Professional Documents
Culture Documents
Wstęp
Pochodzenie kota domowego (Felis catus)
Udomowienie kota
Z mojej praktyki
Kiniusia
Moniek
Pudełko
Gruba kotka
Kłopoty z kręgosłupem
Makaron
Maciuś I
Zocha
WSTĘP
UDOMOWIENIE KOTA
ŻYWIENIE
ROZRÓD
a) KOCIĘTA I KOTY
Każde kociątko wychowywane przez swoją mamę
otrzymuje w jej mleku (siarze) gotowe przeciwciała
chroniące je przed zachorowaniem na wiele chorób
zakaźnych. Niestety, ten rodzaj odporności zaczyna
dość szybko zanikać i 6-, 8-tygodniowy kociak ma
już bardzo niewiele przeciwciał od matki. Właśnie w tym
momencie należy zaszczepić kociaka, zgodnie z zaleceniem
lekarza weterynarii, przeciw katarowi kociemu
i panleukopenii. Na temat szczepień przeciw białaczce
zdania są podzielone. Ja nie jestem zwolenniczką szczepień
przeciw tej chorobie przede wszystkim dlatego, że
adiuwant glinowy, używany jako „nośnik” szczepionki, może
powodować u kotów mięsaki poszczepienne, będące
nowotworami, które w dodatku mają tendencję do
nawrotów po chirurgicznym usunięciu.
Następne szczepienie kociaka przeciw tym chorobom
powinno nastąpić w wieku 12 tygodni. Zależnie od tego, czy
lekarz zaleci szczepionkę z żywymi drobnoustrojami, czy
nie, kalendarz szczepień wygląda trochę inaczej.
Najczęściej powtarza się szczepienie jeszcze w wieku 4
miesięcy. Co do szczepień przeciw wściekliźnie u kotów,
decyzję o dacie szczepienia i jego częstotliwości powinien
podjąć lekarz weterynarii, w zależności od tego, czy jest to
„kot wychodzący” lub wyjeżdżający na wakacje.
Niestety, szczepionka przeciwko wściekliźnie również
może powodować powstawanie mięsaków poszczepiennych.
Najczęściej szczepi się koty w wieku 12 tygodni, potem
powinno się powtórzyć szczepienie po roku, a następnie co
2-3 lata. W przypadku panleukopenii, kataru kociego
i ewentualnie chlamydiozy szczepienie należy powtórzyć
również po roku, a potem co 3 lata.
Szczepienie przeciwko wściekliźnie wykonuje się
podskórnie, zawsze w innym miejscu, raz na jednej, raz na
drugiej kończynie tylnej.
Szczepienia:
Kocięta w 7.-8. tyg. – katar koci (herpes i calicivirus) +
panleukopenia,
w 12. tyg. – katar koci (herpes i calicivirus) +
panleukopenia,
w 16. tyg. – katar koci (herpes i calicivirus) +
panleukopenia + ew. wścieklizna2.
Następnie koty szczepimy po 1 roku, a potem co 2-3
lata.
Szczepienie przeciwko chlamydiozie, białaczce i innym
chorobom zaleca lekarz weterynarii.
b) KOTY DOROSŁE
Jak już wspomniałam, zarówno szczepienia przeciwko
wściekliźnie, jak i innym chorobom, powinny być
wykonywane z częstotliwością zaleconą przez lekarza
weterynarii znającego tryb życia kota.
Najnowsze badania dowodzą jednak, że w większości
przypadków coroczne szczepienie kota mija się z celem,
dlatego że odporność poszczepienna utrzymuje się dużo
dłużej niż 1 rok.
c) STARE KOTY
Jeśli kot przekroczy dziesiąty rok życia, lekarz weterynarii
może zalecić nowy program szczepień, zależny od stanu
kota. Ważne jest, aby starzejącym się kotom wykonywać raz
w roku badanie krwi – podstawową biochemię i morfologię.
Od wyników uzależnia się profilaktykę dotyczącą nie tylko
chorób zakaźnych.
Profilaktyka ogólnie rozumiana to:
1) Żywienie.
2) Tryb życia.
3) Odrobaczanie.
4) Zabawki.
5) Rośliny (trujące dla kotów).
Zarówno prawidłowe żywienie, jak i tryb życia
omówiłam już wcześniej.
Odrobaczanie
W większości przypadków rutynowo odrobacza się kocięta,
ponieważ zarażenie glistą kocią (Toxocara cati) może
nastąpić jeszcze w łonie matki albo po urodzeniu podczas
ssania. Zawsze należy odrobaczać kocięta preparatem
przeznaczonym dla nich (nie należy używać preparatów
przeznaczonych dla dzieci) i zgodnie z zaleceniem lekarza
weterynarii. Odrobaczanie starszych kociąt i dorosłych
kotów zawsze powinno być poprzedzone parazytologicznym
badaniem kału.
Kał do badania parazytologicznego musi być
uformowany (nie może być biegunki) i najlepiej pobrać
ostatni jego odcinek. Badanie to pokaże, czy w ogóle są
robaki, a jeżeli są, to jakie (co jest niesłychanie ważne dla
skuteczności terapii przeciwrobaczej).
Jeżeli w domu są małe dzieci, a koty wychodzą na dwór,
badanie kału należy powtarzać co 2-3 miesiące. Jeśli kot nie
wychodzi, wystarczy je robić 1-2 razy w roku.
Ci, którzy twierdzą, że nie mogą pobrać „próbki kociej
kupki”, bo kot załatwia się na dworze, szukają wymówki.
