You are on page 1of 494

LITERACKA NAGRODA NOBLA

TOM IV KSIĘGA ...


fI-vt~lll)~rn~_Il~CJ)_ill_ ~2

ill1Jill(CWlI11
DRUGA WOJNA
ŚWIATOWA
TOM IV KSIĘGA 1

Przełożyła
Elżbieta Katkowska

PHANTOM PRESS INTERNATIONAUREFREN


GDAŃSK 1995
OD WYDAWCY

Oddajemy do rąk Państwa długo oczekiwane przez


polskich czytelników dzieło Win stana S. Churchilla
"Druga wojna światowa".
Dwunastotomowe wydanie polskie oparto na edycji
angielskiej "Penguin Books", której każdy z sześciu
woluminów obejmuje dwie księgi.
Mamy nadzieję, że nawet po czterdziestu latach od
jej pierwszego wydania Churchillowska interpretacja
wydarzeń i opinii o drugiej wojnie światowej wciąż
stanowić będzie ciekawą lekturę i przedmiot wnikli-
wych studiów.
PODZIĘKOWANIA

Po raz kolejny czuję się zobowiązany podziękować tym, któ-


rzy pomogli mi w pracy nad poprzednimi tomami. Są to: gene-
rał porucznik sir Henry Pownall, komandor G.R.G.Allen, puł­
kownik EW. Deakin, sir Edward Marsh, pan Denis Kelly i pan
C.c. Wood. Muszę również podziękować ogromnej liczbie
osób, które łaskawie zgodziły się przeczytać i krytycznie ocenić
te stronice.
Lord Ismay nieustannie wspierał mnie swoją pomocą, podo-
bnie jak to czynili inni przyjaciele.
Jestem oprócz tego niezmiennie zobowiązany rządowi Jego
Królewskiej Mości za zgodę na publikację pewnych oficjalnych
dokumentów, których królewskie prawa autorskie znajdują się
w gestii zarządcy Biura Dokumentów Jego Królewskiej Mości.
Na prośbę rządu sparafrazowałem ze względu na tajemnicę
państwową treść kilku telegramów opublikowanych w niniej-
szym tomie. Zmiany te w żaden sposób nie wpływają na sens
ani zawartość owych telegramów.
Chciałbym wyrazić, jak bardzo czuję się zobowiązany wzglę­
dem kapitana Samuela Elliota Morisona (z USNR) , którego
książki na temat operacji morskich w sposób jasny przedstawia-
ją działalność floty Stanów Zjednoczonych.
Mam dług wdzięczności wobec Roosevelt Trust za zgodę na
wykorzystanie cytowanych tu telegramów Prezydenta, a także
wobec innych, którzy pozwolili na opublikowanie swojej pry-
watnej korespondencji.

Winston S. Churchill
PRZEDMOWA

W tomach Nadciągająca burza, Ich najwspanialsza chwila


i Wielka Koalicja przedstawiłem mój obraz wydarzeń prowa-
dzących do wybuchu drugiej wojny światowej, podboju Europy
przez nazistowskie Niemcy i nieugiętego oporu samotniej
Wielkiej Brytanii, dopóki niemiecki atak na Rosję oraz szturm
Japończyków nie sprawiły, że Związek Sowiecki i Stany Zjed-
noczone stanęły po naszej stronie.
W Waszyngtonie na przełomie lat 1941/1942 prezydent
Roosevelt ija, mając poparcie ekspertów ds. wojska i marynar-
ki, proklamowaliśmy Wielką Koalicję oraz określiliśmy główne
kierunki strategii, dotyczące przyszłego kierowania działaniami
wojennymi. Mieliśmy stawić czoło najazdowi Japonii.
Tak przedstawiała się sytuacja, gdy 17 stycznia 1942 roku
wylądowałem w Plymouth; w tym momencie zaczyna się opo-
wieść zawarta w niniejszym tomie.
Jak w tomach poprzednich, narracja jest prowadzona z pun-
ktu widzenia premiera Wielkiej Brytanii, któremu powierzono
Uako ministrowi obrony) specjalne obowiązki w zakresie
spraw wojskowych. Także w tym tomie opieram się na szeregu
swoich dyrektyw, telegramów, protokołów oddających znacze-
nie i wagę chwili, w której zostały napisane, a których obecnie
nie mógłbym zastąpić lepszymi słowami. Te autentyczne doku-
menty były przeze mnie dyktowane, gdy zachodziły poszcze-
gólne wydarzenia. Ponieważ są to moje własne sformułowania
- powstające na bieżąco pod wpływem tych wydarzeń - chciał­
bym, aby właśnie na ich podstawie dokonywano oceny mojej
osoby. Łatwiej by mi było przedstawić szereg refleksji związa­
nych z tamtymi chwilami, gdy odpowiedzi na wszystkie zagad-
ki sąjuż znane, ale to muszę pozostawić historykom, którzy we
właściwym czasie będą mogli wyrazić przemyślane opinie.
x JAPONIA ATAKUJE

Zatytułowałem ten tom Huśtawka losu, ponieważ w tym


okresie przechodziliśmy od niemalże nieprzerwanego pasma
klęsk do prawie nieustających sukcesów. Przez sześć pier-
wszych miesięcy objętych tą opowieścią wszystko szło źle;
przez sześć ostatnich - dobrze. I ta zmiana na lepsze towarzy-
szyła nam już do końca zmagań.

WINSTON SPENCER CHURCHILL


Chartwell,
Westerham,
Kent
1 stycznia 1951
JAK POTĘGA

WIELKIEJ KOALICJI
ZYSKAŁA PRZEWAGĘ

tom IV
HUŚTAWKA LOSU

.......
księga 1
JAPONIA ATAKUJE
SPIS TREŚCI

księga 1
JAPONIA ATAKUJE

l Obawy Australii i Oceanii. ............ ...... ................... ... .... 1


II Porażka na Pustyni ......................................................... 18
III Sytuacja podbramkowa na Malajach........................... 34
IV Wotum zaufania .............. ............ ................ ............ ........ 59
V Zmiany w Gabinecie .................... .......... ........................ 73
VI Kapitulacja Singapuru........ ...... ........................ .............. 91
VII Raj U-bootów ................................................................... 108
VIII Utrata Holenderskich Indii Wschodnich .................... 134
IX Podbój Birmy ................................................................... 153
X Cejlon i Zatoka Bengalska ............................................. 173
XI Wszystko zależy od transportu morskiego ................ 190
XII Indie. Misja Crippsa ....................................................... 207
XIII Madagaskar ..................................................................... 226
XIV Zwycięstwa Amerykanów na morzu .......................... 246
XV Konwoje arktyczne 1942 ................................................ 265
XVI Ofensywa weterze ......................................................... 288
XVII Malta i pustynia .............................................................. 302
XVIII "Drugi front teraz!" ........................................................ 326
XIX Wizyta Mołotowa ............................................................ 340
XX Prawo naturalnej selekcji w strategii ........................... 360
XXI Rommel atakuje ............................................................... 372
XXII Druga wizyta w Waszyngtonie .................................... 391
XXIII Wotum nieufności ........................................................... 409

ZAŁĄCZNIKI
A. Osobiste dokumenty i depesze premiera .................... 429
B. Fortyfikacje Singapuru ................................................... 465

MAPY
1. Odwrót na pustyni, styczeń 1942 ................................ 29
2. Półwysep Malajski ........................ .......................... ........ 37
3. Malaje. Sytuacja z 1 stycznia 1942 ............................... 57
4. Wyspa Singapur ............................................................. 105
5. Atlantyk. Struktura obrony 1942 ................................. 125
XXXII JAPONIA ATAKUJE

6. Bitwa o Atlantyk. Raj U-bootów


7 grudnia 1941-31 lipca 1942 ....................................... 130
7. Bitwa o Altantyk. Przełom w wojnie U-bootów
1 kwietnia 1942-21 maja 1943 ...................................... 131
8. Operacje ABDA .............................................................. 163
9. Birma ............................................................................... 169
10. Ocean Indyjski ............................................................... 201
11. Atak na Diego Suarez .................................................... 241
12. Madagaskar .................................................................... 243
13. Rejon Pacyfiku ............................................................... 249
14. Morze Koralowe ............................................................. 253
15. Konwoje arktyczne: szlak konwoju "PQ-17" ............ 275
16. Zimowe ofensywy Rosjan, styczeń-marzec 1942 ..... 357
17. Planowane uderzenie Rommla, 27-28 maja ............... 377
18. Bitwa o Tobruk .............................................................. 387
19. Pustynia Zachodnia ...................................................... 389
ROZDZIAŁ I

OBAWY AUSTRALII I OCEANII

Nowy kształt wojny - Przeświadczenieo ostatecznym zwycifstwie -


Angielsko-amerykańska bezbronność na Pacyfiku - Australia i Nowa
Zelandia zagrożone atakiem Japonii - Moja korespondencja z panem
Curtinem - Jego apel do Prezydenta - Raporty pana Bowdena dat y-
czqce zagrożenia Singapuru - Artykuł pana Curtina w "Melbourne
Herald" - Uznajf siebie całkowicie odpowiedzialnym za dystrybucjf
naszych środków - Moja odpowiedź Curtinowi z 3 stycznia -
Odpowiedź z 14 stycznia - Bezpieczne przybycie pierwszego konwoju
do Singapuru - Wyjaśnienia dla Nowej Zelandii, 17 stycznia - Tele-
gram pana Curtina z 18 stycznia i moja odpowiedź - Ogólne podsu-
mowanie - Kwestia Australii - Zaczyna funkcjonować Rada ds. Woj-
ny na Pacyfiku w Londynie i Waszyngtonie.

owy 1942 rok, kolejny rok drugiej wojny światowej

N rozpoczął się dla nas, Brytyjczyków, w sposób zgoła


odmienny niż poprzednie. Nie byliśmy już sami. Przy
naszym boku stali dwaj potężni sojusznicy: Rosja i Stany Zjed-
noczone. Chociaż z różnych powodów, były one gotowe wal-
czyć na śmierć i życie w zgodzie z interesami Imperium Brytyj-
skiego. Taki alians dawał gwarancję ostatecznego zwycięstwa,
o ile tylko zostanie zachowana niezbędna integracja lub w rę­
kach niemieckich nie pojawi się jakieś nowe narzędzie walki.
W rzeczy samej, rysowała się perspektywa owego narzędzia,
którego obie strony na wyścigi szukały jak ukrytego skarbu. Jak
się okazało, los złożył w nasze silniejsze już ręce tajemnicę
bomby atomowej. Przed nami była straszliwa i krwawa walka;
nie mogliśmy przewidzieć jej przebiegu, ale finał zdawał się
być oczywisty.
2 JAPONIA ATAKUJE

Wielka Koalicja musiała stawić czoło japońskiemu najeźdźcy.


Atak był przygotowywany już od dawna, by teraz, z całą zajad-
łością i okrucieństwem spaść na brytyjskie i amerykańskie
fronty, jeśli w ogóle o takich można było mówić. Przez myśl
nawet nikomu nie przeszło, że Japonia mogłaby pokonać Stany
Zjednoczone, ale musiały one ponieść duże straty na Filipinach
i innych wyspach na Oceanie Spokojnym, a Brytyjczycy i nie-
szczęśni Holendrzy w południowo-wschodniej Azji. Rosja,
w śmiertelnych kleszczach głównej armii niemieckiej, ucierpia-
ła z powodu japońskiego ataku, ponieważ angielsko-amerykań­
skie posiłki i dostawy, które mogłyby być jej pomocne, teraz
skierowano w inny region. Wielka Brytania i Stany Zjednoczo-
ne miały przed sobą długi okres wycieńczających porażek, któ-
re wprawdzie nie mogły wpłynąć na ostateczny rezultat, ale
były trudne do przetrzymania dla ich narodów. Brytania była
bezbronna, bo nasze wojska walczyły gdzie indziej, Ameryka-
nie dopiero co zaczęli gromadzić swoje prawie nieograniczone
zasoby. Na Wyspach Brytyjskich wydawało się nam, że wszy-
stko się pogarsza, chociaż myśląc logicznie wiedzieliśmy, że
wojnę wygramy.

.. - ..
Pomimo nowych ciężarów, które spadły na nasze barki, nie-
bezpieczeństwo w kraju nie zwiększyło się. Natomiast Austra-
lia i Nowa Zelandia uświadomiły sobie, że nagle znalazły się na
pierwszej linii frontu. Dostrzegły, że stały się krajami narażony­
mi na bezpośrednią inwazję. Wojna nie oznaczała już udziela-
nia pomocy Ojczyźnie za morzami i oceanami, gdy znajdowała
się w niedoli i niebezpieczeństwie. Nowy wróg mógł uderzyć
prosto w australijskie domostwa. Trudno było sobie wyobrazić
obronę rozległej linii brzegowej tego kontynentu. Wszystkie
duże miasta leżały na wybrzeżu. Ich cztery dobrze wyszkolone
dywizje ochotnicze, dywizja nowozelandzka i najlepsi oficero-
wie, wszystko to było daleko za oceanami. Dowództwo Floty
Pacyfiku w mgnieniu oka spasowało na bliżej nieokreślony
czas na rzecz Japonii. Siły powietrzne Australii prawie nie ist-
niały. Czy możemy się dziwić, że Australijczycy byli głęboko
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 3

zatrwożeni, a rząd koncentrował się wokół spraw wewnętrz­


nych?
Zawsze będzie się to uznawało za fakt szczególny, że w tym
śmiertelnie niebezpiecznym punkcie zwrotnym, gdy im i ich
zawodowym doradcom wydawało się, że Związek Australijski
miał nóż na gardle, nie wszyscy zjednoczyli się wokół wspólnej
sprawy. Tak flegmatyczna i sztywna była ich partia, że polityka
australijska pozostała obojętna wobec konieczności radykal-
nych posunięć. Laburzystowski rząd większości zmonopolizo-
wał władzę wykonawczą, a pobór żołnierzy, nawet w celu obro-
ny ojczyzny, był niezgodny z prawem. Te odgórne decyzje nie
miały nic wspólnego z duchem walki panującym w narodzie
australijskim i o ileż utrudniły nasze zadanie zapewnienia im-
w miarę możliwości - bezpieczeństwa, obserwując realny roz-
kład sił w ogólnoświatowej strategii.
Ponure stronice tego tomu rozpoczynają się od mojej kore-
spondencji z premierem Australii, panem Curtinem. Nie mogli-
śmy dojść do porozumienia w sprawie posiłków australijskich
w Tobruku. Później, w trakcie wojny, w łatwiejszych już cza-
sach, gdy przybył do Anglii i wszyscy poznaliśmy go lepiej,
cieszył się ogólnym szacunkiem i sympatią godną swej wybit-
nej i niezwykłej osobowości. Osobiście nawiązałem z nim sto-
sunki przyjacielskie, które, niestety, zostały przerwane wskutek
jego przedwczesnej śmierci. Wtedy jednak, gdy tak gwałtownie
naciskano ze wszystkich stron, byłem aż za bardzo świadomy
jakościowych i ilościowych różnic w poglądach, które nas
dzieliły; żałuję przy tym wszelkich oznak zniecierpliwienia, ja-
kie moje telegramy mogły zawierać.
Podczas pobytu w Waszyngtonie otrzymałem szereg depesz
od pana Curtina oraz od dra Evatta, ministra spraw zagranicz-
nych, poprzez ich wysłannika w Waszyngtonie, pana Caseya.
Pan Curtin przesłał również następujący telegram do Prezydenta:
26 grudnia 1941
1. W tym przełomowym dla nas momencie pragnę zwrócić się do
obydwu Panów, w czasie gdy konferujecie nad rozwiązaniem naszej
wspólnej sprawy.
4 JAPONIA ATAKUJE

2. Skontaktowałem się już z panem Churchillem, poruszając kwe-


stię Rosji, która - według mnie - ma olbrzymie znaczenie w kontek-
ście wojny z Japonią, co, mam nadzieję, zostanie przez Was rozważo­
ne podczas konferencji.
3. Teraz poruszam sprawę, która jest źródłem wielkiego niepokoju.
4. Ze wszystkich raportów jasno wynika, że Japończycy objęli pa-
nowanie na morzu i w powietrzu w rejonie północnych Malajów. Nie-
liczna tu armia brytyjska składa się z jednej australijskiej dywizji, my
dodatkowo wysłaliśmy trzy dywizjony lotnicze na Malaje i dwa do
Holenderskich Indii Wschodnich. Armia musi być wsparta przez lot-
nictwo, w przeciwnym razie powtórzy się Grecja i Kreta, a Singapur
znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie.
5. Upadek Singapuru oznaczałby izolację Filipin, upadek Holender-
skich Indii Wschodnich i próbę uduszenia wszystkich innych baz.
Nieuniknionym następstwem byłoby przerwanie łączności między
Oceanem Indyjskim a Pacyfikiem w tym rejonie.
6. Porażka stanowiłaby niebezpieczeństwo zarówno dla interesów
Stanów Zjednoczonych, jak i naszych.
7. Nowe siły przeznaczone przez Zjednoczone Królestwo do wysła­
nia na Malaje wydają się absolutnie nieadekwatne, szczególnie jeśli
chodzi o lotnictwo, a zwłaszcza myśliwce. [ ... l Niewielkie posiłki nie
mają większego znaczenia. Prawda jest taka, że siła oporu przeciwko
Japończykom na Malajach będzie bezpośrednio zależała od liczebno-
ści armii wystawionych przez rządy Zjednoczonego Królestwa i Sta-
nów Zjednoczonych.
8. Nasi ludzie walczyli i będą walczyć mężnie, lecz muszą otrzy-
mać odpowiednie wsparcie. Mamy trzy dywizje na Bliskim Wscho-
dzie. Nasi lotnicy walczą w Wielkiej Brytanii i na Bliskim Wscho-
dzie, ponadto ćwiczą w Kanadzie. Wyekspediowaliśmy duże dostawy
do Brytanii, na Bliski Wschód i do Indii. Nasze środki są doprawdy
ograniczone.
9. W Waszej mocy leży sprostanie tej trudnej sytuacji. Jeśli rząd
Stanów Zjednoczonych by sobie tego życzył, z chęcią przyjmiemy
amerykańskiego dowódcę w regionie Pacyfiku. Prezydent powie-
dział, że znaczenie Australii jako bazy wojskowej ciągle wzrasta, ale
jeśli ma ona pozostać rzeczywiście bazą, trzeba wzmocnić Singapur.
10. Pomimo dużych trudności wysyłamy dalsze posiłki na Malaje.
11. Cieszyłbym się, gdyby ta kwestia została potraktowana jako
pilna.
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 5

Przekazano mi również raporty, które dr Evatt otrzymywał od


pana Bowdena, pełnomocnika Wspólnoty w Singapurze. Były
pełne obaw i jak się okazało nie było w tym żadnej przesady.

26 grudnia 1941
Dzisiejsze raporty potwierdzają pogarszającą się z dnia na dzień
sytuację sił powietrznych. Wczorajsze straty to 8 brytyjskich myśliw­
ców na 3 czy 4 japońskie.
Kuala Lumpur i Port Swettenham są obecnie wysuniętymi bazami
lotniczymi, z których ma być przeprowadzone rozpoznanie, ale nawet
to jest trudne w obliczu druzgoczącej przewagi japońskiego sprzętu.
Większość naszych myśliwców przesunięto teraz do Singapuru, aby
bronić wyspy i bazy. Jednakże oficer dowodzący lotnictwem orzekł,
że aby zapewnić efektywną eskortę myśliwców dla zbliżających się
morskich konwojów, z tak potrzebnymi posiłkami ludzi i surowców,
musiałby pozostawić Singapur bez ochrony.

W dalszej części:

Muszę podkreślić, że załamywanie się malajskiej obrony to poważ­


na groźba dla całego systemu obronnego. Spodziewany transport no-
woczesnych myśliwców w częściach, wymagających tygodni składa­
nia pod obstrzałem bombowców, nie jest w stanie uratować sytuacji.
Nowe posiłki, które nam obiecano, odciążą zmęczone oddziały pozo-
stające na linii frontu i nie poprawią w zasadniczy sposób naszego
położenia. Zamierzeniem polityki brytyjskiej jest koncentracja my-
śliwców i obrony przeciwlotniczej Malajów na wyspie Singapur
w celu ochrony bazy marynarki wojennej, ale w ten sposób pozbawi
się obrony lotniczej wysunięte oddziały znajdujące się w głębi półwy':
spu, między innymi Australijskie Siły Imperialne. *
Przewidziane obecnie środki wzmocnienia obrony malajskiej z pra-
ktycznego punktu widzenia mogą być odebrane wyłącznie jako mało
znaczący gest. W moim przekonaniu, jedyne co mogłoby ocalić Sin-
gapur, to natychmiastowy przerzut drogą powietrzną poważnych po-
siłków, dużej liczby najnowszych myśliwców z dobrze wyszkolonym
personelem. Posiłki o jakie nam chodzi, to nie brygady, ale dywi7je,
które musiałyby przybyć natychmiast, jeśli miałyby się na coś przy-
dać. Wszystko co nie jest nowoczesne, silne liczebnie i bezzwłoczne,
jest daremne. Według obecnego stanu rzeczy mogę przewidzieć, że
upadek Singapuru jest kwestią tygodni. Jeśli Singapur i AlF na Mala-

* W oryginale: Australian Imperial Force (skrót AlF).


6 JAPONIA ATAKUJE

jach mają być ocalone, należy od razu przedsięwziąć radykalne i sku-


teczne posunięcia.
Wątpię, czy wizyta australijskiego ministra może mieć jeszcze ja-
kieś znaczenie, gdyż jest oczywiste, że bez natychmiastowego wspar-
cia lotnictwa Singapur musi upaść. Potrzeba podjęcia decyzji i działa­
nia jest kwestią nie dni, ale godzin.

Dr Evatt dodał, że - jego zdaniem - relacja Bowdena kreśliła


sytuację rzetelnie. "Jeśli nie zastosuje się środków, które on su-
geruje, można się spodziewać najgorszego."
.. - ..
27 grudnia pan Curtin opublikował w Melbourne Herald ar-
tykuł,który ostentacyjnie cytowali nasi wrogowie. Między in-
nymi pisał tam:
Nie możemy zgodzić się ze stwierdzeniem, że wojna na Pacyfiku
ma być traktowana jako podrzędny element ogólnego konfliktu. Nie
oznacza to, że jakikolwiek inny teatr działań wojennych uznajemy
jako mniej ważny od Pacyfiku; chodzi o to, że Australia prosi o opra-
cowanie zgodnego z interesami innych planu, pozwalającego na
zaangażowanie możliwie największych sił, jakie kraje demokracji mają
do dyspozycji, planu koncentrującego się na odparciu Japończyków.
Dlatego rząd Australii uważa wojnę na Pacyfiku za sprawę najwy-
ższej wagi, a kształt planu walki krajów demokracji musi zależeć od
zdania Stanów Zjednoczonych i Australii.
Bez ogródek stawiam sprawęjasno, że Austalia patrzy z nadzieją na
Amerykę, bez żadnych skrupułów wobec Zjednoczonego Królestwa,
naszego tradycyjnego partnera.
Znamy problemy, którym Zjednoczone Królestwo musi sprostać.
Wiemy o stałej groźbie inwazji. Jesteśmy świadomi, jakie niebezpie-
czeństwo niesie rozproszenie sił. Lecz wiemy również, że Australia
jest bliska poddania się, a Brytania może jeszcze wytrzymać.
Postanowiliśmy więc, że Australia nie podda się. Skierujemy cały
nasz wysiłek na zbudowanie planu - ze Stanami Zjednoczonymi jako
kamieniem węgielnym - który będzie źródłem ufności w możliwość
przetrwania, dopóki fala wojny nie zmiecie przeciwnika.
Podsumowując, celem polityki zagranicznej Australii będzie uzy-
skanie pomocy Rosji i opracowanie, wspólnie ze Stanami Zjednoczo-
nymi jako czynnikiem decydującym, planu strategii na Pacyfiku,
obejmującego siły brytyjskie, chińskie i holenderskie.
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 7

Zrobiło to jak najgorsze wrażenie, zarówno w kołach rządo­


wych Ameryki jak i Kanady. Byłem pewien, że ów wyraz nie-
pokoju, chociaż w dużej mierze uzasadnionego, nie reprezento-
wał nastroju panującego w Australii. Pan W.M. Hughes, pre-
mier Australii podczas pierwszej wojny światowej i lider partii
Federal United Australia (sławny "Billy Hughes"), wypowie-
dział się wkrótce, że polityka uznająca brytyjską pomoc jako
mniej istotną od innych wielkich członków Koalicji, byłaby dla
Australii samobójczą, nieautentyczną i niebezpieczną.
Australia została podzielona na dwa obozy. Zadepeszowałem
z Waszyngtonu do pana Attlee:
Mam nadzieję, że nie ma wątpliwości co do naszych usilnych starań
przyjścia im z pomocą. [ ... ] Przyszedł mi do głowy pomysł nadania
audycji radiowej dla narodu australijskiego. Jednocześnie w pełni
uświadomiłem sobie spoczywającą na mnie odpowiedzialność. Mam
nadzieję, że zdoła Pan zawiesić wszystkie sprawy do mojego powro-
tu, tak abym mógł sam wypić piwo, którego nawarzyłem. [... ] Jeśli
Półwysep Malajski został poświęcony dla Libii i Rosji, nikt nie jest za
to bardziej odpowiedzialny niż ja i zrobiłbym tak samo po raz drugi.
Jeżeli Parlament stawia jakieś pytania, byłbym zadowolony, gdyby
wzięto pod uwagę, że pragnę po powrocie odpowiedzieć na te pytania
osobiście.

Od razu odpowiedziałem panu Curtinowi odnośnie sytuacji


militarnej:
Premier do pana Curtina 3 stycznia 1942
Obszar dowodzenia generała Wavella jest ograniczony do strefy
walk, tam gdzie mają miejsce konkretne działania. Wobec tego nie
obejmuje on Australii, Nowej Zelandii i szlaków komunikacyjnych
pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Australią, ani też innych szla-
ków morskich. Nie oznacza to oczywiście, że te istotne regiony i po-
łączenia chcemy pozostawić bez ochrony, ale to zależy od środków,
jakimi będziemy dysponowali. Według nas, flota amerykańska po-
winna wziąć na siebie odpowiedzialność za obronę szlaków komuni-
kacyjnych wraz z wyspami przybrzeżnymi Australii i Nowej Zelan-
dii. Jest to przedmiotem naszego nacisku. Admirał King* dopiero co

* King Ernest Joseph (1878-1956) admirał Marynarki Wojennej Stanów


Zjednoczonych.
8 JAPONIA ATAKUJE

przejął władzę nad całą marynarką amerykańską i nie zaakceptował


jeszcze naszego stanowiska.
Rzecz jasna, jeśli nie zdołam przekonać Amerykanów do takiego
rozwiązania, będziemy musieli sobie jakoś poradzić, ale wciąż żywię
nadzieję, że nasza propozycja zostanie dobrze przyjęta, a w takim
przypadku wszystkie jednostki nasze czy Wasze w tym obszarze znaj-
dą się w czasie działań pod dowództwem Stanów Zjednoczonych.
Państwa alianckie nigdy nie zamierzały koncentrować swoich głów­
nych sił na nowo powstałym teatrze działań wojennych w obszarze
południowo-zachodniego Pacyfiku i nie wiem, skąd Pan to doprawdy
wziął. [ ... J
Dzień i noc trudzę się nad opracowaniem możliwie najlepszych
rozwiązań w Waszym interesie i dla Waszego bezpieczeństwa, mając
jednak na uwadze groźną sytuację na innych teatrach działań wojen-
nych i ograniczone środki, jakimi dysponujemy. Jeszcze niedawno
usilnie domagaliście się wyposażenia armii australijskiej na Bliskim
Wschodzie w najlepszy sprzęt. Choć bitwa jeszcze się tam nie skoń­
czyła, perspektywy są niezłe. Popełnilibyśmy wielkie głupstwo, ni-
wecząc tak dobrze zapowiadającą się dla Auchinlecka bitwę, gdyby-
śmy zabrali mu lotnictwo, czołgi, itd., żeby je przerzucić na Malaje,
gdy nie było żadnej pewności co do przystąpienia Japończyków do
wojny. Rozładowanie sytuacji na Kaukazie dzięki rosyjskim zwycię­
stwom oraz sukcesy Auchinlecka umożliwiły chwilowo, kosztem Bli-
skiego Wschodu, wygospodarowanie znacznych posiłków, co - jak
wiadomo - jest jak najbardziej uzasadnione, gdy Malaje stały się te-
atrem działań wojennych. [ ... J

Między mną a panem Curtinem dochodziło do ciągłej wy-


miany korespondencji.

Premier Australii do Premiera 11 stycznia 1942


Naturalnie, bardzo nas niepokoi, że Japończycy z taką łatwością
zdołali podbić całe Maląje z wyjątkiem Johoru, jak również opinia
głównodowodzącego, że trzeba liczyć się z niepowodzeniem obrony
nawet tego ostatniego skrawka.
Chcę zauważyć, że 8 dywizja australijska ma za zadanie przepro-
wadzenie decydującej bitwy. Rząd nie ma wątpliwości co do jej dziel-
nej postawy zgodnie z najlepszymi tradycjami AlF. Odwołując się
jednak do stanowiska wyrażanego przeze mnie poprzednio i do Pań­
skich zamierzeń, jeszcze raz podkreślam konieczność jak najsilniej-
szego wsparcia Malajów. Odnoszę to szczególnie do sił powietrznych,
gdyż powtórzenie kampanii, jakie toczyły się w Grecji i na Krecie
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 9

mogłoby wywołać gwałtowne reakcje społeczne, a jest to ostatnia


rzecz, jakiej byśmy sobie życzyli.
Mam nadzieję, że będzie Pan pamiętał o naszym porozumieniu do-
tyczącym przerzutu 6 i 7 dywizji australijskiej, razem z kadrą oficer-
ską, bazą organizacyjną i zaopatrzeniem, z Bliskiego Wschodu do
Holenderskich Indii Wschodnich.

Cały czas starałem się uspokoić rząd


Australii i jednocześnie
wytłumaczyć przesłanki prowadzonej przez nas polityki połą­
czonego dowództwa na teatrze działań wojennych w południo­
wo-wschodniej Azji. W wigilię mojego wyjazdu z Waszyngto-
nu tak podsumowałem swoje stanowisko:
Premier do premiera Australii 14 stycznia 1942
l. Nie rozumiem, jak można się spodziewać skutecznej obrony Ma-
lajów, gdy Japończycy objęli panowanie na morzu, a my bijemy się
o życie z Niemcami i Włochami. Obiektem najwyższej wagi jest
twierdza Singapur ze swym istotnym zapleczem. Osobiście niepokoi
mnie fakt, że walcząc na półwyspie, aby zyskać na czasie, możemy
wyczerpać siły niezbędne przy długotrwałej obronie Singapuru.
Z czterech dywizji przeznaczonych wcześniej do tego celu jedną stra-
ciliśmy, a druga potrzebuje miesiąca do sześciu tygodni, żeby wylizać
się z doznanych ran. Niektórzy nawet uważają, że lepiej byłoby szyb-
ciej się wycofać, ponosząc mniejsze straty.
2. Naszym obowiązkiem jest udzielenie całkowitego pełnomocnic­
twa najwyższemu dowódcy. Znajdując się tak daleko, nie możemy
ocenić, czy bardziej słuszna jest walka w północno-zachodniej części
półwyspu aż do Mersing, czy wszystkie oddziały powinny być nie-
zwłocznie skierowane do twierdzy singapurskiej. Osobiście wierzę,
że Wavell postępuje słusznie, jest to również pogląd szefów sztabu.
Jestem przekonany, ze Pan również podzieli tę opinię.
3. Głęboko wierzę, że Wasze oddziały dzielnie się spiszą w zbliża­
jących się bitwach jak przystało na najlepszych żołnierzy. Czyni się
wszystko dla wzmocnienia Singapuru i jego zaplecza. Dotarły na
miejsce dwa konwoje z 4 brygadą hinduską i zaopatrzeniem. Na 13
[stycznia] przewidziano przybycie posiadającego ogromne znaczenie
konwoju z czołową brygadą 18 dywizji brytyjskiej na pokładzie. Na-
turalnie, jestem bardzo niespokojny o los 4500 ludzi na jednym okrę­
cie przepływającym przez Cieśninę Sundajską. Mam jednak nadzieję,
że przybędą na czas, aby zająć pozycje wraz z braćmi z Australii.
Przesyłam Panu wszystkie szczegóły planowanych posunięć na tym
ważnym obszarze walk oraz daty przybycia konwojów. Robimy to
10 JAPONIA ATAKUJE

w nadziei, że powiedzie się zamiar Wavella tj. przeprowadzenie


kontrataku w drugiej połowie lutego.
4. Zdaje Pan sobie sprawę, że sam zaproponowałem przesunięcie
dwóch Waszych dywizji z Palestyny na nowy teatr działań wojen-
nych, tak istotny dla interesów Australii. Jedynym czynnikiem hamu-
jącym przeprowadzenie tej operacji może stać się transport. Będzie­
my się musieli mocno starać, żeby znależć zastępstwo za tych żołnie­
rzy spośród naszych sił z Metropolii.
5. Bolą mnie aluzje dotyczące Grecji i Krety. Robimy co w naszej
mocy, aby odeprzeć od Ojczyzny ataki i niebezpieczeństwo. Zanie-
chaliśmy wszelkich sporów partyjnych i ustanowiliśmy powszechną
obowiązkową służbę wojskową, nie tylko dla mężczyzn, ale i dla ko-
biet. Ciężko przeżyliśmy stratę dwóch znakomitych okrętów, które
miały wesprzeć siły na Dalekim Wschodzie. Choć nasze siły uległy
znacznej redukcji, organizujemy dalszą pomoc dla marynarki. W bi-
twie libijskiej straty Wielkiej Brytanii i Imperium (poniesione do 7
stycznia) szacuje się na 1200 oficerów i 16 tysięcy żołnierzy. Za po-
mocą stosunkowo nielicznych sił można jeszcze utrzymać się na pu-
styni.
Szykuje się ciężka bitwa w rejonie EI-Agejla. Udało się nam wy-
zwolić Tobruk, przychodząc z pomocą Waszym ludziom, którzy wa-
lecznie bronili go tak długo. Mam przeto nadzieję, że będzie Pan
ostrożny w osądzaniu tych, którym życie i los Australijczyków są tak
drogie. [ ... ]

Była i dobra wiadomość:

Premier do pana Curtina 14 stycznia 1942


Wczoraj punktualnie i bezpiecznie dotarł do Singapuru kluczowy
konwój, obejmujący amerykański transportowiec Mount Vernon z 50
myśliwcami typu Hurricane, jeden pułk przeciwpancerny, 50 dział;
jeden pułk ciężkiej artylerii przeciwlotniczej, 50 dział; jeden pułk
lekkiej artylerii przeciwlotniczej, 50 dział; oraz 54 brytyjską brygadę
piechoty. Razem około 9 tysięcy ludzi.
,
Pan Fraser równięż wyraził swój niepokój, na co ja odpowie-
działem:

Premier do premiera Nowej Zelandii 17 stycznia 1942


1. Jak zwykle z radością przyjmuję szczerze wyrażone przez Pana
poglądy, z którymi w większości się zgadzam, doceniam również do-
brze wyważoną argumentację, z jaką są przedstawione.
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 11

2. Rząd i naród Nowej Zelandii od początku reprezentują realisty-


czny i zdrowy stosunek do wydarzeń tej wojny, która najpierw ogra-
niczona tylko do Europy, stopniowo objęła prawie cały świat, a teraz
przyszła kolej na Nową Zelandię.
3. Jeśli sądzicie, że nie zwracaliśmy uwagi na Wasze potrzeby
w przeszłości, chociaż nigdy tak naprawdę nie było, mogę zapewnić,
że pomimo olbrzymiej odległości mierzonej w tysiącach mil, dzielą­
cej Londyn i Wellington, nie zostawimy Was bez pomocy w niebez-
pieczeństwie.
4. Na pewno, jestem o tym przekonany, wybaczy mi Pan, że z po-
wodu braku czasu, z czym się ciągle borykam, nie omówię każdej
Pańskiej kwestii szczegółowo. Z telegramu, który musiał Pan już
otrzymać skoro zatelegrafował Pan do mnie, wynika liczebność armii
i posiłków lotnictwa, jakie Wam wysyłamy. Zaakceptuje Pan, mam
nadzieję, nowe uzgodnienia dotyczące australijsko-nowozelandzkie-
go obszaru działania marynarki.
Ponadto Stany Zjednoczone rozważają możliwość rychłego prze-
rzutu znacznych sił lądowych i powietrznych na Daleki Wschód.
5. Jednak proszę się nie spodziewać z mojej strony żadnych obiet-
nic wsparcia, których po prostu nie mógłbym dotrzymać, ani też zbyt
szybkiego polepszenia się sytuacji na Dalekim Wschodzie, bo potrze-
ba na to czasu, aczkolwiek nastąpi to z całą pewnością.
6. Wyczuwam niemalże wyrzuty, że zwiedliśmy Was w przeszłości
zbyt optymisyczną prognozą dotyczącą zagrożenia w rejonie Pacyfi-
ku, a Nowej Zelandii w szczególności. Lecz kto mógł przypuszczać,
że flota amerykańska 7 grudnia poniesie tak wielkie straty, a potem
jeszcze stracimy dwa nasze wspaniałe okręty?
Wydarzeń tej wojny absolutnie nie można przewidzieć, ale nie
wszystko działa na naszą niekorzyść. Nie jestem pewien, czy nie-
mieckiej generalicji zawsze udaje się przewidywać wypadki z całko­
witą precyzją. Na przykład bitwa o Anglię, bitwa o Atlantyk, czy ro-
syjski opór, musiały zachwiać wiarę Hitlera w precyzyjne obliczenia
osiągnięć militarnych.

... - ..
Nadszedł czas na odpowiedź pana Curtina na mój telegram
z 14 [stycznia].
Premier Australii do Premiera 18 stycznia 1942
1. Nie rozumiem, jak Pan mógł z mojego telegramu wywniosko-
wać, że spodziewamy się obrony całych Malajów, nie dysponując
przeważającymi siłami morskimi.
12 JAPONIA ATAKUJE

2. Wręcz odwrotnie. Jeśli odwoła się Pan do telegramu rządu Au-


stralii z dnia l grudnia 1941, dotyczącego pierwszej konferencji
w sprawie Singapuru, przeczyta Pan następujące stwierdzenie, które
- niestety - sprawdziło się aż nazbyt dobrze:
"Delegacja wyciągnęła zasadniczy wniosek, że siły będące do dys-
pozycji na tym obszarze, nie wystarczają do odparcia głównego ude-
rzenia Japończyków, gdyż główna flota Dalekiego Wschodu nie zo-
stała jeszcze wzmocniona i zasilona sprzętem."
3. Szefowie sztabu Zjednoczonego Królestwa położyli nacisk na:
a. Siły lądowe niezbędne do obrony Malajów,
b. Całkowitą ilość wyposażenia dla sił określonych w punkcie a.
c. Lotnictwo konieczne do zapewnienia dostatecznego "poczucia
bezpieczeństwa" na Malajach.
4. Wysłaliśmy w ten region nasze wszystkie siły powietrzne i lądo­
we wraz z zaopatrzeniem i stale naciskaliśmy na wzmocnienie obro-
ny, ale sugerowano, że sytuacja nie jest wcale groźna, co nie było
zgodne z prawdą, mając na uwadze błyskawiczne postępy Japończy­
ków. Dlatego w moim telegramie z 5 grudnia orzekłem, że wydarze-
nia są niepokojące. [... ]
6. Sięgając wstecz jeszcze do roku 1937, rząd Związku Australij-
skiego otrzymał zapewnienie, że celem rządu Zjednoczonego Króle-
stwa jest uczynić Singapur twierdzą nie do zdobycia. Kiedy obrona
Singapuru była omawiana w roku 1933 przez Imperialny Komitet
Obrony, najwyższy pełnomocnik rządu Australii zaznaczył, jak po-
ważne byłyby konsekwencje, gdyby się utraciło Singapur, czy gdyby
główna flota nie mogła korzystać z jego zaplecza. Stwierdził, że cały
wewnętrzny system obrony Australii jest oparty na integralności Sin-
gapuru oraz na obecności w nim dużej floty. Dodał, że jeśli ta opcja
zawiodłaby, Australia, mając do dyspozycji niewielką marynarkę,
musiałaby wystawić więcej piechoty i lotnictwa, żeby zapobiec za-
grożeniu. Odnoszę się do tego, co miało miejsce wiele lat wcześniej,
by do końca uzmysłowić koncepcję obrony, do której Imperium nas
przekonywało. Ta koncepcja wpłynęła na naszą decyzję współdziała­
nia na innych teatrach działań wojennych, zgodnie z podjętymi zobo-
wiązaniami w wojnie na Pacyfiku, chociaż dysponujemy stosunkowo
niewielkimi środkami.
7. Moje uwagi na temat Grecji i Krety to nie aluzje, które mają
służyć krytyce, nie staram się też nikogo osądzać, ale jest faktem
bezsprzecznym, że wsparcie lotnictwa odbiegało znacznie od danych
obietnic. [... ] Wyraziłem swoje stanowisko z całą szczerością, by na-
ród Australii znał raczej fakty, niż miałby żyć w przekonaniu, że wszy-
stko idzie dobrze, a później doznać rozczarowania okrutną prawdą.
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 13

8. Nikt nie darzy narodu Zjednoczonego Królestwa takim podzi-


wem za jego ogromny wysiłek, jak bracia w Australii. Jednocześnie
jednak, my również robimy co w naszej mocy, nawet jeśli Pan twier-
dzi, że tak nie jest. Poszczególne części Imperium, jak Pan wie, znaj-
dują się na różnych szerokościach geograficznych, dysponują różny­
mi środkami i mają swoje własne problemy. [... ]

Moim obowiązkiem było uwzględnić trwogę, jaka zawładnę­


ła rządem Związku Australijskiego, zwłaszcza że mogło to
mieć poważne konsekwencje. Nie mogłem jednak pominąć fa-
ktu udzielenia przez australijskie partie polityczne (a szczegól-
nie Partię Pracy) silnego poparcia dla przedwojennej polityki
lekceważenia naszego planu obrony i strategii pokojowych. Po-
nieważ ten telegram streszcza stanowisko, do jakiego czułem
się upoważniony, zamieszczam go tutaj.

Premier do pana Curtina 19 stycznia 1942


1. Dziękuję Panu za szczere wyrażenie poglądów. Nie poczuwam
się do odpowiedzialności za zignorowanie naszego planu obrony i po-
lityki pokojowej, którą prowadziliśmy przed wybuchem wojny. Przez
11 lat byłem w opozycji i już 6 lat przed rozpoczęciem wojny ostrze-
gałem. Z drugiej jednak strony, odkąd zostałem premierem w maju
1940 r., ponoszę pełną odpowiedzialność za główne cele działania
i ogólny podział naszych środków. Od tego momentu do teraz z Wysp
Brytyjskich płyną na wschód posiłki marynarki i lotnictwa w ramach
naszych maksymalnych możliwości transportowych. Uznałem, że
Bliski Wschód wymaga szybszej interwencji, niż nowo powstały re-
jon walk ABDA *. Musieliśmy również wywiązać się z naszych obiet-
nic wobec Rosji dotyczących dostaw amunicji. Nikt nie mógł wie-
dzieć, co zrobi Japonia, ale ja byłem pewien, że jeśli zaatakuje ona nas
i Was, to Stany Zjednoczone przystąpią do wojny i bezpieczeństwo
Australii i ostateczne zwycięstwo będą zapewnione.
2. Należy pamiętać, że nie dalej jak trzy miesiące temu, na Bliskim
Wschodzie, gdzie stacjonowały AlF, stanęliśmy przed groźbą pod-
wójnego ataku - od zachodu siły Rommla, od północy najazd z kie-

* Wspólne dowództwo sił zbrojnych w Azji Południowo-Wschodniej i na


Pacyfiku utworzone w dniu 3 stycznia 1942 r. przez aliantów zostało roz-
wiązane w pierwszych dniach marca 1942 r. Skrótowiec pochodzi od słów:
American-British-Dutch-Australian, czyli siły amerykańsko-brytyjsko-ho­
lendersko-australijskie.
14 JAPONIA ATAKUJE

runku Kaukazu, Iranu, Iraku i Syrii. W takim przypadku wszyscy


stratedzy zalecają, że należy skoncentrować się na zniszczeniu jednej
z atakujących stron. Myślałem, że będzie lepiej rozprawić się z Rom-
mlem, formując jednocześnie z pozostałych naszych środków front
lewantyńsko-kaspijski, chociaż przekraczało to nasze możliwości. Od
tego czasu zniszczyliśmy dwie trzecie armii Rommla i wyzwoliliśmy
część Cyrenajki. Sytuacja była nie rozstrzygnięta, kiedy Auchinleck
zastąpił Cunninghama.
3. Chociaż nie mogę obiecać całkowitego zniszczenia sił Rommla,
to jednak odnieśliśmy istotny sukces, usuwając jedno poważne nie-
bezpieczeństwo i zwalniając przy tym znaczne siły. W tym samym
czasie silny, nieoczekiwany opór Rosji pozwolił nam na wzięcie głę­
bokiego oddechu, a może pozwoli jeszcze na kilka chwil wytchnienia
na froncie lewantyńsko-kaspijskim. I tak byliśmy w stanie przesunąć
17 dywizję hinduską, a wkrótce kilka innych dywizji piechoty poprze-
dnio przeznaczonych na front lewantyńsko-kaspijski razem z 18 bry-
tyjską i 7 i 8 australijską dywizją oraz wspierającym lotnictwem,
z Bliskiego Wschodu na dalekowschodni teatr działań wojennych.
Dążymy do jak naj szybszego sfinalizowania sprawy. Możecie sobie
wyobrazić, jak dramatyczna byłaby nasza sytuacja, gdyby Rommel
nas pokonał, a Kaukaz, szyby naftowe Baku i Iran znalazły się w rę­
kach wroga. Jestem przekonany, że byłoby błędem zabierać siły po-
trzebne do pobicia Rommla w celu wzmocnienia Półwyspu Malaj-
skiego, gdy Japonia była jeszcze w stanie pokoju. Być wszędzie bez-
piecznym znaczy nie być silnym nigdzie.
4. Powinniśmy być wdzięczni, po pierwsze, za rosyjskie zwycię­
stwa, po drugie za nasz sukces w kampanii przeciwko Rommlowi, po
trzecie, że Stany Zjednoczone zostały zaatakowane przez Japonię
w tym samym czasie co my. Odpowiedzialność za straszne ryzyko,
jakie musieliśmy podjąć i jeszcze lłie raz będziemy musieli podejmo-
wać spoczywa na tych, którzy w rządzie czy w opozycji nie przeciw-
stawili się nazistowskim zapędom, gdy ich państwo było jeszcze sła­
be.
5. Nikt nie mógł przewidzieć serii katastrof na morzu, które spadły
na nas i na Stany Zjednoczone na przełomie 1941/1942. W ciągu go-
dziny zmieciona została amerykańska potęga na Pacyfiku. W ciągu
kolejnej godziny zatopiono Prince oj Wales i Repulse. W ten sposób
Japończycy objęli chwilowe panowanie na Pacyfiku i bez wątpienia
zostaliśmy ciężko ukarani za Daleki Wschód. W tej nowej sytuacji,
która Was bezpośrednio dotyczy, powinienem był pozwolić na wysła­
nie trzech szybkich śródziemnomorskich pancerników, aby sformo-
wać z czterech okrętów typu "R" i właśnie naprawionego Warspite'a
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 15

nową flotę na Oceanie Indyjskim, która ruszyłaby Wam na pomoc na


jak naj dogodniejszych warunkach.
6. Poinformowałem już Pana o zatopieniu Barhama. Teraz muszę
powiadomić, że okręty Queen Elizabeth i Valiant zostały uszkodzone
w części podwodnej przez "żywą torpedę", co wyeliminowało je
z akcji; pierwszy na trzy, a drugi na sześć miesięcy. Ponieważ wróg
jeszcze nie wie o tych trzech powyżej wymienionych okrętach, rozu-
mie Pan, że nie ma potrzeby, aby się o tym dowiedział i muszę Pana
prosić o zachowanie absolutnej tajemnicy w tej sprawie. *
7. W końcu jednak te straszne okoliczności przeminą. Do maja Sta-
ny Zjednoczone wzmocnią swą flotę na Hawajach. Zaproponowali-
śmy im, żeby wycofali swoje dwa nowe pancerniki z Atlantyku, jeśli
ich potrzebują, w ten sposób biorąc na siebie większy ciężar. Wysyła­
my dwa, a może trzy nowoczesne lotniskowce na Ocean Indyjski.
Wkrótce dotrze tam Warspite, a zaraz potem Valiant. Jdli nie wyda-
rzy się znowu jakieś nieszczęście, szala na Oceanie Indyjskim i Spo-
kojnym przechyli się na naszą korzyść, a Japonia utraci obecną pew-
ność siebie w podejmowaniu wszystkich zamorskich operacji. Tym-
czasem brak floty wojennej na Morzu Śródziemnym staramy się
nadrobić lotnictwem, zbliżające się przybycie Ansona (nasz najno-
wszy pancernik) i całkowite wykorzystanie Duke oj York umożliwi
zachowanie równowagi po redukcji sił amerykańskich na Atlantyku
na rzecz Pacyfiku.
8. Nie wolno nam wpadać w przerażenie i wzajemnie się obwiniać.
Przeciwnie, musimy jednoczyć nasze starania i pozostawać w pra-
wdziwej przyjaźni. Proszę nie wątpić o mojej lojalności wobec Au-
stralii i Nowej Zelandii. Nie mogę dać żadnych gwarancji co do przy-
szłości, a czeka nas jeszcze, jestem pewien, ciężka próba. Żywię jed-
nak - jak nigdy przedtem - nadzieję, że z tego mrocznego zaułka
wyjdziemy bezpiecznie, a nawet z chwałą.

Dostałem następującą odpowiedź:

Premier Australii do Premiera 22 stycznia 1942


1. Cenię Pana wyczerpującą odpowiedź i odwzajemniam Pana od-
czucia co do zjednoczenia naszego wysiłku.

* Trzy "żywe torpedy" włoskie w dniu 19 grudnia 1941 r. przedostały się


do portu w Aleksandrii i uszkodziły pancerniki Queen Elizabeth i Valiant.
Ten fakt był utrzymywany w największej tajemnicy, żadne informacje nie
przedostały się do Wioch i Niemiec.
16 JAPONIA ATAKUJE

2. Tak jak Pan przewidział bieg wydarzeń w Europie, tak i my czu-


jemy, że wiedzieliśmy w jakim kierunku rozwinie się sytuacja na Pa-
cyfiku, przynajmniej wyraźniej, niż zdawano sobie z tego sprawę
w Londynie.
3. Wydarzenia, niestety, potwierdziły nasze poglądy na temat Ma-
lajów i mając na uwadze raporty Gordona Bennetta jestem bardzo
zaniepokojony trudną sytuacją.
4. Długoterminowy program, jaki Pan nakreśla, jest obiecujący, ale
potrzebą chwili jest działanie. Japończycy mają zamiar szybko się
posuwać, niszcząc nasz potencjał obronny i uniemożliwiając odzy-
skanie zajętych terenów.

Twierdzenie Australijczyków, że zrozumieli i przewidzieli


sytuację na Dalekim Wschodzie i widmo japońskiego podboju
lepiej, niż ja to zrobiłem w Londynie, można osądzić tylko
w związku z całą wojną. Ich obowiązkiem była adekwatna oce-

.. -..
na własnej sytuacji. My musieliśmy myśleć za wszystkich .

Poinformowałem premierów Australii i Nowej Zelandii


o urządzeniach, jakie mają być zainstalowane w Londynie dla
zapewnienia pełnej i nieprzerwanej łączności z rządami Austra-
lii, Nowej Zelandii i Holandii w trakcie prowadzenia wojny
z Japonią.
19 stycznia 1942
Powinna powstać Rada ds. Dalekiego Wschodu na szczeblu mini-
sterialnym. Przewodniczyłbym jej ja, a pozostali członkowie to: lord
tajnej pieczęci (który jest moim deputowanym do Komitetu Obrony),
Duff Cooper i przedstawiciele Australii, Nowej Zelandii i Holandii.
Ze strony Australii mógłby to być, na przykład, Earle Page, a przed-
stawicielem nowozelandzkim na początek pełnomocnik rządowy.
Byłby w niej również holenderski minister. Pracę Rady wspomagałby
sztab oficerów łącznikowych dominiów w konsultacji z zespołem
planistów Zjednoczonego Królestwa. Obowiązkiem Rady byłoby for-
mułowanie poglądów zainteresowanych stron i przedstawianie ich
Prezydentowi oraz odwrotnie, poglądy Prezydenta trafiałyby do Ra-
dy. Nie przeszkodziłoby to, oczywiście, w spełnianiu ministerialnych
obowiązków przez Earle' a Page' a, w czasie gdy Australia znalazła się
w centrum wydarzeń. Czy się zgadzacie? Przeprowadzam również
konsultacje z Praserem i rządem Holandii.
OBAWY AUSTRALII I OCEANII 17

Pierwsze zebranie Rady ds. Wojny na Pacyfiku, któremu


przewodniczyłem, odbyło się 10 lutego. Obecni byli: lord tajnej
pieczęci, sekretarz Foreign Office, premier Holandii (dr P.S.
Gerbrandy), holenderski minister (Jonkheer E. Michiels Van
Verduynen), sir Earle Page (przedstawiciel Australii), pan WJ.
Jordan (przedstawiciel Nowej Zelandii), pan Amery (przedsta-
wiciel Indii i Birmy) i szefowie sztabu. Na następnych posie-
dzeniach Rady była również obecna delegacja z Chin. Głów­
nym celem działalności Rady było "omawianie zasadniczych wy-
tycznych polityki wobec wojny z Japonią w regionie Pacyfiku".
Rada ds. Wojny na Pacyfiku powstała również w Waszyngto-
nie, pod przewodnictwem prezydenta Roosevelta. Te dwie Ra-
dy pozostawały w ścisłym kontakcie ze sobą. Ostatnie zebranie
Rady miało miejsce w Londynie w sierpniu 1943 roku. Wojna
nadal była napędzana za pomocą starego mechanizmu, ale po-
siedzenia Rady ds. Wojny na Pacyfiku umożliwiły krajom, któ-
re były poza tym mechanizmem, konsultowanie zachodzących
wydarzeń. Wkrótce jednak katastrofy, które nastąpiły, zburzyły to.
ROZDZIAŁ II

PORAŻKA NA PUSTYNI

Rommel przeprowadza odwrót do EI-Agejla - Brak transportu - Nie-


szcz§!sny styczeń - Moja korespondencja z Waszyngtonu z generałem
Auchinleckiem - Niezachwiana wiara Auchinlecka - Jego zamiar na-
tarcia w połowie lutego - Jego telegram z 15 stycznia - Poddanie si§!
Bardii i Haifaya z 14 tysiącami jeńców naszemu 13 korpusowi - Wra-
cam do Londynu - Przygotowuj§! przemówienie dla Parlamentu -
Rommel wysyła jednostki rozpoznawcze - Niekorzystna wiadomość­
Szok: Bengazi! - Auchinleck leci do kwatery głównej - Jego telegram
z 26 stycznia - Rommel idzie za ciosem - Ewakuacja Bengazi - Ra-
porty Auchinlecka z 29 i 31 stycznia - Wycofujemy si§! o prawie 300
mil - Niezwykłe zrządzenie losu - Liczba i jakość brytyjskich czoł­
gów - Historia 1 dywizji pancernej - Daleko posuni#y odwrót.

P oprzedni tom zawierał opis długo przygotowywanego


zwycięstwa generała Auchinlecka na Pustyni Zachod-
niej i wyzwolenia Tobruku. Podczas pobytu w Wa-
szyngtonie mogłem z ufnością rozmawiać o jego dalszych po-
czynaniach. Rommel zdołał jednak zebrać wojsko i wyprowa-
dzić na pozycje na południe od EI-Gazala. Został tam zaatakowany
przez 13 korpus pod dowództwęm generała Godwin-Austena i 16
grudnia, po trzydniowych walkach, zmuszony do wycofania się.
Nasze oddziały ze skrzydła pustynnego usiłowały zablokować je-
go odwrót wzdłuż dróg na wybrzeżu prowadzących do Bengazi.
Zła pogoda, nierówny teren, a przede wszystkim trudności w za-
opatrzeniu udaremniły ten zamiar i kolumny wroga, choć z tru-
dem, dotarły do Bengazi, uciekając przed· 4 dywizją brytyj-
sko-hinduską. Czołgi wroga wycofywano szlakiem pustyn-
nym prowadzącym przez Mechili, a za nimi podążała 7 dywizja
pancerna, wzmocniona później przez Brygadę Gwardii.
PORAŻKA NA PUSTYNI 19

Istniała nadzieja powtórzenia sukcesu sprzed roku, gdy szybkie


przedostanie się do Antelatu odcięło drogę wycofującym się na
południe od Bengazi Włochom i wzięto do niewoli tłumy jeńców.
Sformowanie wystarczająco dużych sił okazało się jednak
niemożliwe, a i wróg był w pełni świadomy, iż może popełnić tę
samą pomyłkę Gdy więc nasze oddziały przednie dotarły do
Antelatu, napotkały silny opór i nie mogły zrobić ani kroku na-
przód. Stanowiło to skuteczną tarczę dla wycofujących się do
Adżdabiji oddziałów, które wróg zachował na wypadek na-
szych ataków, podczas gdy umacniał El-Agejla, dokąd 7 stycz-
nia wycofał się bez żadnych przeszkód.
13 korpus gonił resztkami sił. Nastąpiło to nieszczęsne
opóźnienie przypisywane złej pogodzie i zajęciu przez wroga
portu w Bengazi. Dlatego zaopatrzenie dla przednich oddzia-
łów musiało być przewożone drogą z Tobruku i nie zdołano
zebrać zbyt dużych zapasów. Co za tym idzie 4 dywizja hindu-
ska nie mogła być przetransportowana na południe od Bengazi
i nasze siły, które miały stawić czoło wrogowi w El-Agejla,
składały się tylko z Brygady Gwardii i 7 dywizji pancernej, któ-
rą w połowie stycznia zastąpiła 1 dywizja pancerna przybyła
świeżo z kraju. Przez jakiś czas oddziały te ani nie były wystar-
czająco silne do natarcia, ani nie poczyniły żadnych kroków,
żeby umocnić swoje pozycje obronne na wypadek kontruderze-
ma.
.. - ,.

Katastrofa militarna, która po raz drugi, w tym samym zgub-


nym zakątku i w rok później miała zrujnować całą brytyjską
kampanię 1942 na pustyni, wymaga dokładnego zrelacjonowa-
nia. Powiedzmy sobie, co naprawdę wydarzyło się w tym nie-
szczęsnym styczniu.
9 stycznia, po opisaniu swoich rozporządzeń, generał Au-
chinleck wysłał do mnie do Waszyngtonu następującej treści
depeszę:

Oto przewidywane pozycje wroga. Stacjonują na linii EI-Agejla -


Marada. 10 korpus włoski z dywizjami "Brescia" i "Pavia" do utrzy-
20 JAPONIA ATAKUJE

mania rubieży EI-Agejla, wzmocnione jednostkami 90 niemieckiej


dywizji lekkiej, zmotoryzowany korpus włoski z dywizjami "Trento"
i "Trieste" i jednostkami niemieckiej 90 dywizji lekkiej w Maradzie,
mają zapobiec naszemu okrążeniu EI-Agejla od południa. Niemieckie
dywizj e pancerne 15 i 21 i być może dywizja pancerna "Ariete" w od-
wodzie są przeznaczone do kontrataku.

Następnego dnia:
Wczoraj Brygada Gwardii (dwa bataliony) została zatrzymana
przez nieprzyjaciela, 12 mil na południowy-zachód od Adżdabiji.

Ponieważ miałem do dyspozycji pokój map w Białym Domu,


nie było mi trudno uświadomić sobie, co oznaczały te niewinnie
wyglądające telegramy.

Premier do generała Auchinlecka 11 stycznia 1942


Obawiam się, że oznacza to wydostanie się 7 i 1/2 dywizji wroga
z pułapki; będą się teraz wycofywały wyznaczonymi przez siebie tra-
sami. Poinformowano mnie, że 9 statków handlowych o wyporności
po 10 tysięcy ton bezpiecznie dotarło do Trypolisu. Rozumiem, że
z całym przekonaniem wierzył Pan, że można odciąć włoską piechotę
Rommla, posuwając się szlakiem El Abd w dół, zdaje się jednak, że
nie złapali się w sieć. Jak wpływa to na operację "Aerobat" (marsz na
Trypolis)?
Jestem pewien, że Pan i Pańskie wojska zrobiły wszystko co w lu-
dzkiej mocy, ale musimy trzymać się faktów, jakimi by one były, a te
mają silny wpływ na operacje "Gymnast" i "Super-Gymnast".

Tutaj muszę jeszcze raz podkreślić dominujący wpływ woj-


ny na morzu na losy 8 armii. Nieszczęście, jakie spotkało
"Force K" (eskadra maltańska), tzn. strata krążownika Neptune
na polu minowym Trypolisu 19 grudnia, umożliwiło konwojo-
wi wroga przedostanie się przez nasze pozycje z niezbędnym
zaopatrzeniem i tym samym uratowanie armii Rommla w kry-
tycznym dla niego momencie.
Trzeba przypomnieć, że operacja "Gymnast" dotyczyła na-
szego zamiaru wysłania pomocy generałowi Weygandowi we
Francuskiej Afryce Północnej, jeśliby ją przyjął. W tym celu
trzymaliśmy w pogotowiu jedną pancerną i trzy polowe dywi-
zje, które w każdej chwili mogły wyruszyć z Anglii oraz znacz-
PORAŻKA NA PUSTYNI 21

ny kontyngent lotnictwa. Ani Weygand, ani Vichy nie odpowie-


dzieli pozytywnie na naszą inicjatywę, ale stale mieliśmy nadzie-
ję, że zdecydowana porażka Rommla i wkroczenie do Trypoli-
su w czasie długiego marszu na Tunis mogłyby zachęcić jedną
albo obie strony do podjęcia konkretnego kroku. "Super-Gymnast"
był zakrojonym na wiele większą skalę planem brytyjskiej
i amerykańskiej interwencji we Francuskiej Afryce Północnej,
który uzyskał gorące poparcie Prezydenta; wysunąłem go
w moim referacie z 16 grudnia jako główną anglo-amerykań­
ską operację desantową na zachodzie podczas kampanii 1942.
Silna pozycja przeciwnika w Adżdabiji i jego regularne wyco-
fywanie się do EI-Agejla miały więc dla mnie o wiele większe
znaczenie, niż jakieś tam zastopowanie na pustyni wojsk zmie-
rzających na zachód. W gruncie rzeczy niechętnie myślałem
o podejmowaniu tego tematu z Prezydentem. Z następnego te-
legramu generała Auchinlecka wynikało, że wszystko jest jesz-
cze dobrze, ale zbliżały się działania rozstrzygające.
Generał Auchinleck do Premiera 12 stycznia 1942
1. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zaatakowała nas wię­
kszość dywizji przeciwnika. To prawda, że używa on nadal terminu
"dywizja", ale są one dywizjami tylko z nazwy. Np. wiemy, że licze-
bość 90 niemieckiej dywizji lekkiej początkowo wynosiła 9 tysięcy,
a teraz wynosi 3,5 tysiąca i zostało jej tylko jedno działo polowe.
2. Szacuję, że nie więcej niż 1/3 pierwotnych oddziałów niemiec-
ko-włoskich zdołała wymknąć się z kotła, a to jest łącznie 17 tysięcy
Niemców i 18 tysięcy Włochów. Są one zdezorganizowane, brak im
starszych oficerów i żywności, a w wyniku naszego ciągłego nacisku
są zmęczone i z pewnością nie tak silne, jak by to wynikało z ich
liczebności w postaci 35 tysięcy żołnierzy.
3. Mam powody aby wierzyć, że ostatnio dotarło do Trypolisu sześć
statków, każdy około 7200 ton.
4. Jestem przekonany, że powinniśmy kontynuować plan "Acrobat"
z wielu powodów, nie lekceważyłbym kwestii nękania Niemców na
dwóch frontach, w Rosji i w Libii. Obiecuję Panu, że nie podejmę
nieprzemyślanego działania, ani też nie zrobi tego generał Ritchie, ale
w świetle podnoszących na duchu wieści z frontu rosyjskiego czuję,
że musimy zrobić wszystko, aby utrzymać pozycje w Libii. [ ... ] Je-
stem przeświadczony, że wróg jest w opałach, o jakich nawet nie
śmieliśmy pomyśleć.
22 JAPONIA ATAKUJE

Generał Auchinleck do Premiera 12 stycznia 1942


Zdaje się, że wróg zakończył wycofywanie się na rubież Mersa
Brega - Maatex - Giofen - EI-Agejla, a nasze oddziały mają z nim
kontakt na jego wschodnim i południowym skrzydle. Z tego co prze-
chwyciliśmy z ich rozkazów wynika, że formacje i jednostki są li-
czebnie słabe, i aby wzmocnić resztki włoskich dywizji, muszą je
uzupełniać zdziesiątkowanymi oddziałami niemieckimi.
2. Bengazi rozwija się dobrze jako baza zaopatrzeniowa, ale rozła­
dunek i załadunek utrudnione są złą pogodą, co zdaje się nie mieć
końca, szaleją okropne burze piaskowe, które zmniejszają widocz-
ność do zera.
3. Generał Ritchie realizuje swoje plany, mam nadzieję, że wkrótce
będziemy się mogli pochwalić większą koncentracją sił na wysunię­
tych rubieżach. Codziennie przybywa nam dowodów świadczących
o słabości i dezorganizacji przeciwnika.

Premier do generała Auchin!ecka 13 stycznia 1942


Bardzo jestem zadowolony z Pańskiej depeszy z 12 [stycznia]. Dzi-
siaj pokażę ją Prezydentowi. Jestem przekonany o Pana racji co do
przeforsowania decyzji o bitwie na linii EI-Agejla - Marada. Popie-
ram, niezależnie od rezultatu.

Od 12 do 21 stycznia armia Rommla pozostawała bez ruchu


na pozycji EI-Agejla, zajmując przesmyk około 50 mil między
Morzem Śródziemnym a czymś, co nazwaliśmy "libijskim mo-
rzem piaskowym" na południu. Niecki solankowe, wydmy, nie-
duże klify stanowiły dobrą zaporę obronną, a wróg zrobił wszy-
stko, żeby ją umocnić polami minowymi i drutem kolczastym.
Generał Auchinleck nie przewidywał zaatakowania tych pozy-
cji wcześniej niż w połowie lutego. Tymczasem kontakt z siła­
mi Rommla podtrzymywały dwa czołowe bataliony Brygady
Gwardii oraz grupa wsparcia 1 dywizji pancernej. Za nimi,
w Antelacie, w odległości prawie 90 mil, stacjonowała pozo-
stała część l brytyskiej dywizji pancernej dowodzonej przez
generała Messervy' ego. Te siły wraz z 4 dywizją brytyjsko-hin-
duską na wschód od Bengazi składały się na 13 korpus pod
dowództwem generała Godwin-Austena. Duże rozproszenie sił
spowodowane trudnościami administracyjnymi znacznie osła­
biało front i możliwość szybkiego wysłania posiłków. Nie po-
czyniono żadnych starań w kierunku użycia min lub innych za-
PORAŻKA NA PUSTYNI 23

pór w systemie brytyjskiej obrony. Plan był taki, że jeśliby


Rommel zaatakował, nasze przednie oddziały miały się wyco-
fać. Generał Auchinleck nie wierzył jednak w możliwość ataku
Rommla i sądził, że ma mnóstwo czasu na odbudowanie swo-
ich sił i zapasów.
Generał Auchinleck do szefa sztabu imperialnego 15 stycznia 1942
Przeciwnik najwidoczniej umacnia swe pozycje wokół El-Agejla.
[... ] Całkowite siły wroga w najbliższym obszarze szacunkowo: Nie-
mcy - 17 tysięcy ludzi, 50 dział polowch, 70 dział przeciwpancer-
nych, 42 średnie i 20 lekkich czołgów; Włosi - 18 tysięcy ludzi, 130
dział polowych, 60 dział przeciwpancernych, 50 czołgów M13, około
1/3 wyjściowych stanów etatowych.
2. Nasze wysunięte oddziały składające się z Brygady Gwardii,
grup wsparcia l i 7 dywizji pancernej *, czterech pułków samocho-
dów pancernych, 2 brygady pancernej, zachowują kontakt z przeciw-
nikiem na całym froncie, a patrole sięgają linii El-Agejla - Marada.
3. Nie jesteśmy narażeni na ataki wroga z wyjątkiem powietrza,
gdzie jego działanie ostatnio znacznie się wzmogło, prawdopodobnie
w wyniku lepszej sytuacji paliwowej dzięki statkom docierającym do
Trypolisu. Nasze lotnictwo cały czas aktywnie atakuje cele nieprzyja-
ciela oraz osłania porty i wysunięte wojska. Nieprzyjaciel ciągle bom-
barduje nasze porty i szlaki komunikacyjne na wschód od Bengazi,
ale nie poczynił większych szkód.
4. Rozwój portu Bengazi przebiega zadowalająco. Dostawy docie-
rają, lecz z opóźnieniem spowodowanym słabą pogodą i sztormami.

a. _ ..
Wkrótce przyszła wiadomość o zdobyciu Bardii, Sollum
i Halfaya przez 30 korpus, z 14 tysiącami jeńców, dużą ilością
broni, kosztem nie więcej niż 500 ofiar z naszej strony. Jedno-
cześnie uwolniliśmy 1100 naszych żołnierzy.
a. _ ..
Nic ważnego już nie dotarło przed moim odlotem z Bermu-
dów, ale z pewnością rozstawałem się z Prezydentem w poczu-

* Grupa wsparcia 7 dywizji pancernej została wycofana do reorganizacji 19


stycznia, dwa dni przed atakiem przeciwnika (przyp.oryg.).
24 JAPONIA ATAKUJE

ciu, które później okazało się w pełni uzasadnione, że myśl


o ogromnym przedsięwzięciu w Afryce Północnej jednoczy na-
sze starania. Po powrocie do Londynu otrzymywałem nadal
dobre wiadomości, chociaż przed kolejną bitwą nastąpiła prze-
rwa dłuższa, niż się spodziewaliśmy.
Natychmiast po przybyciu, w ferworze zajęć, byłem zmuszo-
ny przygotować się do zapowiedzianej debaty w Parlamencie.
Od czasu gdy ostatnio przemawiałem w Izbie Gmin, miała
miejsce duża liczba wydarzeń światowej rangi i należało to te-
raz przedstawić narodowi. Jak zorientowałem się z gazet, a po-
święcałem im około godziny dziennie, rosło niezadowolenie
i obawa związana z wyraźnym brakiem gotowości do walki
z Japończykami na Wschodzie i na Dalekim Wschodzie. We-
dług opinii publicznej sytuacja na pustyni była dobra i byłem
zadowolony, że mogę Parlamentowi przedłożyć fakty. Poprosi-
łem kolegów, aby dali mi trochę czasu .

.. - ...
Niestety, generał Auchinleck nie docenił regeneracyjnych
możliwości nieprzyjaciela. RAF na Malcie, pod zdecydowa-
nym dowództwem wicemarszałka lotnictwa Lloyda, swoimi je-
siennymi nalotami na włoskie porty przyczynił się do zwycię­
stwa na lądzie, ale w grudniu został w dużym stopniu sparaliżo­
wany na skutek działalności niemieckich dywizjonów lotni-
czych, skoncentrowanych w znacznej liczbie na Sycylii. Nasze
porażki na morzu do tego stopnia osłabiły flotę admirała Cun-
ninghama, że przez jakiś czas nie mogło być mowy o interwe-
ncji na szlaku morskim do Trypolisu. Dostawy bez przeszkód
docierały do Rommla. 21 stycznia wysłał on jednostki rozpo-
znawcze w sile trzech kolumn, każda składająca się z tysiąca
żołnierzy zmotoryzowanej piechoty wspartej czołgami. Szybko
znalazły luki między naszymi wysuniętymi oddziałami konta-
ktowymi, które nie miały żadnych sprawnych czołgów na sta-
nie. Generał Godwin-Austen rozkazał więc odwrót, najpierw
do Adżdabiji, później jego wojska miały zablokować nieprzy-
jacielowi drogę z Antelatu do Msus.
23 stycznia nadeszła nie pomyślna wiadomość.
PORAŻKA NA PUSTYNI 25

Generał Auchinleck do Premiera 23 stycznia 1942


Wydaje się jasnym, że przemieszczenie się Rommla na wschód 21
stycznia było spowodowane oczekiwaniem na nasze natarcie. Napo-
tkawszyopór tylko niewielkich oddziałów, zdecydował się pójść dalej
w zamiarze zaatakowania naszych głównych oddziałów zabezpieczają­
cych szlaki komunikacyjne, które, zdaje się, uważa za resztki z Bengazi.
W czasie wycofywania się 21 stycznia po trudnym wydmowym
terenie na południowy zachód od Adżdabiji, jak poinformowano, ko-
lumny grup podtrzymujących 1 dywizji pancernej straciły 9 dział
i 100 jednostek transportowych, również poniosły pewne straty w lu-
dziach, szczegóły jeszcze nie są znane.
2. Jeśli Rommel nadal będzie nacierał, szczególnie na osi Bengazi,
prawdopodobnym jest, że odsłoni swoje lewe skrzydło na atak na-
szych sił pancernych, które w tym rejonie sięgają liczby około 150
czołgów szybkich i czołgów amerykańskich. Niewielka kolumna,
która ostatniej nocy doszła prawie do Antelatu - to chyba komandosi.
3. Zdaję sobie sprawę, że opinia publiczna w kraju może być zanie-
pokojona powtórnym zajęciem Adżdabiji przez nieprzyjaciela, ale
może się również okazać, że ta rubież wcale nie będzie korzystna dla
Rommla. Posunięcie Rommla powstrzymało nasze działania rozpo-
znawcze i inne przygotowania do zaplanowanej ofensywy na El-Agejla,
ale, jak Pan wie, głównym, decydującym czynnikiem była i jest po-
trzeba skumulowania odpowiedniej rezerwy w Bengazi i na jego ob-
rzeżach.[ ... ] Wierzę, że generał Ritchie tylko czeka na okazję, żeby
doprowadzić do otwartej bitwy w okolicznościach korzystniejszych
niż te w okolicy El-Agejla, zjej bagnami i pechem. [ ... ]

Zaakceptowałem taki obraz sytuacji, nie mając naj mniejszego po-


jęcia,co się stało 21., ani o histerycznym wycofywaniu się naszych
wysuniętych oddziałów, które były w akcji. Do tego momentu nie
było najrnniejszych przesłanek katastrofy. Wprost przeciwnie, cały
czas mówiło się o zbliżającej się brytyjskiej ofensywie. Nasz zwrot
w przesmyku prowadzącym do Trypolitanii mógł być nieco
opóźniony, ale Auchinleck patrzył z ufnością w przyszłość. Lecz
wtedy, 24 stycznia, przyszła wiadomość nie wróżąca nic dobrego.

Generał Auchinleck do Premiera 24 stycznia 1942, godz.3 po pol.


[ ... ] Nieprzyjaciel zdołał najwidoczniej zachować nadspodziewa-
nie duże siły i zdaje się, że jego pierwsze natarcie zaskoczyło nasze
wysunięte oddziały, które, jak Pan wie, były słabe i zostały zepchnięte
z głównych kierunków. [... ] Jeszcze raz Rommel zrobił śmiały krok.
26 JAPONIA ATAKUJE

[ ... ] Nieoczekiwany sukces zachęcił go prawdopodobnie, tak jak


w zeszłym roku; do posunięcia się dalej, niż pierwotnie zamierzał.
Lecz stanu jego zaopatrzenia tym razem nie można w żaden sposób
porównać z zeszłym rokiem, wtedy miał również świeże oddziały.
Sytuacja nie rozwinęła się tak, jak bym sobie tego życzył, ale mam
nadzieję, że ostatecznie zmieni się na naszą korzyść.

