Professional Documents
Culture Documents
Do natury pedagogiki jako nauki o wychowaniu, należy nie tylko formułowanie sądów postulujących proces
wychowawczy, ale i wskazujących na to, jak.też powinien on przebiegać. W różnego rodzaju propozycjach, wręcz
receptach (dyrektywach) wychowawczych pojawia się przekonanie, że możliwe jest wyrobienie u dzieci i młodzieży
pożądanych przez dorosłych cech czy właściwości osobowościowych. Nic też dziwnego, że na rynku oświatowym
dominują podręczniki i poradniki, w których zawarte są najprzeróżniejsze wskazania, normy, formy i metody
wychowywania innych. Wystarczy, że wychowawcy uświadomią sobie, kim powinien być ich wychowanek, jakie powinien
mieć predyspozycje, by sięgnąć po odpowiedni zbiór przepisów (recept) i znaleźć w nich optymalne rozwiązanie czy
strategię
postępowania.
Kłopot pojawia się jednak wówczas, kiedy zaczerpnięte z literatury rady nie gwarantują sukcesu. Przyczyn porażek
lub niedociągnięć poszukuje się wówczas albo w złym wyborze źródła poszukiwanych recept, albo w niekonsekwentnym
realizowaniu zawartych w nich norm, albo w niewłaściwym ich zrozumieniu, albo wreszcie w tym, że być może nie
pasują one do struktur osobowościowych samych wychowanków. Bierze się to stąd, iż, jak dotąd, nie udało się jeszcze
nikomu na świecie wymyśleć takiej pedagogicznej książki „kucharskiej", która swoją uniwersalnością treści i wskazań
odpowiadałaby pracy z każdym dzieckiem lub też takiej, która zawierałaby tyle alternatywnych pomysłów, by nadawały
się do zastosowania wobec każdego indywiduum.
Proces wychowania broni się przed każdą uniformizacją, zbiorem recept i dyrektyw, zachodząc najczęściej poza
czasem i zdarzeniami specjalnie wywoływanymi w tym celu. Każdy może kogoś wychowywać wówczas, kiedy nic zdaje
sobie z tego sprawy i kiedy nie chciałby tego czynić, a więc w czasie chwilowej rezygnacji z wszelkich zamiarów
wywierania na kogoś wpływu. W momencie bowiem, kiedy usilnie staramy się narzucić komuś własne uczucia, myśli,
doznania czy intencje, których on sam nie odczuwa, mistyfikujemy jego procesy psychiczne. Poddany takiej presji broni
się wszelkimi sposobami, aby zachować swój sposób doświadczania świata, swoje uczucia, pragnienia i intencje.
Najlepiej wyraża to poniższy dialog między matką a córką:
MATKA: — Widzę, ze już jesteś zmęczona. Myslę, że powinnaś już iść spać. Kiedy człowiek jest zmęczony, to
zaczyna — lak jak Ty w tej chwili — robić mnóstwo głupstw. Szybko! Idź już spać!
CÓRKA: — Mamo! Przecież wcale nie jestem zmęczona, ani trochę nawet nie chce mi się spać. Chętnie bym
jeszcze z Tobą posiedziała, porozmawiała. Ma-mooo... naprawdę, nic mi nie jest.
M: — Nie opowiadaj głupstw. Widzę przecież, że jesteś już senna. Nie denerwuj mnie i rób. co ci mówię! Nooo.
koniec gadania — natychmiast idź spać!
C: — Ależ Mamooo. dlaczego mówisz, że jestem senna i zmęczona, skoro lak nie jest. Nikomu nie będę
przeszkadzać. Pozwól mi jeszcze nie iść spać.
