You are on page 1of 292

JON SPRUNG

Trylogia Cienia tom l


Przeoy
Jarosaw Fejdych
Supsk 2012
Powie t dedykuj mojej oie! Jey!
"ez kt#rej ic z te$o ie "yo"y mo%iwe!
i aszemu syowi! &o$aowi!
kt#ry jest aszym oczkiem w $owie'


ROZDZIA PIERWSZY
Zabjca czai si wrd cieni.
Skryty w mroku okrywajcym strzeliste sklepienie sali,
przeczoga si po krokwiach ponad migoczcymi pomieniami
pochodni. iewidoczny jak wiatr, cichy jak mier!.
" pomieszczeniu pod nim rozbrzmiewaa witeczna muzyka.
#wiat pnocnej imei, dwie setki dam i lordw, wypeniay wielk
komnat $wierdzy %stergoth. &rzez gwar przebija si ostry trzask
bicza. 'wn atrakcj wieczoru by podstarzay gral, rozebrany do
pasa i przywizany do drewnianego prgierza. (ego plecy przecinay
krwawe smugi. &odczas gdy gocie ksicia )einarda rozkoszowali si
wykwintnymi potrawami, jego kat stara si o zapewnienie im godnej
rozrywki.
*icz trzasn ponownie i stary czowiek zadygota. #si+ mia
si tak gono, +e obla winem swoje obszyte gronostajem szaty i +t
sukni bladej, wiotkiej dziewczyny siedzcej mu na kolanach.
,adr+aa, gdy j osusza! jej gorset poplamion serwetk, i
zareagowaa piniciem na co, co wydarzyo si pod stoem.
&rbowaa si odsun!, ale ksi+ tylko zapa j mocniej i jeszcze
goniej si rozemia.
-aim zacisn pici. -zas wzi! si do roboty.
,sun si na kamienn galeri. #ucajc za balustrad, zdj z
barkw skrzan torb i wydoby jej zawarto!. &ewnymi ruchami
zmontowa pot+ny uk z dwch zakrzywionych kawakw toczonego
rogu. %tworzy emaliowan skrzynk i wycign z niej trzy strzay.
.ch groty miay indygowy poysk. $akie pociski, ulubione przez
grskie plemiona wschodniego %stergothu, wybra na specjalne
+yczenie klienta.
,ao+y jeden z nich na ciciw i unis uk. "zi gboki wdech
i przycisn ciciw do policzka. &oczu cisk w +odku. Nerwy.
"ycelowa starannie, biorc poprawk na odlego! i r+nic w
wysokoci. *ladej dziewczynie udao si tymczasem na chwil
uwolni! z lubie+nego ucisku ksicia.
Nie martw si, skarbie. -aim mocniej napi uk. Nigdy ju nie
bdzie ci napastowa.
#iedy wanie mia wypuci! strza, jego cel nachyli si, by
szepn! co do ucha siedzcej obok atrakcyjnej szlachcianki. ,dobne
piercieniami palce bawiy si sznurami pere rozpitymi na jej
gbokim dekolcie. -aim wstrzyma oddech. %dlicza kolejne
uderzenia serca.
Trzy... cztery...
'dy tylko ksi+ si wyprostuje, bdzie stanowi idealny cel.
Siedem... osiem...
%ko -aima byo pewne, rce wolne od dr+enia.
Jedenacie... wanacie...
-o delikatnie musno jego ramiona. ie odrywajc wzroku od
ksicia, ktem oka dostrzeg pobysk srebra.
/ "itaj, kochany / szepna mu do ucha.
&oaskotaa go pod bokiem, ale -aim nie spuszcza oczu z celu.
/ "itaj, #it.
/ "idz, +e szykuje si kolejne nacicie na pasku.
-aim skrzywi si / #it mwia zbyt gono. $o nic, +e
nikt inny nie mg jej sysze!. )ozpraszaa go.
/ (estem zajty. .d0 sobie znale0! gniazdo krlikw, pobaw si z
nimi, zanim sko1cz.
#it przycisna policzek do jego policzka, +eby spojrze! na cel.
" miejscu, w ktrym dotykaa jego skry, poczu delikatne
askotanie, cho! waciwie nie mg odczu! jej dotyku. #osmyk
srebrnych wosw przysoni mu oko. &owstrzyma odruch, by
odsun! go dmuchniciem, wiedzc, +e i tak nic by to nie dao. api
ciciw jeszcze mocniej.
/ #rliki +yj w norkach, nie w gniazdach / powiedziaa. / 2 ty
celujesz zbyt nisko.
/ %dczep si. "iem, co robi.
/ $ra3isz kilka centymetrw poni+ej garda.
-aim zazgrzyta zbami, kiedy ksi+ odwrci si od damy z
perami, by poklepa! po plecach 4irama #orn3elsha, przywdc gildii
kupieckiej. )einard mia pene poparcie gildii, ktrej czonkowie
liczyli na to, +e jego wpywy w stolicy urosn, a oni odetn od tego
kupony.
/ -eluj w serce. 2 teraz zostaw mnie na chwil w spokoju.
#it wskoczya na balustrad z lekkoci motyla. ie bya wysoka,
ale jej ciao mogo speni! 3antazje ka+dego m+czyzny. Szczupa w
talii, lecz z penym biustem, miaa kremow cer z delikatnym
oliwkowym odcieniem. %bcisy strj, z absurdalnie krtk
spdniczk, nie pozostawia wiele dla wyobra0ni. ie robio to jednak
wikszej r+nicy, skoro nikt poza -aimem jej nie widzia.
5trzymujc rwnowag na bosych stopach, cmokna gono.
/ 2 co, je+eli ma kolczug pod t okropn koszul6
/ 'owa ma zosta! nienaruszona / -aim opar podbrdek o
koniec strzay. / ,reszt on nie nosi zbroi. ie cierpi jej ci+aru.
7latego otacza si tyloma +onierzami.
a wszelki wypadek jednak ponownie sprawdzi, czy dobrze
wycelowa. #si+ wci+ nachyla si nad ssiadami. -aim wolaby,
+eby ju+ si odchyli. &alce zaczynay mu drtwie!.
#it obrcia si zrcznie i usiada na porczy.
/ (akby to miao go uratowa!. Sko1czysz wkrtce6 'ono tu. ie
sysz wasnych myli.
/ (eszcze chwil.
#si+ wyprostowa si i rozsiad wygodniej na szerokim
dbowym 3otelu. -aim wypuci strza. " tym samym momencie cel
unis wzrok. Stru+ki wina spyway po podbrdku )einarda, gdy ich
spojrzenia si spotkay.
Strzaa przemkna przez komnat jak nurkujcy jastrzb. $o
by doskonay strza, nioscy pewn mier!. 2le tu+ przed tym, gdy
grot dosign celu, wiato pochodni zamigotao. #ubki na stoach
przewrciy si. $alerze upady na podog. "osy na karku -aima
stany dba, gdy usysza jk 4irama #orn3elsha, przewracajcego si
obok ksicia. iebieskie lotki strzay jeszcze dygotay ponad
szmaragdow brosz spinajc jego konierz.
"ysokie mury komnaty zwielokrotniay echo rozlegajcych si
krzykw. 'ocie gwatownie podnosili si z miejsc8 wszyscy oprcz
#orn3elsha, ktrego zostawili rozcignitego na stole jak wielk
3aszerowan szynk. #si+ zczy donie, a jego +onierze
pospiesznie go otoczyli.
-aim byskawicznie nao+y i wypuci kolejne dwie strzay.
&ierwsza wbia si w lewe oko jednego ze stra+nikw. astpna
przebia guz na tarczy drugiego +onierza i utkwia w jego
przedramieniu. #si+ jednak wci+ pozosta nietknity. -aim
odrzuci uk i pobieg wzdu+ galerii.
#it suna obok niego po balustradzie.
/ 9wiam ci, +e 0le celujesz. 9asz plan zapasowy, prawda6
,acisn zby. (edyn rzecz gorsz od spieprzonej roboty byo
spieprzy! j na oczach #it. $eraz musia ubrudzi! sobie rce, +eby to
naprawi!. Sign za plecy i wycign par no+y suete. %siemnacie
cali stalowego ostrza zalnio w blasku pochodni.
a ko1cu pomostu pojawi si stra+nik. -aim przemkn obok
niego, wystarczajco blisko, by poczu! odr wina. Stra+nik przewrci
si i uderzy o cian, kiedy jego +ycie wycieko przez krwaw szram
na gardle.
&od nimi ochroniarze wyprowadzali ksicia przez tylne drzwi
komnaty. -aim skoczy ponad porcz, przelatujc dokadnie przez
#it. 'dy na moment ich ciaa poczyy si w jedno, od stp do gw
przesza go gsia skrka. ,anim wyldowa, grot wczni rzuconej
przez jednego z +onierzy o centymetry min jego twarz. 7zbany i
talerze posypay si ze stow, kiedy przebiega po blatach na drug
stron pomieszczenia.
/ 5cieka / rzucia #it, unoszc si tu+ nad jego gow.
/ "ic czemu go nie gonisz6 / warkn -aim w odpowiedzi.
Skrzywia si gniewnie, ale posusznie popdzia za ce%em'
-aim otworzy drzwi kopniakiem. #si+ musia zmierza! do
swoich komnat na ostatnim pitrze don+onu, gdzie mgby
zabarykadowa! si, a+ nadejd posiki. 'dyby zd+y, -aim miaby
naprawd zdrowo przerbane. 2le jeszcze nigdy nie spieprzy roboty i
nie pozwoli, by to by ten pierwszy raz.
#orytarz za drzwiami nie by owietlony. ,robi kilka krokw, ale
nagy impuls kaza mu si zatrzyma!. "ahanie uratowao mu +ycie,
kiedy ostrze miecza przecio powietrze tam, gdzie byby wanie jego
kark. -aim kucn i uderzy oboma no+ami. Suete w jego lewej doni
przebi si przez barwn tunik i uwiz w kolczudze pod ni, ale
drugi tra3i w nieosonite miejsce. , mroku wydoby si jk i raniony
stra+nik upad na twarz. -aim wyszarpn no+e i pobieg dalej
korytarzem.
(edyna klatka schodowa prowadzia na wy+sze pitra. Schody
okrcay si w prawo wok kamiennego supa.
-aim ruszy do gry, przeskakujc po dwa stopnie. 'dy stan na
pierwszym ppitrze, usysza brzk zwalnianej ciciwy tu+ przed
tym, jak bet z kuszy przelecia obok jego gowy. )zuci si do przodu i
przylgn do ciany. 'dzie zza rogu doszed go zgrzyt rcznej korby.
%depchn si od muru i pobieg po schodach do gry tak
szybko, jak tylko poniosy go nogi. 'dyby czeka na niego drugi
kusznik, -aim byby martwy jak amen w pacierzu. &rzemkn przez
kolejny 3ragment schodw. Samotny strzelec sta na nastpnym
pitrze, pospiesznie nacigajc korb kuszy 5puci j, gdy zobaczy
przeciwnika, i sign po miecz, ale -aim dopad go, zanim zd+y
wycign! bro1.
&okonawszy prdko reszt schodw, znalaz si na szczycie
wie+y. %statnia plat3orma bya pusta. %ciekajce woskiem wiece w
mosi+nych uchwytach owietlay skrzy+owanie dwch korytarzy.
-aim opar plecy o zimny kamie1 i ostro+nie zajrza za rg, tam gdzie
droga prowadzia do gwnej sypialni. (ak na razie ksi+ z wyjtkow
lekkoci powica +ycie swych ludzi, +eby ratowa! wasny tyek.
7wch stra+nikw pado, dwch zostao. &rzyzwoity wynik. -aim
ostro+nie ruszy korytarzem. 7rzwi do sypialni )einarda wzmocniono
grubymi +elaznymi prtami. %d rodka musiay by! zaryglowane. *ez
ci+kiej siekiery nie mia szans si przez nie przebi!, ale przyszed mu
do gowy inny pomys.
&odszed do jednego z okien w korytarzu. " tej samej chwili
gowa #it i jej ksztatne rami wynurzyy si przez drzwi.
/ 4epiej si pospiesz / zawoaa. / )einard szykuje si do
ucieczki.
-hodna bryza owiona -aima, gdy otworzy okiennice. ,iemia
bya dobrych dwadziecia metrw ni+ej.
/ ie ma dokd ucieka!.
/ iezupenie. (est tam ukryte przejcie, ktre prowadzi poza
mury.
/ -holera: 7laczego wczeniej o tym nie wspomniaa6
/ 2 skd miaam wiedzie!6 (est dobrze ukryte, za wielk ci+k
sza3.
-aim przerzuci jedn nog przez parapet. -zas ucieka. 'dyby
ksi+ wydosta si z twierdzy, nie daoby si go ju+ zapa!.
/ &ilnuj tego przejcia, #it. .d0 za )einardem, je+eli ucieknie. (a
was dogoni.
/ ,robi si.
,nikna za drzwiami. -aim wychyli si przez okno. "ci+ nie
wiedzia, co si stao w gwnej komnacie. "ycelowa przecie+
idealnie. (edyn rad byo szybkie naprawienie bdu i jeszcze szybsza
ucieczka.
#iedy stan na zewntrznym parapecie, dostrzeg zarys
kolejnego okna na tym samym poziomie, oddalonego o jakie
trzydzieci krokw. "ewntrz migotao sabe wiato. " gowie
-aima toczyy si plany ucieczki, podczas gdy jego palce szukay w
murze punktw zaczepienia. 'dy ju+ zaatwi spraw, mgby
zeskoczy! na dziedziniec albo u+y! sekretnego tunelu ksicia. %bie
opcje niosy ze sob du+e ryzyko. "edug pierwotnego planu miao go
ju+ dawno tutaj nie by!8 ka+da upywajca minuta zmniejszaa szanse
powodzenia.
"ielkie ciosane bloki, z ktrych zbudowano zewntrzne mury
wie+y, zapewniay dobr ochron przed maszynami obl+niczymi, ale
te+ posiaday wiele wygodnych uchwytw dla wspinajcego si po
nich zabjcy -aim znalaz pewny chwyt i ruszy po cianie, nie
zastanawiajc si zbytnio, co bdzie dalej. ie cierpia spieszy! si
podczas zlecenia, ale nie mia teraz wyboru. Skupi si wic na
wspinaczce.
*y w poowie drogi, gdy przez jego ciao przebieg nagy
dreszcz. ,amar w bezruchu, przywierajc do kamiennej powierzchni.
#ierowany impulsem unis wzrok. ieb okrywaa gruba warstwa
chmur. ;wiato ogni z dziedzi1ca ta1czyo na sza1cach twierdzy.
ajpierw nie widzia nic. &otem jaki ruch pomidzy blankami.
"strzyma oddech, kiedy niewyra0na sylwetka przemkna ponad
nim / wijcy si ksztat pord mrokw. &rzez jedn straszn chwil
myla, +e to co go zauwa+y, ale natychmiast znikno.
%dczeka kilka sekund, zanim odwa+y si znw oddycha!. -o to
byo6 ie mia czasu do stracenia. &rbujc zapomnie! jak najszybciej
o dziwnej istocie, wyszuka kolejny uchwyt.
&o chwili by ju+ przy oknie do gwnej sypialni. &opchnite
otworzyo si z lekkim zgrzytem, ale nikt w rodku tego nie zauwa+y.
" rodku -aim zauwa+y przejcia prowadzce do kolejnych
pomieszcze1 i pot+ne drzwi do korytarza, ktry przed chwil
opuci. &rzy nich stali obaj ochroniarze, z obna+onymi mieczami,
wpatrujc si w masywne skrzyda, jakby oczekiwali, +e zabjca lada
chwila si przez nie przebije.
#si+ szarpa si z ci+kim podr+nym ku3rem.
/ 5l3an, zostaw te przeklte drzwi i pom+ mi z tym:
(eden ze stra+nikw obrci si w tej samej chwili, gdy -aim
wczogiwa si przez okno. %tworzy usta, by wyda! ostrzegawczy
krzyk, ale nie zd+y. + wystrzeli z doni -aima. <onierz co3n si
o krok i upad na kolana. 'adka rkoje! sterczaa z jego garda, a
struga krwi spywaa po konierzu.
)einard upuci spory worek, ktry brzkn przy uderzeniu o
podog.
/ -o...6
-aim wycign drugi n+ i przeskoczy przez pokj, zanim
ostatni stra+nik zdoa si obrci!. 'dy ten dopiero unosi miecz,
-aim stan ju+ przed nim i prostym pchniciem wbi ostrze
pomidzy jego +ebra. <onierz jkn niemal bezgonie i osun si
na podog.
/ -aim: / zawoaa #it zza jego plecw.
%dwrci si na ugitych kolanach, trzymajc n+ w gotowoci.
,auwa+y odsunit sza3, o ktrej mwia #it, a za ni ziejcy otwr
tunelu. "yszed z niego mody m+czyzna w ksi+cej liberii. 9ia
jasne wosy i krtko przystrzy+on brdk8 w doni trzyma obna+ony
miecz. -aim uskoczy przed nadchodzcym ciosem i uderzy z boku.
-zubek no+a zatrzyma si na jednym z +eber przeciwnika. -aim
przekrci ostrze i wsun je w mikk tkank pomidzy ko!mi.
9+czyzna upad na podog i wyrzzi ostatnie tchnienie.
#si+ przycupn za masywnym o+em z baldachimem.
/ &rosz... / (ego nalane policzki trzsy si jak galareta, gdy
wyciga rce w bagalnym gecie. a jednej doni mia wyra0ne
znami. / 7am ci, co tylko zechcesz.
/ $o prawda. / -aim podszed do niego spr+ystym krokiem. /
7asz.
#si+ mczy si znacznie mniej ni+ jego +onierze. -aim
zostawi zwoki rozcignite na o+u, z krwaw dziur w piersi. ie
udao mu si zabi! )einarda na oczach witecznych goci. (ego
klienci bd musieli zadowoli! si t krwaw jatk. "iadomo!
zostaa przekazana.
-aim odzyska drugi n+ i rozejrza si po komnacie. (e+eli si
pospieszy, mo+e znale0! si za murami, zanim ludzie ksicia
zorganizuj jakikolwiek pocig. ie sdzi, +eby mieli go dugo ciga!.
Skoro ich wadca zgin, bd bardziej zajci ochron dziedzica
)einarda. "edle wszelkich doniesie1, mody lord )obert by
przyzwoitym chopakiem, w niczym niepodobnym do swego
okrutnego ojca. #sistwu wyjdzie to na dobre.
"zrok -aima pad na modego m+czyzn le+cego u wejcia do
tunelu. Sam nigdy nie widzia lorda )oberta, ale otrzyma dokadny
rysopis. 7wadziecia dwa lata, jasne wosy, krtka brdka, niebieskie
oczy. 9odzieniec na pododze zbyt dobrze pasowa do opisu, by mg
to by! przypadek. -aim zakl pod nosem. $o by byo na tyle, je+eli
chodzi o pozostawienie tych ziem nowemu, lepszemu wadcy.
#it wesza przez drzwi z korytarza.
/ ,araz bdziesz mia towarzystwo.
-aim z namysem spojrza w stron otwartego okna.
/.lu6
/ ,byt wielu. 5wierz mi.
/ "ierz. -o si dzieje na zewntrz6
/ "szystkie te paniusie i jegomocie zrobili nieze zamieszanie
na dziedzi1cu. "yjcia s pozamykane, a na murach stoj dodatkowi
stra+nicy. &atrole przeszukuj teren.
/ 2 tunel6
#it umiechna si szeroko.
/ 7u+o stopni, a na ko1cu czeka reszta ochroniarzy ksicia.
)aczej si nie uciesz, gdy zobacz, +e wychodzisz przed ich sze3em.
-aim wytar ostrza no+y o tabard lorda )oberta. ic nie
ukadao si dzisiaj po jego myli. &ozostao mu tylko jedno wyjcie.
)ozbawiona mina #it zdradzaa, +e ona te+ to wie. ie znosi
przyznawa! jej racji, ale wasn mier! znisby pewnie jeszcze gorzej.
%bszed pokj, zdmuchujc wiece, aby pogr+y! komnat w
ciemnociach, ktre rozpraszaa tylko pojedyncza latarnia u wejcia
do tunelu. #roczy wrd rozrzuconych ku3rw i toreb ksicia, ale nie
zwraca na nie uwagi. ,awarto! nawet jednej sakwy mogaby go
ustawi! na kolejny rok, ale by zabjc, nie zodziejem.
-zyja ci+ka pi! zaomotaa w drzwi.
/ 4epiej si pospiesz / rzucia #it.
-aim stara si j zignorowa!. %par si plecami o cian w
najciemniejszej czci pokoju. Schowany wrd cieni zamkn oczy i
oczyci myli. Skupi si na strachu, ktry jak drzazga wbija si w
jego serce. Strach by najwa+niejszy. ,awsze tam by, ukryty pod
warstwami zaprzecze1 i wymwek. -aim nie lubi tego przyznawa!.
9usia jednak wczu! si w swj strach, da! si pochon! uczuciu. a
pocztku myla, +e nie potra3i tego zrobi!. ,byt wiele rzeczy go
rozpraszao. *l by zbyt odlegy. &o krtkiej chwili jednak
wspomnienie wrcio. "spomnienie bardzo stare i pene cierpienia.
Sza!ej"ce pomienie barwiy niebo na pomara#cz i zoto, rzucaj"c
migocz"ce cienie na dziedziniec, na kt$rym pitrzyy si ciaa. %rew
bya wszdzie& zbieraa si w kauac'& p!amia twarz k!cz"cego na
ziemi mczyzny& spywaa po jego piersi szerokim, czarnym
strumieniem.
(jcze...
-aim otworzy oczy, a wtedy ciemno! o+ya.
%toczya go niczym paszcz. ,anim stra+nicy zdoali wywa+y!
drzwi, ukry si ju+ w jej mrocznych 3adach. *y tylko kolejnym
cieniem na cianie. <onierze miotali si po pokoju, jak pszczoy
wyposzone z ula. iektrzy wbiegli z pochodniami do tunelu. .nni
stanli nad zwokami ksicia i jego syna. <aden z nich nie zauwa+y
cienia, ktry wykrad si przez drzwi i pod+y ku schodom.
'dy ju+ si wydosta na zewntrz, wspi si na wysoki
kurtynowy mur i opuci twierdz. )uszy przed siebie, omijajc
drog. &rzy!miony blask ksi+yca oblepia go jak babie lato. 'dy
oddali si o !wier! mili od zamku, uwolni si spod zasony mroku.
9usia oprze! si o pie1 drzewa, +eby nie straci! rwnowagi.
-iemno! przepywaa przed jego oczami, mienic si tysicem
odcieni szaroci i czerni. -o czaio si w oddali, tu+ poza zasigiem
wzroku. ie wiedzia, w jaki sposb przywoywa cienie. 9ia w sobie
t moc odkd pamita8 skrywaa si w jego duszy, gotowa
eksplodowa!, gdy tylko opanowa go gniew lub strach. &rzez lata
nauczy si kontrolowa! te uczucia, ale nigdy do nich nie przywyk.
&o chwili przestao mu si krci! w gowie i noc wrcia do swej
normalnej postaci. &odj marsz przez okryte mg wrzosowisko. #it
plsaa w pewnej odlegoci przed nim. ;piewaa swobodnie
karczemn piosenk. #it nigdy si nie zmieni. ic jej nigdy nie speszy.
2le -aim nie mg podziela! jej wesooci. awet perspektywa
sowitej zapaty, ktr mia wkrtce otrzyma!, nie podnosia go na
duchu. iepokj narasta w nim jak unoszce si 3ale morskiego
przypywu, wcigajc go w nieznan gbin. ,wolni kroku pord
mgie.
&onad jego gow samotna gwiazda przebia si przez zason
chmur. (ak rozbitek chwytajcy si liny ratunkowej, skierowa si w jej
stron i pod+y za wtym blaskiem.
ROZDZIA DRUGI
Josephine wyskoczya z powozu i pobiega do domu tak szybko,
+e obci+ony zakupami lokaj nie mg za ni nad+y!. &oliczki miaa
zaczerwienione od jesiennego chodu.
&rzebiegajc obok kamerdynera =enrika, zrzucia kurtk i nowy
kapelusz, ktry wanie kupia. =enrik podnis je z waciw sobie
zrcznoci.
/ "itamy w domu, panienko. $usz, +e wycieczka si udaa.
/ *yo wspaniale: -zy ojciec jest na grze6 9usz natychmiast si
z nim zobaczy!. 9am niesamowite wieci: 2nastasia ma wyj! za m+
w owy )ok i to za tak eleganckiego m+czyzn. (ego nazwisko
wyleciao mi wanie z gowy, ale jest bardzo wysoki i bardzo
przystojny. -zy wspomniaam, +e jest o3icerem w ;witym *ractwie6
/ ie, panienko. 2le...
&obiega dalej, nie czekajc, a+ sko1czy. %jciec pewnie zaszy si
w gabinecie z ksi+kami i dokumentami. -hocia+ odszed na
emerytur cztery lata temu, dziki swej uprzedniej pozycji w rzdzie
wci+ mia koneksje w wysokich s3erach, za co bya mu ogromnie
wdziczna. &ewnego dnia te koneksje zapewni jej wspaniaego
narzeczonego, takiego jaki przypad w udziale 2nastasii.
(osey zatrzymaa si w p drogi do schodw. (ej uwag przykua
nieznajoma peleryna na mosi+nym wieszaku.
/ =enriku, kto jest z wizyt u ojca6
/ #to z paacu, pani.
/ , paacu6 / )uszya biegiem po marmurowych schodach.
/ ,abroni, by mu przeszkadzano.
%jciec na pewno chciaby si z ni zaraz zobaczy!. 'o! z paacu
mg oznacza! tylko jedno. %jciec w ko1cu wyda j za m+ i to za
kogo ze znakomitej rodziny. Serce o mao nie wyskoczyo z piersi
(osey. &omyle! tylko, obie z 2nastasi mogyby wyj! za m+ w cigu
najbli+szego roku.
" korytarzu mina dygajc pokojwk. ,atrzymaa si na
chwil przed drzwiami gabinetu. ie przypominaa sobie, +eby
kiedykolwiek byy zamknite. )ozejrzaa si, ale pokojwka znikna
ju+ za zakrtem korytarza. *ez zastanowienia przyo+ya ucho do
drzwi. Syszaa niewyra0ne gosy dwch m+czyzn. -zua si troch
winna, podsuchujc, ale nie moga si powstrzyma!. (e+eli go! ojca
przyszed tu omawia! sprawy matrymonialne, dotyczyy one jej
bardziej ni+ kogokolwiek innego. ic jednak nie rozumiaa8 mwili
zbyt cicho.
'osy nagle ustay i (osey odskoczya od drzwi w tej samej
chwili, gdy si otworzyy. "ygadzia przd sukni, robic wszystko, by
wyglda!, jakby dopiero co przysza. 'o! by wysokim m+czyzn,
modszym ni+ si spodziewaa. a piersi szarej opo1czy, pod ktr
nosi i strj tego samego koloru, wyszyto dwa skrzy+owane klucze.
9ia ziemist cer i niespokojne spojrzenie, co tylko wzmogo obawy
dziewczyny. -zy rozmowy nie poszy dobrze6 -zy+by ojciec nie
zaproponowa wystarczajcego posagu6 &ytania cisny si na jej usta.
9+czyzna skoni si sztywno i bez sowa skierowa si ku schodom.
(osey zajrzaa do rodka. %jciec siedzia przy swym wiecznie
zagraconym biurku, opierajc czoo na doni. ;wiato wpadajce przez
otwarte okno odbijao si na jego ysinie, ktr otaczay tylko kpy
siwych wosw na skroniach. $ej zimy mia sko1czy! sze!dziesit
dwa lata. &amitaa jeszcze, jaki by wysoki i silny, gdy ona bya
jeszcze dzieckiem. $eraz spdza wikszo! czasu w gabinecie,
otoczony wspomnieniami wadzy, ktr niegdy sprawowa. &okj by
przytulny i ciepy, ale staruszek owin nogi kocem.
"yprostowa si, gdy j zauwa+y.
/ (osey. ie wiedziaem, +e ju+ wrcia. (ak si uday zakupy6
-zy 2nastasii dobrze si wiedzie6 %powiedz mi wszystko.
/ %jcze / wesza do pomieszczenia i usiada na obitym skr
krzele obok biurka. / #im by ten czowiek6 =enrik mwi, +e to kto z
paacu.
%jciec ucisn jej do1. 9ia zimne, chude palce.
/ $o syn mojego niegdysiejszego przyjaciela. " czasach modoci
obaj bylimy bardzo wpywowi. -zonkowie dworu zabiegali o nasz
uwag i pragnli naszej przyja0ni. 7zisiaj on le+y w grobie, a ja jestem
starcem.
/ "ci+ jeste wielkim czowiekiem. 9ylaam jednak, +e
twj go! przyszed w jakiej... pomylniejszej sprawie.
/ 2ch / dotkn palcem policzka. / 9ylaa, +e przyszed w
sprawie swatw.
&rbowaa si zarumieni!, ale nigdy jako nie nauczya si tej
sztuczki.
/ "iem, to byo niemdre z mojej strony. 9am dopiero
siedemnacie lat.
/ 9asz siedemnacie lat i jeste pikna jak rozkwitajca r+a.
-hciabym mie! dla ciebie narzeczonego, (osey. iestety, wieci nie s
tak radosne. , pnocy nadeszy niepokojce pogoski. % bandytach i
gorszych rzeczach. &osa1cy znikaj, a sytuacja pogarsza si tak+e tu,
w %thirze. -zy zechciaaby uda! si w podr+6
&ytanie zupenie zbio j z tropu.
/ &odr+6 %jcze, nie mog wyjecha! z %thiru. 2nastasia ma
wyj! za m+. $o wanie chciaam ci powiedzie!. 9am by! jej
pierwsz druhn.
/ 9wi powa+nie, (osephine. astroje zmieniaj si szybciej ni+
przewidywaem. Sdziem, +e mo+emy zaagodzi! burz, ale obawiam
si, +e w miecie jest teraz niebezpiecznie.
/ iebezpiecznie6 7laczego6
%dchyli si w 3otelu. agle wyda jej si stary i saby.
/ a #apitolu panuje zamt.
%jciec (osey wci+ posugiwa si starowieckimi sowami,
takimi jak #apitol, mimo +e .mperium imejskie upado stulecia
temu i wszyscy u+ywali nazwy "zgrze iebia1skie.
/ " miecie wybuchaj zamieszki / cign. / 2 praatowi
coraz trudniej je opanowa!. #ilka dni temu o trzy przecznice std
zabito czowieka. 7o! powiedzie!, +e chc, by przebywaa w
bezpieczniejszym miejscu, dopki te problemy nie przemin.
/ (e0dziam po miecie cae popoudnie i nie widziaam nic
niezwykego. 9iasto jest spokojne jak bezchmurne niebo. &oza tym,
2nastasia to moja najlepsza przyjacika. ie mog opuci! jej wesela,
ojcze. ,a nic w wiecie.
/ (osey, moja droga. %biecaem twojej matce, +e bd zawsze o
ciebie dba. 7ziaam te+ z samolubnych pobudek. ie mgbym
patrze!, jak dzieje ci si krzywda. 9asz klucz do mego serca.
&oo+ya do1 na piersi. &od koronkowym stanikiem sukni
wyczuwaa twardy metal naszyjnika. 5klka przed ojcem i zo+ya
donie na jego kolanach.
/ 9atka nie baa si niczego. ie chciaaby, bym ci zostawia.
%dsun nies3orny kosmyk z czoa crki. (ego oczy otaczao teraz
jeszcze wicej zmarszczek.
/ -hciaaby, aby zau3aa memu osdowi i bya mi posuszna.
&rosz, (osey, spakuj si. "ystaraem si ju+
o statek dla ciebie.
/ %jcze, prosz:
/ ie, (osey. $ak postanowiem. &opyniesz do a>arre i
pozostaniesz tam, a+ po ciebie pol. owy egzarcha jest dobrym
czowiekiem i godnym zau3ania, bardziej ni+ ktokolwiek w tych
czasach. ,aopiekuje si tob...
(osey powstaa gwatownie. -aa si trzsa.
/ ie pojad: ie mo+esz mnie zmusi!.
/ "szystko ju+ postanowione. ie k! si ze mn oto, crko.
?zy leciay po policzkach (osephine, kiedy wybiegaa z gabinetu.
" holu mina =enrika, obadowanego pakunkami z powozu.
,atrzasna za sob drzwi do swojego pokoju i stana u stp
zasanego pierzynami +ka, zaciskajc pici. (ak ojciec mg by! tak
okrutny6 7laczego nie rozumia, +e nie mo+e wyjecha!6 &otrzebowali
si nawzajem. ie miaa +adnej innej rodziny, tylko jego. 2 teraz on
chcia j odesa!. -o miaa powiedzie! 2nastasii6
"zia gboki oddech i sprbowaa si opanowa!. ?zy w niczym
nie pomog. 5siada przy toaletce i zacza rozczesywa! wosy
krtkimi, stanowczymi ruchami. 9usiaa si zastanowi!, znale0! jaki
argument, ktry przekonaby ojca. 9usiaa zosta! w miecie.

@@@
Sza!ej"ce pomienie barwiy niebo na pomara#cz i zoto, rzucaj"c
migocz"ce cienie na dziedziniec, na kt$rym pitrzyy si ciaa. )aim
spog!"da pomidzy drewnianymi sztac'etami.
* +usimy i, * wyszepta gos za jego p!ecami.
)'cia si odwr$ci,, a!e jego nogi zamieniy si w kamie#.
-odowaty wiatr c'osta c'opice ciao, przenikaj"c do koci. Na
doniac' mia krew. .ytar je o koszu!, a!e nic to nie dao.
/wiat zadygota i nag!e sta ju na dziedzi#cu. .ysoki mczyzna
osun" si tu przed nim. Strugi ciemnoczerwonej krwi cieky z rany
na jego piersi. 0watowny dreszcz przeszed )aima, kiedy martwy
mczyzna otworzy oczy. Nie mia 1renic ani biaek, ty!ko dwie czarne
ku!e. 2 posiniayc' warg wydoby si szept.
* Sprawied!iwoci... m$j synu.
-aim otworzy oczy. &rzywita go ostry jak brzytwa promie1
ksi+yca, wpadajcy przez szpar w okiennicach. -hodna bryza
owiewaa mu pier, podczas gdy ostatnie wspomnienia snu / obrazy
ognia i mierci / zacieray si w jego mylach. &oprawi si na posaniu
i przez chwil wbija wzrok w su3it, rozwa+ajc, czy powinien wsta!,
czy zosta! jeszcze w +ku.
, ci+kim westchnieniem odrzuci weniane koce i zsun si na
zimn podog. (ego minie budziy si powoli podczas rutynowych
!wicze1A pompek, brzuszkw, grzbietw, stania na rkach. &
godziny p0niej by solidnie spocony. &rzemywszy twarz wod z
ubitego glinianego dzbana stan przed jedynym luksusowym
przedmiotem, jaki posiadaA wysokim lustrem w brzowej ramie.
Barde oczy odwzajemniy jego spojrzenie po drugiej stronie szkaA
odamki granitu gboko osadzone pod gstymi, czarnymi brwiami.
&rzesun doni po torsie, badajc rany. $ylko kilka zadrapa1 i
zaci!, przetarta skra na okciach i grzbietach doni. "ziwszy
wszystko razem, by w lepszym stanie ni+ na to zasugiwa. %kruchy
snu przebiegay wci+ przez jego gow. 7rczyy go sowa ojca.
Sprawiedliwoci. -zy w %stergocie stao si jej zado!6
"ycign ze skrzyni czyst tunik i bryczesy i przeszed do
kuchni. ie liczc lustra, nie zbywao mu na meblach. " kuchni
tylko prosty st z jednym krzesem, sza3ka na ld, may piecyk i
spi+arka. " pokoju nic oprcz szerokiego chodnika i sprztu do
!wicze1 w postaci wypenionych piaskiem workw podwieszonych
pod su3item. ;cian zdobi szkic wglem przedstawiajcy latarni
morsk, autorstwa ulicznego artysty. -zarne wzburzone 3ale uderzay
o skalist podstaw latarni, podczas gdy jej pomie1 m+nie stawia
czoa burzy. " oddali migotay drobne wiata. &rzypominay mu o
#it.
"sun zdarte skrzane buty. ,astanawia si, gdzie teraz jest
#it. &rzychodzia i odchodzia, kiedy jej si podobao. -zasem nie
widzia jej przez wiele dni, innym razem nie mg si jej pozby!. 7o
ko1ca nie wiedzia, czym bya. (ako chopiec uwa+a j za
wyimaginowan przyjacik, ale w miar jak dorasta, a ona nie
znikaa, zacz podejrzewa! co innego. ikt inny nie mia
niewidzialnych przyjaci. 2le ona bya prawdziwa. "iedziaa rzeczy,
ktrych on nie wiedzia i nie mg wiedzie!. $ysice razy ostrzegaa go
przed nadchodzcym niebezpiecze1stwem.
(ego zdolno! do ukrywania si wrd cieni rwnie+ bya dla
-aima zagadk. ,awsze by dobry w unikaniu uwagi innych, nawet
jako dziecko, ale skd wzia si ta moc6 5rodzi si z ni, czy zosta
przeklty6 &rzynosia mu wicej kopotu ni+ po+ytku, bdc kolejnym
okruchem przeszoci, ktr pamita tylko w postaci mtnych
urywkw. 9o+e wola jej nie pamita!.
-aim przypi no+e do pasa i ukry je pod barchanowym
paszczem. %tworzy drzwi, z ktrych zuszczaa si oliwkowa 3arba,
odsaniajc stare pomarszczone drewno. )ozejrza si po korytarzu.
7robna blada twarz przygldaa mu si z drugiego ko1ca, kiedy
zamyka zasuw. "idzia t dziewczynk kilka razy wczeniej,
bawic si o dziwnych porach na klatce schodowej. "osy koloru
siana opaday spltanymi kosmykami na jej chude ramiona. ie
moga mie! wicej ni+ sze!, siedem lat. ,za drzwi, przed ktrymi
staa, dobiegay uniesione gosy. -aim odwrci wzrok i zszed po
schodach.
a dole min brudny hol. *udynek, w ktrym mieszka, mg
kiedy stanowi! przyzwoit rezydencj, zanim caa dzielnica mocno
zubo+aa. $ak czy inaczej, -aimowi odpowiadaa jego lokalizacja, a
tak+e polityka wystudiowanej obojtnoci wobec lokatorw, jak
prowadzi waciciel. 7opki czynsz wpywa regularnie, stary nie
zadawa pyta1.
a ulicy uderzy -aima odr zgniych jaj, morskiego powietrza i
ludzkich odchodw. %mal nie zakrcio mu si w gowie. -hocia+
latem bywao gorzej.
=asady kamiennych budynkw 7olnego 9iasta, gdzie kiedy
bio serce stolicy, przez stulecia kruszay pod wpywem deszczu,
sadzy i cuchncych miejskich oparw. 7zielnica rozrastaa si w tym
czasie na zewntrz i w gr. 7omy wysokie na cztery i wicej
kondygnacji pitrzyy si zowieszczo nad wskimi uliczkami. &o
zwycistwie nad piratami z wysp ?owcw *urzy, jakie pwieku
temu, wielu ludzi wzbogacio si dziki napywajcej ob3itoci dbr i
wynioso si do nowych, wikszych domw na wzgrzu ponad alej
&rocesji. $ak narodzio si 'rne 9iasto, dzisiejszy klejnot %thiru. "
ostatnich latach sytuacja w dolnych dzielnicach jeszcze si pogorszya
na skutek niedoboru +ywnoci i podwy+ek podatkw, z ktrych
musiano opaci! dalekie wojny i kosztowne roboty publiczne, w tym
now katedr powstajc w centrum. ajubo+sze rodziny wyldoway
na ulicy, wyrzucone przez kamienicznikw prbujcych ratowa!
topniejce dochody. #a+dego dnia -aim mija biedakw +ebrzcych
na gwnych ulicach i sprzedajcych swoje dzieci w bocznych
alejkach.
#iedy przeskakiwa nad brudn kau+ przy placu &rzeora,
zauwa+y srebrny rg ksi+yca ponad dachem opuszczonej 3arbiarni.
(ego pozawiatowe pikno, tak odlege, zawsze wypeniao go
dziwnym uczuciem, ktrego nie potra3i dobrze nazwa!. $o byo jak
tsknota za domem, ale domem, ktrego nigdy nie zna.
9ieszka w %thirze od szeciu lat. &ocztkowo zarabia na +ycie
jako najemnik na ziemiach zachodnich. 4ata dorastania spdzi w
rozmaitych kondotierskich dru+ynach, jedn rk zdobywajc srebro,
ktre natychmiast wydawa drug. #trego razu w .senmere robota
nie posza dobrze, polao si wicej krwi ni+ powinno, a jego ekipa
zostaa rozpdzona przez +dnych zemsty mieszka1cw. &rzez
du+szy czas ucieka z miasta do miasta, wci+ ogldajc si za siebie.
7ugie rce sprawiedliwoci nie dosigy go jednak i mg rozpocz!
nowe +ycie.
Skrci w prawo w zauek "+owy i znalaz si wrd pltaniny
uliczek i alejek, zwanej )ynsztokiem. *udynki tutaj zbudowane byy
ze starej, kruszcej si cegy, pokrytej odpadajcym tynkiem.
Spadziste dachy z wysokimi iglicami pokrywaa sadza, a w wielu
miejscach ziay dziury po zrzuconych przez wiatr dachwkach.
)ynsztok by domem wszelkiej maci zodziejaszkw i drobnych
cwaniakw. $rzeba si tu byo mie! zawsze na bacznoci, bo wszystko
mogo si zdarzy! / i czsto si zdarzao.
-aim szed rodkiem ulicy. #ryjcy si w bramach rabusie
chowali si gbiej na jego widok, a kieszonkowcy szukali okazji w
innej okolicy. iejeden raz skropi ten bruk krwi. "ci+ jednak
przechodzc przez t okolic trzyma jedn rk na rkojeci no+a.
$u w %thirze wykona niegdy swoj pierwsz robot. 7alros by
handlarzem artykuw luksusowych, ktry zbankrutowa. #iedy nie
mg spaci! lichwiarzy, ci postanowili zrobi! z niego przykad dla
innych. -aim otrzyma to zlecenie. &rosta sprawa, wej!/zabi!/wyj!,
ale -aim do dzi pamita, jak dr+a tej wiosennej nocy, wspinajc si
na niski mur otaczajcy dom 7alrosa. "szystko zajo nie wicej ni+
pitnacie minut. , krwi kupca na rkach przemkn obok
drzemicego stra+nika, przeskoczy z powrotem przez mur i odszed
w swoj stron. 7osta za to dwadziecia zotych dukatw, co wtedy
stanowio dla niego 3ortun.
Baas za jego plecami sprawi, +e -aim instynktownie si obrci
i odruchowo wysun n+ z pochwy. 5lic przeje+d+a oddzia
kawalerzystw. a ich krwistoczerwonych napiernikach janiao
zote so1ce, symbol ;witego *ractwa / albo te+ )ycerzy Stryczka, jak
nazywano ich +artem z uwagi na sposb, w jaki zgin ich zao+yciel.
" %thirze mwio si, +e to oni naprawd pocigaj za sznurki w
praaturze, ale -aim niezbyt interesowa si polityk. *yo mu
wszystko jedno, kto rzdzi, tak dugo, jak mg liczy! na to, +e
wadcy bd mieli wrogw i +adna ze stron nie zrezygnuje z intryg i
podstpw. " jego bran+y im wicej niepokojw, tym lepszy by
interes. 2 przez ostatnich kilka lat interes by wyjtkowo dobry.
-aim schowa si w bramie warsztatu szewskiego. 5kry n+,
kiedy konni przeje+d+ali obok. iepokoia go obecno! +onierzy w
)ynsztoku o tej porze. &o zmroku mieszka1cw tej obskurnej
dzielnicy zwykle zostawiano w spokoju.
#iedy je0d0cy zniknli z pola widzenia, ruszy w dalsz drog.
9inwszy trzy przecznice dotar do placu -hirrona. ,a dnia byo to
targowisko, w nocy jednak prowadzono tu inne interesy. 2l3onsi i
handlarze narkotykw krcili si pomidzy cokoami potuczonych
marmurowych rze0b. &anny lekkich obyczajw zaczepiay klientw.
a rodku skweru staa masywna drewniana plat3orma, a na niej
wznosi si sza3ot. "isiao na nim pi! cia dorosych ludzi,
przypuszczalnie m+czyzn, ale trudno byo dojrze!. &rzed
powieszeniem zostali spaleni8 ich donie i stopy odrbano, a oczy
wyupano. ikt nie zwraca na wisielcw wikszej uwagi. #im byli6
)abusiami6 'wacicielami6 -zy tylko prostaczkami, ktrzy okazali si
na tyle gupi, by publicznie krytykowa! wadz6 -aim nie zatrzyma
si i szed dalej, ale obraz piciu zmasakrowanych cia na sza3ocie
pozosta w jego gowie.
Skrci w #rawieck. %kna wikszoci domw byy szeroko
otwarte pomimo chodu, rozlewajc na uliczny bruk ciepe wiato
karczm i tawern. 9uzyka 3letw i lutni konkurowaa z brzkiem
kielichw i talerzy.
,atrzyma si przy trzecim domu po lewej. &opkany szyld nad
drzwiami przedstawia trzy krge panie w krtkich spdniczkach. "
$rzech 7ziewicach pono jasne wiato. "ntrze wypenia stukot
drewnianych ku3li oraz brzk cytry i rytmiczne klaskanie
towarzyszce ta1cowi chudej i bladej dziewczyny, okrytej jedynie
splotami swoich dugich rudych wosw. &rzygldali si jej
podchmieleni kupcy i robotnicy portowi. 'rupa +eglarzy / sdzc po
akcencie i smagej cerze, z 2rnossi / piewaa szanty w rogu sali.
-aim przecisn si do baru, za ktrym sta dzisiaj 7u+y %la3.
5miechn si na widok nowego gocia, odsaniajc niepene
uzbienie.
/ "itaj, kole+ko. <auj, +e nie bye tu wczoraj. 9usiaem
wyrzuci! dwch obuziakw zza rzeki. &rzysigam, +e przelecieli
dwanacie krokw zanim walnli w ziemi. #a+dy jeden.
-aim przesun po blacie srebrn monet.
/ (est u siebie6
9oneta znikna, a %la3 wskaza swoim grubym jak kiebasa
paluchem na schody za barem. 9athias, waciciel $rzech 7ziewic,
obsugiwa te+ niektrych spord najwa+niejszych ludzi w bran+y
patnych zabjstw w %thirze. *y ich agentem i porednikiem8
zdobywa zlecenia i przekazywa je najbardziej odpowiedniemu
czowiekowi. 9ieszka nad karczm, jak twierdzi, +eby by! bli+ej
ludzi. ,awsze zgrywa dotknitego, kiedy kto nazywa go skner.
-aim nie rozumia, dlaczego 9athias upiera si, by mieszka! wrd
tych mtw. ,a prowizje, ktre otrzyma w cigu samego tylko
ostatniego roku mgby kupi! wygodny dom w 'rnym 9iecie.
iektrzy chyba nie potra3i porzuci! swoich korzeni, niezale+nie od
tego, jak daleko zajd. -aim nigdy nie mia takiego problemu.
Schody byy nieowietlone. "chodzc na gr, usysza szelest
skry ocierajcej si o drewno na moment przed tym, jak pojawi si
przed nim jaki ksztat. &rzez myl przebiego mu wspomnienie
tajemniczej istoty przemykajcej po blankach wie+y )einarda, kiedy
wisia uczepiony do jej muru. "strzyma oddech. 9omentalnie w
obu jego doniach znalazy si no+e, przycinite nisko do ud, by
ukry! odblask ostrzy. 5gi kolana, gotowy zaatakowa! lub odskoczy!.
" ciemnoci przed nim poruszyy si dwa jasne ksztaty / para
otwartych doni.
/ Spokojnie / powiedzia kto cichym gosem. / 7obry wieczr,
-aim.
/ )ai. / -aim wsun no+e do pochew, ale zostawi je lekko
poluzowane. / (e+eli masz spraw do 9athiasa, poczekam na dole.
)ai zszed o jeden stopie1. Sabe wiato docierajce z gwnej
sali padao na jego twarz, owietlajc krtkie blond wosy i
intensywnie niebieskie oczy. %dziany w czarn skr atwo wtapia si
w mrok panujcy na schodach. ,dobiona srebrna rkoje!
obusiecznego miecza wystawaa nad paskiem. %dblaski stali przy
nadgarstkach, pasie i cholewach zdradzay obecno! innych ostrzy /
)ai syn z liczby broni, ktre przy sobie nosi.
/ ie, wanie sko1czylimy. / 4eniwy ton jego gosu
przypomina -aimowi drzemicego kota, ktry jednak w ka+dej
chwili mo+e pokaza! pazury. / Syszaem, +e dobrze poradzie sobie
na pnocy. )einard i jego stra+nicy zginli na oczkach setki
wiadkw, ale nikt nie potra3i zidenty3ikowa! zabjcy. ieza robota.
-aim ugryz si w jzyk. ie lubi rozmawia! o swojej pracy,
zwaszcza, je+eli kto niepowoany mg co usysze!. %par si o
cian, starajc si sprawia! wra+enie rozlu0nionego.
/ ,lecenie wykonane. $ylko to si liczy.
)ai zszed o kolejny stopie1.
/ $o prawda, ale powiniene uwa+a! na siebie. " miecie
byo ostatnio bardzo niespokojnie.
/ "idziaem skutki na placu.
)ai zamia si krtko. &omimo mikkiego gosu, nie by to
przyjemny d0wik.
/ *anda rabusiw wpada podczas wamania do domu pewnego
duchownego. "szystkich zapano i powieszono. $orturowali ca
rodzin, +eby wydali im ukryt skrzynk z klejnotami. &odobno
odcili palce u stp i ng najmodszemu chopakowi.
%apan 3rawdziwej .iary, kt$ry zoy !uby ub$stwa i czystoci,
mieszka w domu w 0$rnym +iecie z on" i dzie,mi i nikogo to nawet
nie dziwi. !aczego zreszt" miaoby dziwi,4 .ie!kie grzec'y szybko
si zapomina. To te drobne nie daj" ci spa, po nocac'.
/ %czywicie / cign )ai / panitka na "zgrzu
iebia1skim dr+ z przera+enia, +e to pocztek kolejnej rebelii.
-aim skin, prbujc pozby! si wspomnienia o lordzie
)obercie.
/ (e+eli wybaczysz, te+ mam spraw do 9athiasa.
/ (a rwnie+ nie mam czasu na pogaduszld. "yje+d+am z
miasta.
9inli si na schodach, ale )ai obrci si jeszcze.
/ "iesz, -aim. $o nie jest sprawiedliwe.
-aim zatrzyma si u szczytu schodw.
/ -o takiego6
)ai unis do1 i nagle pojawi si w niej n+ do rzucania. -aim
zamar w napiciu.
/ Spjrz na nas. 7wch najgro0niejszych ludzi w miecie. $o my
powinnimy rzdzi!, zasiada! tam w paacu. $ymczasem wadza
nale+y do tych pudrowanych gupcw, ktrzy nie wyr+niaj si
niczym poza urodzeniem. / %czy )ala zawieciy si, gdy mwi.
-aim spojrza na niego bez cienia sympatii. &lotka gosia, +e )ai
pochodzi z mo+nej rodziny, ale roztrwoni majtek przy winie i
hazardzie. ie majc zamanego grosza ani widokw na przyszo!,
podj si zawodu patnego zabjcy. ajwidoczniej tra3i na swoje
powoanie, poniewa+ regularnie wraca po kolejne zlecenia pomidzy
popijawami na ulicy (edwabnej. ,abjstwa w biay dzie1 w dzielnicy
handlowej, ci+arne kochanki utopione w porcie / to bya robota w
jego stylu.
#im w takim razie jeste6 ieznanym bohaterem drczonym
przez koszmary czy tylko wyjtkowo zrcznym bandyt6
-aim szuka sposobu, by uprzejmie zako1czy! rozmow.
/ (est jak jest / powiedzia.
* &ewnie tak. 9iewaj si, -aim. "yje+d+am w cieplejsze strony.
9am tam par spraw do zaatwienia. &orozmawiamy innym razem.
(by nie, pomyla -aim, wchodzc na ostatni stopie1. -zu si
zmczony. -hcia tylko odebra! pienidze i i! do domu. 9o+e
mgby zrobi! sobie urlop. &odszed do jedynych drzwi na pitrze,
zapuka dwa razy, odczeka sekund i zapuka ponownie. %tworzy
drzwi, nie czekajc na zaproszenie.
9athias mo+e i by kutw w stosunkach z innymi, ale nie
+aowa grosza, by urzdzi! swoje lokum jak lordowsk rezydencj.
&odogi w mieszkaniu pokryway rcznie tkane dywany, na cianach
wisiay jedwabne gobeliny ze scenami w orientalnym stylu. -i+kie
meble z poyskujcego drewna nie zostawiay zbyt wiele wolnej
przestrzeni. a marmurowych blatach stay wyszukane rze0by z
brzu.
9athias wszed do salonu przez ukowo sklepione drzwi w
przeciwlegej cianie. 9ia na sobie jaskrawozielony szla3rok
zdobiony malutkimi zotymi +urawiami. *y krpym m+czyzn w
wieku wicej ni+ rednim. ,achowa wci+ wikszo! wosw, ktre
3arbowa na czarno, zostawiajc jedynie siwe pasma na skroni. 9wi,
+e przypominaj mu o tym, co nieuniknione.
/ asz dobry przyjaciel powrci z pnocy:
"ymienili ucisk doni, po czym 9athias zao3erowa
mu krzeso z wysokim oparciem i bez podokietnikw. -aim usiad.
'ospodarz wzi butelk i dwa kieliszki z malachitowego stolika.
/ a bogw u gry i na dole, ciesz si, +e ci widz.
/ *lu0nierstwo, 9at6 " twoim wieku6
/ %wszem. (estem ju+ zbyt stary, +eby przejmowa! si
stanowiskiem #ocioa. -zy to cae ich gadanie kiedykolwiek komu
co przynioso6 ic. 2le nie mwmy o tym. "szystko poszo dobrze,
czy tak6
-aim przyj kieliszek bursztynowej brandy i rozsiad si
wygodniej.
/ &oszo dobrze, chocia+ w tym kraju ci+ko si gdzie w ogle
dosta!. 7rogi s coraz gorsze, a na ka+dym wzgrzu rosn cholerne
rogatki.
9athias opad na 3otel, rozlewajc nieco brandy na swj
kosztowny szla3rok.
/ $en kraj rozpada si jak przejrzay melon. #a+dy wata+ka,
ktry potra3i zebra! tuzin 0le wy!wiczonych +odakw, prbuje urwa!
sobie jaki kawaek. -zowiek prawie tskni za dawnymi dobrymi
czasami imperialnego prawa i porzdku. &rawie.
/ " ka+dym razie, zostaem w %stergocie do! dugo, +eby
posucha! dzwonw na pogrzebie (ego 9ioci, zanim wyjechaem.
9at unis kieliszek.
/ ,a kolejne wykonane zadanie i jednego ajdaka mniej.
-aim pocign yk i odstawi szklank.
/, tego, co sysz, w miecie byy jakie rozruchy w czasie mojej
nieobecnoci.
/ ie miaem z tym nic wsplnego. / 9at poo+y na obwisej
piersi tust, przyozdobion rubinami do1.
/ "iesz, +e nigdy nie zajmuj si takimi rzeczami. $o
niesmaczna sprawa i nieco +aosna. &rzez najbli+szych par tygodni
bdziemy si borykali ze wzmocnion ochron w r+nych miejscach,
ale potem powinno si uspokoi!. ie mog wiecznie pozostawa! w
penej gotowoci, prawda6 (eszcze brandy6
/ %dbior tylko moje nale+ne i nie bd ci wicej zawraca gowy.
9athias umiechn si.
/ $o jest czowiek, ktrego znam. "a+ny jest tylko interes. 2
interes idzie wietnie: / Sign pod siedzenie i rzuci -aimowi pkat
sakiewk. / &i!set dukatw, zgodnie z umow.
-aim chwyci sakw i schowa j pod koszul.
/ ie przeliczysz6
/ ie musz. "iem, gdzie mieszkasz.
/ Susznie. ,dobye sobie niez reputacj, -aim. 7latego myl,
+e jeste odpowiedni osob do wykonania kolejnego zlecenia, ktre
zdobyem.
-aim wsta.
/ $ym razem dziki, 9at. ie interesuje mnie, co zdobye. 2ni
tym bardziej skd.
/ $o niepodobne do ciebie, odmawia! zarobku. . to w susznej
sprawie.
/ ie wtpi. (eszcze jeden kapan, ktry za bardzo kocha dzieci
albo kamienicznik/krwiopijca. ie, dziki. &otrzebuj urlopu. (ak
sam mwie, w miecie jest niespokojnie.
/ 7latego si do ciebie z tym zwracam. "ierz mi, to atwa
robota. 9gby to zrobi! jedn rk z zawizanymi oczami.
/ "olabym tego nie prbowa!.
9at machn lekcewa+co doni.
/ "iesz, co mam na myli. $ylko trzeba to zrobi! szybko.
-aim skierowa si do drzwi.
/ &rzykro mi, 9at.
/ -aim, musisz to dla mnie zrobi!:
,atrzyma si z rk na klamce. 9athias lubi teatralne gesty, ale
tym razem wydawa si naprawd zdesperowany. 2 to nie byo
normalne. a jego twarzy pojawi si niemal komiczny wyraz ulgi,
kiedy -aim co3n si i stan przed nim.
/ -o to za zlecenie6
/ 5sid0, prosz, przyjacielu. (eszcze brandy6
/ ie, dzikuj. &owiedz mi, co to za robota.
/ *ardzo prosta. (eden cel. " 'rnym 9iecie.
-aim odruchowo sign po kieliszek, ktry zostawi
niemal peny na stole.
/ $u w %thirze6
/ $ak, pracowae ju+ przecie+ na miejscu.
/ #to to6
/ Cmerytowany genera. ieprzyjemny typ, z tego, co syszaem.
9a na sumieniu jak znaczn masakr podczas wojny. -hyba na
pnocy, w Cregocie. &ochodzisz z tamtych okolic, prawda6
-aim wbi wzrok w dywan, prbujc ukry! przypyw mieszanych
uczu!.
/ -zemu tak sdzisz6
/ *ez okrelonego powodu. &o prostu masz w sobie co
pnocnego.
-aim spojrza mu w oczy.
/ 9wiem ci ju+. &ochodz z ziem zachodnich.
ie byo to prawd. % ile mg co odtworzy! z poszatkowanych
wspomnie1, jego rodzina +ya kiedy w Cregocie, jednym z
ociennych pa1stw bdcym dawniej czci .mperium imejskiego.
ie chcia jednak, +eby ktokolwiek wiedzia co o jego przeszoci,
cho!by dlatego, +e bya jego osobist spraw.
/ 2 tak. / 9athias zamruga oczami. / ,apomniaem.
/ #ontynuuj.
/ -+, problem tkwi w terminie. ,lecenie trzeba wykona! w
cigu dwch dni.
/ %dpada. "iesz, +e nigdy nie pracuj w popiechu. ,najd0
jakiego zapijaczonego marynarza.
/ -aim, klienta, ktry to zleci, nie wolno rozczarowa!, je+eli
wiesz, co mam na myli. )obota ma by! szybka i czysta. 7latego
potrzebuj ciebie. $ylko tobie mog zau3a!, +e zrobisz to w tak
krtkim terminie.
/ -hciabym ci pomc, 9athiasie, ale jest zbyt wiele rzeczy do
rozwa+enia. Spdziem kilka tygodni, ledzc )einarda, zanim
mogem uderzy!. &otrzebuj czasu, +eby pozna! cel, jego nawyki i
dzienn rutyn. $o samo tyczy si przyzwyczaje1 jego rodziny i
stra+nikw.
9athias podnis si z siedzenia i podszed chwiejnym krokiem
do stojcego pod cian sekretarzyka. &odnis z niego plik papierw
przewizany czerwonym sznurem.
/ $u mam wszystkie szczegyA rozkad dnia, in3ormacje o
ochronie, schematy wntrz, wszystko, czego potrzebujesz. -el
mieszka z nastoletni crk, ale ni si nie przejmuj. 9atka nie +yje.
ie ma stra+y8 jest tylko jeden stetryczay lokaj, ktry sypia jak koda.
$o bdzie najatwiejsza robota w twoim +yciu.
&oda mu plik, ale -aim go nie wzi.
/ #to to wszystko zebra6
/ "splny znajomy. )cz za rzetelno! tych in3ormacji.
/ $o by )ai, prawda6
/ -o za r+nica6 "e0 to po prostu.
/ iech ci szlag, 9at. )ai przyj zlecenie, po czym wyco3a si,
kiedy nadarzyo mu si co lepszego, prawda6 ic dziwnego, +e tak si
przymila. ie, dziki. &asuj.
,robi dwa kroki w stron drzwi. 9athias wycign rk, jakby
chcia zapa! go za rkaw, ale co3n j w ostatniej chwili. ,amiast tego
podsun mu pod nos plik z papierami. -aim zatrzyma si.
/ (ego strata: / rzuci 9at. / "chodzisz, wychodzisz i tysic
dukatw lduje w twojej kieszeni.
/ ie zajmuj si sprztaniem cudzego baaganu.
9athias spojrza na niego z ukosa.
/ 9j drogi, wanie tym si zajmujesz. &rosz, nie zmuszaj
mnie, bym ci baga. 7orzuc poow mojej mar+y. $o kolejne trzysta
dukatw. &otem mo+esz wzi! dugi urlop.
-aim westchn, spogldajc na papiery, ktrymi potrzsa 9at.
ie mg odmwi!8 nie mg zawie! czowieka, ktry pomg mu,
gdy by jeszcze modocianym uciekinierem bez znajomoci i
reputacji. "zi dokumenty.
/ " porzdku. ,robi to. ,atrzymaj swoj mar+. Starzejesz si,
powiniene zacz! myle! o emeryturze.
9athias usiad i poprawi poy szla3roka.
/ ie wiem, co bym ze sob zrobi na emeryturze.
/ #upiby sobie dworek w jakim miym miejscu. <yby
spokojnie.
9at ze miechu o mao nie zakrztusi si brandy.
/ "yobra+asz mnie sobie jako ziemianina w dworku6 ie
wytrzymabym nawet miesica. &owodzenia, przyjacielu. 7o
zobaczenia, kiedy wykonasz zlecenie.
-aim wetkn dokumenty pod tunik. &odszed do drzwi, ale
zatrzyma si tu+ przed nimi.
/ Swoj drog, co to byo za zlecenie, ktre )ai nagle otrzyma6
/ -o6 / 9athias obrci si w jego stron. / 2ch, co w
*elastire. "rci z nogami jak paki i zakurzony niczym +ebrak.
/ *elastire6 a rodkowym wybrze+u bdzie zimno
o tej porze roku.
9athias skin.
/ ,imno i szaro. &oczuje si tam jak ryba w wodzie, nie6
-aim wrci mylami do rozmowy na schodach. -zy
)ai nie wspomina o cieplejszych stronach6 " co on gra6
"ychodzc z $rzech 7ziewic, -aim odruchowo sprawdzi swoje
no+e. ,a kilka godzin miao wsta! so1ce i waciciele tawern
wyrzucali ju+ podchmielonych goci na ulic. -aim chtnie wrciby
do domu i zosta w +ku przez par tygodni, ale mia robot do
wykonania. 7wa dni to zbyt mao czasu.
&oprawi pod tunik plik z papierami i sakiewk, po czym
mocniej nacign paszcz na ramiona. %tuli si nim jak kokonem,
zanim ruszy w powrotn drog przez alejki )ynsztoka.

ROZDZIA TRZECI
Josey o mao nie rozpakaa si po raz kolejny, zanim jej powz
stan przed domem 2nastasii przy placu $or>elli. ie moga przesta!
myle! o rozmowie z ojcem. igdy w +yciu nie czua si tak bezradna.
(edyne czego teraz chciaa, to pomwi! o tym ze swoj najlepsz
przyjacik. *ya pewna, +e wsplnie znajd jakie rozwizanie.
4okaj w podeszym wieku przytrzyma jej drzwi. "rczajc
podbity norkami paszcz jednej z pokojwek i czujc, +e 3utro jest
wilgotne od panujcego na dworze chodu, dopisaa niekorzystne
warunki pogodowe do listy argumentw przeciw wyjazdowi. $o nie
bya dobra pora roku na morskie woja+e. Sam ten argument nie
przekonaby jej ojca, ale zamierzaa przy nastpnej rozmowie z nim
wytoczy! ca bateri powodw, dla ktrych najlepiej by byo, gdyby
zostaa w %thirze przynajmniej do owego )oku.
/ (osey: / )adosny gos 2nastasii rozleg si echem po atrium,
kiedy zbiegaa pospiesznie po schodach. %bie dziewczyny zapay si
za rce i ucaoway w policzki.
2nastasia odsuna si o krok. a jej twarzy malowao si
zmartwienie. ,e swymi zotymi, uo+onymi w agodne 3ale lokami i
oczami niebieskimi jak ocean bya prawdziw piknoci, doskona
niczym posg. (osey czua si przy niej nijaka8 miaa zbyt blad cer,
zbyt ciemne i cienkie wosy.
ciemne i cienkie wosy.
/ -o si stao, (osey6 -hod0.
(osephine daa si zaprowadzi! do przylegajcego do atrium
salonu i posadzi! na mikkiej kanapie przykrytej wyszywanymi w
zielone licie poduszkami.
2nastasia ucaowaa j ponownie.
/ -o ci trapi, (osey. %powiedz mi.
&osusznie opowiedziaa jej o planie ojca. 4edwie zdoaa
sko1czy! i znw wybucha paczem.
&rzyjacika podaa jej chusteczk.
/ $o po prostu niesprawiedliwe. " %thirze jest zupenie
bezpiecznie. "ybacz, (osey, ale obawiam si, +e twj ojciec mo+e ju+
nie myle! zbyt jasno. "iesz, jacy s starzy ludzie. "idz duchy w
ka+dym ciemnym kcie.
/ "iem. 2le co bym nie powiedziaa, on i tak mnie nie sucha.
ie wiem, co robi!. 7latego chciaam z tob porozmawia!. 9usisz mi
pomc, 2nastasio. ie mog opuci! twojego wesela. $o mia by!
najszczliwszy dzie1 w moim +yciu:
/ 9usisz na nim by!: / 2nastasia sama bya bliska ez.
/ *d / zapewnia j (osephine. / %biecuj. 2le potrzebuj
jakiego planu. %jca nie przekonaj proby.
/ 9ogaby zosta! ze mn. *iorc pod uwag, ile trzymamy
stra+y, ten dom jest niemal 3ortec.
/ ie wiem, czy ojciec by si na to zgodzi. ,awsze bardzo si
troszczy o moje bezpiecze1stwo. #iedy mieszkalimy w a>arre,
zewszd otaczali nas stra+nicy. -zasem miaam wra+enie, +e si przez
nich dusz.
/ 2le ziemie zachodnie s zupenie dzikie. $o jest %thir8 tu jest
cakiem inaczej.
/ "iem. $ylko nie potra3i przekona! o tym ojca.
2nastasia cisna jej do1.
/ ie przejmuj si, kochanie, znajdziemy jakie wyjcie.
Signa do wisiorka na szyi (osephine. *y ze zota
i mia ksztat starowieckiego klucza.
/ ,awsze bardzo mi si podoba. (est naprawd pikny. &rosty,
ale elegancki.
/ $ata da mi go na czternaste urodziny. $o moja ulubiona
bi+uteria.
/ "iem. ie nosisz niczego innego.
/ %jciec mwi, +e to klucz do jego serca, +e dziki niemu
mogabym mie! wszystko, czego zapragn, i jeszcze wicej. -zasem
tata jest najmilszym i najwspanialszym czowiekiem na wiecie. 2ch,
jakbym chciaa, +eby przesta si zamartwia! i pozwoli mi tu zosta!
do twojego lubu:
/ a pewno si uda, (osey. "iem: &jdziemy do bazyliki i
pomodlimy si o to.
(osey otara zy chusteczk.
/ ie wiem, czy tym razem modlitwy co pomog. $o powa+na
sprawa. / ,auwa+ya ura+on min przyjaciki, wic natychmiast si
poprawia. / &rzepraszam. (estem po prostu przygnbiona. -hod0my
do bazyliki.
#iedy szykoway si do wyjcia, lokaj pojawi si w drzwiach.
/ "ybacz, pani. &rzyby go! do pani.
/ "pu! go. $o musi by! 9arkus / zwrcia si do (osey. /
&rzychodzi codziennie, odkd ogosilimy zarczyny. (est taki
romantyczny. &odoba ci si6 &owiedz szczerze.
(osephine ucisna j i rozemiaa si. &rzyjemnie byo
porozmawia! w ko1cu o czym innym.
/ (est idealny. *dziecie razem bardzo szczliwi.
2nastasia zachichotaa.
/ 9arkus jest prawie rycerzem, wiesz6 o, prawie. 7rugi pre3ekt
to wysoka ranga, a wkrtce awansuje. (estem o tym przekonana.
%bie dziewczyny obrciy si na d0wik ci+kich krokw "
drzwiach stan wysoki m+czyzna.
/ 9arkus: / 2nastasia podbiega do niego i ucisnli si pod
brzowym popiersiem jednego z jej synnych przodkw. &o chwili,
jakby dopiero teraz przypomnieli sobie o obecnoci (osey, rozdzielili
si i usiedli obok niej na kanapie.
/ 5wielbiam ten mundur. / 2nastasia pogadzia okrg
wyha3towany na jego piersi. / (este w nim taki przystojny.
9arkus umiechn si, odsaniajc dwa rzdy rwnych biaych
zbw. iedawno zacz zapuszcza! wsy i bokobrody w wojskowym
stylu. (osey zmru+ya oczy, prbujc wyobrazi! sobie, jak wygldaby,
gdyby zapuci te+ bujn brod. " sposobie, w jaki na ni patrzy byo
co, co powodowao, +e czua si nieswojo.
/ 2 co ty mylisz6 / zapyta. / "ygldam elegancko6
Spucia wzrok.
/ $ak, bardzo.
2nastasia poklepaa j po kolanie.
/ *iedactwo. (ej ojciec chce odesa! j z miasta. &rbujemy
wymyli!, co zrobi!, +eby moga zosta!.
/ %desa!6 / "yraz szczerej troski w jego gosie poruszy (osey.
*y! mo+e nie powinna czu! si przy nim skrpowana. / , jakiego
powodu6
7ziewczyna starannie zo+ya wypo+yczon chusteczk.
/ 9wi, +e w %thirze nie jest bezpiecznie. <e wybuchaj
rozruchy i +e kto nawet zgin.
/ $o straszne: / zawoaa 2nastasia. / -zy to prawda, 9arkusie6
/ %ch, nie ma powodw do obaw. 9ieszka1cy 7olnego 9iasta
bez przerwy skacz sobie do garde, jak wcieke bestie, walczce o
ochap misa. "ikszo! atakw miaa miejsce wanie tam.
/ "ikszo!6 2le nie wszystkie6
9arkus strzepn pyek z klapy munduru, dajc do zrozumienia,
+e zagro+enie jest znikome.
/ -zasami poruszenie przelewa si za alej &rocesji, ale nie
powinnycie si tym martwi!. (estecie tu bezpieczne jak owieczki w
zagrodzie.
(osephine nie bya pewna, czy podoba jej si to porwnanie, ale
umiechna si uprzejmie.
/ 9am nadziej, +e uda mi si przekona! o tym ojca.
/ 9am wietny pomys / powiedziaa 2nastasia.
/ 9arkus mgby odprowadzi! ci do domu i powiedzie!
twojemu ojcu to samo, co nam. $o na pewno by go uspokoio. "
ko1cu 9arkus jest o3icerem ;witego *ractwa.
/ ,robiby to dla mnie6 / zapytaa (osey. $roch niepokoia j
myl o tym, +e miaby jecha! z ni do domu, ale szansa na zostanie w
%thirze bya du+o wa+niejsza.
9arkus wsta i potrzsn gow.
/ &rzykro mi, ale nie mog. 9am wa+ne sprawy dzi popoudniu.
,atrzymaem si tylko po to, by przypomnie! 2nastasii o tym, +e
jestemy umwieni na kolacj p0niej wieczorem.
2nastasia podniosa si, by uciska! go na po+egnanie.
/ &amitam o tym. 9aya przygotuje dla nas co specjalnego.
/ "spaniale. / 9arkus skoni si (osephine i delikatnie ucaowa
2nastasi w policzek. / 7o zobaczenia.
(osey zostaa w salonie, kiedy przyjacika odprowadzaa go do
drzwi. Syszaa jeszcze, jak si +egnali, potem stracia ich z oczu.
9ino kilka minut, zanim 2na wrcia. (ej oczy byszczay z radoci.
/ -zy+ on nie jest wspaniay6 (estem taka szczliwa. -zuj
jakbym unosia si wysoko ponad caym wiatem.
(osephine uciskaa przyjacik i wymruczaa sowa, ktre ta
chciaa usysze!. ie moga pozby! si podejrzenia, +e sprawy
pomidzy m+em i +on nie bd si ukaday tak cudownie po
lubie. 9arkus w towarzystwie zachowywa si odpowiednio, ale jego
surowe maniery nie mogy odpowiada! 2nastasii, ktra bya dam
skromn i wytworn. ,achowaa jednak swoje obawy dla siebie.
2nastasia bya zakochana po uszy i nie miao sensu psu! teraz jej
szczcia. &onadto (osey zastanawiaa si, czy sama nie jest po prostu
odrobin zazdrosna, +e jej najlepsza przyjacika wychodzi za m+,
podczas gdy ona wci+ czeka na m+czyzn swoich marze1.
(ednym uchem przysuchiwaa si radosnej paplaninie na temat
wizyt u krawcowej, wyboru orkiestry i innych weselnych
przygotowa1. " odpowiednich momentach kiwaa gow i wydawaa
z siebie uprzejme pswka, ale mylaa przede wszystkim o wasnych
problemach. ,a dwa dni mia odpywa! jej statek. ie moga czeka!,
a+ znajdzie niepodwa+alny argument. 9usiaa jeszcze dzi
porozmawia! z ojcem.
(((
)al obserwowa ich spod pomnika cesarza $roniegera, stojcego
na rodku placu $or>elli. "ysoki o3icer stra+y i crka szanowanego
polityka caowali si na schodach rezydencji. &re3ekt obiema do1mi
zapa zgrabne poladki dziewczyny. " biay dzie1. )al umiechn
si8 wkrtce ta historia bdzie na wszystkich jzykach w 'rnym
9iecie.
Sam nie rozumia powszechnej 3ascynacji mioci. %ch, nigdy
nie gardzi towarzystwem kobiet, zwaszcza takich, ktrych wzgldy
moga zdoby! pena sakiewka. $a blondynka bya niczego sobie, ale
nie miaby czasu na nic, co trwaoby du+ej ni+ jedn noc. -hocia+
kiedy wykona ju+ swoj prac, mgby rozejrze! si za godn
towarzyszk dla modego czowieka z perspektywami na wybitn
karier.
9arkus w ko1cu po+egna ukochan. )ai pod+y za nim w
bezpiecznej odlegoci. ;ledzenie pre3ekta w jego purpurowym
paszczu na szerokich ulicach "zgrza %b3itoci byo najatwiejsz
rzecz pod so1cem.
"idoki i odgosy 'rnego 9iasta nie rozpraszay go ani troch.
7orastajc, zakosztowa wszelkiego rodzaju luksusu i zbytku, jakie
mo+na byo kupi! za pienidze. <ycie )ala pewnie uo+yoby si
inaczej, gdyby jego ojciec do+y waciwego wieku, ale przeszkodzi
temu los, przynoszc wieci od pewnego kupca z 2rnossi. %ba statki
jego ojca znikny podczas sztormu przy wybrze+u B>ekish. ikt si
nie uratowa. " jednej chwili )ai z chopca sta si bogaczem.
Sprzeda udziay w spce handlowej i kupi wielki dom. ,aprzyja0ni
si z crkami i synami najwietniejszych rodzin stolicy. "ydawa sute
przyjcia, ktre trway po kilka dni. -ieszy si +yciem, jakiego zawsze
pragn. 2+ w ko1cu pienidze si sko1czyy i wkrtce osaczyli go
lichwiarze. ,apo+yczy si, by utrzyma! dotychczasowy poziom +ycia,
a potem po+ycza znowu, by spaca! poprzednie dugi. ,anim
zrozumia, jak gboko si pogr+y, byo ju+ za p0no.
,nale0li go pijanego w sztok w tylnej sali jakiej speluny w
7olnym 9iecie. &iciu barczystych m+czyzn posadzio go ze
zwizanymi rkami na rozklekotanym krzele./ &an 2yes nie jest z
ciebie zadowolony / powiedzia grubym gosem najwikszy z nich. /
"ydajesz jego pienidze, jakby szcza i od p miesica nie widzi,
+eby oddawa.
7rugi ze zbirw wycign n+ o ostrzu tak dugim, +e
przypomina niemal miecz.
/ ie jest mdrze denerwowa! pana 2yesa. $eraz my odbierzemy,
co jeste mu winien.
)ozcili jego ubrania i przetrzsnli je, ale )ai tylko si mia,
zbyt pijany, +eby martwi! si o wasne +ycie.
9+czyzna z wielkim no+em opar czubek ostrza pomidzy
nogami )ala i szepn mu do ucha.
/ (e+eli nie masz pienidzy, musisz zapaci! inaczej.
7ali mu prosty wybrA albo zginie, albo odda swemu
wierzycielowi drobn przysug, ktra wyrwna rachunki.
9usia tylko kogo zabi!.
%wa DprzysugaE zmienia )ala na zawsze. 4k, kiedy wamywa
si w rodku nocy do cudzego domu8 gsia skrka, ktra pojawia si,
gdy zobaczy sw o3iar pic w swoim +ku8 3ala eu3orii, ktr
poczu, gdy wbi n+ w mikki brzuch nieszcznika. (k konajcego
by dla niego niczym witeczny hymn, ogaszajcy pocztek nowego
+ycia, uwalniajcy go od wszystkich wizi, jakimi sptao go
spoecze1stwo, obojtne na jego pragnienia i potrzeby. $amtej nocy
wkroczy do wiata, w ktrym w jego doniach spoczywaa wadza nad
+yciem i mierci. igdy wicej nie zatskni za swym dawnym
+ywotem.
$ymczasem pod+ajc za 9arkusem przeszed przez stare
=orum. &opoudniami wypeniay je stragany ulicznych sprzedawcw
i leniwi spacerowicze. %krzyki straganiarzy wznosiy si ponad
szmerem tumu. 9arkus par przed siebie niczym szar+ujcy byk, nie
ogldajc si na boki. 4ekcewa+enie niebezpiecze1stw, maych czy
wielkich, czyhajcych w miecie byo przywilejem o3icerw ;witego
*ractwa. &re3ekt nie ustpowa drogi nawet przeje+d+ajcym
powozom.
a widok grupy m+czyzn w krwistoczerwonych paszczach,
wychodzcych z kupieckiego namiotu, )al ukry si za jednym ze
stoisk. 9+czy0ni rzucili jakiego czowieka na bruk przed namiotem
i zaczli go okada! biczami. -zowiek ten okryty by jedynie
strzpami czego, co musiao by! kiedy eleganckim strojem. &o ziemi
potoczya si jego okrga czapka. *iczownicy otoczyli go
/ )al dostrzeg teraz, +e to waciciel namiotu / i kontynuowali
bezlitosn chost, podczas gdy jaka wychuda kobieta, pewnie jego
+ona, zaamywaa rce i szlochaa, patrzc na to. -zym zawini ten
czowiek6 )ai nawet nie zgadywa. $o mogo by! waciwie cokolwiekA
mo+e oszukiwa klientw, a mo+e zaniedba obowizku powieszenia
w swoim sklepie wizerunku praata. &odobnie jak ;wite *ractwo,
*iczownicy stanowili prawo sami dla siebie i odpowiadali jedynie
przed #ocioem.
)al omin ich i pod+y za swoim celem, ktry tymczasem
znalaz si ju+ po drugiej stronie =orum i szed w stron dzielnicy
witynnej. &re3ekt kierowa si do oddalonego o kilka ulic &anteonu,
dawniej siedziby poga1skiego kultu. "szed do rodka przez
3rontowe drzwi o pot+nych skrzydach z brzu. )ai tymczasem
obszed budynek i podszed do bocznego wejcia, omijajc stosy
mieci w wskiej alejce. *ez trudu otworzy prosty zamek czubkiem
no+a. "ejcie prowadzio do przepenionego magazynu. &rzez
kolejne drzwi po drugiej stronie pomieszczenia dobiegay niskie nuty
chralnego piewu. )ai zatrzyma si na chwil, grzebic w du+ej
werniksowanej sza3ie. "yj z niej bia sutann i wcign j przez
gow. &rzez ramiona przewiesi sobie czerwon stu, wyszywan w
zote krgi. 5miechn si sam do siebie i przelizgn si przez
drzwi prowadzce do wntrza kocioa.
