You are on page 1of 154

ft' ffJ tŁ : i

JRjI k ) tx{,

48BS&8&
IłO rS ^ fl / i w
Jl£Z£J#4
P Z L K L im W A i m i r ^ f i M ' s TRUDŹ

M.ifrW
Tajemnice
Astrologji
Chrześcijańskiej

N a p is a ł Andrzej N ie m o je w s k i.
Andrzej Niemojewski

T a j e m n ic e Astrologji
Chrześcijańskiej

Z 68 WIZERUNKAM I.

(65 L EC H A N IE M O JE W S K IE G O , 2 IG N A C E G O P R O T A S Z E W IC Z A
i 1 R E P R O D U K C JA Z D Z IE Ł A V E U IL L O T A .)

WYDAWNICTWO „ M Y Ś L I N I E P O D L E G Ł E J“

Warszawa 1913.
B iblioteka N arodow a
W arszaw a

30001019202912

? Z,
7 s3 l.AOH

D ru k L. B ilińskiego i W . M aślankiew icza, N ow ogrodzka 17.

B.
PRZEDMOWA.
Książka niniejsza dobywa na światło dnia fakty, które
dotąd, o ile sięgają moje wiadomości, nie były nauce znane.
Uczeni sądzili, źe symbolika malarstwa katakumbowego została
dostatecznie zbadana i żadnych już nie zawiera tajemnic. Je--
stem wręcz przeciwnego zdania. M niemam, że zawiera cały
świat tajemnic i że praca moja odsłania zaledwie ich rąbek,
będąc jedynie podjęciem zadań badawczych w tym kierunku.
Świadomość takiego stanu rzeczy wpłynęła na formę uję>-
cia przedmiotu. M usiałem drobiazgowość posunąć do granic
tak dalekich, że ńietylko czytelnik od autora, ale i autor od
czytelnika będzie tu czegoś wymagał. N a szczęście nic więcej,
prócz uważnego czytania. T o jest bowiem przywilejem no^
wych dróg w nauce, źe za badaczem, który je wytyka, może
iść każdy rozum ny a uprzedzeń pozbawiony człowiek, gdy za
kontynuatorem , który tylko rozszerza lub wydłuża znane dro^
gi, podążać mogą w charakterze kontrolerów jedynie specjaliści.
Ale niestety nowe drogi badania wiodą często przez ob-*
szary, które ktoś ongi zagarnął dla całkiem innych celów
i ciągnie z nich moralne lub materjalne zyski. N iem iła m u
będzie inwazja badacza, więc gotów chwycić nawet za kam ień,
byle go w jakiś sposób powstrzymać w pochodzie i do odwro^
tu zniewolić.
W iem o tym aż zbyt dobrze. W iem , źe poleci w moją
stronę grad kamieni. Ale i to wiem, źe takie kamienie padały
również na pierwszego anatoma, ważącego się poddać autopsji
majestat śmierci.
Legenda opromieniła katakum by aureolą męczeńskiej
2

ofiary, opowiadając św iatu o bohaterach, którzy oddali swe


kości pod fundam ent dziś widzialnego kościoła. Lecz kiedy
kościół dobył przedm iot tej legendy z pod ziem i, aby go p o d '
nieść do godności historji, sam kres legendzie położył, choć
m oże sobie z tego spraw y nie zdaje. .
U nas wszakże większość publiczności ukształconej tak
jeszcze nie odróżnia badań nad religjam i od teologji, jak on gi
nie odróżniało się m edycyny od cudownego leczenia, chemji
od alchem ji i astronom ji od astrologji. ja k człowiek, k tó ry
w spraw ie fizjologji szedłby do przyrodnika a w spraw ie b iO '
logji do czarodzieja, tak większość jeszcze ludzi ukształconych
w spraw ie inform acji o C hrobrym idzie do historyka, a po
inform acje o Jezusie do księdza. Przew iduję więc, że ze zdzi'
w ieniem i niedow ierzaniem spojrzy na książkę o nagłów ku
„Tajem nice astrologji chrześcijańskiej41, pisaną przez człowieka,
k tó ry nie jest ani prałatem , ani dziekanem . Będzie też m y '
ślała, że jest to now a form a w alki z religją, jak swego czasu
sądziła to o astronom ji, fizyce, chem ji i teorji ewolucji.
Ale na to wszystko także jestem przygotow any. W iem ,
że akadem je nie raczą naw et zainteresować się m ą pracą, ze
uczeni nasi kontynuatorow ie będą zbyt się szanow ali, aby
ją przeczytać, że filary, podpierające sw em i kapitelam i archi'
traw naszego m yślenia naukow ego, nie m ają oczu dla dojrzę'
nia takiej °książki. B yłoby to jednak naiw nością żądać od
nich czegoś innego w okresie, w k tó ry m każdy praw ie p rz y '
pom iną człowieka, idącego po linie nad przepaścią, ze naw et
tak niew ażka rzecz, jak m yśl nowa, m oże go przybawić o utratę
rów now agi, a przeto ogarnia go przed nią lęk śm iertelny.
W szelako i ja m am swój świat, do którego przem aw iam
i k tó ry m nie rozum ie. T y lk o dla tego świata dziś to pisze
i drukuję. N ie potrzebuję trafiać do niego przez wydawców
lub recenzentów. T rafiam y do siebie bezpośrednio. N ie może
zaiste pisarz większego nad to czuć zadowolenia.
Św iat m ój, k tó rem u tę now ą książkę podaję, przyjm ie
ją, wiem o tym , z rów ną dozą zaufania, jak i krytycyzm u.
W ie, że książki tej nie pisał człowiek nieom ylny, ale i to wie,
że zabrał się do niej w im ię poznania naukow ego i z o g ro m '
n y m ukochaniem przedm iotu.
A jakiż cel jest tego rodzaju studjów?
Pokolenie, które stanowimy, jest cząstką długiego pro"
mienia, częstokrotnie załamanego, a przeto źródło, z którego
wyszło, widzi tylko po linji załamania ostatniego, czyli w miej"
scu fałszywym. Jest tedy wielkie prawdopodobieństwo, iź cel
przyszły wskutek idących naprzód załamań, również w fał"
szywym widzi miejscu. Poznać swą przeszłość we wszystkich
załamaniach, to znaczy, zbliżyć się do zrozumienia swych
uzdolnień, a przeto pewniejszą stopą iść naprzód.
Dziś lekarz, u którego się zjawiamy, nie poprzestaje na
badaniu naszego organizmu. Rozpytuje nas o m atkę i ojca,
dziada i babkę, nawet o linje boczne rodu. T ak samo powi"
nien postępować historyk, socjolog i filozof. Czym jesteśmy
dziś? Czym byliśmy w epoce krucjat? Czym w epoce kata"
kumb? A jeżeli nie braliśmy przez przodków w tym udziału,
to jednak całą naszą psychikę tacy właśnie kształtowali. Jak
ziemia, pozornie nieruchoma, bezwładnie naprzód pędzi, tak
nasza psychika, rzekomo około własnej tylko obracająca się
osi, pędzi wedle pchnięć z przed tysiącoleci i dziesięciotysiąco"
leci, jak i sama psychice pokoleń następnych pchnięć takich
udziela.
Przyczynić się do poznania orbity naszej psychiki, oto
filozoficzny cel tej książki, gdy celem specjalnym jest rozezna"
nie podstawowych tajemnic astrologji chrześcijańskiej, która
ongi była królową nauk, wszystkie od siebie uzależniwszy.
Zdawałoby mi się, źe tem at tej książki powinienby za"
interesować w równej mierze księdza, jak niedowiarka, przy"
rodnika, jak filozofa, społecznika, jak psychologa, literata, jak
i malarza. Ale to może nastąpi dopiero znacznie później, kie"
dy ręki, która te słowa pisze, już dawno nie będzie. Tym "
czasem książka moja będzie krążyła tylko w świecie wyżej
wspomnianym. Lecz to mi zupełnie wystarcza.
Astrologja a ofiara eucharystyczna
1.

Chrześcijaństwo wypływa na powierzchnią dziejów w epoce,


kiedy światowładne cesarstwo rzymskie żyło pod urokiem
astrologji, która, jak to słusznie powiada Buche-Ledercq, była
ongi religją1). , . , .
Urokowi tem u ulegają w równej mierze ludzie prości,
jak i cezarowie. Swetonjusz w Życiu O ktaw iana Augusta pod
koniec rozdziału 44 pisze o nim: „Mieszkając w Apolonji,
wszedł na wykusz (pregula) m atem atyka (astrologa) Teogena
w towarzystwie Agrypy: gdy Agrypie, który sią go najpierw
radził, wielkie i nieprawdopodobne zwiastował rzeczy, August
wolał zamilczeć o godzinie swego urodzenia, z Jjojazm lub
wstydu, aby sią czymś poślednie-!szym me okazał. Gdy jedna
po wielu naleganiach wreszcie to uczynił. Teogen zerwał sią
i oddał m u cześć. August wnet tak uwierzył w swe przezna-
czenie, iż rozgłosił stan nieba w czasie swego urodzenia i m ej
dal srebrny ze znakiem gwiazdy Koziorożca (sideris Capncorm),
pod którą sią urodził, kazał wybić". Znak ten umieszcza n a­
wet na sztandarach ufundowanych przez siebie legji ).
Dzień urodzin cesarza Augusta jest nam znany. roz.
5 Swetonjusz pisze: „August urodził sią za konsulatu Cycero­
na dnia 22 września przed sam ym wschodem słońca". P onie­
waż wiemy choćby z Owidjuszowego Kalendarza Uroczystości,
mającego w oryginale tytuł „Fasti", w jakich znakach konste-

>) L’astrologie grecque, str. 1.


*) Alfred von D o m a s z e w s k i. Abhandlungen zur roem ischen Re­
ligion, str. 6—8.
lacyjnych przyjmowano wtedy przebywanie słońca w różnych
miesiącach, (aczkolwiek z dzieła tego doszło nas tylko sześć
pierwszych ksiąg, poświęconych miesiącom od stycznia do lip^
ca), przeto możemy sobie przy pomocy globusu astralnego
bardzo łatwo odtworzyć położenie ciał niebieskich, a więc ma^
terjał wróżebny astrologa Teogena. Był to czas jesiennego po^

Wiz. l.

rów nania dnia z nocą. Dnia 22 września słońce znajdowało


się w konstelacji Wagi. W ciągu dwóch godzin, nim wypływ
nęło na horyzont, przez dolny południk przechodziła konste^
lacja Koziorożca. W tym to czasie i pod tym znakiem rodził
się władca Rzymu, Italji i świata (Wiz. 1).
Nie bez przyczyny oświetliłem wróżbę astrologa Teogena
na globusie astralnym , albowiem Teogen nie inaczej postęp
9

pował. Jeżeli wogóle tak błyskawicznie zawyrokował, to nie^


tylko musiał posiadać globus astralny, który często obracał,
ale musiał również mieć go, jak się to mówi, w głowie.
Ze globusy astralne były w użyciu na kilkaset lat przed
pojawieniem się chrześcijaństwa i że były obracalne, wiemy
dziś na pewno z badań naukow ych3). Już Hipparch pracował
przy pomocy globusu astralnego. Roku 212 przed naszą erą
Marcelius przywozi z Syrakuz do Rzymu wspaniały spiżowy
globus astralny i ustawia go w świątyni Cnoty. Poezja po*
święcą m u swą uw agę4). T h ie le 5) i B o liG) wykazali wpływ
globusów astralnych na teksty starożytnych astronomów. „Jak
można się było inaczej upewnić", pyta Boli, „nietylko już co
do tego, które figury konstelacyjne znajdują się na wschodzie,
w górze, na zachodzie, ale nawet w najniższym punkcie pod
widnokręgiem?" To, co mówi Boli, stosuje się właśnie do
wróżby Teogena, gdyż figura konstelacji Koziorożca w chwili
narodzin cezara dołowała.
W znaku Koziorożca odradzało się podczas zimowego
przesilenia dnia z nocą Nieprzezwyciężone Słońce, z którym
był równany boski Apollo. Otóż cezar August, pod znakiem
Koziorożca zrodzony, nietylko uważał się za boga, ale nawet
uczty wzorem bogów odprawiał.
W iadom o, że liczba uczestników biesiady zależna była
od pewnych nader starożytnych i zakorzenionych głęboko po^
jęć. Jeszcze późny Macrobius w wieku V wspomina, że na
pewnych wieczerzach sakralnych liczba uczestników nie może
być mniejsza niż Gracji, ani też większa niż M u z7). Ukażę
później wizerunki z trzema i dziewięcioma uczestnikami takiej
wieczerzy.
Ale widocznie inne liczby miały też swoje znaczenie,
między innem i dwunastka, święta liczba dwunastu bogów kom-
stelacyjnych zodjaku, skoro Swetonjusz w roz. 70 tak dalej
o Auguście pisze: „Dużo też rozpowiadano sobie o jego tajnej

3) Thiele, Antike Him m elsbilder, str. 27—45.


4) Owidjusz, Fasti VI, 277 i nast.
5) Thiele j. w. str. 45 i nast.
6) Sphaera, str. 88 i nast.
0 Saturn. I, VII, 12.
10

wieczerzy, zwanej przez pospólstwo dwunastobogową (quae vulgo


ScoŚfeka&eoę vocabatur), w której uczestnicy brali udział, upO'
staciowani za bogow i boginie, zas on sam za Apollina prze''
brany".
Cezar A ugust u m arł 14 ro k u naszej ery.. O tóż jest rze'
czą wielce znam ienną, że zn akom ity znawca katak u m b rzy m '
skich Garrucci w „Storia dell'arte cristiana" pokazuje nam
podobizną fresku (W iz. 2), na k tó ry m zasiadło u wieczerzy
m isteryjnej także dwanaście postaci, a pierwsza z nich po le '
wej nie pozostaw ia najm niejszej wątpliwości co do swego
charakteru 8).

W iz. 2.

W raz z cezarem wszyscy się grążą w astrologji, pociąg'


nięci jej czarem nieprzepartym 9), k u lty boga i bogów, życie
obyw atelskie, publiczne i pryw atne, nauka, sztuka. W pływ
astrologji tak odbija się w wojskowości na sztandarach rz y m '
skich w ich rozm aitych znakach zodjakalnych 10) a w bud ó w '
nictwie na staw ianiu septizonjów (siedm iosfer) czy septizodjów
(siedm ioznaków ), jak na sym bolach konstelacyjnych wielu h e r'
bów średniowiecznych n ) i na 366 kolum nach m eczetu A m ru ego
w Kairze, odpow iadających liczbie dni ro k u przestępnego,
w k tó ry m to meczecie dotąd odpraw ia się nabożeństw o tylko
raz do roku, zaś w latach wielkich klęsk zbiera się duchow ień'

8) P o ró w . D arem berg i S a glio , D ictio n n a ire des a n tiq u ites gre^


cques et ro m a in es, pod „M apa“, fig. 4831.
9) C u m on t, D ie o rien ta lisch en R elig io n en im ro em isch en Heiden^
tu m , str. 192.
10) D o m a szew sb i j. w . w sk o ro w id zu pod „Z od iak alzeich en ”.
n) M yśl N iep od legła Nr. 185, str. 1385.
11

Stwo wszystkich religji, jak w ro k u 1808, kiedy duchow ieństw o


m ahom etańskie, chrześcijańskie z rabinatem żydow skim na
w spólne zebrało się m odły, aby uprosić Boga o wylew N ilu.
N aw et m alarstw o chrześcijańskie k atak u m b rzym skich
chce m yśl swa religijną wyrazić astrologicznie. N ajstarszy fresk
Łam ania Chleba (Fractio P anis), czyli O fiary E ucharystycznej,
poprzedzającej K om unją, a znajdujący się w C appella Greca
katakum by św. Pryscylli i pochodzić m ający z początku wto^
rego stulecia naszej ery, został pom yślany i w ykonany czysto
astrologicznie (W iz. 3).

W iz. 3.

Zam ierzam fakt ten, nauce zupełnie nieznany, ukazać tu


i udowodnić z całą dokładnością a naw et drobiazgowoscią, o
powiadającą jego doniosłości i niezwykłości.

2.

O tw ieram cenną książkę niem iecką pod nagłów kiem


„Fractio panis (Łamanie chleba), najstarszy w izerunek ofiary
eucharystycznej w Cappella Greca, o d kryty i objaśniony przez
Józefa W ilperta" 12) i zatrzym ują w zrok na tablicy podwójnej

i2) F ractio panis. D ie aelteste D arstellu n g des eu ch a ristisch en


Opfers in der „Cappella Greca*, entdeckt und erlaeu tert v o n Joseph
W ilp ert, m it 15 T afeln und 20 A b b ild u n gen im Text, F reib u rg im B reis-
gau 1895, str. XII, 140, XVII, folio.
12

X IIl'X IV . Następnie otwieram tom drugi pomnikowego dzieła


W ilperta „M alatury katakum b rzymskich" 13) na tablicy 15 Nr. 1.
Aby nie powtarzać długich tytułów, będę rzecz pierwszą
stale nazywał „Fractio", drugą zaś „M alatury".
Kto się zabiera do podobnego studjum, jak w danej chwili
ja, tem u nie wystarcza zwiedzenie katakum b rzymskich. Zw ie'
dzałem je przecież. Słusznie całkiem pisze W ilpert w przed'
mowie do swych dwóch ogromnych foljantów: „Studjowanie
łresków cmentarzyskowych na miejscu jest bardzo utrudnione
nawet dla takich, którzy mieszkają w Rzymie; pomijając b o'
wiem trudności materjalne, nie wiem nawet, czyby znalazł się
śród cavatori taki, któryby do tego stopnia orjentował się
w labiryncie katakum b, izby zdołał odnaleść wszystkie obrazy.
Dla większości archeologów jest to wogóle niemożliwe, albo'
wiem zaledwie niewielu miewa szczęście przebywania czas
dłuższy w wiecznym mieście. Z tego powodu a następnie
w skutek stale postępującego blaknięcia fresków stawiłem sobie
za cel, aby przy sporządzaniu kopji osiągać możliwie najw ięk'
szą wierność" (M alatury I, VIII-IX).
Dzieło to, nad którym W ilpert pracował piętnaście lat,
a które na 267 tablicach tom u wtórego zawiera przeszło 500
reprodukcji akwarelowych, zostało dokonane pod opieką S ie'
dzy Apostolskiej a przy poparciu m aterjalnym cesarza W ilh el'
ma II, oraz kardynała Koppa, którem u też W ilpert je zade'
dykował. Prócz tego ostatnią serję akwarel sporządziło W il'
pertowi Towarzystwo Górresa, rozmaici uczeni specjaliści
pomagali m u radą i wskazówkami, a rożni monsinjorowie
robili nawet korektę tom u pierwszego, zawierającego tekst,
gdyż W ilpert nie chciał być tylko wydawcą tego skarbu, ale
zarazem jego historykiem i egzegetą. Z przyczyn, których
wyjawić nie może, ale których łatwo się dymyśleć, musiał
przed publikacją dwa razy całe dzieło przerabiać.
Otóż teraz czytelnik zrozumie, że wszelkie studja nad
malarstwem katakum bow ym muszą się zacząć od tego, co
W ilpert zrobił. Dopiero posiadając w swej własnej pracowni

13) Die Malereien der Katakomben Roms, herausgegeben von Jo­


seph W ilpert, m it 267 Tafeln und 54 Abbildungen im Text, Freiburg
im Breisgau 1903, t. I str. XIX, 596, II tablic 267, folio.
ów skarbiec doskonale skopjow any, rozsegregow any i skato*
logow any, m ożna przystąpić do studjów dalszych, które m nie
tu właśnie interesują.
W rozdziale dziew iątym W ilp e rt podaje „Reguły zasadni'
cze w yjaśniania religijnych m alatur katakum bow ych (str. 140'
150). M niem a, źe treść tych obrazów jest zawsze bardzo jasna
i prosta. K to będzie się uciekał do egzegezy zawiłej, ten się
oddali od praw dopodobieństw a. W zakresie scen ob rząd k o '
wych wystarcza Pism o Święte i literatura Ojców Kościoła.
Niestety!
W iedza współczesna, która patrzy na m alarstw o k a ta '
kum bow e tylko jako na jeden klaw isz wielkich organów o k il'
k u klaw iaturach i wielu registrach, nie zgodzi się z W ilpertem f
T o, co m oże było rzeczywiście proste i zrozum iałe dla
tak zwanych wtajem niczonych, a m oże naw et ogółu pewnej
kategorji wyznawców z przed dw udziestu wieków, dla nas stało
się zagadką, na pierwszy rzut oka zupełnie niezrozum iałą,
a w yjaśnienia m istrzów , jak W ilp ert, roją się od sprzeczności
i naw et w prost fałszywych widzeń.
B ądźm y z całym respektem i pełni wdzięczności d ia n ie '
zrów nanej pracy takich m istrzów , jak m iędzy in n em i W ilpert,
którzy ów bogaty m aterjał odkryli, w ydali w reprodukcjach
i opisali. Ale wybiła godzina, w której chłodna, krytyczna
i niezależna wiedza m usi m aterjał ów zbadać i zestawić z tem i
skarbam i, które na innych polach zostały znalezione i n a u k o '
wo rozeznane.
Z atrzym uję w tej chwili w zrok na jednym tylko p o m n i'
ku, ale najw ażniejszym i łączącym się organicznie z całym
splotem innych, pozornie nie m ających z n im nic w spólnego.
W stępna zaraz analiza wykaże, źe stoim y przed zagadką.
M ówię o w izerunku sceny Ł am ania Chleba.

3.

N ajpierw m uszę poddać szczegółowej krytyce objaśnienia


W ilperta. Proszę każdy szczegół mej k ry ty k i sprawdzać z wiz. 3.
W mężczyźnie brodatym po lewej od widza W ilp e rt ro z '
poznaje biskupa chrześcijańskiego w chwili, kiedy rozpoczyna
obrządek liturgiczny. W ilpert twierdzicie biskup trzyma w wy­
ciągniętych rękach chleb i ma go właśnie łamać (Fractio, 9;
M alatury I, 286).
Powyższe objaśnienie W ilperta brzmi dziwnie z tego po­
wodu, ponieważ na talerzu po stronie prawej znajduje się pięć
chlebów w pełnej liczbie symbolicznej sztuk pięciu, odpowia-
jących innej liczbie symbolicznej, mianowicie dwóch ryb, które
znajdują się na talerzu w środku obrazu.
Skoro W ilpert sądzi, że obraz ten wprawdzie przedstawia
realistycznie scenę obrządku, lecz zarazem opiera sie na scenie
ewangielicznej cudownego nakarm ienia rzesz dwiema rybam i
i pięcioma chiebami (Fractio, 16-17), to przecież chleb w rę­
kach biskupa byłby szóstym.
A więc objaśnienie W ilperta mimo pozorów trafności
budzi powątpiewanie.
W ilpert m niem a następnie, że wierni, których m a w y­
obrażać sześć dalszych postaci, „leżą" (sind gelagert) wedle
zwyczaju rzymskiego, zachowywanego przy ucztach (Fractio,
16; M alatury I, 287).
Zgodzę się z W ilpertem , że postać biskupa, czyli po le­
wej owego brodatego mężczyzny z wyciągniętemi na prawo
rękam i, wywiera wrażenie, jak gdyby „przed" sofą jadalną
(Speisesopha) siedziała na jakimś niskim przedmiocie, choć
tego przedm iotu nie widać. Ale o „leżeniu" owych sześciu
postaci nie może być mowy. Zbyt uważnie oglądałem repro­
dukcje W ilperta, pokazywałem je licznym znajomym, zesta­
wialiśmy je z wizerunkami, na których postaci rzeczywiście
„leżą", albo, jak się to mówi, „spoczywają", aby na fresku tym
ślad najmniejszy takiego „leżenia" lub „spoczywania" dał się
wykombinować. W ystarcza zestawić wiz. 3 z wiz. 2, aby się
przekonać, ze tak jest, jak piszę. Owe sześć postaci za sofą
może siedzi, stoi lub nawet wisi w przestrzeni, ale na pewno
żadna z nich nie „lezy". To „leżenie” czy też „spoczywanie"
W ilpert wkłada w ów fresk od siebie.
Podobizna triclinium pompejańskiego (Wiz. 4) ukazuje
nam przestrzeń, na której biesiadnicy mogli się istotnie ukła­
dać do uczty. Rzeczywiście w okresie, do którego W ilpert
ów fresk Łamania Chleba zalicza, używano legowisk owal­
nych, zwanych „sigma", gdyż przypominały kształt ówczesny
15

• l i t .r v greckiej m ian o w icie C. A le gdyby n aw et przyjąć, że


:i S u Ł am a n ie C h leb a m a m y p rzed sobą sigm ą, ,akze owe
iześć postaci b y ło b y c u d a c z n te w y k re .c ^ y c h . ^ ^ ,

i ze ra "
w y m n am alo w a ł.
Tgkdem
N ic to p o ło żen ia n te polepszy.
rysunko'

W iz. 4.

Jeżeli b o w iem ow ą „sofą ja d a ln ą - (S p eiseso p h a ) m a być


wedle W ilp e rta „sig m a", „stib a d iu m ", „accubitum . „accu
to riu m " (F ra ctio , 8 ; M a la tu ry 1 , 4 8 ) , to m u s im y s i ą go zapy a ,

W iz. 5.,

gdzie p o d ziały sią obow iązkow e przed n ie m i sto ły tró jn o żn e ,


„m ensae trip o d es"? , .
O to p o d o b izn a fre sk u pom pejańskiego, n a k tó ry m a m o r
rzeczywiście spoczyw ają n a „ stib a d iu m ”, m ając p rzed sobą stoł
tró jn o żn y (W iz . 5). A m o rk ó w jest dziestąć, co odpow iada
36

wspomnianej wyżej cytacie Macrobiusa, ii ma być liczba dzie,


więc „excepto reg^ eonvivii,“ prócz „k ró la- czyli przewodni,
czącego uczty. Ze jest to obraz treści religijnej a nie rodzajo,
wej, n ik t chyba nie wątpi. Ale na innym fresku pom pejań,
skim m am y juz ściśle dziewięć postaci (Wiz. 6). I to m usi
yc w izerunek religijny. Przyznaję, ze postaci w głębi „spo,
czywać- me mogą; niezawodnie przyklękły. W szelako lezą
bodaj postaci, widniejące po obu bokach, gdy rzekoma postać
biskupa na fresku Łamania Chleba znajduje się w takiej pozycji,
która żadnym innym wzorom nie odpowiada. Ale na fresku
pom pejańskim m am y najwyraźniej stół trójnoźny.

W iz. 6.

W szak sam W ilpert przyznał, widząc na fresku Łamania


Chleba talerze z rybam i i chlebami, a zwłaszcza kielich na zie,
mi, ze grunt w katakum bach „nie był całkiem rów ny- (Frac,
tio, 80), więc kielich mógł był wywrócić się bardzo łatwo.
Przytym sam powinien był się dziwić, źe wbrew najbardziej
prym ityw nym pojęciom ceremonji sakralnych owych czasów
uczestnicy tak się z d a r a m i b o i e m i obchodzili. Sami sier­
dzą czy lezą, a ś w i ę t o ś c i stawiają przed sobą na ziemi?
W ilpert zarzuca nas formalnie cytatami z literatury o ców
kościoła, ale nie przytoczył ani jednej, któraby usprawiedliwiła
taką praktykę liturgiczną.
M inutius Felix powiada wprawdzie, ze chrześcijanie „nie
mają świątyń i ołtarzy- 14), lecz niezawodnie w sensie pogań,
skim, gdyi stałby w sprzeczności z całym piśmiennictwem
chrześcijan.

14) O ctavius, 32.


17

J u sty n , opisując uroczystość eucharystyczną, nie powiada


wprawdzie wyraźnie, czy był w użyciu stół albo ołtarz15),
wszelako m ówi, ze cer^m onja ta odbyw ała się podobnie,
jak u czcicieli M itry, ci zaś posługiw ali się stołem -ołtarzem , jak
świadczy zachowany m aterjał w izerunkow y16).
Ale w pism ach N ow ego T estam en tu m am y najw yraźniej­
sze w zm ianki „ołtarza" i „stołu P a n a " 17). T a k sam o rzecz
się m a w najstarszych pom nikach piśm iennictw a kościelnego18).
Probst, k tó ry badał liturgję w ieków pierwszych chrześcijaństwa,
stwierdza, źe stół święty m usiał być w użyciu a naw et wy-*
kazuje, źe dwa jego określenia, „tra-
peza" i „thysiasterion", oznaczały je­
den i ten sam przedm iot19).
Sam W ilp ert dostarcza nam do­
wodu przeciwko sobie. M ianowicie
a
pokazuje nam fresk z katak u m b św.
K aliksta, na k tó ry m ofiary euchary­
styczne, chleb i ryba, leżą na stole
trójnoźnym (W iz. 7). D okonyw a się
ich konsekracja. W ilp ert m niem a
nawet, źe konsekracji dokonyw a sam W iz . 7.
C hrystus (M alatury 1,46; 11,41 N r.* l),
czyli postać po lewej, dotykająca ofiar, nie zaś postać po p ra ­
wej z rękom a rozskrzyźow anem i, to znaczy w postaw ie „ o ra n te “.

W iz . 8.

F resk eucharystyczny Ł am ania Chleba; k tó ry jest przed­


m iotem mego badania (W iz. 3), pochodzi, jak juź powiedzia-
15) 1 A p o lo g ja , 65-66.
16) C u m o n t, D ie M y ster ien d es M ith ra, ta b lic a II fig. 6.
u) 1 K or. IX, 13; X, 18, 21; H eb r. V II, 13; XIII. 10; R z y m . XI, 3.
18) Ig n a cy A n tjo c h e ń sk i, L ist do T rail. 7, do F ila d . 4; K o n sty tu c je
A p o sto ł. VIII, 12.
19) L itu r g ie der e rste n d rei c h r is tlic h e n J a h r h u n d er te, str. 20.
2
18

łem , z początku II w ieku. T ym czasem na fresku o sto lat


późniejszym (W iz. 8) a nazw anym „Stypa" (T otenm ahl), wi-
dać naw et trzy takie stoły trójnoźne (M alatury 1,516; 11,66).
Jeżeli podłoga w katakum bach była tak święta, źe m oż­
na było na niej stawiać ofiary eucharystyczne, to chyba w nie­
bie wedle w yobrażeń chrześcijan była jeszcze świętsza. T y m ­
czasem na obrazach, przedstawiających „biesiady niebieskie"

W iz. 9.

(W iz. 9), w idujem y stoły (1,473-475; 11,157 N r.* l i 2; 133


Nr.*2; 184). W szystkie te freski pochodzą z pierwszej połow y
lub połow y IV w ieku i tylko na jednym z wcześniejszych
brak stołu (11,132 N r .+1).
N a pew nym fresku „biesiady niebieskiej" z połow y IV
w ieku (W iz. 10) m am y nietylko stół, ale także owe przez

W iz. lo.

M acrobiusa w spom niane trzy, odpowiadające liczbie Gracji, po­


staci. Ale co szczególniejsze, źe m am y kielich prosty a nie
o dwóch uchach.
A więc właściwie tylko na freskach, uznanych przez W il-
perta za „uczty” lub pow iedzm y „wieczerze eucharystyczne
b rak stołów trójnoźnych, aczkolwiek pism a Now ego T estam entu
znają „Stół P ana", po grecku „trapeza kyriu", które to okres-
19

lenie, oznaczające przystępowanie do kom unji, czyli „przystęp


powanie do Stołu Pańskiego", do dziś się zachowało.
Ponieważ na fresku Łamania Chleba uczestnicy stanów^
czo nie „lezą”, lecz najwyraźniej znajdują się za „sofą”, prze'
to pojmowanie tej sceny „realistycznie”, jak chce W ilpert, jest
bardzo utrudnione.
W yobraźmy sobie iście wygodne położenie: siadam do
uczty, ale krzesło, na którym m am siedzieć, stawiam przed
sobą, a jedzenie, po które m am sięgnąć, stawiam przed krzes'
łem na podłodze!
W ilpert przypomina wprawdzie fakt znany z literatury
ojców kościoła, źe wierni otrzymywali kom unję z rąk biskupa,
wszelako na fresku Łamania Chleba trzecia i siódma osoba
najwyraźniej wyciągają prawice w stronę talerza z rybami, jak
gdyby zamierzały same sięgnąć sobie tę postać ofiary eucha'
rystycznej, a nie czekać na otrzymanie jej z ręki biskupa.
Przytym w chwili tak uroczystej nie wszystkie postaci
wywierają wrażenie odpowiednio skupionych. Wprawdzie p o '
staci druga, czwarta, szósta i siódma są zwrócone głową do b i'
skupa; ale trzecia i piąta odwróciły się od celebransa nietylko
głową, lecz i całym ciałem.
Gdyby nawet obyczajność chrześcijan pierwotnych nie^
zawsze stać miała na wysokości pożądanej, jak się zresztą o tym
dowiadujemy z pism ojców kościoła, nie szczędzących skarceń
i upomnień, to trudno przypuścić, aby taką nieobyczajność
chciano uwiecznić na fresku w kaplicy katakum by św. P ry s'
cy lli.
W szak kwest ja „orjentacji” tak była ważna i tak umysły
zajmowała, iż nawet to było przedmiotem dyskusji, czy Jezus,
konając na krzyżu, miał twarz zwróconą na zachód, aby chrze'
ścijame, którzy podczas modlitwy zwracali się na wschód, mogli
mieć go obliczem przed sobą20).
Jakżeż możemy przypuścić, aby w obrazie świętym i to
jeszcze z owych czasów rzecz tak pierwszorzędna, jak orjenta-
cja, była tak dowolnie traktowana!
Protestuje przeciwko temu cała literatura chrześcijańska.

