You are on page 1of 149

CHARLES BUKOWSKI

FAKTOTUM
Przeoy Jan Krzysztof Kelus

NOIR SUR BLANC

Tytu oryginau: Factotum Copyright 1975 by Charles Bukowski For the Polish edition Copyright 1998 Noir sur Blanc, Szwajcaria All rights reserved Copyright For the Polish translation by Jan Krzysztof Kelus ISBN 83 - 86743 - 07 - 7

Johnowi i Barbarze Martin

Powieciopisarz nie tskni za widokiem lwa jedzcego traw. Wie on bowiem, i jeden i ten sam Bg stworzy wilka i jagni, po czym umiechn si, widzc, e to byo dobre. Andr Gide

1 Przyjechaem do Nowego Orleanu o 5 rano. Padao. Posiedziaem troch na dworcu autobusowym, ale ludzie dziaali na mnie tak przygnbiajco, e wziem walizk, wyszedem na deszcz i ruszyem przed siebie. Nie wiedziaem, gdzie s domy z pokojami do wynajcia, gdzie jest dzielnica ubogich. Moja tekturowa walizka zupenie si ju rozlatywaa. Swego czasu bya czarna, ale jej czarne obicie zaczo si uszczy, odsaniajc t tektur. Prbowaem kiedy temu zaradzi i posmarowaem te te aty czarn past do butw. I gdy wdrowaem teraz w tym deszczu, pasta zacza si rozpuszcza, a ja nie zauwayem tego i przekadajc walizk z rki do rki, na obu nogawkach porobiem sobie czarne smugi. No i dobra. W kadym razie byo to jakie nowe miasto. Moe mi si powiedzie. Deszcz przesta pada i wyszo soce. Byem w dzielnicy czarnych. Szedem wolno przed siebie. - Hej! Biay menelu! Postawiem walizk na ziemi. Na schodkach ganku siedziaa wysoka mulatka i machaa w powietrzu nogami. Bya cakiem w porzdku. - Sie masz, biay menelu! Nie odezwaem si ani sowem. Staem po prostu i patrzyem na ni. - Miaby ochot na dup, biay menelu? Robia sobie ze mnie pomiewisko. Zaoya udo na udo i wierzgaa stopami w powietrzu. Miaa adne nogi, buciki na wysokich obcasach, wierzgaa tymi nogami i miaa si. Podniosem walizk i ruszyem drk w jej stron. Idc pod grk, zauwayem, e w oknie, na lewo ode mnie, odsuna si nieznacznie firanka. Zobaczyem twarz jakiego czarnego mczyzny. Wyglda jak Jersey Joe Walcott. Zawrciem wic, zszedem w d na chodnik, a gdy oddalaem si ulic, dugo jeszcze syszaem za sob jej miech. 2 Pokj znajdowa si na pierwszym pitrze, naprzeciw baru. Bar nazywa si Cafe pod Trapem. Z pokoju, przez otwarte drzwi baru, wida byo jego wntrze. I twarze siedzcych tam ludzi. Niektre prostackie, niektre interesujce. Spdzaem noce nie wychodzc z tej mojej klitki, piem wino, przygldaem si twarzom w barze i powoli spukiwaem si z pienidzy. W dzie odbywaem dugie, powolne spacery. Przesiadywaem godzinami gapic si na gobie. Jadem tylko jeden posiek dziennie, eby na duej starczyo mi pienidzy.

Znalazem jak kafejk, brudn co prawda i prowadzon przez brudnego waciciela, ale za to mona byo w niej zje solidne niadanie - kasz, placki, kiebas - prawie za darmo. 3 Pewnego dnia wyszedem na ulic i jak zwykle ruszyem przed siebie. Czuem si szczliwy, rozluniony. Soce byo dokadnie takie jak trzeba. Dobrotliwe. I wielki spokj w powietrzu. W poowie drogi midzy przecznicami zobaczyem czowieka stojcego przed wejciem do jakiego zakadu. Przeszedem obok niego. - Hej, KOLEGO! Zatrzymaem si. - Szukasz jakiej roboty? Zawrciem i podszedem do miejsca, gdzie sta. Zerknem mu przez rami. Z tyu, za jego plecami, wida byo wielkie, mroczne pomieszczenie. Znajdowa si w nim dugi st, a po obu jego stronach stali jacy ludzie. Mczyni i kobiety. W rkach mieli motki i tukli tymi motkami lece przed nimi przedmioty. W panujcym mroku ledwie byy one widoczne, ale wyglday na muszle skorupiakw. I mierdziay jak muszle. Odwrciem si i ruszyem dalej ulic. Przypomniaem sobie, jak mj ojciec kadego wieczora wraca do domu i opowiada matce o swojej robocie. Te opowieci zaczynay si, gdy tylko przestpi prg, cigny przy obiedzie, a koczyy w sypialni, z ktrej krzycza: Ga wiato!. O 8 wieczorem - aby mc odpocz i w peni si przystpi nazajutrz do roboty. Nie byo adnych innych tematw. Tylko praca. Troch dalej, na rogu, zaczepi mnie jaki inny czowiek. - Suchaj, przyjacielu... - zacz. - O co chodzi? - spytaem. - Suchaj, jestem weteranem pierwszej wojny wiatowej. Naraaem ycie walczc za ten kraj, a teraz nikt nie chce mnie zatrudni, nikt nie chce da mi roboty. Nie doceniaj moich zasug. Jestem godny. Udziel mi jakiego wsparcia... - Kiedy ja nie pracuj. - Nie pracujesz? - No wanie. Zostawiem go za sob. Przeszedem na drug stron ulicy. - Kamiesz! - krzykn za mn. - Pracujesz! Na pewno masz prac!

Po kilku dniach rzeczywicie ju jakiej szukaem. 4 Czowiek za biurkiem nosi aparat suchowy i drut zbiega mu wzdu policzka do kieszeni koszuli, gdzie schowan mia bateri. Biuro byo ciemne, przyzwoicie urzdzone. Mczyzna mia na sobie brzowy, podniszczony garnitur, pogniecion bia koszul i wystrzpiony na brzegach krawat. Nazywa si Heathercliff. Ogoszenie znalazem w lokalnej gazecie. Adres w pobliu miejsca, gdzie wynajmowaem pokj. Potrzebny ambitny mody czowiek, majcy na widoku wasn przyszo. Praktyka zawodowa niekonieczna. Pocztkowo w dziale wysykowym z moliwoci awansu. Czekaem przed drzwiami wraz z picioma czy szecioma modymi ludmi, z ktrych kady prbowa wyglda na ambitnego. Wypenilimy uprzednio kwestionariusze i teraz pozostawao nam tylko czeka. Ja miaem wej jako ostatni. - Panie Chinaski... Dlaczego porzuci pan prac na kolei? - No c... Nie widziaem tam dla siebie adnej przyszoci. - Czemu? S tam dobre zwizki zawodowe, opieka zdrowotna, emerytury. - W moim wieku emerytur mona traktowa jako nadmiar szczcia. - Dlaczego przyjecha pan do Nowego Orleanu? - Miaem zbyt wielu przyjaci w Los Angeles. I miaem poczucie, e ci przyjaciele utrudniaj mi zrobienie kariery. Chciaem pojecha tam, gdzie bd mg si na tym skoncentrowa. Bez utrudnie z niczyjej strony. - Skd moemy mie pewno, e u nas zagrzeje pan miejsce na duej? - Rzeczywicie. Nie mog da takiej gwarancji. - A to czemu? - Wasza oferta stwierdza, e ma to by praca dla ambitnego czowieka, majcego na widoku wasn przyszo. Jeli okae si, e tak nie jest, to bd musia odej. - Dlaczego si pan nie ogoli? Przegra pan jaki zakad? - Jeszcze nie. - Jeszcze nie? - Zaoyem si z wacicielem domu, e zadomowi si w jakiej pracy w cigu jednego dnia. Nawet z t brod.

- Dobrze. Gdybymy zdecydowali si pana przyj, zawiadomimy pana. - Nie mam telefonu. - W porzdku, panie Chinaski. Wyszedem stamtd i wrciem do swojego pokoju. Przemierzyem brudny korytarz i wziem gorc kpiel w azience. Ubraem si, wyszedem na miasto i kupiem butelk wina. A potem wrciem do siebie i usadowiem si przy oknie. Piem wino, przygldajc si ludziom w barze, przygldajc si przechodniom. Piem powoli i znowu zaczem rozmyla nad tym, eby wykombinowa jaki rewolwer i zaatwi to szybko, bez zbdnych sw i rozmyla. Kwestia odwagi. Trzeba do tego chopa z jajami. Zastanawiaem si nad wasn odwag. I nad wasnymi jajami. Dopiem butelk, pooyem si do ka i zasnem. O 4 nad ranem obudzio mnie stukanie do drzwi. By to dorczyciel z Western Union, Otworzyem telegram: PANIE H. CHINASKI! PROSZ ZGOSI SI DO PRACY JUTRO O 8 RANO, R. M. HEATHERCLIFF CO. 5 By to dom wysykowy. Stalimy przy stole do pakowania i sprawdzalimy, czy liczba egzemplarzy zgadza si z faktur. Potem naleao podpisa faktur, odoy na bok czasopisma do rozwiezienia ciarwk po miecie, a reszt zapakowa do wysyki gdzie dalej. Praca bya atwa i nudna, ale pakowacze wykonywali j w stanie cigego podenerwowania. Okropnie si t robot przejmowali. Towarzystwo byo mieszane: modzi mczyni, mode kobiety, a w dodatku wygldao na to, e nikt nie peni tam roli nadzorcy. Po kilku godzinach dwie spord kobiet wday si w jaki spr. Chodzio o te pimida. Pakowalimy wanie komiksy i po drugiej stronie stou co im si tam nie zgadzao. Spr narasta i obie kobiety wpady w furi. - Suchajcie - powiedziaem - przecie tych pimide nie warto nawet czyta. A co dopiero si o nie kci. - No jasne! - odpara jedna z kobiet. - Wiemy, e gardzisz t prac. Uwaasz, e jeste ponad to. - Ponad to? - Tak. Taki masz do tego stosunek. Mylisz, e tego nie zauwayymy? W ten to sposb udzielono mi pierwszej lekcji na temat tego, e nie wystarczy po prostu robi swoj robot; trzeba j wykonywa z zainteresowaniem, a nawet z pasj.

Przepracowaem tam trzy czy cztery dni, po czym w pitek dostalimy tygodniwk, obliczon wedle stawki godzinowej. Dali nam te koperty, w ktrych znajdoway si zielone banknoty i skrupulatnie odliczona drobnymi reszta. ywa gotwka, adnych czekw. Tu przed fajrantem, troch wczeniej ni zwykle, zjecha z miasta kierowca ciarwki. Usiad na stercie czasopism i zapali papierosa. - Wiesz, Harry - zwrci si do ktrego z pakowaczy - dostaem dzi podwyk. Podnieli mi o dwa dolary. Wracajc z pracy, zatrzymaem si, by kupi butelk wina, poszedem do siebie na gr, napiem si, po czym zszedem na d i zadzwoniem do swojej firmy. Przez duszy czas nikt nie odbiera. W kocu odezwa si pan Heathercliff. Cigle jeszcze tam by. - Pan Heathercliff? - Tak, sucham? - Mwi Chinaski. - Sucham, panie Chinaski? - Chc dwa dolary podwyki. - Co takiego? - No wanie. Kierowca dosta podwyk. - Ale on przepracowa u nas dwa lata! - Potrzebuj podwyki. - Pacimy panu obecnie siedemnacie dolarw tygodniowo, a pan chce dosta dziewitnacie? - Dokadnie. Dostan czy nie? - Nie. Nie moemy sobie na to pozwoli. - A wic skadam wymwienie. - Odwiesiem suchawk. 6 W poniedziaek miaem kaca. Zgoliem brod i udaem si pod wskazany w jakim ogoszeniu adres. Siedziaem naprzeciwko naczelnego redaktora, mczyzny, ktry nie mia na sobie marynarki, oczy mia podkrone i wyglda tak, jakby nie spa przez tydzie. Wntrze byo ciemne i zimne. Zecernia jednej z dwch wychodzcych w miecie gazet, tej mniejszej. Za biurkami siedzieli mczyni, ktrzy w wietle biurowych lamp skadali numer. - Dwanacie dolarw tygodniowo - powiedzia. - W porzdku - zgodziem si. - Reflektuj.

Pracowaem z maym, grubym czowieczkiem, ktrego wydatny bandzioch mia jaki niezdrowy wygld. Nosi staromodny zegarek kieszonkowy na zotej dewizce, kamizelk, zielony przeciwsoneczny parasol, mia grube wargi i nalan, wiecznie ponur twarz. Jej rysy nie wyraay niczego konkretnego, ani zainteresowa, ani charakteru; twarz wygldaa tak, jakby zostaa zoona w kilkoro, a potem rozprasowana jak kawaek tektury. Chodzi w butach z szerokimi noskami, u tyto i strzyka lin do spluwaczki stojcej u jego stp. - Pan Belger bardzo si napracowa, eby postawi na nogi t gazet - powiedzia o mczynie, ktry tak bardzo potrzebowa snu. - To dobry czowiek. Bylimy na prostej drodze do bankructwa, zanim si tu zjawi. Spojrza na mnie. - Zwykle dawali t prac jakiemu chopakowi z koledu - zauway. Ropucha, pomylaem. Ot z kim mam przyjemno. - Chodzi mi o to - cign dalej - e zwykle daje si t prac studentowi. Moe tu sobie lcze nad ksikami i czeka, a go zawoaj. Jeste studentem? - Nie. - Zwykle daje si t prac studentowi. Powlokem si do pokoju, ktry mia by moim stanowiskiem pracy. Wypeniay go cae rzdy metalowych szuflad, a w tych szufladach znajdoway si wygrawerowane w cynku formy uyte ju kiedy do druku reklamowych ogosze. Z wielu z nich wci na nowo korzystano. Byo tam rwnie wiele gotowych form z nazwami firm i ich logo. Grubas woa: Chinaski!, a ja szedem dowiedzie si, jakie ogoszenie i jaka czcionka jest mu potrzebna. Czsto wysyano mnie do konkurencyjnej gazety, ebym wypoyczy zestawy, ktrych nam brakowao. Oni z kolei poyczali nasze. Byy to mie spacery, gdy w jakiej bocznej uliczce wypatrzyem miejsce, gdzie za pitaka mona byo wypi szklank piwa. Grubas zbyt czsto mnie nie woa i ta knajpa z piwem staa si moj ulubion met. Grubasowi zaczo mnie brakowa. Z pocztku rzuca mi tylko krzywe spojrzenia. Ale wreszcie pewnego dnia spyta: - Gdzie bye? - Wyskoczyem na piwo. - To jest praca dla studenta. - Nie jestem studentem. - Musz ci zwolni. Potrzebny mi jest kto, kto bdzie tu stale, na kade zawoanie. Grubas zaprowadzi mnie do Belgera, ktry wyglda na tak samo zmczonego jak zawsze.

- To jest praca dla studenta, panie Belger. Obawiam si, e ten czowiek do tego si nie nadaje. Potrzebny nam jest student. - Dobrze - odpar Belger. Grubas zmy si bezszelestnie. - Ile jestemy panu winni? - spyta Belger. - Za pi dni. - W porzdku. Prosz zanie to na d do rachunkowoci. - Niech pan posucha, panie Belger. Ten stary pierdoa jest odraajcy. Belger westchn. - Jezu Chryste! Czy ja o tym nie wiem? Zszedem na d do kasy. 7 Cigle bylimy w Luizjanie. Czekaa nas jeszcze duga jazda pocigiem przez Teksas. Dali nam jedzenie w puszkach, ale nie dali nam otwieraczy. Poukadaem swoje puszki na pododze i wycignem si na drewnianej awce. Pozostali mczyni zasiedli razem w przedniej czci wagonu, miali si i gadali. Zamknem oczy. Po jakich dziesiciu minutach poczuem, e ze szczelin pomidzy deszczukami oparcia wydobywa si kurz. By to jaki bardzo stary, trumienny kurz, ktry cuchn mierci - czym, co byo ju od dawna umare. Przenika do moich nozdrzy, osiada na brwiach, prbowa mi si wcisn do ust. I wtedy usyszaem odgos przypominajcy dyszenie. Poprzez szpary zobaczyem czowieka przykucnitego za oparciem siedzenia, ktry prosto w twarz wydmuchiwa mi zalegajcy w tych szparach kurz. Usiadem, a wtedy tamten wygramoli si zza mojej awki i pobieg na przd wagonu. Wytarem twarz i wpatrywaem si w niego. Niewiarygodne! - Jak tu przyjdzie, to mi, chopaki, pomoecie - usyszaem, jak mwi do nich. Musita obieca, e nie zostawicie mnie samego. Caa banda gapia si teraz na mnie. Pooyem si z powrotem na awce. Syszaem wyranie ich gosy. - Co z nim jest nie tak. Za kogo on si ma? Nie odzywa si do nikogo. Cay czas trzyma si na osobnoci. - Poczekajta, a zaczniemy robi na tych torach. Wtedy go, skurwysyna, dorwiemy. - Mylisz, e mu dasz rad? Na moje oko to jaki pomyleniec.

- Jak ja mu nie dam rady, to kto inny. Zmiknie mu rura, zanim skoczymy t robot. Po pewnym czasie poszedem na przd wagonu, eby napi si wody. Gdy podszedem do nich, przestali ze sob rozmawia. Piem wod z kubka, a oni przygldali mi si w milczeniu. A potem, kiedy si odwrciem i odszedem na swoje miejsce, zaczli znowu gawdzi. Pocig zatrzymywa si wiele razy, w nocy i za dnia. Na kadym postoju, gdy w pobliu wida byo odrobin zieleni i jakie miasteczko, jeden lub dwch ludzi wyskakiwao z wagonu. - Hej, do diaba! Gdzie si podziali Collins i Martinez? Brygadzista wyciga tabliczk z przypit kartk i skrela ich z listy. Przeszed na ty wagonu i podszed do mnie. - Jak si nazywasz? - Chinaski. - Zostajesz z nami? - Zaley mi na tej robocie. - No i dobra. - Odszed i zostawi mnie samego.

W El Passo zjawi si brygadzista i powiedzia nam, e si przesiadamy. Dali nam kwity na jeden nocleg w pobliskim hotelu i bony na jedzenie w miejscowym bufecie. A take instrukcje, jak, kiedy i gdzie mamy zaadowa si przed poudniem na nastpny pocig. Czekaem przed barem, dopki tamci nie skocz je, a gdy wyszli wreszcie, dubic w zbach i rozmawiajc, ruszyem do rodka. - Damy temu sukinsynowi w srak. - Czowieku, jak ja nienawidz tego skurwysyna! Wszedem i zamwiem siekany stek z cebul i fasol. Brakowao masa do chleba, ale kawa bya dobra. Kiedy wyszedem, ju ich nie byo. Chodnikiem zblia si do mnie jaki wczga. Daem mu swj kwit na nocleg w hotelu. Tej nocy spaem na awce w parku. Wydawao mi si, e tak bdzie bezpieczniej. Byem zmczony i twardo parkowej awki zupenie mi nie przeszkadzaa. Usnem. Po pewnym czasie obudzio mnie co, co przypominao ryk. Nie miaem pojcia, e aligatory potrafi rycze. Cho, dokadniej rzecz biorc, byo to kilka rzeczy naraz: ryk, gniewne sapanie i syczenie. A take dwik kapicych szczk. Porodku sadzawki sta pijany marynarz i trzyma za ogon aligatora. Stworzenie prbowao zwin si w pak i dosign przeladowc, ale miao z tym trudnoci. Jego szczki byy przeraajce, ale porusza nimi

powoli i niezdarnie. Opodal sta jaki inny marynarz i moda dziewczyna. Przygldali si i miali. A potem on j pocaowa i odeszli razem, zostawiajc tego drugiego, ktry nadal walczy z aligatorem...

A potem obudzio mnie soce. Koszul miaem tak gorc, e niemal parzya. Marynarz znikn. Aligator rwnie. Na awce, na wschd ode mnie, siedziaa dziewczyna i dwaj modzi mczyni. Najwyraniej oni te przespali t noc w parku. Jeden z mczyzn wsta z awki. - Mickey - powiedziaa dziewczyna - ty masz suchostoja! Zaczli si mia. - Ile mamy pienidzy? Poszperali w kieszeniach. Mieli pi centw. - No i co teraz bdziemy robi? - Nie wiem. Chodmy si przej. Patrzyem, jak odchodz. Z parku do miasta. 8 Pocig zatrzyma si w Los Angeles, gdzie mielimy mie dwu - lub trzydniow przerw w podry. Znowu rozdano nam bony na noclegi i posiki. Te na hotel oddaem pierwszemu spotkanemu wczdze. Powdrowaem przed siebie szukajc baru, w ktrym mgbym zuytkowa swe bony ywnociowe, i nagle zobaczyem, e tu przede mn idzie dwch mczyzn z tej grupy, z ktr przyjechaem z Nowego Orleanu. Przypieszyem i po chwili zrwnaem si z nimi. - Jak leci, koledzy? - spytaem. - Och! Wszystko w porzdku. Jak najbardziej! - Na pewno? A moe co wam przeszkadza? - Nie, nie. Wszystko jest jak trzeba. Wyprzedziem ich i znalazem ten bar. Mieli tam piwo, mogem wic na nie wymieni swoje bony ywnociowe. Caa torowa brygada tam si zebraa. A kiedy skoczyy si bony, zostao mi jeszcze akurat tyle drobnych, e mogem wrci tramwajem do domu rodzicw. 9 Matka krzykna, gdy tylko uchylia drzwi:

- Synu! Czy to ty, synu? - Potrzebuj si przespa. - Twoje ko zawsze na ciebie czeka. Poszedem do swojej sypialni, rozebraem si i wgramoliem do ka. O 6 wieczorem obudzia mnie matka. - Ojciec wrci. Wstaem i zaczem si ubiera. Kiedy wszedem do pokoju, obiad sta ju na stole. Mj ojciec by potnym mczyzn, wyszym ode mnie, o piwnych oczach. Moje byy zielone. Mia za duy nos, ale najbardziej uwag zwracay jego uszy. Wyglday tak, jakby chciay oderwa si od gowy i poszybowa w powietrze. - Suchaj - powiedzia - jeli masz zamiar tu zosta, to bdziesz musia paci za mieszkanie, wikt i opierunek. Jak znajdziesz jak robot, to bdziemy dotd potrca ci z pensji, a si wypacisz. Jedlimy w milczeniu. 10 Matka znalaza wanie jak robot i nazajutrz miaa zacz pracowa. W ten sposb miaem dom dla siebie. Po niadaniu i po tym jak rodzice wyszli do swoich zaj, rozebraem si i wrciem do ka. Zwaliem konia, a potem w starym zeszycie szkolnym odnotowywaem czasy przelatujcych nad domem samolotw. Zapiski ozdobiem spronymi rysunkami. Wiedziaem, e ojciec policzy mi sono za mieszkanie, wikt i opierunek, a jednoczenie, robic rozliczenie podatkowe, nie omieszka umieci mnie na licie osb bdcych na jego utrzymaniu. Ale chci znalezienia pracy i tak nie mogem z siebie wykrzesa. Kiedy relaksowaem si w ku, znw pojawio si to dziwne odczucie w gowie. Zupenie jakbym mia czaszk z waty albo jakby bya balonikiem wypenionym powietrzem. Czuem po prostu pust przestrze wewntrz czaszki. Nie byem w stanie tego zrozumie. Ale wkrtce przesiaem si nad tym zastanawia. Byo mi mikko, wygodnie, a to w gowie nie byo w kocu takie straszne. Nie bolao. Suchaem muzyki symfonicznej i paliem papierosy ojca. Wstaem i przeszedem do frontowego pokoju. W domu po przeciwnej stronie ulicy zobaczyem mod matk. Miaa na sobie krtk, obcis brzow sukienk. Siedziaa na schodach przed domem, dokadnie naprzeciwko. Bez trudu mogem zajrze jej pod sukienk.

Podgldaem j zza firanki frontowego okna i zagldajc jej pod sukienk podnieciem si. W kocu znowu zwaliem konia. Wykpaem si, ubraem, posiedziaem troch, wypaliem jeszcze kilka papierosw, a okoo 5 po poudniu wyszedem z domu na dug przechadzk i spacerowaem prawie godzin. Kiedy wrciem, oboje rodzice byli ju w domu, a obiad prawie gotowy. Poszedem do swojej sypialni i czekaem, a mnie zawoaj. Zawoali mnie. Zasiadem do stou. - No i jak tam? - zagadn ojciec. - Znalaze jak robot? - Nie. - Posuchaj... Jeli kto chce znale prac, to j znajdzie. - Moe i tak. - Trudno mi uwierzy, e jeste moim synem. Nie masz odrobiny ambicji, nie masz w sobie biglu, energii. Jak ty, do diaba, zamierzasz da sobie rad w yciu? Woy do ust kilka ziaren fasoli i mwi dalej: - Co ma znaczy ten dym papierosowy? Fu! Musiaem pootwiera wszystkie okna. W domu byo szaro od dymu! 11 Nastpnego dnia po ich wyjciu wrciem na troch do ka. Potem wstaem, przeszedem do frontowego pokoju i wyjrzaem zza firanki. Ta moda matka znowu siedziaa na schodkach po przeciwnej stronie ulicy. Miaa na sobie jak inn sukienk, w ktrej wydaa mi si jeszcze bardziej pontna. Patrzyem na ni przez dugi czas. A potem powoli, bez popiechu si onanizowaem. Wziem kpiel, woyem ubranie. W kuchni znalazem troch pustych butelek, ktre sprzedaem w sklepie spoywczym. Znalazem bar przy naszej ulicy i zamwiem piwo beczkowe. Bya tam caa masa pijaczkw. Wrzucali monety do szafy grajcej, rozmawiali gono, artowali. Co jaki czas pojawiao si przede mn kolejne piwo. Kto stawia, a ja piem. Zaczem rozmawia z ludmi. Po pewnym czasie wyjrzaem na dwr. Byt wieczr, prawie ciemno. Piwa nadal skd si zjawiay. Gruba kobieta, do ktrej nalea bar, i jej chopak byli przyjani. Raz tylko wyszedem, eby si z kim bi. Ale nie bya to udana bjka. Obaj bylimy zbyt pijani, a w asfaltowej nawierzchni parkingu byy wielkie dziury i ledwo moglimy utrzyma rwnowag. Dalimy spokj...

W jaki czas potem obudziem si w obitej tapicerk, czerwonej loy na tyach baru. Wstaem i rozejrzaem si dokoa. Wszyscy ju sobie poszli. Zegar wskazywa 3.15. Nacisnem klamk w drzwiach. Byy zamknite. Wszedem za bar, wziem sobie butelk piwa, otwarem j, wrciem na sal i usiadem. Potem przyniosem jeszcze cygaro i torebk frytek. Skoczyem piwo, wstaem, znalazem butelk wdki i drug szkockiej whisky, po czym usiadem z powrotem. Mieszaem te alkohole z wod, paliem cygara, przegryzaem suszon woowin, frytkami i jajkami na twardo. Piem do 5 rano. Potem posprztaem bar, odoyem wszystko na miejsce, podszedem do drzwi i wydostaem si na zewntrz. Wychodzc spostrzegem nadjedajcy wz policyjny. Szedem chodnikiem, a oni jechali powoli za mn. Za najblisz przecznic zrwnali si ze mn i stanli przy krawniku. Jeden z funkcjonariuszy wychyli gow z samochodu. - Hej, kolego! Zawiecili mi w oczy. - Co robisz o tej porze? - Id do domu. - Mieszkasz tu w pobliu? - Tak. - Gdzie? - Longwood Avenue 2122. - Wyszede przed chwil z tamtego baru. Co tam robie? - Jestem strem. - Kto jest wacicielem? - Pani, ktra nazywa si Jewel. - Wsiadaj. Wsiadem. - Poka nam, gdzie mieszkasz. Odwieli mnie do domu. - Dobra. Wysiadaj i zadzwo.. Poszedem pod grk podjazdem, wszedem na ganek i nacisnem dzwonek. Nikt nie otwiera. Zadzwoniem ponownie, kilka razy z rzdu. Wreszcie uchyliy si drzwi. Matka i ojciec stali w progu w piamach i szlafrokach. - Jeste pijany! - wrzasn ojciec.

- Owszem. - Skd wzie na wdk? Przecie nie masz adnych pienidzy! - Znajd sobie jak robot. - Jeste pijany! Pijany! Mj SYN jest PIJAKIEM! NIKCZEMNYM PODYM PIJAKIEM! Na gowie ojca sterczay idiotyczne kpki wosw. Brwi mia wciekle nastroszone, a twarz obrzk i zaczerwienion od snu. - Co si takiego stao? Zamordowaem kogo, czy co? - Wszystkiego mona si po tobie spodziewa! - ...uuch... O, kurde! Wzio mnie tak nagle, e zwymiotowaem na ten ich perski dywan z Drzewem ycia. Matka krzykna. Ojciec rzuci si ku mnie. - Wiesz, co robi z psem, ktry nasra na dywan? - Wiem. Chwyci mnie za kark i zacz przygina mi gow do podogi. Szamotaem si zgity wp. Prbowa powali mnie na kolana. - Zaraz ci poka... - Nie rb mi.... - nie skoczyem. Dotykaem ju niemal do tego twarz. - Poka ci, co robi z psem, ktry... Poderwaem si z podogi, wyprowadzajc cios z dou, znad samej ziemi. Trafiem w punkt. Odrzucio go do tyu. Cofa si zataczajc przez cay pokj, a usiad na tapczanie. Ruszyem za nim. - Wstawaj! Nie ruszy si z miejsca. Usyszaem gos matki: - Uderzye Wasnego Ojca! Podniose Rk na Ojca! Nie przestajc krzycze, rozoraa mi paznokciami policzek. - Wstawaj! - powtrzyem, nachylajc si nad nim. - Uderzye Wasnego Ojca! Znowu poczuem jej paznokcie. Obrciem gow, by na ni spojrze - i wwczas obrobia mj drugi policzek. Krew ciekaa mi z szyi, plamic koszul, spodnie, buty i ten dywan. Opucia rce i wpatrywaa si we mnie, stojc jak wryta. - Skoczya? Nie odpowiedziaa. Powdrowaem do swej sypialni, mylc po drodze o tym, e chyba trzeba bdzie znale sobie jak robot.

12 Nastpnego ranka zostaem w moim pokoju, dopki oboje nie wyszli. Potem wziem gazet i odszukaem stron z rubryk Pracownicy poszukiwani. Twarz miaem obola i nadal mnie mulio. Zakreliem jakie oferty, ogoliem si - na tyle, na ile si dao - poknem kilka aspiryn, ubraem si i ruszyem piechot w kierunku Bulwaru. Co chwila podnosiem do z odgitym do gry kciukiem. Samochody mijay mnie i jechay dalej. Wreszcie ktry si zatrzyma. Wsiadem. - Hank! To by mj stary znajomy; Timmy Hunter. Chodzilimy kiedy razem do koledu. - Co tu robisz, Hank? - Szukam pracy. - A ja studiuj na Uniwersytecie Poudniowej Kalifornii. Co si stao z twoj twarz? - Kobieta mi j zaatwia. Paznokciami. - Serio? - Taa. Suchaj Timmy, musz si czego napi. Kolega zaparkowa przy najbliszym barze. Weszlimy i zamwilimy dwie butelki piwa. - Jakiej szukasz pracy? - Pomoc sklepowa, pakowacz, dozorca. - Suchaj, mam w domu troch forsy. Znam dobry bar w Inglewood. Moglibymy tam podskoczy. Mieszka z matk. Gdy tylko weszlimy, starsza pani uniosa gow znad gazety. - Hank! Pamitaj, eby nie upi Timmy'ego. - Dzie dobry. Jak si pani miewa, pani Hunter? - Zeszym razem wasza wsplna wyprawa na miasto skoczya si w areszcie. Timmy zanis swoje ksiki do sypialni, wyszed stamtd i powiedzia: - Idziemy. By tam hawajski wystrj i cisk. Jaki mczyzna mwi przez telefon: - Musicie przysa kogo po ciarwk. Jestem zbyt pijany. by usi za kierownic. Tak, tak. Wiem, e straciem t zasran prac. Przyjedcie po wz! Timmy stawia. Pilimy rwno. Dobrze si z nim rozmawiao. Jaka moda blondynka zerkaa na mnie i pokazywaa mi nogi. Timmy gada bez przerwy. Opowiada o naszym koledu: o tym, jak trzymalimy butelki z winem w naszej szafce; o Popoffie i jego

drewnianych rewolwerach; o Popoffie i jego prawdziwych rewolwerach; o tym, jak na jeziorku w Westlake Park przestrzelilimy dno odzi i ta pod nami zatona; o studenckim strajku w sali gimnastycznej... Pilimy dalej. Kolejk za kolejk. Moda blondynka wysza z kim innym. Z szafy grajcej leciaa muzyczka. Timmy gada bezustannie, a na dworze robio si ciemno. W kocu bylimy w takim stanie, e odmwili nam podawania alkoholu, ruszylimy wic ulic, rozgldajc si za jakim innym barem. Bya 10 wieczr, jezdnie pene samochodw, a my z trudnoci trzymalimy si na nogach. - Spjrz, Timmy! Moemy tu odpocz. To ja wypatrzyem ten dom pogrzebowy. Utrzymany by w stylu kolonialnej rezydencji, owietlony wiatami reflektorw, a na jego ganek prowadziy szerokie biae schody. Udao nam si z Timmym dobrn mniej wicej do poowy ich wysokoci. A potem mogem dla niego zrobi tylko tyle, by delikatnie uoy go na jednym ze stopni. Rozprostowaem mu nogi, a rce uoyem rwniutko wzdu ciaa, po czym sam przybraem tak sam pozycj o stopie niej. 13 Obudziem si w jakim nieznanym pomieszczeniu. Byem sam. witao wanie i byo mi zimno. Miaem na sobie sam koszul. Prbowaem zebra myli. Wstaem z twardej pryczy, podszedem do okna i zobaczyem, e jest zakratowane. Za krat szumia Pacyfik. (Jakim sposobem znalazem si w Malibu.) Po godzinie nadszed stranik, omoczc metalowymi miskami i tacami. Wsun mi niadanie do celi. Usiadem i zaczem je, suchajc oceanu. Trzy kwadranse pniej wyprowadzono mnie na zewntrz. Staa tam grupa mczyzn. Tworzyli dugi acuch, jeden by przykuy do drugiego. Poszedem na koniec i wycignem przed siebie rce. Stranik powiedzia: - Ty sta osobno. Dostaem wasn par kajdanek. Dwch policjantw wsadzio mnie do radiowozu i odjechalimy. Zawieli mnie do Culver City i zaparkowali wz na tyach sdu. Jeden z policjantw wysiad ze mn. Podeszlimy do tylnego wejcia i usiedlimy w pierwszym rzdzie na sali sdowej. Gliniarz zdj mi kajdanki. Szukaem wzrokiem Timmy'ego, ale nigdzie go nie

dostrzegem. Jak zwykle dugo czekao si na sdziego. Moja sprawa miaa si odby jako druga z kolei. - Oskarony o pijastwo w miejscu publicznym i zakcenie ruchu drogowego. Dziesi dni albo trzydzieci dolarw. Przyznaem si do winy, chocia nie miaem pojcia, dlaczego przyczepili si do mnie o jakie zablokowanie ruchu. Policjant sprowadzi mnie po schodach na d i wpuci na tylne siedzenie radiowozu. - Tanio si z tego wykrcie - mrukn. - Zablokowalicie obaj ruch na odcinku mili. By to najwikszy korek w historii Miasta Inglewood. Po czym zawieli mnie do wizienia okrgowego w Los Angeles. 14 Pnym wieczorem zjawi si ojciec z trzydziestoma dolarami. Gdy wychodzilimy, oczy mia wilgotne od ez. - Przyniose hab twojej matce i mnie - narzeka. Zdaje si, e oboje znali jednego z policjantw, ktry spyta go: Panie Chinaski, co tutaj robi paski syn?. - C to by dla mnie za wstyd! Pomyle tylko: mj wasny syn w wizieniu! Podeszlimy do jego samochodu. Wsiedlimy, ojciec uruchomi silnik i ruszy. Cigle jeszcze paka. - Dosy si najadem wstydu przez to, e nie chciae broni swej ojczyzny. - Lekarz, od czubkw orzek, ze jesieni niezdolny do suby. - Mj synu! Gdyby nie pierwsza wojna wiatowa, to nigdy nie spotkabym twojej matki i w ogle nie przyszedby na wiat. - Masz papierosa? - A teraz wyldowae w kryminale. Wiesz, e czym takim moesz wykoczy sw matk? Mijalimy jakie tanie knajpki na dolnym Broadwayu. - Chod, zatrzymamy si i walniemy sobie po kielichu - zaproponowaem. - Co takiego? Masz czelno myle o piciu tu po tym, gdy wyszede z wizienia za opilstwo? - Wtedy wanie czowiek najbardziej potrzebuje si napi.

- Nie wa si powiedzie matce, e miae ochot pi natychmiast po wyjciu z wizienia. - Przydaaby mi si te jaka dupa. - Co? - Mwi, e jaka dupa te by mi si przydaa. Omal nie przejecha czerwonych wiate. Jechalimy dalej w milczeniu. - propos - odezwa si wreszcie. - Przyjmij askawie do wiadomoci, e ta grzywna zostanie ci doliczona do rachunku za mieszkanie, wikt i opierunek. 15 Znalazem robot w magazynie z czciami samochodowymi, tu obok Flower Street. Kierownik, wysoki szpetny mczyzna, by beznadziejnym kutasem. Ilekro zdarzyo mu si wydyma on, nie omieszka mi o tym opowiedzie. - Zeszej nocy wyruchaem moj star. Przygotuj najpierw wysyk dla Williams Brothers. - Nie mamy kryz K - 3 na magazynie. - Zaznacz im, e dostan w pniejszym terminie. Przybiem odpowiedni stempel na licie wysykowej i fakturze. - Zeszej nocy wyruchaem moj star. Owinem tam wysyk do Williams Brothers, opatrzyem j nalepk, zwayem paczk i nalepiem na niej odpowiednia, ilo znaczkw. - Niele byo. Mia rudawe wsy, rudawe wosy i by beznadziejnym kutasem. - Tak jej wygodziem, a si na koniec zeszczaa. 16 Rachunek za mieszkanie, wikt, pralni i ca reszt zdy do lego czasu tak urosn, e potrzebowaem kilku wypat, by go uregulowa. Doczekaem do tego momentu i zaraz po tym si wyprowadziem. Przy takich stawkach mieszkanie u rodzicw byo nie na moj kiesze. Znalazem dom z umeblowanymi pokojami w pobliu mojej pracy. Przeprowadzka nie bya uciliwa. Cay mj dobytek mieci si w poowie walizki.

Wacicielka nazywaa si Strader, ale mwio si do niej Mamuka. Miaa ufarbowane na rudo wosy, dobr figur, mas zotych zbw i podstarzaego przyjaciela. Pierwszego ranka, gdy tylko si wprowadziem, zawoaa mnie do kuchni i powiedziaa, e jeli pjd na zaplecze i nakarmi kurczaki, to postawi mi whisky. Nakarmiem je, a potem siedziaem w kuchni, pijc z Mamuk i jej przyjacielem Alem. W rezultacie spniem si godzin do pracy. Nastpnego dnia, pnym wieczorem, kto zapuka do drzwi. W progu stana gruba kobieta po czterdziestce. Z butelk wina. - Mieszkam na tym samym pitrze. Na imi mam Martha. Sysz, e cay czas leci u ciebie taka dobra muzyka. Pomylaam, e moe zechciaby si ze mn napi. Martha wesza do rodka. Miaa na sobie lun zielon kieck i po kilku kieliszkach zacza kokietowa mnie nogami. - Popatrz, jakie zgrabne. - Jestem maniakiem na punkcie ng. - No to popatrz wyej. Nogi miaa biae, grube, sflaczae, pokryte siatk nabrzmiaych purpurowych y. Zacza mi opowiada o sobie. Bya kurw. Od czasu do czasu dorabiaa w barach, ale gwnym jej rdem utrzymania by waciciel supersamu. - Daje mi pienidze. Id sobie do jego sklepu i bior to, co zechc. Sprzedawcy udaj, e nie widz. Powiedzia im, eby zostawili mnie w spokoju. Zaley mu na tym, eby jego ona nie dowiedziaa si, e lepiej mu daj dupy ni ona. Martha wstaa i nastawia radio. Bardzo gono. - Jestem wietn tancerk - powiedziaa. - Zobacz, jak tacz. Zacza robi piruety, powiewajc tym swoim zielonym namiotem i wierzgajc nogami. Rajcowne to specjalnie nie byo. Potaczya tak chwil, po czym zadara kieck do samej talii i krcia tykiem tu przed moj twarz. Majtki miaa rowe, z du dziur na prawym poladku. Potem zrzucia kieck i zostaa w samych majtkach. Na chwil zreszt, bo wkrtce leay ju na pododze, obok sukienki, a ona odwrcia si frontem do mnie i robia numer z dymaniem w powietrzu. Obwisy, trzscy si brzuch dynda jej tak nisko, e zakrywa niemal trjkt wosw nad pizd. Razem z potem spywa z niej makija. Jej renice nagle zwziy si. Siedziaem na brzegu ka i zanim zdyem si poruszy, daa susa i przywara do mnie. Przycisna szeroko rozchylone usta do moich warg. Miay smak plwociny, cebuli, stchego wina i - to

ju sobie wyobraziem - spermy czterystu mczyzn. Wepchna mi do ust tusty, ociekajcy lin jzyk. Stumiem odruch wymiotny i odepchnem j od siebie. Upada na kolana, rozpia mi suwak w rozporku i w sekund pniej mj mikki fiut znalaz si w jej ustach. Zacza go ssa i obciga, poruszajc rytmicznie gow. W jej krtkich siwiejcych wosach tkwia maa ta wsteczka. Na karku i policzkach miaa brodawki i due brzowe pieprzyki. Czonek mi si unis; jkna i wpia w niego zby. Zawyem, zapaem j za wosy i strzsnem z siebie. Obolay i przeraony, umknem na rodek pokoju. Z radia leciaa symfonia Mahlera. I znowu, zanim zdyem wykona jakikolwiek ruch, znalaza si przede mn na kolanach i ponownie mnie dopada. Zapaa mnie obiema domi za jaja, bezlitonie cisna, jej usta rozwary si i ju go miaa: trzsc zapamitale gow zacza go obrabia. Kapna zbami tak, e omal nie przegryza mi fiuta na p, po czym gwatownym szarpniciem za jaja powalia mnie na podog. Mlaszczce dwiki wypeniy pokj. Z radia nadal pyna muzyka Mahlera. Miaem wraenie, e poera mnie jakie bezlitosne zwierz. Kutas mi stan, cay zalany plwocin i krwi - i dopiero ten widok doprowadzi j do szau. Czuem si jak poerany ywcem. Jeli si spuszcz, to nigdy sobie tego nie daruj - pomylaem zdesperowany. Sprbowaem szarpn j za wosy, ale ponownie zapaa mnie za jaja i niemiosiernie cisna. Zacisna zby jak kleszcze w poowie dugoci mojego czonka, jakby miaa zamiar przegry go na p. Wrzasnem, puciem jej wosy, opadem na wznak, a ona obrabiaa mnie dalej bez cienia litoci. Byem pewien, e odgosy obcigania druta docieraj do najdalszych pokoi. - PU MNIE! - zawyem. Uparcie, w jakim nieludzkim zapamitaniu, robia dalej swoje. Zaczem si spuszcza. Przypominao to wysysanie wntrznoci ze zapanego w potrzask wa. Jej zapamitanie miao w sobie co z szalestwa: sperma gulgotaa jej w gardle, a ona ssaa nadal. - Martha, przesta! Ju koniec! Nie przestaa. Zupenie jakby zamienia si w jeden wielki, nienasycony otwr gbowy. Dalej ssaa i obrabiaa go w t i z powrotem. Raz za razem, raz za razem. - PU MNIE! - wrzasnem powtrnie... Tym razem poszo jej tak, jak roztopione lody przez somk. Opadem bez si, a ona wstaa i zacza si ubiera. Syszaem, jak podpiewuje:

Gdy mi kochanka z New Yorku mwi dobranoc, dobranoc, za oknem ju wczesny jest ranek.