Wówczas nastąpił szok. W późnych godzinach tego samego


dnia nadeszła służbowa depesza.
Oficer łącznikowy marynarki 8 armii
do głównodowodzącego na Morzu Śródziemnym 24 stycznia 1942
Poczyniono przygotowania do ewakuacji Bengazi, na razie traktu-
jąc to jako środek ostrożności. Nie zarządzono jeszcze likwidacji za-
plecza. W tych okolicznościach personel cywilny przemieszcza się
nocą jak najdalej na wschód. [... ] Jeśli Bengazi padnie, następna bę­
dzieDarna.

To skłoniło mnie do wysłania poniższej depeszy do generała


Auchinlecka, od którego dotychczas jeszcze niczego na ten te-
mat nie otrzymałem:
Premier do generała Auchinlecka 25 stycznia 1942
Jestem mocno zaniepokojony raporte~ z 8· armii, który mówi
o ewakuacji Bengazi i Damy. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że
sytuacja może rozwinąć się w ten sposÓb. Całe to przemieszczanie
cywilnego personelu, informacja, że w Bengazi nie zarządzono doty-
chczas likwidacji zaplecza, stawia tę kampanię w innym świetle, niż
miało to miejsce w poprzednich rozważaniach. Czy naprawdę ponie-
śliście taką klęskę w rejonie Antelatu? Czy nasze świeże siły pancerne
nie zdołały stawić oporu przywróconym do życia czołgom niemiec-
kim? Wygląda na to, że sytuacja jest poważna i bynajmniej się jej nie
spodziewałem. Dlaczego wszyscy tak szybko ulegają? Dlaczego 4
brytyjsko-hinduska dywizja nie miałaby utrzymać się w Bengazi, tak
jak Hunowie w Halfaya? Sposób przechodzenia na tyły, jak to najwi-
doczniej wyobrażają sobie niżsi oficerowie, spowoduje niechybny
upadek operacji "Crusader" i zrujnuje operację ,,Acrobat."*

Auchinleck słusznie pośpieszył do wysuniętej kwatery głów­


nej generała Ritchiego.

* Nasza ofensywa w Libii i natarcie na Trypolis (przyp.oryg.).


PORAŻKA NA PUSTYNI 27

Generał Auchinleck do Premiera 26 stycznia 1942


1. Przyleciałem tutaj wczoraj z Kairu. Pomimo wyczerpujących
walk, 1 dywizja pancerna i Brygada Gwardii nie zdołały opanować
sytuacji. Pozycja jest niezadowalająca. Wczoraj nieprzyjaciel wyparł
nasze oddziały do Msus i dalej, chociaż wieczorem wycofujące się
wciąż na wschód od tego miejsca kolumny nadal walczyły z wro-
giem.* [ ... J
4. Ciężkie instalacje i urządzenia bazy na wszelki wypadek zostały
za moją zgodą wywiezione z Bengazi. Generał Ritchie wziął 4 dywi-
zję hinduską pod swoje bezpośrednie dowództwo i dał rozkaz jak naj-
silniejszego uderzenia na południe od Bengazi, przy użyciu kolumn
mieszanych przeciwko drogom wojskowym wroga i skrzydłu woko-
licy Antelatu. 1 dywizja pancerna ma zrobić wszystko, aby zatrzymać
wroga na południe od Charruby i na zachód od MechiIi, i zabezpie-
czyć skrzydło 4 dywizji hinduskiej.
5. Zidentyfikowano formacje wroga biorące udział w walce jako 21
dywizję pancerną, dywizję "Ariete" i 90 dywizję lekką.

Romme1 zatrzymawszy swoje główne siły w Msus, mógł


uderzyć w kierunku północno-zachodnim na Bengazi, albo na
północny wschód w kierunku Mechiii. Uczynił i to, i to. Jego
zamiarem było zdobycie Bengazi, ale wysłał także w kierunku
północno-wschodnim oddziały pozorujące atak na nasze drogi
wojskowe. Manewr był bardzo udany. Planowany przez nas
kontratak na południe przez część 4 dywizji hinduskiej z Ben-
gazi, a dywizji pancernej i Brygady Gwardii z Charruby został
pospiesznie odwołany, ewakuowano Bengazi i cały 13 korpus
wycofał się na linię Gazala - Bir Hakeim .

.. - ..
Utrata Bengazi wkrótce stała się faktem o dużym znaczeniu.
Generał Auchinleck (kwatera główna)
do Premiera 27 stycznia 1942
Ja również byłem bardzo zaniepokojony raportami dotyczącymi
przedwczesnej akcji w Bengazi. Według tego, czego się dowiedzia-
łem, nastąpiło jakieś nieporozumienie, prawdopodobnie w wyniku
zbyt pochopnej decyzji niższego dowódcy, który wydał rozkaz ewa-

* Dokładne pozycje na mapie (przyp.oryg.).


28 JAPONIA ATAKUJE

kuacji personelu marynarki i który przed opuszczeniem miejsca zni-


szczył kilka barek oraz pachołków na nabrzeżu. Nie dokonano, za co
odpowiada armia, istotnych zniszczeń portu, nie miały też miejsca
żadne czynności likwidacyjne, z wyjątkiem zniszczenia kilku maga-
zynów nieprzyjaciela. RAF zniszczył chyba trochę benzyny, również
w wyniku nieporozumienia. Te błędy, których można było uniknąć, są
godne pożałowania, ale nie są katastrofalne. Pociągnę za nie do odpo-
wiedzialności.

Po obszernym zdaniu relacji z wojskowych przedsięwzięć,


generał Auchinleck podsumował wydarzenie w następujący
sposób:
[ ... ] Tu nie ma wątpliwości, obawiam się, że nasze siły pancerne
nie dorównały przeciwnikowi i poniosły duże straty, same nie zadając
porównywalnych strat przeciwnikowi. Nie wyjaśniono jeszcze przy-
czyny, ale prawdopodobnie to rozproszenie naszych oddziałów unie-
możliwiło przeprowadzenie skoncentrowanych działań przeciwko
nieprzyjacielskim stłoczonym masom wojsk. Jest to prawdopodobnie
tylko jedna ze szczególnych przyczyn. l dywizja pancerna, czy raczej
to co z niej zostało, jest teraz skoncentrowana i pozostaje pod osłoną
samochodów pancernych. Mam nadzieję, że może być gotowa do
uderzenia w każdej chwili, ale czekam na stosowny meldunek od jej
dowódcy. Inne aspekty operacji wymagająjeszcze zbadania, co zosta-
nie uczynione. Tymczasem naszym celem jest odzyskanie inicjatywy,
zbliżenie się do pozycji przeciwnika i zniszczenie, ajeśli nie, to choć­
by odparcie go. Wierzę, że generał Ritchie jest w pełni zdecydowany
tego dokonać. Tedder ija przebywamy obecnie tutaj.

I dnia następnego:
Nieprzyjaciel rozdzielił swoje siły, naj widoczniej aby zabezpieczyć
zarówno Mechili, jak i Bengazi. Jest to śmiałe posunięcie, typowe dla
Rommla i może wynikać z niedocenienia naszych możliwości odpar-
cia natarcia. Prawdopodobnie większość jego czołgów znajduje się na
wschodnich pozycjach wyjściowych. Ruchy jego wojsk, może z wy-
jątkiem tych w kierunku Bengazi, nie pokrzyżowały poprzednich pla-
nów generała Ritchiego co do kontruderzenia.
.., - ..
W tym momencie było dla mnie jasne, że generał Auchinleck
do tej pory jeszcze nie zrozumiał, co stało się na pustyni. Żaden
M O R Z E SR ODZIEMNE
30 JAPONIA ATAKUJE

z jego telegramów nie zawierał informacji o losie 1 dywizji pan-


cernej, a właściwie 13 korpusu. Miałem nadzieję, że teraz
w kwaterze głównej generała Ritchiego, odkryje prawdę. Na
razie mnie również okrywał mrok niewiedzy.
Premier do generała Auchinlecka 28 stycznia 1942
1. Mam do Pana pełne zaufanie i cieszę się, że jest Pan czujny.
2. Nie wątpię, że dotarła do Pana infonnacja o zamierzeniach Rom-
mla, chodzi o oczyszczenie trójkąta Bengazi-Msus-Mechili, a potem
wycofanie się na linię oczekiwania w okolicach EI-Agejla. To powin-
no umocnić naszą determinację by nie dać za wygraną.
3. Z niepokojem czekam na dalsze wiadomości od Pana dotyczące
porażki naszych sił pancernych doznanej od liczebnie słabszych sił
nieprzyjaciela. Może to mieć fatalne następstwa.

Z wyjątkiem narzekania na złą jakość naszych czołgów, nie


znaleziono żadnego wytłumaczenia katastrofy, która nastąpiła,
a teraz nadeszła jeszcze gorsza wiadomość.
Generał Auchinleck do Premiera 29 stycznia 1942
Sytuacja pogorszyła się i obawiam się, że będziemy musieli chwi-
lowo ewakuować Bengazi. Dzisiaj, w godzinach rannych, 7 hinduska
brygada piechoty została odparta przez dwie kolumny wroga posiada-
jące druzgoczącą przewagę uzbrojenia. Każda kolumna nieprzyjaciel-
ska liczyła przynajmniej 25 czołgów.
Jednocześnie na południu, od strony El Abiar wyłoniła się silna
kolumna, wsparta przynajmniej przez 1500 pojazdów zmechanizowa-
nych. Pod groźbą okrążenia, dowódca 4 dywizji hinduskiej zdecydo-
wał się na przerwanie uderzenia na południe od Bengazi. [... l W tych
okolicznościach, myślę, że postąpił słusznie. Dano rozkaz do przepro-
wadzenia w Bengazi likwidacji zaplecza. Nie mamy tam nic cennego.
Trzeba przyznać, że nieprzyjaciel odniósł zwycięstwo, jakiego ani
ja, ani on sam nie oczekiwał, ajego taktyka była zręczna i zuchwała.
Dużo teraz zależy od stopnia w jakim będzie musiał uszczuplić swoje
oddziały pancerne wokół Msus, aby utrzymać ogromną siłę użytą do
ataku na Bengazi. Rommel podjął znaczne ryzyko, tak samo jak my.
Na razie on święci triumfy, lecz generał Ritchie i ja wykorzystamy
wszelkie możliwe środki, żeby karta się odwróciła. Straty 1 dywizji
pancernej w czołgach i działach są olbrzymie, jej znaczenie na polu
walki chwilowo nie będzie duże, choć mam nadzieję, że nie na długo.
Nie nastąpiła ani dezorganizacja, ani zamieszanie, ani też zachwianie
morale żołnierzy, przynajmniej według mojej oceny.
PORAŻKA NA PUSTYNI 31

Generał Auchinleck do Premiera 31 stycznia 1942


1. Dziękuję Panu za wiadomość z 28 stycznia, dostalem ją wczoraj
po południu. Przykro nam, że musieliśmy oddać Bengazi, ale strata
jest tylko chwilowa.
2. Jeśli chodzi o l dywizję pancerną. Nie jestem pewien, czy prze-
ciwnik posiadał rzeczywiście mniej czołgów niż my, według stanu
z tamtych dni, chociaż jest możliwe, że w rejonie walk dysponowali-
śmy przewagą czołgów. Podałem Panu kilka powodów porażki na-
szych sił pancernych i nadal je podtrzymuję. Do innych, obecnie już
nieodwracalnych przyczyn, o których wspomniałem, należy krótki
zasięg i nieskuteczność naszych dwufuntowych dział oraz zawodna
mechanika naszych czołgów szybkich w porównaniu z niemieckimi.
W dodatku nie jestem przekonany, czy taktyczne dowództwo naszych
jednostek pancernych reprezentuje wystarczająco wysoki poziom,
aby zrekompensować poważną przewagę niemiecką. Można nad tym
popracować, ale to, niestety, nie jest kwestią jednego dnia.
3. Niechętnie dochodzę do wniosku, że aby stawić czoło niemiec-
kim siłom pancernym z nadzieją odniesienia zdecydowanego sukce-
su, nasze siły pancerne, wg obecnego stanu wyposażenia, organizacji
i dowodzenia, musiałyby mieć przewagę przynajmniej dwa do jedne-
go. Nawet wtedy, aby osiągnąć zwycięstwo, musiałyby liczyć na ści­
słą współpracę z piechotą i artyleńą, które - z wyjątkiem może niedo-
boru dział przeciwpancernych - są w stanie nawiązać równorzędną
walkę z wrogiem. Wszystkie te czynniki będą wzięte pod uwagę, o ile
tylko okoliczności na to pozwolą, ale jestem zaniepokojony nadcho-
dzącymi sygnałami, że personel Królewskiego Korpusu Pancernego
w niektórych przypadkach traci zaufanie do sprzętu. Trzeba uczynić
wszystko, żeby to zmienić.
4. Generał Ritchie i ja zdajemy sobie w pełni sprawę z ewentual-
nych zamierzeń Rommla, ale jakiekolwiek by one były, na pewno
będzie się starał wykorzystać odniesione zwycięstwo, wysyłając do
walki nawet najmniejsze kolumny, dopóki nie napotka oporu. Pracu-
jemy nad planami przeciwstawienia się temu. [... l

Rommel znowu udowodnił, że jest mistrzem taktyki na pusty-


ni i, przechytrzając naszych dowódców, odzyskał większą
część Cyrenajki. Cofnięcie się o prawie 300 mil pogrzebało na-
sze nadzieje i kosztowało nas utratę Bengazi i zapasów, jakie
generał Auchinleck gromadził dla celów wymarzonej ofensywy
w połowie lutego. Rommel był na pewno zdumiony miażdżą­
cym sukcesem trzech niewielkich kolumn, które rozpoczęły na-
32 JAPONIA ATAKUJE

tarcie i wsparł je wszystkimi możliwymi oddziałami, jakie tyl-


ko mógł zgromadzić. Generał Ritchie ponownie skompletował
kulejący 13 korpus i inne siły wcześniej wysłane w pobliże
EI-Gazala i Tobruku. Tutaj prześladowcy i prześladowani za-
czerpnęli tchu i obserwowali się wzajemnie aż do końca maja,
kiedy to Rommel był gotów do nowego natarcia.
To szczególne odwrócenie się koła fortuny i poważna klęska
militarna wyrosły z prostych faktów, że przeciwnik wcześniej
zdobył praktycznie nieograniczony dostęp do szlaku śródzie­
mnomorskiego, co pozwoliło mu na wzmocnienie i odnowienie
uzbrojenia oraz że sprowadził dużą część lotnictwa z Rosji. Ale
nigdy nie wytłumaczono taktycznej strony tego, co tam nastąpi­
ło. Decydującym dniem był 25 stycznia, kiedy przeciwnik prze-
darł się do Msus. Zamieszanie i korekty planu, które później
nastąpiły, dały Rommlowi możliwość przejęcia inicjatywy.
Brygada Gwardii nie rozumiała, dlaczego nie pozwolono jej
pozostać na stanowisku, jednak rozkaz wycofania się był bez-
warunkowy i stale ponawiany. 4 dywizja brytyjsko-hinduska
nie odegrała żadnej roli w tej grze.
Dopiero później, na podstawie dokumentów nieprzyjaciela,
wyszły na światło dzienne fakty, że dysponował on przewagą
czołgów. Afrika Korps miał 120 czołgów w akcji, a Włosi mieli
80 albo więcej przeciw 150 czołgom l dywizji pancernej. Po-
mimo to, nieefektywne wykorzystanie dywizji jest do tej pory
niezrozumiałe. W depeszy Auchinlecka mówi się: "dopiero co
przybywszy ze Zjednoczonego Królestwa nie miała doświad­
czenia w walkach pustynnych" oraz jako ogólny komentarz:
"Czołgi niemieckie nie tylko zdobyły przewagę ogniową, lecz
w warunkach bitwy nasze czołgi okazały się konstrukcyjnie
słabsze. Gorsze uzbrojenie i zawodność naszych czołgów zo-
stały jeszcze spotęgowane przez niedobór, w porównaniu
z Niemcami, broni przeciwpancernej."
Wszystkie te stwierdzenia wymagają szerszego omówienia.
l dywizja pancerna była jedną z najlepszych, jakie mieliśmy.
Składała się w większości z ludzi, którzy przeszli co najmniej
dwuletnie przeszkolenie i reprezentowali tak wysoki stopień
sprawności, jaki można spotkać w armii zawodowej. W listopa-
PORAŻKA NA PUSTYNI 33

dzie wylądowali w Egipcie. Przed opuszczeniem Anglii poczy-


niono wszelkie starania, zgodnie z najnowszą wiedzą i do-
świadczeniem, aby przystosować sprzęt do warunków pustyn-
nych. Po rutynowym przeglądzie w Kairze dywizja wyruszyła
przez pustynię do Antelatu, dokąd dotarła 6 stycznia. Aby nie
uszkodzić dróg, czołgi zostały prżewiezione specjalnymi trans-
porterami przez całą pustynię i dotarły do Antelatu nie używane
i w dobrym stanie. Jednak, ponieważ nie zdobyto się na poświę­
cenie w walce, ta świetna dywizja straciła ponad sto czołgów.
Podczas gwałtownego odwrotu pozostawiono znaczną ilość
benzyny zgromadzonej tutaj wcześniej i w rezultacie musiano
porzucić wiele czołgów, którym wyczerpało się paliwo.
Brygada Gwardii, wycofująca się według rozkazu, natknęła
się na ogromne zapasy benzyny, które musiała zniszczyć, gdyż
wróg był tuż tuż. Gwardziści znalazłszy porzucone czołgi wzię­
li możliwie dużo benzyny i obsadzili je. Jedna tylko grupa
"Coldstream" zebrała sześć i dowiozła je bezpiecznie, a inne
jednostki wzięły jeszcze więcej. W rezultacie, niektóre grupy
wróciły silniejsze niż wyruszyły, zdobywszy kilka czołgów,
które w niemieckim stylu, miały współdziałać z piechotą zmo-
. toryzowaną. Jeśli będziemy mieli na uwadze koszt, czas i wysi-
łek, jakiego wymaga utworzenie takiej jednostki jak dywizja
pancerna ze wszystkimi specjalistami i szkoleniowcami, trud
włożony w transport wokół Przylądka i wiele przygotowań
związanych z jej wprowadzeniem do walki, doprawdy przykro
jest ujrzeć taki obraz - skutek złego dowodzenia. Nasza klęska
jest tym bardziej bolesną, jeśli porównamy ją z tym, co osiąg­
nęli Niemcy oddaleni o 400 mil od swojej bazy w Trypolisie.
Rozważając te sprawy, nie powinno się zwodzić narodu bry-
tyjskiego stwierdzeniami, że techniczne braki naszych czołgów
były jedynym powodem głębokiego i obfitującego w konse-
kwencje odwrotu.
ROZDZIAŁ III

SYTUACJA PODBRAMKOWA NA
MALAJACH

Ostre walki na Półwyspie Malajskim - Cią.gły napór Japończyków -


Bitwa pod Segamat-Muar - Nasz odwrót na wyspę Singapur - Spor-
na kwestia strategii - Rozproszenie wojsk obrony Singapuru - Memo-
randum generała Pownalla - Moje pretensje do systemu obrony wy-
brzeża zachodniego - Odpowiedź pierwszego lorda morskiego - Wąt­
pliwości generała Wavella dotyczą.ce długotrwałej obrony Singapuru
- Mój telegram z 15 stycznia - Odpowiedź Wavella z 16 stycznia-
Brak umocnień lądowych - Brak umocnień polowych - Moja nota do
szefów sztabu, 19 stycznia - Polecenia szefów sztabu dla generała
Wavella z 20 stycznia - Mój telegram do Wavella z 20 stycznia -
Znaczenie zachowania Drogi Birmańskiej - Pesymistyczne meldunki
Wavella - Dylemat szefów sztabu - Interwencja sir Earle'a Page'a-
Depesza pana Curtina z 23 stycznia - "Niewybaczalna zdrada" -
Kontynuujemy politykę walki do końca w Singapurze.

ydarzenia na Malajach aż do końca grudnia 1941

W . roku zostały opisane w poprzednim tomie. Kiedy


wkroczyliśmy w nowy rok, nasz 3 korpus, złożony
z 9 i 11 dywizji brytyjsko-hinduskiej, dowodzony przez genera-
ła broni Heatha, znajdował się pod silnym obstrzałem zarówno
ze strony wschodniego, jak i zachodniego wybrzeża. Nieprzy-
jaciel poruszał się na południe z Kota Baru nadbrzeżną drogą
i znalazł się w styczności z oddziałami naszej 9 dywizji w Ku-
antan. Na zachodzie 11 dywizja hinduska utrzymywała silną
pozycję na wzgórzu w Kampar, mając z lewej strony brygadę
obserwującą rzekęPerak. Dwie brygady 8 dywizji australijskiej
zachowano w stanie Johor, jedna z nich broniła plaży w Mer-
sing, gdzie desant przeciwnika, zawsze przecież możliwy, od-
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 35

ciąłby nasze wysunięte oddziały. Japończycy rozwinęli przy-


najmniej trzy pełne dywizje przeciwko nam, a gromadzenie ła­
dunków w Songkhli (Singorze) wskazywało na możliwość
przybycia następnej. Po naszej stronie również przybywały po-
siłki oczekiwane z entuzjazmem. 45 brygada hinduska, czoło­
wa brygada 18 dywizji brytyjskiej i 50 myśliwców typu Hurri-
cane dotarło bezpiecznie do połowy stycznia. Do końca tego
miesiąca spodziewano się 18 dywizji oraz jeszcze jednej bryga-
dy z Indii.
Ochrona tych konwojów w cieśninach na południe od Singa-
puru wymagała wykorzystania wszystkich dostępnych sił ma-
rynarki, z wyjątkiem małych jednostek, oraz prawie wszystkich
pozostałych myśliwców. Dla japońskiego lotnictwa stwarzało
to możliwość bezpośredniego ataku na nasze oddziały i szlaki
komunikacyjne. Holendrzy, lojalnie wypełniając zobowiązania
wynikające z porozumienia, wysłali cztery dywizjony, by przy-
łączyły się do obrony Singapuru, ale nie można było wykorzy-
stać tego nabytku. Pozostało kilka bombowców, które nie mo-
gły nic zrobić bez eskorty myśliwców. Zadaniem naszych
wojsk była gra na zwłokę, zanim nadejdą posiłki, zatrzymująca
wroga na jego kolejnych pozycjach jak najbardziej na północ,
bez angażowania się w walki, aby nie zaprzepaścić szansy ob-
rony wyspy Singapur.
W końcu gru!inia usiłowano zorganizować grupę desantową,
która miała uderzyć wzdłuż zachodniego wybrzeża na zapleczu
wroga. 27 grudnia wykonano udany rajd, ale przeciwnik, pra-
wie całkowicie panując w powietrzu, wkrótce był w stanie
unieruchomić nasz marny oddział marynarki działający z Port
Swettenham. 1 stycznia zniszczono nowy zespół sześciu szyb-
kich jednostek desantowych dopiero co przybyłych z Ameryki.
Potem możliwe były tylko próby odparcia ataków japońskich
na morzu.
11 dywizja hinduska przez cztery dni krwawych walk utrzy-
mywała pozycję w Kampar, ale wtedy, 2 stycznia, poinformo-
wano o japońskim desancie w pobliżu ujścia rzeki Perak, co
groziło odcięciem drogi dla tych w Kampar. Generał Heath,
oczekując ataku od strony morza niedaleko od Kuala Selangor,
36 JAPONIA ATAKUJE

kilka mil na tyłach, dał rozkaz kontrataku morsko-lądowego,


który miał przeprowadzić mały oddział Royal Marines z Port
Swettenham, nie napotkano jednak przeciwnika. Następnej no-
cy, z 3 na 4 stycznia, koło Kuala Selangor dokonano desantu,
ale brakuje informacji co do jego siły. RapOlty o ruchu wojsk
nieprzyjaciela dochodziły rzadko i były kontrowersyjne, ale tak
czy owak nie dysponowaliśmy odpowiednimi wojskami, aby
interweniować. Nasze oddziały wycofały się, a linia obrony zo-
stała znowu utworzona na rzece Slim, przy czym jedną brygadę
skierowano na część południowo-zachodnią w celu odparcia
możliwego ataku na tyłach .

.. - ..
Zmęczone oddziały czekały na następny nieunikniony atak,
większość z nich od trzech tygodni była bez przerwy zaangażo­
wana w walkach. Nie mogli odpowiedzieć na potężny cios, jaki
spadł na nich 7 stycznia. Japończycy zaatakowali czołgami przy
świetle księżyca główną drogę i przebili się przez nasze linie.
Obydwie brygady rozpierzchły się w panice i wyszły z tego
z dużymi stratami. Ten konieczny odwrót zagroził planowi po-
wstrzymywania przeciwnika do czasu przybycia posiłków.
Ponadto, na wschodnim wybrzeżu dotkliwe straty poniosła 9
dywizja. Jej brygada w Kuantan została wycofana, pozostawia-
jąc Japończykom 2 tysiące ofiar. Dywizja skoncentrowała swo-
je siły niedaleko Raub. Dalszy odwrót na zachodnie wybrzeże
spowodowałby odsłonięcie jej skrzydła.
W tym momencie generał Wavell, który przybył do Singapu-
ru, aby objąć dowodzenie siłami ABDA, wizytował pozycje
frontowe. Rozkazał głębokie cofnięcie się, aby wystarczająco
oddalić się od Japończyków i w ten sposób pozwolić naszym
wyczerpanym żołnierzom na krótkie wytchnienie, zanim nie
zbierze się świeżych albo stosunkowo świeżych oddziałów. Wy-
brano pozycję oddaloną o 150 mil do tyłu, wzdłuż rzeki Muar,
prawe skrzydło w pobliżu Segamat. Dowództwo powierzono
generałowi brygady Gordonowi Bennettowi z dywizji australij-
skiej, który przybył z 27 brygadą 9 dywizji brytyjsko-hindu-
skiej, wycofaną z wybrzeża wschodniego i z 45 hinduską bry-
I
s y J A M ;
~.

_._._._._._._./
\

....... _.i
I

H N Y

ZATOKA
SYJAMSKA

MORZE
POL UDN/OWOCH/ŃSK/E

Wyspy (Archipelag]
__ ,,:~~, Anambas
:~\').~".c:)
II~I,
I~::::o.""~'

O,====50..._lOcO==ł50
......
200 mil

PÓłWYSEP MALAJSKI
38 JAPONIA ATAKUJE

gadą piechoty. 11 dywizja brytyjsko-hinduska, na którą jak do-


tąd kierowano główne uderzenie, miała odpoczywać i nabierać
sił za linią frontu. Odwrót rozpoczął się 10 stycznia. Po zaciętej
walce na tyłach, odskoczono od przeciwnika, a cztery dni
później utworzono nowy front. Jednocześnie opuszczono bazę
morską w Port Swettenham, a niedobitki z lekkich jednostek
pływających udały się do Batu Pahat. Tutaj, 16 stycznia, nastą­
pił nieduży desant japońskiej marynarki. Można było wysłać
tylko dwie jednostki w celu przechwycenia wroga, ale nie udało
się im nikogo wykryć. Decydujący konwój z czołową 53 bryga-
dą 18 dywizji i zapowiedzianymi 50 hurricane'ami właśnie był
rozładowywany w Singapurze. Pod eskortą marynarki i lotnic-
twa, przepłynął przez niebezpieczne rejony, gdzie czyhało na
niego lotnictwo nieprzyjaciela.
Znaczenie tych posiłków było mniejsze, niż wskazywała na
to ich liczebność. 45 brygada hinduska była niedoświadczona,
nie przeszkolono jej do walk w dżungli. 18 dywizję brytyjską,
która po trzech miesiącach pobytu na statku potrzebowała cza-
su, aby uzyskać wartość taktyczną, gdy tylko przybyła na miej-
sce, od razu rzucono do walki nie mającej szansy powodzenia.
Wiązano duże nadzieje z myśliwcami typu Hurricane. Przy-
najmniej były to samoloty, które jakością dorównywały japoń­
skim. Złożono je pospiesznie, po czym uniosły się w powietrze.
Przez kilka dni wyrządziły duże szkody przeciwnikowi, ale wa-
runki były obce nowo przybyłym pilotom i liczebna przewaga
Japończyków dawała się we znaki. Szybko znikały z horyzontu .

.. - ...
Zażarta bitwa o Segamat - Muar rozgrywała się przez ty-
dzień. Przeważająca część sił generała Gordona Bennetta miała
bronić wej ścia do Segamat, 45 brygada hinduska i jeden austra-
lijski batalion, do którego później dołączył drugi, broniły dostę­
pu do dolnej części rzeki Muar. Niezwykle udana zasadzka
przed Segamat kosztowała Japończyków setki ludzi, ale cho-
ciaż walczono odważnie, nieprzyjaciel trzymał się mocno na
pozycjach. Nad Muar jednak, cztery broniące bataliony zostały
zaatakowane przez całą dywizję Gwardii Cesarskiej, zarówno
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH ,39

od czoła, jak i od morza przez desanty oskrzydlające. Okrążo­


ne, przez kilka dni przebijały się na południe. W końcu były
zmuszone do pozostawienia środków transportu i rozproszyły
się na małe grupki. Z 4 tysięcy ludzi z tych jednostek powróciło
tylko około 800. Brygadier Duncan oraz wszyscy dowódcy ba-
talionów i zastępcy dowódcy 45 brygady zostali zabici. Ten nie-
duży oddział, stawiający nieugięty opór wrogowi, dysponujące­
mu przewagą liczebną i panującemu w powietrzu, uchronił od
zagrożenia skrzydło i tyły obrońców Segamat, umożliwiając im
odwrót w ostatniej chwili. Aby osłonić ten odwrót, rzucono do
walki dwa brytyjskie bataliony 53 brygady, a część 11 dywizji
brytyjsko-hinduskiej, nabierającej sił za linią frontu, miała
wziąć na siebie ewentualne desanty w pasie przybrzeżnym
w Batu Pahat i dalej na południe.
Nasze siły rozciągały się teraz na 90-mi1owym fronCie bieg-
nącym przez południowy koniuszek Półwyspu Malajskiego, od
Mersing do Batu Pahat. Wróg deptał nam po piętach. W Mer-
sing i Keluang nie obyło się bez ostrych potyczek, ale ponow-
nie do decydującej bitwy doszło na zachodnim wybrzeżu, gdzie
dwa brytyjskie bataliony utrzymywały Batu Pahat przez pięć
dni. Do tego czasu wszystkie bezpośrednie wyjścia zostały za-
blokowane i oddziały podążyły 20 mil w dół wybrzeża, gdzie
marynarka zabrała 2 tysiące ludzi podczas kolejnych nocy.
W tym czasie strona japońska otrzymała znaczne posiłki. 15
stycznia duży konwój wyładował dwie nowe dywizje w Songk-
hli, skąd ruszyły one na południe, na Keluang, centrum naszych
pozycji. Nieprzyjaciel posiadał teraz pięć pełnych dywizji na
Malajach. 26 stycznia nasze odważne choć niewielkie jednostki
rozpoznawcze zameldowały obecność 2 krążowników, 11 nisz-
czycieli, 2 transportowców i mnóstwa małych jednostek w po-
bliżu Endau. Wszystkie 23 samoloty, które można było przygo-
tować do akcji powietrznej, dokonały na nie dwóch ataków.
Konwoje szły pod osłoną japońskich myśliwców i nasze straty,
szczególnie wśród przestarzałych wildebeestów, były znaczne.
Jednakże ataki zrobiły swoje, trafiono obydwa transportowce
i zniszczono co najmniej 13 samolotów wroga. Ta wspaniała
operacja wyssała jednak wszystkie soki z naszego lotnictwa.
40 JAPONIA ATAKUJE

Następnej nocy dwa niszczyciele z Singapuru usiłowały zaata-


kować okręty japońskie, ale zostały przechwycone i jeden
z nich zatonął. Nowo wysadzony desant japoński natychmiast
przemieścił się z Endau w dół wybrzeża, aby zaatakować 22
brygadę australijską w Mersing. Wywiązała się z tego otwarta
walka na prawo od naszej linii w Mersing, w punkcie central-
nym w Ke1uang i na odsłoniętym lewym skrzydle. Generał Per-
cival podjął decyzję wycofania się na wyspę Singapur. Każdy
człowiek i pojazd musiał na tym ostatnim etapie przejść po
grobli, aby osiągnąć cel. Większa część jednej z brygad zginęła
już na początku, ale rankiem 31 stycznia jej niedobitki przedar-
ły się na drugą stronę, po czym grobla została wysadzona w po-
wietrze.
.. - ..
Często pojawia się pytanie (w którym brzmi nuta krytycy-
zmu), czy nie byłoby wówczas lepiej skoncentrować wszystkie
siły na obronie wyspy Singapur, zajmując się jedynie japońskim
natarciem w dole Półwyspu Malajskiego przez wykorzystanie
lekkich i mobilnych sił. Decyzja, jaką dowódcy podjęli na miej-
scu i którą ja aprobowałem, to rozegranie bitwy o Singapur
w Johorze, jednocześnie dążąc do zatrzymania przeciwnika jak
najdalej od naszych pozycji, aby zdobyć czas na przygotowanie
się do obrony. Obrona lądu sprowadzała się do ciągłego odwro-
tu z ciężkimi walkami na tyłach i uporczywymi kontratakami.
Walki te odwierciedlają duże zaangażowanie ze strony żołnie­
rzy i dowódców. Trzeba jednak dodać, że pochłaniały one
wszystkie posiłki jeden po drugim, w miarę jak te przybywały.
Nieprzyjaciel posiadał wszystkie atuty. Przed wojną przestu-
diowano pedantycznie teren i panujące na nim warunki. Przy-
gotowano szczegółowe mapy, wywiad przeprowadził dokładną
penetrację, łącznie z ukrywaniem zapasów rowerów dla japoń­
skich rowerzystów. Zgromadzono potężne siły i duże rezerwy,
niektóre z nich nawet nie były potrzebne. Wszystkie dywizje
japońskie były wprawione w prowadzeniu wojny w dżungli.
Japońskie panowanie w powietrzu wynikające, jak to przed-
stawiłem, z zabezpieczania naszych koniecznych potrzeb gdzie
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 41

indziej, za które miejscowi dowódcy nie byli w naj mniejszym


stopniu odpowiedzialni, było jeszcze jednym przygnębiającym
faktem. W rezultacie, główna siła bojowa armii przeznaczonej
do obrony Singapuru i prawie wszystkich dosłanych po wypo-
wiedzeniu przez Japonię wojny posiłków, została wykorzystana
podczas zaciętych walk na Półwyspie i, gdy wojska przeszły po
grobli, kierując się do miejsca, które miało stać się nadrzędnym
celem obrony, siła ta już nie istniała. Tutaj oddziały przyłączyły
się do miejscowego garnizonu i do licznej obsługi bazy, która
rosła liczebnie, ale nie w siłę. Znalazły się tam również dwie
nowe brygady 18 dywizji brytyjskiej, które dopiero co wylądo­
wały w obcym, trudnym do wyobrażenia otoczeniu, po długiej
morskiej podróży. Armia, która mogła uczestniczyć w decydu-
jącej bitwie o Singapur i była sformowana właśnie w tym celu
na froncie dalekowschodnim, została rozproszona, zanim Ja-
pończycy rozpoczęli natarcie. Może i zostało sto tysięcy osób,
ale to już nie było wojsko .
.. - ..
W Załączniku B czytelnik znajdzie memorandum napisane
w roku 1949 przez generała Pownalla, które szeroko nakreśla
politykę z okresu przedwojennego, dotyczącą twierdzy singa-
purskiej. Przedstawia ono również różne decyzje powzięte
w sierpniu 1940 i później, gdy Japonia zajęła Indochiny. Doty-
czyły one poważnego powiększenia garnizonu, a w szczególno-
ści posiłków lotnictwa. Zasoby, które miały zaspokoić te po-
trzeby - jak już opisałem - zużyto gdzie indziej i dopiero po
wypowiedzeniu wojny przez Japonię i przystąpieniu do niej
Stanów Zjednoczonych można było dokonać zabezpieczeń na
dużą skalę. Ale na to było już za późno. Miejscowi dowódcy
oczywiście prosili nawet o więcej niż to, co szefowie sztabu
uważali za konieczne. Nie można było jednak zaspokoić ani
jednych, ani drugich. Memorandum generała Pownalla jest re-
lacją zrównoważoną. Na tych stronicach mogę jedynie opowie-
dzieć historię tego, co się wydarzyło .

.. - ..
42 JAPONIA ATAKUJE

Rozwojowi tragicznej sytuacji Singapuru towarzyszyły naj-


posępniejsze rozważania w kraju i napięta korespondencja
z generałem Wavellem i panem Curtinem.
Premier (Waszyngton) do generała Wavella 9 stycznia 1942
Jak Pan wie z telegramów, chciałbym, żeby zachowano siły brytyj-
skie na Półwyspie Malajskim, jeśli to tylko możliwe, do obrony twier-
dzy Singapur i jej zaplecza w Johorze. Dlatego też gorąco popieram
sposób, w jaki prowadzi się operacje na tyłach, mające na celu zada-
nie przeciwnikowi jak największych strat, zatrzymanie go przed na-
szymi pozycjami oraz zniszczenie wszystkiego, co mogłoby mieć ja-
kąkolwiek wartość bojową. Nie rozumiem jednak, dlaczego ciągle
musimy zmieniać naszą pozycję z powodu przemieszczania się prze-
ciwnika na zachodnim wybrzeżu Półwyspu nie uzbrojonymi parow-
cami, pływającym złomem, łodziami rybackimi, które, podpływając
różnymi rzekami i zatoczkami, zmuszają nas do cofania się. Jestem
pewien, że jeden czy dwa okręty podwodne za pomocą 4-calowych
dział albo torped mogłyby zablokować główne ujścia rzek, zatapiając
te nie uzbrojone jednostki przewożące oddziały żołnierzy. Mogłyby
się przecież zanurzyć w przypadku pojawienia się lotnictwa przeciw-
nika. W ten sposób osłaniałyby zachodnie skrzydło naszych oddzia-
łów na Półwyspie, każąc nieprzyjacielowi słono płacić za każdy cal
zdobytej ziemi, a nasze siły nie byłyby zmuszone do działań kompro-
misowych.
Byłbym zadowolony, gdyby powiadomił mnie Pan, jak ta sprawa
wygląda i czy można coś z tym zrobić. Chciałbym móc wyjaśnić sy-
tuację Prezydentowi, z którym na bieżąco omawiam wszystkie aspe-
kty wojny. '

Na zasadnicze pytanie, jakie postawiłem na temat morsko-lą­


dowych akcji Japończyków na zachodnim wybrzeżu Malajów,
generał Wavell odpowiedział:

Generał Wavell do Premiera 10 stycznia 1942


Powinien Pan zobaczyć mój telegram do szefów sztabu na temat
ogólnej sytuacji na Malajach. Od chwili, gdy tylko pojawiło się zagro-
żenie dla naszego zachodniego skrzydła, rozważamy możliwość in-
terwencji marynarki. Najpierw próbowaliśmy wysyłać kutry patrolo-
we, ale zostały zatopione na skutek dziennych nalotów. W ciągu
ostatnich trzech nocy z bazy na Sumatrze działał niszczyciel Scout.
Tylko trzy holenderskie okręty podwodne znajdują się teraz na Mala-
jach. Jeśli chodzi o jeden z nich, który właśnie powrócił z innej akcji,
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 43

postanowiono, że będzie operował niedaleko wybrzeża zachodniego,


między Pinang a Selangor, począwszy od 12 stycznia.

Nie czułem się usatysfakcjonowany, dopóki nie dotarło do


nas dużo później pełniejsze wyjaśnienie.
Premier do pierwszego lorda morskiego 22 stycznia 1942
Nie, tak być nie powinno. Oto jesteśmy zupełnie wymanewrowani
i najwyraźniej pobici na zachodnim wybrzeżu Malajów przez prze-
ciwnika, który nie ma żadnego okrętu wojennego w pobliżu. W rezul-
tacie zmusza się nasze siły do wycofywania się z kolejnych pozycji,
wróg zdobywa cenny czas, a wśród walczących oddziałów panuje
ogólne poczucie zagrożenia. Niedociągnięcia są widoczne gołym
okiem. Dlaczego pozwolono nieprzyjacielowi zdobyć te wszystkie
jednostki pływające? My nie mamy żadnych, albo niewiele, a prze-
cież to my - przynajmniej jeszcze do niedawna - panowaliśmy na
morzu.
Po drugie, jeśli w ogóle mówi się o ciężkim obstrzale z broni ma-
szynowej dochodzącym z brzegów, jak to się stało, że zajął je wróg?
Nie jest w stanie obsadzić ludźmi tylu punktów obsługi karabinów
maszynowych, żeby osłonić każdą część wybrzeża. Na pewno powi- ,
nien Pan domagać się dokładniejszych raportów. Opanowanie za-
chodniego wybrzeża Malajów przez Japończyków, którzy nie posia-
dają tam ani jednego okrętu wojennego, zostanie zapisane w dziejach
brytyjskiej marynarki jako jeden z najbardziej niewiary godnych błę­
dów. Przykro mi, że nie możemy się zgodzić, ale czekam na dalsze
raporty, z których coś będzie wreszcie wynikało.

Admirał Pound wysłał wyczerpującą odpowiedź.


Pierwszy lord morski do Premiera 24 stycznia 1942
1. W Pana nocie z 22 stycznia potraktował Pan operację na zachod-
nim wybrzeżu Malajów wyłącznie z punktu widzenia marynarki,
podczas gdy my nauczyliśmy się z naszych gorzkich doświadczeń, że
w sytuacji, gdy małe jednostki muszą pływać w strefie przybrzeżnej,
gdzie nieprzyjaciel ma przewagę w powietrzu, jest to problem zarów-
no marynarki, jak i lotnictwa.
2. Gdyby to opanowanie wybrzeża odbywało się w roku 1914, moż­
na by z całą stanowczością powiedzieć, że marynarka nie zdołała wy-
konać powierzonego jej zadania. W roku 1942 warunki są zupełnie
inne. [... ]
4. Według informacji, jakie teraz posiadamy, zdaje się, że bieg wy-
darzeń był następujący:
44 JAPONIA ATAKUJE

a. Zgodnie z telegramem gubernatora do ministra ds. kolonii jesz-


cze przed wojną uzgodniono, że nie będzie się oddawało małych
jednostek przeciwnikowi; zamierzano to osiągnąć poprzez wy-
słanie wszystkich jednostek pływających w górę rzek i zrealizo-
wano to, gdy tylko władze wojskowe dowiedziały się o lokalnych
zagrożeniach. Jednym z powodów niepowodzenia w tej materii
było przenikanie wroga ścieżkami w dżungli, którędy to dotarł
do miejsc, gdzie były ukryte nasze jednostki w górze rzek. Z dru-
giej strony wiemy, że wszystkie kutry i większość pozostałych
jednostek została zniszczona.
b. Zdaje się, że wszystko zaczęło się psuć od Pinangu, gdzie ustale-
nia wprowadzenia w życie taktyki "spalonej ziemi" zakończyły
się fiaskiem. I tak nieprzyjaciel zdobył znaczną liczbę małych
jednostek pływających, za pomocą których mógł rozpocząć opa-
nowywanie wybrzeża. W tej części nie mieliśmy nic. Niczego
zresztą byśmy nie zachowali w obliczu druzgocącej przewagi
lotnictwa przeciwnika.
c. Aby przeciwstawić się ruchom nieprzyjaciela z wyspy Pinang,
która jest oddalona o 340 mil od Singapuru, mieliśmy niewielką
ilość małych jednostek w Singapurze, wyposażonych w lekkie
działa - improwizacja w momencie wybuchu wojny. Z powodu
zdobycia przez wroga panowania w powietrzu, było praktycznie
ni~możliwe, żeby jednostki te poruszały się za dnia, a te, które
usiłowały to robić, zostały zatopione.
d. Nieprzyjaciel przetransportował drogą lądową z Songkhli kutry
desantowe i teraz ich używa.
5. Sytuacja w tym momencie przedstawia się następująco: kontrad-
mirał robi wszystko aby uzupełnić stan kutrów patrolowych. Skiero-
wano pytanie do generała Wavella, czy Holendrzy mogą nam pomóc,
a rząd Indii poproszono o pomoc Royal Indian Navy. Lotnictwo rów-
nież współdziała w ramach swoich ograniczonych możliwości.

Trzeba zauważyć, że sprawnych okrętów wojennych starcza-


łozaledwie na eskortowanie konwojów z posiłkami oraz zabez-
pieczanie dostępu do Singapuru od strony morza. Na potrzeby
działań bojowych u wybrzeży nie zostało nic, prócz paru słabo
uzbrojonych jednostek i kilku przerobionych statków żeglugi
przybrzeżnej wyposażonych w przestarzałe uzbrojenie. Nasza
mała flota musiała wytrzymać przygniatający napór lotnictwa
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 45

przeciwnika. Nie brakowało jej ducha walki, ale nie posiadała

.. - ..
środków, aby osiągnąć sukces .

Wkrótce stało się jasnym, że generał Wavell miał poważne


wątpliwości co do naszych możliwości przeprowadzenia długo­
trwałej obrony Singapuru. Czytelnik rozumie, jak bardzo liczy-
łem, że Singapur nie podda się podczas oblężenia, zwłaszcza że
wymagałoby ono ze strony japońskiej desantowania i prze-
transportowania ciężkiej artylerii. Zanim wyjechałem z Wa-
szyngtonu, rozważałem jeszcze możliwość przynajmniej dwu-
miesięcznego oporu. Ze złym przeczuciem, ale bez skutecznej
interwencji, obserwowałem topnienie naszych wojsk w miarę
wycofywania się przez Półwysep Malajski. Z drugiej jednak
strony, była to gra o tak cenny czas.
Generał Wavell do szefów sztabu 14 stycznia 1942
Przyleciałem do Singapuru wczoraj, 13 stycznia, dalej samocho-
dem do Segamat na spotkanie z Heathem i Gordonem Bennettem.
Plan jest realizowany, ale w walkach na północ od Kuala Lumpur
dywizje 9 i 11 zostały jeszcze bardziej osłabione, zarówno liczebnie,
jak i na duchu, a ataki wroga są bardziej uporczywe, niż przewidywa-
łem. Bitwa o Singapur to będzie istne piekło i będziemy potrzebowali
dużo szczęścia, aby konwoje dotarły bezpiecznie i na czas. Ulewny
deszcz padający przez cały wczorajszy dzień osłonił przed wrogiem
ważny konwój na ostatnim odcinku i wpłynął na opóźnienie działań
przeciwnika. Gordon Bennett i Australijczycy są dobrej myśli i roz-
prawią się z wrogiem surowo. Jestem o tym przekonany.

.. - ..
Aby upewnić się co do stanu umocnień zabezpieczających od
strony lądu, których istnienie uważałem dotychczas za rzecz
oczywistą, oraz zapytać o stan przygotowań do oblężenia, wy-
słałem następujący telegram:

Premier (Waszyngton) do generała Wavella 15 stycznia 1942


1. Proszę mnie powiadomić, jakie rozwiązanie widzi Pan w przy-
padku, gdy będziecie zmuszeni wycofać się na wyspę. TIu oddziałów
trzeba do obrony tego obszaru? Czy istnieją środki umożliwiające
powstrzymanie desantów, jak to miało miejsce w Hongkongu? Jakie
46 JAPONIA ATAKUJE

istnieją środki obronne i zasieki od strony lądu? Czy jest Pan pewien,
że mając do dyspozycji artyleńę twierdzy, jesteście w stanie zdławić
każdą próbę wykorzystania bateńi oblężniczych? Czy o niczym nie
zapomniano? Co zrobiono z bezużytecznymi ujściami rzek? Zawsze
żywiłem przekonanie, że jest sprawą najwyższej wagi, aby przedłu­
żyć obronę wyspy choćby o jedną minutę, ale mam nadzieję, że do
tego nie dojdzie. [ ... l
3. Wszyscy tutaj są zadowoleni z telegramów od Pana, które dają
nam pojęcie, jak energicznie i z rozmachem działacie, aby wywiązać
się z tego ogromnego zadania. Wszyscy Amerykanie zdają się pokła­
dać w Was taką samą nadzieję, jak Wasi brytyjscy przyjaciele.

Odpowiedź Wavella na tę depeszę dotarła do mnie dopiero po


powrocie do Londynu.

Generał Wavell do Premiera 16 stycznia 1942


Rozważałem kwestię obrony wyspy, będąc ostatnio w Singapurze
i poprosiłem o szczegółowe plany. Jeszcze do niedawna wszystkie
plany bazowały na odpieraniu ataków od strony morza i zatrzymariiu
natarcia na lądzie na wysokości Johoru, albo trochę dalej na północ,
a mało lub nawet nic nie zrobiono w celu stworzenia linii oporu
w północnej części wyspy, aby uniemożliwić przekroczenie cieśniny
Johor, chociaż powzięto ustalenia dotyczące wysadzenia grobli. Naj-
cięższe działa twierdzy mają uniwersalny poziomy kąt ostrzału, ale
płaski tor lotu pocisków czyni je nieskutecznymi podczas kontrata-
ków. Ich użycie w żadnym stopniu nie gwarantuje uzyskania przewa-
gi nad bateriami oblężniczymi przeciwnika. Sytuacja zaopatrzenia
jest zadowalająca. Zarządziłem już przesunięcie części zaplecza lot-
nictwa i magazynów na Sumatrę i Jawę, aby zapobiec zatłoczeniu.
Zatelegrafuję znowu, gdy otrzymam szczegółowe plany. Dużo będzie
zależało od sytuacji w powietrzu.

Czytałem tę depeszę rankiem 19 stycznia z uczuciem boles-


nego zaskoczenia. Nie było więc stałych umocnień odgradzają­
cych bazę marynarki wojennej i miasto od strony lądu!
Co więcej, jeszcze bardziej zdumiewające było to, że dowód-
cy, od początku wojny, a zwłaszcza odkąd Japończycy usado-
wili się w Indochinach, nie zrobili kroku, a przynajmniej nicze-
go o czym warto nadmienić, w kierunku stworzenia umocnień
polowych. Nie wspomnieli w ogóle, że takowe po prostu nie
istnieją.
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 47

Wszystko, co przedtem widziałem i czytałem na temat wojny,


doprowadziło mnie do przekonania, wziąwszy nawet pod uwa-
gę współczesną siłę rażenia, że wystarczy kilka tygodni, aby
utworzyć silne umocnienia polowe, jak również ograniczyć
i umiejscowić działania przeciwnika na jego linii frontu za po-
mocą pól minowych i innych przeszkód. Ponadto, nie mogło mi
przejść przez myśl, że tyłów osławionej twierdzy nie bronił
krąg oddzielnych fortów. Nie mogę zrozumieć, jak to się stało,
że o tym nie wiedziałem. Lecz zdaje się, że żaden z oficerów,
którzy znajdowali się w krytycznym miejscu, ani żaden z moich
zawodowych doradców w kraju nie zdawał sobie sprawy z ta-
kiej konieczności. W każdym razie żaden z nich nie zwrócił mi
na to uwagi, nawet ci, którzy znali moje telegramy oparte na
niewłaściwym, jak się okazało, założeniu, że będziemy mieli do
czynienia z klasycznym oblężeniem. Miałem za sobą lekturę
o obronie Plewny w 1877 roku. Turcy, a nie była to jeszcze era
broni maszynowej, na poczekaniu przygotowali stałe umocnie-
nia, mimo iż Rosjanie deptali im po piętach. Przestudiowałem
także bitwę pod Verdun w 1917 roku, gdzie armia polowa sta-
cjonująca w obrębie oddzielnych fortów i między nimi, rok
wcześniej zapisała tak wspaniałą kartę w historii. Mocno liczy-
łem na to, że nieprzyjaciel będzie zmuszony do użycia artylerii
na ogromną skalę, aby zetrzeć na proch nasze silne punkty opo-
ru w Singapurze. Zdawałem sobie sprawę jak trudne i czaso-
chłonne byłoby skoncentrowanie artylerii i zwiezienie amunicji
malajskimi drogami w skrajnie niesprzyjających warunkach.
Nagle wszystko prysło i ujrzałem przed sobą przerażający wi-
dok prawie nagiej wyspy i zmęczonych, jeżeli nie wręcz wy-
cieńczonych żołnierzy, którzy się na nią wycofują.
W żadnym wypadku nie piszę tego, aby siebie usprawiedli-
wić. Powinienem był to wiedzieć. Moi doradcy powinni to wie-
dzieć i powinni mi o tym powiedzieć, a ja powinienem był za-
pytać. Powodem, dla którego nie spytałem o tę sprawę wśród
tysiąca pytań, które zadałem, było to, że możliwość pozosta-
wienia Singapuru bez umocnień lądowych była dla mnie nie
mniej abstrakcyjna, niż gdyby do ataku przystąpił okręt wojen-
ny bez dna. Zdaję sobie sprawę, że istniały różne przyczyny
48 JAPONIA ATAKUJE

usprawiedliwiające to fiasko: zajęcie oddziałów ćwiczeniami i


budową umocnień w północnych Malajach, brak cywilnej siły
roboczej, ograniczenia finansowe okresu przedwojennego
i scentralizowana kontrola Ministerstwa Wojny, fakt, że rola ar-
mii polegała na obronie bazy marynarki wojennej usytuowanej
na północnym brzegu wyspy i dlatego jej obowiązkiem była
walka głównie w tej części, a nie wzdłuż całego brzegu. Nie
przyjmowałem tych przyczyn do wiadomości. Umocnienia na-
leżało przygotować.
Moją natychmiastową reakcją było naprawienie tego niedo-
ciągnięcia w stopniu, na jaki pozwalał czas. Od razu podykto-
wałem następującą notę:

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 19 stycznia 1942
1. Muszę wyznać, że wstrząsnął mną telegram Wavella z 16 stycz-
nia i inne telegramy poruszające ten sam temat. Ani przez moment nie
przyszło mi do głowy, dotyczy to również sir Johna DilIa, z którym
rozważałem tę sprawę w czasie podróży w tamtą stronę, że gardziel
twierdzy singapurskiej, zjej wspaniałą fosą sięgającą mili szerokości,
nie ma żadnych umocnień obronnych od strony północnej. Po co ma-
my myśleć o wyspie jako twierdzy, jeśli nie mielibyśmy z niej uczy-
nić niedostępnej fortecy? Stworzenie linii oddzielnych fortów z refle-
ktorami i ogniem krzyżowym połączonych licznymi zasiekami z dru-
tu kolczastego i zaporami na terenach bagnistych oraz dostarczenie
odpowiedniej amunicji, aby umożliwić działom fortecznym zapano-
wanie nad bateriami przeciwnika zainstalowanymi w Johorze, było
podstawowym zadaniem, które powinno zostać zrealizowane w cza-
sie pokoju, a nie było w żadnej mierze wykonywane, co wywołuje
moje szczere zdumienie, biorąc pod uwagę, że fortecę buduje się już
od 20 lat. Jeśli tak już się stało, czy dwa i pół roku, tzn. od czasu
rozpoczęcia wojny, nie wystarczyło, żeby o to zadbać? Jak to się stało,
że żaden z Was nie zwrócił mi na to uwagi, gdy omawialiśmy te spra-
wy? Był na to zwłaszcza czas i miejsce, gdy w różnych protokółach,
których historia sięgajuż ponad dwa lata, dawałem zawsze do zrozu-
mienia jak bardzo liczyłem na skuteczność obrony Singapuru
w przypadku klasycznego oblężenia, a nigdy nie polegałem na pla-
nie przesmyku Kra. W Anglii doszło obecnie do konieczności zabez-
pieczenia gardzieli wszystkich fortów przed atakiem lądowym od
tyłu i forty Portsdown Hill w Portsmouth są przykładem stosowania
zasad, które zawsze przynoszą dobre rezultaty. [... J
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 49

3. Morskie baterie i baza marynarki nie stanowią twierdzy, która ma


być silnym, "ze wszystkich stron zamkniętym" miejscem. Posiada-
niem morskich baterii nie można w żaden sposób wytłumaczyć braku
fortów i umocnień obronnych dla ochrony tyłów. Przez takie zanie-
dbanie całe bezpieczeństwo twierdzy wystawione jest na łaskę 10
tysięcy ludzi przedzierających się przez cieśninę na małych łódkach.
Ostrzegam Was, że będzie to jeden z największych skandali, jakie
kiedykolwiek widział świat.
4. Należy natychmiast opracować plan, który może jeszcze coś ura-
tować, podczas gdy w Johorze trwają walki. Plan powinien zawierać:
a. Próbę użycia dział fortecznych na froncie północnym, wykorzy-
stując zredukowane ładunki i zaopatrując się w pewną ilość kru-
szącego materiału wybuchowego, jeśli takowego nie ma.
b. Zaminowanie i wzniesienie zapór w miejscach ewentualnego de-
santu, gdzie mogłyby się zgromadzić jakieś większe siły.
c. Ustawienie zasieków i pułapek na bagnach mangrowych i w in-
nych miejscach.
d. Stworzenie umocnień polowych i silnych stanowisk z wykorzy-
staniem artylerii polowej i broni maszynowej.
e. Zebranie łodzi i trzymanie pieczy nad każdą możliwą łodzią,
którą znajdzie się w cieśninie Johor lub gdziekolwiek w Waszym
zasięgu.
f. Zainstalowanie baterii polowych na każdym końcu cieśniny, do-
brze zamaskowanych, wyposażonych w reflektory, tak aby zni-
szczyć każdą łódź wroga, która szukałaby wejścia do cieśniny.
g. Sformowanie trzech lub czterech mobilnych oddziałów rezerwo-
wych do wykonania przeciwnatarć, które byłyby zalążkiem dla
odbudowy oddziałów wypartych z Johoru.
h. Cała ludność płci męskiej powinna być zatrudniona przy budo-
wie umocnień. Należy zastosować w tym celu najsurowsze me-
tody przymusu, aby żadna łopata i żaden kilof nie leżały bez-
czynnie.
i. Obrona całej wyspy Singapur ma trwać dopóty, dopóki ostatnia
jednostka i ostatnie stanowisko nie zostaną zniszczone.
j. W konsekwencji miasto Singapur ma zamienić się w twierdzę,
ma być bronione do ostatniej kropli krwi. Nie ma mowy o podda-
niu się.

Na podstawie tego szefowie sztabu wydali następujące pole-


cenia:
50 JAPONIA ATAKUJE

Szefowie sztabu do generała Wavella 20 stycznia 1942


Należy wziąć pod uwagę ewentualność, że bitwa w Johorze roz-
strzygnie się na Waszą niekorzyść, trzeba więc poczynić przygotowa-
nia do morderczej obrony wyspy. Oto szczegóły:
l. Przygotować się do użycia dział fortecznych na wypadek ataku
od strony lądu oraz zorganizować skuteczne urządzenia przeciwpoża­
rowe. Złożyć meldunek o zapotrzebowaniu na niezbędny kruszący
materiał wybuchowy, gdy będzie się rozważało możliwość dostawy.
2. Cieśniny i miejsca wysadzania desantu, które tworzą "drzwi" na
wyspę, powinny być zabezpieczone drutem kolczastym, minami, pu-
łapkami i innymi możliwymi środkami.
3. Część dział obronnych i broni maszynowej znajdujących się na
plaży powinna być skierowana z sektorów południowych na północ
i zachód.
4. Należy zebrać wszystkie łodzie i małe statki z cieśnin w obrębie
całej wyspy, sprawować nad nimi kontrolę, albo zniszczyć.
5. Obrona musi być oparta na systemie odrębnych placówek, które
mają pokryć wszystkie miejsca potencjalnie zagrożone możliwością
przedostania się wroga. Mając na uwadze trudności ulokowania ta-
kich placówek na bagnach, powinno się zbudować dobry system mo-
bilnych rezerwowych oddziałów gotowych do natychmiastowego
kontrataku. Powinno się również rozwinąć system zmiennych linii
w głębi wyspy, aby zapobiec działaniu grup desantowych, które by się
tam przedostały. Należy w pełni wykorzystać dostępny potencjał ro-
boczy cywilów i wojskowych w tym celu, jak i ogólnie dla budowa-
nia każdego rodzaju umocnień.
6. Trzeba zwrócić szczególną uwagę, żeby nie dać się zaskoczyć
próbami nocnych desantów. W związku z tym, powinno się zbadać
nawet najmniej prawdopodobne miejsca pod kątem japońskiej taktyki
i ruchliwości japońskich oddziałów.
7. Należy podjąć odpowiednie kroki w celu zabezpieczenia lotnisk
i innych możliwych lądowisk w Johorze i Singapurze przed japoński­
mi siłami powietrznymi, które według raportu przygotowują się w In-
dochinach. Trzeba w pełni wykorzystać personel RAF-u.
8. Powinno się wypracować skuteczne metody kontroli i rQzloko-
wania ludności cywilnej i jednocześnie rozprawić się z działalnością
"piątej kolumny".
9. Obsługa określonych umocnień ma być uzbrojona i mieć wyzna-
czone zadania w ramach systemu lokalnej obrony cywilnej.
10. Trzeba rozwinąć jak najlepszy system komunikowania się za
pomocą sygnałów w obrębie wyspy, a także włączyć w to lotniska na
Sumatrze, które mogą stanowić bezpośrednią bazę dla lotnictwa.
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 51

11. Zdajemy sobie sprawę, że i tak podjęto działania dotyczące wie-


lu z tych punktów, bylibyśmy wdzięczni za przekazanie nam planu
tych przedsięwzięć. Jeśli chodzi o pozostałe punkty, powinno się
przystąpić do ich realizacji bez najmniejszej zwłoki, jak i do podjęcia
wszelkich kroków przygotowawczych przed długotrwałymi walkami.

W tym czasie zatelegrafowałem do generała Wavella:

20 stycznia 1942
Teraz, gdy został Pan naczelnym dowódcą wojsk Ameryki, Wiel-
kiej Brytanii, Holandii i Australii, nie mogę oczywiście przesyłać Pa-
nu żadnych bezpośrednich poleceń. Wszystkie rozkazy dotyczące
akcji, których - mam nadzieję - będzie możliwie mało, będą wycho-
dziły od Prezydenta przez Połączony Komitet Szefów Sztabu. Pomi-
mo to, proponuję utrzymać naszą korespondencję na wypadek, gdy-
bym miał jakieś pytania, lub gdybym chciał podsunąć Panu jakieś
pomysły. Myślę, że taka konieczność nastąpi, gdyż w grę wchodzi tak
wyjątkowa sytuacja jak obrona twierdzy Singapur. Właśnie w poczu-
ciu wyjątkowości powinien Pan odebrać dzisiejszy telegram od Ko-
mitetu Szefów Sztabu na temat umocnień lądowych na wyspie Singa-
pur. Byłem niezwykle strapiony Pana telegramami i chcę postawić
sprawę jasno, że oczekuję obrony każdego skrawka ziemi, a każda
rzecz przedstawiająca wartość materialną, każde umocnienie, mają
być wysadzone w powietrze, jeśli istniałoby ryzyko zajęcia ich przez
wroga. Dopiero po przewlekłych walkach w ruinach miasta Singapur,
może wejść w rachubę kwestia poddania się.

Zatelegrafowałem również do szefów sztabu:


Premier do generała 1smaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 20 stycznia 1942
To [wzmocnienie Birmy] jest z pewnością problemem naczelnego
dowódcy, ale szefowie sztabu mogą się na ten temat wypowiedzieć.
Oczywiście, nic nie powinno odciągać naszej uwagi od bitwy o Sin-
gapur, ale jeśli Singapur padnie, będzie możliwe szybkie przemiesz-
czenie sił do Birmy. Ze strategicznego punktu widzenia, uważam za-
chowanie Drogi Birmańskiej za sprawę ważniejszą niż utrzymanie
Singapuru.

Szefowie sztabu do generała Percivala (Singapur) 21 stycznia 1942


1. Gabinet Wojenny omawiał rozwój wydarzeń na Malajach.
2. Był zaniepokojony meldunkami o japońskich desantach nieprze-
rwanie lądujących za naszymi liniami na zachodnim brzegu Malajów.
52 JAPONIA ATAKUJE

Pokładano nadzieję w możliwości zaangażowania miejscowej mary-


narki do skutecznego przeciwdziałania tym wypadom nie uzbrojo-
nych (podobno) jednostek nieprzyjaciela. Prosimy o pełny meldunek,
co zostało zrobione i co zamierza Pan zrobić w tej sprawie.
3. Kolejny problem, jaki poruszyliśmy w trakcie naszej dyskusji, to
zapasy wody w Singapurze. Czy pamięta Pan, że Hongkong musiał
się poddać z powodu braku wody, czy jest Pan przekonany, że Singa-
pur da sobie radę nawet w przypadku odcięcia od lądu?
4. Miesiąc temu gubernator dostał polecenie ewakuowania z Singa-
puru możliwie jak najwięcej zbędnej ludności cywilnej. Prosimy o te-
legram z liczbąjuż ewakuowanych i z przyszłymi planami .
.. - ..
Kiedy obudziłem się
rankiem 21 stycznia na moim biurku
leżał wyjątkowo pesymistyczny telegram od generała Wavella
dotyczący perspektywy utrzymania Singapuru:

Generał Wavell do Premiera 19 stycznia 1942


Właśnie wrócił oficer, którego wysłałem do Singapuru po plany
obrony wyspy. Przygotowuje się obecnie projekt obrony północnej
części wyspy. Do utrzymania wyspy potrzeba tyle samo, albo jeszcze
więcej oddziałów niż do obrony Johoru. ,,*
Wydałem rozkaz Percivalowi, żeby walczył do końca w Johorze,
ale jeśli tam przegra, ma postąpić według planu obrony wyspy, który
zakłada nieugięty długotrwały opór. Muszę Pana jednak ostrzec, że
wątpię, czy uda się długo utrzymać wyspę, gdy stracimy Johor. Działa
forteczne są ustawione do działań przeciwko statkom i większość
amunicji jaką posiadają jest przystosowana właśnie do tego celu; wie-
le z nich może strzelać tylko w stronę morza. ** Część garnizonu zo-
stała już odesłana do Johoru, a większość oddziałów, które zostały,
ma wątpliwą wartość bojową. Przykro mi, że kreślę taki przygnębia­
jący obraz, ale nie chcę, żeby miał Pan błędne pojęcie o sytuacji
w twierdzy na wyspie. Umocnienia Singapuru, które zostały wcześ­
niej zbudowane, uwzględniają atak tylko od strony morza. Mamjesz-
cze nadzieję, że Johor utrzyma się, dopóki nie przybędzie następny
konwój.

* Podkreślenie autora (przyp.oryg.).


** To nie jest prawdziwe, większość armat mogla strzelać także w stronę lądu
(przyp. oryg.).
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 53

Później przyszła następująca wiadomość:

Generał Pownall do Premiera 20 stycznia 1942


Wavell poleciał na krótko do Singapuru, gdyż zdaje się, że sytuacja
się pogarsza. Sytuacja na froncie Muar pogmatwana, ale 45 brygada
i 2 batalion australijski wycofują się na teren Bakri, aby połączyć się
z 53 brygadą piechoty, która ma zabezpieczać Payong Hill, 8 mil na
północ od Batu Pahat. Prawe skrzydło, teraz za rzeką Segamat, wie-
czorem dotrze do Labis. Wavell zatelegrafuje po powrocie.
Generał Wavell do szefów sztabu 20 stycznia 1942
1. Poleciałem dzisiaj do Singapuru i widziałem się z Percivalem,
Heathem i Simmonsem. Sytuacja na Malajach znacznie się pogorszy-
ła. Cała 45 hinduska brygada piechoty i dwa australijskie bataliony są
odcięte w rejonie Bakri, na wschód od Muar i naj widoczniej nie udało
się im dokonać odwrotu. 53 brygada w Payong, 20 mil na wschód od
Bakri, jest również ostro atakowana.
2. Sytuacja na południu będzie wymagała odwrotu oddziałów w re-
jonie Segamat - Labis, a może zajdzie potrzeba ogólnego odwrotu
w kierunku Johor Baharu, ewentualnie na wyspę.
3. Przedsięwzięto środki przygotowawcze do obrony wyspy w ra-
mach dostępnych, niezbyt dużych zasobów. Sukces obrony będzie
zależał od liczebności i stanu oddziałów wycofujących się z Johoru,
przybycia posiłków oraz od tego, czy lotnictwo będzie w stanie prze-
znaczyć jakieś myśliwce na wyspę. Jeśli wszystko pójdzie dobrze,
mam nadzieję, że będzie możliwa długotrwała obrona.
4. Dzisiaj rano Singapur został dwukrotnie zbombardowany przez
około 50 samolotów za każdym razem. Straty militarne jeszcze nie są
znane.

Generał Wavell odpowiedział również na mój telegram z 20,


ale depesza ta dotarła do mnie wieczorem.
Generał Wavell do Premiera 21 stycznia 1942
l. Cieszę się, że będzie Pan nadal pozostawał ze mną w kontakcie.
2. Boję się, żeby nie miał Pan wypaczonego obrazu obrony wyspy
Singapur. Jeszcze do niedawna sam nie zdawałem sobie sprawy, że
umocnienia zostały zaplanowane wyłącznie na odparcie ataku od
strony morza. Wszystkie punkty z telegramu szefów sztabu zostały
rozważone i są realizowane w miarę możliwości.
3. Mam nadzieję, że do Singapuru dotrze brygada hinduska i pozo-
stałości 18 dywizji. Biorąc pod uwagę straty, powinno to stanowić
odpowiednik około trzech dywizji do obrony wyspy, jeśli będziemy
54 JAPONIA ATAKUJE

do tego zmuszeni. Kolejne posiłki trzeba chyba będzie wykorzystać


w celu obrony Jawy i Sumatry, które są bardzo słabe. Opracowujemy
plany odnośnie tego razem z Holendrami.
......
Długo zastanawiałem się nad telegramem Wavella z 19 stycz-
nia. Do tej pory myślałem tylko o ożywieniu, a jeśli trzeba,
o wymuszeniu desperackiej obrony wyspy, twierdzy, miasta
i takie podejście powinno być zachowane, chyba że radykalnie
zmieniłoby się politykę. Ale teraz zacząłem bardziej myśleć
o Birmie i o posiłkach znajdujących się w drodze do Singapuru.
Można je było z góry skazać, albo skierować gdzie indziej. Je-
szcze było trochę czasu, aby odwrócić dzioby statków na pół­
noc, do Rangunu. Dlatego przygotowałem następującą notę do
szefów sztabu i przekazałem ją generałowi Ismayowi 21 stycz-
nia na zebraniu o 11.30. Przyznaję jednak otwarcie, że nie mo-
głem podjąć decyzji. Zdałem się na moich kolegów i doradców.
Wszystkim nam wtedy było ciężko rozstrzygnąć tę sprawę.
Premier do generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 21 stycznia 1942
1. Zważywszy na niepomyślny telegram od generała Wavella, mu-
simy jeszcze raz rozważyć całą sytuację na zebraniu Komitetu Obro-
ny dzisiaj wieczorem.
Popełniliśmy dokładnie ten błąd, jakiego się obawiałem, gdy wysy-
łałem telegram "ostrzeżenie" z okrętu w drodze do Ameryki. Oddzia-
ły, które mogłyby stanowić solidny front w Johorze, a na pewno za-
bezpieczyć wybrzeże Singapuru, zostały rozbite w pył. Nie zbudowa-
no żadnych linii obronnych od strony lądu. Marynarka nie
przygotowała żadnych umocnień chroniących przed nieoczekiwanym
atakiem wroga na zachodnim wybrzeżu wyspy. Generał Wavell wyra-
ził pogląd, że do obrony Singapuru potrzeba więcej oddziałów, niż
aby wygrać bitwę w Johorze. Walka w Johorze jest w 90 % przegrana.
Jego depesza daje mało nadziei na możliwość długotrwałej obrony.
Jest oczywistym, że odniesienie sukcesu byłoby możliwe kosztem
wszystkich posiłków, które są w drodze. Jeśli generał Wavell wątpi,
czy zdoła się obyć bez posiłków ponad dwa tygodnie, powstaje pyta-
nie, czy nie lepiej byłoby od razu zniszczyć doki, baterie, warsztaty
i skoncentrować wszystkie siły na obronie Birmy i zachowaniu Drogi
Birmańskiej w naszych rękach.
SYTUACJA PODBRAMKOWA NA MALAJACH 55

2. Wydaje mi się, że powinniśmy ten dylemat rozstrzygnąć rzetelnie


i bez ogródek przedstawić generałowi Wavellowi. W czym Singapur
może być lepszy od wielu innych portów na południowo-zachodnim
Pacyfiku, jeśli dokona się dokładnych zniszczeń obiektów marynarki
wojennej i militarnych w ogóle. Z drugiej strony, utrata Birmy byłaby
tragedią. Odcięłoby to nas od Chińczyków, których oddziały, jak do
tej pory, są najbardziej skuteczne spośród wszystkich walczących
przeciwko Japończykom. Gmatwając sprawy i wahając się, czy pod-
jąć tę okropną decyzję, możemy stracić zarówno Singapur jak i Drogę
Birmańską. Oczywiście,decyzja zależy od od tego, jak długo możli­
wym jest utrzymanie Singapuru. Jeśli to kwestia tylko kilku tygodni,
to na pewno nie warto tracić naszych wszystkich posiłków i lotnic-
twa.
3. Ponadto należy mieć na uwadze, że upadek Singapuru, któremu
nieuchronnie będzie towarzyszył upadek Corregidoru, będzie strasz-
nym wstrząsem dla Indii, który może załagodzić tylko przybycie du-
żych posiłków i udana akcja na froncie birmańskim. Modlę się, żeby
to wszystko rozstrzygnęło się dziś rano .
... .. ..
Szefowie sztabu nie doszli do żadnych konkretnych wnio-
sków. Kiedy spotkaliśmy się wieczorem w Komitecie Obrony,
dominowało wahanie przed podjęciem tak poważnej decyzji.
Odpowiedzialność postawienia pierwszego kroku spoczywała
na generale Wavellu jako głównodowodzącym siłami aliantów.
Osobiście uważałem tę sprawę za tak trudną, że starałem się nie
eksponować mojego poglądu, co powinienem był zrobić, gdy-
bym był zdecydowany. Żaden z nas nie potrafił przewidzieć
załamania się obrony, która miała nastąpić za trzy tygodnie
i kilka dni. Można więc było poświęcić dzień lub dwa na dalsze
rozważania.