#oliste mury &anteonu sklepiay si ponad gwn komnat.
*udynek stanowi architektoniczne arcydzieo
i pamita czasy imperialnej wietnoci, kiedy +adna potga nie moga
rwna! si z ime. &rzez otwr w su3icie wpadao do rodka wiato
dnia / by to kolejny dowd poga1skiej przeszoci wityni.
9odlitewne dywaniki ukaday si w rwne rzdy na uo+onych w
czerwono/bia szachownic kamieniach posadzki. #apani wraz z
zastpami swych akolitw przechadzali si pomidzy wiernymi,
koyszc rytmicznie kadzielnicami i mamroczc pacierze.
)al nacign kaptur na gow i pod+y za grup starszych
kobiet w czarnych chustach, ktre ze spuszczonym wzrokiem
obchodziy stacje na obwodzie wielkiej komnaty. &o chwili
zatrzymay si przed gbok nisz, skrywajc szar kamienn statu
jakiego witego. ,aciskajc mocno donie, zaczy szepta!
modlitwy, wzbudzajc w )alu najwy+sze obrzydzenie. 'dyby ktra z
nich odwa+ya si tylko podnie! wzrok, ujrzaaby marmurowy cok
posgu, ktry sta w tej kapliczce przed nadejciem &rawdziwej
"iary. *y! mo+e bya to podobizna $orima, &ana *urzy, albo Bisu,
bogini mioci i mdej poezji. % ktregokolwiek z dawnych bogw by
nie chodzio, jego lub jej imi zostao usunite z marmuru, jak gdyby
nigdy nie istniao. )al umiechn si pogardliwie. Szkoda, +e ludzi
nie da si usuwa! tak atwo jak bogw. (ego praca byaby o wiele
atwiejsza.
#iedy starsze kobiety poczapay do kolejnej stacji, )al kucn
obok 9arkusa, ktry klcza w ostatnim rzdzie, modlc si ze
zo+onymi do1mi.
&re3ekt ledwie si na niego obejrza.
/ 7zikuj, ojcze. (a tylko... / ,acz, ale nagle go rozpozna. /
)al6 a *oga: -zy ty nie uznajesz +adnych witoci6
)al rzuci okiem na masywn rze0b przedstawiajc &roroka
&rawdziwej "iary. 4ord &hebus, ;wiato! ;wiata, wznosi si ponad
wysokim otarzem na ko1cu nawy. %dziany by w proste chopskie
szaty, ale z jego okrwawionego czoa wybiegay lnice promienie
odlane z czystego zota.
/ ,aczn si przejmowa! *ogiem, kiedy on zacznie si
przejmowa! mn.
9arkus rozejrza si.
/ #to mo+e ci zobaczy!.
)al pomyla o tym, zanim do niego podszed. ikt inny nie
mg dosysze! ich rozmowy.
/ ie sdz. $e owieczki za bardzo si niepokoj o zbawienie
swoich dusz. $yle tych modw, pomylaby, +e armia -ieni stoi pod
bramami, co6 2lbo stary krl 9ithraF powsta z grobu wraz ze swoj
wit.
&ochwa miecza 9arkusa zazgrzytaa o posadzk, kiedy zmieni
pozycj. &orusza si bardzo zwinnie jak na tak pot+nego
m+czyzn.
/ -o tu robisz6
/ Skadam tylko ostatni wizyt. 7omylam si, +e nie syszae
jeszcze najnowszych wieci6
/ (akich6
/ "asz wielki mistrz zosta aresztowany.
/ , jakiego powodu6
)al zo+y donie, jakby zamierza si modli!.
/ ,drada. &od+eganie do buntu. "szystko jedno. asz
dobroczy1ca upewni si, +eby nigdy wicej nie ujrza wiata dnia.
/ ie mylaem...
/ $o twj problem, 9arkusie. igdy nie mylisz. 2le skoro gowa
twojego zakonu nie bdzie ju+ zawadza!, droga na szczyt jest otwarta
dla modych i zdolnych. 2 zwaszcza tych, ktrzy maj przyjaci w
)adzie Clektorw.
9arkus wzi gboki oddech.
)al da mu chwil na zastanowienie.
/ -zy wszystko jest przygotowane6 / zapyta.
/ %czywicie. &lan jest prosty. 7otr tam godzin po zmroku.
Sygna...
/ .lu ludzi przyprowadzisz6
9arkus rozejrza si, a w jego jasnoniebieskich oczach pojawi
si cie1 irytacji.
/ 9am umwionych kilku chopakw, tak jak mwie.
iektrzy z nich s mi winni pienidze, a jeden stara si o awans, +eby
mc wyprowadzi! si od matki. ,robi, co powiem, bez +adnych
pyta1.
/ 2 potem6
/ ie puszcz pary z ust.
/ 4epiej, +eby tak byo. asz patron nie wybacza bdw. (e+eli
ktry z nich pinie swkiem...
/ "iem, co robi.
)al nachyli si nad pre3ektem i praw rk uj go pod okie!.
4ew do1 przycisn do jego boku tak, by nawet przez paszcz i
kolczug poczu ukucie trzymanego w niej sztyletu. 9arkus sapn
gniewnie, ale nie poruszy si.
)al zni+y gos do najcichszego szeptu.
/ &osuchaj mnie. ie musisz si przejmowa! sze3em. (e+eli to
spieprzysz, sam obedr ci ze skry. )ozumiesz6
9arkus skin i )al puci go. Sztylet znikn w rkawie. 9arkus
zapa si za bok i wbi oczy w podog. ,acisn wargi. "yra0nie nie
przywyk do tego, by traktowano go w taki sposb, ale musia w ko1cu
poj!, czego wymaga sytuacja. <ycie ich obu od tego zale+ao.
/ "e0 wicej ludzi / powiedzia )al.
&re3ekt wzruszy ramionami.
/ &otrzebowabym na to wicej pienidzy. *o+y +onierze nie s
tani.
)al chcia si rozemia!, ale nie da tego po sobie pozna!. Sign
pod sutann. 9arkus zesztywnia i sign ku rkojeci miecza.
)ozlu0ni si jednak, gdy )ai poda mu ci+k sakiewk.
,abjca wsta i opar do1 o jego rami. "yglda teraz zupenie
jak kapan udzielajcy pouczenia jednej ze swych owieczek.
/ &amitaj, 9arkusie. <adnych bdw. <adnych wpadek.
/ ie martw si. *dziemy dokadnie o chwil za p0no, by ich
uratowa!.
/ 2 zabjca6
,owrogi grymas wykrzywi twarz pre3ekta.
/ iestety, zginie podczas prby ucieczki.
/ 7oskonale.
-hwil p0niej )al by ju+ na zewntrz i zmierza w stron
domu. 9usia zaj! si swoimi wasnymi przygotowaniami. &rzy
zachodniej bramie czeka na niego ko1 podstawiony przez kancelari
)ady Clektorw. "ierzchowce na zmian miay oczekiwa! przy
ka+dym zaje0dzie i garnizonie po drodze. (utro wieczorem zacznie
realizowa! plan, ktry przyniesie mu spenienie najwikszych
ambicji. "zniesie si wy+ej ni+ kiedykolwiek nio si jego
nieboszczykowi ojcu. "krtce bd go nazywa! najstraszniejszym
czowiekiem w stolicy, a jedyny powa+ny rywal do tego tytuu, jakiego
mia, zginie.
(utro wieczorem -aim, ulubieniec 7olnego 9iasta, bdzie
martwy.
ROZDZIA CZWARTY
Kit pojawia si, kiedy -aim szed wanie wsk ciemn alejk
pomidzy dwoma rzdami domw " jednej chwili by sam, bacznie
wygldajc ukrytych niebezpiecze1stw, a w nastpnej sza obok niego.
-zy raczejA kwitowaa obok8 jej drobne stopy nigdy nie dotykay ziemi.
/ "itaj, #it. 'dzie si znw wasaa6
/ (a si nie wasam, kochany. -zasem przemykam tu
i tam, a czasem zatrzymuj si, by popatrze! jak stonoga tka swj
kokon. -zy wiedziae, +e to robi6 $o niezwyke: 2le nigdy, nigdy si
nie wasam. 2 tym razem akurat zajmowaam si twoimi sprawami.
%dwrcia si tak, +e wisiaa teraz przed nim gow w d. ic
sobie nie robic z grawitacji, jej dugie srebrne wosy spyway na
szczupe ramiona. &atrzc na niego, zamrugaa obuzersko
3iokowymi oczami, jakby prbujc powstrzyma! si od chichotu.
&ierwszym wspomnieniem -aima byy wanie te oczy,
spogldajce na niego ponad brzegiem koyski. #it twierdzia, +e
szukaa wtedy modszego braciszka i tra3ia na niego, ale nie wiedzia,
czy mo+e jej wierzy!. iezale+nie od tego, czy istniaa naprawd, czy
tylko j sobie wyobrazi, bya najbardziej interesujc osob, jak
kiedykolwiek spotka. "ydawao si, +e bya wszdzie i widziaa
wszystko. &otra3ia wznie! si w niebo tak wysoko, +e traci j z oczu,
albo zanurzy! si pod powierzchni ziemi i przynie! stamtd
opowieci o tajemnym +yciu nornic i robakw. &o tym, jak -aim
straci rodzicw, #it bya jedyn rodzin, jaka mu pozostaa. (e+eli
byy czasy, na przykad w trudnym okresie dorastania, +e odpycha od
siebie wszystkich innych, #it zawsze postpowaa tak, jak sama
chciaa. ic nie mogo zmieni! jej zdania, gdy co postanowia. &od
tym wzgldem byli bardzo podobni, ku jego cigemu utrapieniu.
/ "ybacz. / Skrci w jedn z licznych krtych i
pozbawionych nazwy uliczek 7olnego 9iasta. &owoli zapada zmrok.
/ -+ to za sprawy, moja pani6
9ina go para pijanych marynarzy. (e+eli nawet wydao im si
dziwne, +e mwi sam do siebie, nic nie powiedzieli, ale wymienili
ciche uwagi, gdy ju+ oddalili si o kilka krokw. -aim przygryz
wewntrzn stron policzka i postara si zignorowa! wierzbienie w
palcach.
/ Bubert zmierza do "inoroli / oznajmia #it.
-aim dotkn piersi w miejscu, gdzie opasa sakiewka
wybrzuszaa jego koszul.
/ 7obrze. $am wanie id.
/ ie jest sam.
/ aprawd6
/ &rzyprowadzi ca band zbirw. "ikszo! wyglda na
wczgw, ale niektrzy mog sobie nie0le radzi!, jeden z nich jest
wydziedziczonym synem al3onsa.
-aim umiechn si. %dkd rozpocz swoj obecn karier, #it
staraa si mu pomaga!. 9usia przyzna!, +e potra3ia wietnie oceni!
ludzkie zdolnoci. "ystarczyo, +e spojrzaa na kogo i wiedziaa ju+,
co ukrywa przed innymi. %calio mu to skr tyle razy, +e nie by w
stanie policzy!. &roblem tkwi w tym, +e nie mg liczy! na #it
zawsze, kiedy jej potrzebowa. 9iaa irytujcy zwyczaj zostawia! go
czasem na wiele dni, a potem, co byo nawet bardziej denerwujce,
wraca! z wiedz o rzeczach, o ktrych ani ona, ani nikt inny nie
powinien wiedzie!.
/ -zy powinienem si nimi martwi!6
#it wzruszya ramionami i obrcia si na powrt nogami do
ziemi.
/ Bubert jest raczej w dobrym nastroju. 9yl, +e co knuje, ale
nie przeciw tobie.
/ "ic nie musz si niczego obawia!.
,a kolejnym rogiem pojawi si wyblaky szyld iebieskiej
"inoroli. *ya to jedna z najstarszych winiarni w %thirze8 przez
stulecia przechodzia z rk do rk kolejnych wacicieli, dziedziczona
w obrbie jednej rodziny lub odsprzedawana obcym. %becnie
nale+aa do pani -larice Benninger, ktr wszyscy nazywali 9atk.
-larice dojrzaa -aima, gdy tylko wszed przez rozchybotane
drzwi.
/ -aim:
&odesza do niego z drugiego ko1ca sali i uciskaa go
serdecznie. *dc tg kobieta po pi!dziesitce, zachowywaa si z
3rywolnoci dziewczyny trzy razy modszej i dwa razy szczuplejszej.
Sakiewka schowana pod koszul -aima poluzowaa si pod naciskiem
jej pot+nych piersi.
/ -ieszysz si, +e mnie widzisz, skarbie6
#it zachichotaa, kiedy prbowa uprzejmie wyplta! si z
ucisku matrony. %kna "inoroli byy szczelnie zamknite i w sali
panowa pmrok. (edyne wiato dochodzio z lampek oliwnych,
zawieszonych pod su3item i dwch kamiennych kominkw. 'ste
cienie paday na ceglane ciany. )uch by du+y. "ikszo! klientw
stanowili wo0nice i tragarze, muskularni m+czy0ni zarabiajcy na
+ycie w pocie i znoju. #ilku z nich pozdrowio -aima. %dpowiedzia
skiniciem gowy.
/ Sidziesz przy swoim stole6 / zapytaa 9atka.
,aprowadzia go do ciemnego kta, przy ka+dym kroku koyszc
szerokimi biodrami. -aim zdj paszcz i wsun si za st, tak by
usi! plecami do ciany. Std widzia zarwno gwne wejcie, jak i
drzwi na zaplecze, gdzie przechowywano beczki z winem.
/ ,otego ?abdzia6
-aim ju+ chcia si zgodzi!, ale powstrzyma si.
/ ie, dzisiaj bdzie 2sper. " czystym kubku, prosz.
"ybucha miechem, apic si obiema do1mi za
piersi.
/ %czywicie, skarbie. "szystkie kubki 9atki s czyste:
7wch staruszkw w wytartych paszczach zachichotao,
siedzc nad gr w kamienie, kiedy sza w stron baru. #it przycupna
na awce i spojrzaa na -aima. " wietle lampy oliwnej jej du+e oczy
lniy jak 3ioletowe klejnoty.
/ 9asz wic nowe zlecenie6
-aim rzuci miedziaka dziewczynie, ktra przyniosa jego
zamwienie. 5miechna si do niego zachcajco, ale odpowiedzia
na to tylko skiniciem.
/ &odsuchiwaa6 / zapyta, kiedy kelnerka odesza. #it owina
kosmyk srebrnych wosw wok palca.
/ 9athias mwi tak gono, +e usyszaabym go z drugiego ko1ca
wiata. 9ylaam, +e chcesz zrobi! sobie przerw.
-aim pocign yk wina i westchn.
/ -hciaem, ale czasem ludzie potrzebuj kogo zabi!. $ak mam
prac.
/ 9iaam wra+enie, +e niechtnie si zgodzie.
/ o c+, nie mogem odmwi! baganiom 9athiasa.
/ igdy mu nie odmawiasz.
/ $o przyjaciel.
#it opara si na okciu i spojrzaa mu w oczy.
/ &rzyjaciel nie nara+aby twojego +ycia za par dukatw. ,anim
zd+y co odpowiedzie!, drzwi otworzyy si
i wszed mody czowiek. ,amkn drzwi za sob i omit izb
spojrzeniem pozbawionych wyrazu oczu. *y sam.
/ Bubert przyszed. 9o+e by popilnowaa jego zbirw6 #it lekko
wskoczya na st.
/ -hyba nie potrzebujesz mojej pomocy. 9o+e lepiej pjd
pooglda! robaczki witoja1skie.
/ (ak chcesz.
#it przesza przez cian i znikna, a -aim skupi uwag na
modym czowieku przedzierajcym si przez sal. &oczwszy od
kapelusza z szerokim opadajcym rondem i groteskowym bkitnym
pirem a+ po wypolerowane na wysoki poysk o3icerki, Bubert
-laudius Gassili wyglda jak gogusiowaty paniczyk, ktrym zreszt
by. 7o lewego biodra przytroczony mia smuky rapier, stanowicy
raczej ozdob ni+ prawdziw bro1.
,atrzyma si przed stolikiem -aima, gadzc doni gadko
wygolony podbrdek i udajc, +e rozglda si za miejscem.
/ iebieski sok poluje o pnocy / powiedzia.
-aim kopniakiem podsun mu krzeso.
/ Siadaj zanim zwrcisz na siebie jeszcze wiksz uwag.
Bubert poo+y kapelusz na stole i zawoa do kelnerki, by
przyniosa mu najlepsze wino, zanim w ko1cu usiad.
/ 2ch, -aimie. 7obrze ci znowu widzie!, ale nie musisz si
obawia!. "szyscy tutaj s gorcymi zwolennikami 4azurowych
(astrzbi. &rzysigli nie spocz!, dopki teokraci nie zlec ze swych
pozacanych tronw.
-aim rozejrza si po izbie.
/ ,bierasz ma armi, co6 "idziaem dzisiaj kilku +odakw
dr+cych ze strachu.
Bubert rozo+y rce, jak gdyby udziela bogosawie1stwa.
/ 4udzie domagaj si wolnoci. (estem tylko skromnym sug
powszechnej woli.
-aim rzuci na blat sakiewk.
/ 2 regularne dopywy gotwki ode mnie te+ nie szkodz,
prawda6
Bubert wzi mieszek i poo+y go sobie na kolanach.
/ 2ni troch. (astrzbie s ci wdziczne za tw hojno!. $o
dziki darczy1com takim jak ty mo+emy czyni! postpy.
-aim nie mg si oprze!.
/ -zynicie postpy6
Bubert nie dostrzeg sarkazmu.
/ %czywicie. )oniemy w si. %pracowujemy plany. &ewnego
dnia uwolnimy ludzi od tyranii )ady. (u+ wkrtce:
)ozejrza si wok, jakby oczekiwa chralnego gosu poparcia.
Skino mu kilku zmczonych pijakw, ale wikszo! goci
niewzruszenie wpatrywaa si w dna swoich kubkw.
/ -+. / Bubert odwrci si ponownie do -aima.
/ $ak si stanie. . tobie rwnie+ bdziemy to zawdzicza!.
/ 7laczego wic musiae przyprowadzi! ze sob band
miniakw na nasze spotkanie6
/ Skd...6 / Bubert umiechn si niepewnie. / &owinienem by
si spodziewa!. -zekaj po prostu na zewntrz, aby mnie chroni!.
5lice nie s ostatnio bezpieczne. ie miabym obrazi! takiego
czowieka jak ty.
/ 7obrze. -hc unikn! nieporozumie1, Bubercie. Szanuj to,
co robisz, cho! nie zawsze si z tym zgadzam. a razie jednak bdzie
to mj ostatni datek.
/ 2le teraz potrzebujemy twojego wsparcia bardziej ni+
kiedykolwiek: Sytuacja staje si coraz bardziej napita. iemal
ka+dego dnia organizujemy demonstracje.
/ )ozumiem, ale mam wasne problemy.
/ 2le...
/ &osuchaj, bior urlop od zlece1.
/ a jak dugo6
/ ie jestem pewien. &ar miesicy, mo+e du+ej.
Bubert nachyli si nad stoem.
/ "ic przystp do nas. &rzydaby nam si kto taki jak ty.
-aim odepchn pusty kubek.
/ *ez urazy, ale nie jestem zainteresowany. 9am sympati do
waszego przedsiwzicia, a poza tym wszystko, co zatruwa +ycie
du+ym szychom, jest dobre dla interesu, ktrym si zajmuj, ale nie
potrzebujecie mojej pomocy, +eby podpala! sklepy albo wamywa! si
do magazynw. 9asz teraz mnstwo zwolennikw, prawda6
/ &ewnie. 9og zebra! cae setki niezadowolonych urzdnikw i
wo0nicw, ale potrzebuj wojownikw, -aimie. &rdzej czy p0niej
bdziemy musieli stawi! -zerwonym czoa w otwartej walce.
&otrzebujemy ci.
-aim odchyli si na krzele. "iedzia, czego Bubert chciaA
kolejnego pionka do swojej politycznej rozgrywki. 2le -aim nie by
tym zainteresowany. 9ia wasne boje do stoczenia. 7atki dla
(astrzbi wydaway si dobrym pomysem, sposobem na godne
spo+ytkowanie zbrukanych krwi dukatw. $eraz widzia jednak, +e to
by bd.
/ ie, Bubercie. ,gadzam si, +e sprawy w %thirze wygldaj
coraz gorzej, ale nie jestem rewolucjonist. &racuj sam.
Bubert wsta i zao+y kapelusz.
/ %3erta pozostanie aktualna, gdyby zmieni zdanie.
/ ie zmieni.
Bubert zacz co mwi!, kiedy #it nagle przenikna przez jego
ciao. ic nie zauwa+y, oczywicie, ale musia zaskoczy! go wyraz
twarzy -aima, bo przerwa w p sowa.
/ -aim: / zawoaa #it. / 9asz towa...
=rontowe drzwi otworzyy si z hukiem. #lienci "inoroli
zamilkli na widok licznego oddziau Stra+y 9iejskiej. *ez sowa
wyjanienia stra+nicy zaczli podrywa! goci z krzese i ustawia! ich
pod cianami. $gi m+czyzna z otuszczon brod prbowa ucieka!.
7obieg prawie do drzwi, zanim jeden z +onierzy roztrzaska mu
gow pak. awet starzy achmaniarze wstali i zaczli potrzsa!
kocistymi piciami, ale stra+nicy obezwadniali ka+dego, kto si
poruszy.
/ $woi ludzie mogliby nas ostrzec / sykn -aim.
/ iektrzy z nich s nowi. / Bubert powoli odsun si od stou.
/ 2 inni mog by! cigani listami go1czymi.
/ -udownie.
-aim bacznie rozglda si po sali, szacujc odlegoci.
/ .d0 na zaplecze. (est tam tylne wyjcie.
/ 7obry pomys.
Bubert ruszy w t stron, ale nie do! szybko. "ikszo!
stra+nikw zajta bya pozostaymi klientami, ale dwch z nich wraz z
dowdc pobiego w jego kierunku, chrzszczc gono kolczugami.
-aim podnis si z krzesa i sign za plecy. 'dyby wycign
no+e, przelaaby si krew. $o zwrcioby niepotrzebn uwag na niego
i "inorol. , drugiej strony, nie chcia dopuci!, by schwytano
Buberta. *y wprawdzie hipokryt, pod+egaczem i demagogiem, ale
mia serce na waciwym miejscu. ,azwyczaj.
-aim opuci rce wzdu+ bokw i zamkn oczy.
-hcia uwolni! tylko drobn cz! swych mocy, tylko tyle, by
ukry! Buberta za zason ciemnoci, ale cienie z caej izby
zgromadziy si wok niego jak !my wok wiecy. #arczma
pogr+ya si w mroku tak gstym, +e -aim nie widzia niczego na
odlego! paru metrw. % to mu chodzio, ale na tym si nie
sko1czyo. #iedy spowity cieniami sun pod cian, poczu chd na
karku.
"osy na jego rkach stany dba i nagle zascho mu w gardle,
kiedy co weszo do sali. ie widzia tego. -okolwiek to byo,
doskonale wtapiao si w mrok. -zu jednak, +e sunie przez izb jaka
potworna bestia.
#arczma wypenia si krzykami i przekle1stwami. Szko tuko
si o podog. %kiennice otworzyy si z hukiem, gdy kto wyskoczy
przez okno8 a mo+e zosta przez nie wyrzucony. %d strony baru
dobiegay ochrype jki.
-aim przekrad si do tylnych drzwi i odkry, +e s otwarte na
ocie+. , jedn doni na rkojeci no+a wyszed na zewntrz,
pozostawiajc za sob izb okryt ciemnoci jak zapomniany grb.
ROZDZIA PITY
Caim opar si o pokryt biaym popkanym tynkiem cian
"inoroli, aby nie straci! rwnowagi od zawrotw gowy. &rzed
oczami przebiegay mu czarne kreski. <odek podskoczy mu prawie
do garda, ale z wielkim wysikiem powstrzyma mdoci.
,mierzchao. , wntrza karczmy dobiegay gniewne okrzyki. -o
si tam wydarzyo6 (ego moce nigdy nie objawiay si w ten sposb.
,wykle musia wyt+y! wszystkie siy, aby przywoa! kilka mglistych
cieni, ale tym razem obsiady go jak muchy padlin. . ta istota, ktra
poruszaa si w mroku...
"zi gboki oddech.
'wiazdy wypeniay ciemniejce niebo. w ksi+yca nie dawa
+adnego wiata. $o by ksi+yc -ienia8 to bya noc, kiedy ciemno! z
$amtej Strony mo+e przekra! si do wiata miertelnikw. -aim
zadr+a, zlany zimnym potem. -holerne legendy. *ajki do straszenia
dzieci. "ic dlaczego dr+ysz6
%depchn si od ciany i zacz i!. 5liczka bya pusta. #it, jak
zwykle, gdzie znikna. &odobnie jak Bubert, co akurat go cieszyo.
+oe czego si nauczy.
(ednak po chwili #it pojawia si ponad nim. =iokowe oczy
lniy w pmroku.
/ ieza zabawa, co6
/ (asne. (eszcze troch takiej zabawy i bd spa w sodowej
skrzyni.
%bejrza si przez rami. -zu w trzewiach niepokj, jakby kto
go obserwowa. &rbowa zignorowa! to uczucie, ale byo zbyt
uporczywe. -o wisiao w powietrzu. 9iasto, ktre nigdy nie byo
bezpieczne dla gupcw, dyszao trudn do opanowania 3rustracj. "
ka+dej chwili mogo eksplodowa!.
/ %ch, -aim. igdy bym na to nie pozwolia.
/ 9wi powa+nie. -o si wydarzyo tam w rodku.
/ o. "reszcie poszede na cao!. &rzyjemne uczucie, prawda6
&otrzsn gow. $o byo przera+ajce uczucieA caa ta moc
przepywajca przez niego, zupenie poza jego kontrol.
/ $o si nigdy wczeniej nie zdarzyo, #it. 7laczego wanie
teraz6
"zruszya delikatnymi ramionami.
/ Skd mog wiedzie!6
/ $o ty si znasz na takich rzeczach, ale nigdy nie mwisz mi nic
po+ytecznego.
/ -+, skoro na nic si nie przydaj... / rzucia gniewnie i
znikna w chmurze zielonych i srebrnych iskier.
-aim westchn i ruszy przed siebie.
$rzy przecznice dalej skrci za rg i zatrzyma si przed
ogromnym budynkiem. -iemna brya miejskiego warsztatu growaa
nad innymi domami jak wielki czarny lodowiec. *y nieczynny od
wielu lat, ale jego widmo wisiao nad 7olnym 9iastem jak zy sen.
(edn z pierwszych decyzji #ocioa w niespokojnych latach, jakie
nastpiy po przejciu przez niego wadzy, byo uczynienie z
warsztatu miejsca, w ktrym przestpcy mogli odpracowa! swe
zbrodnie przeciw spoecze1stwu. $ysice skazanych zamknito za
jego +elaznymi wrotami. "ikszo! z nich zgina przed ko1cem
wyroku, zabita przez sadystycznych nadzorcw albo parszywe
warunki +yciowe. ,za pokruszonych murw dobiega +aobny jk. $o
na pewno by tylko wiatr wpadajcy do rodka przez wybite okna, ale
odgos wzbudza w -aimie niepokj.
&rzyspieszy kroku, by jak najszybciej zostawi! upiorny budynek
za sob. <aowa teraz, +e nie by do! rozsdny, by odrzuci!
propozycj 9athiasa. &rzy tak niespokojnej sytuacji w miecie,
ostatni rzecz, na ktr mia ochot, byo nadstawianie karku,
wykonujc robot za )ala. 4epiej, +eby to byo najatwiejsze zlecenie
w jego +yciu albo kto tego po+auje. %n sam ju+ tego +aowa.
5 wylotu bocznej alejki zaczepiy go dwie wymalowane
ladacznice, robic zalotne miny i kuszc obietnic ziemskich
rozkoszy. 9in je bez sowa. 5lica przed rozgaziaa si. &rzy obu
odnogach cigny si mieszkalne kamienice z parterowymi
sklepami. ,za okien dobiegay przytumione odgosy +ycia, miech i
pacz, rozmowy i nieartykuowane jki. 9iasto byo +yw istot,
godn i dzik pod cienk warstewk ogady.
" burzliwych dniach i tygodniach, ktre nastpiy po napaci
na jego dom rodzinny, -aim i #it przemierzali bezdro+a jak cigane
zwierzta, poruszajc si jedynie w nocy, kryjc si w dzie1,
gdziekolwiek znale0li schronienie. (ad wszystko, co udao mu si
zdoby! / dzikie jagody i orzechy, nieliczne zwierzta, jakie potra3i
schwyta! albo tra3i! kamieniem, kradzione dobra z mijanych
gospodarstw. *ardzo wtedy polubi kurniki. Sta si mistrzem w
podkradaniu jaj tak, by nie obudzi! picych kur.
"ysokie szare mury 4io>ardu, pierwszego prawdziwego miasta,
ktre napotkali w drodze na poudnie, napeniy go zdumieniem.
-igny si w gr na wysoko! kilka razy przekraczajc wzrost
dorosego m+czyzny. ,a tymi kamiennymi barierami wznosiy si
dachy i wie+yczki budynkw. igdy wczeniej nie widzia tylu domw
w jednym miejscu. &osiado! jego ojca, wliczajc pola i graniczne
lasy, zniknaby pomidzy tymi murami. &0niej mia si przekona!,
jak may by 4io>ard w porwnaniu z wielkimi miastami poudnia /
9ecantia, a>arre i %thir byy znacznie wiksze i barwniejsze. "tedy
jednak, przekroczenie +elaznych bram 4io>ardu byo niczym przejcie
do innego wiata, krainy zgieku i poruszenia, gdzie ka+dy spieszy do
swoich interesw. D.nteresE by nowym sowem, ktre pozna w
tamtym miejscu. a sam jego d0wik czu, +e serce bije mu szybciej.
$ym wanie chcia by!A czowiekiem interesu.
ie trwao dugo, zanim pozna ciemniejsz stron miejskiego
+ycia. 7la modego chopca bez rodziny miasto byo przera+ajcym
miejscem. Sypia w zaukach, na stosach mieci. &rzez niemal miesic
nocowa pod stosem porzuconych skrzy1 transportowych, dopki
czyciciele ulic ich nie usunli. &rzenosi si z miejsca na miejsce,
wiecznie godny i niepewny kolejnego posiku. (e+eli na pocztku
myla, +e w miecie przynajmniej jest bezpieczny, pierwsze spotkanie
z ulicznym gangiem uwiadomio mu jego bd. 'rzeba wanie w
beczce zgniych jabek, kiedy usysza za sob szyderczy miech.
%toczy go tuzin starszych od niego mokosw. &obili go brutalnie za
to, +e wkroczy na ich terytorium. &0niej wiedzia ju+, kogo unika! i
przemyka przez slumsy jak szczur, majc za towarzyszk jedynie #it.
(ednak od ulicznych zbirw gorsi byli stra+nicy. -i pierwsi
chcieli tylko zabra! ci jedzenie i cokolwiek jeszcze miae przy sobie8
w najgorszym razie troch obi!. 2le kiedy dwch +onierzy zacigno
go w tyln alejk po kradzie+y owocw ze straganu, wiedzia, +e na
kilku siniakach si nie sko1czy. #it bezsilnie miotaa si nad ich
gowami, podczas gdy jeden z nich go przytrzymywa, a drugi
rozwizywa mu spodnie. -aim prbowa si opiera!, ale oberwa w
twarz tak mocno, +e upad na ziemi. &omie1 gniewu wci+ pon w
jego piersi, kiedy tylko wspomnia ten dzie1, ale wraz z nim rwnie+
iskra eu3oriiA kiedy tylko zaczli go obmacywa! swymi ci+kimi
do1mi, co w nim wybucho. ajpierw myla, +e zwymiotuje. &otem
za!mio mu si przed oczami. 'dy stra+nicy poo+yli go na brzuchu,
cienie w gbi alejki zaczy narasta!, mienic si intensywnymi
odcieniami czerni i szaroci. (ego zy mieszay si z ulicznym pyem,
ale nagle wydarzyo si co niezwykego.
-ie1 si poruszy.
%czywicie widzia wczeniej poruszajce si cienie, kiedy
chmura przechodzia przez so1ce albo przemieszcza si przedmiot
przysaniajcy wiato. $ym i razem jednak cie1 wychyn spod sterty
poamanych deck jak czarna macka albo rozlewajca si plama smoy.
% dziwo, -aim nie przestraszy si go. Stra+nicy tym czasem nic nie
widzieli8 jeden przytrzymywa ramiona i chopca, a drugi mocowa si
z jego spodniami. 'dy cie1 si zbli+y, -aim nie poruszy si8 chcia
wiedzie!, co to jest, ta peznca, bezksztatna ciemno!. 'dy dotkna
jego doni, poczu przejmujcy chd, jakby zanurzy rk w wiadrze
lodowatej wody. #rzykn. &rzytrzymujcy go +onierz kaza mu si
zamkn!, ale przy tym poluzowa uchwyt na tyle, by -aim mg si
poruszy!. "ierzgn i kopn stra+nika. 'dy tamten zapa go za
twarz, ugryz do1 tak mocno, a+ ciepa, sona krew wypenia mu
usta. "rzask blu przeszy noc, a -aim si uwolni.
ie waha si ani chwili, tylko podcign spodnie i pobieg. ,e
strachu jego serce walio tak mocno, +e huczao mu w uszach.
&orzuci to wspomnienie i skierowa kroki w stron 'rnego
9iasta. 7wie rzeczy byy jasne. &o pierwsze, nie mg ryzykowa!
korzystania ze swoich mocy, dopki nie bdzie wiedzia, co wydarzyo
si w piwnicy. ie mg straci! panowania nad sob. &o drugie,
musia unika! na razie kontaktu z 4azurowymi (astrzbiami.
&owziwszy te decyzje, poczu si troch lepiej. &otem przypomnia
sobie, +e zostawi w karczmie paszcz.
oc bya chodna. ,garbi si i pospieszy przez cieniste uliczki
miasta. 5piorne obrazy przeszoci nie odstpoway go jednak na
krok.

ROZDZIA SZSTY
Caim obudzi si, gdy zaczynao wita!. 7ugie cienie
rozcigay si na pododze sypialni. a stoliku nocnym le+aa skrka
+ytniego chleba i dwie pestki ze liwek.
" jego gowie koatay si resztki snu. $o by ten sam sen co
zawsze. &oncy dom. -iaa na podwrku. &ytania bez odpowiedzi.
"estchn gboko i wsta z +ka. 5my si, a potem poszed do
sza3y i wycign strj roboczy.
#it pojawia si za nim, gdy wanie wciga spodnie.
/ (est na co popatrze!. 'otowy6
/ &rawie.
,atkn za pasek czarny kaptur i par czernionych smo
rkawic. ie przewidywa dzi wieczorem +adnych trudnoci.
&rzestudiowa dokumenty przekazane mu przez 9athiasa. Stary
czowiek bez ochrony8 prosta sprawa, wejdzie i wyjdzie zanim zegar w
kaplicy Septona wybije pnoc. &rzypi do paska no+e i zarzuci na
ramiona redniej dugoci paszcz koloru starych pomyj. ie goli si8
kilkudniowy zarost sprawi, +e trudniej bdzie go zidenty3ikowa! w
ciemnoci.
%dwrci si do #it, ktra lewitowaa ponad jego +kiem. 9iaa
na sobie krtk sukienk w kolorze szmaragdu. a jej piersiach
ta1czyy iskry.
/ Szczerze mwic, wci+ nie rozumiem, dlaczego si zgodzie /
powiedziaa. / awet gdyby wyrzuci wikszo! swoich pienidzy,
wci+ miaby do!, aby starczyo na kilka tygodni albo i miesicy,
przy twoim poziomie +ycia. / )ozejrzaa si po mieszkaniu, unoszc
brwi w wyrazie dezaprobaty.
-aim nie mia ochoty na dyskusje. #oncentrowa si ju+ na
zadaniu, przebiegajc w mylach wszystkie dane, szukajc
szczegw, ktre mg przeoczy!, przewidujc mo+liwe zagro+enia.
/ 9athias by w ci+kiej sytuacji. &o prostu oddaj mu przysug.
-o jeszcze mam ci powiedzie!6
/ 2 czy ten rozpasy kutwa wywiadczy ci kiedy jak
przysug6 $raktuje ci jak tresowanego ogara. "ystarczy, +e
pstryknie palcami i robisz, co ci ka+e.
-aim wzi reszt potrzebnych rzeczy i ruszy do wyjcia.
/ "iesz, +e to nieprawda.
#it pod+ya za nim, bawic si wosami.
/ 7obrze, po prostu nie chc, +eby dzisiaj wychodzi. -o
dziwnego wisi w powietrzu.
,atrzyma si przed drzwiami. -zu co podobnego tu+ po
przebudzeniu / jaki pierwotny, nieokrelony lk. ie zastanowi si
nad tym, uznajc, +e to pewnie niepokj przed dzisiejsz robot, ale
teraz to uczucie powrcio, wywoane sowami #it.
/ -o takiego6 / zapyta.
/ ie wiem. 2le mam ze przeczucia. "szystko jedno.
-hod0my ju+, skoro tak si wyrywasz.
/ ie... / %detchn gboko. / " porzdku, jestem gotowy.
/ ;wietnie. 7o zobaczenia na zewntrz.
#it znikna za drzwiami. )zasem c'ciabym, eby bya
prawdziwa. %tworzy zamek. +$gbym wtedy skrci, jej ten !iczny
kark.
-aim wyjrza na korytarz. *y pusty. "ychodzc, nacign na
gow kaptur paszcza.
#it doczya do niego na zamglonej ulicy. =runc obok niego
gwizdaa jak tajemnicz melodi, ktra brzmiaa niczym marsz
pogrzebowy. -hcia jej powiedzie!, +eby si zamkna, ale wiedzia, +e
wtedy zaczaby gwizda! jeszcze goniej. &rzynajmniej bya to dobra
noc do pracy. 'wiazdy kryy si za grub zason chmur. #si+yc
wyglda co kilka chwil tylko po to, by zaraz znw znikn!.
, przyzwyczajenia zmierza do celu okr+n drog. a ulicach
nie byo wielu pieszych. ,bli+aa si zima i dni staway si coraz
krtsze8 ludzie wracali do domw wczeniej. -aim jednak lubi
orze0wiajcy chd zimowych nocy. 'dy temperatura spadaa, ludzie
stawali si mniej czujni, a stra+nicy powicali wicej uwagi ogrzaniu
si ni+ pilnowaniu swoich stanowisk.
,atrzyma si przy alei &rocesji. Szeroka promenada cigna si
a+ do =orum w centrum miasta. 9odlitewne minarety wznosiy si
ponad okazaymi dachami pustych
o tej porze budynkw rzdowych. ,a nimi widniay jeszcze wy+sze,
cho! niedoko1czone, wie+e nowej katedry.
a ich szczytach pony ognie, zwiastujce wszystkim
panowanie &rawdziwej "iary.
a widok patrolu przemierzajcego alej -aim przykucn za
poczerniaym i zanieczyszczonym przez gobie posgiem jakiego
martwego bohatera. 7rzewce wczni stra+nikw uderzay o stary
bruk jak podkowy czterdziestono+nej bestii. #iedy zniknli za
rogiem, -aim ruszy do przodu. " wieczornym pmroku by tylko
jednym z wielu cieni. "zdu+ ulicy po jej drugiej stronie cign si
mur wysoki na dwa metry, postawiony by powstrzymywa! motoch,
ale poprzecinany tyloma posterunkami i bramami, w wikszoci
niepilnowanymi, +e nie stanowi tak naprawd +adnej przeszkody. ,a
murem zaczynao si ju+ 'rne 9iasto.
-aim trzyma si bocznych uliczek, unikajc szerokich
bulwarw, przecinajcych grd na krzy+ niczym wtek i osnowa na
tkackim kronie. Szklane lampy owietlay obsadzone drzewami aleje.
,a wysokimi bramami stay w milczeniu rezydencje z drewna i
kamienia. a skrzy+owaniu min grup szlachcicw, idcych w
otoczeniu lokajw i ochrony, ale nie zwrcili na niego uwagi.
&od+ajc pospiesznie ze zgarbionymi ramionami, wyglda jak
jeszcze jeden suga posany przez swego pana.
/ 7okd idziemy, tak waciwie6 / #it zatrzymaa si, by
pogaska! bezpa1skiego kota. ,wierz pod+yo za ni, co znaczyo,
+e cigno za -aimem jak zagubione dziecko. , trudem powstrzyma
ochot, by je kopn!.
/ a Cskwilin. / ie mia ochoty z ni rozmawia!, ale liczy na to,
+e dziki temu zapomni o tym gupim kocie.
,amiast tego #it dmuchna kotu w ucho, co sprawio, +e zawy
jak raniony wistak.
/ $o si nazywa awans spoeczny. 9am nadziej, +e pomylae o
tym, +eby za+da! za to du+ych pienidzy. Bej: 9o+e moglibymy po
robocie zosta! na kilka dni w ich domu. =ajnie by byo pomieszka!
przez chwil w jakim normalnym miejscu, a nie w tej dziurze, ktr
nazywasz mieszkaniem.
/ ie zostan tam po robocie / odpowiedzia.
/ &owiedziane jak przystao na zawodowca. ,adanie wykonane i
znikam. 2le dlaczego nie mo+emy zosta!6 "tpi, +eby waciciel
protestowa, po tym jak poder+niesz mu gardo. 2 je+eli si brzydzisz,
mo+emy po prostu omija! pokj z ciaem. 9ielibymy mnstwo
miejsca...
/ (este stuknita. "iesz o tym6
/ $ak tylko zaproponowaam.
" miar jak wspinali si na Cskwilin, domy staway si coraz
wiksze i ka+dy by bardziej okazay od poprzedniego. .ch ciany,
wolne od brudu i osadu, poyskiway koci soniow i ososiowym
marmurem. a ulicy nierwny bruk ustpi gadkim kamieniom.
-aim powtarza w mylach szczegy planu. 7wa dni to nie byo
wiele czasu na przygotowania, ale zrobi z niego dobry u+ytek.
,lokalizowa dom celu, trzypitrow rezydencj w stylu 'racciana
stojc u wierzchoka placu ,ao+ycieli. "iksz cz! pierwszej nocy
spdzi rozpoznajc teren. 7om wyglda do! ponuro. %twory
wysokich okien w 3asadzie z czarnego kamienia przypominay puste
oczodoy. "ysoki mur otacza posiado!. "stpu bronia wielka i
okropnie brzydka brama z kutego +elaza.
/ ?adnie tu. / #it uniosa si w powietrzu, by zajrze! ponad mur.
/ 7u+o adniej ni+ w tej stodole, w ktrej mieszkasz.
/ &o prostu wejd0 tam i si rozejrzyj, dobra6
5miechna si do niego z wy+szoci i przenikna
przez kamienn cian. -aim zanurzy si w zauek, ktry oddziela t
posiado! od ssiedniej. , tyu znalaz wejcie dla su+byA prost
drewnian bram zamknit od wewntrz. " uamku sekundy
znalaz si po drugiej stronie, nasuchujc odgosw alarmu. a
podwrku panowaa jednak cisza. ,godnie z in3ormacjami od
9athiasa, nie byo tu +adnych stra+nikw ani psw, za co by szczerze
wdziczny, chocia+ na wszelki wypadek i tak przynis ze sob
kawaek wie+ego misa. " +adnym z okien nie palio si wiato.
-aim podbieg do budynku. ;ciany wyo+one byy kamienn
kostk. 7okumenty 9athiasa sugeroway, +e najatwiej bdzie
wama! si przez tylne drzwi i stamtd przedosta! si na gr. &lik
zawiera rwnie+ szczegowe plany piter z zaznaczonymi wejciami
i klatkami schodowymi. &okoje celu znajdoway si na pnocno/
wschodnim rogu ostatniej kondygnacji. (edyny suga, lokaj w rednim
wieku, spa na pierwszym pitrze. $o by rozsdny plan, ale -aim od
razu go odrzuci. "ywa+enie drzwi byoby zbyt gone8 kto mgby
si obudzi!. &onadto nie lubi, kiedy kto sugerowa mu, jak ma
wykonywa! swoj prac.
&rzykucn w cieniu rzucanym przez budynek i sign do sakwy
po lin. ,awiza na niej ptl zaciskow.
Bak nie zaczepiby si na upkowym goncie, a poza tym
narobiby zbyt wiele haasu, ale jak w przypadku wikszoci du+ych
domw, tak+e ten mia kilka kominw. -aim przerzuci koniec liny
nad krawdzi dachu. ,a trzecim razem ptla zahaczya o co.
Szarpn ni kilka razy, ale nie pucia. ,aczep by mocny. )ozejrza
si jeszcze raz po podwrku i zacz pi! si w gr.
a dachu czekaa na niego #it, rozo+ona wygodnie na
dachwkach.
/ -zy zajmie ci to ca noc6 / zapytaa.
-aim zebra lin. ,win j i poo+y przy kominie,
o ktry bya zaczepiona ptla.
/ 9ylaem, +e chcesz tu zosta! du+ej.
5siada.
/ 9o+emy6 " rodku jest naprawd piknie. 9usisz zobaczy! te
krysz...
/ (aka stra+6
#it parskna z irytacj i poo+ya si z powrotem. (ej wosy
tworzyy srebrzyst kau+ wok gowy.
/ ie.
/ 4okaj pi6
/ $ak myl.
/ ie sprawdzia6
/ %czywicie, +e sprawdziam. "szystkie wiata s zgaszone i
nikt si nie rusza.
/ 7obrze.
,ignorowa jej spojrzenie i przeszed na pnocno/wschodni rg
dachu. &oo+y si na brzuchu i wychyli si poza brzeg. %kno, ktre
go interesowao, byo dokadnie pod nim. &rzerzuci nogi przez
krawd0, wycelowa najdokadniej jak mg i zeskoczy.
"yldowa na spadzistym daszku nad oknem niemal
bezgonie. Stamtd bez trudu ju+ zsun si na parapet, .ile stan na
nim bardzo ostro+nie. *udynek mia swoje lata i kamienna pka
bardzo atwo moga si ukruszy! albo urwa!. ic takiego jednak si
nie stao.
%kiennice byy zamknite od rodka. -aim wzi do rki cienki
stalowy prt przytroczony do paska i wsun jego zakrzywiony koniec
pomidzy drewniane skrzyda. &o chwili udao mu si zahaczy!
zapadk i unie! j. %tworzy okiennice. %kno nie byo
zabezpieczone. 5chyli je na tyle, by mg wsun! si do rodka.
,atrzyma si, gdy jego stopy dotkny podogi w korytarzu.
(edn rk wsun pod po paszcza i poo+y do1 na rkojeci no+a.
$o by najtrudniejszy moment. -zy kto go sysza6 asuchiwa
odgosw ruchu, powietrza wciganego gwatownie przed krzykiem.
awet stary czowiek mg narobi! niezego haasu, a w tej okolicy
stra+nicy zjawiliby si byskawicznie. 4os sprzyja -aimowi. " domu
byo zupenie cicho.
#orytarz bieg przez ca szeroko! pitra a+ do klatki
schodowej, prowadzcej na dolne kondygnacje. $rzecie drzwi po
prawej prowadziy do sypialni celu. -aim stpa ostro+nie po
drewnianej posadzce. ,atrzyma si przy pierwszych drzwiach i
nastawi uszu. "edug jego in3ormacji crka celu miaa pi! lat.
&owinna teraz mocno spa!, ale dzieci w tym wieku potra3i by!
nieprzewidywalne. &rzez szpar pod drzwiami nie wida! byo
+adnego wiata, ale -aim odczeka chwil, zanim ruszy dalej. ie
lubi krzywdzi! niewinnych, zwaszcza dzieci, ale za chwil mia
uczyni! z tej dziewczynki sierot.
5obi to w imi wyszego dobra. -el by ndznikiem, ktry po
stokro! zasu+y na mier!. (ego crce na pewno lepiej bdzie bez
niego. Jasne. Tak wanie byo z synem diuka 5einarda, prawda4 -aim
uciszy te myli i podszed do trzecich drzwi, prowadzcych do
gwnej sypialni.
&raw doni wycign n+ z pochwy, przekrci klamk i
uchyli drzwi. " pomara1czowym blasku kominka dostrzeg zarysy
pokoju, ktry by wikszy od caego jego mieszkania. &od cian stao
wielkie +ko z baldachimem, ale miejsca starczyo tak+e na du+e
biurko, 3otel, sekretarzyk i komod z r+anego drzewa. ?+ko byo
puste, nienaruszona pociel le+aa rwno na wysokim materacu.
-aim rozejrza si powoli, a+ odnalaz swj cel w 3otelu przy
biurku. #osmyki biaych wosw opaday na oparcie.
&odkrad si do niego i, apic za wosy, d0wign gow. 5nis
suete, lnicy w wietle ksi+yca. %strze zawiso w powietrzu, gdy
-aim spojrza w d na sw o3iar.
ie wierzy wasnym oczom.
(((
/ -zy mo+emy ju+ i!6 &rosz6
#it siedziaa na biurku i przygldaa si zwokom starca. 'dy
tylko dowiedziaa si, +e to nie on pozbawi o3iar +ycia, stracia
ochot, by zosta! tu du+ej, ale -aim nie by jeszcze gotowy. ie mg
wyj!, dopki nie zrozumia, co si stao.
-zy kto inny wykona t robot6 $o byo intratne ziemie, a
chtnych do pracy nie brakowao. &odrzynanie garde miao w
%thirze tradycj sigajc czasw imperialnych, na dugo zanim -aim
przyby do tego miasta. %krucie1stwo stosunkw politycznych w
imei znane byo na caym wiecie i nic si pod tym wzgldem nie
zmienio pod panowaniem #ocioa. 2le 9athias zwykle upewnia
si, +e ma wyczne prawa do zlecenia. &rawd mwic, mia na tym
punkcie obsesj, bo dba o swj interes.
-aim opar si o biurko. #arty pergaminu le+ay na winiowym
blacie, przytrzymywane zdobionymi przyciskami z brzu. "ntrze
szklanki pokrywa cienki osad. &owcha j. "ywar z kopru / rodek
na bl gowy. a pce ponad pulpitem sta w glinianej ramce portret
modej dziewczyny o wyrazicie zielonych oczach i czarnych lokach,
otaczajcych ksztatn twarz. Siedziaa w eleganckiej pozie z do1mi
w rkawiczkach zo+onymi na kolanach.
Spojrza raz jeszcze na zmarego. ie wyglda na sawnego
generaa. ,e swymi pocigymi, smutnymi rysami i orlim nosem
przypomina raczej uczonego. )ozchestany szla3rok odsania
pokaleczon pier. )ozrban byoby lepszym sowem. )any
wyglday tak, jakby zadano je tasakiem do misa.
-aim nachyli si. ieco krwi zebrao si na kolanach starca, ale
byo jej niewiele jak na tak powa+ne rany. 7ywan pod siedzeniem by
niemal cakiem czysty, poza kilkoma maymi plamami. %3iara miaa
szeroko otwarte oczy i napite minie twarzy. (ej rce zwisay
bezwadnie po obu stronach ciaa. ie byo +adnych ladw po
wizach na nadgarstkach, ale na obu doniach lniy piercienie, w
tym zoty sygnet z du+ym berylem. -aim zmarszczy brwi. <aden zbir
z )ynsztoka nie pominby takiego upu, za ktry dostaby solidn
zapat u ka+dego pasera. &oza tym, na ciele nie odnalaz +adnych
ladw walki, wic albo starzec zosta zaskoczony, albo pozwoli
zabjcy zrobi! swoje bez stawiania oporu.
2lbo te+ by martwy, zanim zadano rany na piersi.
-aim rozwa+y mo+liwe przyczyny zgonu. &obie+na inspekcja
wykluczya uduszenie, trucizn i tpe narzdzie. ,na kilka trucizn,
ktre mogy sparali+owa! czowieka, ale byy one drogie i trudne do
zdobycia. ,reszt po co u+ywa! trucizny, je+eli potem zamierzasz
o3iar zaszlachtowa!6 -hyba, +e chodzio o przekazanie wiadomoci.
2le komu6
/ -aim6 / odezwaa si #it.
%bszed o3iar i spojrza jej przez rami. #t nie by odpowiedni.
,abjca musia zada! rany od przodu, chyba +e mia wsplnika.
9o+liwe scenariusze przebiegay przez myli -aima, kiedy znw
stan z przodu 3otela. #ucn, i nie zdejmujc rkawiczki wo+y
palec w ran na piersi starca. $kanka wok rany prawie cakiem
sczerniaa, a rana bya znacznie gbsza ni+ sdzi. 5derzenie
pogruchotao mostek. $o nie by tasak. ,abjca musia u+y! czego
ci+szego. 2le czego6 Siekiery6 -aim mia wra+enie, +e widzia ju+
kiedy co takiego, ale nie mg sobie przypomnie! gdzie. "sun
palce gbiej w ran, ignorujc gone wyrazy obrzydzenia ze strony
#it, i dokona kolejnego zaskakujcego odkrycia.
,mary nie mia serca.
#it owina sobie kosmyk wosw wok palca.
/ 7obra. )obota wykonana. -hod0my std, zanim kto nas
znajdzie z t skamielin.
/ ikt...
agle drzwi si otworzyy. -aim trzyma w doni n+, .mim
jeszcze zd+y si cakiem obrci!. ,atrzyma si u p kroku na
widok dziewczyny, ktra wesza do pokoju. $o nie byo dziecko, ale
kwitnca moda dama. 7robne ciao okrywa szla3rok z wysokim
konierzem. (asna tkanina poyskiwaa w sabym wietle sypialni.
=alujce loki i opaday na krge ramiona i podkrelay
arystokratyczne i rysy twarzy. Szmaragdowe oczy janiay w ciemnoci
jak zielone pomienie zamknite w klejnotach.
/ %jcze, chciaabym, +eby przemyla... / &rzerwaa, gdy
zauwa+ya -aima.
" nastpnej chwili jej spojrzenie pado na starca w 3otelu.
,apaa si za brzuch i otworzya usta.
-aim skoczy.

ROZDZIA SIDMY
Josey wbijaa wzrok w prosty biay baldachim rozwieszony nad
jej +kiem i prbowaa uo+y! si wygodnie na puchowym materacu,
ale za nic nie moga zasn!. <odek zwin jej si w may supe.
-hocia+ przez dwa dni nie przestawaa si nad tym gowi!, nie
znalaza rozwizania swojego dylematu. &rzy kolacji ojciec oznajmi,
+e jej statek ma wypyn! jutro z porannym odpywem. (utro:
#iedy ojciec odszed do sypialni, wezwaa powz i pojechaa na
nieszpory / nie do bazyliki, ktr pomimo zota i przepychu uwa+aa
za zimn i nieprzyjemn, ale do wityni niedaleko =orum, ktr
pamitaa jeszcze z dzieci1stwa. #oci w. 2zariego by may i
skromny, z prostymi gipsowymi cianami i oszczdnym otarzem, ale
czua si w nim swojsko i przytulnie jak w objciach ojca. -zua si
tam bezpieczna. awet znajome pieni i uroczysta liturgia nie mogy
jednak uspokoi! jej obaw. ie potra3ic znale0! pocieszenia w
modlitwie, wrcia do domu rwnie przygnbiona, jak przed
wyjciem do kocioa.
&rzed snem napisaa list do 2nastasii, a w nim szczere
przeprosiny zroszone zami. &isaa jak bardzo jej przykro, +e opuci
wesele swojej najdro+szej przyjaciki. , ka+dym sowem listu ojciec
stawa si coraz bardziej obcy jej sercu, a+ pod koniec mogaby niemal
powiedzie!, +e go nienawidzi. 9imo to rozumiaa, +e powoduje nim
troska o jej +ycie i jako posuszna crka powinna to uszanowa!. 2le
zamiast tego jeszcze bardziej chciaa mu si sprzeciwi!. ie .n la ju+
dzieckiem. 9oga sama o sobie decydowa!.
" ko1cu nie moga ju+ du+ej znie! natoku myli w swojej
gowie i wstaa z +ka. ie zatrzymaa si, by zapali! wiece z obawy,
aby nie straci! po drodze determinacji. &o ciemku wysza z pokoju. "
korytarzu zawahaa si na moment, zastanawiajc si, co ma
powiedzie!. %jciec obali wszystkie jej logiczne argumenty przeciwko
wyjazdowi. (ak inaczej miaa go przekona!6 a moment niepokj
niemal j sparali+owa. 9ogaby poczeka! do rana, porozmawia! z
nim, kiedy bdzie wypoczty i przychylniej nastawiony. Nie, musz to
zrobi, teraz.
a palcach podesza do drzwi sypialni ojca. *yy uchylone i
przez szpar dobiegao zza nich sabe wiato. ie spa8 mia w
zwyczaju czyta! do p0na. (osey wzia gboki oddech, zapaa za
klamk i popchna drzwi. atychmiast zacza mwi! w obawie, +e
za chwil mo+e si ju+ na to nie zdoby!.
/ %jcze, chciaabym, +eby przemyla...
Sowa ugrzzy jej w gardle, gdy dostrzega upiorn scen. %jciec
siedzia przy biurku z gow odrzucon do tyu. 'boka krwawa rana
ziaa w jego piersi niczym groteskowe drugie usta. &onad nim sta
m+czyzna odziany od stp do gw w czer1 i stonowane szaroci.
'orca +! wypenia gardo (osey. &oo+ya rk na brzuchu, czujc,
+e zaraz zwrci resztki kolacji. ,acza krzycze!.
9+czyzna w czerni skoczy.
igdy nie widziaa, by kto porusza si tak byskawicznie. (ego
ruchy byy tak pewne i szybkie. ,anim jakikolwiek d0wik wydoby
si z piersi (osey, zapa j za jedno rami i poo+y do1 na jej ustach z
tak si, +e rozci jej warg.
(osey skamieniaa ze strachu. " ustach czua posmak skry z
rkawiczki obcego. ,abjca by silny, zbyt silny, +eby moga si
wyrwa!, ale kiedy cign j w stron +ka, zdobya si na opr.
,acza si wyrywa! i kopa!. 9+czyzna unis j jak mae dziecko i
rzuci na materac. a chwil zwolni chwyt, wic szarpna si
mocno, prbujc uciec, ale przycisn j twarz do +ka. 5syszaa
trzask rozdzieranego ptna i poczua, jak wykrca jej rce za plecami
i wi+e je kawakami porwanego przecierada, po czym to samo robi
z kostkami u ng. (eden ze strzpw wcisn jej midzy zby i
zawiza z tyu gowy. 4e+aa unieruchomiona, oddychajc ci+ko i
prbujc dosysze! cokolwiek, co pozwolioby jej odgadn! dalsze
intencje zabjcy. agle jednak poczua, +e przesta j przytrzymywa!.
-zekaa, a+ stanie si co potwornego.
/ $eraz mo+emy i! / powiedzia.
%brcia gow. -zy mwi do niej6 ie zamierzaa nigdzie z
nim i!: &okj by jednak pusty. %prcz nich dwojga by tam tylko jej
zmary ojciec. 7o gbi poruszy: j przera+ony wyraz jego twarzy.
&rbujc zrozumie!, co wycierpia, trzsa si z gniewu.
a dole co hukno gono, a po chwili ci+kie buty zaomotay
na schodach. #to nadchodzi: =enrik musia si obudzi! i wezwa!
pomc. %wadna ni 3ala ekscytacji. Teraz dopadnie ci
sprawied!iwo,6
7rzwi do sypialni otworzyy si szeroko i do rodka wpado
czterech m+czyzn w mundurach ;witego *ractwa.
$rzymali w doniach obna+one miecze i unosili nad gowami latarnie.
(osey krzyczaa najgoniej jak moga przez pcienny knebel, ale
+onierze nie zwracali na ni uwagi, przeszukujc pokj. &rbowaa
skin! w stron okna i niemal westchna
z ulg, kiedy jeden z +onierzy podszed do niego, ale zadowoli si
przelotnym spojrzeniem i powrci do przetrzsania sypialni.
7ziewczyna zacza kopa! i krzycze!.
(eden z ludzi podszed do niej, przysuwajc latarni do jej
twarzy.
/ -o ona tu robi6
/ 9o+e usyszaa haas i przysza zobaczy!, co si dzieje /
powiedzia mody +onierz o pulchnej twarzy.
/ %na nie powinna ju+ oddycha! / odrzek pierwszy. / "szystko
spaprane.
/ -o jest spaprane6 / zapyta jaki gos z korytarza. (osey nie
rozumiaa w ogle zachowania +onierzy, ale uspokoia si na widok
9arkusa. "yglda tak przystojnie w mundurze pre3ekta, +e poczua
drobne ukucie zazdroci, +e jest zarczony z 2nastasi. &o chwili
jednak wrcia mylami do swojej obecnej sytuacji. -hrzkna przez
knebel i potrzsna zwizanymi rkami.
&ierwszy +onierz wskaza na ni czubkiem swojego miecza.
/ ie zabi jej, tylko zostawi zwizan.
/ "idz. / 9arkus podszed do +ka. / 'dzie jest zabjca6
/ ie byo go tu.
9arkus uderzy pici w otwart do1.
/ iech to szlag: Cpps, 4auk, id0cie przeszuka! teren.
,agwi+d+cie, je+eli co znajdziecie.
/ 9o+emy zaatwi! j tak samo jak tamtego / powiedzia
pierwszy +onierz, gdy jego dwaj koledzy opucili sypialni.
9arkus skin.
/ ,ajmij si tym, byle szybko.
(osey rozpaczliwie prbowaa uwolni! si z wizw, ale +onierz
przytrzyma j w biodrach i mocno pocign za wosy. #rzykna, gdy
ostrze no+a dotkno jej odsonitej szyi.
/ ie:
%detchna z ulg, gdy ostrze si odsuno. &o nosie ciekaa jej
du+a za.
/ ie tutaj / orzek 9arkus. / ,abierz j do jej sypialni.
-o oni robili6 (osey prbowaa krzycze!, ale stracia
oddech, gdy +onierz brutalnie przerzuci j sobie przez rami. &okj
obrci si wok niej8 przed oczami mign jej obraz martwego ojca.
,acza paka!, podczas gdy jej oprawca kierowa si do drzwi.
agle sypialnia eksplodowaa przemoc.
, punktu obserwacyjnego, jaki zajmowaa (osey, wygldao to
tak, jakby cienie spod ciany o+yy i zaatakoway m+czyzn przy
oknie. 5pad na kolana, blady jak przecierado. , jego rozchylonych
ust pocieka stru+ka krwi. 9arkus wycign miecz. " tej samej
chwili bysno co srebrnego i 9arkus upad na dywan, krwawic z
szerokiej rany na gardle. <onierz, ktry trzyma (osey upuci j bez
ostrze+enia. 5padajc, uderzya si biodro. &o chwili m+czyzna
doczy do niej na pododze z gonym jkiem. ,amiast nosa mia
odra+ajca ran.
(osephine zwina si w kbek i mocno zacisna oczy. To si nie
dzieje naprawd6 2le dziao si. -aa dr+c, modlia si, by ten
koszmar si sko1czy.
Sko1czy si rwnie szybko, jak si zacz. " pokoju zapada
cisza, ktrej nie rozpraszao nic poza trzaskiem drew w kominku.
(osey jkna, gdy pot+ne donie podniosy j podogi. %czami
wyobra0ni widziaa ju+ n+ wbijajcy si w jej ono, okrwawione
ostrze, ktre miao zako1czy! jej krtkie +ycie. &rzez szpary pod
przymknitymi powiekami zobaczya, jak pokj znw wiruje wok
niej, a potom poczua chodn bryz, podwiewajc jej szla3rok.
(kno6 $a bestia postanowia j porwa!. (osey zacza si szarpa!
i miota!. &rbowaa go podrapa!. " ko1cu kopna celnie i zabjca
zatrzyma si na chwil. ,apa j za wosy. &otem poczua tylko
potworny bl, przenikajcy czaszk i za!mio jej przed oczami.
,imny wiatr owiewa jej twarz, kiedy pyna przez szaro/czarny
wiat cieni, owietlany przez umiechnity srebrny ksi+yc.
ROZDZIA SMY
Caim cay si trzs, kiedy przekrada si w ciemnoci przez
podwrko. , trudem powstrzymywa dr+enie rk. &iciu czonkw
pieprzonego ;witego *ractwa le+ao w domu w 'rnym 9iecie, a
on mia ich krew na rkach. 2 w gowie mnstwo pyta1 bez
odpowiedzi. "ikszo! z nich dotyczya mikkiego i pachncego
ciaa, przewieszonego przez jego rami.
<aowa, +e musia uderzy! gow dziewczyny o cian, ale
wyrywaa si tak mocno, +e mgby straci! rwnowag, gdy wynosi j
przez okno. " ka+dym razie odkd stracia przytomno!, mia
wreszcie troch spokoju, +eby przeanalizowa! sytuacj. "drapa si
na bram i z cichym stkniciem zeskoczy w alejk za domem.
7ziewczyna poruszya si, ale pozostaa nieprzytomna. 9imowolnie
pomyla o jej dugich nogach pod zwiewnym szla3rokiem i mikkich
piersiach przycinitych do jego ramienia. "estchn, chwyci j
mocniej i ruszy przed siebie.
.dc ciemn uliczk, myla o krwawej a0ni, ktr zostawi za
sob. Spotka w +yciu niejednego skorumpowanego str+a prawa, ale
+adnego, ktry postpowaby tak bezczelnie. -i nie mieli +adnych
oporw. (ak dostali si tam tak szybko6 -zy kto ich uprzedzi6
9o+liwe. awet ludzie *ractwa nie byli wolni od zepsucia i korupcji,
szerzcych si w %thirze niczym morowe powietrze. ;mier! starca w
ogle ich nie obesza, ale byli zaskoczeni, +e dziewczyna wci+ +yje.
7laczego6 (ak rol odgrywaa w tej zagadce6 &otrzebowa
odpowiedzi i by gotw postawi! zarobek z tej nocy, +e ona co wie.
&rzynajmniej jedna rzecz mu si dzisiaj udaa. &owstrzyma
impuls, by u+y! swych mocy, cho! nie byo atwo. -hcia tego8 czu jak
ciemno! go wzywa. "ystarczyaby mu zaledwie odrobina. 2le
wspomnienie o tym, co stao si w iebieskiej "inoroli i o potwornej
istocie, ktra odpowiedziaa na jego wezwanie wystarczajco go
zniechcia. &otrzsn gow. -o si z nim dziao6
#it pojawia si ponad nim.
/ (ak +odakom udao si dotrze! tam tak szybko6
/ 7obre pytanie / odpowiedzia niemal szeptem. 70wiki
roznosiy si daleko na tych cichych uliczkach.
Sam chciabym wiedzie!.
#it podleciaa do dziewczyny.
/ 7laczego j zabrae6 ie do! ci podrzynania garde,
postanowie si teraz zaj! porwaniami6
a to pytanie -aim te+ nie zna odpowiedzi. 7laczego wrci6
)obota okazaa si lipna. 9g zostawi! dziewczyn, uciec i cieszy!
si z tego, +e jego udzia w wydarzeniach pozostanie nieznany. 2le
kiedy podsucha rozmow +onierzy, byo dla niego jasne, +e
zamierzaj si jej pozby! i jaki wewntrzny gos kaza mu temu
zapobiec.
,aryzykowa wic wszystko, co mia / swoje +ycie, swoj wolno!
/ +eby j ocali!. -o on sobie myla, do cholery6 &oladek dziewczyny
ociera si o jego policzek. &achniaa lawend.
/ 4epiej by na tym wyszed, gdyby j zabi i wyrzuci ciao /
powiedziaa #it. / ,acznie woa! o pomoc, gdy tylko si obudzi.
/ #it, id0 si rozejrzyj...
/ 9o+e powiniene j jeszcze raz waln! w gow, tak dla
pewnoci.
/ #it: / ,acisn zby, syszc jak jego gos odbija si od
kamiennych 3asad po obu stronach ulicy.
#it opara donie na biodrach.
/ (u+ patrzyam, dobra6 " okolicy nikogo nie ma, co jest dziwne.
" ko1cu 'rne 9iasto zawsze jest pene +onierzy. 2 dzisiaj wyglda
tak, jakby mieli co lepszego do roboty. $ylko kilku gwniarzy krci
si przy ulicy #si+nej.
/ "ic przyjrzyj si im. ie chciabym nara+a! si ju+ dzi na
+adne niespodzianki.
/ S niegro0ni. &ar dzieciakw wybrao si na przeja+d+k na
konikach tatusiw i tyle. , ni to co innego.
/ #lepna w zwisajc z ramienia -aima gow dziewczyny. (ej
do1 znikna w 3alistych lokach. / &rzyniesie ci tylko kopoty.
,obaczysz.
-aim jeszcze mocniej zacisn zby, o mao ich sobie nie amic.
ic z tego, co si niedawno wydarzyo, nie miao sensu, a zwaszcza
jego stosunek do tej obcej dziewczyny. ie lubi nieprzewidzianych
przeszkd. #it wpatrywaa si w niego, a+ w ko1cu co w nim pucio.
/ ie mogem jej zostawi!. )ozumiesz6 ie umiem tego
wyjani!. -zuem po prostu, nie wiem, +e to nie
w porzdku. -aa ta sprawa cuchnie. " ka+dym razie ona mo+e co
wiedzie! o tym, co si tam stao.
/ . jestem pewna, +e chtnie ci opowie. " ko1cu to nie ty stae z
no+em nad zwokami jej ojca.
/ *y ju+ martwy, kiedy tam wszedem.
#it udaa, +e ociera z z policzka.
/ %ch, na pewno w to uwierzy. "ic co naprawd tam si stao6
-aim obejrza si na rezydencj, ktra wtopia si ju+ w miejski
pejza+ za nimi. 9ia niepokojce wra+enie, jakby kto go obserwowa.
5zna jednak, +e to tylko wyobra0nia. ikt nie mgby go wyledzi! w
tej ciemnoci.
/ ie wiem, ale zamierzam si dowiedzie!. $eraz znajd0 nam
okr+n drog do domu. -hc unikn! ogona.
/ aprawd zamierzasz j zabra! do naszego domu6/ &arskna
gniewnie. / -zasami, kochany, myl, +e jeste gupszy ni+ wygldasz.
-aim da jej klapsa w bezcielesny tyek.
/ 4e!.
/ "edle rozkazu.
&omkna, zostawiajc go samego z mylami i nieprzytomn
dziewczyn. &rzyjrza si jej. *ya moda, moga liczy! osiemnacie,
dziewitnacie lat. 9iaa dumny orli nosek, a jej usta rozchyliy si
bezwadnie, co sprawiao, +e wygldaa jeszcze bardziej niewinnie i
delikatnie. -aim potrzsn gow. -o on waciwie robi6 awet nie
prbowa oszukiwa! samego siebie, +e wie, ale byo ju+ za p0no na
takie rozwa+ania. &rzyspieszy kroku. -hciaby, +eby ta noc ju+ si
sko1czya.
#si+yc schowa si za zason chmur. 7ziki temu,
i dziki p0nej porze, udao mu si opuci! 'rne 9iasto, zanim
ktokolwiek go zauwa+y. &o przekroczeniu alei &rocesji, bdc z
powrotem w 7olnym 9iecie, poczu si lepiej. ,atrzyma si na rogu
#lezyjskiej i (ulijskiej. )wnolegle z dwiema ulicami w jego gowie
skrzy+oway si dwie myli. "ci+ mgby porzuci! gdzie
dziewczyn i zapomnie! o caej sprawie. &rzy #lezyjskiej stal
opuszczony dom, w ktrym melinowali si pijacy. $o by na pewno
ucieszyo #it. 2le caa sprawa nie przestawaa go drczy!. #to
niechybnie prbowa go wrobi!. &rzybycie *ractwa tak szybko byo
podejrzane. 'dyby go zapali, +aden sd nie uwierzyby, +e starzec ju+
nie +y zanim -aim si tam znalaz. ikogo by to zreszt nie
obchodzio. ,ako1czyby +ycie po szybkim procesie i ra0nym spacerze
na sza3ot. -aa ta sprawa cuchna jak miejskie wysypisko.
Skrci w (ulijsk. 'odzin p0niej znalaz si pod drzwiami
swojego mieszkania. &o wejciu do rodka poo+y dziewczyn na
posaniu w sypialni. Sprawdzi, czy okiennice s zamknite i poszed
do kuchni. "yj z sza3ki dzban, napeniony do poowy winem i wzi
solidny yk, by ugasi! pragnienie.
#it przysiada na stole, krzy+ujc zgrabne n+ki. Sukienka, ktr
miaa na sobie, zmienia kolor na intensywne indygo. &odkrelaa
teraz jej blad skr i 3ioletowe oczy.
/ "iesz, co zamierzam powiedzie! / zacza.
-aim odstawi dzban.
/ 9wia to ju+ z p tuzina razy. 7aj spokj, #it. $eraz ju+ nie
da si tego odkrci!.
/ "ic wyjed0 z %thiru. 7zisiaj. $a zdzira z 'rnego 9iasta
przyprawi ci tylko o bl gowy. 5kradnij konia i wyjed0. ,a dwa
tygodnie moglibymy by! w 9ichaii.
/ " 9ichaii jest wyznaczona nagroda za moj gow.
#it podskoczya i zarzucia mu ramiona na szyj. &oczu
delikatny dreszcz w miejscu, gdzie ich ciaa si stykay.
/ o to na wschd, do 2rnos. 9oglibymy zobaczy! 9iasto
#lejnotw albo ukry! si w jakiej malutkiej wiosce
na wybrze+u, wygrzewa! si na pla+y i pawi! w luksusach.
/ ie wyjad. ie dam si wykurzy!.
/ 7laczego nie6 9oglibymy zacz! wszystko od nowa. %thir to
cuchncy ciek. 'dzie indziej mgby by! pot+nym czowiekiem, ze
su+b i du+ym domem.
/ $en starzec mia du+y dom i su+b. . co mu to dao6
7zisiaj jest martwy, tak samo jak pierwszy lepszy zad0gany pijak w
)ynsztoku.
/ o wanie. <ycie jest krtkie8 ciesz si nim, pki czas.
-aim podszed do drewnianej pki obok sza3ki na ld
i podnis ma kamienna 3iolk, zapiecztowan brzowym
woskiem. ,dar piecz! i odmierzy do glinianego kubka y+eczk
drobno zmielonego +tego proszku. ,ala go winem i zamiesza.
/ 9yl po prostu, +e sta! ci na wicej / powiedziaa #it,
pod+ajc za nim do sypialni.
7ziewczyna wci+ mocno spaa, ale trudno byo oceni!, jak
dugo to potrwa. 9oga obudzi! si w ka+dej chwili albo za wiele
godzin. %stro+nie wla jej do ust zawarto! kubka. &okna
wikszo!. Sta nad ni przez moment, obserwujc miarowe ruchy
klatki piersiowej. (ej pene wargi byszczay si od wina. ,dj wizy i
uo+y j wygodniej.
"rci do kuchni i zamkn za sob drzwi.
#it 3ruwaa wci+ za nim.
/ -aim, twoja matka nie...
5nis kubek, celujc palcem w jej nos.
/ ie, #it. %dpu!.
/ "iesz, +e nie chciaaby tego.
/ Sko1cz z tym: $o moje +ycie. &om+ mi, albo zostaw mnie w
spokoju.
"yda policzki i przygryza doln warg, ale nie odesza.
/ 7obrze. -o mam zrobi!6
-aim sign po paszcz.
/ &ilnuj dziewczyny. &owinna spa! przynajmniej do witu, ale na
wszelki wypadek zosta1 tu. %na mo+e by! wa+na.
/ ie jestem nia1k: 7okd idziesz6
%tworzy drzwi i wyjrza na korytarz.
/ 7owiedzie! si czego.
/ 2 co, jeli ona si obudzi6
/ "ymylisz co.
,amkn drzwi i skierowa si ku schodom, zostawiajc za sob
dwa spord swoich problemw. *yo po pnocy, a on mia wiele
pyta1 i wci+ +adnych odpowiedzi. 2le mia pomys, gdzie zacz! ich
szuka!.
(((
&aac 4uccijski usadowi si na szczycie "zgrza iebia1skiego
jak harpia szykujca si do ataku na rozcigajce si poni+ej miasto.
&ostawiono go jeszcze za dawnego imperium i wielokrotnie
rozbudowywano w cigu dziesicioleci, ktre miny od tamtego
czasu. Stanowi symbol potgi %thiru w takim samym stopniu jak
&rawdziwy #oci. -hocia+ praat urzdowa w zamku 7iGecci,
wikszo! administracyjnych i biurokratycznych 3unkcji #ocioa
sprawowana bya wanie tutaj.
Skrzydo, w ktrym )ai zosta przyjty przez modego lokaja,
urzdzone byo w antycznym stylu, adekwatnym do potgi i bogactwa
tego miejsca. #a+d powierzchni pokrywao zoto. a cianach
wisiay ogromne jedwabne gobeliny. "ysoki su3it atrium zdobiy
sceny z &isma, objawiajce majestat %jcw #ocioa. iewiele mwiy
jednak o ich osawionym miosierdziu. (eden z obrazw przedstawia
obecnego praata *enewolensa .. ze zotym berem w jednej doni,
zakrwawionym mieczem w drugiej i imponujcym stosem martwych
grzesznikw u stp.
#roczc po posadzce z czarnego marmuru, )al instynktownie
sign ku rkojeci miecza, jego do1 zapaa jednak tylko powietrze.
Stra+nicy przy wejciu skon3iskowali ca jego bro1 / nie liczc tej,
ktrej nie znale0li.
iknce wiato ksi+yca wpadao przez wysokie okna w dugim
holu. %liwne pochodnie pony w uchwytach z kutego +elaza.
7wch wartownikw w biaych paszczach zarzuconych na czarne
kolczugi stao na baczno!, z postawionymi na sztorc halabardami,
po obu stronach dbowych drzwi.
)al mia ochot si rozemia!. +y!", e ci stranicy i kamienne
mury uczyni" ic' nietyka!nymi. ;mier! moga jednak dosign!
ka+dego i zawsze. Sam przekaza t lekcj niejednemu arystokracie.
ie zwraca uwagi na otaczajce go wyszukane i drogie dziea
sztuki, wysadzane klejnotami diademy w krysztaowych gablotach
ani nawet staro+ytn bro1, ktra mogaby go zainteresowa! przy innej
okazji. ie cieszy si na to spotkanie. )ozwa+a nawet nieprzyjcie.
,mczya go podr+, ktra, cho! przyniosa e3ekty, kosztowaa go
wicej wysiku ni+ si spodziewa. "olaby teraz gorc kpiel, suty
posiek i kilka godzin nieprzerwanego snu, ale nie zapowiadao si na
to, +eby te +yczenia miay si wkrtce speni!.
"ezwanie czekao na niego w domu, kiedy wrci. <onierze
arcykapana bez ogrdek nakazali mu pod+y! za nimi, niezale+nie
od pory. ,amiast kpieli i snu musia wic zgodzi! si na przeja+d+k
po pustych przed witem ulicach %thiru. ie mg sobie pozwoli! na
zignorowanie tego wezwania. (eszcze nie teraz.
"iedzia, dlaczego si tu znalaz. "ieci dotary do niego
jeszcze w drodzeA robota na Cskwilinie zostaa spartaczona.
2rcykapan musia mie! wasnych in3ormatorw, ktrzy mu o tym
donieli. -aa ta sytuacja nie podobaa si )alowi. &owiedzia
Gassiliemu, +e sam si tym zajmie i do diaba z konsekwencjami, ale
arcykapan nalega, by zrobi! to wedle jego planu. $eraz sprawy
skomplikoway si jeszcze bardziej. %czywicie, to od )ala bd
oczekiwa!, +e uporzdkuje ten baagan. . zrobi to8 z umiechem,
je+eli bdzie trzeba. Spodziewana nagroda rekompensowaa mu
wszelki trud.
4okaj wrci i wprowadzi go do gabinetu. 9armurow posadzk
zastpowa tu byszczcy parkiet. "ygodne meble rozstawione byy
po pokoju z rygorystyczn precyzj. %gromny kamienny kominek
zajmowa wiksz cz! zachodniej ciany8 na gzymsie staa
kompania srebrnych 3igurek w nienagannym szyku. "chodzc do
pomieszczenia, )ai odnis wra+enie, +e kto przed chwil z niego
wyszed. %kna z matowego szka byy jednak szczelnie zamknite, a
w pokoju nie byo +adnego miejsca do ukrycia si. " powietrzu unosi
si saby zapach, ktry przypomina )alowi jak przypraw, by!
mo+e pieprz, albo zatch skr.
2rcybiskup Gassili zasiada za masywnym biurkiem
o barwie chalcedonu, odziany w wyko1czon gronostajowym 3utrem
burgundow szat. 9ia przynajmniej sze!dziesit lat i w mocnym
wietle wiec nie wyglda na mniej. (edwabna tonsura w kolorze krwi
ttniczej okrywaa jego krtko przystrzy+one siwe wosy. -hude jak
patyki palce zdobiy rubiny. 7u+y zoty medalion z wyrytymi
kapa1skimi insygniami wisia na grubym a1cuchu z tego samego
metalu, otaczajc jego chud szyj.
