday z tej wysokoci jak mae iskierki. *ok pali go, jakby pod jego skr +arzy si wgiel. , wysikiem podcign si na krawd0 gzymsu. a dachu zatrzyma si na moment, aby zapa! oddech. 7eszcz przyjemnie go chodzi. / 7alej, -aim / zawoaa #im. (kn i podnis si na nogi. &okonywa liski dach przy akompaniamencie huczcego wiatru. %puszczanie si po wschodniej 3asadzie okazao si atwiejszym zadaniem " poowie drogi zatrzyma si przy biegncym wzdu+ muru wskim wystpie, po ktrym zacz si powoli posuwa!. "net dotar do miejsca gdzie smuka, ukowata przypora wystrzelaa z kroksztynu jak wziutki most, podpierajc niebosi+ne mury paacu. -aim bez zastanowienia wstpi na gadkie kamienne pyty i ruszy przed siebie rozkadajc ramiona jak linoskoczek, aby zapa! rwnowag. ,achwia si tylko raz, w poowie drogi, gdy wznoszcy si z dou poryw wiatru wytrci go z rwnowagi. ,amar, czujc jak traci oparcie, zdoa jednak zacisn! palce stp i zastyg bez ruchu, dopki podmuch nie osab. , walcym sercem ruszy dalej, tym razem bez przeszkd docierajc na drug stron. a dachu posiadoci -aim oceni sytuacj. #renela+e zwie1czay budynek jak rzdy wyszczerzonych zbw. , ka+dego rogu wy strzelaa smuka wie+a. Swego czasu na szczycie ka+dej z nich pon ogie1 symbolizujcy krlewskie panowanie, ale przez ostatnie siedemnacie lat mosi+niki stay wygaszone. -aim wychyli si przez otwr strzelniczy pomidzy dwoma blankami. <onierze maszerowali jak przedtem. ikt go nie zauwa+y. 5satys3akcjonowany, podbieg do #it, unoszcej si nad ogromnym kominem. &odskoczy, aby uczepi! si jego grnej krawdzi, po czym podcign si w gr. *alansujc nad czarn przepaci komina, rozwin zawieszony na plecach zwj liny i przywiza jeden koniec do paska. / &arszywa robota. #it bawia si kosmykiem wosw. / 9yl, +e nie bdzie tak 0le. &o prostu pomyl o czym przyjemnym. , westchnieniem zacz opuszcza! si w d komina. *yo szerzej ni+ si tego spodziewa. %pierajc si plecami o cian, mg za pomoc rk i kolan kontrolowa! tempo schodzenia. &o okoo piciu metrach dotar do odchodzcego w bok szybu. ajwy+sze pitro. "sun si wewntrz szyby i zacz czoga! si wzdu+ ciemnego wskiego tunelu, cignc za sob pakunki. agle uderzy gow o uskok w su3icie. &otar posiniaczone czoo brudn od sadzy doni i przylgn brzuchem do podogi, aby przecisn! si pod blokujc tunel przeszkod. " poowie drogi ogarn U8o nagy atak klaustro3obii. "ydawao mu si, +e ciany napieraj na niego z ka+dej strony, chcc go zgnie!. ,atrzyma si, aby zapa! oddech i przeciska si dalej. "krtce znalaz si w miejscu, w ktrym krzy+oway si cztery odnogi szybu. &rzez chwil waha si, przywoujc z pamici plan paacu i ustalajc na nim swe poo+enie. (eli pjdzie prosto, powinien dotrze! do gwnego holu. $ak postanowiwszy, posuwa si dalej. 9in wanie agodny zakrt, gdy nagle prd ciepego powietrza uderzy go w twarz. 7otar do otworu w pododze szybu. &once drobinki popiou unosiy si z otchani, rozwietlonej odblaskiem buzujcego w dole ognia. &ochylajc si nad krawdzi, musia zmru+y! oczy przed buchajcym w twarz piekcym +arem. $rzask sosnowych polan, poncych kilka metrw ni+ej, odbija si echem od cian komina. ,a otworem widzia dalszy cig szybu. &i! krokw. 'dyby sta na nogach, bez namysu przeskoczyby na druga stron. %dlego! bya jednak zbyt du+a, aby j pokona!, odbijajc si zaledwie rkami i ko anami. " tym wanie momencie z su3itu wypyna #it. / (este ju+ prawie na miejscu, jeszcze tylko kilka krokw i krtki szczupak. / Szczupak6 / $ylko si askawie popiesz. -aim zdusi cisnce mu si na usta sowa, ktrych #it nie puciaby mu potem pazem. Skuli pod sob nogi, a rkami wspar si o ciany tunelu. "cign haust nagrzanego powietrza gboko w puca i odbi si. <ar ognia obj jego ciao gdy wycign si na ca dugo! nad otworem. &rzez jedn dug chwil czas zwolni prawie do zera. " ko1cu opuszkami palcw sign przeciwlegej krawdzi. api minie i zawis na wycignitych przed siebie ramionach. 7wa toboki koysay si pod nim. 7ym piek go w oczy. a kilka sekund wisia nad otchani, niczym prosie na ruszcie. 'dy serce przestao mu omota!, kopn obiema nogami. ,doa utrzyma! rce na gadkich kamieniach szybu i podcign! si w gr, pomagajc sobie szybkimi skrtami i podrzutami ciaa. 'dy znalaz si po drugiej stronie, przewrci si na plecy i zaczerpn kilka gbokich wdechw. #it wystawia gow z su3itu. / " porzdku6 / 9oga co wspomnie! o kominku. / . pozbawi! ci dobrej zabawy6 "iesz, na staro! robisz si nudny. 9usz rozejrze! si za kim modszym, kto ma jeszcze apetyt na przygody. / $o byoby zbyt pikne. / -aim przewrci si na brzuch i ruszy dalej. / -o takiego6 / ic, moja droga. #ilkanacie krokw dalej szyb ostro opada. *lade wiato sczyo si z przewitu w dole. -aim zastanawia si przez chwil jak pokona! przeszkod. &rbowa obrci! si stopami w kierunku wylotu, szyb by na to jednak zbyt wski. " ko1cu zdecydowa si da! nura gow w d. (eli szczcie mu dopisze upadek bdzie agodny -aim przygotowywa si wanie do skoku, gdy niespodziewanie poczu powiew zimnego powietrza, ktry przenikn przez jego ubranie, a potem jeszcze gbiej, a+ do koci. &rzez chwil mia wra+enie, +e jego serce przestanie bi!. &otem uczucie mino. "strzsn nim dreszcz. / ie podoba mi si to, #it. 9iej na wszystko oko, co6 ie odpowiedziaa. / #it6 )ozejrza si na tyle, na ile pozwala mu wski szyb, ale nigdzie jej nie zobaczy. 9o+e spyna w d zanim j o to poprosi, +eby zrobi! rozeznanie. "ydawao si to jednak zbyt pikne, aby mogo by! prawdziwe. )'o!ernie odpowiedni moment, aby si u!otni,. ie mia jednak czasu na roztrzsanie jej nagego zniknicia. 9usia dziaa!. (osey go potrzebowaa. -aim odbi si rkami od przeciwlegych cian tunelu i da nura w d. ROZDZIA DWUDZIESTY SMY Caim przygryz wargi. 7no komina przybli+ao si szybciej ni+ przypuszcza. ,apar si rkami o ciany najmocniej jak tylko potra3i, cho! w miar spadania nierwne poczerniae kamienie wbijay mu si w donie. "reszcie uderzy o twardy grunt. &odzikowa losowi, +e nie roztrzaska sobie czaszki. (u+ prawie odetchn z ulg, gdy nagle nad gow usysza haas spadajcej liny, ktra po krtkiej chwili wyldowaa tu+ obok z wielkim hukiem. ,akl i odczepi mocowanie liny. &rzez chwil przyglda si popltanym zwojom z wyrazem dezaprobaty na twarzy. )$, przynajmniej wci" jest caa. ,najdowa si w kominku du+ej izby. ike wiato, ktre dostrzeg wczeniej, dochodzio z otwartych drzwi naprzeciwko, prowadzcych do korytarza owietlonego wiecami. " pomieszczeniu stao ogromne +ko przy kryte pozbawionymi wzoru narzutami / wszystko wskazywao na to, +e by to pokj gocinny, chwilowo nieu+ywany. 2le w takim razie, dlaczego drzwi byy otwarte6 &okojwka6 ie, byo za p0no na sprztanie. -aim zwin lin i ostro+nie na palcach podszed do drzwi przez bladozielony dywan. ;ciany korytarza po obu stronach zdobiy kolorowe arrasy, midzy ktrymi wisiay mosi+ne wieczniki. "osk skapywa do przeznaczonych do tego celu pojemnikw. *uty o mikkich podeszwach nie wydaway +adnego d0wiku, gdy skrada si dalej w gb korytarza. &o chwili skrci w prawe odgazienie, doszed do rozwidlenia w ksztacie litery $, skrci w lewo i wkrtce znalaz si przy kolejnym rozwidleniu. 'dy zastanawia si, w ktr stron i! dalej, jego uszu dobiegy stumione d0wiki. 4udzkie gosy. Sdzc po ich rezonansie dochodziy z du+ego pomieszczenia. $akiego jak "ielki Bol. -aim ukradkiem podszed w kierunku haasu. &o kolei gasi za sob wszystkie wiece, ciskajc palcami knot, stopniowo pogr+ajc cae przejcie w ciemnociach. #orytarz wychodzi na szerok galeri zako1czon rze0bion marmurow balustrad, poni+ej ktrej znajdowa si ogromny hol. a balkonie w rwnych odstpach trzymao stra+ czterech ;witych *raci. -aim zostawi zwoje liny w ciemnociach korytarza i wycign no+e. Szybko rozprawi si z dwoma niewiadomymi niebezpiecze1stwa *ra!mi i pozwoli, by trzeci wyda z siebie stumiony mamrot, ktry zwabi ostatniego stra+nika do cienia. &o sprztniciu warty -aim mg wychyli! si na moment przez porcz. &oczu ucisk w gardle, gdy ujrza (osey / dziki bogom wci+ +yw, stojc w biaej sukni u podn+a szerokiego podium. 