You are on page 1of 201

Wojciech Czarniecki

Poszukiwanie modelu dystrybucjonizmu

Copyright © Wojciech Czarniecki


pozwalam drukować, kopiować i rozpowszechniać w inny sposób pod warunkiem wskazania źródła

1
2
Wstęp ..............................................................................5

Czy wszyscy jesteśmy ekonomistami ........................7

Koncepcje teorii wartości ..........................................11

Historia pieniądza .......................................................13

Efekt Ricarda ...............................................................17

Sprawiedliwość ...........................................................21

Sprawiedliwa płaca .....................................................26

Handel i jego istotne determinanty. ..........................30

Kapitał ..........................................................................35

Synchronizacja............................................................41

Załącznik do rozdziału „Synchronizacja”.................47

Podaż i popyt...............................................................51

Nienaturalne monopole ..............................................57

Nadmiar warunkiem istnienia ....................................62

Preferencja czasowa...................................................65

Uzasadnienie dla przyjętych pojęć pierwotnych .....68

3
Dobra trwałe ................................................................71

Dobra pośrednie..........................................................77

Dlaczego pieniądz towarowy? ...................................81

Dochód społeczny ......................................................88

Własność .....................................................................94

Użyteczność ..............................................................100

Substytuty..................................................................107

Biologiczne podstawy ekonomii .............................113

Czy psychologizm zawłaszczy ekonomię? ............117

Model wymiany bezgotówkowej..............................121

Serwer aukcyjny........................................................126

Opis działania serwera wymiany bezgotówkowej .130

Ocena użyteczności serwera ...................................138

Atraktory ekonomiczne ............................................142

Prognozowanie rozwoju gospodarczego ...............148

Rolnictwo ...................................................................155

Problem lichwy..........................................................158

Czy można zatrzymać rozwój ? ...............................163

4
Cel inflacyjny .............................................................168

Piramidalne oszustwo ..............................................172

Komu służy wymiana międzynarodowa .................175

Czy małe przetrwa ?..................................................178

Źródła biedy...............................................................183

W odpowiedzi krytykom ...........................................191

Prawomocność wiedzy.............. Błąd! Nie zdefiniowano


zakładki.

BIBLIOGRAFIA ...........................................................201
Wstęp

Motywacją do napisania poniższych rozważań był dysonans między elegancją i prostotą


argumentacji G.K. Chestertona w opisywaniu rzeczywistości a pustym formalizmem teorii
ekonomii. Próżno szukać w teorii odpowiedzi na wiele prostych pytań zadanych przez
Chestertona. Te opisy i pytania zdają się być tak oczywiste, że i odpowiedz powinna pojawić
się bez wysiłku. Tak niestety nie jest. Wygląda na to że nasz rozum ciągnie nić związków
przyczynowych prując równocześnie materię strukturalnych powiązań z których świat jest
utkany i w efekcie stajemy wobec poplątanego kłębka faktów. Z sumy celowych
indywidualnych dążeń nie wynika jakieś celowe działanie społeczności. Są wprawdzie
formułowane przez polityczne koterie programy, które niewiele różnią się od reklam,
próbujących przekonać do siebie największą ilość wyborców, ale nie mają one nic wspólnego
z jasno sformułowanymi spójnymi celami. Skazani jesteśmy wyłącznie na domysły, co do
celu ewolucji natury, że on istnieje jako Boski projekt, wskazują szczególne relacje między
parametrami stałych fizycznych oraz harmonijne współdziałanie praw przyrody w tworzeniu
coraz bardziej wyszukanych form materii ( na przekór prawu entropii).

Chesterton intuicyjnie wytycza granice, w ramach których powinno toczyć się życie
jednostki, jeśli ma pozostać wolnym podmiotem.
Zawsze był przeciwnikiem industrializmu. Uważał, że praca w fabryce jest niegodna
człowieka i niechrześcijańska. Człowiek staje się robotnikiem, trybem w maszynie,
zatracającym poczucie odpowiedzialności za całe dzieło. Fabryka oznacza uprzedmiotowienie
człowieka i prymat zarabiania przed tworzeniem. Bardzo wiele osób na zawsze pozostanie
niezauważonymi, szeregowymi pracownikami, bo ich osobiste zdolności i upodobania nie
mają nic wspólnego z idiotyczną pracą, którą wykonują.

5
Z tego punktu widzenia należy dziwić się iż ekologia nie obejmuje człowieka, traktuje go jako
czynnik obcy, zewnętrzny a nawet wrogi. Choć środowisko w którym żyjemy jest w dużej
części wytworem ludzkim, to zarówno ono jak i człowiek dalej podlega prawom natury. A
podstawą najlepszego dopasowania do zmieniających się warunków jest ciągłe różnicowanie
się jakościowe materii ożywionej. Z tego powodu nie powinniśmy dziwić się iż uważał za
największe niebezpieczeństwo masowe wyrównanie do niskiego poziomu, „standaryzację
przy użyciu niskich standardów”, zarówno w sferze kultury, jak intelektu. Sprzeciwiał się
koncentracji własności, do której doprowadzał zarówno socjalizm jak i realny znany mu
kapitalizm. Słusznie twierdził, że zarządcy korporacji to najemnicy a to sprawia że w
zagrożeniu „najemnik ucieka, ponieważ jest najemnikiem, a dobry pasterz odda życie za owce
swe”. Zdaniem Chestertona, kapitalizm współczesny prędzej czy później musi upaść, gdyż
jego priorytetem nie jest produkcja, lecz spekulacja pośredników, manipulującymi rzadkością
coraz bardziej abstrakcyjnych tworów finansowych.
Chesterton jak wielu ludzi genialnych oparł się przede wszystkim na intuicji. Zadał sobie trud
by w niekończącym się opisie - osadzonym w realiach trudno przekładalnych na współczesne
uwarunkowania - przybliżyć nam sens i duchowy wymiar aktywności ludzkiej.
W atrakcyjnej formie przedstawił nam wizję gospodarki w której dominują przedsięwzięcia o
skali zachowującej podmiotowość wszystkich uczestników działalności gospodarczej.
Nakreślenie atrakcyjnej wizji to zaledwie połowa roboty, należy jeszcze zbadać czy istnieje
model rozwiązań gospodarczych spełniający te warunki i równocześnie zdolny do
konkurencji z modelem gospodarki wielkoskalowej.

W niniejszym opracowaniu, posługując się narzędziami zaczerpniętymi z tzw. szkoły


austriackiej oraz korzystając z dorobku innych europejskich ekonomistów ( Bastiat, Ricardo,
Heydel ) podejmę próbę zweryfikowania wykonalności idei nakreślonych przez Chestertona.
Każdy rozdział tworzy pewną zamkniętą całość i zawiera często komentarze i powtórzenia
omówionych wcześniej zagadnień ale ujmowanych w kontekście analizowanego tematu jako
jego najbliższe relacyjne otoczenie.
Rozpocznę od opisu narzędzi i definicji pojęć stosowanych w analizie. Przy czym główną
nicią spajającą te rozdziały jest upływ czasu. Dalsze rozdział będę dodawał w miarę postępu
prowadzonych analiz dzieląc się z czytelnikiem spostrzeżenia i uwagami, wraz z formalnym
uzasadnieniem. Stosowane wzory nie są funkcjami wiążącymi realne zmienne lecz obrazują
istotne relacje z których odczytać możemy tendencję (kierunek zmian) ale nie wartości.
Powodem tego jest brak jednostki miary obiektywizującej wartościowanie rzeczy.
6.03.2012r

6
Czy wszyscy jesteśmy ekonomistami
W takim samym stopniu w jakim jesteśmy lekarzami samych siebie. Każdy z nas dorastając
przejmował i dostosowywał do swoich potrzeb nieskończoną ilość wzorców zachowań.
Większość drobnych dolegliwości potrafimy zracjonalizować wskazując ich prawdopodobną
przyczynę oraz metody radzenia sobie z nimi. Dopiero gdy dolegliwości nie ustępują
zwracamy się do lekarza tj. specjalisty. Nie gwarantuje to wyleczenia, bo i wiedza specjalisty
jest ograniczona, najczęściej opiera się ona na wypracowanych w klinikach, metodami prób i
błędów, procedurach wykonawczych. Mogłoby się wydawać, że z analogiczną sytuacją
będziemy mieli do czynienia, próbując rozwiązać problemy życia codziennego, że większość
problemów dotyczących sposobów realizacji celów też polega na postępowaniu zgodnie z
przyswojonymi procedurami. Tak nie jest, stan naszego zdrowia warunkują dające się
wyznaczyć zależności przyczynowe. Choć te same objawy mogą wywoływać różne
przyczyny, to w drodze dodatkowych badań potrafimy ustalić źródło dolegliwości. Natomiast
tam, gdzie mamy do czynienia z urządzeniami społecznymi takimi jak: język, pieniądz, banki,
giełdy - choć są wytworem ludzkiej aktywności, to nikt ich nigdy nie zaprojektował - nie
potrafimy do końca odkryć ich sensu i relacji wzajemnych, np.: nieznany mechanizm rozwija
język - nie licząc się z zaleceniami językoznawców - tak by oprócz informacji, przekazywał
emocje i w tajemniczy sposób wpływa na zachowanie posługujących się nim ludzi. Miliony
przedsiębiorców (rolników) podejmuje decyzje opierając się głównie na obserwacji cen
rynkowych, które nie wiadomo kto i dlaczego wyznaczył na takim a nie innym poziomie.
Stwierdzenie, że jest za to odpowiedzialny tzw. rynek pokrywa jedynie fakt naszej niewiedzy.
Podobno na zakup decydujemy się wtedy, gdy wartość, jaką przypisujemy rzeczy nabywanej,
jest większa od wartości pieniędzy, które musimy za nią zapłacić. Ale skąd mamy wiedzieć
jak wartościują inni, czy potrafimy wskazać okoliczności warunkujące taką a nie inną
decyzję. Na te wszystkie pytania nie ma prostych odpowiedzi, a przecież większość z nas
radzi sobie bez tej wiedzy opierając się na kumulowanym przez kolejne pokolenia
doświadczeniu. Ta obiegowa wiedza wypierana jest nachalnie w medialnym przekazie.
Przekonuje się nas, że nie jest cnotą oszczędzanie, ale wydawanie, że sukces to wygrana od
losu a nie wynik konsekwentnej przemyślanej pracy, że radość życia należy czerpać z
rosnącej konsumpcji a nie z tworzenia, którego efekt cieszy nas i innych, bo jest kolejną z
powtarzanych bez końca prób zbliżenia się do absolutu. Są to dwa aspekty jednej całości.
Aby zrozumieć trzeba tworzyć, ale by tworzyć trzeba wykonać kolejne kroki w zrozumieniu.
Kiedyś wstrząsnął mną reportaż o starym spracowanym rolniku gdzieś z ziem zachodnich.
Widok, jak próbuje przekazać w słowach ogrom uczucia, które wypełnia go, gdy mówi o
swojej ziemi, o przyjemności jaką czerpie z obcowania z nią. Porażał autentycznością
ekspresji, a z drugiej strony nie przystawał w żaden sposób do realiów, które znałem. Powie
ktoś: nic szczególnego - mało to egzaltowanych dziwaków na świecie. Ta ocena więcej mówi
o tym, który ją wyrazi niż o rolniku, tak samo jak etykietka: „frajer” przylepiona uczciwemu,
kierującemu się zasadami wspólnikowi.
Gloryfikuje się niezależność i mobilność jednostek a pomija fakty świadczące o postępującym
wyobcowaniu, demoralizacji i przygniatającemu uczuciu samotności, prowadzącym prędzej
czy później do autoagresji lub dewiacji. Rodzina, znani od lat przyjaciele stanowią
ograniczenie a nie potencjalny punkt oparcia. Etykę wypiera wszechobecne, stanowione bez
umiaru i sensu, prawo. A przecież na podstawie prostej gry logicznej zwanej „dylematem
więźnia” da się wykazać, że tylko gdy prawdopodobieństwo ponownego kontaktu jest niskie
to opłaca się być nieuczciwym. W społecznościach stabilnych, gdzie jednostki są powiązane
dobrowolnie ustanowionymi relacjami panuje ład moralny ( nieuczciwość karano
wykluczeniem, a obcych tolerowano z zachowaniem szczególnej rezerwy). Co więcej,
amoralna zorientowana na konsumpcję jednostka - pozbawiona treningu w samokontroli,

7
która jest logicznym następstwem przestrzegania norm moralnych - ma tendencję do
zaspokajania wynaturzonych potrzeb niezależnie od wysokości przewidzianej kary.
Atomizacja społeczeństwa czyni jednostkę bezradną w relacji nawet ze słabą władzą - byle
urzędas uzbrojony w przepis prawny może nami poniewierać do woli. Substytutem
poziomych więzi społecznych są próby budowania pionowych identyfikacji w ramach
poszczególnych korporacji. Wspólne wycieczki, zakładowe spotkania integracyjne, żłobki,
przedszkola a nawet szkoły zawodowe dla dzieci pracowników. Zapyta ktoś - i co w tym
złego? Zło tkwi nie w uzależnieniu od dobrej woli drugiej osoby (grupy osób) opartej na
empatii i przestrzeganiu zasady wzajemności lecz od korporacji (państwa) które przenosi
potencjalny konflikt z „mój interes-ich interes” do „nasz interes-ich interes”. Samotna
jednostka nie ma wyboru, skazana została na przynależność do walczących o przywileje grup
interesów ( godna poparcia jest recepta prof. Zybertowicza na odtworzenie społeczeństwa
obywatelskiego ).
W celu stworzenia pozorów nieuchronności zjawisk, w których uczestniczymy, deformuje się
przekazy historyczne, po to by wykazać jaki to mamy postęp społeczny.
Gdy czyta się „Dawny ustrój i rewolucja” Alexis de Tocqueville’a, rzetelnego kronikarza
wydarzeń, otrzymujemy obraz znacznie odbiegający od zawartego w głównym przekazie.
Struktura społeczeństwa feudalnego jawi się nam jako optymalne rozwiązanie w sytuacji
słabego zaludnienia, gdzie jednostka poza skupiskami ludzkimi narażona była na ciągłe
niebezpieczeństwa. Struktura feudalna oparta była na dobrowolnej wymianie usług. Zapłatą
za dzierżawioną od feudała ziemię, był procentowy udział w plonach i świadczenie
okresowych usług nałożonych przy osiedlaniu się chłopów w zgodzie z obowiązującymi
prawami lokacyjnymi. Za to chłop miał zagwarantowaną obronę i opiekę w potrzebie.
Feudałowie konkurowali między sobą oferując lepszą ochronę lub mniejsze obciążenia,
bowiem niezadowolony chłop mógł w każdej chwili uciec tam, gdzie władza feudała nie
sięgała. Tocqueville analizując księgi gruntowe (terriers) stwierdza „Widziałem księgi z
czternastego wieku będące arcydziełem metodyczności, jasności, przejrzystości i inteligencji.
Im nowsze tym bardziej stają się zagmatwane, nieczytelne i nieporządne, mimo
powszechnego postępu oświaty. Wydaje się, że im bardziej wykształcone staje się
społeczeństwo cywilne, tym głębiej grzęźnie w barbarzyństwo społeczeństwo polityczne”.
Dalej twierdzi, że pojawienie się biurokracji centralnej doprowadziło do zniszczenia praw i
instytucji feudalnych stając się przyczyną ogólnego niezadowolenia i wybuchu rewolucji
francuskiej. Mimo rozpadu naturalnych struktur społecznych, jeszcze do końca XIX wieku
ich podstawą ciągle były rodziny. Zarówno uprawa roli, rzemiosło jak i handel prowadzone
były głównie przez rodziny. One akumulowały wiedzę, przekazywały ją z pokolenia na
pokolenie, tam krystalizował się etos zawodowy i to co dziś nazywamy marką firmy.
Z tych struktur wyrósł XIX-wieczny kapitalizm, to one wypracowały narzędzia, którymi
potem posłużył się żywiołowo rozwijany rynek ery przemysłowej. Niestety to co harmonijnie
współdziałało ze strukturami społeczeństwa feudalnego, nie pasowało do powstających
manufaktur, towarzystw handlowych, spółek akcyjnych. Korzyści z łamania dotychczas
przestrzeganych reguł były wielokrotnie większe od ewentualnych strat. To co od zawsze
było powiązane wielokrotnymi zależnościami z lokalną społecznością oderwało się od niej
budując nadrzędną strukturę, która współcześnie całkowicie zdominowała poziome zależności
społeczne, podporządkowując je własnym interesom.

Problemem nie jest siła korporacji lecz słabość samorządowych struktur ( właściwie są to
rachityczne pozostałości). Nie pozostaje nam nic innego jak powrót do korzeni by prześledzić
co się stało, że to co poprzednio było środkiem do celu zostało celem samym dla siebie.
Popatrzmy na rodzinę od strony jej wewnętrznej organizacji i podziału zadań. Każdy
świadczył usługi na rzecz innych członków rodziny proporcjonalnie do swych sił i zdolności.

8
Usługi te nie mogły być z istoty ekwiwalentne i z powodu braku jednolitej miary opierały się
jedynie na nieartykułowanym zobowiązaniu, że opieka oraz staranie na rzecz dzieci będzie
odpłacone na starość. Czyż inwestycja w dzieci, oparta na zobowiązaniu, nie wykazała się
szczególną odpornością na zdarzenia losowe i inflację. Jeden z dostojnych staruszków
umierając ( w 1954r. ) samotnie w nędzy skarżył się dlaczego los tak go pokarał, przecież od
1896r. skrupulatnie opłacał składkę na fundusz emerytalny pracując najpierw w austriackiej
administracji. Niestety po upadku cesarstwa wkłady przepadły, ale potem w wolnej Polsce
dobre zarobki na kolei miały - dzięki odpowiednio wysokiej składce - gwarantować mu
dostatek na starość. Wybuchła II wojna światowa i wszystko przepadło, bo na nową
emeryturę u komunistów nie miał już sił i możliwości zapracować. Gdyby zainwestował w
rodzinę i liczne potomstwo jego starość nie byłaby tak żałosna.

Pokutuje ciągle, niczym nieuzasadnione przekonanie, że ktokolwiek osiągnął więcej od


innych to dokonał tego ich kosztem. Posłużę się ulubionym przez ekonomistów przykładem.
Gdy Robinson zorientował się, że Piętaszek zjada więcej bananów i kokosów, zażądał w imię
sprawiedliwości równego podziału. Rezolutny Piętaszek zaproponował inne rozwiązanie
argumentując:
- ja potrafię w ciągu godziny zerwać 12 kokosów lub 6 bananów, ty natomiast 3 kokosy lub 5
bananów,
- proponuję następujący podział pracy: ja będę zrywał kokosy ty natomiast banany, wtedy
obaj zyskujemy na wymianie jeśli np.: wymienimy je w relacji 1:1,
- dzięki temu 6 bananów będzie mnie „kosztowało” pół godziny pracy natomiast ty
otrzymałbyś za godzinę pracy dwa raz więcej kokosów.
Dla Piętaszka jeden kokos wart jest 0,5 banana a otrzyma w wymianie całego banana,
natomiast dla Robinsona jeden banan jest wart 3/5 kokosa a otrzymuje całego kokosa.
Podstawą porównań jest koszt sprowadzający się do zużywanego czasu.
Tłumaczy to paradoks posiadania:

(akceptowana cena gdy sprzedaję)>subiektywna wartość rzeczy>(akceptowana cena gdy kupuję)

Pozostał im jeszcze do rozwiązania problem dostosowania czasu pracy do wielkości


preferowanej konsumpcji, gdyż z wymiany nie otrzymamy dokładnie tej ilości co chcemy, bo
opłacalna cena wyrażona w bananach za jednego kokosa zawarta będzie w przedziale
3/5 < cena < 2 i targowanie się ma nieprzekraczalne granice. Niedobór „wartości” z
rozliczenia pokryty może być zobowiązaniem do wykonania dodatkowej usługi w ramach
zaoszczędzonego czasu.

Nie istnieje taki poziom przewagi, który uniemożliwiałby opłacalną wymianę dzięki
specjalizacji, dlatego bezrobocie jest przejawem degeneracji systemu gospodarczego.
Można formalnie wykazać, że taka wymiana bilansowana w skali życia jednostki w obrębie
rodziny jest całkowicie ekwiwalentna mimo braku pieniądza ( „pieniądzem transakcyjnym”
była wspólna świadomość bilansowanych z grubsza indywidualnych zobowiązań i
oszczędności czasu uzyskiwanych dzięki podziałowi pracy). Wydatki na naukę to inwestycja
w przyszłą zdolność wypracowywania większych dochodów, co powinno mieć wpływ na
sytuację tych którzy inwestowali.
Jeśli pominiemy pasożytnicze grupy społeczne, to obiegowe zalecenia prowadzące do
poprawy bytu wymieniały: oszczędzanie, rozwagę, odpowiedzialność, głęboki namysł nad
wyborem celów i bezwzględne dotrzymywanie zawartych umów. Jeszcze po wojnie
utrzymywał się na wsiach zwyczaj nieodpłatnego udziału sąsiadów w pilnych pracach przy
żniwach, wykopkach, budowie domów. Wystarczającą gwarancją była pewność, że ten

9
któremu pomogliśmy przyjdzie i mnie pomóc w potrzebie. Niestety reguły wypracowane na
użytek rodziny zwykle nie obowiązywały już wobec obcych, dlatego musiała rosnąć rola
prawa gospodarczego ze wzrostem rynków i z intensywnością wymiany. To niedopasowanie
wypracowanych przez wieki reguł do przemysłowej skali produkcji, wywołało
zapotrzebowanie na wiedzę zarówno o przyczynach jak i metodach zaradczych.

10
Koncepcje teorii wartości

W początkach kapitalizmu notujemy „wysyp” znaczących do dzisiejszego dnia ekonomistów


( J. Locke, A. Smith, Ricardo, J.B. Say), formowanie się szkół (fizjokraci, merkantyliści) i
stronnictw politycznych zachwalających własne recepty na kłopoty.
Zaistniała potrzeba ustalenia źródła wartości, bo w zależności od definicji dawało się
wyprowadzać różne wnioski co do przyczyny pojawiających się deformacji rynkowych.
Dziś panuje zgodny pogląd ( w uproszczeniu ), że rzeczy nabierają wartości stosownie do
intensywności potrzeb, które zaspokajają - z uwzględnieniem prawa użyteczności krańcowej -
przy czym szkoła austriacka twierdzi, że ponieważ nie istnieje obiektywna miara
użyteczności, zastosowanie matematyki w ekonomii nie ma sensu, a uprawianie ekonomii
polega na wyprowadzaniu logicznych wniosków z apriorycznych konieczności.
Niech za przykład posłuży opis, zaczerpnięty z książki „Positive Theory of Capital” Böhm-
Bawerka, możliwego zachowania rolnika po zebraniu pięciu worków kukurydzy:

jeden jest mu konieczne potrzebny do przetrwania do przyszłych żniw. Drugiego


potrzebuje do utrzymania poziomu życia zapewniającego krzepę i żywotność.
Więcej kukurydzy jednak nie potrzebuje, za to z wielką chęcią powitałby dania
mięsne — odkłada więc trzeci worek, by wykarmić drób. Czwarty worek
przeznacza na destylację alkoholu. Przypuśćmy, że takie rozdysponowanie
zaspokaja jego osobiste potrzeby i że nie może wymyślić lepszego wykorzystania
piątego worka niż nakarmienie kilku papug, których wybryki go bawią.

Rolnik przeznaczył każdy z worków na pewien cel, mając na uwadze jak największą osobistą
satysfakcję. Kolejne worki kukurydzy mają mniejszą wartość bo realizują mniej wartościowe
cele, ostatni wyznaczy nam wartość krańcową, która będzie zawsze większa od ceny jaką
gotów byłby zapłacić gdyby musiał kupić całą tę ilość kukurydzy na rynku. Opisaliśmy
właśnie prawo użyteczności krańcowej

Zapoznając się z różnymi opisami realiów z okresu po rewolucji francuskiej natknąłem się na
ciągle popularny artykuł „ Co widać i czego nie widać”, w którym Frédéric Bastiat,
błyskotliwą w swej prostocie argumentacją, ośmiesza interwencjonistyczne zapędy rządu.
Jednak dopiero w „Harmoniach ekonomicznych” znalazłem precyzyjną artykulację sensu
czym była wartość dla ludzi w świecie chronicznych niedoborów. Jego propozycja w
konfrontacji ze współczesną definicją wartości może wydawać się anachroniczna, niemniej
moim zdaniem jest bliższa istoty wartości.
Wychodzi on od stwierdzenia, że człowiek niczego nie tworzy a jedynie przekształca to co
natura mu daje. Stąd wyprowadza podział na użyteczność darmową daną nam przez naturę i
użyteczność uciążliwą, która istnieje z powodu rzadkości występowania rzeczy użytecznych
w naturze. Rzadkość pociąga za sobą trud odszukania, wydobycia, przekształcenia,
zrozumienia związków przyczynowych powodujących określone stany (właściwości), a także
uciążliwość oczekiwania na dokonanie się procesu wzrostu, fermentacji, dojrzewania itp.
Jeśli wartość „tkwi” w użyteczności uciążliwej, to im więcej sił natury wprzęgniętych
zostanie do procesów przekształcenia dobra naturalnego w użyteczne, tym wartość tego
dobra będzie mniejsza. Ale istnieje i drugie źródło oszczędzenia nam uciążliwego wysiłku:
jest nim wymiana. Dochodzi też do wniosku, że to co w rzeczach cenimy jest użyteczną
usługą świadczoną nam przez rzecz jednorazowo lub wielokrotnie. Każda użyteczna rzecz
świadczy nam skończoną ilość usług i trud jej wytworzenia musi być na nowo podejmowany.
Jeżeli tak to wymieniamy zawsze pewną ilość usług. Zdaniem Bastiata „wartość wypływa z
przyjętej i oddanej usługi, a usługa zależy od trudu oszczędzonego temu, który ją przyjmuje,

11
jak i od trudu pojętego przez tego, który ją oddaje” co odpowiada wnioskom, do których
doszedł wyżej Piętaszek.
Z powyższego wynika, że wartość ujawnia się w świecie dopiero przy wymianie i powinna
ona maleć z postępem technologicznym, natomiast ilość czasu do swobodnej dyspozycji
powinna rosnąć.
Niczego takiego we współczesnym świecie nie obserwujemy i jest to kolejna anomalia ( po
bezrobociu ), która podważa założenia tkwiące u podstaw współczesnych gospodarek.
Częściowe wyjaśnienie tych anomalii znajdziemy analizując fakty historyczne - do
wszystkich kryzysów przyczyniała się władza albo psując pieniądz lub wszczynając
kosztowne wojny ( pomijam klęski naturalne ). Pozostałych wyjaśnień szukać będziemy w
następnych rozdziałach.

12
Historia pieniądza

Opisaliśmy w poprzednim rozdziale jak wyglądał podział pracy i wymiana wśród bliskich i
sąsiadów. W czasach, gdy nadwyżki bywały skromne i nieregularne, bo zależne od kaprysów
pogody a odległości między centrami wymiany znaczne, wymiana między przypadkowo
spotykającymi się ludźmi nie mogła być odroczona ( oparta na zobowiązaniu wykonania lub
dostarczenia czegoś w przyszłości ), to zawsze była wymiana towar za towar. A ponieważ
zwykle dostarczano nadwyżkę towaru jednego rodzaju z zamiarem wymiany na kilka innych,
różnego rodzaju, musiał pojawić się towar pośredni, łatwo zbywalny i podzielny, w roli
środka wymiany.
Wprowadza w błąd stwierdzenie, że był to prekursor obecnych pieniędzy, co sugeruje brak
różnicy między współczesnym pieniądzem, a oznakowanym kawałkiem srebra czy złota. Aby
się o tym przekonać wystarczy wziąć złoty pierścionek oraz jego równowartość w
złotówkach, a następnie spróbować coś kupić za nie w dowolnym innym kraju. Na widok
złotówek usłyszymy kategoryczną odmowę, natomiast po wizycie u lokalnego złotnika,
pierścionek będzie sprzedany, gdy jego cena okaże się atrakcyjna. Prekursorem pieniądza
papierowego były weksle wystawiane przez Templariuszy kupcom obawiających się rabunku
podczas podróży. Na podstawie weksla wystawionego w Wenecji kupiec mógł odebrać w
Bremie równowartość zdeponowanego złota pomniejszoną o koszt usługi około 5%.
Gwarancją uczciwości operacji był honor rycerzy z zakonu Templariuszy i autorytet kościoła.
Bardzo późno pojawił się w powszechnym obiegu znany nam, pieniądz „papierowy”, ale
ciągle było to zobowiązanie banku do wymiany tego dokumentu na ilość złota ( srebra )
uwidocznioną na banknocie. Już wtedy zdarzały się oszustwa i bankructwa więc nie
wszystkie kwity depozytowe 1 ( potwierdzenie, gdzie towar lub złoto jest do odebrania )
cieszyły się takim samym zaufaniem.
Obecnie za utrzymanie wartości zdeponowanej w pieniądzu nikt nie odpowiada. Inflacja
może „zjeść” połowę pierwotnej wartości pieniądza i nikt nie poczuwa się do winy, nie ma
chętnego do wyrównania dokonanej szkody, powiada się jedynie że ceny na rynku poszły
znacznie w górę sugerując iż jest to wina sprzedawców, spekulujących producentów tylko nie
tego co emituje w nadmiarze pieniądz.

Nawet pieniądz towarowy w pewnych sytuacjach nie dawał gwarancji zachowania wartości w
czasie. O tym mogli się przekonać poszukiwacze złota, gdy musieli za żywność i narzędzia
płacić wielokrotnie wyższe ceny od cen występujących w miejscowościach odległych od
kopalń. Trudno się dziwić, że większość rolników szybko wymieniała pieniądz na potrzebne
dobra. W tamtych czasach ludzie świadomi byli jeszcze, że ich siła nabywcza wypływa z ich
pracy i kupowanych narzędzi ( dokładnie ujmując: z ich właściwego zastosowania uzyskiwali
odpowiednią stopę zwrotu ), rozumieli potrzebę przewidywania i rolę tworzonych zapasów,
ale całkowicie obywali się bez pojęcia kapitału. Ten brak zaufania do pieniądza u chłopów
przełamano wprowadzając podatek gruntowy. W ten sposób chłopi zmuszeni zostali do
kumulowania oszczędności w pieniądzu akceptowanym przez władzę. W nieodległej
przeszłości, gdy okazało się, że własne oszczędności już nie wystarczały, zaczęli tworzyć
kasy oszczędnościowo-pożyczkowe ( pierwszą utworzył w 1577r. ks. Wawrzyniec
Białobrzeski ) jako sposób na ochronę przed lichwą. Niestety napór lobby bankowego,
1

Doskonały opis historii pieniądza znajdzie czytelnik w „Pieniądz, kredyt bankowy i cykle
koniunkturalne” Jesus Huerta De Soto
powoduje systematyczne ograniczanie swobody działania kas oszczędnościowo-
pożyczkowych, cynicznie uzasadniane koniecznością zagwarantowania bezpieczeństwa
depozytariuszom ( już rzymskie prawo głosiło „chcącemu nie dzieje się krzywda” ). Teraz
obowiązującym modelem wspierania biednych są mikro pożyczki Muhammad Yunusa,
będące lichwą w czystej postaci ( za spopularyzowanie pomysłu pobierania niekiedy 30%
odsetek od biedaków dostał Pokojową Nagrodę Nobla w 2006r. ). Dziwnym trafem słowo
„lichwa” wypadło z obiegu medialnego. Ale czy w domu powieszonego wypada mówić o
sznurze?. Być może rozwiązanie znaleźli arabowie u których odsetki zastąpione zostały
udziałem banków w zyskach i stratach przedsiębiorstw otrzymujących kredyt. Banki będąc
niejako udziałowcem w przedsięwzięciu mają lepszą kontrolę nad decyzjami przedsiębiorcy,
ale w tym systemie konsumenci nie mają dostępu do kredytu- biednym pozostaje liczyć
wyłącznie na jałmużnę lub instytucje dobroczynne odpowiadające naszym fundacjom. Tak
czy inaczej warto przeanalizować w szczegółach doświadczenia muzułmanów, bo zakaz
spekulacji i pobierania odsetek od pożyczek funkcjonuje u nich już kilka wieków więc
ujawniły się też niekorzystne strony tego rozwiązania.

Ustanawiany przez państwo monopol na środek wymiany ( prawo nie pozwala na


dokonywanie transakcji w innym pieniądzu na terenie kraju) stworzył pokusę by kreować go
pod pilne potrzeby władzy nie licząc się z realnym popytem rynkowym. Sprzyja temu
możliwość tworzenia długu publicznego przez narastające deficyty budżetowe ( szczególną
perfidią lub głupotą muszą być obdarzeni ci co zgadzają się obciążać długiem nienarodzonych
potomków). Skutki obserwujemy od lat - cykliczne kryzysy przedzielane gorączkowymi
wzrostami baniek spekulacyjnych. Wbito nam do głowy przekonanie, że źródłem kredytu są
wyłącznie banki. Współcześnie jest to w dużym procencie prawda. Odkąd obowiązuje
rezerwa cząstkowa banki tworzą kredyty z powietrza ( zajmę się tym później ). Ale przez
kilka tysięcy lat kredytem nazywano użyczenie zapasu na pewien okres czasu
pożyczkobiorcy, który zobowiązany był do wynagrodzenia pożyczającemu - w ustalonej
formie - dyskomfortu związanego z powstrzymywaniem się od konsumpcji.

Na razie odłożymy omawianie kwestii pieniądza, podkreślając rolę jaką odgrywa ryzyko i
zaufanie w wyborze formy wymiany i jej środka ( zakaz używania w wymianie obcych walut
świadczy o niezbyt czystych intencjach władz ).
Charakterystyczną cechą wymiany niedokończonej ( odroczonej w czasie ) jest udział w niej
preferencji czasowej. Jest to powszechna skłonność człowieka polegająca na tym, że wolimy
zaspokoić potrzeby wcześniej niż później. Jej działanie uwidacznia się wyraźnie u dzieci, im
bardziej czegoś pragną, tym trudniej nakłonić je do zwłoki, proponując coś innego w nagrodę.
Wielkość tej dodatkowej nagrody wyznaczy nam preferencję czasową.

Z odroczoną konsumpcją ( powstrzymywaniem się od ... ) związana jest oprócz „nagrody”


jeszcze mało widoczna korzyść, będąca udziałem obu stron.
Aby to wykazać, wrócimy do rezolutnego Piętaszka z poprzedniego artykułu. Pewnego dnia
przychodzi on do Robinsona i mówi: mam pomysł by zwiększyć dwukrotnie ilość zrywanych
bananów w jednej godzinie ( przypomnę: Piętaszek zrywał 12 kokosów i 6 bananów w
godzinę, natomiast Robinson odpowiednio 3 i 5, a wymieniali się w relacji 1:1 ) pod
warunkiem, że będziesz przez tydzień pracował dłużej tak by wyżywić siebie i mnie przez ten
okres, za to otrzymywać będziesz półtora raza więcej bananów za kokosy. Robinson szybko
liczy po jakim czasie inwestowanie w Piętaszka mu się zwróci:
ilość_dni=(oszczędność_na_dziennej_wymianie)/(dodatkowy_czas_przepracowany_w tygodniu)
Ale do tych dni powinien dodać należne mu odsetki za czekanie przeliczone na ilość dni (
zadecyduje tu preferencja czasowa Robinsona ). Jeżeli czas eksploatacji wymyślonych przez
Piętaszka urządzeń będzie dłuższy od łącznego wyliczonego czasu, to zarówno Robinson jak i
Piętaszek uzyskają oszczędności w czasie poświęconym pracy. Teraz Robinson będzie miał
więcej czasu by uczyć pisania i czytania Piętaszka na uratowanej szczęśliwie biblii, tłumacząc
mu przy okazji, na czytanych fragmentach, sens wiary.
Czy Robinsona zasłużył na epitet „kapitalista” ? Czy zysk obopólny będzie jeszcze większy,
gdy Piętaszek „sprzeda” pomysł Robinsonowi by i ten mógł wydajniej zbierać banany?
Jeśli wyżej opisane zależności mają być prawem to należy to wykazać dla wszystkich
możliwych przypadków.

Twierdzenie 1
Dla dowolnej względnej produktywności uczestników wymiany zawsze istnieje
relacja gwarantująca opłacalność tej wymiany.

Dowód:
Zakładamy, ze uczestnicy którzy uznali za najpilniejsze cele działania j=1 i j=2, mają
zawsze do wyboru osiągnąć cele bezpośrednio (autarkia) lub poprzez wymianę.
aij –ilość jednostek wyrobu j produkowanych w ciągu godziny przez producenta i,
w- relacja wymiany miedzy kolumną 1 a 2

a11 a21 a11 a21


Przyjmijmy że zachodzi a < a to istnieje (w) dla którego a < w < a
12 22 12 22
Czyli a11 < w*a12 i a21 > w*a22 a więc wymiana a12 na a21 według ceny (relacji) w jest
opłacalna dla obu producentów. To samo rozumowanie dla drugiej nierówności wykazuje
opłacalność wymiany a11 na a22 co mieliśmy udowodnić.

Z podobnych założeń wychodzi Paul Krugman, przyjmując model wymiany Ricardo. Jednak
popełnia podstawowy błąd 2 zakładając, że „godzinowa stawka płacy” będzie równa wartości
jaką robotnik może wytworzyć w ciągu godziny tj.:

(cena_wytworzonego_produktu /praca_zużyta na wytworzenie jednostki wyrobu)”.

Różnica miedzy wartością pracy a wartością jej produktu zawiera się w marży zysku, która
bywa nawet ujemna, gdy produkt sprzedajemy ze stratą (cenę wyznacza rynek, zarówno
sprzedawca jak i kupujący w bezpośredniej wymianie mogą próbować ją zmienić ale zawsze
jest ona punktem odniesienia jako wiedza nabyta w dokonanych już transakcjach). Bo choć
cena konkretnej oferty pracy zależy od wartości jej produktów to popyt na tę pracę zależy od
alternatywnych ofert w otoczeniu producenta. Dlatego firmy przenoszą się tam gdzie są niskie
płace i względnie wysokie bezrobocie wśród osób o wymaganych kwalifikacjach. I

2
str.19 i 20 „Międzynarodowe stosunki gospodarcze”Paul R.Krugman Maurice Obstfeld
odwrotnie, pracownicy o wysokich kwalifikacjach jeśli oferty pracy w ich zawodzie są gorsze
od ofert pracy nie wymagających specjalnego przygotowania, to zrezygnują z inwestycji, jaką
jest wykształcenie, i podejmą pracę mniej wymagającą nawet gdy wiąże się to z emigracją.
Operowanie tylko krzywymi podaży i popytu nie pozwala zrozumieć, że istnieje szereg
innych determinant wpływających na, wydawać by się mogło prostą, decyzję jaką podjąć
pracę (bo jak zauważyli to austriacy, należy ona do dziedziny subiektywnego
wartościowania).
Opłacalność wymiany nie wyczerpuje tematu, bowiem zawsze zaistnieje ograniczenie tej
wymiany poprzez stan „nasycenia”, który wystąpi u jednego z uczestników:

x=min[w1*(ilość wyrobów C pożądana przez A), ilość wyrobów A pożądana przez C ]

W wymianie bilateralnej nie ma innego sposobu na zmianę ceny niż „targowanie się” albo
wymuszenie. Truizmem jest twierdzenie, że dokonujemy wymiany rzeczy mniej
wartościowych na bardziej wartościowe, bo już fakt podjęcia produkcji ponad własne
potrzeby oznacza, że zdolność tych dodatkowych jednostek do bezpośredniego zaspokajania
pilnych potrzeb producenta nie istnieje, nabierają one wartości ze względu na wartość rzeczy
za które zostaną wymienione. Dlatego po zaspokojeniu potrzeby dobrem z wymiany
kontrahent nie będzie miał motywacji do kontynuowania produkcji, bo rośnie wartość czasu
zużytego do produkcji, który jest relatywnie zmieniającym się kosztem.

Ciekawie opisuje to Bastiat 3 „ wymiana będzie funkcjonować, dopóki usiłowanie związane z


nią będzie mniejsze niż to, którego zaoszczędziła. I zatrzyma się naturalnie wtedy, gdy ogół
zaspokojeń otrzymanych wskutek rozdziału pracy będzie mniejszy z powodu trudności
wymiany, a w mniejszym tylko stopniu, jeżeli otrzymamy je wprost z produkcji (...).
Większemu zatem zagęszczeniu ludności towarzyszy niezmiennie większa ilość użyteczności
darmowych” ( tzn. danych nam przez naturę ).

Nie budzi wątpliwości stwierdzenie, że rozwój gospodarczy jest z jednej strony oparty na
specjalizacji, z drugiej strony polega na zastępowaniu pracy człowieka działaniem sił
natury. Ponieważ usługi sił natury są darmowe to koszty wytworzenia maleją, a nawet
pojawiają się nowe produkty, których wytworzenie wcześniej bez postępu technologicznego
było niemożliwe. Naturalną konsekwencją postępu technicznego, powinien być nie tylko
spadek cen rzeczy użytecznych, ale i wzrost możliwości wyboru z grupy coraz bardziej
wyszukanych wyrobów. A to oznacza, że przy tym samym dochodzie powinniśmy z
nawiązką zaspokajać dotychczasowe potrzeby i albo zaoszczędzić nadwyżkę, albo ograniczyć
czas pracy. Tak czy inaczej spadek wartości dóbr konsumpcyjnych, zmniejszy znaczenie
udział konsumpcji wyrobów w życiu jednostki a zwiększy udział różnorodnych usług.
Hipermarkety przestaną pełnić funkcję „świątyń” konsumpcji bo rosnąca cena czasu wolnego
w stosunku do niskich cen towarów spowoduje nieopłacalność odległych wypraw po zakupy,
tym bardziej że ekscytacja związana z zakupem coraz tańszych rzeczy będzie spadać ( nie
ekscytuje nas zakup ziemniaków mimo ich znacznego udziału w naszej diecie bo są
relatywnie tanie w przeciwieństwie np.: do kawioru ). Nie wyklucza to pojawienie się
„świątyń” wyszukanych usług z indywidualnie kreowaną rozrywką (warto już pomyśleć o
skutkach ubocznych).

Zastanówmy się co to oznacza dla władzy i spekulantów finansowych. Spadek znaczenia


konsumpcji spowoduje obniżenie się znaczenia pieniądza, a więc i kredytu

3
str.98, t.2 „Dzieła zebrane” Frederic Bastiat
konsumpcyjnego, a przede wszystkim obniżenie się preferencji czasowej, która wpływa
na wielkość rynkowej stopy procentowej oraz cenę czasu wolnego. Współczesne rządy
stosują starą jak świat zasadę „dziel i rządź ”. Zawiść i strach mają przemożny wpływ na
naszą percepcję rzeczywistości i motywację. W imię wyrównywania szans i sprawiedliwości
dokonuje się już blisko 80% transferów zarobków pracowników sfery realnej na rzecz
pracowników sfery budżetowej. Jeśli prześledzi się narastanie obciążeń podatkowych, to
rosną one proporcjonalnie do wzrostu wydajności pracy, a więc niwelują opisane wyżej
pozytywne efekty rozwoju gospodarczego. Nie trzeba sięgać po teorie spiskowe, by wykazać,
że taki stan rzeczy wynika bezpośrednio z przyjętych rozwiązań systemowych. Demokracja
ze swej istoty może być tylko lokalna, bo tylko na tym poziomie potrafimy ustalić
rzeczywiste poglądy większości, ocenić kandydata oraz realność jego programu. Tylko
konkurencja między decydentami przy niewielkich kosztach zmiany podległości, może
przeciwdziałać degeneracji władzy ( dowodem jest historia feudalizmu i wolnych miast ).
Wybory bezpośrednie powinny obejmować sędziów, prokuratorów i głównego
administratora, którym na ręce może patrzeć zaledwie kilku znających się na rzeczy radnych.
Swoboda w stanowieniu prawa lokalnego wprowadziłaby element konkurencji miedzy
samorządami. Lepiej zarządzane przyciągałyby dynamiczne i twórcze jednostki, stając się
wzorcem dla innych gmin. Jeśli interes społeczności lokalnych ma być brany pod uwagę, to
legislaturę centralną powinno się wybierać z samorządu lokalnego w wyborach pośrednich.
Obecny sposób wyłaniania władz, polega na niewykonalnych obietnicach skierowanych do
różnych dominujących grup interesów, które tak naprawdę są pretekstem do skubania tych,
którzy nie potrafią się zorganizować i zagrozić władzy. Powie ktoś: a jednak płace
szwedzkiego robotnika są kilkanaście razy większe od płacy robotnika w Azji, gdzie
obciążenia podatkowe są o wiele niższe. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości – oficjalnie
publikowane wyjaśnienia kryzysów mijają się z prawdą - muszę sięgnąć do nie lubianej przez
większość matematyki.

Efekt Ricarda

Wiemy z doświadczenia, że w małym osiedlowym sklepiku będzie drożej niż w dużym


sklepie sieci handlowej i kupujemy w nim tylko okazyjnie, gdy pominęliśmy coś podczas
większych zakupów. Bierze się to stąd, że gdy obroty w sklepie spadają to, by otrzymać ten
sam dochód z zainwestowanego kapitału właściciel musi zwiększyć marżę, czyli narzut na
koszty nabycia towarów ( powstaje błędne koło: większe marże - mniej klientów, mniej
klientów - większe marże). Ponadto duże sieci wykorzystują, ten sam mechanizm rządzący
marżą, do wymuszania znacznych upustów na cenach u producentów, z tytułu znacznej skali
dokonywanych zakupów. Przeanalizujmy sens ogólnego wzoru:

I=MT , gdzie: I- stopa zwrotu, M- marża, T- obroty w okresie, dla którego liczymy stopę

Okazuje się, że stopa zwrotu jest powszechnym wskaźnikiem decydującym o podejmowanych


inwestycjach i o tym czy warto oszczędzać czy też pożyczać. Po całym świecie krąży kapitał
(podobno ilość pieniędzy krążących jest trzykrotnie większa od sumy PNB wszystkich
gospodarek świata) szukając okazji , w której stopa zwrotu z inwestycji będzie największa, co
teoretycznie powinno doprowadzać do ich wyrównywania się w skali globu ( tak nie jest z
wielu powodów). Niepokój powinien budzić fakt, że jest to głownie kapitał spekulacyjny,
powodujący gwałtowne załamania kursów walut i perturbacje na rynkach finansowych
(podobno okazja czyni złodzieja).
Jeszcze Dawid Ricardo sformułował zależność - której słuszność wykazał dopiero Friedrich
Hayek 4 - że relatywna obniżka płac powoduje wycofywanie kapitału ulokowanego w
maszynach i zastępowanie go zwiększonym zatrudnieniem ( i odwrotnie podwyżki płac
zwiększają inwestycje w maszyny kosztem zatrudnienia ). Oczywiście dla każdego rodzaju
wyrobów istnieje minimalny zestaw narzędzi i maszyn przy pomocy, których wykonanie
wyrobu jest w ogóle możliwe ( np.: procesory wykonywane są przez zautomatyzowane,
całkowicie izolowane kombajny, ale już przekopywać ziemię pod uprawę można motyką,
pługiem konnym lub ciągnikiem ).
Hayek zauważył, iż również w przedsiębiorstwie dochodzi do wyrównania wewnętrznej stopy
zwrotu uzyskiwanej z pracy oraz z kapitału produkcyjnego. Jeśli ceny wzrosną o 5% bez
zmiany stawki płac, to jeśli roczna wewnętrzna stopa wynosi I=6% a szybkość obrotu
funduszu płac w ciągu roku wynosi T=12/2, to marża wzrośnie z M=1 do M=6 a w
konsekwencji stopa zwrotu z funduszu płac wyniesie Ip=(6/6+5)*6=36.
Niech szybkość obrotu kapitałem, w roku, dla maszyn wyniesie T=0,1 to stopa zwrotu będzie
równa:
Im =(6/0,1+5)*0,1=6,5
Opłacać się więc będzie zwiększać zatrudnienie ( wtedy Ip będzie maleć) oraz zmniejszać
uzbrojenie miejsc pracy ( wtedy Im będzie rosnąć) do momentu aż Ip zrówna się z Im gdzieś
pomiędzy 6,5% a 36% będzie więc większa od stopy na początku.

Proszę zwrócić uwagę na szczególną cechę tego typu inwestycji (wymiana wyposażenia);
nie musi ona zwiększać produktywność a jedynie zyskowność, zastępując zbyt drogie
płace teraźniejsze, tańszą mieszanką płac z siłami natury ( kapitałem ). Z kolei inwestycje
zwiększające wydajność skracają okres produkcji i nie muszą powodować redukcję
zatrudnienia ( jest to temat na oddzielny artykuł ). Ekonomiści głównego nurtu nie różnicują
składowych kapitału i posługują się jedną funkcją produkcji mającą niewiele wspólnego z
rzeczywistością, co pozwoliłem sobie poddać krytyce w artykule „Substytucja pracy
kapitałem - czy istnieje jednorodna funkcja produkcji?” 5

Efekt Ricardo tłumaczy wiele zjawisk obserwowanych w gospodarkach:

a. rosnące narzuty na płace, nakładane przez rządy, pracodawcy odbierają jak wzrost płac,
więc starają się zwiększyć inwestycje zmniejszające zatrudnienie;
b. pracownicy otrzymują płace - pomniejszone o odprowadzone do budżetu „składki”- które
są tylko częścią ich faktycznego udziału w produkcji, co powoduje, że ich preferencja
czasowa jest większa od stopy zwrotu uzyskiwanej przez zatrudniającego go
przedsiębiorcę, więc ewentualne oszczędności nie mogą finansować inwestycji z pkt. a
i pracownicy będą mniej oszczędzać i ewentualnie szukać lokat o wyższym
oprocentowaniu np.: w obligacje rządowe,
c. sytuacja szybko zmierzałaby do recesji, gdyby nie wypływający z budżetu strumień płac
znacznie przewyższających średnią krajową ( oszczędności z nich powstające, uzupełnią
częściowo, lukę wywołaną podatkami) oraz polityka banku centralnego ustalająca
potrzebną wielkość podaży pieniądza;
d. zwiększone zapotrzebowanie na kapitał inwestycyjny zostaje zaspokojone kreacją
pieniądza z powietrza, jeśli wsparcie inwestycji ze strony banku centralnego ma być
skuteczne, to ustalone stopy bankowe muszą być zbliżone do średnich stóp zwrotu w
produkcji a więc zgodnie z pkt.a i b będą one niższe od preferencji pracowników więc
pojawi się też zwiększony popyt na kredyty konsumpcyjne;
4
artykuł z „Economica” t.IX, nr 34 maj 1942r s.127-152
5
blog www.mises.pl/blog/2011/10/23/
e. stymulowanie gospodarki kredytem bankowym powoduje wzrost popytu konsumpcyjnego
zgodnie z pkt.d, a więc rośnie zapotrzebowanie na kredyt obrotowy, a rosnąca stopa zwrotu
zachęca do inwestycji, tym razem w potencjał produkcyjny:
f. wprowadzenie płacy minimalnej wpłynie na utrzymanie się wysokiego bezrobocia
wywołanego nadmiernym opodatkowaniem płac.

Ciąg powyższych zdarzeń nadmuchuje bańkę inwestycyjną do momentu aż akcja kredytowa


wyczerpie rezerwy płynności w portfelach konsumentów i spowoduje spadek popytu, a za
nim cen. Przedsiębiorcy stwierdzą, że przeinwestowali i spróbują zrestrukturyzować
zobowiązania, których przy spadających dochodach nie są w stanie obsłużyć. Nastaje czas
upadłości i zwijania akcji kredytowych tak, że firmy mają kłopot z uzyskaniem nawet kredytu
obrotowego.

Z efektu Ricardo tylko pozornie wynika wniosek o pozytywnych skutkach ciągłej presji
związków zawodowych na stały wzrost płac, bo podnosząc realne płace wymuszają postęp i
lepszą gospodarkę zasobami w przedsiębiorstwie, poprzez przejęcie wartości dodanej
nienależnej kapitaliście.
Wierutna bzdura: nie należy mylić przyczyny ze skutkiem. Tylko rzeczywista konkurencja,
spychając ceny w dół powiększa realną wartość płac i sprawia, że inwestycje zwiększające
wydajność stają się opłacalne, ale efekt konkurencji nie jest jednakowy i nie da się
przewidzieć wielkości i tempa obniżek cen w poszczególnych branżach. Natomiast naciski
płacowe są najskuteczniejsze tam, gdzie związki są najsilniejsze i nie wiążą się w żaden
sposób z potencjałem inwestycyjnym tkwiącym w nagromadzonej wiedzy technologicznej (
ciągły strumień odkryć naukowych i innowacji, zapobiega trwałej monopolizacji rynku, gdy
dostęp do niego jest wolny ). Jeżeli rynek jest konkurencyjny a produkt charakteryzuje się
dużą elastycznością cenową ( istnieją substytuty ), to przedsiębiorstwo ulegając naciskom
płacowym będzie ponosić straty, bo koszty po wzroście płac przekroczą przychody.
Natomiast, gdy przedsiębiorstwo jest monopolistą, to odpowiedzią na wzrost płac będą
wyższe ceny wyrobów ( inflacja ).
Działa tu jeszcze jeden subtelny mechanizm ( opiszę go podczas analizy istoty kapitału ).
Otóż relacja płac na końcowym etapie produkcji do płac z początkowych etapów ( przemysł
surowcowy i środków produkcji ) decyduje o efektywności inwestowania zwiększającego
wydajność. Oba mechanizmy na rynku z wolną wymianą nie dopuszczają do nadmiernego
przeinwestowania i precyzyjnie alokują zasoby do dziedzin, w których będą najlepiej
wykorzystane.
Wypada jeszcze omówić różnicę między inwestycjami finansowanymi:
a). oszczędnościami
b). wydrukowanym pieniądzem bez pokrycia w oszczędnościach (fiducjarnym).

Zaoszczędzony pieniądz to zaoszczędzone ( nie kupione) wyroby, które wykupią robotnicy


zatrudnieni przy inwestycjach dzięki płacom wypłaconym im z pożyczonych oszczędności.
Po uruchomieniu produkcji, spłata pożyczki ma pokrycie w dochodach z dodatkowej
produkcji uzyskanej dzięki inwestycjom. Z kolei wracające do oszczędzającego pieniądze z
odsetkami wystarczą na zakup towarów dotychczas konsumowanych przez robotników
zatrudnionych przy inwestycjach oraz wyrobów z nowej produkcji (prawo Say’a).
Natomiast kredyt „fiducjarny” nie ma odpowiednika w zaoszczędzonych towarach i
pojawienie się dodatkowych płac z inwestycji wniesie dodatkowy popyt na towary, ponad
ilości znajdujące się na rynku, co musi wywołać równoważący wzrost cen (inflacja). Po
zakończeniu inwestycji, spłata spowoduje anihilację pustego kredytu i absorpcję realnych
odsetek. Znika więc dodatkowy popyt wywołany inwestycjami a pozostanie tylko pokrycie
dla odsetek w nowej produkcji w efekcie mamy więcej towarów na rynku niż chętnych na nie,
co spowoduje dostosowawczą obniżkę cen (deflację). W ten sposób rezerwa cząstkowa
wywołuje na przemian bumy inwestycyjne i recesje ( od ściany do ściany). Jest na to
znana od dawna recepta ( 100% rezerwa depozytów), cóż kiedy rujnuje ona wielki rynek
spekulantów finansowych, sprzedających aktywa pod koniec bumu i kupujący je na dnie
recesji za śmieszne kwoty. Im większy kryzys tym większy zarobek.

W warstwie prawnej, wymiana jest umową przeniesienia własności rzeczy, gwarantującą, że


przedmioty wymiany zachowują wszystkie własności zwyczajowo im przypisywane i
akceptowane, np.: gwóźdź w chlebie nie jest zwyczajowo akceptowany. Śmieszą próby
normatywnego wyspecyfikowania wszystkich właściwości jakie powinien posiadać produkt
( ulubione zajęcie komisarzy UE ). Choć jest to niewykonalne w ujęciu ogólnym to z
łatwością potrafimy rozstrzygać czy konkretny przedmiot ( sytuacja, decyzja ) jest w pełni
tym za co się podaje. Ponieważ komunikacja ze swej istoty jest zawsze niepełna, a działanie
nieprecyzyjne, przybliżone, to właściwą postawą wobec rzeczywistości jest wyrozumiałość
obejmująca pewien zakres tolerancji. Stąd ważną rolę odgrywa tu intencjonalność,
domniemanie. Wiemy z własnego doświadczenia, że nasze wytwory, gdy tylko zaistnieją w
przestrzeni społecznej zaczynają żyć własnym życiem ujawniając nieprzewidziane własności.
Dlatego uważam opisane deformacje raczej za niezamierzone konsekwencje tolerowania
nieprzemyślanych ingerencji w wypracowane przez wieki mechanizmy społecznych
interakcji, niż efekt spiskowych działań. Trudno mieć pretensje do wilka, że jest wilkiem.
Należy stworzyć warunki by jego aktywność służyła zdrowiu populacji a nie jej
wyniszczeniu. Tym wilkiem są tzw. rynki finansowe, ciągnące na pasku populistyczne rządy.
Na tytułowe pytanie należy odpowiedzieć: tak. Bo ekonomia rodzi się w starciu z oporem
„materii”, którego doświadczamy codziennie, to chwila namysłu nad pytaniem czy tak musi
być?, to stałe przeciwstawianie się nieprawdzie fałszującej w nas obraz rzeczywistości, to
wreszcie nabranie przekonania, że nie jesteśmy sami, że mamy po swojej stronie potężnego
sojusznika – naturę, która wszelkie anomalia, odstępstwa od naturalnego porządku unicestwia
( pojawienie się komunizmu unaoczniło nam do czego prowadzi pycha i przekonanie o swojej
wszechmocy, było ostrzeżeniem ). To przyswojenie sobie wniosku, do którego doszedł już
dawno Bastiat 6 rozumując „ Jeśli bowiem natura uporządkowała rzeczy w ten sposób, że
antagonizm musi być prawem wolnych transakcji, to jedynym dla nas ratunkiem, byłoby
przezwyciężenie natury i stłumienie wolności. Jeśli przeciwnie, wolne transakcje są
harmonijne, jeśli dążą do ulepszenia i zrównania warstw społecznych, to usiłowania nasze
ograniczyć się powinny do nie przeszkadzania działaniu natury i utrzymania praw wolności
ludzkiej (...). Prostota w rządach, uszanowanie godności indywidualnej, wolność pracy i
wymiany, pokój między narodami, bezpieczeństwo dla osób i własności, wszystko to jest
zawarte w prawdzie: interesy są harmonijne - pod warunkiem, że prawda ta będzie
powszechnie przyjęta.

6
str106, t.2 „Dzieła zebrane” Frederic Bastiat
Sprawiedliwość

To pojęcie wkracza wszędzie tam gdzie pojawia się rozbieżność w ocenie wpływu naszego
działania na sytuację innych. Jest pierwszą linią obrony naszych interesów, gdy możemy liczyć na
pokojowe rozładowanie konfliktu. Wypisywane na sztandarach rewolucji, wspierając teorie nowego
porządku społecznego, kojarzone jest niesłusznie z morzem przelanej krwi. Teoretycznie na straży
sprawiedliwości powinno stać prawo, ale problem w tym, że pod to pojęcie podkładane są różne
treści i nie istnieje jedna definicja pozwalająca rozstrzygać bez wątpliwości w każdej sytuacji, jakie
rozwiązanie jest sprawiedliwe, choć w praktyce nasze sumienie zawsze podpowie, co nam czynić
należy ( również osoby zdemoralizowane mają świadomość czynionego zła). Rolę jaką pełni
współczesne prawo świetnie ujął Bastiat 7:
„Życie, uzdolnienia, produkcja- innymi słowy, indywidualność, wolność, własność-to
człowiek. I pomimo chytrości zręcznych politycznych przywódców, te trzy dary od
Boga poprzedzają wszelkie ludzkie rozporządzenia ustawowe, i są nadrzędne wobec
nich (…) Zatem zasada kolektywnego prawa- uzasadnienie jego istnienia, jego
prawowitości- oparta jest na indywidualnym prawie.(…) Skoro żaden człowiek
działając osobno nie może użyć siły do zniszczenia praw innych, czy nie trzeba
rozumieć, że ta sama zasada dotyczy wspólnej siły(…). Prawo oddało kolektywną
władzę do dyspozycji ludzi bez skrupułów [niegodziwych], którzy pragną bez ryzyka
wykorzystać osobę, wolność i własność innych. Ono zamieniło grabież w prawo, w celu
ochrony grabieży. I ono zamieniło legalną obronę w przestępstwo, w celu karania
legalnej obrony”.

Pamiętajmy, że Bastiat pisze te słowa w roku 1850 a między czasie techniki manipulowania ludźmi
znacznie udoskonalono.
Choć ekonomia nie wkracza w dziedzinę etyki (etyka jest metadziedziną ustalającą, które wybory
środków oraz celów są dopuszczalne) to musi założyć jakiś model interakcji między jednostkami,
pewną strukturą społeczną zbudowaną na regułach określających jakie zachowania są zakazane a
jakie pożądane. W społecznościach utrzymujących się z łupienia okolicznych ziem rynek wymiany
nie istnieje, dominuje etos zdobywcy – cała aktywność między rozbojami skupiała się na
doskonaleniu technik zabijania i zniewalania (okrucieństwo było elementem ekonomii podboju).
Podobno wokół namiotu chana gromadzone były łupy, z których każdy mógł brać co tylko chciał.
Chwalebną postawą było nie oddawanie się produkcji, lecz zdobywanie potrzebnych dóbr na
obcych. Obowiązywał zbójecki etos i ekonomia efektywnego podboju.
Ludzkość testowała już różne ustroje, czy w tym czasie działały różne ekonomie? – otóż działanie
praw ekonomicznych może być deformowane, naginane, ignorowane ale przed ich skutkami nie da
się uciec, bo ciągle nieproszone odpowiadają na wprowadzane zaburzenia. Inflacja związana z
psuciem pieniądza nękała zawsze, gdy władcy próbowali oszukać rynek. Niewolnictwo generowało
większe koszty niż przychody i pozornie tylko łagodziło brak rąk do pracy (ci sami ludzie po
wyzwoleniu potrafili wyprodukować ilość wystarczająca na utrzymanie własne i opłacenie kosztów
dzierżawy). Jeżeli realny socjalizm wszędzie doprowadzał kraje do ruiny i bezprawia, mając 100%
kontrolę nad gospodarką, to w jaki sposób stosując tylko część tej kontroli chce się ustanowić
sprawiedliwe państwo.

str.6 „Prawo”Frederic Bastiat


Drugim argumentem przemawiającym za metasystemową funkcją etyki jest fakt, że leżące u
podstaw ekonomii prawo użyteczności krańcowej nie stosuje się do dóbr moralnych, bo istnieją one
inaczej niż dobra redukujące odczuwany dyskomfort zmysłowy. Wartościowanie ekonomiczne to
sądy odwzorowujące określone dobra na uporządkowaną pod względem pilności strukturę potrzeb,
każda jednostka w każdym przedziale czasu aktualizuje tę strukturę uwzględniając uwarunkowania
zewnętrzne. Wartości moralne są niezmienne, nie podlegają już same wartościowaniu, nie
potrafimy ustalać ich ważności dlatego gdy musimy wybierać mówimy o wyborze mniejszego zła.
Odkąd istnieją podatki (a wzmiankują o nich najstarsze dokumenty) istnieje też problem
sprawiedliwego ich poboru oraz redystrybucji. Toteż ekonomista chcąc nie chcąc musi ustalić, które
z form poboru daniny są najmniej szkodliwe dla gospodarki natomiast, komu i co z tego się należy,
wykracza już poza przedmiot ekonomii, to konsekwencja uregulowań prawnych ustanawianych w
imię „sprawiedliwości” społecznej. Makroekonomii nie da się logicznie wyprowadzić z praw
ekonomii mikro a ona to w wydaniu J.R.Hicksa (model IS-LM) stanowi podstawę tzw.
budżetowania i polityki interwencyjnej większości rządów. Według mnie nie ma ona nic wspólnego
z klasyczną ekonomią, której najlepiej dopracowanym wariantem dysponuje szkoła austriacka.
Anarchiści, libertarianie wyciągając nieuprawnione wnioski z dorobku austriaków pod wpływem
Rothbarda, opracowali wersje ustroju gospodarczego, które mają być przeciwwagą dla modeli
etatystycznych zwanych mylnie kapitalizmem, liberalizmem (oferuje on jedynie swobodę
obyczajową) ale według mnie to nie jest już ekonomia, jest to polityka gospodarcza.
Wartościowanie dokonywane przez jednostki jest subiektywne, nie da się mierzyć ani sumować a
więc utylitaryzm jako wersja ekonomii nie posiada realnych podstaw (nie istnieje jednostka „utils”).
Z drugiej strony są wartości, którym subiektywne wartościowanie jednostki powinno być
podporządkowane ze względu na jej obiektywny interes (przestrzeganie przykazań Boskich ma nie
tylko wymiar etyczny, ale pociąga za sobą realne korzyści takie jak bezpieczeństwo czy
przewidywalność zachowań innych).
Normy moralne wykraczają daleko poza ekonomię np.: pozwalają odróżnić zachowanie przyzwoite
od nieprzyzwoitego pod warunkiem, że zostały one dzięki wychowaniu „wdrukowane” w system
wartości (samokontrola) większości społeczeństwa. Badanie psychologów 8 potwierdzają głęboki
sens modlitwy „i nie wódź nas na pokuszenie” bo odporność na pokusy wyczerpuje się gdy jest się
poddawanym ich działaniu przez dłuższy czas.
Ostatnio pouczającą zabawką stały się teorie gier logicznych modelujące, między innymi, różne
techniki podziału. Jak czyta się wnioski wyprowadzane z tych modeli to nabieramy przekonanie, że
interwencjonizm oprócz teorii Keynsa ma też wsparcie ze strony teorii sprawiedliwego podziału.
Szczególną popularnością cieszy się książka „Sprawiedliwy podział” H.Peyton Younga
matematyka i ekonomisty, bowiem opisuje dość dokładnie założenia teoretyczne dla tych modeli.
Już na wstępie czytamy: „Sprawiedliwe nie musi oznaczać etyczne czy moralne, chodzi o to, co w
danej sytuacji podziału jest rozumne i zgodne ze zwyczajem” deklaruje, więc wsparcie dla
relatywizmu moralnego, którego ostatnią instancją pozostaje wola większości ( jak odkrył to
wcześniej Lenin w demokracji, szczególnie socjalistycznej, jednostka to tylko nawóz historii ).
Wśród wielu historycznie ugruntowanych reguł normujących zagadnienia podziału w skali mikro
np.: podział spadku, kosztów wspólnych inwestycji (kanalizacje, wodociągi, drogi), przemycone
zostały modele uzasadniające redystrybucję w skali makro np.: dostęp do usług zdrowotnych,
szkolnictwa państwowego, choć wiadomo, że jedynym sprawiedliwym i efektywnym sposobem
dostarczenia tych usług jest wolny rynek wsparty normami prawnymi wynikającymi z prawa
naturalnego.
Co ciekawe sam przytacza mimochodem argumenty za rynkowym mechanizmem alokacji pisząc 9:
„ Istotną cechą konkurencyjnego mechanizmu alokacji jest fakt, że prowadzi ona do efektywnego
podziału nie wymagając przy tym, by jego uczestnicy znali wzajemne preferencje (…). Każda
alokacja konkurencyjna spełnia, bowiem trzy podstawowe, omawiane dotychczas kryteria
sprawiedliwości ”. Moim zdaniem, podstawowym mankamentem tych modeli jest założenie
8
www.kopalniawiedzy.pl/ulegasz_pokusom
9
str.218 „Sprawiedliwy podział” H. Peyton Young
posiadania przez uczestników zestawu dóbr początkowych bez uwzględnienia faktu, że musiały być
one wcześniej wytworzone a przecież sposób w jaki uczestnicy weszli w ich posiadanie będzie miał
wpływ na ocenę warunków wymiany (ten sam błąd popełniają „austriacy”). Są tylko dwa sposoby
tworzenia puli dóbr do podziału:
a). dobrowolne wspólne zaangażowanie się w realizację jakiegoś celu,
b). wymuszona kontrybucja.
Przypadek a) zwykle poprzedzony jest jakąś umową ustalającą zasadę podziału bądź dostępu do
wytworzonych dóbr. W drugim przypadku zarówno wielkość ponoszonych ciężarów jak i korzyści
są ustalane arbitralnie i egzekwowane pod przymusem. Dla jednostki nie ma znaczenia kto narzucił
te obowiązki, czy jest to wymysł despoty czy tzw. demokratycznej większości, w obu wypadkach
nie ma wyboru, czy mu się to podoba czy nie musi ponosić koszty niechcianych tzw. „usług”. Mam
wątpliwości czy można nazwać sprawiedliwą jakakolwiek metodę podziału czegoś co przejęto w
niesprawiedliwy sposób. Nie znam przypadku by złodziej nie był przekonany do swojej uczciwości,
a to co robi zwykle uzasadnia nieuczciwością innych i doznaną od losu niesprawiedliwością.

Wydawać by się mogło, że reguła równego podziału dobra jednorodnego nie powinna budzić
wątpliwości. Problem leży w ustaleniu nie budzącej wątpliwości technice tego podziału. Metoda nie
budząca wątpliwości: „ja dzielę ty wybierasz”, którą sformułował Hugon Steinhaus, długo nie
dawała się uogólnić na większą od trzech ilość uczestników. Dopiero Stefan Banach i Bronisłw
Knaster (lwowska szkoła matematyczna) zaproponowali algorytm rozwiązujący problem
sprawiedliwego podziału między (n) partnerów (o czym Young nawet się nie zająknie).
Znana zasada Arystotelesa, że dobra powinny być dzielone proporcjonalnie do wkładu każdego
pretendenta, jest tylko wtedy sprawiedliwa , gdy dysponujemy metodą pomiaru wkładu oraz gdy
dobra są podzielne.
Zapomina się o tym, że zysk nieroba w grupie jest zawsze większy niż zysk pracusia. By to
wykazać załóżmy, że zespół 10 pracowników wypracował zysk do podziału 9000zł, przy czym
jeden z nich chorował przez miesiąc. Każdy członek zespołu otrzymał po podziale 900zł, w tym
chorujący mimo że nie pracował (wypracował zero wartości dzielonej) zyskał 900zł natomiast
pozostali wypracowali 1000zł i dostali tylko 100zł mniej. W następnym miesiącu uznał, że trzeba
się postarać i pracował dwa razy więcej od pozostałych, czyli wypracował 2000zł. Razem do
podziału mieli 11000zł, więc każdy otrzymał 1100zł. Pracuś stracił 900zł a pozostali zyskali tylko
100zł.
Powyższe wyliczenia tłumaczą, dlaczego małe dobrze zorganizowane grupy nacisku potrafią
„wywalczyć” dodatkowe środki kosztem pozostałych – ich zysk jest wielokrotnie większy od straty
pozostałych, więc maja większą determinację by walczyć o „swoje”. W ten sposób, metodą
nacisku kolejne grupy wychodzą na „swoje” tylko kraj jako całość zmierza do ruiny. Im
mniejsza wspólnota tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zdominowana zostanie przez klikę
żerującą na pozostałych (ochronę daje też wysoki etyczny poziom członków takich wspólnot).
Dlatego wyposażając gminy w prawo do ustalania wymiaru podatku oraz zakresu usług
społecznych, na które w referendum uzyskano by zgodę, zminimalizowano by problem koterii,
gdyż jak w feudalizmie można by głosować nogami osiedlając się w gminach gwarantujących
najlepsze warunki (państwo musiałoby zadowolić się procentowym udziałem przypadającym na
gminę w relacji do ilości mieszkańców, przy czym senat, składający się z przedstawicieli gmin,
kontrolowałby uchwały sejmu i wydatki rządu – to pomysł rzucony do oceny i opracowania przez
osoby bardziej kompetentne).
Wolność wyboru istnieje, gdy jest w czym wybierać a to zależy od stopnia akceptowanego przez
społeczeństwo ryzyka, które wyznacza zakres norm ustalających nie tylko co jest zakazane ale
bywa, że prowadzi do wyznaczania wymaganych cechy wyrobów (pozorny paternalizm). Tak jak
nie ma darmowych obiadów tak tez nie ma wolności bez ryzyka i odpowiedzialności. Wiele skarg i
konfliktów jest efektem „bezinteresownej” zawiści; są urojone, nieuzasadnione oczekiwania, są
bezmyślne decyzje nie wynikające ze złej woli lecz z nieuctwa, jest cały gąszcz spraw dziejących
się między ludźmi, którymi ekonomia nie powinna się zajmować. Ale należy przyjąć za pewnik
zależność: im więcej różnorodnych specyficznych dóbr pojawia się na rynku tym większy jest
nie tylko wybór, ale i prawdopodobieństwo, że ich kombinacje staną się podstawą dla
tworzenia nowych bardziej użytecznych rozwiązań. Konsumpcja nie jest złem, gdy zajmuje
właściwe miejsce w hierarchii wartości, ale jest warunkiem rozwoju nowych dziedzin produkcji,
wytycza jedyną drogę prowadzącą do stopniowego uwalniania człowieka od zmagania się z
ogłupiającymi, powtarzalnymi czynnościami, po to by swoją aktywność skierował ku szeroko
rozumianej twórczości. To nie rzeczy są złe, zły lub dobry jest jedynie sposób ich użycia a to
oznacza, iż powinniśmy kształtować człowieka tak by mógł sprostać wyzwaniom coraz bardziej
skomplikowanej rzeczywistości, którą sami kreujemy. Zachowaniem materii ożywionej sterują
instynkty korygowane w drodze losowych mutacji. Jedynie człowiek otrzymał możliwość
wykształcenia w sobie zdolności do panowania nad instynktami (wolną wolę) dzięki pracowicie
kumulowanej wiedzy w tym zdolności do odróżniania dobra od zła. Dlatego kapitalną sprawą staje
się dostęp do niezafałszowanej informacji i możliwość swobodnej jej wymiany. Samodoskonalenie
wyjęte spod kontroli despotycznego państwa jest warunkiem koniecznym dla zachowania wolności.
Świadomość technik manipulacji, sposobów weryfikacji informacji i umiejętność wydobywania
autentycznej wiedzy z szumów informacyjnych to warunek zachowania suwerenności jednostki i
nabywania umiejętności sprawnej samoorganizacji w obliczu zagrożeń oraz tworzenia przekonań
odpowiadających rzeczywistym stanom rzeczy.
Nie wolno nam dać się wciągnąć w pułapkę konstruktywizmu, cała nasza uwaga powinna
koncentrować się na zagrożeniach, na ustalaniu ukrytych mechanizmów deformujących naturalny
bieg spraw. Rozwiązania pojawią się same (tak jak język, pieniądz, rynek wymiany i szereg innych
urządzeń społecznych, których nikt nie projektował), gdy tylko dopuścimy je do głosu i gdy znikną
instytucjonalne blokady ograniczające twórczą aktywność najzdolniejszych z nas (koncesjonowanie
intelektu).
By nie być gołosłownym podam skrajny przykład.
Gdy w Somalii doszło do rozpadu państwa w 1992r. nikt nie był w stanie powiedzieć jak będzie
wyglądało życie codzienne. Nie ma banków, nikt nie emituje państwowych pieniędzy a mimo to
kwitnie handel i rozwija się lokalna produkcja tworząc warunki o wiele lepsze od tych, które
doświadczała ludność, gdy krajem rządził komunistyczny despota. Funkcję pośrednika przejął
operator sieci komórkowych działający w systemie pre-paid (telefony można kupić w najmniejszej
wiosce) realizując tanio przelewy i rozliczenia na podstawie potwierdzonych hasłem SMS-ów.
Rozliczenia transakcji dokonywane są w dowolnej uzgodnionej miedzy kontrahentami walucie.
Utrwalił się samorzutnie system, który sprawdził się najlepiej w warunkach braku bezpieczeństwa i
stałej konfrontacji zbrojnej miedzy rywalizującymi grupami. Nie jest to precedens, bo już podczas
II Wojny Światowej stwierdzono pojawienie się w obozach koncentracyjnych, mimo panujących
nieludzkich warunków, rynku wymiany z papierosami jako główną obiegową walutą.
Należy wyszukiwać i propagować przykłady udanych inicjatyw lokalnych neutralizujących
negatywne skutki etatyzmu. Paradoksalnie wartość wolności rośnie ze świadomością, że jest
ograniczana, dlatego tylko w reżymach niezdolnych do utrzymania izolacji informacyjnej,
znajdujemy ludzi gotowych za nią umierać (stąd obiegowe przekonanie, iż wiedza szczęścia nie
daje).
W każdej chwili na świecie pojawia się w praktyce nieskończona ilość wynalazków, usprawnień i
nie jest prawdą, że w społecznej praktyce utrwalają się najlepsze z nich, gdyż z różnych powodów
mogą być w konflikcie z interesami wielkich tego świata ( to efekt nadmiernej i źle skonstruowanej
ochrony patentowej oraz atestów warunkujących dopuszczenie produktu na rynek ). Za przykład
niech posłuży aktywne blokowanie przez Microsoft darmowych, równorzędnych oprogramowań
opartych na Linuksie (znam szereg przypadków wycofywania się rządów z projektów
wprowadzania Linuksa do administracji i szkolnictwa, po interwencji Microsoftu a także przypadki
ciągania po sądach grup zapaleńców za rzekome naruszenie patentów w darmowych programach).
Nie mam kompetencji by zastanawiać się nad społecznym kontekstem pojęcia „sprawiedliwość”,
jednak mam głębokie przekonanie, że tylko nad wolnym konkurencyjnym rynkiem da się
ukształtować społeczeństwo będące najbliżej idei sprawiedliwości. Dla jasności dodam, że pojęcie
wolnego rynku rozumiem łącznie z tym co go konstytuuje a więc zestawem praw
wykluczających jego nadużycie. Bez niezbędnych zasad i praw wolny rynek przekształca się w
swoje przeciwieństwo, należy dodać, iż wolność jest dobrem wymagającym ciągłej pielęgnacji i
bez naszego wsparcia szybko zanika.
Sprawiedliwa płaca

Nie ma zagadnienia w ekonomii, które bardziej niż kwestia płac absorbowałaby polityków i
działaczy społecznych. Cała marksistowska literatura eksploatowała, na wiele różnych
sposobów przez dziesiątki, lat problem zawłaszczania wartości dodanej przez kapitalistów.
Nie mam zamiaru podejmować polemiki z błędnymi tezami budowanymi wokół wartości
dodanej. Pokażę tylko na prostym przykładzie bezprzedmiotowość rozważań tego rodzaju.
Już dawno zauważono, że płace w dużych miejscowościach są wyższe niż w małych
miasteczkach. Dlaczego za tę samą pracę uzyskuje się różne wynagrodzenie?. Częściowo da
się to wytłumaczyć zwiększonym popytem na pracę w dużych aglomeracjach ale trudno tu o
jednoznaczny dowód poza danymi statystycznymi. Sprawdzimy czy nie wynika to z samej
wymiany, wtedy różnice w płacach wynikałyby z samej natury rzeczy.

W pierwszym rozdziale 10 analizowaliśmy opłacalność wymiany między Robinsonem a


Piętaszkiem. Spróbujmy uogólnić wnioski, formalizując założenia do analizy.
Człowiek nie tylko wartościuje ale równocześnie kalkuluje czy wybór jest wart kosztów oraz
czy posiadane zasoby są wystarczające ( czy lepiej powstrzymać się od wyboru).
Powiedzmy, że mamy dwóch gospodarzy, pierwszy ma ziemię na której najlepiej udaje się
zboże - oznaczamy ilość czasu t12 niezbędną do wyprodukowania 100kg zboża, natomiast na
produkcję 100kg ziemniaków niech konieczna będzie większa ilość czasu t11 – drugi rolnik
ma gorszą ziemię więc i gorsze zbiory wymagające większych nakładów pracy. Możemy
zastanowić się kiedy będzie się im opłacało porzucić autarkię i wybrać specjalizację w jednej
z upraw po to by wymienić się według wcześniej umówionej proporcji (w). Obaj zapewne
przeprowadzą kalkulację opłacalności, porównując koszty własne z kosztami wymiany.
Podstawowym kosztem wykonania jednostki produktu będzie iloczyn czasu wykonania tij
oraz ceny jednostki czasu cj tzn. wzrost stawki płacy da w efekcie łączny koszt taki sam jak
odpowiednie wydłużenie okresu produkcji. Rozpatrzymy wszystkie możliwe sytuacje, które
mogą powstać przy wymianie między producentami (i) , gdy ich koszty wynoszą (tij ci) a
wymiana produktów dokona się w relacji (w)
:
ziemniaki zboże zakładamy wymianę t21 c2 = w t12 c1
rolnik 1 t11 c1 t12 c1 wtedy tylko dla relacji t11 c1 > wt12 c1 i t21 c2 /w < t22 c2 wymiana
rolnik 2 t21 c2 t22 c2 będzie opłacalna
natomiast gdy t11 c 1< wt12 c1 i t21 c2 /w > t22 c2 to wymiana
będzie dla obu nieopłacalna bo wartości otrzymane z wymiany(koszt) będą większe od kosztu
własnego.
Z powyższego otrzymujemy:
t1 1 t t t
> w > 21
i analogicznie dla założenia t11 c1 = w t22 c2 otrzymamy t < w < t
11 21
t1 2 t 22 12 22

10

rozdział „Czy wszyscy jesteśmy ekonomistami? ”


t t
A więc opłacalna relacja wymiany będzie zawarta w przedziale ( t , t ) przy czym rozkład
11 21

12 22

korzyści zależy od tego czy (w) jest położony bliżej środka przedziału czy bliżej jednego z
jego krańców (monopolista ma mocniejszą pozycje przetargową).
a1 2 a 2 2
w∈( , )
Uwaga: powyższą zależność można zapisać też w postaci: a1 1 a 2 1

Okazuje się, że wymiana dodatkowo ujawnia różnicę w płacach miedzy wymieniającymi się
producentami, a nad to dokładne oszacowanie różnicy w płacach jest możliwe dopiero po
ustaleniu relacji wymiany i wymaganych nakładów pracy. Zwykle różnicę w dochodach
oceniamy porównując ilość dóbr, którą mamy do dyspozycji ( nie potrafimy ocenić własnej
produktywności w stosunku do produktywności innych). W przypadku pracowników
najemnych próba ustalenia jaką płacę można uznać za sprawiedliwą nie ma sensu bo w ogóle
nie wiadomo co mogłoby służyć za kryterium oceny (ale każdorazowo rozpatrując konkretny
przypadek możemy rozstrzygnąć czy naruszona została sprawiedliwość). Wartość konkretnej
pracy tak jak i inne środki jest pochodną subiektywnej wartości finalnego produktu, dlatego
pracę źle wykonana nie jest opłacana ( bywają też kary za zniszczenie zasobów).
W zależności od przyjętej wymiany różnica w płacach wyniesie:
t 12
c2 = w c 1 gdy wymiana dokonuje się między t c = w t c
t 21 21 2 12 1

t
c 2 = 1 1 c 1 gdy wymiana dokonuje się między t c = w t c
w t 22 11 1 22 2

Ale można też:


t1 1 t
1). t11 c1 > t21 c2 i t12 c1 < t22 c2 c1 > c 2 > 1 2 c1
t21 t22
t t
Gdy c 2 = t 22 c1 jest minimalne to t 22 = w znajdzie się w górnej granicy przedziału
12 21

wymiany i odwrotnie gdy c2 osiąga maksimum to (w) znajdzie się w dolnej granicy przedziału
wymiany.
t11 t
c1 < c 2 < 12 c1
2). t11 c1 < t21 c2 i t12 c1 > t22 c2 t 21 t 22

Różnice w płacach wystąpią zawsze i wszędzie niezależnie od tego czy wymiana dochodzi do
skutku między kontrahentami krajowymi czy z kontrahentem zagranicznym ( wystąpienie
równości jest mało prawdopodobne). Powyższa analiza nie wyklucza przypadki zaniżania
płac przez pracodawców gdy podaż pracy jest większa od jej popytu ale jedynym na to
lekarstwem jest intensywny rozwój gospodarczy wymuszający konkurencję o pracowników
(czy nam się to podoba czy nie tu też działa prawo podaży i popytu).
Na konkurencyjnym rynku, gdyby nie prawie 50-cio procentowy klin podatkowy, płace
zbliżyłyby się do wartości produktu pracy a więc właściwym problemem są kontrybucję na
rzecz fiskusa a nie dochód przedsiębiorcy.
Oczywiście przed potencjalnymi nadużyciami najlepiej chronią firmy rodzinne lub
zorganizowane w formie spółdzielczej ale są to formy prawne odpowiednie dla działań nie
wymagających zaangażowania większych kapitałów.
Z wcześniejszych rozważań 11 wynika, że niższe płace pobudzają inwestycje zwiększające
wydajność, bo przy niezmienionej cenie produktu zwiększy się stopa zwrotu z kapitału. To
też staje się bodźcem do napływu kapitału z rejonów gdzie jest go więcej (niższa stopa
zwrotu) i przemieszczenie się taniej siły roboczej tam gdzie płace są wyższe. Transfery

11
rozdział „Efekt Ricarda ”
zakończą się gdy zwiększone zapotrzebowanie na tanią pracę spowoduje wzrost jej ceny i
spadek stopy zwrotu z kapitału do przeciętnego poziomu. Proces ten jak wiele innych zjawisk
ekonomicznych ma pozytywne i negatywne aspekty, z jednej strony powoduje wzrost płac i
zatrudnienia tam gdzie płace są niższe, kosztem marginalizacji kapitału lokalnego, z drugiej
strony eliminuje niekonkurencyjną cenowo produkcję pracochłonną na rynku z wyższymi
płacami. To co działa na rzecz opłacalności wymiany dwóch produktów uruchamia
równocześnie proces jej stopniowego zaniku. Tak jak połączenie naczyń, nawet o
najdziwniejszych kształtach, musi w ostateczności doprowadzić do wyrównania się
poziomów płynu w obu naczyniach, tak ograniczenie napływu towarów na nasz rynek musi
ograniczyć eksport naszych towarów na inne rynki. Dlatego w dłuższym okresie, utrzymuje
się wymiana produktów, których przewaga konkurencyjna wynika z posiadanych naturalnych
zasobów. Jeśli np.: uniemożliwi się u nas korzystanie z taniej energii pochodzącej z węgla
stracimy posiadaną przewagą konkurencyjną w większości eksportowanych wyrobów
energochłonnych. Ponieważ odkrycia i wynalazki ciągle zmieniają wartości (tij ci) to
zmieniają się też przedmioty i relacje wymiany, powodując niekończący się transfer
dobrobytu do biedniejszych krajów (mimo zakłócających oddziaływań rządów). Według
McKinseya ( firma konsultingowa o świtowej renomie) kraj, który inwestował w Chinach czy
w Indiach zatrzymywał 78% zakumulowanej łącznej wartości netto, w postaci niższych cen
konsumenckich czy wyższych zysków a mimo to zarówno Chiny jak i Indie wybiły się na
światowych liderów gospodarczych o dynamice wzrostu PKB powyżej 8% ( to świadczy o
niewyobrażalnym marnotrawstwie gospodarczego potencjału w Polsce).
Kiedy wymiana maksymalizuje korzyści danej społeczności? - a no wtedy gdy zyski
wytworzone w danym miejscu dalej pracują dla dobra tego miejsca ( dotyczy to zarówno
małej gminy jak i państwa). Dla przykładu - w miejscowości z dużym bezrobociem możemy:
a). namówić kapitalistów z innego regionu do inwestycji,
b). namówić lokalnych przedsiębiorców do inwestycji za pożyczone środki,
c). namówić bezrobotnych do wyjazdu.
Najkorzystniejszym rozwiązaniem jest sytuacja b) gdyż po dłuższym okresie czasu gdy płace
wzrosną to nawet gdy niektórzy przedsiębiorcy przeniosą całą produkcję w inne regiony to
pozostaną ich zyski. Działa sentyment do miejsca pochodzenia i jedynie wysokie podatki są w
stanie wypędzić całą firmę łącznie z jej właścicielem. W sytuacji c) jeśli zaistnieją korzystne
warunki to niektórzy powrócą z kapitałem i założą własny biznes. W sytuacji a). istnieje
największe prawdopodobieństwo, że nie tylko zyski ale i kapitały będą wycofana do bardziej
dochodowych lokalizacji. Na wolnym rynku długofalowy efekt wymiany jest per saldo
dodatni, w praktyce protekcjonistyczne działania rządów sprzyjają uzyskiwaniu
ponadnormatywnych zysków jednego z kontrahentów kosztem społeczności pozbawianej
tańszych wyrobów oraz kosztem drugiego kontrahenta.
Psychologiczne tło jakie towarzyszy wymianie genialnie ujął Bastiat 12 „..ludzie mylą potrzebę
z bogactwem i przeszkodę z przyczyną. Podział pracy, który wynika z wymiany, umożliwia
każdemu człowiekowi, by zamiast zwalczać wszystkie stojące mu na drodze przeszkody na
swój rachunek, walczył tylko z jedną. I to nie dla siebie, ale dla dobra bliźnich, którzy z kolei
odwdzięczą mu się podobną przysługą. Dzięki czemu każdy człowiek dostrzega bezpośrednią
przyczynę swojej pomyślności w tej przeszkodzie (...). Z tego wynika, że każda profesja ma
swój bezpośredni interes w utrzymywaniu, a nawet poszerzaniu konkretnej przeszkody, której
pokonanie czyni przedmiotem swoich wysiłków(...). Widząc to, teoretycy usiłują zbudować
system na fundamencie takich postaw i oświadczają:(...) przeszkoda do dobrobytu jest samym
dobrobytem.”

12
str.193 tom 1 „Dzieła zebrane” Frederic Bastiat
Jeśli społeczność jako całość nie będzie zadłużała się u obcych, to wymiana z założenia
będzie zrównoważona. Ewentualne lekkomyślnie podjęte zobowiązania jej poszczególnych
członków nie mają wpływu na sytuację całej społeczności, a wszelka interwencja ze strony
rządu tylko pogłębia problemy związane z niewypłacalnością (nagradza brak
odpowiedzialności). Największym wrogiem wymiany jest oszustwo i przemoc, a
instytucjonalizacja obu dokonuje się zawsze przy czynnym poparciu aparatu państwa.
Działanie konkurencji eliminuje z rynku wszelkie przejawy niesolidności, cwaniactwa i
lekceważenia potrzeb konsumenta. Wrogowie wolnego rynku lansują tezę, że nieodłączną
cechą kapitalizmu ( przyklejają tą etykietkę wszystkiemu co nie podlega biurokratycznemu
nadzorowi) jest rozpasany konsumpcjonizm. W ten sam sposób można dowodzić, na
przykładzie USA, że nieodłączną cechą rozwoju wielkotowarowej produkcji rolnej było
niewolnictwo.
Współwystępowanie dwóch zjawisk nie uprawnia do twierdzenia, że istnieje między nimi
związek przyczynowy. Przypomnę wniosek z poprzedniego rozdziału: kapitał skraca czas
oczekiwania na dobro oraz zastępują wysiłek człowieka darmową pracą natury. Efektem
rozwoju gospodarczego powinny być: spadek wartości wytwarzanych rzeczy, większa ilość
uwolnionego od pracy czasu do swobodnej dyspozycji. To jak wykorzystamy oddany do
dyspozycji czas nie ma nic wspólnego ze sferą produkcyjną, ten czas może służyć zarówno
twórczości, doskonaleniu się, jak i zepsuciu. W każdej epoce znajdziemy przykłady
zdegenerowanych grup próżniaczych, teraz jedynie pojawiły się warunki do demoralizacji na
o wiele większą skalę. Skutkami świadomych, zaplanowanych przez „elity”, działań próbuje
się obciążyć mechanizmy rynkowe, po to by uzasadnić zacieśnienie kontroli nad pozostałą
jeszcze sferą wolnych wyborów jednostki, w drodze nieustającego treningu w
bezrefleksyjnych zachowaniach stadnych.
Handel i jego istotne determinanty.

W ekonomii głównego nurtu, czas i przestrzeń zostały zepchnięte na margines


specjalistycznych rozważań (ekonomia przestrzeni, logistyka). Podczas gdy zwykłe
doświadczenie poucza nas, że już elementarne zmienne ekonomiczne takie jak ceny, podaż,
popyt różnych produktów muszą być dookreślane co do czasu i miejsca ich występowania.
Ekonomia, która abstrahuje od faktu, że każda jednostka jest warunkowana głównie
lokalnym strumieniem zdarzeń o ograniczonym zasięgu, że ma pamięć poprzednich
indywidualnych doświadczeń, jest nauką o nieokreślonym przedmiocie. Nasze upodobania są
tak zróżnicowane i zmienne, że próba równego obdzielenia dobrami, bez prawa do ich
wymiany, zakrawa na skrajną niesprawiedliwość. Stałe dążenie do poprawy swojej sytuacji
jest naturalne. Ale poprawę sytuacji należy uznać za sprawiedliwą tylko wtedy, gdy nie
nastąpiła ona, kosztem innych. Dokładniej, gdy przy niezmienionych nakładach w grupie
społecznej poprawa dobrobytu niektórych dokonała się przy zachowaniu nie pogorszonych
warunków pozostałych ( Pareto ).
To kryterium sprawiedliwości spełnia, tylko i wyłącznie, wymiana na wolnym rynku.
Dlatego za prawdziwą rewolucję powinno się uważać rozwój wielkoseryjnej produkcji
przemysłowej i intensyfikację ich wymiany, natomiast rewolucja francuska z jej
socjalistycznym sztafażem to faktycznie kontrrewolucja dworskich etatystów, przenosząca
resentymenty z epoki feudalnej na nowe relacje wymuszane przez rozwijający się rynek
wymiany. W miejsce burzonej feudalnej struktury, tworzono nową - strukturę
demokratycznych koterii ulokowanych na wertykalnej piramidzie podległości. Ani jeden z
zarzutów przypisywanych wolnemu rynkowi nie odnosi się faktycznie do wolnego rynku.
Człowiek od najdawniejszych czasów, stosując wymianę, wykorzystywał fakt
nierównomiernego występowania zasobów. Podstawą specjalizacji była zawsze względna
obfitość rzadkich zasobów i zdolności. Zwykle łatwiejszy dostęp do zasobów naturalnych
szedł w parze z lepszym opanowaniem techniki produkcyjnej ( większa ilość doświadczenia
zdobytego w czasie produkcji, bo więcej osób się nią zajmowało) dzięki czemu można było
wytworzyć pewne nadwyżki. Te nadwyżki wzmacniały specjalizację i dawały czas na
wdrażanie dalszych usprawnień. Doskonalenie technik pogłębiało podział pracy poprzez
rozbicie procesu produkcyjnego na etapy i utworzenie grup współpracujących ze sobą
producentów podzespołów. Tak więc współpraca jest szczególnym rodzajem wymiany w
której uczestnicy dzielą się pożytkami ze sprzedaży dobra finalnego.
Są cele, których nie da się osiągnąć w pojedynkę. Dlatego ceną za rozszerzenie przestrzeni
wyborów jest uzależnienie od innych, i dopóki jest to współpraca dobrowolna dopóty każdy z
członków zespołu otrzymuje więcej niż to co mógłby sam wypracować. Od początku
ludzkość testuje różne formy wymuszania współpracy - które zawsze kończyły się
zniewoleniem - i za każdym razem okazuje się że jest ona nieefektywna. Nawet najbardziej
totalitarne reżymy w końcu kapitulowały przed wymianą rynkową ( wolnością wyboru ).
Współcześni socjaliści choć szczerze nienawidzą wolnej wymiany wiedzą, że stanowi ona
warunek ich przetrwania i dają upust swej niechęci w próbach jej „regulacji”. W każdym
przypadku wymiana obejmuje ograniczony obszar, który wyznacza konkurencja lub
ograniczona w czasie trwałość produktów.

