You are on page 1of 13

CHARAKTERY czerwiec 2004

Marek Warecki
Wojciech Warecki
ipsychologist@poczta.fm

MORDERCY NA SERIO
Cześć, jestem Ted. Czy mogłabyś mi pomóc? Nie mogę sobie dać
rady z załadowaniem łodzi na samochód. To naprawdę zajmie ci tylko
chwilę - zapewne takie słowa usłyszała Denise Naslund 14 lipca 1974
roku od sympatycznie wyglądającego mężczyzny z gipsem na ręku. Cóż,
w końcu w Lake Sammamish State Park w stanie Waszyngton taka prośba
nie była niczym szczególnie wyjątkowym, a Denise zawsze starała się
pomóc innym ludziom. Szczątki jej zwłok oraz porwanej tego samego
dnia Janie Ott znaleziono w sierpniu tego samego roku.

Dopiero kilka lat później policja wykryła, że mężczyzną mającym


gips na ręce (czasem na nodze) i proszącym o pomoc w załadowaniu łodzi
(ale też o przyniesienie książek do samochodu czy pomoc w uruchomieniu
auta) jest Ted Bundy. Podejrzewano go o zamordowanie stu młodych
kobiet! Sam Bundy w końcu przyznał się do 28 morderstw - słynny Kuba
Rozpruwacz miał ich na koncie "tylko" (!) osiem. Ostatecznie Bundy
został trzykrotnie skazany na śmierć za morderstwa popełnione w stanie
Floryda. Zginął na krześle elektrycznym 24 stycznia 1989 roku.

Seryjni mordercy przerażają i jednocześnie fascynują, dlatego


pewnie cieszą się nieustanną popularnością w mediach. Nie tylko są

1
CHARAKTERY czerwiec 2004

bohaterami filmów czy książek, ale też sami bardzo chętnie występują
w światłach reflektorów. Issei Sagawa, który zamordował młodą kobietę
i ją zjadł, nie dość, że cieszy się wolnością, to udziela dziesiątków
wywiadów, bierze udział w wielu programach telewizyjnych, a na własnej
stronie internetowej detalicznie opisuje swoją zbrodnię i zalety
ludożerstwa! Napisał także książkę sprzedaną w 20 tys. egzemplarzy.
Z kolei w roku 1988 seryjni mordercy Edmund Kemper (dokonał ośmiu
morderstw - pierwszego w wieku 15 lat) i John Wayne Gacy
(udowodniono mu popełnienie 33 morderstw i skazano na karę śmierci;
został stracony w 1994 roku w więzieniu w Ilinois) wzięli udział
w programie, w którym dokładnie opowiedzieli o swoich zbrodniach!

Po co zatem pisać o nich kolejny artykuł? Chcemy pokazać, jakich


metod używają seryjni mordercy oraz dlaczego są one tak przerażająco
skuteczne. Szacuje się, że w polskich więzieniach przebywa około 2 tys.
seryjnych gwałcicieli i seryjnych morderców. Gdy wyjdą na wolność,
w świetle prawa stają się pełnoprawnymi obywatelami. Nikt ich nie
kontroluje. Mogą podjąć leczenie albo nie. Jednak policyjne statystyki
uczą, że nader rzadko nie popełniają kolejnych zbrodni. Choćby z tego
względu warto zaznajomić się ze stosowanymi przez nich metodami.

Jak wyglądają seryjni mordercy (tym mianem określa się kogoś, kto
popełnił co najmniej trzy morderstwa)? W potocznej świadomości ich
obraz oscyluje pomiędzy wizerunkiem pełnej wdzięku osoby,
o błyskotliwej inteligencji i dużej erudycji, a biegającym z rozwianym
włosem szaleńcem. Coś między Hannibalem Lecterem z "Milczenia
owiec" a Quasimodo. I co najważniejsze, oba te wyobrażenia mogą być
2
CHARAKTERY czerwiec 2004

prawdziwe. Pierwsze reprezentowali m.in. Ted Bundy oraz Albert De


Salvo, znany jako "Dusiciel z Bostonu". W powszechnej opinii De Salvo
był "człowiekiem o miłej powierzchowności, chłopięcej twarzy,
nienagannych manierach, szarmanckim podejściu do płci pięknej, a na
dodatek przeciwnikiem palenia papierosów i nadużywania alkoholu". Ów
tak sympatyczny mężczyzna został oskarżony o zabójstwo 22 kobiet.
Przyznał się do 11 zbrodni i szczegółowo je opisał. W listopadzie 1973
roku ktoś zasztyletował go w więzieniu Walpole.