M: — Tego już za dużo. Nie rozumiem, dlaczego zawsze robisz wszystko, by mnie zdenerwować? Ty chyba się
cieszysz z lego, że się na Ciebie zloszczę. Wdać, ze mnie nie kochasz, bo inaczej byś się ze mną nie kłócila i bez
gadania zrobiła to, o co Cię proszę! Chcesz, abym pomyślała, że Ci na mnie w ogóle nie zależy, że jest Ci wszystko
jedno. Już minęła 21.00 a ja jeszcze muszę powiesić pranie, umyj::
naczynia i posprzątać w kuchni. Nie mówię już o tym, że chciałabym raz na jakiś czas obejrzeć telewizję lub przeczytać
sobie jakąś książkę. A Ty mnie złościsz tym
swoim nieposłuszeństwem. Już tracę do Ciebie cierpliwość! Najgorsze jest w tym to, że Ty to robisz specjalnie, myślisz
tylko o sobie, by bawić się bez względu na lv, czy się to komuś podoba czy nie.
C: — Ależ Mamoo, ja Ciebie ko....
M: (przerywając) — Milcz proszę! Ja dobrze wiem, co chcesz mi powiedzieć — że mnie kochasz i że nie chcesz,
abym się na Ciebie złościla. Aleja sama wiem najlepiej, jak jest naprawdę. Gdyby lak było, jak mówisz, to byś się
zachowywała zupełnie inaczej. Wiedziałabyś, że jak Ci cos mówię, to należy mnie słuchać...!
C:— Ależ Mamusiu, ja naprawdę bym chciała słuchać Ciebie we wszystkim i abyś mi uwierzyła, że Cię kocham.
Ale...
M: — Już dobrze. Ja przecież lepiej wiem od Ciebie, co jest dla Ciebie dobre i czego chcesz...”
W powyższej sytuacji dziecko — zagnane przez swoją autorytarną matkę w ślepą ulicę — musi rozstrzygnąć dość
zasadniczy problem: czy wierzyć swoim doznaniom i impulsom, ale za cenę utraty matczynej miłości, czy może wierzyć
temu, jak ona postrzega j ego wewnętrzny świat przeżyć i potrzeb, ale za cenę utraty zaufania do własnych odczuć,
myśli i doświadczeń? Pojawia się zatem konieczność dokonania wyboru między dwiema negatywnymi alternatywami,
gdyż ono potrzebuje zarówno samodzielności w doświadczaniu i przeżywaniu świata oraz siebie samego, jak i
matczynej miłości. Wyjściem z tego dylematu bez takiego uszczerbku może być pedagogika niedyrektywna, która
znana jest częściowo w naszym kraju pod nazwą wychowanie niekierowane.
Jej twórcy wyraźnie powołują się na Carla Rogersa, jako promotora postawy niekierowanej, choć doszukują się także
pewnych jej korzeni w pedagogice Mani Montessori, Celestyna Freineta czy Owidiusza Decroly'ego. W istocie proponują oni
porzucenie pedagogiki dyrektywnej, pedagogiki przymusu na rzecz tego by
proces wychowania oraz uczenia się dzieci i dorosłych opierał się na wzajemnej niezależności oraz braku kierowania. Nie jest to
zarazem równoznaczne z brakiem
wzaJemnego kontaktu. Trzeba raz na zawsze stwierdzić — piszą R. Gloton i C. dero — iż dziecku potrzebni sq dorośli tak samo, jak są
mu potrzebne inne dzieci w ciągu całego dziecinst\va i że stosunek wychowawca — wychowanek w istocie swej nie może być podany
w wątpliwość.[...\Raczej dzięki swoim propozycjom konstruktywnym pedagogika niekierowana określa typ stosunku, który
byłby zdolny rozwiązać paradoksy wychowania, przy założeniu, ze dziecku sq potrzebni dorośli po to, by mogło się bez
nich obyć. '
Odwołanie się przez nich do pojęcia negatywnego, jakim jest wychowanie niekierowane, ma na celu
zaakcentowanie sprzeciwu wobec tradycyjnych koncepcji wychowawczych. Na ów negatywizm składają się:
1. Rezygnacja z oddziaływania na dziecko poprzez wzory osobowe, autorytety do naśladowania czy identyfikacji na
rzecz samodzielnego odkrywania i asymilowania przez dziecko wartości, obdarzania go zaufaniem i
współodpowiedzialnością;
2. Odejście od założonych z góry celów i programów wychowawczych na rzecz bezwarunkowej akceptacji dziecka
takim, jakie ono jest;
3. Brak represji i mechanizmów konformizacji zachowań na rzecz samostanowienia, samookreślenia, samokontroli i
samooceny zachowań indywidualnych każdej osoby.