W ekonomii mamy przede wszystkim do czynienia z indywidualnymi wyborami. Wybory


grupowe są zarezerwowane dla gremiów politycznych, ale i tu realizacja wybranych celów
zostaje przekazana w ręce jednego decydenta. Dokonywane wybory muszą uwzględniać stan
zasobów, które mogą być oddane do dyspozycji wykonawcy. Rzadkie zasoby ze swojej istoty
są zawsze czyjąś własnością i jedynym pokojowym sposobem ich pozyskania to przekonanie
ich właściciela, że posiadamy coś bardziej wartościowego co ewentualnie jesteśmy skłonni

30
3
0
wymienić za ich zasób. Jest to operacja szczególnie trudna, o czym łatwo się przekonać gdy
szukamy użytecznego prezentu dla bliskiej nam osoby. Dlatego pośrednik w wymianie zwany
pieniądzem nie tylko oszczędza czas ale sprawia że operacja wymiany w ogóle dochodzi do
skutku. Z oczywistych powodów nasza konsumpcja jak i środki zdobywane dzięki pracy są
lokalne. Koszt utraconego czasu powoduje, że staramy się skracać odległości, które
pokonujemy w poszukiwaniu dóbr, toteż powstawanie aglomeracji jest naturalnym procesem
intensyfikującym wymianę nie tylko dóbr ale i wiedzy. Szczególnie usługi pojawiają się coraz
bliżej miejsc naszej pracy bądź zamieszkania ( energia, woda, informacja, telekomunikacja,
potrawy na telefon).
Zanalizujmy mechanizm, który przyśpiesza rozwój aglomeracji doprowadzając do
nieprawdopodobnego zagęszczenia mieszkańców na kilometr kwadratowy. Popatrzmy na to
od strony wymiany usług. Każdy dodatkowy sąsiad to potencjalny klient dla mnie ale ja
również mogę być potencjalnym klientem dla niego. Każda usługa aby zapewnić utrzymanie
usługodawcy, musi gwarantować odpowiednią ilość klientów. A więc wzrost zagęszczenia
ludności umożliwia pojawienie się nowych usług i wiedzy z nimi związanej, a pojawienie się
nowych usług zwiększa atrakcyjność miejscowości i napływ nowych osiedleńców itd.
O wielkości popyty decyduje suma kosztów które musi ponieść nabywca tj.:

koszt_usługi = (czas_wykonania)* (cena_jedn_czasu)+( odległość)* koszt_kilometra


= tu*ci +dt*ct

W tym miejscu zastanowimy się nad zależnością między wydajnością a ceną. Zaczniemy od
dobra do którego wytworzenia potrzebny jest tylko jeden nakład-praca.
Gdy t- nakład pracy, aij -wydajność produkcji dobra (a) w jednostce (t) , wj- cena (a),
ci – stawka płac za jednostkę (t), to:

wartość produkcji = aijwj t > cit musi być większa od wartości zużytej pracy, bo w
przeciwnym wypadku bardziej opłaca się sprzedać czas (t) niż produkować (a).

Po prostym przekształceniu otrzymamy warunek, który powinna spełniać cena:


wj > ci/aij ale 1/aij = ti jest czasem potrzebnym by wyprodukować jednostkę dobra, więc
otrzymujemy twierdzenie:

Twierdzenie
aby produkcja dobra została podjęta potrzeba by cena ( subiektywna wartość
nadawana dobru przez konsumenta) była większa od wartości łącznego czasu
przeznaczonego na produkcję jednostki dobra (wartość wyznaczająca stopień
rzadkości): wj > citi

W ten sposób otrzymaliśmy związek miedzy ceną a rzadkością .


Przyjmijmy teraz, że do produkcji jednostki a konieczny jest zakup u półproduktu w cenie wu,
wtedy zapiszemy powyższą nierówność:
ci
wj > + uw u wykonawca produktu finalnego może rozważać
aijwjt - uwuaijt > cit a ij
opłacalność wykonania całej produkcji u siebie o ile tylko zostanie spełniony warunek
c
wu > i gdzie aiu –wydajność producenta finalnego dla półproduktu (u).
aiu

1 1 u c
Definiując a ij ' = a ij + a iu otrzymamy nową wydajność uogólnioną i warunek w j > a 'ij
i

31
3
1
Włączając kolejne zasoby zużywane do produkcji dobra otrzymamy warunek na minimalną
cenę. Będzie to suma wartości zużytych - z wykorzystaniem technik o maksymalnej
wydajności - zasobów.
Powyższa analiza pokazuje, że zawsze punktem odniesienia będzie autarkia - wyobrażenie, że
ktoś może wykonać wyrób od początku do końca, bez posiłkowania się półproduktami
wykonanymi przez innych wytwórców, najlepszą dostępną techniką. Mamy też sposób na to
by wszystkie pojawiające się koszty przekształcać w wydajność uogólnioną i rozważać
różnice w wydajnościach jako różnice w zużyciu co najmniej jednego z nakładów.
Bo źródłem wzrostu wydajności może być:
- zastosowanie bardziej wydajnych maszyn,
- zastosowanie maszyn o wydłużonej trwałości,
- zmniejszenie zużycia jednego z zasobów a więc i czasu na jego połączenie z produktem,
- skrócenie czasu pozyskania zasobu,
- zastosowanie krótszych procesów wytwórczych.
Posługiwanie się wydajnością uogólnioną pozwala nam uniknąć zastanawiania się nad
zawiłościami technologii a gdy zajdzie taka potrzeba zawsze możemy wydobyć interesujące
nas części kapitału firmy jako składowe kosztów.
Zobaczmy co da się zrobić z kosztami transportu. Zwykle producent dostarcza towar do
miejsca gdzie nastąpi wymiana. W to samo miejsce mogą dostarczyć towar również
konkurenci.
Koszt transportu rośnie ze wzrostem odległości i wyznacza w sposób naturalny fizyczną
granicę występowania produktu przy zadanej cenie sprzedaży. Z drugiej strony wyroby
droższe będą miały większy zasięg. Pomijam tu zagadnienie jednostek miary oraz fakt, że
większość dóbr będzie użyteczne dopiero po spełnieniu dodatkowego warunku ilościowego
lub jakościowego (samochód ma jeździć, ilość cegieł ma wystarczyć na zbudowanie domu
itp.) ale są to trudne zagadnienia wymagające odrębnych analiz. Również, należy wyłączyć z
rozważań przedsiębiorstwa dla których indeks materiałowy Alfreda Webera jest większy od
jeden ( np. elektrownie ), bo wtedy lokalizacja uzależniona jest od miejsca występowania
surowców.

Wykorzystajmy wcześniejsze ustalenia:


1 1
= + xca
ai ' ai
gdzie:
ci - koszt jednostki czasu pracy,
ca - koszt przemieszczenie jednostki produktu aj na odległość 1 km
1/aj - czas potrzebny do wyprodukowania jednostki wyrobu,
x - odległość na jaką dostarczany jest produkt,
wi – cena jednostki wyrobu.
Z warunku opłacalności sprzedaży a’iwit > cit
1 wi 1 c
wynika wi > ( a + xc a ) ci i − > xc a by wyrażenie miało sens to w i > a i
i

i ci ai
wi
Największą teoretyczna odległością opłacalnej sprzedaży: c i c a > x
Gęstość występowania producentów rzeczy drogich będzie mniejsza niż przedmiotów tanich
(udział kosztu transportu jest względnie mały). Gdy wszyscy producenci będą mieli te samą

a b

32
3
2
wydajność i gdy potrafią zapewnić sobie monopol w promieniu opłacalności sprzedaży to
osiągną maksymalny przychód przy zadanej cenie. Jeśli natomiast pojawi się konkurent to
nastąpi podział rynku proporcjonalnie do nakładania się promieni opłacalności sprzedaży.

r=(a,b)

Interesuje nas głównie konkurencja cenowa. Najniższa cena jaka może być zaoferowana to
cena równa kosztom ci/aij .
Sprawdźmy w jakiej odległości (x) nastąpi zrównanie kosztów producentów takich samych
wyrobów, o różnych wydajnościach, oddalonych od siebie o ( r).
ci c
+ x c a = k + ( r − x )cb
a ij a kj gdy koszty transportu są równe ca = cb to równanie opisuje
tylko relacje na odcinku (a,b), bo nie interesuje nas teraz wykres obszaru
r c c 1
x= +( k − i )
2 a kj a ij 2 c a
ale odległość na której nastąpi zrównanie kosztów powinna być mniejsza od ich wzajemnej
odległości ( bo wtedy słabszy musiałby zostać wyeliminowany z rynku) czyli:
r c c 1 ck c 1 1
+( k − i ) < r
2 a kj a ij 2 c a
(
a kj
− i )
a ij c a
< r lub ( c k t kj − c i t ij ) c < r czyli decyduje
a

różnica w kosztach pracy.


Przyjmując dodatkowo założenie, że aij= nakj oraz ci=ck otrzymamy:
1 c
(1 − ) i < r
n aij ca
Wniosek:
im większa jest dominacja technologiczna aij tym większa musi być odległość (r) powyżej
której producent akj będzie w stanie konkurować.
Dlatego kraje słabo rozwinięte są w stanie zachować konkurencyjność na własnym
rynku w produkcji wyrobów nie wymagających dużego udziału wyposażenia
technologicznego. Stały spadek jednostkowych kosztów transportu i lokowanie produkcji w
centrum terenu na, który skierowana jest ekspansja powoduje zanik lokalnej produkcji.
Tam gdzie klient przychodzi do punktu usługowego, koszt dotarcia będzie dodawany do ceny
usługi, i efekt będzie ten sam: wzrost tendencji do zagęszczania zarówno usług jak i mieszkań
wokół samorzutnie tworzących się centrów aglomeracji. W ten sposób ulega skróceniu czas
między dokonywanymi wyborami i zwiększa się prędkość cyrkulacji pieniądza. Proszę
zauważyć, że tylko produkcja dóbr może być globalna, natomiast zarówno konsumpcja jak i
usługi są zawsze lokalne. Ceny dóbr konsumpcyjnych ze swej natury powinny spadać w
porównaniu do cen usług a więc znaczenie relacji lokalnych powinno rosnąc a nie maleć. Tę
tendencję próbuje się równoważyć organizując zbiorowe „spędy”: zawody sportowe, mecze,
koncerty, rajdy i inne tzw. imprezy publiczne, polegające na biernym uczestnictwie.
Pracę jako środek produkcji można porównać do surowców. Postawmy problem, kiedy
producent mając droższe surowce lokalne zdecyduje się na:
1. import tańszych surowców,
2. przeniesienie produkcji tam gdzie surowce są najtańsze.

Odpowiedź na pierwszy punkt jest oczywista: gdy koszt zakupu i transportu będzie mniejszy
od kosztu lokalnego. Często mamy obróbkę do półproduktu (pozbycie się odpadów) i potem
eksport. Drugi przypadek zajdzie gdy „środek ciężkości sprzedaży” będzie względnie blisko
najtańszych środków produkcji.

33
3
3
Jeśli firma notuje ilość A sprzedaży w kraju odległym o (x1,y1) oraz ilość B w kraju odległym
o (x2,y2) i ilość C w odległym o (x3,y3) to najlepsza lokalizacją będzie w (x4y4)::
x4(A+B+C)=Ax1+Bx2 +Cx3
y4(A+B+C)=Ay1+By2 +Cy3

A
r1
graficznie da się wyznaczyć wychodzą od Ar1=Br2 oraz (A+B)r3=Cr4
r3 r2
r4 B
C
Oczywiście w pełnym rachunku należy uwzględnić i inne determinanty kosztów jak podatki,
poziom wykształcenia, jakość infrastruktury transportowej i energetycznej. W kraju
naturalnym procesem jest migracja ludności z terenów słabo zurbanizowanych do centrów
surowcowych lub aglomeracji (intensyfikacja wymiany ) więc prowincja będzie zawsze
uboższa i mniej atrakcyjna. To samo obserwujemy na poziome krajów, tam gdzie jest duża
gęstość zaludnienia, zawsze znajdzie się kapitał szukający zysków z efektu skali zaspokajając
potrzeby na które stać biednych. Ludności krajów mniejszych pozostaje tylko emigracja, bo
jedyne co mogą zaoferować do wymiany to niewykwalifikowana praca a konsumpcja
zredukowana jest do niskiej jakości wyrobów pierwszej potrzeby produkowanych lokalnie
względnie tanio. Te same przyczyny powodujące bezrobocie w kraju, działają na poziomie
państw doprowadzając do skrajnej nędzy i głodu. Wyrównywanie się cen czynników
produkcji ( w tym płac 13 ) dokona się gdy ceny produktów w obu krajach będą równe, ale nie
jest to możliwe ze względu na koszty transportu, cła i inne koszty związane z eksportem.

Uważny czytelnik zapewne zwrócił uwagę na to, że dotychczasowe rozważania toczą się
wokół podaży. Niestety o popycie możemy powiedzieć tylko tyle co wynika z prawa
użyteczności krańcowej. Faktyczne wybory przy danych dochodach, obejmują nie pojedyncze
dobra lecz ich koszyk, więc zmiana ceny dobra wysoko preferowanego przełoży się na
zmianę popytu na dobro krańcowe z koszyka. Dla przykłady: zmiana ceny chleba wpłynie
głównie na konsumpcję lodów i ciastek - ogólnie zmniejszy (zwiększy) spożycie dóbr
luksusowych - a nie chleba. Prawo popytu i podaży w znanej postaci dotyczy dóbr o
marginalnej użyteczności (dużej elastyczności cenowej).

13

opis w rozdziale „Sprawiedliwa płaca”

34
3
4
Kapitał

Za sprawą Marksa, dla wielu słowo „kapitał” kojarzy się automatycznie ze współczesnym
kapitalizmem, a różnica jest istotna, bo mniej więcej taka jak między „krzesłem” a „ krzesłem
elektrycznym”. Z pierwszym mamy do czynienia na każdym nieomal kroku, podczas gdy
kapitalizm jest terminem najczęściej używanym przez polityków w najprzeróżniejszych
znaczeniach. Ponieważ zajmuję się tu ekonomią wolnorynkową pominę wszelkie konotacje
z terminem „kapitalizm”.
Człowiek od zarania dziejów szukał sposobów współdziałania z siłami natury po to, by ulżyć
sobie w codziennej walce o przetrwanie. Zaczynał od prostych narzędzi aż doszedł do
skomplikowanych, całkowicie zautomatyzowanych linii produkcyjnych. Tworząc narzędzia
musiano poświęcić albo czas przeznaczony na odpoczynek albo czas przeznaczony na
zdobywanie dóbr konsumpcyjnych. W ten sposób inwestowano czas w dobro
niekonsumpcyjne, które stawało się kapitałem trwałym tzn. uczestniczyło w wytworzeniu
dobra finalnego (konsumpcyjnego).
Ale istnieje inny rodzaj kapitału, nieuchwytny dla zwykłego obserwatora, tzw. kapitał
obrotowy. W skrócie opisać go można jako ilość dóbr „wbudowywanych” w wytwarzane i
jeszcze nie sprzedane dobra finalne ( surowce, energia, praca) .
Jak już wcześniej pisałem, to co daje natura nie ma wartości, choć jest użyteczne, nabiera
wartości wymiennej poprzez ilość pracy potrzebnej by dostarczyć to dobro poszukującemu go
nabywcy.
Do takiego samego wniosku, doszedł Eugen von Böhm-Bawerka tworząc podstawy
poprawnej definicji kapitału obrotowego. Wszystkie składowe procesu produkcji dają się
zredukować do dóbr natury i pracy. Ponieważ dobra natury nie mają wartości, to pozostaje
nam praca wykonana w czasie od rozpoczęcia do zakończenia produkcji jednostki dobra. Ten
czas nazwał on okresem produkcji.

Przeanalizujmy zagadnienie na przykładzie produkcji cegły. Podzielimy proces produkcyjny


na równe odcinki czasu 14 ( czytelnik może podstawić inne liczby byleby zachował proporcje):
a). wykopanie i transport gliny dla 1000 szt. – jeden robotnik na zmianie,
b). nadanie glinie dla 1000 szt. odpowiedniej plastyczności - jeden robotnik na zmianie,
c). uformowanie w cegły 500 szt. - jeden robotnik na zmianie,
d). wypalenie w piecu o pojemności 1000 szt. w ciągu jednej zmiany.

Jedna osoba musiałaby wykonywać pierwszy cykl produkcyjny przez 5 dni, produkując
zaledwie 1000 szt. cegieł. Jeśli pominiemy koszt opału, to do chwili, gdy pierwsze 1000 szt.
cegieł zostanie sprzedane, właściciel musi posiadać oszczędności na wypłatę 5-ciu dniówek,
szósta dniówka i następne będą już wypłacone z przychodu ze sprzedaży. Faktycznie do
dyspozycji pozostanie mu marża zysku ze sprzedaży, bo musi dalej zachować rezerwę na
wypłatę dniówek aż do każdej następnej sprzedaży. Widzimy, że kapitałem obrotowym
będzie ta rezerwa krążąca w produkcji do momentu rezygnacji z jej kontynuowania.

W tym czasie narzędzia i urządzenia ułatwiające pracę na każdym stanowisku, z wyłączeniem


c), będą wykorzystane tylko przez jeden dzień. Ponieważ odbiorca zwykle potrzebuje po
kilkadziesiąt tysięcy sztuk na budynek i nie lubi czekać, to jest szansa na zwiększenie
produkcji poprzez zatrudnienie dodatkowych osób. Logicznym wyborem, nie wymagającym
zakupu dodatkowego wyposażenia (oprócz c.), będzie zatrudnienie pięciu robotników tak by

14

formalny dowód zamieściłem w artykule „Model Böhm-Bowerka” na www.mises.pl

35
3
5
każdy specjalizował się w wykonaniu jednego z podanych zestawów czynności. Na początku
produkcji kolejni pracownicy będą podejmować pracę o jeden dzień później od poprzednika
aż poczynając od 5-tego dnia już wszyscy równolegle będą wykonywać swoje czynności. Od
5-tego dnia poczynając będzie też codziennie opuszczało cegielnię 1000 szt cegieł.
Zauważmy, że dniówkę (c) wykonywać będzie dwóch pracowników natomiast wypalanie (d)
nie wymaga żadnej pracy. Kapitałem pracującym ( uwięzionym w produktach nie
sprzedanych ) będzie wartość (4*5/2)+1=11 dniówek. Taką ilością pieniędzy musi
dysponować właściciel by rozpocząć produkcję ( nie liczymy wyposażenia ).
Przebieg pracy w kolejnych dniach przedstawia się następująco:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 dni
a b c d a b c d a
a b c d a b c d
a b c d a b c
a b c d a b
dniówki razem 1 2 4 4 4 4 4 4 4

Przypadkowy obserwator produkcji w cegielni np.: w 5 dniu odniesie wrażenie, że 1000 szt.
cegieł zostało wyprodukowanych w tym dniu w całości. Wielu ekonomistów popełnia ten sam
błąd analizując dane gospodarcze za pewien okres (miesiąc, kwartał, rok) tak jakby
bilansowane zdarzenia dokonane zastały w całości w analizowanym okresie, a przecież
decyzje o budowie osiedla (fabryki) podejmowane są z wieloletnim wyprzedzeniem. A po ich
zakończeniu sprzedaż może nastąpić nawet, gdy stanie się nieopłacalna na skutek zmian jakie
dokonały się w międzyczasie. Dlatego bardzo ważną sprawą dla podejmowanych decyzji
gospodarczych jest względna stabilność i przewidywalność zmian w warunkach
funkcjonowania.
Proszę zwrócić uwagę, że opisany wyżej sposób organizacji pracy nie tylko poprawia
wydajność dzięki specjalizacji, ale również optymalnie wykorzystuje wyposażenie cegielni
(potrzebne są tylko dodatkowe narzędzia na stanowisku c.). Przyrost niezbędnego kapitału
obrotowego jest około dwukrotny podczas, gdy produkcja wzrosła pięciokrotnie. Na tym
przykładzie widać też jak powstaje efekt skali. Większa produkcja będzie zmniejszać koszty
jednostkowe aż do osiągnięcia poziomu, przy którym dojdą do głosu ujemne efekty
biurokratycznej dezintegracji opisane przez Parkinsona ( przekłamania w informacji
przekazywanej od stanowiska pracy przez kolejne szczeble do decydenta i odwrotnie).
Zobaczmy jak będzie wyglądało porównanie stóp zwrotu 15 w dniach 5-9, tj. gdy produkcja
osiągnie pełną skalę:
p- przychód ze sprzedaży 1000 szt. cegieł
d- koszt jednej dniówki
gdy pracuje jeden robotnik I1 = (p-4d)/4d
gdy pracuje pięciu robotników I2 = (4p-4*4d)/11d=(p-4d)/2,7d

Okazuje się, że stopa zwrotu z kapitału zwiększy się prawie dwukrotnie, gdy zwiększymy
zatrudnienie z jednego do pięciu pracowników, przy niewielkim przyroście kapitału
obrotowego. Jeśli dalej da się dzielić czynności tak by powstawały mniejsze jednakowe
przedziały czasowe to zwiększenie produkcji w ten „najtańszy” sposób jest dalej możliwe. W
omawianym przykładzie barierą stanie się czas potrzebny do wypalenia cegły, bo jest on stały
i nie zależy od ilości cegły. Chcąc zwiększyć produkcję np. trzykrotnie musimy też
trzykrotnie zwiększyć zatrudnienie na każdym etapie procesu, ale już z niezbędnym

15
pisałem o tym w rozdziale „Efekt Ricarda”

36
3
6
wyposażeniem w narzędzia. Jest też i drugie rozwiązanie: trzykrotne zwiększenie wydajności
robotników, poprzez zakup maszyn o odpowiedniej wydajności.
Mamy więc alternatywny sposób inwestowania, ale rodzi się pytanie: który z nich będzie
tańszy ? W tym wypadku analiza będzie bardziej skomplikowana.
Większość kształtowanych w produkcji użyteczności ma ograniczoną trwałość. Nawet
naturalne własności ulegają degradacji po pewnym czasie, dlatego trwałość użytecznych
właściwości i ilościowy wzrost produkcji zawsze były problemem, który starano się
równocześnie rozwiązać. Trwałość to z definicji odporność na wszelkie potencjalne
oddziaływania sił natury. W przypadku narzędzi (maszyn) ich obróbka wymaga większej
energii i czasu, gdy chcemy wykonać je z materiałów trwalszych. Ale i wykonywanie
urządzeń zastępujących, w rosnących proporcjach, pracę ludzką wymaga rosnących nakładów
na ich wykonanie.
Przyjmując:
toi – czas potrzebny do wyprodukowania wyrobu (i) bez narzędzia
ti – czas potrzebny do wyprodukowania wyrobu (i) z użyciem narzędzia
tk – okres produkcji narzędzia (k)
tg – okres użytkowania narzędzia (k)
Wyrażenie (toi-ti)/toi wyznaczy oszczędność czasu, powstałą w wyniku zastosowania
narzędzia, przypadającą na przyjętą jednostkę czasu.
Nie rozstrzygamy czy produkcja toi była wcześniej uzyskana dzięki jakiemuś innemu
wyposażeniu technicznemu, lecz przyjmujemy jedynie, że jest to punkt wyjściowy dla analizy
opłacalności nowej inwestycji.
Teraz formułujemy twierdzenie:
Zastosowanie narzędzia (maszyny) będzie opłacalne, gdy łączne oszczędności czasu w całym
okresie użytkowania narzędzia będą większe od czasu potrzebnego do jego wyprodukowania.
(tio − ti )
tg > tk
tio
Poglądowy rysunek obrazujący odpowiadające sobie przedziały czasu:
toi 2toi 3toi 4toi

toi-ti toi-ti

ti 2ti 3ti 4ti 5ti

Dalej przyjmiemy, że okres użytkowania jest równy pewnej ilości okresów produkcji wyrobu
tg=kti. Przyjęcie ktoi jest pozbawione sensu, bo w praktyce potrafimy sprawdzić jedynie ile
wykonano wyrobów w nowym czasie produkcji ti stosując to narzędzie. Jest oczywiste że
każde narzędzie (maszyna) podlega zużyciu proporcjonalnie do intensywności eksploatacji i
nie zależy jedynie od upływu czasu. Zmniejszenie ti albo spowoduje skrócenie okresu
eksploatacji albo wymagać będzie wzrostu ilości produkowanych wyrobów w okresie
używalności tg/ti=k.
Wzór ten opisuje nam efektywność techniczną zastosowanego narzędzia. Podstawiając i
porządkując nierówność ze względu na zmienną ti otrzymamy z lewej strony równanie
kwadratowe, które ma maksimum:
kti (1 − ti ) − tio tk > 0 pochodna wynosi ti =1/2 wartości pierwotnego czasu produkcji
1 1 tk tio
ti = ± ( − )
2 4 k
Ograniczenie zmienności ti od góry wynika z oczywistego faktu iż nowy okres produkcji nie
może być większy od starego a z drugiej strony gdy maleje ti to rośnie oszczędność i skraca

37
3
7
się czas eksploatacji bo narzędzie jest intensywniej eksploatowane (zużycie zależy od ilości
wyprodukowanych egzemplarzy ). Realnie wydajność maszyny (narzędzia) jest potencjalna
bo zależy od pracownika który ją obsługuje, ale aby użycie narzędzia miało sens musi nowy
czas produkcji zawierać się w przedzziale wyznaczonym przez pierwiastki równania.
By nie zawężać analizy do przypadku autarkii należy przyjąć, że kto inny wykonuje narzędzie
a kto inny korzysta z niego, tak więc pojawią się różne ceny czasu pracy, odpowiednio:
ci - koszt jednostki czasu w produkcji wyrobu,
ck - koszt jednostki czasu w produkcji narzędzia,
wtedy nierówność powyższą przekształcimy do postaci, która porównuje oszczędności czasu
w jednostce czasu produkcji z kosztem, który przypada na tę jednostkę:

ti
(t o − t ) t tio >
ci i o i > ck k Æ tk
ti kti 1 − ck
kci ti

Na efektywność techniczną nałożona została rynkowa cena czasu wymaganego do produkcji


dobra oraz narzędzia (wiele urządzeń efektywnych technicznie nie spełniało warunku
efektywności ekonomicznej np.: Concord, Irydium).
Opłacalność inwestycji w nowe wyposażenie techniczne zależy więc od spadających kosztów
wytwarzania lub zwiększonej jego trwałości oraz relacji płac w produkcji wyrobów
konsumpcyjnych ci do płac w przemyśle maszynowym ck .
Nie wolno przeoczyć wpływu wielkości produkcji k, co wskazuje, że rozpoczęcie produkcji
wielu wyrobów wymaga dostatecznie dużego popytu na ten produkt. Popyt ten zależy od
spadku cen w stosunku do płac lub - przyjmując za punkt odniesienia ceny - wzrostu płac w
stosunku do cen. Obrazowo mówiąc: darmowe siły natury muszą mieć dostatecznie dużo
okazji by wynagrodzić naszą pracę przy tworzeniu narzędzia (maszyny).
W rzeczywistości okres użytkowania, zależy od tego czy z upływem czasu nie pojawi się
bardziej efektywny sposób skrócenia czasu produkcji (przyrost wiedzy) oraz od preferencji
czasowej, czym zajmę się później.
Jest jeszcze trzeci rodzaj inwestowania (pominę analizę 16) wynikający z efektu Ricardo
polegający na zastępowaniu drogiej pracy kapitałem trwałym (I=MT). Każdy z omówionych
sposobów inwestowania, jest niemożliwy bez kapitału, bez kumulowanych przez wieki
zapasów, wzbogacanych i transformowanych w inne dobra trwałe, przez kolejne pokolenia.
ZSRR przegrał wyścig z USA mimo, że dzięki doskonałemu wywiadowi miał dostęp do
najnowszych technologii zachodu, ponieważ wyłączono, wprowadzając gospodarkę planową,
naturalne mechanizmy kumulacji i optymalnej alokacji kapitału. Zmarnowano kapitał -
utracono bezpowrotnie czas niezbędny do jego wytworzenia. Niespotykany transfer kapitału
do Chin polegał na przeniesieniu produkcji (wyposażenia technicznego i wiedzy) dzięki
czemu, kraj skompensował czas zmarnowany przez okres radykalnego komunizmu.

Te trzy opisane wyżej sposoby inwestowania nie są w ogóle rozróżniane w literaturze


ekonomicznej. Główny nurt zajęty jest upychaniem w ramy teorii Kaynes’a, różnych
pomysłów zaczerpniętych z innych konkurencyjnych szkół, w poszukiwaniu skutecznych
metod zapobiegania cyklicznym kryzysom. Na wiele różnych sposobów obrabiana bywa tzw.
funkcja produkcji Cobba-Douglasa, która niewiele ma wspólnego z realiami 17.

16
pełny dowód przedstawiłem w artykule „Substytucja pracy kapitałem-czy istnieje jednorodna funkcja
produkcji?”, www.mises.pl
17
krytyczną ocenę zawarłem w artykule „Determinanty wymiany”, www.mises.pl

38
3
8
Jeśli chcemy uchwycić to co dzieje się na dynamicznym rynku musimy uwzględnić
pochodzenie kredytu oraz politykę gospodarczą rządów, bo to ma znaczący wpływ na sposób
inwestowania w przedsiębiorstwach. Staje się jasne, że na kapitał składają się głównie tytuły
własności do środków mających zastosowanie w procesach produkcyjnych - łącznie z
posiadaną szczególną wiedzą - a rolą pieniądza powinno być pośredniczenie w transferze tego
kapitału do miejsc, gdzie jest najbardziej potrzebny ( wysokość stopy zwrotu jest tego
wskazówką ).
Wolny, nie zakłócany interwencjami, rynek będzie stymulował rozwój poprzez wzrost
zatrudnienia (wariant pierwszy). Gdy rezerwy pracy będą lokalnie wyczerpywane,
konkurencja wymusi wzrost płac, co wywoła wzrost popytu i w odpowiedzi na to wzrost
produktywności dzięki inwestycjom w kapitał trwały (zatrudnienie pozostanie bez zmian,
wzrośnie wydajność). Przypadek redukcji zatrudnienia przez środki trwałe (wariant trzeci)
wystąpi nagminnie na rynku zaburzonym interwencjami rządu, gdy zanikać będzie sztucznie
„nadmuchany” popyt, bo spadek cen wywoła efekt Ricardo.

Wniosek: bezrobocie i niskie płace to skutek interwencji i nadmiernego fiskalizmu rządów.

Drugim mechanizmem nakręcającym spiralę kryzysu jest bezkrytyczne wykorzystywanie


przez przedsiębiorców efektu dzwigni finansowej do tego stopnia, że kredytem finansowane
są nie tylko inwestycje, ale i kapitał obrotowy.
Rozważymy dla przykładu strategię hurtownika, który zwietrzył okazję zakupu towaru po
niskich cenach. Wyliczona marża, przy zakupie z własnych środków, wyniosłaby 15% a
kredyt oprocentowany jest na 10% więc mógłby dodatkowo zarobić na różnicy 5%. Bank
chętnie pożyczy zabezpieczając się hipoteką na nieruchomościach. Gdy okaże się, że nie była
to okazja lecz pierwszy symptom recesji, firma może mieć problemy ze spłatą kredytu, a bank
tworząc rezerwy pod niewypłacalnych przedsiębiorców ograniczy akcję kredytową odcinając
nawet dobrze prosperujących przedsiębiorców od kredytu obrotowego. Tak rusza lawina,
ujawniają się wszystkie błędne inwestycje oparte na sztucznie wywołanym, tanimi kredytami,
popycie. Kredyty, które stworzył w nadmiarze, mechanizm mnożnikowy, z powietrza, teraz
również mnożnikowo znikają z rynku powodując nagły brak pieniądza transakcyjnego (
wartość fizycznie istniejącego w obrocie pieniądza jest, w systemie pieniądza fiducjonarnego,
zawsze mniejsza od wartości dokonywanej wymiany). Do tego dołącza się bezrobocie i
spadek siły nabywczej ludności.

Interwencja rządu i banku centralnego przypomina leczenie wielkiego kaca kolejnymi


„klinami” - chwilowa ulga wydłuża jedynie czas dochodzenia do trzeźwości.
Gospodarka jest wielkim homeostatem, reagującym na informacje przenoszone przez ceny.
Zwykle skutecznie przeciwdziała niewielkim zaburzeniom wywołanym błędnymi decyzjami
w skali lokalnej. Procesy gospodarcze przebiegają stosunkowo wolno - przypominają wolno
rozchodzące się fale – gdy symptomy nadciągającego kryzysu staną się wyraźne, gorączkowe
próby przeciwdziałania skutkom dają zwykle efekty odwrotne od zamierzonych.
Nie ma czegoś takiego, jak abstrakcyjna zdolność produkcyjna społeczeństwa, niezależna od
konkretnych form organizacyjnych. Jedyne fakty, które można uznać za dane, to istnienie
poszczególnych ludzi mających konkretną wiedzę o sposobach jak można używać rzeczy do
osiągania celów.
Przedmiotów aktywności gospodarczej nie można definiować w kategoriach obiektywnych a
tylko w odniesieniu do celów człowieka. W ustaleniu społecznych relacji, ważniejsze jest
stwierdzenie co ludzie uznają za prawdę niż prawda jako taka. Znajomość celów i przekonań,
wyznacza optymalne sposoby koordynacji oddziałujących na siebie jednostek. Opisany przez

39
3
9
Hayeka 18 efekt wiedzy rozproszonej powoduje, że adekwatne decyzje dotyczące społeczności
lokalnej muszą być oparte o wiedzę i doświadczenie posiadane przez członków tej
społeczności. W każdej miejscowości mamy do czynienia ze zindywidualizowanymi
warunkami i celami zamieszkujących tam jednostek. Próba transmisji tej wiedzy do centrum
decyzyjnego kraju jest pozbawiona sensu, bo gdyby nawet założyć, że jest wykonalna, to
jakie mechanizmy będą zdolne adekwatnie, rozwiązywać sprzeczności pojawiające się w
każdej społeczności. Prędzej niż później, pojawi się potrzeba standaryzacji warunków i
narzucenia jednolitych zadekretowanych celów do jakich mają prawo dążyć jednostki.
Szkoły, media będą kształtować szarą, homogeniczną masę automatycznie reagującą na
sygnały z centrum.
Drugą dającą się sformułować alternatywą jest pozostawienie problemów koordynacji
mechanizmom rynkowym, przy założeniu, ze zarówno cele społeczne jak i prawo będą
formułowane lokalnie co wymaga daleko posuniętej autonomii. Każdy z nas inaczej buduje i
aktualizuje hierarchę celów, każdy z nas funkcjonuje w daleko zindywidualizowanym
otoczeniu fizycznym i społecznym, a więc optymalny dobór środków – spośród tych do
których mamy dostęp – do realizacji wyznaczonych celów, oparty być musi na znajomości
tych lokalnych uwarunkowań. Stąd wypływa generalny wniosek: nie potrafimy wymyślić
uniwersalnego modelu struktury społecznej, możemy jedynie przytaczać funkcjonujące
przykłady rozwiązań poszczególnych problemów nie mając gwarancji czy ich połączenie da
również efekt pozytywny. Spontaniczny porządek, dochodzi do głosu nawet w tak banalnych
sytuacjach, jakimi są zaprojektowane ciągi piesze na osiedlach. Nie sposób przewidzieć w
których miejscach i dlaczego mieszkańcy wydepczą przejścia przez trawniki.

Współczesne problemy gospodarcze wynikają z błędnej konstrukcji pieniądza i jego


otoczenia oraz struktur władzy. Metodyczny i rozważny demontaż biurokratycznego gorsetu,
wypieranie mechanizmów opartych na terrorze większości ku lokalnej demokracji
bezpośredniej to, moim zdaniem, jedyna droga by jednostka przestała być przedmiotem
manipulacji a stała się współdziałającym z innymi odpowiedzialnym podmiotem mającym
rzeczywisty wpływ na własny los.

Na koniec przytoczę godne przemyślenia wypowiedzi Bastiata „ Mówiąc o harmonii, nie


chcemy przez to powiedzieć, że naturalny porządek świata jest taki, że błędy i występki w
nim nie występują (...).Pragnąc harmonii bez dysonansów, konieczne by było pozbawić
człowieka wolnej woli lub też człowiek musiałby być nieomylny. My tylko twierdzimy:
wszelkie społeczne pragnienia są harmonijne w tym, że gdy każdy błąd prowadzi do
niepowodzenia, a każdy występek pociąga za sobą karę, dysonanse muszą stopniowo zanikać
(...). Nieraz pytano czy istnienie zła można pogodzić z nieskończoną dobrocią Stwórcy(...)
celem cierpienia jest stopniowe zniszczenie jego własnych przyczyn, zamknięcie się w
coraz szczuplejszych granicach, a ostatecznie zapewnienie przewagi dobra i piękna,
zmuszające nas do zdobywania ich i zasługiwania na nie.

18
publikacja „Wykorzystanie wiedzy w społeczeństwie” zamieszczona w American Economic Review
t.XXXV, nr 4, wrzesień 1945, str.519-530

40
4
0
Synchronizacja

Rutynowo, prawie bezwiednie, nawracamy do istotnych wydarzeń z przeszłości gdybając.


Niestety w życiu nie działa „klawisz backspace” i jedyne co da się z takich rozważań wynieść
to jakieś wnioski na przyszłość. Nie chodzi tu o brak refleksu czy spostrzegawczości w
sytuacji gdy pojawia się wyjątkowa a szybko przemijająca okazja. W wielu wypadkach
jesteśmy świadomi, że oto przemija okazja ale nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Analogiczne
odczucia mamy w stosunku do przykrych (bolesnych) wydarzeń, które nas dotykają. Ich
wspólną cechą jest brak lub błąd w przewidywaniu. A to oznacza wyprzedzające
przygotowanie się na taką ewentualność co wiąże się z bezproduktywnym zamrożeniem
pewnych zasobów. Dlatego przewidywanie opiera się na ocenie powtarzalności zjawisk i ich
zarejestrowanej energii (mocy). Pojawia się więc statystyka i prawdopodobieństwo
wystąpienia. Statystyka udaje wiedzę pewną podczas gdy tak naprawdę wylicza jedynie
stopień ryzyka na jakie się wystawiamy. Statystycznie ujmując najwięcej ludzi umiera w
łóżku, czy to oznacza że więcej ryzykujemy kładąc się do łóżka niż gdy wsiadamy do
samochodu ?. Absurd, bo jak to ładnie określają fenomenolodzy, brak tu związku bytowego
między łóżkiem, samochodem a zgonem, przyczyną może być choroba, brawura innych
kierowców a nie fakt współwystępowania w czasie i miejscu pewnych biologicznie
neutralnych przedmiotów. Ze statystycznej korelacji miedzy zjawiskami jeszcze nic
konkretnego nie wynika, poza hipotetycznie możliwym (ale nie koniecznym)
warunkowaniem ich przez tę samą przyczynę o której nic nie wiemy. Dlatego ulubionymi
zabawkami szarlatanów politycznych bywają liczby z których wyciągane są z pozoru
oczywiste wnioski ( jeszcze teraz dźwięczą mi w uszach dokładne wyliczanki Gamułki o
wzroście „piętnaście koma pięć procenta” pogłowia bydła i o ileś tam procent produkcji stali,
ze szczególnym naciskiem na „koma” tak jakby to ono było najważniejszą częścią
informacji).
Ta niepewność co do przyszłości jest niewyczerpanym źródłem zarówno naszych nadziei
zakorzenionych we wierze, jak i lęków gdy tracimy wiarę w opatrzność. To też wpływa na
naszą preferencję czasową - inaczej będzie oddziaływać jasny horyzont przyszłych zdarzeń a
inaczej znikający gdzieś w mrocznej dali. Chęć wyeliminowania lęków, kieruje naszą uwagę
na ich źródło tj. przypadkowość. Izolowanie się od zjawisk naturalnych i tworzenie otoczenia
opartego na regularnych, przewidywalnych procesach, ma gwarantować bezpieczeństwo. We
współczesnej ekonomii, synonimem tego dążenia jest zapewnienie występowania głównie
stanów równowagi, co sprowadza się do synchronizacji procesów powiązanych między sobą.
Dla przykładu popyt na mieszkania będzie zrównoważony przez firmy budowlane gdy ich
popyt na zasoby używane w produkcji też będzie zrównoważony. Choć działa tu
automatyczny proces dostosowawczy, to należy mieć świadomość, że każdy zasób ma inny
okres wytwarzania, co powoduje że o szybkości procesu dostosowawczego decyduje
najdłuższy z okresów produkcji użytych zasobów. Pewnym amortyzatorem są omówione
wcześniej zapasy oraz rezerwa mocy produkcyjnej to jednak ceny zasobów o najdłuższych
okresach produkcji wzrosną w pierwszej kolejności gdy wyczerpią się ich zapasy. W efekcie
spowoduje to przemieszczenie się tych zasobów z zastosowań najmniej rentownych (
dodatkowa rezerwa) i kłopoty producentów marginalnych. Nie przypadkiem to ceny
surowców podlegają największym wahaniom, bo okres udostępniania nowych złóż trwa
latami i wymaga ogromnych nakładów finansowych.
Naiwni wyobrażają sobie, że gdy odpowiednio wcześniej zbilansujemy wszystkie potrzeby a
potem środki niezbędne do ich zaspokojenia to potrafimy dzięki planowaniu zsynchronizować
je tak by nie dochodziło do niedoborów ani też do zbędnych nadwyżek.

41
4
1
Wszelkie próby planowania gospodarczego poniosły jednak klęskę, jedynie wycinkowo
sprawdziły się w zarządzaniu wysiłkiem wojennym, ale służyło ono efektywnie jedynie
destrukcji i zniewoleniu. Nawet przyroda ożywiona trwanie zapewnia sobie nie w
doskonałym przystosowaniu do zmieniających się warunków lecz w ciągłej rekonstrukcji
struktur z genomu jednostek zdolnych do przetrwania ( dostatecznie dobrych a nie tylko
doskonałych). W świecie, w którym dominuje niepewność, doskonałe przystosowanie jest
nieosiągalne, nie sposób też przygotować się na wszystkie możliwe wydarzenia, bo pewne
stany (właściwości) się wykluczają.

By nie być gołosłownym, rozważę problem który nazwać będę dylematem piekarza.
Niech bi1 będzie ilością chleba konsumowana dziennie przez uczestników wymiany. Są tacy
co kupują codziennie świeży chleb bo mają liczną rodzinę ale są też samotni, którym
bochenek chleba wystarcza na kilka dni.
Przyjmując oznaczenia z modelu przedstawionego w rozdziale „Obrót bezgotówkowy”
zakładam, że :

a11 nie kupuje bo jest piekarzem,


a22 kupuje jeden bochenek na 2 dni,
a33 kupuje jeden bochenek na 3 dni,
a44 kupuje jeden bochenek dziennie,
a55 kupuje jeden bochenek na 2 dni,

Ile chleba powinien wypiekać piekarz dziennie?- jeśli wiadomo, że ludzie kupują tylko chleb
świeży. Poniżej pokazałem dwa możliwe rozkłady popytu. W wierszach odpowiadających
kolejnym nabywcom, zaznaczono (x) dni w których dokonywany jest zakup chleba.

Dni: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 - lub - 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
a22 x x x x x x x x x x x x
a33 x x x x x x x x
a44 x x x x x x x x x x x x x x x x x x x x x x
a55 x x x x x x x x x x x

suma: 4 1 3 2 3 1 4 1 3 2 3 suma : 3 2 2 3 2 2 3 2 2 3 2

Średni popyt dzienny wynosi 2 i 1/3 chleba - ale problem w tym, że piekarz nie ma tej
wiedzy i jedyną wskazówką dla oceny popytu będzie ilość zwróconego chleba. Widać na tym
przykładzie, że optymalną strategią jest produkcja poniżej potencjalnego popytu (gdy zwroty
są znikome w stosunku do ilości sprzedanej), nawet wtedy gdy grozi to odpływem klientów.
Dlatego w restauracjach i piekarniach, a więc tam gdzie wyroby powinny być świeże, często
będziemy słyszeć odpowiedz „właśnie ostatni został sprzedany”.

Wbrew pozorom dylemat piekarza nie dotyczy tylko producentów wyrobów o krótkim
okresie trwałości, dotyka on także producentów wyrobów trwałych, słabo podatnych na
zmiany mody. Współcześnie brak zależności miedzy trwałością wyrobu a okresem jego
użytkowania. I najczęściej to co producenci odczuwają jak spadek popytu jest jedynie
efektem wydłużenia okresu użytkowania już posiadanych środków trwałych. Wiele
koncernów świadomych tej zależności stosuje politykę drogich części zamiennych tak by
koszty napraw zniechęcały do dalszej eksploatacji środka poza zaprojektowany okres

42
4
2
bezawaryjnej pracy, stale naciska na rządy by pod hasłem poprawy bezpieczeństwa ustawowo
wykluczały urządzenia nie posiadające określonych właściwości ( np.: katalizatory, ABS
których koszt wymiany rośnie proporcjonalnie do ilości wbudowanych funkcji). Są sygnały
że niektórzy z producentów świadomie programują trwałość produktu niewiele dłuższą od
okresu gwarancji.
Z drugiej strony producenci wyrobów nietrwałych starają się wydłużyć okres „przydatności
do użycia” co dzięki tworzonym zapasom pozwoli utrzymać średnią produkcję równą
faktycznemu średniemu popytowi w tym okresie. W opisanym przykładzie, jeśli piekarz
znajdzie sposób na utrzymanie świeżości chleba przez 6 dni to sprzeda w tym okresie bez
strat nie 12 lecz 14 bochenków chleba.
Przyjmijmy, że szczególnie dobre warunki pogodowe spowodowały zalew rynku tanim
zbożem, piekarze uznali to za dobrą okazję do obniżenia cen by dzięki, wyprzedzającej
reakcji przejąć część klientów od konkurencji. Ponieważ monopolistyczny dostawca pasz
mimo obniżki cen zbóż utrzymywał ceny pasz niezmienione, hodowcy odkryli że taniej jest
karmić zwierzęta chlebem. Utrzymujący się wzrost sprzedaży chleba, przekonał piekarza by
zamiast płacić za nadgodziny zakupił dodatkowe maszyny i zatrudnił nowych stałych
pracowników. Po roku gdy zbiory okazały się przeciętne - ceny zboża wzrosły- musiały
również wzrosnąć ceny chleba a w konsekwencji znikł dodatkowy popyt na chleb i inwestycja
okazała się kosztownym błędem.
Kogo winić za ten błąd?. Piekarz obserwując wielkość zwrotów, był przekonany, że przejął
część klientów od konkurencji i jeśli będzie zmieniał cenę nie wcześniej niż konkurent to
utrzyma popyt niezmieniony. I tak by się stało gdyby nie monopol na produkcję pasz on to
spowodował zachwianie relacji cenowej między paszami i chlebem, co zostało
zweryfikowane po roku gdy oszacowano wielkość nowej produkcji zboża (część producentów
pszenicy zmieniła produkcję). Widzimy jak kolosalną rolę pełnią naturalne procesy
adaptacyjnych w gospodarce. Sztucznie wywołany bum w budownictwie ulegnie wygaszenie
dopiero po kilku latach bo tyle trawa łączny proces produkcji domu. Wystarczy zsumować
czas produkcji wszystkich komponentów (zasobów) zużywanych w budowie otrzymamy
diachroniczny cykl wycofywania kapitału 19 (w załączniku zestawiam pogłębioną
argumentację). Z tych samych powodów pompowanie pustego pieniądza w gospodarkę musi
powodować kryzysy bo wszystkie procesy dostosowawcze przebiegają w przedziałach czasu
o różnych długościach i próby ich przyśpieszenia powodują jedynie niewspółmierne wzrosty
cen ( nadprodukcja tych o krótkich okresach produkcji i nienadążanie za nimi tych o długim
czasie wykonania). Te same przyczyny są odpowiedzialne za zjawisko nadmiernego
bogacenia się

Dokonajmy podziału wydatków (działań) na te, które możemy próbować odroczyć ale
których nie możemy w ogóle zaniechać ze względu na niekorzystne konsekwencje takiej
decyzji, oraz wydatki (działania) których zaniechanie nie pociągnie za sobą żadnych
negatywnych skutków a ich wybór wynika jedynie z faktu, że jest to cel aktualnie najbardziej
wartościowy. Pojęcie kosztu alternatywnego jest nieostre bo obejmuje zarówno sytuacje gdy
wybór A z alternatywy A lub B grozi negatywnymi konsekwencjami, jak i gdy takich
konsekwencji brak. Jeśli punktem odniesienia jest stan aktualny to pogorszenie tego stanu jest
czymś diametralnie różnym od tego gdy stwierdzimy że mogliśmy bardziej poprawić ten stan
dokonując innego wyboru ( badania psychologów potwierdziły że wyceniamy wyżej to samo
dobro gdy je sprzedajemy niż gdy je kupujemy).

akceptowana cena gdy sprzedaję > wartość dobra dla mnie > akceptowana cena gdy kupuję
19
Zależność między strukturą diachroniszną a synchroniczną omówiłem szczegółowo w artykule
http://mises.pl/blog/2011/07/07/czarniecki-dlaczego-ekonomisci-glownego-nurtu-moga-ignorowac-czas

43
4
3
Wynika z tego też, że kupując cokolwiek uważamy iż wartość pieniędzy jest mniejsza niż
wartość dobra nabywanego ( realizujemy zysk psychiczny). Wydatkami sztywnymi będą więc
te wydatki które przeciwdziałają negatywnym dla decydenta konsekwencjom ( płacenie
podatku, rachunku za gaz, raty kredytu itp.) i nie da się ich uniknąć, mogą być co najwyżej
odroczone. Wydatek swobodny może być przekształcony w sztywny np.: zakup telewizora na
raty. Wydatki związane z ochroną życia i zdrowia są zawsze wydatkami sztywnymi ale
również rezygnacja z drogiego wyrobu na rzecz tańszego, o zbliżonych właściwościach
odczuwana jest przez nas jako przykrość (niezasłużona kara).
Użyteczność krańcowa środka (świadczona przez jednostkę usługa) przy tych samych
zastosowaniach może być mniejsza lub większa bo gdy celem jest dobro niepodzielne i mamy
już zgromadzoną część środków do jego wykonania to każda następna brakująca jednostka
będzie miała wartość większą od poprzedniej. Wartość zastosowania zmniejszyłaby się gdyby
potrzeba mogła być zaspokajana stopniowo w przeciwnym wypadku dopóki nie powstanie
dobro ją zaspokajające dopóty brakujące zasoby „przejmują” całą wartość dobra finalnego tak
jakby zasoby już zgromadzone były pozbawione wartości ( brakującą monetę do kolekcji
kolekcjoner jest gotów przepłacić bo całość będzie miała o wiele większą wartość).
Użyteczność krańcowa jest pochodną malejącego natężenia potrzeby zaspokajanej przez
kolejną jednostkę dobra. By stworzyć dobro finalne musimy zgromadzić określoną ilość dóbr
pośrednich (środków), wtedy wartość kolejnych brakujących jednostek środka będzie rosła
(przypadek rosnącej użyteczności krańcowej), bo natężenie potrzeby nie zmieni się aż do
skonsumowania dobra ostatecznego. A ponieważ wartość środków pochodzi od potrzeby i
przenosi się na zbiór brakujących elementów niezależnie od ich ilości, wartość ostatniego
brakującego elementu będzie wielokrotnie większa od wartości przypadającej na pierwszy
element ( tę sama wartość dzielimy przez ilość brakujących elementów). Wydatki już
poniesione nie biorą udziału w ocenie dalszych działań - producentowi ciągle opłaca się
kontynuować produkcję mimo, że przychody nie pokrywają amortyzacji, bo koszty które
trzeba będzie ponieść w najbliższej przyszłości to koszty zmienne. Dlatego gdy posiadamy
większość kwoty na zakup wymarzonego samochody zaakceptujemy większe odsetki od
kredytu niż wtedy gdy byłby to kredyt pokrywający jego pełną cenę.
Zmienność w wartościowaniu rzeczy nie wynika tylko z zmienności naszych potrzeb ale i z
faktu iż ciągle odkrywamy ich nowe zastosowanie, wiele trucizn okazało się w niewielkich
dawkach lekarstwem i odwrotnie brak umiarkowania w konsumpcji większości potraw będzie
zabójcze dla organizmu. Godzenie się na profilaktykę, polegająca na zakazywaniu
wszystkiego co może być szkodliwe dla ludzi, świadczy o ogólnym ogłupieniu
społeczeństwa. Bowiem w ten sposób znika możliwość odkrywania tkwiących w zakazanych
przedmiotach (sytuacjach) pozytywnych cech (konsekwencji) w specyficznych
okolicznościach. To człowieka należy wyposażyć w zdolności (cechy charakteru) i wiedzę
pozwalająca mu zachowywać się odpowiedzialnie i zdolnego ponosić konsekwencje
nadmiernego ryzyka. Zakazane być powinno wyłącznie podejmowanie ryzyka, którego skutki
dotknąć mogą inne osoby, jeśli nie wyraziły na nie zgody. W pozostałych przypadkach ma
działać klasyczna reguła: chcącemu nie dzieje się krzywda.

Dla mnie jest jasne: człowiek wolny to ten co akceptuje nieuchronne ryzyko, związane z
każdym działaniem ( co najmniej ryzyko zmarnowanej pracy), nie próbuje go unikać poprzez
zaniechanie lecz stara się sprostać niebezpieczeństwom, które pojawią się na drodze do celu,
jeśli jest on warte ponoszonego ryzyka ( to cenimy w bohaterach ginących w słusznej
sprawie). Odrębnym zagadnieniem jest jak porównywać te nie poddające się pomiarowi
wielkości ( prawdopodobieństwo wystąpienia jest miarą częstości a nie miarą poniesionych
szkód).

44
4
4
Chętnie korzystamy z mechanizmu wyparcia ze świadomości, stąd często bierze się brak
odpowiedzialności w postępowaniu i tłumaczenie się po fakcie brakiem świadomości
negatywnych skutków. Człowiek wolny kieruje się ku prawdzie nawet gdy jest bolesna i
zaniża samoocenę. Psychologia potwierdza iż wyznanie prawdy o nas musi nastąpić wobec
kogoś kto ją zaakceptuje- uzna za zło ale i wybaczy- jako prawdę o człowieku, który choć
błądzi to nie ustaje w poszukiwaniu. I to dążenie im jest słabsze tym bardziej wymaga
oczyszczenia z balastu winy. Bowiem nadrzędnym celem jest podtrzymywanie nawet tego
ułomnego sposobu dążenia do prawdy zachowanego w człowieku a nie kara ( współcześnie
próbuje się stworzyć substytut zwany reedukacją, która niestety nie działa).

Demoralizacja ma swój zewnętrzny wyznacznik, jest nim relatywizm tj. podporządkowanie


prawdy naszemu widzimisię, przestaje być ona stałym i bezwzględnym punktem
wyznaczającym kierunek. Na pierwszy plan wysuwa się strach i przymus wyznaczając zakres
tego co dostępne. Człowiek wolny zna swoje wady akceptuje świat takim jaki jest, toteż
potrafi cieszyć się tym co mu los niesie oraz tym co uda mu się stworzyć własnym wysiłkiem.
Człowiek wolny nie jest wyrobnikiem on podejmuje wyzwanie ze strony opornej materii,
której stara się nadać pewną użyteczność , sprawić że stanie się rzeczą ważna, potrzebną lub
ładną. Reasumując człowiek wolny ma świadomość że jest powołany do uczestniczenia w
Dziele Bożym- mimo iż nie ogarnia ostatecznego celu, do którego świat zmierza - bo tylko to
nadaje sens jego egzystencji i aktywności. Nie mam kompetencji do rozważań natury
teologicznej ale robiąc te uwagi chciałem pokazać, że i na gruncie ekonomii natykamy się na
zagadnienia z zakresu metafizyki. Odnoszę wrażenie, że większość głęboko wierzących
traktuje, świat jako byt statyczny i do końca zdefiniowany, będący niejako mało znaczącym
epizodem, stąd nie widzą potrzeby by pogłębiać swą wiedzę o rzeczywistości. Jedyne co
wydaje się im ważne to - znosząc trudy codzienności - wykazanie się odpornością na
ziemskie pokusy, toteż próba zmiany tego co zastane wydaje się mało istotna z punktu
widzenia celu ostatecznego. Ale jeśli rzeczywistość jest stawaniem się, to nasz udział w
Dziele Bożym wymaga aktywnej postawy, ciągłego pogłębiania wiedzy, samoświadomości i
korygowania drogi do prawdy poprzez twórczą postawę. Przykazania wytyczają zaledwie
pobocze drogi, którą powinniśmy podążać. Nie służy temu ignorowanie zdobyczy nauki,
wiele z jej twierdzeń wymaga krytycznej oceny i nie może być to zwykłe odrzucenie lecz
polemika na gruncie „nieprzyjaciela” z wykazaniem logicznych błędów czy niekonsekwencji.
Jakoś nie przebija się do świadomości ogółu, że współczesna nauka wyrasta z odkryć
dokonanych w średniowieczu, że ekonomiczne przemyślenia szkoły Scholastyków z
Salamanki są niezmiennie aktualne, tak jak prawo Kopernika o wypieraniu pieniądza
lepszego przez pieniądz gorszy. Również teoria poprawnego rozumowania (sylogistyka) stała
się podstawą do rozwoju teorii samoświadomości, której zwieńczeniem jest fenomenologia.
Jeśli chcemy żyć autentycznie i twórczo uczestniczyć w tym co nas otacza, musimy odciąć się
od informacji, które nie jesteśmy w stanie zweryfikować ( brak wiedzy i czasu na jej
pogłębienie powoduje że „zamulają” one pamięć ). Współczesną chorobą jest dążenie do
zmiany dla samej zmiany. Wartością ma być spotykanie innych zamiast lepszych,
mądrzejszych; wyjazdy do coraz to innych krajów zamiast kontemplowanie tych, które
urzekły nas swoim pięknem, szukanie nowych wrażeń i produktów zamiast odkrywania
nowych szczególnych relacji z tym co już posiadamy. Swojskość, podbudowana wiedzą o
faktach w których uczestniczyły, indywidualizuje: domy w których mieszkamy, albo stare
sprawne samochody nadając im nieomal cechy starych przyjaciół. Bywa też, że nawet
przedmiotów codziennego użytku niechętnie się pozbywamy. Chesterton pokazuje nam
wartość kultywowania tego co jest, uświadamia nam złudzenie jakiemu ulegamy goniąc za
wyobrażeniami, które nie mogą się spełnić. Światem który istnieje i na który mamy wpływ to
nasze najbliższe otoczenie. Ono stanowi kotwicę dzięki, której możemy bezpiecznie

45
4
5
uczestniczyć w burzliwych zmianach dokonujących się na zewnątrz. Ale to „na zewnątrz” to
nie świat telewizji, to nasz zakład pracy, to ludzie których znajomość zawiązała się podczas
zawodowych czy towarzyskich spotkań. Ta realna przestrzeń, w przeciwieństwie do
kreowanej przez media, wypełniona jest czasami natrętnymi i hałaśliwymi istotami ale
zawsze takimi z którymi mamy kontakt i na które możemy oddziaływać a nadto sprawdzać
wiarygodność ich przekazu. Gdy pozwolimy się uwieść światom podstawionym, to wokół
pojawi się emocjonalna pustka wypełniona mało znaczącymi, obcymi postaciami i
przedmiotami. Zostaniemy skazani na ciągłe niezadowolenie z tego co już zgromadziliśmy bo
tam pokazują już coś innego, lepszego, modniejszego itd. Tylko od nas zależy czy
pozostaniemy znaczącym podmiotem, czy niewiele znaczącą cząstką konsumenckiego tłumu.

46
4
6
Załącznik do rozdziału „Synchronizacja”

Nie istnieje współcześnie produkt konsumpcyjny, produkowany w całości w jednym


przedsiębiorstwie. Każdy powstaje w wyniku połączenia kilku półproduktów w procesie
finalnym. Od Böhm-Bawerka określa się ten podział produkcji na etapy trochę mylącą nazwą:
produkcji okrężnej. To co przepływa przez ten ciąg etapów aż stanie się produktem finalnym, jest
kapitałem, tj.: przetworzonymi przez pracę, dla potrzeb produktu finalnego, surowcami. Aby utrzymać
ciągłość produkcji musi dojść do synchronizacji między etapami tak by ilości udostępniane niższym
etapom przez wyższy odpowiadały zużyciu ich na danym etapie ( zbyt mała ich ilość wywoła postoje,
zbyt duża powiększać będzie zbędne zapasy). W artykule „Model Böhm-Bawerka” 20 wykazałem, że
podział pracy na równe czasowo odcinki, angażuje najmniejszą ilość kapitału, i zapewnia
równomierne w czasie dostawy, co zgodnie z przeprowadzoną analizą 21 optymalnego wyboru
dla producenta wody mineralnej, gwarantuje najniższe koszty.
Posiłkując się poniższym schematem podziału pracy dla czterech pracowników, przedstawię
ogólnie zależność miedzy diachronicznym a synchronicznym ujęciem produkcji okrężnej:
Dni 1 2 3 4 5 6 7 8 9
a b c d a b c d a
a b c d a b c d
a b c d a b c
a b c d a b
1 2 3 4 4 4 4 4 4

Okresem produkcji nazywam przedział czasu w jakim, przy danym wyposażeniu


technologicznym (zależy ono od ilości kapitału trwałego), jeden pracownik może wykonać
produkt.
Dotychczas przedstawiano okrężną strukturę produkcji w formie zależności kapitałowych 22.

5% Dochody z ziemi i pracy


kapitału 19 +8 +13 +12 +16 +15
1 20 8
2 30 13
2 45 12
3 66666666666666666666666660 16
4 999999999999999999999999999999980 15
5 dobro konsumpcyjne 100
Moim zdaniem by uchwycić pełny obraz zależności należy prześledzić jeszcze strukturę
czasową tych etapów. Bowiem definicja kapitału nie jest możliwa z pominięciem czasu a
większość problemów ekonomicznych powodowanych bywa dużą skalą zaburzeń naturalnej
synchronizacji między procesami gospodarczymi. Powyższy diagram sugeruje błędny obraz
kapitału, bo przedstawia zaledwie jego część w ujęciu synchronicznym a to co nazywa stopą
zwrotu jest faktycznie marżą, gdyż stopa zwrotu to r=marża *obrót_kapitałem. Faktyczny
kapitał pracujący (związany z etapem) może być większy na etapie produkcji 2 niż na etapie 4
co wykażę poniżej.
Załóżmy, że produkt powstaje w wyniku kooperacji trzech producentów A, B, C.
Technologicznie, na produkt finalny A, składają się trzy półprodukty B, a na jeden półprodukt
B dwa półprodukty C. Przyjmijmy, że średnio sprzedawany jest jeden produkt dziennie a
proces przetworzenia półproduktów w finalny trwa 4 dni a więc A musimy podzielić pracę na

20

Blog www.mises.pl
21
rozdział „Nadmiar warunkiem istnienia”
22
str. 65 t.2 M.N.Rothbard „Ekonomia wolnego rynku” oraz str.218 „Pieniądz,kredyt bankowy i cykle
koniunkturalne” Jesus Huerta de Soto

4
47
7
czterech robotników ( jak wyżej) bo tylko wtedy, poczynając od piątego dnia od rozruchu,
będzie codziennie pojawiać się jeden produkt finalny. Jeśli wiemy iż produkcja półproduktu B
trwa 6 dni to uzyskanie jednostajnej produkcji zsynchronizowanej z A wymagać będzie pracy
18 pracowników przez 6 dni. Gdyby zainwestowano w maszyny zwiększające wydajność
pracowników trzykrotnie tzn. okres produkcji skrócono by do 2 dni a więc dzieląc pracę na
6 pracowników ( a nie 18) będziemy otrzymywać też 3 półprodukty B dziennie. Jeśli okres
produkcji półproduktu C wynosi jeden dzień a dziennie powinien wyprodukować 2*3=6 sztuk
to musimy czas produkcji podzielić na 6 pracowników. Powyższe rachunki zakładają, że
kapitał który wyznacza okres produkcji jest optymalny i nie podlega zmianom.
Uwzględnienie zmian kapitału wymagałoby znajomości dany opisanych w dalszej części
artykułu „Kapitał” tj.

ti gdzie ci - koszt jednostki czasu w produkcji wyrobu,


tio >
t ck - koszt jednostki czasu w produkcji narzędzia,
1 − ck k
kci ti toi – okres produkcji przed inwestycją,
ti – okres produkcji po inwestycji,
tk – okres produkcji maszyny ,
co znacznie skomplikowałoby analizę potencjalnych przypadków niewiele wnosząc do istoty
prowadzonych tu rozważań.
By porównać wielkość kapitału obrotowego liczymy jednostki czasu pracy poświęcone w
czasie rozruchu do momentu sprzedaży pierwszej jednostki zarówno dóbr pośrednich jak i
dobra finalnego
A - 4*3/2=6 dniówek
B -18*17/(2*3)=51 dniówek
C –6*5/(2*6)=5/2 dniówki
A więc największy kapitał obrotowy jest zaangażowany w produkcji B ( kapitał trwały
pomijamy).
Obrazując powyższe wyliczenia na wykresie w jednostkach czasu = jeden dzień otrzymamy:
1 2 3 4 5 6

1 A1 A2 A3 A4
2 A1 A2 A3
3 A1 A2
4 A1

1 B1 B2 B3
2 B1 B2 B3
3 B1 B2 B3

18 B1 B2 B3 B4

1 C1 C2 C3
2 C1 C2 C3
3 C1 C2 C3
4 C1 C2 C3
5 C1 C2 C3
6 C1 C2 C3
diachroniczny rozruch produkcji synchronizacja

Widzimy, że synchronizacji produkcji nie towarzyszy wyrównywanie się okresów produkcji


więc gwałtowne zmiany w popycie, gdy przekroczą wielkość rezerwy w potencjale

4
48
8
produkcyjnym, muszą skutkować wzrostem cen proporcjonalnym - tam czas reakcji jest
najdłuższy, gdzie najdłuższy okres produkcji - do siły go napędzającej tj. wzrostu preferencji
czasowej i spadku rynkowej stopy procentowej. Formatowanie przebiegów diachronicznych
(zindywidualizowanych) w przebiegi synchroniczne - sprzężone stałą relacją ilościową i
wzajemnie się warunkujące - wyznacza nam całą dziedzinę ekonomii. Powszechnie działający
mechanizm cenowy wymusza synchronizację wszystkich procesów gospodarczych
wybijanych z równowagi przez procesy diachroniczne związane z wprowadzanymi
innowacjami i wynalazkami albo przez katastrofalne wydarzenia o dużym zasięgu.
Prędkość procesów dostosowawczych jest niezależna od intensywności sił je wywołujących.
Skutek wzrostu popytu na drewno pojawi się dopiero po 25 latach, bo tyle czasu potrzeba by z
sadzonki wyrosło pełnowartościowe drzewo i nie zależy to od ilości pieniędzy, którymi
dysponuję właściciel lasu (pomijam tu kompensacyjne działanie importu). Dlatego
intensywne stymulowanie rynku masą pieniężną nie spowoduje szybszego wzrostu
gospodarki a jedynie zwiększy poziom inflacji. Z taką samą prędkością reaguje rynek na
spadek popyty, wyraźnie efekt ten jest widoczny w budownictwie gdzie wycofywanie
zbędnego kapitału trwa latami ( bo taki jest pełny okres produkcji zaangażowanych w nie
środków). Choć klęski żywiołowe cyklicznie powodują stany niedoborów, to są one dość
szybko usuwane przez naturalne procesy dostosowawcze i transfery z innych rejonów, co
powoduje wzrost cen w rejonie eksportującym. Inaczej przebiegają sprawy gdy
nierównowaga spowodowana jest nadmierną akcją kredytową trwającą w dłuższym okresie.
Spadek stopy procentowej powiązany ze zwiększonymi zakupami dóbr konsumpcyjnych
błędnie sugerują producentom opłacalność inwestycji zwiększających potencjał produkcyjny.
Ale nadchodzi w końcu czas spłacania zaciągniętych kredytów, co nieuchronnie obniży
poziom zakupów, pozostawiając producentów z rozdętym, ponad potrzeby, potencjałem
produkcyjnym wraz z kredytami przy obniżonej stopie zwrotu.
Doświadczany współcześnie stan permanentnej nierównowagi wywołany pieniądzem
opartym na długu i interwencjami państwa jest odpowiedzialny za znaczne zróżnicowanie na
rynku stóp zwrotu z kapitału oraz za rosnącą rozpiętość w dochodach poszczególnych grup
pracowników. Brak synchronizacji tworzy dla spekulantów okazję do osiągania
ponadprzeciętnych zysków tym większych im większa jest nierównowaga. Przy
zrównoważonym rynku wymiany, przyrostowi sprzedaży jednego produktu będzie
odpowiadał spadek- co do wartości- sprzedaży innego.
Odstępstwo od zasady coś za coś wystąpi gdy pojawią się dodatkowe pieniądze na dodatkowy
zakup, a to jest możliwe w dwóch przypadkach: kredytu opartego na rezerwie cząstkowej
(pusty pieniądz) lub gdy na skutek obniżki cen łączne wydatki okażą się mniejsze od
przychodów.
W pierwszym przypadku albo konsumpcja będzie rosła do granicy niewypłacalności
konsumentów albo gdy zniknie możliwość rolowania długu nastąpi gwałtowny spadek
zakupów bo większość dochodów pójdzie na spłatę kredytów.
W normalnej, nie stymulowanej pustym kredytem gospodarce inwestycje, wykorzystując
postęp techniczny (wynalazki, innowacje), ukierunkowane są na wzrost wydajność i
produkcję nowych wyrobów co dzięki działaniu konkurencji powoduje spadek cen, a
uwolniony w ten sposób pieniądz przeznaczany bywa na dodatkowe zakupy. Ilość pieniądza
towarowego będącego efektem pracy jest względnie stała w relacji do ilości transakcji - tu też
działa mechanizm dostosowawczy, bo siła nabywcza takiego pieniądza musi wystarczyć na
pokrycie wszystkich kosztów składających się na jego wytworzenie - więc i siła nabywcza
pieniądza jest względnie stała. Dlatego papierowy pieniądz (fiducjarny) można produkować
tak długo aż osiągnie wartość papieru i farby służącej do jego wytworzenia, wtedy dopiero
stanie się on pieniądzem towarowym, lecz wtedy też by kupić chleb i mleko musielibyśmy
nieść walizkę pieniędzy, bo decydowałaby ich waga a nie wielkość liczby na nim

4
49
9
wydrukowana. W wymianie bezgotówkowej jednostka pracy to pieniądz towarowy
pozbawiony nośnika materialnego ale zachowujący historię wartościowań tj. przeciętną
relację wymiany na inne dobra a więc siłę nabywczą pracy. Idąc tropem genialnego Bastiata 23
przyjmuję za wartość dobra nabywanego, wysiłek jaki mi został zaoszczędzony dzięki
wymianie, stąd wynika, że dobro, które możemy uzyskać bez wysiłku nie ma wartości
ekonomicznej choć może mieć wartość użytkową (np. powietrze ).
Naturalne mechanizmy gospodarcze działają jak wielki homeostat nieustannie niwelujący
wszelkie nierówności pojawiające się na rynku wskutek zmian technologicznych i preferencji
konsumentów. Im więcej jest kumulowanego kapitału tym niższa jest stopa zwrotu z jego
wykorzystania i tym niższa jest preferencja czasowa. Więcej myślimy o przyszłości, bowiem
rzeczy materialne mają coraz mniejszą wartość względną ( pomijam zachowania dewiacyjne
osób bezkrytycznie ulegających agresywnej dezinformacji zwanej reklamą). Trudno
wyobrazić sobie efektywne współdziałanie grupy osób bez ustanowionych reguł
synchronizacji ich działań a to wiąże się z dyscypliną i uczciwością w stosunku do
pozostałych uczestników. Zbudowano już całą teorię zarządzania, próbującą pogodzić
sprzeczność tj. zachować optimum synchronizacji, bez eliminacji działań twórczych,
które z natury są destrukcyjne ( J.A. Shumpeter, P.F. Drucker, Max Weber). Współcześnie
jednostka może zachować jeszcze diachroniczną spontaniczność zaledwie w obrębie swojej
własności (przynajmniej do czasu ograniczenia prawa własności) i to tylko gdy wspiera ją
empatia współwłaścicieli (rodziny).
Cała przyroda ożywiona synchronizuje swą aktywność z aktywnością słońca. Istniejąca dzięki
temu powtarzalność wielu zjawisk stanowi niezbędny grunt na którym budowane są wszelkie
plany. Ale ponieważ świat ożywiony tworzy strukturę powiązanych miedzy sobą elementów,
każda zmiana (mówiąc obrazowo) wywołuje falę dostosowań rozchodzącą się w każdym
środowisku z różną prędkością to też nie możemy mieć nigdy pewności co wróci do nas w
postaci fali odbitej.

23
szczegółowe uzasadnienie podałem w
http://prokapitalizm.pl/czy-bastiat-jest-%E2%80%9Eaustriakiem%E2%80%9D.html

5
50
0
Podaż i popyt

Wciąż pokutuje przekonanie, że to zrównanie się popytu z podażą wyznacza cenę, co nie jest
prawdą. Związek miedzy popytem, podażą i ceną jest w popularnym ujęciu truizmem, bo dla
dowolnej ceny zawsze stwierdzimy, że ilość danych wyrobów kupionych będzie równa ilości
wyrobów sprzedanych. W rzeczywistości podaż jest zwykle większa od popytu, o zapasy w
magazynach producentów oraz na - stale zapełnionych - półkach supermarketów, a więc
decydującym związkiem jest zależność popytu od ceny. Czy potrafimy wyznaczyć stałą
wiążącą te zmienne, bądź jakąś funkcję wiążącą pośrednio popyt z ceną?. Póki co nikomu nie
udało się wyjść poza empiryczne wyznaczoną, przybliżoną wielkość popytu rynkowego na
dany produkt. Zakłady pogrzebowe wiedzą, jaką ilość trumien zamówić, mimo tego, że nie da
się ustalić, które osoby umrą (zginą) w ciągu najbliższych dni. Producent nic nie wie o
wielkości popytu, skazany jest na ciągłą analizę własnych zapasów wyrobów gotowych i cen
u konkurentów, dlatego jedynym sposobem sprawdzenia czy cena jest ciągle optymalna, są
okresowe przeceny wyrobów zalegających magazyny. Optymalizacji nie podlega ilość
produkowanych wyrobów, lecz zysk a więc iloczyn ceny oraz ilości sprzedanych wyrobów
pomniejszony o koszty. Co więcej: ten zysk (dochód) musi gwarantować nam oczekiwany
poziom egzystencji.

Maksymalny przychód pojawi się w przedziale między ceną minimalną w1n=0 oraz ceną
maksymalną w2n, przy której nie będzie chętnych na zakup dobra. Dla zobrazowania
ograniczeń, jakim podlega zmiana ceny, przyjmę dla w1n=0 maksymalny popyt b (stan
nasycenia), który będzie malał do zera, gdy cena osiągnie wartość w2n.
By przybliżyć naszą intuicję co do zależności popytu względem ceny przyjmijmy, że
ilość sprzedanych wyrobów jest funkcją malejąca ceny l=f(wn), monotoniczną i
różniczkowalną w przedziale (w1n ,w2n) - pomijam efekt Giffena, bo wyłączamy z rozważań
substytuty.
Funkcja ta pozwoli nam wyznaczyć przychód i koszty całkowite, gdy znane są koszty
stałe wk oraz koszty zmienne wykonania jednostki wyrobu c:

przychód: y1=f(wn)◦wn
koszty: y2=f(wn)◦c+wk
zysk: y1-y2=f(wn)◦wn-f(wn)◦c-wk
pochodna:
f ‘(y1-y2)=f ‘(wn)◦wn+f(wn)- f ‘(wn)◦c=0

Funkcja zysku ma maksimum, gdy


f’’(y1-y2)<0 a zmiana ceny jest możliwa w
ograniczonym zakresie. W ostatnim równaniu otrzymaliśmy znane twierdzenie, że produkcja
powinna rosnąć tak długo aż przychód krańcowy zrówna się z kosztem krańcowym tj.:
f ’(wn)wn+f(wn)= f ‘(wn)c.

5
51
1
Na rysunku pokazano zależności dla prostej funkcji popytu malejącego od ilości b w
sytuacji, gdy nabywcy mogą brać dobro za darmo do momentu,
w którym wszyscy nabywcy uznają, że cena jest za wysoka tj.: f(wn)=0. Już na rysunku
widać, że przy wysokich kosztach stałych może nie istnieć cena gwarantująca zyskowną
działalność. Gdy rośnie wydajność, to rośnie wk a c maleje. Ponieważ z definicji łączne
koszty na jednostkę maleją ze wzrostem wydajności, to następuje obrót krzywej kosztów i
przesuniecie przedziału cen, dla których istnieje zysk.

Pojawia się jednak problem z wyznaczeniem b oraz funkcji f(wn), bo jeśli nawet je
wyznaczymy dla danego przedziału czasu, to w kolejnym mogą się całkowicie zmienić, gdyż
wielkość popytu (ilość) w rzeczywistości będzie zależeć nie tylko od ceny ile i od innych
zmiennych 24 determinujących subiektywne wybory jednostek ( np.: reklamy, kosztów
dojazdu, zmiany cen substytutów i konsumpcji w poprzednim przedziale). Analizując
zmieniający się zysk przedsiębiorca nigdy nie jest pewny czy znajduje się z aktualną ceną po
stronie rosnącej krzywej przychodu czy też po stronie malejącej, bo zmienił się popyt. Nie
jest więc prawdą, że monopolista może dowolnie ustalać cenę, jeśli chce uzyskać
maksymalny dochód to musi zatrzymać się w punkcie w którym koszt krańcowy zrówna się z
przychodem krańcowym ( to samo zjawisko wystąpi przy wpływach podatkowych państwa -
krzywa Laffera).
Sprawa się komplikuje, gdy uwzględnimy substytuty lub pojawienie się konkurenta. Wtedy
nastąpi podział tego samego popytu w proporcjach trudnych do oszacowania, bo zależnych od
różnic w jakości i w cenie. Przyjmując, że zysk ma być większy od zera:

Twierdzenie
f(wn)◦wn-f(wn)◦c-wk >0 otrzymamy warunek na wielkość sprzedaży
gwarantującą choćby minimalny zysk f(wn)>wk/(wn–c)

W podręcznikach ekonomicznych powiela się teorię duopolu (oligopolu) 25 opartą na


nierealistycznych założeniach. Przyjmuje się odwróconą funkcję popytu postaci:
wn=g-ux
gdzie:
g=w2n jest ceną dla której f(g)=0, x to zmienna wielkość popytu, zaś u oznacza
nachylenie krzywej popytu.
Manipulując równaniami dowodzi się, że duopol będzie produkował ilość wyrobów równą
3g/4u, co jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.
Po pierwsze, nie potrafimy wyznaczyć wartości (u) oraz (g), bo jak wyżej stwierdziłem, nie
znamy funkcji popytu. Po drugie, jeśli producenci mają takie same koszty to obniżą cenę
tylko do poziomu, dla którego stopa zwrotu zrówna się ze stopą, dającą się uzyskać w
alternatywnej działalności. Niezależnie od ceny proporcje, w jakich podzielą się klientami

24

na str.178 Ludzkiego działania Mises słusznie stwierdza „nie ma sposobu na stworzenie jednostki
wartości” i to co obserwujemy jako popyt na dobro przy określonej cenie jest sumą subiektywnie
podyktowanych wyborów, dlatego przy pewnych założeniach możemy wyznaczać kierunki zmian ale już nie
same zmiany co do wartości.
25
str. 463 „Mikroekonomia” Hal R. Varian

5
52
2
będą zależeć od średniej ich odległości do potencjalnych klientów (przy tej samej cenie
decydować będzie odległość).

Przykład obrazujący różnicę między rynkiem koncesjonowanym a


konkurencyjnym.
funkcja kosztów potencjalnego konkurenta
funkcja kosztów producenta o najniższych kosztach wartość
zmieniona funkcja popytu po ograniczeniu substytutów
0-przychód monopolisty koncesjonowanego 0
1-przychód na rynku konkurencyjnym 1
2-koszty potencjalnego konkurenta
3-koszty monopolisty 2
4-popyt dla ceny wyznaczonej pzez monopolistę
5-popyt na rynku konkurencyjnym 3
wi – cena na rynku konkurencyjnym
wn – cena na rynku koncesjonowanym wi wn
cena

- 4
-
5

- ilość

Gdy jeden z producentów ma niższe koszty to przejmie większość klientów, poza tymi, dla
których dodatkowy koszt dojazdu będzie większy niż różnica cen. W obu przypadkach ceny
obniżą się z korzyścią dla konsumentów, efektem ubocznym konkurencji będzie tendencja do
wyrównywanie się stóp zwrotu we wszystkich alternatywnych dziedzinach działalności (w
danej miejscowości) przy braku barier wejścia. W świetle powyższego, na rynku
konkurencyjnym dominują naturalni monopoliści utrzymujący cenę poniżej progu
opłacalności produkcji dla potencjalnych konkurentów. Wystarczy groźba pojawienia się
konkurenta by monopolista naturalny powstrzymał się od windowania ceny (niski próg
wejścia). Teraz widzimy, że walka z naturalnymi monopolistami jest zasłoną dymną, za która
skrywają się koncesjonowani przez urzędników monopoliści chronieni przez prawo ( patenty,
koncesje, normy, limity itd.)

Twierdzenie
tylko monopolista chroniony przez państwo (koncesjonowany) może ustanawiać cenę
gwarantującą maksymalny przychód ( tj. gdy f’(wn)wn+f(wn)=f ‘(wn)c), bez obawy utraty
nabywców.

Ci co nawołują by państwo ograniczyło nadmierne zyski korporacji, sami proszą się o


pogłębiony drenaż swoich kieszeni. Mam nadzieję, że powyższa analiza przekona
czytelników, iż do ograniczenia nadmiernych zysków (rozrostu przedsiębiorstw do
niewyobrażalnych rozmiarów) – dysekonomika skali powoduje spadek konkurencyjności
firmy ze wzrostem jej rozmiarów, więc nie może ona przetrwać bez pomocy państwa –

5
53
3
wystarczą mechanizmy wolnego rynku, jeśli tylko uwolnimy je od ingerencji urzędników.
Istnienie substytutów neutralizuje wpływ „regulacji” rządowych o ile nie obejmują one całej
gospodarki. Gdy natomiast, rynek poddany państwowej regulacji, rozpada się na
monopolistyczne poletka, jedyną barierą ograniczającą ich eksploatację stają się
niewystarczające dochody wyrobników.
Do dziewiętnastego wieku ludzie przemieszczali się konno lub karetą. Współcześnie mamy
do dyspozycji rowery, motory, samochody napędzane różnym paliwem, pociągi, metra,
samoloty - co za rozrzutność w dysponowaniu rzadkimi zasobami. Różnicowanie się
produktów – uznawane przez socjalistów za przejaw rozwydrzonego konsumpcjonizmu – nie
tylko pozwala nam sięgać po produkty lepiej dopasowane do naszych potrzeb, ale stanowi
ochronę przed monopolistami umożliwiając nam rezygnację z ich wyrobów, gdy podnoszą
ceny.
Niestety nie dostrzegamy największego zagrożenia nadchodzącego ze strony przemysłu
medycznego i chronionych patentami biotechnologii, bowiem nasz popyt na zdrowie i życie
nie zależy bezpośrednio od ceny. Jedynym ograniczeniem dla eksploatacji tego rynku będzie
postępujące wyniszczenie populacji, gdy potencjalni pacjenci zaczną wymierać z powodu
wyczerpania posiadanych, środków pieniężnych.
Coraz mniej osób w bogatych Stanach Zjednoczonych stać na leczenie, nie poprawi tej
sytuacji obowiązkowe ubezpieczenie forsowane przez Obamę, bo szybko okaże się, że
rosnące podatki (ubezpieczenie jest podatkiem) nie nadążają za rosnącymi kosztami leczenia i
trzeba będzie je reglamentować a nawet sięgać po eutanazję zbyt kosztownych pacjentów.
Obowiązkowe ubezpieczenia rozdzielane przez skorumpowanych urzędników, sztucznie
utrzymywane niedobory lekarzy, ochrona patentowa medykamentów i zaporowe wymagania
dotyczące wyposażenia oraz niebotyczne koszty dopuszczenia nowych lekarstw do
stosowania, to przyczyny ciągłego wzrostu kosztów leczenia.

Nie możemy zapomnieć o jeszcze jednym ograniczeniu, którym jest całkowity przychód ze
sprzedaży. Większość dochodowych usług przeniesionych z dużych aglomeracji do małych
miejscowości ulegnie samolikwidacji, bo popyt na ich usługi będzie za mały by nawet
monopolista był w stanie utrzymać się z uzyskanych przychodów. Ale gęstość zaludnienia nie
zamyka listy czynników wpływających na zyskowność usług, również wielkość dochodów
mieszkańców będzie decydować o tym ilu pojawi się chętnych na oferowane usługi. A
rosnące podatki obniżają w pierwszej kolejności popyt na usługi, podczas gdy to one w
większości dają zatrudnienie w bogatych państwach. M.N.Rothbard zwrócił uwagę na fakt, że
udziałowcy spółek kapitałowych są opodatkowani podwójnie, raz podatkiem CIT a potem
podzielone dochody podlegają opodatkowaniu PIT. To wyjaśnia mnożenie się ostatnio
dziwolągów prawnych tj.: spółek komandytowych z udziałem spółki z.o.o, gdyż podobno taka
forma odpowiada za długi wyłącznie kapitałem spółki z.o.o a udziałowcy są tylko raz
opodatkowani.
Finansiści rządowi będą argumentować, że podatki wykorzystane są przez rząd do zakupów,
więc strumień pieniędzy się nie zmieni. Otóż zmieni się preferencja czasowa obciążonych
podatkiem a to sprawi, że więcej przeznaczą oni na konsumpcję a mniej na oszczędności,
zmieni się też kierunek rozpływu podatkowych pieniędzy i wzrośnie popyt na niektóre
wyroby (usługi) w miejsce innych, co wpłynie na ceny (w rynkowym bilansie, zniknie

5
54
4
pokrycie na część pieniędzy będących w obiegu, bo znikły usługi i zmalały oszczędności) a
nadto wpłynie to na decyzje inwestycyjne producentów, które zderzą się z rosnącymi z
pewnym opóźnieniem stopami procentowymi.

Ekonomiści głównego nurtu pomijają w analizach wpływ gęstości zamieszkania na


kształtowanie się cen (tym zagadnieniem zajmę się w oddzielnym rozdziale) a jest on na tyle
istotny, że większość głoszonych twierdzeń rozmija się z rzeczywistością.
Reasumując bardziej realistycznym założeniem jest przyjęcie, że każdy producent
(usługodawca) jest naturalnym monopolistą na terenie o promieniu, którego zasięg zależeć
będzie od relacji ceny wyrobu (usługi) do kosztu dojazdu. Związki, które zaproponowałem
nie determinują przebiegu funkcji popytu (musi być ona jedynie monotoniczna i przechodzić
przez punkty w1n ,w2n) toteż szczegółowa wiedza o jej kształcie nie będzie tu nam potrzebna.

Błędne wyobrażenie relacji między popytem, ceną a podażą ukształtowało się w okresie, gdy
na rynku wymiany dominowały produkty rolne. Całkowite uzależnienie od warunków
pogodowych powoduje, że zwykle mamy do czynienia albo z nadprodukcją albo z
niedoborem produktów na rynku.
Nadprodukcja powoduje, że gdy rolnicy próbują sprzedać całą produkcję, obniżając ceny,
uzyskają często przychód mniejszy od poniesionych kosztów:

wj<cena_jedn_czasu_pracy * (czas_wykonania_jednostki)

Tam, gdzie wydajność zależy wyłącznie od nakładów inwestycyjnych, przedsiębiorca


dostosowuje podaż i ceny do sytuacji na rynku, tam też jego dominacja nie może być nagle
zakwestionowana. Tak się nie dzieje w produkcji rolnej, wydajność (nie mylić z wielkością
produkcji) zależy głownie od warunków atmosferycznych i jakości gleby, nakłady
inwestycyjne mają na nią wpływ niewielki i służą głównie obniżce kosztów oraz zwiększeniu
ilości produkcji (uprawie na większym areale). Nie da się tu zdominować konkurencji i
zmusić ją do trwałego zrezygnowania z określonej produkcji rolnej, dlatego na tym samym -
o względnie stabilnym popycie - rynku uczestniczy zmienna ilość producentów o zmiennej
wydajności (każdy sąsiad jest potencjalnym konkurentem, bo to co będzie produkował zależy
tylko od jego decyzji ) .
Stąd wniosek, że klęsk zarówno urodzaju jak i nieurodzaju nie da się unikną tak długo,
jak długo produkcja rolna będzie zależeć od sił natury. Reguła wyznaczająca wielkość
produkcji (przychód krańcowy = koszt krańcowy) nie może tu być zastosowana, bo wielkość
przewidywanej produkcji jest zmienną z przedziału wyznaczonego przez historię zbiorów z
lat ubiegłych. Analogicznie wygląda to dla surowców: wydajność odkrytego złoża zestawiana
jest z koniecznymi nakładami na jego uruchomienie, gdy koszty jednostkowe są większe od
ceny rynkowej, złoże czeka na wzrost ceny lub opracowanie tańszej technologii wydobycia.

Pozostał problem spekulacji tzw. graczy rynkowych. Ich rola jest dwuznaczna: z jednej
strony, odkrywając różnicę cen między rynkami, wymuszają obniżkę cen i zwiększają presję
konkurencyjną, z drugiej strony sami mogą doprowadzać do niedoboru wybranych
produktów, których okres produkcji jest wydłużony a popyt nieelastyczny, poprzez
dokonywanie dużych zakupów i następnie odsprzedawanie ich na tym samym rynku ze
znacznym zyskiem. Śledząc cykle świńskie odkryjemy mechanizm spekulacji: jeżeli

5
55
5
spekulant chce uzupełnić zapasy to zwiększa ceny skupu surowca, rośnie produkcja i z chwilą
gdy jej poziom przekroczy chłonność rynku następuje obniżenie cen skupu ogromnych
nadwyżek, co wywoła spadek produkcji i uzasadni wzrost cen rynkowych, po których
sprzedane zostaną zgromadzone zapasy, opróżnione magazyny będą sygnałem do ponownego
podwyższenia cen skupu i rozpocznie się kolejny świński cykl. Drobny rolnik chowający
dwie świnki przy niskich cenach skupu sam je przetworzy (naruszając niezliczoną ilość
przepisów) i zaopatrzy rodzinę i sąsiadów - czyż nie potwierdza to przekonania G.K
Chestertona że małe nie tylko jest piękne ale jest też ostoją naszej wolności. Producent
wielkotowarowy będzie w sytuacji bez wyjścia, bo uboju i handlu taką ilością nie da się ukryć
a kredyty trzeba spłacać.
Bańki spekulacyjne, to objaw choroby rynków kapitałowych i są wynikiem działania prawa
rzadkości (ostatnia szklanka wody na pustyni jest bezcenna). W normalnej gospodarce
większość procesów jest współbieżna i gwałtowne zmiany popytu pojawiają się wyjątkowo
jako skutek kataklizmów ( susze, powodzie, wojny, decyzje wrogich rządów). Ocena
nasilających się zjawisk kryzysowych wywołanych przez międzynarodowych spekulantów
wymaga oddzielnej analizy na tle rynków kapitałowych, na których dominują inne zależności
niż w sferze realnej- choć mają na nią wielki wpływ- dlatego zajmę się tym w oddzielnym
rozdziale.

Z powyższego wynika, że o wymianie decydują oceny dokonywane z przeciwstawnych


pozycji:
- nabywca w oparciu o subiektywne wartościowanie, szacuje na ile decyzja zakupu jest
pilna i korzystna ( znajomość cen u innych sprzedawców),
- dla sprzedawcy decyzje pojedynczych klientów nie mają większego znaczenia,
decyduje zysk w pewnym przedziale czasu oraz obrót posiadanymi produktami (
zmiany w zapasach).

Inaczej ujmując: w podaży głównym celem aktywności jest użyteczny wyrób, natomiast w
popycie głównym celem jest zaspokojenie dominujących potrzeb. Jedyną wspólną zmienną,
łączącą sprzedawcę z nabywcą, jest cena. Popyt na dane dobro tworzą wszyscy, dla których
dobro to jest więcej warte niż wynosi jego cena, natomiast podaż tworzą producenci, których
zyski z produkcji są większe od tych, które zdołaliby osiągnąć w innej działalności ( głównym
zmartwieniem jest utrzymanie konkurencyjności własnej produkcji).
Jednak ilość czynników oddziałujących zarówno na popyt jak i podaż jest tak duża i
różnorodna, że zarówno wybór optymalnej produkcji (usługi) jak i optymalne zakupy
stają coraz trudniejsze, bo muszą opierać się na coraz kosztowniejszej wiedzy
niezbędnej do wiarygodnej oceny trafności wyboru.
Jeśli znikną okazje do trwałych ponadprzeciętnych zysków ( deregulacja ), to aktywność
szczególnie uzdolnionych skieruje się tam, gdzie będą mogli wykazać się swoją
nieprzeciętnością bez szkody dla innych ( poza nielicznymi wyjątkami to okazje tworzą
złodziei, co przyszło nam doświadczać na własnej skórze).