#iedy )al wszed, Gassili czyta jaki zwj. a biurku pitrzyy
si karty pergaminu. &rzy okciu kapana sta prawie nietknity talerz
rybnej galantyny z czarnym kawiorem. &ergaminy przedstawiay
plany architektoniczne nowej katedry budowanej w centrum miasta.
)al czsto mija ten budynek i zwrci uwag na ciany z biaego
marmuru oraz zastpy kamiennych aniow i witych, spogldajce
surowo na przechodniw pod nimi.
Gassili przez dug chwil nie przerywa czytania, zanim w
ko1cu zaszczyci gocia swoj uwag. "bi w )ala zimny, widrujcy
wzrok.
/ (ak mogo do tego doj!6
)al podszed do 3otela, ale zatrzyma si, gdy jego patron unis
siw brew. &oprzesta na rzuceniu paszcza na oparcie.
/ (ak mogo doj! do czego6 / zapyta i doda po chwiliA / "asza
4uminescencjo. 9oja misja zako1czya si cakowitym sukcesem.
"ielkiego wikarego *elastire spotkao nieszczcie, podobnie jak jego
kochank, trjk ich dzieci i pokojwk. -o wicej, jeden z jego
podwadnych zosta za to pocignity do odpowiedzialnoci. "yglda
na to, +e biedak ma problemy z piciem8 obudzi si w piwnicy o3iary z
potwornym kacem, cay umazany we krwi. #iedy wyje+d+aem
szykowali si do powieszenia go.
/ ie o tym mwi, idioto. (ak mogo doj! do tego, +e cay
oddzia ;witego *ractwa, osobicie przez ciebie wybrany, da si
zabi! podczas wykonywania zadania, ktre, jak mwie, miao by!
rutynowe6
)al ugryz si w jzyk, kiedy lokaj pojawi si ponownie w
gabinecie, przynoszc herbat w srebrnym serwisie. , uprzejmoci
przyj 3ili+ank, ale nie skosztowa jej zawartoci. "olaby dzban
dobrego wina.
/ ,robiem to, czego +dae / powiedzia. / -hciae ludzi,
ktrym mo+na byo zau3a! i ktrzy bd milcze!. 2mbitnych ludzi,
jak powiedziae, ktrymi mo+na atwo kierowa!. ,nalazem
najlepszych, jacy byli. (e+eli zawiedli, nie jest to moja wina. -hciaem
zaj! si t spraw i osobicie, ale twoje rozkazy byy inne.
Gassili spojrza na niego gniewnie znad brzegu 3ili+anki.
/ 5wa+aj na to, co mwisz.
)al skoni gow, cho! nie przyszo mu to atwo.
/ &rosz o wybaczenie, "asza 4uminescencjo. -hciaem tylko
powiedzie!, +e wszystko uo+yoby si lepiej, gdybym to ja trzyma
n+.
/ "iesz dobrze, +e w moim planie nie byo na to miejsca.
,adanie w *elastire trzeba byo wykona! w odpowiednim czasie, z
dala od %thiru, by +adne podejrzenia nie pady na mnie. -o do tego
spisae si dobrze, ale to wci+ by bd, by anga+owa! drugiego
zabjc.
&ajk wypez spod biurka i pobieg po parkiecie. )ai sign
stop i zdepta go.
/ -aim to ndzna szumowina, z ktr trzeba byo zrobi!
porzdek. / %bejrza uwa+nie podeszw buta.
/ " ka+dym razie, to nie ma znaczenia. 7ono>us zosta
wyeliminowany, wic kolejna przeszkoda w )adzie Clektorw
znikna.
Gassili uderzy 3ili+ank o blat, rozlewajc herbat.
/ Carl =renig mia tu kluczowe znaczenie: (ego crka ucieka
twoim ludziom i *g jeden wie, gdzie teraz jest. -o gorsze, ten
czowiek, ktrego chciae wrobi!, te+ jest na wolnoci. 9oje plany s
teraz zagro+one. -zy wiesz, jak dugo na to pracowaem i ile mnie to
kosztowao, +eby ten dzie1 nasta6 ie strac takiej okazji.
)al potar podbrdek. -zy to mo+liwe, +e -aim j zabra6 2le po
co6 a co liczy6 ie mg w +aden sposb wiedzie!, ile dziewczyna
jest warta.
/ ie widz w tym problemu. / 5nis do1, by powstrzyma!
ewentualny protest. / &rosz, "asza 4uminescencjo, wysuchaj mnie.
"szystko, co -aim wie, to +e zabi starego szlachcica i kilku +onierzy.
/ "ie wicej ni+ to. Carl =renig by martwy, zanim twj czowiek
w ogle wszed do domu.
/ 9artwy6 ie rozumiem. &lan...
/ ,mieniem plan. ie u3aem, +e twoi ludzie przybd tam w
odpowiednim momencie. 'dyby zjawili si chwil za wczenie,
mieliby udzia w morderstwie, co zanadto skomplikowaoby sytuacj.
-hwil za p0no i mielibymy to, co mamy teraz, czyli czowieka,
ktry wymkn nam si spod kontroli i ma wiedz, ktra mo+e
wszystko zrujnowa!. 7woje ludzi, je+eli dziewczyna co widziaa, a to
jest prawdopodobne, wic wysaem jeszcze jednego agenta.
)al przemyla nowe in3ormacje. (akie jeszcze intrygi arcykapan
zaplanowa bez konsultacji z nim6
/ igdy nie powiedziae mi, dlaczego zadajemy sobie tyle trudu
z powodu jednego starca, ktry nie jest nawet elektorem, i tej jego
smarkatej crki.
/ ie musisz zna! powodw. $woim zadaniem jest wykonywa!
moje rozkazy. 2 dzisiaj jestem bardzo niezadowolony z tego, jak si
spisae.
/ " ka+dym razie to nie ma wikszego znaczenia. -aim jest
teraz sam. (est zbiegiem, ktrego szuka cae miasto. ie mo+e zwrci!
si do wadz. 7ziewczyna bdzie go spowalnia!, je+eli wzi j ze
sob, wic szybko wpadnie w nasze rce i bdziemy mieli ich oboje.
/ -hcesz powiedzie!, +e praat bdzie ich mia. -zy nie sdzisz,
+e ten zbir, ten -aim, wypiewa wszystko, co wie, +eby ocali! skr6
/ ie wie niczego, co miaoby znaczenie. &oza tym, nigdy nie
dotrze na sal przesucha1. ,adbam o to.
Gassili potrzsn gow.
/ ie bd podejmowa takiego ryzyka. %boje maj by!
zlikwidowani natychmiast. 9oi ludzie s na pozycjach. im minie
miesic, *enewolens ulegnie nieszczliwemu wypadkowi. )ada
zbierze si, by wybra! nowego praata, a ja zgosz swoj kandydatur,
ktra zostanie bez trudu przyjta.
/ 2 ja, jako twj wierny suga, bd oczekiwa obiecanej nagrody.
$ytuu lordowskiego i woci.
2rcykapan podnis inny zwj.
/ %trzymasz zapat, kiedy plan zostanie wykonany. Skup si na
zadaniu. -hc, +eby dziewczyna i ten czowiek zginli. 9o+esz odej!.
)al wzi paszcz i odszed. 4okaj odprowadzi go do holu.
/ ie zawied0 mnie ponownie: / zawoa za nim Gassili, gdy
wanie przekracza prg gabinetu. / 9oja cierpliwo! si ko1czy.
)al odwrci si i skoni.
/ "edle rozkazu, "asza 4uminescencjo.
&odeszwy butw )ala stukay o kamienn posadzk
atrium, kiedy mija wartownikw, ktrzy sprawiali wra+enie, jakby
nawet nie mrugnli, odkd wchodzi do arcykapana.
ie zwracajc uwagi na lokaja, ktry przytrzyma mu drzwi,
wyszed na chodne nocne powietrze. $a sprawa wymykaa mu si
spod kontroli. #iedy myla, +e Gassili pomo+e mu speni! wszystkie
marzenia, ale ostatnio coraz mocniej wtpi w szczero! jego intencji.
(e+eli Gassili zdobdzie praatur, mo+e uzna!, +e dawni sojusznicy s
zbyt niebezpieczni, by zachowa! ich przy +yciu. )al nie zamierza da!
si wykiwa!. *y! mo+e nadszed czas, by opracowa plan zapasowy. "
takichsprawach jak ta, nie mo+na byo by! zbyt ostro+nym. #a+dy
musia dba! o wasne interesy.
'dy zagbia si w ocienione uliczki miasta, nasza go inna myl
.Jee!i to nie )aim zabi starego, to kto4
(((
Gassili zmarszczy brwi, spogldajc na poplamiony list w jego
doni.
3rzewie!ebny (jcze6
Sytuacja w pa#stwie 7regot'u wci" si pogarsza. Napyw
ut'enorskic' najemnik$w * ty!ko w nazwie r$ni"cyc' si od
bandyt$w * do armii uzurpatora udaremni nasze ostatnie pr$by
osabienia pozycji miejscowego wicekr$!a. 3!otki o dziwnyc'
zdarzeniac' w rejonac' g$rskic' nie ustaj". .ikszo, c'op$w
zbiega a!bo zostaa zabrana w nieznane miejsce.
8agamy .asz" -uminescencj o przysanie dodatkowyc'
onierzy i 9unduszy, poniewa brakuje nam bezwzg!dnie jednego i
drugiego.
.asz uniony suga,
:spirant Jacob +ourning
2rcykapan zakl pod nosem i rzuci list na stert papierw na
biurku. "szystkie zawieray podobne doniesienia od jego agentw na
pnocy iektrzy w ogle nie napisali. *y zmczony ich
narzekaniami, cigymi baganiami o wicej ludzi i pienidzy.
*ardziej jednak martwia go sytuacja wewntrzna. *andytyzm i
bezprawie drczyy prowincj. 2rnos nka wschodnie rubie+e, a
Dwita wojnaE praata przeciw bogom/krlom 2keshii na dalekim
wschodzie pozostawia ime z siami zbyt maymi, by broni! jej
granic.
,ama wyszukan piecz! na kolejnym licie i rozwin
zesztywniay pergamin. $a wiadomo! bardziej przypada mu do
gustu.
8racie w .ierze6
2 wie!k" radoci" przyj!imy tw$j askawy dar d!a biednyc' i
nieszcz!iwyc' w 3ar;ii. Jak gosi /wite 3ismo, twoja wie!koduszno,
zostanie z pewnoci" na zawsze zapamitana.
3onadto, niniejszym akceptujemy sojusznicze porozumienie we
wszystkic' sprawac', jakie pojawi" si przed 5ad".
:rcykapan 0aspar, wice'rabia 3ar;ii.
&o przeczytaniu listu Gassili zo+y go starannie i schowa w
ukrytej przegrdce w najni+szej szu3ladzie biurka. 7wunastu
arcykapanw przewodniczyo tylu+ witym okrgom imei.
"splnie tworzyli )ad Clektorw, ciao powoane, by doradza!
praatowi i wybra! jego nastpc, gdy nadejdzie pora. &ozbywszy si
7ono>usa i majc poparcie 'aspara kontrolowa ju+ poow )ady.
(e+eli tylko mg liczy! na to, +e )ai skwapliwie wykona swoje
zadanie, wszystko byo gotowe.
7reszcz przeszed arcykapana, kiedy temperatura w
pomieszczeniu spada, a cienie w ktach poruszyy si. , ciemnoci
wyonia si posta!. "ysoki i szczupy, niemal wychudzony
m+czyzna mia na sobie prosty mnisi habit, czarny jak noc i
przewizany w pasie zwykym sznurem. *lask wiec ukaza jego blad
twarz. *iae blizny po 0le wyleczonych ranach pokryway jego kociste
policzki, cienie otaczay gboko osadzone oczy o 0renicach
przywodzcych na myl zimne, bezdenne studnie.
/ 4e>ictus. / Gassili uda, +e przeglda wci+ plany katedry. /
Syszae6
9+czyzna podszed do miejsca, gdzie kilka chwil temu sta )al.
/ ic nie ukryje si przed -iemnoci. / -ho! mwi: szeptem,
jego sowa rozniosy si po caej komnacie.
2rcykapan sign doni do medalionu na szyi i zmusi si do
spojrzenia w rozoran twarz mnicha. 4e>ictus skrzywi si, gdy
wiato odbio si od insygniw wyrytych na zotej powierzchni.
Gassili umiechn si z satys3akcj. awet najwierniejsze zwierz
nale+ao czasem przywrci! do porzdku.
Skin podbrdkiem w stron drzwi, przez ktre wyszed )al.
/ %n robi si z dnia na dzie1 coraz bardziej miay.
4e>ictus otworzy lew do1 i wykona ni lekcewa+cy gest,
jakby mwiA $en czowiek jest niczym, to tylko insekt, ale w jego
spojrzeniu byo co zowrogiego.
/ " ka+dym razie H cign Gassili H mamy znacznie wikszy
problemA pora+k w %stergocie. ,apewniae mnie, +e twoja
nekromancja ochroni )einarda. 5dzieliem pewnym osobom
gwarancji na podstawie tych zapewnie1 i teraz musz si z tych
gwarancji rozliczy!. *rat diuka zasiada w )adzie. " wyniku tego
3iaska bez wtpienia za+da ustpstw8 ustpstw, ktre bd mnie
drogo kosztowa!. "ic6 -o masz do powiedzenia6
4e>ictus jednak nie powiedzia nic.
Gassili powoli wypuci powietrze. #usio go, by znw dotkn!
medalionu. Soneczna piecz! &rawdziwej "iary bya by! mo+e
jedyn rzecz na caym wiecie, jakiej jego suga si lka / to pod jej
znakiem otrzyma blizny, ktre nosi. 2rcykapan powstrzyma
jednak do1, postanawiajc okaza! opanowanie.
/ a mio! ;wiatoci, czowieku. -o si stao6 9w.
/ -zy nie zrobiem wszystkiego, o co mnie prosie6
4e>ictus sta nieruchomo, ale blizny na jego policzkach
marszczyy si i 3aloway przy ka+dym sowie. / ;ledziem twoich
wrogw $o ja odkryem zamiary tego starca i to ja go uciszyem.
,robiem wszystko, czego chciae, co do joty. -zy nie jest to prawd6
/ $ak, 4e>ictusie. 2le nie zapominaj, +e to ja uratowaem ci z
sali tortur .nkwizycji.
Gassili nigdy nie zapomnia tego dnia. 7wadziecia lat wczeniej
hierarchowie #ocioa, widzc zepsucie i grzech szerzce si w
imperium i zapewniwszy sobie poparcie cesarza, sprowokowali
pogrom, ktry wypleni! mia poga1skie i heretyckie korzenie imei.
,niszczono witynie dawnych bogw i uwiziono lub zabito na
miejscu ich kapanw wraz ze wszystkimi, ktrzy odmwili
nawrcenia si na &rawdziw "iar. )odzina 4e>ictusa tra3ia w rce
oddelegowanych do tego zadania o3icerw ;witego ,akonu
.nkwizycji. Gassili by wtedy tylko ambitnym pretorem. #iedy
zwiedza lochy .nkwizycji, jego uwag zwrci pewien mody
czowiek. 7owiedzia si od stra+nikw, +e jego rodzice i brat zginli
podczas przesuchania, ale on nieustannie odmawia okazania
skruchy, pomimo +e torturowano go przez kilka tygodni, a nastpnego
dnia mia by! stracony. &rzyszy arcykapan wyczul w tym modzie1cu
co szczeglnego, jak gdyby ich cie+kom przeznaczone byo si
skrzy+owa!. "ykorzystaj swoje stanowisko, by uwolni! wi0nia i
zabra nieszcznika do swojego domu. iedugo p0niej jego
protegowany zacz objawia! do! niezwyke zdolnoci. &o pewnym
czasie, zbadawszy spraw dokadnie, Gassili zrozumia, jak niezwyky
skarb odkry.
/ -zy zawiodem ci w jakimkolwiek zadaniu, jakie mi
wyznaczye, panie6 / 4e>ictus podszed do biurka. / -zy nie
okazaem ci wystarczajcego szacunku6
2rcykapan wsun donie w rkawy.
/ ie, 4e>ictusie. Su+ysz mi wiernie. ie podwa+ani tego.
/ ,atem kiedy, panie6 #iedy nadejdzie czas mojej zemsty6
%to wanie. Gassili wyrzuca sobie, +e nie dostrzeg tego
wczeniej. igdy nie spodziewa si, +e 4e>ictus zapomni o
cierpieniach, jakich dozna, ale czasem nie bra tego pod uwag.
#iedy uratowa go przed stosem, obieca mu, +e bdzie mg zemci!
si na ;witej .nkwizycji za to co zrobili z jego rodzin. &rzez lata
karmi swego sug okrawkami zemsty, dajc mu czasem
niesubordynowanego inkwizytora albo mizoginicznego kleryka,
gupcw przyapanych na obciskiwaniu akolitw albo kradzie+y
kocielnych skarbw. "iedzia jednak, czego 4e>ictus naprawd chce.
&orzuci te myli.
/ "krtce, 4e>ictusie, je+eli bdziesz posuszny mym rozkazom.
ieatw rzecz chcemy osign!. " naszym kraju szerzy si zepsucie.
#upcy spiskuj i kupuj sobie stanowiska. 4adacznice prezentuj swe
dobra na ka+dym rogu 7olnego 9iasta. " wityniach *oga panuje
rozpusta. -ywilizacja stoi na krawdzi upadku.
/ #iedy, panie6
/ 7egeneracja szerzy si w ka+dym zaktku pa1stwa.
Berezja panoszy si po ulicach naszego wasnego miasta. 2 mimo to
*enewolens nie robi nic, by powstrzyma! zepsucie, tylko siedzi w
swej twierdzy jak nadta pijawka i ni o minionej chwale.
4e>ictus wpatrywa si w niego.
/ ,najd0 dziewczyn: / zakomenderowa Gassili. / a Stryczek,
4e>ictusie, znajd0 j i bdziemy mogli przystpi! do ostatniego etapu.
"tedy otrzymasz wszystko, czego pragniesz.
4e>ictus jeszcze przez kilka sekund wbija w arcykapana swj
ponury wzrok, a+ w ko1cu spuci oczy.
/ $ak, panie.
/ 7obrze. $eraz odejd0 i nie wracaj, dopki nie bdziesz mia dla
mnie dobrych wieci.
,acz ostentacyjnie przeglda! plany katedry, kiedy 4e>ictus
powraca do zacienionego kta, z ktrego si wyoni. &o chwili w
pomieszczeniu znw stao si cieplej.
Gassili odchyli si w 3otelu i westchn gboko. 4e>ictusem
coraz trudniej byo kierowa!, a sama myl o tym, +e czarownik miaby
wyrwa! si spod jego kontroli skonia go do signicia po dzwonek na
su+b. 9usia si napi! / i to czego mocniejszego ni+ herbata.
-zekajc na lokaja, rozwa+a przez chwil poszczucie )ala
przeciw 4e>ictusowi. &rzy odrobinie szczcia zlikwidowaliby si
nawzajem i rozwizali oba jego problemy. $o bya interesujca myl,
do ktrej zamierza wrci! w przyszoci. *dc tak blisko osignicia
swego celu, nie mia podejmowa! si nowych intryg. " tej chwili
praat spa smacznie za murami zamku 7iGecci, nie podejrzewajc
ani przez moment, +e zguba ju+ czyha na schodach. Gassili chciaby
zobaczy! wyraz twarzy tego gupca, gdy przyjdzie jego koniec.
5miechajc si do siebie, wycign list z dolnej szu3lady i
przeczyta go ponownie.
ROZDZIA DZIEWITY
Wra+enie, +e jest obserwowany towarzyszyo -aimowi podczas
drogi przez 7olne 9iasto, zabarwione na 3ioletowo i pomara1czowo
pierwszymi promieniami witu. %d czasu do czasu oglda si za
siebie, przyspiesza kroku albo umylnie skrca w niewaciwych
miejscach, ale nie udao mu si dostrzec ogona. $ymczasem zdarzenia
minionej nocy rozgryway si wci+ na nowo w jego mylach. &ytania
pitrzyy si, ale nie znajdowa na nie odpowiedzi.
9in rzd domw z brunatnego piaskowca i skrci w prawo w
zauek %gniskowy. ie bya to najkrtsza droga do celu, ale kierowa
nim instynkt, ktry zachowa go przy +yciu przez tyle lat. #iedy wosy
na jego karku nagle staway dba, wiedzia, +e nie nale+y lekcewa+y!
tego uczucia.
Skrci za kolejny rg i zatrzyma si nagle na widok burych
cian miejskiego warsztatu, wyaniajcych si z porannej mgy, ktrej
ostatnie poyskujce strzpy wypezay z pustych okien przysadzistej
wie+y i kurczowo czepiay si ocienionych wej!, gdzie nie dotaro
jeszcze wiato brzasku.
-aim skuli si i mocniej nacign paszcz na ramiona, po czym
ruszy dalej. Skrci jeszcze kilka razy, zanim dotar do $rzech
7ziewic. -ichym pukaniem w tylne drzwi wywoa pulchn
pomywaczk, ktra z umiechem wpucia go do rodka. #ucharki nie
zwrciy na niego uwagi, kiedy przekrada si przez kuchni. 'wna
izba bya pusta, nie liczc niedobitkw, po wczorajszej hulance
odsypiajcych kaca na pododze. &rzywitaa go barmanka z porannej
zmiany, tyczkowata dziewczyna o niedbale uo+onych
marchewkowych wosach.
-aim poo+y na barze srebrn monet.
/ 9usz porozmawia! z 9athiasem.
/ (eszcze nie schodzi. "czoraj mia towarzystwo. $o chyba zy
pomys mu przeszkadza!.
-aa ta noc to jeden wielki zy pomys.
/ ,aryzykuj.
*armanka nie prbowaa go zatrzyma!, kiedy skierowa si ku
tylnym schodom. "spomnia swoj ostatni wizyt tutaj, kiedy
spotka )ala na schodach. (ak )al zachowaby si w takiej sytuacji jak
ostatniej nocy6 &rzypuszczalnie poder+nby dziewczynie gardo i
znikn przed nadejciem stra+nikw. $ak wanie powinienem by
zrobi!. 2le jako nie mg si przekona!, +e to byo waciwe.
,abijanie niewinnych nigdy mu nie odpowiadao. , drugiej strony,
wygldao na to, +e cay wiat zmierza obecnie prosto do pieka i by!
mo+e nie byo ju+ +adnej niewinnoci.
" korytarzu na pitrze nie paliy si wiata. -aim zatrzyma si
pod drzwiami. 9athias by przyjacielem, najlepszym, jakiego
kiedykolwiek mia, poza #it. 9g nie by! zachwycony tym, +e kto
wali w jego drzwi o tej porze.
-aim przypomnia sobie jednak ca sytuacj na Cskwilinie i na
powrt ogarn go gniew. *y spalony. *iorc pod uwag, +e cae
miasto byo w penej gotowoci, by stumi! w szelk kryminaln
aktywno!, to by najgorszy moment na tak katastro3. 9o+e #it
miaa racj. 9o+e powinien opuci! %thir i zacz! wszystko od nowa
gdzie indziej.
ie. 5cieka przez cae swoje +ycie. $o musi si sko1czy!.
&rzekrci klamk, popchn drzwi i zamar z jedn stop za
progiem. &rzeszy go chd nieokrelonego niepokoju. a pierwszy
rzut oka wszystko wygi.Idao normalnie8 meble byy tak samo
ustawione, jak przy poprzedniej wizycie. " powietrzu unosi si
zapach ulubionych kadzide 9athiasa. 9asywne okiennice broniy
dostpu porannemu wiatu, ale nie byo w tym nic dziwnegoA
9athias syn wrcz ze spania do p0na. iemniej, co byo nie tak.
-aim wycign n+.
/ 9athias6
&rzeszed przez pokj, stpajc ostro+nie. 2partament skada
si z kilku poczonych ze sob pomieszcze1. -aim odsun zason z
niebieskiego jedwabiu, ktra oddzielaa 3rontowy salon od czci
mieszkalnej. #rtki korytarz prowadzi do trzech pozbawionych
drzwi pokojw, ale przejcie na wprost ukryte byo za kolejn kotar.
-aim na palcach ruszy dalej. 7eski w pododze wyginay si pod
jego ci+arem, ale nie zaskrzypiay. ,ajrza do pomieszcze1 po obu
stronach korytarza. &o lewej znajdowaa si przestronna kuchnia.
"szystko w niej wydawao si by! w najlepszym porzdku, od
nieskazitelnie czystych marmurowych blatw po miedziane patelnie i
przybory wiszce nad du+ym +elaznym piecykiem. &rawe wejcie
prowadzio do prywatnego salonu. " rogu znajdowao si mae
biurko zawalone papierami, pirami, kaamarzami i ksigami
rachunkowymi.
-aim podszed do ostatniego wejcia i odsun kurtyn.
%dczeka chwil, a+ jego oczy przyzwyczaiy si do mroku. $en pokj
by najciemniejszy ze wszystkich8 ci+kie zasony na oknach nie
wpuszczay +adnego wiata z zewntrz. "ielkie +ko z
baldachimem, w ktrym zmieciyby si trzy dorose osoby, stao w
gbi pomieszczenia. 7wa ksztaty spoczyway pod lekk pociel.
/ 9at. / Szepn, po czym doda goniej / $o ja, -aim. 9usz z
tob porozmawia!.
#sztaty na +ku nie poruszyy si. -aim wycign drugi suete z
pochwy i podszed bli+ej. *acznie obserwowa ciemne kty pokoju,
wypatrujc jakiegokolwiek poruszenia. "yt+a such, ale jedynym
d0wikiem w pomieszczeniu by odgos jego wasnych ostro+nych
krokw na grubym dywanie.
,atrzyma si przy brzegu +ka. 7wa ciaa wpatryway si w
su3it tpymi, pustymi oczami. 4yell by ulubie1cem 9ata. *lady z
dugimi blond wosami opywajcymi jego gow jak 3ale kutego zota,
wyglda jak lalka. "skim, bardzo ostrym no+em wycito mu w
poprzek garda drugi umiech. -iemne stru+ki krwi zaschy na piersi.
-aim nie wiedzia, czy modzieniec w ogle si obudzi, zanim
mier! zabraa go na zawsze.
9athias le+a obok swojego kochanka. awet po mierci jego
cielsko stanowio imponujcy widok. 'adkie wosy w nieadzie
opaday na podusz. 'ardo 9athiasa byo cae. ,amiast tego krwawa
dziura ziaa w jego piersi. $kanka na brzegach rany sczerniaa. -aim
nie musia sprawdza!, by wiedzie!, +e brakuje tam serca. "szystko
przypominao robot na Cskwilinie.
-aim zamar w bezruchu. ;mier! nie bya mu niczym obcym, ale
jego rce dr+ay na widok czowieka, ktrego zna i z ktrym pracowa
od szeciu lat. ,acisn donie na rkojeciach no+y tak mocno, a+
poczu bl. ie tra! kontroli. "zi gboki oddech i przeanalizowa
szczegy sceny. -hopak zapewne zgin pierwszy, po cichu i 9athias
nawet si nie obudzi. $o dao zabjcy do! czasu na dopenienie
makabry. &ociel przesika krwi, ale ani kropla nie spada na dywan.
-aim podszed do okna i odchyli zasony. <elazne kraty broniy
dostpu. ie byo +adnych ladw wamania. ,abjca musia wej!
3rontowymi drzwiami. &ro3esjonalista. $o skracao list podejrzanych.
"ikszo! zabjcw do wynajcia stanowiy uliczne zbiry, majce
wicej mini ni+ rozumu. $ylko niektrzy zdobyli umiejtnoci
pozwalajce na wejcie do zamknitego na klucz pomieszczenia i
zabicie o3iary bez budzenia ssiadw. iewielu byo 3achowcw,
ktrzy potra3ili wykona! tak robot, a wikszo! z nich pracowaa dla
9athiasa. iestety, co takiego przypuszczalnie musiao si w ko1cu
zdarzy!. 4udzie, ktrzy utrzymywali si z mordowania innych, dzielili
si na dwie kategorie. (edni zabijali dla pienidzy8 to by ich zawd,
cakiem jak przenoszenie adunkw w porcie albo czyszczenie stajni.
7rug kategori tworzy zupenie inny gatunek. -i czerpali z pracy
przyjemno!, jak perwersyjn satys3akcj, ktrej -aim nigdy nie
potra3i zrozumie!. "idzia j jednak u ludzi, z ktrymi w modoci
przemierza zachodnie ziemie, a ktrzy zabijali powoli i z umiechem
na ustach, by nacieszy! si widokiem.
9at mia do czynienia z obiema kategoriami zabjcw8 z jednym
z nich po raz ostatni. &rdzej czy p0niej kto musia zwrci! si
przeciw niemu z powodu jakiej zadawnionej urazy albo ktni o
pienidze. -aim jednak nie wierzy, +e by to zbieg okolicznoci, czy
przypadkowe zabjstwo. $o bya wiadomo! i podejrzewa, +e to do
niego j adresowano.
%dgos krokw w korytarzu przerwa jego myli. ,amachn si
do rzutu no+em, zanim jeszcze cakiem si obrci. &owstrzyma si,
gdy zobaczy wysokiego kudatego m+czyzn w drzwiach. *arman
stan zszokowany z drewnian tac w rkach. " zatchym
powietrzu roznis si zapach sma+onych jajek i bekonu.
/ &an =inneus6
/ ie +yje. / -aim opuci n+. / " nocy. -zy ktokolwiek
wchodzi tu wczoraj w nocy oprcz 9athiasa i chopaka6
*arman wzruszy ramionami, unoszc i opuszczajc tac.
/ ie wiem. %la3 wczoraj pracowa. &oszed ju+ do domu.
/ ,ejd0 na d i polij kogo po stra+nikw. ie wspominaj
nikomu, +e tu byem. )ozumiesz6
9+czyzna przez chwilk wpatrywa si w +ko, po czym
odwrci si i odszed. -aim odczeka, a+ usysza zamykanie drzwi.
Spojrza na martwego przyjaciela. 8ye dobrym czowiekiem, +at, i
dobrym przyjacie!e. Nigdy nie miaem ci nic do zarzucenia.
ie bya to najpikniejsza mowa pochwalna, ale -aimowi nie
przyszo do gowy nic lepszego. 7o licha, o nikim nie mgby
powiedzie! nic lepszego.
,szed na d tylnymi schodami i wymkn si przez kuchni.
5lice zapeniay si, w miar jak mieszka1/iJ 7olnego 9iasta
wychodzili z domw i rozpoczynali nowy dzie1, nie zdajc sobie
wcale sprawy z tego, +e jelcu z nich zgin minionej nocy. "ikszoci
by to zreszt nie obeszo. $aka bya tu bezwzgldna rzeczywisto!, w
ktrej 9athias, tak jak i -aim, byli reprezentantami tej gorszej czci
spoecze1stwa, kreaturami wzbudzajcymi pogard i strach, mimo
niezbdnoci 3unkcji, jakie penili. -aim dawno si ju+ z tym
pogodzi. 9ia nadziej, +e 9athias rwnie+.
&omimo +e zrobio si nieco cieplej, -aim szczelnie owin si
paszczem. 5kry twarz w kapturze. ;mier! 9ata wywoaa w nim
kbowisko emocjiA smutek, +al, by! mo+e nawet poczucie winy.
ajmocniejszy by jednak gniew. 'niew na tego, kto zabi jego
przyjaciela, na siebie samego, na 9athiasa za to, +e zostawi go bez
odpowiedzi. 'ra toczya si dalej, a on by w niej na coraz gorszej
pozycji. -o gorsza, nie mia skd zaczerpn! kolejnych in3ormacji.
7ziewczyna bya kluczem. 9ia tylko nadziej, +e wie cokolwiek
istotnego.
" przeciwnym razie mo+e by! zmuszony, by posucha! rady #it.
@@@
4e>ictus bawi si no+em, obserwujc z dachu budynku
poo+onego naprzeciw $rzech 7ziewic, jak cel wychodzi z karczmy.
Szaro/biae skrzyda trzepotay w jego doni.
#rew grubasa nie zd+ya jeszcze zaschn! na ostrzu, gdy miasto
zaczo si budzi!. ie mia +adnej przyjemnoci z odebrania +ycia
temu kupcowi, podobnie jak starcowi na Cskwilinie. "ykonywa
tylko rozkazy swojego pana. &roste zadania, tak przyziemne jak
czyszczenie butw albo trzepanie materaca. &rzez ostatnie pitnacie
lat powoli traci nadziej, +e tra3i kiedy na wyzwanie godne jego
talentw.
2+ do teraz.
&rzygldajc si m+czy0nie na dole, mocniej zacisn pi!.
7robne szpony wbiy si we wntrze jego doni. $o zlecenie mo+e by!
interesujce. Gassili stawa si z dnia na dzie1 coraz bardziej
arogancki i zachanny8 ka+de jego sowo pachniao zdrad. 'dyby nie
wadza, jak dzier+y poprzez )ad Clektorw, 4e>ictus ju+ dawno by
go porzuci. 7usze jego bliskich woay jednak o pomst. &rzez dugie
lata korzysta ze swych czarnoksiskich mocy, by wytropi! tych,
ktrzy ich torturowali i zabili. 7ziesitki inkwizytorw wywabi do
porzuconych sanktuariw za miejskimi murami, gdzie odda ich
mrocznym mocom z podziemi. (ego pragnienie zemsty nie mogo
jednak zosta! zaspokojone, dopki +y gwny inicjator pogromw,
autor dogmatycznej doktryny, ktra doprowadzia do mierci tysicy
niewinnych o3iar, a jego samego na wznoszcych si 3alach krwi
wyniosa na same szczyty zakonnej wadzy. &raat &rawdziwego
#ocioa. 7opki zwoki *enewolensa nie le+ay u jego stp, 4e>ictus
nie mg spocz!. "szystko, czego dokona, nic nie znaczyo, je+eli
nie dotrze do tego celu.
&rzekrci ostrze no+a, marzc o tym, by mg zabi! praata ju+
teraz, ale Gassili nakazywa cierpliwo!, wic 4e>ictus czeka. 2le nie
mia ju+ czeka! dugo. &lan arcykapana otworzy przed nim pewne
mo+liwoci. $en zabjca z leniwym umieszkiem i oczami jak
bkitne krysztay wydawa si interesujcy. *y uparty i ambitny, wic
atwo byoby nim manipulowa!. 9o+e nadszed czas, +eby co
zmieni!. -ho! mgby te+ speni! wol Gassiliego i zabi! tego
czowieka na dole.
9gby te+ zrobi! jedno i drugie.
(ego cel dotar tymczasem do skrzy+owania i znikn za rogiem.
4e>ictus odo+y n+ i sign za poy paszcza. , wewntrznej
kieszeni wycign may przedmiot i poo+y go na dachu. -zarny
koralik poyskiwa w porannym wietle jak szli3owany okruch
obsydianu. , jego mrocznego wntrza bio ciepo. 4e>ictus uklkn
przed jajowatym przedmiotem i zacz do niego szepta! agodnym,
piewnym tonem. Smugi dymu uniosy si z koralika, a jego
powierzchnia zmatowiaa. &o chwili pk z cichym trzaskiem i
wypyna z niego ciemna plama, malutki w+ nie wikszy od jego
maego palca. $ym samym agodnym tonem udzieli stworzonku
instrukcji. "ysuchao go, a potem znikno w szparze midzy
dachwkami.
4e>ictus wsta i stan w cieniu ukowatego zwie1czenia dachu.
,anurzajc si w ciemno!, rozwa+a dalsze kroki. ,anim sko1czy to,
co ma do zrobienia, mier! we0mie miasto w swoje panowanie i
oczyci je z wszelkiego grzechu i nieprawoci. &rzez krtk chwil
zastanawia si, czy nie powinien pozosta! lojalny Gassiliemu, ale
potem przypomnia sobie, +e jest martwym czowiekiem. ,gin tego
dnia, gdy +odacy &rawdziwego #ocioa zacignli go do pieka. 2
martwi nie maj zobowiza1.
&odmuch wiatru pozostawi dach pustym, nie liczc smug krwi i
tuzina bezgowych gobich cia.
ROZDZIA DZIESITY
Josey zachichotaa, gdy niania mina spi+ark. &rzyo+ya oko
do szpary midzy drzwiami a 3ramug, ale nie zareagowaa na +dania
wyjcia z ukrycia. ,abawa w chowanego bya jedn z jej ulubionych, a
nowy wielki dom doskonale si do niej nadawa. 9ia nawet wicej
zakamarkw i ciemnych ktw ni+ ogrodowy labirynt w jej ostatnim
domu. 'dyby chciaa, mogaby si tu chowa! przez wiele dni i nikt by
jej nie znalaz.
9iaa ju+ sze! lat, ale ojciec wci+ pozostawia j pod opiek
niani, kiedy musia zaj! si swoimi sprawami. ie wiedziaa, co to
byy za sprawy, ale w tych dniach pochaniay znaczc cz! jego
czasu, co zdecydowanie jej nie cieszyo. &rzyzwyczaia si do bycia
oczkiem w gowie taty, jego ma ksi+niczk i bya potwornie
zazdrosna o wszystko, co mogo si okaza! wa+niejsze od niej.
'dy tylko niania, wci+ j nawoujc, przesza do nastpnego
pokoju, (osey wymkna si ze spi+arki. -hciaa znale0! lepsz
kryjwk, w ktrej nikt nigdy nie mgby jej znale0!. &rzebiega boso
przez ogromn kuchni z wielkimi stoami i sza3kami penymi
+elaznych garnkw, a potem przez szeroki korytarz i skrcia za rg.
,atrzymay j wysokie drewniane drzwi z poczerniaymi od staroci
mosi+nymi zasuwami, wic pobiega dalej. ,a kolejnym rogiem
obejrzaa si. ,ostawia za sob lady stp, tworzce wyra0n cie+k,
po ktrej zawsze moga si wrci!.
#orytarz ko1czy si pytk nisz, ktrej nagie ciany
obramowano drewnianymi panelami. &oza zasigiem jej rk
znajdowa si pordzewiay haczyk do powieszenia obrazu. #ucna
wewntrz niszy, ale bya tu zbyt atwo widoczna. )ozczarowana
zacza si podnosi!, kiedy jaki bysk przyku jej uwag. &ochylia si
i zauwa+ya szpar przy samej pododze. ie dostrzegaby jej, gdyby
nie promyk +tego wiata, ktry przez ni wpada. "cisna palce w
szpar i umiechna si szeroko, gdy ciana otworzya si, tworzc
wskie przejcie. Strome stopnie z goego kamienia prowadziy w d
tunelu, z ktrego dobiega zapach ziemi i dymu. a dole migotay
kolejne wiata i sycha! byo dziwne przytumione odgosy, jakby
odlege piewy.
5kradkiem zesza po schodach, jak dzielny zodziejaszek (angar
*ey, jej ulubiony bohater ksi+kowy. (edn doni dotykaa ciany
zakrcajcej wraz ze spiralnymi schodami. .m ni+ej schodzia, tym
goniejsze byy te dziwne d0wiki. ;wiato tak+e stawao si
mocniejsze. a dole schodw, na poziomie 3undamentw domu,
otwieraa si przestronna komnata owietlona poncymi
pochodniami, ktre rzucay gste cienie na malowane ciany. 4udzie
w dziwacznych strojach stali w krgu i koysali si w rytm pieni. .ch
twarze skryway ciemnoniebieskie kaptury z wycitymi jedynie
otworami an oczy. Stroje tych ludzi pokryte byy wyszukanymi
wzorami, wyszytymi zot nici drapie+nymi ptakami o
zakrzywionych szponach.
"szystko to byo tak zajmujce, +e (osey nie zauwa+ya i+ pie1
si sko1czya, dopki szelest szat nie zwrci jej uwagi. Stojcy w
krgu zdjli kaptury, odsaniajc twarze m+czyzn i kobiet,
umiechajcych si i kiwajcych gowami po zako1czeniu zabawy, czy
cokolwiek to byo. (eden z ludzi odwrci gow i (osey na chwil
stracia dech, gdy znajome oczy skieroway si w jej stron.
&odskoczya i szybko pobiega po schodach do gry. ie wiedziaa do
ko1ca, dlaczego ucieka, ale rozumiaa, +e zobaczya co, czego nie
powinna widzie!. #iedy dotara na gr, zatrzasna za sob drzwi i
popdzia korytarzem. $e oczy jednak pod+ay za ni jak zy sen.
,imne oczy jej ojca.
#orytarz cign si przed ni i gin w ciemnoci. $tnio jej w
uszach. " pmroku cigaa j potworna trwoga. &rbowaa si
czego chwyci!, ale niczego nie moga zapa! i potoczya si w d
bezdennej studni nocy.
iesko1czenie powoli ciemno! rozpadaa si na poszczeglne
ksztaty. ajpierw nad gow (osey unosiy si du+e, niewyra0ne i
przera+ajce postaci, a+ w ko1cu ich kontury uo+yy si w dugie
cienie na su3icie. -iao wydawao si odmawia! jej posusze1stwa.
&rbowaa obrci! gow, ale miaa wra+enie, +e miny godziny,
zanim cokolwiek pojawio si w jej polu widzenia. &rzypomniaa sobie
sen i zadr+aa. ,upenie zapomniaa o tym dniu i tajnym przejciu w
starym skrzydle domu. #ilka dni p0niej wrcia do niszy, ale znalaza
tylko nag cian i szczelnie przylegajce panele, ktrych za nic nie
bya w stanie poruszy!. "icej nie prbowaa, przekonana, +e to by
tylko zy sen.
$eraz miaa jednak wra+enie, +e wci+ czuje zatchy odr
podziemnej komnaty.
5siada. 4e+aa na prostym posaniu, ktre nie byo niczym
wicej ni+ kawakiem szorstkiej tkaniny rozcignij tym na drewnianej
ramie. &omieszczenie o cianach i su3icie w kolorze gipsu,
pozbawione jakiegokolwiek wystroju bd0 koloru, nie wydawao jej
si znajome.
-zua si dziwnie, jakby gow owinito jej mokrymi:
rcznikami. 5niosa do1 do czoa i jkna z blu, ktry przeszy jej
skronie. Skra nigdzie nie bya rozcita, ale czua pod palcami
rosncego guza. -o si stao6 &owstrzymujc 3al mdoci, sprbowaa
si podnie!. "ci+ bya ubrana w nocny szla3rok. agle zdarzenia z
sypialni ojca przemkny jej przed oczami. ,obaczya ojca w jego
ulubionym 3otelu, z krwaw miazg zamiast klatki piersiowej, i
grujce nad nim czarne widmo. &rzypomniaa sobie pot+ne rce,
ktre j zwizay. <onierze przybyli jej na ratunek, ale czowiek w
czerni zabi ich wszystkich. -zy tak byo6 9cio si jej w gowie, ale
jedno pamitaa z krystaliczn jasnociA jej ojciec by martwy.
2 ona zostaa porwana, zapewne dla okupu. 2le kto mgby
zapaci! za jej wypuszczenie6 ie miaa +adnej innej rodziny. 'roza
sytuacji sparali+owaa j jak ukszenie jadowitego gada. 7r+aa na
posaniu, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. %b3ite zy popyny po
jej policzkach, a przed oczami wci+ widziaa martwego ojca. 7otara
do niej ta przera+ajca myl, +e zostaa na wiecie cakiem sama.
%dgos krokw powstrzyma jej szloch. %tara twarz rkawem i
sprbowaa wsta!. *l nie by ju+ taki straszny. asuchiwaa. (aki
mski gos dobieg zza jedynych drzwi.
/ K musia zgina! tu+ przed tym, jak tam dotarem H mwi.
,amilk na chwil i kontynuowa. / ie, to bya naprawd zrczna
robota. <adnych wybitych okien, +adnych ladw krwi poza +kiem.
(osey nie syszaa +adnego innego gosu. ajciszej jak to mo+liwe
podesza do drzwi i przycisna ucho do drewnianych desek. Syszaa
teraz nieco lepiej, ale wci+ tylko jeden gos.
/ (eszcze nie mog, #it. 9at by przyjacielem.
#im by 9at6 2 #it6 (osey prbowaa ledzi! rozmow.
/ ie wiem H cign gos. / (est w to jako uwikana, tak jak ten
stary by. " ka+dym razie musi co wiedzie!, a ja zamierzam si
dowiedzie!, co.
(osey odsuna si od drzwi. Serce podskoczyo jej do garda. $o
musia by! czowiek w czerni. *y szalony, rozmawia sam ze sob. ,
jego chaotycznej gadaniny zrozumiaa, +e zamierza j przesucha!.
%brazy tortur narzuciy si jej wyobra0ni. Skulia si, dr+c. 9usz
std uciec:
&onownie rozejrzaa si po pokoju. 5 stp +ka le+aa ci+ka
skrzynia z mosi+nymi obrczami. "ysokie lustro, waciwie na tyle
adne, +e sama mogaby takie mie!, stao obok drewnianej komody
naprzeciwko wskiego okna. &odbiega do okna i odsuna zason. "
ramie nie byo szyby, tylko dwie masywne okiennice zamknite na
zasuw. &ocigna za ni, ale nie chciaa ustpi!. 9iaa wra+enie, +e
ciemno! wok niej zgstniaa. -o jeszcze byo w tym pokoju.
&ocigna mocniej, przygryzajc warg, gdy okiennice
zaklekotay. (ej palce tra3iy na co owinitego wok zamka, kawaek
drutu, ktrym obwizana bya zasuwa, +eby sama si nie otwieraa.
#tem oka dostrzega ruch. ,acza szarpa! drut, zdjta narastajcym
strachem. 9u siaa si std wydosta!.
'dy kto zapa j od tyu, krzykna.
@@@
So1ce ju+ zachodzio, kiedy -aim wrci pod swj dom. -ay
dzie1 przeszukiwa uliczki i zauki %thiru, prbujc zdoby! jakie
in3ormacje o morderstwie 9ata. (e+eli cokolwiek wydarzyo si w
)ynsztoku, kto musia o tym wiedzie!. ,a waciw cen, albo
odpowiednio zmotywowani, mieszka1cy 7olnego 9iasta potra3ili by!
bardzo pomocni. -aim prbowa przekupstwa i gro0by wobec
ka+dego ulicznika i plotkarza, ktrego znalaz, ale nikt nie potra3i
mu niczego powiedzie!. ,wykle w to nie wierzy, dopki nie
wycign no+a i nie ujrza prawdy w oczach delikwenta.
(edyne, co usysza, to oglnikowe plotki o nowym czowieku w
miecie, ale niewiele z tego wynikao. ,wyke pogoski. (acy ludzie
zaginli, co nie byo niczym niezwykym w )ynsztoku, ale wrd nich
byli i tacy, ktrzy potra3ili sobie radzi!, jak 9olag &aski os, byy
najemnik i jeden z gwnych podejrzanych na licie -aima. 4ista
jednak robia si coraz krtsza, a on nie mia +adnych tropw.
"chodzc do budynku, rozwa+a swoj sytuacj. ,awsze mg
uciec z miasta. #it byaby zachwycona, ale jemu to nie odpowiadao.
$a historia wygldaa na du+o powa+niejsz ni+ tylko nieudane
zlecenie. " ktrym momencie ta sprawa staa si osobista. igdy nie
mia wielu przyjaci poza #it. 9athias okaza mu wicej +yczliwoci
ni+ mg si spodziewa!, gdy spotkali si po raz pierwszy w obskurnej
tawernie po zachodniej stronie. $ej tawerny ju+ nie byo8 zastpi j
nowy lokal z lepsz klientel. 2 teraz 9athiasa te+ ju+ nie byo.
"zi ogarek z koszyka w holu, odpali go od lampki
zostawionej specjalnie dla p0no powracajcych lokatorw i wspi
si po schodach na drugie pitro. (aki may ksztat poruszy si w
korytarzu. -aim woln rk sign po n+, ale zanim go wycign,
rozpozna posta!.
7ziewczynka siedziaa, opierajc si o cian na wprost jego
drzwi. "patrywaa si w niego du+ymi oczami, podczas gdy jej chude
jak wrzeciona palce gadziy bezbarwn gipsow cian. -aim
zatrzyma si przed drzwiami. , ko1ca korytarza dobiega cichy pacz
jakiej kobiety, przerywany gniewnymi krzykami. agle poczu si
niezrcznie, pospiesznie otworzy zamek i wszed do rodka,
zamykajc za sob drzwi i zostawiajc za nimi te haasy wraz z
dziewczynk.
,apali lamp i podszed do skrzyni z lodem, prbujc
zapomnie! o spojrzeniu dziecka. #a+dy mia swoje problemy. $o, czy
dziewczynka nauczy si sobie z nimi radzi!, nie byo jego spraw.
"zi dzban wina i opr+ni go kilkoma dugimi ykami. &rzyjrza si
resztkom spywajcym na dno. 7rczyo go jakie nieokrelone
uczucie, niesprecyzowana potrzeba dziaania, jakby nienazwana
groza, wiszca nad jego gow. Jestem po prostu zmczony, powiedzia
do siebie, ale niemal podskoczy, kiedy #it pojawia si za nim i
zarzucia mu ramiona na szyj.
/ $skniam / powiedziaa. / -zego si dowiedziae6
-aim odstawi dzban. -hcia si jeszcze napi!, zniszczy! si
zupenie i zapomnie! o ostatnich kilku dniach, ale musia zachowa!
jasno! umysu.
/ 9athias nie +yje.
#it natychmiast stana przed nim. &ogadzia jego donie
palcami wiotkimi jak pajczyna.
/ -o si stao6
/ #to wyci mu serce podczas snu.
/ %ch, -aim:
%powiedzia jej ca histori. 'dy tylko zacz mwi!, emocje
wypyny z niego jak ropa z zain3ekowanej rany. #iedy sko1czy,
poczu si troch lepiej. "ino rwnie+ zrobio swoje.
/ &osuchasz mnie teraz6 / #it usiada po turecku na kuchennym
stole. / "yjedziesz z %thiru6 (eszcze dzisiaj6
-aim westchn ci+ko. ie mia ochoty si kci!, ale nie mg
zignorowa! tej sprawy. *ya zbyt powa+na, zbyt osobista.
/ (eszcze nie mog, #it. 9at by moim przyjacielem.
/ -o ta dziewczyna ma do tego6
&rbowa jej to wyjani!, ale wyraz twarzy #it sugerowa, +e
rwnie dobrze mgby rozmawia! ze stoem. 7laczego, dlaczego,
dlaczego, pytaa, a+ w ko1cu wyko1czony opad na krzeso.
/ &oddaj si, #it. 9o+e masz racj. 9o+e goni za wasnym
ogonem, ale odkd pamitam, cigle przed czym uciekaem. 9am
do! ogldania si przez rami.
#it opara donie o wskie biodra.
/ % tym wanie mwi. ,acz! od nowa, gdzie, gdzie nikt...
,anim sko1czya, z sypialni dobieg ich krzyk, po ktrym
nastpiy przytumione odgosy uderze1. -aim przeskoczy przez
pokj i szybkim ruchem otworzy drzwi. 7ziewczyna rozpaczliwie
szarpaa za zamknicia okiennic. &oczucie grozy powrcio, gdy -aim
przekroczy prg. *yo tak intensywne, +e a+ skuli ramiona. &rzebieg
przez sypialni i odcign dziewczyn od okna. jej krzyki rozpdziy
ostatnie resztki jego eu3orii.
,acign j do kuchni i posadzi na krzele. Sprbowaa si
podnie!, ale j powstrzyma. , trudem apic powietrze, wpatrywaa
si w niego z gniewn min. 9iaa zaczerwienione i opuchnite oczy.
9ocno zaciskaa pici i przez chwil wydawao si, +e zamierza go
zaatakowa!. a sam myl o tym -aim si umiechn. 7ziewczyna
popatrzya na niego z jeszcze wiksz zoci. &rzynajmniej jednak
przestaa krzycze!.
-aim odwrci si i napeni czajnik letni wod z dzbanka.
"czeniej ju+ zauwa+y, +e dziewczyna jest adna, ale pki bya
nieprzytomna wydawaa si chodna i odlega jak ksi+yc w mro0n
zimow noc. $eraz, gdy ockna si i bya pobudzona, jej uroda
zapieraa dech w piersi. ,acisn praw pi! tak mocno, +e paznokcie
wbiy si w skr doni. 9usia zachowa! trze0wo! umysu. #to na
niego polowa. 9usia rozegra! to mdrze.
(ednym okiem obserwujc dziewczyn, zapali piecyk i postawi
czajnik na ogniu. 9ia przeczucie, +e to bdzie duga noc. 9o+e #it
miaa racj. 9o+e powinien by po rzuci! wszystkie problemy w
bocznej alejce i odej! na inne owisko. &otrzsn gow. ie, by
zbyt uparty, albo zbyt gupi, by podda! si tak atwo. (edno wiedzia
nu pewno. ie zamierza spuci! tej dziewczyny z oka, dopki nie
dowie si, o co tu chodzi. &rzynajmniej tyle by winny 9athiasowi.
,acisn palce na puszce z herbat.
ROZDZIA JEDENASTY
Josey skupia si na swoich kurczowo zacinitych doniach.
,awsze lubia swoje donie. 9iaa dugie, szczupe palce. &aznokcie
wymagay wprawdzie malowaniaA r+owy lakier odprysn na
czubkach, ale poza tym to byy naprawd adne donie.
)ce zabjcy natomiast, rce czowieka, ktry zamordowa jej
ojca, byy szorstkie i +ylaste, a ich kostki pokryway malutkie blizny.
7uga szrama zaczynaa si na grzbiecie lewej doni i biega wzdu+
przedramienia, znikajc pod rkawem koszuli. "patrywaa si w ni,
kiedy podawa jej 3ili+ank.
/ "e0 H powiedzia.
-hwycia porcelanowe naczynie obiema rkami. *ijce od niego
ciepo byo przyjemne, podobnie jak zapach zielonej herbaty, ale jej
+odek wzdrygn si na myl o przekniciu czegokolwiek, co
pochodzio od tej bestii. %do+ya 3ili+ank na kolana.
Spojrza na jej skro1.
/ *oli6
&otrzsna gow, by dowie!, +e nie. (ego gos brzmia inaczej
ni+ si spodziewaa, bardziej normalnie. (n nie jest norma!ny. Jest
zimnokrwistym morderc".
,acisna zby tak mocno, +e a+ poczua bl w szczkach, ale
gdyby nie to, zaczaby krzycze!. "szystko w nim j obrzydzao. 9ia
zbyt szerokie ramiona jak na swoj 3igur, a jego nadgarstki byy
grube i zbyt misiste. 9ia te+ nieadn twarz, ktrej surowe rysy
przywodziy na myl kamienne statuy, zdobice ciany nowej katedry.
-hocia+ uwa+aa sam siebie za dobr, pobo+n kobiet, niepokoi j
widok tego ogromnego budynku, zwaszcza surowe twarze posgw,
ktre w niczym nie przypominay +yczliwych witych, jakich sobie
wyobra+aa. ,abjca wyglda rwnie nieprzyjemnie. (ego podbrdek
by zbyt ostro zako1czony, by m+czyzna mg by! przystojny.
adawao mu to zowrogi wygld8 przypomina lisa szykujcego si do
spldrowania kurnika. . te jego oczyA odamki granitu, zimne i
nieubagane. %dwrcia wzrok i staraa si zapomnie!, +e na ni
patrzy.
9ieszkanie byo skromne i niewiele wiksze od jej azienki. ie
byo w nim +adnych mebli poza prymitywnym stoem i jednym
krzesem, na ktrym siedziaa. &odoga ze zwykych desek bya
jednak idealnie czysta. " odlegym rogu le+aa gruba mata. Skrzane
worki na dugich sznurach zwisay z hakw wbitych w su3it. -zy to
byo jakie prymitywne narzdzie tortur6 9etalowe prty r+nej
dugoci stay oparte o cian. %bszar kuchenny rwnie+ by
niewielki, miecia si w nim stara skrzynka na ld, prosty piecyk i
kilka sza3ek. a blacie le+a nieoczekiwany przedmiotA ksi+ka. ie
moga odczyta! tytuu, ale ilustrowane strony zao+ono ostrzem
sztyletu.
agle uderzya j myl. +ieszka sam. % dziwo, zacza si
zastanawia!, czy jest samotny. #iedy si obrci, +eby sign! po swoj
3ili+ank, zobaczya wielkie no+e przypite do pasa na jego plecach.
(eden z nich odebra +ycie jej ojca. "yobrazia sobie, +e wyrywa je z
pochew i wbija w szyj zabjcy.
/ (ak masz na imi, dziewczyno6 / zapyta. ,askoczy j t
bezporednioci.
/ , kim rozmawiae, zanim mnie zapae6 / *ya zadowolona,
+e gos jej si nie zaama. 5niosa 3ili+ank, .ile odo+ya j zaraz na
kolana.
/ , nikim.
/ Syszaam ci przez drzwi. 9wie do kogo, ale nikogo innego
nie syszaam.
/ &oza tob i mn nikogo tu nie ma.
&okiwaa gow. .ic a!bo kamie, a!bo jest sza!e#cem, kt$ry
m$wi do siebie i morduje bezbronnyc' starc$w. *aa si go coraz mniej.
9iejsce strachu zajmowa narastajcy gniew, ktry pali jej trzewia.
/ -zego ode mnie chcesz6 (e+eli chodzi ci o okup, stracie na to
szanse, kiedy zabie mojego ojca.
&rzyglda jej si swymi kamiennymi oczami.
/ ,abiem tylko tych ludzi, ktrzy chcieli zlikwidowa! ciebie.
/ "idziaam ci, jak nad nim stae: / ie potra3ia powstrzyma!
dr+enia. =ili+anka o mao nie wypada jej z doni. / "idziaam krew
i... jego pier. "idziaam wszystko:
/ $ak. / , niezwykym spokojem odpowiada na jej 3uri. / *yo
du+o krwi, a stary nie +y, ale to nie ja go zabiem. *y ju+ martwy...
/ #amca:
)zucia w niego 3ili+ank. %dsun si bez truduA porusza si
szybciej ni+ ktokolwiek, kogo widziaa. aczynie rozbio si o drzwi
sza3ki8 gorca herbata zaplamia cian. &rzygotowaa si na jego
reakcj, ale on tylko sta i pi spokojnie.
/ 9iaem zlecenie na twojego ojca H powiedzia. / . wykonabym
je. ,ostaem wprowadzony w bd co do powodw, ale to pewnie nie
robi ci r+nicy. $ak czy inaczej, mwi prawd. #to inny zabi go,
zanim tam dotarem.
/ . mam w to uwierzy!6 / &ogardliwy ton, na jaki si zdobya,
sprawi, +e poczua si niepokonana. 9g j skrzywdzi!, nawet zabi!,
ale nie mg jej powstrzyma! przed powiedzeniem tego, co chciaa H
-zy cay legion zabjcw czeka, by zabi! mojego ojca6 *y
nieszkodliwym starszym czowiekiem, ktrego wszyscy kochali i
szanowali.
/ %prcz tego, kto go zabi i klienta, ktry mnie zatrudni. $o ju+
dwch powa+nych wrogw. Sporo jak na czowieka, ktrego wszyscy
kochali.
&owiedzia to tak oschle i spokojnie, +e chciaa wydrapa! mu
oczy. Skrzy+owaa rce na piersi. ie musiaa tego sucha!. (ej ojciec
by dobrym czowiekiem. 9ia koneksje w paacu i wrd najlepszych
rodzin. 2 teraz by martwy. ?zy napyny do jej oczu, gdy pomylaa,
+e nie bdzie moga przyj! na jego pogrzeb. : kto przyjdzie na m$j4
* ,amordowae te+ 9arkusa H wypalia.
/ $wojego su+cego6 awet go nie dotknem. % ile mi
wiadomo, wci+ +yje.
/ 7rugiego per3ekta 9arkusa, jednego z czonkw ;witego
*ractwa, ktrych zabie, kiedy mnie porwae. *y narzeczonym
mojej najlepszej przyjaciki.
/ -i +onierze chcieli dopa! ciebie, nie mnie. %caliem ci +ycie.
/ 9arkus nigdy by mnie nie skrzywdzi. *y moim przyjacielem,
a ty zabie go bez mrugnicia okiem.
&rzyglda jej si przez chwil. &oczua cisk w +odku. -zy to
ju+6 -zy teraz j zabije6
/ (ak masz na imi6 / zapyta zamiast tego.
/ -o za r+nica6
/ -hciabym wiedzie!.
"yprostowaa si.
/ azywam si (osephine =renig, jestem crk 2rtura =reniga,
siedemnastego earla Bigha>on. o, a ty6 (ak ciebie nazywaj6
/ $o bez znaczenia.
/ $o nieuczciwe8 ja si przedstawiam. 2 skoro najpewniej
zamierzasz mnie zamordowa!, to nie powinno ci robi! r+nicy.
/ -aim.
/ -aim. / 9usiaa teraz ostro+nie dobiera! sowa. / (e+eli masz
chocia+ cie1 przyzwoitoci, natychmiast mnie wypucisz albo
przynajmniej pozwolisz mi napisa! list do przyjaci mojego ojca.
/ 2 je+eli zamierzam ci zamordowa!6
(osey zascho w gardle, ale zmusia si do powiedzenia tego.
/ "ic zrb to od razu, tchrzu.
&otrzsn gow.
/ ie zabraem ci tutaj tylko po to, +eby ci zabi!.
/ "ic dlaczego6 7laczego to zrobie6
"bi wzrok w cian ponad jej gow.
/ -hodzi o twojego ojca / zacz po chwili wahania. / ie
zabiem go, ale kto chcia si go pozby!. 9usisz zna! kogo, kto 0le
mu +yczy, kogo, kto zazdroci mu jego osigni!.
/ ie.
/ &artner w interesach6 9+ jakiej damy6
/ ie: / krzykna, po czym opanowaa si, przestraszona
wasnym wybuchem. / ie mia wrogw. ie mia kochanek. 9ia
tylko mnie. *y przyzwoitym czowiekiem.
/ &rzyzwoici ludzie maj mnstwo wrogw. "ierz mi.
/ ,acz chodzi! tam i z powrotem wzdu+ stou. / (akie
zajmowa stanowisko6
/ *y egzarch a>arre, kiedy byam maa. &otem otrzyma ,oty
9iecz za swoj su+b i odszed na emerytur8 wtedy
przeprowadzilimy si tutaj. *y wielkim czowiekiem. iesko1czenie
lepszym od nisko urodzonego zabjcy.
(e+eli nawet dotkna go ta uwaga, nie da po sobie pozna!.
/ $ak. $o mo+liwe. $a prawie ma sens.
/ -o takiego6
/ iewa+ne. -zy twj ojciec by zaanga+owany w jakiekolwiek
zamorskie sprawy6 -zy nale+a do jakiego stowarzyszenia6
(osey przypomniaa sobie sen o ludziach w dziwnych strojach
spotykajcych si w piwnicy ich domu, ale odsuna to wspomnienie.
/ ie wiem. ie sdz. "ikszo! czasu spdza w gabinecie,
piszc listy do dawnych przyjaci. ic wicej o tym nie wiem.
-aim wydawa si nie sucha!, wic przerwaa i zacza mu si
przyglda!. &omylaa, +e nie wyglda tak, jak wyobra+aaby sobie
zabjc. *y silny, ale nie nazbyt masywny ani zwierzcy. (ego rysy
byy nawet do! agodne. 'dyby go dobrze ubra!, mgby by!
wzgldnie atrakcyjny. #iedy na ni spojrza, szybko odwrcia wzrok.
,adr+aa.
9ia spojrzenie umarlaka.
/ ie H powiedzia, zwracajc si do powietrza ponad jej gow.
/ -o6
/ ic.
, ca pewnoci by niespena rozumu. -o teraz zrobi6 (ednego
bya pewna. (e+eli zostanie tu du+ej, nigdy nie uda jej si wydosta!
+ywej z tego mieszkania. ,a ni byo okno, ale zamknite i
zabezpieczone podobnie jak to w sypialni. Spojrzaa na drzwi po
drugiej stronie pokoju. $o bya jedyna droga wyjcia. ,asuwa bya
zamknita, ale gdyby udao jej si na chwil odwrci! jego uwag...
/ -hcesz wicej herbaty6 / zapyta.
/ $ak. 9asz co do jedzenia6 5mieram z godu.
Skin i odwrci si do niej plecami.
/ -o tu znajd, je+eli nie jeste nazbyt wybredna.
&odczas gdy przeszukiwa sosnow sza3k, pomalowan w
wyblake kwiatki, zsuna panto3le. *yy wykona z mikkiej owczej
weny, ale bez nich moga biec szybciej i ciszej. %bserwowaa plecy
-aima, kiedy co po szyo si wrd cieni ponad jego gow. ,amara
na widok dugiego, krtego ksztatu, ktry wyoni si z rogu pod
su3item. *ez najmniejszego d0wiku zsun si po cianie. ,adr+aa
gwatownie. $o bya najbardziej odpychajca rzecz, jak w +yciu
widziaa, sama wijca si czer1, ktra kierowaa si prosto w stron
-aima. &rawie krzykna +eby go ostrzec, ale powstrzymaa si i
zacisna usta.
Nie, nie pomog mu.
&atrzc jak potworna istota peznie ku zabjcy jej ojca podniosa
si z krzesa. a palcach przesza przez pokj, awet najdrobniejszy
szelest mg j zdradzi!. Signa do drzwi, wci+ unikajc uwagi
-aima. ,asuwa zrobiona bya z grubego kawaka +elaza. -hwycia j
obiema do1mi i pocigna. <elazo odskoczyo z gonym brzkiem.
ie ogldajc si za siebie, popchna drzwi i wybiega na pogr+ony
w ciemnoci korytarz za nimi.
(ej nagie stopy z plaskiem uderzay o drewnian podog. Strach
doda jej prdkoci. 7obiega do wskiej klatki schodowej na ko1cu
korytarza i zbiega po stopniach. a widok du+ych drzwi na dole
odetchna z ulg. %tworzya je pospiesznie i wybiega na zewntrz.
@@@
-aim stumi westchnienie i zajrza do sza3ki. )ozmowa
prowadzia donikd. $a dziewczyna, (osephine, ewidentnie nie u3aa
mu na tyle, +eby udzieli! jasnych odpowiedzi. ,reszt, dlaczego
miaaby mu u3a!6 $a czy siak, zaczyna wtpi!, czy wiedziaa
cokolwiek wa+nego. *ya tylko rozpieszczon damulk, ktrej nie
interesowao nic poza granicami jej krysztaowego wiata. #it znowu
miaa racj. ,abranie dziewczyny byo bdem.
"anie odsuwa na bok worek mki, +eby zobaczy!, co mo+e
kry! si za nim, kiedy wrcio to dziwne uczucie. $ym razem byo
jeszcze silniejsze. auczy si +y! ze strachem8 by czci jego +ycia i
jego pro3esji. ,a ka+dym razem, gdy stawa naprzeciw obna+onej
broni albo skrada si w ciemnoci podczas wykonywania zlecenia,
strach zawsze czai si tu+ obok. &otra3i nad nim panowa!,
ukierunkowa! jego energi na wykonanie zadania.
$o uczucie byo inne. ie dao si go stumi! ani zignorowa!.
"ywracao jego wntrznoci na drug stron.
/ -aim: / zawoaa #it. (ej krzyk sprawi, +e natychmiast si
wyprostowa, o mao nie uderzajc gow w grn krawd0 sza3ki.
%dzyska rwnowag i odwrci si akurat, by zobaczy! jak jego
wizie1 wybiega przez drzwi na korytarz. #lnc pod nosem ruszy za
ni, ale zatrzyma si po dwch krokach. agle ogarn go
przejmujcy chd, jakby zwalia si na niego lawina niegu. #it
wbijaa wzrok w su3it. -aim upad na ziemi i przetoczy si. &oczu
ostry bl w prawej kostce. #opn na olep i szybko si obrci.
&rzed nim pr+y si olbrzymi w+. (ego atramentowoczarne
uski poyskiway w wietle olejnej lampy jak polerowany gagat. %gon
gin wrd cieni pod su3item. $rjktna gowa koysaa si nad nim, a
rozwarta paszcza tak szeroka, +e poknaby psa, ujawniaa rzdy
lnicych kw.
-aim wysun jeden z no+y z pochwy. "+ obserwowa jego
ruchy zimnymi, bkitnymi oczami. 'owa zwierzcia koysaa si na
boki.
/ (este cay6 / #it nie odrywaa wzroku od bestii, ktra
podpezaa coraz bli+ej.
/ -o to jest, do diaba6
/ -o bardzo niebezpiecznego / szepna. ,ni+ya gos jeszcze
bardziej, gdy gowa w+a skierowaa si w jej stron. / 9og odwrci!
jego uwag, +eby zd+y uciec.
/ $o ci widzi6 / &odcign nogi. 9usia przygry0! warg, by nie
krzykn! z blu, jaki przeszy jego praw kostk. &owinna jednak
utrzyma! jego ci+ar. / ie, id0 za dziewczyn.
/ 2le...
/ .d0: ie mo+emy jej straci!.
%brzuciwszy w+a ostatnim spojrzeniem, #it znikna w
korytarzu. -aim podnis si do kucek i zrobi krok do tyu. -oraz
du+sze w+owe cielsko wypezao spod su3itu. *estia zbli+aa si,
obserwujc go wielkimi lepiami. -aim przyjrza si jej ruchom. "+
by owc, tak jak on sam. &odpezajc coraz bli+ej w ko1cu zapdzi
go do kta. . wtedy zaatakuje z ca si.
"yco3ywa si krok po kroku, kulejc na jedn nog. "ycign
drugi suete i zamacha oboma no+ami, by odcign! uwag w+a, ale
bestia ani na chwil nie oderwaa wzroku od jego twarzy. -aim mia
niepokojce wra+enie, +e to nie jest gupie zwierz, +e obdarzone jest
jak 3orm inteligencji. &rzypomnia sobie niewidzialn istot, ktra
pogruchotaa stoy w iebieskiej "inoroli. -zy to bya ona6 -zy to
co wyszo z niego samego6
#iedy co3a si ku zwinitej w rogu trzcinowej macie do !wicze1,
przeszy go gwatowny dreszcz znajome uczucie gromadzcej si
energii. ie musia szuka! w sobie strachu8 lk przepywa przez
niego w pot+nych, mdlcych 3alach. -ienie chciay si uwolni! i
zrobi! swoje, ale powstrzyma je, zepchn do najciemniejszych
zakamarkw umysu, z ktrych si wyoniy. ie mg pozwoli! sobie
na takie ryzyko. (e+eli sam nieumylnie przyzwa t besti,
korzystanie teraz ze swoich mocy mogoby tylko pogorszy! spraw.
9ogoby pojawi! si ich wicej.
9iejsca za jego plecami ubywao, a w+ podpeza coraz bli+ej.
-aim rozwa+y, jakie ma opcje. (edyne okno byo zamknite i
zabezpieczone, ale drzwi 3rontowe zostay otwarte na ocie+. 9gby
sprbowa! si do nich dosta!. *estia bya du+a, mo+e by j
wyprzedzi. (akby wyczuwajc jego myli, w+ skrci, by odci! mu
drog. -aim potrci ramieniem jeden z workw treningowych. -zas
ucieka. (eszcze kilka krokw i bdzie pod cian. &rzyjrza si
pokrytej usk bestii. -zy stal moga w ogle j zrani!6 *y tylko jeden
sposb, by si przekona!.
,amachn si lew rk i rozkoysa worek. "+ wci+ si
zbli+a, pochylajc gow, by unikn! uderzenia. -aim zrobi krok w
prawo i uderzy kolejny w worek. 'dy ten wychyli si w stron bestii,
bokiem przelizgn si pod okno. "+ zawrci, by odci! mu drog.
"tedy zaatakowa. 5derzy prawym sztychem, celujc w tpo
zako1czony pysk zwierzcia. 'dy w+ si co3n, -aim rzuci si do
przodu, ldujc na kolanach. &rzetoczy si pod wygite cielsko
potwora i uderzy do gry lew rk. -zubek ostrza zelizgn si po
uskach, nie przebijajc ich.
-aim odetchn ci+ko, czujc jak mroczna energia nabrzmiewa
w nim ze zdwojon si. ieprzygotowany na ten atak, omal nie straci
panowania nad sob. &o wstrzyma swoje moce, napinajc ka+dy
misie1 ciaa. -iemno! toczya si w jego gowie, jak stado szczurw
z rynsztoka uciekajcych przed wznoszc si 3al. "+ wygi si
ponad nim.
-aim odsun si, o kilka cali unikajc kw bestii. $a jednak
okrcia si wok niego. &oruszaa si szybko jak wzburzony grski
potok. &ulsujcy bl przeszy jego klatk piersiow, gdy pot+ne krte
ciao zaciskao si mocniej. , trudem utrzyma si na nogach. 5puci
n+ z lewej doni, ale praw uderzy kilka razy. *ez skutku. "alczy o
ka+dy oddech. ,aczynao mu !mi! przed oczami, a czonki powoli
odmawiay posusze1stwa. (ego moce wci+ jednak wyryway si na
wolno!. ,dawi je z ogromnym wysikiem. 9usia panowa! nad
swymi zdolnociami albo one zapanowayby nad nim. 'rymas
wykrzywi jego twarz, gdy wyt+a resztki si.
. wtedy nagle mroczna sia znikna tak nagle, jak si pojawia.
&ozostawia za sob otwarte miejsce w jego piersi, pustk, ktra
niepokoia go tak samo, jak moc, ktra przed chwil j wypeniaa, ale
mia teraz pilniejsze troski. %bejmoway go kolejne sploty w+owego
ciaa. 4ada moment bestia moga go zmia+d+y! i rozerwa! na p.
Sign woln doni do gry. %gromny pysk unosi si poza jego
zasigiem, ale udao mu si zapa! za kark zwierzcia. 5miechajc
si poprzez bl, uderzy.
"+ zatrzsn si, gdy ostrze tra3io w jego oko. -aim prbowa
utrzyma! rwnowag, ale spazmy pot+nego cielska rzuciy go na bok
jak szmacian lalk. "yldowa po drugiej stronie pokoju. 4e+a na
pododze, prbujc zapa! oddech. &oczu pieczenie w klatce
piersiowej, gdy puca wypeniay si powietrzem. "+ uderzy caym
ci+arem ciaa o podog. + wci+ tkwi w jego oku, a+ w ko1cu,
miotajc si na wszystkie strony zdoa go wytrci!.
-aim podnis si na kolana, ale bestia odpucia wal k. -zarna
ropa cieka z rozcitej gaki ocznej, kiedy kreatura wyco3ywaa si do
kta pomieszczenia. &o chwili znikna wrd cieni jak mgliste
wspomnienie po koszmarnym nie.
-aim wsta. -ay by obolay, ale +y. %derwa wzrok od rogu pod
su3item i pokutyka do drzwi, po czym dalej ku klatce schodowej.
7ziewczyna miaa nad nim du+ przewag, cholernie du+, biorc
pod uwag jego obrzmia kostk, ale jak dobrze moga zna! okolic6
&rzypuszcza nie wcale. Spojrza w niebo przez brudne okienko w
korytarzu. oc zapada nad miastem, co dziaao na jego korzy!. "
ciemnoci trudniej bdzie jej ucieka!. &rzez cae godziny mogaby
bka! si po )ynsztoku, zanim zobaczyaby jakikolwiek
rozpoznawalny dla niej punkt. (e+eli #it nie stracia jej z oczu, w
ko1cu j znajdzie, o ile kto inny nie zrobi tego wczeniej. %braz
dziewczyny atakowanej przez uliczny gang przemkn przez jego
myli, kiedy dotar do klatki schodowej. ,eskakiwa po trzy stopnie,
starajc si ignorowa! bl w kostce. &rzykutyka przez hol i otworzy
drzwi. , obna+onymi sztyletami i gotowy na wszystko wybieg na
pogr+on w ciemnoci ulic.
ROZDZIA DWUNASTY
Strzpy mgy owijay si wok kostek (osey, gdy biega po
liskim bruku. -ienki szla3rok nie dawa ochrony przed nocnym
chodem. 9usiaa znale0! pomoc. 2le do kogo mogaby si zwrci!6
ie wiedziaa nawet, gdzie si znajduje. %drapane budynki nachylay
si nad ulic jak pijane olbrzymy. -o si stao z latarniami6 "szystko
przykrywaa nieprzenikniona ciemno!.
&odbiega do najbli+szych drzwi i odkrya, +e s zamknite. "
oknach byo ciemno. ,acza wali! w grube deski, ale nie czekaa na
odpowied0. ,abjca mg by! tu+ za ni. ie odwa+ya si obejrze!.
'dyby go zobaczya, cigajcego j niczym cie1 mierci, strach
odebraby jej wszystkie siy.
'dzie we mgle przed ni rozleg si saby brzk metalu. ie
potra3ia odgadn!, co to by za odgos, ale byo jej ju+ wszystko jedno.
-okolwiek to byo, nie bdzie gorsze ni+ wpa! ponownie w rce
mordercy jej ojca.
&obiega w stron, z ktrej dobieg d0wik, z trudem apic
powietrze. #rg wtego wiata odsania skrzy+owanie trzech ulic,
na rodku ktrego sta czowiek z latarni, zawieszon na dugim kiju.
/ #to tam6 / zawoa.
?zy stany w oczach (osey, gdy rozpoznaa czarny paszcz
nocnego stra+nika.
/ &omocy, prosz: / krzykna.
Stra+nik unis do1 do ust. %stry wist gwizdka przeci
ciemno! i mg. ,a m+czyzn pojawili si kolejni stra+nicy (osey
podesza bli+ej i o mao nie przewrcia si z wycie1czenia, ale
podtrzymay j silne donie w skrzanych rkawicach. 7ociekliwe
oczy przyglday jej si zza stalowych przybic.
/ 7ziewka z rynsztoka to nie jest / powiedzia jeden ze
stra+nikw. / 9ylicie, +e to o niej nam mwili6
/ (ak masz na imi, dziewczyno6 / zapyta inny. 9ia
charakterystyczny zachodni akcent.
(osey wzia gboki wdech. (ej serce walio tak mocno, +e niemal
obijao si o +ebra.
/ (estem (osephine... z domu =renig. &rosz, pom+cie mi.
Stra+nik z zachodnim akcentem pokiwa gow. *elki wyszyte na
jego rkawie wskazyway, +e jest wy+szy rang ni+ pozostali.
/ Szukalimy ci, pani. $woje zniknicie wywoao sporo
zamieszania.
(osey z ulg wtulia si w jego ramiona. 9iaa ochot si
rozpaka!. *yo po wszystkim. *ya bezpieczna. &otem przypomniaa
sobie, co zabjca zrobi z tamtymi lud0mi w sypialni jej ojca.
/ #to mnie goni: / powiedziaa. / (est niebezpieczny. ,abi
mojego ojca.
/ (este teraz bezpieczna, pani. -zy mo+esz i!6
/ $ak, tak myl.
%para si na silnym ramieniu stra+nika, ktry poprowadzi j
jedn z ulic. 4atarnik szed przed nimi, owietlajc im drog.
%bejrzaa si przez rami, ale nie zobaczya nic poza wtymi
cieniami. %detchna gboko. Nie ma go ju. Nie moe mi nic zrobi,.
:!e dopi!nuj, by zawis, ze wzg!du na pami, mojego ojca.
-aim. $ak brzmiao jego imi. .mi wisielca. &rbowaa
przekona! sam siebie, +e ju+ po wszystkim, prbowaa znale0!
pocieszenie w obecnoci stra+nikw wok niej, ale wspomnienia
krwawych wydarze1 toczyy si w jej gowie jak wcieky pszczeli rj.
@@@
a skrzy+owaniu ulic "ycigowej i Srebrnoczubej nie byo ladu
po dziewczynie.
ocna mga znad portu rozpezaa si po brukowanych alejkach.
" zauku przed nim garbiy si dwa cienie. ie potra3i oceni!, czy
m+czy0ni byli pijani czy martwi, ale +aden z nich na pewno nie by
mod dziewczyn. Sysza kroki kogo biegncego w tym kierunku,
ale we mgle d0wik roznosi si nieregularnie i trudno byo odgadn!,
skd waciwie dobiegaj haasy. "olaby, +eby #it wrcia ju+ z
jakimi dobrymi in3ormacjami. *y jak lepiec cigajcy zajca w
wysokiej trawie.
-zu pieczenie w miejscu, gdzie uksi go w+. *ut przesik
krwi a+ po palce. -zy rana bya zatruta6 &rzypuszczalnie nie. "+
tych rozmiarw ma w sobie do! trucizny, by powali! cae stado koni.
"ola o tym teraz nie myle!.
, bocznej alejki wyoni si poyskujcy ksztat.
/ ,nalaza j6 / zapyta.
#it potrzsna srebrnowos gwk.
/ ie ma jej w ,aktku *uckwalda ani na =arbiarskiej ie sdz,
+eby moga dotrze! gdzie dalej przede mn.
-aim przenis ci+ar ciaa na zdrow nog. *l z kostki
promieniowa ju+ na ca ydk.
/ -zy jest bardzo 0le6 / #it spojrzaa w d.
/ ie tak 0le, +eby mnie unieruchomi!. 9usimy j znale0!. ie
mo+e tra3i! w niewaciwe rce.
#it wspara pici o szczupe biodra.