Jego przeciwieństwem był Earle Nelson, który od dziennikarzy


otrzymał niezwykle celny przydomek "Goryl". Popełnił co najmniej 22
morderstwa. W Polsce mamy jego "odpowiednika". To odsiadujący
dwudziestopięcioletni wyrok Leszek Pękalski, który przyznał się do
zamordowania około 70 kobiet (skazany ostatecznie za jedno
morderstwo).

A jak wygląda "przeciętny" seryjny gwałciciel czy morderca?


Klasyczny opis przedstawia go jako białego mężczyznę w wieku między
25 a 35 lat o IQ wahającym się między dolną a średnią granicą normy.
Zazwyczaj wygląda zupełnie zwyczajnie, tak jak zabójca ośmiu kobiet
Michael Ross (znany jako "Dusiciel z pobocza drogi"). Na detektywie
Michaelu Malchiku, który aresztował go w czerwcu 1984 r., takie oto
sprawił wrażenie: "Gdy się na niego popatrzy, jest zupełnie nijaki, a już na
pewno nie groźny. Ma dobry charakter i ładnie się wysławia. (...)
Pracował jako agent ubezpieczeniowy i miał dobry kontakt z ludźmi. Nikt
nie podejrzewał, że jest w stanie popełnić tak ohydne zbrodnie. Nie było

3
CHARAKTERY czerwiec 2004

w nim nic przerażającego, żaden z jego znajomych nie był w stanie


dostrzec jego ciemnej strony".

Pierwszą zasadą sprzyjającą najróżniejszej maści przestępcom -


począwszy od kieszonkowców, a skończywszy na seryjnych mordercach -
jest powszechna skłonność ich ofiar (ale też ścigających) do uruchamiania
stereotypów. Stereotypy to - najprościej ujmując - uproszczone obrazy
osób, grup, stosunków społecznych, ukształtowane na podstawie niepełnej
lub fałszywej wiedzy. Umożliwiają nam w miarę sprawne funkcjonowanie
w coraz bardziej złożonej i zmiennej rzeczywistości. Niestety,
posługiwanie się stereotypami powoduje często, że w drugiej osobie
dostrzegamy tylko to, co chcemy zobaczyć. A stąd już krok od pomyłki,
która niekiedy może kosztować życie.

Od stereotypu bardzo blisko jest do tzw. efektu aureoli, polegającego


na rozciąganiu jednej pozytywnej cechy na "całość" osoby. Na przykład
x schludnie wygląda, więc oceniamy go jako porządnego człowieka.
Niejeden seryjny morderca mniej czy bardziej świadomie starał się
"wykreować" jedną pozytywną, rzucającą się w oczy cechę, aby
spowodować błędną ocenę swojej osoby. Tak działał np. Ted Bundy,
starając się sprawić na swoich ofiarach wrażenie najzupełniej normalnego,
inteligentnego, nieco nieśmiałego człowieka.

Innym aspektem "efektu aureoli" jest tzw. efekt Horna. Polega on na


rozszerzeniu negatywnej oceny jednej cechy na pozostałe. Zbrodniczy
tandem Marthy Beck i Raymonda Fernandeza "specjalizował się"
w mordowaniu niedoszłych kandydatek na żonę Fernandeza,

4
CHARAKTERY czerwiec 2004

"rekrutowanych" najczęściej z klubów samotnych serc. Oni sami byli


kochankami (ponoć połączyły ich bardzo specyficzne preferencje
seksualne). Co ciekawe, Martha Beck - trzykrotnie rozwiedziona, matka
czworga dzieci - była kobietą grubą, niezgrabną i brzydką. Fernandez, typ
latynoskiego amanta, przedstawiał ją przyszłym ofiarom jako swoją
siostrę. Jej miły sposób bycia, tusza i brzydota wzbudzały w kobietach
zaufanie. Wiele z nich przypłaciło swój błąd życiem.

