Professional Documents
Culture Documents
BERNARD NOWACZYK
POWSTANIE SPARTAKUSA
73-71 p.n.e.
BELLONA
Warszawa
Bellona SA prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek
za zaliczeniem pocztowym z rabatem do 20 procent od ceny
detalicznej.
Nasz adres:
Bellona SA
ul. Grzybowska 77
00-844 Warszawa
Dział Wysyłki tel.: 022 457 03 06, 022 652 27 01
fax 022 620 42 71
Internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro@bellona.pl
www.ksiegarnia.bellona.pl
ISBN 978-83-11-11022-9
WSTĘP
1
Zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Niewolnictwo
Niewolnicy w starożytności tworzyli najniższą warstwę
społeczną, pozbawioną wszelkich praw osobistych i ma-
jątku (choć w okresie schyłku tej formacji w starożytnym
Rzymie niewolnicy mogli posiadać mienie osobiste, a na-
wet i pieniądze).
Niewolnictwo powstaje z chwilą wykształcenia się pierw-
szych organizacji o charakterze niemal państwowym, w mo-
mencie, gdy następuje powolne rozwarstwienie pierwotnych
społeczeństw i rodzi się obrót produktami wytworzonymi
przez ludzi. Jednym z warunków powstania niewolnictwa są
konflikty zbrojne między różnymi grupami ludzi — wojny
o ziemię, o jej wytwory i zasoby. Po zakończonym konflikcie
należało coś zrobić z pokonanymi — nieopłacalne stało się
ich masowe mordowanie, stąd wzięła się chęć wykorzystania
ich jako bezpłatnej siły roboczej.
O istnieniu niewolnictwa w czasach zwanych archaicz-
nymi informują nas dzieła literackie, także te napisane
przez Homera (Iliada i Odyseja). Stamtąd możemy się
dowiedzieć, że niektórzy z jeńców wojennych zostali
obróceni w niewolników w pełnym tego słowa znaczeniu
i byli wykorzystywani jako bezpłatna siła robocza. Inni
natomiast stali się domownikami — wprawdzie o najniższej
pozycji w domu pana, ale jednak nie niewolnikami. Można
z tego wnioskować, że niewolnictwo w początkach Grecji
nie było jeszcze bardzo powszechne. Wzrost aktywności
gospodarczej i zwiększenie popytu na tanią siłę roboczą
wpłynęły stymulująco na znaczenie, a tym samym i na
liczbę, niewolników. Stopniowo ludzie niewolni zostali
sprowadzeni do roli własności swych panów (Arystoteles
określa niewolników mianem „żywej własności") 2 . W ar-
chaicznej, a później także i w antycznej Grecji największą
liczbę niewolników stanowili jeńcy wojenni. Stosunkowo
niewielu pochodziło z „reprodukcji" — czyli rodziło się
2
http:/www.wikipcdia.org/wiki/historia/starozytnagrecja/
w domu właściciela. Źródłami dostarczającymi niewolników
były terytoria położone na północ i wschód od Grecji
_____ ziemie określane przez Greków jako barbarzyńskie.
Mieszkańcy tych ziem byli porywani przez piratów i innych
najeźdźców, a następnie sprzedawani Grekom. Herodot
podaje, że niektórzy spośród Traków (lud zamieszkujący
ziemie na północ od Hellady) „sprzedają swoje dzieci na
obczyznę" 3 . Z podobnym przekazem o sprzedaży kogoś
bliskiego w niewolę spotykamy się w Biblii — w rozdziale
37 Księgi Rodzaju opisano sprzedanie Józefa przez jego
braci (wzmianka ta świadczy moim zdaniem raczej o po-
wszechności tego zjawiska niż o jego wyjątkowości).
Grecy powszechnie uważali, że prościej jest brać w nie-
wolę ludzi „innych", spoza ich własnego kręgu kulturowego
i etnicznego. To pozwalało lepiej „uzasadnić" ich zniewo-
lenie — byli to bowiem obcy, różniący się od swoich
właścicieli językiem, wyglądem, sposobem bycia. Mimo to
w toku wojen między Grekami brano w niewolę także
innych Greków — byli to jednak mieszkańcy innych polis.
Po roku 600 niewolnictwo w Grecji staje się powszechne.
Jednocześnie w wyniku reform Solona zanika niewolnictwo
za długi, powszechne w dawniejszych wiekach (dotyczy to
co prawda tylko Aten, ale za ich przykładem idą i inne
polis). Przed Solonem niewolnikiem mógł zostać każdy,
kto z różnych przyczyn (nieurodzaj, brak rąk do pracy,
przeludnienie wsi) był zmuszony do zaciągnięcia pożyczki
na lichwiarski procent. Niespłacony dług wraz z procentem
bardzo często przekraczał wartość ziemi, która stanowiła
zastaw. W tej sytuacji wierzyciel stawał się jej właścicielem.
Mógł on zatrzymać na niej dłużnika jako wyrobnika lub
sprzedać go do innego polis jako niewolnika. Solon umorzył
chłopskie długi, przeprowadził wykup za fundusze państ-
wowe chłopów sprzedanych za granicę i zabronił podobnych
1
Tamże.
praktyk w przyszłości. Zniesienie niewoli za długi nie
zmniejszyło skali niewolnictwa, ograniczyło je tylko do
obcokrajowców. Na wzrost liczby niewolników wpływała
ich stosunkowo niska cena — wynikało to z tego, że dzięki
kolonizacji, opanowywaniu terenów leżących poza geogra-
ficzną Grecją, przybyło źródeł pozyskiwania niewolników.
Mimo to niewolnictwo w starożytnej Grecji nie stało się
masowe. Przyczyna była dość prozaiczna — greckie
gospodarstwa rolne nigdy nie przekształciły się w latyfundia,
a i sam sposób uprawy ziemi nie wymagał wielu rąk do
pracy przez cały rok. Dlatego utrzymywanie dużej liczby
niewolników, których należało przecież żywić także w okre-
sie ich bezczynności, było nieekonomiczne.
Pomimo tego w V wieku liczba niewolników w niektórych
polis wzrosła i sięgnęła nawet jednej trzeciej populacji.
Wynikało to z faktu, że bogaci Grecy uważali za niehonorowe
paranie się pracą zarobkową i fizyczną. Inaczej wyglądało to
w niższych warstwach społeczeństwa: wolny, ale biedny
Grek imał się każdego zajęcia, pracując niejednokrotnie tak
samo ciężko jak niewolnik. Niewolnicy wykonywali prak-
tycznie każdą pracę. Ci domowi (najczęściej kobiety) zaj-
mowali się utrzymaniem porządku, przygotowywaniem
posiłków, tkactwem, opieką nad dziećmi, a często także ich
nauczaniem. Niewolnicy zatrudnieni w małych warsztatach
rzemieślniczych (tkacze, garncarze, kowale) lub pracujący
w gospodarstwach wiejskich bardzo często pracowali ramię
w ramię ze swoimi właścicielami. Inaczej wyglądało to
w wielkich majątkach. Tam wykonywali swoje obowiązki
pod nadzorem wyznaczonego przez pana niewolnika, który
odpowiadał za ich pracę. Znacznie gorsza była sytuacja
niewolników zatrudnionych w kopalniach złota, srebra
i ołowiu. Niskie, duszne i wąskie korytarze, praca w niemal
zupełnych ciemnościach, brak zabezpieczenia wyrobisk
— wszystko to sprzyjało powstawaniu urazów, często
kończących się trwałym kalectwem lub śmiercią.
Niewolnik w Grecji całkowicie podlegał swemu właścicie-
lowi. Był, jak to określił cytowany już Arystoteles, „żywą
własnością", pozbawioną całkowicie praw. Właściciel mógł
swego niewolnika karać według własnej woli — nawet
śmiercią. W Atenach — państwie o największej wolności,
kolebce demokracji — zabicie niewolnika było uważane
jedynie za czyn mało elegancki. Niemniej jednak przypadki
trwałego okaleczania niewolników, a tym bardziej zabijania
ich, były sporadyczne — niszczenie swojej własności, i to tak
dobrze nadającej się do pracy, było traktowane jako głupota,
a poza tym uznawano je po prostu za nieekonomiczne.
W Grecji występowała jeszcze jedna kategoria niewolników,
której nie spotkamy w Rzymie królewskim i republikańskim.
Byli to niewolnicy państwowi — demosioi — czyli „należący
do ludu". We wszystkich państwach greckich poza Spartą
wykonywali oni prace na rzecz państwa — między innymi
pełnili funkcje zbliżone do tych sprawowanych przez dzisiej-
szych policjantów (udzielali pomocy urzędnikom dokonującym
aresztowań); a nawet byli państwowymi katami4.
Inaczej wyglądała sytuacja niewolników w Sparcie. Spar-
tiatom nie wolno było posiadać osobistych niewolników.
Właścicielem niewolników, którymi niejako dziedzicznie
byli potomkowie dawnych mieszkańców Lakonii, było
państwo. Niewolnicy ci, nazywani helotami, byli zatrudnieni
w kopalniach i na roli. Mieszkali oddzielnie, poza murami
miasta. Z uwagi na to, że wolno im było zakładać rodziny,
ich populacja w zasadzie zawsze przewyższała populację
spartiatów. Dlatego władze Sparty co pewien czas prze-
prowadzały swoiste wyprawy na wioski helotów i dokony-
wały fizycznej eksterminacji części z nich. W takich
wyprawach uczestniczyła głównie młodzież, dla której miała
to być zaprawa przed spełnieniem funkcji, do jakiej był
przeznaczony każdy młody spartiata — funkcji wojownika.
I - B i e ż u ń s k a - M a ł o w i s t , M. M a ł o w i s t , Niewolnictwo, War-
szawa 1987, s. 45.
Tamże, s. 46-47. Także: A.W. M i s z u 1 i n, Powstanie Spartakusa,
Warszawa 1952, s. 32-33.
z głównych — jeśli nie najważniejszym — źródeł pozys-
kiwania niewolników był przyrost naturalny, czyli swoista
hodowla tych „bydląt" lub „ożywionych i obdarzonych
mową narzędzi", jak określano w Rzymie niewolników.
Ta, może niezbyt elegancko nazwana, „hodowla" niewol-
ników opierała się zarówno na związkach partnerskich
między niewolnikami, jak i na stosunkach właścicieli
niewolników z niewolnicami. W każdym przypadku dziecko
zrodzone z niewolnicy było prawnie niewolnikiem i stano-
wiło własność właściciela niewolnicy.
Reasumując, można stwierdzić, że źródłami pozyskiwania
niewolników były: łupy wojenne, czyli jeńcy, łupy pirackie
sprzedawane na wielkich targach niewolników, przyrost
naturalny, zakup niewolników u ludów barbarzyńskich, a także,
przynajmniej w początkowym okresie, niewola za długi.
Należy tutaj zaznaczyć, że niewolnictwo nie wy-
stępowało (lub występowało w prawie niezauważalnej
ilości) u ludów koczowniczych — takich, u których
instytucje państwowe, a także mniejsza lub większa
własność prywatna, jeszcze nie istniały lub odgrywały
małą rolę. Wynikało to z tego, że utrzymanie i upil-
nowanie niewolnika przy ciągłych zmianach miejsca
pobytu było praktycznie niemożliwe, a całą pracę wy-
konywali członkowie plemienia. Koczownicy często
natomiast dostarczali niewolników ludom osiadłym,
i to zarówno spośród członków własnego ludu, jak
i spośród obcoplemieńców pojmanych w trakcie walk.
Przyczynami, dla których w starożytnym Rzymie wzras-
tało zapotrzebowanie na niewolników, były: osiadły tryb
życia, rozwój gospodarki rolnej, stopniowe powiększanie
się, dzięki wykupowi za długi, gospodarstw rolnych (po-
wstawały w ten sposób wielkie gospodarstwa, w których
nie wystarczała już praca członków rodziny), oraz zmiana
sposobów i kultur uprawiania ziemi — gospodarstwa
nastawione na produkcję zboża zaczęły się specjalizować
(produkować oliwki, winogrona i tym podobne). Praca
takich gospodarstwach wymaga profesjonalizacji i wysił-
ku przez większą część roku.
Głównymi gałęziami gospodarki, w których zatrudniano
niewolników, były: rolnictwo, pasterstwo, górnictwo mine-
rałów, kamieniarstwo, rzemiosło (w Grecji jako współ-
pracownik właściciela, w Rzymie jako wykonujący pracę
bezpośrednio pod nadzorem pana).
Najcięższa, wyniszczająca fizycznie i w bardzo krótkim
czasie doprowadzająca do śmierci była praca w kopalniach
i kamieniołomach. Niewolnicy zatrudniani byli także w domu
właściciela — jako stajenni, do obsługi trzody chlewnej
i bydła, a specjalnie szkolona grupa — jako wychowawcy
i nauczyciele dzieci właściciela. Kobiety, oprócz typowych
prac wykonywanych także i obecnie — takich jak sprzątanie,
gotowanie, szycie, tkanie czy pełnienie roli piastunek i mamek
— zmuszane były także do spełniania zachcianek seksualnych
swoich właścicieli lub sprzedawane do ówczesnych domów
publicznych. Pierwsza wzmianka o takim przeznaczeniu
niewolnicy występuje już w Iliadzie (spór Achillesa z Agame-
mnonem o brankę), w okresie późniejszym jest to praktyka
normalna, stosowana (z powodu „modnego" w Grecji i Rzymie
homoseksualizmu i biseksualizmu) także wobec przystojnych
młodzieńców. W omawianym okresie niewolnicy wyjątkowo
wykorzystywani byli jako osobiści sekretarze swoich właś-
cicieli, a nawet zastępowali ich jako bankierzy udzielający
pożyczek i dysponujący nawet pokaźnymi kwotami pieniędzy.
Swoistym rodzajem niewolnictwa, rozpowszechnionym
w Rzymie, choć znanym także i w innych państwach (ale
w stosunkowo ograniczonym zakresie), było gladiatorstwo
ale o tym szerzej powiemy dalej.
Nie do pozazdroszczenia była też sytuacja prawna
niewolników. Właściciel miał absolutną władzę nad nie-
wolnikiem, który stanowił przecież jego własność, był
jego rzeczą. Taka sytuacja prawna występowała zarówno
w Grecji, jak i w Rzymie. Właściciel mógł niewolnika
kupić, mógł więc go i sprzedać, podarować, zapisać
w testamencie, uczynić zastawem pod pożyczkę, mógł
też, jeśli takie było jego życzenie, wyzwolić. Mógł
kierować niewolnika do takiej pracy, jaką uznał za
stosowną. Nie było żadnych ograniczeń w karaniu niewol-
ników za rzeczywiste lub domniemane winy albo niepo-
słuszeństwo. Najczęściej stosowanymi karami dla niewol-
ników były skierowanie do gorszej, bardziej uciążliwej
pracy, chłosta, a nawet kara śmierci. Tę ostatnią stosowano
wyjątkowo i tylko za bardzo poważne przewinienia (bunt,
zamach na życie właściciela, nieudzielenie mu pomocy
w przypadku takiego zamachu) lub jako środek zastrasze-
nia. Wynikało to z faktu, że niewolnik był przecież co
prawda tylko ożywionym i potrafiącym mówić narzędziem,
ale jednak narzędziem kosztownym, co czyniło pozbawia-
nie go życia lub choćby tylko trwale okaleczanie nieopła-
calnym i bezsensownym. Zdarzały się co prawda przypadki
nadmiernie okrutnego traktowania niewolników, ale nie
było to normą.
Wiele do życzenia, z dzisiejszej perspektywy, pozo-
stawiało także wyżywienie niewolników. Znane z zapis-
ków Katona normy żywieniowe dla niewolników zatrud-
nionych na roli to cztery funty chleba (około 1300
gramów) dziennie, około 10 kwadrantali (około 260 litrów)
wina na rok i do tego oliwki spadziowe i oliwa w ilości
sekstariusza (około 15 litrów) na miesiąc 7 . Nie najlepiej
przedstawiały się warunki „zakwaterowania" niewolników.
Jak wynika z badań archeologicznych, pomieszczenia
mieszkalne dla nich to często pozbawione okien klatki
o powierzchni nie przekraczającej 8 - 1 0 metrów kwad-
ratowych dla 6 - 1 0 osób 8 .
7
Marcus Porcius Ca to, O gospodarstwie wiejskim, Wrocław 2006,
s. 83-85.
8
L. S c h u m a c h e r , Niewolnictwo antyczne, Poznań 2005, s. 97.
Właściciele oszczędzali także na odzieży swoich niewol-
ników. Norma przydziału odzieży to jedna tunika i płaszcz
oraz drewniane trzewiki na dwa lata 9 .
Należy zaznaczyć, że podane wyżej informacje odnoszą
się w zasadzie tylko do niewolników zatrudnionych w rol-
nictwie, mogą one jednak posłużyć jako podstawa do
przypuszczenia, że podobnie żyli zatrudnieni w kopalniach,
a być może także w rzemiośle. Inne warunki bytowe mieli
pasterze bydła i trzody chlewnej. Podstawą hodowli były
olbrzymie pastwiska, więc niewolnik nie mógł być krępowa-
ny ani zamykany na noc. W tej sytuacji, aby utrudnić
ucieczki, wzorem znakowania stosowanego na zwierzętach,
właściciele piętnowali niewolników poprzez wypalanie zna-
ków własności na ich ciele. Niewolnicy-pasterze doglądając
stad. nie otrzymywali systematycznie pożywienia — musieli
starać się o nie sami. Aby mogli je zdobyć, dostawali od
swych właścicieli oręż myśliwski (oszczepy, łuki i strzały)
i wprawiali się w łowiectwo, a czasem nawet trudnili się
rozbojem. Można tutaj zauważyć (wyprzedzając to, o czym
będzie mowa w następnych rozdziałach), że w ten sposób
ćwiczyli się — co umknęło ich właścicielom — na dobrych
żołnierzy przyszłych armii powstańczych.
