You are on page 1of 10

 Numer 139 > ALEKSANDER FIUT, Czesław Miłosz i Tomas Venclova

ALEKSANDER FIUT

Czesław Miłosz i Tomas Venclova

Właściwie mogli się nigdy nie spotkać. A przecież urodzili się na tej samej ziemi, w
niedalekiej stosunkowo odległości. Dzieliło ich na pozór wszystko: przynależność generacyjna,
otoczenie kulturowe, doświadczenia historyczne. Ale jedno łączyło ich od razu: tak jak
Mickiewicz wiele lat spędzili w niewoli. Czesław Miłosz przyszedł na świat w 1911 roku, we
dworze dziadków w Szetejniach jako poddany rosyjskiego cara. Tomas Venclova urodził się w
1937 roku w Kłajpedzie, wówczas stanowiącej część państwa litewskiego, ale niebawem, jako
mieszkaniec ziem zagarniętych w roku 1940, miał się stać obywatelem Związku Radzieckiego.
Miłosz już w dzieciństwie doświadczył horrorów XX wieku: I wojny światowej, rewolucji
październikowej, wojny polsko-bolszewickiej — te doświadczenia powracają w jego twórczości
bardziej lub mniej utajoną traumą. Wzrastał w przedwojennym Wilnie, skłaniając się w latach
studenckich ku poglądom lewicowym, utrzymywał zarazem bliskie stosunki ze środowiskiem
litewskim i żydowskim. Później jego udziałem stało się doświadczenie nazistowskiego i
sowieckiego totalitaryzmu i los emigranta. Venclova studiował na tym samym uniwersytecie, ale
swoje poglądy polityczne i literackie gusta kształtował samodzielnie. Jego stosunek do Związku
Sowieckiego oraz dysydencka działalność polityczna, zwłaszcza w Helsińskim Komitecie Praw
Człowieka, sprawiły, że podobnie jak Miłosz znalazł się na emigracji.

W pewnym stopniu obydwaj poeci powtórzyli wzorzec romantyczny, zwłaszcza


mickiewiczowski: po studiach w Wilnie znaleźli się na wygnaniu, by wykładać literatury
słowiańskie na cudzoziemskich uniwersytetach. Ale to spotkanie w mało romantycznych,
okrutnych czasach nie odbywało się w sferze wyobrażeń, lecz konkretów. Zarówno Miłosz, jak i
Venclova spotkali się i blisko zaprzyjaźnili w Stanach Zjednoczonych, by głosić bardzo podobne
poglądy. Obydwaj ostro i stanowczo występowali przeciwko totalitaryzmowi sowieckiemu i
rosyjskiemu imperializmowi, wszelkim formom nacjonalizmu, ksenofobii oraz antysemityzmu.
Obydwu bliski był krytyczny patriotyzm, domagali się zarówno dumy z kulturowych osiągnięć
własnych narodów, jak i odważnego, otwartego i uczciwego rozrachunku z ciemnymi,
bolesnymi, a nierzadko kompromitującymi kartami narodowych historii. Obydwaj całym swoim
pisarstwem oraz publiczną działalnością dowiedli, że stosunki polsko-litewskie należy i można
ułożyć nie na uprzedzeniach, wzajemnych oskarżeniach i tendencyjnej, jednostronnej
interpretacji wspólnej historii, lecz na wzajemnym poszanowaniu różnic, na współpracy i
przyjaźni. Obydwaj, czego liczne świadectwa można odnaleźć w książce zredagowanej przez
Barbarę Toruńczyk — Czesław Miłosz / Tomas Venclova Powroty do Litwy — aktywnie działali
na rzecz wpierw niepodległości Litwy, a następnie zbliżenia polsko-litewskiego. Dlatego
tradycja Wielkiego Księstwa Litewskiego była dla nich nie tyle promiennym, kojącym mitem,
ile wzorem tolerancji wobec odmiennych kultur oraz symbiozy narodów i grup etnicznych
zamieszkujących obok siebie na tej samej ziemi. Tym samym narodową tożsamość, rozumianą
wąsko, na podstawie wyłącznie kryterium językowego, uznawali za błędną, rozmijającą się z
realiami, groźną w skutkach, prowadzącą bowiem do zasklepiania się w pełnej uprzedzeń
wspólnocie, do konfliktów oraz wzajemnej izolacji.

