You are on page 1of 27

MARIA GRZEGORZEWSKA

LISTY DO MODEGO
NAUCZYCIELA

Posyam te listy do Ciebie, Koleanko, i do Ciebie, Kolego, z gorcym


yczeniem, abycie w swojej pracy znaleli rado tworzenia i spokj dobrze
spenionej suby spoecznej.
M.G.

DO CZYTELNIKA
Kolego - mody nauczycielu! (Piszc "kolego", przez uproszczenie zwracam si
jednoczenie do Was Wszystkich, Koleanki moje, i do Was, Koledzy).
Gdziekolwiek jeste obecnie, Kolego, i jakkolwiek rozwija Ci si nowa praca, ktr
wybrae, jeste mi bliski, interesujesz mnie, chciaabym Ci dopomc w Twej pracy, wicej chciaabym, eby w niej pomimo trudnoci i przeszkd, jakie zapewne przeamywa musisz,
znalaz rado ycia a moe nawet jego szczcie.
Posuchaj! Jeste mi bliski, gdy pracujemy w tym samym zawodzie nauczycielskim,
Ty zaczynasz stawia pierwsze nieomal kroki, jeste na pocztku drogi swojej - ja, po wielu
ju latach pracy, wiem, e przebyam dug drog, i e zblia si dla mnie jej kres. Wiem o
tym, e tak by musi, bo wraz z wiekiem jest to los nieubagany kadego, ale o tym nie myl,
jest mi na tej drodze ycia dobrze, rozumiem jej znaczenie spoeczne - dobrze mi, em na ni
trafia, tote chc ni jak najduej kroczy i witam serdecznie kadego, kto na ni wchodzi.
I Ty wanie wszede na t drog, idziesz ni, wsplnie bdziemy spenia prac
naszego zawodu. Kocham moj prac, wic interesuje mnie kady, kto do niej wchodzi. Jaki
bdzie? Czy wniesie jakie nowe wartoci? Czy bdzie pracowa z chci, z zapaem, z
najlepsz wola suenia dobrze wybranej sprawie? Czy zobaczy wszystkie czary i blaski tej
pracy, czy cienie tylko zauway? Czy dostatecznie zrozumie jej donioso spoeczn, czy
bdzie w tej pracy szczliwy?
Wic i Ty jeste mi bliski, chocia daleko jestemy od siebie i moe nigdy si nawet
nie spotkamy osobicie. Chciaabym wiedzie, dlaczego na t drog wchodzisz? Co Ci tam
woa, wzywa, a moe w tym wanie kierunku porywa nawet? Czy widzisz cay ogrom tej
pracy, czy rozumiesz jej donioso w budowie przyszoci naszej? Czy doceniasz znaczenie
udziau kadego nauczyciela w caoksztacie tej pracy, a wic i swego w tej pracy udziau?
Czy wchodzisz na t drog z chci, miao, z poczuciem siy i moliwoci osignicia
dobrych wynikw pracy, bez obawy trudnoci i przeszkd rnej natury - bo czujesz w sobie
si do walki i przezwyciania? Czy, przeciwnie, wchodzisz z chci, ale niemiao, bez
wiary w swoje moliwoci, z obaw trudnoci i oporw, z lkiem spogldasz w przyszo
swojej pracy? Obawiasz si, czy podoasz, czy moliwoci Twoje nie s zbyt nike w zwizku
z tym, co zamierzasz? Chciaby dobrze, jak najlepiej, bo sprawa wana, ale czy zdoasz?
Czy moe wchodzisz na t drog jakim przypadkiem tylko, rozgldasz si, nie moesz
jeszcze oceni jej wagi, nie rozumiesz jej znaczenia, nie zrobie wyboru wchodzc na ni?
Chciaby si zorientowa, na czym polega ta praca, w czym jest jej istota i Twj w niej
udzia.
A moe w ogle o tym nie mylisz, przypadek Ci nu ni wprowadzi, obojtna Ci jest
zupenie. Szukasz tylko powierzchownych wskazwek, jak pracowa, aby na niej jaki czas
pozosta nie rac otoczenia, nie zwracajc na siebie nieumiejtnoci swoj uwagi innych.
Moe mylisz tylko o sobie, jak sobie ycie uoysz, ile zarobisz, gdzie bdziesz, a nie

wchodzisz zupenie w istot swojej pracy.


I Ty jeste mi bliski, bo jeste ze mn razem na wsplnej drodze ycia i pracy. Jeste
mody jeszcze, zaczynasz t prac dopiero, nic o niej prawie nie wiedzc -. waciwie nie
interesujc si ni zupenie. Szkoda - z tak postaw do ycia i pracy bdzie Ci le, nudno,
szaro i ciasno, bdziesz pdzi ycie podporzdkowane tylko jakim wskazwkom,
przypadkom, nie rozwiniesz myli i uczu swoich, ujarzmisz twrczo Twoj, bdziesz
niewolnikiem posady i zarobku - niewolnikiem pracy.
Tym bardziej chciaabym wiedzie, czy zdoasz ujrze przed sob i rozwiza t zagadk dokd i w jakim celu zmierzasz - czy zdoasz spojrze gbiej, zrozumie donioso pracy, w
ktrej masz bra udzia i rozpocz y i pracowa ze wiadomoci celu? Wierz, e
sprbujesz i - jeli Ci si to uda - bdziesz wolnym czowiekiem, twrczo w pracy bdzie Ci
niosa zapa i rado. Nuda ju Ciebie nie odnajdzie w tej pracy. Nie bdziesz ju
niewolnikiem pracy, bdziesz jej twrc!
Wam wszystkim, ktrych wspomniaam, i w ogle Wam wszystkim, ktrzy
wchodzicie do naszego zawodu, chciaabym pomc, gdy wiele z waszych obecnych strapie
przeyam na drodze mej pracy, wiele trudnoci musiaam pokona, wiele oporw
zwalczyam, ale te miaam wiele momentw prawdziwego szczcia.(Zrozumiaam, e aby
dobrze pracowa, nie trzeba by geniuszem, mie jaki talent specjalny, nie, trzeba mie tylko
istotnie dobr wol, trzeba gorco chcie!
Myl, jakby kademu z Was w czymkolwiek pomc. Chciaoby si kadego
zobaczy, z kadym o jego troskach pomwi, sprbowa poradzi, porozmawia z najlepsz
wol suenia sprawie i jemu. To jednak jest niemoliwe Prbuj wic pisa listy do
wszystkich i do kadego z osobna. Do wszystkich - i do tych, ktrzy s blisko, i do tych,
ktrzy s dalej, a nawet bardzo daleko, niejednokrotnie odcici bezdroami od wiata, daleko
od stacji kolejowej i od poczty, gdzie tam, w zapadym jakim ustroniu prac swoj
zaczynaj. Sowem listy do wszystkich pisane z potrzeby mojej i Waszej, rozwaajce rne
zagadnienia zwizane z nasz wychowawcz i nauczycielsk prac, waciwie zagadnienia
stanowice istot tej pracy. Te pierwsze listy chc gwnie powici
doniosemu znaczeniu wewntrznej wartoci czowieka w jego pracy wychowawczej.
Listy to taka. prosta, mia forma, bezporedniejsza, ni zwyka ksika i stwarzajca
moliwo wsppracy z czytelnikiem. Bo wyobra sobie, e kiedy pjd te listy
wydrukowane w wiat i bdziecie je czyta, to niejednemu z Was nasun si pewne zapytania,
niejasnoci, niepokoje, refleksje i zechce si nimi ze mn
podzieli. To takie proste - napisze wtedy do mnie list - tylko ju taki zwyky, poczt niedrukowany, pod moim adresem (ul. Smulikowskiego 1, Dom Zwizku Naucz. Polsk.
Warszawa). Mio mi bdzie list taki otrzyma, bo to ju bdzie echo listw moich, ktre w
wiat poszy i - dobrze trafiy.
Z czasem moe znowu wydrukuj seri listw do Was wszystkich, jeli si okae, e ta
forma pracy jest poyteczna. Zobaczymy!

*
Na zakoczenie chc Ci jeszcze powiedzie, Kolego, e wiem dobrze, jak czsto yjesz
w bardzo zych warunkach materialnych, zwaszcza, jeli masz obowizki rodzinne lub
chorob w domu. Czsto moe Ci by bardzo ciko i nawet godno a nie ma przecie
adnej wtpliwoci, e charakter pracy, skala jej wysiku i twrczego oddziaywania na
wychowanka i rodowisko w duej mierze zaley i od materialnych warunkw ycia i pracy
nauczyciela. Wi si one bowiem z jego siami fizycznymi, ze stanem zdrowia,. z
moliwoci utrzymania rodziny, ksztacenia dzieci, przyjcia z pomoc rodzicom swoim sowem z jego spokojem i gbok trosk.
Doskonale wiemy, jak wiat nauczycielski walczy z tymi trudnociami, ile si swoich
w tym kierunku zuytkowa musi, ale te nie moemy zamyka oczu na znan nam dobrze
smutn rzeczywisto, kiedy te warunki bior nad nim przewag.
Pomimo to wszystko, jest widocznie jaka wielka si moraln w atmosferze zawodu
naszego, ktra nauczyciela z tym zawodem czy, a nawet wie tak silnie, e czsto yje w
istotnej ndzy, a jednak niezomnie trwa na posterunku! Spoeczestwo winno to widzie,
rozumie, docenia i dy do szybkiej zmiany tych warunkw. Teraz ju jest to sprawa naga.
Nie ulega rwnie adnej wtpliwoci, e sprawa atmosfery moralnej odgrywa rol
wielkiej wagi w pracy wychowawczej, ktra musi si odbywa w atmosferze poszanowania
czowieka, yczliwoci dla niego i poczucia wolnoci.
Kolego, piszc do Ciebie te listy, myl o tych wszystkich sprawach i wyobraam
sobie, jak Ci jest czsto le i smutno, bo to przy tym i niepowodzenia w pracy by mog i
niesuszna ocena i rne niepokoje. Tym bardziej wic chc, eby te listy dotary do Ciebie,
zaniosy moje myli najlepsze i przypomniay, e kady z nas - my wszyscy, przechodzimy w
yciu i pracy takie ze i smutne okresy, ale wiemy, e si im poddawa nie mona, bo min przyjd inne znowu - janiejsze i jasne zupenie. W takich smutnych chwilach, Kolego,
pamitaj zawsze, e ju nie jeste sam, e wszede w nasz rodzin nauczycielsk - e
jestemy z Tob wszyscy razem!
Bd dobrej myli, Kolego! Listy powiedz, czego Ci wicej ycz.
Maria Grzegorzewska
Krakw Warszawa, 1946 r.