.......
Sir Earle Page, przedstawiciel Australii, nie brał oczywiście
udziału w zebraniu Komitetu Szefów Sztabu, nie zaprosiłem go
również do Komitetu Obrony. Tak czy owak, dotarł do niego
egzemplarz mojej noty do szefów sztabu. Natychmiast zatele-
grafował do swojego rządu i 24 stycznia otrzymaliśmy depeszę
od pana Curtina, mającą charakter ostrej wymówki:
56 JAPONIA ATAKUJE

Pan Curtin do Premiera 23 stycznia 1942


Przekazuję następującą informację, określającą nasze stanowisko
odnośnie nadzwyczajnego zebrania Gabinetu Wojennego, poświęco­
nego omówieniu meldunków dotyczących sytuacji na Malajach:
[ ... ] Page poinformował, że Komitet Obrony rozważa możliwość
ewakuacji Malajów i Singapuru. Po wszystkich zapewnieniach, jakie
otrzymaliśmy, ewakuacja Singapuru byłaby uważana tutaj i gdzie in-
dziej za niewybaczalną zdradę. Singapur jest główną twierdzą w sy-
stemie obrony Impeńum, jak i w obronie lokalnej. Tak jak zaznaczy-
łem w moim telegramie, zrozumieliśmy, że nie dopuszczano nawet
myśli o kapitulacji, a w każdym bądź razie Singapur miał się utrzy-
mać przez długi okres, aż do przybycia głównej floty.
Nawet jeśli w grę miałoby wejść zawrócenie posiłków, powinny
być one skierowane do Holenderskich Indii Wschodnich, a nie do
Birmy. Każde inne rozwiązanie dotknie nas w szczególny sposób,
zwłaszcza, że może to zmusić Holenderskie Indie Wschodnie do za-
warcia odrębnego paktu pokojowego.
Wierząc w obiecane przybycie posiłków, działaliśmy i realizowali-
śmy naszą część umowy. Oczekujemy, że przemyślicie, jaki ma być
cel tej całej ewakuacji. Rozwój sytuacji na Malajach i zaatakowanie
Rabaulu są źródłem ogólnonarodowego niepokoju wynikającego
z niemocy zrobienia czegokolwiek przez Koalicję, aby przeciwstawić
się japońskiemu najazdowi. Na rządzie, który zdaje sobie sprawę
z konieczności przygotowania narodu na ewentualność stawienia
bezpośredniego oporu agresorowi, spoczywa także nieuchronny obo-
wiązek wyjaśnienia, dlaczego pozwolono wrogowi dotrzeć do na-
szych brzegów. Przeto wyczerpanie wszystkich możliwości, jakie
stwarza sytuacja, jest kwestią powinności, tym bardziej, że Australij-
czycy, których tylu się zgłosiło na ochotnika do służby poza granicami
kraju, nie mogą zrozumieć, dlaczego muszą tak długo czekać na po-
prawę sytuacji, gdy siła stawianego przez nich oporu, prestiż Impe-
ńum i solidarność koalicyjnych dążeń w tym czasie narażone są na
niepowetowane straty.

Telegram pana Curtina był tyleż poważny, co niezwykły. Wy-


rażenie "niewybaczalna zdrada" nie było zgodne ani z prawdą,
ani z faktami militarnymi. Nadchodziła straszliwa klęska. Czy
mogliśmy jej uniknąć? Jak wyglądał bilans zysków i strat?
W tym momencie przeznaczenie liczących się posiłków nadal
zależało od nas. Nie można mówić o żadnej zdradzie, jeśli
przyjrzy się tej sprawie szkiełkiem i okiem. Ponadto australijski
Sajgon
o

Sytuacja z l stycznia 1942

Siły brytyjskie
Ataki japońskie -..
58 JAPONIA ATAKUJE

Komitet Wojenny nie był w stanie spojrzeć na sprawę z szerszej


perspektywy. Gdyby było inaczej, nie żądałby całkowitej re-
zygnacji z Birmy, ktĆ!ra - jak pokazały wydarzenia - była jedy-
nym miejscem, gdzie z naszymi środkami można było coś jesz-
cze osiągnąć.
Nie jest zgodne z prawdą stwierdzenie, że depesza pana Cur-
tina rozstrzygnęła problem. Gdybyśmy wszyscy się zgodzili na
politykę, jaką sugerowałem, postawilibyśmy sprawę ostro
przed Wavellem. Byłem jednak świadomy opowiedzenia się
opinii publicznej przeciwko zdaniu na łaskę i niełaskę wroga
tego mającego rozgłos na całym świecie kluczowego punktu na
Dalekim Wschodzie. Trudno sobie wyobrazić, jaki jazgot by to
wywołało wszędzie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.
Nazwano by to "brytyjską dezercją", tym bardziej że Ameryka-
nie walczyli tak dzielnie w Corregidorze. Z punktu widzenia
czysto militarnego, nie ma żadnych wątpliwości, jaka powinna
zapaść decyzja.
Pomimo to, zgodnie i z ogólnym poparciem, cały wysiłek
skierowano na wsparcie Singapuru i podtrzymanie jego obrony.
18 dywizja, której część wylądowała już wcześniej, podążała
do celu.
ROZDZIAŁ IV

WOTUM ZAUFANIA

Atmosfera polityczna - Konieczność ostrzeżenia Parlamentu przed


zbliżającymi się klęskami - Potrzeba utworzenia Ministerstwa Prze-
mysłu - Sir Stafford Cripps powraca z Rosji - Proponuję mu objęcie
Ministerstwa Zaopatrzenia - Izba Gmin a transmitowanie mojego
przemówienia - Proszę o wotum zaufania - Potrzeba sprzeciwu -
Relacja z bitwy na pustyni - Chylę czoło przed Rommlem - Słabość
obrony na Dalekim Wschodzie - Nasze środki są. ograniczone - Przyj-
muję pełną. odpowiedzialność - Przed nami ciężkie czasy - Przyjazny
ton debaty - Czterysta sześćdziesią.t cztery do jednego - Ulga w Ame-
ryce i w krajach Koalicji - Sześciu spośród dwudziestu liberałów
wstrzymuje się od głosu - Sir Stafford Cripps odrzuca tekę ministra
zaopatrzenia - Mój list do niego z dnia 31 stycznia.

Parlamencie spodziewano się szczegółowego

W expose na temat mojej misji w Waszyngtonie i tego


wszystkiego, co wydarzyło się w ciągu pięciu tygo-
dni mojej nieobecności. Dla mnnie dwie sprawy wybijały się na
pierwszy plan. Pierwsza to ta, że Wielka Koalicja musi wygrać
tę wojnę, nawet jeśli mielibyśmy jeszcze na to długo czekać.
Druga, to niezliczony szereg klęsk, jakie mieliśmy ponieść z rę­
ki japońskiego najeźdźcy. Każdy mógł dostrzec, z poczuciem
wielkiej ulgi, że nasze życie jako narodu i Imperium nie było
już zagrożone. Z drugiej jednak strony, fakt, że minęło poczucie
śmiertelnego niebezpieczeństwa, wyzwolił falę krytyki, zarów-
no tej przyjaźnie nastawionej, jak i wrogiej, wytykającej wszy-
stkie popełnione błędy. Wielu poczuwało się do obowiązku ule-
pszenia metod prowadzenia wojny i w ten sposób skrócenia tej
straszliwej opowieści. Byłem głęboko zaniepokojony niepowo-
dzeniami, które już na nas spadły i nikt lepiej ode mnie nie
60 JAPONIA ATAKUJE

wiedział, że był to dopiero początek oberwania się wielkiej


chmury. Postawa rządu Australii, krytyka dobrze poinformowa-
nych i impertynencko "bezstronnych" gazet, przebiegłość
i ciągłe drwiny 20 czy 30 bardziej aktywnych posłów Parla-
mentu, atmosfera kuluarów - wszystko to dało mi obraz zakło­
potanej, nieszczęśliwej, zbitej z tropu opinii publicznej, ze
wszystkich stron, choć powierzchownie, napadającej na mnie
i złorzeczącej mi. Z drugiej strony, dobrze zdawałem sobie
sprawę ze swej silnej pozycji. Mogłem liczyć na dobrą wolę
ludzi za swój udział w uratowaniu im skóry w 1940. Nie prze-
ceniłem roli olbrzymiej fali narodowego zaufania, która niosła
mnie naprzód. Gabinet Wojenny i szefowie sztabu dali wyraz
najwyższej lojalności. Byłem pewny swego. Jasno dawałem do
zrozumienia, jeśli wymagała tego sytuacja, że nie zgodzę się na
najmniejsze uszczuplenie osobistego autorytetu i odpowie-
dzialności. W prasie roiło się od sugestii, że powinienem pozo-
stać premierem, a właściwą kontrolę wojny przekazać komu
innemu. Zdecydowałem, że nie oddam ani cząstki władzy, wez-
mę na siebie najwyższą i bezpośrednią odpowiedzialność i będę
się domagał wotum zaufania od Izby Gmin. Pamiętałem rów-
nież mądre francuskie powiedzenie: "On ne regne sur les ames
que par le calme." (Duszami rządzi się tylko spokojem).
Przede wszystkim należało ostrzec Parlament i kraj przed
nieszczęściami, które miały na nas spaść. Nie ma gorszego błę­
du, jaki może popełnić przywódca narodu, niż kreślenie fałszy­
wych nadziei, które się wkrótce rozwiewają. Naród brytyjski
jest w stanie stanąć w obliczu niebezpieczeństwa i nieszczęścia
z hartem i pogodą ducha, ale ma za złe temu, kto go oszuka, lub
gdy odkryje, że sam mieszka w świecie złudzeń. Przeczuwa-
łem, że należy opisywać obecny stan rzeczy w najciemniej-
szych barwach, i to nie tylko ze względu na moją pozycję, ale
dla dobra ogólnego prowadzenia wojny, by uniknąć przyszłych
nieszczęść. Można było tak postąpić również w tych okoliczno-
ściach, bez szkody dla sytuacji militarnej, nie kolidując z wiarą
w ostateczne zwycięstwo, jaką wszyscy mieli taraz prawo od-
czuwać. Pomimo wstrząsów i nerwów, jakie przynosił każdy
dzień, nie żałowałem 12 czy nawet 14 godzin wzmożonej kon-
WOTUM ZAUFANIA 61

centracji, jakiej wymagało 10 tysięcy słów pierwotnej wersji


opracowania tego tak obszernego i wielostronnego tematu.
W czasie, gdy płomienie niepomyślnie przebiegającej wojny na
pustyni pełzały po moich stopach, byłem pochłonięty przygoto-
wywaniem wystąpienia i oceną sytuacji .
.. -..
W tym czasie wyrażono szeroko poparte życzenie ustanowie-
nia Ministerstwa Przemysłu, którego szef wszedłby w skład
Gabinetu Wojennego. W lipcu 1941, zanim wyruszyłem w po-
dróż na spotkanie z prezydentem Rooseveltem, długo spierałem
się w Parlamencie, czy rzeczywiście było to w owym czasie
konieczne. Ale strumień opinii płynął nadal i ciągle przybierał
na sile, nie tylko dzięki wypadkom jakie miały miejsce, ale
dzięki randze ludzi i urzędów w to zaangażowanych. Prezydent
np. wyznaczył wcześniej pana Donalda Nelsona do nadzoru
całego przemysłu. Czy nie powinien on mieć jakiegoś odpo-
wiednika? Wszystko skupiało się wokół lorda Beaverbrooka,
którego sukces w Waszyngtonie został już opisany, a który wy-
wierał silny wpływ na najbardziej zainteresowane koła amery-
kańskie. W Ministerstwie Uzbrojenia w latach 1917 i 1918
przewodniczyłem gałęziom, którymi teraz zajmuje się minister
zaopatrzenia i minister przemysłu lotniczego. Działy te były ze
sobą tak ściśle powiązane z powodu surowców i wykwalifiko-
wanej siły roboczej, że jednoosobowe kierownictwo mogłoby
być bardzo korzystne. Ponieważ wszystko rozrosło się do gi-
gantycznych rozmiarów, było to tym bardziej potrzebne. Be-
averbrook miał zaufanie zarówno Rosjan, jak i Amerykanów
i nikt bardziej niż on nie nadawał się do zarządzania tak wiel-
kim kompleksem.
Odkąd przeszedł z Ministerstwa Przemysłu Lotniczego do
Ministerstwa Zaopatrzenia, na granicy tych dwóch resortów ro-
dziły się liczne konflikty, niektóre z nich były nieuniknione.
Łącząc dwa wielkie działy naszego przemysłu zbrojeniowego
pod zarządem ministra przemysłu w randze członka Gabinetu
Wojennego, którym Beaverbrook notabene już był, miałem
nadzieję nie tylko na zniwelowanie niesnasek, lecz przede
62 JAPONIA ATAKUJE

wszystkim na poprawę wyników. Pułkownik Moore-Brabazon,


minister przemysłu lotniczego oraz sir Andrew Duncan, który
byłby wspaniały jako minister zaopatrzenia, wydawali mi się
dobrymi podwładnymi, każdy z nich posiadał szeroki zakres
działania i oceny. Gdy się to wszystko kotłowało w mojej gło­
wie, na scenie wydarzeń pojawiła się nowa postać .
•• et •.

Sir Stafford Crips już od dawna pragnął zakończyć swoją


misję w Rosji. Stanowisko ambasadora u Sowietów Brytyjczy-
cy i Amerykanie, którzy zostali powołani do jego piastowania,
uważali za wyjątkowo nieatrakcyjne, zarówno w czasie wojny,
jak i po jej zakończeniu. Zanim napaść Hitlera nie rzuciła Rosji
w nasze ramiona, Moskwa przez cały czas niemal całkowicie
ignorowała naszego wysłannika. Prawie nigdy nie miał dostępu
do Stalina, a Mołotow traktował jego i innych ambasadorów
Koalicji z lodowatą obojętnością. Przeniesienie dyplomatycz-
nej stolicy z Moskwy do Kujbyszewa w trakcie grudniowego
kryzysu nie wniosło nic nowego, a wprost przeciwnie, było po-
wieleniem nieprzyjemnej i bezowocnej atmosfery Moskwy
w znacznie gorszej formie. W sytuacji, gdy tak wiele załatwiało
bezpośrednie porozumiewanie się moje ze Stalinem, teraz rów-
nież między Prezydentem a Stalinem, funkcja ambasadora zo-
stała całkowicie zepchnięta ze sceny, gdzie były podejmowane
jakieś decyzje. Sir Stafford już wcześniej, gdy przebywał w kra-
ju w czasie niemieckiej inwazji, wyraził swoje życzenie, aby
ktoś go zastąpił na tym stanowisku, ale przyznał, a wręcz po-
dzielał mój pogłąd, że nie powinno to nastąpić w chwili, gdy
Rosja znajduje się w agonii w wyniku pierwszego uderzenia.
Od tego czasu minęło prawie osiem miesięcy i nie można wi-
dzieć w tym nic niewłaściwego, że polityk takiego formatu pra-
gnie powrócić do Izby Gmin, gdy ta aż kipi życiem politycz-
nym. Dlatego, na początku stycznia zgodziłem się posłać na
jego miejsce sir Archibalda CIarka Kerra.
23 stycznia Cripps z Rosji przyleciał do kraju. W tym czasie
był ważnym politykiem z ramienia Partii Pracy, z której kilka
lat wstecz został usunięty za radykalne poglądy. Jego reputacja
WOTUM ZAUFANIA 63

zwyżkowała na fali entuzjazmu ogarniającego całą Wielką Bry-


tanię w związku z nieugiętym oporem Rosji, z 'czym kojarzyło
się jego stanowisko jako ambasadora. Lewica i jej prasa skon-
struowały piękną historyjkę, że to on, bardziej niż ktokolwiek
inny, miał wielki wpływ na przystąpienie Rosji do wojny po
stronie samotnej, zduszonej przez wroga Wielkiej Brytanii. Ist-
niała grupa radykalnych komunistów, której przedstawiciele
najwyraźniej widzieli go na stanowisku premiera, i w tych to
kręgach mówiło się, że Cripps będzie liderem nowej fali kryty-
ki rządu, która miała nadzieję zorganizować się w znaczącą siłę
parlamentarną. Ponieważ znałem jego zdolności i lubiłem go
osobiście, zależało mi na wprowadzeniu go do rządu, który po-
trzebował wsparcia ze wszystkich stron. Ponieważ dawni kole-
dzy Crippsa z Partii Pracy nie wnosili żadnych sprzeciwów,
rozglądałem się za okazją.
Chociaż cały czas dokładnie byłem świadomy poglądów fra-
kcji lewicowych, brałem pod uwagę wyłącznie przesłanki
merytoryczne. W czasie pierwszej wojny światowej, gdy ja by-
łem ministrem uzbrojenia, Cripps był wicedyrektorem najwię­
kszej fabryki materiałów wybuchowych w Imperium Brytyj-
skim i wypełniał swe obowiązki niezwykle sprawnie. W parze
z praktycznym doświadczeniem w zarządzaniu szły wybitne
zdolności umysłowe. Zdawało mi się, że powierzenie mufun-
kcji ministra zaopatrzenia będzie jak najbardziej zgodne z inte-
resami narodu i może stanowić kamień węgielny pod planowa-
ne Ministerstwo Przemysłu. Sir Stafford i lady Cripps zostali 25
stycznia zaproszeni na lunch do Chequers i wówczas przepro-
wadziłem z nim długą i potwierdzającą nasze wspólne interesy
rozmowę. Gdy wysunąłem konkretną propozycję i wyjaśniłem
pozycję jaką stanowisko to będzie zajmowało w ogólnej sferze
przemysłu zbrojeniowego, powiedział, że musi się zastanowić
i da mi wkrótce znać.
.. - ..
27 stycznia rozpoczęła się debata. Przedstawiłem Parlamen-
towi naszą sytuację. Wiedziałem, że był w zrzędliwym nastro-
ju, bo gdy tylko po powrocie do kraju poprosiłem o możliwość
64 JAPONIA ATAKUJE

zarejestrowania mojego przemówienia na ścieżce dźwiękowej,


aby można je było transmitować w Imperium i w Stanach Zjed-
noczonych, wystąpił sprzeciw na różnych płaszczyznach, nie
mający żadnego związku z potrzebą chwili. Wycofałem więc
moją prośbę, mając świadomość, że żaden inny parlament na
świecie tego by mi nie odmówił. W takiej to atmosferze przysz-
ło mi przemawiać.

Po powrocie do kraju, doszedłem do wniosku, że muszę prosić Izbę


Gmin o poparcie w postaci wotum zaufania. Jest to pod każdym
względem normalna konstytucyjna i demokratyczna procedura. Pro-
szono o debatę poświęconą tematowi wojny. Pracowałem nad jej
szczegółami i bezstronną wymową przez całe trzy dni. Każdy poseł
będzie mógł powiedzieć wszystko, co uważa za stosowne na temat
administracji, czy też przeciwko niej, wyrazić ewentualne obiekcje co
do składu osobowego rządu, zgodnie ze swym przekonaniem, wy-
strzegając się jednak spraw, które Parlament, skrupulatny pod tym
względem, mógłby uznać za naruszenie tajemnicy wojskowej. Czy
chcielibyście jeszcze większej wolności? Czy można jeszcze bardziej
dać wyraz demokracji? Mało jest takich państw, które mają wystar-
czająco silne instytucje, aby taka rzecz mogła się zdarzyć podczas
walki o życie narodu.
Winien jestem Parlamentowi wyjaśnienie, co doprowadziło mnie
do skierowania prośby o tak wyjątkowe poparcie w tym właśnie cza-
sie. Sugerowano, że powinniśmy przeprowadzić poświęconą tej spra-
wie trzydniową debatę, w której na rząd bez wątpienia spadłyby razy
ponoszących mniejszą odpowiedzialność, a która to debata w końcu
doprowadziłaby do ogólnego przekonania, że powinniśmy ustąpić
bez żadnego sprzeciwu. Przy takim obrocie sprawy, pewne odłamy
prasy, które są wrogo nastawione (a są takie) i ich wrogość znalazła
już publiczny wyraz, mogłyby oznajmić, że zaufanie do rządu zostało
nadszarpnięte, mogłyby również pojawić się implikacje, że jest to
wszystko wymierzone przeciwko mojej osobie, aja muszę być bardzo
zuchwałym, prosząc Parlament o wotum zaufania. [ ... ]
Mnóstwo złych wieści dociera do nas ostatnio z Dalekiego Wscho-
du i uważam za wysoce prawdopodobne, z powodów, które zaraz
przedstawię, że będzie ich dużo więcej. Trudno jest oddzielić historię
wielu błędów i niedociągnięć, zarówno w sferze działania, jak i zapo-
biegliwości, od złych wiadomości. Widzę jak opanowują nas ogromne
sztormowe fale, którym nie potrafimy się przeciwstawić ijest to jesz-
cze jeden powód, bym domagał się formalnego solennego wotum za-
WOTUM ZAUFANIA 65

ufania od Izby Gmin, która w tej walce, jak do tej pory, nigdy nie
zawiodła. Parlament nie spełniałby swojej funkcji, gdyby nie były
zachowane dwa czynniki: po pierwsze, debata w duchu wolności sło­
wa; po drugie, przejrzyste, uczciwe, jawne jej przegłosowanie. W ta-
kiej sytuacji wszyscy będziemy wiedzieć na czym stoimy, wszyscy ci,
z którymi mamy do czynienia, w ojczyźnie i za granicą, przyjaciele
czy wrogowie, będziemy wiedzieć na czym stoimy i na czym oni
stoją. Dlatego, że mamy przeprowadzić debatę otwartą, w której może
się wypowiedzieć 20 lub 30 posłów, domagam się wyrażenia opinii
przez pozostałych 400 czy 500 posłów, którzy nie będą mogli zabrać
głosu ze względu na ograniczony czas.
Powodem, dla którego domagam się wotum zaufania jest to, że
sprawy mają się źle, a będzie jeszcze gorzej. Jeśli poseł chce wyrazić
jakieś sugestie czy nawet ostrą krytykę pod adresem rządzących, jest
to naj zupełniej zgodne z założeniami funkcjonowania administracji
i nie wykracza poza żadne normy. Lecz jeśli szanowny poseł bardzo
nie znosi rządu i czuje, że jego rozbicie będzie służyło interesowi
ogólnonarodowemu, powinien mieć odwagę potwierdzić swoje prze-
konania publicznie. Nie ma żadnych obiekcji co do szczerych wypo-
wiedzi, wolno mówić prosto z mostu, a rząd dostosuje się do postano-
wień ustalonych w trakcie debaty. Nie ma potrzeby mówić półsłów­
kami i nikt nie powinien okazać tchórzostwa podczas głosowania. Ja
głosowałem przeciwko rządom, które miałem popierać i patrząc
z perspektywy czasu, odczuwam czasami zadowolenie, że tak postą­

.. - ...
piłem. Każdy w tych ciężkich czasach musi spełnić swój obowiązek .

Przedstawiłem niektóre aspekty walk na pustyni.


Generał Auchinleck domagał się początkowo pięciu miesięcy na
przygotowania do tej kampanii, ale 18 listopada zaatakował wroga.
Od ponad dwóch miesięcy rozgrywa się na pustyni niezwykle zaciek-
ła, nieprzerwana bitwa pomiędzy rozproszonymi grupkami żołnierzy
wyposażonych w naj nowszą broń, szukających się nawzajem dzień
po dniu, walczących na śmierć i życie przez całe dnie, a niekiedy
długo w nocy. Jest to bitwa, która wygląda inaczej niż przewidywano.
Panuje chaos i wojska są rozproszone. Dużo zależało od poszczegól-
nych żołnierzy i młodszych oficerów. Dużo, ale nie wszystko; ponie-
waż przegralibyśmy bitwę 24 listopada, gdyby generał Auchinleck nie
interweniował osobiście, nie zmienił dowództwa i nie rozkazał bez-
względnego podtrzymywania natarcia, nie bacząc na ryzyko i konse-
kwencje. Lecz z uwagi na tę brawurową decyzję powinniśmy wrócić
66 JAPONIA ATAKUJE

do momentu, skąd rozpoczęliśmy naszą wędrówkę, a nawet jeszcze


wcześniej. Tobruk prawdopodobnie by się poddał, a Rommel masze-
rowałby na Nil. Od tego momentu losy bitwy są bardziej określone.
Odzyskano Cyrenajkę. Nadal trzeba jej bronić. Nie zdołaliśmy znisz-
czyć armii Rommla, ale prawie dwie trzecie to ranni, jeńcy albo zabi-
ci.*
Parlament oczywiście nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia
udanego kontruderzenia Rommla, ponieważ posłowie nie mo-
gli się domyślać ogromnych perspektyw jakie by się otworzyły
dzięki szybkiemu zdobyciu Trypolitanii przez Brytyjczyków.
Utrata Bengazi i Adżdabiji, co nabrało już powszechnego roz-
głosu, zdawała się być jednym z serii wzlotów i upadków w tra-
kcie pustynnej wojny. Ponadto, z telegramów, które docierały,
nie miałem dokładnych informacji, co się stało i dlaczego.
Nie mogłem się powstrzymać przed złożeniem Rommlowi
wyrazów uznania.
Nie potrafię powiedzieć, jaka jest w tej chwili sytuacja na froncie
zachodnim w Cyrenajce. Walczymy z odważnym i zręcznym prze-
ciwnikiem i, jeśli wolno mi powiedzieć pomimo krzywd wojennych,
wielkim generałem. Z pewnością musiał otrzymać posiłki. Toczy się
teraz kolejna bitwa i uczyniłem już z tego regułę, żeby nigdy nie sta-
rać się przewidywać, jaki będzie wynik bitwy. Zawsze sobie gratuluję
przyjęcia takiej zasady. Naturalnie, nikt nie mówi, że nie mamy szan-
sy. [ ... ]
Moja wzmianka o Romm1u przeszła w tym momencie bez
echa. Później natomiast dowiedziałem się, że niektórzy poczuli
się oburzeni. Nie mogli zrozumieć, jak można doceniać jakie-
kolwiek cechy u dowódcy nieprzyjaciela. Prostactwo jest do-
brze znaną wadą natury człowieka, ale jest wrogiem tych, co
wygrywają wojny i ustanawiają pokój.

l. _..
* Skorygowana liczba wraz z powojenną informacją na temat ofiar po stronie
przeciwnika znajduje się w tomie III (księga 2, rozdział XXX). Poległych
po stronie brytyjskiej było 17 704, liczba ofiar przeciwnika wyniosła ok.
33 tysiące (przyp.oryg.).
WOTUM ZAUFANIA 67

Następnie przeszedłem do obszerniejszego zagadnienia, ja-


kim była słabość naszej obrony na Dalekim Wschodzie.
Opowiedziałem Izbie historię tych kilku miesięcy i szanowni po-
słowie wywnioskują z niej, że jak do tej pory przetrwaliśmy dzięki
łaskawości losu, której trudno dać wiarę, przy tak skąpych zasobach
do dyspozycji i małym polu manewru. Gdzie bylibyśmy teraz, zasta-
nawiam się, gdybyśmy poddali się wrzawie dominującej trzy czy
cztery miesiące temu, że powinniśmy zaatakować Francję albo Nider-
landy? Wciąż widzimy na murach napisy: "Kiedy drugi front?". Do
kogo to nie przemawia? Wyobraźmy sobie, w jakiej sytuacji byśmy
się znaleźli, gdybyśmy ulegli tej porywczej pokusie? Każda tona na-
szego ładunku, każdy okręt, każdy samolot, cały potencjał naszej ar-
mii byłyby przeznaczone do walki o życie na brzegach Francji albo
Niderlandów. Wszystkie kłopoty związane z Dalekim Wschodem
i Bliskim Wschodem byłyby niczym w porównaniu z jeszcze jedną,
dużo gorszą Dunkierką. [ ... l
Przypuszczam, że są tacy, którzy huczeli, agitowali, nawet wyrażali
poczucie niesprawiedliwości, wszystko po to, żeby we Francji utwo-
rzyć drugi front, a teraz będą się słodko uśmiechać i pytać jak to się
stało, że nie mamy mnóstwa oddziałów na Malajach, w Birmie, na
Borneo, na Celebesie.
Przez dwa i pół roku walki byliśmy w stanie jedynie utrzymać się
na powierzchni. [ ... l Powoli wyłania się jednak koniec naszej niedoli.
Wygląda na to, że najgorsze jest za nami; lecz pod warunkiem, że
wszyscy będziemy razem i zdobędziemy się po raz ostatni na morder-
czy wysiłek. Wygląda też na to, bardziej niż kiedykolwiek, że zmie··
rzamy do ostatecznego zwycięstwa. [ ... l
Stawiając opór Niemcom i Włochom tutaj i w dolinie Nilu, nigdy
nie byliśmy w stanie wystawić wystarczającej armii dla Dalekiego
Wschodu. [... l Można wypominać, że to czy owo można było zrobić,
a nie zrobiono, ale nigdy nie byliśmy w stanie wystawić wystarczają­
cej armii przeciwko napaści Japończyków. Według polityki Gabinetu,
za wszelką cenę staraliśmy się uniknąć uwikłania w walki z Japoń­
czykami przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do wojny. Mu-
sieliśmy nawet zamknąć na kilka miesięcy Drogę Birmańską, gdy
znaleźliśmy się w naprawdę trudnym położeniu. Pamiętam, że niektó-
rzy krytykujący nas dzisiaj, byli bardzo źli z tego powodu, ale nie
mieliśmy innego wyjścia. Nie nastąpiła taka chwila, nie mogła ona
nastąpić, by Wielka Brytania czy Imperium Brytyjskie, mając do dys-
pozycji tylko własne ręce, mogły walczyć z Niemcami i Włochami,
rozgrywać bitwę o Anglię, bój na Atlantyku, bitwę na Bliskim W scho-
68 JAPONIA ATAKUJE

dzie i jednocześnie stanąć w pełnym rynsztunku w Birmie, na Półwy­


spie Malajskim, ogólnie na Dalekim Wschodzie, przeciwko potędze
olbrzymiego militarnego imperium, jakim jest Japonia z ponad 70
mobilnymi dywizjami, trzecią flotą na świecie, potężnym lotnictwem
i potencjałem 80-90 milionów twardych i wojowniczych Azjatów.
Gdybyśmy zaczęli rozpraszać nasze siły na bezkresne obszary Dale-
kiego Wschodu, bylibyśmy zgubieni. Gdybyśmy przemieścili oddzia-
ły pilnie potrzebne na frontach wojennych na tereny, gdzie nie było
wojny i mogło jej wcale nie być, doprowadziłoby to do kompletnego
fiaska. Odrzucilibyśmy szansę, która teraz jest czymś więcej niż tylko
szansą, na wydostanie się nas wszystkich z bagna, w którym byliśmy
zanurzeni po uszy. [... ]
Podjęto decyzję udzielenia pomocy Rosji, dążąc do rozbicia sił
Rommla i utworzenia silniejszego frontu od Lewantu po Morze Ka-
spijskie. Wynikało to z decyzji, że możemy jedynie skromnie wes-
przeć Daleki Wschód w obliczu hipotetycznego zagrożenia ze strony
Japonii. To prawda, że w Singapurze stacjonowało 70 tysięcy ludzi,
ale nowoczesne samoloty, czołgi oraz artylerię przeciwlotniczą i prze-
ciwczołgową przyznano w pierwszej kolejności Dolinie Nilu.
Za tę decyzję, w szeroko pojętym aspekcie strategicznym, jak rów-
nież za dyplomatyczną politykę wobec Rosji, biorę pełną odpowie-
dzialność. Jeśli w niewłaściwy sposób wykorzystaliśmy nasze środki,
nikogo nie można za to bardziej winić niż mnie. Jeśli nie będziemy
mieli licznych nowoczesnych samolotów i czołgów w Birmie i na
Malajach dziś wieczorem, nikt nie jest ode mnie bardziej odpowie-
dzialny. Dlaczego więc krzyczy się, że szukam kozłów ofiarnych, że
chcę zrzucić winę na generałów, lotników czy marynarzy? Dlaczego
mówi się, że odwołuję lojalnych i zaufanych kolegów i przyjaciół,
aby uciszyć wrzawę niektórych dziennikarzy brytyjskiej i australij-
skiej prasy lub zatuszować ogrom niepowodzeń na Malajach i Dale-
kim Wschodzie i porażki, które nas tam jeszcze czekają?

Już dwie godziny atakowałem Parlament. To co mówiłem


przyjmowali bez entuzjazmu. Ale miałem wrażenie, że argu-
menty nie były nieprzekonywające. Biorąc pod uwagę co nas
jeszcze czekało, sądziłem, że będzie najlepiej, gdy zakończę
przedstawiając sytuację w jak najgorszym świetle, niczego nie
obiecując, nie wykluczając jednak nadziei.

Chociaż czuję jak dojrzewa duch zwycięstwa i wyzwolenia, który


bezpiecznie zaprowadzi nas i inne znękane narody do upragnionego
celu, muszę wyznać, że odczuwam ciężar wojny bardziej nawet niż
WOTUM ZAUFANIA 69

w czasie przerażających dni lata roku 1940. Jest tyle frontów, na któ~
rych prowadzone są działania, tyle kluczowych punktów do obrony,
tyle nieuchronnych porażek, tyle rozdzierających głosów podniesio-
nych, by wykorzystać sytuację, a wszystko teraz, gdy możemy ode-
tchnąć swobodniej po tylu wzlotach i upadkach tej wojny. Dlatego
czuję, że mam prawo przyjść do Izby Gmin, na której jestem usłu­
gach, i prosić jej członków, aby nie zmuszali mnie do działania wbrew
sumieniu i sprawiedliwemu osądowi, do szukania kozłów ofiarnych,
dzięki którym miałbym oczyścić siebie z zarzutów, żebym nie musiał
podejmować decyzji, których w tym momencie domagają się ci lub
owi, a które nie byłyby wcale pomocne w naszym przyszłym działa­
niu. Wprost przeciwnie, czuję, że powinienem liczyć na zachętę i po-
moc Izby Gmin. Nigdy nie usiłowałem przewidywać przyszłości. Po-
zostaję przy moim pierwotnym programie: krew, trud, łzy i pot. Ni-
czego więcej nie proponowałem, a w kilka miesięcy później dodałem
do tego "dużo niedociągnięć, błędów i rozczarowań". Lecz promyk
światła, przebijający się zza chmur i coraz szerzej oświetlający naszą
drogę, ośmiela mnie, by domagać się od Izby Gmin deklaracji zaufania,
jako dodatkowej broni w arsenale Narodów Zjednoczonych .
.. - ..
Debata trwała jeszcze przez trzy dni. Jej ton był dla mnie
nadspodziewanie przychylny. Nie było żadnych wątpliwości co
do tego, jak Izba postąpi. Koledzy z Gabinetu Wojennego, na
czele z panem Attlee, energicznie i konsekwentnie popierali
stanowisko rządu. 29 stycznia musiałem zamknąć debatę. Oba-
wiałem się wtedy, że nie będzie żadnego sprzeciwu. W kulu-
arach starałem się sarkazmem wywołać krytykę przeciwko
nam, jednocześnie nie zaprzepaszczając tak pracochłonnie zbu-
dowanego pojednania. Ale nic, co ośmieliłem się powiedzieć,
nie zdołało popchnąć nieporuszonych konserwatystów, labu-
rzystów czy partii liberalnych do głosowania. Na szczęście, gdy
zapowiedziano głosowanie według partii, przyznanie wotum
zaufania zostało zakwestionowane przez trzech reprezentantów
Niezależnej Partii Pracy. Dwóch jej członków zostało powoła­
nych do liczenia głosów i wynik był 464 do 1. Byłem wdzięcz­
ny Jamesowi Maxtonowi, przywódcy mniejszości, za przepro-
wadzenie tej sprawy. Prasa nadała temu taki rozgłos, że telegra-
my z gratulacjami i wyrazami ulgi napłynęły ze wszystkich
70 JAPONIA ATAKUJE

krajów Koalicji. Najcieplejsze otrzymałem od moich przyjaciół


z Białego Domu. Przesłałem Prezydentowi gratulacje z okazji
jego sześćdziesiątych urodzin. "To zabawne, pisał, że jestem
teraz w tej samej dziesięciolatce co Pan." Złośliwcy z prasy nie
czuli się jednak pozbawieni pożywki. Krążyli skwapliwie jak
wiewiórki. Żeby prosić o wotum zaufania! Komu się śniło tak
prowokować parlament państwa? Te "rozdzierające głosy", jak
je nazywałem, nieświadomie spełniły rolę zwiastunów nadcho-
dzącej katastrofy.

Premier do chiefwhipa 31 stycznia 1942


Gratuluję Panu wspaniałego głosowania konserwatystów i ich cią­
gle rosnącego poparcia na przestrzeni prawie dwóch lat. Piszę do
przywódcy Partii Liberalnej na temat ich głosowania. Może sprawdzi
Pan załączony list, i, jeśli nie ma Pan zastrzeżeń, proszę o przystawie-
nie pieczęci i wysłanie go.
Pan Churchill do sir Archibalda Sinclaira 31 stycznia 1942
Muszę zwrócić Pana uwagę na głosowanie Partii Liberalnej w Par-
lamencie nad wotum zaufania. Z całej dwudziestki sześciu powstrzy-
mało się albo było nieobecnych, została więc czternastka do reprezen-
towania partii. Z tych czternastu, trzech jest ministrami, mianowicie
Pan, Johnston i Foot. Pełni Pan również funkcję podsekretarza w Iz-
bie Lordów. Zbyt dużo żagli jak na taką łupinę i obawiam się, że
Partia Konserwatywna, która w trzech głosowaniach, jakie odbyły się
w dziejach obecnego rządu głosowała odpowiednio 252, 281, 309
osób odniesie się krytycznie do braku poparcia dla rządu.
Poza tym News Chronicle stała się jedną z najbardziej krytycznych,
a często nawet wrogich, gazet i zaatakowała w pożałowania godny
sposób wspaniałą, choć sterowaną, niezależność gazety Manchester
Gurdian.
Proponuję, aby Pan się rzetelnie przyjrzał tym sprawom. Jak Pan
wie, nigdy nie mierzyłem siły Partii Liberalnej jej parlamentarną re-
prezentacją. Gdy jednak jej liczebność jest tak mała, wydaje mi się
tym bardziej konieczne prezentowanie jedności działania w takich
przypadkach jak wotum zaufania dla rządu, które partia formalnie

.. -..
i oficjalnie zdecydowała się poprzeć .

Sir Stafford Cripps nie zabrał głosu w trakcie debaty, ale


w czasie jej trwania napisał do mnie sympatyczny list, odrzuca-
WOTUM ZAUFANIA 71

jąc jednak propozycję podjęcia pracy na stanowisku ministra


zaopatrzenia na podanych przeze mnie warunkach. "Jedynym
warunkiem niezbędnym do osiągnięcia oczekiwanej produkcji
jest, aby minister zaopatrzenia miał nieograniczone kompeten-
cje w swoim dziale i odpowiedzialność za dystrybucję i dosta-
wy priorytetowe oraz był członkiem Gabinetu Wojennego. Ro-
zumie Pan więc moje odczucie, że nie powinienem podjąć się
tego zadania na sugerowanych warunkach, gdyż czuję, że za-
wiódłbym Pana i naród. Przykro mi, że po drobiazgowym i su-
miennym rozważeniu podjąłem w końcu negatywną decyzję,
gdyż miałem nadzieję, że będę mógł Panu pomóc w dźwiganiu
tego potężnego ciężaru."
Odpowiedziałem na to:

31 stycznia 1942
Przykro mi, że nie czuje się Pan na siłach nam pomóc, poprzez
przejęcie ogromnego obszaru działania w ramach Ministerstwa Za-
opatrzenia. Niestety, spełnienie warunków, o których Pan mówi, nie
leży w mojej mocy.
Przynależność ministra zaopatrzenia do Gabinetu Wojennego kłóci
się z polityką Parlamentu, który ostatnio zdecydowanie ustalił, aby
minister przemysłu pełnił funkcję dyrektora naczelnego w całym de-
partamencie zaopatrzenia wojennego. Poza tym pogwałciłoby to za-
sadę "małego" Gabinetu Wojennego, na co opinia publiczna kładła
taki nacisk w trakcie formowania obecnego rządu i w czasie jego ad-
ministracji. I tak zwiększyliśmy liczbę naszych członków z pięciu do
ośmiu, a jeśli liczyć ministra stanu w Kairze, razem byłoby dziewię­
ciu. Jeśli włączyłoby się ministra zaopatrzenia [ex officio]*, nie moż­
na pominąć ministra przemysłu lotniczego. Jeśli kierownicy tych
dwóch antagonistycznych departamentów zaopatrzenia znaleźliby się
w Gabinecie Wojennym, trzeba byłoby włączyć ich szefów ze szczeb-
la ministerialnego, którym przecież podlegają. W ten sposób naruszo-
no by zasadę [małego] Gabinetu Wojennego oraz planowane kompe-
tencje ministra przemysłu. Jestem pewien, że nie zyskałoby to apro-
baty ani Izby Gmin, ani opinii publicznej.
Byłoby mi miło, gdybym mógł się z Panem od czasu do czasu zo-
baczyć, jak Pan o tym wspomina. Zawsze pozostanę otwarty na Pana

* Słowa .,ex officio" dodałem w moim liście do sir Stafforda Crippsa dato-
wanym 9 lutego. Patrz s. 78 (przyp.oryg.).
72 JAPONIA ATAKUJE

przyjacielskie rady, chociaż muszę przyznać, że liczyłem na aktywną


pomoc. Może któregoś dnia doczekam się jej.

Na tym stanęło - ale tylko na chwilę.


ROZDZIAŁ V

ZMIANY W GABINECIE

Rosnące napircie polityczne - Stan zdrowia lorda Beaverbrooka - Mo-


je z nim stosunki - Zostaje ministrem przemysłu - Stanowisko sir
Stafforda Crippsa - Wybieg umożliwiajqcy rozwią.zanie problemu:
przewodniczą.cy Izby Gmin lord Moyne opuszcza Ministerstwo ds.
Kolonii - Lutmoe kirski - Dalsze zmiany w rzą.dzie - List lorda Beaver-
brooka z 17 lutego - Rezygnacja - Nominacja pana Olivera Lyttelto-
na na ministra przemysłu - Gabinet Wojenny, stary i nowy - Moje
stanowisko - List od sir Fredericka Maurice'a - Utrzymujr stanowi-
sko ministra obrony.

otum zaufania dało tylko chwilowe wytch\lienie.

W Nikt nie mógł mi zarzucić, że nie ostrzegałem przed


katastrofami, które miały nastąpić. Te nadeszły już
w lutym. Jednocześnie czułem, jak narasta napięcie wśród po-
lityków. Pojawiło się żądanie "zasilenia" rządu. Mówiono, że
potrzebna jest "świeża krew". Od razu przyszło mi do głowy, że
chodzi o sir Stafforda Crippsa, który jest w dodatku pod ręką.
Ogromnie nie lubiłem przeprowadzania zmian pod wpływem
zewnętrznej presji i wyraziłem się dość ostro na ten temat w tra-
kcie debaty nad wotum zaufania. Mijał luty i wydawało się, że
trzeba będzie przebudować cały system ministerialny, żeby
uwzględnić zmiany, jakich wymagało utworzenie Ministerstwa
Przemysłu. Przedstawiciele Ministerstwa Informacji w wielu
częściach świata zwracali uwagę, że konflikty w sferze wewnę­
trznej polityki angielskiej są źródłem niepowetowanego zła.
Było jasne, że wkrótce trzeba będzie zająć stanowisko w trud-
nej i bolesnej kwestii natury personalnej. Ponadto, utworzenie
Ministerstwa Przemysłu byłoby łatwiejsze do przeprowadzenia
74 JAPONIA ATAKUJE

w wyniku konsensusu, a nie poprzez pokonywanie burzliwej


atmosfery, ale wyglądało na to, że nie da się tego uniknąć.
Gdy opracowywanie planów dotyczących Ministerstwa Prze-
mysłu dobiegało końca, z bólem patrzyłem jak lord Beaver-
brook podupada nagle na zdrowiu. Zaczął dotkliwie odczuwać
ataki astmy, które pozbawiały go snu, tego lekarstwa na wszy-
stko. Pewnego wieczoru, po powrocie z Waszyngtonu, gdy by-
liśmy na konferencji w Aneksie, rozdrażnił mnie nieustający
hałas i nagle powiedziałem: "Niech ten ktoś opuści salę i prze-
rwie to kocie miauczenie." Wśród zebranych nastąpił moment
konsternacji i wtedy uświadomiłem sobie, że to ta nieszczęsna
astma mojego przyjaciela. Wyraziłem szczere ubolewanie i na
tym incydent się zakończył, ale powracam do niego, gdyż poka-
zuje on napięcie tamtych wycieńczających czasów i tak wiele
mówi o osobowości Beaverbrooka. Wiem, że poważnie rozwa-
żał możliwość brania udziału w kilkugodzinnych nocnych lo-
tach na wysokości powyżej dziesięciu tysięcy stóp, aby dzięki
wysokości zmniejszyć cierpienie.
Te zdrowotne niedomagania stały się u Beaverbrooka źródłem
stanu, . który mogę jedynie nazwać załamaniem nerwowym.
Otrząsnąłem się już z jego emocjonalnej rezygnacji podczas na-
szego pobytu w Waszyngtonie. Narastało w nim niekłamane
znużenie i niesmak do wykonywania obowiązków słUżbowych
i gdy czasami domagał się większej i bardziej nieskrępowanej
władzy, w duchu marzył o pozbyciu się jej ciężaru i rozterek, cze-
go wielu innych moich kolegów również pragnęło.
Ludzie, którzy nie wiedzieli jakie, swoją energią, siłą przeko-
nywania, trafnym sądem, oddał zasługi sprawie państwa w cza-
sie swojej kadencji, zastanawiali się, dlaczego miał on na mnie
tak duży wpływ. Upatrywali źródła w naszych wieloletnich po-
wiązaniach z pierwszej wojny światowej i w wydarzeniach bę­
dących jej następstwem. Oprócz lorda Simona, zajmującego
stanowisko lorda kanclerza, z którym nigdy nie łączyły mnie
stosunki osobiste, chociaż darzyłem go ogromnym szacunkiem,
Beaverbrook był jedynym kolegą, który przeżył wraz ze mną
wstrząsy i napięcia poprzedniej wojny. Należeliśmy do starszej
generacji polityków. Często staliśmy po przeciwnej stronie ba-
ZMIANY W GABINECIE 75

rykady W tych dawnych czasach, niekiedy byliśmy zaciekłymi


antagonistami, ale ogólnie nasze wzajemne stosunki zostały za-
chowane i stanowiły ważną cząstkę mojego życia politycznego,
w końcu scementowane bliską przyjaźnią, która przetrwała
zmienne koleje losu. W nowych, jeszcze bardziej burzliwych
czasach, często pocieszałem się rozmową o kłopotach i proble-
mach, porównując je z tym, co już kiedyś przeszliśmy i musie-
liśmy rozwikłać z kimś, kto był w samym środku, na posterun-
ku, jeśli nie na oficjalnym stanowisku, to oddziaływując za po-
mocą swej charyzmy. Inni koledzy byli wtedy nieznanymi oso-
bami, w większości młodymi porucznikami wspólnie walczą­
cymi w mini,onych, choć wciąż żywych w pamięci dniach.
Zakończyłem przygotowania do przekazania Beaverbrooko-
wi ogromnej sfery wpływów, gdzie jego zdolności będą miały
pole do popisu, a jego irytacja wywoływana każdą przeszkodą
spotkaną na drodze zostanie zredukowana do minimum.
Projekt utworzenia Ministerstwa Przemysłu i nominacja lor-
da Beaverbrooka na ministra oraz powołanie sir Andrew Dun-
cana na dotychczasowe stanowisko Beaverbrooka został wnie-
siony do Parlamentu 4 lutego. Lecz kilka istotnych szczegółów
wymagało ustalenia poza główną sceną. Na życzenie Beaver-
brooka i z wyraźną aprobatą lorda Leathersa, do kompetencji
Ministerstwa Przemysłu dodałem jeszcze kontrolę nad transpo-
rtem wojennym. Nie było to w żadnym wypadku zgodne z moi-
mi pierwotnymi planami, ale ponieważ Leathers równie pragnął
pracować z Beaverbrookiem, jak i być jego podwładnym, a po-
dobno świetnie im się razem pracowało, zauważyłem korzyści
tkwiące w tej jeszcze bardziej rozległej fuzji. O każdy jednak
drobny punkt w podziale obowiązków i odpowiedzialności
trzeba było przeprowadzić osobną bitwę. W końcu wyczerpała
się moja cierpliwość, która i tak była wielka.

Premier Churchill do lorda Beaverbrooka 10 lutego 1942


Wysyłam Ci kopię projektu rządowego, który postanowiłem za kil-
ka godzin wręczyć Parlamentowi. Jeśli chodzi o mnie, jest to forma
ostateczna. Nie szczędziłem czasu i sił w ciągu ostatniego tygodnia
starając się wnieść poprawki zadowalające Ciebie i naród, a także
76 JAPONIA ATAKUJE

rozproszyć niepokój departamentów, z którymi będziesz stale współ­


pracował. Nie mogę już nic więcej zrobić.
Jestem przekonany, że podjęcie tego zadania jest Twoim obowiąz­
kiem, który dzięki Twoim nieograniczonym możliwościom przerodzi
się w sukces. Przychylam się do zdania Leathersa, że jeśli chodzi o ty-
py jednostek handlowych, Ministerstwo Transportu Wojennego po-
winno mieć prawo postawienia kropki nad "i", jako że stanowi jedyny
autorytet w tej dziedzinie i dysponuje dużą wiedzą. Jeśli po tym
wszystkim, co zostało ustalone, sprawa rozbije się o ten punkt, albo
o jakiś inny związany z wielkim urzędem, który dla Ciebie przystoso-
wałem, jestem zmuszony powiedzieć, że spotkasz się z surową oceną
narodu brytyjskiego i naszych sojuszników, biorąc pod uwagę wyjąt­
kowość sytuacji, w której się znajdujemy i ogromną skalę interesów,
jakie wchodzą w grę. Mam więc nadzieję, że nie okażesz się niegodny
powierzonego zadania i nie zadasz dotkliwego ciosu swojej
ojczyźnie, przyjacielowi, a nade wszystko własnej reputacji.
W takim przypadku, postąpię jak zostało ustalone i przedłożę pro-
jekt rządowy Parlamentowi dziś rano.
Jeśli natomiast zdecydujesz się na odrzucenie warunków, poproszę
Parlament, aby pozwolił mi odłożyć oświadczenie do czwartku. Mod-
lę się, żebyś dał mi znać przez Bridgesa, który przyniesie Ci ten list
osobiście.

Lord Beaverbrook odniósł się pozytywnie do mojego listu


i 10 lutego przedstawiłem Parlamentowi projekt rządowy okre-
ślający zasady powołania i funkcjonowania Ministerstwa Prze-
mysłu. Odczytałem Izbie cztery początkowe i najważniejsze
fragmenty:
1. Minister przemysłu jest ministrem Gabinetu Wojennego. Obcią­
ża się go najwyższą odpowiedzialnością za wszystkie sprawy związa­
ne z przemysłem zbrojeniowym zgodnie z polityką Ministerstwa Ob-
rony i Gabinetu Wojennego. Będzie wykonywał wszystkie obowiąz­
ki, które do tej pory należały do dyrektora ds. przemysłu, z wyjątkiem
tych związanych z siłą roboczą i procesem wytwórczym.
2. Obowiązki te obejmują rozmieszczanie dostępnych środków
produkcji i surowców (łącznie z działalnością importową) tam, gdzie
to konieczne, ustalenie priorytetu w produkcji oraz kontrolę i prowa-
dzenie różnych departamentów i ich działów.
3. Projekt ten nie zmienia w żadnym stopniu odpowiedzialności
przed Parlamentem tych ministrów, którzy stoją na czele departamen-
tów, szefowie departamentów szczebla ministerialnego mają prawo
ZMIANY W GABINECIE 77

zwrócić się bezpośrednio do ministra obrony lub do Gabinetu Wojen-


nego w sprawach spornych dotyczących spełnianych przez nich obo-
wiązków.
4. Minister przemysłu będzie również odpowiedzialny za przepro-
wadzenie negocjacji w imieniu Gabinetu Wojennego, w sprawie zało­
żenia tu i w Stanach Zjednoczonych ciał kolegialnych, które miałyby
się zająć rozdziałem broni i surowców w obrębie państw alianckich.

W tym momencie przerwał mi pan Hore-Belisha pytaniem,


dlaczego kwestie siły roboczej i procesu wytwórczego zostały
wyeliminowane z zakresu planowanych kompetencji. To oczy-
wiście wyzwoliło silne osobiste antagonizmy, które poniosły
lorda Beaverbrooka i pana Ernesta Bevina. Odczytałem więc
trzy inne paragrafy, jak następuje:
8. Minister pracy i spraw publicznych jest ministrem Gabinetu Wo-
jennego i w przyszłości, w ramach ogólnej władzy Gabinetu przejmie
obowiązki do tej pory wypełniane przez dyrektora ds. przemysłu,
a dotyczące siły roboczej i pracy. Obowiązki te obejmują przydział
zasobów siły roboczej do sił zbrojnych i obrony cywilnej, do przemy-
słu zbrojeniowego i pozostałych gałęzi przemysłu oraz rozwiązywa­
nie ogólnych problemów z zakresu produkcji.
9. Ponieważ jedną z funkcji, jakie ten urząd musi spełniać jest roz-
dział siły roboczej, minister pracy i spraw publicznych ma obowiązek
dokładać starań, aby jak nąjefektywniej gospodarować tą siłą. W tym
celu urzędnicy otrzymają kompetencje, które pozwolą im na uzyska-
nie informacji o przydziale robotników.
10. Wszystkie kwestie sporne dotyczące siły roboczej między Mi-
nisterstwem Pracy a działami przemysłu zostaną załatwione przez mi-
nistra pracy i ministra przemysłu lub wyznaczonych przez nich urzęd­
ników. Trzy działy zaopatrzenia zachowają istniejącą odrębność
w zakresie organizacji pracy.

Pod koniec poprosiłem o uważne przestudiowanie projektu


i poddanie go sprawiedliwej ocenie, jeśliby członkowie tego
pragnęli, i zaproponowałem elastyczne stanowisko w odniesie-

.. -..
niu do debaty.

Kiedy działo się to wszystko, coraz bardziej istotne stawały


siępozycja i stosunek sir Stafforda Crippsa. Zachowywał się
78 JAPONIA ATAKUJE

tak, jakby miał do przekazania jakieś ważne przesłanie. Zachę­


cony zgodą na transmisję jego przemówienia z okazji powrotu
z Moskwy, ubiegał się w Ministerstwie Informacji o dalsze mo-
żliwości występowania w radiu. 9 lutego napisałem do niego:

W Bristolu na pytanie dotyczące przystąpienia przez Pana do rządu


odpowiedział Pan: "Proszę lepiej zapytać pana Churchilla", czy coś
w tym rodzaju. Czy w takiej sytuacji nie należałoby opublikować Pa-
na listu z 29 stycznia i mojej odpowiedzi z 31 ?
Widzę, że na 2 stronie zapomniałem wstawić "ex officio" po sło­
wach: "Jeśli włączyłoby się ministra zaopatrzenia".
Lord Beaverbrook nie zasiadał w Gabinecie Wojennym z racji tego,
że był ministrem zaopatrzenia, ale jesienią 1940 został wyznaczony
na to stanowisko z powodów natury ogólnej. Dlatego chciałbym włą­
czyć te słowa, które nie zmieniają sensu mojej wypowiedzi, ajedynie
wpływają na jej lepsze zrozumienie.

Na jego życzenie nie opublikowałem korespondencji, ale sta-


ło się dla mnie jasnym, że jego przystąpienie do Gabinetu Wo-
jennego w szerokich kręgach opinii publicznej powitano by
z radością. Nie było to jednak łatwe do zrealizowania, gdy jed-
nocześnie w wielu wpływowych grupach panowało równie sil-
ne przekonanie, że należałoby zmniejszyć ilość członków Ga-
binetu Wojennego, a ponadto powinni być oni w jak najwy-
ższym stopniu pozbawieni obowiązków w departamentach.
Wpadłem więc na pewien pomysł.
Gdy w maju 1940 r. tworzony był rząd, do sprawowanych
przeze mnie urzędów dodałem jeszcze stanowisko przewodni-
czącego Izby Gmin. Pan Attlee wykonywał codzienne obowiąz­
ki, a ja uczestniczyłem w sprawach doniosłej wagi, co i tak było
nieuniknione. Miałem wrażenie, że sir Stafford posiadał wszel-
kie przymioty potrzebne przewodniczącemu Izby. Był człowie­
kiem Parlamentu i jednym z najlepszych mówców. Ta nomina-
cja, niosąca za sobą członkostwo w Gabinecie Wojennym, któ-
rego stałby się reprezentantem, umożliwiłaby mu szeroki zakres
działania, do którego dążył i taktownie się domagał. Omówi-
łem plan z panem Attlee, a jego rzetelność i lojalność w tym
okresie napięć były bezcennymi. Zaproponowałem, żeby prze-
kazał Crippsowi tajną pieczęć i stanowisko przewodniczącego
ZMIANY W GABINECIE 79

Izby Gmin, a on miał objąć Ministerstwo ds. Dominiów i przy-


jąć tytułwicepremiera, jednak bez żadnych zmian konstytucyj-
nych. I tak nastąpiła zmiana raczej formy niż treści.
Pan Attlee zgodził się, musiałem więc poprosić lorda Cran-
borne'a, aby ustąpił z Ministerstwa ds. Dominiów i objął Mini-
sterstwo ds. Kolonii. Połączyłem to stanowisko z przewodnic-
twem Izbie Lordów.
Obydwa te urzędy były sprawowane przez lorda Moyne' a
człowieka i przyjaciela, dla którego miałem najwyższe uznanie.
Wykluczenie go z rządu było dla niego oczywiście dużym cio-
sem, który z niechęcią mu zadawałem. Z perspektywy przy-
szłych wydarzeń można stwierdzić, że kosztowało go to życie,
którego pozbawił go żydowski zabójca w Kairze.
Mój drogi Walterze, 19 lutego 1942
Z głębokim żalem, wypływającym Z naszej przyjaźni i Twoich za-
sług dla kraju, zmuszam się do przeprowadzenia reorganizacji Mini-
sterstwa ds. Kolonii. Konieczność znacznych zmian w rządzie, któ-
rych wymagają wydarzenia i opinia publiczna, kazały mi przekazać
Ministerstwo ds. Dominiów panu Attlee; było dużo nacisków, aby
urząd ten był sprawowany przez członka Gabinetu Wojennego. W ta-
kiej sytuacji obawiam się, że Cranborne będzie musiał zająć Twoje
miejsce, ale znając Ciebie i Twoje postępowanie w tych ciężkich cza-
sach wojny, jestem przekonany, że bez wahania podporządkujesz się
memu życzeniu, które wypływa z wyższej konieczności.
Było mi przyjemnie współpracować z Tobą w tym burzliwym
okresie i z całego serca dziękuję Ci za pomoc i przyjaźń, jaką zawsze
mi okazywałeś, a również za fachowość z jaką spełniałeś swoje obo-
wiązki, zarówno jako minister ds. kolonii, jak i przewodniczący Izby
Lordów.

Moyne przyjął dymisję z właściwą sobie godnością i poczu-


ciem humoru. "Nie muszę mówić, napisał, że dobrze rozumiem
potrzebę zmian w rządzie i jedyne, co mogę dodać, to, że za-
wsze będę Ci wdzięczny za umożliwienie mi rocznej służby na
tak ciekawym stanowisku oraz za niezmienną życzliwość
i uwagę, jakie okazywałeś moim poczynaniom."
·fi _ ••
80 JAPONIA ATAKUJE

W czasie gdy w będącej pod presją machinie rządowej zmie-


niały się tryby, przytłoczyła nas zewnętrzna katastrofa. Singa-
pur, o którym będzie mowa w następnym rozdziale, poddał się
15 lutego, a 100 tysięcy żołnierzy Wielkiej Brytanii i Imperium,
według dokonanych wówczas obliczeń, dostało się do niewoli
japońskiej. Ale trochę wcześniej, 12 lutego, doszło do epizodu
o niedużym, przynajmniej moim zdaniem, znaczeniu, który
wywołał olbrzymie oburzenie i niepokój opinii publicznej. Pan-
cerniki Scharnhorst i Gneisenau wraz z krążownikiem ciężkim
Prinz Eugen uciekły z Brestu, przepływając bez najmniejszego
uszczerbku przed frontem luf armatnich baterii Dover i wszy-
stkich naszych sił powietrznych i morskich. Takie przynajmniej
było mniemanie opinii publicznej. W odpowiednim czasie po-
wrócimy do tego. Nie dziwmy się jednak, że zaufanie narodu do
administracji i jej poczynań poważnie się zachwiało .
., -..
Zmiany wewnątrz rządu wynikające z utworzenia Minister-
stwa Przemysłu i potrzeby znalezienia miejsca dla sir Stafforda
Crippsa, który miał wnieść ożywienie i świeże siły, urosły do rangi
przebudowy całej struktury. Kapitan Margesson, który służył tak
dobrze, przestawał być ministrem wojny, na to miejsce radziłem
wyznaczyć stałego podsekretarza, sir Jamesa Grigga.
Grigg był osobą cywilną cieszącą się doskonałą opinią, zwła­
szcza jeśli chodzi o skuteczność działania i siłę woli. Działał nie
tylko w skarbie państwa, gdzie przez blisko pięć lat był moim
głównym sekretarzem osobistym, gdy byłem kanclerzem skar-
bu, ale również służył w Indiach jako doradca ds. finansów
w radzie wicekróla, gdzie pozostawił po sobie dobre imię. Zna-
jomość finansów Ministerstwa Wojny miał w małym palcu
i zyskał zaufanie wszystkich generałów i urzędników. Nie pra-
gnął dostać się do Izby Lordów, nie miał żadnego doświadcze­
nia jako członek Izby Gmin; musiał znaleźć, a jeśli trzeba to
wywalczyć, zwolenników i przystosować się do szerszej i zróż­
nicowanej areny działania i bardziej elastycznych metod nie-
zbędnych politycznemu przywódcy. Jego siła charakteru,
bezinteresowność, odwaga, a muszę jeszcze dodać: wytrwa-
ZMIANY W GABINECIE 81

łość, były naprawdę niepospolite. Awansując go na stanowisko


ministerialne z pewnością traciłem jednego z najlepszych
urzędników państwowych.
Przeprowadziłem również zmianę w Ministerstwie Przemy-
słuLotniczego, powołując pułkownika Llewellina, który bar-
dzo dobrze spisał się w Stanach Zjednoczonych, dzięki czemu
nasz cały przemysł lotniczy został mocno zintegrowany. Zajął
on miejsce pułkownika Moore-Brabazona, z którym rozstawa-
łem się z głębokim żalem, ofiarowując w zamian godność para.

Mój drogi Moore-Brabazon, 21 lutego 1942


Z wielkim żalem muszę Pana zawiadomić, że przebudowa rządu,
do której jestem zmuszony ze względu na presję wydarzeń i opinii
publicznej, wymaga ode mnie przeprowadzenia zmian również w Mi-
nisterstwie Przemysłu Lotniczego.
Wiem, ile trudu włożył Pan w tę pracę i jestem głęboko wdzięczny
za całą Pana życzliwość wobec mojej osoby. Pan wie, jak jest mi
trudno w środku tej ciężkiej i niepomyślnej wojny i mam szczerą
nadzieję, że służbowe rozstanie nie wpłynie na przyjaźń, którą tak
bardzo sobie cenię.

Odpowiedź ukazuje jego wspaniały charakter:


Szanowny Premierze, 21 lutego 1942
W pełni rozumiem. Jest jeden czy dwa aspekty prowadzonej polity-
ki, które chciałbym omówić z Panem ze względu na ich znaczenie, ale
nie czas teraz na to. Praca sprawiała mi dużą satysfakcję i cenię sobie
fakt, że to Pan mi ją powierzył. Ministerstwo działa lepiej niż w chwi-
li, gdy je objąłem.
Życzę szczęścia.
BRAB.

Aby zredukować liczbę członków Gabinetu Wojennego, mu-


siałem poprosić kanclerza skarbu o formalne odejście.
Pan Churchill do sir Kingsleya Wooda 19 lutego 1942
Przesyłam Panu skład nowego Gabinetu Wojennego, którego reor-
ganizację uznałem za niezbędną. Zauważy Pan, że nie włączyłem
w jego skład kanclerza skarbu i w ten sposób odstąpiłem od pierwot-
nego planu z okresu formowania rządu.
82 JAPONIA ATAKUJE

Bardzo mi przykro z tego powodu, ale w obecnych okolicznościach


nie ma innego wyboru. Oczywiście, zawsze służę radą w przypadku
jakichś trudności czy wątpliwości.

W końcu, jednym z ważniejszych wydarzeń tego okresu


zmian gabinetowych stało się odejście pana Greenwooda z Ga-
binetu Wojennego, ułatwiające zamierzoną redukcję jego
członków; czyn świadczący o najwyższym patriotyzmie
i bezinteresowności.
.. - ..
W trakcie zmian w Gabinecie lord Beaverbrook nie raz służył
dobrą radą. Posiadał zdolnośćzachowania chłodnego bezstron-
nego stanowiska, zwłaszcza w odniesieniu do spraw, które nie
dotyczyły jego osoby. Na przykład:

Drogi Premierze, 17 lutego 1942


Oto list, o którym wspominałem przez tel~fon.
Naród stracił wiarę w siebie i zwraca się do rządu oczekując, że my
odbudujemy tę wiarę. Zadaniem rządu jest sprostanie tej potrzebie.
Co można zrobić, za pomocą zmian w strukturze administracji, aby
zaspokoić pragnienia narodu?
1. Włączenie sir Stafforda Crippsa do rządu? To, że naród pragnie
Crippsa, jest przelotną namiętnością. Jego popularność już przywiędła.
2. Powołanie ministra albo wiceministra obrony? Nikogo się nie
znajdzie na to stanowisko, kto by usatysfakcjonował zarÓwno opinię
publiczną, jak i Ciebie, którego byłby bezpośrednim podwładnym.
Być może można by wyznaczyć kogoś, kto tak jak Cripps wkom-
ponowałbysię w obecny nastrój narodu. Lecz Ty nie byłbyś zadowolony.
3. Sformowanie Gabinetu Wojennego składającego się z kilku mi-
nistrów, gdzie każdy z nich przewodniczyłby kilku departamentom
i byłby pozbawiony obowiązków w poszczególnych departamen-
tach? Powinno się zrealizować ten plan.
Gabinet Wojenny składałby się z Bevina - najsilniejszy człowiek
w obecnym Gabinecie - Edena, najpopularniejszy członek Gabinetu
i z pana Attlee, przywódcy Partii Socjalistycznej.
Innych członków Gabinetu trzeba by się było pozbyć. Są dzielnymi
ludźmi, bardziej szanowanymi niż trzydziestu innych, ale nie dorasta-
ją do pięt trzem pierwszym.
4. Wreszcie, niektórym członkom rządu sprawującym urząd mini-
stra opinia publiczna wystawiła ocenę niedostateczną. Ich nazwiska
ZMIANY W GABINECIE 83

są Ci dobrze znane. W każdym razie jeden z ministrów któregoś z ro-


dzajów sił zbrojnych nie cieszy się uznaniem społeczeństwa. Być mo-
że jest ich dwóch.
Jest to, oczywiście, list prywatny, bez żadnego zamiaru wszczyna-
nia czy zachęcania do publicznej agitacji z mojej strony.
Zawsze Twój MAX

Przesłał mi również, bez daty, następujący cytat z Tukidyde-


sa, który prawdopodobnie bez skutku starał się wypróbować na
sobie:
"Nie prowadźcie już więcej rozmów ze Spartą. Pokażcie im po
prostu, że nie jesteście złamani obecnymi nieszczęściami. Ci, którzy
przyjmą klęskę nie drgnąwszy powieką i ci, którzy stawią zacięty
opór, czy to państwa czy jednostki, będą prawdziwymi bohaterami."
.. - ..
Nagle, gdy zdawało się, że wszystko jest ustalone, lord Be-
averbrook zrezygnował. Stan jego zdrowia był katastrofalny
i nie czuł się na siłach sprostać nowym ogromnym obowiąz­
kom, wbrew temu co wcześniej myślał. Zrobiłem wszystko,
aby zmienić jego decyzję, ale długa i dokuczliwa dyskusja, któ-
rej byłem świadkiem, a jaka miała miejsce między nim a innymi
głównymi ministrami przekonała mnie, że nie powinienem wy-
wierać na niego presji. Zgodziłem się więc, żeby opuścił Gabi-
net Wojenny i udał się z bliżej niesprecyzowaną misją do Sta-
nów Zjednoczonych, gdzie mógł oddziaływać pozytywnie na
otoczenie Prezydenta, a także znaleźć odpoczynek i spokój na
jakiejś wyspie Indii Zachodnich, czego potrzebował najbar-
dziej. Wielu z tych, którzy nie doceniali jego zalet i wkładu
w ogólny wysiłek wojenny, paru, z którymi nie miał dobrych
stosunków, było zadowolonych. Ja jednak dotkliwie odczułem
jego odejście.
Ostatni list, napisany przez niego kilka dni później, dowodzi,
w jakich stosunkach rozstawaliśmy się:
Drogi Winstonie, 26 lutego 1942
To ostatni dzień mojego urzędowania i wracam do miejsca skąd
pochodzę. A teraz muszę Ci powiedzieć o dwudziestu jeden miesiącach
nąjwspanialszej przygody, jakiej nikt przedtem jeszcze nie przeżył.
84 JAPONIA ATAKUJE

Przez cały ten czas wszystko czego dokonałem, dokonałem dzięki


Twojemu wsparciu. Powierzenie mi tych odpowiedzialnych funkcji
było wyzwaniem z Twojej strony i aby utrzymać moją pozycję, mu-
siałeś cały czas być pod obstrzałem niektórych nieprzychylnych
członków Izby Gmin.
To, co ja z siebie dałem Tobie, jest niczym w porównaniu z tym, co
od Ciebie dostałem. Zawdzięczam Ci moją reputację. Zaufanie opinii
publicznej do mojej osoby tak naprawdę jest Twoją zasługą. Nawet
moja odwaga była stymulowana przez Ciebie. Te wszystkie dobro-
dziejstwa dają mi prawo dopisać się na listę poruczników, którzy słu­
żyli Tobie, gdy w godzinie nieszczęścia przynosiłeś naszemu narodo-
wi wyzwolenie.
Odchodząc więc, wysyłam ten list jako podziękowanie i dowód
oddania dla przywódcy narodu, wyzwoliciela narodu i symbolu siły
oporu w wolnym świecie. .
Twój oddany Max

Zawsze myślałem o jego powrocie do życia politycznego,


gdy odzyska zdrowie i równowagę ducha, ale na razie nie dzie-
liłem się tym zamiarem z kolegami.

.. - ..
Stanowisko ministra przemysłu ze wszystkimi związanymi
z tym konsekwencjami znów wakowało. Znalezienie następcy
nie sprawiło mi żadnych trudności. W Oliverze Lytteltonie wi-
działem człowieka z dużym doświadczeniem w prowadzeniu
interesów i olbrzymim potencjałem energii, co się sprawdziło
w różnych okolicznościach. Znałem go od dzieciństwa z domu
jego rodziców i w 1940 wciągnąłem go do życia publicznego,
mianowicie do Parlamentu, a także powołałem na stanowisko
prezesa Rady ds. Handlu.
Jako prezes tej instytucji zdobył zaufanie wszystkich partii,
a jako minister stanu w Kairze prawie przez cały rok zmagał się
z następstwami militarnych porażek na Bliskim Wschodzie.
Zapoczątkował i zrealizował wiele poważnych ulepszeń w ad-
ministracji i usługach kolejowych na tyłach fronu. Dzięki temu
nawiązał ścisły konatakt z panem Averellem Harrimanem i bar-
dzo dobrze oceniano jego działanie w Waszyngtonie. Musiałem
tylko znaleźć kogoś na stanowisko ministra stanu w Kairze.
ZMIANY W GABINECIE 85

18 marca nominację otrzymał pan R. G. Casey, przedstawiciel


Australii w Waszyngtonie.
Na 19 lutego wyznaczono przeprowadzenie zmian w Gabine-
cie Wojennym. Pomimo włączenia dwóch nowych osób, liczba
członków zmalała z ośmiu do siedmiu.
Jak czytelnik zapewne zauważa, postąpiłem dokładnie od-
wrotnie do panującego ogólnie przekonania, dając pełen upust
swemu poglądowi, że członkowie Gabinetu Wojennego powin-
ni zajmować odpowiedzialne stanowiska, a nie być tylko do-
radcami, którzy nic nie mają do roboty oprócz myślenia, rozma-
wiania i podejmowania decyzji w wyniku osiągniętego kom-
promisu albo większością głosów.
STARY SKŁAD
Premier pan CHURCHILL
lord tajnej pieczęci panATTLEE
lord przewodniczący Rady sir JOHN ANDERS ON
minister spraw zagranicznych pan EDEN
minister bez teki pan GREENWOOD
minister zaopatrzenia lord BEAVERBROOK
kanclerz skarbu sir KINGSLEY WOOD
minister pracy panBEVIN
NOWY SKŁAD
Premier pan CHURCHILL
wicepremier i minister
ds. dominiów pan ATTLEE
lord tajnej pieczęci i przewodniczący
Izby Gmin sir STAFFORD CRIPPS
lord przewodniczący Rady sir JOHN ANDERS ON
minister spraw zagranicznych pan EDEN
minister przemysłu pan OLIVER LYTTELTON
minister pracy pan BEVIN

W wyniku tego posunięcia wystąpiło oczywiście wiele róż­


nych problemów. Lord Cranbome uważał, że jako przewodni-
czący Izby Lordów powinien być członkiem Gabinetu Wojen-
nego lub przynajmniej zawsze brać udział w jego zebraniach.
Zależało mu również na ulepszeniu przeprowadzania debat rzą­
dowych w tej Izbie, gdzie, zgodnie z tradycją - choć nie wyni-
86 JAPONIA ATAKUJE

kało to Z nakazów konstytucyjnych - powinno być przynaj-


mniej dwóch ministrów stanu. Sądziłem w tym czasie, że sir
James Grigg zacznie pełnić nowe obowiązki jako członek Izby
Lordów.
Pan Churchill do lorda Cranborne'a 20 lutego 1942
Nie sądzę, aby było możliwe przyznanie komukolwiek, kto prze-
wodniczy Izbie Lordów, "absolutnego prawa do uczestniczenia w ob-
radach Gabinetu Wojennego", ponieważ silnie akcentuje się, że ma
być to jak najmniej liczne ciało. Poprzednio, jedynym ogniwem łą­
czącym Izbę Lordów z Gabinetem Wojennym był lord Beaverbrook,
który prawie nigdy nie był obecny, a jeśli tak, to tylko dla przedysku-
towania spraw dotyczących jego urzędu.
Nie mogę również zagwarantować, że człowiek wyznaczony na
stanowisko drugiego ministra stanu w Izbie Lordów będzie spełniał
wymogi w zakresie doświadczenia parlamentarnego, a zarazem cie-
szył się ogólnym szacunkiem. Muszę myśleć o skuteczności działania
w dużych departamentach. Z drugiej strony, powinno się jednak za-
dbać o możliwość przeprowadzenia właściwej debaty. Być może
Duff Cooper, kanclerz księstwa Lancaster, chciałby się tym zająć,
chociaż jeszcze mu o tym nie wspominałem.
Proponuję, żeby wstrzymać się z ostatecznymi ustaleniami na dwa,
trzy dni. W tym czasie będę traktował nominację, którą Panu propo-
nowałem, jakby w zawieszeniu. Może dałoby się, na przykład, roz-
dzielić zadanie na ministra, który by się zajął przewodniczeniem Izbie
Lordów oraz na drugiego, który by objął Ministerstwo ds. Kolonii.
Dziękuję za szczerość. Dostrzegam problem i b~dę się starał go roz-
wiązać.

Kilka dni później:


Ponieważ sir James Grigg mocno pragnie pozostać w Izbie Gmin
i najwyraźniej życzy sobie tego również Izba, nie będę mógł wesprzeć
Pana w Izbie Lordów. Wymogi konstytucyjne są jak najbardziej speł­
nione. Jeśli jednak będzie Pan potrzebował dalszej pomocy, mógłbym
poprosić Duffa Coopera, aby zarzucił swoje obowiązki w księstwie.
Może najbliższe kilka tygodni potraktuje Pan jako okres próbny.

Przeprowadzono kilka zmian w mniejszych ministerstwach.


