You are on page 1of 288

Moje spotkania

ze zwierzętami
Moje spotkania
ze zwierzętami
Wydano na zlecenie
Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych
Warszawa 2014

© Centrum Informacyjne Lasów Państwowych


ul. Bitwy Warszawskiej 1920 r. nr 3
02-362 Warszawa
tel.: (22) 822-49-31
faks: (22) 823-96-79
e-mail: cilp@cilp.lasy.gov.pl
www.lasy.gov.pl

Recenzja
Dr Tomasz Samojlik,
Instytut Biologii Ssaków PAN w Białowieży

Redakcja
Małgorzata Zygmont

Zdjęcia
Paweł Fabijański

Zdjęcia autora na skrzydełku okładki


Janek Fabijański

Projekt graficzny
Jędrzej Łoś

Korekta
Elżbieta Kijewska

ISBN 978-83-63895-31-0

Przygotowanie do druku
EDO Jakub Łoś

Druk i oprawa
ORWLP w Bedoniu
Dla Marzanki i Janka
Autor
Spis treści

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  9
Bielik – największy drapieżca na polskim niebie. . . . . .  15
Borsuk – właściciel podziemnego pałacu . . . . . . . . . .  25
Bóbr europejski – hydrobudowniczy . . . . . . . . . . . . .  37
Dubelt – nocny rycerz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  47
Dzięcioł duży – leśny perkusista.. . . . . . . . . . . . . . .  57
Dzik – mądra i odważna świnka. . . . . . . . . . . . . . . .  67
Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu . . . . . . . .  79
Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie . . . . . . . . . . .  89
Jelonek rogacz – ociężały wojownik . . . . . . . . . . . .  101
Lis – specjalista od łapania okazji . . . . . . . . . . . . . .  111
Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy . . .  121
Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni . . . . . . . .  131
Łoś – zręczny niezgrabiasz . . . . . . . . . . . . . . . . . .  141
Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy. . . . . .  151
Mysz leśna – najwszechstronniejszy
z leśnych gryzoni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  161

Spis treści 7
Pełzacz leśny – ptasia szara myszka. . . . . . . . . . . .  171
Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków . . . . . . . . . . .  181
Ryś – nieuchwytny jak duch . . . . . . . . . . . . . . . . .  191
Samotnik – najbardziej leśny
i samotny z brodźców. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  201
Sóweczka – postrach ptaków śpiewających . . . . . .  211
Śmieszka – wytwórca hałasu . . . . . . . . . . . . . . . .  221
Wilk – mistrz w klasie drapieżników . . . . . . . . . . . .  231
Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy . . . . . . . .  243
Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona,
a niewidoczna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  253
Żubr – majestatyczny władca puszczy,
czy olbrzymia dzika krowa? . . . . . . . . . . . . . . . . . .  263
Żuraw – symbol piękna i romantyzmu . . . . . . . . . .  275
Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  284
Przydatne książki i strony internetowe . . . . . . . . . .  286
Borsuk

Wstęp
Obserwowanie, fotografowanie i filmowanie dzikiej przyrody
jest jedną z najszybciej rozwijających się form turystyki w Eu-
ropie, w tym również w Polsce, a jej najbardziej fascynujący
element to tropienie dziko żyjących zwierząt. Do osiągnięcia
powodzenia w tym zajęciu potrzebna jest przede wszystkim
ciekawość, a także pasja i zaangażowanie oraz wiedza przy-
rodnicza, nabywana w miarę gromadzenia doświadczeń.

Wstęp 9
Do wielkich zalet tego hobby należy możliwość uprawiania
go właściwie wszędzie poza centrami miast. Zwierzęta żyją
zarówno w Puszczy Białowieskiej, Bieszczadach i Tatrach, jak
i w miejskich parkach, ogrodach, sadach i na polach upraw-
nych, a także wśród zabudowań. Odpowiednie zachowanie się
i stosowanie sprawdzonych technik obserwacji pozwala na sa-
modzielne wytropienie większości krajowych gatunków zwie-
rząt. Jednak wypatrzenie niektórych rzadkich i płochliwych
gatunków stanowi wyzwanie, które może wymagać całych
miesięcy prób. Trzeba w to włożyć duży wysiłek, zarówno
intelektualny, jak i fizyczny, oraz przeprowadzić specjali-
styczne przygotowania, najlepiej w towarzystwie doświad-
czonego tropiciela. Ważne jest dobranie techniki obserwacji
do poszukiwanego gatunku, choć czasem i tak się okazuje,
że wypróbowane wcześniej metody nie sprawdzają się w stu
procentach. Zwierzęta bowiem, podobnie jak my, mają indy-
widualne charaktery – jeden osobnik zachowuje się w danej
sytuacji zupełnie inaczej niż drugi. Trzeba wtedy odpowied-
nio zareagować, a także wiedzieć, kiedy się wycofać, żeby nie
narazić na niebezpieczeństwo siebie ani obiektu obserwacji.
W tej grze jesteśmy uczestnikiem, który angażuje swoją
pasję i chęci. Naprzeciwko nas staje natomiast ktoś, kto „w te
same klocki” codziennie gra o swoje życie i nie wie, czy szelest
w lesie powoduje niegroźny obserwator, czy bezwzględny
drapieżnik. W dodatku próbujemy się z tym kimś w jego miej-
scu zamieszkania, gdzie on zna każdy kąt i każdą ścieżkę,
a my jesteśmy jedynie gościem na krótszy lub dłuższy czas.
Ale wytrwałe i cierpliwe poszukiwania połączone z poznawa-
niem terenu i zwyczajów zwierząt prowadzą do coraz więk-
szych sukcesów. A satysfakcja i radość znalezienia – zgodnie
z wytyczonym planem – któregoś z rzadkich gatunków jest

10 Wstęp
ogromna. Opisy
metod tropienia
oraz historie uda-
nych, nieudanych
i przypadkowych
spotkań ze zwie-
rzętami, będące
treścią tej książki,
mają za zadanie
pomóc w przy-
gotowaniu się do
wypraw w teren.
W pewnym sensie
są drogą na skróty
do własnych suk-
cesów tropiciel-
skich, ponieważ
wiele zawartych
w książce podpo-
wiedzi dotyczą-
cych sposobów
zachowania się
w lesie i technik
obserwacyjnych
jest stałych i nie- Brodziec samotny
zmiennych. Szcze-
gółów każdy z czasem dopracowuje się sam, w zależności od
swoich zainteresowań, temperamentu i sił.
Ważny, lecz nie najistotniejszy, jest specjalistyczny sprzęt.
Jego znaczenie rośnie, gdy decydujemy się na wykonywanie
zdjęć lub filmów na poziomie profesjonalnym, ale należy

Wstęp 11
Ryś

pamiętać, że sprzęt – choćby nie wiem jak drogi i dobry –


nie zobaczy za nas zwierząt. Najważniejsze pozostają: nasz
rozum, nasze oczy i uszy, a czasami nawet nos.
Tropienie dzikich zwierząt ma jeszcze jedną wielką zale-
tę: nie jest do końca przewidywalne. Nigdy nie można być
pewnym efektu końcowego. Dzieje się tak, ponieważ bardzo

12 Wstęp
często mierzymy się z „przeciwnikiem”, który wielokrotnie
nas przewyższa swoją znajomością terenu, doświadczeniem
i bystrością zmysłów. Dlatego w trakcie obserwowania dzikich
zwierząt dochodzi do mnóstwa zdarzeń nieprzewidywalnych,
zaskakujących, a często zabawnych. Wiele takich sytuacji opi-
sanych jest w tej książce. W porównaniu z przygodami rycerzy
Jedi czy Jamesa Bonda brawurowe szarże dzików czy żubrów,
niewiarygodne podchody rysi i wilków, spryt i zręczność pta-
ków mają tę przewagę, że zdarzyły się i będą się nadal zdarzać
naprawdę.
14 Wstęp
Bielik – największy drapieżca
na polskim niebie
gromada: ptaki (Aves)
rząd: szponiaste (Falconiformes)
rodzina: jastrzębiowate (Accipitridae)
gatunek: bielik (Haliaeetus albicilla)
liczebność w Polsce: ok. 500 par; gatunek objęty ścisłą
ochroną oraz strefową ochroną gniazd
rozpiętość skrzydeł: 200–250 cm; samica jest większa
od samca
długość ciała: 75–90 cm
waga: 3–7 kg
długość życia: do 28 lat

Rejonami najliczniejszego występowania bielika w Polsce


są pojezierza: Pomorskie (wraz z wybrzeżami Bałtyku), Ma-
zurskie, a także Wielkopolskie, Lubuskie i Poleskie, oraz doli-
ny dużych rzek: Wisły, Odry, Warty, Bugu i Narwi. W niektó-
rych miejscach można go spotkać częściej niż gdzie indziej,
np. nad Zalewem Szczecińskim, na Pojezierzu Myśliborskim,
w Dolinie Dolnej Odry, Krainie Wielkich Jezior Mazurskich,
nad jeziorem Jeziorak i w Lasach Napiwodzko-Ramuckich.
Bielikowi najbardziej odpowiada mozaika środowisk:
rozległych lasów, wód i mokradeł. Jeśli spędzamy kilka dni

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie  15


w takiej okolicy, mamy spore szanse, aby go wypatrzyć – najła-
twiej (jak każdego ptaka drapieżnego), gdy krąży lub szybuje
wysoko na niebie. Dlatego warto od czasu do czasu spoglądać
w górę, zwłaszcza w słoneczne, umiarkowanie wietrzne dni.
Ptaki drapieżne wykorzystują kominy termiczne – wzno-
szące, ciepłe prądy powietrza. Powstają one nad nasłonecz-
nionymi, łatwo nagrzewającymi się powierzchniami: stokami
pagórków, suchymi łąkami, ugorami itp. Zdarza się, że w jed-
nym kominie krąży z rozpostartymi szeroko skrzydłami kilka
drapieżników. Gdy nabiorą wysokości, szybują, patrolując
teren, by potem znowu wzbić się do góry w tym samym lub
innym kominie.
Pierwszy raz zetknąłem się z bielikiem w zupełnie innych
okolicznościach – gdy nagle zerwał się z drzewa rosnącego

Typowe środowisko życia bielika to mozaika środowisk wodnych i leśnych

16 Bielik – największy drapieżca na polskim niebie


nad brzegiem jeziora (było to Jezioro Gardyńskie na Mazu-
rach), po którym płynąłem kajakiem. Leciał kilka metrów nad
wodą. Moje zaskoczenie i chęć obserwacji spowodowały serię
gwałtownych ruchów, które bardzo mocno zakołysały chybo-
tliwym „stateczkiem” i o mało nie doprowadziły do wywrotki.
Patrząc na bielika od dołu, widziałem, jak wielki to ptak.
Jego skrzydła były dłuższe niż wiosła kajaka, łopotały bardzo
głośno, gdy nimi machał, a szpony wyglądały jak narzędzia
tortur, w których zmieściłaby się moja głowa. Bielik jednak
nie myślał o ataku, tylko o ucieczce, spłoszony niepostrze-
żonym podpłynięciem kilku kajaków na bardzo bliską
odległość.
Wiele późniejszych obserwacji przekonało mnie, że była
to typowa sytuacja. Bieliki często przesiadują ukryte wśród
gałęzi drzew nad wodą i wypatrują nieostrożnego ptaka,
który znalazłby się w pobliżu zasadzki. Nie są przy tym
zbytnio płochliwe; tolerują ludzi na kajakach, żaglówkach
i łodziach wiosłowych pływających w pewnym oddaleniu.
Wędkarze i (zwłaszcza) zawodowi rybacy nieraz mają oka-
zję przyglądać się bielikowi z bliska, jak kręci się w pobliżu
łodzi, licząc na to, że coś wypadnie z sieci. Czatujące ptaki
uciekają znacznie szybciej, gdy zbliża się do nich motorówka
lub skuter wodny z głośno pracującym silnikiem.
Fascynujące są obserwacje rozgrywek, jakie prowadzą
z bielikami stada ptaków wodnych.
Kormorany, łyski lub kaczki, widząc nadlatującego dra-
pieżnika, starają się jak najszybciej poderwać do lotu. W po-
wietrzu czują się bezpieczniejsze, ponieważ bielik lata dość
ociężale i złapanie ofiary przychodzi mu z wielkim trudem.
Kormorany i łyski startują powoli, biorąc dość długi roz-
bieg na wodzie. W tym czasie trudno im zmienić kierunek

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie  17


i łatwo mogą paść łupem drapieżnika. Dlatego te ptaki, które
nie zdążą zawczasu wystartować, podnoszą się na wodzie
i gwałtownie trzepoczą skrzydłami, powodując rozpryski-
wanie się i falowanie wody.
Żeby ocenić celowość takiego zachowania, należałoby
popatrzeć na stado ptaków z góry. Setki łopoczących skrzy-
deł, rozbryzgi wody i refleksy świetlne tworzą migoczące, co
chwilę zmieniające się tło, na którym bardzo trudno wybrać
ofiarę i precyzyjnie ją zaatakować. Takie „akcje” stad kormo-
ranów wielokrotnie widywałem pod koniec lata na jeziorach
Pomorza i Mazur.
Na obecność bielika mogą wskazywać stada ptaków
przelatujące pozornie bez powodu z jednego miejsca na wo-
dzie w drugie. Nękanie ptaków wodnych to bowiem jeden ze

Portret dorosłego bielika

18 Bielik – największy drapieżca na polskim niebie


sposobów polowania. Drapieżnik co jakiś czas nadlatuje nad
siedzące na wodzie ptaki, zmuszając je do lotu lub trzepota-
nia skrzydłami. Gdy ptaki przelecą w nowe miejsce, bielik
bez trudu je znajduje i dręczy je dalej. Zdarza się, że czynią
to na zmianę dwa ptaki, zmuszając kormorany do stałego
czuwania. Gdy ich uwaga na chwilę osłabnie, któryś z napast-
ników atakuje. Zdarza się też, że wielokrotnie przeganiane
ptaki siadają wreszcie na wodzie w pobliżu miejsca zasiadki
drugiego bielika.
Jeszcze ściślej drapieżniki współpracują zimą. Ptaki wod-
ne są wtedy skupione w miejscach pozbawionych lodu, gdzie
mogą nurkować w poszukiwaniu pokarmu i odpoczywać. Je-
den bielik regularnie je niepokoi, przelatując nisko nad nimi.
Ptaki oszczędzają energię i nie zrywają się do lotu, ogranicza-
jąc się do trzepotu skrzydłami. Drugi bielik powoli zbliża się
do nich po lodzie. Idąc, kolebie się na boki jak kura i wygląda
na nieszkodliwego niezgrabiasza. Gdy jest już blisko, star-
tuje i lecąc nie wyżej niż 1–2 m nad lodem atakuje wybraną
ofiarę (z tak niskiego pułapu jest to znacznie łatwiejsze niż
z góry). W tym samym czasie nad stadem przelatuje drugi
drapieżnik, odwracając uwagę ptaków. Kiedy pierwszy raz
widziałem takie polowanie na łyskę, sądziłem, że jeden bielik
sprytnie wykorzystał obecność drugiego. Jakież było moje
zdziwienie, gdy oba ptaki – niedoszły i faktyczny zdobywca
łupu – odleciały razem.
W zimie bieliki często żywią się padliną, wypatrzoną
z góry. Mogą być to zarówno padłe ssaki, jak i resztki ofiar
drapieżników naziemnych, przynęty wykładane przez my-
śliwych, padłe ryby wyrzucone na brzeg itp. Jeżeli ofiarą
jest duży ssak, ptaki zjawiają się przy nim codziennie, na-
wet przez tydzień; często przylatuje para. Kruki, myszołowy

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie  19


Bielik jest w stanie na chwilę poderwać do góry ofiarę
o wadze kilkunastu kilogramów

i ssaki łasicowate ustępują pierwszeństwa bielikom; lisy się


z nimi przeganiają.
Gdy bielik swoim kaczkowatym chodem zbliża się np. do
padłej sarny, wygląda dość śmiesznie. Lecz kiedy po chwili
łapie ją w dziób i rozpostarłszy dla równowagi skrzydła, całą
podrzuca do góry lub ciągnie po śniegu, można się przeko-
nać, jak silnym jest zwierzęciem. Mamy szansę zaobserwować
taką scenę, jeżeli przypadkiem znajdziemy padlinę. Zdarza
się to zwłaszcza pod koniec zimy, kiedy wiele zwierząt pada
z głodu i wyczerpania mrozem. Jej obecności możemy się
domyślać, widząc i słysząc gromadzące się w okolicy kruki
lub znajdując na śniegu wiele różnych tropów biegnących

20 Bielik – największy drapieżca na polskim niebie


koncentrycznie z rozmaitych kierunków do jednego punktu.
Wiele razy opłaciło mi się wzięcie takiego miejsca pod szcze-
gólną obserwację.
Bieliki polują też na ryby pływające blisko powierzchni
wody lub na płyciznach. Dobrze sobie radzą nawet w niezbyt
czystej i mętnej wodzie.
Gniazdo zakładają w koronach starych, wysokich
drzew: sosen, olsz i innych. Budują je z reguły tuż przy pniu,
z większych i mniejszych gałęzi, oparte na grubych konarach.
Gniazdo może być użytkowane przez wiele lat. Co roku po-
prawiane i rozbudowywane, osiąga z czasem imponujące
rozmiary – do 2 m średnicy, 5 m wysokości i kilkuset kilogra-
mów wagi. Zdarza się, że drzewa łamią się pod jego ciężarem,

Gniazdo – zbudowane ze sporych gałęzi – co roku


przed zajęciem jest remontowane i powiększane

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie  21


zwłaszcza jeżeli napa-
da na nie dużo śniegu.
Para bielików przy-
gotowuje się do lęgów
pod koniec zimy i na
przedwiośniu. Ptaki
najpierw biorą się za
remont lub budowę –
znoszą gałęzie i upusz-
czają je na gniazdo.
W tym czasie stosun-
kowo łatwo je obser-
wować, ponieważ są
bardzo aktywne i wie-
lokrotnie w ciągu dnia
pojawiają się w pobli-
Młody bielik stojący na ziemi wygląda dość
nieporadnie. Kołysze się, pióra sterczą żu gniazda. Obserwo-
mu na wszystkie strony. Nie ma jeszcze wałem kiedyś (z bez-
charakterystycznie jasnych głowy i ogona.
Pióra bieleją osobnikom dorosłym w wieku piecznej odległości
ok. pięciu lat kilkuset metrów) parę
zakładającą gniazdo.
Ptaki kręciły się w jednym miejscu prawie przez miesiąc. Były
bardzo dobrze widoczne ze skraju pobliskiego zrębu. To typowa
lokalizacja – gniazda znajdują się zwykle w dużych komplek-
sach leśnych, ale niedaleko skraju lasu, przecinki, drogi leśnej,
brzegu jeziora, w kępie starodrzewu otoczonego młodszym
lasem lub stosunkowo luźnym drzewostanie, zawsze w takim
miejscu, aby ich mieszkańcy mieli dogodną drogę wlotową
wśród koron drzew.
Areał łowiecki pary bielików rozciąga się w promieniu
ok. 5 km od gniazda. Ptaki nie są agresywne dla innych

22 Bielik – największy drapieżca na polskim niebie


przedstawicieli swojego gatunku i zdarza się, że gniazda
rozmieszczone są w odległości kilkuset metrów jedno od dru-
giego. Kilka lat temu w Mazurskim Parku Krajobrazowym
cztery pary gniazdowały na obszarze o promieniu zaledwie
kilku kilometrów. W takich wypadkach obszary łowieckie
różnych par częściowo się pokrywają.
Dorosłe bieliki tolerują też w swoim rewirze samodzielne,
ale jeszcze niedorosłe ptaki, być może swoje młode z po-
przednich lat. W miejscach, gdzie znajdują się obfite źródła
pokarmu (koczujące ptaki wodne lub ławice ryb), czasem
gromadzi się kilka, a nawet kilkanaście bielików, zwłaszcza
w okresie zimowym. Wtedy są w stanie znosić nawet bliskość
ludzi, np. na Wiśle w Warszawie poniżej ujścia kolektora
ściekowego, gdzie cieplejsza woda przyciąga ptaki wodne.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Wypatrujemy bielików przez lornetkę w okolicy zbiorników
wodnych położonych w sąsiedztwie terenów leśnych.
2. Obserwujemy miejsca gromadzenia się zimujących ptaków
wodnych.
3. Prowadzimy obserwacje z czatowni przy padlinie lub reszt-
kach jedzenia.
 UWAGA! Ze względu na konieczność zachowania najwyż-
szej ostrożności zarówno w czatowni, jak i w trakcie
przychodzenia do niej i jej opuszczania, sposób ten na-
daje się tylko dla zaawansowanych tropicieli.
24 Bielik – największy drapieżca na polskim niebie
Borsuk – właściciel
podziemnego pałacu
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: drapieżne (Carnivora)
rodzina: łasicowate (Mustelidae)
gatunek: borsuk (Meles meles)
liczebność w Polsce: ok. 12 tys. osobników; gatunek łowny,
z okresem ochronnym od 1 XII do 31 VIII; przez cały rok wolno na
niego polować w miejscach występowania głuszców i cietrzewi
wysokość: ok. 30 cm
długość ciała: do 90 cm (plus ogon 20 cm)
waga: 10–11 kg wiosną, 15–20 kg jesienią
długość życia: 16 lat

Borsuk to gatunek średnio liczny w Polsce, zasiedlający


wszystkie regiony kraju z wyjątkiem wysokich gór. Ponieważ
cechuje się bardzo dużą ostrożnością i prowadzi nocny tryb
życia, o spotkanie z nim wcale nie jest łatwo.
Borsuki fascynowały mnie od dzieciństwa ze względu
na piękny pasiasty pyszczek oraz potężne, porównywal-
ne z niedźwiedzimi, pazury. W książkach wyczytałem, że
zwierzęta te żyją w lasach, a także w niewielkich zagajnikach
i kępach starych drzew wśród pól. Przez wiele lat wypatry-
wałem borsuka z samochodu, jadąc przez takie tereny, czy to

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 25


z rodzicami na wieś do rodziny, czy na wakacje do Puszczy
Augustowskiej. Pierwszy raz udało mi się go zobaczyć w ten
sposób po ok. 30 latach, na bardzo mało uczęszczanej drodze
na Bagnach Biebrzańskich. Jechałem bardzo powoli, a bor-
suk biegł przede mną przez kilkaset metrów, usiłując znaleźć
miejsce, gdzie mógłby zejść z grobli, którą biegła droga, na
suchy kawałek gruntu. Był przestraszony i obserwowanie go
nie należało do ciekawych.
Na swoje szczęście już kilkanaście lat wcześniej zorien-
towałem się, że spotkanie z borsukiem trzeba wypracować
innymi metodami, najpierw zgłębiwszy wiedzę o jego trybie
życia i zwyczajach.

Lasy liściaste i mieszane oraz ich skraje, a także zagajniki śródpolne


to typowe środowiska życia borsuka

26 Borsuk – właściciel podziemnego pałacu


Najważniejszym miejscem dla każdego borsuka jest
jego nora, w pobliżu której koncentruje się życie rodziny.
Nory osiągają imponujące rozmiary i są bardzo starannie
utrzymywane. Właściciele stale je ulepszają – budują nowe
otwory wlotowe, komory noclegowe i szyby wentylacyjne
oraz wąskie ślepe korytarze, do których w razie potrzeby
wciskają się tyłem i bronią przed psami myśliwskimi lub
wilkami. Nora ma czasem nawet kilkanaście wejść i wiele
podziemnych komór, w których może się zmieścić kilka
zwierząt. W największej, centralnej komorze przychodzą na
świat młode (od dwóch do pięciu) i spędzają tam pierwsze
tygodnie życia.
Borsuki potrafią się wkopać na kilka metrów w głąb
ziemi. Wejścia do nory są rozrzucone na powierzchni do
350 m2. Średnica otworu wlotowego jest znacznie większa
niż w norze lisa i wynosi 40–50 cm. Na zewnątrz, niedaleko,
znajduje się latryna, w postaci niewielkiego dołka w ziemi, do
którego borsuki regularnie się załatwiają po wyjściu z nory.
Inne latryny zlokalizowane są w różnych widocznych miej-
scach – w ten sposób zwierzęta zaznaczają swoje prawo do
terytorium.
Nory przekazywane są z pokolenia na pokolenie i służą
przez kilkadziesiąt lat, a znane są przypadki korzystania
z jednej nory przez ponad 100 lat. W cieplejszych porach
roku borsuki przesypiają w nich dzień; spędzają tu również
zimę – od grudnia do końca lutego lub nawet dłużej, jeśli
temperatura spada poniżej –5 st. C.
W tej sytuacji jest oczywiste, że poszukiwania należy pro-
wadzić w pobliżu miejsca zamieszkania borsuków. Zwierzęta
te najchętniej wybierają na nory stoki lub szczyty zalesionych
pagórków, gdzie na powierzchni ziemi znajduje się glina

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 27


(bardzo dobry materiał na strop komnaty), a pod nią piasek,
w którym łatwo się kopie. Korzystne jest sąsiedztwo otwarte-
go terenu – łąki, ugoru lub torfowiska – gdzie borsuki mogą
znaleźć pożywienie: dżdżownice, ślimaki, owady i ich larwy,
żaby itp. Późnym latem i jesienią wybierają się też do zdzi-
czałych sadów, by żerować na opadłych śliwkach, jabłkach
i innych owocach. Zapuszczają się nawet pod domostwa.
Znam przypadek borsuka wyjadającego nocami mirabelki
spod drzewa rosnącego przed bardzo silnie oświetlonym
domem.
Najlepszy okres na prowadzenie obserwacji to późna wio-
sna i lato, kiedy dni są najdłuższe i borsuki stają się aktywne

Borsuki wyściełają komory mieszkalne liśćmi.


Ściółkę wymieniają dwa razy do roku – wiosną i jesienią –
włócząc ją między łapami, co pozostawia wyraźny ślad

28 Borsuk – właściciel podziemnego pałacu


Młode borsuki popołudniami bawią się w najbliższym sąsiedztwie
nory w towarzystwie dorosłych lub same

jeszcze przed zmrokiem. Wtedy też swoje pierwsze wycieczki


odbywają młode, znacznie mniej ostrożne niż osobniki dorosłe.
Borsuki mają słaby wzrok i praktycznie nie są w stanie
zauważyć siedzącego nieruchomo na ziemi, ubranego na sza-
ro lub zielono człowieka z odległości większej niż 20–30 m.
Jak wiele innych ssaków lepiej niż kształty dostrzegają ruch.
Mają za to znakomite słuch oraz węch. Są bardzo czujne
i w czasie marszu lub żerowania często węszą i nasłuchują.
Na najlżejszy niepokojący sygnał natychmiast uciekają i cho-
wają się w głębokich zaroślach.
Siadając na zasiadce na borsuka, zawsze należy spróbo-
wać przewidzieć, z której strony może nadejść, i starać się

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 29


zająć stanowisko pod wiatr od spodziewanego kierunku
jego pojawienia się. Kluczowa jest przy tym orientacja, gdzie
znajdują się najbliższe zamieszkane nory, ponieważ borsuk
zwykle podąża na żerowisko stałymi ścieżkami. Tylko wie-
dząc, skąd będzie szedł, możemy odpowiednio się ustawić
względem wiatru. Lornetkę, kamerę czy aparat fotograficz-
ny trzeba mieć zawczasu przygotowane do użycia. Lepiej
nimi nie manipulować, rozkładać, mocować na statywie itp.
w obecności zwierzęcia.
Siedziałem kiedyś na ambonie o wysokości kilku me-
trów (a więc w miejscu, które wydawało mi się stosunkowo
bezpieczne). Kiedy z krzaków u stóp ambony wyłonił się
borsuk, postanowiłem zmienić obiektyw na krótszy. Zrobi-
łem to najostrożniej jak mogłem, ale cichutki szczęk zamka
aparatu wystarczył, by zwierzę znieruchomiało, a następnie
błyskawicznie uciekło. Przez kilka dni borsuk nie pokazywał
się już w tym miejscu, przynajmniej dopóki nie zrobiło się
całkiem ciemno.
Czekając, trzeba stale przeczesywać wzrokiem okolicę.
Mimo pozornej ociężałości borsuk porusza się bezszelestnie
i prawie na pewno go nie usłyszymy! Dlatego miejsce na-
szej zasiadki musi zapewniać szerokie pole widzenia, bez
konieczności odwracania się i przemieszczania. Absolutnie
nie wolno się poruszać, gdy zwierzę jest już w zasięgu wzro-
ku – usłyszy i zauważy ruch, a to oznacza koniec obserwacji.
Najlepsze wyniki daje obserwowanie borsuków w pobliżu
ich nor, gdzie czują się stosunkowo bezpieczne.
Główną zasadą jest – jak zawsze w wypadku dzikich
zwierząt: przede wszystkim nie płoszyć. Miejsce na zasiad-
kę należy wybrać bardzo starannie, z uwzględnieniem tych
samych czynników co w wypadku obserwacji w miejscu

30 Borsuk – właściciel podziemnego pałacu


żerowania. Wskazany jest rekonesans za dnia, pozwalający
zorientować się, jak rozmieszczone są najczęściej używane
wejścia i które są najlepiej widoczne; następnie trzeba wy-
znaczyć kilka alternatywnych punktów obserwacyjnych
w zależności od kierunku wiatru.
Borsucze nory mają do kilkunastu otworów wlotowych,
ale zwykle tylko część z nich jest używana.
Łatwo je rozpoznać, bo są starannie utrzymane, niezaro-
śnięte roślinnością, a przed otworem często widać świeżo wy-
niesiony z nory piasek, usypany w niedużą górkę, od której
prowadzi (mniej lub bardziej wyraźna) ścieżka. Jesienią i wio-
sną mieszkanie jest sprzątane – zwierzęta wynoszą z niej stary
mech oraz liście stanowiące wyściółkę gniazda i wnoszą nowe.

Trop borsuka z widocznymi, ogromnymi pazurami

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 31


Najlepsze na rekonesans są godziny południowe, kiedy
borsuki śpią w norze i możemy być prawie pewni, że nie
zastaniemy ich na zewnątrz (czyli nie będziemy im przeszka-
dzać). Obserwowałem kiedyś norę w pagórku, w pobliżu któ-
rego – w odległości kilkunastu metrów – pilarze przez kilka
dni ścinali drzewa. Dwa z nich przewróciły się na pagórek,
dokładnie pomiędzy dwoma wejściami. Zwierzęta w tym
czasie nie zmieniły trybu życia.
Z borsukiem jest ten kłopot, że nigdy nie wiadomo,
z którego otworu wyjdzie, a obserwacja wszystkich naraz
zazwyczaj jest niemożliwa. Dlatego warto zdecydować się
na taki, który danego dnia ma najkorzystniejsze położenie –
pod wiatr – a ścieżka przed nim jest najbardziej wydeptana.
Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Przed borsuczymi norami
zasiadałem zwykle wiosną (od końca kwietnia do lipca) na
dwie, trzy godziny przed zachodem słońca. Spędziłem tak
mnóstwo wieczorów; udawało mi się zobaczyć borsuka śred-
nio raz na cztery zasiadki. Najczęściej pojawiał się o zmierz-
chu, kiedy na dworze było już szaro.
Nie ma żadnych zapowiadających sygnałów – po prostu
nagle, w całkowitej ciszy, z nory wychyla się trójkątny pysz-
czek. Porusza się we wszystkich kierunkach, co oznacza, że
zwierzę węszy. Jeżeli poczuje niebezpieczeństwo – znika,
żeby ponowić próbę za kilkanaście lub kilkadziesiąt minut.
Jeśli wypadnie ona pomyślnie, wychodzi i znów węszy oraz
nasłuchuje. Potem wydeptaną ścieżką udaje się do latryny
i na żerowisko.
Nie zapomnę mojej pierwszej obserwacji przy norze. Liczne
ślady wskazywały, że jest używana, zająłem więc dobre miejsce
i czekałem. Po ponad dwóch godzinach zaczęło się ściemniać.
Kiedy już było mało co widać, zobaczyłem jakiś ruch przed

32 Borsuk – właściciel podziemnego pałacu


wejściem. Coś szarego stało nieruchomo przez kilka minut,
po czym powoli ruszyło w moją stronę. Dopiero z odległości
kilkunastu kroków rozpoznałem... jenota, który przedefilował
spokojnie tuż przede mną. Potwierdził w ten sposób podręcz-
nikową wiedzę, że w borsuczych norach czasem zamieszkują
jako sublokatorzy jenoty i lisy. (Kilkanaście lat później w tej
samej norze, ale przy innym wejściu, obserwowałem lisią ro-
dzinę wychowującą młode. Borsuki nie przeganiają bowiem
lisów ani jenotów, a goście zwykle zajmują korytarz i boczną
komorę położone najdalej od borsuczego gniazda).
Następnego dnia siadłem w pobliżu innego wylotu. Wiatr
mi sprzyjał, ale nie skupiałem się należycie na obserwacji. Po
długim dniu, spędzonym w terenie już od wschodu słońca,

W poszukiwaniu dżdżownic borsuki penetrują wierzchnią


warstwę ziemi i ściółkę leśną

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 33


Borsuk wygląda dokładnie tak jak na obrazkach w książce.
Nie sposób pomylić go z innym zwierzęciem

przysypiałem. Kiedy ocknąwszy się, podniosłem głowę, zo-


baczyłem przed sobą pięknego dużego borsuka, kroczącego
ścieżką w kierunku zarośli. Zamarłem z wrażenia. Zamiast
robić zdjęcia przyglądałem mu się. W ostatniej chwili pstryk-
nąłem jedną jedyną klatkę, tuż przed tym, jak zniknął w gę-
stwinie. Po chwili zapadł zmrok.
Można zapytać, dlaczego zasiadałem przy norze na kilka
godzin przed końcem dnia, skoro zwierzęta pojawiają się
zwykle o szarówce. Odpowiedź jest prosta: zdarza się, choć
bardzo rzadko, że wychodzą wcześniej. A wówczas obser-
wacje są najciekawsze, bo trwają najdłużej. Borsuki sprzątają
nory, bawią się z młodymi, biegając w pobliżu wejścia, ostrzą

34 Borsuk – właściciel podziemnego pałacu


pazury, iskają się itp. Szczególnie emocjonujące są gonitwy
i przepychanki borsucząt, kiedy w ferworze zabawy zbliżają
się do obserwatora. Dla takich widoków nie żal wielu godzin
przesiedzianych na próżno.
Jeżeli idąc do nory, z daleka zauważymy borsuka, po-
winniśmy się wycofać. Szansa na bezszelestne podejście jest
bliska zeru.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Na dwie lub trzy godziny przed zachodem słońca przychodzi-
my na zasiadkę w pobliżu nory zamieszkanej przez borsuki.
2. Urządzamy zasiadkę w pobliżu typowych żerowisk; wiosną są
to śródleśne łąki, latem i jesienią – zdziczałe sady.
36 Borsuk – właściciel podziemnego pałacu
Bóbr europejski
– hydrobudowniczy
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: gryzonie (Rodentia)
rodzina: bobrowate (Castoridae)
gatunek: bóbr europejski (Castor fiber)
liczebność w Polsce: ok. 20 tys. osobników; gatunek objęty
częściową ochroną
długość ciała: do 110 cm (plus ogon ok. 35 cm), wysokość
zwierzęcia stojącego na czterech łapach ok. 35 cm
waga: 18-30 kg
długość życia: do 25 lat

Bobry to jedne z najbardziej fascynujących zwierząt


dziko żyjących w Polsce. W połowie XX w. były o krok od
wyginięcia, ponieważ II wojnę światową przetrwały tylko
w jednym miejscu – na rzece Marysze na Suwalszczyźnie.
Gatunek został wtedy objęty ścisłą ochroną. Zapoczątkowało
to jego stały, trwający do dziś, wzrost liczebności i rozszerza-
nie zasięgu występowania. Zwierzętom wydatnie pomagali
ludzie, wypuszczając ich rodziny w dogodnych dla nich śro-
dowiskach w różnych częściach kraju. Dziś bobry mieszkają
prawie w całej Polsce, nawet w niżej położonych partiach
gór – Bieszczad i Beskidu Niskiego. W niektórych regionach,

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 37


np. na Suwalszczyźnie i Mazurach, są tak liczne, że można je
spotkać nawet na niewielkich śródpolnych oczkach wodnych,
w kanałkach i rowach melioracyjnych oraz bardzo płytkich
rzeczkach.
Znalezienie śladów obecności bobra nie jest trudne
– żadne z naszych zwierząt nie zostawia ich więcej. Są to:
pościnane w charakterystyczny sposób drzewa, okorowane
pnie i gałęzie leżących drzew i krzewów, tamy z gałęzi, roślin
i mułu (o długości nawet do 100 m i ponad metrowej wysoko-
ści) oraz żeremia (mieszkania bobrów) – charakterystyczne
kopce z gałęzi, o średnicy kilku metrów i wysokości do 3 m,
budowane w pobliżu wody. W wysokich i suchych brzegach
zwierzęta kopią też nory mieszkalne. Uważny obserwator

Zgryzy są najczęstszym śladem obecności bobrów. Można się na nie natknąć


podczas penetrowania brzegów rzek i jezior

38 Bóbr europejski – hydrobudowniczy


zauważy magazyny żerowe – zatopione w płytkiej wodzie
gałęzie i kłącza – oraz ścieżki w postaci wąskich kanałków,
ukrytych w bujnej nadwodnej roślinności, a także tropy na
mulistych brzegach. Znalezienie śladów a zobaczenie zosta-
wiających je zwierząt to jednak dwie zupełnie różne sprawy.
Przez wiele lat osiągałem słabe wyniki jako obserwator,
mimo dużych starań. Przesiadywanie nad brzegami zalewu
bobrowego w Puszczy Augustowskiej, wędrówki brzega-
mi Czarnej Hańczy, Marychy i innych rzek owocowały co
najwyżej kilkusekundowymi obserwacjami zwierząt, które
szybko dawały nurka. Odgłos gwałtownego uderzenia pła-
skim ogonem w wodę ostrzegał inne przebywające w pobliżu
osobniki przed niebezpieczeństwem i oznaczał definitywny
koniec akcji.
Później usiłowałem wytropić bobry nad brzegami i sta-
rorzeczami Biebrzy. Sukcesy były jeszcze mniejsze. Chociaż
wiele razy słyszałem, z niedużej odległości, powtarzający się
seriami charakterystyczny odgłos stukania zębów o drewno,
zwierzęta pozostawały niewidoczne w gęstej, wysokiej roślin-
ności. Najlepsze efekty dawała obserwacja z łódki, zacumowa-
nej w trzcinach w pobliżu żeremia. Wypływające wieczorem
na żer bobry omijały ją spokojnie, jeżeli tylko się nie ruszałem
i zachowywałem się cicho. Jednak i te spotkania trwały krótko
– kilkanaście sekund, kiedy zwierzęta były w wodzie. Gdy
wychodziły na ląd, natychmiast traciłem je z oczu.
Moim sprzymierzeńcem był czas. Gromadziłem doświad-
czenia, coraz więcej dowiadywałem się o zwyczajach bobrów,
poznawałem nowe, korzystnie położone miejsca, a i bobrów
przez ostatnie 20 lat bardzo przybyło.
Bobry to typowi roślinożercy. Odżywiają się kłączami
i korzeniami roślin wodnych, młodymi świeżymi gałązkami,

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 39


Bóbr wyciąga rośliny spod wody i zjada je na brzegu w spokojnym miejscu

a w zimie – korą drzew. Najbardziej smakuje im topola osika;


chętnie jedzą też wierzby, rzadziej brzozę i olszę czarną; inne
drzewa ogryzają i ścinają, kiedy zabraknie tych ulubionych.
Są zwierzętami ziemnowodnymi, ale znacznie pewniej
czują się w wodzie niż na lądzie. Świetnie pływają i nurkują
– wytrzymują pod wodą do 15 minut. Budowane przez nie
tamy spiętrzają wodę w rzekach oraz kanałach i w wielu
miejscach tworzą rozlewiska.
Wejścia do żeremi i nor zawsze znajdują się pod wodą.
W okresach suszy zdarza się jednak, że woda opada i wej-
ścia wyłaniają się ponad nią. Naraża to bobry na duże nie-
bezpieczeństwo. W suche lata, gdy woda jest bardzo płytka

40 Bóbr europejski – hydrobudowniczy


i zwierzęta nie mogą w niej zanurkować, żeby uciec w głębi-
nę, zdarza się, że całe rodziny padają łupem wilków.
Bobry żyją w grupach rodzinnych, w skład których wcho-
dzą: para dorosłych, od dwóch do czterech młodych poniżej
roku i od jednego do trzech osobników młodocianych (rocz-
nych lub dwuletnich). Rodziny zaciekle bronią terytorium
przed obcymi osobnikami swojego gatunku; zdarzają się
walki kończące się śmiercią jednego z przeciwników. Zależnie
od zasobności terenu w zimowy pokarm rodzina zajmuje od
500 m do 4 km brzegu rzeki lub jeziora; zwierzęta zwykle nie
oddalają się w głąb lądu dalej niż na kilkadziesiąt metrów.
Dorastające osobniki podejmują długie, nawet kilkudziesięcio-
kilometrowe wędrówki w poszukiwaniu wolnego terytorium.