Jeszcze inaczej wyglądała sytuacja służby domowej
w wielkich majątkach. Jeśli patrycjusz (członek naj-
wyższego stanu w Rzymie) nie chciał w oczach sąsiadów
wyglądać na skąpca, musiał dbać o wygląd służby.
Dlatego często z trudem odróżniano w takich majątkach
ludzi wolnych od niewolników. Niewolnicy domowi
z biegiem czasu dzielili się na coraz bardziej wyspe-
cjalizowane grupki — osobny niewolnik (niewolnica)
był np. do podawania kosmetyków, fryzjer, kucharz
do mięs, do krojenia ptactwa, do nalewania wina, odźwie-
rny czy zapowiadacz przybyłych gości.
9
Marcus Porcius C a t o, dz.cyt., s. 86.
Występowały także bardziej pożyteczne funkcje: pias-
tunka lub piastun do małych dzieci, mamki, pedagodzy
(głównie Grecy), nauczyciele jazdy konnej i fechtunku.
U najbogatszych występowali także lekarze domowi, a na-
wet osobni aptekarze. Wykształceni Rzymianie trzymali
także niewolników wyćwiczonych w pisaniu, tak po grecku,
jak i po łacinie. Wykorzystywano ich do sporządzania
wyciągów z pism innych autorów, a także do kopiowania
tego, co napisał wykształcony właściciel. Sytuacja takich
niewolników w niczym nie przypominała doli niewolnika
wiejskiego — żyli oni częstokroć na wyższym poziomie
niż wolni Rzymianie z niższych sfer.
Najlepsze warunki mieli niewolnicy wykorzystywani do
zarządzania majątkiem właściciela, którym często powierzano
duże kwoty pieniędzy. W imieniu swojego pana i dla
pomnożenia jego majątku udzielali oni pożyczek. Ich po-
średnictwo było niezbędne szczególnie wtedy, gdy właściciel
należał do patrycjatu — przedstawicielowi stanu najwyższego
nie wypadało bowiem zajmować się lichwą. W takich
przypadkach za zgodą właściciela, który miał w tym swój
interes, część zarobionych pieniędzy niewolnik mógł prze-
znaczać na swoje potrzeby (przynosiło to korzyść obu
stronom, gdyż niewolnik mogący drobną część zarobionych
pieniędzy pozostawić dla siebie, dążył do zwiększenia zysku
pana). Zdobyte w ten sposób środki niewolnicy przeznaczali
na wykupienie się z niewoli, które, choć prawnie naganne,
było jednak stosowane, także pod przykrywką wykupienia
przez podstawioną osobę.
Sytuacja niewolnika, który dbał o majątek swego właś-
ciciela, a nawet dzięki swoim umiejętnościom znacznie go
pomnażał, była w porównaniu z sytuacją niewolników
wiejskich wprost komfortowa — za swe usługi mógł on
bowiem liczyć na wyzwolenie. W okresie schyłku Republiki
Rzymskiej wyzwolenia stawały się coraz częstsze, choć,
biorąc pod uwagę stosunek liczby wyzwoleń do liczby
niewolników, było to zjawisko marginalne i nie dotyczyło tych
zatrudnionych poza domem (czyli poza okiem) właściciela.
Wyzwoleniec nie miał jeszcze pełnych praw (dopiero w okresie
cesarstwa wyzwoleniec stawał się z mocy prawa obywatelem
rzymskim), niemniej jednak przestawał być niewolnikiem i mógł na
przykład zawrzeć związek małżeński, także z wolną kobietą.
W zasadzie jedynymi szansami niewolników na odzyskanie
wolności były samowykupienie, zasłużenie na łaskę wyzwolenia
lub ucieczka. Trzeba przyznać, że były to szanse bardzo nikłe
i dostępne nielicznym, przebywającym w pobliżu pana.
PIERWSZE WZMIANKI
0 PRÓBACH WALKI NIEWOLNIKÓW O WOLNOŚĆ
5
Tamżc. s. 381.
usprawiedliwiałyby takiej klęski, gdyby było to w pełni
sprawne wojsko. Wiadomość o tej porażce nic tylko rozeszła
się po Sycylii, lecz także dotarła na półwysep.
W Italii (w samym Rzymie) i na terenach greckich
(w Attyce. na wyspie Delos i w innych punktach) doszło
także do, mniejszych co prawda, wystąpień niewolników,
które zostały jednak szybko stłumione: „(...) dzięki szyb-
kiemu przyjściu z pomocą i bezwzględnym represjom
osoby odpowiedzialne za sprawy publiczne dość szybko
uśmierzył)' bunty i przemówiły do rozsądku wszystkim
pozostałym, którzy w podnieceniu wypatrywali buntu"6.
Z uwagi na te niepokoje oraz klęski Rzymu w wojnie
w Hiszpanii, prowadzonej nieudolnie i przynoszącej ogrom-
ne straty armii rzymskiej, wstrzymano na pewien czas
wysyłanie wojsk na Sycylię tak, aby zachować siły do
rozprawy z mniejszymi buntami, a także jak najszybciej
zakończyć (oczywiście zwycięsko) wojnę z plemionami
iberyjskimi w okolicach Numancji.
Wykorzystując tę nieoczekiwaną przerwę w działaniach
wojsk rzymskich na Sycylii, powstańcy opanowali prawie
całą wyspę, a ich armia urosła do około 200 000 wojow-
ników. Przez mniej więcej cztery lata wyspą rządzili
niewolnicy.
Dopiero zwycięstwa odniesione przez Scypiona Afrykań-
skiego Młodszego w Hiszpanii i zdobycie Numancji po-
zwoliły Rzymowi na reakcję na Sycylii. Wysianie na
wyspę armii pod dowództwem konsulów (zaangażowanie
tak wysokich rangą urzędników świadczyło o wadze, jaką
przywiązywano do likwidacji tego nęcącego innych przy-
kładu ..nieprawości"). Gajusza Fulwiusza Flakkusa i Luc-
jusza Kalpurniusza Pizona. a następnie przekazanie dowódz-
twa nad tą armią konsulowi Publiuszowi Rupiliuszowi,
odwróciło bieg wypadków.
* Tamże.
Zdobycie po długotrwałym oblężeniu (w trakcie którego
otuońcy z głodu dopuszczali się nawet kanibalizmu) miasta
T;uirotnenion przez Rzymian i wymordowanie wszystkich
ujętych w nim niewolników rozpoczęło pasmo sukcesów.
.(...) wódz rzymski został panem wszystkich zbiegłych
niewolników znajdujących się w mieście; poddano ich z jego
rozkazu torturom, po czym strącono w przepaść"7. Wkrótce
w otwartej bitwie zginął wódz powstańców. Kleon. a stolica
powstańców, Enna, została zdobyta w wyniku zdrady. Króla
Antiocha (bo takie imię przyjął Eunus) ujęto żywego i wtrą-
cono .,(...) go do więzienia; lam niezliczone ilości robactwa
stoczyły mu ciało i tak skończył w Nlorgantynie w sposób
odpowiadający jego łotrostwu"8. Pozostałe drobne oddziałki
powstańców zostały- rozbite lub same się rozproszyły. Wcześ-
niej oddział straży przybocznej Antiocha, liczący tysiąc ludzi,
w obawie przed mękami, na jakie zapewne zostałby wydany
przez Rzymian, popełnił zbiorowe samobójstwo.
Tak w 132 roku zakończyło się trwające 6 lat pierwsze
poważne powstanie niewolników, które wymagało zaan-
gażowania w nieprzynoszącą chwały wojnę nie lokalnych
rządców czy choćby pretorów, ale najwyższych dostoj-
ników polityczno-wojskowych, jakimi byli w Rzymie
konsulowie.
Na uwagę zasługuje też fakt, że powstanie nie wybuchło
w zupełnie przypadkowym momencie. Choć bezpośrednią
jego przyczyną była zła postawa konkretnych właścicieli
niewolników, to przecież rozpoczęło się w czasie, gdy
Rzym był militarnie zaangażowany w Hiszpanii i ponosił
tam klęski, co ułatwiło powstańcom ich walkę. Można tu
wysnuć przypuszczenie, że nie był to zbieg okoliczności,
lecz zaplanowana i w jakiś sposób koordynowana akcja.
Skoro jednak autorytety naukowe nic wyciągnęły takiego
wniosku, trudno i mi się o to pokusić.
7
Tanu«. s. 382.
* Tamże. s. 383.
DRUGIE POWSTANIE NA SYCYLII W LATACH 104-101
* Tamże. s. 386.
nim oddziału wojska. „Tytyniusz stoczył bitwę z rebelian-
tami. którzy mieli przewagę liczebna i znajdowali się na
lepszych, trudno dostępnych pozycjach. Zmuszony został
do odwrotu. Spośród jego żołnierzy jedni padli zabici,
drudzy porzucili broń i z trudem znaleźli ocalenie w uciecz-
ce"10. Niewolnicy zdobyli broń, a ich armia szybko zaczęła
się rozrastać. W kilka dni przekroczyła osiem tysięcy.
Powstańcy obrali swoim wodzem i królem Salwiusza,
dotychczasowego niewolnika, a zarazem — podobnie jak
jego poprzednik sprzed kilkudziesięciu lat — trochę magika,
trochę wróżbitę. Kierując się jego wskazówkami, w armii
powstańczej zaczęto tworzyć w miarę jednolite oddziały
o zbliżonej liczebności. Oprócz oddziałów piechoty stwo-
rzono też jazdę. Powstańcy, widząc słabość przeciwnika,
dokonali symbolicznego czynu: obiegli miasto Morgantynę
— miejsce męczeńskiej śmierci Eunusa. wodza powstania
sprzed trzydziestu lat.
Wkrótce armia powstańcza przekroczyła liczbę 20 000
pieszych i 2000 konnych żołnierzy. Doszło do bitwy z armią
namiestnika liczącą 10 000 ludzi. Nieudolnie dowodzeni
Rzymianie zostali po jednym, niezbyt chlubnym zwycięstwie
(zdobyli prawie niebroniony obóz. w którym wzięli do
niewoli kobiety i dzieci), pokonani — poległo ich około 600.
a aż 4000 zostało wziętych do niewoli. Na taki wynik walki
duży wpływ miało zapewnienie wodza powstańców, że ci
z pokonanych, którzy porzucą broń. pozostaną przy życiu.
Po tym zwycięstwie ponowiono oblężenie Morgantyny.
Oblężeni Rzymianie, aby zwiększyć swoje szanse, obiecali
znajdującym się w mieście niewolnikom wolność w zamian
za udział w obronie. Ale. jak to już w historii Rzymu
bywało, po odparciu oblężenia obietnica ta nie została
dotrzymana, co spowodowało ucieczkę części niewolników
do armii powstańczej.
,0
Tamże. s. 388.
Na wieść o takim obrocie sprawy doszło do buntu
w jeszcze kilku innych miejscach wyspy. Nowi powstańcy
na wodza i króla obrali Ateniona — niewolnika, a zarazem
zarządcę dużego majątku (co wskazuje na to, że nie
był on człowiekiem niewykształconym). Jak wynika
z przekazów, znał się on także na wojnie i odznaczał
się osobistą odwagą. Podlegli mu powstańcy obwołali
go królem. Atenion na terenie opanowanym przez jego
armię przystąpił do organizacji zaplecza. Do armii nie
przyjmował wszystkich chętnych. Tym, którzy nie na-
dawali się w pełni do wojska, polecał pozostawanie
w dotychczasowych majątkach i pracę na rzecz armii
— czy to jako rolnicy zaopatrujący powstańców w ży-
wność. czy też jako wytwórcy broni (w dzisiejszych
czasach powiedzielibyśmy, że tworzył zaplecze logis-
tyczne). W stosunkowo krótkim czasie armia Ateniona
rozrosła się do liczby dziesięciu tysięcy.
Rozwój powstania spowodował nasilenie się zamieszek
na całej wyspie. Powstawały luźne bandy złożone tak
z niewolników, jak i z wolnej biedoty. Ponownie, tak samo
jak przy poprzednim buncie, Rzymianie zawiedli się
w swoich nadziejach na to. że pomiędzy przywódcami
powstania dojdzie do bratobójczych walk. Atenion uznał za
króla Salwiusza i podporządkował się jemu i jego dowódcy
wojskowemu — Tryfonowi (według niektórych historyków
Tryfon i Salwiusz to ta sama osoba — gdy bowiem
Salwiusz przyjął koronę królewską, przybrał imię Tryfon).
Zjednoczone armie powstańcze opanowały prawie całą
Sycylię. Powstańcy tworzyli na nich własną administrację,
a ich wodzowie i król zaczęli stosować ceremoniał dworski,
łączący w sobie elementy rzymskie ze wschodnim przepy-
chem (królowi i wodzom podczas oficjalnych wystąpień
towarzyszyli zawsze liktorzy uzbrojeni w topor) ).
Sytuacja na Sycylii uległa częściowej zmianie po objęciu
w 103 roku namiestnictwa przez Lucjusza Licyniusza
Lukullusa, który sprowadził na wyspę armię liczącą 14 000
żołnierzy — Rzymian i Italików.
W tym też roku doszło do wielkiej bitwy w pobliżu
miejscowości Skirtaja. Początkowo niewolnicy przeważali,
ale kilkukrotne zranienie Ateniona spowodowało panikę
wśród powstańców. Rzucili się oni do ucieczki, której nie
był w stanie opanować ich dowódca. Tryfon. „Atenion,
wspomagany przez swoich dwustu jeźdźców, zwyciężał,
pokrył trupami cały teren, na którym walczył, ale został
ranny w oba kolana. Gdy otrzymał trzecią ranę — ta
wyłączyła go z boju. W tej chwili niewolnicy upadli na
duchu i rzucili się do ucieczki. Atenion. pozostawiony na
polu bitwy jako trup. nie został rozpoznany; udawał zabitego
i z nastaniem nocy uszedł cało. Rzymianie odnieśli wspa-
niałe zwycięstwo. Wojska Tryfona poszły w rozsypkę; on
sam ratował się ucieczką. Podczas ucieczki wielu żołnierzy
padło; razem zginęło nie mniej niż dwadzieścia tysięcy
buntowników" 11 . Pretor Lukullus nie wykorzystał jednak
swego zwycięstwa i dopiero w dziewięć dni po bitwie
przystąpił do oblężenia stolicy powstańców. Triokali.
W następstwie tego opóźnienia w bitwie pod Triokalą
poniósł klęskę. „Pretor nie osiągnął żadnego z postawionych
sobie celów, czy to z powodu gnuśności, czy przekupstwa.
Dlatego właśnie Rzymianie wytoczyli mu później proces
i wydali wyrok skazujący" 12 .
Następca Lukullusa, pretor Gajusz Serwiliusz. także nie
osiągnął w 102 roku żadnych sukcesów i także został
wskutek tego skazany na wygnanie. Prawdopodobnie nie
była to jednak kara sprawiedliwa. Rzym. zajęty w tym
czasie wojną na śmierć i życie z Teutonami i Cymbrami.
nie był w stanie skierować na ten — w końcu drugorzędny
— teatr działań wojennych wystarczających sił. Wojska
powstańcze nadal odnosiły zwycięstwa. Jedyną zmianą
" Tamże. s. 394.
,ł
Tamże.
było to. że po naturalnej śmierci Tryfona na czele powstania
stał już tylko jeden wódz — wyleczony z ran Atenion.
Dopiero skierowanie na Sycylię w 101 roku. pod koniec
wojny z Cymbrami. drugiego konsula, Maniusa Akwiliusza.
zmieniło sytuację. Jak podają źródła, w bitwie wydanej
Atcnionowi „stoczył z nim bohaterski bój; zabił go, a sam
został ranny w głowę, ale wyleczył się" 13 . Jeśli to prawda.
bvł to pierwszy i zarazem ostatni przypadek potraktowania
przywódcy powstania niewolników jako osoby równorzęd-
nej i zasługującej na szacunek. Ale był to naprawdę
przypadek odosobniony. W następnej bitwie Manius Ak-
wiliusz rozbił dziesięciotysięczny oddział pow-
stańczy.
Ale powstanie, choć już w bardzo ograniczonym zakresie,
trwało. Dalej opór stawiali niewolnicy — w tym bohaterską
postawą oddziału liczącego około 1000 wojowników,
dowodzonych przez Satyra (nie wiadomo czy to imię
wodza, czy też nadany przez Rzymian bezimiennemu
niewolnikowi niezbyt pochlebny pseudonim), walcząc
w jednym z miast. Aby uniknąć strat. Rzymianie wszczęli
pertraktacje i zaproponowali bojownikom honorową kapi-
tulację. Zagwarantowano im i ich wodzowi darowanie
życia. Niestety, tutaj już nie stało konsulowi honoru.
Poddających się „wysłał do Rzymu i przeznaczył na
gladiatorów do walk z dzikimi zwierzętami. Niektórzy
utrzymują, żc zgotowali oni sobie wspaniały konicc.
Odmówili walki z dzikimi zwierzętami i pozabijali się
wzajemnie przy ołtarzach publicznych. Po zabiciu ostat-
niego, kiedy już wszyscy nie żyli. Satyr sam. własną ręką,
skończył z sobą po bohatersku" 14 . Powstanie zostało zakoń-
czone z niezbyt wielką chwałą Rzymu.
W powstaniach sycylijskich na uwagę zasługuje sposób
organizacji państwa niewolniczego. Wodzowie powstania
" Tamże. s. 395.