Dobranoc, kochanie, dobranoc, duej mi zosta nie ka,

dobranoc, kochanie, dobranoc, z roboty wraca mleczarz...

Z trudem podniosem si z podogi i kurczowo 'zaciskajc donie na kroczu, zaczem szuka portfela. Wyjem z niego 5$ i wrczyem jej banknot. Wzia go, wsadzia za dekolt, jeszcze raz figlarnym gestem zapaa mnie za jaja, ucisna... pucia i tanecznym krokiem wysza z pokoju. 17 Pracowaem tak dugo, a udao mi si odoy na przejazd dalekobienym autobusem, plus par dolarw na kilka pierwszych dni w nowym miejscu. Rzuciem robot, wyjem atlas Stanw Zjednoczonych i zaczem go przeglda. Zdecydowaem si na Miasto Nowy Jork. W walizce, ktr zabraem do autobusu, miaem pi butelek wdki (po 0,473 litra kada). Ilekro kto przysiada si do mnie i prbowa wcign mnie w rozmow, wyjmowaem flaszk i pocigaem z niej tgiego yka. Dojechaem na miejsce. Dworzec autobusowy w Nowym Jorku znajdowa si w pobliu Times Square. Wyszedem ze sw star walizk na ulic. By wieczr. Z metra wysypyway si roje ludzi. Ludzkie postacie o nierozrnialnych twarzach, optane zbiorowym szalestwem, jak chmary insektw, pdziy obok mnie, wprost na mnie i wok mnie z niezwyk wprost intensywnoci. Wiroway, potrcay si nawzajem i wydaway z siebie jakie potworne dwiki. Zatrzymaem si w bramie i dopiem ostatni flaszk. A potem ruszyem przed siebie i szedem tak, popychany, potrcany okciami - a do chwili, gdy przy Trzeciej Alei zobaczyem wywieszk: Pokoje do wynajcia. Szefow bya stara ydwka.

- Potrzebny mi jest jaki kt - oznajmiem jej. - Potrzebny ci jest przyzwoity garnitur, chopcze. - Jestem spukany. - Mam dla ciebie bardzo dobry garnitur, niemal za bezcen. Mj m prowadzi zakad krawiecki po drugiej stronie ulicy. Chod ze mn. Zapaciem za pokj, zaniosem walizk na gr i poszedem z ni na t drug stron ulicy. - Hermanie! Poka temu chopcu garnitur. - Och, to pikna rzecz! Herman wyj go z szafy. By ciemnoniebieski, lekko podniszczony. - Chyba jest za may. - Nie! Bdzie jak na miar. Wyszed zza kontuaru. - Prosz. Przymierz marynark. - Pomg mi j woy. - Widzisz? Ley jak ula... Chcesz przymierzy spodnie? - Przyoy mi je z przodu do talii, pokazujc, e maj dobr dugo. - Wygldaj w porzdku. - Dziesi dolarw - Jestem spukany. - Siedem. Daem mu te siedem dolarw i zaniosem ubranie do swego pokoju na grze. Wyskoczyem na d po butelk wina, a gdy wrciem, przekrciem klucz w drzwiach i rozebraem si, liczc na to, e po kilku nie przespanych nocach, bd mg wreszcie przyzwoicie odpocz. Pooyem si do ka, otworzyem butelk, zbiem poduszk w twardy kb, zrobiem sobie z niej podprk pod plecy, oparem si i gboko odetchnem. Siedziaem w ciemnoci patrzc w okno. Nareszcie sam, po raz pierwszy od piciu dni. Byem czowiekiem, ktremu wietnie suy samotno. Rozkwitaem dziki niej, a jej brak by dla mnie czym tak uciliwym, jak dla innych brak wody czy poywienia. Kady dzie, w ktrym nie byo mi dane jej zazna, osabia mnie. Nie traktowaem tego jako powd do dumy; raczej jako form uzalenienia. Panujca w pokoju ciemno bya dla mnie jak soneczny blask. Wypiem yk wina. Nagle pokj napeni si wiatem. Usyszaem turkot i huk. Tory przechodziy dokadnie na poziomie mojego okna. By to nadziemny odcinek metra i pocig wanie si

zatrzyma. Za oknem zobaczyem rzd nowojorskich twarzy. Wpatrywaem si w nie, a one wpatryway si we mnie. Pocig posta chwil, po czym odjecha. Wrcia ciemno. Ale po chwili pokj znowu zalaa fala wiata. I znowu zobaczyem te twarze. Bya to istna wizja pieka, ktra raz po raz si pojawiaa. Kady kolejny pocig przywozi adunek twarzy jeszcze obrzydliwszych, bardziej zdemenciaych i okrutnych ni poprzedni. Piem wino. Trwao to nadal: ciemno, potem wiato; wiato, potem ciemno. Skoczyem butelk i poszedem po nastpn. Wrciem, rozebraem si i pooyem na ku. Twarze pojawiay si i znikay bez ustanku. Pomylaem, e mam halucynacje. Nawiedzay mnie setki diabelskich zjaw, ktrych sam Ksi Piekie nie byby w stanie tolerowa. Piem dalej. Wreszcie wstaem i wycignem z szafy swj nowy garnitur. Wcisnem na siebie marynark. Bya strasznie opita, jakby mniejsza ni wtedy, gdy przymierzaem j w sklepie. Nagle rozleg si trzask prujcego si materiau. Marynarka pka na p: rozlaza si wzdu caych plecw. Zdjem z siebie jej szcztki, pocieszajc si tym, e pozostay mi jeszcze spodnie. Z trudem wepchnem w nie nogi. Zamiast suwaka miay guziki przy rozporku i gdy usiowaem je dopi, , puciy szwy na siedzeniu. Signem rk do tyu i poczuem pod palcami gacie. 18 Przez cztery czy pi dni poaziem sobie po miecie. Potem wdaem si w dwudniowe pijastwo. Zrezygnowaem z tego pokoju przy metrze i przeniosem si do Greenwich Village. Pewnego dnia wyczytaem w rubryce redagowanej przez Waltera Winchella, e wszystko, co wyszo spod pira O. Henry'ego, zostao przez niego napisane w pewnym synnym barze, odwiedzanym nagminnie przez pisarzy. Znalazem t knajp i wszedem do rodka. Sam nie wiedziaem, czego tam szukam. Byo poudnie. Wbrew zapewnieniom Winchella okazao si, e jestem tam jedynym gociem. Znalazem si sam na sam z wielkim lustrem, barem i barmanem. - Przykro mi, szanowny panie, ale nie moemy pana obsuy. Staem jak skamieniay, nie potrafic zdoby si na adn reakcj. Czekaem na jakie wyjanienie. - Jest pan nietrzewy. Byem pewnie mocno skacowany, ale od dwunastu godzin nie wypiem ani kieliszka. Wymamrotaem co na temat O. Henry'ego i poszedem sobie.

19 Wygldao to jak od dawna nieczynny sklep. W oknie wisiaa wywieszka: Poszukujemy pracownika. Wszedem do rodka. Mczyzna z rzadkim wsikiem umiechn si do mnie. - Prosz usi. Poda mi piro i kwestionariusz. Wypeniem go. - Co to znaczy? Skoczy pan koled? - No... niezupenie. - Zajmujemy si reklam. - Ach, tak. - Nie interesuje to pana? - No c, wie pan, malowaem i nadal maluj. Waciwie to jesieni malarzem, tylko skoczyy mi si pienidze. Nie mog sprzeda tych moich knotw. - Duo nam tego przynosz. - Mnie si one te nie podobaj. - Nie zaamuj si, czowieku. Moe bdziesz sawny po mierci. Nastpnie poinformowa mnie, e oferowane zajcie wykonuje si w nocy, przynajmniej na pocztku, co nie znaczy, e nie istniej moliwoci awansu. Trzeba si tylko solidnie przyoy. Zapewniem go, e lubi nocn robot. Zatrudni mnie. Miaem zacz od pracy w metrze. 20 Czekao na mnie dwch starszych facetw. Spotkaem si z nimi w tunelu metra, w wielokondygnacyjnej zajezdni, do ktrej odstawiano wagony. Dostaem narcze kartonowych tablic reklamowych, a do tego jeszcze jaki may metalowy instrument, przypominajcy otwieracz do konserw. Wszyscy trzej wdrapalimy si do pierwszego ze stojcych nad nami wagonw. - Patrz na mnie - powiedzia jeden z tych starszych goci. Wskoczy na zakurzone siedzenia i zacz i wzdu wagonu, zrywajc stare tablice tym swoim otwieraczem do konserw. A wic std si te rzeczy bior, pomylaem. Ludzie je tam przyczepiaj.

Kad tablic przytrzymyway dwie metalowe listwy, ktre trzeba byo podway, by zawiesi now. Zaciskay si ciasno jak spryny, byy wygite i wyprofilowane do cian. Dali mi sprbowa, jak sobie z tym radz. Metalowe paski okazay si oporne na moje wysiki: nie ustpoway, nie chciay si odgina. Ich ostre krawdzie kaleczyy mi rce. Zaczem krwawi. Na miejsce po kadej zdjtej tablicy czekaa nowa tablica. I tak bez koca. - W Nowym Jorku peno jest tego zielonego robactwa - odezwa si po chwili jeden z tych starszych goci. - Naprawd? - Taa. wiey tu jeste? - Uhm. - I nie wiesz, e nowojorskie ludzie maj zielone robaki? Kady jeden je ma. - Nie. - Taa. Wczoraj w nocy jedna kobita chciaa si ze mn rucha. A jej na to: Nie, kiciu! Nic z tego. - Naprawd? - Taa. Powiedziaem, e jak ju, to owszem, ale niech mi wybuli pi dolcw. Wystrzyka czowiek z jajec ten towar, a potem musi zje micha za pitk, eby se now porcj odoy. - No i co? Daa ci te pi dolcw? - Nie. Chciaa mi da puszk zupy pieczarkowej. Obrobilimy do koca ten wagon. Obaj starsi kolesie wygramolili si tylnym wyjciem i ruszyli do nastpnego wagonu, ktry sta na tym samym torze jakie pitnacie metrw dalej. Tor wisia na wysokoci trzech piter nad ziemi i nie byo tam adnych udogodnie do chodzenia, tylko podkady. Spostrzegem, e przerwy pomidzy nimi s wystarczajco due, by ciao ludzkie mogo si przez nie przelizgn i run w d, na ziemi. Wygramoliem si z wagonu i powolutku zaczem stpa z podkadu na podkad. Obie rce miaem zajte: w jednej trzymaem otwieracz do konserw, a plik kartonowych tablic w drugiej. Nadjecha wanie pocig z pasaerami i w jego wiatach widziaem niele drog. Zaraz jednak odjecha i wok mnie zrobio si kompletnie ciemno. Nie wida byo ani podkadw, ani przerw midzy nimi. Znieruchomiaem. Dwaj starsi kolesie woali z nastpnego wagonu:

- Ruszaj si! Szybciej! Mamy jeszcze kup roboty! - Poczekajcie! Nic nie widz! - Nie bdziemy tu siedzie do rana! Wzrok zacz mi si przyzwyczaja do ciemnoci. Pomau, krok po kroku, ruszyem do przodu. Gdy dotarem wreszcie do tego nastpnego wagonu, pooyem tablice na pododze i usiadem. Nogi miaem kompletnie mikkie. - Co ci si stao? - Nie wiem. - O co chodzi? - Przecie tu si mona zabi. - Nikt dotd nie zlecia. - Ja tam czuem, e mog zlecie. - Eee, to tylko nerwy. - Wiem. Ktrdy mog std wyj? - Tam s schody. Ale eby si do nich dosta, trzeba przej przez kup torw. Musisz uwaa na pocigi. - Dobra. - I nie wle przypadkiem na trzeci szyn. - Co to takiego? - Przewd trakcyjny. Zota szyna. Jest zotego koloru. Wyranie j wida. Zlazem z wagonu i ruszyem w poprzek torowisk, ostronie stpajc nad szynami. Dwaj starsi kolesie patrzyli, jak si oddalam. Naprawd bya tam zota szyna. Przeszedem nad ni unoszc nogi bardzo wysoko. A potem pomknem po tych schodach na zamanie karku, niemal z nich spadajc. Po drugiej stronie ulicy by jaki bar. 21 Zmiana w fabryce psich krakersw trwaa od 16.30 do pierwszej po pnocy. Wydano mi brudny biay fartuch i grube brezentowe rkawice, cae poprzepalane, z dziurami, przez ktre wyaziy palce. Instrukcji udzieli mi bezzbny kobold z bielmem na lewym oku. Bielmo mia biao - zielone, pokryte pajczyn bkitnych nitek. Przepracowa w tej robocie dziewitnacie lat.

Zajem swoje stanowisko. Rozleg si gwizdek i maszyneria posza w ruch. Zaczy napywa psie krakersy. Ciasto, ugniecione w formy, wypeniao cikie gofrownice o eliwnych rantach. Chwyciem pierwsz z nich i wsunem do stojcego za mn piekarnika. Zanim zdyem si odwrci, podjechaa ju nastpna. Nie byo sposobu, by je przyhamowa. Nieruchomiay tylko wtedy, gdy co nawalio w maszynerii. Ale usterki byy rzadkie, a jeli ju si zdarzyy, to Kobold potrafi byskawicznie je naprawi. Pomienie z piekarnika strzelay na pi metrw w gr. We wntrzu pieca tkwia konstrukcja przypominajca diabelski myn. Na kadym z rusztw miecio si dwanacie gofrownic. Gdy piecowy (czyli ja) wypeni kolejny z nich, nadeptywa nog na dwigni, koo robio cz obrotu, zapeniony ruszt przesuwa si o oczko w gr, a na dole pojawia si nowy. Pusty. Gofrownice byy cikie. Wystarczyo dwign jedn, by poczu bl mini i zmczenie. Gdyby od pocztku czowiek myla o tym, e przez bite osiem godzin bdzie musia dwign ich setki, to od razu by si zaama. Zielone krakersy, czerwone krakersy, te krakersy, brzowe krakersy, purpurowe krakersy, niebieskie krakersy, witaminowe krakersy, krakersy z warzywami. Przy takich pracach ludzie czuj zmczenie. Nawet wicej. Dowiadczaj czego, co przekracza granice zmczenia. Wygaduj jakie szalone, byskotliwe rzeczy. Bez zastanowienia i opamitania zaczynaem nagle kl, gawdzi, opowiada kaway, piewa. Na dnie pieka bulgocze miech. Potrafiem rozmieszy wszystkich. Nawet Kobolda. Przepracowaem tam kilka tygodni. Kadego popoudnia przychodziem do pracy pijany. Nic si z tego powodu nie dziao: trudno byo o chtnych do tej roboty. Wystarczyo zreszt godzin posta przy piecu, eby wytrzewie. Na doniach miaem odciski i bble od poparze. Kadego ranka przesiadywaem obolay w swoim pokoju, nakuwajc sobie bble wysterylizowan nad pomieniem zapaki szpilk.

Ktrej nocy przyszedem do roboty bardziej pijany ni zwykle. Odmwiem odbicia karty. - To byoby na tyle - owiadczyem. Kobold wpad w panik. - Jak my sobie bez ciebie poradzimy, Chinaski? - No wanie. - Zosta jeszcze jedn noc. Zrb to dla nas!

Wsadziem mu gow w zgicie ramienia, zacisnem chwyt i patrzyem, jak do uszu napywa mu krew. - Ty may skurwysynku - . powiedziaem. I daem mu spokj. 22 Po przyjedzie do Filadelfii znalazem jaki pokj i zapaciem z gry tygodniowy czynsz. Najbliszy bar mia z pidziesit lat. Na sali czuo si sczcy si spod podogi pwieczny smrd uryny, gwien i rzygowin, ktrym przesiky pooone poniej toalety. Bya 16.30. Na rodku baru bio si dwch goci. Ten na prawo ode mnie zdy mi powiedzie, e na imi ma Danny. Ten na lewo, e na imi ma Jim. Danny trzyma w wargach tlcego si peta. Pusta butelka po piwie zatoczya uk w powietrzu, ocierajc si niemal o jego nochal i papieros. Nie odwrci si ani nie spojrza za siebie. Strzsn popi do popielniczki i powiedzia: - O mao e mnie nie trafi, skurwielu! Jeszcze jeden taki numer i bdziesz si musia lutowa. Brakowao miejsc. Na sali byy rwnie kobiety: kilka gospody domowych, grubych i troszk przygupich, oraz dwie czy trzy panienki, ktre znalazy si chwilowo w trudnych warunkach yciowych. Gdy siedziaem tam, jedna z dziewczyn wstaa od stolika i wysza z jakim facetem. Nie mino pi minut, a ju bya z powrotem. - Jak ty to robisz, Helen? Rozemiaa si. Kto nastpny poderwa si z miejsca, by j zdegustowa. - Musi mie jaki supersposb! Ja te si chc zaapa. Wyszli oboje. Helen wrcia po piciu minutach. - Ma chyba pomp ssc zamiast psiochy! - Musz to na sobie wyprbowa - odezwa si jaki starszy facet siedzcy na kocu baru. - Dawno ju mi nie stawa. Chyba odkd Teddy Roosevelt kopn w kalendarz. Helen zaatwia si z nim w dziesi minut.

- Mam ochot przegry co przyzwoitego - obwieci jaki tucioch. - Kto skoczy dla mnie po kanapk? Powiedziaem mu, e mog skoczy.

- Buk z plasterkiem pieczeni woowej i co tam maj na wierzch. - Wrczy mi pienidze. - Reszta dla ciebie. Poszedem poszuka jakiego miejsca, gdzie daj kanapki. Dziwaczny staruch z wielkim brzuchem przydrepta przyj zamwienie. - Buka z plasterkiem pieczeni woowej i dodatkami. I piwo, zanim pan j zrobi. Wypiem piwo, wrciem do baru z kanapk dla grubasa i usiadem na jakim innym miejscu. Zjawia si przede mn szklaneczka whisky. Wypiem do dna. Zjawia si nastpna. Wypiem do dna. Z szafy grajcej leciaa pyta za pyt. Z drugiego koca baru przywdrowa do mnie facet. Na oko mg mie ze dwadziecia cztery lata. - Potrzebuje, eby mi ko umy aluzje. - Pewnie by im si to przydao. - Czym si zajmujesz? - Dwiema rzeczami naraz. Siedz i pij. - A co by powiedzia na te aluzje? - Pi dolcw. - Jeste zakontraktowany. Nazywali go tu May Bill. May Bill by mem wacicielki. Wacicielka miaa czterdzieci pi lat. Przynis mi dwa wiadra, troch myda, jakie gbki i szmaty. - Drinki masz za friko - powiedzia nocny barman Tommy. - Dopki nie skoczysz. - Polej mi ma whisky, Tommy.

Marudna to bya robota: kurz zapiek si, tworzc trudn do odskrobania warstw brudu. Kilka razy pokaleczyem sobie rce o krawdzie metalowych listew. Skaleczenia pieky w mydlinach. - Polej mi ma whisky, Tommy. Skoczyem aluzje w jednym oknie i zawiesiem je z powrotem. Bywalcy baru odwrcili si, by spojrze na rezultat mej pracy. - Piknie! - Knajpa od razu na tym zyskaa. - Podnios teraz pewnie cen drinkw. - Polej mi ma whisky, Tommy - zwrciem si do barmana.

Zdjem nastpne aluzje i rozmontowaem listwy. Zagraem z Jimem w elektryczny bilard, skasowaem go na dwadziecia pi centw, wylaem brudy z kubw do kibla i napeniem je czyst wod. Z drugimi aluzjami szo mi wolniej. Jeszcze bardziej pokaleczyem sobie donie. Wygldao na to, e przez ostatnich dziesi lat te aluzje nie byy ani razu umyte. Wygraem w bilard nastpne wier dolara, po czym May Bill zacz wrzeszcze, ebym wraca do roboty. Helen przechodzia obok mnie, zmierzajc do damskiego sracza. - Helen! Jak si obrobi, bd mia dla ciebie pi dolarw. Wystarczy? - Jasne. Ale co z tego? Po takiej robocie i tak ci nie stanie. - Ju ja si postaram, eby mi stan. - Znajd ci, jak bd zamykali. Jeli do tego czasu nie padniesz, to dam ci za darmo. - Bd sta twardo, kiciu. Helen posza do sracza. - Polej mi ma whisky. Tommy! - Hola, hola - zaprotestowa May Bill. - Przybastuj, facet, bo si do rana nie wyrobisz. - Billy! Jeli nie skocz przed zamkniciem, to pi dolarw zostaje u ciebie. - Niech bdzie. Wszyscy syszeli, jaka jest umowa? - Syszelimy, Billy. Ale ty jeste, kurde, ya. - Dobra, Tommy. Nalej mi strzemiennego. Barman poda mi szklaneczk. Wypiem i zabraem si do roboty. Teraz ju naprawd tyraem jak w. Po ilu tam kolejkach whisky miaem to wreszcie zaatwione: trzy zestawy lnicych aluzji wisiay nad oknami. - W porzdku, Billy. Czas paci. - Przecie jeszcze nie skoczye. - Jak to? - Zostay trzy okna w pokoju na zapleczu. - Gdzie? - Na zapleczu. W salce bankietowej. May Bill pokaza mi ten pokj. Rzeczywicie byy w nim trzy okna z trzema aluzjami. - Suchaj, Billy... Zapa mi poow i bdziemy kwita. - Nie. Masz umy wszystkie. Inaczej nie ma wypaty.

Zabraem kuby, wylaem brudn wod, nalaem czystej, rozmieszaem mydo i zdjem pierwsze aluzje. Powycigaem listwy, poukadaem je na stole i bezmylnie si na nie gapiem. Jim, idc do sracza, przystan na chwil. - O co chodzi? - Mam dosy. Nie obrobi ju ani jednej listwy. Jim wyszed ze sracza, poszed do baru po swoje piwo, wrci i zabra si do czyszczenia aluzji. - Daj spokj, Jim. Teraz ja poszedem do baru po kolejn whisky. Kiedy wrciem, jedna z dziewczyn zdejmowaa aluzje z nastpnego okna. - Uwaaj, eby si nie skaleczya - ostrzegem j. Po paru minutach na zapleczu byo ju kilka osb. Przysza nawet Helen. Ludzie gawdzili ze sob, artowali - i wszyscy pracowali nad aluzjami. Wkrtce prawie cay bar zebra si na zapleczu. Wyspiem jeszcze dwie whisky. Wkrtce aluzje byy gotowe i odwieszone na miejsce. Nie zajo to nawet tak duo czasu. Lniy czystoci. Na zaplecze wszed May Bill. - Nie taka bya umowa. Nie pac. - Robota jest skoczona. - Ale nie ty j skoczye. - Szefie, nie bd takim gwnozjadem - odezwa si kto. Billy pogrzeba w kieszeni i wrczy mi 5$. Przeszlimy do baru. - Polej wszystkim po kielichu, Tommy! - Pooyem 5$ na kontuarze. - I dla mnie jednego. Barman obszed wszystkich, nalewajc drinki. Wypiem swoj dol. Tommy zwin lece przede mn pienidze. - Jeste nam winien trzy dolary i pitnacie centw. - Wpisz mi na krech. - W porzdku. Jak masz na nazwisko? - Chinaski. - Znasz kawa o tym, jak Polaczek idzie do wychodka? - Znam. Potem, a do zamknicia, kto mi stawia. Po ostatniej kolejce rozejrzaem si dokoa. Helen zdya ju wyj. Perfidnie mnie oszukaa.

Jak to dziwka, pomylaem. Baa si dugiego, ostrego dymania... Wstaem i ruszyem piechot do domu, w ktrym wynajmowaem pokj. Ksiyc wieci jasno. W pewnym momencie wydao mi si, e kto za mn idzie. Obejrzaem si za siebie. Byem zupenie sam. Zmylio mnie echo moich wasnych krokw. To one tak dudniy na pustej ulicy. 23 Saint Louis przywitao mnie chodem - w kadej chwili mg zacz pada nieg mnie za udao si znale wolny pokj w miym, czystym domu, na pierwszym pitrze, od podwrka. By wczesny wieczr, a poniewa znowu dopada mnie depresja, poszedem od razu do ka i jako udao mi si zasn. Rano obudzio mnie okropne zimno. Trzsem si jak paralityk. Wstaem i zobaczyem, e jedno z okien jest otwarte. Zamknem je, wrciem do ka i ju wtedy, gdy prbowaem zasn, poczuem mdoci. Obudziem si po godzinie - i tym razem wzio mnie na dobre: ledwie zdyem wsta, woy co na siebie i dobiec do azienki. Zwymiotowaem, wrciem do pokoju, rozebraem si i wlazem do ka. Po chwili usyszaem pukanie do drzwi. Nie zareagowaem. Pukanie si powtrzyo. - Kto tam? - spytaem. - le si pan czuje? - Nie, nic mi nie jest. - Moemy wej? - Wejdcie. Do pokoju weszy dwie dziewczyny. Jedna troch przygruba, ale za to wypucowana, lnica czystoci, w sukience w rowe kwiaty. Mia, sympatyczna twarz. Druga, cinita w talii szerokim pasem, podkrelajcym jej wspania figur, miaa dugie ciemne wosy, liczny nos, szpilki, cudowne nogi i bia bluzk z gbokim dekoltem. A take ciemnopiwne, bardzo ciemnopiwne oczy, ktre wpatryway si we mnie z rozbawieniem, z wielkim rozbawieniem. - Na imi mam Gertruda - powiedziaa. - A to moja koleanka Hilda. Koleank sta byo jedynie na to, by si zarumieni, natomiast Gertruda ruszya miao przez pokj w stron mojego ka. - Syszaymy, co robie w azience. Jeste chory? - Tak. Ale to nic powanego. Na pewno! Spaem po prostu przy otwartym oknie.

- Pani Downing, nasza gospodyni, przygotowuje dla ciebie jak zup. - Nie, nie trzeba. - Dobrze ci to zrobi. Gertruda podesza jeszcze bliej. Zatrzymaa si tu przy moim ku. Hilda staa tam gdzie przedtem, rowa, wypucowana i zarumieniona. Gertruda obracaa si na swych bardzo wysokich szpilkach raz do mnie, raz do niej. - Niedawno tu przybye? - Niedawno. - Nie suysz w wojsku? - Nie. - A co robisz? - Nic. - Nigdzie nie pracujesz? - Nie. - No tak - powiedziaa Gertruda, zwracajc si do Hildy. - Popatrz na jego rce. Ma przepikne donie. Wida, e nigdy nie pracowa. Do drzwi zapukaa gospodyni, pani Downing. Bya zwalista, tga i mia. Pomylaem, e pewnie umar jej m. I e jest pobona, Niosa wielk misk woowego rosou, trzymaa j wysoko przed sob, a ja widziaem, jak z miski wydobywa si para. Zamienilimy kilka uprzejmych sw. Tak, jej m ju nie yje, ona jest bardzo pobona, a do rosou mam krakersy oraz pieprz i sl. - Dzikuj pani. Gospodyni spojrzaa na dziewczyny. - My ju sobie teraz pjdziemy. Mam nadziej, e wkrtce pan wydobrzeje. I mam rwnie nadziej, e dziewczta zbytnio pana nie wymczyy. - Ale skd! - Umiechnem si, nie podnoszc nosa znad rosou. Sprawio jej to wyran przyjemno. - Chodcie, moje drogie! Pani Downing nie zamkna za sob drzwi. Hilda jeszcze raz si zarumienia, zdobya si na niedostrzegalny niemal umiech i wysza. W pokoju zostaa tylko Gertruda. Przygldaa si, jak zajadam ros. - Smaczny? - Chciabym wam wszystkim podzikowa. Co w tym byo... naprawd niezwykego. - Pjd ju sobie.

Odwrcia si i ruszya w stron drzwi. Sza bardzo powoli, a jej poladki poruszay si pod obcis czarn spdniczk. Nogi miaa w kolorze zota. Zatrzymaa si w progu, obrcia na picie i jeszcze raz poczuem na sobie spojrzenie jej ciemnych oczu. Patrzyem na ni jak urzeczony. Wytrzymaa mj wzrok, a do momentu, gdy spostrzega, jak na ni reaguj. Wwczas potrzsna gow i rozemiaa si. Szyj miaa przeliczn. I te niesamowicie ciemne wosy. Odesza korytarzem. Drzwi do mojego pokoju pozostawia uchylone. Doprawiem ros sol i pieprzem, pokruszyem do niego krakersy, po czym, za pomoc yki, zaaplikowaem sobie to lekarstwo. 24 Znalazem prac w dziale wysykowym sklepu z damsk konfekcj. Nawet w czasie drugiej wojny wiatowej, kiedy rzekomo istnia niedobr siy roboczej, na kade wolne miejsce zgaszao si czterech lub piciu kandydatw. (Przynajmniej tak byo w przypadku prac nie wymagajcych specjalnych kwalifikacji.) Czekalimy. Kady trzyma w rku wypeniony uprzednio kwestionariusz. Urodzony? Kawaler? onaty? Stosunek do suby wojskowej? Jaka kategoria? Poprzednia praca? Poprzednie prace? Powody zwolnienia? Zdyem wypeni tyle kwestionariuszy, e ju dawno nauczyem si waciwych odpowiedzi na pami. A poniewa wstaem z ka do pno, miaem by wezwany jako ostatni. Rozmow kwalifikacyjn przeprowadza ze mn ysy mczyzna. Nad uszami sterczay mu dziwaczne kpki wosw. - Sucham pana? - zacz, patrzc na mnie sponad trzymanego w rku formularza. - Jestem pisarzem, ktry chwilowo cierpi na brak inspiracji. - O! Pisarzem? - Tak. - Jest pan tego pewien? - Nie. Nie jestem. - A co pan pisze? - Gwnie opowiadania. Obecnie pracuj nad powieci. Jestem mniej wicej w poowie. - O! W poowie powieci? - Tak. - A jaki ona ma tytu?

- Ciekncy kran mego zego losu. - Podoba mi si. A o czym to jest? - O wszystkim. - O wszystkim? Chce pan powiedzie, e rwnie o raku? - Oczywicie. - A o mojej onie? - Ona te tam wystpuje. - Nie do wiary! A dlaczego chce pan pracowa w sklepie z damsk odzie? - Zawsze lubiem damy odziane w damsk odzie. - Ma pan kategori 4 - F? - Tak. - Prosz pokaza mi kart powoania. Pokazaem mu kart. Rzuci na ni okiem i zaraz mi j odda. - Jest pan przyjty - powiedzia. 25 Pracowao si na dole, w piwnicy. ciany byy pomalowano na to. Pakowalimy damsk odzie w kartonowe puda o dugoci metra i szerokoci trzydziestu, czterdziestu centymetrw. Wymagao to pewnej umiejtnoci, gdy kad sukni trzeba byo zoy tak, aby si w pudle nie pogniota. Zapobiec temu miay kartonowe podkadki, wypenianie pustej przestrzeni lignin, a take dokadne instrukcje, jak mamy to robi. Przy wysykach za miasto, korzystano z usug Poczty Federalnej. Kady z nas mia wasn wag i stempel opaty pocztowej. Kierownik dziau wysykowego nazywa si Larabee. Jego zastpca nazywa si Klein. Pierwszy by szefem, drugi prbowa go wygry. Klein by ydem, waciciele sklepu byli rwnie ydami i Larabee czu si zagroony. Ktnie i awantury trway od rana do wieczora. Tak jest, do wieczora - a to dlatego, e prawdziw zmor tych wojennych czasw byy nadgodziny. Ci u steru zawsze woleli przyj mniej osb i zadrcza je nadgodzinami, ni zatrudni wiksz zaog, tak aby kady mg mniej pracowa. Oferowae szefowi osiem godzin, a jemu zawsze byo mao. A ju na pewno do gowy mu nie przyszo, by odesa ci do domu po szeciu, powiedzmy, godzinach. Miaby wtedy czas na mylenie.

26 Tak si jako dziwnie skadao, e ilekro wychodziem z mego pokoju na korytarz, staa tam Gertruda. Wspaniaa bya. Emanowaa czystym, skondensowanym seksem, prowokowaa a do blu - i wiedziaa, e to robi, graa tym, dawkowaa kropla po kropli, przyzwalajc askawie, ebym troch pocierpia. Najwyraniej sprawiao jej to rado. A ja znowu tak strasznie z tego powodu nie cierpiaem. Spokojnie moga mnie przecie odstawi na boczny tor i nie pozwoli mi - nawet z dala, w przelocie - tym si ekscytowa. Jak wikszo mczyzn, ktrzy znaleliby si na moim miejscu, wiedziaem doskonale, e nie dostan od niej nic - e nie bdzie intymnych rozmw, ekscytujcych jazd kolejk grsk w lunaparku, dugich spacerw w niedzielne popoudnia - pki nie zo jej pewnych dziwacznych obietnic. - Niesamowity z ciebie facet. Duo czasu spdzasz samotnie, prawda? - Owszem. - Co si zego zdarzyo? - Byem ju chory na dugo przedtem, nim mnie poznaa. - A teraz te jeste? - Nie. - No to co si stao? - Nie lubi ludzi. - Mylisz, e to jest w porzdku? - Pewnie nie. - A zaprosisz mnie ktrego wieczoru do kina? - Moe. Gertruda chwiaa si przede mn. Balansowaa na wysokich szpilkach. Zrobia krok do przodu i poczuem nagle, e jakie fragmenty jej ciaa mnie dotykaj. Nie byem w stanie wykrzesa z siebie adnej reakcji. Dzieli nas dystans nie do przekroczenia. Miaem wraenie, jakby ta kobieta prbowaa rozmawia z kim nieobecnym, z kim, kogo ju od dawna nie ma wrd ywych. Jej wzrok zdawa si przenika przeze mnie jak przez powietrze. Nie potrafiem nawiza z ni kontaktu. Ale nie czuem z tego powodu wstydu; raczej zaenowanie i bezradno. - Chod ze mn. - Co takiego? - Chc ci pokaza moj sypialni.

Poszedem za ni korytarzem. Otworzya drzwi do swej sypialni, wesza pierwsza i zaprosia mnie do rodka. By to bardzo kobiecy pokj. Na wielkim ku wylegiway si pluszowe zwierztka. Moja wizyta najwyraniej je zaskoczya: yrafy, misie, lwy i psy gapiy si na mnie ze zdumieniem. W powietrzu unosi si zapach perfum. Wszystko byo schludne, czyciutkie, mikkie i wygodne. Gertruda podesza bardzo blisko. Stana tu obok mnie. - Podoba ci si moja sypialnia? - Owszem. Cakiem przyjemna. - Tylko nie wygadaj si przed pani Downing, e ci tu zaprosiam. Byaby zgorszona. - Nic jej nie powiem. Gertruda staa nieruchomo i milczaa. - Musz ju i - powiedziaem wreszcie. Po czym podszedem do drzwi, otwarem je, zamknem za sob i wrciem do swego pokoju. 27 Po utracie kilku maszyn do pisania zastawionych w lombardach zrezygnowaem z pomysu, by takow posiada. Drukowaem po prostu swe opowiadania rcznie i w takiej szacie graficznej wysyaem je redakcjom. Robiem to za pomoc pira. Wkrtce sztuk tego rczno - druku opanowaem do perfekcji. Doszedem do takiej wprawy, e imitowanie czcionki maszynowej szo mi szybciej ni normalne pisanie. A pisaem sporo: trzy lub cztery opowiadania tygodniowo. Stale co wysyaem poczt. Wyobraaem sobie, jak redaktorzy Atlantic Monthly i Harper's Magazine mwi do siebie: O rany, znowu co przyszo od tego czubka... Pewnego wieczora zaprosiem Gertrud do baru. Usiedlimy przy stole obok siebie i zamwilimy piwo. Na dworze pada nieg, a ja czuem si troch lepiej ni zwykle. Przy piwie mona byo sobie pogada. Upyna godzina albo co koo tego. Zaczem wpatrywa si w jej oczy, a ona w moje. O dobrego chopa trudno, takie czasy - obwiecia szafa grajca. Gertruda poruszaa ciaem i gow w takt muzyki, wpatrzona we mnie i zasuchana. - Masz bardzo dziwn twarz - powiedziaa. - Wcale nie jeste taki brzydki. - Spedytor. Czwarty w hierarchii subowej, starajcy si o awans - odparem. - Bye kiedy zakochany? - Mio jest dla prawdziwych ludzi. - Wygldasz na... prawdziwego. - Prawdziwych to ja nie lubi.

- Nie lubisz? - Nie znosz. Wypilimy jeszcze troch, prawie ju nie rozmawiajc. nieg pada nadal. Gertruda odwrcia gow i przygldaa si stoczonym przy barze ludziom. Po chwili ponownie na mnie spojrzaa. - Ale przystojny, prawda? - Kto taki? - Widzisz tego onierza? Siedzi sam, taki wyprostowany. I ma tyle medali. - Zbieraj si, idziemy std. - Przecie jest jeszcze wczenie. - Jak chcesz, to moesz zosta. - Nie. Chc pj z tob. - Moesz i, moesz nie i. Wszystko mi jedno. - To przez tego onierza? Przez niego tak si wcieke? - Gwno mnie to obchodzi! - Wiem, e to przez niego. - Rb, co chcesz. Ja ju id. Wstaem od stou, zostawiem napiwek i ruszyem do wyjcia. Syszaem, e Gertruda idzie za mn. Wyszedem na zanieon ulic i powdrowaem przed siebie. Po chwili zrwnaa si ze mn. - Nawet nie wzie takswki! - narzekaa. - Mam i w szpilkach po takim niegu? Nie odpowiedziaem. Przeszlimy cztery czy pi przecznic dzielcych nas od domu pani Downing. Kiedy wchodziem po schodach, Gertruda cigle jeszcze sza obok mnie. Dopiero na korytarzu j wyprzedziem. Poszedem prosto do mojego pokoju, otworzyem drzwi, zamknem je za sob, rozebraem si i pooyem do ka. A potem usyszaem, jak rzucia czym o cian swej sypialni. 28 Nadal drukowaem rcznie swoje opowiadania. Wikszo z nich wysyaem teraz Clay'owi Gladmore'owi, redaktorowi nowojorskiego pisma literackiego Frontfire, ktre wysoko sobie ceniem. Pacili tylko 25$ za opowiadanie, ale za to Gladmore odkry Williama Saroyana i wielu innych. By take kumplem Sherwooda Andersona. Spor cz moich rzeczy odsya mi, opatrujc je notkami uzasadniajcymi odmow. Nie byy one na og zbyt dugie, ale brzmiay sympatycznie i dodaway otuchy. Redakcje wikszych pism literackich

uyway do tego celu gotowych druczkw; Gladmore take z nich czasem korzysta, ale nawet te jego druczki zdaway si mie odrobin ciepa: Przykro nam, e jest to odpowied odmowna, niestety jednak... Tak wic cigle przysparzaem Gladmore'owi zaj, wysyajc mu cztery do piciu opowiada tygodniowo. A na razie nadal robiem w interesie z damsk konfekcj, w tej piwnicy na dole. Kleinowi nie udao si jeszcze wygry Larabee'ego; Coxowi - trzeciemu w hierarchii spedytorowi - byo wszystko jedno, kto kogo wygryzie, byle tylko mg co dwadziecia pi minut urwa si i sztachn par razy papierosem na klatce schodowej. Nadgodziny stay si rutyn. Po fajrancie piem coraz wicej i wicej. Omiogodzinny dzie pracy by ju tylko wspomnieniem: idc rano do roboty, mogo by pewien, e spdzisz tam przynajmniej jedenacie godzin. Dotyczyo to rwnie sobl, ktre niegdy o poow krtsze - stay si normalnym dniem roboczym. Wojna wci trwaa, ale damy kupoway takie iloci ciuchw, jakby je diabe opta... Byem wanie po takim dwunastogodzinnym dniu pracy. Miaem ju na sobie palto, wydostaem si z piwnicy na parter, zapaliem papierosa i poszedem ju korytarzem do wyjcia, kiedy usyszaem gos szefa: - Chinaski! - Co takiego? - Pozwl pan tutaj. Szef siedzia w gabinecie i pali dugie, kosztowne cygaro. Wyglda na w peni wypocztego. - To mj przyjaciel, Carson Gentry. Znajomy szefa take pali dugie, kosztowne cygaro. - Pan Gentry jest rwnie literatem. To jego pasja. Gdy usysza ode mnie, e mamy tu jakiego pisarza, zapragn pana pozna. Nie ma pan nic przeciwko temu, prawda? - Nie. Nie mam. Siedzieli, patrzyli na mnie i palili te swoje cygara. Upyno kilka minut. Zacigali si dymem, wydmuchiwali dym i dalej na mnie patrzyli. - Pozwolicie panowie, e sobie ju pjd? - spytaem. - Ale oczywicie - odpowiedzia mj szef.

29 Z pracy wracaem zawsze piechot. Od domu, w ktrym wynajmowaem pokj, dzielio mnie sze czy siedem przecznic. Wszystkie drzewa wzdu ulic wyglday tak samo: mae, pokurczone, bezlistne, pywe od mrozu. Podobay mi si. Szedem przed siebie, a nade mn wieci zimny ksiyc. Ta scena w biurze jako nie dawaa mi spokoju. Przypominaem sobie te ich cygara, wykwintne garnitury. Mylaem o duych porcjach stekw, jazdach dugimi krtymi alejami wiodcymi do piknych domostw. Beztroskie ycie. Podre do Europy. Pikne kobiety... Czy oni s ode mnie a o tyle mdrzejsi? Jedyne, co nas rni, to pienidze i pragnienie ich gromadzenia. Ja te si tego naucz. Zaczn odkada kady grosz. Wpadn na jaki pomys, zacign poyczk. Najm kogo trzeba, wylej kogo zechc. Whisky bd trzyma w szufladzie biurka, a moja ona bdzie miaa biust XXL, i tak dup, e gazeciarz na rogu spuci si w spodnie, gdy zobaczy, jak potrafi ni krci. Nieraz j zdradz, u ona uda, e nic o tym nie wie, aby tylko y sobie w moim domu i korzysta z mojego bogactwa. Mczyzn bd wyrzuca z pracy tylko po to, by zobaczy ich przeraone twarze. Kobietom te nie przepuszcz: bd wyrzuca takie, ktre nie zasuyy na to, by zosta wyrzucone. Oto czego czowiek najbardziej potrzebowa: nadziei! To jej brak tak potrafi czowieka zdoowa. Wemy choby tamte dni w Nowym Orleanie, kiedy zdarzao mi si y tygodniami na dwch piciocentowych batonikach dziennie, eby tylko mie czas na pisanie. I co z tego? Przymieranie godem nie podnioso sztuki na wyyny. Raczej obniyo jej loty. Okazao si, e korzenie ludzkiej duszy tkwi w odku. Po befsztyku z poldwicy i plitrze whisky czowiek pisze o niebo lepiej ni po jakim sodkim paskudztwie za pitaka. Mit o godujcym artycie okaza si bzdur. A gdy wreszcie do ciebie dotaro, e wszystko razem jest gwno warte, stae si na tyle mdry, by zacz yowa i gnoi bliniego swego. Zbuduj teraz swoje imperium na stosach wdeptanych w ziemi cia i zamanych karier bezbronnych dzieci, kobiet i mczyzn! Poka im, kto tu kogo pierdoli! Ju ja im poka! Dotarem do domu, w ktrym mieszkaem. Wszedem po schodach, otworzyem drzwi mojego pokoju i zapaliem wiato. Pani Downing wsuna mi pod drzwi poczt: na pododze leaa dua brzowa koperta z przesyk od Gladmore'a. Podniosem j; bya cika, pena nie przyjtych do druku rkopisw. Usiadem i wyjem z niej list.