7ziewczyna wydawaa si by! w nienaruszonym stanie. " rzeczy samej wygldaa lepiej ni+ wtedy, gdy zostawi j w chacie. " tej chwili spad mu z serca wielki ci+ar, o ktrego istnieniu mia jedynie mgliste pojcie. &ki co, nie zawid jej. &omieszczenie wypenia spory tum otoczony plutonem ;witych *raci. 5wizieni byli brudni i umczeni, lecz mimo to wygldali na arystokratw, wielu z nich w zaawansowanym wieku. a wyndzniaych twarzach maloway si strach i oburzenie. (osey nie bya jedyn osob, ktr rozpozna -aim. a jarmarcznie kolorowym tronie ustawionym na szczycie podwy+szenia siedzia odziany w czarny strj )ai. "i0niowie, jeden po drugim, byli przyprowadzani pod podium, gdzie kazano im uklkn!. &o jakim czasie przysza kolej na starszego lorda. 'dy *racia przyprowadzili go pod podium i zwolnili ze1 ucisk, ten wyprostowa si na tyle, na ile pozwoliy mu na to zgarbione plecy. / ie bd si kania przed +adnym uzurpatorem/ wykrzycza zaskakujco mocnym, jak na jego wiek, gosem. / &rdzej zgin. )al wykona doni lekcewa+cy gest, jakby przegania nies3ornego kota. / , radoci speni pa1skie +yczenie, milordzie. Staruszek wydawa z siebie szybkie, nieartykuowane d0wiki, gdy *racia wyprowadzali go z holu. #ompletnie zbity z pantayku -aim wrci po lin. 'dy zapa za wytart rkoje! miecza, usysza w gowie szept. ,na go dobrze. Sysza go tysic razy w snach. *yt to gos ducha jego ojca. Sprawied!iwoci... -aimowi zatrzsa si do1. -hcia odrzuci! miecz, ale powstrzymywaa go jaka nieposkromiona sia. &otrzsn gow, aby uporzdkowa! myli i pozby! si budujcego si w nim niepokoju. " ko1cu przypi miecz na plecy. &o chwili przynis na balkon drugi toboek, prze ci sznurki, ktrymi zwizany by pokrowiec ze skry impregnowanej olejem, by w ko1cu otworzy! drugi podarunek od Buberta. )ami uku z brzu i drewna w zamian za ten, ktry straci w po+arze. -aim pewnym i zdecydowanym ruchem zao+y ciciw, a nastpnie strza, po czym do oporu nacign ciciw. "szystkie emocje jakie kotoway si w jego piersi / z powodu (osey, z powodu ojca, jak i nieobecnej #it znikny, gdy tylko spojrza na tron. ,nw by w swoim +ywiole, Snw wykonywa swoj robot, czyst i nieskomplikowan. ajpierw wzi gboki oddech, potem powoli i miarowo wypuci powietrze, a nastpnie, pomidzy jednym a drugim oddechem wystrzeli strza. &oczu dr+enie ciciwy. &od+y wzrokiem za strza. 7oskonay strza. %czami wyobra0ni widzia miertelnie ranionego )ala, z oczami zamglonymi oddechem mierci. %braz ten wydawa si -aimowi tak realny, i+ prawic uwierzy, +e to si naprawd zdarzyo. $ymczasem bysny wiata pochodni otaczajcych podium i w tej samej chwili strzaa zboczya na szeroko! doni. $o wystarczyo, by omin! cel. ,amiast ugrzzn! w gardle )ala, strzaa przeszya grn cz! jego marynarki. -aim poczu mrowienie na karku, gdy przypomnia sobie pewien wieczr w zamku w %stergocie, kiedy to rwnie doskonay strza w ostatniej chwili okaza si chybionym. -zarna magia. (ego donie zacisny si na ramie uku. -e;ictus. "szyscy w holu spojrzeli w gr. %czy (osey rozpromieniay. (aniepanowie powstali na rwne nogi i pospiesznie odsunli si od podium. .ch szepty docieray do -aima. iektrzy *racia signli po bro1, jednak nikt si nie ruszy, by chroni! swego pana. Sam )al rwnie+ pozosta prawie nieruchomy, poza wykrzywion w dziwnym grymasie twarz i lew doni, ktr przycisn do piersi. -aim zapa za drug strza z le+cego u jego stp koczanu. #oszul mia mokr od potu, po +odku cigay si wcieke psy, a jednak czu, +e rk ma wci+ pewn. / &u! j, )al: / wrzasn. / 2lbo nastpna strzaa przeszyje twoje serce. 7o galerii dobieg szyderczy miech zabjcy. / -zekalimy na ciebie, -aim, ale troch si sp0nie. 9am puci! narzeczon6 ie ma mowy. 9iasto nale+y do mnie, a ci szlachetnie urodzeni obywatele wanie przysigli mi wierno!. 4epiej z+ bro1 i poddaj si. *y! mo+e udziel ci krlewskiego przebaczenia... / ie sdz. &rzy bramie stoi pi! tysicy rozwcieczonych buntownikw. (ak dugo jeszcze twoi +odacy zdoaj ich powstrzymywa!6 )al sta z rkami opartymi o biodra, jakby odpoczywa, ale -aim dobrze wiedzia, jak szybki potra3i by! jego oponent. -ay czas trzyma strza wymierzon w serce )ala. / "ystarczy, +e powstrzymaj ich, dopki nie nadejd posiki z zewntrznych garnizonw, a wtedy twoja rebelia zostanie stumiona / w sam raz przed koronacj i lubem z t pikn dam. -aim rzuci spojrzenie na (osey, w jego serce wkrad si lk. Skupiajc ca sw uwag na )alu, nie zauwa+y przybycia 9arkusa. Spod konierza jego munduru, ktry teraz by biay, a nie czerwony, wystaway banda+e. (ego twarz pokryway blizny. Sta za (osey jedn rk obejmujc j wok talii, drug trzymajc sztylet na delikatnym gardle dziewczyny. / 2 moge si do mnie przyczy! / rzuci )al. / *yby teraz moim namiestnikiem, miaby wadz i bogactwo, ale okazae si niegodny zau3ania. %bawiam si, +e bdziesz musia umrze!. / Skin gow do 9arkusa. / -hyba, +e wolisz, +eby najpierw ona wykrwawia si na mier! na twoich oczach6 -aim nacign mocniej ciciw, powodujc +e rama uku zaskrzypiaa. / ie zabijesz jej. ,a bardzo jej potrzebujesz. / (este tego pewien6 )al podnis palec. (osey sykna, gdy po jej szyi polaa si stru+ka krwi. Spalone usta 9arkusa wykrzywiy si w co w rodzaju umiechu. -aim zakl w duchu. (ego plan wanie si rozpada. ,amiast ratowa! (osey spowodowa, +e znalaza si w jeszcze wikszym niebezpiecze1stwie. % wyco3aniu si nie byo mowy. 7o rana )ai mo+e cakowicie zapanowa! nad miastem. 9gby wystrzeli!, ale wtedy 9arkus zabiby (osey od rki. -o robi!6 ,nalaz si w impasie. -iciwa wpijaa si w palce. "tem na marmurowej posadzce rozleg si stukot butw "szystkie spojrzenia zwrciy si w kierunku +odaka, ktry wpad do sali audiencyjnej. $u+ za nim sycha! byo wcieky zgiek. -el -aima ani drgn. / )ebelianci zdobyli zewntrzne bramy: / krzykn +onierz. )al zakl siarczycie. / 2 co z dziedzi1cem6 / a razie go bronimy, ale mo+emy go dugo nie utrzyma!. -aim umiechn si. / "yglda na to, +e twj spisek obraca si przeciw tobie, )al. (eli od razu si poddasz, zaoszczdzisz wszystkim kopotu. )al mia wanie odpowiedzie!, gdy nagle uwag -aima przyku metaliczny odgos. %dskoczy na bok i w tym momencie porcz balkonu przed nim roztrzaskaa si na tysic marmurowych kawakw. -aim wycelowa i wypuci strza, ktra popdzia niczym spadajcy sok, ale )al uchyli gow, jednoczenie chowajc si za plecami wypomadowanej matrony. Strzaa przeleciaa ponad ich ramionami, tra3iajc w opuszczony tron. -aim sign po kolejn, ale w tym czasie )al ju+ ucieka przez zatoczony hol. -aim rzuci luk i przeskoczy: przez uszkodzon balustrad. ,anim wyldowa na pododze w doniach trzyma ju+ no+e. )zuci si w pogo1 za wrogiem. / -aim: / wrzasna (osey, podczas gdy )ai i 9arkus wycignli j przez boczne wyjcie, zatrzaskujc za sob drzwi, ktre natychmiast zasonio trzech *raci z obna+on broni. -aim umiechn si. %garno go znajome mu uczucie, rodzaj dreszczu, ktry najpierw pojawia si w koniuszkach palcw, rozprzestrzenia si na ramiona, by wkrtce opanowa! cae ciao. .skry wiata lniy na czubkach mieczw i odbijay si od ogniw kolczug. " -aimie zapona krew. &oczu uporczywy nacisk w piersiach, oznaczajcy, +e obudziy si w nim moce, ktre tym razem przywita jak dawno utraconego brata. adesza pora, by zrzuci! peleryn cywilizacji i da! si ponie! niczym nieskrpowanemu barbarzy1stwu. "yda z siebie dziki wrzask i rzuci si na +onierzy. ROZDZIA DWUDZIESTY DZIEWITY Josey wycigna przed siebie rce, by zagodzi! uderzenie o cian. ie moga zapa! oddechu. )al nie da jej chwili wytchnienia. %szalay, cign j przez owietlony wiecami korytarz, stawiajc dugie kroki. / $o nic nie da: (eden szaleniec nie zmieni biegu historii. (osey bya zbyt rozradowana, by zwa+a! na sowa )ala. &o tym, co wydarzyo si w chacie wiedziaa, +e )ala i 9arkusa sta! na wszystko. *ya przera+ona. (ednak gdy tylko ujrzaa -aima w "ielkim Bolu, serce podskoczyo jej z radoci. &rzyszed po ni: )ozejrzaa si wok, szukajc jakiego pomysu na ucieczk, ale nie byo ku temu wielkich nadziei. )ai by bardzo silny, cho! na to nie wyglda, a w dodatku w lad za