■u) J an D a m a s c e ń s k i . W y k ł a d w i a r y IV ,12.
20

W ilpert powiada, że m am y przed sobą „półkoliste łoże'


rzym skie (halbkreisfoerm iges R uhebett). Ale jeżeli uw zględni'
m y, gdzie fresk się mieści, i że do niego należy rząd czterech
koszów z chlebam i po lewej i trzech koszów z chlebam i po
prawej, których na m oim ry su n k u niem a (W iz. 3), gdyż k o '
sze te nie interesują m nie w tej chwili (Fractio, tablica III;
M alatury 11,15 N r.* i), to m am wrażenie, że „sofa” jest nietyl^
ko krągła, ale krągłością swą nieco w górę wzniesiona.

Wiz. i i.

N a innych tego rodzaju freskach wzniesienie to występu^


je wyraźniej (M alatury 11,14 Nr.*2; 41 N r.*3 i 4), zwłaszcza na
ow ym , k tóry się zwie „biesiadą niebieską (W iz. 9).
W zbiorach w atykańskich znajduje się stary a llu m in o '
w any odpis W ergiljusza, pochodzący z IV w ieku naszej ery.
Jest w n im w izerunek uczty Eneasza i D ydony. Pom ijając
charakterystyczną rybę na talerzu, stół jakby o czterech nogach,
trzy osoby wedle liczby trzech Gracji, oraz bezw arunkow o
prostą sofę, kielich bez uch, sakralnie w zniesione ręce prawe
21

dw óch p ostaci, n im b y , w idzim y w yraźnie, źe n a d sto łem ów pas


p rą żk o w an y , będący gdzieindziej właściw ie „sofą", jest w yraźnie cćo
g ó ry w z n ie sio n y (W iz. 11).
N ie od rzeczy b y ło b y teź p y tan ie — aczkolw iek w yda się
n ie je d n e m u d ziw n y m —czy n a fresk u Ł a m a n ia C hleba (W iz. 3)
„sofa jest w klęsła, czy też w y pukła? T o znaczy, czy p ó łk o -
listość jej cofa się w głąb, czy teź, jak b alk o n , w ystępuje n a -
przód?
N iechaj c z y te ln ik raczy dla p ró b y w ygiąć p ó łk o listo stro -
n ę niniejszej k siążk i, n a k tó rej znajduje się W iz. 3, raz w głąb,
dru g i raz n ap rzó d (str. 11).
N a fresk ach , p rzedstaw iających C h ry stu sa fz A p o sto łam i,
są postaci zg ru p o w an e ow aln ie i to krągłością albo w dół, al-
bo do góry w zn iesioną, aź do
zaran ia V w iek u . D o p iero pod
ko n iec tego stulecia postaci te
zjaw iają się także w lin ji p o z io ­
m ej. P ó łk o liste „so fy" n a w i­
ze ru n k ac h uczt sek raln y ch z cza­
sem zn ik ają. S tó ł p ro s to k ą tn y
n a fresk u , w yo b rażającym „ S ty p ę " (W iz . 12), zn a jd u je m y już
w pierw szej po ło w ie I V w iek u (M a la tu ry 1,517 F ig . 52; 11,166).
L eo n ard o da V inci n iezaw odnie nic już o nich nic sły ­
szał, k ied y tw o rzy ł sw ą sław n ą „W ieczerzę" w M edjolanie
w S. M aria delle G razie.
D la p o ró w n a n ia w sp o m n ian ej u S w etonjusza „tajnej w ie­
czerzy d w u n asto b o g o w ej" cezara A u g u sta z fresk iem sta ro ­
chrześcijań sk im wieczerzy o d w u n a stu u czestnikach z C h ry stu ­
sem n a czele po lewej (W iz. 2). i z F re sk ie m R afaela w prze-
ry s u n k u M ark a A n to n ieg o , podaję go tu (W iz. 13) w edle re ­
p ro d u k cji z dzieła L u d w ik a V e u illo ta 22).

) J ezu s C h r y s tu s z a p o w ia d a n y , ż y ją cy w id z ia ln ie w św ie c ie i ż y -
jący w d z ieja c h , p r z e k ła d p o ls k i k s. M ich ała N o w o d w o r s k ie g o , W a r s z a ­
.
w a 1877 W a rto z w ó c ić u w a g ę na str. 180 fig. 87 z rep ro d u k cją fr e sk u
F ra B e n e d e tto z k la s z to r u św . M arka w F lo r e n c ji (X V w ie k ). Jezu s o b ­
c h o d z i A p o sto łó w , u d ziela ją c im k o m u n ji.
22

I znow u m uszą zaprzeczyć W ilpertow i, gdy powiada, źe


„u nóg" biskupa stoi kielich, talerz z dwiema rybam i i w tóry
z pięciom a chlebam i (Fractio, 9).

Kielich stoi dość daleko od nóg biskupa na praw o. Jesz^


cze dalej, bo w sam ym środku fresku, znajduje sią talerz
z dwiem a rybam i. A w prost po stronie przeciwnej fresku w i'
dnieje talerz z pięciom a chlebami, z którego przecież ów bis>
23

kup musiał sięgać, jeżeli się wszystko odbywało „realia


stycznie”. Więc chyba wstawał, brał i siadał?
T u znowu W ilpert włożył coś w ów fresk ze swojej gło-
wy, czyli z aprioryzmów, z którem i się zbliżył do niego jako
egzegeta.
Na fresku widzimy ogółem siedm postaci. Liczbę siedm
W ilpert zauważył, lecz jej nie wyjaśnił.
A także nie wyjaśnił nam , skąd bierze się tu niewiasta
która milczeć powinna w kościele, „quae taceat in ecdesia”?
Przeciwnicy może zauważą tu złośliwie, że przecież owa
niewiasta na obrazie nie przemawia. Zgoda. Gestu przema-
wiania nie widzę, ale postrzegam za to gest nieprzystojnego
odwrócenia się od calebransa. W^ każdym razie umieszczenie
kobiety na wizerunku świętego misterjum powinno nas zasta-
nowić i to tym bardziej, że gdyby nie owa kobieta, W ilpert,
jak sam powiada, byłby wziął fresk za ucztę siedmiu nad je"
ziorem Genezaret wedle ewangelji św. Jana X X I,1-13 (Frac-
tio, 5).
Ale „z tego pow odu/ wedle oka W ilperta, twarz owej
kobiety ma być „zasłonięta” (M alatury 1,287).
Rzeczywiście z lewej strony twarzy zwiesza się na pierś
i unosi ku prawej stronie twarzy kobiety jakaś szarfa, do szar­
fy czepca podobna, wszelako żadną m iarą nie m ożna nazwać
tego „zasłoną” oblicza.
Ma się wrażenie, jak gdyby twórca fresku wyraźnie chciał
zaznaczyć, że twarz kobiety wcale nie jest zasłonięta.
Na własnej reprodukcji W ilperta w jego wspaniałych
„Malaturach” akurat twarz kobiety daleko lepiej widać, niż
twarze wszystkich innych postaci.
Tu znowu W ilpert coś włożył w fresk ze swych wiado-
mości o przystępowaniu do kom unji.
Ojcowie kościoła nakazywali niewiastom przyjmować ko-
munję z zasłoną na twarzy, czyli z jaszmakiem, wedle wschód-
niego obyczaju. Ponieważ tak stoi u ojców kościoła, W il­
pert ujrzał na fresku zasłonę na twarzy kobiety, co absolutnie
niema miejsca.
Te n a g i n a n i a faktów do teorji z góry powziętej są na­
der charakteryczne dla tak zwanej Szkoły Historycznej, która
przyjmuje, że Jezus był postacią historyczną, i która nie ła-
24

m ała sobie głowy nad „tajną wieczerzą dw unastobogow ą” ce'


sarza A ugusta, zm arłego w r. 14, i jej stosunkiem do w ie'
czerzy ewangielicznej, k tó ra m iała się odbyć albo w 30 albo
naw et w 33 roku.
N a fresku niew iasta znajduje się na m iejscu piątym , li'
cząc od lewej k u prawej.
Dlaczego na m iejscu piątym ? A kurat na piątym ? D la '
czego nie na czw artym lub na szóstym?
W ilpert, zalecający najprostsze tlom aczenie fresków k a '
takum bow ych, daje jednak tu nader zawiłe tej właśnie kw estji.
Pow ołując się na opisy dwóch uczt, jednej odbytej w T r e '
wirze 384 ro k u , drugiej w A rles 461 roku, powiada, ze m ie j'
sca honorow e tak szły: pierwsze na rogu praw ym , in cornu
dextro. N a fresku miejsce siedzącego biskupa nie jest jednak
„na" rogu, ale „przed" rogiem . D rugie na lew ym , trzecie obok
i dalej wstecz czwarte, piąte, szóste, ze siódm e, ostatnie, było
około pierwszego (M alatury 1,49).
Z tego w ynikałoby, ze niew iasta siedzi na fresku Ł a m a'
nia Chleba n a m iejscu czwartym . Dlaczego tak nisko albo tak
wysoko?
A skąd pewność, ze to, co uchodziło w A rles w w ieku
V , a w T rew irze w w ieku IV, obowiązywało w Rzym ie na
początku II wieku?
W ilp e rt pow iada, ze m alarz fresku zachował tylko po
części ów wyżej w spom niany przepis cerem onji, gdyi ostatecz'
nie na m iejscu h o n o ro w y m kobiety nie posadził.
Zresztą dla W ilp erta fresk nie posiada żadnych tajem nic.
„Znaczenie jego jest tak proste, że widzowi sam o się n a '
rzuca. Z tego pow odu objaśnienie m oje (W ilperta) nie sp o '
tykało się ze strony archeologów z żadnym uwagi godnym
zarzutem ” (Fractio, 8).
A dlaczego?
„Kom pozycję... tak pojm ow ać w ym aga (!) cud n a k a r '
m i e n i a (rzesz), podstaw a tego obrazu" (str. 16).
Z atym teologja współczesna przepisuje, jak nalefy p o j'
m ować ten wielce starożytny wizerunek, zaś archeologow ie
zgadzają się z tym .
W czarze o dwóch uchach W ilp ert chciał naw et odkryć
najstarszą form ę kielicha chrześcijańskiego (Fractio, 79'80)*
25

Jest naw et z tego rzekom ego swego odkrycia bardzo dum ny


i zbija m niem ania innych.
F resk m im o sym bolizm u, odzwierciadlającego ew angie'
liczne nakarm ienie rzesz, m a być w tym sensie „realistyczny ,
że artysta katakum bow y przedstaw ił ówczesny obrządek litu r'
giczny łam ania chleba i kom unji: „Der K uenstler... ging zur
D arstellung der Sache selbst” (Fractio, 17).
A no, żyjem y wprawdzie w epoce fotografji, kiedy to pod
koniec najbardziej uroczystych zebrań robi się „zdjęcie” na p a '
m iątkę, które uczestnicy natychm iast zam aw iają m asow o u fo '
tografa. M im o to w żadnym kościele nie widziałem obrazu,
któryby przedstaw iał, jak ksiądz współczesny odpraw ia mszą,
jak chrzci, słucha spowiedzi, k o m unikuje, daje ślub, chowa itp.
W izerunki świątobliw ych legend, cudownych zdarzeń z ty m
połączonych, tak, dla pouczania rzesz, i owszem; podobnych
wizerunków jest pełno po kościołach i klasztorach. Ale to,
co stanow i w kulcie rzecz zwykłą, norm alną, zostało w yłączo'
ne zupełnie. T a k jest teraz. T a k było zawsze.
A może w inniśm y sądzić, że zbożni chrześcijanie k a ta '
kum bow i, przewidując ciążkie położenie papiestw a w X V I s tu '
leciu, „kiedy to protestanci starali się związek katolików owych
czasów zerwać z chrześcijanami wieków pierwszych, ohwołująę
po całym świecie, że R zym wraz ze swemi księżm i sfałszow ał
i zniekształcił praw dziw ą wiarę chrześcijańską“2-'), um yślili na
ścianach katak u m b uwiecznić swe świąte ceremonje, oni, przez
kościół do dnia 31 m aja 1578 ro k u doszczętnie zapom niani
i nagle w chwili potrzeby najgw ałtowniejszej cudow nym n ie '
m ai trafem przez jakiegoś rob o tn ik a odnalezieni i ocenieni
w lot jako znakom ity orąż w walce z Reformacją?
O to m oja k ry ty k a objaśnień W ilperta.
N au k a przyjąć ich nie może. Przeciwnie, żywiąc wdzięcz'
ność dla odkryw cy i wydawcy tak wartościowego pom nika,
w szystkie jego objaśnienia m usi po rozpatrzeniu — odrzucić.
Jeżeli archeologowie rzeczywiście przyjęli te objaśnienia
z drobnem i zaledwie zarzutam i, niew artem i naw et, jak chce
W ilpert, uwagi, to m ogę się tylko dziwić.

22) G ełstl. Rat. Dr. G. A n to n W eber, D ie ro em isch en K atak om b en ,


R egensburg 1906, 3 w y d a n ie, str. 43.
26

Odrzuciwszy z fresku zasłonę mylącej egzegezy, przystę"


puję do zbadania go za pomocą własnych metod.

4.

Najpierw muszę rozpatrzyć się uważnie we wszystkich


szczegółach charakterystycznych fresku i stawiać je przed oczy
czytelnika, umiejącego samodzielnie patrzeć i myśleć. Proszę
każdy punkt mego opisu sprawdzić z W iz. 3.
1. N a fresku widzimy coś w rodzaju owalnej barjery.
2. Barjera ta jest jak gdyby nachylona pod pewnym ką"
tern do poziomu.
3. Za ową barjerą widzimy sześć postaci; siódma po le"
wej siedzi przed barjerą.
4. Nie da się stwierdzić, czy owe postaci za barjerą sier­
dzą, stoją, lub są zawieszone w przestrzeni.
5. N a fresku góruje głowa kobiety.
6. Aczkolwiek głowa kobiety góruje, korpus jej zwróco"
ny jest w prawo.
7. Kobieta znajduje się na miejscu piątym , licząc z le"
wej k u prawej.
8. Twarz kobiety nie jest zasłonięta.
9. N a lewo i niżej od kobiety a zarazem na lewo od ta"
lerza z dwiema rybam i znajduje się puhar.
10. P uhar m a dwa ucha.
11. W sam ym środku fresku znajduje się talerz z dwie"
ma rybami.
12. N a prawo od tego talerza znajduje się inny z pię"
cioma chlebami.
13. Ze puhar i oba talerze stoją na płaszczyźnie pozio"
mej, jest tylko naszą dedukcją optyczną, gdyż, o ile można są*
dzić z reprodukcji W ilperta, malarz tego pędzlem nie wy"
ra z ił.
14. Dla owego mężczyzny brodatego po lewej brakło jak
gdyby miejsca. Siedzi przed barjerą. Patrzy na prawo i wy"
ciąga ręce na prawo, coś w nich trzymając, czego jednak nie
można rozeznać.
15. Osoby druga, czwarta, szósta i siódma są zwrócone
27

w lewo, zaś pierwsza, trzecia i piąta w kierunku przeciwnym,


czyli w prawo.
Taki jest mój opis fresku.
Z tym opisem czysto f o r m a l n y m zgodzi się chyba

Wiz. 14.

każdy, kto będzie patrzył na wizerunek uważnie i nic nie bę*


dzie chciał w niego wkładać.
5.
Biorę obecnie mój GLOBUS A STRALNY i przyjąwszy
wysokość bieguna północnego 35° 23), nastawiam go tak, aby gó'
rowała głowa Panny (W iz. 14).

23) Jest to mniej więcej w ysokość Babilonu wedle obliczeń sta^


rożytnych, porów. Kugler, Die babylonische Mondrechnung, str. 81.
28

Cóż otrzym am ?
1. N a globusie góruje głowa P anny, jak na fresku ka"
takum bow ym .
2. A czkolw iek głowa P a n n y góruje, cały jej k o rp u s jest
zw rócony w praw o, jak na fresku katakum bow ym .
3. Rów nocześnie w kulm inacji dolnej znajdują się dwie
R yby zodjakalne, połączone ze sobą wstęgą. O dpow iadają one
dw om rybom na talerzu fresku katakum bow ego. Dołujące Ry"
by zodjakalne przecina przez pół linja południka, co doskona"
le uw ydatnia, ze zajm ują miejsce środkow e.
4. N a lewo od P a n n y i Ryb, całkiem w yraźnie wsku"
tek pionow o n a w izerunku padającej linji południka, znajduje
się konstelacja P u h aru .
5. P u h a r astralny m a dwa ucha, jak na fresku kata"
k um bow ym .
6. W idzę ogółem siedm konstelacji a m ianow icie następ
pujące, licząc od lewej k u prawej: Cielca, Bliźniąt, R aka, Lwa,
P an n y , W agi i Skorpiona.
7. D la Cielca niem a właściwie miejsca, znajduje się pod
linją horyzontu, a nad hory zo n tem w ystają tylko jego rogi, przy"
pom inające w yciągnięte ręce pierwszej postaci po lewej na fre"
sku k atakum bow ym .
8. N a globusie astralnym Cielec jest podany naprzód,
m a nogi zgięte i rogi wyciągnięte. W szystko to odpowiada
n a fresku k atakum bow ym ułożeniu postaci rzekom ego bisku"
pa, czyli postaci brodatego m ężczyzny po lewej.
9. N a m iejscu piątym , licząc figury konstelacji od lewej
k u prawej, znajduje się kostelacja P a n n y (1. Cielec, 2. Bliźnię"
ta, 3. Lew, 4. Rak, 5. P a n n a ), ak urat jak na fresku katakum "
bow ym .
10. T w arz P a n n y nie jest zasłonięta żadną zasłoną, jak
nie jest zasłonięta na fresku katakum bow ym .
11. Bez względu na to, czy figury konstelacji na globu"
sie astraln y m stoją, siedzą lub naw et klęczą, jak konstelacja
Klęcznia (E ngonasin, H erakles), wszystkie unoszą się w prze"
strzeni, to znaczy, źe r y s u n k o w o nie jest zaznaczona pod
n iem i żadna płaszczyzna, jak na fresku katakum bow ym .
12. N a pow ierzchni globusu szereg widzialnych konste"
lacji zodjakalnych tw orzy pas półkolisty, w ypukły, nachylony
29

pod pew nym kątem do poziom u a złożony z trzech linji k o n '


centrycznych.
13. T en złożony z trzech linii koncentrycznych pas z o '
wie M acrobius „in zodiaco latihido signoroum “, czyli szeroko'
ścią znaków w zodjaku24). W obrąbie tej szerokości przesuw a'
ją sią słońce, ksiąźyc i planety. U B abilończyków są to: D roga
A nu (linja północna), Droga Bela (linja środkow a) i Droga
E a (linja południow a), jak w ykazał H ugo W in c k le r-’). N a glo '
busie Farnezyjskim , znajdującym sią w N eapolu, trzy te linje
w ystąpują plastycznie i są pow iązane poprzecznicam i dla o d '
graniczenia poszczególnych znaków konstelacyjnych zodjaku
(W iz. 15). W idzim y te poprzecznice na w izerunku wyraźnie:

W iz. 15.

jedną po lewej u góry u skrzydła i szyi P anny, drugą w śro d '


k u u kolan Panny, trzecią po prawej na dole u dłoni A tla '
sa, dźwigającego globus. M am y tu wiąc poprzecznice dla o d '
dzielenia dwóch figur zodjaku, P a n n y i W agi. F ig u ry zodjaku
wystają też poza szerokość owego pasa z trzech linji złoźo'
nego i wystąpują na n im w ypukłe. N a jednym z w izeru n '
ków katakum bow ych uczty eucharystycznej, pochodzącym
z wtórej połow y II w ieku (M alatury 11,41 Nr.*3) „sofa" W il'
pertow ska posiada takie poprzecznice brunatne, odgraniczające
każdą postać, co wiącej, trzecia i czwarta postać, licząc od le '

24) C om m ent, in so m n . S cip ion is XV, 9-10.


25) A ltorien talisch e F o rsch u n g en III, I, 2, str. 177-184.
30

wej k u prawej, wznoszą się naw et ze środka „sofy" (W iz. 16).


Jest to m oże jeden z szczegółów, posiadających największą wy"
mowę! T a k na tle „sofy” konstelacyjnej, zwanej Szerokością
Z naków (latitudo signorum ) w ystępują figury plastycznie na
Globusie Farnezyjskim . Ale owe prążki na „sofie”, czyli li"

W i z . 16.

nje poprzeczne, oddzielające każdą postać uczty eucharystycz"


nej, nie są w yjątkiem na w izerunku fresku wyżej ukazanego.
T akie sam e poprzecznice i to brunatne, tylko inaczej rysun"

W i z . 17.

kow o stylizow ane, w idzim y n a jednym fresku z końca II wie"


k u (M alatury 11,15 N r.*2). N a in n y m jeszcze fresku z tego
sam ego czasu prążki koloru zielonego są ledwie dostrzegalne
po lewej (W iz. 17). Ale już na fresku, pochodzącym z począt"
k u III w ieku owe prążki zielone występują z wyrazistością nie"
w ątpliw ą (M alatu ry 11,57). F resk ten m a przedstawiać gody
w K anie Galilejskiej. N a późniejszych „sofach” z fresków,
wyobrażających „uczty”, „stypy", biesiady niebieskie”, poprzecz"
nice te tracą oczywisty sens pierw otny i zam ieniają się w pas"
ki, iż się zdaje, źe pokrycie „sofy" m a deseń pasiasty (MalatU"
31

ry 11,62 Nr.*2; 132 N r.* l; 157 Nr.*2; 184), jak widać na W iz.
18 oraz porzednio ukazanych W iz. 9 i 10. N astępuje prze-
rództwo tem atu. „Latitudo S ignorum ", czyli niebiańska „Sig-
m a", zam ienia się na ziem ską, poprzecznice dla oddzielania
znaków zm ieniają się w deseń sofy, przybyw ają trójnoźne stoły
pod ofiary eucharystyczne (ryby), które przedtym jako znaki zod-
jakalne wisiały w przestrzeni, przybyw ają stołki dla apostołów ,
gdyi „sofa” przem ienia się w stół prosto k ątn y (W iz. 12.), zw y­
cięża tez form a najbardziej teorji astrologicznej odpowiadająca
„tajnej uczty dwunastobogowej“ (W iz. 2), nie siedm iobogow ej,

W iz. 18.

ale juz wedle teologji, tem at racjonalizującej, z liczbą trzyna-


ście, czyli z dw unastom a apostołam i i trzynastym Jezusem
(W iz. 13), gdyi juz w pierw szym w ieku przedchrześcijańskim
m iast 11 znaków zodjaku w prow adzono 12, rozdzielając Skor-
piona i W agę25), Jezusa zaś czczono jako Nieprzezwyciężone
Słońce, z czym ojcowie kościoła kilka wieków walczyli27). P o-
niew ai fresk Łam ania Chleba, któ ry m tu się zajm uję, pocho-
dzi z początku II w ieku i znacznie ucierpiał w ciągu tak dłu­
giego czasu, przeto m o in a przypuścić, ze m iał pierw otnie takie

26) T h iele j. w. str. 70.


27) T ertulljan, A p o lo g eticu m , 16; De carne C hristi, 2*6; C yryli Je^
rozolim sk i, XI Katecheza, 21; XV Katecheza 3; C h ryzostom , XII H om i-
lja o Liście do E fezów ; A u g u sty n , K om entarz do ew an gelji Jana, XXXIV,2.
32

linje poprzeczne dla odznaczenia poszczególnych postaci, lecz ze


zblakły i znikły, jak to zanikanie zauw ażyłem na in n y m fre '
sku (W iz. 1 7 .)
1 4 . Jeżeli wezmę pod uwagę, że na G lobusie F arn ezy j'
skim , którego układ zdaniem T hielego m a pochodzić od H ip '
parcha, że go z tego pow odu zwie niekiedy w prost G lobusem
H ipparcha28), głowy obu B liźniąt są zwrócone na lewo (W iz.
19). że następnie W aga całą form ą swoją jest pochylona w ie-'
wo,dzierżona w dodatku przez jeden z kleszczów S korpiona,
rów nież w lewo zwróconego (W iz. 15), znajduję, że z pom iędzy
siedm iu figur zodjaku na G lobusie Farnezyjskim pierwsza,
trzecia i piąta figura są zwrócone w praw o, zaś druga, czwarta,
szósta i siódm a w lewo, co w zupełności odpow iada k ierunkom
postaci fresku Ł am ania Chleba. N ie z m ie '
nia to postaci rzeczy, że na G lobusie F a r '
nezyjskim P an n a jest przedstaw iona od
tyłu, gdyż w tej podstaw ie jest jeszcze
bardziej odwrócona od biskupa. R ak jest
także przew rócony na grzbiet, ale choć'
byśm y go odwrócili, będzie skierow any
w praw o. Poniew aż astronom ow ie, tworząc globusy, jako
idealny p u n k t patrzenia obierali sobie wnętrze globusu i w m y '
śli widzieli figury konstelacji na wewnętrznej powierzchni,
przeto rysow ali na stronie zewnętrznej wszystkie figury od ty '
łu. W szelako artyści, jak wykazuje T h ie le 29), którzy w yrabiali
globusy bardzo kosztow ne i m ieli na względzie swoich widzów,
starali się figury na globusach odwracać.
1 5 . W iem y z źródeł historycznych, iż w liczbie d w u n a'
stu A postołów w idziano sym bole dw unastu znaków zodjaku30)

28) T hiele j. w . str. 27-45


29) T hiele j. w. str. 36.
30) W a len ty n ja n in T eodet pow iada: „D w u n astu a p o sto łó w w yp ełn ia
w k ościele to sa m o m iejsce, k tóre zajm uje d w anaście z n a k ó w zodjaku
w św iecie fizyczn ym ; jak te ujaw niają sw ój w p ły w na p łod n ość, tak
o w i na rod zen ie się dusz". N a zdanie T eodeta zw ró cił najpierw uw agę
N ork, n a stęp n ie za n im A lfred Jerem ias, B a b y lo n isch es im N eu en T e­
stam en t, str. 91. T em at ten jest w o g ó łe u Jerem iasa in teresu jąco opra­
cow an y (str. 87-93).
33

W y o b ra ż e n ie to żyło w sztuce chrześcijańskiej bardzo długo,


ja k w y k azu je np. relik w iarz m o n ach ijsk ieg o M u ze u m N a ro -
dow ego (sala 4), k tó reg o cztery ścian k i z kości słoniow ej w y

W iz. 20.

obrażają W iz. 20, 21, 22 i 23 w k o le jn y m zn a k ó w zo d jak aln y ch


biegu. W M o n ac h ju m zn ajd u ją się w łaściw ie ty lk o trzy ścian ­
k i z kości słoniow ej (W iz . 20, 21 i 23), czw arta (W iz . 22)

W iz. 21.

jest im itacją, a jej o ry g in ał znajduje się w B erlin ie w M u zeu m


L esarza F ry d e ry k a . Całość pochodzi ze skarbca k a te d ry barn-
berskiej i jest dziełem w tórej p o ło w y X w iek u (950 — 1000).
Z w racam uw agę, że T o m a sz a -B liź n ia k a ta k re p rez en tu je j e d n a
34

postać A postoła (W iz. 21, postać po lewej), jak m ąską postać


A p ostoła figura kobieca (po prawej).
16. Piąć chlebów w scenie ewangelicznej nakarm ienia

W i z . 22.

rzesz juz W in ck ler81) wyjaśnił jako piąć epagom enów t. j. dni


przestępnych przy w yrów nyw aniu roku słoneczno-ksiązycow ego

W iz . 23.

o 365 dniach, czyli ponad liczbą 12 m iesięcy o 36o dniach ( 3 0 X 1 2 -


360), co obchodzono uroczyście. Poniew aż tradyqa chrzęści,anska
przyjęła znak w io sen n y Cielca m iędzy sym b olam i czterech
E w an gelistów ” ), odpow iadającem i czterem porom roku, a ongi

a*) G esch ic h te I s r a e ls 11,177; A lto r ie n ta lis c h e F o r s c h u n g e n III,II,210.


3i\ T reneusz. C o n tra h a e r e s e s III,XI, 8.
35

N o w y R ok obchodzono na wiosnę, jak dziś jeszcze ro k koś­


cielny, przeto m ogę przypuścić, źe na fresku Ł am anie Chleba,
na k tó ry m postać po lewej przed „sofą" odpowiada Cielcowi
pod horyzontem z wystającem i jedynie nad horyzont rogam i,
jak tam rękam i, należy sobie pom yśleć słońce jako zaszłe pod
w idnokrąg na granicy Cielca, ie zatym w yraźnie jest tu zazna­
czony czas now oroczny W ielkanocy, Paschy. Ale poniew aż
niegdyś dla takiej chwili noworocznej potrzebny był księżyc na
now iu, gdyż święto now iu w iosennego było zarazem świętem
now orocznym , a dopiero później obchodsedzono Paschę na
pełnię, przeto spotykam y się z w yobrażeniem , źe rogi Cielca
są rogam i księżyca, albo też m iędzy rogam i Cielca
^ u m i e s z c z a n o w izerunek księżyca na m łodziku (W iz.
v 24), jako M eniskos, L u n u la33) Księżyc pojm ow ano
jako chleb34). Łam ie się na fazy, jak chleb na
W iz. 24. części. N a fresku katakum bow ym Ł am ania Chle­
ba ów mężczyzna po lewej trzym a właśnie w wy­
ciągniętych rękach-rogach ów chleb niebieski.

Czyż brak tu w zestawieniu jakiegokolw iek szczegółu? A na-


logja pom iędzy w izerunkiem najstarszej uczty eucharystycznej
a w izerunkiem nieba jest zupełna. Jedno jest odbiciem dru­
giego .
Czyż jednak nieba?
, - ™ B yna' mnlC’' F re sk k a tu k “ m bow y zgadza się z G L O B U ­
S E M A S T R A L N Y M a nie z niebem , gdyż na niebie w szystko
byłoby odwrotnie.
Z tego bezsprzecznego faktu da się wysnuć praw idłow o
jedyny wniosek, źe astrologja religijna katakum b tw orzyła swe

53) P orów . R oscher, A u sfu eh rlich es L exikon der griechisch en unc


roem ischen M ythologie 11,11.3140.
M) P roroctw o Jerem jasza VII, 18; X L IV ,1 9 .-N o r k . B ib lisch e My-
th o lo g ie 1,131 i nast. oraz uw aga 2 1 7 ,-R ie h m , H an d w oerterb u ch des bi.
b lisch en A ltertum s, 2 w yd an ie I,8 9 2 .-B o e c k le n , A dam u nd Qain, str. 104
obrazy na podstaw ie wiedzy gabinetowej, słow em na podstaw ie
ślęczenia nad globusam i a nie na podstaw ie obserwacji nieba.
T ę praw dę potw ierdzi następna część niniejszej mojej
pracy z tą sam ą drobiazgową dokładnością.

W iz. 25.

M iarkujem y nawet, jaki m odel globusu astralnego m u ­


siał twórcy fresku służyć za narzędzie p r z y koncepcji sytuacyj­
nej jego dzieła.
W ątpliw ości nie ulega, źe był n im m odel, na k tó ry m O'
we siedm znaków zgadzało się z G lobusem F arnezyjskim
(W iz. 25), z tą jednak różnicą, że był obracalny i że Cielec
m iał rogi dłuższe ze względu na gwiazdy Beta i Zeta, jak na
innych pom nikach.
37

Globusy spoczywały w starożytności zawsze na podstawie


trójnożnej, powiada Thiele35), i m oina je było niezawodnie
obracać. N a jednej z m onet Nicei, w Bitynji, widnieje H ip '
parch przed takim właśnie globusem. Z kolejności opisu k o n '
stelacji Hippaicha widać, powiada Thiele, ii astronom przed'
stawiał je grupami, obracając globus z prawej ku lewej36), czyli
wedle pozornego ruchu dziennego nieboskłonu.
Nie będę się nad tym zastanawiał, czy malarz katakunv
bowy sam był astrologiem, czy tez otrzymywał wskazówki, jak
malować, od kapłana—astrologa.
Ze przy realizacji artystycznej czysto astronomicznego
projektu popełniano odchylenia ze względu na trudności tech'
niczne, jak np. zbieg zbyt wielu linji, przecinających się w jed'
nym punkcie, to wykazał Thiele nader przenikliwie 37). Rzecz
prosta, ze autor fresku katakumbowego w obrazie symbolicz'
nym musiał z natury rzeczy odchylić się nieco od pierw o'
wzoru globusowego, wszelako zbyt znacznych odchyleń nie
widzę.
Pod jednym względem miał do zwalczenia trudność tech'
niczną, mianowicie pod względem rozmieszczenia puharu, ta '
lerza z rybami i nieistniejącego na żadnym globusie talerza
z pięcioma chlebami. T u wprowadził zwykłą symetrję malarską,
rozmieszczając te przedm ioty w jednakowej od siebie odległo'
ści. Ale zgodnie z globusem astralnym umieścił ryby w śro d '
ku, zaś puhar po stronie lewej, a nie odwrotnie.
Trudność tę zwalczyli niezawodnie już jacyś nieznani
nam jego poprzednicy w swoich dziełach, które nas nie do'
szły, gdyż zwykle schematy wytwarzają się stopniowo i dość
długo. Dalsze przerództwo tematu, które wykazałem, świad'
czy bodaj, ze m usiało istnieć także przerództwo wcześniej.
Ale za to zbieżności w zakresie modelowania figur są
wprost zdumiewające.
N im je wykażę, powiem, że malarz, wzorując fresk L a'
mania Chleba na figurach konstelacyjnych, nie stanął przed
globusem, patrząc na jego środek i obejmując resztę perspe'

35)T hiele j. w . str. 35.


36)T hiele j. w . str. 46. '
3T) T hiele j. w . str. 32.
38

ktywicznie, ale obchodził globus dokoła i rysow ał, co z różnych


stro n widział. T a k postępow ali m alarze prym ityw ni starożyt**
ności, nietylko egipscy, ale rów nież greccy, jak m iałem m o '
żność przekonać się, oglądając zbiory Jacobsena w Kopem*
chadze. M am tu głównie na m yśli rysow anie oczu licowo na
twarzach przedstaw ianych z boku.

