You are on page 1of 6

SZEŚĆ WYZWALAJĄCYCH

AKTYWNOŚCI // DD5
LAMA OLE NYDAHL
_________

Budda przekazał różne rodzaje nauk w zależności od tego, jak pragniemy działać. Ludziom, którzy przede
wszystkim chcieli sami szczęśliwie żyć i uzyskać Oświecenie stopniowo, udzielił nauk zwanych Ośmioraką
SzlachetnąŚcieżką. Żyjąc zgodnie z nimi pozbywamy się neuroz, przestajemy stale mieć kłopoty i w końcu, dzięki
właściwej medytacji osiągamy wyzwolenie i Oświecenie. Takie postępowanie ma jednak na celu wyprowadzenie
poza cierpienie głównie nas samych.
Jeśli jednak chodzi o działanie dla dobra wszystkich istot – a w moim odczuciu to właśnie chcielibyśmy robić –
otrzymujemy od Buddy nieco inne nauki zwane Sześcioma Wyzwalającymi Działaniami. Stopień po stopniu
doprowadzają nas one do Oświecenia, i przynoszą pożytek wszystkim istotom, które spotykamy podążając ścieżką.
Stosując te wyzwalające aktywności możemy zobaczyć, w jaki sposób pracują one w naszym codziennym życiu.
Pierwszym działaniem, jakie doradza nam Budda, jest szczodrość. W jego czasach społeczeństwo nie było bogate.
Nieudane zbiory oznaczały głód i powodowały wiele cierpienia. Wówczas najważniejsza była hojność przejawiająca
się w rzeczach materialnych. Dzisiaj w Ameryce i w Europie ludzie często umierają z powodu otłuszczenia serca
albo godzinami szukają miejsca dla zaparkowania swoich samochodów. Tak więc dzisiaj nie chodzi głównie o
materialny aspekt szczodrości, ponieważ tym zajmuje się najczęściej państwo i inne podobne instytucje. Nawet
posiadając tak wiele ludzie Zachodu siedzą często w swoich wielkich samochodach bardzo samotni i nieszczęśliwi.
Tak nieszczęśliwi, że Tybetańczycy, którzy po raz pierwszy znaleźli się w Europie myśleli, że właśnie trafili na dzień
żałoby narodowej, ponieważ wszyscy wyglądali strasznie smutno. Pomyśleli, że musiał umrzeć jakiś król.
Dzisiaj dzielenie się jest wciąż potrzebne, jednak tym, czym powinniśmy się dzielić z innymi są uczucia, ciepło i
energia. Istnieje wiele rzeczy, które możemy ofiarować innym. Możemy dzielić się z nimi materialnymi
przedmiotami, o których już mówiliśmy, lecz także świadomie możemy dzielić się naszą mocą, radością, poczuciem
bezpieczeństwa i dobrą karmą, którą zbudowaliśmy. Gdy wchodzimy w bliskie kontakty z ludźmi, gdy ich
dotykamy, to jeśli medytujemy, możemy naprawdę przekazać innym energię naszej medytacji. Również sami
możemy otrzymać wiele błogosławieństw, ponieważ wszyscy są wtedy mili także dla nas. Ten aspekt dawania
ludziom ciepła, obdarowywania ich naszymi dobrymi uczuciami, jest bardzo istotny.
Najważniejsze jest jednak dzielenie się naszym zrozumieniem Dharmy. Wszystkie rzeczy na świecie przychodzą i
odchodzą, pozostaje zaś tylko jedno – otwarta, przejrzysta i nieograniczona przestrzeń Umysłu. Dlatego też, jeśli
potrafimy dzielić się z innymi nią lub metodami jej osiągnięcia, będzie im to przynosiło pożytek w tym życiu i we
wszystkich następnych. Gdy ofiarowujemy komuś posiłek, pomagamy mu na dwie godziny, jeśli zapewniamy mu
wykształcenie, pomoże mu to w jednym życiu (jeśli uda mu się znaleźć pracę). Jednak mówiąc ludziom o ich
prawdziwej naturze , o tym co nie może umrzeć ani zniknąć, pomagamy im we wszystkich nadchodzących
żywotach, gdyż te jasne punkty, które tu i tam pojawiają się w zwierciadle naszego umysłu, przechodzą z jednego
żywota w następny. Przebłyski zrozumienia, których doświadczyliśmy w tym życiu, w przyszłych żywotach staną się
oddaniem i otwartością, i wzmacnia nasz dalszy rozwój. To przechodzi z jednego życia w drugie. Nawet jeśli nie
będziemy pamiętać, co zrobiliśmy w poprzednim wcieleniu, to silne duchowe doświadczenia, silne
błogosławieństwa, które uzyskaliśmy, uczynią nas otwartymi na podobne rzeczy w następnym życiu. I gdy wtedy
wstąpimy w strumień i znów otrzymamy błogosławieństwa i nauki, będziemy mieli do nich zaufanie i znowu
zrobimy duży krok naprzód. Szczodrość przejawiająca się w Dharmie jest naprawdę tym, co najlepiej wszystkim
pomaga.