Wprawdzie sam termin niekierowanie czy niedyrektywność brzmi negatywnie ze względu na intencje odcięcia się
jego zwolenników od pedagogiki represyjnej, adaptacyjnej, to jednak ma on także swój wymiar pozytywny dzięki
określeniu istoty odmiennej postawy wychowawcy wobec wychowanka, na którą składają się takie jej komponenty jak:
1. AUTENTYCZNOŚĆ, czyli to, by każdy mógł być sobą, by nie czuł się zmuszony do narzucania innym własnych
uczuć, ocen i wartości, by byt zawsze takim samym oraz poszukującym coraz lepszych warunków do własnego
rozwoju, by nie odgrywać przepisanych przez innych ról społecznych,
2.GOTOWOŚĆ czy CZUJNOŚĆ do udzielania dziecku stosownej do jego potrzeb pomocy, do udzielania odpowiedzi na
jego pytania, do zaspokajania jego zainteresowań, do dzielenia się własnymi doświadczeniami,
3.EMPATIA —jako szczególna wrażliwość na cudze uczucia, motywy, postawy, wartości i uświadamianie ich sobie,
4.TWÓRCZOŚĆ — zdolność do zmiany, elastyczności i oryginalności w rozwiązywaniu problemów.
Tak jednak rozumianej pedagogiki, kicia - zamiast wychowania jako kierowania — oferowałaby wychowanie jako niekierowanie,
nie jest łatwo przyjąć i zaakceptować współczesnym wychowawcom. Nic chodzi tu jedynie o rezygnację z procesu kierowania czy
sterowania ludzkimi zachowaniami, ale i o odstąpienie od postrzegania tych relacji w kategorii założonych celów kształcenia, przepisów
ról społecznych, norm, wartości i ideałów. Współczesna psychologia rozwojowa wprowadza obok biologicznego modelu ontogenezy
człowieka tak zwany model
,,słaby", gdzie wskazuje się w rozwoju jednostki ludzkiej odmienne mechanizmy i jego przebieg, dzięki czemu nic musi on być
determinowany koniecznością zmierzania do z góry określonego stanu końcowego." Wychowywanie dziecka ze względu na przyjęcie
określonych standardów rozwojowych i wzorów osobowego wzrostu postrzegane jest przez pedagogów niedyrektywnych jako akt
przemocy. który wbrew intencjom zapobiegania złu czy też eliminowaniu go, intensyfikuje czynniki to zło rodzące.
Pedagodzy niedyrektywni uważają, iż wbrew ostrzeżeniom niektórych psychologów niesłusznie akceptuje się wyniki badań
naukowych nad dziećmi jako ostateczne i wykorzystuje w kształceniu oraz ich wychowaniu zgodnie z patriarchalną mentalnością
wszechwiedzącego dorosłego.' Tymczasem istnieją wyniki badań, które potwierdzają, że 33% dzieci wychowywanych w atmosferze
szczególnej swobody, poszanowania ich godności i okazywanej im życzliwości ze strony dorosłych, charakteryzują się rozwiniętą
postawą twórczą, jaką można spotkać tylko u 2% wychowywanych rygorystycznie dzieci.
Podstawą zatem wszelkich zmian i rozwoju człowieka nie powinno być ich zalecanie, lecz tworzenie sprzyjających im warunków.