Szanowny Panie Chinaski!

Odsyamy cztery opowiadania. Zostawiamy sobie natomiast pite, noszce tytu: Moja spitapiwem dusza ma w sobie wicej smutku ni wszystkie umare choinki wiata. Od duszego czasu z uwag ledzimy paskie prby i jestemy nadzwyczaj szczliwi, e moemy przyj do druku Pana utwr. Z wyrazami szacunku Clay Gladmore

Wstaem z krzesa, nadal ciskajc w rku zawiadomienie o przyjciu do druku mojego opowiadania. PIERWSZE W MOIM YCIU. Z Frontfire najbardziej liczcego si magazynu literackiego Ameryki. Nigdy jeszcze wiat nie wyda mi si taki wspaniay, tak peen obietnic. Zrobiem kilka krokw, usiadem na ku i jeszcze raz to przeczytaem. Studiowaem kady zawijas w skrelonym rk Gladmore'a podpisie. Wstaem, podszedem do szafy i przyszpiliem do niej list. Nastpnie zrzuciem z siebie ubranie, zgasiem wiato i pooyem si do ka. Bezskutecznie prbowaem zasn. Musiaem wsta, zapali wiato, podej do szafy i przeczyta to jeszcze raz:

Drogi Panie Chinaski... 30 Czsto spotykaem na korytarzu Gertrud. Rozmawialimy ze sob, ale na miasto ponownie ju jej nie zaprosiem. Stawaa bardzo blisko, delikatnie koyszc si na swych bardzo wysokich obcasach, co pewien czas tracc rwnowag, zupenie jak pijana. Pewnego niedzielnego ranka natknem si na ni na trawniku przed domem. Bya tam rwnie Hilda. Dziewczyny lepiy nieki; wesoe i rozwrzeszczane, zaczy nimi we mnie rzuca. Tam, gdzie dotd mieszkaem, nigdy nie byo nienych zim, pocztkowo wic szo mi marnie, wkrtce jednak odkryem, jak naley ugnie pigu, by daleko ni cisn. Gertruda wpada w uniesienie, krzyczaa. Bya liczna. Poraajco pikna. Istne wyadowanie elektryczne. Przez chwil miaem ochot przeci dzielcy nas trawnik i dobra si do niej. Ale zaraz zrezygnowaem i odszedem ulic, a koo mojej gowy przelatyway ze wistem piguy. Dziesitki tysicy modych mczyzn walczyo w Europie, w Chinach i na wyspach Pacyfiku. Kiedy wrc z wojny, ta dziewczyna znajdzie sobie ktrego z nich. Nie bdzie miaa z tym problemu. Nie z takim ciaem. Nie z takimi oczami. Nawet Hilda nie powinna mie z tym trudnoci.

Zaczo mi chodzi po gowie, e chyba ju czas opuci Saint Louis. Postanowiem wrci do Los Angeles. A tymczasem dalej drukowaem rcznie sterty opowiada, upijaem si, suchaem Pitej Beethovena, Drugiej Brahmsa... Pewnego szczeglnego wieczoru, wracajc z pracy, wpadem do pobliskiego baru. Usiadem, wypiem z pi lub sze piw, wstaem i wyszedem na ulice. Do domu pani Downing miaem ju blisko, wystarczyo min jedn przecznic. Idc korytarzem, zobaczyem, e drzwi do pokoju Gertrudy s otwarte. - Henry... - Cze! - Stanem w progu, spojrzaem na ni. - Gertrudo... Wyjedam std. Zoyem dzi wymwienie. - Och, jaka szkoda! - Wszyscy bylicie dla mnie bardzo yczliwi. - Suchaj... Zanim wyjedziesz, chciaabym, eby pozna mojego chopca. - Twojego chopca? - Tak. Wanie si tu wprowadzi. Mieszka przy tym samym korytarzu. Poprowadzia mnie do jakiego pokoju i zapukaa. Stanem za ni. Drzwi si otworzyy. Zobaczyem spodnie w szaro - biae prki, koszul z dugimi rkawami w krat, krawat. Rzadki wsik. Nieobecne oczy. I ledwie widoczn niteczk smarkw, ktra wyciekaa mu z nosa, tworzc na kocu ma, lnic kropelk. Kropelka spyna w d, osiada na wsach, zbieraa si, eby kapn, ale na razie tkwia na nich jeszcze i odbijaa wiato. - Joey! Chciaam ci przedstawi Henry'ego. Ucisnlimy sobie donie. Gertruda wesza do rodka. Drzwi si zamkny. Wrciem do swego pokoju i zaczem zbiera rzeczy. Lubiem pakowanie walizki. Zawsze by to dla mnie dobry czas. 31 Po powrocie do Los Angeles znalazem tani hotel, tu obok Hoover Street, zamknem si w pokoju i zaczem pi. Piem, nie wychodzc nawet z ka, przez jakie trzy czy cztery dni. Nie mogem si przemc, by wzi do rki gazet z ofertami. Sama myl o tym, e znowu znajd si naprzeciw jakiego siedzcego za biurkiem faceta i bd mu musia opowiada, jak mi zaley na pracy, jakie mam nadzwyczajne kwalifikacje, bya dla mnie nie do zniesienia. Powiem szczerze: byem przeraony yciem, tym wszystkim, co czowiek

zmuszony jest robi, tylko po to, by mie na jak straw, kt i odzienie. Dlatego wanie nie wstawaem z ka i piem. Kiedy pijesz, to wiat nadal gdzie tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwil zdejmuje ci nog z garda. Ktrego wieczoru wstaem w kocu z wyrka, ubraem si i wyszedem na miasto. Zanioso mnie na Alvarado Street. Szedem dalej przed siebie, dopki nie natrafiem na jak knajpk. Wygldaa zachcajco. W rodku by tok, ale przy barku znalazem jeszcze ostatnie wolne miejsce. Usiadem i na pocztek zamwiem szkock z wod sodow. Na ssiednim stoku, po prawej, siedziaa ciemnawa blondynka. Zdya si troch zanadto rozty, policzki i szyj miaa ju niele sflaczae - najwyraniej bya alkoholiczk ale jej rysy zachoway nieco przejrzaego pikna, a ciao nadal wygldao jdrnie i modo. Rzeczywicie, figur miaa jeszcze cakiem niez. I cudownie dugie nogi. Odczekaem, a skoczy swego drinka, po czym spytaem, czy ma ochot na nastpnego. Powiedziaa, e owszem. Zamwiem kolejk. - Ale banda pieprzonych gupkw! - zauwaya. - Jak wszdzie. Cho tu jest ich wyjtkowo wielu - przyznaem. Postawiem jeszcze trzy czy cztery kolejki. Pilimy, nie odzywajc si do siebie. Wreszcie powiedziaem: - To byoby na tyle. Jestem spukany. - Mwisz serio? - Tak. - Masz jak chat? - Wynajty apartament. Jeszcze na dwie czy trzy doby. - I naprawd nie masz ju forsy? Ani niczego do picia? - Nie mam. - To cho ze mn. Wyszedem za ni z baru. Przy okazji zauwayem, e ma bardzo zgrabny tyek. Zaprowadzia mnie do najbliszego sklepu monopolowego i poprosia o dwie plitrwki Grandada, sze piw, dwie paczki papierosw, frytki, paczuszk mieszanych orzeszkw, alka - seltzer i jakie dobre cygaro. Sprzedawca podliczy rachunek. - Zapaci za to pan Wilbur Oxnard. Prosz wpisa to na jego konto - powiedziaa. - Chwileczk. Musz do niego zadzwoni. Sprzedawca wybra numer, zamieni z kim kilka sw, po czym odwiesi suchawk. - W porzdku - oznajmi. Pomogem jej zebra pakunki. Wyszlimy ze sklepu.

- Gdzie lecimy z tym towarem? - spytaem. - Do ciebie. Masz jaki wz? Zaprowadziem j do swego samochodu. By to grat, ktry wypatrzyem w jakim autokomisie w Compton i kupiem za trzydzieci pi dolarw. Mia poamane resory, cieknc chodnic, ale jedzi. Przyjechalimy do mnie. Zaniosem alkohol do lodwki, nalaem dwie lufy, przyniosem je, usiadem na krzele i zapaliem cygaro. Usadowia si na kanapie, naprzeciw mnie, z nog zaoon na nog. Teraz dopiero zauwayem, e ma zielone kolczyki. - Ale szpan! - prychna. - Co takiego? - Zadajesz szpanu. Mylisz, e jeste wielkie panisko? - Skd! - Jak to nie. Wida to po twoim zachowaniu. Ale i tak mi si podobasz. Od pocztku mi si spodobae. - Podcignij troch wyej kieck. - Lubisz adne nogi? - Taa. Podcignij troch wyej kieck. Zrobia to. - O rany boskie! Wyej, jeszcze wyej! - Suchaj, nie jeste chyba jaki odchyleniec, co? Dziewczyny boj si tu takiego jednego zboka. Podrywa je, zabiera na chat, kae si rozebra i wycina im na ciele krzywki scyzorykiem. - To nie ja. - S jeszcze tacy, co najpierw ci zern, a pniej pokroj na kawaeczki. A potem ludzie znajd kawaek twojej sraki w zapchanej rurze ciekowej w Playa Del Ray, a lewy cycek w koszu na mieci gdzie pod Oceanside. - Dawno ju tego nie robi. Lata cae. Podcignij wyej kieck. Nagym ruchem podcigna do gry spdniczk. Byo to jak radosne preludium, jedna z tych chwil, w ktrej soce objawia swj prawdziwy sens. Podszedem do tapczanu, usiadem obok niej i pocaowaem j. A potem wstaem, nalaem nam po jednym i zapaem w radiu stacj KFAC. Trafilimy na co Debussy'ego. Sam pocztek utworu. - Lubisz tak muzyk? - zdziwia si.

W rodku nocy, kiedy gawdzilimy w najlepsze, spadem z kanapy. Leaem na pododze i gapiem si w gr na jej pikne nogi. - Kochanie - wymamrotaem - jestem geniuszem. I pomyle, e nik oprcz mnie o tym nie wie! Spojrzaa na mnie z gry. - Wstawaj z podogi, ty gupku pieprzony! Nie widzisz, e mam pusty kieliszek? Przyniosem jej drinka, po czym zwinem si w kbek obok niej na kanapie. Czuem, e zrobiem z siebie idiot. Potem poszlimy do ka. wiata byy pogaszone, wlazem na ni po ciemku, raz czy dwa razy popchnem do oporu i znieruchomiaem. - Suchaj, jak ty masz waciwie na imi? - A czy to, do cholery, nie wszystko jedno? - spytaa. 32 Na imi miaa Laura. Bya druga po poudniu, a ja szedem za ni drk na tyach sklepu meblowego przy Alvarado Street. Miaem ze sob swoj walizk. W gbi sta duy jednopitrowy dom, drewniany i stary, pokryty warstw biaej uszczcej si farby. - Nie podchod do samych drzwi - powiedziaa. - On ma na ppitrze lustro. Widzi w nim, kto stoi przed progiem. Odstpiem na prawo, ukryem si i czekaem. Laura staa w progu i naciskaa dzwonek. - Lepiej niech zobaczy tylko mnie. Jak odezwie si brzczyk, otworz drzwi i wejdziesz za mn. Odezwa si, Laura popchna drzwi. Wszedem za ni, lecz zanim ruszyem dalej, pozostawiem walizk u podna schodw. Wilbur Oxnard sta na samej grze; Laura popdzia, by si z nim przywita. Wilbur by starszym, siwowosym facetem i nie mia jednej rki. A do ramienia. - abciu! Jak to dobrze, e si zjawia! - Obj j jedynym ramieniem i pocaowa. Po chwili rozczyli si i dopiero wtedy mnie zobaczy. - Co to za jeden? - Och, Willi! Chciaam, eby pozna mojego koleg. - Cze! - powiedziaem na przywitanie. Nie odezwa si. - Wilbur Oxnard, Henry Chinaski - przedstawia nas sobie Laura.

- Mio mi ci pozna, Wilbur - brnem dalej. Nadal nie odpowiada. W kocu burkn: - Dobra, Chod na gr. Wszedem na schody i ruszyem za Wilburem i Laur przez frontowy pokj. Na pododze wszdzie poniewieray si monety: piciocentwki, dziesiciocentwki,

wiedolarwki, pdolarwki. Na samym rodku stay organy elektryczne. Poszedem za nimi do kuchni. Usiedlimy przy stole w kciku jadalnym, gdzie siedziay ju jakie dwie kobiety. Laura dokonaa prezentacji: - Henry, to jest Grace, a to Jerry. Dziewczyny, poznajcie mojego koleg. Henry Chinaski. - Sie masz - powiedziaa Grace. - Jak leci? - spytaa Jerry. - Mio mi panie pozna. Tankowali whisky. Z piwem, w charakterze popychacza. Na rodku stou staa miska z czarnymi i zielonymi oliwkami, strczkami chili i modymi pdami selera. Signem po strczek chili. - Czstuj si - mrukn Wilbur, gestem rki wskazujc butelk. - Tu jest samoobsuga. Piwo ju wczeniej przede mn postawi. Nalaem sobie lufk. - Czym si zajmujesz? - spyta gospodarz. - Henry jest pisarzem - oznajmia Laura. - Drukuj go w miesicznikach. Wilbur zwrci si w moj stron. - Naprawd jeste pisarzem? - Czasami. - Potrzebuj kogo, kto ma dobre piro. Dobry jeste? - Kady pisarz uwaa si za dobrego. - Szukam kogo, kto napisaby dla mnie libretto. Skomponowaem oper Imperator San Francisco. Wiesz, e by kiedy facet, ktry chcia zosta imperatorem tego miasta? - Nie. Nic o tym nie syszaem. - To bardzo ciekawa historia. Mam ksik o nim. Dam ci do przeczytania. - Fajnie. Siedzielimy przez chwil, popijajc w milczeniu. Przygldaem si trjce dziewczyn. Byy mniej wicej w tym samym wieku - gdzie okoo trzydziestu piciu lat - atrakcyjne, bardzo seksowne i wiadome, e tak si je odbiera.

- Jak ci si podobaj te zasony? - spyta Wilbur. - Dziewczyny specjalnie je dla mnie zrobiy. One s bardzo utalentowane. Przyjrzaem si zasonom. Napakane na nich byy olbrzymie czerwone truskawy z szypukami i kropelkami rosy na szypukach. Istny wymiot. - Bardzo adne - stwierdziem. Wilbur poda nastpne piwa. Kady z nas nala sobie kolejn porcj whisky. - Nie przejmuj si, e wida dno - zakomunikowa gospodarz. - Jak skoczymy t flaszk, to wyjmiemy nastpn. - Dzikuj, Wilbur. Spojrza na mnie. - Rka mi sztywnieje. - Unis j i porusza palcami. - Prawie ju nie mog ni rusza. Pewnie niedugo umr. Lekarze nie mog odkry, co mi dolega. Dziewczyny myl, e si wygupiam, i jak im mwi o mojej chorobie, to sobie ze mnie artuj. - Ja nie myl, e si wygupiasz - zapewniem go. - Wierz ci. Wypilimy par kolejek. - Podobasz mi si - powiedzia Wilbur. - Wygldasz na faceta, ktry by tu i tam, swoje w yciu widzia. Wygldasz na faceta z klas. Wikszo ludzi nie ma w sobie czego takiego. A ty to masz. - Na klasie to ja si akurat nie znam. Ale rzeczywicie bywaem tu i tam. - Przejdmy do tamtego pokoju. Chc ci zagra kilka fragmentw z mojej opery. - wietnie. Otworzylimy nastpn flaszk, zabralimy ze sob par piw i przeszlimy do ssiedniego pokoju. - Wilbur, chcesz, ebym ci ugotowaa jak zupk? - spytaa Grace. - Jak mona je zupk, grajc na organach? - odpar. Wszyscy wybuchnlimy miechem. Fajny by ten Wilbur, wszyscy go tu lubili. - Jak si schla, zaczyna rozrzuca pienidze po pododze - szepna mi na ucho Laura. - Wyzywa nas od ostatnich i ciska w nas moniakami. Mwi, e tyle jestemy warte. Potrafi by bardzo wredny. Wilbur wsta i poszed do swojej sypialni. Gdy wrci po chwili, na gowie mia eglarsk czapeczk - tak jak nosz kapitanowie jachtw. Zasiad przy klawiaturze i zacz sw jedyn rk i niewadnymi palcami gra na organach. Bardzo gony by ten jego instrument. Siedzielimy, popijajc i suchajc jego gry. Kiedy skoczy, nagrodziem go oklaskami.

Wilbur obrci si na stoku w moj stron. - Wiesz, par dni temu byy u mnie dziewczyny, zrobio si pno i nagle sycha krzyk: NALOT! eby widzia, jak one wiay: jedna goa, druga w samych majtkach, trzecia w biustonoszu. Wszystkie poleciay schowa si do garau. Ale jaja! Siedziaem na pitrze, a one pojedynczo, jedna po drugiej, z powrotem si tu przemykay. Z garau! Naprawd byo to zabawne. - Kto je nastraszy policj? - spytaem. - A jak mylisz, kto? Ja. Wsta, przeszed do sypialni i zacz si rozbiera. Przez otwarte drzwi wida byo, jak siedzi na skraju ka, w gatkach i podkoszulku. Laura wesza do jego pokoju, przysiada obok niego na ku i go pocaowaa. Zaraz potem wysza, przepuszczajc w drzwiach Jerry i Grace. Zbliya si do balustrady i wskazaa palcem na podne schodw. Zszedem na d po swoj walizk. 33 Nazajutrz, gdy tylko si obudzilimy, Laura zacza mi opowiada o Wilburze. Bya 9.30 rano, w domu panowaa cisza. - Facet jest milionerem - zacza. - Nie daj si zwie wygldem tego starego domu. Odziedziczy fortun po dziadku i ojcu. Obaj wykupili tu dookoa mas gruntw. Grace jest jego dziewczyn, ale daje mu niele popali. I susznie, bo to kawa skpego sukinsyna. Lubi opiekowa si dziewczynami poznanymi w knajpach, takimi, co nie maj gdzie spa. Oferuje im arcie i wyro. Nic wicej. adnych pienidzy. No i daje si napi, ale tylko wtedy, kiedy sam pije. A i tak Jerry potrafia wyrwa od niego troch grosza. Ktrej nocy napali si na ni, zacz j gania dookoa stou, a ona powiedziaa mu twardo: Nie, nie, nie! Nic z tego. Chyba e bdziesz mi paci pidziesit dolcw miesicznie. Do koca ycia. W kocu podpisa jej jaki wistek i wiesz, co si okazao? Sd uzna, e to jest wane. Musi jej teraz buli pidziesit dolcw, miesic w miesic. A w dodatku tak to zostao sformuowane, e po jego mierci spadkobiercy dalej bd musieli jej paci. - Niele - zauwayem. - Ale i tak jego dziewczyn numer jeden jest Grace. - A ty? - Ja to tylko tak... z doskoku. Od niedawna. - To dobrze. Bo mi si podobasz.

- Naprawd? - eby wiedziaa. - Suchaj teraz: jeli rano wyjdzie z sypialni w tej swojej eglarskiej... no wiesz, w tej kapitaskiej czapce, to znaczy, e wyruszamy na morze. Doktor kaza mu kupi jacht. Dla zdrowia. - Duy jest ten jacht? - No pewnie. Suchaj, czy to ty wczoraj pozbierae te wszystkie monety z podogi? - Tak. - To niedobrze. Lepiej wzi cz, a cz zostawi. - Chyba masz racj. Powinienem troch ich z powrotem podrzuci? - Jak bdziesz mia okazj. Zaczem wanie wyazi z ka, eby si ubra, gdy do sypialni wpada Jerry. - Stoi przed lustrem, przymierza czapk i ustawia j pod waciwym ktem. Jedziemy na jacht! - W porzdku, Jerry - powiedziaa Laura. Oboje zaczlimy si ubiera. Zdylimy na czas. Wilbur nie odzywa si do nikogo. Mczy go kac. Zeszlimy za nim po schodach do garau, w ktrym sta niewiarygodnie stary samochd. Tak archaiczny, e tylne siedzenie zainstalowane mia w kufrze baganika. Grace i Jerry usiady z przodu obok kierowcy, a ja z Laur z tyu, w tej dostawce. Wilbur wyjecha na wstecznym do koca podjazdu, zawrci, skrci na poudnie w Alvarado - i za chwil bylimy ju w drodze do San Pedro. - Widziae, co za skurwysyn? Ma kaca i nie pije. A jak sam nie pije, to nikomu nie daje pi. Uwaaj, eby nie podpa - instruowaa mnie Laura. - Cholera jasna! Musz si czego napi. - Wszyscy si przez niego mczymy - odpara. Wyja z torebki p litra, odkrcia nakrtk i podaa mi flaszk. - Cay czas sprawdza, co robimy. Widzi nas we wstecznym lusterku. Poczekaj, a spojrzy, i gdy tylko zacznie patrzy na drog, pocignij sobie z gwinta. Utkwiem wzrok we wstecznym lusterku i po chwili zobaczyem w nim oczy Wilbura. Wyranie nas pilnowa. W sekund potem patrzy ju na drog. Walnem sobie yka i od razu poczuem si lepiej. Podaem flaszk Laurze. Teraz ona czekaa, a w lusterku pojawi si jego oczy. Pojawiy si. Znikny. Laura pocigna yk. Coraz przyjemniej nam si jechao. Zanim dotarlimy do San Pedro, butelka bya ju pusta. Laura wyja z torebki gum do ucia, ja zapaliem cygaro i wysiedlimy z wozu. Gdy pomagaem Laurze wygramoli si z kufra, spdniczka podjechaa jej do gry i nagle zobaczyem dugie nogi w nylonach,

kolana, szczupe kostki. Wzio mnie tak, e musiaem odwrci wzrok i popatrzy w stron wody. Jacht nazywa si Oxwill. Na caej przystani nie byo wikszego jachtu. Podwioza nas do niego maa motorwka. Weszlimy na pokad. Wilbur pomacha rk swoim kolegom eglarzom i jakim szczurom portowym, po czym spojrza na mnie. - Jak si czujesz? - spyta. - Wspaniale, Wilbur! Wspaniale... jak imperator. - Chod! Poka ci co. Przeszlimy na ty odzi. Wilbur schyli si, szarpn za jaki piercie i odsun pokryw luku. Spojrzaem w d: byy tam dwa silniki. - Chc ci pokaza, jak si uruchamia silnik pomocniczy, na wypadek gdyby co nawalio. To nic trudnego. Potrafi to robi jedn rk. Staem znudzony i patrzyem, jak Wilbur szarpie za link. Skinem gow, zapewniem go, e zrozumiaem o co chodzi, ale okazao si, e na tym nie koniec: musia mnie jeszcze nauczy podnoszenia kotwicy i odcumowywania od nabrzea. I to akurat wtedy, gdy jedyn rzecz, jakiej potrzebowaem, bya nastpna porcja alkoholu. Wreszcie, po caej tej krztaninie, wyruszylimy w drog. Wilbur, w kapitaskiej czapce na gowie, sta za sterem, oblegany przez trjk dziewczt. - Och, Willie! Pozwl mi posterowa! - Willi! Mnie pozwl! Ja tam nie prosiem, eby mi pozwoli. Wcale nie miaem ochoty sterowa. Zszedem z Laur na d. Wntrze przypominao luksusowy apartament hotelowy z kojami zamiast ek. Zanioso nas prosto do lodwki. Bya pena jedzenia i trunkw. Staa tam rwnie napoczta butelka whisky: trzy czwarte litra. T wanie wycignlimy ze rodka. Przyrzdziem porcyjk z wod mineraln. Wypilimy po jednym. Takie ycie wydao mi si cakiem znone. Laura nastawia patefon i wysuchalimy czego, co nazywao si Odwrt Napoleona. Spojrzaem na ni. Radosna, umiechnita, naprawd adnie wygldaa. Pochyliem si ku niej, pocaowaem j, moja do zacza wdrowa w gr po jej udzie - i wtedy usyszaem, e nagle zgas silnik. Odwrciem si. Na wiodcych w d schodkach pojawi si Wilbur. - Wracamy do portu! - rzuci krtko. W tej kapitaskiej czapce wyglda cakiem gronie. - Po co? - spytaa Laura.

- Ona znowu wpada w t swoj chandr. Boj si, e wyskoczy za burt. Nie odzywa si do mnie. Siedzi nieruchomo i patrzy przed siebie. Boj si, e w kadej chwili moe rzuci si do oceanu. A przecie ona nie umie pywa. - Posuchaj, Wilbur - powiedziaa Laura. - Daj jej po prostu dziesi dolcw. Poleciay jej oczka w poczochach. - Nie, wracamy. A poza tym... dlaczego wy tu pijecie? Wilbur wszed po schodkach na gr, znowu zaterkota silnik, jacht zatoczy uk i zaczlimy wraca do San Pedro. - Za kadym razem, gdy mamy pyn do Cataliny, jest to samo. Grace wpada w chandr, siada i gapi si w ocean. Z chustk zawizan wok gowy. W ten sposb naciga go na rne rzeczy. Ale za burt w yciu by nie wyskoczya. Boi si wody. - No c - westchnem. - Wypijmy jeszcze par kolejek. Jak pomyl o tym, e mam pisa wierszyki do tej opery Wilbura, to mi si y odechciewa. - No pewnie. T flaszk moemy dopi - przytakna Laura. - I tak ju mu podpadlimy. Jerry zesza na d i przyczya si do nas. - Grace nie moe sobie darowa, e to ja wycigam od niego te pidziesit dolcw miesicznie. Przecie, cholera, za fryko tego nie bior. Ledwie ona gdzie wyjdzie, a ten stary skurwiel od razu na mnie wazi i zaczyna mnie dyma. Nigdy nie ma do. Boi si, e umrze, i dlatego chce jeszcze odwali tyle numerw, ile si da. Wypia kielonka i nalaa sobie nastpnego. - Niepotrzebnie odeszam z dziau kadr u Searsa Roebucka. Tam mi dopiero byo dobrze. Wypilimy wszyscy za tamte dobre czasy. 34 Zanim jacht przybi do nabrzea, przyczya si do nas rwnie Grace. Gow nadal miaa owinit chustk i nie braa udziau w rozmowie, tylko pi. Wszyscy pilimy. Take wtedy, gdy po schodkach zszed Wilbur. Sta przez chwil i w milczeniu nam si przyglda. - Zaraz wracam - warkn. Byo wczesne popoudnie. Pilimy dalej, eby skrci oczekiwanie. Dziewczyny zaczy si spiera, jak naley manipulowa Wilburem. Upatrzyem sobie jedn z koi,

wlazem do niej i usnem. Gdy si obudziem, z wieczora po trochu robia si noc i byo zimno. - Gdzie jest Wilbur? - spytaem. - On tu nie wrci - powiedziaa Jerry. - Jest wcieky. - Wrci, wrci - mrukna Laura. - Nie zostawi tu swojej Grace. - Gwno mnie on obchodzi - owiadczya Grace. - Moe sobie nie wraca. Jedzenia i picia mamy tyle, e starczyoby dla caej egipskiej armii na miesic. A wic tak: miaem spdzi noc na najwikszym w porcie jachcie z trzema kobietami. Najgorzej, e by taki cholerny zib. To od tej wody tak cigno. Wylazem z koi, wypiem co na rozgrzewk i wpezem do niej z powrotem. - O Jezu, jak zimno! - poskarya si Jerry. - Pozwl mi wej do ciebie i troch si ogrza. Zrzucia pantofle i wskoczya na moje legowisko. Laura i Grace, obie pijane, zawzicie o czym dyskutoway. Jerry bya maa, okrga, nawet bardzo okrga, z takich, co to kady chciaby si przytuli. Przywara do mnie caym ciaem. - Jezu, jak zimno! Obejmij mnie. - Daj spokj! Laura... - A co jej, kurwa, ubdzie? - No wiesz... moe j to wkurzy. - Nic j nie wkurzy. Przecie jestemy przyjacikami. Zaraz si przekonasz. - Jerry usiada na koi. - Laura! - Co takiego? - Suchaj, chc si troch pogrza. W porzdku? - W porzdku - odpara Laura. Jerry z powrotem wlizgna si pod przykrycie. - Widzisz! Nie ma adnych pretensji. - No dobra - powiedziaem. Wziem j za dup, przygarnem do siebie i pocaowaem. - Tylko nie posuwajcie si za daleko - odezwaa si Laura. - Przecie on mnie tylko obejmuje - uspokoia j Jerry. Wsadziem jej rk pod sukienk i zaczem gmera przy majtkach. Ciko to szo, a gdy w kocu sama zsuna je nogami, byem a nadto podniecony. Wcisna mi jzyk do ust i rwnie szybko go wyja. Robilimy to na boku, starajc si zachowa obojtny wyraz twarzy. Par razy mi si wylizn, ale Jerry szybko wkadaa go sobie z powrotem.

- Nie posuwajcie si za daleko - powiedziaa ponownie Laura. Znowu wypad. Jerry chwycia go rk i cisna. - Przecie ona mnie tylko obejmuje - zapewniem Laur. Jerry zachichotaa i zagonia go na miejsce. Tym razem ju tam pozosta. Z chwili na chwil byem bardziej podniecony. Kocham ci, ty dziwko - syknem jej do ucha. I spuciem si. Jerry wysza z koi i powdrowaa do azienki. Grace wanie przygotowywaa kanapki z woow pieczenia. Wylazem ze swego legowiska. Prcz kanapek mielimy jeszcze saatk ziemniaczan, pokrajane pomidory, kaw i sok jabkowy. Wszyscy bylimy godni. - Ale mi si zrobio ciepo! - oznajmia Jerry. - Ten Henry grzeje jak elektryczna poducha. - A ja zmarzam jak nie wiem - powiedziaa Grace. - Moe te wyprbuj t elektryczn poduch. Masz co przeciwko temu, Lauro? - Prosz ci bardzo. Tylko nie posuwaj si za daleko. - To znaczy? - Wiesz dobrze, o co mi chodzi. Po kolacji wrciem do swojej koi. W chwil pniej wspia si do niej Grace. Bya najwysza z caej trjki. Nigdy jeszcze nie leaem w ku z tak wysok bab. Pocaowaem j. Jej jzyk zareagowa waciwie. Ach, te kobiety - pomylaem. C to za cudowne istoty! Signem pod sukienk i zaczem ciga z niej majtki. Kawa drogi si je cigao. Co ty robisz, do diaba? - szepna. Zdejmuj ci majtki. Po co?. eby ci wydupczy. Ja si tylko chc rozgrza. Zaraz ci bd dupczy. Laura jest moj przyjacik, jestem kobiet Wilbura. Zaraz ci bd dupczy. Co ty robisz?. Prbuj ci wsadzi. Nie!. Pom mi, do cholery!. Nie. Mcz si sam. Pom mi!. Sam go wsad. Laura jest moj przyjacik. A co to ma do rzeczy?. ,Jakiej rzeczy?. Niewane. Suchaj, nie jestem jeszcze gotowa. Su palcem. Au! Delikatniej! Oka damie odrobin szacunku. Teraz lepiej?. Lepiej. Jeszcze troszk wyej. O tak, tak. Tu, wanie tu.... - Tylko bez ciupciania - odezwaa si Laura. - Nie, nie. Ja j tylko rozgrzewani. - Ciekawe, kiedy wrci Wilbur? wtrcia Jerry. - Gwno mnie on obchodzi. Dla mnie moe wcale nie wraca - stwierdziem i w tym momencie udao mi si go wsadzi. Grace jkna. Zaczem j posuwa bardzo powoli, kontrolujc kady ruch. Byo w porzdku. Nie wylizgiwa si z niej, tak jak z Jerry. Ty pody skurwysynie - szepna. - Ty bydlaku. Laura jest moj przyjacik. A ja ci teraz pierdol. Czujesz go w sobie, jak wazi

i wyazi, wazi i wyazi, w t i z powrotem, w t i z powrotem, chlup, chlup, chlup, chlup. Nie mw w ten sposb, bo mnie to podnieca. Czujesz, jak ci jebi? Jeb, jeb, jebu, jeb... jebanie, jebanie, jebanie... jebu, jebu, jebu, jeb... Pode, brudne, wiskie jebanie.... Przesta, ty przeklty bydlaku, do cholery. Czujesz, jak spcznia? Jest coraz wikszy i wikszy. Czujesz go?. Och, tak, tak.... Uwaaj, zaraz si spuszcz. O Jezu, zaraz si spuszcz!. Odczekaem, a przestanie ze mnie strzyka, i wyszedem z niej. Zgwacie mnie, ty bydlaku - sykna. - Powinnam powiedzie Laurze, e mnie zgwacie. Powiedz jej, powiedz. Na pewno ci uwierzy. Grace wygramolia si z koi i posza do azienki. Obtarem go przecieradem, wcignem portki i zeskoczyem na d. - Suchajcie, dziewczyny, umiecie gra w koci? - A co do tego potrzeba? - spytaa Laura. - Ja mam koci. Macie jak fors? Do gry potrzebne s koci i pienidze. Zaraz wam wszystko poka. Kady wyjmuje fors i kadzie j przed sob. Jeli macie mao, nie musicie si tego wstydzi. Ja te nie mam duo. W kocu jestemy przyjacimi, prawda? - Tak - przytakna Jerry. - Wszyscy jestemy przyjacimi. - No pewnie, e jestemy - stwierdzia Laura. Grace wysza z azienki. - Co ten skurwysyn znowu wymyli? - spytaa. - Ma nas uczy, jak si gra w koci - wyjania Jerry. - Gracze uywaj terminu rn w koci. Zaraz wam, dziewczyny, poka, jak si rnie w koci. - Pokaesz nam, taak? - burkna Grace. - Taak, Grace. Posad swoj wysoko zawieszon dup na pododze i przyjrzyj si. Zaraz wam poka, na czym polega gra. Po upywie godziny, gdy prawie wszystkie pienidze byy ju moje, na schodkach pojawi si nagle Wilbur Oxnard. Zasta nas wanie w takiej sytuacji - rncych w koci i pijanych. - Nie zezwalam na hazard na tym statku! - wrzasn zatrzymujc si u podna schodkw. Grace podniosa si z kolan, przesza przez pokj, obja Wilbura, wetkna mu w usta swj dugi jzyk, po czym zapaa go za genitalia. - Gdzie by mj Willie? Dlaczego zostawi swoj Grace, tak stsknion i samotn, na tym wielkim statku?

Willie podszed do nas cay umiechnity. Usiad przy stole. Grace wyja nastpn flaszk whisky i otworzya j. Wilbur napeni szklanki i zwrci si do mnie: - Musiaem wpa do domu i poprawi par nut w partyturze. Nadal masz zamiar popracowa nad tym librettem? - Nad librettem? - No tak. Nad tekstem. - Prawd mwic, jak dotd nad tym nie mylaem. Ale jeli naprawd traktujesz spraw serio, to zabior si do pracy. - Traktuj spraw bardzo serio. - No to od jutra bior si do roboty. W tym momencie Grace signa pod st i rozpia Wilburowi rozporek. Zapowiadaa si fajna noc. Dla nas wszystkich. 35 Mino kilka dni. Siedzielimy we trjk - Grace, Laura i ja - przy barze w lokalu o nazwie Green Smear. Zjawia si Jerry. - Jedn whisky. Czyst - powiedziaa barmanowi. Kiedy jej podano trunek, przez chwil w milczeniu si w niego wpatrywaa. - Suchaj, Grace, wyniosa si na ca noc. Zostawia mnie sam z Wilburem. - Tak, kochanie. Miaam pewien interesik do zaatwienia. Lubi trzyma staruszka w niepewnoci. - Wiesz, jaki on by zdoowany? Nie byo Henry'ego, nie byo Laury. Nie mia z kim pogada. Prbowaam mu jako pomc. Laura i ja odsypialimy caonocn imprez w domu barmana. Prosto stamtd wrcilimy do knajpy. Nie zabraem si do tej pory za libretto i Wilbur ciga mnie z tego powodu po miecie. Chcia, ebym przeczyta te wszystkie jego cholerne ksiki, a ja ju dawno zrezygnowaem z czytania czegokolwiek. - No i zacz pi. - cigna dalej Jerry - Ale jak! Dorwa si do wdki. Zacz pi czycioch i cay czas pyta, gdzie jest jego dziewczyna. - Moe to wanie jest mio - zauwaya Grace. Jerry dopia czyst whisky i zamwia nastpn.

- Nie chciaam, eby si tak zapija, i kiedy go cio, odlaam z butelki troch wdki i dolaam tyle samo wody. Ale i tak zdy wypi mnstwo tego pidziesicioprocentowego wistwa. Bez przerwy prosiam go, eby poszed do ka... - Ach tak? - powiedziaa z przeksem Grace. - Prosiam go bez przerwy, ale nie chcia. Odbio mu tak, e sama te musiaam si napi. Wzio mnie jako wyjtkowo szybko, zachciao mi si spa i zostawiam go siedzcego w fotelu. Przy tej wdce. - Nie zabraa go do ka? - spytaa Grace. - Nie. Rano wchodz do pokoju, a on nadal siedzi w tym fotelu. Butelka stoi obok. Mwi mu: Dzie dobry, Willie. Patrz, a on ma takie pikne oczy. W yciu takich nie widziaam. Okno byo otwarte i oczy mia pene sonecznego blasku, jakby si w nich dusza odbijaa. - Wiem - wtrcia Grace. - Oczy to on ma pikne. - No wic mia otwarte oczy i nie odpowiada. Nie byo siy, eby go zmusi do mwienia. No to zadzwoniam do jego brata, wiecie, tego doktora, ktry daje sobie w y. Przyjecha, spojrza na niego i od razu za telefon. Zawiadomi kogo trzeba, usiedlimy we dwjk i czekalimy. Zjawio si dwch facetw, zamknli Willy'emu oczy, zrobili mu jaki zastrzyk. Potem emy jeszcze troch posiedzieli i pogadali, a potem jeden z tych facetw spojrza na zegarek i powiedzia: W porzdku. Obaj wstali, podnieli Willy'ego z fotela, pooyli na noszach, wynieli z domu i odjechali. No i tyle. - O, kurwa - jkna Grace. - Mam przejebane. - Owszem, ty masz przejebane - przytakna Jerry. - A ja mam dalej p stwki miesicznie. - I swoje okrge, tuste dupsko - powiedziaa Grace. - I moje okrge, tuste dupsko - zgodzia si Jerry. Spojrzaem na Laur. Oboje wiedzielimy, e jestemy zaatwieni. Nie byo sensu o tym mwi. Siedzielimy wszyscy przy barze, prbujc wymyli jaki nastpny ruch. - Zastanawiam si, czy to nie ja go umierciam - odezwaa si Jerry. - Umiercia? W jaki niby sposb? - spytaem. - Przez to, e mu t gorzak ochrzciam. Zawsze pi czycioch i nic mu nie byo. To ta woda moga go zabi. - Moe i moga - mruknem. - Tony - zwrciem si do barmana. - Bd tak miy i przyrzd dla tej pulchnej, maej panienki koktajlik. Wdeczka z wod.

Grace nie wydao si to specjalnie dowcipne. Sam tego nie widziaem, ale jak mi pniej opowiadano, po wyjciu z knajpy Grace posza pod dom Wilbura i zacza si dobija, omota, krzycze, by j wpuszczono. Jego brat, lekarz, podszed w kocu do drzwi, ale jej nie wpuci - by zaamany, zapany i jej nie wpuci, ona jednak nie daa za wygran i dalej si awanturowaa. Ten lekarz nie zna bliej Grace - czego, by moe, powinien aowa, bo to bya nieza dupa - poszed wic do telefonu, wezwa policj i dopiero wtedy si zaczo: Grace dostaa takiego szau, e potrzeba byo dwch facetw, eby zaoy jej kajdanki. Zrobili przy tym bd, bo skuli j z przodu, a ona uniosa rce, machna tymi bransoletami i rozprua jednemu z gliniarzy policzek na wylot, tak e z boku byo mu zby wida. Przyjechao jeszcze wicej gliniarzy, zabrali Grace, wrzeszczc, wierzgajc nogami, a potem ju nigdy nie mielimy okazji ani jej, ani siebie nawzajem oglda. 36 Cae rzdy zastygych w bezruchu rowerw. Skrzynie pene rowerowych czci. Cae rzdy podwieszonych u poway rowerw. Zielone rowery, czerwone rowery, te rowery, fioletowe rowery, niebieskie rowery, rowery dla dziewczt, rowery dla chopcw - wszystkie zawieszone wysoko - byszczce szprychy, obrcze, opony, farba, skrzane siodeka, przednie wiata, tylne wiateka, hamulce rczne. Setki rowerw, rzd za rzdem. Mielimy godzinn przerw na lunch. Jadem go popiesznie - przez wiksz cz nocy, a do rana, byem zwykle na nogach - ledwie ywy ze zmczenia, cay obolay, mylc o kryjwce, ktr wypatrzyem pod tymi rowerami. Wpezaem pod ich trzy nieskazitelnie wyrwnane rzdy, a potem leaem na plecach i gapiem si na zwieszajce si nad gow rwniutkie rzdy srebrnych szprych, obrczy, czarnych opon, pomalowanych byszczc farb ram. Wszystko na swoim miejscu, idealny porzdek: 500 czy 600 rozpostartych nad gow, osaniajcych mnie od wiata rowerw. By w tym jaki ukryty sens. Wpatrywaem si w nie, wiedzc, e mam przed sob czterdzieci pi minut wytchnienia pod rowerowym drzewem. A jednoczenie wiedziaem take, e jeli kiedykolwiek sobie odpuszcz i dam si ponie fali tych lnicych, nowych rowerw, to bd skoczony, i ju si nigdy nie pozbieram. Kadem si wic na plecach i pozwalaem tym koom, szprychom i kolorom przynie mi chwil ukojenia.