Oczywiście jeśli ludzie głodują nie są w stanie nawet słuchać i myśleć we właściwy sposób i musimy dać im to,
czego potrzebują. Jeśli są zastraszeni, mają mnóstwo problemów i nie mogą z tego powodu pracować ze swoimi
umysłami, potrzebują naszej opieki i ochrony – wówczas dajemy im nasze dobre uczucia i siłę. Jednak tym, co
pomaga im w trwały sposób, jest Dharma, którą się z nimi dzielimy. Ten rodzaj otwartości i dzielenia się jest
pierwszym działaniem, jakie doradza nam Budda. Lecz nie każda otwartość wchodzi w grę. Jeżeli w sposób
gwałtowny zwracamy się do ludzi lub zrzucamy ich ze schodów, to być może jesteśmy w danym momencie bardzo
otwarci na nasze uczucia, lecz w efekcie spowodujemy wiele kłopotów. Kiedy otworzyliśmy się dla ludzi i tańczymy
z nimi, kiedy zaczyna się wielki rozwój i dzielenie się, powinniśmy to robić we właściwy sposób.
Budda radzi nam przede wszystkim, aby nasze działania i mowa wypływały zawsze z poczucia jedności z innymi, ze
świadomości bycia częścią tej samej całości. Jest w tym naprawdę głęboka mądrość, ponieważ oznacza działania
wypływające z otwartej przejrzystości, która jest bezczasowa i wolna od zakłóceń spowodowanych względnymi
różnicami, jakie zachodzą między naszymi ciałami, mową, i stanem posiadania.
Budda radzi nam, abyśmy próbowali być bardzo świadomi naszych stosunków z innymi istotami i ze światem,
abyśmy zobaczyli, co przynosi nam szczęście, którego pragniemy, a co cierpienie, którego nie chcemy. Nie będąc
ani Bogiem – Sędzią ani Bogiem -Stwórcą czy kimś podobnym, lecz przyjacielem zwracającym się do przyjaciół,
Budda pokazuje nam, w jaki sposób działa tutaj przyczyna i skutek. Mówi, że cokolwiek wydarza się teraz, stanowi
rezultat tego, co wcześniej robiliśmy, mówiliśmy i myśleliśmy. Nasze reakcje na obecną sytuację zaś to nasiona,
które zakiełkują w przyszłości. My sami, a nie ktoś inny, jesteśmy panami naszego życia. Budda pokazuje nam, że
właściwe używanie ciała, mowy i umysłu może dostarczyć nam i innym wiele szczęścia.
I teraz, kiedy dzięki szczodrości i dzieleniu się nasz umysł otworzył się dla wszystkich istot, etyka, nadaje
strumieniowi naszej aktywności odpowiedni kierunek. Budda mówi nam, w jaki sposób powinniśmy używać
naszego ciała, aby ochraniać innych, aby dawać im to, czego potrzebują, jak obdarowywać ich szczęściem poprzez
stosunki seksualne, jak uczynić ich radosnymi i bogatymi. Pokazuje jednak również, w jaki sposób używanie ciała
może stać się przyczyną cierpienia i kłopotów gdy się zabija, kradnie czy też dominuje nad kimś seksualnie.
Bardziej jednak niż na ciało Budda zwraca uwagę na mowę. W tym samym czasie możemy dotknąć jedną czy dwie
osoby, lecz naszą mową jesteśmy w stanie dosięgnąć wiele istot. Również jeśli chodzi o mowę, radzi nam, abyśmy
byli jej bardzo świadomi. Mówi, byśmy unikali na tyle, na ile to możliwe kłamstw, których celem jest szkodzenie
innym. Małe kłamstwa są głupim przyzwyczajeniem, którego i tak kiedyś będziemy musieli się pozbyć, lecz te,
wymierzone przeciwko innym mogą być naprawdę niebezpieczne. Również kłamstwa o duchowych
doświadczeniach, których nie mieliśmy, sprawiają wiele kłopotów, ponieważ ktoś może pomyśleć, że jesteśmy
wielkimi lamami i przychodzi do nas mając zaufanie, a my nie jesteśmy w rzeczywistości w stanie niczego mu
zaofiarować. Te dwa rodzaje kłamstw prowadzą do poważnych trudności, inne zaś są tylko niepotrzebnymi
nawykami, które powinniśmy porzucić tak szybko, jak tylko się da. Innym działaniem związanym z mową,
przynoszącym bardzo silne negatywne rezultaty jest mówienie źle o innych. Możemy podawać kogoś za przykład
jak nie należy postępować i wszystko jest w porządku, jeśli robimy to bez gniewu. Również wśród przyjaciół
możemy powiedzieć wiele rzeczy, których nie mówi się wszystkim. Lecz powinniśmy unikać świadomego
oczerniania kogoś, mówienia o nim źle z negatywną motywacją. Oczywiście kiedy niektórzy ludzie zajmują
państwowe, czy też rządowe stanowiska, wówczas nie traktujemy ich już jak konkretne osoby, ponieważ
reprezentują po prostu funkcje urzędowe. Znajdowanie błędów w sprawowaniu przez nich tych funkcji jest
naturalne i musimy to robić, aby zapewnić sobie wolność. Lecz powinniśmy zwracać uwagę na to, aby nasza
krytyka nie była zbyt personalna.