Wreszcie — obaj antysowietyzmu nie utożsamiali z rusofobią. Przeciwnie: literatura i


kultura rosyjska budziły ich prawdziwe zainteresowanie. Miłosz pisał m.in. o Puszkinie,
Sołżenicynie, Mandelsztamie, Pasternaku, Siniawskim i Brodskim. Ale szczególnie fascynował
go Dostojewski, któremu poświęcił niemal całą książkę, a także rosyjscy myśliciele religijni —
Lew Szestow oraz Włodzimierz Sołowjow. Tomasa Venclovę bardziej ciekawiła rosyjska
poezja. Jak wspomina, już w szkole średniej czytał młodzieńcze wiersze Majakowskiego, a także
Jesienina, Błoka i Achmatowej, której utwory przekładał na litewski i obszernie analizował.
Zyskawszy jej życzliwość, spotykał się z nią wielokrotnie w Moskwie i Petersburgu. Jest także
Venclova autorem studiów o szczególnie mu bliskiej Cwietajewej, Wozniesienskim,
Sołżenicynie i publicystyce Gorkiego. Czytelnikowi polskiemu dał się poznać jako autor wierszy
w przekładzie Stanisława Barańczaka, Czesława Miłosza, Zbigniewa Dmitrocy, Beaty Kalęby,
Aliny Kuzborskiej i Adama Pomorskiego, monografii o twórczości Aleksandra Wata,
książki Opisać Wilno, a także kilku zbiorów szkiców o literaturze i esejów publicystycznych.
Ostatnio ogłosił wspólnie z Leonidasem Donskisem książkę pod znamiennym
tytułem: Poszukiwanie optymizmu w epoce pesymizmu. Europa Wschodnia — przeczucia i
prognozy.

Venclova z Miłoszem spotykali się zatem wielokrotnie: w różnych czasach, odmiennych


miejscach, wielorakich przestrzeniach. Jak na poetów przystało, wiele ich być może
najważniejszych spotkań odbyło się w przestrzeni tekstu. Przeszło już do legendy, że Tomas
Venclova przeczytał Rodzinną Europę kartka po kartce, które przesyłano w listach z zagranicy
do Wilna, omijając w ten sposób sowiecką cenzurę. Jak wspomina, czytał tę książkę także w
miejscach opisanych przez Czesława Miłosza. Miłosz usłyszał o Venclovie od Josifa
Brodskiego. Pisze w liście do Jerzego Giedroycia z 10 grudnia 1972, że według Brodskiego
„najlepszy poeta, młody w Sojuzie, to Tomas Venclova — postaram się jego wiersze zdobyć i
może przetłumaczyć parę”. Postanowienia tego dotrzymał. Zdobył kserokopię wydanego
wówczas tomu wierszy Venclovy Znak mowy (Kalbos ženklas) i na podstawie dosłownego
przekładu, przygotowanego przez jego kolegę z University of California w Berkeley, dokonał
tłumaczenia na polski jednego z wierszy z tego tomu pt. Rozmowa w zimie. W komentarzu do
tego wiersza wyznaje: „Bardzo zaprzyjaźniliśmy się z Tomasem, kiedy przyjechał do Berkeley, i
wdzięczny byłem Josifowi za ten nabytek. Tak ustanowiony został w Ameryce triumwirat
poetów, rosyjsko-litewsko-polski, być może zapowiedź tych czasów, kiedy przyjaźń między
naszymi narodami nie będzie parodią jak dzisiaj”.