nimi pod+a 9arkus z oddziaem ;witych *raci. &o jakim czasie korytarz zamieni si w przedpokj peen witryn i gablot, w ktrych umieszczono tro3ea. "ypchane gowy zwierzt zdaway si obserwowa! szarpanin midzy )alem a (osey, ktra bronia si jak umiaa. / &ojedziemy na pnoc / rzuci. / &ady zapewnienia. -okolwiek wezm oni, ja mam dosta! stolic. ,robiem swoj cz!. 2 potem, jak ju+ sytuacja w miecie si uspokoi, wrc by rozpocz! panowanie. -aim jeszcze zobaczy, ktry z nas jest lepszy. / " twoim gosie czai si strach. / (osey nie moga oprze! si pokusie, by wydrwi! swojego oprawc, chciaa go zrani!, odpaci! mu piknym za nadobne. ie wiedziaa, kogo )al mia na myli mwic DoniE, ale w tej chwili niewiele ju+ j to obchodzio. *ya zmczona przechodzeniem z rk do rk, jak jaka tania nagroda jarmarczna. / &owiniene si ba!. -aim nie oka+e ci +adnej litoci. / 9ia swoj szans dwa dni temu, ale uciek, bo jest tchrzem. (osey nie uwierzya w ani jedno sowo z tych przechwaek. -aim by jak niepowstrzymana sia natury, jak przypyw. , drugiej strony, jeli )alowi udaoby si wydosta! poza granice miasta, wtedy (osey mogaby si znale0! poza zasigiem -aima. )al zatrzyma si po drugiej stronie sali tro3ew i wskaza na jednego z sier+antw. / $y pjdziesz ze mn. &ozostali czekaj tutaj. / astpnie zwrci si do 9arkusaA / 9asz go za wszelk cen powstrzyma!, niewa+ne w jaki sposb. 'dy wrc, bdziesz mia wszystko co obiecaemA ziemi i tytu szlachecki. 9arkus spojrza na (osey, jego poorana bliznami twarz bya pena napicia. iewtpliwie chcia si sprzeciwi! ale jedynie skin gow. / ie ucieknie nam. iech &hebus przyspieszy wasz podr+ i przyczyni si do rychego powrotu, mj panie. " odpowiedzi na ukon )al skin gow w ledwo dostrzegalny sposb, po czym odszed, cignc za sob (osey. 7otarli do kolejnego korytarza. 7ziewczyna rozgldaa si wok, szukajc czegokolwiek, co mogoby ich spowolni!. &rbowaa zapiera! si stopami, ale to nic nie dao, gdy+ )al chwyci j jeszcze mocniej i cign jeszcze szybciej. &odrapaa go w rk, za co zosta jej wymierzony policzek. 'dy minli strome schody, (osey z caych si wbia zby w knykcie )ala. 5gryza go do krwi, ktra wypenia jej usta. )al wrzasn potwornie i odepchn dziewczyn. (osey zrzucia panto3le i pognaa co si w nogach w gr po schodach. $u+ za ni rozlego si tupanie ci+kich butw. a szczycie dwukrotnie skrcajcej klatki schodowej znajdowa si wski korytarz z surowego kamienia. (osey zakasaa spdnic i pobiega dalej. &o drodze mina paskorze0b na cianie, obrazujc krlewskiego gry3a wykonanego w tym samym stylu co wzr na posadzce w piwnicy dworu earla. &odog pokrywaa gruba warstwa kurzu Szukaa miejsca, w ktrym mogaby si ukry!. Skrcia za rg, mijajc kilka drzwi. &rbowaa je otworzy!, lecz wszystkie byy zamknite na klucz. &obiega dalej, docierajc do kolejnych schodw. ie zatrzymujc si, cho! ka+dy oddech pali j w gardle, ruszya schodami w gr. ad jej gow wznosia si zawrotna spirala stopni i po rczy. "tem, mniej wicej w poowie drogi, poczua mocn do1 zaciskajc si na jej kostce. ie mogc dalej biec, zacza wierzga! nogami i drapa!. &ostanowia, +e nigdy nie podda si tym otrom, ktrzy zgwacili j, zabili jej przybranego ojca i uciemi+yli jej lud: 2 jednak bya tylko sab kobiet8 nie zdoaa uwolni! si z +elaznego ucisku. )ai podcign si w gr, przygniatajc j ci+arem wasnego ciaa. (osey nie widziaa drugiej rki swego oprawcy, dopki ta nie wyldowaa z impetem na jej policzku. &otworna sia ciosu spowodowaa, +e dziewczyna uderzya gow V cian. &przytomna osuna si na posadzk. ie do ko1ca zdawaa sobie spraw z tego, co zdarzyo si potem. Staraa si jak moga nie zamyka! oczu, mimo +e obraz coraz bardziej si zamazywa i ogarniaa j szaro!. -zua, +e krci si w kko, p0niej kilka stopni w d, nastpnie jaki pokrcony korytarz. )ami )ala wbijao si jej w +odek, powodujc mdoci. $o by ju+ koniec. &rzegraa. -aim nigdy ich nie odnajdzie. agle poczua powiew mro0nego wiatru i krople deszczu na plecach. 9imo zamroczenia zadr+aa z zimna. 5dao jej si nieco unie! gow i wtedy ujrzaa, nie jak si spodziewaa, kamienie brukowe dziedzi1ca zewntrznego, lecz szare dachwki. "ygldao na to, +e znajdowali si na dachu bocznego skrzyda. ;ciana dziedzi1ca wewntrznego wyaniaa si z ciemnoci niczym kolczasty grzbiet picego potwora. &o drugiej stronie muru pony liczne wiata pochodni i raz po raz byskay re3leksy stali i +elaza. . chocia+ wszystkie d0wiki zagusza wiatr, (osey wyobrazia sobie przera0liwe wrzaski, niosce ze sob bl i mier!. )al podszed do krawdzi dachu, szukajc jakiego sposobu na zejcie, ale przed sob ujrza jedynie przepa! ,akl, odwrci si, lecz w tym momencie co kazao mu si zatrzyma!. ;cign (osey z ramienia i wyj miecz, przyciskajc czubek ostrza do jej plecw. / Spokojnie, ksi+niczko, nie ruszaj si / wyszepta jej do ucha. / ie chciabym, +eby spada i zabia si. $rzyma j mocno. (osey dawa si we znaki lodowaty chd dachwek. 7eszcz przemoczy jej sukni, a teraz mokra bya rwnie+ bielizna. " odpowiedzi na skinienie gow )ala sier+ant zaj stanowisko za drzwiami do paacu. " doniach dzier+y czarn maczug z wielkimi kolcami. )zekaj", a kto wyjdzie przez drzwi. Serce stano jej w gardle. -aim: (osey prbowaa si wyrwa!, ale )ai chwyci j jeszcze mocniej i d0gn czubkiem ostrza. , coraz wikszym dr+eniem obserwowaa otwarte drzwi. @@@ -aim skrada si przez paacowe korytarze8 z no+y kapaa krew. &rzodem biegy cienie / zowrogie wiry ciemnoci i mierci, gaszce po drodze wszystkie wiece. -aim przyzwyczai si do ciemnoci i widzia w niej wietnie. ,nikn bl w boku. -zu si jak nowo narodzony. " mgnieniu oka rozprawi si ze ;witymi *ra!mi, ktrzy strzegli sali tronowej, po czym, naadowany zoci, rwnie szybko kopniakiem wywa+y zaryglowaneR drzwi. "rzaski uciekajcych magnatw przypomniay mu o innej jatce. &rzed oczami zamajaczyy mu twarze rodzicw, ich usta poruszay si, lecz nie byo sycha! +adnego d0wiku / na ich obliczach malowa si jedynie wyraz blu, jaki pamita, gdy widzia ich po raz ostatni $o byo cae wieki temu. &o chwili na obraz rzezi w majtku ojca nao+ya si rwnie straszna wizja / (osey le+ca na zimnych dachwkach paacu z mieczem )ala w piersi. (ej oczy patrzyy na niego z przera+eniem. -aim przeci powietrze no+em i mara znikna, ale za to obudzia si w nim jeszcze wiksza ni+ dotychczas zo!. Skrci za rg i zatrzyma si przy wejciu do przestrzennego pomieszczenia. a pododze stay rzdy szklanych gablot i liczne tro3ea myliwskie. -zekao na niego piciu m+czyzn. 9arkus sta bokiem, z wycignitym mieczem, gotowy do walki. / $o ju+ koniec. igdy wicej nie pokrzy+ujesz nam planw. &ozostali *racia, poruszajc si z wielk ostro+noci otoczyli -aima. (eden z nich mia posiwia brod oraz rzd naci! na rkawie. &rawdopodobnie widzia ju+ niejedn akcj / od bjek w tawernie po brutalne morderstwa. 2le jeszcze nie spotka nikogo takiego jak ja. / ?adny kostium / rzek -aim do 9arkusa. / 7o kompletu brakuje jeszcze smyczy. a twarzy 9arkusa naznaczonej licznymi poparzeniami pojawi si szyderczy umiech. / $eraz jestem wielkim mistrzem, a wkrtce zostan lordem. 'dy +onierze podeszli bli+ej, -aim w dalszym cigu trzyma rce przy bokach. *rat weteran podnis rk, jako sygna do ataku. . wtedy nagle wszystko ogarna ciemno!. %d cian odbijay si wrzaski *raci, ktrych zaatakoway setki male1kich szczk. -aim przyglda si z obojtnoci jak +onierze padali, jeden po drugim, a potem byli po+erani. "szyscy oprcz 9arkusa, ktry sta nietknity w niewielkim krgu wiata. -i mieczem otaczajc go ciemno!, lecz nie ruszy si ani na krok z owietlonego miejsca8 nawet gdy +onierze bagali o pomoc. 'dy cienie zako1czyy uczt, rozstpiy si przed -aimem, jak gdyby znay jego myli. 9o+e tak wanie byo6 (ednak w tej chwili -aim nie zaprzta sobie tym gowy. , +onierzy pozostay jedynie stosy poogryzanych z misa koci. , oszpeconej twarzy 9arkusa znikny wszelkie kolory. / -+ z ciebie za diabe6 -aim kocim krokiem zbli+y si do przeciwnika z no+ami zwrconymi ku pododze. 