Trzecia szkodliwa rzecz związana z mową to pozbawione jakiegokolwiek sensu plotkowanie. Po pewnym czasie,
jeśli medytujemy, brzmi to jak mantra, lecz nadal nie jest dobrze, jeśli wciąż tego słuchamy, lub, co gorsza, sami
rozsiewamy plotki.
Ostatnią rzeczą dotyczącą mowy, której należy unikać, jest gwałtowny, nieprzyjemny sposób zwracania się do
ludzi, sprawiający, że zaczynają się oni bać lub doświadczają innych nieprzyjemnych wrażeń i przez to czują się
nieszczęśliwi.
Tych czterech rzeczy związanych z mową Budda radzi nam się wystrzegać dlatego, byśmy nie zasiewali nasion,
które rozwiną się w przyszłości jako kłopoty. Zamiast tego radzi nam świadomie używać naszego języka,
komunikować się z ludźmi w taki sposób, by potrafili znaleźć rozwiązanie swoich problemów, żeby widzieli szerzej,
żeby weszli bardziej “w głąb”. Starajmy się mówić tak, by wrogowie stawali się przyjaciółmi i mogli razem
pracować.
Poprzez ukazywanie ludziom, w jaki sposób rzeczy funkcjonują, powinniśmy pomagać im pozbywać się
różnorodnych problemów i cierpienia. Ktoś może mieć np. Problem z powodu stłuczonego okna (gdy ciężko jest
dostać nową szybę). Prawdopodobnie poczuje się lepiej, gdy usłyszy, że na tej samej ulicy komuś innemu wybito
dwa okna. (śmiech) Musimy mówić tak, aby umysł ludzi nie był skrępowany daną sytuacją lecz by potrafili oni w
całości ją ogarnąć. Komuś innemu, kogo porzuciła dziewczyna możecie powiedzieć, że macie znajomego którego
porzuciły już trzy dziewczyny...(śmiech). Takie wykorzystywanie mowy jest bardzo pożyteczne – trzeba jednak
robić to bardzo uważnie.
Najważniejszy ze wszystkiego jest jednak umysł, ponieważ to o czym myślimy dzisiaj, powiemy jutro, a wykonamy
pojutrze. Istnieje kilka pożytecznych i łatwych sposobów zachowania się, które mogą w pełni przekształcić całe
nasze życie, mogą zmienić wszystko w naszym umyśle. W rzeczywistości są one zupełnie proste i moglibyśmy
stosować je już dawno temu, gdyby nasze umysły nie były tak sztywne i ograniczone przyzwyczajeniami, jak teraz.
Pierwsza zasada polega na generalnym życzeniu wszystkim wszystkiego najlepszego. Bez wątpienia każdy
zachowuje się miło, jeśli czuje się dobrze, a trudno z nim wytrzymać, jeśli jest nieszczęśliwy. Możemy podchodzić
do tego w sposób personalny i uważać, że ludzie są źli właśnie na nas i że działają przeciwko nam, lecz naprawdę
to tylko ich umysł jest niespokojny i pomieszany. Ludzie ci są pełni gniewu i szukają tylko obiektu, na którym
mogliby ów gniew wyładować. I dlatego powinniśmy próbować nie traktować ich jak wrogów, lecz myśleć, że
potrzebują lekarza: “Co mogę zrobić dla mojego drogiego pacjenta?” Wszyscy mają problemy. Może nam się
wydawać, ze sami mamy wiele twarzy i potrafimy się świetnie zamaskować, lecz w rzeczywistości jesteśmy
zupełnie nadzy. Sposób, w jaki się zachowujemy, wszystko, co robimy, jasno ukazuje, co czujemy w środku.
Jedynymi osobami, które na dłuższą metę potrafimy oszukiwać, jesteśmy my sami.
Powinniśmy starać się życzyć wszystkim istotom wszelkiego dobra, ponieważ wszyscy są bardzo kochający, mili i
uprzejmi wtedy, kiedy świetnie im się powodzi. Trudni i nieprzyjemni bywają wówczas, gdy mają wewnętrzne
problemy. Tak więc bez względu na to, czy chcemy pomagać ludziom, aby stali się później dla nas miłym
towarzystwem i nie sprawiali nam kłopotów, czy też mamy głębokie współczucie i rzeczywiście chcemy uczynić ich
szczęśliwymi, zawsze powinniśmy starać się życzyć każdemu wszystkiego najlepszego. Stanowi to pierwszy
sposób, który pomaga nam przemieniać gniew łatwo pojawiający się w umyśle, w dobre życzenia dla innych.