5
56
6
Nienaturalne monopole

W poprzednim rozdziale starałem się przekonać, że zjawisko monopolu jest naturalnym


stanem przejściowej dominacji na określonym terenie producenta lub usługodawcy. Nie
przypadkiem w małych miejscowościach zwykle jest jedna apteka, jeden warsztat
samochodowy, piekarnia itd., co jednak nie skazuje mieszkańców na ich dyktat cenowy,
bowiem mają oni możliwość porównania cen w innych miejscowościach i jeśli różnica cen
okaże się większa od kosztów dojazdu to zagłosują nogami. Wyższe ceny przyciągną handel
obwoźny, bądź innych amatorów zwiększonych dochodów. Zadziała wszechobecna w naturze
zasada najmniejszego działania, wyrażająca się tu dążeniem do celu po najniższych
osiągalnych kosztach.
Muszę tu stwierdzić, że moim zadaniem „austriacy” dokonali dziwnej redukcji pojęcia
kosztów, otóż koszt czynnika zastąpiono jego wartością pochodną od wartości celu,
podczas gdy każda użyteczna rzecz pociąga za sobą wydatek pewnej ilości energii, jeśli nie
do wytworzenia tej użyteczności to, co najmniej do jej dostarczenia (w przypadku darów
natury). Inaczej ujmując: każdą rzecz jest nośnikiem dwóch ekonomicznych kategorii,
wartości i kosztu ( aktywa, pasywa). Zdarza się nam wykonać pracę bez wartości, marnując
przy tym materiały i energię, albo wnieść pieniądze do spółki, której wartość okazała się
mniejsza od zobowiązań.
Jeśli powyższe jest prawdą, to definicja kosztów alternatywnych miesza pojęcia ( powinno
mówić się o wartości alternatywnej); koszt użytych środków z definicji jest taki sam,
różnica kryje się w zrealizowanych dzięki nim wartościach (dobrach) a tym samym
wartość użytych środków będzie różna, bo będzie pochodzić od wytworzonych dóbr.
Pomieszanie wzięło się stąd, że zarówno wartość efektu działania jak i jego koszt podlega
subiektywnej ocenie. Jednak każde dobro posiada jakąś wartość niezależną od kosztu ( może
być zerowa) a więc i użyte środki również. Praca bezproduktywna nie ma wartości ale jest
związana z policzalnym kosztem (upływ czasu oraz intensywność pracy) i dla osoby
rozpoczynającej jej wykonywanie miało oczekiwaną subiektywną „wartość” oraz wartość
alternatywną zużytych zasobów (kosztu) wyznaczoną przez ich aktualnie możliwe inne
zastosowanie. Dlatego wartość rynkowa środka (cena) jest wyznaczona przez najmniej
wartościowe zastosowanie i gdy podaż stanie się mniejsza od popytu (spadek zapasu)
zniknie z rynku jego najmniej wartościowe zastosowanie (dotyczy to też pracy). Stąd biorą się
różnice w uzyskiwanych marżach na sprzedaży ([przychód-koszt]/koszt).

Inny opis powstawania ceny środka, znajdzie czytelnik u M.N.Rothbarda 26


” konkurencja redukuje wynagrodzenie właściciela czynnika produkcji w pobliże
zdyskontowanej wartości produktu krańcowego tego czynnika we wszystkich
alternatywnych jego zastosowaniach”.
Choć występuje tu pewna analogia do dóbr kapitałowych, to zastosowanie tej samej formuły
na cenę czynnika produkcji (pojęcie środka jest szersze) nie jest tak oczywiste. Spróbuję,
korzystając z wykresu analizowanego w artykule „Podaż i popyt”, pokazać źródła tych
zależności.
Istnieje szczególny rodzaj monopolu naturalnego - monopol surowcowy. Jak uważa Israel
Kirzner 27 jedyny źródłem ponadnormatywnych zysków w krótkim okresie jest monopol
surowcowy. Historia ujawnia niezliczoną ilość przykładów monopoli surowcowych, które
zawsze bywały przełamywane (np.: jedwab naturalny, kauczuk, kawa) zapewne, dlatego że
26

str.206 „Interwencjonizm, czyli władza a rynek” M.N. Rothbard

27
„Konkurencja i przedsiębiorczość” Israel Kirzner

5
57
7
stawały się źródłem niebywałego bogactwa. Przeanalizuję współczesny przypadek monopolu
surowcowego.
Dominującym producentem metali ziem rzadkich są Chin posiadający 37%
udokumentowanych zasobów. Chińczycy mają niewielkie koszt wydobycia i przez lata
stosując niskie ceny wyeliminowali innych potencjalnych dostawców tych metali. Gwałtowny
rozwój przemysłu elektronicznego, oraz ograniczenie podaży przez rząd Chiński (tworzone są
ogromne zapasy) spowodował szybki wzrost cen tych metali na rynkach światowych. Brak
substytutów i dominująca pozycja gwarantuje Chinom monopol na dostawy tego surowca
(95%).
Przenieśmy tę sytuację na znane nam z poprzedniego rozdziału wykresy 28.
funkcja kosztów producenta chińskiego,
funkcja kosztów najbardziej wydajnych konkurentów

wartość
0-przychód monopolisty 0
1-przychód, dla ceny wn
2-koszty, gdy sprzedaje konkurent 1
3-koszty, gdy sprzedaje manopolista 2
4-popyt dla ceny wn
3

wn wx
cena

- wzrost cen
energii
- 4
- ilość

Ponieważ, inwestycje surowcowe są kapitałochłonne, monopolista wsparty przez rząd (skup


nadwyżek) będzie dyktować cenę zbliżoną do punktu zrównania się przychodu krańcowego z
kosztem krańcowym 29, bowiem może on obniżyć w każdej chwili cenę do (wn)
uniemożliwiającej konkurentowi osiągnięcie stopy zwrotu większej od stopy rynkowej.
Alternatywą byłoby utworzenie kartelu i podzielenie się popytem przy cenie pośredniej
między (wn ) a (wx), gdyby konkurent dysponował nowszą technologia i miał niższe koszty.
Kto tworzy popyt?
Finalny popyt tworzą konsumenci produkowanej elektroniki w relacji do kształtujących się
cen a ceny te zależą od łącznych kosztów produkcji i rynkowej stopy zwrotu ( wymaganej
marży), dlatego z rynku wypadli wszyscy producenci, dla których rynkowa stopa była
nieosiągalna ( producenci krańcowi). Choć nie potrafimy ustalić wielkości produktu

28
Pomijam w analizach przypadki potrzeb, które na wzrost cen nie reagują spadkiem popytu (ochrona
życia i zdrowia, nałogi), gdy brak substytutów, bo ograniczeniem dla ceny staje się wtedy tylko całość
dochodów i oszczędności, które mogą być użyte ( np.: hieny bankowe wykorzystując nędzę emerytów, za
śmieszne pieniądze przejmują dorobek ich życia-hipoteka odwrócona). Podobnie rząd zwiększając koszty stałe
wegetacji w nieruchomościach (energia, woda, czynsze, podatek od nieruchomości), ogranicza racje dziennego
wyżywienia staruszków do wielkości przyznawanych w obozach koncentracyjnych. Za to krzywa przychodu w
takich sytuacjach pięknie rośnie i cieszy zarówno ministra finansów jak i mafie narkotykowe.
29
szczegóły w rozdziale „Popyt i podaż”

5
58
8
krańcowego metali ziem rzadkich (w produkcji bierze udział kilka czynników i będzie
zmieniał się stosownie do wielkości produkcji po wpływem efektu skali), to na podstawie
powyższego rozumowania możemy twierdzić, że dyskonto krańcowego produktu tego
czynnika, stopą rynkową wyznaczy nam cenę surowca, dla której produkcja wyrobu finalnego
nie jest już opłacalna ( Hayek wykazał przy efekcie Ricardo, równość wewnętrznych stóp
zwrotu dla użytych do produkcji zasobów). Widać więc, że rynkowa stopa procentowa nie
tylko wyznaczy (wn ), ale także wszystkie ceny ustalane na konkurencyjnym lokalnym rynku,
w takim razie opis dochodzenia do ceny zasobu podany przez Rothbarda należy uzupełnić:
„ ...w pobliże zdyskontowanej najmniejszej wartości produktu krańcowego tego czynnika
we wszystkich alternatywnych jego zastosowaniach”.
Z drugiej strony taki sam efekt pojawi się, gdy wzrośnie cena innego czynnika produkcji np.:
ceny energii ( wynagrodzenia). Ponieważ ceny energii wpłyną na wzrost kosztów w całej
branży, nastąpi przesunięcie się krzywej popytu (w lewo), co zmniejszy cenę gwarantująca
monopoliście maksymalny zysk, ale będzie to ciągle cena wyższa od ceny wolnorynkowej.
Ten fakt wskazuje na możliwość pojawienia się szczególnie niebezpiecznych zjawisk 30:
- zadekretowane obniżki stóp bankowych, będą fałszywą informacją dla potencjalnych
konkurentów, że inwestycje stały się opłacalne, bo stopa zwrotu jest wyższa od
rynkowej. Zapominają zwykle o tym, iż wiodący producent obniży cenę, gdy tylko
pojawi się na rynku konkurent. Dlatego większość inwestycji opartych na błędnej
kalkulacji okaże się nierentowna.
- monopolista surowcowy, kontrolujący podaż surowca, będzie czerpał ponadprzeciętne
korzyści, do czasu wymyślenia alternatywnego procesu technologicznego z
zastosowaniem substytutów lub odkrycia nowych bardziej dostępnych złóż.

Jest też pozytywny aspekt naturalnego monopolu surowcowego, konkurenci pobudzeni


wysokimi zyskami monopolisty, gorączkowo poszukują- nie żałując środków- tańszych
zamienników lub nowych technik wydobywczych (kartel gazowy i naftowy przyśpieszył
opracowanie techniki szczelinowania w łupkach). Mechanizmy rynkowe potrafią, choć z
opóźnieniem, kompensować w pewnych granicach skutki najgłupszych decyzji biurokratów.

Jeszcze raz powtórzę: obiegowa interpretacja faktu zrównywania się popytu z podażą jest
błędna, bowiem na konkurencyjnym rynku przy niewielkich wahaniach popytu
(kompensowanych zapasami), cena jest funkcją najniższych możliwych kosztów ( dominuje
aspekt energetyczny), gdy popyt z jakiś powodów przekroczy podaż pojawia się informacja o
znikających zapasach, co winduje cenę tak długo aż stan zapasów wróci do normy (aspekt
informacyjny ujawniany jest w zmieniającej się ilości zapasów), na to nakłada się wpływ
zmiany cen czynników produkcji, pojawienie się tanich zamienników, zmiany stóp
procentowych i wzrost wydajności.

Wydawać by się mogło, że obserwowana degrengolada na rynku światowym, jest wynikiem


tajnej zmowy rządów z lichwiarzami. Śmiem twierdzić za Kisielewskim, że nie jest to kryzys,
lecz nieuchronny rezultat mechanizmu podejmowania społecznych decyzji, który nazwać
będą mechanizmem biurokratycznej zapadki. Pojęcie „zapadki” zastosował w błyskotliwej
książce „Fizyka życia” autor o pseudonimie John Freeslow wyjaśniając mechanizm, który
przekształca chaotyczne zmiany w ruch w jedynym kierunku.

Poddajmy analizie niewielką społeczność rządzącą się demokratycznymi regułami wyboru,


by prześledzić działanie tego mechanizmu. Zaczniemy od - parafrazując tytuł popularnego

30
procesy te naświetliłem z innego punktu widzenia w rozdziale „Efekt Ricarda ”

5
59
9
artykułu Bastiata- pytania „Co widzi a czego nie widzi bezmyślna większość?” Co stanie się
w stuosobowej enklawie samodzielnie ustalającej prawa zgodnie z zasadą, że racja jest
zawsze po stronie większości ?. Stałym tematem obrad w gremiach decyzyjnych jest zwykle
ochrona przed nieuczciwą konkurencją innych producentów a szczególnie obcych i likwidacja
zagrożeń ( często urojonych). Powiedzmy, że piekarz grozi zamknięciem produkcji i
zwolnieniem wszystkich pracowników, bo obcy sprzedają chleb po cenach dumpingowych
prosto z samochodu. Rada społeczna, mając na uwadze interes pracujących pobratymców
wprowadzi cło ochronne na chleb, równocześnie warunkując to, na wniosek opozycji,
zakazem podniesienia ceny chleba o więcej niż złotówkę. Również kowal, zgłosi wniosek o
zakaz stosowanie wideł metalowych powodujących wiele wypadków, a nawet będących
narzędziem agresji, uzasadniając, że przecież opatentował elastyczne bezpieczne widły z
sobie tylko znanego tworzywa. Uchwalono odpowiednią normę ograniczając również
ewentualny wzrost ceny wideł. Po tym pojawiły się koncesje na sprzedaż ziół i mikstur oraz
inne unormowania zabezpieczające interes kolejnych producentów. Nikt się przed tym nie
bronił mając nadzieję, że i on coś z tego tortu wykroi dla siebie zawierając nieformalne
koalicje na rzecz postępu i bezpieczeństwa 31. Czyż nie lepiej za niewielką cenę skończyć z
wzajemnym podgryzaniem się, marnowaniem czasu i surowców na produkcje podobnych
wyrobów, które często zalegają bezużytecznie w magazynach. Znikną konflikty, zniknie lęk
przed utratą pracy i zgromadzonego wielkim wysiłkiem majątku produkcyjnego.
Zobaczmy jak przedstawia się to na modelu.
Zakładamy, że każdy w ciągu roku by kupować musiał wcześniej sprzedawać. Upraszczając,
będziemy sumować korzyści z nadanego monopolu, przyjmując wzrost ceny o złotówkę dla
wszystkich konsumentów
1 2 3.... x
100 producentów

100 konsumentów

Przyrost zysku każdego z ustawowych monopolistów będzie wynosił 100zł pomniejszone o


ilość ustanowionych monopoli, czyli (x), jeśli 60% mieszkańców otrzyma monopol na swoją
działalność i zgodę na podwyżkę tylko o 1zł, to ich dodatkowy zysk wyniesie 40zł. Natomiast
pozostali producenci odczują stratę 60zł o ile w ogóle uświadomią sobie przyczynę rosnących
wydatków. Jest to gra o sumie zerowej tzn. monopolista zyskuje kosztem wyrobników, bo
zwykle to ich omijają dobroczynne regulacje rządowe. Tu też kryje się poszukiwana przez
Marksa wartość dodana ( i to dosłownie). Drobne skargi na jakość, załatwiano, ekspresowo
uzupełniając normy ustalające warunki i własności, jakie ma spełniać produkt lub usługa, ale
zaczęły pojawiać się złośliwe uwagi, że w obszernych broszurach, do których rozrosły się
normy, ktoś umieszcza sprzeczne wymagania, które potem wykorzystuje się do karania
przedsiębiorców. Prawnicy zbijali te podejrzenia powołując się na protokoły głosowań nad
wnioskami przedłożonymi, przez co najmniej 50 obywateli. Ale najgorsze miało dopiero
nadejść: młodzi mimo solidnego wykształcenia nie mogli znaleźć zatrudnienia i zaczęli
uciekać do innych miejscowości szerząc propagandę, że tam mają leprze perspektywy
rozwoju. A przecież istniał fundusz bezprocentowych pożyczek na uruchamianie nowych
przedsiębiorstw, jednak powstające firmy po okresie ochronnym padały przynosząc straty.
Ponieważ żadne działania stymulacyjne nie działały, poproszono doradcę ekonomicznego z
najszybciej rozwijającej się gminy o wyjaśnienie tego zjawiska. Werdykt był druzgocący,
rynek jest zabetonowany. Zgodnie z wola większości sterując przepisami zracjonalizowano

31
na str.554 „Mikroekonomia”Hal R.Varian opisano dokładnie metodę głosowania „przepychającą”
projekty z niedostatecznym poparciem.

6
60
0
rynek produktów tak, że zaspokajał on dokładnie najpilniejsze potrzeby mieszkańców
sprawiedliwie i bez marnotrawstwa. By znalazło się miejsce na nowy produkt to albo
musiałby on wyprzeć produkt już istniejący w sprzedaży – niemożliwe, bo na rynku
sprzedawano najlepiej dopasowane do gustu większości - albo musiały spaść ceny wtedy
uwolnione pieniądze mogłyby być użyte do zakupu nowych wyrobów. Bez spadku cen
wymuszonych przez swobodnie wchodzących na rynek konkurentów recesja nie ustąpi.
Wszyscy przyjęli zalecenie likwidacji ceł, koncesji i norm ze zrozumieniem, ale w tajnych
głosowaniach nie uzyskiwały one wymaganej większości - beton można było kruszyć tylko
kawałkami, a czas naglił ( tylko upadłość zdolna jest odblokować biurokratyczną zapadkę).

Zbudowany gorset ochronny dusi powoli tych, których miał chronić, bo dobrobyt bierze się z
nieustającego spadku cen w relacji do realnych dochodów ( trudno to zaobserwować nawet
podczas koniunktury, gdyż inflacja zjada wartość pieniądza i wydaje nam się, że więcej
zarabiamy). I to nie jest paradoks, bo dochód to różnica miedzy ceną a kosztami, gdy dzięki
pomysłowości ludzkiej spadają koszty produkcji i konkurencja spycha ceny w dół to
wypracowana nadwyżka w naturalny sposób dzielona jest między wiodącego producenta oraz
odbiorców jego wytworów - niestety producenci krańcowi zwykle na tym tracą i stąd bierze
się rozpaczliwe wołanie do rządów o pomoc. Sądzę, że powyższa wycieczka po samorządnej
gminie przekonała zwolenników tyranii demokratycznej większości do poparcia rozwiązań
promujących rozum tj. ograniczenie decyzji większości tak by mniejszość miała realny
wybór. Ten wybór gwarantowałaby konkurencja miedzy gminami, a stanie się to możliwe
gdy - zgodnie z zasadą subsydiarności – samorządy gminne będą rządzić się własnym
prawem lokalnym i tylko one będą ustalać wielkość podatków. W jednych gminach można by
było znaleźć więcej „socjalu” i bezpieczeństwa w innych większy dobrobyt okupiony byłby
większym ryzykiem, każdy mógłby wybierać to, co odpowiada mu bardziej. Państwo
zajmując się wyłącznie bezpieczeństwem, opłacane byłoby z niskiego jednolitego podatku
osobistego. Być może większość skwituje ten pomysł stwierdzeniem: to utopia. Ale czyż to,
co głosi oficjalna propaganda nie jest chimerą, przecież nie istnieje jednolite rozwiązanie,
które mogłoby zadowolić wszystkich, więc stwórzmy warunki by każdy z nas próbował je
kształtować na własną modłę wspierany przez podobnie myślących a nie musiał w desperacji
opuszczać kraj.

6
61
1
Nadmiar warunkiem istnienia

Nadmiar oceniany jest jako przejaw nieefektywności, godny potępienia brak umiaru w
szafowaniu zasobami. Często utożsamiany bywa z marnotrawstwem i konsumpcyjnym
rozpasaniem. Spróbuję szczegółowo przeanalizować rolę zapasu i wykazać, że bez nadmiaru
(zapasu) wszelki rozwój byłby niemożliwy. Czy gdyby nie istniał nadmiar energii słonecznej
istniałoby życie?. Czy znajdowalibyśmy coraz to nowe jej wykorzystanie a natura mogłaby
pozwolić sobie na mutacje, które warunkują optymalne dostosowanie się organizmów do
zachodzących zmian, gdyby ilość jednostek potomnych nie była nadmiarowa?. Przecież
nietrafione mutacje (zawsze występujące) powodowałyby stopniowe wymieranie gatunków.
Powie ktoś: to ślepa bezrozumna natura, a człowiek powinien kierować się racjonalnym
wyborem eliminując błędy. No to zobaczmy, co wynika z racjonalnych wyborów.

Pojęciem pierwotnym w ekonomii austriackiej jest działanie. Ale wszelkie dzianie się,
wszelkie zmiany stanu rzeczy nie mogą dokonywać się bez udziału energii. Za każdą zmianą
stanu rzeczy muszą więc kryć się jakieś porcje energii strukturalnej, będące warunkiem
koniecznym zaistnienia zmian (zmieniać się może tylko coś co istnieje ) oraz oddziaływanie
(specyficzne cząstki przenoszące energię niestrukturalną). Nie wdając się w szczegóły
możemy stwierdzić, że rzeczywistością materialną rządzą powszechnie dwie zasady: zasada
zachowania energii i zasada najmniejszego działania.

Jeśli się dobrze zastanowimy to wszystko, co ważne w ekonomi tkwi w nas. To w nas rodzi
się popyt na dobra i tylko my bezpośrednio lub pośrednio możemy go zaspokoić tworząc
dobra lub je wymieniając za to, co wytworzyliśmy. Tylko nasza zdolność w tworzeniu podaży
pozwala nam zaspokoić nasz popyt na dobra. Ta zdolność to wiedza o siłach natury,
właściwościach materii, które odkrywamy, którymi uczymy się sterować i zaprzęgać do
realizacji naszych celów, ale to również wiedza o potrzebach innych nie zawsze ujawnianych.
Wielu z nas inwestuje w siebie (nabywając wiedzę przez lata nauki) licząc na większą
produktywność w przyszłości. Na drodze do samowystarczalności stoi brak dostatecznej
ilości czasu. Nasza pomysłowość w wykorzystywaniu sił natury pozwala nam oszczędzać
czas, ale właśnie ta pomysłowość pogłębiając nierówności, sprzyja specjalizacji i wymianie.
Wymuszona kooperacja, uzależnia nas od innych, ale równocześnie jest źródłem stałego
wzrostu dobrobytu. Co sprawia, że ten niekończący się łańcuszek powiązań pozwala
zachować względną niezależność?- to nadmiar, ciągle istniejący zapas gwarantuje płynność
procesów produkcyjnych, stałą obecność całej gamy wyrobów w których możemy do woli
przebierać. Wyobraźmy sobie jak wyglądałby świat gdyby wymiana polegała wyłącznie na
zamówieniach. Iluzoryczne oszczędności na zapasach okupione by były powszechnym
oczekiwaniem producentów na dostawy surowca i półproduktów a tym samym i
oczekiwaniem konsumentów na zamówiony wyrób (dodatkowy koszt).

Jak pokazałem w artykule „Kapitał”, izomorfizm struktury diachronicznej ( następstwa


czasowego procesów) ze strukturą synchroniczną (równoczesności czasowej procesów) w
produkcji jest zachowany gdy ustali się jednakowy poziom produkcji, wszelkie wahnięcia
wiążą się z czekaniem (wzrost nakładów) na dodatkową produkcję lub z redukcją nadwyżki
potencjału produkcyjnego (konsumpcja kapitału) – dlatego kapitał to nic innego jak zapas
skracający czas oczekiwania na produkt, dzięki skumulowanej pracy kilku pokoleń.
Zapóźnione gospodarczo kraje zwykle wiedzą jak produkować brakujące dobra ale
pozbawione są niezbędnych środków (czasu) do ich wyprodukowania. Pokażę dalej, że
problemy te rozwiązuje stale istniejący zapas (nadmiar).

6
62
2
Gdy uda nam się osiągnąć cel szybciej niż było to planowane, to mówimy, że
zaoszczędziliśmy czas. W zasadzie powinniśmy powiedzieć, że staliśmy się bardziej wydajni
w osiąganiu celów, bowiem potrafimy lepiej wykorzystać dany nam czas, natomiast nie da się
go zaoszczędzić w taki sposób, w jaki oszczędzamy energię, pieniądze, surowce po to by
wykorzystać je w dogodnej dla nas chwili. Dlatego szybsze wykonywanie czynności przy
taśmie produkcyjnej nie ma sensu, bo „zaoszczędzony” czas, pracownik będzie mógł
wykorzystać jedynie na oczekiwanie (prędkość taśmy jest optymalizowana pod kątem relacji
jakość/ilość z uwzględnieniem podzielności procesów ). Cykliczność zjawisk w przyrodzie -
związana z cyklicznością dopływu energii słonecznej - powoduje, że czas raz jest intensywnie
wykorzystywany innym razem nudzimy się nie wiedząc, co z sobą począć (np.: rolnik zimą)
w oczekiwaniu na efekt naturalnych procesów.
Jeśli nie da się czasu zaoszczędzić to i magazynowanie go, w celu późniejszego
wykorzystania, jest niewykonalne. Ale jest tu możliwa pewna sztuczka, którą stosują nawet
zwierzęta. Ponieważ, potrafimy w dużym stopniu przewidzieć przyszłe potrzeby, możemy
wykorzystać okresy nadmiaru wolnego czasu ( gdy jego koszt jest niski) do stworzenia
zapasów pod te potrzeby. Bywa, że przyszła skala wartości, różnić się będzie znacznie od
obecnej, wtedy to zgromadzony zapas może stracić na wartości.
By ochronić się przed tym, człowiek większość zapasów magazynował w postaci dóbr o
dużej płynności i względnie stałej wartości wymiennej. Warunki te spełnia właśnie uznany
środek wymiany (pieniądz, złoto, kamienie szlachetne). Zwykle przewidywany wzrost cen
dóbr konsumpcyjnych (inflacja), zmusi nas do tworzenia zapasów rzeczowych, kosztem
oszczędności w gotówce. I odwrotnie, przewidywany spadek cen (deflacja) skłoni nas do
tworzenia większej rezerwy gotówkowej kosztem zapasów rzeczowych, ale zawsze jest to
zapas. Niektórzy ekonomiści wyróżniają zapas gotówki gdyż ma to wpływ na ilość pieniądza
transakcyjnego wpływającego na poziom pozostałych zapasów. Jednak nie ma to
uzasadnienia, bowiem również depozyt, gdy nie jest przekształcony w kredyt stworzy
sytuację, w której producenci dóbr finalnych będą mieli większe zapasy wyrobów gotowych a
konsumenci mniej gotówki przeznaczonej na zakupy. W idealistycznym stanie równowagi, w
danym przedziale czasu ilość gotówki przeznaczonej na zakupy powinna być równa
przyrostowi wyrobów gotowych u producentów a więc zapasom pieniądza powinny
odpowiadać zapasy produktów, ale i wtedy nie istniałaby gwarancja, że przewidywany popyt
( zapas wyrobów) nie rozminie się z rzeczywistym popytem w wyniku zmiany potrzeb.
Środkiem specyficznym nazywać będziemy środek, którego zastosowanie jest ograniczone
np.: zastosowanie drewna w produkcji narzędzi z uwagi na względnie niską wytrzymałość,
palność, nasiąkliwość, itd. Bardziej specyficzne zasoby wymagają mniej czasu na ich dalsze
przetworzenie - bo już posiadają pewne pożądane właściwości - ale z drugiej strony
ograniczają nasz wybór, gdyż nie dają możliwości lepszego dopasowania właściwości
produktu do naszych zmiennych potrzeb. Gotowe dania, kupione w sklepie możemy
próbować inaczej przyprawić, natomiast wykonane w domu z półproduktów są dopasowane
do naszego smaku. Im pilniejsze są potrzeby tym czekanie jest bardziej uciążliwe. Im więcej
potrzeb jest zaspokojonych aktualnie tym chętniej zrezygnujemy z mniej pilnych teraz w
zamian za zaspokojenie bardziej pilnych w przyszłości. I odwrotnie, dyskomfort wynikający z
niezaspokojenia powoduje, że rezygnujemy z pilnych przyszłych potrzeb na rzecz pilnych
obecnych.
Dokonuje się swoista wymiana: dziś tworzymy zapas tego, co da się dziś wydajniej
(mniejszym kosztem) wykonać niż będzie to możliwe w przyszłości. Ale tam gdzie następuje
znaczny wzrost wydajności, przetrzymywany zapas traci szybko na wartość (nowoczesne
technologie powodują spadek rzadkości), to samo przydarzy się nam, gdy nastąpi gwałtowny
spadek popytu (np.: pojawi się tańszy substytut).

6
63
3
Tylko dzięki przewidywaniu i trafnym wyborom uwzględniającym optymalne wykorzystanie
czasu, nie dopuszczamy do krytycznego nasilania się potrzeb ( spłaszczamy je), podejmując
działania uprzedzające. Jaką strategię produkcji powinien przyjąć producent wody mineralnej
gdy wiadomo że w lecie jej sprzedaż -wartość (y)- rośnie kilkakrotnie w stosunku do
sprzedaży w zimie -wartość (x). Intuicja podpowiada, że zainwestowane urządzenia i
pracownicy będą wykorzystani najefektywniej, gdy produkcja przez cały rok będzie na takim
samym poziomie -wartość (p) - ale to jeszcze nie dowód. Zapisując powyższe dane w postaci
tabeli otrzymamy:

t t+1 t+2 t+3 półroczne przedziały czasu


x y x y wartość popytu na wodę w kolejnych półroczach
p p p p produkcja wody w kolejnych półroczach

Sprawdzimy czy istnieje jednostajny poziom produkcji (p), który pokryje zmienne
zapotrzebowanie (x, y) tak, że suma przyszłych wartości powstałych różnic, przy stopie
rynkowej (r), będzie większa lub równa zeru ( oczywiście pożądaną wartością będzie zero, co
by znaczyło, że sprzedano dokładnie tyle na ile był popyt).

(x-p)(1+r)3+(y-p)(1+r)2+(x-p)(1+r)+ (y-p) >0

po prostych przekształceniach otrzymamy:


x+ y
[(1+r)2 +1][(x-p)(1+r)+y-p]>0 gdy r=0 to p =
2

Zbadajmy czy da się utrzymać jednakową wartość (p) we wszystkich przedziałach dla
dowolnych relacji miedzy x i y.
Dla r>0 zachodzą dwa przypadki:
x+ y
a) dla x<y gdy r Æ ∞ to (p) maleje od p = do (x) bo
2
x(1 + r ) + y x+ y x(1 + r ) + y x + y
p≤ i gdy p= to = co daje x=y,
(1 + r ) + 1 2 (1 + r ) + 1 2
jeśli porównamy popyt z podażą w przedziale półrocznym to:
2 x(1 + r )
w pierwszym półroczu (2 + r ) > x natomiast w drugim półroczu
2y
< y dla każdego r>0
(2 + r )
x+ y
b) dla x>y gdy rÆ∞ to (p) rośnie od p = do (x)
2
W obu przypadkach ze wzrostem (r) preferowana jest coraz bardziej wartość teraźniejsza w
stosunku do wartości przyszłej. Ponadto, ponieważ oczekujemy, by w rozważanym okresie
łączna konsumpcja była równa łącznej produkcji w wymiarze ilościowym a nie
wartościowym, to w przypadku a) utrzymanie równomiernej produkcji, gdy r>0, będzie
niewykonalne (wystąpi niedobór produktów), zaś w przypadku b) równomierna produkcja,
gdy r>0, wytworzy zapasy. Producent, jeśli chce wykorzystać istniejący popyt, powinien
zrezygnować z równomiernej produkcji i przyjąć w wariancie a) dwie wartości:
x(1 + r ) + y y (1 + r ) + x
p1 = oraz w drugim przedziale p2 =
(1 + r ) + 1 (1 + r ) + 1

6
64
4
x(1 + r ) + y y (1 + r ) + x
wtedy suma p1 + p2 = (1 + r ) + 1 + (1 + r ) + 1 = x + y da nam dokładnie wartość równą
konsumpcji w rozważanym czasie niezależnie od (r). To oznacza, że obie zmienne produkcji
(p) ze wzrostem (r) dążą od (x+y)/2 do wartości konsumpcji w danym półroczu. Dziwnym
trafem obrazuje to zachowanie się osób gdy wzrasta ich preferencja czasowa- jeśli jest bliska
zera to wartość dobra „teraz” i „potem” jest jednakowa, natomiast przy zbliżaniu się
preferencji do nieskończoności, wartość ma tylko to co jest „teraz”.
Taki sam wynik otrzymamy zwiększając okres analizowany o kolejne cykle, bo równania
[1+(1+r)2+ (1+r)4+....][(x-p)(1+r)+y-p] > 0 będą różnić się od poprzedniego jedynie o kolejne
potęgi (1+r), wzmacniając w ten sposób pozytywny efekt spłaszczania wahań w produkcji w
wyniku spadku rynkowej stopy procentowej.
W ten sposób wyjaśniło się, dlaczego producenci w odpowiedzi na spadek popytu, najpierw
zwiększają zapasy i dopiero, gdy staje się oczywiste, że jest to trwała tendencja, zmniejszają
poziom produkcji. Konkurencja, wynalazki, innowacje techniczne ciągle zmieniają warunki,
do których przedsiębiorca próbuje się dostosować. Dlatego opisany proces spłaszczania
wahań jest ciągle powtarzany, ale przy nowych danych wyjściowych. Opóźnianie reakcji na
czynniki zaburzające (inercja) jest powszechne w przestrzeni gospodarczej, bo jak
wykazaliśmy jest logiczną konsekwencją zasady minimalizacji kosztów (zasady
najmniejszego działania). Ewidentnym przejawem opisanej wyżej optymalizacji jest
stosowanie w produkcji, w coraz większym zakresie, pracy ciągłej (czterozmianowej). Jednak
przyrosty potencjału produkcyjnego, dokonują się skokowo, gdyż i tu relacja efektu do
nakładów wyznacza minimalny poziom przyrostu sprzedaży zdolny pokryć koszty
rozbudowy czy wymiany wyposażenia, dlatego różnica między popytem a wydajnością jest
zwykle regulowana czasem pracy (ilością zamian ). Z istnienia powyższego zjawiska
korzystają spekulanci, wywołując znaczne wahania podaży deformują ceny. Z jednej strony
pełnią pozytywną rolę wykrywając różnicę cen miedzy rynkami lokalnymi, przez co
wzmacniają konkurencją i wymianę, z drugiej strony poprzez świadome manipulacje stają się
czynnikiem deformującym informację przenoszone przez ceny rynkowe. Strategia spekulanta
jest prosta, kupując przez pewien okres produkt (u) tańszy na rynku A powoduje przyrost
potencjału produkcyjnego i niewielki wzrost ceny, natomiast sprzedając produkt (u) na rynku
B powoduje spadek ceny i redukcję potencjału produkcyjnego jeśli transfer trwa dostatecznie
długo. Ponieważ opłacalność handlu produktem (u) spada, spekulant odkrywa, że
korzystniejsza różnica cen występuje przy produkcie (w), porzuca więc handel (u) i cały
kapitał lokuje w sprzedaż (w). Jeśli spekulant nie ma konkurencji ( zwykle zaangażowane są
w ten proceder ogromne kwoty, więc łatwiej o zmowę niż o konkurencję) to na zmiany w
produkcji (w) nałożą się nieuchronne zmiany w produkcji (u) o ile popyt będzie ciągle na
zbliżonym poziomie. Jeśli dodatkowo uwzględnimy fakt że na rynku krążą niewyobrażalne
ilości pustego pieniądza który poszukuje bezpiecznej lokaty ( znaczna inflacja redukuje stale
wartość krążących walut) to dziwić powinien fakt że nie mamy do czynienia ze stałym
kryzysem ekonomicznym. Wzrost ryzyka to raj dla spekulantów a przekleństwo dla
przedsiębiorców sfery realnej, bo im dłuższy jest okres produkcji tym większe ryzyko błędnej
kalkulacji.

Preferencja czasowa

We wszystkich religiach zdolność do powstrzymywania się od konsumpcji, jest cnotą,


szczególnie wyróżnioną jako przejaw umiejętności panowania nad emocjami (popędami).
Ale w praktyce pojawia się też jej zbanalizowana wersja: cnota oczekuje nagrody, którą jest
konsumpcja z procentową nadwyżką w przyszłości. Nagrodą dla rolnika za powstrzymanie
się od sprzedaży całego posiadanego ziarna będzie jego wielokrotność w przyszłych zbiorach.

6
65
5
Ale co jest nagrodą, gdy gromadzimy zapas nie związany z produkcją? – nagrodą za
utrzymywanie rezerwy gotówki jest poczucie bezpieczeństwa, a zapas w lodówce zaoszczędzi
nam benzynę i czas związany z konieczną wycieczką do sklepu. Nagrodą może być tez zysk
psychiczny (dobroczynność). W praktyce przyjmuje się, że jeżeli za powstrzymanie się od
konsumpcji dobra A w ciągu roku oczekuję, że otrzymam wartość B=A(1+r), to jest to
równoważne stwierdzeniu, że dobro, które za rok będzie miało wartość B, obecnie będę
skłonny kupić za kwotę B/(1+r). Ta skłonność (oczekiwanie) jest efektem preferencji
czasowej, która podobnie jak wartość jest kategorią subiektywną. Mamy u podstawa
analogiczny mechanizm: tak jak cena jest wypadkową indywidualnych wartościowań i
kalkulacji (porównanie wartości krańcowych), tak też rynkowa stopa procentowa jest
wypadkową indywidualnych preferencji czasowych i stóp zwrotu na działalności.
Przez działanie rozumiemy interakcję z otaczającą nas materią, dlatego planując je nie da się
pominąć praw fizyki, chemii, logiki itp. a ponadto dyskretne działanie tych praw zmusza nas
do ciągłej weryfikacji celów pośrednich. W praktyce cele wyznacza się na podstawie
ugruntowanego przekonania o istnieniu związku przyczynowego miedzy podejmowanym
działaniem a zaspokojeniem potrzeb. Już samo przekonanie o istnieniu związku, skłania nas
do rozpoczęcia działań i tu dopiero zaczyna się ekonomia (badanie źródła przekonań jest
domeną psychologii). Ekonomia ustala, które działania prowadzą do wyznaczonych celów w
najbardziej oszczędny sposób, czyli funkcjonuje poza wartościowaniem i operuje trybem
przypuszczającym tj.: „ jeśli wybierze cel A to powinien wybrać B”. Klasa zjawisk
ekonomicznych jest większa od klasy zjawisk moralnie dobrych, dlatego użyteczność rzeczy
odróżniamy od dopuszczalnego sposobu jej użycia ( nie istnieje zakaz używania noża, mimo
że bywa narzędziem zbrodni).
Cele albo wybierane są instynktownie (biologiczny automatyzm) albo w oparciu o
doświadczenie (wiedzę). Produkując musimy przewidzieć przyszłą wartość naszej produkcji
jak i zasobów, które należy odtworzyć by ją kontynuować, analizując to, co jest w naszym
zasięgu oraz zmiany, które mogą nastąpić w przyszłości. U zwierząt, od wystąpienia potrzeby
do jej zaspokojenia upływa niewiele czasu, bo korzystają z gotowych darów natury ( albo
giną).
U człowieka związek między podejmowanymi działaniami a konkretną potrzebą jest
niedookreślony (rozmyty), bo specjalizacja powoduje, że aktualna moja praca dziś po upływie
znacznego czasu (wykonanie i oczekiwanie na zapłatę) zaspokoi cały pakiet przyszłych
potrzeb. Natomiast dzisiejsze potrzeby zaspokajam dzięki zgromadzonym w przeszłości
zapasom. Między dzisiejszą pracą a wyobrażeniem przyszłych potrzeb pośredniczy wiedza o
potrzebnych ilościach, cenach i ryzyku ich zmian. Widać to nawet w społecznościach
pasterskich gdzie stada to nie tylko zapas świeżego mięsa i mleka, ale i waluta pośrednicząca
we wszelkich transakcjach wymiennych.
Optymalizacja działania wymaga wykonania pewnych czynności w większej skali niż
wynikałoby to z przewidywanych potrzeb. Np. idąc po wodę przyniesiemy wiadro a nie
kubek. Również rolnik siejąc zborze pod własne potrzeby bierze pod uwagę jego zużycie w
ciągu roku plus rezerwa pod zasiewy (kapitał) i ubytki, bo taki jest okres produkcji zboża.
Nawet ilości codziennych zakupów, przekraczają bieżące potrzeby, bo chcemy pozostawić
sobie swobodę wyboru do ostatniej chwili, więc mnożymy zapas półproduktów, z których
aktualnie zaledwie niewielka część będzie wykorzystana ( błąd w ocenie prowadzi do
niezamierzonego marnotrawstwa). W innym czasie dokonujemy wyborów tworząc zapasy, a
w innym zaspokajamy potrzeby. Pierwsze łączy z drugim, przewidywanie i wyobraźnia. Ale
to oznacza, że nie kolejność realizacji świadczy o pilności potrzeby, lecz ilość czasu
przeznaczona na tworzenie zapasu. Rzeczy droższe zwykle użytkujemy dłużej i koszt ich
usług bywa najniższy ( stąd powiedzenie: co tanie to drogie) ale ujmując je jako zapas usług
stwierdzimy, że wysoka preferencja „każe” nam wybrać tańsze, bo zdyskontowana ich

6
66
6
wartość będzie wyższa. Dla przykładu: mam do wyboru „chińskie” buty za 60 zł, które
prawdopodobnie po trzech miesiącach się rozlecą i markowe buty za 90 zł z gwarancją, że
pochodzę dziewięć miesięcy. Porównując zdyskontowaną sumę wartości „usług”
świadczonych przez te buty stwierdzimy, że przy preferencji większej niż 0,3 wybierzemy
tańsze:

Preferencja 0 1 2 3 4 5 6 7 8 Å Miesiące
(1+ 0,3) 20 20 20 60 wartość butów chińskich dzielona na usługi
10 10 10 10 10 10 10 10 10 90 wartość butów firmowych dzielona na usługi
20 15,38 11,83 47,21893 -``- zdyskontowana usług pierwszych butów
10 7,692 5,917 4,552 3,501 2,693 2,072 1,594 1,226 39,24702 -``- zdyskontowana usług drugich butów

Ponieważ działamy na rzecz przyszłych potrzeb ( a nie teraźniejszych) nie mamy gwarancji,
że skala wartości na podstawie, której ustalono harmonogram działań się nie zmieni. To, jakie
potrzeby i w jakim stopniu zaspokoję teraz zależy od tego czy trafnie je przewidziałem w
przeszłości.
Sprawy związane z przetrwaniem są ujmowane w najdłuższej perspektywie (dom, emerytura,
rodzina) inne w skali miesiąca, mniej ważne, które nazwiemy zachciankami, rozpatrywane są
w najkrótszych odcinkach czasowych i te realizujemy z zachowanej rezerwy pieniężnej. Ale
im dłuższa perspektywa czasowa tym lepsze jego wykorzystanie, bo zapasy tworzone są w
najbardziej sprzyjających ich tworzeniu odcinkach czasu ( Cykliczność zjawisk przyrody,
pojawianie się okazji). Rezerwa czasu (odpowiednik zapasu, tworzona, gdy planujemy
działania) pozwala nam dostosować kolejność zaspokajanych potrzeb do najkorzystniejszych
okoliczności sprzyjających optymalnemu wykorzystaniu czasu, stanowi też ubezpieczenie
przed nieprzewidzianymi wydarzeniami i błędami w oszacowaniach. Gdy w trakcie realizacji
limity czasu będą przekraczane przesuniemy na koniec wykonanie tych, które w ciągu
planowanych działań mają wartość najmniejszą. Gdy plan się zawali, np. klęska żywiołowa,
wtedy musi być ustalony plan awaryjny z krótszą perspektywą.
Już w autarkii dominują starania o zabezpieczenie przyszłości. Hodowla i uprawa absorbują
gro czasu, niewiele pozostawiając go na „zachcianki”. Czas przeznaczany był, na kolejne
działania, zgodnie z oceną ich pilności, co oznacza, że krańcowe użyteczności 32
poszczególnych dóbr zrównywano, tak by nie było pilniejszej potrzeby od tej, dla której
zaspokojenia właśnie pracujemy. Rozpoczynając od najpilniejszej potrzeby, realizowano ją
tak długo aż ostatnia jednostka zrównała się z pierwszą jednostką następnej najpilniejszej
potrzeby. Dlatego często mamy do czynienia z dylematem, co wybrać z równowartościowych
propozycji i szukamy dodatkowych argumentów wzmacniających wybór (jakości dodających
wartość). W praktyce, jeśli dominuje rozsądek nad emocjami pilna potrzeba może być
wyparta lub odłożona do bardziej sprzyjających okoliczności.
Różnorodne właściwości dóbr nie ujawniają się automatycznie, ujawnienie ich wymaga
wysiłku i pewnych dodatkowych działań (szukanie źródeł informacji, sprawdzanie reakcji na
ekstremalne oddziaływania). Gdy upewnimy się, co do aktualności dokonanych wyborów,
naprzemiennie realizujemy kolejne jednostki, aż okaże się, że którąś z pomijanych dotychczas
potrzeb uznamy za najpilniejszą. W ten sposób wychodzimy- np.: dzięki odpowiednio
zgromadzonym półproduktom przygotowanie jedzenia jest coraz krótsze- poza krąg potrzeb
bieżących i do głosu dochodzą wyobrażenia coraz mniej pilnych i coraz odleglejszych potrzeb
(preferencja czasowa wyznacza nam granicę horyzontu czasowego w ramach, którego

32

str.106 „Ludzkie działanie” Ludwig von Mises

6
67
7
dokonujemy wyborów oraz podziału dochodu na konsumpcję oraz zapas). Dodatkowym
efektem zastępowania pracy człowieka pracą sił natury (oszczędności czasu) jest
różnicowanie się jakościowe produktów i ich postępująca indywidualizacja.
Gdy maleje tempo różnicowania się, zmniejsza się też presja konkurencyjna i
dominujące struktury mają czas na zapobieganie zagrażającym im zmianom.
Jeśli pojawi się nieoczekiwana potrzeba a przychody się nie zmienią to wzrośnie preferencja
czasowa i sięgniemy po zgromadzony zapas (np.: naruszenie oszczędności na samochód)
alternatywą będzie dodatkowa praca. Już sam fakt obniżenia się zapasu (gotówki) produktów
w lodówce jest wystarczającym sygnałem do działań zapobiegawczych. Na przednówku
zapas był dzielony na mniejsze, nie zaspokajające głód, porcje. I nie jest prawdą, że głód dziś
nie pozwoli nam uznać wagę głodu jutro. Współcześnie, coraz częściej jedzenie nie zależy od
uczucia głodu. Rutynowo jemy o tej samej porze, poddani ograniczeniom ze względu na
odchudzanie i bywa, że wstajemy głodni od stołu. Stopień indywidualnej reaktywności na
bodźce (intensywność odczuwania i zdolność do samokontroli) oraz oddziaływanie
korygujące refleksji, ma wpływ na optymalizację działania i decyduje o tym czy kierujemy
się beznamiętną oceną czy też uczuciem.
To, że raz jedna a raz druga rzecz ma dla nas większą wartość, nie oznacza, że w ekonomii
nie ma nic względnie stałego. Samowiedza pozwala nam wyznaczyć przedział czasu (długość
cyklu), w którym da się te potrzeby traktować jako stałe (powtarzalne) co pozwala
optymalizować w czasie koszty ich zaspokojenia. Samowiedza rodzi się z refleksji nad tym co
jest (co zostało dostrzeżone), poprzedza ją zawsze ugruntowane w praktyce rozwiązanie
problemu metodą prób i błędów. Pieniądz pojawiał się przed wiekami w różnej formie jako
pieniądz towarowy, ale odkrycie jego istoty nastąpiło dopiero pod koniec XIX w. I w dość
krótkim czasie wiedza ta została przez wtajemniczonych wykorzystana do tworzenia
bogactwa z „niczego” (kredyt oparty na długu).
Dlatego nie powinien nas zmylić pozór oczywistości gdy zastanawiamy się na rolą zapasu,
amortyzacji i preferencji czasowej ich sens jest wielowarstwowy nie do końca poprawnie
rozumiany. Aby zbadać głębiej tę kwestię muszę wpierw wyjaśnić dlaczego analizę oparłem
na tych a nie innych pojęciach.

Uzasadnienie dla przyjętych pojęć pierwotnych

W poprzednich rozdziałach ciągle nawiązywałem do pojęć „czasu produkcji” oraz


„wydajności” nie wyjaśniając powodów, dla których uznałem je za pojęcie pierwotne.
Postaram się teraz wyjaśnić, dlaczego czas wykonania dobra i jego odwrotność- wydajność-są
podstawą, od której należy rozpocząć analizy ekonomiczne. Praca jest najrzadszym ze
wszystkich pierwotnych czynników produkcji a więc wszystkie zasoby występują w
nadmiarze w stosunku do możliwości ich wykorzystania (przetworzenia). Bezrobocie jest
anomalią świadczącą, jak już pisałem, o głębokiej ingerencji w mechanizmy rynkowe.
Zmiana stanu rzeczy na pożądany wymaga odpowiedniej mocy działającej w czasie, tj. mocy
zdolnej wykonać określoną pracę. Ale moc musi być dopasowana do celu działania, za
mała, nie wykona zadania, zbyt wielka może zniszczyć obiekt, na który działa. Zdolność
wykonania pracy celowej (wykonania produktu finalnego) to wydajność, to dyspozycyjna
energia składająca się z energii potencjalnej zawartej w wyposażeniu i nabytych przez
pracownika umiejętności celowego jej użycia.
Moc = Siła·ds/dt = Praca w jednostce czasu

Przyjmując przez analogia pracę potrzebną do wykonania ilości dobra przypadającą na jednostkę
1
czasu, otrzymamy ilość pracy dla danej wydajności: wydajnosc =
okres _ produkcji _ jednostki

6
68
8
Na razie nie rozstrzygamy, kto (co) tę pracę wykona, interesuje nas wartość wymienna tej pracy tj.:
cena jednostki wytworzonego dobra, a nie ilości pracy. Jeśli podzielimy cenę dobra przez czas jego
produkcji otrzymamy ekonomiczny analogon mocy użytej do produkcji dobra, bowiem cenę możemy
przedstawić :

cena_jednostki_dobra=(moc*czas*cena_jedn_pracy+zużycie_w_jedn_czasu*czas*cena_mat)(1+marża)

to oznacza, że dobro będzie produkowane gdy jego cena będzie większa od sumy kosztów jego
wytworzenia.
Natomiast wytworzymy sami dobro dla siebie, gdy jego wartość będzie większa od sumy wartości
użytych zasobów, wyznaczonej przez dobra z których będziemy musieli zrezygnować (utrata wartości
alternatywnej przy innym wykorzystaniu zasobów niespecyficznych).
Dzieląc przez „czas” strony równania:

wydajność*cena_jednostki_dobra=(moc*cena_jedn_pracy+zużycie_w_jedn_czasu*cena_mat)(1+marża)

Pomijanie czasu w ekonomii głównego nurtu, sugeruje istnienie natychmiastowych zdarzeń. Co


więcej, bez pojęcia „wydajności” trudno przekształcić diachroniczne procesy gospodarcze (
przebiegające w różnych przedziałach czasu) w strukturę synchroniczną obrazującą relacje między
popytem a podażą na poszczególne środki i produkty finalne.
Jak przedstawiłem to w rozdziale „Kapitał” zrozumienie istoty wielu zjawisk ekonomicznych w
oderwaniu od czasu jest niemożliwe.
Tak na marginesie: natknąłem się na opracowanie prof. Mieczysława Dobija, w którym wychodząc od
analogicznego założenia („ praca jest transferem energii do obiektu pracy”)33 przechodzi do
wniosków, które znajdują wyłącznie statystyczne potwierdzenie na gruncie analiz ekonometrycznych.
Prawdą jest, że jak twierdził Mises, brak stałych w ekonomii wyklucza stosowanie równań
wykraczających poza formalne tautologie, ale nie oznacza to jednak, że przyjęcie za stałą
ekonomiczną wielkości wyliczonej statystycznie jest wystarczającym dla niej uzasadnieniem.
Moc jest pojęciem uniwersalnym - również w cybernetyce Marian Mazur wprowadza ją jako pojęcie
podstawowe i definiuje nawet informację jako stosunek mocy przepływu energii do przewodności
drogi przepływu tej energii - choć pozwala nam jedynie zredukować problem subiektywnego
wartościowania do wartościowania intensywności pracy ( jej mocy).
A ponieważ w każdym działaniu świadomość wybiera ze zdarzeń albo aspekt energetyczny albo
warstwę informacyjną traktując je jako znak czegoś szerszego wykraczającego poza to, co ono samo
zawiera, również w działaniu ujawnia się jego dwoista natura: informacyjna- iloczyn wydajności i
ceny- oraz fizykalna- suma wartości składowych materialnych (energii) biorących udział w
wytwarzaniu (aktywa i odpowiadające im pasywa). Jeśli stany energetyczne stają się źródłem
informacji, to też informacja może oddziaływać na stany energetyczne i stać się narzędziem
dezinformacji ( zamiast stosować karę śmierci opartej na fizycznym przymusie można drogą
oddziaływania informacyjnego doprowadzić ofiarę do samobójstwa). Homomorficzne odwzorowanie
między subiektywną oceną intensywności jakości a jej pomiarem fizycznym, znajduje swą analogię w
ocenie przykrości pracy a fizykalnym pomiarem jej intensywności i w ustalonej cenie rynkowej. Na
wolnym rynku ceny nośników energii byłyby adekwatne do ich energetycznej sprawności, bo zgodnie
z fundamentalnym prawem ekonomii to wartość działania wyznaczy wartość zużytej energii.

Obiektywnie mierzalnym elementem, dającym się porównywać jest upływ czasu, wartość
pracy koniecznej do wyprodukowania dobra jako subiektywna podlega pośrednio
obiektywizacji w postaci ceny- nikt nie próbował ustalić wartość energii zużywanej na dany
rodzaj pracy łącznie z koniecznym przygotowaniem zawodowym. Jednostka czasu powinna
mieć wartość mniejszą od dobra wykonanego w tej jednostce. Ale ponieważ użyteczności

33
artykuł „Integralność triady kapitał – praca – pieniądz warunkiem spójności społeczno-ekonomicznej”
Mieczysław Dobija

6
69
9
krańcowe kolejnych jednostek realizowanych dóbr wyrównują się i maleją, a koszt każdej
następnej jednostki czasu rośnie (zmęczenie spowodowane wyczerpaniem energii), to w
pewnym momencie zrównają się i zamiast kontynuować pracę zdecydujemy się na
odpoczynek. W rzeczywistości jednak tylko w skrajnych stanach zmęczenia obserwujemy,
fakt przerwania działania przed osiągnięciem celu, jeśli wierzymy, że jest on ciągle osiągalny.
Logicznym wyjaśnieniem będzie przyjęcie prawa rosnącej wartości krańcowej dla
czynników produkcji (środków). Gdy jak twierdzi Mises 34 wartość zależy od użyteczności
spodziewanych zastosowań, to oznacza, że konkretny środek nabiera wartości dopiero w
relacji do aktualnie wybranych celów naszego działania- analogicznie wartość dobra
kapitałowego wyprowadza się jako wartość zdyskontowanych dochodów dzięki niemu
uzyskiwanych. Każdy etap realizacji przybliża nas do celu, a więc zdyskontowana wartość
obecna celu rośnie, a to sprawia, że wartość brakujących czynników też rośnie. Wobec tego
musimy zaprzeczyć twierdzeniu Misesa ( kilka linijek dalej), że „Nie istnieje nic takiego jak
prawo rosnącej użyteczności krańcowej”. To twierdzenie to da się utrzymać, jeśli
ograniczymy się do rozdysponowania już zgromadzonych zasobów np.: wydatkowania
pieniędzy lub wykorzystania ponadprzeciętnych zbiorów. Wtedy środki będą
rozdysponowane zgodnie z prawem malejącej użyteczności krańcowej, ale jest to odwrócenie
zwykłej kolejności rzeczy, przecież najpierw wyznaczane są cele a potem dobierane są środki.
Każde działanie jest celowe, więc i środki (czynniki produkcji) muszą znaleźć uzasadnienie
(swą wartość) w jakimś ostatecznym celu inaczej ich tworzenie (nabycie) jest pozbawione
sensu, jest bezcelowe. Jedynie wymiana uzasadnia tworzenie, dóbr, których przeznaczenie
jest dla producenta nieokreślone ( wielość zastosowań) a ich wartość dla innych producent
sonduje zmieniając cenę. Gdy (x) klientów kupi wyrób to oznacza, że miał on dla nich, w
chwili zakupu, wartość większą niż inne dobra, które mogliby nabyć za wyznaczoną cenę.
Nie jest to koszt alternatywny tylko wartość alternatywna, bo podstawą porównania jest ten
sam koszt tj.: czas jaki musieliśmy poświęcić na zarobienie pieniędzy odpowiadających cenie.
Poniesione koszty w działaniu mogą nam dać dużą albo znikomą wartość, dlatego
rozpoczynając działanie nie możemy być pewni jego wyniku.
Jeśli celem jest upieczenie tortu z 12 jajek a mamy w lodówce 10 jajek to skłonni będziemy
przepłacić w lokalnym sklepie zakup brakujących, bo do momentu osiągnięcia celu,
akceptowalny koszt środków brakujących ma być jedynie mniejszy od wartości celu. Często
dążenie do osiągnięcia celu, nie jest przerywane, mimo że koszty przerosły wielkość
wcześniej zakładaną, gdy utrzymuje się przekonanie, że niewiele już pozostało do jego
osiągnięcia. To świadczy o tym, że gdy działamy to nie liczymy koszty poniesione-wbrew
powszechnie wyrażanym opiniom - lecz ocena kosztów, które jeszcze trzeba ponieść. Jeśli
decydują jedynie przyszłe koszty, które będziemy musieli ponieść chcąc osiągnąć cel, to staje
się jasne, dlaczego koń będąc blisko stajni przyśpiesza, a biegacz na ostatnich metrach, gdy
może zająć wyróżnione miejsce też daje z siebie wszystko. Prawo to wykorzystują lichwiarze
pobierając od mikrokredytów wysokie oprocentowanie a także przybytki hazardu kusząc
wielką wygraną za małe pieniądze. Z tych samych powodów ludzie o niskich dochodach nie
oszczędzają wydając tylko pozornie na mniej użyteczne rzeczy, bo gdy uświadomią
sobie, że konieczny okres oszczędzania na zakup pożądanych rzeczy jest bardzo długi,
zdyskontowana ich wartość teraźniejsza natychmiast maleje prawie do zera.

Wartość wymienna jest pochodną rzadkości, podczas gdy wartość subiektywna natężenia
dyskomfortu. To stałe współdziałanie czynnika emocjonalnego z wiedzą o sposobach
pokonywania oporu materii staruje naszym działaniem. Pilność potrzeby konkuruje
poprzez koszt jej zaspokojenia z sumaryczną wartością innych potrzeb, które nie będą

34
str.107 „Ludzkie działanie” Ludwig von Mises

7
70
0
mogły być zaspokojone po jej zaspokojeniu. Rzadkość maleje tam gdzie natężenie
dyskomfortu w populacji wzrasta co podbija cenę i włącza producentów mniej wydajnych
(następuje też przeniesienie potencjału produkcyjnego z mniej zyskownych dziedzin) lub gdy
rośnie wydajność w wyniku innowacji, a jak wykazałem to w rozdziale „Kapitał” wzrost
wydajności wymaga odpowiedniego wzrostu popytu, który nie jest prostą funkcją ceny.
Ponieważ dostępność zasobów jest różna więc i wydajność przy tych samej wiedzy
technologicznej będzie różna.
Ze wzrostem wydajności maleje ilość czasu zużywana do zaspokojenia pilnych potrzeb,
możemy, więc sięgnąć po mniej wartościowe dobra i częściowo skrócić czas pracy -
użyteczność krańcowa pracy zmniejszy się. Współcześnie zapas nabywamy poprzez
wymianę, a wartość czasu pracy ustalona bywa dla pewnego okresu. Wartość krańcowej
jednostki pieniądza 35, którym dysponuję jest równa krańcowej użyteczności czasu „zużytego”
na jego wypracowanie (stąd powiedzenie: łatwo przyszło, łatwo poszło).
Gdy ograniczymy się do dóbr konsumowanych w okresie bilansowanym, to po wyznaczeniu
poziomu wydatków standardowych ( przewidywalnych i dających się z trudem korygować),
pozostawiamy rezerwę. Rezerwa ta będzie:
a. rozdysponowana na nieprzewidziane wydatki teraźniejsze,
b. zachowana na określone przyszłe wydatki,
c. kombinacja a i b
Jeżeli uwzględnimy dobra konsumowane w okresie wielokrotnie większym od bilansowego,
to należy w wydatkach uwzględnić koszt ich dzierżawy (amortyzacji).
Wymianę zwykle uważamy za równoczesną. Ale bywa, że wymiana jest rozciągnięta w
czasie. Zgoda na przesunięcie w czasie jest możliwa, gdy dotyczy tworzonego na przyszłość
zapasu. Gdy dobro już posiadamy wtedy jedynie amortyzujemy jego zużycie w formie odpisu
który może być sukcesywnie pożyczany. Rezygnuję z mniej pilnego dobra dziś, jutro, itd. by
w przyszłości korzystać z usług dobra, którego koszt zakupu sukcesywnie amortyzuję.
Planując wczasy w lecie, staramy się odłożyć na nie niezbędną kwotę. Jeśli wezmę kredyt to
płacone raty zmniejszą poziom przyszłej konsumpcji. A więc posiadanie dobra dziś ma
większą wartość niż dobra przyszłe wyparte przez spłacaną ratę z odsetkami.
Zauważmy, że zakup możemy sfinansować biorąc kredyt albo czekać aż suma oszczędności
nam na to pozwoli. Różnica jest w odsetkach od kredytu + utracone narastające odsetki od
oszczędzanych kwot ( to są koszty wysokiej preferencji czasowej). W praktyce uwzględnia
się tylko koszt płaconych odsetek, przy porównaniu ze stopą zwrotu, a przecież istnieje realne
ryzyko spadku sprzedaży i obniżenia rzeczywistej stopy zwrotu a za tym dyskretnej utraty
kapitału obrotowego. Z drugiej strony zainwestowany kapitał teoretycznie będzie zwracał
dodatkową stopę w nieskończoność (amortyzacja kompensuje utratę wartości środków
trwałych), więc wystarczy, że stopa zwrotu będzie większa od stopy rynkowej.

Dobra trwałe

Każdy z nas dąży do poprawy warunków życia. Już konieczność rezygnacji z dobra danej
jakości na rzecz gorszego substytutu uznawane jest za spadek poziomu egzystencji.
Co wyznacza nasz standard życia?. Oprócz uśrednionego z pewnego okresu poziomu
konsumpcji bezpośredniej, korzystamy też z usług posiadanych dóbr trwałych.
Gdy okresem bilansowym jest miesiąc, to np. kwota=wartość_buta/24 jest kosztem
używania butów w miesiącu, gdy kupujemy je średnio, co dwa lata. W ten sposób
wyznaczymy koszt usługi świadczonej nam przez tzw. dobra trwałe. Tylko rzeczy (usługi),
które są cyklicznie nabywane (konsumowane) wyznaczają nasz standard i nie ma znaczenia

35
str.105 „Ludzkie działanie” Ludwig von Mises

7
71
1
czy są one realnie znaczące. Jeśli z przyzwyczajenia pijamy herbatę o godzinie 5 to tylko
zastąpienie tego zwyczaju czymś bardziej atrakcyjnym pokryje uczucie straty. Różnica
między „trwałymi” wydatkami a dochodami jest rezerwą, którą albo wydamy na
„zachcianki”, okazje albo zaoszczędzimy. Jeżeli dobro trwałe ma wchodzić w skład dóbr
wyznaczających standard, to musimy zapewnić mu możliwość odtworzenia (zakupu) a więc
zamortyzować wartość jego usługi. a stąd wniosek, że do „trwałych” wydatków należy
doliczać amortyzację, posiadanych środków trwałych.
Większość z nas popełnia znaczące błędy w ocenach, np.: sprawdzając swoją zdolność spłaty
kredytu hipotecznego, bo sumujemy tylko bieżące wydatki konieczne, zapominając, że w
okresie spłaty kredytu będziemy musieli wymienić zużyte ubranie, buty, pralkę, lodówkę,
dokonać kilku napraw samochodu, wydać na lekarza, zapłacić mandat ( średnio jeden w roku,
zgodnie życzeniem ministra finansów) itd.. plus rezerwa na ewentualny wzrost cen.

Gdy chcieliśmy ustalić zależności ilościowe miedzy etapami produkcji a popytem, należało
strukturę diachroniczną przekształcić na synchroniczną 36. Analogicznie jeśli chcemy
porównać przychody z wydatkami musimy diachroniczną strukturę wydatków w czasie
na różne dobra przekształcić w synchroniczną a więc zamortyzować.
Spostrzegawczy czytelnik zauważy, że w takim razie w modelu wymiany bezgotówkowej 37
zmienne bij w przypadku dóbr trwałych reprezentują wartość amortyzacji przypadającej na
okres bilansowy.
Natomiast potencjał produkcyjny aij będzie odpowiadał w rzeczywistości wyliczonemu jak
wyżej (p) co automatycznie skazuje producenta na gromadzenie zapasu, gdyż zakupy będą
nierównomiernie rozłożone w czasie. Lepszym rozwiązaniem jest rozłożenie płatności na raty
obciążone należnymi odsetkami. Dla klientów którzy zobowiążą się do zakupu kolejnej
jednostki dobra w terminie do.. byłyby raty bez odsetek ( obniża się w ten sposób u
producenta koszt utrzymywania zapasów). Kolejnym rozwiązaniem jest produkcja na
zamówienie ale to skazuje klienta na czekanie choć dzięki zaliczkom może uzyskać niższą
cenę, a nadto otrzyma produkt najlepiej odpowiadający wyobrażeniu o nim.
Odpowiedni poziom zapasów dóbr zużywanych w jednym cyklu jest warunkiem rozpoczęcia
wytwarzania czegokolwiek, a nawet warunkiem efektywności zwykłych działań. Odroczona
transakcja wymiany w czasie (kredyt), może dokonać się bez pieniądza, bo każdą nawet
pieniężną pożyczkę, zabezpieczamy jakaś umową lub skryptem dłużnym i nic nie stoi na
przeszkodzie by specyfikowała ona dowolną formę spłaty. Państwo bezprawnie ingeruje w
decyzję w jakiej formie chcemy przechować zapas, ustalając prawny środek wymiany.

Pojawia się pytanie na co nas stać przy określonych dochodach. Otóż suma np.: dziennej
przeciętnej konsumpcji wraz z wartością dziennych „usług” świadczonych przez posiadane
rzeczy trwałe plus (amortyzacja = koszty_zakupu /tużytkow ) planowanego nabytku nie może
być większa od przewidywanych dochodów.
By utrzymać osiągnięty poziom konsumpcji musimy utrzymać też odpowiedni poziom
amortyzacji. Kupując tańsze, ale mniej trwałe, gorszej jakości nie tylko pogarszamy jakość
konsumpcji, ale też zmniejszamy poziom kapitał trwałego.

Wzrost konsumpcji nie jest możliwy bez wzrostu zapasu, bo nie istnieje dobro, którego
wytworzenie nie wymagałoby upływu czasu (zagadnienie synchronizacji produkcji z
konsumpcją przy rosnącym udziale dóbr trwałych ). Zgodnie z zasadą Pareto o wzroście
dobrobytu możemy mówić, gdy zachowamy stan obecny i dodamy konsumpcję nowego lub
gorsze dobro wymienimy na lepsze.
36
rozdział „Kapitał”
37
załącznik do rozdziału „Obrót bezgotówkowy”

7
72
2
Za konsumpcję uznajemy to, co bez reszty jest zużywane w okresie (i ponownie jest
nabywane, jeśli dalej ma być konsumowane).
Środki trwałe zostają „skonsumowane” w całości pod koniec okresu eksploatacji, dlatego
amortyzację nie możemy uznać za konsumpcję, jest to tylko wydzielenie części kosztu
nabycia nowego środka, nie gorszego od starego, przypadający na okres rozliczeniowy.
Pozornie moglibyśmy, tak jak w przypadku zapasu surowca, zmniejszać stan zapasu o
wielkość konsumpcji. Ale brak tu analogii, bo do uzyskania efektu produkcyjnego
potrzebujemy cały środek trwały, natomiast wielkość zapasu surowca może się zmieniać i nie
wpływa to na bieżącą produkcję. Amortyzacja nie służy odtworzeniu takiego samego
wyposażenia również dlatego, że jego wartość w wyniku wzrostu wydajności zwykle jest
mniejsza od wcześnie zakupionego a nadto zmieniają się ciągle jego parametry techniczne
(technologiczne), więc przeciwdziała jedynie przejadaniu zgromadzonego kapitału.

Czy wobec tego ma sens liczenie stopy zwrotu z zasobów, które są w okresie całkowicie
zużywane w produkcji?. Gdy zakupiliśmy (x) kg cukru a jemy w okresie 1kg to nie dokupując
(amortyzacja) przejemy zapas w ciągu (x) okresów. Zgodnie z def. preferencji czasowej
wszystko jest tu konsumowane a więc preferencja rośnie do nieskończoności, bo
(konsumpcja/zapas) zmierza do nieskończoności. Faktycznie nawet jedzenie (nie licząc ubrań
) jest nabywane z zapasem bo chodzi o efektywność działania, więc nie istnieje nieskończona
preferencja czasowa.
Samo posiadanie przedmiotów nie gwarantuje bogactwa — bogactwo jest gwarantowane
poprzez ich efektywne wykorzystanie. To nie posiadanie, lecz produktywne wykorzystanie
zasobów jest źródłem dochodów i bogactwa. W świecie nieoczekiwanych zmian utrzymanie
bogactwa jest zawsze problemem, a w dłuższym okresie staje się wręcz niemożliwe.

Twierdzenie
najbardziej efektywna formą bogactwa to gromadzenie zobowiązań obciążonych marżą
zysku ( licencja na udzielanie kredytów z rezerwą cząstkową)

Zapas gromadzony jest zawsze w jakimś celu, może wynikać z potrzeby bezpieczeństwa lub z
potrzeby, którą da się zaspokoić jedynie sukcesywnie gromadząc środki ( oszczędzanie na
zakup dobra). W tym sensie nasze dochody powstają ze zgromadzonych efektów naszej
pracy. Zdefiniujemy zależności między używanymi pojęciami :

konsumpcja w okresie = dochód w okresie - oszczędności w okresie ( zasada memoriału)


preferencja = konsumpcja w okresie/oszczędności =(dochód/oszczędności) –1

Ale oszczędności - jak stwierdziliśmy wyżej - to pieniądze pokrywające ubytek wartości dóbr
trwałych i ewentualny fundusz na zakup dodatkowego dobra.
Przez analogię do stopy zwrotu z zainwestowanego kapitału, zdefiniuję wskaźnik
zapobiegliwości ( natężenia dyskomfortu), który wyrażać będzie okres zabezpieczenia
przyszłej konsumpcji przez zgromadzone zapasy, przy niezmienionym poziomie dochodów.

I =preferencja*oszczędności / zapas
gdzie:
zapas=dobra_trwałe + pieniądze + zapas_dóbr_nietrwałych

Analogia między marżą zysku a preferencją jest pozorna bo dochód z oszczędności


zainwestowanych będzie pomnażany wykładniczo:

7
73
3
jeżeli r=zysk/K to po (n) latach łączny zysk ( odsetki są reinwestowane) będzie: K(1+r)n

Natomiast przy stałej preferencji i stałym dochodzie mamy do czynienia z sumowaniem się
oszczędności:

jeśli oszczędność wyjściową jest K0 to w następnym roku będzie K0+ K0 *preferencja,


a w kolejnym roku będzie (K0+K0 preferencja)+K0 preferencja=(1+2prefrerencja)K0 ;
po (n) latach otrzymamy łączne oszczędności K0(1+n*preferencja)

Wniosek:
ludzie nie dyskontują odroczonych wypłat funkcją wykładniczą ale funkcją
hiperboliczną, co potwierdzone zostało w badaniach psychologów 38.

Należałoby więc zmienić wzór na dyskontowanie wartości butów zastosowany powyżej.


Powyższym tłumaczy się też zaobserwowany paradoks odwróconej preferencji między
szybszym zdobyciem mniejszej nagrody a późniejszym zdobyciem większej.
Dla przykładu: niech preferencja wynosi 0,4 w skali miesiąca, do wyboru jest nagroda
wysokości 6 tysięcy albo 10 tysięcy za dwa miesiące. Przyjmując za (n) ilość czasu jaki
upłynie od teraz do otrzymania pierwszej nagrody ułożymy równanie na różnicę dyskonta
hiperbolicznego obu nagród stosownie do upływu czasu:

10/(1+0.4*(n+2))-6/(1+0.4*n)=0 Æ n=0,5

0.6

0.4

0.2

10 20 30 40
-0.2

-0.4

W przedziale od teraz do połowy miesiąca, przy założonej preferencji, większość wolała


otrzymać nagrodę 6 tysięcy ale gdy termin odbioru nagrody przypadał później niż 0,5
miesiąca to większość wolała już poczekać dodatkowo dwa miesiące na 10 tysięcy. Zjawisko
odwróconej preferencji jest szczególnie często obserwowane u dzieci bowiem brak
wyrobionej samokontroli powoduje występowanie u nich wysokiej preferencji czasowej.
Często dzieci chcąc wspomóc decyzję o odroczeniu gratyfikacji śpiewały lub próbowały
zasnąć. Z tych też powodów większość z nas decyduje się na kredyty zamiast oszczędzać.
Wygląda to niekiedy tak jakby energia wspierająca samokontrolę przy stale rosnących
„pokusach” ulegała szybszemu wyczerpywaniu, stąd większa reaktywność współczesnych
ludzi zarówno na bodźce pozytywne jak i negatywne. Współcześnie, na wartościowanie
przestaje mieć wpływ użyteczność jak i rzadkość, decyduje „stygmatyzacja” rzeczy oraz
ludzi, w obiegu publicznym, etykietkami typu „badziewie”, „mohery” , których treść jest
rozmyta dzięki czemu przenoszony ładunek emocjonalny staje się bardziej wyrazisty i nie
poddający się racjonalizacji.
Staromodnemu określeniu, że coś jest niemodne można było przeciwstawić stwierdzenie: ale
za to użyteczne, oryginalne, elegancki itd. wobec utrwalonej etykiety jesteśmy bezradni. Ale

38
str.234 „Psychologia ekonomiczna” Tomasz Zaleśkiewicz

7
74
4
są to zagadnienia wykraczające poza ekonomię i pozostawię je do analizy bardziej
kompetentnym czytelnikom.

Jeśli chcemy składniki zapasu mierzyć jedną miarą (pieniądzem) to wartości użytkowanego
środka trwałego musimy uzupełniać odpisami amortyzacyjnymi, bo tylko wtedy łączna
wartość środków trwałych i ich odpisów będzie stała, co jest warunkiem niezmienności
preferencji. To samo dotyczy kapitału obrotowego. Różnica między stopą zwrotu w
produkcji a preferencją polega na tym, że w pierwszym przypadku kapitałem jest to co
uwięzione jest w produkcji i w magazynie 39, w drugim cały majątek.
Wszystkie aktywa pochodzą z wytworzonej gdzieś, kiedyś, nadwyżki przychodów nad
kosztami.
Nie będzie zapasem np.: płatność odroczona uzupełniająca zapas z którego pokrywane były
bieżące potrzeby albo spłata raty kredyt konsumpcyjny (dlatego rata pożyczki bądź spłaty
kredytu nie jest uwzględniana w rachunku wyników a tylko odsetki, nie jest też kosztem
zakup środka trwałego, a tylko jego amortyzacja). Oczywiście tak zdefiniowany zapas jest
wielkością addytywną.

Preferencja czasowa charakteryzuje z jednej strony sposób radzenia sobie z dylematem ile z
posiadanych zasobów przeznaczyć na dziś a ile na późniejszy okres, z drugiej strony
wyznacza stan posiadania a więc i stopień zaspokojenia potrzeb, bo preferencja czasowa
malej ze wzrostem dochodów lub spadkiem intensywności potrzeb ( to wyjaśnia dlaczego
ludzie starzy oszczędzają a młodzi wydają wszystko co zarobią ). Już sama cykliczność
zjawisk wymusza tworzenie zapasu nawet dóbr nietrwałych. Należy tu zaznaczyć, że przez
odpis amortyzacyjny rozumiem też pracę na rzecz odtworzenia (wyprodukowania) dobra
trwałego. Gdyby nawet przyjąć możliwość momentalnej (bezczasowej) produkcji to też
pojawi się zapas tj. usługi dóbr trwałych. Wzrost preferencji świadczy o zwiększeniu się
uczucia niezaspokojenia, musiało wydarzyć się coś, co anulowało dotychczasowy
harmonogram zaspokajania potrzeb - dochody wydatkowane są zwykle tak, że pozostaje
pewna ich rezerwa, umożliwiająca niewielkie korekty w wydatkach. Pojawianie się nowych
intensywnych potrzeb musi zmieniać preferencję i spowoduje zmniejszenie zapasu ( bo wtedy
ten zapas „zabezpiecza” zaistnienie najmniej użytecznych dóbr i może być zawsze
uzupełniony) albo wymusi zwiększenie przychodów.
Z faktu iż mamy prawie jednakowe „żołądki” i dysponujemy taką samą ilością czasu wynika,
że ze wzrostem dochodu szybciej rośnie popyt na coraz lepsze dobra niż ilość
konsumowanych dóbr tej samej kategorii ( gdy rosną dochody nie kupujemy dodatkowy
samochód lecz zamieniamy gorszy na lepszy). Ale „lepszy” nie musi oznaczać, że koszt
świadczonej usługi będzie droższy a jedynie jego trwałość (solidność) pozwala go dłużej
„bezawaryjnie” eksploatować.
Można wyjść z założenia, że kapitał to zgromadzony zapas zużywanych zasobów. Gdy
produkujemy tylko dla siebie to przychód jest właściwie tym, co będziemy mogli
skonsumujemy po uzupełnieniu zużytego na produkcję kapitału (zapasu). Gdy wymieniamy,
to otrzymane dobra też posłużą konsumpcji. Natomiast kapitał jest tym, co pozwala nam
osiągnąć i utrzymać ten poziom konsumpcji, bez rozstrzygania, co współdziała z kapitałem
dla utrzymania tego poziomu konsumpcji ( praca najemna, własna działalność). Nie ma
znaczenia, że służy on zaspokojeniu potrzeb w okresie inwestycji, albo pozwala oszczędniej
gospodarować naszym czasem (zamiast opłaty renty za leasing pojawią się odpisy
amortyzacyjne). Alternatywą dla zgromadzonego zapasu jest inny zapas, którego może nam
zabraknąć ( nie jest to koszt „alternatywny”, bo kosztem był przeznaczony na zakup dochód z
39
Należy odróżnić koszt utrzymania zapasu i jego wielkość wyliczoną wg formuły Wilsona od wielkości
kapitału w nim uwięzionego tj średniej wartości na początku dostawy i przed następną dostawą.

7
75
5
pracy). Dlatego zapas powinien być przechowywany w najmniej specyficznej formie tj. w
pieniądzu.
Przyjrzyjmy się bliżej składowym, które charakteryzują pośrednio wielkość preferencji
czasowej ( są jej materialnym przejawem).

Ogólnie Io=konsumpcja/zapas

(dochody − oszczędnosci ) oszczędnosci


bo Io = ⊗
oszczędnosci zapas

Ale jak stwierdziliśmy wyżej dobra trwałe też należy zaliczyć do zapasu i jeżeli preferencja
ma się nie zmienić to należy konsumpcję bieżącą zmniejszyć o ich oszczędności = zapas*Wob
ponieważ na zapas składają się środki trwałe o różnym okresie obrotu musimy wyliczać
średni współczynnik:
Wso = (Z1Wo1+Z2Wo2+Z3Wo3+Z4Wo4+...) /(Z1+ Z2+Z3+ Z4+...)
Dla zapasu gotówki będzie Woi=0 bo zakładamy brak inflacji (nie traci wartości z upływem
czasu również ziemia). Gdy zapas jest konsumowany w całości w rozważanym okresie to
Woi=1

d o c h o d y − z a p a s ⊗ W so
Io =
zapas

Formalnie nie ma różnicy między amortyzacją a akumulacją pieniędzy na zakup nowego


środka po wyeksploatowaniu posiadanego. Za środek trwały możemy uznać cokolwiek, jeżeli
tylko ubytki są na bieżąco uzupełniane. Odpisy, mimo że są gotówką to reprezentują część
zużytą i dlatego, możemy to coś uznać za trwale istniejące, gdy jakaś jego część trwa
ponad rozpatrywany okres. Jeżeli w miesiącu zjadam 2kg cukru to gdy mam 4kg zapasu i
co dwa miesiące kupuję ponownie 4 kg, to w dowolnym miesiącu dysponuję co najmniej
zapasem 2kg cukru. Jeżeli w okresie rozpatrywanym cały zapas jest konsumowany to Wso=1
ale to nie oznacza że zapas znika lecz, że został nam zapas na jeden cykl ( liczy się stan na
koniec okresu).
Możemy postawić pytanie: o ile musi zwiększyć się dochód przy wzroście zapasu o (y) by
preferencja pozostała ta sama?.

konsumpcja + x I y−x
I1 = Æ I o = I1 + 1
zapas + y zapas

a więc dla x=I1y preferencja się nie zmieni

Ogólnie należy rozważyć:


przychód + x − zapas ⊗ W so − y ⊗ W yo zapas x − y ⊗ W yo
I1 = = Io +
zapas + y zapas + y zapas + y

zapas ⊗ W so + y ⊗ W yo
Nowy wskaźnik amortyzacji wyliczymy W so =
~

zapas + y

Jeżeli I1 > Io to x>(Io+Woy)y


Gdy x=0 to mamy wzrost zapasu kosztem konsumpcji a więc zawsze I1< Io

7
76
6
Gdy y=0 to mamy wzrost przychodu, który jest przejadany zawsze I1>Io
Celem zwiększonej produkcji będzie zwiększona konsumpcja ale nie jest ona możliwa bez
wzrost udziału dóbr trwałych a więc zapas będzie rósł szybciej niż odpisy, w ostatecznym
rachunku nowa preferencja czasowa będzie nie większa niż stara.
Nie będę zanudzał czytelnika analizą innych możliwych przypadków, ale muszę stwierdzić,
że we wszystkich przypadkach kwotę zakupu przekształcamy w równoważne odpisy
amortyzacyjne, które z kolei posłużą kolejnym zakupom, jeśli nas stać na produkt to zawsze
znajdzie się taka kwota z odpisów, że wystarczy na jego zakup(patrz analiza wyżej).
Współcześnie amortyzacja, która jest faktycznie oszczędnością, wypierana bywa przez raty
zaciągniętych tanich kredytów co powoduje odwrócenie kierunku cyrkulacji pieniądza i staje
się przyczyną cyklicznych kryzysów – zamiast: oszczędnościÆbankÆ inwestycjeÆzysk,
mamy: bankÆkonsumpcjaÆzyskÆinwestycje.
W pierwszym cyklu pojawiają się zaoszczędzone zasoby, w drugim cyklu ich brak spowoduje
szybki wzrost cen. Niebezpieczeństwo lekkomyślnie zaciąganych długów bierze się z faktu,
że zaciągamy je gdy oprocentowanie jest niskie, ale każda próba rolowania zadłużenia przy
kłopotach ze spłatą zwiększa koszty pozyskania następnych kredytów (banki pobierają
dodatkowy haracz za zwiększone ryzyko) i prowadzi nieuchronnie do bankructwa.

Tak szczegółowe omówienie preferencji czasowej ma głębokie uzasadnienie, bo trudno bez


niej zrozumieć skąd bierze się naturalna stopa procentowa i dlaczego jedni ludzie przy tej
samej stopie rynkowej oszczędzają a inni biorą kredyty a nawet świadomie godzą się na
płacenie lichwiarski odsetek. Trafione inwestycje obniżając koszty zaspokojenia potrzeb
obniżają też preferencję, a to powoduje że spadająca stopa procentowa ( rosną oszczędności)
uruchamia inwestycje, które wcześniej nie były opłacalne. Ale wzrost pracującego kapitału
powoduje obniżenie się wewnętrznej stopy zysku i wyczekiwanie przedsiębiorców aż
spadająca preferencja obniży ponownie rynkową stopę procentową w wyniku wzrostu
dobrobytu. Ten oscylujący mechanizm wzajemnego wspierania się na drodze wzrostu, będzie
szybko zakłócony przez kredyt oparty na długu a nie na oszczędnościach 40 a także przez
sztuczne stymulowanie wysokiej preferencji czasowej (manipulacja świadomością i emocjami
). W tym kontekście staje się zrozumiałe dlaczego manipulacja przez banki centralne stopami
bankowymi deformuje relacje miedzy konsumpcją a inwestycjami, które powinny opierać się
na naturalnej stopie procentowej, będącej „uogólnieniem” preferencji indywidualnych
uczestników rynku.

Dobra pośrednie

Dotychczas analizowałem wymianę dóbr finalnych ale oprócz nich, w wyniku pogłębiającej
się specjalizacji na rynku wymiany, pojawiły się dobra pośrednie. Poza dobrami natury, we
wszystkich pozostałych da się wskazać dobra pośrednie będące efektem podziału na etapy
procesów prowadzących do powstania wyrobu finalnego, posiadającego nowe użyteczności.
Dlatego dobro pośrednie może nie posiadać samoistnej użyteczności, a jeśli ją posiada to
powstające z niego dobro finalne będzie miało większą od niego wartość wymienną i
użytkową ( np. warzywa, mięso po ugotowaniu są lepiej strawne, choć są amatorzy jedzenia
ich na surowo).
Jak ukształtuje się cena takiego dobra?
Na pewno znajdzie się ona między kosztami wytworzenia a najniższą wartością aktualnego
zastosowania. Skąd ta znaczna rozpiętość? Wynika ona z prawa malejącej użyteczności
krańcowej, wskazującej na zależność miedzy ilością dostępnych jednostek a wartością
40
Szczegółową analizę pustego pieniądza przeprowadziłem w „Czy wszyscy jesteśmy ekonomistami?-
część II”

7
77
7
zastosowania ostatniej z nich. Jest oczywiste, że każde dobro finalne, w którego skład
wchodzi dobro pośrednie albo ma ustaloną cenę rynkową wyznaczoną w drodze konkurencji
albo jest produkowane przez monopolistę. Posłużę się wykresem opisanym w rozdziale
„Podaż i popyt”. Gdy cena dobra pośredniego rośnie to z rynku znikają najpierw konkurenci
(Px) o najwyższych kosztach a przy dalszej zwyżce ceny znikają również monopoliści (Pm)
gdy koszty będą większe od przychodów tj.: f(wn)◦c+wk > f(wn)◦wn

przychód Px Pm
przychód: y1=f(wn)◦wn
koszty: y2=f(wn)◦c+wk
zysk: y1-y2=f(wn)◦wn-f(wn)◦c-wk
pochodna (maksymalny zysk):
f ‘(y1-y2)=f ‘(wn)◦wn+f(wn)- f ‘(wn)◦c=0
a to oznacza, że jeśli
koszy krańcowy=przychód krańcowy
to zysk jest maksymalny

Dla dóbr, na które popyt jest nieelastyczny tzn. pozostaje niezmieniony - mimo rosnącej ceny-
do momentu aż z powodu ograniczenia budżetowego będziemy musieli wybierać między nim
a ograniczeniem konsumpcji innego dobra bardziej użytecznego.
Chociaż nie potrafimy wyznaczyć, rzeczywistej krzywej popytu, to
wykresy dobrze obrazują nam występujące zależności
f(wn)c+ wk
Jedynie monopolista jest zdolny ograniczyć podaż wyrobów.
Na rynku konkurencyjnym podaż z konieczności
jest większa od popytu, a konkurencja znajduje ujście w
różnicowaniu się jakościowym wyrobów- pierwotnie prawie
nieodróżnialnych. b f(wn)=b
Istnieje jeszcze jeden istotny czynnik o którym dotychczas
nie omawiałem: łączny przychód uzyskiwany z działalności.
Pewną osobliwością realnego socjalizmu byli tzw. chłoporobotnicy, a brali się oni stąd, że ani
praca w zakładzie państwowym ani dochody z kilku hektarów gruntu nie wystarczały na
utrzymanie rodziny. W gospodarce rynkowej nie zawsze można znaleźć zajęcie na poziomie
swoich aspiracji ale zawsze jest praca zapewniająca minimum egzystencji. Autarkia świadczy
o niedorozwoju, o braku stałych i znaczących dla rynku nadwyżek. Stałe, rosnące nadwyżki,
prowadzą do wymiany i stopniowej specjalizacji najpierw w produkcji wyrobów gotowych a
potem w produkcji komponentów. Gdy rośnie popyt na bardziej pracochłonne wyroby, musi
pojawić się współpraca a następnie po zróżnicowaniu się jakościowym wyrobów, wytworzy
się przestrzeń dla półproduktów wykorzystywanych przez kilku producentów finalnych.

Nie pisze się o tym w literaturze ekonomicznej ale naturalnym efektem ekonomii skali jest
podział rynku - w wyniku różnicowania się wyrobów finalnych- i wzrost ilościowy ale już na
niższym etapie produkcji. A więc zjawisko przejściowej koncentracji produkcji
przemieszcza się powoli od wyrobów finalnych w dół aż do bazy surowcowej.

7
78
8
Efekt skali pojawia się jako konsekwencja inwestycji w wyposażenie zwiększające
ai
wydajność. We wzorze ai < ai (1 − ck kc a ) stała (k) reprezentuje wielkość produkcji
o

i k
(popytu), dla której badamy opłacalność inwestycji w wydajność. Znany schemat obrazujący
zależność między ponoszonymi kosztami stałymi (m)– składa się na nie głównie amortyzacja
majątku trwałego- oraz kosztami zmiennymi (z), proporcjonalnymi do wielkości produkcji (x)
sugeruje, że produkcja może rosnąć wraz z poszerzającym się rynkiem zbytu (popytem).
koszty
z*x

ilość
x
Zgodnie z tym schematem koszt na jednostkę produkcji będzie malał ze wzrostem ilości
produkowanych wyrobów (m/x +z) w analizowanym okresie. Ale z przytoczonego wyżej
wzoru oraz z twierdzenia Ricardo 41 wynika istnienie optimum zależnego od poziomu płac i
wydajności w produkcji wyposażenia technologicznego, co przeczy sugestiom
wyprowadzanym z rysunku. Twierdzę że produkcja w kooperacji jest bardziej efektywna niż
zintegrowana w jednym zakładzie. Pokażę to na prostym przykładzie.

Niech proces produkcji wyrobu dzieli się na dwa etapy:


pierwszy trwa 2 dni, natomiast drugi 3 dni. Producent ma zbyt na jeden wyrób dziennie,
będzie więc musiał zapewnić produkcję równocześnie dla pięciu wyrobów, dzieląc produkcję
na 5 równych odcinków czasu 42. Kapitał obrotowy niezbędny do sfinansowania produkcji do
czasu sprzedaży pierwszego wyrobu wyniesie:
K5 =n(n+1)p/2=5*6p/2=15p gdzie: p -stawka płacy za dniówkę.
Gdyby tę samą produkcję podzielimy na dwóch producentów to kapitał potrzebny do
uruchomienia produkcji wyniesie
K3 =3*4p/2=6p oraz K2 =2*3p/2=3p suma K3 +K2=9p jest mniejsza od K5 =16p
Wniosek:
potrzeba mniej kapitału obrotowego przy produkcji w kooperacji. Można wykazać że różnica
ta wystąpi dla każdego rodzaju kapitału zainwestowanego w produkcję. Wniosek ten stanie
się oczywisty gdy uświadomimy sobie, że produkując cały wyrób w jednym zakładzie
musimy czekać dłużej na zwrot, i to tylko części, poniesionych nakładów po sprzedaży
kolejnych wyrobów. Wydaje się, że ograniczeniem dla niekończącego się podziału produkcji
na coraz mniejsze przedziały czasowe jest jedynie to czy przychody z produkcji
wydzielonego komponentu zapewnią minimalny poziom egzystencji. Nie przypadkiem
obserwujemy obecnie modę na outsourcing. W społeczeństwie dobrze zorganizowanym, do
głosu dochodzi tendencja stałego pogłębiania specjalizacji i ograniczonej koncentracji usług
(produkcji komponentów) świadczonych w coraz węższym zakresie. A wiec naturalny
proces pogłębiającej się specjalizacji powinien ograniczać koncentrację produkcji w
postaci międzynarodowych koncernów.

Jeśli tak to dlaczego istnieje tendencja do koncentracji?

41
Opis znajduje się w rozdziale „Efekt Ricardo”
42
Szczegółowy opis czytelnik znajdzie na www.mises.pl/Dlaczego ekonimiści ngłównego nurtu mogą
ignorować czas?

7
79
9
Odpowiedz jest jedna: zmonopolizowana produkcją daje swobodę w ustalaniu ceny ( pokrywa
się w ten sposób koszt utrzymywania zbędnego kapitału) i zapewnia względne zabezpieczenie
przed konkurencją. Zagrożenie pojawi się dopiero ze strony substytutów produkowanych inną
technologią i z surowców nie objętych monopolem.
Otóż tworzenie własnej bazy surowcowej oraz grupy podwykonawców kapitałowo
powiązanych z producentem finalnym pozwala wzmocnić efekt monopolu wymuszając
transfer zysków do centrali a kosztów do kraju gdzie chwilowo ulokowano produkcję
podzespołów. Mimo to biedne kraje korzystają na takich inwestycjach, bo dają one
zatrudnienia armii bezrobotnych, choć korzyści te są o wiele mniejsze niż gdyby
podwykonawcy, będąc kapitałowo niezależni, mogli konkurować między sobą na wolnym
rynku. Rodzi się pytanie skąd wziąć potrzebny kapitał w biednym społeczeństwie, w którym
stopa oszczędności jest niewielka?. Są dwa źródła kapitału: dobrze i wszechstronnie
wykształcona kadra oraz klasa średnia zdolna do kumulowania oszczędności, ale to pociąga
za sobą duże zróżnicowanie dochodów i znaczne ograniczenie podatków ( niski poziom
opieki socjalnej). Rozwijająca się i kooperująca za sobą sieć niewielkich, opartych na
wyrafinowanych technologiach, zakładów, wymaga relatywnie niewielkich nakładów
kapitałowych dając ponadprzeciętną stopę zwrotu.
Intuicja nie zawiodła Chestertona. Tylko małe skrojone na ludzką miarę zakłady, stwarzają
klimat sprzyjający wdrażaniu niekonwencjonalnych i innowacyjnych rozwiązań a nadto
charakteryzują się najwyższym tempem przyrostu kapitału i elastycznością.
Globalizacja rozumiana jako koncentracja (zarówno pozioma jak i pionowa) produkcji w
coraz to większych zmonopolizowanych strukturach świadczy o degeneracji rynku
spowodowanej czynnikami pozaekonomicznymi.
Względnie poprawny obraz rozwoju rynku produktów daje nam najmłodszy rynek tj. rynek
elektroniki użytkowej. Mimo wielkiej kapitałochłonności zachowuje on cały czas dużą
konkurencyjność co przekłada się na szybki spadek cen z niespotykanym wzrostem
oferowanych użyteczności. Odmienny obraz znajdziemy na rynku farmaceutycznym, który
zaczął zawłaszczać nawet prawo do testów i zmian w ludzkim genomie - patentując
fragmenty genów !!!. Podobny efekt przynosi patentowanie kodu. Perfidia takich rozwiązań,
dotarłaby może do szerokich mas gdyby lingwiści po opracowaniu aksjomatycznej teorii
danego języka, opatentowali ją i kazali sobie płacić za jego używanie. Pozornie nie byłby to
monopol, bo możemy w każdej chwili przyswoić sobie inny język. Oczywiście możemy
posługiwać się prywatnie nawet kilkoma językami ale ponieważ urzędującym językiem byłby
dalej ten objęty prawami autorskimi (np. urzędy przy elektronicznej transmisji danych
wymagają standardu zgodnego z ustalonym przez Microsoft) a instrukcje do kupowanych
urządzeń też pisane by były w języku urzędowym ( większość sterowników do urządzeń
elektronicznych działa tylko pod windowsem ), to dalej zmuszeni będziemy do wnoszenia
opłat licencyjnych.
Będę się powtarzał, ale patenty czy prawa autorskie (patenty) mogą być przyznawane
wyłącznie na kilka lat a nie jak w przypadku lekarstw na 20 lat - w ciągu tego okresu autor
albo zarobi na przyznanym mu monopolu albo nie.
Absurdem jest konieczność ponawiania procedur dopuszczenia do stosowania ( bardzo drogie
i czasochłonne) generyków, po odkryciu innego ich zastosowania, bo raz stwierdzony brak
szkodliwości nie wymaga potwierdzenia, natomiast o tym czym leczyć, powinien decydować
lekarz po uzgodnieniu z pacjentem. Wszystkie znane deformacja rynku wywoływane są przez
decyzje ( uchwalane prawa) znajdujące uzasadnienie wyłącznie poza ekonomią a często na
przekór znanym prawom ekonomicznym (np. ceny maksymalne, normy, limity ).

8
80
0
Dlaczego pieniądz towarowy?