Moje koty załatwiają swoje potrzeby w ogrodzie, mają
swoje ulubione „toalety” i nie ma kłopotu z odnalezieniem
ich odchodów.
Pamiętajmy, że środki przeciwrobacze stosowane na
ślepo i na własną rękę mogą nie być skuteczne, a trują nie
tylko robaki, ale także ich żywiciela.
Zabawki
Kiedy mały wesoły kot przybywa do domu, pojawia się nam
w oczach obraz widziany na wielu ilustracjach: „kociak
bawiący się kłębkiem wełny”. Niech ten obraz pozostanie
na ilustracji i nigdy nie wprowadzajmy go w życie.
Połknięta przez kota nitka może stanowić dla niego
śmiertelne zagrożenie. Głęboko chowamy wszystko, co
służy do szycia czy robótek na drutach. Najlepsze zabawki
to takie, które można łatwo toczyć, a nie można zjeść.
Wspaniałą zabawką dla kotka jest naturalne piórko. Nie
stanowi zagrożenia, a jeśli zostanie nadgryzione, to nic się
nie stanie.
Trujące rośliny
Dla kotów największym zagrożeniem jest większość roślin
z rodziny liliowatych (Liliaceae). Zjedzenie przez kota
nawet niewielkiego kawałka liścia czy kwiatu lilii może
skończyć się niewydolnością nerek. Objawy zatrucia
pojawiają się po 2-6 godzinach od zjedzenia.
Właściciele kotów nigdy i pod żadnym pozorem nie
powinni przynosić do domu tych kwiatów (ani hodować ich
w ogrodzie).
Takie rośliny jak ostrokrzew, grudnik, gwiazda
betlejemska, jemioła czy amarylis powodują najczęściej
przejściowe objawy ze strony układu pokarmowego
(wymioty, biegunka, ślinienie), ale nie należy ich
lekceważyć, a najlepiej nie trzymać tych roślin w domu.
Niewydolność nerek może również spowodować zjedzenie
przez kota większej ilości szczawiku zajęczego (Oxalis
acetosella), zwanego koniczyną, który pojawia się
w kwiaciarniach wiosną (roślina popularna w Irlandii
w dniu św. Patryka).
Pamiętajmy, że koty bardzo chętnie skubią zieleninę,
dlatego najlepiej, kiedy mają stały dostęp do zielonej, np.
owsianej, trawy w doniczce.
a) TOKSOPLAZMOZA
Toksoplazmoza – choroba, na temat której wygłoszono już
bardzo wiele prawdziwych i nieprawdziwych opinii,
najczęściej niesłusznie krzywdzących koty!
Ta budząca strach (szczególnie przyszłych
mam) choroba powodowana jest przez
niepozornego, co nie znaczy niegroźnego,
pierwotniaka Toxoplasma gondii, należącego do
kocydiów (Coccidia), mającego niezwykle
złożony cykl rozwojowy. Jedynym żywicielem
ostatecznym (takim, u którego dochodzi do rozmnażania
płciowego pierwotniaków – czyli zamyka się ich cykl
rozwojowy) w naszej szerokości geograficznej jest kot. Inne
gatunki ssaków, takie jak np. gryzonie czy ludzie, a także
ptaki, mogą być żywicielami pośrednimi, nosząc w sobie
różne postacie cyklu rozwojowego pasożyta. Koty
najczęściej zarażają się, zjadając żywicieli pośrednich
(gryzonie i ptaki). W nabłonku jelit zarażonego kota,
w wyniku rozmnażania płciowego Toxoplasmy, dochodzi do
powstawania bardzo dużej ilości oocyst, które wydala on
wraz z kałem przez około 1-3 tygodnie, potem oocysty mogą
wcale nie pojawiać się w kale. Wydalone z kałem oocysty
stają się inwazyjne dla ssaków (w tym człowieka) i ptaków
dopiero po dłuższym czasie (ok. 2 doby) przebywania
w odpowiedniej temperaturze, wilgotności i przy dostępie
tlenu. Jeśli kot załatwia się do kuwety, to trzeba być
prawdziwym flejtuchem, aby narazić się na spotkanie
z inwazyjną oocystą, nie sprzątnąwszy kuwety dzień lub
dwa. Bezpośredni kontakt z kotem, nawet bardzo bliski
(całowanie, spanie w jednym łóżku), niczym nie grozi,
ponieważ znając zwyczaje kota i wiedząc, jaki jest czysty,
wiemy, że nigdy nie dopuści, aby jego futerko było
zanieczyszczone kałem. Zagrożeniem dla ssaków i ptaków
jest środowisko (ziemia, woda) zanieczyszczone odchodami
chorych kotów, w których są oocysty. Zwierzęta pasąc się
i pijąc skażoną wodę mogą zarażać się toksoplazmozą, co
w konsekwencji prowadzi do prawdziwego zagrożenia dla
ludzi, jakim jest surowe mięso.
W Polsce do zarażenia ludzi T. gondii dochodzi
najczęściej (w 90%) poprzez zjedzenie surowego lub
niedogotowanego (niedosmażonego) mięsa. Najgroźniejsze
mięso to wieprzowina i baranina, w wołowinie T. gondii
zdarza się bardzo rzadko. Pozostałe 10% przypadków
toksoplazmozy u ludzi powoduje picie surowej wody lub
jedzenie niedomytych warzyw. W niewielkim stopniu
zagrożoną grupą są lekarze weterynarii, którzy mogą
zarażać się toksoplazmozą przez skaleczoną skórę,
dospojówkowo, aerogennie (przez wdychane powietrze)
podczas wykonywania zabiegów na chorych zwierzętach.