Tomas Venclova nie pozostał Miłoszowi dłużny — przełożył na litewski jego


wiersze: Campo di Fiori,Mittelbergheim, Filologia (utwór poświęcony pamięci litewskiego
pisarza religijnego oraz lingwisty Konstantego Szyrwida — Konstantinasa Širwydasa) oraz
cykl Litwa, po pięćdziesięciu dwóch latach. Dedykował mu także na dziewięćdziesięciolecie
wiersz Encomium insulae. W wielu esejach wnikliwie analizował poezję Miłosza. Trudności,
jakich mu przysporzyło tłumaczenie utworów noblisty, obszernie skomentował w
eseju Samokrytyka tłumacza, który jest w istocie znakomitą interpretacją wiersza Który
skrzywdziłeś. Ale precyzyjne wywody byłego doktoranta ze szkoły Tartu zawierają także istotne
uwagi na temat związków między poezją polską a litewską. Jak pisze Venclova, mimo różnic
języka i typu kultury historyczne związki pomiędzy obydwoma krajami nie znajdują analogii w
całej Europie. „Przez kilkaset lat między obiema kulturami toczyła się skomplikowana gra, która
w pewnej mierze toczy się także dzisiaj”. Gra ta była niebezpieczna dla języka litewskiego
wypieranego wśród litewskich elit przez język polski aż do wieku XIX, „co z czasem
doprowadziło — jak przypomina Venclova — do rozejścia się dróg obydwu krajów, do
nieporozumień i do walki. Już w epoce odrodzenia i baroku Mikołaj Daukszta (Mikalojus
Daukša) tłumaczył Jakuba Wujka, a Salomon Sławczyński (Saliamonas Slavočinskis) Jana
Kochanowskiego”. Równocześnie zachodził wszakże proces odwrotny, czyli korzystanie przez
autorów piszących po polsku z folkloru i mitologii litewskiej oraz wykreowanie „egzotycznego,
zsakralizowanego obrazu Litwy”, a także uformowania się swoistego „typu etnicznego”, który
Venclova określa mianem „polskojęzycznego Litwina”, oraz wariant polszczyzny nazwany
„polszczyzną litewską”. Według Venclovy ów „typ etniczny” oraz tę odmianę języka w XIX
wieku reprezentował Mickiewicz, a w XX wieku — Miłosz. Tym sposobem Venclova nie tylko
w sposób odważny i oryginalny zreinterpretował polskie spojrzenie na kulturowe oraz językowe
relacje pomiędzy Polską i Litwą, lecz umieścił także Miłosza w nurcie „polszczyzny litewskiej”.
Z tym poglądem Miłosz nie do końca prawdopodobnie by się zgodził. Znamienne, że
podczas pamiętnego spotkania trzech noblistów w Wilnie 7 października 2000 roku, w którym
obok niego występowali Wisława Szymborska, Günter Grass oraz Tomas Venclova, sprzeciwił
się uznawaniu go za poetę litewskiego oraz podkreślił, że choć urodził się w sercu Litwy i
powiat kiejdański był życiodajnym źródłem jego poetyckiej wyobraźni, to jego przodkowie od
XVI wieku mówili po polsku, on zaś sam wychował się w kulturze polskiej. W każdym razie
poprzez koncepcję „polskojęzycznego Litwina” Venclova odnalazł głębokie pokrewieństwo z
Miłoszem nie tylko w sferze podzielanych z nim poglądów, lecz także, jak to nazywa, poprzez
„żywioł pierwotny” języka litewskiego.

Miłosz — przeciwnie niż Venclova — nie opatrywał komentarzem jego twórczości


poetyckiej — prawdopodobnie z uwagi na słabą znajomość języka litewskiego. Jednakże
utrwalił na stałe jego osobę oraz łączącą ich przyjaźń w swoich dwóch, bardzo ważkich w
wymowie, wierszach.

Wpierw w wierszu Gwiazda Piołun w cyklu Osobny zeszyt w tomie Hymn o


Perle (1982):
 
Kiedy Tomas przywiózł wiadomość, że domu, w którym urodziłem się, nie ma,
 
Ani alei, ani parku schodzącego do rzeki, nic,
 
Przyśnił mi się sen powrotu. Radosny. Barwny. Latać umiałem.
 
I drzewa były jeszcze większe niż w dzieciństwie, bo rosły cały czas, kiedy już ich nie
było.
 
Utrata rodzinnych okolic i ojczyzny,
 
Błądzenie całe życie wśród obcych narodów,
 
To nawet
 
Jest tylko romantyczne, czyli do zniesienia.
 