W analizie kapitału dotarliśmy do stwierdzenia, że są to zapasy dóbr wykorzystywanych w


produkcji innych dóbr, dzięki współdziałaniu sił natury i pracy. Ponieważ stopa zwrotu z
kapitału maleje z jego kumulacją, istnieje naturalna tendencja do przemieszczania się kapitału
tam gdzie jest go mniej, dzięki czemu zarówno właściciel kapitału jak i korzystający z niego
odnoszą korzyść. Nawet tam gdzie nowatorskie rozwiązanie daje ponadprzeciętne zyski,
otrzymujemy wspólną korzyść, bo o ile nie będzie ono chronione wieloletnim patentem to po
upływie pewnego czasu zwiększy też efektywność pracy wszystkich konkurentów zrównując
zyski nowatora z przeciętnymi. Dochodzimy w konsekwencji do wniosku iż sama
produktywność kapitału nie może być przyczyną powstawania niewyobrażalnych fortun -
musi istnieć czynnik blokujący działanie naturalnych mechanizmów uśredniania bogactwa.

Handel jest najdogodniejszą do obserwacji działalnością, bo występuje w nim najszybszy


obrót kapitałem. Motorem handlu jest zasada: tanio kupić drogo sprzedać. Jednak
nieustającym zmartwieniem sprzedawcy są nabyte towary, na które nie ma dostatecznie dużo
chętnych przy ustalonej cenie ( stąd cykliczne przeceny uwalniające uwięziony w nich
kapitał). Jego pomyślność zależy od tego czy potrafi trafnie odgadywać potrzeby
konsumentów. Zatrzymajmy się na chwilę przy jednym asortymencie towaru. Stopa zwrotu z
handlu musi być większa od alternatywnych inwestycji kapitału, a to oznacza, że iloczyn
ustalanej dla każdego asortymentu marży zysku z ilością rocznych obrotów też należy
podporządkować tej regule.
Marża powiązana jest z ceną, którą wyznacza rynek więc sprzedawca faktycznie ma wpływ
tylko na wielkość obrotów tj. ilości klientów oraz na koszt zakupionych towarów. Wielkość
dostaw ( liczona wg. formuły Wilsona) wyznacza nam ilość pieniędzy uczestniczących w
sprzedaży tego towaru. Jest to tzw. pieniądz transakcyjny krążący między konsumentami,
handlowcami i producentami a jego wielkość będzie tym większa im dłuższe będą odległości
czasowe miedzy dostawami ( wielkość zapasu zależy od kosztów transportu, zamówienia i
rynkowej stopy procentowej). Tu znajdujemy jeden z czynników deformujący wolną
wymianę. Otóż przerzucanie kosztów budowy i utrzymania dróg na podatników jest
pośrednim dotowaniem konkurentów z odległych miejscowości za pieniądze lokalnej
społeczności (zajmę się tym przy analizie wpływu odległości na konkurencyjność).

Jak już wcześniej nadmieniałem naturalnym pieniądzem był albo akceptowany w roli środka
wymiany towar (złoto, srebro, skóry, sól itp.) albo zobowiązanie do jego wydania w
określonym miejscu i czasie ( papiery dłużne).
Pieniądz powinien zachowywać wartość wymienną w dłuższym okresie czasu, jest bowiem
niedokończoną wymianą rozpoczętą gdy oddaliśmy za niego określoną ilość efektów naszej
pracy licząc, że otrzymamy za nie ekwiwalentną ilość innych pożądanych dóbr w
późniejszym terminie. To oczekiwanie nie zawsze bywa spełnione nawet wtedy gdy środkiem
wymiany jest pieniądz towarowy, za sprawą nadmiernego gromadzenia zapasów gotówki
(tezauryzacji). Zwykle każdy z nas zachowuje pewien procent gotówki, z miesięcznych
poborów, jako rezerwę na niespodziewane okazje i nie ma to wpływu na przebieg transakcji.
Gdy z jakiś powodów większość z nas zwiększy tę rezerwę to dokona się to kosztem ilości
pieniądza transakcyjnego. Okaże się nagle, że w obiegu brak gotówki i pojawi się tendencja
deflacyjna. Nieprawdziwe jest twierdzenie ekonomistów głównego nurtu, że przez to
wyprodukowane towary nie znajdują nabywców, co podobno uzasadnia Keynesowską receptę
polegającej na drukowaniu dodatkowych pieniędzy ( tzw. zwiększenie efektywnego popytu).
Z tych względów rządy razem z bankami dążą do wyeliminowania gotówki z rynku i
zastąpienia jej kartami płatniczymi. Są w błędzie, to nie tezauryzacja zaburza rynek tylko

81
8
1
niestabilny rynek jest przyczyną tezauryzacji (zamieniono przyczynę na skutek- nie po raz
pierwszy i nie ostatni ).
Przecież przyczyną ewentualnego powstrzymywania się od zakupu nie jest brak pieniędzy
lecz niepewności, oczekiwanie, bo cóż innego może skłonić ludzi z dobrowolnej rezygnacji z
odsetek otrzymywanych z lokaty. Zwykle zaoszczędzony pieniądz wraca do obiegu poprzez
banki lub giełdy dlatego oszczędzanie nie staje się przyczyną perturbacji w obiegu pieniądza.

Większość z nas rozumie na czym polega działalność banków, potrafi uzasadnić dlaczego
ilość pieniądza na rynku powinna być relatywnie stała względem ilości towarów i usług
oferowanych przez gospodarkę danego kraju. Jądro niewiedzy ulokowane jest w relacjach
między bankiem centralnym, budżetem, a pozostałymi bankami. Dodatkowo obraz zaciemnia
fakt, że obecnie większość zakupów dokonujemy bez udziału banknotów ( przelewy, karty
kredytowe) a banki mieszają działalność kredytową z depozytową.
Wielkość kredytu, jaki może nam zaoferować bank, zależy od wielkości zdeponowanych u
niego oszczędności. Czy wszystkie oszczędności może bank przekształcić w kredyty?. W
przypadku lokat terminowych wystarczy zsynchronizować wielkość i terminy spłaty
kredytów z wielkością i terminami lokat a ilość pieniądza na ryku się nie zmieni. Dla
pozostałych depozytów muszą być tworzone rezerwy, bo klienci mogą w każdej chwili
zażądać wypłaty. Dodatkowym zabezpieczeniem jest bank centralny, który zawsze służy
pożyczką bankom komercyjnym, gdy chwilowe wypłaty przekroczą posiadane rezerwy.
Wielu ekonomistów przyczyn kryzysów gospodarczych upatruje w odejściu od standardu
złota, co ich zdaniem jest źródłem niczym nieograniczonej ekspansji kredytowej. Jest to
prawdą tylko częściowo, bowiem główna przyczyną jest brak 100% rezerwy.

Posługując się podwójnym zapisem, tak jak to robią księgowi od czasu gdy zaproponował go
Pacioli, zobaczymy jak będzie przebiegał w uproszczeniu proces kreacji pieniądz po
zdeponowaniu 100kg złota w banku, gdy obowiązkowa rezerwa wynosi 20% . Po lewej
stronie konta znajdą się aktywa banku ( stan kasy i należności ), po prawej będą pasywa
(zobowiązanie banku na rzecz deponenta ewentualnie kapitały własne).
Po przyjęciu oszczędności klienta P0, bank1 udziela klientowi P1 kredytu wysokości 80kg,
ten dokonuje za tę kwotę zakupu towaru u sprzedawcy P2 wpłacając złoto na jego konto w
banku2, który z kolei udziela kredytu klientowi P3 w wysokości 64 kg który dokonuje zakupu
u P4 itd.

Bank 5 Bank 4 Bank 3 Bank 2 Bank 1 Wpłata


8,14 10,24 12,8 16 20 100 100
32,76 40,97 40,97 51,26 51,25 644 643 802 801 1000
..Æ P9 P8 Æ P7 P6 Æ P5 P4 Æ P3 P2 Æ P1 P0

Liczba z indeksem to zobowiązanie lub należność klienta (x). Tłustym drukiem zaznaczono
faktyczną ilość złota posiadaną przez bank po udzielonym kredycie. Całe złoto przekształci
się w końcowym etapie transakcji w rezerwę. Policzmy łączną wielkość depozytów
zapisanych w P0, P2, P4, P6, P8,...:

Sn=100+100*0,8+100*0,82 +100*0,83+100*0,84+100*0,85+..+100*0,8n-1
przyjmując r = (1 - procent obowiązkowej rezerwy)
Sn=a+ar+ar2+ar3+..+arn-1 pomnożymy obie strony przez r
rSn=ar+ar2+ar3+..+arn odejmujemy stronami od pierwszego równania
Sn - rSn=a - arn

82
8
2
a(1 − r n ) a
lim S n = lim = =100/0,2=500 ( ekonomiści ciągle spierają się co należy
n →∞ n →∞ 1− r 1− r
uwzględnić w tym podstawowym wzorze )

Wartość towarów, które nie zostały zakupione z powodu oszczędności, odpowiada wartości
100kg zdeponowanego złota, natomiast klienci o numerach parzystych dysponują
pięciokrotnie większą ilością potwierdzeń depozytowych (pieniędzy) za które mogą próbować
kupić nieistniejące towary. Jeśli wszyscy chcieliby zrealizować kwoty z depozytów
(skorzystają ci co pierwsi wydadzą pieniądze) to w konsekwencji musiałyby wzrosnąć ceny
towarów do wartości 500kg złota. Wszystkim wydaje się iż mają więcej pieniędzy do
dyspozycji niż jest to faktycznie, rosną wydatki a z nimi ceny, łącznie z wartością aktywów
będących zabezpieczeniem kredytów. Operacje handlowe są ciągle wykonalne poprzez
wzajemne kredytowanie się banków, natomiast wzrost rezerwy gotówkowej ograniczony
będzie rezerwą bankową. Ponieważ lokaty klientów o numerach parzystych opierają się na
długach zaciągniętych przez klientów o numerach nieparzystych, cały ten ciąg zależności
rozsypuje się jak domek z kart gdy pojawią się kłopoty ze spłatą tego zadłużenia ( efektem
jest mnożnikowy spadek akcji kredytowej). Dlatego banki w miejscu klienta P1, P3 itd.
chętnie widzą budżet państwa.
Przyglądając się dochodom poszczególnych banków, w wyżej opisanej sytuacji nie
znajdziemy nic szczególnego: dochodem będzie oprocentowanie kredytów ( depozyty na
żądanie są zwykle nie oprocentowane). Ale w mniejszych miejscowościach, jest zwykle jeden
bank, a więc wszystkie operacje będą dokonywane w ramach tego banku ( sumujemy razem
aktywa oraz pasywa kont ), a to oznacza, że przy obecnie wymaganej 3% rezerwie
otrzymamy mnożnik 1/0,03=33 krotny. Przyjmując oprocentowanie kredytów na poziomie
8% otrzymamy przychód banku z jednej złotówki depozytu 33*0,08=2,64 zł.
Zapyta ktoś : skąd bierze się ten 264% przychód ?. Otóż od kupujących i sprzedających - w
niewielkiej części dodatkowy pieniądz pokryje zapotrzebowanie na pieniądz transakcyjny
wynikający z przyrostu masy towarowej w obrocie, w większej części będzie pochodzić z
różnicy miedzy cenami, które byłyby przy stabilnej podaży pieniądza ( naturalny spadek cen
związany z rosnącą wydajnością) a cenami, które pojawią się w wyniku ekspansji kredytowej.
Przy tak wysokim mnożniku, bank może pozwolić sobie na udzielanie kredytów
ryzykownych, bo dodatkowe ubezpieczenie kredytów zmniejszy ewentualne straty, rośnie
tym samym ilość osób zadłużonych ponad miarę (efekt, opisanego przez Ayn Ran, ryzyka
moralnego powodowanego przez ubezpieczenia). Oczywistym lekarstwem byłoby
ograniczenie wielkości banków, tak by mogły upadać nie powodując większych perturbacji
na rynku ( komisarze z UE ustalając wymagane minimum kapitałów własnych wyeliminują
małe banki spółdzielcze - o czyje interesy tu chodzi? ).
Nikt nie zwrócił uwagę, że ze wzrostem ilości kapitału stopa zwrotu w działalności
produkcyjnej maleje, natomiast w działalności bankowej rośnie jako efekt tzw.
„konsolidacji”. Dla przedsiębiorstw istnieje bariera wzrostu wyznaczona przez ujemne efekty
skali - chociaż działania osłonowe rządów pozwalają niektórym barierę tę przekroczyć –
natomiast dla banków nie istnieje naturalna bariera wzrostu. Brak ograniczeń dla wzrostu
powoduje, że to nie oszczędzającym przypadają niebotyczne dochody z akcji kredytowych
tylko pośrednikom (którymi są banki ), decydującym o powodzeniu już nie tylko
przedsiębiorców ale i całych państw. Zła sława kapitalizmu to zasłona dymna za którą kryją
się finansowi spekulanci. Tak jak światło księżyca jest odbitym światłem słońca tak siła
pieniądza bierze się z produktywności gospodarki ( przyrostu pracującego kapitału). Czyż
wobec tego nie jest absurdem twierdzenie, że manipulując pieniądzem można naprawić
gospodarkę.

83
8
3
Przywileje jakimi cieszą się banki pod każdą szerokością geograficzną, powodują że mogą
one z dnia na dzień doprowadzić do upadłości przedsiębiorcę anulując udzielony mu kredyt
pod pretekstem utraty wiarygodności kredytowej. O szczególnych relacjach banków z
biurokracją rządową świadczy fakt, że uzyskały prawo egzekucji wierzytelności przed
innymi wierzycielami bez wyroku sądowego ( sami są sędziami we własnej sprawie), a
premierzy stają się szczególnie przydatni w bankowości ( Bielecki, Marcinkiewicz) lub
odwrotnie „wybitni” bankierzy poleceni zostają na stanowiska premierów (Grecja, Włochy).

Innym pomijanym aspektem rezerwy cząstkowej jest fakt, że ryzyko niewypłacalności


pożyczkobiorców ponoszą, bez własnej wiedzy i zgody, wszyscy depozytariusze banku.
Ocena wielkości ryzyka i jego akceptacja powinna należeć do właściciela pieniędzy a nie do
banku, którego rolę powinno się sprowadzać do fachowego pośrednictwa między
pożyczkodawcą a pożyczkobiorcą ( forma prawna może być dowolna: umowy, weksle), tak
jak robią to biura maklerski. Zauważmy, że konkurentem dla banków są giełdy dzięki którym
przedsiębiorcy mają bezpośredni dostęp do pożyczkodawców z pominięciem banków. Istnieje
więc pokusa by używać zgromadzonych w bankach oszczędności do destabilizowania giełdy (
zdolność do takiego oddziaływania rośnie z wielkością banku). Zyski , dla wtajemniczonych,
z destabilizacji giełdy będą dwojakiego rodzaju: po pierwsze sprzedaż akcji gdy są drogie i
kupno gdy osiągną dołek daje zyski ponadprzeciętne, po drugie ciągłe krachy giełdowe
naganiają wystraszonych przeciętnych ciułaczy do względnie stabilniejszych banków .

Stabilna, nie poddana działaniom spekulacyjnym giełda, gwarantuje najwyższe dochody z


zainwestowanych oszczędności. Można z niewielką przesadą stwierdzić, że banki to kolejna
instytucja usługowa (po urzędnikach, prawnikach, politykach, koncesjonowanych „twórcach”,
koncernach medialnych itd..), która ulegając degeneracji pasożytuje na faktycznych
wytwórcach wartości.
Nie ma dobrej recepty na równoważenie wahań ilości pieniądza jaką ludzie chcą zatrzymać
w portfelu (na kontach a vista). Postulowane przez M. N. Rothbarda pełne pokrycie tych
rachunków rezerwami, choć jest dobrym rozwiązaniem, to jednak nie gwarantuje stabilność,
bo brak równowagi może być wywołany po stronie ilość dóbr i usług zmieniających się pod
wpływem decyzji fiskalnych państwa lub klęsk żywiołowych. Także próba kompensowania
zmiany cen wybranego koszyka dóbr, poprzez zmianę poziomu rezerw cząstkowych i
redyskonta nie działa stabilizująco, bo reakcja zawsze jest spóźniona w stosunku do tych
zmian cen a więc wywoła wzmocnienie amplitudy wahań a nie ich wygaszenie (trudno
ustalić, kiedy mamy do czynienia ze zwykłą korektą cen a kiedy zaczyna się już inflacja).
Osobnym problemem jest pokrycie kroczącego przyrostu masy towarowej oraz ilości usług na
rynku. Tylko standard złota (pieniądz towarowy) gwarantuje całkowicie automatyczne
dostosowanie się wydobycia do wzrostu ceny złota ( zwiększonego popytu na nie). W
początkowej fazie ekspansji kredytowej przedsiębiorcy nie potrafią odróżnić wzrostu cen
wywołanego zwiększonym popytem od wywołanego przez inflację (pusty pieniądz nie
rozchodzi się równomiernie, więc na początku powoduje wzrost cen tylko niektórych
wyrobów), dlatego ich decyzje inwestycyjne będą oparte na błędnych założeniach.
To samo dotyczy deflacji, również nie wiadomo czy spadek cen wywołany jest brakiem
popytu na dany produkt czy niedoborem pieniądza w obiegu. Wniosek –funkcja informacyjna
cen wykorzystywana przy kalkulacji opłacalności inwestycji będzie zachowana, gdy
zapewnimy stabilność siły nabywczej pieniądza.

84
8
4
Ciekawą propozycję przedstawił Friedrich Hayek 43 jako receptę na wolne tempo
dostosowania się złota do zmian popytu na nie. Proponuje by pieniądz był emitowany
wyłącznie w zamian za ustaloną kombinację dowodów składowych wystawionych na pewną
ilość zdatnych do magazynowania surowców. Analogicznie powinien być umarzany za
pomocą tej samej jednostki. Na przykład bank spółdzielczy dla emitowanej własnej waluty
np. 100 czerwieńców ustaliłby pewną ilość zboża plus pewną ilość cukru i pewną ilość
miedzi itd.
Tylko łączna cena tych towarów byłaby stała. Dodatkowo władza lokalna musiała by nakazać
płacenie podatków tylko w tej walucie.
Tezauryzacja pieniądza miałaby skutek odpowiadający wydaniu przez posiadacza pieniędzy
polecenia przechowania surowców na jego rachunku. Łączna cena wybranych surowców nie
będzie się mogła zmienić dopóty, dopóki władze monetarne będą gotowe sprzedawać i
kupować jednostki towarowe po ustalonej cenie. W ten sposób można przy okazji pozbyć się
problemu monopoli surowcowych, które destabilizują rynek.
Jeśli recepta jest znana to dlaczego państwa unikają jej stosowanie. Większość państw to tzw.
demokracje, w których głównym sposobem dochodzenia do władzy jest przekupywanie
najliczniejszych zorganizowanych grup nacisku, co trudno pogodzić z jawnym zwiększaniem
obciążeń podatkowych, stąd powszechna tendencja do zadłużenia się państw.
Jednak długi mają to do siebie, że w pewnym momencie trzeba je zacząć spłacać. I tu
przychodzi z pomocą utajony podatek: inflacja. Bank centralny może dodrukowywać
odpowiednią ilość pieniędzy, przekazując z jednej strony do skarbu państwa zwiększone
zyski, z drugiej strony obniżając stopniowo wartość państwowego długu. Dlatego zamiast
usunąć rzeczywistą przyczynę kryzysu, podnosi się obecnie kszyk, że rynek zawiódł i trzeba
zwiększyć kontrole rynków. Co więcej wymyślono „nową teorię pieniądza” opierając się na
przykładzie Japonii, gdzie dług publiczny osiągnął już 200% PKB. Uznano, że jeśli tylko
państwo zadłuża się jedynie u swoich obywateli to ograniczony dostęp międzynarodowych
spekulantów do długu państwowego, pozwala mu rosnąć w nieskończoność bez wstrząsów
finansowych. Do kupowania obligacji skarbowych łatwo skłonić krajowe fundusze
ubezpieczeniowe, ustalając przepisami wielkość dopuszczalnego ryzyka, natomiast obywateli
skłonić do tego rodzaju inwestycji może ich ponadprzeciętna dochodowość. W ten sposób
państwo zaczyna konkurować o pieniądze z przedsiębiorstwami wpływając na wysokość stóp
procentowych. Na dezinformację, powodowaną przez nadmierną akcję kredytową (opisaną w
rozdziale „Kapitał”), nakładają się oddziaływania rządów zmieniające warunki prowadzenia
interesów w warstwie prawnej jak i materialnej poprzez dokonywane transfery środków
finansowych na arbitralnie wyznaczane cele. Jeśli uwzględnimy dodatkowo rolę jaką pełnią
od lat Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy w nakłanianiu rządów do
działań umożliwiających grabież ich krajów na niespotykaną skalę, to twierdzenie, że wolny
rynek zawiódł jest szyderstwem ze zdrowego rozsądku. By nie być tu gołosłownym przytoczę
opinię Joseph’a E. Stiglitza, laureata Nagrody Nobla z ekonomii 44 ”Liberalizacja rynku
kapitałowego polega między innymi na zniesieniu przepisów mających na celu kontrolowanie
przepływów gorącego pieniądza do kraju i z kraju, które zazwyczaj są niczym więcej niż
tylko grą na ruchy kursów walutowych. Tego spekulacyjnego pieniądza nie można użyć na
budowę fabryk czy tworzenie miejsc pracy (...).Chiny, do których napłynęło najwięcej
inwestycji zagranicznych, nie stosują się do żadnych zaleceń(...). Przykład Chin wskazuje, że
do przyciągnięcia środków finansowych liberalizacja rynku kapitałowego wcale nie była
potrzebna ”. Z dalszych wywodów autora wynika iż MFW uzależnia pomoc od podpisania

43

„Economic Jurnal” t.LIII, nr 210, czerwiec-wrzesień 1943, s.178-184


44
„Globalizacja” Joseph E. Stiglitz, str. 72

85
8
5
tajnego protokołu złożonego ze 111 artykułów, w których znajdują się zobowiązania do
wyprzedaży majątku narodowego.
Tam gdzie występuje pieniądz fiducjarny nie wolno identyfikować go z kapitałem, gdyż
zarówno jego pochodzenie jak i zależność od zapasów wytwarzanych dóbr realnych jest
żadne. Ośrodki opiniotwórcze świadomie identyfikują kapitalizm z banksteryzmem, by ukryć
źródło problemów i uzasadnić głębszą interwencję biurokracji.
Współczesne imperia do eksploatacji podporządkowanych społeczeństw nie muszą
posługiwać się jawną kontrybucją. Wystarczy wymusić posługiwanie się własną walutą w
handlu światowym. W praktyce Stany Zjednoczone od ostatniej wojny światowej za
emitowane papierki zwane dolarem finansują ekspansję gospodarczą i militarną przerzucając
nadmierne koszty poprzez inflację na wszystkie kraje posiadające rezerwy w postaci dolarów
lub obligacji skarbowych rządu USA. Najwięksi wierzyciele (Chiny, Japonia) stali się
zakładnikami rządu USA a obecne kłopoty strefy euro wskazują, że „rynki finansowe” chcą
zmusić europejski bank centralny do drukowania pieniędzy w tempie porównywalnym z
FED, tak by pomysł zastąpienia w rozliczeniach międzynarodowych dolara na euro przestał
być wykonalny. Podobny efekt występuje w ramach strefy euro, gdzie słabsze gospodarczo
kraje nie są w stanie konkurować z krajami lepiej wyposażonymi w kapitał z powodu
wspólnej waluty. Można wykazać, że opłacalność wolnej wymiany między krajami o różnym
nasyceniu kapitałem pociąga za sobą różnicę w płacach i rynkowych stopach procentowych
co powinno mieć odzwierciedlenie w kursach walutowych ( gdy jest on zbyt wysoki
gospodarka przestaje być konkurencyjna). Obecnie kurs euro jest dla gospodarki niemieckiej
względnie niski - stąd ciągle wysoki eksport- a dla gospodarki greckiej za wysoki i
właściwym lekarstwem byłoby wystąpienie Grecji ze strefy euro.

Powyższe zestawienie choć niepełne, daje obraz problemów z jakimi należy się liczyć przy
wszelkich próbach powrotu do naturalnych mechanizmów rynkowych. Degeneracja i
kontrproduktywność obecnych instytucji społecznych wymaga odtworzenia ich naturalnych
funkcji. Wolny rynek to swoboda wyboru w granicach wyznaczonych przez etykę. Kiedyś to
w wielodzietnych rodzinach uczono się etyki wolnego rynku, że nie wolno kraść, oszukiwać,
kłamać, że należy współpracować i wspierać się w trudnych sytuacjach. Może dlatego
współczesne państwa dążą do rozbicia rodziny.
Efektywność działań należy oceniać w kontekście długofalowych skutków i nie powinny być
one przyjmowane tylko dlatego że lokalnie ( w czasie i przestrzeni) wydają się być
pozytywne. Dla przykładu: gdyby ubezpieczenie pokrywało 100% wartości strat
poniesionych w wyniku działań ubezpieczanego to ludzie przestali by zachowywać się
roztropnie ( odpowiedzialnie ). Z pozoru skutki takich ubezpieczeń byłyby zarówno dla
poszkodowanych jak i „szkodzących” pozytywne, ale długofalowe oddziaływanie będą
generować ogromne straty społeczne. Również ustawodawstwo prewencyjne prowadzi do
relatywizacji prawa i jego łamania w sytuacjach gdy oceniający uznaje je za niczym nie
uzasadnione ograniczenie. Każdy z nas powinien ważyć ryzyko a nadto być gotowym do
poniesienia konsekwencji również w wypadku działań nieumyślnych. Dawniej dług był
długiem honorowym, nikomu nie przychodziło do głowy by szukać ucieczki przed
odpowiedzialnością.
Obecnie nawet niewinne z pozoru stowarzyszenia gdy osiągną skalę instytucji o zasięgu
światowym stają się siedliskiem korupcji, despotyzmu i sobiepaństwa - instytucją pozorującą
działania statutowe. Dla przykładu: UEFA blokuje skutecznie wszelkie próby likwidacji
jawnego łapówkarstwa, co więcej wymusza na rządach specjalne traktowanie ( zwolnienie z
opodatkowania astronomicznych dochodów z imprez, którym patronują ). Posługuje się
szantażem w celu wymuszenia arbitralnych decyzji.

86
8
6
Oprócz asymetrii obywatel-rząd pojawiła się asymetria, wyższego poziomu, między rządami
a międzynarodowymi konsorcjami i stowarzyszeniami. ACTA to wynik zmowy pośredników
(światowych firm fonograficznych, wydawniczych ) i monopolistycznych producentów
GMO, medykamentów, oprogramowania. Da się wykazać, że negatywne efekty skali są
prawem obejmującym nie tylko produkcję ale też wszelką działalność a nawet struktury
społeczne, które powyżej pewnych rozmiarów (należy zbadać od jakiej wielkości - z tego co
wiem nikt takich badań nie prowadzi) tracą swój użyteczny walor, stając się czynnikiem
zaburzającym wolny rynek.
Przed nami są dwie perspektywy albo przywrócimy wolny rynek oczyszczony z opisanych
deformacji i oparty na samorządowych strukturach, albo zostaniemy zdominowani przez
autorytarne państwa, które budując konkurencyjną gospodarkę będą wyznaczać cele do jakich
jednostki będą miały prawo dążyć.

87
8
7
Dochód społeczny

Ze wzrostem udziału państwa w konsumpcji dochodu, wytwarzanego przez jednostki, zaczęły


nękać gospodarki - proporcjonalnie do skali rabunku - kryzysy. Wtedy też pojawiło się
zapotrzebowanie na teorię, która by wskazała jakimi narzędziami da się tym kryzysom
przeciwdziałać. Teoria ta funkcjonuje dziś pod nazwą makroekonomia. Nazwa wskazuje że
podobnie jak sprawiedliwość społeczna niewiele ma wspólnego z sprawiedliwością tak
makroekonomię niewiele łączy z ekonomią. Jest to forma księgowości prowadzona na
poziomie budżetu państwa, z której nie wynika - poza stwierdzeniem pewnego stanu rzeczy -
żadna z recept, stosowanych w praktyce, w celu zmiany niepożądanych stanów rzeczy.
Ponieważ z zasady nie uznaję stwierdzeń nie popartych dostatecznym uzasadnieniem,
postaram się wykazać dlaczego model IS-LM J.R.Hicksa, powszechnie stosowany w
analizach makroekonomicznych, nie daje wglądu w istotne zależności.
Punktem wyjścia do tego modelu jest tzw. tożsamość dochodowo-wydatkowa:

dochody ze sprzedaży (PNB) = konsumpcja prywatna+inwestycje+wydatki publiczne


+eksport-import
Pominę analizę treści użytych pojęć, bo nie ma to wpływu na wynik argumentacji.
Dogodnym punktem do rozpoczęcia analizy będzie diagram - z niewielkimi zmianami-
opisany przez Heydla 45.
Na osi pionowej zaznaczone są kolejne etapy produkcji (i), na osi poziomej natomiast
wartość:

Mi- użytych materiałów, półproduktów oraz część amortyzacji środków trwałych


stosowanych na danym etapie (oznaczenie)
Pi - płac przypadających na etap,
Zi- zysku, po sprzedaży półproduktu,

Na każdym etapie (A) istnieje wyposażenie technologiczne (B), które musi być nabyte przed
podjęciem produkcji (liczona jest tylko amortyzacja).
A B
1
2
3

6 półprodukty wyposażenie technologiczne

dobro konsumpcyjne

Widzimy, że wartość wymienna dobra konsumpcyjnego jest sumą płac i zysków ze


wszystkich etapów produkcji. A więc w ciągu roku wartość usług i wyprodukowanych dóbr
konsumpcyjnych będzie równa sumie wypłaconych płac i osiągniętych zysków na każdym
etapie. Dla uproszczenia analizy przyjmiemy, że producenci wyrobów finalnych dzierżawią
45

Str.428 „Dzieła zebrane” tom I, Adam Heydel

88
8
8
całe wyposażenie technologiczne. Czyli opłaty, odpowiadające odpisom amortyzacyjnym, idą
na opłacenie produkcji eksploatowanego aktualnie wyposażenia, które w przyszłości musi być
wymienione. Rysunek obrazuje treść twierdzenia Saya „ suma rent i płac wypłaconych z
tytułu produkcji dobra konsumpcyjnego wystarcza na jego zakup” .
O ile „gałąź” półproduktów „poddaje” się intuicji, to z wyposażeniem technologicznym jest
kłopot, bo ten co wydzierżawia maszyny musi zakupić (wytworzyć) je w całości nim zacznie
ono przynosić dochody. Ponieważ amortyzacja gwarantuje jedynie odtworzenie istniejącego
wyposażenia, to zakup nowego zwiększającego wielkość produkcji musi być opłacona, w
jakiś inny sposób. Ze wzrostem produkcji związany jest jeszcze inny wydatek tj.
powiększenie kapitału obrotowego 46, bowiem jeśli zwiększamy w okresie produkcji (t) ilość
wyrobów z (n) do (m) to:
K(m-n)=t(m-1)p/2-t(n-1)p/2=t(m-n)p/2
Im większy jest udział maszyn i urządzeń w produkcji tym mniej elastyczna jest struktura, bo
im maszyna jest bardziej wydajna tym mniejszy jest zakres jej potencjalnego wykorzystania i
zmiana wielkości produkcji wiąże się z większą wymianą wyposażenia. Dlatego współcześnie
zamiast modernizować stare zakłady buduje się nowe o zwiększonej produktywności.
Jak widzimy są to wartości dość znaczne i jeśli względna równowaga na rynku ma być
zachowana to nowe inwestycje muszą być finansowane oszczędnościami z wypracowanych
zysków i płac.
A więc dochód społeczny dzielony jest na konsumpcję i oszczędności = inwestycje

Oszczędności = kredyty

Suma dóbr konsumpcyjnych Razem inwestycje

odsetki

Po zakończeniu inwestycji następuje spłata rat kredytu, które przeznaczone będą na


sfinansowaniu kolejnych inwestycji lub wrócą do oszczędzającego, natomiast wypłacane
odsetki znajdą pokrycie w zwiększonej produkcji.
Oczywiście struktura dóbr konsumpcyjnych nie jest nigdy dokładnie dopasowana do popytu
wyznaczonego wielkością płac i zysków, bo zmiana gustu, reklama, pojawienie się nowych
wyrobów (substytutów) a nawet zmiana proporcji zysków do płac zmienia strukturę spożycia,
powodując pojawianie się u niektórych producentów nadmiernych zapasów lub niedoborów.
Gdy zmiany te są rozłożone w czasie to procesy adaptacyjne będące odpowiedzią na zmiany
cen wymuszą względną zbieżność strumienia dóbr z efektywnym popytem. Natomiast jeśli
fluktuacje popytowe związane ze zmianami strumieni pieniądza są szybkie, dostosowania
będą spóźnione i przeciwskuteczne. Na powyższym rysunku widać, dlaczego akcja kredytowa
większa od zgromadzonych oszczędności, musi powiększyć niedopasowanie popytu do
podaży, gdyż nie istnieją towary o wartości odpowiadającej tworzonym pieniądzom. Jedyny
sposób na szybkie dopasowanie popytu do podaży jest wzrost cen, który utrzyma się do czasu
zakończenia inwestycji i wprowadzeniu na rynek zwiększonej ilości produktów. Jeszcze jedna
rzecz umyka naszej uwadze. Aby zwiększyć znacząco nakłady inwestycyjne w produkcję
dóbr konsumpcyjnych musi wcześnie dokonać się wzrost potencjału w produkcji środków
produkcji. Rezerwy mocy produkcyjnej jeśli istnieją to są niewielki a więc znaczne
pobudzenie inwestycji w dwóch działach produkcji, przekroczy wielkość dostępnych
zasobów co przełoży się na wzrost cen tych zasobów proporcjonalny do wielkości
pobudzenia.

46
opisano w załączniku do rozdziale „Synchronizacja” i w rozdziale „Dobra pośrednie”

89
8
9
Wielkość oszczędności wyznaczona jest przez indywidualne preferencje czasowe i jest
przejawem dążenia do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa w coraz dłuższym horyzoncie
czasowym. A więc naturalna stopa procentowa (uśredniona preferencja) odzwierciedla w
pewnym sensie oczekiwany przez społeczeństwo poziom bezpieczeństwa socjalnego i
wskazuje jakie mniej pilne potrzeby (o użyteczności krańcowej dążącej do zera) mogą być
zrealizowane przez producentów. Gdy stopy procentowe sztucznie obniży się do zera to
będzie to sygnałem dla producentów, że wzrost produkcji każdego wyrobu jest opłacalny,
jeśli tylko stopa zwrotu okaże się dodatnia. Rośnie też ilość konsumentów, których
preferencja czasowa jest znacznie wyższa od oprocentowania kredytu co skłania do
przyśpieszonej konsumpcji dzięki kredytom. Gdyby nie istniał hamulec w postaci inflacji to
wszystkie zasoby zużyte by zostały na inwestycje, uniemożliwiając tym samym produkcję
wyrobów konsumpcyjnych. Zapobiega temu gwałtowny wzrost cen przesuwający, w krótkim
czasie, stopę zwrotu z inwestycji – nawet tych, które przy naturalnej stopie rynkowej byłyby
rentowne - w stronę ujemną co spowoduje wstrzymanie inwestycji i straty. Straty poniosą też
banki zaangażowane w nadmierną akcję kredytową, więc zaostrzą warunki na jakich będą
skłonne je udzielić, co w połączeniu z redukcją zatrudnienia w działach pracujących na rzecz
inwestycji spowoduje również kurczenie się popytu konsumpcyjnego. Powodem tego jest
fakt, że kredyty konsumpcyjne ze wzrostem akcji kredytowej trafiają do coraz mnie
wiarygodnych klientów i w sytuacji zaostrzenia warunków, suma kwot spłacanych będzie
rosła w stosunku sumy kwot udzielanych kredytów i pogłębiać się będzie zjawisko
podkonsumpcji, mylnie wiązane przez Keynesistów ze wzrostem rezerwy gotówkowej.
Zwykle w takiej sytuacji aplikowaną kuracją bywa wzrost wydatków z budżetu celem
pobudzenie malejącego popytu. Nie ma tu znaczenie czy konieczne środki pozyskują rządy w
formie kredytu (obligacje) czy z podatków (wymuszone oszczędności) w obu wypadkach
będą one konkurować z przedsiębiorstwami o dostęp do zasobów. Przypadek kredytowania
deficytu emisją obligacji jest wariantem znacznie gorszym, bo nie zaistnieje pokrycie dla
płaconych odsetek w dodatkowej produkcji ( rząd nie generuje zysku ) a nadto wpłyną one na
wielkość ściąganych podatków w przyszłości (obligacje rządowe należą do bogatego arsenału
kosztownych sztuczek, ukrywających wzrost podatków). Działania mające na celu
zmniejszenie rosnących zapasów w stanie kryzysu maskują tylko problem zredukowania siły
nabywczej jednostek przez podatki w dłuższej perspektywie, bowiem ograniczą one istotnie
konsumpcję, gdy gospodarka wejdzie na drogę wzrostu, bo raz wprowadzone podatki
pozostają, trwale ograniczając ilość oszczędności a tym samym i inwestycji.
Podatki lub obligacje

Suma dóbr konsumpcyjnych Budżet

% z obligacji

Operowanie pojęciem „inwestycje infrastrukturalne” służy dezinformacji, bo są to po prostu


dobra służące konsumpcji zbiorowej. Trudno wykazać:
- czy i w jakim stopniu infrastruktura decyduje o wielkości inwestycji zagranicznych,
- dlaczego inwestycje obcych mają być korzystniejsze od inwestycji naszych
przedsiębiorców,
- skąd władza wie, w których rejonach kraju inwestycje te będą najlepiej służyć nowym
zakładom produkcyjnym,
- dlaczego koszty infrastruktury służące przedsiębiorcom ma ponosić podatnik, jeśli
wiadomo ponadto, że inwestycje z budżetu są zawsze droższe niż realizowane przez
podmioty prywatne na konkurencyjnym rynku.

90
9
0
Wzrost udziału państwa kosztem inwestycji produkcyjnych, zgodnie z modelem IS-LM
uznaje się za zjawisko pozytywne o ile tylko tak liczony PNB wzrośnie, co w świetle
powyższej analizy jest oczywistym nonsensem. Kapitał jest głównym źródłem dochodów
obywateli a tym samym i państwa. Obcy kapitał służy obcym i nie jest obojętne czyje
inwestycje dominują w naszym kraju. Wyzbywanie się ziemi, kapitału ( prywatyzacja przy
braku rodzimego kapitału) i pracy (emigracja najbardziej produktywnych) to prosta droga do
powszechnej nędzy. Państwo powołane jest do ochrony suwerenności i bezpieczeństwa a nie
do tworzenia czegokolwiek. Dobrobyt tworzą jego obywatele i ochrona ich dorobku, a nie
doprowadzenie ich do stanu bezbronności, należy do zadań rządu.
Na pseudo inwestycyjne wydatki z budżetu, może pozwolić sobie gospodarka na etapie zbyt
intensywnego wzrostu, gdy rośnie niebezpieczeństwo przeinwestowania ( inwestycje
surowcowe, z powodu długich okresów produkcji nie nadążają za popytem zgłaszanym przez
przedsiębiorstwa). Przekrój synchroniczny jest tożsamy z diachronicznym47 tylko gdy
rozważamy zależności stacjonarne, natomiast inwestycje burzą istniejące dopasowanie
czasowe i zmieniają je na kolejne stany nowej równowagi.

Dla przykładu: zastanówmy się w jakim czasie dojdzie do synchronizacji między kolejnymi
etapami produkcji gdy wzrośnie popyt na produkt finalny opisany na początku artykułu.
Jeżeli popyt przekroczy rezerwy wszystkich producentów tego wyrobu to musi wzrosnąć
cena. By ubiec konkurentów opisywany producent inwestuje w zwiększenie mocy
produkcyjnej, ale efekt tej inwestycji pojawi się dopiero po czasie:
t1 = prace budowlano montażowe + okres produkcji.
Załóżmy, że producent półproduktu (4) posiada dostateczne rezerwy produkcyjne to wtedy
dostosowanie nastąpi bez zwłoki, ale wzrośnie też zapotrzebowanie na półprodukt (3),
którego producenci nie posiadają rezerw, więc wrośnie cena a z nią pojawi się konieczność
inwestycji - zawsze istnieje groźba podjęcia produkcji przez kogoś innego gdy rentowność
jest większa od przeciętnej. Na tym etapie opóźnienie wyniesie:
t2=prace budowlano montażowe + okres produkcji (3).
1
2
3 t2
4
5 t1

Niech na pozostałych etapach produkcji rezerwy mocy produkcyjne będą wystarczające by


pokryć zwiększone zapotrzebowanie na półprodukty, więc łączny czas dostosowania wyniesie
t= t1+t2. Trochę krócej przebiegnie redukcja wielkości produkcji, wymuszana rosnącymi
zapasami i spadającym zyskiem będącym skutkiem wymuszonej obniżki cen - musi być
zakończ produkcja już rozpoczęta.
Dla każdej zmiany rynkowej da się określić minimalny okres dostosowawczy ale zwykle jest
on wydłużany, przez pojawiających się w łańcuchu (lub na samym szczycie) monopolistów,
bo przeciwdziałające wzrostowi cen inwestycje nastąpią dopiero gdy pojawi się groźba
przełamania monopolu.

Wnioski:
- żadne pieniądze nie są w stanie skrócić czasu oczekiwania (t) na dopasowanie się
produkcji do nowego poziomu popytu.
- im więcej jest konkurujących ze sobą dostawców ( rośnie suma łącznych rezerw), im

47
pełne wyjaśnienie zawarłem w załączniku do rozdziału „Synchronizacja”

91
9
1
rozleglejszy (nie podzielony cłami ) rynek, tym mniejsze wahania cen spowodowanych
fluktuującym popytem ( przy takich samych kosztach produkcji decydować będą koszty
transportu).
- pojęcie „okresu produkcji” przy samoistnych etapach produkcji jest względne, bo zależeć
będzie od stopnia ich zmonopolizowania, np. podwykonawca podzespołów, których
produkcja wymaga wysoce specjalistycznego wyposażenia, jest w tym sensie monopolistą i
okres produkcji tych podzespołów należy dodać do okresu produkcji wyrobu finalnego.

Z tych powodów kartel naftowy jest skuteczny, bo ustala cenę przy której producenci
krańcowi (np. Rosja) nie są w stanie konkurować niższą ceną ze względu na znacznie wyższe
koszty wydobycia. Jeśli Ameryka, największy odbiorca ropy, rozwinie tanią produkcję ropy z
łupków, kartel naftowy będzie musiał obniżyć ceny.
Zakrawa na żart twierdzenie, że nie dysponujemy kapitałem, podczas gdy przez budżet
przepływa już ponad 50% PKB tzn. większość potencjalnych oszczędności zamiast wspierać
rodzime inwestycje, wydawana jest bezproduktywnie. Staliśmy się krajem, w którym obcy
kapitał produkcyjny pozostawia tylko mizerne płace (większość nie płaci nawet podatków) i
jedynie drobni przedsiębiorcy akumulują narodowy kapitał odnosząc niekiedy spektakularne
sukcesy. Niestety nie jest to potencjał, który by nadawał ton w naszej gospodarce, potężne
lobby międzynarodowych korporacji dysponuje argumentami zdolnymi „zmiękczać”
stanowisko każdej administracji w sprawach, które ich interesują. To co dzieje się w Europie
potwierdza tylko znany od wieków proces „wysysania” potencjału ludnościowego i
gospodarczego terenów wokół metropolii. Siła oddziaływania takich ośrodków rośnie z ich
wielkością i jedynie determinacja elit lokalnych oraz zrozumienie długofalowych skutków,
braku oporu wobec tych tendencji, może zahamować postępującą degradację całych prowincji
a nawet krajów ( widać w dużej skali działanie tych procesów w USA). W Polsce działanie
tego mechanizmu było spowalniane przez transfer podatków z bogatych rozwijających się
miast do biednych wegetujących gmin (socjalizm gminny), jednak kurczenie się pracującego
kapitału (rodzimego i zagranicznego) szybko zmniejsza wpływy podatkowe przyśpieszając
tym samym procesy emigracyjne zarówno kapitału jak i ludności.
Ciekawym przypadkiem jest występujący ostatnio w aptekach chroniczny brak pewnych
lekarstw. Okazuje się że koncerny farmaceutyczne stosują różne ceny: wyższe dla bogatych
krajów, niższe dla biednych co, przy braku barier celnych, powoduje spekulacyjny przepływ
lekarstw z naszych hurtowni do krajów o wyższych cenach. Jaki interes mają koncerny w
sprzedaży wyrobów po niższych cenach?

wartość D E

koszty N
max.zysk ze sprzedaży w N
koszty P max.zysk ze sprzedaży w P

ceny

popyt w P
popyt w N

ilości D’ E’

92
9
2
Otóż w Niemczech (N) oraz w Polsce (P)- przy dochodach kilka razy niższych niż w
Niemczech - maksymalny zysk zarejestrujemy przy bardzo różnych cenach, wyznaczonych
przez D-D’ i E-E’.
Gdyby cena w Polsce była taka jak w Niemczech (E-E’) to dochód obniżyłby się do
punktu oznaczonego kropką czerwoną. I odwrotnie gdyby w Niemczech sprzedano
medykamenty w cenach (D-D’) to dochód wyznaczy kropka zielona. Dlatego straty
koncernów będą tym większe im większy będzie transfer lekarstw z Polski do Niemiec -
kropka zielona będzie wędrować po czerwonej krzywej od (E-E’) do (D-D’). W tej sytuacji
koncerny ograniczyły dostawy do Polski i naciskają na rząd by represjami administracyjnymi
ograniczyły wywóz lekarstw do Niemiec. Czy potrzeba lepszego dowodu na to, że
zmonopolizowany rynek tworzy sytuacje nieznane na wolnym rynku?.
Opisane zjawisko wyższych cen w większych aglomeracjach też występuje ale w mniejszej
skali bo wywoływane jest głownie kosztami transportu i marżą pobieraną przez pośredników
(szybszy obrót kapitałem, zwiększa dynamikę jego wzrostu proporcjonalnie do gęstości i
wielkości zaludnienia) .

Są w naturze procesy (działania), których sumaryczny wynik daje wartość zerową tzn.
korzyść jednego jest osiągalna dzięki stracie drugiego. Intuicyjne rozumienie
niesprawiedliwości wiąże się z niezawinioną stratą. Nawet gdy sprawcą są siły natury
niektórzy też mówią o wielkiej niesprawiedliwości. Od takiego rozumienia dzieli nas tylko
krok do domagania się penalizacji wszelkich działań mogących potencjalnie spowodować
straty ( prewencja wykluczająca ryzyko blokuje działania przedsiębiorcze). Jeszcze w
średniowieczu straty nie będące skutkiem świadomego działania traktowano jako dopust
Boży, karę za nasze grzechy i brak przezorności. Zmiana nastawienia sprawia, że coraz
częściej słyszy się żądania udzielenia pomocy - nie jest to prośba lecz nakaz by państwo
przyszło z pomocą. Nikt nie artykułuje głośno, że żądanie to jest faktycznie adresowane do
współobywateli będących nieraz w gorszej sytuacji.
Obserwujemy zanikanie wypracowanych jeszcze w starożytności reguł prawa: „ chcącemu
nie dzieje się krzywda”, „przy przestępstwach bierze się w rachubę chęć, a nie wynik” , „za
podstęp zawsze się odpowiada”, „wszelkie prawo winno być stanowione ze względu na
człowieka”, „sprawiedliwość jest stałą i niezmienną wolą przyznania każdemu należnego mu
prawa”, „to co jest nasze, bez naszego działania nie może zostać przeniesione na kogoś
innego”, „ustawy powinny być zrozumiałe dla wszystkich”, „prawo nie działa wstecz”,
„albowiem słuszne jest z natury, aby nikt się nie bogacił ze szkodą drugiego”, „nikt nie może
polepszyć swojej sytuacji w wyniku własnego czynu bezprawnego”, „nie wszystko, co
dozwolone, jest uczciwe”, „najwyższe prawo może stać się najwyższym bezprawiem”, „jeden
świadek, żaden świadek”, „zwyczaj jest jedynym korektorem prawa”, „gdzie
niebezpieczeństwo, tam zysk”, „siłę wolno odeprzeć siłą”.

Wybrałem te z paremie, które są nagminnie ignorowane, co świadczy - mimo szalonego


postępu techniki i wiedzy o naturze zjawisk - o stopniowym pogrążaniu się w barbarzyństwie
współczesnych społeczeństw. Jeszcze w XIX wieku dobrobyt kojarzono z postępem
technicznym i umiejętnym jego zastosowaniem w gospodarce. Współcześnie wdrukowano w
społeczną świadomość przekonanie, że dobrobyt zależy od aktywności rządu i banków
czyli od dwóch bezproduktywnych pasożytów, zachowujących jedynie pozory pierwotnie
przypisywanych im funkcji usługowych. Mówienie w tej sytuacji o dochodzie społecznym, to
tworzenie mitu mającego niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Inny aspekt rzeczywistości dobrze charakteryzuje staropolskie powiedzenie „znaj proporcje


mocium panie”. Dlaczego skąpiec w przeciwieństwie do osoby oszczędzającej budzi w nas

93
9
3
niechęć i dezaprobatę większą niż hulaka ?. Choć rezygnacja z bieżącej konsumpcji i
oszczędzanie są godne pochwały to cel oszczędzania u skąpca jest podejrzany, bo skąpiec
oszczędza dla samego oszczędzania i w ogóle rezygnuje z konsumpcji. Co w tym złego?-
przecież już Adam Smith stwierdził, że jest on społecznikiem mimo woli, bo udostępnia
kapitały dla inwestycji. Jednak niechęć do skąpca bierze się stąd, że w żadnym wypadku nie
możemy liczyć na wsparcie w potrzebie. Również cecha przeciwna tj. bezwarunkowe
wspieranie innych może tworzyć chory okład pasożyt-ofiara. Żyjemy w świecie o
niespotykanie gęstej sieci powiązanych instytucji oraz oddziałujących na siebie struktur i
powyższe przykłady skłaniają mnie do stwierdzenia, że najbliżsi właściwych rozwiązań są ci
co trzymają się zasady złotego środka, gdy nie są pewni co do skutków swoich decyzji. A co
wyznacza ten złoty środek, to nic innego jak tradycja wpisana w kulturę i religia jako nośnik
niezmiennej miary naszego postępowania. Czy można pogodzić świat twórczej destrukcji J.A.
Schumpetera, ze światem etycznej harmonii z naturą Chestertona?. Obie postawy
współdziałają, uzupełniają się - problemem pojawi się przy próbie zdominowania,
podporządkowania sobie jednej postawy przez drugą. Człowiek czynu w imię efektywności
będzie skłonny poświęcić aspekt moralny, choć rynek wyzwolony z ograniczeń
podyktowanych etyką, popada w chaos w którym nie sposób mówić o efektywności. Tam
gdzie decyzje wypływające z etyki nie będą brać pod uwagą ich wpływu na efektywność
działania, podstawy materialnego bytu mogą zastać naruszone. Z etycznego punktu widzenia
bogaci powinni pomagać biednym, lecz ustanowienie normy prawnej bezwzględnie
obligującej ich do tego, zwiększyłoby jedynie zakres istniejącej biedy. Każdy z nas jest
wyjątkowy dlatego możliwych płaszczyzn konfliktów jest nieskończenie wiele, bo różnimy
się skalami wyznawanych wartości. Między innymi, również dążenie do obniżenia napięć
społecznych powoduje, że władze starają się urabiać jednostki na jedną modłę.
Indywidualiści, często jednostki wybitne, nie potrafią znaleźć sobie miejsca w tak
zhomogenizowanym społeczeństwie. Traci też społeczeństwo, tłumiąc cechy (zdolności),
które mogą okazać się niezbędne dla jego dalszego rozwoju. Co pozostaje czynić wobec
powyższego? Należy wrócić do tego co opisywał Alexis de Tocqueville w „O demokracji w
Ameryce”. Społeczeństwo oparte na rodzinie osadzonych we współrządzących się
niewielkich społecznościach jest w stanie pozwolić rozwijać się i grupować osobowościom o
antagonistycznych priorytetach. We współczesnym świecie to o czym marzył Chestertona
zaistnieje gdy zlikwidujemy odgórne zarządzanie społeczeństwem i wykształcimy postawy
oparte na współdziałaniu i oddolnym kreowaniu nie tylko reguł gospodarczych ale i wielkości
zobowiązań na rzecz lokalnej społeczności.

Własność

W poprzednim rozdziale próbowałem opisać kontekst w jakim przychodzi nam żyć. Co


wymusza naszą zależność od innych i co jest niezbędne dla efektywnej produkcji. Tak
naprawdę oprócz idei człowiek nic nie tworzy a jedynie przekształca to co natura daje.
Jeśliby przyjąć, że wszyscy mamy jednakowe prawa do dysponowania tym co natura daje, to
wszelkie planowanie stałoby się ułomne, bowiem trudno zakładać iż dany zasób będzie
dostępny, gdy w każdej chwili ktoś inny może po niego sięgnąć. Reasumując nie sposób
skutecznie planować działanie mając do dyspozycji jedynie rzeczy niczyje. Czym tak
naprawdę jest prawo własności?. Otóż jest niczym innym jak wyłącznym prawem do
swobodnego dysponowania dobrem, którego jesteśmy właścicielem.
W praktyce zarówno wyłączność jak i swoboda dysponowania bywają ograniczane. Są tacy
co z gwarancji równości wobec prawa, wyciągają wiosek, że własność narusza ten postulat,
więc powinna być ograniczona. Nie widzą wynikającej z takiej interpretacji sprzeczności, bo

94
9
4
gdy dwaj osobnicy zechcą zapewnić sobie swobodę dysponować tą samą rzeczą, to albo jeden
wymusi tę swobodę albo nikt jej nie będzie miał. Z tych samych powodów wszyscy jesteśmy
właścicielami wytworów intelektualnych, bowiem każdy ma możliwość swobodnego
dysponowania nimi, mimo że wyłączność nie jest tu zagwarantowana ( wbrew obiegowemu
przekonaniu nie ma to związku z problemem zwrotu poczynionych przez twórcę nakładów).
Przeciwnicy patentowania oprogramowania oraz samo powielających się struktur
biologicznych uważają, że tylko ochrona tajemnicy określonej techniki wytwarzania jest
uprawniona a nie wytwarzanie samego produktu, którego produkcja może być przez innych
opracowana w podobny sposób lub sama natura może, w pewnych warunkach, wytworzyć
produkt samoistnie. Czy więc mamy zakazać naturze wytwarzania takiego specyfiku?. W
przypadku dóbr intelektualnych nikt nie wie jak dochodzi do ich wytworzenia, da się jedynie
porównywać produkty finalne, a ich identyczność nie przesądza jeszcze o plagiacie, muszą
pojawić się inne poszlaki wskazujące, że jeden z twórców miał możliwość wcześniejszego
poznania pomysłu drugiego. Nonsensem wydaje się rozciąganie praw autorskich na
fragmenty kodów, gdy można tę sama funkcję napisaną w języku C przepisać np. w Jawa.
W uproszczeniu, prawo własności gwarantuje mi nienaruszalność zasobów, które
zgromadziłem by uporać się z niepewną przyszłością. Bezspornie wszystko co jest wytworem
naszej pracy jest naszą własnością. Ale istnieją dobra będące wytworem natury.
Surowce, przez sam fakt ich wydobycia mają właściciela, ale co z ziemią ? czy jej
uszlachetnienie daje dostateczne podstawy do tytułu własności. Dawniej ziemia należała do
króla i on nadając ją innym przekazywał tytuły własności. Obecnie właścicielem nie jest
nawet naród lecz wyłącznie osoby reprezentujące państwo – bo zmiana państwowości
powoduje zmianę dysponenta- które uzurpują sobie prawo do ograniczania zakresu prawa
własności wszystkich jego poddanych. Faktycznym dysponentem stał się urzędnik. Jego
arbitralne decyzje oparte na ogólnych delegacjach z ustaw sejmowych, rozstrzygają jaką
część mojego wysiłku mam przekazać do dyspozycji innego urzędnika dbającego w pierwszej
kolejności o dobro własne oraz związanych z nim koterii.
Od rewolucji francuskiej demokraci bredzą o jakiejś umowie społecznej między ludem a jego
przedstawicielami. Ktoś dowcipny, jako test zaproponował zniesienie przymusu w pobieraniu
podatków, wtedy wielkość wpływów pozwoli ocenić czy większość ( bożek demokracji) tę
umowę naprawdę akceptuje. Niedostrzegalnie okradani jesteśmy przez urzędników z naszego
czasu - przecież rejestracje, sprawozdania, oświadczenia, pozwolenia, decyzje, nakazy,
normy, korki drogowe, ograniczenia prędkości to tylko fragment niekończącej się listy strat
powodowanych, bezpośrednio lub pośrednio, aktywnością urzędników ( podobnie działa
inflacja ). Jeśli ktoś pobiera awansem opłatę za usługi, z których się potem nie wywiązuje,
jest zwykłym oszustem. Jest również paserem ten co uczestniczy w wprowadzania od obiegu
przedmiotów pochodzących z kradzieży, a tym jest formalnie pieniądz powodujący inflację
(okrada nas z wartości przekazując ją pierwszemu, który ten pieniądz wprowadził do obiegu).

Im dany zasób ma więcej zastosowań oraz im jest rzadszy ( pierwsze wpływa na drugie) tym
jest bardziej wartościowy. Mój czas jest zasobem, który warunkuje zaistnienie wszelkich dóbr
będących do mojej dyspozycji, gdy spożytkuję go na produkcję użytecznego dobra albo
sprzedam go jako gotowość do wykonania zleconej pracę. Intrygującym zjawiskiem jest
zmienność jego wartość, bowiem raz przeznaczamy go na czynienie rzeczy ważnych
(wartościowych) innym razem trwonimy go na błahostki. To intensywność odczuć
rzutowanych w teraźniejszość lub w perspektywę potencjalnej przyszłości nadaje wartość
chwili obecnej (nie istnieje wartość obiektywna, a na pewno nie jest nią cena). To teraz
odczuwamy lęk przed wyobrażonym wydarzeniem lub zadowolenie z dobrze wykonanych
zadań w przeszłości.

95
9
5
Dzięki wzrostowi wydajności oszczędzamy czas, co powinno owocować stała obniżką cen
(wzrostem płac) a dzięki spadkowi preferencji, zwiększeniem konsumpcji dóbr
intelektualnych (usług) w relacji do dóbr materialnych. Tak się nie dzieje z powodu
równoległego do wzrostu wydajności, nasilenia się marnotrawstwa czasu ( zamiast liczyć
koszt dodatkowy wolnych dni, należy liczyć koszt marnowanego przez administrację czasu )
wymuszonego biurokratycznymi przepisami ( dyskretne zniewalanie). Jeśli obciążenia z
tytułu posiadanego np. mieszkania, domu, samochodu a nawet psa rosną to zwiększa się ilość
osób których nie stać na ich utrzymanie. Formalnie prawo własności nie zostało zniesione ono
jest stopniowo ograniczane, swoboda dysponowania redukowana jest do faktu formalnego
„posiadania”. Podobno Bismark na pytanie, dlaczego nie upaństwowi środki produkcji tak jak
zalecają to marksiści, odpowiedział „ głupotą byłoby odebranie chłopu krowy o które dba
i ponosi wszystkie związane z ich utrzymaniem wydatki, wystarczy upaństwowić
mleko”.

Dlatego zwolennicy dystrybucjonizmu muszą mieć na uwadze fakt, iż upowszechnienie


własności to za mało, należy w pierwszej kolejności sprowadzić prawo do ustanawiania
wszelkich obciążeń do najmniejszych jednostek samorządu lokalnego ( niewielka
administracja państwowa opłacana stałym podatkiem osobistym ma odpowiadać wyłącznie za
bezpieczeństwo kraju).

Współdziałanie polega na synchronizacji czynności w ramach sztywnej struktury


organizacyjnej. Tylko jedna osoba powinna mieć swobodę decyzji ( w z góry wyznaczonych
granicach) pozostali muszą się jej podporządkować wykonując wyznaczone zadania.
Współdziałanie więc pociąga za sobą warunkową rezygnację z prawa do dysponowania
własnym czasem (warunki te zwykle spisuje się w formie umowy).
Współdecydowanie jeśli ma efektywnie realizować wspólne cele powinno być ograniczone
wyłącznie do wyznaczania celów finalnych ( optymalne techniki ich osiągania znane są
wyłącznie specjalistom) i to tylko do tych które obejmują wszystkich głosujących a
ewentualne alternatywne propozycje muszą być głosowane równocześnie. Wykazano, że
wszelkie głosowania większościowe są podatne na manipulację, dla przykładu 48: jeśli
rozkład preferencji dla osób A, B, C ujmiemy w tabeli następująco

Osoba A Osoba B Osoba C


X Y Z
Y Z X
Z X Y

a od góry do dołu porządkujemy preferencję malejąco i jeśli teraz poddamy głosowaniu x


wobec y to stwierdzimy, że A woli x od y oraz C woli x od y. Poddajmy teraz głosowaniu
zwycięzcę pierwszego głosowania czyli x wobec z teraz okaże się, że B woli z i C woli z a
więc większość. Powtórzmy dla odmiany głosowanie zaczynając od y wobec z wtedy
większość wybierze y, dalej głosujemy pozostałą alternatywę czyli y wobec x , większość
wybierze x.

Wniosek 1: wynik głosowania zależy od jego kolejność.

Przeprowadzając trochę bardziej skomplikowane rozumowania Kenneth Arrow udowodnił,


że interes współwłaścicieli (wyborców) najlepiej zabezpieczy wybrany przez nich

48
Str.553 „Mikroekonomia” Hal R. Varian

96
9
6
autorytarny fachowiec a nie podejmowane większością głosów decyzje. W naturze każda
zbiorowość podporządkowuje się przywódcy, jeśli tylko większość nabierze przekonanie, że
posiada on niezbędne predyspozycje ( kwalifikacje ). Również rodzina od wieków stosowała
się do tej zasady.
Co ciekawe twierdzenie Arrowa w niczym nie podważyło mitu demokratycznych wyborów,
jedynie unijni macherzy stworzyli konstrukcję wszechwładnych, mianowanych przez siebie
socjalistycznych komisarzy z frontową dekoracją zwaną Parlamentem Europejskim.
Wzrost efektywności pociąga za sobą konieczność synchronizacji i zwiększonej skali
produkcji oraz dyscypliny po to by rosnący kapitał trwały mógł się zamortyzować ( spadek
stopy zwrotu, kompensuje wzrost ilości produkcji). To powoduje, że mamy coraz mniej
drobnych producentów a coraz więcej świadczących pracę najemną (pomijam tu usługi).

Jeszcze ciekawsze wnioski otrzymamy analizując przypadek zwany w literaturze


ekonomicznej „tragedią wspólnego”.
Przyjmijmy, że na gminne pastwisko mają dostęp nieograniczony mieszkańcy wioski, a więc
może się paść (x) krów. Łączny dochód z mleka f(x) będzie rósł z ilością krów do momentu aż
zacznie brakować trawy. Każdy z rolników tak długo będzie dokupywał krowy aż średni
dochód z mleka zrówna się z kosztami (c) utrzymania jednej krowy(łącznie z amortyzacją)
tj.: f(x)/x=c

f(x)=cx
Łączne przychody f ’(x1)=0

cx1

ilość krów
x1

Dokupując krowę, rolnik ignoruje społeczne koszty swego nabytku i powoduje spadek
dochodów pozostałych ale i własnych. Gdyby pastwisko miało jednego właściciela to
wypasałby on taką ilość (x1) przy której jego koszty krańcowe (cx1) zrównają się z
przychodem krańcowym ( f ’(x1)=0 ), gdyż wtedy tylko osiągnie zysk maksymalny.

Wniosek 2:
współwłasność powinna obejmować nie tylko składowe majątku ale i pożytki (straty) od
niego pochodzące.

Dlatego, jeśli ilość dobra wspólnego jest ograniczona, to dostęp do niego nie może być wolny,
musi podlegać reglamentacji. Reglamentacja by była sprawiedliwa powinna uwzględniać
skalę potrzeb potencjalnych użytkowników. Jedyną w miarę obiektywną „miarą”,
subiektywnie odczuwanej potrzeby, jest koszt jaki jesteśmy skłonni ponieść by uzyskać do
niej dostęp, a wiec cena zrównująca popyt z podażą, wyznacza nam sprawiedliwy podział
dóbr społecznych.

Zastanówmy się w jakich warunkach postulat „uwłaszczenia” społeczeństwa jest wykonalny


oraz co on ma nam w efekcie przynieść. To co uderza podróżującego po Afryce to pogoda
ducha i brak jakichkolwiek oznak pośpiechu. Wyraźnie widać, że są panami swojego czasu,
dysponują nim stosownie do własnych potrzeb, nie zrezygnowali z prawa własności do
swojego czasu na rzecz innych. Nawet kobiety poruszają się tam z gracją charakteryzującą
kiedyś panny „dobrze urodzone” - zwyczaj noszenia ciężarów na głowie wymusza
wyprostowaną postawę i płynny nieśpieszny chód. Wiedzą, że wiele rzeczy ma być zrobione

97
9
7
w określonym czasie ale nie widzą niczego zdrożnego w opóźnieniu jeśli w międzyczasie
pojawi się inny pilna ich zdaniem sprawa. W rozdziale „Nadmiar warunkiem istnienia”
pokazałem na czym polega zależność między gromadzonymi dobrami trwałymi a preferencją.
Sięganie daleko w przyszłość musi być okupione intensywniejszym działaniem w
teraźniejszości. Badania psychologów potwierdzają narastanie presji czasu, który nieopatrznie
rozdysponowaliśmy na relacje z innymi ( praca, spotkania, udział w uroczystościach).
Im bogatszy kraj tym mniejsza szansa że ktoś udzieli nam pomocy w potrzebie. Nie jest to
wynik rosnącej znieczulicy (błędna diagnoza pociąga za sobą szkodliwą kurację), lecz presji
przyjętych zobowiązań, które czynią nas niewolnikami rozdysponowanego czasu. Często
posiadanie domu w lepszej dzielnicy, samochodu odpowiedniej klasy, modny ubiór i udział w
spotkaniach klubowych warunkuje przynależność do nieformalnej klasy i wymusza
pracoholizm. Posiadany majątek nie „wyzwala” lecz jest stałym źródłem lęku o utrzymanie
go na odpowiednim poziomie. W Afryce nikt nie umiera z przepracowania ( coraz rzadziej z
głodu) podczas gdy w bogatych krajach mnożą się samobójstwa, przypadki „wypalania”
intelektualnego, alkoholizm, narkomania oraz jatki urządzane przez oszalałych w beznadziei
desperatów.

Wniosek 3:
musimy w pierwszej kolejności odzyskać prawo do dysponowania naszym czasem. Bo tylko
wtedy podejmowane działania będą skierowane na to co jest nam faktycznie potrzebne, by
życie uczynić dobrym.

Nie istnieje sprzeczność między moim a cudzym dobrem ( pomijam sytuacje ekstremalne).
Bo dzięki empatii potrafimy przeżywać cudze nieszczęście jak swoje, szczera radość innych
staje się też naszym udziałem ( identyfikowanie się z zawodnikami, bohaterami filmowymi).
To nieufność, kłamstwo, oszustwa i demoralizacja elit tworzących wzorce zachowań,
tłumi nasz naturalny odruch wczuwania się w sytuację innych, odgradzamy się od
świata realnego. Dowodem jest skala pozytywnych reakcji na płynące z telewizorów apele
osób dotkniętych przez los. Ale gdy tylko widzowie uznają, że nieuczciwie eksploatuje się ich
empatię, odzew na takie apele szybko zaniknie.
Pozornie z powyższych opisów wynika, iż skazani jesteśmy na coraz to ściślejszą
podporządkowanie procesom wymuszającym synchronizację, która w krańcowym wydaniu
jest tożsama z totalnym zniewoleniem i zastojem (struktura mrowiska) . Na szczęście tę
zabójczą spiralę ciągle rozrywa Schumpeterowska twórcza destrukcja. Tak jak nigdy popyt
nie równoważy podaży, mimo stałego dążenia rynku do równowagi, tak też synchronizacja
jest zawsze w trakcie dokonywania się. Ten same procesy dostrzeże uważny obserwator w
naturze. Choć dystrybucjoniści słusznie twierdzą, że małe jest piękne i zdrowe, to istnieje
pewne ale?.
Analizując kiedyś różnicę miedzy produkcją wyrobu w jednym zakładzie a produkcją w
kooperacji 49 wykazałem, że kooperacja wymaga mniejszego wkładu kapitału dla takiej samej
technologii. Należy uwzględnić w kalkulacji dodatkowe koszty transportu. Więc rozbicie
dużego przedsiębiorstwa na grupę małych kooperujących ze sobą jest optymalne jedynie w
szczególnych okolicznościach. Na przykładzie Japonii widać, że kooperujący z koncernami
rzemieślnicy stanowią bufor, który przejmuje skutki zmian na rynku. Ponieważ sprzedają oni
półprodukt a nie swój czas więc mają pewną swobodę w dysponowaniu własnym czasem ale
jest to okupione ryzykiem zmieniających się dochodów proporcjonalnie do sprzedaży
produktów finalnych (mniejsze bezpieczeństwo socjalne) a nadto zmusza ich to do stałej
dbałości o konkurencyjność cenową i jakościową w stosunku do potencjalnych konkurentów (

49
w artykule ”Dlaczego ekonomiści głównego nurtu mogą ignorować czas?” na www.mises.pl

98
9
8
zaangażowane twórcze myślenie). A jednak, jak dowiodła praktyka gospodarcza, zdrowa
gospodarka wymaga pewnych preferencji dla drobnych przedsiębiorców, tak by ich udział w
rynku był dominujący. Bo przełomowe, odpowiadające potrzebom konsumenta, technologie
rodzą się w małych otwartych na zmiany zakładach. Koncerny broniąc się przed zmianami
wykupują patenty i jeśli wprowadzają nowości to tylko pod naciskiem konkurencji i w osłonie
prawnej ze strony państwa (normy), gdyż konsument nie zawsze akceptuje wzrost kosztów z
tym związany np. katalizatory.
Polityka ułatwień dla samodzielnej działalności gospodarczej wdrożona przez premier
Tatcher owocuje do dziś w Anglii stałym wzrostem gospodarczym. Wstrząsana strajkami i
permanentnym kryzysem, bez zastosowanej przez Tatcher kuracji, nie miała Anglia szansy na
wydobycie się z kryzysu.

Wniosek generalny:
postulaty dystrybucjonistów mogę być zrealizowane przez wiarygodnego silnego przywódcę
świadomego zarówno ekonomicznych jak i psychologicznych ograniczeń na drodze ku
normalności, bez oglądania się na tzw. demokratyczne zasady podejmowania decyzji.

99
9
9
Użyteczność

Czytelnicy, którzy cierpliwie przebrnęli przez poprzednie rozdziały, dysponują już


dostateczną wiedzą o moich poglądach na podstawowe zagadnienia ekonomiczne, dlatego
pozwolę sobie teraz zaprezentować - na ich tle - pewną interpretację jednego z
najważniejszych pojęć tj. użyteczności.
Pojęcie to leży u podstaw wszelkich rozważań ekonomicznych. Rzeczy nabierają dla nas
wartości tylko wtedy gdy są użyteczne i rzadkie. Sama użyteczność nie wystarcza, powietrze
cenimy dopiero wtedy gdy zaczyna nam go brakować, również rzeczy rzadkie nie mają
wartości tak długo jak długo nie znajdzie się dla nich jakieś zastosowanie. Wartość
użytecznych rzeczy wyznaczona jest wartością jej zastosowania. Ale nie wolno mylić
wartości z użytecznością. Wartość wiąże dobro z intensywnością aktualnie odczuwanego
dyskomfortu („piętnuję” dobro emocjonalnie), natomiast użyteczność nic nie mówi o
intensywności naszych odczuć a jedynie o związku przyczynowym między zastosowaniem
dobra i pewnym tego zastosowania skutkiem. Może być tak, że rzecz ocenimy jako
wartościową ale aktualnie dla nas bezużyteczną. Wiadomo, że te same rzeczy mogą służyć do
realizacji różnych celów, jednakże warunkiem koniecznym jest odpowiednia ich ilości a
nawet jakości. Wynika to ze związków przyczynowych wiążących składowe konstytuujące
istotę celu. Chcąc upiec ciastko musimy posłużyć się przepisem specyfikującym ilość
poszczególnych składników oraz warunki ich łączenia. Ciekawym przypadkiem są tzw.
wartości intelektualne, gdyż mogą się stać rzadkie tylko na mocy prawa (to temat na osobny
rozdział).
Przyjmując, że kolejność wykorzystania większej ilości środków będzie zależeć od ważności
(pilności) wybieranych celów działania, możemy zdefiniować pojęcie użyteczności krańcowej
( poprawniej byłoby: wartości krańcowej) tak jak to uczynił Mises 50. Interpretując sens tej
definicji należy uświadomić sobie, że obejmuje ona taką ilość jednostek dobra, która
wystarczy- po osiągnięciu pilniejszych - do realizacji kolejnego ale już mniej ważnego celu.
Tu pojawia się problem: czy powinniśmy uznać, że dodanie następnej jednostki zmieni tylko
wtedy użyteczność krańcową gdy znajdzie się dla niej jakieś nowe zastosowanie?- czy też
przyjąć, że mimo iż jest zaledwie częścią ilości dla której dopiero w przyszłości znajdziemy
jakieś zastosowanie, to obecnie posiada jednak pewną, nieokreśloną wartość. W ten sposób
wielu z nas gromadzi na strychach nieużywane rzeczy, w przekonaniu, że mogą się jeszcze
przydać. A może, jeśli z (x) posiadanych jednostek dobra wykorzystamy (x-n) jednostek do
realizacji jednego z wybranych celów, to jeśli pozostałe (n) jednostek nie znajdzie
zastosowanie w realizacji innych naszych aktualnie wyznaczonych celów, to powinniśmy je
uznać za bezużyteczne. Gdy stać nas, w okresie rozliczeniowym jedynie na zakup (x-n) z
niezbędnych (x) jednostek dla najważniejszego w kolejności celu, to oznacza że
zrezygnujemy z tego celu teraz na rzecz kolejnego w hierarchii ważności albo zaoszczędzimy
te środki na ten cel ( wybór zależeć będzie od porównania dyskonta wartości celu
przemieszczonego w przyszłość z kolejnym możliwym teraz).

Moim zdaniem, rozumowanie powyższe jest oderwane od szerszego kontekstu. Ponadto użyte
domyślnie pojęcie rzadkości pojawia się raz jako rzadkość występowania dobra w ogóle
drugim razem jako ograniczona ilość zasobu będącego aktualnie do dyspozycji. Istotnym
atrybutem działania jest jego celowość. Dopiero po wyznaczeniu pilnych celów działania,
staramy się ustalić niezbędne środki. Problem w tym, że nie zawsze odczuwana potrzeba

50

Str.106 „Ludzkie działanie” Ludwig von Mises


pozwala wyznaczyć cel działania zdolny ją zaspokoić, a nadto na jego wybór wpływać
będzie:
1. pilność potrzeby (natężenie dyskomfortu),
2. dostępność niezbędnych środków do jego realizacji,
3. wyobrażenie właściwości jakie powinien posiadać cel,
4. wiedza jakie środki mogą być użyte do zaspokojenia jakich potrzeb,
5. możliwość zaspokojenia przy okazji również innej mniej pilnej potrzeby.

Zauważmy, że podczas wyboru celów dochodzi do synchronizacji dwóch harmonogramów:


pieniężnych wydatków wyznaczonych pilnością potrzeb oraz przedziałów czasowych
związanych z działaniami, których celem jest zaspokojenie tych pilnych potrzeby. Dla
harmonogramu wydatków - ich rozkładu i wielkości - punktem granicznym jest termin
następnych przychodów ( wypłaty). Ten sam termin przyjmujemy planując czas pracy oraz
czynności związane przynajmniej z wydatkami sztywnymi przypadającymi na ten okres.
Dawniej gdy wymiana obejmowała zaledwie wypracowane nadwyżki, synchronizacja czasu
działania z konsumpcją wymuszana była przez rozciągłość procesów związanych z produkcją
rolną. Intensywności pracy dziennej, gwarantującej wielkość zbiorów dostosowaną do
konsumpcji, odpowiada współcześnie planowanym dziennym wydatkom pieniądza.
Gromadzone zapasy w latach urodzaju odpowiadają natomiast teraźniejszym oszczędnościom
poczynionym po opłaceniu wydatków sztywnych. Z tej perspektywy ujmując, powinniśmy
raczej mówić o krańcowej użyteczności przychodów odzwierciedlającej malejącą
satysfakcję (pilność) związaną z ich wydatkowaniem (środki w tym jedynie pośredniczą).
Logiczną konsekwencją takiego ujęcia jest istnienie zapasów, które stanowią pewien etap w
osiąganiu celu lokowanego poza horyzontem zabezpieczenia. Jeśli dochody otrzymujemy w
cyklu miesięcznym to wszystko co nie zostanie skonsumowane do końca miesiąca uznajemy
za zapas powiększający dochód następnego miesiąca a więc i potencjalną konsumpcję.
Jeśli zaspokajanie potrzeb może być stopniowalne ( głód, pragnienie ) to będziemy mieć do
czynienia z malejącą użytecznością kolejnej jednostki dobra, którą zamierzamy nabyć. Ale
spotkamy się też z innym rozumieniem malejącej użyteczności tj. gdy zaspokajane są coraz
mniej pilne potrzeby. Moim zdaniem nie ma to sensu, bo potrzeby są nieporównywalne i
zmieniają się w tym wypadku wyłącznie wartościowania celów w trakcie ich osiągania, błąd
powstaje bo identyfikuje się tu bezzasadnie malejącą użyteczność wydatkowanych dochodów
na poszczególne cele z wartością tych celów. Próbą uporania się z powyższymi
wieloznacznościami byłoby rzutowanie pilności potrzeb - od których zaspokojenia oddziela
nas pewien odcinek czasu- na okres zabezpieczenia. Każda kolejna mniej pilna potrzeba
wyznaczy kolejny przedział czasu i tak aż dotrzemy do końca przedziału, dla którego
wyznaczamy hierarchię celów działania. Te odcinki reprezentują zawsze czas pracy
konieczny do nabycia dobra (wystarczy wyliczyć jaką część okresu rozliczeniowego stanowią
wartości wymienne kolejnych nabywanych dóbr).

Przyjmuję za Marshallem 51, z niewielkimi zmianami, zapis prawa zrównywania się


użyteczności krańcowych nabywanych jednostek dóbr w postaci:

Ua(1,j) /pa= Ub(2,k) /pb=...= Ux(e,z) /px= Up(p) oraz jpa+kpb+..+zpx < p

gdzie Up(p)- użyteczność krańcowa pieniądza przy dochodach (p),


pi - cena dobra (i) lub odpowiadająca jej ilość pracy,
j, k,., x – ilość jednostek dobra,

51
str.348 „Teoria ekonomii ” Mark Blaug
1,2,.,e – uporządkowanie zgodne ze skalą pilności potrzeb
Choć w rzeczywistości relacje będą inne - bo z faktu że wartość dobra (x) jest większa od
wartości dobra (y) wynika tylko iż kolejna jednostka (x) dodana do krańcowej, będzie mieć
mniejszą wartość od krańcowej jednostki (y) oraz że krańcowa jednostka (y) jest mniejsza lub
równa krańcowej jednostce (x) - nie popełnimy większego błędu uznając zachodzenie
równości. Gdy w następnym okresie zabezpieczenia cena (px) spadnie to konsument musi
kupić o (s) więcej (x) tak by użyteczność krańcowa Ux(e,z+s) zmalała i równość
Ux(e,z+s)=pxU(p) była tym samym zachowana (pomijamy substytuty i dobra
komplementarne). Natomiast gdy spadnie dochód (p) to wzrośnie użyteczność krańcowa
pieniądza a tym samym muszą proporcjonalnie zmaleć ilości wszystkich wybranych dóbr-
jeśli ceny pozostaną te same- tak by użyteczności ich też wzrosły. Gdyby okazało się że
jpa+kpb+..+px > p to px nie będzie nabyte a wartość (px-u) dołączy do oszczędności.
Analogicznie zareagujemy gdy wzrosną dochody, przy czym równoważenie rozpoczynamy
od najbardziej wartościowego i gdy reszta wystarczy do nabycia nowego produktu to
kupujemy go i nie zwiększamy oszczędności. Ale nasze potrzeby zmieniają się w czasie co
burzy hierarchię celów i zmusza nas do ciągłego przeglądu priorytetów z pominięciem już
dokonanych wydatków - zmieniają się składowe (e) oraz wydatki sztywne. Wydatki
zakwalifikowane (z uwagi na grożące konsekwencje) jako sztywne, jeśli tylko nie
przekraczają kwoty dochodu, są bez analizy w całości odejmowane od dochodu, a
zrównywanie użyteczności krańcowych dokona się na pozostałych potrzebach. To my w
większości decydujemy o tym co staje się wydatkiem sztywnym np.: zaciągając kredyt,
podpisując umowę na stałą usługę, wybierając miejsce zamieszkania a nawet nabierając
pewnych nawyków żywieniowych czy też ulegając nałogom.
Wydatki sztywne są poza aktualnym wyborem i redukują dochód do dyspozycji zmieniając
tym samym jego użyteczność krańcową tak, że chętnie zrezygnowalibyśmy z dóbr wcześnie
zakupionych na raty (podpisanych umów) gdyby nie grożące konsekwencje.
Krytyka teorii wartości opartej na pracy nie uwzględnia wpływu wielkości dochodów (pracy)
na wartościowanie. Wpływ ten zaobserwujemy wyraźnie tam gdzie istnieje zwyczaj dawania
napiwków. Rutynowa czynność kelnera jest zwykle wyżej wyceniana przez bogatych
klientów a to oznacza, że dla biedniejszych klientów użyteczność krańcowa posiadanych
pieniędzy będzie większa a napiwki mniejsze. Nie mamy dostępu do subiektywnych
wartościowań jednak z proporcji między czasem pracy a czasem odpoczynku możemy
wnioskować o intensywności niezaspokojonych potrzeb. Wynika to z faktu że pracę
przerywamy gdy zrównania się użyteczności pracy z użytecznością odpoczynku ( przeważy
zmęczenie). Polityka zwiększania wydatków stałych (podatki i opłaty niezależne od
dochodów), mająca na celu utrzymanie wysokiej użyteczności pracy i zagwarantowanie
wpływów do kasy administracji bez względu na kondycję finansową obywateli, powoduje
niezamierzony a ciągły przyrost ludzi bezdomnych ( obecnie jest ich ponad 30 tyś. w naszym
kraju). Wyrzuceni na margines nie są w stanie, ponownie przekroczyć próg umożliwiający
otrzymanie jakiejkolwiek pracy ( brak miejsca zamieszkania skazuje na nieuchronny brud i
zaniedbanie). Jedynym pewnym zabezpieczeniem przed takimi sytuacjami jest kultywowanie
więzi rodzinnych.

Potrzeby biologiczne wydają się być bardzo zróżnicowane i zmienne. Ale faktycznie ilość
oraz rodzaj substancji niezbędnych dla zachowania zdrowia w dobrym stanie (np.: zawartość
kalorii, witamin, białek itd..) jest względnie stała w dłuższych okresach czasu. Natomiast
występujące zróżnicowanie lokalne ma znaczenie drugorzędne i jest historycznie utrwalonym
sposobem radzenia sobie z rzadkością zasobów ( wykorzystanie substytutów).
Planowanie wydatków staje się możliwe, gdy wyjdziemy poza aktualnie doznawane potrzeby,
gdy w budowie skali wartości uczestniczą zapamiętane stany doznanego w przeszłości
dyskomfortu spowodowane błędną oceną – to wartościowanie, poparte kalkulacją
wyznaczającą bezpieczną rezerwę, będzie decydować w ocenie użyteczności przy podziale
rozporządzalnego w danym okresie dochodu.

Wyprowadzone z omawianych równości, przez Marshalla, krzywe obojętności mają sens,


przy założeniu niezmienność użyteczności krańcowej pieniądza oraz skali wartości w
poszczególnych okresach.
Jest oczywiste, że im mniejsze mamy dochody tym większa będzie użyteczność krańcowa
jednostki pieniądza a ponieważ są one nieodróżnialne to ilość (pi) staje się miarą użyteczności
nabywanych dóbr przy danych dochodach. Aby poradzić sobie ze zmienną siłą nabywczą
pieniądza i otrzymać bezwzględną jego miarę wyliczymy ile czasu pracujemy na jednostkę
pieniądza i tę wartość podstawimy do (pi) natomiast w miejsce użyteczności krańcowej
pieniądza pojawi się użyteczność krańcowa pracy ( na tym oparłem model serwera wymiany
bezgotówkowej). Każdy z nas dysponuje jednakową ilością czasu i każdy z nas może go
mniej lub bardziej produktywnie wykorzystać.
Zmiana dochodu w jednostce czasu zmieni nie tylko użyteczność krańcową wydawanych
pieniędzy ale i nabywanych dóbr (samochód dla biednego ma większą wartość niż dla
bogatego). Zaznaczy się tu wpływ rzadkości (składowa wartości), bo dochody decydują o
poziomie zaspokojenia potrzeb i preferencji czasowej.
Z tej perspektywy, paradoksalnie, zapas pieniądza ma większą użyteczność niż nabyta za nie
część środków niezbędnych do osiągnięcia planowanego i mniej pilnego celu w przyszłości,
bo do końca zachowujemy swobodę w wyborze środków jak i w decydowaniu czy
rezygnować z niego na rzecz innego celu, który okaże się, między czasie, pilniejszy
(płynność). Dlatego pracownicy nie chcą być wynagradzani efektami swej pracy a jedynie
pieniędzmi. Ogromny wysiłek jaki włożył M.N.Rothbard 52 w wyjaśnienie czytelnikowi
pojęcia użyteczności na przykładach zamiany jednych dóbr na drugie poszedł na marne, bo
nie wyjaśnia w jaki sposób i po co wymieniający się weszli w posiadanie tych rzeczy a nadto
nie wyjaśnia dlaczego ma być to barter. Inaczej traktujemy przedmioty, które wytwarzamy na
sprzedaż, inaczej gdy chcemy się ich pozbyć, bo okazały się nietrafionym nabytkiem, a
jeszcze inaczej, gdy był to prezent. Pominięcie tej kwestii usuwa w cień zagadnienie celu,
który spowodował ich pojawienie się, dlatego trudno uznać je za adekwatny opis motywacji
stojących za aktem wymiany. Przecież rzeczy produkowane na sprzedaż wprawdzie mają
jednoznacznie określone koszty, to ich wartość dla producenta jest bliżej nieokreślona
(wartość wymienną wyznaczy dopiero rynek), bo ulokowana jest w trybie warunkowym w
planowanych wydatkach. Tryb warunkowy wynika z faktu, że to co zostanie faktycznie
nabyte zależeć będzie od faktycznie osiągniętych, w okresie rozliczeniowym, dochodów i
ewentualnej zmiany skali wartości w czasie dokonywania zakupów. Powyższa analiza
prowadzi do wniosku, że użyteczność krańcowa odnosi się już do samego działania,
którego efektem są środki. Z sensem możemy twierdzić iż nasze działanie skierowane na cel
było bezużyteczne (daremne), nie przybliżyło nas do celu, albo kierując uwagę na
przydatność środka możemy ocenić, przed nabyciem, jego użyteczność w realizacji celu. Jak
już wyjaśniałem 53 wykluczenie rosnącej użyteczności krańcowej da się uzasadnić jedynie,
gdy planujemy rozdysponowanie już istniejącego zbioru. Preferencja czasowa sprawia, że
każda kolejna jednostka środka, przybliżająca nas do upragnionego celu, ma większą
wartość teraźniejszą, gdyż wartość środka pochodzi od celu a wartość celu rośnie bo jest on
coraz bliżej ( mniej czasu potrzeba by go osiągnąć). Z tej przyczyny biedni w ogóle nie
oszczędzają, gdyż wysoka preferencja czasowa dyskontuje wszystkie przyszłe cele tak, że
każdy osiągalny teraz cel ma od nich wyższą wartość. Rzadkość użytecznych środków i
52
„Ekonomia wolnego rynku” Murray N. Rothbard tom 1
53
rozdział „Nadmiar warunkiem istnienia”
racjonalność działania sprawia iż nadwyżki albo są tworzone celowo, pod przyszłe cele, albo
są efektem błędu w przewidywaniach i tylko w ostatnim przypadku będziemy mieli do
czynienia z malejącą użytecznością krańcową środków.
Zagadnienie użyteczności komplikuje się dodatkowo gdy weźmiemy pod uwagę wpływ
preferencji czasowej, która z dochodu wydzieli nam część konsumowaną (p) oraz
zaoszczędzoną.
Niech wartość potencjalnych oszczędności wyniesie (dochód-p). Przyjmijmy że (y) to
wartość pilnego celu na, który nas aktualnie nie stać. Wtedy ilość okresów oszczędzania na
jego zakup będzie wynosić y/(dochód-p), w takim razie zdyskontowana 54 wartość
y/[1+ry/(dochód -p)] musi być większa od wartości każdego mniej pilnego dobra, które
moglibyśmy teraz nabyć za kwotę (dochód -p).
Preferencja wyniesie r = p/(dochód-p) a więc zdyskontowana wartość dobra będzie:
y/[1+yr2/p] czyli wartość teraźniejsza, gdy (pÆ∞), dąży do (y) co oznacza, że wartość dóbr
przy wysokich dochodach w niewielkim zakresie zależy od czasu a efekt rosnących
dochodów jest taki sam jak preferencji czasowej zmierzającej do zera. Pośrednio, wskazywało
by to na związek między tymi zmiennymi, ale przecież osoba rozrzutna ( wysoka preferencja)
będzie skłonna wydawać wszystkie pieniądze niezależnie od otrzymywanych dochodów.
W taki razie musimy przyjąć, że preferencja czasowa jest trzecią składową, oprócz
użyteczności i rzadkości, związaną z wartościowaniem a reprezentującą w wyborze
przezorność, wzgląd na bezpieczeństwo, kalkulację - hamującą dążenie do natychmiastowego
zaspokojenia bez zwracanie uwag na to co będzie potem.

Wnioski:
Efektywny popyt zgłaszany przez konsumentów zależy od: wydatków sztywnych w tym od
wielkości kontrybucji nakładanych przez rząd, intensywności potrzeb (preferencja) i
wielkości realnych dochodów.

Brak obiektywnej miary wartości powoduje, że szacowanie przyszłych oszczędności jest


znacznie utrudnione jeśli w ogóle wykonalne. Dlatego posługujemy się intuicyjnie
wyznaczoną preferencją czasową opartą na ocenie efektów oszczędzania w przeszłości 55.

Wyjątkowym, zasługującym na osobne rozpatrzenie jest użyteczność pracy. Czas wolny jest
zasobem, zawsze współistniejącym z czasem pracy będąc jego naturalnym zapasem, przy
czym by praca była kontynuowana, na każdym jej etapie, użyteczność krańcowa pracy musi
być większa od użyteczności krańcowej odpoczynku. Ta współzależność powoduje, że gdy
rozpoczynamy jakieś działanie (użyteczność pracy jest większa od użyteczności odpoczynku)
to staramy się je zakończyć bo, zgodnie z tym co wyżej napisałem, użyteczność kolejnych
jednostek pracy, aż do jej zakończenia, będzie rosnąć współmiernie do rosnącej użyteczności
krańcowej odpoczynku. Dlatego tylko w stanach krańcowego wyczerpania przerywamy
działanie przed osiągnięciem wyznaczonego sobie celu (wyznaczonego etapu). Czas wolny
jest jedynym zapasem „pojawiającym” się bez nakładu pracy. Zawsze wymieniamy
własną pracę lub jej produkt na bardziej użyteczny (elastyczny) pieniądz a ten z kolei
wymienimy na bardziej użyteczne w danych chwilach produkty czyjejś pracy. Ale
wartościowanie ma kierunek odwrotny; wychodząc od wyobrażenia przyszłych potrzeb w
okresie zabezpieczenia, ustala niezbędne środki a te dopiero pozwalają wyznaczyć niezbędną
ilość pracy (pieniędzy).

54
stosuję dyskonto hiperboliczne
55
patrz wzór na preferencję w rozdziale „Preferencja czasowa”
Z tego powodu czas pełni w moich rozważaniach rolę podobną do roli punktu w geometrii –
jest składową, zwykle nie uświadamianą, każdej kategorii ekonomicznej. Jeżeli okres
realizacji celu wykracza poza kres naszego życia, to działanie ma sens, gdy jego cel nie jest
wyznaczony przez nasze subiektywne wartościowanie tylko odnosi się do wartości
zobiektywizowanych, osadzonych w kulturze w której jesteśmy zanurzeni i nią przesiąknięci.
Istnieje szczególny rodzaj przedmiotów użytkowych, np.: dzieła sztuki, ich wyróżniającą się
właściwością, poza walorami estetycznymi, jest unikalność, która z ekonomicznego punktu
widzenia oznacza nieistnienie powtarzalnej metody wytwarzania. Ich „producentami” są
osoby wybitnie utalentowane w intuicyjny sposób wykorzystujące własny talent. Pewną
rynkową alternatywę dla sztuki, tworzy przemysł rozrywkowy i liderzy wszelkiego
współzawodnictwa (np.: sportu i konkursów).
Jednak współzawodnictwo, razem z przyjaźnią, koleżeństwem, miłością tworzą kategorię
wartości definiowalnych jako szczególne relacje między ludźmi.

Ze swobodą działania związane jest pojęcie wolności. Ale wolność bez odpowiedzialności za
skutki działań, przeradza się w sobiepaństwo. Musi więc istnieć katalog norma moralnych,
klasyfikujące działania na etyczne i nieetyczne. Wartość skutku przenosi się na wartość
działania a to z kolei na działającego. Odpowiedzialność polega na wewnętrznej potrzebie
przeciwdziałania negatywnym skutkom, a gdy już się zdarzą, na ich odkupieniu tj.:
zrekompensowaniu poniesionych strat (szkód). Wszędobylska norma prawna,
zdeformowała pierwotne znaczenie odpowiedzialności, wysuwając na pierwszy plan
karę, za naruszenie przepisu a nie za skutki działania. Kierując się wyłącznie zasadą, że
co nie jest zakazane jest dozwolone, wypieramy ze świadomości postawę moralną (stajemy
się amoralni), tym bardziej że coraz częściej normy prawne kolidują z naszym poczuciem
przyzwoitości (moralności). Dlatego egzekwowanie prawa coraz częściej opiera się na
zastraszaniu i represjach niewspółmiernych do ewentualnych szkód, brutalizacji interwencji i
bezkarności osób nadużywających prawa („organy siłowe” w naturalny sposób przyciągają
osoby o skłonnościach sadystycznych).
Utrwalone w kulturze i tradycji, zasady współżycia nie są czymś arbitralnym,
podlegającym swobodnej wymianie, za nimi stoi wiekowe doświadczenie oparte na
realnych faktach, na kolejnych egzemplifikacjach idei i jej rzeczywistych związkach z
innymi, której istnienie zostało uświadomione i włączone w przekaz społeczny.
W podobny sposób uświadomiono sobie istnienie liczb, właściwości figur geometrycznych,
gdy dojrzała konieczność rutynowego ustalania ilości rzeczy realnych bądź porównywania ich
kształtu.
Zwolennicy zakazywania praktyk ekonomicznych prowadzących do negatywnych skutków,
nie uświadamiają sobie trudności z tym związanych. Wielostronne powiązania miedzy
procesami ekonomicznym, sprawiają że trudno odróżnić: przyczynę od skutku, przypadkowe
współwystępowanie od związku bytowego, toteż zwykle proponowane środki zaradcze mają
efekt odwrotny od zamierzonego ( np.: wprowadzenie czynszu regulowanego, skutkuje
brakiem mieszkań i dewastacją istniejącej substancji) .