A tak naprawdę toksoplazmoza, trafnie zwana „chorobą
rzeźników”, grozi tym, którzy mają bezpośredni kontakt
z surowym, zarażonym mięsem.
Chora ciężarna kobieta może narazić swoje
nienarodzone dziecko przezłożyskowo, dlatego wszystkie
kobiety, które zamierzają zajść w ciążę lub już są ciężarne,
powinny zrobić badanie w kierunku T. gondii.
Wielką przykrość sprawia mi brak wiedzy na temat tej
choroby wśród lekarzy medycyny, którzy ciężarnej zalecają
pozbycie się kota. Kot nie jest zagrożeniem bezpośrednim,
jego rola ogranicza się do rozsiewania oocyst w środowisku
i oczywiście dotyczy to kotów wychodzących.
Nawet ciężarna kobieta może sprzątać kocią kuwetę,
pod warunkiem że robi to zaraz po załatwieniu się kota
i najlepiej w rękawiczkach. Natomiast kontakt z surowym
mięsem powinna ograniczyć do minimum, a jeśli już musi je
przygotowywać, to tylko w rękawiczkach.
Nieżyjący już, niestety, wspaniały nauczyciel
akademicki profesor Żarnowski dawał studentom
weterynarii przepis na coś w rodzaju „szczepienia”
kilkuletnich dzieci (szczególnie dziewczynek) przeciw
toksoplazmozie: „Kiedy mama robi kotlety mielone (np.
wieprzowo-wołowe), powinna dać dziecku do polizania
palec (bez mięsa)”. Powtarzanie tej czynności tak często,
jak często szykuje się kotlety mielone, działa jak swoista
szczepionka. Na język dziecka może dostać się tak mała
ilość pierwotniaka, że nie wywoła choroby, a spowoduje
wytworzenie przeciwciał i uniemożliwi zachorowanie
w przyszłości na tę ciężką chorobę. Oczywiście warunkiem
bezwzględnym musi być to, że dziecko jest zupełnie
zdrowe.
Pan profesor Żarnowski odszedł już od nas, ale jego
metoda sprawdza się ciągle wśród bardzo wielu
„weterynaryjnych dzieci”. Mam nadzieję, że po
przeczytaniu tej książki nikt z państwa nie będzie uważał
kota za bezpośrednie zagrożenie T. gondii. Zachęcam też do
całkowitej rezygnacji z mięsa, bo wtedy ani metoda prof.
Żarnowskiego nie będzie potrzebna, ani toksoplazma nigdy
nie zagrozi naszemu zdrowiu.
b) GLISTNICA (Toxocara cati) – glista kocia
Glista kocia, tak jak i psia, może powodować u żywiciela
parateniczego (takiego, u którego nie dochodzi do
zamknięcia cyklu rozwojowego robaka), którym jest
człowiek, chorobę zwaną larwa migrans (larwa wędrująca).
Niestety najbardziej narażone na nią są małe dzieci,
u których układ odpornościowy jest słabszy i nie nauczył się
jeszcze rozpoznawać zagrożeń.
Jaja glist i tęgoryjców wydalane są z kałem zarażonych
kotów i psów. Największym zagrożeniem dla dzieci są
piaskownice używane jako kuwety przez koty wolno żyjące.
W wielu krajach piaskownice nakrywane są na noc
plandekami, a piasek w nich bywa zmieniany przynajmniej
dwukrotnie w sezonie.
Zapobieganie glistnicy u kotów to przede wszystkim
parazytologiczne badanie kału, które powinno być robione
u kotów wychodzących z domu co 2-3 miesiące (jeśli są
w domu małe dzieci), a u kotów zamkniętych
w mieszkaniach 1-2 razy w roku. Dzięki badaniom wiemy,
czy w ogóle są pasożyty i co najważniejsze, jakie.
Pamiętajmy, że pasożyty wewnętrzne nie ograniczają się do
glist i toksoplazmozy, są jeszcze inne, np. tasiemce czy
lamblie. Odrobaczanie na ślepo, niejednokrotnie zupełnie
zbędne (bo kot nie ma „robaków”), na pewno kotu nie
wychodzi na zdrowie, a podawanie jednorazowo
„cudownego środka na robaki” – robakom, jeśli są, niewiele
szkodzi. Uspokaja jedynie nasze sumienie: kot został
odrobaczony.
Jedynym wyjątkiem jest odrobaczanie
kilkutygodniowych kociąt, kiedy nie wykonujemy badania
kału, ponieważ większość kociąt otrzymuje od matki
„prezent” w postaci glist.
Zapamiętajmy, że zdrowy dojrzały organizm, czy to
koci, ludzki, czy psi, nie jest bezbronny i potrafi skutecznie
bronić się przed pasożytami, szczególnie wtedy, kiedy miał
już z nimi do czynienia. Dzieci, które miały owsiki, łatwiej
obronią się w przyszłości przed robakami, takimi jak glisty.
Dorosły zdrowy kot wcale nie musi zarazić się robakami,
nawet jeśli poluje na myszy. Nawet gdy ma jedną glistę, to
niewiele mu szkodząc, utrzymuje ona jego układ
odpornościowy w gotowości, która nie dopuści do inwazji
pasożytów w jego organizmie.
c) GRZYBICE SKÓRY
Chorobotwórcze grzyby, takie jak Microsporum (występuje
głównie w miastach) i Trichophyton (spotykany głównie na
wsi), nie przebierają w gatunkach, równie chętnie rosną na
osłabionej skórze ludzkiej, kociej, psiej czy krowiej.