LIST PIERWSZY
Kolego, zaczynasz pracowa w szkole, jeste nauczycielem - wychowawc. Szkoa,
nauczyciel - tak si te sowa czsto wymawia od wczesnego dziecistwa do p6nej staroci, e
ju nie robi adnego wraenia, a przecie kryj tre tak donios! To, e si je tak czsto
wymawia, e s cige na ustach rnych ludzi, w rnym wieku, na caym wiecie i zupenie
niezalenie od rodzaju pracy i stanowisk, to ju jest bardzo znaczce. Robi wraenie, e
wyrazy te, jak powietrze, soce woda chleb kryj najistotniejsz tre potrzeb ycia ludzkiego
i dlatego s cigle przez ludzi powtarzane. Istotnie sowa te kryj w sobie tre, ktr kady
nieomal czowiek przey musi, gdy kady, na caym wiecie, gdzie tylko jest zorganizowane
ycie spoeczne, musi by w szkole w swoim dziecistwie, a nawet czsto i w wieku
modzieczym, kady musi mie nauczyciela podporzdkowa si jego wymaganiom, jego
mylom, pod jego kierunkiem zdobywa pierwsze elementy szkolne.
W okrelonych godzinach, codziennie, jak wiat dugi i szeroki, id dzieci do szkoy - id
tumy dzieci; w okrelonych godzinach, codziennie, jak wiat dugi i szeroki, id nauczyciele
do szkoy - id tumy nauczycieli! Id do szkoy! Wana i doniosa musi by praca szkoy i
nauczycieli, skoro wszystkie kraje wprowadziy lub wprowadzaj u siebie prawo o obowizku
czy przymusie szkolnym. Nie pozwalaj w tym wzgldzie na dowolno swoim obywatelom
zmuszaj do posyania dzieci do szkoy, jeli opiekunowie, nie rozumiejc dobra tej pracy dla
dziecka i spoeczestwa, staraj si od tego obowizku uchyli. Praca szkoy i nauczyciela
stanowi istotnie wielkie dobro, wielk warto kulturalno - spoeczn, gdy wprowadza
kadego czowieka w wiat wiedzy, co prawda niky na razie i bardzo ograniczony. Uczy go
jednoczenie technik rnych; uczy sztuki czytania, pisania, liczenia i dziki temu z tego
malekiego wiata wiedzy, w ktry go wprowadza szkoa pocztkowa, moe kroczy dalej,
siga gbiej, zdobywa wiedz czyst i stosowan w rnych zawodach.
Mnstwo jest dzieci na wiecie, wic i mnstwo, cho mniej znacznie, nauczycieli.
Wszyscy ci nauczyciele od wielu, wielu lat wprowadzali w wiat wiedzy, form wspycia i
kultury pokolenie za pokoleniem w rnych epokach w rozmaity sposb i w rnym zakresie.
W istocie swej bya to zawsze sprawa duej wagi, zyskujca coraz wiksze zrozumienie, coraz
wiksz nieustpliwo w koniecznoci brania w niej udziau kadego czowieka.
Pomyl, Kolego, jaka to wana sprawa! Kady czowiek musi przej przez szko,
wic jeli praca w niej jest dobrze speniana - jaki wpyw moe wywrze na losy ycia krajw
i ludzkoci. Przecie w cigu tych obowizujcych w szkole powszechnej 7 czy 8 lat prcz
wiedzy samej szkoa, a wic nauczyciel co tym dzieciom przekazuje swego, w jaki sposb
dziaa na nie, co w nich budzi, rozwija, a czasem hamuje, stara si ksztatowa warunki
rozwoju, okolicznoci pracy i przey. Im jest lepszym czowiekiem, lepiej do pracy
przygotowanym, im ma wiksz dla drugich yczliwo, gbsz o nich trosk i poczucie
odpowiedzialnoci za swoj prac, tym gbszy zostawi lad w duszach dzieci. Moe wic
mona by powiedzie, e im lepszy bdzie nauczyciel, tym lepszy bdzie wiat i ycie
kadego czowieka moe?

Jest to jakby zaczarowany jaki wiat, z ktrego nikt si nie moe wymkn, kady
przej przeze musi - kady czowiek! Na caoksztat tej pracy skada si praca wszystkich
nauczycieli - to znaczy, e praca przez nich wykonywana daje cao o tak doniosym
znaczeniu kulturalno - spoecznym. l udzia kadego nauczyciela na najdrobniejszym choby
odcinku jest wany, bo spenia czstk wielkiego zadania caoci.
Pomyl, jeste ju w tym wiecie pracy, wic praca Twoja jest wana, bo spenia
czstk tego doniosego caoksztatu.
Czy rozumiesz znaczenie tego, jak bdzie Twoja praca?

LIST DRUGI

Kolego, chc dzisiaj pomwi z Tob o tym, co moe ju sam zaobserwowae w yciu
i uwiadomie sobie, bez adnego zreszt zapewne zdziwienia. Prawda to bowiem stara,
dawno stwierdzona, wiecznie jednak ywa. Prawda, e wyniki kadej pracy w duej mierze
zale od tego, kto j wykona i kim on jest jako czowiek, jaki jest jego stosunek do drugiego
czowieka, czy interesuje go dola i los innych ludzi, czy chce im dopomc, czy wpatrzony jest
tylko w swj wasny los i jego bieg? Sowem, jaki to jest czowiek, jaka jest jego warto
wewntrzna, jak ma postaw w stosunku do ludzi, ycia i pracy. Prawda to bowiem wiecznie
ywa, e poza przygotowaniem zawodowym czowieka, poza jego wyksztaceniem
najistotniejsz, najbardziej podstawow i decydujc wartoci w jego pracy jest jego
Czowieczestwo.
Najbogatsza to i najcenniejsza warto stwierdzana zawsze i wszdzie przez
wszystkich czujcych i mylcych ludzi, opiewana w poezjach, legendach i baniach,
wyraana w obrazach, rzebach i pieniach - tak widocznie gboko yje w duszach ludzkich i
taka jest ich tsknota, eby j mona byo widzie wszdzie, eby wypeniaa wiat, eby j
kady rozumia, odczu i stosowa w yciu.
Posuchaj, opowiem Ci, jak j wyrazi nieznany nikomu z nazwiska, yjcy przed
picioma wiekami malarz w jednym z piknych, starych, drewnianych kociow naszych na
Podhalu. W Dbnie pod Nowym Targiem jest stary z XV w. "zbjnicki" koci pod
wezwaniem w. Michaa. Duo ludzi wraliwych na pikno go odwiedza, bo, istotnie, koci
w Dbnie ma jaki specjalny urok i czar. Wtulony w kp starych drzew, szary, may, dziki
obudwkom ochronnym schylony jak gdyby do ziemi, robi wraenie jakiego sanktuarium
ciszy i spokoju.
Wntrze kocioa ciekawe bardzo; tyle tam mozolnej pracy i troski o wyraenie pikna
i w rzebie drzewa, i w malarstwie cian. Wic na przykad granic midzy naw a

prezbiterium zaznacza zwisajca u poway koronka wyrzynana z desek i z nabijanych listew


pionowych, poniej belka tczowa. ciany i poway wntrza pokryte rnymi malowidami.
Kada deska to jakby osobny, inny pas dekoracyjny. Pomalowano je pewnie przed
wprawieniem w puap. Tu wida jelenie, kozice, ptaki, ory, stylizowane kwiaty - tam w.
Jerzy walczy ze smokiem, dalej orszak rycerzy wyrusza na polowanie. Tyle ksztatw i barw,
ale czas powlk je mg jakby szaraw, przymi, kaza mwi wiekom.
Zdumiewa si czowiek patrzc na to wszystko! Ile tu si wyczuwa troski, trudu i
mozou, eby piknie, eby najpikniej zbudowa - a jednoczenie ile radoci przey musieli
twrcy tej wityni widzc rodzce si pod ich rk pikno. Wic nie tylko wieki mwi tu
patyn swoj, ale przemawia od wiekw dusza czowieka, ktry tu pracowa jako budowniczy,
ciela, rzebiarz, malarz i zwyky robotnik, przemawia deniem i tsknot ku czemu, co
najpikniejsze w ich pracy by moe i najdoskonalsze w skupieniu twrczoci i wysiku pracy,
radoci tworzenia i w kocu szczcia zwycistwa. Powstaa bowiem witynia jakby
wyrzebiona i ubarwiona tym, co najlepsze w duszy czowieka i co go prowadzi najwartociowsz
w yciu drog tsknot do ideau.
Poprosiam kiedy starego kocielnego, grala, aby mi opowiedzia wszystko, co wie o
kociele. Oprowadza mnie wszdzie, pokazywa rzeby, malarstwo, stara si wyjani zatarte
malowida. Pokazywa obraz wielkiego otarza, podziwia ornamenty liciaste i to zociste wyciskane
w dese, i wyraz dobroci Matki Boej, i dzielno postawy w. Michaa, i skupienie w. Katarzyny.
Patrzyam, suchaam i wdziczna mu byam, e tyle czuje, e tak mocno kocha, e tak widzi pikno i e
je tak pokaza umie. Ale to nie wszystko. Po chwili bylimy jeszcze gbiej duchowo zwizani, bo oto
gdy tam wanie staam przed wielkim otarzem, nachyli si ku mnie i szeptem wskaza mi fragment
obrazu dosy ju zatarty i przymiony.
w. Micha trzyma w jednej rce miecz podniesiony do gry, a w drugiej wag szalow. Na
jednej szali tej wagi siedzi napuszony diabe w purpurowym paszczu, z oczami sowy niespokojnie
wpatrzonymi w szale. Wtaszczy na ni to, co uwaa za najcisze na wiecie kamie myski i,
naciskajc jeszcze nog na kamie, pewny jest zwycistwa. Ale na drugiej szali staje czowiek i

szal a do ziemi przechyla. "A no to widzicie, co worce clowiek".


Porozumielimy si spojrzeniem i tym cichym szeptem prostych stw dobrego
czowieka w sprawie najwaniejszej na wiecie.
*
l stary gral, zakochany w tym obrazie, i malarz, ktry przed picioma wiekami czu
potrzeb przekazania ludziom tej wanie treci w obrazie wielkiego otarza, czuli gboko t
sam prawd i chcieli j wyry w duszy czowieka; malarz uwieczni j artystycznie
pokoleniom, gral przekazuje arliwie sowem wspczesnym swoim.
Warto czowieka jest najcenniejsz wartoci wiata, jej ciar gatunkowy przewaa
wszystko w yciu jednostek i spoeczestw.