Czowiek na kacu nigdy nie powinien lee pasko na plecach i wpatrywa si w powa magazynu. Drewniane dwigary w kocu si do ciebie dobior, a wietliki - te ze szka, w ktrym wida gst krat drucianego zbrojenia - sprawi, e poczujesz si jak w wizieniu. A potem jest ju tylko ciar powiek, pragnienie wypicia cho jednego kieliszka, a jeszcze pniej syszysz, e zacz si ruch, i wiesz, e twoja godzina ju bezpowrotnie mina, trzeba jako zwlec si na nogi, poczapa na swoje stanowisko, wypenia faktury, pakowa zamwienia... 37 Bya sekretark kierownika. Nazywaa si Carmen, z hiszpaska, ale miaa jasne wosy, usta grubo wypacykowane szmink, nosia obcise sukienki z dzianiny, wysokie szpilki, nylony, pas do poczoch. Och, ale ona umiaa krci, koysa, wabi tym swoim tykiem! Krcia nim przynoszc zamwienia, krcia odchodzc do biura, a wszyscy chopcy ledzili oczami kady ruch, kade drgnienie jej poladkw, pulsujcych, rozkoysanych, taczcych. Nie jestem podrywaczem. I nigdy nim nie byem. eby by podrywaczem, trzeba umie bajerowa. To nie moja specjalno. Ale w kocu, skoro Carmen si napraszaa, zaprowadziem j do jednego z tych wagonw, ktre rozadowywalimy na zapleczu magazynu. Byo tam przyjemnie, ciepo - mylaem o bkitnym niebie, szerokich czystych plaach - a jednak wszystko razem byo smutne: tak kompletnie wyprane z uczucia, e a nie potrafiem tego zrozumie czy sobie z tym poradzi. Zadarem jej sukienk z dzianiny na biodra i dymaem j na stojaka, a wreszcie przycisnem wargi do jej nabrzmiaych, tustych od szkaratnej szminki ust, i spuciem si pomidzy dwa nie otwarte jeszcze kartony, podczas gdy w powietrzu unosi si py, a ona staa oparta plecami o brudn, pen drzazg cian wagonu, wtopiona w litociw ciemno. 38 Kady z nas peni jednoczenie funkcje magazyniera i spedytora. Kady dostawa zamwienie, pobiera towar i przygotowywa wysyk. Kierownictwo zajmowao si jedynie wytykaniem bdw. A poniewa ten sam czowiek od pocztku do koca odpowiada za konkretn wysyk, nie mona byo zwali winy na kogo innego. Trzy, cztery spaprane zamwienia - i ldowao si za bram. Dla obibokw i leserw - czyli nas wszystkich tam zatrudnionych - jasne byo, e nasze dni s policzone. Nie pozostawao nam nic innego, jak tylko odpuci sobie i czeka,

dopki tamci nie odkryj, e si nie nadajemy. Tymczasem za znosilimy jako ten kierat, oddawalimy im par uczciwych godzin swego czasu, a wieczorami chodzilimy razem pi. Pracowao nas tam trzech. Ja. Facet, ktry nazywa si Hector Gonzales - wysoki, przygarbiony, spokojny. Mieszka ze sw liczn meksykask on przy grnej Hill Street, gdzie dzieli z ni wielkie, dwuosobowe oe. Wiem to akurat, bo pewnego wieczoru wybralimy si razem na piwo i potem bardzo t jego on przestraszyem. Skoczylimy wdrwk po barach, przyszlimy do niego pijani i wtedy wycignem j z ka i pocaowaem. Na jego oczach. Wykombinowaem sobie widocznie, e na pici bybym od niego lepszy. Musiabym tylko uwaa, eby mnie nie zaatwi czym ostrym. W kocu przeprosiem ich oboje za to, e zachowaem si jak kutas. Ale i tak jego ona mnie nie polubia - o co nie mogem mie do niej pretensji - i wicej ju si tam nie zjawiem. Trzecim z nas by Alabam, drobny zodziejaszek. Krad boczne lusterka, nakrtki, ruby i rubokrty, arwki, reflektory, klaksony, akumulatory. ciga suszce si na sznurkach damskie majtki i przecierada. Dywaniki z przedpokoi. Chodzi na bazary, kupowa troch ziemniakw, a pod nie, na dno torby, adowa steki, plasterki szynki, puszki anchois. Wymyli sobie rwnie faszywe imi i nazwisko: George Fellows. George mia pewien paskudny zwyczaj. Pi ze mn, a gdy widzia, e zbliam si do stanu zniedonienia, rzuca si na mnie z piciami. Strasznie mu zaleao, eby mi wpierdoli, ale by chuderlawy, a w dodatku tchrzliwy do szpiku koci. Zawsze udawao mi sio pozbiera na tyle, by przyadowa mu par razy w bebech, poprawi w eb, z jednej i z drugiej strony - i to wystarczyo, by zataczajc si i kulejc, wia na d po schodach, zwykle z jakim drobnym fantem w kieszeni, ktry mi zwin - zmywakiem, otwieraczem do konserw, budzikiem, moim wiecznym pirem, pieprzniczk albo noyczkami. Kierownik rowerowej hurtowni, pan Hansen, mia ponur, przekrwion gb i zielony jzyk od mitusw, ktre cigle ssa, eby zabi zapach whisky. Pewnego dnia zawezwa mnie do biura. - Suchaj, Henry, ci dwaj chopcy, ktrzy z tob pracuj, to kompletne tpaki, prawda? - Nie. Obaj s w porzdku. - Chodzi mi szczeglnie o Hectora... Ten to naprawd jest tpy. To znaczy oglnie jest w porzdku, ale chodzi o to, czy twoim zdaniem on tu sobie daje rad? - Hector? Jak najbardziej, prosz pana. - Naprawd? - Oczywicie.

- A ten Alabam. Ma takie zodziejskie, rozbiegane oczka. Kradnie pewnie ze sze tuzinw rowerowych pedaw miesicznie. Nie sdzisz, e tak jest? - Nie, prosz pana. Nigdy nie widziaem, eby bra cokolwiek. - Chinaski? - Sucham? - Daj ci podwyk. Dziesi dolarw tygodniowo. - Dzikuj panu. Ucisnlimy sobie donie. I wtedy wanie zorientowaem si, e szef jest w sitwie z Alabamem i obaj dziel si p na p. 39 Jane bya wietn dup. Zdya ju urodzi dwoje dzieci, ale najwspanialej w wiecie umiaa si pierdoli. Natknlimy si na siebie w jakiej jadodajni na wieym powietrzu - za ostatnie pidziesit centw fundowaem sobie wanie przetuszczonego hamburgera i zaczlimy ze sob gada. Potem ona postawia mi piwo, dala mi numer telefonu, a w trzy dni pniej wprowadziem si do jej mieszkania. Miaa ciasn cip i przyjmowaa go tak, jakbym wpycha w ni n, ktry ma j zabi. Przypominaa mi malan wink. Byo w niej tyle drastwa i agresji, e naprawd czuem si tak, jakbym kadym pchniciem odpaca jej za napady zego humoru. Miaa usunity jajnik i twierdzia, e nie moe zaj w ci, ale jak na istot z jednym jajnikiem, szczodrze gospodarowaa sw kobiecoci. Jane bardzo przypominaa Laur - tyle e bya szczuplejsza, adniejsza, miaa dugie, sigajce do ramion blond wosy, bkitne oczy i rozmaite dziwactwa. Zawsze napalaa si na seks rankiem, na kacu. Mnie tam na moich porannych kacach seks specjalnie nie rajcowa. Wolaem to robi na nocn zmian. Ale w nocy zawsze byo to samo - ta wariatka wrzeszczaa i rzucaa we mnie czym popado: telefonami, ksikami telefonicznymi, butelkami, szklankami (pustymi i penymi), radioodbiornikami, torebkami, gitarami, popielniczkami, sownikami, pknitymi paskami od zegarkw, budzikami... Niezwyka z niej bya kobieta. Ale na jedno mogem zawsze liczy: pewne byo, e rankiem bdzie si chciaa pierdoli. I to bardzo. A ja miaem t swoj hurtowni rowerw. Zerkajc na zegar - tak wyglda nasz typowy ranek - odstawiaem na szybciucha ten pierwszy numer, krztuszc si, poykajc z powrotem, prbujc ukry odruch wymiotny, potem napalaem si ostro, wchodziem na obroty, spuszczaem si i staczaem na bok. No

dobra - mwiem - bd mia pitnacie minut spnienia. A ona tuptaa do azienki, szczliwa jak skowronek, eby si podmy, zrobi kupk, obejrze sobie woski pod paszkami, spojrze w lustro - co tam mier, gorzej, e atka lec - a potem tup, tup, z powrotem pod koderk, podczas gdy ja wcigaem na siebie poplamione gatki, suchajc odgosw porannego ruchu na Third Street, po ktrej przewala si na wschd poranny szczyt. - Wa z powrotem do ka, staruszku - mwia. - Suchaj, wanie dostaem dziesi dolarw podwyki. - Nie musimy nic robi. Pole tylko obok mnie. - Co ty pieprzysz, maa. - Prosz ci! Chocia pi minut. - O, kurwa.... No i wracaem do ka. A ona zrzucaa kodr i apaa mnie za jaja. A w chwil potem za penisa. - Och, jaki on liczny! Kombinowaem, zastanawiaem si, kiedy uda mi si std wydosta. - Mog ci o co spyta? - Moesz. - Pozwolisz mi go pocaowa? - Pozwol. Syszaem cmokanie, czuem pocaunki, mae lizanko - i po chwili hurtownia rowerw kompletnie wyparowywaa mi z gowy. A potem syszaem, jak Jane drze gazet. Co zaczynao mnie uwiera, askota na czubku kuki. - Popatrz! - mwia. Unosiem si do pozycji siedzcej. Na bie pay tkwi may kapelusik z papieru, przewizany wok ronda t wsteczk. Tkwi i nie spada. Urzdzenie stao cakiem niele. - No i powiedz, czy on nie jest liczny? - pytaa. - Jaki znowu on? To jestem ja. - Ale skd! To nie ty, to on. Ty nie masz z nim nic wsplnego. - Nic wsplnego? - No pewnie. A pozwolisz mi go jeszcze raz pocaowa? - Dobra, prosz bardzo. Jane zdejmowaa dekoracj i przytrzymujc go u nasady jedn rk, zaczynaa caowa to miejsce, gdzie przed chwil tkwi kapelusik. Podnosia wzrok, zagldaa mi

gboko w oczy. Obnaony ebek powoli wsuwa si do jej ust. Opadaem na plecy. Byem zaatwiony. 40 Przyszedem do hurtowni o 10.30. Praca zaczynaa si o smej. Trafiem akurat na porann przerw. Na zewntrz sta wz barowy i przy nim wanie zebraa si zaoga magazynu. Podszedem tam, zamwiem du kaw, pczka i zaczem rozmawia z Carmen, sekretark kierownika - t od niesawnej pamici wagonu. Jak zwykle miaa na sobie bardzo obcis sukienk z dzianiny, ktr jej ciao rozpychao tak, jak sprone powietrze powok balonu. Albo jeszcze bardziej. Na usta naoya cae warstwy ciemnoczerwonej szminki i rozmawiajc ze mn, staraa si sta jak najbliej. Chichotaa, zagldaa mi w oczy, muskajc mnie od czasu do czasu jakim fragmentem swego ciaa. Bya tak natrtna, e budzio to wrcz lk: czowiek mia ch uciec przed tak presj. Jak wikszo kobiet, chciaa mie nadal to, czego ju mie nie moga. Jane drenowaa mnie do ostatniej kropli nasienia, a i tego byo jej mao, natomiast Carmen sdzia zapewne, e odgrywam mdral, ktrego trudno zdoby. Odchylaem tuw do tyu, trzymajc w rku swj pczek, a ona stale si ku mnie nachylaa. Przerwa dobiega koca. Weszlimy do hali. Wyobraziem sobie majtki Carmen, ze smuk gwienka, zapltane na paluchu mojej stopy, i nas dwoje kotujcych si na ku, w jej chacie na Main Street. Kierownik, pan Hansen, sta przed drzwiami swego biura. - Chinaski! - warkn. Znaem ten ton: robot miaem ju z gowy. Podszedem do niego. Mia na sobie wieo wyprasowany, jasnobrzowy letni garnitur, muszk (zielon), ciemnobeow koszul, a do tego czarno - brzowe buty, wypucowane na wysoki poysk. Uwiadomiem sobie nagle, e uwieraj mnie w pity wystajce z wysuonych zelwek gwodzie, mam na sobie wywiechtan koszul z urwanymi trzema guzikami, a w dodatku do poowy rozpity rozporek. I pknit klamerk od paska. - Sucham pana? - spytaem. - Musz ci zwolni. - W porzdku. - Jeste cholernie dobrym pracownikiem, ale musz ci zwolni. Wstyd mi byo za niego.

- Od piciu czy szeciu dni zjawiasz si w pracy o 10.30. Co ty sobie wyobraasz? Jak si czuj inni pracownicy? Kady z nich pracuje osiem godzin. - W porzdku. Nie ma co si denerwowa. - Suchaj, jak byem mody, to te udawaem twardziela. Trzy, cztery razy w miesicu zdarzao mi si przyj do roboty z podbitym okiem. Ale zawsze punktualnie. Co do minuty. Pracowaem uczciwie i do czego w yciu doszedem. Nic na to nie odpowiedziaem. - Co si takiego stao? Czemu przestae przychodzi punktualnie? W nagym przebysku nadziei pomylaem sobie, e mog si jeszcze uratowa od zwolnienia, jeli dam mu waciw odpowied. - Jestem wieo po lubie. Wie pan, jak to jest. Miodowy miesic. Rano zaczynam si ubiera, soce wieci przez szpary w aluzjach, a ona cignie mnie na wyrko i kae mi jeszcze raz zakisi ogra. Nie zaskoczyo. - Powiem im, eby przygotowali ci odpraw. Hansen ruszy zamaszystym krokiem w kierunku swego biura. Wszed do rodka, usyszaem, e mwi co do Carmen, i nagle znowu mnie olnio. Zapukaem w oszklone drzwi. Hansen wyjrza, wyszed na korytarz i zasun za sob szklan przegrod. - Suchaj pan, jeli chodzi o Carmen, to nigdy z ni tego nie robiem. Mwi uczciwie. Jest adna, ale nie w moim typie. Wystaw mi pan czek za cay tydzie, dobra? Hansen odwrci si bez sowa i wszed do gabinetu. - Wypisz mu czek do koca tygodnia - poleci. By dopiero wtorek. Waciwie si tego nie spodziewaem, ale w kocu kto dostawa od Alabama poow doli od dwudziestu tysicy rowerowych pedaw? Carmen wysza na korytarz i wrczya mi czek. Postaa jeszcze chwil, obdarzya mnie zdawkowym umiechem, podczas gdy Hansen siedzia przy telefonie, prbujc poczy si ze Stanowym Urzdem Zatrudnienia. 41 Cigle jeszcze miaem ten sam samochd za trzydzieci pi dolarw. Konie rway si do biegu. My rwalimy si do gry. adne z nas - ani Jane, ani ja - nie miao pojcia o koniach; mielimy za to fart. W tamtych czasach w programie byo osiem gonitw, a nie dziewi. Stosowalimy magiczn formu: Harmatz w smej. Dokej Willi Harmatz wybija si

nieco ponad przecitn, ale mia problemy z utrzymaniem wagi - tak jak obecnie Howard Grant. Studiujc zestawienia wynikw, zauwaylimy, e czsto zdarzao mu si pogodzi faworytw w ostatniej gonitwie, a wypaty byy wtedy cakiem spore. Nie gralimy codziennie. Czasem bylimy rano tak chorzy z przepicia, e nie moglimy zwlec si z ka. Wwczas wstawalimy wczesnym popoudniem, wychodzilimy na miasto, by odwiedzi sklep monopolowy, wpa na godzin lub dwie do jakiego baru, posucha grajcej szafy, popatrzy na pijakw, popali papieroski, posucha martwego miechu - mie to byo ycie. Naprawd mielimy szczcie. Wygldao na to, e trafialimy na tor we waciwe dni. - No popatrz! - mwiem jej. - On ju lego numeru nie powtrzy... To niemoliwe. I oto znw pojawia si Willi Harmatz, by powtrzy swj stary numer z wyjciem na prost, to on wyania si w ostatniej chwili z oparw wdy i smutku - poczciwy, stary Willi, typowany 16 do jednego, 8 do jednego, 9 do dwch. Jedyny czowiek, ktry ustawicznie nas ratowa, podczas gdy reszta wiata dawno daa sobie z tym spokj i zobojtniaa na nasz los. Samochd za trzydzieci pi dolarw prawie zawsze dawa si uruchomi. To nie stanowio problemu; problem tkwi w tym, jak zapali przednie wiata. Po smej gonitwie zawsze byo ju bardzo ciemno. Jane zwykle upieraa si, by zabra z domu butelk portwajnu. Trzymaa pod rk w torebce. Potem obalalimy par piw na trybunach, a gdy szo nam dobrze, przenosilimy si do wycigowego baru i tam pilimy gwnie szkock z wod sodow. Byem ju wczeniej karany za jazd po pijanemu, a tu nagle docierao do mojej wiadomoci, e znowu prowadz nie owietlony wz, nie bardzo wiedzc, dokd jad. - Nie martw si, maa - mwiem. - Wpadniemy w nastpn dziur i zaraz si zapal. Na szczcie mielimy poamane resory. - Jest dziura! Uwaaj na kapelusz! - Nie mam kapelusza! Wciskaem gaz do dechy. UP! UP! UP! Jane podskakiwaa w gr i w d, trzymajc si swej butelki, a ja, wczepiony w kierownic, wypatrywaem odrobiny wiata na drodze. Tukc tak wz po wybojach, zawsze udawao si wczy reflektory. Czasem wczeniej, czasem pniej, ale zawsze si zapalay.

42 Mieszkalimy na trzecim pitrze, w starym domu z umeblowanymi pokojami. Wynajmowalimy dwa, z oknami wychodzcymi na zaplecze. Budynek sta na skraju stromej skarpy i wygldajc z okna, czowiek mia wraenie, e jest na dwunastym, a nie na trzecim pitrze. Byo to jak mieszkanie na krawdzi wiata - miejsce ostatniego odpoczynku przed statecznym wielkim upadkiem. Tymczasem nasza szczliwa passa skoczya si tak, jak wszystkie szczliwe passy si kocz. Mielimy bardzo mao pienidzy i pilimy wino. Portwajn i muszkatel. Podoga w kuchni caa zastawiona bya tymi sikaczami: z tyu sze lub siedem dzbankowatych pojemnikw piciolitrowych, przed nimi cztery lub pi duych, trzywierciowych flach, a z przodu trzy lub cztery mniejsze butelki, mieszczce niecae p litra. - Pewnego dnia - powiedziaem Jane - gdy zostanie dowiedzione, e wiat ma cztery, a nie trzy wymiary, czowiek bdzie mg wyj na spacer i po prostu nie wrci. adnych pogrzebw, adnych ez, iluzji, adnego nieba i pieka. Ludzie bd sobie siedzieli jakby nigdy nic i kto spyta: Gdzie si podzia George?. A kto inny odpowie: A skd mam wiedzie? Powiedzia, e idzie po papierosy. - Suchaj - przerwaa mi Jane - ktra jest godzina? Chc wiedzie, ktra jest godzina. - Chwileczk, zastanwmy si. Wczoraj o pnocy nastawilimy zegar wedug radia. Wiemy, e spieszy si 35 minut na godzin. Pokazuje teraz 7.30, ale nie moe to by 7.30 wieczorem, bo nie jest jeszcze dostatecznie ciemno. W porzdku. A wic 7 i p godziny. Siedem razy 35 minut rwna si 245 minut. Poowa 35 minut to 17 i p minuty. Razem 252 i p minuty. Dobra, a wic wyprzedzamy czas o 4 godziny 42 minuty i 30 sekund. Cofamy wic zegar na 5.47. Jest 47 po pitej. Pora na obiad, a my nie mamy nic do jedzenia. Nasz zegar spad na podog, potuk si i by przeze mnie naprawiany. Po zdjciu tylnej pokrywy stwierdziem, e uszkodzona zostaa spryna i balans. Wymyliem jedyny sposb na to, by znowu zacz chodzi: skrciem mu gwn spryn i skrciem j cianiej. Wpyno to na prdko, z jak obracay si wskazwki. Minutowa przypieszya na tyle, e wida niemal byo, jak si porusza. - Otwrzmy nastpne wino - powiedziaa Jane. Naprawd nie mielimy nic innego do roboty, jak tylko pi wino i kocha si. Zjedlimy wszystko, co byo do zjedzenia. Nocami wychodzilimy na spacery, eby kra papierosy pozostawione na deskach rozdzielczych zaparkowanych samochodw. - Moe usmay naleniki? - spytaa Jane.

- Tak mi ju obrzydy, e nie wiem, czy przekn cho jednego. Odkd skoczyo nam si maso i smalec, Jane smaya je na suchej patelni. Nie z nalenikowego ciasta, tylko z mki zmieszanej z wod. Wychodziy chrupkie. Naprawd chrupkie. - Co ja jestem wart jako czowiek? - zastanawiaem si na gos. - Ojciec uprzedza mnie, e tak skocz. Przecie mgbym wyj na miasto... zdoby co. I zaraz to zrobi. Ale najpierw sobie goln. Nalaem pen szklank portwajnu. wistwo miao tak pody smak, e gdyby czowiek myla o tym w trakcie picia, to od razu by zrzuci. Dlatego te pijc tego beta, zawsze wywietlaem sobie w gowie jaki inny film. Wyobraaem sobie stary zamek w Szkocji - omszae mury, zwodzone mosty, niebieskaw wod, drzewa, bkitne niebo i cumulusy. Albo mylaem o seksownej panience, ktra bardzo, bardzo powoli wciga jedwabne poczochy. Tym razem wywietliem sobie film z poczochami. Osuszyem szklank do dna. Jako poszo. - Wychodz. Do widzenia, Jane. - Do widzenia, Henry. Ruszyem przez korytarz w kierunku klatki, pokonaem cztery kondygnacje schodw, przelizgnem si koo mieszkania wacicieli - zalegalimy z czynszem - i wyszedem na dwr. Zszedem ze wzgrza i znalazem si na skrzyowaniu Szstej i Union Street. Przeciem pierwsz z tych ulic i skierowaem si na wschd. By tam may bazar. Przeszedem wolno wzdu stoisk, po czym zawrciem i zaczem do nich podchodzi z przeciwnej strony. Stoisko z warzywami znajdowao si na froncie. Byy tam pomidory, ogrki, pomaracze, ananasy, grejpfruty. Stanem i zaczem im si przyglda. Zajrzaem do sklepu: starszy go w fartuchu rozmawia z jak kobiet, nikogo wicej nie byo. Zwinem ogrek, wsadziem go do kieszeni i ruszyem przed siebie. Uszedem nie dalej ni pi metrw, gdy usyszaem za sob gos: - Hej, panie. PANIE! Prosz natychmiast odda ten OGREK, bo jak nie, to wezw POLICJ! Jeli natychmiast nie przyniesiesz mi go Z POWROTEM, to wsadz ci do KRYMINAU! Zawrciem. Droga powrotna wydaa mi si nieskoczenie duga. Czuem na sobie wzrok gapiw. Trzech albo czterech. Wycignem z kieszeni ogrek i pooyem go na kupie ogrkw. A potem skierowaem si na zachd. Tym razem poszedem pod grk Union Street, sforsowaem podejcie od zachodniej strony wzgrza, pokonaem cztery kondygnacje schodw i otworzyem drzwi. Jane oderwaa wzrok od szklanki i spojrzaa na mnie.

- Jestem zerem - owiadczyem jej. - Nie potrafiem nawet ukra ogrka. - Nie przejmuj si. - Nastaw te naleniki. Podszedem do dzbanka i nalaem sobie nastpn szklank. ...Jechaem na wielbdzie przez Sahar. Mj olbrzymi nos przypomina troch dzib ora, ale mimo to byem przystojny, a jake, w biaej szacie w zielone pasy. Odwagi te mi nie brakowao. Niejednego zdarzyo mi si zgadzi. U mego boku wisia wielki zakrzywiony miecz. Zmierzaem w stron namiotu. W jego cieniu, na misistym orientalnym dywanie, czekaa - niecierpliwa i drca - czternastoletnia dziewoja, ktr niebiosa obdarzyy mdroci wielk i nie rozdartym hymenem... Przeknem nastpn porcj tej trucizny. Wstrzsno mnie, ale jako poszo. Nalaem szklank Jane, nalaem szklank sobie...

W ktrym momencie, podczas jednej z tych naszych piekielnych nocy, dobiega koca druga wojna wiatowa. Pki trwaa, odbieraem j co najwyej jako odleg, mglist realno, ale wanie si skoczya. Zawsze trudno byo znale robot, a teraz stao si to jeszcze trudniejsze. Codziennie wstawaem rano i robiem obchd wszystkich publicznych biur porednictwa, poczynajc od Farm Labor Market - agencji oferujcej prace u farmerw i badylarzy. Zwlekaem si z ka o 4.30, na kacu, a do domu wracaem zwykle okoo poudnia. Chodziem po poredniakach, w t i z powrotem, bez koca. Czasami udawao mi si zapa jednodniow robot przy rozadowywaniu wagonw, ale dopiero wtedy, gdy zaczem korzysta z usug prywatnych agencji, ktre zabieray jedn trzeci mojego zarobku. W rezultacie mielimy bardzo mao pienidzy i coraz bardziej zalegalimy z czynszem. Ale nadal dzielnie ustawialimy w rzdach butelki, a czas wypeniao nam to, co przedtem: ko, awantury, czekanie. Gdy wpado skd troch grosza, szlimy spacerkiem na Grand Central Market, by kupi tanie miso na gulasz, marchewki, ziemniaki, cebule, selery. Wsadzalimy to wszystko do duego garnka, a potem, majc pewno, e za chwil si najemy, mona byo usi, pogada, powcha jak pachnie miso, cebula, jarzynki, posucha, jak podskakuje pokrywka. Robilimy skrty z tytoniu, wazilimy o najrniejszych porach do ka, wstawalimy i zaczynalimy piewa piosenki. Czasem zjawia si administrator, by nas uciszy i przypomnie, e zalegamy z czynszem. Wspmieszkacy nigdy nie zgaszali skarg na nasze awantury, natomiast wyranie im si nie podobao, gdy piewalimy po kolei: Nie mam nic, wic mam wszystko; Mississipi; Kokardki, guziczki, poczoszki, trzewiczki; Toczy wiatr na

prerii zielsko, potocz si i ty, Boe; chro Ameryk; Deutschland, Deutschland ber Alles; Odwrt Napoleona; Deszcz przynosi mi bluesa; Uszy do gry, bracie; Nie mam w banku ani centa...; Byy sobie winki trzy; Kiedy o zmierzchu zapada purpurowa kurtyna; Entliczek ptliczek, zielony koszyczek; Kto polubi ci, aniele; Mae jagnitko zbkane; Z tak jak mj papcio chajtn si dziewuszk; Jak zatrzymasz, stary durniu, dzieciaki na farmie; Gdybym ci ja wiedziaa, tobym na ci czekaa, napiekabym ciasta... 43 Pewnego ranka byem zbyt zmarnowany, by wsta o 4.30 - czyli wedle naszego zegara o 7.27 i p. Wyczyem budzik i poszedem spa dalej. W kilka godzin pniej obudzi nas okropny haas dochodzcy z korytarza. - Co to za diabelstwo? - spytaa Jane. Wstaem z ka. Miaem na sobie krtkie gatki, w ktrych spaem. Mocno niewiee - podcieralimy si gazetami, mitoszc je przedtem w rkach, eby zmiky, ale nie zawsze udawao mi si doczyci tyek. W dodatku byy wystrzpione i miay powypalane dziury od gorcego popiou z papierosw. Podszedem do drzwi i otwarem je. Na korytarzu kbi si gsty dym. Zobaczyem straakw w cikich metalowych hemach z wypisanymi na nich numerami. Straakw rozcigajcych dugie, grube we. Straakw w azbestowych kombinezonach. Straakw z toporkami. Robili niewiarygodny haas i zamieszanie. Zamknem drzwi. - Co to takiego? - spytaa Jane. - Stra poarna. - Ach, stra... - mrukna, po czym nacigna kodr na gow i przeturlaa si na swoj stron ka. Pooyem si obok niej i usnem. 44 W kocu znalazem robot w magazynie z czciami samochodowymi na Flower Street, opodal Jedenastej. Od frontu prowadzili sprzeda detaliczn, ale zajmowali si rwnie hurtem, zaopatrujc warsztaty i innych dystrybutorw. Aby zosta przyjtym, musiaem si upodli i opowiada im pierdoy o tym, e zawsze traktowaem prac jak drugi dom. Bardzo byli z tego zadowoleni. Pracowaem jako urzdnik przyjmujcy dostawy. Chodziem take do kilku miejsc w ssiedztwie po jakie czci. Dziki temu mogem wyciubi nos z budynku.

Pewnego dnia, w trakcie przerwy niadaniowej, zauwayem, e jaki chopak Latynos o inteligentnym, bystrym spojrzeniu - studiuje w gazecie program dzisiejszych gonitw. - Grasz na wycigach? - spytaem. - Uhm. - Dasz mi zajrze? Obejrzaem zapisy i zwrciem mu gazet. - Bobik powinien wygra sm gonitw. - Wiem. W dodatku wcale nie jest faworytem. - Tym lepiej. - Ile, twoim zdaniem, bd za niego paci? - Gdzie tak... 9 do 2. - Chciabym na niego postawi. - Ja te. - Kiedy puszczaj ostatni gonitw w Hollywood Park? - spyta. - O pitej trzydzieci. - A my wychodzimy std o pitej. - W yciu nie zdymy. - Moglibymy sprbowa. Bobik to absolutny pewniak. - Co za pech! - Sprbujmy. Jedziesz ze mn? - No jasne. - Patrz na zegarek. Punkt pita si zrywamy. Pi minut przed fajrantem pracowalimy obaj jak najbliej wyjcia. Mj nowy kole, Manny, spojrza na zegarek. - Urwiemy si dwie minuty przed gwizdkiem. Gdy zaczn biec do drzwi, zasuwaj za mn. Manny sta i ukada skrzynki z czciami na tylnej pce. Nagle pogna w kierunku wyjcia. Pobiegem za nim. Wypadlimy przez tylne drzwi i popdzilimy alej. Dobrze biega. Jak si pniej dowiedziaem, zdoby swego czasu pierwsze miejsce w midzyszkolnych mistrzostwach na dystansie jednej czwartej mili. Trzymaem si jakie dwa kroki za nim i dobieglimy tak do koca alei. Jego wz sta zaparkowany tu za rogiem. Otworzy go, wskoczylimy do rodka i ju nas nie byo. - Manny, za Boga nie uda nam si zdy.

- Uda si. Potrafi pogoni t bryk. - Przecie to musi by jakie pitnacie kilometrw. Trzeba dojecha, zaparkowa, a potem jest jeszcze kawa drogi do kas. - Potrafi pogoni t bryk. Zdymy. - Nie moemy zatrzymywa si na wiatach. Manny mia do nowy samochd i umia zmienia pasy na jezdni. - Wszystkie krajowe tory mam obcykane. - Caliente te? - Caliente? No jasne. Skurwysyny bior tam dwadziecia pi procent dla siebie. - Wiem. - Gorzej jest w Niemczech. Tam bior rwno poow. - I nadal maj graczy? - Nadal. Przygupy myl, e wystarczy dobrze postawi. - Nas narzynaj na szesnacie procent. To i tak duo. - Duo. Ale dobry gracz potrafi wyj na swoje. - Jasne. - O, w mord! Czerwone wiato. - Chuj z nim! Wal przed siebie. - Teraz migam w prawo, - Manny gwatownie zmieni pas i skrci w przecznic. Uwaaj, czy nie ma gdzie radiowozu. - Dobra. Rzeczywicie potrafi pogoni t swoj bryk. Jeli tak samo obstawia konie jak prowadzi, to musia wygrywa. - onaty jeste, Manny? - Co ty! - Kobitki? - Czasami. Ale nigdy na duej. - W czym problem? - Kobieta to zajcie na cay etat. Kady musi wybra sobie fach i si go trzyma. - Rzeczywicie. Jest to jaki emocjonalny drena. - Fizyczny rwnie. Przecie one si chc na okrgo pierdoli. - Znajd sobie tak, z ktr by to lubi robi. - Akurat. Wystarczy, e pijesz albo grasz. Zaraz ci powie, e to niszczy mio. - To znajd sobie tak, ktra lubi gorza, hazard i ruchanko.

- A po co komu taka kobieta? Wreszcie znalelimy si na parkingu. Po sidmej gonitwie mona byo parkowa za darmo. Za wstp na tor take nie musielimy ju paci. Kopot polega na tym, e nie mielimy programu. Gdyby jakie konie zostay wycofane z gonitwy, to nie moge mie pewnoci, jakim numerem na tablicy totalizatora oznaczony jest ko, ktrego zamierzasz obstawi. Manny zamkn wz i zaczlimy biec. Do koca parkingu wyprzedzi mnie o jakie sze dugoci. Wpadlimy przez otwart bram do tunelu. W trakcie biegu przez tunel - a w Hollywood Park jest on do dugi - Manny utrzyma t sam przewag i dopiero przy wyjciu na tor udao mi si skrci dystans do piciu dugoci. Zobaczyem, e konie wchodz ju do startboksw. Pomknlimy do kas. - Ktry numer ma Bobik? - wrzasnem w biegu do jakiego faceta z jedn nog. Zanim zdy odpowiedzie, byem ju za daleko, by go usysze. Manny rwa do kasy przyjmujcej zakady za pi dolarw. Kiedy dobiegem do okienka, mia ju swj bilet w rku. - Podaj mi numer! - Osiem! - Ko numer osiem w smej. Wpaciem 5 dolarw, dostaem bilet i w tym momencie rozleg si dzwonek. Bomba posza w gr. Okienko kasy zatrzasno si. Notowania Bobika, jak przeczytalimy na tablicy, wzrosy i wynosiy teraz 4 do 1, a nie 6 do 1, jak to miao miejsce rano. Faworytem by ko numer trzy, typowany 6 do 5. Wygra wycig aukcyjny na 1 i 1/16 mili i jako zwycizca zosta kupiony za 8000$. Kiedy konie wyszy z pierwszego zakrtu, faworyt prowadzi* o trzy czwarte dugoci przed Bobikiem, ktry szed tu za nim spokojnie, pewnie, jak kat za skazacem. - Wida, e go zaatwi - powiedziaem. - Trzeba byo postawi dych. - Taa... Jestemy wygrani. Chyba e jaki ach wysunie si ze stawki i pogodzi ich obu. Bobik szed tu za faworytem do poowy ostatniego zakrtu i wanie wtedy, wczeniej ni si spodziewaem, wyrwa do przodu. Dosiadajcy go dokej wykona manewr, ktry czasem widuje si na torze; objecha faworyta w poowie zakrtu, poszed ciasno przy bandzie i zacz finiszowa nie czekajc, a wyjdzie na prost. Zdoby trzy i p dugoci przewagi, gdy nagle ze zwartej stawki wysun si ko numer 4 - jaki ach, typowany tylko 9 do 1. Szed polem, zmniejsza dystans, mg nam wszystko zepsu... Ale Bobik pokaza klas:

to byo szybowanie, a nie galop. Wygra bez bata o dwie i p dugoci. Wypacono za niego 10 dolarw i 40 centw. 45 Nastpnego dnia w pracy wypytywano nas, dlaczego w takim popiechu wczoraj wyszlimy. Przyznalimy si do wypadu na tor. Mona zdy na ostatni gonitw i dzi po poudniu te tam jedziemy. Manny ma ju wytypowanego konia. Ja rwnie. Niektrzy koledzy spytali mnie, czy nie moglibymy wzi od nich forsy i zagra za nich. Nie wiedziaem, co im odpowiedzie. W poudnie poszedem z Mannym do baru na lunch. - Hank, bierzemy od nich pienidze na zakady. - Przecie ci kolesie s goli. Maj tylko to, co dostan od on na kaw i gum do ucia. Nie bdziemy stercze w ogonku do kas, gdzie przyjmuj dwudolarowe zakady. I tak bymy nie zdyli. - A po co mamy za nich obstawia? Zatrzymamy sobie t fors. - A jak wygraj? - W yciu nie wygraj. Zawsze typuj niewaciwego konia. Maj ju taki zwyczaj, eby zawsze obstawia bez sensu. - A jak postawi na naszego typa? - Wwczas bdziemy wiedzieli, e sami typowalimy le. - Manny, co ty robisz w tym autobiznesie? - Odpoczywam. Lenistwo zawsze byo kul u nogi mych ambicji. Wypilimy jeszcze po piwie i wrcilimy do magazynu. 46 Znowu bieglimy przez tunel, gdy konie wchodziy ju do startboksw. Za nasz typ, Zoty Iglak, pacono tylko dziewi do piciu, a poniewa obawiaem si, e dwa dni z rzdu nie wygramy, postawiem na niego 5 dolarw. Manny zagra za dziesi. Zoty Iglak na ostatnich metrach wyprzedzi po zewntrznej faworyta i zwyciy o eb. Mielimy t wygrana, a dodatkowo - dziki kolegom z magazynu - 32 dolary z nietrafionych typowa. Fama rozesza si szybko i chopcy z okolicznych hurtowni, do ktrych chodziem po czci, zaczli powierza mi pienidze na zakady. Manny mia racj: rzadko zdarzao im si wygrywa. Nie umieli typowa, stawiali na pewniaki, stawiali na fuksy, a pul przewanie

zgarnia jaki redniak. Kupiem sobie nowe buty, nowy pasek do spodni i dwie drogie koszule. Waciciel hurtowni przesta wydawa mi si tak wszechpotn figur. Nadal chodziem na lunch z Mannym, ale teraz nasze posiki stay si nieco dusze, a wracajc z nich, palilimy drogie cygara. No i nadal kadego popoudnia trzeba si byo ostro spry, eby zdy na ostatni gonitw. Tum na torze pozna ju nasze zwyczaje i czeka, kiedy wybiegniemy z tunelu. Ludzie dopingowali nas, krzyczc i wymachujc programami, a gdy przebiegalimy obok nich, pdzc na eb, na szyj do kas, ich wrzaski staway si coraz goniejsze. 47 To nowe ycie nie przypado do gustu Jane. Przyzwyczaia si pierdoli cztery razy dziennie i postrzega mnie jako faceta, ktry jest biedny i zdoowany. Po dniu w hurtowni, wariackiej jedzie przez miasto, biegu przez parking i tunel, niewiele pozostawao we mnie energii na mio. Kadego wieczoru po powrocie do domu zastawaem j niele ju zaprawion winem. - O, pan Gracz! - witaa mnie, gdy wchodziem. Zawsze bya odstawiona: szpilki, nylony, udo zaoone na udo, stopa koyszca si w powietrzu. - Wielki Pan Gracz... Wiesz, e gdy ci poznaam, to podobao mi si w tobie wszystko, nawet sposb, w jaki chodzisz po pokoju. Bo ty nie chodzie zwyczajnie, tylko tak, jakby chcia przej przez cian, jakby cay wiat do ciebie nalea, jakby nic si nie liczyo. A teraz trafie par dolcw i przestae by sob. Zachowujesz si jak studencik stomatologii albo hydraulik. - Jane! Przesta mi pieprzy o jakich hydraulikach. - Nie kochae si ze mn od dwch tygodni. - Mio przybiera rne formy. Moja staa si bardziej subtelna. - Nie pierdolie mnie od dwch tygodni! - Odrobin cierpliwoci. Za p roku pojedziemy na wakacje do Rzymu, do Parya... - Ale cham! Nalewa sobie dobr whisky i pozwala pi kobiecie to obrzydliwe tanie wisko. Siedziaem rozwalony na krzele, obracaem w doni szklank i przygldaem si wirujcym razem z trunkiem kosteczkom lodu. Miaem na sobie t koszul, drog i krzykliw, a take nowe spodnie, zielone w biae paski. - Pan Gracz Waniacha!

- Daj ci dusz. Dziel si z tob mdroci, wiatem, muzyk, odrobin radoci. Ale jestem rwnie graczem. Mistrzem wiata w obstawianiu koni. - W sraniu na odlego! - Nie. W obstawianiu koni. Dopiem swoj whisky, wstaem i nalaem sobie nastpn. 48 Kcilimy si stale o to samo. Rozumiaem a za dobrze, o co naprawd chodzio. Wielcy kochankowie zawsze byli ludmi niepracujcymi. Obibok pierdoli lepiej ni odbijacz kart zegarowych. Sprawdziem to na sobie. Jane przesza do kontrataku. Wszczynaa ktni, doprowadzaa mnie do wciekoci, po czym wybiegaa na ulic, do barw. Wystarczyo, e usiada samotnie na stoku barowym drinki i propozycje zjawiay si same. Uwaaem naturalnie, e jest to zachowanie nie fair. Wikszo wieczorw przebiegaa wedle tego samego scenariusza: doprowadzaa do ktni, chwytaa torebk i znikaa za drzwiami. Owszem, byo to skuteczne. Zbyt wiele dni mieszkalimy razem, kochajc si. Musiaem to odczu i faktycznie ranio mnie to do ywego, ale zawsze pozwalaem jej wyj, a potem siedziaem bezradnie na krzele, popijajc whisky i suchajc jakich fragmentw muzyki klasycznej przez radio. Wiedziaem, e ona gdzie tam jest, e bdzie z ni kto inny. A mimo to nie chciaem ingerowa w bieg zdarze i pozwalaem im toczy si wasnym torem. A wreszcie pewnego szczeglnego wieczora, kiedy tak siedziaem, i nagle co si we mnie przeamao. Poczuem, jak si przeamuje. Wezbrao i przetoczyo si jak fala - wstaem z krzesa, zbiegiem z trzeciego pitra i wypadem na ulic. Szedem od skrzyowania Trzeciej i Union Street a do Szstej, a potem Szst na zachd w kierunku Alvarado. Mijaem po drodze dziesitki knajp i wiedziaem, e w ktrej z nich j znajd. Wszedem do pierwszej z brzegu. W gbi, przy samym kocu baru, siedziaa Jane. Na podoku rozoon miaa jedwabn biao - zielon chust. Po obu jej stronach siedzieli dwaj mczyni: chudzielec z wielk brodawk na nosie i may, garbaty pokurcz w dwuogniskowych okularach i starym czarnym garniturze. Zauwaya mnie, gdy szedem w jej stron. Podniosa gwatownie gow i nawet mimo panujcego w barze mroku wida byo, e zblada. Podszedem i stanem tu za jej stokiem. - Prbowaem zrobi z ciebie kobiet, ale ty na zawsze pozostaniesz kurw.

Trzasnem j wierzchem doni i zwaliem ze stoka. Pada plackiem na ziemi i zacza wrzeszcze. Wziem z kontuaru jej kieliszek, dopiem go, po czym wolno ruszyem w kierunku wyjcia. W drzwiach przystanem i powiodem wzrokiem po sali. - Moe komu nie spodobao si to, co przed chwil zrobiem? Jeli tak... to niech powie. Nie byo adnej reakcji. Wic moe spodobao si to wszystkim. Wyszedem z powrotem na Alvarado. 49 W hurtowni czci samochodowych coraz bardziej si obijaem. Waciciel, pan Mantz, w trakcie obchodu magazynu czsto przyapywa mnie na tym, jak przycupnity w jakim ciemnym kcie w przejciu midzy regaami, leniwie ukadam towar na pkach. - Chinaski, czy ty si dobrze czujesz? - Tak. - Nie jeste chory? - Nie. Mantz szed dalej. Ta scenka powtarzaa si wielokrotnie z maymi wariacjami. Raz przyapa mnie, gdy na odwrocie faktury szkicowaem widoczn z okna alejk. Kieszenie miaem wypchane pienidzmi na zakady. Kace nie daway mi si tak we znaki zwaywszy e ich przyczyn bya najlepsza whisky, jak mona kupi, nie liczc si z fors. Cignem tak jeszcze przez dwa tygodnie, pobierajc wypaty. A wreszcie, w rod rano, zobaczyem Mantza, ktry sta w gwnym przejciu, w pobliu swego biura. Przywoa mnie gestem rki. Gdy wszedem do jego gabinetu, zdy ju wrci na swe miejsce za biurkiem. - Siadaj, Chinaski. Na rodku blatu zobaczyem odwrcony blankiet czekowy. Zsunem go ze szklanej tafli tak jak lea i nie spojrzawszy na sum, wsunem do portfela. - Wiedziae, e mamy zamiar ci zwolni? - Szefw nigdy nie jest trudno rozszyfrowa. - Chinaski... Ju od miesica nie przykadasz si do roboty, wiesz o tym. - Czowiek zapierdala jak w, a i tak tego nikt nie doceni. - Ale ty nie zapierdalae jak w, Chinaski.