Oboje do końca próbowali prowadzić grę opartą na wykorzystaniu


stereotypów i efektu aureoli. Gdy policjanci przyszli do nich, uprzejmie
zaproponowali im przeszukanie całego domu. W czasie rewizji sami
wskazywali funkcjonariuszom miejsca, które nie były jeszcze sprawdzane!
Nawet gdy pod warstwą świeżego cementu policjanci znaleźli ciało jednej
z ofiar, oboje zachowali podziwu godny spokój. Do końca mieli nadzieję,
że ich "poczciwe" i pomocne zachowanie umożliwi im wyjście cało
z opresji. Trafili jednak na doświadczonych śledczych, na których ich gra
nie zrobiła wrażenia.

Podobną grę prowadził też Karol Kot, który terroryzował Kraków


w 1966 roku (stąd jego przydomek "Wampir z Krakowa"). W książce
"Kto zabija człowieka" Bogusław Sygit przytacza taką wypowiedź Kota:
"Piłem krew z cielęcia i wieprza. (...). Zabijałem potem żaby, kury,
gawrony, krety i cielęta. Matka o tym nic nie wiedziała, a dla niepoznaki
odmawiałem jej zabicia ryby czy drobiu na obiad, choć to
powstrzymywanie się dużo mnie kosztowało, bo przecież tak lubiłem
wydłubywać oczy ptakom, pruć ich flaki i lizać krew".

5
CHARAKTERY czerwiec 2004

W chwili zatrzymania Kot był 19-letnim maturzystą "o niezwykle


przyjemnej twarzy, miłym i grzecznym, którego powierzchowność
musiała budzić zaufanie". Ostatecznie udowodniono mu dwa zabójstwa
dokonane, 10 zabójstw usiłowanych (w tym sześć przez otrucie) oraz
cztery zbrodnicze podpalenia.

Inną cechą wielu seryjnych morderców są bardzo staranne


przygotowania. Ci tzw. "przestępcy zorganizowani" szczegółowo planują
przebieg zbrodni, gromadzą materiały odnoszące się w przeróżny sposób
do planowanych przez nich przestępstw, ale także ćwiczą przebieg samych
zbrodni, aby nabrać niezbędnej wprawy. Wspomniany już wcześniej
Edmund Kemper podczas pierwszego pobytu w więzieniu pracował
w laboratorium psychologicznym, w którym pomagał w przeprowadzaniu
testów (zdobywając jednocześnie umiejętności posługiwania się
terminologią psychologiczną), uczęszczał na zajęcia grupy biblijnej, ale
też pilnie studiował i analizował poczynania innych gwałcicieli, ich błędy
i powody złapania. Po wyjściu z więzienia, zanim rozpoczął zbrodniczą
działalność, najpierw nauczył się zdobywać zaufanie młodych
autostopowiczek. Jeździł po autostradzie, zabierał je, obserwował, jak
reagują na niego, jak najłatwiej uśpić ich czujność, jak pozyskać ich
zaufanie. Gdy już to umiał, zaczął gwałcić i mordować.

Wybitny psychiatra amerykański John Douglas, autor książki


"Mindhunter", który wiele czasu spędził na badaniu seryjnych morderców,
nie ma wątpliwości, że są oni prawdziwymi "ekspertami w ocenianiu
ludzi". Choć mają bardzo niski poziom empatii, potrafią bardzo sprawnie
wykorzystywać uczuć innych osób. Warto zaznaczyć, że psychopaci
6
CHARAKTERY czerwiec 2004

wykorzystują empatię w sposób "mechaniczny". Sami nie rozumieją uczuć


ani bólu swoich ofiar, doskonale natomiast wiedzą, w jaką strunę uderzać,
aby wywołać współczucie i litość. Ted Bundy wzbudzał współczucie
swoją nieporadnością, spowodowaną "złamaną" ręką. Karol Kot "wziął"
jedną ze swoich ofiar na ból spowodowany rzekomym zwichnięciem nogi.
Podobnych przykładów można znaleźć bardzo wiele.