W wychowaniu bowiem liczyć się powinny nie tyle środki oddziaływań na inne osoby, ile jakość stosunków międzyludzkich, odpowiedni
klimat do wyzwolenia się potencjału osobowego każdego człowieka. Niedyrektywna postawa wychowawcy oznacza przede wszystkim
nienarzucanie innej osobie wzorów osobowych czy zachowań do naśladowania, programów, czynności nawet drogą perswazji czv
bezpośredniego ich komunikowania. Jeśli dziecko ma się z czymś identyfikować czy coś lub kogoś naśladować, to tylko wówczas,
kiedy samo dokonuje takich wyborów, przetwarzając owe wzory we własnym doświadczeniu, asymilując je pośrednio z otoczenia czy
środowiska wychowawczego.
Nic zatem dziwnego, że pedagogika niedyrektywna odwołuje się do założeń psychologii humanistycznej, która sama w sobie nie
jest jednorodną szkolą, teorią czy metodą. Jest ona ruchem wewnątrz i na granicy psychologii, ruchem, w którym mają miejsce różne
poglądy, teorie i szkoły. Ruch ten jednoczy wspólna idea:
zainteresowanie humanizmem tzn. postrzeganie i rozpoznawanie ludzkich właściwości oraz badanie i wspieranie możliwości rozwijania
przez ludzi własnych zdolności oraz osiągania w pełni osobistego rozwoju.
Wśród kanonów-postulatów psychologii humanistycznej, które legły u podstaw pedagogiki niedyrektywnej, wymienia się:
Krytyka
Pedagogika niedyrektywna spotyka się zatem także z krytycznymi uwagami. Przypisuje jej się miano potocznej teorii czy filozofii
wychowania to znaczy takiej, w której wiedza formułowana jest za pomocą języka codziennego i traktowana jest jako coś oczywistego.
Łączy ona bowiem w sobie aspekty poznawcze z dyrektywami postępowania, nadając pozór obiektywności czy prawomocności
własnym, subiektywnym sądom wartościującym. Oczwiscie, można się zgodzić, iż ideologia la jest ,,słuszna", „szlachetna", akcentująca
godność, wolność, niepowtarzalność człowieka — można ją uzasadniać na wiele sposobów. Niemniej jednak [...} uzasadnienie
naukowe jest pewnego typu nadużyciem.
Zdaniem Wolfganga Kronc'a, nie udało się czołowemu przedstawicielowi tego nurtu myślenia i działania humanistycznego —
Carlowi R. Rogersowi wypracować differentia specifica wychowania pojmowanego jako wspierająca interakcja. Wprawdzie dokonał on
na ów fenomen projekcji wiedzy terapeutycznej, ale zapomniał o skoordynowaniu jej z obszarem wychowania. Nie uwzględnił przy tym
4 istotnych aspektów wychowania, jak: treść wychowania, uwarunkowania społeczne,
jego asymetryczna struktura i ukierunkowanie na przyszłość. O ile w terapii chodzi konguencję Ja i doświadczenia
klienta, zaś jej treści są bez znaczenia, o tyle poleganie na tym, że człowiek jest z natury dobry i rozwija się zgodnie z
własnym, jak i społecznym dobrem niesie z sobą wiele niebezpieczeństw. Jego wiara w 'silę dobra ' w każdej osobie
czyni ją niewrażliwą wobec siły oddzialywań mass mediów i świata konsumpcji, które blokują próby własnych
doświadczeń i ocen, a nawet mogą je stłumić.
Nie można też - zdaniem Krone'a - przenosić zasady równości i wzajemności z sytuacji terapeutycznej na sytuację
wychowawczą, skoro i ta jest wątpliwa. „Klient szuka pomocy, terapeuta zaś jej udziela. On wczuwa się w świat klienta,
ten zaś tego nie potrafi. Terapeuta może, w przeciwieństwie do swojego klienta doświadczyć wspólnej sytuacji i jego
działalności z drugiej strony. Gdyby klient był do tego zdolny, nie potrzebowalby pomocy. Trudno jest też zaakceptować
koncentrację Rogersa na zasadzie „tu i teraz", na aktualizacji doświadczeń dziecka bez wybiegania w przyszłość.