Przez dusz chwil przygldaem si wasnym butom. Nie wiedziaem, co powiedzie. Wreszcie spojrzaem mu w oczy. - Oddawaem panu swj czas. Nie mam niczego innego do dania. Oddawaem to, co czowiek ma najcenniejszego. Za ndznego dolara i dwadziecia pi centw za godzin. Oddawaem... - Nie pamitasz, jak bagae, eby ci przyj? To ty mwie, e praca to dla ciebie drugi dom. - ...swj czas, po to eby pan mg y w swym wielkim domu na wzgrzu i opywa we wszystko, co si z tym wie. Jeli ktokolwiek straci na tym ukadzie, na tej umowie, to na pewno nie pan. To ja jestem przegrany. Rozumiemy si? - W porzdku, Chinaski. - W porzdku? - Tak. Id ju pan. Wstaem. Mantz mia na sobie konwencjonalnie skrojony brzowy garnitur, bia koszul i ciemnoczerwony krawat. Postanowiem zakoczy to stylowo. - Mantz, przepracowaem tyle, e naley mi si ubezpieczenie na wypadek bezrobocia. eby nie byo z tym jakich numerw! Tacy jak ty zawsze prbuj wyzu czowieka pracy z jego praw. Niech no tylko bd z tym jakie kopoty, a zjawi si tu natychmiast i wtedy bdziemy inaczej rozmawia. - Dostaniesz swoje ubezpieczenie. A teraz wyno si std w choler! Wyniosem si stamtd w choler. 50 Miaem pienidze ze swoich wygranych i z bukmacherskich zakadw,

przesiadywaem w domu i Jane bya nareszcie zadowolona. Po dwch tygodniach zostaem zarejestrowany jako bezrobotny. Mielimy czas na odpoczynek, pieprzylimy si, szwendalimy po barach, a raz w tygodniu szedem do Stanowego Wydziau Zatrudnienia, aby posta w kolejce i odebra czek na niewielk, ale mi sercu sumk. Musiaem jedynie odpowiedzie na trzy pytania: - Czy jest pan zdolny do pracy? - Czy ma pan ch pracowa? - Czy przyjmie pan kad ofert zatrudnienia? Odpowiadaem nieodmiennie:

- Tak! Tak! Tak! Musiaem te przedoy list trzech firm, w ktrych staraem si o prac w poprzednim tygodniu. Ich nazwy i adresy braem z ksiki telefonicznej. Zawsze mnie zdumiewao, gdy kto z ubiegajcych si o zasiek dla bezrobotnych odpowiedzia nie na ktre z tych pyta. Takim natychmiast wstrzymywano wypat, prowadzono do jakiego pokoju, gdzie specjalnie przeszkoleni doradcy pomagali im ruszy dalej drog dla wykolejecw. Pomimo zasiku i znacznie go przewyszajcych dochodw z toru wycigowego moje zasoby finansowe zaczy topnie. Chodzio o to, e po pijanemu oboje stawalimy si kompletnie niepoczytalni, z czego cigle wynikay jakie afery. Bez przerwy biegaem do wizienia Lincoln Heigths, by jakim sposobem wycign stamtd Jane. Zjedaa na d wind, eskortowana przez ktr z tych lesbijskich straniczek, niemal zawsze podbitym okiem lub rozcit warg, a nader czsto rwnie ze wie porcj wszy onowych prezentem od jakiego poznanego przygodnie w barze psychola. Koczyo si to zazwyczaj paceniem kaucji, potem kosztw sdowych, kar, a w dodatku nakazem uczszczania przez p roku na zebrania AA. Ja te wniosem swj wkad do tej kolekcji wyrokw w zawieszeniu i wysokich grzywien. Jane udao si wycign mnie z rozmaitych spraw, poczynajc od usiowania gwatu, naruszenia nietykalnoci cielesnej, obrazy moralnoci, a skoczywszy na zakcaniu spokoju w miejscu publicznym. Zakcanie spokoju byo moj ulubion specjalnoci. Z wikszoci tych spraw udawao si, co prawda, wyj bez odsiadki - dopki byo z czego zapaci grzywn - ale pochaniao to ogromne sumy. Pamitam, jak ktrej nocy, niedaleko Parku MacArthura, nasz stary samochd nawali i nie dawa si uruchomi. Spojrzaem w lusterko i powiedziaem: - Patrz, Jane! Ale mamy szczcie. Zaraz nas kto popchnie. Wanie nadjeda. Widzisz, s jeszcze na wiecie poczciwe dusze. Po chwili ponownie spojrzaem w lusterko i wrzasnem: - Uwaaj, Jane! On nas zaraz WALNIE! Sukinsyn nawet nie przyhamowa. Waln nas prosto w kufer, tak mocno, e przednie siedzenie rozleciao si i oboje padlimy plackiem na podog. Wysiadem i spytaem faceta, gdzie pobiera nauki prowadzenia, czy przypadkiem nie w Chinach. Podobno zagroziem mu te mierci. Przyjechali gliniarze i spytali mnie, czy nie zechciabym dmuchn w balonik. Jane ostrzegaa, ebym tego nie robi, ale nie chciaem jej sucha. Kombinowaem widocznie, e skoro facet ponosi oczywist win za wjechanie nam w kufer, to ja adn miar nie mog by pijany. Pamitam moment wsiadania do radiowozu - widziaem, jak Jane stoi obok

naszego unieruchomionego samochodu z zapadnitym przednim siedzeniem, a potem film mi si urwa. Incydenty tego rodzaju - a byo ich bez liku - kosztoway mas pienidzy. Powoli, krok po kroku, oboje tracilimy kontrol nad wasnym yciem. 51 Wybralimy si do Los Alamitos. Bya sobota. Wycigi na jedn czwart mili byy wtedy zupen nowoci. Po upywie osiemnastu sekund czowiek dowiadywa si, czy jest szczciarzem, czy pechowcem. Trybuny skaday si w tamtych czasach z rzdw zwykych, nie pomalowanych dech. Kiedy przyjechalimy, zaczynao robi si toczno,

zarezerwowalimy wic sobie dwa miejsca, rozkadajc na nich gazety, po czym zeszlimy do baru, by przestudiowa program... Gdzie tak po czwartej gonitwie bylimy 18$ do przodu (nie liczc wydatkw) Po obstawieniu nastpnego wycigu wrcilimy na trybun i podeszlimy do naszych miejsc. Na pozostawionych przez nas gazetach siedzia jaki niski, siwowosy, starszy facet. - Przepraszam pana, to nasze miejsca. - Nie ma tu miejsc rezerwowanych. - Wiem, ale istnieje taki grzecznociowy zwyczaj... No, wie pan, niektrzy ludzie... biedni, tacy jak ja i pan, przychodz tu wczeniej. Nie sta ich na bilety do loy, wic rozkadaj gazety, aby zaj sobie miejsca. To taki niepisany kodeks grzecznociowy... Bo, widzi pan, jeli my, biedni, nie bdziemy postpowa wobec siebie przyzwoicie, to nikt inny... - NIE MA tu miejsc rezerwowanych. Rozpar si jeszcze bardziej na naszych gazetach. - Siadaj, Jane. Ja postoj. Prbowaa usi, ale nie bardzo miaa gdzie. - Posu si pan troch - powiedziaem. - Jeli nie potrafisz by dentelmenem, to nie bd przynajmniej wini. Troszk si posun. Mj ko, typowany 7 do 2, mia biec na zewntrznym torze. Zosta potrcony na starcie i musia nadrobi stracony dystans. Udao mu si to w ostatniej sekundzie: przyszed eb w eb z typowanym 6 do 5 faworytem. Miaa zadecydowa fotokomrka. Czekaem, majc nadziej, e wygram. Wywiesili numer tego drugiego konia. Umoczyem 20$. - Chodmy si czego napi.

W barze rwnie znajdowaa si tablica totalizatora. Gdy weszlimy do rodka, zdono ju na niej wywiesi notowania koni biegncych w nastpnej gonitwie. Zamwilimy drinki u faceta o wygldzie polarnego niedwiedzia. Jane spojrzaa w lustro. Wida byo, e martwi j worki pod oczami i obwise policzki. Ja si w lustrach nigdy nie przegldaem. - Widziae tego starucha, co nas podsiad? Ma tupet. Cwany, stary lis. - Nie lubi takich typw. - Chcia ci sprawdzi. - A co czowiek moe zrobi takiemu staremu? - Gdyby by mody, to te by mu nic nie zrobi. Sprawdziem notowania totalizatora. Trjoki Piotru, typowany 9 do 2, wyda mi si tak samo dobry, jak dwa najmocniej obstawiane konie. Gdy dopilimy drinki, postawiem na niego 5$. Wrcilimy na trybun. Tamten stary nadal siedzia na naszych miejscach. Jane usiada obok niego. Ich nogi si stykay. - Z czego pan si utrzymuje? - zagadna. - Z porednictwa w handlu nieruchomociami. 'Zarabiam szedziesit tysicy dolarw rocznie. Na czysto, po potrceniu podatkw. - To dlaczego nie wykupisz pan sobie rezerwowanego miejsca ? - spytaem. - Nie mam takiego obowizku. Jane przycisna si do niego biodrem. Obdarzya go najmilszym ze swych umiechw. - Jakie ty masz pikne niebieskie oczy - powiedziaa. - Eee... - Jak si nazywasz? - Tony Endicott. - A ja Jane Meadows. Znajomi nazywaj mnie Misty. Wprowadzili konie do startboksw. Bomba posza w gr. Trjoki Piotru wystartowa najlepiej i cay czas prowadzi o eb. Na ostatnich pidziesiciu metrach dosiadajcy go chopak wyj bat, da mu troch po zadzie, ale tu przed celownikiem ten drugi z faworytw wykona ostatni zryw. Znowu rozstrzygn miaa fotokomrka, a ja straciem nadziej na wygran. - Poczstujesz mnie papierosem? - spytaa, nowego znajomego Jane. Endicott poczstowa j. Woya papierosa do ust, przywierajcie do niego bokiem, a on poda jej ogie. Spojrzeli sobie w oczy. Nachyliem si i chwyciem go za konierz koszuli. Zacz posapywa, ale nie poluzowaem chwytu. - Zaj pan moje miejsce.

- Owszem. I co mi zrobisz? - Spjrz pod swoje stopy. Wiesz, co jest pod t awk? Dziura. A cztery pitra niej ziemia. Chcesz, ebym ci spuci na d? - Do tego trzeba chopa z jajami. Wywiesili numer tego drugiego faworyta. Przegraem. Wepchnem mu jedn nog w szpar pod awk. Wierzga ni w powietrzu. Walczy i by zdumiewajco silny. Wbi mi zby w lewe ucho; czuem, e za chwil mi je odgryzie. Zacisnem mu palce na gardle i zaczem go dusi. Z jego szyi wyrasta dugi siwy wos. Prbowa zapa haust powietrza, otworzy usta i wtedy udao mi si oswobodzi ucho. Wepchnem mu drug nog w szpar. W moim mzgu pojawi si na sekund obrazek spokojnej, opanowanej, nieskalanie piknej Zsy Zsy Gabor. Naszyjnik z pere, nabrzmiae piersi wylewajce si w gbokiego dekoltu. A potem usta, ktre nigdy nie miay by moje, wyszeptay: NIE. Starzec wisia pod trybun wczepiony palcami w awk. Rozgiem mu pace jednej doni. Rozgiem mu palce drugiej. Poszybowa w d. Spada powoli. Gruchn o ziemi, odbi si wyej, ni mona byo tego oczekiwa, gruchn jeszcze raz, znowu si troszk odbi, opad - i znieruchomia. Nie wida byo ani ladu krwi. Wok nas panowaa cisza. Ludzie siedzieli nachyleni nad swymi programami. - Chod, idziemy - powiedziaem do Jane. Wyszlimy boczn bram. Gracze wci jeszcze napywali na tor. Byo pikne, ciepe popoudnie. Delikatnie ciepe, nie za gorce. Przeszlimy wzdu ogrodzenia, minlimy budynek pawilonu i zwrciwszy wzrok ku wschodniemu kracowi toru, zobaczylimy przez dziury w drucianej siatce, jak konie wychodz ze stajni, by zrobi mae kko na padoku obok trybun. Dotarlimy na parking. Wsiedlimy do samochodu i po chwili jechalimy ju z powrotem w kierunku miasta: najpierw obok wie wiertniczych i zbiornikw na rop, a potem przez otwarte wiejskie tereny, mijajc spokojne i schludne farmy, stogi siana, zote i postrzpione, grzejce si w popoudniowym socu, niegdy biae stodoy, przycupnite na pagrkach malekie farmerskie domki, tchnce ciepem i spokojem. Gdy wrcilimy do naszego mieszkania, okazao si, e nie mamy nic do picia. Wysaem Jane po jaki alkohol. A potem siedzielimy i pilimy, prawie ze sob nie rozmawiajc. 52 Obudziem si spocony. Przygniataa mnie przewieszona przez mj brzuch noga Jane. Odsunem j na bok, wstaem i poszedem do azienki. Miaem sraczk.

No dobra - przemkno mi przez gow. - Na razie yj, siedz tu i nikt mnie nie niepokoi. Wstaem z kibla i wytarem sobie tyek. Spojrzaem. Niezy pasztet - pomylaem. Ale czowiek potrafi smrodu narobi! Zwymiotowaem, spuciem wod i poczekaem, a wszystko razem spynie. Byem bardzo blady. Dostaem jakich konwulsyjnych dreszczy, zaczem dygota. Potem przysza fala gorca: pony mi uszy, szyja, moja twarz zrobia si purpurowa. Poczuem zawrt gowy, zaniknem oczy i pochyliem si nad umywalk, wspierajc si na obu rkach. Przeszo.. Wrciem do pokoju, usiadem na skraju ka i skrciem sobie papierosa. Kiedy wstaem, by poszuka jakiego piwa, na przecieradle zostaa mokra brzowa plama. Niezbyt porzdnie si podtarem. Poszedem do azienki i podtarem si jeszcze raz. A potem usiadem z piwem na ku i czekaem, a obudzi si Jane. O tym, e jestem idiot, dowiedziaem si po raz pierwszy na szkolnym boisku. Stae byem wyszydzany, przezywany, popychany - podobnie jak jeden czy dwaj inni idioci. Tyle e tamtych ganiali i tukli naprawd, a mnie jako nie. Pewnie dlatego, e miaem ponur gb i nawet osaczony nie wygldaem na przeraonego. Dawali mi wic spokj, dopadali w kocu ktrego z tamtych, a ja staem z boku i patrzyem, jak go lej. Jane poruszya si, ockna i spojrzaa na mnie. - Nie pisz? - Uhm. - Ale mielimy noc! - Noc? Do diaba z noc. Martwi si tym, co byo w dzie. - O co ci chodzi? - Wiesz dobrze, o co. Jane wstaa i posza do azienki. Przyrzdziem jej portwajn z kostkami lodu i postawiem na nocnym stoliku. Wysza z azienki, wzia szklank i usiada na ku. - Jak si czujesz? - spytaa. - Daj spokj! Zabiem wczoraj faceta, a ty si pytasz, jak si czuj. - Jakiego faceta? - Pamitasz chyba, nie bya a tak pijana. Na torze, w Los Alamitos. Zrzuciem starszego gocia z trybuny. Twojego niebieskookiego niedoszego kochanka, ktry zarabia szedziesit tysicy rocznie. - Zwariowae. - Jane! Schlaa si, film ci si urwa. Mnie te, ale tobie widocznie wczeniej.

- Nie bylimy wczoraj w adnym Los Alamitos. Przecie ty nie znosisz tych krtkodystansowych gonitw. - Pamitam nawet, na jakie konie stawiaem. - Siedzielimy tu przez cay dzie i przez cay wieczr. Opowiadae mi o swoich rodzicach. Rodzice ci nienawidzili. Zgadza si? - Zgadza. - Dlatego jeste troch pomylony. Kady potrzebuje mioci. A ciebie nikt nie kocha. I to ci wypaczyo. - Ludzie nie potrzebuj mioci. Potrzebuj sukcesu w takiej lub innej formie. Moe to by mio, ale niekoniecznie. - Biblia mwi: Kochaj bliniego swego. - Czyli zostaw go w spokoju. Wychodz po gazet. Jane ziewna i uniosa do gry piersi. Miay intrygujcy brunatnozoty kolor - jak trociny zmieszane z ziemi. - Kup po drodze ma butelk whisky, dobra? Ubraem si i zaczem schodzi z grki w kierunku Trzeciej. U podna wzniesienia, na ktrym mieszkalimy, znajdowaa si trafika, a zaraz obok bar. Soce byo zmczone, jedne samochody jechay na zachd, inne na wschd - a mnie nagle zawitaa myl, e gdyby tak kady pojecha w tym samym kierunku co inni, to od razu wszystko by si rozwizao. Kupiem gazet. Stanem i dokadnie j przejrzaem. Nie znalazem adnej wzmianki o graczu zamordowanym w Los Alamitos. Ale zdarzenie miao przecie miejsce w okrgu Orange, a gazeta moga podawa tylko informacje o zbrodniach popenionych w granicach Los Angeles. Kupiem w monopolowym piersiwk Grand Dada i poszedem z powrotem pod grk. Wetknem zwinit gazet pod pach i otworzyem drzwi do mieszkania. Rzuciem buteleczk prosto w rce Jane. - Ld, woda i po duej lufie dla kadego z nas. Jestem wariatem. Jane posza do kuchni przyrzdzi drinki, a ja usiadem, rozoyem gazet i odszukaem stron z wiadomociami z torw. Odczytaem wynik pitej gonitwy w Los Alamitos: Trjoki Piotru, typowany 9 do 2, przegra o nos z drugim faworytem. Jane przyniosa mi drinka. Wypiem go jednym haustem. - Zostawiam ci samochd - powiedziaem. - I poow tego, co mi jeszcze zostao. - Chodzi o inn kobiet? - Nie.

Zebraem do kupy wszystkie pienidze, rozoyem je na stole i przeliczyem. W sumie byo 312$ i jakie drobne. Wrczyem Jane 150$ i kluczyki do samochodu. - Chodzi o Mitzi, prawda? - Nie. - Nie kochasz mnie ju? - Przesa pieprzy, dobra? - Znudzio ci si mnie pierdoli? - Przesta. Odwie mnie lepiej na autobus. Posza do azienki i zacza si szykowa do wyjcia. Bya za i zmartwiona. - Oboje jestemy przegrani. A tak nam byo dobrze na pocztku. Nie odpowiedziaem. Przyrzdzaem sobie nastpn porcj whisky. Jane przestpia prg azienki i spojrzaa na mnie. - Hank, zosta ze mn. - Nie. Znikna znowu w azience i wicej ju si do mnie nie odezwaa. Wyjem walizk i zaczem pakowa moje nieliczne rzeczy. Wziem take budzik. Nie by jej do niczego potrzebny. Wysadzia mnie pod dworcem autobusowym i ledwie zdyem wyj walizk, natychmiast odjechaa. Wszedem do rodka i kupiem bilet. A potem przeszedem do poczekalni i usiadem na awce z twardym oparciem, tak jak inni podrni. Siedzielimy tak, przygldajc si sobie nawzajem, to znw starajc si na siebie nie patrze. Zabijajc czas uciem gumy, piciem kawy, chodzeniem do toalety, oddawaniem moczu, snem. Siedzielimy na twardych awkach, palc papierosy, ktrych wcale nie chciao nam si pali. Patrzylimy na siebie i nie podobao nam si to, co widzimy. Patrzylimy na rozoone na ladach i w gablotach rzeczy: frytki, ilustrowane magazyny, fistaszki, bestsellery, gum do ucia, odwieacze oddechu, lukrecjowe draetki, dziecinne gwizdki. 53 Miami byo najdalszym punktem, do ktrego mogem dojecha nie przekraczajc granicy. Wziem ze sob Henry Millera i prbowaem go czyta przez ca drog. Dobry by wtedy, kiedy by dobry - i vice versa. Wypiem flaszk. A potem drug i trzeci. Podr trwaa cztery dni i pi nocy. Poza incydentem z podmacywaniem modej brunetki, ktrej rodzice nie chcieli ju duej finansowa studiw w koledu, nic si waciwie nie zdarzyo.

Wysiada w rodku nocy w jakiej wyjtkowo nieurodzajnej i zimnej czci kraju i znikna. Podrujc, zawsze cierpiaem na bezsenno; zasn w autobusie mogem jedynie wtedy, gdy byem kompletnie pijany. Tym razem nie odwayem si wyprbowa tej metody. W rezultacie przez pi dni nie zmruyem oka, ani razu si nie wysraem i wysiadem z autobusu tak wykoczony, e ledwo mogem chodzi. Przyjechalimy wczesnym wieczorem. Przyjemnie byo znale si znw na ulicach. POKOJE DO WYNAJCIA. Wszedem po schodkach i zadzwoniem. W takim momencie zawsze naleao tak ustawi star walizk, aby ten, kto otworzy drzwi, jej nie zauway. - Szukam pokoju. Jaka jest cena? - Sze i p dolara tygodniowo. - Mog go obejrze? - Oczywicie. Przestpiem prg i zaczem wchodzi za ni po schodach. Miaa okoo czterdziestu piciu lat, ale jej zadek bardzo adnie si koysa. Wchodziem ju po schodach za tyloma kobietami i zawsze mylaem to samo: gdyby jaka mia pani, choby taka jak ta, zechciaa si mn zaopiekowa, karmi mnie ciepym, smacznym jedzeniem, dba o to, abym mia czyste skarpetki i gacie, to na pewno bym si nie opar. Uchylia drzwi. Zajrzaem do rodka. - W porzdku - powiedziaem. - Wyglda przyzwoicie. - Jest pan gdzie zatrudniony? - Nie. Pracuj na wasny rachunek. - Wolno spyta, co pan robi? - Jestem pisarzem. - Ach tak! Napisa pan jakie ksiki? - Hmm... Nie bardzo jeszcze dojrzaem do tego, by napisa powie. Pisz artykuy i takie krtsze rzeczy do periodykw. Waciwie nic specjalnie wartociowego, ale si rozwijam. - No to wietnie. Zaraz dam panu klucz i wypisz pokwitowanie. Podyem za ni. Gdy schodzia na d po schodach, jej dupa nie koysaa si ju tak adnie, jak przy wchodzeniu na gr. Patrzyem na jej kark i wyobraaem sobie, e cauj j tu za uchem. - Nazywam si Adams - przedstawia si. - A pan? - Henry Chinaski.

Gdy wypisywaa mi kwit, usyszaem jakie dwiki dochodzce zza drzwi na lewo od nas. Zupenie jakby kto piowa drewno, tyle e dusze rzenia przeryway krtkie, rozpaczliwe prby apania powietrza. Kady z tych oddechw wydawa si ostatnim, a mimo to bolesnym mozoem wywoywa nastpny oddech. - Mj m jest chory - powiedziaa pani Adams, wrczajc mi klucz i pokwitowanie, po czym si do mnie umiechna. Miaa cudownego koloru oczy, piwne i roziskrzone. Odwrciem si i poszedem schodami na pitro. Znalazszy si w pokoju, przypomniaem sobie, e zostawiem na dole walizk. Zszedem po ni. Gdy przechodziem obok pokoju pani Adams, to rzenie i apanie powietrza stao si jeszcze goniejsze. Zaniosem walizk na gr, rzuciem j na ko, zbiegem ponownie na d i wyszedem w noc. Kawaek dalej, idc na pnoc, znalazem gwn alej, a przy na niej sklep spoywczy, w ktrym kupiem soik orzechowego masa i bochenek chleba. Miaem scyzoryk, mogem uy go do krojenia, smarowania, i w ten sposb co zje. Po powrocie do pensjonatu przystanem na dole w korytarzu, posuchaem pana Adamsa i byem ju pewien, e to jest mier. Po czym wrciem na gr, do swego pokoju, otworzyem soik z masem orzechowym i suchajc dochodzcych z dou odgosw umierania, zanurzyem w nim palce. Zlizywaem maso wprost z palcw. Smakowao wspaniale. Nastpnie rozpakowaem chleb. By zielony, spleniay i mia ostry, kwany zapach. Jak oni mog tu sprzedawa takie pieczywo? Co to za miejsce ta Floryda? Rzuciem bochenek na podog, rozebraem si, zgasiem wiato, nacignem na siebie kodr i leaem w ciemnociach, nasuchujc. 54 Gdy obudziem si rano, byo ju cicho. To mio, e zabrali go do szpitala czy kostnicy - pomylaem. Moe wreszcie zdoam si wysra. Ubraem si, poszedem korytarzem do azienki i rzeczywicie poszo mi doskonale. Potem wrciem do pokoju, wlazem do ka i znowu zasnem. Obudzio mnie pukanie do drzwi. Usiadem i zanim zdyem pomyle, kto to moe by, powiedziaem prosz. Bya to pani caa ubrana na zielono. Miaa na sobie bluzk z duym dekoltem i bardzo obcis spdniczk. Wygldaa jak gwiazda filmowa. Staa tak po prostu w drzwiach i przez pewien czas mi si przygldaa. A ja siedziaem na krawdzi ka, w gatkach, trzymajc

przed sob koc. Sawny amant, Chinaski. Gdybym by prawdziwym mczyzn - pomylaem - to wzibym j gwatem, wygodzi tak, e na samo wspomnienie robioby jej si mokro w majtkach, zmusi do tego, by posza za mn na koniec wiata i ronia zy czytajc moje pisane na rowych bibukach miosne listy. Twarz miaa nijak, zupenie nie przystajc do reszty ciaa, raczej okrg. Jej oczy zdaway si szuka moich, a wosy miaa troch potargane i nie uczesane. Wygldaa na jakie trzydzieci par lat. I wyranie bya czym podekscytowana. - Dzi w nocy zmar m pani Adams - poinformowaa mnie. - Ach tak - bknem zastanawiajc si, czy ustanie tych dwikw przynioso jej tak sam ulg jak mnie. - I teraz robimy zbirk, aby kupi kwiaty na pogrzeb pana Adamsa. - Nie sdz, aby kwiaty zostay stworzone z myl o umarych. Im ju nie s do niczego potrzebne - powiedziaem bez przekonania. Zastanawiaa si przez chwil. - Pomylelimy sobie, e byby to miy gest. Przyszam spyta, czy chciaby pan si dooy. - Chciabym, ale przyjechaem do Miami wczoraj wieczorem i jestem kompletnie spukany. - Spukany? - Tak. Szukam pracy. Znalazem si, jak to mwi, w doku. Ostatnich dziesi centw wydaem wczoraj na soik orzechowego masa i bochenek chleba. Chleb okaza si zielony, zieleszy od pani sukienki. Zostawiem go na pododze i prosz, nawet szczury go nie ruszyy. - Szczury? - Nie wiem, jak jest w pani pokoju... - Rozmawiaam wczoraj wieczorem z pani Adams i spytaam j o naszego nowego wsplokatora... wszyscy jestemy tu jakby rodzin... i ona powiedziaa, e jest pan pisarzem. Podobno pisuje pan do takich magazynw, jak Esquire i Atlantic Monthly. - E tam! Jaki tam ze mnie pisarz. To byo tylko takie gadanie. eby wacicielka poczua si lepiej. A prawda jest taka, e musz znale robot. Wszystko jedno jak. - No ale dwadziecia pi centw moe pan chyba da. Taka kwota pana nie zrujnuje. - Kochanie, bardziej mi s one potrzebne ni panu Adamsowi. - Odrobin szacunku dla zmarych, mody czowieku! - A moe by tak uszanowa ywych? Siedz tu biedny, zdesperowany, a ty tak licznie wygldasz, w tej swojej zielonej sukience.

Odwrcia si, wysza, przesza przez korytarz, otworzya drzwi do swego pokoju, zamkna je za sob - i nigdy jej wicej nie zobaczyem. 55 Stanowy Urzd Zatrudnienia na Florydzie cakiem przyjemnie si prezentowa. Nie by tak zatoczony jak biuro w Kalifornii, w ktrym zawsze panowa cisk. Teraz ja miaem z kolei poprbowa, czy uda mi si wycign szczliwy los. No, moe troch tylko szczliwszy. To prawda, e nie miaem specjalnych ambicji, ale dla ludzi bez ambicji te powinno by jakie miejsce, lepsze ni to, ktre zwykle dla nich rezerwowano. No bo z jakiej, do cholery, racji, czowiek mia by zadowolony z tego, e wyrwany ze snu przez budzik, wyskakiwa z ka o 6.30 rano, wmusza w siebie jakie jedzenie, wysra si, wysika, umy zby, przyczesa wosy, nauera si z ulicznymi korkami, po to eby dosta si tam, gdzie przysparza mia grubszych pienidzy komu innemu i gdzie w dodatku oczekiwano od niego wdzicznoci za to, e mu tak szans oferowano. Wywoano moje nazwisko. Urzdnik mia przed sob kart, ktr wypeniem zaraz po wejciu do biura. Opisaem w niej, w sposb nader twrczy, swj dotychczasowy sta pracy. Profesjonalici wiedz, jak to si robi: naley pomin najgorsze prace, jakie si wykonywao, i drobiazgowo opisa te lepsze, nie wspominajc oczywicie ani sowem o biaych plamach w yciorysie - takich jak proczny cig alkoholowy, ycie na koci ap z pani, ktr dopiero co wypuszczono z wariatkowa, czy nieudane maestwo. W takim przypadku jak mj, gdy wszystkie wykonywane uprzednio prace byy raczej pode, naleao oczywicie pomin te najpodlejsze z najpodlejszych. Urzdnik pogrzeba w niewielkim pliku kart z ofertami, po czym wycign jedn z nich. - No prosz, mamy dla pana zajcie. - Tak? - W przedsibiorstwie oczyszczania miasta. - W jakim charakterze? - mieciarza. - Nie chc takiej roboty. Wzdrygnem si. Wyobraziem sobie te kupy mieci, poranne kace, namiewajcych si ze mnie czarnych, potwornie cikie pojemniki i .siebie, jak wyrzyguj bebechy na skrki

pomaraczy fusy po kawie, mokre, sklejone pety, gnijce skrki od bananw i zuyte tampaxy. - O co chodzi? Uwaa pan, e to za praca? 40 godzin tygodniowo. Pewno zatrudnienia. Nawet do koca ycia. - We pan sobie t robot, a ja wezm pask. Cisza. - Do wykonywania mojej pracy potrzebne s odpowiednie kwalifikacje - wyjani wreszcie. - Ja je posiadam. - Co pan powie? Dwa lata studiowaem w koledu. Czy od kogo, kto ma zbiera miecie, wstpnie si tego wymaga? - No to o jak prac panu chodzi? - Poszperaj pan dalej w tych swoich karteluszkach. Przejrza kartotek i spojrza na mnie. - Na razie nic dla pana nie mamy. - Podstemplowa ksieczk, ktr uprzednio od nich otrzymaem, i odda mi j. - Prosz zgosi si za siedem dni w celu zasignicia informacji o dalszych moliwociach zatrudnienia. 56 Znalazem robot z ogoszenia w gazecie. Sklep odzieowy, w ktrym mnie zatrudniono, nie znajdowa si w Miami, lecz w Miami Beach - w zwizku z czym musiaem co rano przewozi swoje kace przez wod. Autobus pdzi po wziutkim, wystajcym z morza pasku betonu, bez adnych barier, bez adnego zabezpieczenia, w ogle bez niczego. Tak to wanie wygldao. Grzalimy po wskiej cementowej grobli otoczonej wod, kierowca siedzia rozwalony na swym fotelu i wszyscy ludzie w autobusie - obojtnie, czy wiz dwadziecia pi, czterdzieci czy pidziesit dwie osoby - wszyscy mu ufali. Z wyjtkiem mnie. Ja mu nigdy nie ufaem. Czasem by to nowy kierowca i wtedy natychmiast zaczynaem si zastanawia, jak oni tych skurwysynw dobieraj? Przecie po obu stronach jest gboka woda i wystarczy jeden bd w ocenie sytuacji, aby nas wszystkich zaatwi. Kompletny absurd. A gdyby tak rano pokci si z on? Albo mia raka? Wizj mistyczn? Bl zba? Cokolwiek. Naprawd mg nas wszystkich utopi jak kup mieci. Wiedziaem, e gdybym ja siedzia za kkiem, to na pewno rozwaabym moliwo - czy wrcz celowo posania caemu towarzystwa na dno. A czasem od samych takich rozwaa to, co moliwe, staje si realne. Joanny d'Arc nie bujaj same w obokach: na drugim kracu hutawkowej

deski zawsze usadowi si jaki Hitler. Dobro i zo. Stara, znana opowie. Ale jako aden z kierowcw nigdy nie wysypa nas do morza. Widocznie zamiast myle o tym, myleli o ratach za samochd, wynikach meczw baseballowych, pjciu do fryzjera, urlopach, lewatywach, wizytach rodzinnych. W caym tym zasranym interesie nie byo ani jednego prawdziwego mczyzny. W efekcie do pracy zawsze docieraem niezupenie zdrowy, ale przynajmniej cay. Co pokazuje, dlaczego Schumann jest tu bardziej na rzeczy ni Szostakowicz...

Zostaem zatrudniony jako - tak to nazywali - dodatkowe oysko kulkowe. Jest to czowiek do wszystkiego, ktrego po prostu puszcza si samopas, bez wyznaczania mu konkretnych obowizkw. Sam powinien wiedzie, co ma robi. Wystarczy, by zechcia skorzysta z drzemicych w nim pokadw prastarego instynktu. w instynkt wskae mu, jak najlepiej wpasowa si w tryby maszyny, by toczya si gadko, dba o interes firmy, Matki, i spenia jej wszelkie zachcianki, irracjonalne, nieustanne i maostkowe. Dobry czowiek do wszystkiego jest bezimienny i bezpciowy, ale za to ofiarny i gorliwy. Zawsze czeka rano pod drzwiami, a zjawi si pierwsza osoba dysponujca kluczem. Po chwili zmywa ju szlauchem chodnik, pozdrawiajc kolejnych przychodzcych do pracy ludzi, kadego z osobna, zawsze z radosnym umiechem i uprzejmie. Sualczo. Poprawia im nieco samopoczucie, zanim wejd w kierat. Dba musi rwnie o to, aby nigdy nie zabrako papieru toaletowego, szczeglnie w damskich sraczach. I aby kosze na mieci nie byy przepenione, a szyby brudne. Pierwszy powinien zauway, e krzesa czy biurka wymagaj drobnych napraw. Dopilnowa, by drzwi otwieray si z atwoci, zegary wskazyway waciw godzin, wykadziny przylegay do podogi, a zapasione, zwaliste klientki nie przemczay si noszeniem maych pakunkw. Nie byem w tym za dobry. Moja strategia polegaa na tym, aby obija si, azi z kta w kt, stale unika szefa i kapusi, ktrzy mogliby na mnie donie. Wiedziaem, e nie jestem a taki sprytny, wic staraem si kierowa raczej instynktem. Zawsze zaczynaem prac z przewiadczeniem, e wkrtce zrezygnuj lub zostan wyrzucony, co dawao mi pewien luz, niesusznie brany za inteligencj lub jak tajemn si wewntrzn. Ten odzieowy interes by cakowicie samowystarczalny: sprzedawa to, co wyprodukowa. Salon wystawowy, gotowe produkty, handlowcy - wszystko to znajdowao si na dole; na pitrze miecia si szwalnia. By to labirynt krecich korytarzy i pomostw, tak ciasnych, e nawet szczur by si nie przecisn, prowadzcych do dugich, wskich pomieszcze strychowych, gdzie w wietle trzydziestowatowych arwek siedzieli i

pracowali ludzie - mczyni i kobiety - mruc oczy, depczc peday maszyn, nawlekajc igy, nie podnoszc ani na chwil wzroku, nie odzywajc si ani sowem, zgarbieni i cisi, robicy, co do nich naley. Kiedy, gdy byem w Nowym Jorku, jedna z moich prac polegaa na dowoeniu bel materiau do podobnych pomieszcze strychowych. Dowoziem je na rcznym wzku, najpierw ulic, manewrujc wrd pojazdw, a potem drk prowadzc na tyy jakiego zarosego brudem budynku. Winda bya nie owietlona i aby j uruchomi, musiaem cign za linki z przytwierdzonymi na kocach wywiechtanymi drewnianymi szpulkami. Za jedn szarpao si, eby wjecha na gr, za drug, eby zjecha na d. W szybie rwnie nie byo adnych wiate i gdy winda wznosia si powoli, z trudem udao si wypatrzy w ciemnociach wypisane na goej cianie biae numery - 3, 7, 9 - nagryzmolone kred przez kogo, o kim nikt ju od dawna nie pamita. Dojedaem na swoje pitro, szarpaem za jeszcze inn link, po czym zaczynaem cign z caej siy metalowe drzwi, stare i cikie, ktre rozsuway si z wolna, odsaniajc kolejne rzdy zgarbionych nad maszynami, szyjcych na akord starych ydwek: szwaczka numer 1 przy maszynie numer 1 - tej najlepszej - zgita w kabk, walczca o utrzymanie swej pozycji; dziewczyna numer 2 przy maszynie numer 2, gotowa zaj jej miejsce, gdyby tamta przypadkiem osaba. Gdy wchodziem na hal, nigdy nie podnosiy wzroku ani nie kwitoway mojego pojawienia si jakimkolwiek gestem. W tej fabryczce w Miami Beach nie byo problemw z zaopatrzeniem. Wszystko mieli pod rk. Pierwszego dnia powdrowaem zwiedzi ten strychowy labirynt i poprzyglda si ludziom. Inaczej ni w Nowym Jorku, wikszo pracownikw stanowili tu czarni. Podszedem do cakiem maego, niemal maciupekiego Murzyna, ktrego twarz wydaa mi si bardziej sympatyczna ni twarze wikszoci jego kolegw. Wykonywa jak precyzyjn robot ig. Wymacaem w kieszeni piersiwk. - Ale macie tu paskudn harw - zagadnem go. - Napijesz si yka? - No pewnie - odpar. Pocign ostro z butelki, po czym wrczy mi j z powrotem. Poczstowa mnie papierosem. - wieo tu przyjechae? - Uhm. - Skd jeste? - Z Los Angeles. - Gwiazdor filmowy?

- Tak, na wakacjach. - Wiesz, e nie wolno tu rozmawia z pracownikami? - Wiem. Zamilk. Wyglda jak maa mapa. Stara, pena godnoci mapa. A w dodatku, dla tych kolesi z dou by map. Pocignem z gwinta. Samopoczucie miaem dobre. Przygldaem si tym ludziom pracujcym w milczeniu pod trzydziestowatowymi arwkami, patrzyem, jak wawo i delikatnie poruszaj si ich rce. - Na imi mam Henry - powiedziaem po chwili. - A mnie woaj Brad - przedstawi si. - Wiesz co, Brad? Patrz na t wasz robot i nachodzi mnie taki smutek, jakbym si bluesa nasucha. Moe bym zapiewa dla tych chopakw i dziewczyn jak piosenk? - Nie rb tego. - Masz naprawd plugaw robot. Dlaczego tu siedzisz? - Nie ma, kurde, innego wyjcia. - Pan Bg mwi, e jest. - Wierzysz w Boga? - Nie. - A w co wierzysz? - W nic. - To tak jak ja. Prbowaem pogada z innymi. Mczyni byli niekomunikatywni, niektre z kobiet zaczy si ze mnie podmiewa. - Jestem kabel - prbowaem artowa. - Firma mnie nasaa, ebym mia wszystkich na oku. Pocignem jeszcze raz z flaszki, a potem zapiewaem im sw ulubion piosenk: Moje serce to wczga... piewaem, a oni pracowali nadal. Nikt nie oderwa wzroku od szycia. Skoczyem. Nadal pracowali. Przez pewien czas panowaa cisza. Po czym usyszaem czyj gos: - Suchaj, biay chopcze, przesta si nad nami wytrzsa. Zdecydowaem, e zejd na d i umyj szlauchem frontowy chodnik.

57 Sam ju nie wiem, ile tygodni tam pracowaem. Chyba sze. W pewnym momencie zostaem przeniesiony do dziau ewidencji zwrotw, gdzie miaem sprawdza, czy przychodzce partie spodni zgodne s ilociowo z listami wysykowymi. Byy to nie sprzedane nadwyki odsyane ze sklepw nalecych do firmy, gwnie spoza stanu. Specyfikacje nigdy nie zawieray adnych bdw, pewnie dlatego, e facet, ktry je sporzdza, za bardzo trzs si o swoj robot, aby pozwoli sobie na jakiekolwiek niedbalstwo. Taki go ma zwykle do zapacenia sidm albo trzydziest szst rat za nowy samochd, jego ona w kady poniedziaek wieczorem chodzi na kurs ceramiki artystycznej, procenty od kredytu na zakup domu wysysaj z niego ostatni grosz, a kade z jego piciorga dzieci wypija ponad litr mleka dziennie. Nie jestem, wiecie, elegantem. Ubrania mnie nudz. Waciwie s czym okropnym, jak inne oszukacze rzeczy w rodzaju witamin, astrologii, pizzerii, sztucznych lodowisk, muzyki pop, walk o tytu mistrza wagi cikiej etc. Siedziaem tam udajc, e licz pary przychodzcych do magazynu spodni, gdy nagle natrafiem na co zupenie wyjtkowego. Materia, z ktrego uszyto jedne z nich, zdawa si by naadowany elektrycznoci. Przywar do moich palcw i nie chcia si odczepi. Kto wreszcie zrobi co interesujcego. Zaczem oglda t tkanin. Cieszya wzrok nie mniej ni dotyk. Naprawd miaa w sobie co magicznego. Wstaem, zabraem te spodnie i poszedem z nimi do klopa. Wszedem, zamknem drzwi na zasuwk. Nigdy dotd niczego nie ukradem. Zdjem swoje wasne portki, spuciem wod. Woyem na siebie magiczne spodnie. Podwinem ich magiczne nogawki prawie do kolan. Nastpnie wcignem na nie swe stare spodnie. Ponownie spuciem wod. Po czym wyszedem. Miaem wraenie, e wszyscy si na mnie gapi. Taki byem zdenerwowany. Ruszyem w kierunku wyjcia. Do fajrantu brakowao jeszcze jakie ptorej godziny, a w pobliu drzwi, za kontuarem, sta szef. On rwnie intensywnie mi si przyglda. - Mam co do zaatwienia, panie Silverstein. Potrci mi pan zwyczajnie z pensji...