Czy środki użyte w dążeniu do wartości moralnych (ogólnie idealnych) podlegają zasadzie
użyteczności krańcowej?. Oczywiście nie; dając jałmużnę mogę kierować się uczuciem
wyższości, litości lub wyrachowaniem mając na uwadze jak inni ocenią moje zachowanie,
toteż efekt oddziaływania kolejnych datków na darczyńcę nie da się ująć w żadne prawo.
Każdy tego typu akt jest autonomiczny, bo darowizny nie wiążą się z poprzednio udzielonymi
- są niezależne, mocowane każdorazowo w wyznawanym systemie etycznym, zmniejszenie
dyskomfortu obdarowanych jest środkiem do realizacji naszych moralnych satysfakcji. Nigdy
nie pojawi się zapas dobrych uczynków i choć możemy je uznać za środki przybliżające nas
do doskonałości duchowej to nie sposób wyznaczyć ich granicę (ilość). Z tego powodu nie
mamy instrumentu, który pozwalałby nam wartościować idee tak jak przedmioty realne,
porządkować je pod kątem pilności (ważności) bo żaden stopień ich realizacji nie prowadzi
do zrównania użyteczności krańcowych ( jeśli w ogóle można z sensem mówić tu o
użyteczności ) np.: nie sposób zrównać użyteczność krańcową sprawiedliwości z
użytecznością krańcową współczucia przy wymierzaniu kary, jeśli wystąpią to będą
całkowicie od siebie niezależne.
Wartości relacyjne określają dyspozycję do zachowań w odpowiedzi na potrzeby innych.
Trudno nam ocenić jakie działanie najlepiej zaspokoi potrzebę innych. To oni dopiero
oceniają na ile użyte przez nas środki są dopasowane do zaspokajanej potrzeby.
Z drugiej strony to my oceniamy co leży w naszych możliwościach, porównujemy nasze
aktualne potrzeby z wyobrażonym dyskomfortem potrzebującego, posiłkując się empatią.

Choć zachowania etyczne są rzadkie i cenione są tym bardziej im rzadziej występują w


społeczeństwie, brak możliwości ich pomiaru powoduje że nie sposób je porównywać.

Wartości idealne z istoty wykluczają ich wymianę rynkową, tj.: nie można je kupić.
Sprawiedliwość, honor, uczciwość, miłość, przyjaźń, prawda to wartości, których
egzemplifikacja jest zawsze niepowtarzalna, można kupić jedynie atrapy (pozór wartości).
Ponieważ ekonomia osadzona jest na relacja interpersonalnych, a każde oddziaływanie na
drugą osobę podlega ocenie moralnej, nie można wyobrazić sobie relacji ekonomicznych nie
podlegających ocenom moralnym. Ale próba oceny praw ekonomicznych będących zdaniami
warunkowymi „Jeżeli A i B i C i D.. to X” ze względu na możliwe efekty moralne,
odpowiada np.: ocenie moralnej tragicznych skutków prawa zachowania energii. W obu
przypadkach należy stworzyć warunki by działanie tych praw nie wywoływało negatywnych
skutków ubocznych, a więc kształtować w ludziach poczucie odpowiedzialności za skutki
swych działań. Negatywnym efektem istnienia rzadkości są zjawiska oszustwa, wymuszenia,
agresji. By temu zaradzić sięgamy po dwa sposoby: rozwijamy produkcję po coraz niższych
kosztach obniżając w ten sposób rzadkość dóbr lub penalizujemy niechciane zachowania.

Nie potrzeba przymuszać nikogo do wymiany lub współpracy - osobom uchylającym się od
współpracy rynek szybko uświadomi wielkość utraconych korzyści. Ponieważ każde
działanie wymaga czasu a nadto, występujące w danej chwili, potrzeby nie mogą być
równocześnie zaspokojone, musimy dokonywać wybory nie tylko co do kolejności realizacji
ale i z którego dobra zrezygnujemy, gdy ilość środków jest ograniczona.
Do pojęciowego zamieszania prowadzi termin „koszty alternatywne”, gdy rozumiemy
przez nie najbardziej korzystną alternatywę z której musieliśmy zrezygnować. Zamiast
tego powinno się mówić o alternatywnych korzyściach, bowiem kosztem będą, zgodnie z
utrwalonym znaczeniem, środki użyte do realizacji określonego celu działania. Ponieważ cel
ten da się też zrealizować za pomocą innych środków, to właśnie powinniśmy nazwać,
zgodnie z sensem, kosztem alternatywnym.
Celem tak szczegółowego opisu, było ukazanie czytelnikowi z jak skomplikowaną i
efemeryczną materią mają do czynienia ekonomiści. Trudno się dziwić uproszczeniom
dokonywanym w modelach makroekonomicznych budowanych na użytek praktyki, ale też
należy z dużą rezerwą podchodzić do ich zaleceń śledząc skutki jakie wywołują w realnej
gospodarce oraz logiczną niesprzeczność założeń, bo w systemie zawierającym zdania
sprzeczne da się wyprowadzić dowolne twierdzenie ( przykładem jest nasza konstytucja ).
Substytuty

Zwyczajowo za substytut uznajemy zamiennik, namiastkę, coś co wystąpi zamiast czegoś


innego w tej samej funkcji. Tak szerokie rozumienie substytucji obejmie każdy wybór
dokonywany w sytuacji gdy jest on z jakiś przyczyn ograniczony. Warunkiem jest
świadomość że w ogóle istnieje lepszy wybór ale dla nas w danej chwili niedostępny.
Ekonomiści rozszerzyli treść pojęcia substytutu do zamienników dających ten sam poziom
satysfakcji tzn. krańcowa stopa substytucji będzie wyznaczona przez stosunek krańcowych
użyteczności. Ale nie jest prawdą, że stwierdzona relacja w chwili X będzie zachowana
również w chwili (X+t) a więc próba uogólnienia jej nie ma sensu, chyba że potraktujemy ją
jako wielkość statystyczną. Jeśli cokolwiek możemy uznać za substytut danego dobra, tylko
dlatego że uzyskamy ten sam poziom satysfakcji, to zgubimy istotny fakt iż powinien to być
ten sam „rodzaj” użyteczności, zaspokajający w głównej mierze tę samą potrzebę.
Rzadko mamy do czynienia z potrzebami „prostymi” jak pragnienie, głód, zmęczenie, zwykle
jest to struktura uporządkowanych kategorii zmysłowych, dookreślająca jakościowe
uposażenie dobra zdolnego je zaspokoić. Np.: mam pragnienie i ochotę na sok jabłkowego
firmy Z, który ostatnio mi bardzo smakował. Ponieważ go nie znalazłem kupuję sok jabłkowy
innej firmy. Gdyby nie było soku jabłkowego, zapewne kupiłbym jakikolwiek, by ugasić
pragnienie.
Rdzeniem każdego wyboru jest zestaw nieredukowalnych właściwości, które dobro powinno
posiadać. Twórcze działanie człowieka polega w dużej mierze na tworzenie substytutów już
istniejących dóbr poprzez dodawanie nowych jakości lub usuwanie cech zbędnych bądź
szkodliwych ( np.: skutki uboczne lekarstw ). Z coraz większą częstotliwością pojawiają się
nowe nieistniejące wcześniej użyteczności, wyprzedzające nawet wybujałą fantastykę ale i
one dość szybko podlegają różnicowaniu jakościowemu tworząc całą gamę swoich
substytutów o ile nie zostaną ograniczone protekcyjnymi normami lub absurdalnymi
patentami ( praktyka patentowania kodu genetycznego wywłaszcza nas z najważniejszych
składowych naszego ciała).
Standaryzacja gdy wynika z dobrowolnej zgody zainteresowanych (np.: wymiary śrub,
standardy języków programowania) działa pozytywnie redukując koszty wytwarzania a nawet
tworząc grunt dla nowych zastosowań (np.: zastosowanie procesorów). Substytuty posiadają
znaczącą dla rynku właściwości: nie tylko lepiej dopasowują produkty do
zindywidualizowanych gustów konsumentów ale przeciwdziałając monopolizacji rynku
stabilizują ceny, gdyż zmniejszają wpływ ewentualnych niedoborów. Stąd patenty
ograniczając pojawianie się substytutów, nieuchronnie prowadzą do monopolizacji produkcji
i koncentracji kapitału. Te właściwości substytutów korespondują z niespecyficznymi
czynnikami produkcji, gdyż one również są niewrażliwe na próby dyktowania ich cen przez
producentów finalnych, ale same gdy osiągną pozycję monopolistyczną mogą wpływać na
cenę produktów finalnych. Dynamika tych procesów zmienia się gwałtownie w wyniku
przełomowych odkryć naukowych. Zwiększony strumień informacji pobudza wynalazczość i
ciąg usprawnień. Dlatego nigdy nie zaistnieje stan równowagi (pełnej synchronizacji) na
rynku choć dążenie do niej jest głównym mechanizmem wpływającym na aktywność ludzką (
to reakcje homeostatyczne wyróżniają układy autonomiczne).

Nie można w ekonomii poprzestać na prawie użyteczności krańcowej, gdyż jedyną receptą na
uszczęśliwianie ludzi, jaka z niej wypływa, dla tendencyjnego czytelnika, to polityka stałych
niedoborów - utrzymywanie wysokiej satysfakcji z konsumpcji każdego dobra.
Gwarantowana praca, wysoka wartość ograniczonej ilości dóbr nie czyni, mieszkańców Korei
Północnej, najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Z drugiej strony również nieograniczona
dostępność dóbr czyni je prawie bezwartościowymi i pozbawia ludzi satysfakcji z efektów
produktywnego działania. Powoduje to nie tylko dominację - w dokonywanych wyborach -
właściwości drugorzędnych ale nawet destrukcję samych skal wartości będących kumulacją
doświadczeń oraz wiedzy poprzednich pokoleń i zastępowanie ich pseudo wartościami
ułatwiającymi sterowania masą ludzką. Dla przykładu: coraz więcej osób opycha się byle jak
i byle gdzie tanim śmieciowym jedzeniem ale nie żałuje pieniędzy na zakup aktualnie modnej
elektroniki użytkowej. Ponieważ wartość wyrobów stała się nie tylko względna ale i
nietrwała, zanika, występujący kiedyś powszechnie, efekt przywiązywania się do posiadanych
rzeczy. Wiele z nich utrwalało nie tylko wspomnienie doznanej radości w chwili ich zakupu
ale przywoływały wspomnienia znaczących wydarzeń, których bywały świadkiem w okresie
ich użytkowania. Zachowane egzemplarze przedmiotów z poprzednich epok emanują jakąś
energią przekazaną im w ciągu wielu lat przez ich właścicieli – ten efekt fenomenalnie
uchwycił Bruno Schulz w „Cynamonowych sklepach”. W takim też świecie porusza się
Chesterton - w świecie w którym rzeczy są przede wszystkim nośnikiem bogactwa znaczeń,
pozytywnych emocji a w dalszej kolejności czemuś służą. W pewnym momencie dochodzi on
nawet do konkluzji, że powinniśmy naprawiać rzeczy z istoty dobre, a pozbywać się złych bo
nie da się naprawić czegoś co z natury jest niedobre. Nie odnosimy wrażenia by przesadzał w
podziwie nad wielkością zamysłu Bożego i w szacunku dla śladów ludzkiej ręki odciśniętych
w naturze. Czyż współczesnym, pogrążonym w strumieniu ciągłej wymiany tego co ich
otacza, znane jest uczucie swojskości, zakorzenienia?. Czyż nie utracili oni wrażliwości na
piękno, bo jego odbiór jest niemożliwy bez kontemplacji, wyciszenia?. Żałosne są próby
wydobycia namiastki doznań estetycznych rodem z prosektorium w tworach lansowanych
przez hochsztaplerów. Coraz więcej, coraz mniej znaczących zdarzeń, nie pozwala im
zorientować się w wartości własnych dokonań, adresowanych najczęściej gdzieś do
anonimowego odbiorcy. Wybawieniem byłyby intensywniejsze relacje z najbliższymi,
wzrost podmiotowości w relacjach z innymi, wyrażający się w spontanicznym
samoorganizowaniu się wokół wspólnych spraw, zajęcie się twórczością, choćby na własny
użytek, ale na to nie ma czasu, bo zmuszono nas do uczestniczenia w morderczym wyścigu
„naj...”. Ogłuszeni natłokiem zdarzeń i informacji, wyrywamy się z otępienia sięgając do
coraz silniejszych bodźców by stłumić kac po poprzednich.
W miejsce wysublimowanych przeżyć, w których smakowały kiedyś elity, wkracza
dekadencja redukująca przeżycie do używki, do adrenaliny. Ale z tego nie wynika, że
potrzebujemy nowych podstaw ekonomii.

Współczesne badania potwierdzają to co podpowiada nam rozum, że uczciwość nie zależy od


posiadania, represyjności prawa, stopnia rozwoju gospodarczego kraju lecz od stopnia
przyswojenia sobie religijnych nakazów przez osoby badane. Należy sądzić , iż również
szczęście nie jest pochodną dobrobytu materialnego lecz jest sumą wielu drobnych radości
płynących ze świadomości uczestniczenia, choćby w niewielkiej cząstce, w tworzeniu lepszej
przyszłości. Nie jest prawdą, że dążenie do absolutnej wolności powinno być naszym
nadrzędnym celem. Pragniemy wolności od rzeczy złych, natomiast wielu nieświadomie
pragnie być zniewolonym przez miłość, przyjaźń, troskę o to co jest nam bliskie tylko
pozbawiono ich odwagi, ufności.

Wracając do tytułowego tematu, zauważmy że mamy zasadniczo dwie kategorie substytutów:

kat1.- dobra lepsze, które różnią się natężeniem pożądanej właściwości, dominującej nad
innymi tak, że można je nie uwzględniać Æpreferencja jest względnie stała ale o
wyborze decydują koszty,
kat2.- dobra inne, które oprócz głównych wspólnych właściwości, posiadają jeszcze inne
użyteczne właściwości wzajemnie się wykluczające ( ze swej istoty nie mogą one
równocześnie wystąpić) Æ preferencja jest zmienna i skierowana na te dodatkowe
właściwości.

Wykorzystam dalej ustalenia z poprzedniego rozdziału 56.


Po zrównaniu użyteczności krańcowych planowanych wydatków z dochodami, otrzymamy
zależności:
Ua(1,j) /pa= Ub(2,k) /pb=...= Ux(e,z) /px= Up(p) oraz jpa+kpb+..+zpx < p

Zauważmy, że dla jpa+kpb+..+zpx = p zwiększenie użyteczności krańcowej jednego dobra


oznacza zmniejszenie użyteczności krańcowej co najmniej jednego z pozostałych.
Przyjmijmy, że z oszacowania wyszło nam, iż w miesiącu możemy zakupić 20l ulubionego
soku (bxi) w cenie 4 zł za litr, co daje łącznie 80zł (pxi) tj. maksymalny wydatek
przeznaczony na taki zakup. Po tym, przypominamy sobie, że lekarz zalecił nam wypijanie co
najmniej litr płynu dziennie, a więc 30 l miesięcznie (bxo). Jeśli woda kosztuje 2zł i wydatek
ma być utrzymany na tym samym poziomie, to z elementarnych równań otrzymamy b’xi= 10 i
b’xo=20 litrów, co spełnia zalecenie lekarza i jest miłe naszemu podniebieniu dając łączną
wartość 80zł. Jednak nie jest prawdą, że U(b’xi+b’xo)/pxi będzie równe U(p) gdyż preferencja
(b’xi+b’xo) będzie mniejsza od (bxi) składającego się z samego soku, a stąd wniosek, że musi
dojść do ponownego zrównania użyteczności krańcowych, którego wynik nie da się dokładnie
oszacować. Gdyby cena wody była taka sama jak soku to albo zignorowałbym zalecenia
lekarza, albo uznałbym je za bardzo ważne i wtedy użyteczność soku zwiększyła by jego
udział w wydatkach do 120zł kosztem pozostałych planowanych. Dlatego duże znaczenie ma
fakt czy dana wielkość jest związana z jakąś stałą biologiczną, presją środowiskową lub
wymogiem prawnym (wydatki sztywne) czy też jest zmienną wolną. Często wydatki z pozoru
wolne są faktycznie wydatkami sztywnymi np. zajmowane stanowisko wymusza zakup
odpowiednich ubrań i klasy samochodu stosownie do niepisanego standardu. W
rzeczywistości opisana analiza dokonuje się, poza świadomością, z pewnym przybliżeniem w
chwilach gdy stajemy przed wyborem. Opisując prawdopodobny przebieg tego procesu chcę
pokazać do jak dalekich uproszczeń próbuje nas przekonać ekonomia głównego nurtu,
rozwiązując problem za pomocą krzywych obojętności i krańcowych stóp substytucji. To jak
jawi się nam przedmiot zależy od naszej wiedzy i wcześniejszego z nim doświadczenia. To
emocje, zarówno pozytywne jak i negatywne „doznane” od przedmiotu, tworzą skalę
jakościowego wartościowania, uwypuklając w jego percepcji, prawie automatycznie, pewne
cechy wraz z nabytymi emocjonalnymi etykietkami. Każdy z nas dźwiga zindywidualizowany
bagaż doświadczeń i on jest specyficznym filtrem przez który dociera do nas otaczający świat
- widzimy w rzeczach to co o nich wiemy. Kolejne doświadczenia wygaszają lub wzmacniają
nasze nastawienie (wystarczy już sam upływ czasu) dlatego naprawdę porównywalne
obiektywne właściwości rzeczy to te które dają się mierzyć, co do reszty musimy zdać się na
empatię i wyobraźnię uwzględniając prawdopodobieństwo błędu w ocenie (zdolności
aktorskie osób przekazujących nam emocje np.: w reklamach).

Wykorzystując powyższe uwagi w modelu wymiany bezgotówkowej 57, przeanalizuję


zależność między substytutami w autarkii (gdy wszystkie potrzeby zaspokajamy bez
wymiany):
axitxi - ilość dobra (x) wyprodukowana przez I w czasie (txi) z wydajnością (axi)
U(axitxi)– krańcowa użyteczność dobra (x) w ilości (axitxi) dla I,
U(1) – krańcowa użyteczność przedziału czasu,

56
„Użyteczność”
57
rozdział „Uzasadnienie dla przyjętych pojęć pierwotnych”
Analiza dotyczy wybranego okresu bilansowego, któremu przypisujemy wartość 1, więc czas
(t) przeznaczony na pracę musi być mniejszy od 1.
Fakt zrównania użyteczności krańcowej efektu pracy do krańcowej przykrości pracy
zapiszemy:
U(axitxi)/txi > U(1) oraz txi < 1 Założenie 1
Gdy wzrastać będzie wydajność to czas pracy będzie maleć mniej niż proporcjonalnie,
bo zwiększy się też konsumpcja (odpowiada to spadkowi cen). Istnieje granica (bxo), powyżej
której konsumpcja przestanie wzrastać, nazwiemy ją progiem nasycenia.
axitxi < bxo Æ txi < bxo/axi
zaistnieje wtedy jedyna sytuacja taka, że U(bxo)/txo < U(1) co oznacza, że następna jednostka
(bx) będzie miała zerową użyteczność dla konsumenta natomiast przykrość pracy nigdy nie
osiąga wartość zero nawet wtedy gdy jesteśmy wypoczęci.
Zwykle głód możemy zaspokoić na wiele różnych sposobów.
Co zrobi ( I ) w sytuacji gdy może wybierać między jabłkami (x) i arbuzami (y), a lubi
zarówno jabłka jak i arbuzy:

Gdy U(ayityi)/tyi > U(1) Założenie 2


oraz txi+ tyi < 1 to na pewno U(axitxi)/txi =U(ayityi )/tyi > U(1)

Założenie to będzie prawdziwe, gdy oba dobra będą rozpatrywane ze względu na ich cechy
szczególne (np.: smak) rozłączne. Jeśli potraktujemy je jako substytuty zaspokajające np.: raz
pragnienie innym razem głód to wystąpią różne progi zaspokojenia a ich użyteczność może
być rozpatrywana łącznie.

Twierdzenie
Gdy U(axitxi+ayityi )/tzi > U(1) oraz txi+tyi = tzi jest łączną ilością czasu, którą można
przeznaczyć na zaspokojenia potrzeby za pomocą substytutów to ponieważ :
a. dobro uważane za „lepsze” axi wymaga więcej pracy od „gorszego” ayi, bo w sytuacji
odwrotnej „gorsze” nie będzie produkowane,
b. są to substytuty kat1. tj.: różnią się ilością (natężeniem) występowania głównej jakości

Między progiem nasycenia a ilością wytwarzanych substytutów będzie zachodzić zależność:


axitxi+ ayityi = bxo
gdy axitzi > bxo to wykonane będzie tylko dobro „lepsze” ,
gdy ayitzi = bxo to wystarczy czasu tylko na wykonanie dobra „gorszego”,
gdy axitzi < bxo < ayitzi to czas przeznaczony na lepsze dobro wyniesie:
txi= (ayitzi-bxo)/(ayi-axi)
będzie on zależeć zarówno od różnicy w wydajnościach jak i różnicy między ilością
„gorszego” dobra wykonanego w całkowitym czasie a progiem nasycenia.

To rozumowanie będzie poprawne, jeżeli w wyborze będziemy kierować się głównymi


właściwościami ze względu na które wyroby te są produkowane. Jeśli dominującą cechą ma
być np.: pochodzenie produktu ( z naszego kraju, nie z kradzieży) ekologiczny, podobający
się, to będziemy mieli do czynienia z substytutami kat2. Gdy w trakcie zaspokajania, wartość
dotychczas dominującej właściwości będzie maleć w relacji do innej oczekiwanej, to ta
właściwość może zacząć wpływać na proporcje i zmieniać użyteczność krańcową (tzi).
Dokonuje się wtedy zmiana celu tego samego działania. Cel działania może być złożony ale
wtedy oczekiwane właściwości występują jako równie ważne i wyznaczają „rdzeń”, istotę
celu.
Dlatego o tym kiedy mamy do czynienia z substytutami decydować będzie zawartość tego
wspólnego „rdzenia” w dobrach, czyli ta część jakości ze względu na które uznajemy je za
substytuty i ewentualnie dodatkowa własność, która sprawia, że jedno dobro wolimy bardziej
od drugiego.
Gdy chcemy wbić gwóźdź a nie mamy młotka to rozglądamy się za czymś dostatecznie
twardym, ciężkim i poręcznym ale przedmiot ten wystąpi w roli substytutu młotka tylko w
sytuacji ograniczonego wyboru.

Doświadczenie wskazuje, że wolimy dania urozmaicone od jednoskładnikowych, a nadto


użyteczność krańcowa tego zestawu może być większa od użyteczności czasu niezbędnego do
ich wykonania, gdy skłonni jesteśmy ulepszyć ich kompozycję lecz brak nam pomysłu.
Podobnie zachowamy się gdy nie potrafimy powiedzieć co jest „lepsze”, choć sam fakt, że
coś jest wyraźnie inne może być bodźcem do zmiany ( chęć spróbowania ).
Ci, co mają psy obserwują, że gdy postawią dużą michę mięsa z kaszą to pies pracowicie
wybierze mięso pozostawiając kaszę. Dopiero, odpowiednie zmniejszenie porcji, spowoduje
zjadanie wszystkiego. Pies woli mięso od kaszy, dlatego po zaspokojeniu pewnego poziomu
głodu, będzie zjadał tylko mięso. Jest to ten rodzaj substytucji, w której brak preferowanego
dobra zmusza nas do wyboru dobra z niższej „półki”. Podstawą wyboru jest istotna różnica w
wyposażeniu w kontekście realizowanego celu. Tam gdzie nie ma różnicy w interesujących
na własnościach nie istnieje problem wyboru. Dlatego substytuty różnią się jedynie co do
właściwości mniej istotnych ze względu na cel działania.

Wiemy jak mierzyć czas i wydajność. Wobec nieustającej zmienności subiektywnych ocen
będą one prawdziwe tylko w momencie dokonywania wyboru, dlatego wartości te
rozciągnięte na dłuższy okres czasu muszą być wielkościami statystycznymi wyrażonymi w
postaci średnich cen. Choć prawdą jest, że potrzeby wyższego rzędu dochodzą do głosu
dopiero po zaspokojeniu potrzeb niższego rzędu, to nie potrafimy już rozgraniczyć gdzie
kończą się potrzeby podstawowe a zaczyna luksus bo granica ta przebiega wewnątrz każdego
z nas i wiąże się bardziej z przyzwyczajeniem, rutyną niż z odczuwanym dyskomfortem.
Zmiany w wyborach uznajemy tak długo za pozytywne jak długo nie jesteśmy zmuszeni do
bolesnego wyboru z jakich wydatków uznawanych za niezbędne (nazwałem je sztywnymi)
musimy zrezygnować. Gdy zmuszeni jesteśmy ograniczyć zużycie energii, wody, jadania
obiadów w restauracji z powodu ograniczenia budżetowego, uznamy to za objaw biedy nawet
wtedy gdy stało się to dlatego, że zaczynamy spłacać zaciągnięty wcześniej kredytu na zakup
domu czy samochodu.
To jest też przyczyną nie podejmowania pracy, która nie zapewni utrzymania osiągniętego
wcześnie poziomu życia. Już dorastające dzieci, niezależnie od naszych starań w zaspokajaniu
ich potrzeb domagają się kieszonkowego, bo uosabia ono wolność wyboru w sytuacjach nie
dających się przewidzieć, zaspokaja potrzebę autonomii. Związany z tym jest pewien
paradoks: stan posiadania nie zmniejsza potrzeby posiadania, więc dobrze by było
ukierunkować tę potrzebę na wiedzę, której nabywanie też jest kosztowne ale ma właściwości
kapitału, bo zawsze procentuje.

W normalnych warunkach, każdy potrafi znaleźć zajęcie „warte” jego wysiłku. Tylko tam
gdzie dochodzi do destrukcji naturalnych skal wartości, działania i oczekiwania rozmijają się
z rzeczywistością, tworząc „pokłady” niewykorzystanego lub traconego na bezużyteczne
czynności, czasu. Będę powtarzał to do znudzenia, aż dotrze to do świadomości ogółu - za
marnowanie pieniędzy publicznych idzie się do kryminału, za marnowanie czasu nikt nie
ponosi odpowiedzialności, a są to setki miliardów złotych.
Rozważania z udziałem pieniądza, którego siła nabywcza jest zmienna, zaciemniają istotę
ekonomii, bowiem jest nią efektywna produkcja dóbr pożądanych przez konsumentów.
Efektywność, to nie tylko maksymalna wydajność jaką da się osiągnąć przy aktualnym stanie
wiedzy i kapitału, to także najniższe z możliwych wykorzystanie zasobów. Zauważmy, że
wszystkie zasoby oprócz czasu są odtwarzalne (materia i energia zmieniają tylko formę).
Celem ekologii nie powinna być ochrona zasobów naturalnych, lecz ochrona społecznego
czasu, który marnowany jest na produkcję rzeczy niechcianych, a następnie na ich utylizację.
Produkcja staje się coraz tańsza a utylizacja coraz droższa. Sądzę, że w przyszłości koszty
konsumpcji wyznaczane będą głównie przez koszty utylizacji (odzysku surowców) i
rzeczywiste koszty zewnętrzne a nie koszty produkcji. A tylko wolny rynek, przy poprawnie
zdefiniowanych prawach własności, będzie się mógł uporać z narastającą górą odpadów
pokonsumpcyjnych. Ponieważ urzędnik nie jest w stanie zorganizować efektywnego systemu
produkcyjnego, również dziedzina utylizacji, która jest odwróceniem procesu produkcji, musi
być wyrwana z rąk ideologów. Każdy z nas przeznacza coraz więcej czasu na zaspokajanie
potrzeb tych, którzy marnują własny i nasz czas, a co gorsze przejawiają oni szczególną
zdolność do wymyślania coraz skuteczniejszych technik marnowania naszego czasu.
Wielkość łapówki wyznacza koszt alternatywny ponoszony przez petenta w oczekiwaniu na
decyzję urzędnika. Gdyby koszt był bliski zeru, wręczanie łapówki nie miałoby sensu.
Mnożenie służb do walki z korupcją wpłynie jedynie na wielkość wręczanych łapówek.
Marnotrawstwo czasu wzrośnie, bo wysokie łapówki spowodują, że drobniejsze sprawy będą
musiały czekać, bez możliwości „przyśpieszenia”. Łapówka czy nam się to podoba czy nie
jest smarem poprawiający działanie przeregulowanej gospodarki. I najwyższy czas by
ekonomiści zaczęli liczyć koszty obowiązywania poszczególnych regulacji prawnych oraz
urzędów nadzorujących ich przestrzeganie, zniknie wtedy pretekst do nieograniczonej
inwigilacji każdego z nas. Nie pochwalam korupcji lecz wyciągam wnioski z historii.
Legalizm zawsze okazywał się bezsilny wobec bezprawia.
Biologiczne podstawy ekonomii

Człowiek staje się w pełni człowiekiem pogłębiając świadomość siebie, swojego miejsca w
społeczności i relacji z innymi. Przewaga zachowań instynktownych nad zachowaniami
świadomymi, osadzonymi w moralności świadczy o niedorozwoju duchowym. Ludzie wierzący z
konieczności uznają prymat ducha nad materią. Wychodząc z tego założenia nie sposób nie uznać,
że wszelkie zło ma swe źródła w niedostatkach etyki. Dlatego jest już tradycją chrześcijańską
lokowanie ekonomii w sferze wolicjonalnej, wśród wyborów między dobrem a złem. Stąd próby
budowania „nowej” ekonomii będące reakcją na ewidentne nieprawidłowości panoszące się pod
rządami obecnie uznawanej.
Ale prymat ducha nad materią nie może oznaczać ignorowania praw przyrody tak długo jak długo
duch „skazany” jest na rozwój (doskonalenie się) w warstwie biologicznej. Człowiek dojrzewa w
doświadczeniu z materię a ściślej: poprzez refleksję nad skutkami swoich błędnych poczynań.
Bardzo przekonująco formułuje to Bastiat:

”Cóż znaczyłaby wolność wyboru, gdyby do niej nie dołączyć zdolności badania, porównywania,
sądzenia... Nie wystarczy, aby człowiek przedkładał dobro nad zło, trzeba jeszcze by umiał
rozróżnić” 58, „Kiedy odkryjemy przyczynę naturalną tam gdzie się spodziewaliśmy napotkać
bezpośredni, dobrowolny czyn Woli Bożej, to czy mamy prawo utrzymywać, że ta wola jest
nieobecna lub obojętna?. Nie, wszystko to dowodzi tylko, że działa ona innymi sposobami od tych,
jakie sobie przedstawialiśmy. Wszystko to dowodzi tylko, że zjawisko, jakie uważaliśmy w
stworzeniu za przypadkowe, zajmuje swe miejsce w powszechnym porządku rzeczy i że
wszystkiego dotyka od wieków myśl Boża” 59 , „ ..nie ma wady, która by nie była pośrednią lub
bezpośrednią przyczyną nędzy. Lenistwo paraliżuje wysiłek, ten główny budulec produkcji.
Niewiedza i błąd nadają jej fałszywy kierunek, brak przezorności przynosi nam rozczarowania.
Poddanie się chwilowym żądzom przeszkadza zwiększeniu lub tworzeniu się kapitałów. Próżność
każe nam poświęcać nasze usiłowania w celu zaspokojenia sztucznych potrzeb kosztem
rzeczywistych. Gwałtowność, podstęp, wywołuje chęć odwetu, zmuszając nas do otoczenia się
uciążliwą ostrożnością i tym sposobem powodują marnowanie sił” 60, „Jeśli natura przygotowała
cały system kar i nagród objawiający się nam w skutkach, jakie wynikają z każdego czynu i
każdego zwyczaju, to cóż powinno czynić prawo ludzkie? Ma ono trzy drogi przed sobą: pozwolić
działać odpowiedzialności, obstawać przy niej lub jej przeszkadzać” 61.

Niewątpliwie odkrywanie praw natury i kształtowanie charakteru uwalnia nas stopniowo od


instynktów na rzecz świadomie wybieranych celów. Na przykład instynkt samozachowawczy może
być stłumiony tylko gdy dominującymi w hierarchii wartości będą idee (Boga, dobra, piękna,
sprawiedliwości itd.). Ponieważ ekonomia to prawa rządzące dobrowolną wymianą a każdy z nas
reprezentuje różny stopień dojrzałości duchowej, ekonomia musi uwzględniać również zachowania
instynktowne (amoralne). Pojawia się tu pytanie: czy istnieje autonomiczny mechanizm
wymuszający zachowania, które uznać możemy za proto ekonomiczne ?. Zarówno biologia jak i

58

Str.524 „Dzieła zebrane” tom 2 - Bastiat


59
jak wyżej str.546
60
jak wyżej str.77
61
jak wyżej str.507
cybernetyka wskazuje iż częścią składową każdej struktury autonomicznej jest homeostat
(mechanizm sprzężenia zwrotnego ). Znajdziemy go na poziomie materii nieożywionej ale też na
poziomie całych ekosystemów w których pojawia się już rywalizacja o zasoby. Na tym poziomie
znajdziemy konkurencję skutkującą eliminacją osobników najmniej przystosowanych, co prowadzi
do optymalizacji cech i sposobów działania dostosowując je do zmiennej podaży rzadkich zasobów.
Przy czym odpowiednik podaży, tj. ilość zasobów wytwarzanych przez naturę jest, również w
subtelny sposób, zależna od wielkości „popytu”, który może tłumić lub wzmacniać procesy
odtwarzające te zasoby. Im mniej zasobów do dyspozycji tym większa determinacja w ich obronie
(odpowiednik wzrostu ceny). Większa ilość współpracujących osobników zwiększa szansę obrony
zawłaszczonego terytorium, ale zmniejsza ilość zasobów przepadających na jednego z nich, gdyż
wielkość terenu jaki może być kontrolowany nie zależy od ilości osobników ( pojawi się optimum).
Dlatego obszary najlepiej wyposażone w zasoby będą kontrolowane przez największe stada ( proto
urbanizacja) na każdym poziomie łańcucha pokarmowego.
Taki monopol na eksploatację zasobów - jak trafnie zauważył Adam Heydel 62 - daje maksimum
użyteczności osobnikom wchodzącym w skład grupy. Mimo że łączna użyteczność uzyskiwana
przez konkurujące ze sobą jednostki z lokalnej populacji byłaby większa, to natura daje przewagą
monopolom ustanawianym przez grupy. Dlatego sukces odnosi polityka państw azjatyckich
polegająca na wspieraniu wielkich monopoli produkujących na eksport, bo pożytki z monopolu
pozostają w kraju a negatywne skutki dotykają zagranicznych odbiorców, pojawia się też
wzmocnienie w postaci efektu skali. Ten przykład powinien nam uświadomić potrzebę
precyzyjnego określania z jakiego punktu widzenia oceniamy skutki analizowanych działań.
Relacja jednostki z monopolistą „koncesjonowanym” 63 jest niekorzystna, bo ogranicza jednostce
możliwości wyboru ale nie przedmiotu konsumpcji lecz zmonopolizowanej produkcji, gdyż tylko
swobodny dostęp do pojawiających się okazji ponadnormatywnych zysków wyznacza wielkość
osiąganych dochodów a więc i konsumpcji ( wystarczy sama możliwość pojawienia się
konkurencji, by realny monopolista ograniczył dyktat cenowy). Jednakże przytoczona ocena traci
na aktualności gdy zastosujemy kryteriom demokratycznych wyborów, bo wtedy monopol jednej
grupy narzucony innym grupom społecznym (narodom) uznawany jest za sprawiedliwy, mimo że
faktycznie jest to dyktat z pozycji silniejszego.

Wśród zwierząt spotkamy się ze współpracą, zawłaszczaniem, hierarchicznym porządkiem a nawet


empatią i darowizną na rzecz potomków ale tylko człowiek oparł swą egzystencję na specjalizacji i
wymianie, bo tylko człowiek potrafi uporać się z problemem rzadkości, kierując energię natury tak
by powstawały rzeczy użyteczne ( a więc człowiek w tym wypadku a nie natura decyduje o podaży
rzeczy użytecznych). W rozdziale „Nadmiar warunkiem istnienia” ująłem zaledwie pewien aspekt
rzeczywistości a ściślej biorąc konsekwencję cykliczności wywoływanej przez nie dającą się
przewidzieć nieregularność w procesach przenikających wszystko co żyje. Ta zmienność z jednej
strony nie pozwala na utrwalenie się (dominację) pewnych zachowań (struktur) najlepiej
przystosowanych, z drugiej strony po nieoczekiwanych kataklizmach otwiera się przestrzeń dla
nowych form, które nigdy by nie powstały w stabilnych warunkach, gdy już najlepiej
przystosowane zawłaszczyły wszystkie rzadkie zasoby. Krótko mówiąc destrukcja daje szansę
nowym formom na zaistnienie. Analogiczną prawidłowość odkrył Schumpeter w wymiarze
gospodarczym formułując termin „twórczej destrukcji”. Każda działalność korzystająca z
określonej technologii rozwija się do pewnego momentu, po którym następuje stagnacja i powolna
utrata rynku na rzecz swoich substytutów opartych na innych rozwiązaniach. Przeogromna ilość
form w jakich występuje materia ożywiona odzwierciedla nie tylko zróżnicowanie klimatyczno-
geologiczne ale i związki jakie zachodzą między samą materią ożywioną (ekosystemy).
Współzależność elementów takiej struktury powoduje, że nie da się wyznaczyć elementu
dominującego. Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu warunkują stabilność struktury tzn.
zmiana jednego powoduje zmianę pozostałych ( homeostat ) i trudno powiedzieć jaka zmiana i
62
str.388 „Dzieła zebrane”Adam Heydel tom I
63
Patrz rozdział „Monopole naturalne”
której składowej spowoduje rozpad struktury. Jeśli zastanowimy się głębiej, to taki stan rzeczy
wynika a priori z istoty materii ożywionej. Najlepsze przystosowanie do określonych warunków
oznacza najgorsze przystosowanie do innych mogących wystąpić, bo zanikają własności
nieużyteczne w danych warunkach ( działa przenikające cała materię zasada najmniejszego
działania). Dlatego zmienność premiuje nadmiarowość jakościową, która uodparnia nas na
ewentualne katastrofy. Z tego powodu utworzono globalny bank nasion roślin jadalnych na wyspie
Spitsbergen, bo tam w ostateczności będziemy szukać ratunku, gdyby eksperymenty z GMO
doprowadziły nas do katastrofy biologicznej.
Wojny o zasoby (surowce) prowadzone przez państwa, odpowiadają powszechnej wśród zwierząt
agresji wewnątrzgatunkowej, służącej ochronie rzadkich zasobów. I na poziomie zwierzęcym
wkracza instynktownie dokonywana kalkulacja szans i kosztów, której wynik decyduje o ucieczce
lub walce aż do wyczerpania. Ale to nie występujący powszechnie instynkt agresji powodował
wymieranie gatunków lecz brak przystosowania do gwałtownie zmienionych warunków. Jeśli na
poziomie zwierzęcym istnieje „racjonalizacja” agresji, to tym bardziej ludzkość nakładając
„kaganiec” kultury na instynkty powinna racjonalizować agresje wewnątrzgatunkową.

I rzeczywiście już w starożytnych Chinach 64 wyspecyfikowano metody efektywnego podboju.


Współcześnie, teoretyk wojny Carl von Clausewitz syntetycznie zdefiniował sens wojny jako
gorszy sposób osiągania celów, które powinny być osiągalne najniższym kosztem przez sprawnego
i cierpliwego polityka. Osobnik nawet świadomy swej słabości ale pozbawiony możliwości
ucieczki będzie z desperacją walczył. Analogicznie zachowa się sfrustrowany, przeniknięty
uczuciem beznadziei człowiek. Dla niego nawet agresja skierowana na obiekt zastępczy
rozładowuje narastające napięcie, sprowadza ulgę. Współczesne przerośnięte państwa stoją przed
dylematem, z jednej strony ukierunkowany i nie tłumiony instynkt agresji 65 jest motorem wszelkiej
aktywności ludzkiej, z drugiej strony wyobcowanie, nadmierne stłoczenie i uczucie stałej
niepewności wyzwala agresję, którą należy wcześniej bezpiecznie rozładować. Ten cel łatwo
osiągnąć gdy większość będzie poddawać się euforii podczas mnożących się imprez sportowych,
lub uczestnicząc w zborowym, emocjonalnie stymulowanych imprezach. Podobną funkcję ma
pełnić łatwy niezobowiązujący seks i używki. Ale to co obniża dyskomfort zabezpieczając władzę
przed niekontrolowanymi wybuchami agresji, równocześnie ogranicza zdolność do wyznaczania
odległych celów i determinację w dążeniu do nich (odraczanie konsumpcji) tym bardziej że
wszechobecne państwo coraz bardziej ogranicza swobodę dokonywanych wyborów.
Niezauważalnie, zamiast agresji regulującej wśród zwierząt dostęp do zasobów, ludzkość doskonali
metody doprowadzania nie tylko jednostki ale już całych narodów do stanu bezwolności,
wymuszając coraz większe daniny na rzecz suwerennych ośrodków władzy. Zwierzęta korzystają z
tego co daje natura więc optymalnym mechanizmem gwarantującym dostęp do najlepszych
zasobów jest agresja. Ponieważ człowiek korzysta w większości z dóbr przetworzonych,
optymalnym rozwiązaniem nie jest agresja ograniczająca dostęp do zasobów lecz monopol
maksymalizujący udział w wytwarzanym przez najemników bogactwie. Chodzi o ustanowienie
takich reguł, by zachowując pozór dobrowolności, pozostawić wybierającemu alternatywy, jeśli nie
korzystne, to co najmniej bezpieczne dla suwerena. Wystarczy przekupić dominujących polityków,
których zadaniem będzie, obietnicą nadania szczególnych uprawnień (przywilejów), przekupić z
kolei znaczące grupy zawodowe, tak by „demokratyczne” wybory były zgodne z oczekiwaniem.
Główna trudność kryje się jednak w takim formułowaniu przepisów, by korzyść „sponsorów” była
niewidoczna. Ale prawdziwą tragedią mamy do czynienia dopiero gdy „sponsorem” stają się
suwereni z innych nacji, wtedy zobowiązania zaciągnięte na ich rzecz nie mogą być anulowane ze
zmianą rządu ( przypadek Grecji, Cypru, Hiszpanii itd..) pojawia się groźba obcej interwencji jeśli
nie zbrojnej to na pewno ekonomicznej.

64
Sun Tzu „Sztuka wojny”
65
Konrad Lorenz „Tak zwane zło”
Cywilizowanym odpowiednikiem zwierzęcej agresji jest konkurencja na wolnym rynku, która choć
wyklucza niektórych z produkcji już wytwarzanych dóbr to daje możliwość podjęcia produkcji dóbr
(świadczenia usług), które jeszcze nie istnieją i w żadnym wypadku nie wyklucza nikogo z
konsumpcji zapewniającej przetrwanie. Nie istnieje bardziej naturalny sposób na opanowanie
wpisanej w naturę instynktu agresji jak moralnie „obudowany” wolny rynek z postępującą
specjalizacją zacieśniającą związki między kooperantami. Niestety nastąpiło odwrócenie
utrwalonych przez wieki relacji: do XIX wieku to producent służył konkretnym konsumentom,
obecnie gdy dominuje efekt skali potrzeby indywidualnego klienta nie mają znaczenia - decyduje
badanie popytu w relacji do ceny i nakładów na reklamę. Po dehumanizacji produkcji i sprzedaży
(sklepy wielkopowierzchniowe) postępuje dehumanizacja usług z mnożącymi się przypadkami
agresji ze strony zdesperowanych petentów.
Doszło do tego, że koncerny wymuszają na rządach preferencyjne warunki działania szantażując
zmianą lokalizacji miejsca produkcji. Zanikł bezpośredni kontakt z dysponentem produktu (usługi),
odbijamy się od pracownika (automatycznej centrali) wyposażonego wyłącznie w instrukcję
obsługi klienta bez prawa decydowania. Czy winien tu jest wolny rynek, prawo wielkiej skali?

Analizując opisany przez Chestertona „dylemat kapitalisty” 66 pokazałem w jaki sposób wolna
konkurencja go rozwiązuje. Tam gdzie dominuje zindywidualizowany gust, zachowa się niewielka
wyspecjalizowana produkcja lokalna ( reklama i moda to arsenał monopolistów). Po głębszym
zastanowieniu dojdziemy do wniosku, że i inne problemy tworzone przez pseudo socjalizm
rozwiąże wymiana oparta na dobrowolności. Szkoły będą nauczać (a nie demoralizować) zgodnie z
wolą rodziców, gdy to od nich będą zależeć dochody szkoły ( wystarczy wprowadzenie bonu
oświatowego), znikną upokarzające kolejki do specjalistów gdy pacjent będzie decydować ile i
komu ma zapłacić za usługę. Jeśli już uznamy, że konieczne jest wsparcie z tzw. budżetu to
powinno być ono oferowane w postaci procentowego zwrotu płaconej kwoty, bowiem na darmowe
usługi zdrowotne popyt jest nieograniczony.

Zdaniem zarówno Schumpetera jak i Peter F.Druckera 67 to nie skala produkcji jest decydująca dla
rozwoju gospodarczego lecz zdobycze nauki i ich wdrożenie przez przedsiębiorców z wyobraźnią,
umiejących mądrze ryzykować swoim majątkiem ( stały wzrost wydajności ). Naturalną barierą dla
międzynarodowych monopolistów jest odrębność kulturowa, przywiązanie do tradycji, istnienie
własnych elit zdolnych do bezkonfliktowego „wtapiania” zdobyczy technicznych w tradycję ( np.
Japonia). Koncentrowanie się wyłącznie na krytyce liberalizmu, kapitalizmu, monopoli itp. bez
analizy przyczyn pojawiania się niekorzystnych skutków społecznych jest zajęciem jałowym,
pogłębiającym jedynie społeczne frustracje. Każde działanie ma cel jawny lub ukryty, każde musi
wykorzystywać naturalne procesy i istniejące w naturze zależności przyczynowe. Z analogiczną
sytuacją mamy do czynienia w informatyce: najlepszy program komputerowy nie zadziała bez
wykorzystania pewnych zjawisk fizycznych, możliwych w konkretnym ukształtowanym z materii
posiadającej pożądane właściwości urządzeniu, dlatego nie zdolność programisty a właściwości
urządzenia limitują co da się na tym urządzeniu wykonać ( opanowanie zjawisk splątania
kwantowego, wyznaczy nowy obecnie niewyobrażalny skok jakościowy w numerycznym
rozwiązywania problemów) . I nam nie pozostaje nic innego jak poznać do końca istotę procesów
gospodarczych, dopiero ta wiedza pozwoli nam uporać się z problemami dnia dzisiejszego.

66
str.135 rozdziału „Opis działania serwera wymiany bezgotówkowej”
67
„Innowacja i przedsiębiorczość-Praktyka i zasady” Peter F.Drucker
Czy psychologizm zawłaszczy ekonomię?

Zdaję sobie sprawę, że moje zastrzeżenia i uwagi do pewnych twierdzeń i wniosków


propagowanych jako niepodważalne prawdy ekonomiczne, mają niewielką wagę, gdy porówna się
ilość tytułów naukowych wspierających głoszone tezy. Ale jeśli dalej prawda ma pierwszeństwo
przed tytułami, to mam prawo poszukiwać jej w całym dostępnym dorobku naukowym, dodając
własne spostrzeżenia i propozycje. Natura ekonomii pozwala nam na bezpośredni wgląd w
opisywane zjawiska a główna trudność polega na wykryciu i uporządkowanie olbrzymiej sieci
związków przyczynowych kryjących się za wyborami; na ustaleniu, które z obserwowanych
właściwości są istotne a które można zignorować.
Do tej pory analizując, milcząco zakładałem, że wybory są racjonalne. Racjonalne działanie to
działanie prowadzące do wyznaczonego celu – inaczej ujmując: podjęte działanie nie może
rozmijać się z założonym celem ostatecznym. Z tego powodu nasze wyobrażenia o rzeczywistości
(konstruowane teorie), powinny dawać podstawę do racjonalnych wyborów ale też opisywać
przyczyny nieracjonalności. Do tego powołana jest psychologia, ona to próbuje dotrzeć do źródeł
motywacji leżącej u podstaw wszelkich zachowań. W polu zainteresowania psychologii znalazły się
też terminy używane powszechnie przez ekonomistów. Jakakolwiek rozbieżność wyników badań z
tezami ekonomii burzy jej podstawy stając się pożywką dla tworzonych pseudoekonomii.
Pytanie: czy rzeczywiście taka rozbieżność się pojawia?
Dla przykładu: nie było żadną rewelacją odkrycie przez behawiorystów faktu, że pojęcie
użyteczności definiowanej jako cecha stanu posiadania, należy zastąpić cechą zmiany stanu
posiadania, bo już Carl Menger w „Zasadach ekonomii” (1871 r) sformułował pojęcie użyteczności
krańcowej.
W samym pojęciu użyteczności krańcowej, wpisane jest założenie, że wartościowanie w wymiarze
materialnym ( nie stosuje się do wartości idealnych) musi zależeć od stanu rzeczy przed momentem
wyboru. Subiektywne poczucie zysku lub straty będzie więc efektem odniesienia do stanu
poprzedniego, ponadto procentowe przyrost lub spadki stanu posiadania lepiej oddają emocjonalną
reakcję niż podanie bezwzględnych wartości. Ludzie zmieniając miejsce zamieszkanie oceniają
jego plusy i minusy w relacji do aktualnego.
Było dla mnie dużym zaskoczeniem, że laureat Nagrody Nobla (2002) z ekonomii behawioralnej
Daniel Kahnememan 68 podejmuje krytykę teorii Bernoulliego, na podstawie przeprowadzonych
badań z zakresu psychologii, pomijając fakt, że Mises 69 już w 1940r wykazał, że nie ma ona nic
wspólnego z ekonomią a tym bardziej z prawem użyteczności krańcowej. Wyniki badań
przeprowadzonych przez Kahnememana, kwestionując poprawność szeregu założeń ekonomii
głównego nurtu, potwierdzają w wielu punktach – mimo braku jakiejkolwiek wzmianki na ten
temat - analityczny dorobek szkoły austriackiej.
Krytykę rozpoczyna od podważenia sensu konstruowania krzywych obojętności, wykazując na
istnienie efektu posiadania, który w jego przekonaniu dopiero wyjaśnia fakt żądania wyższej ceny
za posiadany przedmiotu niż wynosiła cena jego nabycia.
Ale wniosek ten otrzymamy na drodze analitycznej (bez żmudnych badań ), gdyż nie można
zakwestionować oczywistego faktu iż przedmiot nabywamy tylko wtedy, gdy ma on dla nas
wartość subiektywną większą od ceny, natomiast zbywamy go, gdy jego wartość subiektywna
będzie mniejsza od ceny oferowanej. Logicznie biorąc, jeśli wartość subiektywna zakupionego
przedmiotu się nie zmieni to propozycja jego odsprzedaż będzie zaakceptowana gdy cena
odsprzedaży będzie większa od tej wartości:
cena odsprzedaży > wartość subiektywna > cena zakupu
Wyniki badań tzw. ekonomii behawioralnej choć mają wartość dla oceny racjonalności zachowań,
wykraczają poza dziedzinę ekonomii, która wyznacza optymalne metody osiągania wyznaczonych

68

Daniel Kahnememan „Pułapki myślenia”


69
str.107 „Ludzkie działanie” Ludwig von Mises

117
11
7
celów nie interesując się w ogóle motywami, które każą nam wybierać te cele. Mises 70 uważał, że
twierdzenia ekonomiczne, podobnie do twierdzeń matematyki (geometrii), wyprowadza się z
prostych, oczywistych prawd, dających się zakwestionować tylko poprzez rezygnację z logicznej
spójności. Stwierdzenie, że większość badanych, błędnie szacuje wynik mnożenia dużych liczb nie
jest dowodem na fałszywość aksjomatyki liczb naturalnych, dlatego też błędy w dokonywanych
wyborach nie mogą podważyć logicznie wyprowadzonych twierdzeń ekonomii.
Również tzw. neuroekonomiści, uprawiają wersję psychologizmu – próbując sprowadzić logikę,
matematykę a teraz ekonomię do praw psychologicznych 71- a przecież pobudzenie neuronów w
odpowiedzi na kreowane sytuacje nie rozstrzyga jeszcze w jakiej części są to reakcje genetycznie
uwarunkowane a w jakiej jest to efekt oddziaływania środowiska, w którym osoba badana żyje.
Dlatego statystyczne uogólnienia częściej ujmują psychologiczną podatność społeczności na
manipulację niż świadczą o istnieniu niezmiennych praw pseudoekonomicznych.
Powszechna niechęć do ryzyka, ma zapewne podłoże genetyczne, bowiem osoby o nadmiernej
tendencji do zachowań ryzykownych schodzą z tego świata bezpotomnie. Oczywiście wgląd w
motywacje jakimi kierują się ludzie wybierając cele, pozwala nam wyjść poza ekonomię i
wyznaczyć relacje dominujące w danej społeczności. Stwierdzenie przez behawiorystów, że
decydujemy się na ryzyko głównie w sytuacja zagrożenia, wyjaśnia dlaczego w społeczeństwach o
wysokim zabezpieczeniu socjalnym, zanikają małe przedsiębiorstwa a z nimi klasa średnia.
Prowadzenie działalności na własny rachunek obciążone jest wielkim ryzykiem – to ryzyko było do
zniesienia, gdy miało się wsparcie w dużej rodzinie i w zintegrowanej społeczności wierzącej w
istnienie Opatrzności Bożej. Gdy przeraża rozbuchana biurokracja i coraz wyższe progi wejścia – w
sytuacji, gdy upaństwowiono miłosierdzie wymieniając je na „prawa do …” – optymalnym
wyborem staje się kariera urzędnika.
Czytając opisy dokonywanych wyborów, między mniej lub bardziej prawdopodobnymi
wydarzeniami, uświadomiłem sobie fałszywość optyki proponowanej przez Kahnemana. Kreuje on
obraz jednostki bezradnej wobec własnych ułomności, skazanej na ponoszenie konsekwencji
błędów niezawinionych, bo zwykle nieświadomie popełnianych. Odniosłem wrażenie, że taki
obraz, w głównej mierze, ma uzasadnić postulowane wzmocnienie „opiekuńczej” roli państwa.
Nigdzie nie znajduję wyjaśnienia w jaki to sposób ta ułomność ominie decydentów na szczytach
opiekuńczego państwa.
Nie jesteśmy bezradni wobec zdarzeń prawdopodobnych a niechcianych. Od zarania ludzkości
człowiek usprawnia sposoby radzenia sobie z zagrożeniami i wydarzeniami przypadkowymi,
rozbudowując, niejednokrotnie do absurdalnych rozmiarów, profilaktykę (mnożenie zakazów).
Istnieje jeszcze inny aspekt sprawy: gdy znana jest statystyka występowania jakiegoś zdarzenia dla
jednoznacznie określonej klasy, to możemy przewidywać ilość wystąpień z coraz większą
pewnością w miarę wyczerpywania elementów zbioru należącego do klasy, ale nic pewnego nie da
się powiedzieć o wystąpieniu pojedynczego zdarzenia w danej chwili. Dla przykładu:
przedsiębiorca mając dane o ilości zgonów w miesiącu ( na 100 mieszkańców) dla określonej
miejscowości, może z niewielkim błędem zamawiać ilość potrzebnych trumien, ale te dane nie
pozwolą mu na skierowanie oferty do przyszłych klientów (są do końca nieznani ). Zajmujący się
zawodowo wymianą, rutynowo korzystają z badań statystycznych dotyczących zachowań różnych
kategorii klientów.
Pewność jest osiągalna wyłącznie w obrębie dedukcyjnego systemu apriorycznej teorii. Większość
naszej wiedzy o faktach zdobywamy posługując się rozumowaniem indukcyjnym. Polega ono na
stwierdzeniu, że ponieważ zawsze, gdy pojawiało się A pojawiało się też B wnioskujemy, że
istnieje związek przyczynowy między A i B. Ale wiedząc że prawdziwe są np. dwa zdania:
-jeśli deszcz pada to droga jest mokra,
-jeśli polewaczka przejedzie, droga będzie mokra,
możemy po stwierdzeniu, iż nawierzchnia jest mokra, zastosować rozumowanie redukcyjne i uznać
z 50% pewnością, że padał deszcz (prawdopodobieństwo logiczne). Ale gdy tubylcy zapewnią nas
70
str.17 „Ludzkie działanie”
71
krytykę tej tendencji przeprowadził Edmund Husserl twórca fenomenologii

118
11
8
że w tej okolicy nigdy nie widziano polewaczki, to z 100% pewnością, deszcz uznamy za
przyczynę tego faktu (prawdopodobieństwo statystyczne). Na zawodność wiedzy uzyskanej dzięki
wnioskowaniu indukcyjnemu, nakładają się zdarzenia przypadkowe, które zmieniają
zaprojektowany ciąg działań oraz niedostateczna lub błędna informacja. Jedna rzecz w badania
Kahnemana przykuła moją uwagę: zasada powrotu do średniej. Jeśli obserwujemy efekty naszych
rutynowych działań w czasie, to oscylują one wokół pewnej średniej wielkości. Trening powoduje,
że zmniejsza się rozpiętość między wynikiem najsłabszym i najlepszym oraz rośnie ich
wartość średnia. Ma on rację twierdząc iż w takim wypadku nagradzanie za wybitny wynik i
karanie za słaby nie ma sensu, istotna jest natomiast poprawa średniej. W tym wypadku ważne
jest podtrzymanie pozytywnej motywacji po nieudanych próbach (już sam brak postępu jest karą
dla trenującego).

Wniosek:
bezmyślne szafowanie karami, tak typowe dla biurokracji, czyni więcej szkody niż pożytku, bo nie
odróżnia wyrachowania od przypadku.

Struktura pamięci w ujęciu behawiorystów jawi się nam jako zbiór luźno powiązanych skojarzeń.
Sądzę jednak, że nadrzędne prawa zawiadujące porządkiem naturalnym w przyrodzie mają swe
odwzorowanie w regułach budujących strukturę wiedzy gromadzonej w naszym mózgu – czyż nie
zdumiewa logiczność i trafność spostrzeżeń u małych dzieci? Na tym opiera się wyuczony
automatyzm pewnych zachowań jak i intuicyjne reagowanie na sytuacje. Gdy przyswajane z
otoczenia wzorce nie dają się pogodzić z wbudowanymi genetycznie predyspozycjami, pojawia się
patologia będąca objawem utraty wewnętrznej spójności (uporządkowana wiedza rozpada się na
bezładne zbiory skojarzeń).
W opinii Kahnemana, świadomość katalogu błędów popełnianych w wyborach, nie ma wpływu na
jakość tych wyborów, a więc wiedza o tym może stać się podstawą do opracowywania skutecznych
technik wpływania na decyzje podejmowane przez konsumentów. Biorąc to pod uwagę apeluję,
kiedy tylko mogę, o konsekwentną odmowę udziału w badaniach opinii, gdyż wyniki tych
badań są potężną bronią w rękach ich dysponentów. Świadomie zaliczyłem te badania do
arsenału broni, bo zalecane techniki podejmowania decyzji wyrastają bezpośrednio z teorii gier
opracowanych na użytek wojny – w szczególności wojny informacyjnej. A przecież warunkiem
optymalnej i harmonijnej współpracy w społeczeństwie jest zgodność dążeń jego członków 72. Gdy
zaczną oni występować przeciwko sobie, pojawią się oznaki rozpadu społecznego. Nawet
konkurencja na wolnym rynku polega na współzawodnictwie a nie na walce, to mechanizm
wymuszający na każdym członku społeczeństwa zajęcie się tym czym będzie najlepiej służyć
wszystkim jego członkom, a nie tylko sobie samemu. Nie istnieje tu analogia do stanu wojny, co
najwyżej można się doszukać nieustającej walki z przypadkiem (entropią) dokonującym nieustannej
dywersji w świecie niechętnie poddającym się ludzkiemu działaniu.

Z badań psychologów behawioralnych, wynikają niezamierzone przez nich wnioski:


- wtłoczenie niespójnych poglądów zaprocentuje, niespójnymi i intuicyjnymi, reakcjami na
sytuacje (zasada Goebbelsa: stępiać uczucie dysonansu poznawczego),
- chroniczny brak czasu skazuje nas na intuicyjne oceny pozbawione świadomej kontroli,
jednostka z braku dostępu do danych statystycznych oraz z uwagi na mechanizm
zastępowania oceny prawdopodobieństwa, oceną reprezentatywności na podstawie
stereotypów charakteryzujących obiekt, jest bezbronna wobec podmiotów dysponujących
takimi danymi,
- poprzez nakładanie określonych ram interpretacyjnych na fakty, można wpływać na emocje,
w zmęczeniu jesteśmy skłonni wierzyć prawie we wszystko, gdy uda się tak przedstawić fakty,
że przekonywany sam wyciągnie jedyny „słuszny” wniosek to będzie go on bronił do upadłego,

72
patrz rozdział „Synchronizacja”

119
11
9
odrzucając wszelkie racjonalne argumenty (obrona własności),
- im mocniejsze emocje skojarzymy z wydarzeniem (przedmiotem) tym większa gwarancja ich
zapamiętania i tym większa pewność, że w sytuacji wyboru emocje te będą decydujące,
- jeśli rzeczywiście z natury człowiek słabo radzi sobie z oceną prawdopodobieństwa, to istnieje
szerokie pole do manipulacji danymi statystycznymi.

Okazuje się że nie tylko badania dotyczące ochrony środowiska odpowiadają na zapotrzebowanie
zgłaszane przez sponsorów ale i badania nad reakcjami społecznymi starają się wszelkimi
sposobami uzasadniać konieczność rozciągnięcia większej kontroli nad nieodpowiedzialnym
społeczeństwem. Wbrew zapewnieniom, gęstnieje informatyczna pajęczyna utkana z kart
płatniczych (MF zobowiązało sprzedawców do podawania oprócz kwot, również nazwy
kupowanych towarów), internetowych filtrów zarówno poszukiwanych jak i wysyłanych treści,
mnożących się rejestrów medycznych, meldunkowych, wbudowanych w urządzenia przenośne
lokalizatorów GPS, bramki do poboru opłat za przejazd i kontrolujące prędkość przejazdu, nad
którymi brak społecznej kontroli. Utkanie z tej pajęczyny subtelnego kokonu izolującego nas od
rzeczywistości jest tylko kwestią czasu i pieniędzy. Jeśli rząd kraju o silnym przywiązaniu do
wolności i powszechnym poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności, pozwala sobie na
nieograniczoną inwigilację, to nietrudno się domyślić co wyczyniają nasze służby wyrosłe z
totalitarnej przeszłości.

Nikt nie prowadzi pogłębionych badań nad przyczynami narastania dewiacji, psychoz, samobójstw
w kontekście gwałtownych zmian dokonywanych w warstwie kulturowej, obyczajowej i
instytucjonalnej. Anemiczne próby tworzenia alternatyw (sieć anonimowa tor, lokalny internet,
serwery bezgotówkowej wymiany) dla zmonopolizowanych przez państwa źródeł informacji są
dopiero skromnymi przejawami rosnącej w społeczeństwach świadomości nadciągających
zagrożeń, oby nie były to działanie spóźnione.

120
12
0
Model wymiany bezgotówkowej

Każdy kryzys owocuje nowymi pomysłami. Im jest on poważniejszy tym bardziej


nowatorskie będą testowane rozwiązania, gdyż w desperacji, nie mając nic do stracenia,
każdy pomysł wyrywający z bezsilności i apatii jest dobry. Ku mojemu zaskoczeniu
znalazłem w internecie relację z praktycznego zastosowania modelu, który zaproponowałem
na stronie Instytutu Misesa 73 jako alternatywę rynku wymiany opartej wyłącznie na
zobowiązaniach do wykonania pewnej ilości pracy.

„wtorek, 28 sierpnia 2012


Praca na godziny! Nowa waluta w Hiszpanii

Hiszpanie żyją poza obiegiem euro. Powstają alternatywne pieniądze


korzystając z waluty, której jednostką jest godzina.
Hiszpanie radzą sobie z kryzysem w niekonwencjonalny sposób, tworząc
alternatywny pieniądz wobec euro lub rozliczając się metodą praca za pracę, czyli
korzystając z waluty, której jednostką jest godzina.
Jak pisze "Washington Post", za wykonaną w Barcelonie pracę można
otrzymać zapłatę określoną jako - na przykład - "10 godzin". Jest to respektowana w całym
mieście "sieć kredytowa" - jak określa alternatywny system płatności waszyngtoński dziennik.
Otrzymawszy jakąś sumę "godzin" można ją wymienić na wizytę u fryzjera,
lekcję jogi czy nawet zlecenie dla stolarza.
W czasach, w których przyszłość euro jest niepewna, miliony Hiszpanów
nie mają pracy, czy też pracują w niepełnym wymiarze, a z gotówką jest krucho, w
niektórych regionach kraju zaczyna się rozwijać "gospodarka równoległa", która
pozwala ludziom "żyć poza wspólną walutą" strefy euro - pisze "WP".

Mieszkańcy miasta Malaga utworzyli portal internetowy, który umożliwia


zarabianie i zakupy przy użyciu waluty wirtualnej.

W Barcelonie najlepiej przyjął się model "banków czasu", pozwalający na


wymianę usług bez udziału pieniędzy.
"To sposób na życie dla ludzi, którzy znaleźli się na marginesie
gospodarki" - mówi w rozmowie z "WP" koordynatorka Hiszpańskiej Sieci Banków Czasu,
Josefina Altes.

W Hiszpanii jest obecnie 325 "banków czasu" i alternatywnych systemów


walutowych, w których uczestniczą dziesiątki tysięcy osób. W sumie projekty
te stanowią jeden z największych na świecie eksperymentów dotyczących
posługiwania się "społecznymi pieniędzmi" - pisze waszyngtoński dziennik.

To nie jest tylko "desperacki sposób na przetrwanie koszmarnego kryzysu


gospodarczego, ale też część (inicjatyw dotyczących) spółdzielczości, unii kredytowych,
banków wspólnot komunalnych, farm organicznych i reaktywacji fabryk - alternatywnej
gospodarki - ku której zmierza ruch Okupuj ("Oburzonych") - mówi wykładowca
Uniwersytetu w Liverpoolu, Peter North.

73
http://mises.pl/blog/2012/02/25/czarniecki-czy-praca-moze-byc-miara-wartosci-wymiennej/

121
12
1
30-letni technik komputerowy Sergi Alonso, któremu nie udało się znaleźć
pracy w pełnym wymiarze pomaga - poprzez system "banków czasu" - niezliczonym sąsiadom
zakładać strony internetowe i rozwiązywać problemy ze sprzętem. Ludzie płacą mu różnymi
usługami - od szkoleń w projektowaniu graficznym po lekcje pianina.
"Banki czasu" pozwoliły ludziom przypomnieć sobie, że "niezależnie od
tego, jakie masz umiejętności, zawsze masz innym coś do zaoferowania" - powiedział
Alonso. Wspólna filozofia wielu z tych banków polega na założeniu, że czas każdego
z nas jest wart tyle samo, "nawet jeśli jesteś lekarzem" - podsumowuje
waszyngtoński dziennik.
źródło: PAP/JKUB

Szalejąca na południu zaraza finansowa może objąć i nasz kraj, więc warto rozważyć
praktyczne kroki umożliwiające przetrwanie nawet w sytuacji katastrofy gospodarczej. Gdy
zawodzi „pośrednik” wartości ( pieniądz) to pozostaje oparcie się na źródle jego wartości tj.:
użytecznej pracy. Niepojętym absurdem jest pojawianie się sytuacji, gdy zaburzenia na
poziomie pseudo-wartości ( rynki pieniężne), uniemożliwiają tworzenie realnej wartości przez
bezrobotnych. Kryzys wywołany przez lichwiarzy powinien uderzyć w ich fortuny
zgromadzone w niewyobrażalnej ilości zobowiązań dotyczących niewolniczej pracy
przyszłych pokoleń (długi zaciągnięte przez państwa będą spłacać ich wyrobnicy). Przecież w
sferze realnej nic się nie zmieniło fizyczny potencjał produkcyjny jest nietknięty, zarówno
potencjalny popyt jak i podaż są takie same, znikły tylko pośredniczące w transakcjach
kredyty oparte na długu. W jednym momencie, decyzją banków, znikają wirtualne pieniądze a
pojawia się kategoryczne żądanie wykupienia przez rządy trefnych papierów dłużnych. Jeśli
tak to, co stoi na przeszkodzie by zastąpić go realnym pieniądzem. Sądzę, że osłabione
kryzysem państwo zaakceptuje każdą formę aktywności łagodzącą skutki bezrobocia, a
wymiana bezgotówkowa ułatwi uwolnienie się od podatków i inflacji powodowanej spłatą
nadmiernego zadłużenia ( rutynowy sposób na okradanie ludzi z oszczędności i realnych
dochodów to dodruk pustego pieniądza). Będzie też okazja do dyskretnego wdrażania idei
postulowanych przez dystrybucjonistów pod osłona rynku wymiany bezgotówkowej.
Nie znam szczegółów zastosowanych w Hiszpanii rozwiązań ( byłoby wspaniale gdyby
hiszpańskojęzyczny sympatyk tej strony spróbował dotrzeć do bardziej szczegółowych
informacji). Dotychczasowe przemyślenia skłaniają mnie do przekonania, że należy budowę
lokalnego rynku wymiany oprzeć na lokalnych serwerach pośredniczących w aukcyjnej
sprzedaży usług i produktów (analogicznych do obsługującego transakcje na allegro), ale
wycenianych w formie zobowiązania do przepracowania pewnej ilości godzin u
sprzedającego. Oferta dotyczyłaby wykonania transakcji w dniu następnym a zakończenie
aukcji i ogłoszenie zestawień wynikowych następowałoby po godz.20 dnia poprzedzającego
transakcję. Aukcyjny model ustalania ceny obniża koszt informacji o dostępnych ofertach a
równocześnie pozwala równoważyć rynek na optymalnym poziomie ( to jest jeden z
czynników kształtujących ceny w internecie na bardzo niskim poziomie).

Przeanalizujmy możliwe sytuacje na przykładzie lokalnego piekarza. Załóżmy, że obserwuje


on stały spadek sprzedaż świeżego chleba i wzrost sprzedaży chleba czerstwego
(przecenionego), co każe domniemywać, że ograniczenie popytu na świeży chleb wynika z
braku pieniędzy u kupujących ( bezrobocie). To daje podstawę do oceny, iż jest okazja by
część obsady z drugiej zmiany pozyskać za chleb, który obecnie przecenia. Na podstawie
dokonanej kalkulacji ustala, że może sprzedać 20 bochenków chleba w cenie: pół godziny
pracy za jeden chleb ( wymienia też rodzaj pracy oraz w jakich godzinach ma być wykonana i
pod jakim adresem). W rzeczywistości może sprzedać tylko część za podaną cenę, gdy cena
okaże się za wysoka, albo chętnych będzie więcej i cena wzrośnie do punktu równowagi.

122
12
2
Niektórzy z kontrahentów piekarza będą również sprzedawcami jakiś usług ( produktów),
których wartość nie przekracza jednej dniówki ( na razie sprzedaż odroczona będzie przez
serwer odrzucana). Po zamknięciu aukcji, program podsumuje jej wynik wyliczając każdemu
z uczestników saldo transakcji oraz zestawi nabywców jego wyrobów (usług) jak i
sprzedawców, u których zadeklarował zakup.
Pozostaje ustalić algorytm bilansujący wymianę tak by dla każdego dobra biorącego udział w
wymianie popyt zrównał się z podażą. Od strony formalnej problem ma jednoznaczne
rozwiązanie, które opisuję poniżej.

Zbuduję tablicę wymiany dla trzech produktów, na które złożono zapotrzebowanie w ilości -
kolumny (bi1, bi2, bi3) i dla pięciu uczestników deklarujących zakup produktów w ilości -
wiersze (b1j, b2j, b3j). Kolumna bi0 reprezentuje różnicę między wartością (ilość godzin)
sprzedanych a wartością (ilość godzin) kupionych produktów w danym dniu wyliczoną dla
uczestnika (i). Natomiast wj jest ilością czasu za dobro (j) ustaloną podczas aukcji.

w1 w2 w3 dla producentów aii zachodzą równości


b12 b13 → (b +b +b +b +b )w =b +b w +b w +b w
a11 11 21 31 41 51 1 10 11 1 12 2 13 3
b20 b21 b22 b23 a22 → (b12+b22+b32+b42+b52)w2=b20+b21w1+b22w2+b23w3
b30 b31 b32 b33 a33 → (b13+b23+b33+b43+b53)w3=b30+b31w1+b32w2+b33w3
b40 b41 b42 b43 a44 → 0=b40+b41w1+b42w2+b43w3
b50 b51 b52 b53 a → 0=b +b w +b w +b w
55 50 51 1 52 2 53 3

Kolejność wierszy nie ma wpływu na wynik, więc możemy uporządkować zmienne w


kolejności jak wyżej. Równania opisujące wymianę „sprzedających” tylko pracę równają się
zeru, bo nic samodzielnie na rynek nie produkują. Rozwiązanie tych równań staje się banalne,
gdyż po zakończeniu aukcji jedynymi niewiadomymi będzie różnica bi0.
Takie rozstrzygnięcie wynika z założenia, iż na początku każdy z uczestników deklaruje
swoje potrzeby oraz cenę na oferowane wyroby. Z porównania własnego popytu z popytem
innych na produkowane dobro pojawi się policzalna różnica (wszyscy zadeklarowali ceny i
potrzeby).

Twierdzenie
Suma czasu biorącego udział w wymianie jest równa zero tj.:
b10+b20+b30+..+bn0=0
Dowód:

Po przekształceniu równań wymiany i podstawieniu do powyższego


równania bi0 otrzymamy:
(b11+b21+b31+b41+b51)w1-b11w1-b12w2-b13w3+
(b12+b22+b32+b42+b52)w2-b21w1-b22w2-b23w3+
(b13+b23+b33+b43+b53)w3-b31w1-b32w2-b33w3 +
-b41w1-b42w2-b43w3 +
-b51w1-b52w2-b53w3 = 0

Jak już wcześniej pisałem, rzeczywisty popyt ujawni się dopiero po pojawieniu się produktu o
ustalonej cenie. Najniższa możliwa cena to cena monopolowa 74 i ona wyznaczy największy w
danym czasie popyt oraz czas, jaki producent (n) powinien przeznaczyć na produkcję:

74
definicję monopolu podałem w „Podaż i popyt”

123
12
3
∑ b in
tn = i
,
ai= n, j= n

ale z założenia czas produkcji nie może być większy od sumy będącego do dyspozycji
czasu własnego i czasu nabytego od innych w drodze wymiany:
tn < 1+bn0
bn 0 = wn ∑ bin − ∑ bnj w j
Jeśli zdarzy się, że tn > 1+bn0, to podstawimy za i j

i otrzymamy
t n − w n ∑ b in +
i
∑j
bnj w j >1 → tn − a nn w ntn + ∑ j
bnj w j > 1

Producent n ma wpływ jedynie na cenę wn i wielkość własnego popytu, bo już zmiana


własnej wydajności wymaga inwestycji, które zwykle dają się przeprowadzić dopiero
w następnych przedziałach czasu ( po zamknięciu aukcji). Wielkość przychodu też
zostanie określona dopiero pod zakończeniu aukcji, więc jedyną reakcją na słabą
sprzedaż będzie ograniczenie własnej konsumpcji do wielkości wypracowanego zysku
( zgodnie z prawem Saya źródło siły nabywczej znajduje się w produkcji - podaż
kreuje popyt, gdy ceny elastyczne i neutralny pieniądz):
zmniejszenie∑ bnj w j = ann wntn + 1 − tn
j

Jeszcze raz powtórzę: nie ma znaczenia dla ogólnych wniosków fakt, iż nie potrafimy
przewidzieć zmian popytu, wystarczy, że znamy kierunek tych zmian 75. Powyższe równania
muszą być spełnione niezależnie od tego, jakie zmiany popytu sobie założymy.

Przyjmijmy, że aukcje wyceniane są w złotówkach, tj.: wj są cenami jednostek dobra


wyrażone w złotówkach, wtedy:
aijwjti – jest wartością produkcji dobra (j) przez producenta (i), z wydajnością aij ,w czasie(ti)
za cenę jednostkową (wj).
bi0 – jest saldem w złotówkach między dochodem z aukcji a dokonanymi zakupami,

Jeśli Si jest oczekiwaną stawką godzinową za pracę w jednostce czasu to równanie na ilość
czasu do dyspozycji będzie postaci:
ti > 1+bi0/Si
zm n iejszen ie ( ∑ b n j w j + A n S n ) = a n n w n t n + (1 − t n ) S n
j

Ale pojawia się nowy problem, bowiem z równości wykazanej w twierdzeniu nie wynika już
równość popytu i podaży czasu tj.:
b10/S1+b20/S2+b30/S3+..+bn0/Si=0

Zmiana oczekiwanej stawki godzinowej jednego z pracowników musi być zaakceptowana


przez jakiegoś przedsiębiorcę czyli:
Sx=-bx0/(b10/S1+b20/S2+b30/S3+..+bn0/Si)

Może się okazać że akceptacja takiego wzrostu płac przekreśla opłacalność produkcji, chyba
że da się to skompensować wzrostem cen ( ryzyko spadku popytu).

75
ostatnie badania przeprowadzone w ramach psychologii ekonomicznej i neuroekonomii
wskazują, że na podejmowane przez człowieka wybory ma wpływ kontekst kulturowy, społeczny i
sytuacyjny do tego stopnia, że mogą być one niezgodne z regułami optymalizacji.

124
12
4
* (b12+b22+b32+b42+b52)w2-(b21w1+b22w2+b23w3)=b20 ponieważ zachodzi też
a22w2t2=(b12+b22+b32+b42+b52)w2 t2=(b12+b22+b32+b42+b52)/a22

W niczym nie ogranicza nas fakt, że będzie to wymiana lokalna, gdyż koszt dojazdu do
ewentualnej pracy musi pozostawać w rozsądnej proporcji do wartości transakcji. W bardzo
prosty sposób da się zaprojektować wymianę między poszczególnymi rynkami aukcyjnymi (z
pośrednikiem handlowym w tle) oraz między uczestnikami wymiany bezgotówkowej a
rynkiem pieniężnym (dodatkowa kolumna na wymianę złotówki za ułamek czasu pracy).

Nieznacznie skomplikuje się ten model, gdy wprowadzimy wymianę odroczoną


(kredytowanie) i nie zsynchronizowane w czasie transakcje wymiany ( umowy
wielookresowe z zaliczkami), jednak wcześniej należy przeanalizować istotę zapasów,
inwestycji oraz preferencji czasowej, co opisałem wcześniej.

Należy przyjąć iż uczestnicy wymiany będą musieli ustalić przedział czasowy, po którym
następuje zamknięcie wszystkich transakcji otwartych. Muszą też rozstrzygnąć po jakim
okresie indywidualne salda (boi) 76 należy uznać za wymianę odroczoną i traktować je jako
pożyczkę (udzieloną, otrzymaną). Jeśli tak to w przerwie między akcjami, nazwę je
podstawowymi, należy przeprowadzić licytację zobowiązań i należności, która ustali rynkową
wartość kredytu (poziom odsetek) oraz warunki jego spłaty (analiza rynku długów,
ubezpieczeń to obszerny i trudny temat). W ten sposób na otwarciu kolejnej aukcji pojawią
się w bieżących saldach kwoty rat z odsetkami. Oczywiście w podczas aukcji podstawowych,
mogą być proponowane od razu transakcje odroczone z ustalonymi warunkami kredytowania
zakupu. Choć istnieje ryzyko, że późniejsza licytacja zobowiązań wyznaczy niższą bądź
wyższą stopę procentową, to osoby których preferencja czasowa jest większa od
oprocentowania kredytu, zdecydują się na wcześniejsze nabycie pożądanego dobra.
Konkurować będą z nimi przedsiębiorcy uzyskujący stopę zwrotu z kapitału wyższą niż
bieżącą stopa rynkowa. Dochodzi do przepływu rzadkich zasobów tam gdzie ich
wykorzystanie jest najefektywniejsze (najbardziej pożądane). Możemy już w niewielkiej skali
analizować skutki działania rynku poddawanego różnym ograniczeniom. Niewątpliwie, by
skompensować asymetryczność informacji między kupującym a sprzedającym, musi
funkcjonować rejestr ocen dokonanych transakcji oraz instytucja arbitrów ( zaakceptowanych
przez wszystkich uczestników) do rozstrzygania ewentualnych sporów.

Tak na marginesie: wymiana bezgotówkowa może stać się głównym źródłem dochodów
dopiero, gdy pojawi się oferta produktów niezbędnych do przeżycia a nadto efektywny popyt
na niektóre produkty (usługi) przekroczy „wartość” dóbr zapewniających minimum
egzystencji. Oczywiście każdy z uczestników sam ustali te granice biorąc pod uwagę
okoliczności i oczekiwania. Ale należy mieć stale na uwadze fakt, że poprawić swoją sytuację
możemy, jedynie poprawiając sytuację innych. Takie nastawienie nie tylko zwiększa
współpracę ale intensyfikuje też wymianę, bo tylko empatia i zrozumienie potrzeb innych
pozwala tworzyć ofertę najlepiej dopasowaną do ich aktualnych potrzeb. O skali wzajemnej
zależności świadczy to, że brakło by nam życia gdybyśmy chcieli wytworzyć sami to z czego
korzystamy w ciągu jednego dnia. Większość tych rzeczy to intelektualny i materialny spadek
po pokoleniach, które pracowały by nam oszczędzić trudu tworzenia.
W te formalnie wyznaczone ramy da się wpisać wszystkie postulaty dystrybucjonistów, ale tę
przyjemność pozostawię już bardzie finezyjnym i wprawnym piórom.

76
załącznik do artykułu „Obrót bezgotówkowy”

125
12
5
Serwer aukcyjny

Po napisaniu rozdziału „Model wymiany bezgotówkowej” zastanawiałem się czy


perspektywa, którą chcę wykreować dla dystrybucjonizmu, jest realnym dającym się łatwo
wdrożyć pomysłem na organizowanie grup mających nie tylko wspólne ideały, ale też
wspólną metodę radzenie sobie z prozą życia. Historia pokazuje, że wszelkie zmiany
rewolucyjne z czasem cofają się tam, gdzie rozpoczynano ich triumfalny marsz - stąd zrodziło
się powiedzenie, że dużo musi się zmienić żeby nic się nie zmieniło. Nawet, jeśli pominiemy
niechęć - powodowaną lękiem przed nieznanym - większości do radykalnych zmian w
instytucjach stanowiących osnowę relacji międzyludzkich, to również struktura działających
sił natury będzie przeciwstawiać się wszelkim projektom naruszającym jej prawa. Toteż z
każdej rewolucji pozostawało tylko to, co na drodze ewolucyjnych dostosowań, obie struktury
były zdolne zaadaptować. Mimo, że już w roku 2007 dysponowałem koncepcją wymiany
bezgotówkowej 77 nie wyobrażałem sobie zaistnienie sytuacji, w której mogłaby być ona
wykorzystana - był to dla mnie jedynie wygodne narzędzie dla rozważań o podstawach rynku.
Teraz analizując model w kontekście pogłębiającego się kryzysu, widzę możliwość
bezkonfliktowego współistnienia, rynków wymiany bezgotówkowej z wymianą pieniężną –
da się wykazać wspierające działanie tego pierwszego w stosunku do drugiego a nawet
zdolność do samoistnego ewoluowania do bardziej wyrafinowanych form wymiany.

Jeśli pominiemy (chwilowo) handel oraz wydarzenia incydentalne ( wczasy, wycieczki) to


wszystko w czym uczestniczymy na co dzień jest lokalne, w dużej części powtarzalne i
ujmowane jako aktualne w pewnym przedziale czasowym. Zdarza się że - gdy miejsce stałego
zamieszkania nie spełnia naszych oczekiwań - podejmujemy decyzję o przeniesieniu się w
inny układ lokalny lepiej dopasowany do naszych potrzeb, ale zawsze decyzje tego rodzaju
bywają trudne i są związane ze szczególnymi okolicznościami.
Jak wielokrotne dawałem temu wyraz, bezrobocie jest deformacją, która wbrew twierdzeniom
ekonomistów ( krzywa Phillipsa) nie powinna istnieć, gdyż praca jest najrzadszym z
czynników rzadkich tzn.: jest o wiele więcej rzeczy do wykonania niż ludzi mogących je
wykonać. Nawet twierdzenie, że powodem tego jest rozmijanie się przygotowania
zawodowego z faktycznym na nie zapotrzebowaniem, nie jest wystarczającym
uzasadnieniem, bo choć ze stratą zawsze możemy dokształcić się w poszukiwanych na rynku
umiejętnościach. Proponowany rynek aukcyjny może szybko zadać kłam twierdzeniom o
braku zapotrzebowania na pracę (wystarczy sprawdzić na serwerze ile ofert zatrudnienia nie
zostało podjętych). Nie można zasłaniać się brakiem popytu na odpowiadający nam rodzaj
pracy - być może w przyszłość pojawi się oczekiwana oferta, ale do tego czasu musimy
dokonać wyboru z tego, co jest. Na wsparcie lokalnej wspólnoty powinni liczyć jedynie
ludzie chorzy lub niedołężni ( tak jak to dawniej bywało ) – pomoc udzielana pełnosprawnym
osobom, pozbawiona znamion wymiany, jest źródłem demoralizacji i uzależnienia ( należy
dzierżawić wędki a nie rozdawać ryby). Nie ma sprawiedliwszej metody uzgadniania
warunków wymiany niż aukcja, a szczególnie wtedy, gdy możemy na odległość śledzić jej
przebieg i odpowiednio reagować na pojawiające się na serwerze oferty. Równocześnie stali
uczestnicy mogą, drogą bezpośredniego głosowania, stanowić prawo regulujące zasady
uczestnictwa w wymianie. Dobrowolność udziału w wymianie ( nie jest zabronione tworzenie
innych rynków wymiany) na warunkach wspólnie ustalonych, gwarantuje zarówno
przejrzystość transakcji jak i ich uczciwość.

77

artykuły „Bastiat na nowo odczytany” cześć 1 i 2

126
12
6
Znaczącą cechą serwerów aukcyjnych jest zdolność do zintegrowania się z dowolnym
rynkiem zewnętrznym. Pokażę to na przykładzie przy następujących założeniach:
- producent ajj dysponuje nadwyżką produkcji, bo przy cenie wj nie znalazł chętnych na
serwerze, ale jest okazja by sprzedać ją na rynku zewnętrznym,
- decyduje się sprzedać nadwyżkę za cenę bjjcj i kupić za otrzymane pieniądz wyroby bxncn.

Jeśli wyrób bxn nie jest oferowany na serwerze, to producent aij może część samemu
spożytkować oraz próbować sprzedać resztę za cenę większą od wx.
Jeśli wyrób bxn jest oferowany na serwerze przez ann oraz wn>wx to ajj zrobił dobry interes i
staje się groźnym konkurentem dla ann.
W tej sytuacji powstał ciąg zależności

SERWER
bjjwj bjjcj=bxncn

bxnwn bxncn

Koszt jednostki bxn liczony w jednostkach serwera dla „eksportera” ajj wyniesie bjjwj /bxn= wx
Jeśli cena za którą może sprzedać na serwerze będzie: wn>wx+ koszty sprzedaży (transport,
czas) to eksport bij jest zyskowny, ale to też oznacza że może być on wykonany przez
dowolną osobę która dostrzeże taką możliwość zarobku. Naturalny monopolista ustalając
cenę wyrobów (usług) musi brać pod uwagę nie tylko konkurentów ze swojego otoczenia,
lecz i potencjalną konkurencję z innych rynków. Trudno się dziwić, że przez wieki
doskonalono techniki utrącania konkurentów, odwołując się a to do interesu społecznego, a to
do ochrony strategicznych dziedzin, to znowu przed dumpingiem i innymi nieuczciwymi
praktykami. Rolę pozornego arbitra pełni zawsze władza, która kieruje się naturalnym
kryterium: ten ma rację, kto da więcej. Powyższy prosty przykład, uświadamia nam, że
konkurencja ze strony eksportu zwiększa dobrobyt uczestników serwera, bo obniża ogólny
poziom cen, oczywiście ma to wpływ na strukturę produkcji i sytuację poszczególnych
wytwórców, jedni korzystają na eksporcie inni tracą, ale gdy nie istnieje rynek kapitałowy
import może pojawić się tylko dzięki eksportowi i odwrotnie brak pomysłu na korzystny
import uniemożliwi eksport. Społeczność związana z serwerem może odciąć się od
konkurencji zewnętrznej, za cenę mniejszej konsumpcji i wolniejszego rozwoju ( brak efektu
skali). Ale nawet wtedy zaistnieje problem dla osób korzystających z energii, płacących
podatek od nieruchomości, chcących w ogóle poruszać się poza sferą wymiany lokalnej, bo
by uzyskać środki na ich opłacenie będą musiały coś „wyeksportować” albo wymienić z
eksporterem walutę lokalną na pieniądz zewnętrzny. Pojawi się w ten sposób aukcje na
pieniądze. Tworzenie enklawy autonomii, uwolnionej od deformacji współczesnych rynków,
wymaga unormowania dwóch spraw:
- wymiany „waluty lokalnej” na dowolny pieniądz,
- kredytowania długoterminowego w „ walucie lokalnej ”.
Choć wymiana tymi „dobrami” będzie dokonywać się na ogólnych zasadach to należy mieć
na uwadze fakt, iż będą to zobowiązania do wykonania pracy, której ilość nie może
przekraczać czasu będącego do dyspozycji jednostki. Szczególnie niebezpieczne jest
pojawienie się pułapki kredytowej, skazującej dłużnika na wieczną spłatę zobowiązań, gdy
jego zdolność dochodowa będzie mniejsza od wartości płaconych odsetek. Kredyt - nazwijmy
go obrotowym – związany z bieżącą wymianą miałby ustaloną nieprzekraczalną granicę tzn.:
jeżeli okresem rozliczeniowym byłby tydzień to wielkość zobowiązań nie może przekraczać

127
12
7
sześciu przeciętnych dniówek pracy. Kredytowanie inwestycji, jest bardziej skomplikowaną
sprawą, z następujących powodów:

- każda inwestycja obciążona jest ryzykiem błędnej oceny spodziewanych zysków,


- żaden z uczestników wymiany nie dysponuje kapitałem wystarczającym do realizacji
inwestycji i mam tu na myśli kapitał fizyczny a nie zgromadzone wierzytelności.

Powszechnym błędem jest utożsamianie zgromadzonych środków pieniężnych z kapitałem-


jeśli zamierzacie państwo zainwestować w serwer to będzie wam potrzebny lokal w którym
postawicie komputer, programista zdolny do wykonania niezbędnego programu, administrator
serwera, reklama informująca o istnieniu serwera i zasadach jego działania a na zgromadzenie
tego wszystkiego potrzebny jest czyjś czas, który ma przecież określoną wartość. Może się
okazać, że nie zajdziecie programisty zdolnego wykonać program w krótkim czasie i nie
pomogą tu żadne pieniądze. Konieczność odróżnienia kapitału od środków pieniężnych,
stanie się bardziej oczywiste, gdy wyobrazimy sobie, że nieuczciwy administrator wprowadza
do bazy fikcyjne zobowiązania nieistniejącego dłużnika - w modelu suma kontrolna
zobowiązań i należności będzie b10+b20+b30+..+bn0≠0, co zaświadczy o błędach w
operacjach serwera. Zobowiązania nieistniejącego dłużnika najpierw uległyby rozproszeniu a
następnie wzrosłyby ceny gdyż siła nabywcza ogółu zobowiązań nie może być większa niż
ilość towarów zgłaszanych do wymiany. W rzeczywistości, ilość potencjalnego kapitału
inwestycyjnego nie zmieniła się, zmieniła się tylko wartość zobowiązań.
Równie ważne jest by odpowiedzialność związana z ryzykiem inwestycyjnym obciążała nie
tylko inwestora, ale i kredytodawcę a to oznacza w naszym przykładzie, że programista,
właściciel lokalu, komputera, administrator mają zagwarantowany jedynie udział w
przyszłych zyskach proporcjonalnie do wniesionego kapitału (odpowiednik rynku
pierwotnego akcji, bądź spółdzielczych udziałów). Powyższe rozwiązania to minimum
gwarantujące z jednej strony komplementarność z rynkami zewnętrznymi i zarazem
samoistność rynku wymiany bezgotówkowej. Instalowanie innych odpowiedników instytucji
zewnętrznych takich jak banki, ubezpieczenia zależeć będzie od zgodnej woli uczestników
wymiany. Mocną stroną tej koncepcji jest ewolucyjne wdrażanie usług na serwerze stosownie
do zdobywanego przez społeczność doświadczenia i przekonania o użyteczności
postulowanych zmian, ponadto dobrowolność uczestnictwa i otwartość na konkurencję daje
gwarancję, iż błędne pomysły szybko zostaną zidentyfikowane i wyeliminowane, bo w małej
skali łatwiej dają się uchwycić związki przyczynowe a nadto pozytywne rozwiązania
dokonane na innych serwerach będą wielce zaraźliwe. Nic nie stoi na przeszkodzie by centra
samorządowej wymiany obsługiwane były przez jeden serwer z jednym administratorem (za
wynagrodzeniem). Wtedy wymiana między centrami nie wymagałaby dodatkowej
infrastruktury, lecz wykonania tylko niewielkich zmian programowych umożliwiających
wymianę miedzy centrami. Można mnożyć i sublimować szczegóły rozwiązania, lecz nie ma
to moim zdaniem sensu. Kultura samorządności ze swej istoty może pojawić się tylko w
małej skali, jej podstawą jest ugruntowana etyka i świadomość, że liczące się sukcesy są
zawsze efektem dobrowolnego współdziałania w ramach, którego da się zrealizować
zróżnicowane, indywidualne cele. Powtórzę za Haykiem78 - to istniejąca wiedza rozproszona
konstytuuje porządek spontaniczny, toteż nie da się zaprojektować nowe urządzenia
społeczne zgodne z naturą tego porządku, muszą one wykształcić się drogą ewolucji,
wykorzystując okazje stwarzane przez nowe rozwiązania techniczne. Taką okazją jest
technika prawie natychmiastowe komunikacji, rejestracji i przetwarzania danych z wyborów
dokonywanych w dowolnym przedziale czasu i z dowolnego miejsca. Oto sposób na

78
„Indywidualizm i porządek ekonomiczny” Friedrich Hayek

128
12
8
naturalną DYSTRYBUCJĘ kompetencji i decyzji do skali przyjaznej jednostce i rodzinie oraz
zgodnych z ich tradycją i upodobaniami.