9arkus odwrci si, pokazujc okrg tarcz przypit do drugiej rki. *ya niewiele wiksza od puklerza, przypominaa raczej relikt minionych wiekw. -aim rozpocz atak, uderzajc w grne partie tuowia przeciwnika jednym no+em oraz w dolne drugim. Suete, ktry trzyma w lewej doni zatrzyma si na kolczudze 9arkusa, drugi za zosta odparowany tarcz. &rzysza kolej na kontratak. 9iecz 9arkusa wisn tu+ obok -aima. ,asaniajc si tarcz, 9arkus rozpocz seri okrutnych d0gni!, zmuszajc -aima do odwrotu. 'dy -aim znalaz si za szklan gablot, 9arkus roztrzaska j uderzeniem swojego or+a. / $rzeba byo trzyma! si od nas z daleka. / 9wic to, skierowa czubek miecza na klatk piersiow przeciwnika. / $rzeba byo pozwoli! nam zabra! dziewczyn. 2 teraz umrzesz. -aim wpierw markowa cios, a nastpnie wykona kontruderzenie, ktre przeciwnik odparowa tarcz. / (u+ jeste martwy / skwitowa -aim. / &ki co, brakuje ci sprytu. 9arkus rykn i jeszcze raz przystpi do ataku. -aim zrcznie unika uderze1 miecza, ale przeciwnik zdoa uderzy! go tarcz w klatk piersiow i przycisn! do ciany. 4ewe rami utkno pomidzy tarcz a przepierzeniem. -aimowi w ostatniej chwili udao si odeprze! pot+ny cios paasza. &o chwili stali naprzeciw siebie, oko w oko. -aim poczu cuchncy oddech 9arkusa. &owietrze wypeniay stknicia i sapanie walczcych. $ymczasem w rogach sali czaiy si cienie, niespokojne, spragnione krwi. -aim bardziej czu ni+ sysza ich syki, ktre wyra+ay niepohamowan +dz walki. / "raca!: / warkn -aim. / $o moja walka. (ednak nie potra3i si wyswobodzi!. 9arkus by wikszy i silniejszy. , ka+d chwil -aim traci siy, a czubek miecza przeciwnika by coraz bli+ej jego gowy. / Ba, a wic nie jeste a+ tak niebezpieczny, co6 / 9arkus umiechn si cwaniacko znad krawdzi tarczy. , czubka nosa kapay mu krople potu. / -aim o+ownik, najwikszy postrach 7olnego 9iasta, pocity na kawaki i wybebeszony jak ;winia na targu. -aim czu pieczenie w piersiach. 7r+aa mu prawa rka, w lewej zupenie straci czucie. 9iecz )ala uderzy tak blisko, +e zobaczy wasne odbicie w ostrzu. / -iekawe, czy bdziesz tak samo wrzeszcza jak twoja 0dzira, gdy nasadziem j na mojego kutasa6 / wybekota 9arkus. " odpowiedzi -aim splun mu w twarz. 9arkus odsun miecz i strzsn plwociny, co dao -aimowi szans na zaczerpnicie oddechu. 9arkus zmru+y przekrwione oczy i jeszcze raz rzuci si do ataku. -aim w mgnieniu oka wysun n+, i po krtkiej chwili miecz jego przeciwnika z hukiem upad na podog, a 9arkus na chwiejnych nogach odsun si do tyu, trzymajc do1 przy boku szyi. Clegancki mun dur splamia ciemnoczerwona krew ttnicza. &rzez chwil w spojrzeniu 9arkusa rywalizoway ze sob niedowierzanie i irytacja, po czym osun si na kamienne pyty. -aim poczu, jak pot+na 3ala krwi uderza mu do gowy. )ce dr+ay mu z wysiku. "zi gboki oddech. -ie nie nieco uspokoiy si, cho! wci+ wyczuwa u nich nie pokj. Strzsn krew z ostrzy no+y i ruszy dalej. &obieg do ssiedniego skrzyda paacu. 'dy mija schody, do jego uszu dotary d0wiki z oddaliA zamykane z trzaskiem drzwi, a potem pot+ny huk. *urza: &obieg na gr, strzepujc z no+y resztki krwi. &rzed nim pobiegy cienie. ROZDZIA TRZYDZIESTY Rydwan czeka, ksi+niczko H zanuci )al do ucha (osey. &rbowaa go ugry0!, ale jego rami byo za daleko. &oczua na plecach nacisk ostrego czubka miecza. &owz czeka na dziedzi1cu poni+ej, otoczony migajcym wiatem pochodni, trzymanych przez przemoczonych deszczem +onierzy. )al krzykn, by przywoa! ich uwag, ale jego sowa utony w huku burzy #opotliwe poo+enie, w jakim si znalaz prawie doprowadzio dziewczyn do miechu. , dachu mo+na byo si wydosta! wycznie drzwiami. Skok z wysokoci kilkunastu metrw na twarde kamienie raczej nie dawa szans na prze+ycie. / $wj kocha ju+ na pewno nie +yje, skarbie / podj )al. / Szkoda, +e sam nie miaem szansy podci! mu garda. &jdziemy zobaczy! zwoki6 (ednak zanim zrobi krok, w drzwiach pojawia si jaka posta!. (osey nie musiaa wcale widzie! twarzy, by odgadn! kim bya. " tej samej chwili spyna na ni ogrom na ulga, wypeniajc cae ciao przyjemnym ciepem na dach wszed -aim. -ho! wci+ porusza si z wdzikiem, to jednak jego krok wskazywa na bl w boku. " jego doniach lniy ostrza dugich no+y splamionych krwi. ,za prawego barku wystawaa rkoje! miecza. agle w gbi wejcia poruszya si jaka ogromna posta!. (osey prbowaa ostrzec -aima, lecz )al pospiesznie zatka jej usta rk. ;wity *rat zamachn si i nagle... (osey zdrtwiaa. "idziaa ju+ co podobnego w piwnicy domu jej ojca. oc o+ya. "ydawao si, +e -aim niechybnie zginie w skutek pot+nego uderzenia maczugi w gow, gdy nagle znikn w nieprzeniknionych ciemnociach. " tej samej chwili mundur napastnika pokry si czerwonymi plamami krwi / na piersiach, na ramieniu, na klatce piersiowej. <onierz upad na ziemi z otwartymi ustami i ju+ si nie poruszy. (osey westchna, gdy -aim wyoni si z ciemnoci. / -holerny &hebus. / )al pocign (osey w bok. / 2ni kroku dalej: #si+niczka i ja wychodzimy. 4epiej si odsu1, bo inaczej zostanie z niej mokra plama, tam na dziedzi1cu. -aim postpi o kilka krokw w ty. / ie sdz, )ai. *ez (osey mgby tylko pomarzy! o wielkoci. / 9am przyjaci na wysokich stanowiskach, ktrzy chc, abym zasiad na tronie. , ksi+niczk czy bez i tak bd rzdzi %thirem. / " takim razie udowodnij to. / -aim postpi o krok do przodu. / ,abij j. (osey zadr+aa, gdy spojrzaa mu w oczy. ie ble3owa. / ,osta1 gdzie jeste: / krzykn )al. 2le -aim nie zwa+a na niego i podszed o kolejny krok do przodu. Stali teraz bardzo blisko siebie. )al odepchn (osey. 7ziewczyna poczua, jak jej nagie stopy lizgaj si po dachwkach. -aim skoczy na ratunek, upuszczajc no+e. 3odnie je6 / krzykna w mylach, wycigajc do niego rce. %boje zsuwali si z dachu, oboje z caej siy wycigali ku sobie rce, ale (osey moga w tej chwili myle! wycznie o )alu, ktry czai si gdzie powy+ej, czekajc na stosowny moment, by zada! ostateczny cios. agle krzyk uwiz jej w gardle, gdy zdaa sobie spraw z tego, +e dach uciek jej spod stp. $eraz miaa jedynie pod sob ogromn przepa!. &alce (osey i -aima rozminy si o kilka centymetrw. Spadaa. ,amkna oczy, czekajc na szybk mier!. "tem co zapao j za rami, powstrzymujc dalsze spadanie. Spojrzaa w gr, zastanawiajc si w jaki sposb -aimowi udao si j zapa!8 a jednak nie zobaczya -aima, lecz co, co spowodowao, +e z jej garda wyrwa si potworny wrzask. a gargulcu siedzia czarny jak smoa stwr, przypominajcy przeronitego wilczarza albo olbrzymiego +bika z gbokimi czarnymi oczodoami i ogromnymi kami, niczym pokryte sadz sople. -ho! stwr wyglda strasznie, to jednak ostro+nie trzyma rami dziewczyny w swoich masywnych szczkach. -iaem (osey wstrzsa spazmatyczny szloch. $argay ni mieszane uczucia radoci i strachu. &rzygldaa si kamiennej posadzce dziedzi1ca. " ko1cu z pen rezygnacj obja drug rk besti za szyj. (ej mokr skr drapaa ostra szczecina. Stworzenie wydao z siebie przejmujce warknicie i potrzsno gow, strzsajc (osey. 7ziewczyna krzykna przera0liwie, jednak po chwili wyldowaa bezpiecznie na gzymsie. 7r+c, przylgna do ciany, gdzie zapaa si ozdobnych rze0bie1 na murze. Spojrzaa w gr. *estia znikna niczym 3antom, ale znad krawdzi dachu dostrzega zarys gowy. "oaa o pomoc, lecz jej sowa utony w ryku wiatru. a niebie rozbysa byskawica, a po niej rozleg si straszliwy huk pioruna, wstrzsajc w posadach murami paacu. 'owa znikna. (osey zacisna powieki i przylgna mocniej do ciany. @@@ -aim przystpi do ataku. &ot+ny grzmot wstrzsn dachwkami. (akim cudem odzyska jeden ze swoich no+y / jednak mylami by przy (osey. &rzed chwil ujrza jej zarys, wiedzia, +e zawisa w poowie drogi, ale byo zbyt ciemno, by mg zobaczy! co wicej. (edno byo pewne / (osey nie zdoa si utrzyma! dugo. 9usia szybko doko1czy! walk. ,amarkowa cios, potem uderzy nisko. )al odparowa cios, po czym sprbowa d0gn! -aima w pier, ale ten szybko odsun si i zamierzy na gow przeciwnika. )al odskoczy. -aimowi zaprztaa gow jeszcze jedna myl. "iedzia, +e jeli zginie, to przez niego. ,asugiwa, by umrze! razem z ni, jednak gdy znalaz si przy krawdzi dachu, czas zwolni niemiosiernie. " tym samym momencie cienie rozproszyy si i znw poczu w sobie obecno! dziwnych si / podobnie jak w "inoroli, a potem w piwnicy u (osey8 si, ktre wywoyway w nim niepokj i powodoway zszarganie nerww. 