W iz. 26.

A więc m alarz katakum bow y, by wym odelow ać pierwszą


postać po lewej, szedł na lewo i rysow ał, co stam tąd widział,
zaś dla w ym odelow ania postaci po prawej szedł znow u na
praw o i także rysow ał, co widział stam tąd. W ten sposób
każda postać została w ym odelow ana z frontu, aczkolwiek po-*
tym um ieszczona na pasie krągłym .

W iz. 27.

1. Zestaw iam obok siebie podobiznę Cielca astralnego


i biskupa z fresku (W iz. 26). Cechą znam ienną Cielca jest
to, że jest podany naprzód, że m a nogi załam ane i to każdą
inaczej, a wreszcie wyciągnięte rogi. T a k sam o biskup jest
podany naprzód, m a nogi załam ane i to każą w inny sposób,
wreszcie ręce przed siebie wyciągnięte. N a globusie F a rn ez y j'
skim rogi Cielca są nader krótkie, jak w ypunktow ane na
39

wiz. 26. A le n a in n y ch znacznie dłuższe, a co n ajm n ie j, jak


w y k re sk o w an e n a m o im w ize ru n k u .
2. B liźn ięta, jak u k a z a łe m wyżej n a W iz. 19, p a trz ą
w lew o. T a k sam o p a trz y w lew o odpow iadająca im w tó ra
postać fresk u n a W iz. 3.
jJ

— SI v i
"J
W iz. 28 .

3. R a k jest n a to m ia s t zw rócony w p ra w o i m a w dół


opuszczoną p raw ą szczypaw kę. T a k sam o trzecia p ostać n a
fre sk u jest zw ró co n a w p ra w o i m a w dół opuszczoną rę k ę
p raw ą (W iz. 27 i 14).
4. Co do L w a i trzeciej p o '
staci n a fresk u , to p o d o b ień stw o
sp ro w ad za się ty lk o do tego, źe obie \ 1
fig u ry są zw rócone w lew o (W iz . \ !
14 i 3). /j\ .
5. C o do P a n n y n a G lo b u sie icb) ,f :.s\
JfS"'.•'>"»-
F a rn e z y jsk im i k o b ie ty n a fresk u , —)}
to oprócz wyżej w y m ie n io n y c h z b ie ' H
źności, ze głow a w o b u w y p ad k ach
góruje a k o rp u s o d w ró co n y jest w
praw o , p rzy b y w a jeszcze u k ła d ręk i.
P a n n a m a jedną ręk ę w ło k ciu z a ' fFJ
łam an ą; ta k sam o k o b ieta n a fre sk u /' "\
k a ta k u m b o w y m (W iz . 28). .....
6 i 7. D w a o statn ie zn a k i G lo ' ^ \
b u su F arn e zy jsk ie g o i dwie o statn ie W iz. 29.
p ostaci fresk u po stro n ie praw ej trze"
ba razem rozp atry w ać. W a g a jak o narzędzie nie m oże w y k a z y '
wać ta k w yraźnego zw rócenia w lew o, jak tw arz lu d zk a, w szela'
k o jest w idocznie w lew o p o ch y lo n a. S k o rp io n n a to m ia st
jest zw rócony całk iem w y raźn ie n a lew o, ale w d o d a tk u je '
dna jego szczypaw ka zachodzi n a W a g ę (W iz. 29). S zó sta p o '
stać fresk u jest także le k k o ty lk o zw rócona w lew o, więcej
40

siódma, ale za to jedna ręka tej siódmej postaci wyciągnięta


jest na płaszczyźnie postaci szóstej.

A teraz pragnę ująć w kilku punktach w yniki badań


powyższych.
1. O dkryty przez Józefa W ilperta fresk Łamania Chle-
ba w Cappela Greca katakum by św. Pryscylli jest w całej
swojej kompozycji wzorowany na figurach zodjakalnych glo-
busu astralnego.
2. Z wszystkiego się okazuje, źe globus astralny, wedle
którego nam alowany został ów fresk, był zbliżony do Globu-

W iz . 30.

su Farnezyjskiego. Musiał to być jednak globus, który dawało


się ręką obracać, jak nasze globusy dzisiejsze.
3. Zbieżność pomiędzy freskiem a globusem astralnym
stwierdza się w ten sposób, źe się globus nastawia przy nachylę-'
niu bieguna 35° tak, aby głowa Panny znajdowała się w k u l'
minacji górnej.
4. Jest prawdopodobne, źe na fresku rzekoma „sofa"
m iała dawniej linje poprzeczne, oddzielające każdą postać tak,
jak na Globusie Farnezyjskim linje poprzeczne oddzielają po-
szczególne figury zodjakalne, gdyż inne „sofy" na freskach
podobnych mają przeważnie takie linje poprzeczne (Wiz. 30).
Może linje te wyblakły i znikły, jak na innym fresku.
5. W ciągu następnych stuleci astralny schemat W ie­
czerzy ulega stopniowem u przerództwu. „Latitudo signorum"
przem ienia się w „sofę", poprzecznice, oddzielające figury,
41

w deseń pasiasty „sofy". Przebywają stoły trójnożne. Liczba


uczestników urasta do dwunastu, przyczyna pierwsza postać po
lewej dostaje nim b z krzyżem (Wiz. 2), zupełnie, jak głowa
popiersia katakumbowego Chrystusa z VI albo VII wieku
(M alatury 11,257). Az wreszcie wytwarza się typ Ostatniej
Wieczerzy z dwunastu Apostołam i i Chrystusem w pośrodku,
siedzącemi za stołem prostokątnym , zawsze z jednej strony,
jak rzecz znam y z fresków Leonarda da Vinci i Rafaela, oraz
malarstwa współczesnego.
6. Niebiańskość, pojmowaną dziś, jak się to mówi, du'
*howo, albo mistycznie, pojmowano dawniej astralnie do tego
stopnia, że można nawet określić z dość znacznym przybliżę'
niem datę astronomiczną owego fresku. Jest to noc wiosenne*
go nowiu, gdy słońce notowano w Cielcu, choć było rzeczy­
wiście w Baranie, jak dziś w Baranie, choć rzeczywiście prze­
bywa w Rybach.
7. Skoro fresk przez W ilperta odkryty został uznany
za najstarszy wizerunek Łamania Chleba, czyli Ofiary Eucha­
rystycznej, czyli Wieczerzy Pańskiej, okazuje się, że w ikono-
styce chrześcijańskiej tem at ten traktow ano pierwotnie a s t r a l ­
n i e . Gdy więc udało m i się wykazać budowę astralną tek­
stów ewangielicznych, rzecz potwierdza się w sposób nieocze­
kiwany na innej całkiem drodze a mianowicie na drodze ba­
dania najstarszych pom ników malarstwa chrześcijańskiego, któ­
re, ze względu na swój charakter plastyczny, znacznie m niej­
sze pod tym względem piętrzą trudności.

8.

Byłoby to zresztą czymś zgoła opacznym szukać w ka­


takumbach obrazów r o d z a j o w y c h . Są to obrazy religijne,
więc czysto symboliczne z ideą religijno-filozoficzną.
Lecz jakaż idea może tkwić w fresku katakum bow ym ,
który nas tu zajmuje?
Na to pytanie mogę odpowiedzieć tylko w formie hipo­
tezy, która wszelako będzie zupełnie zgodna ze znaną m i ko-
smozofją prachrześcijaństwa.
42

Bóg księżyca M en 88), chleb niebiański, m ija w sw ym


ruchu astronom icznym pas konstelacji zodjakalnych, gwiezdną
e k k l e z j ę . A czkolw iek tarcza jego św ietlna wciąż łam ie się
na fazy, m im o to w każdej konstelacji przebyw a on czasowo
jako zw arta całość, jako cały Men. T a k sam o w dole na zie^
m i, gdzie się pom iędzy w iernych dzieli chleb C hrystusow y,
każdy chrześcijanin otrzym uje wprawdzie tylko cząstkę tego
chleba, ale w każdej cząstce znajduje się cały C hrystus.

88) P o ró w , m oje stu d ju m „D laczego u czn io w ie dążyli do E m m au s"


w N* 163 M yśli N iep od ległej str. 300 i na str. 305 w iz. 4.
IL
Scena biczowania Jezusa w świetle
astrologji.
1.

W katakum bie Prctekstata znajduje się fresk z pierwszej


połowy II wieku, przedstawiający wedle W ilperta scenę n a i'
grawania się z Chrystusa, czyli biczowania (Wiz. 31).
W ilpert, dając jego reprodukcję barwną (M alatury 11,18)
i zaznaczając, ze dawniejsze reprodukcje tego cennego zabytku,
opublikowane przez P erreta i Garrucciego, nie są wierne
(1,163), opisuje fresk bardzo szczegółowo.
Kładę nacisk na powyższą uwagę W ilperta i sądzę, ze po
takiej uwadze musiał się postarać, by podana przez niego re^
produkcja była bardzo dokładna i szczególniej wierna, gdyż
fresk jest zniszczony, niektóre części jego przestały istnieć,
pewne szczegóły są niewyraźne, a więc należy być we wszyst*
kich wnioskach nader ostrożnym.
Z drzewa po prawej ocalała tylko część górna i dolna,
zaś środkowa zupełnie przepadła, a więc nie możemy wiedzieć,
jak ostatecznie pień tego drzewa wyglądał. Również wieniec
na głowie Chrystusa jest w takim stanie, źe trudno dziś wy^
wnioskować, z czego został upleciony. A jeżeli domyślamy
się, źe jest to wieniec cierniowy, to tylko na podstawie ewan*
gielji a nie na podstawie jakiegoś szczegółu samego fresku.
Trzcina, którą postać środkowa unosi w górę i trzym a
nad głową Chrystusa, ma kolanka. Odbiera się wrażenie, źe
wieniec na głowie Chrystusa jest tylko zwiniętą i takie same
kolanka posiadającą trzciną.
Gdyby zaś wieniec na głowie Chrystusa miał być cier*
niowym, to nasuwałoby się pytanie, czy czasem postać śród-'
kowa nie trzyma nad głową Chrystusa gałęzi cierniowej ze
46

wzglądu na dziwne podobieństwo kolanek, a to nie odpowia**


dałoby tekstom ewangielicznym.
Wreszcie postać po lewej od widza trzyma całkiem inne
narządzie do bicia. Jest to laska, a nie trzcina z kolankam i.
Rodzi sią tedy zupełnie słuszne pytanie, dlaczego ma*
larz fresku dał w rąką jednej postaci biczującej laską a dru*
giej trzciną z kolankami?

W iz . 31.

Drzewo po prawej stronie fresku i siedzący na nim ptak


wielkich rozmiarów, a raczej opuszczający sią z lewej gałązi
w dół w stroną Chrystusa, gdyż juz rozpostarł skrzydła i szy^
ją wyciągnął, a jeszcze nie opuścił gałązi, jest dla nas prawdzie
wą niespodzianką.
Byliśm y dotąd przekonani, ii wedle tradycji chrześcijan^
skiej, opartej na ewangeljach, biczowanie Chrystusa odbyło sią
w lokalu zam kniątym , a mianowicie w jednej z ubikacji ra<*
tusza jerozolimskiego. Tymczasem m am y przed sobą jak gdy*
by ogród, w którym stoją drzewa i latają ptaki.
47

Ale i tego nawet, chcąc być ścisłym, nie da się powiedzieć.


W idzim y poprostu przestrzeń otwartą z jednym drzewem
i z jednym ptakiem.
Cóż to za ptak?
W iem y przecież, ze ptaki są bardzo płochliwie. Gdyby
więc fresk miał być sceną rodzajową, której autor liczył się
z warunkami rzeczywistości, to chwila biczowania powinna b y '
ła raczej spłoszyć ptaka a nie zwabiać.
A przytym nic a nic z tego wszystkiego nie znajdujemy
w ewangieljach. Niem a tam mowy o miejscu otwartym,
0 drzewie, o ptaku.
Ponieważ wszystkie nasze wiadomości o biczowaniu Je'
zusa zaczerpnęliśmy z eWangielji, przeto pozwolę sobie przy'
toczyć z nich odpowiednie ustępy.
Wedle Mateusza: „Tedy żołnierze starosty (właściwie:
wodza, tu hegemonos), wziąwszy Jezusa do pretorji, zebrali do
niej wszystką rotę (właściwie: całe kłębowisko, holen ten speiran).
A rozebrawszy go, włożyli nań chlamidę purpurow ą (chlamyda
kokkinen), a uplótłszy wieniec z rozdzieńców (ex akanthon),
włożyli na jego głowę i trzcinę w prawicę, a zginając kolana,
szydzili z niego mówiąc: bądź pozdrowion, królu Judejczyków,
1 plując nań, wzięli trzcinę i bili głowę jego" (X X V II,27-31).
Wedle Marka: „Żołnierze zaś wwiedli go do auli, k tó '
rą jest pretorja, i zebrali tam wszystkie kłębowisko, i oblekli
go w purpurę, i uplótłszy, włożyli nań wieniec rozdzieńcowy.
I zaczęli go witać: bądź pozdrowion, królu Judejczyków; i bili
głowę jego trzciną, i pluli nań, i poklękując, oddawali m u cześć"
(X V ,16-17).
Wedle Łukasza: „A wzgardził nim Herod z wojskiem
swoim i wyszydził go, i obleczonego w szatę białą (estheta
lampran) odesłał do Piłata" (XXIII, 11). Aczkolwiek Piłat dwa
razy powiada, źe gotów Jezusa skarać (X X III,16,22), nie czyni
tego; to znaczy, źe ponieważ żydzi nie zadowolnili się obietni'
cą skarania Jezusa i wypuszczenia, lecz żądali jego śmierci, przeto
nie ubiczował go, tylko zasądził na śmierć. Niem a też mowy
o purpurze; przeciwnie, oznaką szyderstwa jest wdzianie na Je '
zusa szaty białej.
Wedle Jana: „Tedy Piłat wziął Jezusa i ubiczował.
A żołnierze uplótłszy wieniec z rozdzieńców, włożyli m u go na
48

głowę, oraz wdziali nań płaszcz purpurow y (him ation porfy*


run), i podchodzili do niego mówiąc: bądź pozdrowion, królu Ju*
dejczyków; i dawali m u policzki (względnie: cięgi). W yszedł tedy
znowu Piłat na zewnątrz i rzekł do nich: oto gó wiodę wam na ze*
wnątrz, abyście poznali, ze w nim żadnej winy nie znajduję.
W yszedł tez Jezus na zewnątrz, niosąc wieniec rozdzieńcowy
i purpurow y płaszcz. I rzekł im: oto człowiek" (X IX ,1^5).
A więc w tej relacji niema nawet mowy o biciu trzciną.
Tak zwana Szkoła Historyczna, która dzieli ewangielje
na synoptyczne, to jest takie, które należy rozpatrywać razem,
więc trzy pierwsze, mianowicie Mateusza, M arka i Łukasza,
oraz czwartą, Jana, którą należy rozpatrywać oddzielnie, tu naj*
wyraźniej zawodzi, gdyż Łukasz najbardziej się różni od in*
nych ewangelistów.
W edle Mateusza, M arka i Jana biją Jezusa, wdziewają tez
nań płaszcz purpurowy.
W edle Łukasza wcale go nie biją a wdziewają na niego
płaszcz biały.
Ale gdy wedle Mateusza i M arka biją Jezusa trzciną po
głowie, wedle Jana wymierzają m u policzki (względnie: cięgi).
U wszystkich dzieje się to oczywiście w lokalu zam<
kniętym .
Tymczasem na fresku widzimy miejsce otwarte, drzewo, n ad '
latującego ku Jezusowi z drzewa ptaka, jeden żołnierz trzym a
nad Jezusem wzniesioną trzcinę z kolankam i, drugi za nim
wznosi laskę, scena wcale nie wygląda na to, by odbywało się
jakieś katowanie, gdyż postawa Jezusa jest spokojna, tak sa*
mo postawa obu żołnierzy, a z płaszcza purpurowego na Je*
zusie niema ani śladu.
Teorja wzajemnego uzupełniania się ewangielji także
zawodzi. Przeciwnie, widzimy rażące sprzeczności.
Fresk zaś przedstawia scenę biczowania zgoła odmiennie,
źe w nim poprostu nie można dopatrzyć się żadnego podo*
bieństwa z jakkąkolw iek relacją ewangielistów.

2.
W ilpert, zastanawiając się nad tym freskiem, robi przede*
wszystkiem uwagę, ze wbrew Pism u Świętemu Zbawiciel m a
tu na sobie pallium a nie chlamidę purpurową.
49

T y m cz asem n a fre sk u sąsied n im , m ając y m p rzedstaw iać


ro zm o w ą Jezusa z S a m a ry ta n k ą , Jezus jest p rz y b ra n y w ta k ą
ch lam id ę p u rp u ro w ą (11,19).
F a k t te n W ilp e rt w y jaśn ia w sposób bardzo dziw ny.
P o w iad a, ze m alarz z a p o m n ia ł w idocznie dać Jez u so w i
płaszcz czerw ony w scenie biczow ania. A b y b łąd sw ój n a p r a '
wić, d ał m u ów płaszcz czerw ony w scenie ro z m o w y z S am a*
ry ta n k ą (1,78).
Jest to zaiste arg u m e n tacja zdum iew ająca. Z w o len n ic y
S zk o ły H isto ry czn ej n ie są w y b re d n i w doborze arg u m e n tó w ,
gdy chodzi o nagięcie fa k tu do ich teo rji. N a to m ia s t przeczą
w żyw e oczy, gdy przeciw nicy zw racają im uw agę n a całkiem
o d m ie n n ą oczyw istość.
A rg u m en tacja W ilp e rta o p iera się n a dziw nej logice. O b '
ja śn ijm y tę lo g ik ę n a p rz y k ład zie. P rz y p u ść m y , że lek arz z a '
p o m n ia ł pacjen to w i w staw ić ząb, gdy ów p acjen t m ia ł jechać
n a ślub. A b y więc błąd swój n apraw ić, w staw ia m u te n ząb,
gdy pacjent juz leży w tru m n ie i m a jechać n a cm entarz.
A lbo w y b ierzm y sobie in n y p rzy k ład . M alarz z a p o m n ia ł
ubrać córkę w su k n ię ża ło b n ą podczas pogrzebu m a tk i. A b y
więc błąd swój n apraw ić, u b iera ją w żałobę, gdy tańczy n a
sw y m w eselu.
W p r o s t n ie p o jm u ję, jak znaw ca ta k w ielk i m a la rstw a
religijnego m ó g ł b y ł p o d o b n e zdanie w ygłosić.
M alarzy relig ijn y ch k rę p o w a ły zaw sze n a d e r su ro w e k a '
n o n y , zwłaszcza w zakresie barw św iętych.
P ro fe se r dr. H e n ry k B rugsch P asza zaczyna zb ió r cen n y ch
sw ych stu d jó w „A u s dem M o rg e n la n d e ” św ietn ą ro z p raw ą „ S y m '
bo lik a b a rw " 1). Z ro z p raw y tej d o w iad u jem y się, że s ta ro ź y '
tn i E g ipcjanie wcale n ie p atrz y li n a b arw y ze stan o w isk a e s te '
ty k i, ale ze stan o w isk a ich znaczenia sym bolicznego. Istn ia ły
barw y św ięte.
P rzeglądając galerje obrazów w łoskiego m a larstw a re lig ij'
nego z zaran ia czasów n o w o ż y tn y c h , p o strze g am y , że zasada
św iętych b arw w łaściw ie nie uległa zm ian ie. M alarze w łoscy
przy doborze b arw szat św iętych postaci n ie k ie ru ją się e s te '
ty k ą, ale k a n o n a m i.

J) P. przekład w Nr. 179 M yśli N iepodległej str. 1061—1069.


4
50

A b y się o tej praw dzie przek o n ać, dość spojrzeć n a „N aw ie"


dzenie" D o m in ik a G h irla n d a io , n a „C u d o w n y p o łó w r y b ” R afaela,
n a „W sk rze sz en ie Ł azarza” G io tta, n a „S ąd o statec zn y ” O rcagna,
n a „Jezusa u k rz y żo w an e g o p o m ięd zy d w o m a ło tra m i” Duccia,
n a „ C h ry stu sa z m a rłe g o ” F r a B a rto lo m e o , n a „C zterech dok"
to ró w k o śc io ła ” S acchi’ego, n a dziesiątk i a n aw et se tk i in"
n y ch .
S y m b o licz n e znaczenie barw dziś jeszcze w aży n a szali
e ste ty k i i żyje n aw et w n aro d ach . P ro fe so r H ugo W in c k le r
w stu d ju m „D ie W e lta n sc h a u u n g des A lte n O rie n ts ”, pow ołu"
jąc się n a ro z p ra w y b erliń sk ieg o T o w a rz y stw a A ntropologicz"
nego ( 1897, 121), pow iada, źe w B alk o w ie n a Ł uźycach w cza"
sie ad w en tu i p o s tu w ielkiego k o b ie ty m u szą nosić n adziew ki
n ieb iesk ie, gdy zw ykle n o szą „p stre " (sz k a rła tn e ) lub czarne.
„S tarz y ludzie w iedzą, źe daw niej w pew ne św ięta n o szo n o
p ew n e k o lo ry . M o żem y n aw et bez w szystkiego re k o n stru o "
wać sobie św ięta w edle ich barw : barw a czarna przesilenie zi"
m o w e, czerw ono-żółta w io sn a, czerw ona przesilenie letnie, nie"
b ie sk a św. M ichał... W w yborze b arw y niebieskiej n a o k re s
p a sy jn y znać jeszcze w y raźn ie ch a ra k te r tej b arw y żałobnej.
T u w łaśn ie pog ląd y sło w iań sk ie zgadzają się z p rz y jm o w a n iem
ro k u now ego n a w io sn ę, a nie w zim ie . W id ać to często
w w iekach średnich, pow iad a dalej \C^inckler; cała ra c h u n k o ­
w ość n iem ieck ieg o p ań stw a , ro k szk o ln y , ro k k sięg arsk i —
d o d ajm y : i k o ścieln y — są zw iązane z W ielkanocą-').
W o b ec n iesły ch a n eg o k o n s e rw a ty z m u i ślepego trzy m a"
n ia się tradycji przez k a p ła n ó w i w iern y ch , w yobrazić sobie
n ie m o ż e m y , aby cierpiano n a ścianie p rz y b y tk u jakiś obraz,
n aru szający ja sk ra w o p ierw szorzędnego znaczenia k a n o n ik o -
n o sty czn y .
M alarze n asi, ozdabiający kościoły, m o g lib y n a m bardzo
dużo n a te n te m a t pow iedzieć. K ażda św ięta m a swój k o lo r
sy m b o liczn y .
D o jakiego sto p n ia w śro d o w isk u ta k a rty sty cz n y m , jak
K rak ó w , istn ieje granica, k tó rej a rty sta najw iększy nie m oże
przekraczać, św iadczy fa k t odrzucenia szeregu w itraży tak ieg o
m istrza, jak S ta n isła w W y s p ia ń s k i.

2) Ex orien te lu x 1,23.
51

W ie m y przecież, ze barw a szat liturgicznych w ychodzą'


cego z m szą kapłana zależy od reguł ściśle obowiązujących.
W dzień, kiedy kościół obchodzi pam iątkę świętego m ęczeni
nika, ksiądz przywdziewa zawsze o rn at czerwony.
Józef Łepkow ski pisze w swej „Ikonografji” (W arszaw a
1857) na str. 76: „Barw y zm ieniane przy obchodzeniu parnią-'
tek kościelnych w ubiorach m szalnych oznaczają: biały n iew in '
ność i radość, czerwony m iłość i ofiarę, zielony nadzieję, n ie '
bieski pokorę i skruchę, czarny śmierć i żałobę. T akże i kolor
rosy niebieskiej w niektórych wyobrażeniach N . P an n y odpowiedz
nie m a znaczenie: czerwony justitia, biały m isericordia, płow y
(pstrokaty) veritas, czarny pax. N a obrazie Rogera z Briigge
(z r. 1450) w m uzeum antw erpskim znajdującym się a przed'
stawiającym siedm sakram entów , nad w yobrażeniem każdego
sakram entu unosi się anioł, a wszyscy w inne kolory p rz y '
brani wedle kolejno idących sakram entów ; i tak: przy chrzcie
biało (oczyszczenie), przy bierzm ow aniu żółto z czerw onym
(światło i uciecha), przy sakram encie ołtarza zielono (nadzieja),
przy kapłaństw ie jasno fioletow o (godność duchow na), przy
m ałżeństw ie niebiesko (wiara i stałość), przy ostatnim pom a-
zaniu ciem no fioletow o (żałoba)."
Jeżeli dziś m alarz nie m oże wykraczać zbytnio po za r e '
guły ikonostyczne i jeżeli gam a barw świętych dziś naw et m a
swe praw idła, to przed w iekam i i tysiącoleciam i jeszcze s u ro '
wiej tego się trzym ano, jak w iem y z badań pierwszorzędnych
uczonych.

3.

N ależy zwrócić jeszcze uwagę na in n y fakt n iep o m iern e'


go znaczenia. W ilp e rt stwierdza, że na pom nikach n a jsta r'
szych sztuki chrześcijańskiej Jezus niem a na głowie korony
cierniowej, ale wieniec z gem m am i tryum fatora (1,227).
N astępnie, powiada, że krzyż niesie Cyrenejczyk a nie J e '
zus. Istnieje naw et w izerunek, na k tó ry m podczas niesienia
krzyża przez Cyrenejczyka zupełnie brak Jezusa, a na wierzchu
rzyża znajduje się wieniec.
52

T ą spraw ą zajm ą sią później, teraz natom iast wrócą do


spraw y płaszcza w rozm ow ie z S am arytanką, oraz zajmą sią
kw estją pierw otności wieńca tryum falnego z gem m am i na gło-
wie Jezusa.
Dodać jeszcze m uszą, źe w takich scenach Jezus m a po-
stać m łodzieńca.
O tóż nie m ogą pom inąć pewnego ustąpu liturgji m itrai-
stycznej, wydanej w oryginale greckim i przekładzie n ie m ie c ­
kim przez A lbrechta D ietericha3). Ustąp ten, w k tó ry m dru-
kują pism em odrębnym interesujące m nie słowa, brzmi: „Je-
źeliś to uczynił, ujrzysz boga, młodzieńczego, piąknego, z og-
nistem i p uklam i włosów, w białej seacie i w purpurow ym płasz*
czu oraz 0 wieńcem ognistym “.
Biorąc pod uwagą w szystko, co w iem y z dziedziny reli-
gjoporównawczej, twierdzą, źe tu płaszcz purpurow y i wieniec
ognisty należą do kategorji niejako regaljów bóstw a, czyli jego
charakterystycznych atrybutów .
Sądzą wiec, źe W ilp ert dla w yjaśnienia fresku biczowa­
nia Jezusa i rozm ow y z S am ary tan k ą pow inien był siągnąć
do całkiem innych źródeł, niź te, które nam dziś wskazuje
teologja.

4.

Scena biczowania należy do rządu scen pasyjnych. W il­


pert stwierdza, źe w najstarszej sztuce chrześcijańskiej niem a
krucyfiksów . I rzeczywiście w dziełach swych, dotyczących m a­
larstw a katakum bow ego, nie przedstaw ia nam reprodukcji ani
jednego. T o sam o twierdzi A. de W a al4) i Doelger ).
K rucyfiks jest tw orem średnich wieków. Pom ijając za­
granicznych autorów , którzy o tym pisali, jak H ochart ), m am y

3) E in e M ith r a s litu r g ie , 2 'g ie w y d a n ie , str. 10.


«) D a s K leid d es H er rn a u f d en fr u e h c h r is tlic h e n D e n k m a e le r n ,

str . 16. • 1 c
5) D o e lg er , Ich th ys, D a s F is c h s y m b o l in fr u e h c h r is tlic h e r Z eit 1,325.
6) p . H o ch a rt, E tu d e s d’h is to ir e r e lig ie u s e , P a r y ż 1890, r o z. X
„Le c ru cifix" , str. 339-387.
53

przecież wcześniejsze zdanie naszego archeologa krakow skiego,


Józefa Ł ep kow skiego7).
F ak t n ieistnienia w pierwszych wiekach chrześcijaństwa
tem atu ukrzyżow ania Chrystusa w m alarstwie k atakum bow ym
jest n ietylk o d o n iosły sam dla siebie, ale rzuca nam pew ne
św iatło na sceną pasyjną fresku biczowania, na k tórym w łaś'
nie w szystko w idzim y, prócz ow ego biczowania.
Sam W ilpert zeznaje, że żadna scena pasyjna nie m a
późniejszego charakteru naturalistycznego, lubującego sią
w okropnościach.
N a fresku, zdaniem W ilperta, żołnierze stoją przed Jezu*
sem „w p ełn y m respektu oddaleniu”, „in respektvoller Ent-
fernung", czyli, jak m ów ią Rosjanie, „w błahorodnoj distancji”.
Lew y od widza żołnierz, stwierdza W ilpert, trzym a laską
zwróconą do góry, zaś drugi na prawo od n iego stojący wy-*
ciąga rąką z trzciną i dotyka nią głow y Chrystusa.
T u m uszą zaprzeczyć W ilpertow i. Żołnierz nie dotyka
trzciną g łow y Chrystusa, tylk o trzym a trzciną nad jego głową.
W ilpert widzi na głow ie Chrystusa koroną cierniową.

7) j. w. str. 87: „Aż do XI w ieku Zbawiciela zawsze ubranego


przedstawiano, w XI i XII stuleciu w krótkiej sukni bez rękaw ów , już
wszakże niekiedy z obnażoną piersią; w XIII w ieku suknia już zupełnie
k ró tk a i w ystarcza tylko od bioder do kolan; od XIV w ieku pozostała
jedynie niekiedy szeroka powiewająca chusta około bioder. Wedle d a w ­
niejszego średniowiecznego typ u obiedwie nogi Zbawiciela są obok sie­
bie dw om a gwoździami przybite i spoczywają na kielichu; później nogi
są złożone jedna n a drugą t tylko jednym gwoździem przym ocow ane.
W odleglejszej starożytności C h ry stu s jest przedstaw iony żywy i pięk­
nej postaci, później konający albo zm arły i odrażający". „S am krzyż
byw a zielony z czerw onemi g ałązkami (miał być albow iem według legendy
z drzewa, które Set z latarcśli drzewa życia (Drzewo Żywota) na
grobie A dam a zasadził), od XiV w ieku zaś przyjął krw a w ą barw ę
i kształt prostej belki bez gałęzi". Wedle k a n o n u 82 so b o ru tru lla ń -
skiego w K onstantyn opolu r o k u 692 nak a za n o przedstaw iać C hry­
stusa pod postacią człowieka, a nie, jak dotąd, b a ra n k a (Doelger,
Ichthys 1,325). W idzim y więc, źe odm iennego zdania ludzi tak nie-
kom petetnych w kwestji h istorji chrześcijaństw a, jak np. ks. dr.
Stanisław Trzeciak, profeso r Akademji Duchownej w P etersburgu, k tó ­
ry naw et nie wie, co w tej spraw ie wygłosili pisarze do jego obozu n a,
leżący i czego uczyły k a n o n y sob orów , tu n atu ra ln ie wcale n aw et nie
potrzeba brać w rachubę.
54

Przypuszczam , ze T abanelli, k tó ry robił akw arelą fresku pod


dyrekcją W ilperta, z pewnością na oryginale nie w idział rz e '
czy wyraźniej. W jego kopji nie m ogą rozpoznać ia d n ą m ia '
rą k o ro n y cierniowej. Mogą sią tego tylko dom yślać na p o d '
staw ie tekstów ewangielicznych.
N ato m iast W ilp e rt nie poświąca wiącej uw agi otoczeniu.
Był niezaw odnie w kłopocie. Jak m iał wyjaśnić drzewo? Jak
owego ptaka?
Spokój postaci Jezusa i żołnierzy jest również zagadko'
wy. W szystko to, razem wziąte, jest zupełnie niezrozum iałe.
Jeżeli nie m am y w katakum bach sceny ukrzyżow ania,
m oże posiadanie sceny biczowania jest także fikcją?
A m oże posiadam y coś zgoła innego, z czego w y tw o '
rzyła sią później scena biczowania?
S to im y wobec tajem nicy, którą w yjaśnim y sobie ty lk o
wtedy, jeżeli obejm iem y okiem bardzo znaczny obszar zjawisk.
Przystępują do w yjaśnienia tej tajem nicy, nad k tó rą m o '
zoliłem sią dość długo.

5.