/ &ewnie ju+ le+y twarz do ziemi w jakim zauku. *ezdomni
znajd jutro jej ciao, przetrzsajc mietniki. 9usisz o niej
zapomnie! i wrci! do domu, +ebym moga rzuci! okiem na twoj
stop.
-aim zajrza w ka+d z ulic odchodzcych od skrzy+owania,
prbujc dostrzec w ciemnoci jakkolwiek wskazwk, ktra
poprowadziaby go we waciw stron. "ydarzenia ostatniej doby
wyrway go z jego uo+onego +ycia i zmusiy do dziaania bez
odpowiedniego przygotowania. iepokj i wtpliwoci a+ skrcay
mu +odek.
/ #it, co to byo6 $am w mieszkaniu6 -zy to wyszo ze mnie6 9j
dar... moje moce... czymkolwiek s, ostatnio bardzo dziwnie
reagoway.
#it uniosa si kilka cali ponad ziemi, wtapiajc si czciowo w
mg. (ej oczy stay si ciemne i nieprzeniknione, jak zwykle, kiedy
nie chciaa o czym rozmawia!.
&otra3ia by! czasami bardzo uparta. %dwzajemni jej harde
spojrzenie, a+ w ko1cu si poddaa.
/ azywa si to <ueticou= > powiedziaa. / . nie, to nie wyszo z
ciebie. &rzynajmniej nie wydaje mi si, +eby tak byo. %ne s bardzo
rzadkie. igdy wczeniej nie widziaam +adnego z bliska. %ne +yj po
$amtej Stronie.
/ $amtej Stronie6
/ &o $amtej Stronie granicy dzielcej ten wiat od #rainy -ieni.
-aim mocniej zacisn donie na rkojeciach no+y.
#it znw opowiadaa bzdury o nadnaturalnych istotach H ghulach i
goblinach, upiorach, ktre poryway dzieci i zostawiay zamiast nich
potworne podrzutki. onsens. :!e sam widziae te cienie, prawda4
,acisn zby. $ej nocy jego myli rozbiegay si w stu r+nych
kierunkach. -ienie. 9athias. )ozpieszczona bogata dziewczynka
sama w ciemnoci. 9usia si skupi!.
/ " porzdku. "ic jak takie co mogoby przekroczy! t
granic6
/ ie mogoby. / %plota palec kosmykiem wosw. / ie
wasnymi siami. &otrzebowaoby pomocy, by przej! przez ,ason.
5dawa, +e wie, o czym #it mwi.
/ ,atem to e3ekt czarw6
/ $ak przypuszczam.
/ " jaki sposb to dziecko z 'rnego 9iasta miao to zrobi!6
ie wygldaa mi na czarownic. 7o diaska, je+eli zna czary, dlaczego
nie posu+ya si nimi po prostu, +eby uciec6
#it wzruszya ramionami. " tej samej chwili ostry gwizd
przeszy ciemno! jak piew syreny. "ydawa si dobiega! od strony
$rzech )ogw. -aim ruszy biegiem,. #it nie czekaa na rozkaz8
popdzia przed nim jak byszczca iskierka po gadkiej, czarnej
powierzchni. 5cili niepokoju zamkn si cianiej wok serca
-aima, kiedy d0wik gwizdka prowadzi go dalej od 2lei &rocesji i
'rnego 9iasta.
@@@
(osey dr+aa.
9iaa wra+enie, +e jej stopy zamieniy si w bryy lodu od
marszu po zimnych kamieniach. -zterej stra+nicy otaczali j z ka+dej
strony. .ch podkute !wiekami buty uderzay gono o brukowan
nawierzchni. 5spokaja j ten d0wik. 9iaa teraz ochron8 bya
bezpieczna. ,abjca jej ojca nie mg jej tkn!. )ano znw bdzie w
domu, w znajomym otoczeniu. &owoli odzyskiwaa odwag. &rze+ya
porwanie przez okrutnego szale1ca i ucieczk zdradzieckimi
uliczkami 7olnego 9iasta. ,nalaza pomoc. #iedy ju+ zajmie si
sprawami ojca, przywrci swoje +ycie do porzdku. *y! mo+e
posucha jego ostatniego +yczenia i wy jedzie z %thiru, do a>arre
albo Bigha>on. 9o+e znajdzie/odpowiedniego m+a. &o wszystkim,
co zdarzyo si tej nocy, idea pozostania w miecie stracia cay swj
powab.
&ogr+ona w mylach nie zastanawiaa si nad tym, w jakim id
kierunku, dopki jej uwagi nie zwrci stumiony ryk. *rzmiao to,
jakby pot+ny wicher szarpa koronami gstego lasu. 5lice okrywaa
coraz gstsza mga, ale moga si zorientowa!, +e oddalaj si od
'rnego 9iasta i jej domu.
/ 7okd idziemy6 / zapytaa. / 9ieszkam na Cskwilinie.
7owdca stra+nikw zdj hem. *y wysokim i muskularnym
m+czyzn, ktry dobrze prezentowa si w mundurze. (ego twarz
miaa surowe, ale do! przyjemne rysy. ;wiato latarni odbijao si w
jasnobrzowych oczach i (osey przyapaa si na tym, +e chciaaby,
+eby by szlachetnie urodzony. , +alem porzucia t myl. 9+czyzna
ktrego mogaby polubi!, musia pochodzi! z rwnie dobrej rodziny
jak jej.
/ $akie rozkazy, pani. 9amy zda! meldunek komendantowi /
odpowiedzia bez wahania, ale jednoczenie mrugn do jednego z
towarzyszy. (osey poczua bolesny ucisk w gardle. 9o+e to by tylko
tik albo mo+e wydawao jej si tylko, +e widzi co w sabym wietle6
ie, bya przekonana, +e mrugn. (aki gos ostrze+enia odezwa si
w jej gowie. -aim powiedzia, +e +onierze w sypialni ojca chcieli j
dopa!, ale nie uwierzya mu. *o jak moga6 #to uwierzyby w sowa
zabjcy, ktry nawet nie ukrywa swojej pro3esji, podwa+ajce
wiarygodno! mianowanych 3unkcjonariuszy #ocioa6 (ej ojciec
zawsze sta na stra+y prawa. 2 jednak teraz, gdy sza wrd tych
stra+nikw, zdziwio j ich milczenie. -zy nie powinni podnosi! jej na
duchu6 7laczego nie zapytali, kto j porwa6 awet nie prbowali
szuka! -aima. (ej +odek niemal zwin si w supe.
Szli ulic opuszczonych i zabitych deskami sklepw. " oddali
podnosiy si jakie krzyki. 9ga mieszaa si z cuchncymi oparami.
.ch drog przecina strumyk brzowawej wody, na rodku ulicy
zatamowany przez jak nie3oremn bry. (osey zakrya usta doni i
gwatownie przekna lin, gdy dojrzaa, +e to zwoki psa, w ktrych
zalgy si ju+ robale. 'dzie z tyu gliniane naczynie rozbio si o
bruk. " mroku rozleg si gardowy miech, Stra+nicy przyspieszyli
kroku, potrzsajc broni.
(osey zapaa dowdc za rk.
/ ie czuj si dobrze. -zy moglibymy od razu skierowa! si do
'rnego 9iasta6
ikt jej nie odpowiedzia. Skrcili za kolejny rg. &owiew
sonego powietrza uderzy w jej nozdrza, a bruk pod stopami ustpi
nierwnym deskom. "zia gboki wdech, by oczyci! puca z
miazmatw )ynsztoka. 7rewniany pomostA cign si pomidzy
rzdem podu+nych tynkowanych budynkw a otwartym morzem.
=ale z pluskiem uderzay o wysu+one supy i kamienne nabrze+e.
Statki przy kejach koysay si w rytm przyboju, puste jak +ebracze
miski.
(osey zwolnia, gdy stra+nicy skrcili na pomost. .ch dowdca
zapa j mocniej za rami.
/ &rosz mnie puci!: / zawoaa w nadziei, +e kto +yczliwy
mo+e usysze!.
Stra+nicy rozemiali si, zrzucajc ostatnie pozory rycerskoci.
(osey przygryza jzyk, gdy dowdca umiechn si lubie+nie. (ak
mogy jej si podoba! te bydlce oczy6 *ez wikszego trudu pocign
j za sob.
" pierwszej chwili port wydawa si jej zupenie pusty. &otem
dostrzega pojedyncze +te wiato ponad cyplem nabrze+a. #iedy si
zbli+yli, zobaczya grup m+czyzn zgromadzonych wok wiata.
.ch rubaszny miech odbija si echem od portowych budynkw. ogi
ugiy si pod ni, kiedy dostrzega symbol wyszyty na ich tunikach.
5padaby, gdyby jej nie podtrzymano.
#a+dy z m+czyzn nosi zote so1ce ;witego *ractwa.
7owdca stra+nikw popchn (osey w krg wiata.
?zy cieky jej po policzkach8 czua na swoim ciele apczywe spojrzenia
okrutnych oczu. 7laczego to si dziao6 -zy nie wystarczyo, +e
stracia ojca6 -zy musz j jeszcze drczy! ci bandyci6 "iedziaa,
czego od niej chcieli i wie/.L ula, +e nie mo+e walczy! z nimi
wszystkimi. )ozejrzaa si wok, liczc na to, +e zobaczy jakiego
przechodnia, kogo, kto usyszy jej krzyki, ale nie byo wok nikogo.
,robio jej si niedobrze na myl, +e powinna bya posucha! zabjcy
swojego ojca.
(aki wysoki m+czyzna przecisn si przez tum. "estchna
na widok znajomej twarzy.
/ 9arkus:
-hciaa podbiec do niego, ale kto brutalnie przewrci j na
drewniane deski pomostu. 5niosa wzrok ku niemu, poruszajc
ustami w milczcej probie. #rew plamia banda+ owinity wok jego
szyi. (edno spojrzenie w oczy 9arkusa wystarczyo, by przekona!
(osey, +e nie mo+e liczy! na jego pomoc. agle zacza ba! si o
2nastasi.
9arkus nie zwraca na ni uwagi.
/ 'dzie j znale0licie6 / zapyta gosem niskim i chrapliwym jak
zgrzyt kamiennych +aren.
/ " $rzech )ogach. / 9+czyzna z zachodnim akcentem posa
(osey umiech, ktry sprawi, +e zadr+aa jeszcze mocniej. / "biega
nam prosto w ramiona.
/ ikt za wami nie szed6
/ ie. 5lice byy puste. -o z ni zrobimy6
9arkus wyj spod paszcza chlupoczc zielon butelk i rzuci
mu j.
/ .d0cie na spacer i zapomnijcie, +e j widzielicie
/ -zekajcie: / zawoaa (osey, ale stra+nicy odeszli, nawet si na
ni nie ogldajc.
/ &ozbd0cie si jej / rozkaza 9arkus swoim towarzyszom, gdy
tamci zniknli z pola widzenia. / <adnych bdw tym razem.
(osey przegryza wargi. -hciaa krzycze!, ale jej usta odmwiy
posusze1stwa. "bia paznokcie w deski pomostu.
9uskularny *rat z kudat rud brod wystpi z grupy.
/ 7o licha, nie mo+emy zmarnowa! takiej dupeczki. ,abawi
si z ni, zanim j sprztniemy.
'ardowy chr miechu przywita t zapowied0. (osey odsuna
si, podczas gdy )udobrody zacz rozwizywa! workowate spodnie.
(ej odwrt zablokowaa jedna ciana krzepkich ng. ,amkna oczy i
zacza si modli!, mocniej ni+ modlia si kiedykolwiek, o ocalenie,
o sodki ucisk nieprzytomnoci, nawet o mier!, zanim bdzie
musiaa prze+y! ten koszmar.
9arkus wycign zwj liny i rzuci go na ziemi.
/ <adnych zabaw. ,abijcie j i sko1czcie z tym. "ypynie z
nastpnym przypywem.
(ego ludzie, a zwaszcza rudobrody, pomrukami wyrazili swoje
niezadowolenie, ale zapali (osey i zaczli wiza! jej rce i nogi. 7o
kostki przypili jej pordzewiay +elazny obci+nik i zanieli w stron
basenu portowego jeden z nich skorzysta z okazji, by zapa! j za
poladki. 7ziewczyn targay konwulsje paczu, ale 3ale uderzajce o
nabrze+e zaguszay jej jki. &rbowaa kopa!, wzbudzajc jedynie
miech +onierzy.
/ &opieszcie si H rzuci 9arkus. / . poder+nijcie jej gardo,
zanim j wrzucicie do wody.
/ 7ajcie mi to zrobi! H odezwa si jaki kocisty *rat.
"skie wargi wykrzywiy si w okrutnym grymasie, gdy odpina dugi
n+ od paska.
&oo+yli (osey na przesiknitych son wod deskach.
#to szarpn jej gow do tyu. 5niosa oczy. &rzez zy widziaa
niewyra0ne wiata gwiazd ponad ni. &rzera+enie niemal odebrao
jej oddech. To nie moe si dzia,6 2le dziao si. ,a chwil miaa by!
martwa.
%panowaa si i przygotowaa na dotyk stali. "ydawao jej si,
+e czeka ca wieczno!. agle poczua co -iepego na policzku.
7onie, ktre j trzymay, puciy. -i+kie kroki zaomotay na
pomocie. 5niosa zwizani donie, by otrze! policzek. $rzech
;witych *raci le+ao wok niej na deskach, wykrwawiajc si na
mier!. &owstali wpatrywali si w mrok z obna+onymi mieczami.
)aim6
%d razu wiedziaa, +e to on. (ej podejrzenie potwierdzio si w
chwili, gdy )udobrody upad u jej stp z poder+nitym gardem.
%kruch zakrwawionej stali mign w ciemnoci i znikn, aby po
chwili pojawi! si w innym miejscu po wie+ porcj krwi.
&rbowaa poluzowa! wizy. 'dyby udao jej si uwolni!, dopki
trwaa walka, mo+e zdoaaby wymkn! si pord tego zamieszania.
"ski sztylet przy pasku )udobrodego przyku jej wzrok. &ospiesznie
podczogaa si bli+ej jego ciaa. &owstrzymujc mdoci, zapaa za
obwinit skr rkoje! i wyszarpna n+, ktrym zacza piowa!
grub lin wok nadgarstkw. "kno po wtok nie sznur ustpowa.
+ by ostry, ale ruchy (osey byy ograniczone i musiaa trzyma! go
pod nienaturalnym ktem. %detchna z ulg, gdy przecia ostatnie
wkno atychmiast zaja si wizami u kostek.
"ok niej trwaa walka i kolejni ludzie umierali. -aim zabija,
+eby j ratowa!. &o raz drugi, je+eli mwi prawd (osey krcio si w
gowie. &owinna truchle! z przera+enia, skoro m+czyzna, ktry zabi
jej ojca, a w ka+dym razie zamierza go zabi!, walczy teraz z jej
oprawcami. 2 jednak bya spokojna. -o w niej si zmienio. ie baa
si ju+ mroku tak jak wczeniej. %depchna te myli od siebie. -aim
by zawodowym zabjc. 7laczego miaby si o ni troszczy!6 9usia
wiedzie!, +e pjdzie prosto do wadz, do prawdziwych str+w prawa,
kiedy tylko bdzie wolna. 9usia mie! jakie ukryte motywy, jaki
sekret, ktry przed ni ukrywa.
%mal nie skaleczya si w nog, kiedy sztylet wylizgn si z jej
doni i rozci po szla3roka. Skupia si na przepiowaniu ostatnich
wkien sznura. 'dy tylko si uwolnia, podniosa si na nogi.
5cieczk blokowali jej walczcy +onierze *ractwa. , tego, co
widziaa, oprcz 9arkusa zostaa ich ledwie garstka, ale
wystarczyoby, +eby jeden j zobaczy i doko1czy robot.
%stro+nie zrobia kilka krokw w ich stron, kiedy jaki cie1
wyoni si z mroku. &rzemkn obok grupy m+czyzn, unikajc ich
atakw i pobieg w jej stron, cicho jak szept. Spod obszernego
kaptura wygldaa para szarych oczu. (osey poczua zupenie
niespodziewan ulg. -aim, nie zatrzymujc si, zapa j w pasie i
podnis.
/ -o...6
. skoczy.
&rzez jedn magiczn chwil unosili si w powietrzu. )zeka
bryza rozwiaa wosy (osey, gdy pynli po nocnym niebie. #urczowo
zapaa za ramiona -aima8 pod palcami czua pulsowanie jego
pot+nych mini.
Stalowy brzk ciciwy uku rozwia ten czar. (osey poczua
uderzenie, gdy -aim szarpn si, jakby kto popchn go z tyu. Sia
wstrzsu znieksztacia trajektori ich litu. ,amiast zgrabnie
wyldowa!, uderzyli w powierzchni wody jak dwa spadajce
kamienie.
(osey stracia dech. &rbowaa zapa! powietrze i poczua, jak
lodowata woda zalewa jej puca, podczas gdy ich poczona masa
zapada si pod powierzchni. &rbowaa wyrwa! si z ucisku -aima,
ale muskularne rami nie puszczao jej talii.
(ej czonki staway si coraz ci+sze8 wyrywaa si coraz sabiej.
&rbowaa krzycze!, wypuszczajc cenne resztki powietrza. 7uszca
otcha1 zamkna si wok niej.
ROZDZIA TRZYNASTY
Caim upad na skraju suchego gruntu, niezdolny przeczoga!
si cho!by kawaek dalej. &rzy ka+dym ruchu przeszyway go spazmy
blu. 4odowate wody zatoki wyssay z niego resztki si i zostawiy
tylko dr+c bezsiln mas.
=ale uderzay o kamienne mury nabrze+a, a ich odgos zlewa si
w jeden cigy szum. &o zanurzeniu si -aim zdoa znale0! jeden z
kanaw, odprowadzajcych cieki do zatoki. "ylot kiedy zamykaa
+elazna krata, ale dawno ju+ prze+ara j rdza. #ana dawa wygodny
dostp do miasta, co odkry przed kilku laty, przygotowujc si do
zlecenia.
"zi gboki oddech i natychmiast po+aowa8 nawet
najdrobniejszy ruch powodowa potworny bl. ie usysza strzau,
ale uderzenie pocisku o mao nie zabio go na miejscu. 5dao mu si
zachowa! przytomno! wystarczajco dugo, by zanurzy! si pod
powierzchni, unikajc wzroku przeciwnikw. ikt ich nie szuka. .
nic dziwnego. #tokolwiek strzela, musia uzna!, +e tra3ienie byo
miertelne. iestety, wkrtce mogo si to okaza! prawd, bo -aim
straci du+o krwi. "idzia po dr+eniu swych doni . tedy wyczogiwa
si z wody +e nie przetrwa dugo bez chirurga, ale mia marne szanse
znale0! jakiego w tej okoli , awet gdyby mg i!, nie byby
bezpieczny. ,na kilku konowaw, ktrzy zajliby si takimi ranami
bez zadawania zbdnych pyta1, ale nie wiedzia, czy w tych
okolicznociach mgby zau3a! ktremu z nich. #tokolwiek sta za
za spraw, by nie tylko sprytny, ale te+ zapobiegliwy.
,a jego plecami rozleg si stumiony jk. &rzeczoga si do
dziewczyny. 4e+aa twarz do ziemi, z poow ciaa wci+ zanurzon
w wodzie. &omimo blu, jaki odczuwa, obrci j na plecy. (ej
szla3rok by potargany i brudny od krwi, bota i gorszych rzeczy.
&rzemoczony jedwab przylega do jej czonkw jak druga skra. 2
jednak dziewczyna miaa lwie serce. awet nie krzykna, gdy walczy
z jej oprawcami, ani nie przestraszya si widoku krwi. ,amiast tego
zapaa za n+ i sama uwolnia si z wizw.
(ej zby szczkay z zimna, a wargi posiniay. " kanale byo
lodowato, ale -aim nie mia z czego rozpali! ognia. Tutaj wanie
umr. %d tak dawna obcowa ze mierci, +e nie miaa ju+ dla niego
+adnych tajemnic. "ystarczyoby, +eby zamkn oczy i zasn
ukoysany szumem 3al. *yby to pewnie lepszy koniec ni+ na to
zasugiwa. $rzymajc jedn do1 na brzuchu dziewczyny, wsucha
si w jej oddech. %na przynajmniej prze+yje. , niejasnych powodw
ta wiadomo! sprawia, +e poczu si lepiej.
(aki gos przerwa tok jego myli. 5miechn si na widok #it,
wyaniajcej si ze sklepienia. =ioletowa powiata jej obcisej bluzki
rozwietlia tunel, ukazujc wiekowe ciany, pokryte botem i mchem.
#it jednak nic musiaa martwi! si brudem. -aim nieraz chciaby po
tra3i! lata! jak ona8 po prostu odlecie! i zostawi! za sob ten wiat.
igdy nie rozumia, dlaczego wczya si razem z nim, kiedy moga
3ruwa! wysoko wrd chmur. #it mwia, i+ to dlatego, +e jej
potrzebowa, +e bez niej pakowaby si bez przerwy w tarapaty.
"ygldao na to, +e znw miaa racj.
/ -aim, co ty zrobi ze sob6 / zapytaa zdawionym gosem,
podlatujc bli+ej. % dziwo wydawaa si bardziej martwi! stanem jego
stopy, o ktrej zd+y ju+ niemal zapomnie!.
,anim zaatakowa ;witych *raci trzymajcych dziewczyn,
powiedzia #it, +eby wygldaa niebezpiecze1stwa, ale ona odleciaa
w swoj stron. $aka ju+ bya, zawsze chodzia wasnymi cie+kami.
ic si nie zmienia, odkd j pozna czyli przez cae jego +ycie. 2
teraz miaa zobaczy!, jak umiera. $a myl rozmieszya go, ale wyda z
siebie tylko zbolay jk.
/ $roch mi pomogli. / -akiem zascho mu w gardle. "ydao
mu si to zabawne, skoro dopiero co wyczoga si z wody, ale wola
ju+ wicej si nie mia!. &rzybra m+n min. / ie jest tak 0le.
/ %wszem, jest 0le. 9usimy ci zabra! do balwierza.
&rzeczesa wosy lew doni.
/ 9ylisz, +e trzeba je podci!6
/ ie wygupiaj si, -aim. $o jest powa+na sprawa.
/ "krtce bdzie po wszystkim. *ylimy dobr dru+yn, #it.
ikt temu nie zaprzeczy.
Sykna na niego.
/ $o jeszcze nie koniec.
/ "yniesiesz mnie std, #it6 $o by byo co.
%dwrcia si do dziewczyny.
/ %na si rusza.
$ym razem -aim nie mg powstrzyma! si od miechu, ale z
jego garda wydoby si jedynie skrzeczcy kaszel.
/ 9ylisz, +e ona mi pomo+e6 &rzemoczona do suchej nitki nie
mo+e wa+y! wicej ni+ siedem kamieni. 2 nawet gdyby daa rad mnie
unie!, mylisz, +e by to zrobia6 (a jestem tym zym. 7aj mi po
prostu spokj.
, ci+kim westchnieniem #it opara gow o jego pier. 7o jego
uszu docieray sabnce d0wiki szlochu albo chichotu / nie by w
stanie odr+ni!. 5trzymanie otwartych oczu stawao si coraz
trudniejsze. ,amkn je w ko1cu, wiedzc, +e wicej ich nie otworzy
-zu, jak wciga go sodycz zapomnienia.
/ <egnaj, kochanie / wyszepta, tracc przytomno!.
@@@
(osey nia, +e le+y zagbiona a+ po szyj w ogromnym, ciepym
malinowym ciecie, unoszcym si na tle piknego gwia0dzistego
nieba. %toczona owocowym nadzieniem, przygldaa si migoczcym
gwiazdom. "ypeniao j poczucie najwikszego spokoju. "szystko
wok byo dobre.
%twarcie oczu byo jak uderzenie w twarz. 4e+aa na nierwnej
powierzchni zimnego, wilgotnego kamienia. (ej nogi zanurzone byy
nie w ciepej, sodkiej dobroci, ale w brudnej, chodnej wodzie,
opywajcej jej uda i askoczcej je bolenie jak jzyk lodowatego
gada. -okolwiek to byo za miejsce, cuchno gorzej ni+ cokolwiek, co
w +yciu czuaA by to zmieszany odr mieci, szlamu i krwi, #a+dy
wdech sprawia, +e miaa ochot zwymiotowa!.
&odcigna si na dr+cych rkach, wycigajc nogi z wody
9iaa wra+enie, +e cae jej ciao pokrywa jeden wielki siniak.
%statnie, co pamitaa, to skok z nabrze+a, uderzenie i czarn
otcha1, zamykajc si nad jej gow. "oda musiaa wyrzuci! j
tutaj, gdziekolwiek to byo ad sob nie widziaa nieba. -zua jaki
podmuch, ale wilgotny i cuchncy *y! mo+e wyrzucio j w jakim
starym zbiorniku. Nie, to nie jest zbiornik. Sdzc po zapachu,
znalaza si gdzie w miejskich kanaach. a t myl znw zachciao
jej si wymiotowa!.
9ocno zacisna usta, by powstrzyma! mdoci i sprbowaa
przeczoga! si kawaek dalej, ale zamara, gdy usyszaa gdzie obok
cichy jk. &rzez jej myli przebiegy szalone wyobra+enia trolli i
hobgoblinw. -zy to wci+ by sen6 'dzie daleko kapaa woda, co
sprawio, +e poczua potrzeb skorzystania z toalety. &rawie si
rozemiaa. *ya przecie+ w wielkiej toalecie. (eszcze troch moczu
nie wpynoby na panujcy wok smrd, ale dama nie zaatwia si w
miejscu publicznym.
&osuna si jeszcze kawaek, a+ cakiem wynurzya si z wody.
(k sta si troch goniejszy, a potem ucich znowu. 7ochodzi z
niewielkiej odlegoci. &odniosa si na kolana, prbujc nie myle! o
zniszczonym szla3roku.
9iaa tuzin podobnych w domu. $en spali, gdy tylko wydostanie
si z tego potwornego miejsca. -okolwiek wydawao ten d0wik, nie
byo raczej gro0ne. *rzmiao jak ranne zwierz, jakby wiewirka, ale
wiksze. uy szczur. (u+ chciaa si co3n!, kiedy jk przeksztaci si
w ostry kaszel.
To on.
Josey zd+ya prawie zapomnie! jak to si stao, +e wci+ jeszcze
+ya. ,abjca jej ojca by tu z ni, a sdzc po odgosach, zapaci
wysok cen za jej ratunek. (ego lki nie brzmiay dobrze.
/ Balo6 / szepna.
" odpowiedzi usyszaa tylko wicej kaszlu. %ddychajc przez
usta, poczogaa si w tamt stron. ,nalaza go opartego o wilgotn
cian. %n rwnie+ by przemoknity cuchnc wod i
przemarznity. 9ylaa, +e ju+ nie +yje, ale po chwili zakaszla znowu,
a jego pier poruszya si pod jej do1mi. %bszukaa go dr+cymi
palcami i znalaza ciep plam na prawym boku8 krwawic dziur, w
ktrej tkwio drzewce gruboci jej kciuka. -aim co mamrota, ale nic
nie moga zrozumie!. achylia si bli+ej.
/ .d0.
5siada na pitach. (ej pierwszym odruchem byo pod+y! za
jego rad i odej!, ale dokd6 ie moga i! do wadz. $o byo jasne. 2
po mierci ojca nie miaa +adnej rodziny. 7o przyjaci6 9iaa tylko
jedn prawdziw przyjacik w %thirze, 2nastasi, ale chocia+ bya z
ni bardzo z+yta, nie wierzya, +e potra3iaby jej pomc. (ej ojciec by
stary i saby8 od dawna ju+ nie dziaa w polityce. &onadto, nie chciaa
wciga! 2ny w ten koszmar.
,wrcia myli ku m+czy0nie, le+cym przed ni. 9oga
zostawi! go tu, by umar. ie zasugiwa na nic innego.
&rzypuszczalnie zamordowa wielu ludzi / ludzi, ktrzy mieli rodziny
i przyjaci. ale+a do najbardziej odra+ajcego gatunku czowieka,
zabijajcego za pienidze. ie mia honoru ani zasad8 by tylko
wrzodem ludzkoci. 2 jednak ocali jej +ycie. ,robi to dwa razy. .
twierdzi, +e nie zabi jej ojca, chocia+ zrobiby to, gdyby kto inny go
nie uprzedzi. (e+eli to bya prawda, to ktokolwiek rzeczy wicie zabi
jej ojca, by na wolnoci i nikt go nawet nie podejrzewa, a ten zabjca
umierajcy u jej stp by jedyn osob, ktra moga dowiedzie! si,
kto to zrobi i dlaczego.
(osey podja decyzj. 9usiaa go uratowa!, zaj! si nim, a+
odzyska siy, by znw j chroni!. 2le jak6 7obrze pywaa, ale nie
sdzia, +eby zdoaa przecign! go pod wod z powrotem na
nabrze+e. 2 co, jeli ci ludzie tam czekali6 ie, nie moga wraca!.
&ozosta wic tylko jeden kierunek. "bia wzrok w ciemno!
panujc w tunelu, " oddali bysno malutkie wiateko, jakby
przelatujcy prdko wietlik, ale to wystarczyo, by wskaza! jej drog,
-o to byo6 (aka potworna istota z gbin, czy anio zesany z nieba6
$ak czy inaczej, nie miaa wielkiego wyboru.
"staa i wsuna ramiona pod pachy zabjcy. 7elikatnie
poo+ya go na ziemi. 2 potem zacza cign!. (ej stopy lizgay si na
pokrytym szlamem podo+u, a minie z trudem znosiy nienaturalny
wysiek, ale powoli ruszya w stron odlegego wiata.
ROZDZIA CZTERNASTY
Sza!ej"ce pomienie barwiy niebo na pomara#cz i zoto,
rzucaj"c migocz"ce cienie na podw$rko, na kt$rym pitrzyy si ciaa.
* +usimy i, > szepna %it za jego p!ecami.
)aim c'cia si odwr$ci,, a!e stopy odm$wiy mu posusze#stwa.
-udzie w czarnyc' zbrojac' zebra!i si na podw$rzu. ?c' gniewne
sowa odbijay si ec'em od cian budynk$w. (jciec )aima k!cza
przed nimi, dumny mczyzna z rkojeci" miecza wystaj"c" z jego
piersi jak maszt ton"cego okrtu.
%rzyk przeszy cic'" noc. )aim poczu b$! w o"dku, jakby kto
nag!e go uderzy, na widok swojej matki wybie!aj"cej z pon"cego
domu, prosto w rce czekaj"cyc' onierzy. )'cia pobiec ku niej,
oca!i, j", a!e nie m$g nic zrobi,, podczas gdy odziani w czer# !udzie
ci"gn!i j" za sob", przez po!a, do wie!kiego !asu, znikaj"c w ko#cu jak
duc'y.
3otem, kiedy para!i go opuci, przeszed przez ogrodzenie,
ignoruj"c woanie %it. 3rzebieg podw$rko, omijacie ciaa zbrojnyc',
rozci"gnite na ziemi jak przewr$cone oowiane 9igurki. 2atrzyma si
na rodku.
Jego ojciec by d!a niego kim wie!kim, niema! bo'aterem z
dawnyc' !egend. +artwy wydawa si mniejszy, jak gdyby to, co
czynio go wie!kim, *wycieko wraz ze strumieniem czarno*czerwonej
krwi z rany w jego piersi.
* 2abij ic' * wycedzi )aim przez pacz. * 2abij wszystkic'.
3rzeszy go dreszcz, kiedy zwoki otworzyy oczy, a spomidzy
posiniayc' warg wydoby si szept.
* +$j synu... m$j synu.
&ulsujce wiato wyrwao -aima z mroku zapomnienia.
"pierw jego myli byy spltane, ale jedna z nich od razu go uderzya.
<y.
ie wiedzia, czy ma poczu! ulg, czy irytacj. *y przygotowany
na mier!, gotowy spotka! cokolwiek, co czekao na niego po drugiej
stronie, gotowy te+ na nico!. &odczas swoich podr+y napotka wiele
religii, od staro+ytnych czcicieli .llmyna po surowy monoteizm
&rawdziwego #ocioa. "szystkie zapowiaday potpienie tym, ktrzy
odbierali +ycie innym ludziom. -zy czekaa go wieczno! w ponurym
podziemnym wiecie mierci, czy nieprzerwana wdrwka pord
bezksztatnego eteru pomidzy gwiazdami / zaakceptowa swj los
ju+ dawno temu.
ieznacznie unis powieki, prawie olepiony mocnym
wiatem. 5dao mu si dostrzec latarni zawieszon na
pordzewiaym haku. &omieszczenie, ciasne i obce, wypenia odr
pleni. &rzegnie gipsowe ciany ozdobione byy mozaikami.
&omidzy pytkami gromadzio si boto i mech. 5 gry sklepia si
su3it z +tawej cegy. &od plecami -aim czu chd kamiennej
posadzki.
%dwrci gow i zobaczy, +e dziewczyna siedzi obok. *ardzo go
zaskoczyo, +e nie odesza. 9oga ju+ teraz by! daleko. "ci+ miaa
na sobie potargany szla3rok. &rzez chwil zatroska si zym stanem
jej odzienia, dopki nie wzi gbokiego wdechu i nie poczu ostrego
blu w boku, co przypomniao mu, +e ma powa+niejsze zmartwienia.
a przykad rych mier!.
Spojrza na swj bok i niemal po+aowa, +e jeszcze +yje.
&omidzy pierwszym a drugim +ebrem po prawej stronie tkwio
trzydzieci centymetrw drzewca. 7ziki bogom jego przodkw byo
to troch za wysoko, +eby tra3i! w nerk. ie plu te+ krwi, czyli
puco rwnie+ pozostao nietknite. &owoli wypuci powietrze. )ana
sama z siebie nie bya miertelna. 9gby to nawet prze+y!, gdyby
udao mu si wycign! pocisk, gdyby nie wdaa si in3ekcja, gdyby
nagle pojawi si lekarz. 'dyby, gdyby, gdyby...
"iedzia, +e to daremne, ale sign praw rk do tyu
i chwyci za drzewce. Szarpn lekko, tylko +eby sprawdzi!, jak
gboko wszed grot. 9usia mocno zacisn! zby, +eby stumi!
okrzyk blu.
7ziewczyna zapaa jego nadgarstek.
/ ie dotykaj: / zawoaa gniewnym gosem, jakby czua si za
niego odpowiedzialna. 7ziwne. 9o+e wci+ ni.
$ak czy inaczej opuci rk. ie mia do! siy, by si jej opiera!.
)ozejrza si uwa+niej dokoa. 9usieli znajdowa! si pod miastem.
"spczesny %thir zbudowany by na ruinach staro+ytnej stolicy
imei. aje0d0cze armie r+nych narodowoci zupiy dawne miasto
wielokrotnie, zanim imperium utwierdzio na nowo swe panowanie,
powstajc z popiow jak legendarny 3eniks. $eraz, po kilku
stuleciach, stare ruiny gniy pod powierzchni gruntu, widywane
przez obecnych mieszka1cw tylko wtedy, gdy komu zapada si
podoga w piwnicy. $o pomieszczenie mogo kiedy by! pokojem w
willi albo sklepem z +ywnoci. 7ziewczyna jakim sposobem go tu
przyniosa, albo raczej zacigna, co i tak byo niemaym
osigniciem jak na tak drobn dziecin. 4atarnia wygldaa na
bardzo star, mo+e pochodzia z imperialnych czasw, ale wci+
zachowaa w zbiorniczku resztki oliwy. #olejny cud. &rzyjemniej byo
umiera! przy wietle.
)ozgldajc si, prawie przegapi #it, siedzc w odlegym kcie
i obejmujc ramionami kolana. &rzygldaa mu si smutnymi,
zapakanymi oczami. Sprbowa posa! jej radosny umiech, ale bl
przeksztaci go w szpetny grymas. Spojrzenie, ktrym mu
odpowiedziaa, nie wyra+ao zbyt wiele nadziei. Stara dobra #it.
igdy nie szczdzia mu gorzkiej prawdy.
/ 7zikuj / powiedzia bezgonie.
(osephine zmarszczya brwi, zwracajc wzrok w stron, w ktrej
znajdowaa si #it, po czym spojrzaa na niego pytajco.
/ a co patrzysz6
/ 7laczego mi pomoga6
"zruszya ramionami. $o by tylko prosty gest, ale widzia bl w
jej oczach. 7ziki, szalejcy bl, ktry sam tak dobrze zna.
/ -o miaam zrobi!6 (este ranny.
/ 9oga mnie zostawi!.
/ 9o+e chciaam spojrze! ci w oczy, kiedy bdziesz umiera.
&owoli wcign i wypuci powietrze.
/ ie wygldasz mi na tak, panno =renig. 2le postaram si
pospieszy!.
/ -aim: / obruszya si zapakana #it.
/ 9w mi (osey.
/ 7obrze, (osey. $woje +yczenie wkrtce si speni. 5trzymaj
tylko jeszcze przez chwil wiato w lampie.
/ ie mo+esz umrze!. (este mi potrzebny +ywy.
-aim nie mg powstrzyma! wybuchu ochrypego
miechu. %d blu, ktry po tym nim targn, prawie znowu straci
przytomno!. 7opiero po chwili zdoa znowu co powiedzie!.
/ &rdzej uwierz w t pierwsz odpowied0. (este du+o twardsza
ni+ wygldasz, (osey. 9asz wic teraz swoj zemst. #iedy ju+
zdechn, poszukaj jakiego bezpiecznego miejsca. "yjed0 z %thiru,
je+eli tylko mo+esz.
/ 7okd pjd6 ie mog i! do wadz. ie wiem, kto nastpny
sprbuje mnie zabi!. #omu mam u3a!6
/ ikomu.
/ 2 tobie6
/ 2 zwaszcza mnie. ie wiem, co ci powiedzie!. "racaj do
swojej lordowskiej posiadoci, dopki tu si nie uspokoi. 2lbo znajd0
sobie jakiego miego chopca z kawakiem pola i za+cie rodzin.
/ ie chc ucieka!. / Spojrzaa na swoje donie zo+one na
kolanach. / -hc si dowiedzie!, kto zabi mojego ojca. 7o tego
potrzebuj twojej pomocy.
-aim przetestowa swoje siy, podnoszc si do pozycji siedzcej.
)ana nie bolaa a+ tak bardzo, kiedy porusza si powoli i nie
oddycha zbyt gboko.
/ (a ju+ nikomu nie pomog, dziewczyno.
Spojrzaa na niego. ?zy zbieray si w kcikach jej
oczu. ie dostrzeg wczeniej, jak intensywnie zielone byy jej
0renice, niczym byszczce klejnoty. awet potargana i ubocona
(osey bya wci+ pikna.
/ -i ludzie chcieli mnie zabi!, a 9arkus jest w to zamieszany /
powiedziaa, tak cicho jakby sama nie moga uwierzy! w sowa, ktre
wychodz z jej ust. / 2le ty zaryzykowae swoje +ycie, +eby mnie
uratowa!. ie mam nikogo poza tob.
-aim zamkn oczy. " gbi jego piersi tli si dawny gniew. ie
by jeszcze gotw porzuca! tego +ycia. 9ia jeszcze rzeczy do
zrobienia, dugi do uregulowania. $amten sen by zawsze obecny w
jego mylach, a wraz z nim przysiga, ktr zo+y tej nocy, z krwi
swojego ojca na rkach. "iele rzeczy odcigao go wci+ od spenienia
jej, ale teraz widzia sprawy jasno. (ego +ycie a+ dotd byo cie+k
prowadzc do tego celu, o ile tylko do+yje jego spenienia.
/ *dziesz musiaa wycign! strza.
/ -o6 / &otrzsna gow, posyajc we wszystkie strony spltane
pasma jasnych wosw. / ie. &otrzebujemy lekarza. , tych kanaw
musi by! jakie wyjcie.
/ ie mam tyle czasu. $rac zbyt wiele krwi.
/ 2le ja nie wiem, jak to zrobi!. (a nigdy...
Sign za plecy i wycign n+. 5nis ostrze do wiata.
/ $o dobry moment, +eby si nauczy!.
-o3na si na widok broni.
/ ie, nie mog. &otrzebujemy pomocy.
-aim sykn. *l rozprzestrzenia si w jego piersi i ramieniu.
%brci n+ i skierowa ku niej rkoje!.
/ 9am coraz mniej czasu. -okolwiek zrobisz, nie bdzie gorzej
ni+ jest. ie obawiaj si. &owiem ci, co robi!.
-hwycia suete obiema do1mi.
/ )obie to ju+ kiedy6
%stro+nie rozerwa tunik, starajc si nie poruszy! drzewca i
przekrci si na lewy bok, +eby da! jej lepszy dostp do rany.
/ ie cakiem / odpowiedzia, ale na widok strachu w jej oczach
doda szybkoA / 2le rozciem w +yciu do! ludzi, +eby wiedzie!, gdzie
s najwa+niejsze czci.
(osey spojrzaa na n+, ktry trzymaa w doniach, i przez
moment myla, +e si wyco3a, ale po chwili zmarszczya brwi z
wyrazem determinacji.
/ " porzdku. Sprbuj.
-aim odetchn.
/ &o pierwsze, cignij t latarni. 9usisz widzie!, co robisz.
,robia jak kaza i poo+ya lamp na pododze obok niego.
/ $eraz otwrz klapk i potrzymaj przez kilka sekund n+ nad
pomieniem. / (osey spojrzaa na niego pytajco, wic wyjani. / $o
oczyci ostrze. )ana pewnie i tak si zakazi, ale lepiej nie ryzykowa!
bardziej ni+ trzeba.
/ -zy nie powinnimy najpierw umy! rany6
/ ie t wod. *dziemy te+ potrzebowali czego, +eby j
opatrzy!.
(osey odo+ya n+ i signa pod szla3rok. -aim z rozbawieniem
patrzy na jej wygibasy. &o chwili w jej doniach pojawia si halka z
delikatnej koronki, tylko troch wilgotna i ocalona przed najgorszymi
zanieczyszczenia mi przez wierzchnie poy szla3roka.
/ $o musi wystarczy! / powiedzia. / $eraz czas na cicie
/ )ana jest taka gboka. / (osey przypatrywaa si dziurze w jego
boku. a jej policzkach i grnej wardze pojawia si mgieka potu.
/ ie myl o tym, jak o +ywym ciele. &omyl, +e to ka waek
misa na obiad.
,akrya usta doni.
/ iedobrze mi.
9ocno zapa za jej nadgarstek. #oci pod jej skr byy smuke i
ostre.
/ 9o+esz to zrobi! / powiedzia tak spokojnie, jak mg. / &o
prostu tnij, dopki nie zobaczysz stalowego grotu.
#iwna gow i puci j. ,acisn szczki. a pocztku nie byo
tak 0le, jak si spodziewa. )ana bolaa ju+ tak bardzo, +e ledwie
zauwa+y pierwsze nacicie. &rbowa myle! o czym innym, podczas
gdy (osey kontynuowaa. 9yla o tym, pod jak czci miasta mog
si znajdowa!, jak maj znale0! wyjcie i dokd potem pj!.
#iedy rozwa+a plan ucieczki z %thiru, poczu 3al i inna wok
rannej stopy. Spojrza w d i zobaczy #il klczc przy nim. ,e
zmarszczonym czoem gadzia do1mi jego kostk. %tworzy usta, by
zapyta!, co robi, ile powstrzyma go nagy, ostry bl w boku. ,acisn
donie w pici, starajc si nie poruszy!. (osey przygryza warg,
wsuwajc czubek no+a gbiej w ran. Strumyczki krwi biegy po
brzuchu -aima i tworzyy drobne kau+e na pododze.
/ "idz go: / zawoaa dziewczyna. / "idz grot.
-aim powoli wypuci powietrze.
/ -zy widzisz jakie kolce skierowane w twoj stron6
/ ie.
/ $o dobrze. " porzdku. 9usisz zrobi! mae nacicia z ka+dej
strony, +eby uwolni! grot. $eraz chwy! za drzewce jak najni+ej i...
-aimowi za!mio si przed oczami, kiedy (osey szarpna strza.
&rzycisn czoo do podogi i skupi si na zachowaniu przytomnoci,
ale wycie1czenie i utrata krwi byy zbyt wielkie. %dpywa. -hcia
powiedzie! jej, jak opatrzy! ran, ale ciemno! okrya jego gow i
zabraa go ze sob.
@@@
)al odwrci si od zar+owionej szyby okna. ;wiato poranka,
zwykle tak kojce, przyprawiao go o bl gowy.
/ %powiedz mi jeszcze raz. / &rzycisn do1 do skroni. / (ak
zdoali si wymkn! tobie i tuzinowi twoich najlepszych ludzi6
2partament )ala, ktry zajmowa cae grne pitro ,otego #oa,
urzdzony by w stylu bardziej odpowiadajcym szlacheckiej
rezydencji ni+ domowi hazardu. Sam wybiera wszystkie meble i
dekoracje, od mosi+nej armatury i okiennych 3ramug po luksusowe
dywany. ;ciany salonu pokryway terakotowe 3reski. (ego ulubiony
znajdowa si na wprost miejsca, gdzie staA przedstawia herosa
7antosa schodzcego do podziemi, by ocali! sw zmar narzeczon.
)ala inspirowa ten obraz. -zasem myla o sobie samym jako
tragicznym bohaterze takim jak 7antos, skazanym na walk z
niepokonanymi wrogami, by zdoby! to, na co zasugiwa.
9arkus sta przed nim na baczno!. ,za konierza munduru
wystawa mu biay banda+. )ai zaczyna +aowa!, +e rana zadana
przez -aima nie bya troch gbsza. &re3ekt by niekompetentny. -o
gorsza, )ai wci+ potrzebowa go, by zachowa! swoje koneksje w
;witym *ractwie. $a potrzeba jednak zniknie, gdy tylko -aim i crka
earla zostan schwytani. "tedy drugi pre3ekt 2rriston ulegnie
nieszczliwemu wypadkowi. a myl o tym )ai umiechn si do
siebie.
/ %n pojawi si znikd jak demon z pieka / odpowiedzia
9arkus ochrypym gosem. 5nis do1 do banda+a na gardle, po
czym zaraz j opuci. / &rzysigam, +e ten czowiek jest
czarodziejem. &oowa moich ludzi pada, zanim w ogle go
zauwa+ylimy.
/ $o tyle, je+eli chodzi o synne mstwo obro1cw naszego
miasta. / " sowach )ala nie byo jednak gniewu. "iedzia, +e wysya
owce na rze0, kiedy kaza 9arkusowi zorganizowa! poszukiwania w
caym miecie. 9imo to nie spodziewa si takiej katastro3y.
/ 'dzie twj krgosup, 9arkusie6 -aim to tylko jeden czowiek.
ie mw mi, +e *ractwo nie potra3i poradzi! sobie z jednym ndznym
zbjem. -o mam powiedzie! arcykapanowi6
/ (eden z braci wystrzeli, kiedy skakali do wody. 9yl, +e go
tra3i.
/ $ak mylisz6
/ *yo cholernie ciemno.
)al zaplt palce, powstrzymujc impuls, by wbi! pre3ektowi
sztylet w oczod.
/ -o teraz robicie, +eby znale0! zbiegw6
9arkus wzruszy ramionami i skrzywi si z blu, ktry ten gest
spowodowa w jego rannym gardle.
/ 9oi +onierze przeszukuj dno zatoki, ale to potrwa.
&otrzebuj wicej ludzi.
/ "ic znajd0 wicej ludzi:
/ a to potrzebuj wicej pienidzy.
/ ,apaciem ci ju+ wicej ni+ warte jest twoje +ycie. ,najd0
dziewczyn, 9arkusie, albo to ciebie bd szuka! twoi ludzie w
zatoce.
9arkus opuci apartament. )ai nasuchiwa stukotu jego
obcasw na schodach. (e+eli pre3ekt wkrtce nie znajdzie -aima,
bdzie musia podj! jakie kroki, by ratowa! sytuacj. ie by
zadowolony z opcji, jakie mia do wyboru. Gassili nie nale+a do ludzi
wspaniaomylnych, a )ai w cigu ostatnich kilku miesicy spali za
sob zbyt wiele mostw, +eby mc pozosta! w %thirze, jeli ten plan
nie wypali. (ak bardzo by mu to byo nie w smak, mo+liwe, +e bdzie
musia opuci! miasto. "patrujc si we 3resk z 7antosem, zanuci
melodi jakiej ponurej ballady.
-hodny podmuch, ktry poczu na karku, by jedynym
ostrze+eniem. Sta zupenie nieruchomo, wyt+ajc wszystkie zmysy.
&rzed chwil zamkn okno. api minie prawego przedramienia,
by poluzowa! ostrze do rzucania ukryte w rkawie. &rzenis ci+ar
ciaa na praw stop, gotowy byskawicznie si obrci! i natychmiast
rzuci! no+em, ale zamar w bezruchu, gdy poczu co ostrego na
krgosupie, dokadnie pomidzy nerkami.
/ Siadaj / szepn jaki gos do jego ucha.
)al zrobi dwa kroki i ostro+nie usiad na antycznym 3otelu z
plecionym oparciem. (ego niespodziewany go! stan na rodku
pomieszczenia. $warz ukrywa pod czarnym jak noc kapturem. &rzez
chwil )ai myla, +e to -aim przyszed po niego, i zimny dreszcz
przebieg mu po plecach. ieznajomy by jednak zbyt wysoki i raczej
szczupy, chocia+ z szerokimi ramionami. 7onie wetkn w rkawy
paszcza, co nadawao mu wygld mnicha w habicie.
)al wysun z rkawa ostrze, kryjc je w doni. $o byby atwy
rzut z tej odlegoci, a gdyby nawet nie tra3i, miecz sta oparty o
sza3k. (u+ szykowa si do ataku, kiedy jego wzrok powdrowa ku
niewidocznej twarzy obcego. 7ziwne uczucie przepenio go, gdy
prbowa przenikn! mrok pod kapturem, jakby wpatrywa si w
gwie0dziste niebo, w ciemno!, ktra cignie si bez ko1ca. ,nw
poczu chd. %puci bro1. "idzia ju+ tego czowieka w cienistych
komnatach paacu. $o by ten czarownik, pupil Gassiliego. )ala zdj
lodowaty strach.
/ &racujesz dla arcykapana.
/ (estem 4e>ictus.
)al poruszy si w 3otelu i zmusi usta do nieznacznego
umiechu. "ielu ludzi dr+ao na widok tego umiechu tu+ przed sw
mierci.
/ &owiedz swemu panu, +e robi, co w mojej mocy. ,najdziemy
-aima i dziewczyn. ie ma...
/ &rzyszedem we wasnym imieniu. 9am propozycj.
% co chodzio6 )al wyprostowa si.
/ &rzez wiele lat / cign czarownik / pracowaem bez
wytchnienia w su+bie arcykapana. " ostatnich dniach odkryem
jednak, +e jego cele nie s ju+ zbie+ne z moimi.
$o byo interesujce. $ak, w istocie bardzo interesujce.
/ "spomniae o propozycji.
/ Szukam nowego wsplnika, ktrego cele bardziej pokrywayby
si z moimi.
/ -o wic sprowadza ci do mnie6
#aptur pochyli si nieznacznie.
/ (este ambitny. Mle znosisz jarzmo su+by, tak jak i ja. %sobno
jestemy gro0ni, ale razem... nic nie mogoby nas powstrzyma!.
/ (est Gassili i #oci. . jest ;wite *ractwo. awet bez wielkiego
mistrza, nie bd siedzie! bezczynnie i patrze! jak przejmujemy
wadz.
4e>ictus wyprostowa si i nagle wydao si, +e pokj jest zbyt
may dla nich obu. )al skuli si na 3otelu.
/ #oci nie jest jednoci, na jak wyglda / powiedzia
czarownik. / Spojrzenie praata zwrcone jest za morze. Clektorzy s
podzieleni przez swoje +dze i mo+na to wykorzysta!. 2 je+eli chodzi
o *ractwo, masz ju+ wszystko, czego potrzebujesz.
/ 9arkus.
)al zwil+y jzykiem wargi. ie lubi czu! si may. &rawd
mwic, nienawidzi tego bardziej ni+ czegokolwiek innego. *yo
jednak co takiego w postaci, ktra przed nim staa, jaka moc, ktrej
nie mg zaprzeczy! i ktrej nie mia zignorowa!.
/ 2 (ego 4uminescencja6
/ "szyscy ludzie s miertelni, mali i wielcy w taki sam sposb.
)al zastuka palcami w oparcie 3otela. &omimo teatralnej
otoczki, ten czowiek mwi o powa+nym interesie. ;miertelnie
powa+nym. $akim, jaki )ai lubi najbardziej.
/ "yglda na to, +e wszystko ju+ obmylie. 7o czego ja ci
jestem potrzebny6
-zarownik zbli+y si do niego.
/ &lan arcykapana by nazbyt skromny. ,likwidujemy )ad
Clektorw, a+ do ostatniego kapana. &otem, jako jedyna wadza
pozostaa w miecie, zgarniemy upy.
/ $o wszystko6 -zy chcesz, +ebym przy okazji zad0ga te+
samego %jca ;witego6
.ntruz nie odezwa si.
/ *ogowie, ty mwisz powa+nie: &osuchaj. ie miaem nic
przeciwko pracy dla Gassiliego. ,o+y mi pewne istotne obietnice. 2
co bd mia z twojego planu6
4e>ictus nachyli si. )al wbrew woli mocniej przycisn plecy
do oparcia 3otela, by zachowa! dystans midzy nimi. Spod kaptura
wydoby si syczcy szept.
/ (a zajm si praatem, ale ju+ czas, by imea odzyskaa swoj
dusz. " tym celu kraj potrzebuje silnej rki, ktra zapie za lejce.
,amierzae zadowoli! si ochapami ze stou Gassiliego. -zy
odmwisz szansie, by zapanowa! nad caym miastem6 *ez +adnych
ogranicze1. *ez podlegania czyimkolwiek rozkazom. " ko1cu jako
swj wasny pan i wadca.
)al gboko wcign powietrze.
/ (ak...6
4e>ictus wycign ku niemu zwj zapiecztowany czarnym
woskiem. )al sign po niego ostro+nie, jakby to by w+. &ergamin
by sztywny i mia nietypow tekstur, przypomina bykowiec, ale by
gadszy. )ozwijajc go, uwiadomi sobie nagle, +e to musi by! ludzka
skra. $rzyma go bokiem, tak +eby mc obserwowa! czarownika
podczas czytania.
/ $o s twoje nowe cele. "ypenij to zadanie i wszystkie twoje
pragnienia si speni.
)al przeczyta list. Spodobaa mu si prostota planu. $ak, to
mogo si uda!. &o usuniciu tych osb nikt inny nie mgby si im
sprzeciwi!. % ile mg zau3a! temu czarownikowi, +e wywi+e si ze
swojej czci planu. <aowa, +e nie widzi jego oczu. $o bya
ryzykowna rozgrywka, ale potencjalne zyski przekraczay wszystko, o
czym dotd marzy. 5rzd gubernatora najpot+niejszego miasta
wiata. 9iaby wszystko, czego zawsze pragnA szacunek, bogactwo,
presti+.
/ -o z 3unduszami6 $aka operacja...
-zarownik otworzy drug do1 i wysypa si z niej strumie1
monet.
/ -zy mamy umow, lordzie gubernatorze &endarich6
)al wbi wzrok w 3ortun w srebrze i zocie, ktra le+aa na jego
dywanie, a potem przenis spojrzenie na rkaw, z ktrego si
wysypaa. "osy na jego karku stany dba. -ord gubernator
3endaric'. )akiem nie1!e.
/ ,gadzam si.
age gorco zmusio )ala do upuszczenia pergaminu, ktry
stan w pomieniach. ,akaszla i zamacha rkami. #iedy udao mu
si rozproszy! dym, zwoju ani 4e>ictusa ju+ nie byo.
"sta. 7ugie cienie wypeniay rg pokoju, pomimo jasnego
dziennego wiata, wpadajcego przez okna. $rzynacie
kwadratowych pudeek le+ao na stole. "szystkie byy identyczne,
zbudowane z jasnego drewna, buku albo mo+e biaej sosny, z
mosi+nymi obrczami.
&odszed, by je zbada!. %bawiajc si jakiej puapki, najpierw
powstrzyma si od dotykania, ale po chwili uleg ciekawoci i unis
jedno z wieczek, by zajrze! do rodka.
atychmiast zatrzasn pudeko, gono przeykajc lin.
Szkaradna sprawa, ale konieczna. Spojrza na swoj do1.
&owierzchni skry plamia czarna smuga. &rbowa j wytrze! o
koszul, ale znami pozostao. 9arszczc brwi, podnis rk do
wiata.
"e wntrzu jego doni rysowaa si sylwetka zowrogiej czarnej
wie+y.
ROZDZIA PITNASTY
Caim obudzi si, le+c na boku z jedn rk wetknit pod
poduszk. (ak chmury po szarym niebie po jego gowie kr+yy
wspomnienia szalonych dni, kiedy nale+a do najemniczej bandy
(amea. *jki, koledzy, parne noce, kiedy wszystkie kobiety byy
pikne, a wino lao si bez przerwy. ieraz tskni za tymi dniami. $o
by w jego +yciu czas niewinnoci, czas, gdy nigdy nie musia oglda!
si za siebie, chyba +e ucieka akurat przed wciekym m+em albo
podejrzliwym str+em prawa, ale jednego i drugiego mo+na byo
uspokoi! monet albo mieczem. ,astanawia si czasem, co stao si z
zawadiak i rozbjnikiem, ktrym kiedy by.
&rzekrci si na plecy i przecign, w peni przekonany, +e le+y
we wasnym +ku, dopki nie zaniepokoia go obca mikko!
materaca. 5siad gwatownie. *l, ktry przeszy jego bok, przepdzi
resztki snu. (kn i poo+y si z powrotem. 'dy otworzy oczy,
+odek niemal podskoczy mu do garda. )+owe ciany, liliowy
baldachim z 3albankami, blaszane ozdoby na pkach wypolerowane
tak, by przypominay srebro. ,apach patkw r+y i talku. $o mogo
by! tylko jedno miejsce.
7om )ozkoszy 9adame Sanyi przy ulicy )ajskiej. #orzysta
niekiedy z tej kryjwki, +eby odzyska! siy po wymagajcym zadaniu
albo +eby po prostu wypocz!. Sdzc po nachyleniu promieni
sonecznych, wpadajcych przez szpary w okiennicach, byo wczenie
rano. , ulicy dobiegay stumione d0wikiA rozmowy, targi i ktnie na
tle miejskiego szumu. " powietrzu unosi si znajomy zapach.
)ozejrza si ponownie. $ak jak sdziA by w pokoju #iry i nie by
sam.
(osey siedziaa na krzele przy jego +ku. -zciowo zdziwi go
jej widok. 9gby si zao+y!, +e do tej pory odzyskaa ju+ rozum i
ucieka. -zciowo te+ poczu zaniepokojenie. ie byo z nim dobrze,
je+eli mg twardo spa!, gdy kto inny znajdowa si w
pomieszczeniu.
&rzebraa si, zastpujc potargany szla3rok odkrywajc
ramiona bordow sukni. ie0le na niej le+aa, cho! mo+e bya troch
przyciasna w talii. &od brzegiem rozkloszowanej spdnicy wida! byo
wysokie, zapinane na guziki buty. -aim zdumia si, widzc, +e
rozpieszczona szlachecka crka, ktra przypuszczalnie w dwa
tygodnie wydawaa na buty wicej ni+ wikszo! ludzi zarabia w rok,
siedzi w sypialni dziwki w po+yczonych ciuchach i wyglda
oszaamiajco. ie by zwolennikiem czerwieni, ale musia przyzna!,
+e byo jej do twarzy w tym kolorze. ie potra3i odwrci! wzroku i
nie omieli si powiedzie! sowa, by nie utraci! tej chwili. -zu, jak
uroda (osephine oplata jego dusz niczym stalowa pajczyna. Szybko
odepchn to uczucie, zanim na dobre go opanowao. ie przyszo mu
to jednak atwo.
Surowe spojrzenie dziewczyny pomogo ostudzi! jego uczucia.
/ &rzyprowadzie mnie do... do domu publicznego:
#it s3runa spod su3itu i wyldowaa na +ku nie naruszajc
pocieli.
/ o prosz, kto si wreszcie obudzi: ie0le mnie nastraszye,
-aim. ie rb tego wicej.
%dchrzkn i zacz si podnosi!, ale powstrzyma si. *y nagi.
-o gorsza, nie pamita jak do tego doszo. #it nie moga go rozebra!,
a (osey... &rzepdzi t myl. %na na pewno nie...
/ "ygldasz, em, bardzo adnie / powiedzia, majc na myli je
obie.
/ ie mw ani sowa o tej sukni.
#it parskna miechem.
/ (a tylko...
/ 2ni sowa:
/ " porzdku.
/ 7obrze:
5cieszy si, syszc ogie1 w jej gosie. "ydarzenia ostatnich dni
zamayby niejednego czowieka, a zwaszcza mod kobiet z
bogatych ulic 'rnego 9iasta. 2le (osey bya opanowana i miaa
waciwe instynkty. iestety, te dobre cechy nie zdadz si na wiele,
je+eli kto ich znajdzie. (u+ dwa razy ;wite *ractwo prbowao
dopa! (osey, wiele ryzykujc, +eby tylko j zabi!. (u+ dwa razy -aim
j ratowa. *iorc pod uwag dziur, ktr mia w plecach, nie chcia
sprawdza!, czy trzy to jego pechowa liczba.
/ "aciwie to ty mnie tu przyprowadzia / powiedzia. / (a nie
byem w stanie...
/ 7ae mi wskazwki:
&ukanie do drzwi wyprzedzio jego odpowied0, jakakolwiek by
nie bya. 4odowata 3ala strachu oblaa go, gdy prbowa usi! i znw
poczu szarpicy bl w boku. 'dzie byy jego no+e6 7ostrzeg pasek
wiszcy na kolumience +ka za jego gow i sign po niego w tej
samej chwili, w ktrej drzwi si otworzyy. &ojawia si w nich
znajoma twarz. -aim powstrzyma si przed kolejnym jkniciem.
,amiast tego, podcign wy+ej kodr. %czywicie, to musiaa by!
#ira. &owinien by si tego spodziewa!.
#ira promiennie umiechaa si do niego, wchodzc do pokoju z
drewnian tack w doniach i stawiajc j na stoliku nocnym. -aim
odpowiedzia niemiaym umiechem, aby nie wyda! si
niegrzecznym. " ko1cu spdzili z #ir niejedn noc w tej sypialni w
tych rzadkich sytuacjach, kiedy odczuwa potrzeb damskiego
towarzystwa.
#ira stana przy nim, nie zwracajc uwagi na (osey.
/ (ak si czujesz, -aim6
a widok miny (osey -aim ucieszy si, +e ma swoje no+e pod
rk. #it wyszczerzya si szeroko jak kot z wsami umoczonymi w
mietanie. "ycigna si obok niego i przypatrywaa si rozmowie.
7rzwi otworzyy si ponownie, aby wpuci! pani domu.
Szerokie poy lawendowego szla3roka obejmoway niezwykle ob3ite
ciao 9adame Sanyi, gro+ce w ka+dej chwili wylaniem si przez
gboko wycity dekolt. &lotka gosia, +e za modu bya wielk
piknoci i najbardziej po+dan kurtyzan w caym %thirze. -aim
by skonny w to uwierzy!. (ej pulchna twarz skrywaa w sobie dawn
urod, przykryt jednak zbyt wieloma warstwami makija+u.
/ " porzdku, #ira. / 9adame Sanya przepdzia j gestem
doni. / .d0 ju+. 7aj im odpocz!.
7ziewczyna odesza, posyajc -aimowi jeszcze jedno zalotne
spojrzenie, na co (osey zareagowaa kolejn srog min.
/ &rzepraszam za to / powiedziaa 9adame. / 7ziewczyna
potra3i by! utrapieniem, ale panowie bardzo j lubi.
/ $o nic. / (osey wstaa z krzesa. / *ya dla nas bardzo +yczliwa,
jak wy wszyscy.
9adame Sanya zareagowaa rozkosznym chichotem, jakiego nie
powstydziaby si kobieta du+o modsza i szczuplejsza.
/ $o +aden problem, kochanie. -aim jest przyjacielem domu.
-ieszymy si, +e mo+emy pomc.
(osey posaa mu zdumione spojrzenie.
/ %ch6 -zy+by by tu staym bywalcem6
-aim odchrzkn, gotowy broni! swej reputacji, ale 9adame
nie daa mu na to szansy.
/ ie cakiem, ale pomg nam w kilku nieprzyjemnych
sytuacjach. ie ka+dy m+czyzna jest tak dobrze uo+ony jak -aim.
iektrych trzeba przekona! do waciwego zachowania, a ja tu
jestem sama z moimi dziewcztami. igdy nie trzymaam tu goryli i
nie bd, dopki to ode mnie zale+y.
(osey przygldaa mu si badawczo z ramionami skrzy+owanymi
na piersi i tajemnicz min, jakby chciaa zwa+y! go na jakiej
niewidzialnej wadze. "cale nie podobao mu si to spojrzenie, ale
le+c nago w pocieli niewiele mg na to poradzi!.
/ #iedy mielimy w domu naprawd ci+ki przypadek / cigna
9adame Sanya. / ajemnik z B>eku, bezmzgi miniak. ie mino
nawet dziesi! minut, odkd poszed na gr z 2bilene, kiedy
usyszaam straszny haas. ,bi dziewczyn na kwane jabko.
iektrzy m+czy0ni tacy s, zepsuci do szpiku koci. " ka+dym
razie, posaam Suri po pomoc i wrcia z -aimem szybciej ni+ na to
liczyam. *ez sowa poszed na gr. 5syszaymy pot+ny omot, ale
byam zbyt przestraszona, by pj! zobaczy!, co si dzieje, dopki nie
byo po wszystkim. 2bilene bya caa poobijana i pokrwawiona, ale
+ywa. ajemnik mia dziur w gardle tak wielk, +e zatopiaby
+aglowiec. "yrzuciymy ciao razem ze mieciami. %d tego czasu
ka+dy wie, +e w tym domu nale+y si zachowywa!.
-aim zmieni temat.
/ -o mwi na ulicy, Sanyo6 -zy kto nas szuka6
/ -+, najwicej si gada o morderstwach w 'rnym 9iecie.
/ 9j ojciec / powiedziaa (osey.
-aim poczu ukucie +alu, widzc bl wypisany na jej twarzy. ie
zabi jej ojca, ale zrobiby to i wiadomo! tego sprawiaa, +e czu si
tak samo winny, jak gdyby sam trzyma n+. ie pierwszy raz musia
zastanowi! si nad tym, co robi ze swoim +yciem. -zy byo za p0no,
by sko1czy! z tym wszystkim6 -zy ktokolwiek zobaczy w nim kiedy
kogo innego ni+ tylko zabjc6 -zy on sam mgby w to uwierzy!6
/ &owiedziaa DmorderstwaE. *yo ich wicej6
/ " sumie trzy / odpowiedziaa 9adame. / 7wch czonkw
)ady Clektorw, zabitych we wasnych domach. ikt nic nie widzia.
-ae miasto o tym huczy. (a myl, +e to sprawka jednej z tych
poudniowych sekt czcicieli mierci. Syszae o tym, jak wielkiemu
kapanowi w *elastire odcili gow6 -o gorsza, zrobi to jeden z jego
sug.
*elastire6 -aimowi co to przypominao. #to wspomina
ostatnio to miasto. &rzypomnia sobie w ko1cuA to by )al. )'o!erny
draniu, co ty knujesz4
/ 9wi ci to / dodaa 9adame. / " tych czasach ludzie s
szaleni, modl si do w+y i kotw. " ka+dym razie, na ulicach jest
wicej +odakw ni+ widziaam przez dwadziecia lat, odkd jestem
na )ajskiej. &rzed zachodem so1ca kto zawinie na placu -hirrona,
zwa+cie moje sowa.
/ ie odpowiedziaa na moje pytanie. -zy kto nas szuka6
&ani domu spucia wzrok na swoj ob3it pier.
/ iektrzy mwi, +e to ty stoisz za tymi wszystkim
morderstwami, -aim. 9wi, +e oszalae. 2le ja w to nie wierz.
,awsze bye gentlemanem wobec mnie i moich dziewczyn.
/ 7zikuj / powiedzia -aim. / ,a wszystko.
$ym razem to 9adame zarumienia si i to z wielkim wdzikiem.
"ysza z pokoju, zamykajc za sob drzwi.
/ -o to znaczy6 / spytaa (osey.
/ $o znaczy, +e kto przystpi do dziaania.
/ (akiego dziaania6
9yli zderzay si w gowie -aima jak kawaki wielkiej
ukadanki, z osobna niezrozumiae, ale wskazujce wsplnie na jaki
wikszy obraz. %thir zawsze by lgowiskiem spiskw i politycznych
intryg. DiepokojeE miay miejsce w miecie bez przerwy, odkd
#oci usun ostatniego prawowitego cesarza i zaprowadzi wasne
porzdki. $o by jeden z powodw, dla ktrych -aim wybra to miasto
na swoj baz. *ran+a, w ktrej pracowa, kwita w takich warunkach.
$eraz jednak sprawy obrciy si przeciw niemu. &rzy tych wszystkich
plotkach, nie mg si nigdzie pokaza!. 9adame Sanya wiele
ryzykowaa, pozwalajc mu zosta! w jej domu.
(ego spojrzenie powdrowao ku (osey, ktra usiada z powrotem
na krzele. (ej dumne rysy wydaway si nie na miejscu w tym
tandetnie urzdzonym pokoju. -aim czu, +e czego nie dostrzega, +e
brakuje mu jakiego elementu ukadanki, ktry le+y tu+ przed nim.
/ $wj ojciec. &owiedziaa, +e by gubernatorem.
/ Cgzarch a>arre. 2le odszed na emerytur, kiedy byam maa
i wtedy przenielimy si do %thiru.
/ 9j kontakt powiedzia mi, +e by generaem odpowiedzialnym
za krwawe masakry w Cregocie.
$warz (osey wykrzywia si w grymasie grozy.
/ 9j ojciec nigdy nikogo nie skrzywdzi.
/ &ewnie / mrukna #it. / ,ao+ si, +e jej ojciec by niewinny
jak koci. &ewnie jada jak krl, gdy jego ludzie ginli z godu na
ulicach.
-aim potrzsn gow. #it wyda wargi, ale zignorowa j. $o
nie bya chwila na dyskusje o spoecznej niesprawiedliwoci.
"iedzia, +e jest blisko znalezienia odpowiedzi. "yczuwa j jak ryb
na ko1cu +yki.
/ "ic nie by wojskowym6
/ ie, nigdy nie su+y w armii. %d dziecka mia szpotaw stop.
-aim zastanowi si nad t in3ormacj. 9athias nie popenia
takich pomyek. #to musia wprowadzi! go w bd i to kto, komu
u3a.
/ 9ylisz, +e mier! mojego ojca jest zwizana z tymi innymi
zabjstwami6 / zapytaa (osey.
/ ie wierz w zbiegi okolicznoci. %soba, ktra wrobia mnie w
twoim domu jest w to wszystko zamieszana.
/ (ak nam to pomo+e6 ie mo+emy pj! do wadz. ;wite
*ractwo chce mnie zabi!, a ty jeste cigany za zabjstwa.
/ #iedy ostatni raz widziaa ojca +ywego6
atychmiast po+aowa tej niedelikatnoci, bo w kcikach oczu
(osey pojawiy si zy. ie zaamaa si jednak.
/ "czeniej tego dnia, w gabinecie / odpowiedziaa.
/ Sprzeczalimy si.
/ % co6
/ -hcia, +ebym wyjechaa z miasta. 9wi, +e nie jestem tu
bezpieczna. #aza mi wyjecha! za granic. &owiedzia, +e pole po
mnie, kiedy sprawy przybior lepszy obrt.
-aim usiad gwatownie. *l przypomnia mu o jego kondycji,
ale zignorowa to. ie mia czasu na bl.
/ -zy powiedzia, kogo si tak obawia6
/ ie. / (osey przecigna doni po czole. &od wyciciem jej
sukni bysno co zotego. / 9wiam ci. 9j ojciec by kochanym i
szanowanym czowiekiem. igdy wczeniej nie mielimy takich
problemw.
-aim owin si kocem w pasie i przerzuci nogi przez brzeg
+ka. 4epiej mu si mylao na stojco. &owoli wypuci powietrze,
krzywic si z blu. (osey zacza si podnosi!, ale powstrzyma j
machniciem rki. &odtrzymujc si na kolumience +ka, zdoa
wsta! o wasnych siach. &ierwszy krok sprawi mu trudno!, ale po
chwili byo ju+ lepiej. #it 3runa tu+ przy nim. -okolwiek zrobia z
jego kostk, bya w znacznie lepszym stanie.
#utykajc przez pokj, prbowa si zastanowi!, gdzie jeszcze
mgby znale0! jakie in3ormacje. 7otar do ciany i obrci si.
/ -zy twj ojciec mia jak kochank6
/ %czywicie, +e nie:
Skrzywi si na kolejny atak blu, ktry przeszy jego bok.
/ "ybacz. &rbuj znale0! brakujce ogniwa.
/ -o6
/ 4udzi, ktrzy mogli by! zwizani z twoim ojcem. &rzyjaci,
wsplnikw, kochanki. 4udzi, ktrzy mieli interes w tym, +eby
prze+y, albo +eby zgin. "ikszo! zabjstw zlecaj bliscy krewni.
/ $o okropne:
/ $aka jest ludzka natura.
/ -+, to obrzydliwe. (a... / (osey spucia wzrok.
-aim odczeka chwil, widzc, +e dziewczyna bije si
z mylami.
/ % co chodzi6
/ $ego dnia, kiedy zgin, mj ojciec rozmawia z jakim
m+czyzn, ktrego nigdy wczeniej nie widziaam. "tedy si nad
tym nie zastanowiam. 9ojego ojca odwiedzao wielu ludzi. 2le w tej
rozmowie byo co dziwnego.
/ -o takiego6
(osey opara si na krzele, opuszczajc ramiona.
/ ie wiem. 9iaam po prostu wra+enie, +e nie chc, +eby kto
usysza, o czym rozmawiaj. 9j ojciec nigdy nie mia tajemnic.
9wi mi o wszystkim.
/ %prcz tego.
/ $ak. &rzez jaki czas o tym mylaam, ale zapomniaam o
wszystkim w czasie naszej sprzeczki. #iedy zobaczyam ci w nocy w
jego sypialni, przyszam wanie go przekona!, +eby mnie nie odsya.
-aim poczu impuls, by jej dotkn!, mo+e pogadzi! jej wosy,
ale powstrzyma si od tego.
/ -zy w tym czowieku byo co dziwnego6 -o, co mogaby
rozpozna!. Sposb, w jaki mwi...
/ #lucze. / &odniosa wzrok. / 9ia par kluczy wyszytych na
piersi, skrzy+owanych jak miecze.
/ -zy ten symbol co ci mwi6
/ ie. / %pada z powrotem na krzeso.
-aim podrapa si w pokryty szczecin podbrdek.
/ 9nie te+ nie.
/ $o daremne / poskar+ya si #it. / %na nic nie wie, -aim.
5ciszy j, co wywoao zdumione spojrzenie (osey. agle nasza
go myl, ktra sprawia, +e si umiechn kierowa si ku stercie
swoich ubra1 le+cych na sza3ce.
/ 2le chyba wiem, kto mo+e nam pomc.
/ &oczekaj: / #it rzucia si, by przeci! mu drog. #iedy
przeszed przez ni na wylot, obrcia si w miejscu i przeleciaa
przez jego gow. / Sko1cz z tym, -aim, ju+ wystarczy. Spenie swj
obywatelski obowizek. 5ratowae dziewuszk i przy okazji dae si
postrzeli!. -zas wreszcie pj! po rozum do gowy i ucieka! z tego
miejsca. a wschd, na zachd, za morze / wszystko mi jedno, w
ktr stron, byle daleko std:
/ ie mog / odpowiedzia.
/ -o6 / zapytaa (osey.
/ ic. Suchaj, id si spotka! z pewn osob. -hc, +eby tu
zostaa. ie wychod0 z tego pokoju.
/ (este stuknity: / zawoaa #it.
/ ie zostan tutaj / odpowiedziaa (osey.
/ *d0 cicho: / krzykn -aim. / a ulicy nie jest bezpiecznie.
4epiej, +eby tu zostaa / zwrci si do (osey.
#it skrzy+owaa ramiona na piersi.
/ %d kiedy to troszczysz si o innych ludzi, -aim6
iemal si zakrztusi, gdy (osey przyja tak sam poz.
/ $o moje +ycie. ie jeste moim ojcem. ie masz prawa mi
mwi!, co mam robi!.
-aim westchn. $o nie byo sprawiedliwe. ikogo nie powinno
si tak drczy!.
/ 7obrze. 2le nie mo+esz i! w tym.
(osey zapaa za 3ad po+yczonej sukni.
/ -o jest z ni nie tak6
/ %ch, suknia jest w porzdku. / 9rugn do #it, wcigajc
spodnie. Clementy planu zaczynay skada! si w jedn cao! w jego
gowie. / 2le kreacja nie jest jeszcze kompletna.
5bawiony jej skon3undowan min zwrci si ku drzwiom i
zawoa pani domu.
ROZDZIA SZESNASTY
Krok, stuk, sznur.
-aim po kryjomu, z nisko pochylon gow, wszed do
iebieskiej "inoroli. a skrzany strj zarzuci brudny rdzawy
paszcz, ktry dosta od 9adame Sanyi, przechowujcej pene sza3y
ubra1, pozostawionych przez klientw. %bszerny kaptur skrywa jego
twarz. Stroju dopeniaa laska, pogita i poczerniona ogniem.
#rok, stuk, szur.
,amruga przy wejciu do chodnej izby winiarni. *l w boku nie
ustpowa, ale opierajc si na lasce i szurajc praw stop radzi sobie
cakiem nie0le, a krok kulawego dodawa wiarygodnoci jego
przebraniu. 9ia tylko nadziej, +e nie bdzie musia ucieka! w
popiechu jak ostatnim razem.
&rzebranie byo jego pomysem, ale prawd mwic nie mia
zbyt wielkiego wyboru. #it i (osey zgodnie uznay, +e nie mo+e
opuci! burdelu w swoim normalnym stroju. $wierdziy, +e nie mia
szans w otwartej walce, gdyby do tego doszo / i nie mg si z tym nie
zgodzi!. %czywicie, na wszelki wypadek przypi no+e do paska na
plecach, pod paszczem.
-hocia+ na ulicy jego kostium wietnie wtapia si w to, nie by
na miejscu w "inoroli. 'dy tylko &ani Benninger go zauwa+ya,
ruszya ku niemu z zaniepokojon min.
/ "ynocha: ie ma tu +ebrania. &rzyjd0 p0niej, to kucharz
zobaczy, czy nie zostay mu jakie ochapy dla ciebie.
-aim mrugn spod kaptura.
/ Spokojnie, 9atko. $o ja.
"cigna powietrze tak mocno, +e jej gorset o mao nie pk.
a szczcie nie podniosa ju+ gosu.
/ -aim6 9asz kopoty, skarbie6
/ ic, z czym nie mgbym sobie poradzi!. ,najdzie si stolik dla
starego przyjaciela6
/ Starego przyjaciela, co6 &ewnie.
-aim pod+y za ni, rozgldajc si dookoa. " "inoroli nic
si nie zmienio. $roch spodziewa si, +e sala bdzie w ruinie, w
jakiej zostawi j po ostatniej wizycie, ale cokolwiek to byo, co wtedy
uwolni, nie zrobio a+ takich szkd jak sdzi. &oza kilkoma nowymi
dziurami w brudnej plecionce, wszystko wygldao jak dawniej.
&otem zauwa+y puste stoy. *yo po poudniu8 normalnie o tej
porze karczma zaczynaa si ju+ wypenia!. " caej izbie siedziao
jednak tylko kilku klientw. -aim usiad na twardym drewnianym
krzele, ukrywajc grymas blu.
/ "ina6 / zapytaa 9atka. / 9am dobre calamia1skie w tym
tygodniu.
/ $ylko mae piwo. 9atko6
/ $ak6
/ ie rb kopotw tej dziewce w czerwonej sukience.
/ -o6
-aim skin w stron 3rontowych drzwi, w ktrych stana (osey.
&rzy zamknitych okiennicach i dymicych lampach w "inoroli
panowa pmrok. #a+dy, kto wchodzi, zatrzymywa si na chwil na
progu, by przyzwyczai! wzrok. $o by dobry sposb, by przytrzyma!
nowych goci / jeden z powodw, dla ktrych -aim lubi t karczm.
7rugim byo to, +e 9atka nigdy nie chrzcia wina.
(ak powiedzia w domu 9adame Sanyi, sama sukienka nie
wystarczaa jeszcze jako przebranie, ale teraz nawet rodzony ojciec,
gdyby +y, nie rozpoznaby (osey. "osy zabarwili jej henn i
rumiankiem, co w e3ekcie dao nietypowy, ale cakiem atrakcyjny,
odcie1 czerwonawego zota. =ryzur uo+ono w zaprzeczajcy prawu
grawitacji ksztat, ktry odwraca wzrok od twarzy dziewczyny. $a
pozostaa niezmieniona poza jednym zalotnym pieprzykiem na
lewym policzku.