5dao mu si zatrzyma! tu+ nad przepaci, wtedy te+ znikno te+ dziwne uczucie. "ytar twarz woln rk. -ho! doszed do siebie, to jednak jego sytuacja pogorszya si. ,nikny cienie8 wrciy tam, skd przyszy, a w dodatku odczuwa jeszcze wikszy ni+ przedtem bl w boku. )al przyj do! rozlu0nion postaw / miecz wycignity do poowy dugoci ramienia, stopy rozwarte. 'dy czubkiem or+a zatacza mae koa, spojrza na bark -aima. / 9asz now zabawk6 4epiej uwa+aj, bo jak si przyzwyczaisz, to mo+esz zepsu! sobie reputacj no+ownika. , ugitymi kolanami i no+em trzymanym nisko -aim skrada si w kierunku przeciwnika. / 4epiej si martw, jak std uciec. / 5ciec6 / )al zamia si. / ,ostaj tu, gdzie jestem. $y albo ja, zwycizca bierze wszystko. -aim nie mg uwierzy! w bezczeln pych )ala. -o prawda radzi sobie wietnie z mieczem i potra3i zabi! z zimn krwi, jak zreszt ka+dy rzezimieszek z ulicy, ale nawet on nie mia na co liczy! w uczciwej walce z -aimem. / -zy naprawd uwa+asz, +e mo+esz..6 agy ruch doni )ala spowodowa, +e urwa w pl sowa i przylgn brzuchem do dachu. $u+ nad jego gow przelecia n+, uderzajc o cian z metalicznym odgosem. -aim zacisn zby, wcieky na samego siebie (ak mg zapomnie! o upodobaniu )ala do nieczystej gry. )al nie pozostawi mu wiele czasu na samokrytyk, lecz rzuci si na niego. -aim odepchn si od mokrych dachwek. ,ablokowa pierwsze uderzenie i obrci si wok wasnej osi, unikajc kolejnego. (ednak podczas obrotu nadepn na lu0n dachwk. "ytrcony z rwnowagi zdoa, co prawda, odparowa! szybki cios, ale sia uderzenia rzucia go na plecy. ,asycza, czujc jakby kawaek ciaa oderwa mu si z boku. &oczu dziwne palenie w okolicach +eber. (ako udao mu si ponownie stan! na nogi i odskoczy! w bok. )al nie przerywa serii ci! i d0gni!. " wirze walki -aim i )ai zamienili si miejscami. $eraz )al spycha -aima ku przepaci nad dziedzi1cem. -aim pochyli si nisko, starajc si stanowi! jak najmniejszy cel dla przeciwnika. a kolejny cios zareagowa o uamek sekundy za p0no, co przypaci ran w bicepsie. . cho! nie bya gboka, krew polaa si strumieniem. -aim przerzuci n+ do lewej doni i odpowiedzia kontratakiem, dziki ktremu udao mu si zwikszy! odlego! od przeciwnika. / (akie to uczucie6 / )al podszed bli+ej lekko jak kot. / "iedzie!, +e wkrtce zginiesz z moich rk6 $o musi bole!. "iem, +e zawsze uwa+ae si za lepszego. %ddech -aima sta si szybki i pytki. &atrzc w oczy wroga, wiedzia, +e pod mask arogancji kryje si tchrz, czowiek, ktry tak dugo +y w cieniu -aima, +e nie mg sobie wyobrazi!, by mogo by! inaczej. &rzechyli gow, pozwalajc, by chodny deszcz obmywa mu twarz. %n i )al byli w istocie dwoma ostrzami tej samej broni. 7o tej pory nie zdawa sobie sprawy z tego, jak bardzo byli do siebie podobni. 9imo zoci, ktra wypalaa mu trzewia, -aim wysili si na umiech. " odpowiedzi )ai wykrzywi usta w dziwnym grymasie. &onownie zaatakowa, lecz tym razem -aim nie co3n si, ani nie uchyli przed ciosem, lecz wyskoczy mu na spotkanie. )al zapar si pitami, ale nie zdoa powstrzyma! przeciwnika, ktry sztyletem wybi mu miecz z doni. " jego drugiej doni natychmiast pojawi si sztylet, gotowy do szybkiego pchnicia, lecz -aim zapa go za nadgarstek. Siowali si, rami w rami, walczc o osignicie przewagi. -aim odepchn przeciwnika biodrem, po czym jego n+ tra3i prosto w brzuch )ala. )al wi si w konwulsjach. (ego ci+ki oddech wista w uszach -aima. / ie jeste... lepszy... od... -aim pchn n+. )al upad na dachwki. (edn rk trzyma si za brzuch, drug wyciga ponad gow, jakby sigajc po co niewidzialnego. a jego otwartej doni tkwi siny obrzk. -aim zostawi )ala, pozwalajc, by wyda ostatni dech w samotnoci. &odszed do krawdzi dachu. *urza nasilia si. ie widzia nic. ,awoa (osey. awet jeli by odpowie dziaa, to i tak nie mgby jej usysze! przez szalejcy wiatr. &rzyglda si 3asadzie budynku, szukajc sposobu na zejcie, gdy nagle po plecach przebieg mu dreszcz. &rzypomnia sobie o +arocznych cieniach, ktre widzia w apartamencie )ala. ,acisn rce na rkojeci no+a, kiedy ruszy. ROZDZIA TRZYDZIESTY PIERWSZY Wkrtce znalaz si na linii ognia i oberwa w doln cz! plecw. 5pad blisko krawdzi dachu. (ego donie lizgay si po mokrych dachwkach8 straci czucie w prawej nodze. adludzkim wysikiem zdoa si podnie! i przeturla! na bok. $o go ocalio. a szczycie dachu siedziaa posta! odziana w czarne szaty. " wietle byskawic -aim dojrza nieruchom twarz czarownika, ktra lnia niczym alabaster pod wielkim kapturem. -aim zastanowi si nad swoim poo+eniem, jednoczenie obserwujc swego wroga przez zason deszczu i mgy. *y ranny. ie wiedzia jak ci+ko, ale ka+dy ruch wywoywa straszliwy bl, przeszywajcy cae ciao. "rci te+ wewntrzny gos, podsuwajcy kuszce myliA D&o prostu poddaj siE / mwi gos, Da bl zniknieE. *ya to trudna do opanowania pokusa. "ystarczyoby pozwoli! tej sile przej! kontrol. "zi gboki oddech i podnis si na nogach. #ulejc, odsun si od krawdzi dachu. &o chwili wrcio mu czucie w nodze. Stara si zapomnie! o blu, jaki odczuwa w r+nych czciach ciaa. "tem ujrza may, z pozoru nieszkodliwy n+ w doni czarnoksi+nika. Skd pochodzi ten czarny, matowy metal6 $aki sam jak w mieczu jego ojca6 %dpowied0 nasuwaa si sama, i cho! bya niezwykle prosta, wstrzsna caym jestestwem -aima. / $o ty zabie earla / mwic to, -aim wszed wy+ej po dachwkach. / ,abie mojego przyjaciela 9athiasa. 2 szesnacie lat temu zabie mojego ojca. -hc wiedzie! dlaczego. 4e>ictus unis si na pen wysoko!, jak szykujca si do ataku kobra. (ego gos odbija si w ciemnoci / zimny i martwy niczym grobowiec. / "czeniej bylimy narzdziem8 chodzilimy tam, gdzie nam nakazano, niewidzialni, niesyszalni, by zabra! tych, ktrzy byli naznaczeni mierci. *aron 7uWGartha by jednym z wielu. *aron6 (ego ojciec by szlachetnie urodzony6 2 ja nic o tym nie wiedziaem. -aim poczerwienia ze zoci na myl o tym, jak mao wiedzia o wasnych rodzicach, ale szybko otrzsn si. ie mg straci! panowania nad sob. / 7laczego6 (ak warto! stanowia dla ciebie mier! mojego ojca6 / asi mistrzowie wydali taki rozkaz. 5suchaem go, nie znajc przyczyn, ale teraz wiemy o wielu sprawach, ktre wczeniej byy tajemnic. "iemy o tajemnych ukadach. % spadkobiercy dynastii $enebrae, zrodzonym ze miertelnego ojca i cry -ienia. / (akie s... / -aim nie doko1czy pytania. 9yli kotoway si w jego gowie. / -ry -ienia, czyli mojej matki6 -zarownik podszed o krok bli+ej. $en ruch nie wydawa si stanowi! zagro+enia, ale przecie+ -aim by wiadkiem tego, jak szybko potra3i si porusza! i poczu ju+ prbk jego siy. "iedzia, +e cho! jego wrg wyglda jak chuchro, by bardziej niebezpieczny ni+ tuzin zbirw podobnych do )ala. "tem ktem oka -aim dostrzeg jakie poruszenie. -iemne ksztaty zebray si w mroku otaczajcym szczyt dachu. / ,astanawialimy si, czy nie pozwoli! ci +y!. / 2le "adcy -ienia za+dali twojego unicestwienia. 9usimy by! im posuszni, abymy byli wolni. -aim zebra siy, ale nic nie mogo go przygotowa! na atak tysicy cieni wyaniajcych si ze wszystkich stron. -ienie pezay po jego butach, przylgny do paszcza, ksajc male1kimi, ostrymi jak iga kami. "ymachiwa no+em, ale cienie poruszay si zbyt szybko. *yy niczym +ywe srebro, odporne na jego ciosy. *l ponownie zaatakowa jego plecy, w dodatku towarzyszyo mu paskudne wra+enie, +e co prbuje si wkrci! w ran. 4e>ictus sun przez cienie, jego sztylety lniy niczym czarne klejnoty w nocy. -aim wykona cios no+em, by powstrzyma! natarcie, ale czarownik porusza si dalej, ostrze napotkao jedynie powietrze. -aim odskoczy w ty, gdy czarny n+ przeci mu policzek. #ilka centymetrw ni+ej, a miaby poder+nite gardo. ,atoczy koo i zaatakowa pod innym ktem, ale jego wroga ju+ nie byo. -ienie znikny rwnie+, lecz -aim w dalszym cigu odczuwa ich nieznon obecno! w ciemnoci. %dwrci si w miejscu w lewo i wprawo. "szystkie zmysy mia nastrojone na cho!by najmniejszy znak wskazujcy na obecno! czarownika. &oczu straszliwe pieczenie na twarzy, jakby przypalano go rozgrzanym +elazem. %puci n+, ktry sta si niemal zbyt ci+ki, by go mg podnie!. &ragn zamkn! oczy, cho!by na krtk chwil, ale czarnoksi+nik czai si gdzie tam, w ciemnoci, obserwowa go, czeka na waciwy moment, by znw uderzy!. 