Już w „Bogu Jezusie", w w ydaniu polskim i rozszerzo'


nym niem ieckim , oraz w całym szeregu prac, drukow anych
w mej dziesiętnicy „M yśl N iepodległa", przedstaw iałem w za'
rysie pry m ity w n y m m oją m etodą badania i zaczątek zb u d o '
wanej na niej teorji.
Sądzą, źe dotychczasowe badania nad Jezusem i ew am
gieljam i nie wyszły po za zakres w i e d z y i nie doszły do
tego, co sią zwać może n a u k ą .
W iedza zbiera fakty, ale dopiero nauka odkryw a pom iąć
dzy tem i faktam i związki o charakterze praw.
Dotychczasowa wiedza o Jezusie ustanaw iała także zwią*
zki m iędzy faktam i. Ale wychodząc z zasad apriorystycznych,
posiada tylko pew ną doktryną, któ ra niem a nic wspólnego
z tym , co zasługiw ałoby na szczytną nazwą teorji naukow ej.
W praw dzie teologowie liberalistyczni, należący do S z k o '
ły Historycznej, wciąż i bardzo dużo m ów ią o m etodach, ale
m nie sią zdaje, źe w gruncie rzeczy nie m ają o charakterze
m etod właściwego pojęcia.
55

Jedyną bodaj ich m etodą jest trzym anie się dogm atyczne
aprioryzm u, ze najpierw istniał jakiś nieznany n am bliżej Je-
zus, a p o ty m dorobiono do niego w szystko, co stanow i ol­
brzym i m aterjał jezusologji i chrystologji.
T ru d n o jest badać przyczyny takiego faktu. Ale zdaje się,
źe przyczyny te nie są zbyt głęboko ukryte.
W obec niesłychanej specjalizacji uczeni, zajm ujący się J e ­
zusem i ew angieljam i, nie obejm ują dość rozległych w idno­
kręgów wiedzowych. Istnieją obszary wiedzy ludzkiej, które są
im w prost nieznane. B rak im tez w ich ukształceniu po d k ła­
du filozoficznego a zwłaszcza przyrodniczego.
Trzeba być człow iekiem bardzo spóźnionym , aby nie wy-
m iarkow ać, źe religje rozw ijały się żywiołow o, jak rośliny
i zwierzęta.
C zynnik świadom ości ludzkiej odgrywa w tym rozw oju
żywiołow ym taką zaledwie rolę, jak gleba i klim at.
F ak t przerództw a m itów , podań, legend daw no zauw aźo-
no. Lecz m ów iono o fałszerstwach, podrabianiach, przerabia-
niach i t. p.
Jeżeli jednak zjaw iska takie działy się na w ielką skalę,
niem al powszechnie, we wszystkich czasach, to term inologja
powyższa nie m oże być uznana za wystarczającą.
Ci, którzy fałszowali, przerabiali, podrabiali, byli n ie ­
w olnikam i swej psychiki, której cugle dzierżyła potężna tra ­
dycja.
N a ten fakt niewolniczej psychiki zwrócił uw agę W o lf­
gang Schultz 8). Zastanaw iając się nad kabalistyką liczbo-
bową gnostyków i wykazując, jakie znaczenie m iała dw una­
stka, powiedział, źe wpływ jej odbił się naw et n a architekto-
nice m yśli filozoficznej i jako dowód przytoczył dwanaście ka-
tegorji K anta.
Zainteresow ała m nie ta spraw a, więc zajrzałem ponow ­
nie do K an ta9) i dopiero przypom niałem sobie, źe K ant
prócz tego dzieli owe kategorje na cztery klasy, w kaź-

s) D oku m ente der G n osis, str. LXXX1V. P o ru szy łem tę k w estję


w N*223 „Myśli N iepodległej" w zapisce „ W p ły w k a b a listy k i na filozofję".
) Krytyka czystego rozu m u , przekł. C h m ielo w sk ieg o , str. 115,
116 i 119.
56

dej zaś m usow o znajdują się trzy kategorje. M am y tu


więc z jednej strony świętą „ te tra k ty s” a z drugiej strony owe
trójki, tak charakterystyczne dla aforyzm u liczbowego, zw ane­
go u żydów „ m id d a h ”, jak np.: „T rzy rzeczy są, które się
podobają Bogu i ludziom ” etc. (Księga Jezusa Syracha X X V ,1).
T ró jk a była sym bolem trzech w ym iarów , pór dnia (poranek,
południe, wieczór), św iata (ziemia, niebo, m orze), pow stała
teorja T rójcy św., trzech cnót ewangielicznych (wiara, nadzieja,
miłość). Czw órka sym bolizow ała cztery w iatry, cztery strony
świata, cztery rzeki w raju, cztery ewangelje. Jeżeli Ireneusz
pow iada, że m ogą być ty lk o cztery ewangielje, to K ant po­
wiada, że m ogą być tylko cztery klasy kategorji. Dzień p o ­
dzielono na dwanaście godzin, rok na dwanaście miesięcy,
pas zwierzyńcowy na dwanaście znaków , ustanow iono liczbę
dw unastu apostołów , dw unastu pokoleń Izraela, dwanaście S ta­
cji M ęki Pańskiej i t. d.
T ru d n o zaiste odm ówić słuszności Schultzowi co do K a n ­
ta, jeżeli ten układa takie rzędy, jak „jedność, wielość, wszyst-
kość”, „rzeczywistość, przeczenie, ograniczenie”, „przypadłość,
przyczynowość, w spólość”, „możliwość, istnienie, konieczność .
W zaraniu chrześcijaństwa W alentynjanie tw orzyli po*
dobne kategorje: „e o n ” (wieczysty), „ennoia* (zastanowienie),
„charis” (łaska), „sige” (milczenie).
G dyby kabalistyka liczbowa wyw arła była na psychologję
ludzką nacisk inną liczbą, niezaw odnie liczba klas i kategorji
K anta byłaby także inna.
T eorja biogenezy m oże kiedyś objąć psychogenezę, a naw et
sotogenezę, skoro na m ądrości filozoficznej odnaleść m ożna
ślady przebrzm iałej kabalistyki, jak się widzi na kurczęciu
świeżo w yszłym z jaja sk o ru p k i do puchu przylepione.
Cóż K ant czynił? O n tylko m odernizow ał m yśl ludzką,
ani wiedząc nawet, do jakiego stopnia on, jej władca, sam tkw ił
w jej tysiącoletnich więzach.
Jeżeli więc taka potęga um ysłow a była tylko igraszką
wielkiej fali tradycji, to cóż sądzić o uczestnikach soborów,
reform atorach ku ltu , redaktorach tekstów , apologetach i całej
arm ji egzegetów!
Jeżeli jakieś bóstw o babilońskie stoi na sw ym totem ie,
po upływ ie całych tysiącoleci m alarze będą kazali Jezusowi
57

i M arji deptać węza. A jeżeli rzeźbiarz egipski, rzeźbiąc p o ­


stać boga, k ład ł n a k ad łu b lu d zk i głow ę jego to te m u p tasieg o ,
w k ilk a tysięcy lat później F ra A ngelićo, przedstaw iając aleg o ­
rycznie S ta ry i N o w y T e sta m e n t, um ieści n a tu ło w iu ew angieli-
5 ty Ja n a głow ę o rła a n a tu ło w iu ew angielisty Ł u k asza łeb cielca,
jak to oglądać m o ż e m y w florenckiej ak a d em ji sztu k p ię k ­
n y ch .
W b ad an iach m o ich doszedłem do niezbitego w n io sk u ,
ze istn ieje fa k t p r z e r ó d z t w a m y śli religijnej, b ó stw i r y ­
tu ałó w .
D o tąd u d ało m i się ustalić dw a p raw a teogenetyczne, o d ­
p ow iadające p ra w u b io g enetycznem u:
1. P o ilości i jakości fetyszów i to tem ó w , zw iązanych
z k aż d y m b ó stw em , m o ż e m y rozeznać p ierw ia stk i, z k tó ry c h
zw olna p o w staw ał.
2. R ozw ój b óstw a odbyw a się w k ie ru n k u filozofizacji
to tem ó w .
O b jaśn ię k ró tk o p raw o pierw sze:
Z p o stacią Jezusa w iążą się: b aran ek , ry b a, gołąb, k a ­
m ień , chleb, w in o , ogień, k sz ta łt człow ieka. P o n iew aż w iem y ,
źe otaczano czcią b o sk ą b a ra n k a , rybę, gołębia, ró ż n e k a m ie ­
nie, chleb, w in o g rad , i źe wreszcie p o w stał k u lt ,,a n tro p o sa ,
czyli boga p o d p ostacią człow ieka, przeto Jezus jest tw o re m
sy n te ty c z n y m ty ch w szy stk ich k u ltó w . W b re w dotychczaso­
w e m u k ie ru n k o w i badań, k tó ry ob ierał sobie jak iś p u n k t
w przeszłości, jak n ie p e w n y fa k t n aro d zen ia się Jezu sa w za­
ra n iu pierw szego w iek u naszej ery i założenia pierw szej g m in y
chrześcijańskiej w Jero zo lim ie w k ilk ad ziesiąt lat później, i od
tego fa k tu p o su w ał się w ie k a m i aż do d n i naszych, opierając
się n a m aterjale ta k m ito lo g icz n y m i ap o k ry ficzn y m , jak N o ­
wy T e sta m e n t, sądzę, źe drogę b ad a ń należy odw rócić, jak to
uczy n ili p rzy ro d n icy , k tó rz y n ie w yszli z jak ieg o ś prazw ierza,
k reśląc jego rozw ój aż do d n i naszych, ale analizując o rg a n iz m
dzisiejszego zw ierzęcia porów naw czo z in n e m i o rg a n iz m am i,
p o su w ali się dalej i dalej w przeszłość, od k ry w ając daw niejsze
fo rm y człow ieka la b o ra to ry jn ie i n a stę p n ie znajdując p o tw ie r­
dzenia w m aterjale k o p a ln y m . O tó ż sądzę, źe ta k sam o trzeba
w yjść z dzisiejszości religijnej i analizując ją porów naw czo, co­
fać się w przeszłość ta k daleko, jak się da, wcale nie p rz esą­
dzając, gdzie m a m y się n a tk n ą ć n a jakąś granicę. P rz y ro d n i-
58

cy nigdy nie byliby doszli do poznania fauny, gdyby tylko


tak szukali dokum entów w ziem i, jak dziś badacze Jezusa
i ewangelji. T a k sam o niczym jest m aterjał kopalny wobec
m etodycznej analizy dziś istniejących kultów rozm aitych
chrześcijaństwa, które kryją w sobie tak w szystkie swoje da-
wności, jak człowiek m etryką swego pochodzenia nosi w swych
organach.
O bjaśnią teraz praw o drugie.
Szereg sekt gnostycznych czcił w Jezusie wąźa, zwanego
po hebrajsku „nahasz". Poniew aż wedle przekazanej nam przez
O rigenesa teorji nie w olno było tłom aczyć słów świątych przy
przenoszeniu ich do innych jązyków, gdyi straciłyby swą siłą
m agiczną, przeto gnostycy zwali Jezusa po grecku „naas”. W dal­
szym rozw oju a raczej przerództwie swych pojąć gnostycy zro­
bili z Jezusa „noos” (rozum ), oraz twierdzili, ze od tego zo­
stało utw orzone słowo „naos“ (przybytek). S am arytanie czcili
na górze G arizim Jehow ą pod postacią gołąbią. Gołąb ten
z biegiem w ieków przem ienia sią w czysto oderw aną postać
„W iekuistego”. Ale istniała obok niego gołąbica, która z bie­
giem czasu przem ienia sią w duszą świętą. Dusza święta prze­
radza sią z kolei w Ducha świątego i wchodzi w obrąb chrze­
ścijańskiej Trójcy, zostawiając na boku jako gałąź uboczną
swego pńia rozwojowego postać M arji.
S koro wielkie organizm y kościelne podlegają tak sam o
praw u przerództw a, jak organizm y fauny i flory, co nader
szczegółowo m ożna wykazywać n a przerództw ie obrządów, prze­
to z obu tam tem i praw am i łączy sią ściśle teorja pojąć szcząt­
kow ych i szczątkowych form rytualnych.
T a k im pojąciem szczątkow ym bądzie Jezus jako baranek
a szczątkową form ą ry tu aln ą pow iew anie nad kielichem pod­
czas konsekracji, co pochodzi jeszcze z czasów, kiedy odbyw a­
ło sią rytualne niecenie ognia.
Sądzą zatym , źe w tej dziedzinie, k tórą sią zajm ują, nie
m ożna dziś pracować naukow o, jeżeli sią nie um ie myśleć
przyrodniczo.
W artość każdej teorji i każdej m etody m ierzy sią prze-
dew szystkim ich praktyczną zastosowalnością.
O tóż za pom ocą wyżej ukazanej teorji i m etody praco^
59

łem nad freskiem katakum bow ym , w yobrażającym pierw otną


sceną naigraw ania sią albo biczow ania Jezusa.

6.

Juz w „Filozofji życia Jezusa” zwróciłem na to uw agąlc%


że w rządzie różnych totem ów Jezusa ważne miejsce zajm uje
wąż. Istniał cały szereg sekt gnostycznych, które doprow a-

W iz. 32.

dziły filozofizacją tego to te m u na szczyty ówczesnej m atafizyki


religijnej, jak świadczy choćby początek H y m n u N aasseńskiego:

Prawo ogólne w szystkości, to pierw szy Naas,


Drugi, to w ylany chaos Pierw szozrodzonego,

10) Myśl Niepodległa Nr.*223, str. 1459 i nast.


60

Trzecie prawo otrzym ała dusza twórcza,


N astępnie znikom ą otoczona postacią,
Zwalczająca m ozolnie napór śmierci.

W ęza dziś pojm ujem y jako uosobnienie przeciw nika Je*


-zusa, czyli szatana. T a k jest dziś istotnie, ale dawniej wcale

W iz. 33 a i b. W iz. 34.

tak nie było. W szelako naw et i dziś znajdujem y niezatarte


ślady tego faktu.
W ą i jest totem em E skulapa, z k tó ry m łączono laskę
o dwóch wijących się do góry węzach, czyli tak zwany kadu"
ceusz.
O tóż tak zwany „posoch”, czyli pastorał kościoła p raw o '
sławnego, zachował najw yraźniej tę form ę.
P astorał ten, czyli „posoch”, którego wizerunek tu poda^
ję (W iz. 32), jest po ^unicki. Podobne posochy z węzami
w idziałem na portretach w ładyki Atanazego Krupeckiego, S y l'
w estra H ulew icz^W ojutyńskiego i innych.
61

Widzimy tu najw yraźniej dwa węże, głow am i do siebie


zwrócone. Reszta laski uległa m odyfikacji.
Jak form y pierw otne znikają, pozostawiając po sobie d z iw
ne szczątki, których nigdy nie um ielibyśm y sobie wytłomaczyć,
gdybyśm y nie badali rzeczy rozw ojow o, świadczy pastorał (p o '
soch) patrjarchy F ilareta N ikiticza, przerysow any tu wedle
podręcznika protojereja Ław row icza11). G órna część zm ieniła
kształt swój do niepoznania (W iz. 33 a).
„Posoch” zowie się także „źezłem ”. Podobiznę takiego
„źezła” podaję wedle p rzerysunku z podręcznika A leksandra
R udakow a12). I tu form a pierw otna zanikła (W iz. 33 b).
A jednak m iędzy tem i dw om a źezłami a kaduceuszem
(W iz. 34) na jednej z m onet rzym skich, reprodukow anych
w w ielkim dykcjonarzu D arem berga i Saglio13), zachodzi w y '
raźne podobieństw o.
Z anikanie pewnych form jest n am doskonale znane z e n v
brjologji. W pewnej fazie rozw oju pow stają u płodu lu d z'
kiego kły dzika i wnet zanikają. Człowiek urodzony i w yrosły
niem a ich, ale m iał je w zaczątku. Trzeba więc wiedzieć, ze
je m iał, aby orjentować się w jego organizm ie w tej fazie, k ie '
dy ich niem a.
O tóż tak sam o m u sim y rozeznawać postać Jezusa, ile '
kroć przy n im niem a węża, ale dawniej był.

7.

Jeżeli tekst naszej Biblji wyprowadza ludzkość od p ierw '


szego człowieka, stworzonego na obraz i podobieństw o Boga*
więc także mającego postać ludzką, to Ofiogeńczycy, m iesz'
kający na pobrzeźu Azji Mniejszej od strony P ro pontydy, dzi'
siejszego m orza M arm ora, przyjm ow ali, źe praszczur ich był
wężem, k tó ry się przem ienił w człow ieka14).

n) Z apiski po p red m ietu Z akona Bożija, M oskw a 1910, T ablica


VI Nr *5.
12) Kratkoje uczenje o b o g o slu żen ji, P etersb u rg 1909, str. 8.
13) D ictionnaire des a n tiq u ites grecques et ro m a in es, p. Praeco
IV,I, 610 fig. 5780.
H) Strabo, Gieografja XIII.
Naasseńczycy, czciciele Jezusa, poszli juz dalej. Wywo^
dzili wszystko od pierwszego „N aasa”, węża, przefilozofowanego
w „rozum ". Kościół wschodni i to zmodyfikował, odrzucił n a '
zwą „N aas”, pojął Boga jako ducha, źe zaledwie w jego pasto'
rale został ślad przerództwa.
W Biblji, która dźwignęła się nad totemizm, pozostały
jednak ślady dawnego kultu węza, jak w dwóch wyżej ukaza'
nych źezłach pozostały nikłe ślady kaduceusza. W czwartej
księdze Mojżeszowej XXI, 8 —9 czytamy, iż z rozkazu Jehowy
Mojżesz rozwiesza na drzewcu węża, aby przez widok jego
ukąszeni bywali uzdrawiani. W ewangielji Jana 111,14 — 15
jest powiedziane, źe teraz Syn Człowieczy ma tak na słupie
zawisnąć, aby, kto weń uwierzy, nie zginął. Zatym postać wę­
ża na drzewcu zastępuje postać człowieka, jak w innej linji
rozwojowej miejsce baranka zajmuje postać ludzka.
Powtarzam: widząc jakiś wizerunek Jezusa, m usim y U'
mieć orjentować się, kiedy Jezus idzie tu z linji baranka, a k ie'
dy z linji węża.
T ak antropolog mierzy czaszki, aby przekonać się, kiedy
dany człowiek idzie z długogłowców a kiedy z krótkogłowców.
Sądzę więc, źe analiza wedle totemów rożnych hipostaz lite'
rackich i plastycznych Jezusa jest zgodna z całym naszym d o '
tychczasowym doświadczeniem naukowym.
W ąż jest także, jak już wspomniałem, atrybutem grec'
kiego boga Eskulapa. Eskulap był bóstwem leczenia i w skrze'
szania z um arłych13). T ak samo Jezus, którego zwano lekarzem16)
i który zwłaszcza w ewangielji Marka występuje jako cudów'
ny lekarz. Zdaje się, źe Eskulapowi był poświęcony gołąb,
„trygon”, synogarlica17). N ad Jezusem unosi się duch w postaci
gołębicy i zwie go synem. Więc i Eskulap i Jezus mają
w sobie pierwiastek pochodzeniowy linji gołębia. E skula'
pa zwano Soter, zbawca, jak świadczą liczne inskrypcje
i m onety18). T ak samo do dnia dzisiejszego zowie się Je '
zus. Eskulap m iew ał na głowie wieniec laurowy lub dja'

15) D io d o r V ,71.
16) K le m e n s A le k sa n d r y jsk i, U p o m n ie n ie G re k ó w (L o g o s p r o '
tr e p tik o s) I. — E u z e b ju s z , H is to r ja K o śc io ła X,4 i t. p.
u ) P a u s a n ia s V III,25,11.
18) R o sch er , A u sf. L e x ik o n der g r ie c h isc h e n u n d r o e m is c h e n My^
h o lo g ie 1,627.
63

dem, ze na popiersiach można go tylko rozpoznać od Zeusa


po owej przepasce na głowie. Z chwilą tedy, gdywiemy,
że Jezus nie miał pierwotnie na głowie
wieńca czerniowego, ale wieniec tryum fator
ra, zyskujemy jeszcze jeden atrybut, uw­
rażliw iający rozpoznawanie go w razach
wątpliwych.
W tak zwanej Gnozie Justyna spotyka^
my się z pojęciem Drzewa Żywota jako wę*
za, nahasz19). Co tylko czytaliśmy u Łepr
kowskiego o legendzie, ze drzewo, na którym
zawisł Jezus, wyhodowane było przez Seta
z latorośli Drzewa Żywota. W rzędzie sekt
gnostycznych wężowników byli właśnie S et'
janie20).
Pod cyprysem Eskulapa świętowano.
Tak samo u nas dotąd obchodzi się Boie
Narodzenie pod choinką. Drzewo Żywota W iz. 35.

pojmowano jak cedr, palmę, figę i t. p.21).


Bóg Zerwań jest owinięty wężem, dzierży w ręku klucze,z bo*
ku widzimy m łot i cęgi (Wiz. 35), rzekome narzędzia Męki P ań '

W iz. 36.

skiej, w istocie am ulety22), Ale nie brak z boku nawet laski


owiniętej dwoma wężami.

1S) P o rów . W o lfg a n g S chultz, j. w . str. 24.


20) W. Sch u ltz j. w. str. 108-116.
21) A u gu st W u en sch e, D ie Sagen v o m L eb en sb au m und Lebens*
w asser, w E x orien te lu x 1,1*3.
22) Dr. S. S eligm an n , Der b o ese B lick und V erw an d tes 11,169
fig . 150, str. 171 fig. 151, str. 173 fig. 152.
In n y m razem bóg Zerw ań prócz klucza w ręce prawej dzier"
źy jeszcze w ręce lewej kątom ierz (W iz. 36). Sym bol k ąto ­
m ierza spotykam y dość często w ma"
larstw ie k a ta k u m b o w y m 23), rzekom o
jako m otyw ornam entacyjny, co rze"
czywiście tak bywa, ale niekiedy
w prost psujący ze stanow iska ma"
larskiego piękne płaszczyzny24) i da"
jące się wytłomaczyć tylko koniecz"
nością sym boliczną.
N a jednej z lam pek starochrze"
ścijańskich w idzim y Jezusa, owinię"
tego linją krętą węza (W iz. 37). N a
W iz. 37.
lam pce tej, zdaniem W ebera25), Je"
zus m a „wędrować po węzach", lecz
ja widzę, ze on najw yraźniej stoi, otoczony pierścieniem wi"
jącego się węza. Z lewej strony widać część węza innego, da"
lej jakby sm oka a w dole ukazuje się lew (opuszczony na
m oim wiz. 37). W ie m doskonale, źe w m yśl psalm u XC,13
„po im ii i bazyliszku chodzić będziesz, i podepcesz lwa i sm o"
k a “, przedstaw iano Jezusa depcącego węza, gdyż na jednym
z podobnych w izerunków w pewnej krypcie A leksandrji gre"
cka inskrypcja przytacza ów werset p salm isty 26). Lecz są inne
źródła, które dowodzą, źe Jezusa utożsam iano z H arpokrate"
sem, synem Izydy. W zbiorach uniw ersytetu w W uerzburgu
znajduje się zielony jaspis; na jednej stronie w yobrażony jest
H arpokrates z podpisem „C hristos”, na drugiej dobry pasterz
z dwiem a owcam i i z podpisem „Jezus”. Izydę i Serapisa przed"
staw iano jako splecione ze sobą węże o ludzkich głowach, przy"
czym Serapisa zestaw iano z św. Józefem 27), jak Jezusa przed"
staw iano w kształcie baranka z tułow iem ludzkim 28). Izydę

23) P orów . W ilpert, M alereien der K atakom ben R om s 11,60, 128.


Nr.*2; 161, 186 Nr.*2; 217.
24) P o ró w . W ilp ert j. w. 11,186.
25) D ie ro em isch en K atak om b en , 2w yd., str. 76.
26) R oscher j. w. II,I 431.
27) R oscher j. w. 11,1 433.
28) P orów , m oją k sią żk ą „Bóg Jezus", str. 14 w iz. 10.
65

przedstaw iano rów nież jako oplecioną w ęzam i,29) zaś H arpo-
kratesa pod postacią H orusa jako dzierżącego w ęża30). Są to
w szystko bóstwa uzdrawiające a więc pokre-
wne E skulapow i.
Jak syntetyzow ały się k u lty , w chłania-
jąc różne uboczne prądy, św iadczy dzierżący
baranka H erm es-M erkury z nieodłącznym
kaduceuszem (W iz. 38), m ający rów nież gło-
wę przepasaną31).
Istnieje w katakum bie św. K aliksta świę^
ty zwierz z kaduceuszem (W iz. 39), którego
trudno rozpoznać. W ilp ert nazyw a go kró-
tko „Bock” (M alatury 1,159; 11,136 N r.* l).
Ale „Bock” nie jest określeniem w yraźnym ,
gdyż istnieje „Ziegenbock” i „Schafsbock”.
Sam nie wiem, czy m am przed sobą jakiś Wiz. 38.
gatunek barana, kozła, czy też m o ie antylopy.
Jeżeli kozła, to jest tu na gruncie chrześcijańskim połączenie Jezu-
saz D jonizosem 32) i E skulapem . Ale w kaźdym razie z E skulapem .

W iz . 39.

W ilp ert m niem a, źe z tego zwierzęcia w ytw orzyły się pó-


źniej owce z laską pasterską i kubełkiem m leka u góry (1,24).
*9) R o sch er j. w . 11,1,539.
30) R o sc h e r j. w . 1,11,2748.
łI) D a r e m b e r g i S a g lio j. w . p o d „ M e r c u r iu s”, str. 1810.
n) P o r ó w , m o je stu d ju m : E w a n g ie lja O rła, w N r .* 2 l5 M yśli N ie ­
p o d leg łej, str . 1071 i n a st.
5
Ale poniew aż ówczesne religje łączyły się ściśle z w yo­
brażeniam i astralnem i, przeto E skulap m iał na niebie odpo­
w iednik w konstelacji W ęźow nika33).
N a naszych globusach astralnych W ężow nik trzym a w rę­
kach węża, k tó ry wije m u się m iędzy nogam i. Ale piszący
w III w ieku przed naszą erą A ratos powiada o wężu, że wpół
opasyw ał O fiucha, „hos ra to m esson dineuei O fiuchon ).
Toteż na starszych w izerunkach W ężow nik jest zawsze wężem
przez pół opasany (W iz . 40).
Gdy zaś Jezusa łączy z E skulapem nietylko totem węża,
ale także wieniec na czole, czy będzie zbyt śm iałym przypusz-

W iz. 40.

czenie, że i jego niegdyś widziano w rzędzie konstelacji jako


niebieskiego O tiucha?
A jeżeli tak, to czy nie dałoby jakiegoś w yniku zesta­
wienie owego zagadkowego fresku Biczowania z częścią wize­
ru n k u nieba gwieździstego, gdzie wije się rozgałęziona linja
Drogi Mlecznej jako Drzewo Żyw ota35), z którego w dół ku
W ęźow nikow i spływ a konstelacja Łabędzia, z boku zamierza
się maczugą nad głową W ęźow nika H arakles, a za nim stoi
ze swą laską Bootes?

33) O w idjusz, F a sti V I,735.


34) P o ró w , edycja zb io ro w a b azylejsk a H ygina, G erm anika, Ara^
ta etc. z r. 1535 str. 192.
35) P o r ó w , stu d ju m m oje „E w angielja O rła“ w Nr.*215 M yśli Nie-
podległej, str. 1059-1060.
67

8.

O to jest ta cześć nieba (W iz. 4 1 ).


P o stronie prawej ry su n k u wije sią w górą Droga Mlecz*
na, pojm ow ana juz jako cedr, figa, palm a, w spaniale przez
jezechjela przedstaw iona jako Drzewo Żyw ota, pod którego
cieniem m ieszkają wszystkie narody, a k tórem u drzewa Edenu
zazdrościły m ajestatu36).

Z lewej odnogi tego Drzewa Żyw ota opuszcza sią w dół


z rozpostartem i skrzydłam i i wyciągniętą szyją regularny k rz y i
gwiezdny tworząca konstelacja Łabądzia. |
Po lewej stronie tego niebieskiego Drzewa Żyw ota stoi
W ęźow nik^Eskulap.

M) E z e c h je l X X X I,3-9.
68

N ad n im wznosi swą maczugą H erakles, wiecznie zam ie-


rzający się i nie mogący nigdy opuścić ręki.
Zaś całkiem na lewo stoi Bootes ze swą laską wzniesio-
ną, zwrócony w stronę W ęźow nika, bez dodanej sfory Psów
Gończych, przedzielony od O fiucha postacią zamierzającego
się m aczugą H araklesa.
M im o gestów rozm aitych, sym bolizujących idee m itolo-
giczne i astrologiczne, postaci te są spokojne, jak niebo gwieź­
dziste, którem i je zapełniono.
A teraz zestaw m y z tą częścią nieba fresk katakum bow y
Biczowania Jezusa (W iz. 31) i przekonajm y się, czy do toż­
samości brak bodaj jednego szczegółu?
O to po prawej stronie fresku drzewo. N ie m ożem y n ie ­
stety rozpoznać, czy pień jego pierw otnie się rozdwajał, gdyż
obraz jest w ty m m iejscu zniszczony.
Ale nad m iejscem zniszczonym drzewo się rzeczywiście
rozgałęzia, a na gałęzi lewej zawisł ptak w dół głową pochy­
lony i m ający skrzydła rozpostarte.
T a k sam o na Drodze Mlecznej jako Drzewie Żyw ota wi­
dna jest w rozgałęzieniu lew ym konstelacja Łabędzia w dół
spływającego, z wyciągniętą szyją i skrzydłam i rozpostartem i.
Po lewej stronie fresku stoi żołnierz w praw o zwrócony
z uniesiesioną do góry laską. T a k na w izerunku nieba stoi
w lewo zwrócony Bootes, unoszący w górę swą laskę.
N a fresku na praw o od tego żołnierza stoi drugi żołnierz
wznoszący trzcinę nad głową Jezusa. T ak na w izerunku n ie­
ba wznosi H erakles swą maczugę nad O fiuchem .
Czyż wobec tego m ożna choć chwilę wątpić, źe na fresku
ów z wieńcem eskulapow ym Jezus jest w rzeczywistości W ę-
źow nikiem z zatraconym jedynie totem em węża?
I czy wreszcie spokoj wszystkich postaci fresku nie znai-
duje w ytłom aczenia w spokoju postrzeganym na w izerunku
nieba śród figur astralnych?
I czy nie dlatego właśnie ów ptak na fresku, m iast pło­
szyć się groźną sceną biczowania i w dal odlatywać, kieruje
się akurat w stronę tych postaci?
I wreszcie czy nie dlatego m iast lokalu zam kniętego
w pretorji jerozolim skiej m am y na fresku przestrzeń otw artą,
drzewo i zlatującego z gałęzi ptaka?
69

9.

Jedyny szczegół, k tó ry m ógłby tu wzbudzić dyskusję, jest


ten, ze żołnierz, unoszący trzcinę nad głową Jezusa, niem a
zgiętego kolana, jak H erakles, zw any naw et z tego pow odu
E ngonasin, czyli po polsku Klęczeń, jak określenie greckie
przetłom aczył Jan K ochanow ski.
Prócz tego ów żołnierz pow inienby właściwie wisieć gło '
wą w dół. Ale w takim razie m ielibyśm y poprostu kopję w i'
zerunku nieba a nie scenę po m alarsku pom yślaną.
W szak naw et na globusach astralnych artyści odwracali
postaci, jak to zaznaczyłem w rozprawie poprzedniej „A stro lo '
gja a ofiara eucharystyczna".
W ięc taka m odyfikacja schem atu astralnego jest zupełnie
zrozum iała i uspraw iedliw iona.
M niej natom iast uspraw iedliw iony jest fakt, że ów żo ł'
nierz nie przyklęka. N ie będę próbow ał tego faktu tłomaczyć,
iż w takim razie trudno byłoby żołnierzowi trzym ać trzcinę
nad głową Jezusa.
W olę zwrócić się w inną stronę po fakt analogiczny.
Thiele, rozpatrując w izerunki figur konstelacyjnych, d zi'
wi się, że Codex V ossianus nie przedstaw ia H eraklesa klęczą'
cego37). Poniew aż wedle Thielego oryginał tej ilustracji sięga
V a m oże naw et IV w ieku, więc bylibyśm y już w epoce m a '
larstw a katakum bow ego.
G dy jednak sam Thiele, badając figurę H eraklesa, zw ra'
ca się do m alarstw a katakum bow ego, czy słów jego „ale i ten
typ daje V ossianus w pojęciu fałszywym , poniew aż klęczenie
nie jest przedstaw ione" nie m ielibyśm y praw a zastosować tak-­
że do fresku Biczowania Jezusa? Jeżeli to błąd, to dlaczegożby
nie m iał go popełnić rów nież m alarz katakum bow y?

I 10.
P o n o w n ie jednak m uszę stawić pytanie, azali fresk k a '
kum bow y Biczowania Jezusa jest przeniesionym na ściany p o '
dziemi świętych obrazem nieba?

37) T hiele, A ntike H im m elsb ild er, str. 92-93 i fig. 19.
B ynajm niej.
Jest to kom pozycja dokonana na podstaw ie GLO BU SU
A S T R A L N E G O , gdyż na niebie w szystko byłoby znow u od­
w rotnie.
Podaje tu rzecz tak, jak przedstaw iałaby się na niebie
(W iz. 4 2 ).
A więc m am y już drugi przypadek posługiw ania się

Wi z. 42.

w symbolice astralnej fresków katakum bow ych globusam i as­


tr alnem i.
Uwzględniając, ie akurat owe dwie sceny należą bezspor­
nie do najważniejszych, stwierdzenie tego faktu jest zdarzeniem ,
które m usi zaważyć na szali naszych orjentacji.
71

11.

N ie m ogę tu n a tu ra ln ie odpow iedzieć n a d p y tan ie, ja k im


glo b u sem w ty m w y p a d k u p o słu g iw ał się m a la rz katakum bom
wy, w zględnie k a p ła n , p a d k tó reg o k ie ru n k ie m m alarz wykom
n ał swe dzieło.
N a G lo b u sie F a rn e z y jsk im H e rak les klęczy rzeczywiście.
Klęczał tez n iezaw o d nie n a m o d elu , w edle k tó reg o został w y m
k o n an y .
M u siał więc istnieć ty p globusu, k tó ry jedynie p o d niem
k tó re m i w zględam i, jak np. fig u ry K lęcznia, r ó in ił się od mom
delu H ip p arch o w eg o .
D laczegói n ie m ia ły b y zresztą istnieć różne ty p y globu*
sów, odchylające się od ta k zn a k o m iteg o m o d elu , p ełn e błędów ?
K to p rzestu d jo w ał ^uważnie książk ę B o ll’a „ S p h a e ra ” ,
k tó ry n a ty lu odch y laniach p rz y ła p ał te k sty greckich astrolom
gów, ten n ie będzie się dziw ił, że m o g ły ta k sa m o zdarzać się pO'
w ażne o d ch y len ia w m alarstw ie astro lo g iczn y m , ty m zrozu-*
m ial^sze, że w łaśn ie p o w staw ały w dziedzinie m alarstw a , k tó re
m im o n ajsu ro w szy ch k a n o n ó w przecież b yw ało sobą.