58 Po powrocie do swego pokoju cignem stare portki, odwinem nogawki magicznych spodni, woyem czyst koszul, wypucowaem buty i wyszedem na ulic. W mych nowych spodniach w kolorze soczystego brzu, wykoczonych biegnc pionowo fantazyjn lamwk. Materia jarzy si, opalizowa. Przystanem na rogu i zapaliem papierosa. Natychmiast podjechaa takswka. Kierowca wychyli gow i spyta: - Taryfa dla szanownego pana? - Nie, dzikuj - odpowiedziaem. Wyrzuciem zapak do rynsztoka i przeszedem na drug stron ulicy. Pospacerowaem sobie tak przez pitnacie czy dwadziecia minut. Trzech albo czterech taksiarzy spytao mnie, czy nie chc gdzie jecha. Kupiem w kocu butelk portwajnu i wrciem do siebie. Zdjem ubranie, powiesiem je na ramiczku, wlazem do ka i popijajc wino, napisaem opowiadanie o biednym urzdniku z fabryki tekstylnej w Miami. Pewnego dnia, w porze lunchu, w biedny urzdnik spotyka na play bogat dziewczyn z towarzystwa. On na pewno jest wart jej pienidzy, a ona stara si ze wszystkich si udowodni, e jest warta, by si ni zainteresowa... Gdy zjawiem si nazajutrz rano w pracy, pan Silverstein sta w pobliu drzwi, przed kontuarem. W rku mia czek. Przywoa mnie gestem doni. Zbliyem si, wziem od niego czek i wyszedem z powrotem na ulic. 59 Jazda autobusem do Los Angeles trwaa cztery dni i pi nocy. Jak zwykle nie mogem ani zasn, ani zaatwi si w trakcie drogi. Atmosfera nieco si oywia za spraw rosej blondynki, ktra wsiada gdzie w Luizjanie i od razu - tej samej nocy - zacza wiadczy usugi, liczc 2$ za numer, w zwizku z czym wszyscy mczyni - z wyjtkiem mnie i kierowcy - skorzystali z jej szczodrobliwoci. Miaa nawet jedn klientk pci eskiej. Interes zaatwiano w nocy, na tyle autobusu. Nazywaa si Vera, uywaa fioletowej szminki i czsto wybuchaa miechem. Podesza do mnie, gdy korzystajc z krtkiego postoju posilalimy si w jakim barku kanapkami i kaw. Stana tu za mn i spytaa: - Co ty se mylisz? Za wielkie jeste na mnie panisko? Nic na to nie odpowiedziaem.

Usiada potem obok ktrego z tych normalnych, porzdnych facetw i usyszaem, jak mamrocze oburzona: - Widziae tego pedaa?...

Po przyjedzie do Los Angeles obchodziem knajpy w ssiedztwie naszego dawnego mieszkania w poszukiwaniu Jane. Pocztkowo bezskutecznie, a wreszcie spotkaem Whiteya Jacksona, ktry pracowa jako barman w Rowym mule. Powiedzia mi, e Jane robi teraz za pokojwk w hotelu Durham, na skrzyowaniu Beverly i Vermont. Dotarem tam piechot, zaczem szuka biura kierownika i nagle zobaczyem j wychodzc z jakiego pokoju. Wygldaa wietnie. Chyba dobrze jej zrobio, e na pewien czas si ode mnie odczepia. A potem ona rwnie mnie zobaczya. Zatrzymaa si - i staa tak po prostu, a ja patrzyem, jak jej oczy robi si coraz bardziej niebieskie i okrge, gdy tak stoi nieruchomo. Po chwili dopiero wyjkaa to swoje Hank!, podbiega do mnie i padlimy sobie w ramiona. Zacza mnie caowa jak szalona. Ja te j troch caowaem. - O Jezu! Mylaam, e ju ci nigdy nie zobacz. - Wrciem. - Na dobre? - Los Angeles to moje miasto. - Poczekaj, niech ci si przyjrz. Odstpiem o krok i wyszczerzyem zby w umiechu. - Ale schude! - powiedziaa. - A ty dobrze wygldasz. Jeste sama? - Tak. - Nie masz nikogo? - Nikogo. Przecie wiesz, e nie znosz ludzi. - Ciesz si, e znalaza sobie robot. - Chod do mojego pokoju. Poszedem za ni. Pokoik miaa malutki, ale bardzo przyjemny. Mona byo wyjrze przez okno, pogapi si na ruch uliczny, na mrugajce wiata sygnalizacyjne, gazeciarza na rogu. Podobao mi si to miejsce. Jane rzucia si na ko. - Chod do mnie - powiedziaa. - Jako mi nieswojo. - Kocham ci, ty idioto. Pierdolilimy si 800 razy. Chyba nie musisz mie tremy. Zdjem buty i pooyem si obok niej. Podniosa do gry nog.

- Nadal ci si podobaj moje nogi? - O, kurde, wiesz przecie... Jane, skoczya ju prac? - Waciwie tak. Zosta mi tylko pokj pana Clarka, a jemu jest wszystko jedno, czy mu sprztn. I tak daje mi napiwki. - I tak? - Nic z nim takiego nie robi. Po prostu daje mi napiwki. - Jane... - Co takiego? - Wydaem ca fors na bilet autobusowy. Potrzebuj przemieszka gdzie par dni, dopki nie znajd roboty. - Mog ci tu schowa. - Naprawd? - No pewnie. - Kocham ci, maa - powiedziaem. - Ty skurwysynu... Zaczlimy to robi. I byo dobrze. Byo bardzo, bardzo dobrze. A potem Jane wstaa i otworzya butelk wina. A ja otworzyem ostatni paczk papierosw. Siedzielimy w ku, palc i popijajc. - Ty to robisz caym sob - odezwaa si. - Co masz na myli? - To, e nigdy nie spotkaam takiego mczyzny jak ty. - Naprawd? - No wanie. Innych to si czuje tak na dziesi, na dwadziecia procent, a ty jeste tam cay. Cay, calusienki dokadnie tam jeste. To zupenie co innego. - Nic mi o tym nie wiadomo. - Bo ty jeste mska kurwa. Masz sposb na kobiety. Bardzo mi to pochlebio. Dopalilimy papierosy i wykochalimy si jeszcze raz. A potem Jane wysaa mnie po nastpn butelk.. Kupiem j i przyszedem z powrotem. Musiaem wrci. 60 Natychmiast dostaem robot w firmie produkujcej osprzt do jarzeniwek. Na Alameda Street, w pnocnej czci ulicy, w skupisku hurtowni i magazynw. Pracowaem

przy wysyce. Byo to cakiem proste: wyjmowaem zlecenia z drucianego koszyka, wypeniaem formularze, pakowaem czci w kartony, opisane i ponumerowane, po czym ustawiaem je na paletach na rampie zaadowczej. No i wayem je jeszcze, wypisywaem list przewozowy i dzwoniem do firm transportowych, eby przysay ciarwki po towar. Gdy tylko si tam znalazem, pierwszego dnia po poudniu, z tyu za mn, w pobliu linii montaowej, rozleg si jaki omot. Stare drewniane regay, na ktrych skadowano gotowe wyroby, odryway si od cian i waliy na podog. Metalowe i szklane akcesoria spaday na beton, rozbijajc si z takim hukiem, e montayci porzucili swe stanowiska i uciekli do innej czci budynku. Po chwili zapada cisza. Szef, Mannie Feldman, wyjrza ze swego biura. - Co si tu, do cholery, dzieje? Nikt si nie odezwa. - Dobra, zatrzyma tam! Wyda wszystkim motki, gwodzie i do roboty. Macie pozbija te pierdolone regay tak jak byy. Pan Feldman wszed z powrotem do biura. Nie miaem innego wyjcia, jak wzi si za robot i im pomc. aden z nas nie by ciel. Pozbijanie pek zajo nam cae popoudnie i poow nastpnego ranka. Gdy skoczylimy, z biura wyszed pan Feldman. - Gotowe? Dobra, a wic tak: na samej grze ukadacie dziewiset trzydziestki dziewitki, osiemset dwudziestki pitro niej, a kratowniczki i szko na dolne pki. Zrozumiano? No... co jest? Wszyscy zrozumieli? Nikt nie odpowiedzia. Oprawy 939 wayy najwicej, a facet chcia te cikie krowy adowa na sam wierzch. W kocu on by szefem. Zrobilimy tak, jak nam kaza: na grze poukadalimy ciki towar, a lekki na dole. Po czym wrcilimy do normalnych zaj. Regay wytrzymay przez reszt dnia i przez noc. Rano usyszelimy trzaski. Pki zaczy powoli siada. Robotnicy z linii montaowej odsunli si na bok, szczerzc zby w umiechu, jakie dziesi minut przed przerw niadaniow wszystko znowu gruchno na beton. Pan Feldman wypad ze swojego biura: - Co si tu, do cholery, dzieje? 61 Feldman prbowa zrobi dwie rzeczy naraz: zgarn ubezpieczenie i zbankrutowa. Nastpnego dnia Bank of America przysa nobliwie wygldajcego faceta, ktry poleci nam, abymy nie budowali nastpnych regaw i - jak to uj - ukadali ten cay syf na pododze.

Nazywa si Jennings. Curtis Jennings. Feldman by winien bankowi grubsze pienidze i bank chcia je odzyska, zanim interes splajtuje. Dlatego te oddelegowa Jenningsa, ktry przej kierowanie firm. Nowy kierownik kry dokoa i bacznie si wszystkim przyglda. Przejrza ksigowo Feldmana, sprawdzi zamki w drzwiach, okna, ogrodzenie wok parkingu. W kocu podszed do mnie i powiedzia: - Od dzi prosz nie korzysta z usug Sieberling Truck Lines. Wieli wasz towar przez Teksas i Arizon i podobno cztery razy ich okradziono. Macie jaki specjalny powd, aby im zleca przewozy? - Nie. Absolutnie nie. Agent od Sieberlinga odpala mi 10 centw za kade 200 kilogramw towaru przewoonego ich ciarwkami. W cigu trzech dni Jennings wyrzuci czowieka, ktry pracowa w biurze, a trzech ludzi pracujcych na tamie zastpi trzema modymi Meksykankami, ktre skonne byy robi za poow pacy. Wyla take ciecia, a mnie zleci, abym niezalenie od pracy przy wysyce rozwozi po miecie towar firmow ciarwk. Dostaem pierwsz wypat i przeprowadziem si z pokoiku Jane do samodzielnego mieszkania. Pewnego wieczoru po powrocie do domu stwierdziem, e ona rwnie si tam wprowadzia. Co jest, do kurwy ndzy? - powiedziaem jej. - Co moje, to i twoje?. Wkrtce potem doszo midzy nami do najwikszej awantury, jak zdarzyo nam si przey. Jane wyniosa si, ja przez trzy dni i trzy noce piem, a gdy w kocu wytrzewiaem, wiedziaem ju, e prac mam z gowy. Nie byo nawet sensu tam i. Postanowiem wic posprzta mieszkanie. Odkurzyem podogi, oskrobaem brudne parapety, wyszorowaem wann i umywalk, wypastowaem podog w kuchni, pozabijaem pajki i karaluchy, oprniem i umyem popielniczki, pozmywaem naczynia, wyszorowaem zlew, powiesiem czyste rczniki i now rolk papieru toaletowego. Chyba staj si pedaem - pomylaem. A gdy wreszcie - po tygodniu - Jane wrcia do mieszkania, oskarya mnie o to, e musiaem mie jak kobiet. No bo dlaczego wszystko jest takie czyste? Udawaa bardzo zagniewan, ale by to po prostu parawan, za ktrym prbowaa ukry to, co sama miaa na sumieniu. Z jakich niezrozumiaych dla mnie wwczas powodw nie potrafiem si od niej odczepi. A przecie jej niewierno graniczya z obsesj: gdy chciaa wystawi mnie do wiatru, potrafia pj z kadym spotkanym w barze facetem, a im wikszy by z niego brudas i menel, tym bardziej j to rajcowao. Staym usprawiedliwieniem takiego postpowania byy dla niej nasze ktnie i awantury. Bez przerwy powtarzaem sobie, e nie wszystkie kobiety na wiecie to kurwy, tylko mnie si taka trafia.

62 Wszedem do budynku Timesa. Miaem w kocu za sob dwa lata studiw dziennikarskich w Miejskim Koledu Los Angeles. Przy pulpicie recepcyjnym zatrzymaa mnie jaka moda panienka. - Nie potrzebujecie przypadkiem reportera? - spytaem. Podaa mi jak zadrukowan kartk papieru. - Prosz to wypeni. W prawie wszystkich dziennikach, we wszystkich prawie miastach, byo tak samo: przyjmowali ci, jeli bye sawny albo miae znajomoci. Ale i tak wypeniem kwestionariusz. Zadbaem o to, eby si dobrze prezentowa, a potem wyszedem z budynku na Spring Street i powdrowaem przed siebie. By upalny letni dzie. Spociem si i poczuem swdzenie. Swdziao mnie w kroku. Zaczem si drapa. Swdziao coraz bardziej. Nie do wytrzymania. Szedem dalej, drapic si jak optany. Nie potrafisz zosta reporterem - powtarzaem sobie - ani pisarzem, nie potrafisz znale sobie przyzwoitej kobiety, sta ci jedynie na to, by i ulic i czochra si jak mapa. Pognaem na Bunker Hill, gdzie zaparkowany miaem samochd, i szybko pojechaem nim do swego mieszkania. Jane gdzie wysza. Poszedem prosto do azienki i zrzuciem z siebie ubranie. Zaczem gmera palcami w kroczu i na co tam natrafiem, Wycignem to ostronie na wierzch, wypuciem z palcw na otwart do i zaczem oglda. Byo biae i miao mas malekich nek. Poruszao si. Patrzyem na nie jak urzeczony. Nagle zeskoczyo z mojej doni na kafelek azienkowej podogi. Nadal si w nie wpatrywaem. Jeden szybki skok - i tym razem ukryo si na dobre. Pewnie znowu w moich wosach onowych! Zemdlio mnie z obrzydzenia. I ze zoci. Staem tak, gmeraem w kroczu, ale tym razem niczego nie udao mi si znale. odek podjecha mi do garda, beknem nad umywalk i z trudem opanowujc odruch wymiotny, zaczem si ubiera. Apteka bya niedaleko. Za lad stao dwoje starych ludzi. Starsza pani podesza, by mnie obsuy. - Nie, nie - powiedziaem. - Wol rozmawia z tamtym panem. - Ach, rozumiem - odpara. Stary mczyzna podrepta w moj stron. To on by farmaceut. Wyglda nadzwyczaj schludnie i czyciutko. - Cierpi za nie swoje grzechy - wyznaem mu na wstpie.

- Co takiego? - Niewane... Czy ma pan jaki rodek na... - Na co? - Na pajki, pchy... komary, gnidy... - Na co? - Masz pan co na mendy Staruszek spojrza na mnie z odraz. - Prosz poczeka - burkn. Wygrzeba co z szufladki na skraju lady, przydrepta z powrotem i stanwszy jak najdalej ode mnie, poda mi mae, czarnozielone, tekturowe pudeeczko. Przyjem je z pokor. Wrczyem mu piciodolarowy banknot. Odebraem reszt, podan mi na odlego wycignitej rki. Starsza pani zrejterowaa w jaki ciemny kt. Czuem si jak zoczyca. - Chwileczk - zwrciem si do starszego pana. - O co znowu chodzi? - O kondony. - Ile? - No... paczk, albo gar, jak na sztuki. - Suche czy z nawilaczem? - Co? - Suche czy z nawilaczem? - Daj pan te z nawilaczem. Ostronie, uwaajc, by mnie przypadkiem nie dotkn, wrczy mi kondony. A ja wrczyem mu pienidze. A on znowu wyda mi reszt na odlego wycignitej rki. Wyszedem. Idc ulic wyjem kondony, obejrzaem je, po czym wyrzuciem do rynsztoka. Po powrocie do mieszkania rozebraem si i przeczytaem instrukcj. Wynikao z niej, i naley posmarowa maci zaatakowane przez pasoyty czci ciaa i odczeka trzydzieci minut. Wczyem radio, znalazem jak symfoni i wycisnem ma z tubki. Bya zielona. Dokadnie j rozsmarowaem. A potem pooyem si na ku i spojrzaem na zegar. Trzydzieci minut? Cholera, tak nienawidziem tych mend! Moe warto im dowali pen godzin? Po trzech kwadransach zaczo mnie piec. Wytuk te kurwy do nogi, pomylaem. adnej nie przepuszcz. Pieko coraz bardziej. Przewracaem si z boku na bok i zaciskaem pici. Suchaem Beethovena, suchaem Brahmsa, czekaem. Ledwie wytrzymaem t godzin. Napeniem wann, wskoczyem do wody i zmyem z siebie ma. Po wyjciu z

kpieli nie byem w stanie chodzi. Wewntrzne powierzchnie ud miaem poparzone, poparzone miaem jaja, poparzony brzuch, wszystko jaskrawoczerwone, rozognione - jak u orangutana. Powoli, malekimi kroczkami dowlokem si do ka. Ale mendy pozabijaem: sam widziaem, jak spyway z wanny do rury ciekowej. Gdy Jane wrcia do domu, wiem si na ku. Stana jak wryta i zacza si na mnie gapi. - Co to takiego? Przeturlaem si na bok i zaklem: - Ty w dup jebana kurwo! Patrz, co mi zrobia! Wyskoczyem z ka. Pokazaem jej moje uda, mj brzuch, moje jajca. Staem rozkraczony, dyndajce jaja raniy oczy czerwieni. Fiut pon jak pochodnia. - O Boe! Co to takiego? - Nie wiesz? A kto ma wiedzie? Nie pierdoliem nikogo innego. Od CIEBIE to zapaem. Ty nosicielko! Ty zainfekowana ruro! - Co to jest? - Mendy! Mendy! Poczstowaa mnie MENDAMI! - Nie. Nie mam adnych mend. Widocznie Geraldine musiaa je mie. - Co? - Mieszkaam u niej, siadaam na jej klozecie i mogy na mnie przele. Opadem z powrotem na ko. - Nie wciskaj mi takich pierd! Le i przynie co do picia! Nie widzisz, kurwa, e nie mamy ani odrobiny alkoholu? - A skd wezm pienidze? - Z mojego portfela! Wiesz dobrze, jak to si robi. Le! Ale ju! Musz si czego napi! Nie widzisz, e umieram? Jane wysza. Usyszaem, jak zbiega po schodach. Radio nadawao teraz Mahlera. 63 Nastpnego ranka obudziem si ledwie ywy. W nocy nie bardzo dao si spa nawet pod przecieradem. Ale poparzenia jakby ju troch mniej mi dokuczay. Wstaem z ka, zwymiotowaem i zaczem oglda swoj twarz w lustrze. Ale mi day popali! Byem kompletnie zaatwiony.

Wrciem do ka. Jane chrapaa. Niezbyt gono, ale uporczywie. Byy to takie dwiki, jakie - wedle mych wyobrae - mg z siebie wydawa may wieprz. Niemal chrumkanie. Patrzyem na ni i zastanawiaem si, z kim ja waciwie yj. Miaa may, perkaty nos, a jej jasne niegdy wosy zmieniay kolor na mysi. Takim wanie sowem okrelaa siwienie. Twarz jej coraz bardziej flaczaa, widoczny stawa si drugi podbrdek bya w kocu o dziesi lat starsza ode mnie. Dobrze wygldaa jedynie na wysokich obcasach, w obcisej spdnicy, z makijaem. Tyek miaa nadal zgrabny, podobnie jak nogi, a idc potrafia krci nim w sposb bardzo prowokujcy. Teraz za, gdy na ni patrzyem, wcale nie wygldaa tak cudownie. Spaa na boku i brzuch wisia jej jak worek. Ale mimo wszystko wspaniale si pierdolia. Nigdy w yciu nie miaem lepszej dupy. Chodzio o sposb, w jaki si za to braa. Naprawd umiaa z tego zrobi rzecz lekkostrawn. Chwytaa mnie apczywie domi, z cip potrafia zacisn tak samo mocno jak palce. Pierdolenie to na og nic nadzwyczajnego, przewanie cika fizyczna robota. Czowiek czuje si tak, jakby prbowa wej na strome, botniste wzgrze. Ale nie z Jane. Z ni byo zupenie inaczej. Zadzwoni telefon. Zanim zwlokem si z ka i podniosem suchawk, naliczyem kilka sygnaw. - Pan Chinaski? - Tak, sucham? - Dzwoni z Timesa. - Tak? - Przejrzelimy paskie podanie i jestemy skonni pana zatrudni. - Jako reportera? - Nie. Jako konserwatora i wonego. - W porzdku. - Prosz zgosi si do kierownika dziau gospodarczego, pana Barnesa. Dzi o 9 wieczorem. Przy wejciu od poudniowej strony budynku. - Tak jest. Odoyem suchawk. Telefon obudzi Jane. - Kto dzwoni? - Dostaem robot. Mam si zgosi dzi wieczorem. A przecie ja nie mog chodzi. Nie wiem, cholera, co pocz. Niezdarnie, jak w z obola dup, dowlokem si z powrotem do ka i klapnem na posanie. - Co wymylimy.

- Nie dam rady woy na siebie ubrania. Zupenie nie wiem, co robi. Leelimy obok siebie na wznak i patrzylimy w sufit. Jane wstaa i posza do azienki. Po chwili wysza z niej i powiedziaa: - Mam pomys. - Taa? - Zrobi ci opatrunek z gazy. - Mylisz, e to pomoe? - No pewnie! Jane ubraa si i posza kupi co trzeba. Wrcia z gaz, plastrem i butelk muszkatelu. Wzia par kostek lodu, przyrzdzia nam drinki, znalaza jakie noyczki. - No dobrze. Teraz ci zabandaujemy. - Poczekaj chwil. Mam tam by dopiero o 9 wieczorem. To jest nocna robota. - Chc nabra wprawy. - No dobra, kurde... Niech bdzie. - Unie do gry kolano. - Dobra. Tylko ostronie. - Nie bj si! Popatrz, jak adnie to wychodzi. Dokolutka, dokolutka, jak na karuzeli. - Czy kto mwi ci ju kiedy, jaka jeste zabawna? - Nie. - Tak przypuszczaem. - No dobrze, ju dobrze. Teraz przykleimy plasterek. Jeszcze kawaek plasterka. No widzisz! Podnie drugie kolano, kochanku. - Tylko bez romantycznych wtrtw. - Dookoa, dookoa. Owijamy bandaykiem twoje wielkie, grube nogi. - Wielk i grub to ty masz dup. - No, no, uspokj si! Bd miym kochankiem. A teraz plasterek. I jeszcze kawaek plasterka. No prosz! Jeste jak nowy. - Taa. Akurat. - Teraz jaja. Twoje wielkie czerwone jaja. Mona by z nich zrobi bombki na choink. - Poczekaj! Co ty chcesz z nimi zrobi? - Chc je zawin. - Czy to nie jest niebezpieczne? Mog mie trudnoci ze stepowaniem. - W niczym ci to nie bdzie przeszkadza. - Powya z tego bandaa. - Nie powya. Zawin je w liczny kokonik.

- No dobra. Ale zanim to zrobisz, przyrzd mi jeszcze jednego drinka. Usiadem ze szklank na brzegu ka, a ona zacza mnie bandaowa. - Dokolutka, dokolutka... Biedne jajeczka. Biedne, wielkie jajca. Ale one ci ukrzywdziy! Zawijamy dokolutka, dokolutka. A teraz plastereczek. I jeszcze troch plasterka. I jeszcze... - Nie przylepiaj mi jaj do dziury w dupie! - Guptasku! Nigdy bym czego podobnego nie zrobia. Kocham ci przecie! - Akurat! - A teraz wsta i sprbuj zrobi par krokw. Wstaem i zaczem powoli chodzi po pokoju. - Ej! Zupenie niele. Czuj si jak eunuch, ale zupenie mi to nie przeszkadza. - Moe kastraci ka sobie robi co takiego. - Na pewno. - A co by powiedzia na dwa jajeczka na mikko? - Chtnie. Widz, e da si z tym y. Jane postawia garnek na kuchence i woya do niego cztery jajka. Czekalimy, a si ugotuj. 64 Byem tam o 9 wieczorem. Kierownik pokaza mi, gdzie jest zegar kontrolny. Odbiem kart. Dostaem od niego trzy czy cztery szmaty i wielkie wiadro. - Na zewntrz znajduje si mosina porcz, ktra biegnie wok budynku. Chciabym, eby j wypolerowa. Wyszedem na dwr, by poszuka tej porczy. Rzeczywicie tam bya. Biega dokoa budynku. Naoyem na ni troch pasty i wytarem j jedn ze szmat. Wiele to nie pomogo. Ludzie przechodzili obok i z zaciekawieniem mi si przygldali. Wykonywaem ju przedtem gupie prace, ale ta bya najbardziej beznadziejna i kretyska z nich wszystkich. Rzecz w tym, eby nie myle, zdecydowaem. Ale jak tu powstrzyma mylenie? Dlaczego wanie mnie przypado w udziale polerowanie tej porczy? Czy nie mgbym siedzie w rodku i pisa wstpniaki o korupcji we wadzach miasta? No c, w kocu mogo by gorzej. Mgbym by w Chinach i pracowa na jakim polu ryowym.

Wypolerowaem z osiem metrw porczy, minem naronik budynku i zobaczyem bar po drugiej stronie ulicy. Zabraem gagany, wiadro, przeszedem z tym wszystkim przez jezdni i wkroczyem do knajpy. W rodku nie byo nikogo, tylko barman. - Jak leci? - zagadn mnie. - Wspaniale. Daj mi butelk Schlitza. Sign po piwo, otworzy je, przyj ode mnie pienidze i wystuka kwot na rejestratorze kasowym. - Gdzie s panienki? - spytaem. - Jakie panienki? - No... wiesz jakie. - To jest przyzwoity lokal. Otworzyy si drzwi. Do baru wszed kierownik Barnes. - Czy mog panu postawi piwo? - zwrciem si do niego. Podszed i stan obok mnie. - Dopij swoje, Chinaski. Postanowiem da ci jeszcze jedn szans. Ostatni. Osuszyem flaszk do dna i poszedem za nim. Przeszlimy razem przez ulic. - Najwyraniej nie nadajesz si do polerowania mosidzu. Chod za mn. Weszlimy do budynku Timesa, wsiedlimy do windy, ktra zawioza nas na jedno z ostatnich piter. - A wic tak... - zacz Barnes, wskazujc lece na biurku dugie kartonowe pudo. W tym kartonie znajduj si wietlwki. Fabrycznie nowe. Masz za zadanie wymieni wszystkie, ktre si przepaliy. Tam stoi drabina. - Tak jest - odpowiedziaem. Kierownik poszed sobie i znowu zostaem sam. Pomieszczenie przypominao strych hali magazynowej. W yciu nie widziaem pokoju, w ktrym sufit znajdowaby si tak wysoko. Drabina miaa z dziesi metrw, a ja zawsze cierpiaem na lk wysokoci. Znowu musiaem sobie przypomnie zasad: staraj si nie myle. Ruszyem do gry po szczeblach. Jarzeniwki miay z ptora metra dugoci, tuky si atwo i byy nieporczne. Gdy dotarem do szczytu drabiny, zerknem w d. By to wielki bd. Poczuem zawrt gowy i ze strachu zrobio mi si sabo. Ale ze mnie tchrz, pomylaem. Staem na drabinie naprzeciwko okna, na jednym z ostatnich piter. Wyobraziem sobie, e zlatuj z drabiny, wypadam przez okno, lec w d i roztrzaskuj si na ulicy. Przez chwil patrzyem z gry na malekie samochody, ktre nadjeday z rnych kierunkw, przecinay skrzyowanie, a ich reflektory jasno wieciy w ciemnociach. Potem bardzo powoli signem ponad gow,

wyjem z oprawki przepalon wietlwk i wymieniem j na now. Zaczem schodzi na d. Im niej, tym wiksz czuem ulg, a gdy wreszcie stanem na pododze, obiecaem sobie, e nigdy wicej nie wlez na t drabin. Pochodziem po sali, czytajc jakie papiery pozostawione na stoach i biurkach. Wszedem do oddzielonego szklan ciank pokoju biurowego. Przeczytaem zostawion tam dla kogo notatk: Zgoda. Moemy przyj na prb tego nowego karykaturzyst, ale ma by dobry. Nie tylko na pocztku, ale i pniej. Z litoci nikogo trzyma tu nie bdziemy. Uchyliy si drzwi. Do wntrza zajrza kierownik Barnes. - Co ty tu robisz, Chinaski? Wyszedem z biura. - Kiedy studiowaem dziennikarstwo, prosz pana, i jestem po prostu ciekawy. - To wszystko, co dotd zrobie? Wymienie jedn wietlwk? - Nie mog tego robi. Mam lk wysokoci. - No c, Chinaski. Odbij kart i id do domu. Skonny jestem da ci jeszcze jedn szans, cho waciwie na to nie zasugujesz. Przyjd jutro o 9 wieczorem i poka, e potrafisz zrobi co konkretnego. A potem zobaczymy. - Tak, prosz pana. Poszedem z nim do windy. - Powiedz mi - zagadn mnie - dlaczego ty tak dziwacznie chodzisz? - Smayem kurczaka na patelni. Tuszcz si zapali, zacz pryska i poparzy mi nogi. - Mylaem, e to z powodu ran wojennych. - Nie, to przez tego kurczaka. Zjechalimy razem wind. 65 Barnes, kierownik dziau gospodarczego, na imi mia Herman. Gdy zgosiem si nastpnego dnia wieczorem, Herman czeka na mnie przy zegarze kontrolnym. Odbiem kart. - Chod za mn - powiedzia. Zaprowadzi mnie do jakiego mrocznego pokoju i przedstawi Jacobowi Christensenowi, ktry mia by moim bezporednim zwierzchnikiem. Nastpnie oddali si.

W budynku Timesa pracowali w nocy prawie sami starzy, przygici, przegrani ludzie. Wszyscy chodzili jako nienormalnie przygarbieni, tak jakby co zego stao si z ich stopami. Wydano nam kombinezony robocze. - Dobra! Zabieraj swj sprzt - zakomenderowa Jacob. Moim sprztem by metalowy wzek, podzielony przegrod na dwa pojemniki. W jednym znajdoway si dwie szczotki do zmywania podogi, troch szmat i wielkie pudo myda. Druga poowa tej skrzyni miecia ca mas kolorowych butelek, puszek i pudelek ze rodkami czystoci oraz dodatkow porcj szmat. Oczywiste byo, e mam tu robi za nocnego sprztacza. No c, raz pracowaem ju jako sprztacz w San Francisco. Przemycao si ukryt gdzie butelk wina, zapieprzao jak cholera, a potem, kiedy ju wszyscy sobie poszli, mona byo posiedzie, pogapi si przez okno, popijajc wino i czekajc na wit. Jeden ze starych sprztaczy podszed do mnie i zacz mi wrzeszcze prosto do ucha: - Ci ludzie to popapracy! Popapracy! Nie maj krzty inteligencji! Nie umiej myle! Boj si wasnego rozumu! Zdechlaki! Tchrze! To nie s mylcy ludzie, tacy jak ty i ja. Jego wrzaski sycha byo w caym pokoju. Wyglda na jakie szedziesit par lat. Pozostali byli starsi, wikszo moga mie okoo siedemdziesitki albo wicej. Jedn trzeci stanowiy kobiety. Sprawiali wraenie, jakby zdyli ju przywykn do wyskokw tego starszego faceta. Nikt nie wyglda na obraonego. - Rzyga mi si chce na ich widok! - krzycza dalej tamten. - Spjrz, co to za ludzie! Bez jaj! Banda mierdzcych gnoi! - Dobra, Hugh - powiedzia Jacob. - Zabieraj swoje szpeje na gr i bierz si do roboty. - Zaraz ci przywal z pichy, ty skurwysynie! - wydar si na nadzorc w starszy osobnik. - Przywal ci tak, e si nogami nakryjesz! - Ruszaj do roboty, Hugh! Hugh schwyci ze zoci wzek i wytoczy go z pokoju tak szybko, e omal nie przejecha jednej ze starych kobiet. - Taki ju jest - wyjani mi Jacob. - Ale to najlepszy z naszych sprztaczy. - W porzdku - odparem. - Lubi miejsca, w ktrych si co dzieje. Pchaem przed sob wzek, a Jacob szed obok i wyjania mi, co naley do moich obowizkw. Jestem odpowiedzialny za dwa pitra. Najwaniejsze s ubikacje. Od nich zaczyna si robot. Trzeba wyszorowa umywalki, klozety, oprni kuby ze mieciami, oporzdzi lustra, zmieni rczniki, napeni pojemniki mydem w pynie, nie aowa

dezodorantu, sprawdzi, czy wszdzie jest dostateczna ilo papieru toaletowego i podkadek na deski klozetowe. Nie wolno mi rwnie zapomnie o podpaskach higienicznych w damskich kiblach. Kiedy ju si z tym uporam, mam wynie mieci z pomieszcze biurowych i odkurzy biurka. A potem wzi t oto maszyn i froterowa korytarze, a jak skocz... - Tak jest, prosz pana. Jak zwyke najgorsze byy damskie toalety. Wiele kobiet zuyte podpaski zostawiao po prostu na pododze w kabinach i ich widok, swojski niby i znajomy, by jednak denerwujcy. Szczeglnie na kacu. W mskich toaletach byo nieco czyciej, pewnie dlatego, e mczyni nie uywali podpasek. Ale przynajmniej czowiek pracowa tam sam i nikt nie sta mu nad gow. Nie potrafiem za dobrze zmywa podg. Czsto zdarzyo mi si przeoczy w jakim kcie kbek wosw albo rozdeptanego peta. Kuy potem w oczy, ale i tak je zostawiaem. Natomiast bardzo sumiennie traktowaem spraw sracz - papieru i podkadek higienicznych na deski. To potrafiem w peni zrozumie. Nie ma nic gorszego ni skoczy dobre sranko, sign po papier i stwierdzi, e pojemnik jest pusty. Nawet najpodlejsza ludzka istota na wiecie zasuguje na to, by mc sobie dup podetrze. Zdarzao mi si czasem nie znale papieru. Zaczynasz wwczas szuka tych podkadek pod tyek i stwierdzasz, e one rwnie zostay zuyte. Wstajesz, patrzysz na kibel - a tu okazuje si, e te, na ktrych siedziae, powpaday do wody. No i co moesz wtedy zrobi? Bardzo niewiele. Mnie w takiej sytuacji najbardziej satysfakcjonowao podtarcie sobie dupy wasnymi gatkami, wrzucenie ich do michy, spuszczenie wody i zatkanie sracza. Posprztaem zarwno damskie, jak i mskie toalety, oprniem kosze na mieci, starem kurz z kilku biurek, po czym wrciem do damskiego klopa. Panie miay tam sofy, krzesa, a nawet budzik. Pozostay mi jeszcze cztery godziny. Nastawiem zegar tak, by zadzwoni p godziny przed fajrantem. Wycignem si na jednej z kozetek i usnem. Wyrwao mnie ze snu dzwonienie budzika. Wstaem, ochlapaem twarz zimn wod i zjechaem wraz ze swoim sprztem na d, do pomieszczenia, w ktrym znajdowa si magazynek. Stary Hugh podszed do mnie natychmiast. - Witaj w krainie popapracw - zagadn, tonem nieco spokojniejszym ni poprzednio. Nic na to nie odpowiedziaem. W magazynku panowa mrok. Do fajrantu pozostao jeszcze dziesi minut. Zdjlimy kombinezony. Pod spodem mielimy nasze normalne ubrania, na og rwnie ponure i smutne jak te stroje robocze. Prawie nie sycha byo

gonych rozmw, co najwyej szepty. Ta cisza w niczym mi nie przeszkadzaa. Byo w niej co kojcego. Nagle Hugh doskoczy do mnie i wrzasn mi prosto w ucho: - Patrz na tych pojebacw! Widzisz t band pojebanych idiotw? Oddaliem si od niego i stanem pod cian po drugiej stronie magazynku. - A ty co? Jeste jednym z nich? - krzykn do mnie przez pokj. - Te jeste popapracem? - Owszem, askawy panie. - A chcesz kopa w dup? - odwrzasn natychmiast. - Dzieli nas jedynie pusta przestrze - odparem z godnoci. Hugh, jak antyczny wojownik - ktrym bezsprzecznie by - postanowi wypeni t przestrze czynem, w zwizku z czym popdzi w moj stron, niezdarnie przesadzajc rzd stojcych na pododze kubw. Zrobiem unik. Przelecia obok mnie, odwrci si, pobieg z powrotem i schwyci mnie obiema rkami za gardo. Palce, jak na tak starego czowieka, mia bardzo silne, a w dodatku dugie. Czuem wyranie kady z nich, nawet kciuki. Hugh mierdzia. Jechao od niego jak z zatkanego zlewu z pomyjami. Prbowaem rozewrze mu palce, ale nic z tego nie wyszo. Dusi mnie coraz mocniej. W gowie zaczy mi migota czerwone, niebieskie i te wiateka. Nie miaem wyjcia. Uniosem do gry kolano. Staraem si to zrobi jak najdelikatniej. Nie wcelowaem za pierwszym razem, dopiero za drugim. Czuem, jak jego palce i kciuki wiotczej. Hugh upad na podog, trzymajc si za genitalia. Do magazynku wszed Jacob. - Co si tu dzieje? - Nawymyla mi od popapracw, prosz pana, i zacz mnie dusi. - Suchaj, Chinaski, ten czowiek jest moim najlepszym sprztaczem. Od pitnastu lat nie mielimy nikogo lepszego. Bd askaw obchodzi si z nim delikatnie. Rozumiesz? Odszedem na bok, wyjem moj kart zegarow i odbiem j. Porywczy staruszek patrzy na mnie z podogi, a gdy wychodziem, warkn: - Zabij ci, mister! No dobra, pomylaem, przynajmniej teraz jest uprzejmy. Ale tak naprawd wcale mnie to nie ucieszyo.

66 Nastpnej nocy przepracowaem jakie cztery godziny, a potem poszedem do damskiej toalety, nastawiem budzik i wycignem si na sofie. Musiaem spa jak godzin, gdy nagle otworzyy si drzwi. Przyszli obaj, Herman Barnes i Jacob Christensen. Stanli i zaczli si ha mnie gapi. Uniosem gow, spojrzaem na nich, po czym z powrotem opadem na poduszk. Usyszaem, jak przechodz do sracza. Gdy wyszli stamtd, nie spojrzaem nawet w ich stron. Zamknem oczy i udaem, e pi. Nastpnego dnia, gdy obudziem si w domu, gdzie okoo poudnia, opowiedziaem o tym Jane. - Przyapali mnie na spaniu i nie wylali z roboty. Pewnie po tej awanturze z Hughem musieli si niele przestraszy. Opaca si by twardym skurwysynem. wiat naley do silnych. - Na pewno nie puszcz ci tego pazem. - Trzeba mie jaja. Jaja, wyczucie i styl. A ja to wszystko mam. Zawsze ci to mwiem. Ale ty rwnie dobrze mogaby uszu nie mie. I tak nie suchasz, co si do ciebie mwi. - Nie sucham, bo stale mwisz to samo. Na okrgo. - Prosz bardzo! Napijmy si i porozmawiajmy powanie. Odkd si zeszlimy, do reszty ci si w gowie przewrcio. Albo raczej w dupie. A prawda jest taka, e ani ja nie jestem ci do niczego potrzebny, ani ty mnie. Spjrzmy wic, kurwa, prawdzie w oczy. Zanim ktnia wybucha na dobre, rozlego si pukanie. - Chwileczk! - zawoaem, szukajc jakich portek. Otworzyem drzwi. W progu stan dorczyciel z Western Union. Daem mu dziesi centw i przeczytaem depesz: HENRY CHINASKI: TIMES CO WYPOWIADA PANU PRAC ZE SKUTKIEM NATYCHMIASTOWYM. HERMAN BARNES - Co to takiego? - spytaa Jane. - Wylali mnie z roboty. - A czek? - Nie ma wzmianki o adnym czeku. - Przecie s ci winni jakie pienidze. - Wiem. Chod, pjdziemy je odebra.

- Dobra. Samochd nalea ju do przeszoci. Zaczo si od tego, e straci wsteczny. Byo to pewne wyzwanie, ale potrafiem mu sprosta poprzez ustawiczne planowanie, czyli wybieganie myl do przodu w trakcie jazdy. Potem wysiad mu akumulator, w zwizku z czym mogem go uruchomi jedynie wtedy, gdy sta na grce, z ktrej dao go si stoczy. Przez par tygodni jako sobie z tym radziem, a ktrego wieczora upiem si z Jane, zapomniaem o wszystkim i zaparkowaem na paskiej uliczce przed knajp. Oczywicie nie dao go si stamtd ruszy, zadzwoniem wic do jakiego caonocnego serwisu. Przyjechali, odholowali wz do warsztatu, a gdy po kilku dniach przyszedem, by go odebra, wtopili ju w koszty naprawy 55$, a wz dalej nie chodzi. Wobec tego wrciem do domu na piechot i zawiadomiem ich listownie, e zwalniam ich z roboty ze skutkiem natychmiastowym. Do budynku Timesa musielimy wic pj na piechot. Jane wiedziaa, e lubi j na wysokich obcasach, woya wic szpilki i ruszylimy w drog. By to spory kawa, dobre dwadziecia przecznic w jedn stron. Jane usiada na awce przed budynkiem, eby odpocz, a ja udaem si na gr do Dziau Rachuby. - Nazywam si Henry Chinaski. Dostaem wypowiedzenie i przyszedem po czek. - Henry Chinaski... - powtrzya dziewczyna. - Prosz chwilk poczeka. Przejrzaa plik jakich papierw. - Przykro mi, panie Chinaski. Paski czek jeszcze nie jest gotowy. - Dobra. Zaczekam. - Pan wybaczy, ale nie jestemy w stanie przygotowa czeku wczeniej ni na jutro. - Przecie skoro dostaem wypowiedzenie... - Przykro mi, prosz pana. Prosz przyj jutro. Wyszedem na dwr. Jane wstaa z awki. Wygldaa na zgodnia. - Chod, skoczymy na Grand Central Market, kupimy na bazarku miso na gulasz i jakie jarzynki... A potem par butelek dobrego francuskiego wina. - Jane... Powiedzieli mi, e czek jeszcze nie jest gotowy. - Przecie musz ci zapaci. Takie jest prawo. - Pewnie tak. Nie wiem zreszt. Powiedzieli, e przygotuj czek na jutro. - O Jezu! A ja szam taki kawa w szpilkach... - Dobrze w nich wygldasz, abciu. - No i co z tego... Ruszylimy z powrotem. W poowie drogi Jane zdja szpilki i sza dalej, w poczochach. Kilku kierowcw zatrbio na nasz widok. Kademu pokazaem waa. Gdy

dotarlimy do domu, okazao si, e starczy nam pienidzy na taco i piwo. Kupilimy jedno i drugie, zjedlimy, wypilimy, a potem - po niewielkiej ktni - wykochalimy si i poszlimy spa. 67 Nastpnego dnia, koo poudnia, wybralimy si tam ponownie. Jane znowu miaa na nogach swoje szpilki. - Chciaabym, eby zrobi nam dzi ten gulasz - powiedziaa. - aden mczyzna nie potrafi tak udusi miska jak ty. To twj najwikszy talent. - Stokrotne dziki - burknem. Dwadziecia przecznic to jednak kawa drogi. Jane znw usiada na awce, zdja buty, a ja poszedem do Dziau Rachuby. Natrafiem na t sam dziewczyn. - Nazywam si Henry Chinaski. - Sucham pana. - Byem tu wczoraj. - Tak? - Powiedziaa pani, e dzi bd mg odebra czek. - Och, chwileczk. Przejrzaa papiery. - Przykro mi, panie Chinaski, ale paskiego czeku jeszcze nie ma. - Przecie powiedziaa mi pani, e bdzie na dzi gotowy. - Prosz nam askawie wybaczy. W pewnych wypadkach przygotowanie wypaty wymaga czasu. - Chc dosta czek. - Przykro mi, prosz pana. - Wcale pani nie jest przykro. Nie ma pani pojcia co to jest przykro. A ja mam. Chc si natychmiast widzie z kim kompetentnym. Z szefem pani szefa. Dziewczyna podniosa suchawk. - Pan Handler? Chce z panem rozmawia niejaki pan Chinaski. Zosta zwolniony, a nie dosta czeku. Troch sobie jeszcze pogawdzili. W kocu dziewczyna spojrzaa na mnie i powiedziaa: - Pokj 309.