Aby nie zachorować na grzybicę, trzeba mądrze dbać
o skórę. Inaczej o ludzką, inaczej o kocią. Naturalne
mechanizmy obronne odgrywają podstawową rolę
w obronie przed grzybami. Wielowarstwowa struktura
skóry, złuszczanie się naskórka, są przeszkodą
mechaniczną, a wydzielina gruczołów łojowych i obecne
w niej nienasycone kwasy tłuszczowe stanowią barierę
chemiczną dla grzybów. Kąpanie kotów w szamponach ze
względów „higienicznych” otwiera wrota drobnoustrojom
(nie tylko grzybom), zmywając ze skóry naturalną barierę
ochronną. Odpowiednia dieta i unikanie kąpieli
w detergentach (szamponach) skutecznie chronią przed
grzybicą. Pamiętajmy, że grzyby stronią od kwaśnego
środowiska, dlatego mycie rąk „kwaśnym” mydłem
(o niskim pH) zapobiega przenoszeniu grzybicy.
d) ALERGIA „NA KOTA”
Bez zastanowienia obarczamy zwierzęta winą za katar,
astmę czy wysypkę, nie biorąc po uwagę zagrożenia ze
strony elektroniki czy chemii. Bliski kontakt z „plastikowym
światem” zaowocował wybuchem wręcz epidemii alergii,
której przyczyny, jak ślepcy, szukamy w kociej czy psiej
sierści.
Korzyści płynące z obcowania z żywym przyjaznym
zwierzakiem są stokroć większe niż zagrożenie alergią –
z czego też można znaleźć wyjście. Nieprawdą jest, że
uczulamy się na sierść. Uczulamy się na wydzielinę
gruczołów skórnych (najsilniejszym alergenem jest
wydzielina gruczołów zatok przyodbytniczych), która wraz
z naskórkiem przylepia się do włosów podszerstkowych
i fruwa na nich w powietrzu. Jeżeli u dziecka lub człowieka
dorosłego zdiagnozowana została alergia „na kota”,
najlepiej będzie, jeśli stanie się właścicielem rasy, która nie
ma podszerstka, np. rex czy sfinks. Natomiast jeśli już ma
kota, należy mu usunąć gruczoły zatok okołoodbytniczych
(jest to zabieg chirurgiczny, ale nie powoduje uszczerbku
kociego zdrowia) i często przecierać kota wilgotną
ściereczką lub rękawiczką, aby zbierać z jego sierści
martwe włosy z podszerstka.
DOLEGLIWOŚCI NAJCZĘŚCIEJ
WYSTĘPUJĄCE U KOTÓW
a) SKÓRA
– Pasożyty zewnętrzne
Pchły. Pchła kocia (Ctenocephalides felis) nie
gardzi psem i człowiekiem, ale na szczęście
w każdym gabinecie weterynaryjnym można
zaopatrzyć się w bezpieczne środki przeciw
pasożytom zewnętrznym i stosować zawsze zgodnie
z zaleceniem lekarza weterynarii. Koty wychodzące na
dwór muszą być zabezpieczane przeciw pchłom i kleszczom
co 4 tygodnie.
Wszy. Wesz kocia (Felicola subrostratus) jest dziś
rzadkością. Niszczy ją większość środków
przeciwpchelnych.
Świerzb. Najczęściej spotykany u kotów świerzb uszny
(Otodectes cynotis) jest niegroźny dla człowieka, ale może
zarazić psa. Objawia się świądem (drapanie uszu) i czarną
lub ciemnobrązową, „suchą” wydzieliną w kanale
słuchowym. Jeśli uważnie przyjrzeć się przez lupę, widać na
ciemnym tle poruszające się żółte plamki. To właśnie
Otodectes cynotis. Świerzb uszny daje się łatwo leczyć, pod
warunkiem że zastosowane będą pasożytobójcze preparaty,
zalecone przez lekarza weterynarii.
Świerzb koci (Notoedres cati) jest zaraźliwy dla innych
gatunków, łącznie z człowiekiem. Występuje głównie
w tropiku i subtropiku, w Polsce rzadko. Zaczyna się od
zmian na brzegach uszu. Na szczęście dość łatwo poddaje
się leczeniu.
Chejletieloza, tzw. łupież wędrujący, wywoływany jest
przez duże roztocza atakujące inne gatunki, łącznie
z człowiekiem. Łatwo poddaje się leczeniu.
Nużyca. Choroba powodowana przez Demodex cati –
nużeńca zasiedlającego mieszki włosowe. Zdarza się bardzo
rzadko, powoduje wyłysienia skóry.
Pamiętaj, że objawy świądu, łysinki czy jakiekolwiek
zmiany na skórze są powodem do jak najszybszej wizyty
u lekarza weterynarii.
– Choroby skóry tła alergicznego
U kotów, tak jak u ludzi, mogą wystąpić alergie pokarmowe
i kontaktowe – najczęściej mieszane, objawiające się
świądem i zmianami na skórze. Skóra uszkodzona przez
zmiany alergiczne jest doskonałym podłożem do wzrostu
bakterii czy grzybów. Najczęściej infekcje bakteryjne skóry
są dolegliwością wtórną. Uszkodzenia spowodowane
drapaniem się (pasożyty zewnętrzne, alergie, skaleczenia)
mogą zaowocować bakteryjnym stanem zapalnym lub
grzybicą.