12.

N a w iz e ru n k u części g lo b u su astraln eg o , odpow iadającej


scenie k atak u m b o w e j B iczow ania Jezusa, p o leciłem m e m u rym
so w n ik o w i opuścić k onstelację K o ro n y P ó łn o cn ej, czyli W ień*
ca (W iz . 41) a to dlatego, że n ie należała do te m a tu . A le czym
te ln ik znajdzie ją ?o k o lo B ootesa n a obrazie nieba (W iz . 42).
T u w racam do słów W ilp e rta , w sp o m n ia n y c h wyżej
(w u st. 3), w k tó ry c h chodzi o w ize ru n ek C yrenejczyka, niosąm
cego krzyż, n a k tó reg o w ierzchu znajduje się w ieniec.
I te scenę m a m y n a niebie.
O b o k lask i astraln ej B o o tesa w id zim y w łaśoie k o n s te la '
cję W ień ca.
A le ów krzyż, p ierw o tn ie w tek stach „słu p " (stau ro s),
niesie C y ren ejczy k .
Już w n iem ieck im w y d a n iu m ej k siążk i „B óg Jezu s" w y m
kazyw ałem , źe ew angeliczny Cyrenejczyk jest astralnym
B o o tesem 38).
W yrażenie ew angelisty M ateusza „anthropos kyrenaios"
(X X V II,32) — wobec w spom nianej teorji, przekazanej nam
przez O rigenesa, ze im io n o zna'
czeniu sakralnym nie tłom aczy się
przy przenoszeniu z języków do
języków , gdyż tracą znaczenie m a'
giczne39)— jest dosłow nym sh ellen i'
zow aniem sem ickiego „isz kere'
n a im ” (człow iek rogaty), albo „baal
k erenaim ” (bóg, pan rogaty). Pra'
wdziw ie po grecku b yłob y „aner”,
m ąż”. T ym czasem „anthropos”,
człow iek, brzm i w greczyżnie dziw '
nie, aczkolw iek często się sp oty'
ka w pism ach N ow ego T esta'
m entu.
Figurę B ootesa przedstawia'
no też dawniej inaczej, nie z gło'
wą ludzką, ale w łaśnie z głową
rogatą w ołu, jak świadczy okrągły zodjak z Dender. P oniew aż
w w ydaniu n iem ieckim mej książki podałem wizerunek zły
(na str. 419 fig. 149), w ięc obecnie podaję w łaściw y (W iz. 43).
Bądź co bądź m otyw B ootesa z laska sakralną i u jej
w ierzchołka z w ieńcem m ó g ł stanow ić m otyw sam dla siebie,
a przeto ów Cyrenejczyk niosący krzyż z w ieńcem u wierz'

38) G ott Jesus im Lichte fre m d er u n d eigener F o rsch u n g en s a m t


D arstellu n g der evangelischen A stralsto ffe, A stralszen en u n d Astralsy-*
stem e, str. 188'190, 418'419.
39) O rigenes, Przeciw C elsusow i 1,24: „W d an y m p y ta n iu należy
w ziąć pod uw agę głęboką a ciem ną n au k ę o pochodzeniu i istocie im io n ",
„Im io n a te m ają przeto, jeżeli się je w y m aw ia w n ależn y m im i wła^
ściw ym p o rzą d k u i sposobie, szczególną siłę; jedne są szczególnie m o '
cne, gdy się je w ym aw ia po egipsku, co do duchów , k tó ry ch potęga m a
w pływ na te rzeczy i dziedziny, in n e znów , gdy się je w y m aw ia w m o-
w ie P ersó w ", „Kto więc zna się na ty m nieco i bierze to choć tro c h ę pod
uw agę, ten będzie przy w y m aw ian iu i u ży w an iu im io n sta ra n n ie i b a c z '
73

chołka a bez Jezusa znajduje swą podstawą na globusie astra l'


nym . Szkoła Bazylidesa m niem ała, ze Cyrenejczyk został U'
krzyżow any m iast Jezusa40).

13.

W ielka szkoda, ze fresk katakum bow y Biczowania Jezu '


sa jest tak zniszczony.
Bo w łaśnie na końcu laski żołnierza po lewej jest czy
jakaś plam a do wieńca podobna, czy też uszkodzenia ten
kształt mające.
A jeżeli w tym m iejscu był pierw otnie wieniec?

14 .

Gdy źródło pojąć pierw otnych zostało przez ojców kościo'


ła zasypane ogrom ną literaturą polem iczną, zwróconą przeciw '
ko tak zw anym „heretykom ", czyli przeciw owej m asie chrze'
ścijańskiej, z której w yłoniła sią popierana przez K onstantyna
W ielkiego organizacja, gdy wreszcie przyszło średniowiecze,
lubujące sią w scenach krw aw ych i okropnych, tworzące zwolna
krucyfiks i dążące drogą dosłownego rozum ienia sym bolicz'
nych tekstów ewangelji, wtedy sztuka przekształciła także m o
tyw fresku katakum bow ego w sensie naturalistycznym i dała
plastyczny wyraz rzeczywistemu biczow aniu Jezusa.
K rągły globus zam ienił sie w jedną z izb ratusza jerozo'

nie liczył sią ze stosunkam i, aby w szystko nazyw ał właściwie, a nie


zdarzało mu sią coś podobnego, jak tym, którzy imią Boga w sposób
błądny i opaczny nadają przedm iotow i m artwem u, albo którzy określnik
„dobry" odmawiają pierwszej przyczynie" etc. Prócz tego w V,45 znaj'
dują takie zdanie: „Jeżeli ktoś od urodzenia ma imią, wziąte z jązyka
greckiego, i przetłom aczylibyśm y je na jązyk Egipcjan, Rrzymian, lub
jakiegoś innego narodu, to nie m oglibyśm y zdziałać, by on to sam o ro­
bił, lub dał z sobą robić to sam o, jak robiłby lub dawał z sobą robić
przy nazywaniu go im ieniem , pierwotnie mu nadanym".
40) W olfgang Schultz, str. 154.
lim skiego, drzewo fresku przem ieniło się w słup biczowania,
do którego poczęto Jezusa przywiązywać, a k tó ry św. H ie ro '
n im juz około roku 400 każe oglądać w Jerozolim ie zbożnej
pątniczce41), ptak zniknął, spokojna postać Jezusa^Eskulapa *
W ę io w n ik a przem ieniła się w okropnie katow aną ofiarę, a do^
stojne postaci H eraklesa i Bootesa w pachołów, okładających
obnażonego Jezusa kończugani, co się zmieści, jak to widzimy

W iz . 44.

na jedw abnym antypedium z katedry norbońskiej w m uzeum


L uw ru (W iz. 44). O brazam i takiem i pisarze religijni będą
starali się wzruszać i wstrząsać swoich czytelników42). Prze*
rództw o tem atu jest nadzwyczajne.
Ale ludzkość nie poprzestanie na tym . Będzie jeszcze

41) Ż y c ie ś w . P a u li, 9.
42) L u d w ik V e u il lo t , J e z u s C h r y s t u s z a p o w ia d a n y , ż y j ą c y w i d z i a ł '
n ie w ś w ie c ie i ż y j ą c y w d z ie j a c h , p r z e k ł. K s. M . N o w o d w o r s k ie g o , str . 304
chciała widzieć na żywe oczy ów straszny słup, przy któ ry m
Zbawiciela katow ano. I zobaczy aź dwa, które ja również m ia-
łem szczęście oglądać, jeden w Jerozolim ie w kościele G robu
Świętego, drugi w Rrzym ie, w kościele św. Praksedy.
Ludzkość pójdzie jeszcze dalej. W A kw izgranie, niegdyś
rezydencji K arola W ielkiego i mieście koronacyjnym cesarzów
niemieckich, znajdzie się w katedrze obok innych niezrów na-
nych tego rodzaju zabytków archeologji chrześcijańskiej „re li­
kwiarz z kaw ałkiem powroza, za pom ocą którego p rz y '
wiązano Zbawiciela do słupa podczas biczow ania". W stu ­
leciu „w idoków ek" firm a akw izgrańska E ugen Dienz wypuści
naw et k arty pocztowe z w izerunkam i tych w szystkich re­
likw iarzy i z napisam i objaśniającem i, jak powyższy, wier­
nie tu przetłom aczony.
Zdarzyło m i się widzieć w Częstochowie panoram ę barw ną
a ruchom ą pasji Jezusa. Scenę biczowania um yślnie przecią­
gnięto z wielką znajom ością psychiki zebranego pospólstw a.
W przyciem nionej sali rozległy się śród widzów jęki i achy,
ale w ich zasadniczo zbożnym tonie czuć było H elm holtzow -
skie przydżw ięki w prost potw ornej, podśw iadom ie seksualnej
rozkoszy.
Jakże to w szystko odbiegło od starych ścian katak u m b o -
wych i ich sym boliki astrologicznej!

15 .

R ozm aw iałem razu pewnego z poetą naszym niepospoli­


tym , Kazim ierzem Przerw ą T etm ajerem , dla którego zm ysłu
poetycznego żywię szczególny szacunek, gdyż niektóre zw ła­
szcza opisy jego typów góralaskich i ich obyczajów w ykracza­
ją za ram y poezji i stają się d okum entam i zamierającej k u ltu ­
ry, na co już był zwrócił uwagę M arjan W aw rzeniecki43).
T etm ajer zainteresow ał się m itologią astralną, lecz w żaden
sposób nie m ógł zrozum ieć, aby jakaś postać, przemawiająca

43) N ow e n au k o w e sta n o w isk o p o jm o w a n ia i w y jaśn ian ia n ie k tó ­


rych przejaw ów w d ziedzinie lu d o zn a w stw a i archeologji p rzed h i­
storycznej, n au k ow a n otata p rzed w stęp n a. W arszaw a 1910, str. 18
76

do niego całym bogactwem swej plastyki, m iała być pierwo-


tnie słońcem , księżycem , lub gwiazdą. Rozum ow ał, źe najpierw
coś m usiało się było zdarzyć w życiu, a p otym artysta prze-
nosił to do poezji. N ie m iałem zupełnie m ożności przekona-
nia go, że istnieją dow ody na to, iż pew ni bogowie byli pier-*
w otnie tylko uosobieniem słońca łub innego ciała niebieskiego,
że z biegiem czasu nabierali plastyki, odryw ali się od swych
astralnych pierwow zorów , kształtow ali się w im aginacji poe-
tów coraz bardziej jako ludzie, aż niem al zatracił się za niem i
ślad ich pochodzenia niebieskiego. T etm ajer bronił z zapałem
zaatakow anej jakoby tu poezji. Tym czasem , o ile przeczyta
to studjum , przekona się, jak postać gwiezdnego H eraklesa
z podniesioną maczugą przem ieniała się z biegiem stuleci w p a ­
choła, biczującego ofiarę przyw iązaną do słupa. F orm acja osta­
tn ia stanow i całość w sobie tak klasyczną i zam kniętą, tak
n atu raln ą i praw dopodobną, że poeta-plastyk, nie posiadający
odpow iedniego przygotow ania historycznego dla badania prze-
rództw a tem atu, będzie do ostateczności bronił oryginalności tej
ostatniej form acji.
Cóż jest naturalniejszego i praw dopodobniejszego nad ja­
kąś ostatnią wieczerzę m istrza w gronie uczniów, po której
przychodzi aresztow anie, śledztwo, sąd i egzekucja? H istorja
całego szeregu ostatnich stuleci zostaje wezwana na świadka
i rzeczywiście świadczy, źe form acja ostatnia posiada liczne b ar­
dzo paralele. Bardzo naw et łatw o w kole ludzi, którzy z ja­
kichś k ilk u w ieków histor j i politycznej już um ieją wycisnąć k w in t­
esencję historjozoficzną, tryum fow ać nad w ynikam i takich
badań i zaliczać je do „pom ysłów ” fantastycznych, dowolnych
i m ało naw et fortunnych.
Ale któż, stojąc na stanow isku rzeczywiście naukow ym ,
będzie w ysnuw ał jakieś p r a w o ze zdarzeń prawie równocze­
snych a w każdym razie tak ogrom nie sobie czasowo bliskich,
jak zdarzenia z ciągu trzech a choćby naw et czterech wieków!
W takich w ypadkach trzeba śledzić przerództw o w ciągu całych
tysiącoleci, a w tedy dopiero ujrzym y te drobne odchylenia,
które spraw iają, źe zestawienie przyczyny ze skutkiem , bez
rozpatryw ania pasm a długiego ogniw łącznych, m a pozór pa­
radoksu.
77

T a k sa m o zestawienie o rg a n iz m u człowieka z o rg a n iz m a '


m i jego zwierzęcych p rz o d k ó w w y w oły w ało p ro testy, d rw in y
i śm iechy. A jed nak teorja t ra n s f o rm iz m u o d n io sła w alne
zwycięstwo i dziś ty lk o n ie u k m oże się n a n ią nie pisać.
M n ie m a m , de względnie bliski jest czas, kied y n a u k a
euro pejska a za n ią także p o lsk a p rzyjm ie jako fa k t ż a d n e m u
nie podlegający zaprzeczeniu, prócz ze s tro n y nieuctw a, że see'
n y k a ta k u m b o w e Ł a m a n ia C hleba i B iczow ania C h ry s tu s a
z fo rm sw ych astrologicznych przerodziły się w ciągu tysiąc©'
leci w f o r m y zdarzeń czysto ziem sk ich .
Jajko mistyczne.
1.

„K iedy rzeźba w y rzek ła się bogów po g ań sk ich , aby stać


się chrześcijańską, nie p o trzeb a jej b yło uo sab iać zjaw isk na^
tu ry " , p o w iad a V e u illo t w rozdziale „R zeźba ch rześcijań sk a",
ukazując „C h ry stu sa w chw ale"
po d łu g p łask o rzeźb y k laszto ru Kar<
tuzów pod P aw ią z X V I w ieku *).
P rz y p a trz m y się ted y u w a ż ­
nie tej płaskorzeźbie a zw łaszsza
jej części środkow ej W iz. 45).
W id z im y Jezu sa n a tle pro^
m ien i i błyskaw ic. N a g ą postać
jego ow ija szal. Z n ajd u je się w o b '
ra m ie n iu o w a ln y m , jak w w ieńcu,
z k tó reg o w ychalają się głów ki a"
n io łk ó w , ja k p ąk i róź.
Z ew n ątrz tego o b ra m ie n ia O '
w alnego w znoszą się cztery p iętra
klęczących aniołów , k tó ry c h wizę-
ru n e k n asz n ie objął.
N a owej płaskorzeźbie zainte^
resow ała m n ie jajo w ata lin ja wieńca.
Dlaczego lin ja tego w ieńca
jest jajow ata?
Czy ro zstrzy g n ął o niej sm a k a rty sty cz n y rzeźbiarza?
Czy teź jest to jed y n a lin ja, nadająca się ze w zględu n a
ek o n o m ję płaszczyzny do otoczenia w ydłużonej postaci ludzkiej?

l) V eu illot j. w . str. 526.


Estetyka, o ile ją znam, nie szuka korzeni sztuki w gle'
kie starej filozofji, zresztą sama filozofja, o ile mi wolno o niej
sąd wygłaszać, nie zajmuje się jeszcze genezą swych sądów
z przesądów.
A jednak w niejednym juz ornamencie rozpoznawano
starożytne pismo, albo znaki magiczne. Lecz dzieło, na któ'
re patrzymy, jest owocem nowoźytności.
Jeżeli jednak istniały święte barwy, które do dnia dzi'
siejszego obowiązują malarzy religijnych, dlaczegóż nie m iały'
by istnieć święte linje?
Takich zagadnień nie można jednak rozstrzygnąć w gra'
nicach rozumowań djalektycznych. Jedyną drogą do celu wiodą'
cą może tu być długi szlak faktów.

3.

Linja jajowata rozpatrywanej przez nas płaskorzeźby nie


jest bynajmniej oryginalnym pom ysłem artysty. Własnością
jego może być tylko techniczne wykonanie.
Ikonografja chrześcijańska zna dobrze tę linję, Józef Łep'
kow ski pisze o niej:
„Figura zakończona parabolicznie, złożona z dwóch od'
powiadających sobie łuków i przypominająca swoim kształtem
rybę, służy często za oprawę obrazów Chrystusa, duchownych
pieczęci i t. d.”
A w dopisku powiada:
„Owal ten w górze i na dole kończaty, a rzadko zaokrąg'
lony, zowie się także mistyczne ja je wielkanocne, mistyczny
m ig d a ł ( m andorla), a u angielskich archeologów niestosownie
„vesica p isc is11. Didron (Iconographie chretienne, w t. I p. t.
Histoire de Dieu, Paryż 1843, na str. 110) całkowicie zaprze'
cza mistycznemu znaczeniu tej figury, którą on za glorję ota'
czającą całe ciało Chrystusa albo szatę światłości uważa; ale
83

przytym zupełnie zapom ina o użyciu jej tak ie na duchownych


pieczęciach"2).
Posłuchajm y jeszcze, co Łepkow ski rozum ie przez m is ty '
czne figury.
„Pod nazwą m istycznych przedstawień rozum ieją się m a '
tem atyczne figury, których znaczenie, o ile jest jasne, odnosi
się do tajem nic dogm atycznych, a m o ie być,
ze bierze początek w gnostycznych system a-
tach W sch o d u "3).
A więc nasz archeolog krakow ski p rzy '
znaje, ze istnieją linje święte, odnoszące się
do tajem nic dogmatycznych. W idzi nawet
m ożliw ość pochodzenia ich od gnostyków .
Ale tymczaszem nasuw a się pytanie, co
m am y przed sobą w owej linji: m igdał, rybę,
czy jajko?

4.

N im jednak cofniem y się wstecz szła*


kiem wieków, rozejrzyjm y się jeszcze w owym
X V I stuleciu, czy nie znajdziem y jakiego
dzieła z tą sam ą linją jajowatą, ale w cha'
rakterze odm iennym ?
O to kościół w Jouy (dep. M arny) pow­ W iz . 46.

siada m alow idło witrażowe nader dziwne.


Ukazuje nam Jezusa, otoczonego aureolą jajowatą i w idnieją'
cego wraz z tą aureolą na tle łona swej m atk i (W iz. 46).
M alvert zestawia ten witraż z figurką bogini Mai z H is'
sarliku, mającej na łonie znak sw astyki, i wywodzi tę sy m '
bolikę z k u ltu ognia4).
M nie się zdaje, że zestawienie jest zbyt odległe i z tego
pow odu nic nie tłomaczy.
W iem y wprawdzie, że swastyce nadaw ano m iędzy in n e '

2j P o r ó w , w iz e r u n e k p ie cz ęc i k a p itu ły w S a lisb u r y , B ó g J e zu s,
str . 194 w iz . 80. W m a n d o r li w id n ie je M atka B o sk a k a r m ią c a d z iec ią tk o
J ezu s .
3) Ik o n o g r a fja , str. 75.
4) M alvert, S cien ce et r e lig io n , 3 w y d a n ie , str . 49'50.
84

m i kształt człowieka5). Ale skąd biorą się prom ienie? I to


układające się w linję jajowatą?
Sądzę, ze tym czasem daleko słuszniej m ożnaby zestawić
ów witraż z freskiem katakum bow ym , pochodzącym z połowy
IV wieku, gdzie dzieciątko Jezus ukazuje się nam również na
tle M adonny, aczkolwiek nie jest otoczone prom ieniam i
(W iz. 47).
Zestaw ienie m oje jest tym słuszniejsze, że fresk katakum -'
bowy pochodzi z czasów, kiedy nie używano aureoli w tej
dziedzinie m alarstw a, z w yjątkiem jedynego w ypadku, m iano"

W i z . 47.

wicie Heliosa jadącego na bidze0), zaś witraż francuski z cza>


sów, kiedy n im by i aureole stale dodawano św iętym postaciom .
A przeto sądzę, że gdyby ów witraż francuski m alow ano
w wieku I V, to widniejący na tle m atki Jezus nie m iałby au^
reoli, gdyby zaś fresk katakum bow y m alow ano w X V I wie^
ku, Jezus byłby na tle m atki otoczony aureolą.
Chcę przez to powiedzieć, iż cechą w spólną jest tu: wy*
obrażanie Jezusa na tle m atki.

5.
T u m oże się nasunąć pytanie, dlaczego M adonna kata-
kum bow a z dzieciątkiem jest wedle naszych pojęć całkiem po*-

ł) W o lfg a n g Schultz, D as H a k en k reu z ais G rundzeichen des w est


sem itisch en A lphabetes, M em non 111,175-200.
«) W ilpert, D ie M alareien der K atakom ben R om s 1,32; 11,160.
85

zbawiona charakteru hieratycznego? G dyby nie owe dwa mo"


nogram y, złożone z greckich liter X i P, m o in a b y ją wziąć za
mieszczkę rzym ską z dzieckiem. Jedynie hieratyczny jest układrąk.
Lecz tu należy zauważyć, że typ hieratyczny, do którego
przyw ykliśm y, w ytw orzył się później. N im b y nad głowam i
zjawiają się w katakum bach dopiero od V wieku, aczkolwiek zna^
ne były wcześniej religjom pogańskim .
W szakże i dziś lud w łoski woli M adonnę pod postacią
m odnej dam y, niż w sakralnych ujęciach kościoła.
K to zwiedził kościoły włoskie, do których lud chodzi się
modlić, gdyż wiele z nich zam ieniono praw ie na galerje z w ej'
ściem p łatnym dla turystów , ten widywał niezawodnie lalę
w ystrojoną wielkości naturalnej, usadow ioną na specjalnej estra*
dzie, w rękawiczkach, z bukietem w ręku, całkiem podobną
do m anekinów , które się u nas ogląda w oknach wystawo^
wych m agazynów k o n fek q i dam skiej.
Jest to M adonna, która bardziej przem aw ia do im aginacji
ludu włoskiego, niż arcydzieła plastyki włoskiej.
S m ak ludu jest daleko trw alszy i konserw atyw niejszy,
niż sfer kształconych. Jest przeto całkiem naturalne, ze treść
sym boliczną oblekano w kształty m odernistyczne.
W idzim y to wszędzie, więc nietylko śród zabytków sztu^
ki katakum bow ej, ale także pom pejańskiej, a naw et na p o n v
nikach m itraistycznych.
Zresztą klasy kształcone także ulegają tem u upodobaniu.
W szak całe m alarstw o O drodzenia pojm ow ało sceny ewam-
gieliczne m odernistycznie, lub pow iedzm y wprost, m odnie.
T ak sam o m alarstw o niem ieckie.
A wszak i w m alarstw ie naszym pojaw ił się typ, kto-*
ry pozw oliłem sobie swego czasu nazwać M atką B oską Chłop­
ską, oraz inny, k tó ry nazw ałem M atką B oską Dziedziczką,
a będący apoteozą M aryni Połanieckiej7).

6.

Lecz cofnijm y się z X V I stulecia w wiek wcześniejszy.


Podobną linję jajowatą obram ienia, otoczonego a nawet

!) M yśl N ie p o d le g ła N r .-6 str. 268.


p o d trzy m y w an eg o przez aniołów , sp o ty k a m y n a rzeźbie cera*
m icznej G io v an n i'e g o della R o b b ia w K o lo n ji w X V w ie k u 8).
Całość jest obw iedziona p ó łk o listy m p ase m ornam enta*
cy jn y m , p o d zielo n y m n a czternaście działów .
Liczba czternaście nie jest b y n ajm n iej p rzy p ad k o w a. Całe
k o ło zaw ierałoby takich przedziałów dw adzieścia ośm . A to
jest liczba m iesiąca księżycow ego.
K a b alisty k a liczbow a w zakresie liczb 14 i 28 jest bar*
dzo staro ż y tn a . P lu ta rc h pisze: „W ed le jednych liczba lat źy*
cia O z y ry sa w y n o siła dw adzieścia ośm , zaś w edle drugich jest
to liczba lat jego p anow an ia; gdyż w ty lu dniach św iatło
księżyca d o k o n y w a sw ego cyklicznego rozw oju". „Pocięcie
O z y ry sa n a czternaście części odnoszą do ilości d n i od p ełn i
do n o w iu ". „E gipcjanie tw ierdzą, źe p rz y b ó r N ilu m a zwią*
zek z św iatłem księżyca. N ajw ięk szy p rz y b ó r b o w iem pod
E le fa n ty n ą w y n o si 28 łokci, a tyle w łaśnie d n i trw a całkowi*
ty o k re s p rz e m ia n księżyca; n ajn iższy p rzy b ó r pod M andes
i X ois w y n o si 6 łokci i tyle w łaśnie dni p rzy p ad a n a trwa*
nie półksiężyca; śre d n ia w ysokość p rz y b o ru p o d M em fis wy*
n o si zw ykle 14 łokci i tyleż dni trw a p e łn ia " 9).
N ie będę spraw dzał liczb, p o d an y c h przez P lutarcha; dziś
najw yższa różnica s ta n u w ody nilow ej w y n o si p o d K a irem
o k o ło 7,5 m , pod T e b a m i 11,7 m , zaś p o d A ssu a n e m 15 m .
D alek o bardziej o to chodzi, w co w ierzono.
A przecież ko śció ł do d n ia dzisiejszego oblicza św ięta
w ielkanocne w edle księżyca. Ż ydzi obchodzili św ięto P asch y
czternastego d n ia księżycow ego w m iesiącu N izan. K ościół
naznacza W ie lk a n o c n a pierw szą niedzielę po p ełn i w iosennej.
W ięc jest tu w y raźn y ślad uw zględniania czternastki.

7.

W w iek u X IV s p o ty k a m y się z p o d o b n ą lin ją jajow atą,


aczkolw iek u góry zaostrzoną, więc dającą raczej fo rm ę liścia,

8) A. Springer, P o w szech n a ilu stro w a n a historja sztu k i, przekład


K azim ierza B ro n iew sk ieg o 111,86.
9) O Izydzie i O zyrysie, 42-43; p. Nr.*209-214 M yśli N iepodległej.
87

np. n a fresk u T ad eu sza G ad d i w kościele flo re n c k im S. M a-


ria N o v ella.
Jezus jest oto czo ny jasnością, tw orzącą k ształt o w a ln y a p rze­
chodzącą w p ro m ie n ie ciem niej tra k to w a n e (W iz. 48).
T łem , n a k tó ry m w idzim y Jezusa, ta k ą św iatło ścią o b la­
nego, jest n i e b o . D o k o ła w o b ło k ach u n o szą się an io ło w ie.
W dole w idnieje ziem ia. W p o śro d k u a p o ­
stołów klęczy M ad o n n a. A p o sto ło w ie ró w ­
nież klęczą. Prócz tego z lewej i praw ej
stoi anioł.

8.

M istycy tw ierdzą, ze w chw ili n ie z m ie r­


nego p o d n iesien ia d ucha ciała p ro ro k ó w i m a ­
gów w ydzielają z siebie p ro m ie n ie i źe a u ­
reole i n im b y św iętych ta k i w łaśnie m ają W i z . 48.

początek.
A le p rzy ro d n icy sądzą, źe p ro m ie n io w a n ie to dzieje się
naw et bez żadnego p o d n iesien ia ducha, a n a stę p n ie n ie ty lk o
u p ro ro k ó w i m ag ó w , ale także u ludzi najzw yklejszych.
S am m iałem sp o sobność przekonać się o ty m , gdy w k w ie t­
n iu 1911 ro k u zw iedzałem w S trażnicy G w iaździarskiej T re p -
tow a p o d B erlin em oddział, pośw ięcony b ad a n iu zjaw isk elek ­
trycznych i p ro m ie n i R oen tg en o w sk ich .
P o d szkłem zn ajdow ała się róża m etalo w a. P u szczo n o
prąd elektryczny. G dy śró d ciem ności, pan u jący ch w sali,
zbliżałem ręk ę do klosza, róża staw ała się p u rp u ro w o -p ło m ie -
n istą, n a to m ia st gasła, gdy ręk ę o d d alałem .
A więc szły zem nie jakieś p ro m ien ie, dla o k a n ieu ch w y tn e ,
k tó re ro zśw ietlały różę p u rp u ro w o .
Jest n aw et m ożliw e, źe p ro m ie n ie te, w ychodząc zem nie,
tw orzą ostatecznie d o k o ła m n ie jak ąś sferę k sz ta łtu jajow atego,
albow iem , jak w szyscy ludzie, m a m postać w ydłużoną.
G otów jestem n aw et zgodzić się n a to, że tw órcy trzech
wyżej w yszczególnionych dzieł, w yobrażających Jezusa p ro m ie ­
niującego, w ierzyli w p ro m ie n io w a n ie B oga, aniołów , św iętych
i p ro ro k ó w .
88

Ale popełniłbym błąd, gdybym dlatego nie śledził dalej


wstecz ow ych linji jajowatych, otaczających postać Zbawiciela.

9.

Bo oto w bibljotece A m brożego F irm in a D idot’a, w ilu^


m inow anym odpisie A pokalipsy z X III w ieku, znajduje się
m injatura, wyobrażająca Jezusa z barankiem w obram ieniu
wprawdzie niecałkiem jajow atym , ale do niego zbliżonym , gdyż
linja u góry i u dołu jest ostrołukow o załam ana, dając form ę
m igdalu.
N a zewnątrz widnieją u obram ienia w czterech punktach
sym etrycznie obranych głowy czterech sym bolów astronom icz'
nych ewangielistów, u góry z lewej
Człowieka, z prawej O rła, w dole
z lewej Lwa, z prawej Cielca10).
Postać Jezusa nie wydziela
z siebie prom ieni.

10 .

Przechodzę do X II wieku.
W S t.S av in ,w d aw n ejp ro w im
cji P oitou, znajduje się fresk, na
k tó ry m Jezus widnieje w obra^
m ieniu jajow atym , nieco podob"
n y m do kształtu podeszwy.
Postać jego nie prom ieniuje.
O bram ienie wywiera wrażenie dziwne, jest jakby całkiem
zbyteczne. Jezus podaje z niego dwie księgi klęczącej na zz*
w nątrz postaci (W iz. 49).
Z boku unoszą się aniołow ie, po dwóch z każdej stro n y 11).
Z daw ałoby się, że pod względem pom ysłu i w ykonania
p o m n ik ten niem a nic wspólnego z wyżej w ym ienionem i.

,0) V eu illo t j. w . str. 574.


n) Luebke^Sem rau, D ie K unst des M ittelalters, 14 w ydanie, str. 291.
89

A jed n ak wciąż pow tarza się owa linja jajowata, mająca rze"
k o m o znaczenie drugorzędne, czysto o rn a m e n tacy jn e, w d a n y m
w y p a d k u właściwie w p ro s t dezornam entacyjne, gdyż ani nie
jest ładna, ani się nie tłom aczy, poco wogóle jest.

11.

D o tegoż w ieku X II należy fresk z k a te d ry w Soest, na


k t ó r y m widnieje Jezus w o b ra m ie n iu jajow atym , złożo nym
ty lk o z linji owalnych, nie prom ieniu jący , otoczony n a ze"

W iz. 50.

w nątrz także s y m b o la m i a stro n o m icz n em i czterech ewangie"


lis tó w 12).
I rów n ież z tegoż X II w iek u pochodzi n ad e r interesująca
płaskorzeźba kated ry w C hartres. N a niej Jezus widnieje bez
p ro m ie n i, ale n ie ty lk o już w o b ra m ie n iu jajow atym , lecz jak"
by w pro st w ew nątrz przeciętej podłużnie s k o ru p y jajka (W iz. 50).
Z czterech stro n n a zewnątrz znajdują się s ym bo le astro"
»o m iczn e czterech ewangiełistów w t y m s a m y m p o rz ąd k u i sy-
m etrji, jak zaznaczyłem wyżej.

ł2) L u ebk e--S em rau j. w. str. 274.


90

12 .

T y m p a n o n kościoła w Vezalay, w B urgundji, pocho­


dzący również z XII w ieku, w ym aga szczególniejszej uw agi1*).
N ajpierw postrzegam y na nim Jezusa w jajowatej m an-
dorli, a właściwie wew nątrz słabo wklęsłej skorupy jajka, na­
stępnie wraz z zewnątrz znajdującem i się postaciam i pod p a ­
sem półkolistym , m ającym dziewięć
przedziałów zapełnionych postaciam i.
Przedziału dziesiątego u góry brak,
gdyż sięga weń głowa Jezusa z czę­
ścią jajka. N ad tem i przedziałam i
widnieje wyżej znow u pas półkolisty,
zapełniony k ółkam i ze znakam i as-
tronom icznem i. K ółek tych jest dwa­
dzieścia ośm. Jak już w iem y, jest
to liczba miesiąca księżycowego.
T akie podniebie ze znakam i
astronom icznem i jest nam dobrze
znane z rozm aitych a obecnie licz­
nych zabytków m itraistycznych14).

13.

W paryskim Luwrze znajduje


się p om nik z X II wieku, wyobraża­
jący Jezusa na tle jajowatego kształ­
tu światłości, oraz krzyża, utw orzonego z czterech wzajemnie
przecinających się belek (W iz. 51).
P om ijam postaci świętych, które go otaczają15).
O w a świetlistość, oprom ieniająca Jezusa, nie składa się
tu z prom ieni, wychodzących z niego na wszystkie strony, ale
tw orzy coraz m niejsze owale wewnątrz jajowatego obwodu,
przyczym w środku jest warstw a ciemna, zewnątrz jasna, jak
żółtko i białko.