Heliodor Muszyński krytykuje niedyrektywne podejście do wychowania za to, iż tylko pozornie eliminuje ono problem
ideologicznego określenia jego istoty, gdyż w rzeczywistości koncepcja ta ma także ukryte założenia wartościujące. To, czym bowiem
muszą się między sobą różnić owe dyrektywne i niedyrektywne podejścia do wychowanka, to właśnie skrywane przesłanki
wartościujące, w świetle których jedno z nich musi być lepsze lub gorsze. Przedstawiciele obu nurtów mają inne, często sprzeczne czy
częściowo wykluczające się postrzeganie idealnego (pożądanego) stanu rozwojowego wychowanka. Koncepcja niedyrektywna w
wychowaniu byłaby - zdaniem tego pedagoga - tylko wówczas neutralna aksjologicznie, gdyby zakładała, że wychowawca powinien
akceptować każdą dyspozycję i każde zachowanie przejawiane przez wychowanka. Jest dostatecznie dużo racji jednak. dla których
laka interpretacja byłaby niemożliwa do przyjęcia. Nie jest zatem istotne to, czy kogoś należy wychowywać dyrektywnie, czy
niedyrektywnie, ale to, dla jakich celów i wartości zamierzamy to czynić. Nie można zaniechać celowego i świadomego oddziaływania
na dzieci i młodzież, ufając jedynie w ich możliwości samorozwojowe.
Pedagogia ta budzi kontrowersje takż.c ze względu na obdarzanie dziecka w toku wychowania niedyrektywnego dużym zakresem
swobody. Wytacza się następujące kontrargumenty wobec tej pedagogii:
l. zaniedbuje ono możliwość skutecznego wychowania moralnego dzieci
i młodzieży, podnosząc jedynie problem krzywdy dziecka poddawanego
wychowaniu instrumentalnemu, celowemu,
2. nie rozstrzyga ona dylematu, na ile rozwój dziecka (człowieka w ogole) determinowany jest przez czynniki zewnętrzne, i na ile
wyznaczany jest przez czynniki wewnętrzne, w tym także genetyczne.
3. nie wyjaśnia, w jaki sposób jednostka będzie przygotowana do respektowania obowiązujących norm i wzorów uczestnictwa w
życiu społecznym, na ile sprzyja pełnieniu określonych ról społecznych,
4. nie jest wystarczająco Jasne, do jakich następstw prowadzi swoboda dziecka.
Nie da się wobec powyższego zaprzeczyć temu, iż założenia psychopedagogiki niedyrektywnej mają znaczący wkład w teorię
wiedzy o wychowaniu z racji ponownego zwrócenia uwagi jej przedstawicieli na tak zaniedbany i niedoceniany funkcjonalny element
wychowania jakim jest interakcja wychowawcza. A może rację miał Carl Rogers, kiedy powątpiewał w możliwość rychłego
upowszechnienia jego niedyrektywnej pedagogii wolności? Tak w każdym bądź razie kończy jedna ze swoich książek: Nie jest nikomu
łatwo zachowywać się bezkompromisowo, ufne innym i odpowiedzialnie zagw'arantować im wolność. Droga, którą wskazaliśmy, jest
wyzwaniem. Wymaga zmian w naszym sposobie myślenia, w naszym sposobie życia i w stosunkach z naszymi uczniami. Wymaga
trudnego poświęcenia się demokratycznym ideałom. Wszystko w końcu kończy się pytaniem, które musimy postawić lak sobie jako
jednostkom. Jak i spoleczenstwu: czy znajdziemy ku temu odwagę?