/ (ak chcesz, skarbie / odpowiedziaa 9atka, przygldajc si
dziewczynie. / &rzynios ci piwo.
&odczas gdy &ani Benninger koyszc biodrami zmierzaa do
baru, -aim obserwowa (osey, rozgldajc si po pomieszczeniu. #ira
i 9adame Sanya prboway udzieli! jej paru wskazwek, jak powinna
si zachowywa! jako ulicznica, co -aim obserwowa z du+ym
rozbawieniem, dopki nie wygoniy go z pokoju. 'dy (osey wyonia
si z niego godzin p0niej, zrobiona na kurtyzan, by szczerze
zaskoczony. &o drodze do winiarni sza kawaek przed nim i
doskonale radzia sobie z now rol.
#it bya wcieka, co byo oczywiste. &rzez ca drog narzekaa,
zarzucajc -aima tysicem powodw, dla ktrych powinien przesta!
si nara+a! teraz, pki jego gowa jeszcze tkwia na swoim miejscu i
ucieka! z miasta w jakie spokojniejsze strony.
/ ie daj si oszuka! tej licznej twarzyczce / mwia. / . nie
myl, +e nie zauwa+yam, jak na ni patrzysz: %na ci wykorzystuje.
,ostawi ci na lodzie przy pierwszej okazji.
"ysuchiwa tej tyrady przez ca drog do 7zielnicy #upieckiej,
a+ w ko1cu straci cierpliwo! i wymamrota kilka niemiych sw o
wcibskich duchach pozieleniaych z zazdroci.
/ " porzdku: / odpowiedziaa. / "idz, +e podje decyzj.
&o tych sowach znikna w chmurze byszczcego srebrnego
pyu i od tej pory jej nie widzia. $eraz +aowa swoich sw. ie mia
tak wielu przyjaci, by mc sobie pozwoli! na to, +eby j straci!, ale
wiedzia, +e #it wrci, gdy tylko si uspokoi. 9ia nadziej, +e nastpi
to raczej prdzej ni+ p0niej.
%bserwujc (osey krcc si po izbie i kr+c przy zajtych
stolikach, mia wra+enie, +e podoba jej si ta przebieranka. ,mieni
zdanie, kiedy zwrcia si w jego stron i przeszya go jadowitym
spojrzeniem. a szczcie 9atka pojawia si w sam por, by go
uratowa!. "rczajc jej podwjn zapat za piwo i do tego znaczny
napiwek za niedogodnoci, zowi spojrzenie (osey i skin w stron
jednego z niedalekich stolikw.
&owoli przesza przez izb i z gracj opada na krzeso. 5siada
najpierw dumnie wyprostowana, jak prawdziwa dama, ale widzc jego
min przyja bardziej niedba poz, wypychajc biodra do przodu i
wycigajc przed siebie nogi. "ypisz wymaluj zmczona prostytutka.
9atka unikaa spogldania w stron dziewczyny, ale wszystkie
pozostae oczy w pomieszczeniu ledziy ka+dy jej ruch. % to
dokadnie chodzio -aimowi. 7opki bd si lini! do powabnej
dziwki, nie zauwa+ szlachcianki kryjcej si za t mask.
%dgos otwieranych drzwi ponownie skierowa wzrok -aima w
stron wejcia. %detchn z pewn ulg na widok Buberta. *iorc
pod uwag, +e po ich ostatnim spotkaniu tutaj obaj musieli ucieka!,
-aim obawia si, +e modzieniec si nie pojawi. 7a mu znak.
Bubert podszed. 5miechn si szeroko na widok jego
przebrania.
/ "racasz do korzeni, -aim6 / zapyta, siadajc. / -zy mo+e
powinienem u+ywa! twojego prawdziwego imienia6
-aim odstawi w poowie opr+niony ku3el.
/ $u jest dosy! bezpiecznie, ale prbuj zatrze! lady.
/ ieco mnie zaskoczya twoja wiadomo!. Sdziem, +e
sko1czye z nami. -zemu zawdziczam t przyjemno!6
/ 9athias nie +yje.
5miech znikn z twarzy Buberta.
/ -o si stao6
/ #to da mi lipne zlecenie, a potem zaatwi 9ata, +ebym nie
mg wrci! do niego po wyjanienia. 2 teraz ciga te+ mnie. . moj
przyjacik.
/ &rzyjacik6
-aim skin nieznacznie w stron (osey. Siedziaa wystarczajco
blisko, by mc sysze! ich rozmow, a jednoczenie nie sprawia!
wra+enia, +e ma z tym cokolwiek wsplnego. %taksowaa Buberta
spojrzeniem, po czym odwrcia wzrok, ziewajc ze znudzenia.
/ Bubercie / powiedzia -aim. / &oznaj (osephine.
/ (est urocza. / Bubert unis brew. / $o twoja przyjacika czy...
przyjacika6
5miech (osey zmieni si we wcieky grymas, ktry prbowaa
ukry!, udajc, +e przyglda si swoim paznokciom.
/ 5wa+aj / ostrzeg go -aim. / %na gryzie.
Bubert unis kapelusz, pozdrawiajc (osey, a mo+e wszystkich
w pomieszczeniu.
/ (estem zaszczycony, pani. Bubert Gassili.
(osey zmarszczya brwi.
/ Gassili6 / szepna samym kcikiem ust.
Bubert skin.
/ *ez wtpienia syszaa o moim ojcu, arcykapanie.
(osey gwatownie wcigna powietrze. -aim rozejrza
si po izbie. 9ao kto w tych czasach mia odwag mwi! gono o
)adzie Clektorw. Syszao si o ludziach, ktrzy znikali w niejasnych
okolicznociach po tym, jak wyrazili niezadowolenie z edyktw )ady.
/ ie masz powodw do obaw, pani. / Bubert pogadzi
niebieskie piro swego kapelusza. / &omimo stanowiska, jakie
piastuje mj ojciec, jestem zaprzysi+onym wrogiem teokracji, ktra
trzyma w ptach nasze wspaniae miasto.
,amwi co do picia, zanim znw zwrci si do -aima.
/ &owiedz, czy to ty stoisz za tymi pogrzebami w 'rnym
9iecie6
-aim odpowiedzia swoj najlepsza pokerow min.
/ ie.
/ 2ch, to bez znaczenia. )ozumiem wic, +e masz problem,
ktrego rozwizanie wymaga mojej pomocy. iech zgadn.
&rzyjacika ma zazdrosnego m+a6
/ iezupenie.
/ ,azdrosnego al3onsa6
5miech (osey zamieni si w wymuszony grymas, gdy jeden z
klientw podszed do niej zawadiackim krokiem, szczerzc si
lubie+nie. -aim sign za plecy, ale (osey odesaa jegomocia
lekcewa+cym gestem doni. ie cakiem pasowao to do jej roli, ale
zadziaao. 9+czyzna wrci do swojego stolika z ponur min.
9atka posaa -aimowi rwnie niezadowolone spojrzenie,
podchodzc, by pocieszy! odrzuconego kochanka wie+ym dzbanem
piwa. -aim zrozumia komunikat. 9atka nie +yczya sobie +adnych
kopotw. 9usia pospieszy! si ze swoimi sprawami.
/ &rbuj kogo znale0!. 5rzdnika, by! mo+e na wysokim
stanowisku. / &rzedstawi Bubertowi krtki opis czowieka, ktrego
(osey widziaa w gabinecie swojego ojca, wspominajc zwaszcza o
znaku wyszytym na jego piersi.
/ Skrzy+owane klucze6 / upewni si Bubert. $ymczasem
podano mu jego wino. / $o oznacza kogo ze skarbca #ocioa. , tego,
co mwisz, stawiabym na %zmonda &armiana. (est sekretarzem
stra+nika ;witych #u3rw.
-aim trawi przez chwil t in3ormacj.
/ 9asz jaki pomys, o czym mg rozmawia! z emerytowanym
egzarch kilka godzin przed tym, jak starca zabito6
Bubert skosztowa wina i skrzywi si.
/ 9wisz o earlu =renigu.
-aim skin gow tak ostro+nie, +e ledwie dao si to zauwa+y!.
/ Bo ho: -aimie, wlaze w prawdziwe gniazdo szerszeni, co6
Stary =renig by zamieszany w wiele interesujcych spraw.
(osey obrcia si na krzele.
/ (eli sugerujesz, +e mia cokolwiek wsplnego z nieuczciwymi
interesami, bardzo si mylisz, panie: *y...
-aim unis do1.
/ (osey, ja si tym zajm. &rzycigasz niepotrzebnie uwag.
Bubert przyjrza si im obojgu.
/ (osey... (osephine. / Szeroko otworzy oczy. / (ak jejmo!
(osephine z domu =renig6
/ $a sama / odpowiedzia -aim. / $eraz rozumiesz, na czym
polega mj problem.
Bubert odchyli si na krzele i podrapa po czole.
/ *y! mo+e lepiej od ciebie. "pakowae si po uszy w tarapaty,
przyjacielu.
/ &owiedz mi co, czego nie wiem. -o o tym &armianie na
przykad. -zy earl mia jakie interesy z praatur6
(osey wyprostowaa si na krzele, ale -aim j zignorowa. ie
mia czasu na subtelnoci. " ka+dej chwili kto mg ich nakry!. ie
udzi si, co by si stao, gdyby ich teraz zapano. igdy nie dotarby
do niesawnych lochw zamku 7i Gecci. (aki nader wygodny
wypadek zatuszowaby jego udzia w caej tej sprawie. (osey pewnie
nie przetrwaaby du+o du+ej.
/ " tym rzecz / wyjani Bubert. / =renig by znany jako
przeciwnik #ocioa, jeden z ostatnich ludzi lojalnych wobec
dawnego imperium. $o dlatego odwoano go do %thiru.
/ %n odszed na emerytur: / sykna (osey wystarczajco gono,
by 9atka niemal podskoczya, przechodzc obok nich z tac pen
kielichw.
Bubert potrzsn gow.
/ &rosz o wybaczenie, pani, ale to nie jest wersja, ktr znam.
-zerwonym nie podobay si pewne rzeczy, ktre mwi, wic usunli
go ze stanowiska. 9ia do wyboru wrci! do %thiru, gdzie mieliby na
niego oko albo zosta! uznanym za wroga publicznego.
/ $o nie ma +adnego sensu. &armian ma perspektywy na
wspania karier w administracji praata. ie zadawaby si z kim
takim jak =renig. $o by by dla niego wyrok mierci, gdyby kto si o
tym dowiedzia.
-aim rozejrza si po pomieszczeniu. $awerna wypeniaa si, w
miar jak ludzie ko1czyli prac na ten dzie1 i przychodzili poszuka!
pocieszenia w kubku wina.
/ 9usimy znale0! tego czowieka. %n wie co o mierci earla.
/ 9og w tym pomc / zao3erowa Bubert. / Skontaktuj si z
kilkoma znajomymi i ustawimy spotkanie.
/ -zy pan &armian dowie si o tym spotkaniu6
Bubert dopi wino i wsta, zamiatajc po swego obszytego
jedwabiem paszcza.
/ 7opiero, gdy bdzie za p0no.
/ 7obrze. 9o+esz przesa! mi wiadomo! do 9adame Sanyi.
-aim skin do (osey, wsta i pokutyka do drzwi. 7ziewczyna
pod+ya za nim. &rzed "inorol zebra si tum. 4udzie z
zapalonymi wiecami i kadzidami maszerowali ulic. &o chwili -aim
zauwa+y trumnyA sze! skrzy1 z surowych sosnowych desek.
acign wytarty kaptur na twarz i skierowa (osey w boczn
alejk, z dala od procesji. *l w boku doskwiera mu coraz mocniej.
ie wprawiao go to w dobry nastrj. 7onie wierzbiay go i niemal
same sigay ku rkojeciom no+y. &rawie +aowa, +e nie ma przed
nim oddziau +onierzy w czerwonych mundurach.
iebo byo czyste8 jedyn skaz na jego bkitnej doskonaoci
stanowiy dymy miejskich kominw. -zu jednak, +e nadciga burza.
&rzyglda si twarzy ka+dego przechodnia i zaglda w ka+d
przecznic, spodziewajc si zasadzki. $ylko odgos mikkich krokw
(osey za jego plecami sprawia, +e nie roztopi si w mrocznych
zaukach miasta. #utyka wic dalej, ale jego niepokj narasta.
,anim zobaczyli jaskrawe wiata domu rozpusty, jego nerwy
byy w strzpach. 9usia przyzna!, jakkolwiek niechtnie, +e
brakowao mu #it. 'dziekolwiek bya, mia nadziej, +e nic jej nie
jest.
%bszed budynek, by dosta! si do tylnych drzwi. &rzedzierajc
si pomidzy kupami bota i odpadkw, jeszcze mocniej nacign
kaptur. So1ce zanurzao si za horyzontem. adchodzca noc jako
nie wydawaa mu si ju+ przyjazna.
#rok, stuk, szur.
RODZIA SIEDEMNASTY
Caim zaciera rce, stojc w ciemnym zauku i prbujc nie
zwraca! uwagi na chd. %d zatoki wia zimny poudniowy wiatr,
skaniajc mieszka1cw lepszych dzielnic do wczeniejszego powrotu
do domu. " mieszkaniach 'rnego 9iasta rodziny zbieray si do
wsplnego posiku, a szyby rumieniy si od ognia w kominkach.
-aim przeklina ich wszystkich razem i ka+dego z osobna za
wygodnictwo i +aowa, +e nie wzi ze sob czego ciepego do picia.
/ (est lodowato. / (osey kulia si obok niego w dugim
wenianym paszczu, rwnie+ po+yczonym od 9adame Sanyi. &od
spodem zastpia sukni chopic tunik, ktra niezbyt dobrze na
ni pasowaa. os i usta okrya lnianym szalem. "ygldaa jak drobny
rozbjnik, co bardzo bawio -aima.
Bubert chuchn na zo+one donie i przytakn. 9ia na twarzy
mask, oczywicie niebiesk, i czu! byo od niego whiskey.
/ )zeko i przyjemnie. $o dobry wieczr, +eby si zabawi!.
-aim skrzywi si. ie tak wyobra+a sobie zabaw. $o by tylko
interes, przyziemny i brudny. ,amierza zdoby! dzisiaj jakie
odpowiedzi, nawet je+eli to miao oznacza! pokazanie (osey mniej
przyjemnej strony jego 3achu. ie byo czasu na uprzejmoci. $akim
bd0 innym sposobem wydobdzie od %zmonda &armiana to, czego
potrzebuje.
"ygldajc za rg, po raz setny po+aowa, +e nie by milszy dla
#it. "iedzia, +e wrci / za dzie1 albo za miesic, gdy tylko znudzi si
jej samotna wczga po bezdro+ach wiata. ,awsze wracaa. #iedy
pomyla nawet, +e za bardzo bya w nim zakochana, +eby mc
zostawi! go na dugo. $eraz ju+ nie by tego taki pewien. .ch relacje
stay si napite w wyniku ostatnich wydarze1, a obecno! (osey
rwnie+ nie pomagaa tego poukada!. -aim nie rozumia, jakie to
miao znaczenie. #it sprawiaa wra+enie zazdrosnej, ale przecie+ bya
bezcielesnym duchem, wolnym od trosk i zmartwie1 3izycznego
wiata. -zasem jednak zadziwiaa go dokadnie tak samo jak kobiety
z krwi i koci.
a ulicach u stp "zgrza Sabi1skiego panowaa cisza,
przerywana tylko z rzadka okrzykami bawicej si modzie+y, ale
-aim nie mg pozby! si uczucia niepokoju. (akby kto go
obserwowa.
Bubert przyprowadzi ze sob kilku DprzyjaciE. (eden przyczai
si w bramie po drugiej stronie bulwaru. %d czasu do czasu jego
pozycj zdradza czerwonawy blask / przypuszczalnie krzesa iskry z
hubki, +eby ogrza! donie. -aim wypuci z ust obok biaej pary.
:matorzy.
/ a ile mo+na polega! na tych ludziach6 / zapyta.
Bubert wzruszy ramionami, unoszc i opuszczajc sztywny
konierz kurtki.
/ $o s wszystko ludzie oddani naszej sprawie, poradz sobie w
bjce z pak i no+em, ale nie maj szans z +onierzami.
/ ie sdz, +eby do tego doszo.
/ 9wie, +e zamierzamy tylko porozmawia! z tym czowiekiem
/ wtrcia si (osey.
%stry gwizd uratowa -aima przed koniecznoci odpowiedzi.
/ $o sygna / powiedzia Bubert. / .dzie.
-aim sign pod paszcz i poluzowa no+e w pochwach. 9ia
nadziej, +e (osey ma racj. -hcia odpowiedzi, a nie trupw, ale w
tym miecie kto nie przygotowywa si na najgorsze, ju+ by martwy.
%na te+ musi si tego prdzej czy p0niej nauczy!.
a ko1cu ulicy staa brama8 pamitka z czasw, gdy %thir by
znacznie mniejszy. Szeroki uk z surowych cegie obejmowa brzowe
skrzyda. &omidzy nimi pojawio si migotliwe wiato, a potem
odgos krokw. 'dy wiato zbli+yo si, -aim dostrzeg dwie postaci.
&achoek w biaej tunice trzyma na kiju latarni i owietla drog
chudemu czowiekowi w dugim szarym paszczu. Stukoczc
obcasami po bruku, zbli+ali si do skrzy+owania, na ktrym czekaa
zasadzka.
Bubert poruszy si, ale -aim zapa go za rkaw.
/ (eszcze nie.
/ &rzepraszam / odpar mody szlachcic. / ,awsze robi si
troch nerwowy przed akcj.
-aim spojrza na (osey.
/ -zy to on6
7ziewczyna przez chwil przygldaa si m+czy0nie, po czym
skina.
/ $ak, to by on.
-aim poczeka, a+ ich cel znalaz si na samym skrzy+owaniu.
'estem rozkaza Bubertowi i (osey zosta! z tyu, a sam wylizgn si
z kryjwki. #ocielny urzdnik nawet go nie zauwa+y. &achoek
obejrza si i zd+y cicho pisn!, ale -aim by ju+ tu+ przy nich i w
kolejnej sekundzie zacisn rami na szyi celu. -zubek no+a
przycisn tu+ pod jego uchem, na tyle mocno, by zwrci! jego uwag,
ale wystarczajco sabo, +eby nie pocieka krew. Suga sta
nieruchomo jak posg, gapic si szeroko rozwartymi oczami. 'dy na
jego policzek spada czyja pi!, zamruga tylko i upad. 4atarnia
rozbia si na bruku, a Bubert, z obna+onym rapierem, zacz kopa!
le+cego chopaka.
(osey wyskoczya z ciemnoci. %depchna Buberta i schylia si
nad pachokiem.
/ $o tylko chopiec. &om+ mi go podnie!.
&atrzc bezradnie na -aima, Bubert wsun okie! pod
rami chopaka i pomg (osey odprowadzi! go w boczny zauek.
-aim dotar tam pierwszy. &rzycisn swojego wi0nia do ciany,
przystawiajc n+ do jego garda.
/ -zy jeste %zmondem &armianem, sekretarzem skarbnika6
9+czyzna zachowa godn postaw. *y kilka cali wy+szy od
-aima, ale drobna budowa i opadajce ramiona sprawiay, +e wydawa
si mniejszy. a piersi jego kurtki wyra0nie rysowa si symbol
skrzy+owanych kluczy. -aim zauwa+y srebrny a1cuch pod jego
konierzem i dwa zote piercienie. 9+czyzna nie mia przy sobie
broni, nawet no+a.
/ ie mam zwyczaju odpowiada! ulicznym rzezimieszkom /
powiedzia. / &u! mnie.
Bubert posadzi pachoka pod cian. (osey uklka przy nim i
otara rkawem paszcza jego krwawic warg.
/ $ak. / Bubert dysza pod swoj mask. / $o %zmond we
wasnej osobie.
/ -zy my si znamy, panie6
-aim odepchn Buberta i ustawi si midzy nimi. 9odzieniec
mia dobre chci, ale jego obecno! mogaby tylko zaszkodzi!.
/ 7laczego odwiedzie earla =reniga dwa dni przed jego
mierci6
/ ie masz prawa mnie przesuchiwa! / odpowiedzia &armian. /
'warantuj ci, stra+...
-aim nieco mocniej przycisn n+.
/ Stra+ jest w tej chwili zbyt daleko, a ta chwila to wszystko, co ci
zostao, je+eli mi nie odpowiesz. 7laczego odwiedzie =reniga6 -zy
earl by zamieszany w jaka intryg6
/ 7la kogo pracujesz6 #imkolwiek jeste, zadbam o to, +eby
dosta wicej, je+eli mnie wypucisz.
-aim przesun n+. #ropla krwi cieka po gardle &armiana.
/ =renig nienawidzi teokracji: / powiedzia, prawie krzyczc.
/ -iszej / upomnia go -aim.
&armian wzi gboki oddech, ale na tyle pytki, by nie nadzia!
si na n+.
/ 'dyby zna nieboszczyka, wiedziaby, +e to prawda.
/ (a go znaam. / (osey stana przy -aimie. / *ardzo dobrze, w
samej rzeczy. 9asz racj. 'ardzi kocioem i tym, czym si sta, ale
nie wygasza swych pogldw publicznie. Skd go znae6
&armian przyjrza si uwa+nie dziewczynie.
/ ieboszczyk by przyjacielem rodziny. ,nali si z moim ojcem
wiele lat temu. &omg mi zdoby! moje stanowisko w skarbcu. $o
bya towarzyska wizyta.
/ , tego, co mi powiedziano / -aim zbli+y si i zni+y gos / to
nie bya bardzo towarzyska. *rzmiaa raczej jak ktnia.
&armian nie odpowiada, wic przesun n+ ku gwnej arterii.
/ $rac cierpliwo!, panie &armian.
-o w oczach m+czyzny zmienio si. %statni bastion jego
oporu upad. %par si o cian. -aim odsun n+, +eby przypadkiem
go nie zabi!.
/ -hciaem go ostrzec.
/ &rzed czym6
&armian unis wzrok. (ego oczy byszczay.
/ )ada Clektorw zwrcia si przeciw niemu.
/ $o nie ma sensu / powiedziaa (osey. / *y na emeryturze i mia
du+e zasugi dla kraju. 7laczego mieliby go zabi!6
&armian zawaha si przez chwil, ale -aim czubkiem no+a
pomg mu si skupi!.
/ 7owiedzieli si o jego dziaaniach.
/ (akich dziaaniach6
&armian wzi kolejny gboki oddech.
/ Carl =renig by przywdc sekretnego stowarzyszenia, ktre
miao na celu przywrci! dawne imperium.
@@@
(osey miaa wra+enie, jakby potrci j dyli+ans.
%para si doni o cian, zapominajc na chwil
o wilgoci i brudzie, ktre pokryway cegy.
/ 9ylisz si / wykrztusia. / 9j... earl wyco3a si z polityki,
kiedy zrezygnowa ze stanowiska.
&armian nie zauwa+y jej przejzyczenia albo je zignorowa.
/ &rzykro mi, ale to prawda. 9j ojciec by czonkiem tego
samego stowarzyszenia przed mierci.
Nie, nie, nie6 (osey chciaa temu zaprzeczy!, ale gdzie w gbi
wiedziaa, +e to prawda. " ko1cu sama to widziaa.
Bubert zagwizda.
/ ic dziwnego, +e )ada go zaatwia. 9aj do! kopotw na
ulicach i bez arystokratycznego spisku w imi dawnego re+imu.
/ ,amknij si: / zawoaa (osey zdecydowanie za gono, ale byo
jej wszystko jedno.
%dwrcia si gwatownie, gdy -aim spojrza na ni. ie chciaa,
by j teraz widzia. ,imne, wielkie krople paday na jej twarz jak
okruchy walcego si wiata. &rzed oczami miaa ukryt komnat w
rodzinnym domu, dokadnie tak jak j zapamitaa przez te lata.
4udzie w kapturach, stojcy w krgu, uczestniczcy w dziwacznym
rytuale. .ch piewy dochodzce zza otchani czasu.
(ej do1 powdrowaa ku talizmanowi na piersi. %jciec mwi, +e
to klucz do jego serca. igdy nie zastanawiaa si zbytnio nad tym
sentymentalnym podarkiem, ale to byo co wicej. "iedziaa teraz,
czym naprawd by ten klucz, jaki zamek otwiera.
'os -aima przerwa bieg jej myli.
/ "ic bye ich szpiegiem.
/ ie / odpowiedzia &armian. / igdy nie chciaem w tym bra!
udziau. (estem tylko ksigowym, jakkolwiek cenionym, ale widz
wszystko, co przechodzi przez biurko skarbnika, a wszystko, co dzieje
si w miecie, w ko1cu pojawia si w skarbowych dokumentach. $o
my kontrolujemy 3inanse. #iedy zauwa+yem oznaki szykowanego
zamachu, poszedem ostrzec earla. a pami! mojego ojca, sdziem,
+e tyle jestem mu winien.
/ ie kupuj tego / powiedzia -aim. / &o co wskrzesza! upady
re+im6 " jakim celu6 -esarz i jego rodzina zginli, kiedy #oci
obj wadz.
/ *yem tylko dzieckiem / wtrci Bubert. / 2le pamitam to.
azwali to egzekucj, ale to byo morderstwo, ni mniej ni wicej.
#a+dy zwizany z rodzin cesarsk zosta albo usunity, albo
zmuszony do deklaracji poparcia dla praata.
'os &armiana odzyska nieco wczeniejszej siy.
/ #iedy rozmawiaem z earlem, powiedzia, +e zna pewien sekret,
tajemnic tak pot+n, +e jej ujawnienie oznaczaoby upadek
#ocioa.
/ (ak tajemnic6 / wystrzelia (osey, zanim uwiadomia sobie,
co robi, ale musiaa si dowiedzie!.
&armian potrzsn gow.
/ ie powiedzia mi. $wierdzi, +e bdzie bezpieczniej, je+eli
zachowa j dla siebie, dopki nie przyjdzie waciwy czas. $o s jego
sowa.
/ -o jeszcze6
5rzdnik unis otwarte donie, ale opuci je, gdy -aim docisn
n+.
/ $o wszystko. amawiaem earla, by wyjecha z %thi/ru
najszybciej jak to mo+liwe.
/ -o o tym mylisz, -aim6 / zapyta Bubert.
&armian poruszy si.
/ $y jeste -aim6 $en, ktrego szukaj6 / Spojrza na (osey. /
"ic ty jeste...
ocn cisz przeciy gwizdy. a pobliskim dachu kto krzykn
i ci+kie kroki zahuczay na bruku. (osey skulia si, ale jej dreszcze
nie miay nic wsplnego z zimnem. ie moga zapa! tchu. -zua si,
jakby biega tak szybko, +e jej puca zaraz eksploduj, ale nie ruszaa
si z miejsca.
/ Sko1czylimy / rzuci -aim do Buberta. / ,abieraj swoich ludzi
i znikaj.
/ &ewnie. .d zebra! reszt. #iedy wie! o tym dotrze na ulice,
wszystkie pici podnios si przeciw -zerwonym.
#iedy Bubert znikn w ciemnoci, -aim odwrci si do
&armiana. 9+czyzna wyprostowaa si, jakby spodziewa si
najgorszego.
/ -o zamierzasz ze mn zrobi!6 9oja rodzina na pewno...
-aim co3n si.
/ 9o+esz i!.
&armian nie poruszy si.
/ $ak po prostu6 "iem, kim jeste. 9og sprawi!, +e ka+dy
+onierz w miecie, ktry ma dwie nogi, bdzie ci szuka.
-aim schowa n+. 'wizdy zbli+ay si.
/ ie syszysz6 (u+ mnie szukaj. .d0 do domu, %zmondzie, i
pomyl, czy nie powiniene posucha! wasnej rady. " miecie robi
si gorco. *dzie tu wkrtce bardzo niebezpiecznie, niezale+nie od
tego, po ktrej jeste stronie.
-aim odwrci si, ale &armian go zatrzyma. (osey widziaa, jak
wiele r+nych emocji ciera si na jego twarzy. Skrzywi si,
potrzsn lekko gow i w ko1cu poprzesta na zrezygnowanym
spojrzeniu.
/ &oczekaj. (est co jeszcze.
Spojrza na (osey.
/ )ozkaz, by zabi! earla przyszed z samej gry.
4odowate palce zacisny si na gardle (osey. ie moga
oddycha!. -o znaczy z samej gry6 %d hierarchw kocioa6 %d
samego praata6 ,abili %jca, a teraz chc zabi! te+ mnie.
,adr+aa, wci+ nie mogc zapa! tchu. "tedy -aim otoczy j
ramieniem i powietrze znw wypenio jej puca.
/ -hod0. / &ocign j za sob. / 9usimy si std wydosta!.
(osey opara si o niego i poczua na policzku jego ciepy oddech.
&otrzebowaa kontaktu, dotyku drugiej osoby. 9iaa wra+enie, +e
otaczaj j duchy. %bejrzaa si przez rami, ale noc zabraa ju+
zauek wraz z &armianem. 7opiero teraz zauwa+ya, +e pada deszcz.
/ "iem / powiedziaa. &ospiesznie przemierzali czarne, liskie
ulice. / "iem, gdzie musimy i! po nastpnym element ukadanki.
-aim spojrza na ni zdumiony. -o bysno w jego oczach, ale
nie wiedziaa, co. =ala ciepa wypenia jej pier, gdy uwiadomia
sobie, +e potra3i mu zau3a!.
%dwrci twarz, czujc, +e si rumieni. Spojrzaa w niebo, w
deszcz i w mrok, w stron szczytu Cskwilinu.
/ 9usz i! do domu.
ROZDZIA OSIEMNASTY
Jaki cie1 kry si na brzegu rzeki w poruszanej delikatn bryz
d+ungli trzcin i tatarku. &o bezgwiezdnym niebie przewalay si
ciemne masy srebrno/czarnych chmur. 'dzie w mroku pohukiwaa
sowa, a z oddali wiatr nis skowyt kojota.
&omidzy sennymi zakolami 9emniru, w miejscu, gdzie rzeka
ocieraa si o wysokie mury stolicy, wznosi si na nagiej skale zamek
7iGecci. " sabym wietle ksi+yca jego biae blanki pitrzyy si nad
wod jak alabastrowe kli3y. ,e szczytw masywnych wie+ lu0no
zwisay sztandary.
, brzegiem czy wysp kamienny most, strze+ony na obu
ko1cach przez stra+nice obsadzone +onierzami z 'wardii &raata.
%thiria1czycy nazywali go 9ostem ?ez z powodu tych wszystkich,
ktrzy przekroczyli go i nigdy ju+ nie wrcili, znikajc w lochach pod
zamkiem.
-ie1 nie potrzebowa mostw. " jednej chwili sta na brzegu
rzeki. " kolejnej pojawi si wewntrz pot+nego don+onu, w holu na
najwy+szym pitrze.
-ie1 stan i nasuchiwa. )ytm zamku by powolny i rwny, jak
uderzenia serca wielkiej picej bestii.
,akcay go tylko nieszczsne jki potpie1cw w gbokich
katakumbach.
(eden ze stra+nikw unis wzrok, gdy cie1 si zbli+y, ale za
p0no, by zareagowa!. )j atramentowych kropelek opad spod
su3itu. 9+czy0ni prbowali si odsun! i krzykn!, ale cienie
owiny obu ciasnym kokonem i z ich ust nie wydosta si +aden
d0wik. 7robne krople ciemnoci po+eray ich w ciszy.
-ie1 przekroczy ponad konajcymi ciaami i przeszed przez
drzwi. ;ciany komnaty od podogi a+ po su3it zajte byy przez pki z
ksigami. ,a +elazn 3urtk szerokiego paleniska trzaskay drwa.
"odny zegar na parapecie kominka odmierza czas. &onad nim staa
plastyczna rze0ba przedstawiajca &roroka &rawdziwej "iary.
"ychudzony z godu pbg wisia na stryczku z wyrazem
niewiarygodnego cierpienia na pocigej, zmczonej twarzy.
Szelest papieru zwrci uwag cienia na chud do1, pokryt
starczymi plamami, ktra wyonia si zza oparcia mikkiego 3otela,
stojcego przy kominku. &rzewrcia stronic opasego tomu, po
czym znw znikna z pola widzenia.
4e>ictus zdj kaptur. ikogo innego nie byo w pokoju.
9roczne istotki, sko1czywszy swj posiek, zebray si u jego stp.
,adr+a, gdy wspinay si po jego dugim, czarnym paszczu i znikay
za pazuch. " jego doni pojawi si n+. -zeka na t chwil od wielu
lat i chcia, +eby trwaa. &ragn nacieszy! si momentem, ktry
pochania jego myli od tego dnia, tak dawno temu, kiedy uzbrojeni
+onierze przyszli do jego domu, zabrali jego bliskich i zamknli ich w
lochach pod tym wanie zamkiem. (ego rodzice, oboje w starszym
wieku i kiepskim zdrowiu, zmarli podczas tortur ju+ pierwszej nocy.
*rat prze+y tylko kilka dni du+ej. 4e>ictus zosta sam.
, 3otela odezwa si gos. #iedy by mo+e silny sprawowan
wadz, ale czas uczyni go sabym i chwiejnym.
/ 'unter6 -hodno tu. -zy mo+esz przynie! jeszcze ciepej
brandy6
4e>ictus podszed do 3otela. ,za oparcia wyonio si yse czoo, a
za nim zazawione oczy i szeroki nos. ie prbowa si ukry!8
zmierza prosto ku swojej o3ierze. %bwise wargi starca uo+yy si w
du+e DoE, kiedy n+ unis si ponad nim. -iemna powierzchnia ostrza
pochaniaa wiato ognia.
/ 4itoci: / zawoa praat. / 4itoci w imi *oga
"szechmocnego.
4e>ictus nie mia litoci. + wszed gadko w pomarszczone
ciao. Szeroki strumie1 krwi popyn po nie+nobiaej szacie,
spadajc na ksig, ktra wypada z konajcych doni. *lask pomieni
kominka owietli wypisany zotem tytuA %gie1 i krewA krzewienie
&rawdziwej "iary na ziemiach pnocnych.
#iedy jego o3iara stoczya si na podog, 4e>ictus odchyli po
paszcza i wyj drewniane pudeko. &oo+y je na pododze i uklk
przy ciele praata. &odczas gdy pracowa, kau+a krwi rosa wok
niego.
#iedy sko1czy, wsta i schowa swj up. &rzyjrza si zwokom
le+cym u jego stp. 2rchanioy nie przybyy na pomoc (ego
ajwy+szej ;witobliwoci8 pioruny nie uderzyy z nieba. 9imo
swego majestatu, praat umar jak ka+dy inny czowiek, mo+e nawet
gorzej ni+ wikszo!. $yle bya rzeczywicie warta potga
&rawdziwego #ocioa.
7ziwne uczucie ogarno 4e>ictusa, gdy tak sta nad swoj
o3iar. -o zabrzczao mu w uchu jak natarczywy owad. "ykona
gest do1mi, wyszepta cich 3ormu i wra+enie odleciao na
bezgonych skrzydach.
&odszed do sekretarzyka pod cian i zacz przeglda! jego
zawarto!, zrzucajc na podog stosy pergaminowych listw. (edn z
kartek unis do wiata. (ego oczy pod+yy za linijkami starannego
pisma a+ ku niespodziance na dole, przypiecztowanej starym
woskiem. "sun kartk do kieszeni, po czym wszed w przestrze1
midzy dwoma wysokimi regaami i znikn.
&ojawi si ponownie w miecie, przemykajc sennymi ulicami,
bdc niczym wicej, jak tylko kolejnym cieniem pod zason nocy.
@@@
-aim cianiej owin si paszczem, kucajc na dachu. a dole
gsta mga okrywaa ulic przed rezydencj =renigw. "ilgo!
osadzaa si na +elaznych kolcach na szczycie muru.
&rzynajmniej przestao pada!.
(osey siedziaa obok niego. ,o+ya rce na podcignitych
kolanach i opara podbrdek o przedrami. &atrzy na ni w
milczeniu, nie chcc, by prys czar jej urody. &o przesuchaniu
&armiana dziewczyna nabraa przekonania, +e odpowied0 na ich
pytania znajduje si w domu jej ojca.
-aim przedstawi wszystkie powody, dla ktrych nie mogli
wrci! na miejsce zbrodni / to nie byo rozsdne, dom
przypuszczalnie pozostawa strze+ony, to wanie tam on sam
spodziewaby si ich, gdyby sta za t intryg / ale jego argumenty nie
sprostay jej nieugitemu spojrzeniu. ie wiedzia do ko1ca jak, ale
udao jej si go przekona!.
&odejrzewa nawet czary.
%d tamtej chwili niewiele si odzywaa. Siedziaa tu+ obok
niego, ale moga rwnie dobrze by! oddalona o tysice mil.
-aim prbowa postawi! si na jej miejscu. ie mogo jej by!
atwo przyj! do wiadomoci, +e jej ojciec by przywdc
rewolucyjnego sprzysi+enia. 7la niego to byo proste. <yjesz, a
potem umierasz. -o zrobie w midzyczasie, to twoja sprawa. 2le jak
wiele spord jego przekona1 uksztatowa ten bezlitosny wiat, w
ktry zosta rzucony, wiat, ktry sabych i bezradnych mia+d+y na
proch pod swymi koami6 -zy mylaby o +yciu tak cynicznie, gdyby
jego wasny los nie zosta naznaczony krwi i mierci6
"estchn i skupi si na pogr+onym w ciszy domu po drugiej
stronie ulicy. Szacowa, +e siedz tu od jakich dwch godzin. ,bli+a
si wit. (e+eli (osey nie zamierzaa si rozmyli!, musieli wej! teraz
albo nie wchodzi! wcale.
"yszepta jej imi. #iedy nie odpowiedziaa, szturchn j w
rami. ,amrugaa, jakby obudzia si wanie z gbokiego snu.
/ (este pewna, +e chcesz to dzisiaj zrobi!6 / zapyta.
/ 9o+emy przyj! tu jutro.
/ ie. / "rcia spojrzeniem do ulicy pod nimi. -zy to std
obserwowae nasz dom, zanim przyszede zabi! mojego ojca6
-aim przekn lin. "olaby nie odpowiada!, ale uzna, +e jest
jej to winny.
/ Std i z kilku innych miejsc. / "skaza paski dach domu z
brunatnego kamienia, zlokalizowanego dalej przy ulicy i kilka
zaukw z dobrym widokiem na rezydencj.
/ -zy zabie wielu ludzi6
/ Sporo.
/ &owiedz mi, jak to robisz. (ak udaje ci si zabija! ludzi dzie1 po
dniu, bez +alu, bez emocji6
5nis wzrok, przygldajc si kilku gwiazdom na
zachmurzonym niebie, rozdzielonym poaciami ciemnoci.
/ 9ylisz, +e lubi to, co robi6 ie prosiem o takie +ycie.
/ "ic dlaczego...6
/ *o zabijanie to jedyne, w czym kiedykolwiek byem dobry. /
Sam czu, +e to nie jest odpowied0, ale niech diabli porw t
dziewczyn. ic jej nie by winien8 nic go nie obchodzio, co o nim
myli.
/ .le miae lat, kiedy pierwszy raz... to zrobie6
-hmura przysonia ksi+yc, nie pozwalajc mu zobaczy! miny
(osey, ale wyczu w mroku jej spojrzenie.
/ ie jestem pewien. &itnacie, mo+e szesnacie.
/ (ak to si stao6
/ &rzeje+d+aem przez jak dziur w 9ichaii. ie pamitam
nazwy.
ie wiedzia, dlaczego waciwie kamie. 9iasteczko nazywao
si =reehold. "ygldao i mierdziao jak ka+de inne osiedle pord
pylastych pl 9ichaii, nie byo niczym wicej ni+ przystankiem, gdzie
mo+na byo przepuka! gardo i mo+e znale0! jak kobiet przed
dalsz drog.
/ " ka+dym razie jacy ludzie wszczli bjk w tawernie. Sprawa
wymkna si spod kontroli. ,anim si sko1czyo, zabiem dwch z
nich.
/ -zyli si bronie.
/ 9o+na to tak uj!. &otem musiaem ucieka!, ale nauczyem si
czego. ,awsze znajdzie si kto, kto szuka kopotw. &rbujesz ich
unika!, kiedy tylko mo+esz, ale...
/ 2le i tak ci czasem dopadn / sko1czya za niego.
/ $ak, c+, teraz to po prostu moja praca, taka sama jak praca
rze0nika albo cieli.
$warz (osey wyonia si z ciemnoci. (ej skra byszczaa w
wietle ksi+yca jak polerowana ko! soniowa.
/ 2le winie i deski nie maj uczu! / powiedziaa.
/ 4udzie maj. #a+dy, kogo zabie, mia rodzin, ktra go
kochaa i ktra opakiwaa go, gdy odszed.
-aim poruszy drtwiejc stop.
/ $o nie ma dla mnie znaczenia. "ykonuj zadanie
i odbieram wypat.
/ -zy nigdy nie chciae czego innego od +ycia6 -zego bardziej
istotnego6
/ (ak Bubert6 "idziaa jego ludzi w akcji. *anda sklepikarzy i
pachokw garncych si do walki, ktrej nie mog wygra!. $o nie dla
mnie.
/ 7laczego nie wstpisz do armii6 5miesz walczy!. 9gby
dowodzi! lud0mi.
awet nie prbowa ukry! wzgardy.
/ 7laczego kiedy lord albo krl ka+e ci zabija!, to jest
szlachetne6 2le je+eli robisz to we wasnym interesie, to morderstwo.
"yjanij mi to.
-o bysno w oczach (osey. -zy to byy zy, czy tylko odblask
wiata w szmaragdowych tczwkach6
/ 9yl, +e si czego boisz.
-o3n si, jakby d0gna go no+em. &odcign nogi8 podeszwy
jego butw gono zaszuray o twarde dachwki.
/ *oisz si i dlatego nie pozwalasz innym si do ciebie zbli+y! /
cigna (osey, nie dajc mu szansy na odpowied0. / %dpychasz ich,
udajesz, +e nic dla ciebie nie znacz. 2le to nieprawda.
"yjrza za krawd0 dachu.
/ ie masz pojcia o mnie, ani o tym, co robi.
/ " porzdku.
%dsuna si i zapada w siebie jak kwiat zwijajcy patki po
zachodzie so1ca. &rzez chwil brzmiaa cakiem jak #it, co
uwiadomio mu, +e bardzo tskni za swoj przyjacik. 'dzie ona
si podziaa6
/ Suchaj / zacz. / (a...
Signa za konierz i wycigna co byszczcego, zoty
medalion w ksztacie klucza.
/ ,atrzymaj to. ie chc zapaty.
/ $o nie jest zapata. $o rozwizanie zagadki.
/ (ak to6
(osey opowiedziaa mu histori z dzieci1stwa, o tym jak wpada
na tajemne spotkanie w piwnicy pod domem i jak ojciec da jej ten
talizman kilka lat p0niej.
/ ie zdawaam sobie sprawy z jego znaczenia / powiedziaa. /
2+ do dzisiaj.
/ "ic to prawda. $wj ojciec by przywdc sekty.
/ ie sekty. $ajemnego stowarzyszenia, ktre miao przywrci!
dawne imperium.
/ (ednak wierzysz &armianowi6
Schowaa naszyjnik.
/ "iedziaam, +e to prawda, gdy tylko o tym powiedzia.
/ "ic przyszlimy tutaj, +eby grzeba! w tajnych piwnicach
twojego tatusia6
/ 9asz lepszy pomys6 #to zabi mojego ojca z powodu tego, co
wiedzia. 9usia zostawi! w tej komnacie jak wskazwk. *y
zapobiegliwym czowiekiem. a pewno przewidzia, +e mo+e umrze!.
/ 7obrze. (e+eli mamy to zrobi!, ruszajmy. 9og wprowadzi! ci
do rodka. $o nie powinien by! problem.
/ "ic ty te+ w to wierzysz6
/ "ierz, +e musimy si dowiedzie!, o co chodzi. &otem, c+,
zobaczymy.
&odprowadzi (osey do rogu dachu i pokaza jej, gdzie ma
umieci! stopy i donie. 7ziewczyna szybko si uczya. &o kilku
minutach skradali si ju+ na tyy rezydencji earla. 9ga, unoszca si
tu+ nad ziemi, guszya ich kroki. %kolica bya cicha, wrcz
nienaturalnie spokojna. -aim +aowa, +e nie ma z nimi #it, i
przeklina j za jej upr. 2le ani +ale, ani kltwy nie przywoay jej z
powrotem. 9usia poradzi! sobie sam. $a myl martwia go bardziej
ni+ mgby si spodziewa!.
7om wyglda tak samo, jak tej nocy, kiedy -aim wama si do
niego po raz pierwszy. " ciemnoci jego wysokie ciany wydaway si
zabrania! im wstpu. $ylna 3urt ka bya zamknita i zabezpieczona
nowym a1cuchem.
-aim podskoczy, zapa za krawd0 muru i podcign si do
gry. 5pewniwszy si, +e po drugiej stronie nie czyha +adna
niespodzianka, wycign rk, by pomc (osey. &ierwszy zeskoczy
na drug stron i pomg dziewczynie zej!.
#ucn i pocign j za sob, bacznie obserwujc podwrko.
"ydawao si, +e rezydencja jest pusta8 w +adnym oknie nie wiecio
si wiato. ajprawdopodobniej stra+ miejska zamkna dom i
zostawia go. "krtce mia zosta! zlicytowany, o ile nie pojawiby si
prawowity spadkobierca, a wrogowie (osey byli zdecydowani, by do
tego nie dopuci!. (e+eli to )ada Clektorw staa za zabjstwem jej
ojca, to -aim mia przeciw sobie naprawd pot+nych przeciwnikw.
2 lista jego sojusznikw bya +aonie krtka. *ez #it i 9athiasa, mia
jedynie (osey. . mo+e Buberta. , tymi ndznymi siami mia stawi!
czoa najpot+niejszym ludziom w pa1stwie i ich armiom. &omimo
tego, czu si dziwnie podekscytowany.
'estem nakaza (osey i! za nim i razem przemknli przez
podwrko, ktre zd+yo troch zarosn! przez ostatnie kilka dni.
-hwasty i trawy sigay im do poowy ydek. &odeszli do tylnej ciany
domu, ale -aim omin drzwi. ie wzi ze sob liny i haka, ale uzna,
+e atwo wespnie si na pitro. (e+eli tylko znajdzie co, co mgby
spuci! na d, bez trudu wcignie (osey na gr.
&rzyglda si cianie, szukajc dobrych uchwytw, kiedy jego
uszu dobieg cichy trzask. %brci si i zobaczy, +e (osey otwiera
drzwi.
/ -zekaj: / szepn, ale byo zbyt p0no. Skoczy, by stan! przed
ni, jednak drzwi otworzyy si ju+, gono skrzypic.
/ -o...6 / zacza.
5nis palec, by j uciszy!. ,a drzwiami otwieraa si pusta sie1.
&rzejcie na wprost prowadzio dalej do wntrza domu. -aim
wycign no+e.
/ % co chodzi6 / szepna (osey ponad jego ramieniem. /
Spodziewasz si, +e $rzeci 4egion czeka na nas w przedpokoju6
/ iezupenie. / "szdzie panowaa cisza, ale to nie uspokoio
jego nerww. / 2le ty te+ nie spodziewaa si, +e narzeczony twojej
przyjaciki ka+e ci utopi!, prawda6
(osey zamilka. $rzymaa si z tyu, podczas gdy -aim powoli
zapuszcza si gbiej w korytarz. Szybki zwiad w pokojach na
parterze potwierdzi jego przypuszczenia. 7rzwi 3rontowe zamknito
na klucz, ale nie liczc kilku plam bota na dywanie, nie byo +adnych
ladw obecnoci kogokolwiek w cigu ostatnich dni.
/ 'dzie s drzwi do piwnicy6
(osey jednak podesza do schodw prowadzcych na wy+sze
pitra. "bia wzrok w ciemno!.
/ -hc pj! na gr.
/ &oczekaj. ie mo+emy...
/ 9usz zobaczy! jego pokj.
-aim sykn, ale nie protestowa. &oszed przodem po schodach
na gr. .nstynktownie stpa tak, by nie wyda! +adnego d0wiku8
irytowao go ka+de skrzypnicie spowodowane krokami (osey. 7la
jego uszu brzmiao to jak dzwony na alarm. (e+eli ktokolwiek na nich
czeka, mia do! czasu, +eby przygotowa! powitanie.
'dy znale0li si na najwy+szym pitrze, (osey mina bez
wahania pierwszych dwoje drzwi. (edne prowadziy do pokoju
su+cej. 7rugie / do przytulnej, urzdzonej po kobiecemu sypialni.
"idzc du+e +ko z koronkowym baldachimem i pociel w
pastelowe kolory, -aim domyli si, +e nale+aa do (osey.
7ziewczyna zatrzymaa si przed wejciem do komnaty swojego
ojca. -aim przypomnia sobie, jak sta w tym samym miejscu,
przygotowujc si do zabicia starca. ie czu si dobrze z tym
wspomnieniem. &omimo brutalnych sw, ktrych u+y wczeniej, nie
mg powiedzie!, +e zupenie odpowiada mu kierunek, w jakim
rozwino si jego +ycie. #iedy myla o swoich decyzjach z
przeszoci, jedno wydawao mu si niewtpliwe. %wszem, pad o3iar
przemocy, ale ka+dy wybr, jakiego od tamtego dnia dokona, nale+a
do niego. Sam wybra sobie takie +ycie. <adne prby racjonalizacji nie
mogy tego zmieni!.
(osey odsuna zasuwk i pchna drzwi. -aim stan przy niej i
razem z ni rozejrza si po pokoju. -iaa znikny, ale poza tym
pomieszczenie wygldao tak samo jak trzy dni wczeniej. a dywanie
zostay ciemne plamy. -aim na nowo odegra we wspomnieniach t
walk, dopasowujc ka+d plam do waciwego czowieka, a+ w
ko1cu jego spojrzenie pado na biurko i drobne krople pod 3otelem.
(osey zrobia krok w t stron, po czym si zatrzymaa. -aim poczu
wstyd ciskajcy go za gardo. , tego wanie miejsca zabiby jej ojca.
,robiby to i odszed, nie zwa+ajc na to, jakie znaczenie miaoby to
dla tej kobiety, ktra teraz staa obok niego.
7elikatnie zapa j za rami.
/ 9usimy i!.
(osey uniosa palce do ust i posaa pocaunek w stron pustego
3otela. Skina gow z determinacj i oboje wyszli z sypialni.
#iedy schodzili po schodach, -aim rzuca niespokojne
spojrzenia na prawo i lewo, ale pod nieobecno! jakiegokolwiek
widocznego zagro+enia jego poziom adrenaliny opada. 'dy wrcili
na parter, (osey poprowadzia go przez kilka kolejnych pokojw do
bocznego skrzyda domu. Sdzc po zatchym zapachu, tej czci
domu rzadko u+ywano. ;ciany dugiego korytarza zdobiy obrazy,
gwnie portrety starszych m+czyzn i kobiet w strojach z minionych
epok.
(osey zatrzymaa si na ko1cu korytarza przed wsk nisz o
cianach wyo+onych panelami. isza bya pusta, ale bledsze
prostokty wskazyway, gdzie kiedy wisiay obrazy.
/ $o tutaj / powiedziaa. / 7rzwi byy ukryte w jednej z tych
cian. igdy nie udao mi si ich potem znale0!.
-aim podszed bli+ej i obszuka nisz. ,astuka w ka+d cian.
%bito je czym, przypuszczalnie korkiem. &odoga wydawaa si do!
solidna. Schyla si wanie, +eby j sprawdzi!, kiedy jego wzrok
przycigny podlu+ne rysy w jednym z paneli z r+anego drzewa.
,astuka w niego palcem, ale nic si nie stao. &otem sprbowa go
przekrci! i deszczuka ustpia, odsaniajc w dolnej warstwie ma
dziurk.
7ziurk na klucz.
5miechn si do (osey i stan z boku. 7ziewczyna podesza ze
zotym talizmanem w doni. #lucz bez trudu wlizgn si w otwr.
#iedy go obrcia, kawaek ciany odsun si z cichym klekotem.
-aim wepchn w szpar czubek no+a i uchyli drzwiczki. ,a nimi
znajdoway si drewniane schody, prowadzce w d pomidzy
murami z masywnych kamieni. a dole byo ciemno, unosi si
stamtd zapach ziemi i pleni.
/ &oczekaj tutaj / powiedzia -aim i potruchta z powrotem do
salonu.
"zi stamtd lamp i po chwili wrci. (osey staa na szczycie
schodw ze skrzy+owanymi ramionami, wpatrujc si w mrok na
dole.
Stan przy niej.
/ 'otowa6
/ -hyba tak. -aim6
/ -o6
/ 7zikuj.
Skoni si nieznacznie.
/ -hod0my.
&oszed pierwszy, z lamp w lewej rce i no+em w prawej. Schody
byy strome, a stopnie oddzielay nieregularne odstpy, prawie jakby
powstay naturalnie. ;lady saletry biegy po cianach jak stopiony
wosk. (osey trzymaa si tu+ za nim. -hcia szepn!, +eby troch si
odsuna, ale ugryz si w jzyk. 7la niej to miejsce byo pene
wspomnie1, w wikszoci strasznych i przykrych. ,reszt nie
spodziewa si +adnych kopotw. 7rzwi wyglday na nieu+ywane od
lat.
Schody prowadziy do du+ej, okrgej komnaty. &odwjnie
sklepiony su3it zbudowano z rzdw kwadratowych kamieni. a
rodku wisia +yrandol z kutego +elaza. 'adkie ciany zdobiy 3reski
w +ywych kolorach, przedstawiajce dwanacie postaci w niebieskich
paszczach z kapturami pod gwie0dzistym niebem. #a+da z nich
trzymaa +ty sztylet w lewej doni i wycigaa przed siebie praw, z
ktrej cieka krew. .ch wzrok kierowa si ku martwemu czowiekowi
rozcignitemu pod poncym drzewem. "szystko to byo bardzo
dziwne i zapewne symboliczne, ale -aim nie mia bladego pojcia, co
mogo znaczy!.
/ &rzez tyle lat +ya w tym domu. / ;ciany odbijay echo jego
sw. / igdy nie podejrzewaa, +e jest tu takie miejsce6
/ ie, mwiam ci. 7la mnie to by tylko sen.
&od cianami stay pki i sza3ki z ksigami, zwojami, dziwnymi
ozdobami i drobnymi przedmiotami. "ygldao to jak wystawa
wspomnie1 jakiego starego czowieka, pozbawiona jakiegokolwiek
rozpoznawalnego porzdku.
/ (ak dla mnie wyglda cakiem realnie.
&odczas gdy (osey obchodzia komnat dokoa, -aim stan na
rodku, gdzie na posadzce z kamiennych pyt znajdowa si malunek.
*y to +ty lew z gow i skrzydami ora na granatowym tle. 'ry3,
symbol dawnego imperium. "ic to bya prawda. -aim zastanawia
si, co jeszcze &armian powiedziaby im o tych spotkaniach, gdyby
mocniej go przycisn. 9o+e nic. "ydawao si, +e szczerze nie chcia
mie! nic wsplnego ze spiskami swojego ojca. Sekrety starego earla
przypuszczalnie tra3iy do grobu wraz z nim.
/ -aim:
&ospiesznie podszed do (osey, ktra zatrzymaa si przed jedn
z sza3ek. a najwy+szej pce sta rzd glinianych tabliczek. (osey
utkwia wzrok w jednej z nich, na ktrej namalowano do! wierny
portret jej ojca, earla =reniga.
/ "szystko w porzdku6
/ $ak. / (ej gos brzmia dziwnie, jakby mwia do niego z
wielkiej odlegoci.
&rzyjrza si dokadniej tabliczkom. 7wanacie surowych twarzy
odwzajemnio jego spojrzenie, pord nich byy dwie kobiety.
/ "ic to s czonkowie stowarzyszenia twojego ojca. iewielu
ludzi w porwnaniu z potg &rawdziwego #ocioa.
/ 7wunastu czonkw. / (osey przebiega palcami po brzegu
pki. / $yle samo co teokratw w )adzie Clektorw. %jciec ceni
rwnowag. $o byo wrcz dziwne. 9wi, +e trzeba wszystko
utrzyma! w nale+ytym porzdku.
/ -iekawe, co si z nimi stao. -zy wci+ +yj6 -zy #oci...6 / ,a
p0no przypomnia sobie o losie jej ojca.
/ .ch uciszy6 / sko1czya za niego.
/ ie chciaem...
&oo+ya do1 na jego przedramieniu.
/ " porzdku. ic nie szkodzi.
a pulpicie pod portretami spoczywaa opasa ksiga, obita
gadk skr, przypuszczalnie owcz, za3arbowan na kolor sza3iru.
,matowiae srebrne !wieki janiay w wietle lampy. -aim otworzy
ksig. &o+ke strony pokrywao drobne pismo, naniesione czarnym
atramentem. 2l3abet by nimejski, ale nie rozumia ani sowa.
/ $o wyglda jak jaki szy3r.
(osey oderwaa wzrok od portretu.
/ ie znasz staronimejskiejo6
/ ie. -o tu jest napisane6
/ $o dziennik. "yglda na charakter pisma mojego ojca. $ytu
brzmi D7zie1 )ewolucjiE. / &rzesuna palcem po stronie. / @. tysi"c
sto dwudziestym sz$stym roku imperium spotkaa si w tajemnicy
koa!icja dostojnik$w i magnat$w z odda!onyc' prowincji.
Niezadowo!eni z wadzy sprawowanej przez cesarski dw$r, w
odpowiedzi na zagroenie d!a ic' tytu$w i ziem, ci !udzie zawi"za!i
spisek, by oba!i, cesarza. Na r$ne sposoby, w!iczaj"c przekupstwo,
szanta i przynajmniej jedno znane zab$jstwo urzdnika
pa#stwowego, wci"gnito do niego k!uczowyc' dow$dc$w
wojskowyc'. To pierwsze zebranie miao miejsce w bazy!ice /w.
:ndrosa w wo!nym miecie +ecantia.A
Spojrzaa na -aima.
/ Spotkaniu przewodniczy &retor $erentius Gassili, hrabia
4eimond.
/ 2rcykapan Gassili.
/ "yglda na to, +e to miao miejsce zanim zosta czonkiem
)ady Clektorw i zanim 9ecantia zostaa wczona do imperium.
7alej mowa jest o tym, +e przewrt si powid. "ojska koalicji
pokonay cesarski garnizon i przejy wadz w %thirze.
-aim odstawi lamp na st.
/ 9ylaem, +e to #oci sta na czele rebelii przeciw cesarzowi.
/ $ak nam mwiono. %d tamtej pory praat sprawuje nad ime
doczesn wadz, oprcz zwierzchnictwa duchowego.
/ 7la dobra ludu, bez wtpienia.
,marszczya brwi, nachylajc si nad tekstem.
/ &osuchaj tegoA 3o przewrocie /wite 8ractwo zajo paac.
3rzyw$dcy koa!icji zosta!i os"dzeni przez kocie!ny s"d i straceni.
Nastpnie odde!egowani urzdnicy %ocioa zaj!i k!uczowe
stanowiska w rz"dzie narzuconym przez 5ad i popieranym przez
8ractwo. %adego, kto protestowa, wiziono a!bo od razu zabijano, a
jego maj"tek kon9iskowano. Tu jest !ista arystokrat$w, kt$rzy
przyst"pi i do nowyc' wadz, dziki czemu pozwo!ono im zac'owaj
tytuy.
%dczytaa list. -aim mimowolnie zacisn szczki na d0wik
znajomego nazwiskaA )einard, diuk %stergothu.
,akl pod nosem. 9athias skrupulatne sprawdzi wszystkie
szczegy zlecenia w %stergocie6 ze wzgldu na wysok pozycj celu.
&rzekona -aima, +e wszystko jest w porzdku, ale to nie mg by!
zbieg okolicznoci. #to pokierowa nimi jak marionetkami.
+at, w co my si wpakowa!imy 4
agle nasza go pewna myl.
/ (aka bya data tego 7nia )ewolucji6
(osey wrcia do pocztku tekstu.
/ &itnasty, miesica 9aises, roku LLNO.
Siedemnacie lat temu. $o bya wiosna przed tym, jak
zaatakowano majtek jego ojca. #olejny zbieg okolicznoci, czy mo+e
te wydarzenia byy jako powizane6 &odczas gdy #oci umacnia
swoj wadz, w dalszych czciach imperium musia panowa! chaos,
kiedy przy ja0nie pomidzy ssiadami ustpiy zadawnionym urazom,
a drobne majtki ziemskie pady upem laty3undystw, pragncych
pomno+y! swe bogactwa i wolnych od strachu przed interwencj
wadz. -aim przygryz jzyk, czujc 3al chodu, przechodzc od
krgosupa. (ego los by mocniej zwizany z tymi wydarzeniami ni+
kiedykolwiek sdzi. -zu, jak ogarnia go gniew.
/ Gassili ich oszuka / powiedzia. / &rzekona tych arystokratw
do buntu, a potem zdradzi ich, gdy wykonali swoje zadanie. #iedy
zniknli, #oci mg bez trudu przej! wadz.
(osey wyprostowaa si. (ej twarz wygldaa blado w wietle
lampy.
/ $o przera+ajce. &amitam opowieci o tamtych dniach. -esarz
i cesarzowa zostali skazani za herezj i spaleni za swoje zbrodnie,
razem z ich dzie!mi. " 4ykeionie jest straszny obraz, ktry to
przedstawia.
/ -zy pisz tam co jeszcze6
/ (est te+ mowa o tym, +e rd cesarski nie zosta wytpiony tak
zupenie, jak to przedstawia #oci. (edno dziecko, najmodsze,
ucieko z pomoc lojalnych sug imperium. -rka cesarza...
/ -o6
"argi (osey dr+ay. ?zy zbieray si w jej oczach.
/ % co chodzi6 / zapyta.
&otrzsna gow, ale pierwsza za zd+ya spyn! na jej
policzek. (kna cicho. -aim mocniej zacisn szczki. 9ia ochot
ni potrzsn!. ,amiast tego poo+y do1 na jej ramieniu.
/ $o nic. &owiedz mi tylko, o co chodzi.
?amicym si gosem przeczytaa kolejny 3ragmentA
/ )$rk cesarza, Josep'ine, wywi$z z miasta :rtur Brenig ear!
Cig'a;on, aby potem wyc'owa, j" jako wasn" i otoczy, opiek" do
czasu osi"gnicia peno!etnoci.
-aim spojrza na (osey. %d pocztku mia wra+enie, +e jest w
niej co szczeglnego, co wicej ni+ uroda i intelekt.
$eraz wszystko miao sens. ,dumia si nad odwag czowieka, ktry
zdecydowa si wychowa! j jako wasn crk.
/ &armian mia racj / zauwa+y. / (e+eli to wyjdzie na jaw
wstrznie posadami #ocioa.
/ ie / odpowiedziaa (osey. (ej gos omal si nie zaama. / %n
jest moim ojcem. 9oim ojcem.
-aim wycign do1, ale opuci j, zanim dotkn dziewczyny.
7laczego miaaby chcie! pocieszenia od niego6 ,askoczya go jednak,
sama rzucajc si w jego ramiona. &oklepa j po plecach, niepewny
co ma robi!, ale wyra0nie wiadomy ciaa, ktre si o niego opierao.
/ $o ma sens / powiedzia. / =renig ogosi, +e jeste jego crk,
+eby chroni! twoj to+samo!. &ozosta lojalny wobec imperium, ale
kiedy polityka staa si zbyt niebezpieczna, odszed na emerytur i
wrci do %thiru, +eby zao+y! swoje tajne stowarzyszenie. . +eby
czeka!.
/ a co6 / (osey z trudem wcisna to pytanie pomidzy kolejne
3ale szlochu.
/ a to, a+ doroniesz, by upomnie! si o swoje prawa. (osey
uniosa wzrok. (ej oczy byy czerwone, ale cieple i jasne za zason
blu. &achniaa intensywnie lawend. achyli si, a+ ich twarze
znalazy si o kilka centymetrw od siebie. agle, jakby wanie
uwiadomia sobie, gdzie jest, (osey uwolnia si z jego ucisku i
co3na o krok.
/ "ic wierzysz w to wszystko6 / zapytaa.
/ "szystko do siebie pasuje, (osey. -zy mo+e powinienem
powiedzie! "asza "ysoko! albo "asza 9io!6 igdy nie jestem
pewien, jak to ma by!.
/ &rzesta1: / $warz (osey przybraa kolor cynobru. )ozejrza si
po komnacie, przygldajc si regaom z dokumentami, obrazom,
sztandarowi ze zotym gry3em.
/ ie mo+esz temu zaprzeczy!. =renig zgin, by chroni! t
tajemnic. (este zaginion dziedziczk cesarskiego rodu.
/ $o interesujce.
%chrypy gos odbi si echem od cian pomieszczenia, a na
schodach zastukay ci+kie kroki. -aim obrci si, wycigajc no+e i
przyjmujc postaw obronn.
/ $ak. aprawd bardzo interesujce.
ROZDZIA DZIEWITNASTY
Caim odepchn (osey do tyu na widok oddziau m+czyzn,
schodzcych po stopniach. " doniach trzymali miecze i siekiery, a
ich krokom towarzyszy chrzst kolczug, ukrytych pod paszczami
;witego *ractwa.
,a +onierzami pojawia si znajoma twarz. 9arkus zamieni
mundur na zbroj z gotowanej skry. "kroczy do komnaty z
uniesionym mieczem, jak gdyby przewodzi witecznej paradzie, ale
jego ludzie byli zdecydowani na prawdziw akcj. &o zejciu ze
schodw ustawili si w pksi+yc.
-aim wyprostowa si. Szeciu na jednego to nie bya dobra
sytuacja nawet dla niego, zwaszcza z ran w boku i dziewczyn, ktr
musia chroni!. ,robi krok do przodu, +eby znale0! si midzy ni a
przeciwnikami, ale (osey przesuna si wraz z nim.
/ ie moglimy si doczeka!, kiedy si pojawicie / powiedzia
9arkus. / 9usz przyzna!, -aim... -aim, tak6 ie zaimponowae mi.
(ak na tak gro0nego zabjc, nie grzeszysz wyobra0ni.
/ -o ty nie powiesz. (ak twoje gardo6
$warz pre3ekta poszarzaa. "ymierzy ostrze miecza w pier
-aima.
/ ,anim sko1czymy, bdziesz mnie baga o szybk mier!.
/ 9arkus / odezwaa si (osey. / $o jakie szale1stwo. -zy miae
co wsplnego ze mierci mojego ojca6
9arkus zachichota za murem swoich +onierzy.
/ -o6 $o ja j zaaran+owaem, (osey. <auj tylko, +e sam nie
poder+nem mu garda. *d musia zadowoli! si zabiciem twojego
kochasia.
-aim wycign rk, by przytrzyma! (osey. %bawia si, +e
mogaby w porywie gniewu rzuci! si na obna+one ostrza, ale nie
poruszya si i patrzya tylko na 9arkusa. &o jej policzkach spyway
zy.
/ (este tylko ndznym tchrzem / wykrztusia. / ie zasugujesz
na 2nastasi, ani +adn inn kobiet. &owinni ci publicznie
wychosta! i wygna! na pustkowie.
;miech 9arkusa wypeni komnat. (ego ludzie tymczasem
podchodzili coraz bli+ej. -aim sta w pogotowiu, przygldajc si
przeciwnikom. Stru+ka potu cieka po skroni *rata ustawionego na
lewym skraju. $o by jego pierwszy cel. &otem ten wysoki z podbitym
okiem. -aim nieznacznie przenis ci+ar ciaa. "iedzia, +e rusz na
niego lada moment. *dzie mia uamek sekundy na reakcj.
(osey opara si o jego plecy.
/ "ypu! nas, 9arkus. ie jeste zym czowiekiem.
/ ie, nie tak zym jak twj przyjaciel / odpowiedzia 9arkus. /
2le wybraem ju+ stron, po ktrej stoj. %boje musicie zgin!. $akie
s moje rozkazy.
/ Clektorzy to banda zdrajcw:
&re3ekt rozemia si ponownie.
/ %ch, to wzruszajce: 9ylisz, +e przysaa mnie tutaj )ada6
(osey, nic nie mogoby by! dalsze od prawdy. Su+ teraz pot+niejszej
wadzy.
/ "adzy pienidzy, jak zgaduj.
/ $ak jest, suko. ie sdz, +eby moga co o tym wiedzie!, ze
swoimi wieczorowymi sukniami i byskotkami.
/ ie. / -aim obrci si zdrowym bokiem do +onierzy. / ie
nazywaj jej tak.
9arkus umiecha si ponad ostrzem miecza.
/ "ydajesz si by! nieco sztywny, przyjacielu. ie tak gibki, jak
na nabrze+u. 2lbo w sypialni na grze. "ic strza jednak tra3i celu.
*oli, co6
/ &odejd0 bli+ej i si przekonaj.
9arkus mlasn jzykiem. -aim wyprzedzi ich o uamek
sekundy. Skoczy do przodu tu+ przed tym, jak *racia si ruszyli. *l
przeszywa jego bok, ale wypchn go ze wiadomoci. &rzetoczy si
przez lewe rami i podnis si za gard pierwszego celu. Spocony
+onierz upad na ziemi, krwawic z dziury w brzuchu i szramy na
twarzy.
$echnika -aima nie bya wyra3inowana. Skaka, obraca si,
kuca i uderza. + w jego lewej doni rozci rami wysokiego
+onierza, podczas gdy drugim odepchn cios mieczem i zmusi jego
waciciela do co3nicia si. *rat unis bro1 w obronnym gecie, ale
-aim omin gard doem i wbi oba ostrza w arteri w udzie. <onierz
krzykn i upad.
#iedy -aim obraca si, by stawi! czoa pozostaym, poczu
spazm blu w klatce piersiowej, jakby jego serce miao wybuchn!.
"szdzie wok niego byszczay stalowe ostrza. "yco3a si przed
ciosem miecza i kucn, unikajc kolejnego, ale osabiony ran w
boku nie porusza si wystarczajco szybko. (eden z przeciwnikw
nadepn ci+kim butem na jego kolano i -aim o mao nie upad.
%strze drugiego rozcio rkaw jego koszuli. -aim "yprowadzi
rozpaczliw seri parad, by zyska! troch dystansu.
#olejny cios otar si o jego bark, wywoujc jk blu. (edna z
olejnych lamp rozbia si i za plecami *raci stana ciana ognia.
Szczliwym zrzdzeniem losu 9arkus ,nalaz si po jej drugiej
stronie.
-aim dostrzeg w tym szans. )zuci si do przodu, przystpujc
do ataku. (ego no+e ciy przez tkanin i ciao. #rew tryskaa na
kamienn posadzk. astpny ;wity *rat krzykn, kiedy jego miecz
upad na ziemi z doni wci+ obejmujc rkoje!.
-aim naciera na ostatnich dwch, gdy z mroku wyonio si
kolejne ostrze. %brci si, by stawi! czoa 9arkusowi, ktry
zaatakowa go z 3uri, nie zwa+ajc na to, Pe jego buty stoj w
pomieniach. -aim unikn serii ciosw na odlew, ale musia co3n!
si o krok. "yprowadzi dwa sztychy, +eby zapewni! sobie wicej
przestrzeni., ale Qtak pre3ekta przewa+y szale. ie mia szans obroni!
i siebie, i (osey. ,acz si co3a! z nieprzyjemnym uczuciem w
trzewiach. Straci przewag. ,a chwil +onierze si przegrupuj i
pokonaj go bez trudu.
,aryzykowa spojrzenie przez rami w stron (osey, ktra staa
oparta o cian, z ozdobn wczni przycinit do piersi. %boje
zgin w tej cuchncej piwnicy. "idok jej ciepych zielonych oczu
rozpali go. Skurcz w piersi by jedynym ostrze+eniem, zanim
komnata pogr+ya si w cakowitej ciemnoci.
-aim opar si plecami o kamienn cian, cay zlany zimnym
potem. "iedzia, co si stao, ale to nie powstrzymao dreszczu grozy.
-ienie przybyy.
2le on ich nie wzywa.
#rzyki, ktre wypeniy piwnic, nie zostawiay +adnych
wtpliwoci. 7ostrzeg co ktem oka, jedynie na moment, ale to
wystarczyo, by jego wntrznoci wywrciy si na drug stron.
4nica, mocarna istota przemierzaa ciemno!, ale jej pot+ne apy
uderzay o posadzk bez +adnego d0wiku. -aim nie mg oddycha!8
nie mg si ruszy!, jego minie zamieniy si w galaret.
#rzyk (osey wyrwa go z osupienia. &rzesun si wzdu+ ciany,
a+ j znalaz, przycinit do regalu z ksigami. ,adr+aa, gdy jej
dotkn i prbowaa go odepchn!.
/ $o ja / sykn do jej ucha. / 9usimy si std wydosta!.
&rzycisna twarz do jego piersi. 5wa+ajc na ranny bok, -aim
obj j tak agodnie, jak tylko potra3i, jego wzrok przyzwyczaja si
powoli do ciemnoci. &omie1 z rozbitej lampy dogasa. *ysk metalu
na rodku pomieszczenia wskazywa mu, gdzie stoj pozostali przy
+yciu +onierze. igdzie nie widzia mrocznej bestii, ale wyczuwa jej
obecno!. *ya jak wielka czarna 3ala, przewalajca si przez nocne
morze. 9ia tylko nadziej, +e skupi si na *raciach i zostawi w
spokoju jego i (osey.
"ci+ obejmujc dziewczyn ramieniem, poprowadzi j wzdu+
ciany pomieszczenia. " wolnej doni trzyma w pogotowiu n+, ale
+onierze byli zajci powa+niejszym zagro+eniem. &omidzy chrem
ludzkich gosw ze rodka sali dochodzi bulgoczcy pisk.
(osey jkna, gdy podeszli do poncej plamy oleju. %gie1 by
tak gorcy, +e -aim czu go przez paszcz i tunik.
/ ,au3aj mi. / &odnis j, a ona zarzucia mu ramiona na szyj.
&rzenis j wskim przejciem pomidzy ogniem a cian. <ar
parzy go w stopy. &rawie ju+ ominli pomienie, kiedy jaki
niewyra0ny ksztat pojawi si na ich drodze. &rzez chwil -aim
obawia si, +e to mroczna bestia zwrcia si przeciw nim. &otem
jednak z cienia wyonia si twarz 9arkusa i jego uniesiony miecz.
-aim pochyli si i pobieg do przodu. "pad prosto na
9arkusa. .mpet uderzenia posa pre3ekta prosto w zachanne
pomienie. (ego wrzaski doday -aimowi skrzyde, kiedy pdzi w gr
po nierwnych stopniach, jakby sami wadcy piekie deptali mu po
pitach. " poowie schodw bl w rannym boku zmusi go jednak do
postawienia (osey. &rzecisnli si przez tajemne drzwi i -aim
zatrzasn je za nimi. #rzyki ;witych *raci na dole przykrya
zowroga cisza.
#iedy wychodzi z niszy, (osey przycigna go do siebie w
namitnym ucisku. &rzycisna swoje mikkie usta do jego ust tak
mocno, +e obawia si, by nie rozcia sobie wargi. &o tym wybuchu
emocji straci reszt si i opad w jej ramiona.
(osey ruszya korytarzem, na wp prowadzc -aima, na wp go
niosc. )eszta domu bya pusta. a szczcie, bo nie byby w stanie
wicej walczy!. -zu si znacznie gorzej ni+ kiedykolwiek wczeniej
po u+yciu swoich mocy. *ola go ka+dy kawaek ciaa. &odczas gdy
czeka, a+ e3ekty min, niespokojne myli obijay si po jego gowie.
.n3ormacje o pochodzeniu (osey jeszcze nie cakiem do niego dotary,
ale odczuwa ju+, +e jego nastawienie do niej si zmienia.
9imowolnie wyprostowa si, idc obok niej, ale gdy zda sobie z tego
spraw, skrzywi si i przyj znw bardziej niedba poz.
%pucili dom przez tylne drzwi i przeszli przez podwrko. ,
ka+dym krokiem bl przeszywa bok -aima. &rzechodzenie przez
mur byo mczarni, ale udao mu si to przetrwa!. #iedy odchodzili,
nagy haas u wylotu bocznej alejki sprawi, +e unis no+e, ale z
uliczki wybiego tylko mae kudate zwierz. ,acisn palce na
rkojeciach. )obi si nadpobudliwy. $o bya wina (osey. 7opki jej
nie pozna, by skutecznym i opanowanym zawodowcem. $eraz
zamieni si w kbek nerww.
/ -o teraz zrobimy6 / zapytaa (osey, jakby odgada, w jakim jest
nastroju.
&rzed nimi w mroku cigny si przykryte mg ulice.
/ "racamy do 7olnego 9iasta.
/ ,nw do burdelu6
uta oburzenia w jej gosie skonia go do umiechu pomimo blu.
Ju zac'owuje si jak ksiniczka.
/ ie od razu. -hc wpa! do mojego mieszkania i zabra! par
rzeczy na zmian.
/ -zekaj. / ,atrzymaa si, wic te+ musia si zatrzyma! albo j
zostawi!, czego nie chcia robi!.
/ &otrzebuj twojej pomocy. / "yprostowaa si i spojrzaa mu w
oczy. / -hc, +eby pomg mi znale0! ludzi odpowiedzialnych za
mier! mojego ojca... i mojej prawdziwej rodziny. -hc, +eby pomg
mi ich ukara!.
(ej wzrok nie pozostawia wtpliwoci, +e jest zdecydowana to
zrobi!. Sam zna to uczucie a+ za dobrze.
/ 9asz na myli ich zabicie.
/ (e+eli bdzie taka potrzeba. #tokolwiek za tym stoi, zabra mi
wszystko. 9ojego ojca. 9j dom. -ae moje +ycie. -hc, +eby zginli.
&om+ mi, a oddam ci wszystko, co mam.
)ozemia si, chocia+ zabrzmiao to bardziej jak char kot.
/ 9asz na sobie po+yczone ciuchy i po+yczony paszcz. -ay
majtek, jaki twj ojciec mg posiada!, zosta przypuszczalnie zajty
przez wadze. (este biedniejsza ode mnie.
/ -zego chcesz6
&odszed bli+ej. &rzez jej twarz przebieg wyraz niepewnoci, ale
nie spucia wzroku. -aim czu jeszcze na wargach smak jej
pocaunku.
/ -o powiesz na pene przebaczenie6
5miechna si.
/ 9o+emy o tym porozmawia!.
/ 9o+na o tym rozmawia!6
"zia go za rk i skierowali si w stron 7olnego 9iasta.
/ % wszystkim mo+na rozmawia!, -aim. 2le wiesz, co to
znaczy, prawda6
/ -o takiego6 / zapyta zaniepokojony.
/ $o znaczy, +e teraz walczysz za spraw.
ie odpowiedzia, ale przez chwil duma nad tymi sowami.
<adne z nich nie odezwao si podczas dugiego spaceru. 5zna, +e
oboje maj do! problemw na gowie. %n mia na pewno.
"spomnienie o istocie z piwnicy nie opuszczao go jak koszmarny
sen. -zym ona bya, do diaba, i dlaczego wci+ si pojawiaa6 -o
wa+niejsze, jak mia si jej pozby!6 $e pytania drczyy go przez ca
drog na drug stron alei &rocesji.
,anim jeszcze dotarli do )ynsztoka, wyczu kopoty. "
powietrzu unosi si odr dymu i krwi. a ulicach przed nimi
panowao jakie poruszenie. 9usia utorowa! (osey drog przez tum
wylewajcy si z przecznicy. 4udzie z latarniami i prowizoryczn
broni ominli ich i skrcili w kolejn ulic. Ccho ich krzykw
odbijao si od 3asad kamienic i wypeniao noc.
/ ;mier! praatowi:
/ " gr miecze dla wolnoci:
Szli dalej, zostawiajc za plecami skandujcy tum. -aim nie
zwalnia kroku, ale (osey go zatrzymaa.
/ 9o+e powinnymy pj! do paacu6
/ %szalaa6
/ (e+eli si poka+ i ogosz, kim jestem, ludzie mog uzna! mj
tytu do wadzy. $o by pozwolio unikn! rozlewu krwi.
/ 2 mo+e zostaniesz pojmana i wyldujesz w lochu, zanim
ktokolwiek usyszy, kim jeste. $o samobjstwo. Suchaj, sama o tym
mwia. -i ludzie u wadzy nie kieruj si +adnymi zasadami poza
wasnym interesem. 9usimy postpowa! ostro+nie. ie znam si na
polityce, ale je+eli praat i )ada Clektorw upadn z dnia na dzie1,
kto inny zajmie ich miejsce. . raczej nie odda go bez walki.
(osey postukaa uamanym paznokciem w podbrdek, ale nie
kontynuowaa dyskusji. *y jej za to niezwykle wdziczny. ie mia
ju+ dzisiaj siy na +adne spory. -hcia tylko wrci! do domu i
wycign! si na kilka godzin we wasnym +ku. )ano wszystko
bdzie wygldao inaczej.