14
Tamże.
przyjmowali tytuły królów. W obu też przypadkach nie
zlikwidowali ustroju niewolniczego jako takiego. Wolność
otrzymali tylko ci. którzy byli zdolni do noszenia broni
i którzy przystąpili do walki. Pozostali nadal spełniali
dotychczasowe funkcje — ich zadaniem była praca dla
dobra walczących, a głównie zapewnienie armii żywności
i uzbrojenia. Nie są znane zamysły przywódców powstania
co do dalszego losu tych niewolników, którzy nie uczest-
niczyli bezpośrednio w walkach. Państwa, które starali się
oni utworzyć na Sycylii, były organizowane na wzór
monarchii hellenistycznych z pewnymi atrybutami rzym-
skimi — dlatego że tylko takie państwa i takie ustroje były
im znane. Nigdy nie udało się powstańcom opanować całej
wyspy, nie uzyskali też zbyt dużego poparcia wśród
wolnych, ale nieposiadających majątku tubylców. Los
powstań i ich uczestników był przesądzony. Nawet gdyby
przejściowo udało się opanować całą wyspę, Rzym nie
ścierpiałby na swoich ziemiach takiego tworu, który prze-
czył ustrojowi społecznemu panującemu wtedy powszechnie
na całym znanym świecie. Mimo zatem przejściowych
trudności i tak wcześniej czy później musiałby go zlik-
widować, jako źródło i podnietę do podobnych prób oporu.
Nie takie bowiem potęgi musiały uznać wyższość Rzymu
i ugiąć się przed nim — że przypomnimy tylko los
Kartaginy czy też monarchii hellenistycznych (Seleukidów
czy Macedonii), państw i plemion barbarzyńskich itp.
Zresztą. Rzymianie już nieco wcześniej (w trakcie pierwszej
wojny punickiej) opanowali tę wyspę, znali ją na wylot,
a więc mogli to zrobić po raz kolejny.
* Tamzc. s. 188.
swoje wiarołomstwo, bo poniósł wielkie straty. (...) Może
nawet byłby wszystkich zgubił, gdyby nic to. że jeszcze
w ciągu bitwy zapadły ciemności, a następnie lunął deszcz
i odezwały się donośne grzmoty. Jedni i drudzy wycofali
się i walkę ze strachu przed mocami niebieskimi przerwano.
Rozproszeni Rzymianie schronili się mimo to w lasy
i dopiero po trzech dniach ledwie się pozbierali. Teutonowie
zaś pociągnęli do kraju Galów" 5 . Germanie nie przeszli
więc do Italii, lecz, jak wynika z powyższego cytatu,
skierowali się na żyzne tereny Galii.
Do następnego starcia z nawałnicą teutońsko-cym-
bryjską dochodzi w 109 roku w prowincji Galia Za-
alpejska, a więc już na terytorium Rzymu. Wysłany
przeciwko tym najeźdźcom konsul Marek Juniusz Sylanus
poniósł druzgocącą klęskę.
Następny wódz rzymski, konsul Lucjusz Kasjusz Lon-
ginus. w walce z helweckimi Turyngami. którzy opuścili
swoje ziemie w obawie przed Cymbrami i Teutonami,
także ponosr w 107 roku sromotną klęskę. Wódz rzymski
zginął w bitwie, a pozostali przy życiu legioniści przeszli
pod jarzmem i dzięki temu uzyskali wolność. Była to już
trzecia armia, którą utracono w walce w ciągu niespełna
pięciu lat.
W końcu senat Rzymu uwierzył, że przeciwnik jest
naprawdę groźny, i wysłał aż dwie armie konsularne, każdą
liczącą po czterdzieści tysięcy żołnierzy — niestety, roz-
dzielone pomiędzy dwóch dowódców, w dodatku skłóco-
nych ze sobą. W tej sytuacji dochodzi w 105 roku do bitwy
pod Arausio. Kończy się ona totalną klęską Rzymian.
Germanie nie brali w tej bitwie jeńców, toteż straty
Rzymian wyniosły 120 CX)0 ludzi, w tym 80 0 0 0 samych
żołnierzy 6 .
WOJNA ZE SPRZYMIERZEŃCAMI
14
Tamże. s. 487.
wykonano (...) uderzy! na mury z drabinami, a równocześnie
począł je rozbijać. Ponieważ osłabieni obrońcy rzucili się
zaraz do ucieczki, wtargnął do miasta i natychmiast zaczęła
się w Atenach wielka i bezlitosna rzeź. (...) a nie oszczę-
dzano ani dzieci, ani kobiet, gdyż Sulla kazał zabijać
wszystkich, co staną w drodze, rozgniewany o to, że tak
szybko i bez powodu opowiedzieli się po stronie bar-
b a r z y ń c ó w i tak twardy stawili mu opór. (...) Tylko niewielu
mimo osłabienia uciekało na Akropol; (...) Dnia następnego
Sulla sprzedał niewolników, wolnym zaś. których nie
zdążono pomordować z powodu zapadającej nocy. a było
ich bardzo niewielu, darował wolność. Ale i tym odebrał
prawo do głosowania i wyboru (...)" 17 . Miasto zostało
obrabowane i w znacznej mierze zniszczone. Natomiast
obrońcy Pireusu. stwierdziwszy, że obrona jest beznadziej-
na. po zadaniu Rzymianom dużych strat wycofali się na
okręty i wypłynęli w morze.
Do pierwszej poważnej bitwy na otwartym polu doszło
w 86 roku- pod Cheroneą. Dla Greków i innych przed-
stawicieli ludów hellenistycznych było to miejsce szczególne
— miejsce klęski w wojnie z królem Macedonii Filipem II
Macedońskim w roku 338, a tym samym symbol ogranicze-
nia ich suwerenności i poddania hegemonii Macedonii.
Teraz walka toczyła się pozornie (tak Mitrydates roz-
propagował swoją wojnę wśród społeczeństwa greckiego)
o odzyskanie tej suwerenności, utraconej najpierw na
rzecz Macedonii, a potem Rzymu. Jednak, jak na ironię,
w armii Mitrydatesa Grecy byli reprezentowani w nie-
znacznej liczbie. Po upadku Aten i rzezi ich mieszkańców.
Grecy, którzy już dawno utracili ducha bojowego, nie
widzieli sensu w zbytnim narażaniu się dla mrzonki,
a zresztą poznali już siłę Rzymu i nie wierzyli w moż-
liwość pokonania imperium.
23
Tamże. s. 549-540.
23
Tamże. s. 553.
R.E. D u p u y . T.N. D u p u y , Hiftoria wojskowości. Siaroiyt-j
ność Średniowiecze. Zarys encyklopedyczny. Warszawa 1999. s. 90.
rozsypanych na wielkiej przesir/cni w zwycięskim pościgu.
a ich zwierzęta juczne skupione u stóp wzgórza, zawołał:
Z w y c i ę s t w o jest nasze, mężowie!> i pierwszy pędem się
rzucił w stronę zwierząt jucznych. (...) I wszystko nagle
rzuciło się ucieczki. (...) rzeź była olbrzymia, tym
więcej, że nikt nie brał żadnych łupów; (...) wycinali
nieprzyjaciół na przestrzeni 120 stadiów, dopóki ich noc
nic zaskoczyła" 23 .
Odbudowaniem armii armeńskiej zajął się Mitrydates.
który w stosunkowo szybkim tempie powołał pod broń
około 100 tysięcy żołnierzy. Niestety, dla niego, mimo
pomyślnych wyników potyczek z niewielkimi oddziałami
rzy mskimi, klęska była i tak nieuchronna.
Mitrydates unikał stoczenia decydującej bitwy, oba-
wiając się, że armia, którą dysponował, pomna wszystkich
dotychczasowych niepowodzeń, nie sprosta Rzymianom
w otwartym boju.
Doszło co prawda do jeszcze jednej dużej bitwy, ale to
właśnie postawa Mitrydatesa. jego obawa przed rzuceniem
do walki całości sił. jakimi rozporządzał, spowodowała
w 68 roku klęskę pod Artaksatą. Lukullus też nic był
w stanie zakończyć wojny — j e g o armia była już zmęczona.
Przeciwnik, unikając decydującego starcia, uderzeniami
małych i bardzo ruchliwych oddziałów doprowadzał legio-
nistów na skraj wyczerpania.
Tymczasem w armii rzymskiej nastąpiła zmiana do-
wódcy. Do Azji Mniejszej przybył doświadczony wojow-
nik — z w y c i ę z c a z Sertoriuszem w wojnie w Hiszpanii,
ostateczny pogromca oddziałów niewolników kontynu-
ujących bunt po śmierci Spartakusa, wreszcie c z ł o w i e k ,
który w błyskawiczny sposób oczyścił Morze Śródziemne
z piratów, z którymi walka wydawała się dotychczas
Wszystkim nie do wygrania. Był to Gnejusz Pompejusz
* Tamże. s. 630-632.
lecz niepochodzącego z arystokracji i tym samym zmuszo-
nego niejako przez okoliczności do szukania poparcia
w ś r ó d popularów. Niemniej jednak to nie on, lecz trybun
ludowy /- lat 103 i 100. Lucjusz Apulejusz Saturninus. oraz
pretor. Gajusz Serwiliusz Glaucja. stanęli na czele refor-
m a t o r ó w . Głównymi obszarami działania były: kwestia
agrarna, rozdawnictwo zboża dla najuboższych obywateli
oraz sprawy sojuszników.
Jeśli chodzi o ziemię, najważniejszym problemem było
nadanie jej weteranom armii Mariusza. Jednak nie tylko
oni domagali się ziemi. Musiał starać się o nią dla swych
bvłych żołnierzy także stronnik senatu i od pewnego czasu
osobisty wróg Mariusza. Lucjusz Korneliusz Sulla. Popu-
larzy od początku stosowali w swojej walce demagogię
i terror, co spowodowało przejście ekwitów do stronnictwa
obrońców senatu.
Senat w obronie swego statusu nadał konsulom specjalne
uprawnienia (wprowadził „stan wyjątkowy") i zmusił
Mariusza do walki z popularami, co doszczętnie skom-
promitowało go w oczach ludu. „Kiedy senat skazał ich na
śmierć. Mariusz z największą niechęcią i ociągając się
zaczął jednak gromadzić zbrojnych przeciwko nim (...)
Glaucja i Apulejusz w nadziei, że Mariusz ich osłoni,
poddali się pierwsi, a za nimi zrobił to samo i Saufejusz.
(...) Mimo że wszyscy domagali się natychmiastowej ich
śmierci. Manusz kazał zamknąć ich w kurii, by postąpić
z nimi bardziej zgodnie z prawem. Ale lud uważając to za
wybieg zaczął zrywać dachówki z kurii i miotać nimi na
Apulejusza i jego towarzyszy, aż ich zabito. Zginęli w ten
sposób i kwestor, i trybun, i pretor, przybrani jeszcze
w odznaki swego urzędu. (...) Zginęła też przy tych
zaburzeniach wielka gromada innych (...)" 29 . Senat i op-
tymaci byli górą.
* Tamże. s. 639.
I znów po pewnym czasie (w 91 roku) kolejna, podobną
próbę reform podjął trybun ludowy Marek Liwiusz
Druzus, akcentując w planach nadanie praw obywatel-
skich sprzymierzeńcom. I ta próba skończyła się zamor-
dowaniem reformatora, ale jakby ubocznym jej skutkiem
była wojna z sojusznikami. Na czas tej wojny oba
wrogie sobie stronnictwa wystąpiły razem w obronie
interesu państwa.
M
K a s j u s z Dion Koktejanus, dzcyt.. s. 137-140.
uzyskania wolności. Za oddane usługi wyzwolił 10 tysięcy
niewolników 54 .
Niespodziewanie w roku 79 Sulla składa władzę dyk-
tatorską i usuwa się na wieś. Tam też w 78 roku umiera.
W taki sposób zakończyła się pierwsza wojna domowa
w Rzymie. Mimo zwycięstwa senatu, nie rozwiązano
zasadniczych problemów, dlatego nadal istniało źródło
konfliktów, a efekty wojny wskazywały na to. że jedynym
remedium jest władza jednostki.
WOJNA Z SERTORIUSZEM
35
Tamie. s. 716.
w rzeczywistości tak się stało. W 72 roku spiskowcy
zamordowali Sertoriusza w czasie uczty. Wodzem został
perpenna. co w zasadzie zakończyło wojnę.
Na początku 71 roku doszło do decydującej bitwy,
w której armia Perpenny poniosła klęskę, a jej wódz.
wzięty do niewoli, został na rozkaz Pompejusza stracony,
pośrednio wskazuje to na brak powiązania między spis-
kowcami a Rzymianami, jednak, znając podstępną naturę
Pompejusza, nie można być tego pewnym.
Klęska Perpenny to koniec wojny w Hiszpanii. Dlatego
uprawniony jest wniosek, że przyczyną klęski było zamor-
dowanie Sertoriusza — jego zdolności dowódcze i przyjaźń
z Celtyberami stanowiłyby dla Rzymian wystarczającą
przeszkodę na drodze do ostatecznego zwycięstwa.
Zakończenie wojny w Hiszpanii było o tyle szczęśliwe
dla Rzymu, że zwolniło wojska Pompejusza i umożliwiło
im powrót do Italii, zagrożonej jeszcze przez — co prawda
osłabionego i tracącego szczęście wojenne, ale nadal
groźnego — Spartakusa. A choć nic doszło do współpracy
między Sertoriuszem (a w późniejszym czasie Perpenną)
a Spartakusem, to przecież każdy z nich wiązał siły
Rzymian, uniemożliwiając zebranie ich w całości do walki
z jednym z przeciwników.
Rozdział IV
ARMIA RZYMU W II I I WIEKU
ochronnego
Gladiator Trak. Rzymska fi-
gurka z brązu z I w. n.e.
:
E R. D u p u y. T.N. D u p u y. dz.cyt, s. 69-70.
Armia konsularna ustawiała się do bitwy w linię legionów
— w centrum dwa legiony Rzymian, po bokach oddziały
sprzymierzeńców (legiony), na skrzydłach konnica i czasem
lekka piechota zaciężna (łucznicy, procarze i inni).
Hastati i principes byli uzbrojeni w dwa ciężkie oszczepy
(pilum) długości 2.1 metra i miecze o długości około
60 centymetrów. Oszczepy służyły do miotania na przeciw-
nika. miecze —r do walki wręcz. Uzbrojenie triarów
stanowiły miecz i służąca do pchnięcia włócznia (hasta)
o długości około 3.5 metra. Velites używali w walce kilku
krótkich oszczepów (iaculum), długich na około 1,2 metra,
oraz miecza 2 . Hastati jako uzbrojenia ochronnego używali
lekkich pancerzy w formie dwu owalnych lub prostokątnych
płyt chroniących pierś i plecy, z czasem zastąpionych przez
kolczugi. Głowę osłaniał skórzany hełm. obity blachą
z doczepionymi osłonami policzków. Podstawowym uzbro-
jeniem ochronnym była tarcza — scutum. Principes byli
uzbrojeni tak samo jak hastati. Triarii mieli najsilniejsze
uzbrojenie ochronne. Stanowiły je: pancerz kolczy lub
płytkowy, na nogach nagolcnice, tarcza scutum i ciężki,
zbliżony wyglądem do greckiego, hełm.
Całość noszonego przez żołnierza wyposażenia wraz
z palami do budowania obozu stanowiła ciężar około
36 kilogramów, a mimo to Rzymianie maszerowali bardzo
szybko (wspomnieć tutaj należy o wzroście Rzymian — do
wyjątków należeli mężczyźni wyżsi niż 165 centymetrów)'.
Taktyka walki
Uzbrojenie legionistów
POSTAĆ SPARTAKUSA
6
P l u t a r c h z Cheronei. d;.cyt.. s. 254.
Charakterystykę Spartakusa opracowano na podstawie haseł encyk-
lopedycznych i: R. K a m i e n i k. dz,cyt., s. 19- 22.
wojnie, Michaił Tuchaczewski. mający co prawda do-
świadczenie wojskowe jako porucznik w pierwszej wojnie
światowej, ale w wojnie z Polską dowodzący całym
frontem, pomimo klęski uznany został za bardzo zdolnego
i groźnego wodza. Dlaczego więc nie miałoby tak być
2080 lat temu?).
POCZĄTEK POWSTANIA
10
Tamże. s. 254-255.
powiedzieć, że nie była to walka, ale rzeź — niektórzy
z Rzymian ginęli we śnie, mało kto zdołał uchwycić broń.
Tylko około połowy żołnierzy rzymskich uciekło (głównie
ci, którzy znajdowali się na posterunku przy drodze
wiodącej na szczyt), reszta poległa.
Był to przemyślany, dobrze zaplanowany i po mistrzow-
sku wykonany atak. Każdy z powstańców musiał mieć
ściśle określone zadanie, w czasie ataku nic mogło bowiem
dojść do zamieszania. Strat niewolników ani też strat
Rzymian nikt z historyków nie podaje, jednak należy
przypuszczać, że zaskoczeni w śnie Rzymianie znacznie
ucierpieli. Nie ulega raczej wątpliwości, że Spartakus
otoczył obóz swoimi ludźmi tak. aby utrudnić ewentualne
wycofanie się i przygotowanie do walki na otwartym
terenie (w takiej walce legioniści mieliby przewagę).
Trzeba jednak zaznaczyć, że przeciwnik ułatwił po-
wstańcom ten manewr, tak poprzez brak rozpoznania terenu,
jak i poprzez potraktowanie wyprawy przeciwko buntow-
nikom jako czegoś w rodzaju wycieczki połączonej z ewen-
tualnym biczowaniem złapanych uciekinierów.