Perfidną metodą bazującą na empatii jest prezentowanie siebie jako


osoby słabszej, potrzebującej wsparcia i zrozumienia ze strony przyszłych
ofiar. Mordercy starają się wymusić na nich spojrzenie na całą sytuację ze
swojej perspektywy, co w konsekwencji prowadzi do uznania przez ofiary
ich perspektywy, a nawet do współczucia. Co więcej, próbują
manipulować także policjantami, prokuratorami, a nawet sędziami. "To,
co zrobiłem, było bardzo poważnym czynem. Nigdy przedtem nie byłem
w tak okropnej sytuacji. Jest to koszmar, który się spełnił. Jeśli
jakiekolwiek z moich wcześniejszych zachowań miałoby mną wstrząsnąć,
to byłoby właśnie to. (...) Jedyną rzeczą, jaką mam teraz w głowie, i która
jest mocna i daje mi pewien rodzaj dumy, jest moja praca. O mały włos
mógłbym ją stracić z powodu mojego zachowania, za które biorę pełną
odpowiedzialność... Wszystko, co mogę zrobić, to błagać was, proszę
darujcie mi moją pracę. Proszę, dajcie mi szansę, bym pokazał wam, że
mogę, że potrafię zarabiać na życie uczciwością i ciężką pracą i nie
wplątać się więcej w sytuację taką jak ta... To uwiedzenie dziecka było
szczytem mojego idiotyzmu... Chcę pomóc. Naprawdę chcę zmienić moje
życie" - tak dramatycznym, rwącym się głosem przemawiał w sądzie Jeff

7
CHARAKTERY czerwiec 2004

Dahmer (gdy mówił te słowa, miał już na koncie zabójstwa kilku


mężczyzn). Czy sędzia dał mu wiarę? Niestety, tak.

Jeff Dahmer potrafił wywieść w pole niemal każdego. 27 maja 1991


r. Sandra Smith i Nicole Childress dostrzegły o drugiej nad ranem
wałęsającego się po ulicy nagiego chłopaka, który sprawiał wrażenie
"naćpanego". Zadzwoniły na policję. Przyjechało dwóch funkcjonariuszy.
Po chwili do nich, chłopaka i dziewcząt podszedł Dahmer. Wyjaśnił, że
chłopak ma 19 lat i jest jego kochankiem, a na ulicy znalazł się na skutek
drobnej kłótni, jaka między nimi właśnie zaszła, po czym elegancko
przeprosił za całe zajście. Uprzejmość Jeffa zrobiła na policjantach duże
wrażenie, a gdy zobaczyli jeszcze jego zadbane mieszkanie, nie zwrócili
już specjalnej uwagi na unoszący się w nim przykry zapach, zaś chłopaka
zostawili w mieszkaniu. W ten sposób pozwolili, aby nieco później Jeffrey
Dahmer w okrutny sposób zamordował czternastoletniego laotańczyka
Koneraka Sinthasomphone. Zbrodni dokonał na tapczanie, we wnętrzu
którego były rozkładające się zwłoki jego poprzedniej ofiary.

Jego urokowi nie uległ dopiero prokurator okręgowy Michael


McCann, który bez ogródek nazwał Dahmera "mistrzem manipulacji".
Oskarżył go o zamordowanie co najmniej 17 młodych mężczyzn
(najmłodszy miał 14, a najstarszy 31 lat). Dahmer został skazany na
piętnaście kolejnych wyroków dożywotnich lub spędzenie w więzieniu
957 lat. W lutym 1994 r. zamordował go jeden ze współwięźniów.

Seryjni mordercy potrafią oszukać każdego. Nie tylko swoje ofiary,


ale także wytrawnych psychologów i policjantów, którzy całe zawodowe

8
CHARAKTERY czerwiec 2004

życie poświęcają na studiowanie, łapanie i unieszkodliwianie takich


monstrów. Na przykład Thomas Vanda uchodził za "bardzo podatnego na
leki i terapię", a nawet należał do grupy studiującej Pismo Święte. Gdy
jako "wyleczony" opuszczał kolejne zakłady psychiatryczne, popełniał
zbrodnie. Ed Kemper zdołał przekonać dwóch psychiatrów,
przeprowadzających z nim wywiad, że jest "niegroźny". W bagażniku
samochodu zaparkowanego przed gabinetem lekarzy miał schowaną
głowę jednej z ofiar...