LIST TRZECI
By czas, Kolego, e duo jedziam po szkoach powszechnych w Polsce. Chciaam
pozna nie tylko prac nauczyciela - wychowawcy, ale take warunki tej pracy, zobaczy
trudnoci rnej natury, jakie nauczyciel musi zwalcza na swojej drodze. zrozumie, co mu
si i moc daje do tej trudnej nieraz i uciliwej walki, co mu daje pogod, a czasem nawet
rado pracy.
Pjdziemy dzisiaj razem do takich szk.
Szkoa wiejska, jednoklasowa, pracuje w niej moda, pena zapau, rozumna
nauczycielka, ktra tak zorganizowaa prac dzieci i tak wytworzya atmosfer, e szkoa
staa si dla dzieci czym ukochanym. Chony wiedz, staray si, jak mogy, dom swj
szkolny przyozdobi i zbiera rne materiay - sowem, czuy si take gospodarzami w tej
szkole i wsptwrcami warunkw swojej pracy. Szy do niej nie tylko z zainteresowaniem,
ale i z jasnym nastawieniem w duszy, z pogod i zapaem. W atmosferze szczeroci i
skupieniu, w powanym stosunku do pracy, w pogodzie, bez wikszych rozdwikw
rozwijaa si grupka dzieci zrzeszonych ze swoj nauczycielk nie tylko uczuciem, ale
problemami codziennych zaj wanych i ciekawych. Pod wpywem pracy tej grupy rozwijay
si te rne zagadnienia praktyczne w ogrodzie szkolnym. Dziwili si starsi i modzie tej
wioski, patrzyli na t prac z szacunkiem i niejedno przenosili na swoje placwki. Szkoa
zaczynaa stopniowo zasig swj rozszerza. Trzeba byo widzie rado nauczycielki z
wynikw, jej zapa do snucia projektw dalszego rozwoju szkoy. Poczucie wartoci tej pracy
dawao jej duo szczcia, nie skarya si nawet, e na razie nie uwzgldniono podania o
przeniesienie jej na miejsce pracy ma, przeciwnie, czsto w rozmylaniach jej wystpowaa
troska, jak wtedy bdzie w szkole, gdy j przenios.
I staa si rzecz, w ktr trudno wprost uwierzy. W p roku po objciu tej szkoy
przez inn nauczycielk, z inn zupenie postaw do ycia i ludzi obraz tej szkoy zmieni si
zasadniczo. Nie ma ju szczerej, pogodnej grupy dzieci, zainteresowanej yciem szkoy i
prac. To s te same dzieci, ale z innym zupenie stosunkiem do pracy i do szkoy. To ju nie
"ich" dawniejsza szkoa, ale jakby wrogi jaki dom, w ktrym panuje brak zrozumienia,
zniewalanie i przymus. adnego porozumienia, adnej wsppracy; wszystko jest narzucane z
gry, bezapelacyjne, obce i dalekie, bez adnej tendencji do nawizania cznoci, do
zrozumienia ich potrzeb i przey. Tote dzieci stay si nieufne, podejrzliwe, zniechcone;
id do szkoy z przymusu, pracuj w niej bez zainteresowania. Wytwarza si w nich wyranie
wrogi stosunek do szkoy i nauczycielki: kto w czasie jakiego nieporozumienia celowo
zniszczy ksik, kto wybi szyby w oknie nauczycielki, kto gono zorzeczy.
Nauczycielka zgnbiona i nieszczliwa, z niechci do dzieci w duszy boryka si z losem,
obmyla sankcje karne, regulaminy, narzeka na dol swoj, na ze" dzieci, na okolicznoci,
ktre j do "takiej" wsi zaprowadziy. Co spowodowao smutne dzieje tych dzieci i ich cikie
przeycia? Wszystkie warunki pozostay te same, zmieni si tylko jeden - nauczyciel!

Co mylisz o tym, Kolego? Ten przykad mwi jasno, wyranie, jak si zaznacza
warto treci wewntrznej nauczyciela w jego pracy. Mwi, e o charakterze pracy i wartoci
wychowawczej zadecyduje zawsze to, kim jest on, jako czowiek, jaka jest jego warto
wewntrzna, jakie skupi w sobie bogactwa duchowe, bo przecie, eby duo da, trzeba duo
mie - prawda, Kolego?
I znowu inna szkoa. Zapada, gucha wie, odlega od stacji kolejowej o 44 km.,
prowadz do niej bezdroa i moczary, poczta przychodzi raz tylko w tygodniu, a w okresie
sot, roztopw, bot i zawiei - jeszcze rzadziej! Daleko, zdaje si, od niej do wiata, pusto,
gucho i samotnie. Tote nic dziwnego, e nauczyciele przewanie boj si tam jecha, a skoro
tak si stanie, e tam si znajd, staraj si prdko wydosta i przenie do jakiej
miejscowoci pooonej bliej miasta. Ludno zniechcona nie ufa ju nowym przyjezdnym
przesdzajc, e szybko zaczn robi starania o przeniesienie, e przerw rozpoczt prac i
znowu ich dzieci zostan bez nauki. Z czasem stosunek niechci do szkoy wzrasta, staje si
wyranie nieufny i nieyczliwy. W dodatku we wsi panuje ndza i od kilku lat niewygasajcy
tyfus. Wzrasta rozgoryczenie i niech, wic i warunki pracy nauczyciela s wyranie coraz
trudniejsze. Zreszt i izba szkolna tej jednoklaswki stara ju, niska i duszna nie zachca do
pracy. Mieszkanie, waciwie pomieszczenie dla nauczyciela przy niej, ciasne, niskie - sowem
warunki ycia i pracy nad wyraz trudne.
Byam w tej wsi w okresie usilnych stara nauczyciela o przeniesienie. Bya to jego
najwiksza troska i zainteresowanie. I on szed do szkoy z niechci, i dzieci szy do niej z
oporem. Ludno nie braa ju adnego udziau w yciu szkoy - patrzya na ni raczej z
nieufnoci.
Po duszym czasie dowiedziaam si, e jest tam prawie od trzech lal nauczyciel,
ktry dotychczas jeszcze nie myli o porzuceniu tej wsi, przeciwnie, dochodz stamtd echa
dziwne, e co tam si zmienia zasadniczo, e si ludno rozjania mwic o szkole.
Pojechaam, aby si przekona. Z daleka ju przewodnik mj z dum wskazuje budujcy si
dom na szkol. Id do starej szkoy ju nie po bocie, ale wybrukowan drog. Szkoa
ogrodzona, w ogrodzie kwiaty i ziele. Uwagi moje o tej zmianie mie s wida mojemu
przewodnikowi. Milczcy, skpy w sowach umiecha si znaczco i mwi: "to jeszcze nic,
dopiero zobaczy pani, co on tu zrobi". Nie wyjania, kto to jest "on" - zrozumiaam! Zewntrznie nawet pogodniej tu jako na wsi, jak gdyby wicej adu koo chat, dzieci czystsze
wchodz wanie do szkoy. Wchodzi z nimi i nauczyciel i wita nas pogod w oczach i
yczliwym umiechem. Mwimy o tym, e jest jako inaczej, e ju od razu zauway mona,
e co si we wsi dzieje wanego. Sucham z zapartym tchem opowiadania nauczyciela.
Jest tutaj okoo trzech lat. Istotnie praca zacza si rozwija. Wie mila, ludzie
yczliwi, z pocztku tylko obojtni byli wzgldem szkoy, niechtni lawet i nieufni. Teraz
prawie wszyscy chc jej w pracy pomc czym mog i przychodz sami poradzi si, zapyta,
pomwi. Modzie zabraa si do nauki, czytelnictwo si rozwija, ksiek wprost nastarczy
nie mona. Biblioteka jeszcze bardzo uboga, w urzdzie i w miecie dawno ju obiecali
pomc, ale jako dotychczas gucho. Miasto daleko, drogi bardzo ze, tote atwo byo

przekona wie, eby zaoya spdzielni - nika jest jeszcze, maa, ale jak si ni wszyscy
interesuj! Jak pragn jej rozwoju - a to najlepsza chyba zapowied jej ycia!
Spdzam trzy dni w tej szkole, rozmawiam z ludnoci, z nauczycielem, przygldam
si stosunkowi do szkoy, widz stosunek nauczyciela do ludnoci, zrozumienie warunkw jej
ycia i ch pomocy. Wszyscy. czuj yczliwo nauczyciela, widz jego trosk o dzieci, o
warunki ich ycia i pracy nie tylko w szkole. Widz trosk o modzie - wic kursy dla
analfabetw, rozwj czytelnictwa, zaoenie radia; widz trosk o polepszenie bytowania wsi wic zaoenie i rozwj spdzielni, ulepszanie drg i dostpu do chat; widz trosk o
podniesienie zdrowotnoci wsi - wic zachcanie do czyszczenia studzien, regulowania
mietnisk i dow kompostowych, usuwania t.zw. gnojwek spod okien chat. Wszystko to jest
yczliwie przyjmowane i chtnie speniane, bo w kadej myli nauczyciela zna trosk o
podniesienie poziomu ycia na wsi pod kadym wzgldem. Tote wida ju przy wielu
chatach prby zaoenia ogrdka koo okien, zaprowadzenia adu i porzdku w caym
obejciu. Coraz czciej zjawia si koo chat drzewo zasadzone, pocztki sadu, pot si nie
przewraca, tu i tam wida nieudolnie dosy wybrukowane podwrka i cieki do domw.
To s wielkie zmiany, ale najwiksz wida w wyrazie twarzy ludzi, w ich oczach, gdy
si mwi o szkole, w spojrzeniu i w krtkich, urywanych zdaniach, e tu si co dzia
zaczyna, e si co zmienia na lepsze, e atwiej bdzie y, e jest kto, kto potrafi wytrci z
biernoci t wie, kto im pomaga i radzi, cieszy si ich inicjatyw i twrczoci - pracuje
razem z nimi dla lepszej przyszoci wsi. Szkoa teraz to jakby ognisko ich ycia, tam i ksiki
do czytania, i radio czy ze wiatem, i rada dobra czeka, i rozmowa yczliwa, i dobre
spojrzenie Czowieka, ktry znalaz pogod, wicej moe nawet - rado w tej pracy.
A warunki pracy bardzo trudne, bo i ona nie pracuje, i syn may 4 letni, i marne
uposaenie, i odcicie od wiata, i adnej waciwie w pracy pomocy z zewntrz. Sam jeden,
zdany na wasne tylko siy, odpowiedzialny za wszystko, z pocztku otoczony niechci i
nieufnoci - zaczyna prac z trosk o los dzieci, o los kadego dziecka, z niemia trosk i
deniem, eby przecie czymkolwiek dopomc do podniesienia warunkw ycia tej wsi! A
moe - pienidzy nie ma, wic prac, inicjatyw i myl razem ze wszystkimi.
A w domu ona narzeka i skary si na pustkowie, odcicie od wiata, samotno, brak
pienidzy. Nie rozumie zupenie ucia swego ma. On idzie szerokim gocicem ku lepszej
przyszoci grupy, z ktr pracuje, a jej cieka do tego gocica trafi nie moe, bdzi,
pomimo rad i wskazwek ma. Myli jej drog brak yczliwego stosunku do czowieka i brak
poczucia cznoci z grup ludzi tej wsi, a nawet z mem, z ktrym si w tej sprawie
zrozumie nie mog. Jest istotnie zupenie samotna i nieszczliwa. Mimo to on, peen
yczliwoci dla ludzi, ma gbokie poczucie odpowiedzialnoci za prac swoj na tej wsi, za
jej wyniki - chce dobrze, jak najlepiej i dla powierzonych sobie dzieci i dla wsi caej. To jest w
nim tak silne, e nie baczc na trudne warunki ycia swoje i swoich, z zapaem mierzy si z
trudnociami, zdobywa si na wielki wysiek i - zwycia! Teraz ju caa wie mu pomaga,
wszed na dobr drog - id razem, cho z trudem jeszcze, ale pogodnie! Jest mu dobrze, czuje
rado tworzenia - nie jest samotny, wszyscy razem s wsptwrcami lepszej przyszoci wsi,

lepszego wychowania dzieci.


Nie zapomn nigdy kolegi Wadysawa, wspomnienie o nim ma przekonywujc si
dziaania, rodzi tsknot, eby tak zdoa jak on.
Jeeli yjesz gdziekolwiek, kolego Wadysawie, i list ten przeczytasz - wiedz, e
pisaam go z gbokim uczuciem wdzicznoci dla Ciebie. Duo mi dae w prostocie i
dobroci Twojej, w jasnej pogodzie Twoich oczu, w wyrazie radoci z tej pracy. Teraz moe
innym to dajesz - a moe take i drog tego listu.