131 L u e b k s - S e m r a u j. w . str. 288.


I4) C u m o n t , D i e M y s t e r i e n d e s M i t h r a , t a b l i c a II f i g 2.
,5) V e u i l l o t j. w . str. 177.
91

W edle nowszych badań prazodjak m iał ośm znaków i był


połączony czterema wzajem przecinającemi się linjam i, tworząc
cemi zatym ośm odcinków o w spólnym środku. Ślady tego
prazodjaku zachowały się jeszcze na archipelagu indyjskim .
N ader ciekawą pracę na ten tem at pom ieścił F . Roeck
w „M em nonie" (VI, 145— 176) p. t. „Der Palaeozodiakus, die
praehistorische U rform unseres T ierkreises" (Paleozodjak,
przedhistoryczna praform a naszego Pasa Zwierzyńcowego).
W edle nauki g n o s ty k ó ^ ^ ó g ^ A n th ro p o s, czyli Człowiek, skła-
da się z czterech s y z y g ji^ o ś m iu eonów. B abiloński ideogram
dla oznaczenia nieba lub bóstw a składa się z gwiazdy o ośm iu
prom ieniach. Płodem takiej czwórki, względnie ósem ki jest
wedle gnozy M arkosa Jezus C hrystus, lecz juz ciało jego zoc
staje przekabalizowane na dw unastkę podw ójną, odpowiadając
cą dwom dw unastkom liter alfebetu greckiego. G dyby więc
owal, otaczający Jezusa, okazał się zodjakiem , w takim razie
owe ośm odcinków pom nika z XII w ieku (W iz. 51) tworzyć
łoby ośm kierunków świata, Jezus zaś stanow iłby jego oś.
Ale najpierw nie wiem y jeszcze, czy m ożem y ów owal przyc
jąć za zodjak, następnie chodziłoby o to, czy w X II wieku,
zwłaszcza wobec innego pom nika, m ianowicie z XI wieku,
ukazanego na W iz. 52 i om aw ianego przezem nie dale), tak
istotnie pojm ow ano wtedy ów znak ośm ioodcinkow y. Na
lam pkach starochrześcijańskich spotykam y znak podobny, lecz
mający o jedną belkę m niej, składający się zatym z sześciu
odcinków. N ie brak naw et charakterystycznego półksiężyca,
spotykanego także na znaku prazodjakalnym m alajskim ,
a wreszcie u nas na krzyżach, albo u dołu, albo u góry 16).
Jest przeto m ożliwe, że astrologja chrześcijańska, nie pamięć
tając już prazodjaku, tłom aczyła sobie jego sym bol za pom ocą

1S) T akie krzyże z p ółk sięży ca m i u dołu spotyka się na


soborach rosyjskich, zaś u góry na p rzydrożnych krzyżach k a to ­
lickich Su w alszczyzn y i in n ych okolic K rólestw a P olsk iego. Marjan
W aw rzen iecki podał n aw et fotografję takiego krzyża z p ółk siężycem
u w ierzchołka ze w si Urzecz w artykule „P olsk ę u m en i lid o v e“, d ru k o­
w an ym w m iesięczn ik u czeskim „D ilo” X, Nr.*7, str. 140. Liczne k rzy ­
że z księżycam i, z oznaczen iem w si, z której pochodzą, m ożn a oglądać
w M uzeum P rzem ysłu i R olnictw a w W arszaw ie.
92

linji astronom icznych w punktach jesiennym i w iosennym ,


a m ianowicie:
a) belka pionow a odpow iada linji, zwanej C olurus aeq u i'
noctialis, czyli rów nonocnej,
b) belka poziom a odpowiada rów nikow i niebieskiem u,
c) belka idąca z góry po lewej przez środek w dół ku
prawej odpow iada linji, padającej pionow o z bieguna ekliptyki
na ekliptykę,
d) belka idąca z góry po prawej przez środek w dół ku
lewej odpow iada ekliptyce.

14.

T y m p a n o n z kościoła w A lpirsbach, pochodzący rów-'


nieź z X II w ieku, ukazuje nam tak ie Jezusa w obram ieniu
jajow atym , lecz u góry i dołu zaostrzonym , podtrzym yw anym
przez dwóch aniołów , gdy dwaj inni klęczą z boku.
Całość znajduje się w półkolu, lecz o charakterze czysto
orn am en tacy jn y m 17).
Z upełnie, jak na ow ym p o m n ik u z Luw ru, gdzie w idzi'
m y Jezusa na tle linji astronom icznych, ukazuje on się nam
na ornacie papieskim , przechow yw anym w skarbcu św. P iotra
w Rzym ie. Pcstać Jezusa leiy ściśle na linji, oddzielające:
światłość od ciemności. Lecz na tym p om niku, pochodzącym
rów nież z X II w ieku, nie w idzim y światłości w kształcie ow al'
n y m 18).

15.

N atom iast kształt ten jajowaty, choć u góry i dołu za'


ostrzony, posiada obram ienie, w któ ry m Jezus ukazuje się nam
na ta k zw anym płaszczu koronacyjnym H enryka II, przecho'
w yw anym w B am bergu, a pochodzącym z XI w ieku 19).

17) Luebke-Semrau j. w. str. 138.


18) Eisler, W eltenm antel und Him m elszelt 1,21 fig. 3.
1S) Luebke-Semrau j. w. str. 279.
Jezus jest zwrócony na praw o, biją tez z niego w tą s tr o '
nę prom ienie, za n im zaś znajduje się wielki sierp księżyca,
z którego wgięcia Jezus wychodzi, mijając baranka, zw róco'
nego w lewo (W iz. 52).
M am y tu najwyraźniej oznaczony nów w iosenny w B a '
ranku.
Krzywizna now iu, kierunek ruchu baranka i k ierunek
astronom iczny ruchu księżyca, zaznaczony ruchem postaci J e '
zusa, odpowiada obserwacji globusu astra l'
nego przy patrzeniu na niego z zewnątrz.
Jeżeli nastaw im y globus astralny tak,
aby B aran znajdow ał się na zachodzie, to
gdy w czasie porów nania dnia z nocą
m usim y pom yśleć sobie słońce pod w i'
dnokręgiem , nad w idnokręgiem globusu
m usim y wyobrazić sobie księżyc, odw i'
nięty rogam i w praw o, jak na w izerunku
naszym , również ruch jego astonom iczny
będzie się odbywał w prawo, czyli tak, jak
n a w izerunku naszym kroczy C hrystus.
Jeszcze na in n y m p o m n ik u wieku X I widzim y form ę
obram ienia jajowatego, względnie kształu m igdału; jest to
m injatura m szału, znajdującego się w m onachijskiej Bibljotece
Królewskiej.
Jezus wyciąga rękę z m andorli, m igdału, wkładając k o '
ronę H enrykow i I I 20). ^

16.

T ak sam o rzecz się m a w X wieku.


T ak zwany Z itter w Q uedlinburgu, w |Prusach, posiada
relikwiarz z kości słoniowej, rzeźbiony m isternie. N a nim
widnieje Jezus w obram ieniu ow alnym , łagodnie u góry i u d o '
łu zaostrzonym .
N ie brak też sym etrycznie rozmieszczonych sym bolów
astronom icznych ewangielistów, lecz w nieco odm iennym p o '

*•) Springer j. w . 11,153.


94

rządku, gdyż na dole Cielec jest po lewej od widza, zaś Lew


po prawej.
W ażne dla naszych badań jest m alow idło ścienne, pocho-
dzące rów nież z X wieku, znajdujące się w niedużym kościół­
k u w Burgfelden pod Balingen w W irtem bergji.
W idzim y na tym m alow idle obram ienie owalne, zaostrzo-
ne jak m igdał. W ypełnia je wielki krzyż łaciński, podtrzy-
m y w an y przez dwóch aniołów. Za krzyżem siedzi Jezus.
G łowa jego wystaje nad wierzchołek krzyża. Ręce m a rozło­
żone, jak katakum bow e postaci „O rante", to znaczy, że ciało
jego tw orzy także znak krzyża.
Całość przedstaw ia Sąd Ostateczny. Zbawieni i przeklę­
ci w idnieją na zewnątrz obram ienia 21).

17 .

Nieinaczej rzecz się m a w w ieku IX.


N a ilustracji P salm u CI w Psałterzu utrechckim widnieje
Jezus na tle nieba w obram ieniu jajowatym , zaś zewnątrz
znajdują się aniołowie.
W dole widnieje ziem ia z scenam i sa k ra ln e m i22).

18.

V euillot pokazuje nam reprodukcję m injatury z V II wie­


ku, przedstawiającej wizję autora A pokalipsy św. Jana.
W idzim y Jezusa w ew nątrz linji kolistej, zewnątrz zaś uno­
szą się sym bole astronom iczne czterech ewangielistów, przy­
czyna na dole Lew jest po lewej od widza, zaś Cielec po prawej^3)

19 .

W związku bezpośrednim z powyższą m injaturą stoi


płaskorzeźba drzwi kościoła św. Sabiny na A w entynie w R zy­
m ie z V wieku.

21) LuebkC'Sem rau j. w . str. 264'265.


22) L uebke-Sem rau j. w . str. 135.
23) V eu illo t j. w . str. 376.
95

W idzim y Jezusa w obram ieniu okrągłym , lecz wolne


płaszczyzny z lewej i prawej jego ciała w ypełniają dwie litery
greckie z lewej Alfa, z prawej od widza Om ega.
Zew nątrz są rozłożone sym etrycznie sym bole astrono-
miczne czterech ewangielistów, lecz w takim porządku: u g ó '
ry z lewej od widza Orzeł, z prawej Lew, w dole z lewej
Człowiek z prawej Cielec 24).

20.

Kiedy w ten sposób zbliżyliśm y się do czasów konania


m itraizm u i spojrzym y na zabytek z m itreum w Borcovicum,
pochodzący z II w ieku, obaczym y w ta*
k im obram ieniu M itrę, lecz obram ieniem
będzie zodjak (W iz. 53).
M itra dobywa się z pękniętej skoru^
py kosm icznego jaja, w dolnej części jego
jest jeszcze po pas zanurzony, skorupa
górna znajduje się nad jego głową.
C um ont, przytaczając ten wizerunek,
powiada, że podobne pojęcie istniało u Per^
sów, przyczyna pow ołuje się na roz. 47
trak tak u Plutarcha „O Izydzie i O zyrysie",
gdzie czytamy, że O rm uzd, stworzywszy 24 bogów, ułożył się
w jajku, lecz w rów nej ilości stworzeni przez A rym ana bogo­
wie przewiercili to jajko i dlatego zło i dobro są ze sobą zmie^
szane 25).
Ale jeszcze dziwniej w sto su n k u do całego m aterjalu,
który przejrzeliśm y, przedstaw ia się pochodzący z tego same*
go w ieku a znajdujący się w M odenie Fanes w jajowatym ob-
ram ieniu zodjaku, zewnątrz którego widnieją sym etrycznie
rozłożone cztery głowy, odpowiadające czterem wiatrom , względu
nie, jak sym bole astronom iczne ewangielistów, czterem stro^
nom świata. Fanes dobywa się również z jaja kosm icznego.
Ze skorup tego jaja buchają płom ienie- F anes jest ow inięty

,ii4) D oelger j. w . str. 209.


- ) C um ont, T extes et m o n u m e n ts fig u res ralatifs aux m isteres
de M ithra 1,163; 11,395.
96

wężem, m a skrzydła, zaś na ram ionach sierp księżyca, jak M en


(W iz. 54).
ii j Jesteśmy tedy u źródła mistycznego ja jk a . Ow a linja ow al­
na, otaczająca postać Jezusa, okazała się zodjakiem.
Przetrw ała wieki, starożytność, średniowiecze i dopłynęła
do czasów now ożytnych, niosąc wraz z sobą tradycję m istycz-
nego ja jk a wielkanocnego. Byli naw et archeologowie, którzy
kw estjonow ali jej znaczenie m istyczne, zaś pisarze chrześcijan^

W i z . 54.

scy zapewniali, źe „rzeźba ochrzczona", wyrzekłszy się bogów


pogańskich, przestała „uosabiać zjawiska n atury".
A jednak charakter przejrzanych przes nas pom ników
średniowiecza w ym ow nie świadczy, iż twórcy ich, kładąc Je-
zusa we w nętrzu skorupy jaja i umieszczając na zewnątrz sy m ­
bole astronom iczne czterech ewangielistów, znali chyba ta ­
jemnicę. f
A jeżeli jeszcze w w ieku X V I umieszczali Jezusa otoczo­
nego aureolą jajowatą na tle M adonny, jak w IV w ieku, tylko
bez' aureoli, to dopraw dy zachodzi pytanie, jak przedstawiał
97

im się stosunek pomiędzy owym kosmicznym łonem a Ma"


donną?
Jeżeli bowiem dotąd czysto formalnie rozpatrywaliśmy
ową linję, to nastała chwila, w której należy zastanowić się
nad jej sensem filozoficznym.

21 .
W piśmie Naasseńczyków „O człowieku" czytamy:
„Mówią dalej Frygijczycy, że ojcem wszystkości jest
Amygdalos (migdał), ale nie drzewo, lecz ów migdał, zawiera-'
jący w sobie dojrzały owoc, jajko, które się dzieli i porusza
w głębi i rozbiło łono ziemi i spłodziło swe niewidzialne, nie"
nazywalne i niewymawialne dziecko, o którym m ów im y"25).
Mowa jest o bóstwie, które się zwie rozmaicie u różnych
ludów, a więc: Attis, Adonis, Ozyrys, Niebieski róg miesiąca,
Adamnas, Korybas, Papa, Umarły, Bóg, Zrodzony z migdału,
Hermes, Logos.
„Jego to właśnie Frygijczycy nazywają pasterzem, ale nie
dlatego, iż pasie kozy i kozły, ale że jest wieczyście kręty, to
znaczy, że wciąż się obraca i kręci, poruszając wszystkość
w bieg okólny; albowiem kręcić znaczy odwracać i rzeczy od"
mieniać. Dlatego też dwa punkty obrotowe nieba zwią się
biegunami... Takoż więc Frygijczycy pasterzem tego nazywa"
ją, który wciąż i wszędzie wszystko kręci, obraca i zmienia".
W idzim y tu wyraźnie, że ów bóg jest osią świata, czyli
słupem (stauros), od którego obrotu wszystko zależy. Później
słup ten stał się krzyżem.
Macierz owego syna wedle pojęcia Ofitów dźwignęła się
i z postaci swej utworzyła niebo27). Pojęcie to jest nam zna"
ne z różnych pomników egipskich (Wiz. 55). W idzim y po"
stać kobiecą, usianą gwiazdami, jak na pom niku w muzeum
turyńskim 28), to aż dwie takie boginie wygięte nad bóstwem
ziemi29).

*8) W . Schultz, D o k u m en te der G n osis, str. 49.


'tT) Ireneusz, P rzeciw h erezjom 1,30.
28) P orów . B óg Jezus, str. 186.
*») M em non V ,3'4, tablica II.
7
98

Pojęcie jajka kosmicznego spotykam y u różnych ludów,


więc Fenicjan, Żydów, Babilończyków, Egipcjan, Indów a na­
wet u Japończyków i Chińczyków.
Z jaja świata wychodzi Brahma. Z jednej połowy tworzy
się niebo, z drugiej ziemia. Bóg W isznu mieszka w jajku świa­
ta jako Brahma.
T ak samo w jajku świata mieszka orficki Fanes i z nie­
go wychodzi. Jajko to utworzył Kronos. Z jednej połowy
powstaje niebo, z drugiej ziemia.

Wiz. 55.

Tyfon rodzi się z jajka dwupłciowego.


W yobrażano sobie, że Drzewo Świata wyrosło z jaja,
pływającego po morzu.
Niebo nad ziemią i pod ziemią wyobrażano sobie jako
wielkie jajko.
Z jaja, utworzonego przez Zerwana, wychodzi Mitra.
Wedle Orfików niebo jest białkiem jajka kosmicznego.
Frygijczycy wyobrażali sobie to jajko kosmiczne jako
ciało matki.
T o też spojrzyjmy raz jeszcze na malowidło witrażowe
z kościoła w Jouy, wyobrażające Jezusa otoczonego auereolą
na tle M adonny (W iz. 46), a pochodzące z XVI wieku, oraz
na fresk katakum bow y z IV wieku, wyobrażający Jezusa na
tle M adonny, ale bez aureoli (Wiz. 47).
Zestawiając te pom niki z wyobrażeniami Frygijczyków,
z ich pojęciem jajka kosmicznego jako ciała matki, zaś wycho­
dzącego z tego jajka kosmicznego bóstwa jako poruszającej
99

w szystko osi świata, to zrozum iem y, iź dawniej pojęcie Ma*


donny i jej syna było pod względem filozoficznym nieco
wspanialsze, n ii zredukow ane przez Straussów , R enanów , Har*
nacków i Boussetów do kształtu prow incjonalnej żydów ki pa*
lestyńskiej i jej syna, obracającego się w świecie rybaków ,
cieśli i celników.

22 .

Z powyższego okazuje się, że istniało pojęcie mistyczne*


go jajka oraz mistycznego m igdalu.
Lecz zupełnie takie sam e znaczenie m iała m istyczna ryba.
W edle pojęć Babilończyków M arduk rozciął „jak rybę" po*
tw orną T iam at, z jednej połow y uczynił niebo, z drugiej ziem ię
Dlatego też w tradycji chrześcijańskiej wahają się pojęcia
m istycznego m igdalu, jajka i ryby.
W yobrażano sobie, że świat wychodzi z „sem en m u n d i",
i „m atrix m undi" jako „ovum m undi".
Już u Persów dzielono się jajkiem w czasie święta wio*
sennego na pam iątkę rozdzielenia się jaja świata na O rm uzda
i A rym ana. Jajka były kolorow ane. Ale rów nież od niepam ięt*
nych czasów czyniono to u S łow ian30). W naszym narodzie
zachował się do czasów obecnych nietylko zwyczaj dzielenia
się jajkiem w ielkanocnym , ale także szczególnego barw ienia
jajek i ozdabiania ich rozm aitem i figuram i m istycznem i. Mu*
zeum P rzem ysłu i Rolnictw a w W arszaw ie posiada nader cie*
kawe zbiory takich jajek w ielkanocnych, zwanych „pisań*
k a m i" 81).
Jajka takie m iały znaczenie magicznie i używ ane były
także do czarów.

23.

Pod w pływ em zwycięskiego chrześcijaństwa zakorzeniło


się u nas pojęcie, że cała nasza cy wilizacja pochodzi ze W schodu.

30) N ork, B ib lisch e M ythologie 11,368.


8I) P orów , m oje stu d ju m D zieje Krzyża, str. 76 i n ast. oraz w iz.
75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82.
100

N iezw ykłe zdobycze babilonologji znacznie poparły to


m niem anie, a naw et więcej, niż było to pragnieniem chrzęści'
jaństw a.
Jednakow oż odzyw ały się głosy, które twierdziły, źe ró '
źne pojęcia kosm iczne i religijne W schodu zbyt du io w y k a '
żują cech, świadczących o pochodzeniu północnym 32).
Ó w N ow y R ok na wiosnę, połączony ze zm artw ych'
w staw aniem dorocznym bóstw a o tak w ybitnych cechach b ó '
stw a słonecznego, pojęcie rozdziału ciemności i światłości, owa
teorja kościelna, źe świat został stw orzony na wiosnę 33), gdy
pierw szym czynem Boga był rozdział światłości od ciemności,
ów poczynający się na w iosnę N ow y R ok kościelny i wogóle
u ty lu ludów i w ty lu powszechnych urządzeniach N ow y R ok
na w iosnę przyjm ow any — w szystko to świadczy w ym ow nie
o północnym pochodzeniu tych pojęć, kiedy w krajach p o lar'
nych po długiej nocy wypływa nad hory zo n t zbawcze słońce,
powodując całkiem now y ład na świecie.
M ogło było przyjść do nas chrześcijaństwo ze W schodu.
Ale nie byłoby się nigdy utrzym ało jako religja, gdyby się
było rzeczywiście zisadniczo różniło od starożytnych i z a k o '
rzenionych głęboko w duszach ludzkich pojęć sakralnych.

24 .

A więc w yjaśnia się nam nietylko święta linja owalu,


otaczającego postać Jezusa, ale szereg innych pojęć, z którem i
spotykaliśm y się, przeglądając w iekam i p o m n ik i sztuki chrze'
ścijańskiej.
Św iętą linją m andorli jest Pas Zwierzyńcowy.
Dlatego około tej linji świętej znajdow ały się w czterech
punktach sym bole astronom iczne ewangielistów, odpow iadają'
ce wiośnie, latu, jesieni i zimie.
O w ym pasterzem kosm icznym Frygijczyków, pojm ow a'
n ym jako obracająca się i poruszająca w szystko O ś Świata,
ale już upostaciow ana jako człowiek, jest C hrystus.

32) K rau se, T u isk o ^ L a n d i D ie T r o ja b u r g e n N o r d e u r o p a s .


3S) C yryl J e r o z o lim s k i, X IV K a tech eza , 10.
101

Jest on synem cieśli, jak M itra synem Zerwana, „techni-


tes’a“. Jeden i drugi jest „pośrednikiem ” (mesites).
Zrazu jest on wężem. N astępnie postacią człowieka wę­
żem owiniętego, wreszcie jedynie człowiekiem; o ile zaś jest
nagi, owija go szal.
Fanes, zupełna tożsam ość z M itrą, m a na ram ionach
wielki sierp księżyca, jest wiec M enem.
W ykazałem w studjum „Dlaczego uczniowie dążyli do
E m m aus", że Jezusa pojm ow ano rów nież jako M ena 34).
Zresztą wykazałem , jak to pojęcie panow ało jeszcze w śre-
dniowieczu, odbijając się na płaszczach koronacyjnych m onar-
chów, gdzie Jezus wychodzi z sierpa księżycowego (W iz. 52).
Plutarch pisze: „Dziewiętnastego dnia (m iesiąca A tyr)
udają się (Egipcjanie) nocą nad morze; stoliści i kapłani wy-'
noszą świętą arkę, w której leży złota skrzynka, do niej wle-
wają nadającą się do picia wodę i powstaje wrzawa śród ze-'
branych, jakoby odnaleziony został O zyrys; następnie m ieszają
z wodą ziem ię żyzną i przydaw szy arom atów oraz kadzideł
drogocennych, lepią figurkę podobną do księżyca; tę ubierają
i zdobią, okazując, że one bóstw a pojm ują jaką istotę ziem i
i w ody” 35).
W iem y jednak z ojców kościoła, iż przez kilka pier-
wszych wieków naszej ery chrześcijanie już pojm ow ali Jezusa
jako słońce.
T ylor pisze: „Początek w iosny, będący u wielu ludów
początkiem roku, obchodzony uroczyście, przelał swoje cechy
charakteru słonecznego na święta W ielkanocne. O gnie wiel-
k a n o c n e , palone na wzgórzach N iem iec północnych a rozkła-
dane co m ila, utrzym yw ały się jeszcze gdzieniegdzie, jako zw y­
czaj miejscowy. W ieśniacy sascy i brandenburscy dziś, jak
przed laty, udają się w dzień W ielkiejnocy na szczyty "wzgórz,
aby zobaczyć; jak wschodzące słońce wesoło trzy razy skoczy.
T o sam o czynili niegdyś Anglicy za czasów, gdy T om asz
Browne bronił dziwnej naówczas tezy, że „słońce nie pląsa
w dzień W ielkiejnocy”. Ze obrzęd słoneczny niecenia no-
wego ognia został przyjęty przez kościół chrześcijański, dowo-

M) Myśl Niepodległa N* 163.


*•) O Izydzie i Ozyrysie, 39.
102

dów tego dostarczają nam różne kraje europejskie, gdzie za'


chowuje się zwyczaj gaszenia ognia w przeddzień W ielkiejno'
cy i uroczystego zapalania nowego ognia” S6).
Ale w W ielką Sobotę kościół święci takie wodę. W sze'
lako obrzęd święcenia ognia bardziej zbliżony jest do egip'
skiego odnajdywania Ozyrysa.
W „Missale R om anum ” pod Sabbato Sancto czytamy:
...„przed kościołem wydobywa się ogień z kam ienia i z niego
rozżarza się węgle". W tedy kapłan w szatach pontyfikalnych
„idzie przed kościół, gdzie błogosławi nowy ogień". „Tym cza'
sem gasi się w kościele wszystkie świece, żeby następnie m o '
gły być zapalone ogniem poświęconym". W tedy djakon,
ubrany w dalmatykę barwy białej, bierze trójram ienny świe'
cznik i wchodzi z nim do kościoła a za nim kroczy ducho'
wieństwo. Djakon wznosi nowy ogień i intonuje: „Lumen
Christi" (Światło Chrystusa), na co m u chór odpowiada: „Deo
gratias” (Bogu dzięki). N astępnie nowym ogniem zapala się
świece na ołtarzu i jeszcze dwukrotnie w czasie tego śpiewa:
„Lum en Christi—Deo gratias" s7).
Jest to więc uroczystość znalezienia światła Chrystusowe'
go. I istotnie w krajach polarnych o tej porze roku słońce
wypływa po półrocznej nocy nad widnokrąg. „To czyńcie na
pam iątkę moją", powiada w ewangieljach Jezus podczas O sta'
tniej Wieczerzy, łamiąc chleb. A gdy ludy polarne przesunęły
się w drodze kolonizacji wiekowej na wschód, czyż niecąc ów
nowy ogień Chrystusowy właśnie w okresie budzenia się słoń'
ca, nie postępowały tak, jak gdyby na pam iątkę tego, na co
ongi własnemi patrzyły oczami?
Gdy na Wschodzie i Południu górę wzięła racjonalisty­
czna obserwacja zjawisk, przeniesiono święto noworoczne cał'
kiem logicznie w okres przesilenia zimowego, kiedy dzień p o '
czyna rosnąć.
Symbolem do dziś widomym połączenia się kultu słoń'
a i księżyca w religji Chrystusowej jest monstrancja. Pisałem
o tym w „Bogu Jezusie" w rozdziale „Teorja pojęć szczątko'

36)C yw ilizacja p ierw otn a, przekład Z. A. K ow erskiej 11,245 i n a st.


v )M issale R om an u m , ed itio quinta, R atisbonae-R om ae^N eo Ebo^
raci & C in cin n a ti 1905, str. 156 i n a st.— M szał.m arjaw icki, str. 691 i n ast.
103

wych” i nie wspominałbym tu, gdyby nie zanotowane


u Plutarcha święto egipskie zejścia w marcu Ozyrysa na księ-
źyc 88), a wzywanie go w lipcu, aby się wydobył z objęć sło ń '
ca 39). Jeżeli monstrancja wyobraża słońce, to wewnątrz niej
będące czółenko wyobraża nów księżycowy i tak się jeszcze
zwie (lunula), zaś hostja wyobraża perłową część tarczy księ-
życa, pojmowanego jako chleb 40).
Macierzą kosmiczną, z której wnętrza wyłania się b ó '
stwo, jest Madonna. Wedle pojęć Ofitów materja, z której
świat powstał, jest kobietą 41). Materja ta jest niedoskonała.
I zaiste! Przez kilkanaście wieków trwa spór w kościele, czy
Marja jest poczęta niepokalanie, aż rzecz została rozstrzygnięta
i ogłoszona na korzyść poczęcia niepokalanego dopiero dnia
8 grudnia 1854.
Krzyż, widywany na pom nikach chrześcijańskich w e'
wnątrz jajowatego obramienia, był zrazu słupem (st/auros),
z czasem stał się Chrystusem. Teksty Gnostyków zgadzają się
z malarstwem chrześcijańskim.
Chrystus, położony na linji porównania dnia z nocą, w y'
obraża wielkanocny rozdział światłości od ciemności, zbawio'
nych od grzeszników, rozgraniczenie dobra i zła.

25.

Zestawiwszy Chrystusa na tle M adonny z IV wieku


(Wiz. 47) i XVI wieku (W iz. 46), postrzegamy, że dzieło
o tyle wieków późniejsze m a więcej charakteru astralnego, niż
wcześniejsze.

*8) O Izydzie i Ozyrysie, 43.


*9) J. w. 52. Tu czytamy, że już Egipcjanie „za oko i św iatło Ho-
rusowe uważają nietylko księżyc, lecz także słońce". U Plutarcha wszy*
stko, co rozpłodcze i zbawcze, pochodzi od Ozyrysa (księżyca), gdy Ty-
fon (słońce) jest niszczycielski. Odpowiada to klim atow i wschodu, gdy
kult słońca jako zbawcy odpowiada klim atow i północy.
tt) Do jakiego stopnia sym bolika słońca i księżyca była w ko­
ściele rozw ielm ożniona, świadczą w Piotrkowie drzwi klasztoru podom i-
nikańskiego z dwoma obok siebie okienkam i; nad lew ym od widza
um ieszczono słońce, nad prawym sierp księżyca (p. wizerunek ostatni
w niniejszej książce).
4l) W. Schultz, j. w . str. 51.
104

Lecz z drugiej stro n y przekonaliśm y się, rozpatrując fresk


Ł am ania Chleba i Biczowania Jezusa, ze w izerunki o dwa
wieki starsze są znow u ściśle astralne.
Przeglądając zaś różne freski wieczerzy sakralnej z II,III
i IV wieku, przekonaliśm y się, źe zatracał się zwolna ślad po-
jęcia astralnego.
Jak to sobie wytłomaczyć?
Odpow iedź znajdziem y w literaturze ojców kościoła, któ-
rzy w łaśnie w tym czasie zwalczali wszystkie przejawy ku ltu
C hrystusa pod postacią słońca i potępiali astrologję. M ożna
tedy przypuścić, źe w tym okresie przyczaiły się czysto zewnę-
trzne cechy astralne, jak znane już sztuce pogańskiej nim by.
Ale gdy nastąpiło zupełne uczłowieczenie Jezusa, gdy
skonał m itraizm i gdy sekta M anichejczyków została po-
konana, astrologja nietylko poczuła się swobodniejszą, lecz ja-'
ko filozofja kosm iczna odżyła i zapanow ała w sztuce aż do
okresu reform acji i h um anizm u, oraz ściśle już naukow o poj-
m ow anej astronom ji.
N astał przytym rzeczywiście niesłychany rozkw it sztuki,
której genjalni przedstawiciele wyzwalali się z dawnych sza-'
blonów, zarów no artystycznych, jak i filozoficznych.
Artyści nie rekrutow ali się już z cechów, przechowują^
cych różne tajem nice 42). K lasyczny poganizm papieży popie-
rał tw ory genjuszu, a nie tw ory cechu.
Rozpoczął się też proces pow olnego przekształcania Jezu-
sa z Boga-Człowieka w Człowieka-Boga. A strologja pozostała
nadal doradczynią lekarzy, rolników , naw et wodzów i królów ,
ale sztuka religijna wzięła z nią rozbrat, jak rozstała się z nią
budząca się nauka.
Jął się wytwarzać now y pogląd na świat. Stara filozofja
kosm iczna, w której Jezus grał tak w ybitną rolę, m usiała ustą-
pić panteizm ow i Spinozy, k tó ry filozofizację fetysza k am ien ­
nego doprowadził chyba do szczytu, głosząc, źe Bóg jest sub­
stancją: fetysz m iał się tak do ciasnego um ysłu Fetyszysty,
jak substancja do ogrom nie rozszerzonego um ysłu Spinozy,
iż m ożem y tu praw ie rzecz wyrazić za pom ocą rów nania p ro ­
porcjonalnego f : F = s : S.

4I) Porów. N* 120 Myśli Niepodległej, str. 1731 i nast.


105

Jezus przestał być pojęciem kosm icznym . M niej juz in"


teresow ała ludzi jego zantropom orfizow ana i zantropopatyzo"
wana historja, niź logje, czyli różne aforyzm y, których zaczęto
się uczyć na pamięć w ielkiem i ilościam i.
Pojęcia dawne uk ry ły się w naukach herm etycznych,
w kołach teozofów i m istyków wogóle.
O w alna linja zodjaku przem ieniła się w czysty ornam ent.
A ź wreszcie do tego stopnia zapom niano, czym była pierwo"
tnie „rzeźba ochrzczona", ii m o in a juz było pisać bez obawy
zaprzeczenia:
„Kiedy rzeźba w yrzekła się bogów pogańskich, by stać
się chrześcijańską, nie potrzeba jej juź było uosabiać zjawisk
n atu ry ".

i
r
Siedzenie tropów Pana*
1.

E rn est R enan we wstępie do swego „Żyw ota Jezusa”


wygłosił zdanie następujące:
„Żadne dzieło żydowskie owych czasów nie pow iada wy^
raźnie, jakie m ianowicie proroctwa spełniły się przez przyjście
Mesjasza. Ewangieliści w wielu w ypadkach robią aluzje m es/
janistyczne z taką rezerwą, ii z konieczności rodzi się przy^
puszczenie, iź to nie były m niem ania przyjęte powszechnie.
N iebaw em jednak poczęto rozum ować: Mesjasz pow inien był
zrobić to a to: Jezus był M esjaszem; zatym Jezus zrobił to
a to. P otym rozum ow ano na odwrót: T o i owo zdarzyło się
Jezusowi, Jezus był M esjaszem więc to i owo m usiało było
zdarzyć się M esjaszow i”1).
T y tu łem przykładu R enan pow ołał się na epizod dzie^
lenia szat Jezusa, aby się w ypełniło P ism o. W pracy mej
„Filozofja życia Jezusa” w ykazałem szczegółowo, źe to sam o
da się powiedzieć o wszystkich epizodach życia i śm ierci Je^
zusa. Nic się nie stało, źe się stało, ale stało się, źe się stać
m u siało 2).
Dopóki jednak „w ym yślanie w ielu zdarzeń”, źe użyję
określenia Renana, opierało się na Piśm ie, wiara w nie jest
dla nas zrozum iała. P ism o było powagą wystarczającą. W sze^
lako bynajm niej nie wszystkie epizody da się wyprowadzić
z Pism a, aczkolwiek wedle ojców kościoła, jak w ykazałem

J) P orów , m ój przekład, 2 w y d a n ie, str. 43.