Inne uczucie, które musimy przemienić, to zazdrość. Również jeśli chodzi o nią, ważne jest byśmy próbowali życzyć
innym tak wiele dobra, żeby zazdrość straciła grunt pod nogami i przestała się dalej rozwijać. Przekształcenie
zazdrości w dobre życzenia nie jest łatwe, podobnie jak przemiana gniewu w dobrą wolę, lecz nie ma lepszego
sposobu pomocy naszym umysłom. Jeśli zawsze wtedy, kiedy poczujemy zazdrość, obędziemy życzyć komuś milion
razy więcej radości od tej , o którą jesteśmy zazdrośni, wówczas problem stanie się nieograniczony i zniknie sam z
siebie.
Najważniejszym z tych trzech – ciała, mowy i umysłu jest ten ostatni, ponieważ to w nim pojawia się zrozumienie.
Kiedy wykorzystujemy do osiągnięcia Oświecenia energię i otwartość pojawiające się dzięki szczodrości i dzieleniu
się, olbrzymiego znaczenia nabiera rozwinięcie właściwego poglądu. Jeśli nie wiemy, co się dzieje, jeśli jesteśmy
pomieszani, będziemy czynić najgorsze rzeczy opierając się na najlepszych motywacjach, spowodujemy wiele
trudności posługując się najwspanialszymi ideami – historia pełna jest takich przykładów. Tak więc właściwy
pogląd, właściwy sposób widzenia świata jest bardzo ważny. Najistotniejsze jest zrozumienie prawa przyczyny i
skutku, musimy pojąć, jak funkcjonuje karma. Powinniśmy wiedzieć, że wrażenia zasiane w tym życiu w naszej
podświadomości ożyją, gdy umrzemy. Wytworzą wówczas wyraźny sen i silne tendencje w naszym umyśle, które
zaowocują w następnym odrodzeniu. Zrozumienie tego jest najważniejsze, jeśli chodzi o mądrość.
Kiedy więc już wszystkie dobre wrażenia pracują dla nas, jaki będzie nasz następny krok? Wówczas powinniśmy
zabezpieczyć się przed utratą tego, co już uzyskaliśmy. Istnieją dwa uczucia, które niszczą w nas o wiele więcej
psychicznego kapitału i radości niż cokolwiek innego. Są nimi nienawiść i gniew. Dopóki nie osiągniemy poziomu,
na którym staniemy się kanałami dla tego, co ponadosobowe, i dopóki nie poczujemy, że jesteśmy tym, co właśnie
powinno się wydarzyć, będziemy czerpać z naszej własnej książeczki czekowej. Do chwili, w której
błogosławieństwo Linii nie zacznie płynąć przez nas nie będących już osobami, będziemy opróżniać swoje własne
konto. Dobre uczucia, które mamy wewnątrz powodują, że dzielimy się dobrymi wrażeniami na zewnątrz. Kiedy
potem na zasadzie sprzężenia zwrotnego spotyka nas coś przyjemnego, mówimy: “Jacy ludzie są mili”. Wówczas
całkiem naturalnie znowu okazujemy dobre uczucia i dobra energia powraca. Wciąż jednak jest to osobowe, przez
cały czas korzystamy z naszej własnej książeczki czekowej, rozdajemy coś i otrzymujemy z powrotem. Dzieje się
tak, dopóki nie osiągniemy poziomu, na którym bez przerwy, całymi garściami będziemy czerpać z przestrzeni, z
.błogosławieństwa Buddów. Jest ono całkowicie nieograniczone, jest jak ciągle płynący strumień świeżo
drukowanych, duchowych złotówek. Teraz, gdy wciąż wydajemy to, co nasze, działając na poziomie personalnym,
bardzo •ważnym jest, abyśmy unikali gniewu i nienawiści. Nic tak skutecznie jak one nie wypala w umyśle dobrej
karmy, dobrych wrażeń i dobrych życzeń. Budda porównał pozytywne działania do delikatnej rosy znajdującej się o
poranku na trawie, a gniew do bardzo silnego słońca, które wschodzi i wysusza ją. Ponieważ jednak trudno jest
unikać normalnych, ludzkich reakcji w rodzaju; “Ja ci jeszcze pokażę”, radzi nam zawsze wtedy, gdy spotyka nas
coś dobrego, dzielić się tym ze wszystkimi istotami. Działa to tak, jakbyśmy wlewali rosę do jeziora, z którego już
nie będzie mogła zniknąć, nie stracimy jej. Jest to jeden ze sposobów zachowania się Buddów, po prostu staramy
się dzielić dobrą energią, przekazywać ją innym.
Ponieważ gniew i nienawiść niszczą tak dużo dobrych tendencji i możliwości, które mogłyby przynieść nam i innym
dużo szczęścia w przyszłości, powinniśmy rozwinąć cierpliwość. Musimy naprawdę zrozumieć, że gniewu nie
potrzebujemy. Wiele kultur sądzi, że mężczyzna powinien być pełen gniewu, aby być mężczyzną. Tak jednak nie
jest. Gdy ludzie są gniewni, robią wszystko źle. Mają krótki oddech, przekrwione oczy, nie wiedzą, co zrobić z
rękami, są do niczego. Przez cztery lata byłem bokserem i pamiętam, że jeśli chciało się wygrać walkę wystarczyło
rozwścieczyć przeciwnika. Wtedy przestawał on widzieć cokolwiek i można z nim było zrobić wszystko... Kiedy twój
przeciwnik wpadnie we wściekłość, jest przegrany, ponieważ nie wie, co się dzieje. Natomiast człowiek, który ma
wiele cierpliwości i posiada pełną kontrolę, zawsze wygrywa. Widzi on po prostu wszystko w przejrzysty sposób, a
nie tylko migające, czerwone plamy przed oczyma . Może wyraźnie zobaczyć, co się dzieje, i precyzyjnie osiąga cel.