LIST CZWARTY
Kolego, Jeszcze jeden z wielu przykadw twrczej pracy nauczyciela. Tym razem w
szkole na kresach, daleko bardzo od duego miasta.
W starej chacie, podpartej palami, bez podogi - uczy si w jednoklaswce 110 dzieci.
Wchodz do izby; kapoty dzieci zmoke na deszczu wisz wzdu cian, awki ciasno
ustawione, dzieci stoczone w tej przepenionej izbie. Na wiecie ponuro i szaro, w klasie
jednak, pomimo tych dusznych wyzieww i stoczenia, jest jaka pogoda i harmonia.
Nauczycielka moda, blada tylko i mizerna, jest tutaj rozumnym i miym gospodarzem pracy.
Uderza inicjatywa, temperament, zrozumienie dzieci i rozumna organizacja pracy.
Zainteresowanie pali si na twarzach wielu dzieci. Ciche i gone nauczanie - grupy pomagaj
sobie wzajemnie i w tych cikich warunkach wyczuwa si pogod w ich pracy. Po trzech
godzinach przychodzi druga grupa na lekcje. Waciwie stay te dzieci ju dawno pod oknami
czekajc na swoj kolej. Ze wzgldu na deszcz nauczycielka otworzya drzwi do klasy stany cicho pod cian czekajc na koniec zaj pierwszej grupy. Mokre kapoty ociekaj na
klepisko izby szkolnej, w klasie coraz duszniej, coraz trudniej oddycha. I znowu po maej
przerwie nauczycielka pracuje z tymi 55 dziemi. Pogodna, pena ycia - bledsza ju tylko
moe ze zmczenia w tych warunkach pracy. Po obiedzie, sporzdzonym na maszynce w izbie
gospodarza, u ktrego mieszka, znowu biegnie na kurs dla dorosych, przedpoborowych,
organizuje z modzie teatr, wic prby, prace nad dekoracjami itp., a wieczorem zeszyty
szkolne dzieci czekaj ju na poprawienie. I tak dzie za dniem, bez wytchnienia. Zdumiewa
wprost inicjatywa nauczycielki w kadej pracy, jej zapa i najlepsza wola, a przy tym pogodny
umiech i zdolno znalezienia czasu na porad lub rozmow przyjazn z tym lub tamtym.
Chce si uczy dalej, marzy o zdobyciu wiadectwa z ukoczenia Wyszego Kursu
Nauczycielskiego. O urlopie jednak nie myli zupenie, chce zdawa jako ekstern, gdy
uwaa, e nie moe przerywa rozwoju pracy, ktra daje ju widoczne wyniki. A przecie
ludno dawniej bya tak nieprzychylnie do szkoy usposobiona. Prosi o program i ksiki,
bdzie zdawaa jako eksternistka. Mwi z ogniem w oczach - jest w pracy swojej szczliwa.
Pod wzgldem wyksztacenia kol. Helena nie przekroczya minimum kwalifikacyj

nauczycielskich. Nie stopie wyksztacenia wic decydowa i tutaj o wartoci jej pracy i
bliskim do niej stosunku dzieci, lecz silne poczucie odpowiedzialnoci z innymi, poczucie
odpowiedzialnoci za warto pracy i istotna dla czowieka yczliwo.
Teraz pjdziemy, Kolego, do szkoy, gdzie nauczyciel le si czuje, myli o przeniesieniu,
narzeka na ludzi i warunki - jest nieszczliwy.
liczna podgrska, szkoa tu przy gocicu, poczta na wprost szkoy, do stacji kolejowej
blisko. Nowy, adny dom mieci jednoczenie i klas szkoln i przez sie mieszkanie
nauczyciela. Klasa dua, widna, czysta, soneczna - otoczenie adne, widoki przeliczne.
Ludno wsi chce szkoy, dy do ksztacenia, dzieci, rozumie warto owiaty. Co jej
jednake teraz w kontakcie ze szko przeszkadza, jako przegroda zaczyna powstawa
midzy szko i wsi odkd przyjechaa tutaj nowa nauczycielka. I dzieci ju niechtnie, z
duym nieraz oporem id do szkoy. Znam niele t wie i jej mieszkacw, chc zrozumie
rodzc si wrd nich niech do szkoy.
Zrozumiaam prdko przyczyn tego zjawiska. Wchodz do klasy czystej, zalanej
socem. Na cianach mapy, obrazy, barwne szlaki, ale pomimo to w klasie sztywno, zimno
jako, niemal ponuro. W oczach i wyrazie twarzy dzieci nie ma pogody, brak zainteresowania
i chci do pracy, tai si w nich raczej niepokj, nieufno, nuda jaka szara, a moe i niech.
Dzieci, pani przyjechaa z Warszawy, zapiewamy co adnego", mwi nauczycielka.
"Oj, prosz pani, co gralskiego", wyrywa si jaki may gral.
"Gupi jeste, co gralskiego moesz sobie w grach albo w lesie piewa - teraz
zapiewamy co adnego. Tu wszystkie dzieci takie jakie niemie, tpe, leniwe, nic z nich
zrobi nie mona - zreszt nic dziwnego, caa ludno tutaj taka, wprost ich nie znosz". Mwi
co jeszcze, ale ju nie sucham; uczucie wstydu ogarnia mnie. Prosz, aby nie mwia teraz,
porozmawiamy pniej.
"E, to tpe takie, nic nie rozumie i co to je obchodzi, co ja o nich myl".
Nie mona jej byo przekona, eby nie wydawaa przedwczenie sdw, nie
uoglniaa faktw, lecz wanie zwrcia si ku dzieciom i wsi tak ciekawej, mylcej, ale ju
nieco zniechconej prac szkoy. Przyjdzie jej wtedy ludno z pomoc w pracy, nie bdzie si
czua osamotniona lub niechtnie witana. Wtedy dopiero poczuje zadowolenie, kto wie, moe
nawet i rado w pracy. Suchaa obojtnie, zimno, gucho - nie szed od niej aden odzew nie rozumiaa tego!
Inne byy paszczyzny mylenia, inny stosunek do pracy kol. Heleny i tej koleanki
bezimiennej (istotnie, zapomniaam jej imienia a wszystkie moje notatki z wdrwek po
szkoach spony w Warszawie w czasie Powstania). Koleanki te miay inne warunki pracy,
ale jednakowy poziom wyksztacenia, nie od tego wic zalea charakter ich pracy.
Czemu wic jedna z nich byto pogodna, miaa duo radoci, pomimo bardzo zych i
trudnych warunkw ycia i pracy? Druga w stosunkowo bardzo dobrych warunkach czua si
le, samotnie, chciaa si z tej "zej" wsi przenie do "lepszych ludzi", do innych warunkw.
Czy przeniesiona do innej wsi, nie zmieniwszy swego stosunku do czowieka i pracy, istotnie
znajdzie inny do siebie stosunek i zadowolenie w swej pracy?

Pomyl! Ciekawam, czy si na naszych szlakach mylowych spotkamy?


LIST PITY

Kolego, takie byy rne losy i rne wyniki prac i rne samopoczucia w pracy kol.
Heleny i tej koleanki bezimiennej. Czy w rozmylaniach swoich wykrye przyczyn, ktra
spowodowaa dobre i ze samopoczucie tych koleanek w pracy? To bardzo wane
zagadnienie, jeli je dobrze rozwaysz i dobrze zrozumiesz, to w duej mierze i od tego Twj
los w pracy zalee bdzie, Kolego.
Posuchaj! Myl, e kol. Helena i kol. Wadysaw, i wszyscy z takim jak oni
stosunkiem do pracy su rzetelnie idei wybranej, maj wyrany cel. Kochaj w ogle
czowieka, interesuj si jego losem, maj yczliwo dla ludzi i t yczliwo wprowadzaj w
czyn w swojej procy. Troszczc si o los wychowankw swoich, o ich warunki ycia i
rozwoju - a wic i o warunki ycia ludnoci caej wsi czuj si z ni zespoleni i jasno czuj
odpowiedzialno za swoj prac. Jeli si rozumie donios wag spoeczn pracy swojej, a
przez ni i pracy caego swego zawodu, wtedy si atwiej, celowo i dobrze pracuje. Moe oni
wanie rozumieli, e chocia pracuj na drobnym tylko odcinku, praca ich jest wana i e
pracujc rzetelnie speniaj co bardzo wanego w yciu swoim i w yciu tych ludzi, z ktrymi
ich warunki pracy cz. Speniaj wic drobn czstk wielkiego zadania caoci. To
zrozumienie daje im poczucie zespolenia si z caoci, a wic i poczucie wagi ycia, jego
sensu i wartoci pracy swojej. Tak jak gdyby odnaleli swoj drog, po ktrej maj kroczy w
yciu, jak gdyby odnaleli tajemnic swego ycia i zobaczyli jego prawd, jak gdyby ta praca
porywaa ich z nurtem ycia pyncego naprzd. I taka im si ta prawda ich ycia staje prosta,
jasna i droga, bo tumaczca wielk warto caego ich wysiku, caego ich wkadu, e tylko
ni chc y, jej suy.
Moe wanie dlatego tyle maj pogody w stosunku do dzieci, do ludzi, do pracy caej. W
walce ich z trudnociami rnymi, z przeszkodami w pracy wyrasta jaka sia i moc
zwyciajca i amica opory. Cay ich stosunek do ludzi, do ycia, do pracy, do siebie
samych wykazuje jak pogod wewntrzn, ad, harmoni - wszystko pogodniej widz,
janiej czuj. Jednoczenie zdumiewa wprost poczucie odpowiedzialnoci za to, co robi i za
to, co mwi.
Rado z wynikw choby najdrobniejszych, ale dobrych w pracy, rado realizowania
jakiej myli swojej, rado budzenia inicjatywy i zapau innych, rado budzcej si do ycia
coraz wyraniej caej gromady i poszczeglnych jednostek, rado yczliwej i skutecznej
pomocy w zjawisku wrastania wychowankw w kultur, w zdobywanie wiedzy, pogbianie
si, sowem stawanie si Czowiekiem wyjania im warto ycia wasnego.
I nie al ju im wtedy wysikw i trudu, nie al niczego - widz najciekawszy, jaki by