Bobry budują tamy, żeby spiętrzyć wodę,


i zamieszkują utworzony przez siebie zalew

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 41


Zimą, podczas żerowania na lądzie, bobry są bardzo
ostrożne. Mimo to właśnie okres zimowy jest najlepszy na
prowadzenie obserwacji.
Kiedy większość zbiorników wody zamarza, bobry, chcąc
nie chcąc, muszą wychodzić na powierzchnię w tych nielicznych
miejscach, gdzie nie ma lodu. Gdy panuje silny mróz, wygryzają
przeręble w wodzie i je utrzymują – regularnie wchodzą przez
nie i wychodzą – żeby otwór nie zamarzł. Przy temperaturze
ok. –20 st. C lub jeszcze niższej zawieszają aktywność i przecze-
kują w norach lub żeremiach. Jeśli niekorzystna pogoda utrzy-
muje się przez kilka dni, mogą zjadać gałązki żeremia od środka.
Na lądzie bobry poruszają się stałymi ścieżkami wydepta-
nymi w śniegu i na lodzie. Z reguły prowadzą one najkrótszą

W czasie silnych mrozów bóbr często korzysta z przerębli,


żeby nie dopuścić do jej zamarznięcia

42 Bóbr europejski – hydrobudowniczy


drogą do miejsca,
w którym można
zanurkować.
Zaskoczy-
łem kiedyś
bobra żerującego
w rozległym krza-
ku wierzby. Było
to tak. Usiłowa-
łem dojść na brzeg
rzeki przez zamar-
znięte, porośnięte
turzycami i trzciną
bagna. Szedłem
powoli i ostroż-
nie, aż natrafiłem
na wąską ścieżkę,
biegnącą łukiem
w stronę wody i na Z utrzymywanych przez bobry przerębli
bagna. Kiedy zasta- korzystają wydry i inne zwierzęta
nawiałem się, czy
nią pójść, usłyszałem typowy odgłos ogryzania gałęzi – szyb-
kie stukanie zębów, rozlegające się z przerwami w krótkich
seriach. Dźwięk dochodził z pobliskiego krzaka, pod który
prowadziła ścieżka. Z miejsca ruszyłem w tamtą stronę i to
okazało się błędem, ponieważ bóbr usłyszał mnie prawie od
razu i po chwili nasłuchiwania śpiesznie zaczął biec ścieżką
w stronę wody. Wyglądał dość śmiesznie; mimo starań nie
posuwał się zbyt prędko.
Stałem kilkadziesiąt centymetrów od jego szlaku, znie-
ruchomiały ze zdumienia, bo zwierz sunął wprost na mnie!

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 43


Dopiero pół metra przede mną zorientował się w sytuacji.
Wspiął się na tylne łapy, a ja zobaczyłem jego wielkie poma-
rańczowe zęby. „Ugryzie mnie w kolano czy nie? ” – zdąży-
łem tylko pomyśleć, gdy bóbr – który zastanawiał się jeszcze
krócej – opuścił się na cztery łapy i pognał w kierunku wody,
w której po kilku chwilach zniknął.
Kiedy ochłonąłem, obejrzałem teren. Ucieczka bobra,
sprawiająca wrażenie desperackiej, miała sens. Biegnąc na
swoich krótkich łapach na przełaj pomiędzy kępami wyso-
kich turzyc zwierz nikomu by nie uciekł. W dodatku jedyne
w promieniu 100 m wolne od lodu miejsce na rzece znajdo-
wało się przy ścieżce.
Jako obiekt zimowych obserwacji najlepiej wybrać na-
turalne bądź sztuczne otwory w wodzie, niezbyt daleko od
żeremia lub nory. W spokojnych miejscach bobry zaczynają
żerować po południu, jeszcze w świetle dnia. Kluczem do
sukcesu jest zajęcie odpowiedniego stanowiska, zanim poja-
wią się zwierzęta. Warto mieć ze sobą przenośny stołeczek,
bardzo ciepłe ubranie i białą maskującą pelerynę.
W połowie lutego przychodziłem nad zamarznięty, prze-
grodzony tamą mały i płytki kanałek mniej więcej o czterna-
stej. Gryzonie pojawiały się dość regularnie około godziny
później. Nurkowały i wyciągały na lód kłącza roślin wod-
nych, które zjadały na brzegu lub siedząc w przeręblu. Zda-
rzało się, że w odległości kilkudziesięciu metrów widziałem
trzy lub cztery spokojnie żerujące zwierzęta. Na nieruchomą
białą sylwetkę w ogóle nie zwracały uwagi!
Trzeba jednak być świadomym niebezpieczeństwa zwią-
zanego z przebywaniem na lodzie. Nie każde miejsce nadaje
się na zasiadkę. Dlatego ja urządzam ją tylko tam, gdzie mam
pewność, że woda pode mną jest płytka i w razie załamania

44 Bóbr europejski – hydrobudowniczy


lodu mogę się z niej bez trudu wydostać. Należy też pamię-
tać, że w pobliżu brzegów i na płyciznach pokrywa lodowa
jest z reguły cieńsza niż na środku stawu czy jeziora. Wody
płynące, takie jak rzeki i kanały, właściwie nie wchodzą w grę
– lód na nich nigdy nie jest bezpieczny.
Mimo że zawsze się upewniam, czy lód pode mną ma
przynajmniej 15 cm grubości, nie raz i nie dwa zdarzyło mi
się, że gdy ulegałem pokusie przesunięcia się jeszcze o kilka
kroków w stronę lustra wody lub usunięcia gałązki czy trzci-
ny zasłaniającej widok, wpadałem do zimnej mulistej wody.
Bobry miały z tego podwójny pożytek: zyskiwały nowy prze-
rębel i (na jakiś czas) święty spokój. A ja musiałem czym
prędzej biec do domu, żeby zmienić ubranie i zażyć aspirynę.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Wyszukujemy miejsca bytności i działalności bobrów, takie
jak tamy, zalewy, żeremia, z dużą ilością śladów (zgryzów
i ścieżek), a następnie urządzamy zasiadkę w ich pobliżu.
2. Zimą: urządzamy zasiadkę w pobliżu miejsc wychodzenia
bobrów spod lodu na powierzchnię zbiornika.
 UWAGA! Ze względów bezpieczeństwa jest to możliwe
tylko nad wodami niepłynącymi, w miejscach o znanej
niewielkiej głębokości, i wyłącznie dla osób dorosłych,
które potrafią ocenić grubość i wytrzymałość lodu.
46 Bóbr europejski – hydrobudowniczy
Dubelt – nocny rycerz
gromada: ptaki (Aves)
rząd: siewkowe (Charadriformes)
rodzina: bekasowate (Scolopacidae)
gatunek: dubelt (Gallinago media)
liczebność w Polsce: ok. 900 tokujących samców i prawdo-
podobnie ok. 900 samic; gatunek objęty ścisłą ochroną
liczebność w Europie: ok. 3500 tokujących samców i praw-
dopodobnie ok. 3500 samic
rozpiętość skrzydeł: 45–50 cm
długość ciała: 27–30 cm
waga: 150–250 g
długość życia: prawdopodobnie do kilkunastu lat

Dubelty mają wiele cech, dzięki którym stanowią bardzo


atrakcyjny obiekt obserwacji dla ornitologów i birdwatche-
rów w całej Europie. Przede wszystkim są ptakami rzadkimi.
W Polsce najliczniej występują na Bagnach Biebrzańskich,
gdzie tokuje ich ok. 400. W mniejszej liczbie żyją w Dolinie
Górnej Narwi, na Polesiu Lubelskim i nad środkową Wartą.
Niewielkie stanowiska znajdują się na obrzeżach Puszczy
Białowieskiej i nad Bugiem.
Polska jest najdalej na południowy zachód wysuniętym
obszarem występowania tego gatunku na świecie. Poza

Dubelt – nocny rycerz 47


Rozległe kępiaste turzycowisko z pojedynczymi kępami krzewów wierzby
łozy jest typowym środowiskiem życia dubelta

naszym krajem nieduże populacje istnieją na Białorusi, Ukra-


inie, Łotwie, Litwie, w Estonii, Rosji i Norwegii. Liczniejsze
są w głębi Syberii.
Dubelty są stosunkowo mało płochliwe – z odległości
kilkudziesięciu metrów może je obserwować nawet spora
grupa ludzi – a lokalna populacja zamieszkująca Bagna Bie-
brzańskie jest jedną z najłatwiejszych do oglądania. Dlatego
co roku wiosną w dolinie Biebrzy pojawiają się liczni ob-
serwatorzy ptaków z wielu krajów. Jakiś czas temu regular-
nie spędzałem tam kilka wiosennych miesięcy. Niedaleko
miejsca, gdzie mieszkałem, na otwartym kępiastym turzy-
cowisku, z rozrzuconymi tu i ówdzie nielicznymi krzakami

48 Dubelt – nocny rycerz


wierzby, znajdowało się jedno z największych tokowisk du-
beltów. Wieczorami grobla w pobliżu tokowiska jak magnes
przyciągała birdwatcherów. Przekonałem się wtedy, że nad
Biebrzą łatwiej spotkać cudzoziemca z zachodniej Europy
niż w Warszawie.
Dubelty zaczynają toki na początku kwietnia, zaraz po
przylocie z zimowisk w Afryce. To jeden z czterech – obok
głuszca, cietrzewia i bataliona – gatunków ptaków w Polsce
odbywających zrytualizowane grupowe gody. Toki rozpo-
czynają się wieczorem, mniej więcej godzinę przed zachodem
słońca, na dobre rozkręcają się po zachodzie i trwają przez
kilka godzin w nocy codziennie aż do połowy czerwca. Samce
zajmują niewielkie terytoria o powierzchni od kilku do kilku-
nastu metrów kwadratowych. Jeżeli ptaki nie są niepokojone
ani nie zachodzą żadne zmiany w środowisku, tokowisko co
roku zakładane jest w tym samym miejscu, z dokładnością
do kilku metrów.
Obserwowałem tokujące dubelty przez kilka sezonów
i nieraz zastanawiałem się, czy patrzę na tego samego ptaka
co rok wcześniej. Samce spacerowały po swoich niedużych
rewirach, wydeptując ścieżki w bujnych turzycach. Każdy
z nich miał po kilka upatrzonych miejsc – na szczycie kęp lub
na wydeptanych „boiskach” w centrum swojego terytorium,
na których od czasu do czasu tokował.
Pojedynczy tok jest powtarzalną kombinacją dźwięków
i ruchów. Samiec wspina się na kępę i nieruchomieje, powoli
nabierając powietrza w płuca i worki powietrzne. Wypręża
się i mocno nadyma, tak że wygląda na znacznie większego
niż w rzeczywistości. W takiej pozycji wytrzymuje dłuższą
chwilę, rozglądając się i jakby na coś czekając. Nagle wy-
puszcza powietrze – początkowo powoli, wydając delikatny

Dubelt – nocny rycerz 49


dźwięk w rodzaju
cichego „puk puk
puk puk”, a z czasem
coraz szybciej. Głos
staje się donośniej-
szy i dźwięczniejszy;
rytmem przypomina
wylewanie się wody
z butelki o wąskiej
szyjce lub odgłos
szybkiego przesu-
wania patyka po
drewnianym płocie.
Te niezwykłe dźwię-
ki wydobywają się
z grubej, wąskiej
i sprężystej tchawi-
cy, którą powietrze
– wypuszczane szyb-
Białe sterówki ogona rozkładane podczas ko, pod ciśnieniem –
toków to najbardziej wyróżniający się
element upierzenia dubelta wprawia w rezonans.
W kulminacyjnym
momencie dźwięk zmienia się w piskliwy syk, a ptak wyko-
nuje gwałtowny wymach skrzydłami i rozpościera szeroko
ogon, ukazując białe skrajne sterówki, po czym nieruchomieje
z wciąż rozłożonym ogonem.
Tok jednego samca pobudzał inne. Nad bagnami roz-
legały się wtedy serie tajemniczych stukających odgłosów,
słyszalne w ciszy wieczoru z odległości kilkuset metrów.
Od czasu do czasu podniecone dubelty podskakiwały, jak
na sprężynach, na wysokość 2–3 m.

50 Dubelt – nocny rycerz


Obserwując z bliska tokującego dubelta, wielokrotnie
zastanawiałem się nad znaczeniem rozpostartego białego
ogona.
Doszedłem do wniosku, że eksponowanie go jest prze-
kazaniem informacji o sile i atrakcyjności samca – zarówno
samicom, jak i rywalom. To spostrzeżenie nasunęło mi upo-
rczywe odwracanie się dubelta tyłem do mnie (dzięki czemu
mogłem do woli się napatrzyć na ogon i go obfotografować;
znacznie trudniej było mi zrobić zdjęcie tokującego ptaka od
przodu). Nawet jeśli w trakcie nabierania powietrza stał do
mnie przodem, to tokując, odwracał się ukośnie tyłem. Być
może brał za przeciwnika zieloną płachtę maskującą, pod
którą byłem schowany.
Białe sterówki na brzegach ogona są jedynym kontrasto-
wym elementem w szaro-pstrokatym upierzeniu dubelta.
W dodatku wygląd zewnętrzny i wielkość osobników obu
płci są takie same, co stanowi ewenement wśród ptaków
tokujących grupowo. (U takich gatunków samce zwykle są
znacznie bardziej kolorowe i większe niż samice).
Sąsiadujące samce dubelta toczą ze sobą walki na granicy
terytoriów. Szybko chodzą i biegają równolegle do siebie, na-
dymając się i obserwując nawzajem. Od czasu do czasu jak na
komendę skaczą i zderzają się w powietrzu piersiami. Walki
są zrytualizowane – toczą się według ściśle określonych reguł
i ptaki nie robią sobie żadnej krzywdy. Po chwili rozchodzą
się i każdy tokuje dalej.
Od czasu do czasu na tokowisku zalegała cisza. To ozna-
czało pojawienie się samicy.
Dubelcice przychodzą na tokowisko pojedynczo, na
piechotę. Samica spaceruje po wszystkich terytoriach i oce-
nia nagle spokorniałe i potulne samce. To ona decyduje

Dubelt – nocny rycerz 51


o wyborze partnera – panowie nie mają nic do powiedzenia.
Najczęściej wybierany jest osobnik zajmujący terytorium
w centrum tokowiska.
Przywilej dokonywania wyboru jednak drogo kosztuje.
Zapłodniona samica opuszcza tokowisko (samce wtedy wzna-
wiają toki, czekając na pojawienie się kolejnej damy) i dalej jest
zdana wyłącznie na siebie. Znalezienie miejsca na gniazdo,
jego budowa, wysiadywanie jaj i opieka nad młodymi są cał-
kowicie na jej głowie. Samiec w ogóle się w to nie angażuje;
cały swój czas dzieli pomiędzy tokowisko i żerowanie.
Dubelty odżywiają się drobnymi bezkręgowcami: dż-
dżownicami, owadami i ślimakami, które wyciągają długim
dziobem z miękkiego mułu lub ziemi.

Samica wysiadująca jaja w kępie turzyc jest praktycznie niewidoczna

52 Dubelt – nocny rycerz


Samica w trakcie wysiadywania prawie się nie porusza

Termin lęgów jest bardzo rozciągnięty – od końca kwietnia


do połowy czerwca. Samica zakłada gniazdo w znakomicie
zamaskowanym miejscu, w kępie turzyc, czasami u podnó-
ża niewielkiego krzewu, w odległości kilkuset metrów od
tokowiska. Gniazdo jest właściwie niewidoczne w gęstej plą-
taninie źdźbeł – starych, z poprzedniego roku, i młodych,
zielonych – wysokich czasami na ponad metr. Szare upie-
rzenie samicy i brązowooliwkowy kolor jaj idealnie zlewają
się z tłem. Dubelcica świetnie o tym wie, dlatego wysiaduje
bardzo twardo, w ogóle nie reagując na krążące w pobliżu
zwierzęta lub przechodzących ludzi.
Ucieka dopiero, gdy grozi jej nadepnięcie.
W taki sposób znalazłem kiedyś gniazdo dubelta. Prze-
dzierałem się przez bagna. W pewnym momencie, szukając

Dubelt – nocny rycerz 53


oparcia dla stóp, chwyciłem się gałązki niewielkiego krzaczka
wierzby. Postawiłem pod nim nogę i wtedy usłyszałem sze-
lest – to dubelcica w pośpiechu schodziła z gniazda leżącego
pół metra od mojego buta. Zobaczyłem je tylko dlatego, że
ptak się poruszył.
Fotografując przez kilka dni wysiadującą samicę, pozna-
łem jeszcze jeden sposób na „utajnienie” gniazda: schodzenie
z niego i wchodzenie na piechotę. Dubelt ma wysokość kil-
kunastu centymetrów i zupełnie ginie pomiędzy roślinami
(człowiekowi sięgają do pasa). Dlatego startuje i ląduje nie
przy gnieździe, lecz w bezpiecznej odległości kilkudziesięciu
metrów od niego. Zaobserwowałem też, że ptak, wysiadując,
ze stoickim spokojem znosi różne niedogodności. Nie próbuje

Pisklę dubelta w godzinę po wykluciu jest już gotowe do opuszczenia gniazda


i podążenia za samicą

54 Dubelt – nocny rycerz


odganiać gryzących go komarów, przeczekuje ludzi idących
w odległości kilku metrów, nie reaguje na krążące nad nim
ptaki drapieżne.
Cztery pisklęta wykluły się jedno po drugim w krótkich
odstępach czasu.
Młode już po kilku godzinach opuszczają gniazdo, a po
kilku dniach potrafią odbywać dalekie piesze wędrówki.
Czterotygodniowe ptaki umieją latać i usamodzielniają się.
Dubelt jest bardzo podobny do swojego kuzyna kszy-
ka (Gallinago gallinago). Oba ptaki mają zbliżone wielkość,
kolor i sylwetkę. Ich rozróżnienie w trakcie lotu i żerowania
wymaga pewnej wprawy. Dubelty są masywniejsze, mają
proporcjonalnie krótszy dziób, latają wolniej i są mniej zwrot-
ne niż kszyki.
Oba gatunki zakładają gniazda w podobnym środowisku.
Kszyki są jednak płochliwsze i przed idącym człowiekiem
zrywają się z większej odległości. Ich jaja są bardziej szpi-
czaste i nieco bardziej kontrastowo ubarwione niż dubeltów.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
L okalizujemy tokowisko na podstawie głosu ptaków, a następ-
nie obserwujemy je przez lornetkę z odległości kilkudziesięciu
metrów.
56 Dubelt – nocny rycerz
Dzięcioł duży –
leśny perkusista

gromada: ptaki (Aves)


rząd: dzięciołowe (Piciformes)
rodzina: dzięcioły (Picidae)
gatunek: dzięcioł duży (Dendrocopos major)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 35–40 cm
długość ciała: 21–26 cm
waga: 75–95 g
długość życia: do 13 lat

Z obserwowaniem dzięcioła dużego w polskich lasach nie


ma najmniejszego problemu.
Jest to najliczniejszy gatunek dzięcioła, żyjący we
wszystkich naturalnych typach lasów iglastych i liściastych,
a także w lasach typowo gospodarczych, parkach (i miejskich,
i podworskich na wsiach), alejach starych drzew oraz zadrze-
wieniach śródpolnych. Stosunkowo najrzadziej występuje
w górach.
Dzięcioły duże latają mało zwrotnie i dość powoli, dlatego
– z obawy przed drapieżnikami – rzadko zapuszczają się na
tereny otwarte. Mimo to dość często padają ofiarą jastrzębi.

Dzięcioł duży – leśny perkusista  57


Lecącego dzięcioła
można łatwo rozpo-
znać, nawet z daleka,
po charakterystycz-
nym falistym locie.
Ptak wznosi się lekko
do góry, mocno pra-
cując skrzydłami, by
po chwili rozłożyć je
szeroko i przez krótki
czas szybować uko-
sem w dół. Jedyny
kłopot z identyfika-
cją to możliwość po-
myłki z podobnymi
do niego rzadszymi
gatunkami: dzięcio-
łem średnim, dzię-
ciołkiem, dzięcio-
łem białogrzbietym
Dzięcioły duże występują w różnych
typach lasu i dzięciołem syryjskim
(białoszyim). Gatunki
te zamieszkują różne rodzaje środowisk leśnych, a wszędo-
bylski dzięcioł duży występuje we wszystkich.
Zgodnie z nazwą gatunkową jest to jeden z większych
gatunków dzięciołów, o pstrym czarno-biało-czerwonym
upierzeniu, z bardzo intensywną charakterystyczną czerwo-
ną plamą na brzuchu. Od najbardziej podobnego dzięcioła
syryjskiego różni się czarnym paskiem pomiędzy dwiema
białymi plamami na boku głowy i na szyi (u dzięcioła syryj-
skiego są one połączone w jedną plamę).

58 Dzięcioł duży – leśny perkusista


Dzięcioł duży jest gatunkiem osiadłym, więc nie odlatuje
na zimę (zdarza się natomiast, że do naszego kraju przyby-
wają wtedy dzięcioły z północy i ze wschodu). Zimą trzyma
się w wielogatunkowych stadach z sikorami, kowalikami
i pełzaczami.
Podstawą pożywienia dzięciołów są w tym okresie nasio-
na sosen i świerków. Ptaki zrywają szyszki z gałęzi, zaklino-
wują je w szczelinie kory na pniu drzewa, po czym długim,
ostrym dziobem wyrywają z nich łuski, żeby dostać się do
nasion. Cierpliwy, ciepło brzmiący stukot powstający przy
rozłupywaniu szyszek jest jednym z niewielu dźwięków
regularnie ożywiających ciszę zimowego lasu. W miejscach
żerowania – nazywanych kuźnią – można znaleźć objedzone

Samiec dzięcioła dużego różni się od samicy niewielką


czerwoną plamką z tyłu głowy; samica takiej plamki nie ma

Dzięcioł duży – leśny perkusista  59


Kuźnia dzięcioła dużego

szyszki wystające z pnia; na ziemi pod drzewem leżą ich


setki, a czasami nawet tysiące.
W zimie dzięcioły chętnie korzystają z karmników. Wy-
jadają z nich przede wszystkim tłuszcz – słoninę lub zalane
smalcem albo olejem ziarna.
Żeby dogodzić ich zamiłowaniu do stukania i wydoby-
wania jedzenia z pnia drzewa, zamontowałem przy karmni-
ku specjalną gałąź, w której wcześniej wywierciłem otwory
i poutykałem w nich pożywienie. Dzięcioł, który tu zawitał,
był zachwycony. Ani nie spojrzał na dania przygotowane
dla sikorek, tylko pracowicie wydłubywał swoją karmę – ku
wielkiej uciesze domowników, którzy codziennie w trakcie
śniadania mieli film przyrodniczy przed oknem.
Żerujący dzięcioł duży pozwala się obserwować z odległo-
ści około 20 m, pod warunkiem że znajduje się na wysokości

60 Dzięcioł duży – leśny perkusista


5–6 m. Gdy kuźnia jest położona nisko, staje się ostrożniejszy
i trzeba stanąć dalej.
Wiosną i latem zasadniczym pokarmem dzięciołów są
owady i ich larwy, a także nasiona, nektar kwiatów, sok
z drzew i niewielkie owoce leśne. Ptaki zbierają gąsienice
motyli z liści i gałązek drzew. W mrowiskach wykuwają
głębokie dziury, żeby się dostać do jaj i larw. Nie są wy-
bredne – odżywiają się pokarmem, którego w danym czasie
jest w okolicy najwięcej.
Dzięcioł kuje w pniach drzew w różnych celach. Najczę-
ściej – żeby zdobyć pożywienie. Wynajduje usychające lub
murszejące pnie i gałęzie, w których wnętrzu mogą znajdo-
wać się owady lub ich jaja i larwy (owady na ogół składają
jaja i rozwijają się we wnętrzu pni już wcześniej uszkodzo-
nych lub chorych). Rozpoznaje takie miejsca, opukując je de-
likatnie dziobem. Odgłos świadczący o tym, że w środku jest
pusta przestrzeń, zachęca go do szukania pożywienia. Przez
kilka lat obserwowałem, jak taką zachętą stawało się opuka-
nie desek, którymi oszalowany był drewniany dom. Deski
szalunku nie przylegały idealnie do tworzących ścianę bali
i opukiwane wpadały w rezonans, dzięcioł więc spodziewał
się znaleźć owady w środku ukrytej komory. Widywałem
takie zachowanie na początku zimy. Sądzę, że za każdym
razem było to kolejne pokolenie dzięciołów ściągających na
zimę (jak wiele innych ptaków) w pobliże ludzkich osad.
Żaden nie dawał się odstraszyć i uparcie przez kilka dni wra-
cał do luźnej deski. Nawet tłuszcz rozwieszony w różnych
miejscach ogródka nie był w stanie go odwieść od stukania
w dom. Po jakimś czasie ptak przekonywał się, że w środku
nie znajduje się nic ciekawego, i miałem spokój aż do na-
stępnej zimy.

Dzięcioł duży – leśny perkusista  61


To nauczyło mnie,
że żaden dzięcioł nie
kuje drzew bez po-
wodu. Jeżeli spraw-
dzenie wypada nie-
pomyślnie, przenosi
się w inne miejsce.
W lesie oprócz
próchniejących pni
i konarów rozkuwane
bywają pojedyncze,
usychające gałęzie
zdrowych drzew.
Zdrowe czy nawet
chore drewno jest
jednak twarde (kto nie
wierzy, niech spróbu-
je przegryźć dowolną
gałąź – połamanie
Pień rozkuty przez dzięcioła w poszukiwaniu
larw owadów zębów murowane).
Dzięcioły są świetnie
przystosowane do pracy w takim materiale. Mają bardzo
chwytne, szeroko rozstawione pazury u nóg oraz twarde
sterówki ogona, którymi się podpierają na pniu. Utrzymując
się na nim pionowo, biorą zamach głową i mocno uderzają
w pień. Dziób jest ostry i twardy jak dłuto, a specjalna bu-
dowa i ustawienie kości czaszki oraz mięśni szyi amortyzują
potężne uderzenia, dzięki czemu ptak nie odczuwa bólu. Jest
w stanie kuć w tempie kilkunastu uderzeń na sekundę!
Dzięcioły kują również w związku z rozrodem. Dzię-
cioł duży jest ptakiem terytorialnym. Wczesną wiosną (już

62 Dzięcioł duży – leśny perkusista


w marcu) samce zajmują terytoria lęgowe. Oznajmiają o tym
rywalom oraz samicom, bębniąc w spróchniałą gałąź, tak aby
wywołać rezonans – wzmocnienie dźwięku. Są to krótkie,
wielokrotnie powtarzane serie (jedna trwa niecałą sekundę!)
bardzo szybkich stuknięć. Odgłosy te stanowią jedne z bar-
dziej tajemniczych dźwięków nadchodzącej wiosny.
Miejsce bębnienia położone jest zwykle wysoko nad zie-
mią, aby odgłos rozchodził się jak najdalej. Zdarza się, że pta-
ki bębnią w blaszane dachy lub metalowe słupy, zachęcone
głośnym dźwiękiem, jaki mogą z nich wydobyć.
Gdy dzięcioły dobiorą się w pary, zakładają gniazda.
Dzięcioł duży prawie nigdy nie wykorzystuje dziupli z po-
przedniego roku. Samiec, z niewielką pomocą samicy, wyku-
wa nową (a do zajęcia starej jest mnóstwo chętnych: kowaliki,
krętogłowy, sikory i inne). Dziupla zakładana jest najczęściej
w drzewach o miękkim drewnie, takich jak osika albo olsza,
rzadziej w sosnach, brzozach i dębach; czasami jej wlot za-
maskowuje huba przylegająca do pnia od góry. Gniazdo ma
ok. 6 cm średnicy i 30 cm głębokości. Po złożeniu jaj dzięcioły
w jego pobliżu zachowują się cicho i ostrożnie.
Mniej więcej w pierwszej dekadzie czerwca, kiedy wyklu-
wają się pisklęta, położenie dziupli przestaje być tajemnicą.
Młode (od czterech do sześciu) bardzo głośno i prawie bez
przerwy piszczą, dopominając się o posiłek. Piski słychać
w promieniu kilkudziesięciu metrów od gniazda przez 18 go-
dzin na dobę.
W tym okresie wybieram się na długą wycieczkę po lesie
w poszukiwaniu najładniejszej dziupli. Znajduję mniej więcej
jedną na kilometr spaceru. Najniżej położona dziupla, jaką
widziałem, znajdowała się niecały metr nad ziemią, ale zda-
rzały się też położone na wysokości 20 m.

Dzięcioł duży – leśny perkusista  63


Młode dzięcioły na kilka dni przed opuszczeniem dziupli wyglądają
z niej całymi godzinami

W czasie karmienia młodych dzięcioły duże gwałtownie


reagują na zbliżanie się człowieka. Zaniepokojone latają ner-
wowo tu i tam, głośno krzycząc, nie zbliżają się jednak do
gniazda. Niektóre pary robią taki rwetes, że wydaje się, jakby
już nigdy nie miały się uspokoić. W takiej sytuacji zawsze
powoli się oddalam od gniazda. Gdy wycofywałem się na
odległość 30 m (a jest to dystans, z którego świetnie można ob-
serwować ptaki przez lornetkę), nawet najwięksi awanturnicy
po kilkunastu minutach uspokajali się i karmili potomstwo.
Samiec i samica wchodzą z pokarmem do dziupli, a wy-
latują z odchodami młodych w dziobie. Gdy pisklęta są już
duże, wystawiają głowy z dziupli i się rozglądają. Nie jest to
wyłącznie ciekawość – pisklę, które najdalej wysunie głowę,
zapewnia sobie pierwszeństwo w karmieniu.

64 Dzięcioł duży – leśny perkusista


Karmienie u dzięciołów dużych (tak jak u większości pta-
ków) jest nieregularne. Zdarza się, że rodzice wielokrotnie
przylatują z pokarmem co 2–3 minuty, albo że nie pojawiają
się w ogóle przez godzinę. Obserwatorowi przychodzą wte-
dy do głowy czarne myśli: „Spłoszyłem je, już nie przylecą,
zorientowały się, że się na nie zasadziłem” itp. Takie przerwy
są jednak rzeczą naturalną, a nas uczą cierpliwości.
Czasami o przylocie dorosłego ptaka uprzedzał mnie
zmieniający się ton pisku młodych, ale bywało, że dzięcioł
pojawiał się znienacka i na krótko, co było bardzo denerwu-
jące, jeśli akurat przysnąłem i na kolejną okazję musiałem
znowu czekać godzinę.
Jeżeli ptaki nie pojawiają się przez dłuższy czas, np. trzy
godziny, powinniśmy się wycofać na większą odległość,
bo być może trafiliśmy na wyjątkowo ostrożnego osobnika
i faktycznie to my jesteśmy przyczyną niekarmienia piskląt.
Lepiej poszukać innej dziupli – co w przypadku dzięcioła
dużego nie jest szczególnie trudne – niż mieć na sumieniu
ewentualne porzucenie lęgu przez ptaki.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Zimą: prowadzimy obserwacje przy karmniku.
2. Lokalizujemy dogodnie położoną dziuplę lęgową na podstawie
pisku młodych i obserwujemy ją przez lornetkę z odległości
ok. 30 m.
3. Nasłuchujemy odgłosów: bębnienia, kucia, stukania itp., i ob-
serwujemy ptaki przez lornetkę.
66 Dzięcioł duży – leśny perkusista
Dzik – mądra
i odważna świnka
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: parzystokopytne (Artiodactyla)
rodzina: świniowate (Suidae)
gatunek: dzik (Sus scrofa)
liczebność w Polsce: ok. 250 tys. osobników; gatunek łowny,
z okresem ochronnym dla samic od 16 I do 14 VIII
wysokość: ok. 110 cm
długość ciała: 150–200 cm
waga: samce do 180 kg, samice do 130 kg
długość życia: do 30 lat

Dzik występuje prawie w całej Polsce. Preferuje lasy li-


ściaste, lekko podmokłe, lubi gęste liściaste młodniki. Mniej
chętnie zamieszkuje suche bory sosnowe, ze względu na sto-
sunkowo małą ilość pokarmu, jaką oferuje mu to środowisko.
Zasiedla także tereny będące mozaiką pól i zagajników oraz
żyzne tereny bagienne, z wysokimi turzycami i trzcinowiska-
mi. Unika wysokich, stromych i skalistych gór.
W ostatnich 30 latach rośnie liczba dzików niepłochli-
wych, które pojawiają się na obrzeżach miast, w parkach i na
innych terenach zielonych. Dotyczy to zwłaszcza obszarów
nadmorskich. W wielu kurortach na wybrzeżu zwierzęta te

Dzik – mądra i odważna świnka  67


stają się atrakcją turystyczną. Lochy z warchlakami układa-
ją się na parkingach, żebrzą o jedzenie, przechadzają się po
ulicach między ludźmi. Absolutnie nie należy ich dokarmiać!
Zwierzęta stają się namolne i mogą zaatakować.
Widziałem watahę, składającą się z dwóch samic
i ok. 10 młodych, stojącą przed sklepem spożywczym. Co
jakiś czas ktoś rzucał im bułkę czy nawet gofra z pobliskiej
budki. Za którymś razem, gdy zwierzęta zorientowały się, że
w reklamówce, z której karmił je kilkunastoletni chłopak, jest
jeszcze pieczywo, wyrwały mu ją z ręki. Zważywszy na siłę,
ostrość zębów i szybkość dzika – bardzo łatwo o wypadek.
Zupełnie inaczej dziki zachowują się w naturalnym środo-
wisku. Ponieważ mają doskonały węch i bardzo dobry słuch,
przeważnie pierwsze dowiadują się o obecności człowieka
i reagują ucieczką. My na ogół słyszymy tylko jej odgłosy,
trzask łamanych gałązek i pochrumkiwanie zwierząt lub
przez krótką chwilę widzimy tył uciekającego zwierzęcia.
Warto wiedzieć, że dziki potrafią wyczuć trop człowieka po
upływie kilku godzin; zmieniają wtedy swoje plany.
Pożywieniem dzików jest głównie pokarm roślinny: pod-
ziemne kłącza, owoce leśne, bulwy roślin, żołędzie, bukiew,
świeża trawa, a także ziarna zbóż, ziemniaki i kukurydza,
w poszukiwaniu których zapuszczają się w głąb pól. Zdarza
się, że stado przez wiele dni koczuje w środku łanu owsa,
kukurydzy lub rzepaku. Zwierzęta czują się tam dość swo-
bodnie. Z zewnątrz pozostają niewidoczne, zakryte przez
wysokie i bardzo gęste rośliny, a ponadto możliwość natra-
fienia na ludzi jest mniejsza niż w lesie.
Dziki żywią się też grzybami, np. opieńkami i smardzami,
oraz pokarmem zwierzęcym, takim jak poczwarki i larwy owa-
dów, dorosłe chrząszcze, dżdżownice, ślimaki i płazy. Bywa,

68 Dzik – mądra i odważna świnka


Mozaika pól uprawnych i lasów jest dla dzików wymarzonym środowiskiem

że wyłapują piskorze i inne ryby z mułu dennego w wysycha-


jących latem starorzeczach i płytkich stawkach. Chętnie zjadają
drobne gryzonie leśne – zwłaszcza ich młode, jeśli natrafią na
podziemne gniazda. W okresie zimowym jedzą padlinę.
W poszukiwaniu pokarmu rozkopują ziemię silnym,
długim ryjem, tzw. gwizdem. Z upodobaniem kopią, czyli
buchtują, pod korzeniami drzew, na łąkach i w mule na ba-
gnach. Ślady buchtowania są najlepiej widoczne od późnej
jesieni do wiosny. Las wygląda jak przeorany w różnych
kierunkach. Czasem dziki wkopują się tak głęboko, że po-
wstająca jama całkowicie je zakrywa.
Obserwowałem takiego buchtującego z zapałem dzika,
a właściwie widziałem tylko wylatującą z impetem ziemię
i słyszałem sapanie. Działo się to zimą, o żer było trudno,

Dzik – mądra i odważna świnka  69


Dziki żerujące na polu

bo grunt był zamrożony na dużą głębokość. Niezawodny


węch podpowiadał zwierzęciu obecność czegoś smacznego
metr pod ziemią.
Podszedłem na kilkanaście metrów; chwilami widziałem
wyprężający się grzbiet. Nigdy dotąd nie udało mi się pod-
kraść tak blisko i na tak długo do dzika. Wreszcie zwierz na
moment wychynął z dziury, zawęszył i wyczuwszy mnie,
zaczął powoli odchodzić. To również było wyjątkowe – sa-
motne dorosłe osobniki z reguły szybko uciekają. Zdałem
sobie sprawę, że ten musi być bardzo głodny, i ostrożnie
się wycofałem. Dobrze zrobiłem, bo dzik po kilku minutach
wrócił do swojej jamy i buchtował dalej.

70 Dzik – mądra i odważna świnka


Wychowaniem młodych zajmują się tylko samice – lochy
– które czasami łączą się w grupki po dwie lub trzy i wspól-
nie opiekują się młodymi. Każda locha może mieć od trzech
do dziewięciu warchlaków, tak więc wataha może liczyć
nawet ponad 20 osobników, zwłaszcza że kiedy młode już
podrosną, samice pozwalają pozostać w stadzie przelatkom,
czyli młodym z poprzedniego roku, choć na ogół tylko płci
żeńskiej. Taka grupa prowadzi w zasadzie osiadły tryb życia.
Dziki spotkane w lesie nie atakują człowieka od razu,
jak to czasem można wyczytać, ale stosują bardzo przemy-
ślaną strategię ucieczki. Osobnik, który pierwszy wyczuł
człowieka, daje znać innym – charakterystycznym twardym
sapnięciem. Wyznam, że czasami nagłe „ruff” dzika było dla
mnie pierwszym sygnałem jego obecności w pobliżu. Patrząc
w stronę dźwięku, zauważałem stojące nieruchomo samice,
z nastroszoną sierścią, gniewnie posapujące. W tym czasie
pod osłoną gęstej roślinności szybko uciekały małe pasko-
wane warchlaki, a po nich – roczniaki. Na końcu odchodziły
lochy, od czasu do czasu odwracając się, żeby kontrolować
położenie człowieka.
Miałem wiele takich spotkań, ale nigdy nie odniosłem
wrażenia, że dzik chce mnie zaatakować; raczej straszył, żeby
mnie zniechęcić do zbliżania się. Z drugiej strony, patrząc na
potężny ryj i ostre zęby – główną broń dzika – oraz wiedząc
o jego szybkości i zdecydowaniu, zawsze czułem się trochę
nieswojo w takich sytuacjach. Stada dzików nie należy lek-
ceważyć, zwłaszcza zimą. To jedyna siła w polskich lasach
zdolna stanąć do walki z atakującymi wilkami i je pokonać!
Późną jesienią do grup rodzinnych dołączają stare sam-
ce, czyli odyńce, przez większą część roku żyjące samotnie.
W listopadzie rozpoczyna się okres godowy. Odyńce staczają

Dzik – mądra i odważna świnka  71


ze sobą walki o przewodzenie watasze. Przepychają się i gry-
zą ostrymi kłami. Jest się o co bić, bo zdarza się, że na zimę
łączy się ze sobą kilka stad rodzinnych. Zwycięzca ma do
dyspozycji wiele samic, przegrany opuszcza watahę.
Ruja trwa aż do lutego, po czym odyńce opuszczają sta-
do. Dla młodych to zły czas – samice odganiają je od siebie.
Przelatki łączą się więc w małe grupki młodzieżowe.
Od końca lutego do kwietnia lochy wydają na świat po-
tomstwo. Przygotowują się do tego, budując z trzciny i gałęzi
bardzo porządne legowisko, zwane barłogiem, i wyściełają je
trawą oraz mchem. Barłóg lęgowy jest osłonięty od wiatru,
a nawet deszczu przez gałęzie, zarówno te zwisające natural-
nie, jak i przyniesione przez lochę. (Pozostałości po barłogu
znajdowałem w lesie jeszcze w czerwcu, kilka miesięcy po

Dziki uwielbiają odpoczynek w błotnej kąpieli

72 Dzik – mądra i odważna świnka


urodzeniu młodych). W zależności od pogody młode prze-
bywają w nim od kilku do kilkunastu dni.
Później, gdy wataha wędruje po okolicy, barłogi – w któ-
rych odpoczywa cała rodzina – są budowane mniej starannie.
Udając się do nich, dziki zachowują się bardzo ostrożnie;
bywa, że obchodzą je dookoła, węsząc i nasłuchując we
wszystkich kierunkach. W legowisku układają się tak, żeby
móc z niego szybko wyskoczyć i uciec. Ale kiedy już w nim
zalegną, zwłaszcza zimą, dają do siebie podejść na niewielką
odległość, licząc na to, że nie zostaną zauważone.
Moje najbardziej pamiętne spotkanie z dzikiem w barło-
gu zaczęło się od natrafienia na zaspę śnieżną zagradzającą
ścieżkę. Zastanawiałem się, jak przez nią przebrnąć, a kiedy
się już zdecydowałem, zaspa ożyła i z jej głębi – spod moich
nóg – wyskoczył ogromny odyniec. Na szczęście wystar-
tował w przeciwnym kierunku, inaczej prawie na pewno
by mnie poturbował. Obejrzałem całkowicie niewidoczny
wcześniej barłóg pod ściętym pniakiem, przysypany 20-cen-
tymetrową warstwą świeżego śniegu, który padał bez prze-
rwy przez dwa dni. Dzik położył się w legowisku jeszcze
przed początkiem opadów, a potem cierpliwie czekał na
ich koniec.
O spotkanie z dzikami nie jest szczególnie trudno ze
względu na ich dość liczne występowanie. Ponieważ jednak
w naturalnym środowisku są one bardzo ostrożne, rzadko
udaje się prowadzić dłuższą obserwację. Warto zacząć od
spenetrowania terenu, bo dziki zostawiają mnóstwo śladów.
Oprócz wyraźnych, łatwych do zidentyfikowania tropów,
ich obecność rozpoznajemy po śladach buchtowania oraz
obecności barłogów, a także miejsc, gdzie zażywają kąpieli
błotnych i się czochrają.