Zdobycie obozu pozwoliło na uzupełnienie zapasów
— także w broń. Rozbicie silnego liczebnie oddziału
odbiło się echem nie tylko wśród Rzymian, lecz także
przede wszystkim wśród niewolników. ..Teraz dołączyło
się do nich dużo miejscowych pasterzy wołów i owiec,
dzielnych i obrotnych zawadiaków, z których część
uzbroili, a części użyli do łączności i jako lekkozbroj-
nych" 11 . Takie zwycięstwo umożliwiło Spartakusowi za-
jęcie prawie całej Kampanii. Było to tym łatwiejsze
przedsięwzięcie, że po klęsce oddziału Klaudiusza Glabra
przez pcw ien czas Rzymianie nie byli w stanie skierować
do walki nowych sił.
13
A p p i a n z Aleksandrii, dzcyt.. t. II, s. 723.
— dziesiątki, setki i wyższe (może nawet odpowiedniki
legionów). Do walki armia ta, po pierwszych potyczkach,
ustawiała się w szyk wypróbowany od kilkuset lat, choć
wielokrotnie modyfikowany — w linię zwaną falangą.
W pierwszym rzędzie falangi stawali najroślejsi i najsilniejsi
wojownicy — wiele zależało bowiem od siły i impetu
pierwszego uderzenia. Z uwagi na to. że powstańcy nie byli
tak wyszkoleni jak legioniści, dążono w walce od razu do
starcia wręcz, licząc na zniwelowanie w ten sposób prze-
wagi Rzymian, płynącej z ich lepszego wyposażeniu w broń
zaczepną (w tym w przeznaczone do walki na odległość
oszczepy). Gladiatorzy — jako ci. którzy byli pierwszymi
towarzyszami walki wodza — ze względu na swe umiejęt-
ności szermiercze stanowili coś w rodzaju straży przybocz-
nej. Byli także wyznaczani na stanowiska dowódcze (gla-
diatorem był Kriksos. a także prawdopodobnie Kastus
i Ganikus). Spartakus, mając zapewne w pamięci doświad-
czenia wojenne Traków, utworzył także pododdziały jazdy,
której zadaniami były: ubezpieczanie skrzydeł walczących
oddziałów, prowadzenie rozpoznania i pościg za rozbitym
przeciwnikiem. Jazda nie była zbyt liczna, niemniej jednak
o jej istnieniu świadczą źródła: „Aby zaś regularnemu
wojsku nic brakowało żadnego splendoru, zagarnęli napot-
kane tabuny koni dla zorganizowania konnicy (...)" u .
Dzięki przewadze liczebnej Spartakus mógł w walce
ustawiać swoje wojsko na szerszym froncie niż przeciwnicy,
co umożliwiało ich okrążenie. Tak zorganizowana armia,
licząca w okresie walk z Waryniuszem około 70 000
powstańców, potrzebowała odpowiedniego wyposażenia
w broń. i nie mniej ważnego — wyżywienia. Musiała
być także zdyscyplinowana.
Powstańcy uzbrojeni byli głównie w broń zdobytą na
przeciwniku. Ale było jej dla tak licznej armii stanowczo
14
L u c j u s z Anneusz Floros, dz.cyt„ Wrocław 2006. s. 150.
za mało. Stąd potrzeba wytwarzania jej na miejscu, czyli
posiadania przynajmniej prymitywnych wytwórni broni.
Nie brakowało ludzi do jej produkcji — przecież wśród
niewolników byli wyszkoleni kowale i inni rzemieślnicy.
Potrzebne surowce Spartakus zdobywał lub kupował od
ciągnących za j e g o armią kupców. Potrzebne do tego
środki pochodziły z grabieży majątków. W armii po-
wstańczej z ł o t o i inne kosztowności stanowiły własność
ogółu i były przeznaczane właśnie na uzbrojenie. .,(...)
zakazał kupcom przywozić złoto i srebro, a swoim
ludziom nabywać je: kupowali jedynie ż e l a z o i spiż za
drogie pieniądze, nie krzywdzili też d o w o ż ą c y c h . (...)
Zgromadziwszy w ten sposób wielkie zapasy surowego
materiału dobrze się uzbroili, często też wychodzili na
grabież" 13 . O znaczeniu kupców i w ł a ś c i w y m ich trak-
towaniu świadczyć może to. że przez cały czas wojny
towarzyszyli oni armii powstańczej.
Uzbrojenie armii powstańczej nie odbiegało znacznie
od broni, jaką dysponowali rzymscy legioniści. Część
niewolników, uzbrojona w broń zdobyczną, była dla
Rzymian równorzędnym przeciwnikiem. T e g o wyposa-
żenia nie starczało jednak dla wszystkich. Broń wy-
twarzana w obozie powstańczym to g ł ó w n i e oszczepy,
rzadziej m i e c z e (lub broń zbliżona do nich wyglądem
i przeznaczeniem). Brak czasu i materiałów do produkcji
uzbrojenia z metalu wymuszał stosowanie w walce także
broni prymitywnej, choć znanej — s z c z e g ó l n i e przed-
stawicielom plemion północnej Europy (Galom, Ger-
manom) — to jest włóczni drewnianych, zaostrzonych
jedynie poprzez opalenie i zahartowanie w ogniu, c z y też
różnego rodzaju pałek i maczug. Do broni używanej
częściej niż u Rzymian należały też łuki i proce, co
miało w p e w n y m stopniu zastąpić najgroźniejszą broń
u
A pp i a n 7 Aleksandrii. dz.cyt.. t. FI. s. 724.
legionistów — przeznaczone do miotania oszczepy —pi.
lum.
Najsłabiej wyglądało uzbrojenie obronne. Tarcze wy.
płatano z w ikliny, tylko czasem obciągano je skórą zwierząt
a częściej płótnem. Za pancerze służyły głównie niezbyt
wyprawione skóry, które nakładano włosiem na zewnątrz
Większość nic dysponowała żadną ochroną ciała poza
tarczami — takiej ochrony nie stanowiła przecież odzież
..Kiedy dzięki napływającym z dnia na dzień nowym
posiłkom uformowało się regularne wojsko, sporządzili
sobie prymitywne tarcze z wikliny i skóry zwierzęcej oraz
ukuli miecze z przetopionego żelaza, jakie wynieśli z miejsc
niedoli"16. Część powstańców, głównie pochodzenia ger-
mańskiego i galijskiego, mogła wzorem wojowników a
swoich plemion walczyć całkiem nago. Nie wynikało to ze
swoistego zamiłowania do nagości, lecz z tego. że rany
zadane nagiemu goiły się szybciej (nie dostawały się do
nich zarazki 7. brudnej odzieży). Ponadto widok nagiego
przeciwnika wpływał deprymująco na legionistów — stwa-
rzało to wrażenie, że jest się lekceważonym. Niemniej
jednak brak ochrony ciała powodował, że powstańcy byli
mniej odporni na uderzenia broni kłującej i siecznej.
Najważniejsza dla utrzy mania właściwego morale armii
była sprawa aprowizacji. Tak potężnej armii nie wystarczały
zapasy żywności zdobywane w obozach pokonanych prze-
ciwników. nic można było też liczyć na kupców — transport
ży wności wymagałby od nich zbyt dużego zachodu. Stąd
jedynym źródłem zdobywania wyżywienia była rekwizycja
w majątkach — owa grabież, na którą musieli wychodzić
Było to jedyne źródło zaopatrzenia, dogodne tam. gdzie
występowała wielka własność ziemska.
Gromadzenie żywności, a szczególnie zebranie jej w ilości
pozwalającej na przezimowanie (zimę z roku 73 na 72
1
Por. R. K a m i c n i k. dzcyt., s. 46.
przygotowany, nic posiadał sprzętu oblężniczego. nie
miał też prawdopodobnie żadnego doświadczenia w tego
rodzaju walkach.
Spod Mctapontu armia wymaszerowała na północ, omi-
jając duże portowe miasto, Tarent. Kierunek ten wyniki
moim zdaniem z początkowego braku jasnego planu dzia-
łania. W poprzednim roku armia maszerowała z północy na
południe. Prawdopodobnie wiosną 72 r. zaczął się krys-
talizować nowy plan działań powstańców (wszak nie miał
to być bunt dla samego buntu). Spartakus zamierzał
wyprowadzić masy niewolników na północ, poza terytoria
Rzymu, i po przejściu Alp skierować je do ich ojczyzn.
Realizacja takiego planu wymagała przebrnięcia przez cały
półwysep, dotarcia na tereny Galii Przedalpejskiej. a na-
stępnie rozdzielenia sił. Galowie i Iberowie mieli przejść
wzdłuż wybrzeża w kierunku zachodnim i. omijając góry,
wejść na tereny Galii, a stamtąd przejść dość swobodnie na
północ i na zachód. Germanie, Iliryjczycy, Trakowie
i przedstawiciele innych ludów Wschodu mieli natomiast
maszerować na wschód, w swe strony rodzinne.
Plan ten nie odpowiadał jednak wszystkim zgromadzo-
nym w armii. Jeden z pierwszych dowódców w armii
Spartakusa, jego przyjaciel jeszcze ze szkoły gladiatorów,
Kriksos. na czele oddziału liczącego około 30 000 ludzi,
składającego się głównie z Germanów i prawdopodobnie
z nielicznych wolnych Italików oraz tych. którzy nie znali
już swej ojczyzny (niewolnicy w którymś pokoleniu),
oddzielił się od reszty. Nieznane są jego motywy, można
jedynie domniemywać, że wynikało to z przekonania
o słabości Rzymu, a tym samym o możliwości prowadzenia
walki (i grabieży majątków) dalej bez większych obaw.
Tak też jego plany próbują zinterpretować niektórzy histo-
rycy. Być może nie odpowiadała mu i tym. którzy razem
z nim odeszli dyscyplina wprowadzona przez Spartakusa,
zakaz grabieży, swoisty ..pierwotny komunizm". Nie wy-
trzymuje jednak krytyki przypuszczenie, że Kriksos. w od-
różnieniu od Spartakusa, miał na celu wywłaszczenie
rzymskich właścicieli ziemskich i wyzwolenie wszystkich
niewolników w całej Italii. Plan taki byłby wtedy jeszcze
niemożliwy do spełnienia, wymagałby zmiany systemu
społeczno-gospodarczego i politycznego w całym znanym
wówczas świecie. Trudno też przyjąć, że w oddziale
Kriksosa zgrupowani byli w większej liczbie ..wolni z pól"
— nieposiadający ziemi wolni obywatele. W całej armii
powstańczej było ich tak niewielu, że nie mogli na nic
wpływać, a już na pewno nie na decyzje wodzów*. Należy
jednak stwierdzić, że dokonanie tego rozłamu w sytuacji
zagrożenia było niewątpliwym błędem.
W tym czasie Rzym wystawił do walki przeciwko
buntownikom dwie armie konsularne i wysłał w pole obu
konsulów: Lucjusza Gelliusza i Gnejusza Korneliusza
Lentulusa. Nie byli to już ludzie nieznani, lecz najważniejsi
urzędnicy w państwie, którzy, nim objęli tak wysokie
funkcje, musieli pokonać kilka szczebli kariery urzędniczej
i wykazać się przynajmniej pewnymi umiejętnościami
zarządzania. Lucjusz Gelliusz Publikola to konsul z roku
72, a po powstaniu cenzor z roku 70, uczestnik wojny
z piratami w 67 roku (odznaczył się w niej męstwem),
przyjaciel Cycerona. Gnejusz Korneliusz Lentulus to drugi
konsul 72 roku. w roku 70 także cenzor, autor wielu ustaw,
przyjaciel Krassusa i Pompejusza.
Armie obu konsulów to około 40 000-45 000 legionistów
— j u ż nie swego rodzaju zbieraniny, jak poprzednio rozbite
oddziały, choć na pewno wcielono do nich także tych.
którzy walczyli w poprzednim roku. Armie te działały
oddzielnie, co było błędem. Konsul Gelliusz ścigał Kriksosa:
,.z tych jeden, Gelliusz. zaatakował niespodziewanie i do
szczętu zniszczył odłam germański, który z pychy i zbytniej
2
Taką tezę. skaioną zwulgaryzowanym marksizmem, wysuwa A.W.
M i s z u 1 i n. dz cyt.. s. 84.
pewności siebie odłączył się od Spartakusa"3. Do tragicznej
w skutkach bitwy doszło w pobliżu góry Garganus w pół-
nocnej Apulii. J e d e n z nich rozgromił koło góry Garganus
Kriksosa. który dowodził 30 000 ludzi; zginęło dwie trzecie
wojska Kriksosa i on sam razem z nimi" 4 . Spartakus,
którego oddział znajdował się niedaleko od miejsca bitwy,
pospieszył z pomocą, ale przybył za późno. Zdołał jedynie
pokonać i częściowo rozproszyć armię Gelliusza. Tym
razem powstańcom mogło pomóc pewne rozprzężenie
w oddziale rzymskim, wynikające z euforii po stosunkowo
łatwo odniesionym sukcesie. Brak danych pozwala jedynie
wysnuć przypuszczenie, że atak na legionistów Gelliusza
mógł być dokonany w trakcie odpoczynku po walce, kiedy
to Rzymianie, upojeni odniesionym sukcesem, nawet nie
pomyśleli, że mogliby zostać zaskoczeni przez powstańców.
Znów. pomimo skierowania przeciw nim tak silnej armii,
pogardzani niewolnicy zwyciężyli.
O stratach zadanych Rzymianom w tej bitwie (bo autorzy
starożytni znów ich nie podają) może świadczyć pośrednio
jeden znamienny fakt. Spartakus — mimo że Kriksos
właściwie zdradził swojego wodza, gdy dokonał rozłamu
— postanowił jednak godnie uczcić swego przyjaciela
i pochować go z pełnym ceremoniałem. Dlatego na j e g o
pogrzebie urządził z pełnym przepychem igrzyska, na
których jako gladiatorzy wystąpiło trzystu wziętych do
niewoli żołnierzy rzymskich (a jeśli tylu było zdrowych
jeńców, to musiało w walce zginąć lub tylko zostać
rannymi kilkakrotnie więcej Rzymian). Można uznać, że
był to na pewno akt zemsty ze strony Spartakusa, a jedno-
cześnie chęć pognębienia przeciwników, okazanie im
pogardy (to ja i mój poległy przyjaciel mieliśmy dla waszej
uciechy lub dla uczczenia waszych zmarłych ginąć na
arenie — teraz to wy musicie to robić). ..Pogrzeby poległych
ł
P1 u t a r c h z Cheronei, dz,cyi.. s. 256.
4
A p p i a n z Aleksandrii. <k,cyt, L II. s. 723.
w bitwie dowódców urządzał z imperatorskim przepychem
i nakazywał jeńcom walczyć przy stosie na śmierć i życie,
jak gdyby przez to. że z gladiatora stał się organizatorem
igrzysk, chciał zmazać całą poprzednią hańbę" 5 .
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że był to jednak
normalny w tamtych czasach sposób uczczenia poległego
wodza, pogrzebu osoby znamienitej. Choć niewolnik i gla-
diator, dla organizatora widowiska Kriksos był przyjacielem
i wodzem. Z braku relacji z przebiegu ceremonii po-
grzebowej Kriksosa można posłużyć się opisem podobnej
ceremonii, która odbyła się w 136 roku na pogrzebie także
bardzo groźnego dla Rzymu przeciwnika — iberyjskiego
wodza Wiriatusa: „Ciało Wiriata przystrojone w najwspa-
nialszy sposób spalili na bardzo wysokim stosie i ku czci
jego zarżnęli mnóstwo zwierząt ofiarnych; jeźdźcy i piesi
oddziałami krążyli wokół stosu i sławili go na sposób
barbarzyńców, a w końcu usiedli wszyscy dokoła czekając,
aż ogień wygaśnie. Po zakończeniu pogrzebu na mogile
jego urządzili" igrzyska gladiatorskie".Wystarczy w miejsce
imienia Wiriat (Wiriatus) wstawić imię Kriksos. Ale nawet
przepych ceremonii nie mógł zasłonić jednego: niesub-
ordynacja może i dobrego, ale mało odpowiedzialnego
dowódcy kosztowała powstańców bardzo wiele — utratę
prawie jednej trzeciej armii.
Pomściwszy Kriksosa, po chwilowym postoju armia
powstańcza ruszyła w dalszą drogę, aby nadrobić stracony
czas. W Rzymie narastała panika. Mieszkańcy miasta
zaczęli zachowywać się podobnie jak za czasów Hannibala,
kiedy to powtarzano niczym zaklęcie słowa Hannibal ante
portas („Hannibal u bram") — z tą tylko różnicą, że teraz
wymawiano inne imię. Wszyscy obawiali się ataku na
miasto, którego jedyną w tym momencie obroną były
potężne mury, do których obsadzenia brakowało wojska.
5
L u c j u s z Anneu« Florus. dz.cyl., s. 150.
6
A p p i a n z Aleksandrii, dzcyl.. t- L Wrocław 2004. $. 132-133.
Spartakus nie zamierzał jednak zdobywać Rzymu. Jego
armia nie była na to przygotowana ani psychicznie, ani też
pod względem uzbrojenia. Na walkę o Rzym nie odważył
się ani Hannibal, dysponujący przecież armią doskonale
wyszkoloną, wyposażoną i doświadczoną w wielu wojnach,
ani nawet plemiona Italii w czasie tak zwanej wojny ze
sprzymierzeńcami. Dlaczego miałby się na taki akt odważyć
dowódca powstania?
Armia powstańcza kontynuowała marsz, na północ, sta-
rając się w miarę możliwości unikać starć z wojskami
rzymskimi. A marsz, który podjęto, był przedsięwzięciem
bardzo poważnym. Od wybrzeży Zatoki Tarenckiej do Alp
odległość w prostej linii wynosiła około 1300 kilometrów.