Być może nie jest przypadkiem, że imię Venclovy pojawia się w wierszu, w którym
materialnemu unicestwieniu dokonanemu przez totalitarne państwo przeciwstawia się pamięć o
małej ojczyźnie. Choć dwór w Szetejniach i otaczający go park zostały zrównane z ziemią w
latach pięćdziesiątych pozostają niewzruszenie w pamięci i wyobraźni Miłosza oraz wbrew
potędze zła wyrządzanego przez historię, zostają utrwalone na zawsze w poetyckim słowie.
Lotem we śnie, który jest zarazem wzlotem wyobraźni, poeta unieważnia unicestwiający upływ
czasu i niszczącą moc dziejów. Mimo wszystko powraca w rodzinne strony, które są dla niego
niedostępne podwójnie: bo nie tylko nie istnieją już w swojej dawnej postaci, lecz także jako
wygnaniec, oddzielony od nich ogromną, oceaniczną przestrzenią, nie może ich odwiedzić z
przyczyn politycznych. Mógł tam powrócić, podobnie jak Venclova — co nabiera znaczenia
symbolicznego — dopiero wówczas, gdy Litwa odzyskała niepodległość.

Jak widać, na emigracji zarysowuje się pomiędzy poetami najważniejsza wspólnota —


miejsca i losu. Miejsca urodzenia, czyli opuszczonej litewskiej ojczyzny, a zarazem miejsca
wygnania. Także losu, skoro na wygnanie obydwu poetów skazała ucieczka z komunistycznego
państwa totalitarnego. Przy czym Miłosz, zresztą nie po raz pierwszy, znacząco modyfikuje
nostalgiczny model poezji romantycznej. Wygnanie z ojczyzny nie musi stać się, jak pisze,
przekleństwem. Tęsknota za rodzinnymi stronami niekoniecznie prowadzi do porażenia
poetyckiej mowy albo skazuje na bierne i bezwolne powtarzanie wytartych romantycznych klisz.
Przeznaczeniem bowiem każdego poety — niezależnie od otoczenia — staje się samotność. Jest
to życie, jak pisze, z odcieniem ironii, „tylko romantyczne, czyli do zniesienia”.

Pod tym stwierdzeniem Venclova z pewnością by się podpisał, bo i dla niego wygnanie
było zarówno uwolnieniem się od sowieckiego kagańca, jak i próbą wewnętrznej odwagi i wiary
w trwałość poezji. W Dialogu o Wilnie, który został opublikowany w 1978 roku, półtora roku po
opuszczeniu Litwy przez Venclovę, znaleźć można słowa, które brzmią niemal jak komentarz do
cytowanego wiersza Miłosza. Venclova, trochę przekornie wobec obiegowych przekonań,
podnosi pożytki płynące z emigracji. Przypomina ona do pewnego stopnia, jak powiada, „życie
pośmiertne”, ponieważ stwarza możliwość spotkania się z ludźmi, których poznanie wydawało
się nieosiągalnym marzeniem. Zarazem rozłączenie z dawnymi przyjaciółmi i znajomymi
wydaje się tak ostateczne, że „kontakty z nimi mają charakter trochę spirytystyczny”. Litewski
poeta nieco prowokacyjnie deklaruje, że nie odczuwa nostalgii. Doświadczał jej natomiast, jak
wyznaje, na Litwie, marząc o zwiedzaniu zabytków Francji czy Włoch, co umożliwiła mu
dopiero emigracja. Czuje się przywiązany do Wilna, a zwłaszcza do jego architektury, zna na
pamięć każdy jego zaułek i odwiedza go w snach, ale zarazem nie chciałby tam wrócić,
atmosfera w znacznym stopniu wówczas zsowietyzowanego miasta była bowiem dla niego nie
do zniesienia.

Miłosz ponownie przywołuje postać swego litewskiego przyjaciela w wierszu W Yale,


który zaczyna się w sposób wymowny:

 Siedzieliśmy pijąc wódkę, Brodski, Venclova

Ze swoją piękną Szwedką, ja, Richard,

Koło Art Gallery, pod koniec stulecia,

Które obudziło się jak z ciężkiego snu

I spytało w zdumieniu: „Co to było?

Jak mogliśmy? Chyba układ gwiazd,

Plamy na słońcu? […]”.