Dlaczego policjanci, psychologowie czy sędziowie mogli aż tak się


pomylić? Zadziałało tu prawdopodobnie tzw. "zjawisko promieniowania",
polegające na tym, że dokonując oceny kierujemy się wrażeniem ogólnym
i naginamy do niego poszczególne oceny cząstkowe. Poza tym
w przedstawionych powyżej przypadkach psychologom i policjantom
przeszkadzał w prawidłowej ocenie tzw. błąd etykietowania, czyli
interpretacja pojedynczych zachowań jako świadczących o posiadaniu
przez daną osobę stałych (pozytywnych lub negatywnych) cech. Dokonali
też zapewne błędnej atrybucji, a więc przypisania innej osobie
określonych cech i zachowań na podstawie własnej wiedzy i wizji świata.

Kolejną istotną cechą seryjnych morderców jest ich wyjątkowa


umiejętność wkradania się w łaski, czyli zdobywania sympatii poprzez
bezpośrednie wpływanie na uczucia innych ludzi po to, aby wykorzystać
ich do własnych celów. Ted Bundy tak skutecznie wkradał się w łaski
strażników, że dwa razy udało mu się uciec z więzienia. Karol Kot donosił
nauczycielom na swoich kolegów, zdobył też zaufanie swojego trenera:
"Trenerowi dużo pomagałem. Bywałem u niego w domu. Miał on syna
9
CHARAKTERY czerwiec 2004

jedynaka i nieraz mówił do niego: "Bierz przykład z Karola, chcę żebyś


był taki, jak Karol". Kiedy coś przeskrobał, to trener kazał mi go karcić,
nieraz więc złoiłem mu skórę. Trener był mądry chłop, literat i malarz, ale
nie wiedział, że jego syneczek był na mojej liście straceń, tyle że nie na
medalowym miejscu".

Iście diabelską pomysłowością wykazał się Fritz Haarmann (szacuje


się, że zamordował co najmniej 50 młodych mężczyzn; podczas procesu
oskarżyciel przedstawił listę złożoną z 28 nazwisk). Po dokonaniu jednego
z morderstw złożył na policji doniesienie, oskarżając w nim o to
zabójstwo niejakiego Gransa, pomagającego mu w zbrodniczym
procederze. Haarmann wiedział, że Grans w tym czasie przebywał
w wiezieniu za drobną kradzież i nic mu nie grozi. Niemniej dla
hanowerskiej policji stał się tak zaufanym konfidentem, że nawet gdy
znajdował się na liście podejrzanych o mordowanie przybywających do
Hanoweru chłopców, miejscowa policja potraktowała go pobieżnie.
Dopiero sprowadzeni z Berlina detektywi aresztowali go i doprowadzili
do postawienia przed sądem.

Ludziom, których lubimy, ulegamy zdecydowanie częściej niż


innym (sformułowana przez Cialdiniego tzw. zasada lubienia). To, co
mówią, wydaje nam się bardziej prawdopodobne, bardziej prawdziwe i w
ogóle nie dopuszczamy myśli, że mogliby nami manipulować. Krótko
mówiąc - jesteśmy przekonani, że z ich strony nie może nas spotkać nic
złego (tzw. nierealistyczny optymizm). Jak 25-letnia Renee Hartevelt,
władająca trzema językami, studiująca literaturę francuską w Paryżu,
miała nie polubić Issei Sagawy - sympatycznego chłopaka, któremu
10
CHARAKTERY czerwiec 2004

udzielała korepetycji z niemieckiego? Otrzymywała od niego miłosne


listy, rozmawiali ze sobą na wszystkie tematy, chodzili wspólnie na
wystawy, koncerty. Tyle tylko, że jedynym pragnieniem Sagawy było
zabić ją i... zjeść. Ostatecznie stało się to w czerwcu 1981 roku (dzięki
staraniom swego ojca Sagawa wyszedł na wolność w sierpniu 1985 roku).