Tylko do samego Padu, który stanowił najpoważniejszą,
choć niejedyną przeszkodę wodną na trasie marszu, było
prawie 900 kilometrów (a przecież warunki drogowe
wymuszały marsz linią przynajmniej łamaną). Tak liczna
armia (ponad 100 000 zbrojnych), obciążona dodatkowo
uciekinierami niebędącymi wojownikami, mogła się poru-
szać jedynie w powolnym tempie. Stąd też unikanie przez
Spartakusa powiększania liczebności armii. Nie przyjmował
on nowych ochotników (chyba że byli to ludzie świetnie
obeznani z wojną). Źródła nie podają, z jaką prędkością
poruszali się niewolnicy. Można jedynie przypuszczać,
opierając się na opisach innych wojen, że tempo marszu
takiej armii nie mogło raczej przekraczać 20 kilometrów
dziennie.
Nic ma informacji o tym, jak wyglądała kolumna
marszowa. Można jednak przyjąć, że otwierał ją zawsze
oddział jazdy, którego zadanie polegało na rozpoznaniu
terenu i sił przeciwnika, a tym samym ubezpieczaniu całej
kolumny. Za jazdą maszerowały w szyku oddziały pie-
choty. Środek szyku stanowiły tabory i rodziny — te. jako
nieuzbrojone, były narażone na zniszczenie w przypadku
nagłego ataku. Choć brak wzmianek na ten temat, po-
wstańcy mieli na pewno wozy ciągnione przez woły.
Znajdowała się na nich zdobycz, a może także ranni. Za
taborami maszerowały następne oddziały piechoty. Szyk
zamykała konnica lub lekkozbrojni. Jazda ubezpieczała
kolumnę marszową także z boków. Ustawienie w taki
sposób kolumny wymagało czasu (doskonale wiedzą to
także i współcześni dowódcy wojskowi, choć dysponują
oni bardziej mobilnym wojskiem). Maszerująca z taborami
piechota tworzyła kolumnę o długości do 15-20 kilomet-
rów. Poszczególne części kolumny obozowały oddzielnie
wzdłuż trasy marszu. Można więc przyjąć, że obozowisko
czoła kolumny z dnia poprzedniego było następnego dnia
obozowiskiem tyłu kolumny. Marsz mógł przebiegać
w jednej lub więcej kolumnach (najprawdopodobniej były
to dwie kolumny maszerujące równolegle w niewielkiej
od siebie odległości).
Marsz na północ nie przebiegał jednak spokojnie. W cza-
sie. gdy Spartakus toczył walkę z pogromcą Kriksosa.
konsulem Gelliuszem. drugi konsul. Lentulus. ze swoją
armią wyprzedził powstańców i zabiegł im drogę na terenie
Picenium. W stoczonej tam bitwie znowu górą byli niewol-
nicy. Armia konsularna została pokonana. ..Drugi konsul,
lentulus. z wielką armią otoczył Spartakusa: ten jednak
uderzył i stoczył bitwę, pokonał poddowódców i zdobył
całe rzymskie zaopatrzenie" . Trochę inaczej opisuje tę
bitwę inny historyk: ..Drugi konsul wyprzedził Spartakusa,
który przez Góry Apenińskie dążył ku Alpom do Celtów
zaalpejskich. i usiłował przeszkodzić mu w ucieczce,
podczas gdy jego kolega go ścigał [prawdopodobnie chodzi
tutaj o zebrane przez konsula Gelliusza pozostałe mu
wojska). Spartakus zwrócił się jednak oddzielnie przeciwko
każdemu z nich i pobił ich. tak że się wycofali stamtąd
w rozsypce. (...) Następnie kazał spalić nieużyteczny sprzęt
1
A p p i a n z Aleksandrii, efccyt. I. II, s. 723-724.
' F r o n t i n u s . Strategomata. 1.5.22. c y t za: Philip M a t y s z a k .
Wrogowie Rzymu. Od Hannibala do Attyli króla Hunów, Warszawa 2007.
s. 92.
tując położenie i fakt, że Lentulus nie wiedział jeszcze
0 kiesce towarzysza, zawrócił swoje wojsko przeciwko
niemu. Dysponując nadal przewagą liczebną — Lentulus
miał dwa legiony, czyli wraz z oddziałami posiłkowymi nic
więcej niż 20 000 żołnierzy — zaatakował całością sił.
Należy przyjąć, że Spartakusowi udało się wyjść na tyły
Rzymian i zdobyć tabory (a może i obóz), skoro Plutarch
mówi o zdobyciu przez powstańców całego rzymskiego
zaopatrzenia. Bitwy te musiały przebiegać według schema-
tu: zwarty szyk (po stronie niewolników przypominający
falangę), szybki marsz do linii starcia, walka wręcz, manewr
oskrzydlenia, wykonany przez dysponujących przewagą
liczebną, odwrót zagrożonych okrążeniem. Powstańcom
nie udało się w tych bitwach okrążyć przeciwnika — po
stronie rzymskiej walczyła bowiem armia regularna, a nic
zbieranina, więc jej manewry na polu walki były precyzyj-
niejsze. Ale jednak coś krępowało sprawność działania
legionistów. Tym hamulcem była świadomość, że ta
„uzbrojona hałastra" jest jednak sprawną i groźną siłą.
Niezbyt uprawniony jest wyrażony przez Appiana pogląd,
że Spartakus zamierzał zaatakować Rzym. Zresztą przeczą
temu także słowa samego Appiana — jeśli taki byłby
zamiar powstańców, to jaki miałoby sens zniszczenie
sprzętu wojennego i nieprzyjmowanic do armii nowych
ochotników? Nic wytrzymuje też krytyki — tak w od-
niesieniu do zamiaru ataku na Rzym. jak i do dalszego
marszu na północ — wzmianka o niszczeniu taboru
1 wybijaniu zwierząt jucznych. Były one potrzebne do
realizacji każdego z planów. Natomiast wymordowanie
jeńców jest bardzo prawdopodobne — stanowili oni zawsze
utrudnienie w trakcie marszu i groźbę ewentualnego buntu.
To. że doszło do takiego wymordowania jeńców, nic
stanowi żadnego dowodu na okrucieństwo i zbrodniczy
charakter Spartakusa. Była to metoda powszechnie stoso-
wana w tamtych czasach. Z całą bezwzględnością stosował
ją Cezar w czasie swej wojny z Galami, i nawet się tym
chlubił w swym dziele Wojna galijska. Dlaczego niewolnik
pochodzący z barbarzyńskiego narodu Traków miałby być
bardziej humanitarny niż cywilizowany Rzymianin?
Po tej bitwie Spartakus nie przerwał marszu ku Alpom.
Przykład klęski Kriksosa na jakiś czas uspokoił warchołów,
żądnych nie tyle wolności, ile grabieży — dał im do
zrozumienia, że lylko jedność działania i pełne pod-
porządkowanie się jednemu dowódcy daje możliwość
odniesienia zwycięstwa i że tylko ten wódz potrafi
pokonać armie Rzymian.
Pokonani konsulowie nie podjęli pościgu za odchodzą-
cymi na północ — może po cichu liczyli na to. że
buntownicy odejdą tak daleko, że nie zagrożą już ani im,
ani też Rzymowi.
Jedyną zaporę (oprócz warunków terenowych) na drodze
do wolności — drodze do Alp — stanowiły lokalne (czyli
znów prawdopodobnie nie w pełni wartościowe) siły.
którymi dysponował prokonsul Galii Przedalpejskiej. Lu-
cjusz Kassjusz. Jego wojsko liczyło zapewne co najmniej
dwa legiony (prokonsulowi przysługiwała armia konsularna,
a jedyną różnicą w stosunku do armii konsula było to. że
zaciąg do niej mógł być prowadzony tylko na terenie
przydzielonej prowincji).
Do kolejnej bitwy doszło na początku lata (należy
przyjąć, że przemarsz i bitwy zajęły Spartakusowi co
najmniej 4 miesiące) pod Mutynią (miasto położone w pew-
nej odległości od Padu). Przeciwko wojskom powstańczym
stanęły siły Kassjusza, może wzmocnione czymś w rodzaju
oddziałów policyjnych (ich liczebności nie podają niestety
żadne źródła).
Była to już klasyczna bitwa, w której przeciwnicy
stosowali te same szyki, te same metody walki. I znów. jak
to stało się prawie regułą w bitwach, w których powstańcami
dowodził sam Spartakus, zakończyła się pogromem Kas-
sjusza. Powstańcy nie tylko pokonali Rzymian w polu. lecz
także — prawdopodobnie dzięki panice, która opanowała
ich po klęsce — zdobyli bez większego wysiłku Mutynię.
co pozwoliło uzupełnić zapasy.
Zwycięstwo niewolników otworzyło im drogę do Padu.
Przypuszczalnie nad brzegiem Padu Spartakus stanął na
przełomie lipca i sierpnia.
10
T. Z i e l i ń s k i , Rzeczpospolita rzymska, Warszawa 1958, s. 376.
na niszczenie dla samego niszczenia, nie zezwalał też na
posiadanie przez niewolników złota i innych cennych
przedmiotów — całe zdobyte złoto i kosztowności
przeznaczone były na zakup niezbędnych rzeczy u towa-
rzyszących armii kupców, o czym świadczą opinie
starożytnych historyków. Można się natomiast zgodzić
z Zielińskim w opisie traktowania przez obie strony
wziętych do niewoli przeciwników.
Inne zdanie na temat przyczyn odwrotu spod Alp wyraża
radziecki historyk Miszulin: „Można przypuszczać, że Spar-
takus, biorąc pod uwagę trudności przejścia przez Alpy i nie
mając poparcia ze strony zamożnego włościaństwa na
północy, zmienił plan wyprowadzenia niewolników i podążył
na południe, zamierzając przeprawić się na Sycylię, a stamtąd
drogą morską wywieźć niewolników do krajów ojczystych'" 1 .
Ten pogląd, choć bliższy chyba prawdzie, ma jednak
pewne niedociągnięcia. Faktem jest, że Spartakus obawiał
się postawy wolnych chłopów, ale przed wszystkim dlatego,
że w Galii Prżedalpejskiej wielka własność ziemska oparta
na pracy niewolników praktycznie nie istniała, co powodo-
wało trudności w aprowizacji tak olbrzymiej armii. A prze-
cież już poprzednio starał się unikać rekwizycji u drobnych
posiadaczy tak, by nie czynić z nich swych przeciwników.
Główną przyczyną odwrotu były jednak zastane na północy
warunki geograficzno-klimatyczne. Spartakus nie znał, bo
i skąd miał znać, geografii północnej Italii (mogli ją znać
Germanie i Galowie, ale nie musieli z kolei znać planów
dowódcy, więc ich wiedza pozostała niewykorzystana). Pogoda
nad Padem zaskoczyła wodza powstania. Jesień na północy
nadchodzi szybciej niż na południu, a w dodatku tamtejszy
klimat o tej porze roku przypomina zimę na południu. Ale
najważniejszą barierą była rzeka Pad i jej dopływy. Stanowią
one jeszcze i teraz poważną przeszkodę w trakcie działań
11
A. W. M i s z u 1 i n, dz.cyt., s. 86.
wojennych, a przecież obecne armie dysponują prawie dosko-
nałymi środkami przeprawowymi (parkami pontonowymi
mostowymi, zmechanizowanym sprzętem pływającym).
Jak więc wyglądała ta przeszkoda? Pad to największa
rzeka Italii. Liczy 652 kilometry, z tego 600 kilometrów
na Nizinie Padańskiej, gdzie jej wody zasilane są licznymi
dopływami, wypływającymi głownie z Alp. Przeciętna
głębokość to od 2 do 10 metrów (występują jednak
głębokości znaczniejsze, nawet do 17 metrów), a jej
szerokość wynosi od 100 do 1326 metrów (w środkowym
jej biegu, a środek wypada właśnie naprzeciwko zdobytej
przez Spartakusa Mutyni, wynosi około 400-500 metrowi.
W ciągu roku Pad dwukrotnie występował z brzegów
— wiosną, w wyniku topnienia śniegów w Alpach i opa-
dów deszczu, oraz pod koniec lata i jesienią (wrzesień
— listopad) w wyniku intensywnych opadów wynoszących
w Alpach 3000 mm12. Powodzie powodowały powstawanie
w jego dolinie szerokiego i bagnistego jeziora, zresztą
i po ustąpieniu wód dolina rzeki na długo jeszcze przy-
pominała w tamtych czasach bagno. Jeżeli Spartakus
chciałby przeprawić się przez Pad, musiałby całą armią
pomaszerować w górę rzeki, co spowodowałoby zagro-
żenie właśnie tą powodzią, a ponadto zmusiłoby go
do przeprowadzenia rekwizycji u wolnych chłopów. Ale.
co chyba było najważniejsze, to brak sprzętu i środków
przeprawowych oraz fachowców do budowy mostów,
a także brak czasu — nadchodziła już pora deszczów
— były głównymi przyczynami odwrotu.
Drugą przeszkodę stanowiły Alpy. O tym. jakie są
warunki drogowe w Alpach, mógł się Spartakus dowiedzieć
od niewolników z plemienia Cymbrów, którzy pozostali
w niewoli w Galii Przedalpejskiej po klęsce tego plemienia
przed niespełna trzydziestu laty (wzięci wówczas do
12
Encyklopedia Gazety Wyborczej, b.r.w., tom 12, s. 708, takie
K a m i c n i k, dz.cyt., s. 78.
niewoli kilkunastolatkowie nie przekroczyli jeszcze pięć-
dziesięciu lat i mogli pamiętać alpejskie przełęcze, góry,
a przede wszystkim zalegające w górach śniegi). A do
warunków prawdziwie zimowych powstańcy nie byli
przygotowani — śnieżne stoki, i to z północy na południe,
mogli pokonywać przyzwyczajeni do zimna mieszkańcy
północnej Europy, a nie ludzie, którym było zimno już
w południowej Italii.
Gdyby jednak Spartakus chciał kontynuować marsz na
północ, to nawet po pomyślnym pokonaniu Padu (co
wymagałoby naprawdę dużo czasu), zostałby zmuszony do
przezimowania u podnóża Alp, co wcale nie przypominało-
by zimowania sprzed roku. Na taką okoliczność trzeba by
było zgromadzić odpowiednią ilość żywności, zdobyć ciepłą
odzież, zorganizować obozowiska zapewniające odpowied-
nie warunki do przetrzymania mrozów. Obozy nie mogłyby
przypominać skupiska szałasów i namiotów, choćby nawet
najpodobniejszych do obozów rzymskich. Aby przetrzymać
zimę pod Alpami, należałoby zbudować obozy baraków
przystosowanych do ogrzewania przez całą dobę, a nie
tylko co jakiś czas, jak to miało miejsce poprzedniej zimy.
Ponadto takie baraki musiałyby zostać wybudowane dla
wszystkich, a nie tylko dla kobiet, dzieci i starców. Tego
wszystkiego bez walki z mieszkańcami nie można byłoby
przeprowadzić. A przecież walka z drobnymi rolnikami nie
wchodziła w rachubę — należało się liczyć z nieuniknioną
w tej sytuacji reakcją Rzymian. Przeprawa przez Alpy była
możliwa tylko latem, a na tak długi pobyt na nizinie
powstańcy nie mogli sobie w żadnym wypadku pozwolić,
jeśli chcieli uniknąć zagłady.
15
Zob. Mała encyklopedia kultury antycznej, Warszawa 1990, s. 418.
Także Mała encyklopedia wojskowa, t. 2, Warszawa 1970, s. 117.
16
A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyt., t. II, s. 725.
Początki dowodzenia armią przez Krassusa nie były
jednak nadzwyczajne. Rozpoczęło się ono tak, jak dotych-
czas w tej wojnie — klęską. „Krassus zatrzymał się
u granic Picenium, aby tam przyjąć nadchodzącego Spar-
takusa, a poddowódcę Mummiusza z dwoma legionami
wysłał okrężną drogą z rozkazem marszu za nieprzyjacie-
lem, bez zbliżania się do niego i podejmowania bitwy. Ale
Mummiusz, jak tylko nabrał dobrej nadziei, wdał się
w bitwę, poniósł klęskę, wielu ludzi stracił, wielu uratowało
się rzucając broń i uciekając'" 7 . Czyli znów stało się nie to,
co powinno. Rzymski dowódca zlekceważył przeciwnika,
a jeśli przyjąć, że dysponował dwoma legionami, już
kilkakrotnie pokonanymi w walce, to jego siły były o tyle
słabsze niż powstańców, że pokonanie ich nie stanowiło
dla Spartakusa żadnego problemu.
W zaistniałej sytuacji, biorąc pod uwagę fakt, że pokonani
to żołnierze byłej armii konsularnej — a więc już zdemo-
ralizowani poprzednimi klęskami — Krassus był zmuszony
zastosować wszystkie środki zmierzające do podniesienia
morale i dyscypliny w swoich szeregach. A dysponował do
tego doskonałym, choć bardzo okrutnym narzędziem.
„Krassus przyjął Mummiusza bardzo surowo, żołnierzy na
nowo uzbroił, żądając za to poręki, że będą się teraz już
mieć na baczności. Ale pięciuset pierwszych, najbardziej
tchórzliwych, podzielił na pięćdziesiąt dziesiątek i z każdej
dziesiątki jednego, losem wskazanego, przeznaczył na
śmierć — przywracając w wojsku po wielu, wielu latach
karę praojców. Śmierć taka jest wielką hańbą, a wykonuje
się ją na oczach wszystkich, przy pełnym grozy i boleści
obrzędzie" 18 . Tak drastyczna kara, wykonywana na oczach
pozostałych żołnierzy, miała wszystkim uświadomić, co
ich czeka w podobnym przypadku — miała wywołać
większy strach przed karą niż przed przeciwnikiem. Należy
17
P l u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 256.