129
12
9
Opis działania serwera wymiany bezgotówkowej

Na wiele pytań o powody takiego a nie innego postępowania, często odpowiadamy: bo tak
robią wszyscy, tak postępował ojciec dziadek itd. Na szczęście, w praktyce, nikt taki pytań
nam nie stawia, chyba, że zrobimy coś nieoczekiwanego, odbiegającego od utartych
wzorców. Obciążeni szczelnie wypełniającymi nasz czas obowiązkami, zdani jesteśmy na
rutynę, konwencje, dopracowane przez innych schematy optymalnego działania. Refleksja
jest luksusem, wymaga dystansu, czasu, pogłębionej wiedzy i swoistej bezinteresowności w
podejściu do zagadnienia. Wzbudzam wielkie zdziwienie, gdy w obecności moich znających
stwierdzam, że materialny pieniądz jest zbędny. Zauważ – powiadam - że księgowość
przelewa ci pobory na konto, ty natomiast operując kartą w czasie zakupów obniżasz jedynie
stan tego konta. To relacja wyceny twojej pracy w jakiś jednostkach, w stosunku do wycen
wyrobów w tych jednostkach, decyduje o wielkości twoich zakupów. Jeśli wiemy jak
wyceniona została nasza praca to potrafimy podać akceptowalną dla nas cenę oferowanego
wyrobu w tych jednostkach. Po prostu stwierdzamy, że albo nas stać albo nie stać na zakup
tego wyrobu ( pomijam tu zagadnienie subiektywnego wartościowania). Nie rozstrzygając
jaką motywacją kierują się kupujący i sprzedający zakładam jedynie, że sprzedający ustala na
jakich warunkach jest gotów sprzedać oferowany produkt, zaś kupujący dokonuje wyboru
jednej z ofert, porównując zawarte w nich informacje i aktualnie licytowane ceny. Łączna,
dokonana w ten sposób przez uczestników rynku ocena danego wyrobu będzie decydować o
wielkości sprzedaży a tym samym i o opłacalności produkcji.
Za każdym dobrem kryje się czyjaś praca. Nawet grzybiarz wycenia grzyby szacując wartość
czasu straconego na ich poszukiwanie na tle cen jakie były akceptowane w przeszłości przez
kupujących. Gdy stwierdzi iż uzyskiwane ceny są niższe od alternatywnej wartości
straconego czasu, zrezygnuje ze zbierania grzybów a zajmie się czymś bardziej opłacalnym.
To towar tworzy zapotrzebowanie na pieniądz pośredniczący w wymianie. Z drugiej strony
przyjmujemy pieniądze, gdy mamy pewność że otrzymamy za nie inny w pewnym stopniu
ekwiwalentny wydanym, towar (usługę).
Jest dla mnie rzeczą niepojętą, że ludzie z tytułami profesorskimi nie potrafią zrozumieć, że
brak pieniędzy nie wstrzyma wymiany a jedynie ją utrudni natomiast brak towarów nie da się
skompensować drukiem pieniądza, a więc należy dążyć do likwidacji barier na drodze do
obniżania kosztów produkcji (oszczędzanie nakładów pracy) a nie drukować pieniądze dla
pobudzenia popytu.
Decydującym więc czynnikiem nie jest ilość pieniądza lecz relacja między wyceną jednostki
pracy kupującego i sprzedającego (cena produktu/{łączny czas zużyty na produkcję i jego
dystrybucję}) więc wypuszczenie na rynek znacznej ilości pieniądza powoduje tylko
chwilowy wzrost wielkości sprzedaży z równoczesnym wzrostem cen co w dłuższym okresie
spowoduje nieuprawniony transfer bogactwa od tych co otrzymają te pieniądze później do
tych co dostali je wcześniej.
Jeśli źródłem każdej użyteczności jest praca to co stoi na przeszkodzie by uznać ją za
podstawową jednostkę rozliczeniową. Jest wielkim, niczym nie uzasadnionym, mitem wiara,
iż po to by istniał pieniądz potrzebne są banki. To nie banki tylko my, tworząc rzeczy
użyteczne, tworzymy wartości które są przedmiotem wymiany. Pierwotnie banki były
miejscem bezpiecznego przechowywania rzeczy cennych, z czasem wystawiane przez nich
potwierdzenia depozytu przekształciły się w walutę pośredniczącą w transakcjach, aż doszło
współcześnie do tego, że uzurpują sobie wyłączne prawo do bezkarnego okradania nas
poprzez emisję pieniądza fiducjarnego. Czyli coś co było zobowiązaniem banku do wydania
materialnego depozytu (srebra, złota, innych zdeponowanych towarów uznanych za środek
wymiany) określonego co do jakości i ilości pozbawiane zostało tej treści, pozostała wiara że

130
13
0
ktoś inny zechce je wymienić na konkretne dobro, gdy ta wiara ulotni się zostaniemy z
bezwartościowymi papierami.

Pieniądzom towarowym nadajemy wartość współmiernie do ich rzadkości tzn. gdy wymagają
relatywnie dużo czasu by je pozyskać. Złota moneta posiadała już swą wartość przed
uformowaniem, które miało na celu zaoszczędzenie jej nabywcy kłopotów ze sprawdzeniem
wagi i próby złota. Wartość monety różniła się od wartości kruszcu o koszt jej uformowania a
więc nie znak mennicy decydował o wartości lecz trud z jakim to złoto zostało wydobyte i
dostarczone. Gdy Hiszpanię zalało zrabowane złoto Inków pojawiła się inflacja bo ceny
(relacje rzadkości) musiały skompensować nadmierny popyt na produkty wywołany
napływem złota.

Na serwerze wymiany bezgotówkowej każdy z uczestników jest emitentem waluty GPr w


ilości równej jego podaży pracy odpowiadającej w miesiącu co najmniej ilości 8*5*4=160
GPr (skrót: godziny pracy). Dokładniej ujmując: jest to zobowiązanie się do sprzedaży w
ciągu miesiąca na aukcji wyrobów lub pracy o wartości co najmniej 160GPr Zwykle dopiero
po świadczonej pracy otrzymujemy zapłatę, tutaj jednak - zakładając że akceptowana jest
rejestracja wyłącznie osób poleconych przez uczestników serwera - przyjmujemy
dopuszczalny debet w wysokości 160GPr odpowiadający realnej „wypłacalności” uczestnika.
Ponieważ w praktyce uczestnik może uzyskać miesięczne dochody większe od 160GPr
system automatycznie zwiększy dopuszczalny debet do wielkości sprzedaż z ostatniego
miesiąca. W ten sposób ze wzrostem wolumenu sprzedaży rośnie automatycznie ilość
„pieniądza” w systemie. Siła nabywcza tak zdefiniowanej jednostki zależeć będzie od stopnia
zróżnicowania oferty rynkowej (dla każdego coś miłego), jej ograniczenie ilościowe
spowoduje wzrost cen osiąganych podczas licytacji. Z drugiej strony istnienie konkurencji
między oferentami, wymusi stopniowe obniżki cen a więc wzmacniać będzie wartość
posiadanych środków wymiany. Ponieważ serwer będzie „zanurzony” w gospodarce
głównego nurtu to nawet pozbawione konkurencji oferty, będą porównywane z dostępnymi w
handlu. By ułatwić takie porównanie, dopuszczono oferowanie dowolnych pieniędzy na
aukcji co po pewnym czasie ustali kurs wymiany GPr na PLN czy USD bądź EUR.

Czemu cały ten system ma służyć? Odpowiedz krótka brzmi 79: odzyskaniu wolności.
Odpowiedz dłuższa ale nie wymagająca obszernego wywodu, wynika z faktu, iż pozbawieni
nadziei na pracę znajdą oparcie w społeczności lokalnej tworzącej się wokół serwera. Nasza
pewność co do przyszłego rozwoju wydarzeń jest złudzeniem, a umiejętność tworzenia
uporządkowanych mini struktur gospodarczych w warunkach ogólnego chaosu i rosnącej
niepewności może decydować o przetrwaniu. Wsparcie programu dla openssl, dzięki
szyfrowaniu, zapewni względne bezpieczeństwo w komunikacji z serwerem a nawet przy
niewielkiej liczbie użytkowników możemy wykorzystać tunelowanie tj, tworzenie w ramach
internetu wydzielonej sieci wewnętrznej.

Pokażę na prostych przykładach przebieg wymiany. Zakładam:


- każdy z uczestników może wystąpić zarówno w roli sprzedawcy jaki i kupującego,
- różnica między wartością wyrobów (usług) sprzedanych a wartością kupionych da nam
saldo operacji dokonanych przez użytkownika Px,
- po sprzedaży stan konta wzrośnie o wylicytowaną kwotę, natomiast konto kupującego
79

szerzej rozwodzę się na ten temat w artykule „Serwery aukcyjne”.

131
13
1
pomniejszone zostanie o tę samą kwotę,
- po przekroczeniu granicy dopuszczalnego długu, użytkownik może sprzedawać natomiast
zakup zostaje zablokowany do czasu zmiany stanu konta.

Sprzedaż Jeśli wiersze reprezentują zakup a kolumny sprzedaż


P1 P2 P3 P4 to P2 sprzedał coś P1 i P3 za 20GPr natomiast kupił
Saldo
P1 10 od P1 za 10GPr więc na rachunku pozostało mu
0
Zakup

P2 10 10GPr.
10
P3 10 20 -30
Niezależnie od ilości transakcji zawsze suma
P4 20
wartości operacji, przeprowadzonych na serwerze,
jest równa zero. Również wartość wyliczeń nie
zależy od kolejności wierszy czy kolumn, możemy więc dane w tabeli porządkować jak
wyżej tj. przyporządkowywać każdemu użytkownikowi numer kolumny równy numerowi
wiersza.
Warunkiem wzrostu obrotów jest rosnące zróżnicowanie jakościowe dóbr oferowanych na
aukcji. Ale może zaistnieć taka sytuacja, że pojawią się dobra trwałe, których wartość
przekracza wielkość dopuszczalnego debetu ( max[ 160, przychody z ostatnich 30 dni] ).
Wszyscy znamy dwa sposoby radzenia sobie z tym problemem albo oszczędzamy
powstrzymując się od niekoniecznych zakupów albo pożyczamy od uczestników
dysponujących nadwyżką. Pożyczka wymaga ustalania dodatkowo dwóch wielkości: terminu
spłaty oraz jej kosztu (odsetek). Wtedy też zmieni się liczony przez system poziom
dopuszczalnego zadłużenia = (max[160, przychody z ostatnich 30 dni]- rata kredytu z
odsetkami przypadająca na 30dni).

Załóżmy, że P4 zamierza oszczędzać na zakup czegoś


Sprzedaż droższego i składa ofertę na udzielenie pożyczki w
P1 P2 P3 P4 Saldo wysokości 30GPr na 10 miesięcy z oprocentowaniem 2%
P1 10 0 bez kapitalizacji. Licytację wygrywa P3 podbijając cenę
Zakup

P2 10 10 pożyczki do 2,5%. Po lewej stronie widzimy zmiany na


P3 10 20 0 kontach po transakcji. Zwiększy się granica
P4 30* -10 dopuszczalnego debetu liczona przez system o 3GPr u P4
i o tyle samo zmniejszy się u P3 (pożyczka ograniczy
jego zdolność do zaciągania dalszych pożyczek). Bez tych ograniczeń dla kredytu mogło by
powstać zjawisko wiecznej niewypłacalności (współczesne niewolnictwo).

Sprawdźmy to na przykładzie.

Sprzedaż Niech P4 zaoferuje kredytowaną sprzedaż swoich


P1 P2 P3 P4 Saldo wyrobów do wysokości 1600GPr przy
P1 10 1600s -1600 oprocentowaniu 10% . Różni się ona od kredytu
Zakup

P2 10 10 faktem wydania wyrobów o pewnej wartości przed


P3 10 20 0 zapłatą a nie przeniesieniem nadwyżki z jednego
P4 30* 1590 konta na drugie. Gdy P1 sprzedaje tylko pracę to
zarobi zaledwie na odsetki i będzie wieczystym
dłużnikiem P4. Czyż można sobie wyobrazić lepszy sposób uzyskiwania pewnego
bezproblemowego strumienia dochodów gdy tym dłużnikiem będzie jakieś państwo. Każda
inna inwestycja związana jest z ryzykiem pojawienia się konkurenta bądź zmiany preferencji
nabywców, a w tym wypadku państwa nie umierają, nie giną w wypadku, nawet gdy ogłoszą
niewypłacalność to tylko poluzuje się pętlę długu a niewolnicy będą dalej pracować za marne
wynagrodzenie.

132
13
2
Rodzi się jednak pytanie czy zaproponowane zabezpieczenia są wystarczające? Oczywiście
nie, bowiem pułapka kredytowa pojawi się zawsze gdy łączne zobowiązania terminowe
przekroczą wielkość potencjalnego dochodu. A obecnie rośnie udział zobowiązań stałych
(koniecznych) w wydatkach, są nimi podatek od nieruchomości, koszty energii, wody ( z
rosnącymi opłatami stałymi), wywóz śmieci, wymóg badań technicznych itd. a szykowana
jest stała opłata audiowizualna, od wód opadowych więc przy niskich dochodach kwota którą
można swobodnie dysponować jest niewielka lub ujemna. Osoby o niskich dochodach
skazane są na niekończące się rolowanie długu.
Chwila zastanowienia przekona nas że to nie wielki majątek umożliwia eksploatację
ekonomiczną innych lecz pochopnie podjęte lub narzucone przez rząd zobowiązania.
Niech P4 odkryje złoże diamentów, fakt ten nie będzie miał żadnego wpływu na sytuację
innych, tak długo jak długo perswazją nie przekona, do ratalnego zakupu, tych których na
zakup diamentów nie stać. Gdy tego dokona, kopalnia diamentów jest już mu niepotrzebna
może wygodnie żyć nie pracując. Taki dłużnik powinien mieć prawo, za cenę zlicytowania
resztek majątku ogłosić upadłość i pozbyć się długu niezależnie od tego z jakich powodów
popadł w tarapaty. Zmusiłoby to i kredytodawców do kalkulowania ryzyka przy udzielaniu
kredytów.
W kontekście powyższego ważna jest spostrzeżenie Chestertona „ Kapitalista zawsze bowiem
próbuje obciąć płacę, wypłacaną swemu słudze, i w ten sposób zmniejsza kwotę, jaką może
wydać jego klient. (…) Chce, aby jeden i ten sam człowiek był zarazem biedny i bogaty.”
Czy ten dylemat jest rozwiązywalny na gruncie ekonomii? W niewielkich klipach video
zademonstruję jak zareaguje rynek na wzrost cen lub wzrost płac i gdzie znajduje się
rozwiązane.
Na wstępie opiszę elementy na których będą dokonywane obliczenia w klipach. Z
konieczności muszę wyjść poza serwer i uzupełnić go o model interakcji między
uczestnikami. Wykorzystam tu wzory i wnioski które starałem się przedstawić cierpliwym
czytelnikom w poprzednich artykułach. Przykładowy popyt oraz podaż demonstruję na
prostych dających się wykonać przez wszystkich uczestników produktach tj. wypiek chleba,
wyrób wędlin, dostawę wody źródlanej. Każdy może po zasięgnięciu informacji próbować
swoich sił oferując jeden z wyrobów na aukcji za określoną cenę. Ale szybko okaże się że
najbardziej sprawni potrafią zaoferować produkt w cenie po której produkcja dla pozostałych
będzie nieopłacalna.

Uwaga: wykluczamy sytuacje w której pojawi się dwóch producentów takiego samego
wyrobu oferowanego za tę samą cenę przyjmując, że albo ceny są różne - droższy musi
zmienić rodzaj produkcji - albo są to jednak różne wyroby, więc nie mogą się pojawić w tej
samej kolumnie 80.
Poniżej przyjęto, że Jan zdolny jest wykonać dziennie 4 kg wędlin i przy cenie 0,12 GPr
otrzyma za godzinę pracy 0,48 GPr podczas gdy teoretycznie jego godzina pracy ma wartość
1GPr. Analogicznie przedstawia się sytuacja w przypadku Jerzego i Mariana więc cała trójka
wybierze pracę u Kazika i Pawła, którzy jeśli chcą wykorzystać zgłaszany popyt muszą
zatrudnić dodatkowe osoby, bo sami mają do dyspozycji tylko godzinę.

80
Dlaczego tak jest analizuję w artykule „Naturalne monopole”

133
13
3
Podane w tabeli popytu ilości obrazują potencjalną konsumpcję dla cen bliskich zero dlatego,
faktyczne ilości nabyte w wyniku wymiany będą o wiele mniejsze, bo ograniczone
osiągniętym dochodem.
Liczby w tabeli reprezentującej serwer wymiany to wartości powstałe z wymnożenia popytu
przez cenę i pomniejszone proporcjonalnie tak by suma równała się faktycznym dochodom.
O poprawności wymiany świadczy ‘bilans czasu’, który - jak uzasadniłem to wcześnie - musi
być równy zero. Dalsza argumentacja przedstawiona jest już w załączonych klipach w
których zademonstruję zmiany powodowane zmianami danych wyjściowych:

- pierwszy klip demonstruje efekty zmiany cen,


http://www.youtube.com/watch?v=hUbHmVEok2A

- w drugim pokazuję efekty działania związków zawodowych,


dynamika wzrostu płac nie może być większa od wzrostu wydajności (patrz artykuł
„Podaż i popyt”), http://www.youtube.com/watch?v=hUbHmVEok2A

- a w ostatnim uzasadniam dlaczego wzrost wydajności to jedyna droga do


zrównoważonego wzrostu dobrobytu.
http://www.youtube.com/watch?v=U8xppvSxO8Q

Podsumowując rozwiązanie „dylematu kapitalisty” należy podkreślić ogromną rolę inwestycji


zwiększających wydajność w tworzeniu siły nabywczej dla nowej produkcji, dzięki obniżce
cen. Dzięki stałej konkurencji dochodzi do podziału dodatkowych zysków między
konsumentów i producentów wyrobów produkowanych szybciej i taniej. Pozornie efekt
presji związków zawodowych jest analogicznych do działania konkurencji (w obu
przypadkach stosunek cen do płac maleje) ale o ile konkurencja eliminuje z rynku tych co nie

134
13
4
potrafią produkować najtaniej i pozostawia najwydajniejszych, to związki eliminują te
przedsiębiorstwa w których ich siła jest największa. W moim przekonaniu siła związków
rośnie z monopolizacją gospodarki i jest formą reakcji na symbiozę biurokracji z wielkim
kapitałem, blokujących dostęp do rynku ( automatyzm i bezduszny formalizm
rozbudowanych struktur, wywołuje też naturalną potrzebę przeciwstawienia się roli niewiele
znaczącego trybika ). Z drugiej strony administracja by zneutralizować skutki tej presji i
poprawić konkurencyjność przedsiębiorstw drukuje pieniądze wymuszając inflację.

Powyższe ustalenia nie zmieni fakt, że subiektywne wartościowanie będzie w praktyce


powodować nieproporcjonalne zmiany w ilościach nabywanych wyrobów (usług) na aukcji
gdy ceny będą się zmieniać. Ponieważ badamy łączną konsumpcję można przyjąć – z
niewielkim błędem- że odczucie wzrostu dobrobytu jest skorelowane z większą ilością dóbr
do wyboru. Bo nawet kupując mniejszą ilości droższego substytutu umożliwiamy tym samym
nabycie przez sprzedającego większej ilości innych wyrobów. Jednak by w omawianym
przykładzie proporcjonalność zmian była zachowana, wykluczyłem substytuty, gdyż dobra
niższej „jakości” konsumujemy zwykle w ilości większej od ich ekskluzywnych
odpowiedników a po stronie sprzedawcy większy dochód nie musi powodować wzrost ilości
zakupów lecz wzrost ich jakości. W rzeczywistości rozkład popytu jest nieprzewidywalny,
ponieważ z nabywanym doświadczeniem w miarę wzrostu dobrobytu, uwalniamy się od
biologicznych determinant i dochodzi do:
-różnicowania się skal wartości,
-różnicowania preferencji czasowej 81.
-porównywania, przy wyborze, nie jednej wybranej cechy dobra lecz pewnego ich zbioru
uporządkowanego według skali ważności (pilności), przy czym każdy z nas porządkuje go
inaczej, bo różnimy się preferencjami ( z tego powodu utrzymują się na rynku substytuty,
niewiele się różniące między sobą).

Różnicowanie się smaku, gustów (ogólnie preferencji) jest nieuchronne, bo związane z


łącznym oddziaływaniem okoliczności, w których przyszło nam żyć oraz obniżaniem się
dyskomfortu wywoływanego przez potrzeby biologiczne ( dla bardzo głodnego smak, forma
estetyczna nie ma znaczenia).
Z tego powodu wszystkie reżimy totalitarne skazane są na klęskę, bo mimo nachalnej
indoktrynacji od kołyski po grób nie są w stanie zapanować na naturą tych procesów.
Również próba szczegółowego prognozowania tendencji rozwojowych jest skazana na
niepowodzenie. Nie da się wyjść poza sformułowane w modelu zależności a to za mało by
rozstrzygać z pewnością o przyszłości, pozostaje zawsze niepewność i związane z nią ryzyko.
Istotną rolę pełnią tu też przekonania. Gdy większość uzna że rząd stać na każde świństwo to
nikt nie będzie inwestował w przyszłość jego perspektywa zredukuje się do „tu i teraz
korzystać”, bo jutro jest nieznane ( dlatego wojna wyzwala najgorsze instynkty).

Prezentowany model można uzupełnić wprowadzając preferencję czasową i kredyty, ale nie
wpłynie to na wnioski wyprowadzone powyżej. Rozkład majątku ma istotny wpływ na
wdrażanie kreatywnych pomysłów – bank nie udzieli kredytu inwestycyjnego bez
zabezpieczenia - a tylko one wpływają na konkurencyjność rynku zmieniając nieustannie
liderów. Względnie równomierny rozkład majątku produkcyjnego tylko pozornie narusza
zasadę efektywności, bowiem praktyka wskazuje że fortuny monopolistów służą głównie
eliminowaniu potencjalnych konkurentów a nie rozwojowi technologii. Również polityka
przydzielania z budżetu pieniędzy na działalność gospodarczą jest kpiną ze zdrowego

81
Szczegółowy opis zamieściłem w „Nadmiar warunkiem istnienia’

135
13
5
rozsądku, bowiem urzędnik nie ma kompetencji do oceny ryzyka, po drugie gdy petent nie
ryzykuje własnym majątkiem to co mu szkodzi spróbować robić cokolwiek na koszt
podatnika (ryzyko moralne), po trzecie nawet gdy decyzja poprzedzona będzie badaniem
rynku wykonanym przez „ekspertów” to dalej nie mamy gwarancji, że nie pojawi się tani,
atrakcyjny substytut czyniąc cały projekt nieopłacalnym.

Obciążenie podatkowe działają tak jak mnożnik cen prezentowany w modelu, a więc obniżają
globalną konsumpcję, czyż nie lepiej w takim razie zadbać o wysoką konkurencyjność rynku i
likwidację barier wejścia dzięki czemu rozkład dochodów a więc i majątku spłaszczy się
zgodnie z zaleceniami dystrybucjonistów. Chesterton jak wielu ludzi genialnych oparł się
przede wszystkim na intuicji. Zadał sobie trud by w niekończącym się opisie - osadzonym w
realiach trudno przekładalnych na współczesne uwarunkowania - starał się przybliżyć nam
sens i duchowy wymiar aktywności ludzkiej. Przekładając te opisy na formalny język
ekonomii starałem się - nie wiem na ile udolnie – wykazać fundamentalne znaczenie
upowszechnienia własności nie tylko dla ekspansji wolności ale i dla wzrostu dobrobytu
ogółu.
Jak nadmieniłem poprzednio, posiadanie majątku tylko wtedy będzie miało wpływ na
sytuację innych gdy będzie on świadomie użyty do ograniczenia swobody działania innym (
wpływanie poprzez korupcję na kształt prawa) co z jednej strony jeśli nie eliminuje to
przynajmniej ogranicza konkurencję, a z drugiej daje poczucie władzy nad innymi. Bajecznie
bogaty Microsoft tylko wtedy narzuci mi korzystanie ze swojego produktu gdy administracja
nakaże rozliczanie się za pomocą np. programu „Płatnik” nie udostępniając konkurencji
danych pozwalających na opracowanie programu działającego w innych systemach (fakt
autentyczny- dot. bezpłatnego programu Janosik dla Linuxa).

Rozważmy jeszcze na koniec inne konieczne zabezpieczenia wprowadzone na serwerze.


Administrator otrzymuje stałą opłatę w GPr od każdej aukcji, zapobiega to w pewnym
zakresie dzieleniu ofert na kilka mniejszych po to tylko, by stworzyć wrażenie ograniczonej
podaży. Natomiast zbyt wygórowana opłata zadziała na niekorzyść administratora 82, bo
wyeliminuje oferty o niższej wartości i tym samym zmniejszy obroty na serwerze. Wolno mu
uczestniczyć w aukcjach ale aby nie nadużywał możliwości blokowania innych
użytkowników należy przyjąć, że takie decyzje ma prawo dokonywać większość po dyskusji
na forum utworzonym przy serwerze. Każda próba zwiększenia sobie stanu konta, jeśli nie ma
być wykryta przez system musi obciążyć któregoś z użytkowników, który śledząc listę
własnych zakupów szybko wyłapie nadużycie. Jeśli by przyjąć że wszyscy uczestnicy
dysponują podobną zdolnością wytwarzania, to jedynym czynnikiem, wpływającym na
dochody będzie efekt skali zależny od popytu ( lepsze wykorzystanie zasobów) a więc marża
zysku z wymiany będzie względnie mała ( przychody rosną ze wzrostem ilości sprzedaży). W
rzeczywistości zarówno my jak i nasze otoczenie wyposażani jesteśmy lepiej (gorzej) od
innych, to sprawia że na efekt skali nakładają się różnice w zdolnościach. Osoba wyposażona
w szczególne uzdolnienia ma naturalną przewagę nad innymi. Ale rozpatrując wpływ
uzdolnień na produktywność stwierdzimy że ich znaczenie zmienia się z czasem. Kiedyś
ceniono siłę, szybkość i dokładność pracownika, dzisiaj z powodzeniem automaty zastępują
najlepiej wyposażonych w te zdolności ludzi i o ich zastosowaniu decyduje jedynie kwestia
zwrotu nakładów a więc wielkość produkcji. Na rynku pracy człowiek oceniany jest łącznie z
protezą techniczną, którą potrafi sprawnie się posługiwać. Na nasze szczęście wymóg
efektywności powoduje, coraz węższą specjalizację produkowanych urządzeń podczas gdy
my ciągle jeszcze zachowujemy względną uniwersalność (po przeszkoleniu można nas

82
W rozdziale „Podaż i popyt” analizuję problemy przy ustalaniu optymalnej ceny

136
13
6
zastosować na wielu różnych stanowiskach). To co nas jeszcze wyróżnia to spostrzegawczość
(zdolność do nowych skojarzeń), inteligencja oraz to co czyni nas ludźmi twórczymi. Taka
hybrydyzacja nie musi oznaczać degradacji człowieka do roli wymienialnego dodatku do
maszyny, jeśli maszyny będą naszą własnością. Dla przykłady pracownik wielkomiejskiej
pralni w XVIII wieku był skazany na ogłupiającą monotonię wykonywanych czynności.
Dzisiaj gdy każdy posiada pralkę na własność, pranie stało się jakąś nie znaczącą czynnością.
Po raz kolejny możemy stwierdzić, że materialna rzeczywistość nie jest ani dobra ani zła to
sposób w jaki ją kształtujemy (wykorzystujemy) będzie dobry lub zły w zależności od tego
czy staraliśmy się dogłębnie zrozumieć co tak naprawdę czynimy i jakie mogą pojawić się
długofalowe skutki. Wydaje się że problem eksploatacji fizycznej wypierany jest
współcześnie przez nadmierne obciążenie sfery intelektualnej, powodującej efekt „wypalania”
się i zagubienia w sytuacji gdy brak czasu na refleksję nad sensem tego co się robi.

Jak ten opis ma się do naszego mikro rynku. Dla każdej oferty pojawiającej się na serwerze
mamy dwie dziedziny odniesienia, własne doświadczenie i ceny na rynku zewnętrznym,
oferta musi być korzystniejsza w porównaniu do alternatywnych rozwiązań, dlatego liczą się
koszty do poniesienia a nie już poniesione - w ekonomii przeszłość jest jedynie tłem dla
kalkulacji, liczy się jedynie trafna ocena przyszłości (dlatego przeceny słabo sprzedających
się towarów jest ekonomicznie uzasadniona).

Funkcjonują już w praktyce dwa serwery aukcyjne wymiany bezgotówkowej ale nie posiadają
one wymienionych zabezpieczeń. Brakuje kredytowania i formalnie zdefiniowanego modelu,
który integrowałby go z otoczeniem. Ponieważ cena jest wielkością kształtowaną przez
historię sprzedaży danej kategorii produktu, należałoby podczas aukcji umożliwić podgląd
wyników podobnej aukcji. Jednak mądrość życiowa podpowiada iż lepsze jest wrogiem
dobrego, a działające serwery wymiany bezgotówkowej to cenna inicjatywa, bo przecierają
drogę do wolnej gospodarki i pozwalają zdobyć wiedzę nieosiągalną na drodze teoretycznych
rozważań. Należy się jednak śpieszyć, bo sądząc po zdawkowych informacjach medialnych
do tego samego dąży władza, rozważając korzyści wymiany bezgotówkowej realizowanej
przez banki (nieograniczona kontrola). Wprowadzone przeze mnie zmiany do serwera
WeBid dostosowują go do wymogów wyłącznie lokalnej wymiany ( wykonalność
świadczenia pracy) między osobami dla których nadrzędnym celem jest tworzenie
społeczności lokalnej opartej na współdziałaniu. Ponieważ nie wiem na ile WeBid spełnia
wymogi bezpieczeństwa i czy wprowadzone zmiany nie stworzyły dodatkowe luki w
systemie (nie jestem zawodowym programistą), proszę uznać opis programu za zaproszenie
do współpracy nad jego doskonaleniem. W następnej części opiszę już tylko działanie samego
serwera (interfejs) by zobrazować sposób prezentacji danych.

137
13
7
Ocena użyteczności serwera

Serwer WeBid http://www.webidsupport.com/forums/content.php?4-download napisany prawie w


całości w php pozwala niewielkim nakładem pracy modelować pożądane funkcjonalności i
testować rozwiązania wynikające z formalnego modelu wymiany bezgotówkowej. Załączony klip
ma jedynie zademonstrować w jaki sposób autor tego artykułu starając się w najmniejszym stopniu
naruszyć strukturę serwera wyjściowego, zmienił go w serwer wymiany bezgotówkowej (instalując
go na Ubuntu 12.04 mamy wszystkie potrzebne elementy uzupełniające pod „ręką”).
Jeśli wśród czytelników znajdzie się programista chętny do współpracy i zdolny do skupienia
wokół siebie osób zainteresowanych wymianą bezgotówkową, to będzie można w „naturze”
zaobserwować działanie praw rządzących rynkiem wymiany ( udostępnię zmienioną wersję do
testowania). Znajdą się zapewne sceptycy wątpiący w zdolność tak zaprojektowanego modelu do
odtworzenia całego bogactwa transakcji i zjawisk występujących w gospodarce. W moim
przekonaniu nie to jest istotne, ważne jest natomiast to na ile w sposób przekonywujący da się
rozstrzygnąć co wpływa na rozkład bogactwa i na ile swobodna konkurencja zdolna jest do
efektywnej alokacji zasobów ( wyrównywanie zysków i płac). W pierwszej części wykazałem, że
najskuteczniejszą drogą do dobrobytu są inwestycje zwiększające wydajność ( nie mylić z
wielkością produkcji). Motorem zmian jest utrzymujący się spadek popytu i próby utrzymania
poziomu sprzedaży przez obniżkę cen, co wymusza cięcie kosztów i poprawę wydajności.
Pojawia się pytanie czy inwestycje tego rodzaju ograniczone są jedynie ilością posiadanych
środków?.
By odpowiedzieć na to pytanie wykorzystamy wzór wyprowadzony w rozdziale „Kapitał” tj.
ti
tio >
t
1 − ck k
kci ti
gdzie:
toi- czas niezbędny do wyprodukowania wyrobu (i) bez użycia narzędzia,
ti – czas potrzebny do wyprodukowania wyrobu (i) z użyciem narzędzia,
tk – okres produkcji narzędzia (k),
ci - koszt jednostki czasu w produkcji wyrobu,
ck - koszt jednostki czasu w produkcji narzędzia,
k – ilość wyrobów, którą da się wyprodukować danym narzędziem (zużycie techniczne , moralne)
Podstawiając wydajności aoi =1/ toi , ai =1/ ti, ak =1/ tk otrzymamy:
ca
ca 1± 1− k i
aio < ai (1 − k i ) Æ kci ak
kci ak ai =
2kci ck ak
Aby ocenić opłacalność inwestycji musimy znać nową wydajność oraz koszt jej uzyskania
przypadający na jednostkę czasu.
Prawa strona dla zmiennej (ai) ma maksimum: ai =kciak / 2ck zależne od wydajności w produkcji
narzędzia (maszyny), okresu eksploatacji oraz stosunku płac przy produkcji wyrobów finalnych do
płac przy produkcji narzędzi (maszyn). Wynika stąd, że dla danego nakładu kapitału istnieje
maksimum wydajności jaką można uzyskać.
c
2ai / kak = i
ck
Jeśli cena pracy w produkcji dóbr konsumpcyjnych maleje to albo zmaleje (ai) tj. spadnie udział
kapitału albo wzrosną nakłady kapitałowe (ak) w dziale produkcji środków produkcji ( wydłużenie
okresu produkcji (k) też wymaga inwestycji)
Wniosek ten zgodny jest z tzw. efektem Ricardo 83, który mówi, że wzrost płac powoduje
zastępowanie pracy ludzkiej pracą maszyn ( oba twierdzenia się wzajemnie uwiarygodniają).

83
Opis zawarty jest w rozdziale „Efekt Ricarda”
Jest oczywiste, że gwałtowny wzrost nakładów inwestycyjnych, wywołany sztucznie obniżonymi
stopami procentowymi, musi powodować wzrost płac w działach produkujących wyposażenie, po
to by zachęcić pracowników z działów produkcji wyrobów konsumpcyjnych. do zmiany
pracodawcy, a to pociągnie za sobą szybki spadek opłacalności inwestycji. Wszystko przemawia za
zrównoważonym rozwojem polegającym na stopniowym przepływie zaoszczędzonych środków z
działów wytwarzających dobra konsumpcyjne do działów środków produkcji, których wytwory
zwiększając wydajność pozwolą obniżyć ceny i uwolnić środki pieniężne na zakup nowych
wyrobów itd. Regulatorem tych przepływów są ceny, one to informują przedsiębiorców o
pojawiających się niedoborach i o właściwych momentach do inwestowania. Czynnikiem
sprawczym są zawsze niedobory (wzrost rzadkości), one to stwarzają okazję do dodatkowego
zarobku dla przedsiębiorców i spekulantów. Ponieważ wśród przedsiębiorstw produkujących
wyposażenie technologiczne również występuje specjalizacja a wśród producentów dóbr
konsumpcyjnych jedni prosperują gdy inni z produktami tracącymi nabywców będą zmuszeni do
zmian technologicznych, proces przepływu zasobów jest dyskretny i przypomina strumyczki
przepływające w różnych, niekiedy przeciwnych, kierunkach. Dopiero pękanie baniek
spekulacyjnych pompowanych pustym pieniądzem, niszcząc utkaną gęstą sieć powiązań,
wprowadza chaos informacyjny i sprawia iż odtworzenie rynkowych relacji wymaga niekiedy
znacznego czasu.
Powyższe ograniczenia, wykluczają trwałe utrzymywanie się zysków nadzwyczajnych w
warunkach wolnego rynku, bo dopóki nie zmienią się warunki produkcji wyposażenia, naturalny
monopolista 84 nie będzie mógł przeciwstawić się zastosowaniu tej samej technologii przez
konkurencję stosując „ucieczkę” do wydajniejszej technologii, będzie więc musiał ograniczyć ceny
tak by stopa zwrotu nie odbiegała zbytnio od utrzymującej się w danej branży, bo wtedy
potencjalny konkurent mając wyższe koszty, rozruchu musiałby zaakceptować straty w
początkowym okresie nie mając pewności ich pokrycia w przyszłości. Dodatkowo wartość (k)
wyznacza dolną granice ilości produkowanych wyrobów dla danej wydajności, co wskazuje że ze
wzrostem wydajności maleje liczba firm, które mogą działać z zyskiem w branży (dynamika
wzrostu podaży wywołana obniżką cen maleje). Jeśli więc stopa zwrotu z inwestowanych kapitałów
na wolnym rynku maleje, a wartość usług (pracy) rośnie to wzrost bogactwa powinien rozkładać się
względnie równomiernie w aktywnej populacji. Stąd wniosek, że odpowiedzialności za rosnące
różnice majątkowe należy szukać poza mechanizmami ekonomicznymi ( państwowe regulacje i
zgoda na oszukańcze praktyki).

W rozdziale „Synchronizacja” wykazałem, że struktura czasowa produkcji może być przedstawiana


w postaci przekroju synchronicznego, dlatego w modelu serwera mogłem przedstawić zależności
ilościowe-kosztowe zachodzące między etapami produkcji w wybranym, dowolnym przedziale
czasowym. Tak długo jak długo nie dokona się zmiana relacji miedzy wielkościami elementarnymi,
upływ czasu nie będzie miał znaczenia. Natomiast zmiana uruchomi procesy dostosowawcze,
których efektem będą nowe przekroje czasowe zależności. Związek między przekrojami jest natury
przyczynowo-skutkowej a nie czysto funkcjonalnej ( odwracalnej ), dlatego wyprowadzane wzory
demonstrują istotę związków a nie ich ścisłe zależności liczbowe, które w rzeczywistości uwikłane
będą w ogromną ilość innych czynników przypadkowych wpływających pośrednio na wielkość
wyniku. Dla przykładu: znany jest związek między ceną oraz popytem i podażą ale próba ustalenia
liczbowych zależności (funkcji) jest z góry skazana na niepowodzenie, mimo że można śledzić w
konkretnym przypadku zakres dokonujących się zmian. Ze związku przyczynowego (podaż ≠ popyt
=>cena + x) nie wynika że zmiana cen spowoduje zmiany w różnicy między podażą a popytem, bo
logicznie jedynie ( pÆq => ~qÆ~p ) jest wynikaniem prawdziwym.
Już w okresie międzywojennym, problematykę z tym związaną rozważał szczegółowo Adam
Heydel 85 wybitny przedstawiciel szkoły krakowskiej ( świadomie zepchniętej przez socjalistyczne

84
patrz rozdział „Naturalne monopole”
85
„Dzieła zebrane” Adam Heydel –Instytut Ludwiga von Misesa
„elyty” w zapomnienie). Dlatego równania tzw. makroekonomii służące głownie polityce
ekonomicznej rządów mają sens wyłącznie poglądowy i nie mogą służyć za narzędzie do
bilansowania budżetów. Szczególnie szkodliwe jest wywód Keynesa o istnieniu „pułapki
płynności”( polega ona na tym, że ludzie dobrowolnie rezygnują z wydawania pieniędzy i chowają
je w kieszeni lub trzymają w banku). Rzekomo ma to rodzić zahamowanie handlu, spadek
inwestycji, wzrost bezrobocia itd. Tymczasem, jak pokazuje Rothbard, jeśli ceny pozostają wolne,
to po prostu dochodzi do ich spadku, czyli dostosowania siły nabywczej do wzrostu popytu na
pieniądz Każda jednostka pieniądza staje się więcej warta. Opierając się na przykładach z
poprzedniego artykułu, utrzymywanie się wysokiej nadwyżki GPr u jednego z kontrahentów
świadczy jedynie, że brakuje oferty, którą by chciał on nabyć. Obdarowanie go dodatkową ilością
GPr (nadmierna akcja kredytowa) nie wpłynie na jego ocenę oferty rynkowej a jedynie uświadomi
mu - jeśli zna elementarz ekonomii - że pojawienie się tych środków w obiegu wywoła szybki
wzrost cen. Nie lepiej przedstawia się sprawa tzw. mnożnika inwestycyjnego. Bowiem nie wystarczy
obniżyć bankową stopę procentową tak by wewnętrzna stopa zwrotu z większości inwestycji była od niej
większa, gdyż może się okazać że większość tych inwestycji nie spełnia wyżej sformułowanego warunku na
przyrost wydajności, więc inwestycje te staną się bańką, która pęknie gdy wzrost konsumpcji napędzany
kredytem osiągnie swój kres.
Coraz więcej wyznawców znajduje dziwna teoria uzasadniająca nie tylko niemoralność procentu od
pożyczanych pieniędzy, ale nadto głosząca iż za narastanie światowego długu odpowiedzialne są spłacane
odsetki od kredytów, a nie głupota wyborców oczekujących od rządów darmowych obiadów, które by
sprostać oczekiwaniom zadłużają narody u lichwiarzy i tolerują ich bezczelne szwindle. Na modelu serwera
widać, że odsetki jako gratyfikacja za odroczoną w czasie konsumpcję dodane będą do dochodu
pożyczkodawcy a odjęte z przychodu pożyczkobiorcy, który albo ograniczy konsumpcję w okresie spłaty
albo zwiększy przychody dzięki zwiększonej sprzedaży. Jest rzeczą oczywistą, że gdy większość będzie się
zadłużać u jednego z uczestników a on będzie otrzymywane spłaty z odsetkami przeznaczał na dalsze
pożyczki to dojdziemy do momentu w którym „bankier” przestanie udzielać pożyczki na rolowanie długu i
będzie kumulować spłacane kwoty na koncie, co nieuchronnie spowoduje spadek popytu i recesję trwającą
aż zadłużenie zmniejszy się do względnie niskiego poziomu (dlatego w modelu wprowadziłem odpowiednie
zabezpieczenia).

Rozsądek nie jest trzecią drogą bo jest w zasadzie drogą jedyną, z której schodząc na manowce
niekontrolowanej abstrakcji, często dochodzimy do sprzecznych z nim wniosków. Mając to na uwadze
omówię jeszcze jeden ulubiony temat tj. żądzę zysku. Nie przemawia do rozsądku stwierdzenie wyłożone
jeszcze przez Adama Smitha że „Możemy codziennie cieszyć się obiadem nie dzięki życzliwości rzeźnika,
piekarza, piwowara i sklepikarza, lecz dlatego, że każdy z nich zabiega o własny interes”. Każda
pożądliwość jest czymś co trudno zaakceptować, ale proponuję prześledzić pewien ciąg konsekwencji. Jeśli
godzimy się na swobodny ruch cen to musimy pogodzić się z faktem, że znajdą się tacy co wykorzystają ich
nadmierny wzrost do zgarnięcia ponadprzeciętnego zysku. Zapobiec temu mogłoby jedynie ustalanie cen
maksymalnych. Zaledwie niewielki procent każdej społeczności będzie pracować nie oglądając się na brak
zysku, pozostali z uwagi na brak okazji do ponadprzeciętnego zysku będą kontynuować dotychczasową
działalność niewiele robiąc sobie z faktu że pewne towary znikają ze sklepów. W konsekwencji ośrodek
powołany do regulacji cen musi równocześnie obligować producentów do odpowiedniej wielkości
produkcji i w ten sposób z gospodarki rynkowej lądujemy w nakazowo rozdzielczej.

Wniosek:
powinniśmy piętnować zachowania nieetyczne ale nie wolno nam wyłączać mechanizmu
dobrowolnej wymiany, który przez wieki sknerstwo i brak skrupułów kanalizował w nurt pracy dla
wspólnego dobra. Jak lapidarnie sformułował to Adam Heydel „Konkurencja zmusza
przedsiębiorców do wydobywania bogactwa nie od ludzi tylko od przyrody”. Każda dziedzina
wytwórczości, która daje zyski większe od przeciętnych, jest po prostu słabo rozwinięta ale gdy
działa wolna konkurencja automatycznie przyciągnie ona wystarczające do rozwoju kapitały i
chętnych do pracy. Ale ci którym uda się wspiąć na pozycję lidera, podejmą wszelkie starania by
zablokować ten naturalny mechanizm, szukają wsparcia u władzy, racząc nas opowiastkami o
potrzebie ochrony konsumentów przed niezdrową tandetą oraz przed utratą miejsc pracy
spowodowanych nieuczciwą konkurencją.
Atraktory ekonomiczne

Popularne porzekadło powiada, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a nie ma dziedziny
lepiej oddającej sens tego porzekadła niż gospodarka. Muszę przyznać się do pewnego zaniedbania.
Pisząc o dobrodziejstwach wymiany bezgotówkowej 86, pominąłem problem negatywnych aspektów
wymiany w wymiarze międzynarodowym. Liczyłem na większe zainteresowanie tematem, łącznie
z próbą uruchomienia serwera przez zespół zapaleńców oraz na ożywioną dyskusje w trakcie
rozwiązywania pojawiających się problemów. Nic z tego nie wyszło, więc zniechęcony odłożyłem
temat na półkę.
Nie da się ukryć, że w pewnych okolicznościach efekt skali będzie powodował nierównomierny
rozkład bogactwa i koncentrację kapitału w miejscach, które uzyskały przewagę konkurencyjną.
W zamkniętych małych społecznościach, specjalizacja wyprowadza stopniowo działalność
wytwórczą z autarkii na rynek wymiany (narzędzia, ubiór, usługi, żywność). To wydzieranie z
autarkii usług dawało pracę poza rolnictwem odciążając równocześnie rolników od pobocznych
zajęć, czyniąc ich bardziej produktywnymi. Ograniczona ilość ziemi, gwarantującej względny
poziom egzystencji, wymuszała migrację biedaków do miejsc, gdzie można było znaleźć
zatrudnienie w usługach bądź rzemiośle. Proporcje między tymi co dawali zatrudnienie a
poszukującymi pracę decydowały o rozkładzie bogactwa, natomiast wielkość miejscowości (
rynku) decydowała o opłacalności różnych działań wytwórczych. Różnica w dochodach, tworzy
„siłę” motoryczną wyznaczającą kierunek i prędkość przemieszczania się tej nadwyżki rąk do
pracy. Również po stronie przedsiębiorców, pojawi się istotna zmienna związana z lokalizacją tj.
potencjalny popyt przy danej cenie.

Co to znaczy, że na konkurencyjnym rynku zyski się wyrównują?. Konkurencja nie działa na


odległość, jest lokalną propozycją w danym czasie ( niechętnie wykorzystujemy zamówienia,
odraczające konsumpcję w czasie) z której korzystają okoliczni mieszkańcy.
By pokazać wielostronne uwarunkowania, uproszczę rozważanie do dwóch miejscowości: A oraz
miejscowości B o dwukrotnie większej liczbie mieszkańców. Rozważmy możliwe scenariusza dla
dwóch działających tam szewców wykonujących buty na zamówienie.

Opis sytuacji w miejscowości:


A – średnie dochody będą niższe niż w B, bo przy założeniu, że średnie dochody są takie same a
mieszkańców jest dwukrotnie mniej to uzyskanie takiego samego dochodu wymaga takiego
obniżenia ceny by wzrost popytu skompensował również stratę na cenie,
dochód = cena1 * ilość1 = cena2 * ilość2
ale istnieje maksymalna ilość klientów jaką szewc może obsłużyć średnio w jednej godzinie,
dlatego też istnieje graniczna cenax wyznaczająca to maksimum, które dalej będą nazywał
wydajnością ai. Z drugiej strony uzyskiwany w jednej godzinie dochód musi być
maksymalnym dochodem szewcaa spośród alternatywnych dostępnych źródeł zarobku
(warunek opłacalności). Niższe płace w A wynikają już z faktu, że mniejsza ilość
potencjalnych klientów tworzy niższy popyt na dowolny produkt tam wytwarzany, niższy
popyt zaspokojony będzie mniejszą wydajnością, a niektóre usługi (wyroby) w ogóle się nie
pojawią gdyż ich produkcja będzie nieopłacalna. Z tego powodu usługi (wyroby) mierzone
wartością poświęconego im czasu muszą być droższe w A niż w B, co jest równoważne
stwierdzeniu, że płace w A są niższe 87. Może być również tak, że cena gwarantująca
opłacalność usługi zredukuje ilość potencjalnych klientów do tego stopnia, iż
zaobserwujemy wystających w drzwiach zakładu właścicieli w oczekiwaniu na klientów.
Choć nabywając tańsze wyroby z B pozostali mieszkańcy A zwiększą oszczędności które

86

rozdział „Opis działania serwera wymiany bezgotówkowej”


87
niedowiarkom proponuję przyjrzeć się rozwiązaniom równań z rozdziału „Serwery aukcyjne” dla np.: trzech
uczestników wymiany a następnie porównanie wyniku z uzyskanym po dodaniu czwartego

142
14
2
mogą przeznaczyć na inwestycje to wobec kurczenia się rynku nie zwiększą one popytu na
pracę a jedynie skrócą ich czas pracy ( powiększą wydajność ). Jedynym ratunkiem byłoby
zwiększenie produkcji i „eksport” wyrobów które mają wyższą cenę w B niż w A ale do
tego potrzebny jest kapitał dający przewagę technologiczną, albo waluta lokalna, która
kompensowałaby różnicę w sile nabywczej płac oraz w cenach. W małych miejscowościach,
z powodów jak wyżej, rentowność jest niska a więc i akumulacja kapitału znikoma, dlatego
chętnie widziane będą kredyt lub inwestycja z miejscowości dominujących.

Wniosek :skutki bezrobocia w A przeniosą się na wszystkich mieszkańców, nawet tych co mają tam
pracę (dlaczego pojawi się bezrobocie wyjaśnię dalej).

B – dla tej samej ceny ustalonej w A, popyt będzie tu większy a to pociągnie za sobą przekroczenie
zdolności produkcyjnej (wydajności) jednego wytwórcy. Teoretycznie szewc_b może
podnieść cenę do wysokości zrównującej popyt z jego wydajnością albo zatrudnić
dodatkową osobę. Zagrożenie konkurencją jest większe niż w A ale ponieważ płace będą
wyższe (z powodu jak wyżej) to i cena graniczna, wyznaczona opłacalnością świadczenia
usługi, będzie wyższa niż w A. Dalsze analizy są bardziej skomplikowane więc posłużę się
rysunkami. Zakładam, że początkowe zdolności produkcyjne ( ai) obu szewców są równe.

Oznaczenia 88 :
popyt i dochody w A
sprzedaż = wydajność w A i B
popyt i dochody w B
ai – max.wydajność szewców w jednostce czasu dochód
ca, cb – ceny dla których popyt zrówna się z wydajnością 2aicx
cx – cena dla której popyt = 2aj ajcb
ajca
A B
ra rb
praca
wyroby
ca cx cb cena
p- płaca w B
gdy p < aicx to jest miejsce w B dla dwóch szewców z ai
dochodem większym niż płaca w B 2ai

popyt

Jeśli szewcb zatrudni pracownika to różnica między płacą a wartością jej produktu zwiększy
dochody szewca powiększając w ten sposób jego przewagę nad potencjalnym konkurentem.
W miejscowości A inwestowanie w wydajność nie ma sensu, bo nie zwiększy to dochodów a
jedynie skróci czas przeznaczony na pracę. W miejscowości B natomiast ze wzrostem wydajności
maleje cena i rosną dochody. Zatrudniony pracownik może zbierać zamówienia nawet z pobliskich
miejscowości (rośnie rb ) a to spowoduje przesuniecie się całej krzywej popytu w prawo. Każda
ekspansja odbywa się poprzez wkroczenie na teren konkurenta - przecież mieszkających tam ludzi
ktoś musiał wcześniej zaopatrywać w buty. Zakładamy że wokół B znajdują się miejscowości od
niej mniejsze a to oznacza, w świetle powyższej analizy, istnienie konkurentów o mniejszym
potencjale produkcyjnym (wydajności). Dotychczas nie brałem pod uwagę kosztu dostarczenia
butów a będzie on rósł ze wzrostem odległości.

88
szczegółowy opis rysunku zawarty jest w rozdziale „Podaż i popyt”

143
14
3
Jeśli problem osadzimy w modelu wymiany bezgotówkowej 89, to możemy przyjąć iż koszt pary
butów równy jest wartości ilości czasu niezbędnego ich wyprodukowania tj. 1/ax. Natomiast koszt
związany z dotarciem do klienta to iloraz odległości rx przez prędkość z jaką porusza się v ( np.:
5km/godzinę).
Możemy postawić pytanie: w jakim punkcie dojdzie do zrównania się łącznych kosztów
wytwarzania szewca z A oraz szewca z B?.
1/ab +rb/v =1/aa +ra/v Æ ra =v/ab - v/aa +rb
przyjmując że odległość między warsztatami w A i B wynosi d = rb + ra oraz ab = naa możemy
zapisać powyższe równanie:
ra = d/2 - (n-1)v/2naa
Dla dwukrotnie większej wydajności szewca z B w stosunku do szewca z A (który wykonuje jedną
parę dziennie), odległości między warsztatami wynosi 10km a v=5km/h, łączne koszty obu
rzemieślników zrównają się w odległości:
ra = 5 - 5/4=3,75 km
Jeśli ilość klientów zapewniających opłacalność zawarta będzie w obszarze wyznaczona przez
promień rx i będzie on mniejsza od ra, to szewc z A ma szansę uzyskać cenę zapewniającą marżę
większą od zera. W przeciwnym wypadku (ra < rx) produkcja butów przez szewca z A przestanie
być opłacalna.
Co zrobi szewc pozbawiany klientów? - wyemigruje za pracą do B, gdzie za te same dochody z
pracy uzyska tańsze produkty oraz dostęp do nie istniejące w A usług, ponadto znikający popyt na
jego usługi przeniesie się do B i zamieni się w popyt na jego pracę u szewca z B. Alternatywą jest
decyzja dominującego producenta do ulokowania produkcji elementów najbardziej pracochłonnych
w A i zatrudnienie bankrutującego szewca – niechęć do ryzyka spowoduje, że większość będzie
skłonna pracować na miejscu za niższą płacę.

Wnioski:
- o ekspansji producenta, decyduje: udział kosztu transportu w relacji do kosztu jednostki
produktu, odległość od najbliższego konkurenta, przewaga w wydajności nad potencjalnym
konkurentem, gęstość zaludnienia, jakość wyrobów (wystąpią one wtedy w roli substytutu),
występuje wzajemne warunkowanie się gęstości zaludnienia i specjalizacji, np.: w małych
miejscowościach tak długo wypiekano chleb w domach aż cena jego dostawy z odległej
piekarni nie stała się dostatecznie atrakcyjna, ale nigdy nie powstanie tam piekarnia bo nie ma
szans konkurować z istniejącymi w otoczeniu piekarniami a nadto popyt w tej miejscowości nie
będzie wystarczający by zagwarantować opłacalność. Wielkość miejscowości wystarczająca na
to by powstał zakład fryzjerski będzie za mała dla utrzymania się salonu samochodowego.
- specjalizacja i stały wzrost wydajności (spadek cen) powoduje nadwyżkę popytu na pracę w
dużych aglomeracjach i zanikanie miejsc pracy w małych, naturalnym efektem tego procesu jest
rozrost aglomeracji i wyludnianie się tzw. prowincji – produkt krajowy brutto liczony na
jednego mieszkańca w 2010r wynosił 97% średniej UE w województwie mazowieckim i 42% w
województwie podkarpackim ( tu też zanotowano największą emigrację zarobkową),
- tam gdzie koszty transportu są znikome, w porównaniu z wartością wyrobu a udział kosztów
pracy jest wysoki, opłaca się lokować produkcję w miejscowościach w których podaż pracy jest
wysoka ( miasta średniej wielkości ),
- receptą na wzrost nie są tanie kredyty, lecz szybsze redukowanie kosztów niż potrafi to zrobić
konkurencja, a przede wszystkim, kosztów powodowanych aktywnością państwa w gospodarce
np.: podatki, normy, koncesje, itd.. O ile koszty generowane przez państwo względnie równo
obciążają wszystkich producentów w danym kraju to już szczególnie mocno deformują one
relacje kosztowe w stosunku do konkurentów zagranicznych. Dlatego niektóre państwa z UE

89
w załączniku do rozdziału „Obrót bezgotówkowy” i w rozdziale „Opis działania serwera wymiany
bezgotówkowej” podałem formalne podstawy modelu.

144
14
4
skarżą się na „nieuczciwą” konkurencję podatkową, żądając ustalenia minimalnych limitów
podatkowych nie tylko na VAT ale i na inne daniny.

Opisany mechanizm migracji działa intensywnie w USA, obserwujemy olbrzymie połacie kraju
całkowicie wyludnione a z drugiej strony wzrost gęstości zaludnienia do granic wydolności
systemów transportu. Tam też szybkie i bezproblemowe przemieszczanie się za pracą jest narodową
tradycją. W Polsce dotacje do rolnictwa i transfery środków budżetowych z bogatych miejscowości
do biednych przeciwdziałają tym naturalnym procesom i utrzymują stan nieefektywnego
rozproszenia potencjału gospodarczego. Tak na marginesie, pojawia się problem dóbr publicznych -
czy mieszkańcy pokrywaliby koszty utrzymania szkoły z basenem i salą gimnastyczną, gdyby
mogli przeznaczyć te pieniądze na coś innego?. Jeśli dodatkowo uwzględnimy ściągane podatki to
część dotacji pokrywa to co wcześniej zabrano ( analogicznie wygląda opodatkowanie tzw.
budżetówki - jałowe przekładanie z jednej kieszeni do drugiej ). Zwiększone oddziaływanie
podatków na kondycje małych miejscowości wymaga oddzielnego omówienia.

Nie spotkałem się z rzetelną analizą przyczyn kłopotów gospodarczych grupy krajów które znalazły
się w strefie euro. Wspólna waluta, sprzyja wymianie wyrobów z bogatych i dobrze zarządzanych
krajów na tanią siłę roboczą, zmuszoną do emigracji tam gdzie produktywność jest najwyższa. Dla
Grecji, Portugalii, Hiszpanii nie ma ratunku, nie mogą zdewaluować własnej waluty, by poprawić
konkurencyjność wyrobów, bo jej nie mają. Również u nas prowadzona przez lata polityka mocnej
złotówki stała się przyczyną likwidacji całych dziedzin gospodarki i wysokiego bezrobocia, które
zasila dobrze zarządzane kraje (Niemcy, Anglię, Holandię itd.) w nisko opłacanych pracowników.
Tak więc dobrodziejstwo pogłębianej specjalizacji w ramach danego kraju może stać się
przekleństwem w wymianie międzynarodowej, gdy braknie mechanizmu kompensacyjnego
uruchamianego poprzez własną walutę. Ci co plotą o zyskach z przyjęcia przez nasz kraj euro są
albo głupcami albo agentami wpływu. Wspólna waluta jest do przyjęcia dla gospodarek, które
dysponują, każda w innych dziedzinach, dominującym potencjałem w skali co najmniej
regionalnej, bo tylko wtedy mamy wymianę produkt za produkt a nie, tak jak to u nas już
występuje, wymianę: produktu za pracę pomnażającą obcy kapitał.
Prywatyzacja, po wyczyszczeniu kraju z wszelkich oszczędności ( wymiana pieniędzy) i zniesieniu
barier handlowych po 1990 roku, musiała skutkować hurtowym przejmowaniem przedsiębiorstw
przez kapitał obcy, to zaś powodowało zwiększoną podaż obcych walut i utrzymywanie się
wysokiego kursu złotówki, co z kolei stwarzało niebywałą okazję do wyjątkowych dochodów z
importu towarów, który dobijał niesprzedane jeszcze firmy – strategię szoku zaaplikowaną nam
przez Balcerowicza za namową MFW ostro skrytykował, noblista z roku 2001, Joseph E. Stiglitz w
książce „Globalizacja”.

Wobec wyżej opisanego mechanizmu, utrzymywanie przedsiębiorstw w „małej skali” wydaje się
niewykonalne.
Tak jednak nie jest, rozwiązania wypracowane przez spółdzielczość są w stanie pogodzić efekt skali
- zrzeszając kooperantów z różnych miejscowości - z umiejscowieniem decyzji produkcyjnych
najbliżej stanowiska pracy ( tam powstaje unikalna wiedza praktyczna) i pozostawieniem zarządom
sprawy synchronizacji ich działań z oczekiwaniami odbiorców. Również modny outsourcing oparty
na zdrowych podstawach wyzwala producentów poszczególnych półproduktów z pionowej
nieelastycznej struktury produkcji. Jak już wcześniej wykazałem kooperująca grupa producentów
będzie potrzebować na inwestycje mniej kapitału 90 niż pionowo zorganizowane przedsiębiorstwo.
Drugim sposobem na kontrolę skali przedsiębiorstw, byłby system rozliczeń wzajemnych
analogiczny do serwera wymiany bezgotówkowej 91 - obejmujący kilka przyległych miejscowości
tworzących dobrowolne stowarzyszenie- który pełniłby funkcję waluty automatycznie
kompensujący nierówność wymiany dóbr z światem zewnętrznym poprzez korekty kursu wymiany
90
w rozdziale „Dobra pośrednie” przeanalizowałem to zagadnienie.
91
może to być dowolne centrum clearingowe

145
14
5
jednostek rozliczeniowych. Jeśli wzrosną nadmiernie zakupy „tanich” wyrobów z miejscowości X
to wzrośnie też zapotrzebowania na walutę obowiązującą w X a jej podaż będzie zależeć od
wartości sprzedanych przez stowarzyszenie wyrobów w X. Gdy sprzedaż będzie mniejsza niż
zakupy w X to zmiana kursu zrównująca podaż z popytem spowoduje że produkty sprowadzane z X
podrożeją. Tylko inwestycje producentów z X mogą zrównoważyć dysproporcje w wymianie
ale to oznacza pojawienie się na terenie stowarzyszenia konkurencji dysponującej na wejściu
przewagą technologiczną (brak takiej przewagi zniechęca do inwestycji). Członkowie
stowarzyszeń zawsze mieliby możliwość zmiany stowarzyszenia na takie, które bardziej
odpowiadałoby ich preferencjom (np.: bardziej opiekuńcze). Jednak konkurencja między
stowarzyszeniami nie prowadziłaby do znacznych dysproporcji w ich rozwoju, gdyż sukces jednych
pozwoliłby dostrzec własne błędy innym ( ten sam kontekst kulturowy i takie samo otoczenie
prawne umożliwia porównanie rozwiązań lokalnych). Zagadnienie rozważane z uwzględnieniem
wszystkich zmiennych istotnych jest bardzo skomplikowane, i da się ująć jako zjawisko, pojawiania
się i zanikania atraktorów 92, związane z wyróżniającą się w otoczeniu koncentracją ludności,
nowoczesnego przemysłu, surowców, informacji ( może być ona pomnażana bez strat bowiem nie
stosuje się do niej klasyczne prawo rzadkości). Promień oddziaływania takiego atraktora wzrasta z
postępem technicznym, gdyż maleją koszty transportu w stosunku do wartości przemieszczanych
wyrobów. Dlatego obserwuje się wykładniczy wzrost dochodów z handlu prawami autorskimi np.:
Microsoft ponosząc straty na produktach, utrzymuje pozycję dominującą dzięki wpływom z
wykupionych wcześniej patentom.

Fenomen nieprzerwanego wzrostu gospodarczego w Chinach da się wyjaśnić, konsekwentną i


rygorystyczną kontrolą przepływu kapitałów (szczególnie spekulacyjnych) a nadto skupywaniem
nadwyżki walut obcych przez Państwową Administrację Walut (SAFE) dzięki czemu
niedowartościowany przez lata yuan pozwalał skutecznie konkurować państwowym
przedsiębiorstwom na rynkach światowych. Preferowane umowy przetwórstwa i montażu, stały się
główną formą transferu technologii. Również projekty joint venture i venture capital z przewagą
kapitału chińskiego przyśpieszały absorpcję wiedzy niezbędnej do konkurowania na rynkach
światowych.
Teraz główny nacisk kładzie się na tworzenie centrów naukowo-badawczych.

Wniosek:
te kraje zachowają suwerenność, którą potrafią kontrolować obce inwestycje oraz warunki na
jakich przyjmują kredyty.

Ekspansją ekonomiczna, to podporządkowanie sobie kraju bez użycia klasycznych metod agresji
- natomiast z wykorzystaniem narzędzi wojny informacyjnej - nie mającymi nic wspólnego wolną
wymianą. Klasyczna wymiana wzbogacała obie strony wymiany 93, natomiast współczesne rynki
dążą do wymiany niesymetrycznej, wykorzystują ograniczenia w dostępie do informacji (patenty,
prawa autorskie, „twórcza” księgowość, wady ukryte nie tylko produktów ale i umów ).

Polityka ekonomiczna musi liczyć się z realiami. Nie istnieją równoprawne relacje między
państwami. Wywiad gospodarczy, sankcjonowanie praktyk korumpowania lokalnych kacyków,
lokowanie agentów wpływu i stosowanie różnych form szantażu i protekcji to warunki w jakich
odbywa się wymiana gospodarcza między państwami. Stosowanie liberalnej polityki gospodarczej
wewnątrz kraju nie może rozciągać się automatycznie na podmioty zagraniczne. Główne zadaniem
rządu jest ochrona obywateli, w tym i przedsiębiorstw, przed zewnętrzną agresja nawet gdy jest ona
opakowana w sztandar gospodarczej pomocy. Niestety nasze państwo pomyliło role dając pełną
swobodę działania firmom zagranicznym, natomiast swoich traktuje jak potencjalnych przestępców
gospodarczych. Przypomina to historię z PRL, kiedy rzemieślnikom zafundowano tzw. domiar
92
Atraktor to ukryte uporządkowanie procesów
93
W rozdziale „Czy wszyscy jesteśmy ekonomistami?” opisałem logikę wolnej wymiany

146
14
6
uzasadniając to tym, że wszyscy są nieuczciwi i ukrywają dochody. W ten sposób udowodniono
słuszność podejrzenia, bo ci co uczciwie wykazywali dochody poszli z torbami, natomiast
przetrwali oszuści i cwaniacy posiadający ukryte w złocie i dolarach rezerwy. W polityce
gospodarczej nie należy kierować się schematami, bo każda sytuacja zawiera jakiś element
nietypowy, dlatego generalizacja jest stałym źródłem błędów, gdyż za każdym razem zmiana relacji
między zmiennymi gospodarczymi może skutkować innym rozwojem sytuacji. Niekończący się
ciąg zależności między zmiennymi gospodarczymi powoduje, że konkretne rozstrzygnięcia są
względnie dobre, gdyż nie sposób prześledzić cały ciąg konsekwencji mogących się pojawić w
przyszłości. Przypomina to grę w szachy: wiemy jakie ruchy możemy wykonać ale dopiero po
uwzględnieniu możliwych odpowiedzi przeciwnika wchodzimy w tak rozbudowany ciąg
analityczny, że by wykonać, zbliżony do optymalnego, ruch w rozsądnym czasie, musimy odwołać
się do wcześniejszej wiedzy o standardowych odpowiedziach.
Dla przykładu: trwale praktykowany protekcjonizm jest wielce szkodliwy, ale już ustalenie terminu,
po którym ochrona kilku wybranych dziedzin będzie zdjęta, zadziała korzystnie, jeśli podmiot
będzie przekonany o braku podatności decydenta na argumenty a nadto czas dany mu na
przystosowanie jest wystarczająco długi. Jedno jest pewne: dążenie do unifikacji, niezależnie od
tego czy jest konsekwencją naturalnych procesów ekonomicznych czy wynika z rozrostu
biurokracji, jest zjawiskiem negatywnym, jeśli nie przeciwstawią się mu skutecznie zjawiska
różnicowania się w czasie zarówno materii ożywionej jak i wytworów rąk ludzkich – dobitnie
obrazują to skutki chowu wsobnego w małych populacjach.
W obecnych czasach nie wystarcza znajomość praw sprzyjających intensywnemu rozwojowi,
pojawia się pilna potrzeba uświadomienia sobie, co jest w stanie utrzymać ten rozwój w nurcie
najlepiej służącym człowiekowi, jakie mechanizmy gospodarcze mogą przeciwdziałać
deformacjom i wynaturzeniom będących skutkiem, wyzwolonych od wpływu swych antagonistów,
działających procesów gospodarczych ( to ingerencja biurokracji wyłącza te mechanizmy
korygujące). Większość społeczeństw uwolniona od widma głodu musi odpowiedzieć sobie na
pytanie czemu ma służyć dalszy wzrost gospodarczy? i wtedy warto sięgnąć po Chestertona tam
przynajmniej niektórzy z nas znajdą odpowiedz.

147
14
7
Prognozowanie rozwoju gospodarczego

W poprzednim rozdziale przeanalizowałem zagrożenia wynikające z tendencji do nadmiernej


koncentracji ludności oraz produkcji w miejscach, które nazwałem atraktorami. Teraz mam zamiar
zbadać czy istnieją naturalne procesy przeciwdziałające tej nadmiernej koncentracji.
Pojęciem atraktora, które jest zapewne większości czytelników nieznane, obliguje mnie do bardziej
szczegółowego wyjaśnienia co kryje się za nim. Zagadnienie to jest od strony teoretycznej bardzo
skomplikowane, jednak postaram się opisać je w możliwie najprostszy sposób. Ponieważ piszę dla
czytelników, wybranych, tych dla których poznawanie jest przygodą wartą wysiłku włożonego w
dogłębne zrozumienie, proponuję pozostałym zrezygnować z dalszej lektury tego rozdziału.

Jedną z najistotniejszych właściwości układów dynamicznych jest sprzężenie zwrotne, które wynik
działania, podaje na wejście i dalej przetwarza go określoną ilość razy według wpisanej w układ
zasady ( takim układem jest również rynek wymiany).

Niedawno dzięki komputerom odkryto, że przetwarzanie funkcjonalnych opisów zjawisk ze


sprzężeniem zwrotnym, po kilkunastu krokach (iteracjach), daje za każdym razem inne wyniki (
efekt deterministycznego chaosu). Zakres zasady przyczynowości jest z jednej strony ograniczony
przez zasadę nieoznaczoności, a z drugiej strony przez niestabilność charakteryzującą przyrodę.
Nawet ci co wierzą w czysty determinizm muszą pogodzić się z faktem, że jednie najbliższa
przyszłość jest względnie przewidywalna i im bardziej złożone są badane procesy tym krótszy jest
okres dla którego wyniki będą wiarygodne ( dla prognoz pogody wynosi on trzy dni ). Ale już
skrajną naiwnością jest prognozowanie rozwoju na podstawie wiedzy o historii procesów z którymi
ludzkość miała do czynienia w przeszłości - wszystkie prognozy Klubu Rzymskiego, zrzeszającego
prominentnych naukowców, polityków i biznesmenów były błędne ( głównie z tych raportów
czerpią uzasadnienie ruchy proekologiczne ).
Dlatego najwyższy czas by uznać nie tylko fałszywość marksistowskiej recept na dobrobyt, ale
również fałszywość pojęcia materializmu dialektycznego z wulgarną teorią determinizmu
dziejowego. Konsekwencją tak rozumianego determinizmu jest wykluczenie wolnej woli i
powiązanej z nią odpowiedzialność za skutki naszych czynów. Stajemy się w oczach wyznawców
tej teorii zwierzątkami całkowicie zależnymi od bodźców zewnętrznych, którym tylko wydaje się
że mogą podejmować autonomiczne decyzje. Stąd trudno się dziwić, że zalewa nas fala
szczegółowych zakazów i nakazów, bo wiara w determinizm wyklucza istnienie norm
moralnych jako samoistnego, nadrzędnego źródła wartościowania wpływającego na realne
wybory, zdolnego pokonać, w imię wartości wyższych, nawet instynkt samozachowawczy. Za
przykład niech posłuży fakt że przez dziesięciolecia w małych móżdżkach decydentów, faktyczna
nieskuteczność drakońskich kar dla pijanych kierowców nie potrafi skojarzyć się z stosowaną w
niektórych armiach sposobem na sukces polegającym na upijaniu żołnierzy przed wysłaniem ich na
śmierć.
Gdzie więc jest rozwiązanie? -oczywiście w głęboko osadzonym poczuciu odpowiedzialności, które
jest nieodłącznym cieniem prawdziwej wolności i moralności kształtujących samodyscyplinę.
Z przejawami chaosu - nie zdając sobie z tego sprawy - mamy do czynienia nawet w tak
prozaicznych przypadkach jak wyrabianie ciasta na pierogi czy używając miksera. Ale to co
napisałem nie wyklucza działania celowego ze strony jednostek, bowiem świadoma jednostka
potrafi kompensować nieoczekiwane zmiany w dostępie do środków. Większość celów może być
realizowana na wiele różnych sposobów, więc istotnym ograniczeniem będą zwykle zmieniające się
koszty. Nieoznaczoność (chaos ) pojawia się w pełni dopiero po stronie obserwatora, próbującego
odkryć motywacje stojąca za wyborami uczestników rynku. Statystyczną tendencję da się wyliczyć
post factum, ale otrzymany wynik będzie zawsze jakimś prawdopodobieństwem, nigdy pewnością.

Pokrewnymi do zjawisk chaosu okazały się struktury oparte na samopodobieństwie ( wielokrotne


kopiowanie z pomniejszeniem) zwane fraktalami. Są to złożone obiekty geometryczne ( będące

148
14
8
dziwnymi atraktorami) umożliwiające modelowanie nieregularnych obiektów realnego świata.
Istotną cechą tych obiektów jest wymiar fraktalny który wiąże współczynnik redukcji Z
(pomniejszenia) z liczbą części X na które obiekt może być podzielony tj.: Dz=logX/log(1/Z).
Zainteresowany czytelnik znajdzie w internecie mnóstwo przykładów fraktali, ja natomiast
skoncentruję się na ewentualnym wykorzystaniu fraktali do modelowania dynamicznych zjawisk w
gospodarce.
Wymiana- rozpatrywana w dużej skali - będąc podstawowym pojęciem w ekonomii, jest procesem
przebiegającym chaotycznie, co nie oznacza, że dzieje się to z naruszeniem apriorycznych praw
ekonomii. Obserwując jednostkę dokonującą wyboru nie potrafimy przewidzieć co będzie
następnym celem jej działania, tym bardziej przyszłe losy tej jednostki (nawet gdy wykluczymy jej
przypadkową śmierć) są niemożliwe do przewidzenia. A jednak proces ten przenosi podobieństwo z
wymiany między jednostkami, poprzez wymianę między przedsiębiorstwami aż na wymianie
między państwami bądź kontynentami kończąc. Fenomenem jest to, że chaos wyborów
kanalizowany jest w dającą się opisać formalną strukturę rynku. Jeśli przyjrzymy się tabeli podanej
w załączniku do artykułu „Obrót bezgotówkowy” to stwierdzimy, że ten formalny opis nadaje się
dla wszystkich przytoczonych wyżej poziomów wymiany.

Jeśli podmioty w miejscowości A uczestniczące w wymianie reprezentowane będą


przez ich wydajność aij, a relację wymiany oznaczymy jako wj i dodatkowo
niech uczestników wymiany w miejscowości S reprezentuje sij a relację
wymiany uj , to otrzymamy dwie niezależne struktury.

Producenci aii wyrobów Σbxj (tak będę nazywał wszystkie podmioty niezależnie od poziomu
wymiany) ustalają cenę wj ( wyrażoną w jednostkach czasu) oraz własny popyt na każdy produkt
bix a rozwiązanie równań (patrz wymieniony załącznik ) posłuży do ustalenia wielkości produkcji
aijtjwj = Σb’xjwj i ewentualnie skoryguje poziom jego zakupów Σb’ix. Pracowników najemnych
będą reprezentować wiersze dla których brakuje odpowiadającej numeracji kolumny ( np.: a55, a56).
Analogiczne wyliczenia przeprowadzimy dla tabeli S (pamiętajmy, że zamiana wierszy nie ma
wpływu na rozwiązanie, więc możemy je porządkować wg. powyższej zasady). Założenie tej samej
jednostki rozliczeniowej na każdym poziomie pozwala uchwycić efekty wymiany między
atraktorami, niewidoczne gdy konieczne przeliczanie (wymiana) jednej waluty na drugą.
Naturalnymi atraktorami pierwszego rzędu są miejscowości.
Załóżmy że a11 porównując cenę w1 tego samego produktu z ceną u1 w mieście S, odkryje okazję
do dodatkowego zarobku, poprzez sprzedaż własnych wyrobów w S. By okazja ta zaistniała muszą
być spełnione warunki:
- cena w1 powiększona o koszt transport musi być mniejsza od ceny u1 tj.
u'1=w1 +tr < u1 a więc
- wartość towarów np.: cx3u3 zakupionych w S będzie równa wartości towarów sprzedanych

149
14
9
w S po niższej cenie, tj. cx3u3 = cx1u'1 lub cx3=cx1(w1+tr)/u3
- operacja sprzedaży cx3 (w kolumnie trzeciej A) będzie wykonalna gdy
zaproponowana cena będzie konkurencyjna:
w'3 = u3+tr < w3
- wartość sprzedanych w A, po konkurencyjnej cenie, towarów cx3w'3 powinna być większa od
wartości towarów wyprodukowanych na wymianę cx3 w'3 >cx1w1

Podstawiając z drugiego warunku do czwartego otrzymamy:


w1 >(w1+tr)w’3 /u3 Æ w1 >tr w’3 /(u3 - w’3)
w1 <u3+tr
W konsekwencji relacje między tabelami będą wyglądały następująco:

W wyniku wymiany pomiędzy miastami producent a11 zwiększył sprzedaż (produkcję) o cx1= Σci1
dzięki czemu mógł dodatkowo nabyć produkty Σb'1i -b1i), również producent s33 zwiększył
sprzedaż o cx3=Σbi3 zwiększając odpowiednio zakupy Σc‘3i . Tym samym wyparci zostali dwaj
producenci (a33, s11) którym pozostaje albo zatrudnić się u konkurentów albo podjąć produkcję
nowego wyrobu (usługi).
Obniżenie cen w’3 , u’1 zwiększy konsumpcję (lub oszczędności) pozostałych uczestników
wymiany, szczególnie gdy uwzględni się dodatkowo udział (a33, s11) jako pracowników lub
usługodawców (co nie jest pokazane by zachować czytelność tabel).
Nie zmieni się istotnie poziom wymiany gdy (a33) wystąpi w roli pośrednika, wtedy tylko należy
uwzględnić jako koszt marżę pośrednika.
Wymianę dokonaną przez pośrednika H przedstawię w uproszczonej formie z wykorzystaniem
poprzednich ustaleń :
dla w’2< w2 i u’3< u3 będzie h22 u2 = h33 u’3 Æ h22 = h33 (w3 + tr +x)/u2
Zysk z obu operacji pozwoli H zakupić wyroby b2i w miejscowości gdzie ceny są niższe

w3

w1 w ’2 u1 u2 u'3
a11 b12 s11 c12
H22 b20 b21 b22 h33 s22 c22
a33 b32 H33 h 22 c32

Wracając do wcześniejszej tabeli uważny czytelnik stwierdzi, że jest mało prawdopodobne by


cx3=Σbi3 a więc powinno być cx1 u'1 =cx3u3-z i cx1 u'1+z=cx3u3 (lub odwrotnie) czyli pojawi się
zobowiązanie jednej strony i należność drugiej wyrażone w jednostkach u. Na poziomie wymiany
międzynarodowej dodatniemu saldu jednego kraju będzie odpowiadać ujemne saldo drugiego.
Powyższa wymiana między miastami rozpatrywana z wyższego poziomu można zapisać:

150
15
0
struktura wymiany została zachowana, wewnętrzna wymiana nie
u’1 u3
jest tu istotna (nie jest ujmowana w bilansie) i może być
a11 -z A cx3 reprezentowana przez dowolną wielkość symboliczną.
s33 z cx1 S

Z powyższych tabel wynika, że zajdzie pierwszy przypadek, a wtedy a11 pozbywszy się konkurenta
podniesie cenę u’1 albo w’3 (w ten sposób zmniejszy popyt na bi4 ).
Jest jeszcze trzecia opcja: wykupienie firmy s22 przez a22 z wykorzystaniem kredytu, który w A
jest relatywnie tańszy (niższa preferencja). Po wykupieniu zatrudni s22 a ponieważ produkty w S są
droższe, a22 po przejęciu firmy dochód przeznaczy zakupy w A powiększając Σb’2i o wartość
dochodu :

Nastąpiła jeszcze inna brzemienna w skutkach zmiana o ile w A popyt wzrósł, to w S popyt na
wyroby s22 - jedynego rodzimego producenta - zmalał ( zyski przemieściły się do A) i jeśli
zmniejszony przychód okaże się większy od alternatywnej płacy (przyjęliśmy dla jednostki pracy
wartość 1) to będzie kontynuował produkcją a jeśli nie to zasili grupę bezrobotnych lub wyemigruje
do A. Gdy s22 zrezygnuje z produkcji to lukę tą wypełni producent a22 co dodatkowo zmniejszy
rynek wymiany w S.
Nawet gdy s22 będzie w stanie utrzymać produkcję, to a22 będzie zainteresowane wykupieniem
jego przedsiębiorstwa z uwagi na niższe płace w S – mniejszy popyt na pracę powoduje obniżenie
jej ceny, co w dłuższym czasie powoduje wzrost marży dla produkcji a22 w S.
Przyjmujemy, że tabele są przekrojami w kolejnych jednostkowych przedziałach czasowych.
Decyzja a11 o wejście z produkcją do S wywoła lawinę zmian, które zakończą się dopiero gdy
pozostaną jedynie producenci rolni, niektórzy usługodawcy i zakłady producentów z A
transferujące zyski do A. Tę lawinę można powstrzymać gdy w S znajdą się wytwórcy dysponujący
technologiami wyrobów, które nie są w A produkowane lub gdy część producentów jest zdolna
konkurować z analogicznymi producentami z miasta A ( decydującym może być poziom kultury
technicznej i wiedzy posiadanej przez tubylców).
Zauważmy, że w A występują produkty bx4 których nie ma w S co świadczy o zerowym popycie na
nie bo uzyskiwane przychody nie są wystarczające na ich zakup. Należy z tego wnioskować iż
również akumulacja kapitału będzie większa w A, bo niższa będzie przeciętna preferencja, która
wyznacza wielkość oszczędności. Brak dostatecznej ilości kapitału w S powoduje wyższe
oprocentowanie kredytów, podwyższając w ten sposób wymagany próg rentowności od przyszłych
inwestycji. A więc warunkiem skutecznego konkurowania jest w głównej mierze kreatywność
przedsiębiorcy w znajdowaniu sposobności do ekspansji w A oraz utrzymywanie płac na poziomie
wynikającym z uzyskiwanej w S wydajności, gdyż ma to istotny wpływ na uzyskiwane stopy

151
15
1
zwrotu - zgodnie z prawem Ricardo 94 wzrost płac powoduje substytucje pracy wydajniejszym
wyposażeniem technologicznym a więc redukcją zatrudnienia jeśli popyt na wyroby nie uległ
znacznemu zwiększeniu. W zamieszczonych wcześniej klipach 95 pokazałem różnicę między
naturalnym wzrostem płac a wymuszonym przez związki zawodowe.

Zarówno Chiny jak i Indie - wcześnie Korea Południowa i Tajwan – obrazują efektywną ścieżkę
rozwoju. Zaczyna się od koncentracji inwestycji w wybranych branżach zdolnych uzyskać
przewagę konkurencyjną na rynku światowym. Dopiero, gdy dochody z eksportu wytworzą
warstwę konsumentów o zwiększonej sile nabywczej, pojawią się usługi i produkty zaspokajające
rynek wewnętrzny co wymusi wzrost płac robotników wykwalifikowanych ( przyśpieszony rozwój
powoduje że podaż pracowników z kwalifikacjami jest mniejsza od popytu). Ten sam schemat
możemy zaobserwować w miejscowościach w funkcjonujących dzięki jedynemu zakładowi (
Stalowa Wola, Sarzyna). Gdy rozwijają się dzięki dominującej technologii stają się atraktorem o
coraz większym zasięgu, przyciągając oprócz pracowników, usługodawców i sprzedaż wyrobów z
innych rynków. Wykazałem w poprzednich rozdziałach 96, że dobrowolna wymiana jest zawsze
korzystna dla obu stron, więc istotnym pytaniem nie jest to dlaczego istnieją bogacze tylko
pytanie dlaczego istnieją biedni. Sposoby bogacenia są znane i często opisywane by zachęcić do
aktywności, ale nikt nie próbuje odpowiedzieć rzetelnie na drugie pytanie. Powtarza się fałszywą
argumentację marksistów o zawłaszczaniu urojonej wartości dodanej, byłoby to prawdą gdyby
wymiana była grą o sumie zerowej a tak nie jest. Czyż to nie wyalienowana biurokracja rządowa,
wespół z lobbystami różnej maści, tworzy warunki niewolniczej eksploatacji przez
uprzywilejowany kapitał, głosząc bzdury o prawach wolnego rynku ustami sprzedajnych
ekonomistów?. Mechanizm „wyciekania” bogactwa z mniejszych struktur, które utraciły
konkurencyjność w wymianie, przemawia za domykaniem ich poprzez „upodmiotowienie” w
zakresie wszelkich decyzji gospodarczych i społecznych – chodzi o rzeczywistą a nie pozorowaną
samorządność - w tym przyznanie prawa do ustalania wszelkich podatków oraz do blokowania
nieuczciwych lub niekorzystnych operacji dla społeczności w ramach stanowionego prawa
lokalnego ( taki sens miało myto płacone dawniej przy wjeździe do miast ). Natomiast struktury
nadrzędne miałyby prawo jedynie do procentowego udziału w podatkach, niezbędnych do pokrycia
wydatków na działania ponadregionalne, których zakres i celowość byłaby kontrolowana przez izbę
samorządową mającą prawo weta.
Inaczej rozłoży się ta sama kwota daniny ustalana centralnie niż kwota ustalana lokalnie, gdyż
decydenci lokalni muszą liczyć się z konkurencją ze strony innych miejscowości, toteż rozłożą je
tak by negatywne skutki dla całej społeczności były jak najmniejsze. Gdy kraj podzielimy na
jednostki - wyznaczone przez obszar oddziaływania atraktorów na najniższym poziomie - i
wyposażymy je w szerokie uprawnienia w zakresie stanowienia prawa ( a nawet w prawo do
własnej waluty ) to dystrybucjonizm znajdzie sprzyjające mu warunki. By nie dopuścić do
nadużywania dobroczynności ( obecnie wymusza się na biednych, poprzez podatki, wsparcie dla
niekiedy lepiej sytuowanych ), decyzje o zakresie udzielanej pomocy socjalnej byłyby w gestii
lokalnego samorządu, a więc kierowane do osób znanych wspomagającym.
Model ten należy traktować jako odległy cel, który nie wyklucza zastosowania innych rozwiązań
przybliżających nas do niego ( np.: wzorowanych na modelu istniejącym w Szwajcarii ). Jednak
powstrzymywanie naturalnej tendencji gospodarki do koncentracji na drodze administracyjnej
będzie mniej efektywne choć do pewnego stopnia skuteczne.

94

Patrz rozdział „Efekt Ricarda”

95
rozdział „Opis działania serwera wymiany bezgotówkowej”
96
patrz „Sprawiedliwa płaca”

152
15
2
Rodzaj atraktora wyznaczony jest przez interesujący nas rząd wymiany np.: rozważając wymianę w
ramach UE między państwami pominiemy wymianę wewnątrz krajów a uwzględnimy wyłącznie tę
która dokonuje się między krajami.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by rozpatrywać wymianę tylko w A jeśli znane są nam
ilości i ceny produktów wymienianych między miejscowościami.

w1 w2 w’3 w4
a11 b'12 b'13 b'14
a22 b20 b21 b22 b23 b24
a'11=sx3 cx1
a44 b40 b41 b42 b43 b44
a55 b50 b51 b52 b53 b54
a66 b60 b61 b62 b63 b64
oszczędności o12 o13 o14

Układ da się rozbudowywać poprzez przypisanie każdemu uczestnikowi preferencji czasowej, która
podzieli uzyskiwany przychód na konsumpcję i oszczędności, a nawet w dynamicznym modelu
udało się wprowadzić kredytowanie inwestycji w wydajność ( opis wymaga oddzielnego
opracowania). Kolejne przekroje czasowe- rozpatrywane jako przekroje Poincare, podzielą nam
zbiór dokonywanych wymian na wymiany cykliczne (quasi cykliczne) w pewnych przedziałach
czasu (np.: zakupy żywności, zużycie wody, energii ) oraz na te, które są zbieżne do atraktora.
Procentowy udział tych ostatnich wyznacza dynamikę rozwoju wydzielonego układu (np.: miasta).
Jeśli dla pewnej zmiennej atraktor zanika, przechodząc w stan neutralny i staje się następnie
odpychający, to wartość tę nazywamy bifurkacyjną. Moim zdaniem relacja atraktora o największym
zasięgu do następnego co do wielkości w danym kraju, jest miarodajnym wskaźnikiem
biurokratyzacji struktury np.: Paryż i Moskwa dominują jako atraktory w strukturach tych krajów.
Również kraje Wschodniej Europy wyszły z epoki centralizmu „demokratycznego” z
dominującymi ośrodkami okalającymi siedziby władz centralnych. Jedynie w Chinach obserwuje
się tworzenie nowych silnych atraktorów wzdłuż wybrzeża wschodniego, gdyż rozluźniony został
biurokratyczny gorset a produkcja nastawiona jest głównie na eksport.
Ekonomia matematyczna 97, opierając się na klasycznych modelach głównego nurtu, bada układy
dynamiczne (niektóre wnioski są bardzo interesujące), lecz moim zdaniem oparte są one na
nierealistycznych założeniach. Nie istnieje stan równowagi w gospodarce rozważanej jako całość,
dlatego jedyne równości, które da się ustalić to wynikające z operacji wymiany przy danej cenie,
dla pozostałych zmiennych trudno nawet określić prawdopodobieństwo wystąpienia danej wartości
z powodu zmiennego subiektywnego wartościowania kierującego wyborami. Natomiast jest
możliwe badanie atraktorów wychodząc od apriorycznych praw ekonomii - tak jak to pokazałem w
poprzednim rozdziale 98. Badana dynamika układu, pozwala nam przewidzieć negatywne lub
pozytywne efekty, dla działań wpływających na zachowanie się zmiennych i to wystarczy.

Podobnie jak zadowalamy się względną trafnością prognoz pogody, musimy zadowolić się
krótkookresowymi prognozami gospodarczymi w wymiarze ilościowym. Jeśli tak to decydenci
powinni zlecać opracowanie wariantowych, najbardziej prawdopodobnych ścieżek rozwoju. Do
badania wpływu potencjalnych decyzji na rynek nie potrzebujemy szczegółowych równań
równowagi ( będą one a priori obarczone wielkim błędem) lecz symulacji ogólnych tendencji jakie
się pojawią po czasie, gdy będziemy oddziaływać na wybraną zmienną ekonomiczną –
potrzebujemy nadto poszerzonej wiedzy o wpływie etyki, poczucia bezpieczeństwa, wiarygodności
decydentów, stopnia samorządności na zmienne ekonomiczne.

97
szczegóły dla zaawansowanych znajdują się w opracowaniu „Atraktory w modelach równowagi i wzrostu
gospodarczego” Henryk Zawadzki
98
„Atraktory ekonomiczne”

153
15
3
Jeśli symulacja daje nam zaledwie względne wyniki to jak mamy oceniać pojawiające się zmiany.
Posłuży nam do tego definicja efektywnej alokacji w sensie Pareta - zachodzi ona gdy:
- nie ma sposobów na poprawę sytuacji uczestników rynku,
- nie ma sposobu na poprawę któregoś z uczestników bez pogorszenia sytuacji innego,
przy czym ocena danej alokacji musi dotyczyć końcowych stanów, po wyczerpania
kaskady wzbudzonych interakcji ( łącznie z efektami sprzężenia zwrotnego).

Proszę zauważyć, że w ciągu całej analizy posługiwałem się zmiennymi jakościowymi np.:
większy, mniejszy i wnioskując obywałem się bez danych ilościowych.
Pomysł by małym miejscowościom kompensować ponoszone straty w formie „janosikowego”
działa, w sposób paradoksalny, pogarszając sytuację mieszkańców, bo efektem jest pogłębianie
bierności i tworzenie postaw pasożytniczych u beneficjentów ( podobnie działają środki
przekazywane z UE). Skutki takiej pomocy zbliżone są do powodowanych przez, ustalaną
administracyjnie, płacę minimalną 99 : zwiększają tylko bezrobocie.
Uderza ubóstwo programowych analiz stanu naszego państwa. Opozycyjne publikatory puchną od
krytycznej oceny tego co jest, dla odmiany główne media nasładzają się nam wątpliwymi
sukcesami rządzącej ekipy – obie narrację są odpowiedzią na badania opinii publicznej i nie
zawierają rzetelnej analizy negatywnych skutków ( w dłuższej perspektywie) lansowanych
propozycji. O ile długofalowe cele polityczne nie mogą być publicznie formułowane, to na pewno
powinny opierać się na analizach wariantowych strategii osiągania celów w kontekście dających się
przewidzieć zmian w otoczeniu.

99
demonstruję to w klipie drugim dołączonym do „Opis działania serwera wymiany bezgotówkowej”

154
15
4
Rolnictwo

Poprzednie rozważania nie obejmowały producentów rolnych.


Ziemia jest unikalnym kapitałem produkcyjnym, który tym się różni od kapitału przedsiębiorstw że
jej szczególne właściwości nie mogą być przemieszczone i wykorzystane w innym miejscu. Na jej
produktywność wpływać będzie zarówno struktura gleby jak i mikroklimat. Przedsiębiorca
obciążony nadmiernym opodatkowaniem może przenieść produkcję. Już tylko groźba likwidacji
przedmiotu opodatkowania, ogranicza zapędy władz. Rosnące podatki gruntowe nie likwidują
przedmiot opodatkowania tylko jego użytkownika. Wprawdzie ilość ziemi przypadająca na
mieszkańca statystycznie maleje, to nie oznacza, że podaż jej w danej miejscowości maleje.
Właśnie wzrost podatków powoduje spadek opłacalności produkcji rolnej w mniejszych
gospodarstwach położonych z dala od większych skupisk ludzkich. Aby zachować dochody
uzyskiwane przed opodatkowaniem, rolnik musi wyprodukować więcej, co oznacza zwiększenie
posiadanego areału. Ponieważ konsument nie jest zdolny odróżnić produktów jakościowo lepszych
(zdrowszych) od gorszych wspieranych intensywną chemizacją i modyfikacjami genetycznymi, o
cenach decydują efekty ilościowe a nie jakościowe.