Skrcili z *ednarskiej i zatrzymali si. &rzed nimi otwierao si
pieko. &omienie wznosiy si a+ do nieba, a powietrze wypeniay
chmury roz+arzonego popiou. 9o+e skrcili w zym miejscu.
)ozejrza si. ie, to byo tu.
/ -zy to...6 / zapytaa (osey.
/ $ak.
*udynek, w ktrym znajdowao si jego mieszkanie, pon.
$um gapiw przyglda si po+arowi. iektrzy pakali8 inni
stali za3ascynowani potg ognia, ktry zdawa si wznosi! a+ do
gwiazd na niebie. a miejscu znalaza si ekipa stra+akw, ale ich
wysiki, cho! bohaterskie, nie przyniosy e3ektu. ie potra3ili
zatrzyma! po+aru, skupili si wic na powstrzymaniu go od
rozprzestrzeniania si.
-aim zacisn pici. $o nie by wypadek. -hocia+ stan tej
rudery a+ prosi si o katastro3, moment, w ktrym si zdarzya, nie
mg by! przypadkowy. $o bya wiadomo! dla niego. .iemy, gdzie
mieszkasz i moemy ci dopa,, kiedy ty!ko zec'cemy.
9ia ochot d0gn! kogo no+em, zmierzy! si z czym
uchwytnym. ,amiast tego mg jedynie sta! razem z innymi i patrze!
na ruin miejsca, ktre byo jego domem przez ostatnie trzy lata.
&rzyjrza si twarzom, owietlonym blaskiem ognia. &rzyjcie tutaj
byo bdem. $ak samo jak pjcie do rezydencji. "rogowie cigle
wyprzedzali ich o krok, czyhajc na ko1cu ka+dej drogi. 9usia robi!
co, czego nie bd si spodziewa!8 musia zmieni! i reguy gry. "
przeciwnym razie prdzej lub p0niej oboje ich czeka mier!.
"tedy j zobaczy.
7ziewczynka siedziaa niedaleko zgromadzonych ludzi,
wycigajc chude nogi, ktre z trudem przykrywaa postrzpiona
sukienka. -ieknce zy rysoway biae linie na jej pokrytych sadz i
brudem policzkach. &rzed ni le+a stos zwglonych cia, przykrytych
plandek niczym drwa na opa.
(aki czowiek wytoczy si z tumu, niedogolony grubas o
mtnym spojrzeniu. &odszed do dziewczynki i, sapic gono, zapa
j za rce i podnis. -zy to by jej ojciec, wujek czy al3ons jej matki /
to nie miao znaczenia. -o nie pozwolio -aimowi na to patrze!. "
trzech dugich krokach przeby dzielc ich odlego!. 5derzy
otwart doni w nadgarstek m+czyzny, zmuszajc go do puszczenia
dziewczynki. #olejny cios rkojeci no+a w skro1 sprawi, +e grubas
upad. iektrzy ze zgromadzonych zaczli si im przyglda!, ale
-aim to zignorowa. ie zwracajc uwagi na bl w boku, nachyli si
nad le+cym m+czyzn i przytkn czubek no+a do jego garda.
(ego do1 zadr+aa, ledwie zauwa+alnie, ale dla -a ima to byo
jak trzsienie ziemi. ie panowa nad swoimi emocjami. -hcia kogo
zabi! tak bardzo, +e mgby to zrobi! bez zastanowienia. . bez
skrupuw.
7wie drobne rce zapay go za nog. Spojrza w d i zobaczy
par du+ych brzowych oczu. &rzypomnia sobie t noc, dawno temu,
kiedy widzia, jak jego ojciec umiera.
a!ej, bo'aterze. 2niszcz te jej ycie.
"sun no+e do pochew i podnis dziewczynk. &isna
najpierw, ale potem wtulia twarz w jego rami.
/ -iii / szepn. / (u+ po wszystkim.
(osey czekaa na ko1cu ulicy. ic nie powiedziaa, kie dy zabra
dziecko spod poncego budynku. )azem ruszyli wskimi zaukami
7olnego 9iasta / trzy samotne duchy otulone ciemnoci.
ROZDZIA DWUDZIESTY
Caim przeciga ostrze suete po gadkiej powierzchni otoczaka.
"suchany w szept stali, obrci n+ i przecign go raz jeszcze.
#iedy ostrze lnio ju+ jak 3os3oryzujca powiata, unoszca si nad
bagnami w chodny letni wieczr, odo+y n+ i zabra si za drugi.
7ziewczynka miaa na imi 2ngela. Siedziaa przy 9ole w
kuchni 9adame Sanyi, pogr+ona we nie nad opr+nion do poowy
misk jabek ze mietan. 5myta i w wie+ej sukience wygldaa
znacznie lepiej ni+ obdartus, ktrego znalaz przed poncym
budynkiem.
9adame podesza do niego w szla3roku, niosc 3ili+ank ciepej
herbaty.
/ &ewnie, mo+e tu zosta!, -aim. $o nie problem. 9iaam tu ju+
cae stada szkrabw i biorc pod uwag natur interesu, zobacz
pewnie jeszcze niejednego. $o znaczy, o ile bd jeszcze prowadzia
jaki interes.
-aim przyj 3ili+ank i skin w podzikowaniu.
/ ie idzie dobrze6
/ 'orzej ni+ kiedykolwiek. &arnipos przynis dzisiaj wieci.
&odobno jacy obywatele prbowali powstrzyma! band
*iczownikw od spalenia karczmy przy <ytniej. ,wykli ludzie, ale nie
odpucili tym 3anatykom, a+ przybyo *ractwo. )azem czternacie
trupw. 7zwony w kaplicy Septona dzwoniy cae popoudnie, a teraz
mwi, +e wity praat nie +yje, niech *g da mu odpoczynek. /
,robia na piersi znak okrgu. / %statnio wicej ludzi przychodzi
tutaj, +eby si ukry! w bezpiecznym miejscu, ni+ +eby skorzysta! z
naszych usug. 2le myl, +e bdzie lepiej.
-aim sign pod tunik i wycign skrzan sakiewk. $o byy
jego jedyne pienidze. )eszt trzyma schowan pod podog i w
cianach swojego mieszkania.
/ $o za przyjcie dziewczynki. 7opilnuj, +eby si uczya. . nie
chc, +eby tu pracowaa, Sanyo. igdy. %biecasz mi to albo zabior j
gdzie indziej.
9adame ukrya sakiewk pod po szla3roka.
/ %biecuj. 9o+e lata! na posyki i gotowa!, dopki nie
podronie na tyle, +eby i! si uczy!. ,nam odpowiedniego
nauczyciela. Cmerytowany pro3esor z uniwersytetu, prawdziwy
naukowiec i gentleman. ie, jej nic nie bdzie, ale co z wasz dwjk6
-hcesz na troch du+ej zosta! w pokoju #iry6
-aim spojrza na (osey, siedzc naprzeciw 2ngeli z gow ukryt
w ramionach. %na te+ wygldaa niemal jak dziecko, pomimo plam
krwi i sadzy na jej ubraniu.
/ ie / powiedzia. / $u nie jest bezpiecznie, ani dla nas, ani dla
ciebie. )uszymy dalej.
Sanya przygldaa mu si znad brzegu 3ili+anki.
/ ie brzmi to, jakby mia zamiar wrci!.
/ igdy nie wiadomo, prawda6
&odszed do (osey i obudzi j delikatnym szturchniciem.
Spojrzaa na niego rozkojarzonym wzrokiem.
/ Bmmm6
/ -zas na nas.
9adame Sanya wyciskaa oboje, zanim wypucia ich tylnymi
drzwiami. a zewntrz 3iolet ostatniej godziny nocy ustpowa ju+
blaskowi witu. *ure smugi przecinay niebo, zapowiadajc kiepsk
pogod.
-aim poprowadzi (osey przez drzwi w ogrodzeniu i dalej wsk
uliczk za burdelem. ie byli w dobrej sytuacji, agodnie mwic. ie
mogli nikomu u3a!, ani uda! si w +adne miejsce, w ktrym kiedy
bywali. awet jego tajne kryjwki, ktre mia w r+nych spelunach w
caym miecie, nie byy bezpieczne. *y znany w pwiatku i kto
mg go zauwa+y!. &rzebrania nie mogy zapewni! im ochrony na
zawsze, je+eli zostaliby w miecie. (edynym rozwizaniem by wyjazd
z %thiru.
$o nie by atwy wybr. (osey oczywicie protestowaa. -aim
sprbowa postawi! si na jej miejscu i rozumia, dlaczego nie chce
wyje+d+a!. $o by jej dom, jedyny, jaki znaa, odkd bya maym
dzieckiem. 2le musia polega! na swoich instynktach, a te mwiy mu
zdecydowanie, +e jak dugo (osey zostanie w %thirze, tak dugo
bdzie o krok od wpadnicia w kolejn puapk. 9usia wic zabra!
j do jedynego miejsca na wiecie, w ktrym na pewno bdzie
bezpieczna.
(osey nieco si rozbudzia, kiedy przystanli pod sklepem
wiecarza przy ulicy =a3stalla.
/ -zy jeste tego pewien6 / zapytaa o krok od wpadnicia w
kolejn puapk. 9usia wic zabra! j do jedynego miejsca na
wiecie, w ktrym na pewno bdzie bezpieczna.
(osey nieco si rozbudzia, kiedy przystanli pod sklepem
wiecarza przy ulicy =a3stalla.
/ -zy jeste tego pewien6 / zapytaa.
-aim spojrza na ulic. 4udzie wkrtce zaczn wychodzi! z
domw. ie chcia, +eby kto zwrci uwag na dwie osoby, spieszce
dokd przed witem.
/ ie / odpowiedzia. / 2le tego chcieliby twoi ojcowie. %baj.
/ "rcimy, gdy tylko bdzie bezpiecznie, tak6
/ (asne. / &oprzesta na tym. -zy w tym miecie jeszcze kiedy w
ogle bdzie bezpiecznie6 / -hod0my.
&rzemknli na drug stron wikszej ulicy i zagbili si w
kolejn alejk. #iedy doszli do nastpnego rogu, o mao nie wpadli w
sam rodek ulicznej bitwy. "rd staro+ytnych murw i lepych
zaukw 7olnego 9iasta akustyka lubia pata! 3igle. -aim nie sysza
odgosw walki, dopki nie znale0li si tu+ obok. a rodku
zatoczonej uliczki dwa tuziny milicjantw / rekrutw ze wsi, sdzc
po ich niekompletnych brzowych mundurach i prostych
drewnianych pikach / prbowao powstrzyma! napr tumu.
"cieke R okrzyki z obu stron mieszay si z chrzstem broni. "
tumie migay niebieskie szaliki, ale -aim nie zauwa+y nikogo
znajomego. &ocign (osey w przeciwnym kierunku.
-ztery przecznice dalej na wschd dziewczyna zapaa go za
nadgarstek, kiedy brudna ciana cmentarza nagle wyonia si z
nocnej mgy. #amienie byy popkane i dziurawe jak stary ser,
obronite mchem i pdami bluszczu. 'dzieniegdzie walay si
kawaki potuczonych rze0b. 'r muru bieg rzd pogitych i
pordzewiaych kolcw z kutego +elaza. #iedy tego miejsca ostatniego
spoczynku obywateli %thiru pilnowa oddzia stra+y, ale uznano to za
zbdny wydatek.
/ &o co tu przyszlimy6 / zapytaa.
Skin w stron bramy, wiszcej krzywo na wypaczonych
zawiasach.
/ $dy wydostaniemy si z miasta. 53asz mi6
"yprostowaa si i skina. -aim otworzy zamek
czubkiem no+a. Skrzywi si na d0wik pkajcego mechanizmu.
,awiasy zaskrzypiay, kiedy pchn jedno skrzydo bramy.
"prowadzi (osey do rodka i zatrzasn bram za sob. ,amek by do
niczego8 pk i nie nadawa si ju+ do u+ytku. (ak dugo potrwa, zanim
kto to zauwa+y6 9o+e nie ma tu dzisiaj nikogo oprcz nas. (asne.
(osey dr+aa. -aim obj j ramieniem, po czci, +eby doda! jej
otuchy, a po czci, +eby si nie potkna. &owietrze na cmentarzu
wypeniay mdawe miazmaty i opary. Strzpy mgy wiy si po skpej
szarej trawie i wpaday do burzowych odpyww w )zecznym 9urze.
ie ryzykowali u+ywania wiata, ale -aim zna drog. &rowadzi
ich krtymi cie+kami pomidzy rzdami nagrobkw. iektre byy
tak stare, +e napisw nie dao si odczyta!. 7wanacie stuleci mierci
le+ao pod ich stopami. ie czsto o tym myla, ale ostatnich kilka
dni przypomniao mu o wasnej miertelnoci w wyjtkowo dotkliwy
sposb. 0dzie ja zostan poc'owany, kiedy przyjdzie m$j czas4 )zy
porzuc" moje zwoki w jakim zauku, a potem wywioz" razem z
reszt" mieci4 )zy wrzuc" do +emniru z kamieniem uwi"zanym u
szyi4
,atrzyma (osey przed starym mauzoleum blisko wschodniego
skraju cmentarza. 4itery, wyryte na kamiennym nadpro+u ponad
masywnymi brzowymi drzwiami, wyblaky przez lata, ale wci+
dawao si odczyta! napis.
3ieter 7reptos
(statniemu uczciwemu czowiekowi w (t'irze
Jego wdziczni bracia
-aim umiechn si8 napis by +artem dla wtajemniczonych.
'dy nacisn klamk, na jego doni pozostay paty zuszczonej
niedzi, ale drzwi otworzyy si bezgonie. ,awiasy utrzymywali w
dobrym stanie liczni DbraciaE zmarego.
"cign (osey do rodka. (ej do1 bya zimna i wilgotna.
5cisn j, by doda! jej otuchy i zamkn drzwi. " rodku byo
ciemno jak w przysowiowym grobie, ale udao mu si dostrzec
kamienny parapet, na ktrym stao kilka przedmiotw. ,nalaz
krzemie1 i potar go o +elazn pyt le+c za nim, +eby wykrzesa!
iskr. &o kilku prbach zapali star latarni.
(osey przywara do niego, kiedy si obrci. "iksz cz!
miejsca w krypcie zajmowa masywny sarko3ag na rodku. "ykonano
go z wielk dbaoci o szczegy. a pokrywie z biaego marmuru
wyryto podobizn m+czyzny w rednim wieku, odzianego w prosty,
ale dobrze skrojony strj.
-aim skierowa na niego wiato latarni.
/ (osey, poznaj brata &ietera.
,uch dziewczyna, nie baa si grobu.
/ 7omylam si, +e to nie by naprawd twj brat.
/ " pewnym sensie.
<aden &ieter Creptos nie +y nigdy w %thirze ani nigdzie indziej,
o ile -aimowi byo wiadomo. (akie pi!dziesit lat temu pewni ludzie
z przestpczego pwiatka szukali bezpiecznej i sekretnej drogi, +eby
przedosta! si do miasta. Stra+nikw u bram mo+na byo oczywicie
przekupi!, ale czynnik ludzki grozi zawsze nagymi atakami
wyrzutw sumienia. $ak wic r+ni zodzieje, nacigacze, najemnicy i
wszelkiej maci bandyci zrobili rzutk, +eby umieci! 3ikcyjnego
DbrataE na cmentarzu. oc po nocy, przez cae miesice, przemycano
do krypty robotnikw, wykonujcych tajemne zadanie.
-aim pogadzi ozdobne ksztaty, wyrze0bione na brzegach
sarko3agu. ,nalaz waciwy i nacisn. (osey podskoczya, gdy
kamienna pokrywa odsuna si na bok. -aim zapa j za rk i
pocign bli+ej. $am, gdzie powinien znajdowa! si zgniy trup,
wntrze sarko3agu byo puste. Schody prowadzce w d znikay w
ciemnoci. .ntensywny zapach unosi si z jamy, ale nie by to zapach
zgnilizny i rozkadu, a jedynie czystej, wilgotnej ziemi.
/ -hod0 / powiedzia -aim.
$rzymajc latarni przed sob, poprowadzi dziewczyn w mrok
na dole.
@@@
-iskajc blu0niercze kltwy, Gassili zrzuci z biurka sterty
architektonicznych planw. (akie kroki zbli+ay si do jego drzwi, ale
rozsdnie zawrciy.
&ozbawiony szansy, by wyadowa! na kim swj gniew, opad na
podobny do tronu 3otel przed biurkiem. 2romat drzewa sandaowego
i ambry, unoszcy si z kominka nie mg ostudzi! jego wciekoci.
*y na placu budowy nowej katedry, pawic si w blasku swego
geniuszu, przekutego w marmur, kiedy dosigy go wieci o mierci
*ene>olenceRa. " pierwszym odruchu przekl niebiosa za ze
wyczucie czasu. ,atrzs si prawdziwym gniewem dopiero, gdy
przeczyta pierwsze raporty z 7iGecci. &raata zamordowano. %d razu
stao si dla niego jasne, +e zrobi to 4e>ictus.
-hodzc tam i z powrotem po gabinecie, Gassili uderza jedn
pici o drug. -zy on mia go za gupca6 ,abjca, ktrego cigali,
wci+ szala na wolnoci i zacz mordowa! elektorw, ludzi, na
ktrych gosy liczy, ale byo zbyt wczenie, by przej! do ostatniej
3azy planu. $o mogo wszystko zrujnowa!:
,atrzyma si z doni nad jedn z illmynijskich porcelanowych
3igurek. 9o+e wcale nie byo tak 0le, jak si wydawao. ,abjstwa w
)adzie komplikoway spraw, ale nikt inny nie dysponowa
wystarczajc liczb gosw, by wygra! wybory. $o znaczyo, +e wci+
mia przewag. (e+eli zadziaa szybko i rozsdnie, jego plan wci+
mo+e si powie!. 2le najpierw musia przywoa! do porzdku tego
drania 4e>ictusa. 7rug rzecz, jak zrobi po powrocie do paacu,
byo wezwanie czarownika. adszed czas, by przypomnie! mu, ktry
z nich by panem, a ktry sug.
4ampa na jego biurku zamigotaa, jakby od nagego powiewu.
%kna byy jednak zamknite.
Gassili obrci si i co3n o krok na widok chudej postaci, ktra
pojawia si za jego plecami.
/ a krew *oga, czowieku. -o tutaj robisz6
&odczas gdy arcykapan prbowa odzyska! dech, zabjca usiad
przy kominku. Gassili zacisn pici, ale zmusi si do zachowania
spokoju. )al wci+ mia przy pasie swj miecz z t ostentacyjn
srebrn rkojeci. ieudolno! ochroniarzy tylko wzmoga jego
gniew.
/ ,nalaze ich6 / zapyta. / 9usz mie! t dziewczyn i tego
czowieka... jak on si nazywa6
)al wycign n+ i okrci go w palcach.
/ %ch, wci+ ich szukamy. $akie niebezpieczne narzdzia nie
powinny si wala! byle gdzie, +eby ka+dy mg je zabra!.
Gassili zmarszczy brew. $o by inny )ai ni+ ten, z ktrym dotd
mia do czynienia. 5siad za biurkiem. )ozwa+y wezwanie stra+y, ale
zrezygnowa z tego.
/ 7o czego zmierzasz6
/ Spiskujesz z niebezpiecznymi lud0mi, "asza 4uminescencjo.
$e plotki o wojnie na pnocy musz doprowadza! ci do szale1stwa.
/ (a nie...
/ ie trud0 si. / )ai sign pod kurtk i rzuci na biurko
pergaminowy zwj.
Gassili zesztywnia na widok pieczci wycinitej w wosku. (ak to
mo+liwe6 "szystkie tajne dokumenty trzyma pod kluczem. &o
chwili jednak si domyli.
4e>ictus.
Gassili wygadzi 3ront szaty, starajc si odzyska! opanowanie.
/ $ak, mam pewne sprawy z kilkoma osobami w #regocie. -o z
tego6 %taczaj nas obce potgi, ktre pragn naszej zguby, od pogan
w 2rnosie po bezbo+nikw w zachodnich krlestwach. &raat
akceptowa u+ycie sekretnych metod w imi realizacji misji #ocioa.
a przykad zabjstw politycznych.
)al nie da si nabra!.
/ #ontakty z -ieniem to witokradztwo i zdrada.
/ ie mw mi o witokradztwie i zdradzie: -ae +ycie spdziem
w su+bie #ocioowi. &o mierci .mmaculata to ja powinienem by
zosta! praatem. (a. ie ten zramolay staruch, *ene>olence. $woje
niepowodzenie mo+e mnie zmusi! do mody3ikacji planu, ale tak czy
inaczej to ja bd nastpnym praatem.
)al zmarszczy czoo, jakby nad czym si zastanawia, ogldajc
jednoczenie wntrze swoich doni.
/ %bawiam si, +e plan rzeczywicie si zmieni. "idzisz, to nie
-aim zabija twoich kolegw z )ady.
Gassili zapa si biurka.
/ #a+ ci przepdzi! pod batogiem za twoje niepo...
(zyk uwiz mu w gardle, kiedy spojrza w d na byszczc rkoje!
no+a wystajc z jego piersi. $o byo dziwne uczucie, promieniujce z
jego mostka8 bardziej ucisk ni+ bl. &od paszczem poczu ciep
stru+k, ciekajc mu na brzuch i podbrzusze.
#olejna posta! pojawia si w pokoju. 4e>ictus w czarnym
paszczu. ico! odbijaa si w ciemnej gbi oczu czarownika.
Gassili prbowa sign! do swojego witego medalionu,
ktrego tamten zawsze si ba, ale rce odmwiy mu posusze1stwa.
(ego ciao zrobio si zbyt ci+kie8 nie mg si poruszy!. Spojrza na
)ala, ktry podnis si 3otela i stan przy 4e>ictusie.
/ ie wiecie / szepn, ledwie zdolny zebra! do! si, oby mwi!.
" piersi odczuwa pulsujcy bl. / 9ylicie, +e wygralicie, ale nie...
&okj zakrci si wok niego i nagle le+a na pododze, patrzc
w su3it. 7robne cienie przebiegay po kasetonach. *yo ich tak wiele,
+e wyglday niczym rj bezksztatnych czarnych kornikw,
prze+erajcych ciany paacu. &oczu, +e co szarpno go za rkaw.
5sysza szelest papierw. )al przeglda dokumenty na jego biurku.
Spryciarz znalaz tajny schowek pod doln szu3lad, w ktrym Gassili
chowa tajemnice, za ktre warto byo zabi!. $eraz le+ay obna+one,
tak jak wkrtce le+e! bdzie jego ciao, w biaym caunie, zo+one w
kamiennym grobie. 9ia nadziej, +e jego syn uhonoruje jego
+yczenia i sprawi mu mahoniow trumn. ,awsze podoba mu si
pobysk tego ciemnego drewna.
-zarownik nachyli si nad nim. (aki przedmiot znalaz si koo
gowy Gassiliego / jasne drewniane pudeko. "ygldao jak skrzynka
na o3iary. #iedy by may, ojciec pozwala mu wrzuca! datki caej
rodziny do skrzynki. 9ody kapan w ich para3ii mia takie
intensywne, przenikliwe oczy, ktre zawsze go obserwoway. *l
ustpowa. 5mieranie nie byo takie ci+kie. ,araz zamknie oczy i
pogr+y si we nie. " wiecznym nie.
&otrzsny nim jakie silne donie. 'dzie z oddali dobieg go
szczk metalu. Gassili zdenerwowa si, +e kto zakca jego spokj.
*y wysokim dostojnikiem #ocioa.
&owinni odnosi! si do niego z nale+nym szacunkiem, a nie
rzuca! nim jak ryb na targu.
4e>ictus nachyli si ni+ej. Gassili sysza jego mikkie jak puch
sowa.
/ *ene>olence zdradzi mi swj ostatni sekret, kiedy umiera,
starcze. "iem, kto rozkaza aresztowa! moj rodzin.
a piersi arcykapana znalaz si pomity kawaek pergaminu. ,
dou karty spozieraa na niego jak ze oko rodowa piecz! Gassilich.
-hcia co powiedzie!, ale z jego ust wydoby si tylko suchy wist.
%statni spazm oburzenia przeszy jego pier, a potem usta,
pozostawiajc go bezsilnego i pustego.
#roki oddalay si po zimnej posadzce. )al odchodzi. 4e>ictus
nuci co cicho, wycigajc rk w stron Gassiliego. -zy to by
+yczliwy gest, wyraz wspczucia dla konajcego6 ie, jaki mglisty
ksztat pojawi si w jego polu widzenia. + o ostrzu tak czarnym jak
ksi+yc w nowiu i zimniejszym ni+ gbiny morza o pnocy zbli+a si
do niego.
*li+ej... bli+ej... bli+ej...
%statni pocaunek arcykapana nie pochodzi od jego kochanki
ale od gorzkiej stali naznaczonego -ieniem ostrza. #rzykn, ale nie
byo nikogo, kto mgby go usysze!.
ROZDZIA DWUDZIESTY PIERWSZY
Caim koysa si w rytm powolnego kroku kradzionego konia.
$o, po czym jechali, z trudem zasugiwao na miano drogi. *ya to
raczej wy+obiona koleinami cie+ka, wijca si pomidzy polami
brunatno/zotych zb+, wypeniajcych wielki krajobraz imei.
)wnolegle do niej bieg kolosalny kamienny akwedukt o sypicych
si przsach, pokrytych bluszczem. Sto lat temu nis wod do
%thiru z purpurowych wzgrz, malujcych si na horyzoncie.
%becnie stanowi pomnik skromnego plemienia, ktre signo po
wadz nad wiatem. 2le nawet imperia w ko1cu umieraj.
(osey jechaa obok niego na srokatym kucu8 swym agodnym
temperamentem zwierz przypominao je0d0ca. %dkd opucili
%thir, (osey pogr+ya si w milczcej zadumie. -aim nie widzia
powodu, by wyrywa! j z tego sianu. &o przejciu przez podziemny
tunel, prowadzcy z grobu &ietera, wynurzyli si na zabudowanym
ubogimi domkami podgrodziu na zachodnim brzegu 9emniru. -aim
wyzwoli par koni z rzdem ze stajni przy karczmie i ruszyli w drog
jeszcze przed witem. *yo tylko jedno miejsce na wiecie, gdzie mg
zostawi! (osey bezpieczn, dopki nie rozwiza ich problemw .
tylko jedna osoba, ktrej mg zau3a!.
(echali na zachd, mijajc senne wioski i samotne gospodarstwa.
, biegiem mil 3army i winnice powoli znikay i znale0li si na
pustkowiu. -aim jednak nie tracc czujnoci. -hocia+ od kilku
godzin nie widzieli +ywej duszy, nie mg si pozby! uczucia, +e kto
ich ledzi. (ego wyobra0ni dra+niy niewidzialne zjawy. ie wszystkie
zwizane byy z %thirem i tym, co tam si wydarzyo. . dalej na
zachd jechali, tym mocniej zanurza si w swoj przeszo!.
,iewnicie przerwao porann cisz. (osey poruszya si i
przecigna. -aim obserwowa j bez za+enowania. %statnich kilka
dni wyra0nie si na niej odbio8 bya szczuplejsza i bledsza ni+ kiedy
widzia j po raz pierwszy. "ci+ jednak nie mg odmwi! jej
odwagi.
7ostrzega jego spojrzenie.
/ a co patrzysz6
/ 9o+e powinnimy o tym porozmawia!.
/ % czym6 / zapytaa, jednak zdradzi j rumieniec.
/ % tym, co si stao w domu twojego ojca, kiedy mnie
pocaowaa...
/ *yam wstrznita / rzucia. / 2 ty stae jedn nog w grobie.
$o by tylko moment saboci.
/ Saboci, co6
"bia wzrok w drog przed nimi.
/ $o si wicej nie powtrzy.
/ 7obrze wiedzie!.
&oprawi si w siodle. ,d+y si ju+ odzwyczai! od L.LSdy konnej.
7o wieczora bdzie mia obolae uda. &rzed mini korony drzew
mieniy si odcieniami brzu i zota ponad paskimi polami. (eszcze
dalej rysowa si a1cuch wzgrz, a za nimi pitrzyy si szare szczyty
gr.
9inli stary kamie1 milowy. " poowie zakryway go zarola
wic nie dao si odczyta! podanego dystansu, ale -aim nie
potrzebowa tego. a kamieniu przysiad kardyna i obserwowa
mijajcych go podr+nych. -aim prbowa sobie przypomnie!, kiedy
ostatni raz widzia jakiego ptaka poza brudnymi gobiami
tocznego %thiru.
/ 'dzie waciwie jestemy6 / zapytaa (osey.
/ 7unmarrow.
Stana w strzemionach, by si rozejrze!.
/ igdy nie byam tak daleko poza murami miasta, czy tu w
ogle mieszkaj ludzie6
/ ieliczni. 2 w ka+dym razie niewielu z nich chciaaby spotka!.
"je+d+amy na terytorium rozbjnikw.
/ -aim, czy jeste pewien, +e to dobry pomys6 9o+emy
zawrci!. " %thirze mog si znale0! ludzie, ktrzy nam pomog.
Strzeli lejcami. (ego waach przetruchta kilka menw zanim
wrci do swojego leniwego tempa. (osey dogonia go po chwili.
(e0dzia konno z wyuczon lekkoci.
/ $en czowiek, do ktrego jedziemy. %n nam pomo+e6 #to to
jest6 $wj nauczyciel6
/ iezupenie. 2le u3am mu, a ja nie u3am wielu ludziom. $y te+
nie powinna.
/ " porzdku. "ic gdzie on mieszka6 ,a tym lasem 6
;cie+ka prowadzia przez zagajnik czerwonych klonw. a ziemi
ta1czyy chodne cienie. -aim dobrze zna te lasy. ,wiedzi je wzdu+ i
wszerz jako mody chopak, $u si chowa, tu bya jego twierdza,
schronienie przed wspomnieniami, ktre nie chciay odej!, ale nigdy
dotd nie sdzi, +e tu jeszcze wrci.
& mili dalej przy drodze pojawi si skromny dom. -aim
zatrzyma wierzchowca. iewiele si zmienio, odkd ostatni raz
widzia to miejsce. Stru+ka dymu unosia si z ceglanego komina.
;ciany zbudowano z grubo ciosanych klocw i pokryto gst
plecionk. 7ach stanowia somiana strzecha.
/ $o tu6 / zapytaa (osey. / jak dugo tu nie bye6
/ *ardzo dugo.
.ch konie zar+ay, gdy zza rogu chatki wyoni si muskularny
m+czyzna. " jednej z ogromnych doni trzyma drewnian siekier
z czarnym +elaznym ostrzem, a pod pach nis adunek drew na
opa. "yglda na troch ponad pi!dziesit lat. a sobie mia tkan
tunik przewizan sznurem i spodnie z ko0lej skry. (ego twarz
szpecia stara rana na lewej stronie szczki, co sprawiao, +e wyglda
jak pokiereszowany wilk, ktry widzia zbyt wiele walk.
(asnoniebieskie oczy przyglday si przybyszom, nie zdradzajc
+adnych emocji.
-aim pochyli si w siodle. Stary si zmieni. (ego broda,
postrzpiona jak zawsze, urosa a+ do piersi, ci na gowie ubyo mu
wosw. " pasie by szerszy, ale zachowa barki pot+ne jak rzeczne
gazy. -aim pomyla, +e sam pewnie te+ si zmieni. #iedy odje+d+a
by ledwie podrostkiem. -zy stary go rozpozna6
Skinienie brodatej gowy rozwiao jego obawy.
/ -aim.
-aim odpowiedzia skinieniem.
/ #as.
9+czyzna podrapa si w nog ostrzem siekiery.
/ "idz, +e twj gust w doborze kompanii si poprawi.
(estecie ju+ po weselisku6
(zyk -aima przywar do podniebienia.
/ C, nie. #as, to jest (osey. $o tylko znajoma.
*rodacz ruszy ku drzwiom.
/ "chod0cie zatem. 9am dzbanek cha na ogniu. &owinno by!
gotowe.
-aim zsun si z sioda i podszed, by pomc (osey si!, ale
wyprzedzia go.
/ "ic nie jestem dla ciebie do! dobr parti6 / zapytaa z takim
samym podstpnym umiechem, jakim obdarzaa go #it za ka+dym
razem, gdy chciaa mu podokucza!.
-aim odchrzkn i skierowa si do chaty, nieco chwiejc si na
nogach po dugiej je0dzie.
&rzejecha doni po powierzchni stou, stojcego w wikszej z
dwch izb. Soje i ski w drewnie przywoyway stare wspomnienia.
Spdzili z #asem wiele czasu przy tym stole, rozmawiajc przy
posiku z domowej kiebasy, okraszonej czymkolwiek, co udao im si
wyprodukowa! w ogrdku. o, gwnie to #as mwi, a -aim sucha.
&amita te+ mniej przyjemne rzeczyA gniewne sowa i gwatowne
ktnie, ponure zimy, kiedy wszystko w chacie oprcz nich samych
zamarzao na ko!. "ci+ po tylu latach potra3i przywoa! uczucie
odmarzajcych palcw.
.zba nic si nie zmienia, poza tym, +e wydawaa sit,/mniejsza.
"szystkie sprzty pokrywaa warstwa kurzu. 9idzy krokwiami
rozpinay si pajczyny, a nad paleniskiem wisiaa stara wcznia.
Szyby w oknach wyglday, jakby nie myto ich odkd postawiono
chat. Sterta wytartych kocw le+aa w kcie, w ktrym kiedy sypia.
" powietrzu unosi si zapach dymu i mazida na stawy.
Stary #as niewiele si odzywa, rzuci tylko drwa przy kominku i
guzdra si przy +elaznym piecyku. (osey usiada na krzele i
przygldaa si im obu jak egzotycznym zwierztom w mena+erii.
-aim poprawi si na stoku8 rana w boku wci+ mu dokuczaa.
+oe to nie by naj!epszy pomys. &rbowa znale0! jak wymwk,
+eby odjecha!, kiedy #as podszed z gorcym czajnikiem, ktry
trzyma przez szmat owinit wok uchwytu. ala ka+demu po
kubku i usiad na ociosanym pniaku. (osey chciaa odda! mu krzeso
ju+ po raz trzeci odkd weszli, ale #as po raz trzeci odmwi.
/ ie, dzikuj. Sam zrobiem te krzesa, wiesz6 9am nadziej,
+e nie wbijesz sobie jakiej drzazgi. / 5miechn si, jakby w jego
sowach kry si jaki niezrozumiay dla innych +art.
-aim pocign yk z kubka i skrzywi si. -ha byo takie jak
dawniej, obrzydliwe, ale przynajmniej gorce.
/ "ic / zacza (osey. / (estecie z -aimem spokrewnieni6
#as spojrza na -aima, unoszc brwi, ale ten tylko wzruszy
ramionami. &o wszystkim, co si stao, tajemnice przeszoci nie
mogy ju+ mu nijak zaszkodzi!.
/ iezupenie / odpowiedzia #as. / Su+yem jego ojcu przez
jaki czas po tym, jak odszedem z wojska. &o tym jak zabili mu ojca i
matk ...
/ (ej nie zabili. / -aim zacisn palce na kubku. 5czuli sprzed lat
wypyway na powierzchni jak bble gazu a mokradle. / &orwali j.
#as pokiwa gow.
/ " porzdku.
(osey spojrzaa na -aima.
/ $wojego ojca zabili, a twoj matk porwali6 .le miae lat6
-aim wzi kolejny yk.
/ %siem.
(osey wycigna rk jakby chciaa dotkn! jego ramienia, ale
powstrzymaa si.
/ $ak mi przykro, -aim.
/ Stare dzieje.
/ #to to zrobi6
/ igdy tego nie ustalilimy / powiedzia #as. / -aim uciek
podczas ataku. Szukaem caymi tygodniami, zanim znalazem go
wczcego si po ulicach 4io>ardu, wychudzonego jak dachowiec i
prawie rwnie dzikiego. &rzyprowadziem go tutaj i zbudowalimy t
chat.
-aim czu na sobie wzrok (osey. 9g odgadn!, ja kie myli
przychodz jej do gowy, jak prbuje poukada! w jedn cao!
kawaki jego +ycia, przeledzi! drog, ktra prowadzia od tamtego
chopca do czowieka, ktrym si sta. 9gby powiedzie! jej, +eby
daa sobie spokj, +e wybra swoj cie+k z pen wiadomoci, ale
to, co ona mylaa, nie miao znaczenia. ic nie mogo zmieni!
przeszoci, wic przeszo! nie miaa znaczenia.
/ ie byo nam tu 0le / cign #as. / 7opki nagle nie uciek ode
mnie. .le miae lat6 &itnacie6
/ $rzynacie. / &amita ten dzie1, jakby to byo wczoraj. % co
si pokcili8 nie potra3i sobie przypomnie!, o co, ale wtedy to
wydawao si najwa+niejsz rzecz na wiecie.
/ &okcilimy si / powiedzia #as, wzruszajc ramionami, jak
gdyby to miao wszystko wyjani!. / awet nie pamitam, o co. $ak
czy siak, -aim poo+y si wczenie tamtego wieczora. astpnego
ranka ju+ go nie byo. "iesz, +e wrciem do 4io>ardu, +eby ci
szuka!6
/ ikt ci o to nie prosi.
/ 7o diaska, chopcze. 9ylaem, +e ju+ dawno nie +yjesz.
/ o c+, +yj. / -aim podnis si. .zba bya ciasna i duszna8
powietrze zgstniao od +alu.
/ "iem, +e nie wszystko zrobiem dobrze / przyzna #as. / ie
mogem ci zastpi! rodziny. 2le bogowie mi wiadkami, +e si
staraem.
/ %dpu!.
-aim wyszed z chaty. &oszed na ty, gdzie otwieraa si szeroka
ka otoczona waem starych pniakw. $u si kiedy bawi8 tu spdza
czas sam ze swoimi myl mi. 4ata miny, ale widok i zapach tego
domu sprawi, +e czu si znowu jakby by maym chopcem,
zmagajcym si z tymi samymi problemami, zadajcym te same
pytania. -o si naprawd wydarzyo w tamt chodn wiosenn noc6
-zy naprawd by na wiecie sam6
Suche licie za jego plecami zachrzciy pod ci+kimi krokami.
/ -zsto tu przychodz / odezwa si #as. / "ieczorem, z 3ajk.
%dpoczywam.
/ Skd tutaj bierzesz tyto16
/ -o kilka miesicy przyje+d+a kupiec. %statniej wiosny kupiem
od niego now siekierk.
-aim powdrowa wzrokiem do gazu le+cego na skraju lasu.
Siga mu prawie do pasa8 zapadnity w ziemi i pokryty szarym
mchem musia wa+y! tyle co dorodny w, je+eli nie wicej. &amita,
jak #as unis ten kamie1 i wrzuci co pod spd, po czym opuci go
z powrotem. $o byo dawno temu, a jednak wspomnienie wci+ byo
tak wyra0ne.
/ 9ylisz o rodzicach / powiedzia #as.
-aim skin gow.
/ 9ylisz, +e jeste ju+ do! silny, +eby unie! ten kamie16
-aim przyjrza si gazowi i pomyla o historii, ktra go
obci+aa.
/ ie wiem, czy kiedykolwiek bd do! silny.
/ 9yl du+o o twoim ojcu. . o twojej matce. ,astanawiam si,
czy powinienem by du+ej szuka! tych, ktrzy to zrobili. 9o+e nie
do! si staraem.
-aim zagrzeba czubek buta w ziemi i kopn, wyrzucajc w
powietrze kamyk. "yldowa obok jego stopy, paski i gadki jak
otoczak. *ia powierzchni przecinaa czerwona smuga. -o mg
powiedzie!6 ic. 9ia wasne wyrzuty dotyczce przeszoci.
/ 2le wiesz, -aim, ciesz si, +e nie wrciem, bo wtedy nigdy
bym ci nie znalaz. $wj ojciec by wspaniaym czowiekiem,
najlepszym, jakiego znaem. -hciaby, +ebym si tob zaj, dopki
nie doroniesz.
/ 2 co z tym, czego ja chciaem6 -o, je+eli chtnie spdzibym
kilka lat na ulicach w zamian za to, +eby jego zabjcw spotkaa
sprawiedliwo!6
/ "ci+ chcesz zemsty6 -hopcze, posuchaj mnie. "idziaem
wojn i do! trupw, +eby starczyo na cae +ycie, i mog powiedzie! z
wasnego dowiadczenia, +e to dziura bez dna. 9o+esz w ni wla!, ile
chcesz, ale ka+de go kolejnego ranka znw bdzie pusta. iewa+ne,
ilu ludzi polesz do grobu, to nie zmieni przeszoci. &owiniene to
zrozumie! i da! spokj.
-aim zacisn zby tak mocno, a+ zabolaa go szczka.
/ "ci+ widz go w snach, #as. -igle umiera na moich oczach i
cigle +da sprawiedliwoci, ale ja nie mog speni! jego +da1. -o
mam zrobi!6 %dpuci! i zapomnie!, +e oni kiedykolwiek istnieli6
#as westchn.
/ -aim, przez cae +ycie kroczye po cienkiej linii po midzy
wiatem i ciemnoci. 9o+e czas ju+ wybra! waciw stron i na niej
zosta!.
-aim co3n si o krok. ieprzyjemne uczucie wiercio mu
+odek. agle nie u3a ju+ samemu sobie. -zy postpowa susznie6
Skd mia wiedzie!6
/ $u nie ma stron, #as. #a+dy troszczy si o siebie. $o prawda,
ktrej mj ojciec nie chcia zaakceptowa!.
/ ie rozumiesz, chopcze. 9asz kopoty.
/ &oradz sobie. / %dwrci si, by spojrze! w twarz czowieka,
ktry go wychowa. / 2le musz zostawi! (osey w bezpiecznym
miejscu. $ylko na kilka dni.
/ %czywicie, mo+e tu zosta!. 2 ty6
-aim skierowa si z powrotem do chaty.
/ (a musz si zaj! pewn spraw.
(osey staa w malutkiej kuchni. %bejrzaa si, kiedy wszed.
/ ie zostan tu bez ciebie / powiedziaa, jakby czytaa w jego
mylach.
/ $ak bdzie najlepiej.
Skrzy+owaa ramiona na piersi.
/ ie bdziesz decydowa, gdzie mam i! i jak mam +y!.
%dczeka, a+ gniew (osey nieco osabnie. )umieniec
powoli ustpowa z jej twarzy, ale palce dziewczyny zacisny si w
tward bia kul. "ygldaa, jakby rozgldaa si za czym, czym
mogaby w niego rzuci!, a+ w ko1cu #as wszed do izby.
/ *dziemy si wietnie bawi!, panienko. 9o+emy obgadywa!
-aima, kiedy go nie bdzie. ,dradz ci wszystkie jego tajemnice z
dzieci1stwa.
(osey wci+ wwiercaa wzrok w -aima.
/ -o, jeli nie wrcisz6
/ "rc.
/ 2le co, jeli...6
%bszed st i obj j.
/ "rc. 5wierz mi.
%para gow o jego pier.
/ 2 sprbuj nie wrci! / wymruczaa.
#as odchrzkn. -aim delikatnie odsun si od (osey.
5miechn si do niej tak szczerze, jak mg, mrugn i skierowa si
do drzwi. #as sta na jego drodze. -aim obawia si kolejnej dyskusji,
ale stary odsun si.
/ 9am nadziej, +e znajdziesz to, czego szukasz, chopcze.
-aim zni+y gow, by zmieci! si w drzwiach.
/ -aim:
%brci si akurat, by zapa! (osey. &rzywara mocno do niego na
chwil, po czym wepchna mu w do1 jaki may, chodny przedmiot.
/ "e0 to / powiedziaa i wyco3aa si.
Spojrza na swoj do1. $rzyma w niej zoty klucz nanizany na
kawaek rzemyka. (ej naszyjnik. Skin gow, owin rzemyk wok
nadgarstka i podszed do swojego konia.
#iedy siedzia ju+ w siodle, wzi gboki oddech, wypeniajc
puca aromatem sosny i klonu, dobrej ziemi i sodkiego dymu. &o
czym odjecha, zostawiajc za plecami dwoje najbli+szych sobie ludzi.
ROZDZIA DWUDZIESTY DRUGI
Po powrocie do %thiru -aim zosta zamknite bramy miasta.
Stra+nikw zastpili +onierze w zielonych mundurach armii
nimea1skiej. "szed wic podziemnym tunelem. ajpierw zgasi
latarni w mauzoleum &ietera, po czym zatrzyma si na chwil przy
drewnianych wrotach krypty. 'dyby mu si nie udao, (osey prdzej
czy p0niej wpadaby w apy cigajcych j +odakw. 7ziewczyna
bya bardzo adna, a przy tym elegancka i czarujca, ale jednoczenie
wyniosa i uparta. , pewnoci nie byaby zadowolona, gdyby musiaa
zbyt dugo czeka! w towarzystwie #asa. &ytanie, gdzie si podziaa
#it6
No tak, jest na mnie wcieka, wic bdzie si tak wasa,, dop$ki
jej nie przejdzie& akurat teraz, gdy najbardziej jej potrzebuj.
-aim przemkn przez bram cmentarn. (ak to si stao, +e
wzi na siebie tak wiele zobowiza16 &otrzsn gow, zdumiony
wasnym postpowaniem.
Silny wiatr rozwiewa mu wosy 9athias by martwy, co
oznaczao, +e tylko jedna osoba wiedziaa, +e tamtej nocy bdzie w
rezydencji earla.
a ulicach okalajcych cmentarz panowa wzgldny spokj, ale
ju+ przecznic dalej sycha! byo odgosy walki. . cho! unoszca si
nad rzek mga tumia d0wiki, brzmiao to jak regularna wojna.
Skrci w alej 2kacjo w, ktra okazaa si zabarykadowana przez
dwa przewrcone wozy. ,a barykad +onierze cierali si z
rozwcieczonym tumem. a ulicy le+ay ciaa zabitych. "ilgotne
powietrze wypeniy wrzaski i jki tych, ktrzy wreszcie mogli da!
upust od dawna tumionej wciekoci.
"tem noc rozwietli blask bomby zapalajcej, ktra uderzya w
grupk +onierzy. .ch ciaa pochony pomara1czowe pomienie.
"rzaski palonych +ywcem +onierzy mieszay si z okrzykami
napastnikw. 9ieszka1cy miasta nacierali z coraz wiksz werw,
pragnli dorwa! tych, ktrzy niegdy ochraniali ich domy i
posiadoci. a wietrze ta1czyy setki iskier, siejc panik wrd
rebeliantw, ktrzy lada chwila mogli zosta! poparzeni wasn broni.
-aim pozosta w cieniu, trzymajc si z dala od zamieszek. &o
kilku minutach znalaz si w dzielnicy kupcw. -ho! nie dotary tu
jeszcze walki, byo to tylko kwestuj czasu8 kon3likt, ktrego
zarzewiem stao si 7olne 9iasto rozprzestrzenia si byskawicznie.
,ote #oo na (edwabnej wraz z ssiadujc spelunk, w ktrej
serwowano c'iras' i burdelem po drugiej strony gospody tworzyy
triumwirat ziemskich przyjemnoci. &rzed oczami -aima wanie
ukaza si niezbity dowd na udzia )ala w spisku prowadzcym do
zabjstwa earla / na ganku gospody przy gwnej bramie staa grupa
;witych *raci, jakby wanie pacili czynsz.
-aim przemkn na tyy budynku, unikajc wysokich ulicznych
latarni. ,a drewnian 3urtk znajdowao si wskie przejcie,
prowadzce do domu gier. " oknach na wy+szych pitrach odbijao
si sabe wiato. $rzy okna na najwy+szym pitrze zasaniay solidne
okiennice, za ktrymi najprawdopodobniej znajdowa si apartament
)ala.
,acz si wspina! powolnymi ruchami, ostro+nie podcigajc
si w gr, uwa+ajc, by nie podra+ni! rany w boku. iezwykle
przeszkadza mu amulet, zwisajcy u nadgarstka, lecz mimo to
postanowi go nie ciga!. Skupi si na wspinaczce, krok po kroku, a+
w ko1cu dotar do rodkowego okna. $am uchwyci si wskiego
parapetu i nasuchiwa. -isza. &odcign si nieco wy+ej, by zerkn!
do rodka. &okj za r+ow szyb by przestronny i gustownie
urzdzony. ad +kiem wiecia malutka lampka. " rogu po prawej
stronie stao du+e +ko z baldachimem, wykonane z lakierowanego
drewna dbowego, a na przeciwlegej cianie wysoka sza3a z
uchylonymi drzwiami. a kredensie obok stay uo+one w rzdzie
drewniane skrzynie. a pododze i meblach wszdzie walay si buty,
peleryny, koszule i inne czci garderoby.
&o jakim czasie zaczy mu sztywnie! donie i palce u ng.
"szystko wskazywao na to, +e mieszkanie byo opuszczone.
, caej siy szarpn i otworzy okiennic. &odcigajc si przez
parapet poczu przejmujcy bl. 5pad na gruby, puszysty dywan.
astpnie, usiujc usi!, zahaczy okciem o drewniany stojak. a
szczcie wci+ mia wietny re3leks. ,apa ci+ki metalowy
przedmiot, zawinity w kawaek jedwabiu zanim ten uderzy o
podog. %detchn z ulg. " rkach trzyma ikon witego (uliusza,
patrona ludzi cnotliwych i dobrodusznych, zawinit w damskie
dessous.
%do+y statuetk na stojak i wsta. Std byy dwa wyjciaA po
uku do ssiedniego pokoju po lewej stronie oraz wskie drzwi po
drugiej stronie +ka, prawdopodobnie prowadzce do garderoby.
%prcz drewnianych skrzynek na kredensie, w pokoju nie byo
niczego niezwykego. 9ia wanie sprawdzi! zawarto! skrzy1, gdy
nagle usysza kroki, dochodzce od strony uku. &rzylgn do ciany i
wycign swoje suete.
7o pokoju wszed )ai. 9idzy palcami jego lewej rki bysna
stal. *y gotowy do rzutu no+em, lecz powstrzyma si, gdy przed jego
oczami ukaza si -aim.
%puci do1.
/ -aim, zastanawiaem si, kiedy si zjawisz. / -aim przyj
rozlu0nion postaw, cho! w rzeczywistoci jego minie byy napite
jak stal. "ola trzyma! no+e opuszczone przy bokach, by w ten
sposb zapobiec dr+eniu rk. &otrzebowa odpowiedzi, a nie
kolejnych o3iar miertelnych.
/ 7laczego, )al6 -zy+ nie spodziewae si, +e twoi +odacy
doko1cz robot6
)al podszed do kredensu, gdzie poo+y sztylet i nala sobie
drinka z wysokiej kara3ki.
/ )aczej nie. *randy6 , importu.
-aim nie odpowiedzia, za to obserwowa ka+dy ruch
przeciwnika.
)al wzruszy ramionami i unis krysztaowy kieliszek kLL
ustom.
/ ie, +ebym mia co przeciwko tobie, ale nie musiae si w to
miesza!. 9oge zostawi! dziewczyn moim ludziom.
/ $o wanie ty mnie w to wpltae i nikt inny &o pierwsze,
zaatwie mi t robot. 9ylae, +e sam zar+niesz
earla i zrzucisz ca win na mnie, co6
/ C, tam, takie niewinne gierki midzy przyjacimi.
&omylaem, +e i tak pryniesz i opucisz miasto na dolne. " ka+dym
razie, mam co chciaem, a ty ju+ w to nie wchodzisz.
/ #to stoi za morderstwem ojca (osey6 7la kogo pracujesz6 / )al
poo+y rk na kredensie. / (osey, tak6 )ozczarowujesz mnie, -aim.
,awsze miaem ci za rozsdnego. (a ju+ sko1czyem ze su+eniem
innym.
/ . zabie 9athiasa, bo za du+o wiedzia.
/ Szczerze mwic, to nie ja, chocia+ przyznaj, +e nie uroniem
ani jednej zy, ale to bez znaczenia. "a+ne, +e teraz ju+ nikt mnie nie
powstrzyma.
/ 2 ja6
/ ie bd0 idiot, -aim. &otraktuj to jako okazj. $ak chciaem
si ciebie pozby!, ale teraz widz sprawy w nowym wietle. 9o+emy
razem pracowa!, by! wolni i nie pozwoli!, by ktokolwiek dyktowa
nam warunki.
-aima palia zo!8 z trudem powstrzymywa si, by nie rzuci!
no+y w piersi )ala.
/ 9ylisz, +e mo+esz mnie kupi!6
/ "yobra0 sobie, jaki stworzylibymy zesp.
/ "ol wyobrazi! sobie ciebie le+cego w kau+y wasnej krwi.
)al poo+y szklank i spojrza na -aima.
/ 9arzenia citej gowy8 a nawet gdyby udao ci sit8 mnie zabi!,
to tylko pogorszyby swoj sytuacj. Szuka ci cay kraj. (este
zamieszany w morderstwa kilku o3icjeli rzdowych, w tym
emerytowanego egzarchy oraz poowy )ady Clektorw.
/ $o wszystko kamstwa.
)al skrzywi twarz w wymuszonym umiechu.
/ a miejscach zbrodni znaleziono pewne przedmioty osobiste /
wszystkie wskazujce na ciebie.
-aim ju+ wczeniej podejrzewa, +e po+ar budynku, w ktrym
miecio si jego mieszkanie nie by wypadkiem. $eraz ju+ by pewien.
/ ajpierw mnie okrade, a potem spalie dom.
/ ie panujesz nad sob, -aim. (este besti +dn krwi, ;wite
*ractwo wydao rozkazy zabicia ci na miejscu.
/ " takim razie mo+e po prostu zabij ciebie6 (edno morderstwo
wicej niczego w mojej sytuacji nie zmieni.
/ (a tylko chc dosta! dziewczyn.
/ igdy jej nie zobaczysz. %sobicie tego dopilnuj.
)al wyda z siebie okropny miech.
/ -aim, czy naprawd sdzie, +e ona bdzie bezpieczna w tej
lenej chatynce6
(osey miaa si, gdy #as po raz kolejny napeni jej puchar
domowym winem. ,a oknem cykay wierszcze, a oni jedli, pili i
rozmawiali. ,ajadali dziczyzn z pomidorami i kabaczkami
zerwanymi w ogrodzie.
/ "ystarczy: / krzykna nim zawarto! pucharu przelaa si.
#as zachichota. *y to przyjazny miech / ciepy i ser/i toczny,
przywodzcy na myl jej ojca. *iedny staruszek. (osey szybko
otrzsna si z melancholii, nie pozwalajc, by zepsua jej nastrj.
Skupia si na doniach #asa. *yy du+e i mocne mimo upywu at, z
nabrzmiaymi postronkami +y. 'rube, wochate ramiona pokryway
liczne blizny. 'dy si umiecha, jego dolna szczka przekrzywiaa si
na bok, jakby zaraz miaa odpa! od twarzy. .ch spojrzenia spotkay
si, po czym (osey spucia wzrok na blat stou.
/ &rzepraszam, nie miaam zamiaru si gapi!.
#as pogadzi si po zarocie.
/ ie ma sprawy. "iesz, z moim ryjem ju+ nie pamitam, kiedy
ostatni raz poczuem na sobie spojrzenie piknej damy.
(osey rozejrzaa si w poszukiwaniu czego, co pozwolioby jej
zmieni! temat. (ej wzrok zatrzyma si na kominku.
/ &o co ci ten kij na cianie6
#as odwrci si, by spojrze! na bro1 zawieszon nad
paleniskiem. 7rzewce i metalowe ostrze pokrywa kurz. 2ch, to mj
stary przyjaciel.
/ &rzyjaciel6
/ " rzeczy samej. *yem pierwsz wczni w -zwartym
4egionie cesarza. , t star pik przemierzyem p wiata.
&rzewalczyem z ni "ojny &rzygraniczne i prze byem 7ugi 9arsz.
/ 9j ojciec... / (osey na moment gos utkwi w gardle /
opowiada mi o krucjatach do &nocnych &ustkowi. 9wi, +e mao
kto wrci stamtd +ywy.
#as ukroi sobie kolejny plaster szynki.
/ $ak byo. $ylko jeden z dziesiciu oddziaw wrci do imei.
$o bya moja ostatnia kampania. &o tym, jak byem wiadkiem
mierci tylu przyjaci, chciaem po prostu osi! na maym skrawku
ziemi i wie! spokojne +ycie, jakie ka+demu si nale+y. awet
takiemu staremu wiarusowi jak ja.
(osey uniosa puchar do ust.
/ %powiedz mi o -aimie.
/ "ydawao mi si, +e znasz go lepiej ode mnie, panienko.
/ (a6 / ,rozumiaa aluzj i zaczerwienia si. / Skd +e, po prostu
los sprawi, +e zostalimy kompanami, to wszystko.
/ " takim razie, co chciaaby wiedzie!6
(osey poo+ya okcie na stole.
/ -zy on zawsze by... taki jak teraz6
/ -zarne ubrania i morderczy wzrok6
/ "anie:
/ ie, nie zawsze. (ako dziecko by miym chopcem, ale
wszystko si zmienio, gdy zamordowano mu ojca i to na jego oczach i
uprowadzono matk.
Sowa te oprzytomniy j szybciej ni+ gorzka cha. ,rozumiaa, +e
nie ona jedna stracia rodzicw. ie moga sobie wyobrazi!, co mg
czu! may chopak8 tak nagle osierocony, sam jak palec rzucony w
wiat.
/ a pewno byo mu ci+ko.
#as pokiwa gow nad talerzem.
/ 2no tak, mia zamane serce i pewnie tak+e skrzywion
psychik. (ak go zabraem z miasta i przyprowadziem tu, to prawie w
ogle si nie odzywa. 9ylaem, +e si nim zaopiekuj i jako
wychowam, ale po tym ataku -aim by zawsze jaki inny.
/ " jakim sensie inny6
/ ie idzie o to, co mwi, albo nie mwi, ale jak si
zachowywa. "ikszo! czasu spdza sam ze sob. ie interesoway
go ju+ dziecinne zabawy. 9n w ogle si me przejmowa, chyba +e
chodzio o nauk posugiwania 9y broni. &rbowaem go od tego
odwie!, ale widziaem, prawie od samego pocztku, +e w tej chatynce
dugo miejsca nie zagrzeje. &omylaem wic, +e trzeba go jak
najszybciej nauczy! samodzielnoci.
/ "ic to ty nauczye go walczy!.
#as potrzsn gow.
/ ie mog sobie przypisywa! tej zasugi. %wszem, nauczyem
go jak trzyma! miecz, +eby si nie pokaleczy, ile niewiele ponad to.
*o widzisz, ja si znam na wojaczce, wic mogem go jedynie nauczy!
prostych zasad 3echtunku, a to mu nie wystarczao. ie, wicej
nauczy si w lesie, tropic zwierzyn i co tam jeszcze, ni+ ode mnie.
igdy nie zapomn dnia, gdy przyszed do domu z piknym modym
jeleniem na barkach, ktry wa+y prawie tyle co on. . nie mia uku ani
strza, ani nawet wczni.
/ "ic jak go zabi6
#as przez chwil prze+uwa kawaek szynki.
/ 'dy zadaem mu to samo pytanie, wycign n+ myliwski,
ktry mu kiedy podarowaem i bezczelnie poo+y go przede mn na
stole. 9ylaem, +e mu przywal za kamstwo, ale zobaczyem to w
jego spojrzeniu.
/ ie kama.
/ ie. Szczerze mwic, nigdy nie przyapaem go na kamstwie.
(osey musiaa pozbiera! myli, by s3ormuowa! nastpne
pytanie. ie moga zapomnie! o tym, co widziaa w piwnicy domu jej
ojca i co w jej mniemaniu dowodzio, +e -aim posiada jakie trudne
do zrozumienia, nienaturalne umiejtnoci.
/ #as, czy -aim kiedy zrobi co... dziwnego6
" odpowiedzi drgal wo+y do ust kolejny kawaek szynki i
pokiwa gow.
/ ,awsze robi dziwne rzeczy8 sama widziaa. $aki ju+ z niego
cudak, ale za to jest lojalny do szpiku koci. ,a wsze taki by.
"ykrca si jak piskorz, +eby unikn! roboty, ktrej nie lubi, ale jak
ju+ da sowo, to mo+na byo na nim polega! w stu procentach.
/ ie o to pytam, chodzio mi o to, czy widziae, +eby robi co
dziwnego6 -o, czego nie bye w stanie wytumaczy!.
.ch spojrzenia spotkay si, bkitne jak morze oczy #asa lniy w
wietle wiecy.
/ -hodzi ci o jego moce.
(osey zrozumiaa co #as mia na myli po sposobie, w jaki to
powiedzia. &okiwaa gow.
#as ponownie usiad na swoim krzele i sign po puchar. &o
du+szym haucie westchn.
/ $ak, widziaem to. ,aczo si niedugo po mierci jego ojca.
-aim, z pogodnego, szczliwego chopca sta si ponury jak 9orze
5drk w zimie. 2le to jeszcze nic8 zacz robi! rzeczy, ktrych nijak
nie mogem wyjani!, zawsze porusza si bezszelestnie jak kot, a
czasami zjawia si ni std, ni zowd w pustym pokoju. 2 jeli chcia
co ukry!, nikt go nie znalaz. *y jak duch.
/ o tak... / (osey zawahaa si przez chwil, a potem laa si
ponie! wirowi wasnych myli. / -zy -aim jest... jak by to nazwa!.
9agiem6 -zarownikiem6
#as potrzsn rozczochran czupryn.
/ ie, panienko. ,nam chopaka niemal od urodzeniA. &atrzyem
jak dorasta i sowo daj, nigdy nie bawi u8 w te sprawy. ie, tu chodzi
tylko i wycznie o krew jego matki. Syszaem pogoski. "szyscy,
ktrzy su+yli pod ojcem -aima kiedy je syszeli. 4udzie mwi, +e
ona przybya z $amtej Strony...
/ , $amtej Strony6 / Sowa te obudziy co w jej pamici / co, o
czym nie mylaa ju+ od bardzo dawna8 bya ni jedna ze straszliwych
historii, ktre opowiadaa jej na dobranoc niania. / ,naczy, co6 ,
baniowej krainy z el3ami i jednoro+cami6
#as wzruszy szerokimi ramionami.
/ $o pnocna legenda. &odobno daleko za bagnami i ostpami
le+y inny wiat, w ktrym panuje wieczny zmierzch. azywamy go
$amt Stron. "ikszo! ludzi uwa+a to za brednie, ale widziaa
-aima. (ego ojciec by modym rycerzem, gdy powrci spoza bagien
ze wie+o polubion +on i dzieckiem. #obieta miaa rzadk urod,
jej skra lnia jak wypolerowany kryszta, kontrastujc z
niewyobra+alnie gbok czerni oczu. "krtce ludzie zaczli gada!,
a plotki s jak myszy8 cho!by nic wiem jak prbowa je wytpi!,
zawsze kilka schowa si pod deskami podogi.
/ 2 ty, uwierzye w te opowieci6
/ "ierzyem, +e ojciec -aima by przyzwoitym czowiekiem i
uczciwym wodarzem, co w dzisiejszych czasach jest tak rzadkie jak
uczciwa pensja. . by dobrym przyjacielem. -aa reszta mnie nie
obchodzia.
/ -zy -aim wie6
/ $rudno powiedzie!. 'dy +yli jego rodzice by zbytA mody, by to
rozumie!. 2 p0niej robiem wszystko, +eby oszczdzi! mu blu.
-ho! niewiele mogem zrobi!.
Suchajc tej opowieci, (osey poczua, +e co poruszyo si w jej
piersi. agle zdaa sobie spraw, +e pod 3asad spokoju kbi si
emocje, i +e do tej pory cay czas trzy maa -aima na dystans. %n za
ryzykowa dla niej wani +ycie, nigdy jej nie oszuka, ani nie
prbowa wykorzysta!. 'dyby nie ta jego niechlubna pro3esja, byby
najlepszym czowiekiem, jakiego znaa.
&ocigna yk wina.
/ -hcesz jeszcze6 / #as trzyma w rku butelk.
(osey wanie podawaa #asowi puchar, gdy nagle z zewntrz da
si sysze! dziwny d0wik, jakby kocistych palcw, ocierajcych si o
ciany chaty. &odskoczya im krzele. ;wierszcze ucichy.
#as cmokn.
/ Spokojnie, to tylko wiatr. ie ma powodu do obaw.
"tem drzwi zatrzsy si we 3ramudze i rozleg si guchy odgos w
wyniku mocnego uderzenia o dbowe deski. #as zeskoczy z krzesa.
#olejne uderzenie zatrzso mocnymi deskami. %d drzwi oderwa si
kawa drewna, (osey zapaa si stou, w jej gardle czai si krzyk.
&rzez dziur w drzwiach ujrzaa wyszczerzon twarz 9arkusa.
RODZIA DWUDZIESTY TRZECI
Caim poczu ciarki na plecach. Skd )al wiedzia6 a pewno
kto ich ledzi. 9usia wrci! do chaty. 2ir najpierw mia pewn
spraw do zaatwienia tutaj.
&odszed do )ala miarowym krokiem, balansujc na nogach.
"ycignite no+e su+yy jako przedu+enie rk, gotowe, by zgasi!
+ycie czowieka, ktry wywrci jego wasne do gry nogami. )ai sta
spokojnie z doni spoczywajc na kredensie. -aim nie przej si
tym. ?ajdak musia umrze!.
'dy -aim zebra si do ataku, przez ciao przebieg mu dreszcz.
)ai w dalszym cigu tkwi bez ruchu, gdy nagle w pokoju zrobio si
ciemniej. &rzez chwil -aim pomyla, +e wrciy jego moce, jak
zwykle bez uprzedzenia, ale tym razem co si zmienio. ie czu
ucisku w piersiach, a jednak palia go skra, jakby oblazy go mrwki
#not lampy zamigota.
-aim odwrci si o dziewi!dziesit stopni, cay czas majc )ala
na oku. "tem z cienia ssiedniego pokoju wyonia si posta! odziana
w peleryn, ktra zatrzymaa si, pod lukiem. -aim zacz si poci!.
ie sysza +adnego d0wiku. a zniszczonej, pozbawionej barw
twarzy intruza igray cienie. %czy, wpatrujce si w -aima, czarne i
zimne, przywoay ponure wspomnienia.
"idzia te oczy co noc w snach, ale nigdy nie przypuszcza, +e
kiedy zobaczy je na jawie. *y pewien, +e to wanie te oczy, tak jak
by pewien wasnego imienia, leszcze raz sta za potem na posesji
swego ojca. a zbrukanym krwi dziedzi1cu wszdzie le+ay ciaa.
%jciec -a/ima klcza przed m+czyzn w czarnych szatach. *iae
donie trzymay miecz ojca, jakby sprawdzajc, czy jest dobrze
wywa+ony. -hwil p0niej ojciec -aima otrzyma niezwykle szybki
miertelny cios. 'dzie w oddali rozleg si cichy pisk, ale -aim
zignorowa kako3oni d0wikw, by skupi! si na tej tajemniczej
postaci. #aptur opad, odsaniajc blade, zniszczone rysy twarzy,
przywodzce na myl stopiony j8 rysy pozbawione zarwno skruchy,
jak i wspczucia. . te oczy, zapadnite w pustych oczodoach.
"idzia je teraz.
-aim stan twarz w twarz z morderc swojego ojca.
ieznajomy nie poruszy si. %dziany w swj obszerny paszcz,
lustrowa -aima jak kto, kto obserwuje robaka. -aim wzrokiem
oszacowa odlego! midzy nimi. Sze! krokw. 7ugi skok, ale
wiedzia, +e mo+e go wykona! byskawicznie. &rze chwil zapomnia
o zszarganych nerwach i zacisn donie na rkojeciach no+y.
Spod rkaww przybysza wyoniy si ziemiste donie, a w
ka+dej z nich krtki sztylet, nie du+szy od kuchenne go no+a, ale ich
ostrza byy czarne jak paszcz nieznajome go. -zarne jak miecz jego
ojca. -aim poczu, jak oblewa go zimny pot, ale szybko otrzsn si.
ie da si zniechci! ani dziwnej broni, ani upiornemu spojrzeniu.
"anie gotowa si do skoku, gdy nagle co bysno po jego prawej
stronie / co, co pozwolio mu wykorzysta! dugo doskonalony
manewr obronny 5chyli gow w sam por, by unikn! ciosu no+em
rzuconym przez )ala.
-aim poczu nagy bolesny skurcz w klatce piersiowej, ale szybko
zdoa stamsi! to uczucie, wysyajc je do najdalszych zakamarkw
podwiadomoci. ie mg straci! kontroli. ie w tej chwili.
, mieczem w doni )al naciera rami w rami obok postaci w
paszczu. -aim co3n si nieco. "iedzia, ze mo+e sobie poradzi! z
)alem, ale nieznajomy by wielk niewiadom. -ho! na pierwszy rzut
oka nie wyglda na kogo, kto potra3i walczy!, jego ruchy byy
szybkie i zdecydowane. -aim nie wiedzia, czy uda mu si od razu
pokona! ich obu.
/ 7am ci ostatni szans. / Sowa )ala brzmiay autentycznie,
mimo szyderczo poba+liwego wyrazu twarzy.
/ &rzycz si do nas, a bdziesz wielki. 5czyni ci swoim
zastpc, staniesz ponad odmtami miasta. *dziesz mia wadz,
pienidze, kobiety / wszystko, o czym tylko zamarzysz.
-aim uzna, +e nie warto traci! czasu na odpowied0 &rzez niego
(osey miaa umrze!. *y! mo+e ju+ nie +ya, ale przynajmniej mg
jeszcze dokona! ostatniego aktu zado!uczynienia za sw pora+k.
&rzypatrywa si towarzyszowi )ala, ktry trzyma miecz nieco z
boku, gotowy uderzy! pod ka+dym ktem, ale z drugiej strony
zostawi spory obszar swego ciaa niechroniony. -aim ugi kolana.
apicie w jego piersiach cigle roso, utrudniajc oddychanie.
/ &o co strzpisz sobie na niego jzyk / sykn nieznajomy
w paszczu. / ,abij go i bdzie po wszystkim.
/ $ak / westchn )al / -hyba masz racj, 4e>ictusie.
4e>ictus. -aim pozwoli, by zo! wypenia mu trzewia, by
pyna przez rce i nogi. ,a+egna strach. $eraz jego zemsta miaa
imi.
-aim markowa cios w )ala, ale zatrzyma si w poowie kroku,
by uderzy! w piersi i brzuch mordercy jego ojca, lecz no+e suete
napotkay jedynie powietrze. -zowiek w paszczu rozpyn si
niczym dym na wietrze, by w mgnieniu oka stan! na powrt przed
-aimem. -zarne ostrza intruza poruszay si w niezwykle
skomplikowany sposb. -aim nigdy wczeniej nie widzia podobnego
stylu walki. (ego przeciwnik zwija si jak 3ryga, nacierajc najpierw z
lewej, potem z prawej strony z niewiarygodn i niespotykan
prdkoci.
"tem -aim ktem oka dostrzeg jakie wirujce ksztaty.
Spojrza w tamt stron i mao co nie zosta nadziany na no+e
przeciwnika. a szczcie udao mu si szybko odparowa! cios i
odskoczy! w ty. , cieni pokoju oderway si male1kie plamki
ciemnoci, ktre spyway po cianach niczym czarne upiorne zy.
&rze chwil -aima dopada panika. &odejrzewa, +e znw utraci
kontrol nad wasnymi mocami. , drugiej strony, wci+ czul w sobie
napicie, ktre pragno si uwolni!. -hocia+ rzeczone plamy
przypominay cienie, ktre niegdy wezwa, to jednak byo w nich co
innego. 9o+e byy bardziej zowrogie6 "ydawao mu si, +e syszy ich
syczenie, jak by gniazdo +mij pezao po pododze. %dparowa
uderzenie miecza )ala. 'dy spojrza w d, zobaczy, +e plamy
ciemnoci otaczaj go ze wszystkich stron.
2le skd si wziy6 Syczcy d0wik skupi jego uwag na
obronie przed wzmo+onym atakiem czowieka w paszczu. -aim
zwija si, odparowujc miercionone ciosy wroga. $ak, to on w jaki
sposb przywoa cienie, co oznaczao, +e...
-aim przekn lin. igdy dotd nie spotka nikogo
podobnego do siebie8 nikogo, kto mgby porozumiewa!R si z
cieniami. (eli czowiek w paszczu dzieli z nim t cech, co jeszcze
mieli wsplnego6 -aim sykn, gdy poczu jak niezliczone zby,
niczym male1kie lodowate igy, przebijay jego buty. $upn, by
uwolni! si od maych bestii, gdy nagle poczu pieczenie w lewym
przedramieniu, powstae w skutek ciosu czarnym no+em. ,d+y
odskoczy! zanim dopada go seria kolejnych atakw.
-aim nie mia czasu, by przyjrze! si ranie, ktra palia jak
ogie1.
'dy napi minie przedramienia, bl przeszed w okolice
barku. "krtce poczu tak+e rwanie w boku, powstae w wyniku
nadmiernego wysiku. #rok po kroku )al i 4e>ictus zmusili go do
wyco3ania si do rogu, z dala od okna. -o zimnego i odra+ajcego
pezao po jego yd ce. . wtedy, z najdalszych zakamarkw umysu
wyoni si obraz twarzy ojca, nkanej blem. (ego matka
wrzeszczaa. ,gity w p pod wpywem ciosu -aim rzuci si z ca
si na przeciwnika, mimo pot+nego blu w boku.
4e>ictus odepchn -aima na bok, ale ten zd+y jeszcze zada!
przeciwnikowi cios no+em trzymanym w lewej tyce. -zowiek w
paszczu odsun si w ostatniej chwili, by w ten sposb ocali! oko.
(ednak czubek no+a zada gbok ran, biegnc przez ca twarz, od
ust do skroni.
4e>ictus otrzsn si z doznanego szoku szybciej ni+ -aim
mg si spodziewa! i rozpocz jeszcze bardziej agresywny
kontratak. &o policzku 4e>ictusa cieka ciemnoczerwona krew. -aim
odskakiwa przed rojcymi si po pododze mrocznymi istotami,
kierujc si jednoczenie bli+ej +ka. )zuci szybkie spojrzenie na
narzut. " tym czasie )ai obszed +ko z drugiej strony ,abjca i
trzyma jedn stop na materacu, jego miecz by przygotowany do
ataku. ad ich gowami wisiaa lampa z dmuchanego szka.
'dy obaj wrogowie podeszli blisko, -aim wskoczy na +ko.
%dparowa uderzenie miecza )ala, a nastpnie zamachn si drugim
no+em nad gow i zeskoczy z +ka przy wtrze d0wiku
rozbijajcego si szka. -aim wyldowa mikko na dywanie za
swoimi przeciwnikami i natychmiast odwrci si na picie w ich
kierunku. , su3itu la si gorcy olej. -ienka narzuta +ka spona
niczym bibua. #ilka sekund p0niej ogie1 opanowa draperi,
docierajc pod su3it.
-zowiek w paszczu wi si niczym rozsierdzony w+, podczas
gdy jego mali poddani po3runli na drug stron pokoju. -aim rzuci
si do ucieczki przez otwarte okno. ie udao mu si wskoczy! na
parapet, ale zd+y zapa! si okiennicy. "isia tak przez chwil, gdy
nagle przed twarz zabyszczao ostrze no+a rzuconego z pokoju.
-aim zwolni ucisk doni i ujrza zbli+ajcy si grunt.
@@@
/ a ziemi:
(osey wlizgna si pod st, gdy #as wyrwa wcznie
mocowania na cianie. (ej stalowe ostrze lnio oleistym blaskiem.
&obieg do drzwi, gdy nagle zasuwa pucia i do rodka wpad tum
;witych *raci.
#as przebi pierwszego z nich przez drzwi. 'dy ten upad, #as
zacz wywija! wczni i tra3i kolejnego +onierza w rami.
a podog spyway jasnoczerwone strumienie krwi. &rzez
chwil (osey dostrzega iskierk nadziei. #as zdoa wyszarpa! swoj
bro1, by zada! kolejny cios, ale nacisk cia odepchn go do tyu.
"cznia okazaa si +aosn broni w obliczu tak wielu mieczy.
(osey wrzasna, gdy co z hukiem wpado przez okno. &rzez
parapet wspi si krzepki +onierz z wielkimi ramionami i
postrzpion +t brod. (osey signa doni na st w
poszukiwaniu czego, co mogaby u+y! jako broni. (ej palce napotkay
na gadk, zimn powierzchni. ,apaa na wp pust butelk i
rzucia ni w napastnika. *utelka uderzya go w rami, zalewajc
mundur winem. *rat zaskowyta i zapa si za okie!. $o dodao (osey
otuchy / signa po dalsz amunicj. )zucaa w niego talerzami i
sztu!cami, ale on odbija pociski i skoczy na ni. ,apa j za kostk.
(osey wierzgaa nogami i wrzeszczaa, gdy +onierz cign j ku sobie,
jak ryb zowion na wdk.
#as zatoczy si na rodku pokoju. #rew spywaa mu po ubraniu
z caej serii ran. "ci+ wymachiwa wczni, ale jego siy saby, a+ w
ko1cu ostrze miecza tra3io w jego czoo. 5pad na podog, z trudem
apic powietrze.
(osey dr+aa w ucisku swego oprawcy. 9okrym od wina
ramieniem splami jej sukienk. %ddycha w obrzydliwy, wiszczcy
sposb prosto do ucha (osey. "tem unis j w powietrze i
zachichota, pozwalajc doniom na zuchwa swawol. 7ziewczyna
wyrywaa si, prbujc go ugry0! i po chwili zosta jej wymierzony
policzek.
/ "ystarczy, (osephine. / Sowa te dobiegy z wntrza chaty.
&o plecach (osey przebieg zimny dreszcz, gdy do rodka wszed
9arkus. *anda+e wystaway spod osobliwego nowego munduru,
skadajcego si z biaych spodni i marynarki, ozdobionej zotymi
emblematami na caej dugoci rkaww i wok sztywnego konierza.
*y to mundur wielkiego mistrza ;witych *raci. 7laczego on jest...6
a widok jego obrzydliwej twarzy, (osey zupenie zapomniaa
pytania. Skra jego zapadnitych policzkw bya pomarszczona i
ogorzaa, tworzc czarn skorup. , mokrych ran, ktrymi niegdy
byy usta wyciekaa lina8 teraz, gdy sta przed #asem, wykrzywiy si
one w potwornym grymasie. %czy #asa byy otwarte, ale szkliste i bez
wyrazu. #rew wypywaa mu midzy palcami, ktrymi trzyma swj
wielki brzuch.
/ #olejny waleczny obro1ca / rzuci 9arkus. / -hyba ich
kolekcjonujesz niczym domowe zwierzta.
/ ,ostaw go: "e0 mnie, ale jemu daj spokj.
9arkus unis palec rki ubranej w rkawiczk, podczas gdy
*racia otoczyli #asa.
/ Szkoda zdziera! sobie garda. $ym razem nie ma kto ci przyj!
na ratunek.
&odczas gdy *racia kopali starca butami nabijanymi !wiekami,
dwaj +onierze wycignli dugie sztylety i zbli+yli si do (osey. a
widok ostrej broni, w piersiach (osey koata si krzyk, ale nie wydaa
z siebie d0wiku. " ko1cu bya ksi+niczk, spadkobierczyni tronu
imei. ie poni+yaby si baganiem bd0 paczem. "olaa raczej
udowodni! im, +e dama, w ktrej +yach pynie krlewska krew,
potra3i umrze! z godnoci.
9arkus wyprostowa mankiety.
/ &odoba ci si mj nowy image6
&rzez ramiona +onierzy (osey spiorunowaa go swoim
najbardziej bu1czucznym spojrzeniem.
/ .le zota potrzeba byo, by przekona! ci do zamania przysigi6
/ -zasy si zmieniaj, ksi+niczko / odpar. / *yoby mdrze
zmienia! razem z nimi.
/ .d0 do diaba.
9arkus chichota, gdy no+e ciy ubranie (osey na strzpy.
/ $am nad wod byem dla ciebie zbyt uprzejmy. $ym razem
zabawimy si troch.
(osey wydaa stumiony okrzyk, gdy podniesiono j na st8
szorstkie drewno ocierao jej nag skr. )ce, pokryte zrogowacia
skr, rozsuny jej nogi, ukazujc na widok publiczny najbardziej
intymne czci jej ciaa.
7ziewczyna wierzgaa nogami i natra3ia na co mikkiego.
"tem w jej twarz uderzya odziana w rkawic pi!. -ho! z ust
cieka jej krew, (osey umiechna si przez bl. 2 niech sobie robi
najgorsze. %na nie podda si tak atwo.
-hwil p0niej jednak poczua ukucie chodu w brzuchu, gdy
zobaczya, +e stoi nad ni 9arkus. , blizn na jego twarzy cieka ropa.
/ ie martw si, dziewczyno. &owiedziano mi, bym odda ci
ca i zdrow. ie zrobimy ci krzywdy. / )ozpi spodnie. / $ylko ci
troch poechtamy.
(osey wrzeszczaa, gdy poczua ogromny bl midzy udami /
jakby nabijano j na rozgrzan do czerwonoci lanc. &od
zamknitymi powiekami dziewczyny zalniy gwiazdy. $ak pikne, +e
swoim blaskiem przysoniy okropnoci wiata na jawie.