7o uszu -aima dotar ledwo syszalny odgos krokw, ktem oka dostrzeg bysk czarnego metalu. ie zd+y zareagowa!. 7wa byskawiczne cicia mieczem zaday mu nowe rany. 5puci n+, ktry z hukiem uderzy o dachwki. , boku -aima sczya si krew. 5sta wypeniy si +ci. 4e>ictus ponownie znikn. 7o oczu -aima napyny zy. / -o zrobie z moj matk6: / wrzasn z 3rustracj. / j te+ zabie6 / ,nasz prawd, tylko nie potra3isz jej zaakceptowa!. " przeciwie1stwie do mnie nie chcesz jej przyj!. / " gosie 4e>ictusa pobrzmiewaa nuta kpiny. / &rzesta1 gada! zagadkami i powiedz, gdzie ona jest: "iatr ucich na moment, powodujc, +e sowa czarownika rozbrzmieway jak grzmot, rozsadzajcy gow -aima. / %na zamieszkuje niezrwnane krlestwo jej przodkw, za ,ason w #rainie -ieni. Sowa te rozbrzmieway echem w gowie -aima. &odziwia matk. &amita, jak staa na balkonie rodzinnego domu. &amita, jak wiatr rozwiewa jej czarne pukle wosw okalajcych jej twarz niczym wody wzburzonego morza. (ej niada skra lnia w wietle zachd so1ca, gdy tak staa zwrcona w kierunku dzikich ,iemi. &nocy i wielkiego ciemnego lasu za posiadoci ojca -aima byy kompletnie wyschnite. "czeniej nie mg w to uwierzy!, ale teraz by jak lepiec, ktry po raz pierwszy w +yciu poczu chd morskich 3al, uderzajcych o palce u stp i du+ej nie mg ju+ zaprzesta! istnieniu morza. (ego matka nale+aa do )odu -ienia. (ego ojciec, czowiek miertelny, sprowadzi j do domu jako pann mod, lecz nie zdawa sobie sprawy z tego, +e prdzej czy p0niej -ie1 przybdzie, by odebra! to, co do niego nale+y. -aim by miesza1cem, ktry tkwi gdzie pomidzy dwoma wiatami. $eraz przyjdzie mu umrze! bez szansy poznania tego, co utraci. &oczu spazmatyczny skurcz w piersiach. ie mg zapa! tchu. . wtedy spojrza w gr i ujrza na niebie nad paacem jak ciemn plam. %bawia si, +e nadchodzi nowy atak, lecz nagle usysza znajomy gos. / -aim: %it6 (ej gos rozbrzmiewa z oddali, jak gdyby krzyczaa z drugiego ko1ca miasta. / #it, gdzie jeste6 &otrzebuj ci. / (estem w puapce. %n mnie blokuje. / -o6 / -aim spojrza do gry, nastpnie rozejrza si wok. #opu paacu wie1czya wska wie+yczka, ale czarny ksztat wisia jeszcze wy+ej. / -aim... )atuj: (ej gos zabrzmia sabiej. &odmuch wiatru poaskota -aima w kark, odwrci si i stan oko w oko ze cian gstych cieni. -zu, jak po cichu, bezszelestnie zbli+a si mier!. / -o mog zrobi!, #it6 2le #it ju+ nie byo. ,acisn zby. 2kurat wtedy, kiedy potrzebowa jej najbardziej, bya poza zasigiem. 2le jej sowa nie daway mu spokoju. &owiedziaa, +e j blokuje, -o to znaczy6 -zy miaa na myli 4e>ictusa6 2le jak on...6 9agia cienia. -zarownik musia wyczu! obecno! #it, a wtedy podj kroki, by ich rozdzieli!. 2le w jaki sposb miaby jej pomc6 agle przypomnia sobie sowa, ktre wypowiedziaa do niego w chacie. %rew ci"gnie do swojej krwi, )aim. +asz ju wszystko, czego potrzebujesz. #rew cignie do swojej krwi. -zarownik zjawi si ponownie, znikd. -aim wyco3ywa si po liskich dachwkach, czarne ostrza atakoway. 5nikajc ciosu, zbli+y si niebezpiecznie do krawdzi dachu. *y w puapce. $eraz wrci jego gniew, ze zdwojon si, wypalajc strach. (eli mia umrze!, zrobi to z godnoci, tak jak +y, zawsze na wasny rachunek, stawiajc czoa wrogowi. 'dy 4e>ictus podszed bli+ej, pewnym mocnym krokiem, -aim wycign rk do gry, ponad bark. &rzez ciao -aima przebieg prd, gdy jego do1 zacisna si na rkojeci miecza ojca. &rzed oczami ujrza obrazA zobaczy posiado! swojego ojca, tak jak szesnacie lat temu. "illa pona. .skry rozwietlajce nocne niebo, niczym chmura robaczkw witoja1skich. 4e>ictus stojcy nad jego ojcem. *lada twarz czarownika lnia w wietle ksi+yca, kontrastujc z czerni jego dugiej szaty. %strze przebio pier jego ojca i -aim wrzasn. *l wypenia mu trzewia, jakby to jego ciao dosign miertelny cios. -aim na moment zamkn oczy. *ieg przez k, pen przer+nych kwiatw we wszystkich odcieniach tczy. ,a nim biegli rodzice, ich miech rozbrzmiewa w letnim powietrzu. %bejrza si przez rami, ale rodzice zostali daleko w tyle. , trudem ich dostrzega. 2 jednak cay czas mieli na niego oko, nawet z tej odlegoci. -zekali na... %tworzy oczy. *y z powrotem na dachu. 9iecz lni w jego doni niczym wielki czarny sopel lodu. #rople deszczu ta1czyy na jego ostrzach. , jednej strony byo to dziwne, a z drugiej znajome uczucie, co jakby powrt do domu. , przeszoci rozleg si gos ojca. Sprawied!iwoci6 4e>ictus zatrzyma si w odlegoci szeciu krokw od -aima. -zarownik sta nieruchomo, krople deszczu spyway po jego niewzruszonej twarzy. &rzyglda si. -zeka. , gorzkim umiechem na twarzy -aim wyszed na spotkanie wroga i wtedy bl w jego piersiach eksplodowa. agle pojawia si #it, ogarno go poczucie niewa+koci. , umiechu dziewczyny promieniowaa rado!, jak pierwszy brzask poranka. -aim nigdy wczeniej nie widzia jej w takim stanie. ,nikno naiwne dziewcztko. (ego miejsce zaja kobieta w peni rozkwita, taka jak -aim zawsze widzia oczami wyobra0ni. &ochylia si nad nim, jej ciao oplataa niczym druga skra ciemno!, ale nie bya ona cakiem czarna. a ciemnym tle pojawiay si niewyra0ne ksztaty. 'dy -aim sign po nie, otuliy jego do1 i rami, wywoujc delikatne dr+enie, by nastpnie przenikn! przez skr, minie i cigna, a+ do koci. "ok niego wiroway niezwyke, trudne do opisania barwy, warstwy wiata i cienia przybierajce 3izyczn 3orm. / ,au3aj sam sobie / szepna. -aim wzi gboki oddech. "iedzia co musi zrobi!, ale czy potra3i6 -zy potra3i odrzuci! pta samokontroli, ktre tak dugo trzymay go w ryzach6 (eli to zrobi, czy zatraci samego siebie6 (eszcze raz spojrza w bok. -iemno! wok niego rozstpia si, niczym cieniutkie nitki babiego lata i ujrza (osey na wystpie skalnym. (ak+e ona walczya o +ycie: ie podda si, pki starczy jej tchu. $ak, zrobi to dla niej. -aim odetchn, opuciy go wszelkie wtpliwoci. -zarownik sta nieruchomo, niczym pomnik jakiego zapomnianego pboga nocy. 2le #it powiedziaa, +e 4e>ictus ma w sobie krew. 2 kto ma w sobie krew, mo+e wykrwawi! si na mier!. -aim zasalutowa mieczem, ktry nale+a teraz do niego. 4e>ictus pokiwa gow, jak gdyby na znak, +e doszli do jakiego porozumienia, a nastpnie ruszy do ataku po skpanych deszczem dachwkach. -ienie ponownie rzuciy si na -aima. $eraz widzia je lepiej8 nie byy ju+ amor3icznymi plamami, lecz ksztatnymi istotami z ostrymi zbami i byszczcymi czarnymi oczami. 4ecz zanim zd+yy go dopa!, z ciemnoci wyoni si wielki czarny ksztat. -ienie rozpierzchy si, schodzc z drogi bestii, ktra poruszaa si na czterech olbrzymich apach i przypominaa przeronitego czarnego masti33a. -aim wymierzy miecz w stworzenie, ktre zamiast go zaatakowa! jo ciga! cienie i rozrywa! je na kawa ki w swoich gigantycznych szczkach. " tym momencie -aim zda sobie spraw, +e jest to ta sama istota, ktr widzia w "inoroli i p0niej w piwnicy dworu (osey. Stworzenie nigdy go nie zaatakowao, stanowio zagro+enie jedynie dla jego wrogw8 a sdzc po dr+eniu, jakie odczuwa gdy bestia rozszarpywaa sugusw czarownika, to co byo w jaki sposb z nim zwizane. 'ony syk by jedynym ostrze+eniem, jakie otrzyma -aim i wtedy unis miecz / w sam por, by odparowa! cios no+a wymierzony prosto w jego gardo. %strza skrzy+oway si, raz, drugi, trzeci, posypay si iskry. -ienie pierzchy w ciemno!, a bestia pobiega za nimi. -aim poczu, +e prawie odzyska swoje dawne siy. " nastpnym starciu wyprzedzi czarownika o uamek sekundy. "pierw zamarkowa cios, nastpnie uderzy. %strze przecio czarn szat i tra3io w ciao wroga. 