Otrzymałem w tym zakresie duże wsparcie. Aż dziewięciu
głównych wiceministrów dobrowolnie podporządkowało się
moim dyspozycjom, aby wygładzić tę bolesną drogę przemian,
ZMIANY W GABINECIE 87

którą z takim trudem budowaliśmy. Ostateczna lista zmian, nie-


które z nich uprawomocniły się dopiero po kilku tygodniach,
przedstawia się następująco:
22 lutego 1942 roku
minister ds. kolonii lord CRANBORNE,
na miejsce lorda Moyne
minister przemysłu lotniczego pułkownik LLEWELLIN,
na miejsce pułkownika
Moore-Brabazona
prezes Rady ds. Handlu pan DALTON, na miejsce
pułkownika Llewellina
minister gospodarki wojennej lord SELBORNE, na miejsce
pana Daltona
minister wojny sir JAMES GRIGG,
na miejsce kapitana
Margessona (zrezygnował)
minister robót publicznych lord PORTAL, na miejsce
lorda Reitha
4 marca 1942
minister skarbu sir WILLIAM JOWITT,
na miejsce lorda Hankeya
Generalny Radca Prawny major MAXWELL FYFE, na
miejsce sir Williama Jowitta

Problem reprezentacji izby wyższej w Gabinecie Wojennym


rozwiązałem w sposób, który już wcześniej był wprowadzony,
a mianowicie kilku ministrów, którzy nie byli oficjalnie człon­
kami, w praktyce zostało "stałymi obserwatorami". Przed koń­
cem miesiąca mogłem już podjąć rutynową działalność.
Premier do sir Edwarda Bridgesa 27 lutego 1942
Porządek działań Gabinetu na następny tydzień powinien wyglądać
następująco:
1. poniedziałek,
godzina 5.30 po poł., sala nr 10, apel z udziałem
generałów, stałychobserwatorów, szefów sztabu i przedstawicieli do-
miniów i Indii. Sprawy do omówienia: ogólna sytuacja na frontach,
z pominięciem spraw otoczonych tajemnicą, takich jak najbliższe
operacje wojskowe oraz inne aktualne tematy.
2. wtorek, godzina 6 po po!., sala nr 10, Rada Pacyfiku.
88 JAPONIA ATAKUJE

3. środa, godzina 12 w południe, Izba Gmin. Tylko Gabinet Wojen-


ny i Pan. W trakcie omawiania poszczególnych punktów wezwiemy
potrzebne osoby.
4. czwartek, godzina 12 w południe, Izba Gmin. Gabinet Wojenny.
(Zarówno we środę jak i w czwartek, jeśli będzie wymagało tego do-
bro sprawy, odbędzie się drugie zebranie o godz. 6 po poł.)
5. środa, godzina 10 wiecz. Komitet Obrony. Z udziałem szefów
sztabu, ministrów poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, ministrów
ds. Indii i dominiów zależnie od potrzeby, mnie, wicepremiera, mini-
stra spraw zagranicznych i może pana Olivera Lytteltona.
Zobaczymy jak to się sprawdzi.

Ogólnie rzecz biorąc, główne zmiany zostały dobrze przyjęte


przez prasę i opinię publiczną. Po tak wielkim przewrocie na
szczeblu ministerialnym, Parlament również odczuwał potrzebę
stabilizacji i w ten sposób zdołaliśmy złapać oddech, co miało

.. -,..
umożliwić przetrwanie dalszych, nadchodzących właśnie klęsk .

Moja własna pozycja, zdaje się, nie została naruszona w tym


okresie napięć politycznych i zmian w kraju, a porażek za jego
granicami. Zresztą za bardzo byłem zajęty codziennymi spra-
wami, żeby się nad tym zastanawiać. Mój osobisty autorytet
chyba nawet umocnił się na tle niepewnego postępowania kilku
moich współpracowników lub rzekomych współpracowników.
Nie cierpiałem z powodu nadmiaru obowiązków i nie pra-
gnąłem, aby ktokolwiek mnie w nich wyręczał. Wszystko cze-
go pragnąłem, to zastosowania się do moich życzeń w wyniku
rozsądnej dyskusji. Niepowodzenia na frontach zbliżyły mnie
do szefów sztabu i tę wspólnotę czuło się we wszystkich krę­
gach rządowych. Nie było szeptów niosących intrygę czy zdra-
dę ani w Gabinecie Wojennym, ani wśród większej liczby mi-
nistrów rangi gabinetowej. Z zewnątrz jednak cały czas naci-
skano, abym zmienił metody prowadzenia wojny, wyrażając
opinię, że należy przerwać pasmo dotychczasowych klęsk.
"Wszyscy jesteśmy z premierem, ale trzeba otwarcie przyznać,
że ma on zbyt wiele obowiązków. Powinno się mu ująć trochę
z ciężaru, który dźwiga na barkach." Taki dominował pogląd
ZMIANY W GABINECIE 89

i stale to akcentowano. Ucieszyłem się otrzymawszy następują­


cy list od sir Fredericka Maurice'a:*
Mój drogi Premierze 14 lutego 1942
Z rozmów, jakie przeprowadziłem z pewnymi członkami Parla-
mentu wnioskuję, że będą Pana naciskać do powrotu do modelu przy-
jętego przez pana Lloyda George'a w latach 1916-18, jeśli chodzi
o koordynację polityki i strategii, zlikwidowanie stanowiska ministra
obrony narodowej i połączenie ścisłymi więzami szefów sztabu z ma-
łym Gabinetem Wojennym, w skład którego wchodziliby ministrowie
bez teki.
Jako że działałem dwa i pół roku w systemie pana Lloyda George' a
jestem przekonany, z jednym może wyjątkiem, że z tych dwóch, Pań­
ski system jest o wiele lepszy. Od lat jestem jego orędownikiem, za-
równo w Kolegium Obrony Imperium, jak i Kolegium Sztabu. Jestem
przeświadczony, że powinien istnieć minister obrony w bezpośrednim
kontakcie z szefami sztabu, a jedynym ministrem obrony w czasie
wojny może być premier. Pan, przechodząc od ogólników do najbar-
dziej wyrafinowanych szczegółów, posiada wspaniałą umiejętność,
rzadką wśród polityków, mówienia tym samym językiem co maryna-
rze, żołnierze, lotnicy. Metoda uczestnictwa szefów sztabu w zebra-
niach Gabinetu Wojennego łączy się z dużą stratą czasu ze strony
szefów sztabu, gdyż rzadko kiedy są oni skłonni wyrazić wszystko, co
im leży na sercu podczas obrad Gabinetu, a na pewno nie mają takich
zahamowań przed premierem, z którym pozostają w ścisłym kontakcie.
Jedyną wadą, z mojego punktu widzenia jako osoby z zewnątrz,
jest Połączony Komitet Planowania. Doświadczenie mówi mi, że
członkowie tego komitetu są, ex officio, zbyt zajęci sprawami włas­
nych urzędów, aby poświęcić się wspólnemu planowaniu, a po drugie,
gdy się spotykają, są raczej nastawieni na szukanie niedociągnięć
i powodów do dezaprobaty dotyczących propozycji działania, niż na

* Sir Frederick Maurice był szefem operacji wojskowych w roku 1918 pod-
czas pierwszej wojny światowej. W liście do Timesa zaatakował ówczes-
nego premiera pana Lloyda George'a. Przedmiotem konfliktu była liczeb-
ność armii we Francji. Został zwolniony ze stanowiska, po czym nastąpiła
straszliwa debata w Izbie Gmin, która zakończyła się głosowaniem. To,
czy liberałowie głosowali na pana Asquitha czy na pana Lloyda George'a
w tej sytuacji stało się potem przedmiotem testu w wyborach powojen-
nych. Generał Maurice został prezesem Legionu Brytyjskiego w roku 1932
(przyp.oryg).
90 JAPONIA ATAKUJE

inicjowanie takich propozycji. Wierzę, że jedynym sposobem, aby


skłonić ich do skutecznego działania jest wybranie jednej osoby, która
miałaby wykonać plan, zakładając, że ofiaruje się jej niezbędną po-
moc przy planowaniu. Następnym krokiem byłoby przedłożenie pla-
nu do zatwierdzenia Panu i szefom sztabu. Do Was należałaby decy-
zja, czy plan jest dobry i czy istnieją środki dojegowykonania.
Z całym uszanowaniem najlepszymi iyczeniami powodzenia
w tych ciężkich czasach.
Z powaianiem
FMAURICE

Dziękując sir Frederickowi za jego list, dodałem (24 lutego


1942 r.):
Dochodzę do wniosku, że dając do wykonania "zadanie", zgodnie
z naturą zadania jednego z trzech urzędników powinno się postawić
nad pozostałymi.

Byłem całkowicie zdecydowany zachować pełną władzę,je­


śli chodziło o prowadzenie wojny. Można to było osiągnąć je-
dynie poprzez połączenie urzędu premiera z urzędem ministra
obrony. Posiadanie prawa do wydawania własnych decyzji to
trud i znój pokonywania opozycji i znalezienia wspólnego mia-
nownika dla rozbieżnych, sprzecznych poglądów. Najważniej­
sze jest to, aby na samym szczycie znajdował się jeden umysł
obejmujący całe pole działania, wspomagany i korygowany
przez wiernych doradców, ale nie podzielony w swojej integral-
ności. Oczywiśc'ie, nie pozostałbym na stanowisku premiera ani
godziny, gdyby pozbawiono mnie urzędu ministra obrony. To,
że było to dobrze znanym faktem, wykluczało wszelkie próby
sił, nawet w najbardziej niekorzystnych okolicznościach,
a wiele sugestii wysuwanych w dobrej wierze przez komitety
i inne postaci bezosobowej machiny, w konsekwencji spalało
na panewce. Muszę wyrazić moją wdzięczność wszystkim tym,
którzy pomogli mi zwyciężyć.
ROZDZIAŁ VI

KAPITULACJ A SINGAPURU

Nie zbadano przyczyn upadku Singapuru - Pozycje generała Perciva-


la - Osłabiony garnizon - Żadnych złudzeń w Whitehallu - Znacze-
nie przeprowadzenia zniszczeń - Moja nota do szefów sztabu z 2 lu-
tego - Brak lotnictwa w Singapurze - Japończycy przekraczają. cieś­
ninf, 8 lutego - Opanowują. wyspf - Mój telegram do generała
Wavella z 10 lutego - Odpowiedź Wavella wyrazem braku nadziei -
Cifżkie walki na całym froncie 11 i 12 lutego - Napór japoński po-
wstrzymany - Pechowa ewakuacja - Trudne warunki w mieście Sin-
gapur - Wavell rozkazuje prowadzić obronf do końca - Jego telegram
do mnie z 14 lutego - Szef sztabu imperialnego i ja upoważniamy
Wavella do podjfcia decyzji o poddaniu sif - Jego ostatnie rozkazy
wydane generałowi Percivalowi - Kapitulacja - Depesza od Prezy-
denta.

U
znałem, że niemożliwym jest przeprowadzenie przez
Komisję Królewską badań odnośnie okoliczności
upadku Singapuru, gdy wokół szalała wojna. Nie mo-
gliśmy sobie pozwolić na marnotrawienie ludzi, czasu i energii.
Parlament zaakceptował moje stanowisko, ale doszedłem do
stanowczego wniosku, że aby oddać sprawiedliwość zaintere-
sowanym oficerom i żołnierzom, powinno się zbadać wszystkie
okoliczności sprawy, jak tylko ustaną walki. Nie dokonano tego
jednak do dnia dzisiejszego. Mijają lata i wielu świadków ode-
szło na tamten świat. Całkiem możliwe, że nigdy nie doczeka-
my się oficjalnego oświadczenia wydanego przez kompetentne
władze sądownicze na temat największej klęski i najbardziej
kompromitującej kapitulacji w historii brytyjskiej. W tej książ­
ce nie zamierzam wypowiadać się z pozycji sądu, ani też
w ogóle wyrażać opinii na temat postępowania jednostek.
92 JAPONIA ATAKUJE

Ograniczę się do przedstawienia nagich faktów, które - jak wie-


rzę - miały miejsce oraz dokumentów pochodzących z tamtych
czasów. Na podstawie tego czytelnik sam będzie mógł sobie
wyrobić zdanie.
W tej wojennej relacji, za którą czuję się w pełni odpowie-
dzialny, pomógł mi bardzo generał Pownall. Właśnie otrzymał
nominację na stanowisko naczelnego dowódcy na Dalekim
Wschodzie, z kwaterą główną w Singapurze, kiedy w Wa-
szyngtonie podjęto decyzję stworzenia dowództwa ABDA.
Skutkiem takiego obrotu sprawy został szefem sztabu generała
Wavella. Gdyby zachowano pierwotną wersję, on zostałby
obarczony tym strasznym ciężarem, który ostatecznie spadł na
barki generała Percivala.
Pozycje generała Percivala w czasie obrony Singapuru są po-
kazane na mapie*. 3 korpus (generał broni Heath) składał się
wtedy z 18 dywizji brytyjskiej (generał brygady Beckwith-
Smith), której główna część przybyła 29 stycznia oraz z 11 dy-
wizji brytyjsko-hinduskiej (generał brygady Key), która wchło­
nęła resztki 9 dywizji. Korpus był odpowiedzialny za obszar
rozciągający się wzdłuż północnego brzegu wyspy, aż do cieś­
niny, ale wyłączając ją samą. W tym miejscu obronę przejmo-
wała 8 dywizja australijska (generał brygady Gordon Bennett),
mając pod swymi rozkazami również 44 brygadę hinduską.
Brygada ta przybyła zaledwie kilka dni wcześniej i podobnie
jak 45, składała się z młodych i nie bardzo wyszkolonych żoł­
nierzy. Południowego brzegu broniły oddziały forteczne, wspo-
magane przez malajskie brygady piechoty i siły ochotnicze, do-
wodzone przez generała Simmonsa.
Ciężkie działa obrony wybrzeża, które mogły skierować
ogień na północ, nie na wiele mogły się przydać z ograniczony-
mi zasobami amunicji, przeciwko pokrytej dżunglą krainie,
w której roiło się od wroga. Na wyspie został zaledwie jeden
dywizjon myśliwców i tylko jedno lotnisko nadawało się do
użytku. Liczebność ześrodkowanego ostatecznie garnizonu
zmniejszyła się w wyniku strat i ubytków ze 106 tys. według

* Patrz s. 105 (przyp.oryg.).


KAPITULACJA SINGAPURU 93

szacunkowych danych Ministerstwa Wojny, do około 85 tys.


ludzi, łącznie z jednostkami z bazy, administracją i różnymi
korpusami nieliniowymi. Z tej liczby może 70 tys. było uzbro-
jonych. Chociaż przygotowania umocnień polowych i zapór
odbywały się przy ogromnym zaangażowaniu miejscowej lud-
ności, nawet w minimalnym stopniu nie pokrywały wciąż ros-
nących ogromnych potrzeb. Nie było żadnych stałych umoc-
nień na linii frontu, gdzie nastąpić miało natarcie. Morale armii
znacznie zmalało, jako następstwo ciągłego odwrotu i ciężkich
walk na Półwyspie.
Zagrożone wybrzeże północne i zachodnie było poniekąd
osłaniane przez cieśninę J ohor, o szerokości od 600 do 2 tys.
jardów i do pewnego stopnia przez mangrowe bagna okalające
ujścia kilku rzek. Do obrony pozostało 30 mil frontu, a w dżun­
gli, na przeciwległym brzegu nie można było w ogóle dojrzeć
ruchów przeciwnika. Część środkowa wyspy jest pokryta bujną
roślinnością i plantacjami, tak że tu również trudno o dobrą wi-
doczność. Zasadnicze znaczenie miał rejon w okolicy wsi Bukit
Timah, gdzie znajdowały się ogromne magazyny wojskowe
oraz trzy zbiorniki, od których zależało zaopatrzenie w wodę.
Za tym wszystkim leżało miasto Singapur, które w owym cza-
sie dawało dach nad głową milionowi ludzi wielu ras i gościło
masy uciekinierów.
., - ..
W kraju nie mieliśmy już złudzeń co do losu Singapuru. Po-
zostało jedynie pytanie: jak długo. Szefowie sztabu już 21 sty-
cznia myśleli o zniszczeniu naszych zasobów i zatelegrafowali
do generała Percivala aby upewnić się, że Singapur nie odda
niczego w ręce przeciwnika, gdy nadejdzie to najgorsze. "Po-
winniście być pewni" orzekli, "że nic, co w jakikolwiek sposób
mogłoby być wykorzystane przez wroga, nie umknie Waszej
uwagi". Mówili również o zniszczeniu amunicji. Wypowiedź tę
skomentowałem 31 stycznia stwierdzając, że najbardziej oczy-
wistym rozwiązaniem, które nasuwa się samo, jest użycie amu-
nicji przeciwko nieprzyjacielowi. Gdy ewakuacja stanie się nie-
uchronna, czego absolutnie nie kwestionuję, zostaną na to jesz-
94 JAPONIA ATAKUJE

cze dwa lub trzy dni.[ ... ] Wystrzelanie amunicji na wroga jest
naturalną i z dawna zalecaną metodą, gdy twierdzy grozi kapi-
tulacja. Powinno zostać mnóstwo czasu na dokonanie wszel-
kich ustaleń. Jeśli twierdzy broni się we właściwy sposób, ist-
nieje większe prawdopodobieństwo, że amunicji może na ko-
niec zabraknąć, niż że zostaną jej całe magazyny."
Powróciłem do tego dwa dni później:

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 2 lutego 1942
1. Oto najważniejsze zalecenia: po pierwsze, baza marynarki ma
być obrócona w pył, tak żeby uniemożliwić pracę doków i stoczni na
co najmniej 18 miesięcy; po drugie, działa forteczne mają być znisz-
czone i unieszkodliwione na taki sam czas. W ten sposób Singapur,
w oczach przeciwnika, straci na wartości jako dogodna baza marynar-
ki. Ponieważ czynności likwidacyjne dotyczą rejonu ściśle wojsko-
wego, gdzie ludność nie ma prawa wstępu pod groźbą kary, ich przy-
gotowanie nie powinno wywołać paniki. Ponadto, najlepiej by było,
gdyby samo zakładanie ładunków wybuchowych zostało wykonane
przez saperów.
2. Powinno się również wykonać plany zniszczenia innych cennych
obiektów, jednak przygotowania te nie mogą osłabić obrony, która,
jak słusznie powiada generał, powinna trwać do ostatniej godziny.
Istotny jest każdy zyskany dzień .
... - ..
Odbyłem długą konferencję ze Sztabem na temat ogólnej sy-
tuacji w rejonie Oceanu Indyjskiego i zasypałem ich różnymi
pytaniami.
Premier do generała Ismaya 2 lutego 1942
Chciałbym odbyć dzisiaj o godz. 10 wieczorem spotkanie z szefa-
mi sztabu w celu omówienia kwestii dalszych posiłków dla Półwyspu
Malajskiego i Birmy oraz obrony na Oceanie Indyjskim.
Chciałbym, żeby poruszono następujące zagadnienia:
1. Singapur. - Jak to się stało, że dopiero w zeszłym tygodniu po-
wiedziano nam o ostrzeliwaniu dwóch z trzech lotnisk, znajdujących
się na wyspie, przez artylerię z lądu? Dlaczego nie zbudowano no-
wych? Czy można zaobserwować jakiś postęp w przygotowaniach
umocnień na północnym brzegu? Co uczyniono w zakresie transportu
wewnątrz wyspy, sieci dróg, itd.? Mniemam, że grobla, w której wy-
KAPITULACJA SINGAPURU 95

konano wyłom, jest szczególnie nasycona artylerią i bronią maszyno-


wą. Jakie właściwie istnieją plany kontrataku od strony morza na
transporty japońskie kierujące się na Malaje, zakładając na podstawie
widocznych gołym okiem faktów, że Japończycy są w stanie zrobić
a
wszystko, my nic, jeśli chodzi o desant?
2. Jak pIańuje się wykorzystać wpływające do Singapuru konwoje
z posiłkami wojska i lotnictwa oraz żywnością? Czy postanowiono
coś w sprawie odciążenenia Singapuru poprzez ataki na japońskie lot-
niska przez ciężkie bombowce z Sumatry i Jawy? Czy zaplanowano
założenie b.az lotniczych na innych wyspach? Co uczyniono w kwe-
stii nałożenia obowiązku pracy na pozostałą w Singapurze ludność
płci męskiej? Wiele z tych spraw należy do sfery działania generała
Wavella, ale musimy być w pełni świadomi sytuacji i czuwać, aby nie
przeoczyć najmniejszego drobiazgu.
3. Bazy na Oceanie Indyjskim. Co wiemy na ten temat? Na przy-
kład, Trinkomali: jaki to garnizon? W jaką broń jest wyposażony?
Czy zrobiono wszystko, żeby zabezpieczyć jego gardziel? Jakie lotni-
ska są dostępne w sąsiedztwie? Za obronę Oceanu Indyjskiego odpo-
wiedzialna jest marynarka. Jaki jest plan rozmieszczenia posiłków?
Kiedy będą sprawne te trzy lotniskowce? Jakie są przyszłe zamierze-
nia wobec Warspite'a? Jak przebiega naprawa Valianta? Wiem, że
U-boot ogniem armatnim zatopił statek handlowy w Zatoce Bengal-
skiej. Czy statki handlowe pływające w tych regionach są wyposażo­
ne w broń? Czy mają dobrych artylerzystów na pokładzie? Jakie
przedsięwzięto środki zaradcze w celu utrzymania Zatoki Bengal-
skiej? Zdaje się, że obecnie nie dysponujemy żadnymi jednostkami
marynarki ani lekkimi, ani ciężkimi, które mogłyby wziąć udział
w akcji. Jakie niszczyciele, korwety, krążowniki przeznacza się na
wody Oceanu Indyjskiego? Proszę o wgląd w proponowany rozkład
posiłków miesiąc po miesiącu, na okres czterech miesięcy.
4. Jakie jeszcze posiłki przewidziane są dla rejonu ABDA oprócz
przemieszczanych właśnie dwóch dywizji australijskich? Wygląda na
to, że gdy tylko przybędą Amerykanie w ramach operacji "Magnet"
[w Irlandii Północnej] oraz w następstwie opóźnienia groźby inwazji
dzięki Rosji, a także z innych powodów, powinniśmy być w stanie
wysłać stąd przynajmniej cztery dywizje. To, czy należy je skierować
do Egiptu, na front lewantyńsko-kaspijski, do Indii, czy w rejon
ABDA rozstrzygnie się później. Musimy być przygotowani na po-
ważne zmniejszenie aprowizacji i importu ze względu na zwiększoną
dyslokację wojsk. Trzeba rozważyć możliwość transportu żołnierzy
mniejszymi statkami handlowymi. Co z brygadą zachodniohinduską
96 JAPONIA ATAKUJE

z Freetown? Musimy mieć więcej ludzi na wschód od Suezu. Trzeba


ogarnąć wzrokiem obszar wszystkich działań.
5. Najpilniejszą sprawą obecnie stały się posiłki dla Indii. Jestem
głęboko poruszony reakcją najapońskie zwycięstwa w całej Azji. Bę­
dziemy musieli koniecznie dysponować większą liczbą oddziałów
brytyjskich w Indiach. Nie muszą być to siły w postaci kompletnych
dywizji, gdyż będą zapewniały bezpieczeństwo wewnętrzne przed
buntami. Można do tego wykorzystać dywizje obrony wybrzeża i od-
dzielne bataliony.
6. Przy innych okazjach wspominałem o możliwości przybycia
Amerykanów w rejon Zatoki Perskiej i utworzenia przez nich armii
dla celów frontu lewantyńsko-kaspijskiego.
Proszę o propozycje i rozkład posiłków, aby nadać bieg ww. spra-
wom i modlę się, żebyście na moje pytania znaleźli jak najlepsze od-
powiedzi.
a. _ ..
Sytuacja lotnictwa w Singapurze pogorszyła się.

Premier do generała Wavella 2 lutego 1942


Widzę, że wydał Pan rozkaz, aby hurricane'y, które właśnie dotarły
do Singapuru, udały się do Palembangu. Byłbym wdzięczny za wyjaś­
nienie mi tej nowej decyzji, która na pierwszy rzut oka wygląda na
miotanie się pogrążonego w rozpaczy Singapuru.

Generał Wavell do Premiera 3 lutego 1942


Decyzję wycofania większości myśliwców na Sumatrę podjęli­
śmy 29 stycznia, podczas mojej wizyty w Singapurze, wspólnie
z Peirse'em. Wycofanie oddziałów do Singapuru wystawia trzy z
czterech lotnisk na wyspie na ogień artyleryjski. Zwiększenie natęże­
nia ataków na lotniska zmusiło nas do wycofania bombowców do
bardziej bezpiecznych baz na Sumatrze. Strata Malajów pogłębia zna-
czenie utrzymania południowej Sumatry i zachowania tam lotnisk
umożliwiających operacje ofensywne w celu zmniejszenia rozmiaru
ataków na Singapur. Obrona tych lotnisk przez myśliwce to sprawa
dużej wagi.
Pozostawienie myśliwców w Singapurze stanowiłoby zaproszenie
do ich zniszczenia, co Japończyczycy zrealizowaliby w ciągu kilku
dni. Tymczasem robimy wszystko, aby wzmocnić obronę za pomocą
myśliwców, utrzymując w tym celu odpowiednik jednego dywizjonu
na lotnisku Kalang i wykorzystując inne lotniska, w stopniu na jaki
KAPITULACJA SINGAPURU 97

pozwalają okoliczności, do uzupełniania paliwa przez myśliwce dzia-


łające z Sumatry.
Proszę zauważyć, że takie rozmieszczenie sił daje najlepsze perspe-
ktywy obrony Singapuru, który zamierzamy i mamy nadzieję utrzy-
mać.

Premier do generała Wavella 4 lutego 1942


1. Czuję się spokojniejszy mając świadomość, że nie zamierzacie
w obronie Singapuru zrezygnować z lotnictwa i wykorzystujecie
wszystkie możliwości, aby uzupełnić paliwo samolotów mających
bazę na Sumatrze.
2. Jednak wielka szkoda, że większa część myśliwców nie będzie
mogła działać prosto z bazy, a będzie musiała tracić tyle czasu latając
między Sumatrą a Singapurem.
3. Chociaż zdaję sobie sprawę z ryzyka, na jakie byłyby narażone
samoloty, które stacjonowałyby w Singapurze, nie sądzę jednak, aby
istniała prawdziwa potrzeba obrony powietrznej z baz Sumatry,
w momencie gdy Japończycy wejdą do Singapuru. Ponadto, mamy
nadzieję, że do końca lutego wyślemy wam około 90 nowych hurrica-
ne'ów na Athene i lndomitable'u. Spodziewam się zatem, że zostanie
podjęte stosowne ryzyko dla wzmocnienia obrony Singapuru myśliw­
cami.
4. Trudno mi zrozumieć, dlaczego połowa myśliwców jakie zostały
na wyspie to samoloty Buffalo. Jeśli konieczne jest ograniczenie ich
liczby, jest dla mnie sprawą oczywistą, że powinny zostać te o najwy-
ższej jakości.

.. - ..
Rankiem 8 lutego patrole zameldowały, że wróg koncentruje
się na plantacjach na północny zachód od wyspy, a nasze pozy-
cje są pod silnym obstrzałem. O godz. 10.45 wieczorem 22 au-
stralijska brygada piechoty, na zachód od rzeki Kranji, została
zaatakowana przez 5 i 18 dywizję japońską. Główne siły ude-
rzeniowe pokonały cieśninę J ohor opancerzonymi barkami de-
santowymi i realizując dalekosiężny i dokładnie opracowany
plan zaatakowały wybrane punkty na lądzie. Rozgorzały cięż­
kie walki i wiele jednostek zostało zatopionych, ale Australij-
czycy byli słabi na lądzie i grupki nieprzyjaciela przedostały się
na brzeg w wielu punktach. Do czasu reorganizacji brygady,
wróg opanował wieś Ama Keng, miejsce przecięcia się dróg
98 JAPONIA ATAKUJE

i szlaków komunikacyjnych w tym rejonie. O godz. 8 następne­


go ranka atakował już lotnisko Tengah. Najbardziej dogodnym
miejscem do zorganizowania oporu był stosunkowo wąski
przesmyk między rzekami Kranji i Jurong. 22 brygada austra-
lijska i 44 hinduska otrzymały rozkaz wycofania się na te pozy-
cje i zostały wzmocnione przez dwa bataliony z odwodów do-
wództwa.
Meldunek wojskowy zawierał następującą treść:
Generał Percival do generała Wavella 9 lutego 1942
Wczoraj wieczorem miał miejsce desant dużych sił przeciwnika.
Wróg wdarł się w nasze linie na pięć mil. Lotnisko Tengah jest w jego
rękach. Brygada australijska broniąca tego sektora poniosła duże stra-
ty. Natarcie chwilowo wstrzymano dzięki rzuceniu do walki jedno-
stek rezerwowych, ale sytuacja jest niewątpliwie bardzo trudna, bio-
rąc pod uwagę rozciągniętą linię brzegową, której mu'simy strzec.
Opracowałem plan koncentracji sił dla zabezpieczenia Singapuru, je-
śli okaże się to konieczne.

.. -..
Wieczorem 9 lutego nastąpił podobny atak od strony pozycji
27 brygady australijskiej, między cieśniną a rzeką Kranji. Zno-
wu nieprzyjacielowi udało się zdobyć punkt oparcia i w rezul-
tacie między tą brygadą a linią rzek Kranji-Jurong powstał wy-
łom w obronie. To jeszcze nie wszystko, bo dwie brygady wy-
cofujące się z zachodu do tej linii, gdzie nie było umocnień,
poszły za daleko i zanim je zawrócono, wrogowi udało się ją
przekroczyć. Aby wzmocnić pozycje Gordona Bennetta wysła­
no po kolei brygadę z 11 dywizji brytyjsko-hinduskiej oraz trzy
bataliony z 18 dywizji brytyjskiej, lecz wieczorem 10 lutego
Japbńczycy zbliżyli się już do wsi Bukit Timah, a nocą pod
osłoną czołgów przedarli się jeszcze dalej.
Oto moja reakcja na tę wiadomość:
Premier do generała Wavella 10 lutego 1942
Uważam, że powinien Pan sobie zdawać sprawę z tego, jak podcho-
dzimy do sytuacji w Singapurze. Szef sztabu imperialnego poinfor-
mował Gabinet, że Percival ma ponad 100 tys. ludzi, z tego 33 tys.
Brytyjczyków i 17 tys. Australijczyków. Wątpię, czy Japończycy ma-
KAPITULACJA SINGAPURU 99

ją równie dużo ludzi na całym Półwyspie Malajskim, a mianowicie·


pięć dywizji, a szóstą w drodze. W tych okolicznościach obrońcy
muszą mieć znaczną przewagę liczebną nad siłami japońskimi, które
przedostały się przez cieśninę i w dobrze pomyślanej bitwie powinni-
śmy ich zniszczyć. W obecnej sytuacji, nie ma co myśleć o ratowaniu
oddziałów czy oszczędzaniu ludności. W tej bitwie trzeba walczyć do
samego końca, nie szczędząc sił. 18 dywizja ma szansę zapisania
chlubnej karty w historii. Dowódcy i wyżsi oficerowie powinni polec
ze swoimi oddziałami. Honor Imperium Brytyjskiego i armii brytyj-
skiej wisi na włosku. Wierzę, że będzie Pan bezlitosny dla każdego
przejawu słabości. Podczas gdy Rosjanie walczą tak jak wszystkim
wiadomo, a Amerykanie dzielnie się trzymają na Luzonie, reputacja
naszego kraju i naszego narodu jest zagrożona. Spodziewam się, że
każda jednostka znajdzie się w bezpośrednim kontakcie bojowym
z wrogiem i będzie walczyła do końca. Jestem przekonany, że tymi
słowy wyrażam Pana własne odczucia, a wysyłam je tylko po to, żeby
dzielić z Panem ten ciężar.

Relacja Wavella z wizyty z Singapurze zawierała pesymisty-


czne sformułowania.

Generał Wavell do Premiera 11 lutego 1942


1. Wróciłem dzisiaj po 24-godzinnym pobycie w Singapurze. Do-
stałem Pański telegram tuż przed wyjazdem. Widziałem się z dowód-
cami wszystkich dywizji i z gubernatorem, i rozmawiałem z nimi
przekazując treść Pańskiego telegramu. Zostawiłem Percivalowi pi-
semne wytyczne w podobnym tonie.
2. Bitwa o Singapur nie przedstawia się dobrze. Japończycy, stosu-
jąc typową dla nich taktykę infiltracji, opanowują zachodnią część
wyspy dużo szybciej, niż można by się było tego spodziewać. Rozka-
załem Percivalowi zorganizować kontratak z udziałem wszystkich
dostępnych w tym rejonie oddziałów. Morale niektórych oddziałów
jest niskie, a żaden z nich nie może się poszczycić takim, jakiego
byśmy sobie życzyli. Panujące warunki utrudniają obronę, bowiem
konieczne jest utrzymywanie rozciągniętego frontu wokół ograniczo-
nego skrawka ziemi. Główne problemy to brak odpowiedniego wy-
szkolenia w niektórych oddziałach wspomagających oraz kompleks
niższości, który wywołała śmiała i zręczna taktyka Japończyków
i dowodzenie ich lotnictwem.
3. Robimy co w naszej mocy, aby wytworzyć bardziej optymistycz-
ną atmosferę i rozbudzić ducha walki, ale nie będę ukrywał, że jak do
tej pory nasz wysiłek nie przyniósł większych efektów. Wydałem
100 JAPONIA ATAKUJE

kategoryczne rozkazy, że nie może być mowy o poddaniu się i wszy-


stkie oddziały mają walczyć do końca.
4. Nie uważam, że Percival ma do dyspozycji taką liczbę ludzi,
o jakiej Pan mówi. Nie sądzę, żeby miał więcej niż 60 tys., najwyżej
70 tys. Mimo to powinno mu to wystarczyć do rozprawienia się z od-
działami wroga, które wylądowały na wyspie, jeśli nasze jednostki
zdoła skłonić do działania z dostateczną bojowością i determinacją.
5. Jedno z trzech lotnisk na północy jest teraz w rękach wroga,
a dwa pozostałe pod obstrzałem są bezużyteczne. Zostało jedynie lot-
nisko na południu wyspy, a korzystanie z niego jest niezwykle ogra-
niczone z powodu ciągłego bombardowania.
6. W drodze powrotnej z Singapuru, spadłem z nabrzeża, pogrążo­
nego w ciemnościach i przetrąciłem sobie dwie małe kości w krzyżu.
Stan nie jest poważny, ale będę musiał zostać parę dni w szpitalu, a i
przez następne dwa czy trzy tygodnie będę pewnie unieruchomiony.
.. ...
~

11 lutego był dniem chaotycznych walk na całym froncie.


Wysłano mieszaną jednostkę z rezerwy do wypełnienia luki ja-
ka się utworzyła między zbiornikiem wodnym MacRitchie
a drogą z Bukit Timah. Grobla została uszkodzona w celu za-
trzymania wroga, ale jego oddziały poradziły sobie z tym naty-
chmiast, gdy tylko wycofały się nasze jednostki osłaniające.
Japońska Gwardia Cesarska przedostała się tamtędy w nocy,
zbliżając się do wsi Nee Soon. Następnego dnia, tzn. 12 lutego,
3 korpus otrzymał rozkaz wycofania się do obwodu biegnącego
od drogi Bukit Timah do zbiorników bronionych przez 53 dy-
wizję, a następnie rozciągającego się się do wsi Paya Lebar
i Kalang. Oddziały forteczne z przylądka Changi zostały skie-
rowane za tę linię. Na południe od drogi do Bukit Timah przez
cały dzień 12 lutego trwały zaciekłe walki. 22 brygada austra-
lijska nadal utrzymywała swoją pozycję na południe od wsi
Bukit Timah, skąd przez 48 godzin wróg nie zdołał jej wyprzeć.
Była teraz odizolowana i na rozkaz wycofała się do Tanglin,
gdzie brygady 44 hinduska i 1 malajska przedłużały linię obro-
ny w kierunku południowym.
13 lutego Japończycy prawie nie posunęli się do przodu. Pułk
malajski utrzymujący pasmo wzgórz Pasir Panjang uparcie od-
KAPITULACJA SINGAPURU 101

pierał
18 dywizję japońską, która po dwugodzinnym bombardo-
waniu przystąpiła do ataku .
.. - ...
13 lutego zapoczątkowano projektowaną ewakuację ludności
drogą morską na Jawę. Pierwszy etap objął trzy tysiące wyzna-
czonych wcześniej osób. Wśród tych, którym kazano opuścić
wyspę byli ludzie piastujący najwyższe stanowiska, technicy,
zbędna kadra oficerska, pielęgniarki i inni, szczególnie przy-
datni w dalszej wojnie. Dołączył do nich wicemarszałek lotnic-
twa Pulford i kontradmirał Spooner, dowodzący lotnictwem
i marynarką twierdzy. Była to ich ostatnia podróż. Zaatakowały
ich jednostki marynarki japońskiej eskortujące wyprawę na Su-
matrę. Z około 80 małych jednostek pływających różnego ro-
dzaju, które wyruszyły z Singapuru tego albo następnego dnia,
prawie wszystkie zostały zatopione lub przechwycone przez
wroga. Dopiero po wojnie dowiedzieliśmy się jaki był los Pul-
forda i Spoonera. 15 lutego ich jednostkę zaatakowały niszczy-
ciele przeciwnika i wylądowała ona na brzegu małej wysepki.
Udało się im i 45 pozostałym zaokrętowanym wraz z nimi, bez
przeszkód wydostać na ową wysepkę. Jeden z grupy, młody
oficer nowozelandzki, zdobywszy tubylczą łódkę wyruszył
w drogę i po wielu przygodach dotarł szczęśliwie do Batavii 27
stycznia. Do tego czasu Jawę również ogarnęło zamieszanie
wojenne, niemniej postanowiono wysłać samolot w celu urato-
wania rozbitków. W wyniku niepomyślego zbiegu okoliczności
podjęty wysiłek poszedł na marne. A na samej wysepce opusz-
czona i trawiona gorączką grupa wiodła nędzny żywot, tracąc
nadzieję na ocalenie, ale za to wolna od nękania przez wroga.
Przed końcem marca Pulford i trzynastu innych zmarło. Spo-
oner i jeszcze trzech ludzi zmarło w kwietniu. 14 maja najwy-
ższy stopniem ocalały oficer, podpułkownik lotnictwa Atkins
zrozumiał, że zbliża się koniec. Z siedmioma innymi popłynął
tubylczą łódką na Sumatrę i poddał się Japończykom, którzy
posłali na wyspę po pozostałych rozbitków. Wszyscy później
trafili do obozu jenieckiego w Singapurze, gdzie zupełnie pod-
upadli na siłach.
102 JAPONIA ATAKUJE

......
Główne walki w dniu 14 lutego toczyły się w sektorze połu­
dniowym, po obu stronach drogi do Bukit Timah, gdzie nasze
oddziały zostały zmuszone do wycofania się, jak się okazało, na
ostatnią możliwą rubież. Warunki w mieście Singapur stały się
wprost wstrząsające. Załamała się wszelka działalność gospo-
darcza, zagrażało odcięcie dostaw wody, a zapasy żywności
i amunicji dla wojska zostały poważnie uszczuplone w wyniku
utraty magazynów, które znalazły się w rękach wroga. W tym
momencie rozpoczęto realizację planu zniszczeń. Zniszczono
uzbrojenie stałych umocnień i prawie wszystkie działa polowe
i przeciwlotnicze. Spalono lub wysadzono w powietrze cały za-
pas bomb i paliwa lotniczego. Powstało pewne zamieszanie
w związku z planem dotyczącym bazy marynarki. Wydano roz-
kazy, by został zatopiony dok pływający i zniszczono keson,
pompownie, suchy dok, ale w wielu innych punktach plan nie
został wypełniony.
Tego dnia gubernator Malajów przesłał do Ministerstwa ds.
Kolonii następującą relację:
Dowódca garniźonu poinformował mnie, że miasto Singapur jest
otoczone. Milion ludzi znajduje się na obszarze o promieniu trzech
mil. Zapasy wody poważnie zmalały i nie wystarczą na więcej niż 24
godziny. Na ulicach leży wielu zabitych i nie ma możliwości ich po-
grzebania. Totalny brak wody stanie się wkrótce faktem, a to oznacza
epidemię. Poczuwałem się do obowiązku zwrócenia na to uwagi do-
wódcy garnizonu.
......
Generałowie Wavell i Percival wymienili następujące tele-
gramy, które nie dotarły do Londynu, aż do czasu, gdy w kilka
tygodni później wyraźnie się o nie upomniałem.
Generał Wavell do generała Percivala 13 lutego 1942
Musicie wszyscy walczyć do końca tak jak teraz. Lecz jeśli uczyni
się wszystko co w ludzkiej mocy, kilku śmiałych i zdeterminowanych
może próbować ucieczki na małych statkach na południe na Sumatrę
poprzez wyspy znajdujące się po drodze. Każdy taki statek zabezpie-
KAPITULACJA SINGAPURU 103

czony workami z piaskiem i z bronią maszynową lub małym np. dwu-


funtowym działem na pokładzie, będzie bardzo przydatny w obronie
rzek na Sumatrze.

Generał Percival do generała Wavella 13 lutego 1942


Nieprzyjaciel znajduje się w odległości 5 tysięcy jardów od strony
morza, co oznacza, że miasto Singapur jest w zasięgu działania arty-
lerii polowej. Istnieje również niebezpieczeństwo wyczerpania się za-
pasów wody i żywności. Według opinii dowódców oddziały biorące
udział w walkach są zbyt zmęczone zarówno do odparcia silnego ata-
ku, jak i wykrzesania sił do kontrataku. Z radością powitalibyśmy
szansę zainicjowania ofensywy, chociaż i tak byłoby to tylko gestem,
ale nawet taka możliwość nie istnieje, skoro brak jakichkolwiek od-
działów, które mogłyby przeprowadzić natarcie. W takiej sytuacji nie
sądzę, żeby opór mógł potrwać dłużej niż dzień czy dwa. Podlegli mi
dowódcy jednomyślnie wyrażają opinię, że przeciąganie obrony
w czasie będzie dla miasta Singapur oznaczało totalne zniszczenie
i jeszcze poważniejsze straty w ludziach. Czuję się w obowiązku re-
prezentowania ich poglądów, jeśli interesuje to stolicę za morzami.
Musi wreszcie nastąpić taki etap, że w interesie żołnierzy i ludności
cywilnej położy się kres dalszemu rozlewowi krwi. Pana polecenia
z 10 lutego są realizowane, ale czy w powyżej opisanych okoliczno-
ściach mógłby Pan pozwolić mi na większą swobodę działania?

Generał Wavell do generała Percivala 14 lutego 1942


Musi Pan nadal, jak najdłużej, zadawać przeciwnikowi jak najwię­
ksze straty, aż do walk o każdy dom w razie konieczności. Wasze
działanie wiąże przeciwnikowi ręce i wyniszcza jego siły, co może
mieć pierwszorzędne znaczenie dla przebiegu walk na innych fron-
tach. W pełni rozumiem Waszą sytuację, ale konieczne jest prowadze-
nie dalszych akcji.

Wtedy Wavell przesłał mi następującą depeszę, która jak się


wydaje, podsumowywała poprzednie:

Generał Wavell do Premiera 14 lutego 1942


Dostałem telegram od Percivala, że nieprzyjaciel jest w pobliżu
miasta, a jego oddziały są niezdolne do kontynuowania przeciwna-
tarcia. Rozkazałem mu, aby zadawał wrogowi jak największe straty
tak długo, jak to jest możliwe, aż do walk o każdy dom w razie konie-
czności. Obawiam się jednak, że nie da się zbyt długo wytrwać w ob-
romeo
104 JAPONIA ATAKUJE

.. - ..
Czytelnik przypomina sobie zapewne moją notę do szefów
sztabu z 21 stycznia, na temat zarzucenia planu obrony Singa-
puru i skierowania posiłków do Rangunu, i zastanawia się dla-
czego nie przeforsowałem tego poglądu. Podczas gdy wszyscy
z pobudek emocjonalnych wybraliśmy obronę Singapuru, jedy-
nym co dawało szansę powodzenia, a naprawdę zyskania na
czasie, bo realnie rzecz biorąc tylko to mogliśmy osiągnąć, było
wydanie bezwzględnych rozkazów prowadzenia desperackich
walk do samego końca. Rozkazy te były zaakceptowane przez
generała Wavella, który, jak wynika z telegramów, wywierał
silną presję na generała Percivala. W strategii wojennej istnieje
prawidłowość, że jeżeli nawet na szczycie dowodzenia poja-
wiają się jakieś wątpliwości, generał, który dowodzi w danym
rejonie, nie powinien o nich wiedzieć, a otrzymywane przez
niego rozkazy powinny być proste i jasne. Lecz teraz, gdy było
już pewne, że stracimy Singapur, doszedłem do przekonania, że
rozkaz dalszego prowadzenia obrony byłby niesłuszny i ozna-
czałby niepotrzebną rzeź, okropności walk ulicznych w tym
rozległym mieście pełnym znękanych, bezsilnych, ogarniętych
paniką mieszkańców, i to bez żadnej nadziei na zwycięstwo.
Powiedziałem generałowi Brooke' owi do jakich doszedłem
wniosków i wiedziałem, że on także czuje, że nie należy wy-
wierać więcej presji na generała Wavella z kraju, a wręcz prze-
ciwnie, powinniśmy go upoważnić do podjęcia tej nieuchronnej
decyzji, za którą, po tym telegramie, będziemy na równi z nim
odpowiedzialni:
Premier do generała Wavella 14 lutego 1942
Tylko Pan może osądzić, czy nastąpił moment, kiedy w Singapurze
nie da się już niczego osiągnąć. Proszę o przekazanie odpowiednich
rozkazów Percivalowi. Szef sztabu imperialnego wyraża zgodę.
Generał Wavell do Premiera 15 lutego 1942
W ciągu ostatnich 48 godzin dostałem od Percivala dwa telegramy,
z których wynika, że z powodu braku wody w mieście i innych trud-
ności, siła oporu znacznie zmalała. Dwukrotnie rozkazałem mu wal-
czyć do końca. Teraz wysłałem telegram następującej treści:
Pozycje Brytyjczyków, 81utego
Oddziały forteczne - - - -
Ostateczna linia, IS lutego ••••••
Ataki Japończyków •
0I
2 4
106 JAPONIA ATAKUJE

Generał Wavell do generała Percivala 15 lutego 1942


Musicie walczyć tak długo, jak długo jest Pan w stanie zadawać
straty wrogowi, a Pańskie oddziały mogą wykrzesać z siebie siły, aby
tego dokonać. Zyskany czas i szkody wyrządzone przeciwnikowi ma-
ją ogromne znaczenie w ogólnej sytuacji. Jeśli będzie Pan w pełni
przekonany, że dalsza walka jest niemożliwa, upoważniam Pana do
przerwania oporu. Zanim to nastąpi, należy zniszczyć uzbrojenie,
sprzęt, środki transportu, wszystko, co mogłoby być wykorzystane
przez wroga. Również przed ostatecznym przerwaniem walk należy
każdemu zdeterminowanemu człowiekowi czy grupie umożliwić i
zorganizować ucieczkę, wykorzystując wszelkie dostępne środki.
Uciekinierzy muszą być uzbrojeni. Proszę powiadomić mnie o swo-
ich zamiarach.
Cokolwiek się stanie, dziękuję Panu i Pana oddziałom za wysiłek
ostatnich dni.

Niedziela, 15 lutego, była dniem kapitulacji. Zapasów


ży-wności dla wojska zostało zaledwie na kilka dni, amu-
nicji niewiele, nie było właściwie paliwa. Najgorsze, że
zapas wody oceniano tylko na 24 godziny. Wyżsi dowód-
cy wypowiedzieli się, że z dwóch możliwości, przeciwna-
tarcia i kapitulacji, pierwsza nie wchodziła w rachubę z
powodu wyczerpania oddziałów. Generał Percival zdecy-
dował się na kapitulację i wysłał ostatni tragiczny tele-
gram do generała Wavella:
15 lutego 1942
W wyniku działań wroga straciliśmy zapasy wody, paliwa, żywno­
ści i amunicji. Nie jesteśmy więc w stanie prowadzić dalszej walki.
Wszyscy oficerowie zrobili, co w ich mocy i są wdzięczni za Pana
pomoc.

Japończycy zażądali bezwarunkowej kapitulacji i ultimatum


to zostało przyjęte przez naszą stronę. Działania wojenne prze-
rwano o godz. 8.30 wieczorem .
.. ., ..
Te czarne chmury wiszące nade mną rozproszyła na chwilę
depesza ze słowami otuchy od naszego największego sojuszni-
ka:
KAPITULACJA SINGAPURU 107

Prezydent do byłego człowieka marynarki 19 lutego 1942


Zdaję sobie sprawę, jak kapitulacja Singapuru wstrząsnęła Panem i
narodem brytyjskim. Wszystkim teoretyzującym specjalistom,
a zwłaszcza Pana wrogom, daje to powód do triumfowania, ale nie
przywiClZywałbym zbytniej wagi do naszych dotychczasowych niepo-
wodzeń, co nie znaczy, że je lekceważę. Musimy ciągle patrzeć
w przyszłość, na następne posunięcia, które należy przedsięwziąć,
aby zaatakować przeciwnika.
Mam nadzieję, że zachowa Pan pogodę ducha w tych trudnych
tygodniach, bo jestem przekonany, że Brytyjczycy darzą Pana wiel-
kim zaufaniem. Chcę, żeby Pan wiedział, że często o Panu myślę
i wiem, że nie zawaha się Pan prosić mnie o to, co jestem w stanie
zrobić. [... l Proszę się do mnie odezwać.
ROZDZIAŁ VII

RAJ U-BOOTÓW

Ogromny rozrost floty U-bootów - Atak na flotę. handlową na wodach


przybrzeżnych Ameryki - Poważne straty w lutym 1942 - Hitler
podejmuje zgubną decyzję. koncentracji niemieckiej marynarki w kra-
ju - "Tirpitz" wysłany do Trondheimu - Hitler decyduje się. wycofać
"Scharnhorsta" i "Gneisenaua" z Brestu - Ucieczka odbywa się. z 11
na 12 lutego - Oburzenie w Brytanii - Niezwykle korzystny dla nas
manewr - Opinia Prezydenta - Bronię. Admiralicji podczas tajnego
posiedzenia w kwietniu - U-booty sieją spustoszenie wzdłuż wybrze-
ży Stanów Zjednoczonych - Wielka Brytania wysyła do Ameryki
okrę.ty do działań przeciw okrę.tom podwodnym - Mój telegram do
Harry' ego Hopkinsa z 12 marca - Prośba Prezydenta o ataki na bazy
U-bootów - Wyjaśniam mu, jak wygląda nasza sytuacja - Genialny
wyczyn w St. Nazaire - Wprowadzenie w życie systemu konwojowa-
nia przez marynarkę. Stanów Zjednoczonych, 1 kwietnia - Admirał
Donitz zmienia rejon ataków - Hitler popełnia błąd nie koncentrując
się. na wojnie U-bootów - Tabela strat aliantów od stycznia do lipca -
Jesienne walki - Potrzeba lotnictwa o bardzo dużym zasię.gu oraz lot-
niskowców "grupy wspacia" sil nawodnych - Powołuję. do życia no-
wy Komitet ds. Walki z U-bootami, 4 listopada - Proszę. pana Mac-
kenziego Kinga o pomoc - Zimowa pogoda przynosi wyciszenie walk.

P
rzystąpienie Stanów Zjednoczonych do wojny było dla
nas wielką ulgąi podniosło nas na duchu. Mogliśmy li-
czyć na przejęcie części ciężaru, który dźwigaliśmy na
swoich barkach, przez partnera dysponującego prawie nieogra-
niczónymi środkami i żywić nadzieję, że w wojnie na morzu
szybko osiągniemy kontrolę nad niemieckimi okrętami pod-
wodnymi. Z pomocą Amerykanów, można się było spodziewać
żabe~pieczenia naszych żywotnych interesów na Atlantyku,
chociaż należało się jeszcze liczyć ze stratami, przynajmniej do
RAJ U-BOOTÓW 109

czasu, kiedy nasz sojusznik nie zacznie działać tu pełną parą.


Mając świadomość takiego zabezpieczenia, mogliśmy dalej
prowadzić wojnę w Europie i na Bliskim Wschodzie. Daleki
Wschód był na razie najbardziej posępną sceną.
Ale rok 1942 miał dostarczyć wielu gwałtownych wstrząsów,
a na Atlantyku miał to być rok najbardziej zaciętych walk
w dziejach całej wojny. Do końca 1941 r. liczba niemieckich
okrętów podwodnych sięgała prawie 250, z których, według
raportu admirała D6nitza, prawie sto znajdowało się zawsze
w gotowości bojowej, a co miesiąc dochodziło piętnaście. Na
początku nasze zjednoczone siły, chociaż dużo sprawniejsze niż
gdy byliśmy sami, okazały się niewystarczające do odparcia
nowego ataku na obszar, który teraz znacznie się zwiększył.
Przez sześć lub siedem miesięcy, U-booty w prawie niekontro-
lowany sposób buszowały na amerykańskich wodach i w grun-
cie rzeczy omal nie doprowadziły do przedłużenia działań wo-
jennych na czas nieokreślony. Gdyby nas jednak zmuszono do
wstrzymania lub nawet znacznego ograniczenia ruchu statków
na Atlantyku, zniweczyłoby to nasze plany wspólnego działa­
nia.
12 grudnia, na konferencji z Fiihrerem, postanowiono rozsze-
rzyć pole działania okrętów podwodnych na przybrzeżne wody
Stanów Zjednoczonych. Ponieważ wiele okrętów i kilku najle-
pszych niemieckich dowódców przeniesiono na Morze Śród­
ziemne, a z rozkazu Hitlera D6nitz był zmuszony do zachowa-
nia silnej grupy również na wodach norweskich i arktycznych,
wysłano najpierw tylko sześć większych U-bootów 740-tono-
wych. Wypłynęły one z portów Zatoki Biskajskiej między 18
a 30 grudnia, z rozkazem penetrowania północnego krańca
przybrzeżnego szlaku między Nową Fundlandią a Nowym Jor-
kiem w okolicy portów docelowych wracających do kraju kon-
wojów. Osiągnęły natychmiastowy sukces. Do końca stycznia
na wodach przybrzeżnych Stanów Zjednoczonych i Kanady zo-
stało zatopionych 31 statków oprawie 200 tys. BRT. Wkrótce
ataki rozszerzyły się na południe od Hampton Roads i przyląd­
ka Hatteras, a stamtąd na wybrzeże Florydy. Ta ogromna mor-
ska autostrada pełna była bezbronnych amerykańskich i sojusz-
110 JAPONIA ATAKUJE

niczych statków. Tym szlakiem, od portów naftowych Wene-


zueli· i Zatoki Meksykańskiej, nieustannie podążała karawana
cennych tankowców. Przerwanie jej, wpłynęłoby ujemnie na
całą naszą wojenną gospodarkę i plany walk.
Na Morzu Karaibskim spośród obfitości celów niemieckie
okręty podwodne wybrały sobie tankowce. Atak dotyczył
w równym stopniu statków państw neutralnych, jak i aliantów.
Z tygodnia na tydzień zwiększał się rozmiar masakry. W lutym
straty wywołane działalnością U-bootów osiągnęły liczbę 71
statków, z czego z wyjątkiem dwóch wszystkie zostały zatopio-
ne w strefie amerykańskiej. Był to najwyższy współczynnik
strat poniesionych do tamtej pory w skali całej wojny. Wkrótce
miał jeszcze wzrosnąć.

.. - ..
Przyczyną tych strat, przekraczających ogół poniesionych
przez nas podczas tej wojny, chociaż nie dorównujących liczeb-
nie stratom z najgorszego okresu roku 1917, było nie więcej niż
12 - '15 okrętów, operujących w tym rejonie. Ochrona, na jaką
stać było wówczas marynarkę Stanów Zjednoczonych, stano-
wiła kroplę w morzu potrzeb. Naprawdę zaskakującym jest, że
w ciągu tych dwóch lat, gdy nieprzyjaciel przygotowywał się
do totalnej wojny przeciwko kontynentowi amerykańskiemu,
nie zdołano w odpowiedni sposób zabezpieczyć się przed tym
śmiertelnym atakiem. W ramach prezydenckiej polityki
"wszechstronnej pomocy dla będącej w stanie wojny Brytanii"
rzeczywiście dużo dla nas zrobiono. Otrzymaliśmy 50 niszczy-
cieli starszego typu i 10 kutrów amerykańskich służb celnych.
W zamian za to, daliśmy im nic nie warte bazy w Zachodnich
Indiach. Ale nasz sojusznik smętnym okiem patrzył teraz na
ofiarowane nam okręty. Od czasu Pearl Harbor, PacyfIk stał się
dużym ciężarem dla marynarki Stanów Zjednoczonych. Nadal
zdumiewa mnie, że mając wszelkie informacje na temat środ­
ków zabezpieczających jakie przedsięwzieliśmy, zarówno
przed podjęciem walk jak i w trakcie, Amerykanie nie uwzględ­
nili w swoich planach przybrzeżnych konwojów oraz zwiększe­
nia liczby małych jednostek.
RAJ U-BOOTÓW 111

Nie rozwinięto również obrony powietrznej wybrzeża. Ame-


rykańskie siły powietrzne, które sprawowały kontrolę nad pra-
wie całym lotnictwem mającym bazy na wybrzeżu, nie były
przeszkolone w zakresie zwalczania okrętów podwodnych,
podczas gdy marynarka, wyposażona w wodnosamoloty i am-
fibie, nie miała środków do ich wykorzystania. W końcu doszło
do tego, że skuteczny system amerykańskiej obrony tworzył się
dopiero w trakcie tych decydujących miesięcy małymi, acz bo-
lesnymi kroczkami dążąc do przezwyciężenia kryzysu. Tym-
czasem Stany Zjednoczone i państwa Koalicji doznawały do-
tkliwych strat, jeśli chodzi o statki, ładunki i życie ludzkie. Po-
noszone straty byłyby większe, gdyby Niemcy na Atlantyk wy-
słali duże okręty nawodne. Hitler jednak miał obsesję na pun-
kcie szybkiego zaatakowania Norwegii. Myśląc wybitnie jed-
notorowo poświęcił nęcącą szansę na Atlantyku i skoncentro-
wał wszystkie dostępne okręty, w tym wiele podwodnych, na
norweskich wodach. "Norwegia jest strefą przeznaczenia w tej
wojnie" - mówił. Była nią w istocie, z czego czytelnik zdaje
sobie sprawę, ale w owym czasie Atlantyk stanowił szansę dla
Niemców. Na próżno admirałowie przekonywali o konieczno-
ści przeprowadzenia morskiej ofensywy. Ich Fiihrer pozostał
niewzruszony, a jego decyzję strategiczną usprawiedliwiał do-
datkowo brak paliwa.
Już w styczniu wysłał Tirpitza - swój jedyny, ale za to najpo-
tężniejszy w świecie pancernik - do Trondheimu.

Premier do generała 1smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 25 stycznia 1942
l. Od trzech dni wiadomo, że Tirpitz znajduje się w Trondheimie.
Zniszczenie, czy nawet uszkodzenie tego okrętu byłoby najwię­
kszym wydarzeniem na morzu w naszych czasach. Żaden inny cel nie
jest z nim porównywalny. Na pewno nie ma osłony przeciwlotniczej
takiej jak w Breście albo w niemieckich portach w kraju. Nawet gdy-
by tylko został uszkodzony, trudno by go było odtransportować do
Niemiec. Nie ma dwóch zdań, że jeśli miałoby się przeprowadzić atak
nocny, lepiej poczekać na poświatę księżyca, ale ataków nocnych nie
można porównać z tymi za dnia. Zmieniłoby to sytuację na morzach
całego świata i odzyskalibyśmy panowanie na Atlantyku.
112 JAPONIA ATAKUJE

2. Nie może zabraknąć współdziałania między dowództwem lot-


nictwa bombowego, siłami lotnictwa marynarki i lotniskowcami. Po-
winno się zaplanować zaatakowanie zarówno samolotami torpedowy-
mi z lotniskowca, jak i ciężkimi bombowcami za dnia albo o świcie.
Cała strategia wojny w tym okresie opiera się na tym okręcie, który
sam trzyma w szachu cztery największe pancerniki brytyjskie, nie
mówiąc o dwóch nowych okrętach amerykańskich zablokowanych na
Atlantyku. Traktuję to jako sprawę najwyższej wagi i podkreślam ele-
ment czasu. Wspomnę o tym w Gabinecie jutro, a we wtorek wieczo-
rem musimy to szczegółowo omówić w Komitecie Obrony.
.. ... ...
W ramach polityki obronnej Hitler zdecydował sprowadzić
do portów w kraju pancerniki Scharnhorst i Gneisenau, które
od blisko roku zablokowane były w Breście, stanowiąc jedno-
cześnie zagrożenie dla naszych oceanicznych konwojów. 12
stycznia w Berlinie odbyła się specjalna konferencja poświęco­
na temu zagadnieniu, gdzie niemiecka admiralicja omawiała
plan realizacji życzeń Fiihrera. Hitler powiedział:
Siły morskie w Breście mają przede wszystkim to znaczenie, że
wiążą ręce lotnictwu wroga i odciągają od ataków na nasz kraj. Ko-
rzyści wypływające z tej sytuacji będą trwały tak długo, dopóki nie-
przyjaciel nie uzna za konieczne podjęcia ataku na nasze, wciąż jesz-
cze nie uszkodzone, okręty. Gdy są one w Breście, absorbują siły
morskie wroga w nie większym stopniu, niż gdyby były w Norwegii.
Jeśli widziałbym jakąkolwiek szansę, że przez okres czterech lub pię­
ciu miesięcy okręty pozostaną nienaruszone, a potem, gdy sytuacja
diametralnie się zmieni, wykorzystane na Atlantyku, bardziej byłbym
skłonny zastanawiać się nad pozostawieniem ich w Breście. Aby jed-
nak nie narażać okrętów na niebezpieczeństwo uderzenia, które co-
dziennie na nie czyha, jestem zdecydowany na ich wycofanie.

Decyzja ta była źródłem incydentu, który w owym czasie,


wywołał w Anglii tak dużo zamieszania i ogólnego oburzenia,
że wymaga zrobienia w tym miejscu dygresji .

.. - ..
Nocą 11 lutego owe dwa pancerniki wraz z krążownikiem
ciężkim Prinz Eugen uciekły z Brestu i szczęśliwie przedosta-
RAJ U-BOOTÓW 113

wszy się przez Kanał La Manche znalazły schronienie w po-


rtach macierzystych.
W wyniku poważnych strat, jakie ponieśliśmy w rejonie Mo-
rza Śródziemnego w zimie i chwilowego obezwładnienia całej
naszej wschodniej floty, byliśmy zmuszeni - tak jak to stwier-
dziłem w poprzednim tomie - wysłać wszystkie nasze samoloty
torpedowe, aby bronić Egiptu przed potencjalną inwazją mor-
ską. Ale jednocześnie bacznie obserwowano Brest, by w razie
jakiegokolwiek wypadu zaatakować bombami i torpedami
z morza i z powietrza. Wzdłuż domniemanego szlaku, zarówno
przez Kanał, jak u wybrzeży Holandii rozlokowano miny. Ad-
miralicja przewidywała, że Niemcy będą próbowali ominąć
Dover w nocy, ale niemiecki admirał wolał opuszczać Brest
pod osłoną ciemności, aby za dnia mignąć przed bateriami Do-
ver. Wypłynął z Brestu przed północą 11 lutego.
Poranek następnego dnia był mglisty i gdy zauważono okręty
nieprzyjaciela, radary naszego lotnictwa patrolowego nic nie
wykazały. Nasza radiolokacja na wybrzeżu również zawiodła.
Uznaliśmy to wtedy za nieszczęśliwy przypadek. Po wojnie
dowiedzieliśmy się, że to generał Martini, szef niemieckiej ra-
diolokacji, wykonał precyzyjny plan. Niemieckie zakłócanie,
które poprzednio było bardzo nieskuteczne, zostało wzmocnio-
ne za pomocą dużej ilości nowego sprzętu, ale aby nie okazało
się to w dniu krytycznym zbyt podejrzane, nowe urządzenia
wprowadzano stopniowo, tak że zakłócanie stawało się z dnia
na dzień coraz bardziej skuteczne. Nasi operatorzy nie podnieśli
więc niepotrzebnej wrzawy, bo nikt nie przewidywał niczego
nadzwyczajnego. Jednakże 12 lutego zakłócanie tak się nasiliło,
że nasza morska radiolokacja była bezsilna. Dopiero o godz.
11.25 wiadomość dotarła do Admiralicji. Wtedy uciekające
pancerniki z silną eskortą lotnictwa i niszczycieli znajdowały
się w odległości 20 mil od Boulogne. Gdy minęła 12 w połud­
nie baterie Dover otworzyły ogień z ciężkich dział. Natych-
miast pięć ścigaczy torpedowych skierowało się na morze
i przystąpiło do ataku. Sześć swordfishów z Manston w hrab-
stwie Kent, prowadzonych przez komandora porucznika Es-
monde'a (który prowadził pierwszy atak na Bismarcka), wyru-
114 JAPONIA ATAKUJE

szyło zadowoliwszy się osłoną zaledwie dziesięciu spitfire' ów.


Swordfishe pod silnym obstrzałem myśliwców nieprzyjaciela,
zrzuciły torpedy na wroga, ponosząc jednak duże straty. Żaden
z nich nie powrócił, ocalało jedynie pięć osób z ich załóg. Es-
monde został pośmiertnie odznaczony Victoria Cross.
Kolejne fale bombowców i samolotów bombowo-torpedo-
wych atakowały nieprzyjaciela aż do zapadnięcia nocy. Odbyło
się wiele zaciętych i chaotycznych walk z niemieckimi my-
śliwcami, w których ponieśliśmy dotkliwsze straty niż przeciw-
nik, dysponujący przewagą liczebną. Gdy niemieckie pancerni-
ki dotarły do holenderskiego brzegu, około 3.30 po południu,
pięć niszczycieli z Harwich zdecydowało się na atak, wystrzeli-
wując torpedy z odległości ok. 3 tys. jardów pod silnym ob-
strzałem. Pomimo to nie tknięta ani przez baterie Dover, ani
atakami torpedowymi, niemiecka eskadra utrzymywała swój
kurs i rankiem 13 lutego wszystkie niemieckie okręty dopłynę­
ły do rodzimych portów. Wiadomość ta zdumiała brytyjską opi-
nię publiczną, która nie mogła zrozumieć czegoś, co się uważa
nie bez racji za dowód opanowania przez Niemców Kanału La
Manche. Jednakże bardzo szybko okazało się, za pośrednic­
twem naszej służby wywiadowczej, że Scharnhorst i Gneise-
nau padły ofiarą naszych pól minowych. Minęło sześć miesięcy
zanim Scharnhorst był w stanie wrócić do służby, a Gneisenau
nigdy już nie brał udziału w działaniach bojowych na morzu.
Nie można było tego jednak podać do wiadomości publicznej
i naród trwał w swym oburzeniu.
Aby uciszyć narzekania, przeprowadzono oficjalne docho-
dzenie i ogłoszono jego wyniki, te przynajmniej, na które po-
zwalała tajemnica wojskowa. Gdy spojrzymy na to z perspekty-
wy czasu i pod szerszym kątem, epizod ten jawi się nam jako
niezwykle korzystny. "Gdy będę przemawiał przez radio wie-
czorem w następny poniedziałek - telegrafował Prezydent -
zwrócę się również do tych, którzy traktują epizod w Kanale
jako porażkę. Jestem coraz bardziej przekonany, że ulokowanie
wszystkich niemieckich okrętów w Niemczech ułatwi nam roz-
wiązanie problemu północnego Atlantyku." Jednakże, poza
kręgiem osób wtajemniczonych, sytuacja w owym czasie mog-
RAJ U-BOOTÓW 115

la istotnie wyglądać bardzo źle dla każdego w krajach Wielkiej


Koalicji.
Reprezentowałem taki sam pogląd jak pan Roosevelt.

Premier do Prezydenta 17 lutego 1942


Wycofanie się niemieckiej marynarki z Brestu zdecydowanie po-
prawiło sytuację na naszych wodach terytorialnych i na Atlantyku.
Stamtąd zagrażała ona konwojom idącym na wschód, wymuszając
włączenie do eskorty dwóch pancerników. Eskadra z Brestu mogła się
również przenieść albo na atlantycki szlak handlowy, albo na Morze
Śródziemne. Wolimy raczej, żeby została tu gdzie jest. Nasze bom-
bowce, które były rozproszone, można teraz skoncentrować na Nie-
mczech. W końcu, jak Pan już może wie, Prinz Eugen został uszko-
dzony, a zarówno Scharnhorst jak i Gneisenau wpadły na miny, pier-
wszy z nich dwukrotnie. To oznacza, że nie zrobią nam niespodzianki
przez co najmniej sześć miesięcy, a my w tym czasie wzmocmimy
naszą marynarkę. Szkoda, oczywiście, że ich nie zatopiliśmy i prowa-
dzimy dochodzenie mające na celu wyjaśnienie, dlaczego za dnia nikt
nie wiedział, że opuściły Brest.
.. - ..
Dopiero po upływie ponad dwóch miesięcy w wyniku prze-
prowadzonego 23 kwietnia tajnego posiedzenia zezwolono mi
wyjawić te istotne fakty Izbie Gmin.

Byłem pod wrażeniem wstrząsu, jaki wśród mas wiernych Brytyj-


czyków wywołało przepłynięcie przez Kanał tych dwóch okrętów.
[... ] Liczba samolotów torpedowych została znacznie uszczuplona ze
względu na potrzeby w Egipcie. Jeśli chodzi o marynarkę, z oczywis-
tych powodów nie trzymamy naszych największych okrętów w Ka-
nale La Manche i na Morzu Irlandzkim. Zwrócono jednak uwagę na
to, że znalazło się tylko 6 niszczycieli będących w stanie zaatakować
niemieckie pancerniki. Zadawano wielokrotnie pytanie, gdzie była
reszta flotylli? Odpowiedź brzmiała i brzmi, że jesteśmy na Atlanty-
ku, konwojując transporty z żywnością i amunicją ze Stanów Zjedno-
czonych, bez których nie możemy żyć.[ ... ] Większość ludzi uznała
fakt przepłynięcia niemieckiej eskadry przez Kanał za zdumiewający
i wręcz przerażający. Mogła też dostać się na południe i z odrobiną
szczęścia dotrzeć na Morze Śródziemne. Mogła udać się na Atlantyk
i zagrażać naszym statkom handlowym. Mogła skierować się na pół­
noc i wpłynąć na macierzyste wody przy norweskich fiordach. Lecz
116 JAPONIA ATAKUJE

jedynym co wydawało się nieprawdopodobieństwem dla opinii publi-


cznej okazało się wpłynięcie do Kanału i przedostanie się przez cieś­
ninę Dover. Przeczytam więc streszczenie oceny sytuacji dokonanej
przez Admiralicję 2 lutego, na dziesięć dni przed ucieczką pancerni-
ków, gdy ćwiczenia i próby pod parą oraz przybycie eskorty niemiec-
kich niszczycieli dość jasno świadczyło o ich zamiarach:
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Kanał stanowi duże ryzyko dla
Niemców. Jest jednak prawdopodobne, ponieważ ich ciężkie okręty
nie są w pełni sprawne, że woleliby raczej spróbować przeprawy,
opierając się na osłonie niszczycieli i lotnictwa, które mają pełne mo-
żliwości oraz doskonale wiedząc, że nie dysponujemy w Kanale żad­
nymi ciężkimi okrętami do przeciwstawienia się im. Możemy więc się
spodziewać, że dwa pancerniki i 8-calowy krążownik ciężki wraz
z pięcioma dużymi i pięcioma małymi niszczycielami, a także, powie-
dzmy, dwadzieścia pilotujących myśliwców (z możliwością przywoła­
nia w każdej chwili posiłków) może wkroczyć na wody Kanału.
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, jest bardzo prawdopodobne,
że niemiecka flotylla może przedostać się na wschód przez Kanał dużo
bezpieczniej, niż gdyby próbowała szlaku oceanicznego do Norwegii,
a ponieważ sądzi się, że Niemcy będą unikać ryzyka dopóty, dopóki
nie staną pewnie na nogi, Kanał wydaje się najbardziej prawdopo-
dobnym kierunkiem ich poczynań, gdy opuszczą Brest.

Ten fragment raportu sztabu marynarki napisanego przed


"wydarzeniem" zrobił, jak się tego spodziewałem, większe
wrażenie na Izbie Gmin, niż mogłyby wywołać jakiekolwiek

.. -...
wyjaśnienia.