Dzik – mądra i odważna świnka  73


Trop dzika wyróżnia się wśród tropów innych zwierząt kopytnych wyraźnie
odciśniętymi tylnymi raciczkami, rozstawionymi szerzej niż kopyta br

Kąpielisko to niewielkie, owalne zagłębienie terenu wy-


pełnione wodą lub błotem, akurat takiej wielkości, żeby się
w nim zmieścił wygodnie rozciągnięty dzik. Bezpośrednie
sąsiedztwo kałuży jest mocno wydeptane, a o rosnące obok
drzewa (zwykle znajduje się przynajmniej jedno) zwierzęta
się czochrają, wycierając sierść po kąpieli – w ten sposób po-
zbywają się brudu i pasożytów. Kora na takich drzewach jest
otarta i wyślizgana na wysokości około pół metra; wystające
nad ziemię korzenie również są powycierane.
Dziki najchętniej korzystają z kąpielisk wieczorem, przed
rozpoczęciem żerowania. Warto zawczasu wybrać stanowisko
obserwacyjne przy drodze z kąpieliska na żerowisko lub na
samym żerowisku. Dobrym miejscem jest skraj lasu i śród-
leśnego bagienka, gdzie dziki odpoczywają. Z uwagi na ich
fantastyczny węch trzeba się tam zjawić co najmniej dwie
godziny przed oczekiwanym przyjściem zwierząt, żeby nasz

74 Dzik – mądra i odważna świnka


zapach wywietrzał. Zasiadamy na wysokości kilku metrów
– na ambonie myśliwskiej, stogu lub innym podwyższeniu –
aby utrudnić zwierzętom wywęszenie nas. Jeżeli mamy dość
silny wiatr prosto w twarz, wiejący z kierunku, który obserwu-
jemy, możemy pozostać na ziemi. Ma to jednak swoje wady:
gorszą widoczność i większe prawdopodobieństwo wykrycia.
Stałem kiedyś na niewielkim pagórku na skraju cienistego
lasu i kilkuletniego młodnika. W czasie długiego popołudnia
i wieczora dziki pojawiły się dwukrotnie. Pierwszy raz za-
alarmował mnie o tym młody jelonek, który podniósłszy się
znienacka z trawy kilkadziesiąt kroków ode mnie, strzygł
uszami w stronę młodnika. Spojrzałem tam – gałązki i trawy
poruszały się w innym rytmie niż wiatr. Od czasu do czasu

Dzicze kąpielisko

Dzik – mądra i odważna świnka  75


Stado dzików żebrzące o pokarm w Piaskach koło Krynicy Morskiej

migały wśród nich szare sylwetki dzików. Udało mi się je


policzyć. Dwie lochy prowadziły osiem warchlaków, które
co rusz odbiegały w różne strony, pokwikiwały na siebie i się
przepychały. Lochy przywracały je do porządku groźnym
rechnięciem, trąceniem ryja, a nawet ugryzieniem. Zwierzęta
szły w moją stronę tyralierą, prawdopodobieństwo zwietrze-
nia przez jakiś boczny podmuch wiatru wzrastało z każdą
sekundą, ale na szczęście, gdy zbliżyły się na odległość 20 m,
zmieniły kierunek i weszły w las.
Drugi raz pojawiły się same lochy. Ich obecność zasy-
gnalizowało fuknięcie jednej z nich. Samice przedefilowały

76 Dzik – mądra i odważna świnka


w poprzek młodnika. W pewnym momencie znalazły się
kilkanaście kroków ode mnie, ale widziałem je nie najlepiej
w gęstwinie paproci.
Ponieważ oczekiwanie zwykle się dłuży, to żaden wstyd
wziąć ze sobą książkę, żeby zająć czas. Oczywiście nie wolno
opuszczać kryjówki przed odejściem zwierzyny. Spłoszone
dziki zmienią żerowisko na inne i więcej ich w tym miejscu
nie zobaczymy.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Wieczorem: urządzamy zasiadkę na ambonie lub innym
wzniesionym nad okolicę punkcie na skraju lasu lub nie-
wielkiej polance, pod wiatr od miejsca, w którym mają się
pojawić dziki.
2. Zachowujemy spokój i nie zbliżamy się do dzików w czasie
przypadkowych spotkań na leśnych drogach i duktach.
78 Dzik – mądra i odważna świnka
Jarząbek – pogwizdujący
mistrz kamuflażu
gromada: ptaki (Aves)
rząd: grzebiące (Galliformmes)
rodzina: głuszcowate (Tetraonidae)
gatunek: jarząbek (Bonasa bonasia)
liczebność w Polsce: 80 tys. osobników; gatunek łowny,
z okresem ochronnym od 1 XII do 30 VIII
rozpiętość skrzydeł: 50–60 cm
długość ciała: 35–40 cm
waga: 350–500 g
długość życia: do 7 lat

Jarząbki zamieszkują rozległe, mało uczęszczane kom-


pleksy leśne w Karpatach, Sudetach i północno-wschodniej
Polsce. Niewielkie populacje utrzymują się lokalnie na Kie-
lecczyźnie, Mazowszu, Lubelszczyźnie i Pomorzu.
Jarząbki to ptaki typowo leśne – nigdy nie pojawiają
się na otwartej przestrzeni. Żyją w lasach liściastych i mie-
szanych, koniecznie z bogatymi i gęstymi warstwami runa
leśnego oraz podszytu, złożonego z krzewów leśnych, mło-
dych świerczków i jodełek.
W zarośniętym dnie lasu upływa jarząbkom całe ży-
cie – tutaj zdobywają pokarm i zakładają gniazda, tutaj też

Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu 79


znajdują kryjówki przed drapieżnikami oraz ochronę przed
niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi: wiatrem,
deszczem i śniegiem. Są bowiem ptakami osiadłymi i pozo-
stają na swoim terytorium przez okrągły rok. Oprócz bujne-
go podszytu i runa na terytorium jarząbka musi się jeszcze
znajdować źródło wody pitnej; ptaki muszą też mieć dostęp
do małych kamyków, np. żwiru. Połykane kamyki poma-
gają jarząbkom w mechanicznym rozdrabnianiu pokarmu
w żołądku.
W środowiskach dla nich odpowiednich jarząbki wcale
nie są rzadkie, a w każdym razie wielokrotnie liczniejsze niż
spokrewnione z nimi inne kuraki leśne – głuszce i cietrze-
wie. Jednak zobaczenie jarząbka, nie mówiąc o dokładnym
przyjrzeniu mu się, nie jest prostą sprawą. Przeważnie nasz

Typowy biotop jarząbka – las z bogatym runem leśnym i młodymi drzewkami

80 Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu


kontakt ogranicza się do usłyszenia nieokreślonego szelestu
w zaroślach. Czasami udaje się wtedy wypatrzyć brązowo-
pstrokatego ptaka, szybko biegnącego w stronę gęstej roślin-
ności, w której po chwili znika.
Próby zbliżenia się i obserwowania w 99 przypadkach
na 100 kończą się niepowodzeniem. Upierzenie jarząbka
znakomicie zlewa się bowiem z tłem, jakie stanowią zeschłe
liście i gałązki leżące na ziemi. Ptak korzysta z tej osłony i ani
myśli zerwać się do lotu, co dawałoby szansę na obserwa-
cję. Jarząbki fruwają bardzo niechętnie i tylko w wypadku
absolutnej konieczności, gdy zostają zaskoczone w miejscu,
gdzie nie mogą się schować, lub gdy goni je lis albo inny
czworonożny drapieżnik. Wolą uciekać na piechotę, często
i raptownie zmieniając kierunek biegu.
Słyszałem historię (za jej prawdziwość jednak nie ręczę),
o pewnym badaczu, który obiecał oddać swoją miesięczną
pensję temu z pracowników leśnych, kto pokaże mu gniazdo
jarząbka. W ciągu dwóch miesięcy – maja i czerwca – nikomu
w okolicy się to nie udało.
Gniazdo jarząbka ma z reguły postać dołka wygrzeba-
nego w ziemi, wyścielonego trawami i puchem. Zwykle znaj-
duje się pod osłoną drzewa, krzewu lub roślinności zielnej.
Zdarza się, że początkowo nie jest zamaskowane; dopiero
z czasem wyrastają nad nim rośliny runa. Najlepiej widoczne
jest w fazie składania jaj (7–12), jeszcze przed wysiadywa-
niem – połyskują oliwkowo na tle burej ściółki leśnej.
Wysiaduje wyłącznie samica. Kiedy już złoży wszystkie
jaja, prawie z nich nie schodzi poza krótkimi przerwami na
żerowanie. Bardzo trudno ją wówczas wypatrzyć. Widząc
niebezpieczeństwo, nieruchomieje i śledzi sytuację półprzy-
mkniętymi oczami. Nie rusza się, chyba że grozi jej nadepnięcie.

Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu 81


Gniazdo jarząbka

Pierwsze w życiu gniazdo jarząbka znalazłem przypad-


kowo – na rozstaju dwóch leśnych dróg natrafiłem na do-
łek w ziemi, przy którym zobaczyłem biegnącego jarząbka.
Domyśliłem się, że jest to gniazdo w budowie, i odszedłem,
dokładnie zapamiętawszy jego położenie. Wróciłem po
dwóch tygodniach, rozejrzałem się – i nic! Czyżby jarząbki
zrezygnowały? Zacząłem już sobie robić wyrzuty, że źle
zapamiętałem miejsce. Ale przecież wszystko się zgadzało:
stary świerk w rozwidleniu dróg, grupa świerczków po le-
wej i młody dąb pomiędzy nimi. Wbiłem wzrok w podstawę
młodego dębu. Było! Niewidzialny w swoim mniemaniu ja-
rząbek siedział pod drzewem wśród szarych zeszłorocznych

82 Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu


liści dębowych i patrzył na mnie spod przymrużonych
powiek.
Cofnąłem się szybko, żeby go nie spłoszyć. Wydawało się,
że ptak dba o mnie tyle co o zeszłoroczny śnieg, byłem jednak
ostrożny – wiedziałem, że wysiadującego jarząbka trudno
spłoszyć, ale czasami nawet on nie wytrzymuje nerwowo
i opuszcza gniazdo na zawsze. Zaglądałem do niego z rzadka
i zastanawiałem się, kiedy wyklują się pisklęta.
Pewnego razu w tamtym miejscu wypadł na mnie z gę-
stych zarośli potężny byk żubra. Nie myśląc wiele, dosko-
czyłem do dębu i wspiąłem się po pniu. Żubr pohałasował
trochę i poszedł. Wtedy przypomniałem sobie o jarząbku.
„Ale go urządziłem” – pomyślałem i spojrzałem w dół. Ptak

Samica nieruchomo wysiadująca jaja na gnieździe

Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu 83


siedział nieporuszony, przyprószony kawałkami kory, które
pozdzierałem podczas wspinaczki na drzewo. Zsunąłem się
na wysokość 2 m, odbiłem się mocno od pnia i skoczyłem
tak, żeby wylądować jak najdalej od gniazda. Jarząbek ani
drgnął!
Któregoś dnia zobaczyłem wreszcie pierwsze pisklę,
wyglądające spod piersi samicy. Zaraz schowałem się do
przygotowanej wcześniej czatowni. Młode wykluwały się
przez kilka godzin. Czekając na ostatniego, wspinały się na
matkę i zsuwały się jak ze zjeżdżalni, ale się nie oddalały od
gniazda. Gdy ostatni pisklak opuścił skorupkę, jarząbkowa
mama odczekała, aż obeschnie z pozostałości jajka, po czym
wstała i cała rodzina odeszła w las.
Od tego czasu obserwowałem jeszcze trzy gniazda. W każ-
dym samice zachowywały się podobnie. Jedna wysiadywa-
ła na skarpie rowu i zachodziłem w głowę, jak wytrzymuje

Czerwona obwódka wokół oka jest jedynym kolorowym akcentem


w ubarwieniu jarząbka

84 Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu


przez trzy tygodnie w ukośnej pozycji, a druga siedziała
przy szlaku turystycznym. O trzeciej powiedziano mi, że jest
znakomita do fotografowania, bo siedzi bez żadnej osłony.
Udałem się tam po kilku dniach i długo jej szukałem, mimo
oznaczenia patykiem wbitym „5 m dokładnie na północ od
gniazda”. Okazało się, że gniazdo w międzyczasie zarosło
zawilcami, a ja, bardzo się starając, mogę zobaczyć najwyżej
grzbiet lub oko jarząbka przez liście.
Obserwowanie jarząbków siedzących na gnieździe nie
jest najlepszym pomysłem z powodu ogromnych trudności
z jego znalezieniem, ryzyka, jakie to niesie dla lęgu, a także
nudy towarzyszącej oglądaniu ptaka, który kompletnie nic
nie robi. Warto natomiast, bo to znacznie ciekawsze, obser-
wować jarząbki w okresie wychowywania młodych.
Przede wszystkim do samicy dołącza samiec i para razem
opiekuje się bardzo ruchliwym potomstwem, które już po
kilku godzinach samo zdobywa pożywienie. Ich dieta jest
bardzo urozmaicona; składają się na nią nasiona i owoce ro-
ślin leśnych oraz drzew, kwiaty i pączki drzew, młode pędy
roślin, owady i ich larwy, pająki itp. Młode jarząbki stale
rozbiegają się po okolicy w poszukiwaniu przysmaków. Ro-
dzice dyscyplinują je charakterystycznym poświstywaniem
i zaganiają w stadko.
Pisklęta są utrapieniem również z powodu jaskrawo-
żółtego koloru, o wiele bardziej widocznego niż upierzenie
dorosłych ptaków, przez co łatwo mogą paść łupem drapież-
nika. Na szczęście rozwijają się bardzo szybko i już w wieku
ok. 10 dni potrafią latać.
Natrafiając późną wiosną i latem na rodzinę jarząbków,
z reguły najpierw słyszymy ich pogwizdywanie – dochodzące
z różnych stron, bo ptaki, żerując, poruszają się ławą – a później

Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu 85


Młody, latający już jarząbek

szum wielu skrzydełek. Wtedy możemy zobaczyć młode, jak


podfruwają na pobliski gęsty krzew, gałąź drzewa lub wy-
krot. Dorosłe ptaki uciekają na piechotę i oczywiście ich nie
dostrzeżemy. Młode od czasu do czasu przelatują kilkanaście
metrów, przywoływane pogwizdywaniem niewidocznych
rodziców. Za każdym razem, gdy patrzę na żółciutkie kulki,
wyglądające jak dopiero co narodzone kurczaki, nie mogę
wyjść z podziwu, że tak dobrze latają. Gdy oddalą się na
bezpieczną odległość, siadają na ziemi i jak gdyby nigdy nic
dalej żerują.
Istnieje też sposób na przyjrzenie się dorosłym ptakom
– wykorzystujący ich terytorializm. Pary jarząbków wyzna-
czają rewiry jesienią i pozostają na nich przez cały rok. Nie
tolerują na swoim terytorium innych dorosłych swojego
gatunku. Dzięki temu można spróbować wabienia na spe-
cjalnej świstawce, imitującej głos jarząbka (jest to sposób od
wieków wykorzystywany przez myśliwych). Ptak, słysząc
intruza, zbliża się, żeby go przepędzić, i też pogwizduje.

86 Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu


Wtedy możemy go wypatrzyć, zwłaszcza że często wspina
się i podlatuje, chcąc zobaczyć domniemanego rywala.
Świstawkę można dostać w sklepach myśliwskich. Do
posługiwania się nią potrzebne jest jednak doświadczenie,
jarząbka trzeba bowiem zachęcić, a nie wypłoszyć – do czego
może dojść, jeżeli będziemy wabić zbyt często (sygnalizując
mu w ten sposób, że jakiś inny silniejszy ptak zajął jego rewir).
Widowiskowe są gody jarząbków, odbywające się wcze-
sną wiosną. Ptaki tokują w parach i są wtedy mniej ostrożne.
Kogut podfruwa, obchodzi samicę, stroszy ogon, rozkłada
skrzydła i pogwizduje. Do starć z innymi samcami właściwie
nie dochodzi, bo każdy już ma terytorium. Problemem bywa
natomiast znalezienie partnera lub partnerki, ponieważ wie-
le jarząbków nie przeżywa ciężkiej zimy. Długo zalegająca
i gruba pokrywa zmrożonego śniegu bardzo ogranicza ich
możliwości zdobywania pokarmu.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Późną wiosną i latem: obserwujemy przez lornetkę żerującą
rodzinę.
2. Zachowujemy stałą czujność w czasie spacerów po lesie
w związku z dużą szansą na przypadkowe spotkanie.
3. Stosujemy wabienie głosowe.
 UWAGA! Tylko w towarzystwie doświadczonego tropiciela
lub ornitologa, ze względu na możliwość opuszczenia
terytorium przez ptaka.
88 Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu
Jeleń – zwierzę znane,
ale niedokładnie
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: parzystokopytne (Artiodactyla)
rodzina: jeleniowate (Cervidae)
gatunek: jeleń szlachetny (Cervus elaphus)
liczebność w Polsce: do 80 tys. osobników; gatunek łowny,
z okresem ochronnym dla samców od 1 III do 20 VIII, dla samic
od 16 I do 30 IX i dla cieląt od 1 III do 30 IX
wysokość: do 150 cm
długość ciała: do 250 cm
waga: 60–210 kg; samce są znacznie większe od samic
długość życia: do 20 lat

Jeleń to zwierzę od dawna obecne w kulturze polskiej


i europejskiej. Występuje w bardzo wielu opowiadaniach,
baśniach, legendach, gawędach myśliwskich, na obrazach
i w postaci rzeźb. Wytworzone tam wyobrażenia na temat
tego gatunku poprawnie opisują jego wygląd, ale zawierają
nieścisłości co do zwyczajów i trybu życia.
W obiegowej opinii jelenie żyją tylko w lesie; w dzień
odpoczywają, a w nocy zdobywają pożywienie. Oba te
twierdzenia nie są prawdziwe. Pasące się jelenie spotyka-
łem praktycznie o każdej porze doby, nawet w słoneczne

Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie  89


południe, a wieloletnie badania aktywności dobowej tego
gatunku dowodzą, że zwierzęta najintensywniej i najdłużej
żerują bardzo wczesnym rankiem oraz wieczorem.
Jelenie są przeżuwaczami i swój rytm aktywności dobo-
wej dostosowują do wymogów procesu trawienia pokarmu.
Żerują nawet kilkanaście razy na dobę przez około pół go-
dziny. Posiłki przeplatają okresami przeżuwania pokarmu
i ewentualnej wędrówki na inne żerowisko. Przeżuwają,
leżąc schowane w wysokich trawach, trzcinach, młodnikach
i gęstych zaroślach, niedaleko miejsc żerowania. W sezonie
bujnej letniej wegetacji zdarza się, że najedzone kładą się
wygodnie w „stołówce”, by po jakimś czasie wstać i od razu
jeść dalej.

Dobrze podszyte lasy iglaste, liściaste i mieszane


to typowe środowisko życia jelenia

90 Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie


Raz zostałem w związku z taką sytuacją „uwięziony”
na ambonie. Z mojej lewej strony pasła się łania, z prawej
– niezależnie od niej – żerował byk. Zwierzęta co jakiś czas
kładły się w wysokiej trawie, ani myśląc odchodzić. Za nic nie
chciałem ich spłoszyć, czekałem więc, głodny i zmordowany,
marząc o teleportacji. Z opresji wybawił mnie odgłos zamy-
kanych drzwi samochodu, dochodzący z mało uczęszczanej
szosy biegnącej kilkaset metrów z tyłu. Zwierzęta nie zwra-
cały uwagi na szum silników przejeżdżających samochodów,
ale teraz obydwa nasłuchiwały i węszyły w tym kierunku,
a po chwili odeszły szybkim krokiem.
Ta sytuacja nauczyła mnie, jak czujnie zwierzęta reagują
na nietypowy odgłos w lesie. Dlatego podjeżdżając pod las,
zawsze zamykam drzwi najciszej, jak potrafię; alarm dźwię-
kowy też mam wyłączony.
Wiedza o wielokrotnej aktywności jeleni w ciągu dnia
jest bardzo ważna dla tropiciela. Jeżeli znajdujemy się
w miejscu, gdzie spodziewaliśmy się zastać zwierzę, ale go
nie widzimy, to nie oznacza, że go nie ma. Najprawdopodob-
niej leży w ukryciu i przeżuwa pokarm. Powinniśmy więc po-
czekać przynajmniej godzinę. Jeżeli znajdujemy się pod wiatr
od obserwowanego miejsca, zachowujemy się cicho i mamy
ubranie w maskującym kolorze, nasze szanse na obserwacje
będą rosły z każdą minutą. Jeleń rozpoczynający żerowanie
(obojętne, czy właśnie przybył na żerowisko, czy jest na nim
od dawna) jest bowiem szczególnie ostrożny. Długo węszy
i nasłuchuje, czy nie ma żadnego niebezpieczeństwa. W tym
czasie należy trzymać nerwy na wodzy, nie wychylać się
z kryjówki, niczym nie manipulować ani nie rozmawiać, jeśli
jesteśmy w towarzystwie – inaczej zaniepokojone zwierzę od
razu ucieknie i nieprędko wróci w to samo miejsce.

Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie  91


Jeleń żyje w pobliżu skraju lasu. W każdej porze roku chętnie wychodzi
na otaczające go tereny otwarte

W trakcie żerowania – chociaż jeleń też zachowuje czuj-


ność – możemy sobie pozwolić na minimalnie więcej luzu.
Jeżeli mamy ze sobą jakikolwiek sprzęt, musimy go wyjąć
i trzymać w pogotowiu już od momentu rozpoczęcia za-
siadki. Bywało, że siedziałem na ambonie na skraju leśnej
poręby z aparatem w plecaku, bo nie za bardzo wierzyłem
w powodzenie zasiadki. Któregoś razu, gdy z wysokiego lasu
wyszedł wprost na mnie potężny byk z wielkim porożem, aż
zamarłem z wrażenia. Jeleń niespiesznie szedł w moją stronę.
Zacząłem nerwowo szarpać się z plecakiem, stuknęła jedna
czy druga sprzączka... Mój byk wyprężył się i – nie do wiary
– zaryczał! Kiedy jednak po serii kolejnych odgłosów wyj-
mowania miałem aparat w ręku, hałasu było już dla niego
za wiele i uciekł.
Podstawowym problemem, który musi rozstrzygnąć tro-
piciel, jest: gdzie udać się na zasiadkę?

92 Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie


Ten sposób daje bowiem największe szanse na ciekawe
i długie obserwacje.
Jelenie zamieszkują całą Polskę (w górach – do wysokości
1600 m n.p.m.). Są związane zarówno z lasami liściastymi,
jak i iglastymi oraz mieszanymi. Bardzo chętnie przebywają
w pobliżu granicy ze środowiskami otwartymi: polami, łąka-
mi, torfowiskami, trzcinowiskami itp. Okresowo, zwłaszcza
późną wiosną i latem, opuszczają lasy i przenoszą się w pod-
mokłe doliny rzeczne oraz inne miejsca z bujną roślinnością.
Odżywiają się tam świeżymi liśćmi traw i roślin zielnych
oraz pędami drzew i krzewów. Chętnie ogryzają czubki
młodych grabów, lip, jarzębin i jesionów. Drzewka nie mogą
wtedy rosnąć w górę i stale wypuszczają nowe boczne od-
gałęzienia, przybierając charakterystyczny kulisty kształt.
Młode drzewa o takim pokroju to nieomylne ślady częstej
obecności zwierzyny.

Wczesnym latem jelenie często żerują w płytkiej wodzie,


z której wyciągają smakowite soczyste rośliny

Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie  93


Jeleń ogryzający gałęzie krzewów na skraju lasu

Decyzja, gdzie szukać stanowiska obserwacyjnego jeleni,


zależy od topografii terenu. Latem najlepiej zająć miejsce na
skraju lasu i doliny rzecznej lub śródleśnej polany, ewentual-
nie zarastającego zrębu. Stanowisko powinno znajdować się
na dość wysokim naturalnym wzniesieniu lub na ambonie.
W lecie trawy są tak wysokie, że przesłaniają widok nawet
z punktu wzniesionego metr nad ziemią.
Kiedyś prowadziłem obserwacje właśnie z takiego pagór-
ka. Czułem bezsilną wściekłość, bo widziałem tylko grzbiet
i czubek głowy byka pasącego się na bagiennej łące. Zwierz
od czasu do czasu węszył i nasłuchiwał – wtedy ponad morze

94 Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie


traw wychylał się jego wieniec (poroże). Po jakimś czasie
zniknął w krzakach wierzby.
Kilka dni później wybrałem się tam znowu i historia
się powtórzyła. Stałem w cieniu krzaka, a 40 m ode mnie
podniosła się z trzcin łania. Gdy nasłuchiwała, udawało mi
się dostrzec jej głowę; po falowaniu trawy poznawałem, że
idzie prosto na mnie. Wiatr był korzystny, mój zapach od-
wiewało do tyłu, szum liści zagłuszał trzask migawki. Łania
podeszła do mnie na kilkanaście kroków, zanim zorientowała
się w sytuacji. Gdybym siedział kilka metrów nad ziemią,
prawdopodobnie w ogóle by mnie nie wyczuła.
Zimą jelenie zmieniają rytm swojej aktywności dobo-
wej, co ma związek z malejącą ilością pokarmu roślinnego,
jego trudniejszą dostępnością i mniejszą wartością energe-
tyczną. Wydłużają okresy żerowania i przeżuwania, przez
co zmniejsza się ich liczba. Ważnym składnikiem pożywienia
staje się kora drzew i krzewów leśnych, którą jelenie spałują
(czyli ogryzają) do wysokości ok. 2 m. Częściej przebywają
w dobrze podszytych lasach mieszanych i iglastych niż li-
ściastych, bowiem oprócz ogryzania gałązek i pędów mogą
tu wykopywać spod śniegu zimozielone liście wrzosów,
borówek i jeżyn. W młodnikach znajdują większą ilość po-
karmu w postaci gałązek. Korzystają też z paśników – ale
urządzanie sobie punktu obserwacyjnego w ich pobliżu jest
naganne, ponieważ może odstraszyć zwierzęta od źródła
cennego pokarmu.
Podczas bardzo silnego mrozu jelenie chowają się w gąsz-
czu młodników lub podszytu, żeby go przeczekać; wówczas
nie żerują. Koszt energetyczny wykopywania spod śniegu
np. borówek przy –20 st. C przekracza zysk, jaki przyniósłby
ten posiłek.

Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie  95


W zimie na za-
siadce dają radę
wytrwać tylko praw-
dziwi twardziele;
zresztą też niezbyt
długo. Skrzypienie
śniegu zdradza skra-
dającego się czło-
wieka. Najlepsze,
co można zrobić, to
czujnie przechadzać
się w odpowiednim
terenie przetartymi
leśnymi drogami
i liczyć na łut szczę-
ścia. Znany jest bo-
wiem fakt, że dzikie
zwierzęta mniej boją
się ludzi spotkanych
na leśnej drodze niż
przedzierających się
Tropy i odchody jelenia bezdrożami. Do tego
jelenie bywają tak
zaabsorbowane zdobywaniem pożywienia, że nie zwracają
na nas uwagi.
W cieplejsze dni warto zajrzeć na rozległe podleśne pola
i łąki. Czasami na ich środku pasie się lub odpoczywa stado
jeleni – spokojne, bo dla drapieżników podkradnięcie się do
nich przez kopny śnieg jest praktycznie niemożliwe.
W okresie godowym, czyli rykowisku, które zaczyna
się mniej więcej w połowie września i trwa około miesiąca,

96 Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie


szanse podejścia do jelenia są nieco większe. Samce są naj-
bardziej aktywne i najczęściej ryczą w zimne, pogodne i bez-
wietrzne noce z przymrozkami.
Rykowisko to jedyny okres w roku, kiedy samce przy-
łączają się do samic. W pozostałym czasie obie płcie pro-
wadzą osobne życie, chociaż ich terytoria nakładają się na
siebie. W obrębie rewiru jednego samca znajduje się kilka
rewirów samic. Łanie z cielętami i młodymi obu płci (najwy-
żej trzyletnimi) pod koniec lata tworzą chmary, w których
przebywają aż do wiosny. Dorosłe samce czasami łączą się
w małe grupy zimą i wiosną. Natomiast w okresie rykowiska
nie tolerują innych samców. Starają się zająć jak największe
terytoria, z kilkoma chmarami łań, i przeganiają z nich mło-
de byki. Dołączają kolejno do chmar żyjących w obrębie ich
terytoriów, wyszukują w nich łanie w rui i pilnują ich przed
rywalami. Rykiem oznajmiają innym samcom, że łanie są
zajęte. Zazwyczaj to wystarcza, czasem jednak żyjące blisko
siebie byki walczą o posiadanie chmary łań, nacierając na
siebie i bodąc się rogami.
W czasie rykowiska byki prawie nie żerują, w związku
z czym stopniowo tracą na wadze i spada ich kondycja. Są
bardzo zajęte pilnowaniem łań, które nie odznaczają się
szczególną wiernością i chętnie robią „skoki w bok”, jeśli
pod nieobecność władcy haremu pojawi się godny uwagi
kawaler, choćby wypędzony z chmary trzyletni młodzik.
Jelenia zaabsorbowanego godami łatwiej podejść niż w in-
nych sytuacjach, zwłaszcza że byk co jakiś czas informuje
głośnym rykiem, gdzie się znajduje. Należy jednak pamiętać
o wszystkich wymogach prowadzenia obserwacji: założeniu
maskującego ubrania, zachowaniu ciszy i podchodzeniu pod
wiatr. Nie wolno zanadto się zbliżać. Samce mają zwyczaj

Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie  97


W ciche wieczory i noce głos jelenia na rykowisku słychać z kilku kilometrów

wyładowywania napięcia przez uderzanie porożem, w co


popadnie. Lepiej nie stawać im na drodze, zwłaszcza że – co
jest całkiem realne – możemy zostać wzięci za rywala i za-
atakowani. Odległość 100 m od jelenia na rykowisku jest bez-
pieczna i całkowicie wystarcza do prowadzenia obserwacji.

98 Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie


Polecane metody obserwacji
i dobre rady
1. Urządzamy zasiadkę na ambonie lub w innym punkcie
wzniesionym kilka metrów ponad okolicę na skraju zrębu,
młodnika, doliny śródleśnej rzeki, łąki, pola itp.
2. Wieczorem i wczesnym rankiem: spacerujemy leśnymi
drogami i duktami.
100 Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie
Jelonek rogacz –
ociężały wojownik
gromada: owady (Insecta)
rząd: chrząszcze (Coleoptera)
rodzina: jelonkowate (Lucanidae)
gatunek: jelonek rogacz (Lucanus cervus)
liczebność w Polsce: ok. 1000 osobników; gatunek objęty
ścisłą ochroną
wysokość: ok. 2 cm
długość ciała: do 9 cm
długość życia: ok. 6 lat jako larwa, ok. 1,5 miesiąca jako po-
czwarka, kilka miesięcy jako nieaktywny osobnik dorosły pod
ziemią, do 14 tygodni jako aktywny osobnik dorosły na po-
wierzchni ziemi

Jelonek rogacz jest największym chrząszczem żyjącym


w Polsce. Długość ciała samca wynosi 9 cm, z czego około
jednej trzeciej przypada na potężne czerwonawe żuwaczki,
podobne kształtem do poroża jelenia. Stąd też wzięła się na-
zwa gatunkowa tego owada.
Jelonek jest wyjątkowo masywny; szerokość chitynowego
pancerzyka u największych osobników przekracza 2,5 cm,
dzięki czemu przy innych dużych chrząszczach, takich jak
np. kozioróg dębosz czy borodziej cieśla, wygląda jak Goliat

Jelonek rogacz – ociężały wojownik  101


przy Dawidzie. Uroku dodają mu połyskujące na brązowo
z lekkim odcieniem czerwieni pancerz i żuwaczki. Samice są
znacznie mniejsze i przede wszystkim nie mają imponujących
„rogów”. Ich żuwaczki są jednak o wiele bardziej funkcjonal-
ne w codziennym życiu.
Dorosłe jelonki rogacze odżywiają się sokiem wypły-
wającym z uszkodzonej kory drzew. Samice są w stanie
przeciąć korę żuwaczkami i dostać się do soku. Widowi-
skowy oręż do tego się nie nadaje, samce są więc skazane
na miejsca naturalnego wycieku oraz te, które utworzyły
samice. Zlatują się do miejsc wypływu soku i walczą ze sobą
o dostęp do pokarmu. Podobne walki staczają o samice –
sczepiają się żuwaczkami tak mocno, że czasami oba spadają
z drzewa na ziemię. Z reguły zwycięża większy z samców;

W starciu dwóch samców jelonka z reguły wygrywa większy osobnik

102 Jelonek rogacz – ociężały wojownik


mniejszy dość szybko się poddaje i ucieka. Zwycięzca ma
okazję użyć swego gigantycznego oręża jeszcze raz, gdy
przytrzymuje nim (oraz odnóżami) „w niewoli” mniejszą
od siebie samicę.
Po zapłodnieniu samica składa kilkadziesiąt jaj w sta-
rannie wybranym miejscu w martwym drewnie dębowym
znajdującym się we wczesnym stadium rozkładu. Mogą to być
korzenie albo leżące lub stojące butwiejące pnie. Drewno musi
mieć kontakt z ziemią; najlepiej jeśli jest w niej zagłębione.
Po mniej więcej czterech tygodniach wykluwają się larwy.
Pozostają one w drewnie od czterech do sześciu lat; osią-
gają do 14 cm długości. Przepoczwarczenie następuje jesie-
nią, w podziemnej kolebce, zwanej kokolitem, zbudowanej
przez larwę z wiórów drewna, ziemi i odchodów. Stadium
poczwarki trwa około półtora miesiąca.
Po przepoczwarczeniu dorosły osobnik jest nieaktywny
i pozostaje w kokolicie aż do wiosny następnego roku. Na
powierzchni pojawia się pod koniec maja, kiedy temperatura
powietrza wynosi powyżej 15 st. C i natychmiast przystępuje
do rójki, która trwa mniej więcej do pierwszych dni lipca.
Od momentu wyjścia na powierzchnię dorosłe samce żyją
6–10 tygodni, a samice – maksymalnie 14 tygodni. Jeśli trafią
na deszczową i chłodną pogodę lub suszę, długość ich życia
skraca się jeszcze bardziej. W dodatku te dość powoli lata-
jące chrząszcze często padają łupem ptaków owadożernych
i nietoperzy.
Jelonki muszą się zatem śpieszyć, a my razem z nimi,
jeżeli chcemy przezwyciężyć liczne trudności, jakie piętrzą
się przed nami w trakcie poszukiwań. Po pierwsze, są to
zwierzęta bardzo rzadkie, a ich rozmieszczenie w Polsce
– nierównomierne.

Jelonek rogacz – ociężały wojownik  103


Typowe środowisko życia jelonka rogacza – las z licznymi dębami i dużą
ilością martwego drewna leżącego na dnie

Żyją wyłącznie na dębach w lasach grądowych i łęgo-


wych, w dąbrowach, a także w starych parkach, alejach
drzew i na cmentarzach. Warunkiem jest obecność rozkłada-
jącego się drewna, koniecznego do złożenia jaj. Najliczniejsze
są w południowej części kraju, głównie w województwach
lubuskim, dolnośląskim i opolskim; spotyka się je też w wiel-
kopolskim, świętokrzyskim, podkarpackim i lubelskim. Mię-
dzy populacjami jelonków nie ma żadnej łączności, ponieważ
odległości pomiędzy miejscami, w których występują, są zbyt
duże. Na niektórych stanowiskach znanych z literatury z dru-
giej połowy XX w. jelonków dziś już nie ma, na innych są

104 Jelonek rogacz – ociężały wojownik


bardzo nieliczne, ale nie można wykluczyć pojawienia się
nowych, nieznanych wcześniej stanowisk.
Spędziłem kiedyś prawie cały maj na objeździe większości
leśnych kompleksów Wielkopolski. Lasów dębowych tam nie
brakuje, podobnie jak starych parków i alei drzew. Wszędzie
rozglądałem się za jelonkami na pniach dębów – niestety, bez
żadnego rezultatu. Okazało się, że bez odpowiedniego przy-
gotowania znalezienie choćby jednego z tysiąca tych bardzo
dużych chrząszczy to szukanie igły w stogu siana.
Następną próbę podjąłem dopiero po kilku latach. Od-
wrotnie niż za pierwszym razem postanowiłem całe poszu-
kiwania prowadzić w jednym wybranym miejscu. W tym
celu konsultowałem się z leśnikami z terenów tradycyjnie
bogatych w jelonki.
Któregoś ranka na przełomie czerwca i lipca dotarłem na
wskazane miejsce. Był to skraj lasu przy niewielkiej osadzie.
Na obrzeżach rosło w dość luźnym zwarciu kilkadziesiąt sta-
rych dębów, a pomiędzy nimi, w trawach, leżało trochę odła-
manych konarów i gałęzi. Tak jak poprzednio obchodziłem
dęby po kolei. Wiedziałem, że samice, które latają dość słabo,
wspinają się na stojące lub leżące pnie w nasłonecznionych
miejscach; tam żerują i oczekują na przylot samców. Aby ich
przywabić, wydzielają feromony – wabiące substancje za-
pachowe. Po mniej więcej dwóch godzinach wypatrzyłem
samicę spijającą sok z drzewa na wysokości ok. 4 m. Przez
następne kilka godzin na przemian siedziałem lub stałem pod
drzewem z zadartą głową, ale nie doczekałem się samców.
Siedzący nade mną niewielki owad nie był na tyle wi-
doczny, żeby mu zrobić zdjęcia czy dokładnie się przyjrzeć.
Pamiętałem jednak, że jelonki najbardziej aktywne są w ciepłe
wieczory, więc nie traciłem nadziei. Bałem się tylko, że może

Jelonek rogacz – ociężały wojownik  105


spaść deszcz, który spowoduje ochłodzenie, co zniechęci
samce do aktywności.
Czas płynął... Porzuciłem gapienie się na samicę i znowu
zacząłem obchodzić okoliczne dęby. Skutek był taki, że po
pewnym czasie stwierdziłem zniknięcie samicy. Po którymś
z rzędu okrążeniu przysiadłem pod drzewem. Dochodziła
dziewiętnasta i zastanawiałem się, ile dni przyjdzie mi koczo-
wać w tym miejscu. Wtedy uśmiechnęło się do mnie szczę-
ście. Zobaczyłem go, chociaż zupełnie gdzie indziej, niż do
tej pory szukałem –
Jelonek częściowo zagrzebany w ściółce leśnej u nasady dębu spod
ściółki leśnej wysta-
wał jeden „róg”. Po
kilku minutach na
wierzchu pojawiła
się druga żuwaczka
i głowa wspaniałego
samca. Bardzo długo
tak trwał bez ruchu,
na wpół zagrzebany.
Tknięty przeczu-
ciem, obszedłem dąb
dookoła. U jego pod-
stawy leżało sporo
próchna, uschłych
liści, gałązek itp. Po
drugiej stronie pnia
spod ziemi gramo-
lił się drugi samiec.
Jelonkom w ogóle
się nie śpieszyło.
Jelonki zręcznie poruszają się po pniach i cienkich gałązkach

Poruszały się powoli i często zamierały w bezruchu. Po kil-


kunastu minutach tuż obok pierwszego chrząszcza pojawił
się kolejny. Po jakimś czasie znalazłem jeszcze jednego, wy-
chodzącego na pniak. Wszystko odbywało się tak wolno, że
nie miałem najmniejszego kłopotu z chodzeniem od jelonka
do jelonka, robieniem im zdjęć i przyglądaniem się.
Chrząszcze ani myślały latać, za to powoli wspinały się
do góry. W ciepłych promieniach wieczornego słońca wy-
glądały przepięknie. Ich spotkanie się na pniu było kwestią
czasu. Zastanawiałem się, czy dane mi będzie zobaczyć
walkę. Wreszcie dwa jelonki natrafiły na siebie. Kontakt
trwał bardzo krótko – większy po prostu zepchnął z kursu

Jelonek rogacz – ociężały wojownik  107


Jelonki rogacze fruwają niechętnie i rzadko, niewielkie odległości pokonują
na piechotę

mniejszego, który odpadł od pnia, ale złapał się go kilkana-


ście centymetrów niżej i odzyskał równowagę. Takie scenki
obserwowałem jeszcze kilka razy.
Niestety nigdzie nie udało mi się zobaczyć samicy. Samce
chyba również jej nie wyczuły, bo siedziały spokojnie; żaden
nie próbował nigdzie lecieć. Nic nie zmieniło się aż do zacho-
du słońca, kiedy zakończyłem obserwację.
Później dowiedziałem się, że miejsce, w którym znala-
złem samce, to typowa kryjówka jelonków. Chrząszcze po
okresie aktywności zagrzebują się w luźnej warstwie ściółki,
pod osłoną pnia drzewa, i przeczekują tam noc oraz upalne
godziny południowe.

108 Jelonek rogacz – ociężały wojownik


Polecane metody obserwacji
i dobre rady
1. Sprawdzamy w literaturze oraz Internecie i lokalizujemy
miejsca występowania jelonka rogacza.
2. Wczesnym przedpołudniem i wieczorem: dokładnie penetru-
jemy podnóża i korę starych dębów w okolicy zamieszkanej
przez jelonki.
110 Jelonek rogacz – ociężały wojownik
Lis – specjalista od łapania okazji
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: drapieżne (Carnivora)
rodzina: psowate (Canidae)
gatunek: lis (Vulpes vulpes)
liczebność w Polsce: ok. 200 tys. osobników; gatunek łowny,
z okresem ochronnym od 1 IV do 31 VIII
wysokość: 38–40 cm
długość ciała: 70–90 cm (plus ogon 40–50 cm)
waga: 4–12 kg; średnio 7–8 kg
długość życia: do 12 lat

Lis, zwany też lisem pospolitym lub rudym, to jeden z naj-


szerzej rozprzestrzenionych gatunków ssaków. Występuje
w całej Europie i większej części Azji, Ameryce Północnej oraz
północnej części Afryki, a w XIX w. został sprowadzony do
Australii, którą szybko skolonizował. Jest zwierzęciem bar-
dzo dobrze przystosowującym się do warunków panujących
w różnych środowiskach. W Polsce lisy żyją w lasach, na
terenach polnych i łąkowych, również w górach. Nie unikają
sąsiedztwa człowieka; można je spotkać nie tylko na wsi, lecz
coraz częściej także na obrzeżach miast.
Zamieszkują nory wykopane przez siebie w ziemi (na
głębokość nawet 3 m), a czasem zajmują jako sublokatorzy
część nory borsuka. Lisia nora różni się od borsuczej mniejszą

Lis – specjalista od łapania okazji 111


liczbą wejść i ich mniejszą średnicą. W pobliżu otworów czę-
sto można znaleźć resztki pokarmu w postaci piór i kości
ofiar oraz odchody lisów. Takie ślady umożliwiają odnalezie-
nie aktualnie zamieszkanej nory, bowiem na terytorium pary
lisów często znajduje się ich więcej; są używane na przemian,
a niektóre służą do okresowego wypoczynku. Zdarza się też
wykorzystywanie jako mieszkań wnętrza zmurszałych pni
drzew.
Lisy najchętniej kopią nory w szczytowych partiach lub na
zboczach piaszczystych pagórków, głównie w lasach z moż-
liwie bogatą warstwą podszytu, a także w opuszczonych
żwirowniach i skarpach w terenie leśnym. Można się też na
nie natknąć w zadrzewieniach śródpolnych i na obszarach
całkowicie bezdrzewnych, wśród rozległych pól lub łąk.