Tak jak wśród ludzi i psów, zdarzają się u kotów
dolegliwości skórne tła psychogennego. Nadmierne
wylizywanie pewnych okolic ciała, obgryzanie ogona to
często objawy zaburzeń psychicznych. Jednostka
chorobowa, zwana zespołem falującej skóry, spowodowana
jest nadwrażliwością. Kot nie pozwala się dotykać i może
stać się agresywny. Wszystkie te dolegliwości wymagają
wizyt u lekarza weterynarii i farmakoterapii. Nie wolno
zapomnieć, że skóra jest zwierciadłem stanu całego
organizmu, trochę tak jak oczy są zwierciadłem duszy.
Bardzo wiele chorób niedotyczących bezpośrednio skóry
daje objawy skórne, a choroby powodujące osłabienie
odporności sprzyjają wystąpieniu chorób skóry.
b) USZY I OCZY
Ucho jest niezwykle skomplikowanym narządem, gdzie
perfekcyjnie skonstruowana maleńka „perkusja” przesyła
do mózgu fale dźwiękowe o różnym natężeniu. Kocie ucho
jest wielokrotnie czulszym narzędziem niż ucho ludzkie.
Poza świerzbem usznym, którym kot zaraża się od innych
kotów, większość stanów zapalnych przewodu słuchowego
jest spowodowana nadgorliwością opiekunów, którzy
z zapałem czyszczą kotu uszy. Ucho nie służy do dłubania.
Przewód słuchowy wyścielony jest delikatnym nabłonkiem
zaopatrzonym w ogromną ilość rzęsek, które oczyszczają
kanał z zanieczyszczeń i nadmiaru woszczyny, która z kolei
jest naturalnym materiałem ochronnym nabłonka.
Wkładając do ucha nawet najdelikatniejszy wacik,
uszkadzamy urzęsiony nabłonek i otwieramy wrota
bakteriom i grzybom, które w uchu znajdują doskonałe
warunki do życia. Bardzo często bakteryjne i grzybicze
stany zapalne przewodu słuchowego są konsekwencją
spadku odporności kota lub zmian na tle alergicznym. Jeśli
jakiekolwiek zmiany zapalne zostaną stwierdzone w kocim
uchu, ich leczenie powinno być poprzedzone badaniem
bakteriologicznym, mykologicznym czy parazytologicznym,
zgodnie z zaleceniem lekarza weterynarii.
Oczy. O tym, że oczy są zwierciadłem duszy, pisałam już
wcześniej. Kocie oko posiada aż trzy powieki, podczas gdy
u człowieka trzecia powieka zredukowana jest do maleńkiej
struktury w środkowym kącie oka. Kocia trzecia powieka
może zasłonić gałkę oczną, a dzieje się tak prawie zawsze,
kiedy kot źle się czuje, niekoniecznie z powodu choroby
oka.
Zapamiętajmy – jeżeli kocie oczy przysłonięte są
częściowo cienką, półprzezroczystą ukrwioną błoną (trzecia
powieka), to znaczy, że kot jest chory.
Zdrowe kocie oko jest szeroko otwarte, lśniące i łzawi
umiarkowanie. Mrużenie oka, tarcie łapą, nadmierne
łzawienie, ropny wyciek, obrzęk powieki, zawsze stanowią
wskazanie do wizyty u lekarza weterynarii. Są rasy kotów
z bardzo skróconą trzewioczaszką – persy, koty egzotyczne
– u których piękne duże oczy są narażone na drażnienie
włosami rosnącymi na skróconym nosku. U tych kotów
często występuje stan zapalny spojówek, jak również
częściej zdarzają się wrzody rogówki. Jest wiele chorób
wirusowych, takich jak np. „koci katar”, FIV – zespół
niedoboru immunologicznego, FIP czy białaczka, przy
których może wystąpić stan zapalny spojówek, jak
i późniejsze dolegliwości gałek ocznych.
Jakakolwiek zmiana w wyglądzie oka zawsze powinna
niepokoić i skłonić do wizyty u lekarza weterynarii. Nie
wolno stosować kropli do oczu na własną rękę tylko
dlatego, że pomogły kotu sąsiadki.
c) NOS I JAMA USTNA
Koci nos to, co prawda gorszy niż psi, ale o wiele lepszy niż
ludzki, czujnik zapachowy. Poza nosem kot posiada narząd
Jacobsona, który jest organem odpowiedzialnym za zmysł
trochę węchu, trochę smaku i służy do rozpoznawania
gotowości do rozrodu.
Można uznać, że jest to coś, co rozpoznaje feromony
i potrafi wychwycić z otoczenia ich naprawdę znikomą
ilość, dlatego kocury tak licznie przybywają do kotki w rui,
a kotka z łatwością odnajdzie kocura, gdy jest gotowa do
„zamążpójścia”. Organ ten pozostaje w łączności zarówno
z jamą nosową, jak i ustną. Zdrowy koci nos jest czysty.
Jakikolwiek wyciek z nosa, nadmierne kichanie czy
duszność są objawami chorobowymi. Zdarza się, że u ras
takich, jak np. persy czy koty egzotyczne, skrzydełka
nosowe (chrapki) są zbyt duże i wwijając się do środka,
zatykają dziurki w nosie. Wtedy już kociątko ma kłopoty
z oddychaniem i należy jak najszybciej wykonać zabieg
chirurgiczny, polegający na korekcji skrzydełek nosowych.