 W tym dialogu biorą udział bliscy przyjaciele, ale ich głosy w wierszu pozostają
anonimowe. Trudno dociec, kto w danej chwili zabiera głos, niewykluczone, że rozbrzmiewają
one jedynie w myślach samego autora, który zadaje sobie i nam podstawowe pytania, ale tylko
częściowo na nie odpowiada. Czego zatem dotyczy ta rozmowa? Jest z pewnością pełną wahań i
zastrzeżeń próbą podsumowania i oceny tego, co zdarzyło się w XX wieku „Na wielkiej
przerwie”, czyli — po okresie wojny, okupacji oraz władzy i dominacji systemów totalitarnych.
Rzecz charakterystyczna: rozmowa — rzeczywista czy fikcyjna — milcząco omija horror
doświadczeń historycznych, obozy zagłady i Gułag, pozbawienie godności i unicestwienie
milionów istnień ludzkich. Dlaczego? Bo, jak powiada poeta,

 […] Historia

Przestaje być zrozumiała. Ród nasz

Nie podlega żadnemu rozumnemu prawu,

Granice jego natury nieznane.

Nie jest tym samym co ja, ty, człowiek.


 Skompromitowały się i w dym rozwiały koncepcje dziejów tworzone przez Hegla i
Marksa, ogłoszono „koniec historii”. Co zatem pozostaje? Masowa, sterowana przez media
wersja hedonizmu — troska wyłącznie o cielesną powłokę, kondycję fizyczną, zdrowie, wygląd i
przyjemności. Zasady XX-wiecznej religii ciała ustalają wspólnie bieżąca moda, biznes i
komercja.

Są to m.in.: „Przepisy na seks doskonały, zasady / Obniżające cholesterol, metody /


Szybkiego odchudzania się”. Pozostaje także kult sztuki. Cień Art Gallery każe myśleć o
fenomenie zastępowania religii — religią sztuki, kościołów — galeriami malarstwa, świętych —
czcią oddawaną dawnym mistrzom artystycznego rzemiosła. Ale czy na pewno forma,
artystyczna, jak pouczał Baudelaire, jest nieśmiertelna? Czy jej trwanie sięga poza wymiar
historyczny, być może w sferę metafizyczną, „Po drugiej stronie ognia”? Bardziej pewne jest to,
że przyszłe pokolenia dokonają wśród dzieł sztuki, w tym także wśród dzieł poetyckich,
trudnego do przewidzenia wyboru. Zapominając o osobach twórców, o ich „wewnętrznej
brudnawości, / I wariactwie, i wstydzie”, będą szukać w sztuce „ulepszonych siebie”.
Najwyraźniej pobrzmiewa w tych słowach gorzka ironia. Jednakże, wbrew niej dla Miłosza oraz
jego rozmówców — Brodskiego, Venclovy i Richarda Lourie — jedynie poezja zdaje się
ofiarować bardzo wątłe oparcie w świecie naznaczonym już dokonaną i całkiem możliwą w
przyszłości kulturową katastrofą. Zawiera się w tym pewien paradoks: zanik uczuć religijnych
prowadzi do ubóstwienia dzieł sztuki nawet przez dyktatorów, którzy dokonują aktu ich
zniszczenia. Ale zarazem dla ofiar dyktatorów jedynie religia sztuki nie traci na znaczeniu —
jakby inna religia już nie była możliwa. Czy nie jest to zatem akt rozpaczliwej wiary w epoce
niewiary?

Swoistą odpowiedzią oraz hołdem złożonym Czesławowi Miłoszowi przez Tomasa


Venclovę był wspomniany wiersz Encomium insulae. Wzorem Audena, który w Liście do lorda
Byrona posłużył się strofą Don Juana, oraz Josifa Brodskiego, który użył tego samego chwytu,
składając hołd Audenowi, a zatem pisząc wiersz Pamięci T. S. Eliota, sięgnął po strofę
Audenowskiego wiersza Pamięci W. B. Yeatsa — Venclova, w wierszu dedykowanym
Miłoszowi, odwołał się do niektórych utworów noblisty. Zwłaszcza, jak się zdaje, do
poematu Na trąbach i na cytrze. Już samo to zestawienie oraz wybór literackiej formy poucza, że
spotkanie i dialog litewskiego poety z polskim poetą toczy się w przestrzeni wyrazistej tradycji
literackiej: anglosaskiego klasycyzmu oraz jego polskich i litewskich kontynuacji.
Najważniejsze stają się zatem: żywa obecność wzorów europejskiej kultury, swobodne
podróżowanie w sferze symboli, które stworzyła cywilizacja europejska, oraz odwołanie się do
wspólnego kodu kulturowego. W wędrówkach w czasoprzestrzeni historycznej, kulturowej i
sakralnej nie ma żadnych ograniczeń. W poemacie Miłosza poeta doświadcza swego rodzaju
jasnowidzenia: „Wszystkie dawne wojny w ciele, wszystkie miłości, konchy Celtów, łodzie
Normanów w obrywach”. W wierszu Venclovy „jeszcze płyną statki do Apulii i Holmgardu”.
Poprzez niemal dotykalne, wyraziste sceny, za pośrednictwem cielesnych epifanii oraz parady
metonimii wyłania się trudna do wyobrażenia i uchwycenia słowem Całość.