4e>ictus znikn, pozostawiajc za sob kilka kropel krwi. (ednak tym razem -aim by wiadkiem czego, czego nigdy dotd nie widzia. ,nikajc, czarnoksi+nik wszed w szczelin w powietrzu / jakby w okno do nicoci, ktra natychmiast zamkna si za nim, pozostawiajc jednak za sob smugi ciemnej powiaty. -aim nie spuszcza ich z oczu i dziki temu by przygotowany, gdy 4e>ictus pojawi si po drugiej stronie dachu. ,aatakowa. -zarownik niemal upad na plecy, unikajc ciosu. ,a pomoc no+y zdoa zmieni! kierunek mierciononego uderzenia miecza, po czym natychmiast stan na rwnych nogach, zwinny jak kot i rozpocz kontratak. "alczyli, krcc si przy tym w kko, a nad ich gowami zataczaa krgi #it. (ej gony miech rywalizowa z trzaskiem piorunw. -aim otrzyma ran cit na lewej doni. *ya to pytka rana, lecz 4e>ictus rozpocz seri d0gni!, spychajc -aima do pozycji obronnej. (ednak ruchy czarownika, z ka+d chwil staway si coraz to wolniejsze. -aim za czu, +e wraca do niego energia. 9iecz dr+a w jego doni jak +ywa istota. #ontynuowa ripost, ale 4e>ictus odparowa kolejny cios i rzuci si do ataku. -aim prbowa powstrzyma! si uderzenia, gdy czubek czarnego no+a zmierza prosto w kierunku jego nie/chronionej klatki piersiowej. *ez chwili namysu odchyli si, by unikn! ostatecznego ciosu. ,nowu znalaz si tu+ przy krawdzi dachu. Straci rwnowag i powinien by spa!. &odtrzymaa go chyba jedynie otaczajca go ciemno!. (ego stopy oderway si od powierzchni dachwek, a chwil p0niej znalaz si za czarownikiem. (aka sia przeniosa go tam. 4e>ictus odwrci si i zamachn no+ami. -aim, cho! wci+ oszoomiony tym, co si przed chwil wydarzyo, rzuci si do ataku. a szyi 4e>ictusa wystpiy grube, napite cigna. ie wyda z siebie +adnego d0wiku, jedynie jego oczy przeszyway -aima dzik nienawici za t jedn, cho! nieko1czc si, chwil. astpnie upad na kolana. -aim wbi ostrze gbiej, nastpnie co3n si. )ko je! miecza wci+ dygotaa w piersi czarownika, niczym top masztu toncego statku. %czami wyobra0ni -aim ujrza swojego ojca, klczcego na zbrukanym krwi dziedzi1cu rodzinnej posiadoci. Sprawied!iwoci stao si zado,. Nareszcie. " ciemnoci rozlegy si syczce szepty. -aim zacisn pici, syszc, +e wrciy cienie, ale te tym razem zignoroway go. astpnie, niczym mae pajczki oblazy ciao czarownika, tworzc z siebie czarny kokon. a oczach -aima zwoki rozpuciy si, zostay zmyte przez deszcz i wpyny w szczeliny midzy dachwkami. 9inut p0niej z czarownika nie pozostao nic, oprcz miecza jego ojca i pustej, przemoczonej peleryny. -aim przyglda si jak czarna szata powiewa na wietrze. ,nikna zjawa, znikna bestia a z ni mae cienie. 2 co najwa+niejsze, znikn te+ strach. -i+ar spad mu z serca. *y inny / przyj to do wiadomoci / ale nie by potworem. "tem usysza sabe zawodzenie wrd szalejcej burzy. Josey6 #ulejc, podszed do krawdzi dachu, lecz zamar, gdy niebo rozwietli grad byskawic. a jego drodze stan )al, z twarz pokryt smugami krwi, z wycignitym mieczem. -aim wzdrygn si, ale nie mia dokd si co3n!. , tej odlegoci tra3iaby nawet stara baba. a pokrwawionej twarzy )ala pojawi si wyszczerzony umiech, gdy pchn miecz. -aim prbowa powstrzyma! uderzenie goymi rkami, ale ostrze przelizgno si midzy jego palcami tra3iajc prosto w brzuch. &oczu na doniach ciep krew. &rzygotowa si na ostateczny cios wroga, lecz nagle )al upuci miecz, ktry z trzaskiem upad na dachwki. )al otworzy usta z zaskoczenia, gdy po raz drugi upad u stp -aima. -aim podnis wzrok i ujrza drobn posta! w przemoczonych achmanach, ktra staa za martwym zabjc, trzymajc w dr+cej i splamionej doni jeden z jego no+y. / (o... / nie doko1czy, bo nagle co od spodu poruszyo dachwki. -hwil p0niej -aim le+a na plecach. %bok po jednej stronie klczaa (osey, a po drugiej #it. %bie cigny go za rkawy, ka+da w swoj stron, prbujc postawi! go na nogi, ale ciemno! trzymaa go w swoich objciach. 9yli przychodziy mu wolno. &o twarzy (osey spywaa woda. -ho! nad gow niebo wylewao cay swj gniew, to jednak dusz -aima przepeniao poczucie spokoju. (osey bya bezpieczna. / (u+ dobrze / wyszepta, resztkami si zmuszajc si do umiechu. / ie odchod0: / krzykny rwnoczenie (osey and #it. / ,osta1 ze mn: -hcia usucha!, ale musia je rozczarowa!, gdy+ not wcigna go w swoj bezdenn to1. ROZDZIA TRZYDZIESTY DRUGI Poranek przynis miastu nowy blask. 9orska bryza przewiaa z cmentarza smrd dymu i mierci. 70wiki szecioosobowej orkiestry dtej wypeniy trawiast przestrze1 midzy dugimi rzdami mogi. 4udzie zebrali si wok wie+o wykopanego grobu. " sabym wietle sonecznym, na imponujcym marmurowym nagrobku lnio epita3ium o nastpujcej treciA -aim uEFart'a GHGI*GGJH. rogi przyjacie! i wierny poddany. To nie nocy si !kamy, !ecz niepojtego d!a nas 2gromadzenia )ieni. -aim czyta te sowa z ukrycia w starych zarolach, sowa, ktre odcisny si w jego pamici niczym przesanie z innego wiata. -hocia+ upozorowany pogrzeb by jego pomysem, to (osey wymylia epita3ium. -aimowi nie spodobay si sowa Dwierny poddanyE. 7ziwnie byo obserwowa! wasny pogrzeb. 7omyla si, +e podobnie czuj si duchy, ktre dopiero co opuciy cielesn powok, obserwujc czonkw rodziny i przyjaci, zebranych by odda! ostatni posug zmaremu. %glnie rzecz biorc, czu si nieswojo. , drugiej strony wiedzia, +e wiat nabra nowych barw od czasu wydarze1, jakie miay miejsce na dachu paacu. 7rzewa, trawa pod stopami, nawet uczestnicy ceremonii pogrzebowej / wszystko to wydawao si nie do ko1ca realne. -o jaki czas w jego umyle, a raczej na granicy wiadomoci i niewiadomoci pojawiaa si i zaraz znikaa nowa obecno!. -zasami ktem oka dostrzega jaki cie1, przyczajony blisko ziemi, ktry porusza si szybko, a potem rwnie szybko znika. -aim poczu, jakby przekroczy prg drzwi prowadzcych do innego wiata / wiata, w ktrym panowa gbszy sens istnienia. Std nie byo powrotu. %czywicie #it nie zmienia si, albo raczej na powrt staa si chud, blad dziewczyn, pen modzie1czego zapau i bu1czucznoci. &rzemiana, jaka si w niej dokonaa tamtej nocy cakowicie znikna zanim -aim odzyska przytomno!. ie chciaa rozmawia! o bestii, nawet nie chciaa si przyzna!, +e j widziaa. -+, nie byo w tym nic zaskakujcego / caa #it. (ednak wszystkie pozostae rzeczy ulegy zmianie / nieraz dziwnej zmianie. 7la znanego zabjcy wystarczajco denerwujcym dowiadczeniem byo wejcie do paacu, za 3akt, +e obudzi si w krlewskim buduarze i mia do swojej dyspozycji ca armi lekarzy, pielgniarek i su+cych po prostu go przerasta. 7opiero gdy po jawia si (osey, wszystko znw wydawao si normalne. awet w tej chwili na widok dziewczyny wyszykowanej w penym krlewskim rynsztunku przyspieszy mu puls (osey w ka+dym calu wygldaa jak cesarzowa. 9iaa wosy u3arbowane na kolor przypominajcy jej naturalny &urpurowa suknia z gniecionego weluru obszyta 3utrem z irbisa podkrelaa jej cer, jednoczenie doskonale harmonizujc z klejnotami zdobicymi jej szyj, uszy i nad garstki. *ya spenieniem marze1 ka+dego m+czyznyA moda, pikna, +yczliwa, a z drugiej strony wystarczajco twarda, by postawi! na swoim. . poza moim zasigiem jak ksi+yc i gwiazdy. %bok (osey staa wytworna moda kobieta. *ya to 2nastasia, przyjacika nale+ca do jakiego wa+nego rodu. 5rocza, jak na blondynk, ale nie dorwnywaa urod cesarzowej. 5 boku (osey siedzia zgarbiony staruszek w szarym stroju. *y to suga earla =reniga, ktrego po morderstwie jego pana umieszczono w paacowych lochach / zmczony, niedo+ywiony, w znoszonych ubraniach. Bubert sta w pierwszym rzdzie pord paacowych ministrw. owo mianowany diuk Gassili, bohater, z lew rk na temblaku skin gow w gbokim ukonie. " 7olnym 9iecie nazywali go D4ordem )ynsztokuE. -ho! tytu by niezbyt chwalebny, to jednak przypad mu do gustu. ,aledwie kilka dni po przejciu obowizkw swojego ojca Bubert przewodzi kampanii, majcej na celu przywrcenie dawnej pozycji $hurimu. &ierwszym krokiem bya seria re3orm, ktre miay poprawi! los najbiedniejszych obywateli %thiru. &lan zakada midzy innymi odbudow czci miasta strawionych przez po+ar. Bubert i (osey mieli wsplnie dokona! wspaniaych rzeczy. #olejn inicjatyw, jaka wysza z paacu byo rozwizanie ;witego *ractwa i odebranie posiadoci bogatym kapanom. " nastpstwie )ewolty 4udu, jak p0niej nazwano przewrt, pozostali hierarchowie &rawdziwego #ocioa zebrali si, by wybra! nowego praata, ktry by pozytywnie ustosunkowany do odnowionego imperium. -odziennie z zamku 7iGecci pyny nowe deklaracje przyja0ni i wzajemnej pomocy. "szystkie znaki na niebie i ziemi wskazyway na pocztek nowej ery w imei. &o raz pierwszy od dugiego czasu przyszo! wygldaa bardziej obiecujco ni+ mgliste wspomnienia dawnej chway. #it wspara si na ramieniu -aima, gdy ten obserwowa wasny pogrzeb. / -zy to aby nie za du+o6 / zapytaa. / &rzecie+ wikszo! tutaj zebranych nie daaby za ciebie 3unta kakw, gdy +ye. / -+, ludzie od zawsze lubi stwarza! pozory. / -aim odama gazk z drzewa, ktra upada na ziemi. 