Im bliżej atraktora tym większe możliwości wykorzystania gruntu na różne cele (wzrost rzadkości)
a więc i wyższe jego ceny. Na granicy między atraktorami, ceny gruntu będą najniższe, więcej
będzie ziemi odłogowanej a nadto nasili się tendencja do zanikania małych żyjących na granicy
ubóstwa gospodarstw (producentów marginalnych) i wzrost wielkoobszarowych ( dzięki większej
od popytu, podaży ziemi). Chociaż ziemia nie może migrować, to przecież odległości między
centrami szybkiej urbanizacji będą rosły (osłabiając oddziaływanie mniejszych) co oznacza wzrost
kosztów transportu dla coraz większej grupy rolników i konieczność godzenia się na niższe ceny
dyktowane przez pośredników. To z tych gospodarstw będą rekrutować się miejscy wyrobnicy gdy
porzucą swe biedniejące gospodarstwa. Z drugiej strony rolnicy pozostający w sąsiedztwie
rozwijających się miast będą zyskiwać, podwójnie: dzięki rosnącym cenom produktów rolnych
(rosnące zapotrzebowanie powoduje konieczność dostarczania żywności z coraz dalszych
odległości ) oraz rosnącej wartości posiadanych nieruchomości. Polityka redystrybucji podatków
zbieranych w dużych miastach na rzecz małych miejscowości („Janosikowe”) sprawia, że skutki
przemieszczania się potencjału wytwórczego są na pierwszy rzut oka niedostrzegalne. Ale
wystarczy porównać zmiany dokonane w ciągu np.: dwudziestu lat a stwierdzimy, że nie ma już
piekarni, mleczarni, szewca, krawca, rzeźnika i wielu innych zakładów rzemieślniczych dających
kiedyś pracę. Gdy w promieniu kilkuset kilometrów pozostanie jedna wielka mleczarnia, to nie
dość że będzie monopolistą dla pozostających w jej kręgu producentów mleka, to jeszcze będzie
ona pomijać drobnych wytwórców, uzasadniając to zbyt dużymi kosztami transportu ( to samo
dzieje się z odbiorem innych produktów). W pogoni za efektami skali towarzyszy producentom
rolnym monopol odbiorców (zwany monopsonem) a oni z kolei wypychani są z rynku przez
rosnącą (dzięki postępom w technikach konserwacji żywności) konkurencją z odległych
terenów. W ten sposób otrzymujemy coraz tańszą i coraz gorszą żywność. Postępująca chemizacja
przetwórstwa żywności sprawia że nie sposób bez specjalistycznych badań odróżnić, wyrób świeży
od „odświeżonego”, zdrowy od nafaszerowanego chemią. Ten stan pogłębia względna pauperyzacja
ludności. Piszę „względna” bo nikt nie jest skazany na głodowanie ale niewielu stać na konsumpcję
zdrowej żywności, która kiedyś była udziałem wszystkich. Pojawiają się sklepy ze zdrową
żywnością w których ceny są kilkakrotnie wyższe niż w sklepach wielkopowierzchniowych dla
proletariuszy.

Gdyby ceny spadały proporcjonalnie do wzrostu wydajności, to każdego byłoby stać na wzrost
konsumpcji bez rezygnacji z jej jakości ale tak się nie dzieje z powodu rosnących narzutów
podatkowych i postępującej prawnej monopolizacji rynku ( tytuły do wyłączności: pozwolenia,
patenty, koncesje, atesty).

155
15
5
Myli się Israel Kirzner 100 twierdząc, że ceny monopolowe może narzucić jedynie właściciel
rzadkich surowców. Przykładem niech będzie radosna twórczość komisarzy UE ograniczająca
podaż wyrobów poprzez limity oraz normy pseudo jakościowe, których rzeczywistym celem jest
ograniczenie konkurencji ( ostatnim bezczelnym przekrętem jest zakaz tradycyjnego wędzenia
wyrobów z mięsa). Propaguje się wydajne odmiany zbóż, tak zmodyfikowane by rolnik zmuszony
był każdego roku zakupywać ziarno siewne.
Stosowanie w rolnictwie jedynie kryterium produktywności, jest błędem bo skutkuje zanikiem
bioróżnorodności, znikają odmiany o walorach unikatowych nie do końca zbadanych, tylko dlatego
że nie odpowiadają wymogom technologicznym przetwórstwa dużej skali.
Produkcja fabryczna jest od podstaw projektowana i realizowana w kontrolowanej relacji z
otoczeniem - wszystkie produkty uboczne są znane. Produkcja rolna to próba sterowania
złożonym biotopem, gdzie nie znane są do końca związki w nim występujące oraz ich
biologiczny wpływ na kondycję człowieka .

W ciągu tysięcy lat metodą prób i błędów wykształcone zostały formy produkcji rolnej najmniej
zaburzające biologiczną równowagę a równocześnie optymalne z energetycznego punktu widzenia.
Rośliny zasilają hodowlę, której produkt uboczny, nawóz wzbogaca następnie grunt o niezbędne
substancje, jedyne co musi być dostarczone z zewnątrz to energia ( w tym praca ludzka ). Ale to
powoduje, że rolnik zależny jest od kaprysów natury, nigdy też nie ma pewności jaki będzie efekt
jego pracy. Dlatego specjalizacja w rolnictwie zwiększa ryzyko i to podwójnie od strony ciągle
zmieniających się cen oraz od nieprzewidywalnych zmian pogody i patogenów. Rozwój techniki
pozwala prowadzić efektywną produkcję w małej skali zarówno hodowli jak i zróżnicowanych
upraw połączonych z ich przetwórstwem. Współistnienie producentów o zbliżonych możliwościach
wytwórczych zmusi ich do twórczej konkurencji, zarówno cenowej jak i jakościowej. Ale
warunkiem jest istnienie gęstej sieci mniejszych miejscowości będących naturalnym rynkiem zbytu
dla drobnych producentów. Również problem tanich kredytów można rozwiązać wykorzystując
doświadczenie ziemskich towarzystw kredytowych opartych na listach zastawnych.

Współczesne przemysłowe techniki przetwarzania i „uszlachetniania” płodów rolnych, to


gigantyczne oszustwo dokonywane dzięki chemicznym substytutom, oddziałującym na zmysły,
poprawiające np.: smak, kolor, świeżość. Dotąd dokąd nie mamy pewności jak oddziałują
poszczególne substancje ( ich zestawy ) na organizm w dłuższym czasie, a to będzie możliwe po
rozczytaniu wszystkich procesów zachodzących w komórce, nie należy odbiegać od tradycyjnych
technologii.

Aktywne techniki uprawy roślin, są zbyt świeże ( wykorzystanie prawa Mendla 1866 r, pierwsze
GMO 1973 r) by można było ocenić ich wpływ na dobrostan ludności. Monokultura dominująca w
dużych specjalistycznych gospodarstwach - polegająca na wieloletnim uprawianiu na tym samym
obszarze roślin jednego gatunku - powoduje szybkie wyjałowienie gleb nawet bardzo żyznych oraz
zmianę ich struktury. Choroby atakujące rośliny są niebezpieczne dla indywidualnych osobników,
ale pomagają w zachowaniu bioróżnorodności. Do takich wniosków doszli naukowcy badający
lasy deszczowe w Belize. Badania stanowiły eksperymentalne potwierdzenie hipotezy Janzena-
Connella. Zgodnie z nią wraz ze wzrostem rośliny w lasach tropikalnych patogeny i zwierzęta,
które ją atakują, zwiększają zasięg swojego oddziaływania. Dzięki temu zapobiegają rozsiewaniu
się nasion rośliny w bezpośrednim jej sąsiedztwie, pozwalając w ten sposób wzrastać innym
roślinom. Innymi słowy, wyspecjalizowane patogeny nie dopuszczają do sytuacji, w której roślina
całkowicie zdominuje jakiś obszar. Im bardziej jest rozpowszechniony gatunek, tym mocniej jest
atakowany. To mechanizm pozwalający na utrzymanie bioróżnorodności. Natomiast na obszarze
spryskanym środkiem grzybobójczym liczba gatunków zmniejszyła się o około 16%.

100

Israel Kirzner „Konkurencja i przedsiębiorczość”

156
15
6
Ponieważ koszty zewnętrzne mogą wielokrotnie przewyższać wartość oszczędności ( pozorną
obniżkę cen dla konsumentów opłacona utratą zdrowia ) można dopuszczać stosowanie upraw
GMO tylko na jednym kontynencie tak by po latach można było ocenić skutki w całym
ekosystemie - możliwość rozprzestrzeniania się zmienionych genów na wiele różnych sposobów
każe zachować szczególną ostrożność.

Sądzę, że da się powstrzymać tę tendencję. W dobie upowszechnionego internetu, można w prosty


sposób kojarzyć drobnych producentów z klientami małych miejscowości tworząc wirtualny rynek.
Technologie Bitmessage, Meshnet gwarantują niezależność od kaprysów urzędników i
bezpieczeństwo w zawiązanej lokalnie strukturze wymiany.
Potencjalni nabywcy zgłaszaliby potrzeby podając adres, ilość, terminy. Dostawca zapytaniem do
bazy zgłoszeń określałby jaki termin i teren dostawy go interesuje, po zapoznaniu się ze
zgłoszeniami, proponowałby w kolejnym kroku, co i za jaką cenę może dostarczyć, jeśli ofertę
zaakceptuje co najmniej (x) klientów. Zbieżność warunków oznacza zawarcie umowy na dostawę.
Na dostawę niektórych produktów np.: mleka czy chleba mogą być podpisywane umowy dostawy
na dłuższe okresy. Pominiecie w ten sposób kosztów wielokrotnego transportu i marż pośredników
powinny, mimo wysokiej jakości, utrzymywać ceny na porównywalnym poziomie do cen w
supermarketach. Nie jest prawdą, że rozwój techniczny z konieczności prowadzi do koncentracji
produkcji. Wysoki poziom etyczny, sprzyja harmonijnej współpracy między licznymi kooperantami
i bezkonfliktowym relacjom między uczestnikami rynku wymiany. Rewitalizacją małych ośrodków
nie wymaga dotacji lecz odtworzenia siły nabywczej producentów rolnych (przetwórstwo wsparte
nowoczesną techniką) tak by stać ich było nawet na specjalistyczne usługi zaspokajające potrzeby
wyższe. Gdy pojawi się konflikt między efektywnością a konkurencją należy zawsze stawiać na
konkurencję bez niej efektywność służy jedynie monopolowi.

Austriacy przyjmując za podstawę analiz, malejącą użyteczność nabywanych rzeczy nie wyciągnęli
wszystkich wniosków z faktu iż wartościowanie jest subiektywne. Zysk jest zawsze zyskiem
psychicznym i choć jego nośnikami są rzeczy działające na nasze zmysły, to istnieją potrzeby
duchowe do których nie stosuje się prawo malejącej użyteczności ( przyjaźń, miłość, wiara,
doznania estetyczne, itd.). Wzrost ilości posiadanych rzeczy powinien powodować spadek
znaczenia tej części naszych potrzeb które zaspokajamy poprzez zmysły, tak by do „głosu”
dochodziły potrzeby duchowe, i to one powinny stać się „przedmiotem” naszego zainteresowania.
Społeczeństwo kierujące się jedynie wskaźnikiem efektywności liczonym wartością tworzonych
rzeczy (PNB), amputuje ogromną sferę wyższych potrzeb na których zaspokojenie brak czasu i
warunków a nadto dopuszcza ( jako produkt uboczny) zaspokajanie zdegenerowanych potrzeb
wynikających z instynktu dominacji, któremu siłę nadaje źle użyte posiadanie.
Mimo opublikowania przez Abrahama Maslowa już w 1954r teorii hierarchii potrzeb nie dotarła
ona do świadomości polityków i ekonomistów głównego nurtu. Zamiast zabiegać o wzrost wyboru
w coraz mniej znaczących rzeczach, należy zadbać o coraz większą swobodę w dysponowaniu
własnym czasem. To co nazywamy wartościami wyższymi, nie znajduje się w fizyko-biologicznej
podbudowie naszego świata lecz w wytwarzanej przez nas najwyższym wysiłkiem nadbudowanej
rzeczywistości. Dopiero przez to, że wytwarza (odkrywa) rzeczywistość, która ucieleśnia w sobie
wartości piękna, prawdziwości i prawa, człowiek pośredniczy między tym co jest tylko „przyrodą”
a czystą duchowością do której próbuje dorosnąć.

Wszystkie elementy układanki ekonomicznej wskazują, że żyjemy w zmonopolizowanej do granic


wytrzymałości strukturze kapitałowej, sztucznie utrzymującej nas w stanie chronicznej niepewności
z warunkowym, okupionym ogromnym wysiłkiem, dostępem do dóbr. Osiągniecie wysokiego
statusu materialnego nie zwalnia nas z ciągłych starań o jego utrzymanie, toteż niezależnie od tego
czy jesteśmy biedni czy bogaci nasza aktywność musi koncentrować się na rzeczach - pierwsi tracą
czas na ich zdobywaniu, drudzy na ich odtwarzaniu.

157
15
7
Problem lichwy

Bezcelowa okazała się argumentacja, wykazująca, że naturalna stopa procentowa jest bezpośrednią
konsekwencją faktu, iż wszyscy wolimy zaspokoić potrzebę dziś niż jutro - gdyby nie to, czyż post i
wyrzeczenia miały by jakąś wartość ?. Dalej na prawicy propaguje się kredyt bez odsetek,
sprzeczny z naturalnym porządkiem rzeczy. Problemu ten niczym nie różni się od zagadnienia
ceny „sprawiedliwej” podnoszonego nagminnie przez socjalistów pobożnych.
O ile cena jest relacją wymiany dobra teraźniejszego o mniejszej wartości na dobro teraźniejsze
bardziej pożądane, to odsetki są relacją wymiany dobra teraźniejszego na dobro przyszłe. Kredyt
nie musi mieć postać pieniężną bywa on po prostu wymianą odroczoną a odsetki są rekompensatą
za oczekiwanie.
Zasady regulujące wymianę, wypracowane w średniowieczu, nie dziwią, bowiem odpowiadały one
ówczesnej wiedzy ekonomicznej. Od wieków znane były skutki nadmiernego oprocentowania, a
ponieważ nie znano sposobów zaradczych wprowadzono w ogóle zakaz pobierania odsetek. Brak w
tym było konsekwencji, bo można zadłużyć się ponad miarę również pożyczkami bez odsetek. O
wiele sensowniej problem lichwy rozwiązali Arabowie, nie zrezygnowali ze stopy zwrotu z
pożyczanego kapitału, a tylko ograniczyli ją do udział w zyskach z inwestycji finansowanych
pożyczkami. Obciążenie, w tym wypadku, ryzykiem inwestycyjnym również pożyczkodawcy,
działa stabilizująco na rynek kapitałowy.
Problem tzw. sprawiedliwej ceny był mniej istotny bo regulowano go w ramach polityki samorządu
rzemieślniczego. Ponieważ wyroby w większości kierowane były do warstw zamożnych, na
pierwszy plan wysuwała się jakość i wyszukanie estetyczne wyrobów a nie cena. W tych
warunkach nie mogła istnieć konkurencja cenowa lecz wyłącznie jakościowa. Dlatego tępiono
zarówno ceny wygórowane jak i zbyt niskie. Z elitarnością (wysoką jakością) zerwał dopiero
kapitalizm, odkrywając masową produkcję po niskich kosztach.

Z tych powodów uważam, że problem lichwy rozpatrywany jest z niewłaściwej strony. Odsetki,
które są ceną kapitału, podobnie do ceny wyrobów, utrzymywane będą na niskim poziomie
gdy zaistnieje rzeczywista konkurencja na rynku podaży kapitału oraz nie będzie istniał
konkurencyjny popyt na środki ze strony państwa ( zakaz deficytu). To brak konkurencji
doprowadza do niedoborów pieniądza transakcyjnego, szczególnie w sytuacji nadmiernych
deficytów w budżecie państwa, i jest przyczynę pojawienia się oprocentowania wyższego od stopy
naturalnej.
O ile zagadnienie monopolu produkcyjnego jest w literaturze szeroko opisywane, to nad
problemem monopolu pieniężnego zaciągnięta jest szczelna zasłona.

Mechanizm umożliwiający lichwę jest dość prosty lecz słabo odróżnialny na tle wszechobecnego
pieniądza papierowego i elektronicznego. By go wydobyć z cienia posłużę się analizą przy
następujących założeniach :

- podstawą wartości jednostki emitowanego pieniądza jest jakaś jednostka złota,


łączna ilość zadeklarowanego na emitowanych pieniądzach złota musi zgadzać się z ilością
jednostek złota posiadanego przez emitenta (przekroczenie uznawane jest za kradzież),
- dopuszcza się dwa rodzaje depozytu złota: przechowanie za które bank pobiera opłatę i lokatę
terminową za którą deponent otrzyma opłatę ( odsetki ),
- złoto przechowywane nie może być dalej pożyczane, natomiast wystawiony kwit depozytowy
(pieniądz papierowy) bierze udział w transakcjach rynkowych dokonywanych przez
deponującego,
- lokatę terminową może bank przekształcić w kredyty o tej samej łącznej wartości, których termin
spłaty powinien następować w tych samych terminach co lokata. W praktyce bank jest
pośrednikiem między chcącymi udzielić pożyczkę na określonych warunkach (termin,
oprocentowanie) a potencjalnym pożyczkobiorcą pobierając ustaloną prowizję za pośrednictwo.

158
15
8
- ryzyko podejmuje pożyczkodawca na podstawie wiedzy przekazanej mu przez bank a warunki
zostają zapisane w umowie między pożyczkobiorcą a pożyczkodawcą,
- bank może własne dochody i oszczędności deponować we własnym banku oraz udzielać na ich
podstawie kredyty,
- podstawą finansowania sprzedaży odroczonej jest kredyt kupiecki (ubezpieczona sprzedaż ratalna)
zawierany między producentem a klientem.

Powyższe założenia sprawią, że wartość złota uczestnicząca w transakcjach (łącznie z


przeprowadzanymi za pomocą kwitów depozytowych ) będzie prawie równa wartości pieniądza
niezbędnego do obsłużenia dokonywanych transakcji rynkowych. Dlaczego nie będzie równa? -
otóż nieustannie zachodzą wahania ilości dokonywanych transakcji wymiennych jak i w ilościach
pieniądza obsługującego te transakcje. Te wahania będą kompensowane z niewielkim opóźnieniem
przez sprzężenie zwrotne : gdy siła nabywcza złota rośnie, zwiększa się wydobycie oraz jego
pozyskiwanie z biżuterii oraz pomniejszanych rezerw, gdy malej siła nabywcza część złota będzie
wycofana z obiegu jako rezerwa bądź przetworzona w ozdobną biżuterię. Nawet w tej idealnej
sytuacji dopasowanie środków wymiany do masy towarowej jest warunkowe bo mechanizm
kompensacyjny nie działa dość szybko 101 przy wielkich odchyleniach spowodowanych, klęskami
nieurodzajów, wojną, napływem dużej ilości złota z nowych wydajnych źródeł ( np.: złoto inków).
Bywa więc że spadki bądź wzrosty cen utrzymują się wystarczająco długo by spekulanci zarobili
krocie na różnicach rzadkości wyrobów bądź złota występującej między odleglejszymi rejonami.
Jest oczywiste, że człowiek przymierający głodem odda wszystkie kosztowności za kromkę
chleba 102.
Możemy ubolewać na tym, że szybciej dotrą z pomocą rządni zysku spekulanci niż współczujący
darczyńcy ale ważna jest szybkość dostawy, bo może być za późno na pomoc od serca.

Przyjmijmy dla potrzeb analizy, że siła nabywcza pieniądza dla obszernego koszyka dóbr
podstawowych jest stała tzn. spadek popytu na jeden produkt równoważony jest wzrostem popytu
na inne produkty. A więc zgodnie z równaniem Fishera ( omówienie wymaga oddzielnego
opracowania)
ilość pieniądza = PNB/szybkość obiegu pieniądza

możemy przyjąć stałą szybkość obiegu pieniądza w krótkim okresie. Zestawienie powyższych
założeń prowadzi nas do wniosku, że łączne dochody wyrażone w jednostkach złota nie mogą się
zmieniać ( PNB=Σ[płace+zyski]) 103 a więc pojawienie się zwiększonej produkcji lub nowego
produktu, musi pociągnąć za sobą spadek cen na niektórych wyrobach tak by uwolnione
kwoty wystarczyły na zakup nowych. Ten spadek cen może mieć dwa źródła: wzrost wydajności
wymuszony konkurencją lub obniżenie się popytu na dany produkt. W wyniku pierwszego nie ma
zmian w nabywanej ilości wyrobu którego ceny się zmieniły, w drugim przypadku ilość będzie
mniejsza.
Pośrednio wykazaliśmy prawdziwość twierdzenia Bastiat, że wzrost udziału sił natury w
wytwarzaniu powoduje spadek wartości wyrobu. Ponieważ stosunek ilości wydobywanego złota do
ilości będącej w obiegu stale maleje ( około 50% zużywane jest do wyrabiania biżuterii), deflacja
jest stałym zjawiskiem dla pieniądza opartego na złocie.
Drugim autonomicznym regulatorem wymiany jest preferencja czasowa. Jej spadek świadczy o
rosnącym zaspokojeniu potrzeb znaczącej części społeczności co wyrazi się w rosnących
oszczędnościach (lokowanych). Tym oszczędnościom towarzyszy wzrost zapasów wyrobów
konsumpcji podstawowej (one są w pierwszej kolejności zaspokajane) i spadek naturalnej stopy
procentowej. Spadek stopy sprawia, że stają się opłacalne inwestycje o niższej rentowności a ich

101

Decyduje tu mechanizm przekształcenia procesów diachronicznych w synchroniczne -rozdział „Synchronizacja”


102
We wzorze na str.14 nie istnieje ograniczenie od góry zmiennej (w) przy tym założeniu.
103
Na str.86

159
15
9
uruchomienie, poprzez zakupy niezbędnych środków, zmniejsza gromadzące się zapasy wyrobów
podstawowych i środków inwestycyjnych. Tam gdzie pojawią się nowe produkty, podniesie się na
jakiś czas preferencja czasowa, natomiast tam gdzie inwestycja w wydajność obniży ceny
istniejących, uwolnione będą dodatkowe środki co spowoduje spadek preferencji.

Wniosek:
wzrost dobrobytu dokonuje się wyłącznie dzięki inwestycjom zwiększającym wydajność.

Jeśli zdejmiemy ograniczenie z pkt.4 i 5, tzn. dopuścimy utrzymywanie tylko rezerwy cząstkowej
złota, to zgodnie z analizą dokonaną w rozdziale „Dlaczego pieniądz towarowy” 104 przy na
przykład 20% rezerwie, ilość kwitów depozytowych wzrośnie pięciokrotnie. Nawet stopniowe
wprowadzanie pieniądza bez pokrycia musi wywołać wzrost cen współmierny do przyrostu jego
ilości. Przyrost ten jest nieprzewidywalny dla przedsiębiorców (pojawi się z różną siłą na różnych
środkach) i stanie się przyczyną błędnych kalkulacji cen produktów finalnych prowadzących
niekiedy do upadłości. W tym czasie rynkowa stopa procentowa obniży się tak, że wielu
konsumentów uznają ją za „opłacalną” (będzie niższa od ich preferencji czasowych) i zwiększy
zakupy na kredyt co stanie się błędnym sygnałem dla producentów o opłacalności inwestycji.
Środki wydawane na nowe inwestycje nie mają pokrycia w oszczędnościach na produktach więc
musi nastąpić korekta cenowa dopasowująca popyt do podaży w konsekwencji po czasie okazuje
się że inwestycje są droższe niż wynikało to z wcześniejszych kalkulacji i część z nich nie może
być zakończona. Szybkie zmiany w sferze monetarnej powoduje chaos cenowy, ze względu na
mniejszą i zróżnicowaną prędkości procesów dostosowawczych 105 w sferze realnej, co
powoduje błędne decyzje inwestycyjne doprowadzając do niewypłacalności kredytobiorców
(mnożą się upadłości, rośnie bezrobocie). Firmy bankrutują ale wyemitowane kwity depozytowe
nie wracają do banku, jako spłata kredytu, i są ciągle w rękach jakiś dostawców (pracowników),
którzy w każdej chwili mogą zażądać ich wymiany na złoto. Jeśli bank ma własne złoto, zarobione
na wcześniejszych kredytach to musi przeznaczyć je na uzupełnienie brakującego pokrycia, jeśli nie
to ogłosi w pewnej chwili niewypłacalność. Wycofanie każdego grama złota z akcji kredytowej
równoważne jest wycofaniu z obiegu jego pięciokrotnej wartości nominalnej (istniejącej w formie
kwitów depozytowych). Łącznie powstanie ogromny brak pieniądza transakcyjnego a z nim
deflacja powodująca ogólny spadek popytu i dalsze bankructwa. Po prostu by obsłużyć transakcje,
siła nabywcza pozostających w obiegu kwitów depozytowych (a więc i złota) musi wzrosnąć. I tu
również pojawią się opóźnienia dostosowawcze, powodujące błędy w kalkulacji. Te banki które
pożyczały bezpiecznie np.: rządom, mogą teraz nabywać aktywa prawie za bezcen. Nastąpi również
spekulacyjny napływ złota z krajów- gdzie jego cena jest niższa- by skorzystać z wyprzedaży,
nieruchomości, towarów itd. Założenie w tych warunkach banku w formie spółki z ograniczoną
odpowiedzialnością lub spółki akcyjnej staje się samograjem bez ryzyka. Wystarczy niewielki
kapitał założycielski zapewniający kontrolę banku. Potem można już ulokować, poprzez fundusz
inwestycyjny, właściwy majątek w złocie na korzystnych warunkach. Mając dostęp do poufnych
informacji zawsze zdąży się wycofać całe złoto łącznie z odsetkami przed ogłoszeniem upadłości.
Istnieje wiele możliwości okradania depozytariuszy i co ważne nie sposób wykazać istnienie
zmowy czy też celowego działania na szkodę klientów w działającym obecnie systemie bankowym.
Dlatego podporządkowanie banków zasadom wymienionym w pkt.1-7, pozwoli wreszcie skierować
strumień zysków kapitałowych do ich prawowitych właścicieli tj. oszczędzających. Że jest to
możliwe udowodniła istniejąca od wieków bankowość arabska oparta na partycypacji w zyskach
wypracowanych zgodnie z zasadami Koranu przez producentów lub handlowców (ryzyko handlowe
ponoszą wszyscy uczestnicy umowy). W obu przypadkach mamy premię za powstrzymanie się od
konsumpcji przy czym odsetki obligują do przekazania należności bez związku z wypracowaną
stopą zwrotu a ryzyko ponosi przedsiębiorca, w drugim przypadku spodziewany się jakiegoś zysku
ale akceptujemy też straty.
104
Str.81
105
Proces ten opisałem na str.89

160
16
0
Wykluczenie konkurencji między kwitami depozytowymi na terenie poszczególnych krajów
dodatkowo umożliwia spekulację na kursach ich wymiany.
Powinien zastanowić, brak instytucjonalnej alternatywy dla banków – a przecież jeszcze pod
zaborami istniały np.: Towarzystwa Ziemskie oparte na listach zastawnych. Również budownictwo
mieszkaniowe mogłoby na tych samych zasadach zdobywać środki obciążone jedynie stopą
rynkową.
Posiadanie nie niesie żadnych negatywnych skutków dla innych, to że ktoś posiada wypasiony
samochód willę z basenem nie ma wpływu na mój dobrobyt (budzi najwyżej zawiść). Majątek
trwały starzeje się nie tylko fizycznie ale i moralnie i wymaga stałego odtworzenia . Posiadanie
majątku produkcyjnego jest również niepewne bo albo pojawi się konkurent albo błędy
inwestycyjne zagrożą bankructwem.
Dawniej trwałym gwarantem dobrobytu było stałe zobowiązanie poddanych do różnych świadczeń
na rzecz suwerena, który z kolei był zobowiązany do ochrony przed zewnętrzną agresją ( swoista
wymiana względnie ekwiwalentnych usług). Lecz czasy się zmieniają i stare formy ustępują
nowym bardziej wyrafinowanym. Najważniejszą rzeczą, którą niesie postęp techniczny i
specjalizacja to nie większy strumień nowych rzeczy lecz oszczędność czasu 106 przeznaczonego na
utrzymanie tego co jest nam niezbędne. Oczywiście zaoszczędzony czas może być zmarnowany lub
twórczo wykorzystany ale w tym ważne jest poszerzenie wolności i zwiększenie zakresu wyborów.
Jeśli faktycznym zyskiem jest oszczędność czasu, to faktycznym celem zniewolenia będzie nabycie
praw do niego. A co najlepiej i bezkonfliktowo da takie uprawnienia ? Oczywiście będą to
zobowiązania chronione prawem. Najlepiej gdy są to zobowiązania stałe. Wiemy, że takie
zobowiązania jest zdolna nakładać władza ( np.: podatki i daniny powodują wielokrotne wydłużenie
czasu pracy dla pokrycia wydatków stałych ). Okazuje się że istnieje jeszcze lepszy sposób. Polega
on na uzyskaniu dobrowolnego zobowiązania np.: do spłaty zaciągniętego kredytu, które okaże się
w praktyce zobowiązaniem stałym bo niespłacalnym. A już szczytem marzeń jest sytuacja, gdy
zobowiązania takie podejmują państwa w imieniu obywateli, bo wtedy jest gwarancja, że jeśli
ojcowie nie będą mogli spłacić kredyty to są jeszcze dzieci lub dzieci tych dzieci do n-tego
pokolenia.
Kiedy taki dług staje się niespłacalny ?- wtedy gdy wielkość raty kredytu będą większe od kwoty
która pozostanie po potrąceniu wydatków stałych ( okazało się że dotyczy to również państw).
Jest oczywiste w świetle powyższego, że nie da się wyznaczyć granicy od której oprocentowanie
będziemy uznawać za lichwiarskie, bowiem zależeć to będzie od relacji dochodów do wielkości
zobowiązań. Dlatego by uchronić właścicieli firm przed pułapką wiecznego zadłużenia wymyślono
pojęcie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Wcześniej, niewypłacalny przedsiębiorca miał
jedyną drogę ucieczki przed wierzycielami- samobójstwo. Ciekawe że nic nie chroni przed wieczną
niewypłacalnością pojedynczych ludzi oraz państwa.

Jest też druga strona tego medalu. Zawsze było tak, że najbardziej potrzebujący nie mieli szans na
otrzymanie kredytu. Dlatego wielką furorę zrobił Muhammada Yunusa oferując mikro pożyczki
biednym bez wymaganych w takiej sytuacji zastawów. Wysokie ryzyko niewypłacalności
powodowało, że dla pokrycia ewentualnych strat Grameen Bank, żądał odsetki w przedziale 20-
30%, które w krajach bogatych uznano by za lichwiarskie. Czyż fakt, że nie mają oni nic do
stracenia jest wystarczającym usprawiedliwieniem?. A może istnienie biedy wśród ludzi zdolnych
do pracy, wskazuje że są ono ofiarami braku równoprawnych relacji w gospodarce.

Dawniej koszty prowadzenia wojen z sąsiadami powodowały rosnące zadłużenie władców a w


konsekwencji i wzrost kontrybucji na ich rzecz. Współcześnie walka o panowanie nad
społeczeństwem prowadzona przy pomocy urzędników i przekupywanych koterii daje ten sam
skutek. Dlatego bezwzględny zakaz deficytu jest współcześnie najpilniejszym warunkiem

106
str. 36

161
16
1
normalizacji rynku pożyczkowego. Wszystkie wydatki budżetu należy zaliczyć do konsumpcji bo
powodują one zmniejszenie nakładów na rzeczywiste inwestycje rozwojowe. Drugim koniecznym
działaniem jest stworzenie warunków do zaistnienia realnej konkurencji na tym rynku, poprzez
likwidację progów wejścia oraz obciążenie ryzykiem inwestycyjnym kredytodawcy na równi z
kredytobiorcą a nadto wprowadzenie obowiązku utrzymywania 100% rezerwy depozytów na
żądanie. Anulować uprawnienia banków do zaspokajania swoich roszczeń bez wyroku sądowego z
pokrzywdzeniem innych wierzycieli.
Istnieje konflikt interesów między bankami a giełdą. Z tego samego źródła wyrasta ich prosperity,
są nim oszczędzający poszukujący najkorzystniejszej lokaty. Dla spółek giełdowych najtańszym
źródłem kapitału jest giełda. Czyż nie istnieje pokusa by okresowo destabilizować giełdę po to by
zachęcić zwykłych zjadaczy chleba do lokowania oszczędności w banku zamiast topić je w
ryzykowne akcje?.

Prawo Bankowe w art 4.pkt 7.h. dopuszcza „obrót na rachunek własny lub rachunek innej osoby
fizycznej, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej, o ile
posiada zdolność prawną:
– terminowymi operacjami finansowymi,
– instrumentami rynku pieniężnego,
– papierami wartościowymi,”
Z regulaminu GPW natomiast wynika, że „firma inwestycyjna nie może wykorzystywać na własny
rachunek środków pieniężnych powierzonych mu przez klientów w związku ze świadczonymi
usługami maklerskimi. Jednak ten zakaz nie dotyczy banku prowadzącego działalność maklerską,
jeżeli obrót powierzonymi środkami następuje w ramach wykonywania czynności bankowych.
Środki pieniężne klientów mogą być wykorzystane na ustanowienie zabezpieczenia, gdy wymaga
tego wykonanie zlecenia klienta”. To nie lichwa jest problemem lecz symbioza biurokracji rynku
kapitałowego z administracją która poprzez tworzone prawo umożliwia eksploatację społeczeństw
na niespotykaną dotychczas skalę.
Dlatego nie powinna dziwić nas wszechobecność witryn bankowych oraz kancelarii adwokackich w
centrach miast, są one widomym znakiem ducha naszych czasów.

162
16
2
Czy można zatrzymać rozwój ?

Wydawać by się mogło że dystrybucjonistom jest po drodze z ekologami. Wspólna jest niechęć do
gigantomanii i niezgoda na degradowanie ekosystemów w pogoni za jak najniższymi kosztami
własnej działalności (koszty zewnętrzne). Zogniskowanie uwagi na dobrostanie rodziny sprawia,
że dystrybucjonista będzie preferował zacisze domowe z niewielkim ogródkiem uprawianym
tradycyjnymi metodami, trudniąc się poza tym użytecznymi dla lokalnej społeczności zajęciami.
Ale wiemy w głębi duszy, że to ideał osiągalny jedynie dla wybrańców, że jest to raczej wzorzec
służący do rozstrzygania co nas przybliża do tego ideału a co oddala.
Wśród ekologów rozpowszechniono naiwne przekonanie, że by chronić ziemię przed dewastacją
należy ograniczyć liczbę ludności oraz rozwój ekonomiczny. Wnioski takie zostały wywiedzione z
faktu iż następuje nieuchronne wyczerpywanie się zasobów naturalnych i dewastacja przyrody
poprzez rabunkową jej eksploatację. Gdyby ekolodzy więcej uwagi poświęcali ekonomii
wiedzieliby, że nadmierna konsumpcja i produkcja ma jedno źródło - kredyty bankowe tworzone z
niczego. W systemie bez rezerwy cząstkowej, gdy oszczędności w zbyt dużej ilości zasilą
inwestycje, to stanie się to kosztem ograniczonej konsumpcji i inwestycje szybko natrafią na barierę
popytu. Gdy zaś nadmierna konsumpcją nie pozostawi nic na inwestycje wtedy ograniczona podaż
spowoduje szybki wzrost cen i ograniczenie konsumpcji. Rezerwa cząstkowa likwiduje to
sprzężenie zwrotne pchając nieuchronnie gospodarkę w kolejne kryzysy nadmiernych mocy
produkcyjnych w stosunku do zadłużonych po uszy konsumentów.
Jeśli notorycznie od dziesięcioleci, bankowcy „produkują” kryzys za kryzysem, to dlaczego nie
ograniczą akcji kredytowych do bezpiecznych rozmiarów ?. Wielowiekowa tradycja i
doświadczenie największych banków, wyklucza w zachowaniu tym lekkomyślność bądź niewiedzę
a więc muszą stać za tym ukryte racje. Przy jednostajnym wzroście gospodarczym kumulowane
zyski przedsiębiorstw oraz przyrosty kapitału w funduszach ubezpieczeniowych, uniezależniają
przedsiębiorstwa od kredytów bankowych (popyt na obligacje + amortyzacja + zyski wystarczą na
nowe inwestycje) a to powoduje spadek zyskowności działalności bankowej. Brak gwałtownych
skoków popytu, nie wymaga też posiłkowania się kredytem obrotowym.
Kryzys wywoływany pękaniem baniek spekulacyjnych powoduje niszczenie zgromadzonego w
przedsiębiorstwach oraz w funduszach kapitału łącznie z aktywami trwałymi, które zwykle
stanowią zabezpieczenie kredytów. Banki mimo, że tracą płynność to w zamian stają się
właścicielami majątku rzeczowego, który jeśli przetrwają kryzys z nawiązką zrekompensuje im
utracone dochody. Ale największą korzyść odniosą, po zakończeniu kryzysu, szczególnie te które
są „za duże żeby upaść”. Nowe przedsiębiorstwa powstające w odpowiedzi na rosnący popyt,
muszą sięgnąć po kredyty bo rynek został wyczyszczonym z kapitału (wielkie straty ponoszą
fundusze ubezpieczeniowe i inwestycyjne będące głównym nabywcą obligacji i akcji). Do
następnego kryzysu będą czerpać z tej studni bez dna aż do przesytu, by w kolejnym kryzysie
znowu wszystko stracić. Nie przeczę, że w każdym systemie gospodarczym wystąpią fluktuacje
wzrostu ( zwykle motorem ożywienia gospodarczego bywają przełomowe wynalazki ) powodujące
okresy stagnacji, ale nie będą one powodować anihilację kapitału dokonującą się w następstwie
współczesnych kryzysów.
Uprawianie racjonalnej ekologii należy rozpocząć od rzetelnej analizy ekonomicznej, bowiem
dewastacja środowiska jest przede wszystkim problemem ekonomicznym. Zwykle spostrzeżenia-
choć bywają wyolbrzymiane co do skali - nie odbiegają od realiów. Głupota i nieodpowiedzialność
nie upodobała sobie maluczkich lecz najczęściej infekuje, poprzez instynkt stadny, umysły
samozwańczych „elit”. Ludziom łatwiej przyznać się do materialnego niedostatku niż do
niedostatku wiedzy, szczególnie intelektualiści czują się w obowiązku wiedzieć wszystko o
wszystkim bez cienia wątpliwości. Niezbyt dobrze czują się w roli głosicieli cnót obywatelski,
niemniej chętnie wchodzą w rolę dalekowzrocznych wybawców ludzkości przed grożącymi
katastrofami. Tym bardziej, że przy okazji zawsze znajdą się sponsorzy skłonni podpowiedzieć co
konkretnie jest przyczyną tych zagrożeń. Gdy rynek agregatów chłodzących i lodówek osiągnął
stan nasycenia, to freon stał się śmiertelnym zagrożeniem dla życia na ziemi jako sprawca zaniku

163
16
3
ochronnej warstwy ozonu. Po radykalnej wymianie agregatów na niezawierające freon, na pierwszy
plan wysunęły się gazy cieplarniane z naciskiem na CO2, dzięki czemu rozkwita produkcja ferm
wiatrowych, biokomponentów, paneli słonecznych, różnego rodzaju filtrów i katalizatorów.

Nie kwestionuję szlachetnych intencji odkrywców zagrożeń, jedynie irytuję mnie fałsz i cynizm
propagatorów środków zaradczych, które po czasie okazują się jedynie dobrym interesem
zrobionym na koszt społeczeństwa. Turbiny wiatrowe są ekonomicznie nieefektywne, działają
okresowo, podczas gdy prąd powinien być dostarczany płynnie, są zabójcze dla ptaków i szpecą
krajobraz. Produkcja biomasy konkuruje z produkcją żywności i również trzeba do niej dopłacać.
Jedynie panele słoneczne sprawdzają się w małej skali jako uzupełnienie tradycyjnego źródła
energii.
Brak umiaru w mnożeniu zakazów, mających chronić przyrodę przed człowiekiem, skutkuje
dewastacją terenów i upraw przez bobry, dziki, niedźwiedzie oraz tzw. zwierzynę płową, przy czym
nikt nie czuje się odpowiedzialny za czynione szkody. W tym amoku regulacji nie zdają sobie
sprawę, że produkują przepisy, których efekt jest odwrotny od zamierzonego, na przykład: zakaz
wycinki drzew posadzonych na własnej działce, jest nie tylko pogwałceniem prawa własności ale
doprowadzi do tego że ludzie będą w zarodku tępić wszelkie drzewa poza owocowymi (te mogą
być wycinane).
Jestem nieufny wobec producentów wysoko przetworzonej żywności ( przyłapano ich na wielu
oszustwach ) ale też nie odpowiada mi druga skrajność, wiara w diety cud i w wymyślne formuły
głoszone przez rozrastające się lawinowo sekty zdrowego żywienia. Wiem jedno, że to co służyło
ludziom kiedyś nie powinno zaszkodzić też współczesnym. Przez wieki organizmy tubylców
przystosowywały się do żywności dostępnej lokalnie i to wystarczy za uzasadnienie.
Oczywiście brak dbałości o własne zdrowie nie jest rozsądną strategią ale i nadmierne angażowanie
energii i czasu w ochronę zdrowia jest logicznym absurdem wobec faktu że nie znamy dnia ani
godziny. Zdrowy rozsądek powinien nas skłaniać do umiaru we wszystkim co robimy.
Rozrastaniu się środowisk, przekonanych o destrukcyjnym wpływie człowieka na przyrodę,
towarzyszy coraz częściej żądanie zahamowania rozwoju gospodarczego - powrotu do
autarkicznego bytowania zgodnego z naturą. Kreatorzy tej sielskiej perspektywy nie zdają sobie
sprawy z długofalowych konsekwencji tak sformułowanych celów.
Specyfika surowców polega na tym, że w miarę ich pozyskiwania rosną trudności w ich wydobyciu
oraz czas niezbędny do okrycia nowych złóż. Zatrzymanie postępu technicznego (a ściślej
nienadążanie za rosnącymi trudnościami ) musi powodować spadek wydajności w technikach
wydobywczych.
Każdy aspekt naszego życia wspierany jest przez produkty wytwarzane z użyciem surowców
wydobywanych gdzieś na skalę przemysłową. Nawet tzw. ekologiczną żywność nie da się
produkować bez technicznego wyposażenia do produkcji którego muszą być użyte kopaliny.
Przyjmując za te czas niezbędny do wydobycia i przetworzenia jednostki surowca oraz cenę
jednostki czasu ce możemy zdefiniować cenę jednostki surowca jako pochodną kosztu (z
amortyzacją wyposażenia cktk/k) i marży zysku Me:
we = (cete+cktk/k)(Me+1) lub jako zysk ae (we-wk/k)=(ce+wk/kte)Me
z każdą jednostką wyrobu wykonywaną w czasie (ti) wiąże się zużycie surowca w ilości se , więc
cenę wyrobu można zapisać:
wj = (tici+sewe+cntn/n)(Mi+1) lub inaczej aiwj = [ci+aise(cete+cktk/k)(Me+1)+aicntn/n](Mi+1)

Ponieważ wydajność (1/ti) jest zależna nie tylko od wyposażenia stanowiska pracy ale jeszcze od
posiadanego przez pracownika poziomu wiedzy i umiejętności jej wykorzystania, cena ci musi
uwzględniać „amortyzacją” kosztów kształcenia, czego już nie pokazuję ( inwestycje w
wykształcenie ciągle nie gwarantują dodatniej stopy zwrotu – marnują kapitał). Co więcej, niektóre
czynności wykonywane w ramach (ti) można zlecić firmom zewnętrznym jeśli okaże się że koszt

164
16
4
ich zlecenia jest niższy 107. W literaturze ekonomicznej przemilcza się fakt, że gdy konkurują na
rynku trzej producenci, to podział produkcji na dwóch, tak by każdy wykonywał tę część którą
potrafi najlepiej, poprawi ich wydajność bez nakładów inwestycyjnych, wzmacniając tym samym
konkurencyjność obu względem trzeciego. Biedne kraje mogą zaoszczędzić kapitał inwestycyjny,
dzięki mądremu rozkooperowaniu produkcji kapitałochłonnych wyrobów między mniejsze zakłady.
Wszelkie usprawnienia i optymalne decyzje inwestycyjne rodzą się przy warsztacie pracy, tam
gdzie wiedza o procesach wytwórczych jest najpełniejsza.
Coraz częściej pomysłodawca produktu finalnego jest wyłącznie koordynatorem współpracy
wyspecjalizowanych jednostek dobranych do wykonania projektu ( szczególnie widoczne to jest
przy projektach badań naukowych). Dodatkowym zyskiem takiej organizacji produkcji bywa
oszczędność na kapitale obrotowym 108. Jest to jeden z punktów w których dystrybucjoniści
zgadzają się z ekologami: nic, poza dążeniem do uniezależnienia się od kontroli społecznej, nie
przemawia za koncentracją kapitału w ponadnarodowych koncernach.

Wobec powyższego, zatrzymanie rozwoju oznacza, że nie będzie rosnąć zarówno wydajność (ti) jak
i (tk)oraz (tn) natomiast (te) będzie maleć, gdyż wyczerpywać się będą łatwo dostępne pokłady. Na
to by dało się utrzymać tę samą wydajność potrzebny jest rozwój technik wydobywczych ( np.
szczelinowanie w wydobyciu gazu). Równie ważne są oszczędności w zużyciu surowców (se), które
trudno sobie wyobrazić bez postępu technicznego. A postęp techniczny dojrzewa w odpowiedzi na
rosnące oczekiwania konsumentów i pobudzany jest bezpardonową konkurencją wytwórców. Nie
można zawęzić rozwoju do wybranych dziedzin, bo nie sposób przewidzieć w których pojawią się
przełomowe odkrycia. Nieprzewidywalność odleglejszej przyszłości skazuje nas na swoistą
rozrzutność, o której pisałem w rozdziale „Nadmiar warunkiem istnienia” 109. Największe jednak
problemy stworzy nieustanny wzrost ludności, której trzeba zapewnić pracę, wyżywienia i ubranie.
Na powyższe argumenty „środochrony” zalecają ograniczenie ludności świata do około 2 mld co
logicznie wiąże się z czynnym wsparciem aborcji i eutanazji. Nieuchronną konsekwencją aborcji
będzie eutanazja na starcach stających się lawinowo rosnącym obciążeniem dla budżetów.
Malejący udział młodych w społeczeństwach spowoduje zmniejszoną absorpcję wiedzy tj.
nabywanie kwalifikacji poszukiwanych na rynku pracy. To też ograniczy społeczną mobilność i
charakterystyczną dla młodości, awersję do rutynowych rozwiązań i większą zdolność do
podejmowania ryzyka biznesowego. System będzie wtedy ewoluował, gdy znajdzie się w nim
dostateczna ilość inteligentnych jednostek niezdolnych do podporządkowania się obowiązującym w
nim regułom (zwyczajom, wiedzy, metodologii działań itd.). Im starszy osobnik tym lepiej jest
przystosowany tj. działa według sprawdzonych reguł (rutyna) i oczekuje od młodych pełnego
podporządkowania się tym regułom ( inklinacje kolektywistyczne). Twórcza destrukcja
Schumpetera ma swój początek w kulturze a ściślej w cichym przyzwoleniu na podważanie
zastanych wzorców (wolność wyboru). Większość przełomowych dokonań powstało, bo ich twórcy
nie wiedzieli iż z naukowego punktu widzenia to co dokonali było niemożliwe. Każda władza lubi
gdy jednostki zachowują się i reagują w sposób unormowany, w tym celu nieustannie poszerza
katalog zachowań zagrożonych karą. A więc przestrzeń wyboru, ta która może być poddana
modyfikacji coraz bardziej się zawęża. By nie być gołosłownym, przytoczę sprawę zakazu
prowadzenia badań nad narkotykami ze względu na ich szkodliwość i brak zastosowania w
lecznictwie ( klasyczny paragraf 22). W efekcie brakuje nowych lekarstw w psychiatrii, gdyż
wszystkie potencjalne lekarstwa mają działanie psychotropowe. Paradoksalnie, poszukiwaniem i
badaniem skutków zakazanych substancji zajmuje się mafia (wystarczy śledzić groteskową walką z
dopalaczami).

107

Szczegóły opisane są na str.25 w rozdziale „Sprawiedliwa płaca”


108
Na str.77 w rozdziale „Dobra pośrednie” pokazałem skąd biorą się te oszczędności
109
Str.60

165
16
5
Utrwalił się nieartykułowany paradygmat, że jedynie człowiek zdolny jest ustanawiać porządek
rzeczy. Wyznawcy tej „religii” zaledwie tolerują istnienie praw regulujących zachowanie materii,
gdyż okazało się że koszty przeciwstawienia się tym prawom są zbyt wysokie, ale już nie są w
stanie zaakceptować istnienie praw konstytuujących porządek spontaniczny na poziomie
społecznym. Prawa naturalne ustanawiają porządek poprzez konsekwencje jakie spotykają
uchylającego się od ich przestrzegania. Informacja o grasujących oszustach jest skuteczniejsza niż
próba kodyfikacji i penalizacji wszystkich potencjalnych okoliczności sprzyjających oszustwom.
Każda zintegrowana społeczność lokalna sama znajduje antidotum na wszelkie zagrożenia, które
potrafi rozpoznać, tworząc reguły postępowania do których większość dobrowolnie się
dostosowuje. Nie toleruje ona rewolucji, rozwój następuje dzięki ciągłej ewolucji integrującej
rozszerzający się horyzont wiedzy oraz twórcze argumenty „niepokornych” z systemem
kulturowym. Przy wysokim poziomie świadomości i integracji „tragedia wspólnego” 110 nie
powinna się pojawić. Również zachowania proekologiczne będą wtedy pochodną jakości informacji
jakie przyswoi sobie społeczność. Logiczną konsekwencją „dylematu więźnia” jest lojalność i
współpraca w ramach społeczności z którą jesteśmy zintegrowani a nieufność wobec nieznajomych.
Atomizacja, ograniczając przepływ informacji i skazując nas na wymianę z anonimowym
kontrahentem, zwielokrotnia nasze uczucie zagrożenia ze strony obcych. Empatia jest mentalnym
rezonansem, a nie sposób zestroić się z „częstotliwością” której nie słyszymy lub gdy wykracza ona
poza zakres naszych zdolności dostosowawczych. Dosłowne rozumienie stwierdzenia, że wszyscy
jesteśmy sobie braćmi, rodzi wiele niebezpieczeństw - to ideał do którego możemy się zbliżyć jeśli
zaistnieją określone warunki. A te warunki tworzy odpowiednio silna presja kulturowa lokalnej
społeczności oraz dobrowolna akceptacja wypływających z niej wymogów, oparta na przekonaniu
że większość też tak będzie postępować. Tolerując zło umniejszamy dobro, którego istnienie
wymaga stałego wysiłku i dbałości. Z drugiej strony szafowanie potępieniem i negacją tylko
dlatego, że coś jest niezgodne z naszym wyobrażeniem potrafi rozsadzić każdą wspólnotę, gdyż
wszyscy z natury jesteśmy niedoskonali. Reakcja musi być zindywidualizowana i stosowna do
zachowania oponenta, w każdym jednak wypadku, w imię dążenia do prawdy i porozumienia,
powinniśmy wyłożyć racje, które stoją za naszym stanowiskiem.

Ludzie przejawiają tendencję do zaniedbywania danych lub do ich błędnego interpretowania, jeśli
są one sprzeczne z wyznawanymi poglądami, ale na szali znajduje się ich pozycja i odbiór przez
innych, jeśli zaczną ciągle wątpić w poglądy wyznawane w grupach społecznych, których są
częściami. Choć z punktu widzenia całości społeczeństwa może to prowadzić do wysoce
nieefektywnych konfliktów i błędnych decyzji, to jednak dla jednostek jest to korzystne
zachowanie. Podejmowanie kosztownego wysiłku intelektualnego, wątpienie we własne poglądy,
potencjalna niezgoda z ludźmi z bliskiego otoczenia to koszty jakie musi ponieść jednostka, by
osiągnąć zysk, którym jest dotarcie do prawdy.

Lansowany „miks” kulturowy i normowanie prawne zachowań, które nie stanowią naruszenie
wolności innych, działa dezintegrująco na społeczność bo uniezależnia zachowanie jednostki od
relacji z innymi a nadto premiuje hipokryzję i egocentryzm. Wymiana zredukowana do pracy i
zakupów zubaża, gdyż jednym z decydujących „dóbr” jest źródłowa - przekazywana bez ukrytych
intencji – informacja, czemu nie sprzyja wyalienowanie jednostki. Podatność na reklamę i
manipulację rośnie ze wzrostem uczucia osamotnienia i izolacji.

Ograniczając ilość ludności ograniczamy konsumpcję, a bez wzrostu konsumpcji nie ma rozwoju
gospodarczego. Trudno wyobrazić sobie gospodarkę, która produkuje coraz więcej i wydajniej dla
coraz mniejszej liczby ludności. Także innowacyjne projekty nie zostaną wdrożone, jeśli nie będzie
na tyle dużego rynku wewnętrznego, by je wchłonąć, a nowoczesne i kreatywne firmy mogą mieć
problemy z osiągnięciem masy krytycznej i przekroczeniem progu rentowności 111.
110
Str.95 w rozdziale „Własność”
111
W rozdziale „Atraktory ekonomiczne” omawiam szerzej tę kwestię

166
16
6
Zastanówmy się co oznacza ideał życia zgodnego z naturą.
Stopień synchronizacji i tempo działań na wsi, ponieważ jest wyznaczony przez naturę, będzie
wolniejszy niż w miastach. Ze wzrostem aglomeracji rośnie tempo życia, gdyż narzucają je nie
natura a dążenie do coraz większej efektywność, czyli stałego redukowania kosztów. Jeśli chcemy
żyć wolniej, w naturalnym rytmie wyznaczonym przez przyrodę, musimy zrezygnować z dużych
aglomeracji.
Ponieważ społeczeństwa nie są jeszcze ( mimo starań systemu szkolnictwa) homogenicznymi
zbiorami jednostek, to na pewno wielkie aglomeracje znajdą swoich amatorów. Nawet dwa
identyczne biologiczne organizmy żyjące (hodowane) w takich samych warunkach różnią się,
ponieważ zawsze pojawia się element losowy – szum rozwojowy. Przebojowi, skłonni do działań
ryzykownych, traktujący stres jak narkotyk wzgardzą sielskością małych miejscowości. I nic w tym
złego, rzecz w tym by istniała zawsze możliwość wyboru zamiast brnięcia w koleinie w którą się
przypadkowo wpadło. Ale jak tu rozważać kwestię wyboru, gdy brak pracy i coraz więcej ludzi
zasila grono bezdomnych. Wbrew ekonomicznym analizom lansuje się pogląd że winien temu jest
postęp techniczny i zastępowanie ludzkiego wysiłku maszynami. Brak tu elementarnej logiki, jeśli
pracują za nas maszyny to dlaczego mamy się gorzej a nie lepiej. Potrzeby ludzkie są
nieograniczone więc i możliwości pracy też, tylko że system gospodarczy kreowany przez państwa
sprawia że większość potencjalnych zajęć nie gwarantuje przychodów niezbędnych do przeżycia.
Koszty utrzymania pasożytów, zwanych budżetówką, marnotrawstwo czasu i środków będące
skutkiem ich aktywności, powodują właśnie takie obciążenie potencjalnych przychodów z pracy, że
windują ich cenę poza potencjalny popyt. Dla przykładu: istnieje popyt na opiekę nad dziećmi i
niedołężnymi starcami. Przeciętnie akceptowaną ceną za taką usługę byłoby ~800zł, czyli kwota
jaką należy odprowadzić obowiązkowo do ZUS i US. W konsekwencji takie usługi świadczymy
ochoczo Niemcom, a rząd cieszy się, że nie musi dokładać do nienarodzonych dzieci ( jak długo? ).
Jeśli kogoś oburza rozrost szarej strefy, to musi zrozumieć iż przyczyną szerzącego się korupcji i
lekceważenia dla prawa jest prawodawstwo nie liczące się z realiami i głupota władz (np.:
ministrowie finansów nie rozumieją krzywej Laffera ).
Postęp technologiczny nie może uderzać w podstawy funkcjonowania rodziny bo zniszczone
zostanie społeczeństwo. Nie sposób zakładać rodzinę gdy nie stać nas na utrzymanie nawet
skromnego lokalu, a to przydarza się współcześnie nawet osobom pracującym. Od wieków
dominującym problemem był głód, obecnie na pierwszy plan wysuwa się bezdomność.
W 2013r zarejestrowano w UE 4,1 mln ludzi bezdomnych podczas gdy ilość pustych budynków
wyniosła 11 mln. Ponadto odsetek ludzi młodych mieszkających z rodzicami ( niskie płace nie
wystarczają na wynajęcie mieszkanie a o kupnie nie próbują nawet marzyć ) w Hiszpanii wynosi
37,8 proc., a w Polsce 44,4 proc., (czyli to 2,8 mln osób), natomiast w Chorwacji jest najwyższy i
wynosi aż 68 proc. Jak już pisałem, rosnący próg kosztów stałych użytkowania mieszkania
(domów) idzie w parze z rosnącymi - w stosunku do dochodów - cenami nieruchomości. Opisany
wyżej mechanizm niszczenia kapitału powoduje, że deweloperzy muszą finansować budownictwo
kredytem. Długi okres realizacji i problemy z biurokracją, „patronującą” każdemu etapowi budowy,
powoduje, że odsetki (procent składany[1+r]n) mają znaczący udział w cenach, a podatki (
szczególnie VAT ) lokują je na poziomie przekraczającym tzw. zdolność kredytową przeciętnego
Polaka. Skromne rozmiary budownictwa wymuszają stosowanie wysokich marży, a to z kolei
powoduje kurczenie się rynku (błędne koło ). Na to nakłada się wzrost popytu ze strony
obcokrajowców (z bogatych krajów) powodujący 100% wzrost cen nieruchomości od 2004r. Jeśli
więc zastosujemy do oceny stanu dobrobytu kryterium Pareto, przypisując odpowiednie wagi do
składowych koszyka dóbr niezbędnych do utrzymania dobrostanu ( dostępność pracy, mieszkań,
służby zdrowia, zdrowej żywności), to należy mówić o regresie a nie wzroście gospodarczym. Nie
inaczej też ocenia ten stan gospodarki statystyczny Polak ( stąd czasami słyszymy: komuno wróć ).
Na tym tle postulaty ekologów, przeciętny zjadacz chleba, przyjmuje za dziwactwa oderwane od
rzeczywistości.

167
16
7
Cel inflacyjny

Utrwaliło się niczym nie poparte przekonanie, że wystarczy kontrolować inflację, by gospodarka
kwitła bez większych problemów. Za wielkie dobrodziejstwo uznaje się utrzymywanie inflacji na
poziomie 2 procent rocznie, ignorując fakt iż świadome okradanie oszczędzających na drobne sumy
dalej powinno kwalifikować się jako kradzież. Według mitologii keynesistów źródłem recesji bywa
tezauryzacja pieniądza, a niewielka inflacja jest korzystna bo skłania konsumentów do lokowania
wolnych środków w bankach lub do ich wydawania co podtrzymuje koniunkturę a nadto dyskretnie
obniża wielkość płac realnych.
Sięgam od czasu do czasu do nowych publikacji z ekonomii - przy ogromnej ilości tytułów,
decyduję się na pozycję wyraźnie odstających od głównego nurtu- by utwierdzić się w przekonaniu,
że większość z nich w taki czy inny sposób stara się w zasadzie uratować obowiązujący w
makroekonomii model. Nie inaczej skończyła się moja przygoda z pozycją „ Koniec wielkiego
mitu” Thomasa Aubrey specjalisty od zarządzania funduszami emerytalnymi. Autor opierając się
na, określonych przez Wicksella, warunkach równowagi między naturalną stopą procentową a
pieniężną stopą procentową - usuwa w cień bankową stopę procentową operując zamiast niej
poziomem lewarowania i kredytowania, co nie jest tym samym - definiuje różnicę między nimi jako
deltę Wicksella. Naturalną stopę procentową uznaje za równoznaczną z poziomem zwrotu z
kapitału, natomiast pieniężną stopę procentową jako koszt kapitału finansującego firmę
(długoterminowe stopy procentowe = zwrot z pięcioletnich obligacji rządowych). Akcja kredytowa
oparta na długu powoduje że na ogół inwestycje są większe od oszczędności co powinno
powodować wzrost cen, ale powołując się na Hayeka stwierdza, że wzrost kredytu nie musi
przekładać się na wzrost cen aktywów fizycznych (inflację), równie dobrze nadwyżka płynności
może być lokowana w aktywa finansowe. W ten to sposób, nadmierna akcja kredytowa będzie
napędzać bańkę w wybranych działach nie wpływając na wzrost cen pozostałych dóbr realnych.
Impuls deflacyjny wywołany rosnącą efektywnością produkcji, niweluje impuls inflacyjny ze
strony rosnącej ilości pieniądza. Istotne znaczenie ma też, kto absorbuje te kredyty, czy
przedsiębiorcy czy konsumenci, czy spekulanci bądź też rząd. Autor wyprowadza stąd słuszny
wniosek, że skupianie się banków centralnych na kontrolowaniu inflacji nie wystarcza by
przeciwdziałać kryzysom powodowanych przez pękające bańki. Dalej zauważa, że gdy delta
Wicksella rośnie to rosną też ceny akcji, gdy spada to i ceny akcji spadają. Dla ujemnej wartości
delty ceny akcji stoją w miejscu. Największy wpływ na deltę ma poziom lewarowania
konsumentów, bo rosnące zakupy zwiększają poziom zwrotu z zainwestowanego kapitału co
pobudza inwestycje tak długo aż osiągnięty zostanie próg zdolności obsługi długu przez
kredytobiorców. Gwałtowne obniżenie poziomu kredytowania konsumpcji, spowoduje również
gwałtowny spadek zysków ( malejąca delta) i wstrzymanie wyprzedzających inwestycji.
Gospodarka wpadnie w oczyszczającą recesję z konsekwencjami opisanymi w poprzednim
rozdziale. Gdy koszt kredytu bankowego rośnie przedsiębiorstwa chętniej sięgają po obligacje jako
tańsze źródło finansowania, one jednak nie są dostępne dla małych i średnich przedsiębiorstw
mających największy wpływ na dynamikę rozwoju i powstawanie nowych miejsc pracy.

Istotnym spostrzeżeniem T. Aubreya jest podkreślenie szczególnie negatywnego wpływu


zadłużenie kraju powodowanego deficytami budżetowymi na deltę Wicksella, bowiem wydatki
rządowe są z zasady nieproduktywne.
Ponieważ gospodarka jest układem dynamicznym i nielinearnym 112 (przekonania o tym co się
zdarzy wpływają na to co się zdarza) budowa modeli makroekonomicznych nie ma sensu, dlatego
uważa obserwację strumieni danych (głównie stóp procentowych) za jedynie efektywną metodę
przewidywania nadciągających zdarzeń. W bańce kredytowej ze wzrostem zysków rośnie wartość
aktywów a maleje koszt kapitału, co zwiększa popyt na kredyt (giełdowy efekt Józefa) i poziom

112

Na str.145 opisuję szczegółowo cały proces

168
16
8
lewarowania aż do krachu gospodarczego (giełdowy efekt Noego). Nie wyciąga jednak z tych
spostrzeżeń pełnych wniosków, ograniczając się do wskazania metody ochrony funduszy
emerytalnych przed skutkami kryzysów. Uznając kredyty za główną siłę napędową gospodarki, nie
przeciwstawia się oparciu ich na rezerwach cząstkowych. Zamiast zwalczać przyczyny, proponuje
nam sposób radzenia sobie ze skutkami i to tylko w ograniczonym zakresie. Również obligacje
państwowe nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa-Argentyna w ciągu ostatnich 200 lat ogłaszała
8-krotnie niewypłacalność.

Wg Szkoły Austriackiej naturalna stopa procentowa jest uśrednionym poziomem preferencji


czasowej społeczności. Osoby o niskiej preferencji pożyczają, poprzez instytucje finansowe,
oszczędności osobom o wysokiej preferencji za cenę (oprocentowanie) zrównującą popyt z podażą.
Natomiast na poziomie jednostki, preferencję wyznacza wartość krańcowa dóbr, które oczekują na
zaspokojenie w przyjętym horyzoncie czasowym. Odleglejszy horyzont czasowy powoduje, że
porównywane zdyskontowane wartości krańcowe dóbr przyszłych są coraz mniejsze. Im wyższa
preferencja tym więcej posiadanych zapasów i tworzonych (nabywanych) dóbr będzie
przeznaczona do natychmiastowej konsumpcji, przez co skróceniu ulega okres zabezpieczenia. Ale
rolnik z zebranego zboża, w pierwszym rzędzie wydzieli ziarno pod przyszłe zasiewy, potem część
gwarantującą wypiek chleba do następnych żniw, a resztę dopiero na karmę dla kur. Choć mięso
gdy jest osiągalne będzie bardziej preferowane niż chleb, to planując działanie musi wziąć pod
uwagę brak obu dóbr gdy nie zadba o dostateczne plony. Każde działanie wynika z wcześniejszego
namysłu, który rozpoczyna się od oszacowania wielkości czynników produkcji lub dochodów
będących do dyspozycji. Poczynione oszczędności na konsumpcji warunkują inwestycje w
przyszłą konsumpcję.

Akcji kredytowej, opartej na rezerwie cząstkowej, nie odpowiadają równoważne oszczędności,


dlatego zwiększa ona popyt na towary których jeszcze nie ma.
Gdy procesy dostosowawcze nadążają za dynamiką zmian popytu, gospodarka działa w układzie
synchronicznym 113, wykorzystując rezerwy potencjału produkcyjnego i zapasy. Decyduje o tym
wielkość strumienia kredytów absorbowana przez gospodarkę. Gdy popyt w dłuższym okresie
przekroczy podaż, rosnące ceny pobudzą inwestycje, tym intensywniej im niższe są rynkowe stopy
procentowe ( spada wartość czekania ). Niska stopa procentowa umożliwiała inwestycje w procesy
czasochłonne ( wydłużony obrót kapitałem).
Diachroniczne opóźnienia powstające przy uruchamianiu produkcji nowych wyrobów powodują, że
pieniądze wypłacone w czasie trwania inwestycji oraz na wcześniejszych etapach nie trafiają
jeszcze na gotowe produkty więc ceny rosną. Szybszy wzrost cen środków produkcji od cen dóbr
konsumpcyjnych wyhamowuje popyt na wyposażenie oszczędzające pracę ( opłaca się zwiększyć
zatrudnienie w miejsce maszyn). Rosnący popyt na pracę zwiększa płace i gdy ceny nie nadążają za
ich wzrostem, to spodziewane zyski zaczynają spadać, równocześnie z rosnącym zadłużeniem
pracowników spada też konsumpcja. Na tym etapie, gdy spadają zyski, coraz większa część
przedsiębiorców uznaje inwestycje zwiększające produkcję za zbyt ryzykowne i gdy brak
pomysłów na nowe produkty, postawi raczej na redukcję kosztów (efekt Ricardo - inwestycje w
wydajność ) i próby wykupienia konkurentów. Kusi też gra na giełdzie z wykorzystaniem tanich
kredytów oraz inwestycje w inne aktywa dające wyższą stopę zwrotu. Kredyty w większej swej
masie zaczynają finansować inwestycja bezproduktywne. Rosną bańki spekulacyjne, najpierw na
aktywach wirtualnych by następnie przenieść się na giełdy surowcowe, co w końcu uruchamia
procesy inflacyjne (odkrycie nowych złóż i uruchomienie ich eksploatacji wymaga znacznego czasu
i kapitału). Wtedy wkracza bank centralny - zwiększa oprocentowanie długu by nie dopuścić do
inflacji. Wzrost oprocentowania kredytu czyni część inwestycji nieopłacalnymi więc zostaną
wstrzymane a za tym musi nastąpić spadek popytu na wyposażenie produkcyjne. Dlatego z chwilą
załamania gospodarczego najwięcej spadają ceny surowców i wyposażenia produkcyjnego, a nie

113
Opis w załączniku do rozdziału „Synchronizacja” str.45

169
16
9
dóbr konsumpcyjnych. Rozstrzygnięcie co zrobić ze zbędnym wyposażeniem, często o bardzo
wąskim zastosowaniu, wymaga czasu, dlatego w pierwszym rzędzie zwalniani są pracownicy i
ograniczany czas pracy.

Produkcja ze swej istoty przekształca zasoby niespecyficzne w specyficzne więc kapitał


produkcyjny jest strukturą komplementarnego, specyficznego wyposażenia 114.
Deflacja wywołana stałym spadkiem kosztów produkcji (wzrost wydajności), różni się od deflacji
spowodowanej zmniejszoną podażą pieniądza spowodowaną ograniczeniem kredytowania
konsumpcji i tezauryzacją (czekanie na dalszy spadek cen), bowiem spadek cen dóbr
konsumpcyjnych wyprzedza wtedy spadek cen nakładów (np. płace minimalne ograniczają
redukcję kosztu płac ) więc przedsiębiorcy zaczynają ponosić straty. Nie jest lekarstwem obniżanie
przez banki centralne stóp procentowych prawie do zera bo pieniądz ten zwykle zasila
bezproduktywną spekulację i przypomina leczenia potężnego kaca tzw. klinem.
Istotną przyczyną zaburzeń gospodarczych jest amplituda i szybkość wahań w podaży pieniądza w
stosunku do możliwości adaptacyjnych procesów gospodarczych, a system bankowy oparty na
rezerwie cząstkowej zrywając zależność między ilością oszczędności a inwestycjami wyłącza
naturalne sprzężenie zwrotne regulujące tempo zmian w podaży pieniądza. Spadek popytu i
wygaszenie nadmiernej produkcji wymaga czasu, bo produkcja większości współczesnych
wyrobów dokonuje się na drodze kooperacji wielu przedsiębiorców, dlatego każdy z nich, starając
się zminimalizować straty, będzie starał się zakończyć wszystkie rozpoczęte produkty pośrednie. W
budownictwie gdzie ilość etapów pośrednich jest bardzo duża, również wycofywanie kapitału z
produkcji potrwa bardzo długo.
Czytając Chestertona „ Coraz dalej od domu” skojarzyłem zawartą tam przestrogę z nękającymi nas
nieustannie problemami gospodarczymi. Otóż źródłem kryzysów gospodarczych, politycznych,
moralnych jest nieustanne reformowanie (zmienianie), spontanicznie wytworzonych urządzeń
społecznych, przez arogancką, nieświadomą swych ograniczeń władzę. Biurokratyczny Midas,
czego się nie tknie, zamienia w formalne tępe narzędzia w rękach bezdusznych urzędników.
Wszechobecne procedury, nie pozwalają kierować się zdrowym rozsądkiem, adekwatnie do
zastanej sytuacji, lecz wymuszają pod groźbą kary stosowanie wydumanych sekwencji działań. Nie
odpowiada się za błędy w działaniu lecz za odstępstwo od procedur co nie jest tym samym.
Procedury ubezwłasnowolniają decydentów, gwałcąc resztki drzemiącego w nich poczucia
sprawiedliwości i zdrowego rozsądku. Procedury są konieczną protezą pokrywającą
niekompetencję protegowanych. Metody kształcenia, wyrabiające odporności na dysonans
poznawczy, wypuszczają absolwentów zdolnych przyswajać sobie duże ilości informacji wraz z
gotowymi „schematami jej obsługi”, ale niezdolnych do integracji tej wiedzy w logicznie
powiązaną całość, co prowadzi do kurczowego trzymania się przyswojonych schematów. Dlatego
szokowani jesteśmy doniesieniami: o karze więzienia dla 95 letniej staruszki za „kradzież”
kwiatów, zamykaniu umysłowo chorych do więzień zamiast ich leczenia, odbieraniu dzieci z
biednych rodzin zamiast wspierać je pomocą, pozbawiania prawa jazdy samochodem za pływanie
kajakiem lub rowerem wodnym w stanie „po spożyciu”. Nie przypadkiem, roztropni Amerykanie
poddają ocenie zebrane dowody przez ławę przysięgłych czyli losowo wybranych zwykłych
obywateli, a nadto reguła precedensu pozwala nieustannie badać wewnętrzną niesprzeczność
systemu prawnego.

Człowiek przystosowany jest do życie w niewielkich grupach, pozwalających ocenić zachowanie


każdego członka indywidualnie w kontekście dotychczasowej jego historii. Im większa
formalizacja zasad współżycia tym większe było znaczenie własności bowiem ona wyznaczała
granicę ich obowiązywania. Wcześniejsze prawodawstwo normowało obowiązki (daniny) w
ramach sztywnej struktury społecznej opartej na dziedziczeniu. Pozycja społeczna wyznaczała
zarówno zakres swobody jak i stan posiadania, obowiązywało prawo objawione i zgodne z jego

114
W opisie jak wyżej dzieląc proces na czasowo równe odcinki,

170
17
0
interpretacją lokalne prawo zwyczajowe. Dopiero kapitalizm wprowadził nowy rodzaj bogactwa
nie związany z własnością ziemi i jej produktywnością. Mobilność kapitału, powodowała
mobilność mas ludzkich, które niosły za sobą nawyki zwyczaje i etykę prowadząc do konfliktów
wynikających chociażby z niezrozumienia. Zaistniała potrzeba ustalenia jakiegoś najmniejszego
wspólnego mianownika, poprawnych zachowań w stosunku do obcych. Rewolucja Francuska,
wprowadziła do obiegu społecznego pojęcie „praw człowieka” co dodatkowo uzasadniało
ingerencję władzy w naturalne relacje między ludźmi poprzez ustanowienie prymatu prawa
stanowionego nad naturalnym.
Mieszkanie a w szczególności dom, będąc moją własnością wyznacza granicę mojej wolności
podporządkowując moje decyzje wyłącznie normom etycznym ( konflikty rodzinne wynikają
zwykle z różnicy interpretacji zachowań na gruncie tych norm). W rodzinie uchowała się feudalna
zasada: ja decyduję co dzieje się na terenie mojej własności, gwarantując w zamian pełną ochronę
(opiekę) osobom znajdującym się w jej obrębie o ile podporządkowały się ustalonym regułom. Nie
wyklucza to partnerstwa ale pojawi się ono stopniowo w miarę rosnącego wkładu w dobro
wspólnoty oraz proporcjonalnie do ponoszonej współodpowiedzialności za losy jej członków.
Dopuszczone prawem odwołanie się do zewnętrznego arbitra, podważa podstawę funkcjonowania
rodziny - prowadzi do jej rozpadu. Wszelkie możliwe patologie powinny być zwalczane na
podstawie przepisów ogólnych definiujących zachowania niedopuszczalne wobec innych.
Tworzenie przepisów oraz instytucji ingerujących na ich podstawie w sprawy rodziny jest
niedopuszczalne. Poczucie odpowiedzialności osadzone na wartościach (a nie wynikające z prawa
ustanowionego) jest warunkiem wolności i jest jej gwarantem. Warunkowanie zachowań
przymusem zewnętrznym czyni z ludzi niewolników, niezdolnych do kierowania się własnym
osądem moralnym. Konstytucyjne gwarancje wolności sumienia, nie przeszkadzają biurokratom
twierdzić, że nie mają one zastosowania w instytucjach państwowych (urzędnik ma mieć sumienie
czyste, nie używane). Media skwapliwie eksponują wszelkie przykłady nieodpowiedzialności i
przestępczych zachowań, co ugruntować ma przekonanie o postępującej degeneracji instytucji
cieszących się jeszcze pewną autonomią. Podważa się w ten sposób istnienie wolnej woli,
akcentując potrzebę instytucjonalnej kontroli nad zachowaniami jednostki przez mnożenie
instytucji nadzorujących i nakazów. Nastał czas naprawiaczy ludzkości. Od rewolucji francuskiej
poczynając, poprzez narodowy socjalizm, stalinizm, maoizm na Czerwonych Khmerach kończąc,
rośnie siła perswazji dobroczyńców ludzkości wyrażająca się w ogromie pozostawianych ofiar.

Propagandowe tuby, kontynuatorów tej tradycji, drwiąc z zdrowego rozsądku, próbują winą za
ogrom zbrodni obciążyć nacjonalizm i chrześcijańską tradycję. Cynicznie, zacierana jest różnica
między negatywnym skutkiem działania, które można było przewidzieć, a wydarzeniami
niemożliwymi do przewidzenie. W obu wypadkach odpowiedzialność domaga się zadośćuczynienia
– podjęcia działań kompensujących szkody - ale tylko pierwsza powinna pociągać za sobą karę.
Pod szyldem zapobiegania, w pierwszej kolejności karze się nie tylko oba wymienione przypadki,
ale także naruszenie zakazu bez widocznej szkody. W ten sposób znika związek przyczynowy
między działaniem a jego materialnymi skutkami a na pierwszy plan wysuwa się kara za
niepodporządkowanie się poleceniom władzy. Ostanie szczegółowe badania wykazały, że
kierujemy się głównie subiektywną oceną grożących nam niebezpieczeństw, bowiem przy tych
samych znakach i zakazach ilość wypadków spada z pogarszającymi się warunkami jazdy. Ten sam
mechanizm powoduje spadek ilości kolizji na skrzyżowaniach pozbawianych oznakowań. Widząc
znak czujemy się zwolnieni z oceny zagrożenia, dlatego wadliwie działająca sygnalizacja powoduje
natychmiastowe stłuczki.
Warunki do oddolnej samoorganizacji, to takie rozluźnienie biurokratycznego gorsetu by wybór
alternatywnego sposobu życia nie wymagał szczególnej determinacji. Jak zauważył Jarema
Piekutowski 115 należy stworzyć warunki do przejście od społeczeństwa masowego do
społeczeństwa wspólnot, które umożliwiają zaangażowanie wszystkich swoich członków, także

115
http://www.dystrybucjonizm.pl/jarema-piekutowski-systemu-czlowieka/

171
17
1
tych najsłabszych, w rozmaite działania- „Szczęście jest prawdziwe tylko wtedy, kiedy dzieli się je
z innymi”. Przykładem pozasystemowych działań są zapoczątkowane w Wielkiej Brytanii LETS
(Local Exchange and Trade Systems – lokalne systemy wymiany i handlu), w których mieszkańcy
społeczności lokalnej dzielą się swoimi talentami, a towary i usługi wymieniane są bez udziału
pieniędzy 116. Niedostatek wiedzy skazuje nas na metodę prób i błędów w niewielkiej skali.
Swobodny wybór z pomysłów najlepiej dopasowanych do zastanej rzeczywistości sprawia że
znajdują one coraz większą ilość zwolenników aż staną się trwałym elementem kultury materialnej
społeczności. I nie ma znaczenia że nie wiemy dlaczego coś działa wystarczy że wiemy że działa
najlepiej z tych które były wypróbowane. Zdobywana w drodze doświadczenia wiedza „jak”
zawsze wyprzedzała wiedzę „dlaczego”, stąd słuszne przekonanie Chestertona iż odgórne
dekretowanie zmian, nie spełnia kryterium optymalności i może okazać się po czasie rozwiązaniem
gorszym od zmienionego.

Piramidalne oszustwo

Z każdą argumentacja pojawia się problem dobrania odpowiednich danych wyjściowych, po to by


dalszy ciąg rozumowania można było prowadzić tak, by nawet bardzo sceptyczny oponent nie był
w stanie wyłapać błędu. Dla przykładu: nikt nie kwestionuje potrzebę ściągania podatków,
podnoszą się co najwyżej zastrzeżenia co do wysokości lub sprawiedliwości tych obciążeń.
Wystarczy przyjąć założenie T. Hobbesa, że jedynym sposobem na poskromienie złej natury
człowieka, jest ustanowienie silnej władzy, a z tego wynikać już będzie konieczność kontrybucji na
jej rzecz. Ale nie jest to założenie bezdyskusyjne, bo chociażby anarchiści idąc za H. H, Hoppe 117
wywodzą z aksjomatu samoposiadania 118 istnienie innego sposobu organizowania społeczeństwa.
Twórca ponerologii 119 twierdzi, że jedynym lekarstwem na niedomagania współczesnych
demokracji jest niedopuszczenie do polityki osób psychopatycznych. Z kolei ordoliberalizm
czerpiąc z katolickiej nauki społecznej starał się oprzeć konstrukcję społeczną na zasadzie
subsydiarności (pomocniczości). Trudno pominąć komunistów z ich centralizmem
demokratycznym ( pojęcie wewnętrznie sprzeczne tak jak cały wywód Marksa). W każdym z
wymienianych systemów albo podatki nie istniały (anarchizm, komunizm) albo ich umiejscowienie
i funkcja były różne. Dlatego bon mot „tylko śmierć i podatki są nieuchronne” nie należy uznawać
za dowcipne wyrażenie oczywistej prawdy tylko za farmę zaklinania rzeczywistości. Przykłady
podobnych, wybiórczych uzasadnień mógłbym mnożyć, jednak skupię się na jednym pokrętnym i
dotkliwie ingerującym w jakość naszego życia. Otóż wydłużenie wieku przechodzenia na emeryturę
oraz defraudacja oszczędności lokowany w OFE wymaga dogłębnego omówienia, gdyż to co nam
jest pracowicie tłumaczone rozmija się z prawdą. By to pokazać muszę usytuować stan obecny na
tle normalnej gospodarki rządzącej się zasadami wolnej wymiany ( bez bankowości opartej na
rezerwie cząstkowej).

Podstawą pomyślności obywateli w takim ustroju jest wzrost wydajności i wynalazki


umożliwiające wprowadzanie nowych produktów i zmianę technologii istniejących wyrobów,
powodując lepsze wykorzystanie zasobów. Stałym zjawiskiem jest deflacja dzięki, której przy tych
samych dochodach stać mas na zakup nowych wyrobów lub na większą ilość dotychczas
konsumowanych. Wzrost wydajności bierze się z ciągłego zastępowania wysiłku ludzkiego pracą
coraz bardziej samodzielnych urządzeń (w tym maszyn i narzędzi). Stale wzrasta udział usług w
konsumpcji, gdyż rośnie na nie zapotrzebowanie z powodu rosnącej ilości wolnego czasu.
Ponieważ ich automatyzacja jest relatywnie zbyt droga w stosunku do kosztów pracy ( działa efekt
Ricardo) w tych działach znajdą zatrudnienie pracownicy wypierani z produkcji przemysłowej. Ci
co prorokują nadejście klęski bezrobocia, popełniają błąd Malthusa, który wieszczył nadejście

116
Dla tych celów opracowałem serwer wymiany bezgotówkowej
117
„Demokracja bóg, który zawiódł” Hans-Herman Hoppe
118
Sformułował go Murray N.Rothbard
119
Andrzej Łobaczewski

172
17
2
klęski głodu spowodowanego niepowstrzymanym przyrostem ludności. Tak na marginesie: zmiany
liczebności populacji w czasie opisuje pewna wersja równania logistycznego, którego
rozwiązaniem przy pewnych parametrach są atraktory 120.
W opisanych warunkach relatywna wartość pieniądza, nawet trzymanego w „skarpecie”, wzrasta z
upływem czasu i nie ma potrzeby lokowania pieniędzy w banku ze względu na inflację a jedynie by
chronić je przed kradzieżą. To też, za przechowywanie pieniędzy w banku, na kontach a vista,
trzeba będzie płacić tak jak i za pośrednictwo banku w umowach udzielenia pożyczki
potrzebującym przedsiębiorcom i konsumentom. Niespotykane przyrosty produktywności,
spowodują spadek preferencji czasowej a więc i naturalnej stopy procentowej. Przy
zrównoważonym budżecie państwo nie będzie konkurować z innymi podmiotami na rynku
pożyczkowym co przyczyni się do utrzymania niskich stóp procentowych. Trudno sobie wyobrazić
by utrzymywany był przymus ubezpieczenia na wolnym rynku, a ponieważ przy deflacji nawet
oszczędności trzymane w skarpecie „procentują” - zapewnienie sobie godziwej starości nie
wymaga, jakiś wyrafinowanych technik inwestycyjnych. Oczywiście ci co będą chcieli dysponować
większymi kwotami na starość, mogą podjąć ryzyko inwestowania w obligacje przedsiębiorstw
bądź powierzyć oszczędności firmom ubezpieczeniowym. Każdy mógłby na bieżąco kontrolować
stan gromadzonych oszczędności i wybierać wiek przejścia na emeryturę stosownie do
oczekiwanego standardu jaki mają te oszczędności zapewnić. Im szybciej rośnie wydajność w
gospodarce tym szybciej rośnie wartość oszczędności. Nie istnieje zagrożenie od pękających baniek
spekulacyjnych ( brak stymulacji kredytem opartym na długu), natomiast mogą pojawić się okresy
zastoju spowodowanego spadkiem innowacyjności gospodarki. Zmiany gustu a tym samym i
popytu dokonują się na tyle wolno, że przedsiębiorstwa mają czas na zmianę profilu produkcji, a
nawet te o ograniczonej zdolności przystosowawczej, znajdą nabywcę, który zagospodaruje
zgromadzony w nich majątek. Ale zmiany popytu w gospodarce, nie napędzanej „narkotycznym”
kredytem, nie obejmują wszystkich gałęzi gospodarki lecz co najwyżej kilka powiązanych branż. W
USA pojawiające się cyklicznie klęski żywiołowe wywołane tornadami, mają znikomy wpływ na
kondycje gospodarki amerykańskiej. Aby spowodować kryzys, destrukcyjne oddziaływanie musi
objąć całą gospodarkę, a taką siłę ma tylko manipulacja strumieniem pieniądza, do którego są
zdolne tylko banki centralne, które powstały by reagować na skutki kredytów opartych na długu (
czyli przeciwdziałać problemom, które same stwarzają). Wbrew pozorom, tzw. rynki kapitałowe,
mają największe żniwa podczas głębokiego kryzysu - pikująca w dół wartość aktywów tworzy
wymarzoną okazję do szybkiego bogacenia się. Przy stabilnych cenach ilość nietrafionych
inwestycji jest znikoma, choć mogą pojawiać się szoki podażowe w rolnictwie, z uwagi na
nieobliczalne zmiany pogody oraz tam gdzie pojawi się monopol (kartel) surowcowy na skalę
światową.
Przedsiębiorcy mają do wyboru dwa sposoby zwiększania zysków:
poprzez ekspansję na nowe rynki ( przejmowanie słabszych konkurentów), dzięki czemu rośnie
wolumen sprzedaży wyrobów, zmniejszenie kosztów, co powiększy uzyskiwane marże na tym
samym rynku.
Strategia pierwsza pociąga za sobą wzrost kapitału obrotowego i uzupełnienie posiadanego już
wyposażenia technologicznego. Jest możliwa przy rozbudowanej ochronie patentowej i będzie
preferowana tam gdzie dzięki ingerencji rządu w gospodarkę można liczyć na jego wsparcie.
Strategia druga musi opierać się na innowacjach i wymaga zwiększonych nakładów na nowe
wyposażenie i na wdrożenie tych zmian (np. szkolenie załogi, testy).
Oczywiście druga strategia jest trudniejsza i stosowana bywa na wysoce konkurencyjnym rynku.
Nawet wzrost ceny dowolnego czynnika produkcji (np. pracy), może spowodować wzrost ceny
wyrobu i spadek sprzedaży. Taka sytuacja wymusza poszukiwanie tańszego substytutu (maszyny)
lub zmianę technologii tak by zużycie, dominującego kosztowo czynnika, zostało ograniczone.
U producentów krańcowych często prowadzi to do upadłości, gdyż narastające straty nie dają czasu
na przystosowanie. W warunkach wolnego rynku upadłość jest formą oczyszczania rynku z

120
Występowanie atraktorów w procesach ekonomicznych opisuję na str.139

173
17
3
przedsiębiorców pozbawionych zmysłu przewidywania albo z produktów, na które nie było
dostatecznie wielu chętnych, jest formą działania ewolucji w świecie tworzonym sztucznie przez
człowieka.
Jeśli to wszystko co wyżej napisałem jest prawdą to dlaczego zmusza się nas do coraz dłuższej ( do
wieku 67 lat) i coraz bardziej wydajnej pracy (to postęp techniczny powinien gwarantować nam
dostateczny wzrost wydajności). Otóż z systemu „niedoszłej szczęśliwości”, zwanym demokracją
socjalistyczną, wyszliśmy z pustą kasą, bowiem system ubezpieczeń był zwykła piramidą
finansową tzn. bieżące wydatki pokrywane były z aktualnych wpływów od pracujących. W 1992
piszący te słowa gardłował, przy każdej możliwej okazji, za pomysłem by zasilić ZUS, w ramach
komercjalizacji przedsiębiorstw, co najmniej trzydziestoma procentami udziałów tak by zasypać tę
pustą dziurę.
Odpowiedzią były drwiny i powoływanie się na podobne rozwiązania na „zachodzie”. Gdyby te
udziały zostały przypisane do zinwentaryzowanych zobowiązań emerytalnych, nie była by
potrzebna „reforma” Buzka oddająca w pacht kolejne oszczędności obcym funduszom.
Wystarczyło podzielić ZUS na kilka, konkurujących o klientów, oddzielnych podmiotów prawnych
co wymusiłoby rzetelne zarządzanie powierzonymi udziałami. Jeśli ubezpieczyciel nie dysponuje
kapitałem to na jego zwiększenie musi zapracować ubezpieczony zwiększając okres pracy
uprawniający do przejścia na emeryturę. Utrzymanie tego systemu napędza zyski bankom
kredytującym ZUS a nadto spowoduje, że wiek przechodzenia na emeryturę będzie wydłużał się
tak, iż większość umrze przed jego osiągnięciem.
Oszczędnościami na starość tylko ja mam prawo dysponować, tylko ja powinienem decydować jak
długo chcę pracować i tylko w takim wypadku wysokość emerytury nie zależy od przyrostu
naturalnego ( każdy dostaje to co zaoszczędził plus suma kapitalizacji odsetek). Nawet teraz
pokrywając z budżetu więcej niż wynosi wartość bieżących wypłat można by stopniowo odtwarzać
brakujący majątek i przejść z piramidy finansowej do gospodarki funduszem ubezpieczeniowym.
Brak woli politycznej by podjąć takie działania świadczy, że celem jest zniewolenie od urodzin aż
po grób. Jeśli około dwa miliony wyemigrowało za pracą to jaki jest związek między kondycją ZUS
a dzietnością?- przy obecnej tendencji rozwojowej ujemny, bo nowo narodzone dzieci generują
koszty aż do pełnoletniości, by następnie udać się na emigrację i tam opłacać ubezpieczenie.
Zamiast szukać usprawiedliwienia w spadającej dzietności, rząd powinien stworzyć warunki do
szybkiego rozwoju gospodarki. Przy wzroście gospodarczym ponad 5% zarówno problem
wpływów podatkowych, przyrostu naturalnego, zasilenia ZUS na dostatecznym poziomie, rozwiąże
się sam. Ale wszystko wskazuje że urzędy centralne obsiadły miernoty (efekt rekrutacji po linii
partyjnej i według koligacji rodzinnych), pozbawione elementarnej wiedzy ekonomicznej- świadczy
o tym windowanie opodatkowania używek ponad optimum wyznaczone przez krzywe Laffera (
publikacja ogłoszona 1974 r). Dominacja na wydziałach ekonomii pozostałości ekonomii
socjalizmu, wymieszanej z prymitywnym Keynesizmem dopełnia obraz stanu w jakim tkwimy.
Co zrobi rząd gdy strumień pieniędzy płynący od emigrantów wyschnie (założą tam rodziny), gdy
unijna manna skończy się a dług osiągnie poziom nie akceptowalny przez wierzycieli ?. Nie wiem
ale na pewno szykuje się wielkie rozliczanie odpowiedzialnych za zmarnowane lata, bo zbudowana
piramida musi zawalić się pod własnym ciężarem. I mam nadzieję, że to pozwoli zrekonstruować
gospodarkę według wzoru zaproponowanego nam przez Chestertona.

174
17
4
Komu służy wymiana międzynarodowa

Rozpowszechniony jest pogląd że ochrona kraju przed zagrożeniami zewnętrznymi jest


głównym celem polityki międzynarodowej rządu. Co do tak zdefiniowanego celu nie ma
zastrzeżeń, jednak wątpliwości pojawiają się gdy przyjrzymy się instrumentom używanym
powszechnie przez rządy.
Większość rządów kładzie nacisk na rozbudowaną polityką protekcjonistyczną, której
ulubionym narzędziem są cła. Już Frederic Bastiat w 1845r w pamflecie „Petycja” (str. 232
Dzieła zebrane t.1) przedstawia projekt uchwały producentów świec nakazującej odcięcie
wszystkich pomieszczeń od dopływu naturalnego światła, dzięki czemu wzrośnie wydatnie
sprzedaż świec i dobrobyt wszystkich biorących w tym udział ( producenci łoju – hodowcy,
producenci knotów - rolnicy ). Rozwój przemysłu dużej skali doprowadzał do wojen celnych
za każdy pojawieniem się kryzysu gospodarczego. Producenci grożąc znaczącą redukcją
zatrudnienia wymuszali na rządach tworzenie barier celnych. Ponieważ zwykle prowokowało
to analogiczną reakcję krajów, z których towary natrafiały na te bariery, z czasem zmieniono
taktykę na bardziej wyrafinowaną. Powołując się na dobro konsumentów wprowadza się
normy i standardy, które konkurencja nie będzie w stanie w krótkim czasie spełnić (np.:
dopuszczalny poziom emisji, zawartości określonych związków chemicznych, zużycia prądu
bądź paliwa, natężenia hałasu itd.). Z jednej strony wszyscy domagają się swobody wymiany,
szczególnie w relacjach ze słabiej rozwiniętymi krajami, powołując się na dobrodziejstwa z
niej wypływające a z drugiej strony, zasłaniając się wymogami ochrony środowiska lub
zdrowia własnej ludności, biurokraci najbogatszych państw, ustanawiają wyśrubowane normy
dla importowanych produktów.
Moim zdaniem treść polemiki wokół wolnego handlu nie dotyczy istoty sprawy, pomija to co
powinno być brane pod uwagę.
Postaram się bezstronnie wyłożyć rację obu stron sporu i zaproponować właściwe
rozwiązanie.
Nie podlega dyskusji fakt, iż wolna wymiana dzięki nieustannie postępującej specjalizacji i
efektowi skali stwarza najlepsze warunki dla szybkiego rozwoju gospodarczego o ile będzie
istnieć konkurencja dla każdego z producentów ( usługodawców ). Dzięki temu konsumenci
będą otrzymywać najlepsze z możliwych wyroby (usługi) po coraz niższych cenach. Z
drugiej strony wiadomo, że działająca konkurencja doprowadzi do naturalnego monopolu
najbardziej wydajnego producenta na lokalnym rynku 121. A więc ważne jest stworzenie
warunków umożliwiających pojawienie się konkurencji w momencie, gdy monopolista
podnosząc ceny będzie uzyskiwał ponadprzeciętne zyski. Ekonomiści taki stan określają
brakiem barier wejścia. W taki razie pozostaje tylko ustalić co może stanowić tę barierę
wejścia. Nie jest to takie proste, bo oprócz tak oczywistych ograniczeń jak koncesje, patenty,
dostęp do kapitału i surowców - możemy zastanawiać się czy należy zaliczyć do nich również
rentę z tytułu położenia lub zatrudniania wybitnych specjalistów ( np.: chirurgów ).
Nawet przy braku znaczących barier wejścia, monopolista naturalny wie, że ewentualny
konkurent musi liczyć się z możliwością szybkiego obniżenia wygórowanej ceny, co przy
dużych wymaganiach kapitałowych grozi stratami gdy zajdzie konieczność sprzedaży
majątku trwałego. Kapitałochłonne inwestycje, na to by były rentowne, wymagają dużego
udziału w rynku, bo tylko wtedy zadziała efekt skali. Im większy rynek obsługuje
monopolista tym mniej musi się obawiać, że konkurenci, bez kosztownej i długiej akcji
reklamowej, przejmą znaczącą część rynku - a nakłady na reklamę nie gwarantują
automatycznie odniesienie sukcesu, nawet gdy są bardzo duże.