Tymczasem atlantyckie wybrzeże Stanów Zjednoczonych


było nadal opanowane przez siejące spustoszenie U-booty. Je-
den z dowódców okrętu podwodnego zameldował D6nitzowi,
że nawet dziesięciokrotnie więcej U-bootów znalazłoby cele do
niszczenia. Spoczywając na dnie w ciągu dnia, nocą U-booty
wykorzystywały możliwość osiągnięcia dużej prędkości na-
wodnej, aby upatrzyć sobie najcenniejszy łup. Prawie każda
wystrzelona przez nie torpeda dosięgała ofiary, a gdy wyczer-
pały się torpedy, działa okazywały się prawie równie skuteczne.
W miastach nadatlantyckich, w których przez pewien czas
RAJ U-BOOTÓW 117

utrzymywano pełne oświetlenie nabrzeży, nocą słyszano odgło­


sy bitew niedaleko brzegu, widziano tonące, palące się okręty
i ratowano rozbitków i rannych. Panowało uczucie rozgorycze-
nia i gniewu wobec rządu, który znalazł się w kłopotliwej sytu-
acji. Amerykanów jednak łatwiej doprowadzić do wściekłości
niż zastraszyć.
W Londynie patrzyliśmy na to nieszczęście z niepokojem
i smutkiem. Już 6 lutego wysłałem do Hopkinsa osobistą prze-
strogę:

Byłoby dobrze upewnić się, że zwrócono Prezydentowi uwagę na


ciężkiestraty poniesione w wyniku działania U-bootów na północ­
no-zachodnim Atlantyku. Od stycznia potwierdzone straty wynoszą
158208, prawdopodobne 83 740, możliwe 17 363, razem - 259311
BRT.
10 lutego nie proszeni przez drugą stronę zaoferowaliśmy
amerykańskiej marynarce 24 nasze najlepiej wyposażone do
zwalczania okrętów podwodnych trawlery i 10 korwet z prze-
szkoloną załogą. Zostało to ciepło przyjęte przez sojusznika,
pierwsze jednostki dotarły do Nowego Jorku na początku mar-
ca. Nie było to wiele, ale wszystko co mogliśmy odstąpić.
"Ofiarowała wszystko co miała, a to było wszystko co miała do
zaofiarowania." Konwoje przybrzeżne nie mogły wyruszyć,
dopóki nie podjęto koniecznych działań organizacyjnych i nie
zebrano niezbędnej eskorty. Dostępne okręty i lotnictwo wyko-
rzystywano przede wszystkim do patrolowania rejonów zagro-
żonych. Nieprzyjaciel, z łatwością omijając patrole, prześlado­
wał swe bezbronne ofiary w innym miejscu. 16 lutego U-boot
pojawił się w pobliżu dużego portu naftowego na Arubie w Ho-
lenderskich Indiach Zachodnich i po zatopieniu jednego małe­
go tankowca i uszkodzeniu innego, ostrzelał urządzenia porto-
we na brzegu, nie powodując większych strat. Próba storpedo-
wania olbrzymiego tankowca stojącego na kotwicy u wybrzeża
również nie była zbyt udana. Tego samego dnia w tym samym
rejonie następne trzy U-booty zatopiły kolejne trzy tankowce.
Zaraz potem inny U-boot wpłynął do brytyjskiego portu na Try-
nidadzie, gdzie zatopił dwa zacumowane statki i wycofał się
118 JAPONIA ATAKUJE

bez szwanku. Ten ostatni incydent zmusił nas do zmiany kie-


runku kursu transatlantyckich statków transportujących żołnie­
rzy na Daleki W sch6d, które tu zwykle uzupełniały zapasy pa-
liwa. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności ani Queen Mary, ani
żadne inne duże statki znajdujące się w tym rejonie nie zostały
zaatakowane.
W marcu największe napięcie odczuwało się w rejonie między
Charlestonem a Nowym Jorkiem, kiedy pojedyncze U-booty ze
swobodą i bezczelnością trudną do zniesienia grasowały po ca-
łych Karaibach i Zatoce Meksykańskiej. Podczas tego miesiąca
zatopieniu uległo prawie pół miliona ton, z czego 3/4 na amery-
kańskich wodach przybrzeżnych, a prawie połowa tonażu doty-
czyła tankowców. Bilans strat niemieckich w marcu nie przed-
stawiał się imponująco: tylko dwa U-booty zostały zatopione na
wodach terytorialnych przez amerykańskie lotnictwo eskortują­
ce konwój z Nowej Fundlandii. Autorem pierwszego skutecz-
nego ataku nawodnego niedaleko amerykańskiego wybrzeża
był niszczyciel Stanów Zjednoczonych Roper. Nastąpiło to do-

.. -..
piero 14 kwietnia.
.
W marcu wróciłem do kwestii, która stała się wówczas spra-
wą najwyższej wagi.
Premier do pana Harry'ego Hopkinsa 12 marca 1942
1. Jestem głęboko zaniepokojony olbrzymimi stratami wśród tan-
kowców na zachód od 40 południka i na Morzu Karaibskim. W stycz-
niu zostało zatopionych lub uszkodzonych 18 statków o łącznym to-
nażu 221 tys. BRT, w lutym liczba ta wzrosła do 364 941 BRT, do 11
marca zatopiono 7 statków, łącznie 88 449 BRT. Nie dalej jak wczoraj
zameldowano zatopienie lub uszkodzenie 30 tys. BRT. I tak w ciągu
dwóch miesięcy, tylko na tych wodach, zatopionych lub uszkodzo-
nych zostało około 60 tankowców, łącznie 675 tys. BRT. W dodatku
kilkanaście tankowców ma opóźnienie.
2. Dzięki reorganizacji konwojów na Atlantyku, znaczna liczba
amerykańskich niszczycieli została zwolniona z obowiązku eskorto-
wania na szlakach transatlantyckich i przeniesiona do innej służby.
Przekazaliśmy 24 trawlery do zwalczania okrętów podwodnych,
z których 23 już dotarły.
RAJ U-BOOTÓW 119

3. Sytuacja jest tak poważna, że należy podjąć jakieś drastyczne


kroki i mamy ogromną nadzieję, że znajdziecie dodatkową eskortę
w celu natychmiastowego zorganizowania konwojów na zachodnio-
indyjskich Bermudach, wycofując z Pacyfiku kilka niszczycieli, do-
póki nie przybędzie dziesięć korwet, które przekazujemy.
4. Jedyna alternatywa to: albo chwilowe wstrzymanie ruchu tan-
kowców, co grozi wyczerpaniem się naszych zapasów, albo ograni-
czenie liczby konwojów na szlaku Halifax - Zjednoczone Królestwo
[tj. zmniejszenie ruchu], aby na pewien czas zabezpieczyć eskortę dla
konwojów zachodnioindyjskich. Trzebajednak zdawać sobie sprawę,
że to drugie rozwiązanie nie tylko zmniejszyłoby nasz import o 30
tys. ton miesięcznie, lecz wprowadzenie go w życie zajęłoby trochę
czasu.
5. Chciałbym, żeby te propozycje zostały od razu przedyskutowane
na najwyższym szczeblu władz marynarki. Jeśli zmniejszając liczbę
konwojów musielibyśmy na pewien czas· ograniczyć nasz import,
trzeba by rozważyć zwiększenie tonażu w drugiej połowie roku przy
założeniu, że moglibyście ,nam pomóc. Proszę mnie powiadomić, co
sądzi Pan o przedstawieniu tych wszystkich spraw bezpośrednio Pre-
zydentowi.
6. Z wielką ulgą przyjąłem wspaniałe telegramy od Prezydenta, po-
ruszające wszystkie najważniejsze kwestie. Pociesza mnie fakt, że
zupełnie się zgadzamy co do przyszłych losów tej wojny. Proszę prze-
kazać osobiste pozdrowienia od Króla [i] Marszałka i powiedzieć, że
"znów nastąpią szczęśliwe dni" .
.. .. ..
Prezydent po burzliwych konsultacjach ze swoimi admirała­
mi na ten temat i na temat sytuacji marynarki w ogóle, szczegó-
łowo odpowiedział na mój telegram. Z wdzięcznością odniósł
się do faktu przybycia trawlerów i korwet. Zaproponował róż­
nego rodzaju metody oszczędzania eskorty konwojów transat-
lantyckich poprzez ograniczenie ich kursowania do l lipca, kie-
dy to rosnąca w geometrycznym postępie produkcja małych
jednostek morskich i samolotów przeznaczonych specjalnie do
osłony statków, miała zacząć przynosić efekty. Dał mi zapew-
nienie, którego potrzebowałem, odnośnie realizacji naszych
planów importowych na drugą połowę roku.
Parę dni później dodał, z wyczuwalną przeze mnie nutą znie-
cierpliwienia:
120 JAPONIA ATAKUJE

Prezydent do byłego człowieka marynarki 20 marca 1942


Pańskie zainteresowanie podjęciem kroków zmierzających do
przeciwstawienia się groźbie U-bootów na Atlantyku, jak to wynika
z ostatniej depeszy do pana Hopkinsa na ten temat, zmusza mnie do
zwrócenia Panu szczególnej uwagi na konieczność skutecznego za-
atakowania baz, w których U-booty stacjonują i stoczni, gdzie są bu-
dowane i naprawiane, aby ograniczyć w ten sposób ich działalność
u samego źródła, tam gdzie z konieczności istnieją ich skupiska.

Po przeprowadzeniu badań i opracowaniu planów odpowie-


działem:

Były człowiek marynarki do


prezydenta Roosevelta 29 marca 1942
l. Dążąc do rozprawienia się z U-bootami w przyszłości, obecnie
koncentrujemy się na bombardowaniu ich baz i ostatniej nocy pole-
ciało nad Lubekę 250 bombowców, w tym 43 ciężkie. Rezultat jest
podobno lepszy niż kiedykolwiek. Jest to zgodne z Pańskim życze­
niem.
2. Admiralicja, dowództwo obrony wybrzeża i RAF opracowały
plan patrolowania w dzień i w nocy okrętów wypływających z Zatoki
Biskajskiej. U-booty działające na Karaibach i wybrzeżach amery-
kańskich wypływają z portów Zatoki Biskajskiej, które są najdogod-
niejsze do tego celu i skąd odległość jest najmniejsza. Obecnie Nie-
mcy praktykują zanurzanie się w dzień, a nocą nadrabiają dystans na
powierzchni. Mamy nadzieję, że nocne ataki lotnictwa pomieszają im
szyki i zmuszą do częstszego wynurzania się w porze dziennej. Wo-
bec tego należy nękać wroga i w dzień i w nocy, wydłużając w ten
sposób rejsy U-bootów, a tym samym zmniejszając czas ich działania
po Waszej stronie. Stanowiłoby to dodatkowy element w naszym pla-
nie, mającym za zadanie zniszczenie lub uszczuplenie sił przeciwni-
ka, co mam nadzieję uda się nam przynajmniej z kilkoma jednostkami
w miesiącu, gdyż zawsze znajduje się co najmniej sześć U-bootów
płynących w tę lub z powrotem w patrolowanym rejonie.
3. Jeżeli się weźmie pod uwagę wciąż duże straty po Waszej stronie,
to organizowanie konwojów może być tylko połowicznym środkiem
zaradczym. Admiralicja nalega na przeznaczenie czterech, a później
sześciu dywizjonów bombowców, do osłony nowo tworzonego bi-
skaj ski ego patrolu. Patrząc na to zagadnienie z merytorycznego pun-
ktu widzenia, mam duże wątpliwości, czy będzie można temu życze­
niu sprostać.
RAJ U-BOOTÓW 121

4. Z drugiej strony, istnieje poważna konieczność bombardowania


Niemiec. Nasza nowa metoda tropienia celu daje nadzwyczaj dobre
wyniki. Jednakże nasze siły bombowe nie rozwinęły się tak, jak się
tego spodziewaliśmy. Jesteśmy mocno zawiedzeni defektem konstru-
kcyjnym zakończenia skrzydeł lancasterów, co zmusza nas do przesu-
nięcia o kilka miesięcy użycia czterech najlepszych i najnowocześ­
niejszych dywizjonów. Właśnie teraz, gdy poprawia się pogoda, gdy
Niemcy wycofują artylerię przeciwlotniczą ze swoich miast do Rosji,
gdy tak zależy Panu na bombardowaniu baz U-bootów, bardzo trudno
byłoby mi podjąć decyzję wyjęcia tych sześciu dywizjonów spod do-
wództwa lotnictwa bombowego, gdzie Harris tak dobrze sobie radzi .
... -..
Marzec zakończył się dla nas iście bohaterskim i genialnym
wręcz wyczynem w St. Nazaire. Było to jedyne miejsce wdłuż
wybrzeży Atlantyku, gdzie znajdował się dok umożliwiający
naprawę Tirpitza w wypadku jego uszkodzenia. Jeśli udałoby
się zniszczyć ów dok, jeden z największych na świecie, rajd
Tirpitza z Trondheimu na Atlantyk stałby się dla niego o wiele
bardziej niebezpieczny i Niemcy mogliby go uznać za niewarty
zachodu. Nasi komandosi rwali się do tego zadania, ale wyczyn
godny sławy i chwały nie mógł się obyć bez precyzyjnej strate-
gii. Ekspedycja składająca się z niszczycieli i lekkich przy-
brzeżnych okrętów dowodzona przez komandora Rydera
z Royal Navy i pułkownika Newmana z Pułku Essex, wyruszy-
ła 26 marca po południu z Falmouth, mając około 250 koman-
dosów na pokładzie. Do przebycia mieli 400 mil na stale patro-
lowanych przez przeciwnika wodach oraz 5 mil w górę ujścia
Loary.
Celem wyprawy było zniszczenie bram (stawideł) ogromne-
go doku. Campbeltown, jeden z pięćdziesięciu starych amery-
kańskich niszczycieli, wiozący 3 tony silnego materiału wybu-
chowego na dziobie, podpłynął do stawideł, w samą paszczę
śmiercionośnego ognia nieprzyjaciela. Został tutaj podziura-
wiony, ale zapalniki głównych ładunków wybuchowych miały
zadziałać z opóźnieniem. Dowodził nim komandor porucznik
Beattie. Z jego pokładu major Copeland z grupą desantową wy-
dostał się na brzeg, mając za zadanie zniszczenie mechanizmu
122 JAPONIA ATAKUJE

doku. Natknęli sięna przeważające siły Niemców i rozpoczęła


się zażarta walka. Wszyscy, z wyjątkiem pięciu członków gru-
py desantowej, zostali zabici lub schwytani. Okręt komandora
Rydera wraz z resztkami jego sił, chociaż ostrzelany ze wszy-
stkich stron, jakimś cudem utrzymał się na powierzchni podczas
przedostawania się na otwarte morze i szczęśliwie dotarł do oj-
czyzny. Lecz olbrzymia eksplozja nie nastąpiła o czasie. Coś
było nie w porządku z zapalnikiem. Dopiero następnego dnia,
gdy duża grupa niemieckich oficerów i techników przeprowa-
dzała inspekcję wraka Campbeltowna tkwiącego w stawidłach
doku, okręt eksplodował z niszczycielską siłą, zabijając setki
Niemców i rozbijając na drobne kawałki wielkie stawidła, któ-
rych nie naprawiono do końca wojny. Jeńców, wśród których
czterech było odznaczonych Victoria Cross, Niemcy potrakto-
wali z szacunkiem, surowa kara spotkała natomiast śmiałych
Francuzów, którzy pod wpływem impulsu wylegli tłumnie
z mieszkań, by udzielić pomocy w czymś, co wydawało się być
zwiastunem wyzwolenia.
..... ..
W końcu kwietnia marynarka Stanów ZjednOczonych mogła
rozpocząć częściową ochronę konwojów. Na początku dotyczy-
ło to tylko dziennych etapów o długości około 120 mil, między
chronionymi miejscami kotwiczenia; nocą cały ruch statków
zamierał. Każdego dnia między Nowym Jorkiem a Florydą
znajdowało się z górą 120 statków wymagających osłony. Wy-
nikające z tego wszystkiego opóźnienia stały się jeszcze jedną
udręką. Dopiero 14 maja ruszył pierwszy, w pełni zorganizowa-
ny konwój z Hampton Roads do Key West. Następnie system
szybko rozciągnął się na północ, do Nowego Jorku i Halifaksu,
a do końca miesiąca łańcuch ciągnący się wzdłuż wschodniego
wybrzeża od Key West na północ został całkowicie wypełniony
brakującymi ogniwami. Natychmiast dało się odczuć ulgę,
i chociaż U-bootom nadal udawało się ujść z życiem, nasze
straty obniżyły się.
Admirał Donitz niezwłocznie zmienił rejon działania na Mo-
rze Karaibskie i Zatokę Meksykańską, nie objęte jeszcze syste-
RAJ U-BOOTÓW 123

mem konwojowania_ Krzywa strat w tonażu tankowców w tym


rejonie stromo poszła do góry. Zwiększając zasięg działalności,
U-booty dotarły do wybrzeży Brazylii i do rzeki Św. Wawrzyń­
ca. Dopiero pod koniec roku udało się pokryć wszystkie te nie-
zmierzone obszary pełną siecią sprzężonych, skutecznie działa­
jących konwojów. Ale już w czerwcu było widać poprawę,
a koniec lipca można traktować jako kres straszliwej masakry
statków wzdłuż wybrzeża Ameryki. Na wykresie na stronie 124
czytelnik zobaczy, że w ciągu siedmiu miesięcy straty aliantów
na Atlantyku spowodowane przez U-booty wyniosły ponad 3
miliony BRT, w tym 181 statków brytyjskich o łącznej poje-
mności 1 130 tys. BRT. Mniej niż 1/10 tych strat dotknęła statki
w konwojach. Wszystko to kosztowało wroga, licząc do końca
lipca, tylko 14 U-bootów zatopionych na Atlantyku i Morzu
Arktycznym, z tego 6 na wodach Ameryki Północnej. I wresz-
cie my odzyskaliśmy inicjatywę w tym rejonie. Tylko w lipcu
zniszczyliśmy 5 U-bootów na wybrzeżu atlantyckim, a ponadto
w innych rejonach 6 niemieckich i 3 włoskie. Ta liczba czterna-
stu okrętów w miesiącu, z czego połowę zatopiła eskorta kon-
wojów, dodała nam otuchy. To najlepszy wynik jaki do tej pory
osiągnęliśmy; jednak liczba nowych U-bootów wchodzących
co miesiąc do służby, nadal przekraczała liczbę zatapianych.
Poza tym, gdy tylko środki zaradcze aliantów okazywały się
skuteczne, admirał Donitz przerzucał U-booty w inne rejony.
Gdy wchodziły w grę ogromne przestrzenie oceanów, zawsze
zdołał wypracować sobie krótki okres bezkarności w nowym
rejonie, zanim go dopadliśmy. Stosunkowo bezpieczna żegluga
na szlaku transatlantyckim w maju została zakłócona atakiem
na konwój ok. 700 mil na zachód od Irlandii, gdzie utraciliśmy
7 statków. Potem nastąpił kolejny atak w strefie Gibraltaru i po-
nowne pojawienie się U-bootów niedaleko Freetown_ Jeszcze
raz Hitler przyszedł nam z "pomocą", nalegając aby trzymać
w gotowości bojowej grupę U-bootów do udaremnienia prób
zajęcia Azorów i Madery przez aliantów. Jego sposób rozumo-
wania, z czego czytelnik na pewno zdaje sobie sprawę, nie był
tak zupełnie bezsensowny, ale jest mało prawdopodobne, by
same U-booty mogły przechylić szalę zwycięstwa na stronę nie-
W OBRĘBIE GRANIC MORSKICH OCEAN ATLANTYCKI
USA I KANADY ŁĄCZNIE
(300 mil od brzegów Ameryki Pn.) STYCZEŃ -
- LIPIEC

amerykańskie r't:f'i':mI
brytyjskie 1:::::::::::::::1
500
inne c=J
Z 400 Z 2
O O
~ ~

~ >-
~ 300 Z
O
V)
-
>- ~
~ :;E

20°r--illltll
O=~=
styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec styczeń - lipiec!włącznie!

STRATY ZADANE PRZEZ U-BOOTY. STYCZEŃ - LIPIEC 1942


ATLANTYK

PÓŁNOCN

ATLANTYK
STRUKTURA OBRONY, 1942

Główny obszar konwojów północnoatlantyckich . .

Porty konwojów J.,


126 JAPONIA ATAKUJE

miecką, gdybyśmy się rzeczywiście zdecydowali na uderze-


nie. Donitz z żalem rozstawał się ze swoimi umiłowanymi
U-bootami, tym bardziej, że zbiegło się to z końcem błogich
spokojnych dni na amerykańskim wybrzeżu, gdy zbierał w so-
bie siły do ponowienia ataku na główne szlaki konwojów.
Atak U-bootów był dla nas naj gorszym złem. Niemcy postą­
piliby najmądrzej, gdyby wszystko postawili na tę kartę. Pamię­
tam jak mój ojciec mawiał: "Gdy uda ci się coś osiągnąć w po-
lityce, wykorzystaj to do końca." Może to służyć jako strategi-
czna reguła. Tak jak Goring kilkakrotnie zmieniał cele natarcia
w bitwie o Anglię, tak i teraz walka prowadzona przez U-booty
została osłabiona przez rozdzielenie sił na kilka frontów. Pomi-
mo to, przez długi czas stanowiła dla nas straszne zagrożenie ..
Warto uważnie przyjrzeć się tabeli na stronie 128 .
... - ..
Nadeszła pora, by przedstawić bieg wydarzeń w innych rejo-
nach i krótko zrelacjonować postęp osiągnięty w walkach o At-
lantyk do końca 1942 roku.
W sierpniu U-bo otY skierowały swoją uwagę na obszar
w okolicy Trynidadu i na północne wybrzeże Brazylii, gdzie
statki przewożące boksyt do Stanów Zjednoczonych dla prze-
mysłu lotniczego oraz szereg jednostek płynących poza konty-
nent amerykański z dostawami dla Bliskiego Wschodu stano-
wiły znakomity cel. Inne U-booty grasowały w okolicy Freetown,
niektóre z nich dotarły aż do Przylądka Dobrej Nadziei, a kilka
zawędrowało nawet na Ocean Indyjski. Przez pewien czas bu-
dził nasz niepokój południowy Atlantyk. Tutaj we wrześniu i w
październiku zatopiono pięć naszych dużych statków transat-
lantyckich wracających bez eskorty do kraju, ale wszystkie
transporty z posiłkami żołnierzy zmierzające na Bliski Wschód
w konwoju przedostały się bez szwanku. Wśród dużych stat-
ków, które straciliśmy, była Laconia o pojemności prawie 20
tys. BRT przewożąca dwa tysiące włoskich jeńców wojennych
do Anglii. Wielu z nich utonęło.
Główne walki znowu toczyły się wzdłuż wielkich szlaków
konwojów na północnym Atlantyku. U-booty nauczyły się już
RAJ U-BOOTÓW 127

respektować siłę lotnictwa i zgodnie z nową taktyką prawie wy-


łącznie operowały w środkowej części akwenu, poza zasięgiem
sił powietrznych stacjonujących w Islandii i Nowej Fundlandii.
Dwa konwoje dostały porządnie w kość w sierpniu, jeden
z nich stracił II statków. W całym tym miesiącu U-booty ogó-
łem zatopiły 108 statków, a straty sięgnęły prawie pół miliona
ton. We wrześniu i w październiku Niemcy wrócili do poprze-
dniej taktyki podwodnego atakowania w ciągu dnia. Biorąc pod
uwagę to, że większość U-bootów działała obecnie w tak zwa-
nych "wilczych stadach" oraz to, że nasze środki były ograni-
czone, trudno się dziwić poważnym stratom, jakie ponosiły
konwoje. To właśnie wtedy najbardziej dotkliwie odczuwali-
śmy brak odpowiedniej ilości samolotów o bardzo dużym za-
sięgu (VLR - Very Long Range) w dowództwie obrony wy-
brzeża. Dołączona mapa Oceanu Atlantyckiego, na której wido-
czne są te strefy, ilustruje ogromną lukę w samym centrum,
gdzie osłona składająca się jedynie z nawodnych okrętów, nie
mogła otrzymać żadnego wsparcia ze strony lotnictwa.
l. _..
W początkowych miesiącach 1942 roku nasza obrona wy-
brzeża przechodziła trudny okres. Przytłaczające żądania posił­
ków na Daleki Wschód i w basenie Morza Śródziemnego po-
ważnie nadwerężyły zasoby jej samolotów i przeszkolonego
personelu, które topniały w oczach, sukcesywnie wysyłane dla
zaspokojenia naglących potrzeb w innych stronach świata. Poza
tym, z niecierpliwością oczekiwane rozbudowanie tej formacji
poprzez tworzenie nowych dywizjonów dalekiego zasięgu zo-
stało chwilowo wstrzymane. W tych niezbyt sprzyjających wa-
runkach nasi lotnicy i tak spisywali się dzielnie.
Sama eskorta marynarki, chociaż stanowiła znaczne zabez-
pieczenie przed prowadzonymi tradycyjnymi metodami ataka-
mi zanurzonych w ciągu dnia U-bootów, nie mogła nigdy odda-
lić się zbytnio od konwojów, by rozbić skoncentrowane na
skrzydłach siły. I tak, gdy "wilcze stada" uderzały, mogła ona
wystawić siły w ilościach wystarczających tylko do zapewnie-
nia obrony. Zdawaliśmy sobie sprawę, że sytuację dałoby się
STRATY STATKÓW HANDLOWYCH W WYNIKU DZIAŁALNOŚCI U-BOOTÓW
NA OCEANIE ATLANTYCKIM

STYCZEŃ-LIPIEC 1942 (Włącznie)

(l) (2) (3) (4)


Granice morskie USA Obszar strategiczny USA Obszar strategiczny brytyjski
(na zachód od linii 300 rrńl od (na zachód od 26 stopnia (na wschód od 26 stopnia Łącznie
Miesiąc wybrzeży Pn. i Pd. Ameryki) długości geogr. zachodniej z długości geogr. zachodniej)
wyłączeniem obszaru /11)

Liczba Tonaż Liczba Tonaż Liczba Tonaż Liczba Tonaż


statków BRT statków BRT statków BRT statków BRT
Styczeń 31 196243 9 68284 6 32575 46 297102
Luty 50 286613 19 86555 2 10942 71 384110
Marzec 61 354489 13 70058 7 35638 81 460 185
Kwiecień 48 276131 13 88917 6 30975 67 396023
Maj 91 451991 26 133951 3 15567 120 601 509
Czerwiec 80 416843 25 164186 9 45982 114 627011
Lipiec 45 192851 8 46383 16 111529 69 350763
Razem 406 2175161 113 658334 49 283208 568 3 116703
Z całkowitej liczby 568 statków o pojemności 3 116 703 BRT tylko 53 statki, o tonażu 284 tys. BRT, płynęły w konwoju.
RAJ U-BOOTÓW 129

uzdrowić otaczając konwoje nie tylko nawodną eskortą okrę­


tów, ale również osłoną samolotów, które by odnajdowały znaj-
dujące się w pobliżu U-booty i zmuszały je do zanurzenia,
w ten sposób wyznaczając pas, którym konwój mógłby bez
obaw się poruszać. Wyłącznie obronne środki nie wystarczały.
Aby zdobyć przewagę nad U-bootami należy je tropić i zawzię­
cie atakować jeśli się je dopadnie, zarówno z morza, jak i z
powietrza. Samoloty, przeszkoleni lotnicy i broń powietrzna ja-
kiej potrzebowaliśmy, były dalece niewystarczające, aby za-
pewnić nam decydującą przewagę, ale rozpoczęliśmy wówczas
formowanie "grup wsparcia" spośród sił nawodnych.
Sam pomysł pojawił się już dużo wcześniej, ale ciągle brako-
wało środków. Pierwsza z grup wsparcia, która później stała się
niezwykle skuteczną bronią w wojnie z U-bootami, składała się
z dwóch małych korwet, czterech nowych fregat prosto ze sto-
czni i czterech niszczycieli. Dysponując załogą złożoną z najle-
piej wyszkolonych i doświadczonych ludzi oraz najnowocześ­
niejszym uzbrojeniem, miała działać niezależnie od eskort kon-
wojów i nie obciążona innymi obowiązkami; zadaniem jej było
poszukiwanie, tropienie i niszczenie stad U-bootów, gdy tylko po-
jawiły się na horyzoncie. Istotnym elementem umożliwiającym
osiągnięcie sukcesu była współpraca między grupą wsparcia a lot-
nictwem i w 1943 roku upowszechniono zasadę, według której
samolot wypatrywał U-boota, by następnie naprowadzić na jego
trop grupę wsparcia. Ponadto, istniało zawsze prawdopodobień­
stwo, że w czasie pościgu za jednym U-bootem mogą ujawnić się
inne i tak pierwotnie pojedynczy cel, może doprowadzić do stada.
Tymczasem coraz poważniej rozważano potrzebę wsparcia
konwojów przez lotniskowce. Czytelnik przypomina sobie
z wcześniejszego tomu sukcesy towarzyszące krótkiej, lecz
głośnej karierze naszego pierwszego lotniskowca eskortowego
Audacity, który zatonął w grudniu 1941 roku. Do końca 1942
roku mieliśmy w służbie sześć takich okrętów. Ostatecznie wie-
le lotniskowców powstało w Ameryce, oprócz tych z Wielkiej
Brytanii, a pierwszy z nich, Avenger, popłynął we wrześniu
z konwojem na północ Rosji. Pierwsze ich spotkanie z U-bootami
nastąpiło w konwoju operacji "Torch" w końcu października.
BITWA O ATLANTYK
STATKI HANDLOWE ZATOPIONE
PRZEZ U-BOOTY NA ATLANTYKU

RAJ U-BOOTÓW
7 grudnia 1941 - 311ipca 1942

o o

: ....
00

..
o o
-.
000

Wielkość strat w tonach rejestrowych


brytyjskich 1144 000
innych państw 2 106 000
razem 3 250 000
BITWA O ATLANTYK
STATKI HANDLOWE ZATOPIONE
PRZEZ U-BOOTY NA ATLANTYKU

PRZEŁOM W WOJNIE 00 o

U-BOOTÓW
00 o
I kwietnia 1942 - 21 maja 1943 .:.

~o
o

o 00

. ..'..:.:-,
• •'~
:'.i:'. \~.e.. .:.
• "J.'~" •• ,
. . .
: .,' ::.:.-; '!.~.:
.:~\'" .'....:~«:?i.:
.... -:: .:.-:,
.. " . ....." ~.'

-: .' . :..... .:....


00 op
. ....:"'.'. . :
-. . -,
:: . ::
o o o

'. ":~ .
00

000
00

~ o
,o o
00 o

Wielkość strat w tonach rejestrowych


• e.,
brytyjskich 1974000
innych państw 1786000
razem 3 760 000
132 JAPONIA ATAKUJE

Wyposażone w samoloty Swordfish, sprostały zadaniu, miano-


wicie przeprowadziły dokładne rozpoznanie, niezależne od baz
lądowych, w ścisłej współpracy z nawodną eskortą. W ten spo-
sób dzięki usilnym staraniom i pomysłowości, nasze środki wy-
mierzone przeciwko U-bootom znacznie się poprawiały; ale si-
ła nieprzyjaciela również rosła i mieliśmy jeszcze przed sobą
dużo porażek.
Między styczniem apaździernikiem 1942 roku liczba U-bootów
w akcji zwiększyła się
z % do 196, pomimo pewnych strat. Warto
dodać, że jesienią połowa z nich znalazła się znowu na Atlantyku,
gdzie nasze konwoje stały się przedmiotem ostrych ataków wię­
kszych niż kiedykolwiek grup U-bootów. Jednocześnie palące po-
trzeby głównych operacji w Afryce zmusiły nas do drastycznej re-
dukcji jednostek eskorujących. W listopadzie straty aliantów na mo-
rzu osiągnęły największą w dziejach całej wojny liczbę, obejmując
117 statków, ponad 700 tys. BRT zatopionych przez same U-booty
i dodatkowo 100 tys. BRT straconych z innych powodów.
.. - ..
Na wodach znajdujących się poza zasięgiem osłony lotnic-
twa, sytuacja była tak groźna, że 4 listopada utworzyłem Komitet
ds. Walki z U-bootami, aby zajmował się jedynie tą kwestią. Cia-
ło to, podejmujące doniosłe decyzje, odegrało niemałą rolę w
toczonej walce. Sporo starań kosztowało nas wydłużenie zasię­
gu wyposażonych w radar samolotów Liberator, zdecydowali-
śmy się w tym celu wycofać je z akcji na czas potrzebny do
dokonania pewnych ulepszeń. W ramach tej polityki, Prezydent
na moją prośbę wysłał do Zjednoczonego Królestwa odpowied-
nie amerykańskie samoloty, wyposażone w naj nowszy typ ra-
daru. W ten sposób, dysponując większą siłą i dużo lepszym
sprzętem, byliśmy teraz w stanie podjąć działania w Zatoce Bi-
skajskiej. Ta decyzja i inne środki przedsięwzięte w listopadzie
1942 r. miały zaowocować w roku 1943.
Premier do pana Mackenziego Kinga 23 listopada 1942
1. Jestem poważnie zmartwiony ciężkimi stratami, jakie ponoszą
konwoje w centrum szlaku transatlantyckiego. Doświadczenie poka-
zało jak ogromne zabezpieczenie może stanowić osłona lotnictwa,
RAJ U-BOOTÓW 133

która zmusza U-booty do zanurzania się w ciągu dnia, dzięki czemu


skutecznie utrudnia gromadzenie się okrętów w stada.
2. Zanim będziemy mogli korzystać z pomocy lotniskowców, mu-
simy się na razie zadowolić lotnictwem dalekiego zasięgu z bazami na
wybrzeżu. Wszystkie dostępne lotniskowce pomocnicze biorą teraz
udział w operacjach łączonych i w żadnym wypadku nie można się
jeszcze przez wiele miesięcy spodziewać, aby miały zaspokoić po-
trzeby konwojów. Zamierzamy powiększyć zbiorniki paliwa niektó-
rych samolotów typu Liberator, żeby umożliwić im zasięg operacyjny
2300 mil morskich, ale aby dotrzeć do wszystkich konwojów, owe
samoloty o bardzo dużym zasięgu musiałyby startować z lotnisk po
Waszej stronie Atlantyku, a także z Islandii (C) i Północnej Irlandii.
3. Z tego powodu zależy nam bardzo na wykorzystaniu Goose Air-
field na Labradorze do dalekosiężnych operacji lotnictwa przeciw
okrętom podwodnym. Stąd prośba o jak najszybsze zorganizowanie
warsztatów naprawczych i zapewnienie możliwości uzupełniania pa-
liwa. Potrzebowalibyśmy podobnych udogodnień w Gander i proszę
o podjęcie tam takich samych przygotowań. Być może później bę­
dziemy chcieli wysłać dywizjon obrony wybrzeża, który stacjonował­
by w tych bazach. W tym czasie można by ograniczyć straty, gdyby lot-
nictwo kanadyjskie rozszerzyło zakres pomocy zagrożonym konwojom .
.... ...
Kanadyjczycy w pełni poparli nasze starania i smagnięcia na-
szej obrony pozbawiły U-bo otY właściwego im wigoru i zu-
chwalstwa. Szesnaście okrętów podwodnych zniszczono
w październiku, największe dotychczas żniwo w skali miesię­
cznej. Pomimo naszych sporych sukcesów, w ostatnich dniach
1942 roku stado złożone z około dwudziestu U-bootów w po-
bliżu Azorów napadło na płynący z kraju konwój. W ciągu
trzech dni zatonęło 15 statków, w tym 12 brytyjskich.
Historia walk w roku 1943, kiedy to U-booty, znajdujące się
w pełni sił, zostały skutecznie powstrzymane i ujarzmione, bę­
dzie tematem następnego tomu.
Tymczasem zimowa pogoda przyniosła wyciszenie.
ROZDZIAŁ VIII

UTRATA HOLENDERSKICH INDII


WSCHODNICH

Krótki żywot ABDA - Znaczenie Chin w świadomości Amerykanów


- Spotkanie Wavella z generalissimusem Czang Kaj-szekiem
w Chungking - Wavell przybywa do Batavii, 10 stycznia: główna
kwatera Bandung - Anglo-amerykańskie wysiłki zmierzajqce do
wsparcia rejonu ABDA - Japońskie zdobycze w styczniu - Co sqdzi
Berlin? - Wavell stawia czoło burzy - Jego meldunek z 13 lutego - I
z 16 lutego - Moja nota do szefów sztabu i telegram do Prezydenta
z 17 lutego - Wavell radzi skierować wojska australijskie do Birmy-
28 lutego ostatecznym dniem podboju Jawy - Zamierzam ponownie
wyznaczyć Wavella na naczelnego dowódcę w Indiach - Korespon-
dencja z nim - Jego niebezpieczna podróż na Cejlon - Morska tragedia
- Przegrana bitwa admirała Doormana - Zniszczenie floty aliantów
- "Exeter" zatopiony - Jawa ostatniq placówkq - Zakończenie podbo-
ju Holenderskich Indii Wsc1lOdnich przez Japończyków.

celu utworzenia dowództwa ABDA, podlegające­

W go naczelnemu dowódcy, przez linie telegraficzne


między rządami Wielkiej Brytanii, Stanów Zjedno-
czonych, Holandii, Australii, Nowej Zelandii, Indii i Chin,
przeszły tysiące słów przekazywanych za pomocą najbardziej
wyszukanych szyfrów. * Dowództwo zostało obsadzone ściśle
według wkładu poszczególnych państw, utworzono trzy stano-
wiska dla sił lądowych, marynarki i lotnictwa. Lawirowano
wśród problemów, np. czy w wyniku kompromisu holenderski
admirał mógłby zostać dowódcą zjednoczonych sił marynarki;
jak można by to wszystko załatwić z Brytyjczykami i Amery-

* Patrz mapa na s. 163 (przypis oryg.)


UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 135

kanami; kiedy włączyć Australijczyków, i tak dalej. Zaledwie


zdołaliśmy ustalić skomplikowany rozkład funkcji, mając na
uwadze pięć państw i trzy odrębne rodzaje wojsk, gdy cały
ogromny obszar, na którym mieliśmy walczyć, został podbity
przez Japończyków, a połączona flota aliantów bezpowrotnie
stracona w bitwie na Morzu Jawajskim.
Na początku wynikło nieporozumienie z Czang Kaj-szekiem
i chociaż nie miało wpływu na bieg wydarzeń, wymagało wiel-
kiej dyplomacji. W Waszyngtonie odkryłem, że pozbawieni po-
czucia proporcji Amerykanie przywiązywali dużą wagę do
Chin, co dotyczyło nawet najwyższych kręgów. Byłem świado­
my, że według amerykańskiego stereotypu potęgę militarną
Chin uważano za równą brytyjskiej, a chińskich żołnierzy sta-
wiano w jednym rzędzie z rosyjskimi. Podzieliłem się z Prezy-
dentem spostrzeżeniem, że Amerykanie mocno przeceniają
wkład, jaki Chiny mogą wnieść na rzecz Koalicji. Nie mógł się
ze mną absolutnie zgodzić. W Chinach było 500 milionów lu-
dzi. Co by się stało, gdyby ten ogromny potencjał poszedł
w tym samym kierunku, jaki w ciągu ostatniego stulecia obrała
Japonia, dysponując przy tym nowoczesną bronią? Odpowie-
działem, że mówię o obecnej wojnie, która na razie wystarcza-
jąco absorbowała nasze działania. Powiedziałem, że oczywi-
ście, będę zawsze uprzejmy i pomocny dla Chińczyków, któ-
rych podziwiam i lubię jako rasę i którym współczuję, że od lat
znajdują się pod rządami nieodpowiednich ludzi, ale że nie mo-
że ode mnie oczekiwać zaaprobowania czegoś, co uznawałem
za całkowicie nie przystającą do rzeczywistości hierarchię war-
tości.
Gdy generał Wavell był jeszcze naczelnym dowódcą w In-
diach, poleciał przez Himalaje, na spotkanie z generalissimu-
sem Czang Kaj-szekiem w Chungking. Było to zgodne z zamy-
słem Amerykanów. Jednakże rezultat rozmowy zawiódł obie
strony, a Czang Kaj-szek skarżył się Prezydentowi, że brytyjski
dowódca wykazał wyraźny brak entuzjazmu odnośnie jakiego-
kolwiek wkładu, jaki Chiny mogłyby wnieść w rozwiązanie ca-
łości problemu. Musiałem to wyjaśnić.
136 JAPONIA ATAKUJE

Premier do generała Wavella 23 stycznia 1942


Wciąż jestem zaintrygowany, jakie to powody skłoniły Pana do
odrzucenia pomocy Chin w obronie Birmy i Drogi Birmańskiej. Ro-
zumiem, że przyjął Pan teraz w swoje szeregi 49 i 93 chińską dywizję,
ale S armia chińska i pozostała część 6 annii pozostają w gotowości
tuż za granicą i w każdej chwili mogą się przyłączyć. Wygląda na to,
że Birma jest poważnie zagrożona możliwością najazdu. Gdy przypo-
mnę sobie jak długo Chińczycy samotnie, słabo uzbrojeni, stawiali
czoło Japończykom i gdy weźmiemy pod uwagę ciosy, jakie otrzymu-
jemy wciąż ze strony japońskiej, nie mogę zrozumieć dlaczego nie
powitamy tej pomocy z wdzięcznością.
2. Muszę Panu naświetlić opinię Amerykanów. Dla wielu z nich
Chiny jawią się jako potęga równa Wielkiej Brytanii. Zdaje się, że
Prezydent, który darzy Pana wręcz podziwem, jest trochę poirytowa-
ny niechęcią, z jaką potraktował Pan inicjatywę Czang Kaj-szeka.
Amerykańscy szefowie sztabu nalegali, żeby objął Pan dowodzenie
w Binnie tylko i wyłącznie dlatego, że uważali, iż skorzysta Pan z po-
mocy Chińczyków, aby otworzyć Drogę Birmańską, co jest nieod-
zowne dla ogólnoświatowego zwycięstwa. I proszę jednak nigdy nie
zapominać o snującym się gdzieś w oddali cieniu azjatyckiej solidar-
ności, która naszą drogę klęsk i porażek, przez jakie musimy przejść,
może uczynić jeszcze bardziej niebezpieczną.
3. Jeśli miałbym jednym słowem streścić lekcję jaką mi dali w Sta-
nach Zjednoczonych, byłoby to słowo "Chiny".

"Nie odrzuciłem chińskiej pomocy" odpowiedział Wavell.


,,Mówi Pan, że teraz przyjąłem 49 i 93 dywizję. Już 23 grudnia,
kiedy byłem w Chungking, podjąłem decyzję w sprawie tych
obydwu dywizji i jeśli nastąpiło jakieś opóźnienie, wina leży
wyłącznie po stronie chińskiej. Te dwie dywizje stanowią 5
armię chińską, o ile mi wiadomo, gdyż nie liczę jeszcze jednej
dywizji wchodzącej w skład tej armii, ponieważ reprezentuje
ona wątpliwą wartość militarną. Prosiłem tylko, żeby 6 armia
nie przekraczała granicy Birmy, z tej banalnej przyczyny, że
byłoby ją trudno wyżywić. [... ] Oddziały brytyjskie z Indii i z
Afryki przeznaczone na potrzeby Birmy powinny w zupełności
wystarczyć, jeśli wszystko będzie szło dobrze i o ile nie zawie-
dzie transport. [ ... ] Zdaję sobie sprawę, że Amerykanie darzą
Chińczyków sentymentem, a kraje demokracji bardziej skłonne
są myśleć sercem niż głową, ale istotą planowania jest lub być
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 137
\

powinno myślenie głową. Sądzę, że rozstrzygnięcie przeze mnie


sprawy chińskiej pomocy w ten sposób, że dwie dywizje 5 ar-
mii chińskiej będą z nami współpracowały, a 6 armia na moją
prośbę stanowiłaby rezerwę stacjonującą w Kunming, było zu-
pełnie słuszne i przykro mi, że moje starania zostały źle zrozu-
miane. Mam nadzieję, że uda się Panu zmienić odczucie Prezy-
denta, gdy będzie Pan miał ku temu okazję. Zgadzam się, że
Brytyjczycy nie cieszą się dużym prestiżem w Chinach i to się
nie zmieni, dopóki nie zaczniemy odnosić sukcesów. Nie zwię­
kszymy naszej popularności przyznając się, że bez pomocy
Chin nie możemy utrzymać Birmy."

Premier do generała Wavella 28 stycznia 1942


Dziękuję. Cieszę się, że się zgadzamy. Nie przepuszczę żadnej oka-
zji, aby wyjaśnić sytuację Prezydentowi.

.. - ..
Generał Wavell przybył do Batavii 10 stycznia i założył kwa-
terę główną w pobliżu Bandungu, który był siedzibą dowódz-
twa armii holenderskiej. Z małą zaledwie garstką oficerów, gdy
ogromne odległości dzieliły go od źródeł posiłków, gdy w wie-
lu punktach frontu rozciągającego się na pięć tysięcy mil roz-
grywały się właśnie działania wojenne, zabrał się do zawiłej
i pilnej sprawy zorganizowania pierwszego w tej wojnie mię­
dzyalianckiego dowództwa.
Podbój dokonany przez Japończyków zagroził już łańcucho­
wi wysp, tworzących południowy obręb malajskiej zapory,
z których największymi były Sumatra i Jawa. Na wschodzie,
nie mając nadziei na ocalenie, generał MacArthur trwał nadal
w śmiałym oporze na półwyspie Bataan na Filipinach. Na za-
chodzie większa część Malajów Brytyjskich została podbita
przez wroga. Singapur znajdował się w niebezpieczeństwie.
Między tymi trzymającymi się jeszcze, ale zagrożonymi filara-
mi oporu aliantów, przez labirynt holenderskich wysepek prze-
dzierały się na południe następne oddziały japońskie. Stracono
już Sarawak i Brunei, holenderskie porty paliwowe na Borneo
i Celebesie. Na każdym kroku nieprzyjaciel wzmacniał swe
138 JAPONIA ATAKUJE

zdobycze, zakładającbazy lotnicze, z których mógł uderzać na


kolejną wybraną ofiarę. Jego siły nigdy nie wykroczyły poza
zasięg osłony lotnictwa operującego z baz na wybrzeżu lub
z lotniskowców na morzu. Oto w całej pełni realizowały się
długo pielęgnowane i starannie nakreślone plany tego wojow-
niczego narodu.
Wavell uzależniał wszystko od przybycia posiłków. W żaden
sposób nie można było ocalić małych holenderskich garnizo-
nów w głównych punktach środkowych wysp, a wiedzieliśmy
co stało się w Singapurze. Holendrzy, których ojczyzna była
w niewoli, nie mieli już skąd sprowadzić zasobów. Od samego
początku zaangażowali wszystkie swoje środki, a te w trakcie
działań wojennych stopniowo topniały. W drodze z Bliskiego
Wschodu znajdowały się dwie australijskie dywizje i jedna bry-
gada pancerna. Trzem pułkom przeciwlotniczym kazano po-
śpiesznie udać się na spustoszone lotniska Jawy. Z pokładu
lndomitable'a wystartowało 48 hurricane'ów; dwa kolejne dy-
wizjony bombowców przyleciały z Egiptu przez Indie na Su-
matrę. 8 samolotów ostatecznie dotarło na Jawę. Wysłaliśmy
wszystko, co byliśmy w stanie wygospodarować. Azjatycka
flota Stanów Zjednoczonych, wycofana z Filipin, otrzymała
rozkaz przyłączenia się do marynarki brytyjskiej i holender-
skiej. Amerykanie uczynili wszystko, żeby aliantom dostarczyć
jak najwięcej samolotów, zarówno drogą powietrzną jak i mor-
ską, ale odległości były ogromne, a japońska machina działała
szybko i precyzyjnie.
W~końcu stycznia utracono Kendari na Celebesie i wielki port
paliwowy Balikpapan we wschodniej części Borneo. Wielo-
krotnie przeważające siły wroga zdobyły wyspę Ambon z waż­
nym lotniskiem. Dalej na wschód, już poza zasięgiem działania
ABDA, Japończycy zajęli Rabaul na Nowej Brytanii i Bouga-
inville w archipelagu Wysp Salomona. Stanowiło to pierwszy
krok w groźnej próbie odcięcia Australii od drogi życia łączącej
ją ze Stanami Zjednoczonymi. Na początku lutego pierwsze
oddziały japońskie wylądowały w Finschaven na Nowej Gwi-
nei, ale rozmiar wydarzeń w innych stronach powstrzymał
wówczas Japończyków od rozciągnięcia ich panowania na te
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 139

odległe rejony. Na drugim końcu, w Birmie, inwazja postępo­


wała.

.. - ..
Czytelnika może zaciekawi, co w owym czasie myśleli Nie-
mcy. 13 lutego admirał Raeder złożył raport Ftihrerowi:
Rangun, Singapur i najprawdopodobniej Darwin znajdą się w rę­
kach japońskich w ciągu paru tygodni. Oczekuje się, że Sumatra nie
stawi większego oporu, ale Jawa może bronić się dłużej. Japonia pla-
nuje wzmocnić front na Oceanie Indyjskim, przejmując kluczową po-
zycję w postaci Cejlonu i zamierza również, dzięki przeważającym
siłom marynarki, zdobyć panowanie na morzu w tym obszarze.
W Zatoce Bengalskiej, na wodach przybrzeżnych Cejlonu i w cieś­
ninach po obydwu stronach Sumatry i Jawy działa w obecnej chwili
15 japońskich okrętów podwodnych.
Wraz oddaniem w nasze ręce Rangunu, Sumatry i Jawy, przeciw-
nik utraci ostatnie szyby naftowe między Zatoką Perską a kontynen-
tem amerykańskim. Dostawy ropy dla Australii i Nowej Zelandii będą
musiały iść albo z Zatoki Perskiej, albo z Ameryki. Gdy tylko na Cej-
lon wprowadzą się japońskie pancerniki, lotniskowce, okręty pod-
wodne i lotnictwo marynarki wojennej, Wielka Brytania będzie zmu-
szona uciec się do silnej osłony konwojów przez duże okręty, jeśli
będzie chciała zachować łączność z Indiami i Bliskim Wschodem.
Spośród stoczni remontowych dla dużych brytyjskich okrętów; pozo-
staną w tej części świata tylko Aleksandria, Durban i Simonstown .

., - ..
Wavell uczynił co w jego mocy, aby stawić czoło zbliżającej
sięburzy. W Palembangu utworzył bazę lotnictwa. Na morzu
amerykańskie i holenderskie okręty podwodne, nie bez powo-
dzenia, nękały wyznaczone do natarcia siły przeciwnika, na
wschód i na zachód od Borneo. Powstrzymano atak na Balikpa-
pan, a 4 amerykańskie niszczyciele zatopiły 4 transportowce.
Piąty transportowiec padł ofiarą holenderskiego samolotu. Ale
uzupełnianie liczby samolotów ledwie nadążało za poniesiony-
mi stratami. Przy próbie zaatakowania konwoju nieprzyjaciela
wypływającego z cieśniny Makasar 4 lutego mała eskadra ma-
rynarki zaatakowana przez siły powietrzne poniosła straty
140 JAPONIA ATAKUJE

w trakcie wycofywania się. Zaczęły napływać raporty o dużych


siłach Japończyków, koncentrujących się na Wyspach Ana-
mbas. Nasze lotnictwo w Palembangu, głównie dywizjony au-
stralijskie, składało się z 60 bombowców i około 50 hurricane' ów,
niewłaściwie obsługiwanych i osłanianych przez działa prze-
ciwlotnicze, którym brakowało amunicji. 13 lutego wszystkie
dostępne bombowce zaatakowały japoński konwój składający
się z 25 albo i więcej jednostek, nie przyniosło to jednak ocze-
kiwanego skutku. Straciliśmy 7 samolotów. Następnego ranka,
na Palembang zrzucono grupę siedmiuset japońskich spado-
chroniarzy i cały dzień trwała zażarta walka o lotnisko. Gdyby
na czas nie otrzymali wsparcia, zostaliby wybici co do jednego,
ale piętnastego pojawiły się czołowe oddziały potężnych sił
uderzeniowych na jednostkach desantowych, które przewiozły
żołnierzy w górę r~~ki. Przeciwko okrętom użyliśmy wszy-
stkich dostępnych samolotów i okupione dużymi stratami na-
tarcie zostało powstrzymane, choć zrozumieliśmy jednocześ­
nie, że nasze lotnictwo ulega stopniowej zagładzie. W Palem-
bangu zostało nam teraz zaledwie 20 hurńcane' ów i 40 bom-
bowców, wiele z nich nie nadających się do użytku, skoncentro-
wanych na nie wykrytym jak dotąd lotnisku. Przed nadejściem
nocy było już oczywistym, że nasze wątłe siły muszą się wyco-
fa~, a cała południowa Sumatra wpadnie w ręce Japończyków.
Na ten dzień przypadła również kapitulacja Singapuru.
W przeddzień tej tragedii generał Wavell wysłał nam szcze-
gółową zapowiedź prawdopodobnych wydarzeń, którą powtó-
rżyłem bezpośrednio zainteresowanym premierom dwóch do-
miniów.
Generał Wavell do Premiera 13 lutego 1942
[ ... ] Nieoczekiwanie gwałtowne natarcie nieprzyjaciela na Singa-
pur i zbliżanie się silnie osłanianego konwoju do południowych brze-
gów Sumatry wymaga zrewidowania naszych planów dotyczących
obrony Holenderskich Indii Wschodnich, gdzie południowa Sumatra
odgrywa główną rolę. Mając więcej czasu i 7 dywizję australijską
(która jest w drodze) przeznaczoną dla południowej Sumatry, można
by myśleć o utworzeniu silnej obrony. Chociaż teren nie jest jeszcze
w pełni przygotowany.
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 141

Wiodąca brygada piechoty 7 dywizji australijskiej nie będzie mogła


przystąpić do walki przed 8 marca, a cała dywizja przed 21 marca.
Jeśli stracimy Sumatrę Południową, długotrwała obrona Jawy staje
się mało prawdopodobna. Garnizon jest zbyt słaby jak na tak dużą
wyspę. 6 dywizja australijska miała obecnie wesprzeć Jawę, ale nie
będzie to mogło nastąpić przed końcem marca. Jeśli wycofałoby się 7
dywizję australijską z Sumatry Południowej, można by ją przezna-
czyć do obrony Jawy.
Z punktu widzenia lotnictwa, obrona Jawy jest bardzo trudna; bez
Sumatry Południowej wygląda to strasznie. Nawet z perspektywą po-
siłków lotnictwa jest bardziej prawdopodobne, że straty będą większe
niż możliwości ich uzupełnienia.
Nasze skromne siły powietrzne nie mogą tak po prostu zająć się
tylko i wyłącznie lotnictwem przeciwnika. Ich zadaniem jest również
atakowanie transportowców nieprzyjaciela, jeśli nawet pominiemy
to, że nie są w stanie zabezpieczyć naszych własnych konwojów.
Nie ma wątpliwości, że utrzymanie południowej Sumatry jest nie-
zwykle istotne dla powodzenia obrony Jawy. Sytuacja nie wymaga na
razie zmiany planów, ale być może będziemy do tego zmuszeni. Jeśli­
by się tak stało, najpierw trzeba by rozważyć miejsce docelowe kor-
pusu australijskiego, ponieważ obejmuje on w większości w pełni
wyszkolone i wyposażone oddziały.
Musimy wzmacniać Sumatrę, dopóki wyraźnie nie okaże się to
zbędne. Dalsze wsparcie Jawy byłoby prawdopodobne niekorzystne .

., - ..
Następnego dnia po ogłoszeniu kapitulacji Singapuru naczel-
ny dowódca ponownie dokonał przeglądu sytuacji na podle-
głym sobie obszarze działania. Jego bardzo dokładna relacja
jasno i wyczerpująco opisuje scenę zdarzeń.
Generał Wavell do Premiera 16 lutego 1942
1. Dojdzie Pan do wniosku, podobnie jak ja, że ostatnie wydarzenia
w Singapurze i na południowej Sumatrze skłaniają nas do postawie-
nia sobie niezwykle trudnych i ważkich pytań odnośnie naszej strate-
gii i polityki kierującej naszymi działaniami.
2. Geografia. Jawa ma 500 mil [długości] tzn. równe to jest przybli-
żonej odległości między Londynem a Inverness i praktycznie całe
północne wybrzeże ma warunki dogodne dla desantów.
3. Rozmiar natarcia wroga i przewidywane działania. Mając zabez-
pieczony transport morski i osłonę, wróg może wystawić przeciwko
142 JAPONIA ATAKUJE

Jawie w ciągu 10 lub 14 dni cztery dywizje, które w ciągu miesiąca


mogą być wsparte przez kolejne dwie lub więcej dywizji. Maksymal-
ną skalę ataku powietrznego szacuję na 400 do 500 myśliwców (łącz­
nie z samolotami startującymi z lotniskowców) i 300 do 400 bom-
bowców.
Środki, które my jesteśmy w stanie przeciwstawić nieprzyjacielowi
na Jawie są następujące:
a) Marynarka; Główne siły uderzeniowe to maksymalnie 3 do 4
krążowników i 10 niszczycieli. Jeśli rozdzieli się je na dwa zagrożone
krańce wyspy, nie wystarczą do obrony żadnego z nich. Natomiast
skoncentrowanie ich w jednym miejscu, z powodu dużych odległości,
utrudniłoby dotarcie na czas do rejonów walk. Gdziekolwiek by się
znalazły, będą narażone na silny atak lotnictwa.
b) Siły lądowe. Obecnie trzy słabe dywizje holenderskie. Brytyjskie
siły imperialne: jeden szwadron 3 Pułku Huzarów uzupełniony lekki-
mi czołgami i około 3 tys. Australijczyków w różnych jednostkach.
Mamy do dyspozycji kilkutysięczny personel naziemny RAF-u, ale
większość jest nie uzbrojona. Amerykanie: jeden pułk artylerii polo-
wej, ale bez pełnego wyposażenia.
c) Lotnictwo. W chwili obecnej około 50 myśliwców, 65 średnich
i nurkujących bombowców. Desanty na Jawie w najbliższej przyszło­
ści moina powstrzymać jedynie przeciwstawiając wrogowi przewa-
żające siły marynarki i lotnictwa. Gdy wróg skutecznie przeprowadzi
desant, w obecnej chwili niewiele będzie można zrobić, aby zapobiec
natychmiastowemu opanowaniu przez niego głównych baz marynar-
ki i lotnictwa na wyspie.
Pierwszy transport korpusu australijskiego nie dotrze na Jawę przed
końcem miesiąca. Jednostki te nie będą w stanie podjąć działań do 8
marca, a jeśli chodzi o całą dywizję najwcześniejszy możliwy termin
to 21 marca. W połowie kwietnia będą mogły stanąć w gotowości
bojowej pozostałe dywizje korpusu.
Podsumowując, utrzymanie Birmy i Australii jest absolutnie nie-
zbędne w prowadzeniu dalszych działań wojennych przeciwko Japo-
nii. Utrata Jawy, choć pod każdym względem byłby to ciężki cios, nie
oznaczałaby tragedii. Zatem starania nie powinny iść w kierunku
umocnienia Jawy, ale na rzecz zapewnienia bytu Birmie i Australii.
Problem, który należy niezwłocznie rozwiązać, to przeznaczenie
korpusu australijskiego. Jeśli istniałaby jakakolwiek możliwość roz-
mieszczenia korpusu na wyspie i prowadzenia równej walki z Japoń­
czykami, byłbym zdecydowanie za podjęciem ryzyka, tak jak uczyni-
łem to w sprawie pomocy dla Grecji przed rokiem. Sądziłem wów-
czas, że mieliśmy dużą szansę powstrzymania natarcia Niemców i nie
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 143

bacząc na wynik owych walk uważam, że podjęcie ryzyka było uza-


sadnione. W obecnym przypadku, patrząc z taktycznego i strategicz-
nego punktu widzenia, mimo ryzyka przedsięwzięcie byłoby pozba-
wione szansy powodzenia. W pełni dostrzegam polityczny aspekt
sprawy jaki jest z tym związany.[ ... ]

Na podstawie tego wystosowałem następującą notę:


Premier do generała /smaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu /7 lutego 1942
Uważam, że ogólnie trudno jest coś zarzucić poglądom generała
WaveIIa. Osobiście się z nim zgadzam. Optymalny plan działania po-
winien więc chyba wyglądać tak:
a) Skierowanie australijskiej dywizji do Birmy, jeśli rząd Australii
wyrazi na to zgodę.
b) Wysłanie następnie 70 dywizji przez Bombaj, statkami wyzna-
czonymi do przetransportowania 2 dywizji australijskiej; jedna bryga-
da ma być przerzucona na Cejlon.
c) Jak najszybsze wysłanie pozostałych dwóch australijskich dywi-
zji, gdy tylko będziemy dysponować statkami.
d) Bezwzględne wsparcie Trinkomali działami przeciwlotniczymi
z konwoju "WS-l7" i wysłanie reszty tego konwoju do Rangunu.
Nie jestem pewien tego, jak generał WavelI zamierza wykorzystać
stacjonujące na Jawie wojska. Czy mają walczyć do końca wraz z Ho-
lendrami, aby opóźnić przejęcie obszaru przez przeciwnika, czy też
myśli się o próbie wydostania ich stamtąd? Zdaje się, że to najbardziej
dyskusyjna kwestia.

Oto co przekazałem Prezydentowi:


17 lutego /942
1. Powinien Pan zobaczyć telegramy WaveIIa dotyczące nowej sy-
tacji, jaka wytworzyła się po upadku Singapuru i licznych desantach
Japończyków na Sumatrze. Będziemy dzisiaj wieczorem omawiać
naszą sytuację w Komitecie Obrony i jutro w Radzie Pacyfiku i prze-
ślemy Panu podjęte zalecenia. Jeśli nie ma widoków na skuteczny
opór na Sumatrze i Jawie, pojawia się pytanie czy nie powinniśmy
przerzucić wszystkich posiłków do Rangunu i Australii. Zdaje się, że
rząd Australii nalega, aby ich dwie dywizje wróciły do kraju. Nie
mogłem się temu zbyt długo sprzeciwiać i prawdopodobnie 3 dywizja
australijska, która jest teraz w Palestynie, będzie zmierzała do Austra-
lii. Wydaje mi się, że najbardziej kluczowym punktem obecnie jest
Rangun, który może nam zapewnić kontakt z Chinami. Jak Pan widzi,
144 JAPONIA ATAKUJE

Wavell słusznie postąpił zmieniając kurs naszej brygady pancernej,


która ma tam dotrzeć 20. bieżącego miesiąca. Szefowie sztabu prześlą
Panu wyniki rozmów w dniu jutrzejszym kanałami wojskowymi.
2. Zbliżają się walki w Libii, gdzie Rommel będzie prawdopodob-
nie stroną atakującą. Sądzę, że nie zawiedziemy pokładanych w nas
nadziei. Wstępna potyczka lotnictwa w dniu wczorajszym była dla
nas bardzo pomyślna.
Generał Wavell przewidział, że inwazja na Jawę, nasz ostatni
bastion, zacznie się przed końcem lutego i z tym, czym dys-
ponowaliśmy czy też mieliśmy dysponować, nadzieja na osiąg­
nięcie sukcesu była znikoma. Dlatego radził, aby wszystkie od-
działy australijskie, które znajdowały się w drodze, wysłać do
Birmy. 18 [lutego] poddała się piękna wyspa Bali, sąsiadka Ja-
wy od strony wschodniej, a kilka dni póżniej nieprzyjaciel zajął
wyspę Timor, a na niej jedyne jakie jeszcze zostało lotnisko
tranzytowe w drodze do Australii. W tym czasie grupa szybkich
lotniskowców admirała Nagumo, znana z Pearl Harbor, pojawi-
ła się na Morzu Timor. Składała się obecnie z czterech ogro-
mnych lotniskowców osłanianych przez pancernik i krążownik.
19 lutego przypuściła niszczycielski atak na zatłoczony statka-
mi port Darwin, powodując duże ofiary w ludziach. Darwin
przestał stanowić wartość jako baza na pozostałą część tej szyb-
kiej kampanii.
Teraz wiemy, że ostatecznym dniem inwazji na Jawę wyzna-
czonym przez Japończyków był 28 lutego. 18 stycznia Zachod-
nie U grupowanie Inwazyjne składające się z pięćdziesięciu
transportowców pod silną osłoną wyruszyło z Zatoki Camranh
we francuskich Indochinach. Dziewiętnastego W schodnie
Ugrupowanie Inwazyjne liczące 41 transportowców wypłynęło
z Jolo na Morzu Sulu, udając się do Balikpapanu, dokąd dotarło
23 stycznia. 21 stycznia szefowie sztabu połączonych sił prze-
kazali generałowi Wavellowi, że Jawa ma być broniona do koń­
ca przez oddziały, które się tam znajdują, ale nie przewiduje się
dostarczenia żadnych posiłków. Kazano mu również przenieść
gdzie indziej kwaterę główną. Wavell odpowiedział, że jego
zdaniem dowództwo ABDA należy zlikwidować a nie prze-
nieść, na co wyrażono zgodę.
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 145

l' _ •.
Gdy wydarzenia nabrały pełnego rozmachu, wiedziałem, że
koniec jest bliski.
Premier do generała Wavella 20 lutego 1942
1. Naturalnie, na cały plan obrony rejonu ABDA wpływa błyskawi­
czne natarcie wojsk nieprzyjaciela we wszystkich kierunkach. Podję­
to decyzję, że należy walczyć na Jawie do końca, dysponując siłami
znajdującymi się na wyspie, a także kilkoma oddziałami, które są
w drodze. Główne posiłki zostaną skierowane do Birmy i Indii. Pre-
zydent chce, aby Stany Zjednoczone zajęły się skrzydłem australij-
skim, a my koncentrujemy wszystkie siły na obronie i odzyskaniu
Birmy i Drogi Birmańskiej, oczywiście, jeśli wyczerpiemy wszelkie
możliwości stawienia oporu na Jawie. Prezydent również zdaje sobie
sprawę jak ważny jest Cejlon, który stanowi klucz do jedynych drzwi
dla naszej marynarki.
2. Niewykluczone jest, że generał MacArthur, jeśli zostanie uwol-
niony [z Corregidoru], zajmie się sprawą Australii. Nie powiedział mi
Pan, gdzie przeniósłby Pan kwaterę główną gdyby zaistniała koniecz-
ność opuszczenia Jawy.
3. Moim zdaniem powienien Pan znowu objąć naczelne dowódz-
two w Indiach, pozwalając Hartleyowi* na powrót do dowództwa
północnego. Z tego miejsca byłby Pan w stanie ożywić cały wysiłek
wojenny skierowany przeciwko Japończykom z naszej strony.

21 lutego otrzymałem od generała Wavella przygnębiającą


odpowiedź.

Obawiam się, że obrona rejonu ABDA załamała się i Jawa nie wy-
trwa długo. Zawsze zależało to od walk lotnictwa.[ ... ] Jakiekolwiek
starania podjęte teraz na Jawie na niewiele się zdadzą. Problem tkwi
w tym, co należy ocalić. [ ... ] Nie widzę potrzeby dalszej egzystencji
kwatery głównej. [ ... ]
Teraz jeśli chodzi o mnie. Jak zwykle z chęcią dostosuję się do Pana
życzeń i uczynię co w mojej mocy, gdziekolwiek mnie Pan wyśle.
Tutaj zawiodłem Pana i Prezydenta, być może ktoś lepszy ode mnie
osiągnąłby sukces. [... ] Jeśli uważa Pan, że najlepiej się przysłużę

* Generał sir Alan Hartley został mianowany naczelnym dowódcą w Indiach,


gdy generał Wavell objął dowództwo ABDA (przyp.oryg.).
146 JAPONIA ATAKUJE

wracając do Indii, oczywiście to uczynię, z tym, że należy najpierw


skonsultować się z wicekrólem, czy mój prestiż i wpływy, które tak
bardzo liczą się na Wschodzie, nie ucierpiały zbytnio z powodu tej
porażki oraz czy nie narazi się na trudności Hartleya i jego następcy
w dowództwie północnym.
Sumienie nie pozwala mi zostawić tych dzielnych Holendrów, wo-
bec czego zostanę z nimi i będziemy walczyć do końca, jeśli uważa
Pan, że ma to jakiś sens.
Najlepsze życzenia. Obawiam się, że przeżywa Pan teraz trudny okres,
ale wiem, że Pańska odwaga zwycięży wszystkie niepowodzenia.

Zawsze, odkąd pamiętam, postępowałem zgodnie z zasadą,


że wojskowych dowódców nie można oceniać na podstawie
wyników, ale na podstawie ich wkładu pracy. Nigdy nie miałem
złudzeń co do ABDA, a teraz myślałem tylko o ocaleniu Birmy
i Indii. Podziwiałem zimną krew i stanowczość z jaką Wavell
przyjął serię porażek, które można było przewidzieć z całą pre-
cyzją od samego początku. Niektórzy znaleźliby powody aby
nie przyjąć stanowiska, lub też zanim podjęliby się tego tak
beznadziejnego zadania, które mogło jedynie zepsuć im reputa-
cję w oczach opinii publicznej, prosiliby o warunki niemożliwe
do spełnienia. Postępowanie Wavella było godne najlepszych
tradycji wojskowych. Odpowiedziałem więc w następujący
sposób:
Premier do generała Wavella 22 lutego 1942
Gdy zakończy Pan dowodzenie w rejonie ABDA, powinien Pan
udać się do Indii, chcemy bowiem, żeby ponownie objął Pan stanowi-
sko głównodowodzącego i prowadził wojnę przeciwko Japończykom
z głównej bazy.
Być może będzie Pan potrzebował zastępcy, który odciążyłby Pana
w wykonywaniu czynności rutynowych, ale to można załatwić na
miejscu w Delhi. Wszystkie, dodatkowe problemy rozważymy
później.
Mam nadzieję, że zdaje Pan sobie sprawę jaK wysoko ja i Pańscy
przyjaciele tutaj, i Prezydent, i Komitet Połączonych Sztabów w Wa-
szyngtonie, oceniamy Pana godne podziwu prowadzenie operacji
ABDA w obliczu niepomyślnego losu ·i przygniatającej przewagi
przeciwnika.

Wavell odpowiedział:
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 147

Według obecnych planów opuszczamy wyspę 25 lutego. Jestem


niezwykle wdzięczny za okazaną mi wspaniałomyślność i zaufanie
przejawiające się ponownym powierzeniem mi dowództwa w In-
diach. Najbardziej korzystne byłoby, gdyby Hartley mógł zostać mo-
im zastępcą.

25 lutego dodał:

Dzisiaj wieczorem wyruszam z Peirse' em do Kolombo. Stamtąd


polecę do Rangunu albo do Delhi, w zależności od odpowiedzi Hart-
leya na mój telegram.

Wavell i Peirse polecieli z Bandungu samolotem. Pilot ame-


rykański, który prowadził samolot z naczelnym dowódcą na
pokładzie powiedział do kogoś, kto przyszedł do jego kabiny:
"No, mam tylko tę mapę kolejową, nie ma powodu do obaw. Jak
mi powiedziano, mamy się dostać do miejsca, które nazywa się
Saylon i jest ono akurat na mapie". I polecieli prawie 2 tys. mil
do "Saylonu"*. Wavell mógłby napisać niejedną książkę ze
swoich podróży powietrznych. Sześć czy siedem razy groziło
mu śmiertelne niebezpieczeństwo, ale nigdy nie spadł mu włos
z głowy. Dostalprzydomek samolotowego Jonasza, jako że Jo-
nasz zawsze wychodził cało, a odnosiło się to również do samo-
lotu. Tym razem samolot zapalił się w powietrzu, ale załoga
zwalczyła ogień, nie budząc nawet naczelnego dowódcy.
Na Cejlonie czekała na niego depesza:
Premier do generała Wavella 26 lutego 1942
Niech się Pan zastanowi, czy ze względu na najważniejszą pozycję
Cejlonu nie należałoby wyznaczyć najlepszego żołnierza, który objął­
by dowodzenie nad wszystkimi miejscowymi urzędami, łącznie
z władzami cywilnymi, i czy Pownall mógłby się tym zająć. Nie chce-
my mieć drugiego Singapuru.

6 marca Generał Pownall został dowódcą garnizonu .


.. - ..
* Odległość z Bandungu do Kolombo wynosi 1840 mil. "Saylon" to pra-
wdopodobnie "Cejlon" w gwarze pilota.
148 JAPONIA ATAKUJE

Wysłałem depeszę do tych, którzy zostali na Jawie, aby wy-


trwali do końca razem z Holendrami:
Premier do wicemarszałka Maltby'ego 26 lutego 1942
Panu i wszystkim oficerom sił brytyjskich, którzy zostali, aby bro-
nić Jawy, przesyłam najlepsze życzenia sukcesu w wielkiej walce,
która Was czeka. Każdy zyskany dzień ma duże znaczenie i wiem, że
zrobi Pan co w ludzkiej mocy, aby jak najpóźniej oddać wyspę w ręce
wroga.
Dowodzenie nad kurczącą się marynarką aliantów objął teraz
holenderski admirał Helfrich. Ten stanowczy Holender nigdy
nie tracił nadziei i z animuszem atakował wroga, nie bacząc na
koszty czy przeważającą siłę skierowaną przeciwko niemu. Był
godnym następcą sławnych holenderskich żeglarzy z przeszło­
ści. Aby stawić czoło inwazji na Jawę, do której przygotowywa-
ły się na morzu duże konwoje, sformował dwie grupy bojowe,
wschodnią w Surabai pod dowództwem admirała Doormana
i zachodnią z okrętów brytyjskich w Tanjong Priok, porcie Ba-
tavii. Dwudziestego ósmego grupa zachodnia, składająca się
z krążowników Bobart (australijski), Danae i Dragon oraz ni-
szczycieli Scout i Tenedos, po podjęciu różnych prób w celu
znalezienia przeciwnika, otrzymała rozkaz wycofania się przez
cieśninę Sunda do Kolombo, dokąd bezpiecznie dotarła po kil-
ku dniach. Powodem odesłania grupy zachodniej w tych okoli-
cznościach był niedobór paliwa i ciągłe ataki powietrzne na
Tanjong Priok. Gdyby przyłączyła się do grupy wschodniej ad-
mirała Doormana, mogłaby jedynie podzielić jej los.
Wypłynął on z Surabai 26 lutego, o godzinie 6.30 po połud­
niu, na pokładzie De Ruytera. Jego siły składały się z ciężkich
krążowników Exeter (brytyjski) l Houston (amerykański) z nie
działającą tylną wieżą artyleryjską i 9 niszczycieli, w tym 3
brytyjskich, 4 amerykańskich i 2 holenderskich. Doorman
otrzymał od admirała He1fricha następujące rozkazy: "Musi
Pan kontynuować walkę dopóki wróg nie zostanie zniszczony."
Jest to zdrowa reguła, zwłaszcza że japońskie konwoje bojowe
stanowiły nie lada gratkę, ale tym razem, nie wzięto pod uwagę
druzgoczącej przewagi przeciwnika, jego absolutnego panowa-
nia w powietrzu oraz faktu, że odesłano zachodnią grupę bojo-
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 149

wą. Ponadto admirał Doorman nie znał wspólnego szyfru, ja-


kim były przekazywane taktyczne sygnały. Jego rozkazy przed
wysłaniem musiały przechodzić przez mostek De Ruytera,
gdzie tłumaczył je amerykański oficer łączności. Na prośbę
o natychmiastową pomoc kilku niszczycieli pozostających w Su-
rabai nie uzyskał żadnej odpowiedzi. W nocy dwudziestego szó-
stego bez skutku szukał wroga i rankiem wrócił do Surabai, aby
niszczyciele uzupełniły zapas paliwa. Gdy wpływał do portu, do-
tarły do niego bezapelacyjne rozkazy admirała Helfricha, dotyczą­
ce zaatakowania sił nieprzyjaciela znajdujących się na zachód od
Bawean.
Doorman ze swoimi zmęczonymi załogami ponownie wyru-
szył w morze i godzinę później, zaraz po 4 po południu rozpo-
częła się bitwa. Na początku zachowana była równowaga sił.
Pojedynek dalekosiężnych dział nie spowodował strat po żad­
nej stronie, równie nieskuteczna okazała się seria torped wy-
strzelonych przez Japończyków. Po półgodzinnych walkach
trafiono jeden z okrętów wroga, na którym w rezultacie wy-
buchł pożar. Zaraz potem jeden z pocisków japońskiej salwy
ugodził w kotłownię Exetera. Jego prędkość spadła i musiał za-
wrócić do portu. Jednostki znajdujące się z tyłu podążyły za
nim. W tym samym czasie holenderski niszczyciel Kortenaer
został storpedowany i zatonął. Admirał Doorman wycofał się
wówczas w kierunku południowo-wschodnim i główna walka
została przerwana, nie licząc niszczyciela Electra, który stara-
jąc się przeprowadzić atak torpedowy poprzez japońską zasłonę
dymną, został odcięty i zatopiony przez trzy japońskie niszczy-
ciele.
Exeter po krótkim postoju był w stanie poruszać się z prędko­
ścią 15 węzłów. Dostał rozkaz powrotu do Surabai, dokąd pły­
nął pod osłoną jedynego, który przetrwał, holenderskiego nisz-
czyciela.
Admirał Doorman na nowo uformował swoją rozproszoną
i zmniejszoną eskadrę i poprowadził ją na skrzydło wroga
w nadziei na zaatakowanie konwoju transportowców. Doszło
do przerywanych, chaotycznych walk. Nieprzyjaciel, otrzyma-
wszy właśnie posiłki, był w pełni poinformowany przez lotnic-
150 JAPONIA ATAKUJE

two O posunięciach Doormana. Amerykańskie niszczyciele wy-


strzelały wszystkie torpedy i zawróciły do Surabai. Brytyjski
niszczyciel Jupiter wpadł na minę, postawioną tego samego
dnia przez Holendrów i błyskawicznie zatonął, co spowodowa-
ło śmierć wielu ludzi. Zaraz po 10.30 wieczorem admirał Do-
orman napotkał dwa japońskie krążowniki. W wyniku zaciętej
akcji obydwa holenderskie krążowniki zostały storpedowane
i zatopione, zabierając ze sobą dzielnego holenderskiego admi-
rała, który tak wspaniale walczył z przeważającymi siłami.
Perth i Houston, którym udało się uwolnić w odpowiednim mo-
mencie, obrały kurs na Batavię, gdzie dotarły następnego popo-
łudnia.