ROZDZIA DWUDZIESTY CZWARTY
Ral kln na czym wiat stoi, gdy grupa krupierw z salonu gier
na dole walczya z po+arem w jego apartamencie. %gie1 zosta
opanowany, ale z pokoi zostay zgliszcza. "szdzie unosi si smrd
ognia i popiou. -holerny -aim: 9a diabelskiego 3arta. -zarownik
rwnie+ znikn. )al mia to gdzie H mogli si nawet pozabija!
nawzajem, dla niego lepiej.
'dy )al przemierza przypalony dywan, pomyla o
dokumentach Gassiliego, ktre trzyma w wewntrznej kieszeni
marynarki. ie potra3i odczyta! wszystkiego, co zostao zapisane na
po+kych stronach, ale rozumia, +e zapisy te wr+yy straszliwe
konsekwencje, nie tylko dla #ocioa, ale i dla caego kraju.
2rcykapan by zamieszany w brudne interesy H nawet wedug jego
wasnych standradw. -zarnoksistwo, pakt z diabem,
krlobjstwo...
Gassili nie tylko chcia wada! ime, ale rwnie+ chcia rozszerzy!
panowanie #ocioa na cay wiat. -+ za zuchwao!: " ko1cu
arcykapan nie grzeszy brakiem ambicji, lecz swoim zau3aniem
obdarzy niewaciwe osoby. )al nie popeniby tego samego bdu.
%n nie u3a nikomu, a szczeglnie nowemu sojusznikowi. %d
zau3ania jednak lepsza bya wiedza o tym, czego mo+na oczekiwa! od
czarownika / tajemnic, kamstw, a w ko1cu zdrady. " tej kwestii mia
pewno!, na podstawie ktrej mg podejmowa! decyzje. )zdzi!
imperium. 9g to osign!, gdyby mia na to do! odwagi.
)al przystan przy kredensie. &o+oga oszczdzia drewniane
skrzynki, zostawiajc na nich jedynie lady przypalenia / to by may
cud, przed ktrym )al gotowy by ugi! kolana i odmwi! modlitw
dzikczynn. &rzekona si na wasne oczy, jak wadz nad prostym
ludem mo+e mie! symbol. 7a! ludziom bohatera, w szczeglnoci
kogo z ich wasnych szeregw, a pjd za nim a+ do bram pieka. (u+
prawie wszystko byo gotowe. 'dy 9arkus wrci z nagrod, mogli
przystpi! do ostatecznego etapu planu. %statniego rzutu koci. )al
z trudnoci mg opanowa! podniecenie.
Setnik ;witego *ractwa, sdziwy siwowosy weteran z
gbokimi zmarszczkami na twarzy, stan przy drzwiach i
zasalutowa, przykadajc pi! do serca.
/ 5lice w okolicy przeszukane, sir. "ysalimy te+ oddzia w
poszukiwaniu sprawcy.
)al odwrci si na lewej rce. a doni tkwia plama, jakby z
mokrego atramentu w ksztacie wie+y. &rbowa zmy! j za pomoc
ugu, solanki, octu i bourbona, ale nic nie pomogo. a domiar zego
mg przysic, +e w czasie walki z -aimem plama zacza go mrowi!.
" caym zamieszaniu mrowienie to byo prawie niezauwa+alne, ale
mimo wszystko byo to dziwne uczucie.
/ &rzywoaj ich z powrotem. -zy jestemy gotowi na powrt
mistrza 2ristona6
/ $ak, sir. 5stawiem *raci przy *ramie )ynku. 9aj go
przywita! i odebra! paczk.
/ 7obrze. iech przyprowadz ich na "zgrze iebia1skie, jak
tylko si pojawi. .dziemy do paacu.
/ "edle rozkazu, sir.
a rozkaz setnika trzynastu ;witych *raci weszo do
apartamentu. #a+dy z nich wyszed z jedn drewnian skrzynk. "
gowie )ala zabrzmiaa skoczna melodia, gdy spojrza na swoj do1.
,nami marszczyo si w skutek szybkich skurczw cigien.
Szlachetne znami. *y! mo+e wykorzysta je w swoim nowym herbie
rodzinnym / czai na wie+a na biaym polu. *ya w tym odrobina
elegancji.
&o raz ostatni rozejrza si po pokoju. 9ural 7antosa by spalony
i zmieniony nie do poznania. $eraz wydawao si, +e bohater znika w
czarnej pustce, a jego ukochana na zawsze ju+ bdzie poza zasigiem.
)ai ju+ nigdy wicej nie zamierza tu wraca!. " rzeczywistoci
prbowa zapomnie!, +e w ogle tutaj przebywa. )odzce si
gwiazdy nie potrzebuj wspomnie1 z ziemi.
"ychodzc z apartamentu, zanuci melodi.
8y raz czowiek, kt$ry ta#czy ze mierci" ....
@@@
4e>ictus wyszed zza cienia pochylonego dbu na mikki dywan
piasku. 9idzy pniami starego zagajnika skradaa si noc. Sodka
obietnica jej mocy wabia go niczym zapach per3um kochanki.
&od zakrzep krwi na policzkach poczu pieczenie. ;ciga
przez cae miasto tego, ktry go zrani, ale w ko1cu zgubi go w
labiryncie alejek.
, przekle1stwem na ustach zapa jeden z cieni, ktry wpez
pod jego szat i rozerwa na p. (ego cichutki krzyk mierci poruszy
suche ju+ licie na pobliskich drzewach. 4e>ictus przyo+y male1kie
galaretowate ciaku do rany, po czym wymamrota jakie zaklcia,
ktre l u wstrzymay krwawienie i zapocztkoway proces leczenia
rany. -aim by przebiegym wrogiem, ale w ko1cu by tylko
czowiekiem. iedugo przyjdzie na niego pora.
4e>ictus kroczy po nierwnym gruncie. ,iemia upstrzona bya
omszonymi kamieniami i powalonymi 3ilarami starej wityni pod
dachem splecionych w grze gazi. &owstaa w czasach, gdy w imei
panowao poga1stwo, witynia rwnie+ wyznaczaa uskok / saby
punkt w strukturze midzy krlestwami. $o wanie tu, w odlegoci
niespena ligi ldowej od murw miejskich, odkry w modoci swoje
pczkujce wwczas moce, tu/i aj nauczy si, jak do nich dotrze!,
skadajc w o3ierze mae lene zwierzta, a z czasem i wiksze.
&0niej Gassili, oddany mentor, ktry zawszy su+y chopakowi
pomoc, dostarczy mu zakazane teksty, pozwalajce na poszerza nie
wiedzy w zakresie nauk tajemnych. $eraz arcykapan by martwy, a
on, czowiek odmieniony przez sal tortur ;witej .nkwizycji,
pociga za sznurki imperium.
&odszed do kamiennego otarza na rodku wityni miejsca, w
ktrym wiele lat temu zawar pamitny pakt. "spomnienie tamtej
nocy na zawsze wyryo si w jego pamici. &ragn zemsty na swojej
rodzinie, ale to, co udao mu si przywoa! z wasnej niewiadomoci,
wykraczao poza jego najmielsze wyobra+enia. %wej nocy widzia
rzeczy, o ktrych, cho!by nie wiem jak si stara, nie mg zapomnie!.
azajutrz o wicie by ju+ innym czowiekiem.
&ogadzi omszay kamie1 i j spija! moc przenikajc
wityni, pozwalajc, by wypenia go do gbi. ie by tu od wielu
lat, ale teraz nadszed czas, by ponownie nawiza! kontakt. adszed
czas, by uwolni! wszystkie swe moce i skierowa! je przeciw swoim
ciemi+com.
-oraz goniej recytowa zaklcia. -ienie wrzeszczay w obliczu
pochaniajcej ich magii. )ana przestaa mu dokucza!. " zamian
napyna go 3ala ekstazy, przewy+szajcej wszelkie ziemskie
przyjemnoci, kr+c po jego ciele z prdkoci byskawicy, gdy
zanosi w niebiosa swj pean do si z $amtej Strony.
ad otarzem otworzyo si okno nicoci.
,apar si, gdy z rozpadliny j wia! lodowaty wiatr. Sta
niewzruszony, polegajc na mocach, ktre mia we wadaniu, nawet
gdy w szczelinie pojawia si posta! , otchani dobiegy go straszliwe
sowa, co brzmiao jakby gry zgrzytay zbami, jakby mia+d+yy si
koci wiata.
/ 4e>ictusie: Sporo czasu upyno od twojego ostatniego
raportu. -zy tak skadasz hod &anom *ezwzgldnej -iemnoci6
4e>ictus uklkn na spkanej ziemi.
/ "ezwaem ci, by ...
(ego gos zamieni si w ochrypy skowyt, gdy z portalu wystrzeli
strumie1 czarnych pomieni. 4e>ictus upad na ziemi, przytoczony
ich palcym uciskiem. 'dy wreszcie pomienie ustay, le+a na ziemi
zwinity w kbek.
&osta! nachylia si nad rozpadlin. (ej pontne ksztaty odziane
byy w ciemn sukni. %czy, ponce blaskiem otchani piekielnych,
obramowane byy kruczoczarnymi wosami.
/ $acy jak ty nie mog nas wezwa! / zaintonowaa. / (este sug,
niewolnikiem -ienia, masz spenia! wszystkie nasze zachcianki.
4e>ictus podnis si na kolana. *l opada. 5nis rce do
wiata ksi+yca, spodziewajc si zobaczy! zwglone ciao, lecz ujrza
jedynie gadk, zdrow skr.
&rzyklkn przed otarzem.
/ "ybacz mi, pani.
/ &owiedz, dlaczego dzi w nocy signe na drug stron
%tchani.
/ <dam... &rosz o in3uzj.
/ 9asz czelno!6 $y, ktrego "adcy -ienia obdarowali moc,
jakiej nie otrzyma +aden miertelnik od tysica lat6 $y, przed ktrym
obna+ono tajemnice -iemnoci6 9asz czelno! +da! wicej6
4e>ictus odwa+y si podnie! wzrok. Sowa, od tak dawna
tumione, wypyny z niego lawin.
/ ie +dam, jedynie bagam o si, ktra pozwoli mi speni!
twoj wol. %thir, pera imperium, le+y sobie pod so1cem jak wielka,
rozdta dziwka, zara+ajc rakiem wszystkie ocienne krainy.
,burzybym jego parszywe mury i rozpuci wszystkich mieszka1cw
na cztery wiatry. Sprowadzibym tam -ie1 i na zawsze ugasi wiato
imei.
Cmisariuszka przechylia gow, tak +e wosy spyny jej na
twarz, zasaniajc niade rysy.
/ $o, czego pragniesz jest mo+liwe, ale wi+e si z tym pewne
ryzyko.
4e>ictus poo+y czoo na chodnej ziemi.
/ &rzyjmuj je.
/ &oza tym, bdziesz musia za to zapaci! jeszcze jedn cen.
4e>ictus obawia si tego, gdy uknu ten plan. Szesnacie lat
temu otrzyma zadanie stworzenia pierwszego paktu z $amt Stron.
"tedy nie przej si tym8 bya to dla niego okazja, by
poeksperymentowa! ze swoimi nowo odkrytymi mocami. $eraz, gdy
uwolni si z jarzma Gassiliego, myl o dalszej su+bie napawaa go
wciekoci. "iedzia jednak, ze w ko1cu zemci si na %thirze, jak i
na czowieku, ktry go zrani. . cho! w sercu czu opr, schyli gow
na znak zgody.
'dy sucha przesania emisariuszki, szeptanej z drugiej strony
otchani, jego pier coraz bardziej wypenia lk / jej sowa wyjawiay
plany -ienia. 2le jaki mia wy br6 %d dawno jego los by zwizany z
t drog. *yo za p0no, by si uwolni!.
'dy sko1czya, 4e>ictus odetchn gboko, po czym jeszcze raz
przytakn.
/ ,robi, co mi rozka+esz, pani. #iedy otrzymam swoj nagrod6
&osta! znikna, a okno uscho niczym martwy li!.
/ adchodzi.
,agajnik pociemnia, gdy czarne chmury przysoniy wiato
ksi+yca. 'azie ocieray si o siebie, poruszane przez wiatr z $amtej
Strony ,iemia dr+aa pod stopami. 4e>ictus zacisn pici, gdy wok
niego czyy si ze sob 3ale magii, ale nie mg by! przygotowany na
tsunami, uderzajce w jego gow. "zdycha i trzs si, bezsilny w
obliczu napywu mocy, ktra wypukiwaa mu szpik z koci,
pulsowaa w +yach i pitrzya si w piersiach. ,dawao mu si, +e
wybuchnie mu serce. ad gow 4e>ictusa szalaa burza.
agle, niczym w oku cyklonu, +ywio usta.
4e>ictus podnis si z suchego pachcia ziemi, gdzie rzuciy go
konwulsje. ,nw by sob, a jednak nastpia w nim zmiana.
"szystko wygldao inaczej. -iemno! kbia si wok niego jak
+ywa, oddychajca istota. , cieni patrzyy na niego wiecce oczy.
-ienie.
%ne tak+e si zmieniy. &rzygldajc si im, 4e>ictus zrozumia,
co wanie otrzyma i jaki przyj dar.
, umiechem zarzuci paszcz na ramiona. 'dy opatulia go
gboka chodna czer1, jego ciao zrobio si lekkie, pozwalajc, by
unis si na nocnym wietrze, ktry mia go zanie! do %thiru, by tam
mg zasia! nasiona zniszczenia.
ROZDZIA DWUDZIESTY PITY
Zimny wiatr smaga twarz -aima, ktry przyczai si za kbem
skradzionego ogiera. 5dao mu si wyprowadzi! go z miasta, idc na
skrty midzy wioskami, by zaoszczdzi! cenne minuty. ad jego
gow lni czerwony ksi+yc w peni. 9arynarze nazywali go
krwawym ksi+ycem. "ieszczy on noc pen zych omenw.
)ana na przedramieniu, zadana no+em czarownika, pieka jak
ogie1, ale bl by niczym w porwnaniu z wciekoci, rozsadzajca
mu pier. &rzypomnia sobie, gdzie wczeniej widzia ran, tak sam
jak u earla i u 9ata.
Sta na. rodku dziedzi#ca, usianego trupami. D jego st$p !eao
ciao postawnego mczyzny, z kt$rego piersi spyway strumienie
czerwono*czarnej krwi. .tem )aim poczu !odowaty dreszcz, gdy trup
otworzy oczy * byy cae czarne, nie miay 1renic ani biaka. 2
niebieskawyc' ust doby si szept.
%trzyma sposobno!, jakiej nie spodziewa si do sta! nawet w
stu +ywotach. 9ia mo+liwo! pomszczenia mierci swego ojca i
pozwoli, aby przecieka mu przez pal ce jak piasek. &rzeklty )ai.
*yo jasne, +e wszed w jak umow z t kreatur 4e>ictusem. 2le co
ich czyo6 (aki plan uknuli i co on mia wsplnego z (osey6 -aim
zna )ala. 9ia wygrowane marzenia, ale wszed w ukad z kim, kto
potra3i przywoywa! cienie. #to wie jak daleko mg zaj!6 $e
pytania mczyy -aima podczas caej tej okropnej jazdy.
'dy wierzchowiec straci resztki si i nie mg ju+ dalej i!, -aim
skrci w boczn drog, prowadzc do zajazdu i ukrad nastpnego.
7rugi ko1 okaza si bardziej wytrzymay, cho! nieco wolniejszy od
pierwszego, ale po godzinie cwau zwierz pado. -aim po+aowa
konia, ale nie odpuszcza. ,bli+a si wieczr, malujc na niebie coraz
bardziej intensywne odcienie 3ioletu i purpury. 9usia odnale0!
(osey8 nic innego si nie liczyo.
7otar do pierwszego zagajnika. 9idzy drzewami wia si
wska cie+ka, przypominajca atramentow wst+k. 'dy znalaz si
pod oson drzew, spowolni konia. "iedzia, +e )al posa ludzi za
(osey awet teraz mogli by! w chacie. &o raz setny przekl sam siebie
za to, +e nie zabi )ala, gdy mia ku temu sposobno!. $en czowiek
by demonem +yjcym wrd ludzi.
To samo mona by powiedzie, o mnie.
$o prawda, ale -aim z radoci poszedby na szubienic, gdyby
)ai znalaz si tam jako pierwszy. 2le gdyby cokolwiek stao si (osey,
nigdy by sobie tego nie wybaczy. &owinien by wywie0! j dalej,
ukry! w innym miecie, gdzie byaby bezpieczna. &odobne myli
drczyy go pod czas przeprawy przez leny mrok. -hata znajdowaa
si niedaleko od cie+ki. (eli #as zostawi zapalony ogie1, to wkrtce
powinien zobaczy! wiato.
-aim o may wos nie przeszed obok chaty. a szczcie, w
ciemnoci zobaczy biae ciany z plecionki i gliny. 9ocnym
szarpniciem zatrzyma wierzchowca, po czym zacz biec ile si w
nogach z wycignitymi no+ami. =rontowe drzwi na poluzowanych
zawiasach stay otworem. " rodku panowaa ciemno!. <aden
d0wik nie zakca spokoju lasu.
-aim opar si na drzwiach. )ozejrza si po sieni. *ya pusta,
+adnego ladu +ycia. %gnisko zgaso8 na dnie popielnika jeszcze tliy
si ostatnie wgielki. ieliczne meble byy porozrzucane. &odog
pokryway porozbijane kawaki glinianych naczy1, pord na wp
zaschnitych kau+ ciemnoszkaratnej krwi. " powietrzu unosi si
ostry odr. &rzekraczajc prg, -aim dostrzeg na pododze trupa.
#as.
-aim zrobi trzy kroki i znalaz si na drugim ko1cu pokoju. "
wychudzonej doni #asa tkwia pika z krtkim drzewcem. -aim
patrzy na czowieka, ktry go wychowa i zupenie nie wiedzia, jak
ma zareagowa!. &oczu ogromy ci+ar w trzewiach8 targay nim
sprzeczne emocje. ;ciany chaty zamkny si wok -aima, odcinajc
go od mroku nocy. Szemranie wiatru ustao niczym duchy minionych
lat, ustpujc miejsca potwornemu zapachowi krwi i spalonej skry.
-aim poczu wyrzuty sumienia z powodu tego, co zaszo midzy nimi.
#ocha go, ale z drugiej strony nienawidzi za to, +e nie by jego
prawdziwym ojcem. , caym si zacisn pici, a+ zbielay mu
knykcie. %trzsn si z tych uczu!, by skupi! si na sprawach
niecierpicych zwoki. %strze broni byo splamione krwi. 2 wic
staruszek nie podda si bez walki. &rzynajmniej taka pociecha.
-aim uklkn przy ciele. #rew bya lepka, jeszcze nie
skrzepa. &okj by pusty, ani ladu (osey. "ygldao na to, +e
wikszo! ludzi )ala wesza 3rontowymi drzwiami, a jeden z nich
przez rozbite okno. $o, co pocztkowo wydawao mu si krwi
rozbryzgan na parapecie w rzeczywistoci okazao si winem.
7rzwi do pokoju obok byy na wp zamknite. -aim otworzy je
delikatnym pchniciem. Surowe deski podogowe owietlay nieliczne
promienie ksi+yca. a rozburzonej pocieli byle jak skleconej koyski
le+aa po+yczona sukienka (osey. -aim poczu lodowaty ucisk w
piersiach. Sukienka bya caa w krwawych strzpach. "zdrygn si,
wyobra+ajc sobie, +e to jego wasne ciao tn niezliczone ostrza
mieczy i sztyletw.
&rzeszuka ca chat w poszukiwaniu ciaa, ale go nie znalaz.
"yszed, by przeszuka! podwrko. a ziemi byy lady kopyt oraz
pasy wygadzonej powierzchni, wskazujce na to, +e cignito tdy
jedno lub wicej cia. a podstawie ladw kopyt mo+na byo atwo
stwierdzi!, +e oddzia przyby z %thiru, a nastpnie zawrci t sam
drog. 9usieli si min!. %czywicie tamci na pewno trzymali si
gwnych drg, czujc si bezpieczni w grupie.
%ddech -aima pali go w gardle. 9yli wypeniaa mu zo!, na
)ala, na samego siebie, na bogw, jeli istnieli. (osey zostaa porwana
przez ;wite *ractwo. "tem przesza mu przez gow mylA jeli maj
ze sob rannych, jest wci+ szansa, +e ich dogoni.
)uszy w kierunku swojego ogiera, ale zatrzyma si po kilku
krokach. #o1 trzs si, jakby mia 3ebr. , pyska wypyway mu
strumienie mecznobiaej piany. "szystko na nic. #o1 na pewno dzi
ju+ nie pobiegnie8 jeli w ogle kiedykolwiek jeszcze pobiegnie.
-aim okaza zwierzciu ostatnie oznaki litoci, jakie mu
pozostay. ;cign uzd i siodo i zrzuci je na ziemi. Szkoda
wysiku8 i tak do rana ko1 by zdech. ,awid ichA (osey, #asa,
9athiasa, rodzicw / wszyscy zginli. ,osta na wiecie sam jak palec.
<al pali mu trzewia jak rozpalone +elazo. -hcia wrzeszcze! w
niebiosa, ale krzyk utkn mu gardle. Straci wszystko. "tem poczu
na ramieniu leciutki dotyk, niczym municie wiatru.
/ "ybacz, -aim.
%ddech #it, ktra ni std ni zowd pojawia si obok niego,
askota go w ucho.
;wiato, ktrym promieniowaa, otaczao go jak setki robaczkw
witoja1skich. &ragn, by go pocieszya, potrzebowa tego bardziej
ni+ czegokolwiek w +yciu, odkd zmar mu ojciec, lecz nie potra3i si
z tym pogodzi!. 'niew wypali ca jego wra+liwo!, zamieniajc j w
tward i bezu+yteczn bry obojtnoci.
/ 'dzie bya6 / awet nie sili si, by zagodzi! swj ton. /
,bieraa kwiatki na ce i ta1czya ze skowronkami, co6
&od3runa bli+ej i spojrzaa mu prosto w oczu. &o policzkach
spyway jej zy, jak spadajce gwiazdy.
/ *yam tu, -aim.
/ 2 jednak nie zrobia nic.
/ ie mogam: / zakrzykna. / "idziaam, jak zabijali #asa i
zabierali dziewczyn, ale nie mogam nic zrobi!.
/ 9oga poszuka! mnie, a ja mgbym temu zapobiec.
/ . posuchaby mnie6
/ %czywicie, +e...
/ ie. / -o3na si o kilka krokw. / (u+ dawno przestae mnie
sucha!, a sytuacja tylko si pogorszya odkd spotkae t
dziewczyn.
/ 9a na imi (osey.
/ (eli chcesz wiedzie!, dokd j zabrali...
/ "ypowiedz jej imi: / wrzasn.
#it otara twarz grzbietem doni.
/ (osey, zadowolony6 9a na imi (osey, ale +yje.
/ #it, widziaem jej sukienk.
/ Suchaj, idioto: / mwic te sowa, opara swe malutkie
pisteczki na biodrach, a jej twarz obla purpurowy rumieniec zoci.
/ %na wci+ +yje. ,abrali j i odjechali jak stado demonw. Specjalnie
zostawili t sukienk, +eby si wciek i popdzi za nimi bez
zastanowienia jak ostatni kretyn, ktrym jeste.
-aim przeszed przez ni, jakby jej tam w ogle nie byo,
podszed do drzwi chaty i stan na progu. , wewntrz ziao
przera0liw pustk.
/ igdy nie chciaam takiego +ycia dla ciebie. / &rzybli+ya si do
niego. / $ak jak nie chciaa tego twoja matka.
/ #it, przesta1.
(ej zwiewne palce pogadziy go po twarzy.
/ *yam szczliwa w swoim wiecie, -aim, ale musiaam
przyby! tutaj, gdy usyszaam woanie twojej matki.
%na wiedziaa, +e bdzie ci ci+ko, jako synowi dwch narodw,
a nienale+cego do +adnego z nich. . gdy tylko ci zobaczyam,
wiedziaam, +e zawsze bd ci kocha!. $o przekle1stwo mojej rasy.
9y nigdy nie zapominamy i nigdy nie umieramy. #ochamy na zawsze,
nawet wtedy, gdy ukochani umieraj, przenoszc si do krainy
wiecznej ciemnoci.
/ #it... / 'dzie w gbi duszy -aima dopad niepokj, ktry
osabia jego determinacj, wywoujc poczucie saboci i beznadziei.
/ 9ylisz, +e nie wypakiwaam oczu po tym, co stao si z
twoimi rodzicami6 2le ty bye jak kamie1. igdy nie uronie zy
/ 2 co by im to dao6 // (ednak w tej chwili, gdy sowo #it
przywoyway bolesne wspomnienia z przeszoci, do oczu -aima
napyny gorzkie zy.
#it opara gow na jego ramieniu.
/ ie paczemy za nich, paczemy za samych siebie. #as to
rozumia.
/ $aa, a teraz le+y martwy jak wszyscy inni.
/ ,mar, wiedzc, +e to, co robi jest waciwe.
-aim pomyla o zakrwawionej wczni. #as zmar mierci
bohatera. -zy to samo bdzie mo+na powiedzie! o nim, gdy przyjdzie
jego czas6 &oczu, +e przyciga go mrok, jaki panowa w chacie.
/ ,abawne / powiedzia. / ie +yj od lat. 9ylaem, +e przez
utrat rodzicw staem si silniejszy. $wardszy 2 teraz zastanawiam
si, czy tamtej nocy nie straciem najlepszej czci samego siebie.
(estem potworem, tak jak ten czowiek z czarnymi ostrzami.
'dy #it dotkna jego podbrdka, poczu dziwne mrowienie.
/ ie jeste potworem.
/ 9am w sobie mrok. ,awsze wiedziaem, ze on tam jest, tu+
pod powierzchni, a ty widziaa co si dzieje, kiedy trac kontrol.
#it odwrcia si do niego plecami.
/ $o on wysa na mnie tego w+owego cienia, prawda6 $eraz
pracuje z )alem, a (osey ju+ nie ma. "ic kim on, kurwa jest6
&rzez chwil myla, +e #it nie odpowie, lecz po chwili usyszaA
/ Su+y "adcom -ienia.
-aim gono przekn lin. 'boko w ustach wci+ czu smak
ez. $ysice pyta1 walczyo o prymat w jego gardle, ale liczyo si tylko
jedno.
/ (ak go zabi!6
/ (est z krwi i koci, tak jak ty. ,adaj mu ran, a bdzie krwawi.
/ &rbowaem. / $u przerwa, nie mogc powstrzyma!
gniewnego pomruku. / &rbowaem, #it, ale on ma w sobie moce,
ktrych nie rozumiem. &osuguje si magi, ktrej nie potra3i
ujarzmi!.
Szczupy palec dziewczyny dotkn miejsca tu+ nad jego sercem.
/ -aim, jeste synem swojej matki, krew z jej krwi. 9asz w sobie
wszystko, co potrzeba.
,amia si, ten d0wik by okrutny nawet dla jego wasnych
uszu.
/ " takim razie jestem przeklty, podobnie jak (osey.
/ ,abrali j +ywcem, co oznacza, +e stanowi dla nich jak
warto!. ie zabij jej od rki. "ci+ jest czas, by jej pomc.
/ $eraz chcesz jej pomc6 (eszcze do niedawna nie moga znie!
jej widoku.
#it skrzy+owaa ramiona na wtej klatce piersiowej.
/ -iesz si, +e w twoim +yciu pojawia si ziemska kobieta. (a
za wiem, +e nie mog ci kocha!, tak jak o tym zawsze marzyam i
jak zawsze chciaam.
/ #it, ja...
5miechna si i otrzsna z kolejnego nadchodzcego ataku
paczu.
/ 2le zawsze bd twoj przyjacik.
/ (este moj najlepsz przyjacik, #it. ,awsze ni bya i to si
nigdy nie zmieni.
" odpowiedzi trcia go swoj pistk w rami.
/ $rzymam ci za sowo:
/ ,najdziemy j, -aim / dodaa, tym razem powa+niejszym
tonem.
&atrzy, jak wiato odbija si w porozrzucanych po pododze
chaty kawakach rozbitego szka.
/ (a ju+ wiem, gdzie ona jest / odpar. / )al sam mi o tym
powiedzia. 9wi, +e budzimy najwikszy lk w caym imperium i
dlatego to wanie my powinnimy zasiada! w paacu.
/ <e niby w $T9 paacu6
-aim wszed do chaty. a haku na cianie wisiaa latarnia
sztormowa. ;cign j i odpali knot od wgielkw z kominka8
wntrze chaty wypenio wiato. &o chwili rzuci j do pokoju obok
sieni i wyszed. &omienie wystrzeliy pod su3it. -oraz wikszy po+ar
rzuca zowr+bne cienie na traw i pnie drzew, otaczajcych chat. "
gowie -aima koatay si myli o (osey. &ostanowi pj! za ni, i
niech bogowie zlituj si nad ka+dym, kto stanie mu na drodze.
a drugim ko1cu podwrka le+a wbity w ziemi gaz,
przypominajcy jajo ogromnego ptaszyska. -aim przykucn przy
nim, #it lataa mu nad gow. "o+y rce pod kamie1 i szarpn.
#amie1 tkwi twardo w piaszczysto/ilastym podo+u, ale to nie
zniechcio -aima. 9ylami sign do swoich wspomnie1 o ojcu i
matce oraz do wspomnie1 o #asie, ktry zawsze chcia zosta! ojcem,
cho! zda sobie z tego spraw, gdy byo ju+ za p0no. "reszcie
powrci mylami do (osey, ktra go teraz potrzebowaa. -ign, a+
nadwyr+y sobie cigna. ogi mu si trzsy, rana w boku
dokuczaa, ale nie puci, dopki nie wyrwa kamienia z podo+a i z
wielkim wysikiem odsun go na bok.
" miejscu, w ktrym przed chwil le+a gaz ziemia bya
wilgotna, a na niej uwijay si biae glisty. #it przykucna obok
-aima, gdy ten wycign z ziemi zatchy skrzany worek.
Szarpniciem otworzy worek i z namaszczeniem wyj jego
zawarto!. &ierwszym przedmiotem by poskadany w szeroki
kwadrat kawaek materiau, ktry po rozo+eniu okaza si
brudnoszarym tabardem. a piersi czarn nici byo przyszyte
wielkie drzewo sobolowe / herb domu jego ojca. 7rugi przedmiot by
zawinity w cerat, pod ktr kry si portret, oprawiony w prost
drewnian ram. %jciec -aima wyglda na wysokiego, przystojnego
m+czyzn. Stojca obok matka bya malutka, wygldaa jak ciemno
listna sadzonka w cieniu pot+nej jarzbiny. 9iaa dugie lnice
czarne wosy i tajemni cze oczy koloru obsydianu.
&odczas gdy #it staa zamylona nad obrazem, -a im wyj trzeci
przedmiot. Skrzana pochwa miecza bya w bardzo zym stanie. -aim
star wieloletni warstw piasku z rze0bionych esw 3loresw,
zdobicych gowic miecza. $o bya bro1 jego ojca. -ho! rkoje! bya
chd na w dotyku, trzymajc j, -aim poczu palce uczucie w
trzewiach. $o on wycign miecz z martwego ju+ ciaa ojca. $eraz
u+yje go, by przeci! a1cuchy mierci, ktre od tak dawna ptay jego
+ycie. 2lbo zginie. $ak czy owak, sprawa wreszcie zostanie
rozwizana.
-aim odo+y na bok miecz i wepchn pozostae przedmioty do
zagbienia w ziemi, ktre nastpnie za tka gazem.
#it obserwowaa go w skupieniu.
/ ie mo+esz bez przerwy ucieka! przed wasn przeszoci.
%na jest czci ciebie.
-aim uj w do1 miecz.
/ ie odrzucam jej. adszed czas, bym przyj swoj prawdziw
spucizn i wszystko co si z ni wi+e.
-aim wrci na szlak.
/ .dziesz6
#it pod+ya za nim bez sowa. -aim by wdziczny za L chwil
ciszy. 9usia uo+y! plan. &od+yli wyboist cie+k w kierunku
%thiru, nad ich gowami szumiay drzewa.
-aim w gardle poczu cierpki smak mokrej miedzi. ,bierao si
na burz.
obrze, niec' pacze niebo. Sprawie im jatk wart" ic' niedo!i.
ad dolin przykryt purpurowo czarnym caunem chmur
ta1czyy byskawice w rytm szalejcych piorunw.
ROZDZIA DWUDZIESTY SZSTY
Donie (osey, zacinite na 3adach spdnicy, dr+ay, gdy staa
przed obrazem. &rzyglda si jej m+czyzna o krlewskim wygldzie,
siedzcy na grzbiecie narowistego rumaka. 9ia czarne po3alowane
wosy obcite do ramion, w stylu minionej epoki. 'ste brwi
spotykay si nad wyrazistym orlim nosem, a oczy H tak, (osey znaa je
bardzo dobrze. *yy takie same jak jej.
To naprawd m$j ojciec4
&od portretem widniaa mosi+na tabliczka z napisemA
-eone! ?? 5odu )orrinada
)esarz Nimei
(osey wyszeptaa nazwisko ojca, a nastpnie dodaa swoje /
(osephine -orrinada. 7uma wypenia jej gow i ogrzewaa cae ciao,
niczym gorca kpiel. "tem wspomnienie +yczliwej twarzy eara
=reniga przerwao leniw zadum, zamieniajc j w zimny dreszcz
zoci. $ak wiele tajemnic, tak wiele kamstw, a wszystko po to, by
ukry! jej prawdziw to+samo!. (ak miaa si czu!6 a to pytanie nie
znaa odpowiedzi i to byo przera+ajce. 2 w dodatku ta ha1ba, jakiej
dowiadczya w chacie....
,agryza zby, by powstrzyma! zy, napywajce do oczu na
wspomnienie caej serii straszliwych scen. <elazny ucisk obcych rk,
twarz 9arkusa w skpym wietle z paleniska, pot na jego nosie, gdy j
zniewoli. ,o+ya rce na onie, chciaa si zwin! w kbek i umrze!.
Nie.
)ozo+ya donie i wstaa na rwne nogi. &ocigna nosem,
powstrzymujc zy. 7o diaba z nimi wszystkimi. ie podda si
przemocy. (ej ojciec nie ustpi, nawet gdy odebrano mu stanowisko.
*y starym czowiekiem, jego lata wietnoci dawno miny, lecz
mimo to walczy do ostatniego tchu. . ona te+ bdzie walczy!.
(ej rozmylania przerway wcieke gosy. (osey odwrcia si w
kierunku rodka izby. "ielki hol &aacu 4uccijskiego, nazwany
imieniem synnego architekta i kompozytora 4uccio =ernariego, ktry
spdzi ostatnie lata swego wybitnego +ycia, pracujc nad jego
budow by dzieem sztuki tradycyjnej mitryckiej architektury.
iegdy sklepiony su3it zdobiy barwne 3reski, przedstawiajce wa+ne
wydarzenia i osobistoci z historii imperium, lecz z biegiem czasu
zostay one zastpione wtpliwej jakoci polichromi,
przedstawiajc dojcie #ocioa do wadzy. (osey rozpoznaa je ze
swego katechizmuA &owieszenie i %bcicie gowy =ebusa, &odbj
imitw i wreszcie 7zie1 )ewolucji. #a+dy z obrazw otrzyma
ozdobn opraw, skadajc si z inkrustowanych zotem lici
winogronowych. a cianach wisiay ogromne, rcznie tkane arrasy,
oddzielone od siebie mosi+nymi lampionami z matowymi szybkami,
ktre wypeniay pomieszczenie surowym, upiornym wiatem.
"schodnia ciana pokoju bya zdominowana przez podium z
marmurowymi stopniami, na ktrego szczycie ustawiono w pkole
masywne trony, wykonane z barwionego drewna sekwojowego,
tapicerowanego 3ioletowym jedwabiem. ,asiadali na nich praat oraz
)ada Clektorw, reprezentujcy najwy+sz wadz zarwno w
wymiarze duchowym, jak i doczesnym. ;cian nad podium zdobia
gigantyczna mozaika uo+ona z male1kich biaych i zotych pytek,
przedstawiajca rozbysk so1ca. iegdy ten symbol wadzy #ocioa
wywoaby w niej poczucie respektu, ale teraz, gdy posiadaa
prawdziw wiedz o )adzie i morderstwach popenionych przez jej
czonkw, po czua jedynie smutek za utraconym na zawsze skarbem.
a najni+szych stopniach podium stao trzynacie drewnianych
skrzynek. ie miaa pojcia czemu miay by one su+y!, ale na pewno
niczemu dobremu. ie miaa zudze1, dlaczego si tu znalaza. ;wite
*ractwo przejo kontrol nad paacem, prawdopodobnie przewodzi
temu m+czyzna, stojcy u podn+a podium. %na za bya jego
wi0niem / rwnie dobrze mogaby by! zamknita w ciemnym lochu.
$a wizja przera+aa j / szczury, wszy, wszelkiego rodzaju robactwo...
)aim przyjdzie po mnie.
$aka nadzieja rozpalaa jej serce, a jednak lady jej
beznadziejnego poo+enia otaczay j zewszd. &akaa, gdy si
wycignli j z chaty #asa, nag jak dziecko i przywizali j do sioda.
&0niej jej serce wypenia nienawi!. "strznita, upokorzona i
pobita wyobra+aa sobie, jak -aim zabija m+czyzn, ktrzy j
zha1bili, po czym tnie ich ciaa na kawaki i rzuca cierwo na po+arcie
ptakom. $a nienawi! towarzyszya jej podczas caej dugiej drogi do
%thiru, gdzie dotara zapakana, przemoczona i caa w siniakach.
&rzy bramach miasta czekali ju+ +onierze, ktrzy eskortowali
przyjezdnych do "zgrza iebia1skiego. Stan, w jakim zastaa swoje
ukochane miasto napawa j zgroz. 5lice wypenione buntownikami,
ktrzy niszczyli, palili i rabowali, co popadnie. " rynsztokach ciaa
zarwno posplstwa, jak i +onierzy. &ragna jako poo+y! temu
wszystkiemu kres, ale w tym stanie, przywizana do konia jak worek
ziemniakw, niosa jedynie czeka! na rze0.
(echali alej &rocesji, z ka+dym uderzeniem ko1skich kopyt w
twardy bruk coraz bardziej wbija si jej w +ebra lk sioda. "reszcie
dotarli do paacu. $am uwolniono j z poni+ajcej pozycji i
poprowadzono przez kilka bram do niewielkiego pomieszczenia,
gdzie czekaa na ni stara kobieta w czarnym szalu. #obieta bez sowa
wpakowaa (osey do miednicy, kompletnie nie zwa+ajc na
dyskom3ort dziewczyny i rwnie brutalnie zao+ya jej nowe ubranie.
(osey spojrzaa na nowy strj. *ya to suknia z trenem z biaego
jedwabiu, mienicego si brokatem. (ej grn cz! zdobiy rzdy
drobnych pere, naszyte od gbokiego dekoltu a+ po bu3iaste rkawy,
zakrywajce wycz nie rce, zostawiajc ramiona nieosonite. (osey
czua si za+enowana. " jej mniemaniu bya to suknia lubna
przeznaczona dla dziewicy. 2 ta cz! zostaa jej na zawsze odebrana.
a sam myl zbierao jej si na wymioty.
%prcz niej w holu znajdowali si jedynie 9arkus i )al, ktry,
jak twierdzi -aim, rwnie+ by zabjc8 podobno bardzo
niebezpiecznym, chocia+ wcale na to nie wyglda. 9ia na sobie
szykownie skrojony strj z wykrochmalonymi biaymi mankietami i
konierzem. 5 jego boku wisiaa smuka szpada ze srebrn rkojeci.
(osey jako nie moga sobie wyobrazi! -aima z tak ekstrawaganck
broni. -hwil p0niej dostrzega cay asortyment biaej broni,
ukrytej w butach i rkawach m+czyzny, co spowodowao, +e nieco
zmienia o nim zdanie. 9o+e nie by a+ takim elegancikiem.
/ ie interesuje mnie to: / #rzyk )ala rozbrzmiewa w caym
holu. / 9o+esz ich porwa!, zabi!, jeli trzeba, bye ich tylko odwid
od bram.
9arkus zasalutowa i wymaszerowa z holu. 'dy )ai odwrci
gow w drug stron, napotka spojrzenie (osey, ktra nie opucia
wzroku.
/ $eraz du+o lepiej. / )al z chytrym umieszkiem na ustach
mierzy j wzrokiem od stp do gw. / "reszcie wygldasz jak
ksi+niczka.
/ )zuciabym ci t sukni w twarz, gdybym miaa co innego do
ubrania.
/ -iii, po co tak ostro, (osephine. &rzecie+ potrzebujemy si
nawzajem.
/ (a niczego od ciebie nie potrzebuj. ,abie mojego ojca. ie
prbuj zaprzecza!, wiem wszystko.
/ "szystko6 2 czy wiesz, +e bez )ady, sprawujcej kontrol nad
miastem, jego mieszka1cy skacz sobie do garde6 / &odszed bli+ej,
a+ w ko1cu (osey poczua mocny zapach jego naoliwionych wosw. /
-zy wiesz, +e jeste zupenie sama6 9oda dziewczyna w
niebezpiecznym miejscu, otoczona niebezpiecznymi lud0mi6
/ -aim przyj ...
&rzerwa jej gonym miechem.
/ -aim le+y martwy w jakim rynsztoku. 2 jeli nie, to wkrtce
tak si stanie. )ozejrzyj si wok siebie, ksi+niczko. $eraz paac jest
w moich rkach, a wraz z nim cae miasto. *y! mo+e pewnego dnia
cay kraj odda mi hod. ,apomnij o -aimie i wszystkich
romantycznych 3antazjach, jakie koataj si w tej twojej maej
gwce. Spjrz na to z szerszej perspektywy. (eli wejdziesz w ukad ze
mn, oboje na tym skorzystamy. $y bdziesz miaa moj ochron, a ja
uzyskam pewien stopie1 legitymizacji.
Syszc te sowa, (osey poczua, jakby kto uderzy j w twarz.
/ 9ylisz o ma+e1stwie6 ,e mn6 -hyba do reszty postradae
rozum.
/ $o wcale nie byoby takie gupie, moja droga. / )ai wolnym
krokiem przesun si ku podium.
/ 7la dobra polityki nieraz ju+ s3ormalizowano gorszy zwizek.
asze ma+e1stwo przypiecztuje moje prawo do tronu. 2 ty bdziesz
cesarzow z caym boga! lwem i splendorem, o jakim marzy ka+da
kobieta.
(osey zapragna przyo+y! do1 do skroni, pod ktr odczua
pocztki straszliwego blu gowy, jednak powstrzymaa si. 'rna
cz! sukni przylegaa do ciaa zbyt ciasno, powodujc, +e ka+dy
oddech by wysikiem.
/ &ki co, zawadne paacem / odpara. / 2le koci nie bdzie
siedzia z zao+onymi rkami. 'dy tylko rewolta zostanie stumiona,
ty...
(ednak sowa uwizy jej w gardle, gdy )al otworzy drewniane
skrzynki, ktre le+ay na podium, uchylajc przednie pokrywy jedna
po drugiej i pokazujc przera0liw zawarto!. &atrzyo na ni
trzynacie par szklistych oczu, w r+nych stadiach szoku. (osey
rozpoznaa rysy tych twarzy. 9iaa przed sob gowy praata i )ady
Clektorw.
/ (ak widzisz, o #oci nie ma si ju+ co martwi!. 7ziki
hojnoci mojego dobroczy1cy ;wite *ractwo jest teraz pod moim
dowdztwem i nikt nie mo+e mi teraz zagrozi!. / &oo+y do1 na
skrzyni z gow praata.
/ iech to bdzie dla ciebie prezent lubny od oblubie1ca. "
ko1cu to oni zabili twojego prawdziwego ojca.
(osey potrzsna gow. ?zy napyny jej do kcikw oczu i
zwil+yy powieki. igdy nie ulegnie temu demonowi, nie pozwoli, by
zawadn jej umysem. "yprostowaa siA
/ 9ieszka1cy %thiru nigdy na to nie przystan.
/ 9ieszka1cy %thiru zrobi wszystko, czego za+da od nich lord
gubernator.
/ Skd w takim razie wzi si ten tum pod bram6
Sowa te jakby zmciy spokj na twarzy )ala, ktra
wykrzywia si w dziwnym grymasie, lecz po chwili grymas znikn i
wrcio opanowanie.
/ -i, ktrzy nie chc by! posuszni bd potraktowani z
najwiksz surowoci.
/ " %thirze nie ma do! ;witych &sw, by podbi! cae miasto /
zakpia (osey. / awet gdyby zwoa! najbli+szy garnizon...
/ (u+ to zrobiem / odpar, szczerzc zby w szyderczym
umiechu i machn rk. / &ozostae oddziay rwnie+ s do mojej
dyspozycji, skarbie.
(osey wzdrygna si, gdy z ciemnoci, osnuwajcej cian za
tronem, oderwa si cie1, ktry przybra posta! czowieka, wysokiego
i szczupego, odzianego w mnisi czer1. *yo co upiornego w jego
ruchach, jak i w spojrzeniu, w ktrym drzemaa z trudem
powstrzymywana przemoc / by jak przyczajona dzika bestia, gotowa
do ataku pod byle pretekstem. (osey przypomniaa sobie
gigantycznego w+a, wychodzcego spod su3itu w mieszkaniu -aima i
od razu zrozumiaa, kim bya owa istota.
-zarownik. Bandlarz czarn magi. "ysannik #si+t
-iemnoci.
/ , kim si sprzymierzye6 / wyszeptaa (osey.
/ , moc spoza tego wiata. / )al skin gow do przybysza. /
"ystarczajc, by z jej pomoc rzdzi! krajem i odbudowa!
imperium. &owinna mi podzikowa!, ksi+niczko. 9am zamiar
zwrci! ci prawo nale+ne ci z tytuu urodzenia.
Sowa )ala przerwao zamieszanie przy bramie. $o ;wici *racia
zebrali w holu tum m+czyzn i kobiet. (osey rozpoznaa jedn twarz
w tumieA twarz ojca 2nastasii, lorda =arthingtona. (u+ miaa podnie!
rk by zwrci! na siebie uwag, lecz powstrzymaa si, gdy lepiej mu
si przyjrzaa. 4ord =arthington wyglda na zmczonego i
wychudzonego, jego twarz przeorana bya licznymi zmarszczkami.
5sta mu dr+ay, gdy by pdzony do rodka wraz z pozostaymi. Jest
przeraony. &rzez trzewia (osey przebieg dreszcz. (eli boi si tak
wpywowy lord, jakie szanse miaa ona6
/ &anowie i szacowne panie: / )al przemawia podniesionym
gosem. / "ybaczcie, prosz, +e zakcam wasz spokj o tak p0nej
porze, ale s pewne sprawy wielkiej wagi, ktrymi musicie si
niezwocznie zaj!.
(osey przygryza doln warg. *yo to wyuczone przemwienie.
)al w co gra, a ona nie chciaa mie! z tym nic wsplnego. &owioda
wzrokiem po izbie. -zowiek w czarnych szatach znikn, gdy
przybyli arystokraci, ulotni si cicho jak duch, ale dziewczyna miaa
wra+enie, +e jest gdzie w pobli+u. &odesza do ciany, udajc, +e
podziwia arrasy, a w rzeczywistoci szukajc wyjcia. ie znaa zbyt
dobrze ukadu paacu, ale miaa nadziej, ze jeli tylko uda si jej
wymkn! z holu, znajdzie wyjcie z zamku. " tej chwili moga
myle! jedynie o ucieczce.
)al wspi si na podium i przemwi do szlachty. &o drodze
kopn jedn ze skrzy1, co spowodowao, +e jej zawarto! wysypaa si
na podog. " tumie rozlegy si odgosy przera+enia.
/ 7obrzy ludzie, nie trw+cie si / rzek. / $o chwalebna chwila.
*dziecie dugo pamita! ten dzie1 jako pocztek nowej epoki
dobrobytu i majestatu.
'dy )ai zaj miejsce na rodkowym tronie, stary szlachcic
wystpi z tumu, jak gdyby chcia go skarci!, ale wielki +onierz
odepchn go z powrotem.
Szlachetni obywatele %thiru / perorowa )al. "ysokie oparcie
tronu zdobia para zotych krukw, ktre wyglday, jak gdyby
usadowiy si na ramionach )ala.
/ iniejszym ogaszam si waszym suwerenem. (ako litociwy
wadca, daj wam szans, abycie jako pierwsi pokonili mi si i
przyrzekli lojalno!.
$u przerwa, wskazujc na skrzynki.
/ " przeciwnym razie zostaniecie ogoszeni zdrajcami i czeka
was natychmiastowa egzekucja.
Sowa te wywoay powszechne oburzenie i oglne poruszenie
wrd zgromadzonej szlachty. #orzystajc z zamieszania, (osey
prbowaa si chykiem wymkn!. (u+ prawie jej si udao, gdy nagle
na jej drodze stana rosa posta!. $o 9arkus / jego pokryta bliznami
twarz wykrzywia si w parodi umiechu. "patrywa si w ni
okrutnym, przeszywajcym spojrzeniem.
,a plecami dziewczyny rozleg si gos )ala.
/ 2ch, czas najwy+szy, by szanowni pa1stwo poznali moj
oblubienic. &rzedstawiam pa1stwu ksi+n (osephine rodu
-orrinada. 9oj przysz +on.
(osey odwrcia si do tumu8 do oczu napyny jej .zy. $um
przyglda si jej z r+nym stopniem zaskoczenia
)al wycign rk do (osey.
/ &odejd0 do mnie, moja droga. Sta1 obok, bymy razem mogli
przemwi! do naszych poddanych.
9arkus pocign (osey, trzymajc jej rami w bolesnym ucisku,
a ona prbowaa zapiera! si stopa mi. , ka+dym krokiem
opanowywa j coraz wikszy strach. )ozejrzaa si po holu z rkami
zacinitymi na podoku.
)aim, gdzie jeste4
@@@
" %thirze -aima przywitaa noc. $ym razem nie musia
korzysta! z tunelu prowadzcego przez grobowiec Creptosa8 +onierze
opucili bramy. 9ieli ku temu powa+ ny powd / miasto tono w
morzu krwi i ognia.
iepostrze+enie przemkn przez -zarn *ram i dalej skrada
si ulicami, na ktrych odbijao si pitno walk i i chaosu. ad caym
miastem unosiy si toksyczne miazmaty. a alei &rocesji panowa
totalny rozgardiaszA przesiknite wod meble, powalone uliczne
lampy i stosy mieci / niejednokrotnie przeplatane ludzkimi ciaami.
a placu ;witu le+a cay zaprzg zabitych koni pocigowych.
'dzieniegdzie stay jeszcze prowizoryczne barykady / wszelkie prby
powstrzymania przemocy spezy na niczym. ad miejscem rzezi
growao "zgrze iebia1skie, ktrego nieskazitelnie biae zbocza
lniy niczym ko! soniowa w wietle ksi+yca.
"tem nad gow -aima uniosa si #it.
/ &rawdziwy obraz ndzy i rozpaczy / rzeka. / (este pewien, +e
uda ci si go odnale0!6
-aim skrci w wsk alejk.
/ Sprbuj.
&ada lekki deszczyk, wypeniajc wod szczeliny w powierzchni
ulicy i tworzc pytkie kau+e. , no+ami w doniach -aim obserwowa
wszystkie ciemne zauki i bramy po obu stronach ulicy. a plecach,
midzy opatkami nis miecz, ktry niegdy nale+a do jego ojca. ie
by pewien, dlaczego zabra go ze sob. 7o tej pory, przez i wszystkie
lata wystarczay mu no+e, ale teraz dziaa instynktownie / po prostu
wydawao mu si, +e nale+y zabra! miecz ojca. %d czasu do czasu
siga po oprawion w szagryn rkoje!, a wtedy niezmiennie przez
rami przebiega mu dreszcz. 'dy ju+ sko1czy si ta noc, z radoci
ponownie zakopie miecz.
"krtce znalaz si na )ynsztoku i o mao co nie wpad na
rozwcieczony tum. %bywatele miasta maszerowali rodkiem ulicy,
trzymajc w doniach paki. .ch ubrania pokryway sadza i plamy
krwi, co wiadczyo o tym, +e ju+ stoczyli jakie walki. -aim czeka a+
odejd. 'dy przechodzi przez ulic, jego wzrok utkwi na ponurym,
przysadzistym i skpanym w deszczu budynku przytuku,
zdecydowanie wyr+niajcym si wrd miejskiej zabudowy,
dominujcym nad otoczeniem niczym rozronity pajk porodku
postrzpionej pajczyny. &alce -aima zacisny si na no+ach.
Skrci w boczn uliczk. *ya tak ciemna, +e musia porusza!
si gwnie po omacku, pokonujc liczne zakrty, a+ w ko1cu dotar
do ledwo widocznego skrzy+owania -aim pozostawa w cieniu, gdzie
czu si najbezpieczniej, nie zwa+ajc na wod spywajc z dachw
prosto na jego gow. "ygldao na to, +e ulica &iwna, jak do lej pory,
unikna najgorszych walk. &rzy wejciu do iebieskiej "inoroli,
obok przewrconego wzka, le+ao ciao m+czyzny w mundurze
stra+y nocnej. 9ia wgniecion poow czaszki. a rudawych wosach
zakrzepa ju+ krew.
/ Sprawdz z tyu / rzeka #it i pomkna jak strzaa.
-aim spojrza na drug stron ulicy. Spomidzy szpar w
zamknitych okiennicach winiarni sczyo si wiato "tem rozleg
si agodny ttent ko1skich kopyt, uderzajcych w skpany w deszczu
bruk. *y to kasztanek o brudnej i przemoczonej sierci, ktry
szturcha pyskiem stosy mieci. #o1ce skrzanych lejcw wleky si
przez kau+e.
-aim zacisn, a nastpnie rozlu0ni pici. a co czeka6 (osey
potrzebowaa go, a jednak waha si. 7la niej walczy, dla niej zabija,
dla niej powici wszystko. 2le czy by rwnie+ gotowy dla niej
umrze!6 9gby uciec, zacz! wszystko od nowa. #it byaby
wniebowzita. "y starczyo, +eby po prostu odszed i zostawi (osey
na pastw losu.
-aim pogadzi zimny jak ld amulet, ktry wisia przy jego
nadgarstku. ie mg tego zrobi!. ie mg zostawi! jej na asce i
nieasce )ala. . cho! trudno byo to przyzna!, polubi to zapyziae
miasto. (eli kiedykolwiek std wyjedzie, zrobi to wycznie na wasne
+yczenie / nikt ani nic go do tego nie zmusi.
&odjwszy decyzj, przeszed na drug stron zalanej deszczem
ulicy i popchniciem otworzy drzwi. "szystkie oczy zwrciy si na
niego, gdy wszed do gospody "ok ogniska siedziao p tuzina
m+czyzn i jedna kobieta. iektrzy signli pod poy ubra1, by
wyj! ukryte niespodzianki, lecz wystarczyo jedno spojrzenie -aima,
by natychmiast zmienili zdanie. 9atka staa za barem. %bok niej na
ladzie le+a ci+ki drewniany motek do wybijania szpuntw z beczek.
2lbo do mia+d+enia czaszek modych +onierzy.
-aim przemierzy sal wzrokiem w poszukiwaniu pewnej
twarzy, ale nie znalaz jej.
/ Szukam Buberta.
/ $u go nie ma / odpowiedziaa bardziej lakonicznie ni+ zwykle
pani Benninger. / ie widziaam go.
/ %d kiedy6
"zruszya ramionami.
/ 9usia wyj! przed zachodem so1ca.
/ 'dzie mo+e by! teraz6
a te sowa wsta z miejsca brodaty m+czyzna z kilem
zacinitym w pici.
/ (ak chcesz std wyj! cay, to nie 3ikaj, mody byczku.
-aim utkwi w nim wzrok. &o chwili brodacz usiad na
miejscu.
9atka wysza zza baru.
/ ie przejmuj si nim, -aim. (este tu mile widziany, t lu bert
przyszed par godzin temu, gdy walka przybraa zy obrt i zabra ze
sob wszystkich m+czyzn. / )zucia pogardliwe spojrzenie na grupk
zgromadzon wok ogniska. / &rzynajmniej prawdziwych m+czyzn.
" ka+dym razie, nie wiadomo kiedy wrci.
/ &oczekam. / . cho! wypowiedzia to sowo prawie szeptem, jego
gos ponis si po caej sali. ikt nie mia si sprzeciwi!.
/ apijesz si6 / spytaa 9atka.
-aim skin gow i usiad. Schowa no+e, ale pozostawi odpite
pochwy. #it s3runa spod su3itu i wyldowaa obok niego.
/ ic si nie dzieje / zakomunikowaa. / "idziaam jakie
zamieszki przecznic obok, ale wyglda na to, +e sytuacja uspokaja si
w tej czci miasta. ajgorzej jest przy do kach. -hyba kto podo+y
ogie1 pod miejskie spichlerze.
/ $o powinno na jaki czas zaj! +odakw / wymamrota -aim.
/ ie wiem. " porcie panuje kompletny chaos. ie widziaam
tam +adnych +onierzy. &rzynajmniej +adnych +ywych.
9atka przyniosa -aimowi drinka i ustawia go przed nim na
stole.
/ ie wiem czy powiniene rozmawia! z Bubertem wanie teraz.
'dy wychodzi nie by do ko1ca sob, jeli rozumiesz co chc przez to
powiedzie!.
/ ie, nie wiem. -o si stao6
#obieta dotkna swego ob3itego biustu.
/ -+, nie mnie o tym mwi!, ale z drugiej strony masz prawo
wiedzie! w co wchodzisz.
"tem drzwi otworzyy si z hukiem. "szelkie rozmowy ucichy,
gdy do gospody weszo trzech m+czyzn -aim z trudem rozpozna
pord nich modego czowieka. iegdy elegancki strj Buberta by
poplamiony krwi. ,nikn te+ jego kapelusz.
,akrzepa krew na przypitym do biodra rapierze wiadczya o
tym, +e bro1 przydaa si tej nocy. Bubert rozejrza si wok mtnym
wzrokiem po barze. 'dy ujrza -aima, na posiniaczonych ustach
modzie1ca pojawi si zoliwy umiech.
/ 9atko / rzek. / 9amy wrd nas bohatera. astpny drink dla
niego bdzie na mj rachunek.
-ho! Bubert niemiosiernie mamrota, dao si wyczu! w jego
gosie nut gro0by, zwaszcza gdy podszed do stou -aima, a za nim
para barczystych zbirw.
/ ie przyszedem tu, +eby si napi!, Bubercie. Szukaem ciebie,
bo potrzebuj twojej pomocy.
Bubert klapn na krzeso. (ego obstawa, czy kimkolwiek byli,
obserwowaa sal.
/ &otrzebujesz mojej pomocy6 (estem teraz troch zajty, -aim.
7zi nadszed czas wielkiego przewrotu. -zerwoni nam uciekli, ale ty
ju+ przecie+ wiesz, no nie6 " ko1cu, jakby to powiedzie!,
przygotowae grunt.
/ % czym ty mwisz, Bubercie6
Bubert zamia si w sposb ironiczny, pozbawiony humoru.
/ 5dajemy niewinitko, co -aim6 ie ma takiej potrzeby,
zapewniam ci. 9o+esz wzi! na siebie cae uznanie za mojego ojca.
" ko1cu w gbi serca by tyranem.
/ -o z nim6 / , ci+kim sercem -aim domyla si odpowiedzi.
/ ie +yje. ,eszej nocy kto wama si do paacu i za mordowa
go. 2 potem odci mu gow. $roch to makabryczne, ale musz
przyzna!, masz wpraw.
-aim przypomnia sobie 9athiasa, le+cego w swoim +ku z
wycitym sercem. ,araz, o czym to )al mwi w ,otym #ole6 -o, +e
we0mie sprawy w swoje rce. Gassili musia by! potajemnym klientem
)ala. $o miao sens. 9ajc poparcie czonka )ady, )al czu si
nietykalny. (ednak z czasem postanowi, +e nie potrzebuje ju+
arcykapana. 5o+y sobie wic wasny plan, w ktrym jak rol
odgrywaa (osey. 9o+e ju+ jest za p0no. 9o+e dziewczyna ju+ nie
+yje. $a myl odbia si rykoszetem w gowie -aima, rozbijajc
wszystkie pozostae myli na kawaki, "zi gboki oddech. 9usia
zachowa! kontrol. $ylku w ten sposb mg j ocali!.
/ 2 ty sdzisz, +e ja miaem z tym co wsplnego6 Bubert
pochyli si do przodu, dopki twarze dwch m+czyzn o mao si nie
stykay. %dr whiskey uderzy -aima niczym cios w szczk.
/ $y jeste -aim o+ownik / zabjca mo+nych i
skorumpowanych. 2le mj ojciec nie by +adnym cholernym
potworem. ,robi du+o dobrego dla miasta.
/ *y tak dobry, +e wasny syn chcia go pozbawi! urzdu6
/ ic nie wiesz i nic nie rozumiesz: / Bubert uderzy pici w
blat stou.
&ozostali klienci skupili si wok kominka, za zbiry Buberta
przybli+yli si o krok do przodu.
" tym samym momencie zmaterializowaa si #it.
/ ,rb co, -aim. $e zbiry maj przy sobie sporo broni. -aim
usiad niedbale na miejscu. igdy wczeniej nie widzia Buberta w
takim stanie. 9odzian by na granicy maniakalnego szau.
/ &osuchaj mnie, Bubercie. ie zabiem twojego ojca ani
+adnego innego czonka )ady Clektorw. ,robi to )al. &racuje z
jakim obcokrajowcem. "splnie knuj, by przej! rzd. $o oni zabili
arcykapana.
Bubert umiechn si szyderczo.
/ ?adna bajeczka, ale nie ma co si zarzeka!. "ywiadczye
nam wszystkim ogromn przysug.
/ *yem poza miastem. ,abieraem (osey w bezpieczne miejsce.
-+, przynajmniej wydawao mi si ono bezpieczne.
/ $ak, tak, crka konspiratora i jej wierny rycerz w lnicej zbroi.
'dy Bubert sign po le+cy na stole puchar -aim zapa go w
twardy ucisk za nadgarstek. / "ystarczy:
&oczerwieniae oczy Buberta przeszyway -aima na wskro, lecz
chwil p0niej na twarzy modzie1ca odmalowaa si czarna rozpacz.
/ 7laczego musieli go tak zaszlachtowa!6 "iem, +e potra3i by!
trudnym czowiekiem, czasami nawet okrutnym, ale nie mieli prawa...
-aim zwolni ucisk. )ozumia Buberta, ale nie potra3i okaza!
wspczucia. (ego serce zamienio si w kawa lodu.
/ ,robili to ci sami ludzie, ktrych cigam. ,abrali (osey i
zabarykadowali si w paacu z caym oddziaem +odakw.
Bubert otar twarz rkawem paszcza. / -o zamierzasz6
/ apa! na paac i odbi! (osey.
/ aprawd6 / wyskoczya #it. / $o jest twj plan6
-aim zacisn zby, by nie krzykn!, +eby si zamkna.
/ 2 ty, jakie masz plany6 / spyta Buberta.
/ &odburzam ludzi. &rzejlimy ju+ wikszo! 7olnego 9iasta.
&rzydaaby si nam twoja pomoc, ale zdaje si ju+ masz do!
roboty.
/ 9oglibymy pracowa! razem.
$eraz Bubert nieco bardziej przypomina samego siebie.
"yprostowa si na krzele i nawet strzepn kurz z obu rkaww
paszcza.
/ (ak6
/ awet jeli przeje kontrol nad 7olnym 9iastem, to i tak
;wici *racia trzymaj w swoich apskach wszystko powy+ej alei
&rocesji. , motochem sklepikarzy i do kerw nigdy nie uda ci si
przej! 'rnego 9iasta, wic nawet nie prbuj. .d0 prosto na
"zgrze iebia1skie.
/ 2 co to da6
/ " ten sposb obetniemy eb bestii. 'dy usuniemy )ala i jego
o3icerw, nie bdzie kto mia dowodzi! ich +onierzami. 'dy
przejmiemy kontrol nad paacem, miasto przejdzie w nasze rce.
/ $o du+e ryzyko. 9j ojciec zgin, prbujc wykorzysta!
podobn szans.
-aim wycign no+e i poo+y je na stole. %bstawa poruszya si
nieco, wci+ zachowujc odlego!.
/ ie jeste taki jak twj ojciec, Bubercie. 9o+esz to dzi
udowodni!. &om+ mi uwolni! (osey, a wtedy raz na zawsze
rozwi+emy problem. %na jest nastpczyni tronu. ,nale0limy
dokumenty, ktre dowodz, +e jest crk starego cesarza. (osey jest
ksi+niczk.
/ #si+niczk, powiadasz6 $ak te+ si zachowywaa. 2le dlaczego
moi ludzie mieliby ryzykowa! wasne +ycie tylko po to, by zamieni!
jednego tyrana na innego6
/ *o ona te+ nie jest taka jak jej ojciec. $o wanie jej potrzebuje
ten kraj, by mg si znowu pozbiera!. ,awsze mwie, +e trzeba
przywrci! stary porzdek. $eraz masz szans, by to zrobi!. $o mo+e
by! ostatnia noc imei jako zjednoczonego krlestwa, albo pocztek
nowego +ycia dla nas wszystkich.
Bubert przyjrza si uwa+nie no+om, a potem skin gow.
/ "chodz w to. -o chcesz, +ebym zrobi.
-aim spojrza na Buberta z drugiej strony stou i umiechn si.
/ 9am plan.
ROZDZIA DWUDZIESTY SIDMY
Caim przykucn w nieuko1czonej dzwonnicy nowej katedry,
smagany strugami zacinajcego deszczu. $owarzyszyo mu wycie
wiatru, ulewa bbnia o kamienne dachwki. #si+yc i gwiazdy
schoway si za wiszca nad miastem skbion kurtyn burzowych
chmur.
$o dobra noc na zabijanie.
" dole, niczym szaro/czarny dywan, rozcigao si 'rne
9iasto. "zgrze iebia1skie rysowao si na tle nie ba jak spitrzona
3ala. a moment blask byskawicy wyowi z mroku awice biaych
dachw, po czym miasto znw utono w ciemnoci. "zdu+
szerokich alei "zgrza iebia1skiego migotay pomyki pochodni8
blisko tysic plebejuszy toczyo tam walk z miejskimi +odakami.
9ody Gassili dotrzyma sowa i zebra armi, skadajc si8 z
kapelusznikw, piekarzy, tragarzy i lokajw uzbrojonych w
najprzer+niejsze rodzaje broni, od pochodni i drewnianych legarw,
po piki zabrane zabitym +onierzom.
-elem ataku by &aac 4ucja1ski, zdobicy szczyt "zgrza
iebia1skiego jak klejnot koron, otoczony piercieniami murw
obronnych z wie+yczkami stra+niczym i pot+nym barbakanem.
Szpiedzy Buberta donieli, +e )al przewidujc obl+enie wyco3a
swoich najlepszych +onierzy w obrb murw. -aim wanie na to
liczy.
/ S ju+ prawie na miejscu / powiedziaa #it. / Bubert mwi, +e
nie spodziewa si zbyt wielkiego oporu.
-aim nie zwraca uwagi na lodowaty deszcz. / 9usz si broni!.
ie maj innego wyjcia.
/ &o+ar naprawd si rozszala.
-aim obejrza si. 7zielnice 7olnego 9iasta spowijay kby
czarnego dymu. %gie1 pochania cae kwartay, po+erajc domy,
sklepy i budynki. 7eszcz utrzymywa jeszcze pomienie w ryzach,
jednak do witu wielu ludzi padnie ich o3iar. "ielu wicej zginie,
jeli jego plan zawiedzie.
4udzie Buberta zdoali wreszcie dotrze! do paacowych bram.
9ody szlachcic kroczy zdecydowanie na ich czele, jego miecz lni w
blasku pochodni. " odpowiedzi na atak z paacu, niczym z
mrowiska, wysypay si zastpy +onierzy wysanych do obrony
murw. " powietrzu zawistay strzay, krew zabitych spywaa
przepenionymi rynsztokami.
-aim zacz schodzi! z wie+y. $o co zobaczy zupenie/mu
wystarczyo. Bubert wywalczy mu szans, na ktr liczy. , #it
unoszc si przy boku, zeskoczy na bagnisty grunt przy katedrze i
zacz wspina! si krtymi bulwarami prowadzcymi do "zgrza
iebia1skiego. &o kilku minutach dotarli do zewntrznych murw
paacu w miejsce, ktre -aim wypatrzy ju+ wczeniej, znajdujce si
w sporej odlegoci od toczonej walki. &knicia w kamiennym murze
i porastajcy go bluszcz stanowiy wygodne oparcie dla rk. -aim
sprawdza stabilno! ka+dego uchwytu zanim opar na nim ci+ar
swego ciaa. " ko1cu dotar do szczytu i zeskoczy po drugiej stronic.
,atrzyma si u podn+a. %d kolejnej przeszkody,
dwunastometrowego wewntrznego muru obronnego, dzieli go
rwno przystrzy+ony trawnik. &rzestrze1 po midzy murami zdobiy
urokliwe ogrody pene delikatnych, obsypanych kwiatami drzew i
wartkich strumieni. " wilgotnym powietrzu wisia sodki zapach
bzw i oleandrw. -aim ruszy dalej, nie tracc czasu na podziwianie
wspaniaej rolinnoci.
"krtce #it wypatrzya pod konarami judasz owca pierwszego
stra+nika. -aim przykucn za +ywopotem z kwitncych krzeww,
bacznie go obserwujc. <onierz spoglda w stron paacowej
str+wki, prawdopodobnie oczekujc na zmiennika. -o chwil
chucha w donie i pociera je energicznie, podczas gdy jego wcznia
stal oparta o pie1 drzewa.
-aim czeka, a jego myli kr+yy wok martwego #asa,
le+cego w swej chacie i krwi, sczcej si z ran na jego ciele.
Staruszek nie prosi si o kopoty, same przy szy do jego drzwi, pod
obudnym pretekstem wymierzenia kocielnego prawa. %czami
wyobra0ni ujrza +onierzy, zdzierajcych ubranie z (osey i wlokcych
j za sob, nag, przeklinajc go za to, +e j opuci. &rzed oczami
stan mu obraz usianego trupami dziedzi1ca.
Sekunda za sekund mijaa w rytm kapicych kropli deszczu, a
gniew -aima wzmaga si, trawi jego wntrznoci jak roz+arzona
brya wgla, podsycany niesabncym poczuciem winy. Sam siebie
oszukiwa. *ya tylko jedna rzecz, ktr przez cae +ycie potra3i robi!
do brze. adesza pora, aby zapomnie! o bohaterstwie i powrci! do
swojego rzemiosa.
7rczony myl o (osey, -aim podnis si i ruszy w stron
drzewa. &ochylony, okr+y stra+nika, a+ znalaz si za jego plecami.
9g przemkn! dalej niezauwa+ony, .de tej nocy nie chcia
pozostawia! niczego przypadkowi. &rzyczai si, zamiast no+a w jego
rkach pojawi si rzemie1 z naszyjnika (osey, ktrego ko1cwki
owin sobie wok doni, tak aby pozostawi! midzy nimi spory,
lu0ny kawaek. "sta, ciskajc w zacinitej pici amulet w ksztacie
klucza. Serce mu walio. 7o tej pory nigdy nie udusi nikogo, oprcz
kilku bezpa1skich psw, ale zdarzyo si to wiele lat temu. (ego
domem bya wtedy ulica i musia zabija!, by prze+y!. &rzypuszcza, +e
uduszenie czowieka bdzie rwnie atwe.
,acz dziaa!. ,arzuci rzemie1 na szyj stra+nika i mocno
pocign. )amiona prawie wyskoczyy mu ze staww, gdy m+czyzna
rzuci si do przodu, kopic przy tym i charczc jak dzikie zwierze.
-aim wbi kolano w jego plecy, dociskajc rzemie1. 'dyby nie
trzymany w doni klucz, ktrym jak garot zaciska ptl, stra+nik
niechybnie wyrwaby si z jego uchwytu. )zemie1, owinity o lew
do1, wrzyna si tak mocno, +e -aim obawia si o swoje palce. agle
o3iara potkna si i upada na mokr traw, uatwiajc mu zaciskanie
ptli podczas nieko1czcej si szamotaniny. 9iny dugie minuty
zanim stra+nik w ko1cu znieruchomia. -aim podnis si, dr+c
lekko. )ce i nadgarstki bolay go jak po walce z nied0wiedziem. 'dy
odwija rzemie1 z zesztywniaych palcw, byskawica rozwietlia
ogrd, wyawiajc z mroku twarz +onierza. %d razu po+aowa, +e j
zobaczy. $warz o3iary przybraa ohydny 3ioletowy odcie1, obrzky
jzyk wystawa z ust, oczy byy wytrzeszczone. Stra+nik mg mie!
najwy+ej siedemnacie lat, by jeszcze dzieckiem.
"zrok -aima powdrowa ku szkaratnej pelerynie, narzuconej
na zbroj modziaka. ie, to nie dzieciak, tylko +onierz. "rg. *yem
modszy od niego, gdy wybieraem swoj cie+k +ycia. &onownie
owin rzemie1 wok nadgarstka.
5kry ciao stra+nika w kpie wysokich paproci i ruszy dalej. &o
przebyciu okoo pi!dziesiciu krokw, znalaz si u podn+a
wewntrznego muru. ie dostrzeg +adnych stra+y. &rzesun doni
po granicie, ktrym obo+ono mur. ,byt gadki, aby si po nim wspi!
i zbyt twardy, aby wbi! hak. %dwin dziesi! s+ni plecionej,
jedwabnej liny, ktr nosi owinit wok pasa, a ktra bya
podarunkiem od jednego z ludzi Buberta.
/ (este pewien, +e sobie poradzisz6 / zapytaa #it.
/ Spotkamy si po drugiej stronie. &amitasz plan6
)zucia mu mia+d+ce spojrzenie.
/ *d gdzie trzeba. $ylko si popiesz / odpara i zaraz znikna.
&rzyczepi do liny kotwiczk i odmierzy na sznurze siedem
dugoci swego ciaa. Szczcie mu dopisywao. %stre zby kotwicy
zaczepiy si o szczyt muru za pierwszym rzutem. -aim napr+y lin,
nasuchujc, czy z gry nie dobiegnie go jaki haas. %dczeka
sze!dziesit uderze1 serca i rozpocz wspinaczk. &osuwa si
powoli. a gadkim murze z trudem znajdowa punkty oparcia.
#ilkakrotnie osuna mu si stopa i szarpnicie o mao nie wyrwao
liny z jego rk, zdoa si jednak utrzyma!. 5 szczytu muru udao mu
si znale0! punkt zaczepienia i podcign! si na gzyms wie1czcy
mur. &rzylgn do kamieni, czujc jak serce tucze mu si w piersi i
spojrza na drug stron. a wewntrznym dziedzi1cu, wyo+onym
pytami jasnoszarego kamienia, stao kilka sporych budynkw. ;rodek
placu zajmowaa dawna rezydencja krlewska, w ktrej obecnie
zbieraa si )ada Clektorw. %d budynku rozchodziy si
promienicie uki przyporowe, przypominajc odn+a pot+nego
insekta. %gromn, rodkow kopu otaczay strzeliste, pozacane
wie+e.
&ozostae budynki stykay si z murami obronnymiA po
wschodniej stronie baraki i stajnie Stra+y &aacowej, po zachodniej
dom $hurimu. $hurimem nazywano niegdy rad starszych, ktra
doradzaa cesarzom. %czywicie obalenie rady byo jednym z
pierwszych posuni! #ocioa po przejciu wadzy. -zyn ten, ktry
zosta przez wielu imeanczykw uznany za najhaniebniejszy
przejaw nadu+ycia wadzy, wywoa 3al ruchw rewolucyjnych,
przykadem ktrych byo ugrupowanie 4azurowyh (astrzbi. #ilku
okrytych peleryn stra+nikw patrolowao parami dziedziniec,
wydawao si jednak, +e wikszo! pokna przynt Buberta i
popieszya na mury zewntrzne. -aim modli si, by tam pozostali.
ie zachwycaa go perspektywa natknicia si na patrol wciekych
+onierzy podczas wdrwki po cytadeli.
#it pojawia si tu+ przy nim, wymachujc nogami zwisajcymi
po wewntrznej stronie muru. ie zmoczya jej ani jedna kropla
deszczu.
/ (este dopiero tutaj6 (eli si nie popieszysz, lato ci tu
zastanie.
/ aliczyem omiu, tam w dole / mrukn zgry0liwie.
/ &lus czterech w str+wce.
/ ikogo na murach6
&okrcia gow, a+ rozkoysay si sploty jej srebrnych wosw.
/ -hyba przestraszyli si deszczyku.
/ 7obra nasza.
-aim odhaczy kotwiczk i opuci lin na ziemi. &odcigajc
si rkami i odpychajc palcami stp, pezn wzdu+ szczytu muru,
czujc jak krople deszczu wybijaj rytm na jego plecach, a+ dotar do
najbli+szego naro+nika domu $hurimu.
&odnis si. #it lewitowaa koo niego, gdy prbowa osuszy!
rce, wycierajc je w swoj przemoczon tunik. 7om $hurimu by
zabytkowym budynkiem z lancetowymi oknami, szerokimi
podokiennikami oraz boga tymi rze0bieniami8 gmach wprost idealnie
nadawa si do wspinania, tyle tylko, +e jego wysoko! wynosia
ponad trzydzieci metrw. (eden 3aszywy ruch oznacza
byskawiczny koniec kariery -aima.
/ o, to do roboty / usysza gos #it. / ,anim zacznie wita!.
)zuci jej krzywe spojrzenie i szukajc na cianie punktu
zaczepienia, rozpocz wspinaczk. " jego gowie koatay si myli.
" paacu musia odszuka! (osey. 4iczy na to, +e )al nie skrzywdzi jej,
dopki nie stumi ostatnich zamieszek, odzyskujc tym samym
kontrol nad miastem. &o plecach przebieg mu zimny dreszcz, nie
majcy nic wsplnego z padajcym deszczem, gdy dopuci do siebie
myl, +e (osey mo+e ju+ by! martwa. (eli tak byo, )ai zapaci mu za
to. ,ajty swymi mylami, -aim nawet nie spostrzeg, kiedy dotar do
ozdobnego gzymsu u podstawy dachu. *alansujc na wskim
wystpie, wychyli si, wycignit rk dosigajc gzymsu. &otem,
biorc gboki wdech i modlc si, oderwa stopy od wystpu w
murze. 7ziedziniec zawirowa pod nim, gdy zawis nad ziejc w dole
przepaci. &ochodnie stra+nikw wyglday z tej wysokoci jak mae
iskierki. *ok pali go, jakby pod jego skr +arzy si wgiel. ,
wysikiem podcign si na krawd0 gzymsu. a dachu zatrzyma si
na moment, aby zapa! oddech. 7eszcz przyjemnie go chodzi.
/ 7alej, -aim / zawoaa #im.
(kn i podnis si na nogi. &okonywa liski dach przy
akompaniamencie huczcego wiatru. %puszczanie si po wschodniej
3asadzie okazao si atwiejszym zadaniem " poowie drogi
zatrzyma si przy biegncym wzdu+ muru wskim wystpie, po
ktrym zacz si powoli posuwa!. "net dotar do miejsca gdzie
smuka, ukowata przypora wystrzelaa z kroksztynu jak wziutki
most, podpierajc niebosi+ne mury paacu. -aim bez zastanowienia
wstpi na gadkie kamienne pyty i ruszy przed siebie rozkadajc
ramiona jak linoskoczek, aby zapa! rwnowag. ,achwia si tylko
raz, w poowie drogi, gdy wznoszcy si z dou poryw wiatru wytrci
go z rwnowagi.
,amar, czujc jak traci oparcie, zdoa jednak zacisn! palce
stp i zastyg bez ruchu, dopki podmuch nie osab. , walcym
sercem ruszy dalej, tym razem bez przeszkd docierajc na drug
stron. a dachu posiadoci -aim oceni sytuacj. #renela+e
zwie1czay budynek jak rzdy wyszczerzonych zbw. , ka+dego
rogu wy strzelaa smuka wie+a. Swego czasu na szczycie ka+dej z nich
pon ogie1 symbolizujcy krlewskie panowanie, ale przez ostatnie
siedemnacie lat mosi+niki stay wygaszone. -aim wychyli si przez
otwr strzelniczy pomidzy dwoma blankami. <onierze maszerowali
jak przedtem. ikt go nie zauwa+y. 5satys3akcjonowany, podbieg do
#it, unoszcej si nad ogromnym kominem. &odskoczy, aby uczepi!
si jego grnej krawdzi, po czym podcign si w gr. *alansujc
nad czarn przepaci komina, rozwin zawieszony na plecach zwj
liny i przywiza jeden koniec do paska.
/ &arszywa robota.
#it bawia si kosmykiem wosw.
/ 9yl, +e nie bdzie tak 0le. &o prostu pomyl o czym
przyjemnym.