2) M yśl N iep od legła N r.*2l9 od II,l na str. 1265 do Nr. 222 ustę*
pu 11,65 na str. 1413.
110

w wyżej w ym ienionej pracy nader drobiazgowo, wzglądem nich


ta k ie stosuje sią zasada celowości boskiej. Jakaż powaga, przez
w szystkich bezspornie uznaw ana, m ogła była decydować w ta*
kich wypadkach?
Pow aga taka m usiała istnieć. Bez jej sankcji przyjącie
w iary w jakikolw iek epizod nie da sią w prost pom yśleć. Mo-'
gły isnieć różnice zdań co do rozum ienia jej wskazówek, jak
ostatecznie sam o P ism o Swiąte rozm aicie pojm ow ano, nie
kw estjonując go jeszcze jako źródła; ale bez takiego drugiego
źródła, powszechnie uznaw anego, choć może rozm aicie p o jm o '
wanego, panow ałaby w ow ym „w ym yślaniu wielu zdarzeń”
taka dowolność, źe o zbiorow ym w coś wierzeniu nie byłoby
m ow y. A przecież fakt w iary zbiorowej w te epizody jest
oczywisty.
O tóż sądzą, że gdy nastała epoka astrologji i gdy zw ró'
cono szczególniejszą uwagą na gwiezdny firm am ent jako na
ksiągą objaw ień bożych, zacząto rozum ow ać jeszcze inaczej,
a m ianowicie: jeżeli Jezus istniał, to życie jego m usiało być
zapisane w gwiazdach; a jeżeli zostało zapisane w gwiazdach,
to należy jedynie um ieć je odczytać.
M niem anie, że rozum ow ano w ten sposób, nie jest b y '
najm niej czczą z mej strony hipotezą. P osiadam y pod tym
wzglądem całkiem wyraźne orzeczenia, cieszące sią pow szech'
n y m uznaniem .
Ojciec kościoła Ireneusz pow iada, źe ziem skie rzeczy są
odbiciem niebieskich3). Tego sam ego zdania byli również h e '
r etycy4).
S ym bolam i czterech ewangielistów, pow iada Ireneusz, są
cztery cheruby: Lew, Cielec, Człowiek i Orzeł. Kształt każde'
go z nich jest obrazem działalności S yna Bożego. A p o n ie'
waż cheruby te przedstaw iają razem cztery kształty, przeto także
czterokształtne są ewangelje, oraz czterokłaształtną działalność
P a n a 5).
N iepodopna w prost znaleść orzeczenia, które byłoby w y '
raźniejsza i jaśniejsze od powyższego.

3) P r z e c iw h e r e z jo m IV ,19
*) j. w . 1,7.
5) j. w . 111,11.
W yw ody te, jak pow iadam , m usiały cieszyć się w ielkim
uznaniem , gdyż dostały się w form ie kom entarzy nagłów ko­
wych do rozm aitych odpisów ew angielji6).
W ydaje m i się tedy rzeczą udow odnioną, i i w gwiazdach
szukano tropów Pana.

2.

Z chwilą, gdy uznano w czterech kw artalnych znakach


astronom icznych sym bole czterech ewangielistów i zatym czwo­
rakie kształtow anie się iycia i działalności Pana, jak H erm es
sa-T houta, dla astrologji była droga otw arta. A poniew aż śle­
dzenie dróg P ana na niebie przedstaw iałoby zbyt d u io tru ­
dności, przeto zwrócono się do globusów astralnych.
Jeżeli na to twierdzenie nie m ogę dostarczyć dow odu
w form ie orzecznia bezpośredniego, to chyba analiza fresku
katakum bow ego Biczowania Jezusa i osiągnięty za pom ocą
niej w ynik całkowicie brak jego zastąpi, gdy w dodatku ana­
liza fresku Uczty Eucharystycznej również wykazała, że p o słu ­
giwano się globusam i astralnem i. Kogo nękałyby jednak w ą t­
pliwości i ubolew ałby, że opieram się w danym w ypadku jedy­
nie na obserwacji naukow ej zjaw iska a nie przedstaw iam
żadnego starożytnego orzeczenia, ten niechaj uwzględni, że
przyrodnicy zawsze tak postępują; nie znaleźli nigdzie słow ­
nych orzeczeń Przyrody z w ykazem jej praw, tylko istnienie
ich stwierdzali za pom ocą um iejętnego zbadania zjawisk.
O pieram się tedy na całkiem realnych i wedle obow ią­
zujących dziś m etod naukow ych ustalonych faktach a nie na
spekulacji.
T a k realnem i faktam i nie rozporządzałem , pisząc „Boga
Jezusa”, „Tancerkę ewangieliczną”, „Dlaczego uczniowie dą­
żyli do E m m a u s” i „Ewangielję O rła “7).

) P o r o w . S o d e n , D ie S c h r ifte n d e s N e u e n T e s t a m e n ts in ih r er
a e lte ste n e rr e ic h b a r e n T e x tg e s ta lt 1,302 i n a st.
) M yśl N ie p o d le g ła N r.*164 „ T a n c e rk a e w a n g ie lic z n a " , N r .*163
„ D la c z e g o u c z n io w ie d ą ż y li do E m m a u s " , N r.*215 i 216 „ E w a n g ie lja
O r ła “, N r. 148 „ D r o g a k r z y ż o w a n a fir m a m e n c ie ”, N r ,* l2 6 „ Z a ć m ie n ie
sło ń c a o p isa n e w e w a n g ie lja c h ”.
112

Co więcej! Nie sądziłem, aby ewangieliści posługiwali


się byli globusami astralnemi. M niemałem, źe znając dobrze
niebo gwieździste, na nie oczami, albo w myślach patrzyli.
A jednak byli to przecież ludzie książki i pióra, uczeni,
ślęczący w swych pracowniach, jak Niemcy mówią „Stuben*
gelehrte”.
Teraz rozumiem, źe tylko taki typ filozofów mógł był
zdobyć się na spekulacje, jak o trzydziestu srebrnikach Juda'
sza, przyrównanych do trzydziestu dni8), następnie źe spekula*
cje tego rodzaju były możliwe jedynie przy pomocy narzędzia,
jakim jest globus astralny, a wreszcie pojmuję jasno przyczyn
nę uderzającej nas sztuczności podobnych kombinacji.
A więc ewangieliści stawali u globusów astralnych i ob*
racając niemi, śledzili tropy Pana.
Inna zaś sprawa, źe przy swych spekulacjach robili użytek
z rozmaitych mitologematów astralnych, znacznie wcześniej
wytworzonych, wiążąc je w systematy przy pomocy całego
aparatu pojęć astronomicznych i astrologicznych, aby otrzymać
fundam ent do kosmozoficznego pojmowania i nauczania scen
zwiastowania, narodzin i śmierci Zbawiciela.

3.

Źe to śledzenie tropów Pana odbywało się długo i źe


mitologem at Jezusowy dopiero z czasem przybrał ową kunsz'
towną formę czterokształtną jako ostatni wyraz astrologji
chrześcijańskiej, jest bodaj całkiem widoczne, jeżeli się podda
ewangielje analizie metodycznej.
Fakt, źe w całym malarstwie katakum bow ym niema ani
jednego fresku, przedstawiającego scenę narodzin Jezusa, upraw*
nia nas do przypuszczenia, źe najstarszą formację chrześcijań*
ską — a może przedchrześcijańską — stanowiły pojęcia, kto*
re uczyły, źe Jezus zestąpił z nieba tak, jak zsyłani przez Boga
aniołowie. W yrazem tej wiary jest zanotowany u Hipolita

8) j w. Nr.*118 „Srebrniki Judaszowe". Porów, także niemieckie


wydanie mej książki p. t. „Gott Jesus" rozdziały 19*24.
H y m n N a a s s e ń s k i9). Peraci zaś wierzyli, ze z n ieb a zszedł n a
ziem ią C l v y s t u s 10). Ofici z n o w u m n ie m a li, ze n a Jezu sa jako
zwyczajnego człowieka sp ły nął C h r y s tu s 11). W nauce N a a s s e m
czyków, p o d t y m względem o d m ien n ej od H y m n u , znajduje
się m n ie m a n ie , ze n a Jezusa sp ły n ął d u ch o w y człowiek p o d '
czas chrztu w J o r d a n ie 12). Ireneusz po lem izu je z h e r e ty k a m i,
k tó rzy uczyli, źe n a Jezusa sp ły n ął C h r y s t u s 13). Pojęcie u n o '
szenia się gołębicy n ad C h ry s tu s e m s p o t y k a m y w O d a ch S a '
l o m o n a 14). Kościół zdaw na sądził, źe słow a Izajasza „opuści
się n a ń duch J e h o w y " , sto sow ały się do C h r y s t u s a 15).
D wie ewangielje, M a rk a i Jan a , wprow adzające Jezusa
odrazu jako mężczyznę dorosłego i opisujące zstąpienie D ucha
w postaci gołębicy, są w y ra ź n y m śla d e m pojęć gnostycznych.

4.

A m o że m aterjał, k t ó r y m rozporządzali dwaj in n i ew a m


gieliści, n i m go przerobili lu b u zupełnili, także pierw o tnie
w prow adzał Jezusa jako człowieka dorosłego, w któreg o d o p ie '
ro podczas chrztu w stąpił C hry stu s?
N i m n a d t y m się za s ta n o w im y , p r z y p a trz m y się raz
jeszcze pierw szy m roz działom ewangielji M a rk a i Jan a .
Rzecz szczególna, źe obie te ewangielje zaczynają się bar*
dzo podobnie, m ianow icie od w ystąp ienia n a w idow nię J a n a
Chrzciciela i bezpośrednio p o t y m Jezusa, n a d k t ó r y m ukazuje
się D u c h w postaci gołębicy.
Różnica p o m ięd zy o b u ew angieljam i jest ta, źe u M a rk a
J a n chrzci Jezusa, a gdy Jezus w ystępuje z w ody, w n ie b i o '

®) P orów . M yśl N iepodległa Nr.*223 str. 1462'1463.


10) Teksty u W . Sch u ltza, D o k u m en te der G n osis, str. 98.
n ) j. w . str. 57.
1S) j. w . str. 41.
13) Przeciw h ereziom 111,17.
14) E in J u ed isch -ch ristlń h es P salm u ch , au s dem sy risch en ueber^
setzt v o n Johan nes F em m in g , str. 56.
15) Izajasz XI,2. P o ró w , n adpis nad ty m rozd ziałem w edycjach
kościelnych.
114

sach otwartych ukazuje się Duch w postaci gołębicy, „zstępu'


jący i trwający na n im ”16), gdy w ewangielji Jana bynajmniej
Jan Chrzciciel Jezusa nie chrzci, tylko daje świadectwo, ii
„widział Ducha zstępującego jako gołębicę z nieba, i został
na n im ”17).
To jest jednak im bezwarunkowo wspólne, ie obie za*
czynają się od nauki o chrzcie Janowym.
Otóż w Dziejach Apostolskich m am y wielce znam ienny
ustęp o żydzie niektórym , im ieniem Apollo, rodem z Aleksan*
drji, potężnym w Piśmiech i nauczonym w drodze Pańskiej
(ten hodon tu kyriu), który nauczał pilnie tego, co dotyczyło
Jezusa (ta peri tu Jesu), „wiedząc tylko o chrzcie Janowym".
Dopiero, gdy przybył do Efezu i jął nauczać w synagodze,
Priskilla i Akylas przyjęli go i pilniej m u wyłożyli drogą
Panau ).
W szystko tu zatym sprowadza się do owej d r o g i P a '
na , oraz do ciaśniejszego lub szerszego jej pojmowania.
Ów Apollo z Aleksandrji, który o d r o d z e P a n a
mniej wiedział, m usiał być bezwarunkowo przedstawicielem
starszej formacji pojęć, niż Priskilla i Akylas, jeżeli był potę'
żny w Piśmiech i nauczony w drodze Pana.
Otóż, rzecz szczególna, że dla niego punktem wyjścia n a '
uki o Jezusie był chrzest Janów. Takiz punkt wyjścia mają
dwie ewangielje, M arka i Jana.
Rozejrzyjmy się w dwóch innych ewangieljach.
Łukasz sam zeznaje we wstępie do swej ewangielji, iż
nie należy do ewangielistów pierwotnych, lecz że przed nim
wielu już pisało, on zaś pilnie badał „świadków początku
(hoi ap arches autoptai). Jest tedy całkiem prawdopodobne,
iż do głównego zrębu, który u niego rozpoczyna się o Janie
Chrzcicielu w rozdziale trzecim, dodał od siebie, niezawodnie
na podstawie materjału oddzielnie kursującego, dwa pierwsze
rozdziały o zwiastowaniu i narodzinach Jana i Jezusa oraz
epizod o dwunastolatku, dyskutującym w świątyni z uczone'

l6) M arek 1,9-10.


«) Jan 1,32.
18) D z ieje A p o s to ls k ie X V III,24-26.
115

mi w Piśmie, wreszcie lokalizację historyczną w czas piętna*


stego roku panowania Tyberjusza. Pod tym względem więc
Łukasz będzie tym, który p o c z ą t k i t r o p ó w P a n a wy*
śledził u typu takich, jak mniej więcej Priskilla i Akylas, do*
łączając do d r o g i P a n a , dawniej znanej.
U Łukasza Jan Chrzciciel, podobnie jak w ewangielji Ja*
na, nie chrzci Jezusa. Jest tylko mowa, że Jezus był ochrzczon,
zaś Jan Chrzciciel został przedtym zamknięty do ciemnicy,
względnie uwięziony. Łukasz o tyle znowu zbliża się do Mar*
ka, ze u niego takie podczas chrztu ukazuje się nad Jezusem
Duch w postaci gołębicy, te same słowa macierzyńskie jako
Dusza-Gołębica wygłaszając 19), niema tylko wzm ianki, ze się
to stało po wyjściu Jezusa z wody.
Przejdźmy wreszcie do ewangielji Mateusza.
Rozdział trzeci jego ewangielji jest pod względem szcze*
gółów w mowie będących prawie identyczny z pierwszym roz*
działem Marka. A więc jest oczywiste, ze Mateusz również

19) W erset ten czytujem y zw ykle w tłum aczeniach: „T yś jest syn


m ój m iły, w tobiem upodobał (upodobała?) sobie". W ory g in ale u Łu-
kasza i M arka „eudokesa”. Jest to w erset zm ieniony P salm u 11,7: „Tyś
jest synem m oim , jam ciebie dziś zrodził” (gegenneka). T ak o Jezusie
przytaczają ten w erset Dzieje A postolskie XIII,33 i dw a razy L ist do
Żydów, m ianow icie w 1,5 i w V,5. Nie ulega w ięc w ątpliw ości, że pier*
w otnie w y obrażano sobie scenę chrztu Jezusa jako spłynięcie z nieba
D ucha w form ę człowieka, czyli zgodnie z n a u k ą wyżej w y m ien io n y ch
gnostyków . F ig u raln e pojęcie egipskie tego rod zaju u k azałem w „Bogu
Jezusie" (str. 145 wiz. 32, porów . str. 146 wiz. 33 i 34). A stro n o m iczn ie
będzie to m o m e n t spłynięcia św iatła n a ciem ną tarczę księżyca, czyli
rozbłyśnięcie now iu (porów . „E w angielja O rła", w Myśli N iepodległej
N*215 str. 1070 ustęp 1,6). A strologicznie zaś będziem y tu m ieli Jezusa-
W ężow nika, w ystępującego z D rogi Mlecznej ze spływ ającą n a niego
konstelacją Ł abędzia (p. wyżej str. 67 wiz. 41). Depcący S ko rp io n a
W ężow nik odpow iada w zupełności depcącem u gady Jezusow i. W y k a­
załem w „Bogu Jezusie”, że u Ł ukasza cała h isto rja Jan a, grom iącego
„rzesze", „celników " i „żołnierzy", jest tylko p rzeró b k ą m itu o H era­
klesie, w alczącym w D olinie S tym falosu ze „zjadającem i ludzi p ta k am i"
(istr. 237). O statecznie więc w ypadnie n a to, że rzeko m a scena Biczo­
w an ia Jezusa jest astrologicznie zarazem sceną chrztu Jezusa, gdyż b r a ­
no te sam e konstelacje za podstaw ę przy sz u k an iu tro p ó w P an a, z tą
różnicą, że Ł ukasz nie w prow adza do m ito lo g em atu Jan a-H ąrak lesa,
gdy M arek go w prow adza. ^
s
do głównego zrębu dodał dwa rozdziały wstępne o zwiastować
niu, narodzeniu i dzieciństwie Jezusa. Ze te rozdziały nara^
stały, świadczy pewien odpis ewangielji, w któ ry m po ro d o '
wodzie Jezusa znajduje się nad 1,18 uwaga, ze tu rozpoczyna
się ewangielja 20). Późniejszy od M iteusza Łukasz chce tylko
rzecz lepiej przedstawić pod względem k o l e j n o ś c i praw i'
dłowej, pojętej astrologicznie, d r o g i P a n a .
A więc we wszytkich czterech ewangieljach znaleźliśmy
ów mitologem at zarodkowy, ów pierwotny p u nkt wyiścia,
p o c z ą t e k d r o g i P a n a , k tó ry m jest opowiadany przez
Apolla z Aleksandrji c h r z e s t J a n ó w .
Scenę tę odnajdziemy na niebie śród gwiazdozbiorów
W ęźownika, Klęcznia, Łabędzia i rozwidlonej Drogi Mlecznej
(W iz. 41 str. 67).

5.

Lecz w m iarę rozwoju m itologem atu Jezusowego, gdy


z głębin przeszłości poczęło wypływać na powierzchnię świa'
domości chrześcijańskiej pojęcie jego narodzin, astrologja rtiU'
siała zabrać się także pod tym względem do wyśledzenia t r o '
p ó w P a n a . Pierwszym, który tego dokonał, był Mateusz.
Ewangielja jego daje horoskop narodzin Jezusa, przyczym
nie brak nawet magów, odczytujących wypadki z gwiazd.
Święty Z enon z W e ro n y jeszcze w IV wieku stawia publicz^
nie nowochrzczeńcom horoskop, wykładając tajemnice wiary
na podstawie dwunastu znaków zodjaku.
Odkrycie tego horoskopu Mateuszowego jest zasługą D u '
puisa. Zreferowałem to w „Bogu Jezusie"21).
Jezus rodzi się jako słońce w czasie przesilenia zimowe'
go w znaku Koziorożca, mianowicie w chwili jego dołowania.
Z nak ten, jak widzieliśmy na początku niniejszej książki, za-*
powiadał również przyjście na świat boskiego cezara Augusta.
Mateuszowy horoskop wygląda wprost na jakiś potężny
protest przeciwko takiem u ubóstwieniu cezara.

20) A. Pott, Der Text des Neuen Testaments nach seiner geschicht'
lichen Entwicklung, str. 88.
117

Jak w malarstwie ka takum bow ym ukazuje się m agom


postać M adonny z dzieciątkiem, tak na globusie astralnym
o północy 25 grudnia, przy należytym nastawieniu, widać na
wschodzie Pannę z dzieciątkiem, zaś na zachodzie trzy gwiaz­
dy Pasa Orjonowego, zwane Trzem a Królami. Gdy słońce
odrodzone minie w Koziorożcu dolny południk, u bieguna
północnego pocznie łeb wznosić Sm ok, zaś na zachodzie Ba­
ranek schowa się pod widnokrąg.
Patrząc na globus z góry, widzimy Pannę z prawej, zaś
owe trzy gwiazdy z lewej.
Rzecz charakterystyczna, że na najstarszym fresku k a ta ­
kum bow ym , wyobrażającym hołd magów a pochodzącym z po ­
czątku II wieku, widzimy Madonnę z dzieciątkiem po prawej,
zaś magów po lewej22), czyli zgodnie z globusem astralnym.
T ak i układ figur zostaje również później zachowany25),
aczkolwiek w miarę zatracania się astrologicznego rozumienia
tem atu umieszczano M adonnę w środku24) a nawet z przeciw­
nej strony25).
Sceni zwiastowania Józefa wydaje m i się dodatkiem póź­
niejszym. Ale i jej horoskop da się odnaleść na globusie.
M am y chwilę przed wschodem słońca w czasie przesile­
nia zimowego.
W kulminacji górnej znajduje się znak astronomiczny
ewangielisty Mateusza, czyli konstelacja Człowieka. Zarazem
w kulminacji górnej znajduje się głowa Bootesa, odpowiadają­
cego Józefowi. Jest to zatym m o m e n t jego zwiastowania, a za­
razem początek ewangielji wedle konstelacji Człowieka.
Rozumie się, źe na dzisiejszym globusie astralnym znaj­
dujemy w kulminacji górnej W agę. Ale dawniej w tym m iej­
scu były szczypce Skorpiona, zaś jeszcze dawniej Skorpion był
człekokształtny, źe zaś Orzeł i W o d n ik stanowiły jedną kon-

21) Bóg Jezus, str. 248 249 w iz. 106 a i b.


22) W ilpert, Fractio, tablica VII; M alatury I, 191 i nast.
23) W ilpert. M .ilatury 11,143 N r.* l, 212.
24) j. w . 60,116 N r.* l.
25) j. w . 11,239.
118

stelację zodjakalną, więc szereg znaków kwartalnych taki był:


Cielec, Lew, Człowiek, O rzeł26).

6.

Teraz Lew mówi, symbol ewangielisty Marka, mówi, to


znaczy góruje, czyli przechodzi przez górny południk.
Jest to dzień w którym za chwilę wejdzie słońce w Skor-
pionie, zaś wieczorem, gdy Lew będzie dołował, około rozwiń
dlenia Drogi Mlecznej spłynie Duch Światła na ciemną tarczę
księżyca, a Duch Boży podczas chrztu Janowego w formę czło-
wieka, wyobrażającą Jezusa.
Zarazem Jezus-W ęźownik będzie występował z rzeki D ro­
gi Mlecznej, zaś w jej rozwidleniu ukaże się spływająca na
niego konstelacja Łabędzia (porów. W iz. 41 str. 67).
Tak śledził iropy Pana Marek, względnie jego szkoła.

7.

Teraz Cielec mówi, symbol ewangielisty Łukasza, mówi,


to znaczy przechodzi przez ważną linję astronomiczną, tym ra­
zem przez południk dolny.
Jest to moment przed wschodem słońca w Rybach w dzień
przesilenia zimowego.
Wykazałem w „Bogu Jezusie", że Anioł Gabrjel jest
u Łukasza pojęty jako słońce zwrotnikowe. Wyraz Gabri-El
znaczy Siła Boża27).
Dziś mamy głowy nabite egzegezą teologiczną, a przeto,
słysząc coś podobnego, w pierwszej chwili zrywamy się oburzeni,co
jest cechą zasugestjonowanych. Tymczasem pojęcia, które nam
teologja wszczepiła, są jedynie pojęciami z w y c i ę s k i e m i ,
ale nie są bynajmniej p i e r w o t n e m i .
Aby jednak przedstawić dokładnie początek ewangielji
wedle Łukasza-Cielca, muszę wyłożyć główne jego podstawy

2*) Ewangielja Orła w Nr.*215 Myśli Niepodległej str. 1063'1064.


v ) Porów. Origens, Przeciw C elsusowi 1,25.
119

astrologiczne wedle wyników, do których doszedłem w ciągu


trzech lat po wypuszczeniu z druku „Boga Jezusa", a będących
ważnym uzupełnieniem wyników poprzednio osiągniętych.

8.

Chrześcijanie pierwotni wierzyli, ze Chrystus jest słońcem,


gdyż ojcowie kościoła musieli ich przez długi czas za to
karcić.
W pewnej starochrześcijańskiej a w języku koptyjskim
doszłej nas Epistoła Apostolorum znajduje się twierdzenie, że
Chrystus zjawił się Marji w postaci Archanioła Gabrjela i wszedł
w jej ciało28).
Rozumie się, że tekst ten możemy pojmować tylko astro*
logicznie i że tu chodzi o wstąpienie słońca w znak Panny.
Ponieważ wedle pojęć starożytnych stanowisko Archanioła
Gabrjela było w południowym punkcie zodjaku 29) i ponieważ
punkt ten był ongi w Rybach, przeto słońce z Ryb do Panny
musiało iść sześć miesięcy, i stąd mowa u Łukasza o przybyciu
Anioła Gabrjela do Panny miesiąca szóstego.
Rysunek, który załączam, będzie odpowiadał rzeczywisto*
ści astronomicznej, jeżeli go czytelnik będzie trzym ał nad głową
(Wiz. 56). Będzie on też wtedy odpowiadał biegowi astronomicz*
nem u słońca z zachodu na wschód wedle globusu astralnego.
G abri'El jest tu właśnie owym słońcem zwrotnikowym,
które między dwoma zwrotnikami chodzi ciągle tam i z po*
wrotem, o ile będziemy brali pod uwagę przesuwanie się pro*
stopadłego promienia słonecznego po ziemi, gdyż w zodjaku
pozorny bieg słońca jest naturalnie kolisty. Ale przecież co*
dzienna obserwacja uczy, że wschód i zachód słońca stale i cią*
gle przesuwają się po ziemi. P unkty wschodu i zachodu słoń*
ca są na widnokręgu najbardziej oddalone podczas przesilenia
zimowego, następnie wracają i są od siebie najbardziej odda*
lone podczas przesilenia letniego, by znowu zawrócić.

*») Porów . Doelger, Ichthys 1,276.


®9) Dr. Erich Bischoff, Babylonisch-Astrales im W eltbilde des
Thalm ud und Midrasch, str. 133.
120

Gdy więc A nioł Gabrjel szóstego miesiąca jako słońce


zwrotnikowe wchodzi w D om Panny, czyli w obręb konstela^
cji P a n n y — a konstelacje zodjakalne nazywano D om am i —
P anny, dzierżącej kłos chlebny, więc gdy wchodzi w D om
6

W iz. 56.

Chleba, czyli po hebrajsku Beth^Lehem, następuje m om ent


zapłodnienia Panny.
Gunkel, wielki przeciwnik niehistorycznego pojmowania
Jezusa, ze zdziwieniem stwierdza, ze gdy się greckie słowa
zwiastowania „oto poczniesz”, „idu syllem pse”, przetłomaczy
na hebrajskie „hinach h a ra h ”, wypadnie „oto poczynasz wła*
śnie”30). Pojmując całe zdarzenie po ziemsku, tak bezpośrednio

30) H erm an n G unkel, Zum relig io n sg esch ich tlich en V erstaaen d n is


des N eu en T esta m en ts, 2 w y d a n ie str. 67 i nast.
121

dalej pisze: „Ze tu takie n a t y c h m i a s t o w e zajście w ciążą


jest n a m yśli, w y n ik a też z dalszego ciągu, gdzie Marja, k tó ra
zaraz „z p ośpiechem " udaje sią do Elżbiety, jest przedstaw iona
jak o już w ciąży". A w d o p isk u pyta: „Dlaczego nie jest
op ow iedziane zajście w ciążą Marji, a jasno w y rażon e Elżbiety?
Dlaczego r e l i t o r jest tu ta k powściągliwy, czego w i n n y m w y­
p a d k u nie uw aża za potrzebne? N a to p y tan ie da sią przecież
ty lk o odpowiedzieć: p niew aż s z c z e g ó l n y c u d , k tó ry sią
stal z Marją, p o k ry ł w s ty d liw y m m ilczeniem ".
N ie bąde tu n a tu ra ln ie w zo rem G u n k la w k ład ał naszych
współczesnych pojąć o wstydliwości w ta k odległe od naszych
czasów tek sty, sk o ro bardzo starożytne P ozdro w ienie Anielskie,
dziś naszej dziatwie wrażane, bez żadnej wstydliwości głosi
„owoc twego żyw ota", a dawniej zupełnie w t y m s a m y m sen­
sie estetycznym „owoc twojego brzucha"; n a to m ia s t w ezm ą sią
do re k o n stru k cji tych pojąć wielce antycznych, k tó re są zaw ar­
te w p ierw szy m rozdziale Łukasza.

9.

Z acharjasz jest n az w a n y k a p ła n e m , po grecku „hiereu s".


Ale po h eb ra jsk u k a p ła n znaczy „k o h e n ". W y r a z ten jest
ściśle s p o k re w n io n y z „ k u n " , „stać". K a p ła n e m jest ten, „ k tó ­
ry stoi przed J a h w ą " 31).
K a p ła n o w i Zacharjaszowi Gabrjel przedstawia sią sło w am i
właśnie w t y m d uch u pojątem i: „ J a m jest Gabrjel, k tó ry s to ­
ją przed B ogiem ".
P rzytaczam to objaśnienie dlatego, aby wykazać, ile tek st
zawiera zaginionych dla n a s pojąć i aluzji.
T o te ż dla człowieka starożytnego, k tó ry czytając tekst
grecki ewangielji, ro z u m ia ł go równocześnie po hebrajsku, sło­
wo G abrjel nie było ty lk o im ie n ie m w łasn y m , ale znaczyło
„Siła B oga".
P rze tło m ac zm y raz jeszcze ów werset, k tó ry bądzie teraz
brzmiał: „ J a m jest siła Boża, k tó ra stoi przed B ogiem ".
W y ł ó ż m y sobie sens tego zdania.

81) 5 M o jż. X ,8; X V I II ,7.


122

Bóg jest już duchem. Siła jego objawia się jako słońce
zwrotnikowe. Hipostazą jej jest kapłańska postać Cheruba
Gabrjela.
Chrystus jest wtórą postacią Boga Jedynego. Więc m<y
gła wyżej wspom niana Epistoła A postolorum widzieć w Ga"
brjelu, Sile Bożej, także jego hipostazę. Słońce Chrystusowe
wchodzi w znak Panny i zapładnia ją, a po dziesięciu miesiąc
cach księżycowych ukaże się w gwieździe Złób nów wiosen"
ny, Róg Zbawienia (keren jeszuah), czyli Róg Jezusa.

10 .

Dzieworództwo jest jednym z najstarszych pojęć ludzkości


i pochodzi jeszcze z tych czasów, kiedy ludzie, grążąc się w po"
ligamji i poliandrji, nie wiedzieli, iż w arunkiem zapłodnienia
jest stosunek płciowy. Sądzili, że duch jakiś wstępuje w nie­
wiastę. Dotąd żyją szczepy w Australji, które stoją na tym
niesłychanie niskim poziomie w iedzy32).
Jest rzeczą zupełnie naturalną, że tekst hieratyczny ewan"
gielji Łukasza zawiera bardzo starożytne pojęcia. Uważam za
rzecz całkiem opaczną wkładanie w niego pojęć dzisiejszych.
Ale w epoce astrologicznej, w której żył autor trzeciej
ewangielji, stare pojęcia opierano na nowych prawdach. Śle"
dzono tropy Pana na globusie astralnym. Cóż tedy znale"
ziono?
O to rzeczywiście siła zapładniająca słońca krąży między
dwoma zwrotnikami. O to słońce rzeczywiście z Dom u Ryb
przybywa szóstego miesiąca do Dom u Panny, semper virginis.
Ale co z tego wynika?
W ynika to mianowicie, że istotnie w dziewięć miesięcy
później rodzi się nowe słońce, nie w krajach zbliżonych do
równika, kiedy następuje porównanie dnia z nocą, ale w kra"
jach polarnych, kiedy po półrocznej nocy wypływa wreszcie
na niebo Słońce"Zbawiciel.
Egipcjanie, którzy od niepamiętnych czasów mieszkali na

3l) Reitzenstein, Liebe und Ehe im Alten Orient, 4 wydanie, str. 141.
123

wschodzie i mieli względnie wysoko rozwiniętą astronomję,


przyjmowali, źe Izyda w czasie przesilenia zimowego, kiedy
rośliny się budzą i wyrastają, rodzi niedoskonałego i słabo'
witego Harpokratesa 33), czyli słońce. Ale Frygijczycy, którzy
przybyli na wschód z północy, obchodzili święto wstawania
i kładzenia się słońca, jak nam donosi Plutarch, mówiący da'
lej: „Paflagończycy mniemają, źe zimą bóstwo jest związane
i uwięzione, latem zaś rozwiązywane i w ruch w praw iane"34).
Pierwszy zwrócił uwagę na to rodzenie się Słońca^Zbawiciela
wiosną Ernest Krause w swym znakom itym dziele „Tuisko^
Land”. I rzeczywiście! M oment przesilenia był faktem tylko
dla astronoma uchwytnym. Tymczasem nastanie dnia w k ra '
jach polarnych jest dotąd zdarzeniem tak powszechnie postrze'
galnym, jak grzmot, nawałnica lub trzęsienie ziemi.
Dlatego to u astrologa Łukasza Jezus, zapłodniony w cza­
sie przesilenia letniego, rodzi się w chwili porównania w iosen'
nego. W raz z nim zjawia się dzień na północy.
A jakie będzie z Janem?
Jan, zapłodniony w czasie przesilenia zimowego, zrodzi
się w czasie porównania jesiennego, gdyi wtedy dzień pojawi
się w krainach około bieguna południowego.
U Łukasza Zacharjasz śpiewa, źe z narodzeniem się Jana
weszła jasność dla tych, „którzy w ciemności i cieniu śmierci
siedzą".
T a data astronomiczna narodzenia się Jana nie była dla
mnie jeszcze jasna, gdy robiłem wydanie polskie i niemieckie
„Boga Jezusa”.
Ale w świecie pojęć Zacharjaszowych wszystkie m om enty
słoneczne m i e r z y księżyc, przeto w chwili narodzenia się Ja'
na, czyli w dzień porównania jesiennego, wielbi on Boga, ii
„podniósł im Róg Zbawienia”, czyli „Róg Jezusa”, „keren
jeszuah”. „Nawiedził nas”, powiada, „wschód zwysokości,
aby zaświecił tym, którzy w ciemności i cieniu śmierci siedzą,
ku wyprostowaniu nóg na drogę pokoju”. Dzieciątko słonecz'
ne, dzieciątko dnia, rosło i umacniało się duchem, czyli świa'

3S) O Izydzie i O zyrysie, 65.


34) j. w. 69.
124

tłem , i było na pustyniach, czyli w zimowej części zodj iku, aź


do okazania się przed Izraelam , czyli w Ltniej, północnej
części zozjaku, gdzie przed znakiem Panny, Królowej Niebios,
kroczy Lew, totem Judy.

11.