moe, wynik pracy, bo staje si i rozwija Czowiek, dopomogli celowo i wiadomie do jego
budowy. Wtedy praca staje si tak blisk, tak drog, e nie tylko interesuje, porywa, ale staje
si wprost koniecznoci ycia - a nawet moe jego socem!
Pomyl, moe wanie w takich wypadkach mona mwi o pogodzie wewntrznej, a
co za tym idzie, o pewnego rodzaju szczciu czowieka, a wic i naszym, i Twoim, i moim?...
Czymy si w mylach naszych spotkali? Tak Ci tego szczcia ycz, mody Kolego,
bo wanie takie jest najtrwalsze.
LIST SZSTY
Czytajc te listy mylae, kolego, z pewnoci, od czego zaley istotna warto pracy
nauczyciela - wychowawcy. Ludzie myl czsto, e tylko od wyksztacenia i od dobrego
przygotowania do tego zawodu. Wiele w tym jest susznoci, wiele prawdy, bo trzeba duo i
dobrze umie, eby mona byo kogo uczy. Trzeba dobrze wiedzie jak liczy, eby wynik
pracy by dobry, wic wyksztacenie i przygotowanie do zawodu to sprawa wielkiej wagi. Ale
co jest najwaniejsz treci tego dobrego przygotowania do zawodu naszego? Nie wszyscy o
tym myl i jako mao jeszcze mwi, a to jest przecie tak wane, e bez tego i
wyksztacenie nic nie pomoe, i czowiek o duej wiedzy i umiejtnoci uczenia nie bdzie
dobrym nauczycielem - wychowawc. Co to jest? To proste i jasne. Pomyl, a ja Ci w tym
pomog przykadami z mojej wdrwki po szkoach.
Wie ludna bardzo. Cikie warunki materialne caej okolicy. Dzieci blade, niedoywione i
ledwo przyodziane. Warunki pracy nauczycieli trudne nie tylko ze wzgldu na brak
odpowiednich pomieszcze na szko, brak pomocy naukowych, na niemono zdobycia
przez dzieci zeszytw i ksiek, ale przede wszystkim na ich braki w odywianiu, na
niemono skupienia uwagi czsto wprost wskutek godu. I jake rna postawa nauczycieli
w tych warunkach! Jeden - obojtny na wszystko, nie widzi, czy nie chce widzie tego, co go
otacza. Odrabia wyznaczon prac z dnia na dzie nie wchodzc zupenie w rzeczywisto
ycia tych dzieci i zamyka si w swoim yciu rodzinnym. Drugi - sumiennie nawet pracujcy,
zniechcony nieprodukcyjnoci swego wysiku w nauczaniu, stara si o przeniesienie do
innej miejscowoci, wyczekuje tego z niecierpliwoci, szarpie si, narzeka na ludzi i ycie,
rozgoryczony losem uwaa si za mczennika, za ofiar nieporozumie. Stosunek dzieci do
nich daleki, bojaliwy, nieufny!
Trzecia, kol. Felicja, zdobywa si zdecydowanie na bohaterski wprost wysiek, na
wytrwa prac w zwalczaniu zych warunkw ycia dzieci. Chodzi po wsi na t.zw. zsyp" i
zbiera yto, owies czy jczmie od tych, ktrzy troch jeszcze tego ziarna da mog na
"podpomyki" dla dzieci. Kaw i cukier przysya starosta, trzeba tylko o chlebie pomyle,
gdy duy odsetek dzieci przychodzi bez adnego niadania. Nie zamyka oczu na to, e w tym
stanie wygodzenia nie moe by adnej pozytywnej pracy. Nie wyobraa sobie inaczej adnej

moliwoci pracy z tymi dziemi - ma oczy szeroko otwarte na rzeczywisto ich ycia i chce
widzie sens swojej pracy, jej warto. Ma ywe poczucie cznoci z dziemi, czuje i za nie,
chce i za nie. Nie pogodzi si z tym, e one s godne, wyczerpane, dopki dla
przeciwdziaania temu czego nie uczyni, co j uspokoi chocia w pewnej mierze. Inaczej
odczuaby to jak gdyby ponienie swego wasnego ycia. Mwi o tym z pogod, si i gbi
zrozumienia, tak e to dziaa i na innych, budzi potrzeb wzajemnej pomocy wrd
mieszkacw tej wsi. Dzieci j kochaj, id do niej po rad, z ufnoci patrz w jej oczy.
A przecie ta wanie nauczycielka ma minimum obowizujcego wyksztacenia i due troski
rodzinne: chorego ma i dwoje dzieci. Ale taki ju bieg, tak lini ycia wyznaczya
jej postawa duchowa, zrozumienie sensu ycia i jej w nim udziau.
Koledzy jej o tak rnej postawie, w tych samych co i ona warunkach, w innej byli
sytuacji. Jeden z nich, samotny, ukoczy Wyszy Kurs Nauczycielski. Drugi - ma due
zainteresowania metodyczne i w czasie ferii letnich, w cigu kilku lat wyjeda na rne
kursy, gdy interesoway go sposoby rozwizania pewnych zagadnie. O tym jednak
widocznie zapomnia, e zagadnienia te ma rozwizywa z ywymi ludmi. Tak wic nie
stopie wyksztacenia decydowa o wartoci pracy tych nauczycieli. U kol. Felicji decydowaa
tu yczliwo dla czowieka, troska o kade powierzone jej dziecko, ywe poczucie cznoci
z nim i losem jego i gbokie poczucie odpowiedzialnoci za wynik pracy.
Prawda, Kolego, e tylko taki stosunek do pracy rozwizuje zagadk pogody i siy
dziaania kol. Felicji wobec jej cikich warunkw ycia osobistego?
LIST SIDMY
Opisz Ci, Kolego, jeszcze jeden ciekawy przykad z moich wdrwek po szkoach.
Zobaczysz, jak dobre warunki procy szkolnej nie zawsze mog o jej wartoci decydowa.
Dobre warunki - to bardzo doniosa sprawa dla wartoci pracy. Tote wielki wysiek w pracy
pastwowej i spoecznej winien by skierowany na jak najwysze ksztacenie nauczycieli, na
budow odpowiednich szk, na ich instalacj, pomoce naukowe, biblioteki.
Nigdy wysiek pracy w tym kierunku nie bdzie za wielki wobec wagi zagadnienia.
Najlepsze jednak warunki pracy nie wystarcz stosunek do czowieka, do pracy i do ycia
nauczyciela, wchodzcego w te warunki, zadecyduje dopiero zasadniczo, jak bdzie warto
pracy tej szkoy. - Posuchaj!
Wie dosy zamona, pooona tu przy stacji kolejowej. Budynek szkolny murowany,
adny, dobrze do potrzeb szkoy przystosowany. Przy szkole due boisko i ogrd. Kierownik i
nauczyciele maj nowoczenie urzdzone mieszkania przy szkole. Klasy zainstalowane nie
tylko dobrze, ale i bardzo pomysowo, wygodnie i nawet adnie. Zbir pomocy naukowych
jest zupenie wystarczajcy, biblioteka dla nauczycieli dobrze dobrana, biblioteczka dla dzieci
zdumiewa wprost iloci i dobrym doborem ksiek dla wszystkich klas. Szkoa jest 7

klasowa, dobrze zorganizowana. Zesp nauczycieli pod wzgldem wyksztacenia zupenie


wyjtkowy: dwch ukoczyo uniwersytet, troje ma jakie inne studia ukoczone ju po
zdobyciu kwalifikacji nauczycielskich. Wszyscy pracuj sumiennie, obowizkowo, z wyranie
opracowan i przemylan metod pracy. W kancelarii szkoy widnieje i rozkad lekcji, i plan
wszystkich innych prac i zaj szkolnych, do ktrych przewidziani s nie tylko kierownicy, ale
i ewent. ich zastpcy nawet. Wszystko jest systematycznie przemylane i rozplanowane. Klasy
maj rozkad materiau na kady miesic opracowany zgodnie z programem, nauczyciele
cile notuj frekwencj dzieci, niektrzy prowadz obserwacje nad ich rozwojem, zbieraj
dane dotyczce szybkoci czytania dzieci w rnym wieku - sowem, praca jest prowadzona
sumiennie, program jest cile realizowany, s nawet jakie prby bada.
Jestem w tej szkole kilka dni, widz du prac nauczycieli, ich obowizkowo i
sumienno, dobr metod, zdumiewa jednak zupeny brak zapau, porywu do pracy. Wszyscy
si przesuwaj bardzo sprawnie wrd lekcji i zaj w takt pokratkowanych rozkadw i
planw prac. Wykonywuj wszystko, zdaje si, systematycznie i sumiennie, ale jako
sztywno, jakby automatycznie, martwo, bez zapau, bez radoci tworzenia, bez jakich jasnych
perspektyw rozwoju pracy swojej. Tote idzie od nich to, co daje zasklepienie si w formie
jakiej, jak gdyby znuenie, jak gdyby szara nuda! Robi wraenie, e si poruszaj w tej caej
organizacji jak sprawnie dziaajce, dobrze nakrcone automaty. I dzieje si tak, e dzieci
przychodz rano do szkoy z "jakiego tam" ycia swojego - zasiadaj w klasach, zdobywaj
rne techniki szkolne, gromadz rne wiadomoci z rnych dziedzin, bawi si mniej lub
wicej przykadnie na przerwach, dowiaduj si, co maj na przyszy dzie opracowa i
wychodz do domw. Drzwi szkoy zatrzaskuj si ciko za nimi i oddzielaj ycie tych
ludzi pozostaych w szkole od ycia dzieci, tak bogatego w rne tajemnice ich rozwoju,
powodze i niepowodze szkolnych, zachowania si, konfliktw i rnych nieprzewidzianych
wzniesie lub obnie w rozwoju.
ycie pynie naprzd, wnosi rne zmiany w warunki rozwoju kadego dziecka, dziaa
na nie w pewien sposb - a ycie tej szkoy, zapatrzone w schemat swej pracy, stara si
udoskonali j w ciszy i w oderwaniu od tych warunkw. Nauczyciele zadowoleni, e ludno
nie przeszkadza, e wie taka spokojna. Istotnie, prcz dwch, oglnych zebra rocznych
ludno tej wsi nie ma kontaktu ze szkol. Szanuje j, mwi o niej z powaaniem, ale j omija
przechodzc, jak daleki sobie, obcy, cho poyteczny organizm w yciu tej wsi.
Kilka osb z grona nauczycielskiego chciaoby si przenie do innej szkoy w duym
miecie, - bo tutaj jako nudno i pusto".!
Czemu znudzeni s koledzy nasi w tej szkole, Kolego?

LIST SMY

Z poprzednich listw wiesz, Kolego, e warto pracy nauczyciela zaley nie tylko od
wyksztacenia i warunkw jego pracy. Nawet, jeeli i wyksztacenie bdzie odpowiednie, i
lokal szkoy dobrze do jej zada przystosowany, urzdzenia i pomoce szkolne wystarczajco
dobre, tu i wtedy nie zawsze wiadomo, jaka bdzie praca nauczyciela. W licie pitym
snulimy ju te rozwaania, dzisiaj dalej w nich jeszcze pjdziemy, aeby wyraniej wyjani
przyczyn nudy i zmechanizowania w pracy kolegw naszych w tej adnie zorganizowanej i
urzdzonej szkole.
Prawie wszyscy koledzy, prcz ostatnich, o ktrych Ci w listach pisaam, mieli trudne
warunki pracy, bo i pomieszczenie szkoy marne w starych, nieprzystosowanych w tym celu
chatach i brak pomocy naukowych, i ksiek, i czsto wie le do szkoy usposobiona albo
wzgldem niej obojtna. Czytae, jak niektrzy z nich chci jak najpeniejszego suenia
sprawie, zapaem, inicjatyw, wytrwa prac, poczuciem odpowiedzialnoci za jej wyniki,
prawdziw yczliwoci dla czowieka zdobywali zaufanie i wspprac wsi i podnosili
warto pracy szkolnej. Zdobywali pomoce naukowe i ksiki, lepsze pomieszczenia na
szko, czasem nawet doprowadzali przez wspdziaanie do budowy nowej szkoy w ogle
wnosili wielkie wartoci w gospodarcze i kulturalne ycie caej wsi. Rozumiesz jednake,
Kolego, doskonale, e takich nauczycieli jest niewielu, e to s niejednokrotnie bohaterowie
pracy, wysiku i mocy wytrwania. Nieliczne tylko jednostki zdoby si mog na tak si
dziaania, bo nie kady tak zdoa, nie kady tak potrafi i nie kady tak moe! Ale dobrze
wiedzie, e s tacy mocarze ducha, e s tacy tytani pracy, ktrzy wszystko potrafi
podporzdkowa sprawie, ktrej su - oni s jak gdyby busol nasz, naszym
drogowskazem. Zupenie nie dlatego, eby si stara im dorwna, bo na przeszkodzie stan
mog i moliwoci jednostki - jej warunki rodzinne, jej warunki zdrowia i zainteresowania,
waciwoci wrodzone, ale eby stan na tej wanie paszczynie dziaania co oni, to znaczy
na paszczynie pracy rzetelnej i dobrego zrozumienia, na czym jej istotna warto polega.
Nie kady zdoa, jak kolega Wadysaw, podnosi w rnych dziedzinach ycie wsi caej,
zorganizowa spdzielni i budowa szko, ale kady moe i zdoa, jeli pragnie uczciwie
pracowa, wychowywa dzieci w szkole zwizanej cile ze rodowiskiem wspln spraw
wychowania i owiaty. Wiemy zreszt, e wana sprawa budynku szkolnego, instalacji
szkoy, pomocy naukowych, bibliotek winna by rozwizywana przez wadze szkolne i
samorzdy, e spraw t kieruje Ministerstwo Owiaty przy wsppracy i wspdziaaniu
samorzdw: gminy, powiatu, wojewdztwa. Wiemy, e cay ustrj spoeczny winien by tak
zbudowany i cae ycie spoeczne winno by tak zorganizowane, eby to najistotniejsze
ogniwo owiaty i kultury, jakim jest szkota, byo yw i wiecznie doskonalc si treci jego
poczyna, twrczoci i rozwoju. Jest to jeden z podstawowych obowizkw pastwa
i spoeczestwa.