121
Zagadnienie to szczegółowo omawiam w rozdziale „Nienaturalne monopole”

175
Dlatego czynnikiem wzmacniającym monopole naturalne jest efekt skali.
Ekspansja monopolisty, pozwala zmniejszyć udział kosztów stałych w kosztach wytworzenia
jednostki produktu, co dodatkowo wzmacnia jego pozycję i toruje drogę do dalszej ekspansji
aż dotrze do granic terenu zdominowanego przez równie potężnego konkurenta 122. Procesu
ten powoduje postępującą coraz szybciej urbanizację krajów tworząc coś w rodzaju, znanych
z teorii chaosu, atraktorów 123.
Jedynie w przypadku usług efekt skali nie występuje - co nie oznacza, że nie są one podatne
na monopolizację. Dlatego należy szczególnie zadbać o rozwój rynku usług i wypracować
reguły uniemożliwiające zdominowanie go przez kapitały uwalniane z rynku produkcji
wielkiej skali.

Wracając do głównego tematu, nasuwa się pytanie dlaczego protekcjonizm jest tak
powszechny jeśli jest szkodliwy; czy jednak nie pełni ona jakąś pozytywną rolę ?.
Rozstrzygniemy to analizując krok po kroku konsekwencje wymiany, między bogatym i
dominującym technologicznie krajem I a biednym, zacofanym krajem II. Dla przejrzystości
analizy przyjmiemy, że w wymianie uczestniczą tylko dwaj producenci, pomijam też
zagadnienia związane z lewarowaniem.
Załóżmy że :
Ca -cena jednostki wyrobów A produkowanego w kraju I,
Cb -cena jednostki wyrobów B produkowanego w kraju II,
Ca' -cena jednostki wyrobów A w kraju II,
Cb' -cena jednostki wyrobów B w kraju I
Warunkiem opłacalności eksportu z I do II, przy kursie wymiany w, jest by cena sprzedaży na
rynku II po przeliczeniu na walutę krajową spełniała nierówność:
1. Ca < w Ca' dla eksportera
2. w Cb< Cb' dla importera
Z połączenia obu warunków otrzymamy:
3. Ca /Ca' < w < Cb/Cb' przedział zmienności kursu podyktowany zmianą opłacalności
eksportu lub importu (analogiczną formułę otrzymałem w dowodzie twierdzenie 1 z rozdziału
„Historia pieniądza”) .

Załóżmy, że w wymianie waluty II na I pośredniczy bank w kraju II za pewną stałą opłatą.


Wstępnie wykluczamy gromadzenie rezerw i kredytowanie transakcji kontrahentów, wtedy
kurs wymiany będzie wartością stosunku importu do eksportu czyli :
4. Cb' B = w Ca'A
Gdy wrośnie ilość sprzedanych A to, jeśli lewa strona równania się nie zmieni, to musi
zmniejszyć się (w Ca') czyli cena albo kurs wymiany a to oznacza spadek opłacalności
eksportu (warunek 1). Jeśli wartość eksportu po przeliczeniu na walutę krajową wzrośnie to
musi wzrosną też wartość importu.

Wniosek nasuwa się sam: wielkości eksportu i importu są ściśle współzależne. By zmienić tę
zależność część przychodów z eksportu A (podlegających przewalutowaniu) należałoby
przeznaczyć na inwestycje P w kraju II :

5. Cb' B = w(Ca'A -P)

122
W rozdziale „Handel i jego istotne determinanty” opracowania jak wyżej, opisuję wpływ odległości na
konkurencję
123
Opis podałem w rozdziale „Atraktory ekonomiczne”.

176
W przypadku granicznym, gdy cała wartość eksportu jest reinwestowana to import spadnie do
zera, bo z równania (4) wynika, że kurs musi wzrosnąć tak że import z kraju II staje się
nieopłacalny.
Zależność (5) wyjaśnia dlaczego kraje biedne nie są w stanie wydobyć się z nędzy gdy
znaczny import połączony jest z dużymi inwestycjami (wykupywanie przedsiębiorstw,
nieruchomości, praw do eksploatacji bogactw naturalnych, obligacji rządowych).
Druga możliwość to eksport z odroczoną w czasie zapłatą, który od strony bilansowej nie
różni się od inwestycji, gdyż umożliwia wzrost eksportu niezależnie od wartości importu.
Ekspansja na rynku II według wzorca (5), redukuje produkcję materialną do branż o dużej
pracochłonności -pod warunkiem, że poziom płac jest zdecydowanie mniejszy niż w kraju I-
gdyż duża część inwestycji to nieruchomości, a zawyżony kurs dla wielu branż czyni nie
tylko eksport nieopłacalny ale też nie pozwala konkurować z produktami z kraju II na
własnym rynku. W konsekwencji rośnie bezrobocie, przyczyniając się do dalszego napływu
obcych inwestycji ale już w produkcję głównie komponentów wyrobów produkowanych w I.
Można łatwo wykazać, że obce inwestycje w nieruchomości, a w szczególności wykup
obligacji rządowych, terenów rolniczych, lasów, budynków nie przynoszą żadnych korzyści,
konsumentom. Zwraca się uwagę na pozytywne efekty obcych inwestycji w dziedziny
wytwórcze w postaci nowych miejsc pracy a przemilcza ich stronę negatywną: że są to
zwykle najbardziej pracochłonne części produkcji, nie wymagające wysokich kwalifikacji, że
zyski, now-how i działy decydujące o konkurencyjności wraz z całym zapleczem badawczym
pozostają w kraju inwestora ( szczególnie niebezpieczne są opłaty z tytułu praw autorskich i
udzielonych patentów, trwale uzależniając biorcę od dysponenta).
Nawet tam gdzie dochodzi do przejęcia całego zakładu, po czasie dochodzi do redukcji
zatrudnienia i przeniesienia części produkcji do zakładów nowego właściciela
(restrukturyzacja).
Dzięki unikaniu produkcji wyrobów finalnych w kraju II producent może transferować zyski
do I zawyżając, deklarowane koszty produkcji komponentów. Oczywiście istnieją i
pozytywne przykłady ale za cenę zwolnień podatkowych na dziesięciolecia.

Analogiczny wpływ na gospodarkę II będzie miał kapitał spekulacyjny i kredyty (K) w


walutach obcych:
6. Cb'B+K = w(Ca'A -P)

We wszystkich krajach biednych, kursy wymiany ich walut są zawyżone przez opisany
mechanizm.
Przed wysokim bezrobociem, ze zanikającą produkcją własnych wyrobów finalnych, niektóre
kraje próbują ratować się wprowadzając cła, lecz w ostatecznym efekcie muszą zwrócić się o
pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego lub Banku Światowego, które o ironio,
warunkują udzielenie kredytów zniesieniem ceł. Jaki jest efekt tej pomocy opisał
szczegółowo w książce „Globalizacja” Joseph E. Stiglitz laureat Nagrody Nobla i były
główny ekonomista Banku Światowego.
Jeśli zarówno wolny handel w wymianie międzynarodowej jak i cła ochronne nie są
właściwym rozwiązanie to co nim jest?.
Postawię hipotezę, że rozwiązanie znajdziemy w równaniu (6), gdy poddamy
ograniczeniu i ścisłej kontroli transfery kapitału inwestycyjnego (P) i (K). Jeśli w
początkowym etapie dopuścimy tylko inwestycje joint venture z przewagą kapitału
krajowego, wtedy import będzie wzrastał na tyle na ile pozwoli na to eksport, kurs waluty
będzie się wzmacniał stosownie do wzrostu siły gospodarki. Można pójść w ślady

177
Chińczyków i zatrzymywać część dewiz (R) uzyskanych z handlu przez własne
przedsiębiorstwa:

7. Cb' B-R = w Ca'A

Wtedy stale niedowartościowana własna waluta będzie stymulować eksport z kraju II do


kraju I a bank dokonujący przewalutowania będzie gromadził rezerwy walutowe na koncie
rządu kraju II.
Polityka taka uniemożliwia międzynarodowym spekulantom, przepuszczanie ataków na
waluty, zapewniając względną stabilny wzrost gospodarczy.
To nie cła powinny być narzędziem zapewniającym bezpieczeństwo gospodarcze, lecz
mądra polityka w zakresie przepływu obcych kapitałów.
Polska przystępując do UE zbyt wcześnie otworzyła swój rynek kapitałowy, co sprowadziło
naszą gospodarką do roli dostarczyciela taniej siły roboczej i producenta podzespołów.
Ewentualne wybicie się na pozycje wiodące jest możliwe jeszcze w przetwórstwie rolno-
spożywczym ( o ile rolnicy potrafią się zorganizować i uniknąć nadmiernego zadłużenia się)
oraz w nowoczesnych technologiach, jeśli uda się uwolnić system szkolnictwa z
biurokratycznych więzów, które skutecznie wykluczają z nauki jednostki wybitnie zdolne.

Czy małe przetrwa ?

O wielkości państw zadecydowało wiele, współdziałających przez wieki, czynników. W


głównej mierze były to podboje ale historia pokazuje, że o wiele trwalszym czynnikiem,
działającym w dłuższym czasie, za to mocniej integrującym, jest dominacja gospodarcza i
dorobek duchowy. Wiele narodów otrzymuje premie za położenie i za oszczędne szafowanie
zasobami, szczególnie ludzkimi, w sytuacjach beznadziejnych. Bowiem nawet przegrywając
możemy minimalizować straty po to by zaoszczędzone zasoby wykorzystać do budowania
form „przetrwalnikowych” pozwalających, w sprzyjających warunkach, wybić się na
suwerenność. Na ile taka strategia ma sens, zależy od odpowiedzi na pytanie, czy mogą
przetrwać autonomiczne gospodarczo enklawy, będące kanwą dla kultury ( specyficznego
stylu życia).
Jeśli potwierdzimy możliwość utrzymania suwerenności gospodarczej małych miejscowości,
to będzie też oczywiste, że dystrybucja własności tak jak wyobrażał to sobie Chesterton też
jest wykonalna. W rozdziale „ Komu służy wymiana międzynarodowa” ustaliłem
podstawowe warunki sprzyjające utrzymaniu suwerenności gospodarczej przez państwa.
Zasadnicza różnica miedzy relacją państwo-państwo a relacją miejscowość-miejscowość jest
występowanie jednej waluty na terenie całego kraju. Warto postawić problem tak ogólnie jak
tylko się da i przyjąć, że walutą pośredniczącą w wymianie są złote monety.
Pieniądze cyrkulujące w miejscowości A nie mają wpływu na cyrkulację pieniądza w B (i
odwrotnie), jeśli nie dochodzi do wymiany między A i B. Do wymiany dochodzi jeśli jest ona
opłacalna 124:

A B
a ic i` a więc zachodzi ci`= uici oraz cj`= ujcj ,
bj c j ` gdzie ui>1 i uj >1 (pomijam koszty dodatkowego transportu)

124
Za wymianę uznamy każdą usługę, w tym pracę, świadczoną przez osobę z jednej miejscowości na
rzecz podmiotu z drugiej miejscowości.

178
Twierdzenie 1: wymiana nie będzie wpływać na ilość pieniądza w
miejscowościach A i B, gdy bjcj`= aici`

Jeśli zdarzy się że wartość sprzedaży wyrobów z A w B będzie większa niż sprzedaży z B w
A to nastąpi transfer pieniądza z B do A : bjcj`= aici`- p
Ta zmiana będzie miała dalsze konsekwencje, bo mniejsza ilość pieniędzy w B zwiększy ich
siłę nabywczą (bo muszą obsłużyć ciągle tę samą ilość transakcji ) a równocześnie zmniejszy
ją w A.
Pojawią się dwie możliwości: albo zwiększenie zakupów (ai) dokona się kosztem mniejszych
zakupów niektórych wyrobów z rynku B, albo kosztem zmniejszenia popytu na wszystkie
wyroby (usługi) tam wytwarzane. W obu wypadkach zmniejszy się łączne zapotrzebowanie
na czynniki produkcji w tym na pracę (pojawi się bezrobocie). Utrzymująca się w dłuższym
okresie nadwyżka, spowoduje obniżanie cen wyrobów i czynników produkcji w B a w tym i
(ci`,cj), poprawiając opłacalność sprzedaży (bj) w A i zmniejszając opłacalność sprzedaży (ai)
w B. Ponadto, zmniejszająca się ilość cyrkulującego pieniądza w B wymusi spadek zakupów
wyrobów (ai) a to uruchomi sprzedaż na kredyt, która zwykle kończy się pułapką kredytową
(dłużnika stać jedynie na spłatę odsetek od długu).
Większa ilość pieniędzy w A będzie przyczyną zmian odwrotnych niż w B tj. ceny (ci,cj`)
wzmocnią dodatkowo korektę opłacalności in minus. Sugerowałoby to istnienie sprzężenia
zwrotnego zdolnego przywrócić równowagę w wymianie, gdy przewaga A nad B nie jest
duża.

Twierdzenie 2
Jeśli wykluczymy ingerencję z zewnątrz, to nadwyżka w wymianie między
miejscowościami A i B wytworzy warunki przeciwdziałające tej przewadze co doprowadzi
do stopniowej jej redukcji do zera (rynkowa homeostaza).

Rynek A kusi nie tylko wyższymi płacami pracowników 125 ale też wyższymi cenami
wyrobów, producentów z B. Gdy wymiana staje się źródłem deflacji w B to symetrycznie
wywoła ona też tendencję inflacyjną w A.

Twierdzenie 3
Napływ pieniądza transakcyjnego powodowany nierównomierną wymianą, może być
zrównoważony adekwatnym wzrostem wydajności (inwestycji), ale
jeśli nie pojawią się nowe produkty niwelujące tę nierównowagę, to po przekroczeniu
poziomu nasycenia nadwyżka będzie kumulowana w aktywach
finansowych tworząc bańki spekulacyjne 126.

Różnice w skali produkcji wystąpią między producentami działającymi na, różnej wielkości,
rynkach lokalnych. Natomiast rozszerzenie produkcji na AυB tworzy rynek pozwalający
zniwelować efekt skali - jeśli sprzedaż jest ograniczona tylko do tych dwóch rynków – a
dzięki różnicy cen otwiera nowe możliwości producentom z B 127. W takim przypadku
inwestycje w produkcję eksportową mogą finansować kredyty pochodzące z A, bowiem ich
spłatę sfinansują dochody z eksportu do A, a nadto różnica między stopą zwrotu a płaconymi

125
W rozdziale „sprawiedliwa płaca” wykazuję przyczynę tych różnic.
126
W rozdziale „Cel inflacyjne” rozwijam to zagadnienie
127
Pominę mechanizm wypierania konkurenta z rynku analizowany rozdziale „Atraktory ekonomiczne”

179
odsetkami zasili rynek B w dodatkową walutę. W tym miejscu analiza się komplikuje, bo
migracja zarobkowa do A działa na niekorzyść tych którzy działają wyłącznie lokalnie w B
zmniejszając popyt na ich wytwory (usługi). Powstaje ten typ deflacji, który zawsze
występuje gdy ograniczona zostaje ilość kredytów konsumpcyjnych. Naturalnym środkiem
zaradczym byłby pieniądz lokalny np.: emitowany przez gminy 128, podtrzymujący
poziom wymiany dóbr na rynku lokalnym. Analogiczny problem rozważał Silvio Gesell
(zwolennik naturalnego pieniądza i opłaty dewaluacyjnej) tłumacząc zjawisko tezauryzacją
odsetek od pożyczanego kapitału, co nie wyjaśnia dostatecznie istotę zagadnienia 129.
Funkcjonowanie waluty lokalnej ma ograniczenia wynikające z konieczności odprowadzenia
części podatków do budżetu centralnego, gdyż wiązać się może z przymusem wymiany części
przychodów uzyskiwanych w walucie lokalnej na krajową, w z góry ustalonych
wielkościach 130. Dalszy przebieg wymiany w istocie nie różniłby się od opisanej wymiany
międzynarodowej. Pojawi się jednak poważne niebezpieczeństwo ataku na lokalną walutę
choćby po to by zniechęcić do niej mieszkańców i zapobiec rozprzestrzenianiu się, groźnych
dla władz centralnych, prób przełamywania monopolu na walutę krajową. W gospodarce
nastawionej trwale na stymulowanie inflacji „pustym pieniądzem”, ważne jest gdzie on
pojawi się najwcześniej. W większych ośrodkach jest więcej podmiotów o „zdolności
kredytowej” więc tam szybciej pojawi się pieniądz kredytowy. Ci co znajdą się na końcu
cyklu obrotu, otrzymają pieniądz o sile nabywczej pomniejszonej o inflację. Inflacja z jednej
strony przyśpiesza obrót pieniądzem w dużych miejscowościach (rosną nominalne dochody i
płace) ale z drugiej strony powoduje większy wzrost cen niż w miejscowościach małych.
Pojawia się więc dodatkowy czynnik wzmacniający z jednej strona konkurencyjność
przedsiębiorców z małych miejscowości jak i tendencje do emigracji pracowników do
większych miejscowości, skuszonych wyższymi płacami.
Groźba destabilizacji rynku finansowego rośnie z wielkością długu wymagającego ciągłego
rolowania, dlatego zadłużone gospodarki Środkowej Europy, próbują zażegnać
niebezpieczeństwo, przyjmując w pośpiechu Euro ( nie zdają sobie sprawy, że wpadają z
deszczu po rynnę ) 131.
Gdy spekulant chce zaatakować na przykład rubla, bo zakłada, że w najbliższym czasie kurs
tej waluty spadnie, to kupuje ruble, tyle, że na kredyt! Dogaduje się z jakimś bankiem - w
Rosji, albo innym, mającym wystarczające zapasy rubli - że bierze np.: bilion rubli, mających
w tym momencie wartość 20 miliardów dolarów (przy kursie 50 rubli za dolara) i
zobowiązuje się, że zapłaci za nie za dwa tygodnie (albo za dwa dni) cenę taką, jaką rubel
będzie miał wtedy w dolarach. Spekulant zakłada oczywiście, że kurs dolara w rublach
znacząco wzrośnie (między innymi dzięki jego własnym działaniom) i w momencie spłaty nie
będzie wynosił już 50 do 1 ale na przykład 100 do 1, czyli do spłaty nie będzie 20 miliardów
dolarów, tylko 10 miliardów, co daje zysk w wysokości 10 miliardów dolarów na czysto.
Spekulacyjny zakup takiej ilości dolarów za ruble spowoduje, że nagle na rynku będzie mniej
dolarów a więcej rubli rubli co pociągnie spadek ich wartość. Przerażeni znacznym spadkiem
wartości rubla Rosjanie zaczynają wykupywać waluty w kantorach pogłębiając spadki. I gdy
wszystko odbędzie się zgodnie z planem, to spekulant zarobi bardzo dużo pieniędzy. Jeśli

128
W 1934 udany eksperyment w Austriackim mieście Wörgl lub proponowany przez autora serwer
wymiany bezgotówkowej
129
Współcześnie stosowany przez banki centralne cel inflacyjny (około 2%) spełnia funkcję opłaty
dewaluacyjnej, jednak nie potrafi uporać się ze zjawiskiem stagnacji (Japonia) i deflacji
130
Zastosowanie wymiany bezgotówkowej, jeśli nie umożliwia to na pewno utrudnia ustalenie obowiązku
podatkowego.
131
Rentowność długoterminowych obligacji skarbowych (10-30 letnich) determinuje koszt kredytu
hipotecznego, a więc problemy z rolowaniem długu państwowego przenoszą się na budownictwo.

180
rząd zapanuje nad paniką i „rzuci” na rynek odpowiednią ilość dolarów z posiadanych rezerw
to straty poniesie spekulant gdy kurs ustali się poniżej 50 do 1.
Taka operacja jest szczególnie łatwa gdy kraj nie posiada dostatecznej ilości rezerw
walutowych i zadłużony jest głównie w bankach zachodnich. Synchroniczna akcja blokująca
rolowanie długu z spekulacyjnym zakupem dolarów na kredyt spowoduje całkowitą
bezbronność ofiary. To pokazuje nam jak ważna jest kontrola przepływu kapitału nawet w
przypadku walut lokalnych.
W każdych okolicznościach o ostatecznym wyniku procesu wymiany zadecyduje
pomysłowość i determinacja uczestników rynku oraz dostęp do rynku kapitałowego.
Transfery środków budżetowych na rzecz biednych ośrodków, kompensujące wypływ
gotówki, podtrzymują jedynie istniejący poziom cen (popyt konsumpcyjny) i wbrew
powszechnemu przekonaniu, w dłuższym okresie, bardziej szkodzą niż pomagają, bo
zmniejszają konkurencyjność firm tam działających i utrwalają stan nierównowagi w
wymianie ( takie zjawisko obserwujemy w strefie euro, gdzie mimo dużych transferów
środków kryzys, gospodarek południa Europy, pogłębia się). Zdrową reakcją powinno być
wzmożone działanie na rzecz poprawy konkurencyjność i ekspansja na sąsiadujące rynki a do
tego niezbędny jest dostęp do dobrze urządzonego rynku kapitałowego ( pominę ten temat
gdyż jest zbyt obszerny).
Istnieje błędne przekonanie o możliwości nieograniczonej ekspansji wytwórczej, jednakże
póki koszty transportu są znaczące, póty zasięg penetracji rynków ze strony jednego zakładu
jest zawsze ograniczony. Natomiast nieograniczona może być ekspansja kapitału polegająca
na wykupywaniu lokalnych producentów lub budowie nowych zakładów jako samodzielnych
filii (omówienie wpływu coraz bardziej bezczelnych przekrętów dokonywanych przez
spekulantów 132 wykracza poza ramy tego rozdziału). Jestem za wolnym rynkiem czyli
swobodną wymianą produktów i usług. Wbrew sugestiom pieniądz i jego substytuty (czeki,
karty, instrumenty finansowe) nie są produktami lecz kwitami (pośrednikami w wymianie
odroczonej) zaświadczającymi wydanie dobra o oznaczonej na kwicie wartości co uprawnia
posiadacza do nabycia innego dobra o tej samej wartości wymiennej. Ponieważ we
wszystkich krajach banki centralne mają monopol na emisję pieniędzy, więc pozorna
konkurencja przejawia się w różnicach marż narzucanych, na oprocentowanie ustalane przez
bank centralny (stopa lombardowa, depozytowa). Kapitał - zgodnie z jego definicją - jest
narzędziem służącym do pomnażania samego siebie, i jak każde narzędzie może być użyte
w dobrym lub złym celu, dlatego nałożenie ograniczeń dla napływu obcego kapitału nie jest
zaprzeczeniem zasad wolnego rynku.

Gdy centrala firmy jest w A to zysk z działalności filii transferowany jest do A, zaś w B
pozostają wprawdzie koszty biorące udział w obrotach lokalnego kapitału ale saldo tej
działalności jest jednak ujemne. Lokalna władza widzi wyłącznie dodatkowe wpływy
podatkowe oraz zmniejszenie się bezrobocia, nie dostrzega natomiast długofalowych
skutków obcych inwestycji realizowanych na preferencyjnych warunkach 133. Dysponując
najnowszą technologią i rynkami zbytu blokują szanse rozwoju dla lokalnych
przedsiębiorców, a nadto stosując ceny transferowe unikają płacenia podatków zaniżając

132
Ostatnio "New York Times" i "Financial Times" opisał jak dzięki zmowom i ustawianiu rynku traderzy
(spekulanci-banki, fundusze inwestycyjne) walut osiągali czasem w ciągu 30 sekund zyski rzędu 100 tys. dol.
W USA, W. Brytanii i Szwajcarii toczy się śledztwo ws. manipulowania rynkiem walutowym Forex.
133
Znany hinduski ekonomista i krytyk globalizacji Amit Bhaduri twierdzi że międzynarodowe firmy do
perfekcji opanowały umiejętność rozgrywania między sobą krajów bijących się o ich pieniądze. W efekcie w
większości państw na dorobku działa cały system ulg i zwolnień podatkowych obliczonych na przyciągnięcie
inwestorów.

181
wykazywane zyski księgowe. Nikt nie liczy wartości utraconych szans lokalnego biznesu
związanych z pojawieniem się potężnego zagranicznego konkurenta, który pożarł im rynek.
Często brak doświadczenia i desperacja prowadzi do zawierania umów z klauzulą ISDS (od
angielskiego investor-state dispute settlement) w sprawie rozstrzygania sporów państwo-
inwestor uniemożliwiającej zmianę warunków funkcjonowania takiej firmy nawet gdy
szkodzi ona lokalnemu środowisku 134.

Jaka jest recepta na obronę lokalnych gospodarek ? Społeczności lokalne powinny mieć
prawo do oceny zagrożeń ze strony kapitału napływającego z zewnątrz i do zastosowania
metod ochraniających interesy społeczności. Niebezpieczne są próby zmonopolizowania bazy
surowcowej i infrastruktury technicznej oraz tworzenie filii producentów zarówno
zagranicznych jak i krajowych ( umożliwiają one trudny do uchwycenia transfer zysków do
centrali). Bezproduktywne są obce inwestycje w nieruchomości, banki, ubezpieczenia,
handel, usługi lokalne 135. Wiarygodnym sygnałem dla podjęcia działań ochronnych, jest
znaczący spadek popytu na usługi lokalne. Efektywną formą ochrony lokalnego potencjału
produkcyjnego jest spółdzielcza forma gospodarowania ( łącznie ze spółdzielniami
kredytowymi), mniej podatna na przejęcie bo wymaga ono zgody większości zatrudnionych
współwłaścicieli 136. Jednym z głównych celów może być wyeliminowanie pośredników
wykorzystujących pozycję monopolistyczną. Nie do przecenienia jest aspekt psychologiczny:
świadomość wpływu na jakość zarządzania i udziału w wypracowanych przez spółdzielnie
zyskach, co zwiększa dbałość o efekt wkładanej pracy. Odpada w takiej sytuacji dyskusja o
mitycznej wartości dodanej 137. Jako pracownicy do firmy wnosimy więcej niż otrzymujemy
w formie zapłaty, aby zachować to „więcej” powinniśmy zostać przedsiębiorcami lub
wspólnie z innymi podjąć ryzyko produkcji. Z historii wiemy, że z inicjatywy spółdzielców
budowano drogi, domy ludowe, świetlice. Istnienie spółdzielni podnosiło poziom życia
otoczenia, zarówno ekonomiczny, jak i kulturalny, oświatowy i zdrowotny.

Nie jest moim zamiarem tworzenie gotowych recept a jedynie chcę wydobyć, nie istniejące w
świadomości ogółu, mechanizmy na których działanie jesteśmy narażeni.
Musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że każdy wybór, każda celowa zmiana pociąga za sobą
koszty. Duże aglomeracje rozwijają się szybciej, dysponują większą ilością usług, lepiej
wykorzystują kapitał, umożliwiając większą szybkość obrotu pieniądzem.
Ale mityczne lewarowanie ma sens gdy finansuje projekt gwarantujący pełną spłatę
zadłużenia oraz zysk, przy niewielkim ryzyku. Napływ taniego pieniądza zaowocuje
bezproduktywnymi inwestycjami, które po niewielkiej poprawie zyskowności biznesów
lokalnych, pogłębi spadek popytu powodowany większym odpływem gotówki (spłata rat z
odsetkami).
Alternatywą dla małych miejscowości byłoby wykorzystanie na dużą skalę infrastruktury
informatycznej do zarządzania łańcuchem dostaw, handlu, przepływu informacji oraz dronów
w bezpośrednich dostawach do klientów. Podstawą na, której należy zacząć budować
niezależność są oszczędności kumulowane w lokalnych bankach spółdzielczych ( obligacjach

134
Raport Friends of the Earth Europe wymienia 16 spraw w ramach procedury ISDS przeciwko Polsce
135
W Polsce aż 21 proc. inwestycji obcych koncentruje się w sektorze finansowo-ubezpieczeniowym, 15
proc. w handlu hurtowym i detalicznym, 6 proc. w budownictwie, a 8 proc. w obsłudze rynku nieruchomości.
136
Profesor Kimberley Scharf z University of Warwick wykazał że mniejsze grupy są bardziej ofiarne.
137
Pracownik najemny nie ponosi ryzyka straty na działalności, a nadto otrzymuje zapłatę nim efekt jego
pracy zostanie sprzedany. Nie ponosi również kosztów zamrożonego w tym czasie kapitału obrotowego oraz
amortyzacji majątku trwałego. Ponadto nie istnieje obiektywna metoda szacowania wartości produktu
powstającego na danym stanowisku pracy, znamy tylko wartość produktu finalnego.

182
przedsiębiorstw lokalnych ) – amortyzują one pojawiające się losowo skutki niekorzystnych
wydarzeń i pozwalają też wykorzystać pojawiające się nadzwyczajne okazje 138.
Wykorzystanie serwisów internetowych pośredniczących w wymianie np.: serwis Carpooling,
BlaBlaCar pozwala obniżyć koszty podróży, kojarząc osoby jadące do tych samych
miejscowości w tym samym dniu lub serwery aukcyjne, grupujące oferty producentów
rolnych, pozwolą skutecznie przełamywać dyktat pośredników.
Ochrona potencjału małych miejscowości jest wykonalna gdy państwo przestrzega zasady
subsydiarności 139.
Jeśli ponadto ustawodawstwo zastąpimy prawem tworzonym przez sędziów (prawo
precedensowe) — model Leoniego 140 — stałość i pewność (jedne z podstawowych wymogów
„rządów prawa”) zastąpią kapryśnie zmieniające się edykty ustawodawcze. Główny korpus
prawa sędziowskiego zmienia się bardzo powoli. Ponadto decyzje sędziowskie mogą być
wydane jedynie wtedy, gdy strony podniosą sprawę przed sądem, a ponieważ mają one
zastosowanie jedynie do decyzji odnoszącej się do konkretnej sprawy, prawo sędziowskie —
w przeciwieństwie do ustawodawstwa pisanego — umożliwia zastosowanie szerokiego
zakresu dobrowolnych, swobodnie przyjętych zasad, pozwala na uwzględnienie interesów
stron i rozprzestrzenianie się arbitrażu, jeśli tylko będzie on potrzebny w społeczeństwie.
Leoni znakomicie pokazuje analogię pomiędzy tymi swobodnymi zasadami oraz wzajemnymi
interesami, które prawdziwie wyrażają „wspólną wolę” wszystkich uczestników, a
dobrowolnymi transakcjami oraz wymianami na wolnym rynku. Pokrewny ekonomii wolnego
rynku nie jest w takim razie demokratyczny ustawodawca, nieustannie szykujący
społeczeństwu nowe nakazy, ale rozprzestrzenianie się dobrowolnych zasad,
interpretowanych i stosowanych przez specjalistów w dziedzinie prawa.

Mam świadomość że zarysowane tu ramy nie wystarczą, potrzebni są inteligentni,


zdeterminowani ludzie gotowi walczyć o swą niezależność mimo oczywistych trudności na
jakie niewątpliwie napotkają.
Z powyższych rozważań wypływają też przygnębiające wnioski: teraz pieniądze wydzierane
z produktywnej działalności na płatności w UE wracają do kraju by finansować
bezproduktywne inwestycje ale ciągle jeszcze spadek konkurencyjności naszych
przedsiębiorstw może być niwelowany zmianą kursu złotówki. Przy ciągle ograniczanej
swobodzie legislacyjnej sejmu (prawo unijne ma pierwszeństwo przed krajowym ), wejście
do strefy euro spowoduje całkowitą bezbronność wobec dominujących gospodarek UE.
Nie przeczę, istnieje wysokie ryzyko kursowe ale jest ono efektem dużego długu
państwowego i braku kontroli nad przepływem kapitałów. O ile dług można zmniejszyć a
kapitał poddać kontroli 141 to po przyjęciu euro działanie atraktorów gospodarczych nie da się
wyeliminować. Również wokół małych miejscowości i przedsiębiorstw zaciskać się będzie
jedwabna pętla ustawodawstwa unijnego.

Źródła biedy

Relacje obywatel państwo mogą być rozpatrywane w różnych aspektach. Pod pretekstem
oczekiwań mitycznej większości - najpierw się te oczekiwania drogą propagandowej

138
W rozdziale „Nadmiar warunkiem istnienia” uzasadniam potrzebę tworzenia zapasu.
139
Tyle państwa, na ile to konieczne, tyle społeczeństwa, na ile to możliwe.
140
B. Leoni, Freedom and the Law, Nash Publishing, Los Angeles 1961.
141
Kanada skutecznie ograniczyła negatywne skutki zagranicznych inwestycji wprowadzając Investment
Canada Act

183
manipulacji tworzy by móc się na nie następnie powoływać - państwo nadaje sobie
uprawnienia do coraz głębszej ingerencji w sferę prywatną swych podopiecznych. Ulubionym
zajęciem jest budowanie barier prawnych mających bronić ziemię przed bezmyślnym
człowiekiem, a nadto poszczególnych osobników nie tylko przed innymi osobnikami, ale
nawet przed nimi samymi. Nieustannie publikatory pracują nad utrwalaniem przekonania, że
gdyby nie zapobiegliwość urzędników ziemia stałaby się czyśćcem pełnym udręki.
To na jak daleką ingerencję pozwolimy urzędnikom, zależy od naszej wiedzy o
mechanizmach, które sprzyjają bezkonfliktowemu współdziałaniu jednostek. Powinniśmy
umieć ocenić, w którym miejscu deklaracje polityków rozmijają się z rzeczywistością. W
poprzednich rozdziałach pokazałem dlaczego cła są gorszymi substytutami kontroli
przepływu kapitału a tzw. janosikowe zastępuje prawo podstawowych jednostek
samorządowych do podejmowania suwerennych decyzji gospodarczych, łącznie z prawem
emisji własnej waluty.
Poprzednie analizy opisywały stan dających się wydzielić konglomeratów gospodarczych,
natomiast sytuacja gospodarującej jednostki dalej nie poddałem szczegółowej analizie, a
przecież to na jej użytek wytworzono pojęcia: bezrobocia, sprawiedliwej płacy, umów
śmieciowych, usług zdrowotnych, ubezpieczenia na starość i od nieszczęśliwych wypadków.
Omówiłem dobrowolną wymianę; zasygnalizowałem skutki braku konkurencji ale ciągle
brakuje analitycznego wyjaśnienia dlaczego rośnie ilość zarabiających poniżej tzw. minimum
socjalnego a rozpiętość między zarobkami grup najniżej zarabiających a dochodami pewnych
szczególnych grup zawodowych rośnie.
By nie pogubić się w zależnościach zacznę od najbardziej elementarnych i oczywistych -
pominę też wpływ stóp procentowych.

Za corpus delicti, który posłuży analizom, przyjmuję możliwy przebieg ewolucji techniki
łowienia ryb, zaczynając od najprostszej (I) do bardziej wydajnej, wspomaganej siecią (II)
oraz zakupionym urządzeniem do produkcji linki (III). Każda zmiana techniki wymaga
oszczędności w konsumpcji złowionych ryb tak by powstał ich zapas na okres gdy będzie
robił sieć. Ponieważ na pierwszym etapie, rybak ma niewielkie możliwości oszczędzania to
nie przeskoczy on od razu do etapu (III) bo musiałby zbyt długo czekać na efekty ( koszt
ewentualnej pożyczki byłby zbyt duży w relacji do jego możliwości spłaty). Kosztem będzie
ilość czasu koniecznego do wykonania celu działania pomnożony przez rynkową wartość
jednostki czasu.

Rodzi się pytanie: kiedy inwestycja ma sens ?. Skorzystam ze wzorów wyprowadzonych w


rozdziale „Kapitał” i „Ocena użyteczności serwera” by porównać oszczędności z amortyzacją.

184
Na rysunku widać, że każdy etap obniża nam koszty połowu liczone na jedną rybę ale z
drugiej strony wymaga on coraz większych oszczędności dzięki którym mogą powstać
urządzenia wymagające coraz dłuższego okresu zwrotu. Ale im dalej w przyszłość sięgamy
tym bardziej rośnie ryzyko błędu w kalkulacji. W tym przypadku rybak ryzykuje, że popyt na
zwiększone ilości ryb może się nie utrzymać w dłuższym czasie mimo niższych oferowanych
przez niego cen. Wydłużenie okresu produkcji, o którym piszą austriacy jest widoczne jak na
dłoni, bo jest to suma okresów pracy 1+2+3+4 (kolor niebieski). Należy jednak pamiętać, że
gdy technikę III rozdzielimy na dwóch podwykonawców to dzięki synchronizacji (opisanej w
poprzednich rozdziałach), procesy wytwórcze będą przebiegać równolegle. Koszt amortyzacji
w głównej mierze jest proporcjonalny do kosztu wykonania urządzenia i odwrotnie
proporcjonalny do wielokrotności jego użycia. Jeśli stawka płac (ci) zmaleje w relacji do
kosztu wyposażenia tak że nierówność nie zostanie zachowana, to nastąpi skrócenie okresu
produkcji (zniknie jeden z etapów produkcji) i odwrotnie: wzrost kosztów płac spowoduje
wzrost opłacalność inwestycji.
W ten sposób, na innej drodze, wykazaliśmy słuszność efektu Ricarda (str.16).
Powyższa analiza powinna uzmysłowić bezsens tworzonych przez ekonomistów głównego
nurtu funkcji produkcji Cobba-Douglasa postaci X=ANαKβ (N-wielkość zatrudnienia, K-
fizyczny zasób kapitału, Aαβ – stałe wymagające ustalenia) bowiem inwestycja na każdym
etapie daje inną wydajność i nie ma nic wspólnego z wydajnością etapu wcześniejszego poza
faktem, że świadczy ona usługi na jej rzecz. Nawet gdy w najprostszych przypadkach, gdy
operujemy jedynie nakładami pracy będziemy mieli różne ich ceny a więc i koszty, nie dające
się zredukować do prostej funkcji. Co więcej może, tak jak w opisanym wyżej przypadku,
dochodzić do wzrostu zatrudnienia ze wzrostem inwestycji, dzięki czemu otrzymujemy
zwiększoną wydajność ale może być też tak, że będziemy zastępować pracowników
maszynami bez zwiększania wydajności w produkcji finalnej.
Wzór wymusza rosnącą wraz z inwestycjami produktywność (wydajność) na poszczególnych
etapach ale nie pozwala ocenić jaki popyt gwarantuje, niezbędny dla przetrwania, dochód.
Znam przypadki kilkuhektarowych gospodarstw, w których zakupiony na kredyt,
„wypasiony” bardzo wydajny ciągnik, nie może zapracować na siebie, więc rolnik ma do
wyboru albo świadczyć usługi innym (o ile znajdą się chętni) albo sprzedać go ze stratą.
Dlatego w praktyce liczy się wewnętrzną stopę zwrotu- zdyskontowane przychody w okresie
użytkowania sieci mają być większe od kosztu nabycia (wykonania) sieci- która dopiero
pozwala ocenić efektywność wykorzystania zainwestowanego kapitału i porównać ją z
rynkową stopą procentową. Różnica w podejściu bierze się stąd, że stopę zwrotu liczymy
przed podjęciem inwestycji (ujęcie diachroniczne), natomiast wzór, który zaproponowałem
porównuje oszczędności w czasie wykonania jednostki dobra (ujęcie synchroniczne).
Jeśli przyjrzymy się technice II to widać, że dochód uzyskany przez rybaka zostanie tylko w
tej części przekazany wykonawcy sieci, która wynika z warunku opłacalności, a więc może
się zdarzyć że ilość sprzedawanych ryb wystarczy na utrzymanie rodziny rybaka ale nie
wystarczy już na utrzymanie rodziny wykonawcy sieci. Wtedy rybak musi sam wykonywać
sieci ograniczając czas połowu i wykorzystując pozostałe godzin dnia tak by po (k) dniach
nowa sieć była gotowa. Amortyzacja ,w tym przypadku, odpowiada kosztom usługi
świadczonej przez sieć podczas połowu, czyli jest przychodem dziennym potencjalnego
podwykonawcy sieci.

185
Jeśli okres wykonania sieci będzie większy od czasu jej użytkowania tj. tk > kti a oczekiwane
stawki godzinowe płacy będą takie same ( ck=ci), to wykonawca sieci nie zdąży ją wykonać
przed zużyciem się poprzedniej sieci. Ale wtedy nie będzie spełniona także nierówność:
kciti(1- ti /toi ) > cktk
gdyż mniejsza wartość (kti) z lewej strony pomnożona przez liczbę mniejszą od zera da w
wyniku wartość mniejszą od (tk) więc lewa strona będzie mniejsza od prawej i produkcja
sieci będzie nieopłacalna.
Jest jeszcze inny efekt oszczędności: pojawi się on gdy rybak z konieczności ograniczy
zakupy np.: mąki na chleb. Ponieważ obniżona konsumpcja musi trwać przez kilka okresów,
spowoduje to obniżkę ceny mąki a obniżone w ten sposób dochody rolnika spowodują spadek
zakupów u rybaka. Jeśli oszczędności (nie ma znaczenia czy są to oszczędności rybaka czy
pożyczka) będą, jako zaliczki, przekazywane wykonawcy sieci to wprawdzie wypełni on
powstałą lukę popytową wydatkując je, ale jeśli przed zmianą zajęcia, też był np.: rybakiem to
wycofanie jego produktów z rynku spowoduje obniżenie popytu oraz podaży o wartość
zaniechanej produkcji, do czasu wykonania pierwszej sieci, która zwielokrotni podaż ryb u
pierwszego rybaka, a tym samym i jego wydatki. W ten sposób względna równowaga przy
zmniejszonym wolumenie towarów jest zachowana. Również po zakończeniu inwestycji,
zwiększona wydajność -zrównoważona większymi wydatkami - pozwoli obniżyć cenę ryb
tak, że w efekcie zanotujemy niewielką deflację przy większym strumieniu wymienianych
dóbr (naturalny stan rozwijającego się wolnego rynku). Główną barierą, w tej formie
inwestowania jest zdolność do wypracowania takich oszczędności, które pozwolą zatrudnić
pracownika za stawkę nie większą niż kciti(1- ti /toi )/tk, a to będzie zależeć głównie od popytu
na ryby i jego pracowitości. Oczywiście bariera ta nie zaistnieje w sytuacji, gdy przejmowani
będą klienci drugiego rybaka, ale co stanie się gdy pierwszy zaproponuje drugiemu niższe
dochody od tych które osiągał pracując na swoim ?. Po prostu powróci on do starego zajęcia
proponując klientom też niższe ceny. Dlatego motywem do podjęcia pracy u pierwszego
rybaka są wyższe zarobki. Podobny obraz przepływów pieniężnych wystąpi gdy drugi rybak
stanie się niezależnym producentem sieci a inwestycję sfinansuje pożyczką. Zaoszczędzone
przez innych środki zostaną ponownie wprowadzone do obiegu, przez producenta sieci a
nadto rybak będzie mógł wcześniej zwiększyć produkcję, bez potrzeby oszczędzania i spłacać
pożyczkę z powiększonych dochodów (efekt dźwigni finansowej). Pojawi się jednak w tym
przypadku niebezpieczeństwo błędnej kalkulacji i uzyskania stopy zwrotu mniejszej od
kosztu pożyczonego kapitału. By ograniczyć lekkomyślne szafowanie pożyczkami w
arabskiej bankowości obowiązuje zakaz pobierania „procentów”. Banki mogą jedynie
partycypować w zyskach, a tym samym i w stratach przedsiębiorców, co przeciwdziała
pojawianiu się baniek kredytowych i takim manipulowaniem warunkami umowy że faktyczne
koszy kredytu wielokrotnie przekraczają wartość kredytu doprowadzając klienta do
bankructwa. Nieuczciwe praktyki banków w Polsce (w większości zagranicznych) wspiera
stalinowski bankowy tytuł egzekucyjny, pozwalający zaspokajać się bankom bez ograniczeń
przed innymi wierzycielami- nagminnie wykorzystuje się niską świadomość ekonomiczną
klientów i wygórowane stawki WIBOR które ustalane są przez kartel bankowy bez
jakiejkolwiek kontroli z zewnątrz. Bezkarność tych praktyk, wyzwoliła równie bezkarne
praktyki, tworzących się mafii komorniczych.

Inny obraz sytuacji zarejestrujemy gdy cała inwestycja będzie finansowana fiducjarnym
kredytem. Rybak nie musi już oszczędzać więc cały dochód przeznaczy na zakupy. O

186
inwestycji nie przesądzi jego aktualna zdolność oszczędzania lecz ocena przyszłych
dochodów, zdeformowana przez pobudzony, kredytami konsumpcyjnymi, popytu na ryby
(wzrost ceny ryb) – także pieniężna stopa procentowa wprowadza w błąd, bo jest niższa od
naturalnej i przekonuje do inwestycji nawet tam gdzie ich rentowność jest tylko chwilowa.
Również drugi rybak wyda nieznacznie więcej po zmianie zajęcia. Nic się nie zmienia do
czasu zakończenia inwestycji. Zwiększona wydajność nie będzie tym razem zrównoważona
wydatkami bo trzeba będzie spłacać kredyt z odsetkami co spowoduje dysproporcję między
ilością pieniądza a strumieniem ryb oferowanych przez rybaka. Może się okazać, że przez
okres spłaty kredytu będzie musiał on obniżyć ceny tak że poniesie stratę. Nie pozostaje mu
wtedy nic innego jak, kosztem amortyzacji kontynuować spłatę (powrót do połowu
ościeniem) lub splajtować gdy bank zlicytuje mu łódkę, która była zabezpieczeniem kredytu.
Dla zrównoważenia ubytku w strumieniu pieniądza - w wyniku spłaty kredytu- bank musi
wygenerować zwiększoną ilość nowych kredytów, by w ten sposób pobudzić popyt na
większą ilość ryb, co jest warunkiem wypłacalności inwestycji. Proceder ten przypomina
piramidę finansową i ma swoją granicę. Pamiętajmy, że preferencja czasowa wyznacza nam
procent naturalny, a więc ustala granicę opłacalności dla inwestycji kapitałowych ( nie
dotyczy racjonalizacji kosztów i metod produkcji).

Zapewne pojawi się pytanie, kiedy rybak powinien zrezygnować z samodzielnego


wykonywania sieci ?.
Wyłącznie przekonanie o wzroście przyszłego popytu na ryby - który pozwoli wypracować
istotną nadwyżkę - a następnie ocena: czy korzystniej będzie zatrudnić pracownika do jej
wykonania - bo zabraknie mu czasu na równoczesne zwiększenie połowu i wykonywanie
sieci- czy zakupić ją na rynku. Tak więc, warunkiem podziału pracy jest pojawienie się
dostatecznej nadwyżki w przychodach rybaka, która zależy od popytu.

Mamy tu zredukowany problem płacy minimalnej. Jedynie dostateczny wzrost wydajności i


odpowiadający mu wzrost popytu, umożliwia zatrudnienie gwarantujące płacę
minimalną.
Dlatego małe rozwijające się przedsiębiorstwa angażują członków rodziny do czasu
uzyskania odpowiedniej produktywności, dzięki czynionym oszczędnościom.
Ustanowienie płacy minimalnej tworzy nie tylko kryterium minimalnej produktywności, przy
której dana osoba może otrzymać pracę - przez co zamyka się rynek dla tych, których
produktywność jest zbyt niska, by uzasadniała poniesione koszty - ale eliminuje też z rynku
przedsiębiorców dla których tak ustalone koszty pracy są za duże 142. Jeśli rząd chce naprawdę
pomóc ubogim, powinien zastosować ulgi podatkowe.
Tak naprawdę problem płacy minimalnej jest tożsamy z gwarancją rentowności
wyodrębnionych działań niezależnie od tego czy są one wykonywane wewnątrz
przedsiębiorstwa czy też w ramach niezależnej działalności gospodarczej. W załączniku do
rozdziału „Synchronizacja” opisałem drugi sposób inwestowania, polegający na zwiększeniu
produkcji poprzez zwiększenie zatrudnienia i powielenie już istniejącego wyposażenia
(inwestowanie ekstensywne 143, bowiem okres produkcji wyrobu się nie zmienia a rośnie tylko
ilość wydzielonych podprocesów). I w tym przypadku zapłata nie może być większa od

142
W klipie http://www.youtube.com/watch?v=hUbHmVEok2A ze strony 136 pokazałem skutki takiej
regulacji
143
Jesus Huerta de Soto nazywa taką inwestycję poszerzeniem struktury kapitału w przeciwieństwie do jej
pogłębienia, gdy skracany jest czas produkcji samego wyrobu.

187
wartości produktu krańcowego zatrudnionego czynnika. Problem minimalnego dochodu
pracownika wykonującego sieć u rybaka, różni się od problemu dostatecznych dochodów
przedsiębiorcy wykonującego sieci ( wyłącznie dla tego rybaka), jedynie faktem, że ten
ostatni otrzymuje wynagrodzenia jednorazowo, za które musi się utrzymać przez cały okres
użytkowania sieci i jest oczywiste, że powinien dążyć do pozyskania dodatkowych zleceń od
innych rybaków i zakupu urządzeń zwiększających jego wydajność. W efekcie rozwój będzie
odbywał się na dwa sposoby (tak jak to pokazano poglądowo poniżej):

1 2

Zakładamy iż producent linki jest zdolny zaopatrzyć dwóch producentów sieci a ci z kolei
zaopatrują sukcesywnie po trzech rybaków. Z tego założenia wynika iż każdy uczestnik
wybrał zajęcie najlepsze z dostępnych, pozwalające na optymalne wykorzystanie czasu i
zapewniające dostateczne przychody. Wobec tego da się utworzyć jedno przedsiębiorstwo
połowowe z analogiczną strukturą zatrudnienia. Co różni je od siebie ?
Z rozdziału „Kapitał” wynikałoby, że pierwsza struktura będzie wymagała znacznie mniej
kapitału obrotowego, ale z drugiej strony łączna ilość pieniądza transakcyjnego, niezbędna do
obsłużenia transakcji, będzie w pierwszym przypadku prawie trzykrotnie większa niż gdy
podstawimy w to miejsce, równoważne pod względem wielkości, przedsiębiorstwa o
produkcji zintegrowanej pionowo.
Wszelkie fluktuacje w popycie są rozkładane w pierwszej strukturze równomiernie na
wszystkie etapy. Jeśli trzeba to zwiększa się czas pracy, usprawnia produkcję, oszczędza na
materiale. Aby zapewnić to w zintegrowanym układzie trzeba zatrudnić dodatkowe osoby by
nadzorowały i koordynowały pracę. W pierwszym przypadku ceny regulowane są przez dwa
mechanizmy, od góry przez konkurencję od dołu przez istnienie możliwości wyboru innej
działalności bardziej dochodowej (ograniczenie podaży zwiększy cenę). W drugim przypadku
wystąpi tzw. sztywność płac a wysokość stawki płac będzie zależeć od podaży pracy a więc i
od alternatywnych możliwości zatrudnienia. Fluktuacje przychodów w czasie powodują, że
oferta płacowa zawsze będzie niższa od uśrednionego dochodu z analogicznej pracy w
pierwszej strukturze – jest to premia przedsiębiorcy za ryzyko gwarantowania stałej płacy. O
wiele lepsze warunki płacowe powinna dawać forma spółdzielcza (pośrednia między 1 i 2),
bo oprócz płacy podstawowej mamy jeszcze podział wypracowanego zysku. Jednak podział
ten uwzględnia wielkość udziałów i nie wiąże się z utargiem wypracowanym na danym
stanowisku ( nie istnieje obiektywna metoda pomiaru produktywności, poza wyceną przez
rynek ).
Jeśli efektywność i motywacja są większe w strukturze pierwszej to jak to się dzieje że są one
wypierane z rynku przez coraz większe struktury. W pierwszym zyski są rozproszone w
drugim kumulują się i są większe o różnicę w dochodach pracowników(wymienioną wyżej),
dochodzi do tego lepsze wykorzystanie kosztów stałych (efekt skali przy ich znacznym
udziale) oraz posiadane patenty. Które z tych czynników będzie decydował o przewadze,
zależy już od otoczenia, od warunków w jakich przychodzi działać. Jeśli na przykład
przedsiębiorca (2) opatentuje sieć - biodegradowalną po upływie pewnego okresu czasu – a
rząd mając na uwadze ochronę środowiska zakaże stosowania innych sieci, to (2) uzyska
pozycję dominującą na rynku mając dochody z patentu i z połowów.

188
Wniosek 1:
Gwarancja płacy minimalnej eliminuje z rynku firmy o niskiej rentowności i podnosi próg
wejścia dla nowych przedsiębiorstw.

Wniosek 2:
Ilość pieniądza uczestniczącego w wymianie rynkowej powinna wzrosnąć by, bez zmiany
cen, dało się obsłużyć transakcję między nowymi przedsiębiorstwami powstałymi z podziału
wcześniej jednolitego przedsiębiorstwa ( inwestycje ekstensywne). Dlatego podziały
większych przedsiębiorstw, zwykle wymuszają inwestycje intensywne (w wydajność) gdyż
dzięki nim zdolne są proponować niższe ceny, konkurencyjne do kosztów wytworzenia w
jednolitym zakładzie.

Wniosek 3:
Tam gdzie dominują koszty stałe inwestycje ekstensywne korzystają głównie z efektu skali i
odwrotnie przy dominujących kosztach zmiennych tylko inwestycje intensywne pozwalają
zmniejszyć istotnie koszty jednostkowe.

Popatrzmy na państwo tak jakby było jednym przedsiębiorstwem a jego obywatele


pracownikami tego przedsiębiorstwa. Oczywiste jest, że popyt na wyroby oferowane przez
gospodarkę będzie wzrastał ze wzrostem płac - zgodnie z prawem Saya, podaż sama stwarza
popyt. Natomiast wzrost płac ściśle zależy od ich wydajności i pracownicy nie mogą
otrzymać więcej niż wynosi wartość ich produktu krańcowego. Ponieważ, na
konkurencyjnym rynku stopy zwrotu osiągane w różnych przedsięwzięciach mają tendencję
do wyrównywania się, nie ma powodu do pojawiania się dużych różnic w dochodach. Jednak
tzw. kanały dystrybucji mogą utrwalać monopole naturalne gdyż zainteresowane są one
efektem skali - jako pośrednicy otrzymują nadzwyczajne zyski monopolizując rynek.
Kanalizują oni popyt, granicząc dostęp do alternatywnych dóbr i usług, tworząc coraz częściej
monopson 144 po stronie dostawców. Z drugiej strony dzięki efektowi skali, płyty, książki,
bilety na masowe widowiska mogą być względnie tanie. Ale im większy jest procent osób
zarabiających poniżej minimum socjalnego tym efekt skali po stronie popytowej jest
mniejszy, szczególnie widać to w usługach. W sferze realnej efekt skali ograniczają: regresja
efektywności (dysekonomia skali ) i koszty transportu. Praktykowana powszechnie polityka
wspierania eksportu, przełamuje te ograniczenia i pozwala przejąć rynek, na który jest
skierowana. Nigdzie nie podkreśla się, że ograniczenia efektu skali nie dotyczą kapitału, a
jest on zdolny podporządkować sobie każdą gospodarkę, jeśli nie nałoży się nań pewnych
ograniczeń (w szczególności na kapitał spekulacyjny).

Co sprawia, że pomimo znaczącego wzrostu wydajności, rośnie ilość osób zarabiających na


granicy minimum?.
Czyżby przez 25 lat „kapitalizmu” nie nastąpił żaden postęp?. O ile można podważać
dostateczny wzrost wydajności w rodzimych przedsiębiorstwach to trudno wyjaśnić
wielokrotną różnicę w zarobkach między zakładami w Niemczech i Francji a ich filiami
w Polsce. Przecież nie ma różnicy w wyposażeniu kapitałowym tych zakładów a i obciążenie
podatkowe ( zawarowane w umowach z rządem) jest znikome, więc ktoś tu z głupoty lub w
złej wierze powiela bajki o wolnym rynku i rosnącym dobrobycie. Nie sposób ustalić ile ze
sfery realnej wysysa biurokracja a ile obcy kapitał (problem utraconych możliwości).

144
Jedyny odbiorca wyrobów i usług na danym terenie

189
W tej sytuacji lekarstwem byłby szybki wzrost popytu na pracę , będący skutkiem ubocznym
dynamicznie rozwijającej się gospodarki (substytutem jest obecna emigracja zarobkowa) i
ograniczenie radykalne obciążeń podatkowych. Ale gdy płace będą rosnąć, z powodu
rosnącego zapotrzebowania na pracowników, obcy kapitał zacznie rozglądać się za krajem w
którym płace ciągle są niskie i jeśli nie zostanie ten wzrost skompensowany obniżką
podatków ( pracodawca uwzględnia łączne koszty działalności). Właśnie ta motywacja
przemawia za polityką wspierania lokalnych przedsiębiorców, będących bardziej stabilnym
elementem gospodarki.

Uderzyła mnie pewna prawidłowość: dobra bez których możemy się obejść, mimo że ich
wytworzenie podlega ciągłym zmianom i ulepszeniom, co pociąga za sobą stały wzrost
nakładów kapitałowych, są coraz tańsze a natomiast te które są niezbędne do przeżycia stają
się coraz droższe mimo niewielkiego postępu w technologii. Czyż nie bierze się to stąd, że
monopolizując ich dystrybucję pozbawia się konsumentów dostępu do zamienników (nie
istnieje substytut dachu nad głową, czystej wody w kranie, energii elektrycznej, dobrego stanu
zdrowia ). Równolegle rośnie „toksyczność” mnożących się instytucji nadzoru urzędniczego
nad jednostką, zanika otwartość na współpracę, wzajemne zaufanie i rywalizacja zgodna z
wypracowanymi przez wieki regułami. Dominuje przekonanie, że rynek to pole walki więc
wszelkie metody doprowadzające uczestnika do bezbronności (podstęp, dezinformacja itp.) są
nie tylko dopuszczalne ale wręcz konieczne. Dysponując odpowiednią mocą i umiejętnie
dzieląc się nią z władzą uzyskuje się gwarancje bezkarności. Wolny rynek może istnieć tylko
gdy podporządkujemy go etyce w innym wypadku przekształci się w samowolę, arenę walki
wszystkich ze wszystkimi. Jednakże ocena etyczna, wprowadzanych zakazów, musi opierać
się na rzetelnej wiedzy o ich długofalowych skutkach, dla dowolnej anonimowej jednostki a
nie jakiejś wydzielonej grupy społecznej nawet tej najbardziej pokrzywdzonej przez los (tego
domaga się równość wobec prawa).
Demagogia opanowała dyskurs publiczny. Tworząc zbiory przyczyn „zastępczych” uzasadnia
konieczność ingerencji tam gdzie przez wieki nawet najwięksi despoci nie odważyli się
sięgać. W miejsce sprawiedliwego państwa wykreowano państwo prawa sankcjonujące jawne
bezprawie.
Na szczególną uwagę zasługuje doniesienie ZPP do prokuratury na MF, że szantażuje ono
pracowników Izb Skarbowych zwolnieniami jeśli będą przeprowadzać kontrole, nie kończące
się naliczeniem kar (Stalinowska zasada: gdy dasz mi człowieka to i paragraf się znajdzie) .
Dominujący u nas kapitalizm dla wybranych, dobitnie uzasadnia propozycję Chestertona by
nazwać go proletaryzmem. Tylko odpowiedni stopień skundlenia staje się przepustką do
warstwy uprzywilejowanej.
Z oligarchicznego centrum, spływa łaskawe przyzwolenia na obgryzanie prowincjonalnych
kości i trudno dziwić się, że wszystkie oczy z prowincji skierowane są do centrum. A przecież
wystarczy przenieść wzrok na otoczenie zastanowić się co wspólnie można dokonać, jak
uniezależnić się od przemożnego wpływu niby kultury, pozorów naukowej wiedzy i dobra
wspólnego. Nie możemy dać się zredukować, jako jednostki, do roli nawozu historii (co
odkrywczo zauważył towarzysz Lenin); powinniśmy za radą prof. A. Zybertowicza i dr
Rafała Brzeskiego tworzyć poziome kanały wymiany informacji a nawet usług i dóbr zdolne
do mobilizowania się w obronie zagrożonych wartości oraz interesu lokalnych społeczności.
Wielcy tego świata (aparat urzędniczy, banki, monopole) nie ugną się przed najbardziej
wyrafinowaną argumentacją, do nich przemawia tylko dobrze zorganizowana i
zdeterminowana siła ( dowodem tego jest skuteczność protestów przeciwko ACTA).

190
W odpowiedzi krytykom

Spostrzegawczy czytelnik zauważy, że moje analizy budowane są na podstawach austriackiej


ekonomii. Zauważy też, że w obowiązujących podręcznikach trudno znaleźć choćby
wzmiankę na jej temat, a wielu laureatów Nagrody Nobla z ekonomii wkładało dożo energii
w krytykę, tego sposobu uprawiania ekonomii. Główny nurt ekonomii, zdominowany przez
zwolenników teorii Keynesa- która już prawie wiek służy za teoretyczne uzasadnienie
interwencji rządów w gospodarkach - starał się podważyć, w pierwszym rzędzie, teorię
kapitału sformułowaną przez Böhm-Bawerka. O wadze sporu świadczy to że szkoła
austriacka bez teorii Böhm-Bawerka przestaje istnieć, a nadto jeśli teoria jest prawdziwa to
całą argumentację Keynesa należałoby uznać za błędną.
Problem rosnącej „proletaryzacji” społeczeństwa był podstawowym zagadnieniem z którym
próbował uporać się Chesterton. Dlatego podejmując je muszę wykazać fałszywość podstaw
doktryn gospodarczych według których funkcjonują współczesne państwa a ponadto
przyjrzeć się najistotniejszym zarzutom stawianym austriackiej teorii kapitału.

W podręczniku „Teoria Ekonomii” Marka Blauga znalazłem przystępny opis dowodu


Samuelsona, który rzekomo obala teorię kapitału Bohm-Bawarka. Sprawa jest poważna, gdyż
argumentacja ta powielana od roku 1966 w kolejnych edycjach popularnego podręcznika
akademickiego, utrwala przekonanie o marginalnym znaczeniu „Szkoły Austriackiej”.

By przeprowadzić pogłębioną analizę problemu przytoczę opis argumentacji zawarty w


podręczniku:

Rozpatrzmy przypadek dwóch technik A i B, za pomocą których można wytwarzać to samo


dobro w ciągu trzech lat, stosując albo 7 robotnikolat w drugim roku przy technice A, albo 2
robotnikolata w pierwszym roku, a następnie 6 w roku trzecim przy technice B:

Lata Całkowite nakłady pracy


t-2 t-1 T
Technika A 0 7 0 7
Technika B 2 0 6 8

Przy jakiej stopie procentowej obie te techniki będą jednakowo zyskowne? Ponieważ
równanie kwadratowe: 7(1 + r) = 2 (1 + r)2 + 6, ma dwa pierwiastki, r = 0,5 i r =1,

faktem jest, że przychody z obu technik zrównają się przy stopie albo 50%, albo 100%. Przy
stopie wyższej niż 100% techniką zyskowniejszą jest A, bo dwie jednostki pracy na procent
składany przez dwa lata plus 6 jednostek pracy na procent prosty w ostatnim roku przewyższą
7 jednostek pracy z procentem składanym za jeden rok. Natomiast, gdy stopa spadnie poniżej
100%, techniką zyskowniejszą stanie się B, bo wyższy przy niej fundusz płac będzie teraz

191
obciążony niższymi odsetkami. Jeśli zaś stopa procentowa będzie dalej spadać, to przy stopie
niższej od 50% opłaci się „przełączyć" produkcję z powrotem na technikę A, bo przy takim
oprocentowaniu niższe zapotrzebowanie na pracę przeważa nad wszystkimi innymi
względami. Na tym polega zjawisko „przełączenia".

Porównanie między A i B możemy przedstawić dokładnie, obliczając obecne


zdyskontowane wartości kosztów obu technik przy różnych stopach procentowych z punktu
widzenia kapitalisty w roku t-2. Posługujemy się wzorem:

PVA = 0 + 7/( 1 + r ) + 0 = 7/( 1 + r )

PVB = 2 + 0 + 6/( 1 + r )2 = 2 + 7/ ( 1 + r )2

Widzimy wyraźnie, że dla r > 1, A jest techniką mniej kosztowną, a co za tym idzie
zyskowniejszą. Dla 0,5 < r < 1 techniką mniej kosztowną i wobec tego zyskowniejszą jest B,
ale dla r < 0,5, A znowu staje się zyskowniejsza. Co więcej, punkty przełączenia przypadają
dokładnie przy r = 0,5 oraz r =1, kiedy PVA = PVB (zob. tabelę 12.1).

Tabela 12.1 Koszty A i B przy różnych stopach procentowych


R 0 0,25 0,5 0,75 1,0 1,25 1,5 2,0
PVA 7 5,6 4,67 4 3,5 3,1 2,8 2,33
PVB 8 5,84 4,67 3,96 3,5 3,19 2,96 2,66

W tym prostym przykładzie „podwójne przełączenie" wynika ze wzmocnionego,


efektami procentu składanego, oddziaływania zmian w wysokości stopy procentowej na
koszty komparatywne nakładów zastosowanych pod różnymi datami przy identycznych
procesach technicznych służących wytwarzaniu tego samego dobra. Mówiąc inaczej, wynika
ono z faktu, że wiele procesów produkcji charakteryzujących się nierównomiernym
rozkładem nakładów w czasie przynosi różne wewnętrzne stopy przychodu, a wobec tego
okazują się one jednakowo zyskowne przy różnych stopach oprocentowania kredytu. W
przykładach bardziej skomplikowanych zjawisko to wynika zarówno z nierównomiernego
(ilościowo i w czasie) stosowania nakładów przy technikach identycznych, jak i z różnic w
długości okresu dojrzewania przy technikach alternatywnych, a wreszcie i z tego, że produkty
takich procesów technicznych niekiedy wchodzą jako nakłady do innych procesów.
Istnienie zjawiska podwójnego przełączenia sprawia, iż niemożliwe staje się jednoznaczne
stwierdzenie, że:
1. spadek stopy procentowej zawsze prowadzi do zmiany sposobu uszeregowania (wedle ich
zyskowności) wszystkich dostępnych technik w jednym, określonym kierunku
lub że:
2. zawsze prowadzi do wzrostu kapitałointensywności danej gospodarki, zachęcając do
zwiększenia stopnia „okrężności" produkcji.

To ostatnie stwierdzenie, dotyczące zjawiska znanego pod nazwą „przeskoku kapitału", jest
uogólnieniem pierwszego, a wynika z niego, że między zmianą w stopie procentowej, z jednej
strony, a stosunkiem kapitału do pracy czy stosunkiem kapitału do produktu - z drugiej, nie
ma jakiejś ściśle monotonicznej zależności. Ale jeżeli nie można znaleźć żadnego takiego
wskaźnika wartości zasobu kapitału w danej gospodarce, który by w sposób jednoznaczny
wiązał się z jedną i tylko jedną wysokością stopy procentowej, to w ogóle nigdy nie można
mówić o „wzroście kapitałochłonności" bez ryzyka wieloznaczności.

192
Tu zakończymy cytowanie opisu zawartego w podręczniku i przejdziemy do oceny
argumentów.
W zaprezentowanym rozumowaniu brakuje dalszej analizy, która wyklucza wnioski
przytoczone wyżej. Po pierwsze, przełączanie może nastąpić tylko przy założeniu ciągłości
produkcji a więc punktem wyjścia będą kolejne przedziały produkujące np.:3n wyrobów:

Lata
t-8 t-7 t-6 t-5 t-4 t-3 t-2 t-1 t
Technika A 0 7 0 0 7 0 0 7 0
Technika B 2 0 6 2 0 6 2 0 6

Jeśli przyjmiemy, że (0) oznacza czekanie (np.: dojrzewanie, okres wzrostu) to koszt
produkcji 3n produktów techniką (A) można radykalnie zmniejszyć gdy zamiast realizacji
szeregowej w ciągu 9 lat, wykonamy je w ciągu 5 lat realizując procesy równolegle 145. Ma to
uzasadnienie w utrzymaniu ciągłości zatrudnienia i obniżeniu w ten sposób kosztów ( cena
godziny pracy dorywczej jest wyższa niż pracy na czas nieokreślony).
Technika (A) w latach Technika (B) w latach
t-4 t-3 t-2 t-1 t t-4 t-3 t-2 t-1 t
0 7 0 0 7 0 0 7 2 0 6 2 0 6 2 0
0 7 0 0 7 0 0 2 0 6 2 0 6 2
0 7 0 0 7 0 2 0 6 2 0 6

Poczynając od przedziału (t-2) nakłady na pracę w poszczególnych przedziałach są stałe więc


mamy:
7(1 + r)2+7(1 + r)+7 < 8(1 + r)2+8(1 + r)+8 a więc technika B wymaga mniej kapitału na
„rozruch” za to ma większe koszty wytwarzania w następnych okresach od techniki A. W
żadnym wypadku nie wystąpi efekt przełączania bo nierówność jest spełniona dla dowolnych
(r). Z każdą technologią związane jest zwykle specyficzne 146 wyposażenie trwałe i z tego
względu powinno się je amortyzować w całości, w dostatecznej ilości cykli produkcyjnych.
Ponieważ kapitał obrotowy (głównie płace i surowce) są komplementarne z
wykorzystywanym wyposażeniem produkcyjnym, każda zmiana rozkładu w czasie jednego
czynnika pociąga za sobą zmiany drugiego.
Tak więc, wniosek Samuelsona da się utrzymać wyłącznie, gdy uprzemy się przy
wielokrotnie droższej produkcji potokowej, np. z dostawy mleka wykonujemy ser który
dojrzewa przez dwa miesiące, a następną partię mleka zamawiamy dopiero po sprzedaży
wyrobów z partii poprzedniej-oczywisty ekonomiczny nonsens, jeśli uwzględni się
dodatkowo fakt, że odbiorca zwykle oczekuje częstszych rytmicznych dostaw. Sztuczność
założeń staje się bardziej widoczna gdy uświadomimy sobie, że we współczesnych
przedsiębiorstwach dominuje drogie wyposażenie technologiczne, które nie może być
okresowo wynajmowane bo wszelkie postoje stają się bardzo kosztowne.
Optymalizacja wymaga takiego dopasowania natężenie etapów produkcyjnych by
zgromadzone zasoby i wyposażenie, zużywane były jednostajnie w przewidywanym okresie
145
Opis konstrukcji podałem w rozdziale „Kapitał”
146
Specyficzność oznacza że nie da się je wykorzystać w innych procesach

193
produkcji tego samego produktu stosownie do uśrednionego popytu 147 ( przy produkcji
sezonowej, regulatorem bywają zapasy).
Racjonalna eksploatacja lasów musi być oparta na analogicznych założeniach. Po wyrębie
jednakowych partii lasów, równocześnie dokonuje się nasadzeń, tak by wielkość części
wycinanej, z kompleksu lasu, w ciągu roku była nie większa niż (1/ilość lat optymalnego
wzrostu drzew).
Zapewne uważnego czytelnika uderzy, brak zgodności między strukturą czasową procesów
inwestycyjnych analizowanych w rozdziale „Źródła biedy” a strukturą aktualnie analizowaną.
Otóż w poprzednim rozdziale opisywałem związek między bliższymi i dalszymi „etapami
produkcji” natomiast każdy etap, jeśli jest cykliczny, ma strukturę tu podaną. Inaczej mówiąc
do wartości podanych przez Samuelsona robotnikolat należałoby dodać amortyzację
używanego wyposażenia technicznego bowiem do wykonania nawet najprostszych czynności
potrzebujemy narzędzi.

A więc dla przykładu technikę (A) zapiszemy:

Technika (A) w latach


t-4 t-3 t-2 t-1 t
0 7+amort. 0 0 7+amort. 0 0 7+amort.
0 7+amort. 0 0 7+amort. 0 0
0 7+amort. 0 0 7+amort. 0

Ale, jeśli okaże się że np. koszt (3+amort.II) < (7+amort.) 148 - czyli że nowe wyposażenie
zastępując 4 robotnikolata obniży łączne koszty – to dokonując inwestycji nie zmienimy
wydajności, jeśli na okresy (0) nie mamy wpływu a przedziały czasowe, na które dzielimy
proces produkcyjny, muszą być równe, więc w tym wypadku obniżamy jedynie koszty
wytwarzania. Skrócenie okresu produkcji oprócz inwestycji w nowe wyposażenie
produkcyjne wymaga dodatkowo albo nowego podziału procesu produkcyjnego ( z
ewentualną rezygnacją z produkcji komponentu, którego koszt zakupu jest niższy od kosztu
wykonania go u siebie) albo jednakowe skrócenie każdego przedziału. Można też
zwielokrotnić powyższą strukturę 149, lecz poza zwielokrotnieniem ilości wytwarzanych
wyrobów nie wpłynie to na koszty zmienne czy wydajność.

W tym miejscu sceptyk zapyta, dlaczego akurat taka struktura jest najkorzystniejsza?.
Rozważmy prosty przykład: podzielmy czas wykonania pewnego dobra na dwa procesy(1) i
(2) wykonywane w równych przedziałach czasu. Jeśli w pewnym przedziale czasowym jeden
pracownik wykona dwie jednostki dobra to dwóch pracowników pracujących niezależnie (tak
jak pokazano to w pierwszej tabeli od góry) wykona cztery jednostki. Jeśli postawimy na
specjalizację tak by pierwszy wykonywał tylko czynności (1) a drugi (2) to :

-do momentu sprzedaży pierwszego dobra, będzie zaangażowane tylko połowa kapitału
obrotowego niezbędnego w pierwszym układzie a po uzyskaniu wprawy łączny czas
będzie krótszy,

147
Na str. 65 uzasadniam dlaczego równomierna produkcja jest optymalnym rozwiązaniem
148
Amortyzacja w przekroju synchronicznym reprezentuje inwestycje
149
Inne pośrednie struktury są nieoptymalne, wykazanie dlaczego pozostawiam czytelnikowi

194
-wyposażenie techniczne wspomagające produkcję musi być podwojone w pierwszym
wypadku i będzie miało przestoje. Dlatego wydajność drogiego wyposażenia determinuje
strukturę podziału na wydzielone procesy,
-na opisaną strukturę nie wpłynie nawet zmienny w czasie popyt, bo jak wykazałem to na
str. 65 (rozdział ”Nadmiar warunkiem istnienia”) jednostajny poziom produkcji
gwarantuje najniższe koszty.

Jak wydajności tych podprocesów mają się do wydajności produkcji wyrobów. Niech:
tc= t1+t2 to 1/ac= 1/a1+1/a2
aa
ac = 1 2 ale gdy proces podzielony jest na równe co do czasu trwania (n) podprocesów
a1 + a2
a1
to: ac = czyli wydajność całkowita jest (n) razy mniejsza od wydajności podprocesów.
n

Istniejąca współzależność procesów w naturze powoduje że nowe musi uwzględniać stare.


Nawet produkcja nowych wyrobów rozpoczyna się od dostosowania istniejących technik do
nowych zadań z ewentualnym uzupełnieniem ich nowatorskimi rozwiązaniami. Przecież
technologie wyrastają wprost z natury zjawisk, więc nowa wiedza nie może zakwestionować
użyteczność starej.
Brak współmierności okresów produkcji wyrobów finalnych i używanych narzędzi (środków
trwałych) jest przyczyną ostrego podziału na produkcję środków produkcji i dóbr
konsumpcyjnych. Już w zamierzchłych czasach wyodrębniły się zawody : kowal, bednarz,
tkacz wymuszone nie tylko potrzebą specjalizacji ale też inaczej usytuowanym poziomem
opłacalności produkcji wyposażenia technicznego w stosunku do obsługiwanej produkcji dóbr
konsumpcyjnych (omówiona poprzednio relacja czasu połowu do czasu produkcji sieci).
Ma to odbicie nawet w teorii księgowości, gdyż okazało się że rozdzielanie kosztów stałych
na produkty prowadzi do znacznych błędów, gdy w zakładzie realizowane są różne etapy
produkcji. Dlatego pojawiła się koncepcja Activity-Based Costing polegająca na kalkulacji
kosztów usług świadczonych przez wyższe etapy produkcji na rzecz niższych.
Nierównomierność rozkładu zużycia nakładów tak jak i przestoje są zwykle wypadkami
losowymi, zaburzeniami, które nie sposób przewidzieć i dlatego nie mogą być podstawą do
świadomego wyboru alternatywnych technik. Znane są w budownictwie praktyki sezonowego
zatrudniania robotników, na czarno bez umów. Ale tak jak w rolnictwie, duży wpływ na
wybór prac i ich długość mają tu zmiany pogodowe. Nie po raz pierwszy, a pewnie i nie
ostatni, okazuje się, że modelowanie procesów ekonomicznych ma sens tylko wtedy gdy
wszystkie istotne czynniki zostaną w nim uwzględnione. Problem w tym, że ciągle nie mamy
pewności co należy zaliczyć do zestawu istotnych zmiennych ekonomicznych oraz jakie są
między nimi relacje.
Warto w tym kontekście rozważyć problem podatności na błędy struktury rozproszonej w
relacji do zintegrowanych pionowo (koncerny, czebole). Stwierdzenie „zbyt duży żeby upaść”
artykułuje nie tylko niebezpieczeństwo znacznych skutków gospodarczych ale potwierdza też

195
rozliczne związki ze światem polityki. Bo bez wzajemnego wsparcia rozrost do
monstrualnych rozmiarów zarówno biurokracji jak i koncernów byłby niemożliwy.
Jeśli popatrzymy na schemat poniżej, to zobaczymy, że upadłość (1) niesie znikome skutki w
stosunku do upadłości (4). Natomiast już niewiele da się uratować z (5).

W strukturze zintegrowanej (4,5) nie można ustalić, które elementy są nieefektywne (działy o
niskiej wydajności kryją się za wysokowydajnymi), podczas gdy w strukturze rozproszonej
robi to automatycznie rynek, co gorsze, ignorowanie koniecznej specjalizacji prowadzi w
strukturach zintegrowanych pionowo do zachowań antyrozwojowych, nie tylko skierowanych
na zewnątrz ( wykupywanie patentów po to by opóźnić ich wdrożenie ) ale i do wewnątrz
poprzez biurokratyzację zarządzania produkcją (egzekwowanie szczegółowych procedur ).
Z drugiej strony, kooperanci (4) i pracownicy, powiązani długoterminowymi umowami z
korporacją są lepiej zabezpieczeni przed skutkami zmian popytu od niezależnych wytwórców.
Zapewne usłyszę opinie iż współczesne wyrafinowane technologicznie produkty wymuszają
pojawianie się coraz większych konglomeratów produkcyjnych. Ze nie jest to prawdą
wykazali Niemcy rozpraszając pod koniec wojny produkcje samolotów i rakiet tak że mimo
intensywnych bombardowań produkcja ich trwała na niezmienionym poziomie. Również
współcześnie Boeing jedynie montuje na miejscu samoloty z części ściąganych od tysięcy
kooperantów rozsianych po całej kuli ziemskiej. Globalizacja stanowi więc problem
wyłącznie z powodu koncentracji kapitału w niewielu rękach co sprawia że pozornie
niezależne jednostki gospodarcze stają się elementami sztywnej struktury podporządkowanej
głównie ekspansji za wszelką cenę. Kapitał jest substytutem wszelkich możliwych dóbr a
więc popyt nań nie może zaniknąć. Jest niezniszczalny, jeśli tylko będzie inwestowany z
dostatecznym zabezpieczeniem, na dobrach realnych. Choć przedsiębiorstwa w krótszej lub
dłuższej perspektywie tracą zdolność do generowania zysków, to zasilający je kapitał zwykle
wychodzi z nich bez szwanku.
Które z omawianych struktur będą dominować w danym kraju zależy od tego czy priorytetem
społecznym będzie bezpieczeństwo czy swoboda wyborów. Każdy wzrost bezpieczeństwa
musi być okupiony ograniczeniem wolności. W interesie biurokracji i dużego kapitału jest
podsycanie społecznych lęków i tworzenie sprzyjającego klimatu dla rozbudowy prawnych
ograniczeń i administracji czuwającej nad ich przestrzeganiem. I stopniowo, mimo że nie
stajemy się bardziej bezpieczni, tracimy nieodwołalnie wolność. Szczegółowe regulacje
tworzą często barierę nie do pokonania dla drobnych przedsiębiorców, natomiast dla
międzynarodowych potentatów to mało znaczący jeden z problemów zlecanych do
załatwienia na zewnątrz przez wyspecjalizowane kancelarie prawne ( w ostateczność zawsze
można sięgnąć po znaczącą łapówką).
Dla wielu z Państwa powyższe stwierdzenia są tak oczywiste że nie wymagają aż tak
szczegółowych rozważań. Osobiście przekonałem się iż poczucie oczywistości jest
niepewnym doradcą, każda istotna dla nas sprawa wymaga głębszego zastanowienia a
niekiedy przeprowadzenia dowodu. Ale jak tu w natłoku bieżących spraw wykroić czas na

196
męczące analizy. Większość jakoś żyje kierując się jedynie obiegowymi ocenami. Niestety
pleni się zabobon racji popartej większością. Ale czy większość może się mylić?- niestety tak.
Nie tylko jednostki popełniają błędy opierając się na pozornych prawdach, ale i całe narody
popadają w niewolniczą zależność a niektóre odchodzą w niebyt. Większość kurczowo
podtrzymuje nawyki i przekonania, które stają się niewidocznymi barierami. Dla przykładu:
obiegowe przekonanie o bezpiecznym i wygodnym dokonywaniu zakupów za pomocą kart
kredytowych pozbawione jest wiedzy o tym, że jest to sposób na popadnięcie w niewolniczą
zależność od banków i administracji, które dzięki komputerowej analizie podświadomych
reakcji wynikających z zebranych danych (data mining), będzie wiedzieć o nas więcej niż
my sami o sobie. Kolejnym etapem ubezwłasnowolnienia będzie pobieranie z naszych kont,
prawem kaduka, dowolnych kwot.
Powszechnie działająca preferencja czasowa sprawia, że istnieje społeczne zapotrzebowanie
na szybkie, niechby i doraźne rozwiązania nie liczące się z odleglejszymi skutkami. Dlatego
tak powszechne jest stymulowanie wzrostu PKB, inwestycji w gminach, konsumpcji na
poziomie jednostek poprzez zadłużanie się bez opamiętania, pomimo wiedzy iż stanie się ono
za jakiś czas zaciskającą się pętlą rosnących spłat. Brak kompleksowej strategii rozwojowej
dla Polski i zdefiniowanego z nim interesu narodowego, powoduje że dryfujemy kierując się
zaleceniami UE które nie liczą się całkowicie ze specyfiką naszej gospodarki.
Jeśli liczymy że inni rozwiąże nam nasze problemy, to na pewno zostaną rozwiązane i to
naszym kosztem, problemy zaproszonego promotora. Z pobieżnego przeglądu,
dokonywanych przez naród wyborów wynika, że jeśli nie zmieni się mentalność przeciętnego
wyborcy, nawet radykalna wymiana elit politycznych niewiele da. Zostaną one szybko
wymienione na swojaków co i wypiją i zatańczą opowiadając rzeczy przyjemne dla ucha.
Człowiek nie nawykły do decydowania o sobie nie będzie wiedział jaki użytek zrobić z
samorządności. Być może rozwiązaniem byłby oświecony dyktator, zgodnie z twierdzeniem
„o niemożności” Arrowa 150. Przykładem skuteczność takiego rozwiązania jest zmarły
niedawno Lee Kuan Yew, który rządząc twardą ręką przez 30 lat, uczynił Singapur jednym z
finansowych i gospodarczych centrów regionu ( państwo na powierzchni zbliżonej do
Warszawy).
Mam nadzieję że prezentowane teksty choć w niewielkim stopniu przyczynią się do lepszego
zrozumienia mechanizmów wpływających na efekty gospodarczych decyzji.

Prawomocność wiedzy
Przypadek to pseudonim Boga, gdy nie chce się podpisać
Anatol France

Nauka stara się opisać świat widzialny za pomocą hipotetycznego świata niewidzialnego.
Wydawało się, że relatywizm pogrzebał pojęcie prawdy rozumiane tak jak ujął to już
Arystoteles.
Mimo, iż Gödel wykazał, że w każdym systemie formalnym mocniejszym od arytmetyki
Peana istnieją zdania, które nie da się udowodnić z przyjętej skończonej ilości aksjomatów (
są nierozstrzygalne ) - i odwrotnie jeśli w takim systemie każde zdanie jest rozstrzygalne to
system ten jest wewnętrznie sprzeczny ( np.: teoria Z. Freuda oraz K.Marksa ) - to K.R.
Popper idąc za A. Tarskim ( wykwit polskiej szkoły matematyczno-logicznej ) wykazał, że
falsyfikacja jest wystarczającą metodą weryfikacji systemów wiedzy, które budujemy jako
hipotetycznie prawdziwe.

150
Str.555 „Mikroekonomia” Hal R.Varian

197
Hipotezę tak długo uznajemy za „prawdziwą” jak długo nie znajdziemy przykładu z nią
sprzecznego, co staje się bodźcem do jej modyfikacji bądź poszukiwania zamiennika.
Taki obraz wiedzy składającej się z hipotez będących kolejnymi przybliżeniami do prawdy,
nie satysfakcjonuje zwolenników determinizmu, traktujących rzeczywistość jak wielki
mechanizm napędzany związkami przyczynowymi. Wychodzą oni z założenia, że uogólnienie
powtarzalnych sytuacji, na drodze rozumowania indukcyjnego, jest wystarczającym
potwierdzeniem prawdziwości tak budowanych twierdzeń. Ale indukcja jest prawomocna
jedynie w językach formalnych, natomiast w świecie fizycznym, prawa formułowane są w
ściśle określonych warunkach a więc w innych warunkach mogą nie obowiązywać ( polecam
„Logikę pragmatyczną” K. Ajdukiewicza). Jeszcze gorzej jest w tzw. naukach
humanistycznych w których nagminnie korzysta się ze statystyki i rachunku
prawdopodobieństwa, które prowadzą do częstokroć nieuprawnionych uogólnień. Popper
wykazał zasadniczą różnicę między prawdopodobieństwem matematycznym ( analogia do
indukcji) a prawdopodobieństwem zdarzeń fizycznych. Prawdopodobieństwo pewnego
zdarzenia to liczba możliwych zajść tego zdarzenia podzielona przez ilość wszystkich
równych możliwości. Ale jeśli rozłożymy nierówno ciężar w monecie to
prawdopodobieństwo uzyskania orła nie będzie wynosić ½ tylko albo 0<p<1/2 albo 1/2<p<1
w zależności od tego, która strona jest bardziej obciążona. A więc prawdopodobieństwo
realnych zdarzeń obejmuje nieznane czynniki powodujące odchylenia od
prawdopodobieństwa matematycznego i te nieznane, ujawniające się w trakcie „dziania się”,
nazwał Popper skłonnością. Dlatego możemy oceniać, iż w pewnych warunkach
prawdopodobieństwo wystąpienia A jest większe niż wystąpienie B. Jak Popper podkreśla, te
skłonności nie zawierają się w jakimś przedmiocie ( pewna zbieżność z istotą wartości) lecz
w sytuacji w jakiej się on znalazł. Ale sytuacja zmienia możliwości a tym samym i skłonności
np.: wynalezienie nowego lekarstwa zmienia sytuację na rynku lekarstw a więc i szanse
(prawdopodobieństwo) wyleczenia konkretnego pacjenta.
Wsparciem dla koncepcji Poppera okazały się badania nad chaosem rozpoczęte przez Lorenza
rozważaniami na cyklicznością pogody. Jak wiemy do dziś, mimo potężnych mocy
obliczeniowych, rozsianych po całym globie gęstej sieci przyrządów, nie udaje się
przewidzieć trafnie pogodę na więcej niż trzy dni. Zachowanie układów autonomicznych ze
sprzężeniem zwrotnym można modelować prostym cyklicznym odwzorowaniem x → kx(1-x)
tj. wynik działania wchodzi jako dana wejściowa następnego cyklu (można je badać w
zwykłym arkuszu kalkulacyjnym ). Dla wartości 0< k<3 otrzymujemy stany zbieżne do
punktu zwanego atraktorem. Gdy k=3 układ jest na krawędzi stabilności i dla k>3 dane
zaczynają być rozbieżne, pojawia się chaos, przy czym pojawią się też niewielkie ciągi
regularnego ruchu ( tak jak w prognozach pogody).

To oznacza, że cykliczne, nieliniowe procesy gospodarcze mają ograniczoną


przewidywalność.
By nie być gołosłownym przeanalizuję konsekwencję warunku, który wyprowadziłem w
artykule http://mises.pl/blog/2011/11/26/czarniecki-determinanty-wymiany/
na opłacalność inwestycji w urządzenie k ( produkowane z wydajnością ak ) w cenie ck i o
zdolności produkcji l jednostek dobra ai w całym okresie eksploatacji:
a 2c
aio ci < ai ci − i k
lak
gdzie:
ci
ai -koszt pracy koniecznej do wyprodukowania jednostki i, przy cenie pracy ci i wydajności

198
ck
lak - koszt amortyzacji wyposażenia k przypadający na jednostkę i,
Powyższe wyrażenie możemy zapisać, oznaczając K=lak/ck , w postaci:
ci ai(1- ai/Kci) > ci aio
Ale jest to wydajność w jednostce czasu, która w zależności od wymaganej wielkości
produkcji, będzie zwielokrotniona przez ilość t pracujących robotników 151.
ci ai(1- ai/Kci)t = ai+1 > ci aiot
Jeśli zbadamy jakie wartości otrzymamy w wyniku kolejnych inwestycji (wystarczy do tego
arkusz kalkulacyjny) to okaże się że jest to specyficzna forma odwzorowania logistycznego.

I rzeczywiście, gdy podstawimy dodatkowo: N = ai/Kci , otrzymamy równanie logistyczne


Nicit(1-N) = Ni+1
Wartość pracy ci włożonej w produkt musi być większa lub co najmniej równa wartości
samej pracy czyli (1), poza tym, ciągi kolejnych wartości tego wyrażenia, jak przystało na
odwzorowanie logistyczne, zależą głównie od zmienności cit ; przy czym chaos pojawia się
wraz z wartościami ujemnymi po przekroczeniu liczby cit=4. Ze wzrostem kosztów
amortyzacji K, rosną też kolejne wartości wyrażenia, bowiem świadczy to o rosnących
wartościach nakładów inwestycyjnych. Pojawiają się jeszcze inne efekty nie występujące w
odwzorowaniu logistycznym, ale pominę je gdyż prowadzą do bardziej obszernych rozważań.
Dodatkowo obraz inwestowania komplikuje się gdy zauważymy, że zmiany wydajności w
podprocesach nie są prostą ich sumą.
Jeśli t3 = t2 +t1 jest sumą czasów trwania podprocesów to a3 = a1a2/(a1+a2) dlatego
opracowując technologię posługujemy się równymi odcinkami czasu trwania grupowanych
operacji dzięki czemu otrzymujemy uproszczoną formułę:
an+1 = a1/n
Dla nas istotne jest ustalenie, że zachowanie się ciągów nie zależy od wydajności
początkowej, a gdy ceną jest wartość jednostki czasu to dodatnie efekty kolejnych inwestycji
- zadane powyższą aprioryczną formułą – zależą od proporcjonalnego do wzrostu wielkości
produkcji spadku cen. Reasumując inwestycje w odleglejszym horyzoncie czasowym - a w
szczególności rozwój gospodarczy - bywają nieprzewidywalne niezależnie od
towarzyszących im okoliczności, tym bardziej że materialnym odpowiednikiem parametru K
bywa, za każdym razem, inne wyposażenie o różnej wartości i okresie eksploatacji. Dlatego
matematyczne modele zagadnień ekonomicznych tworzone w ramach głównego nurtu mają
ograniczoną zdolność prognozowania zjawisk gospodarczych o wiele słabszą od wniosków
dających się wyprowadzić z austriackiej prakseologii.

Ubocznym, aczkolwiek bardzo interesującym efektem badań nad chaosem jest geometria
fraktalna w zadziwiający sposób naśladująca naturę.
Wnioski:
aksjomatyzacja nauki jest niemożliwa i to nie tylko ze względu na nierozstrzygalność,
choć naturą rządzą związki przyczynowe to nie jest ona zdeterminowana w rozwoju,

151
Uzasadnienie podałem w http://mises.pl/blog/2011/04/08/czarniecki-model-bohm-bawerka/

199
na początku ewolucji istniały nieskończone możliwości ale ponieważ większość z nich była
rozłączna to każdy wybór wykluczał wiele innych istniejących możliwości stwarzając w
ich miejsce na nowe,
z deterministycznego chaosu wynika, że może istnieć wolna wola (człowiek nie jest
bezwolnym bydlęciem nakręcanym przez bezrozumne procesy elementarne ),
prawda jest obiektywna i polega na korespondencji z faktami,
poczucie pewności rzadko ma podstawy obiektywne i jest przekonaniem opartym na ufności.

Tylko w tak wyobrażonym świcie jest miejsce na wolność, prawdziwą twórczości i tolerancję
dla odmiennych opinii, o ile prawdopodobieństwo ich prawdziwości jest większe od zera.
Tolerancja dla ewidentnej głupoty nie jest wskazana, gdyż prowadzi do informacyjnego
chaosu ( z akceptowanych zdań sprzecznych wynika dowolne zdanie ).
Można pokusić się o hipotezę, że zadaniem chaosu jest przykrycie dyskretnej ingerencji Pana
Boga korygującej, znaczące dla dalszej ewolucji, błędy naszych wyborów.

200
BIBLIOGRAFIA

Aubrey T., „Koniec wielkiego mitu”, Fijor Publishing, Warszawa 2014


Bastiat F., „Dzieła zebrane” t.1 i 2, Prohibita, Warszawa 2009
Bastiat F., „Prawo”, The Foundation For Ekonomic Education 1986
Blaug M., „Teoria ekonomii” PWM, Warszawa 1994
Drucker P.F., „Innowacja i przedsiębiorczość-praktyka i zasady” PWE, Warszawa 1992
Hayek F., „Indywidualizm i porządek ekonomiczny”, Znak, Kraków 1998
Heydel A., „Dzieła zebrane” Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2012
Hoppe, Hans-Hermann, „Demokracja bóg, który zawiódł”, Fijor Publishing, Warszawa 2006
Kirzner I., „Konkurencja i przedsiębiorczość”, Fijor Publishing, Warszawa 2010
Kahneman D., „Pułapki myślenia” Media Rodzina Sp. z.o.o., Poznań 2012
Krugman P.R., „Międzynarodowe stosunki gospodarcze” Wydawnictow Naukowe PWN
Warszawa 1993
Mises L. Von, „Ludzkie działanie”, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2007
Menger, Carl, „Zasady ekonomii” , Fijor Publishing, Warszawa 2013
Peyton H.Y., „Sprawiedliwy podział”, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2003
Rothbard M.N., „Ekonomia wolnego rynku” t.1 i 2, Fijor Publishing, Warszawa 2007
Rothbard M.N., „Interwencjonizm, czyli władza a rynek”, Fijor Publishing, Warszawa 2009
Skousen M., „Struktura produkcji”, Fijor Publishing, Warszawa 2011
Soto, Jesus Huerta de, „Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne”, Instytut Ludwiga
von Misesa, Warszawa 2009
Stiglitz J. E., „Globalizacja” PWN, Warszawa 2004
SUN TZU, „Sztuka wojny” Wydawnictwo HELION, Gliwice 2008
Tocqueville, Alexis de, „O demokracji w Ameryce”, Fundacja Aletheia, Warszawa 2005
Varian H.L., „Mikroekonomia” PWN, Warszawa 1995
Zaleśkiewicz T., „Psychologia ekonomiczna” PWN, Warszawa 2011
Zawadzki H., „Atraktory w modelach równowagi i wzrostu gospodarczego”, Wydawnictwo
PLACET, Warszawa 2012

201

You might also like