Zwabianie ofiar fałszywą obietnicą jest chyba najstarszym, co nie


znaczy najprymitywniejszym, sposobem. Już w połowie XIX wieku
Martin Dumollard, sprawiający wrażenie solidnego i sympatycznego
wieśniaka proponował młodym dziewczętom atrakcyjną pracę pokojówki
na zamku w Monteul (sam był tam ogrodnikiem). Gdy policja szukała
kuferka Marie Pichon, której cudem udało się ujść oprawcy, w mieszkaniu
Dumollarda znalazła dziesięć kufrów, wypełnionych po brzegi damską
odzieżą i bielizną. Niektóre ubrania nosiły ślady nieudolnego usuwania
plam krwi.

W podobny sposób działał kilkadziesiąt lat później Fritz Haarmann:


"Bywał częstym gościem na dworcu, gdzie rozglądał się uważnie i wśród
tłumu zdezorientowanych przybyszów wypatrywał młodych chłopców
(jak wyznał później, stawiał też pewne wymagania co do ich wyglądu
i urody). Upatrzonym ofiarom proponował nocleg w swoim mieszkaniu
przy Neuestrasse oraz pomoc w znalezieniu pracy w obcym mieście.
Odnosił się do nich tak serdecznie i życzliwie, iż rzadko zdarzało się, by
spotkał się z odmową. Co więcej, jeśli taki chłopak przybył do Hannoweru
z rodzicami, sami namawiali syna, by skorzystał z nadarzającej się
okazji". Dlaczego? Oczywiście działał stereotyp i efekt aureoli (uprzejmy,
sympatyczny, jowialny równa się niegroźny), ale Fritz Haarmann umiał
11
CHARAKTERY czerwiec 2004

rozpoznać potrzeby swoich ofiar (bezpieczeństwa, opieki, pomocy)


i wykorzystać je składając stosowne obietnice.

Seryjni mordercy potrafią doskonale wykorzystywać naturalną


skłonność ludzi do ulegania autorytetom. Dlatego pewnie wielokrotny
gwałciciel i zabójca Kenneth Bianchi oraz jego wspólnik Buano
przedstawiali się jako policjanci (zresztą Bianchi od najmłodszych lat
chciał zostać policjantem). Ted Bundy podawał siebie za "oficera
Roselanda", a gdy zwabiał Carol DaRonch, jedną z nielicznych
niedoszłych ofiar, przedstawił się jako funkcjonariusz straży pożarnej.
Niejaki Henriquez bardzo często odgrywał przed zatrzymaniem agenta
DEA lub tajnego policjanta, nosił broń i odznakę. Gdyby nie jego zbyt
gorliwa pomoc w śledztwie przeciwko sobie, bardzo trudno byłoby go
ująć i skazać. De Salvo nosił zielony kombinezon (stąd przydomek
"Zielony człowiek"), więc jego ofiary brały go za pracownika służb
miejskich i bez oporów wpuszczały do mieszkań. U nas brutalny
przestępca, którego prasa ochrzciła mianem "Inkasenta", podawał się za
pracownika gazowni.

Obserwując działania seryjnych morderców nietrudno zauważyć, że


w swoich działaniach wykorzystują bardzo bogaty wachlarz
mechanizmów psychologicznych. Sprawiają, że widzimy ich innymi niż
są w rzeczywistości, odczytują nasze potrzeby, manipulują nimi, kłamią,
epatują złem i bezwzględnością.

Może pojawić się wątpliwość, czy słusznie uczyniliśmy prezentując


tyle metod stosowanych przez zbrodniarzy? Czy aby nie edukujemy ich

12
CHARAKTERY czerwiec 2004

następców? Wszystkie przedstawione w niniejszym artykule sposoby


manipulowania ludźmi przestępcy już znali - ich ofiary nie. Kiedy
zapytano mordercę prostytutek Arthura J. Shawcrossa, dlaczego
zamordował te kobiety, odpowiedział: "Dbałem o interesy". Zadbajmy
i my o swoje. Po spotkaniu z seryjnym mordercą rzadko kiedy dostaje się
drugą szansę na życie.

Marek Warecki
Wojciech Warecki
Autorzy są psychologami. Prowadzą własną firmę szkoleniową.
Od wielu lat zajmują się szeroko rozumianymi manipulacjami
ipsychologist@poczta.fm.

13

You might also like