.. - ..
Musimy towarzyszyć tym wydarzeniom aż do ich nieszczęs­
nego końca. Po nabraniu paliwa australijskie i amerykańskie
krążowniki jeszcze tej samej nocy wyruszyły z Batavii usiłując
przedostać się przez cieśninę Sunda. Przez przypadek wpadły
na główne siły Zachodniego Ugrupowania Inwazyjnego Japoń­
czyków, w momencie gdy oddziały żołnierzy opuszczały trans-
portowce w zatoce Banten, na najbardziej wysuniętym na za~
chód krańcu Jawy. Zanim zostały zgładzone, zemściły się na
wrogu, zatapiając dwa transportowce podczas ich rozładunku.
307 oficerów i marynarzy z Pertha i 368 z Houstona przeżyło,
aby znaleić się w japońskich obozach jenieckich. Zarówno do-
wódca okrętu australijskiego jak i amerykańskiego poszli na
dno wraz ze swoimi okrętami.
Tymczasem uszkodzony Exeter i jedyny ocalały brytyjski ni-
szczyciel Encounter powróciły do Surabai, która była już nie do
utrzymania. Chociaż istniało duże prawdopodobieństwo, że
każdy szlak ewentualnej ucieczki będzie zablokowany przez
wroga, wybrali to wyjście. Cztery amerykańskie niszczyciele,
które brały udział w bitwie dnia poprzedniego, zużyły wówczas
wszystkie torpedy. Pomimo to, wypłynęły nocą 28 lutego
i prześlizgnęły się przez wąską cieśninę Bali napotykając tylko
jeden patrol nieprzyjaciela, który szczęśliwie ominęły. Zanim
nastał dzień posunęły się daleko na południe i dotarły do Au-
UTRATA HOLENDERSKICH INDII WSCHODNICH 151

stralii. Ten szlak był nie do pokonania dla znaczenie większego


Extera. 28 lutego wieczorem wraz z Encounterem i amerykań­
skim niszczycielem Pope wyruszył on w nadziei przedostania
się przez cieśninę Sunda na Cejlon. Rankiem ta mała grupa
została zauważona przez wroga i wkrótce japońskie krążowniki
wsparte przez niszczyciele i lotnictwo osaczyły zdobycz. Zasy-
pany gradem pocisków Exeter, znany z bitwy u ujścia La PIaty
w 1939 roku, szybko został wyeliminowany z walki. Tuż przed
południem torpeda zadała mu śmiertelny cios.
Zatopiono zarówno Encountera jak i Pope'a. Japończycy
wzięli do niewoli 50 oficerów i 700 marynarzy z dwóch okrę­

.. - ..
tów brytyjskich, razem z rozbitkami z Pope'a .

W ten sposób nasza marynarka została rozbita, a Jawa


z trzech stron otoczona przez Japończyków. Ostatnia, nie wy-
korzystana próba uzupełnienia szybko ubywających samolotów
została podjęta przez dwa amerykańskie statki transportujące
59 myśliwców. Jeden z nich, stary transportowiec lotniczy Lan-
gley, został zatopiony przez samoloty, gdy zbliżał się do wyspy.
Drugi dopłynął bezpiecznie, ale wtedy nie było już możliwości
zejścia na ląd i zmontowania znajdujących się w skrzyniach sa-
molotów. Gdy kwatera naczelnego dowództwa została rozwią­
zana, wszystkie siły alianckie przeszły na czas obrony wyspy
pod dowództwo Holendrów. Generał Poorten miał pod swymi
rozkazami 25 tys. regularnego wojska z holenderskiego garni-
zonu, do którego przyłączył się kontyngent brytyjski pod dowó-
dztwem generała Sitwella, składający się z trzech australijskich
batalionów, szwadronu lekkich czołgów z 3 Pułku Huzarów,
zaimprowizowanego oddziału uzbrojonych ludzi z jednostek
administracyjnych, w tym 450 z RAF-u, oraz paru amerykań­
skich artylerzystów. Holendrzy mieli około 10 eskadr lotnictwa,
ale większość samolotów nie nadawała się do użytku. Siły
RAF-u wycofane z Sumatry zostały sformowane w pięć dywi-
zjonów, które dysponowały 40 sprawnymi maszynami. Było
jeszcze 20 amerykańskich myśliwców i bombowców.
152 JAPONIA ATAKUJE

Tym oto skromnym siłom przypadła obrona wyspy, której


tylko północny brzeg rozciągał się na 800 mil i miał niezliczone
plaże dogodne dla desantów. Japońskie konwoje płynące ze
wschodu i z zachodu wyładowały cztery lub pięć dywizji. Nie-
bawem musiał nastąpić koniec. Wiele tysięcy Brytyjczyków
i Amerykanów, w tym 5 tys. lotników wraz z ich świetnym do-
wódcą Maltbym oraz ponad 8 tys. żołnierzy brytyjskich i au-
stralijskich, poddało się na mocy decyzji Holendrów z 8 marca.
Postanowiono walczyć na Jawie do końca wraz z Holendra-
mi. Chociaż nie było nawet nadziei na zwycięstwo, powstrzy-
mano przynajmniej przeciwnika w jego marszu po nowe zdo-
bycze. Japoński podbój Holenderskich Indii Wschodnich stał
się faktem.
ROZDZIAŁ IX

PODBÓJ BIRMY

Ataki japońskiego lotnictwa na Rangun - Natarcie z Syjamu na Bir-


mę, 16 stycznia -17 dywizja brytyjsko-hinduska pokonana nad rzelat
Salween - Przeprawa w Sittang - Nasz odwrót nad rzekę Pegu -
Przykry konflikt z rzą.dem Australii - Punkt widzenia Australijczy-
ków - Mój telegram do pana Curtina z 20 lutego - Oraz do Prezyden-
ta - Depesza Prezydenta do pana Curtina - Apel Prezydenta spotyka
się z odmowq - Odpowiedź pana Curtina na mój telegram, 22 lutego
- Kieruję australijski konwój do Rangunu - Nieprzychylna reakcja
rzą.du Australii - Spełniamy ich życzenie, 23 lutego - Dalsze starania
Prezydenta - Żadnych oddziałów australijskich do Birmy - Wysłanie
generała Alexandra w celu objęcia dowództwa - Alexander wydostaje
się z Rangunu - Udany odwrót do Prome - Komplikacje zwiqzane
z dowodzeniem na froncie birmańskim - Ocalenie resztek naszej ar-
mii - Droga do Indii zablokowana.

P
anowało ogólne przekonanie, że Japończycy nie rozpo-
czną głównej kampanii w Birmie przynajmniej do czasu
ostatecznego zakończenia działań na Malajach. Ale tak
się nie stało. Japońskie ataki powietrzne na Rangun rozpoczęły
się już pod koniec grudnia. Nasza obrona powietrzna składała
się wówczas tylko z jednego brytyjskiego i jednego amerykań­
skiego dywizjonu myśliwców, przy czym tym drugim była
Amerykańska Jednostka Ochotnicza, sformowana przed wojną
w celu wsparcia Chińczyków. Poprosiłem Prezydenta, aby zo-
stawił tych dzielnych żołnierzy w Rangunie.

Premier do Prezydenta 31 stycznia 1942


Poinfonnowano mnie, że do końca miesiąca Czang Kaj-szek za-
mierza wycofać do Chin dywizjony myśliwców Amerykańskiej Jed-
nostki Ochotniczej, które są nam tak bardzo pomocne w obronie Ran-
154 JAPONIA ATAKUJE

gunu. Nie ulega wątpliwości, że bezpieczeństwo Rangunu jest dla


Czanga problemem równie ważnym jak i dla nas, i gdy zabraknie tych
dywizjonów zanim przybędą hurricane'y, których spodziewamy się
między 15 a 20 lutego, mogłoby to okazać się katastrofalnym. Rozu-
miem, że generał Magruder ma tak właśnie przedstawić tę sprawę
Czangowi, ale uznałem to za tak ważny problem, że informuję Pana
o tym osobiście, w przekonaniu, że powninien być Pan świadom tej
kłopotliwej kwestii.

Prezydent przychylił się do mojej prośby. Dysponując tak


skromnymi siłami, wyrządziliśmy spore szkody japońskim
bombowcom. Nasze straty wojskowe były niewielkie, ale bom-
bardowania siały w zatłoczonym mieście spustoszenie, powo-
dując wiele ofiar w ludziach. Dużo miejscowych robotników
i personelu pomocniczego z jednostek wojskowych i cywil-
nych opuszczało swoje stanowiska pracy, co miało ujemny
wpływ, choć nie zdołało przerwać pracy portu. Przez cały sty-
czeń i luty odpieraliśmy naloty i każdy z nich Japończycy mu-
sieli okupić poważnymi stratami.
Natarcie Japończyków z Syjamu na Birmę rozpoczęło się 16
stycznia atakiem na Tavoy, który zajęli bez większych trudno-
ści, w rezultacie czego ewakuowaliśmy drogą morską nasz ma-
ły garnizon znajdujący się bardziej na p9łudnie, w Mergui. 20
stycznia japońska dywizja zaatakowała od wschodu Moulmein,
napotykając opór brygady hinduskiej W, Kawkareik. Kilka dni
później opanowała Moulmein.
Gubernator Birmy, sir Reginald Dorman-Smith, wykazał się
w czasie tych trudnych tygodni, odkąd Japończycy wkroczyli
do Birmy, stanowczością i odwagą. Pomyślałem, że w dzień po
upadku Singapuru nadeszła odpowiednia pora do wyrażenia mu
uznania i ostrzeżenia przed zbliżającym się kryzysem.
Premier do gubernatora Birmy 16 lutego 1942
Nie chciałem do tej pory niepokoić Pana depeszami, ale chcę po-
wiedzieć jak bardzo ja i moi koledzy podziwialiśmy Pana stanowcze
postępowanie i nieugiętą wolę w warunkach piętrzących się trudności
i niebezpieczeństw. Teraz, gdy Singapur skapitulował, Wy znajdzie-
cie się z pewnością pod głównym obstrzałem. Wkrótce dotrą poważne
posiłki, w tym brygada pancerna i dodatkowe dywizjony hurricane' ów.
PODBÓJ BIRMY 155

Spotykamy się dzisiaj wieczorem, aby omówić możliwości dalszej


pomocy. Uważam, że Birma i dostęp do Chin jest kwestią najważniej­
szą na całym [wschodnim] froncie. Najlepsze życzenia .

.. - ..
Po dwóch tygodniach walk z przeważającymi i ciągle rosną­
cymi siłami japońskimi, trzy brytyjsko-hinduskie brygady, któ-
re składały się na 17 dywizję, zostały odparte do linii wyznaczo-
nej przez rzekę Salween i tutaj w okolicy Bilin trwała zacięta
bitwa, w której bez końca atakowano i kontratakowano. Do 20
lutego było już wiadomo, że jeśli nie chciano stracić wszystkich
oddziałów, konieczny jest dalszy odwrót do rzeki Sittang. Przez
tę rzekę o wartkim nurcie, szeroką na 500 jardów, przerzucony
był tylko jeden most. Zanim większa część 17 dywizji zdołała
do niego dotrzeć, silne oddziały japońskie zaatakowały przy-
czółek, a wycofujące się do niego kolumny maszerujących żoł­
nierzy zostały oskrzydlone przez świeżo przybyłą dywizję nie-
przyjaciela. Dowódca przyczółka, przeświadczony, że nasze
trzy wycofujące się brygady zostały mocno osłabione, rozpro-
szone i wręcz osaczone, wydał rozkaz w porozumieniu z do-
wódcą dywizji, aby wysadzić most. Gdy dywizja szczęśliwie
przedarła się nad rzekę, czekały na nią szczątki mostu i szerokie
rozlewisko. Pomimo to, 3300 ludzi zdecydowało się pokonać tę
groźną przeszkodę. Zdołano przetransportować tylko 1400 ka-
rabinów i kilka sztuk broni maszynowej, całą resztę broni i wy-
posażenia stracono. To było główne niepowodzenie tej akcji.
Między Japończykami a Rangunem pozostawała jedynie li-
nia obrony nad rzeką Pegu. Tutaj nastąpiła reorganizacja niedo-
bitków z 17 dywizji, do której dołączyły trzy brytyjskie batalio-
ny z Indii oraz 7 brytyjska brygada pancerna przybyła właśnie
z Bliskiego Wschodu, zawrócona przez generała Wavella z dro-
gi na Jawę do Birmy. Brygada ta odegrała niebagatelną rolę
w późniejszych walkach. Bardziej na północ l dywizja birmań­
ska ruszyła z prowincji południowych Shan, zastąpiona przez 6
armię chińską, na południe od Taungngu, gdzie strzegła głów­
nego północnego szlaku do Mandalay.
.. -..
156 JAPONIA ATAKUJE

Muszę teraz przedstawić bolesny epizod w naszych stosun-


kach z rządem australijskim i jego odmowę udzielenia nam po-
mocy. Żałuję, że na mnie wypadło relacjonowanie tych faktów,
ale historia kampanii birmańskiej byłaby bez nich niepełna.
Wiele osób, zarówno w kraju, jak i w Australii ma o nich fałszy­
we wyobrażenie. Dla sprawiedliwej oceny będzie lepiej, jeżeli
swoje racje wypowiedzą obie strony. Można będzie z tego wy-
ciągnąć także wnioski na przyszłość.
W okresie wielkiego napięcia i fali rozgoryczenia ogarniają­
cej koła wojskowe i polityczne w Londynie Gabinet Wojenny i
szefowie sztabu prezentowali jednolite stanowisko. Należy jed-
nak pamiętać, że rząd Australii miał całkowicie inny punkt wi-
dzenia. Jego poprzednicy pod kierunkiem pana Menziesa po-
wołali do istnienia Australijskie Siły Imperialne i wysłali co
najmniej cztery dywizje - kwiat męstwa i odwagi - na drugi
koniec świata, by pomóc krajowi swych przodków ogarniętemu
wojną, do wybuchu której Australijczycy w naj mniejszym sto-
pniu się nie przyczynili, nie biorąc też udziału w żadnych po-
przedzających ją przygotowaniach. Już od czasu walk w Bardii,
wojska australijskie oraz dywizja nowozelandzka odgrywały
czołową rolę w wojnie na pustyni broniąc Egiptu. Promieniały
w glorii zwycięstw i dzieliły z innymi smutek odwrotów. 9 dy-
wizja australijska miała być jeszcze autorem tego, co w historii
będzie zapisane jako decydujący cios w bitwie pod Alamajn
osiem miesięcy później. Żołnierze ci ryzykowali wszystko
i przeszli swoje w Grecji. Po wsławieniu się brawurowymi wal-
kami w Johorze, dywizja australijska została rozbita lub wzięta
do niewoli w Singapurze, w okolicznościach, które nigdy nie
zostały wyjaśnione, za co odpowiedzialność ponosi dowództwo
brytyjskie. Klęska nad rzeką Sittang zdawała się przesądzać los
Birmy, co znowu poszło na konto rządu brytyjskiego, jako do-
wód jego bezradności i niekompetencji. Nikt spośród tych, któ-
rzy znali fakty, nie miał wątpliwości co do tego, że napaść Ja-
pończyków z dużą przewagą liczebną, panowaniem w powie-
trzu i na morzu oraz możliwością swobodnego doboru miejsca
uderzenia, w ciągu kilku miesięcy skończy się zdominowaniem
PODBÓJ BIRMY 157

i podbiciem ogromnych obszarów objętych dowodzeniem ge-


nerała Wavella.
Wszystkie australijskie koła wojskowe uznawały Singapur za
klucz do całej obrony wysuniętych placówek i czołowych po-
zycji. Od nich Australia uzależniała możliwość zdobycia nie-
zbędnego czasu na odzyskanie przez Stany Zjednoczone pano-
wania na Pacyfiku oraz koncentrację i reorganizację australij-
skich sił zbrojnych, które miały bronić własnego kraju. Uważa­
no bowiem japoński atak za wielce prawdopodobny i grożący
wystawieniem wszystkich obywateli - mężczyzn, kobiet i dzie-
ci w równym stopniu - na niebezpieczeństwo i okopności pod-
boju. Tak samo dla nich, jak i dla nas, Birma była tylko jednym
z wielu miejsc oporu w tej wojnie, lecz gdy zajęcie jej przez
Japończyków nie zagrażało w niczym bezpieczeństwu Wysp
Brytyjskich, dla Australii równało się śmiertelnemu zagrożeniu.
Bezlitosna fala klęsk i zniszczenia, która zdominowała nasz los
w owym czasie, nie skłaniała rządu Australii do darzenia zaufa-
niem naszych metod prowadzenia wojny i podejmowania decy-
zji. Nadszedł czas, myśleli, aby zmobilizować wszystkie siły
jakie można zgromadzić w celu stawienia czoła śmiertelnemu
niebezpieczeństwu, zagrażającemu ich miastom i narodowi.
Jednocześnie nie mogliśmy nie pamiętać, że kiedy w 1940
roku byliśmy wystawieni na równie straszne niebezpieczeń­
stwo w o wiele bliższej i prawdopodobnej postaci, nie stracili-
śmy poczucia proporcji i nie wahaliśmy się zwiększyć naszego
ryzyka w imię innych potrzeb życiowej wagi. Dlatego czuli-
śmy, że mamy prawo poprosić ich o taką samą decyzję, jaką
podjęliśmy w sierpniu 1940. Wtedy to, aby uratować operację
pustynną, wysłaliśmy do Egiptu połowę naszych i tak skro-
mnych sił. Nie poszło to na marne~ Podobny gest poświęcenia
ze strony Australii w tej sytuacji, mógłby również przynieść
dobre rezultaty.
Jeśli chodzi o mnie, nie wierzyłem, aby Japonia, osiągnąwszy
wymarzone zdobycze w postaci Holenderskich Indii W schod-
nich, miała wysłać armię 150 tysięcy żołnierzy - mniejsza licz-
ba byłaby całkowicie pozbawiona sensu - za równik, 4 tysiące
mil na południe, aby podjąć bezpośrednią walkę z narodem Au-
158 JAPONIA ATAKUJE

stralii, którego żołnierze wykazywali najwyższe męstwo wszę­


dzie, gdzie się pojawili. Poza tym, chociaż australijscy ministro-
wie wcale mnie o to nie prosili, to z mojej strony wyszła pier-
wsza propozycja odesłania z Bliskiego Wschodu dwóch najle-
pszych dywizji australijskich do ich kraju i przedstawiłem już tę
sprawę Parlamentowi. Ponadto w styczniu będąc w Waszyngto-
nie otrzymałem od prezydenta Roosevelta obietnicę, że Stany
Zjednoczone wezmą na siebie obowiązek obrony Australii na
oceanie, wysyłając w ten rejon 90 tysięcy żołnierzy. Obietnicę
zaczęto natychmiast spełniać. Teraz, gdy ważyły się losy Birmy
i całej wojny na Dalekim Wschodzie, przy psychicznym wspar-
ciu Gabinetu Wojennego i szefów sztabu, osobiście zwróciłem
się do pana Curtina.

Premier do pana Curtina 20 lutego 1942


Jak przypuszczam, zdaje Pan sobie sprawę, że Wasza czołowa dy-
wizja, której pierwsze oddziały płyną obecnie na południe od Kolom-
bo do Holenderskich Indii Wschodnich w niewielkiej grupie brytyj-
skich i amerykańskich statków (Mount Vernon), to jedyna formacja,
która jest w stanie dotrzeć do Rangunu na czas, aby zapobiec jego
utracie, jak również odcięciu łączności z Chinami. Będzie mogła
zejść na ląd w Rangunie około 26 lub 27. Nie dysponujemy absolutnie
niczym, co mogłoby zapełnić tę lukę.
2. Wszyscy jesteśmy jak najbardziej za tym, by australijscy żołnie­
rze wrócili do domu bronić swej ziemi ojczystej i dołożymy wszel-
kich starań, aby pomóc im się tam przedostać. Ale nie można lekce-
ważyć wyjątkowych sytuacji na wojnie, decydujących o życiu
i śmierci i oddziały, które są w drodze do planowanego miejsca prze-
znaczenia, muszą być przygotowane na zmianę kierunku i udział
w bitwie. Uczynimy wszystko, aby siły te jak najszybciej zwolnić
i odesłać do Australii. Nie podpisuję się pod prośbą Stanów Zjedno-
czonych dotyczącą przeznaczenia przez Was dwóch innych dywizji
do Birmy. Wrócą one niezwłocznie do ojczyzny. Natomiast pilnie jest
nam potrzebna ta jedna, a jest ona jedyną siłą, która może zmienić
sytuację.
3. Proszę wrócić do swojej depeszy z 23 stycznia, w której wyraził
sięPan, że ewakuacja Singapuru byłaby "niewybaczalną zdradą".
Zgodnie więc z Pana punktem widzenia, wsparliśmy Singapur 18 dy-
wizją i innymi istotnymi siłami, zamiast skierować je do Birmy i roz-
kazaliśmy im walczyć do końca. Straciliśmy je bezpowrotnie, nie
PODBÓJ BIRMY 159

ratując Singapuru, podczas gdy prawie na pewno mogliśmy wówczas


ocalić Rangun. Ja i moi koledzy z Komitetu Obrony czujemy się
w pełni odpowiedzialni za tę decyzję, ale Pana wkład w jej podjęcie,
jak wynika z telegramu, jest równie niemały.
4. W godzinach grozy największa pomoc przewidziana dla Was ma
nastąpić ze strony Stanów Zjednoczonych. Sami Amerykanie mogą
zaopatrzyć Australię w potrzebne wojska, łącznie z lotnictwem i wy-
gląda na to, że są dQ tego w pełni przygotowani. Jak Pan wie, Prezy-
dent przywiązuje ogromną wagę do kwestii zachowania łączności
z Chinami, bez których nie można będzie rozpocząć decydującej
ofensywy przeciwko Japonii. Ponadto, odcięcie Chin od pomocy
aliantów mogłoby mieć katastrofalne konsekwencje dla Azji.
5. Jestem przekonany, że jeśli odmówi Pan wyrażenia zgody na
wypełnienie tej luki przez australijskie oddziały, które znajdują się tak
blisko krytycznego miejsca, i zainicjuje Pan w ten sposób cały łań­
cuch nieszczęść, co może być brzemienne w skutki dla przebiegu ca-
łej wojny, wywrze to fatalne wrażenie na Prezydencie i kołach rządo­
wych w Waszyngtonie, od których tak bardzo jesteście zależni. Niech
Pan przede wszystkim weźmie pod uwagę zamiar Stanów Zjednoczo-
nych przeniesienia głównych sił marynarki z Hawajów w rejon An-
zac.
6. Musimy natychmiast znać odpowiedź, ponieważ pierwsze statki
konwoju będą wkrótce oddalały się od Rangunu, a każdy dzień jest
dniem straconym. Wierzę więc, że dla dobra ogólnie pojętych intere-
sów, a przede wszystkim dla Waszego własnego dobra, z największą
roztropnością rozważy Pan sprawę, którą Panu przedłożyłem.

Zatelegrafowałem również do Prezydenta, który nie tylko ży­


wo interesował się losem prowadzącej do Chin Drogi Birmań­
skiej, ale poczuwał się do dużej odpowiedzialności za Australię.

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 20 lutego 1942
Jedynymi oddziałami, które mogą dotrzeć do Rangunu na czas, aby
zatrzymać wroga do chwili przybycia innych posiłków, są oddziały
czołowej dywizji australijskiej. Może ona być na miejscu 26 lub 27
lutego. Poprosiliśmy rząd Australii, aby zezwolił na zmianę jej kursu
ze względu na wyjątkową sytuację i obiecaliśmy, że odeślemy ją do
kraju jak najszybciej. Wszystkie pozostałe wojska australijskie są
w drodze do domu. Rząd Australii kategorycznie odmówił. Odwoła­
łem się ponownie do jego sumienia w imię ogólnej sprawy zachowa-
nia Drogi Birmańskiej i łączności z Czangiem.
160 JAPONIA ATAKUJE

2. Biorąc pod uwagę Pana propozycję pomocy Australii w obronie


przed najeźdźcą japońskim oraz możliwość przeniesienia w tamten
obszar dużych sił morskich, sądzę, że ma Pan prawo nalegać na po-
wyższe rozwiązanie na korzyść sił alianckich. Proszę więc o wystoso-
wanie depeszy, która wzmocniłaby efekt wysłanego właśnie przeze
mnie, dość ostrego w tonie, telegramu. Nasi tutejsi szefowie sztabu
prezentują jednoznaczne stanowisko i nie mam wątpliwości, że Połą­
czony Komitet Szefów Sztabu w Waszyngtonie ma takie same odczu-
cia. Może mógłby Pan również porozmawiać z Caseyem.

Bezzwłocznie wysłał dwie depesze. Ja otrzymałem jego


odpowiedź 21 lutego:
Mam nadzieję, że będzie Pan w stanie przekonać rząd Australii, aby
wyraził zgodę na tymczasowe zatrzymanie ich czołowej dywizji
w Birmie. Myślę, że jest to kwestia najwyższej wagi. Proszę im po-
wiedzieć, że śpieszę z wysłaniem do Australii dodatkowych oddzia-
łów, a także samolotów, oraz że oceniam sytuację jako bardzo optymi-
styczną, a już na pewno nie jako tragiczną.

Zatelegrafował również do pana Curtina:


Prezydent do premiera Australii 20 lutego 1942
W pełni rozumiem jak ciężko w obecnych okolicznościach jest Pa-
nu podjąć decyzję dotyczącą rozporządzenia czołową australijską dy-
wizją powracającą z Bliskiego Wschodu.
Przypuszczam, że wie Pan o naszej niezłomnej decyzji wysłania do
Australii dodatkowych wojsk w liczbie ponad 27 tys. żołnierzy
oprócz tych oddziałów, które sąjuż w drodze. Będą to siły kompletnie
wyposażone.
Musimy walczyć w granicach naszych dwóch skrzydeł: jedno sta-
nowi Australia, drugie Birma, Indie i Chiny. Biorąc pod uwagę poło­
żenie geograficzne, nam Amerykanom łatwiej jest wesprzeć Australię
i prawe skrzydło.
Przekazuję to Panu, aby uwierzył Pan, że pomożemy Wam i nastąpi
to możliwie szybko. Ponadto operacje, które marynarka wojenna Sta-
nów Zjednoczonych rozpoczęła i ma zamiar przedsięwziąć, mają słu­
żyć zabezpieczeniu wybrzeży Australii i Nowej Zelandii. Trzebajed-
nakjasno stwierdzić, że lewe skrzydło musi być po prostu utrzymane.
Jeśli upadnie Birma, wydaje mi się, że znajdziemy się w dużym nie-
bezpieczeństwie, a będzie to dotyczyło również Australii. Dywizja
australijska jest w tej chwili jedyną dostępną formacją, która może
natychmiast wzmocnić nasze pozycje w Birmie. Mogłaby od razu
PODBÓJ BIRMY 161

przystąpić do walk i wierzę, że zdołałaby nas wybawić od czyhające­


go zagrożenia.
Mimo iż zdaję sobie sprawę z tempa, z jakim poruszają się Japoń­
czycy, nie wierzę, biorąc pod uwagę Wasze położenie geograficzne
i wojska, które znajdują się po drodze czy też działają w pobliżu Au-
stralii, aby groziło Wam bezpośrednie niebezpieczeństwo. Chociaż
wiem, że Wasi żołnierze walczyli i nadal walczą na frontach całego
świata, chociaż jestem w pełni świadomy jakie to duże poświęcenie ze
strony Australii, chcę jednak Pana prosić, mając na uwadze cało­
kształt działań wojennych na Dalekim Wschodzie, o ponowne rozwa-
żenie decyzji, a w rezultacie o wydanie rozkazu dywizji, która jest
teraz w drodze do Australii, aby natychmiast zawróciła, by wesprzeć
brytyjskie siły w Birmie.
Może Pan być pewien, że z wszystkich sił będziemy walczyć przy
waszym boku aż do zwycięstwa.

Generał Wavell, odpowiedzialny za obronę rejonu ABDA


i zarazem cieszący się sympatią rządu Curtina, kilka dni wcześ­
niej niezależnie wystąpił z podobną prośbą. Apelował on o udo-
stępnienie całego korpusu wojsk australijskich. Odpowiedź
Australii wywołała ogólne zaskoczenie.
Marszłek polny Dill do Premiera 22 lutego 1942
Dowiedziałem się właśnie od Hopkinsa, że Curtin pomimo apelu
Prezydenta odmówił zezwolenia na skierowanie czołowej australij-
skiej dywizji do Birmy.

Premier Australii do Premiera 22 lutego 1942


1. Otrzymałem Pana dość wyraźnie postawioną prośbę, choć prze-
cież nasze życzenia co do dyspozycyjności sił AlF na Pacyfiku są
Panu od dawna znane, a co więcej potwierdzone przez Pana samego
w oświadczeniu dla Parlamentu. Ponadto 15 lutego Page przedstawił
obszerną deklarację dotyczącą naszego punktu widzenia.
2. Naczelny dowódca rejonu ABDA wystąpił z propozycją, abyśmy
udzielili dodatkowej pomocy wojskowej Birmie. Stracono już Mala-
je, Singapur i Timor, i wygląda na to, że wkrótce całe Indie Holender-
skie zostaną zajęte przez Japończyków. Wróg, dysponując przewagą
marynarki i lotnictwa, rozpoczął w części północno-zachodniej i pół­
nocno-wschodniej, z Rabaulu, naloty na nasze terytorium. Rząd Au-
stralii dał już wyraz swojej pomocy dla sił rejonu ABDA i był to
maksymalny wkład, na jaki nas było stać. Najpierw wysłaliśmy, po-
mniejszoną o jedną brygadę, dywizję na Malaje, towarzyszyły jej
162 JAPONIA ATAKUJE

pewne oddziały pomocnicze. Następnie, znowu wysłaliśmy znaczne


siły, w tym batalion karabinów maszynowych. Wyekspediowaliśmy
również wojska na Ambon, na Jawę oraz do holenderskiego i portu-
galskiego Timoru. Wysłaliśmy także sześć dywizjonów naszego lot-
nictwa i dwa krążowniki z Australijskiej Marynarki Królewskiej.
3. To Pan zasugerował, aby przerzucić dwie australijskie dywizje
w rejon Pacyfiku, co później publicznie Pan potwierdził oświadcza­
jąc, że nic nie stanie na przeszkodzie, by AlF wróciły bronić ojczyzny.
Zgodziliśmy się na umieszczenie dwóch dywizji na Sumatrze i Jawie.
Jednocześnie przekazaliśmy Page'owi w telefonogramie, że jeśli Ja-
pończykom i tam się poszczęści, będzie to początek wycofywania na-
szych sił do Australii.
4. Ponieważ sytuacja na froncie w rejonie ABDA w tak dużym sto-
pniu pogorszyła się, bezpośrednio potęgując nasze zagrożenie, ponie-
waż Japończycy cały czas prą naprzód wyciągając ręce po tereny
Anzac, rząd, na podstawie opinii szefów sztabu co do sił potrzebnych
do odparciajapońskiego ataku na Australię, nie może zrozumieć, dla-
czego wymaga się od nas, aby kolejne siły zostały ulokowane w naj-
bardziej od nas oddalonej części rejonu ABDA. Pomimo Pańskiego
oświadczenia, że nie popiera Pan propozycji wyekspediowania przez
nas kolejnych dwóch dywizji korpusu AlF do Birmy, nasi doradcy
rozważają prośbę WaveUa o wysłanie całego korpusu oraz propozycję
DiUa, co do pozostawienia miejsca przeznaczenia 6 i 9 dywizji jako
sprawy otwartej, gdyż być może okażą się one niezbędne w Birmie.
Gdyby jedna dywizja brała udział w walkach, nie można by jej zosta-
wić bez wsparcia, a wszystko wskazuje na to, że do tego rejonu nale-
żałoby przeznaczyć cały korpus, jeśli nie chcielibyśmy, aby powtó-
rzył się przebieg kampanii greckiej i malajskiej. W końcu, obserwując
przewagę japońskiej marynarki i lotnictwa, można nabawić się wąt­
pliwości, czy ta dywizja w ogóle będzie miała możliwość wylądowa­
nia w Birmie, a tym większa wątpliwość nasuwa się w związku
z obietnicą jej rychłego wycofania stamtąd. Wraz z upadkiem Singa-
puru, Pinangu i Martabanu, Zatoka Bengalska jest teraz szczególnie
zagrożona atakami ześrodkowanych w tym rejonie potężnych sił ja-
pońskiej marynarki i lotnictwa. Przerzut więc naszych wojsk na ten
front, zważając na to co miało miejsce wcześniej, trudno byłoby uz-
nać za grę, którą przy łucie szczęścia można wygrać, a przegrana
w tej grze spowodowałyby upadek ducha narodu australijskiego. Wo-
bec tego rząd musi podporządkować się decyzji swoich obywateli.
5. Chciałbym teraz wyrazić pogląd co do poruszonej przez Pana
kwestii 18 dywizji, która jakoby została przerzucona z Birmy do Sin-
gapuru w następstwie naszego telegramu. Zwracam uwagę, że nasz
OPERACJE ABDA
164 JAPONIA ATAKUJE

telegram został wysłany 23 stycznia, a Pan informował mnie w depe-


szy z 14 stycznia, że jedna brygada dodatkowa tej dywizji spodziewa-
najest 13 stycznia, a reszta przybędzie 27 stycznia.
6. Mając na uwadze rozwój wypadków w najbliższej przyszłości
oraz wykorzystanie AlF na Bliskim Wschodzie, czujemy, że mamy
absolutne prawo oczekiwać ich szybkiego powrotu zabezpieczonego
odpowiednią osłoną.
7. Zapewniamy Pana, i pragnąłbym by w ten sposób zostało to
przekazane Prezydentowi, który doskonale wie, co uczyniliśmy dla
wspólnej sprawy, że gdyby tylko nasi doradcy uważali za możliwe
przerzucenie wojsk australijskich do Birmy i Indii bez narażania
ogólnonarodowego bezpieczeństwa, z przyjemnością wyrazilibyśmy
na to zgodę.

Moją wypowiedź, do której odwoływał się punkt 5, formuło­


wałem ostrożnie, tak aby uniknąć stwierdzenia, że podjęliśmy
decyzję "pod wpływem" protestu pana Curtina. Faktycznie jed-
na brygada 18 dywizji wylądowała przed jego depeszą, ale
można ją było oczywiście przerzucić, a los dwóch innych bry-
gad i pozostałych istotnych posiłków był nadal nie ustalony.
Decyzja została podjęta na naszą odpowiedzialność, ale pan
Curtin nie był w porządku, wypierając się swojego w niej
udziału po tym, jak mocno zaznaczył swoje stanowisko w roz-
mowach na ten temat.
W tym czasie, spodziewając się pozytywnej odpowiedzi,
skierowałem już australijski konwój do Rangunu. Dało to przy-
najmniej rządowi australijskiemu więcej czasu na dalsze prze-
myślenia.

Premier do premiera Australii 22 lutego 1942


Nie mogliśmy przewidzieć, że nasza i Prezydenta prośba o skiero-
wanie jednej australijskiej dywizji do Birmy w celu ratowania tam
sytuacji spotka się z odmową. Wiedzieliśmy, że jeśli nasze statki
utrzymają kurs na Australię, podczas gdy my czekaliśmy na Pana
formalną zgodę, albo dotarłyby do Rangunu zbyt późno, albo nawet
zabrakłoby im paliwa, aby tam w ogóle dotrzeć. Dlatego zdecydowa-
liśmy się na chwilowe skierowanie konwoju na północ. Niektóre ze
statków należących do konwoju znajdują się na tyle daleko na północ,
że nie dopłynęłyby do Australii bez uzupełnienia zapasu paliwa. Te
czynniki natury fizycznej stwarzają możliwość nowego rozwoju sytu-
acji i pozwalają Panu na ponowne rozpatrzenie stanowiska. Jeśli po-
PODBÓJ BIRMY 165

zostanie ono bez zmian, czołowa dywizja austra1iljska zgodnie z Pana


życzeniem powróci natychmiast do Australii.

Premier do generała Wavella 22 lutego 1942


Rząd Australii odmówił wyrażenia zgody na udzielenie pomocy
w Rangunie przez ich czołową dywizję. Jednakże wczoraj zawrócili-
śmy konwój na północ w przeświadczeniu, że rząd Australii stanie na
wysokości zadania. Konwój posunął się tak daleko na północ, że nie
dotrze do Australii bez uzupełnienia paliwa. Co teraz? Daje to wła­
dzom Australii dodatkowe 3-4 dni na przemyślenie spraw w świetle
ponawianych apeli Prezydenta, a nam pozwoli zobaczyć, jak rozwi-
nie się sytuacja Huttona na froncie w Binnie.
Dziękuję za serdeczne życzenia. Wierzę, że naród stanie po mojej
stronie, co byłoby pocieszającym aspektem, wziąwszy pod uwagę
trudności, jakie nas czekają.

Reakcja rządu australijskiego była niepomyślna.


Premier Australii do Premiera 23 lutego 1942
1. Z Pańskiego telegramu z 20 lutego wynikało jasno, że konwój
nie płynie na północ. Pana telegram z 22 lutego świadczy o tym, że
zawrócił Pan konwój w kierunku Rangunu, traktując naszą zgodę, co
do tej niezwykle istotnej kwestii, jako zwykłą formalność. Czyniąc
tak, stworzył Pan sytuację, która tylko zwiększa niebezpieczeństwo,
w jakim znajduje się konwój, wobec czego cała odpowiedzialność za
następstwa tej decyzji spoczywa na Panu.
2. Poinformowaliśmy już Prezydenta o powodach leżących
u źródła naszej decyzji i biorąc pod uwagę ton jego korespondencji do
mnie, na podstawie jego przyjaznej odpowiedzi, jesteśmy w' pełni
przekonani, że rozumie i uznaje powagę sytuacji, która skłania nas do
takiego postępowania.
3. Na sobotnim zebraniu Rady ds. Wojny na Pacyfiku, kiedy rozpa-
trywano depeszę Wavella, okazało. się, że Jawa wkrótce zostanie opa-
nowana przez Japończyków. W ten sposób znikają zewnętrzne barie-
ry obronne Australii i jesteśmy narażeni na bezpośrednie ciosy wroga.
4. Ufaliśmy, że oddziały AlF przyczynią się do ocalenia Malajów
i Singapuru, mając oparcie w Holenderskich Indiach Wschodnich.
Wszystkie te punkty obrony na północy już straciliśmy albo tracimy.
W takiej sytuacji rozważa Pan wykorzystanie wojsk AlF w obronie
Birmy. Tak jak w Grecji, wszystkim działaniom brakowało odpo-
wiedniego wsparcia lotnictwa.
5. Czujemy się w obowiązku ratowania Australii nie tylko dla niej
samej, ale w celu zachowania jej jako bazy, z której prowadzona by-
166 JAPONIA ATAKUJE

łaby wojna przeciwko Japonii. W tych okolicznościach odwołanie tej


decyzji jest po prostu niemożliwe. Podjęliśmy ją w wyniku długich
i skrupulatnych rozważań i kilkakrotnie potwierdziliśmy.
6. Nasz szef sztabu generalnego podkreśla, że chociaż Pana tele-
gram z 20 lutego dotyczy jedynie czołowej dywizji, rzecz przedstawia
się tak, że sposób załadowania uniemożliwia teraz rozdzielenie tych
dwóch dywi:zJi* i wszystkie jednostki będą musiały dostosować swój
kurs do pierwszego statku. Fakt ten umacnia nas w przekonaniu o słu­
szności naszej decyzji.

Odpowiedziałem:

Premier do premiera Australii 23 lutego 1942


Dotyczy Pańskiego telegramu z 23 lutego.
1. Wasz konwój zmierza teraz do Kolombo, aby uzupełnić paliwo.
Następnie zostanie skierowany do Australii zgodnie z Pana życze­
niem.
2. Moja decyzja zawrócenia go na północ, w czasie gdy czekałem
na ostateczną odpowiedź od Pana była konieczna, gdyż w przeciw-
nym razie pomoc, gdybyście ją zaoferowali, mogłaby nie przyjść na
czas.
3. W chwili, gdy zawrócono konwój na północ, poczyniono przy-
gotowania do wzmocnienia jego osłony, która zostanie utrzymana
w czasie rejsu do Kolombo oraz po wyruszeniu z Kolombo, o ile bę­
dzie to możliwe.
4. Oczywiście w pełni odpowiadam za moje działania.

Było to wszystko, co można było uczynić.


Prezydent do Premiera 23 lutego 1942
1. Po otrzymaniu ostatecznej odpowiedzi Curtina, który negatyw-
nie ustosunkowuje się do tak wyraźnie postawionej przez nas prośby,
wysłałem mu następującą depeszę w nadziei, że uda nam się uzyskać
pomoc dla Birmy z następnego kontyngentu:
2. "Do Curtina. Dziękuję Panu za telegram z 20. W pełni rozumiem
Pana stanowisko, pomimo iż nie całkiem mogę się zgodzić, co do
konieczności powrotu czołowej dywizji do Australii. Nie ma wątpli­
wości, że jeśli chodzi o Birmę i Australię, obydwa te kluczowe obsza-
ry musimy za wszelką cenę utrzymać. Sądzę jednak, że w chwili obe-
cnej główne uderzenie wymierzone będzie przeciwko Birmie, czyli

* To jest 6 dywizji australijskiej i 9 dywizji australijskiej.


PODBÓJ BIRMY 167

skrzydłu lewemu, a prawe skrzydło - Australia - pozostanie nadal


bezpieczne. Dodatkowe, w pełni wyposażone posiłki wojsk amery-
kańskich przygotowują się do drogi na Wasz kontynent. Mam n!idzie-
ję, że wziąwszy to wszystko pod uwagę, w zależności od rozwoju
sytuacji w ciągu najbliższych kilku tygodni, rozważy Pan możliwość
skierowania drugiej powracającej dywizji do jakiegoś rejonu w In-
diach lub w Birmie, aby stworzyć tam silną linię obrony. Możecie
liczyć na nasze pełne wsparcie w każdej sytuacji. Roosevelt."
3. Opracowuję dodatkowe plany mające na celu usprawnienie kon-
troli wysp w rejonie Anzac dla zwiększenia bezpieczeństwa, a nastę­
pnie powstrzymania natarcia Japończyków.
Premier do premiera Australii 26 lutego 1942
Telegram od gubernatora Birmy wysłany z Rangunu o godzinie
6.30 po południu, 24 lutego: "Nie zaszły żadne istotne zmiany, ale
gdyby dołączyły do nas siły australijskie, sytuacja mogłaby się rady-
kalnie poprawić. Wiem, że wydanie im takich dyspozycji jest kwestią
kontrowersyjną, ale myślę, że warto zaryzykować, jeśli nie chcemy
inwazji Japończyków."
2. Telegram od gubernatora Birmy wysłany z Rangunu o godzinie
11.20 wieczorem, 25 lutego: ,,Musimy wiedzieć definitywnie, czy
australijska dywizja przybędzie. Proszę o odpowiedź tak lub nie."
3. Poinformowałem oczywiście gubernatora o Pana decyzji.

Premier do gubernatora Birmy 25 lutego 1942


Apelowaliśmy wielokrotnie, w czym dopomógł nam Prezydent, ale
rząd Australii kategorycznie odmawia. Walczcie dalej.

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 27 lutego 1942
Proszę o krótkie oświadczenie dotyczące sił, jakie możemy wysłać
na front do Rangunu oraz tych, które są w drodze. Proszę również
o wykaz jednostek znajdujących się w Indiach, które mogą stawić
opór atakom powietrznym i natarciu lądowemu. Poza tym, chciałbym
dokładnie wiedzieć, jak wygląda stan garnizonu na Cejlonie, mary-
narka, lotnictwo, siły lądowe oraz daty przybycia posiłków lotnictwa
i sił lądowych.

Generał Wavell do szefa sztabu imperialnego


i do Premiera 7 marca 1942
Łączność z Birmąjest od dwóch dni utrudniona; zdaje się, że radio-
stacja zepsuła się na dobre i nie mam żadnych wieści od Alexandra.
Z depeszy marynarki, która dotarła tu dziś rano, wnioskuję, że wczo-
168 JAPONIA ATAKUJE

raj około północy podjęto nagle decyzję o ewakuacji Rangunu, za-


wróceniu konwojów tam zmierzających i zniszczeniu naszej bazy.
Natychmiast zatelegrafowałem do Alexandra, żeby się dowiedzieć,
jak wygląda sytuacja, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Zawia-
domię Pana, gdy tylko dotrze jakaś oficjalna wiadomość.

Alexander faktycznie wydał rozkaz zniszczenia dużych rafi-


nerii w Rangunie oraz wielu innych istotnych obiektów,
a wszystkie wojska miały przedrzeć się na północ, drogą ku
Prome. Japończycy zamierzali zaatakować miasto od zachodu.
Aby osłonić dywizję, której zadaniem było okrążenie miasta,
umieścili w poprzek drogi znaczne siły. Pierwsze próby prze-
darcia się przez ich linie zostały udaremnione i trzeba było ze-
brać wszystkie możliwe posiłki. Ciężkie walki trwały przez 24
godziny, ale japoński dowódca trzymał się ściśle rozkazów
i gdy upewnił się, że okrążająca dywizja dotarła na upatrzone
do natarcia pozycje od strony zachodniej, uznał, że jego zadanie
spełniania funkcji siły zaporowej jest zakończone. Wobec tego
odblokował drogę do Prome, aby przyłączyć się do głównego
ataku japońskiego na miasto. To pozwoliło Alexandrowi ma-
szerować naprzód i uciec z Rangunu w pełnym rynsztunku, nie
tracąc środków transportowych ani artylerii. Japończycy nie
udali się w pościg za wycofującymi się wojskami, gdyż po za-
ciętych walkach, które pochłonęły wiele ofiar, musieli zreorga-
nizować swoje własne wojska oraz odpocząć po długim mar-
szu. Aby zyskać na czasie, dywizja birmańska wytrwale prowa-
dziła walki aż do Taungngu, a w tym czasie 17 dywizja i bryga-
da pancerna łatwo pokonały drogę do Prome .
... -..
Trzeba było krwawych walk, aby wydostać armię z górnej
Birmy. Wavell był świadom trudności.
Generał Wavell do Premiera 19 marca 1942
Jeśli Japończycy zadaliby zdecydowany cios, nie sądzę żebyśmy
mogli liczyć na utrzymanie górnej Birmy przez dłuższy okres. Wielu
oddziałom brak sprzętu i wciąż otrząsają się po walkach w dolnej Bir-
mie. Bataliony Strzelców Birmańskich, które zostały, przedstawiają
wątpliwą wartość. Jest zbyt mało artylerii. Żadne posiłki nie są w tej
C H I N Y

BENGALSKA
\
~,Kawkarcik

)
,. .~

s y J A M
i\
"

",i,

.,1J6jI,
~I'N
'''!:' ikobary
:~;l1\,
\~
'~ I'
\~~':t~

BIRMA
oI 100
I
200
I
300 mil
I
170 JAPONIA ATAKUJE

chwili osiągalne. W spółpraca z Chińczykami niełatwa. Nie wierzą


w naszą waleczność i zwlekają z pomocą. Nie jestem pewien, czy po-
radziliby sobie z japońską taktyką w dżungli dużo lepiej niż my. Moż­
na jednak wierzyć, że Alexander walczy z całym poświęceniem i Ja-
pończycy mają na pewno ogromne trudności.

Sprawy skomplikowały się na tle problemów z dowodzeniem


między Alexandrem, Czang Kaj-szekiem a amerykańskim ge-
nerałem Stilwellem. Generał Stilwell przybył z Chin, aby objąć
dowództwo nad przebywającymi wówczas w Birmie 5 i 6 ar-
mią chińską, liczącymi sześć dywizji*. Generalissimus Czang
Kaj-szek zaakceptował właściwie nasze żądanie, by Alexander
został naczelnym dowódcą wszystkich wojsk znajdujących się
w Birmie. Ale Prezydent uważał, że będzie lepiej podzielić do-
wodzenie między Alexandra a Stilwella. W tym trudnym mo-
men~ie nie nalegałem, aby było inaczej.

Prezydent Roosevelt do byłego


człowieka marynarki 20 marca 1942
W związku z Pana telegramem dotyczącym dowodzenia w Birmie,
poprosiłem ostatnio Generalissimusa, aby nie zaprzestał wspierania
frontu birmańskiego i jeśli chodzi o dowodzenie, pozwolił Stilwello-
wi na współdziałanie zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez jego
pierwotne dyrektywy zaaprobowane przez szefów połączonych szta-
bów. Ostatnie depesze od Stilwella wskazują na to, że on i Alexander
są w stanie nadal skutecznie razem pracować, ale pilnie potrzebują
chińskich posiłków. Generalissimus wyznaczył Stilwella na dowódcę
5 i 6 armii chińskiej, ale niestety nie zezwoli na dokończenie ich prze-
rzutu do Birmy dopóty, dopóki nie zostanie wyjaśniona sprawa dowo-
dzenia. Stilwell nie ograniczył się do próśb, aby Generalissimus od-
stąpił,od swego stanowiska, ale właściwie wydał rozkaz dodatkowym
jednostkom by szły na południe w nadziei, że Generalissimus to za-
akceptuje. Pomimo obecnych komplikacji odnośnie dowodzenia,
Stilwell potrafi zapewnić możliwość pełnego współdziałania, pod-
czas gdy chiński dowódca mógłby z dużym prawdopodobieństwem
pomieszać szyki Alexandrowi. Stilwell jest nie tylko niezwykle uz-
dolnioną i zaradną jednostką, ale zna bardzo dobrze naród chiński,

* Chińska dywizja była wielkości mniej więcej l/3 dywizji brytyjskiej czy
hinduskiej (przyp. oryg).
PODBÓJ BIRMY 171

mówi biegle ich językiem i na pewno nie będzie podporządkowywał


wszystkiego swoim racjom. W ostatnim telegramie zawiadamia:
"Ustaliliśmy z generałem Alexandrem kwestię współpracy, więc spra-
wa dowodzenia nie może już mieć wpływu na prowadzenie działań.
Poprosiłem Generalissimusa o wyekspediowanie trzech kolejnych
dywizji do Birmy." Myślę, że możemy pozostawić sprawę dowódz-
twa w takiej formie, jak przedstawia się ona w tej chwili. Mam wra-
żenie, że współpraca generała Alexandra i generała Stilwella będzie
szła gładko. Ciekawe, że obydwaj pierwotnie mieli się spotkać
w akcji "Super-Gymnast" [tzn. we Francuskiej Afryce Północnej],
a w rezultacie spotkają się w Maymyo .
.. -..
Utrata Rangunu oznaczała oddanie Birmy. Resztę kampanii
można scharakteryzować jako rozpaczliwy slalom między woj-
skami japońskimi a zbliżającymi się deszczami. Ponieważ nie
mieliśmy żadnego portu, gdzie można by przeprowadzić de-
sant, Alexander nie miał już nadziei na dodatkowe posiłki. Na-
sze skromne siły powietrzne, które osłaniały ewakuujących się
i walczyły w Zatoce z o wiele liczniejszymi samolotami wroga,
musiały opuścić dobrze zagospodarowaną bazę w Rangunie
i przenieść się na lotniska, gdzie nie było żadnego systemu
ostrzegania i do końca marca zostały praktycznie zniszczone,
w większości przypadków na ziemi. Lotnictwo stacjonujące
w Indiach zdołało zrzucić pewne zapasy żywności i środków
medycznych oraz ewakuować 8600 osób, w tym 2600 rannych,
ale dla reszty wojsk i masy cywilów jedyne wyjście, jakie pozo-
stało, to sześćsetmilowy marsz przez dżunglę i góry.
24 marca nieprzyjaciel przystąpił do ofensywy na Taungngu
bronione przez chińską dywizję i zdobył miasto po tygodniu
ostrych walk. Cztery dni później z obydwu brzegów rzeki Ira-
wadi zaatakował Prome. Pod koniec kwietnia wróg stał u wrót
Mandalay, a tym samym prysła nadzieja na utrzymanie łączno­
ści z siłami chińskimi oraz korzystanie z Drogi Birmańskiej.
Część wojsk chińskich wycofała się do Chin; reszta podążała
wraz z generałem Stilwellem w górę rzeki Irawadi i przez góry
dostała się do Indii. Alexander z Brytyjczykami udał się na pół­
nocny zachód do Kalewy. Tylko w ten sposób mogli sprawo-
172 JAPONIA ATAKUJE

wać kontrolę nad wschodnią granicą Indii, która już wtedy była
zagrożona przez zmierzającą ku rzece Chindwin kolumnę sił
japońskich, gdy jednocześnie od wewnątrz wzbudzały niepokój
poczynania Kongresu Hinduskiego. Drogi, które tamtędy pro-
wadziły, były niewiele szersze od ścieżek w dżungli. Tłoczyły
się na nich tysiące uciekinierów, wielu z nich rannych i cho-
rych, a wszyscy bez wyjątku głodni. Dzięki zdolnościom admi-
nistracyjnym armii generała Alexandra i władz cywilnych Bir-
my (gubernator i jego żona odegrali tu wiodącą rolę) wspartych
pomocną dłonią mieszkańców Indii, a przede wszystkim plan-
tatorów z północnego Assamu, uratowano tę masę ludzi. 17 ma-
ja, tylko dwa dni po przewidywanym terminie rozpoczęcia pory
deszczowej, Alexander mógł złożyć meldunek, że jego wojska
zdołały się przedostać i są teraz skoncentrowane w Imphal, acz-
kolwiek stracono wszystkie środki transportowe i kilka ocala-
łych z walk czołgów. Było to jego pierwsze doświadczenie sa-
modzielnego dowodzenia i chociaż skończyło się całkowitą
klęską, pozwoliło mu wykazać się wszelkimi walorami woj-
skowego kunsztu, zimną krwią i prawidłową oceną sytuacji,
które to cechy uczyniły go później jednym znajwybitniejszych
dowódców sił alianckich w dziejach wojny. Droga do Indii zo-
stała zablokowana.
ROZDZIAŁ X

CEJLON I ZATOKA BENGALSKA

Sukcesy Japończyków - Cejlon głównym punktem - Port "T" -


Utworzenie brytyjskiego frontu wschodniego - Wzmocnienie pozycji
w Indiach - Zawyżona ocena japońskiego budownictwa okrętowego­
Chiny najbardziej prawdopodobnym celem Japończyków - Kolombo
bardziej bezpieczne - Kryzys na Oceanie Indyjskim - Natarcie japoń­
skiej floty - Atak powietrzny na Kolombo - Los "Dorsetshire"
i "Cornwalla" - Spustoszenie w Zatoce Bengalskiej - Mój telegram
do Prezydenta z 7 kwietnia - Decyzja o wycofaniu Floty Wschodniej
do Afryki Wschodniej - Konieczność utrzymania Cejlonu - Kolejny
apel do Prezydenta, 15 kwietnia - Jego odpowiedź, 17 kwietnia -
Uspokajam Wavella - Kres inwazji japońskiej - Próżnia na Oceanie
Indyjskim - Trzymamy się wytyczonych celów.

wyniku wypraw opierających się na potężnych si-

W łach
marynarki i lotnictwa, Japończycy gładko
wchłonęli całą zaporę złożoną z wysp należących
do Holenderskich Indii Wschodnich, łącznie z Syjamem i bry-
tyjskimi Malajami. Zajęli południową Birmę i Andamany, a te-
raz zagrażali samym Indiom. Wybrzeża Indii i Cejlonu, a także
biegnący dalej na zachód główny szlak morski, który łączył nas
z Bliskim Wschodem, wystawione zostały na zmasowane nalo-
ty. Powodem do dużego niepokoju był Madagaskar, gdzie
wszystko wskazywało na to, że Francuzi z Vichy na pewno się
poddadzą, tak jak to uczynili wcześniej w Indochinach.
Naszym najważniejszym obowiązkiem stało się znaczne
wzmocnienie Indii i zabezpieczenie panowania marynarki na
Oceanie Indyjskim, a przede wszystkim w Zatoce Bengalskiej *.

* Patrz mapa na s. 201 (przyp.oryg.).


174 JAPONIA ATAKUJE

Jedyną naprawdę dobrą bazą był Cejlon, z portami Kolombo


i Trinkomali. Zdobyciu wystarczającej dla wyspy ilości my-
śliwców, przed spodziewanym atakiem Japończyków, towarzy-
szyły energiczne i niemalże szaleńcze starania. Lotniskowiec
Indomitable, miast pełnić rolę okrętu bojowego, kursował w tę
i z powrotem z najwyższą prędkością, przewożąc tylko samolo-
ty i ich wyposażenie. W tym krytycznym momencie, do czasu
przybycia sił brytyjskich, rząd Australii wyraził zgodę na
wsparcie cejlońskiego garnizonu ich dwiema brygadami po-
wracającymi do kraju z operacji pustynnych. Stanowiło to miły
gest, który chwilowo łagodził sytuację.
N a czas wojny z Japonią Admiralicja długo szukała dla naszej
floty dobrze zakamuflowanych i odosobnionych miejsc kotwi-
czenia na Oceanie Indyjskim. Atol Addu, pierścień wysp kora-
lowych okalający głęboką lagunę na południowym końcu Ma-
lediwów, około sześciuset mil na południowy zachód od Cejlo-
nu, mógł stanowić półśrodek, tak samo jak Kolombo. Tutaj,
w miejscu oddalonym od głównych szlaków morskich, dokąd
nieprzyjaciel musiałby przebyć długą drogę przez ocean, nasza
flota mogła znaleźć schronienie, paliwo i wszelkie zaopatrze-
nie, pozostając niedaleko od Kolombo. Laguna jest tak dużajak
Scapa Flow i wchodzi się do niej przez cztery głębokie kanały
w barierze raf. Na otaczających ją wyspach pokrytych dżunglą
umieszczono baterie ogniowe i reflektory. Wewnątrz zgroma-
dzono statki zaopatrzeniowe i medyczne. Prowadzono prace
nad zorganizowaniem lotniska i bazy dla wodnosamolotów.
Przez pewien czas wróg nie wiedział o naszych przedsięwzię­
ciach. Port, który nazwaliśmy Portem" T", odgrywał ważną rolę
w działaniach bojowych na Oceanie Indyjskim.
Od początku roku nasze starania zmierzały w kierunku roz-
budowania na Oceanie Indyjskim sił zdolnych do obrony na-
szych interesów w tym rejonie. Na następcę pechowego Toma
PhilIipsa wybrano admirała Somerville'a, który wspaniale
sprawdził się jako dowódca sławnej eskadry "Force H" w Gi-
braltarze. Przybył do Kolombo 24 marca, na pokładzie lotni-
skowca Formidable. Obejmując dowodzenie miał do dyspozy-
cji pancernik Warspite, który właśnie przybył z Ameryki przez
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 175

Australię po zakończeniu remontu koniecznego ze względu na


uszkodzenia zadane w bitwie o Kretę dziesięć miesięcy temu, 4
pancerniki klasy "R", 3 lotniskowce, łącznie z lekkim lotni-
skowcem Hermes, 7 krążowników (w tym holenderski Heem-
skerck) i 16 niszczycieli.
Zebrane z różnych stron oddziały nie miały czasu na wspólne
ćwiczenia w ramach skoordynowanych działań. Najpierw po-
dzielono je na dwie części, jedna miała stacjonować w Kolom-
bo, druga w Porcie "T". Ponawiano rozkazy mające na celu
przyśpieszenie tempa prac nad organizacją baz lotnictwa
wzdłuż zachodniego wybrzeża Zatoki Bengalskiej, dokąd już
wówczas przybywały samoloty. Ale w Indiach wszystko idzie
bardzo wolno. Upewniłem się, czy działania są koordynowane
i realizowane odpowiednio szybko.
Premier do generała /smaya,
Dla Komitetu Szefów Sztabu 4 marca /942
Proszę o ponowne przedstawienie planu uzupełnień teatru działań
wojennych w Indiach. Czołowa brygada 70 dywizji musi być tuż tuż
koło Cejlonu (pytanie, kiedy tam dotrze?). Dotyczy to również duże­
go konwoju z uzbrojeniem przeciwlotniczym i przeciwpancernym.
Następnie, kolej na dwie brygady, 16 i 17 z 6 dywizji australijskiej.
Powinny one zostać siedem lub osiem tygodni i należy tak manipulo-
wać statkami, aby nie spowodowało to żadnych komplikacji dyplo-
matycznych, a jednocześnie byśmy przez ten czas bez przeszkód mo-
gli dysponować owymi wojskami. W ten sposób Wavell będzie mógł
swobodnie skierować dwie pozostałe brygady 70 dywizji do Indii
i wykorzystać je na froncie birmańskim oprócz innych posiłków, któ-
re są w drodze. Na wieść o ich przybyciu, na pewno łatwiej będzie mu
rzucić na front birmański Brytyjski Batalion Bezpieczeństwa Wewnę­
trznego (British Internal Security Battalion).
2. Dwa dywizjony [lotnicze] transportowane przez /ndomitable'a
powinny dotrzeć na Cejlon 6. bieżącego miesiąca. Powinno to, wraz
z istniejącą bazą sił lotnictwa, zapewnić dobrą osłonę zarówno dla
dwóch brygad australijskich (gdy przybędą), jak i dla dwóch okrętów
klasy ,,R" znajdujących się w porcie, biorąc pod uwagę fakt, że nie-
przyjaciel może przeprowadzić atak powietrzny tylko za pomocą sa-
molotów z lotniskowca. Do końca miesiąca powinien być przygoto-
wany do prowadzenia działań wojennych lndomitable, wkrótce po-
tem Warspite. Zgromadzi się kilka innych krążowników i znaczną
176 JAPONIA ATAKUJE

flotyllę,
prawie 20 jednostek. Sytuacja będzie się następnie stopniowo
poprawiała, ponieważ przewidziane jest przybycie Formidable'a, a
w ciągu następnych kilku tygodni Valianta.
3. Proszę o potwierdzenie, że wszyscy sięco do tego zgadzają, gdyż
nieporozumienia i konflikty wynikające z kontrowersyjnych poglą­
dów na szczegóły niezwykle nas absorbują czasowo i emocjonalnie .
... - ..
Najważniejsze rozważania dotyczyły oczywiście sił Japoń­
skich. Chodziło o to, aby ich nie wyolbrzymiać.
Premier do pierwszego lorda Admiralicji
i do pierwszego lorda morskiego 10 marca 1942
1. Czy jest zgodne z prawdą, że Japończycy budują obecnie 9 okrę­
tów liniowych i 2 ogromne lotniskowce? Jeśli tak, przyszłość rzeczy-
wiście wygląda groźnie. Jakie istnieją dowody na to, że taki jest stan
faktyczny? Ile potrzeba by płyty pancernej, stali i wszelkiego rodzaju
nowoczesnych urządzeń na zbudowanie takiej potężnej floty w ciągu
dwóch lat, licząc od dziś? Jakie stocznie mogą podjąć się budowy tylu
okrętów jednocześnie? Kiedy przewiduje się rozpoczęcie tego przed-
sięwzięcia? Co wiemy o systemie zaopatrzenia w Japonii? Może ist-
niejąjeszcze jakieś pytania, które należałoby zadać. Proszę o przygo-
tawanie odpowiedzi.
W żadnym wypadku nie wolno nam zlekceważyć japońskiego po-
tencjału. Potrzebujemy jednak oczywistych faktów.
2. Ponieważ obecnie nie jestem w pełni przekonany co do powy-
ższych spekulacji, gorąco popieram rozbudowę lotnictwa torpedowe-
go bazującego na lądzie.
Premier do pierwszego lorda Admiralicji 19 marca 1942
Przypuszcza się, że wszystkie te okręty oddawane są do użytku na
czas. Kuro rozpoczęty w 1937 r. powinien być skończony w 1941.
Sądzi się, że w rok później powiększy szeregi floty. Na Sasebo prze-
znaczono pięć lat, ale na Maizuru już tylko cztery. Jak to się odnosi do
naszych pięciu okrętów klasy King George V lub do obecnie budowa-
nychjednostek amerykańskich? Ostatecznie, czy są w stanie wybudo-
wa~ lotniskowiec o wyporności 27 tys. ton w ciągu czterech lat? Czy
naprawdę mogą zakończyć budowę w rok po zwodowaniu? Proszę
o podanie analogicznych liczb odnoszących się do brytyjskiego
i amerykańskiego budownictwa okrętowego.
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 177

Nie zawsze trzeba brać pod uwagę najgorsze, a jeżeli tak się
robi, to uniemożliwia się najlepsze wykorzystanie ograniczo-
nych środków. Wywiad Admiralicji postąpił słusznie, starając
się przewidzieć wszystkie ewentualne niespodzianki, ale ja mu-
siałem podejmować ryzyko, które niejednokrotnie kończyło się
fiaskiem. Faktycznie, z tego co dzisiaj wiadomo, budowa ja-
pońskich okrętów, podobnie jak u nas, nie nadążała za harmo-
nogramem na papierze.
Rozmieszczenie japońskich dywizji, według informacji na-
szego wywiadu, było pod pewnymi względami uspokajające.
Premier do Komitetu Szefów Sztabu 13 marca 1942
1. Z rozkładu sił japońskich wynika, że jest mało prawdopodob-
nym, by uderzenie na Australię miało nastąpić szybko i na pełną
skalę. Skoro przygotowujecie dla Australijczyków ocenę ich sytuacji,
możecie zacząć właśnie od planu rozmieszczenia sił japońskich.
2. Wydaje mi się, że jeśli Japończycy napotkają jakieś trudności
w trakcie podboju Assamu, a sytuacja na Cejlonie będzie korzystna
dla nas, istnieje duże prawdopodobieństwo, że ruszą na północ do
Chin.

Premier do premiera Australii 20 marca 1942


Bierzemy pod uwagę Pańskie poglądy i całkowicie rozumiemy
Pański punkt widzenia. Tak jak Pan sugeruje, nie moglibyśmy pozba-
wić ochrony wszystkich naszych szlaków morskich prowadzących na
Bliski Wschód, ponieważ od niej zależy siła znacznej liczby wojsk,
które tam walczą. Nie możemy również zlekceważyć kwestii bezpie-
czeństwa Cejlonu dopóty, dopóki utrzymanie go leży w naszej mocy.
Nie możemy sobie także pozwolić na pozbycie się środków pozwala-
jących na wsparcie lub obronę Indii. Wysłanie na Pacyfik trzech
z czterech naszych szybkich opancerzonych lotniskowców, oznacza-
łoby, jak się Pan domyśla, pozostawienie jednostek znajdujących się
na Oceanie Indyjskim na pastwę lotnictwa nieprzyjaciela, co właści­
wie równałoby się wycofaniu ich z działania. Naraziłoby to nasze
konwoje kursujące na Bliski Wschód i do Indii, przeciętnie 50 tys.
ludzi miesięcznie, na śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony dwóch
czy trzech szybkich japońskich krążowników, wspieranych prawdo-
podobnie przez jeden lotniskowiec. Podziwiając ducha walki, jaki
przebija z Pańskiego memorandum i przyłączając się do pragnienia
rychłego odzyskania inicjatywy, wiemy jednocześnie, że nie można
178 JAPONIA ATAKUJE

by usprawiedliwić zlekceważenia innych zobowiązań i ryzyka w su-


gerowany przez Pana sposób.
Gdy osiągniemy porozumienie na temat nowej organizacji zapro-
ponowanej przez Prezydenta, odnośnie której przesłałem Panu opinię
rządu Jego Królewskiej Mości przekazaną Prezydentowi, sprawy te -
bez wątpienia - znajdą odbicie w rozmowach, które odbędą się w Wa-
szyngtonie.

Zakładając, że wykorzystano wszelkie środki do odstraszenia


Japończyków, a w niektórych sytuacjach do stawienia oporu,
doszedłem już wtedy do przekonania, że nie zaatakują oni Au-
stralii .. Wydawało mi się, że ich polityka będzie zorientowana
na ostateczne rozprawienie się z Chinami.
Premier do generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 25 marca 1942
Najbardziej właściwym posunięciem, jakie Japończycy mogą wy-
konać jest natarcie na północ, w kierunku Chungking, gdzie najpra-
wdopodobniej podejmą decyzję o odstąpieniu od inwazji na Indie,
zwłaszcza teraz, gdy czujemy się pewniej na Cejlonie. Jeśli jednak
mamy swój los tak ściśle wiązać ,z Chińczykami, jest sprawą niezwy-
kle istotną, aby osiągnąć zasadnicze porozumienie z Generalissimu-
sem i, jeśli będzie to możliwe, skłonić go do takiego postępowania,
które służyłoby sprawom istotnym ze strategicznego punktu widzenia.

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 27 marca 1942
1. Określmy wyraźnie sytuację Cejlonu. Musimy zapewnić niena-
ruszalność obrony bazy marynarki [w Kolombo]. Wynika to z tego, że
chcemy, aby flota działająca w Zatoce Bengalskiej, miała tam swoją
bazę, unikając w ten sposób pokonywania odległości 600 mil z Portu
"T". Nie należy zabierać z Cejlonu niczego, co mogłoby wpłynąć na
zwiększenie zagrożenia bazy czy też zahamować wykorzystanie floty.
2. Istniała nadzieja, że Warspite i dwa opancerzone lotniskowce
odegrają istotną rolę w Zatoce Bengalskiej. Wielka szkoda, że jeden
z tych szybkich lotniskowców zdecydowano się wysłać doPortu "T",
w celu osłaniania praktycznie bezużytecznych okrętów klasy "R". Je-
śli nie da się ich wykorzystać, a w dodatku jeszcze są zawadą, to
dlaczego się stamtąd nie usuną, powiedzmy do Adenu, albo nie popły­
ną w rejs, dając w ten sposób szansę lotniskowcom? Dwa [lotniskow-
ce] razem to więcej niż dwa działające w różnych miejscach, a trzy
razem stanowią większą siłę niż dwa razy po dwa.
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 179

Do końca marca sytuacja w Kolombo zdecydowanie się po-


prawiła. W wyniku różnych zabiegów zdołaliśmy zgromadzić
60 nadających się do użytku myśliwców i niewielką ilość bom-
bowców bliskiego zasięgu dowodzonych przez wicemarszałka
lotnictwa D' Albiaca. Gdyby Japończycy zaatakowali z powie-
trza, zapewniało to przynajmniej możliwość stawienia solidne-

.. - ..
go oporu.

Teraz nastąpić miały zapierające dech w piersiach wydarze-


nia w Zatoce Bengalskiej i na Oceanie Indyjskim. 28 marca ad-
mirał Somerville otrzymał wiadomość o zbliżającym się ude-
rzeniu dużych sił japońskich, w tym lotniskowców, na Cejlon,
przewidzianym na pierwsze dni kwietnia. 31 marca, na połud­
nie od Cejlonu w miejscu dogodnym do przeprowadzenia inter-
wencji, skoncentrował flotę oraz wysłał patrole lotnicze w pro-
mieniu 120 mil od Kolombo. Do dalszego rozpoznania można
było użyć tylko czterech łodzi latających typu Catalina. Admi-
rał Layton, sprawnie działający naczelny dowódca Cejlonu, po-
stawił swoje oddziały w stan gotowości bojowej, a wszystkim
statkom handlowym kazał opuścić porty. Wstrzymano wów-
czas remont krążownika Dorsetshire i wraz z Cornwallem
przyłączono go do ześrodkowanych sił admirała Somerville'a.
Od 31 marca do 2 kwietnia panował nastrój nerwowego ocze-
kiwania. Flota nadal pozostawała w wyznaczonym rejonie wy-
czekiwania, ale z wyjątkiem meldunku o patrolach japońskich
okrętów podwodnych na południowy wschód od Cejlonu, nie
wydarzyło się nic. Wieczorem dwóm okrętom typu "R" koń­
czyła się woda; admirał Somerville doszedł do wniosku, że albo
przeciwnik chciał wymusić wycofanie się Brytyjczyków ze
względu na brak paliwa, albo wywiad posiadał mylne informa-
cje. Niechętnie, ale szczęśliwym trafem jednak zdecydował się
powrócić do oddalonego o 600 mil Portu "T". Dorsetshire i
Comwall udały się do Kolombo.
Ledwie okręty dotarły do atolu Addu 4 kwietnia, gdy patrolu-
jący samolot Catalina zauważył ogromne siły nieprzyjacielskie
180 JAPONIA ATAKUJE

zbliżające się do Cejlonu. Zanim zdołał zameldować o siłach


wroga, został zestrzelony. Tak więc pierwotne ostrzeżenie nie
mijało się z prawdą, z wyjątkiem kwestii czasu, i nie mogło być
wątpliwości co do tego, że następnego dnia nastąpi wielkie ude-
rzenie na Cejlon. Jeszcze tej nocy admirał wypłynął z atolu Ad-
du, z Warspite'em, lotniskowcami Indomitable i Formidable,
dwoma krążownikami i sześcioma niszczycielami, rozkazując
admirałowi Willisowi podążyć za nim, gdy "R-y" i reszta floty
będą gotowe. Nocą 4 kwietnia patrole powietrzne cały czas
przekazywały admirałowi Laytonowi raporty o zbliżaniu się
przeciwnika i kilka minut przed 8.00 w niedzielę wielkanocną 5
kwietnia, nastąpił spodziewany atak: 80 japońskich bombow-
ców nurkujących uderzyło na Kolombo. Wszyscy byli w stanie
gotowości. W zaciętych walkach powietrznych zniszczono 21
atakujących samolotów kosztem 19 naszych myśliwców oraz
sześciu swordfishów z lotnictwa morskiego. Do 9.30 rano atak
zakończył się. Dzięki usunięciu z portu na czas floty handlowej,
straty nie były dotkliwe, choć urządzenia portowe uległy pew-
nemu uszkodzeniu. Zatopiono niszczyciel Tenedos i uzbrojony
krążownik pomocniczy Hector, ale nie ucierpiał żaden statek
handlowy.
Tymczasem Dorsetshire i Cornwall otrzymały rozkaz po-
nownego przyłączenia się do sił admirała Somerville'a. Dzień
był jasny i spokojny. Komandor Agar na Dorsetshire wiedział
jak blisko znajduje się przeciwnik, poruszał się więc z maksy-
malną prędkością. O godzinie 11 wypatrzono pojedynczy ja-
poński samolot. Około 1.40 po południu rozległ się huk bomb
z furią spadających na dwa okręty. Jedna za drugą, w odstępie
kilku sekund, płynęła fala bombowców nurkujących sformowa-
nych w trójki. Zatopienie naszych dwóch krążowników zajęło
im niewiele ponad 15 minut. Rozbitkowie uchwycili pływające
szczątki okrętów i z ogromnym samozaparciem znosili cierpie-
nia związane z oczekiwaniem na pomoc. Wszyscy wiedzieli, że
będą musieli długo czekać. Następnego wieczora, po 30 godzi-
nach przebywania w tropikalnym słońcu i rojących się od reki-
nów wodach, przyszedł im na pomoc Enterprise i dwa niszczy-
ciele, ratując 1222 oficerów i żołnierzy z obydwu okrętów,
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 181

w tym wielu rannych. 29 oficerów i 395 żołnierzy straciło ży­


cie.
Admirał Somerville stwierdził wtedy, że flota nieprzyjaciela
jest dużo silniejsza niż jego. Teraz wiadomo, że admirał Nagu-
mo, który prowadził natarcie na Pearl Harbor, dysponował pię­
cioma lotniskowcami i czterema szybkimi pancernikami,
ponadto krążownikami i niszczycielami, którym towarzyszyły
tankowce. To był przeciwnik, na spotkanie którego nasza flota
tak starannie przygotowywała się aż do 2 kwietnia. Mało brako-
wało, by doszło do katastrofalnej w skutkach bitwy morskiej.
Ocaliwszy rozbitków z dwóch krążowników, Somerville wyco-
fał się na zachód i 8 kwietnia dotarł do Portu "T" .