Dużo silniejszą motywacją do działania niż gniew powinno być pragnienie przynoszenia pożytku innym. Rozwijanie
cierpliwości nie oznacza, że powinniśmy np. Pozwolić złodziejom uciec z torebką jakiejś kobiety, albo dopuszczać
aby ludzie źle się nawzajem traktowali. Oznacza jedynie, że reaguje się na wydarzenia wprost, bezpośrednio i
uzyskuje się to, co się chce. Bardzo ważnym jest zrozumienie, że gniew stanowi chorobę ciała i umysłu, która
powoduje wyraźne efekty: nie można oddychać, wszystko staje się ciemne, oczy nabiegają krwią – wszystko to da
się łatwo zauważyć. Jak więc unikać gniewu? Jeśli zrozumieliśmy, że wcale go nie potrzebujemy, że ogranicza on
nas i osłabia nasze możliwości, co możemy zrobić, by nie dawać mu do siebie dostępu? Budda mówiąc o tym,
udzielił wielu różnych rad. Po pierwsze powiedział, że cierpliwość to najpiękniejsza, ale i najtrudniejsza do noszenia
szata. Po drugie, udzielił wielu wskazówek, jak powstrzymać przychodzenie gniewu. Gdybyśmy posiadali trochę
więcej mądrości, uczucie to w ogóle by nie powstało, albo też nie reagowalibyśmy na nie, ponieważ podobnie jak
inne rzeczy pojawiające się w umyśle zmienia się on w nim i wreszcie sam z siebie rozpuszcza. Jeśli potrafimy
zauważyć, że nie było go pół godziny temu i nie będzie go już za pół godziny , wówczas nie uda mu się nas
schwytać. Jest to jednak bardzo trudne. Nieoświecony umysł wierzy, że wszystko, co się w nim pojawia, jest
realne. Dopóki jest pełen przeszkadzających uczuć, nie jest w stanie doświadczyć swej prawdziwej natury. Dopiero
wtedy, gdy filiżankę kawy pozostawia się .w spokoju, kiedy przestanie się nią potrząsać, można zobaczyć odbicia
przedmiotów na powierzchni płynu. W ten sam sposób nie jest łatwo pracować z umysłem, dopóki przeszkadzające
uczucia takie jak gniew i nienawiść nie zaczną go opuszczać. Kiedy w umyśle powstaje pewna przejrzystość,
możemy zobaczyć, jak były w rzeczywistości głupie, jakie niewielkie posiadały znaczenie. Możemy dostrzec, że
przyczyną ich powstania było pomieszanie, że przez cały czas się zmieniają i jak w końcu się rozpuszczają. Budda
mówił, że dzięki rozwinięciu cierpliwości będziemy w stanie widzieć zjawiska w ten sposób.
Spośród metod, jakie do tego prowadzą, każdy może wybrać sobie te, które mu najbardziej odpowiadają. Pracując
z tym sam, zawsze używałem jednej metody: przebywając z trudnymi ludźmi zwykłem myśleć “Jestem z nimi
przez dziesięć minut i to jest straszne, oni jednak spędzają ze sobą 24 godziny na dobę – to naprawdę biedni
ludzie”. To bardzo mi pomagało. Innym może przynieść korzyść takie rozumowanie: “Z powodu mojej karmy teraz
z nimi przebywam. Dzięki temu w moim umyśle rozpuszcza się wiele negatywności.” Możemy także próbować
uczyć się z tego, co się dzieje, abyśmy byli później w stanie pomagać innym, gdy znajdą się w podobnych
okolicznościach. Możemy też starać się nieprzyjemną sytuację dzielić na wiele bardzo małych części, z których
każda sama w sobie nie jest przykra i w ten sposób uczynić całość abstrakcyjną. Jednak cokolwiek robimy, chodzi o
to, aby rzeczy nie schwytały nas całkowicie, lecz żeby tylko prześlizgiwały się po powierzchni umysłu i odpadały,
nie tworząc w nim nowych przyzwyczajeń, które mogłyby przynosić nam trudności w przyszłości. Oczywiście
istnieją również najskuteczniejsze metody, które Budda przekazał tylko swoim najbliższym przyjaciołom -są nimi
medytacje stosowane w tradycji tybetańskiej. Najwyższym, najdoskonalszym sposobem pozbycia się z umysłu
wszystkiego, co przeszkadzające jest podniesienie naszego sposobu doświadczania. Jeżeli wierzymy mocno w
trwałość i stałość nas samych i świata, który nas otacza, wtedy oczywiście gniew, zazdrość, pożądanie i duma będą
bardzo silne i bardzo rzeczywiste. Jednak dzięki medytacjom na różne formy czystych energii, poprzez
rozpuszczanie ich w światło i wreszcie łączenie się z nimi, dzięki widzeniu wszystkich rzeczy jako czystych,
świeżych i nowych, nasz poziom doświadczania wznosi się coraz wyżej. Wówczas wszystkie przeszkadzające
uczucia opuszczają nas. Po prostu nie grają w tę grę, odchodzą, muszą grać gdzie indziej, bo tutaj nie ma dla nich
miejsca. Jeśli widzimy wszystkie istoty jako potencjalnych Buddów, wszystkie sytuacje jako świeże i nowe, a
wszystko to, co się wydarza jako swobodną grę umysłu, gdzie wówczas pozostanie miejsce dla gniewu, pożądania,
zazdrości i dumy? Na czym będą się one mogły oprzeć?
Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie świadomie utrzymywać tego czystego poziomu doświadczania przez cały czas,
możemy zrobić coś innego, co również skutecznie działa – możemy utrzymywać w umyśle mantrę. Jest to bardzo
pożyteczne, ponieważ przeszkadzające uczucia pozostawiają nawyki w umyśle. Ludzie, którzy np. Zgodnie z
nowoczesną psychologią mówią: “Och, przecież powinienem wyrazić to, co czuję”, tworzą w swoich umysłach coraz
więcej szkodliwych nawyków, ponieważ identyfikując się np. Ze swoim gniewem tylko go wzmacniają. Dzieje się
tak, gdyż umysł jest jak przestrzeń i cokolwiek do niego wprowadzamy, rozwija się. Powtarzanie mantr bardzo nam
tutaj pomaga, gdyż jeśli to robimy, problemy, które normalnie tworzyłyby pewne tendencje i nawyki w umyśle,
teraz prześlizgują się po powierzchni mantr, po czym odchodzą, nie pozostawiając żadnych śladów. Cierpliwość
rozwija się więc bardzo dobrze dzięki utrzymywaniu w umyśle manny, dzięki temu, ze nasz wewnętrzny strumień
świadomości pozostaje w ruchu.
Czwartą rzeczą, której potrzebujemy, jest energia. Jesteśmy już otwarci dla innych dzięki szczodrości; właściwie
działamy, co sprawia, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Rozwinęliśmy również cierpliwość, co
zabezpiecza nas przed utratą dobrych energii i pozwala im rozwinąć się aż do chwili, w której przejdziemy poza
poziom personalny. Staniemy się po prostu kanałami, przez które będą mogły one swobodnie przepływać. Czego
więc jeszcze potrzebujemy? Musimy rozwinąć energię i moc. Moc jest tym, co najpełniej się odradza, jest tym,
czego najmniej tracimy przechodząc z jednego życia w drugie. Możemy być pewni, że jeżeli teraz mamy dużo
energii i rzeczywiście chcemy wykorzystać w pełni nasze życie, w poprzednich żywotach również mieliśmy jej wiele.
Będzie ona podążać za nami również w przyszłości. Dlatego energia jest szczególnie ważna. Jeśli jej nam
zabraknie, wówczas wszelkie dobre działania nie będą zbyt efektywne. Bardzo jej więc potrzebujemy.
Posiadamy bardzo skuteczne praktyki, służące do rozwijania energii. Na poziomie Hinajany i Mahajany, przede
wszystkim jednak w Małym Pojeździe, otrzymujemy nauki o czterech rozmyślaniach, odwracających umysł od
samsary. Uświadamiamy sobie, jeśli to możliwe każdego dnia, że mamy w tym życiu wielką okazję, aby pracować z
umysłem i stać się wolnym... Każda chwila życia może być ostatnią, cokolwiek rodzi się na pewno umrze. Zdolności
do twórczej pracy z umysłem u większości istot maleją wraz z wiekiem, ponieważ przyzwyczajenia stają się coraz
silniejsze. Po trzecie, powinniśmy zrozumieć, że poprzez nasze myśli, słowa i działania sami tworzymy nasze życie,
naszą przyszłość. Po czwarte, musimy zdać sobie sprawę z tego, że czynimy to wszystko, ponieważ Oświecenie jest
najwyższą radością, jest wspanialsze od wszystkiego, czego doświadczyliśmy do tej pory. Uświadamiamy sobie
również, że kiedy już raz je osiągniemy, nigdy nas nie opuści. Do tej pory jednak będziemy doświadczać wiele
cierpienia i pomieszania. Na poziomie Hinajany prawdy te stanowią podstawowe rozmyślania. Gdy spojrzymy na
Milarepę i innych wielkich nauczycieli, przekonamy się, że właśnie one dały im siłę potrzebną do przebicia się do
najwyższych poziomów świadomości. Jeśli mamy wiele energii jesteśmy również pełni radości, doświadczamy
świata jako zawsze świeżego, promieniującego i pięknego. Jeśli będziemy praktykować, będziemy jej mieli coraz
więcej.