Mozaika pól i lasów jest typowym środowiskiem życia lisa

112 Lis – specjalista od łapania okazji


Dorosłe lisy są przy norze bardzo ostrożne – zbliżając się
do niej, zawsze sprawdzają, czy w pobliżu nie czai się nie-
bezpieczeństwo. Zupełnie inaczej rzecz ma się z młodymi,
które (w liczbie od pięciu do sześciu) rodzą się na przełomie
marca i kwietnia. Pierwsze sześć do ośmiu tygodni spędzają
w norze. Później zaczynają wychodzić na zewnątrz, gdzie się
bawią i poznają świat. Można je spotkać o każdej porze dnia.
Pewnego razu pojawiłem się przy lisiej norze w samo
południe, aby sprawdzić, czy mam szansę zrobić tu zdjęcia.
Gdy stałem przy otworze, spod pobliskiego świerczka coś
wyskoczyło, przebiegło pod moimi nogami i zniknęło w no-
rze, a po chwili z niej wyjrzało. Z odległości 2 m patrzył na
mnie ciekawie młody lisek. Śmiesznie ruszał nosem i uszami
– chłonął nieznany mu dotąd obraz i zapach człowieka. A ja
zżymałem się, że aparat fotograficzny leży 10 m ode mnie,
odłożony w bezpieczne miejsce na czas oglądania wejścia
do nory.
Lisek – nie wiem na pewno, czy ten sam – pojawił się
jeszcze dwa lub trzy razy w ciągu kilkunastu minut, które
tam spędziłem.
Ustaliwszy kierunek wiatru i znalazłszy dogodny punkt
obserwacyjny, odszedłem. Z powrotem byłem późnym
popołudniem. Nie musiałem długo czekać. Pierwszy lisek
wyszedł z nory zaraz po tym, jak zamaskowany usiadłem
w wybranym wcześniej miejscu. Uganiał się za muchami,
zsuwał z małej piaszczystej górki przed norą, wypatrywał
czegoś nad sobą, nie oddalając się od wejścia bardziej niż na
kilkanaście kroków. Za jakiś czas dołączył do niego drugi.
W pewnym momencie maluchy odwróciły się w tę samą
stronę i zamarły. Przez gęsty świerkowy młodnik przeci-
skał się w ich kierunku dorosły lis ze zdobyczą w pysku. On

Lis – specjalista od łapania okazji 113


Wysychający latem staw jest wodopojem dla wielu zwierząt i świetnym
miejscem polowania dla lisa

jednak zorientował się, że w pobliżu jest człowiek i cofnął


się w gąszcz. Po chwili liski zniknęły w otworze, a jakieś pół
godziny później pojawiły się znowu.
Takie samo zachowanie obserwowałem jeszcze kilka razy.
Najprawdopodobniej dorosłe lisy po wyczuciu człowieka
wchodziły do nory innym wejściem, żeby nakarmić młode.
Przeniosłem stanowisko obserwacyjne na drzewo, na wyso-
kość kilku metrów. Nic to nie pomogło. Z kolei kiedy cofałem
się o kilkadziesiąt kroków, pnie drzew i listowie całkowicie
zasłaniały mi widok. Nie chcąc płoszyć rodziny lisów, po-
stanowiłem znaleźć inne miejsce obserwacji niż sąsiedztwo
nory.

114 Lis – specjalista od łapania okazji


Ale gdzie szukać lisa, jeśli nie przy norze?
Lisy prowadzą głównie wieczorny i nocny tryb życia, ale
w okresie wychowywania młodych polują także za dnia,
zwłaszcza w spokojnej, słabo zaludnionej okolicy. Jak wyni-
ka z licznych badań, lis jest typowym zwierzęciem ekotonu,
czyli styku dwóch różnych środowisk. Jego nory w lesie naj-
częściej położone są dość blisko granicy z polami, łąkami lub
innym terenem otwartym, na którym żeruje.
Przypomniałem sobie bardzo wiele wcześniejszych
spotkań z lisami, z których większość miała miejsce na łą-
kach graniczących z lasem. Polujące drapieżniki powoli
spacerowały po łące, dość często zmieniając kierunek. Od
czasu do czasu przykucały na tylnych łapach, a przednimi

Do skradania się lub przemieszczania z miejsca na miejsce lis wykorzystuje


każdą naturalną osłonę terenową

Lis – specjalista od łapania okazji 115


rozgrzebywały ziemię, po czym gwałtownie wtykały w nią
wąski pyszczek. Czasami robiły śmieszne skoki – znienacka
wybijały się pionowo w górę i ze złożonymi ciasno łapami
spadały na ofiarę. Trochę się im naprzyglądałem, czułem
jednak niedosyt z powodu dość dużej odległości. Zwierzęta
dawały się bowiem obserwować z dystansu ok. 150 m; gdy
podchodziłem bliżej, reagowały ucieczką. Z wielu prób po-
dejścia wyciągnąłem dwa wnioski: po pierwsze, łatwiej jest
iść za lisem niż naprzeciwko niego, po drugie, blisko podejść
i tak się nie da – zwierzę musi przyjść samo.
Głównym składnikiem diety lisów są norniki. Drapież-
niki rozgrzebują ich nory lub atakują osobniki żerujące na
powierzchni. Zjadają też pospolite gryzonie leśne, takie jak
nornice rude czy myszy leśne, a także zające (najczęściej mło-
de, wiosną i latem), jaja ptaków oraz pisklęta, a czasem nawet
nieostrożne dorosłe ptaki. Latem uzupełniają dietę owocami
leśnymi i nasionami. Lisy mieszkające w pobliżu zabudowań
wiejskich polują też na ptactwo domowe.
W zimie, kiedy gruba pokrywa śniegu utrudnia polowa-
nie na gryzonie, dużą część pokarmu stanowi padlina. Lisy
wyszukują padłe z głodu zwierzęta kopytne lub pozostałości
ofiar wilków i rysi.
W dogodnym dla siebie środowisku występują w za-
gęszczeniu ok. 2–3 os./10 km2. Średnie terytorium pary lub
znacznie rzadziej spotykanej grupy rodzinnej wynosi
ok. 5–7 km2. Ponieważ lisy nie są zanadto wybredne, można je
spotkać prawie wszędzie, ale to wcale nie stanowi podpowie-
dzi co do miejsca na zasiadkę, umożliwiającego prowadzenie
obserwacji z bliska.
Zimą decyzja jest stosunkowo prosta: wybieramy ambo-
nę lub kryjówkę w pobliżu znalezionej padliny dużego ssaka

116 Lis – specjalista od łapania okazji


kopytnego. Latem najlepszym miejscem są spokojne, mało
uczęszczane przez ludzi łąki w sąsiedztwie kompleksu leśnego.
Znajomość lokalizacji nory nie jest dużym ułatwieniem, bo nie
możemy mieć pewności, że lis nadejdzie od jej strony. Drapież-
nik świetnie zna swoje terytorium i dostosowuje swój sposób
poruszania się do aktualnego kierunku wiatru, położenia natu-
ralnych osłon terenu i obfitości spodziewanej zdobyczy w danej
porze roku na określonym obszarze. Uwzględnia też ryzyko
spotkania z ludźmi wykonującymi prace sezonowe w stałych
porach dnia. Pamiętajmy przy tym, że jak na drapieżnika przy-
stało, lis dysponuje znakomitymi węchem, słuchem i wzro-
kiem, które ostrzegają go o potencjalnym niebezpieczeństwie.
Nie jesteśmy jednak całkowicie bezradni. Aby zwiększyć
prawdopodobieństwo, że lis wyjdzie na nas, prowadzimy
obserwacje wieczorem i późnym popołudniem. Powinniśmy
też prześledzić „tok rozumowania” rudzielca i przy wyborze
miejsca uwzględnić warunki terenowe. Po pierwsze, najle-
piej, jeżeli większość obserwowanego terenu będzie się znaj-
dowała pod wiatr od nas. Być może każdego dnia będziemy
musieli ustawiać się gdzie indziej.

Trop lisa ma ok. 7 cm długości; jest podługowaty,


z wyraźnie widocznymi pazurami. Idący lis zostawia tropy ułożone
w „sznurek”, na skutek stawiania wszystkich łap w jednej linii

Lis – specjalista od łapania okazji 117


Lis wędrujący po lodzie korzysta podwójnie – szlak jest bardzo wygodny,
a zimą w gęstwinie przybrzeżnych zarośli żyje sporo gryzoni

Po drugie, wiedząc, że lis wykorzystuje różne osłony te-


renowe, np. pasma drzew i zakrzaczeń, skarpy, rowy itp.,
wybieramy taki punkt obserwacyjny, żeby mieć je na oku.
Oczywiście im widok z niego jest szerszy i rozleglejszy, tym
lepiej. Możemy też próbować domyślić się, gdzie żyje najwię-
cej potencjalnych ofiar lisa. Takie miejsca to kępy bujniejszej
roślinności, stosy zalegających gałęzi, rośliny wydające obfite
nasiona i owoce (np. szczaw polny, łopian, jarzębina, tarnina,
malina itp.), muliste, niezamarzające łatwo brzegi rowów,
stawów itp., gdzie licznie gromadzą się gryzonie.
Po trzecie, lisy mają swoje przyzwyczajenia. Dość chętnie
poruszają się mało używanymi polnymi dróżkami. W zimie
lubią chodzić po zamarzniętych kanałach i korytach niewiel-
kich rzek.
Zdarzyło się (kilka razy, ale opowiem o jednej takiej sytu-
acji), że lis prawie wpadł na mnie, wychylając się zza zakrętu
zamarzniętego cieku wodnego. Obaj byliśmy jednakowo zdzi-
wieni. Ja opamiętałem się pierwszy i wykonałem serię zdjęć.

118 Lis – specjalista od łapania okazji


Rudzielec jakby się zastanawiał, co robić. Dał susa w zarośla
na brzegu, później jednak wrócił i szybko przeszedł obok
mnie, trzymając się przeciwnego brzegu kanałku. Za nic nie
chciał opuścić wygodnego szlaku, jaki stanowiła wstęga lodu.
Wędrował nią co najmniej kilkaset metrów, aż straciłem go
z oczu, gdy wszedł za kolejny zakręt.
Możemy też spróbować ściągnąć do siebie lisa, używając
świstawki imitującej pisk myszy (dostępna w sklepach myśliw-
skich; kosztuje kilkanaście złotych). Drapieżnik słyszy głos my-
szy w trawie z ok. 100 m, a dźwięk naszego wabika dobiegnie
go z jeszcze większej odległości. Ruszy więc na poszukiwania
i jeżeli będziemy dobrze zamaskowani, podejdzie bardzo bli-
sko. Nie należy jednak przesadzać i używać świstawki non
stop – to wyda się lisowi podejrzane. Wystarczy kilka świśnięć
w odstępie kilku minut. Potem należy zrobić dłuższą przerwę.
Postępowanie, jakie opisałem, wiele razy zapewniło mi
możliwość obserwowania lisa. Oczywiście – jak zawsze w wy-
padku dzikich zwierząt – zdarzały się też niepowodzenia.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Urządzamy zasiadkę w ubraniu maskującym w miejscach
polowań lisów na gryzonie: łąkach, ścierniskach, obrzeżach
stawów i niewielkich cieków wodnych itp.
2. Wabimy przy pomocy wabika imitującego pisk myszy.
3. Obserwujemy młode bawiące się przed norą.
UWAGA! Ze względu na bezpieczeństwo lisów najlepiej
pod kierunkiem doświadczonego obserwatora.
120 Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy
Łabędź krzykliwy – waleczny
przybysz z północy
gromada: ptaki (Aves)
rząd: blaszkodziobe (Anseriformes)
rodzina: kaczkowate (Anatidae)
gatunek: łabędź krzykliwy (Cygnus cygnus)
liczebność w Polsce: ok. 100 par lęgowych; znacznie liczniejszy
na przelotach; gatunek objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 200–250 cm
długość ciała: 145–160 cm
waga: 7–12 kg
długość życia: ok. 10 lat

Łabędź krzykliwy jest stosunkowo nowym gatunkiem


w awifaunie lęgowej Polski. Jego pierwsze gniazdo znalezio-
no w latach 70. ubiegłego wieku na Bagnach Biebrzańskich.
Było to sensacyjne odkrycie, ponieważ tereny lęgowe tych
ptaków leżą w strefie tundry w Skandynawii i na Syberii, za
kołem podbiegunowym. Od tego czasu liczba łabędzi krzy-
kliwych w naszym kraju stale, chociaż bardzo powoli, rośnie.
Gniazdowanie odnotowano m.in. na Dolnym Śląsku (głów-
nie w Dolinie Baryczy), w Parku Narodowym Ujście Warty,
nad Zalewem Szczecińskim, w Puszczy Białowieskiej, Borach
Tucholskich, na Pojezierzu Iławskim, Podlasiu i Kielecczyźnie.

Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy 121


Łabędź krzykliwy nieznacznie różni się od pospolitego
w Polsce łabędzia niemego sylwetką. Siedzi i pływa z wy-
prostowaną szyją, w związku z czym wydaje się smuklejszy
od niemego. Ponadto ma intensywnie żółty dziób z czar-
ną końcówką. Nazwy obu gatunków wskazują na istotną
różnicę w zachowaniu. Łabędzie krzykliwe od czasu do
czasu odzywają się głośnym i melodyjnym głosem przypo-
minającym trąbienie, równie tajemniczym jak klangor żura-
wi. Dźwięk ten wydają zarówno w locie, jak i na wodzie,
najczęściej w chwilach podniecenia – podczas witania się
pary ptaków po okresie rozłąki lub po walce terytorialnej.
W locie nie furkocą tak hałaśliwie skrzydłami jak łabędzie
nieme.

Łabędzica broniąca gniazda przed błotniakiem stawowym


potrafi poruszać się błyskawicznie

122 Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy


Łabędź krzykliwy znacznie agresywniej niż niemy
walczy o swoje terytorium rozrodcze. Widziałem, jak na
śródleśnym stawie o powierzchni kilkudziesięciu hektarów,
zamieszkanym od lat przez dwie pary łabędzia niemego,
pojawiły się łabędzie krzykliwe. Co chwila atakowały któreś
z miejscowych ptaków, sycząc i wymachując skrzydłami.
Po kilkunastu dniach obie pary łabędzia niemego opuściły
okolicę. Zwycięzcy kręcili się jakiś czas po stawie, po czym
zniknęli. Przez około dwóch tygodni nie było widać żadnego
łabędzia. Postanowiłem obejść cały akwen, żeby ustalić, czy
łabędzie krzykliwe również się wyprowadziły.
Staw leżał na niewielkiej śródleśnej rzeczce; miał niedo-
stępne, podmokłe, zalesione brzegi. Blisko miejsca, gdzie
wpływała rzeka, znajdowało się kilka niewielkich wysepek
porośniętych pojedynczymi drzewami, krzakami wierzby
i trawą. Na jednej z nich zobaczyłem siedzącą na gnieździe
samicę łabędzia krzykliwego. Gniazdo było położone typowo
dla tego gatunku – w nienarażonym na falowanie, dobrze
ukrytym i niedostępnym miejscu, gdzie możliwość przypad-
kowego znalezienia jest bardzo mała.
Las dawał mi świetną osłonę; po postawieniu między
drzewami ścianki z trzciny stałem się niewidoczny dla wy-
siadującej jaja łabędzicy. Obserwowałem ją przez kilka dni. Sa-
miec w ogóle nie wysiadywał, tylko krążył po okolicy. Samica
czasami schodziła z gniazda, nawet na dwie godziny, ale cały
czas miała je na oku. W jednej z takich sytuacji na gnieździe
wylądował błotniak stawowy. Zanim zdążył rozbić choćby
jedno jajo, łabędzica, sycząc i machając potężnymi skrzydłami,
zaatakowała drapieżnika, a ten uciekł jak niepyszny.
Mimo dużych rozmiarów łabędzie potrafiły poruszać się
po stawie prawie niezauważone.

Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy 123


Dopóki młode nie podrosły, rodzina prowadziła
bardzo skryty tryb życia. Na otwartej toni pojawiała się
wyjątkowo. Dłuższe obserwacje mogłem prowadzić tylko
z ukrycia, bo ptaki na widok człowieka czym prędzej cho-
wały się w roślinności wodnej. O żadnym dokarmianiu – jak
w przypadku łabędzia niemego – w ogóle nie było mowy.
Większość mieszkańców osady nad stawem nie miała po-
jęcia, że żyje na nim rodzina łabędzi, bo ani razu ich nie
widzieli, mimo że aż do września ptaki w ogóle nie opusz-
czały tego miejsca.
Żerowały, wyciągając rośliny spod wody i pasąc się świe-
żą trawą, którą pokrywało się dno, odsłaniające się wraz
z sezonowym spadkiem poziomu wody. Od spacerów po

Zarastający roślinnością, położony na uboczu staw – typowe środowisko


życia łabędzia krzykliwego

124 Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy


Łabędzie krzykliwe żerują w płytkiej wodzie, filtrując dziobami glony
w powierzchniowej warstwie wody

wilgotnym mule były tak ubłocone, że ich podbrzusza przy-


brały ciemnoszary kolor. Niezwykle rzadko decydowały się
na lot. Groblę dzielącą staw na dwie części pokonywały na
piechotę, jeżeli tylko nie było wędkarzy. (Niechęć łabędzi
krzykliwych do lotu w okresie wychowywania młodych ob-
serwowałem również w innych sytuacjach. Widziałem kiedyś
parę przeprowadzającą swoje młode przez bardzo ruchliwą
drogę krajową z Warszawy do Białegostoku).
Para łabędzi krzykliwych regularnie pojawiała się na
opisywanym stawie przez kilkanaście lat, co świadczy
o niezwykle silnym przywiązaniu do terytorium. Wiosną

Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy 125


sprawdzałem, czy para przeżyła zimę i jak zwykle przystą-
pi do lęgów. Czasami w ogóle nie widywałem ptaków; sły-
szałem tylko ich triumfalne trąbienie. W zależności od roku
łabędzie miały od dwóch do czterech łabędziątek.
Trochę większą mobilność niż w okresie wysiadywania
łabędzie wykazywały wczesną wiosną. Zdarzało mi się
spotykać je na niewielkich rozlewiskach w promieniu kilku
kilometrów od stawu. Zawsze były razem. Zachowywały
się trochę inaczej niż na swoim stawie. Żerowały w płytkiej
wodzie, nie zwracając uwagi na pracujące w pobliżu trakto-
ry. Spokojnie zachowującemu się obserwatorowi pozwalały
podejść na kilkadziesiąt kroków. Z tej odległości mogłem
bardzo długo się przyglądać, jak zdobywają pożywienie,

Nielotne (za to świetnie pływające) młode nigdy nie są pozostawiane


bez opieki

126 Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy


Para łabędzi trzyma się razem nie tylko w sezonie rozrodczym,
ale również w okresie przelotów

odpoczywają i czyszczą pióra. Jednak od momentu rozpo-


częcia wysiadywania dalekie wycieczki kończyły się, jak
nożem uciął.
Łabędzie krzykliwe licznie pojawiają się w Polsce
w okresie przelotów. Wczesną wiosną (już od końca lu-
tego) można obserwować ich stada, liczące nawet ponad
300 osobników, na rozlewiskach i jeziorach, np. na jeziorze
Miedwie pod Szczecinem, w Parku Narodowym Ujście War-
ty, na Bagnach Biebrzańskich, jeziorach Słowińskiego Parku
Narodowego, w Dolinie Noteci i wielu innych miejscach.
Ptaki w czasie przelotów i zimowisk są towarzyskie; cza-
sem mieszają się z łabędziami niemymi i czarnodziobymi

Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy 127


Łabędź szykujący się do wydania krzyku powitalnego

(są podobne do krzykliwych, lecz mniejsze). Najchętniej


wybierają miejsca, gdzie woda jest płytka i mogą żywić się
pierwszymi wiosennymi roślinami, które pobierają, zanu-
rzając głowę. Zdarza się też, że żerują na polach z pozosta-
łościami rzepaku lub kukurydzy. Pisklęta uzupełniają dietę
mięczakami i owadami wyławianymi z wody.
Jeśli dysponujemy dobrą lornetką, możemy w tym czasie
bez większego trudu przyglądać się łabędziom z brzegu.
Jesienny przelot trwa od września do listopada. Daje się
zauważyć, że z roku na rok coraz więcej przelotnych łabędzi
decyduje się na spędzenie zimy w zachodniej Polsce, przede
wszystkim w dolinach Odry i Baryczy. Ich liczbę szacuje się
obecnie na ok. 4000 osobników.

128 Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy


Nawet w dużej grupie wspólnie zimujących łabędzi rodzi-
ce opiekują się swoim potomstwem aż do końca zimowiska.
Pod koniec zimy młode dojrzewające ptaki w wieku czterech
lub pięciu lat dobierają się w pary, które pozostaną sobie
wierne przez całe życie. Zmiany partnerów są niezwykle
rzadkie i najczęściej wynikają ze śmierci jednego z nich.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. W okresie przelotów: obserwujemy łabędzie przez lornetkę
lub lunetę w miejscach gromadzenia się ptaków wodnych.
2. Urządzamy zasiadkę w czatowni, pod siatką maskującą lub
przynajmniej w zielonym ubraniu maskującym, na brzegu
zbiornika wodnego w rewirze pary łabędzi.
130 Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy
Łasica – bezlitosny
prześladowca gryzoni
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: drapieżne (Carnivora)
rodzina: łasicowate (Mustelidae)
gatunek: łasica (Mustela nivalis)
liczebność w Polsce: zmienna; gatunek objęty ścisłą ochroną
wysokość: ok. 5–8 cm (zwierzę stojące na czterech łapach)
długość ciała: 13–21 cm (plus ogon 3–7 cm); samce są znacz-
nie większe od samic
waga: 30–150 g
długość życia: ok. 3 lat

Łasica jest najmniejszym ssakiem drapieżnym Europy.


Zwierzęta z południowej części kontynentu są o wiele więk-
sze niż żyjące w Polsce i prawie dwukrotnie przewyższają
te ze Skandynawii, co zaprzecza znanej w ekologii regule
Bergmana, mówiącej, że im chłodniejszy klimat, tym osobniki
tego samego gatunku osiągają większe rozmiary. Niezwykłą
cechą łasic jest również to, że określenie ich liczebności – czy
to w danym regionie, czy w skali kraju – jest właściwie nie-
możliwe. Nie są jednak zwierzętami rzadkimi. Występują
na całym obszarze Polski w środowiskach, które im odpo-
wiadają. A są nimi: rozległe łąki, pastwiska i pola uprawne,

Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni 131


Świat łasicy rozciąga się tuż nad i tuż pod ziemią.
Widzi ona las i łąkę z zupełnie innej perspektywy niż człowiek

lasy, torfowiska nadrzeczne, parki, zadrzewienia śródpolne,


a nawet ogródki przydomowe i zabudowania gospodarcze.
Moje pierwsze spotkanie z łasicą miało miejsce w War-
szawie. Stojąc na przystanku autobusowym, zobaczyłem
w ogrodzie pobliskiego domu niewielkiego drapieżnika
poruszającego się skokami. Ponieważ jeździłem z owego
przystanku regularnie, od tej pory zawsze wypatrywałem
łasicy – i jeszcze kilka razy udało mi się ją zobaczyć. Biegała
po ogrodzie, w ogóle nie zwracając uwagi na ruch samocho-
dowy ani pieszy.
Dom leżał na skraju starej dzielnicy willowej, z dużą ilością
drzew i zieleni; ruch samochodowy był mały. Takie środowisko

132 Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni


w zupełności wystarczało łasicy – zapewniało jej kryjówki i po-
karm w postaci zamieszkujących ogródki gryzoni.
Łasica jest bardzo mocno wyspecjalizowana w polowaniu
na drobne gryzonie, które stanowią ponad 80 proc. jej diety.
Dzięki wydłużonemu kształtowi ciała potrafi wciskać się do nor
m.in. norników, nornic rudych czy myszy leśnych i tam je łapać.
Często unicestwia całe mioty dopiero co narodzonych gryzo-
ni. Jeżeli nie może się wcisnąć do środka, sprawnie rozkopuje
norę. Niezwykłe jest to, że poluje na gryzonie dorównujące jej
wielkością. Samica łasicy bez problemu zabija ważącą tyle samo
co ona mysz leśną, a duże samce łapią większe od siebie młode
króliki lub krety. Poza gryzoniami łasicom zdarza się od czasu
do czasu zjadać żaby, pisklęta i jaja ptaków oraz chrząszcze.

Liczba łasic jest uzależniona od liczebności


drobnych gryzoni – jej podstawowego pokarmu

Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni 133


Smukła sylwetka oprócz zalet ma też wady. Zimą łasice
łatwo tracą ciepło. Żeby utrzymać stałą temperaturę ciała,
muszą zjeść mniej więcej dwa gryzonie dziennie. Dlatego są
aktywne przez całą dobę, łącznie z godzinami południowy-
mi. Polujące łasice penetrują wszelkie zakamarki w obrębie
swojego terytorium, nie zwracając szczególnej uwagi na spo-
kojnie zachowującego się człowieka.
Jak nieco tajemniczo napisałem na początku, nie da się
ustalić liczebności tego gatunku w Polsce. Zmienia się ona
zarówno w ciągu roku, jak i w kolejnych latach, ściśle zależy
bowiem od liczebności gryzoni. W cyklu rocznym najmniej
łasic jest wczesną wiosną. Stopniowo ich przybywa aż do
późnego lata, wraz ze wzrostem liczby szybko rozmnażają-
cych się drobnych gryzoni. Od jesieni stan liczebny drapież-
ników zaczyna stopniowo spadać – aż do następnej wiosny.
Drobne gryzonie oprócz wahań sezonowych zmieniają
liczebność w cyklach sześcio- lub siedmioletnich i tak samo
zachowują się łasice. Gdy gryzoni jest najwięcej, łasice – żeby
za nimi nadążyć – mają dwa mioty rocznie (w każdym rodzi
się od czterech do ośmiu młodych), a samice rozmnażają się
już w wieku kilku miesięcy. Starsze zachodzą w kolejną ciążę
jeszcze w czasie opiekowania się pierwszym miotem. Terytoria
łasic w takim roku są znacznie mniejsze niż zazwyczaj. W lecie
na obszarze 1 km2 lasu żyje ok. 10 osobników, a w ekosystemie
łąkowym – nawet do 15. W latach umiarkowanej liczebności
gryzoni łasic jest dwa razy mniej, a w „najchudszych” latach
ich zagęszczenie spada do zaledwie 2 os./km2.
Zmieniająca się w ten sposób liczebność oznacza, że łasi-
cę najłatwiej spotkać późnym latem, ewentualnie jesienią,
a najtrudniej – wczesną wiosną. Dobrym terminem, mimo
chłodu i teoretycznie mniejszej liczby zwierząt, są także

134 Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni


późna jesień i zima, kiedy zarówno w lesie, jak i na łące czy
w parku brak liści i mniejsza ilość roślin runa umożliwiają
łatwiejszą obserwację powierzchni ziemi.
Za wyborem tego okresu przemawia również fakt, że
w chłodne jesienne i niezbyt mroźne zimowe dni, kiedy
temperatura oscyluje pomiędzy +5 a –5 st. C, łasice polują
wyjątkowo aktywnie. Łapią więcej gryzoni, niż są w stanie
zjeść, żeby zgromadzić zapasy na czas silnych mrozów, kiedy
w ogóle nie będą opuszczać kryjówek. Polowanie w takich
warunkach kosztowałoby je bowiem utratę zbyt dużej ilości
energii w porównaniu ze spodziewanym zyskiem.
Na śniegu możemy sprawdzić, gdzie pojawiają się tropy
łasicy. Jeżeli jednak pokrywa śniegowa jest bardzo gruba,
zdarza się, że łasice podczas polowania w ogóle nie wycho-
dzą na powierzchnię, lecz korzystają z tuneli wykopanych
w śniegu przez gryzonie.
Warto dokładnie obejrzeć podstawy korzeni drzew, nisko
położone dziuple i grunt w poszukiwaniu otworów nor gry-
zoni. Tutaj mogą zjawić się łasice. A ponieważ takie miejsca

Ciemnobrązowe futro łasicy bieleje na zimę,


przez co trudniej ją wypatrzyć na śniegu

Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni 135


mogą znajdować się praktycznie wszędzie, najlepiej zacząć od
wypytania znajomych i sąsiadów, czy nie natknęli się na tego
drapieżnika. Pomocne będzie także korzystanie ze spostrzeżeń
czynionych przy okazji każdego pobytu w terenie. Powtarzają-
cy się w jakimś miejscu wyraźny szelest lub chrobotanie może
świadczyć o kryjówce łasicy lub innego niedużego ssaka.
Łasica porusza się niewielkimi skokami i wydawany
przez nią odgłos jest dość charakterystyczny. Na jego pod-
stawie znalazłem kiedyś – siedząc na dębie w poszukiwaniu
pasących się łosi – dziuplę lęgową w stercie odpadłej kory
i gałązek. Obserwowałem ją kilka razy z odległości ok. 15 m
i cieszyłem się widokiem łasicy, która regularnie wychodziła
z nory i do niej wracała.
Niezależnie od tego, czy zdobędziemy jakieś wskazówki
na temat lokalizacji zasiadki, czy nie, musimy pamiętać, że
łasica jest bardzo małym zwierzęciem. Unikajmy więc miejsc
całkowicie zarośniętych gęstymi i wysokimi trawami lub inną
roślinnością, bo chociaż istnieje spore prawdopodobieństwo,
że łasica tam żyje, to szanse jej zobaczenia są minimalne. Naj-
lepiej wybrać teren mozaikowaty, gdzie oprócz zarośli, zwa-
lonych pni i stert gałęzi będzie trochę odkrytej powierzchni,
przez którą zwierzę musi przechodzić. W terenie otwartym
łasice często korzystają z grobli, zarośniętych trawą mało
używanych dróg itp.
Dobrą wiadomością jest to, że nie musimy się specjalnie
maskować. Wystarczy ubranie w kolorze stonowanej zieleni,
składane krzesełko i ewentualnie książka do czytania, bo cza-
sami łasica każe długo na siebie czekać. Za to nie jest płochli-
wa i pozwala się obserwować z odległości kilkunastu metrów.
Zwierzęta te są bardzo ciekawskie i czasem zbliżają się do
obserwatora na kilka kroków, by mu się dokładnie przyjrzeć.

136 Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni


Wysmukłe ciało umożliwia łasicy penetrowanie
bardzo małych nor, szczelin i innych zakamarków

Któregoś razu z powodzeniem zastosowałem absurdalną,


wydawałoby się, metodę obserwacji dzikich zwierząt. Zna-
łem groblę biegnącą przez bagienne turzycowisko, którą
łasica często przechodziła. Pokonywała ją w kilku szybkich
susach i natychmiast znikała w roślinności. Nie mogłem się
jej dokładnie przyjrzeć. Zdesperowany, usiadłem na środku
grobli, kilkanaście metrów od ścieżki, w ogóle się nie kryjąc,
i czekałem nieruchomo. Łasica jak zwykle szybko przebiegła
groblę, ale po jakimś czasie wróciła. Najpierw ostrożnie wy-
sunęła pyszczek na drogę, potem wyszła cała i przez kilka
minut przyglądaliśmy się sobie.
Zdarzało się też, że łasica podchodziła do ambony, na
której regularnie siadywałem, i próbowała się wspinać po
szczeblach drabiny.
Najważniejsze dla powodzenia zasiadki wydają się
cierpliwość i bezruch. Wypatrujemy poruszenia w trawie
czy ściółce leśnej, które może być zwiastunem nadejścia

Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni 137


zwierzęcia. Czasami udaje się zobaczyć, jak wychodzi ono
ze swojej norki. W takiej sytuacji byłem kilkakrotnie. Zwie-
rzątko najpierw wychyla głowę i przez dłuższy czas spraw-
dza, czy w pobliżu nie czai się niebezpieczeństwo. Jest to
konieczna ostrożność, ponieważ łasice często padają ofiarą
większych od siebie drapieżników: lisów, kun, myszoło-
wów, puszczyków i innych. Trzeba być wtedy czujnym,
ponieważ łasica potrafi poruszać się bardzo szybko i ma
refleks bez porównania lepszy niż człowiek. Jeżeli coś ją
zaniepokoi, może zdecydować się na opuszczenie kryjów-
ki inną drogą, bowiem nory często mają więcej niż jedno
wyjście.
W przypadku znalezienia nory, z której wyszła łasica,
obieramy strategię w zależności od pory roku. Jeżeli jest lato,
możliwe, że natrafiliśmy na norę lęgową, do której zwierzę
co jakiś czas wraca. Wówczas wystarczy zachowywać się

Śpiąca łasica

138 Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni


spokojnie i pozostać w odległości kilkunastu metrów, żeby
obserwacje były owocne.
Istnieje też druga możliwość. Łasice po udanych ło-
wach często odpoczywają w norach upolowanych gryzoni.
W chłodnych porach roku wyściełają je futrem swych ofiar
i nocują w tak ocieplonych kryjówkach. Dlatego jeżeli zoba-
czymy łasicę w norze zimą lub jesienią, nie możemy odpusz-
czać – choćbyśmy siedzieli nie wiadomo jak niewygodnie,
musimy wytrwać na posterunku. Co najwyżej cofamy się
trochę (ale nie nadmiernie – odległość kilkunastu metrów
całkowicie wystarczy), żeby ośmielić zwierzę.
O tym, że nie wolno zaniechać obserwacji nawet na kilka
chwil przekonałem się kiedyś podczas oglądania wysokiego
brzegu śródleśnej rzeki. Z ukrytej w śniegu nory, kilka me-
trów ode mnie, nagle wyjrzała łasica. Byłem bardzo blisko,
więc nie mogła się zdecydować: wyjść czy nie. Kilka razy
cofała się do środka i na powrót wystawiała głowę na ze-
wnątrz. Wtedy popełniłem błąd. Odszedłem na kilkadziesiąt
metrów, do miejsca, gdzie kilka minut wcześniej zostawiłem
składany stołek. W tym czasie łasica wyszła z nory. Mimo
późniejszego kilkugodzinnego dyżurowania nie doczekałem
się jej powrotu. Nie pojawiła się też w następne dni.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
Uważnie, w bezruchu lustrujemy groble, leśne drogi, trawia-
ste pagórki, ogródki działkowe, sady itp. w miejscach licznego
występowania gryzoni.
140 Łoś – zręczny niezgrabiasz
Łoś – zręczny niezgrabiasz
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: parzystokopytne (Artiodactyla)
rodzina: jeleniowate (Cervidae)
gatunek: łoś (Alces alces)
liczebność w Polsce: ok. 8000 sztuk; gatunek łowny,
z całorocznym okresem ochronnym
wysokość: 170–200 cm
długość ciała: 200–300 cm; samce są większe od samic
waga: 275–400 kg
długość życia: ok. 20 lat

Najwięcej łosi w Polsce żyje w północno–wschodniej


części kraju. Ich główną ostoją są Bagna Biebrzańskie, gdzie
liczebność sięga 600–700 osobników. Duże populacje istnieją
też na Polesiu Lubelskim i w Puszczy Kampinoskiej. W po-
zostałych nizinnych regionach kraju łosie występują rzadko;
sporadycznie są spotykane także w strefie pogórza i niskich
gór, np. w Beskidzie Niskim. Zwierzęta te chętnie podejmują
dalekie wędrówki, w czasie których zapuszczają się w nowe
dla siebie rejony. Zdarza się, że wchodzą do dużych miast,
np. do Warszawy.
Łoś to największy po żubrze ssak kopytny w Polsce.
Jest od niego znacznie delikatniej zbudowany, ma smukłą
sylwetkę i ogromnie długie nogi, zakończone bardzo dużymi

Łoś – zręczny niezgrabiasz 141


Bagna Biebrzańskie – mozaika bagiennych łąk, trzcinowisk i lasów –
to idealny biotop łosia w Polsce

podługowatymi kopytami, które zostawiają odciski większe


niż kopyta żubra.
Budowa kończyn wynika z przystosowania do życia
w podmokłym, bagiennym środowisku. Dzięki temu zwie-
rzęta, mimo znacznej wagi, nie zapadają się w grząskim
gruncie. Łosie bowiem najchętniej zamieszkują podmokłe
lasy łęgowe i olsowe w dolinach rzek, a także rozległe otwarte
torfowiska niskie, z kępami zakrzaczeń, wydmami i bardzo
bujną roślinnością turzycową.
Łosie są roślinożercami. Odżywiają się liśćmi i gałązkami
drzew, roślinami zielnymi, a także wodnymi, w poszukiwa-
niu których wchodzą głęboko w wodę, a nawet nurkują.
Zimą intensywnie ogryzają korę i pędy drzew. Nie korzystają
z paśników z sianem. Prowadzą tryb życia typowy dla prze-
żuwaczy – okresy żerowania przeplatają z odpoczynkiem

142 Łoś – zręczny niezgrabiasz


i przeżuwaniem pokarmu. Najbardziej aktywne są wczesnym
rankiem i wieczorem, ale można się na nie natknąć także
w godzinach południowych.
Najbardziej znanym miejscem w Polsce do wypatrywania
łosi z okien stojącego lub wolno jadącego samochodu jest
tzw. Carska Droga, poprowadzona obrzeżami i częściowo
przecinająca południowy basen Bagien Biebrzańskich. Na
kilkukilometrowym odcinku biegnie groblą, po której obu
stronach znajdują się podmokłe turzycowiska i trzcinowiska.
Przyzwyczajone do widoku samochodów łosie często pasą
się w odległości 100 m od drogi, a czasami podchodzą znacz-
nie bliżej. Można im się dość swobodnie przyglądać, lepiej
jednak nie wysiadać z samochodu, bo sylwetki człowieka

Długie nogi zakończone dużymi kopytami to przystosowanie


do życia w terenie o grząskim gruncie

Łoś – zręczny niezgrabiasz 143


obawiają się znacznie bardziej niż niekojarzącego im się źle
pojazdu.
Łosie na ogół poruszają się powolnym chodem lub kłu-
sem, ale nagle spłoszone próbują galopować. Zaskoczyłem
kiedyś młodego łosia, wpadając na niego zza zakrętu drogi.
Przestraszony, zaczął galopować w kierunku odległych o ja-
kieś 200 m bagien. Wyglądał bardzo niezgrabnie, wręcz ko-
micznie. Przednie i tylne nogi obijały się o siebie ze stukiem,
garb na karku dziwacznie falował – jak gdyby zwierzę miało
się za moment rozpaść na kawałki. Wrażenie to znikło, gdy
osiągnąwszy cel, łoś przeszedł w swój ulubiony kłus.
Kłusujący łoś pędzi jak taran przez bagna, trzciny, a nawet
gęste krzaki z taką łatwością, jak człowiek biegnie po traw-
niku. Może się rozpędzić do 60 km/h! Zbytnie zbliżanie się
do niego może śmiałka drogo kosztować, bo ucieczka przed
łosiem po grząskim podłożu jest zupełnie niemożliwa. Biada
temu, kto stanie wtedy na jego drodze!
Na szczęście łoś, z wyjątkiem krótkiego okresu godowego,
to zwierzę łagodne, wręcz melancholijne. Spotkany w terenie na
ogół ucieka, ale zdarza się, że staje w miejscu jak wryty i sprawia
wrażenie zwierzęcia przeniesionego z innej, „przedludzkiej”
epoki – tak wydaje się zdumiony spotkaniem z człowiekiem.
Moja najdłuższa „chwila oko w oko” z łosiem trwała oko-
ło pół godziny. Było to na bagiennej łące, w cichy i ciepły
czerwcowy wieczór. Stałem bez ruchu, urzeczony sytuacją.
Łoś – kilkadziesiąt metrów ode mnie – również ani drgnął.
Wreszcie uznał, że wszystko jest w porządku (pewnie wziął
mnie za jakiś krzak, a nie za człowieka) i ruszył prosto na
mnie. Szedł coraz szybciej. Nie widziałem żadnych szans na
ucieczkę. Do najbliższego drzewa było ze 100 m, a ja mo-
głem co najwyżej człapać w błocie pomiędzy wysokimi na

144 Łoś – zręczny niezgrabiasz


W spotkaniu z niepłochliwym łosiem jest coś nierzeczywistego;
wydaje się, że jesteśmy niewidzialni

metr kępami turzyc. Zacząłem podskakiwać, machać rękami


i krzyczeć. To go zastanowiło. Zatrzymał się 30 m ode mnie
i przez kilka minut, w całkowitym bezruchu, ponownie ana-
lizował sytuację, w wyniku czego zawrócił i odszedł.
Podobnych zdarzeń przeżyłem kilkanaście, a jeszcze
więcej tego rodzaju historii słyszałem. Są to jednak sytuacje
wyjątkowe, zwykle bowiem łosie szybko uciekają. Żaden
z „niebojaźliwych” osobników nie pojawił się w tym samym
miejscu ani następnego dnia, ani później, co świadczy o tym,
że został spłoszony.
Poszukując możliwości długotrwałej obserwacji łosia,
należy wiedzieć, że chociaż zwierzęta te lubią wędrówkę,
to większość czasu spędzają na niewielkiej przestrzeni,
zapewniającej im kryjówkę i pokarm. W sezonie wegetacji
roślin w ciągu doby przebywają dystans ok. 5 km, na ogół
w obrębie swojej niewielkiej ostoi. W zimie przemieszczają

Łoś – zręczny niezgrabiasz 145


się zaledwie ok. 1 km. Ostoję zmieniają, kiedy skończy się
w niej pokarm lub gdy coś je zaniepokoi.
Wiosną i latem najodpowiedniejszym dla łosi środowi-
skiem jest ustronna bagienna łąka, z rozrzuconymi kępami
wierzby łozy, ewentualnie brzozami, najlepiej w sąsiedztwie
podmokłego lasu. Zimą zwierzęta przenoszą się do gęsto
podszytych lasów iglastych lub młodników, zwłaszcza so-
snowych. Daje im to schronienie przed wiatrem, a także do-
stęp do świeżych, w miarę soczystych gałązek.
Przebywając długo w tym samym rejonie, łosie zostawiają
sporo śladów. Oprócz tropów są to: wydeptane ścieżki na
łąkach i w zaroślach, poogryzane czubki gałązek drzew na
wysokości 0,5–2 m, a także duże ilości odchodów w postaci

Łoś, podobnie jak jeleń, każdej zimy zrzuca poroże.