18
Tamże.
zaznaczyć, że Plutarch, pisząc biografię Krassusa, mógł
potraktować swego bohatera ulgowo, inne bowiem przekazy
mówią o znacznie wyższej liczbie ukaranych decymacją
(zdziesiątkowaniem) — liczba ta dochodzi nawet, według
Appiana, do 4000 zachłostanych na śmierć. Prawdopodobnie
jest to jednak liczba przesadnie zawyżona — stanowiłoby to
dziesiątą część całej armii, a przecież w bitwie zawiniła
tylko część wojska — tylko dwa legiony. Cztery tysiące
żołnierzy to prawie legion, czyli w tym konkretnym przypad-
ku nieco więcej niż połowa uczestników bitwy. Dlatego też
należy odrzucić takie wyliczenie jako nieprawdopodobne
i całkowicie niezgodne z, już i tak okrutnym, prawem.
Ostatecznie więc, pomimo różnic w ocenach, można przyjąć
to, co podaje Plutarch. Nawet taka stosunkowo niewielka
— jak na warunki rzymskie i pozycję społeczną skazanych
— liczba zachłostanych wystarczała do, jak można by to
określić w czasach nam współczesnych, sterroryzowania
podwładnych i przekonania ich, że tchórzostwo nie popłaca.
Jak skuteczny był to środek służący podniesieniu morale
wojska może świadczyć to, że krótko po jego zastosowaniu
doszło do bitwy z niewielkim, bo liczącym 10 000 ludzi,
oddziałem powstańczym, prawdopodobnie wysłanym po
aprowizację na zachodnie wybrzeże. „(...) Zaraz też roz-
gromił 10 000 spartakowców, obozujących gdzieś oddziel-
nie, i dwie trzecie z nich wyciął, po czym pociągnął
z lekceważeniem na samego Spartakusa" 19 . Jak zwykle,
opisując poszczególne bitwy stoczone z powstańcami,
annaliści i historycy nie unikają podawania w dość zaokrąg-
lonych liczbach strat niewolników, unikają natomiast poda-
wania strat Rzymian. Przebieg tej bitwy nie jest znany, stąd
trudności w jej odtworzeniu. Trzeba jednak zauważyć, że
jeśli Krassus użył choćby tylko połowy sił, jakimi dys-
ponował, po raz pierwszy od roku Rzymianie mieli w bitwie
19
A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyt., s. 725.
znaczną przewagę liczebną, co na pewno ułatwiło im
walkę. Zdziwienie może jedynie budzić fakt, że nie wybito
oddziału niewolników do nogi — pośrednio świadczy to,
że ze sprawnością Rzymian nie było najlepiej.
Spartakus, nie zważając na postępującą jego śladami
armię Krassusa, konsekwentnie zmierzał w kierunku pół-
wyspu Brucjum, skąd do wymarzonej Sycylii był tylko
krok — Cieśnina Messyńska w najszerszym miejscu mierzy
10 kilometrów, a w najwęższym tylko 3.
20
P l u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 256-257.
odpłynęli" 21 . Innym hipotetycznym powodem niedotrzyma-
nia umowy przez piratów jest zawarta prawdopodobnie
przez nich ugoda z namiestnikiem Sycylii, Werresem,
w myśl której miał on oszczędzić piratów wziętych wcześ-
niej do niewoli, a nawet zwrócić im wolność.
Obie wersje, choć prawdopodobne — dlaczego piraci
mieliby być uczciwi wobec powstańców, znana jest
przecież ich rola w dostarczaniu Rzymianom żywego
towaru (niewolników) — trudno uznać za przyczynę ich
odstępstwa od umowy. Przecież jeśli nawet Spartakus im
zapłacił (miał z czego, gdyż w ograbianych majątkach
zdobyto wiele złota, a ponieważ posiadanie go przez
indywidualnych powstańców było zakazane, dysponował
nim tylko wódz), to na pewno tylko część, nie mógł być aż
tak naiwny, by płacić przed wykonaniem usługi. Drugi
z podanych powodów jest też mało prawdopodobny
— gdyby piraci zawarli umowę z Werresem, to nie
prowadziliby rozmów ze Spartakusem, aby nie wzbudzić
podejrzeń drugiej strony.
Można przyjąć, za rozważaniami Romana Kamienika,
inną przyczynę. Według niego w grę wchodziło kilka
czynników. Pierwszym z nich była pora roku. Zbliżała się
już zima i to, jak na warunki południa Italii, nadzwyczaj
ostra — z rzadko tam spotykanymi opadami śniegu. Zresztą
i bez tych anomalii żegluga na wodach okalających Sycylię
w okresie zimowym była niebezpieczna i w tym czasie nikt
tamtędy nie pływał. Natomiast przeprawa tylko przez samą
cieśninę była zimą całkowicie niemożliwa — cieśnina ta to
znane z Odysei miejsce grasowania Scylli i Charybdy
— szczególnie niebezpieczne, „pożerające" przepływające
przez nie statki (znane są opisy katastrof morskich na
wodach okalających wyspę i w cieśninie — pisze o nich
współczesny tym wydarzeniom Cyceron).
21
Tamże, s. 257.
Jeśli nawet przyjmiemy, że piraci zdecydowaliby się na
żeglowanie zimą, to w grę wchodziły warunki logistyczne.
Na statek piracki oprócz załogi można było z trudem
zaokrętować nie więcej niż 50 ludzi, i to bez koni, a przecież
niewolnicy, o czym wiadomo, dysponowali kawalerią. Nie
byłoby to zbyt trudne, gdyby Spartakus zamierzał prze-
prawić tylko dwa tysiące wojowników z ich osobistym
wyposażeniem. Ale armia powstańcza liczyła wtedy jeszcze
(wraz z rodzinami i innymi niewalczącymi) ponad 100 000
ludzi. Cel wodza był zaś jeden — wyprowadzić tych ludzi
spod władzy Rzymu.
Taka przeprawa wymagałaby mniej więcej dwu tysięcy
statków — a cała flota piracka około 70 roku liczyła tylko
około 1300 statków i to rozproszonych po całym morzu,
zaangażowanych w różne przedsięwzięcia, niejednokrotnie
wymagających remontu. Nawet kilkakrotne nawroty wią-
załyby się z koniecznością zaangażowania praktycznie
całej floty śródziemnomorskich piratów, a to było już
niewykonalne-— między innym dlatego, że piraci działali
w małych grupach i, co ważne, nie mieli niczego, co można
by nazwać wspólnym dowództwem.
Piraci w zasadzie działali niezależnie od siebie i to, do
czego zobowiązywali się jedni, nie musiało być wiążące
dla innych. Ponadto zgromadzenie w jednym miejscu tak
dużej floty, jeśli nawet miałoby dojść do zsynchronizowa-
nych działań całych sił pirackich, wymagało po pierwsze
czasu na powiadomienie, podjęcie decyzji i wreszcie
przybycie w jedno miejsce, a po drugie narażało okręty na
zniszczenie w razie sztormów — które były możliwe
w każdym momcncic, i to bez oznak poprzedzających ich
nadejście. To było chyba główną, a być może i jedyną
przyczyną wycofania się piratów z obietnicy pomocy.
Należy wspomnieć, że piraci współpracowali wówczas
z królem Pontu i część (na pewno niemała) ich floty była
zaangażowana we wschodniej części Morza Śródziemnego,
w walkach Mitrydatesa z Rzymianami. Obiektywnie rzecz
biorąc, działania bojowe powstańców w jakiejś mierze
ułatwiały zadanie Mitrydatesowi, a z kolei jego działania
poprawiały sytuację powstańców, gdyż angażowały znaczne
siły rzymskie, i to z dala od Italii. Jednak w tym przypadku
skupienie części floty na Morzu Egejskim i morzu Marmara
nie było dla powstańców korzystne.
Podobnie na pojożenie powstańców wpływała wojna
w Hiszpanii, prowadzona przeciwko Sertoriuszowi.
Nie doszło co prawda do współpracy między Spartakusem
i Mitrydatesem (król mógł współdziałać z Sertoriuszem
— patrycjuszem, z piratami — w końcu mimo wszystko
ludźmi wolnymi, ale w tym przypadku zniżyłby się do
uznania gladiatora za równego sobie) — ale co innego
współpraca, a co innego skorzystanie z tego, że jest jeszcze
ktoś, kto, walcząc przeciwko naszemu wrogowi, pośrednio
pomaca nam. Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że
udzielenie pomocy Spartakusowi byłoby królowi Mitryda-
tesowi na rękę i że nie miałby on nic przeciwko temu, aby
doszło do współdziałania piratów z powstańcami.
Jednak, biorąc pod uwagę porę roku i ogrom przedsię-
wzięcia, piraci wycofali się z pierwotnych umów. Pozostaje
pytanie, czy korzystając z okazji oszukali Spartakusa.
Wydaje się, że nie doszło do oszustwa. Wiosną 71 roku
podjęto próby ponownego nawiązania współpracy, a prze-
cież nie rozmawiano by z kimś, kto już raz skłamał 22 .
Wycofanie się piratów zmusiło Spartakusa do rozpacz-
liwej próby przeprawy na Sycylię własnymi siłami. A prze-
cież nie dysponował on statkami (może znalazłaby się
tylko jakaś niewielka jednostka pływająca). Wódz po-
wstańców zdecydował się na zbudowanie prymitywnej
floty. Budulca nie brakowało, rzemieślników także, było
więc z czego i z kim budować sprzęt przeprawowy. Można
22
Por. R. K a m i e n i k, dz.cyt., s. 106-108.
tylko zadać pytanie, dlaczego nie podjęto takiej decyzji na
północy, nad Padem. Niepotrzebny byłby kilkusetkilomet-
rowy marsz, a byłoby już dawno po przeprawie i powstańcy
mogliby już przekraczać niższe partie Alp.
Są to jednak pytania z gatunku tych, na które trudno
znaleźć odpowiedź. Najprawdopodobniej zawiodła intuicja
wodza. Tak samo moglibyśmy się pytać, dlaczego geniusz
zawiódł Napoleona w 1812 roku (oczywiście naszej ery)
pod Smoleńskiem, dlaczego nie zdecydował się on na
przezimowanie w jego okolicach, podciągnięcie rezerw
i wszczęcie działań wojennych przeciwko Rosji w następ-
nym roku ze świeżymi siłami.
Do budowania własnej floty zaangażowano wszystkie
siły. Budowano nie okręty, ale prymitywne łodzie i tratwy.
Tratwy konstruowano, wykorzystując jako pływaki beczki
po winie, a zamiast linami w wielu przypadkach wiązano
pokład i pływaki prowizorycznymi sznurami z pędów
winorośli, pnączy i tym podobnych materiałów zastępczych.
Na beczkach układano pomosty z faszyny i powiązanych
ze sobą kłód. Był to sposób dobry na pokonanie rzeki,
praktykowany zresztą przez Hannibala (przeprawa przez
Rodan i Pad) i, niejednokrotnie, inne armie. Niestety, miał
on jedną zasadniczą wadę: nikt go nie wypróbował na
morzu. A przecież Spartakus musiał przepłynąć morze
— co prawda była to wąska cieśnina, ale niezwykle
niebezpieczna (o czym już zresztą wspomniano wyżej).
W dodatku na przeszkodzie stanęła pora roku. W trakcie
podjętej przez niewolników próby przeprawy burza roz-
proszyła tę prymitywną flotę i zatopiła dużą część środków
pływających. Zginęli też i ludzie.
Co więc zmusiło Spartakusa do podjęcia takiej próby,
która przyniosła powstańcom kolejne straty, a tym samym
spowodowała spadek zaufania do wodza (miał się on stać
widoczny dopiero za kilka miesięcy, ale jego źródło tkwiło
w decyzji o samodzielnej przeprawie)? Takim bodźcem
były działania wojsk rzymskich, dowodzonych przez
Krassusa.
Na jakiś czas — zajęci Spartakusem, Sycylią, piratami
itp. — straciliśmy z oczu armię rzymską. Czas jednak do
niej powrócić — tym bardziej że nadchodził trzeci rok
walk, że mijała już euforia powstańców, że przeciwnik
przestał wreszcie lekceważyć armię niewolników.
Rozdział VII
TRZECI ROK WOJNY. MARSZ KU KLĘSCE
WAŁ KRASSUSA
1
P1 u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 257.
tyle samo, co odległość między krawędziami u góry;
wszystkie inne umocnienia umieścił w tyle za tym
rowem w odległości czterystu kroków, a to dlatego
że zachodziła konieczność ogarnięcia bardzo wielkiego
obszaru. A nie było sprawą łatwą obsadzenie żołnie-
rzami całej tej linii dookoła, żeby masy nieprzyjaciół
nie mogły nocą napaść nieoczekiwanie na umocnienia.
(...) Na znajdującej się pośrodku przestrzeni przeciągnął
dwa rowy na piętnaście stóp szerokie i tyleż głębokie;
rów wewnętrzny (...) wypełnił wodą odprowadzoną
z rzeki. Za tymi rowami wzniósł nasyp wysoki na
dwanaście stóp. Dodał mu przedpiersień i blanki,
a w miejscach spojenia osłon i nasypu wielkie pale
rozwidlone, które miały przeszkadzać nieprzyjacielowi
przy wspinaniu się, a wokół całego oszańcowania po-
stawił wieże, które stały w odległości osiemdziesięciu
stóp od siebie [przypuszczalnie błąd — byłoby to
tylko 25 m, co wydaje się nieprawdopodobne]. (...)
Cezar uznał, że do tych umocnień należy dodać znowu
umocnienia, aby mogły one być bronione przy mniejszej
liczbie żołnierzy. Ścinano więc pnie drew albo dość
grube konary, następnie odkorowywano je i zaostrzano
na końcach, a także kopano nieprzerwanie ciągnące
się rowy, głębokie na pięć stóp. Owe pale tu wpuszczone
i u dołu powiązane, aby nie można było ich wyrwać,
wystawały na zewnątrz na wysokości gałęzi. Było pięć
takich rzędów wzajemnie ze sobą połączonych i sple-
cionych; ci, którzy by tu weszli, sami by zawiśli na
bardzo ostrych palach. Nazywano je «nagrobkami».
Przed nimi w skośnych rzędach w kształcie pięciokąta
rozstawionych, wykopano doły głębokie na trzy stopy
o zwężającej się z lekka ku dołowi pochyłości. Wy-
gładzone pale grubości uda, u góry dobrze zaostrzone
i mocno nadpalone wbijano tutaj tak, żeby wystawały
z ziemi nie więcej niż na cztery palce; równocześnie
dla wzmocnienia ich i nadania im stateczności każdy
z nich u samej podstawy na głębokość stopy ubijano
ziemią, pozostałą część dołu przykrywano, dla zamas-
kowania zasadzki, łoziną i chrustem. Tego rodzaju
szeregów biegło osiem i były od siebie oddalone na trzy
stopy. Nazywano je «liliami» przez podobieństwo do
tego kwiatu. Przed nimi zakopywano w ziemi pręty
długie na stopę z przymocowanymi do nich żelaznymi
hakami i w niewielkich od siebie odstępach wszędzie je
rozmieszczano; nazywano je «bodźcami»" 2 . O wartości
takich umocnień może świadczyć to, że niektóre ich
elementy były stosowane w XX wieku (oczywiście
naszej ery) przez Wietkong w czasie wojny wietnams-
kiej przeciwko wojskom amerykańskim (pułapki z bam-
busa bardzo zbliżone do cezariańskich lilii czy też,
nawet bardziej jeszcze prymitywne, „bodźce" z zaost-
rzonych haczykowato bambusów).
Czy wał Krassusa był taki sam jak wał Cezara — trudno
stwierdzić. Z opisu Plutarcha można wnioskować, że był co
najmniej bardzo zbliżony. Dzielące te dwie fortyfikacje
dwadzieścia lat to w starożytności przedział czasowy
niemający zbytniego wpływu na rozwój sztuki wojennej,
a tym bardziej na rozwój fortyfikacji. Można więc przypusz-
czać, że Cezar, młodszy nieco od Krassusa, a będący
przecież przez pewien czas jego przyjacielem — wszak był
wraz z nim i Pompejuszem członkiem triumwiratu (niefor-
malnej i faktycznie pozaprawnej formy władzy) — mógł
skorzystać z doświadczeń starszego kolegi, być może nieco
ją udoskonalając.
Czasu na wybudowanie tych umocnień Krassusowi nie
brakowało. Spartakus był na pewno zadowolony z tego, że
przeciwnik go nie atakuje. Ten zyskany nie wiedzieć
czemu czas wykorzystywał na przygotowania się do prze-
2
Gajusz Juliusz C e z a r , Wojna galijska, Wrocław 2004, s. 322-324.
Wojownicy traccy — piechota — różne rodzaje uzbrojenia, w tym także
zdobyczne — wojownik z prawej strony w hełmie greckim, wojownik
w śiodku z nerkowatą tarczą grecką
3
P l u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 257.
zabitych i siedmiu rannych. Jest to zresztą jedyny przypa-
dek podania strat Rzymian, a i to w liczbach jednostko-
wych, gdy straty powstańców podawane są w zaokrągleniu
do tysiąca. Biograf Krassusa, Plutarch, nie wspomina o tym
tak wspaniałym dla jego bohatera zwycięstwie — dlatego
można w zasadzie z całą pewnością uznać, że jest to
pomyłka Appiana. Niemniej jednak można przyjąć, że
Spartakus, przygotowując się do szturmu, „nie podejmował
już (...) bitwy z całym swoim wojskiem, ale w wielu
punktach mniejszymi oddziałami niepokoił oblegających;
ustawicznie wypadał na nich znienacka, wrzucał do rowu
wiązki chrustu i zapalał je, utrudniając Rzymianom pracę.
Na polu między obu liniami powiesił jeńca rzymskiego,
aby uprzytomnić swoim los, jaki ich czeka, jeśli nie
zwyciężą" 4 . Appian nie jest w jednym punkcie rzetelny
— Spartakus nie powiesił jeńca — on go wzorem Rzymian
ukrzyżował, unaoczniając tak przeciwnikom, jak i swoim
żołnierzom, co ich czeka w przypadku klęski. Jednocześnie
w ten sposób poszukiwał słabego punktu linii obrony
i wyczekiwał dogodnego momentu do szturmu. „(...)