G dy w chwili narodzenia się Jezusa słońce będzie w Bliź­


niętach m iędzy Cielcem a O słam i, u Łukasza księżyc na m ło ­
dziku zostanie złożony w gwieździe Źłob, bowiem dziewięć m ie-
sięcy słonecznych odpowiada dziesięciu księżycowym.
Łukasz tez nic nie m ów i, by Jezus został złożony m iędzy
Cielcem a O słam i; w spom ina tylko o Żłobie, co jest w ym o­
w nym dowodem , iż jego system at astralny jest księżycowy, to
znaczy, źe Łukasz śledzi tropy P ana wedle ruchów księżyca.
Boże N arodzenie zaczęto obchodzić 25 grudnia dopiero
w IV wieku. Aczkolwiek ojcowie kościoła tłom aczyli chrze­
ścijanom , źe C hrystus nie jest słońcem , jednakow oż za dzień
jego narodzenia obrali Dies N atalis Solis Invicti, czyli Dzień
N arodzenia Słońca Nieprzezwyciężonego.
Lecz tu dla astrologów chrześcijańskich pow stał kłopot,
który da się w yraźnie wyśledzić.
M ieli bow iem dwie wersje astrologiczne narodzenia Je­
zusa, jedną księżycową w Żłobie bez Cielca i Osłów, jak u Ł u­
kasza, drugą m iędzy Cielcem a O słem , względnie O słam i, ale
bez Żłobu, jak jasno wskazywał globus astralny.
A by je połączyć, m ając już O sły i Żłób w R aku, naryso­
wali m iast połow y Raka —Cielca jako „cornua cancri”,
czyli „rogi R a k a ,J). M am tu na m yśli ilum inow any kodeks
Ibn-E sry, pochodzący z końca X IV lub początku X V wieku.
Ale robiono to znacznie wcześniej. W S outh K ensing­
to n M useum w L ondynie znajduje się tabliczka z kości sło­
niowej, której fragm ent dolny tu podaję (W iz. 57). W idzim y
scenę narodzenia Jezusa. N a lewo Józef, dalej Marja, w śro ­
d k u pod daszkiem dom ku dzieciątko Jezus w żłobie, za żło­
bem wół i osioł, zaś na praw o anioł i pasterze z trzodą.

35) Boli, Sphaera, str. 423-424, oraz oba wizerunki na tych stronach
podane.
125

Scene tą da się rozumieć tylko astronomicznie, a przytym


nie tak, jak na globusie astralnym, ale jak na niebie.
Kto byłby innego zdania, tego zapytalibyśmy się, dlacze^
go przy dzieciątku nie są rodzice, tylko zwierzęta? W szak
ewangielja Łukasza o zwierzętach nie wspomina?

W iz . 57.

W izerunek jest do tego stopnia zgodny z astronomją, źe


m ożem y nawet datą jego określić.
Jest to, wedle starej rachuby, noc 25 grudnia. N a w scho'
dzie ukazuje się Bootes-Józef oraz Marja Panna. W k u lm in a '

W iz . 58.

cji górnej, czyli w sam ym środku nieba widnieje konstelacja


Raka z Osłami i Żłobem, na prawo zaś Droga Mleczna jako
trzoda z Stróżami, Psem M ałym i Psem W ielkim .
Ponieważ konstelacje zodjakalne pojmowano jako „dom y",
przeto Cielec powinien mieć swój „dom" i Osioł swój. Jeżeli
zaś rzeźbiarz umieścił je w jednym „domu" wraz z dzieciąt-'
kiem w Żłobie, to dlatego, iż nie pojmował już dobrze m itu
astralnego i chciał go uzgodnić z astronomją.
126

Robiono to zresztą znacznie wcześniej, a nawet w porządku


wskazanym przez globus astralny, jak to widzimy na rzeźbie
pewnego sarkofagu marmurowego, znajdującego się w mu-
zeum watykańskim (Wiz. 58). Bootes-Józef i M arja-Panna
znajdują się po prawej, zaś iłób z dzieciątkiem i zwierzętami
pod daszkiem domu po lewej.
Najstarszy fresk z tym tematem znajduje się w katakumbie
św. Sebastjana i pochodzi z drugiej połowy IV wieku. W y ­
obraża dziecię Jezus na stoliku, owinięte w pieluchy, w głębi
głowę osła i wolu, nad tym biust Zbawiciela. Fresk ten w sku­
tek nieprzyjaznych warunkach obecnie zn ik a 36). Rodziców
wcale jeszcze niema przy dzieciątku.
A więc rozwój tematu jest wyraźny. Szukano tropów Pana
w świecie gwiazd. Znaleziono nawet rodziców.

12 .
i

Przechodzę do sceny zwiastowania Zacharjasza.


Łukasz operuje tu szczególnemi aluzjami.
Imię Zacharjasz znaczy „zekharja”, „zekharjahu”, „Jahwe
wspom ina".
Gabrjel, zjawiając się przed Zacharjaszem, powiada właś­
nie: „Zacharjaszu, prośba twoja została wysłuchana". W ory­
ginale nie jest właściwie „prośba”, ale „potrzeba”, „deesis”.
Jest to wielka różnica, gdyż Zacharjasz o nic nie prosił
anawet dziwi się, źe w tak późnym wieku ma zostać ojcam.
Historja Zacharjasza i Elżbiety, podeszłych w leciach, nie
jest oryginalna. Możemy nawet ukazać jej źródło.
T ak podeszli w latach byli Abraham i Sara, kiedy Jah­
we im się ukazał, zwiastując Abrahamowi, źe będzie miał sy­
na. Zwiastowanie to budzi taką samę niewiarę 37).
Łukasz wprowadza nie Jahwę, ale jego anioła, Gabrjela,
który stanąwszy przed Zacharjaszem, parafrazuje jego imię.
Sens tej parafrazy jest taki: nazywasz się „Jahwe wspo­
m ina *; otóż Jahwe wspomniał, jaka jest twoja potrzeba. Je­
steście starzy a nie macie dzieci.

36) W ilp e r t, M ala tu ry 1,202.


3r) 1 M oji. XVIII, 1-14.
127

F a k t, źe Zacharjasz nietylko nie prosił o syna, ale sią


przeląkł, gdy usłyszał, źe go bądzie m iał, źe tłom aczy sią, iż
żona jego jest podeszła w latach, źe wreszcie G abrjel skazuje
go naw et na niem otą aź do czasu, kiedy sią ziści jego przepo­
wiednia, świadczy w ym ow nie, iź Łukasz żąda od nas, abyśm y
nie brali dosłow nie jego opowieści.
Toteż zupełnie inaczej rzecz sią nam przedstawi, gdy wez-
m ierny ją astronom icznie. W edle zasady, źe słońce boże speł-
nia różne funkcje kosm iczne w różnych konstelacjach zodjaku,
wypada, że z kolei zjawia sią w znaku: Jahw e w spom ni.
Ż ona Zacharjasza zwie sią Elżbietą, po grecku Elisabet.
Profesor W eiss z Chicago w yjaśnił nazwą prawodawcy Elisza
ben A buja w ten sposób: E l Isza ben abu Jah, czyli: Bóg Je­
zus syn ojca Jah w y 38). W obec tego m ogą przyjąć, że wyraź­
nie hebrajskie słowo Elisabet jest tylko helenizacją hebrajskich
wyrazów E l Isza beth, Boga Jezusa D om .
N a starożytnych zodjakach Bliźniąta widnieją jako postać
m ąska i żeńska, właściwie bóstwa.
Elżbieta m a jeszcze przydom ek: z córek A ronow ych. W y ­
rażenie „synow ie A rona” rów nało sią określeniu kapłaństw a.
W iąc tu E lżbieta jest najwidoczniej pojęta jako kapłanka.
K apłanem jest także Zacharjasz.
Poniew aż wyżej przekonaliśm y sią, źe G abrjel jako „sto­
jący przed B ogiem " jest tu także pojąty jako kapłan, przeto
kapłaństw o w szystkich tych trzech postaci, symbolicznie zre­
sztą określone co do dwóch postaci, symbolicznie też m usi być
rozum iane co do trzeciej. A strologiczny jeżyk Łukasza m a tu na
m yśli nieziem skie postaci. O tóż taką boską, wzglądnie bosko-ka-
płańską parą, bardzo starą a nie mającą m im o to dzieci, są
Bliźniąta na p ro sto k ątn y m zodjaku z Dender.
Poniew aż w żydow skim zodjaku Bliźniąta zowią sią Sy-
m eon-Lew i, zaś Lewi oznacza kapłana, przeto w Lewim ujrza­
łem Zacharjasza.
Jednakow oż jest m ożliwa inna jeszcze hipoteza.
Zacharjasz m a w św iątyni kadzić. O tóż w św iątyni je­
rozolim skiej nie kadzono za pom ocą takiej kadzielnicy, jakie

38) Porów . Sam uel Lubliński. Die Entstehung des Christentum s


aus der antiken Kultur, str. 218-219.
128

znam y obecnie, ale za pomocą narzędzia liturgicznego „kaf”


(Wiz. 59), jak u Egipcjan. Była to rączka z am pułką dla ka*
dzidła, mająca czaszę z węglami. Z am pułki brało się kadzi*
dło i sypało na węgielki w czaszy.
Zacharjasz, który niezawodnie kadzi! za pomocą „kaP,
po zwiastowaniu „odszedł do dom u swego”, jak czytamy u Lu*
kasza.
O t ó i u Abu*Maszara jest mowa, ii wedle Indów w pierw*
szej dekadzie Ryb wychodzi na niebo mąż w pięknych szatach,
dzierżący w ręku żelazny pogrzebacz,
za pomocą którego zgarnia się ogień,
m a kosztowności i „idzie do dom u
swego”.
Obraz ten przypom ina m i zu*
pełnie kapłana Zacharjasza, mającego
„kaf i „idącego do do m u swegow.
Jeżeli przyjmę, że słońce będzie
właśnie wschodziło w Rybach dnia
przesilenia zimowego i że Zacharja*
szem będzie konstelacja Kefeusza,
który właśnie zacznie się podno*
sic na wschodzie z położenia pozio*
mego, to rzeczywiście będzie wtedy
kulm inow ała konstelacja Ołtarza. Bę*
Wiz. 59. dziemy więc mieli kulm inujący Ol*
tarz, na prawo od Ołtarza w Ry*
bach Gabrjela jako słońce, czyli s łę bożą, *i Kefeusza.
Ale Kefeusz nie należy do konstelacji zodjakalnych. Przy*
ty m gdzie byłaby Elżbieta? A wreszcie w tekście Abu*Masza*
ra czytamy, że ów mąż trzym a jeszcze w ręku trzy ryby, któ*
re położył przed sobą.
Może tu zachodzić taka sam a pom yłka, jaką Boli wyka*
zał w stosunku do A ndrom edy, którą, miast P anny, Abu*Ma*
szar zwie „niewiastą nie mającą m ęża”39).
Ale gdy przyjmę, jak pierwotnie przyjąłem w „Bogu Je*
zusie", że Ołtarzem Kadzenia będzie Am fora, że w Rybach
słońce jako Gabrjel będzie kulm inowało, gdy na wschodzie bę*

39) Boli, Sphaera, str. 429.


129

dzie w y p ły w ał n a n ieb o pierw szy B liź n ia k ja k o k a p ła n Z a '


charjasz, to w d alszym ro zw o ju o p o w iad a n ia Ł u k aszo w eg o
zgodzą się z n ieb em bardzo w ażne sceny.

W iz . 60.

P rze d ew szy stk im pierw szego w ieczoru tego dnia, gdy z a j'
dzie słońce G abrjelow e, w k u lm in a c ji górnej znajdzie się d r u '
gi B liź n ia k , b o g in i zo d jak u p r o s to '
k ą tn e g o D en d er, czyli E lżbieta. N a '
stęp n ie jed n ak zacznie „kryć się do
o k ó łk a ”, jak cz y ta m y u Ł ukasza,
gdyż co w ieczór p o zachodzie s ło ń '
ca będzie w id n iała niżej. W iz e ru n e k
m ój p rzed staw ia rzecz p rz en iesio n ą
n a n ieb o (W iz. 60).
B ędzie to k ry cie się do o k ó łk a
E lżb iety trw a ło pięć m iesięcy. N a '
to m ia s t w szó sty m m iesiącu E lź b ie '
ta u k aże się ra n o o w schodzie p rz e d '
słonecznie, czyli przed w y p ły n ięciem
n a n ieb o słońca (W iz . 61).

13.

N a to m ia s t całk iem inaczej przedstaw ia się z w ia sto w a '


nie M arji.
130

Stare pojęcie dzieworództwa zostało juz przeniesione na


niebo. Niewiastą, która niema męża, jest Panna. Źe wyra^
zenie to było używane przez astrologów, świadczy wyżej przy^
toczony Abu^Maszar. O n też wyraźnie mówi, iż niektóre lu*
dy uważały, źe dzieciątkiem, które na ręku trzym a zodjakalna
Panna, jest Jezus40).
Gabrjel, Siła Boża, wstępując w konstelację Panny, „Ta^
ćmił" ją. Następuje natychmiastowe zapłodnienie astralne. Dla-
tego też G unkel słusznie się dziwił, jak wykazałem wyżej, źe

W iz. 62.

gdy się słowa greckie ewangielji zastąpi hebrajskiemi, otrzyj


mamy: oto poczynasz właśnie.
Czytamy u Łukasza, źe bezpośrednio po zwiastowaniu
Panna idzie w górę.
, gdy słońce przestanie ją zaćmiewać, P am
na ukazywać się będzie rano przed wschodem słońca, każdego
dnia następnego nieco wyżej, będzie więc szła w góre
(Wiz. 62).
Kwestję dążenia z „pośpiechem” wyjaśniłem w „Bogu
Jezusie". Babilończycy przyjmowali ruch słońca od 13° Panny
do 27° Ryb jako szybszy. Wobec tego odpowiednie konstelacje bę^
dą prędzej odchylały się od słońca, zatym Panna będzie szła
w górę z pośpiechem.
Panna będzie dążyła w stronę Elżbiety, czyli niewiasty

40) Porów , tekst u Bolla, Sphaera, str. 513.


131

z konstelacji Bliźniąt. O bie zaś będą razem widzialne na niebie


około trzech miesięcy (W iz. 62 ), to znaczy tak długo, nim P an n a
o wschodzie słońca ukaże się w kulm inacji górnej a Elżbieta
pocznie znikać na zachodzie.
T ak i jest początek śledzenia tropów Pana przez Łukasza.

14 .

Ale _ „czworaki jest kształt zwierząt astralnych, czwo'


raka przeto ewangielja i działalność P ana (tetram orfa gar ta

W iz. 63.

zoa, tetram orfon kai to euangelion kai he pragm ateia tu


kyriu).
W ięc jako czwarty O rzeł m ówi.
132

-*2w r.ttssrtsrr b* z k " ° "


dlema Drogi Mleczne, rozbłyśnie Róg Zbawienia, czyli Róy
Jezusów, czyli now księżycowy. Zarazem w górze ukaże sif
konstelacja Łabędzia, ów duch w kształcie gołębicy zaś w rze
k ° nSteiIac'i N dz.e Jezusa równocześnie, prócz nowiu re
prezentował W ęźownik, Eskulap, Lekarz, astralny Nahasz

•SJSE&JES?. *
W studjum „Ewangielja O rła " 41) wykazałam ^
*>*
',
■'w°"k;.'
1 . ze w sztuce greckiej odpowiadało tem u pojęciu w y .
“3
rażenie Gammedesa porywanego przez Orła. T u ukazuje
wizerunek słynnej rzeźby Leocharesa (Wiz. 63).
(str. <f6)°'ąCeg° na Skorpionie W ?źownika ukazuje Wiz. 40

u k a z u legWizW^ ° (r k6a7)Ze SPlyWa'ąCym “ >*«» Łabędziem


T aki jest początek u Jana śledzenia

15.
Jeżeli, jak powiada Mikołaj Morozow w niemieckim w y .
daniu swej książki „Otkrowienje w grozie i burie”, w ikono,
tyce chrześcijańskie, symbole astronomiczne trzech ew a n g k ll
stow pojawiają się dopiero od V stulecia, to w lite ra tu ra do.
jaw iająstę o kilka wieków wcześniej, bo już od II stulecia
O ciec kościoła Ireneusz jest tym , który już głosi „tetraeuan-
gelion na osnowie czterech astronomicznych znaków kw ar.
talnych jako fundam entalną zasadę chrześcijaństwa:
„Am niema więcej ewangielji, jak te, ani też znowu nie
oze ich byc mnie,. Ponieważ bowiem m am y cztery strony
cade! zie 7 a‘ry g,ÓWne’kZ2Ś iest
e, ziemi, zas słupem i umocnieniem kościoła jest ewangielja
dech żywota, przeto jest właściwe, by miał cztery słupy k tó.
1 strony tchną nieśmiertelność i ożywiają ludzi” «).
“) Myśl Niepodległa Nr:*215 , str. 1064.
42) Ireneusz, Przeciw herezjom I I I 4 1 .
Następnie opowiada o istnieniu czterech ewangielji wedle
znaków astronomicznych Lwa, Cielca, Człowieka i Orła.
W idzim y tu więc bardzo kunsztowne rusztowanie rozu-
mowan astrologicznych, a wobec dowodów, które w całej książ­
ce niniejszej i w pracach poprzednich przedstawiłem, nie uTeea
chyba kw est,,, ii ewangieliści śledzili w gwiazdach przy pom o­
cy globusow astralnych tropy Pana.
Śledzenie tropów Pana stało w ścisłym związku z ich
naśladowaniem, a właściwie rzecz pierwsza m iała za ceł jedy-
ny umożliwienie rzeczy drugiej.
Kościół wzywa do „naśladowania tropów Pana" «) acz­
kolwiek od epoki ewangielistów przez Tom asza a Kempis do
da, naszych na,rozmaiciej to naśladowanie rozumiano, zależnie
od wyników , metod śledzenia jego tropów.

t w a k / l T T ^ ’ '*u ‘° ' nnym mie>scu w ykazałem, rozwój


o r z e ,o ,'T y P° SUWa Się ° d do idealizm u"),
przeto naśladowanie tropów Pana musiało być dawniej bar­
dziej materialne, niż obecnie. 1
Źe jednak w każdym organizmie jest ukryte jego drzewo
genealogiczne, przeto w dzisiejszych bardziej już idealnych for-
tTr"aInyhUSZą f0rm daw™ i ^ h , bardziej ma-

Cofnijmy się myślą w nader odległą przeszłość.


Kiedy człowiek północny wyśledził drogę swego słonecz-
ta « a j,! 0 d o W 0r r P° PÓ,r0CZnei n0C^ wychodzi na niebo i za­
taczając dokoła firm am entu coraz wyżej idące kręgi sieeał
szczytu swej ezgaltacji pod koniec trzeciego miesiąca f następ.
tykał widn P° d k ° nieC SZÓSte*° '"■esiąca do­
tykał widnokręgu i wreszcie pod nim niknął - wtedy, do-
roczyncę swego naśladując, zaczął również w ten sposób

43) 1 Piotra 11,21.

S i i n e ^ t r ^ r 1^ N' * 132’ ° d Co idełizmu re.i-


134

krążyć moleb nic, układając z głazów labirynty (Wiz. 64), albo


sypiąc kopce (Wiz. 65), lub tez murując je (Wiz. 66). Czy'
niąc to, starał się swem u bóstwu dowieść, ze idzie drogą przez

W iz 64.

nie wskazaną, a więc powinno m u się tak dobrze dziać, jak


sa m e m u bóstwu.
Kształt wijący się w górę tych pom ników prastarego

W iz 65.

ku ltu słońca wskazuje wyraźnie, źe śledzeniu tropów Pana o d '


powiadało ich naśladowanie.
Z biegiem czasu owe labirynty molebne stawały się pła'
skie, gdyż kult oderwał się od obserwacji pierwotnych nieba
(Wiz. 67).
136

N ie m a m n a m y śli kreślić ro zw o ju ty ch fo rm , lu b bodai


przedstaw ić ró ż n o ra k ą ich w ielość 45). A le jest fa k te m nieza­
przeczonym , ze ow e la b iry n ty w eszły w swej fo rm ie bardzo
p ry m ity w n e j do c h ry stjan iz m u i k to wie, czy z nich nie p o w stała
fo rm a św ią ty ń okrągłych.
L a b iry n to m k o śc ie ln y m E rn e st K rau se pośw ięcił specjalny
ro zd ział w swej cennej książce „D ie T ro ja b u rg e n N o rd e u ro -
p a s “ . L a b iry n ty ko ścieln e trzeba było obchodzić n a klęczkach,
jak św iadczy opis k a te d ry w A rra s z r. 1829.
D o dnia dzisiejszego m o ż e m y obserw ow ać, zwłaszcza n a
głębokiej p ro w in cji lu b w n ad e r św iętych m iejscach, obchodze­
n ie n a klęczkach o łtarz y przez ro z m o d lo n y c h w iern y ch .
D o tej sam ej k ateg o rji n aślad o w an ia tro p ó w P a n a n a le ­
ży o b chodzenie m o leb n e d w u n a stu stacji M ęki P ań sk iej.

18.

R ozglądając się w m aterja le h is to ry c z n y m , dotyczącym


p rz e d m io tu , w idzim y, że m o leb n e n a ślad o w an ie tro p ó w P a n a
zajm o w ało daw niej dużo czasu.
T o te ż nab o żeń stw a staro ż y tn e trw a ły b ard zo długo.
W Jero zo lim ie, jak św iadczy Jó zef F la w ju sz, istn ia ła o fia­
ra n ie u s ta ją c a 46).
S ta re litu rg je chrześcijańskie b y ły n a d e r przew lekłe, a *e-
fo rm a to ro w ie, jak n p . św. J a n C h ry zo sto m , głów nie stara li się
o sk ró cen ie n ab o ż eń stw przez u su w an ie p rzestarz ały ch p ra k ty k .
W m iarę , jak śledzenie astrologiczne tro p ó w P a n a roze­
zn aw ało prócz słońca i księżyca całe w ojskie nieb iesk ie, w y­
tw o rzy ło się n aślad o w an ie tro p ó w P a n a w fo rm ach procesyj­
ny ch , m ających być w y razem w spaniałego p o c h o d u ciał n ie ­
bieskich.
O b n o sz o n o n aw et w ize ru n ek słońca i księżyca, jak św iad­
czą za b y tk i m etalo w e w C zerw iń sk u , k tó ry c h w ize ru n ek
p o d a łe m w s tu d ju m „E w an g ielja O rła ".

4o) Porów. Willy Pastor, Altgerm anische M onumentalkunst.


45) Dzieje wojny żydowskiej VI,II, 1.
137

N a niedaw nym pogrzebie cesarza japońskiego niesiono


rów nież godła z takiem i w yobrażeniam i.
D otąd m ożna oglądać w Piotrkow ie na drzwiach k lasz'
to ru podom ikańskiego, obecnie gim nazjum żeńskiego, p ra sta '
re w izerunki bóstw niebieskich, słońce i księżyc (W iz. 68).

W iz . 68.

Są to niby zadaw nione k arty wizytowe m ieszkańców, pi-*


sane hieroglifam i zapom nianem i, a przeto nieczytelne dla n a '
szych najw iększych powag.

19.

A strologja przetrw ała średniowiecze i weszła w okres


wieków now ożytnych.
Leży właśnie przedem ną tłoczona ro k u 1665 „O econom ia
ruralis et dom estica” M. Jana Colerusa, w w ydaniu drugim ,
m ogunckim . W przedm ow ie drukarz M ikołaj H yell, poświęć
cając księgę arcybiskupow i m ogunckiem u, oświadcza, iż z p ierw '
szego w ydania w ittem berskiego polecił osobom k o m p eten tn y m
usunąć „rozm aite niekatolickie sentencje" oraz „dużo przesą^
dów", dla ludzi naiw nych „niebezpiecznych" i „uw odziciel'
skich". M im o to zostawił, w jakim m iesiącu jakie dzieci
38

i z jakiem i uzdolnieniam i będą się pod w pływ em znaków nie-


bieskich rodziły, czy m ożna bezpiecznie kupow ać i sprzedawać,
wchodzić w związki m ałżeńskie i wybierać się w odleglejsze
podróże.
U nas pojaw ia się „K alendarz P olski y R uski na rok
P a ń sk i 1 75 8", ułożony przez M. Stanisław a z Łazów D u m
czewskiego, „w A kadem ii Z am oyskiey O . P. D oktora y M a-
tem atyka P rofesora", „w ydany w dru k arn i Z a m o y sk ie y 47).
Z ciekawej tej książki przytoczę tylko jeden ustęp:
„Pierw sze zaćm ienie księżyca znaczy m gły niezdrowe,
strzeż Boże zarazy na większe bydło podczas w iosny, w lm
dziach także choroby gorące y m aligny: suche powietrza utem -
perow anie, zapały y ognie; które sk u tk i potrw ają przez cztery
miesiące. Znaczy też w oyny i wiele śm ierci w cudzych pań-
stwach, żeby się i W . Polszczę nie dostało”.
Ustęp ten przytaczam dlatego, aby go zestawić z ustępem
w yrocznym starszego o kilka tysięcy lat astrologa babiloń-
skiego: „Jeżeli w m iesiącu N izan o pierwszych strażach nastąp
pi zaćm ienie, będzie pogrom i zabije brat brata. Jeżeli w m ie-
siącu A iru, k ról um rze a synow ie króla zawładną tronem
ojca. Jeżeli w m iesiącu Syw an, nadciągną ryby. W m iesiącu
D uuzu, bogate żniw o, spożyw ane na rynkach po wysokiej ce-
nie. W m iesiącu Ab, Adad w kraju wyleje. W m iesiącu U lul,
nieprzyjaciel całkiem kraj pobije" 48).
Ale i dziś astrologja nie um arła.
W chwili, gdy zabierałem się do pisania niniejszego roz­
działu, otrzym ałem z poczty prospekt czasopisma rosyjskiego
„Izyda", poświęconego już rok czwarty „teoretycznem u a zwłasz­
cza praktycznem u studjow aniu n au k tajem nych, jako to: alche-
m ji, astrologji, filozofji herm etycznej, m agji, kabały, psychur-
gji i teurgji".
W rozm aitych dziennikach niem ieckich i francuskich
wciąż ogłaszają się astrologow ie, obowiązując się czytać ludziom
przyszłość z gwiazd. W Anglji istnieje Tow arzystw o A stro lo ­
giczne, któiego członkowie badają wpływ gwiazd na losy ludz-

i7) P o r ó w . M yśl N ie p o d le g ła N r .*167, str. 494 —508, R o z m y ś la n ia


n a d k a le n d a r z e m z r o k u 1758.
48) J a str o w , D ie R e lig io n e n B a b y lo n ie n s u n d A s s y r ie n s 11,549.
139

kie. W Niemczech pod nazwą „K osm os'' istnieje Związek


a s tro lo g ó w niemieckich 49). Nie brak ich takie na gruncie polskim.
Śledzenie tropów Pana, Jahwy, Chrystusa, Fatum , wszy'
stko jedno, jest tylko formą pierwotną dzisiejszego śledzenia
tropów natury, aby odgadnąć jej tajemnice i wedle tego iyć.
Zam iast ksiąg „O naśladowaniu Chrystusa” zjawiają się ksią*
ik i „W róć do natury”, a zamiast ewangielji Mateusza, Marka,
Łukasza, Jana — fizjologje, biologje, neurologje, psychologje,
patologje, embrjologje i t. p.
Nie sądźmy, aby więcej genjuszu było w ostatnich, niź
w pierwszych. Są to inne punkty wyjścia i inne pożytki na
swoje czasy.
Ale wraz z nagłym rozwojem nauk przyrodzonych i tech'
niki nastała nowa era w bytowaniu ludzkości, a również tak
odm ienny sposób myślenia, iż trzeba mozolnych wysiłków
badawczych, aby dziś zrozumieć, jak przed kilkom a tysiącami
lat śledzono tropy Pana, pojmowanego jako siła kosmiczna,
która się zmaterjalizowała na ziemi i przybrała postać czło^
wieka.

49) p. M yśl N iep od legła Nr. 158 str. 83.


T R E S C.
P r z e d m o w a ................................................................................................................. i
I. A strologja a o fiara e u c h a r y s t y c z n a ........................................................ 5
II. Scena biczow ania Jezusa w św ietle astrologji . . . . 43
III. Jajko m i s t y c z n e ............................................................................................79
IV. Śledzenie tropów P a n a ................................................................................. 107

WIZERUNKI.
W iz. 43 na str. 72 i wiz. 57 na str. 125 ry so w ał Ignacy Protasze^
wicz. W iz. 13 n a str. 22 rep ro d u k o w a n y z dzieła V euillota, w y m ie n io '
nego w tekście. W szystkie inne w ize ru n k i ry so w ał Lech N iem ojew ski.
W iz. 68 n a str. 137 został n ary so w an y podług dw óch zdjąć fo tograficz­
nych p. R om an a Jakim ow icza, użyczonych m i łaskaw ie, za co m u n a
ty m m iejscu serdecznie dziąkują.

POPRAWKI.
S tr. 16 w. 2 „rege". S tr. 21 w. 3 „do góry". Str. 53 w. 37 „ k o m '
petentnych". Str. 91 w. 10 „z czterech syzygji (połączeń) o śm iu eonów ".
S tr. 93 w. 18 „astronom iczny". Str. 103 w. 16 „stau ro s". Str. 110 w. 7
„istnieć".
W YDAW NICTW A

MYŚLI NIEPODLEGŁEJ
T A JE M N IC E A S T R O L O G JI C H R Z E Ś C IJA Ń S K IE J,
z 68 w izerunkam i, nap. Andrzej N iem ojew ski, R. k.
str. IV. 140. 50
B Ó G JE Z U S, z 112 w izerunkam i, nap. Andrzej Nie*
m ojew ski, str. VIII, 374, 2. 20
F IL O Z O F JA ŻY CIA JE Z U S A (o błędzie podstaw o­
w ym szkoły historycznej), nap. Andrzej N iem o-
jewski, w dziesięciu zeszytach M yśli N iepodległej,
N ° 218-227 zam iast rb. 2,50 kop. tylko 1. 50
E W A N G IE L JA O R Ł A , nap. Andrzej N iem ojew ski,
str. 63, cena w oprawie 55
bez opraw y 40
D Z IE JE K R ZY ŻA , z 91 w izerunkam i, nap. Andrzej
N iem ojew ski, str. 96, 25
S T W O R Z E N IE Ś W IA T A według Biblji, nap. A n ­
drzej N iem ojew ski, str. 94, 20
D W A D R Z E W A B IB L IJN E , z 10 w izerunkam i i 3
planszam i kolorow anem i, nap. Andrzej N iem ojew ­
ski, str. 35, 15
O P O C H O D Z E N IU N A S Z E G O B O G A , nap Lam -
bro, wydanie drugie str. 60, 15
B A B IL O N i B IB L JA , z 52 w izerunkam i, F ry d ery k
Delitzsch, przekład z niem ieckiego, w ydanie d ru ­
gie str. 54, 50
O B JA Ś N IE N IE K A T E C H IZ M U , nap. Andrzej N ie m o ­
jewski, str. 64 (wyczerpane i skonfiskow ane).
K A T E C H IZ M W O L N E G O M Y ŚLIC IELA , nap, A n ­
drzej N iem ojew ski, str. 35,
S Z A N IE C W O L N E J MYŚLI, nap. W . Rzymowski,
str. 42, 10
O M A S O N E R J I i M A S O N A C H , nap. Andrzej N i e '
mojewski, str. 84, 50
S P R A W A L E G E N D i O B J A Ś N IE N I A K E T E C H IZ >
MU, str. 112 25
S P R A W A J O A N N Y D ’ARC, nap. Leon Górecki,
str. 26, 15
K R W A W E W ID M A , C IE K A W E P R O C E S Y , T O R '
T U R Y I O S O B L I W E E G Z E K U C J E , nap. M ar'
jan Wawrzeniecki, str. 98 25
C O P O W I N I E N E Ś W IE D Z IE Ć , G. Tschirn, prze'
kład Natalji Kaleckiej, str. 84, 20
C IE M N E S P R A W Y N A J A S N E J G Ó R Z E , rzecz
zbiorowa, str. 83, 30
S P O S T R Z E Ż E N IA NAD S T A N E M K U LTU R Y
N A S Z E G O LUDU, nap. Wojciech Sokołowski,
str. 87, 20
SK ŁAD I P O C H Ó D A R M JI P I Ą T E G O ZA B O R U ,
(rzecz o zaognieniu się u nas kwestji żydowskiej),
nap. Andrzej N iem ojewski, str. 68, 50
K W I A T S W E G O N A R O D U , Niemirowicz-Danczen'
ko, przekład z rosyjskiego Ad. N., str. 16, 20
KLASZTORY PRZED S Ą D E M LUDU, Konrad
G erm an, przekład Andrzeja Niemojewskiego,
str. 38, 10
S O K R A T E S , z 1 wizerunkiem, str. 24, 6
G I O R D A N O B R U N O , z 1 wizerunkiem str. 36, 6

Myśl Niepodległa
Dziesiętnica, ósm y rok istnienia, wychodzi trzy razy na mie*
siąc, każdego l'e g o ,1 0 e g o i 20'ego. W a ru n k i przedpłaty w W a r '
szawie: rocznie rb. 8,półrocznie rb. 4, kwartalnie rb. 2. W K r ó '
lestwie Polskim , w Cesarstwie i zagranicą rocznie rb. 10, półrocznie
rb. 5, kwartalnie rb. 2.50 kop. Cena oddzielnego zeszytu, za'
wierającego 48 stron, 25 kop. Zm iana adresu 20 kop.
Przedpłatę przyjmują wszystkie księgarnie.
Adres redakcji i administracji: W arszawa, M arszałkowska
48. Telefonu 190 70. Redaktor i wydawca: Andrzej N i e '
mojewski.
Biblioteka Narodowa
W arszawa

30001019202912

You might also like