Nauczyciela te przygotowuje pastwo i spoeczestwo, aeby w tej szkole uczy i


wychowywa i to jest znowu nauczyciela zasadnicza praca. Trzeba tylko chcie dobrze j
zrozumie i jak najlepiej poprowadzi. Ot posuchaj, eby praca Twoja bya ywa, twrcza,
celowa, dobra, musi wynika przede wszystkim z yczliwoci dla czowieka, musi by oparta
na poszanowaniu czowieka i jego praw rozwojowych oraz na poznaniu i zrozumieniu
warunkw ycia dziecka, warunkw ycia rodowiska, ktre je wychowuje, musi by z tym
rodowiskiem cile zwizana. Tote nie moesz si w szkole swojej odgradza od
otaczajcego ycia, nie moesz si zamkn w swojej pracy w szkole, bo ta praca bdzie Ci
wtedy jaowa, mao podna, nudna i szara. Nie przyniesie Ci radoci bo nie rozwinie
zainteresowa i twrczoci, znuy Ci w kocu i zautomatyzuje. A ile wartoci, ile barwy
ycia, ile wiata wniesie zrozumienie, jakich wartoci wychowawcze kryj si w warunkach
ycia dziecka, jakie tam wpywy dobre dziaaj na jego rozwj, jakie ten rozwj hamuj lub
dziaaj na zgubnie, w czym szkoa moe pomc i w jaki sposb. W wychowaniu i
nauczaniu dziecka musisz si z domem sprzymierzy, musisz si z nim na tle tych zagadnie
zwiza yczliw i przyjazn wspprac.
Pomyl, Kolego, szkoa tylko kilka godzin wychowuje - dziecko tak krtko jest w
klasie - a tam w domu, w otoczeniu swoim najbliszym spdza tyle godzin i tam si gwnie
ksztatuje. Tylko wtedy poznasz dobrze dziecko, gdy poznasz wszystkie warunki jego ycia jakie s, jak dziaaj. Czy mona jako na nie wpyn, czy mona dziecku w czym tam
dopomc? To takie wane, e jeszcze w listach naszych wrcimy do tego. Dzisiaj tylko
chciaam zaznaczy, e Twoja praca nauczania wedug okrelonego programu to nie wszystko
jeszcze, e z prac t wiza si winna cile wsppraca z domem dziecka i e dopiero wtedy
praca w szkole bdzie ywa, twrcza, celowa i interesujca dla Ciebie. Im gbiej signiesz w
podoe, z ktrego dziecko wyrasta, tym ciekawszy o nim materia zdobdziesz. Im szerzej
oczy otworzysz na otaczajce szko ycie, tym lepiej dzieci zrozumiesz. Im lepiej potrafisz
nawiza i rozwin wspprac z rodzicami, tym ywsz i ciekawsz bdzie Twoja praca. Im
yczliwiej i przyjaniej nawiesz to wspdziaanie z otoczeniem, tym wicej twrcz,
owocniejsz i pogodniejsz bdzie Twoja praca. Szkoa Twoja zwie si wtedy z caym
yciem otoczenia i stanie si powoli w pewnej chocia mierze kierownikiem i regulatorem
wpyww dziaajcych na dziecko. I kady nauczyciel, z dobr wol i rzetelnym stosunkiem
do pracy, w rozmaitym naturalnie stopniu tak j zdoa poprowadzi. Nie trzeba na to ani si
nadludzkich, ani bohaterskich wysikw, trzeba tylko zrozumie i wierzy, e tak mona i
tego gorco chcie. Zobaczysz, Kolego, jakie radosne s pierwsze, najmniejsze chocia,
powodzenia w takiej pracy. Sprbuj.

LIST DZIEWITY

Myl, Kolego, e dobro czowieka jest najwiksz wartoci, e jest wprost


bezcennym skarbem na wiecie. Nie tylko nie robi krzywdy nikomu, ale wanie mie t
czynn dobro w niesieniu innym pomocy wszelkiego rodzaju. Tote dziwne jest, e
niektrzy wstydz si jak gdyby dobroci swojej, staraj si j ukry, jakby chcieli ukry
pewn wito swoj i pewn wraliwo. W ogle tak si mao mwi o czynach dobroci
czowieka - mao si o tym mwi, mao pisze, a moe i mao myli? Czemu? Czyby tak mao
czuli ludzie jej warto? Napewno nie Tak si j gboko czuje i tak by si chciao widzie j
wszdzie ... Dobro jest te napewno jedn z podstawowych waciwoci dobrego
nauczyciela - wychowawcy. Przypomnij sobie, jeli moesz, z wasnego ycia swego
nauczyciela, dobrego czowieka i rnych dobrych ludzi, z ktrymi Ci ycie zetkno. Jaki
lad po nich w duszy pozosta? Jak gdyby co w niej zbudzili, co strzee ich pami. Tote
jeli miae nauczyciela dobrego czowieka, to go ju nigdy, Kolego, nie zapomnisz. Prawda?
Pozostawi po sobie pami yw, bo wanie czynami swymi zbudzi i oywi to, co
najlepszego masz w duszy. Przypomnij sobie z poprzednich listw kol. Wadysawa, kol.
Felicj np. - to byli napewno bardzo dobrzy ludzie, tote, pomimo trudnych warunkw ycia i
pracy dobrze im byo moralnie. Bo ich yczliwo i dobro dla czowieka - dla ludzi - budzia
odzew dobroci u tych ludzi i wskazywaa im drog stosunku do czowieka. Pamitasz, na
pocztku swej pracy byli otoczeni niechci i nieyczliwoci i stopniowo, powoli, pod
wpywem dziaania ich dobroci zanikaa niech i coraz wyraniej zaczynaa si
zarysowywa yczliwo ludzi - ich dobro. Wyczuli to ci nasi koledzy w sposobie pracy nad
rozwojem szkoy i w rozmowie, i w trosce o warunki ich ycia, i w wyrazie oczu, i w pewnej
niemiaej jakby i penej szacunku postawie w stosunku do siebie i pracy swojej. Rodzice szli
na rozmow z ufnoci, tsknili do niej, staa si potrzeb ich ducha, bo co si ju w nich
budzi zaczo, co zaczo si rozwija, co ad, harmoni i spokj wnosio w ich ycie.
Lepiej im byo - bo sami byli lepsi! To si wydaje takie proste. Przecie i na roli taka rolina
wykiekuje, jakie si nasiono posieje: posiejesz owies - wzejdzie owies, nie yto, posiejesz
malw - wzejdzie malwa, nie sonecznik! Wic dobro rodzi dobro! Im lepsze bdzie
nasienie, tym silniejsza bdzie rolina. Pewno, e jako gleby, deszcz i inne warunki ycia
wiele tutaj znacz. Wic i dobro kiekuje moe nie od razu, moe nie zaraz... zreszt i w
glebie te czasem ziarno wyschnie bez deszczu i nie wzejdzie. Tutaj tym deszczem
yciodajnym w kiekowaniu dobroci moe by potrzeba duszego jej dziaania na czowieka,
bo to tak jak soce dziaa, a czasem nawet - wystarczy serdeczna z kim rozmowa - nawet
yczliwa wymowa oczu... - Jak czasem.
Ale i tak czasem bywa, e na kamie ziarno upadnie...
Pomyl, jak atwo byoby y na wiecie, eby ludzie byli dobrzy dla siebie

wzajemnie, eby mieli t czynn wanie dobro. Tote ci, ktrzy czuj gboko, czym byoby
to dla wiata, staraj si wychowywa i rozwija dobro w czowieku. I w szkoach te
prbuj rnych drg w tym kierunku, np. tworz i rozwijaj rne kka, majce na celu
pomoc lub opiek, wic rne koa wzajemnej pomocy, Koa Czerwonego Krzya, Koo
opieki nad zwierztami, Koa ywienia ptakw w zimie itp. Powicaj jaki uamek czasu w
tygodniu, np. godzin na opowiadania o dobrych czynach. Byam raz na takiej godzinie w
szkole - dzieci opowiaday, co dobrego zdoay zrobi w cigu tygodnia czy byy jednak w
tym szczere, nie wiem. Reakcje byy jakby obce, dalekie, nie wyczuwao si adnych przey
tych dzieci.
W Stanach Zjednoczonych Ameryki Pn. rozpowszechniona bardzo bya przed wojn w
szkoach pocztkowych Liga Dobroci. Ciekawa jest bardzo historia jej powstania. Kiedy,
dawno ju dosy, bo przed 50 laty nauczyciel szkoy pocztkowej w Bostonie zauway
stojcego przed fabryk na ulicy starszego ju, zmczonego prac robotnika, ktry z duym
oywieniem rozmawia z grup otaczajcych go ulicznikw. Po chwili odeszli dalej, usiedli
na awce w pobliskim parku i dalej ywo rozmawiali. Tyle zapau, tyle zainteresowania byo
w oczach chopcw i tyle serdecznej yczliwoci w oczach starca, e nauczyciel dugo
obserwowa t grup i zastanawia si nad tym, o czym mog rozmawia ci modzi chopcy ze
starszym ju, zmczonym yciem i prac robotnikiem. Poniewa przechodzi t drog o tej
samej godzinie codziennie, zauway, e te zebrania powtarzaj si systematycznie co sobot,
poprosi wic o wyjanienie.
Okazao si, e to by dziwny czowiek ten robotnik - marzy cale ycie o rozwijaniu
dobroci w ludziach, widzia w tym drog do szczcia wiata. Sprbowa wrd dzieci ulicy i
to mu si udao; rozpali zainteresowanie i zapa w swoich ulicznikach do robienia innym
dobrze. Zamiast zych - dobre czyny i te trudnoci w nich do pokonania, ryzyko pewne,
wydarzenia czsto wprost fantastyczne, brawura w odwadze, skomplikowanie spraw i rne
w tym amigwki do rozwizania i przygody, przygody nieprzewidziane, a tak w wieku
modzieczym ulubione. Okazywanie w rozmaity sposb pomocy komu, usuenie,
poinformowanie yczliwe, pomoc zwierztom, opieka nad nimi. Ile to potem tematw do
rozmw i narad! Tote co tydzie w sobot przychodzili do swego starego przyjaciela na
sprawozdania, narad - moe nawet sd czasem. Pewno, e niektrzy odchodzili, zjawiali si
nowi, sprowadzani przez dawniejszych adeptw. Ale byli i tacy, ktrzy si rozpalali i snuli ze
starcem marzenia... Zacny robotnik by szczliwy, bo myl jego posza dalej, budzia
oywiaa i rozwijaa to, co uwaa za najwaniejsze w yciu spoecznym. Tak w t ide swoj
gorco wierzy, tak j ukocha i tak j chcia realizowa, e t wanie sil mioci i wiary w
suszno zaoe dziaa na innych. W postawie tego czowieka, w wyrazie twarzy i oczu w
kontakcie z ludmi bya podobno oniemielajca wprost gbia, pogoda i spokj. Chopcy
przy nim czuli si lepsi, spokojniejsi wewntrznie. W rozmowie sami nie magli wyjani co
ich ku niemu cignie, ale tsknili do soboty, chcieli go widzie, sysze, patrze w jego dobre
oczy. Ci ulicznicy wielkomiejscy, wychowani czsto w cikiej poniewierce ycia, gdzie gd
i zimno jest nieraz doradc, gdzie brutalno, zoliwo i brawura panoszy si w nich