To, że warto rozwijać te cztery cechy, każdy potrafi zrozumieć. Cokolwiek pragniemy osiągnąć w życiu, niezależnie
od tego, czy chcemy być bogaci, czy sławni, zdobyć władzę czy też coś innego, te cztery działania będą miały dla
nas duże znaczenie. Lecz jeśli chcemy, aby wszystko to prowadziło do Oświecenia, potrzebujemy jeszcze dwóch
rzeczy. Pierwszą z nich jest medytacja. Jest ona naprawdę ważna, ponieważ jeśli nie będziemy medytować, jeśli
nie uzyskamy dystansu do tego, co się dzieje, pozostaniemy takimi, jak inne zwyczajne istoty. Będziemy mieli
wiele pragnień, myśli i idei, ale gdy przyjdzie silne uczucie natychmiast zacznie wodzić nas za nos i zapomnimy o
wszystkim. Mając najlepszą wolę, lecz nie posiadając dystansu pozwalającego zobaczyć, co się dzieje, jesteśmy
nieustannie chwytani przez to, co się wydarza. Poza tym, pozostając w takim stanie, nie rozwijamy żadnych
szczególnych duchowych mocy, gdyż nasz umysł jest przez cały czas całkowicie zajęty swoimi własnymi nadziejami
i obawami. Dlatego medytacja jest potrzebna.
Budda nauczał wielu różnych rodzajów medytacji. Najgłębsza z nich jest bardzo prosta, chociaż trudno jest ją
wykonać umysłowi pełnemu oczekiwań i lęków, tkwiącemu we “wczoraj” lub “jutro”. Praktyka ta jest zupełnie łatwa
– musimy pozostawać w tym, co jest. Powinniśmy w pełni naturalnie spoczywać w tym, co dzieje się w umyśle.
Medytując, ludzie sami sprawiają sobie wiele niepotrzebnych kłopotów. Żądają od siebie rzeczy trudniejszych niż
te, których oczekiwaliby od nich nauczyciele. Nie ma powodu, żeby to robić. Na przykład pewne osoby, chcąc
pozbyć się myśli siadają i myślą: “Och, nie mam żadnych myśli”, potem jednak uświadamiają sobie: “A jednak
mam jedną myśl”, a po chwili: “Nie powinienem tak myśleć. Teraz już mam dwie myśli”. W ten sposób sami
sprawiają sobie trudności. Albo też, mając dużo myśli, mówią; “Och, dzisiaj nie mogę medytować, mam zbyt wiele
myśli”. Zdarza się również, że rozszczepiają swój umysł na tego, który medytuje i tego, który go sprawdza pytając:
“Jak ci się dzisiaj medytuje?” To również jest błąd. Umysł jest jeden i nie musimy go dzielić, by medytować.
Naprawdę powinniśmy uświadomić sobie, że medytacja to umysł spoczywający w tym, co jest. Jeśli akurat
przychodzi dużo myśli, to wcale nie oznacza, że medytacja jest zła. To nasze koncepcje “dobra myśl, zła myśl”,
owo nakładanie na medytację etykietek czyni ją złą. Jeśli tylko potrafimy spoczywać w umyśle, nie ma znaczenia,
jakie myśli przychodzą i odchodzą, żadne nie mogą nam zaszkodzić, wszystko jest w porządku. Jeśli nam się to
udaje uczucia stają się mądrościami – gdy rozpuszczają się w umyśle, pojawia się w nim mądrość. Pewien rodzaj
inspiracji i przejrzystości powstaje w momencie, gdy emocje znikają. W rzeczywistości wszystkie one odpowiadają
pięciu mądrościom Buddy. Mądrości te pojawiają się same z siebie wtedy, gdy przestaniemy być przywiązani do
przeszkadzających uczuć.
Również kiedy nie przychodzą żadne myśli nie powinniśmy wykrzykiwać: “Och, jaka fantastyczna medytacja”, gdyż
to tylko ukazuje się otwartość umysłu. Czasami umysł przejawia swój aspekt przejrzystości tworząc myśli, które
później z powrotem się w nim rozpuszczają, czasami zaś swój aspekt przestrzeni, spoczywając sam w sobie i nie
tworząc niczego. Oba te aspekty to części jego nieograniczonej natury. Oba są całkowicie naturalne, a dla nas
ważne jest, byśmy nie byli do nich przywiązani.
Przeszkadzające uczucia żyją tylko tym, czym je żywimy, Istnieją, gdyż identyfikujemy się z nimi i uważamy je za
rzeczywiste. Jeśli będziemy o nich myśleli jak o dobrej lub zlej pogodzie, która ciągle się zmienia, wówczas powoli
osłabną i w końcu znikną. Wówczas dojdą w nas do głosu uczucia, które są nieuwarunkowane, które nigdy nie
zostały stworzone. Gdy kurz i chaotyczne obrazy znikają z powierzchni zwierciadła, wyłania się spod nich jego
własny blask, i on właśnie jest prawdziwą naturą umysłu, jego nieustraszonością, wielką radością i aktywnym
współczuciem. Nie powinniśmy więc obawiać się “puszczenia umysłu wolno”, czy też rozluźnienia się w czasie
medytacji. Nie wpadniemy do czarnej dziury ani nie spotkamy strasznych potworów Freuda. Tym, czego
doświadczymy, będzie ujrzenie wszystkich rzeczy jako doskonałych i bezczasowych, pojawi się w nas wówczas
także potężna radość.