Jak już wspomniałam, każdy objaw, czy to
nieprawidłowe oddychanie (duszności), czy po prostu katar
(wyciek z nosa), jest powodem do wizyty w gabinecie
weterynaryjnym.
Jama ustna
Koci pyszczek jest powodem bardzo wielu ludzkich
rozterek.
Po pierwsze, przypominam, że kot z całą pewnością nie
jest fiołkiem ani różą i wąchanie kociej paszczy nikomu nie
sprawi radości. Najzdrowszy w świecie młody kot ma
specyficzny, nie najmilszy zapach z jamy ustnej. Natomiast
odór nie do zniesienia na pewno jest objawem choroby.
W warunkach naturalnych koty, tak jak i inne zwierzęta
posiadające zęby, zanim zjedzą upolowaną zdobycz, muszą
ją na tyle rozdrobnić, aby była zdatna do połknięcia. Ten
kto widział, jak kot „żuje” mysz, zanim ją zje, wie, do czego
służą kocie zęby. Nasze koty domowe dostają konserwową
karmę o konsystencji pasztetu, który można łykać, suchą
karmę połkną nagryzioną i to wystarczy, jeśli dajemy im
mięso, to drobno pokrojone, serek w formie pasty – po co
kotu zęby? Dolegliwości ze strony jamy ustnej są
konsekwencją pozbawienia kota możliwości gryzienia.
Praca żuchwy i szczęki podczas żucia poprawia
ukrwienie, a więc odżywienie, zarówno zębów, jak i dziąseł.
Jedną z najczęściej występujących chorób jamy ustnej
i zębów jest u kotów przewlekła poddziąsłowa nadżerka
zęba, zwana obecnie odontoklastyczną resorpcyjną
nadżerką kotów. Choroba polega na dość powolnej resorpcji
tkanek twardych zęba w miejscu połączenia szkliwa
i cementu, czyli na wysokości szyjki zęba. Postępujący
proces chorobowy po pewnym czasie wywołuje duże
dolegliwości bólowe, kot przestaje jeść. Dochodzi do
zapalenia i rozrostu dziąseł, a z czasem do odłamania
korony zęba. Leczenie tej dolegliwości nie jest łatwe, ale im
wcześniej zostanie podjęte, tym lepszego efektu można się
spodziewać.
Wystąpieniu tej dolegliwości sprzyjają nie tylko
skłonności osobnicze, ale na pewno przyczynia się do niej
w znacznym stopniu kamień nazębny, który jest zmorą nie
tylko psiej, ale i kociej paszczy.
Jak ustrzec kota przed osadzaniem się kamienia?
Jak już pisałam, kot musi gryźć, ale nie zawsze to
wystarczy. Szczególnie u kotów ze skróconą trzewioczaszką
(persy, koty egzotyczne) zęby szybciej pokrywają się
osadem, a potem kamieniem, co powoduje paradontozę,
odsłanianie się szyjki zębów, uszkodzenia dziąseł. Proces
resorpcji tkanki zęba toczy się w ukryciu pod kamieniem.
Prawie regułą jest zgłaszanie się do lekarza weterynarii,
gdy na kocich zębach są już „brukowce”.
Lęk opiekunów kotów przed zdejmowaniem kamienia
czy osadu z kocich zębów wynika z przeświadczenia, że
zabieg musi być wykonany w narkozie, a to może być
zagrożeniem dla życia. I prawda, i nieprawda.
Jeśli na zębach jest tylko osad, a kot jest ufny
i spokojny, można go usunąć bez narkozy, zdejmując
(zeskrobując) nawet paznokciem. Jeśli zęby wymagają nie
tylko oczyszczenia z osadu lub kamienia, ale trzeba
niektóre np. usunąć, narkoza jest konieczna. Nie można
powiedzieć, że nie jest ona zagrożeniem dla życia, ale przy
obecnych możliwościach medycyny weterynaryjnej
prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zagrożenia jest
mniej więcej takie, jak szansa szóstki w totolotku.
Stany zapalne dziąseł, łącznie z powstawaniem
nadżerek na dziąsłach i języku, mogą być objawami chorób
całego organizmu, nie tylko jamy ustnej, dlatego zawsze są
powodem do wizyty u lekarza weterynarii. Choroby jamy
ustnej najczęściej objawiają się trudnościami w pobieraniu
pokarmu, ślinieniem się i bardzo przykrym zapachem
z pyszczka. Każdy właściciel kota powinien przynajmniej
raz na miesiąc zajrzeć w koci „otwór gębowy” i sprawdzić
stan zębów i dziąseł. Zdrowe dziąsła są różowe, gładkie
i ściśle przylegają do zębów. Nie powinna nikogo niepokoić
czerwona kreska przebiegająca nad zębami równolegle do
ramion żuchwy i szczęki, jest to norma, szczególnie
u młodych kotów, pod warunkiem że nie towarzyszy jej
rozrost dziąseł. Zęby nie powinny być pokryte kamieniem
nazębnym, który może przyczynić się do dolegliwości
zarówno zębów, jak i dziąseł. Jakiekolwiek zmiany na
wargach czy na granicy nosa i wargi mogą być np.
rozrostem nowotworowym i powinny być natychmiast
pokazane lekarzowi weterynarii. Aby ustrzec kota przed
kłopotami będącymi konsekwencją niegryzienia pokarmu,
powinniśmy umożliwić mu ten najlepszy ze znanych mi
sposobów przygotowania jedzenia do dalszej obróbki
w żołądku i jelitach. Jeżeli podawane surowe mięso, np.
wołowe, pokroimy w kilkucentymetrowe paski, kot będzie
musiał je pogryźć, bo inaczej po połknięciu zwymiotuje.