Wyczekiwał więc nocy z burzą śnieżną i zimową wichurą
i wtedy niewielką część rowu zasypał ziemią, drewnem,
gałęźmi z drzew, tak że trzecią część swych ludzi
przerzucił na drugą stronę oszańcowania" 5 . Przekaz nie jest
pełny — rów zasypywano także padłymi zwierzętami
i zwłokami powstańców, którzy zginęli w trakcie szturmu.
Jak wynika z podanego wyżej opisu, powstańcy niepo-
koili Rzymian na prawie całej długości wału, zmuszali ich
do stałej czujności i do rozproszenia sił — nie można było
pozbawić ochrony jakiegokolwiek odcinka umocnień, gdyż
nie znano ani miejsca, ani też czasu ataku.
Powstańcy wyczekiwali więc dogodnego momentu, a jed-
nocześnie z pozorowanymi atakami przygotowywali sprzęt
4
A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyt., t. II, s. 726.
5
P l u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 257.
do pokonania fortyfikacji (pęki faszyny, kosze z ziemią,
drabiny itp.). Wyczekiwany moment nadszedł — ciemna,
wietrzna noc, w dodatku z zamiecią śnieżną. Na dany sygnał
w kilku miejscach zaatakowano umocnienia, ale tylko jeden
atak, wykonany na pewno z pewnym opóźnieniem w stosun-
ku do pozostałych, był tym właściwym. Pod osłoną śniegu
i mroku w kierunku umocnień ruszyły gromady powstańców.
Nie wszyscy do nich dotarli, ale ich trud podejmowali
następni i następni. Powoli fosa zapełniała się i wyrównywała.
Teraz obiektem ataku stał się „mur". Do jego zniszczenia
wykorzystywano prymitywne tarany i haki z przymocowa-
nymi linami, które zaczepiano o koronę wału i próbowano
rozerwać konstrukcję. Dokonywano także prób (zresztą
udanych) jego podpalenia. Aż wreszcie powstał wyłom.
W czasie gdy jedni go poszerzali, inni wykonywali pozoru-
jące ataki w różnych punktach, a reszta przechodziła już
swobodnie przez obwarowania. Pozostała już tylko walka
z nielicznymi legionistami, którzy znajdowali się naprzeciw
wyłomu, co nie było takie trudne z uwagi na niechęć
Rzymian do walki nocą oraz na znaczną przewagę liczebną
powstańców w miejscu powstania przejścia.
Straty atakujących musiały być na pewno duże, niemniej
jednak podawane przez Plutarcha liczby — straty to dwie
trzecie sił — są na pewno przesadzone. Jeżeli przyjąć, że
na półwyspie odciętych było około 100 000-105 000 po-
wstańców, oznaczałoby to, że przedarło się tylko 35 000
niewolników. Za bliskie prawdy należy raczej przyjąć
liczby podane przez Appiana, z zastrzeżeniem, że nie
odnoszą się do hipotetycznych nieudanych ataków, a wyłącz-
nie do ataku właściwego i pozorowanych. Wyliczenie
podane przez Plutarcha stoi w sprzeczności z innym jego
stwierdzeniem: „Uląkł się Krassus, by Spartakusa nie
porwała chęć marszu na Rzym" 6 . Jak bowiem doświadczony
6
Tamże.
dowódca mógł się obawiać, że powstańcy odważą się
zaatakować potężnie ufortyfikowane miasto w trzydzieści
pięć tysięcy żołnierzy, skoro poprzednio, mimo trzykrotnie
większej siły, nie odważyli się na taki krok? Świadczyłoby
to wprost o panice w szeregach rzymskich, a do tego
nie doszło pomimo udanego wyrwania się powstańców
z pułapki.
Ponadto w głowie. Spartakusa, nawet przy założeniu, że
jego armia poniosła mniejsze straty, zamysł zaatakowania
Rzymu nie mógł nawet powstać. Trudności, jakie napotkał
przy przełamywaniu umocnień zbudowanych w krótkim
czasie, musiały mu uświadomić, co czeka armię nieposia-
dającą sprzętu oblężniczego przy próbie zaatakowania
miasta otoczonego stałymi umocnieniami. Drugim czyn-
nikiem odstraszającym od pomysłu ataku na miasto był
fakt, że w samym Rzymie niewolnicy nie mieli co liczyć
na pomoc. Tamtejsi mieszkańcy, nawet plebejusze i niewol-
nicy miejscy, byli w razie potrzeby gotowi do walki
przeciwko zbuntowanym niewolnikom, którzy zagrażali
przecież porządkowi prawnemu i przywilejom obywateli
rzymskich, a także spokojnemu życiu familia urbana.
Celem Spartakusa — i to bez względu na to, czy armia
liczyła 35 000, jak podaje Plutarch, czy też około
60 000-80 000 (a może i nieco więcej) wojowników
— było nadal poszukiwanie możliwości opuszczenia Italii
i powrotu w strony rodzinne.
7
A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyt., t. II, s. 726.
musiał się wstrzymać, bo nagle ukazał się Spartakus
i zatrzymał uciekających" 8 . Morale armii rzymskiej ponow-
nie wzrosło. Skłaniający się początkowo do skorzystania
z pomocy Pompejusza, Krassus „(...) już wcześniej napisał
do senatu, że trzeba ściągnąć Lukullusa z Tracji i Pompe-
jusza z Hiszpanii, ale teraz zmienił zdanie i pilno mu było
stoczyć bitwę, zanimby tamci się zjawili. Uświadomił
sobie, że zwycięstwo przypisze się nie jemu, lecz przy-
chodzącemu z pomocą" 9 .
Na uniknięciu walki ze zjednoczonymi wojskami Kras-
susa, Lukullusa, a być może jeszcze i Pompejusza zależa-
ło także i Spartakusowi. Dlatego też doszło, po raz
pierwszy w tej wojnie, do próby zawarcia jakiegoś
układu, który umożliwiłby powstańcom odejście z teryto-
rium Italii bez walki. Prawdopodobnie do Krassusa wy-
słano posła z propozycją rozmów (prawdopodobnie
— gdyż wspomina o tym tylko jeden historyk rzymski,
Appian z Aleksandrii), ale Krassus nią wzgardził.
Widocznie honor patrycjusza Rzymu nie zezwalał na
jakiekolwiek rozmowy ze zbuntowanymi niewolnikami
— z takimi jak Spartakus można było rozmawiać tylko za
pomocą oręża lub bata.
Tymczasem w obozie powstańczym doszło ponownie
do rozłamu wywołanego przez dwu dowódców — Kastusa
i Gannika. I w tym przypadku nie wiadomo, jaka była
tego przyczyna — można co najwyżej przypuszczać,
że i tym razem między wodzami powstańczymi wystąpiły
rozbieżności co do celu działania (być może na to
odstępstwo miały wpływ poniesione straty i błędy w wy-
borze dotychczasowych dróg wyjścia, które zachwiały
wiarę w zdolności dowódcze Spartakusa). Nie są też
znane ani skład narodowościowy odszczepieńców, ani
ich liczba. Tylko Plutarch przytacza liczby odnoszące
8
P1 u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 257.
9
Tamże.
się do tego oddziału, ale i one mówią tylko o zabitych
w bitwie, jaką stoczono z Krassusem.
Krassus, naglony przez senat, w obawie, że laury
zwycięzcy mogą przypaść komu innemu, na wieść
o rozłamie i osobnym obozowaniu części sił powstań-
czych, dążył do bitwy. „Pierwej więc zdecydował się
uderzyć na tych oderwanych od Spartakusa i osobno
obozujących, którymi dowodził Gannicjusz i Kastus.
Wysłał więc sześć tysięcy ludzi na zajęcie pewnego
wzgórza każąc im zrobić to skrycie. Ci starali się, by ich
nie rozpoznano, osłonili swe hełmy, ale dostrzeżeni
zostali przez dwie kobiety składające ofiary przed obo-
zem przeciwnika; znaleźliby się w wielkim zagrożeniu,
gdyby nie to, że szybko zjawił się Krassus, staczając
potężną bitwę. Padło w niej dwanaście tysięcy trzystu
ludzi przeciwnika; z tych tylko dwóch z ranami w ple-
cach, wszyscy inni zginęli na swych stanowiskach w szy-
ku bojowym walcząc przeciw Rzymowi" 10 . Znanym
zwyczajem Plutarch nie podaje strat rzymskich. A mu-
siały one być niemałe, skoro przyznaje, że powstańcy
walczyli tak mężnie (ten krótki opis może stanowić
dowód pewnego szacunku dla powstańców). Wielkość
strat poniesionych przez powstańców świadczy o tym, że
po stronie Rzymian walczyła cała armia — takie straty
ponosi się tylko, gdy zostanie się okrążonym. Do wyko-
nania takiego manewru potrzebna była przewaga liczebna
— samą sztuką wojenną nie można było tego osiągnąć,
gdyż powstańcy już ją opanowali i potrafili walczyć tak
samo jak legioniści.
Po tej bitwie wojska powstańcze, które nie podążyły
tym razem na pomoc zaatakowanym, przyspieszyły
marsz, aby jak najszybciej dotrzeć do zbawczego wy-
brzeża. Krassus wysłał za wycofującymi się niewolnikami
10
Tamże, s. 258.
oddział dowodzony przez legata Licynniusza Kwink-
cjusza i kwestora Tremeliusza Skrofę. Nie znamy liczeb-
ności tego oddziału, ale, sądząc po wyznaczonych dowód-
cach, nie mogło to być mniej niż legion, raczej dwa
legiony. Aby ubezpieczyć się przed pościgiem i zyskać
na czasie, Spartakus zawrócił swoją armię (a może tylko
jej część). Oddział rzymski wpadł w przygotowaną
zasadzkę. Doszło do. następnej bitwy, w której ponownie
górą byli powstańcy. W toku walki został ranny jeden
z rzymskich dowódców, co pośrednio świadczy o zacięto-
ści boju. Wynik bitwy ukazuje, że tam, gdzie nie było
Krassusa, Rzymianie nie stanowili dla niewolników
równorzędnego przeciwnika — a więc Krassus nie miał
dobrych, zdolnych do samodzielnego dowodzenia za-
stępców. Nie wiadomo — bo biograf Krassusa tego nie
podaje — gdzie rozegrała się ta bitwa ani jakie straty
poniosły obie strony. Wiadomo tylko, że zarówno bitwa
z Kastusem i Gannikiem, jak i następna, rozegrały się
wiosną, na krótko przed powrotem do Italii wojsk Marka
Terencjusza Lukullusa z Macedonii i Tracji oraz Gneju-
sza Pompejusza z Hiszpanii.
Po ostatnim starciu obu dowódcom było spieszno do
rozegrania decydującej bitwy całością sił. Każdemu z nich
zależało w takim samym stopniu na doprowadzeniu do
bitwy przed przybyciem wojsk wyżej wymienionych
dowódców. Krassus dążył do bitwy, by z nikim nie dzielić
się sławą zwycięzcy, Spartakus — by uniknąć walki
z przeważającymi siłami i móc, jeśli szczęście wojenne
dopisze, kolejno pobić jeszcze niepołączone wojska. Do
walki z Krassusem dążyły też masy powstańcze. Ostatnie
„(...) zwycięstwo jednak zgubiło Spartakusa. Zbiegli
niewolnicy nabrali pewności siebie i nie myśleli już dalej
stronić od bitwy i słuchać dowództwa. W drodze uzbrojeni
otoczyli dowództwo kołem i zmusili je do marszu przez
Lukanię z powrotem, na Rzymian! Spieszno im było taki
sam los zgotować Krassusowi" 11 . Być może podwładni
naciskali na Spartakusa, aby wszczął bitwę, należy jednak
przyjąć, że była to suwerenna decyzja wodza. Unikanie
bitwy zwiększało już i tak duże niebezpieczeństwo grożące
powstańcom. Dlatego też obaj wodzowie — Krassus
z ambicji i pychy, Spartakus z przymusu (dziś powiedzie-
libyśmy, że był to przymus operacyjny) — postawili
wszystko na jedną kartę.
Miejsce rozegrania tej bitwy jest sporne. W zależności
od dostępnych (niezbyt pewnych) źródeł, umieszcza się ją
na terenie Lukanii, Apulii, a nawet Kalabrii. Historycy XX
wieku lokalizują ją nad rzeką Silarus (Sele)12 bądź już na
terenie Kalabrii, na drodze do Brundizjum 13 . Należy przyjąć,
że Krassus zabiegł drogę powstańcom (wynika to pośrednio
z oceny wydarzeń rozgrywających się po bitwie), a Spar-
takus, jeśli chciał jeszcze marzyć o opuszczeniu Italii,
musiał się przebić przez jego pozycje.
Jest to bitwa dość znamienna dla przebiegu powstania.
Można bowiem z bardzo dużym prawdopodobieństwem
uznać, że po raz pierwszy powstańcy mieli już tylko
niezbyt znaczącą przewagę nad armią rzymską. Liczeb-
ność armii Krassusa można określić na podstawie pros-
tego przeliczenia: ilość posiadanych przez niego legionów
pomnożyć przez przeciętną liczebność legionu, a następ-
nie zaniżyć wynik o poniesione straty. Daje to co prawda
wartości przybliżone, ale innych nie uzyskamy. Założe-
nie, że Rzymianie mieli w połowie 72 roku dziesięć
legionów, w tym dwa znacznie osłabione, daje nam
około 40 tysięcy legionistów. Walki stoczone w 72 i 71
roku to osłabienie armii o przypuszczalnie około 5000
ludzi. Uzyskane uzupełnienia nieznacznie zwiększyły
" Tamże.
12
Zob. R. K a m i e n i k, dz.cyl„ s. 35-36.
13
Zob. A. W. M i s z u 1 i n, dz.cyt., mapka po s. 160.
liczebność. Toteż prawdopodobna wielkość armii to
37-40 tysięcy.
Liczebność armii powstańczej jest jeszcze trudniejsza do
ustalenia. Wydaje się, że po przełamaniu wału Krassusa
w armii pozostało jeszcze około 60-80 tysięcy ludzi. Straty
poniesione w toku następnych walk (w tym w wyniku
klęski grupy Kastusa i Gannika) zmniejszyły armię o około
16 tysięcy (tylko grupa odstępców to 12 300 poległych),
straty marszowe (przy tego typu armii nie do uniknięcia)
to kolejne 3 - 4 tysiące. Spartakus w najlepszym przypadku
mógł więc liczyć na 40-60 tysięcy wojowników.
Miejsce bitwy wybrał Krassus, on też próbował narzucić
sposób jej przeprowadzenia. „(...) Spieszył się więc
i Krassus z decydującą bitwą. Stanął obozem w pobliżu
nieprzyjaciela i zaczął kopać rów. Zaraz niewolnicy
podbiegali tam i wdawali się w walkę z pracującymi.
I kiedy coraz liczniejsi z obu stron szli swoim na
pomoc, Spartakus poczuł się zmuszony do bitwy" 14 .
Wzmianka o kopaniu rowu może świadczyć, że powstańcy
mieli jednak pewną przewagę nad Rzymianami, stąd
próba Krassusa skierowania natarcia powstańców na
obszar między rowami (budowę umocnień podobnego
typu zastosował Sulla w bitwie z Mitrydatesem pod
Cheroneą w 86 roku — a przecież Krassus był uczniem
Sulli). Była to więc dla Rzymian bitwa obronna. Być
może ten manewr Krassusa wymógł na powstańcach
przyjęcie ugrupowania bojowego zbliżonego formą do
ugrupowania stosowanego przez Rzymian.
Powstańcy ustawili swoje oddziały w linii, prawdopodob-
nie gromadząc w środku szyku najlepsze siły (zamiarem
Spartakusa, jak wynika z opisu, było przełamanie szyku
Rzymian i rozczłonkowanie go), natomiast na skrzydłach
umieścili lżej uzbrojonych i pozostałą im jeszcze jazdę
14
PI u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 258.
(o istnieniu jazdy powstańczej i jej udziale w tej bitwie
świadczą zachowane w ruinach Pompei przekazy ikono-
graficzne).
Głównym zadaniem postawionym przez wodza przed
powstańcami było przełamanie pozycji przeciwnika i,
w miarę możliwości, jego okrążenie. Tylko zwycięstwo,
i to nader przekonujące, otwierało drogę na Brundizjum,
a ten port był celem całego marszu.
Drugi, nie mniej ważny, cel to zadanie Krassusowi tak
dużych strat, by nie był on w stanie udzielić w najbliższym
czasie pomocy przybywającym na teatr działań wojennych
wojskom Lukullusa, które Spartakus musiał pokonać
w następnej kolejności, jeśli chciał zrealizować swój
cel strategiczny.
Przed rozpoczęciem bitwy doszło do szeroko spopula-
ryzowanego epizodu z zabiciem konia przez Spartakusa.
„Ustawił swych ludzi w szyku bojowym i zaraz pod-
stawiono mu konia. Ale on dobył miecza i konia zabił,
mówiąc, że jako zwycięzca będzie miał dość pięknych
koni po nieprzyjacielu, a jeśli dozna porażki, to konia nie
potrzebuje" 15 . Słowa przypisane Spartakusowi zanadto
jednak przypominają słowa Cezara, też podobno wypo-
wiedziane przed bitwą, aby można je było uznać za
prawdziwe. Być może sam fakt zabicia konia miał miejsce,
ale jego znaczenie było inne. Mógł mieć charakter religijny
— złożenie ofiary w celu wybłagania zwycięstwa. Inne
znaczenie tego czynu — o ile do niego doszło — jest
mało prawdopodobne, szczególnie jeśli przyjąć, że wódz
armii, podobnie jak i Krassus, zajął miejsce w środku
szyku (Krassus w pewnym oddaleniu od czoła szyku,
Spartakus w pierwszej linii).