.. - ..
Następnego dnia spadło na Cejlon więcej nieszczęść. Wcześ­
nie rano Trinkomali stało się obiektem silnego nalotu 50 bom-
bowców, osłanianych przez myśliwce, zniszczono doki porto-
we, warsztaty i lotnisko. Wyszło im na spotkanie nasze lotnic-
two, zestrzeliwując 15 maszyn wroga przy stracie 11 własnych.
Garstka naszych lekkich bombowców wykonała heroiczny,
lecz skazany na niepowodzenie, atak przeciwko druzgoczącej
przewadze japońskich lotniskowców. Więcej niż połowa nie
wróciła z tego lotu. Japońskie samoloty zatopiły mały lotnisko-
wiec Hermes i niszczyciel Vampire, które wypłynęły ostatniej
nocy z Trinkomali, aby uniknąć zagrożenia. Ponad sto osób
straciło życie.
Tymczasem w Zatoce Bengalskiej nasze bezbronne statki
atakowała druga grupa uderzeniowa, składająca się z lekkiego
lotniskowca i sześciu ciężkich krążowników. 31 marca, w tym
samym dniu, kiedy podjęto wyjątkowe środki działania w Ko-
lombo, zdecydowano się opróżnić port w Kalkucie. Marynarki
wojennej w tym rejonie prawie nie było i podjęto decyzję, że
statki popłyną w małych zespołach. Pięć dni później zaniecha-
no tego kontrowersyjnego przedsięwzięcia, gdy w wyniku ata-
ku powietrznego na południe od Kalkuty zatonął statek. W re-
zultacie akcję wstrzymano. W ciągu najbliższych kilku dni, pa-
nujący na morzu i w powietrzu Japończycy zatopili statki o po-
182 JAPONIA ATAKUJE

jemności 93 tys. BRT. Ogólnie straty, łącznie z tymi spowodo-


wanymi przez siły Nagumo, wyniosły w tym okresie nieomal

.. - ..
116 tys. BRT.

Duża koncentracja japońskiejmarynarki przeciwko nam spo-


wodowała, iż zapragnąłem podjęcia działań dywersyjnych
przez flotę Stanów Zjednoczonych.
Były człowiek marynarki do
prezydenta Roosevelta 7 kwietnia 1942
1. O ile nam wiadomo, na Oceanie Indyjskim działa 5 może 6 ja-
pońskichpancerników, prawdopodobnie wyposażonych w 16-calowe
działa, oraz na pewno 5 lotniskowców. Nie możemy oczywiście sta-
wić czoła takiej sile, zwłaszcza gdy jest ześrodkowana. Zna Pan skład
naszej floty. Cztery okręty typu "R" w połączeniu z innymi byłyby
wystarczająco dobre, by przeciwstawić się trzem typu Kongo, które,
jak sądziliśmy, stanowiły całe ugrupowanie atakujące. Nie mogą one
oczywiście współzawodniczyć z nowoczesnymi okrętami japoński­
mi. Biorąc pod uwagę nawet duże straty zadane lotnictwu wroga pod-
czas ataku na Kolombo, nie mamy pewności, czy nasze dwa lotni-
skowce dałyby radę czterem japońskim lotniskowcom ześrodkowa­
nym na południe od Cejlonu. Sytuacja ta wzbudza mój poważny
niepokój.
2. Nie wiemy jeszcze, czy nieprzyjaciel wykonuje zwykłe manewry
na Oceanie Indyjskim, czy też te ruchy wojsk stanowią preludium do
inwazji na Cejlon. W obecnych okolicznościach nasza marynarka nie
jest wystarczająco silna, by się temu przeciwstawić.
3. Ponieważ z pewnością zdecydowanie przeważacie już nad siłami
przeciwnika na Pacyfiku, istnieje dogodna sytuacja na wykorzystanie
Floty Pacyfiku Stanów Zjednoczonych do zmuszenia japońskiej ma-
rynarki na Oceanie Indyjskim do powrotu na Pacyfik. Oznaczałoby to
zmuszenie przeciwnika do rezygnacji z wszelkich ofensywnych ope-
racji, jakie planuje, albo do jakich jest zobowiązany na mocy wcześ­
niej podjętych decyzji. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo by nam na
tym zależało.
.. - ..
Po doświadczeniach ostatnich kilku dni, nikt nie miał wątpli­
wości, że jeszcze przez jakiś czas admirał Somerville nie będzie
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 183

dysponował siłą, z którą mógłby przystąpić do generalnej bi-


twy. Sukcesy Japończyków i ich potęga w lotnictwie morskim
były przytłaczające. W Zatoce Syjamskiej, w ciągu paru minut
lotnictwo torpedowe zatopiło nasze pierwszorzędne okręty. Na-
stępnie, w wyniku absolutnie zaskakującej metody ataku po-
wietrznego - bombowce nurkujące - unicestwiono także dwa
tak istotne dla nas krążowniki. Nic podobnego nie zdarzyło się
na Morzu Śródziemnym we wszystkich naszych walkach z lot-
nictwem niemieckim i włoskim. Pozostawienie Floty Wschod-
niej w pobliżu Cejlonu byłoby rzuceniem wyzwania nieszczę­
ściu. Japończycy zdobyli panowanie nad Zatoką Bengalską i w
wybranym przez nich momencie mogli opanować obszary mor-
skie wokół Cejlonu. Lotnictwo brytyjskie zostało przez wroga
zdziesiątkowane. Flota wojenna, powolna, przystosowana do
dużego zasięgu rażenia, o małej wytrzymałości, z wyjątkiem
Warspite'a, sama znajdowała się w owym czasie w niebezpie-
czeństwie. Ewentualna osłona sił powietrznych z lotniskowców
nic nie zdziałałaby przeciwko wielokrotnym atakom na taką
skalę jak te, które zniszczyły Dorsetshire'a i ComwalIa. Bazy
na Cejlonie, a jeszcze bardziej atol Addu, były też narażone na
ataki dużych sił powietrznych i lądowych.
Co do jednego wszyscy byli zgodni. "R-y" powinny jak naj-
szybciej wydostać się ze strefy zagrożenia. Z chwilą, gdy zasu-
gerowałem to pierwszemu lordowi morskiemu, nie było potrze-
by dalszego omawiania tej sprawy. Wydano rozkazy i Admira-
licja upoważniła admirała Somerville' a do wycofania floty dwa
tysiące mil na zachód do wschodniej Afryki. Tam przynajmniej
mogła być wykorzystana jako osłona na ważnych szlakach
morskich prowadzących na Bliski Wschód. Sam admirał wraz
zWarspite 'em i dwoma lotniskowcami, miał nadal prowadzić
operacje na wodach indyjskich, broniąc naszej łączności z In-
diami i Zatoką Perską. W tym celu zamierzał stworzyć dla swo-
ich sił bazę w Bombaju. Jego działania uzyskały natychmiasto-
wą aprobatę Admiralicji, której myśli w trakcie tych smutnych
dni biegły tym samym torem. Nowy plan wprowadzono bez-
zwłocznie w życie.
184 JAPONIA ATAKUJE

Wówczas podniosła się fala trwogi, jaka czasami obejmuje


najwyższe dowództwo. Zasadniczym problemem było utrzy-
manie Cejlonu. Uważałem, że jeszcze był czas na wycofanie
Warspite 'a i jego dwóch lotniskowców z Bombaju, gdzie były
chyba na razie bezpieczne.
Premier do generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 14 kwietnia 1942
Musimy dołożyć wszelkich starań, a nawet podjąć duże ryzyko,
aby tylko utrzymać Cejlon w naszych rękach. Admirał Somerville ma
teraz dobrą bazę w Bombaju. Dlaczego wszyscy zakładają tak szybką
utratę Cejlonu i południowych Indii, że poważnie się obawiają o bez-
pieczeństwo Bombaju? To już chyba naprawdę przesada. Powinno mu
się powiedzieć, aby pod żadnym pozorem nie proponował ewakuacji
z Cejlonu jakiegokolwiek personelu.

Szefowie sztabu zgodzili się, że należy zachować Cejlon, by


mógł służyć jako główna baza marynarki, a w tym czasie szyb-
ka część wschodniej floty miała stacjonować w Kilindini, na
brytyjskim wybrzeżu wschodniej Afryki. Admirał Somerville
udał się do Kilindini dwa tygodnie później. Z wyjątkiem wy-
brzeża Afryki, na razie całkowicie wycofaliśmy się z Oceanu
Indyjskiego.
.. - ..
Ponowiłem apel do Prezydenta, który jeszcze nie odpowie-
dział na moją depeszę z 7.
Były człowiek marynarki
do prezydenta Roosevelta 15 kwietnia 1942
1. Muszę wrócić do problemu poważnej sytuacji na Oceanie Indyj-
skim, wynikającej z faktu, że Japończycy zdołali skierować tam pra-
wie 1/3 swoich okrętów wojennych i połowę lotniskowców, to jest
ugrupowanie, któremu przez kilka miesięcy nie mogliśmy dorównać.
Można łatwo przewidzieć konsekwencje:
a) Utrata Cejlonu.
b) Podbój wschodnich Indii, co spowodowałoby nieobliczalne
skutki dla ogólnego planu wojny i konieczność pożegnania się z Kal-
kutą i z całą łącznością z Chinami poprzez Birmę.
Lecz to dopiero początek. Dopóki nie będziemy w stanie przepro-
wadzić operacji morskiej na dużą skalę, nic nie powstrzyma Japoń-
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 185

czyków przed zdominowaniem zachodniej części Oceanu Indyjskie-


go. To doprowadziłoby do załamania się naszych pozycji na Bliskim
Wschodzie, nie tylko z powodu wstrzymania udających się tam i do
Indii naszych konwojów, ale także z powodu przerwania dostaw ropy
naftowej z Abadanu. Bez ropy naftowej nie jesteśmy w stanie utrzy-
mać naszych pozycji w rejonie Oceanu Indyjskiego ani na morzu, ani
na lądzie. Odcięłoby to również dostawy do Rosji przez Zatokę Perską.
Ciężar nałożony przez Japończyków jest dla nas nie do udźwignięcia.
2. Mieliśmy nadzieję, że do końca kwietnia amerykańska Flota Pa-
cyfiku będzie na tyle silna, aby odzyskać Pearl Harbor i zagrozić nie-
zwyciężonym dotąd Japończykom. Obecnie wydaje się, że nic nie
może powstrzymać japońskiego natarcia na zachód. Nie jesteśmy jed-
nak pewni (biorąc pod uwagę ogromne odległości), czy nawet powrót
tloty wojennej Stanów Zjednoczonych do Pearl Harbor wywarłby od-
powiednią presję na najwyższe dowództwo marynarki japońskiej. Je-
steśmy naj zupełniej świadomi Waszych trudności w rejonie Pacyfiku.
3. Jeśli nie czujecie się na siłach, by przeprowadzić działania, które
zmusiłyby Japończyków do powrotu na Pacyfik, jedynym sposobem
odwrócenia czyhającego niebezpieczeństwa byłoby jak najszybsze
zgrupowanie znacznej tloty nowoczesnych pancerników i lotniskow-
ców na Oceanie Indyjskim.

Poprosiłem również o pomoc w zakresie lotnictwa.


6. Chcielibyśmy także mieć w Indiach kilka ciężkich amerykań­
skich bombowców. Obecnie jest ich 14 i przyznano dodatkowych 50.
Ale w zeszłym tygodniu żadne z nich nie były w stanie zaatakować
okrętów japońskiej marynarki. Zabraliśmy z Libii wszystko, co było
można, nie przekreślając tam perspektywy na nową ofensywę. Wysy-
łamy na wschód każdy sprawny samolot, by skutecznie go tam wyko-
rzystać, ale bez Waszej pomocy nie osiągniemy zadowalającego sta-
nu. Czy mógłbym prosić, Panie Prezydencie, o podjęcie odpowied-
nich decyzji?
Tak: jak: się spodziewałem, Prezydent wolał skoncentrować się
na rozbudowie lotnictwa.

Prezydent do Premiera 17 kwietnia 1942


Śledziliśmy i nadal uważnie śledzimy bieżące potrzeby na froncie.
Mam nadzieję, że zapozna się Pan z zaleceniami naszego lotnictwa
przesłanymi marszałkowi do wglądu dla Pana. Byłby to naj szybszy
sposób dostarczenia samolotów do Indii, chociaż byłyby to samoloty
bazujące na lądzie i na razie Wasza tlota musiałaby pozostać pod taką
186 JAPONIA ATAKUJE

osłoną. Z drugiej jednak strony, myślę, że mogłoby to na dobre po-


wstrzymać Japończyków od wylądowania na Cejlonie, w Madrasie
czy w Kalkucie. Innymi słowy, na pewno poprawiłoby to ogólną sy-
tuację wojskową w rejonie Indii. Jednakże samoloty te wymagają wy-
korzystania Rangera jako promu, uniemożliwiając użycie go jako lot-
niskowca. Rangerjest najbardziej przystosowany do pełnienia funkcji
promu, zwłaszcza że jego podział grodziowy i odporność konstrukcji
pozostawiają wiele do życzenia. Nie poinformowano Pana szczegóło­
wo o środkach powziętych obecnie przez Flotę Pacyfiku ze względu
na wymóg tajności, lecz mam nadzieję, że uzna je Pan za skuteczne,
gdy wkrótce będą mogły być Panu przedstawione. W pełni rozumiem,
że brakuje marynarskiego masła do posmarowania chleba, ale chyba
się Pan ze mną zgodzi, że z powodu różnic operacyjnych między
dwiema siłami, powstaje poważne pytanie, czy główna koncentracja
floty wraz z wojskami mieszanymi powinna mieć miejsce na Cejlo-
nie. Częściowo z tego powodu, częściowo z powodu mojego prze-
świadczenia, że w ciągu najbliższych kilku tygodni trzeba przede
wszystkim przeszkodzić japońskiej inwazji w Indiach lub na Cejonie,
jesteśmy raczej za tym, aby rozważyć możliwość chwilowego prze-
rzucenia jednostek Waszej Home Fleet, niż mieszania wojsk na Oce-
anie Indyjskim.
Jeśli mam wyrazić swoje osobiste zdanie, sądzę, że Wasza flota na
Oceanie Indyjskim jest w najbliższym czasie w miarę bezpieczna, za-
kładając, że nie będzie się prowadziło większych walk, rozbudowując
jednocześnie bazy lądowe dla sił powietrznych, które atakowałyby
japońskie transportowce.
Mam nadzieję, że powiadomi mnie Pan, jakie jest Pana zdanie od-
nośnie przedstawionego powyżej projektu wykorzystania lotnictwa.
Od razu moglibyśmy go wprowadzić w czyn.

Przedstawiłem Wavellowi sytuację w możliwie jasnych bar-


wach.

Premier do generała Wavella 18 kwietnia 1942


Kierujemy nasz wysiłek na rozbudowę na Oceanie Indyjskim floty
wystarczająco silnej, aby skłonić Japończyków do wysłania wię­
kszych sił z ich głównej floty, niż by tego sobie życzyli. W związku
z tym poprosiłem Prezydenta o wysłanie pancernika North Carolina,
który w Scapa Flow dołączyłby do Washingtona; są to dwa najnowsze
amerykańskie okręty. W ten sposób Duke wraz z Renownem będą mo-
gły przejść na Ocean Indyjski. Illustrious ma znaleźć się pod dowó-
dztwem admirała Somerville'a w maju, a w czerwcu ma być gotowy
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 187

Valiant. Tak więc wkrótce na Oceanie Indyjskim będziemy dyspono-


wali trzema szybkimi dużymi jednostkami marynarki wojennej
i trzema spośród największych opancerzonych lotniskowców. Dąży­
my do tego, aby lotniskowce wyposażyć w jak największą liczbę sa-
molotów. W ciągu 8 do 10 tygodni, stopniowo rosnąc, flota Somervil-
le' a powinna stać się dostatecznie silna. Szczególnie, jeśli weźmie się
pod uwagę, że główna flota Stanów Zjednoczonych będzie bardziej
aktywna i odciągnie japońskie siły w większym stopniu, niż to miało
miejsce w przeszłości.
Lecz jeśli w tym czasie stracimy Cejlon, a zwłaszcza Kolombo, ca-
ły wysiłek włożony w powiększanie floty pójdzie na marne. Dlatego
obronę Kolombo przez artylerię przeciwlotniczą oraz lotnictwo nale-
ży traktować jako sprawę pilniejszą i w żadnym razie nie mniej ważną
niż obrona Kalkuty. Jeśli chodzi o długą linię brzegową między Cej-
lonem a Kalkutą, nie jest możliwe ani zgromadzenie wystarczających
sił powietrznych w celu powstrzymania j apońskich desantów, ani roz-
ciągnięcie powietrznego parasola nad poruszającą się po tym obszarze
flotą. Czy naprawdę uważa Pan za prawdopodobne, że Japonia mo-
głaby rozważać wysłanie czterech czy pięciu dywizji do okręgu admi-
nistracyjnego Madras?* Co mogłaby przez to osiągnąć w porównaniu
ze zdobyciem Cejlonu albo energicznym uderzeniem na Chiny i po-
konaniem Czang Kaj-szeka? Tylko Chiny mogą przynieść Japończy­
kom rozstrzygnięcie tegorocznej kampanii. Dlatego uważam, że po-
winien Pan podejść do problemu selektywnie. Baza marynarki w Ko-
lombo i łączność z Chinami przez Kalkutę to sprawa najwyższej
wagi.
Muszę zaznaczyć, że wraz z upadkiem Chin zwolnionych zostanie
przynajmniej 15 a może 20 japońskich dywizji. Wówczas inwazja na
Indie może naprawdę okazać się możliwą .
.. -..
Bieg wydarzeń położył kres cierpieniom, jakie przeżywali­
śmy na myśl o straceniu, nawet na pewien czas, kontroli mor-
skiej nad Zatoką Bengalską. Okazało się, że to już koniec ja-
pońskiej ekspansji na zachód. Rajd ich floty znalazł się poza
główną orbitą j apońskiej polityki ekspansjonistycznej. Dokona-
li wypadu i demonstracji siły. Naprawdę nie zamierzali podbi-
jać południowych Indii ani Cejlonu. Oczywiście, gdyby zastali

* Historyczna nazwa trzech stanów w Indiach: Bombaj, Madras i Bengal.


188 JAPONIA ATAKUJE

Kolombo nie przygotowane i pozbawione obrony powietrznej,


najprawdopodobniej przekształciliby rekonesans w zasadniczą
operację desantową. Mogliby stoczyć bitwę z flotą brytyjską i,
co nie było niemożliwe, zadać jej silny cios. Gdyby tak się stało,
trudno byłoby położyć kres ich podbojom. Sprzyjający los i
szybkie decyzje pozwoliły na uniknięcie takiej sytuacji. Nie-
ugięty opór napotkany w Kolombo udowodnił Japończykom,
że za dalsze zdobycze musieliby drogo zapłacić. Straty, jakie
poniosło lotnictwo przekonały ich, że trafili na równego sobie
przeciwnika. Decydujące znaczenie miała odradzająca się potę­
ga floty Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku. Oprócz pojedyn-
czych okrętów podwodnych i zamaskowanych bombowców,
flota japońska już nigdy nie pokazała się na wodach Oceanu
Indyjskiego. Zniknęła tak nagle, jak się pojawiła, zostawiając za
sobą próżnię, z której wycofały się wówczas obydwie walczące
strony.
Nie wiedzieliśmy, oczywiście, że niebezpieczeństwo, jakie
zagrażało naszym liniom komunikacyjnym na Oceanie Indyj-
skim minęło. Nadal musieliśmy uważać na przeciwnika, który
objął panowanie na morzu i wysłał znaczne wojska inwazyjne
do Indii. Nadal czuliśmy ciężar odpowiedzialności i obawy
i przygotowywaliśmy się do obrony przed nieprzyjacielem.
Wyrażało się to w wielu żądaniach wysłania na wschód posił­
ków na skalę, jaka mogłaby poważnie zdezorganizować główne
założenia strategiczne wojny w Europie.
W depeszy z 12 kwietnia do szefów sztabu generał Wavell
stwierdził:

Jeśli nie poczyni się poważnych kroków w kierunku zaspokojenia


naszych podstawowych potrzeb, których ani trochę nie wyolbrzymi-
łem, muszę Panów ostrzec, że nigdy nie odzyskamy kontroli na Oce-
anie Indyjskim i w Zatoce Bengalskiej, ryzykując ponadto utratę In-
dii. Naturalnie irytuje nas sytuacja, gdy z niecałą dwudziestką lekkich
bombowców staramy się odeprzeć uderzenie, w którym biorą udział
trzy duże okręty i kilka innych, flota handlowa o pojemności prawie
100 tys. BRT, a w tym samym czasie ponad 200 ciężkich bombowców
atakuje jedno niemieckie miasto.
CEJLON I ZATOKA BENGALSKA 189

Takie stanowisko zyskało, oczywiście, poparcie w kilku krę­


gach dominiów.
Premier do ministra ds. dominiów 16 kwietnia 1942
Poglądy takie są teraz z całą pewnością na czasie. Każdy chciałby
wysłać lotnictwo bombowe do Indii i na Bliski Wschód. Jednakże nie
można dokonać żadnych decydujących zmian. Czyni się wszystko, co
jest możliwe. Byłbym bardzo zadowolony, gdyby mógł się Pan zoba-
czyć z szefem sztabu lotnictwa i wysłuchać, co ma do powiedzenia.
Problem jest bardzo szczególnej natury. Nie ma sensu pozbywać się
dywizjonów, które w miejscu docelowym będą bezsilne i bezużytecz­
ne. Zbudowaliśmy tutaj całą machinę, która ma na celu bombardowa-
nie Niemiec, co jest jedynym sposobem, najaki nas obecnie stać, aby
pomóc Rosji. Ze wszystkich stron spotyka się to z atakiem, który mo-
że jedynie załamać tę operację. Trzeba zdawać sobie sprawę, że nie
możemy rozproszyć zdobytej tutaj potęgi, bez gwarancji uzyskania
proporcjona1ych korzyści gdzie indziej.

Nic nie odciągnęło nas od głównych celów i nie powstrzyma-


ło, jak będzie to później wyraźnie widać, od dążenia do nowych
energicznych operacji ofensywnych. Epizod ten kosztował wie-
le naszej krwi, ale było już po wszystkim. Od tego czasu zaczę­
liśmy rosnąć w siłę.

Walki powietrzne na Cejlonie miały poważne konsekwencje


strategiczne, których w owym czasie nie mogliśmy przewi-
dzieć. Słynne już lotniskowce admirała Nagumo, które prawie
przez cztery miesiące nieubłaganie panowały na morzu i w po-
wietrzu, poniosły przy tej okazji takie straty w samolotach, że
trzy z nich musiano wycofać do Japonii, by przeprowadzić nie-
zbędny remont i na nowo wyposażyć. Tak więc, gdy miesiąc
później Japonia przystąpiła do ataku na Port Moresby na Nowej
Gwinei, mogły wziąć w nim udział zaledwie dwa lotniskowce
Nagumo. Jego pojawienie się z pełnymi siłami na Morzu Kora-
lowym mogłoby z dużym prawdopodobieństwem przechylić
szalę na niekorzyść Amerykanów w tej tak istotnej konfronta-
cji.
ROZDZIAŁ XI

WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU


MORSKIEGO

Potrzeba mobilnych rezerw na wschodzie - Proszę Prezydenta


o transportowce dla dodatkowych dwóch dywizji - Oraz o statki
handlowe - Ogólny przegląd sytuacji, 5 marca - Front japoński -
Odpowiedź Prezydenta - Istotne warunki - Amerykańska flota do
transportu wojsk, zasoby i perspektywy na przyszłość - Rozlokowa-
nie lotnictwa Stanów Zjednoczonych - Zgodność kursu polityki -
Prywatne poglądy Prezydenta na temat uproszczenia systemu po-
działu na poszczególne strefy wpływów strategicznych - Jego pier-
wsza wzmianka o europejskim froncie w 1942 r. - Rosnąca liczba bu-
dowanych przez Amerykanów statków - List Prezydenta do mnie
z 18 marca - Moja odpowiedź z 1 kwietnia.

asze myśli pochłaniała poważna sytuacja będąca skut-

N kiem działalności U-bootów, ale nie sparaliżowało to


naszych poczynań. Na początku marca zwróciłem
uwagę Prezydenta na związek między strategią wykorzystywa-
nia środków transportu morskiego a naszym budżetem impor-
towym. Żywiłem szczerą nadzieję, że odkomenderuje na nasze
potrzeby flotę niezbędną do przetransportowania dwóch dodat-
kowych dywizji na wschód. Nikt nie był w stanie stwierdzić, co
się wydarzy w tym rozległym obszarze, z tyloma teatrami dzia-
łań wojennych. Owładnęło mną wielkie pragnienie, aby zaist-
niała taka sytuacja, nad którą naprawdę mógłbym zapanować.
Gdyby można było doprowadzić do tego, że dwie dywizje mi-
jałyby w maju lub w czerwcu Przylądek, stanowiłoby to bez-
cenną mobilną rezerwę, którą można by wysłać do Egiptu, Ira-
nu, Indii lub Australii, w zależności od rozwoju wypadków.
WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 191

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 4 marca 1942
Odkąd powróciłem do kraju, moja uwaga skupia się na sytuacji
transportu morskiego, która może w bieżącym roku dotkliwie ogra-
niczyć nasze starania. Istnieją dwa główne aspekty. Po pierwsze prze-
rzut wojsk. Pan wie, że z Bliskiego Wschodu przez Ocean Indyjski
przerzucamy dużą liczbę żołnierzy, w tym australijski korpus składa­
jący się z trzech dywizji i 70 dywizję brytyjską. Aby opuszczenie Bli-
skiego Wschodu przez nasze wojska i wysłanie licznych posiłków do
Indii i na Cejlon w postaci zarówno sił lądowych jak i powietrznych
powiodło się, musielibyśmy ze Zjednoczonego Królestwa od lutego
do maja wyekspediować 295 tysięcy żołnierzy. W lutym wypłynął
konwój w liczbie 45 tysięcy ludzi. Drugi, 50-tysięczny konwój, obej-
mujący 5 dywizję i siedem dywizjonów lotniczych wypłynie w mar-
cu. Dwa kolejne konwoje, łącznie 85 tys. ludzi, wyślemy w kwietniu
i w maju. Aby tego dokonać, oszczędzamy na każdej tonie ładunku,
której potrzebę jesteśmy w stanie zakwestionować, chwytamy się
każdego sposobu umożliwiającego przyśpieszenie całego cyklu oraz
zwiększenie ładowności statku. Pomimo to, zabraknie nam transpo-
rtowców dla 115 tysięcy ludzi.
W tej sytuacji zwracam się do Pana z prośbą.
Sądzę, że wszyscy musimy pogodzić się z faktem, że operacja "Gy-
mnast" [różnorodne formy interwencji we Francuskiej Afryce Pół­
nocnej przez Wielką Brytanię od wschodu, a Stany Zjednoczone od
strony Atlantyku] przez kilka miesięcy nie dojdzie do skutku. Biorąc
ten czynnik pod uwagę, czy bylibyście w stanie udostępnić nam statki
do przetransportowania na Ocean Indyjski w ciągu najbliższych czte-
rech krytycznych miesięcy dwóch kompletnych dywizji (powiedzmy
40 tysięcy żołnierzy), łącznie z niezbędnym transportem samochodo-
wym, bronią i wyposażeniem? Oznaczałoby to, że chcielibyśmy zająć
się załadunkiem w Zjednoczonym Królestwie w kwietniu i w pier-
wszej połowie maja. Uzbrojone statki transportowe, przeznaczone
obecnie dla operacji ,,Magnet" [transport wojsk amerykańskich do
Irlandii Północnej] ewentualnie wystarczą dla 1O tysięcy z łącznej
liczby 40 tysięcy, i te oraz inne statki, jakie będziecie w stanie
znaleźć, mogłyby w drodze do Zjednoczonego Królestwa przewieźć
tak znaczną część żołnierzy w ramach operacji "Magnet", by zostało
zrównoważone opóźnienie przerzutu pozostałych wojsk.
Ponadto flota handlowa, jaką mamy do dyspozycji, musi nie tylko
zapewniać import najważniejszych towarów do Zjednoczonego Kró-
lestwa, ale również utrzymywać regularne dostawy do Rosji oraz za-
spokajać ciągle rosnące potrzeby naszych wojsk na wschodzie. Nasze
192 JAPONIA ATAKUJE

statki muszą obecnie zaniechać działalności importowej na korzyść


dostaw na wschód; dotyczy to nie tylko jednostek kursujących z kra-
ju, lecz także ze Stanów Zjednoczonych, gdyż wielu amerykańskim
statkom, które pomagały nam realizować to drugie zadanie, wyznacza
się teraz ważniejsze cele. Te zmiany i szereg innych następstw wojny
na Dalekim Wschodzie, mają bardzo duży wpływ na naszą wydolność
importową. W oiągu pierwszych czterech miesięcy tego roku szaco-
wany wskaźnik importu wynosi tylko 7,25 miliona ton, przy czym
ostatnio liczba zatopionych jednostek znacznie wzrosła.
Będzie to oznaczało poważny spadek zapasu surowców i towarów
w pierwszej połowie roku, na co pozwolić nie można, a co należy
zrekompensować znacznym wzrostem skali importu w miesiącach
późniejszych. Przeprowadziliśmy szczegółową analizę niezbędnych
w 1942 roku potrzeb importowych, które umożliwią nam działanie
w pełnym wymiarze oraz zapewnią, iż nasze zapasy pod koniec roku
nie spadną poniżej krytycznego poziomu. Jesteśmy przekonani, że
naj niższy tonaż importu, na jaki pozwala zdrowy rozsądek, to 26 mi-
lionów ton, nie wliczając w to importu ropy naftowej. Na pewno nie
zrealizujemy tego bez znacznego zastrzyku dodatkowych środków
transportu morskiego. W związku z naszymi różnorodnymi planami,
bylibyśmy Panu bardzo wdzięczni za przekazanie informacji, jak
w ramach Waszego comiesięcznego programu budowy statków, gdy
liczebność floty powiększa się o coraz nowsze jednostki, wyglądała­
by ewentualna pomoc z Waszej strony w zakresie przewozu towarów
importowanych oraz naszego wyposażenia ze Stanów Zjednoczonych
na Bliski Wschód.

Na drugi dzień:
Były człowiek marynarki
do prezydenta Roosevelta 5 marca 1942
1. Gdy przypominam sobie, jak bardzo czekaliśmy, wręcz modlili-
śmy się o przystąpienie Stanów Zjednoczonych do wojny, trudno mi
jest pogodzić się z myślą, że interesy brytyjskie tak bardzo podupadły
od czasu wydarzeń z 7 grudnia. Singapur to najdotkliwsza w naszych
dziejach klęska, a wkrótce spadną na nas inne nieszczęścia. Z powodu
dużych odległości i braku środków transportu, wielka potęga Stanów
Zjednoczonych nie tak od razu da się we znaki wrogowi. Niełatwo jest
przewidzieć granice japońskiej agresji. W 1943 i 1944 roku staniemy
już na nogi, ale na razie musimy za wszystko słono płacić. Cały front
lewantyńsko-kaspijski zależy wyłącznie od sukcesów armii rosyj-
skiej. Obawiam się, że planowana przez Niemców wiosenna ofensy-
WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 193

wa przeciwko Rosji, będzie miała gigantyczne rozmiary. Stale wrasta


zagrożenie Malty. Liczne posiłki docierają do Rommla w Trypolisie
en route do Cyrenajki.
2. Od czasu naszej ostatniej rozmowy nie jestem w stanie nakreślić
sobie pełnego obrazu planów amerykańskich sił morskich, powietrz-
nych i lądowych wobec Japonii. Mam nadzieję, że do maja Wasza
marynarka uzyska przewagę na Pacyfiku i na dobre przykuje uwagę
wroga. Spodziewamy się, że do połowy marca oprócz czterech odno-
wionych okrętów klasy Ramillies, na Oceanie Indyjskim z Warspite'em
będą współpracowały dwa spośród naszych naj nowszych lotniskow-
ców, a następnie, w maju dołączy do nich kolejny lotniskowiec oraz
Valiant. Siłom tym będą towarzyszyły cztery nowoczesne i kilka star-
szych krążowników, a także około dwudziestu niszczycieli. Z bazą na
Cejlonie, który po utracie Singapuru uważamy za jeden z najbardziej
kluczowych punktów, wojska te powinny być w stanie obronić Indie
przed japońską inwazją, chyba że dołączyłaby większość floty nie-
przyjacielskiej znajdującej się po Waszej stronie teatru działań wojen-
nych, na co - ponownie wyrażam nadzieję - nie pozwoli rosnąca
w siłę marynarka Stanów Zjednoczonych.
Zakładamy, że na Cejlon dotrze znaczna ilość holenderskich okrę­
tów podwodnych i wraz z naszymi dwoma, jedynymi jakie udało nam
się ocalić z walk na Morzu Śródziemnym, będą mogły kontrolować
cieśninę Malakka. Rozumiemy, że Wasze okręty podwodne z rejonu
ABDA mają bazę we Fremantle, skąd patrolują Cieśninę Sunda i inne
cieśniny między wyspami holenderskimi, a zadaniem ich jest nie tyl-
ko prowadzenie obserwacji, ale przede wszystkim zadawanie strat
japońskim siłom przedzierającym się na Ocean Indyjski. Następne
dwa tygodnie to dla Cejlonu najbardziej krytyczny okres. Do końca
marca sytuacja powinna się już ustabilizować, choć nie będzie to je-
szcze oznaczało całkowitego bezpieczeństwa.
3. Dopóki Tlrpitz i Scheer znajdują się w Trondheimie, nasza flota
północna musi nie tylko pilnować północnych przejść, ale także strzec
rosyjskich konwojów. Napięcie jednak chwilowo zmalało dzięki usz-
kodzeniu Scharnhorsta, Gneisenaua i Eugena*, tego ostatniego, zda-
je się, dość dotkliwie, a my korzystamy ze sposobności, żeby wyre-
montować Rodneya. Rodney i Nelson powinny być gotowe w maju,
ale Anson osiągnie gotowość bojową dopiero w sierpniu.
4. Byłbym wdzięczny, gdybym otrzymał od Pana krótki raport do-
tyczący dyspozycji i planów amerykańskiego lotnictwa. Zarówno

* Chodzi oczywiście o krążownik Prinz Eugen.


194 JAPONIA ATAKUJE

Brytyjczycy, jak i Amerykanie ponieśli duże straty na Jawie, a najbar-


dziej przygnębiło mnie niefortunne zatopienie Langleya* z jego bez-
cenną konsygnacją**. Przede wszystkim chciałbym wiedzieć, jak da-
leko sięgają Wasze plany działania z Chin lub Aleutów. Mamy rów-
nież nadzieję, że bombowce Stanów Zjednoczonych stacjonujące
w północno-wschodnich Indiach licznie wystąpią przeciwko bazom
przeciwnika w Syjamie i w Indochinach.
5. Gdy uświadomi Pan sobie, co się stało z armią, którą chcieliśmy
zgromadzić na lewantyńsko-kaspijskim teatrze działań wojennych,
jak prawie cała została wycofana do Indii i Australii, od razu Pan
zrozumie, w jakim znaleźlibyśmy się położeniu, gdyby załamała się
rosyjska obrona Kaukazu. Bardzo byście nam pomogli, gdybyście
zaproponowali Nowej Zelandii jakąś amerykańską dywizję na miej-
sce jej własnej, którą chce wycofać z Palestyny. To samo dotyczy
dywizji australijskiej stacjonującej obecnie na Bliskim Wchodzie.
Każdy ze zrozumieniem podchodzi do· obaw Australijczyków
i Nowozelandczyków, gdy ich najlepsze wojska znajdują się poza gra-
nicami kraju, ale wsparcie Australii i Nowej Zelandii oddziałami
amerykańskimi zapewniłoby im odpowiednie bezpieczeństwo, osz-
czędzając jednocześnie na transportowcach niezbędnych do przewie-
zienia dywizji z Bliskiego Wschodu na antypody. Aby ułatwić Wam
wyekspediowanie dodatkowych posiłków do Oceanii, jestem absolut-
nie skłonny zaakceptować znaczne opóźnienie operacji "Magnet".
Kwestią niezwykle istotną wydaje się zwiększenie obecności sił mor-
skich Stanów Zjednoczonych w rejonie Anzac, ponieważ tam właśnie
obawy miejscowych władz są uzasadnione. Ponadto należy zagwa-
rantować możliwość ponownego wejścia do naszych głównych baz.
6. Wszystko więc sprowadza się do transportu morskiego. Przesła­
łem Panu osobny telegram dotyczący planu importu towarów do
Wielkiej Brytanii w roku kalendarzowym 1942. Jego realizacja bę­
dzie z pewnością wymagała przeznaczenia na ten cel Waszych no-
wych statków w trzecim i w czwartym kwartale tego roku. Jednakże
sprawą decydującą, która musi być rozstrzygnięta natychmiast, jest
zapewnienie transportu dla wojska. O ile mi wiadomo, jest obecnie
mowa o tonażu zdolnym do przewiezienia 280 tys. ludzi, ale oczywi-
ście połowa statków będzie wracała z bardzo długich rejsów bez żoł­
nierzy na pokładzie. Wasza strona natomiast dysponuje potencjałem
do przetransportowania 90 tys. ludzi i niezwykle zaniepokoiła mnie

* Patrz s. 151 (przyp.oryg.).


** Terminu "konsygnacja" autor używa w starym wojskowym znaczeniu jako
"stala gotowość bojowa".
WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 195

wypowiedź, że nawet do lata 1943 potencjał ten nie podwoi się. Jeśli
nie da się temu zaradzić, nie ma mowy o poprawieniu sytuacji do roku
1944, a trzeba zdawać sobie sprawę jakie niebezpieczeństwo niesie za
sobą takie przedłużenie wojny. Jeśli wyda się obecnie odpowiednie
zarządzenia, musi nastąpić podwojenie a nawet potrojenie amerykań­
skiego potencjału transportowego w zakresie transportu wojsk do lata
1943. My możemy obecnie przewieźć nie więcej niż 280 tys., zwłasz­
cza że ponieśliśmy ostatnio bardzo duże straty wśród tego rodzaju
jednostek. Byłbym niezmiernie wdzięczny, gdyby mógł Pan zlikwi-
dować moje obawy. Całkowicie podzielam Pana pogląd, co do konie-
czności przeprowadzenia operacji "Gymnast", ale zdaje się, że poraż­
kajaka spotkała Auchinlecka i dokuczliwy dla nas brak transportow-
ców spowodują długotrwałe opóźnienia.
7. W każdym comiesięcznym konwoju na wschód wysyłamy od 40
tys. do 50 tys. osób. Konieczność utrzymania armii na obecnym po-
ziomie i rozbudowania lotnictwa oraz sił przeciwlotniczych na indyj-
skim teatrze działań wojennych uniemożliwia nam wysłanie stąd wię­
cej niż trzech dywizji w marcowym, kwietniowym i majowym kon-
woju, przy czym każdy z nich dotrze z ,dwumiesięcznym
opóźnieniem. Wygląda na to, że wszystkie te wojska mogą być po-
trzebne w Indiach, wobec czego dla transkaspijskiego teatru działań
wojennych* nie mogę obiecać większej pomocy, niż ta, jaką określi­
łem w punkcie 5.
8. Chciałbym, o ile można, nawiązać do tematu, który podjęliśmy
przy okazji naszego spotkania. Japonia rozszerza swoje wpływy na
wiele nie zabezpieczonych punktów, starając się je połączyć za pomo-
cą osłony marynarki i lotnictwa. Wróg rozprzestrzenia się coraz bar-
dziej i wiemy, że jest to w Tokio źródłem pewnego niepokoju. Nicze-
go nie można robić na dużą skalę, jeśli nie poczyni się odpowiednich
przygotowań w zakresie zaplecza technicznego i taktycznego. Gdy
wyraził Pan swój zamiar utworzenia wielu oddziałów komandosów
na wybrzeżu kalifornijskim, wiedziałem, że trafił Pan w sedno. Przy-
gotowanie kilku dobrych zespołów ludzi, z których każdy może za-
atakować znajdującą się w rękach japońskich bazę czy wyspę i zli-
kwidować miejscowy garnizon, mogłoby wyzwolić poczucie zagro-
żenia na wszystkich ich wyspach. Jeszcze w tym roku można by dla
przykładu przeprowadzić kilka śmiałych akcji, powodując duże za-
mieszanie i co za tym idzie uszczuplenie japońskich zasobów na sku-
tek wzmacniania przez nich innych punktów.

* Autor stosuje różne nazwy dla tego teatru działań wojennych.


196 JAPONIA ATAKUJE

9. Jestem przekonany, że wystartowanie teraz wzdłuż całego wy-


brzeża Kalifornii z planami przygotowawczymi w zakresie statków,
jednostek desantowych, lotnictwa, dywizji ekspedycyjnych, itd. do
poważnego ataku przeciwko Japończykom w 1943 r., to polityka, któ-
rej można by się trzymać na dłuższą metę. Ponadto Stany Zjednoczo-
ne są taką potęgą, że cała zachodnia część wojsk mogłaby być prze-
znaczona na wybrzeże Pacyfiku, bez szkody dla planowanych działań
przeciwko Hitlerowi na Atlantyku, o których rozmawialiśmy. Zdaje
się, że jeszcze długo trudno będzie Wam się uporać z problemem
aktywizacji Waszego potencjału militarnego, przy czym brak transpo-
rtowców morskich będzie czynnikiem trzymającym wszystko w sza-
chu.

8 marca otrzymałem od Prezydenta wyczerpującą


odpowiedź, która najwyraźniej była rezultatem długiej debaty
sztabu. Oto co pisał: ,,Pana depesza z 4 marca stała się bodźcem
do przeprowadzenia konferencji, która jeszcze trwa. W pełni
zdajemy sobie sprawę z ogromu problemów, jakim musicie
sprostać na Oceanie Indyjskim, jednocześnie jesteśmy zaintere-
sowani tym, co dotyczy nas na Pacyfiku, odkąd wzięliśmy na
siebie odpowiedzialność za losy Australii i Nowej Zelandii."
Zaznaczył, że Stany Zjednoczone wykorzystują dużą część Flo-
ty Pacyfiku w rejonach Anzac i ABDA. Japonia rozciąga swoje
wpływy na zasadzie zręcznie przeprowadzanego rozwijania te-
atru działań wojennych i wciąż naciera z impetem. Sytuacja na
Pacyfiku jest niewesoła. Wyasygnowanie dla Brytyjczyków
transportowców umożliwiających dalszy przerzut wojsk do In-
dii ograniczyłoby możliwości przeprowadzenia amerykańskich
operacji ofensywnych w innych rejonach. Pomimo to, gdyby
rządy Australii i Nowej Zelandii zezwoliły na pozostawienie
swoich dywizji na Bliskim Wschodzie z możliwością przerzu-
cenia ich do Indii, Stany Zjednoczone są przygotowane na wy-
słanie dwóch dywizji - jednej do Australii i jednej do Nowej
Zelandii, oprócz dwóch dywizji, które już otrzymały rozkaz
przemieszczenia się do Australii i Nowej Kaledonii. Łącznie
dałoby to liczbę 90 tys. żołnierzy amerykańskich w Australii i
Oceanii. Na skutek tego należałoby chwilowo ograniczyć trans-
port materiałów na mocy ustawy Lend-Lease przez Morze
Czerwone do Chin. Wszystko zależy od pozostawienia dwóch
WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 197

dywizji Anzac na Bliskim Wschodzie. Żadne inne wyjście nie


gwarantuje tak efektywnego wykorzystania transportu.
Poza tym Prezydent zgodził się na spełnienie mojej zasadni-
czej prośby, w sposób jaki sugerowałem. Zapewni statki do
przerzucenia naszych dwóch dywizji wraz z wyposażeniem
z Wielkiej Brytanii wokół Przylądka. Pierwszy konwój mógłby
wyruszyć około 26 kwietnia, reszta około 6 maja. W dalszej
opowieści zobaczymy, jak pomocne okazało się to przedsię­
wzięcie. Muszą być jednak spełnione pewne bardzo istotne wa-
runki. "Udostępnienie tych statków - wyraził się Prezydent -
uzależnione jest od 'spełnienia w trakcie ich eksploatacji nastę­
pujących warunków:

a) Nie można podjąć operacji «Gymnast» [interwencja w Francu-


skiej Afryce Północnej].
b) Przerzut wojsk amerykańskich na Wyspy Brytyjskie będzie ogra-
niczony do liczby, jaką są w stanie przewieźć statki ze Stanów Zjed-
noczonych.
c) Nie można dokonać bezpośredniego przerzutu do Islandii (C).
d) Należy wycofać jedenaście statków handlowych z rejsów do Bir-
my i na Morze Czerwone w kwietniu i maju. Statki te będą oddelego-
wane do transportu towarów do Chin i na Bliski Wschód na mocy
ustawy Lend-Lease.
e) Amerykański wkład w powietrzną ofensywę przeciwko Nie-
mcom w 1942 r. będzie nieco uszczuplony, a udział Amerykanów
w działaniach lądowych na kontynencie europejskim będzie poważ­
nie ograniczony. Podkreśla się konieczność zwrócenia statków Sta-
nów Zjednoczonych użytych do przerzutu dwóch dywizji brytyjskich
z chwilą zakończenia operacji."

Byłem całkiem zadowolony z przebiegu sprawy. Jedną z mo-


ich fundamentalnych zasad było zawsze posiadanie jak najwię­
kszej liczby możliwości, które służyłyby jednemu głównemu
celowi, dotyczyło to zwłaszcza czasu wojny. Przyznanie przez
Prezydenta dodatkowego transportu, co po raz drugi umożliwi­
ło mi dysponowanie kilkoma dywizjami okrążającymi Przylą­
dek, ilustruje tę zasadę.
Jeśli chodzi o nasze wspólne środki w zakresie potencjalnego
transportu wojsk, Prezydent i jego doradcy podali kilka liczb,
198 JAPONIA ATAKUJE

które należałoby mieć na uwadze w miarę, gdy ta relacja posu-


wa się do przodu. Obecny program budowy statków - jak twier-
dził - daje maksimum, jakie można osiągnąć i co najmniej do
czerwca 1944 niemożliwe jest jego zwiększenie.

Obecnie w trakcie budowy znajdują się transportowce, które będą


w stanie przewieźć 225 250 żołnierzy. Z Waszych wypowiedzi wnio-
skujemy, że Brytyjczycy nie planują rozbudowy floty do transportu
wojsk. Statki, które teraz znajdują się pod amerykańską banderą, są
w stanie łącznie przewieźć około 130 tys. osób. Wzrost wynikający
z przemian w trakcie 1942 r. przewidywany jest na przynajmniej 35
tys. osób. Do czerwca 1943 nowe statki zapewnią transport dla dodat-
kowych 40 tys. żołnierzy, do grudnia 1943 dla kolejnych 100 tys.,
a do czerwca 1944 dla następnych 95 tys. W ten sposób, nie biorąc
pod uwagę strat, łączny potencjał jednostek Stanów Zjednoczonych
przeznaczonych do transportu wojska w czerwcu 1944 będzie wyno-
sił 400 tys. osób.

Te liczby wyznaczały kierunek angielsko-amerykańskiej


strategii.
Następnie szczegółowo przedstawiono rozmieszczenie ca-
łych amerykańskich sił powietrznych dokońca 1942 r.
Prezydent dodał, że duża część tych sił zostanie wyekspedio-
wana do Zjednoczonego Królestwa, jeśli jednomyślnie podej-
mie się decyzję o przeprowadzeniu w 1942 r. ofensywy skiero-
wa~ej przeciwko wojskowej potędze i zasobom Niemiec. Obej-
mowało to siły przypisane poprzednio operacjom "Gyrnnast"
i "Magnet". Zakończył słowami:
Powierzając Panu osobiście pełen wykaz szczegółów naszych ope-
racji wojskowych nie mam nic przeciwko temu, żeby podzielił się Pan
nimi ze swoimi najbliższymi doradcami. Proszę jednak, by bez-
względnie ograniczyć dalsze rozpowszechnianie tych informacji.
W niedzielę prześlę Panu moje własne sugestie odnoszące się do
uproszczenia podziału zobowiązań.
Być może nadchodzi krytyczny okres, ale proszę zawsze pamiętać,
że na pewno nie da się go porównać z tym, który tak dzielnie prze-
trwaliście do tej pory.

W pełni się z tym zgadzałem i odpowiedziałem następująco:


WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 199

Były człowiek mQ/)'narki


do prezydenta Roosevelta 9 marca 1942
Jestem niezmiernie wdzięczny za Pana szybką i pocieszającą
odpowiedź na moje sugestie. Nasz sztab omawia sytuację w świetle
podanych przez Pana szczegółów i wkrótce może się Pan spodziewać
ode mnie telegramu.

Następnie Prezydent wysłał obiecaną depeszę, która porusza-


ła kłopotliwą kwestię dowodzenia i zakresu odpowiedzialności,
rozwiązaną w końcu w zadowalający sposób. "Telegrafowałem
do Pana w sobotę wieczorem - oznajmił - w związku z ogólny-
mi zaleceniami Połączonych Sztabów, jak Pan niewątpliwie do-
myślił się z kontekstu. Pragnę teraz podzielić się z Panem czy-
sto osobistymi poglądami, tak aby wiedział Pan wokół czego
krążą moje myśli." Oto co miał w dalszej części do powiedze-
nia:
Od stycznia, kiedy odbyły się nasze spotkania, można zauważyć
tendencję odchodzenia od znakomitych postulatów ustalonych
w owym czasie w związku z całym obszarem południowo-zachod­
niego Pacyfiku.
Chciałbym więc, żeby rozważył Pan następujący plan operacyjny,
który przedstawiam w uproszczonej formie: . '
1. Całkowita odpowiedzialność za obszar'Pacyfiku spoczywa na
Stanach Zjednoczonych. Decyzje operacyjne sił lądowych, marynarki
i lotnictwa dotyczące tego rejonu jako całości, będą podejmowane
w Waszyngtonie przez szefów sztabu Stanów Zjednoczonych, przy
czym w Waszyngtonie powoła się Komitet Doradczy pod przewod-
nictwem amerykańskim, składający się z przedstawicieli Australii,
Nowej Zelandii, Holenderskich Indii Wschodnich i Chin, który bę­
dzie się zajmował sprawami operacyjnymi. Można by jeszcze dołą­
czyć Kanadę. Radę ds. Wojny na Pacyfiku, zlokalizowaną obecnie
w Londynie można równie dobrze przenieść tutaj, a w każdym razie
decyzje operacyjne, a także te dotyczące zaopatrzenia, powinno się
podejmować tutaj. Myślę, że jeśli chodzi o kwestie polityczne, wolał­
by Pan, aby Rada Pacyfiku znajdowała się w Londynie. Naczelne
dowództwo w tym regionie będzie w rękach amerykańskich. Lokalne
dowództwo operacyjne na kontynencie Australii zostanie powierzone
Australijczykom. Nowa Zelandia pozostanie pod dowództwem
nowozelandzkim. Lokalne dowództwo operacyjne w Chinach będzie
sprawował Generalissimus. Lokalne dowództwo operacyjne w Ho-
200 JAPONIA ATAKUJE

lenderskich Indiach Wschodnich otrzymają Holendrzy, jeśli w przy-


szłości na skutek ofensywy uda się wyrwać ten obszar z rąk Japończy­
ków.
Przy takich założeniach, decyzje dotyczące bezpośredniej strategii
operacyjnej będą podejmowane w Waszyngtonie przez naczelnego
dowódcę dla całego obszaru Pacyfiku, pod kontrolą szefów sztabu
Stanów Zjednoczonych. Podobnie będzie się postępowało w przypad-
ku metod stopniowego przechodzenia do ofensywy. Dotyczyłoby to,
na przykład, ofensywy w kierunku północno-zachodnim z głównych
baz na południu i ataków na Japonię z baz chińskich, syberyjskich i z
Aleutów. Bierzemy w tym miejscu całkowitą odpowiedzialność na
siebie, zwalniając Brytyjczyków z jakichkolwiek zadań w tym rejo-
nie z wyjątkiem wsparcia naszych starań w zakresie zaopatrzenia
w surowce, tam gdzie będzie to możliwe.
2. Obszar środkowy, rozciągający się od Singapuru, łącznie z India-
mi, Oceanem Indyjskim, Zatoką Perską, Morzem Czerwonym, Libią
i Morzem Śródziemnym, znajdzie się pod bezpośrednią opieką bry-
tyjską. Wszystkie decyzje operacyjne na tym obszarze będą należały
do Was; zawsze je4nak będziemy mieli na uwadze, że Australia i No-
wa Zelandia udzielą pomocy w Indiach, czy na Bliskim Wschodzie,
w stopniu zależnym od wyniku pertraktacji z rządami tych państw.
Nadal będziemy przeznaczać dla tego obszaru możliwie jak najwięcej
amunicji i statków. Nasuwa się w związku z tym wniosek, że operacja
"Gymnast" zostanie chwilowo odłożona.

Istniała jeszcze trzecia kwestia niezwykłej wagi.


Coraz częściej myślę o utworzeniu tego lata nowego teatru działań
wojennych na kontynencie europejskim w zakresie lotnictwa i nalo-
tów. Z punktu widzenia transportu morskiego i zaopatrzenia, jest dla
nas nieskończenie łatwiej uczestniczyć w wojnie powietrznej, czego
nie można powiedzieć o aspekcie lądowym, z powodu dzielącej nas
od Europy odległości około 3 tys. mil. Nawet pomimo dużych strat,
jakie niewątpliwie poniesiemy, zrekompensuje się to przynajmniej
takimi samymi stratami Niemców, a także zmusi wroga do wycofania
z frontu rosyjskiego dużej ilości wszelkiego rodzaju sił.
Ponadto, w ramach tego planu, Islandia i "Magnet" [transport
wojsk amerykańskich do Irlandii Północnej] nie odegrają tak istotnej
roli, gdy ofensywa będzie prowadzona bezpośrednio na ziemi euro-
pejskiej.
Zamiarem naszym jest oczywiście jak naj szerzej pojęta pomoc dla
Rosji.
MORZE
... Sok01ta ukbdiwy:.
ARABSKIE :'
~Irinkomali
: Kolombo\JCEJLON
Malediwy :::

:' A10lAddu
(Port I)
·.·Seszele
:'. W-y Czagos

OCEAN

INDYJSKI
11 Mauritius
CI Reunion

AUSTRALIA
OCEAN INDYJSKI
o 500 1000 mil morskich
>== I I
202 JAPONIA ATAKUJE

Od początku transport morski leżał u podstaw naszej strategii


wojennej. Wraz z przystąpieniem do wojny Japonii, angiel-
sko-amerykańska siła bojowa prawie bezpośrednio zależała
od uzupełniania strat floty przez nowo zbudowane jednostki.
W czasie pierwszych sześciu miesięcy 1942 r. tonaż zatopio-
nych brytyjskich i amerykańskich jednostek sięgał prawie cało­
ści strat poniesionych w 1941 r. i prawie o 3 mln BRT przekro-
czył całkowity program budowy statków przez aliantów. Jedno-
cześnie ogromnie wzrosły potrzeby amerykańskiej armii i ma-
rynarRi. Ale już w marcu plan Stanów Zjednoczonych na nastę­
pny rok przewidywał podwyższenie tonażu budowy statków do
12 mln BRT. W maju 1942 Amerykanie wyrównali bieżące
straty nowymi statkami. Dopiero pod koniec sierpnia cel ten
został sumarycznie osiągnięty przez aliantów. Minął następny
rok, zanim zdołaliśmy uzupełnić nasze wcześniejsze straty. Po-
mimo rosnących zobowiązań Amerykanów mogliśmy na nasze
potrzeby zatrzymać blisko 3 mln BRT amerykańskich statków
handlowych i tankowców. Jednak nawet hojność ze strony Sta-
nów Zjednoczonych nie zdołała zrównoważyć zwiększających
się w galopującym tempie strat Brytyjskiej Marynarki Handlo-

.. -..
wej.

Na kolejnych stronicach tej opowieści zobaczymy, jak roz-


wijały się nowe możliwości i nowe zadania, z którymi musiały
się zmierzyć dwie potężne siły morskie anglojęzycznego świata
i z jak zmiennym szczęściem były one realizowane. Nad całą
sceną wydarzeń miało wkrótce jaśniej zaświecić słońce, które-
go promienie zwiastowały pierwsze zwycięstwa amerykańskiej
marynarki nad Japonią na Pacyfiku, a wszystkie problemy mor-
skie dały się w końcu rozwiązać dzięki błyskawicznie postępu­
jącej w Stanach Zjednoczonych budowie nowch statków. Na-
stępująca wymiana korespondencji między mną a Prezydentem
świadczy o tym, jak ścisła była nasza współpraca w trakcie tych
niespokojnych dni.
WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 203

Drogi Winstonie, 18 marca 1942


Jestem pewien, że wie Pan, jak dużo w trakcie minionego miesiąca
myślałem o Pańskich kłopotach. Trzeba przyznać, że sytuacja jest
trudna, a ponadto Pan dodatkowo dźwiga ciężar, jaki Wasza zachwy-
cająca, niepisana konstytucja nakłada na angielski sposób rządzenia
w czasie wojny, tak samo zresztą jak w czasie pokoju. Szczerze mó-
wiąc, amerykańska pisana konstytucja, przewidująca czteroletnią ka-
dencję, oszczędza nieszczęśnikowi na szczycie niejednego bólu gło­
wy.
Następny w kolejności jest ten czarowny bożek, którego wszyscy
powszechnie czcimy, zwany "Wolnością Prasy". Żadnemu z nas nie
dokuczają rubryki podające wiadomości, które ogólnie biorąc nie są
takie złe. Ale obydwu nas prześladują tak zwane interpretacyjne ko-
mentarze garstki dżentelmenów, którzy w czasie najgorszego kryzysu
nie mogą zrezygnować z politykowania, i którzy nie mają za sobą
żadnej szczytnej przeszłości, a jeszcze mniej wiedzy, a w oparciu o
tak mierne podstawy przejawiają ambicje bycia przewodnikami opi-
nii publicznej,
Nasza prasa - i to jest najgorsze - usilnie wyolbrzymia mało ważne,
zaściankowe problemiki, delikatnie sugerując, że zadaniem Ameryki
jest obrona Hawajów. Na naszym wschodnim i zachodnim wybrzeżu
obrona działa w żółwim tempie, czekając chyba, aż ktoś zaatakuje
brzegi ojczyzny. Ciekawe jest jednak to, że te niedobitki izolacjoni-
zmu nie kierują swojego ataku przeciwko mojej osobie, z wyjątkiem
może wiecznego przypominania o moim strasznym przeciążeniu i fa-
kcie, że sam sobie jestem strategiem, ignorującym dobrodziejstwo
wojskowego doradztwa. Stara śpiewka, znana również i Panu.
A oto, co myśli ten strateg amator. Nie ma sensu zawracać sobie ani
trochę głowy Singapurem czy Indiami Wschodnimi. To przeszłość.
Należy utrzymać Australię i - tak jak to przedstawiłem w telegramie
- chcemy to wziąć na siebie. Należy utrzymać Indie i to będzie nale-
żało do Was, ale szczerze mówiąc, ten problem nie wzbudza we mnie
większych obaw. Istnieje prawdopodobieństwo, że Japończycy wylą­
dują na zachodnim wybrzeżu Birmy. Mogą zbombardować Kalkutę.
Ale nie potrafię sobie wyobrazić, żeby dysponowali wystarczającą
ilością wojsk, do dokonania czegoś więcej poza płytkim wyłomem na
granicy. Myślę też, że zdołacie utrzymać Cejlon. Mam nadzieję, że
możecie wprowadzić tam więcej okrętów podwodnych - stanowią
znacznie cenniejszą broń niż poślednia flota nawodna. Mam też nadzie-
ję, że w większym stopniu, niż ma to miejsce teraz, wzmocnicie Bli-
ski Wschód. Musicie utrzymać Egipt, Kanał, Syrię, Iran i szlak wio-
dący na Kaukaz.
204 JAPONIA ATAKUJE

Kończąc, spodziewam się, że w ciągu kilku dni prześlę Panu bar-


dziej dokładny plan wspólnych operacji w samej Europie.
Zanim dojdzie to do skutku, otrzyma Pan na pewno informacje na
temat mojej rozmowy z Litwinowem; wkrótce spodziewam się od
Stalina odpowiedzi. Wiem, że nie weźmie mi Pan za złe brutalnej
szczerości, jeśli Panu powiem, iż moim zdaniem ja osobiście lepiej
potrafię postępować ze Stalinem niż Pańskie Foreign Office, czy mój
Departament Stanu. Stalin nienawidzi ludzi pokroju angielskiej elity
rządowej. Uważa, że mnie lubi bardziej i mam nadzieję, że tak nadal
będzie.
Amerykańska marynarka strasznie opieszale przygotowuje się do
wojny podwodnej u naszych wybrzeży. Nie muszę chyba Panu mó-
wić, że większość oficerów marynarki już dawno przestała się przej-
mować jednostkami mniejszymi niż 2 tys. ton. Przeszedł Pan przez to
wszystko dwa lata temu. My to mamy wciąż przed sobą. Spodziewam
się, że do 1 maja uruchomię dość dobre patrole przybrzeżne działające
od Nowej Fundlandii po Florydę, poprzez Indie Zachodnie. Wybłaga­
łem, pożyczyłem, ukradłem każdą jednostkę pływającą dowolnego
typu powyżej 80 m długości - powierzyłem je oddzielnemu dowó-
dztwu admirała Andrewsa.
Myślę, że zachowa Pan optymizm i ogromny zasób energii, ale
chyba nie obrazi się Pan, jeśli powiem, iż powinien Pan wziąć ze mnie
przykład. Raz w miesiącu jadę na cztery dni do Hyde Parku, zaszy-
wam się w norze i zacieram za sobą ślady. Przywołują mnie do telefo-
nu tylko wtedy, jeśli zdarzy się coś naprawdę ważnego. Życzę, żeby i
Pan tego spróbował, życzę Panu także położenia kilku cegieł albo
namalowania nowego obrazu.
Serdeczne ukłony dla Pani Churchill. Chciałbym bardzo, abyśmy
moja żona i ja mogli się z nią zobaczyć.
Jak zwykle oddany
FRANKLIN D. ROOSEVELT

PS. Jest tutaj Winant. Uważam, że to fascynujący człowiek.

Odpowiedziałem w podobnym tonie.

Były człowiek marynarki do Prezydenta 1 kwietnia 1942


l. Pańskilist z 18 marca, który właśnie otrzymałem, bardzo mnie
ucieszył. Jestem wdzięczny za to, że tak wiele myśli poświęca Pan
moim sprawom. Dziękuję również za osobiste zaangażowanie. Nasza
pozycja w kraju była zawsze dość silna, ale gdy wynikiem ogromne-
go wysiłku są tylko klęski, ludzie z Parlamentu i z prasy stają się
WSZYSTKO ZALEŻY OD TRANSPORTU MORSKIEGO 205

Z natury rzeczy niespokojni. Trudno mi pogodzić się z utratą Singapu-


ru, ale mam nadzieję, że wkrótce wyrównamy rachunek.
2. Występ Dickiego* w St. Nazaire, chociaż na małą skalę, jest
bardzo pokrzepiający. Tylko Panu mogę zdradzić tajemnicę, iż kilka
tygodni temu uczyniłem go wiceadmirałem, generałem broni i mar-
szałkiem lotnictwa, instalując go w Komitecie Szefów Sztabu, jako
szefa połączonych operacji. Ma uprawnienia takie jak inni z możli­
wością uczestnictwa w obradach, gdy wchodzą w grę jego sprawy lub
kwestie ogólne dotyczące prowadzenia wojny. Będzie w samym środ­
ku tego, co Pan nazywa połączonym atakiem na Europę. Czekam
niecierpliwie na Pańskie plany. My pracujemy bardzo ciężko, nie tyl-
ko nad planami, ale już w ramach przygotowań.
3. Jako również amatorowi, wydaje mi się, że najmądrzejszym po-
sunięciem z punktu widzenia Japonii, byłoby przedarcie się przez
Birmę na północ do Chin i działanie na tamtym obszarze. Mogą zaha-
czyć o Indie, ale wątpię, żeby mieli się zdobyć na poważną ofensywę.
Co miesiąc wysyłamy na wschód 40 do 50 tys. żołnierzy. Gdy okrążą
Przylądek, możemy ich skierować do Suezu, Basry, Bombaju, na Cej-
lon lub do Australii. Powiedziałem Curtinowi, że jeśli Australia zosta-
nie groźnie zaatakowana, przez co rozumiem udział 6 do 8 dywizji
wroga, Wielka Brytania przyjdzie jej z pomocą. Oczywiście stałoby
się to kosztem pilnych potrzeb w innych rejonach tego teatru działań
wojennych. Mam nadzieję, że nadal wszelkimi możliwymi sposoba-
mi będzie Pan wspierał Australię, umożliwiając mi w ten sposób sku-
teczną obronę Egiptu, Lewantu, Indii. Nie będzie to łatwe zadanie.
4. Nie możemy wysłać z Morza Śródziemnego więcej okrętów
podwodnych na Ocean Indyjski, gdzie są tylko dwa brytyjskie i cztery
holenderskie. Jesteśmy obecnie znacznie silniejsi na Cejlonie, mamy
do dyspozycji wystarczającą ilość garnizonów, jesteśmy wyposażeni
w hurricane'y, kilka samolotów torpedowych, urządzenia radioloka-
cyjne, nieźle też stoimy pod względem artylerii przeciwlotniczej. Flo-
ta admirała Somerville'a rozrasta się do znacznych rozmiarów i być
może nadarzy się sposobność do stoczenia walki. W tym czasie posu-
wa się naprzód operacja "Ironclad" [Madagaskar]. W dużym stopniu
dotyczy to również Dickiego. Patrząc całościowo, mam nadzieję, iż
nasza sytuacja na Oceanie Indyjskim w krótkim czasie poprawi się
i wydaje mi się, że Japończycy stracili dobrą okazję.
5. Istotne jest, aby nie pozwolić Japończykom na liczne podboje
i przeszkodzić w ześrodkowaniu wojsk, które miałyby dokonać dal-

* Lord Louis Mountbatten


206 JAPONIA ATAKUJE

szych wypraw. Byłbym bardzo zadowolony z jakiejkolwiek informa-


cji o realizacji planów dotyczących kalifornijskich komandosów. Do-
strzegam pewne oznaki świadczące o tym, iż Donovan nad nimi pra-
cuje.
6. Wszystko teraz zależy od wielkiego frontu rosyjsko-niemieckie-
go. Wygląda na to, że zakrojona na olbrzymią skalę ofensywa niemie-
cka może utrzymać się nawet do końca maja, albo do początku czerw-
ca. Robimy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc Rosjanom
diwigać ten ciężar. Będziemy musieli stoczyć bitwę o każdy konwój
zmierzający do Murmańska. Stalin jest zadowolony z naszych do-
staw. Mają one od lipca wzrosnąć o 50 procent, ale będzie to trudne
do wykonania ze względu na nowy teatr działań wojennych, a także
transport morski. Tylko pogoda powstrzymuje nas od nieprzerwanego
ostrego ataku bombowego na Niemcy. Nasze nowe metody są nie-
zwykle skuteczne. Essen, Kolonia, a przede wszystkim Lubeka zosta-
ły zbombardowane nie mniej niż Coventry. Jestem przekonany, że
utrzymanie takiego kursu przez całe lato, polegającego na uderzaniu
Hitlera od tyłu, podczas gdy on mocuje się z Niediwiedziem, jest
kwestią priorytetową. Wszystko, co jest Pan w stanie wyekspediować
dla wzmocnienia naszych nalotów, będzie miało dla nas dużą wartość.
Na Malcie wiążemy prawie 600 niemieckich i włoskich samolotów,
opłacamy to jednak wieloma zaciętymi walkami. Zastanawiam się,
czy te siły przeciwnik skieruje w najbliższej przyszłości na front
w południowej Rosji. Mówi się jednak dużo o możliwości powietrz-
nego ataku na Maltę, prawdopodobnie w tym miesiącu.
7. Odezwał się do mnie Stalin. Spodziewa się użycia gazu przez
Niemców przeciwko Rosji, przeto zapewniłem go, że każdy taki przy-
kład pogwałcenia ogólnych zasad będziemy traktować tak, jakby był
skierowany bezpośrednio przeciwko nam i zastosujemy bezwzględne
środki odwetowe. Zamierzamy tak rzeczywiście postąpić. Proponuję,
wyrażając jego pragnienie, ogłoszenie deklaracji o takiej treści pod
koniec bieżącego miesiąca, a czas dzielący od tej daty poświęcimy na
przygotowanie środków zapobiegawczych. Proszę, żeby zostało to
wyłącznie między nami.
Osobiście jestem w wyjątkowo dobrej formie, chociaż odkąd wró-
ciłem, odczuwam bardziej ciężar wojny niż poprzednio. Moja żona
i ja przesyłamy Panu, a także Pani Roosevelt wyrazy naj szczerszego
uszanowania. Być może, gdy pogoda się poprawi, będę mógł sobie
pozwolić na weekend z Panem i przelecę się samolotem na drugą stro-
nę Atlantyku. Tyle mamy spraw do omówienia, o których najłatwiej
byłoby porozmawiać bez pośrednictwa telegrafu i poczty.
ROZDZIAŁ XII

INDIE. MISJA CRIPPSA

Lojalność Wielkiej BnJtanii wobec Indii - Wystawienie nam słonego


rachunku za obronf narodów indyjskich - Wierność i inne walory
armii hinduskiej - Dwa i pół miliona hinduskich ochotników - Skutki
japońskiego marszu na zachód - Defetyzm Partii Kongresowej - Wi-
zyta Czang Kaj-szeka - Mój telegram do niego z 12 lutego - Propozy-
cja nadania Indiom po wojnie statusu dominium - Moja własna kon-
cepcja Zgromadzenia Ustawodawczego - Komitet Ministrów zajmuje
sif sprawami Indii - Zainteresowanie Stanów Zjednoczonych - Prze-
syłam Prezydentowi pełne oświadczenia pochodzące ze źródeł indyj-
skich - Poglądy gubernatora Pendżabu - PnJwatne poglądy Prezy-
denta - Brytyjski projekt deklaracji - Misja sir Stafforda Crippsa -
Kongres odrzuca nasze propozycje - Mój list do sir Stafforda Crippsa
z 11 kwietnia - Prezydent załamany niepowodzeniem - Połączony
Gabinet - Moja odpowiedź Prezydentowi, 12 kwietnia - Powrót sir
Stafforda .

• adna część populacji na świecie nie była tak skutecznie

Z chroniona przed niebezpieczeństwem i okropnościami


wojny światowej, jak było to w przypadku narodu Hin-
dustanu. Ludność Indii została przeniesiona ponad walkami na
ramionach naszej małej wyspy. Urzędnicy rządu brytyjskiego
w Indiach, zawsze gdy zachodziła różnica zdań, mieli zwyczaj
stawiać sobie za punkt honoru przeforsowanie poszczególnych
interesów Indii wbrew woli Wielkiej Brytanii. Gdy spodziewa-
no się wybuchu wojny w Europie, powzięto zobowiązania, któ-
re obciążały nas całkowitymi kosztami towarów i usług prze-
znaczonych ha cele obronne Indii. Kontrakty zawarte w Indiach
charakteryzowały się niebywałą wprost ekstrawagancją, a długi
zaciągnięte w postaci zdewaluowanych rupii zostały zamienio-
208 JAPONIA ATAKUJE

ne na tak zwany "bilans szterlinga" po kursie przedwojennym -


innymi słowy - brytyjskie zadłużenie wobec Indii zwielokrot-
niło się. Bez bliższego zbadania sprawy i przeprowadzenia sto-
sownych obliczeń, obciążono nas prawie milionem funtów
dziennie na obronę Indii zagrożonych podbojem, którego los
nie oszczędził tak wielu innym narodom. Broniąc ich przed
naj surowszymi okrucieństwami, zakończyliśmy wojnę z zadłu­
żeniem równym prawie temu, jakie zostało nam po pierwszej
wojnie światowej wobec Stanów Zjednoczonych. Oświadczy­
łem, że ta kwestia musi być ponownie poddana analizie, i że
zachowujemy sobie prawo oddalenia tego tak zwanego "dłu­
gu", ze względu na koszta poniesione na obronę Indii. Poinfor-
mowałem o tym wicekróla.
Jest to jednak tylko tło, na jakim błyszczy olśniewające świat­
ło chlubnego bohaterstwa i świetności hinduskich żołnierzy,
którzy walczyli na Bliskim Wschodzie, bronili Egiptu, wyzwo-
lili Abisynię, odegrali wielką rolę we Włoszech i którzy ramię
w ramię z kolegami brytyjskimi wyparli Japończyków z Birmy.
Lojalność armii hinduskiej wobec króla-cesarza, okryta chwałą
wierność indyjskich książąt wobec zawartych traktatów, nie-
zrównana dzielność indyjskich żołnierzy i oficerów, zarówno
muzułmanów jak i hinduistów, na zawsze pozostanie w kroni-
kach tej wojny jako jeden z najbardziej chlubnych wzorców.
Rząd brytyjski w Indiach zajął się tworzeniem ogromnej armii
hinduskiej. Dwa duże ugrupowania polityczne w Indiach -
Kongres i Liga Muzułmańska - albo prowadziły wobec nas
wrogą działalność, albo po prostu odnosiły się do naszych sta-
rań biernie. Pomimo to, ponad 2,5 miliona mieszkańców Indii
zgłosiło się na ochotnika do służby wojskowej i w 1942 r. armia
hinduska licząca milion żołnierzy szybko stała się faktem, przy
czym co miesiąc zgłaszało się około 50 tys. kolejnych ochotni-
ków. Chociaż w kontekście ogólnoświatowego konfliktu polity-
ka "pęcznienia" armii hinduskiej okazała się błędna, odpowiedź
narodu Indii jak również waleczność jego żołnierzy, chwaleb-
nie zamyka ostatnie strony historii Imperium Indyjskiego .
.. - ..
INDIE. MISJA CRIPPSA 209

Wraz z marszem Japończyków na zachód, w głąb Azji, atmo-


sfera w Indiach pogarszała się w niepokojąco szybkim tempie.
Wieść o Pearl Harbor była ciosem zwalającym z nóg. Nasz pre-
stiż ucierpiał bardzo z powodu straty Hongkongu. W tej sytu-
acji należało się liczyć z bezpośrednim niebezpieczeństwem
grożącym subkontynentowi Indii. Zdawało się, że japońska ma-
rynarka swobodnie, nie napotykając prawie oporu, może wkro-
czyć do Zatoki Bengalskiej. Po raz pierwszy za rządów brytyj-
skich, Indie stały przed groźbą zapowiadającej się na szeroką
skalę inwazji ze strony potęgi azjatyckiej. Polityka indyjska ce-
chowała się rosnącym napięciem. Chociaż tylko niewielkie
ugrupowania ekstremistyczne w Bengalu, pod przewodnic-
twem takich ludzi jak Subhas Bose, reprezentowały otwarcie
wywrotowe stanowisko i miały nadzieję na zwycięstwo państw
Osi, znaczna część opinii publicznej, która popierała Gandhie-
go, święcie wierzyła, że Indie powinny zachować w tym ogól-
noświatowym konflikcie bierność i neutralność. W miarę posu-
wania się Japończyków naprzód, szerzył się defetyzm. Sugero-
wano, że jeśli Indie w jakiś sposób zdołałyby zerwać więzy
łączące je z Wielką Brytanią, być może Japończycy nie mieliby
wówczas pretekstu do podjęcia przeciwko nim ofensywy. Cał­
kiem możliwe, utrzymywano, że jedyne niebezpieczeństwo dla
Indii tkwi w ich powiązaniu z Imperium Brytyjskim. Jeśli moż­
na by ten związek zerwać, Indie na pewno mogłyby zdobyć
pozycję Irlandii. I taka, ugruntowana niekiedy środkami prze-
mocy, opinia krążyła w społeczeństwie.
Podejście Partii Kongresowej pogarszało się wraz z rosnącą
groźbą japońskiego najazdu. W jaskrawy sposób uwidoczniło
się to, gdy w lutym 1942 r. generalissimus Czang Kaj-szek i je-
go żona odwiedzili Indie. Celem ich podróży było rozbudzenie
wrogości przeciw Japończykom i podkreślenie potrzeby prze-
ciwstawienia się wspólnemu przeciwnikowi na skalę ogólno-
azjatycką, zwłaszcza z uwzględnieniem Indii i Chin. Przywód-
cy partii indyjskich wykorzystali tę okazję do wywarcia przy
pomocy chińskiego gościa presji na rząd brytyjski, aby dopro-
wadzić do uznania żądań Kongresu.
210 JAPONIA ATAKUJE

Gabinet Wojenny nie mógł zgodzić się na to, aby głowa obce-
go państwa miała spełniać rolę bezstronnego arbitra między
przedstawicielami króla-cesarza, a panami Gandhim i Nehru.
Skłoniło mnie to do zwrócenia się do Generalissimusa:

12 lutego 1942
W Gabinecie Wojennym panuje opinia, że zaproponowana przez
Pana wizyta u pana Gandhiego w Wardha mogłaby utrudnić zamiar
pozyskania całych Indii dla koalicji antyjapońskiej. Mogłoby to
w niezamierzony sposób przerodzić się w roztrząsanie dwustronnych
nieporozumień, w momencie gdy konieczne jest zachowanie jedno-
ści. Wobec tego ośmielam się mieć nadzieję, że Jego Ekscelencja
będzie tak dobry i nie zechce forsować tej sprawy wbrew życzeńiom
wicekróla i króla-cesarza. Z dużą nadzieją oczekuję zacieśnienia
współpracy brytyjskich, indyjskich i innych wojsk z dzielnymi żoł­
nierzami chińskimi, którzy tak długo samotnie stawiali opór głównej
sile japońskiej agresji.