Choć kocie zęby nie wyglądają pokaźnie, daję słowo, że
świetnie poradzą sobie z chrząstkami i całkiem sporymi
kawałkami mięsa.
d) PRZEWÓD POKARMOWY
Tak naprawdę początek przewodu pokarmowego mamy już
za sobą, bo to przecież jama ustna. Dalsze jego odcinki,
takie jak: gardło, przełyk, żołądek, jelita i wreszcie odbyt,
najczęściej manifestują swoje kłopoty zdrowotne poprzez
wymioty, biegunkę lub zaparcia. I tu znów wracamy do
żywienia. Większa część kłopotów z najważniejszą „fabryką
energii życiowej”, jaką jest przewód pokarmowy, wynika
z błędów żywieniowych. Monodieta – podawanie ciągle tego
samego, często zupełnie nieodpowiedniego pokarmu,
kupionego w supermarkecie i pozbawionego składników
usprawniających choćby perystaltykę jelit, prowadzi do
bardzo ciężkich chorób nie tylko przewodu pokarmowego,
ale w konsekwencji całego organizmu. Koty wolno żyjące
zjadają swoje ofiary, którymi są różne zwierzęta, w całości,
mają więc w swoim przewodzie pokarmowym zróżnicowany
pokarm. Urozmaicona dieta, konieczność gryzienia
pokarmu, wolny dostęp do jedzenia i świeżej wody to to, co
jesteśmy winni naszemu podopiecznemu. Powtarzające się
wymioty, biegunka, zaparcia i brak apetytu zawsze powinny
być powodem do odwiedzenia lekarza weterynarii
i wykonania zalecanych przez niego badań.
Makaron
– Pani doktor, mój kot wymiotuje makaronem.
Chwilę pomyślałam, i odpowiadam zrozpaczonemu
Panu:
– Proszę mu nie dawać makaronu.
– Ale ja mu nie daję makaronu, a on i tak nim
wymiotuje.
Zastanowiłam się chwilę i poprosiłam, aby
przyniesiono mi ten zwymiotowany makaron. Okazało
się, oczywiście, że była to dorodna glista. Proszę
Państwa, jeżeli wasz kot będzie „wymiotował
makaronem”, którego mu wcześniej nie podawaliście,
to znak, że trzeba go odrobaczyć.
e) UKŁAD MOCZOWY
Niestety, nasze ukochane Mruczki i Maciusie najczęściej
kończą życie z powodu niewydolności nerek. Około 3/4
starych kotów cierpi na tę dolegliwość i w zależności od
stopnia niewydolności tych niezbędnych do życia organów
żyje krócej lub dłużej. Przyczyn niewydolności nerek jest
bardzo wiele, uogólniając, można powiedzieć, że wszelkie
stany zapalne (nie tylko w układzie moczowym),
nieprawidłowa dieta, substancje toksyczne i silne stresy
przyczyniają się do ich uszkodzenia. Na pewno duże
znaczenie ma często występujący u kotów tzw. syndrom
(zespół) urologiczny (idiopatyczna choroba dolnych dróg
moczowych u kotów), objawiający się krwiomoczem
bolesnym i utrudnionym oddawaniem moczu. Choć choroba
ta nazwana jest idiopatyczną, czyli o nieznanej przyczynie,
na pewno można stwierdzić, że do jej występowania bardzo
przyczyniły się suche karmy złej jakości, brak ruchu
i otyłość, co w przypadku kotów domowych nie jest
rzadkością. Do zespołu urologicznego zalicza się
dolegliwość często występującą u kastrowanych kocurów,
polegającą na wytrącaniu się w moczu tzw. struwitów
(kryształów fosforanów amonowo-magnezowych), które
utrudniają oddawanie moczu lub, zależnie od ich wielkości,
zatykają kompletnie wąską cewkę moczową. W ostatnich
latach charakter syndromu (zespołu) urologicznego zmienił
się pod względem składu wytrącających się w moczu
kryształów. Stosowanie w monodiecie karm ubogich
w fosfor i magnez może kończyć się wystąpieniem kamicy
szczawianowo-wapniowej, której skutki są identyczne
z kamicą struwitową. Aby u kastrata zapobiec wystąpieniu
tej bardzo przykrej dla kota dolegliwości (która nieleczona
może skończyć się śmiercią), nie wolno kastrowanemu
kocurowi podawać suchych karm nieprzeznaczonych dla
kastratów, jak również nie można stosować monodiety, np.
bardzo bogatej w fosfor (mięso, ryby). Niedocenioną
profilaktyką tych chorób jest ruch. Koty kastrowane,
mające dużo ruchu i bardzo urozmaiconą dietę, rzadko
cierpią na niedrożność cewki moczowej. Nie wolno również
zapomnieć, że bardzo ważna jest ilość przyjmowanych
płynów – im bardziej rozrzedzony mocz, tym zagrożenie
wytrącaniem się kryształów mniejsze. Wszelkie stany
zapalne dróg moczowych sprzyjają podwyższeniu pH moczu
(zmniejszeniu kwasowości) i powstawaniu struwitów.
Jeżeli u naszego kota zaobserwujemy już trudności
w oddawaniu moczu, tj. długie przebywanie w kuwecie
uwieńczone kilkoma kroplami moczu, „posikiwanie”
w niewielkich ilościach po całym mieszkaniu połączone
z wyraźnym posmutnieniem i często brakiem apetytu,
trzeba działać natychmiast. Często po opróżnieniu pęcherza
moczowego i doprowadzeniu do dobrego stanu ogólnego
kota, wszywa mu się cewkę moczową, tworząc nowe
szersze jej ujście ponad kością prąciową, dzięki czemu jej
zatykanie się w przyszłości będzie dużo trudniejsze.