5 jego stp le+a skrzany pakunek i dwa do! spore toboki, a w nich troch zapasw +ywnoci, dwie butelki wina z paacowych piwnic, uk oraz miecz ojca. *yo to wszystko, co posiada, oprcz ubrania, ktre mia na sobie i dwch no+y. -aim poczu si dziwnie wyzwolony. / 9ylisz, +e ktokolwiek da si na to nabra!6 / spytaa #it. / 7laczego nie6 &o tych wszystkich morderstwach i rebeliach ludzie pragn cho!by wra+enia normalnoci. 2 jeli wystarczy im do tego pogrzeb jednego biednego opryszka, to gra jest warta wieczki. 'dy ucichy ju+ ostatnie d0wiki +aobnej pieni, gocie zaczli opuszcza! cmentarz. Bubert zao3erowa (osey swoje zdrowe rami, ale odmwia, krcc gow. -aim nie mg si powstrzyma! od miechu, odkrywajc now cech charakteru dziewczyny, za ktr ryzykowa wasnym +yciem. %degraa swoj rol w sposb nienaganny, gdy D+yczliwiE skadali kondolencje. $eraz wszyscy w miecie znali ju+ histori o tym, jak nisko urodzony ocali zagubion ksi+niczk przed zdrajcami z &rawdziwego #ocioa i su+c jej, ponis najwy+sz o3iar. awet jeli szeptano o tym, +e moda cesarzowa bardzo przywizaa si do swego wybawcy podczas ich wsplnych eskapad, nikt nie mia jej tego za ze. &rzeciwnie, nowi poddani uznali j przez to za bardziej ludzk. " ko1cu o takich romantycznych uniesieniach piewaj bardowie. (osey gestem nakazaa swojej wicie, by pozostali na miejscu, podczas gdy sama ruszya powolnym krokiem wzdu+ nagrobkw, z gow opuszczon w nabo+nej kontemplacji. astpnie, niby przez przypadek, wesza w zagajnik, zatrzymujc si o kilka krokw od -aima. -aim usiowa dojrze! w niej dziewczyn, ktr niegdy zna, ale utrudniaa to otaczajca j aura krlewskoci. Staa si ju+ symbolem swego urzdu, matk narodu. "tem jej usta wykrzywiy si w grymasie oburzenia / (osey, ktr zna znw staa przed nim. / ie powiniene tak szybko wychodzi! z +ka. 4ekarze mwili, +e min tygodnie zanim znowu bdziesz mg si normalnie porusza!. -aim akurat w tej chwili poczu tpy bl w okolicach brzucha. iestety, oprcz dolegliwoci 3izycznych trapi go jeszcze inny rodzaj cierpienia. / &rzyszedem, +eby si po+egna!. (osey przygryza doln warg. / ie musisz odchodzi!. Bubert ma pomys na zmian twojej to+samoci. &rzyodziejemy ci w lepsze ubrania, zmienimy uczesanie, nie pozna ci nawet wasna babcia. / $o byoby ciekawe, zwaszcza +e mnie tak+e nie byo dane pozna! +adnej z moich bab!. (osey zacza nerwowo przebiera! palcami, nie zwa+ajc na drogocenne sza3irowe piercienie. Spucia wzrok, jakby nie bya ju+ w stanie spojrze! mu w oczy. / 'dyby nie ty, ju+ bym nie +ya. / % ile sobie dobrze przypominam, to ty mnie ocalia. &okrcia gow. / $am w ciemnoci nic nie widziaam. 9iaam zesztywniae rce, serce przepeniaa mi pustka. (u+ prawie poddaam si. . wtedy przypomniaam sobie jak walczye, jak nigdy si nie poddawae. $o dodao mi sil i pozwolio na nowo si pozbiera!. / " jej spojrzeniu pojawi si nowy blask / by to wyraz dumy. / $eraz, cokolwiek si wydarzy, wiem, +e bd moga stawi! temu czoa. $y nie tylko ocalie mi +ycie, -aim. "iesz, mgby zao+y! rodzin. $y i ja... moglibymy ... -aim pokrci gow, po czym delikatnie chwyci j za do1. $eraz jej paznokcie byy starannie wypielgnowane i pocignite lakierem koloru indygo. %durzy go zapach jej per3um, osabiajc jego opr. / ie mog zosta!. 9am tu w miecie zbyt wielu wrogw. &oza tym cesarzowej nie wypada przebywa! w towarzystwie zabjcw, nawet tych w jedwabiach i pomadach. 7rug doni dotkn jej policzka. *ya tak blisko, +e rbek jej sukni opiera si o jego buty. .ch usta spotkay si w pocaunku. (eszcze dugo p0niej rozkoszowa si sodycz jej ust. / 9ogabym wyjecha! z tob. / ,e wzruszenia oczy (osey zaszy mg. / -ho!by na koniec wiata. 9usia j odsun! od siebie, cho! okazao si to najtrudniejsz rzecz w jego +yciu. (edynie wiadomo! tego, przed czym j ochrania nie pozwalaa mu rzuci! si w jej ramiona. / 9asz tu wiele do zrobienia, (osey. %thir potrzebuje swojej cesarzowej. asze drogi prowadz w r+ne strony. &rzynajmniej na razie. -hciaa jeszcze raz obj! -aima, ale opucia rce. 7o oczu napyny jej zy. -aim umiechn si bardzo ostro+nie, wiedzc, +e nawet najmniejszy gest mo+e roztrzaska! mur, jaki zbudowa wok swego serca. &ragn jej, chcia by! z ni i chroni! j, su+y! jej, spenia! ka+d jej zachciank w zamian za szans bycia z ni. 2le byli tak r+ni jak so1ce i ksi+yc. a zawsze ze sob zwizani, a jednak na zawsze rozdzieleni. / 7okd si udasz6 / spytaa. Spojrza w kierunku pnocnym. 'dzie za drzewami zagajnika i za murami miejskimi le+a jego rodzinny kraj. ie wiedzia, co go tam czeka, ale pragnienie, by pozna! wasn histori byo nieodparte. / 9usz znale0! odpowiedzi na kilka pyta1, ale najpierw czeka mnie daleka droga. / 2 jeli nie znajdziesz tam odpowiedzi6 / "tedy bd szuka dalej. (osey signa po 3utrzan mu3k, z ktrej wyja zwitek papierw owinitych czarnym sznurkiem. / "e0 to ze sob. " rodku znajdziesz list +elazny, ktry zapewni ci bezpieczny przejazd, cho! nie wiem, jak daleko siga jego moc. %d tygodni nie otrzymalimy +adnych wieci z pnocnych prowincji. "yl tam oddzia wojskowy, jak tylko znajd na to rodki. / (u+ wyra+asz si jak cesarzowa. / -aim przyj paczk. 9idzy dokumentami znajdowaa si cieniutka ksi+eczka, na pierwszy rzut oka przypominajca pamitnik. / 2 to co6 (osey poo+ya swe donie na jego doniach. / &rzeczytaj to p0niej, jak ju+ bdziesz daleko za miastem. ,najdziesz tam in3ormacje, ktre mog ci si przyda!. 2 jeli nie znajdziesz tego, czego szukasz, obiecaj, +e wrcisz. -aim dotkn ustami jej doni. / %biecuj, moja pani. 2 potem odwrci si i odszed, nie dopuszczajc, by (osey spostrzega dr+enie jego ng. "iatr hula w koronach drzew i rozwiewa mu wosy, gdy szed po dywanie opadych lici. ,mierzch zala niebo purpur. " gasn cym wietle dnia przed -aimem ta1czya #it z rozpuszczonymi wosami. 7otkn zotego talizmanu, zawieszonego na szyi na zwykym skrzanym rzemyku. -hcia si obejrze!, by po raz ostatni ujrze! swoj ukochan, lnice wie+e %thiru i +ycie, ktre zostawia za sob. 2le szed dalej, opuci bramy miasta, za ktrymi gromadziy si cienie. Podzikowaia 2utor pragnie podzikowa! nastpujcym osobom za wsparcie podczas pracy nad t ksi+kA %jcu, ktry wpoi mi mio! do sw. 4ou, ktry pomg urzeczywistni! marzenie. Cddiemu i (oshui za ich mdr rad. Ste>eWowi, *ruceowi, 7a>eWowi, 2drianowi, icko i (anick za inspiracj, jak przynosili mi przez te lata. &rzygody -aima w wiecie -ienia jeszcze si nie zako1czyy. 2by stawi! czoa tajemnicom swojej przeszoci, musi wyruszy! do surowej pnocnej krainy. XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX JON SPRUNG $rylogia -ienia tom II XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX " %thirze zajmowa szczyt a1cucha pokarmowego. ,abjca nad zabjcami, czarny cie1 pord mroku nocy. -aim porzuci to wszystko, by pomc cesarzowej odzyska! tron. 4ecz teraz znw syszy gos przeszoci... &oszukiwanie prawdy o tym, kto stoi za znikniciem i morderstwem jego rodzicw, prowadzi go do krainy podlegej -ieniowi. 7rczony pokusami z $amtej Strony, -aim daje si wcign! w wojn, w ktrej nie chce bra! udziau. S jednak sytuacje, ktrych Syn -ienia nie mo+e zlekcewa+y! i walki, ktre musi stoczy!. " tej bitwie nie wystarczy sia i wprawa, gdy+ nikt nie jest w stanie oprze! si &okusie -ienia.