Zeszedem na d do pokoju 309. Na drzwiach widniaa wywieszka: JOHN HANDLER. Wszedem do rodka. Handler, czonek zarzdu i dyrektor administracyjny najwikszej i najbardziej wpywowej gazety na zachodzie Stanw, by sam w gabinecie. Usiadem na krzele naprzeciw niego. - Suchaj, John - zaczem - wypieprzyli mnie od was na zbity ryj za to, e zdrzemnem si w damskim sraczu w godzinach pracy. Ju drugi dzie z rzdu przya tutaj z moj star tylko po to, eby usysze, e nie macie dla mnie czeku. No, wiesz... i to ju jest jawne kurestwo. Teraz zaley mi tylko na jednym: chc dosta czek i si upi. Zapewne nie brzmi to zbyt nobliwie, ale taki jest mj wybr. A jeli nie dostan tego wistka, to nie odpowiadam za to, co za chwil zrobi. Na koniec obrzuciem go spojrzeniem wprost z filmu Casablanca. - Masz co zapali? John Handler poczstowa mnie papierosem. Poda mi nawet ogie. Albo uyj sieci do poskramiania furiatw - pomylaem - albo dadz mi w kocu ten czek. Handler podnis suchawk. - Panno Simms, chodzi o czek dla niejakiego pana Henry'ego Chinaskiego. Prosz mi go tu przynie za pi minut. Dzikuj. Odoy suchawk. - Suchaj, John - powiedziaem. - Mam zaliczone dwa lata dziennikarstwa w koledu. Niepotrzebny ci jest przypadkiem reporter? - Przykro mi. Mamy przerosty zatrudnienia. Porozmawialimy sobie, a po kilku minutach wesza jaka dziewczyna i wrczya Johnowi czek. John przechyli si nad biurkiem i wrczy go mnie. Przyzwoity go. Dowiedziaem si pniej, e umar wkrtce po tym zdarzeniu, natomiast Jane i ja kupilimy sobie nasz woowink na gulasz, nasze jarzynki, nasze francuskie winko - i ylimy dalej. 68 Wziem kart ze Stanowego Urzdu Zatrudnienia i poszedem na rozmow kwalifikacyjn. Byo to niedaleko: kilka przecznic na wschd od Main Street, troch na pnoc od dzielnicy wykolejecw i biedakw. Skierowano mnie do firmy, ktra zajmowaa si dystrybucj czci do hamulcw samochodowych. Pokazaem w biurze skierowanie i wypeniem formularz. Powyduaem odpowiednio okres zatrudnienia w miejscach, gdzie poprzednio pracowaem, zamieniajc dni w miesice, a miesice w lata. Wikszo firm nie

zawracaa sobie gowy sprawdzaniem referencji. W tych natomiast, ktre byy do tego zobowizane, gdy ubezpieczay si od strat wyrzdzonych przez pracownikw, niewielkie miaem szanse si zaczepi. Szybko wyszoby bowiem na jaw, e byem karany. W tej hurtowni czci hamulcowych nie wspomnieli o sprawdzaniu referencji. Nastpny problem pojawia si po przepracowaniu dwch lub trzech tygodni. Wikszo pracodawcw prbowaa wtedy wcign ci do swego planu ubezpieczeniowego, ale do tego momentu rzadko zdarzao mi si dotrwa. Czowiek, ktremu wrczyem formularz, ledwie na niego spojrza, po czym zwrci si do dwch siedzcych w pokoju kobiet i zaartowa: - Facet szuka roboty. Jak mylicie, da rad z nami wytrzyma? Niektre prace zadziwiajco atwo si dostawao. Pamitam takie miejsce, do ktrego wlazem kiedy, rozwaliem si na krzele i ziewnem. Facet za biurkiem spyta mnie, w jakiej sprawie przyszedem. O, kurde, sam ju nie wiem. Ale zdaje si, e szukam roboty powiedziaem. A on na to: W porzdku. Jeste przyjty. Byy jednak i takie, do ktrych za nic w wiecie nie mogem si dosta. Southern California Gas Company stale zamieszczao ogoszenia w rubryce Pracownicy

poszukiwani, oferujc wysokie zarobki, wczesn emerytur itp. Sam ju nie wiem, ile razy tam chodziem, wypeniaem te ich te kwestionariusze, ile razy siedziaem na tych twardych krzesach, przygldajc si wielkim, oprawionym fotografiom rurocigw i zbiornikw na gaz. Nigdy nie byem nawet bliski tego, by si zaapa, i ilekro zdarzyo mi si spotka faceta z gazowni, bardzo uwanie mu si przygldaem, prbujc odkry, czy ma on w sobie co takiego, czego mnie brakuje. Czowiek od czci hamulcowych wyprowadzi mnie na wsk klatk schodow. Nazywa si George Henley. Pokaza mi pomieszczenie, w ktrym miaem pracowa - bardzo may, ciemny pokoik z jedn arwk i malekim okienkiem wychodzcym na jak alejk. - No dobra - zacz mnie instruowa. - Widzisz te klocki hamulcowe? Masz je pakowa w kartony. O, tak wanie. Pokaza mi, jak si to robi. - Mamy trzy rodzaje kartonw. Na kadym z nich znajduje si inny nadruk. To jest karton na nasze SUPERTRWAE KLOCKI HAMULCOWE. W ten pakujemy KLOCKI HAMULCOWE SUPER, a w tamten trzeci KLOCKI HAMULCOWE STANDARD. Klocki le tu na kupie, trzeba je tylko zapakowa. - Zaraz, zaraz... Na moje oko wszystkie wygldaj podobnie. Jak mam odrni, ktre s ktre?

- Nie musisz. Wszystkie s takie same. Podziel je na trzy czci i pakuj jak leci. A jak ju je zapakujesz, zejd na d, to znajdziemy ci jak inn robot. Dobra? - Dobra. Kiedy mam zacz? - Od zaraz. I pamitaj, eby tu nie pali. Jak bdziesz chcia zapali, zejd na d. Dobra? - Dobra. Pan Henley zamkn za sob drzwi. Usyszaem, jak schodzi po schodach. Otworzyem mae okienko, wyjrzaem na wiat, a potem usiadem sobie wygodnie, zrelaksowaem si i zapaliem papierosa. 69 Szybko straciem t robot, tak samo jak wiele innych. Ich utrat nigdy si nie przejmowaem. Z jednym wyjtkiem. Bya to najatwiejsza praca, jak kiedykolwiek zdarzyo mi si wykonywa, przykro mi wic byo z ni si poegna. Trwaa jeszcze wojna, a ja pracowaem w Czerwonym Krzyu w San Francisco jako kierowca ciarwki, woc pielgniarki, butelki i lodwki po okolicznych miasteczkach. Ludzie oddawali krew na potrzeby frontu, a mymy t krew zbierali. Po dotarciu na miejsce wyadowywaem z ciarwki sprzt dla pielgniarek i przez reszt dnia mogem azi po okolicy, spa w parku, robi, co tylko chciaem. Gdy dzie mia si ku kocowi, pielgniarki adoway pene butelki do zamraarek, a ja szedem do najbliszego sracza, by powyciska z gumowych rurek skrzepy krwi. Zwykle byem trzewy, ale i tak musiaem wmawia sobie, e te krwawe skrzepy to mae rybki albo jakie sympatyczne robaczki - i dziki temu udawao mi si zatrzyma w odku zjedzony lunch. Praca w Czerwonym Krzyu to bya naprawd wietna fucha. Miaem ju nawet nagran randk z jedn z pielgniarek. Ale niestety pewnego ranka przy wyjedzie z miasta pojechaem nie tym mostem co trzeba, zgubiem drog i wpakowaem si z ciarwk pen pielgniarek, igie i pustych butelek w dzielnic mtw. Tamtejsi kolesie mieli nieprzepart ochot, by zgwaci spor cz naszej zaogi, co wyranie zdenerwowao niektre spord pielgniarek. Nie mielimy innego wyjcia, jak tylko wycofa si tym samym mostem i pojecha inn, okrn drog. Na domiar zego pomyliem te miasteczka i gdy dotarlimy do kocioa, w ktrym czekali na nas dawcy krwi, bylimy spnieni o dwie godziny i pitnacie minut. Na trawniku przed wityni kbili si zdenerwowani krwiodawcy, lekarze i kocielni

oficjele, wszyscy w stanie kracowego podenerwowania. Po drugiej stronie Atlantyku kolejne zwycistwa odnosi Hitler. A mnie z miejsca wylali z roboty. Niestety. 70 Przedsibiorstwo takswkowe Yellow Cab Company ma swoj baz po poudniowej stronie Trzeciej Ulicy. W socu na podwrkach stoj tam cae rzdy tych takswek. Niedaleko tej ich bazy znajduje si siedziba Amerykaskiego Stowarzyszenia do Walki z Rakiem. Swego czasu odwiedziem t instytucj, bdc przekonanym, e badania s tam bezpatne. Miaem jakie dziwne guzki na caym ciele, zawroty gowy, pluem krwi, poszedem wic z tym do nich po to tylko, aby usysze, e mog mnie przyj dopiero za trzy tygodnie. A przecie, jak kady amerykaski chopiec, tyle razy syszaem: wczesne wykrycie raka daje szans wyleczenia. A potem co? Zgaszasz si, by wczenie wykry raka, a oni wyznaczaj ci wizyt za trzy tygodnie. Tak si wanie ma to, co nam wmawiaj, do realiw. Po trzech tygodniach zgosiem si do nich znowu i usyszaem, e mog mi zrobi pewne badania bezpatnie, ale jeli niczego nie wykryj, to i tak nie bd mg mie pewnoci, e nie mam raka.. Jeli natomiast zapac im 25$ za kolejny test i da on wynik negatywny, to bd mg by raczej pewny, e go nie mam. Gdybym za chcia mie absolutn pewno, to po zrobieniu tego testu za 25$ musz zafundowa sobie nastpny - za 75$ - i gdy ten take niczego nie wykae, mog si w peni zrelaksowa. Bdzie wtedy pewne, i przyczyn moich dolegliwoci jest alkoholizm, rozstrj nerwowy lub tryper. Te przyjemniaczki w biaych fartuchach z Amerykaskiego Stowarzyszenia do Walki z Rakiem naprawd jasno mi wszystko wyoyy. Spytaem jeszcze dla pewnoci: Innymi sowy, chodzi o stw?. Usyszaem na to: Hmm, no tak, wobec czego wyszedem od nich, udaem si na trzydniow popijaw, a gdy wytrzewiaem, wszystkie moje guzki znikny, wraz z zawrotami gowy i pluciem krwi. Po drodze do Yellow Cab Company musiaem przej obok Gmachu Rakowego, dziki czemu przypomniaem sobie o tym, e bywaj na wiecie gorsze rzeczy ni szukanie pracy, ktrej nie ma si ochoty wykonywa. Wszedem do rodka, a potem wszystko ju poszo gadko: te same stare formularze, pytania itp. Jedyn nowoci byo to, e pobierali tam odciski palcw, ale poniewa miaem w tym pewn praktyk, rozluniem do i przycisnem palce do poduszeczki z tuszem tak wprawnie, e dziewczyna, ktra przy tym asystowaa, pochwalia moje specjalistyczne umiejtnoci. Pan Yellow powiedzia, e mam

zgosi si nastpnego dnia na kurs szkoleniowy, w zwizku z czym oboje z Jane uczcilimy tej nocy mj sukces. 71 Janeway Smithson by maym, siwym, narwanym pomylecem, ktry z wygldu i zachowania przypomina lilipuciego koguta. Zaadowa do takswki piciu czy szeciu kursantw i zjecha z nami w oysko rzeki Los Angeles. W tamtych czasach ta caa rzeka bya waciwie atrap: tam, gdzie kiedy pyna woda, cign si szeroki, paski i suchy pas betonu. W maych betonowych wnkach, pod mostami i kadkami dla pieszych gniedziy si setki wczgw. Niektrzy mieli nawet przed swymi siedliskami roliny doniczkowe. Do tego, by wie tu krlewskie ycie, potrzebny im by jedynie spirytus w kostkach do kocherw turystycznych i to, co wygrzebali z najbliszego wysypiska. Opaleni i zrelaksowani, wygldali na og cholernie zdrowo, znacznie zdrowiej ni przecitny biznesmen z Los Angeles. Ci kolesie nie mieli problemw z kobietami, podatkiem dochodowym, wacicielami mieszka, wydatkami na pogrzeby, dentystami, terminami patnoci, reperacjami samochodw. Nie musieli nawet zawraca sobie gowy tym, by raz na jaki czas wej do kabiny do gosowania i zacign za sob kotar. Janeway Smithson przepracowa w tym przedsibiorstwie dwadziecia pi lat i by dostatecznie tpy, by traktowa to jako powd do dumy. W prawej kieszeni na biodrze nosi pistolet i chwali si tym, e podczas testw zatrzyma t takswk w najkrtszym czasie i na najkrtszym dystansie w historii firmy Yellow Cab. Przyjrzawszy mu si, doszedem do wniosku, e albo e, albo udao mu si to psim swdem, i e ten Smithson, jak kady facet z dwudziestopicioletnim staem pracy, jest kompletnie pomylony. - Dobra, Bowers. Od ciebie zaczynamy - zwrci si do jednego z nas. - Rozbujaj t pierdolon bryk do siedemdziesitki i trzymaj tak prdko. W prawej rce mam pistolet, a w lewej stoper. Gdy usyszysz strza, depcz po hamulcach. Jeli si okae, e nie masz refleksu, bdziesz handlowa w poudnie zielonymi bananami na rogu Szstej i Broadwayu... Ej, przesta si, kurwa, gapi na mj palec na cynglu. Patrz prosto przed siebie! Zaraz ci zapiewam piosneczk. Ukoysz ci do snu. W yciu si nie skapujesz, kiedy ten skurczybyk wypali. Wypali dokadnie w tym momencie. Bowers przydepn hamulec. Szarpno nas i zarzucio. Spod k uniosy si tumany pyu. Wz w bocznym polizgu przelecia pomidzy

wielkimi betonowymi filarami, zatrzyma si z piskiem, zakoysa w ty i w przd i znieruchomia. Ktry z siedzcych z tyu rozkwasi sobie nos. - No i jak? Zdaem? - spyta Bowers. - Dowiesz si w swoim czasie - odrzek Smithson, notujc co w maym czarnym kajecie. - Dobra. De Esprito! Ty jeste nastpny. De Esprito usiad za kierownic, po czym przerabialimy mniej wicej to samo. Kierowcy zmieniali si, jedzilimy w gr i w d oyska rzeki Los Angeles, przypalajc wykadziny hamulcowe, opony, strzelajc z. pistoletu. Ja miaem odby prb ostatni. - Chinaski! - wywoa mnie Smithson. Usiadem za kierownic i rozpdziem takswk, do prawie osiemdziesitki. - Ustanowie rekord, staruszku? Zaraz ci wykrel z tabeli. Bdziesz wyzibiony przy samej dupie. - Co ty powiedzia? - Musisz sobie uszy przedmucha, staruszku. Mwi, e ci mam zamiar zaatwi. Znam wielu sawnych ludzi. Max Baer ciska mi grab. Byem ogrodnikiem u Texa Rittera. Zaraz bdziesz sobie mg tym swoim rekordem dup podetrze. - Nie jed, kurwa, na hamulcu! Zdejmij nog z pedau! - Zapiewaj mi co, staruszku. Zapiewaj t swoj piosneczk! Mam w moim worku bosmaskim czterdzieci listw miosnych od Mae West. - Na pewno mnie nie pobijesz! Nie czekaem, a wystrzeli, i przydepnem hamulec. Bezbdnie go wyczuem. Pistolet i moja stopa zadziaay w tym samym momencie. Pobiem jego rekord wiata o cztery i p metra i dziewi dziesitych sekundy. W pierwszej chwili poda mi ten wynik, ale potem zmieni melodi i stwierdzi, e go oszukaem. - Dobra - powiedziaem na to. - Zapisz mi, co ci si ywnie podoba. Tylko zabierz nas ju wreszcie z tego idiotycznego koryta. Nie zanosi si na deszcz, wic ryb tu i tak nie naapiemy. 72 Na kursie przygotowawczym byo nas czterdziestu lub pidziesiciu. Siedzielimy w maych awkach, przyrubowanych rzdami do podogi. Kada awka miaa paski blacik, co w rodzaju podprki pod praw rk. Przypominao to dawne czasy - lekcje chemii lub biologii.

Smithson sprawdza list obecnoci. - Peters! - Jestem. - Calloway. - Uhm. - McBride. (Cisza.) - McBride? - Ee... Jestem. Sprawdzanie listy trwao nadal. To dobrze, e tyle jest ofert pracy, mylaem sobie. A jednoczenie martwiem si tym, e ka nam pewnie ze sob rywalizowa. Dobr naturalny. Szanse przetrwania maj najlepiej przystosowani. W Ameryce zawsz byli ludzie szukajcy pracy. Zawsze byo tylu tych czowieczkw do wzicia. A ja chciaem by pisarzem. Jak wikszo. Nie kady myla o tym, eby zosta dentyst lub mechanikiem samochodowym, natomiast kademu wydawao si oczywiste, e moe zosta pisarzem. Wrd tych pidziesiciu facetw siedzcych na tej sali znalazoby si pewnie z pitnastu takich, ktrzy uwaali si za pisarzy. Prawie kady uywa sw i potrafi je zapisa - czyli e prawie kady moe by literatem. Na szczcie jednak wikszo ludzi nie zostaje pisarzami, ani nawet kierowcami takswek, a niektrym - a nawet wielu - nie udaje si niestety zosta nikim. Smithson skoczy sprawdzanie listy i powid wzrokiem po sali. - Zebralimy si tu... - zacz, po czym przerwa w p zdania. Patrzy na siedzcego w pierwszym rzdzie czarnego mczyzn. - Spencer? - Sucham? - Zdje z czapki firmow blach, prawda? - Tak. - No widzisz... Wyobra sobie, e siedzisz w takswce z czapk nacignit na uszy jak Doug McArthur, a tu nagle jaka starsza pani z torb pen zakupw podchodzi, eby wzi taryf, widzi, e siedzisz rozwalony z rk wywieszon przez okienko, i co ona sobie wtedy pomyli? Pomyli, e na pewno jedzisz jak wariat i nie pojedzie z tob. Wsidzie do autobusu. Takie numery dobre s w armii, ale nie w naszej firmie. Spencer podnis z podogi blach i przyczepi j z powrotem do czapki. Zaleao mu na tej robocie. - No widzicie... Wikszo facetw uwaa si za dobrych kierowcw. A prawda jest taka, e bardzo niewielu ludzi potrafi prowadzi. Potrafi tylko krci kkiem. Ilekro jad

ulic, zdumiewa mnie, e co par sekund nie zdarza si wypadek. Kadego dnia widz dwch lub trzech ludzi, ktrzy przejedaj po prostu na czerwonych wiatach, tak jakby w ogle ich nie byo. Nie jestem kaznodziej, ale mog powiedzie wam tyle: warunki, w jakich yj ludzie, doprowadzaj, ich do wariactwa i to wariactwo objawia si tym, e tak wanie prowadz swe samochody. Nie jestem tu po to, aby poucza was, jak macie y. Bdziecie musieli zwrci si w tej sprawie do waszego rabina, ksidza albo do kurwy z ssiedztwa. Jestem tu po to, eby nauczy was prowadzi takswk. Staram si, aby firma nadal pacia niskie skadki ubezpieczeniowe. Mam za zadanie ustawi wszystko tak, eby przyszli takswkarze wracali co wieczr do domu cali i zdrowi. - O, kurde! - westchn siedzcy obok mnie chopaczek. - Ten stary Smithson to jest kto, no nie? - Poeta. Kady czowiek jest poet - mruknem. - No wic... - Smithson powtrnie straci wtek. - McBride! Obud si, do jasnej cholery, i suchaj, co mwi... No wic... jaka jest jedyna sytuacja, w ktrej czowiek moe straci panowanie nad takswk? - Kiedy mu stanie? - spyta jaki menel z Poudnia. - Mendoza, jeli nie potrafisz prowadzi, kiedy ci stanie, to nie bdziemy mieli z ciebie poytku. Niektrzy z naszych najlepszych kierowcw jed z suchostojem przez cay dzie i przez ca noc. Chopcy odpowiedzieli miechem. - No wic jaka jest jedyna sytuacja, w ktrej czowiek moe straci panowanie nad takswk? Nikt nie odpowiedzia. Podniosem do gry rk. - Sucham ci, Chinaski? - Czowiek moe straci panowanie nad takswk, gdy kicha. - Tak jest. To jest waciwa odpowied. Znowu poczuem si prymusem. Zupenie jak za dawnych lat w miejskim koledu Los Angeles: ze stopnie, ale w gbie mocny. - No dobrze. A wic jeli zachce nam si kicha, to co wwczas robimy? W momencie gdy podnosiem ponownie rk, otwary si drzwi i do sali wszed jaki czowiek. Przemierzy przejcie pomidzy rzdami awek i zatrzyma si naprzeciw mnie. - Nazywasz si Chinaski? - Tak.

Gwatownym, gniewnym niemal gestem zerwa mi takswkarsk czapk z gowy. Wszyscy si na mnie gapili. Twarz Smithsona nie wyraaa adnych emocji. - Chod ze mn - powiedzia w czowiek. Wyszedem za nim z sali wykadowej. Poprowadzi mnie do swojego biura. - Siadaj. Usiadem. - Sprawdzilimy ci, Chinaski. - Tak? - Bye osiemnacie razy karany za zwyke opilstwo i raz za prowadzenie po pijanemu. - Wiedziaem, e jeli o tym napisz, to mnie nie przyjmiecie. - Oszukae nas. - Przestaem pi. - To nie ma adnego znaczenia. Podae faszywe dane w kwestionariuszu i jeste zdyskwalifikowany. Wstaem i wyszedem bez sowa. Powdrowaem chodnikiem obok Gmachu Rakowego. Wrciem do naszego mieszkania. Jane leaa w ku. Miaa na sobie podart row halk. Jedno z ramiczek spite byo agrafk. Zdya ju si upi. - Jak ci poszo, staruszku? - Nie przyjli mnie na takswkarza. - A to czemu? - Nie chc mie u siebie homoseksualistw. - Ach, tak. W lodwce jest wino. Nalej sobie szklank i chod do ka. Tak te zrobiem. 73 Par dni pniej znalazem ogoszenie w gazecie. Sklep z przyborami artystycznymi oferowa prac w dziale wysykowym. Byo to bardzo blisko miejsca, w ktrym mieszkalimy, niestety jednak zaspaem i dotarem tam dopiero o 3 po poudniu. Kierownik rozmawia wanie z innym kandydatem. Jaka dziewczyna daa mi formularz do wypenienia. Wygldao na to, e mj konkurent wywar dobre wraenie na kierowniku sycha byo, jak obaj si miej. Wypeniem formularz i czekaem. Wreszcie zostaem wezwany.

- Powiem panu co - zaczem. - Dzi rano zgodziem si ju podj prac gdzie indziej. Po czym, zupenie przypadkowo, natrafiem na paskie ogoszenie. Mieszkam tu za rogiem. Pomylaem sobie wic, e moe byoby przyjemniej mie prac tak blisko domu. Poza tym sam troch maluj. I przyszo mi do gowy, e pracujc tu mgbym pewnie kupowa u was taniej przybory artystyczne. - Dajemy naszym pracownikom 15 procent zniki. Jak si nazywa firma, ktra pana zatrudnia? - Jones - Hammer Arc Light Company. Mam by tam kierownikiem dziau wysykowego. Firma mieci si przy Alameda Street, niedaleko rzeni. Zaczynam prac jutro o 8 rano. - No c... Chcielibymy porozmawia jeszcze z innymi kandydatami. - Rozumiem. Prawd mwic, nie licz specjalnie na to, e mnie zatrudnicie. Wpadem tu po prostu, bo miaem po drodze. Mj numer telefonu znajdzie pan w formularzu. Oczywicie, gdy zaczn ju pracowa w Jones - Hammer, to nie bd mg tak po prostu od nich odej. Byoby to nie fair. - Jest pan onaty? - Tak. Mam jedno dziecko. Mj synek nazywa si Tommy. Ma 3 latka. - Doskonale. Damy panu zna.

O wp do sidmej wieczorem zadzwoni telefon. - Pan Chinaski? - Tak. Sucham? - W dalszym cigu reflektuje pan na t prac? - Przepraszam, ale o ktr prac chodzi? - W Graphic Herub Art Supply. - No... chyba tak. - W takim razie prosz zgosi si o 8.30 rano. 74 Wygldao na to, e ten interes z przyborami artystycznymi nie szed za dobrze. Zamwienia przychodziy rzadko i byy niedue. Kierownik, Bud, przyszed na zaplecze, gdzie staem wsparty o st do pakowania, palc cygaro.

- Kiedy nie ma ruchu w interesie, moesz wyskoczy na kaw. Jest tu taka kafejka za rogiem. Uwaaj tylko, eby by tu z powrotem, gdy podjad ciarwki po odbir towaru. - Jasne. - I dbaj o to, eby pka z raklami bya pena. Zawsze masz mie na magazynie peny ich asortyment. - Tak jest. - Miej rwnie oczy otwarte i pilnuj, eby nikt nie wchodzi od tyu i nie podkrada nam towaru. Po tych uliczkach wczy si masa pijaczkw. - Dobra. - Masz duo naklejek OSTRONIE - SZKO? - Tak. - Nie miej adnych oporw i naklejaj ich jak najwicej. Gdy ci si skocz, natychmiast daj mi zna. Starannie pakuj towar, szczeglnie farby w szklanych pojemnikach. - Dopilnuj, eby wszystko byo jak trzeba. - No dobrze. A gdy nie ma ruchu w interesie, idziesz sobie t uliczk na kaw. Do kafejki U Montie'ego. Maj tam kelnerk z wielkimi cycami. Musisz zobaczy te jej cyce. Nosi bluzki z dekoltem i bez przerwy si nachyla. I ciastka maj wiee. - W porzdku. 75 Jedna z dziewczt pracujcych w biurze nazywaa si Mary Lou. Mary Lou miaa styl. Jedzia trzyletnim cadillakiem i mieszkaa z matk. Rozrywkowa bya z niej kobitka. Zabawiaa filharmonikw z Los Angeles, reyserw filmowych, operatorw, prawnikw, porednikw od nieruchomoci, krgarzy, witych mw, eks - lotnikw, tancerzy baletowych i innych przedstawicieli brany rozrywkowej w rodzaju zapanikw lub lewoskrzydowych obrocw. Ale nie wysza dotd za m i z biura Graphic Herub Art Supply rwnie nie udao jej si wyrwa. Nie liczc tych sporadycznych okazji, gdy sdzc, e poszlimy ju do domu, prua si na szybciucha z Budem w damskiej toalecie, chichoczc, za drzwiami zamknitymi na zasuwk. Poza tym bya wierzca i uwielbiaa gra na wycigach, najchtniej zasiadajc w loy, i najchtniej w Santa Anita. Na bywalcw toru w Hollywood Park patrzya z wyszoci. Rozpaczliwie zaleao jej na tym, by zmieni co w swym yciu, jednoczenie za bya wybredna - take, ma swj sposb, pikna ale mimo to

brakowao jej widocznie atutw, by sta si kim, kto sprostaby jej wyobraeniom na temat wasnej osoby. Do jej obowizkw naleao midzy innymi przynoszenie mi kopii zamwie, przepisanych przez ni uprzednio na maszynie. Ekspedienci, jeli nie obsugiwali w tym momencie klientw, wyjmowali z koszyka inn kopi tego samego zamwienia, a ja, zanim przystpiem do pakowania, sprawdzaem, czy te dwa dokumenty s ze sob zgodne. Gdy po raz pierwszy przysza do mnie na zaplecze z jakimi zamwieniami, ubrana bya w obcis czarn spdniczk, szpilki, bia bluzk i czarno - zot chustk zawizan na szyi. Miaa liczny, zadarty nosek, cudowny tyek, wietne piersi. Wysoka. Z klas. - Bud mwi mi, e malujesz - powiedziaa. - Troszk. - Och, to co wspaniaego! Tacy interesujcy ludzie u nas pracuj. - Kogo masz na myli? - Wiesz, mamy tu takiego sprztacza. Starszy czowiek, pochodzi z Francji, nazywa si Maurice. Przychodzi raz w tygodniu i sprzta sklep. On te maluje. Kupuje u nas farby, pdzle, ptna. Ale jest dziwny. Nigdy nic nie mwi, tylko kiwa gow i wskazuje palcem. Po prostu pokazuje, co chce kupi. - Uhm. - Dziwny jest. - Uhm. - W zeszym tygodniu poszam do toalety, a on tam sta i po ciemku zmywa podog. Z godzin ju tam by. - Aha. - Ty te si w ogle nie odzywasz. - Skd! Ze mn jest wszystko w porzdku. Mary Lou odwrcia si i odesza. Patrzyem na to smuke ciao i poruszajce si finezyjnie poladki. Co cudownego. Niektre kobiety s naprawd cudowne. Zdyem zapakowa kilka zamwionych partii towaru i wtedy wanie przejciem pomidzy regaami nadszed ten starszy facet. Wok ust zwisay mu siwe zmierzwione wsy. By may, zgarbiony, ubrany na czarno, na szyi zawizan mia czerwon chust, a na gowie niebieski beret. Spod tego niebieskiego beretu wystaway mu dugie, siwe, nie uczesane wosy. Najbardziej przykuway uwag jego oczy: miay kolor soczystej zieleni i zdaway si patrze ze rodka gowy. Brwi mia bujne, krzaczaste. Pali dugie, cienkie cygaro.

- Cze, chopcze - pozdrowi mnie. Sabo wyczuwao si jego francuski akcent. Usiad na skraju stou do pakowaniu i zaoy nog na nog. - Mylaem, e si nigdy nie odzywasz. - E tam! Po co si przejmowa tym ich durnym gadaniem? Muchy bym nawet dla nich nie obszcza. - Czemu sprztasz ten sracz po ciemku? - To ta Mary Lou. Patrz na ni, a potem id do sracza i si spuszczam. Jak leci, po caej pododze. No i zmywam to szczotk. Ona o tym wie. - Malujesz? - Tak, pracuj teraz w moim pokoju nad takim obrazem. Wielkim jak ta ciana. Ale nie freskiem. Ptnem. Maluj ycie czowieka. Od chwili, gdy wychodzi na wiat z kobiecego ona, poprzez wszystkie lata jego egzystencji, a do samego grobu. Przygldam si ludziom w parkach. Uywam ich potem. Ale t Mary Lou to by si dobrze pierdolio, no nie? - Nie wiadomo. Moe to tylko iluzja. - Mieszkaem we Francji. Spotkaem Picassa. - Naprawd? - O, kurde! Mwi, jak byo. W porzdku czowiek. - W jaki sposb udao ci si go spotka? - Normalnie. Zapukaem do niego. - Wkurzony by? - Nie. Nie by wkurzony. - Niektrzy ludzie go nie lubi. - Niektrzy ludzie nie lubi nikogo, kto jest sawny. - A niektrzy nie lubi nikogo, kto nie jest. - Ludzie si nie licz. Muchy bym nawet dla nich nie obszcza. - I co powiedzia Picasso? - No wanie... Spytaem go: Mistrzu, co mam robi, eby moje dziea byy lepsze?. - Bez kitu? - O, kurde! Mwi, jak byo. - I co on na to? - Powiedzia: Nic ci nie mog powiedzie o twoich dzieach. Musisz nad nimi pracowa absolutnie sam. - Ha!

- Tak. - Niele. - No. Masz zapaki? Daem mu par zapaek. Cygaro zdyo mu zgasn. - Mj brat jest bogaty - cign dalej Maurice. - Ale co z tego? Wypar si mnie. Nie podoba mu si, e pij. Nie podoba mu si, e maluj. - Ale za to twj brat nigdy nie spotka Picassa. Maurice wsta i umiechn si. - Nie. Nigdy nie spotka Picassa. Powdrowa z powrotem tym samym przejciem w kierunku frontowej czci sklepu. Za jego plecami snu si cygarowy dym. Zabra ze sob moje pudeko zapaek. 76 Bud zjawi si na zapleczu, pchajc przed sob wzek z trzema czterolitrowymi puszkami farby. Zdj je z wzka i postawi na stole do pakowania. Miay identyczne etykiety z napisem: Karmazyn. Wrczy mi trzy dodatkowe naklejki z napisem: Cynober. - Cynober nam wyszed - wyjani. - Odmocz te etykiety i przylep te, ktre ci przyniosem. - Karmazyn i cynober... Przecie to jest spora rnica - powiedziaem po chwili. - Zrb tak i tyle. Zostawi mi troch szmat i yletk. Namoczyem szmaty w wodzie i owinem nimi puszki. Nastpnie zeskrobaem stare etykiety i nakleiem nowe. Po kilku minutach zjawi si ponownie. Tym razem z puszk Ultramaryny i nalepk: Bkit kobaltowy. No prosz, trafia coraz lepiej... 77 Jeden z ekspedientw nazywa si Paul. By gruby, wyglda na jakie 28 lat, oczy mia wielkie, wyupiaste. Na okrgo bra prochy. Pokaza mi ca gar piguek. Miay rozmaite ksztaty i kolory. - Chcesz? - Nie, dzikuj. - Nie krpuj si. We sobie jedn. - No... dobra.

Wziem t. - Bior wszystkie jak leci - wyjani. - Wiesz, jakie to cholery? Jedne chc mi da czadu, drugie chc mnie przyguszy. A ja im pozwalam, eby o mnie walczyy. - To moe by niebezpieczne. - Wiem. Suchaj, moe by wpad do mnie po pracy? - Mam kobit. - Wszyscy mamy kobity. Ja mam co lepszego. - Co takiego? - Moja dziewczyna kupia mi na urodziny maszyn do odchudzania. Pierdolimy si na niej. Chodzi w gr i w d, w gr i w d... Nie musimy nic robi. Maszyna odwala za nas ca robot. - To brzmi interesujco. - Moglibymy we dwch wykorzysta t maszyn. Robi duo haasu, ale jeli nie bdziemy jej uywali po 10 wieczorem, to wszystko bdzie w porzdku. - No dobra... a kto wazi na wierzch? - A co to za rnica? Ja mog w t, mog w tamt. Na wierzchu czy pod spodem. Mnie tam wszystko jedno. - Wszystko jedno? - Jasne! Moemy zagra w ora i reszk. - Pozwl mi to przemyle. - Zgoda. Chcesz jeszcze jednego procha? - Taak. Daj jeszcze jednego z tych tych. - Gdzie tak koo fajrantu przyjd si spyta, dobra? - Jasne.

Zjawi si tu przed fajrantem. - No i co? - Nie dam rady, Paul. W tych sprawach jestem tradycjonalist. - Nie masz pojcia, co to za maszyna! Wleziesz na ni i zapomnisz o wszystkim. - Nie. Naprawd nie mog. - No trudno... Ale i tak moesz wpa do mnie. Obejrzysz sobie moj kolekcj prochw. - Dobra. To mog zrobi.

Zamknem drzwi od podwrka. Ruszylimy razem w kierunku frontowego wyjcia. Mary Lou siedziaa w biurze. Palia papierosa i rozmawiaa z szefem. - ycz panom dobrej nocy - powiedzia Bud z szerokim umiechem...

Paul mieszka o jedn przecznic dalej. W pitrowym budynku, na parterze. Okna jego mieszkania wychodziy na Sidm Ulic. - Oto moja maszyna. Wczy j. - Patrz, jak chodzi! Patrz, jak chodzi! Jak pralka. Jedna pani z gry, ile razy mnie spotka na korytarzu, zawsze mwi tak: Paul, ale z ciebie czycioch. W caym domu sycha, jak robisz pranie. I to trzy albo cztery razy w tygodniu!. - Wycz j - powiedziaem. - Patrz! To s moje piguki. Mam tysice piguek. Tysice. Nie wiem nawet, jak si niektre nazywaj. Paul trzyma wszystkie swoje flakony na stoliku do kawy. Stao tam jedenacie albo dwanacie flakonw o rnych ksztatach i rozmiarach, wypenionych kolorowymi pigukami. Byy pikne. Wpatrywaem si w nie, a on tymczasem otworzy jedn z butelek, wyj z niej trzy czy cztery piguki i pokn. Potem otworzy nastpn i take wyj z niej kilka piguek. A potem otworzy jeszcze jedn. - Co ci, cholera, szkodzi? - zacz znowu. - Chod, wleziemy na maszyn. - Innym razem. Musz ju i. - W porzdku. Jak mnie nie chcesz wydyma, to wydymam si sam! Zamknem za sob drzwi i wyszedem na ulic. Usyszaem, jak tu po moim wyjciu j wczy. 78 Na zaplecze przyszed pan Manders. Stan w pobliu miejsca, gdzie pracowaem, i zacz mi si przyglda. Przygotowywaem wanie do wysyki wiksz parti farb, a on sta obok i si na mnie gapi. Manders by pierwszym wacicielem tego sklepu, ale potem, gdy ona ucieka od niego z jakim Murzynem, zacz pi - i robi to tak skutecznie, e wkrtce przesta by wacicielem. Pracowa w nim teraz jako zwyky sprzedawca. - Naklejasz nalepki OSTRONIE - SZKO! na te kartony? - Tak.

- Dobrze je pakujesz? Zawijasz je w gazety, som? - Tak. Robi to porzdnie. - A masz dostatecznie duo tych nalepek? - Tak, mam cae pudeko. Tu, pod awk. - Na pewno znasz si na tej robocie? Nie wygldasz na pakowacza. - A jak powinien wyglda pakowacz? - Pakowacze nosz fartuchy. A ty nie masz fartucha. - Uhm. - Z firmy Smith - Barnsley dzwonili do nas z reklamacj. Znaleli w przesyce rozbity sj kleju kauczukowego. Nic na to nie odpowiedziaem. - Pamitaj o nalepkach OSTRONIE - SZKO!. Gdy ci si skocz, daj mi zna. - Oczywicie. Manders ruszy przejciem midzy regaami. Ale nie odszed daleko. Stan, zrobi w ty zwrot i znowu zacz si na mnie gapi. Odwinem z rolki troch tamy i z ostentacyjnym rozmachem owinem ni karton. Manders odwrci si i wreszcie sobie poszed.

Na zaplecze przybieg Bud. - Ile masz na magazynie ptorametrowych rakli? - Ani jednej. - Jaki facet chce kupi pi sztuk. Powiedziaem mu, eby zaczeka. Zrb mu te rakle, dobra? - powiedzia i pobieg do sklepu. Rakla to kawaek deszczuki z gumow krawdzi. Uywa si jej do sitodruku. Poszedem na strych, zniosem na d drewniane aty, odmierzyem pi ptorametrowych kawakw i poprzycinaem listewki. Nastpnie zaczem przewierca otwory wzdu krawdzi listew. Miay przez nie przechodzi ruby, ktrymi przykrca si gum do drewnianego uchwytu. Trzeba j potem jeszcze dokadnie przeszlifowa, a jej krawd stanie si idealnie gadka i rwna. Jeli rakla nie zapewni rwnego docisku, z sitodruku po prostu nic nie wyjdzie. A guma ma swoje sposoby, by skrca si, wygina i opiera takiemu szlifowaniu. Bud wpad na zaplecze po upywie trzech minut. - Masz ju gotowe te rakle? - Nie. Pobieg z powrotem do frontowej czci budynku. Wierciem, przykrcaem ruby, szlifowaem. Po piciu minutach przylecia znowu.

- Masz ju gotowe rakle? - Nie. Pobieg do sklepu. Gdy zjawi si po raz trzeci, jedn rakl miaem ju gotow i byem w poowie roboty przy drugiej z nich. - Moesz sobie odpuci. Ju sobie poszed - powiedzia. Po czym wrci do frontowej czci budynku... 79 Sklep powoli plajtowa. Z dnia na dzie przychodzio coraz mniej zamwie. Coraz mniej byo roboty. Wylali koleg Picassa i od tej pory ja miaem zmywa sracze, oprnia kuby, wiesza papier toaletowy. Kadego ranka zamiataem i spukiwaem szlauchem chodnik przed sklepem. Raz w tygodniu myem okna. Pewnego dnia postanowiem posprzta swoje stanowisko pracy. W ramach tych porzdkw chciaem take uprztn miejsce, gdzie trzymaem puste kartony uywane do pakowania. Zgarnem je wszystkie do kupy, odoyem na bok i zaczem wymiata mieci. I wanie wtedy zauwayem mae, podune pudeko. Leao na dnie skrzyni, ktra przed chwil zawalona bya kartonami. Wyjem je stamtd i otworzyem. W rodku znajdoway si dwadziecia cztery szerokie pdzle z wielbdziego wosia. Gste, pikne pdzle, z ktrych kady wart by 10$. Nie bardzo wiedziaem, co robi. Przygldaem im si przez pewien czas, po czym zamknem wieczko pudeka, wyszedem tylnym wyjciem i wetknem je do stojcego w alejce pojemnika na mieci. Wrciem, pozbieraem puste kartony i wsadziem je z powrotem do skrzyni. Tego dnia wyszedem z roboty najpniej, jak tylko si dao. Poszedem do pobliskiej kafejki, wypiem kaw i zjadem szarlotk. Nastpnie wyszedem stamtd, doszedem do rogu i skrciem w alejk. Przemierzyem ju jak jedn czwart jej dugoci, gdy nagle zobaczyem Buda i Mary Lou. Weszli w alejk z przeciwnej strony i zmierzali w moim kierunku. Nie pozostao mi nic innego, jak i dalej. Beznadziejna sytuacja. Byli coraz bliej i bliej. W kocu, gdy ju ich mijaem, powiedziaem: Cze. Odpowiedzieli: Cze. Poszedem alejk a do koca, przeciem ulic i wszedem do baru. Usiadem. Wypiem piwo, potem nastpne. Jaka kobieta spytaa, czy mam zapaki. Wstaem, podaem jej ogie. Gdy przypalaem jej papierosa, pierdna. Spytaem j, czy mieszka gdzie w pobliu. Powiedziaa, e pochodzi z Montany. Przypomniao mi to pewna nieszczsn noc, ktr

spdziem w Cheyenne, w stanie Wyoming, ktry graniczy z Montan. W kocu wyszedem z baru i wrciem alejk na zaplecze sklepu. Zatrzymaem si przy pojemniku i wsadziem rk do jego wntrza. Nadal tam leao: podune szare pudeko. Zwayem je na doni. Chyba nie byo puste. Odchyliem konierz i wcisnem je pod koszul. Opadao coraz niej, zsuwao si, zelizgno a na brzuch... i znieruchomiao. Wrciem piechot do mojego mieszkania. 80 Nastpn rzecz, jaka si wydarzya, byo pojawienie si modej Japonki, ktr przyjto do pracy w firmie. Ju od dawna chodziy mi bardzo dziwne myli po gowie. Ubzduraem sobie, e wszystkie te kopoty i utrapienia wreszcie si skocz, e ktrego dnia pojawi si Japonka i odtd bdziemy yli dugo i szczliwie. No, moe nie tyle szczliwie, co wygodnie, bez emocjonalnych i finansowych problemw, rozumiejc si wzajemnie i troszczc o siebie. Japoskie kobiety maj pikn struktur kostn. Ksztat ich czaszek, skra, ktra napina si z upywem lat - jest w tym co cudownego. Skra naprona na dostrojonym perkusyjnym bbnie. Z Amerykankami jest inaczej. Ich twarze staj si coraz bardziej sflaczae i w kocu rozsypuj si na kawaki. Nawet ich tyki si rozsypuj i zmieniaj w co nieprzyzwoitego. Tamta kultura wyposaa take w wiksz wytrzymao: japoskie kobiety instynktownie wiedz, e istnieje wczoraj, dzi i jutro. Nazwijmy to mdroci. Dziki temu odporne s na przeciwnoci losu. Dla Amerykanek istnieje jedynie dzie dzisiejszy, w zwizku z czym skonne s rozsypa si w kawaki wycznie dlatego, e jeden dzie si nie uda. Tak wic bardzo mnie ta nowa dziewczyna zainteresowaa. Poza tym nadal ostro popijaem z Jane, co zdecydowanie rozwadniao mi mzg, czynic go dziwnie lekkim, skonnym do nieprzewidzianych wolt i pokrtnego mylenia. Dodawao take odwagi - tote gdy tylko pojawia si po raz pierwszy na zapleczu, przynoszc mi zamwienie, powiedziaem: - Hej! Przytulmy si. Chc ci pocaowa.. - Co takiego? - Syszaa doskonale, co powiedziaem. Natychmiast sobie posza. A gdy si oddalaa, zobaczyem, e utyka lekko na jedn nog. To byo do przewidzenia: bl i ciar wiekw...