Po wystąpieniu u kota zespołu urologicznego należy
podawać mu suchą i puszkową karmę dla kotów z tą
dolegliwością, jak również leciutko solić domowe jedzenie.
Solenie jedzenia ma na celu zwiększenie zapotrzebowania
na wodę. Picie większych ilości wody zapobiega
zagęszczaniu moczu.
Nie wolno zapominać, że ciągłe podawanie karmy
przeciwdziałającej powstawaniu struwitów może
spowodować wytrącanie się innych kryształów, np.
szczawianów wapnia. Dlatego stosujemy suchą karmę
leczniczą, zgodnie z wynikiem badania osadu w moczu,
przez 5-6 miesięcy i robimy 2-3 miesiące przerwy, podczas
której podajemy inną karmę, np. suchą karmę bytową.
Problemy zatykania się cewki moczowej na szczęście
nie dotyczą kotek, u których nie występuje naturalna
przeszkoda dla „kamyków” w postaci kości prąciowej,
a cewka moczowa jest szersza i krótsza.
Maciuś I
Nie „Król Maciuś I”, ale kot Maciuś I, a pierwszy
dlatego, że w dniu jego śmierci znalazł się młody
kocurek i odziedziczył po nim imię, ale bez I. Ten
Maciuś żyje do tej pory.
Obecny Maciuś jest czarny jak węgiel, poprzedni
był czarno-biały zupełnie jak Mundeczek, który właśnie
hasa po ogrodzie. Choć na pozór Maciuś I przypominał
inne koty, to różnica była ogromna – był zupełnie ślepy.
Wszystko zaczęło się w moim gabinecie. Podczas
badania kota usłyszałam opowieść jego właścicielki
o tym, jak to jej brat, student z Lublina, znalazł małego
ślepego kotka. Już od wielu miesięcy kociak przebywa
w jednej z lubelskich lecznic weterynaryjnych,
ponieważ brat nie może zabrać go do akademika.
W dodatku ze studenckiej kiesy nie stać go na dalsze
opłacanie pobytu kota w lecznicy. I co zrobić? Przecież
nikt nie weźmie ślepego kociaka. „Jak to nikt? Ja
wezmę”. I za parę dni przyjechał do mnie z Lublina kot
Maciuś I. Małe przerażone zwierzątko o pięknych,
dużych miodowych oczach służących tylko dla ozdoby.
Nowe miejsce, poprzednie złe doświadczenia i ślepota
zaowocowały tym, że wszelki kontakt z czymś żywym
powodował u niego agresję. Gryzł dotkliwie zarówno
ludzką nogę, rękę, psią łapę, jak i koci ogon. Wychodził
z założenia, że najlepszą obroną jest atak, a ponieważ
najwyraźniej spodziewał się ciosu, kąsał każdy
napotkany kawałek żywego ciała.
Najbardziej ucierpiała tłusta pupa mojej nieżyjącej
już staruszki Kiwi, suczki o złotym sercu. Gdyby nie to,
że Kiwusia była wielbicielką kotów i mleczną matką
kotki o imieniu Krysia, Maciuś I nie pożyłby długo.
Przynajmniej raz dziennie zatapiał swoje kły w pośladku
Kiwusi, która tylko warczała i uciekała. Przez cały rok
trzeba było siedzieć z nogami podwiniętymi na krześle.
Koty kryły się na półkach, psy po kanapach, a podłoga
była królestwem „zębatego władcy”.
Codziennie bardzo ostrożnie łapałam Maćka
I chwytem uniemożliwiającym kąsanie, tuliłam,
głaskałam i tłumaczyłam, że go kochamy. Po roku
zrozumiał. Przeistoczył się w czułego, mruczącego,
puszystego stwora z wiecznie zdziwionym wyrazem
pyszczka. „To oni mnie kochają?” Nauczył się swego
otoczenia na pamięć i nikt, kto mnie odwiedzał, nie
mógł się domyślić, który kot jest ślepy. Wystarczyło
jednak przestawić mebel i już było wiadomo.
Minęły dwa następne lata. Maciuś I był uroczym
pieszczochem, takim kotem „na rzep”, zawsze do kogoś
przyczepionym, a najczęściej do swojej byłej ofiary,
Kiwuni.
Byłam sama w domu – cisza, piękna pogoda. Nagle
usłyszałam okropny łomot. Wpadłam do pokoju
i ujrzałam przerażającą scenę: czarno-białe kocie ciałko
miotane z nieprawdopodobną siłą konwulsyjnymi
skurczami. Istny taniec św. Wita w kocim wydaniu.
Złapałam poduszkę i nakryłam kota, starając się nie
dopuścić, aby obijał się o meble. Po paru minutach
skurcze ustały, Maciuś leżał bez ruchu i zaczął mruczeć.
Nigdy już nie wstał na łapki, żył jeszcze przez trzy
dni, podczas których miał ogromny apetyt. Nosiłam go
na poduszce i karmiłam z ręki, a on mruczał. Po trzech
dniach wstał na chwilę i przeniósł się do lepszego
świata.
Myślę, że jego trzy lata z nami to był czas nauki dla
nas i dla niego. Nauki miłości.
KŁOPOTY WYCHOWAWCZE