, westchnieniem zacz opuszcza! si w d komina. *yo
szerzej ni+ si tego spodziewa. %pierajc si plecami o cian, mg
za pomoc rk i kolan kontrolowa! tempo schodzenia. &o okoo
piciu metrach dotar do odchodzcego w bok szybu. ajwy+sze
pitro. "sun si wewntrz szyby i zacz czoga! si wzdu+
ciemnego wskiego tunelu, cignc za sob pakunki. agle uderzy
gow o uskok w su3icie. &otar posiniaczone czoo brudn od sadzy
doni i przylgn brzuchem do podogi, aby przecisn! si pod
blokujc tunel przeszkod. " poowie drogi ogarn U8o nagy atak
klaustro3obii. "ydawao mu si, +e ciany napieraj na niego z ka+dej
strony, chcc go zgnie!. ,atrzyma si, aby zapa! oddech i przeciska
si dalej.
"krtce znalaz si w miejscu, w ktrym krzy+oway si cztery
odnogi szybu. &rzez chwil waha si, przywoujc z pamici plan
paacu i ustalajc na nim swe poo+enie. (eli pjdzie prosto, powinien
dotrze! do gwnego holu. $ak postanowiwszy, posuwa si dalej.
9in wanie agodny zakrt, gdy nagle prd ciepego powietrza
uderzy go w twarz. 7otar do otworu w pododze szybu. &once
drobinki popiou unosiy si z otchani, rozwietlonej odblaskiem
buzujcego w dole ognia.
&ochylajc si nad krawdzi, musia zmru+y! oczy przed
buchajcym w twarz piekcym +arem. $rzask sosnowych polan,
poncych kilka metrw ni+ej, odbija si echem od cian komina. ,a
otworem widzia dalszy cig szybu. &i! krokw. 'dyby sta na
nogach, bez namysu przeskoczyby na druga stron. %dlego! bya
jednak zbyt du+a, aby j pokona!, odbijajc si zaledwie rkami i ko
anami. " tym wanie momencie z su3itu wypyna #it.
/ (este ju+ prawie na miejscu, jeszcze tylko kilka krokw i krtki
szczupak.
/ Szczupak6
/ $ylko si askawie popiesz.
-aim zdusi cisnce mu si na usta sowa, ktrych #it nie
puciaby mu potem pazem. Skuli pod sob nogi, a rkami wspar si
o ciany tunelu. "cign haust nagrzanego powietrza gboko w
puca i odbi si. <ar ognia obj jego ciao gdy wycign si na ca
dugo! nad otworem. &rzez jedn dug chwil czas zwolni prawie
do zera. " ko1cu opuszkami palcw sign przeciwlegej krawdzi.
api minie i zawis na wycignitych przed siebie ramionach.
7wa toboki koysay si pod nim. 7ym piek go w oczy. a kilka
sekund wisia nad otchani, niczym prosie na ruszcie. 'dy serce
przestao mu omota!, kopn obiema nogami. ,doa utrzyma! rce
na gadkich kamieniach szybu i podcign! si w gr, pomagajc
sobie szybkimi skrtami i podrzutami ciaa. 'dy znalaz si po drugiej
stronie, przewrci si na plecy i zaczerpn kilka gbokich wdechw.
#it wystawia gow z su3itu.
/ " porzdku6
/ 9oga co wspomnie! o kominku.
/ . pozbawi! ci dobrej zabawy6 "iesz, na staro! robisz si
nudny. 9usz rozejrze! si za kim modszym, kto ma jeszcze apetyt
na przygody.
/ $o byoby zbyt pikne. / -aim przewrci si na brzuch i ruszy
dalej.
/ -o takiego6
/ ic, moja droga.
#ilkanacie krokw dalej szyb ostro opada. *lade wiato sczyo si z
przewitu w dole. -aim zastanawia si przez chwil jak pokona!
przeszkod. &rbowa obrci! si stopami w kierunku wylotu, szyb
by na to jednak zbyt wski. " ko1cu zdecydowa si da! nura gow
w d. (eli szczcie mu dopisze upadek bdzie agodny
-aim przygotowywa si wanie do skoku, gdy niespodziewanie
poczu powiew zimnego powietrza, ktry przenikn przez jego
ubranie, a potem jeszcze gbiej, a+ do koci. &rzez chwil mia
wra+enie, +e jego serce przestanie bi!. &otem uczucie mino.
"strzsn nim dreszcz.
/ ie podoba mi si to, #it. 9iej na wszystko oko, co6
ie odpowiedziaa.
/ #it6
)ozejrza si na tyle, na ile pozwala mu wski szyb, ale nigdzie
jej nie zobaczy. 9o+e spyna w d zanim j o to poprosi, +eby
zrobi! rozeznanie. "ydawao si to jednak zbyt pikne, aby mogo
by! prawdziwe. )'o!ernie odpowiedni moment, aby si u!otni,. ie
mia jednak czasu na roztrzsanie jej nagego zniknicia. 9usia
dziaa!. (osey go potrzebowaa.
-aim odbi si rkami od przeciwlegych cian tunelu i da nura
w d.
ROZDZIA DWUDZIESTY SMY
Caim przygryz wargi. 7no komina przybli+ao si szybciej ni+
przypuszcza. ,apar si rkami o ciany najmocniej jak tylko potra3i,
cho! w miar spadania nierwne poczerniae kamienie wbijay mu si
w donie. "reszcie uderzy o twardy grunt. &odzikowa losowi, +e
nie roztrzaska sobie czaszki. (u+ prawie odetchn z ulg, gdy nagle
nad gow usysza haas spadajcej liny, ktra po krtkiej chwili
wyldowaa tu+ obok z wielkim hukiem. ,akl i odczepi mocowanie
liny. &rzez chwil przyglda si popltanym zwojom z wyrazem
dezaprobaty na twarzy. )$, przynajmniej wci" jest caa.
,najdowa si w kominku du+ej izby. ike wiato, ktre
dostrzeg wczeniej, dochodzio z otwartych drzwi naprzeciwko,
prowadzcych do korytarza owietlonego wiecami. "
pomieszczeniu stao ogromne +ko przy kryte pozbawionymi wzoru
narzutami / wszystko wskazywao na to, +e by to pokj gocinny,
chwilowo nieu+ywany. 2le w takim razie, dlaczego drzwi byy
otwarte6 &okojwka6 ie, byo za p0no na sprztanie.
-aim zwin lin i ostro+nie na palcach podszed do drzwi przez
bladozielony dywan. ;ciany korytarza po obu stronach zdobiy
kolorowe arrasy, midzy ktrymi wisiay mosi+ne wieczniki. "osk
skapywa do przeznaczonych do tego celu pojemnikw.
*uty o mikkich podeszwach nie wydaway +adnego d0wiku,
gdy skrada si dalej w gb korytarza. &o chwili skrci w prawe
odgazienie, doszed do rozwidlenia w ksztacie litery $, skrci w
lewo i wkrtce znalaz si przy kolejnym rozwidleniu. 'dy
zastanawia si, w ktr stron i! dalej, jego uszu dobiegy stumione
d0wiki. 4udzkie gosy. Sdzc po ich rezonansie dochodziy z du+ego
pomieszczenia. $akiego jak "ielki Bol.
-aim ukradkiem podszed w kierunku haasu. &o kolei gasi za
sob wszystkie wiece, ciskajc palcami knot, stopniowo pogr+ajc
cae przejcie w ciemnociach.
#orytarz wychodzi na szerok galeri zako1czon rze0bion
marmurow balustrad, poni+ej ktrej znajdowa si ogromny hol. a
balkonie w rwnych odstpach trzymao stra+ czterech ;witych
*raci.
-aim zostawi zwoje liny w ciemnociach korytarza i wycign
no+e. Szybko rozprawi si z dwoma niewiadomymi
niebezpiecze1stwa *ra!mi i pozwoli, by trzeci wyda z siebie
stumiony mamrot, ktry zwabi ostatniego stra+nika do cienia. &o
sprztniciu warty -aim mg wychyli! si na moment przez porcz.
&oczu ucisk w gardle, gdy ujrza (osey / dziki bogom wci+ +yw,
stojc w biaej sukni u podn+a szerokiego podium. 7ziewczyna
wydawaa si by! w nienaruszonym stanie. " rzeczy samej wygldaa
lepiej ni+ wtedy, gdy zostawi j w chacie. " tej chwili spad mu z
serca wielki ci+ar, o ktrego istnieniu mia jedynie mgliste pojcie.
&ki co, nie zawid jej.
&omieszczenie wypenia spory tum otoczony plutonem
;witych *raci. 5wizieni byli brudni i umczeni, lecz mimo to
wygldali na arystokratw, wielu z nich w zaawansowanym wieku. a
wyndzniaych twarzach maloway si strach i oburzenie.
(osey nie bya jedyn osob, ktr rozpozna -aim. a
jarmarcznie kolorowym tronie ustawionym na szczycie podwy+szenia
siedzia odziany w czarny strj )ai. "i0niowie, jeden po drugim, byli
przyprowadzani pod podium, gdzie kazano im uklkn!.
&o jakim czasie przysza kolej na starszego lorda. 'dy *racia
przyprowadzili go pod podium i zwolnili ze1 ucisk, ten wyprostowa
si na tyle, na ile pozwoliy mu na to zgarbione plecy.
/ ie bd si kania przed +adnym uzurpatorem/ wykrzycza
zaskakujco mocnym, jak na jego wiek, gosem. / &rdzej zgin.
)al wykona doni lekcewa+cy gest, jakby przegania
nies3ornego kota.
/ , radoci speni pa1skie +yczenie, milordzie.
Staruszek wydawa z siebie szybkie, nieartykuowane d0wiki,
gdy *racia wyprowadzali go z holu.
#ompletnie zbity z pantayku -aim wrci po lin. 'dy zapa za
wytart rkoje! miecza, usysza w gowie szept. ,na go dobrze.
Sysza go tysic razy w snach. *yt to gos ducha jego ojca.
Sprawied!iwoci...
-aimowi zatrzsa si do1. -hcia odrzuci! miecz, ale
powstrzymywaa go jaka nieposkromiona sia. &otrzsn gow, aby
uporzdkowa! myli i pozby! si budujcego si w nim niepokoju. "
ko1cu przypi miecz na plecy. &o chwili przynis na balkon drugi
toboek, prze ci sznurki, ktrymi zwizany by pokrowiec ze skry
impregnowanej olejem, by w ko1cu otworzy! drugi podarunek od
Buberta. )ami uku z brzu i drewna w zamian za ten, ktry straci
w po+arze.
-aim pewnym i zdecydowanym ruchem zao+y ciciw, a
nastpnie strza, po czym do oporu nacign ciciw. "szystkie
emocje jakie kotoway si w jego piersi / z powodu (osey, z powodu
ojca, jak i nieobecnej #it znikny, gdy tylko spojrza na tron. ,nw
by w swoim +ywiole, Snw wykonywa swoj robot, czyst i
nieskomplikowan.
ajpierw wzi gboki oddech, potem powoli i miarowo
wypuci powietrze, a nastpnie, pomidzy jednym a drugim
oddechem wystrzeli strza.
&oczu dr+enie ciciwy. &od+y wzrokiem za strza. 7oskonay
strza. %czami wyobra0ni widzia miertelnie ranionego )ala, z
oczami zamglonymi oddechem mierci. %braz ten wydawa si
-aimowi tak realny, i+ prawic uwierzy, +e to si naprawd zdarzyo.
$ymczasem bysny wiata pochodni otaczajcych podium i w tej
samej chwili strzaa zboczya na szeroko! doni. $o wystarczyo, by
omin! cel. ,amiast ugrzzn! w gardle )ala, strzaa przeszya grn
cz! jego marynarki.
-aim poczu mrowienie na karku, gdy przypomnia sobie pewien
wieczr w zamku w %stergocie, kiedy to rwnie doskonay strza w
ostatniej chwili okaza si chybionym. -zarna magia. (ego donie
zacisny si na ramie uku.
-e;ictus.
"szyscy w holu spojrzeli w gr. %czy (osey rozpromieniay.
(aniepanowie powstali na rwne nogi i pospiesznie odsunli si od
podium. .ch szepty docieray do -aima. iektrzy *racia signli po
bro1, jednak nikt si nie ruszy, by chroni! swego pana. Sam )al
rwnie+ pozosta prawie nieruchomy, poza wykrzywion w dziwnym
grymasie twarz i lew doni, ktr przycisn do piersi.
-aim zapa za drug strza z le+cego u jego stp koczanu.
#oszul mia mokr od potu, po +odku cigay si wcieke psy, a
jednak czu, +e rk ma wci+ pewn.
/ &u! j, )al: / wrzasn. / 2lbo nastpna strzaa przeszyje twoje
serce.
7o galerii dobieg szyderczy miech zabjcy.
/ -zekalimy na ciebie, -aim, ale troch si sp0nie. 9am
puci! narzeczon6 ie ma mowy. 9iasto nale+y do mnie, a ci
szlachetnie urodzeni obywatele wanie przysigli mi wierno!. 4epiej
z+ bro1 i poddaj si. *y! mo+e udziel ci krlewskiego
przebaczenia...
/ ie sdz. &rzy bramie stoi pi! tysicy rozwcieczonych
buntownikw. (ak dugo jeszcze twoi +odacy zdoaj ich
powstrzymywa!6
)al sta z rkami opartymi o biodra, jakby odpoczywa, ale -aim
dobrze wiedzia, jak szybki potra3i by! jego oponent. -ay czas
trzyma strza wymierzon w serce )ala.
/ "ystarczy, +e powstrzymaj ich, dopki nie nadejd posiki z
zewntrznych garnizonw, a wtedy twoja rebelia zostanie stumiona /
w sam raz przed koronacj i lubem z t pikn dam.
-aim rzuci spojrzenie na (osey, w jego serce wkrad si lk.
Skupiajc ca sw uwag na )alu, nie zauwa+y przybycia 9arkusa.
Spod konierza jego munduru, ktry teraz by biay, a nie czerwony,
wystaway banda+e. (ego twarz pokryway blizny. Sta za (osey jedn
rk obejmujc j wok talii, drug trzymajc sztylet na delikatnym
gardle dziewczyny.
/ 2 moge si do mnie przyczy! / rzuci )al. / *yby teraz
moim namiestnikiem, miaby wadz i bogactwo, ale okazae si
niegodny zau3ania. %bawiam si, +e bdziesz musia umrze!. / Skin
gow do 9arkusa.
/ -hyba, +e wolisz, +eby najpierw ona wykrwawia si na mier!
na twoich oczach6
-aim nacign mocniej ciciw, powodujc +e rama uku
zaskrzypiaa.
/ ie zabijesz jej. ,a bardzo jej potrzebujesz.
/ (este tego pewien6
)al podnis palec. (osey sykna, gdy po jej szyi polaa si
stru+ka krwi. Spalone usta 9arkusa wykrzywiy si w co w rodzaju
umiechu.
-aim zakl w duchu. (ego plan wanie si rozpada. ,amiast
ratowa! (osey spowodowa, +e znalaza si w jeszcze wikszym
niebezpiecze1stwie. % wyco3aniu si nie byo mowy. 7o rana )ai
mo+e cakowicie zapanowa! nad miastem. 9gby wystrzeli!, ale
wtedy 9arkus zabiby (osey od rki. -o robi!6 ,nalaz si w impasie.
-iciwa wpijaa si w palce.
"tem na marmurowej posadzce rozleg si stukot butw
"szystkie spojrzenia zwrciy si w kierunku +odaka, ktry wpad do
sali audiencyjnej. $u+ za nim sycha! byo wcieky zgiek. -el -aima
ani drgn.
/ )ebelianci zdobyli zewntrzne bramy: / krzykn +onierz.
)al zakl siarczycie.
/ 2 co z dziedzi1cem6
/ a razie go bronimy, ale mo+emy go dugo nie utrzyma!.
-aim umiechn si.
/ "yglda na to, +e twj spisek obraca si przeciw tobie, )al.
(eli od razu si poddasz, zaoszczdzisz wszystkim kopotu.
)al mia wanie odpowiedzie!, gdy nagle uwag -aima przyku
metaliczny odgos. %dskoczy na bok i w tym momencie porcz
balkonu przed nim roztrzaskaa si na tysic marmurowych
kawakw. -aim wycelowa i wypuci strza, ktra popdzia niczym
spadajcy sok, ale )al uchyli gow, jednoczenie chowajc si za
plecami wypomadowanej matrony. Strzaa przeleciaa ponad ich
ramionami, tra3iajc w opuszczony tron.
-aim sign po kolejn, ale w tym czasie )al ju+ ucieka przez
zatoczony hol. -aim rzuci luk i przeskoczy: przez uszkodzon
balustrad. ,anim wyldowa na pododze w doniach trzyma ju+
no+e. )zuci si w pogo1 za wrogiem.
/ -aim: / wrzasna (osey, podczas gdy )ai i 9arkus wycignli
j przez boczne wyjcie, zatrzaskujc za sob drzwi, ktre
natychmiast zasonio trzech *raci z obna+on broni.
-aim umiechn si. %garno go znajome mu uczucie, rodzaj
dreszczu, ktry najpierw pojawia si w koniuszkach palcw,
rozprzestrzenia si na ramiona, by wkrtce opanowa! cae ciao. .skry
wiata lniy na czubkach mieczw i odbijay si od ogniw kolczug.
" -aimie zapona krew. &oczu uporczywy nacisk w piersiach,
oznaczajcy, +e obudziy si w nim moce, ktre tym razem przywita
jak dawno utraconego brata. adesza pora, by zrzuci! peleryn
cywilizacji i da! si ponie! niczym nieskrpowanemu
barbarzy1stwu.
"yda z siebie dziki wrzask i rzuci si na +onierzy.
ROZDZIA DWUDZIESTY DZIEWITY
Josey wycigna przed siebie rce, by zagodzi! uderzenie o
cian. ie moga zapa! oddechu.
)al nie da jej chwili wytchnienia. %szalay, cign j przez
owietlony wiecami korytarz, stawiajc dugie kroki.
/ $o nic nie da: (eden szaleniec nie zmieni biegu historii.
(osey bya zbyt rozradowana, by zwa+a! na sowa )ala. &o tym,
co wydarzyo si w chacie wiedziaa, +e )ala i 9arkusa sta! na
wszystko. *ya przera+ona. (ednak gdy tylko ujrzaa -aima w "ielkim
Bolu, serce podskoczyo jej z radoci. &rzyszed po ni: )ozejrzaa si
wok, szukajc jakiego pomysu na ucieczk, ale nie byo ku temu
wielkich nadziei. )ai by bardzo silny, cho! na to nie wyglda, a w
dodatku w lad za nimi pod+a 9arkus z oddziaem ;witych *raci.
&o jakim czasie korytarz zamieni si w przedpokj peen witryn i
gablot, w ktrych umieszczono tro3ea. "ypchane gowy zwierzt
zdaway si obserwowa! szarpanin midzy )alem a (osey, ktra
bronia si jak umiaa.
/ &ojedziemy na pnoc / rzuci. / &ady zapewnienia. -okolwiek
wezm oni, ja mam dosta! stolic. ,robiem swoj cz!. 2 potem, jak
ju+ sytuacja w miecie si uspokoi, wrc by rozpocz! panowanie.
-aim jeszcze zobaczy, ktry z nas jest lepszy.
/ " twoim gosie czai si strach. / (osey nie moga oprze! si
pokusie, by wydrwi! swojego oprawc, chciaa go zrani!, odpaci! mu
piknym za nadobne. ie wiedziaa, kogo )al mia na myli mwic
DoniE, ale w tej chwili niewiele ju+ j to obchodzio. *ya zmczona
przechodzeniem z rk do rk, jak jaka tania nagroda jarmarczna. /
&owiniene si ba!. -aim nie oka+e ci +adnej litoci.
/ 9ia swoj szans dwa dni temu, ale uciek, bo jest tchrzem.
(osey nie uwierzya w ani jedno sowo z tych przechwaek. -aim
by jak niepowstrzymana sia natury, jak przypyw. , drugiej strony,
jeli )alowi udaoby si wydosta! poza granice miasta, wtedy (osey
mogaby si znale0! poza zasigiem -aima.
)al zatrzyma si po drugiej stronie sali tro3ew i wskaza na
jednego z sier+antw.
/ $y pjdziesz ze mn. &ozostali czekaj tutaj. / astpnie
zwrci si do 9arkusaA / 9asz go za wszelk cen powstrzyma!,
niewa+ne w jaki sposb. 'dy wrc, bdziesz mia wszystko co
obiecaemA ziemi i tytu szlachecki.
9arkus spojrza na (osey, jego poorana bliznami twarz bya
pena napicia. iewtpliwie chcia si sprzeciwi! ale jedynie skin
gow.
/ ie ucieknie nam. iech &hebus przyspieszy wasz podr+ i
przyczyni si do rychego powrotu, mj panie.
" odpowiedzi na ukon )al skin gow w ledwo dostrzegalny
sposb, po czym odszed, cignc za sob (osey. 7otarli do kolejnego
korytarza. 7ziewczyna rozgldaa si wok, szukajc czegokolwiek,
co mogoby ich spowolni!. &rbowaa zapiera! si stopami, ale to nic
nie dao, gdy+ )al chwyci j jeszcze mocniej i cign jeszcze szybciej.
&odrapaa go w rk, za co zosta jej wymierzony policzek.
'dy minli strome schody, (osey z caych si wbia zby w
knykcie )ala. 5gryza go do krwi, ktra wypenia jej usta. )al
wrzasn potwornie i odepchn dziewczyn. (osey zrzucia panto3le i
pognaa co si w nogach w gr po schodach. $u+ za ni rozlego si
tupanie ci+kich butw.
a szczycie dwukrotnie skrcajcej klatki schodowej znajdowa
si wski korytarz z surowego kamienia. (osey zakasaa spdnic i
pobiega dalej. &o drodze mina paskorze0b na cianie, obrazujc
krlewskiego gry3a wykonanego w tym samym stylu co wzr na
posadzce w piwnicy dworu earla. &odog pokrywaa gruba warstwa
kurzu Szukaa miejsca, w ktrym mogaby si ukry!. Skrcia za rg,
mijajc kilka drzwi. &rbowaa je otworzy!, lecz wszystkie byy
zamknite na klucz. &obiega dalej, docierajc do kolejnych schodw.
ie zatrzymujc si, cho! ka+dy oddech pali j w gardle, ruszya
schodami w gr.
ad jej gow wznosia si zawrotna spirala stopni i po rczy.
"tem, mniej wicej w poowie drogi, poczua mocn do1 zaciskajc
si na jej kostce. ie mogc dalej biec, zacza wierzga! nogami i
drapa!. &ostanowia, +e nigdy nie podda si tym otrom, ktrzy
zgwacili j, zabili jej przybranego ojca i uciemi+yli jej lud: 2 jednak
bya tylko sab kobiet8 nie zdoaa uwolni! si z +elaznego ucisku.
)ai podcign si w gr, przygniatajc j ci+arem wasnego ciaa.
(osey nie widziaa drugiej rki swego oprawcy, dopki ta nie
wyldowaa z impetem na jej policzku. &otworna sia ciosu
spowodowaa, +e dziewczyna uderzya gow V cian. &przytomna
osuna si na posadzk. ie do ko1ca zdawaa sobie spraw z tego, co
zdarzyo si potem.
Staraa si jak moga nie zamyka! oczu, mimo +e obraz coraz
bardziej si zamazywa i ogarniaa j szaro!. -zua, +e krci si w
kko, p0niej kilka stopni w d, nastpnie jaki pokrcony korytarz.
)ami )ala wbijao si jej w +odek, powodujc mdoci. $o by ju+
koniec. &rzegraa. -aim nigdy ich nie odnajdzie.
agle poczua powiew mro0nego wiatru i krople deszczu na
plecach. 9imo zamroczenia zadr+aa z zimna. 5dao jej si nieco
unie! gow i wtedy ujrzaa, nie jak si spodziewaa, kamienie
brukowe dziedzi1ca zewntrznego, lecz szare dachwki. "ygldao
na to, +e znajdowali si na dachu bocznego skrzyda. ;ciana
dziedzi1ca wewntrznego wyaniaa si z ciemnoci niczym kolczasty
grzbiet picego potwora. &o drugiej stronie muru pony liczne
wiata pochodni i raz po raz byskay re3leksy stali i +elaza.
. chocia+ wszystkie d0wiki zagusza wiatr, (osey wyobrazia sobie
przera0liwe wrzaski, niosce ze sob bl i mier!.
)al podszed do krawdzi dachu, szukajc jakiego sposobu na
zejcie, ale przed sob ujrza jedynie przepa! ,akl, odwrci si,
lecz w tym momencie co kazao mu si zatrzyma!. ;cign (osey z
ramienia i wyj miecz, przyciskajc czubek ostrza do jej plecw.
/ Spokojnie, ksi+niczko, nie ruszaj si / wyszepta jej do ucha. /
ie chciabym, +eby spada i zabia si.
$rzyma j mocno. (osey dawa si we znaki lodowaty chd
dachwek. 7eszcz przemoczy jej sukni, a teraz mokra bya rwnie+
bielizna. " odpowiedzi na skinienie gow )ala sier+ant zaj
stanowisko za drzwiami do paacu. " doniach dzier+y czarn
maczug z wielkimi kolcami. )zekaj", a kto wyjdzie przez drzwi.
Serce stano jej w gardle. -aim:
(osey prbowaa si wyrwa!, ale )ai chwyci j jeszcze mocniej i
d0gn czubkiem ostrza. , coraz wikszym dr+eniem obserwowaa
otwarte drzwi.
@@@
-aim skrada si przez paacowe korytarze8 z no+y kapaa krew.
&rzodem biegy cienie / zowrogie wiry ciemnoci i mierci,
gaszce po drodze wszystkie wiece. -aim przyzwyczai si do
ciemnoci i widzia w niej wietnie. ,nikn bl w boku. -zu si jak
nowo narodzony.
" mgnieniu oka rozprawi si ze ;witymi *ra!mi, ktrzy
strzegli sali tronowej, po czym, naadowany zoci, rwnie szybko
kopniakiem wywa+y zaryglowaneR drzwi. "rzaski uciekajcych
magnatw przypomniay mu o innej jatce. &rzed oczami zamajaczyy
mu twarze rodzicw, ich usta poruszay si, lecz nie byo sycha!
+adnego d0wiku / na ich obliczach malowa si jedynie wyraz blu,
jaki pamita, gdy widzia ich po raz ostatni $o byo cae wieki temu.
&o chwili na obraz rzezi w majtku ojca nao+ya si rwnie straszna
wizja / (osey le+ca na zimnych dachwkach paacu z mieczem )ala w
piersi. (ej oczy patrzyy na niego z przera+eniem. -aim przeci
powietrze no+em i mara znikna, ale za to obudzia si w nim jeszcze
wiksza ni+ dotychczas zo!.
Skrci za rg i zatrzyma si przy wejciu do przestrzennego
pomieszczenia. a pododze stay rzdy szklanych gablot i liczne
tro3ea myliwskie. -zekao na niego piciu m+czyzn.
9arkus sta bokiem, z wycignitym mieczem, gotowy do walki.
/ $o ju+ koniec. igdy wicej nie pokrzy+ujesz nam planw.
&ozostali *racia, poruszajc si z wielk ostro+noci otoczyli
-aima. (eden z nich mia posiwia brod oraz rzd naci! na rkawie.
&rawdopodobnie widzia ju+ niejedn akcj / od bjek w tawernie po
brutalne morderstwa.
2le jeszcze nie spotka nikogo takiego jak ja.
/ ?adny kostium / rzek -aim do 9arkusa. / 7o kompletu
brakuje jeszcze smyczy. a twarzy 9arkusa naznaczonej licznymi
poparzeniami pojawi si szyderczy umiech.
/ $eraz jestem wielkim mistrzem, a wkrtce zostan lordem.
'dy +onierze podeszli bli+ej, -aim w dalszym cigu trzyma
rce przy bokach. *rat weteran podnis rk, jako sygna do ataku.
. wtedy nagle wszystko ogarna ciemno!.
%d cian odbijay si wrzaski *raci, ktrych zaatakoway setki
male1kich szczk. -aim przyglda si z obojtnoci jak +onierze
padali, jeden po drugim, a potem byli po+erani. "szyscy oprcz
9arkusa, ktry sta nietknity w niewielkim krgu wiata. -i
mieczem otaczajc go ciemno!, lecz nie ruszy si ani na krok z
owietlonego miejsca8 nawet gdy +onierze bagali o pomoc.
'dy cienie zako1czyy uczt, rozstpiy si przed -aimem, jak
gdyby znay jego myli. 9o+e tak wanie byo6 (ednak w tej chwili
-aim nie zaprzta sobie tym gowy. , +onierzy pozostay jedynie
stosy poogryzanych z misa koci.
, oszpeconej twarzy 9arkusa znikny wszelkie kolory.
/ -+ z ciebie za diabe6
-aim kocim krokiem zbli+y si do przeciwnika z no+ami
zwrconymi ku pododze.
9arkus odwrci si, pokazujc okrg tarcz przypit do
drugiej rki. *ya niewiele wiksza od puklerza, przypominaa raczej
relikt minionych wiekw. -aim rozpocz atak, uderzajc w grne
partie tuowia przeciwnika jednym no+em oraz w dolne drugim.
Suete, ktry trzyma w lewej doni zatrzyma si na kolczudze
9arkusa, drugi za zosta odparowany tarcz. &rzysza kolej na
kontratak. 9iecz 9arkusa wisn tu+ obok -aima. ,asaniajc si
tarcz, 9arkus rozpocz seri okrutnych d0gni!, zmuszajc -aima
do odwrotu. 'dy -aim znalaz si za szklan gablot, 9arkus
roztrzaska j uderzeniem swojego or+a.
/ $rzeba byo trzyma! si od nas z daleka. / 9wic to, skierowa
czubek miecza na klatk piersiow przeciwnika. / $rzeba byo
pozwoli! nam zabra! dziewczyn. 2 teraz umrzesz.
-aim wpierw markowa cios, a nastpnie wykona
kontruderzenie, ktre przeciwnik odparowa tarcz.
/ (u+ jeste martwy / skwitowa -aim. / &ki co, brakuje ci
sprytu.
9arkus rykn i jeszcze raz przystpi do ataku. -aim zrcznie
unika uderze1 miecza, ale przeciwnik zdoa uderzy! go tarcz w
klatk piersiow i przycisn! do ciany. 4ewe rami utkno pomidzy
tarcz a przepierzeniem. -aimowi w ostatniej chwili udao si
odeprze! pot+ny cios paasza. &o chwili stali naprzeciw siebie, oko w
oko. -aim poczu cuchncy oddech 9arkusa. &owietrze wypeniay
stknicia i sapanie walczcych.
$ymczasem w rogach sali czaiy si cienie, niespokojne,
spragnione krwi. -aim bardziej czu ni+ sysza ich syki, ktre
wyra+ay niepohamowan +dz walki.
/ "raca!: / warkn -aim. / $o moja walka.
(ednak nie potra3i si wyswobodzi!. 9arkus by wikszy i
silniejszy. , ka+d chwil -aim traci siy, a czubek miecza
przeciwnika by coraz bli+ej jego gowy.
/ Ba, a wic nie jeste a+ tak niebezpieczny, co6 / 9arkus
umiechn si cwaniacko znad krawdzi tarczy. , czubka nosa
kapay mu krople potu. / -aim o+ownik, najwikszy postrach
7olnego 9iasta, pocity na kawaki i wybebeszony jak ;winia na
targu.
-aim czu pieczenie w piersiach. 7r+aa mu prawa rka, w lewej
zupenie straci czucie. 9iecz )ala uderzy tak blisko, +e zobaczy
wasne odbicie w ostrzu.
/ -iekawe, czy bdziesz tak samo wrzeszcza jak twoja 0dzira,
gdy nasadziem j na mojego kutasa6 / wybekota 9arkus.
" odpowiedzi -aim splun mu w twarz.
9arkus odsun miecz i strzsn plwociny, co dao -aimowi
szans na zaczerpnicie oddechu.
9arkus zmru+y przekrwione oczy i jeszcze raz rzuci si do
ataku. -aim w mgnieniu oka wysun n+, i po krtkiej chwili miecz
jego przeciwnika z hukiem upad na podog, a 9arkus na chwiejnych
nogach odsun si do tyu, trzymajc do1 przy boku szyi. Clegancki
mun dur splamia ciemnoczerwona krew ttnicza. &rzez chwil w
spojrzeniu 9arkusa rywalizoway ze sob niedowierzanie i irytacja,
po czym osun si na kamienne pyty.
-aim poczu, jak pot+na 3ala krwi uderza mu do gowy. )ce
dr+ay mu z wysiku. "zi gboki oddech. -ie nie nieco uspokoiy
si, cho! wci+ wyczuwa u nich nie pokj. Strzsn krew z ostrzy
no+y i ruszy dalej.
&obieg do ssiedniego skrzyda paacu. 'dy mija schody, do
jego uszu dotary d0wiki z oddaliA zamykane z trzaskiem drzwi, a
potem pot+ny huk. *urza:
&obieg na gr, strzepujc z no+y resztki krwi.
&rzed nim pobiegy cienie.
ROZDZIA TRZYDZIESTY
Rydwan czeka, ksi+niczko H zanuci )al do ucha (osey.
&rbowaa go ugry0!, ale jego rami byo za daleko.
&oczua na plecach nacisk ostrego czubka miecza.
&owz czeka na dziedzi1cu poni+ej, otoczony migajcym
wiatem pochodni, trzymanych przez przemoczonych deszczem
+onierzy. )al krzykn, by przywoa! ich uwag, ale jego sowa
utony w huku burzy #opotliwe poo+enie, w jakim si znalaz
prawie doprowadzio dziewczyn do miechu. , dachu mo+na byo si
wydosta! wycznie drzwiami. Skok z wysokoci kilkunastu metrw
na twarde kamienie raczej nie dawa szans na prze+ycie.
/ $wj kocha ju+ na pewno nie +yje, skarbie / podj )al. /
Szkoda, +e sam nie miaem szansy podci! mu garda. &jdziemy
zobaczy! zwoki6
(ednak zanim zrobi krok, w drzwiach pojawia si jaka posta!.
(osey nie musiaa wcale widzie! twarzy, by odgadn! kim bya. " tej
samej chwili spyna na ni ogrom na ulga, wypeniajc cae ciao
przyjemnym ciepem na dach wszed -aim. -ho! wci+ porusza si z
wdzikiem, to jednak jego krok wskazywa na bl w boku. " jego
doniach lniy ostrza dugich no+y splamionych krwi. ,za prawego
barku wystawaa rkoje! miecza.
agle w gbi wejcia poruszya si jaka ogromna posta!. (osey
prbowaa ostrzec -aima, lecz )al pospiesznie zatka jej usta rk.
;wity *rat zamachn si i nagle... (osey zdrtwiaa. "idziaa ju+ co
podobnego w piwnicy domu jej ojca.
oc o+ya.
"ydawao si, +e -aim niechybnie zginie w skutek pot+nego
uderzenia maczugi w gow, gdy nagle znikn w nieprzeniknionych
ciemnociach. " tej samej chwili mundur napastnika pokry si
czerwonymi plamami krwi / na piersiach, na ramieniu, na klatce
piersiowej. <onierz upad na ziemi z otwartymi ustami i ju+ si nie
poruszy.
(osey westchna, gdy -aim wyoni si z ciemnoci.
/ -holerny &hebus. / )al pocign (osey w bok. / 2ni kroku
dalej: #si+niczka i ja wychodzimy. 4epiej si odsu1, bo inaczej
zostanie z niej mokra plama, tam na dziedzi1cu.
-aim postpi o kilka krokw w ty.
/ ie sdz, )ai. *ez (osey mgby tylko pomarzy! o wielkoci.
/ 9am przyjaci na wysokich stanowiskach, ktrzy chc, abym
zasiad na tronie. , ksi+niczk czy bez i tak bd rzdzi %thirem.
/ " takim razie udowodnij to. / -aim postpi o krok do przodu.
/ ,abij j.
(osey zadr+aa, gdy spojrzaa mu w oczy. ie ble3owa.
/ ,osta1 gdzie jeste: / krzykn )al.
2le -aim nie zwa+a na niego i podszed o kolejny krok do
przodu. Stali teraz bardzo blisko siebie.
)al odepchn (osey. 7ziewczyna poczua, jak jej nagie stopy
lizgaj si po dachwkach. -aim skoczy na ratunek, upuszczajc
no+e. 3odnie je6 / krzykna w mylach, wycigajc do niego rce.
%boje zsuwali si z dachu, oboje z caej siy wycigali ku sobie
rce, ale (osey moga w tej chwili myle! wycznie o )alu, ktry czai
si gdzie powy+ej, czekajc na stosowny moment, by zada!
ostateczny cios. agle krzyk uwiz jej w gardle, gdy zdaa sobie
spraw z tego, +e dach uciek jej spod stp. $eraz miaa jedynie pod
sob ogromn przepa!.
&alce (osey i -aima rozminy si o kilka centymetrw.
Spadaa. ,amkna oczy, czekajc na szybk mier!.
"tem co zapao j za rami, powstrzymujc dalsze spadanie.
Spojrzaa w gr, zastanawiajc si w jaki sposb -aimowi udao si j
zapa!8 a jednak nie zobaczya -aima, lecz co, co spowodowao, +e z
jej garda wyrwa si potworny wrzask. a gargulcu siedzia czarny jak
smoa stwr, przypominajcy przeronitego wilczarza albo
olbrzymiego +bika z gbokimi czarnymi oczodoami i ogromnymi
kami, niczym pokryte sadz sople. -ho! stwr wyglda strasznie, to
jednak ostro+nie trzyma rami dziewczyny w swoich masywnych
szczkach.
-iaem (osey wstrzsa spazmatyczny szloch. $argay ni
mieszane uczucia radoci i strachu. &rzygldaa si kamiennej
posadzce dziedzi1ca. " ko1cu z pen rezygnacj obja drug rk
besti za szyj. (ej mokr skr drapaa ostra szczecina.
Stworzenie wydao z siebie przejmujce warknicie i potrzsno
gow, strzsajc (osey. 7ziewczyna krzykna przera0liwie, jednak po
chwili wyldowaa bezpiecznie na gzymsie. 7r+c, przylgna do
ciany, gdzie zapaa si ozdobnych rze0bie1 na murze.
Spojrzaa w gr. *estia znikna niczym 3antom, ale znad
krawdzi dachu dostrzega zarys gowy. "oaa o pomoc, lecz jej
sowa utony w ryku wiatru. a niebie rozbysa byskawica, a po niej
rozleg si straszliwy huk pioruna, wstrzsajc w posadach murami
paacu. 'owa znikna.
(osey zacisna powieki i przylgna mocniej do ciany.
@@@
-aim przystpi do ataku. &ot+ny grzmot wstrzsn
dachwkami.
(akim cudem odzyska jeden ze swoich no+y / jednak mylami
by przy (osey. &rzed chwil ujrza jej zarys, wiedzia, +e zawisa w
poowie drogi, ale byo zbyt ciemno, by mg zobaczy! co wicej.
(edno byo pewne / (osey nie zdoa si utrzyma! dugo. 9usia szybko
doko1czy! walk. ,amarkowa cios, potem uderzy nisko.
)al odparowa cios, po czym sprbowa d0gn! -aima w pier,
ale ten szybko odsun si i zamierzy na gow przeciwnika. )al
odskoczy. -aimowi zaprztaa gow jeszcze jedna myl. "iedzia, +e
jeli zginie, to przez niego. ,asugiwa, by umrze! razem z ni, jednak
gdy znalaz si przy krawdzi dachu, czas zwolni niemiosiernie. "
tym samym momencie cienie rozproszyy si i znw poczu w sobie
obecno! dziwnych si / podobnie jak w "inoroli, a potem w piwnicy
u (osey8 si, ktre wywoyway w nim niepokj i powodoway
zszarganie nerww. 5dao mu si zatrzyma! tu+ nad przepaci,
wtedy te+ znikno te+ dziwne uczucie.
"ytar twarz woln rk. -ho! doszed do siebie, to jednak jego
sytuacja pogorszya si. ,nikny cienie8 wrciy tam, skd przyszy, a
w dodatku odczuwa jeszcze wikszy ni+ przedtem bl w boku.
)al przyj do! rozlu0nion postaw / miecz wycignity do
poowy dugoci ramienia, stopy rozwarte. 'dy czubkiem or+a
zatacza mae koa, spojrza na bark -aima.
/ 9asz now zabawk6 4epiej uwa+aj, bo jak si przyzwyczaisz,
to mo+esz zepsu! sobie reputacj no+ownika.
, ugitymi kolanami i no+em trzymanym nisko -aim skrada si
w kierunku przeciwnika.
/ 4epiej si martw, jak std uciec.
/ 5ciec6 / )al zamia si. / ,ostaj tu, gdzie jestem. $y albo ja,
zwycizca bierze wszystko.
-aim nie mg uwierzy! w bezczeln pych )ala. -o prawda
radzi sobie wietnie z mieczem i potra3i zabi! z zimn krwi, jak
zreszt ka+dy rzezimieszek z ulicy, ale nawet on nie mia na co liczy!
w uczciwej walce z -aimem. / -zy naprawd uwa+asz, +e mo+esz..6
agy ruch doni )ala spowodowa, +e urwa w pl sowa i
przylgn brzuchem do dachu. $u+ nad jego gow przelecia n+,
uderzajc o cian z metalicznym odgosem. -aim zacisn zby,
wcieky na samego siebie (ak mg zapomnie! o upodobaniu )ala do
nieczystej gry. )al nie pozostawi mu wiele czasu na samokrytyk,
lecz rzuci si na niego.
-aim odepchn si od mokrych dachwek. ,ablokowa
pierwsze uderzenie i obrci si wok wasnej osi, unikajc kolejnego.
(ednak podczas obrotu nadepn na lu0n dachwk. "ytrcony z
rwnowagi zdoa, co prawda, odparowa! szybki cios, ale sia
uderzenia rzucia go na plecy. ,asycza, czujc jakby kawaek ciaa
oderwa mu si z boku. &oczu dziwne palenie w okolicach +eber.
(ako udao mu si ponownie stan! na nogi i odskoczy! w bok. )al
nie przerywa serii ci! i d0gni!. " wirze walki -aim i )ai zamienili
si miejscami. $eraz )al spycha -aima ku przepaci nad
dziedzi1cem. -aim pochyli si nisko, starajc si stanowi! jak
najmniejszy cel dla przeciwnika. a kolejny cios zareagowa o uamek
sekundy za p0no, co przypaci ran w bicepsie. . cho! nie bya
gboka, krew polaa si strumieniem. -aim przerzuci n+ do lewej
doni i odpowiedzia kontratakiem, dziki ktremu udao mu si
zwikszy! odlego! od przeciwnika.
/ (akie to uczucie6 / )al podszed bli+ej lekko jak kot.
/ "iedzie!, +e wkrtce zginiesz z moich rk6 $o musi bole!.
"iem, +e zawsze uwa+ae si za lepszego.
%ddech -aima sta si szybki i pytki. &atrzc w oczy wroga,
wiedzia, +e pod mask arogancji kryje si tchrz, czowiek, ktry tak
dugo +y w cieniu -aima, +e nie mg sobie wyobrazi!, by mogo by!
inaczej. &rzechyli gow, pozwalajc, by chodny deszcz obmywa mu
twarz. %n i )al byli w istocie dwoma ostrzami tej samej broni. 7o tej
pory nie zdawa sobie sprawy z tego, jak bardzo byli do siebie
podobni.
9imo zoci, ktra wypalaa mu trzewia, -aim wysili si na
umiech.
" odpowiedzi )ai wykrzywi usta w dziwnym grymasie.
&onownie zaatakowa, lecz tym razem -aim nie co3n si, ani
nie uchyli przed ciosem, lecz wyskoczy mu na spotkanie. )al zapar
si pitami, ale nie zdoa powstrzyma! przeciwnika, ktry sztyletem
wybi mu miecz z doni. " jego drugiej doni natychmiast pojawi si
sztylet, gotowy do szybkiego pchnicia, lecz -aim zapa go za
nadgarstek. Siowali si, rami w rami, walczc o osignicie
przewagi. -aim odepchn przeciwnika biodrem, po czym jego n+
tra3i prosto w brzuch )ala.
)al wi si w konwulsjach. (ego ci+ki oddech wista w uszach
-aima.
/ ie jeste... lepszy... od...
-aim pchn n+.
)al upad na dachwki. (edn rk trzyma si za brzuch, drug
wyciga ponad gow, jakby sigajc po co niewidzialnego. a jego
otwartej doni tkwi siny obrzk.
-aim zostawi )ala, pozwalajc, by wyda ostatni dech w
samotnoci. &odszed do krawdzi dachu. *urza nasilia si. ie
widzia nic. ,awoa (osey. awet jeli by odpowie dziaa, to i tak nie
mgby jej usysze! przez szalejcy wiatr.
&rzyglda si 3asadzie budynku, szukajc sposobu na zejcie,
gdy nagle po plecach przebieg mu dreszcz. &rzypomnia sobie o
+arocznych cieniach, ktre widzia w apartamencie )ala.
,acisn rce na rkojeci no+a, kiedy ruszy.
ROZDZIA TRZYDZIESTY PIERWSZY
Wkrtce znalaz si na linii ognia i oberwa w doln cz!
plecw. 5pad blisko krawdzi dachu. (ego donie lizgay si po
mokrych dachwkach8 straci czucie w prawej nodze. adludzkim
wysikiem zdoa si podnie! i przeturla! na bok. $o go ocalio.
a szczycie dachu siedziaa posta! odziana w czarne szaty. "
wietle byskawic -aim dojrza nieruchom twarz czarownika, ktra
lnia niczym alabaster pod wielkim kapturem.
-aim zastanowi si nad swoim poo+eniem, jednoczenie
obserwujc swego wroga przez zason deszczu i mgy. *y ranny. ie
wiedzia jak ci+ko, ale ka+dy ruch wywoywa straszliwy bl,
przeszywajcy cae ciao. "rci te+ wewntrzny gos, podsuwajcy
kuszce myliA D&o prostu poddaj siE / mwi gos, Da bl zniknieE.
*ya to trudna do opanowania pokusa. "ystarczyoby pozwoli! tej sile
przej! kontrol.
"zi gboki oddech i podnis si na nogach.
#ulejc, odsun si od krawdzi dachu. &o chwili wrcio mu
czucie w nodze. Stara si zapomnie! o blu, jaki odczuwa w r+nych
czciach ciaa. "tem ujrza may, z pozoru nieszkodliwy n+ w doni
czarnoksi+nika. Skd pochodzi ten czarny, matowy metal6 $aki sam
jak w mieczu jego ojca6
%dpowied0 nasuwaa si sama, i cho! bya niezwykle prosta,
wstrzsna caym jestestwem -aima.
/ $o ty zabie earla / mwic to, -aim wszed wy+ej po
dachwkach. / ,abie mojego przyjaciela 9athiasa. 2 szesnacie lat
temu zabie mojego ojca. -hc wiedzie! dlaczego.
4e>ictus unis si na pen wysoko!, jak szykujca si do ataku
kobra. (ego gos odbija si w ciemnoci / zimny i martwy niczym
grobowiec.
/ "czeniej bylimy narzdziem8 chodzilimy tam, gdzie nam
nakazano, niewidzialni, niesyszalni, by zabra! tych, ktrzy byli
naznaczeni mierci. *aron 7uWGartha by jednym z wielu.
*aron6 (ego ojciec by szlachetnie urodzony6 2 ja nic o tym nie
wiedziaem. -aim poczerwienia ze zoci na myl o tym, jak mao
wiedzia o wasnych rodzicach, ale szybko otrzsn si. ie mg
straci! panowania nad sob.
/ 7laczego6 (ak warto! stanowia dla ciebie mier! mojego
ojca6
/ asi mistrzowie wydali taki rozkaz. 5suchaem go, nie znajc
przyczyn, ale teraz wiemy o wielu sprawach, ktre wczeniej byy
tajemnic. "iemy o tajemnych ukadach. % spadkobiercy dynastii
$enebrae, zrodzonym ze miertelnego ojca i cry -ienia.
/ (akie s... / -aim nie doko1czy pytania. 9yli kotoway si w
jego gowie. / -ry -ienia, czyli mojej matki6
-zarownik podszed o krok bli+ej. $en ruch nie wydawa si
stanowi! zagro+enia, ale przecie+ -aim by wiadkiem tego, jak
szybko potra3i si porusza! i poczu ju+ prbk jego siy. "iedzia, +e
cho! jego wrg wyglda jak chuchro, by bardziej niebezpieczny ni+
tuzin zbirw podobnych do )ala. "tem ktem oka -aim dostrzeg
jakie poruszenie. -iemne ksztaty zebray si w mroku otaczajcym
szczyt dachu.
/ ,astanawialimy si, czy nie pozwoli! ci +y!. / 2le "adcy
-ienia za+dali twojego unicestwienia. 9usimy by! im posuszni,
abymy byli wolni.
-aim zebra siy, ale nic nie mogo go przygotowa! na atak
tysicy cieni wyaniajcych si ze wszystkich stron. -ienie pezay po
jego butach, przylgny do paszcza, ksajc male1kimi, ostrymi jak
iga kami. "ymachiwa no+em, ale cienie poruszay si zbyt szybko.
*yy niczym +ywe srebro, odporne na jego ciosy. *l ponownie
zaatakowa jego plecy, w dodatku towarzyszyo mu paskudne
wra+enie, +e co prbuje si wkrci! w ran.
4e>ictus sun przez cienie, jego sztylety lniy niczym czarne
klejnoty w nocy. -aim wykona cios no+em, by powstrzyma! natarcie,
ale czarownik porusza si dalej, ostrze napotkao jedynie powietrze.
-aim odskoczy w ty, gdy czarny n+ przeci mu policzek. #ilka
centymetrw ni+ej, a miaby poder+nite gardo. ,atoczy koo i
zaatakowa pod innym ktem, ale jego wroga ju+ nie byo. -ienie
znikny rwnie+, lecz -aim w dalszym cigu odczuwa ich nieznon
obecno! w ciemnoci.
%dwrci si w miejscu w lewo i wprawo. "szystkie zmysy mia
nastrojone na cho!by najmniejszy znak wskazujcy na obecno!
czarownika. &oczu straszliwe pieczenie na twarzy, jakby przypalano
go rozgrzanym +elazem. %puci n+, ktry sta si niemal zbyt
ci+ki, by go mg podnie!. &ragn zamkn! oczy, cho!by na krtk
chwil, ale czarnoksi+nik czai si gdzie tam, w ciemnoci,
obserwowa go, czeka na waciwy moment, by znw uderzy!.
7o uszu -aima dotar ledwo syszalny odgos krokw, ktem oka
dostrzeg bysk czarnego metalu. ie zd+y zareagowa!. 7wa
byskawiczne cicia mieczem zaday mu nowe rany. 5puci n+,
ktry z hukiem uderzy o dachwki. , boku -aima sczya si krew.
5sta wypeniy si +ci. 4e>ictus ponownie znikn.
7o oczu -aima napyny zy.
/ -o zrobie z moj matk6: / wrzasn z 3rustracj. / j te+
zabie6
/ ,nasz prawd, tylko nie potra3isz jej zaakceptowa!. "
przeciwie1stwie do mnie nie chcesz jej przyj!.
/ " gosie 4e>ictusa pobrzmiewaa nuta kpiny.
/ &rzesta1 gada! zagadkami i powiedz, gdzie ona jest:
"iatr ucich na moment, powodujc, +e sowa czarownika
rozbrzmieway jak grzmot, rozsadzajcy gow -aima.
/ %na zamieszkuje niezrwnane krlestwo jej przodkw, za
,ason w #rainie -ieni.
Sowa te rozbrzmieway echem w gowie -aima. &odziwia
matk. &amita, jak staa na balkonie rodzinnego domu. &amita,
jak wiatr rozwiewa jej czarne pukle wosw okalajcych jej twarz
niczym wody wzburzonego morza. (ej niada skra lnia w wietle
zachd so1ca, gdy tak staa zwrcona w kierunku dzikich ,iemi.
&nocy i wielkiego ciemnego lasu za posiadoci ojca -aima byy
kompletnie wyschnite. "czeniej nie mg w to uwierzy!, ale teraz
by jak lepiec, ktry po raz pierwszy w +yciu poczu chd morskich
3al, uderzajcych o palce u stp i du+ej nie mg ju+ zaprzesta!
istnieniu morza. (ego matka nale+aa do )odu -ienia. (ego ojciec,
czowiek miertelny, sprowadzi j do domu jako pann mod, lecz
nie zdawa sobie sprawy z tego, +e prdzej czy p0niej -ie1
przybdzie, by odebra! to, co do niego nale+y. -aim by miesza1cem,
ktry tkwi gdzie pomidzy dwoma wiatami. $eraz przyjdzie mu
umrze! bez szansy poznania tego, co utraci.
&oczu spazmatyczny skurcz w piersiach.
ie mg zapa! tchu. . wtedy spojrza w gr i ujrza na niebie
nad paacem jak ciemn plam. %bawia si, +e nadchodzi nowy
atak, lecz nagle usysza znajomy gos.
/ -aim:
%it6 (ej gos rozbrzmiewa z oddali, jak gdyby krzyczaa z
drugiego ko1ca miasta.
/ #it, gdzie jeste6 &otrzebuj ci.
/ (estem w puapce. %n mnie blokuje.
/ -o6 / -aim spojrza do gry, nastpnie rozejrza si wok.
#opu paacu wie1czya wska wie+yczka, ale czarny ksztat wisia
jeszcze wy+ej.
/ -aim... )atuj:
(ej gos zabrzmia sabiej. &odmuch wiatru poaskota -aima w
kark, odwrci si i stan oko w oko ze cian gstych cieni. -zu, jak
po cichu, bezszelestnie zbli+a si mier!. / -o mog zrobi!, #it6
2le #it ju+ nie byo. ,acisn zby. 2kurat wtedy, kiedy
potrzebowa jej najbardziej, bya poza zasigiem. 2le jej sowa nie
daway mu spokoju. &owiedziaa, +e j blokuje, -o to znaczy6 -zy
miaa na myli 4e>ictusa6 2le jak on...6
9agia cienia. -zarownik musia wyczu! obecno! #it, a wtedy
podj kroki, by ich rozdzieli!. 2le w jaki sposb miaby jej pomc6
agle przypomnia sobie sowa, ktre wypowiedziaa do niego w
chacie. %rew ci"gnie do swojej krwi, )aim. +asz ju wszystko, czego
potrzebujesz.
#rew cignie do swojej krwi.
-zarownik zjawi si ponownie, znikd. -aim wyco3ywa si po
liskich dachwkach, czarne ostrza atakoway. 5nikajc ciosu, zbli+y
si niebezpiecznie do krawdzi dachu. *y w puapce. $eraz wrci
jego gniew, ze zdwojon si, wypalajc strach. (eli mia umrze!,
zrobi to z godnoci, tak jak +y, zawsze na wasny rachunek,
stawiajc czoa wrogowi. 'dy 4e>ictus podszed bli+ej, pewnym
mocnym krokiem, -aim wycign rk do gry, ponad bark.
&rzez ciao -aima przebieg prd, gdy jego do1 zacisna si na
rkojeci miecza ojca. &rzed oczami ujrza obrazA zobaczy posiado!
swojego ojca, tak jak szesnacie lat temu. "illa pona. .skry
rozwietlajce nocne niebo, niczym chmura robaczkw
witoja1skich. 4e>ictus stojcy nad jego ojcem. *lada twarz
czarownika lnia w wietle ksi+yca, kontrastujc z czerni jego
dugiej szaty. %strze przebio pier jego ojca i -aim wrzasn. *l
wypenia mu trzewia, jakby to jego ciao dosign miertelny cios.
-aim na moment zamkn oczy.
*ieg przez k, pen przer+nych kwiatw we wszystkich
odcieniach tczy. ,a nim biegli rodzice, ich miech rozbrzmiewa w
letnim powietrzu. %bejrza si przez rami, ale rodzice zostali daleko
w tyle. , trudem ich dostrzega. 2 jednak cay czas mieli na niego oko,
nawet z tej odlegoci. -zekali na...
%tworzy oczy.
*y z powrotem na dachu. 9iecz lni w jego doni niczym wielki
czarny sopel lodu. #rople deszczu ta1czyy na jego ostrzach. , jednej
strony byo to dziwne, a z drugiej znajome uczucie, co jakby powrt
do domu. , przeszoci rozleg si gos ojca.
Sprawied!iwoci6
4e>ictus zatrzyma si w odlegoci szeciu krokw od -aima.
-zarownik sta nieruchomo, krople deszczu spyway po jego
niewzruszonej twarzy. &rzyglda si. -zeka.
, gorzkim umiechem na twarzy -aim wyszed na spotkanie
wroga i wtedy bl w jego piersiach eksplodowa. agle pojawia si
#it, ogarno go poczucie niewa+koci. , umiechu dziewczyny
promieniowaa rado!, jak pierwszy brzask poranka. -aim nigdy
wczeniej nie widzia jej w takim stanie. ,nikno naiwne
dziewcztko. (ego miejsce zaja kobieta w peni rozkwita, taka jak
-aim zawsze widzia oczami wyobra0ni.
&ochylia si nad nim, jej ciao oplataa niczym druga skra
ciemno!, ale nie bya ona cakiem czarna. a ciemnym tle pojawiay
si niewyra0ne ksztaty. 'dy -aim sign po nie, otuliy jego do1 i
rami, wywoujc delikatne dr+enie, by nastpnie przenikn! przez
skr, minie i cigna, a+ do koci. "ok niego wiroway
niezwyke, trudne do opisania barwy, warstwy wiata i cienia
przybierajce 3izyczn 3orm.
/ ,au3aj sam sobie / szepna.
-aim wzi gboki oddech. "iedzia co musi zrobi!, ale czy
potra3i6 -zy potra3i odrzuci! pta samokontroli, ktre tak dugo
trzymay go w ryzach6 (eli to zrobi, czy zatraci samego siebie6
(eszcze raz spojrza w bok. -iemno! wok niego rozstpia si,
niczym cieniutkie nitki babiego lata i ujrza (osey na wystpie
skalnym. (ak+e ona walczya o +ycie: ie podda si, pki starczy jej
tchu. $ak, zrobi to dla niej.
-aim odetchn, opuciy go wszelkie wtpliwoci. -zarownik
sta nieruchomo, niczym pomnik jakiego zapomnianego pboga
nocy. 2le #it powiedziaa, +e 4e>ictus ma w sobie krew. 2 kto ma w
sobie krew, mo+e wykrwawi! si na mier!.
-aim zasalutowa mieczem, ktry nale+a teraz do niego.
4e>ictus pokiwa gow, jak gdyby na znak, +e doszli do jakiego
porozumienia, a nastpnie ruszy do ataku po skpanych deszczem
dachwkach. -ienie ponownie rzuciy si na -aima. $eraz widzia je
lepiej8 nie byy ju+ amor3icznymi plamami, lecz ksztatnymi istotami
z ostrymi zbami i byszczcymi czarnymi oczami. 4ecz zanim
zd+yy go dopa!, z ciemnoci wyoni si wielki czarny ksztat.
-ienie rozpierzchy si, schodzc z drogi bestii, ktra poruszaa si na
czterech olbrzymich apach i przypominaa przeronitego czarnego
masti33a.
-aim wymierzy miecz w stworzenie, ktre zamiast go
zaatakowa! jo ciga! cienie i rozrywa! je na kawa ki w swoich
gigantycznych szczkach. " tym momencie -aim zda sobie spraw,
+e jest to ta sama istota, ktr widzia w "inoroli i p0niej w piwnicy
dworu (osey. Stworzenie nigdy go nie zaatakowao, stanowio
zagro+enie jedynie dla jego wrogw8 a sdzc po dr+eniu, jakie
odczuwa gdy bestia rozszarpywaa sugusw czarownika, to co byo
w jaki sposb z nim zwizane.
'ony syk by jedynym ostrze+eniem, jakie otrzyma -aim i
wtedy unis miecz / w sam por, by odparowa! cios no+a
wymierzony prosto w jego gardo. %strza skrzy+oway si, raz, drugi,
trzeci, posypay si iskry. -ienie pierzchy w ciemno!, a bestia
pobiega za nimi. -aim poczu, +e prawie odzyska swoje dawne siy.
" nastpnym starciu wyprzedzi czarownika o uamek sekundy.
"pierw zamarkowa cios, nastpnie uderzy. %strze przecio czarn
szat i tra3io w ciao wroga.
4e>ictus znikn, pozostawiajc za sob kilka kropel krwi.
(ednak tym razem -aim by wiadkiem czego, czego nigdy dotd nie
widzia. ,nikajc, czarnoksi+nik wszed w szczelin w powietrzu /
jakby w okno do nicoci, ktra natychmiast zamkna si za nim,
pozostawiajc jednak za sob smugi ciemnej powiaty. -aim nie
spuszcza ich z oczu i dziki temu by przygotowany, gdy 4e>ictus
pojawi si po drugiej stronie dachu. ,aatakowa. -zarownik niemal
upad na plecy, unikajc ciosu. ,a pomoc no+y zdoa zmieni!
kierunek mierciononego uderzenia miecza, po czym natychmiast
stan na rwnych nogach, zwinny jak kot i rozpocz kontratak.
"alczyli, krcc si przy tym w kko, a nad ich gowami
zataczaa krgi #it. (ej gony miech rywalizowa z trzaskiem
piorunw. -aim otrzyma ran cit na lewej doni. *ya to pytka
rana, lecz 4e>ictus rozpocz seri d0gni!, spychajc -aima do
pozycji obronnej. (ednak ruchy czarownika, z ka+d chwil staway si
coraz to wolniejsze. -aim za czu, +e wraca do niego energia. 9iecz
dr+a w jego doni jak +ywa istota. #ontynuowa ripost, ale 4e>ictus
odparowa kolejny cios i rzuci si do ataku. -aim prbowa
powstrzyma! si uderzenia, gdy czubek czarnego no+a zmierza
prosto w kierunku jego nie/chronionej klatki piersiowej. *ez chwili
namysu odchyli si, by unikn! ostatecznego ciosu. ,nowu znalaz
si tu+ przy krawdzi dachu. Straci rwnowag i powinien by spa!.
&odtrzymaa go chyba jedynie otaczajca go ciemno!. (ego stopy
oderway si od powierzchni dachwek, a chwil p0niej znalaz si za
czarownikiem. (aka sia przeniosa go tam. 4e>ictus odwrci si i
zamachn no+ami. -aim, cho! wci+ oszoomiony tym, co si przed
chwil wydarzyo, rzuci si do ataku.
a szyi 4e>ictusa wystpiy grube, napite cigna. ie wyda z
siebie +adnego d0wiku, jedynie jego oczy przeszyway -aima dzik
nienawici za t jedn, cho! nieko1czc si, chwil. astpnie
upad na kolana.
-aim wbi ostrze gbiej, nastpnie co3n si. )ko je! miecza
wci+ dygotaa w piersi czarownika, niczym top masztu toncego
statku. %czami wyobra0ni -aim ujrza swojego ojca, klczcego na
zbrukanym krwi dziedzi1cu rodzinnej posiadoci.
Sprawied!iwoci stao si zado,. Nareszcie.
" ciemnoci rozlegy si syczce szepty. -aim zacisn pici,
syszc, +e wrciy cienie, ale te tym razem zignoroway go. astpnie,
niczym mae pajczki oblazy ciao czarownika, tworzc z siebie
czarny kokon. a oczach -aima zwoki rozpuciy si, zostay zmyte
przez deszcz i wpyny w szczeliny midzy dachwkami. 9inut
p0niej z czarownika nie pozostao nic, oprcz miecza jego ojca i
pustej, przemoczonej peleryny.
-aim przyglda si jak czarna szata powiewa na wietrze.
,nikna zjawa, znikna bestia a z ni mae cienie. 2 co
najwa+niejsze, znikn te+ strach. -i+ar spad mu z serca. *y inny /
przyj to do wiadomoci / ale nie by potworem.
"tem usysza sabe zawodzenie wrd szalejcej burzy. Josey6
#ulejc, podszed do krawdzi dachu, lecz zamar, gdy niebo
rozwietli grad byskawic. a jego drodze stan )al, z twarz
pokryt smugami krwi, z wycignitym mieczem. -aim wzdrygn
si, ale nie mia dokd si co3n!. , tej odlegoci tra3iaby nawet stara
baba. a pokrwawionej twarzy )ala pojawi si wyszczerzony
umiech, gdy pchn miecz. -aim prbowa powstrzyma! uderzenie
goymi rkami, ale ostrze przelizgno si midzy jego palcami
tra3iajc prosto w brzuch. &oczu na doniach ciep krew.
&rzygotowa si na ostateczny cios wroga, lecz nagle )al upuci
miecz, ktry z trzaskiem upad na dachwki.
)al otworzy usta z zaskoczenia, gdy po raz drugi upad u stp
-aima.
-aim podnis wzrok i ujrza drobn posta! w przemoczonych
achmanach, ktra staa za martwym zabjc, trzymajc w dr+cej i
splamionej doni jeden z jego no+y.
/ (o... / nie doko1czy, bo nagle co od spodu poruszyo
dachwki.
-hwil p0niej -aim le+a na plecach. %bok po jednej stronie
klczaa (osey, a po drugiej #it. %bie cigny go za rkawy, ka+da w
swoj stron, prbujc postawi! go na nogi, ale ciemno! trzymaa go
w swoich objciach. 9yli przychodziy mu wolno. &o twarzy (osey
spywaa woda. -ho! nad gow niebo wylewao cay swj gniew, to
jednak dusz -aima przepeniao poczucie spokoju. (osey bya
bezpieczna.
/ (u+ dobrze / wyszepta, resztkami si zmuszajc si do
umiechu.
/ ie odchod0: / krzykny rwnoczenie (osey and #it. / ,osta1
ze mn:
-hcia usucha!, ale musia je rozczarowa!, gdy+ not wcigna
go w swoj bezdenn to1.
ROZDZIA TRZYDZIESTY DRUGI
Poranek przynis miastu nowy blask. 9orska bryza przewiaa z
cmentarza smrd dymu i mierci. 70wiki szecioosobowej orkiestry
dtej wypeniy trawiast przestrze1 midzy dugimi rzdami mogi.
4udzie zebrali si wok wie+o wykopanego grobu.
" sabym wietle sonecznym, na imponujcym marmurowym
nagrobku lnio epita3ium o nastpujcej treciA
-aim uEFart'a GHGI*GGJH.
rogi przyjacie! i wierny poddany.
To nie nocy si !kamy,
!ecz niepojtego d!a nas 2gromadzenia )ieni.
-aim czyta te sowa z ukrycia w starych zarolach, sowa, ktre
odcisny si w jego pamici niczym przesanie z innego wiata.
-hocia+ upozorowany pogrzeb by jego pomysem, to (osey wymylia
epita3ium. -aimowi nie spodobay si sowa Dwierny poddanyE.
7ziwnie byo obserwowa! wasny pogrzeb. 7omyla si, +e
podobnie czuj si duchy, ktre dopiero co opuciy cielesn powok,
obserwujc czonkw rodziny i przyjaci, zebranych by odda!
ostatni posug zmaremu. %glnie rzecz biorc, czu si nieswojo.
, drugiej strony wiedzia, +e wiat nabra nowych barw od czasu
wydarze1, jakie miay miejsce na dachu paacu. 7rzewa, trawa pod
stopami, nawet uczestnicy ceremonii pogrzebowej / wszystko to
wydawao si nie do ko1ca realne. -o jaki czas w jego umyle, a
raczej na granicy wiadomoci i niewiadomoci pojawiaa si i zaraz
znikaa nowa obecno!. -zasami ktem oka dostrzega jaki cie1,
przyczajony blisko ziemi, ktry porusza si szybko, a potem rwnie
szybko znika. -aim poczu, jakby przekroczy prg drzwi
prowadzcych do innego wiata / wiata, w ktrym panowa gbszy
sens istnienia. Std nie byo powrotu.
%czywicie #it nie zmienia si, albo raczej na powrt staa si
chud, blad dziewczyn, pen modzie1czego zapau i
bu1czucznoci. &rzemiana, jaka si w niej dokonaa tamtej nocy
cakowicie znikna zanim -aim odzyska przytomno!. ie chciaa
rozmawia! o bestii, nawet nie chciaa si przyzna!, +e j widziaa. -+,
nie byo w tym nic zaskakujcego / caa #it.
(ednak wszystkie pozostae rzeczy ulegy zmianie / nieraz
dziwnej zmianie. 7la znanego zabjcy wystarczajco denerwujcym
dowiadczeniem byo wejcie do paacu, za 3akt, +e obudzi si w
krlewskim buduarze i mia do swojej dyspozycji ca armi lekarzy,
pielgniarek i su+cych po prostu go przerasta. 7opiero gdy po
jawia si (osey, wszystko znw wydawao si normalne. awet w tej
chwili na widok dziewczyny wyszykowanej w penym krlewskim
rynsztunku przyspieszy mu puls (osey w ka+dym calu wygldaa jak
cesarzowa. 9iaa wosy u3arbowane na kolor przypominajcy jej
naturalny &urpurowa suknia z gniecionego weluru obszyta 3utrem z
irbisa podkrelaa jej cer, jednoczenie doskonale harmonizujc z
klejnotami zdobicymi jej szyj, uszy i nad garstki. *ya spenieniem
marze1 ka+dego m+czyznyA moda, pikna, +yczliwa, a z drugiej
strony wystarczajco twarda, by postawi! na swoim. . poza moim
zasigiem jak ksi+yc i gwiazdy.
%bok (osey staa wytworna moda kobieta. *ya to 2nastasia,
przyjacika nale+ca do jakiego wa+nego rodu. 5rocza, jak na
blondynk, ale nie dorwnywaa urod cesarzowej. 5 boku (osey
siedzia zgarbiony staruszek w szarym stroju. *y to suga earla
=reniga, ktrego po morderstwie jego pana umieszczono w
paacowych lochach / zmczony, niedo+ywiony, w znoszonych
ubraniach.
Bubert sta w pierwszym rzdzie pord paacowych ministrw.
owo mianowany diuk Gassili, bohater, z lew rk na temblaku
skin gow w gbokim ukonie. " 7olnym 9iecie nazywali go
D4ordem )ynsztokuE. -ho! tytu by niezbyt chwalebny, to jednak
przypad mu do gustu. ,aledwie kilka dni po przejciu obowizkw
swojego ojca Bubert przewodzi kampanii, majcej na celu
przywrcenie dawnej pozycji $hurimu. &ierwszym krokiem bya seria
re3orm, ktre miay poprawi! los najbiedniejszych obywateli %thiru.
&lan zakada midzy innymi odbudow czci miasta
strawionych przez po+ar. Bubert i (osey mieli wsplnie dokona!
wspaniaych rzeczy.
#olejn inicjatyw, jaka wysza z paacu byo rozwizanie
;witego *ractwa i odebranie posiadoci bogatym kapanom. "
nastpstwie )ewolty 4udu, jak p0niej nazwano przewrt, pozostali
hierarchowie &rawdziwego #ocioa zebrali si, by wybra! nowego
praata, ktry by pozytywnie ustosunkowany do odnowionego
imperium. -odziennie z zamku 7iGecci pyny nowe deklaracje
przyja0ni i wzajemnej pomocy. "szystkie znaki na niebie i ziemi
wskazyway na pocztek nowej ery w imei. &o raz pierwszy od
dugiego czasu przyszo! wygldaa bardziej obiecujco ni+ mgliste
wspomnienia dawnej chway.
#it wspara si na ramieniu -aima, gdy ten obserwowa wasny
pogrzeb.
/ -zy to aby nie za du+o6 / zapytaa. / &rzecie+ wikszo! tutaj
zebranych nie daaby za ciebie 3unta kakw, gdy +ye.
/ -+, ludzie od zawsze lubi stwarza! pozory. / -aim odama
gazk z drzewa, ktra upada na ziemi. 5 jego stp le+a skrzany
pakunek i dwa do! spore toboki, a w nich troch zapasw +ywnoci,
dwie butelki wina z paacowych piwnic, uk oraz miecz ojca. *yo to
wszystko, co posiada, oprcz ubrania, ktre mia na sobie i dwch
no+y. -aim poczu si dziwnie wyzwolony.
/ 9ylisz, +e ktokolwiek da si na to nabra!6 / spytaa #it.
/ 7laczego nie6 &o tych wszystkich morderstwach i rebeliach
ludzie pragn cho!by wra+enia normalnoci. 2 jeli wystarczy im do
tego pogrzeb jednego biednego opryszka, to gra jest warta wieczki.
'dy ucichy ju+ ostatnie d0wiki +aobnej pieni, gocie zaczli
opuszcza! cmentarz. Bubert zao3erowa (osey swoje zdrowe rami, ale
odmwia, krcc gow. -aim nie mg si powstrzyma! od miechu,
odkrywajc now cech charakteru dziewczyny, za ktr ryzykowa
wasnym +yciem. %degraa swoj rol w sposb nienaganny, gdy
D+yczliwiE skadali kondolencje. $eraz wszyscy w miecie znali ju+
histori o tym, jak nisko urodzony ocali zagubion ksi+niczk przed
zdrajcami z &rawdziwego #ocioa i su+c jej, ponis najwy+sz
o3iar. awet jeli szeptano o tym, +e moda cesarzowa bardzo
przywizaa si do swego wybawcy podczas ich wsplnych eskapad,
nikt nie mia jej tego za ze. &rzeciwnie, nowi poddani uznali j przez
to za bardziej ludzk.
" ko1cu o takich romantycznych uniesieniach piewaj
bardowie.
(osey gestem nakazaa swojej wicie, by pozostali na miejscu,
podczas gdy sama ruszya powolnym krokiem wzdu+ nagrobkw, z
gow opuszczon w nabo+nej kontemplacji. astpnie, niby przez
przypadek, wesza w zagajnik, zatrzymujc si o kilka krokw od
-aima.
-aim usiowa dojrze! w niej dziewczyn, ktr niegdy zna, ale
utrudniaa to otaczajca j aura krlewskoci. Staa si ju+ symbolem
swego urzdu, matk narodu.
"tem jej usta wykrzywiy si w grymasie oburzenia
/ (osey, ktr zna znw staa przed nim.
/ ie powiniene tak szybko wychodzi! z +ka. 4ekarze mwili,
+e min tygodnie zanim znowu bdziesz mg si normalnie
porusza!.
-aim akurat w tej chwili poczu tpy bl w okolicach brzucha.
iestety, oprcz dolegliwoci 3izycznych trapi go jeszcze inny rodzaj
cierpienia.
/ &rzyszedem, +eby si po+egna!.
(osey przygryza doln warg.
/ ie musisz odchodzi!. Bubert ma pomys na zmian twojej
to+samoci. &rzyodziejemy ci w lepsze ubrania, zmienimy uczesanie,
nie pozna ci nawet wasna babcia.
/ $o byoby ciekawe, zwaszcza +e mnie tak+e nie byo dane
pozna! +adnej z moich bab!.
(osey zacza nerwowo przebiera! palcami, nie zwa+ajc na
drogocenne sza3irowe piercienie. Spucia wzrok, jakby nie bya ju+
w stanie spojrze! mu w oczy.
/ 'dyby nie ty, ju+ bym nie +ya.
/ % ile sobie dobrze przypominam, to ty mnie ocalia.
&okrcia gow.
/ $am w ciemnoci nic nie widziaam. 9iaam zesztywniae rce,
serce przepeniaa mi pustka. (u+ prawie poddaam si. . wtedy
przypomniaam sobie jak walczye, jak nigdy si nie poddawae. $o
dodao mi sil i pozwolio na nowo si pozbiera!. / " jej spojrzeniu
pojawi si nowy blask / by to wyraz dumy. / $eraz, cokolwiek si
wydarzy, wiem, +e bd moga stawi! temu czoa. $y nie tylko ocalie
mi +ycie, -aim. "iesz, mgby zao+y! rodzin. $y i ja...
moglibymy ...
-aim pokrci gow, po czym delikatnie chwyci j za do1.
$eraz jej paznokcie byy starannie wypielgnowane i pocignite
lakierem koloru indygo. %durzy go zapach jej per3um, osabiajc jego
opr.
/ ie mog zosta!. 9am tu w miecie zbyt wielu wrogw. &oza
tym cesarzowej nie wypada przebywa! w towarzystwie zabjcw,
nawet tych w jedwabiach i pomadach.
7rug doni dotkn jej policzka. *ya tak blisko, +e rbek jej
sukni opiera si o jego buty. .ch usta spotkay si w pocaunku.
(eszcze dugo p0niej rozkoszowa si sodycz jej ust.
/ 9ogabym wyjecha! z tob. / ,e wzruszenia oczy (osey zaszy
mg. / -ho!by na koniec wiata.
9usia j odsun! od siebie, cho! okazao si to najtrudniejsz
rzecz w jego +yciu. (edynie wiadomo! tego, przed czym j
ochrania nie pozwalaa mu rzuci! si w jej ramiona.
/ 9asz tu wiele do zrobienia, (osey. %thir potrzebuje swojej
cesarzowej. asze drogi prowadz w r+ne strony. &rzynajmniej na
razie.
-hciaa jeszcze raz obj! -aima, ale opucia rce. 7o oczu
napyny jej zy. -aim umiechn si bardzo ostro+nie, wiedzc, +e
nawet najmniejszy gest mo+e roztrzaska! mur, jaki zbudowa wok
swego serca. &ragn jej, chcia by! z ni i chroni! j, su+y! jej,
spenia! ka+d jej zachciank w zamian za szans bycia z ni. 2le byli
tak r+ni jak so1ce i ksi+yc. a zawsze ze sob zwizani, a jednak na
zawsze rozdzieleni.
/ 7okd si udasz6 / spytaa.
Spojrza w kierunku pnocnym. 'dzie za drzewami zagajnika i
za murami miejskimi le+a jego rodzinny kraj. ie wiedzia, co go tam
czeka, ale pragnienie, by pozna! wasn histori byo nieodparte.
/ 9usz znale0! odpowiedzi na kilka pyta1, ale najpierw czeka
mnie daleka droga.
/ 2 jeli nie znajdziesz tam odpowiedzi6
/ "tedy bd szuka dalej.
(osey signa po 3utrzan mu3k, z ktrej wyja zwitek
papierw owinitych czarnym sznurkiem.
/ "e0 to ze sob. " rodku znajdziesz list +elazny, ktry
zapewni ci bezpieczny przejazd, cho! nie wiem, jak daleko siga jego
moc. %d tygodni nie otrzymalimy +adnych wieci z pnocnych
prowincji. "yl tam oddzia wojskowy, jak tylko znajd na to rodki.
/ (u+ wyra+asz si jak cesarzowa. / -aim przyj paczk. 9idzy
dokumentami znajdowaa si cieniutka ksi+eczka, na pierwszy rzut
oka przypominajca pamitnik. / 2 to co6
(osey poo+ya swe donie na jego doniach.
/ &rzeczytaj to p0niej, jak ju+ bdziesz daleko za miastem.
,najdziesz tam in3ormacje, ktre mog ci si przyda!. 2 jeli nie
znajdziesz tego, czego szukasz, obiecaj, +e wrcisz.
-aim dotkn ustami jej doni.
/ %biecuj, moja pani.
2 potem odwrci si i odszed, nie dopuszczajc, by (osey
spostrzega dr+enie jego ng. "iatr hula w koronach drzew i
rozwiewa mu wosy, gdy szed po dywanie opadych lici. ,mierzch
zala niebo purpur. " gasn cym wietle dnia przed -aimem
ta1czya #it z rozpuszczonymi wosami. 7otkn zotego talizmanu,
zawieszonego na szyi na zwykym skrzanym rzemyku. -hcia si
obejrze!, by po raz ostatni ujrze! swoj ukochan, lnice wie+e
%thiru i +ycie, ktre zostawia za sob.
2le szed dalej, opuci bramy miasta, za ktrymi gromadziy si
cienie.
Podzikowaia
2utor pragnie podzikowa! nastpujcym osobom
za wsparcie podczas pracy nad t ksi+kA
%jcu, ktry wpoi mi mio! do sw.
4ou, ktry pomg urzeczywistni! marzenie.
Cddiemu i (oshui za ich mdr rad.
Ste>eWowi, *ruceowi, 7a>eWowi, 2drianowi, icko i (anick
za inspiracj, jak przynosili mi przez te lata.
&rzygody -aima w wiecie -ienia jeszcze si nie zako1czyy.
2by stawi! czoa tajemnicom swojej przeszoci,
musi wyruszy! do surowej pnocnej krainy.
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
JON SPRUNG
$rylogia -ienia tom II
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
" %thirze zajmowa szczyt a1cucha pokarmowego. ,abjca
nad zabjcami, czarny cie1 pord mroku nocy. -aim porzuci to
wszystko, by pomc cesarzowej odzyska! tron. 4ecz teraz znw syszy
gos przeszoci...
&oszukiwanie prawdy o tym, kto stoi za znikniciem i
morderstwem jego rodzicw, prowadzi go do krainy podlegej
-ieniowi. 7rczony pokusami z $amtej Strony, -aim daje si
wcign! w wojn, w ktrej nie chce bra! udziau.
S jednak sytuacje, ktrych Syn -ienia nie mo+e zlekcewa+y! i
walki, ktre musi stoczy!.
" tej bitwie nie wystarczy sia i wprawa, gdy+ nikt nie jest w
stanie oprze! si &okusie -ienia.

You might also like