Bitwa, będąca początkowo regularnym starciem dwu
podobnych ugrupowań bojowych, szybko przemieniła się
15
Tamże, s. 258-259.
w niezliczoną ilość pojedynków — w walkę wręcz, w której
decydowały siła, determinacja i uzbrojenie. Determinacji,
woli walki ani woli zwycięstwa powstańcom nie brakowało.
Ale niedostatki ich uzbrojenia i brak zdecydowanej prze-
wagi działały na korzyść drugiej strony.
Warto tutaj przytoczyć trzy krótkie relacje i opinie
historyków starożytnych: „Potem chciał przedrzeć się wśród
strasznej walki i ran wprost do Krassusa. Ale nie dotarł do
niego. Zabił mu dwóch centurionów, z którymi się zderzył.
W końcu gdy wszyscy jego ludzie uciekali [a może zginęli
— w tej bitwie powstańcy dobrze wiedzieli, że lepiej jest
zginąć — przeżycie bitwy narażało tylko na powolną
i bardziej bolesną śmierć, o litości nie było co marzyć]
został sam: otoczony przez wielu, broniąc się dzielnie,
został zakłuty" 16 . Biograf Krassusa akcentuje zagrożenie
swego bohatera, a z zabitych przez Spartakusa, przecież
doskonałego szermierza, wymienia tylko centurionów.
Tymczasem nie było raczej możliwe, by dwaj centurioni
znajdowali się obok siebie, nieprzedzieleni żadnymi szere-
gowcami — kilku z nich na pewno zostało też pokonanych
przez Spartakusa.
Drugi z opisów nie akcentuje ataku na Krassusa, ale
jest nie mniej sugestywny: „Spartakus zupełnie zroz-
paczony uderzył na Krassusa z wielkimi jeszcze (...)
siłami. Wywiązał się długi i zaciekły bój, jak było do
przewidzenia, dziesiątek tysięcy zrozpaczonych ludzi
[uwaga — w niewolnikach dostrzeżono ludzi!]; w toku
bitwy Spartakusa raniono włócznią w udo, ale on przy-
klęknął tylko i osłoniwszy się tarczą odpierał nacierających
na niego, aż okrążony padł wraz z wielką liczbą ludzi,
którzy się wokół niego skupili. (...) Reszta jego wojska
w zupełnym już nieładzie masowo kładła się pokotem, tak
że w rzezi tej zginęło nie dające się policzyć mnóstwo
16
Tamże, s. 259.
ludzi, podczas gdy Rzymianie stracili do tysiąca żołnierzy;
ciała Spartakusa nie zdołano odszukać'" 7 . I w tym opisie
daje się zauważyć, że autor odczuwa pewnego rodzaju
szacunek dla przegranych, a szczególnie dla ich wodza.
Zdziwienie może budzić tylko mała liczba poległych
Rzymian, ale można to złożyć na karb jej pomniejszania,
szczególnie skoro pokonano przeciwnika — dodawało to
splendoru wygranym. Z drugiej strony w bitwach toczo-
nych w starożytności zazwyczaj straty pokonanych były
wielokrotnie większe od strat zwycięzców. Aby nie
przytaczać danych z bitew, w których Rzymianie wy-
grywali: w bitwie pod Kannami poległo ponad 60 000
Rzymian i tylko 6000 żołnierzy Hannibala 18 . Taki stosunek
poległych wynikał z tego, że klęskę ponosili ci, których
okrążono, a w takim przypadku wielu ginęło nawet bez
możliwości użycia swojej broni. Ale do podanej liczby
poległych Rzymian należy doliczyć przynajmniej dwa
razy tyle rannych — tak wynika z prostego doświadczenia.
Nadal będzie "to za mało, jeśli zauważymy, że Krassus,
pomimo tak świetnego zwycięstwa, nie ścigał tych, którzy
uciekli z pola walki. Musiał przecież zdawać sobie sprawę
z tego, że od północy nadciąga już armia Pompejusza
i należałoby go wyprzedzić, aby zaznaczyć, że zwycięstwo
było całkowite. Jeśli tego nie zrobił, to znaczy, że nie był
w stanie — być może dlatego, że jego żołnierze byli
zmęczeni i ponieśli znaczące straty.
Trzecia opinia o bitwie to krótka, ale bardzo znamienna
konkluzja: „Wreszcie uczyniwszy wypad polegli śmiercią
godną mężów, gdyż jak przystało pod wodzą gladiatora,
walczono bez pardonu. Sam Spartakus bił się bardzo
dzielnie w pierwszym szeregu i zginął jak prawdziwy
wódz". Po łacinie brzmi to jeszcze lepiej: Fortissime
dimicans quasi imperator occisus est, co w dosłownym
17
A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyt., t. II, s. 726-727.
18
R. E. D u p u y, T.N. D u p u y , dz.cyt., s. 63.
tłumaczeniu znaczy „Zginął niczym imperator, walcząc
bardzo mężnie" 19 .
Bitwa została zakończona, Spartakus zginął. Ale nikt
w zasadzie nie może być tego całkowicie pewien — zwłok
nie odnaleziono. Może zresztą nie szukano ich zbyt
dokładnie zaraz po bitwie, a ocalałe w obozie powstań-
czym kobiety mogły je ukryć w obawie przed ich zbez-
czeszczeniem przez Rzymian. Wszystkie źródła i opraco-
wania są zgodne co do tego, że wódz powstania zginął.
To samo twierdzą także historycy XIX i XX wieku. Ale
jest jeden wyjątek — Encyklopedia historii świata dla
całej rodziny wydawnictwa Readers Digest (Warszawa
2001) na stronie 588 podaje, że Spartakus zginął na
krzyżu (być może autor hasła zafascynował się opisem
śmierci Spartakusa w powieści Howarda Fasta lub bardzo
sugestywnym obrazem z amerykańskiego filmu nakręco-
nego na jej podstawie).
W walce poległo, w zależności, jakie źródła przyjąć za
pewne, od 12 000 do około 50 000 powstańców, do niewoli
poszło 6000 ludzi, uratowało się (chwilowo) około 5000
wojowników, którzy przedarli się przez okrążenie (a może
wycofali się jeszcze przed jego ostatecznym zamknięciem)
i uszli z pola walki 20 . Tak znaczne rozbieżności w pod-
sumowaniach wynikają z tego, jakie liczby przyjęto jako
wyjściowe. Jeśli przyjmie się, że przez wał Krassusa
przedarło się 35 tysięcy powstańców, to — po odjęciu
około 12 tysięcy poległych odszczepieńców Kastusa i Gan-
nika, 6 tysięcy wziętych do niewoli (następnie ukrzyżowa-
nych) i 5 tysięcy uciekinierów — otrzymujemy liczbę
12 tysięcy. Jeśli jednak przyjmiemy, że przez wał przedarło
się około 80 tysięcy, to po odjęciu powyższych liczb
(z dodanymi do nich pewnymi stratami w dwu pozostałych,
19
L u c j u sz Anneusz Florus, dz.cyt., s. 151. Cytat łaciński z przypisu
do relacji o bitwie w: A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyl., t. II, s. 727.
20
Por. R. K a m i e n i k, dz.cyt., s. 55.
nieuwzględnionych powyżej bitwach), otrzymamy liczbę
poległych zbliżoną do 50 tysięcy.
Straszliwy był los tych, którzy dostali się do niewoli.
O karze, jaka spotykała zbuntowanych niewolników — roz-
pięciu na krzyżu — wspomniano już w rozdziale 2. Ale to,
co Krassus zgotował wziętym do niewoli, przebiło wszystko
to, co dotychczas robiono z niewolnikami. „(...) Wszyscy
wyginęli prócz 6000 ludzi, którzy zostali ujęci i powieszeni
wzdłuż całej drogi z Kapui do Rzymu" 21 . Ale autor popełnia
pewną nieścisłość — w Rzymie nie znano szubienic.
Powiesić — znaczyło przybić do krzyża. I tak stały te
krzyże, w odległości 16 metrów jeden od drugiego, na
stukilometrowej drodze, upamiętniając zwycięstwo, a jed-
nocześnie uświadamiając wszystkim, jaka kara spotka tych,
którzy zamarzą o wolności.
Ale to nie był jeszcze ostateczny koniec powstania ani
zarazem ostateczny triumf Krassusa. To, czego pragnął
uniknąć, jednak go dopadło. Z pola bitwy uszło około
pięciu tysięcy 'powstańców którzy, pamiętni wszystkich
popełnionych błędów, uciekali, chcąc uniknąć przeciwnika,
na północ, w stronę Alp.
A. W. Miszulin twierdzi, że powstanie nie upadło, bo
część powstańców uciekła i kontynuowała walkę jeszcze
przez długi czas, że nadal w różnych miejscach wybuchały
bunty22. Pogląd ten w świetle źródeł i analizy przebiegu
powstania nie może się jednak ostać. Oddział zbiegów był
zbyt mały, a gorączkowa nagonka na nich trwała cały czas.
A i biograf Krassusa przyznaje: „Krassus, korzystając ze
szczęścia, znakomicie przeprowadził tę akcję i sam narażał
się na niebezpieczeństwo, mimo to i tutaj sława zwycięstwa
nie ominęła Pompejusza: rozproszeni w ucieczce, w liczbie
pięciu tysięcy, natknęli się na niego i zostali doszczętnie
wybici. Posłał więc do senatu meldunek, że Krassus
21
A p p i a n z Aleksandrii, dz.cyt., t. II, s. 727.
22
Zob. A. W. M i s z u 1 i n, dz.cyt., s. 121 i n.
wprawdzie w świetnej bitwie pobił niewolniczych zbiegów,
ale on sam dopiero wojnę z korzeniami wytępił" 23 .
Do walki z tymi zbiegami doszło na północ od Rzymu
— Pompejusz bowiem na czele swoich wojsk w swej
wędrówce z Hiszpanii nie minął jeszcze Rzymu. Zresztą
nie miał takiego zamiaru — chciał samą obecnością wojska
pod Rzymem wymusić wybór na konsula, mimo że zgodnie
z prawem taki urząd mu się jeszcze nie należał. Kiedy
Krassus był zajęty stawianiem krzyży, niewolnicy, ucieka-
jąc, doszli dość daleko na północ. Nie myśleli o kon-
tynuowaniu walki, lecz tylko o ratowaniu życia.
Zakończyło się największe w starożytności powstanie
niewolników. Władze Rzymu, wielcy właściciele ziemscy,
handlarze niewolników i właściwie wszyscy obywatele
Rzymu, mogli odetchnąć z ulgą. W ciągu ostatnich trzech
stuleci przed naszą erą tylko dwa razy przed Spartakusem
widmo zagłady zajrzało w oczy Rzymianom: gdy Hannibal
zwyciężył pod Kannami i gdy hordy Cymbrów i Teutonów
rozbijały kolejne legiony wysyłane do walki.
Ale te dwa zagrożenia były zewnętrzne. Trzecie zaś było
wewnętrzne, wynikało z istoty ustroju republiki. Wróg był
własny, mieszkał w domu Rzymianina, był wychowany
tak, by żywić w stosunku do swego pana tylko jedno
uczucie — nienawiść.
Klęska powstania Spartakusa, tak jak i klęski poprzed-
nich — co prawda o wiele mniej groźnych dla Rzymu
— powstań, była nieuchronna, wpisana w przebieg zda-
rzenia, wynikająca z jego charakteru. Powstania niewol-
ników — bez względu na to, co piszą historycy stosujący
jako metodę badawczą zwulgaryzowany marksizm — były
skazane na klęskę, gdyż nie stawiały sobie dalekosiężnych
celów obalenia ustroju niewolniczego. Celem powstańców
była albo zamiana ról (teraz wy jesteście niewolnikami,
11
P l u t a r c h z Cheronei, dz.cyt., s. 259.
a my panami — oba powstania sycylijskie), albo wy-
prowadzenie mas niewolników poza władzę Rzymu (Spar-
takus). Już samo to powodowało niemożność zmiany
struktury społeczeństwa rzymskiego. Na nieuchronność
klęski rzutowały także inne czynniki. Najpoważniejsze
z nich to — po pierwsze — brak poparcia ze strony
innych grup społecznych (takich jak proletariat miejski,
pozbawieni ziemi wolni chłopi czy wreszcie niewolnicy
żyjący w mieście), a po drugie — brak jednolitej or-
ganizacji i pozytywnego rewolucyjnego programu. Tych
niedostatków nie mogły nadrobić działania nazwane post
factum „pierwotnym komunizmem" czy nawet „komuniz-
mem wojennym". „Walka prowadzona przez niewolników
przeciwko ich ciemiężycielom, dorównująca swym okru-
cieństwem represjom, których z ich strony doświadczyli,
była heroiczna i wzbudziła uznanie nawet wśród naj-
znamienitszych Rzymian. Jej wynik był jednak od samego
początku przesądzony" 24 .
Tym samym powstanie Spartakusa nie wpłynęło, wbrew
niektórym twierdzeniom, na zmianę ustroju z republikań-
skiego na monarchistyczny. Być może było jedną z kropel
drążących kamień. Niemniej jednak odegrało ono pozytyw-
ną rolę. Oto właściciele niewolników powoli zaczynali
rozumieć, „że brutalne traktowanie i bezwzględny wyzysk
stanowią — zarówno z politycznego, jak i ekonomicznego
punktu widzenia — nieefektywną formę gospodarowania
niewolnikami jako siłą roboczą" 25 . Stopniowo położenie
niewolników poprawiało się, co znalazło odbicie w ich
postawie. Znamienny jest fakt, że powstanie Spartakusa
było nie tylko największym w historii Rzymu — było także
powstaniem w tej historii ostatnim. Konkludując, można
pokusić się o stwierdzenie, że powstanie dokonało
24
G. A1 f o 1 d y, Historia społeczna starożytnego Rzymu, Poznań 1998,
s. 104.
25
Tamże, s. 105.
— co prawda niewielkiej, ale zawsze — korekty ustroju
społecznego Rzymu.
Powstanie wpłynęło w znacznym natomiast stopniu na
gospodarkę rzymską. W toku walk (trwających prawie dwa
lata) zniszczeniu uległy znaczne obszary Italii, doszczętnie
zdewastowano wiele folwarków, sadów i pól uprawnych.
Olbrzymią stratą dla wielkich właścicieli było zabicie
olbrzymiej liczby niewolników (wynosiła ona od 120 000
do 150 000 ludzi poległych w walce lub ukaranych śmier-
cią). Nie mniejszą stratą był ubytek dochodów — brak siły
roboczej w okresie powstania spowodował, że niektóre
pola nie były uprawiane przez dwa lata, a nawet i dłużej.
Te ekonomiczne skutki powstania także miały wpływ na
stosunek do niewolników — wielu światłych obywateli
zrozumiało, że niezmienne utrzymywanie reżymu im na-
rzuconego może się srodze zemścić.
Rozdział VIII
CHARAKTERYSTYKA ARMII POWSTAŃCZEJ
SZTUKA DOWODZENIA
Wstęp 7
Rozdział I
Niewolnictwo w świecie starożytnym na przykładzie G r e c j i
i Republiki Rzymskiej 11
Definicja niewolnictwa. Źródła niewolnictwa. Sytuacja
prawna i bytowa niewolników 11
Wpływ niewolnictwa na gospodarkę i położenie drobnych
chłopów w Rzymie 23
Gladiatorzy — specyficzna grupa niewolników 26
Rozdział II
Powstania n i e w o l n i k ó w przed wystąpieniem Spartakusa . 34
Pierwsze wzmianki o próbach walki niewolników o wolność 34
Pierwsze powstanie niewolników na Sycylii (138-132) .... 38
Drugie powstanie na Sycylii w latach 104-101 44
Inne wydarzenia uznawane za powstania niewolników 50
Rozdział III
Sytuacja p o l i t y c z n o - m i l i t a r n a R z y m u na przełomie
II i I wieku 54
Wojna z Jugurtą (111-105) 54
Najazd Cymbrów i Teutonów 58
Wojna ze sprzymierzeńcami 62
Pierwsza wojna z Mitrydatesem (88-84) 66
Druga wojna z Mitrydatesem (83-82) 73
Trzecia wojna z Mitrydatesem (74-64) 73
Walki wewnętrzne w Rzymie na przełomie II i I wieku ... 82
Wojna optymatów z popularami — wojna Sulli z Mariuszem
i jego stronnikami 86
Wojna z Sertoriuszem 91
Rozdział IV
A r m i a R z y m u w II i I w i e k u 94
Organizacja armii rzymskiej w II wieku. Baza rekrutacyjna 94
Armia rzymska po reformie Mariusza 98
Rozdział V
Powstanie Spartakusa. Początkowe walki. Zwiększenie się
sił powstańczych 110
Postać Spartakusa 112
Początek powstania 115
Działania wojenne jesienią 73 roku.
Rozwój armii powstańczej 119
Rozdział VI
Działania wojenne w d r u g i m r o k u powstania. Zwycięstwa
i porażki. Fiasko planów strategicznych 128
Rok 72. Marsz na północ. Próba opuszczenia Italii 129
Rok 72. Decyzja odwrotu 139
Rok 72. Powrót na południe Italii. Nowi przeciwnicy 143
Próba przeprawy na Sycylię 150
Rozdział VII
Trzeci r o k w o j n y . M a r s z ku klęsce 157
Wal Krassusa 158
Ostatnie walki. Klęska powstańców 164
Rozdział VIII
C h a r a k t e r y s t y k a a r m i i powstańczej 179
Organizacja wojska powstańczego 179
Sztuka dowodzenia 182
Rozdział IX
R z y m na drodze do j e d y n o w ł a d z t w a 186