zewntrznie, ci ulicznicy tsknili do tej innej mowy, do innego z nimi kontaktu, do jakiego
innego jak gdyby wiata, w ktrym teraz yli, do atmosfery myli i uczu, ktra stopniowo
budzia w nich drzemice wartoci czowieczestwa, budzia w nich yczliwo i dobro
wzgldem innych. Robotnik spowodowa, e wielu takich chopcw zmieniao si zupenie,
e wielu wyroso na dobrych, porzdnych ludzi i e niektrzy z nich skierowywali od czasu
do czasu rnych chopcw do tego dziwnego "Zwizku dobroci".
Mio i wiara starego robotnika bya tak silna, e potrafia rozpala denia innych,
dodawa im siy i woli, umacnia, e chcieli, a nawet niektrzy ju musieli. Starzec dawa
pokrycie yciem swoim caym i temu, co mwi, i temu, czego chcia. Znali go z tego w
fabryce, znao go wielu w jego dzielnicy, patrzono na niego z szacunkiem, mwiono o nim z
blaskiem w oczach, z blaskiem czego, co najlepsze jest w duszy czowieka. Serce jego
torowao mu drog do serca innych i budzio je do. ycia!
Nie kady tak moe i nie kady tak umie, ale kady moe i powinien, tak jak zdoa,
dobroci swoj wychowywa dobro w czowieku.
Nauczyciela zachwycia idea i praca robotnika, ktry przecie nie koczy adnej
akademii, a tak doskonale potrafi wprowadzi w czyn swoj pikn myl. Zainteresowa
radoci, jak daje dobry czyn, modzie swojej szkoy - powiodo mu si i po roku we
wszystkich szkoach jego miasta powstay Ligi Dobroci. Na kadym niemal kroku mona
byo zauway, jak dzieci staraj si czyni dobrze.
Przed wojn w Stanach Zjednoczonych tych k byo ju mnstwo, jednoczya je Liga
Dobroci - naleao do nich kilka milionw dzieci. Jakie ta praca daa wyniki, nie wiem.
Myl, e dobre!
*
Czemu tak si mao mwi i pisze o czynach dobrych, a tak duo o zych? Moe
dlatego tak si o nich mao mwi, e ludzie powinni by dobrzy i yczliwi wzajemnie. To
przykazanie przecie jest fundamentem chrzecijastwa, w tych zaoeniach nas wychowuj i
tak nam y polecaj. Moe wic ludzie uwaaj, e mwi naley wanie o tym, co jest z
tym sprzeczne. A przecie w yciu tyle jest niechci wzajemnych, tyle zoci, a wicej moe
jeszcze biernoci czowieka, e opowiadania i opisy o zych czynach, o rnego rodzaju
kradzieach, naduyciach, oszustwach, zbrodniach, o biernoci, wreszcie niechci pomocy,
braku yczliwoci, obojtnoci ludzkiej - wprost nas zalewaj.
Pomyl, Kolego, jak byoby dobrze, gdyby wanie o dobrych czynach czowieka
wicej mwi i pisa dla wszystkich ludzi i dorosych, i modziey, i dzieci w szkole. Ile to by
si wtedy pogodnych, twrczych chwil przeyo, ile by si dobrych uczu zbudzi mogo w
czowieku.
Niech szkoa Twoja promieniuje dobroci, Kolego - zobaczysz, jaka w niej bdzie
pogoda!

LIST DZIESITY

Wiemy, Kolego, e we wszystkich dziedzinach ycia decydujc rol odgrywa


czowiek i dlatego te obecnie po spustoszeniach wojennych troska o wartoci czowieka jest
najwaniejszym zagadnieniem dla naszej przyszoci.
Wojna sprowadzia nieobliczalne katastrofy nie tylko w dziedzinie materialnej, ale i w
dziedzinie moralnej, Stana wic przed nami konieczno wytonej pracy nad odbudow,
poza wartociami materialnymi, wartoci moralnych.
Nie trzeba przecie przypomina tego zalewu za, barbarzystwa, okruciestwa,
niszczycielstwa, mordw, gwatw i poogi w okresie wojny .- pamitamy to a nadto
dobrze! Ponosimy skutki tego, kady z nas przeywa jak gbok tragedi, zwizan ze
zem, jakie si na wiecie rozptao.
A co si stao z Czowiekiem?
Gin miliony ludzi nie tylko od kuli na froncie, ale w mczarniach wizie , w
komorach gazowych, na torturach, podczas ledztw, w pomieniach i pod ziemi. Zo
rozptao si burzliwie po wiecie, amie i druzgoce wszystko, co mu staje w rozwoju na
przeszkodzie. Potworny zalew za obj prawie cay wiat, niszczycielski huragan mordw i
poogi ogarn ziemi ... Miliony ludzi gin, miliony ulegaj zu i upadaj moralnie, miliony
ludzi ton w odmcie za, miliony wydwigaj si z tego odmtu, miliony krzepn moralnie i
miliony wznosz si moralnie.
Na kadym odcinku ycia - i w walce o wolno, i w pracy owiatowej, i w pracy
spoecznej, i gospodarczej - sowem wszdzie, wre potna walka czowieka ze zem o
najwysze wartoci moralne. Wojna jednych upada i wojna drugich podnosi moralnie!
Pomyl, Kolego, ile to siy trzeba, ile mocy woli w nakazie moralnym odda wszystko dla
Sprawy - a do ycia wcznie!
A to byo przecie wszdzie w okoo nas! Ile to wartoci moralnych ujawnia si w walce o
wolno i w walce o ocalenie kultury, ile wartoci moralnych w ratowaniu gincych z
naraeniem ycia wasnego, ile wartoci moralnych
ujawnia si i krzepnie w walce z eksterminacj ydw; ile wartoci moralnych - w ratowaniu
od mierci godowej - ile wszdzie bohaterstwa! Taki bogaty tego posiew, taki bogaty, ale i
krwawy plon! Objawi si czowiek na nizinach za i objawi si czowiek na wyynach
dobra!
Z tego hojnego posiewu bohaterstwa, dobroci, samozaparcia si i wyrzeczenia
wszystkiego a do ycia wcznie, dla sprawy, ktr si ukochao, w ktr si wierzy i ktrej
si suy - wzej musi ycie bujne, ktre zaguszy i zniszczy posiewy za, ujawniajce si w
upadku moralnym, deprawacji charakteru, spaczeniach i ubstwie ducha!
Tote staj przed nami zadania, ktre moemy rozwiza tylko zbiorowym wysikiem.
Wszyscy nad nimi czuwa musimy. Jest to .Obowizek w tej chwili kadego czowieka! Ale

dla naszego wiata nauczycieli- wychowawcw, obowizek ten nabiera specjalnej barwy i
siy - staje si wprost koniecznoci naszego ycia. Musimy wykorzysta te wielkie wartoci
moralne, jakie si ujawniy - nie pozwoli im w ciszy ulec zapomnieniu, musimy stara si
nic z nich nie uroni i w oparciu o nie wypowiedzie walk deprawacjom i upadkowi.
*
Szybki powojenny przewrt spoeczny i gospodarczy, gbokie przemiany w budowie
kadej dziedziny ycia kraju, zdecydoway, e jestemy wiadkami i twrcami nowej jak by
epoki w yciu naszego i caego kulturalnego wiata. Wszyscy, bez wyjtku, jestemy
powoani do jak najwartociowszego wkadu w jej ksztatowanie si i wanie m,
nauczyciele w pierwszych szeregach!.
Przewroty i zmiany, jakich ta wojna dokonaa, s tak wielkie e musi si wychowa,
czowiek, ktry by potrafi w tym przeksztaconym yciu spoecznym i ustroju kraju i wiata
i twrczo i wsplnie ku coraz lepszej przyszoci. Czowiek, ktry by chcia wypenia
formy tego ycia najlepsz treci, to znaczy zamienia w ycie swoje najlepsze wartoci,
ktry by umia dla sprawy, ktr uwaa za wielk i ponad inne wybran, nie tylko walczy,
ale i w codziennym trudzie dla niej pracowa.
Warto budowy ycia zaley, zawsze przede wszystkim od jakoci jej treci,
uzalenionej od wartoci czowieka, ktry j tworzy, rozwija i buduje. Musi wic j tworzy
czowiek wolny. etyczny, uspoeczniony i peny. Udzia nasz w tej pracy jest rozstrzygajcy.
Wojna i lata przedwojenne w cie usuny czowieka, starano si zrobi z niego posuszne,
ulege narzdzie, podporzdkowane rzdzcej doktrynie, starano si zniwelowa jego
indywidualno, przyguszy twrczo, zniszczy inicjatyw i samodzielno sowem
zniszczy to, co jest najcenniejszym skarbem i najpodniejszym bogactwem: ycia. Tote z
myl o przyszoci naszej zasadniczym zadaniem winna by troska o Czowieka, o peni
jego rozwoju, uznanie jednostki, wiara w czowieka, poszanowanie dla niego i rozwoju jego
czowieczestwa.
Temu w szeregach naszych suy naley, w to wierzy i o to walczy! Ta droga jest
najskuteczniejsza dla dobra przyszoci naszej we wszystkich przejawach jej ycia. Postawa
ta nie moe by tylko nakazem chwili, obowizkiem, powinna sta si koniecznoci naszego,
a wic i Twojego ycia!