Nowe nakłada w czasie wiosny i lata

146 Łoś – zręczny niezgrabiasz


bobków o długości ok. 3 cm. Czasem można się natknąć na
legowisko – zagłębienie wydeptane w podłożu.
W okolicy, gdzie śladów jest dużo, wybieramy miejsce
na zasiadkę – najlepiej w terenie otwartym, zapewniającym
o wiele lepszą widzialność niż w lesie. Znaczenie ma rów-
nież wzniesienie miejsca zasiadki ponad okolicę, bo wśród
bujnej bagiennej roślinności nawet wyprostowany łoś potrafi
cały zniknąć. Dobrym punktem obserwacyjnym są ambony
myśliwskie, stogi i brogi z sianem, a także śródbagienne wy-
dmy z krzakami, w cieniu których można się ukryć. Znacznie
mniej wygodna jest kryjówka na drzewie. Z długotrwałym
przebywaniem na nim wiąże się też niebezpieczeństwo zdrę-
twienia kończyn lub po prostu chwilowej nieostrożności, co
może doprowadzić do poważnego wypadku. O solidne drze-
wo na środku bagien jest zresztą bardzo trudno.
Stanowisko zajmujemy, zanim zwierzę zacznie żerować,
gdyż w czasie jego aktywności raczej się to nie uda. Łosie od-
poczywają skryte w gęstych zaroślach, a przed wyjściem na
otwarty teren nasłuchują i węszą. Czasami dość głośno przy
tym parskają – to charakterystyczny sygnał ich obecności.
Najczulszym zmysłem tych zwierząt jest słuch, powinniśmy
więc zachowywać absolutną ciszę.
Łoś żeruje od godziny do dwóch, po czym wraca na od-
poczynek. Opuszczamy stanowisko dopiero po jego odejściu;
najlepiej odczekać kilkanaście minut, bo zwierzę może być
jeszcze w pobliżu. Wracamy w całkowitej ciszy tą samą dro-
gą, którą przyszliśmy.
Przestrzegając tych zasad, obserwowałem młodego sam-
ca codziennie przez dwa tygodnie. Regularnie pojawiał się
w tym samym miejscu na mniej więcej dwie godziny przed
zachodem słońca.

Łoś – zręczny niezgrabiasz 147


Chociaż wydaje się, że łosie są dość łatwe do przechytrze-
nia, nie do końca jest to prawdą. Być może odkąd obowiązuje
zakaz polowań, zbytnio nie boją się ludzi. Ale są wyjątki.
Wytropienie i obserwowanie klępy prowadzącej łoszaka
jest znacznie trudniejsze niż pojedynczego zwierzęcia.
Niełatwe zadanie stanowi również podejście łosi w czasie
rui, czyli bukowiska, późnym latem i wczesną jesienią. W tym
okresie trzeba bardzo uważać. Nabuzowane hormonami
samce odbywają długie wędrówki w poszukiwaniu samic.
Czasami wydają stękające odgłosy i kopią płytkie dołki, zwa-
ne rujowymi, o niejasnym dotąd przeznaczeniu. Niekiedy
walczą ze sobą lub przeganiają się z miejsc, w których spo-
dziewają się spotkać samice w rui.
Z końcem bukowiska, czyli pod koniec jesieni, łosie
na powrót łagodnieją. Bardzo często tworzą wtedy luźne
ugrupowania, liczące od dwóch do kilkunastu osobników,

Zimą łosie przebywają w lasach iglastych. Gałązki młodych drzew


są dla nich obfitym źródłem pokarmu

148 Łoś – zręczny niezgrabiasz


w których trzymają się razem w jednej okolicy, chociaż żerują
i odpoczywają niezależnie od siebie. To ważna informacja
dla tropiciela, bowiem spotkanie w tym okresie jednego łosia
może świadczyć o tym, że w pobliżu są inne. Największą taką
grupę spotkałem na przedwiośniu w wilgotnym brzozowym
lesie – na półkilometrowym odcinku naliczyłem 13 zwierząt.
W skład grup najczęściej wchodzą samce i samice niepro-
wadzące młodych. Samice z młodymi trzymają się osobno
i często przeganiają inne łosie ze swojego areału; jedynie
w czasie bukowiska stają się bardziej towarzyskie.
Z nadejściem wiosny zwierzęta podejmują dalsze wę-
drówki w poszukiwaniu świeżego pokarmu. Często poja-
wiają się na polach ze świeżo wzeszłą oziminą. Penetrują
lasy i łąki, szukając pierwszych zielonych roślin wodnych
i soczystych gałązek wierzbowych; wybierają też dogodne
ostoje na wiosnę i lato. Ciężarne klępy odłączają się od grupy,
żeby znaleźć spokojne miejsce do wydania na świat potomka.
Przedwiośnie jest okresem, kiedy jak gdyby pojawia się
więcej łosi niż w innych porach roku. Warto wtedy zwrócić
uwagę na pola z oziminą przylegające do lasu, a także zalane
w wyniku roztopów lasy olsowe i łęgowe, gdzie najłatwiej
o przypadkowe spotkanie z tymi zwierzętami.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Urządzamy zasiadkę z ambony lub innego wzniesionego nad
okolicę punktu położonego w odpowiednim środowisku.
2. Zachowując ciszę, spacerujemy groblą lub leśną drogą.
150 Łoś – zręczny niezgrabiasz
Mieniak tęczowiec – piękny
motyl sezonowy
gromada: owady (Insecta)
rząd: motyle (Lepidoptera)
rodzina: rusałkowate (Nymphalidae)
gatunek: mieniak tęczowiec (Apatura iris)
liczebność w Polsce: trudna do oszacowania; gatunek objęty
ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: do 80 mm
długość ciała: do 41 mm
waga: ok. 1 g
długość życia: niecały rok jako gąsienica, ok. 2–3 miesięcy jako
osobnik dorosły

Mieniak tęczowiec należy do motyli dziennych.


Jest gatunkiem typowo leśnym; występuje w wilgotnych,
cienistych lasach liściastych i mieszanych, a także na ich sło-
necznych skrajach. Wbrew pozorom nie ma tu sprzeczności.
Większość życia dorosłego mieniaka tęczowca upływa wśród
koron drzew, na wysokości przynajmniej kilkunastu metrów,
gdzie nawet w gęstym lesie nie brakuje słońca.
Samice prawie w ogóle nie pojawiają się przy powierzchni
ziemi. Odżywiają się spadzią i sokami wyciekającymi z drzew.
Czasami widać je z daleka, jak siedzą na wystawionych na

Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy 151


Korony gęstego i wysokopiennego lasu liściastego – środowisko życia
mieniaka

słońce końcówkach gałązek lub liściach. Motyle latające nisko


to samce.
Mieniaki tęczowce występują w całym kraju (do wysoko-
ści ponad 1000 m n.p.m.), ale nie są zbyt liczne. Tylko lokalnie
w niektórych kompleksach leśnych, takich jak np. Puszcza
Białowieska, jest ich bardzo dużo.
Składają jaja na gałązkach wierzby iwy, rzadziej na innym
gatunku wierzby. Pod koniec lipca wylęgają się gąsienice,
z wyglądu nieco przypominające zielonego ślimaka nagiego,

152 Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy


ze względu na parę długich wyrostków z przodu ciała –
jakby ślimaczych czułków. Gąsienice zimują na gałązkach,
otulone szczelnym i grubym oprzędem, by wczesną wiosną
rozpocząć intensywne żerowanie na liściach wierzby. Wy-
patrzenie larw mieniaków jest bardzo trudne, bo ich zielone
ubarwienie zlewa się z kolorem liści. Gąsienice przepoczwar-
czają się w czerwcu, przyczepione od spodu do liści. Dorosłe
motyle spotyka się mniej więcej do końca sierpnia.
Mieniaki latają bardzo sprawnie i szybko, często zmie-
niając kierunek. Wyczekiwanie, aż usiądą i dadzą się obej-
rzeć z bliska, jest dość frustrujące. Wszędobylskie samce
znacznie częściej znikają wysoko wśród koron drzew, niż
przysiadają, by odpocząć. W ich wypadku określenie „płeć
brzydka” byłoby bardzo krzywdzące. Samce mieniaka nale-
żą do najpiękniejszych i największych motyli spotykanych
w Polsce. Wierzch ich skrzydeł ma zmienną barwę – od
czarnej, przez granatową do błękitnej – co wynika z efektu
załamania światła na delikatnych łuskach pokrywających
skrzydła. W zależności od kąta padania promieni słonecz-
nych zmieniają kolor. U siedzącego na słońcu mieniaka
bardzo często widzimy jedno skrzydło niebieskie, a drugie
czarne; gdy motyl zmieni ich położenie, zmienia się także
barwa. Tak samo się dzieje, gdy my przesuniemy się krok
w prawo lub w lewo.
Przez dłuższy czas nie mogłem dojść do ładu z tym, jak
mieniak tęczowiec wygląda naprawdę. Myliłem go z podob-
nymi gatunkami – mieniakiem strużnikiem i pokłonikami:
osinowcem i kamillą, występującymi w podobnych środo-
wiskach i pojawiającymi się w podobnym okresie. Pierwsze
mieniaki tęczowce przeobrażają się z poczwarek w postać
dorosłą, kiedy pozostałe, rzadsze gatunki mają już ten etap za

Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy 153


Spodnia strona skrzydeł mieniaka, widoczna po ich złożeniu, ma zupełnie inną
kolorystykę niż strona wierzchnia

sobą. Dlatego początkowo, widząc z daleka latającego szyb-


ko motyla, trudno mi było rozpoznać gatunek. Na szczęście
po jakimś czasie mieniaków tęczowców znacznie przybywa
i przez krótki czas stają się jednymi z najliczniejszych dużych
motyli leśnych.
Poszukiwania mieniaka, tak jak każdego innego motyla,
należy prowadzić w słoneczne i ciepłe dni; trzeba przy tym
wiedzieć, że mieniaki nie lubią latać, gdy wieje porywisty
wiatr.
Najbardziej aktywne są przedpołudniami (ale nie na-
zbyt wcześnie, bo wtedy na dworze jest chłodniej i bardziej
wilgotno) oraz popołudniami, ale nie wieczorem. Mimo że

154 Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy


większość czasu spędzają na wysokości przynajmniej kilku
metrów i są bardzo ruchliwe, zdarza im się przysiadać na
chwilę w zasięgu wzroku. Najczęściej lądują na wystawionej
na słońce nagiej, niepokrytej roślinnością ziemi – na szutro-
wych leśnych drogach, nasypach itp. Widok mieniaka siedzą-
cego na ładnym zielonym liściu lub kwiecie to prawdziwa
rzadkość – mniej niż jeden na sto przypadków.
Poszukiwania należy prowadzić na leśnych drogach,
zwracając szczególną uwagę na miejsca nasłonecznione i nie-
zarośnięte trawą. Pamiętajmy o wymaganiach środowisko-
wych mieniaka. Drogi muszą prowadzić przez gęsty, wysoko-
pienny, lekko wilgotny las liściasty lub mieszany, a w okolicy
powinna rosnąć żywicielska roślina gąsienic – wierzba iwa.

Mieniaki najłatwiej dają się obserwować, gdy przysiadają na leśnych drogach.


Prawie nigdy nie siadają na kwiatach

Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy 155


Kiedy zobaczymy siedzącego na ziemi mieniaka, pod-
chodzimy do niego bardzo powoli, unikając gwałtownych
ruchów, ponieważ ten gatunek jest płochliwy jak na motyla.
Pozwala się zbliżyć nie bardziej niż na 2–3 m, po czym odla-
tuje. Podejście tuż, tuż do mieniaka wymaga dziesiątek prób.
Trzeba uważać, żeby nie przysłonić go swoim cieniem, bo
tego nie lubi. Żeby zrobić zdjęcia, musiałem się znaleźć nie
dalej niż kilkadziesiąt centymetrów od motyla. Przekonałem
się, że najlepsze wyniki daje podczołgiwanie się na czwora-
kach lub w pozycji leżącej, na łokciach.
Jak można przeczytać, mieniaki wysysają wodę z błota
wysychających kałuż – dlatego największe szanse na spotka-
nie z siedzącym motylem mamy w ciepły i pogodny dzień

Mieniak tęczowiec szukający wilgoci przy pomocy aparatu gębowego


w kształcie długiej trąbki

156 Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy


Gromada mieniaków i innych motyli żerująca
na starych odchodach na leśnej drodze

niedługo po opadach deszczu. Takie warunki pogodowe na


przełomie wiosny i lata nie należą w Polsce do rzadkości.
Nieraz widywałem mieniaki siedzące w suchych miej-
scach. Gdy po raz pierwszy zbadałem tę sytuację, ujawnił się
fakt całkowicie niepasujący do romantycznego wizerunku
motyla – owady lądowały na odchodach lub rozkładających
się resztkach martwych zwierząt. Po tym odkryciu znalezie-
nie miejsc, gdzie zlatują się mieniaki tęczowce, przestało być
problemem. Zdarzało się, że na odchodach siadało w tym
samym czasie kilkanaście mieniaków. Dołączały do nich po-
kłoniki, rusałki kratkowce, osetniki i inne, tworząc piękną,

Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy 157


Motyle w postaci dorosłej nie żyją długo. Kilkutygodniowy mieniak ma
przezroczyste, powycierane z łusek i postrzępione brzegi skrzydeł

kolorową ozdobę zdecydowanie niepięknego podłoża. Mo-


tyle były tak zaabsorbowane tym, co znalazły, że mogłem się
podczołgać bardzo blisko. Jedynym problemem był zapach
i inne niezbyt przyjemne doznania natury estetycznej.
Od czasu do czasu drogą przejeżdżali lub przechodzili
ludzie. Zastanawiałem się, co myślą na widok dorosłego fa-
ceta czołgającego się w stronę błota lub kałuży. Na wszelki
wypadek, gdy zbliżał się jakiś pojazd lub nadchodził pieszy,
wstawałem z ziemi i udawałem, że patrzę w przeciwnym

158 Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy


kierunku. Bo może komuś przyszłoby do głowy zadzwo-
nić po karetkę, żeby zabrała wariata, zanim stanie się
niebezpieczny?

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. W czerwcu i lipcu: spacerujemy nasłonecznioną, niezarośnię-
tą roślinnością leśną drogą lub skrajem lasu liściastego.
2. Prowadzimy obserwację stacjonarną w miejscach wymie-
nionych w pkt 1, ewentualnie w pobliżu niewielkiej wysy-
chającej kałuży.
160 Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy
Mysz leśna –
najwszechstronniejszy
z leśnych gryzoni

gromada: ssaki (Mammalia)


rząd: gryzonie (Rodentia)
rodzina: myszowate (Muridae)
gatunek: mysz leśna (Apodemus flavicollis)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, nieobjęty ochroną
wysokość: ok. 4 cm
długość ciała: 8–13 cm (plus ogon do 12 cm)
waga: 20–60 g
długość życia: ok. 24 miesięcy

Mysz leśna zwana jest czasami wielkooką leśną ze wzglę-


du na bardzo duże, okrągłe oczy, o średnicy ok. 5 mm. Duże
uszy, eleganckie wąsy czuciowe, ładnie zharmonizowana ru-
dawobrązowa sierść na grzbiecie i głowie oraz połyskująca
na żółto pierś, białe podbrzusze i „wysportowana”, smukła
sylwetka składają się na obraz tego pełnego uroku drobnego
gryzonia.
Mysz leśna występuje na terenie całej Polski. Razem
z nornicą rudą tworzy dominujące pod względem liczebności
populacje gryzoni w polskich lasach (przy czym myszy są

Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni  161


znacznie większe i silniejsze niż nornice, dlatego te starają się
nie wchodzić myszom w drogę). Zamieszkuje lasy liściaste
i mieszane, a także rozległe parki i ogrody, nawet w centrach
dużych miast. Jesienią i zimą w poszukiwaniu pożywienia
często sprowadza się w pobliże siedzib ludzkich i do budyn-
ków położonych w sąsiedztwie lasu.
Myszy leśne to typowe samotniki. Inaczej niż wiele gry-
zoni nie żyją w koloniach – każdy osobnik zajmuje własne
terytorium, które bardzo dokładnie penetruje. Mieszkają
w podziemnych norach, z dwoma lub trzema wyjściami,
pod korzeniami drzew, w opuszczonych gniazdach pta-
ków, dziuplach i budkach lęgowych, na poddaszach domów

Optymalnym środowiskiem życia myszy leśnej są lasy liściaste z bogatymi


warstwami ściółki i runa leśnego oraz miejscami, gdzie znajdują się leżące
i rozkładające się pnie i gałęzie

162 Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni


Aby dostać się do wnętrza żołędzia, mysz przytrzymuje go w przednich
łapkach i siekaczami szybko ściera skorupkę

i w budynkach gospodarczych. Wydawałoby się, że wypa-


trzenie przedstawiciela tak licznego i aktywnego gatunku
nie powinno sprawiać problemów, a jednak nie jest to proste.
Można oczywiście liczyć na łut szczęścia.
Wiele razy, siedząc w lesie na jakimś pieńku lub po pro-
stu na ziemi, słyszałem charakterystyczny szelest w ściółce
leśnej. Przyglądałem się uważnie i po jakimś czasie udawało
mi się zobaczyć przemykającego gryzonia, ryjówkę lub za-
skrońca. Gryzoń jednak w 95 proc. przypadków okazywał
się nornicą rudą, a mysz leśna trafiała się tylko sporadycznie.
Wyjaśnienie tego jest proste: myszy są aktywne wieczorem
i nocą; za dnia można je zobaczyć tylko wyjątkowo.

Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni  163


Kto chce obserwować mysz leśną w naturalnych warun-
kach, ma do dyspozycji tylko godziny wschodu słońca oraz
wieczorne przed zapadnięciem zmroku. Świecenie w nocy
latarką nie ma najmniejszego sensu i może tylko spłoszyć
zwierzęta.
Należy pamiętać, że myszy leśne mają swoje upodoba-
nia. Najczęściej odżywiają się owocami i nasionami roślin,
zwłaszcza drzew: dębu, buka, grabu, lipy, klonu i leszczyny.
Dietę uzupełniają zielonymi częściami roślin, drobnymi bez-
kręgowcami, a nawet jajami ptaków. Ich ulubionym pokar-
mem są jednak żołędzie i bukiew.
Nie bez znaczenia jest pora roku.
Jak każdy drobny gryzoń myszy leśne podlegają sezo-
nowym wahaniom liczebności.
Najmniej ich jest późną zimą i na przedwiośniu. Pod ko-
niec lutego zaczynają się rozmnażać i aż do jesieni liczebność
populacji systematycznie rośnie. Samica myszy leśnej wydaje
na świat potomstwo od trzech do pięciu razy w ciągu roku,
w każdym miocie od czterech do siedmiu młodych. Sezon
rozrodczy kończy się pod koniec października i od tej pory
myszy stopniowo ubywa.
Oprócz cyklów sezonowych u gryzoni występują jeszcze
cykle wieloletnie, związane z owocowaniem drzew. Dęby
i buki nie owocują co roku jednakowo obficie. Co sześć do
dziewięciu lat w tzw. latach nasiennych urodzaj jest najwięk-
szy. Stuletnie drzewo produkuje wtedy dziesiątki tysięcy
owoców. Potem następuje rok nieurodzaju i kilka lat prze-
ciętnych. Niezwykłym zjawiskiem jest przy tym korelacja lat
nasiennych kilku gatunków: dębów, klonów, grabów i lip.
Liczba myszy leśnych jest największa w roku następują-
cym po nasiennym. Zwierzęta mają wtedy pod dostatkiem

164 Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni


opadłych na ziemię owoców oraz nasion i zdarza się, że
zachęcone obfitością pokarmu rozmnażają się nawet zimą.
Jesienią po roku nasiennym liczebność myszy leśnych w le-
sie grądowym lub buczynie sięga 100 os./ha. To najlepszy,
a zarazem ostatni moment na prowadzenie obserwacji – do
wiosny następnego roku przeżywa zazwyczaj mniej niż
10 proc. populacji, w związku ze zmniejszeniem się ilości do-
stępnego pokarmu i presją drapieżników. Na myszy polują:
łasice, kuny, lisy, myszołowy, orliki, puszczyki, płomykówki
i wiele innych zwierząt.
Wiemy już, że najlepiej prowadzić obserwacje wieczorem
– w okresie późnego lata i jesieni, kiedy myszy są najliczniej-
sze, a do tego bardzo intensywnie żerują i gromadzą zapasy

Mysz wykazuje sporą inteligencję – wykorzystuje wprasowane w ziemię


żołędzie na leśnej drodze, dzięki czemu ma łatwy dostęp do ich zawartości

Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni  165


żywności na zimę. Składają je w norach, dziuplach i budkach
dla ptaków, w pobliżu swoich dziennych kryjówek. Najodpo-
wiedniejszym środowiskiem jest las z dużą ilością dojrzałych
dębów, buków i innych drzew liściastych.
Aby sobie ułatwić zadanie, warto poszukać śladów.
Myszy leśne mieszkają głównie w norkach, które mają
dość charakterystyczny wygląd. Znajdują się u podstawy pni,
zamaskowane gęstymi trawami lub gałęziami. Okrągły otwór
wejściowy (o średnicy 3–4 cm) znajduje się na środku kop-
czyka, usypanego z ziemi wyniesionej przez mysz z wnętrza
norki. Cenną wskazówką są też ślady żerowania – myszy
leśne wygryzają duże okrągłe dziury w łupinach żołędzi czy
orzechów laskowych i przez te otwory stopniowo wyjadają

Mysz leśna najchętniej wybiera na mieszkanie plątaninę korzeni, butwiejące


pnie, sterty gałęzi i inne leśne zakamarki

166 Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni


zawartość. Nie jest to dla nich proste zadanie, ponieważ mu-
szą dobrze zaklinować żołądź, aby przegryźć jego osłonkę.
Radzą z tym sobie na różne sposoby.
Wielkim zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z okaza-
łym osobnikiem myszy leśnej żerującym na żwirowej drodze,
po której od czasu do czasu jeździły ciężkie samochody. Mysz
biegała z miejsca w miejsce, pozornie bez sensu, a co jakiś czas
przystawała i skrobała coś w ziemi. Udało mi się podejść dość
blisko i wtedy zorientowałem się, w czym rzecz. Zwierzątko
zatrzymywało się przy wprasowanych w drogę przez koła
samochodów żołędziach, z których górna część wystawała
nad powierzchnię, wygryzało wierzchnią warstwę i po paru
chwilach dostawało się do środka. Żołądź tkwił w ziemi jak
w imadle, więc mysz nie musiała się specjalnie wysilać. Nad
drogą zwisały gałęzie starych dębów, świeże dostawy żołędzi
miała więc zapewnione. Widziałem ją tam jeszcze kilka razy,
zawsze pochłoniętą tą samą czynnością.
Nie zawsze możemy liczyć na tyle szczęścia.
Myszy leśne, choć żyją prawie wszędzie, wydają się nie-
uchwytne, i zwykle trzeba się na nie naczekać. Na zasiadkę
bardzo dobrze nadają się miejsca w pobliżu butwiejących
pni, wykrotów i wystających nad powierzchnię korzeni.
Szczególną uwagę zwracamy na nory, dziuple i wszystko
inne, co kojarzy się z zakamarkiem odpowiednim na kryjów-
kę dla myszy. Zwierzęta te żyją także w gęstych zaroślach
krzewiastych, stertach gałęzi, gęstych trawach itp. Z moich
doświadczeń wynika, że ulubionym przez nie miejscem są
kupy chrustu. Gryzonie sprawnie poruszają się w plątaninie
gałęzi, która jednocześnie stanowi świetną kryjówkę przed
drapieżnikami. Oczywiście im więcej w pobliżu śladów zi-
dentyfikowanych jako mysie, tym szanse są większe.

Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni  167


Mysz patroluje re-
wir nieprzekraczający
kilku tysięcy metrów
kwadratowych, a czę-
sto znacznie mniejszy.
Przy odrobinie cierpli-
wości na pewno uda
się ją spotkać. W miej-
scu, gdzie ją zaobser-
wujemy, choćby tylko
przez chwilę, powinna
się pojawiać przez ko-
lejne wieczory. Na na-
szą korzyść działa fakt,
że nie jest to gatunek
szczególnie płochliwy
i nie rezygnuje z żero-
wania, gdy w pobliżu
siedzi spokojnie i cicho
zachowujący się ob-
serwator w nierzuca-
Wspinaczkę po drzewach ułatwiają myszy
jącym się w oczy sza- stosunkowo duże łapki i bardzo długi ogon,
rym lub zielonkawym którym zwierzę balansuje, żeby utrzymać
ubraniu. równowagę

Poświęcając myszy
wielkookiej leśnej godzinę lub półtorej przez kilka kolejnych
wieczorów, mamy szansę zobaczyć różne ciekawe zachowa-
nia: zwinne lawirowanie między przeszkodami terenowymi,
metrowej długości i półmetrowej wysokości susy dawane bez
rozbiegu, wspinaczkę po pniach drzew, nawet do warstwy
koron na wysokości ponad 20 m, balansowanie na cienkich

168 Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni


gałązkach owocujących krzewów, stawanie słupka i wiele
innych. Kilka razy obserwowałem mysz leśną penetrującą
swój rejon zamieszkania i zawsze zadziwiała mnie swoją
zręcznością, szybkością i gracją ruchów.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Urządzamy zasiadkę w pobliżu ulubionych kryjówek myszy
leśnej: stert chrustu, powalonych drzew, korzeni, wykro-
tów itp. w porze wschodu i zachodu słońca.
2. Urządzamy zasiadkę w pobliżu obfitych żerowisk – leżących
na ziemi żołędzi, bukwi, orzechów laskowych, orzeszków
grabowych itp. o tej samej porze dnia jak w pkt 1.
170 Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni
Pełzacz leśny – ptasia
szara myszka
gromada: ptaki (Aves)
rząd: wróblowe (Passeriformes)
rodzina: pełzaczowate (Certhiidae)
gatunek: pełzacz leśny (Certhia familiaris)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 20 cm
długość ciała: 12–14 cm
waga: 8–10 g
długość życia: do 8 lat

Pełzacz leśny żyje w lasach iglastych, mieszanych i liścia-


stych na terenie całej Polski; można go spotkać także w więk-
szych parkach i kępach zadrzewień śródpolnych. Unika mono-
tonnych monokultur sosnowych, zwłaszcza w fazie młodników
i drągowin. Od bardzo podobnego pełzacza ogrodowego
(który wbrew nazwie zamieszkuje też widne lasy, a zwłaszcza
ich skraje) różni się trochę krótszym dziobem, bardzo długim
tylnym pazurem u stopy, bielszym odcieniem podbrzusza, wy-
raźniejszą jasną smugą brwi i drobnymi detalami plamistości
upierzenia, dość trudnymi do zaobserwowania w terenie.
W okresie wiosennym najłatwiej rozróżnić te gatunki po
śpiewie. Piosenka pełzacza leśnego jest dwukrotnie dłuższa

Pełzacz leśny – ptasia szara myszka  171


niż ogrodowego,
szybsza i bardziej
melodyjna. Odmien-
ne są także ich głosy
ostrzegawcze: u peł-
zacza leśnego jest to
przenikliwe „ciii”,
natomiast u ogrodo-
wego – krótkie, jak-
by zamknięte „tit”.
Oba pełzacze są
ptakami ładnymi,
a dzięki długiemu
i wygiętemu dzio-
bowi nie da się ich
pomylić z żadnym
innym gatunkiem.
Nie cechują się
szczególną płochli-
wością, nie prowa-
dzą skrytego trybu
Mieszane lasy z dużą liczbą starych drzew
życia, ale dość trud-
to najodpowiedniejsze dla pełzacza leśnego no je przypadkowo
środowisko życia zauważyć. Są niepo-
zorne – w pełnym
znaczeniu tego słowa: szaro-pstrokato upierzony na grzbiecie
i skrzydłach ptak zlewa się z kolorem i fakturą pni drzew, na
których najczęściej przebywa. Chociaż występuje powszech-
nie, wiosną jego głos ginie wśród śpiewu sikor, kowalików,
muchołówek, drozdów, świstunek, pokrzewek i innych pta-
ków. Niemniej jednak – jak się wielokrotnie przekonałem

172 Pełzacz leśny – ptasia szara myszka


– uważne przyglądanie się pniom drzew zwykle (po niezbyt
długim czasie) przynosi efekty.
Pełzacz porusza się w bardzo charakterystyczny sposób.
Wędruje po pniu do góry, obchodząc go dookoła po spi-
ralnym torze. Wykonuje nieduże skoki, a utrzymanie równo-
wagi ułatwiają mu szeroko rozstawione duże i ostre pazurki
oraz długie i sztywne sterówki ogona. Długim, zakrzywio-
nym dziobem penetruje zakamarki w korze, pęknięcia pnia
itp., z których wy-
Pełzacz z dziobem pełnym pokarmu dobywa drobne
wędrujący do gniazda
bezkręgowce (owa-
dy i ich larwy, paję-
czaki) oraz nasiona.
Gdy znajdzie się na
wysokości kilkuna-
stu metrów, zlatuje
w dół do kolejnego
pnia i zaczyna wspi-
naczkę od początku.
Czasami wędruje po
grubych poziomych
konarach; rzadziej
przebywa wśród
cienkich gałązek
i listowia.
Moje pierwsze
dłuższe spotkanie
z pełzaczem leśnym
miało miejsce na
starej drewnianej
ambonie, na której

Pełzacz leśny – ptasia szara myszka  173


zasiadałem regu-
larnie, aby obser-
wować żubry, że-
rujące na pobliskiej
polance i w młod-
niku. Niecałe 2 m
od ambony rósł
ogromny dąb. Od
czasu do czasu
słyszałem szura-
nie na jego korze.
Za którymś razem
zobaczyłem pełza-
cza, okrążającego
pień w typowy dla
siebie sposób. Zu-
pełnie się nie przej-
mował moją obec-
nością i czasami
defilował po pniu
tak blisko, że tele-
Ochronne ubarwienie pełzacza sprawia, obiektyw aparatu
że trudno go zauważyć na tle kory drzewa
nie był w stanie
ustawić ostrości.
Regularność i duża częstotliwość wędrówek pełzacza
nasunęła mi przypuszczenie, że ptak ma w pobliżu gniaz-
do. Okienko ambony umożliwiało obserwację tylko małego
wycinka dębu; gdy pełzacz wspinał się powyżej mojego
stanowiska, traciłem go z oczu, ale chrobotanie ustawało
niewiele ponad moją głową. Tam właśnie mogło znajdować
się gniazdo. Z czasem zacząłem słyszeć pisk młodych.

174 Pełzacz leśny – ptasia szara myszka


Gniazdo peł-
zacza jest dość
dużą konstrukcją
z suchych gałązek,
płatków kory,
igliwia i kokonów
owadów.
Jego podstawa
jest wysoka na kil-
kanaście do 40 cm,
a na szczycie znaj-
duje się czara wy-
ścielona piórkami,
sierścią, mchem
i delikatnymi pa-
smami łyka. Ca-
łość jest schowana
w szczelinie pnia,
pod odstającą
korą lub w płyt-
kiej półotwartej
dziupli z szerokim Gniazdo pełzacza leśnego pod
otworem. Czasami odstającą korą drzewa

gniazda są budo-
wane w stertach drewna, kupach kamieni, a nawet w szcze-
linach budynków.
Żeby zlokalizować gniazdo mojego sąsiada, zająłem sta-
nowisko na ziemi w pobliżu ambony. Zamaskowany w gę-
stym młodniku czekałem na ptaka. Jak zwykle wchodził po
pniu, ale na pewnej wysokości ginął mi z oczu. Co jakiś czas
okrążałem półtorametrowej średnicy dąb, żeby znaleźć to

Pełzacz leśny – ptasia szara myszka  175


miejsce. Jego położenie – gdy już je odkryłem – zaskoczyło
mnie. Okazało się, że ptak, dotarłszy do wysokości dachu
ambony, przeskakiwał na nią i wchodził między deski dachu
a krokiew. Przez kilka dni karmił młode w gnieździe poło-
żonym półtora metra nad moją głową!
Robienie zdjęć tak małego ptaka na wysokości 6 m nad
ziemią nie miało sensu, postanowiłem więc znaleźć inne
gniazda. Mając przez całą wiosnę oczy szeroko otwarte
i przebywając dużo w lesie, znalazłem ich jeszcze kilka.
Sprzyjał mi fakt, że pełzacze zakładają gniazda dość wcze-
śnie – już w kwietniu – a po odchowaniu młodych i krótkim
odpoczynku przystępują do lęgów ponownie, w czerwcu.
W wypadku utraty lęgu na skutek drapieżnictwa lub z innej
przyczyny powtarzają go.
Nie działałem pochopnie. Chociaż pełzacze nie są płochli-
we, wstrzymałem się z fotografowaniem do momentu wyklu-
cia się i podrośnięcia piskląt. Młode pozostają w gnieździe
przez ok. 16 dni.
Najlepiej odczekać do drugiego tygodnia karmienia –
wtedy pełzaczyki są karmione najczęściej; nie ma też oba-
wy, że ptaki porzucą lęg.
Najciekawsze ze znalezionych przeze mnie gniazd znaj-
dowało się na wysokości około metra nad ziemią, pod korą
rozwidlającego się świerka. Terytorium pełzacza rozciąga się
w promieniu ok. 100 m od gniazda, ale oba ptaki najczęściej
zdobywały pożywienie nie dalej niż 30 m od niego. Wędro-
wały po kolejnych pniach, a gdy już miały pełno jedzenia
w dziobach, przylatywały do podstawy drzewa z gniazdem
i wspinały się po pniu. Widywałem je prawie non stop.
Pełzacze nie reagowały na moją obecność (byłem ukryty
pod siatką maskującą kilka metrów od drzewa z gniazdem),

176 Pełzacz leśny – ptasia szara myszka


wydawało mi się więc, że zrobienie zdjęć będzie bardzo
proste. Jakże byłem naiwny! Ptaki zjawiały się z pokarmem
kilkanaście razy w ciągu godziny. Nie odnosiłem wrażenia,
że się śpieszą, gdy skakały po pniu w stronę gniazda. Skoki
okazały się jednak na tyle szybkie, że nie nadążałem z nasta-
wianiem ostrości. Maskujące szare upierzenie nie ułatwiało
sprawy, niezależnie od tego, czy ustawiałem ostrość ręcznie,
czy za pomocą autofokusa. Gdy pełzacz na krótko nierucho-
miał na pniu, łatwo było stracić go z oczu.
Wcześniejsze ustawienie ostrości i czekanie, aż ptak
„wskoczy w kadr”, też nie do końca zdało egzamin. Pełzacz
(w przeciwieństwie do większości ptaków) nie przychodzi

Pełzacz żerujący na pniu drzewa

Pełzacz leśny – ptasia szara myszka  177


bowiem do gniazda ustaloną drogą, lecz za każdym razem
inaczej. Ptak lądował na pniu, gdzie popadło, skakał po
nim chaotycznie, wykreślając rozmaite zygzaki, a czasami
przefruwał na boki lub z powrotem w dół. Miał dwa wejścia
do gniazda i nigdy nie było wiadomo, w którym się pojawi.
Zdarzało się wprawdzie, że tuż przed wejściem nieruchomiał
na chwilę, obserwując okolicę, ale wówczas jego dziób i pół
głowy zawsze znajdowały się już pod korą. Byłem gotów
przysiąc, że ma złośliwy charakter, ponieważ zdjęcie zrobio-
ne w tym momencie było nic nie warte.
Zdesperowany przeniosłem się pod inne gniazdo – na
skraju lasu, pod korą martwego dębu – a potem pod kolejne.
Wszędzie było tak samo. Pełzacze zupełnie mnie ignorowały
i robiły swoje, a ja marnowałem kolejne ujęcia. Aby uzyskać
kilka, może kilkanaście poprawnych zdjęć, musiałem wyko-
nać ich wielokrotnie więcej.
Szybkość tych ptaków potwierdziła się zimą.
Pełzacz leśny jest gatunkiem osiadłym, nieodlatującym
jesienią do ciepłych krajów. Często przyłącza się do wieloga-
tunkowych stad wspólnie koczujących w okolicy przez całą
zimę. Ptaki te chętnie korzystają z zimowego dokarmiania.
Mam karmnik w ogródku; dokarmiam też ptaki w lesie w po-
bliżu domu. Dzięki temu zrobiłem – z ukrycia, z niewielkiej
odległości – wiele zdjęć bogatek, modraszek, sikor ubogich,
trznadli, kowalików, dzięciołów dużych i średnich, dzwoń-
ców, mazurków i innych. Znacznie gorzej szło mi z pełza-
czem. Mimo że pojawiał się dość regularnie, to podobnie
jak w lecie poruszał się szybkimi skokami o różnej długości
i w różnych kierunkach, błyskawicznie chwytał w dziób ziar-
no lub tłuszcz i odlatywał.
Być może właśnie takie cechy pełzacza, jak szybkość

178 Pełzacz leśny – ptasia szara myszka


poruszania się, nieprzewidywalność i ubarwienie ochron-
ne upodobniające go do pni drzew, zapewniają mu sukces.
Mimo że jest całkowicie bezbronny, występuje licznie i po-
wszechnie w całym kraju.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Spacerujemy po lesie i uważnie przyglądamy się pniom
drzew z użyciem lornetki.
2. Zimą: prowadzimy obserwacje przy karmniku.
3. Wiosną: urządzamy zasiadkę (bez konieczności maskowania
się) w odległości kilkunastu metrów od gniazda na niewiel-
kim terytorium pełzacza.
180 Pełzacz leśny – ptasia szara myszka
Pierwiosnek – ptak dwóch
dźwięków
gromada: ptaki (Aves)
rząd: wróblowe (Passeriformes)
rodzina: pokrzewkowate (Sylvidae)
gatunek: pierwiosnek (Phylloscopus collybita)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 17–18 cm
długość ciała: 10–12 cm
waga: 7–10 g
długość życia: do 8 lat

Pierwiosnek należy do sporej grupy małych ptaków śpie-


wających, które nie mają żadnych charakterystycznych cech
upierzenia.
W atlasach ze zdjęciami i rysunkami ptaków można
znaleźć różnice pomiędzy podobnymi gatunkami. Są to:
odcień upierzenia, sylwetka, wielkość, kształt głowy, kolor
nóg i dzioba, wyrazistość brwi nad okiem itp. Ale co innego
w atlasie, co innego – w terenie.
Przekonałem się o tym dawno temu, przy oznaczaniu
i obrączkowaniu ptaków łapanych w sieci. Asystent prowa-
dzący zajęcia ze studentami wyjął z sieci ptaka, położył go so-
bie na dłoni i zapytał z uśmiechem: „No, panowie ornitolodzy,
co to jest? ”. Ptaszek był niewielki, oliwkowoszarozielonkawy,

Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków 181


całkowicie pozbawiony cech umożliwiających oznaczenie.
Znajdowało się tam nas kilkoro i zaraz posypały się od-
powiedzi: „Gajówka, piecuszek, brzęczka, pierwiosnek,
zaganiacz, muchołówka szara, trzcinniczek” i jeszcze parę
innych. Zgadywaliśmy, bo w rzeczywistości nikt z nas nie
rozpoznał gatunku. Dopiero po rozpostarciu skrzydła, do-
kładnym przyjrzeniu się długości poszczególnych lotek i ich
rysunkowi, ocenie kształtu głowy i dzioba, obejrzeniu nóg
i porównaniu z kluczem do rozpoznawania ptaków stwier-
dziliśmy, że to pierwiosnek. Tak odebrałem lekcję, że ptaka
widzianego z bardzo bliska wcale nie jest łatwiej rozpoznać
niż obserwowanego z dalszej odległości przez lornetkę. Oczy-
wiście im więcej ogląda się ptaków, tym większej nabiera się
wprawy w ich identyfikacji, ale od tej pory zawsze byłem
ostrożny w szybkiej próbie określenia gatunku na podstawie
wyglądu.
Na szczęście pierwiosnek ma cechę, która pozwala go
rozpoznać ze stuprocentową skutecznością. Jest nią śpiew
samca – dwie dźwięczne sylaby „cilp – calp”, powtarzane
regularnie przez cały dzień od świtu do wieczora.
Jak na tak małego ptaka śpiew jest bardzo głośny i często
wybija się na pierwszy plan w wiosennym świergocie. Od tego
bardzo charakterystycznego głosu pochodzą nazwy w kilku
językach, m.in. niemieckim (zilpzalp) i angielskim (chiffchaff).
Pierwiosnki przylatują z zimowisk w południowej Euro-
pie i północnej Afryce już w marcu; odloty trwają od września
do końca października. Bardzo szybko po przylocie samce
zajmują terytoria i zaczynają śpiewać. Śpiewają siedząc, cho-
dząc po gałązkach drzew i krzewów na różnej wysokości,
a nawet przeskakując z gałęzi na gałąź, ale nie w locie. Są
bardzo ruchliwe – nieustannie przemieszczają się z miejsca

182 Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków


Pierwiosnka uwijającego się w poszukiwaniu pożywienia łatwiej
wypatrzyć z ambony lub drzewa niż z ziemi

na miejsce. Nie należą do ptaków płochliwych; ich dystans


ucieczki nie przekracza 10 m. Ponieważ jednak żerują wśród
koron drzew, na ogół na dość dużej wysokości, obserwowa-
nie ich jest dość niewygodne. Trzeba stać z głową zadartą do
góry i wypatrywać przemieszczającego się źródła dźwięku
w migoczącym listowiu.
Środowiskiem życia pierwiosnka są różnego typu lasy,
zarówno iglaste, jak i liściaste, ich skraje, młodniki, parki
i ogrody. Gatunek ten lubi słońce. Unika lasów bardzo gę-
stych, do których dna dociera mało światła, a także miejsc
podmokłych. W odpowiadających mu środowiskach zajmuje
terytorium o powierzchni ok. 1 ha.

Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków 183


Prześwietlony, dobrze podszyty las należy do ulubionych środowisk
pierwiosnka

Nie każdy samiec znajduje samicę. Wiele z nich, w nadziei


na zwabienie partnerki, śpiewa nieustannie przez całą wiosnę
i lato. Sparowane samce śpiewają w trakcie opieki nad młody-
mi. Po zakończeniu pierwszego lęgu przystępują do drugiego
i znowu śpiewają. Sezon lęgowy pierwiosnków kończy się
w połowie sierpnia, ale nawet później zdarza się samcom
„cilpcalpowanie”, chociaż z reguły krótsze i mniej donośne.
Istnieją dwie metody obserwowania pierwiosnka z bli-
ska, obie wykorzystujące jego małą płochliwość.
Pierwsza bazuje do pewnego stopnia na przypadku.
Ponieważ ptak zbiera gąsienice i inne owady wśród liści
i cienkich gałązek w koronach drzew, należy się wznieść na

184 Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków


ich wysokość. Punktem obserwacyjnym może być ambona,
nasyp lub w ostateczności rozłożyste drzewo rosnące w po-
bliżu miejsca, gdzie często słychać intensywny śpiew.
Kilka razy siedząc w konarach dębu, byłem dosłownie
obskakiwany ze wszystkich stron przez żerującego pierwio-
snka. Żeby nadążyć za ruchliwym ptaszkiem, wierciłem się
na chybotliwej gałęzi – a to dość niebezpieczne. Znacznie
lepsze efekty osiągałem, prowadząc obserwacje z ambon
usytuowanych na skraju lasu i łąk, gdzie pierwiosnki żero-
wały w koronach wierzb, nieco poniżej mojego stanowiska.
Pierwiosnek znajdujący się w pobliżu nie przejmował się
zbytnio obserwatorem, a ja nie musiałem nadwerężać mięśni
od nieustannego patrzenia w górę. Trzeba jednak mieć trochę
szczęścia. W praktyce ta metoda jest warta uwagi, jeśli oprócz
szukania pierwiosnka nasza zasiadka ma jeszcze inny cel.
Może się przecież zdarzyć, że pierwiosnek będzie żerował
zupełnie gdzie indziej i w ogóle go nie zobaczymy.
Druga metoda jest skuteczniejsza, wygodniejsza i bez-
pieczniejsza dla tropiciela, ale niesie ryzyko dla ptaka, dla-
tego należy ją stosować bardzo ostrożnie i tylko w tym czasie,
gdy pierwiosnki karmią młode. Odkryłem ją przypadkiem,
kiedy spacerując po lesie, słuchałem śpiewu ptaków. W pew-
nym momencie na skraju niewielkiej zakrzaczonej polanki
natrafiłem na bardzo mocno denerwującego się pierwiosnka.
Skakał w zaroślach jak szalony, wydając co chwilę ostry głos
ostrzegawczy „tłit, tłit”. Zatrzymałem się zaintrygowany.
Najwyraźniej to moja obecność go niepokoiła. Zorientowałem
się, że ma w pobliżu gniazdo.
Wówczas operacja „pierwiosnek” wkroczyła w decy-
dujący i najbardziej delikatny etap. Musiałem zlokalizować
gniazdo, żeby określić miejsce prowadzenia obserwacji

Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków 185


Gdy pisklęta dorastają, dorosłe ptaki nie mieszczą się już w gnieździe. Wtedy
podczas karmienia młodych tylko wkładają głowę do środka

w bezpiecznej odległości, z której nie przeszkadzałbym pta-


kom w karmieniu lub wysiadywaniu. Zrobiłem kilka kroków
do tyłu. Ponieważ ptak nadal się złościł, cofałem się coraz
dalej. Wiedziałem, że nie mogę przebywać w bezpośrednim
sąsiedztwie gniazda dłużej niż kilka, a maksymalnie kilka-
naście minut. Nawet tak mało płochliwy gatunek jak pier-
wiosnek, zbytnio niepokojony, może porzucić lęg na zawsze,
zwłaszcza jeżeli w gnieździe znajdują się świeżo złożone jaja.
Niebezpieczeństwo porzucenia, choć istnieje zawsze, maleje
z upływem czasu: wykluciem się i rozwojem piskląt.
W pewnym momencie ptak się uspokoił. Usiadłem na
ziemi i rozglądałem się po okolicy. Po kilkunastu minutach

186 Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków


ujrzałem pierwiosnka na gałązce, z niedużą gąsienicą w dzio-
bie. Był to dobry znak – ptaki karmiły pisklęta, mogłem więc
przystąpić do systematycznej obserwacji i fotografowania.
(Gdyby jeszcze wysiadywały jaja, musiałbym poczekać kilka,
a może nawet kilkanaście dni na wyklucie się młodych).
Po południu wróciłem na miejsce z siatką maskującą
i usiadłem pod nią w punkcie o dobrej widoczności, kilka
metrów od miejsca, z którego obserwowałem pierwiosnki
z pokarmem w dziobie. Wkrótce zobaczyłem ptaki. Pojawia-
ły się regularnie; każdy miał własne stałe szlaki powietrzne
i przystanki. Bardzo często na chwilę przed karmieniem
siadały na wybranej, tej samej gałązce i rozglądały się wo-
kół. Później nurkowały w gęstwinę trawy i gałęzi nisko przy

Pisklęta w gnieździe

Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków 187


Gniazdo pierwiosnka w gęstym świerczku osłonięte jest ze wszystkich stron;
prowadzi do niego tylko jedna droga

ziemi, a niedługo potem, z odchodami piskląt w dziobie, od-


latywały do lasu. Takie zachowanie ułatwiało mi robienie
zdjęć. Wystarczyło nakierować aparat na gałązkę i co jakiś
czas, gdy ptak na niej siadał, nacisnąć spust migawki.
Drugiego dnia obserwacji ulokowałem czatownię tro-
chę bliżej. Uważna obserwacja zaowocowała znalezieniem
jeszcze kilku miejsc, w których ptaki krótko odpoczywały.
Po jakimś czasie dokładnie wiedziałem, gdzie znajduje się
gniazdo, chociaż nie widziałem go na oczy.
Gniazdo pierwiosnka jest położone nisko nad ziemią,
a czasem nawet bezpośrednio na niej (co ułatwia obser-
wację). Może znajdować się w gęstym, poprzerastanym
trawami krzaku, młodym świerczku, wśród łanu malin
lub jeżyn, w bluszczu, na skarpie rowu, zagłębieniu terenu

188 Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków


zamaskowanym leżącymi gałęziami, patykami, trawą itp. To
misterna kulista konstrukcja z suchych liści, traw i włókien
roślinnych, w środku wysłana piórkami, z niewielkim okrą-
głym otworem skierowanym ukośnie do góry. Jest świetnie
zamaskowana ze wszystkich stron. Kiedy wreszcie zdecydo-
wałem się poszukać gniazda obserwowanych przeze mnie
pierwiosnków, znalezienie go wcale nie przyszło mi łatwo.
Postawiłem w pobliżu aparat na statywie i zrobiłem kilka
serii zdjęć „na ślepo”, przy pomocy zdalnego wyzwalacza.
Miałem wrażenie, że z czasem ptaki przyzwyczaiły się do
mojej obecności i bały się coraz mniej. Zasad bezpieczeństwa
nie można jednak lekceważyć. Zbytnia pewność siebie i bra-
wura człowieka może skończyć się tragicznie dla zwierząt.
Dla nas stawką są ciekawe obserwacje, zdjęcia lub film, dla
nich – życie młodych.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Identyfikujemy i lokalizujemy ptaki na podstawie bardzo
charakterystycznego śpiewu.
2. Prowadzimy obserwacje przez lornetkę z ambony lub innej
wzniesionej kryjówki w miejscu, gdzie znajduje się teryto-
rium pierwiosnka.
3. Prowadzimy obserwacje z czatowni lub spod siatki masku-
jącej w odległości kilkunastu metrów od gniazda.
UWAGA! Ze względu na ryzyko utraty lęgu – tyl-
ko w towarzystwie i pod kontrolą doświadczonego
obserwatora.
190 Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków
Ryś – nieuchwytny jak duch
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: drapieżne (Carnivora)
rodzina: kotowate (Felidae)
gatunek: ryś (Lynx lynx)
liczebność w Polsce: ok. 200 osobników; gatunek objęty ścisłą
ochroną
wysokość: do 75 cm
długość ciała: 80–130 cm (plus ogon 15–130 cm)
waga: 20–30 kg
długość życia: do 17 lat

Ryś prawdopodobnie jest najtrudniejszym do wytropie-


nia i obserwowania dzikim zwierzęciem żyjącym w Polsce.
Wynika to z dwóch powodów. Pierwszym jest ograni-
czony zasięg występowania gatunku. Dziko żyjące rysie
można spotkać w lasach Karpat od Beskidu Żywieckie-
go na zachodzie po Bieszczady i Pogórze Przemyskie na
wschodzie, a także w puszczach północno-wschodniej Pol-
ski: Białowieskiej, Knyszyńskiej, Augustowskiej, Boreckiej
i Rominckiej. Niewielka populacja w Puszczy Kampinoskiej
istnieje dzięki reintrodukcji – wypuszczeniu na wolność
zwierząt przywiezionych z innych regionów pod koniec
XX w. Obecnie prowadzona jest reintrodukcja w Puszczy
Piskiej na Mazurach.

Ryś – nieuchwytny jak duch 191


Jedną z największych ostoi rysia są lasy Bieszczad

Rysie nie są w stanie w naturalny sposób zasiedlić nowych


obszarów, ponieważ bardzo niechętnie wychodzą z lasu na
tereny otwarte (jedyny wyjątek od tej reguły stanowią skaliste
stoki i łąki wysokogórskie ponad górną granicą lasu). Aby
wędrować na dalsze odległości, potrzebują zalesionych ko-
rytarzy łączących ze sobą większe kompleksy leśne. Pas łąk
i pól o szerokości kilkunastu kilometrów to dla nich zapora
nie do przebycia.
Drugą przyczyną jest skryty tryb życia oraz niezwykła
ostrożność rysi. Jak już wspomniałem, niechętnie pojawia-
ją się na terenie otwartym i są aktywne przede wszystkim
wieczorem i nocą. Starają się schodzić ludziom z drogi, a po-
nieważ mają znakomicie rozwinięte wzrok i słuch, udaje im
się to bardzo dobrze. O ich niesamowitym wzroku krążą le-
gendy. Rysie mają ogromne źrenice, a liczba światłoczułych
pręcików na siatkówce oka jest o wiele większa niż u ludzi.

192 Ryś – nieuchwytny jak duch


Ryś potrafi dostrzec mysz żerującą w ściółce leśnej z odle-
głości 75 m (!), a co dopiero mówić o zauważeniu człowieka.
W czasie swoich wędrówek po polskich lasach widzia-
łem rysie kilkanaście razy i zawsze było to spotkanie z za-
skoczenia; nigdy nie udało mi się zaplanować poszukiwań
i wytropić rysia w lesie. Na podstawie tych kilkunastu zda-
rzeń mogłem jednak wyłonić pewne prawidłowości, dzięki
którym wiem, kiedy i gdzie mam większą szansę na ujrzenie
drapieżcy.
Najwięcej spotkań z rysiami miałem na leśnych drogach,
którymi te drapieżniki regularnie przemierzają swoje tery-
torium. Widziane z daleka zwierzęta nie uciekały od razu;
pozwalały zbliżyć się do siebie na ok. 150 m i dopiero wte-
dy chowały się w lesie. Co ciekawe, w wielu przypadkach
działo się to po ulewnych deszczach, kiedy wszystko w lesie
ociekało wodą.
Dwa razy udało mi się podejść do siedzącego na drodze
zmoczonego rysia na bliską odległość. Przebiegało to tak.
Szedłem powoli i zatrzymywałem się od czasu do czasu, ale
nie próbowałem się ukrywać. Ryś na pewno mnie widział.
Dość długo nie reagował. Gdy zbliżyłem się na kilkadziesiąt
metrów, z niechęcią spojrzał na swoją mokrą łapę, później
na wilgotne liście na skraju lasu i ociągając się, wręcz się
wzdrygając, ruszył między drzewa.
Znacznie trudniej jest zobaczyć rysia podczas polowania.
Szukający ofiary drapieżnik ma napięte zmysły; przemieszcza
się, wykorzystując wszystkie możliwe osłony: leżące drzewa,
wykroty, zwisające do ziemi gałęzie itp. Nikłą nadzieję daje
jedynie jego zwyczaj wspinania się na karpy drzew, pniaki,
wykroty, wiatrołomy itp. w celu zlustrowania wzrokiem
okolicy.

Ryś – nieuchwytny jak duch 193


Narzędziem ataku są u rysia potężne łapy, zakończone ostrymi pazurami

Polujący ryś podkrada się do ofiary, żeby zaatakować ją


z jak najmniejszej odległości, w kilku, najwyżej kilkunastu
susach. Jeżeli pościg się przedłuża, rezygnuje.
Rysie polują przede wszystkim na ssaki kopytne: sarny,
samice i młode jelenia, młode dziki i kozice, a ponadto zają-
ce, drobne gryzonie i ptaki leśne. Upolowaną sarnę dorosły
osobnik zjada w ciągu pięciu do siedmiu dni; rysicy prowa-
dzącej kocięta (w miocie rodzi się od jednego do trzech) taka
zdobycz wystarcza najwyżej na trzy dni. W lecie mięso i tak
psuje się najpóźniej po trzech dniach; zimą można z niego
korzystać dużo dłużej.
Po udanym polowaniu ryś się posila, a następnie maskuje
zdobycz – zaciąga ją w gęstą roślinność i nakrywa od góry
trawami, liśćmi lub śniegiem. Chowa ją w ten sposób przed
padlinożercami: ptakami drapieżnymi, krukami, lisami,

194 Ryś – nieuchwytny jak duch


dzikami, a nawet wilkami. Kiedy pierwszy raz znalazłem
ofiarę rysia – młodego dzika – uznałem, że zwierzę było cho-
re i zanim padło, zdołało się wczołgać pod zwisające nisko
gałęzie. Nie byłem tylko w stanie pojąć, jakim cudem nakryło
się patykami i trawą. Dopiero później, czytając o zwyczajach
rysia, zrozumiałem, co oznaczał tamten widok.
Przez pierwszą dobę po zabiciu ofiary ryś odpoczywa
w jej pobliżu, a potem zaczyna kolejne poszukiwania. Po-
wraca do łupu na godzinę do trzech; w tym czasie posila się
i odpoczywa. Zdarza się też, że rysie przychodzą do padliny.
Zorganizowanie zasiadki w takim miejscu jest niezwykle
trudne. Trzeba znaleźć świeżą ofiarę rysia, z reguły dobrze
schowaną i zamaskowaną (ale dzięki temu można zidenty-
fikować drapieżnika). Następny – teoretyczny – ruch to zbu-
dowanie czatowni, zanim ryś zje swoją ofiarę. Ale ponieważ
spowodowałoby to dużą zmianę w otoczeniu, ryś prawdo-
podobnie wystraszyłby się i zrezygnował z posiłku. Nie ma
to więc sensu, zwłaszcza ze względu na rysia.
Rozwój techniki pozwala na umieszczanie w lesie tzw.
fotopułapek, czyli niewielkich zamaskowanych i chronionych
mocną obudową kamer lub aparatów fotograficznych, które
działają bardzo cicho. Włączają się na każdy ruch w obrę-
bie pola widzenia obiektywu i dochodzący z bliska dźwięk.
W ten sposób stwierdza się przychodzenie rysi do ofiary,
ewentualnie padliny, z reguły w nocy. Taka pośrednia ob-
serwacja nie jest jednak dostępna dla tropiciela amatora ani
nie daje takiej satysfakcji jak spotkanie w terenie.
Co zrobić, żeby zobaczyć rysia? Niestety, nie ma łatwego
sposobu. Musimy poświęcić na to bardzo dużo czasu i podjąć
wiele prób. Chyba że się ma nieprawdopodobne szczęście,
tak jak mój syn. Wyszedłem z domu sprawdzić, czy padający

Ryś – nieuchwytny jak duch 195


przez wiele godzin deszcz skończył się na dobre, i... zobaczy-
łem rysia, spokojnie siedzącego na drodze 250 m od furtki.
Wróciłem po całą rodzinę i zaczęliśmy iść w jego kierunku.
Gdy pokonaliśmy ok. 100 m, ryś obrzucił nas obrażonym
wzrokiem i schował się w lesie. Powiedziałem sześcioletniemu
wtedy Jankowi, żeby dobrze zapamiętał ten dzień, bo wielu
doświadczonych obserwatorów latami czeka na taką okazję.
Tropienie należy zacząć od szukania śladów i tropów,
w celu orientacyjnego wyznaczenia terytorium zwierzęcia.
Warto zasięgnąć języka u robotników leśnych, leśników, bio-
logów itp., bo często mogą nam przekazać ciekawe informacje.
Terytorium rysia jest bardzo duże. Samce penetrują ob-
szar do 350 km2, samice – 100–150 km2. Rewiry obu płci nakła-
dają się na siebie, ale przez większą część roku kotki i kocury

Uszy z pędzelkami i duże oczy to wizytówka rysia

196 Ryś – nieuchwytny jak duch


Ryś myje się w identyczny sposób i tak samo starannie jak domowy kot

żyją niezależnie od siebie. Schodzą się tylko w okresie rui.


Terytoria samców częściowo na siebie zachodzą, natomiast
samice nie tolerują u siebie innych samic. Polujący ryś nie pa-
troluje całego terytorium na raz, lecz zatacza kręgi w pobliżu
ostatnio upolowanej ofiary. Kolejną znajduje zwykle w pro-
mieniu 1,5–2 km w okresie letnim i 3–7 km zimą. Znalezienie
świeżej ofiary bardzo zawęża krąg poszukiwań.
Największe szanse na spotkanie drapieżnika mamy póź-
nym popołudniem i wieczorem, a także o świcie, bo rysie
lubią powygrzewać się w promieniach wschodzącego słońca.
Wtedy też dokonują starannej porannej toalety. Do wyboru
mamy dwie metody: zasiadkę w dogodnym punkcie obser-
wacyjnym (niestety, trudno przewidzieć, z której strony ryś

Ryś – nieuchwytny jak duch 197


może się pojawić) albo podchód. W tym drugim wypadku,
ubrani w strój w maskującym kolorze, spacerujemy powoli
i w ciszy leśnymi drogami, przecinkami itp. W miarę możli-
wości staramy się iść pod wiatr. Ryś ma bowiem (o czym już
była mowa) o wiele czulsze zmysły niż człowiek, posiada też
nadzwyczajne zdolności niepostrzeżonego przekradania się
i przeczekiwania w ukryciu. Może być wszędzie: na ziemi,
drzewie, w wykrocie, na skałce, w młodniku, ale też może
leżeć wyciągnięty na słońcu. A najbardziej prawdopodobne
jest, że zobaczymy go na drodze.
Dobrym czasem na takie wyprawy jest luty i początek
marca, kiedy rysie odbywają gody. Samce w poszukiwaniu
samic pokonują ponaddwukrotnie dłuższe dystanse niż
normalnie, także w ciągu dnia. Często używają dróg oraz
zamarzniętych rzek i kanałów.
Właśnie w okresie rui przeszła mi koło nosa jedna z naj-
lepszych okazji. Późnym popołudniem szedłem bardzo sze-
roką leśną drogą. Na skraju lasu dogonił mnie samochód,
z którego wyjrzało kilku leśników. Podekscytowani powie-
dzieli mi, że z daleka widzieli, jak blisko za moimi plecami
przeszła przez drogę rysica, a za nią rządkiem trzy dorodne
kocury. Żaden z rysi nie zwracał uwagi ani na mnie, ani na
nadjeżdżający samochód.
Nie chciałem uwierzyć i cofnąłem się kilkaset metrów,
żeby sprawdzić tropy na śniegu. Odciski czterech osobników
nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Poszedłem za tropa-
mi; niestety biegły w gęsty młodnik. Brnąłem przez gąszcz
powoli i z hałasem, prawie nic nie widząc. O wyśledzeniu
zwierząt nie było mowy.
Chociaż zobaczenie rysia w naturalnych warunkach jest
bardzo trudne, zdarzają się jednak dość długie i ciekawe

198 Ryś – nieuchwytny jak duch


obserwacje. Ryś jak każdy
kot nie lubi zmieniać pla-
nów, zwłaszcza jeśli akurat
leniuchuje, i bardzo rzadko
decyduje się na natych-
miastową ucieczkę. To nie
w jego stylu. Warto o tym
pamiętać i nawet wtedy,
gdy mamy pewność, że
nas widzi, powoli się do
niego zbliżać. Tygrys pol-
skich puszcz może nas do-
puścić całkiem blisko. Za-
wsze jednak pamiętajmy,
że jest to dzikie zwierzę
i bardzo sprawny drapież-
ca, dlatego zachowujmy Tropy rysia mają charakterystyczny
ostrożność. okrągły kształt

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Zimą: tropimy rysia na leśnych drogach i duktach.
2. Urządzamy zasiadkę na ambonie w pobliżu miejsca znale-
zienia ofiary rysia (ale w pewnej odległości od niej).
3. Urządzamy zasiadkę przy padlinie.
UWAGA! Ze względu na niebezpieczeństwo – tylko
w obecności i pod kontrolą bardzo doświadczonego
tropiciela.
200 Ryś – nieuchwytny jak duch
Samotnik – najbardziej leśny
i samotny z brodźców
gromada: ptaki (Aves)
rząd: siewkowe (Charadriformes)
rodzina: bekasowate (Scolopacidae)
gatunek: samotnik (Tringa ochropus)
liczebność w Polsce: gatunek nieliczny, objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 41–46 cm
długość ciała: 21–26 cm
waga: 60–100 kg
długość życia: do 11 lat

Samotnik, zwany też brodźcem samotnym lub stalugwą,


ma typowy wygląd ptaka brodzącego: długie zielonkawe
nogi, długi dziób, szary, lekko pstrokaty grzbiet, ciemne
skrzydła i biały brzuch. Żeruje, tak jak wszystkie brodźce,
chodząc w płytkiej wodzie lub grząskim błocie i wyszukując
w dennym mule ślimaki, dżdżownice, pająki, drobne skoru-
piaki itp. Łapie je dzięki sprawnemu długiemu dziobowi.
Występuje w odpowiednich dla niego biotopach w całej
nizinnej części Polski, przy czym częstszy jest na wschód
od Wisły. Pod względem upodobań siedliskowych zdecy-
dowanie różni się od większości brodźców, które z reguły
gnieżdżą się wśród traw, turzyc lub wprost na ziemi. Jako
jedyny gnieździ się w lesie, w dodatku na drzewach, na

Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców 201


wysokości 1–20 m. Nie buduje gniazd; zajmuje opuszczo-
ne siedziby drozdów, kosów, sójek, turkawek, wron, srok,
a nawet ptaków drapieżnych. Nie przebudowuje, nie sprząta
ani nie wyścieła gniazda, z wyjątkiem wygrzebania dołka
na jaja w płaskim lokum po ptaku drapieżnym lub rozrzu-
cenia patyków dachu w gnieździe wiewiórki. Niekiedy po
zbójecku wyrzuca małe ptaki, np. drozda śpiewaka lub kosa,
z aktualnie zajętych gniazd. W takim wypadku nie usuwa jaj
wyrzuconego wcześniejszego lokatora, lecz składa pomiędzy
nie swoje własne.
Miejsce lęgowe znajduje się zwykle niezbyt daleko od
wody: śródleśnej rzeki, stawu, kanału itp., gdzie samotni-
ki żerują. Może być położone zarówno w podmokłym lesie

Typowe środowisko samotnika – podmokłe brzegi wolno płynącej rzeki,


w otoczeniu lasu

202 Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców


łęgowym, jak i drągowinie lub młodniku iglastym. Przekona-
łem się o tym, szukając kiedyś gniazd śpiewaków w gęstych
okółkach młodych świerków.
Po rozgarnięciu kilkudziesięciu drzewek natrafiłem na
gniazdo, ale w nim zamiast charakterystycznych niebieskich
jaj śpiewaka leżały cztery zupełnie inne. Były o dobry centy-
metr większe, bardziej szpiczaste z jednej strony, zielonkawo-
szare z ciemnymi nieregularnymi plamkami. Dopiero wtedy
skojarzyłem swoje znalezisko z głosem zaniepokojenia, który
słyszałem od jakiegoś czasu – gwałtownym, o jakby meta-
licznym brzmieniu.
Cofnąłem się i zacząłem się rozglądać. Na czubku ułama-
nego pnia olszy, w odległości ok. 30 m, siedział brodziec sa-
motny i pokrzykiwał. Dał się podejść na kilkanaście metrów,
po czym się zerwał, przeleciał niedaleko, cały czas krzycząc,
i usiadł. Znów podszedłem do niego, a on najpierw czekał,
a potem odleciał kawałek, i tak jeszcze kilka razy. Bardzo
przy tym pilnował, żebym nie stracił go z oczu – siadał
w kolejnych widocznych miejscach i darł się wniebogłosy.
Wiedziałem, że jest to strategia ochrony lęgu, polegająca na
odciąganiu intruza coraz dalej. Tym razem było za późno –
już odkryłem położenie gniazda.
Na ogół jednak metoda samotnika działa niezawodnie.
Samica wysiaduje jaja, a samiec siedzi w punkcie ob-
serwacyjnym i pilnuje bezpieczeństwa. Gdy dostrzega za-
grożenie, krzykiem i podlatywaniem ściąga na siebie uwagę,
a w tym czasie samica niepostrzeżenie schodzi z gniazda.
Gdy znajduje się dostatecznie daleko od niego, przyłącza się
do samca. Z tego powodu znalezienie gniazda na podstawie
obserwacji głośno okazujących zaniepokojenie samotników
jest niemożliwe. Udaje się to tylko przypadkiem – tak jak

Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców 203


mnie, kiedy pochłonięty swoimi myślami przeczesywałem
młodnik, nie zwracając uwagi na otoczenie.
Po co jednak obserwatorowi gniazdo, skoro samotniki tak
mocno zwracają na siebie uwagę? Chodząc albo nawet jeż-
dżąc rowerem po leśnych drogach, wielokrotnie spotykałem
głośno krzyczące i wystawiające mi się na widok stalugwy.
Z chwilą spotkania takiego osobnika wystarczą drobne przy-
gotowania i możemy patrzeć na niego do woli.
Terytoria samotników nie są zbyt duże, ale w ich obrę-
bie musi znajdować się las z gniazdami ptaków i stojąca
lub płynąca woda (brzegi powinny być płaskie, muliste),
wysychające okresowo starorzecza, podmokłe zagłębienia
terenu itp.

Pilnujący bezpieczeństwa rodziny samiec zajmuje pozycję na dość dużej


wysokości i obserwuje okolicę

204 Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców


Gniazdo nie
może być zbyt-
nio oddalone od
wody, ponieważ
samotniki są za-
gniazdownikami
– młode zaraz po
wykluciu opusz-
czają gniazdo
i zaczynają samo-
dzielnie żerować.
Głównym proble-
mem samotnika
jest wtedy sprowa-
dzenie nielotnych
piskląt z gniazda
na drzewie nad
wodę.
Jeżeli gniazdo
znajduje się nie
wyżej niż kilka
metrów nad zie-
mią, młode po
Na terytorium lęgowym brodźca samotnego
prostu z niego wy- musi znajdować się las, płytki i żyzny zbiornik
skakują. Są bardzo wodny oraz bujna roślinność naziemna, wśród
której mogą się kryć nielotne młode
lekkie i puszyste,
toteż nie robią so-
bie żadnej krzywdy przy upadku. Fachowa literatura podaje,
że w przypadku gniazd na wysokości kilkunastu metrów
i więcej rodzice znoszą maleństwa w dziobach na ziemię.
Dalej pisklęta wędrują na piechotę wśród gęstej roślinności,

Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców 205


a rodzice odwracają uwagę potencjalnych napastników od
potomstwa w taki sam sposób jak od gniazda.
Kilka spokojnych spacerów w odpowiednim środowisku
w okresie lęgowym – od końca kwietnia do czerwca – powin-
no wystarczyć do stwierdzenia obecności samotnika w oko-
licy. Po zlokalizowaniu rewiru obieramy dogodny punkt
obserwacyjny z widokiem na brzeg, pamiętając, że najatrak-
cyjniejsza dla brodźca samotnego jest woda nie głębsza niż
15–20 cm, w której może brodzić i sięgać dziobem do dna.
Ptak lubi też wilgotny i miękki muł, wyłaniający się wiosną
w miarę opadania poziomu wody; może być poprzerastany
roślinnością wodną lub bagienną.
W wybranym miejscu możemy postawić niewielką cza-
townię lub przykryć się zieloną peleryną albo siatką masku-
jącą. Pierwsze rozwiązanie ma tę zaletę, że możemy liczyć na
pojawienie się ptaków w bardzo bliskiej odległości, a drugie
pozwala od czasu do czasu szybko zmienić miejsce. Nie ma
jednak mowy o tym, żeby udało się nam zająć stanowisko
niepostrzeżenie. Czy przyjdziemy o świcie, czy w południe,
czy też wieczorem, samotniki na pewno nas zauważą i pod-
niosą rwetes. Musimy więc spokojnie odczekać kilkanaście
minut, aż się uspokoją.
Z punktu widzenia obserwatora najlepszy na podpatry-
wanie ptaków jest okres po wykluciu się piskląt do czasu,
gdy stają się lotne, co trwa około czterech tygodni. Doro-
słego krzyczącego i niepokojącego się samotnika możemy
obserwować przez większość czasu. Reaguje on nie tylko na
obecność człowieka, lecz na każde potencjalne zagrożenie dla
piskląt: kruka, myszołowa, bociana, lisa, kunę, dzika i wiele
innych, dlatego w ciągu kilku godzin obserwacji będziemy
pewnie nieraz go słyszeli. A jeżeli chcemy zobaczyć pisklęta,

206 Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców


Koczujący brodziec samotny podczas żerowania w płytkiej wodzie na stawie
z prawie całkowicie spuszczoną wodą

powinniśmy patrzeć wszędzie, tylko nie tam, gdzie dener-


wuje się dorosły ptak. Z mojego doświadczenia wynika, że
najciekawiej jest, kiedy zaczyna robić się cicho.
Nielotne młode najczęściej przebywają wśród roślinno-
ści, prowadzone przez jednego z rodziców. Mogą żerować
w odległości zaledwie kilku metrów od naszego ukrycia, ale
bardzo trudno je zauważyć. Drugi dorosły ptak stoi na stra-
ży. Z reguły strażnik prezentuje się efektowniej, bo zajmuje
eksponowane miejsce. Młode znajdują się kilka do kilkudzie-
sięciu metrów od niego, ale ostrzeżone krzykiem natychmiast
zaczynają się oddalać.

Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców 207


Obserwowałem kiedyś bujającego się na gałęzi stróżują-
cego samca. Zasłaniała mi go mała gałązka, więc postano-
wiłem ją odsunąć. Na mój ruch ręką samiec rozkrzyczał się
z całych sił. Trzy malutkie kuleczki wybiegły z trawy 2 m
od mojego ukrycia, przecięły wysychające namulisko i zni-
kły wśród łanu okrężnicy bagiennej jakieś 10 m dalej. Od
tej chwili siedziałem jak trusia. Samiec się uspokoił, a mnie
udało się kilka razy zobaczyć młode szukające pokarmu na
granicy łanu okrężnicy i mulistej łachy. Były jeszcze za małe,
by wchodzić do wody, więc żerowały w przybrzeżnym mule.
Na otwartej przestrzeni pojawiały się na krótko i po paru
chwilach wracały w bezpieczne zarośla.
Samotniki są ptakami wędrownymi. Przylatują na prze-
łomie marca i kwietnia. Zaraz po odchowaniu młodych –
w lipcu, a czasami nawet wcześniej – zaczynają koczowanie
polęgowe. Wędrują wtedy po okolicy w poszukiwaniu jak
najlepszych żerowisk, na obszarze znacznie większym niż
terytorium lęgowe. Regularnie pojawiają się w miejscach za-
pewniających obfity pokarm, takich jak starorzecza, wolno
płynące rzeki, stawy i torfowiska.
Miałem kiedyś zbudowaną z gałęzi czatownię nad brze-
giem śródleśnego stawu. Latem obserwowałem z niej sa-
motnika penetrującego brzegi regularnie rano i wieczorem.
Ptak pojawiał się każdego roku, gdy poziom wody opadał,
na skutek czego odsłaniały się muliste brzegi i wysepki.
We wrześniu oraz październiku stalugwy odlatują na
zimowiska w zachodniej i południowej Europie oraz pół-
nocnej Afryce. Przeloty odbywają w pojedynkę, czasami
w grupkach po kilka sztuk – tak samo jak koczują. Ta cecha,
od której pochodzi ich nazwa, również wyróżnia je spośród
innych brodźców, które zwykle zbijają się w stadka. Może

208 Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców


to być cechą ułatwiającą rozpoznanie ptaka spotkanego
w nietypowym dla siebie środowisku w czasie koczowania
i migracji.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Spacerujemy w odpowiednim środowisku i nasłuchujemy
głosów ostrzegawczych samotnika.
2. Latem i wczesną jesienią: obserwujemy z czatowni muliste
brzegi zbiorników wodnych.
3. Prowadzimy obserwacje w rewirze samotnika – z czatowni
lub spod siatki maskującej.
210 Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców
Sóweczka – postrach
ptaków śpiewających
gromada: ptaki (Aves)
rząd: sowy (Strigiformes)
rodzina: puszczykowate (Strigidae)
gatunek: sóweczka (Glaucidium passerinum)
liczebność w Polsce: 400–500 par; gatunek objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 34–39 cm
długość ciała: 15–19 cm
waga: 50–75 g
długość życia: do 6 lat

Sóweczka to najmniejsza europejska sowa, mniej wię-


cej takiej wielkości jak szpak i drozd śpiewak. W Polsce jest
ptakiem bardzo rzadkim. Największe populacje żyją w Pusz-
czy Białowieskiej, Górach Stołowych, Karkonoszach, Borach
Dolnośląskich, zachodniej części Beskidów i Bieszczadach.
Mniejsze populacje rozrzucone są w różnych rejonach kraju;
ich rozmieszczenie i wielkość nie są dokładnie znane. Geo-
graficzne centrum zasięgu sóweczki stanowią borealne lasy
iglaste, czyli tajga, rozciągająca się między Skandynawią
a wschodnimi krańcami Syberii.
Sóweczka poluje na ptaki śpiewające: sikory, zięby, ru-
dziki, muchołówki, pełzacze, dzwońce, czyże i inne. Zdarza

Sóweczka – postrach ptaków śpiewających  211


się jej zabijać ptaki większe od siebie, np. dzięcioły. W takim
wypadku – ponieważ nie jest w stanie zanieść zdobyczy do
gniazda ani w żadne inne bezpieczne miejsce – przynajmniej
częściowo zjada ją od razu na ziemi. Rabuje też gniazda
ptaków – znane są relacje o wybieraniu z dziupli młodych
sikor. Ponadto łowi drobne gryzonie, zwłaszcza nornice
rude. Siedzi nieruchomo na gałęzi drzewa albo złamanym
pniu lub wykrocie i czeka, aż ofiara wejdzie w jej pole wi-
dzenia – wtedy, w dogodnym momencie, bardzo szybko
ją atakuje.
Proporcja ptaków i gryzoni w diecie sóweczki jest mniej
więcej równa, przy czym w latach obfitości gryzoni ich udział
zdecydowanie rośnie.

Typowe środowisko życia sóweczki to las iglasty lub mieszany, dobrze


podszyty młodymi drzewami i krzewami

212 Sóweczka – postrach ptaków śpiewających


Sóweczkę bardzo trudno udaje się zobaczyć przypad-
kiem; na ogół trzeba się do tego starannie przygotować. Ptak
najczęściej poluje i odpoczywa w warstwie koron drzew,
wysoko nad ziemią. Na szczęście dla obserwatora wykazuje
aktywność dzienną.
Przygotowania do obserwacji rozpoczynamy od zlo-
kalizowania terytorium sóweczki, które ma powierzchnię
ok. 2–4 km2. W Puszczy Białowieskiej (ok. 700 km2) – jednym
z największych skupisk sóweczek w Polsce – ich liczba sza-
cowana jest na ok. 40–50 par lęgowych. Liczebność podlega
dużym wahaniom; w niektórych latach ptaków jest znacznie
mniej niż przeciętnie. Sóweczki nie zasiedlają puszczy rów-
nomiernie. Zamieszkują stare, dobrze podszyte bory iglaste
i mieszane, z bardzo dużym udziałem świerka. Korzystna
dla nich jest znaczna domieszka drzew liściastych, a także
położenie w pobliżu terenów otwartych: nadrzecznych tor-
fowisk, naturalnych łąk itp.
Sóweczka jest ptakiem osiadłym, ale zimą znacznie
zwiększa swój areał łowiecki w związku w mniejszą liczbą
ptaków i trudniejszym dostępem do leśnych gryzoni ukrywa-
jących się pod śniegiem. Zdarza się wtedy, że zalatuje nawet
na skraj osad ludzkich.
Terytorium wyznaczamy, spacerując powoli po terenach
leśnych odpowiednich dla sóweczki. Pogwizdujemy łagodnie
„fiuuu, fiuuu”, naśladując jej głos, albo odtwarzamy nagra-
nie. Po kilku gwizdnięciach czekamy na reakcję. Jeżeli nic
się nie dzieje, idziemy dalej i próbujemy w innym miejscu.
Tam, gdzie mieszkają sóweczki, prawie na pewno odezwą się
chórem głosów alarmowych zaniepokojone ptaki śpiewające.
Zbliżą się do źródła głosu i będą intensywnie ćwierkać, szu-
kając skrzydlatego drapieżcy, aby go przegonić.

Sóweczka – postrach ptaków śpiewających  213


Również w dal-
szych poszukiwa-
niach najważniejszą
rolę odgrywa głos
sowy, ale posługując
się nim, musimy się
wykazać cierpliwo-
ścią i umiarem. Zbyt
częste odtwarzanie
pogwizdywania só-
weczki w obrębie jej
rewiru łatwo może
dać efekt odwrotny
od zamierzonego
– ptak uzna się za
pokonanego przez
innego silniejszego
od siebie osobnika
i opuści terytorium.
Najlepsza pora
do wabienia só-
weczki to późne po-
południe i wieczór,
Sóweczka przygląda się obserwatorowi wczesną wiosną
z nie mniejszą ciekawością, niż on przypatruje
się ptakowi i jesienią.
Trzeba znaleźć
dla siebie dogodne stanowisko obserwacyjne. Odtwarzacz
można zawiesić na gałęzi (po ustawieniu go na kilkakrot-
ne odtworzenie głosu) i czekać na reakcję. Jeżeli sowa się
nie odezwie, możemy po półgodzinie powtórzyć wabienie,
ewentualnie przenieść się w inne miejsce.

214 Sóweczka – postrach ptaków śpiewających


Pierwszy raz wabiłem w ten sposób, siedząc na maleńkiej
polance w głębi lasu. Po kilku seriach usłyszałem odpowiedź.
Sóweczka siedziała wysoko w koronie drzewa rosnącego na
skraju lasu i ewidentnie odpowiadała na głos z odtwarza-
cza. Nie udawało mi się jej dostrzec wśród liści. Obszedłem
drzewo naokoło, patrzyłem z bliska i z daleka, ale nadal nic
nie widziałem. Pocieszające było to, że sowa nie przejmowała
się moją obecnością.
Z pomocą przyszły mi ptaki śpiewające – wypatrzyły po-
świstującego drapieżnika, zleciały się w jedno miejsce i za-
częły krzyczeć. Po kilku minutach ćwierkająca chmura ponad
20 małych ptaków wypłoszyła z gąszczu sóweczkę, która szyb-
ko wyleciała i zanurkowała w listowiu sąsiedniego drzewa.