Już po śmierci Czesława Miłosza w 2004 roku pojawiło się w Europie


niebezpieczeństwo, które autor Zniewolonego umysłu przeczuwał i którego się lękał: powrotna
fala nacjonalizmu oraz rosyjskich tęsknot imperialnych. Strofy wiersza Tomasa Venclovy („ZL”
2016 nr 133, s. 125), napisanego w tym okresie, a przypomnianego podczas przemówienia
wygłoszonego podczas drugiej edycji Dni Pamięci Natalii Gorbaniewskiej we Wrocławiu 28 i 29
XI 2015 roku, brzmią jak groźne memento oraz nieoczekiwana pointa W Yale Czesława Miłosza:

 Przerwa nie trwała długo, lecz po wielu


Latach niedoli wszyscyśmy sądzili,
Że nigdy się nie skończy. Przyjaciele
Dzielili się rymami i bawili.
[…]
Ale wyśmiani szaleni prorocy
Po raz kolejny mieli rację w końcu.

Od huku stali aż się trzęsie pokój,


Czernieje niebo, fale groźnie szumią,
Zgaś świecę i porządnie drzwi zablokuj.
Za progiem — Kaligula w parze z dżumą.
 
ALEKSANDER FIUT

© Zeszyty Literackie 
Наталья Горбаневская Особая тетрадь: Звезда Полынь 

Когда Томас привез известие, что дома, где я родился, нету,


Ни аллей, ни сбегавшего к берегу парка, ничего,
Мне приснился сон возврата. Счастливый. Яркий. И я летал.
Деревья были даже выше, чем как в детстве, они подросли
за время, что уж не было их.
Утрата родимых околиц и родины,
Блужданье всю жизнь среди чуждых народов,
Да это ж
Всего лишь романтично, то есть выносимо.

Беседа
(из цикла “В Йейле”)
 
Мы пили водку — Бродский, Венцлова
С прекрасной шведкой, я и Ричард
Возле Atr Gallery, в конце столетья,
Которое пробудилось как от тяжкого сна
И удивленно спросило: “Что это было?
Как мы могли? Расположенье звезд,
Пятна на солнце?
                                   — Да, История
Перестает быть понятной. Род человеческий
Не подчиняется никакому разумному закону,
Границы его природы неизвестны.
Он не то же самое, что я, ты, человек.

Рецепты превосходнейшего секса,


Средства снижения холестерина,
Быстрого похуденья

по ту сторону пламени

внутренняя грязноватость
И сумасшествие, стыд

Пер. с польск. Владимира Британишского


Encomium insulae

Jeszcze płyną statki do Apulii i Holmgardru - tam, gdzie w połmroku


grodow biedne plemiona biją pokłony swoim krzykliwym bogom.

Na trąbach i na cytrze

Wszystkie dawne wojny w ciele, wszystkie miłości, konchy Celtow, lodzie


Normanow w obrywach

Венцлова Томас  
 в русском переводе Владимира Гандельсмана.

Покой, казалось, после стольких бед,


благоволит нам. Нет, был краток роздых,
когда мы пировали и чуть свет
вдыхали стихотворства чистый воздух.

Звук флейты под аркадами в садах,


везде –дух мудрости, и отдалённый
шум ярмарок на ранних площадях,
и ароматных специй галеоны. 

Цвета мозаик радовали глаз,


созревший плод манил, но те пророки-
безумцы, над которыми не раз
мы насмехались, протрубили сроки.

Набухли небеса, и отчий кров


настороже, и в страхе домочадцы.
Задуй свечу, а двери – на засов.
Калигула с чумой в твой дом стучатся.

You might also like