Proszę więc, nie walczcie ze swoimi medytacjami. Nie identyfikujcie się z tym, co przychodzi i odchodzi w czasie ich
trwania mówiąc: “To jest dobre, a to złe”. Nie myślcie o medytacjach, które robiliście wczoraj, ani o tym, jakie
zamierzacie wykonać jutro. Nie miejcie oczekiwań, nadziei, ani obaw, ponieważ to usztywnia umysł. Zrozumcie, że
medytacja stanowi dar. Budda podczas medytacji naprawdę pokazuje nam, jak piękna jest nasza własna twarz.
Najwyższy poziom świadomości jest pozbawiony jakiegokolwiek wysiłku. Nie jest spięty, ociężały i pełen myśli, lecz
całkowicie rozluźniony. Pozostaje w tym, co jest, a wszystko, co ma się wydarzyć, naturalnie się z niego wyłania.
Nie chodzi o to, byśmy filozofowali, żebyśmy siedzieli gdzieś z pełną głową i posługując się mnóstwem idei
próbowali odnaleźć własną drogę. Chodzi o to, żebyśmy spoczywali w bezczasowej, swobodnej grze umysłu,
ukazującej się jako spontaniczne Oświecenie i radość.
Medytacje, które wykonujemy razem, budując najpierw czysty poziom świadomości, potem nadając mu moc dzięki
mantrze, a w końcu rozpuszczając się w nim i stając się z nim jednością, są najszybszą i najbardziej bezpośrednią
drogą. Mówiłem o tym trochę wczoraj w związku z procesem umierania. Medytaq’e nie działają jednak wtedy, kiedy
umieramy, lecz pracują tu i teraz, przynosząc nam wielkie korzyści. Gdy nauczymy się medytować w sposób tak
naturalny jak jedzenie i picie i będziemy w pełni świadomi tego co się wydarza, będziemy się również szybko
rozwijać. Jeśli nie będziemy mieli zbyt wielu skostniałych idei i myśli, i nie będziemy próbowali natychmiast
zaszufladkować wszystkiego, czego doświadczymy, nasza medytacja bez wątpienia przyniesie owoce.
Wszystko, co robimy, wymaga aktywności. Nawet gdy medytujemy musimy usiąść, być wyprostowanym i
próbować się skoncentrować. Wszystkie z pięciu działań, które wymieniłem, można porównać do silnych nóg, dzięki
którym poruszamy się naprzód. To jednak nie wszystko, potrzebujemy również oczu, musimy widzieć, co się
dzieje. Oczy potrafią patrzeć, lecz nie umieją chodzić, same nogi natomiast mogą pójść w każdym kierunku, nie
wiedzą jednak, który wybrać. Tak więc prócz pięciu aktywności, o których mówiliśmy potrzebujemy jeszcze jednej.
Jest nią mądrość. Gdy ją rozwiniemy, wszystko stanie się pełne i naprawdę przyniesie nam pożytek. Czym jest ta
mądrość? Właściwie można ją opisać bardzo prosto. Jest to realizacja pustej natury wszystkich zjawisk zarówno
wewnątrz jak i na zewnątrz. Uświadomienie sobie, że wszystko pojawia się w przestrzeni, swobodnie się w niej
rozgrywa i znów do niej powraca. To najważniejsza i najgłębsza mądrość. Z niej wszystko powstaje. Jeśli myślimy,
że rzeczy i sytuacje są rzeczywiste, zalewamy je betonem, powodujemy że stają się martwe. Gdy zaś myślimy, że
nic nie ma znaczenia, stajemy się nihilistami. Sytuacja, w której żyjemy, staje się wówczas nieprzyjemna, zimna i
zaczynamy doświadczać takich rezultatów, jakich wolelibyśmy uniknąć. Jeśli jednak jesteśmy w stanie zobaczyć,
jak wszystko pojawia się jako pełna bogactwa, swobodna gra umysłu, jak się rozwija, ukazując jego
nieograniczoną naturę i jak do niego powraca, nie potrzebujemy już niczego więcej.
Procesy zachodzące w umyśle są jak leżący wąż. Jeśli nic o nim nie wiemy, boimy się go. Gdy jednak poznamy
umysł, zobaczymy, że wąż odchodzi, nie wyrządzając nam krzywdy. To uświadomienie sobie podobnej przestrzeni
natury wszystkich zjawisk jest najwyższą mądrością.
Spotkanie tych dwóch – właściwego działania i najwyższej mądrości jest Stanem Buddy. Umysł wykracza poza
wszelkie ograniczenia, poza ja i ty, tu i tam, to i tamto. Jest jak przestrzeń -zawiera wszystko, wszystko wie, gra
ze wszystkim i nic go nie zakłóca. Z tego stanu wyłaniają się wszystkie doskonałe właściwości Buddów, ich moce,
wszelkie nieograniczone możliwości i radość.

You might also like