W gęstym listowiu trudno zauważyć sóweczkę

Sóweczka – postrach ptaków śpiewających  215


Napastnicy nie odpuścili i przegonili ją znowu. Powtórzyło się
to jeszcze kilka razy, aż sowa zdecydowała się odlecieć dalej
i straciłem ją z oczu. Uspokojone ptaki wróciły do swoich zajęć.
Sytuacja taka jak opisana stwarza poważny problem:
odpoczywająca lub polująca sóweczka potrafi skutecznie się
ukryć, ale zaniepokojona, lecąca na konfrontację z rywalem,
jest narażona na ataki licznych małych ptaków, broniących
bezpieczeństwa własnego i swoich młodych.
Sóweczka, nie-
Dla obserwatora każdy ruch skrzydłem
odpoczywającej sóweczki to wydarzenie.
wiele większa od
Ten ptak potrafi nauczyć cierpliwości ofiar albo równej
z nimi wielkości,
poluje z zaskocze-
nia; często atakuje
od tyłu. W bezpo-
średnim starciu z kil-
kunastoma ptakami
nie ma szans i musi
uciekać. Obserwa-
tor, który wabieniem
sprowokował nalot
na sóweczkę, nie
ma innego wyjścia,
jak natychmiast je
przerwać. Tak też
zrobiłem.
Ruszyłem na po-
szukiwania kryjącej
się sowy. Przepa-
trywałem kolejne
gałęzie nad głową,
aż zauważyłem ją siedzącą na ułamanej gałęzi. Była mną
równie zainteresowana jak ja nią. Przekrzywiała głowę i pa-
trzyła w dół. Ani myślała uciekać. Usiadłem pod najbliższym
drzewem i przyglądałem się do woli.
Dzięki małej płochliwości sóweczki – jeśli już ją wypatrzy-
my – możemy cieszyć się długą obserwacją. Człowiek znaj-
dujący się 10 m poniżej miejsca, które ptak zajmuje, w ogóle
mu nie przeszkadza. Z drugiej strony, sóweczka potrafi przez
kilka godzin siedzieć zupełnie bezczynnie, a to dla obserwa-
tora nic szczególnie ciekawego.
Na znacznie więcej wrażeń możemy liczyć w pobliżu
dziupli lęgowej. Znalezienie jej jest bardzo trudne i czaso-
chłonne – trzeba zauważyć, dokąd sowa leci z upolowaną
zdobyczą, i cierpliwie, krok po kroku, zmierzać w tym kie-
runku. A ponieważ rodzic przynosi pisklętom pożywienie raz
na kilka godzin, znalezienie dziupli to prawdziwe wyzwanie.
Sóweczka zakłada gniazda w dziuplach naturalnych
oraz w starych nieużywanych dziuplach dzięciołów, na
wysokości od kilku metrów aż po korony drzew. Średnica
otworu nie może być większa niż 5 cm; w innym razie do
środka mogłaby się dostać kuna leśna, największy prześla-
dowca młodych sóweczek.
Wybrałem się kiedyś w pobliże dziupli, której położenie
dokładnie mi opisano, z zaznaczeniem że w środku są już
całkiem spore pisklęta. Bez trudu znalazłem grubaśny dąb,
po którego zachodniej stronie na wysokości 7–8 m miała
znajdować się dziupla. Wypatrzyłem dwie odpowiadające
opisowi. Identyfikacji tej właściwej dokonałem na podstawie
obecności piór i innych resztek ptaków bezpośrednio pod nią.
Znalazłem dziuplę, ale do zobaczenia sóweczki było
jeszcze daleko. Wokół drzewa panowały cisza i bezruch.

Sóweczka – postrach ptaków śpiewających  217


Zwyczajem sówe-
czek jest, że samica
siedzi z młodymi
w dziupli lub w jej
pobliżu, a samiec
poluje. Przyniesioną
zdobycz przekazuje
samicy, a ta posila
się i karmi pisklęta.
Zacząłem się rozglą-
dać i po kilkunastu
minutach znalazłem
wśród listowia só-
weczkę – tak samo
bezczynną jak opi-
sana wcześniej. Po
kilku godzinach
usłyszałem piskliwe
głosy. Samica prze-
leciała na grubszą
gałąź i po chwili
Stosunkowo niedużymi jak na sowę oczami
wylądował przy niej
sóweczka świetnie widzi w świetle dziennym samiec z gryzoniem
w dziobie. Samica
wleciała z pokarmem do dziupli, a samiec przez jakiś czas
odpoczywał.
Spędziłem pod dziuplą trzy dni i obserwowałem takie
sceny jeszcze kilka razy. Sóweczki zupełnie się mną nie przej-
mowały – wylegiwałem się na ziemi i czytałem, a za lornetkę
lub aparat chwytałem dopiero wtedy, gdy słyszałem pisk
zwiastujący pojawienie się samca z pokarmem.

218 Sóweczka – postrach ptaków śpiewających


Podrośnięte młode sóweczki wychodzą z dziupli i spędza-
ją czas, siedząc rządkiem na gałęzi lub konarze. Są znacznie
ostrożniejsze niż dorosłe ptaki. Widząc niebezpieczeństwo,
zmykają do dziupli, a jeśli potrafią już dobrze latać, rozfruwa-
ją się po okolicy i siadają dość wysoko na drzewach. W tym
czasie – aby nie spłoszyć młodych sóweczek – można prze-
bywać w pobliżu gniazda tylko w czatowni.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Stosujemy wabienie głosowe – odtwarzanie głosu sóweczki.
UWAGA! Możliwe tylko w towarzystwie doświadczonego
ornitologa ze względu na ryzyko wypłoszenia sóweczki
z jej terytorium.

2. Prowadzimy obserwację przez lornetkę w pobliżu dziupli


sóweczki.
220 Sóweczka – postrach ptaków śpiewających
Śmieszka – wytwórca hałasu
gromada: ptaki (Aves)
rząd: siewkowe (Charadriformes)
rodzina: mewy (Laridae)
gatunek: śmieszka (Larus ridibundus)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, objęty ścisłą ochroną
rozpiętość skrzydeł: 95–110 cm
długość ciała: 35–40 cm
waga: 200–300 g
długość życia: do 30 lat

Śmieszka to najczęściej spotykana mewa w Polsce. Wy-


stępuje w prawie całej nizinnej części kraju. Jest związana
z wodą: rzekami, starorzeczami, jeziorami i stawami oraz
morzem. Z wyjątkiem wybrzeża Bałtyku wszędzie stanowi
najliczniejszy gatunek mewy.
Rozpoznać ją można dość łatwo. Jest wyraźnie większa
i mocniej zbudowana niż rybitwy, a znacznie mniejsza od
mew srebrzystej i siwej – częstych bywalców wybrzeża, rza-
dziej spotykanych w głębi lądu. Cechą charakterystyczną
śmieszki jest ciemnobrązowa głowa z jasną obwódką wokół
oka. Po zakończeniu sezonu lęgowego głowa stopniowo ja-
śnieje; ciemna pozostaje tylko niewielka plamka uszna.
Śmieszkę w upierzeniu lęgowym można pomylić tyl-
ko z dwoma bardzo rzadkimi w Polsce gatunkami mew:

Śmieszka – wytwórca hałasu 221


czarnogłową i małą. Mewa czarnogłowa ma głowę czarną
i silnie kontrastujący z nią czerwony dziób; mewa mała jest
trochę mniejsza od śmieszki, brakuje jej jasnej obwódki wokół
oka, a upierzenie skrzydeł od spodu jest ciemnawe. Oba te
gatunki lubią gnieździć się w koloniach śmieszek, dlatego
warto pamiętać o różnicach i przyglądać się ptakom bardzo
dokładnie.
Moje pierwsze długie obserwacje śmieszek miały miejsce
właśnie w pobliżu kolonii lęgowych. Spędziłem tam wiele
godzin. Przekonałem się wtedy, że mewy te są fascynującymi
ptakami, o całej masie ciekawych zachowań.
Kolonie lęgowe liczą od kilkudziesięciu do kilku ty-
sięcy (!) osobników. Zakładane są na piaszczystych łachach
rzecznych, niezamieszkanych wyspach, w łanach trzcin, na

Śmieszka wysiadująca jaja

222 Śmieszka – wytwórca hałasu


Mewa czarnogłowa (po prawej) i śmieszka (po lewej)

częściowo zalanych turzycowiskach, pływających łanach


osoki aloesowatej i kożuchach innej roślinności wodnej.
Podstawę gniazda tworzy kopczyk z suchych trzcin, tatara-
ków i turzyc, na tyle duży, by jaja leżały na suchej wyściółce.
Gniazdo na piasku lub suchej ziemi nie ma kopczyka i jest
znacznie mniej staranne – całe składa się z kilkudziesięciu
patyczków.
W kolonii śmieszek panuje duży ścisk. Gniazda leżą kilka-
dziesiąt centymetrów jedno od drugiego; chodząc pomiędzy
nimi, należy być bardzo ostrożnym. Ciasnota jest taka, że nie-
które ptaki decydują się na założenie gniazda na powalonych
pniach, a nawet na stojących drzewach, jeśli tylko znajdą na
nich odpowiednio duże płaskie miejsce.

Śmieszka – wytwórca hałasu 223


Gniazdo śmieszki z pięcioma jajami, zniesionymi przez dwie samice

Śmieszki z reguły znoszą po dwa do trzech jaj, ale zdarza-


ło mi się widywać gniazda z pięcioma jajami, różniącymi się
wzorem i kolorystyką. Jaja takie pochodzą od dwóch różnych
samic, które pomyłkowo złożyły je w tym samym gnieździe
(mimo tego, że ptaki tego gatunku zaciekle bronią gniazd
przed sąsiadami). W nieustannych utarczkach zdarzają się
uszkodzenia jajek.
Mewy śmieszki są mało płochliwe. W kolonii pozwalają
się obserwować niezamaskowanemu człowiekowi z kilku-
nastu metrów, a jeśli jest schowany w czatowni – zaledwie
z kilku. Wielokrotnie przypatrywałem się śmieszkom i za-
wsze starałem się stawiać czatownię lub siadać pod siatką
maskującą na skraju kolonii, a nie w środku, aby jak naj-
mniej przeszkadzać ptakom i nie nadepnąć przypadkowo
na gniazdo podczas wchodzenia do czatowni i wychodzenia
z niej.

224 Śmieszka – wytwórca hałasu


Znalezienie kolonii jest dość łatwe, ponieważ przez niemal
cały dzień unosi się nad nią kilkadziesiąt, kilkaset lub nawet
więcej ptaków, zachowujących się bardzo głośno. Z reguły
kolonia znajduje się w niedostępnym, zalanym wodą tere-
nie. W takim wypadku musimy wyposażyć się w gumowe
spodniobuty do pasa lub niewielki zielony ponton. Znacznie
wygodniej obserwuje się kolonie na piaszczystej wyspie lub
łasze (takie są zakładane np. w środkowym biegu Wisły).
Do kolonii śmieszek nie da się przybyć niezauważonym
– strzegą jej bez przerwy setki par oczu. Na widok zbliżają-
cego się człowieka ptaki jak na komendę zrywają się do lotu.
Krążą nad nim wytrwale, bardzo głośno krzycząc (dawka
hałasu jest ogromna – wrażliwym polecam zatyczki do uszu);

Kolonia śmieszek na łasze wiślanej

Śmieszka – wytwórca hałasu 225


przelatują tuż nad głową intruza, pozorując uderzenie. Moż-
na przy tym oberwać spadającymi z góry odchodami.
Gdy już zajmiemy stanowisko w czatowni, pod siatką lub
po prostu na ziemi bez zamaskowania, w pewnym oddaleniu
od gniazd, odczekujemy. Po kilkunastu minutach czy może
półgodzinie krzyk zaczyna cichnąć, pierwsze mewy lądują
i siadają na gniazdach. Najpierw te znajdujące się najdalej od
nas, później – ptaki, które mają gniazda trochę bliżej. Trzeba
wytrzymać nerwowo nieobecność ptaków przy najbliższych
gniazdach. Za nic nie powinniśmy się przesiadać w nowe
miejsce, bo tylko stracimy czas. Mewy zerwą się w górę, a po-
tem usiądą, zaczynając od najdalszych – wszystkie oprócz
osobników z gniazd aktualnie najbliższych. Oczywiście to nie
przypadek; te ptaki mają powody, aby bać się najbardziej,
dlatego potrzebują najwięcej czasu na oswojenie się z sytuacją.
Ośmielone widokiem innych ptaków, bezpiecznych na swoich
gniazdach, przyjdą na pewno, jeżeli tylko będziemy się zacho-
wywać spokojnie. A po kilku godzinach możliwe już będzie
ostrożne przemieszczanie się pomiędzy nimi. Wielokrotnie się
też zdarzało, że mewy siadały na dachu mojej czatowni, a na-
wet na wystawionym na zewnątrz aparacie fotograficznym.
Obserwując śmieszki z bliska, widzimy, że w kolonii
rzadko kiedy panuje spokój.
Siedzące ptaki rozglądają się na boki i pokrzykują na
osobniki przelatujące nad nimi. Samiec i samica tworzące
parę witają się krzykliwie. Sąsiedzi stają naprzeciw siebie,
stroszą pióra, odginają głowy i drą się wniebogłosy. We-
wnętrzne niesnaski idą jednak w niepamięć, kiedy pojawia
się wróg zewnętrzny: ptak drapieżny, kruk, sroka, bocian,
mewa srebrzysta, lis, jenot, norka czy nawet kot. Ptaki ata-
kują go w taki sam sposób jak zbliżającego się człowieka.

226 Śmieszka – wytwórca hałasu


Kłótnia mew w kolonii

Najzacieklej walczą te osobniki, których gniazda są najbar-


dziej zagrożone (znajdują się najbliżej). Akcja trwa, dopóki
drapieżnik się nie oddali.
Po wykluciu się piskląt wrażenie wiecznego rozgardia-
szu i bałaganu ulega zwielokrotnieniu. Specyfiką kolonii
jest to, że wszystkie pisklęta wykluwają się prawie jedno-
cześnie. Grzecznie spędzają w gnieździe mniej więcej dwa
dni, po czym zaczynają wędrować wzdłuż i wszerz kolonii.
Wyobraźmy to sobie: kilka tysięcy nieporadnych, stale do-
pominających się o jedzenie maluchów przemieszcza się, co
chwila się potykając, we wszystkich możliwych kierunkach
po jedno- lub dwuhektarowym spłachetku bagna albo pia-
chu. Rodzice i dzieci potrafią rozpoznać swoje głosy, ale żeby
się skomunikować, muszą przekrzyczeć tysiąc pozostałych.

Śmieszka – wytwórca hałasu 227


Pisklęta są pokryte gęstym puchem. Jako zagniazdowniki wykazują
samodzielność od momentu wylęgu

Szukając się nawzajem, przepychają się i depczą po innych,


wywołując ich oburzenie.
Dorosłe ptaki bardzo intensywnie żerują, aby wykarmić
młode; pilnują ich też przed drapieżnikami, dlatego są znacz-
nie ruchliwsze niż w okresie wysiadywania. Poruszanie się
w tym czasie po kolonii jest bardzo niebezpieczne – łatwo
niechcący zadeptać jakieś pisklę.
Śmieszka jest gatunkiem, któremu w ostatnich kilkudzie-
sięciu latach w Polsce powodzi się bardzo dobrze, chociaż
problem stanowi dla niej osuszanie torfowisk i innych mo-
kradeł, na których zakłada gniazda.
Sukces zawdzięcza dużej zdolności adaptacyjnej.
Nie boi się ludzi. Śmieszki można spotkać na wypełnionej

228 Śmieszka – wytwórca hałasu


turystami plaży, w ruchliwym porcie rybackim, na wszel-
kiego typu pomostach, falochronach, molach itp. Nie są
wybredne, odżywiają się łapanymi w ziemi, mule i płytkiej
wodzie ślimakami, dżdżownicami, owadami i ich larwami,
pijawkami, małymi rybkami, drobnymi gryzoniami, a także
padliną i różnymi odpadkami organicznymi. Nie potrafią
nurkować jak rybitwy, więc zbierają pokarm z powierzchni
wody. W poszukiwaniu pożywienia zalatują do miast, gdzie
żerują w parkach, na terenach rekreacyjnych nad kanałami
itp. Podążają za odwracającymi ziemię pługami i innymi ma-
szynami rolniczymi, penetrują wysypiska śmieci, wykopy
ziemne i wiele innych miejsc.
W ostatnich latach coraz częściej zostają na zimę. Groma-
dzą się wówczas nad niezamarzającymi wodami, dość często
w pobliżu miejsc zrzutu wody z sieci kanalizacji miejskiej,
gdzie woda jest cieplejsza.
Obserwowanie śmieszek poza okresem lęgowym rów-
nież nie należy do trudnych zadań, ale lepiej zanadto się nie
zbliżać, aby ich nie niepokoić. Więcej naturalnych zachowań
zobaczymy z pewnej odległości przez lornetkę, niż gdy po-
dejdziemy na kilka metrów.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Obserwujemy mewy przez lornetkę, co nie nastręcza żad-
nych trudności.
2. Prowadzimy obserwacje z czatowni lub spod siatki masku-
jącej ustawionej w pobliżu kolonii lęgowej.
230 Śmieszka – wytwórca hałasu
Wilk – mistrz w klasie
drapieżników
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: drapieżne (Carnivora)
rodzina: psowate (Canidae)
gatunek: wilk (Canis lupus)
liczebność w Polsce: prawdopodobnie co najmniej
600 osobników; gatunek objęty ścisłą ochroną
wysokość: 70–90 cm
długość ciała: 100–140 cm
waga: 35–50 kg
długość życia: ok. 15 lat

Wilk jest jednym z najsprawniejszych drapieżników


żyjących w naszej strefie klimatycznej. O jego łowieckich
talentach krążą legendy. Ludzie od wieków bali się go i jed-
nocześnie traktowali go jak konkurenta. Naukowcy odkryli,
że liczebność wilków na terenie Polski jest związana z losami
ludzi. Zwierzęta te tępiono od bardzo dawna; presja słabła
tylko wtedy, gdy przychodziły „ciężkie czasy”. W ostatnich
150 latach populacja wilka zwiększała się podczas wojen,
okupacji, rewolucji i w latach bezpośrednio po nich nastę-
pujących, a malała w okresach stabilizacji. W wielu regionach
gatunek ten wytępiono zupełnie.

Wilk – mistrz w klasie drapieżników 231


Od lat 90. XX wieku, gdy wilki objęto ochroną gatunko-
wą, ich liczba stopniowo wzrasta; zwierzęta kolonizują też
tereny, na których wcześniej wyginęły. Obecnie zasiedlają
przede wszystkim dzikszą, wschodnią część Polski, zwłasz-
cza w rejonach górskich oraz rozległych puszcz i bagien na
północnym wschodzie. Stabilna populacja utrzymuje się
w Puszczy Noteckiej. Najwięcej wilków w naszym kraju żyje
w Beskidzie Niskim i Bieszczadach. Pasterze prowadzący tam
sezonowy wypas owiec często opowiadają o atakach drapież-
ników na owce. Najczęściej dochodzi do nich o zmierzchu
i w godzinach wschodu słońca, a czasem w nocy – zgodnie
z dobowym rytmem aktywności wilków. Potyczki z napast-
nikami staczają przede wszystkim owczarki podhalańskie.
Ludzie, mimo że stale obecni, rzadko je widują.

Idąc w watasze, wilki często wstępują w trop poprzednika, tak że trudno


na podstawie tropów określić liczbę zwierząt

232 Wilk – mistrz w klasie drapieżników


Wilk przy zdobyczy

Wilki polują głównie na ssaki kopytne, szczególnie


chętnie na jelenie; zjadają też padlinę różnych zwierząt.
Stary sposób myśliwych na spotkanie z wilkiem polegał na
wykładaniu w pobliżu ambon tusz upolowanej zwierzyny.
Stosowany był przede wszystkim w zimie, kiedy mięso nie
psuje się zbyt szybko. My, obserwatorzy, ze względu na
trudności formalne i organizacyjne możemy sobie darować
tę metodę. Gdyby jednak ktoś znalazł padłe zwierzę kopytne
w lesie i próbował przy nim zasiadki, musi pamiętać o środ-
kach ostrożności.
Wilki są groźnymi drapieżnikami. Żyją w grupach ro-
dzinnych liczących do 10 zwierząt. Spotkanie z nimi zawsze

Wilk – mistrz w klasie drapieżników 233


jest niebezpieczne. Dorosły wilk siłą, refleksem i szybkością
znacznie przewyższa człowieka. Nigdy więc nie należy
urządzać zasiadki na własną rękę! Jest to możliwe wyłącznie
w towarzystwie doświadczonego tropiciela, który zdecyduje
o możliwości jej przeprowadzenia i o koniecznych środkach
bezpieczeństwa, takich jak wybór miejsca poza zasięgiem
wilków (np. ambona), środkach łączności, asekuracji, zapa-
sach picia i jedzenia itp. Ale nawet wtedy jest to nie lada
wyzwanie.
Wilków możemy spodziewać się w każdym momencie,
szczególnie od wieczoru do wschodu słońca – a to dopiero
początek rozlicznych trudności. Zwierzęta te mają o wiele
lepszy słuch niż ludzie, a w dodatku potrafią świetnie lo-
kalizować źródło dźwięku. Prawdziwym wyczynem jest
oszukanie ich węchu, ponieważ pod wiatr potrafią wyczuć
zapach z odległości 2,5 km, a z wiatrem – z 250 m. W terenie
leśnym – gdzie przede wszystkim żyją – mają więc nad nami
przewagę i zapewne czeka nas wiele prób, zanim osiągniemy
sukces.
Szanse na zobaczenie wilka są jednak o wiele większe
niż w przypadku rysia.
Wataha wilków zajmuje terytorium wielkości ok. 220 km2.
Penetruje je bardzo intensywnie, ale wybiórczo. Codziennie
poluje w innej jego części; w to samo miejsce wraca raz na
kilka dni. To kolejna trudność dla tropiciela. Naszą szansą
jest wielka ruchliwość drapieżników. W poszukiwaniu łupu
przebywają średnio ponad 20 km na dobę, w większości po
leśnych drogach i przecinkach, a zimą także po zamarznię-
tych kanałach i śródleśnych rzekach.
Pierwsza wataha, jaką udało mi się w życiu zobaczyć, ide-
alnie ilustrowała powyższe stwierdzenia. Trzy wilki biegły

234 Wilk – mistrz w klasie drapieżników


Młody wilczek jest bardzo podobny do szczeniaka owczarka niemieckiego

leśną drogą równoległą do skraju lasu, którym szedłem, wy-


przedziły mnie i znikły. Jakieś 200 m dalej moja i ich droga
schodziły się i zaraz potem wychodziły na dwukilometrową
groblę, biegnącą w głąb otwartych bagien. Ku mojemu zdzi-
wieniu na skraju lasu zobaczyłem nasłuchujące i wietrzące
wilki. Ruszyłem w ich stronę, a one po chwili pobiegły groblą.
Po kilku minutach straciłem je z oczu.
Następne dni spędziłem na szukaniu nowych tropów
w okolicy, przekonany, że wilki muszą gdzieś tu być. Nie
znalazłem ani jednego. Za to podczas całego mojego dwumie-
sięcznego pobytu w odludnej, liczącej trzech mieszkańców
wsi, wciśniętej pomiędzy bagna i lasy, widziałem je jeszcze
trzykrotnie – za każdym razem na piaszczystej leśnej drodze.

Wilk – mistrz w klasie drapieżników 235


Podstawą sukce-
su w poszukiwaniu
wilków jest zatem
znalezienie ich tery-
torium, a później ob-
chodzenie go w celu
wypatrzenia tropów
i śladów. Ze wzglę-
du na ruchliwość
zwierząt tropów jest
sporo.
Wilki inten-
sywnie znakują
też swoje terytoria
moczem i odcho-
dami w widocz-
nych miejscach,
np. na odkrytych
pagórkach, skrzy-
żowaniach dróg czy
pniach drzew. Rów-
nież słynne wycie
wilków, najczęściej
Tropy wilków na zamarzniętej rzece słyszane pod koniec
zimy i w sierpniu,
ma nie tylko funkcję komunikacyjną, lecz także oznajmia
o zajętym terytorium.
Rewir watahy jest duży, ale w kwietniu, maju i czerw-
cu – dopóki młode nie są w stanie wędrować ze stadem
– wilki używają tylko niewielkiej jego części, o powierzch-
ni 20–30 km2. W watasze rozmnaża się tylko jedna para

236 Wilk – mistrz w klasie drapieżników


– dominujące samiec i samica. Pozostałe wilki (zwykle ich
dzieci z wcześniejszych miotów) pomagają w opiece nad
szczeniętami. Znalezienie tropów w tym okresie bardzo za-
węża rejon poszukiwań. Wilki polują wtedy bardzo inten-
sywnie na stosunkowo małej powierzchni, nawet w dzień.
Uważny obserwator bez trudu wypatrzy stale pojawiające się
świeże tropy i odchody. Szukanie nory nie ma sensu, gdyż
zaniepokojona wilczyca potrafi przenieść lub przeprowadzić
młode w inne bezpieczne miejsce. My nie będziemy mieli
czego oglądać, za to narobimy wilczej rodzinie wielkiego kło-
potu. Należy skoncentrować się na obserwacji w wybranych
miejscach: wzdłuż mało uczęszczanych dróg, a także na śród-
leśnych polanach i nadrzecznych łąkach, gdzie żerują jelenie.

Wilcza nora ma średnicę dochodzącą do 0,5 m

Wilk – mistrz w klasie drapieżników 237


Ponieważ wilk jest bardzo czujnym zwierzęciem i uni-
ka człowieka, trzeba być przygotowanym na to, że podczas
znakomitej większości zasiadek nie uda się go zobaczyć.
Można za to liczyć na ciekawe spotkania z wieloma innymi
zwierzętami. Zrobiłem podsumowanie obserwacji otropio-
nego przeze mnie terytorium wilków. Wynikało z niego, że
w ciągu kilku tygodni intensywnego penetrowania okolicy
widziałem wilki sześć razy, zwykle bardzo krótko: dwa razy
o porannej szarówce na leśnej drodze, raz z ambony późnym
popołudniem i jeszcze trzy razy – co opiszę.
Pierwsze z tych spotkań miało miejsce wczesnym popo-
łudniem. Przez szutrową drogę przebiegł przede mną jeleń,
w chwilę później – goniący go wilk. Do drugiego doszło
ok. godziny siódmej rano, gdy siedziałem na słonecznym
pagórku, otoczonym z trzech stron przez zarośla. Rozleni-
wiony słońcem i znudzony brakiem zwierzyny, zacząłem
obserwować motyle siadające na pobliskich kwiatach. Jeden
z nich był tak ładny, że postanowiłem zrobić mu zdjęcie.
Zdjąłem aparat ze statywu i założyłem obiektyw „macro”
do zdjęć z małej odległości. Szedłem powoli, posuwając się
wzdłuż krzaka wierzby łozy, dookoła którego biegła wy-
deptana w zieleni ścieżka. Skręciłem – i prawie zderzyłem
się z wilkiem, który szedł tą samą ścieżką w moją stronę.
Zareagował szybciej niż ja i dał nurka w gęstwinę wysokich
na metr traw. Gdybym zdecydował się na podchodzenie mo-
tyla dwie minuty później, wilk wyszedłby wprost w miejsce,
gdzie miałem wycelowany teleobiektyw... Zdjęcia przeszły
mi koło nosa. Takie spotkanie nasuwa zawsze refleksję: ileż
to razy byłem o włos od spotkania z leśnymi zwierzętami.
Mijałem się z nimi dosłownie o sekundy albo metry, nie mając
o tym pojęcia.

238 Wilk – mistrz w klasie drapieżników


Wilki potrafią przebyć w ciągu doby odległość do 60 km

Podczas kolejnego spotkania miałem znacznie więcej


szczęścia. Szedłem przez las na podmokłą łąkę, gdzie stała
ambona. Kiedy znalazłem się na skraju łąki, zauważyłem,
że zarośniętą, ledwo widoczną ścieżką idzie prosto na mnie
piesek. Przyjrzałem mu się i zamarłem z wrażenia – był to
młody, może trzymiesięczny wilczek. Poruszał się z typową
dla szczeniąt nieporadnością. Zbyt długie w stosunku do
ciała łapy wyraźnie mu przeszkadzały. Po dłuższej chwili
wzajemnego przyglądania się wilczek schował się w krza-
ku wierzby. Szybko wszedłem na ambonę. Przygotowałem
aparat, choć nie bardzo wierzyłem, że go użyję. Po pięciu
minutach wilk wrócił na ścieżkę i skierował się w przeciwną
stronę niż poprzednio. Podszedł pod samą ambonę, węsząc

Wilk – mistrz w klasie drapieżników 239


i nasłuchując z ciekawością. Chyba nie znał zapachu człowie-
ka. Jeszcze kilka razy chował się tak i wychodził. Wreszcie
pobiegł ścieżką do lasu.
Analizując sytuację, doszedłem do wniosku, że wilczek
podążał jako ostatni w watasze, a ja go od niej odciąłem.
Gdybym przyszedł minutę wcześniej, prawdopodobnie na-
tknąłbym się na stado wilków z młodymi, a z kolei minutę
później nie zobaczyłbym już nic.

W watasze wilków osobniki podporządkowane podkulają ogon i kładą uszy,


dominujące trzymają ogon prosto lub wzniesiony, uszy mają podniesione

240 Wilk – mistrz w klasie drapieżników


Opisane sytuacje dowodzą, że jeśli dużo przebywa się
w terenie zamieszkanym przez wilki, to mimo wielkiej
ostrożności tych zwierząt można je zobaczyć.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Wyznaczamy terytorium watahy na podstawie tropów i śla-
dów, a następnie obserwujemy okolicę z ambon i innych
bezpiecznych kryjówek oraz podczas spacerów po mało
uczęszczanych leśnych drogach.
2. Urządzamy zasiadkę przy padlinie – z bezpiecznej kryjówki
na wysokości kilku metrów.
 UWAGA! Tylko i wyłącznie w towarzystwie bardzo do-
świadczonego tropiciela, przy zachowaniu szczególnych
środków ostrożności.
242 Wilk – mistrz w klasie drapieżników
Zaskroniec – wąż leśny,
wodny i domowy
gromada: gady (Reptilia)
rząd: łuskonośne (Squamata)
rodzina: wężowate (Colubridae)
gatunek: zaskroniec (Natrix natrix)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, objęty ścisłą ochroną
wysokość: 3 cm
długość ciała: 100–150 cm; samice są większe od samców
waga: do ok. 320 g
długość życia: do 9 lat

Zaskroniec jest najliczniejszym wężem w Polsce. Wystę-


puje na terenie całego kraju, łącznie z górami, do wysokości
ok. 1000 m n.p.m. Wystarczającym warunkiem występowania
tego gatunku jest obecność w środowisku jego podstawowe-
go pokarmu, czyli płazów. Najczęstszymi ofiarami zaskrońca
są żaby, rzadziej ropuchy, rzekotki i kumaki, a wyjątkowo –
małe rybki i kijanki. Osobniki młode polują też na dżdżownice
i larwy owadów. Jak można się więc domyślić, zaskrońce żyją
w miejscach stosunkowo wilgotnych: lasach liściastych i mie-
szanych, na łąkach, młakach, w pobliżu brzegów rzek, stru-
mieni i jezior, na stawach rybnych, torfowiskach i terenach źró-
dliskowych. Dość często spotyka się je w pobliżu zabudowań

Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy  243


Stawy rybne i inne niewielkie zbiorniki wodne otoczone bujną roślinnością
są ulubionym środowiskiem życia zaskrońca

– budynków gospodarczych i starych domów – gdzie ruch jest


stosunkowo niewielki. Przez dziury w ścianach potrafią wejść
do środka drewnianych domów, piwnic, stodół itp.
Zaskrońce przesypiają zimę zagrzebane w podziemnych
kryjówkach, np. głębokich norach gryzoni lub rozpadlinach
skalnych pod korzeniami – tam, gdzie nie dochodzi mróz.
Śpią od końca września do mniej więcej przełomu marca
i kwietnia. Jak tylko robi się ciepło, rozpoczynają okres go-
dowy. W słonecznych i suchych miejscach w lesie można się
wtedy natknąć na tokowisko węży.
Samica składa ok. 30 jaj, w miejscu o stałej wysokiej tempe-
raturze i wilgotności, takim jak fermentująca od spodu sterta

244 Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy


starych liści, kompost, butwiejący pień martwego drewna
(jeżeli znajdzie sposób, by się wcisnąć do środka) itp. Zdarza
się, że obok siebie leżą jaja wielu samic, co wynika z niezbyt
dużej liczby dogodnych miejsc. W sierpniu, gdy wylęgają
się młode, w danej okolicy może się nagle pojawić kilkaset
małych, kilkunastocentymetrowych wężyków.
Zaskroniec jest całkowicie niegroźny dla człowieka,
a obserwowanie go jest stosunkowo łatwe ze względu na
jego aktywność dzienną i dość liczne występowanie w odpo-
wiednim dla siebie środowisku. Jeżeli się go nie przepłasza,
poluje w sąsiedztwie ludzi.
Bardzo dobrą porą roku na oglądanie zaskrońca jest wio-
sna, kiedy dni są ciepłe, a w nocy i o świcie temperatura

O przypadkowe spotkanie najłatwiej na mało uczęszczanych leśnych


i polnych drogach w pobliżu stojącej lub płynącej wody

Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy  245


spada do kilku stopni. W pochmurną pogodę węże mogą
być całkowicie nieaktywne, ale w słoneczny ranek chętnie
wygrzewają się w promieniach słońca na pniakach drzew,
mchu, a nawet na leśnych i polnych drogach. Jak każde zwie-
rzę zmiennocieplne podnoszą w ten sposób temperaturę ciała
przed podjęciem dalszej aktywności. Szukając zaskrońców,
zwracamy więc uwagę na powierzchnie mocno i długo nasło-
necznione – rano, ale nie o świcie, bo wtedy słońce jest jeszcze
za słabe. Zaskrońce mają swoje ulubione miejsca zażywania
kąpieli słonecznych, z których regularnie korzystają. Raz spo-
tkany wąż pojawi się tam na pewno w kolejne dni, o ile go
nie zniechęcimy, próbując go łapać albo szturchać patykiem,
ani też nie spłoszy go inne niebezpieczeństwo.
Zaskrońca możemy oglądać z odległości kilku metrów.
Gdy podchodzimy bliżej, zaczyna się niepokoić – syczy, zwija
się w kłębek i podnosi głowę do ataku w sposób charakte-
rystyczny dla wszystkich węży. Jest to pusty gest, ponieważ
zaskroniec nie jest jadowity, nie potrafi też ugryźć człowie-
ka do bólu. Nie należy go jednak łapać, aby nie zrobić mu
krzywdy. Ponadto istnieje ryzyko pomylenia go z jadowitą
żmiją zygzakowatą. Żmije są na ogół krótsze, mniej smukłe
(jak gdyby grubsze) i mają znacznie lepiej wyodrębnioną gło-
wę. Ale charakterystyczny zygzak na grzbiecie, po którym
można łatwo rozpoznać ten gatunek, nie u wszystkich form
barwnych jest widoczny – u odmiany czarnej nie występuje.
Gdy zaskroniec czuje się zagrożony, gotuje dla napastni-
ka przykrą niespodziankę. Strzyka z gruczołów kloacznych
cuchnącą białą cieczą, której zapach jest bardzo trudno zmy-
walny. W ostateczności udaje martwego.
Najwięcej zaskrońców wczesną wiosną widziałem jed-
nak nie podczas wygrzewania się na słońcu, ale w trakcie

246 Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy


Jaskrawe żółte plamy z tyłu głowy są najlepszą
cechą rozpoznawczą zaskrońca

polowania. Dno lasu jest jeszcze dość dobrze widoczne. Nie


ma świeżych roślin, podłoże w wielu miejscach zalegają
suche zeszłoroczne liście, zwłaszcza wśród gęsto rosnących
młodych drzewek i krzewów, gdzie nawiał je wiatr. Wąż
penetruje takie miejsca, a gdy pełznie przez stos liści, te dość
głośno szeleszczą. Łatwo go wtedy zlokalizować i zobaczyć.
Kierując się takim właśnie odgłosem, wypatrzyłem kie-
dyś zaskrońca polującego pod drewnianym płotem, gęsto
obrośniętym krzakami bzu i czeremchy amerykańskiej. Z od-
ległości kilku metrów widziałem go zupełnie dobrze, a on
w gęstych chaszczach czuł się bezpieczny. Obaj mogliśmy
spokojnie robić swoje.

Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy  247


Zaskroniec wypełzający z podziemnej kryjówki – nory gryzoni

Przyniosłem z domu składane krzesełko i usiadłszy wy-


godnie, obserwowałem, jak wąż prowadzi łowy. Pełzł dość
powoli, zaglądał w zakamarki, a od czasu do czasu zatrzy-
mywał się, podnosił w górę głowę i lustrował okolicę. Kilka
razy znikał w podziemnych norach gryzoni, by po chwili
wynurzyć się w innym miejscu. Posuwał się wzdłuż parkanu
z prędkością kilku metrów na minutę. Przestawiałem krzeseł-
ko i oglądałem go dalej. Wreszcie znikł w gęstych zaroślach
dzikiej róży, obrastających fundament sąsiedniego domu.
Myślałem, że to już koniec i zająłem się czymś innym. Po
kwadransie kolega, który nie zrezygnował ze śledzenia za-
skrońca, wbiegł do domu z informacją, że wąż właśnie złapał
żabę i zjada ją na skraju lasu. Pobiegliśmy tam.

248 Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy


Zjedzenie żaby to dla zaskrońca całe przedsięwzięcie. Jego
zęby są ustawione ukośnie do tyłu. Schwytana w paszczę
zdobycz nie ma szans się z niej wyrwać, ale z kolei gad nie
może jej pogryźć. Zaskroniec nie dusi swoich ofiar, musi więc
je połknąć w całości, i to żywe. Ruchome połączenie żuchwy
z resztą czaszki umożliwia mu bardzo szerokie rozwarcie pasz-
czy. Największym problemem jest ustawienie ofiary tak, aby
nie leżała w poprzek. W tym celu wąż rozluźnia uchwyt i po
chwili łapie swoją zdobycz na powrót, gdy ta próbuje uciekać.
Widziałem kiedyś zaskrońca, który złapał ogromną żabę
zieloną, a ona się nadęła, żeby uniemożliwić mu połknięcie.
Wąż męczył się z nią ponad godzinę i wreszcie, zniechęco-
ny, ją wypuścił. Mojemu zaskrońcowi cała operacja zajęła

Zaskroniec zjadający żabę

Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy  249


ok. 20 minut. Nie chcąc stracić łupu, poruszał się w tym czasie
ostrożnie i (co było widoczne) z dużym trudem. Po wszyst-
kim odpełzł odpoczywać pod korzenie drzewa.
Zaskrońce bardzo chętnie pływają oraz nurkują. W wo-
dzie czują się bezpieczne; czasami wygrzewają się na pły-
wających liściach grążeli lub grzybieni. Spłoszone, nurkują.
Dopiero po przepłynięciu na bezpieczną odległość wynurzają
się i płyną dalej z głową uniesioną nad powierzchnię. Obser-
wowałem kiedyś zaskrońca płynącego w poprzek silnego
nurtu Odry, a czytałem o osobniku widzianym na morzu
w odległości ponad 40 km od brzegu.
W okresie godowym żab zielonych (w maju), kiedy woda
jest już nagrzana, zaskrońce polują na nie w płytkiej, zaro-
śniętej kożuchem roślinności wodzie. Pływają dokoła miejsc
tokowania, starając się nie wytwarzać fali i zbliżyć się niepo-
strzeżenie. Wykorzystują wszelkie naturalne osłony tereno-
we, takie jak trzciny, oczerety itp., leżące w wodzie gałęzie
czy rzęsa wodna. Przed atakiem na powierzchnię wystaje
tylko głowa. Jest to fascynujący widok. Zaskroniec musi się
podkraść bardzo blisko, żeby zaatakowana żaba nie zdążyła
zanurkować. Tokujące samce żab często przemieszczają się
skokami lub wpław na spotkanie z samicą. Drapieżnik, chcąc
uniknąć zdemaskowania, musi wówczas zaczynać podchody
od nowa.
W ciągu dwóch godzin spędzonych na brzegu widziałem,
jak zaskrońcowi trzy razy udało się podkraść na około metra
do upatrzonej żaby, ale za każdym razem, zanim zdecydo-
wał się na atak, żaba odskakiwała. Taką grę zaskrońce i żaby
prowadzą nieustannie. Wybór miejsca na tokowisko nie jest
przypadkowy i żaby nie mogą tak po prostu przenieść się
w inne miejsce, gdzie nie ma węży.

250 Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy


Zaskroniec przepływający rzekę

Z wyjątkiem pierwszych 15 minut na przyzwyczajenie


się do mojego widoku, ani zaskroniec, ani żaby nie zwra-
cały na mnie uwagi, gdy siedziałem nieruchomo na brzegu
w odległości kilku metrów. Nie potrzebowałem żadnego
ukrycia – wystarczyło trochę cierpliwości, kalosze i ubranie
w stonowanym kolorze.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Wiosną: rano przeszukujemy słoneczne, łatwo nagrzewające
się miejsca.
2. Obserwujemy przybrzeżny pas płytkich zbiorników wodnych
w miejscach przebywania żab.
252 Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy
Żaba zielona – kontrastowo
ubarwiona, a niewidoczna
gromada: płazy (Amphibia)
rząd: płazy bezogonowe (Anura)
rodzina: żabowate (Ranidae)
gatunek: żaba zielona (Rana esculenta complex)
liczebność w Polsce: gatunek pospolity, podobnie w Europie,
objęty ścisłą ochroną
wysokość: do 5 cm
długość ciała: 5–13 cm
waga: 30–110 g
długość życia: do 12 lat

Żaby zielone są niezwykłymi zwierzętami.


W Polsce żyją trzy pospolicie występujące gatunki nale-
żące go tej grupy: żaba jeziorkowa (Rana lessonae), śmieszka
(Rana ridibunda) i wodna (Rana esculenta). Śmieszka jest naj-
większa. Dwie pozostałe żaby są do siebie bardzo podobne
i trudno je odróżnić w terenie, zwłaszcza że w obrębie każ-
dego gatunku występuje dość duża zmienność ubarwienia
i wielkości. Mierzalną różnicą są różne proporcje długości
kilku elementów odnóży, co jednak można z całą pewno-
ścią stwierdzić dopiero po złapaniu osobnika i dokładnych
pomiarach.

Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna 253


Badania genetyczne dowiodły, że żaba wodna jest płod-
nym mieszańcem żab jeziorkowej i śmieszki. A ponieważ
wszystkie trzy gatunki mogą się ze sobą krzyżować, żyją
w podobnym środowisku i podobnie się zachowują, przyję-
ło się opisywać je razem jako żaby zielone. Łacińskie słowo
complex na końcu naukowej nazwy gatunkowej oznacza, że
mamy do czynienia z grupą gatunków i ich mieszańców.
Żaby zielone to typowe zwierzęta ziemnowodne. Zimę
spędzają zagrzebane w mule dennym zbiorników wodnych
niezamarzających do dna albo (rzadziej) pod grubą warstwą
butwiejących szczątków roślin w miejscach chroniących
przed mrozem. Zimowanie rozpoczynają, gdy pojawiają się
regularne przymrozki, a budzą się pod koniec marca. Polują
na lądzie i wodzie, w okolicy zbiorników wodnych: stawów,

Płytkie, zarośnięte i osłonięte od wiatru zbiorniki wodne są wymarzonym


środowiskiem dla żab zielonych

254 Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna


okresowych rozlewisk, płytkich brzegów jezior, wolno pły-
nących rzek i starorzeczy.
Są bardzo efektywnymi i żarłocznymi drapieżnikami,
co przeczy obiegowej opinii o żabach jako niezgrabiaszach.
Największe osobniki łapią małe rybki, traszki, kijanki, młode
węże, pisklęta ptaków, a nawet młode gryzonie. Podstawą
wyżywienia są jednak drobne bezkręgowce: skorupiaki, pa-
jęczaki, mięczaki i owady, łapane nawet w locie. Największa
z żab zielonych – śmieszka – może wykonywać skoki ponad-
półmetrowej długości. Żaba jeziorkowa która ma stosunko-
wo krótkie podudzia, skacze głównie w dół, gdy czatuje na
zdobycz na nadbrzeżnych skarpach.
Żaby mają bardzo wielu naturalnych wrogów – to m.in.
błotniaki, orlik krzykliwy, żuraw, bociany, norki i zaskroniec
– na których muszą stale uważać. W razie niebezpieczeństwa
usiłują jak najszybciej dotrzeć do wody. Nurkują i pozostają
pod powierzchnią możliwie najdłużej. Po kilku minutach się
wynurzają. Najpierw wystawiają oczy i uważnie obserwują
teren, a dopiero po dłuższej chwili pokazują się całe.
Żaby, które w momencie pojawienia się drapieżnika
znajdują się w wodzie, mają więcej możliwości. Jeżeli nie
zdążyły w porę zanurkować, nieruchomieją i starają się prze-
czekać. Liczą na to, że dzięki kolorystycznemu zlewaniu się
ich grzbietów z kożuchem roślinności wodnej, wśród której
najczęściej przebywają, nie zostaną zauważone. Ruch mógłby
je zdradzić. To prawdziwa wojna nerwów, bo drapieżniki
w większości są jeszcze szybsze niż żaby i tak jak one lepiej
widzą ruch niż kształt. Doświadczone żaby starają się jak
najmniej poruszać. Większość czasu spędzają nieruchomo;
od czasu do czasu błyskawicznie atakują jakiegoś owada
i znowu zastygają w bezruchu.

Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna 255


Rzęsa wodna stanowi idealny kamuflaż dla żab

Najlepszym czasem na obserwowanie żab zielonych jest


ich okres godowy.
Wszystkie gatunki odbywają toki w dużych zgrupowaniach
i w podobnym środowisku. Są to płytkie, szybko się nagrze-
wające wody, które nie wysychają latem – żyzne stawy i sta-
rorzecza oraz płytkie zatoczki jezior, koniecznie z zanurzoną
roślinnością wodną, do której samice w pobliżu dna przyle-
piają składany skrzek. Dopiero później rozwijający się skrzek
odkleja się od roślin i wypływa na powierzchnię, tworząc ga-
laretowate kożuchy posklejanych ze sobą ciemnawych kulek.
Pierwsze zaczynają tokować żaby jeziorkowe (zazwy-
czaj na przełomie kwietnia i maja), kiedy przybrzeżna woda

256 Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna


osiąga w ciągu dnia temperaturę ok. 15 st. C. Żaby wodne
i śmieszki dołączają około połowy maja. Sezon trwa do mniej
więcej połowy czerwca, przy czym w razie nagłego ochłodze-
nia żaby przerywają gody, dopóki znów się nie ociepli. Cza-
su na ich podglądanie jest dużo, zwłaszcza że tokują przez
cały dzień, a także w ciepłe noce. Żaby jeziorkowe i wodne
rozmieszczone są na tokowisku w odległości od kilkunastu
centymetrów do trzech metrów jedna od drugiej; śmieszki
są bardziej rozproszone.
Najintensywniej toki przebiegają w ciepłą i słoneczną
pogodę. Jeśli do tego wybierzemy się na obserwację w bez-
wietrzny dzień, łatwiej nam będzie wypatrywać żab w nie-
ruchomej wodzie. Do tokujących zwierząt nie uda się nam

Siedząca w trawie żaba jest mało widoczna, dopóki się nie poruszy

Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna 257


podejść niepostrzeżenie, ale na szczęście nie ma takiej po-
trzeby. Zajmujemy wygodne miejsce na suchym brzegu lub
siadamy na przyniesionym ze sobą stołeczku i zazwyczaj
stwierdzamy, że jak okiem sięgnąć, nie ma ani jednego płaza.
Spokojnie odczekujemy kilka minut, uważnie się przygląda-
jąc powierzchni wody. Po jakimś czasie widzimy wystającą
nad nią głowę żaby; potem wypływają kolejne osobniki. Po
kilkunastu minutach zbiera się cała grupka i wznawia prze-
rwane zajęcia.
Tok polega na wydawaniu głośnego rechotu. Dźwięk jest
wzmacniany przez rezonatory – dwa nadymające się półprze-
zroczyste pęcherze, umieszczone po bokach głowy. Jeden
rechoczący samiec zachęca kolejne. Głos całego chóru jest tak
donośny, że utrudnia sen ludziom mieszkającym w pobliżu.

Tokujący samiec żaby zielonej

258 Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna


W okresie godowym samce siadają na grzbietach samic, żeby dopilnować
pierwszeństwa do zapłodnienia złożonych przez samicę jaj

Gdy przebywamy nad wodą dłuższy czas, żaby oswajają


się z naszą sylwetką. Możemy wtedy od czasu do czasu bar-
dzo powoli i cicho przesunąć się o kilka kroków w dogodniej
położone miejsce. Jeżeli nawet zwierzęta się spłoszą, bardzo
szybko powrócą.
Obserwując tokujące żaby, często miałem wrażenie, że
znajdują się dosłownie wszędzie. Skakały mi po plecach, no-
gach, wskakiwały do plecaka; zdarzyło mi się nawet położyć
na żabie. A w wodzie było ich jeszcze więcej niż na lądzie.
Samce na tokowisku poszukują samic. Gdy je znajdą,
siadają im na plecach, przyczepiając się bardzo mocno. W ten
sposób dopilnowują pierwszeństwa do zapłodnienia skrzeku

Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna 259


od razu po jego złożeniu. Czasami samice noszą taki ciężar
przez kilka dni, zarówno na lądzie, jak i w wodzie. Na szczę-
ście samce są od nich mniejsze. Para bywa atakowana przez
inne samce, które usiłują zrzucić szczęśliwca z grzbietu sa-
micy i zająć jego miejsce.
Samica składa jaja w kilku porcjach, w kulistych lub owal-
nych pakietach. Często pakiety skrzeku różnych samic łączą
się ze sobą. Jedna żaba składa od 600 do kilkunastu tysięcy jaj.
Kijanki wykluwają się po upływie 7–10 dni, w zależności od
temperatury wody. Przeobrażają się jesienią. Czasami, jeżeli
ich rozwój był bardzo powolny, zimują w mule w postaci
larwalnej.
Tokujące żaby, przebywające licznie przez kilka tygo-
dni w jednym, dość odsłoniętym miejscu, są atrakcyjnym

Kijanki przebywają w płytkiej, osłoniętej od wiatru wodzie, która łatwo


nagrzewa się od słońca

260 Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna


celem dla drapieżników. Przy okazji podglądania płazów
widywałem norki amerykańskie, tchórze, zaskrońce, a nawet
bezskutecznie próbujące się przyssać pijawki końskie. Jeżeli
tokowisko znajduje się w ustronnym, dzikim miejscu, a my
zamaskujemy się w czatowni, mamy szanse na zobaczenie
z bliska błotniaków, orlików, żurawi oraz bocianów czarnych
i białych.
Po zakończeniu okresu godowego żaby zielone spędzają
większość czasu na lądzie, ale nie oddalają się zbytnio od
wody. Wypatrzenie ich w wysokich trawach jest trudniejsze
niż w wodzie, ale oczywiście możliwe. Bywa, że żaby po-
dejmują dalsze migracje. Dzieje się tak, gdy w wyniku suszy
wysychają małe zbiorniki wodne, nad którymi do tej pory
żyły.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Uważnie przyglądamy się powierzchni wody w płytkich na-
słonecznionych miejscach z bogatą roślinnością wodną.
2. Penetrujemy nadbrzeżne łąki i zarośla.
3. Lokalizujemy tokowisko na podstawie głosów godowych żab.
262 Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna
Żubr – majestatyczny
władca puszczy,
czy olbrzymia dzika krowa?
gromada: ssaki (Mammalia)
rząd: parzystokopytne (Artiodactyla)
rodzina: krętorogie (Bovidae)
gatunek: żubr (Bison bonasus)
liczebność w Polsce: ok. 1000 osobników; gatunek objęty
ścisłą ochroną
wysokość: 1,8–2 m
długość ciała: do 3 m
waga: do 900 kg; samce są większe od samic
długość życia: do 20 lat

Żubr kojarzy się z Puszczą Białowieską, gdzie żyje jego


największa dzika populacja w Polsce i na świecie, licząca po-
nad 500 osobników. Poza tym żubry można spotkać w Biesz-
czadach, puszczach Knyszyńskiej i Boreckiej oraz w Lasach
Pilskich na pograniczu Pomorza i Wielkopolski. Ich środo-
wiskiem życia są naturalne lasy liściaste i mieszane, a także
podmokłe olsy i łęgi. Unikają suchych borów i monokultur
iglastych. Mimo że są gatunkiem leśnym, chętnie żerują na
różnego typu łąkach położonych na skraju i wewnątrz kom-
pleksów leśnych.

Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?  263


Naturalne lasy liściaste i mieszane ze śródleśnymi łąkami są optymalnym
środowiskiem życia żubrów

Podstawą diety żubra są rośliny zielne; stanowią one


ok. 90 proc. jego pokarmu. Zwierzęta zjadają 137 gatunków
roślin, głównie trawy i turzyce. Pod koniec zimy i na przed-
wiośniu, kiedy jest o nie najtrudniej, ogryzają pędy i korę
drzew, głównie grabu, wierzby, dębu, świerka i jesionu. Se-
zonowo objadają się żołędziami.
Żubry są otaczane troskliwą opieką i dokarmiane zimą.
W lesie urządza się karmiska (wstęp ich w pobliże jest za-
broniony, z wyjątkiem wyznaczonych miejsc). Dokarmianie
prowadzi się także na otaczających Puszczę Białowieską
kompleksach łąkowych, gdzie specjalnie dla żubrów kosi
się trawę i zostawia na zimę w stogach. W takich miejscach

264 Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?


można z lokalnych dróg zobaczyć stada liczące nawet 80–
100 osobników.
Obserwowałem kiedyś przez kilka godzin stado przy sto-
gu. Mimo że zwierzęta na ogół zachowywały się dość leniwie,
w tak dużym zgrupowaniu stale się coś działo. Żubry na
przemian jadły, czuwały, leżały, przeżuwając, młode biegały
i poszturchiwały się podczas zabawy. Nie zwracały uwagi
na samochód, dopóki nikt z niego nie wysiadał. Podziwia-
łem ich łatwość poruszania się w kopnym śniegu po kolana.
Tam, gdzie ja brnąłbym z trudem, one przemieszczały się
bez żadnego wysiłku. Kiedy w ich pobliżu przejechał traktor,
z miejsca zerwały się do galopu, tak że ledwo je było widać
w kurzawie śniegu. Próba podejścia mogłaby się skończyć

Żubr w miejscu dokarmiania

Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?  265


bardzo źle dla śmiałka. Na szczęście odległość ok. 200 m,
z jakiej można je oglądać z samochodu, wystarcza do pro-
wadzenia obserwacji.
Sprawa komplikuje się wiosną, kiedy zimowe zgrupo-
wania się rozpadają.
Żubry rozchodzą się po wszystkich zakątkach puszczy.
Samice z młodymi i młodzież obu płci żyją w stadach liczą-
cych średnio kilkanaście sztuk. Dorosłe samce trzymają się
w grupkach po dwa do trzech osobników lub pojedynczo.
Terytoria samców i samic często się nakładają, ale w ich
obrębie zwierzęta żyją osobno. Żubrzyce prowadzące cie-
lęta zachowują dużą czujność i ostrożność; zbliżenie się do
nich jest bardzo trudne. W lesie nie uciekają na oślep, ale
co kilkadziesiąt metrów odwracają się, żeby zorientować się
w zamiarach intruza. Zaskoczone w terenie otwartym starają
się jak najprędzej schować w lesie.
Samce są mniej płochliwe. Pozwalają podejść do siebie
nawet na kilkadziesiąt metrów. Są świadome zbliżania się
człowieka, ale wydaje się, że w ogóle na to nie reagują. Patrzą
ospale krowim wzrokiem i kompletnie nie można odgadnąć
ich nastroju. Czy są przestraszone, rozzłoszczone, rozba-
wione, czy obojętne, pozostaje dla mnie zagadką, mimo że
podchodziłem do nich bardzo wiele razy.
Zdarzają się osobniki tak dalece niepłochliwe, że
wchodzą do wsi. Wyjadają opadłe z drzew jabłka i siano
zgromadzone w okolicy domostw, kładą się w ogródkach
lub blokują leśne drogi. Nie schodzą z nich nawet na widok
nadjeżdżającego samochodu. I to właśnie te nieodczuwa-
jące strachu przed człowiekiem osobniki odpowiadają za
większość wypadków poturbowania ludzi, zdarzających
się raz na jakiś czas. Żubr, który zaatakował człowieka, jest

266 Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?


Niepłochliwy żubr z nadajnikiem telemetrycznym, żerujący na polu
w pobliżu zabudowań

obowiązkowo odstrzeliwany, ale pojawiają się wciąż nowe


niepłochliwe zwierzęta. Z natury nie są agresywne, lecz co-
raz śmielsze zachowania ludzi, którzy zbliżają się do takiego
osobnika na coraz mniejszą odległość, zwiększają ryzyko,
że cierpliwość (lub obojętność) olbrzymów się wyczerpie
i zaatakują.
Którejś wiosny obserwowałem takiego byka przez kilka
dni. Regularnie wychodził z lasu i pasł się na oziminie, nic

Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?  267


sobie nie robiąc z ogrodzenia i zawieszonych na nim kolo-
rowych wstążek, które miały go odstraszać. Zrozpaczony
właściciel obchodził dookoła półhektarowe poletko i rzu-
cał w żubra patykami (zawsze mając przygotowaną drogę
ucieczki). Zwierz się nie przejmował i zjadał zboże.
O tym osobniku szybko dowiedzieli się okoliczni miesz-
kańcy i turyści. Przyjeżdżali oglądać go i fotografować. Nie-
którzy podchodzili bardzo blisko. Za którymś razem byk nie
wytrzymał i ruszył na turystę, kręcącego film i obchodzącego
zwierzę w odległości 10 m. Biedak próbował uciekać, ale dy-
stans pomiędzy nimi malał. Na szczęście żubr po kilkunastu
krokach się zatrzymał i wrócił do żerowania. Roztrzęsiony
turysta wskoczył do samochodu. Dostał nauczkę, żeby się
za bardzo nie zbliżać.

Stado żubrów w galopie

268 Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?


Żubry są bar-
dzo szybkimi
zwierzętami. Przez
krótki czas potra-
fią biec z prędko-
ścią ok. 30 km/h,
są bardzo zwrotne
i przeskakują prze-
szkody dwume-
trowej wysokości.
W starciu z nimi
człowiek nie ma
szans.
Żeby obser-
wować żubry od
wiosny do jesie-
ni, należy znaleźć
miejsce, gdzie
żerują.
Zwierzęta te
są bardzo przy-
wiązane do swo-
ich terytoriów
(liczą one od kil-
kudziesięciu do
250 km2). Niepło-
szone regularnie
korzystają z tych
samych pastwisk
i wodopoju przez
Tropy żubra na śniegu
wiele dni z rzędu.

Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?  269


Zostawiają sporo śladów: wyraźne tropy na leśnych drogach
i w miękkim gruncie, wygniecione w trawie i zaroślach lego-
wiska, w których przeżuwają pokarm, i bardzo dużo placko-
watych odchodów przypominających krowie. Nagromadze-
nie śladów świadczy o regularnej obecności.
Żubry mają sprzyjający obserwowaniu rytm aktywności
dobowej. Zaczynają się paść przed świtem, a w ciągu dnia
żerują kilkakrotnie, przeplatając to okresami przeżuwania,
tak że można je oglądać prawie cały dzień. Najlepiej zająć
stanowisko w widnym lesie z bujnym podszyciem albo na
zrębie lub skraju śródleśnej łąki, pod wiatr od spodziewane-
go kierunku nadejścia zwierząt. Żubry mają świetny węch
i dobry słuch, ale dość słabo widzą nieruchome kształty
o stonowanej zielonej barwie. W czasie obserwacji zwierząt
pasących się na otwartym terenie możemy – przy korzyst-
nym wietrze – przemieszczać się w cieniu, zachowując ciszę,
wzdłuż granicy lasu. Zwierzęta nie powinny się zorientować.
Jest to o tyle istotne, że żubry żerują w ciągłym ruchu.
Najdłuższa obserwacja, jaką udało mi się prowadzić, trwa-
ła sześć dni z przerwami tylko na noc! Trzy młode samce
wyszły z lasu na świeżo odnowiony niewielki zrąb. Liścia-
ste drzewka nie przekraczały metra wysokości, a pomiędzy
nimi rosło mnóstwo traw i roślin zielnych. W kilku miejscach
znajdowały się piaszczyste kąpieliska, w których żubry co
jakiś czas się kładły. Siedziałem na ambonie na skraju wyso-
kiego lasu. Żubry kręciły się po całym zrębie; podchodziły
do mnie na kilka metrów. Kiedy nastał wieczór, a z nim – ko-
niec obserwacji, leżały w kąpieliskach. Nie chcąc ich spłoszyć,
schodziłem z ambony chyba przez 15 minut. Z obawy, że
w rowerze, który miałem ze sobą, coś zaskrzypi, niosłem go
przez pierwsze kilkadziesiąt metrów.

270 Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?


Wróciłem następnego dnia o świcie i spędziłem z żubrami
cały dzień, a potem kolejne. Zwierzęta na przemian żerowały
i leżały w piachu, a od czasu do czasu się w nim tarzały.
Około szóstej lub siódmej rano robiły krótką wycieczkę,
prawdopodobnie do wodopoju. Cały czas zachowywałem
wszystkie środki ostrożności. Widziałem na zrębie sarny,
które uciekały natychmiast, gdy zauważyły obecność żub-
rów. Nieco odważniejsze były jelenie – te zdecydowały się
żerować na skraju zrębu.
Szóstego dnia po południu żubry odeszły. Nie wróciły
ani tego samego dnia, ani następnego. Na pewno nie zostały
spłoszone – po prostu zmieniły żerowisko.

Młode bawią się pod czujnym okiem samic

Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?  271


Stosunkowo mała płochliwość żubrów może wynikać
z braku naturalnych wrogów.
W Bieszczadach może je atakować niedźwiedź brunatny,
ale to zdarza się bardzo rzadko. W Puszczy Białowieskiej
jedynie wilki mogą zagrozić młodym żubrzątkom, te jednak
są pilnowane przez całe stado. Żubrzyca oddala się ze sta-
da jedynie na okres wydania na świat potomka, i po kilku
dniach wraca. Poród zwykle następuje w gąszczu krzaków
lub młodych drzew.
Słyszałem kiedyś dziwne postękiwania, szuranie i odgłos
poruszanych gałęzi w gęstwinie. Zaciekawiony podszedłem.
Odgłosy nie milkły, a ja poczułem intensywny, podobny do
krowiego zapach. Wycofałem się szybko i przez kilka dni
omijałem to miejsce łukiem. Dopóki młode nie potrafi się
sprawnie poruszać, żubrzyca stająca w jego obronie może
być niebezpieczna.
Drugi okres agresywności żubrów przypada w czasie
rui – w sierpniu i wrześniu. Samce przyłączają się do stad
i czasami walczą o samicę; przepychają się wtedy i bodą ro-
gami. Nadmiar energii wyładowują, łamiąc uderzeniami łba
całkiem spore drzewka.
Trafiłem na taką sytuację, jadąc szutrową drogą. Zatrzy-
małem się, żeby zrobić zdjęcia byka. Ten parskał, podrzucał
łbem i trykał nim w pień dużego grabu. Po chwili zorientowa-
łem się w sytuacji – stado żubrów przechodziło przez drogę,
a ja wjechałem w jego środek, oddzielając byka od samic.
Złoszcząc się, zwierz szedł w moją stronę. „Jak on ruszy, to
ja też” – pomyślałem i trzymałem samochód z włączonym
silnikiem, na biegu, z wciśniętym sprzęgłem. Żubr co prawda
nie zaatakował auta (czerwonego małego fiata), ale wszystkie
zdjęcia wyszły poruszone z powodu wibracji silnika.

272 Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?


Oglądając żubry w naturze, zwłaszcza takie, które (wy-
dawałoby się) nie zwracają uwagi na obserwatora, zawsze
trzeba pamiętać, że jest to zwierzę bardzo silne, szybkie i po-
tencjalnie niebezpieczne dla człowieka.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. Obserwujemy stado z dróg na obrzeżach lasu, w miejscach,
gdzie znajdują się pozostawione dla żubrów stogi z sianem.
2. Ustalamy miejsca żerowania na podstawie tropów i śladów.
3. Urządzamy zasiadkę na ambonie lub na ziemi na skraju śród-
leśnej łąki i lasu liściastego lub mieszanego.
274 Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa?
Żuraw – symbol piękna
i romantyzmu
gromada: ptaki (Aves)
rząd: żurawiowe (Gruiformes)
rodzina: żurawie (Gruidae)
gatunek: żuraw (Grus grus)
liczebność w Polsce: ok. 12 tys. par; gatunek objęty ścisłą
ochroną
rozpiętość skrzydeł: do 230 cm
długość ciała: do 130 cm
waga: 4,5–6 kg
długość życia: do 20 lat

Wygląd, zachowanie i głos żurawia składają się na jego


wizerunek – pięknego, tajemniczego i romantycznego
wędrowca.
To jeden z największych krajowych ptaków.
Stonowane popielatoszare upierzenie, czarne lotki skrzy-
deł, biało-czarna szyja i czerwona czapka na głowie spra-
wiają, że odbieramy go jako wykwintnie eleganckiego. Ptak
porusza się z wielką gracją; długie nogi i szyja, którymi stale
balansuje, nadają jego sylwetce lekkości. Z daleka wygląda
na delikatnego, ale ze względu na jego wielkość i siłę wiele
drapieżników czuje przed nim respekt.

Żuraw – symbol piękna i romantyzmu 275


Byłem świad-
kiem ponadpółgo-
dzinnej rozgrywki
pomiędzy parą żura-
wi prowadzącą nie-
lotne młode a lisem,
z której ptaki wyszły
zwycięsko. Żurawie
posilały się na sko-
szonym fragmencie
podmokłej łąki, oto-
czonej ze wszystkich
stron przez bujne,
jeszcze nieścięte tra-
wy. Wyszedł stam-
tąd lis, który wyraź-
nie miał ochotę na
młode żurawiątko.
Ptaki obrały strate-
gię trwania na środ-
ku wykoszonej łąki,
skąd mogły dobrze
widzieć manewry
Portret żurawia lisa. Kiedy drapież-
nik próbował atako-
wać, dorosłe ptaki osłaniały młode – stojąc na wyprostowa-
nych nogach, wymachiwały gwałtownie skrzydłami i głośno
krzyczały. Po kilku susach napastnik, przestraszony, cofał
się w wysokie trawy i po jakimś czasie wyskakiwał z innej
strony, ale czujne żurawie nie dawały się zaskoczyć. Po kilku
próbach lis odszedł jak niepyszny. Ptaki żerowały jeszcze

276 Żuraw – symbol piękna i romantyzmu


chwilę, a następnie oddaliły się w przeciwnym kierunku do
bagiennego lasu.
Podobne opanowanie żurawie wykazują przy spotkaniu
z ludźmi. Wczesną wiosną oraz latem po żniwach często
żerują na zaoranych polach w poszukiwaniu nasion, zielo-
nych części roślin, dżdżownic, ślimaków, owadów i żab, są
bowiem ptakami wszystkożernymi. Na widok człowieka nie
odlatują, lecz oddalają się długimi krokami, często oglądając
się za siebie. Potrafią chodzić bardzo szybko i dogonienie
ich na piechotę nie jest łatwe; zresztą gdy człowiek zanadto
skraca dystans, odlatują.
Żurawie żyją w rozległych podmokłych lasach olso-
wych i łęgowych, nad starorzeczami, płytkimi zarastającymi

Stado koczujących żurawi może żerować w pobliżu zabudowań,


jeżeli tylko nie będzie niepokojone

Żuraw – symbol piękna i romantyzmu 277


jeziorami, na różnego typu torfowiskach, bagnach itp. Zdarza
im się zakładać gniazda w niewielkich kępach wilgotnego lasu
lub na oczkach wodnych wśród terenów rolniczych. Występują
w całej nizinnej Polsce w odpowiednich dla siebie środowi-
skach. Najliczniejsze są na Pomorzu, Mazurach, w Wielkopolsce
i na Podlasiu. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat populacja
żurawi w Polsce bardzo wyraźnie zwiększyła liczebność i spo-
tkanie z tymi ptakami nie należy do wielkich rzadkości. Ma to
niewątpliwie związek ze zmniejszeniem się lęku przed ludźmi.
Żurawie to ptaki wędrowne. Z zimowisk wracają bardzo
wcześnie; pierwsze ptaki pojawiają się już pod koniec lutego,
a większość – w marcu. To jeden z najlepszych okresów na
ich obserwowanie, ponieważ brak roślinności powoduje, że
są świetnie widoczne na łąkach i mokradłach.
Toki, odbywane na otwartych łąkach i bagnach, należą do
najpiękniejszych wczesnowiosennych spektakli w polskiej

Rozległe bagna przeplatające się z lasami i łąkami są typowym środowiskiem


życia żurawia

278 Żuraw – symbol piękna i romantyzmu


przyrodzie. Wielokrotnie porównywano je do tańca, ze
względu na podobieństwo choreograficzne. Ptaki w parze
stają naprzeciw siebie, wysoko podskakują, wymachują
skrzydłami, wyginają szyję i głowę, a do tego krzyczą.
Żurawie często tokują już w trakcie przelotu, w licznych
stadach, ale i wtedy pary trzymają się razem. Zdarza się, że
do tańca usiłuje włączyć się trzeci żuraw, który próbuje odbić
rywalowi partnerkę lub partnera, ale z reguły jest odganiany.
Po przylocie para szybko zajmuje terytorium lęgowe.
Większość czasu ptaki spędzają razem, od czasu do czasu to-
kując. Jeśli nie są niepokojone, regularnie pojawiają się w tych
samych miejscach. Można je wtedy dość łatwo obserwować
przez lornetkę ze skraju lasu, z drogi, grobli itp. W niektórych
sytuacjach wystarczy nie wysiadać z samochodu.
Jeśli chcemy oglądać żurawie z bliska, sprawa jest trud-
niejsza. Mieszkałem kiedyś w wyludnionej wiosce na skraju
Bagien Biebrzańskich. Co roku na przedwiośniu przez okno
chaty przyglądałem się z zachwytem tańcom pary żurawi
na podmokłej łące. Koniecznie chciałem im zrobić zdjęcia.
Aby się znaleźć bliżej ptaków, wystarczyło postawić
ściankę ze starej szarej płyty na końcu ogrodzenia, które są-
siadowało z łąką. Postawiłem tam statyw i pelerynę, żeby się
nią przykryć. Trudność polegała na tym, że musiałem albo
czołgać się do tej naprędce skleconej czatowni kilkanaście
minut wzdłuż parkanu, albo zasiąść w niej jeszcze po ciemku,
przed wschodem słońca. W marcu wiązało się to z zabraniem
na zasiadkę dużej ilości ciepłych ubrań.
W ciągu kilku dni odkryłem pewną prawidłowość: ptaki
pojawiały się o mniej więcej stałej porze, ok. 7.00–7.30 rano.
Wystarczyło więc, że przychodziłem do kryjówki pół godzi-
ny wcześniej, i miałem zapewnioną w miarę komfortową

Żuraw – symbol piękna i romantyzmu 279


Para żurawi łączy się na całe życie

obserwację. Nigdy nie opuszczałem czatowni, dopóki ptaki


były w pobliżu, pamiętając, że raz spłoszone, prawdopodob-
nie przez kilka dni będą unikać tego miejsca.
Doświadczeni filmowcy i fotografowie znają miejsca,
gdzie żurawie pojawiają się regularnie co roku, i stawiają tam
niewielkie, dobrze zamaskowane czatownie jeszcze przed
przylotem ptaków z zimowisk w południowej Europie.
Para zakłada gniazdo w niedostępnym zakątku – w za-
lanym lesie lub na bagnie. Ma ono postać okrągłego kopca
o średnicy ok. 80 cm, a zbudowane jest z suchych trzcin, pa-
łek wodnych i turzyc, w miejscu nieco wzniesionym ponad
poziom wody. W pobliżu gniazda ptaki są bardzo ostrożne.
Często jeden pilnuje okolicy, w razie niebezpieczeństwa ostrze-
gając wysiadującego cichym „krrr”, aby ten zdążył niepostrze-
żenie opuścić gniazdo – na piechotę, klucząc po okolicy.
Żuraw nie ucieka z gniazda z byle powodu. Widziałem
kiedyś wytrwale wysiadującą samicę, mimo że w odległości

280 Żuraw – symbol piękna i romantyzmu


20 m od niej buchtowała w błocie wataha dzików. Sam za-
stanawiałem się wtedy, czy nie rozniosą mnie w drobny mak
razem z czatownią, jeśli uznają, że należy zaatakować w obro-
nie warchlaków. Ptak nie zszedł z gniazda – ograniczył się do
uważnej obserwacji; od czasu do czasu nawet wyciągał szyję
i usiłował łapać skaczącą pod gniazdem żabę.
Żurawie składają zazwyczaj dwa jaja. W literaturze można
znaleźć informacje, że bezpośrednio po wykluciu się piskląt
każdy z rodziców opiekuje się jednym maluchem i dopiero
po kilku tygodniach łączą się razem. Nigdy nie udało mi się
czegoś takiego zaobserwować.
W pierwszym okresie życia młodych dorosłe ptaki zacho-
wują się wyjątkowo ostrożnie. Przemieszczają się na piecho-
tę, kryjąc się w zaroślach, co znacznie utrudnia prowadzenie
obserwacji. Wyjaśnieniem fenomenu skrytego trybu życia jest
nie tylko zapewnienie bezpieczeństwa pisklętom, lecz także
to, że w czasie wodzenia nielotnych młodych dorosłe ptaki
pierzą się, czyli wymieniają lotki. Stare lotki wypadają wszyst-
kie naraz i dopóki nie wyrosną nowe, ptaki pozostają nielotne,
tak jak ich potomstwo. Młode stają się stosunkowo bezpieczne
w wieku ok. 10 tygodni, gdy nauczą się latać. We wrześniu,
podczas łączenia się żurawi w duże stada przed podjęciem
wędrówki na południe, są już sprawnymi lotnikami.
Żurawie lecą w kluczach po kilkadziesiąt ptaków, co
roku tymi samymi szlakami. Klucze zlatują się na noclego-
wiska na odludnych i bezpiecznych terenach; zwykle są to
rozległe torfowiska. Bywa, że na noclegu spotyka się kilka
tysięcy ptaków.
Dawno temu pływałem żaglówką po Mazurach, właśnie
na początku września. Bardzo silna wichura unieruchomiła
nas na kilka dni na biwaku, który okazał się leżeć w pobliżu

Żuraw – symbol piękna i romantyzmu 281


miejsca noclegowego żurawi. Każdego popołudnia nisko nad
nami przelatywały dziesiątki kluczy zmierzających w stronę
lasu na drugim brzegu jeziora. Lecące ptaki krzyczały głośno,
na co odpowiadały im te obecne już na noclegowisku. Słysze-
liśmy je znakomicie z odległości około kilometra. Przestawały
się zlatywać, gdy robiło się ciemno; wtedy też milkły. Na nowo
zaczynały krzyczeć już o porannej szarówce. Koncert trwał
przez jakieś dwie do trzech godzin, dopóki ptaki nie odleciały.
W tym miejscu trzeba napisać o klangorze, czyli głosie
żurawi. Jest to nieco ochrypły, urywany i tajemniczy dźwięk,
trochę przypominający trąbienie, trochę krzyk, a trochę fanfa-
ry, wydawany seriami i bardzo, bardzo donośny – w otwar-
tym terenie dochodzi z ponad kilometra. Jego wytwarzanie
umożliwia żurawiom specjalnie zbudowana tchawica, zwi-
nięta pod mostkiem w pętlę.
Ptaki wydają głos zarówno w czasie toków, na powitanie,
w momentach podniecenia i zagrożenia, jak i podczas lotu.
Klangor tysięcy żurawich gardeł jest jednym z najpiękniejszych

Żuraw wysiadujący jaja na gnieździe w podmokłym lesie olsowym

282 Żuraw – symbol piękna i romantyzmu


głosów jesieni. Podobnie zachwycająco brzmi wczesną wiosną,
wydawany przez parę w czasie tańców godowych. Na mnie
największe wrażenie zrobił klangor, jaki słyszałem pewnej
jesieni w Tatrach, podczas wędrówki granią Świnicy. Pogoda
była zmienna – chmury to przykrywały, to odsłaniały wierz-
chołki gór. Wprost z nieba usłyszałem bardzo donośny głos.
Przez długi czas nic nie było widać, tylko klangor stawał się
coraz wyraźniejszy. Nagle z dziury w chmurach wyłonił się
klucz. Kilkadziesiąt żurawi majestatycznie przeleciało nad
Przełęczą Świnicką na południe, cały czas krzycząc, a po chwi-
li znów zniknęło w chmurze. Krzyk słyszałem jeszcze długo
potem i zastanawiałem się, czy ptaki w ten sposób dodawały
sobie otuchy, czy nawoływały się, żeby się nie zgubić.
W czasie wędrówek żurawie omijają najwyższe góry.
Przelot nad główną granią Tatr musiał być spowodowany
znacznym zboczeniem z kursu, tak jakby klucz zabłądził.
A może wynikało to stąd, że w ostatnich latach tych pięknych
ptaków jest w Polsce coraz więcej.

Polecane metody obserwacji


i dobre rady
1. W okresie wiosennych i jesiennych przelotów: obserwujemy
przez lornetkę ptaki w terenach podmokłych i bagiennych,
bez konieczności maskowania się.
2. Wczesną wiosną: prowadzimy obserwacje z wcześniej
przygotowanej czatowni w miejscu żerowania i tokowania
ptaków.
3. Nasłuchujemy klangoru przelatujących żurawi i obserwuje-
my klucz lub stado w locie.
Zakończenie
Tropienie dzikich zwierząt jest zajęciem, które może wcią-
gnąć tak silnie, że stopniowo wypełni cały nasz wolny czas,
a dla niektórych stanie się codzienną pracą, czasami lekką
i przyjemną, czasami żmudną, wymagającą ogromnego tru-
du i różnych wyrzeczeń. Na szczęście wysiłek prawie zawsze
wieńczy wspaniały efekt w postaci ciekawej obserwacji lub
zdjęcia, wynagradzającego zwykle z naddatkiem wszelkie
niewygody.
W trakcie poszukiwań zdarzają się różne sytuacje: nie-
spodziewane, zabawne, zaskakujące, a czasami nawet groź-
ne. Po trzydziestu latach doświadczeń mogę stwierdzić, że
tropienie dzikich zwierząt nawet w nietkniętych ludzką ręką
ostępach polskiej przyrody nie jest bardziej niebezpieczne
niż poruszanie się po dużym mieście lub jazda samochodem
albo rowerem po średnio ruchliwej drodze, oczywiście przy
założeniu, że w czasie wędrówek posługujemy się wiedzą
przyrodniczą i zdrowym rozsądkiem. Różne zdarzające się
przy tym niezwyczajne sytuacje świetnie nadają się na opo-
wiadanie, wiele można byłoby się z nich nauczyć, ale należą
one do wyjątków, nie są zaś regułą. Na ogół wynikają z błędu
lub nieostrożności człowieka, czasem z przypadku, prawie
nigdy z agresywnej postawy zwierząt. Wszystkie opisane
w książce zdarzenia przytrafiły się autorowi na przestrze-
ni ostatnich trzydziestu lat i tylko z powodu emocji, które

284 Zakończenie
niegdyś wzbudziły, są dziś znacznie lepiej pamiętane niż
setki innych historii.
Tropiąc dzikie zwierzęta, stale musimy mieć na uwadze,
zwłaszcza podczas obserwacji z niewielkiej odległości, by
swoją obecnością nie stwarzać im najmniejszego nawet za-
grożenia. Przepłoszenie z dobrego żerowiska, kryjówki, nory
lęgowej lub gniazda może przynieść bardzo poważne kon-
sekwencje, w skrajnej sytuacji nawet prowadzić do śmierci,
zwłaszcza młodych zwierząt.
Tropienie dzikich zwierząt jest fascynującą przygodą, któ-
ra w polskich warunkach jest dostępna prawie dla każdego.
Poza sukcesami tropicielskimi dostarcza nam wielkiej przy-
jemności obcowania z przyrodą, uczy cierpliwości, opanowa-
nia i samodyscypliny. Nade wszystko jednak przyczynia się
do poprawy stanu naszego zdrowia. Choćby tylko dlatego
warto zainteresować się bliżej temu zajęciu.

Autor
Przydatne książki
i strony internetowe
Bellman. H. 2007. Owady. Multico Oficyna Wydawnicza. Warszawa.
Berthold P., Mohr G. 2008. Dokarmianie ptaków, rozpoznawanie, wa-
bienie, ochrona. Muza. Warszawa.
Bobek B., Morow K., Perzanowski K., Kosobucka M. 1992. Jeleń. Mo-
nografia przyrodniczo-łowiecka. Wydawnictwo Świat. Warszawa.
Dzięciołowski R. 1996. Bóbr. Wydawnictwo SGGW. Warszawa.
Dzięciołowski R., Pielowski Z. 1993. Łoś. Wydawnictwo Anton-5.
Warszawa.
Fabijański P. 2013. Jak obserwować dzikie zwierzęta w lesie. CILP.
Warszawa.
Fabijański P. 2013. 500 cudów natury w Polsce, które warto w życiu
zobaczyć. Muza SA. Warszawa.
Fruziński B. 1993. Dzik. Wydawnictwo Anton-5. Warszawa.
Garbarczyk H., Garbarczyk M. 2010. Atlas zwierząt chronionych. Mul-
tico Oficyna Wydawnicza. Warszawa.
Głowaciński Z. 1992. Polska czerwona księga zwierząt. Kręgowce. 2001.
PWN. Warszawa.
Gotzman J., Jabłoński B. 1972. Gniazda naszych ptaków. PZWS. War-
szawa. Ilustrowana encyklopedia ssaków Polski. 2011. Carta Blanca.
Warszawa.
Jędrzejewska B., Jędrzejewski W. 2001. Ekologia zwierząt drapieżnych
Puszczy Białowieskiej. PWN. Warszawa.
Jędrzejewska B., Wójcik J. M. (red.). 2004. Eseje o ssakach Puszczy
Białowieskiej. Zakład Badania Ssaków PAN. Białowieża.
Jędrzejewski W., Sidarowicz W. 2010. Sztuka tropienia zwierząt. Za-
kład Badania Ssaków PAN. Białowieża.

286 Przydatne książki i strony internetowe


Jonsson L. 1998. Ptaki Europy i regionu śródziemnomorskiego. Muza.
Warszawa.
Juszczyk W. 1987. Płazy i gady krajowe. PWN. Warszawa.
Krasińska M., Krasiński Z. A. 2004. Żubr. Monografia przyrodnicza.
Hajstra. Studio Fotografii Przyrodniczej. Warszawa–Białowieża.
Kruszewicz A. 2009. Głosy ptaków. Multico Oficyna Wydawnicza.
Warszawa.
Kruszewicz A. 2010. Ptaki Polski. Multico Oficyna Wydawnicza.
Warszawa.
Liszewska J., Matuszczak M., Maternicka G. 2011. Młody obserwator
przyrody. Multico Oficyna Wydawnicza. Warszawa.
Marczewski A., Maniakowski M. 2010. Ptasie ostoje. Carta Blanca.
Warszawa.
Okarma H. 1992. Wilk. Monografia przyrodniczo-łowiecka. Nakładem
autora. Białowieża.
Romanowski J. 1998. Śladami zwierząt. PWRiL. Warszawa.
Sandner H., Wójcik Z. 1995. Kalendarz przyrody. Wiedza Powszechna.
Warszawa.
Schmid U. 2004. Wiem, jakie to zwierzę. Multico Oficyna Wydawnicza.
Warszawa.
Sumiński P. 1989. Borsuk. PWRiL. Warszawa.
Svensson L. 2012. Ptaki. Przewodnik Collinsa. Multico Oficyna Wy-
dawnicza. Warszawa.
Tomiałojć L., Stawarczyk T. 2003. Awifauna Polski. Rozmieszczenie,
liczebność i zmiany. PTPP „pro Natura”. Wrocław.
Wąsik S. 2011. Ssaki Polski od A do Ż. Multico Oficyna Wydawnicza.
Warszawa.
Przydatne strony internetowe

www.birdwatching.pl
www.czaswlas.pl
www.czlowiekiprzyroda.eu/life/plazy_pl/spis.htm
www.entomo.pl
www.fotografia-przyrodnicza.art.pl
www.fotoprzyroda.pl
www.foto-ptaki.pl
www.iop.krakow.pl/ssaki
www.iop.krakow.pl/plazygady
www.komisjafaunistyczna.pl
www.lepidoptera.pl
www.na-ptaki.pl
www.otop.org.pl
www.otopjunior.org.pl
www.poluje.pl
www.ptop.org.pl
www.ptaki.info/index_publikacje.php
swiatmakrodotcom.wordpress.com

You might also like