Naprzykrzaem si jej jak napalony kmiotek, ktry urn si piwem w dalekobienym autobusie jadcym przez Teksas. Zaczo j to intrygowa - rozumiaa moje szalestwo. Cho nie zdawaem sobie z tego sprawy, coraz bardziej udawao mi si j zauroczy. Pewnego dnia jaki klient zapyta przez telefon, czy mamy na skadzie czterolitrowe puszki biaego kleju, przysza wic na zaplecze, by przejrze kilka kartonw, ktre stay ustawione w stos w kcie magazynu. Spytaem, czy mgbym jej w czym pomc. - Szukam kartonu z klejem o symbolu 2 - G. - Uhm. O symbolu 2 - G - mruknem. Objem j w talii. - Zrobimy to teraz. Ty jeste mdroci wiekw, a ja jestem sob. Zostalimy dla siebie stworzeni. Zacza chichota jak Amerykanka. - Japoskie dziewczyny nie robi takich rzeczy. Co w ciebie, do licha, wstpio? Staa wsparta o mnie. Zobaczyem ustawione rzdem pod cian kartony z farbami. Powiodem j tam i posadziem delikatnie na tym rzdzie kartonw. Popchnem na plecy. Wlazem na ni, zaczem j caowa, zadarem jej sukienk - i wtedy wanie nadszed Danny, jeden z ekspedientw. Danny by prawiczkiem. Wieczorami chodzi na kursy plastyczne, w zwizku z czym w pracy zdarzao mu si przysn. By jednym z tych znawcw sztuki, co nie potrafi odrni obrazu od rzygowin. - Co si tu, do cholery, dzieje? - spyta, po czym oddali si sztywnym krokiem w kierunku sklepu. Bud zawezwa mnie nastpnego dnia do biura. - Wiesz, j te zmuszeni bylimy zwolni. - To nie bya jej wina. - Widziano j z tob na zapleczu. - Owszem. Ale to ja j namwiem. - Zgodnie z tym, co mwi Danny, zachowywaa si ulegle. - A c moe wiedzie Danny o ulegoci? Jedyna rzecz, jakiej w yciu ulega, to wasna rka. - Widzia was. - Co widzia? Nawet jej majtek nie zdjem. - To jest dom handlowy. - I dlatego jest tu Mary Lou. - Zatrudniem ci, poniewa sdziem, e jeste odpowiedzialnym pracownikiem.

- Serdeczne dziki. A skoczyo si na tym, e zostaem wylany z pracy za usiowanie wydymania skonookiej squaw z felern lew nog na kartonach ze stu szedziesicioma litrami lakieru samochodowego - ktry to lakier, nawiasem mwic, sprzedajecie Wydziaowi Sztuk Piknych Koledu Miejskiego Los Angeles jako autentyk. Powinienem zgosi to do Biura Ochrony Konsumenta. - Mam dla ciebie czek. Jeste zaatwiony. - Dobra. Spotkamy si na torze w Santa Anita. - Jasne. Sprawdziem sum. Zapaci mi dodatkowo za jedn dniwk. Ucisnlimy sobie donie i wyszedem. 81 Nastpna robota rwnie nie potrwaa dugo. Taki troch duszy przystanek w podry. Bya to maa firma specjalizujca si w handlu hurtowym gwiazdkowymi bibelotami, takimi jak wiateka, acuchy, wite Mikoaje, papierowe choinki i caa reszta. Przy przyjciu do pracy zostaem uprzedzony, e bd zmuszeni mnie zwolni w przededniu wita Dzikczynienia, gdy po tym wicie handel towarami gwiazdkowymi cakowicie zamiera. Prcz mnie na tych samych warunkach zatrudniono jeszcze pi osb. Nazywano nas pracownikami magazynowymi, a nasza robota sprowadzaa si gwnie do zaadowywania i rozadowywania ciarwek. Warto doda, e pracownik magazynowy to facet, ktry wiele czasu spdza stojc bezczynnie z wetknitym w usta papierosem, w stanie ni to snu, ni to letargu. Caa nasza szstka nie dotrwaa jednak do wita Dzikczynienia. Codziennie chodzilimy do pobliskiego baru na lunch. To ja wpadem na ten pomys. Nasze biesiady trway coraz duej, a ktrego popoudnia po prostu nie wrcilimy do magazynu. Nastpnego ranka, jak na grzecznych chopcw przystao, stawilimy si w komplecie do roboty - i wtedy powiedziano nam, e nie jestemy ju potrzebni. - No c, musz przyj caa now zaog - stwierdzi kierownik. - I wyla j na wito Dzikczynienia - zauway jeden z nas. - Suchajcie, chopcy - zwrci si do nas kierownik. - Chcecie przepracowa jeszcze jeden dzie? - Po to, eby mia pan czas znale naszych nastpcw? - spyta ktry z chopakw. - Jak chcecie. Moecie robi, moecie i - uci kierownik.

Wolelimy robi. I robilimy przez cay dzie, miejc si jak cholera, podrzucajc w powietrze kartony. A potem, podjwszy ostatni wypat, wrcilimy do naszych wynajtych pokoi i do naszych pijanych kobiet. 82 Bya to kolejna montownia osprztu do wietlwek: Honey - beam Company. Wikszo kartonw miaa ptora metra dugoci i po zapakowaniu waya sporo. Pracowalimy dziesi godzin dziennie. Procedura bya cakiem prosta: szo si na lini montaow, odbierao swoje czci, przynosio z powrotem i pakowao. Pracowali tam prawie sami Meksykanie i czarni. Czarni oskarali mnie o to, e mam niewyparzony jzyk, i postanowili mnie reedukowa. Meksykanie stali z boku i spokojnie si temu przygldali. Kadego dnia musiaem stacza bitw, bronic zarwno swego ycia, jak i tego, by dotrzyma kroku ich najlepszemu pakowaczowi, Monty'emu. Reedukowali mnie. od rana do nocy. - Hej, chopcze! Chod no tu! Chc z tob pogada. To by may Eddie. May Eddie szczeglnie w tym celowa. Nie odpowiedziaem. - Chopcze! Mwi do ciebie! - Eddie! Wsad se w dup dwigni od lewarka i zapiewaj Old Man River. - Skd masz te dzioby na ryju, biay chopcze? Przysne i upade na wider? - A ty skd masz t blizn na dolnej wardze? Twj narzeczony przywiza sobie brzytw do kutasa? W czasie przerwy wyszedem na dwr, eby da sobie po razie z jednym takim, co go nazywali Duy Anio. Spuci mi manto, ale ja rwnie par razy go trafiem, nie wpadem w panik i nie podaem tyu. Wiedziaem, e Duy Anio moe na t prb reedukacji powici co najwyej dziesi minut - i to mi pomogo. Najbardziej obolae miaem oko. Wsadzi mi w nie kciuk. Wracalimy razem do hali, dyszc i posapujc. - Fachura to ty nie jeste - powiedzia. - Sprbuj si ze mn, gdy nie bd mia kaca. Od razu ci wymiot z podwrka. - Dobra - podchwyci skwapliwie. - Przyjd ktrego dnia wiey jak skowronek, to sprbujemy jeszcze raz. Od razu postanowiem, e wiey jak skowronek na pewno tu nigdy nie przyjd.

Brygadzista nazywa si Morris. Wiao od niego jak potworn beznadziej. Zupenie jakby by cay z drewna. Staraem si rozmawia z nim jedynie wtedy, gdy ju naprawd musiaem. Bdc synem waciciela, prbowa uprzednio zrobi karier jako handlowiec gdzie poza firm, ale mu si nie udao i wzili go tu z powrotem. Podszed do mnie. - Co ci si stao w okol Jest cae czerwone. - Przechodziem pod palm i jaki czarny ptaszek mnie zaatakowa. Chyba to by kos. - Udzioba ci w oko? - Udzioba. Morris odszed. Za ciasne w kroku spodnie wrzynay mu si w tyek...

Najlepsze momenty zdarzay si wtedy, gdy monta za nami nie nada. Mona byo sobie posta, poczeka. Na montau pracoway prawie same mode Meksykanki, ciemnookie dziewczyny o piknej cerze, ubrane w obcise dinsy i obcise sweterki, z tanimi, jaskrawymi kolczykami w uszach. Byy takie mode i zdrowe, sprawne i wyluzowane. Pracoway bardzo przyzwoicie i tylko od czasu do czasu ktra z nich podnosia wzrok znad roboty, mwia co, po czym nastpoway wybuchy miechu, ukradkowe spojrzenia - a ja patrzyem na nie, takie rozemiane, wystrojone w te obcise dinsy, sweterki, i mylaem, e gdybym mg spdzi najblisz noc z ktr z nich, to cay ten syf byby dla mnie znacznie atwiejszy do zniesienia. Kady z nas myla to samo. I wszystkim byo al, e kada z nich naley do kogo innego. A tak naprawd, jakie to miao, do cholery, znaczenie? adne. Wiadomo byo przecie, e za pitnacie lat upas si do dziewidziesiciu kilo, a pikne to bd ich crki. Kupiem sobie omioletni samochd i przepracowaem tam jeszcze cay grudzie. Wanie w grudniu, dwudziestego czwartego, w zakadzie zorganizowano witeczne przyjcie. Miao by picie, jedzenie, tace, muzyka. Nie lubiem takich imprez. Nie umiaem taczy, ludzie mnie przeraali. Szczeglnie ludzie na przyjciach. Usiowali by wtedy seksowni, dowcipni i weseli, i chocia mieli nadziej, e dobrze wypadn w tej roli, byo na odwrt. Wcale im to nie wychodzio, a im bardziej si starali, tym rezultat by gorszy. Dlatego te gdy Jane przytulia si do mnie i powiedziaa: Na chuj tam bdziesz szed? Zosta w domu, upijemy si we dwjk, przystaem na to bez wikszych oporw. O tym, co byo na przyjciu, dowiedziaem si po witach. May Eddie wszystko mi opowiedzia. - Christine popakaa si przez to, e nie przyszede. - Kto taki? - Christine. Ta maa, adniutka Meksykanka.

- Ktra? - Ta, co pracuje w tylnym rzdzie. Na montau. - Nie piernicz! - Naprawd. Pakaa i pakaa. Kto narysowa twj portret. Bardzo duy. Miae na nim t swoj capi brdk. Powiesili go na cianie, a pod spodem napisali: Dajcie mi jeszcze kielicha. - Przykro mi, stary. Obowizki mnie zatrzymay. - No, dobra. Twoja strata. Ona w kocu przestaa si wcieka i zacza ze mn taczy. Popia sobie niele, ciastkami nawet rzucaa. A potem zalaa si jeszcze bardziej i taczya ze wszystkimi czarnymi chopakami. Taczy to ona bardzo seksownie. A potem posza do domu z Anioem. - Anio wsadzi jej pewnie kciuk w oko - burknem.

W przededniu Nowego Roku, po przerwie popoudniowej, przywoa mnie Morris. - Chc z tob pomwi - powiedzia. - Sucham? - Chod na bok. Zaprowadzi mnie w jaki ciemny kt, za stert kartonw. - Suchaj, bdziemy musieli ci zwolni. - Dobra. Ostatni dzie dzi robi? - Tak. - Bdziecie mieli gotowy czek? - Nie. Wylemy go poczt. - W porzdku. 83 Wytwrnia National Bakery Goods miecia si w pobliu. Dali mi biay kitel i szafk na ubranie. Produkowali herbatniki, biszkopty, ciastka i temu podobne sodkoci. Poniewa podaem w kwestionariuszu, i mam za sob dwa lata koledu, zatrudniony zostaem jako Kokosowy. Kokosowy sta na podwyszeniu, wygarnia z beczki szufl zmielony kokos i wsypywa biae wirki do maszyny. Maszyna robia ca reszt: wypluwaa wirki na ciastka i inne drobne wyroby, ktre przesuway si poniej na tamie. atwa to bya robota. I miaa w sobie co dostojnego. Oto ja, wywyszony ponad innych, odziany w biel, adowaem biay

zmielony kokos do maszyny. A po drugiej stronie pomieszczenia uwijay si dziesitki modych dziewczt, take ubranych na biao, w biaych czepkach. Nie byem do koca zorientowany, co one tam robi, ale bez przerwy byy zajte. Pracowalimy nocami. To bya moja druga noc. Wtedy wanie si to zdarzyo. Powoli, zrazu niemiao, kilka dziewczt zaczo piewa: Och, Henry! Och, Henry! Jak ty umiesz kocha. Och, Henry! Och, Henry! Zaraz zaczn szlocha. Coraz wicej ich si doczao. Wkrtce pieway ju wszystkie. Pewien byem, e to mnie dedykuj ten piew. Wylecia z wrzaskiem nadzorca: - Dobra, dziewczyny! Dosy ju tego! Spokojnie, jakby nigdy nic, zagbiem szufl w kokosowych wirach. Z tym te trzeba si byo pogodzi...

Przepracowaem tam ze dwa lub trzy tygodnie, gdy ktrej nocy, pod koniec zmiany, zadzwoni dzwonek. Z gonika odezwa si gos: Wszyscy mczyni proszeni s o przejcie do tylnej czci budynku. Podszed do nas jaki czowiek w garniturze. - Skupcie si wok mnie - powiedzia. W rku trzyma podkadk do pisania z przypit kartk. Mczyni otoczyli go ciasnym krgiem. Wszyscy mielimy na sobie biae kitle. Stanem na samym brzegu, nie wpychajc si do rodka. - Wchodzimy obecnie w okres zastoju owiadczy w czowiek. - Z przykroci musz was poinformowa, e zmuszeni jestemy zwolni was wszystkich do czasu, gdy zacznie si jaki ruch. Ustawcie si przede mn w kolejce, a ja zapisz wasze nazwiska, adresy i telefony. Gdy tylko sprawy przyjm lepszy obrt, bdziecie pierwszymi, ktrzy si o tym dowiedz. Mczyni zaczli formowa kolejk, przepychajc si i klnc. Nie ustawiem si w niej. Staem z boku przygldajc si, jak moi towarzysze pracy posusznie podaj swe nazwiska i adresy. To s wanie ludzie - mylaem - ktrzy piknie tacz na przyjciach. Poszedem na zaplecze, odwiesiem do szafki swj biay kitel, zostawiem szufl opart o drzwi i wyszedem.

84 Hotel Sans by najlepszym hotelem w Los Angeles. Mia swoje lata, ale take styl i urok, jakich brakowao nowszym budowlom. Znajdowa si dokadnie naprzeciw parku, w centrum. Zasyn dziki organizowanym w nim zjazdom wielkiego biznesu oraz dziki luksusowym kurwom o legendarnych niemal talentach, syncych z kolei z tego, e po lukratywnym wieczorze skonne byy odpali nawet boyom hotelowym co nieco. Kryy rwnie opowieci o boyach, ktrzy zostali milionerami - o tych sakramenckich szczciarzach z kutasami mierzcymi po 30 centymetrw, ktrym udao si tu pozna i oeni z jak bogat, podstarza klientk. No i menu, HOMARY, wielcy czarni szefowie kuchni w bardzo wysokich biaych czepkach, ktrzy wiedzieli wszystko nie tylko o gotowaniu, ale o yciu, o mnie, w ogle o wszystkim. Przydzielono mnie na ramp wyadowcz. Nawet rozadowywanie towarw odbywao si tu w wielkim stylu: na jedn ciarwk przypadao dziesiciu rozadowywaczy, podczas gdy naprawd potrzebnych byo co najwyej dwch. Do pracy zakadaem moje najlepsze ubranie. Nigdy nawet rki nie przyoyem do tych wyadunkw. Wyadowywalimy - to znaczy oni wyadowywali - wszystko, co przychodzio do hotelu, a byy to gwnie produkty ywnociowe. Doszedem do wniosku, e bogaci spoywaj wicej homarw ni czegokolwiek innego, Przywoono ich cale skrzynie, smakowicie niowych i wielkich, wymachujcych szczypcami i czukami. - Lubisz takie rzeczy, no nie, Chinaski? - Taak. Och, taak - liniem si, poerajc je wzrokiem. Pewnego dnia jedna pani z hotelowego dziau zatrudnienia wezwaa mnie do siebie. Jej biuro miecio si na tyach rampy. - Chciaabym zleci ci prowadzenie biura w niedziele i wita, Chinaski. - Co miabym robi? - Odbiera telefony i wynajmowa niedzielnych pomywaczy. - W porzdku.

Pierwsza niedziela bya przyjemna. Po prostu sobie tam siedziaem. Wkrtce zjawi si jaki starszy facet. - O co chodzi, kolego? - spytaem.

Mia na sobie drogi garnitur, pognieciony ju teraz i brudny, z mankietami, ktre zaczynay si przeciera. W rku trzyma kapelusz. - Prosz mi powiedzie - zacz - czy nie potrzebujecie pastwo kogo, kto jest dobrym, interesujcym rozmwc? Kogo, kto mgby umila gociom czas, konwersowa z nimi? Mam spor doz czaru osobistego, opowiadam wyborne historie, potrafi ludzi rozmieszy. - Taak? - Ach, oczywicie. - To mnie rozmiesz. - Och, nie do koca mnie pan zrozumia. Potrzebna jest do tego waciwa oprawa, nastrj. Wie pan... - Rozmiesz mnie. - Szanowny panie... - Nie bdzie z ciebie poytku. Jeste do niczego.

Pomywaczy wynajmowao si w poudnie. Wyszedem przed biuro. Na rampie stao czterdziestu wczgw. - No dobra! Potrzebnych piciu porzdnych do zmywania. Piciu porzdnych ludzi! adnych moczymordw, zboczecw, komunistw i pedofilw! I kady musi mie kart ubezpieczeniow z opieki spoecznej! Uwaga! Podniecie karty do gry i trzymajcie je w powietrzu. Nad gowami wyrs las kart. Wymachiwali nimi. - Hej! Ja mam kart! - Hej, kolego. Spjrz na mnie! Daj czowiekowi szans! Bez popiechu lustrowaem ich wzrokiem. - Dobra! Ten, co ma poplamiony gwnem konierzyk. - - Wskazaem palcem. Wystp! - To nie gwno, prosz pana, to sos od pieczeni. - Nie wiem, kole. Wygldasz mi na takiego, co czsto lie patelnie. Ale nie te od pieczenia misa. - Ehehehe! - zarechotali menele. - Ehehehe! - Dobra! Teraz mi jeszcze potrzeba czterech dobrych zmywaczy! Mam w rku cztery miedziaki. Rzuc je w gr. Ci, ktrzy mi je przynios, bd dzi zmywa. Uwaga!

Rzuciem monety wysoko ponad tum. Skakali do gry, padali na ziemi, pruy si ubrania, sypay przeklestwa, kto krzykn przeraliwie, wywizao si kilka bjek na pici. Wreszcie czterech szczciarzy, jeden po drugim, wystpio naprzd. Kady z nich dysza ciko, ciskajc w doni pieniek. Wydaem im karty pracy i gestem rki odprawiem ich do stowki dla pracownikw, gdzie mieli najpierw zosta nakarmieni. Pozostali wczdzy oddalali si powoli ramp, zeskoczyli z niej i odeszli alejk na bezludne pustkowia niedzielnego rdmiecia Los Angeles. 85 Niedziele byy najlepsze, poniewa nikt nie sta mi nad gow, i wkrtce zaczem bra ze sob plitrow butelk whisky, eby lepiej nam si pracowao we dwjk. Niestety pewnego razu, po jakiej cikiej nocnej popijawie, butelka spataa mi figla: film mi si urwa. Po powrocie do domu pamitaem mglicie fragmenty jakich odbiegajcych od rutyny dziaa, w jakie si tego wieczoru angaowaem, ale jak byo naprawd, nie byem w stanie sobie przypomnie. Nastpnego ranka, przed pjciem do pracy, opowiedziaem o tym Jane. - Obawiam si, e mam przejebane. Ale moe jestem przewraliwiony. Wszedem do budynku, zatrzymaem si przed zegarem kontrolnym, signem do przegrdki po moj kart zegarow i stwierdziem, e jej tam nie ma. Odwrciem si i powdrowaem do owej starszej pani, ktra prowadzia dzia zatrudnienia. Gdy tylko mnie ujrzaa, zrobia tak min, jakby bya zdenerwowana. - Pani Farrington! Moja karta zegarowa gdzie si zapodziaa. - Henry! Zawsze ci uwaaam za takiego miego chopca. - Tak? - Nie pamitasz, co tu nawyprawia, prawda? - spytaa, rozgldajc si nerwowo dokoa. - Nie, prosz pani. - Bye kompletnie pijany. Zapdzie pana Pelvingtona do mskiej szatni i nie pozwolie mu z niej wyj. Trzymae go tam przez p godziny. Jak winia. - Trzymaem? - Nie pozwolie mu stamtd wyj. - A kim on jest? - Zastpc dyrektora hotelu. - I co jeszcze takiego zrobiem?

- Pouczae go, jak ma prowadzi ten hotel. Pan Pelvington pracuje w interesie hotelowym od trzydziestu lat. Sugerowae, e prostytutki naley rejestrowa wycznie na pierwszym pitrze. I poddawa badaniom lekarskim. No, wie pan, panie Chinaski! W naszym hotelu nie ma adnych prostytutek. - Ach, oczywicie, pani Pelvington. - Farrington. - Pani Farrington. - Powiedziae rwnie panu wicedyrektorowi, e na rampie powinno pracowa dwch ludzi, a nie dziesiciu, i e kradziee zmniejszyyby si znacznie, gdyby kady z zatrudnionych dostawa codziennie jednego ywego homara, ktrego mgby zabra do domu na kolacj w specjalnie skonstruowanej klatce, umoliwiajcej przewz tych stworze tramwajami i autobusami. - Ma pani niezwyke poczucie humoru, pani Farrington. - Nasz ochroniarz nie by w stanie zmusi ci do tego, aby odczepi si od pana Pelvingtona. Podare mu paszcz. Ustpie dopiero wtedy, gdy wezwalimy policj. - Naley domniemywa, e zostaem zwolniony... - Paskie domniemanie jest suszne, panie Chinaski. Wyszedem na dwr, stanem za stert skrzynek i upewniwszy si, e pani Farrington nie patrzy w moj stron, ruszyem prosto do stowki dla pracownikw. Nadal miaem kart ywieniow. Mogem wic przynajmniej zje ostatni dobry posiek. Jedzenie dawali nam prawie tak samo dobre jak to, ktre przyrzdzano dla goci, a w dodatku porcje byy znacznie wiksze. ciskajc w doni kart, wszedem do stowki, wziem tac, n, widelec, kubek i kilka serwetek. Zbliyem si do kontuaru. I wtedy to wanie zauwayem t wywieszk. Na cianie, za kontuarem, wisia kawaek biaej tektury, z nagryzmolonym wielkimi, kolawymi literami tekstem: NIE WYDAWA JEDZENIA HENRY'EMU CHINASKIEMU Odstawiem tac na miejsce. Nikt mnie nie zauway. Wymknem si ze stowki, przemierzyem ramp, zeskoczyem z niej, a kiedy ju odchodziem alejk, z przeciwnej strony nadszed jaki wczga. - Masz co, facet, zajara? - zaczepi mnie. - Taak. Wyjem dwa, jeden dla niego, jeden dla siebie. Przypaliem, najpierw jemu, potem sobie. I rozeszlimy si, kady w swoj stron.

86 Poredniak Farm Labor Market mieci si na rogu Pitej i San Pedro. Zgoszenia przyjmowali o pitej rano. Dotarem na miejsce, gdy byo jeszcze ciemno. Czekaa ju tam spora grupa mczyzn. Siedzieli, stali dokoa, skrcali papierosy, prowadzili przyciszone rozmowy. Wszystkie takie miejsca miay ten sam zapach - zastarzaego potu, uryny i taniego wina. Poprzedniego dnia pomogem Jane w przeprowadzce. Zainstalowaa si u grubego porednika od nieruchomoci, ktry mieszka na Kingsley Drive. Nie chcc, eby mnie widzia, zostaem na korytarzu - i stamtd zobaczyem, jak j cauje i wprowadza do swego mieszkania. A potem drzwi si za nimi zamkny. Wracaem stamtd sam i wanie wtedy po raz pierwszy zauwayem, ile na ulicach wala si kawakw papieru i mieci targanych przez wiatr. Zostalimy eksmitowani z mieszkania. Miaem dwa dolary i osiem centw. Jane obiecywaa, e bdzie czeka, a nastpi u mnie jaka odmiana na lepsze, ale nie bardzo w to wierzyem. Agent od nieruchomoci nazywa si Jim Bemis, mia wasne biuro na Alvarado Street i kup forsy. Facet jest okropny w ku. Nie znosz, jak mnie pierdoli - mwia Jane. Pomylaem sobie, e jemu teraz pewnie mwi to samo o mnie. Pomaracze i pomidory lece w skrzynkach najwyraniej mona sobie byo bra za darmo. Wziem pomaracz, przegryzem skrk, rozchyliem j i wyssaem misz. Po utracie pracy w hotelu byem przez pewien czas na zasiku dla bezrobotnych, ale ju si to urwao. Podszed do mnie jaki facet okoo czterdziestki. Wyglda, jakby mia ufarbowane wosy, cho to, co mia na gowie, nie przypominao waciwie ludzkich wosw, raczej kb nici. Z gry padao na niego ostre wiato z podwieszonej u sufitu arwki. Twarz pokryt mia brunatnymi brodawkami, ktre skupiy si gwnie wok ust. Z brodawek wyrastay czarne woski. Jeden albo dwa z kadej z nich. - Jak leci? - spyta. - W porzdku. - Chciaby, eby ci obcign lach? - Raczej nie. - Czowieku! Wiesz, jaki jestem napalony? Mog ci naprawd wygodzie. Znam si na tej robocie. - Suchaj, facet... Przykro mi, ale nie jestem w nastroju.

Odszed, wyranie niezadowolony. Rozejrzaem si dokoa. W sporej salce czekao pidziesiciu mczyzn. Prcz nich byo tam jeszcze z dziesiciu czy dwunastu urzdnikw. Siedzieli przy biurkach, azili po biurze, palili papierosy. Wygldali na bardziej strapionych i przegranych ni ta banda obibokw, stanowica ich klientel. Urzdnikw odzielaa od nas przegroda z gstej drucianej siatki, rozpostartej od sufitu do podogi. Kto pomalowa j na to. Bardzo niewyrazista bya to . W drucianym przepierzeniu znajdowao si oszklone okienko i kiedy urzdnik zmuszony by obsuy ktrego z meneli, otwiera je ze skobelka i uchyla. Gdy natomiast chcia zaj si swymi papierami, zatrzaskiwa je i zamyka od wewntrz. Za kadym razem wywoywao to odpyw nadziei. Kade uchylenie okienka wyrywao nas z letargu - ten, ktremu si poszczcio, zwiksza szanse pozostaych; natomiast ilekro okienko si zatrzaskiwao, nadzieja gasa. Pozostawalimy wwczas sami i moglimy co najwyej przyglda si sobie nawzajem. Na tylnej cianie, za tym przepierzeniem i za urzdnikami, wisiao sze czarnych tablic. Na peczkach, pod tablicami, leay kawaki biaej kredy i gbki do wycierania. Zupenie jak w szkole podstawowej. Pi tablic wytarto, lecz mimo to nadal mona byo na nich dostrzec widmowe lady poprzednich komunikatw ju dawno komu przydzielonych, przepadych dla ans na zawsze. Na szstej tablicy widnia anons: ZBIERACZE POMIDORW POTRZEBNI W BAKHRSFIHLD Zawsze sdziem, e kombajny odebray robot zbieraczom pomidorw. A jednak nadal ich potrzebowano. Widocznie ludzie byli tasi ni maszyny, ktre w dodatku potrafiy si zepsu. No wanie... Ponownie rozejrzaem si po poczekalni. Nie byo w niej Azjatw, ydw i niemal w ogle nie byo czarnych. Prawie sami biedni biali i Latynosi. Jeden czy dwch obecnych tu Murzynw zdyo ju upi si winem. Ktry z urzdnikw wsta wanie zza biurka. Wyglda na potnego mczyzn, z brzuchem piwosza. Najbardziej rzucaa si w oczy jego ta koszula w czarne pionowe pasy. Bya przesadnie wykrochmalona, a jej waciciel nosi gumowe opaski podtrzymujce rkawy, zupenie jak na fotografiach z pocztku wieku. Podszed do tego przepierzenia i otworzy oszklone okienko. - Chtni do Bakersfield! Ciarwka czeka na zapleczu! Zatrzasn okienko, zamkn je na skobelek, usiad za biurkiem i zapali papierosa. Pocztkowo nikt si nie poruszy. Dopiero po chwili siedzcy mczyni zaczli podnosi si z awek, przeciga, rozprostowywali koci. Twarze mieli obojtne i jakby

nieobecne. Ci, ktrzy czekali na stojco, rzucali niedopaki na podog i starannie rozdeptywali je podeszwami. Wreszcie zacz si oglny exodus: wszyscy, jeden za drugim, zaczli wychodzi bocznymi drzwiami na ogrodzone podwrko. Wstawao soce. Dopiero teraz moglimy si sobie przyjrze. Na widok znajomych twarzy kilku mczyzn wyszczerzyo zby w umiechu. Stalimy w kolejce, torujc sobie okciami drog do ciarwki, podczas gdy soce wznosio si coraz wyej. Czas, by wyruszy w drog. Ludzie gramolili si na platform ciarwki z demobilu, do wysokiej budy zadaszonej porwan plandek. Kady torowa sobie drog, ordynarnie si przepychajc, prbujc co najwyej zachowa pozory grzecznoci. W pewnym momencie dosy miaem tej okciowej roboty i odstpiem na bok. Pojemno ciarwki bya naprawd imponujca. Stojcy z boku wielki meksykaski nadzorca gestami rki nagania ich do rodka. - Dobra! Dobra! Wazi! Wazi! Ludzie przesuwali si wolno do przodu, jakby mieli za chwil wej do paszczy wieloryba. Z boku przez podart plandek widziaem twarze tych, ktrzy byli ju w rodku. Rozmawiali pgosem, umiechali si do siebie. Nie lubiem ich, a jednoczenie czuem si samotny. Zdecydowaem, e dam sobie rad z tymi pomidorami. Postanowiem jecha. Miaem ju wsiada, gdy z tyu wpada na mnie jaka gruba Meksykanka. Wygldaa na niele narwan. Ujem j pod boki i usiowaem podsadzi. Bya potwornie cika. Nie bardzo sobie z tym radziem. Wreszcie moja rka znalaza jakie oparcie, chyba w najgbszym zakamarku jej krocza. Podsadziem j w kocu, po czym sam wycignem rk, aby zapa si czego i wskoczy jako ostatni na platform. I wtedy ten Meksykanin, nadzorca, przydepn mi stop do i powiedzia: - Nie jedziesz. Mamy ju komplet. Silnik ciarwki zaskoczy, zacharkota i po chwili zgas. Kierowca ponownie uruchomi starter. Tym razem zapali. Odjechali. 87 Workmen For Industry, jeszcze inny poredniak, mieci si na samym skraju dzielnicy wykolejecw. Menele byli tu modsi, nieco lepiej ubrani, ale rwnie apatyczni jak ci, ktrzy szukali pracy u farmerw. Siedzieli na okiennych parapetach, skuleni, przygarbieni, grzejc si w socu i popijajc kaw. Bya bez cukru i mietanki, ale za to bezpatna,

fundowana przez poredniak. Od czci biurowej nie oddzielaa nas tu adna druciana przegroda, telefony odzyway si czciej, a urzdnicy byli znacznie bardziej wyluzowani ni w Farm Labor. Podszedem do pulpitu, dostaem kart i piro przyczepione acuszkiem do blatu. - Prosz to wypeni - powiedzia urzdnik, modziutki Meksykanin o sympatycznej twarzy, ktry profesjonalnym stylem bycia stara si maskowa serdeczno. Zaczem wypenia formularz. W rubryce Adres i numer telefonu wpisaem: nie posiadam. W rubryce Wyksztacenie i kwalifikacje zawodowe wpisaem: dwa lata Koledu Miejskiego L.A., Wydzia Dziennikarstwa i Sztuk Piknych. Po chwili zwrciem si do urzdnika: - le co wypeniem. Czy mgbym dosta jeszcze jeden druczek? Wrczy mi nastpny formularz. Tym razem wpisaem; Ukoczona szkoa rednia. Ekspedient, magazynier, pracownik fizyczny. Pisz troch na maszynie. Oddaem mu wypenion kart. - wietnie - powiedzia. - Prosz teraz usi i poczeka. Zobaczymy, moe co si znajdzie. Znalazem wolne miejsce na parapecie i usiadem. Obok mnie siedzia stary Murzyn. Zaintrygowaa mnie jego twarz. Na twarzach wikszoci z nas malowa si typowy dla klientw takich miejsc wyraz rezygnacji; on natomiast mia tak min, jakby z trudem powstrzymywa si od tego, by nie mia si z siebie i wszystkich tu obecnych. Zauway, e zerkam na niego. Bysn zbami w umiechu. - Facet, co prowadzi ten poredniak, to duy cwaniak. Wylali go z Farm Labor, wkurwi si, przyszed tu i zaoy ten interes. Dorywcze roboty to jego specjalno. Jaki go potrzebuje rozadowa wagon, szybko i tanio, dzwoni tu... - Taak. Syszaem o tym. - ...go potrzebuje rozadowa wagon, szybko i tanio, dzwoni tu, a facet, co prowadzi ten poredniak, kasuje 50%. Ale i tak nie narzekamy. Trza bra, co daj. - Mnie tam wszystko jedno. Mam to w dupie. - Wygldasz na przegranego. Co ci si stao? - Straciem kobiet. - Nie martw si. Bdziesz mia inne. I te je stracisz. - Gdzie one odchodz? - Sprbuj lepiej tego. W torbie mia butelk. Pocignem z niej yk. Najtaszy portwajn.

- Dziki. - Nie ma kobit u nas na dzielnicy... Ponownie poda mi flaszk. - Uwaaj, eby nie zobaczy, e pijemy. Okropnie go to pieni. Gdy tak siedzielimy, popijajc wino, wywoano kilku mczyzn, ktrzy wyszli zaraz do jakiej roboty. Poprawio nam to nastrj. Przynajmniej by jaki ruch w interesie. Ja i mj czarny przyjaciel czekalimy dalej. Butelka wdrowaa w t i z powrotem. W kocu j oprnilimy. - Jest tu gdzie blisko monopolowy? - spytaem. Uzyskaem potrzebne informacjo i wyszedem. Tak si jako dziwnie skadao, e w dzielnicy ndzy w Los Angeles w cigu dnia zawsze byo gorco. Stale widywao si tam starych wczgw odzianych w grube jesionki mimo upau. Ale gdy zapadaa noc i schronisko byo przepenione, te jesionki bardzo si przydaway. Gdy wrciem z monopolowego, mj przyjaciel nadal tam czeka. Usiadem obok niego, odkorkowaem flaszk i podaem mu j razem z torebk. - Trzymaj j nisko - ostrzeg mnie. Przyjemnie byo siedzie tak i pi wino. Zebrao si wok nas kilka komarw. Kryy na wysokoci naszych oczu. - Cignie je do wina - zauway mj towarzysz. - Skurwysyny s znaogowane. - Wiedz, co dobre. - Pij, eby zapomnie o swoich kobietach. - E tam! Pij i tyle. Machnem rk i zapaem jednego z tych amatorw wina. Gdy rozwarem gar, zobaczyem na doni czarn plamk i resztk malekich skrzydeek. Dziwny by to widok. Nic z niego nie zostao. Zero. - Uwaaj! Leci do nas! By to ten sympatyczny mody czowiek, ktry zarzdza poredniakiem. Rzuci si na nas z furi. - Oe pijaczki w mord jebane! Ju was tu nie ma! Wypierdala std, bo zaraz zadzwoni po gliny! Popdzi nas obu do drzwi, klnc i popychajc. Waciwie czuem si winny i nie byem na niego zy. Nawet gdy nas popycha, wiedziaem, e udaje tylko zo i tak naprawd nie przejmuje si tym, co zrobilimy. Na prawym rku mia duy sygnet.

Widocznie nie wyszlimy dostatecznie szybko, bo zdyem od niego oberwa tym sygnetem. Trafi mnie tu nad lewym okiem. Najpierw poczuem, e cieknie mi krew, a potem e oko zaczyna by podpuchnite. Odeszlimy kawaek, znalelimy schodki prowadzce do jakiego domu i usiedlimy na nich. Podaem mu flaszk. Pocign sobie. - Dobre winko. Odda mi flaszk. Teraz ja sobie pocignem. - Taak. Nieze. - Soneczko grzeje. - Taak, Przygrzewa niele. Siedzielimy w milczeniu. Co pewien czas jeden podawa flaszk drugiemu. W kocu j oprnilimy. - No dobra - powiedzia. - Musz ju i. - Na razie! Odszed. Wstaem, ruszyem w przeciwn stron i zaraz za rogiem skrciem w Main Street. A potem szedem t ulic dalej, a do Roxie.

Fotosy striptizerek wisiay na wystawie za szyb. Wkroczyem do rodka i kupiem bilet. Bileterka w okratowanej kabinie wygldaa lepiej ni dziewczyny na fotosach. Zostao mi jeszcze 38 centw. Wszedem do zaciemnionej sali kino - teatru i ulokowaem si w smym rzdzie. Trzy pierwsze byy zapchane. Miaem szczcie. Film si skoczy i pierwsza striptizerka wysza ju na scen. Darlene. Jako pierwsz wystawiali zwykle najgorsz - star weterank, ktra zdya si ju niele rozsypa i teraz machaa na og nogami w jakim chrku. Mielimy wic na pocztek obejrze Darlene. Pewnie ktra z koleanek zostaa zamordowana albo miaa ciotk, lub atak histeryczny - i to dao podupadej gwiedzie szans zataczy znowu solo. A jednak Darlene okazaa si cakiem w porzdku. Chuda, ale z piersiami. Ciao jak wierzba. Szczupy tuw, szczupe plecy, a tu poniej monstrualnie wielki tyek. Co cudownego! Ju samo to wystarczyo, by doprowadzi mczyzn do szalestwa. Miaa na sobie czarn aksamitn sukni z rozciciem a do biodra, a jej ydki i uda w kontracie z czerni wydaway si bielusiekie. Taczc patrzya na nas spod cikich od tuszu rzs. Bya to dla niej rzadka okazja. Na pewno chciaa powrci na afisze, odzyska status pierwszoplanowej tancerki. Postanowiem trzyma za ni kciuki. Mozolnie odpinaa suwaki, coraz bardziej si obnaajc, wysupujc z tej wymylnej sukni nogi, biel ciaa.

Wkrtce miaa na sobie tylko rowy staniczek i maleki nacipnik z imitujcych diamenty byskotek, ktre lniy i koysay si w rytmie taca. Darlene przetaczya przez scen i chwycia obiema domi kurtyn. Kurtyna bya cika od kurzu, postrzpiona. Darlene wczepia si w ni palcami, taczc w rowym wietle punktowego reflektora, w takt muzyczki granej na ywo przez czteroosobowy zesp. Po chwili zacza si z t kurtyn pierdoli. Orkiestra wesza w rwny, koyszcy rytm, a ona robia ten numer tak, jakby naprawd dawaa temu kbowi materiau. Rna go rwno z orkiestr. Rowe wiato zmienio si nagle na purpurowe. Orkiestra przypieszya, graa na peen gaz. Darlene wygia si w uk, odchylia gow, rozchylia usta. Udawaa, e szczytuje. Wreszcie wyprostowaa si i tanecznym krokiem wrcia na rodek sceny. Z miejsca, gdzie siedziaem, sycha byo, jak nuci sobie, wtrujc muzyce. Uchwycia ramiczka rowego stanika, zdara go z siebie i odrzucia na bok. Facet siedzcy trzy rzdy przede mn zapali w tym momencie papierosa. Darlene cakiem ju niemal naga, w samym nacipniku, wepchna sobie palec w ppek i jkna. Nadal taczya na rodku sceny. Orkiestra zwolnia tempo, graa teraz bardzo cicho. Darlene znowu zacza delikatnie porusza biodrami. Tym razem pierdolia si z nami. Paciorkowy nacipnik powoli, jak na fali, koysa si w ty i w przd. Czteroosobowa kapela ponownie zacza przypiesza. Wyranie zmierzali do punktu kulminacyjnego, perkusista odpala fajerwerki na rancie werbla, ale wida byo, e s zmczeni i chc ju skoczy. Darlene drania palcami swe nagie piersi, eksponujc je, wystawiajc na nasze spojrzenia. Oczy miaa senne, rozmarzone, wargi rozchylone i wilgotne. Nagle odwrcia si, wypia na nas swj ogromny tyek i zacza nim krci. Koraliki lniy, podskakiway jak oszalae, skrzyy si w wietle. Krg reflektora drga i taczy jak pijane soce. Czterej klezmerzy walili i tukli w instrumenty. Darlene obrcia si przodem do nas. Zerwaa z siebie koraliki. Patrzyem, wszyscy patrzyli. Przez cieniutk gaz w kolorze ciaa wida byo wosy na pidzie. Tusz orkiestry dosownie chosta jej dup. A mnie i tak nie chcia stan.

You might also like