LIST JEDENASTY
Kolego, wiesz dobrze e eby zdziaa co wartociowego, trzeba by kim
wewntrznie, trzeba mie wasne ycie, swj wasny wiat, trzeba mie mocny fundament
przekona - w co gorco wierzy, czemu gorco suy trzeba by sob! Bo przecie
jeeli si ma dawa, to trzeba mie co do dawania aeby duo dawa- trzeba duo mie.
Wtedy jest tylko sia dziaania, wtedy jest sia budzenia wartoci w w innych i sia udzielania
im pomocy w rozwoju.
A duo mie, Kolego, mona tylko wtedy, jeli si chce istotnie te zasoby zdoby w
dziedzinie rnych przey. Ale eby je zdoby, trzeba rozumie potrzeb tego i trzeba
gorco chcie. Inaczej nic nie pomog adne kursy, instytuty, ksiki i biblioteki, mona si
wiele z nich nauczy, ale jeli si tego nie przeyje, odpowiednio nie przemyli i sobie nie
przyswoi, to ta zdobycz bdzie jak gdyby encyklopedi, z ktrej si tylko czerpie
wiadomoci, ale wartoci jej w peni pracy i w yciu zuytkowa nie mona - jest jakby obca,
daleka, niezwizana z myl nasz. A przecie uczy si naley nie dla jakich stopni,
wyrnie, awansw i nawet nie dla gromadzenia, magazynowania wiedzy, ale dla poznania
rnych zjawisk i dziedzin ycia, dla pogbienia i zapodnienia myli, dla rozszerzenia i
wzbogacenia pogldw swoich, dla wzbogacenia ycia i nieustajcego przygotowywania si
do pracy.
Jeli si czowiek chce istotnie dalej uczy, rozwija, to wszystkie drogi ku temu s
dobre, z kadej wyniesie wtedy, prcz zdobytych wiadomoci, jak warto dla siebie, ktra
mu pozwoli ycie janiej rozumie i dopomoe w ksztatowaniu si wewntrznym, w
wyrobieniu sobie swojego stosunku do ycia i pracy.
Prcz tych utartych drg ksztacenia si, Kolego, s i inne - mona si zawsze twrczo
i samemu ksztaci. Trzeba tylko chcie! A jaka to pikna i ciekawa droga to
samoksztacenie. Tyle daje czowiekowi radoci. Pomyl, sam - swoj wol, swoj gorc
chci, swoim wiadomym deniem - nie tylko zdobywasz rne wiadomoci, ale coraz
gbiej wchodzisz w rozumienie ycia i wiata, poznajesz bogactwo myli ludzkiej, poznajesz
rne ciekawe zagadnienia, owietlasz wiele zawiych dla siebie spraw, rozjaniasz rne
tajemnicze dla siebie zjawiska, wchodzisz coraz szerzej w wiat myli i uczu czowieka w
kadej dziedzinie ycia. Z pocztku moe to s lune jakie strzpki wiadomoci i przey,
dorywczo chwytane i niepowizane, ale gdy wejdziesz w t prac gbiej, to zaczn si te
wtki mylowe nawizywa, grupowa i wzajemnie owietla.
Jaka dziwna praca zachodzi w Twoim yciu wewntrznym w zwizku ze
zdobywaniem wiedzy, z poznawaniem ycia, wiata i czowieka, w zwizku z rnymi
przeyciami, jakie wtedy przechodzisz. Co si tam buduje, tworzy, ksztatuje i cigle
przybywa nowy materia wiedzy, poznania, cigle przybywaj nowe przeycia. Czowiek si
interesuje, poznaje, przeywa, tworzy, przystosowuje i tym stanom towarzysz rne uczucia,
czasem si dziwi, zdumiewa - czasem zachwyca, czasem wzrusza - smuci si, cierpi, boleje -

to znowu przeywa zadowolenie, rado. Odczuwa spokj, pogod, harmoni jakby i ad


wewntrzny to znowu zjawia si niepokj, zamieszanie, co si zrywa, szarpie, przeksztaca
i zmienia. Przeywa jak gdyby okresy ciszy i zastoju, to znowu okresy niepokojw twrczych
nie wie jak i czemu przychodz jakie dysharmonie - co si nie zgadza, co czemu
zaprzecza, podwaa i burzy - to znowu przychodzi stopniowo poczucie adu, harmonii i co
si lak dobrze wyjania, ukada ksztatuje. Ile to czowiek wtedy przeywa; wydaje mu si, e
coraz janiej wszystko widzi, coraz dokadniej rozumie i coraz wikszy zapal narasta wtedy
do pracy, bo stwierdza sam jak mao umie i jakie mnstwo ciekawych rzeczy, o ktrych by
si wiedzie chciao - przemyle, zrozumie, aeby w zwizku ze swoimi moliwociami i
uzdolnieniami uksztatowa swj stosunek do tych spraw i zagadnie, a wic Twj stosunek
do ycia i pracy. Poczujesz wtedy, Kolego, jak urasta w Tobie coraz wyraniej denie, eby
pozna lepiej, eby sign gbiej, eby szerzej otworzy oczy, eby wicej zrozumie,
wicej przey, janiej widzie i dziki temu swoj drog ycia wyraniej rzutowa.
Wanie drog ksztacenia si lub samoksztacenia wzmagasz t prac, wzbogacasz jej
materia - idziesz cigle naprzd. O tym samoksztaceniu, Kolego, chc Ci kiedy duej
napisa, poradzi, poda pewne wskazwki - dzisiaj tylko zachcam do tej drogi pracy. Jeeli
chcesz wej w szeregi nasze, walczce o czowieka i odbudow jego wartoci moralnych musisz by sam bogaty wewntrznie i musisz po to bogactwo siga wszdzie i zawsze.
Musisz je wszdzie umie zobaczy, znale i czerpa dla siebie. A znajdziesz je i w nauce
systematycznej, i w ksice, i w obserwacji rnych zjawisk ycia, i we wspyciu z natur, i
we wspyciu z czowiekiem, i w rozmowie, i w pracy - wszdzie.
Prawdziwie wartociowym pracownikiem jest ten, kto si cae ycie uczy, kto si cae
ycie w pracy i przy pracy ksztaci z wasnej woli, dlatego, e tak chce i e inaczej wartoci
swojej pracy zrozumie nie moe.
Samoksztacenie, Kolego, to jak gdyby cudowny drogowskaz, ktry Ci moe
wyprowadzi w przedziwny sposb rnymi ciekami i drkami, przez labirynty nieraz i
manowce na jasn i szerok drog z dalekim horyzontem i szerok przestrzeni! Ten
drogowskaz cudowny - to twrcza praca w deniu do wiadomego ycia, do budowy drog
nauki, przey i przemyle swojego wasnego wiata, swojego stosunku do czowieka, do
ludzi, do zjawisk otaczajcego wiata, do pracy, do ycia i do siebie samego.
Jak to sil w yciu daje! Sprbuj, Kolego, wej na t drog!

LIST DWUNASTY
Kolego, przeraaj wszystkich spustoszenia, Jakich dokonaa wojna. Wydaje si, e
zakoysa si i zachwia w posadach cay wiat; runy wielkie miasta, zgliszcza i ruiny
zostay po naszej niepokonanej niczym Stolicy. Ludno jej wysiedlona i wywieziona do
obozw, Powstanie - ten bohaterski krzyk na cay wiat o wolno - krwawo stumione.
Szereg wsi spustoszonych - wysiedlonych, szeregi wsi wypalonych czsto razem z ludmi.
Tyle milionw! Ju nie na froncie jak dawniej, ale w miastach, wsiach czy obozach - bo
wtedy front by wszdzie. Tyle milionw! Nie mamy jeszcze dokadnej statystyki, ale ju
wiemy, e w naszym kraju zgino ponad sze milionw obywateli. Jak ta liczba ma
bolesn wymow i w yciu rodzinnym kraju, i w kadej bez wyjtku dziedzinie jego ycia!
Rany potworne, zdawao by si - miertelne. Ale ycie ma swoje prawa - zasklepia i
goi rany - nie wraca ju tylko ludzi, co odeszli...
Pomyl, Kolego, po wyjciu Niemcw na miejsce opustoszaych wsi powoli zaczli
si zjawia z obozw i wysiedlecy ich mieszkacy. Nie zastali ju nic; pogorzeliska, ruiny z
chat i pustynne jak gdyby przestrzenie, znaczone zwglonymi drzewami. Wrcili i nie odeszli
zostali na ojcowinie, chata ju ich przyj nie moga - musieli wej pod ziemi. Tote po
pewnym czasie rury blaszane, sterczce nad ziemi zaczy dymi - by to lad ycia
czowieka na wsi kiedy urodzajnej i ttnicej prac - ycia, ktre teraz tak zaczo znowu w
t ziemi zapuszcza korzenie...
...Pierwszego dnia po wyjciu Niemcw zacza ciga na zgliszcza i gruzy stolicy jej ludno. Wszystkimi drogami prowadzcymi do stolicy szli ludzie - cienie. Wiemy, e szy
rzesze szabrownikw, ale te wiemy, e szy tumy wiernych swojemu miastu, by oywia je
yciem swoim i prac; szy tutaj szuka ladw swego rozbitego ycia; szy szuka ladw
ludzi najbliszych; szy z tsknoty do swego rodowiska, eby na jego zgliszczach
odbudowywa nowe ycie... Ptora roku mino - statystyka stolicy wykazuje 500.000
mieszkacw. Jaka w tej liczbie jest wymowa wobec gruzw Warszawy!
Podobnie jest wszdzie. ycie wnosi swoje prawa ruchu i rozwoju; powracaj do
ycia miasta, wsie, rne instytucje, szkoy. Nie powrc ju tylko nigdy ludzie zmarli,
zabici, zamordowani, zamczeni... Liczne s wrd nich zastpy nauczycieli rnych szk i
pocztkowych, i najwyszych. Nauczyciel polski zoy krwaw, straszliw danin, mier i
tutaj szerokim pokosem zakrelia swoje niwo.
Posuchaj, Kolego, nauczyciel polski mia zawsze chlubn kart dziejw swoich i w
walce o wolno kraju i w walce o szko demokratyczn, i w walce o wolno czowieka.
Teraz dzieje na karcie tej wpisuj mu walk o ocalenie kultury!
Istotnie, w okresie okupacji niemieckiej nauczyciel, poza walk o wolno kraju,
stan na wyynie bohaterstwa w obronie kultury. Z naraeniem ycia organizuje podziemn
prac owiatow, tajne nauczanie na wszystkich poziomach, ratowanie bibliotek i zbiorw.
Okupant zamyka, niszczy szkoy rednie, oglnoksztacce i szkoy wysze, kaleczy i

redukuje programy szk powszechnych w szeregach nauczycielskich rodzi to nie biern


rozpacz, ale pomie czynu. Po pewnym czasie cay kraj pokrywa si gst sieci kompletw
- nauczanie na tych stopniach schodzi w tej formie "pod ziemi"; okaleczony i obcity
program szkoy powszechnej prostuje si i uzupenia w tej akcji podziemnej.
Wszystko to robi nauczyciel! Poza walk o wolno walczy o warto najwiksz - o
ocalenie kultury! Wiemy, e Czynem swoim nauczyciel polski wzbudzi podziw caego
wiata!
Wspominajc Zmarych widzimy ich zasugi, prac dla Sprawy i wzrasta w nas
pozostaych poczucie siy i nakaz moralny rzetelnej pracy.
Straszliwie przerzedzia wojna szeregi naszych Kolegw. Ty w nie teraz wchodzisz,
Ty je wypeniasz, Kolego, mody nauczycielu! Ty i my wszyscy mamy prowadzi dalej Ich
prac, wykonywa ich testament krwi pisany. To wielka sprawa sumienia, to wielka sprawa
ycia Twego!
Przyszo w duej mierze od pracy naszej zaley.

You might also like