W tej sytuacji Generalissimus skłonił się do moich życzeń


i dzięki delikatności
wicekróla nie fortunna wizyta minęła nie
wyrządzając żadnej szkody.,

.. -..
15 lutego poddał się Si~,gapur.
W indyjskiej polityce i prasie
odbijały się głośnym echem rosnące nieporozumienia między
społecznościami hinduistycznymi a muzułmańskimi. W nadziei
stworzenia wspólnego frontu, przywódcy Kongresu wysuwali po-
stulaty uznania Indii za państwo suwerenne oraz sformowania
Indyjskiego Rządu Wspólnoty Narodowej. Gabinet z całą uwa-
gą rozważał poruszone powyżej kwestie, a między Minister-
stwem ds. Indii i wicekrólem popłynęły typowe w takiej sytu-
acji fale obfitej korespondencji. Wysłałem do wicekróla pry-
watny telegram, który wyrażał moje poglądy na temat indyj-
skiego samorządu, do czego z racji urzędu byłem niejako zobo-
wiązany. Dało się zauważyć, że prawie wśród wszystkich panu-
je zgodna opinia, co do powojennej konieczności zaoferowania
narodom Indii statusu dominium oraz nadania temu wydarzeniu
należytego znaczenia i rozgłosu.
INDIE. MISJA CRIPPSA 211

Premier do wicekróla Indii 16 lutego 1942


Mój pomysł polega na tym, aby do różnych społeczności Indii -
hinduistów, muzułmanów, sikhów, nietykalnych, itd. - zwrócić się
z prośbą o wydelegowanie najlepszych ludzi, spełniających rolę przy-
wódczą, z których można by utworzyć ciało samorządowe. Jednakże
rozwiązanie to, najlepsze jakie można w takiej sytuacji wymyślić,
może się skończyć w ten sposób, że cała Rada wpadnie w ręce kliki
kongresowej. Jest to ostatnia rzecz, jakiej bym sobie życzył.

Zgromadzenie Ustawodawcze, do którego każda licząca się


społeczność i rasa wybrałyby swoich najlepszych przywódców,
było drogą, którą chciałem podążać wówczas i później. Dzięki
temu można było pozbawić polityków poszczególnych partii
wyłączności wpływów.
25 lutego sformowałem grupę ministrów, która miała zająć się
dokładnym przestudiowaniem przebiegu indyjskich spraw
i odegrać rolę doradczą wobec Gabinetu Wojennego. Każdy
członek grupy dysponował własną, zdobytą na miejscu, wiedzą
na temat Indii. Zarówno pan Attlee, który jej przewodniczył, jak
i lord kanclerz, lord Simon, byli członkami komisji "Simona"
w roku 1930. Sir Stafford Cripps był ekspertem, jeśli chodzi
o politykę indyjską i łączyły go bliskie stosunki z panami
Gandhim i Nehru. Lord przewodniczący Rady, sir John Anderson,
przez pięć lat był gubernatorem Bengalu. Sir James Grigg, mi-
nister wojny, był członkiem Departamentu Finansów w radzie
wicekróla. Minister ds. Indii, pan Amery, był w Komitecie jedy-
nym członkiem z ramienia Partii Konserwatywnej. Wszyscy
pozostali byli laburzystami, liberałami albo bezpartyjnymi. Za-
strzegłem sobie prawo do udziału w zebraniach, kiedy uznam to
za stosowne. W praktyce jednak poglądy reprezentowane przez
Komitet w tak dużym stopniu pokrywały się z moimi przekona-
niami, że nigdy taka potrzeba nie zaistniała. Gabinet Wojenny
miał do Komitetu zupełne zaufanie i kierował się w dużej mie-
rze jego radami. Wszystko było przygotowane do podjęcia trud-
nych decyzji. Pomimo to, skonsultowałem się jeszcze z człon­
kami w randze gabinetowej, nie wchodzącymi w skład Gabine-
tu Wojennego.
212 JAPONIA ATAKUJE

Premier do sir Edwarda Bridgesa 28 lutego 1942


Sprawa Indii zostanie poruszona na forum Gabinetu Wojennego we
wtorek w południe. Następnie, ze względu rangę decyzji, z pewnością
trzeba będzie skonsultować się ze wszystkimi ministrami, a być może
również ze wszystkimi wiceministrami. Ponieważ dotyczy to bezpo-
średnio praw Korony, należy ponadto jak najszybciej uzyskać zgodę
Króla. Powinien Pan poruszyć tę sprawę w Komitecie ds. Indii.
Projekt robi na mnie korzystne wrażenie, ale nie możemy ryzyko-
wać możliwości rozłamu, wobec czego chciałbym zbadać reakcję,
jaką wywoła on wśród większej grupy osób niż ta nie liczna, która się
tym obecnie zajmuje.
.. - ..
Wraz z japońskim natarciem na Azję, które posuwało się na
na zachód, Stany Zjednoczone wykazywały coraz większe
zainteresowanie sprawami Indii. Zaangażowanie się w zagad-
nienia ogólnowojennej strategii skonfrontowało Amerykanów
z politycznymi problemami, co do których mieli wyraźnie spo-
laryzowane poglądy, lecz żadnego doświadczenia. Przed Pearl
Harbor, Indie były uznawane za godny ubolewania przykład
brytyjskiego imperializmu, stanowiąc jednocześnie obszar, za
który wyłączną odpowiedzialność ponosiła Wielka Brytania.
Teraz, gdy wojska japońskie zbliżały się do granic Indii, zain-
teresowanie ze strony rządu Stanów Zjednoczonych wzmogło
się, znajdując upust w wyrażanych poglądach i oferowanych
poradach dotyczących spraw indyjskich. Kraje, w których mie-
szka tylko jedna rasa ludzi, obfitują w górnolotne dyskusje do-
tyczące problemów rasowych. Podobnie Stany ~ednoczone,
które nie mają żadnych kolonii czy posiadłości zamorskich, po-
trafią przybierać ton wzniosły i bezstronny, gdy wypowiadają
się na temat tych, którzy owe posiadłości mają.
Po raz pierwszy Prezydent poruszył ze mną kwestię indyjską,
prezentując typowo amerykański pogląd, podczas mojej wizyty
w Waszyngtonie, w grudniu 1941 r. Zareagowałem dość ostro,
wyłuszczając mu jednocześnie najdrobniejsze szczegóły pro-
blemu i już nigdy w naszych rozmowach do tego nie powrócił.
Później, pod koniec lutego 1942 r. polecił Averellowi Harrima-
nowi, aby wysondował, jakie jest moje zdanie odnośnie możli-
INDIE. MISJA CRIPPSA 213

wości osiągnięcia porozumienia między rządem brytyjskim


a indyjskimi przywódcami politycznymi. Powiedziałem Harri-
manowi, że właśnie mam zamiar zatelegrafować do Prezyden-
ta, co uczyniłem 4 marca.

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 4 marca 1942
Stoimy obecnie przed poważnym problemem, czy w tej krytycznej
sytuacji należy ogłosić deklarację przyznania Indiom po wojnie statu-
su dominium, wiążącą się, jeśli będzie tego pragnęła druga strona,
z prawem do dokonania secesji. W żadnym razie nie możemy zerwać
naszych stosunków z muzułmanami - członkami stumilionowej spo-
łeczności - w dodatku w obecnych walkach stanowiącymi trzon ar-
mii, na który możemy rzeczywiście liczyć. Musimy również wziąć
pod uwagę naszą odpowiedzialność wobec 30 do 50 milionów niety-
kalnych, a także traktaty z stanami książęcymi Indii liczącymi około
80 milionów. Przede wszystkim nie chcemy dopuścić, aby w przed-
dzień inwazji wroga Indie pogrążyły się w chaosie.

Amerykanom znane było stanowisko hinduistów. Uznałem,


że nie zaszkodzi, jeśli zobaczą także muzułmańską stronę me-
dalu. W związku z tym, jeszcze tego samego dnia wysłałem
Prezydentowi źródłowe wypowiedzi, szczegółowo określające
stanowisko indyjskie, czego kwintesencję stanowią następujące
fragmenty. Autorem pierwszego oświadczenia jest pan Jinnah,
przewodniczący Ligi Muzułmańskiej.

Składająca się z kilku jednostek, które nie zdobyły sobie żadnych


stronników, Konferencja Sapru*, odgrywając rolę agenta sondażowe­
go Kongresu, w sposób zwodniczy wysuwa obłudne i coraz bardziej
perfidne propozycje. Jeśli rząd brytyjski da się złapać w zastawioną
pułapkę, ofiarą padną indyjscy muzułmanie, czego skutki, zwłaszcza
w odniesieniu do wkładu na rzecz wojny, będą straszne. Według po-
stulatów Sapru cała władza ma być w trybie natychmiastowym prze-
kazana w ręce hinduskiego Rządu Wspólnoty Narodowej, co prakty-

* Postulat utworzenia rządu tymczasowego został wysunięty przez sir Tej


Bahadura Sapru w imieniu ciała zwanego Konferencją Bezpartyjnych.
Koncepcja dwu narodowości, hinduskiej i muzułmańskiej, została przez
jego rzeczników całkowicie pominięta. Wywołało to natychmiastową wro-
gość Ligi Muzułmańskiej (przyp.oryg.).
214 JAPONIA ATAKUJE

cznie natychmiast wywoła brzemienny w następstwa konflikt konsty-


tucyjny, wynikający z pogwałcenia gwarancji danych muzułmanom
i innym mniejszościom w postaci Deklaracji Rządu Brytyjskiego z 8
sierpnia 1940 r. Deklaracja ta stanowi obietnicę niewprowadzania
żadnych zmian konstytucyjnych, tymczasowych czy ostatecznych,
bez zgody muzułmanów, zapewniając również, że nie będzie się zmu-
szać muzułmanów do podporządkowania się nie aprobowanemu
przez nich systemowi rządowemu. Postulaty Sapru wprowadziłyby
zasadnicze zmiany, i to na podstawie dążenia do ustanowienia Indii
jednostką mononarodową, torpedując tym samym muzułmańskie żą­
danie utworzenia Pakistanu, czego tak bardzo oczekują. Muzułmanie
mają poważne obawy i sytuacja jest napięta. Odwołują się oni do
rządu brytyjskiego, aby w przypadku jakiejś zasadniczej zmiany kon-
stytucyjnej zadeklarował przyjęcie schematu Pakistanu, jeśli rząd Je-
go Królewskiej Mości będzie sobie życzył mieć oparte na wolności
i równości stosunki partnerskie z muzułmanami.

"Pakistan" oznaczał osobne terytorium i rządy dla muzułma­


nów, a w rezultacie podział Indii. Ta rozległa ewolucja została
już z grubsza przeprowadzona, ale stało się to kosztem prawie
pół miliona ofiar śmiertelnych i wędrówki dziesiątków milio-
nów ludzi. Dokonanie takich zmian w czasie wojny, gdy wróg
deptał nam po piętach, było niemożliwe.
Drugi dokument był autorstwa sir Firoza Khan Noona, mu-
zułmańskiego członka Rady Wykonawczej wicekróla. W prze-
konywających słowach powtórzył zarzuty pod adresem hindui-
stycznego rozwiązania, które pan Jinnah przedstawił w tak im-
pulsywny sposób. Oto jego wnioski:
Poczytuję sobie za obowiązek zwrócić uwagę rządu Jego Króle-
wskiej Mości na niebezpieczeństwo, w obliczu jakiego stanęłyby In-
die, gdyby rząd poddał się presji antybrytyjskich elementów w In-
diach i nie dotrzymał zagwarantowanych wcześniej zobowiązań. By-
łoby to zdradą wobec opiekuńczości, którą, według Wielkiej Brytanii,
zawsze otaczano wszystkie narody Indii, a nie tylko ten pod egidą
Kongresu. Mam nadzieję, że rząd Jego Królewskiej Mości rzetelnie
wypełni swój obowiązek ochrony najlepiej pojętych interesów wszy-
stkich narodów Indii, nie zważając na presję z zewnątrz, gdzie na
Wspólnotę Brytyjską patrzy się pod zupełnie innym kątem.
INDIE. MISJA CRIPPSA 215

Trzecie oświadczenie zostało napisanie przez doradcę woj-


skowego ministra ds. Indii i zawierało następujące informacje
na temat armii hinduskiej:
Stref największego poboru do armii hinduskiej nie można geogra-
ficznie przypisać poszczególnym prowincjom. Trzon mahometański
pochodzi z północno-zachodniej prowincji granicznej i z Pendżabu,
ale ma też w nim swój udział Radżputana, Indie Środkowe, Zjedno-
czone Prowincje, Bihar i Madras. Duża liczba żołnierzy hinduskich
(Dogras, Jats, itd.), a również sikhowie pochodzą z Pendżabu. Gurk-
howie z Nepalu, poza naszymi granicami, stanowią sporą oddzielną
grupę. Dopóki generalny stosunek do deklaracji nie będzie znany,
trudno jest ocenić reakcję poszczególnych grup, ale można przewi-
dzieć jaki ogólny wpływ wywrze to na armię.
Żołnierze indyjscy są ochotniczymi najemnikami [mógł się wyrazić
"ochotnikami"]. Walczą dla pieniędzy, aby móc utrzymać rodziny,
mając również nadzieję na nagrody i zasiłki przy demobilizacji, na
emeryturę, a być może nadanie gruntu. Przede wszystkim jednak, po-
chodząc ze sfer o sięgających daleko w przeszłość tradycjach wojsko-
wych, są dumni z wykonywanego przez siebie zawodu, gdzie elemen-
tami dominującymi są indywidualnie pojęta lojalność w stosunku do
brytyjskich oficerów i ogólna lojalność wobec brytyjskiego dowódz-
twa. Jakakolwiek zapowiedź zasadniczych zmian bądź to warunków,
bądź zwierzchnictwa, pod którym rozpoczęli służbę, obojętnie czy
miałoby to dotyczyć oczekiwanych perspektyw materialnych, czy też
wiary w przynależność do wojsk Korony Brytyjskiej, nie może nie
doprowadzić do rychłego zamieszania.

7 marca ponownie zatelegrafowałem do Prezydenta:

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 7 marca 1942
Zgodnie z zamierzeniem stałego informowania Pana o naszej poli-
tyce indyjskiej, przesyłam Panu teraz telegram od gubernatora Pen-
dżabu. Nie jest to oczywiście jedyny punkt widzenia na te sprawy,
lecz w obliczu wroga dobijąjącego się do naszych wrót i mając na
uwadze fakt, iż Pendżab dostarcza połowę wszystkich wojsk, które
mogą wziąć udział w obronie Indii, stanowiska tego nie można igno-
rować. Uporczywie staramy się znaleźć jakiś pojednawczy i uzdra-
wiający sytuację środek, ale musimy postępować ostrożnie, by nie
zburzyć obecnej polityki brytyjskiej, w momencie, gdy sytuacja coraz
bardziej destabilizuje się.
216 JAPONIA ATAKUJE

Gubernator napisał:
Chciałbym przedstawić moją opinię na temat wpływu, jaki miało­
by na Pendżab, ogłoszenie w chwili obecnej deklaracji przyznającej
Indiom w jakiejś nieokreślonej jeszcze przyszłości prawo do odłącze­
nia się od Imperium. Myśląca odpowiedzialnie część muzułmanów,
stanowiąca większość, trwa niezachwianie w przekonaniu, że dopóki
nie stworzy się konstytucji dla muzułmańskich Indii, dopóty Wielka
Brytania musi dochować wierności swoim wcześniejszym zobowią­
zaniom. Z pewnością muzułmanie są pełni obaw, że konstytucja
w rozważanej teraz fOlmie da władzę hinduistom, których już i tak
podejrzewają o projapońskie sympatie. Mogą nie zechcieć angażo­
wać się w obronę Indii jako całości i szukać sprzymierzeńców gdżie
indziej. Nastąpi bezprecedensowa intensyfikacja wrogości pomiędzy
sikhami a muzułmanami, których wzajemne stosunki już teraz są bar-
dzo napięte. Wszystkie środowiska będą chciały zatrzymać swoich
ludzi w kraju, aby bronić lokalnych interesów, co wywrze poważny
wpływ na rekrutację. Nie uniknie się zamieszek i obecne niezbyt rozbu-
dowane liczebnie oddziały żandarmerii przypuszczalnie nie wystarczą.
.. - ..
Tym razem Prezydent przesłał mi swoje osobiste poglądy na
temat Indii.
Prezydent Roosevelt
do byłego człowieka marynarki 11 marca 1942
Dużo myślałem o problemie Indii i jestem wdzięczny za wszelkie
informacje na ten temat. Jak Pan doskonale zdaje sobie sprawę, wy-
suwanie jakichkolwiek propozycji wprowadza mnie w stan zażeno­
wania. Jest to temat, w zakresie którego, oczywiście, Wy wszyscy
dobrzy ludzie jesteście o wiele bardziej kompetentni niż ja. Próbowa-
łem podejść do tej kwestii z historycznego punktu widzenia, mając
nadzieję, że zastrzyk nowych refleksji dotyczących Indii może się
Wam okazać pomocny. Dlatego pozwolę sobie sięgnąć do historii, do
początku rządu Stanów Zjednoczonych. Podczas Rewolucji, od 1775
r. do 1783 r., kolonie brytyjskie proklamowały utworzenie trzynastu
stanów. Każdy z nich reprezentował inną formę sprawowania władzy,
choć każdy zakładał sprawowanie zwierzchnictwa nad innymi. W tra-
kcie wojny panował wielki chaos w stosunkach między poszczegól-
nymi władzami i dwa jedynie ogniwa je łączyły: Kongres Kontynen-
talny (ciało charakteryzujące się źle sformułowanymi kompetencjami
i sporą niesprawnością działania) oraz armia kontynentalna, o którą
INDIE. MISJA CRIPPSA 217

trzynaście stanów nie troszczyło się zbyt sumiennie. W 1783 r., pod
koniec wojny, stało się jasne, że nowych kompetencji trzynastu rzą­
dów nie da się pogodzić z Unią Federalną, ponieważ eksperyment był
jeszcze w toku i zniweczyłoby to wszelkie starania zmierzające do
osiągnięcia ostatecznego kształtu. Dlatego trzynaście rządów zawarło
Umowę Konfederacji, o której śmiało można powiedzieć, że stanowi-
ła tymczasowy rząd i miała pozostać prawomocna do czasu, gdy do-
świadczenie, próby i błędy przekonają o potrzebie stałej unii. Od
1783 r. do 1789 r. nie objęte władzą federalną rządy trzynastu stanów
doprowadziły do sytuacji grożącej im rozpadem na poszczególne pań­
stwa. W 1787 r. odbyła się Konwencja Konstytucyjna (Constitutional
Convention), w której wzięło aktywny udział 20, 25 czy 30 reprezen-
tantów wszystkich Stanów. Zebrali się nie jako Parlament, lecz jako
grupa szczerze oddanych sprawie patriotów, którym przyświecał cel
utworzenia rządu federalnego. Prowadzone wówczas rozmowy zosta-
ły zaprotokołowane, ale spotkania nie odbywały się na szerszym fo-
rum. Ich wynikiem jest obecna Konstytucja Stanów Zjednoczonych,
która wkrótce uzyskała aprobatę 2/3 stanów.
Przyszła mi do głowy myśl, aby zasugerować utworzenie czegoś,
co można by nazwać tymczasowym rządem w Indiach, któremu by
przewodziła niewielka grupa reprezentantów, obejmująca różne ka-
sty, zawody, religie i regiony - grupę tę można by uznać za tymczaso-
wy rząd dominium. Reprezentowałaby oczywiście istniejące władze
brytyjskich prowincji, jak również Radę Książąt, lecz zasadniczym
celem takiego przesięwzięcia byłoby ustanowienie ciała w celu utwo-
rzenia stałego rządu dla całego kraju - przy czym sfinalizowanie tego
nastąpiłoby za pięć, sześć lat, najwcześniej rok po zakończeniu woj-
ny. Myślę, że ta centralnie rządząca grupa, wyrażająca interesy nowe-
go dominium powinna otrzymać pewną wykonawczą i administracyj-
ną władzę nad takimi dziedzinami jak finanse, kolej, telegraf i inne,
które zaliczamy do służb publicznych.
Być może zwrócenie narodom Indii uwagi na analogię ich sytuacji
do metod pracy i problemów Stanów Zjednoczonych z lat 1783-1789
pozwoli im inaczej spojrzeć na siebie i sprawi, że ludzie odrzucą wro-
gość wobec innych, staną się bardziej lojalni w stosunku do Imperium
Brytyjskiego i wyraźniej uświadomią sobie niebezpieczeństwo domi-
nacji japońskiej oraz korzyści płynące ze spokojnego procesu ewolu-
cyjnego w porównaniu z chaosem rewolucyjnym.
Takie posunięcie współgra z istniejącymi w ciągu ostatniego pół­
wiecza na całym świecie tendencjami przemian oraz z demokratycz-
nym procesem obejmującym wszystkich walczących z nazizmem.
Mam nadzieję, że niezależnie od wydarzeń, Londyn wystąpi z taką
218 JAPONIA ATAKUJE

propozycją i Indienie będą miały powodu do wysuwania krytycznych


uwag, iż zostało
to uczynione niechętnie i pod przymusem. Bóg mi
świadkiem, że nie chcę się w to mieszać, pragnę jedynie przyjść z po-
mocą. Mówiąc szczerze, nie moja to sprawa, chyba że ma to związek
z powodzeniem wspólnie prowadzonej wojny.

Dokument ten jest pod wieloma względami ciekawy, ponie-


waż ilustruje trudność, polegającą na porównywaniu sytuacji
z innych stuleci i miejsc, gdzie fakty niemal całkowicie różnią
się od siebie. Wskazuje również, jak niebezpieczne są próby
wykorzystania dla celów strategii wojennej zauważalnych,
choć powierzchownych podobieństw historycznych .

.. ..
~

8 marca armia japońska wkroczyła do Rangunu. Zorganizo-


wanie skutecznej obrony Indii większość moich kolegów uza-
leżniała przede wszystkim od podjęcia kroków zmierząjących
do przezwyciężenia impasu politycznego. O sprawach indyj-
skich dyskutowano bez przerwy w Gabinecie Wojennym. Re-
akcja rządu brytyjskiego na propozycje utworzenia rządu bry-
tyjsko-indyjskiego przybrała formę projektu deklaracji i posta-
nowiono wysłać do Indii sir Stafforda Crippsa, aby na miejscu
prowadził bezpośrednie rozmowy z przywódcami wszystkich
indyjskich partii i środowisk.
Premier do wicekróla Indii 10 marca 1942
1. Zgadzam się z Panem, że wystąpienie z deklaracją ot tak sobie,
nie wiedząc, jakie jest stanowisko indyjskich partii, byłoby, jak Pan to
słusznie ujmuje, szukaniem guza, i w naj gorszym dla wszystkich mo-
me\1cie spowodowałoby pełen goryczy konflikt. Wczoraj, zanim
otrzymałem Pana telegram, zdecydowaliśmy się, że nie ogłosimy
obecnie żadnej deklaracji, lecz wyślemy ministra Gabinetu Wojenne-
go, aby na miejscu zobaczył, czy uda się to przeprowadzić, w prze-
ciwnym razie po co mamy tracić czas? Stafford Cripps, który zręcznie
potrafi zdobyć sobie zwolenników, na ochotnika podjął się wykonać
to niewdzięczne i ryzykowne zadanie. Wyruszy prawie natychmiast.
Pomimo wszystkich różnic, dotyczących [poszczególnych] aspektów
sprawy, mam całkowite przekonanie co do nadrzędnego celu, jakim
jest pobicie Hitlera i jego wspólników za wszelką cenę. Zapowiedź
jego misji wzmoże jeszcze zaangażowanie w sprawę i da czas na spo-
INDIE. MISJA CRIPPSA 219

kojne roztrzygnięcie problemu lub na uświadomienie sobie, że na ra-


zie jest on nie do rozwiązania.
2. Dokument, który postanowiliśmy opracować, reprezentuje naszą
wspólną politykę. Jeśli partie indyjskie, dla dobra których jest on
przygotowany, odrzucą go, udowodnimy przynajmniej światu szcze-
rość naszych zamiarów i łącząc nasze siły będziemy walczyć dla spra-
wy tutaj, jeśli zajdzie taka konieczność.
3. Mam więc nadzieję, że będzie Pan oczekiwał przybycia lorda
tajnej pieczęci i wraz z nim weźmie Pan udział w całym przedsię­
wzięciu. Sir Stafford musi oczywiście trzymać się ustaleń zawartych
w projekcie deklaracji, która wyznacza granice jego kompetencji.
Ponadto jego zadaniem będzie dokładne przedstawienie obecnej sytu-
acji Indii w sferze wojskowej i w zakresie władzy wykonawczej.
4. Z powodu nieprzychylnego rozgłosu oraz ogólnego stosunku
Amerykanów do sprawy, nie możemy zająć całkowicie negatywnego
stanowiska i misja Crippsa musi udowodnić uczciwość naszych zamia-
rów i zdobyć czas na konieczne konsultacje.
5. Według mnie nic nie ma znaczenia oprócz udanej i niezachwia-
nej obrony Indii, będącej częścią ogólnego zwycięstwa; takie jest
również przeświadczenie sir Stafforda Crippsa.

Następnego dnia publicznie zakomunikowałem, jakie po-


wzięliśmy decyzje.
.. - ..
Sir Crafford Cripps przybył do Delhi 22 marca i mając za
punkt wyjścia projekt deklaracji zaaprobowany przez brytyjski
Gabinet, prowadził obszerne rozmowy. Istota propozycji rządu
brytyjskiego leżała w powzięciu uroczystego postanowienia
przyznania Indiom po wojnie całkowitej niepodległości, jeśli
Zgromadzenie Ustawodawcze będzie się tego domagało. Ze
względu na brak miejsca, nie możemy pozwolić sobie na przed-
stawienie szczegółowej relacji z przeprowadzonych negocjacji.
O ich wyniku najlepiej mówią telegramy samego sir Stafforda
Crippsa.

Lord tajnej pieczęci (Delhi) do Premiera 11 kwietnia 1942


Dziś wieczorem otrzymałem długi list od przewodniczącego Kon-
gresu oznajmiający, że Kongres nie może zaakceptować propozycji.
220 JAPONIA ATAKUJE

Odrzucenie projektu ma bardziej rozległe podstawy niż te obejmujące


zagadnienia obrony, chociaż podkreśla ono fakt, że gdyby Kongres
zgodził się, na zachowanie przez naczelnego dowódcę swobody w
sprawowaniu kontroli nad prowadzeniem działań wojennych i zwią­
zanymi z tym czynnościami jako War Member, funkcje Defence
Member zostałyby nadmiernie ograniczone. Głównym jednak powo-
dem odmowy, jest przekonanie Kongresu, że od razu powinien po-
wstać Rząd Narodowy i bez zmian konstytucyjnych "konwencje po-
winny dać wyraźne gwarancje, które pozwalałyby na funkcjonowanie
nowego rządu jako wolnego rządu, a jego członkowie działaliby na
zasadzie członków Gabinetu w rządzie konstytucyjnym". W liście
podkreśla się, że obraz sytuacji w wyniku proponowanych zmian nie
będzie się w zasadniczy sposób różnił od tego, który jest obecnie.
"Nasz zamysł - tzn. wytworzenie nowego psychologicznie podejścia,
które dawałoby ludziom poczucie, że nadeszła niepodległość i że bro-
nią właśnie zdobytej wolności - zostałby całkowicie udaremniony,
gdy ludzie znowu ujrzą stary obraz. Kongres na to pójść nie może."
2. Najwyrażniej nie ma nadziei na porozumienie i w niedzielę wy-
ruszam do kraju.

Następnie jeszcze tego samego dnia pisał:


Odmowa Kongresu spowodowana jest nowym czynnikiem, o czym
wkrótce się Pan dowie, ale trudno to wyjaśnić w telegramie. W okoli-
cznościach tutaj panujących zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy
i myślę, że nie powinien się Pan martwić, że moja wizyta pogorszyła
sytuację z punktu widzenia ogólnego morale i odczuć społecznych.
W ciągu ostatnich kilku dni, sądzę, nastrój się polepszył. Moim zda-
niem, pomimo porażki, atmosfera naprawdę dość znacznie się popra-
wiła.
Z ust Nehru wyszła obiecująca wypowiedź na temat totalnej wojny
przeciwko Japonii; Jinnah zapewnił mnie o niezachwianym poparciu
muzułmanów; a sikhowie i inne mniejszości ogólnie rzecz biorąc od-
czują ulgę i mam nadzieję, że w jakimś stopniu większą pewność sie-
bie. Realny problem stanowi sam Kongres i jego wewnętrzne odczu-
cia; stąd wynikły długotrwałe dyskusje i wahania, które znalazły od-
bicie w jego decyzjach.
Istnieje szansa, jeśli będziemy postępować mądrze, unikając wzaje-
mnego obwiniania się, że 21 kwietnia Komitet Kongresu Indii zaini-
cjuje zmianę frontu, gdyż jest on o wiele bardziej reprezentatywny niż
Komitet Wykonawczy.
INDIE. MISJA CRIPPSA 221

Wynik wizyty nie pogrążył nas w rozpaczy, choć szczerze zasmu-


cił.
Teraz musimy zająć się obroną Indii. Na ten temat porozmawiamy
po powrocie. Najlepsze życzenia. Czołem!

Podczas wszechogarniających walk o życie dzień po dniu,


mając pod swoimi skrzydłami 400 milionów bezbronnych lu-
dzi, których trzeba było uchronić przed horrorem japońskiego
podboju, filozoficznie potraktowałem wieść zza oceanu, tym
bardziej, że od początku można to było przewidzieć. Wiedzia-
łem, jak bardzo Stafford Cripps będzie odczuwał gorzki smak
porażki i postanowiłem go pocieszyć.

Premier do lorda tajnej pieczęci 11 kwietnia 1942


Zrobił Pan wszystko co w ludzkiej mocy, a Pańska nieustępliwość,
wytrwałość i pomysłowość dowiodły, jak bardzo Brytyjczykom zale-
ży na osiągnięciu porozumienia. Nie powinien Pan zbyt mocno się
zniechęcać, czy odczuwać rozczarowania z powodu takiego wyniku.
Efekt, jaki Pana misja wywołała w Wielkiej Brytanii i w Stanach
Zjednoczonych, jest jak najbardziej korzystny. Fakt, że różnica zdań
dotyczy szerszych kwestii, a nie zagmatwanych poglądów na temat
obrony, jest bardzo pozytywny. Bardzo się cieszę, że wraca Pan naty-
chmiast do kraju, gdzie czeka niezwykle serdeczne powitanie. Pomi-
mo iż nie spełniły się Pańskie nadzieje, wyświadczył Pan wspólnej
sprawie wielką przysługę, a pod przyszłość narodów Indii położone
zostały solidne podwaliny.

Bezzwłocznie wysłałem do prezydenta Roosevelta tekst pier-


wszego telegramu Crippsa z 11 kwietnia i moją odpowiedź.
Prezydent był skonsternowany na wieść o niepowodzeniu i na-
kłaniał mnie, abym odłożył wyjazd Crippsa z Indii, w nadziei,
że może jeszcze da się coś osiągnąć.

Prezydent do pana Harry'ego Hopkinsa(Londyn) 12 kwietnia 1942


Uprzejmie proszę o natychmiastowe przekazanie poniższej depe-
szy byłemu człowiekowi marynarki. Musimy zrobić wszystko, aby
nie dopuścić do załamania się tej sprawy.
Mam szczerą nadzieję, że jest Pan w stanie odłożyć wyjazd Crippsa
z Indii, aby dać jeszcze jedną szansę, która może nas uchronić przed
zerwaniem negocjacji.
Z przykrością muszę stwierdzić, że nie podzielam Pana punktu wi-
dzenia wyrażonego w przesłanym mi telegramie, dotyczącego prze-
222 JAPONIA ATAKUJE

konania amerykańskiej opinii publicznej, że negocjacje poniosły fia-


sko z powodu różnic w kwestiach ogólnych. Wrażenie, jakie tutaj wy-
warła misja, jest wręcz przeciwne. Panuje powszechne przekonanie,
że źródłem powstałego impasu jest niechętny stosunek rządu brytyj-
skiego do przyznania Hindusom prawa do samorządu, pomimo iż ci
kontrolę nad obronnością chcą powierzyć kompetentnym władzom
brytyjskim. Amerykańska opinia publiczna nie może zrozumieć, dla-
czego w sytuacji, gdy rząd brytyjski zgadza się na odłączenie się czę­
ści składowych Indii od Imperium Brytyjskiego po wojnie, nie chce
pozwolić, aby już w czasie wojny cieszyli się czymś, co byłoby odpo-
wiednikiem samorządu.
Czuję, że muszę przedstawić Panu tę kwestię bardzo szczerze
i wiem, że zrozumie Pan motywy, dla których to robię. Jeśli pozwoli
się na zerwanie negocjacji z powodów, jakie przedstawia się Amery-
kanom, i jeśli z kolei Indie zostaną skutecznie podbite przez Japonię,
co zada naszej stronie ciężkie straty wojskowe i morskie, nie można
będzie powiedzieć, że nieprzychylna reakcja amerykańskiej opinii
publicznej była przesadzona. Czy nie byłoby więc możliwe, żeby Pan
przełożył datę wyjazdu Crippsa, tłumacząc, że Pan osobiście przeka-
zał mu polecenie dokonania ostatecznych starań na rzecz znalezienia
wspólnej płaszczyzny porozumienia? Z tego co wyczytałem wnio-
skuję, że w ubiegły czwartek osiągnięcie porozumienia było bardzo
bliskie. Gdyby mógł go Pan upoważnić do oświadczenia, że posiada
Pana bezpośrednie pełnomocnictwo do podjęcia negocjacji na nowo
w tym punkcie, to mam wrażenie, że przy pójściu na mały kompromis
z obydwu stron można by doprowadzić do zawarcia ugody.
Tak jak wyraziłem się w moim poprzednim telegramie do Pana,
wciąż utrzymuję, że prawdopodobnie rozwiązanie można znaleźć, je-
śli wchodzącym w skład Indii grupom dałoby się szansę utworzenia
Rządu Narodowego, w swej istocie podobnego do naszej formy rzą­
dów z okresu Umowy Konfederacji, dając do zrozumienia, że gdy
skończy się okres prób i błędów, będą mogły same zadecydować, na
podstawie danej już przez Was obietnicy, o przyszłych więzach z Im-
perium Brytyjskim. Jeśli podejmie Pan sugerowane przeze mnie sta-
rania, a Cripps mimo wszystko nie będzie mógł nic osiągnąć, przeko-
na to przynajmniej amerykańską opinię publiczną, że rząd brytyjski
przedstawił narodowi indyjskiemu uczciwą i realną ofertę i że odpo-
wiedzialność za poniesione fiasko wyraźnie nie leży po stronie brytyj-
skiej, lecz jest za nie odpowiedzialny naród Indii.
... - ..
INDIE. MISJA CRIPPSA 223

Byłem wdzięczny biegowi wypadków, że uniemożliwił do-


konanie tego aktu szaleństwa. Rasa ludzka nie jest w stanie
osiągnąć postępu bez idealizmu, ale idealizm kosztem innych
ludzi, ślepy na konsekwencje w postaci zniszczeń i rzezi, jakie
spadają na miliony skromnych domostw, nie może być poczy-
tany za formę najwyższą i najbardziej szlachetną. Prezydent
wrócił myślami do amerykańskiej wojny o niepodległość i roz-
ważał problemy indyjskie, posługując się analogią do walczą­
cych przeciwko Jerzemu III pod koniec XVIII w. trzynastu ko-
lonii amerykańskich. Ja zaś byłem odpowiedzialny za utrzyma-
nie pokoju i bezpieczeństwa kontynentu indyjskiego, dającego
schronienie prawie 1/5 populacji całego globu. Nasze środki
były mizeme i nie mieliśmy już żadnych rezerw. Nasze wojska
poddawały się lub cofały przed druzgoczącymi ciosami Japonii.
Wróg usunął naszą flotę z Zatoki Bengalskiej, a właściwie z ca-
łego niemal Oceanu Indyjskiego. Zostaliśmy najwyraźniej po-
konani w powietrzu. Wciąż istniała jednak szansa i nadzieja, że
wszystko da się jeszcze naprawić i że nie zaniechamy naszego
obowiązku ratowania ogromnych starożytnych Indii, którym
przewodziliśmy przez prawie 200 lat, przed szkaradną i bestial-
ską zagładą. Tracąc integralność kontroli wojskowej i władz
rządowych na obszarze działań wojennych, pogrzebiemy
i szansę, i nadzieję. Nie był to czas na konstytucyjny ekspery-
ment z okresem "prób i błędów", który miał zadecydować
o "przyszłych stosunkach" Indii z Imperium Brytyjskim. Nie
była to również kwestia, w której decydującym czynnikiem by-
łoby usatysfakcjonowanie amerykańskiej opinii publicznej. Nie
mogliśmy zdezerterować z Indii zrzucając odpowiedzialność
wobec ich narodów i zostawiając je na pastwę anarchii i obcego
jarzma. Była to jakaś polityka, lecz takiej polityki musielibyśmy
się wstydzić. Naszym świętym obowiązkiem było przeznacze-
nie na obronę Indii wszelkich możliwych środków, i jeśli tak
właśnie postępowaliśmy, oznacza to, że musielibyśmy zdradzić
nie tylko narody Indii, ale także własnych żołnierzy, pozwalając
bazom operacyjnym i dzielnie walczącej u ich boku armii hin-
duskiej na dezintegrację w zamęcie politykierstwa i krwawych
zgliszczy.
224 JAPONIA ATAKUJE

Na szczęście wszyscy moi koledzy zajmujący się problemem


indyjskim byli po mojej stronie. Gdyby stało się inaczej, nie
zawahałbym się zrezygnować z ciężaru obowiązków, który
dźwigałem, a który w owym czasie wydawał się niemożliwy do
uniesienia przez jednego człowieka. Najbardziej przy takich
okazjach pociesza fakt, że nie ma się żadnych wątpliwości.
Ponadto, jak pokażą kolejne wydarzenia zawarte w tej opowie-
ści, moje przeświadczenia, które podzielał Gabinet Wojenny,
nie były pozbawione racji.
Prezydentowi wysłałem następującą odpowiedź:
Były człowiek marynarki (Chequers)
do prezydenta Roosevelta 12 kwietnia 1942
Około 3 nad ranem 12 kwietnia, nie przestrzegając Pana zaleceń
[dotyczących zdrowia Hopkinsa], Harry ija wciąż jeszcze rozmawia-
liśmy, gdy dotarł do mnie tekst Pana depeszy dotyczącej Indii. Nie
mogłem zadecydować o takiej sprawie bez porozumienia się z Gabi-
netem, co fizycznie mogę zrobić dopiero w poniedziałek. Tymczasem
Cripps opuścił już Indie, a obie strony opublikowały wszelkie wyjaś­
nienia. W tych okolicznościach Harry oznajmił, że zadzwoni do Pana
i wytłumaczy, jak wygląda sytuacja, ale z powodu złych warunków
atmosferycznych nie mógł uzyskać połączenia. Zamierza zadzwonić
do Pana dziś po południu, a także przetelegrafować raport.
Zdaje Pan sobie sprawę z wagi, jaką przywiązuję do wszystkich
Pana wypowiedzi, ale uznałem, że nie byłbym w stanie wzią<; na sie-
bie odpowiedzialności za obronę Indii, gdyby w tym krytycznym mo-
mencie wszystko znowu wrzucono do tygla. Mam pewność, że Gabi-
net i Parlament podzieli moją opinię. Ponieważ Pański telegram jest
zaadresowany do byłego człowieka marynarki, traktuję go jako całko­
wicie prywatny i nie zamierzam oficjalnie przedstawiać go Gabineto-
wi, chyba że wyrazi Pan takie życzenie. Każda poważna różnica zdań
między Panem a mną poruszyłaby mnie do głębi i na pewno naraziła­
by nasze kraje na szwank w momencie tej szalejącej straszliwej woj-

.. -..
ny.

12 kwietnia sir Stafford Cripps wyleciał samolotem z Delhi


do Anglii. Dwa tygodnie później zebrał się Komitet Kongresu
Indii i potwierdził linię reprezentowaną przez Komitet Wyko-
nawczy w trakcie negocjacji z lordem tajnej pieczęci. Jego
INDIE. MISJA CRIPPSA 225

członkowie potwierdzili, że "Kongres nie może rozpatrywać


żadnych wniosków czy propozycji, na podstawie których Wiel-
ka Brytania zachowałaby nawet częściową władzę w Indiach.
Wielka Brytania musi zaniechać swego panowania w Indiach."
Pandit Nehru, tak jak przewidział sir Stafford Cripps, pozo-
stał przy swoim przekonaniu, że należy stawić opór Japończy­
kom. W dzień po wyjeżdzie Crippsa powiedział: "Nie poddamy
się najeźdźcy. Pomimo wszystkich wypadków, które zaszły, nie
będziemy przeszkadzać Brytyjczykom w ich staraniach na
rzecz obrony w Indiach. [ ... l Powinniśmy się zająć również
zorganizowaniem własnej." W tych poglądach był odosobnio-
ny, albo prawie odosobniony. Większość przywódców Kongre-
su skłaniała się do koncepcji totalnego pacyfizmu Gandhiego.
10 maja Gandhi napisał w swojej gazecie: "Obecność Brytyj-
czyków w Indiach stanowi dla Japonii zaproszenie do podboju
naszego kraju. Ich wycofanie się byłoby równoznaczne z usu-
nięciem przynęty. Nawet gdyby tak nie było, wolne Indie o wie-
le lepiej mogłyby sobie poradzić z inwazją. Absolutne niepo-
dejmowanie współpracy powinno w pełni stać się naszą zasa-
dą".
ROZDZIAŁ XIII

MADAGASKAR

Obawy o Madagaskar - Pragnienia generała de Gaulle'a - Moja nota


z 12 marca - Równocześnie odbywa się konferencja w kwaterze głów­
nej Hitlera, -12 marca - Proszę Prezydenta o posiłki marynarki na
Atlantyku - Jego zgoda na wzmocnienie brytyjskiej Home Fleet - Mój
telegram do generała Smutsa z 24 marca - Jego zadowolenie - Propa-
ganda wobec garnizonu madagaskarskiego - Moralne korzyści wy-
pływające z amerykańskich powiqzań - Troska Prezydenta o utrzy-
manie stosunków z rzqdem Vichy - Znaczenie ograniczenia prze-
strzennego naszego przedsięwzięcia - Uspokajam generała Wavella -
Telegram do generała Auchinlecka - Udany desant 5 maja - Dobrze
wykonana operacja - Telegram do admirała Syfreta z 15 maja - Ży­
czenie generała Smutsa odnośnie rozszerzenia rejonu okupacji - Nie-
pokojqcy incydent - Wyspa poddaje się.

C
hociaż Madagaskar i Cejlon oddzielają przestrzenie
Oceanu Indyjskiego, prześladowała nas obawa przed
możliwością wylądowania tam Japończyków lub zdra-
dy władz Vichy. Spoczywała na nas tak wielka odpowiedzial-
ność, a nasze środki były tak bardzo ograniczone, że trudno
było podjąć jakąkolwiek decyzję.
7 lutego 1942 r., gdy dowiedziałem się o rozmowach toczą­
cych się między Stanami Zjednoczonymi a Vichy, które mogły
implikować przyznanie rządowi Vichy dalszej kontroli nad Ma-
dagaskarem, natychmiast zatelegrafowałem do Prezydenta.
Mam nadzieję, że nie zostaną podjęte żadne decyzje gwarantujące
status quo na Madagaskarze i Reunion. Jest całkiem prawdopodobne,
że Japończycy mogą obecnie skierować swoją uwagę właśnie na Ma-
dagaskar, a Vichy nie stawi im większego oporu, niż to było we Fran-
cuskich Indochinach. Obecność japońskiego lotnictwa, okrętów pod-
'.! '. ,JAGASKAR 227

wodnych i bazy krążowników w Diego Suarez sparaliżowałyby nasz


szlak konwojów, tych na Bliski i na Daleki Wschód. Od pewnego
czasu więc myślimy o tym, że sami moglibyśmy wprowadzić nasze
siły do Diego Suarez, wysyłając ekspedycję albo z delty Nilu, albo
z Południowej Afryki. W chwili obecnej operacja jest zawieszona na
czas nieokreślony, ponieważ mamy pełne ręce roboty, co nie znaczy,
że pozostają one związane. Oczywiście damy Panu znać, zanim po-
dejmiemy jakieś działanie.

W odpowiedzi otrzymałem następujące zapewnienie:


Może być Pan pewien, że co do Madagaskaru czy Reunion, nie ma
mowy o żadnych gwarancjach na temat ich okupacji.

Smuts, który takjakja był zatrwożony prowadzeniem pertra-


ktacji z władzami Vichy o Madagaskar, zatelegrafował 12 lute-
go, że bardzo obawia się "oddania naszej swobody działania na .
rzecz nędznych transakcji handlowych". Dalej stwierdzał:
"Madagaskar to według mnie klucz do bezpieczeństwa Oceanu
Indyjskiego, a z drugiej strony może on stać się czynnikiem
zagrażającym naszemu bezpieczeństwu na tym obszarze, od-
grywając taką samą rolę, jaką odegrały znajdujące się w rękach
Vichy i Japończyków Indochiny.
Może to zagrozić naszym połączeniom ze wszystkimi teatra-
mi działań wojennych i Imperium na Wschodzie."
Mogłem złagodzić jego obawy powtarzając treść telegra-
mów, jakie wymieniłem z Prezydentem.
.. - ..
Generał deGaulle już 16 grudnia 1941 r., kiedy Japonia przy-
łączyła siędo wojny, ponaglał do przeprowadzenia operacji:
Wolna Francja przeciwko Madagaskarowi. 19 lutego 1942 r.
ponownie do mnie napisał, nalegając na podjęcie decyzji. Na-
szym szefom sztabu przekazał plan ekspedycji Wolnej Francji
we współdziałaniu z lotnictwem brytyjskim i wsparciem mary-
narki.
Do koncepcji umieszczenia gaullistów na Madagaskarze za-
wsze odnosiłem się przychylnie.
228 JAPONIA Al.''''''

Premier do ministra spraw zagranicznych


i do Komitetu Szefów Sztabu 21 lutego 1942
Gdyby istniała jakaś szansa na opanowanie Madagaskaru przez
Wolną Francję, będę to gorąco popierał. Ale co można zrobić, aby to
zrealizować?

Szefowie sztabu komentując moją sugestię,


zwrócili uwagę,
że jeśli mielibyśmy się podjąć
tego zadania sami, trzeba byłoby
zaangażować w to znaczne siły brytyjskie, a ich wydzielenie
mogłoby pokrzyżować plany wsparcia Indii, Cejlonu i baz na
Oceanie Indyjskim. Nie czułem się na siłach, aby przeforsować
pomysł ekspedycji, wysłałem więc następującą depeszę:

Premier do Komitetu Szefów Sztabu 1 marca 1942


Zgadzam się, że na razie Madagaskar musi pozostać w cieniu waż­
niejszych dla nas wydarzeń.
Gdyby doszło do jakichś posunięć, nie możemy pozwolić, aby była
to ekspedycja mieszana. Albo musi być to tylko Wolna Francja - to
oni zostali "wysadzeni z siodła" - albo tylko Imperium Brytyjskie.
Nie odrzucałbym zbyt pochopnie planu de Gaulle' a. Proszę pamię­
tać, że Francuski Kamerun zajęło szesnastu ludzi.

Premier do generała Smutsa 5 marca 1942


Szczegółowo rozważyliśmy propozycję generała de Gaulle'a doty-
czącą zajęcia Madagaskaru przez siły Wolnej Francji. Plan opiera się
na udzieleniu przez brytyjskie lotnictwo i marynarkę wsparcia i ma-
my wątpliwości, czy Wolna Francja dysponuje niezbędnymi wojska-
mi. Nie chcemy tak od ręki odrzucić planu de Gaulle'a, ale nie może­
my ryzykować niepowodzenia, mając zwłaszcza na uwadze obecne
stanowisko rządu Vichy.
.. - ..
W końcu rosnące obawy o Zatokę Bengalską i niebezpie-
czeństwo zagrażające Cejlonowi sprawiły, że podjęliśmy decy-
zję, o zabezpieczeniu kontroli nad bezcennym portem Diego
Suarez. Pozostała część wyspy nie miała większego znaczenia
strategicznego, ale zezwolenie Japończykom na zainstalowanie
tu floty lii ich okrętów podwodnych mogących działać z Mada-
gaskaru oznaczałoby tragedię. Wyglądało na to, że można było
do tego zadania wykor~ystać strumień posiłków płynący wokół
MADAGASKAR 229

Przylądka do Indii, który wykonałby je po drodze, nie tracąc


zbyt wiele czasu. Pamiętając co było w Dakarze, nie mogliśmy
komplikować operacji poprzez zezwolenie na udział w niej Wol-
nej Francji. Zdecydowano się na czysto brytyjską ekspedycję.

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 12 marca 1942
Należy z wielką uwagą zanalizować sytuację Madagaskaru. W tym
celu trzeba przyjąć następujące założenia: a) "Force H" [silna eska-
dra brytyjska, która osłaniała zachodni rejon Morza Śródziemnego]
opuszcza Gibraltar; b) jej miejsce zajmuje amerykański zespół opera-
cyjny - skonsultuję się z Prezydentem, jeśli zaszłaby taka potrzeba; c)
należy zaangażować 4 tys. ludzi i statki, o których wspominali szefo-
wie sztabu połączonych operacji [lord Mountbatten] na tym samym
zebraniu; d) początek powinno się wyznaczyć w przybliżeniu na 30
kwietnia; e) w wypadku powodzenia, komandosi mają być jak naj-
szybciej zastąpieni oddziałami garnizonowymi. Minister spraw za-
granicznych sugeruje, że mogą to być belgijskie oddziały z Konga,
o których mówi się, że są dobre i liczebnie pokaźne, i chętnie przyjdą
z pomocą. Część z nich to na pewno Brytyjczycy i Afrykanie Połu­
dniowi. Aby zjednać sobie opinię francuską, należy rozważyć możli­
wość wejścia na ściśle określonych warunkach oddziałów Wolnej
Francji w momencie zakończenia walk. Fakt, że Amerykanie będą
czasowo stacjonować w Gibraltarze jest sam w sobie niezwykle ko-
rzystny, a ponadto, jak zwrócił uwagę pierwszy lord morski, prawdo-
podobnie może to uchronić port od odwetowych bombardowań za
operację "Bonus"*.
Wszystko to chyba stanowi dość logiczną całość. Proszę więc
o przedłożenie mi planu operacji, albo ewentualnie powodów, dla
których nie powinno się jej przeprowadzać. W każdym razie część
komandosów będzie na wschodzie i tak potrzebna.
.. - ..
Nie byliśmy jedynymi, których myśli zmierzały w tym właś­
nie kierunku. Wieczorem, tego samego dnia, w kwaterze głów­
nej Hitlera odbyła się konferencja, na której naczelny dowódca
marynarki wojennej złożył Fiihrerowi następujący raport.

* Był to pierwotny kryptonim operacji na Madagaskarze. Później nazwano


ją "Ironclad" (przyp.oryg.).
230 JAPONIA ATAKUJE

Japończycy uznali Madagaskar za punkt o wielkim znaczeniu stra-


tegicznym w prowadzeniu wojny na morzu. Według przekazanych
raportów, planują na Madagaskarze, oprócz Cejlonu, rozmieszczenie
baz, których zadaniem byłoby sparaliżowanie ruchu statków na Oce-
anie Indyjskim i Morzu Arabskim. Stamtąd też z dużym powodze-
niem mogliby atakować transporty wokół Przylądka. Przed założe­
niem owych baz, Japonia będzie musiała uzyskać zgodę Niemców. Ze
względów wojskowych należy takiej zgody udzielić. Trzeba jednak
zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż jest to sprawa o dużym znacze-
niu politycznym, ponieważ bezpośrednio dotyka ona z jednej strony
związku Francji z obozem Trzech, z drugiej strony obozu anglosa-
skiego. Akcja taka ze strony Japończyków może wywołać reperkusje
we Francji i w jej afrykańskich koloniach, jak również w Portugal-
skiej Afryce Wschodniej.

Hitler podał w wątpliwość zgodę Francji na japońską okupa-


cjęMadagaskaru.
., - ..
Tak bardzo dawała nam się we znaki konieczność przemiesz-
czania potężnej liczby okrętów oraz zagrożenie ze strony Tirpit-
za znajdującego się na macierzystych wodach, że musiałem się
zwrócić z prośbą do Prezydenta o wyasygnowanie nam chwilo-
wych posiłków na Atlantyku. Nie mogłem oczywiście przewi-
dzieć, jak będzie to wyglądało w związku z jego problemami,
ale wiedziałem, że zrobi, co będzie mógł, aby przyjść z pomo-
cą·

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 14 marca 1942
Zdecydowaliśmy się na realizację "Bonusa", a ponieważ osłabienie
Floty Wschodniej jest po prostu niemożliwe, będziemy musieli wyko-
rzystać do operacji całą "Force H", która jest teraz w Gibraltarze.
Odsłoni to zachodnie wyjście z Morza Śródziemnego, czego należa­
łoby za wszelką cenę uniknąć. Czy byłoby z Waszej strony możliwym
wysłanie z Atlantyku, powiedzmy, dwóch pancerników, lotniskowca,
kilku krążowników i niszczycieli, aby chwilowo zastąpiły "Force H",
która musiałaby opuścić Gibraltar nie póżniej niż 30 marca, a z po-
wrotem byłaby prawdopodobnie na miejscu w końcu czerwca. Na
okres od 30 marca do końca czerwca nie zaplanowaliśmy dla tej eska-
dry żadnej operacji. Wydaje się, że francuski odwet za "Bonusa"
MADAGASKAR 231

w postaci ataku powietrznego na amerykańskie okręty, jest niepra-


wdopodobieństwem, mało prawdopodobne są także inne jego formy.
Wpływ moralny, jaki wywrze sama obecność okrętów Stanów Zjed-
noczonych, może okazać się zbawienny po obu stronach Cieśniny.
Operacja "Bonus" nie odbędzie się, jeśli nam nie pomożecie. Z dru-
giej strony, jeśli "Bonus" stanie się bazą Japończyków, będzie to oz-
naczało dla nas ogromne niebezpieczeństwo. Nikomu nie mówimy
o naszych planach, a co więcej, wojska szturmowe niepostrzeżenie
mogą się połączyć z naszym marcowym konwojem na wschód. [ ... ].

Odpowiedź Prezydenta była zadowalająca, chociaż jego pro-


pozycja przybrała inną formę, niż ta, którą sugerowała mi
wcześniej Admiralicja. Prezydent wolał raczej wzmocnić naszą
Home Fleet swoim najnowszym pancernikiem i kilkoma inny-
mi liczącymi się jednostkami, niż wysyłać amerykańską eska-
drę do Gibraltaru.

.. - ..
Rozpoczęto opracowywanie szczegółowych planów operacji
"Ironclad", która miała być etapem na drodze do generalnego
wzmocnienia naszej pozycji na Dalekim Wschodzie. Siły woj-
skowe składały się z 25 Samodzielnej Brygady* i Comman-
do** - obydwie formacje przeszły specjalne przeszkolenie pod
kątem morskich operacji desantowych, a ponadto przeznaczo-
no na ten cel dwie brygady z 5 dywizji, które już otrzymały
rozkaz zaokrętowania się na statki udające się w konwoju na
Bliski Wschód. Pod dowództwem generała brygady Sturgesa
z Royal Marines wyruszyły z Anglii 23 marca.
Gdzieś głęboko we mnie czaił się lęk, że chociaż plany były
dopięte na ostatni guzik, ogólny bieg spraw może skłonić wła­
dze Vichy do wezwania na Madagaskar posiłków zDakaru,
skupiska wyjątkowo wrogich nam przywódców i ich wojsk.
Dlatego poprosiłem o wzmożenie czujności wobec konwojów
lub transportów przepływających z Dakaru na wyspę, w kie-

* Pomyłka Autora, była to 29 Samodzielna Brygada.


** Nazwa oddziału desantowego utworzonego podczas II wojny światowej
w Wielkiej Brytanii do wykonywania zadań dywersyjnych.
232 JAPONIA ATAKUJE

runku której nasze statki miały właśnie wyruszyć. Przygotowa-


nia marynarki mające na celu przejęcie na Przylądku nie chcia-
nych przybyszów naturalnie zwróciły uwagę generała Smutsa,
wprawiając go w nie lada zdumienie. W związku z tym zate-
legrafowałem do niego:

Premier do generała Smutsa 24 marca 1942


1. Ponieważ Francuzi Vichy nie stawią skutecznego oporu Japoń­
czykom, gdy ci przybędą na Madagaskar, co byłoby tragiczne w skut-
kach dla bezpieczeństwa naszych bliskowschodnich konwojów i sta-
nowiłoby wielkie zagrożenie dla Afryki Południowej, zdecydowali-
śmy się na szturm i zajęcie Diego Suarez. Oddziały szturmowe
wyruszają dziś wieczorem, wymieszane z 50-tysięcznym konwojem
na wschód. Istnieje wystarczająco duże prawdopodobieństwo, iż ope-
racja się powiedzie.
2. W przyszłości operacja będzie opatrzona kryptonimem, który zo-
stanie Panu przekazany w późniejszym czasie. Specjalna eskorta ma-
rynarki wymaga przemieszczenia "Force H" i różnych lotniskowców
oraz jednostek desantowych. Wszystko to zostało zorganizowane,
w czym dopomógł prezydent Roosevelt, który wysyła swój naj no-
wszy pancernik i kilka innych liczących się jednostek, aby wzmocnić
naszą Home Fleet, skąd weźmiemy zastępstwo dla "Force H".
3. Nie możemy pozwolić, aby francuskie oddziały z Dakaru przy-
szły Madagaskarowi z pomocą. Plany okryte są ścisłą tajemnicą i nie
ma żadnych przecieków, ale nie można, oczywiście, mieć wpływu na
sugestie ze strony proniemieckiego Vichy, czy też domysły brytyj-
skich gazet, gdy znaczenie strategiczne portu madagaskarskiego jest
sprawą oczywistą. Pomimo to, jeśli powstrzymamy flotę zDakaru,
możemy dostać się tam pierwsi, a jeżeli operacja zakończy się sukce-
sem, osiągniemy olbrzymią przewagę.
4. Plany przygotowywano przez wiele tygodni, ale dopóki Prezy-
dent nie skierował do nas niezbędnego zastępstwa marynarki, dopóty
nie mogliśmy podjąć ostatecznej decyzji. Dopiero pod koniec zeszłe­
go tygodnia wszystko zostało ustalone i czekałem na odpowiednią
chwilę, aby to Panu przekazać. Naturalnie, nie wgłębiam się osobiście
w szczegóły techniczne, ale wiem, że solidnie łamano sobie nad tym
głowę i w rezultacie szefowie sztabu są przekonani, że zaangażowa­
ne siły są wystarczające, aby zrobić dobry użytek z miejscowego
garnizonu. Dokładnie rozważono ewentualne reakcje, jakie operacja
może wywołać wśród władz Vichy. Nie sądzę, żeby wyprowadziła ich
MADAGASKAR 233

z równowagi, jak miało to miejsce w przypadku zbombardowania


warsztatów w Paryżu, a w końcu tamto też jakoś przełknęli.
5. Dlatego muszę Pana prosić o przychylność dla tej operacji i nie-
odzowną pomoc, polegającą na zastrzymaniu francuskich okrętów,
jeśli znajdą się w okolicy Przylądka. Możemy okazać im rozmaite
względy, ale pod żadnym pozorem nie wolno im płynąć na Madaga-
skar.
6. Jest mi obecnie niezwykle ciężko, ale nie można zapominać,
w jak dużym stopniu wszystko się poprawiło w porównaniu z sytu-
acją sprzed roku, gdy byliśmy zupełnie sami. Nie możemy tracić na-
szej umiejętności rzucania wyzwania, zwłaszcza gdy otacza nas mrok
porażek.

Smuts od razu odpowiedział:


Generał Smuts do Premiera 24 marca 1942
Pana depesza zmienia całą sytuację. Z poprzedniej korespondencji
wywnioskowałem, że operacja na Madagaskarze zostanie odłożona,
dopóki nie ustabilizuje się nasza pozycja na Cejlonie. W tamtej sytu-
acji ewentualne przechwytywanie konwojów Vichy mogło wyzwolić
przedwczesny konflikt z Francuzami, co stwarzało również ryzyko
nieporozumienia z Ameryką. Obydwa niebezpieczeństwa obecnie
znikają, a ja zapewnię potrzebne wsparcie w przejmowaniu konwo-
jów.
Pańska odwaga i brawura budzą moją szczerą sympatię. Wiem, że
przez te wszystkie trudności przebrnie Pan szczęśliwie.

Smuts entuzjastycznie podszedł do sprawy, ale natychmiast


zaczął snuć projekty opanowania całej wyspy i koncentracji
wojsk południowoafrykańskich, które by nam pomogły w reali-
zacji tego, w nieokreślony jeszcze sposób rozszerzonego, pla-
nu. Trzeba jednak pamiętać, że zdobycie bazy na Madagaska-
rze, co w praktyce równało się przejęciu całej wyspy, jakkol-
wiek zamierzenie samo w sobie niezbędne, było niczym innym,
jak przypadkowym produktem ubocznym naszej głównej stra-
tegii, mianowicie wsparcia Indii na wypadek czegoś, co wyglą­
dało na zbliżającą się inwazję ze strony Japonii.

Premier do generała 1smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 2 kwietnia 1942
1. Operacja "Ironclad". Jak w naszych planach uwzględnia się ulot-
ki i propagandę wobec garnizonu Vichy? Otrzymałem raport, że cho-
234 JAPONIA ATAKUJE

ciaż francuska marynarka jest antybrytyjska, ich wojsko jest raczej


przeciwko Vichy. Nie możemy zignorować tej strony medalu. Zate-
legrafowałem do Prezydenta z pytaniem, czy możemy powiedzieć, że
jest to operacja angielsko-amerykańska. W każdym razie musimy
uświadomić garnizonowi, że jedynym celem opanowania tego miej-
sca jest obrona przed Japończykami i pozostanie ono francuskie, gdy
tylko pokonamy państwa Osi. Czy zostały przygotowane ulotki? Jeśli
tak, chciałbym je zobaczyć. Jeśli nie, jest jeszcze czas, aby je wydru-
kować w Kapsztadzie, czym zająłby się generał Smuts. Należy więc
opracować ich treść. Jeśli Prezydent nie założy wyraźnego weta, na-
leży powiedzieć, że do czasu kiedy Francja zostanie wyzwolona, wy-
spa jest pod wspólną kontrolą Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczo-
nych. Trzeba skonsultować się z Foreign Office.
2. Czy w czasie przeprowadzania na tyłach operacji desantowych,
nie byłoby możliwe wysłanie do portu szalupy z białą flagą i zaofe-
rowanie niezwykle kuszących warunków kapitulacji w obliczu prze-
ważającej siły wojsk inwazyjnych? Trzeba się nad tym wszystkim
dobrze zastanowić.

Premier do prezydenta Roosevelta 27 marca 1942


Szanujemy Pana stosunki z rządem Vichy i warto za to zapłacić
pewną cenę, lecz proszę:
Nic nie może przeszkodzić operacji "Ironclad" , w którą jesteśmy
już zbyt mocno zaangażowani, zaś Stany Zjednoczone nie powinny
przyjmować żadnych zapewnień ze strony Francuzów dotyczących
obrony ich imperium, jakie np. wyrażali w Indochinach, tak, aby nie
mieli później pretekstu do wysuwania zarzutów, iż nie dotrzymaliście
słowa.
Nasza operacja została zaplanowana z dużą precyzją. Wezmą
w niej udział dwie silne dobrze wyszkolone brygady, trzecia pozosta-
nie w rezerwie na wypadek niepowodzenia; będą im towarzyszyć
dwa transportowce, desantowiec czołgów oraz pancernik i krążowni­
ki. Wszystko to będzie stanowiło dodatkowe siły dla naszej Floty
Wschodniej, która wzrasta obecnie liczebnie. Byłoby bardzo korzyst-
ne, gdybyśmy zrzucając ulotki w chwili rozpoczęcia ataku, mogli wy-
wołać wrażenie, że jest to ekspedycja angielsko-amerykańska. Pro-
szę, niech Pan rozważy, czy może się Pan na to, lub coś podobnego,
zgodzić.

Prezydent niechętnie ustosunkował się do propozycji zrzuce-


nia amerykańskich ulotek, ponieważ dla ważniejszych celów
pragnął utrzymać stosunki z rządem Vichy.
MADAGASKAR 235

Prezydent do Premiera 3 kwietnia 1942


Sądzę, że nie byłoby mądrze określać tę ekspedycję, w sposób su-
gerowany w Pana telegramie. Powodem, który leży u podłoża takiego
stanowiska jest fakt, iż jesteśmy jedynym narodem, który na drodze
dyplomatycznej może przeprowadzać negocjacje z rządem Vichy,
mając nadzieję na jakieś powodzenie i ma dla mnie ogromne znacze-
nie, aby tego dokonać bez żadnych komplikacji, które mogłoby nie-
uchronnie spowodować zrzucenie ulotek lub inne metody propagan-
dowe związane z Waszą operacją.
Mam nadzieję, że Pan się ze mną zgadza.

Przekonał mnie.
.. - ..
Do 22 kwietnia cały zespół okrętów należących do ekspedy-
cji zgromadził się w Durbanie. W jego skład wchodziły wów-
czas pancernik Ramillies odłączony od floty admirała Somer-
ville' a, lotniskowiec Illustrious, 2 krążowniki i 11 niszczycieli,
oprócz tego trałowce, korwety i około 15 desantowców sztur-
mowych i transportowców przewożących wojsko. Na pokła­
dach znalazły się 29 Samodzielna Brygada i Commando, oby-
dwie formacje specjalnie wyszkolone do operacji desantowych,
poza tym dwie brygady 5 dywizji. Później, w miejsce zatopio-
nego Hermesa, miał dodatkowo przyłączyć się lotniskowiec In-
domitable. Mijały dni mozolnej pracy. Ładunki wielu statków
należało przystosować w taki sposób, aby sprostały warunkom
szturmowym, doprowadzić do perfekcji drobne szczegóły pla-
nu, wydać rozkazy, przeszkolić wojsko po długiej podróży mor-
skiej i dokonać próby wykonania tych specyficznych i w wię­
kszości niecodziennych zadań. Była to nasza pierwsza morska
operacja desantowa od czasu Dardaneli 27 lat temu. Od tego
czasu technika prowadzenia takich operacji została całkowicie
zrewolucjonizowana. Dowódcom i sztabom obydwu rodzajów
wojsk brakowało doświadczenia w prowadzeniu tych najtrud-
niejszych działań bojowych.
Martwiłem się szczególnie tym, żeby nie dali się zbyt głęboko
wciągnąć do madagaskarskich dżungli, gdy już główny port dla
marynarki zostanie zdobyty.
236 JAPONIA ATAKUJE

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 30 kwietnia 1942
Nie powinno się zbyt mocno akcentować "zdobycia panowania nad
całą wyspą". Jej długość wynosi 900 mil, a to, co naprawdę się liczy,
to dwa, trzy główne ośrodki, no i przede wszystkim Diego Suarez.
Naszym zamiarem nie jest podbicie Madagaskaru, lecz raczej opano-
wanie kluczowych pozycji, aby w rezultacie przeciwstawić się tym
dalekim japońskim zapędom. Cel nadrzędny, to jak naj szybsze dotar-
cie naszych najlepszych oddziałów do Indii i na Cejlon. Na wyspie
zastąpiąje bataliony garnizonowe ze wschodniej lub zachodniej Afry-
ki. Zdobycie wyspy ma nam pomóc, a nie obciążać nowymi kłopota­
mi. Realną obronę Madagaskaru będzie stanowiła Flota Wschodnia,
bazująca z odpowiednią osłoną powietrzną w Kolombo i Porcie "T"
[atol]. Byłbym wdzięczny, gdyby wzięto pod uwagę taki punkt widze-
nia. [ ... ].
Wejście do portu może być wsparte przez nieprzyjaciela z Caith-
ness, a Diego Suarez wrogimi siłami, które znajdują się jeszcze w Ta-
nanariwie i Tamatawie.

Wziąłem również na siebie trudne zadanie uspokojenia gene-


rała Wavella zagrożonego inwazją Japończyków w Indiach,
który prosił o więcej informacji na temat ogólnej sytuacji.
Premier do generała Wavella 5 maja 1942
Madagaskar ma dla Indii olbrzymie znaczenie, ponieważ gdyby
Japończycy ominęli Cejlon i zainstalowali się tam tolerowani przez
Francuzów, jak odbyło się to w Indochinach, zostałaby zagrożona,
o ile nie przerwana, cała łączność z Panem i z Bliskim Wchodem.
Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że zostaniemy tam zawiesze-
ni w próżni, a miejsce to nie stanie się źródłem korzyści, lecz cięża­
rem. Mam nadzieję, że w przypadku użycia silnych oddziałów i prze-
prowadzenia zdecydowanej błyskawicznej akcji, ryzyko będzie mini-
malne. Gdy tylko Diego Suarez zostanie zdobyte, wszystkie siły
skierujemy do Pana w możliwie najkrótszym czasie. Myślimy o obsa-
dzeniu madagaskarskiego garnizonu dwiema afrykańskimi brygada-
mi i jedną z belgijskiego Konga lub z Wybrzeża Zachodniego. Dwie
afrykańskie brygady są już pod rozkazami i pierwsza z nich wyrusza
l czerwca. Nie ma różnicy czy będą na Madagaskarze czy w Afryce.
Niezależnie startuje teraz 5 dywizja.[ ... ]
Zgadzam się z Panem, że w maju i czerwcu musimy być bardzo
czujni na wschodzie, ale wszystko wskazuje na to, iż 5 dywizję będzie
miał Pan w maju, a 2 dywizję w czerwcu. Takie są przynajmniej nasze
\IADAGASKAR 237

zamierzenia, ale trzeba wziąć poprawkę na nieobliczalny, zwłaszcza


w czasie wojny, los.

Wyjaśniłem sytuację również generałowi Auchinleckowi.

Premier do generała Auchinlecka 5 maja 1942


Dwa najbliższe miesiące niosą niewątpliwie bardzo duże niebez-
pieczeństwo na Oceanie Indyjskim i Spokojnym, gdyż nikt nie może
przewidzieć, jakie będzie kolejne posunięcie Japonii. Australijczycy
naturalnie myślą, że to oni zostaną zaatakowani przez duże siły wro-
ga. Rzeczywiście, wygląda na to, jakby Japończycy mieli zamiar za-
blokować albo zaatakować Port Moresby i Darwin, co miałoby, bez
wątpienia, służyć, między innymi, nakłonieniu nas do unieruchomie-
niajak największej ilości wojsk w Australii. Najważniejszym jednak
obecnie posunięciem Japończyków jest wysłanie trzech z dziesięciu
pozostałych w ich kraju dywizji na front rosyjsko-mandżurski, aby
zasilić 20 dywizji już tam się znajdujących. W interesie Japonii leży
wyraźnie wykończenie Chin i silne uderzenia, jakich dokonują obec-
nie na północy, mają służyć takim właśnie zamierzeniom. Jedno jest
pewne - nie mogą zrobić wszystkiego jednocześnie. Nie podobało im
się przyjęcie, jakie zgotowaliśmy im w Kolombo czy Trinkomali,
a wszystkie ich lotniskowce wróciły do Japonii albo na Formozę, aby
uzupełnić duże straty w samolotach. Jeśli mieliby poważny zamiar
zaatakować Cejlon illub Indie, wydaje się dziwne, że nie zrobili tego
natychmiast po upadku Jawy, albo naówczas, gdy dokonywali silnych
rajdów morskich i nalotów na Oceanie Indyjskim na początku .kwiet-
nia. Nie mamy właściwie żadnych podstaw, aby zakładać, iż potężna
inwazja na Indie jest teraz kwestią prawdopodobną, a tym bardziej
oczywistą. [ ... ]
Obecnie mamy nadzieję na zajęcie Diego Suarez, i w tym to celu
zgromadzono duże siły. [... ] 8 brytyjska dywizja pancerna okrąży
Przylądek na początku lipca i będzie można ją wysłać albo do Indii,
albo na Bliski Wschód, albo do Australii, jeśli będzie tam groziła
inwazja.
., -..
Szybki konwój z oddziałami szturmowymi 28 kwietnia opu-
ścił Durban. Wolniejsze statki ze środkami transportowymi ar-
mii i zaopatrzeniem wyruszyły już wcześniej. Admirał Syfret
i generał Sturges byli na pokładzie Ramillies i 4 maja cała eks-
pedycja znalazła się w pobliżu wyspy. Zatoka Diego Suarez tak
238 JAPONIA ATAKUJE

głęboko wcina się w północno-zachodnie wybrzeże Madaga-


skaru, żeprawie odrywa ląd położony na północ od pozostałej
części wyspy. * Broniony port Antsirane, po drugiej stronie mia-
sta, kontrolował wejście. Wiedziano, że wejście od strony
wschodniej jest mocno strzeżone, ale na zachód od przesmyku
jest kilka zatoczek, które, choć trudno dostępne, mogą pomie-
ścić duże statki. Tutaj umocnienia nie były solidne; nocą można
było zaskoczyć przeciwnika i gdy armia znajdzie się już na lą­
dzie, będzie to w odległości tylko osiemnastu mil od Antsirane.
Dlatego jako początkowy punkt uderzenia wybrano zatokę Co-
urrier na zachodnim wybrzeżu. W ciemności, poprzez kręte
płytkie kanały, które mogły być zaminowane, należało przepro-
wadzić transportowce w kierunku nieznanego i wrogiego wy-
brzeża. Pierwsze oddziały dotarły bez strat 5 maja o godzinie
4.30 rano, i szybko unicestwiły jedyną baterię, która mogła
strzelać w kierunku morza. Pół godziny później lotnictwo mor-
skie zaatakowało lotniska i okręty w Diego Suarez. Krążownik
Hermione wykonał atak pozorujący od strony wschodniej.
Francuzi z Vichy, chociaż zupełnie zaskoczeni, stawiali opór.
Po południu jednak wylądowała 29 brygada łącznie z całym
prawie wyposażeniem i ruszyła naprzód, Commando dotarło
do wschodniego krańca półwyspu Andraka i rozpoczął się roz-
ładunek 17 brygady.
Czołowe jednostki 29 brygady, wsparte działami i tuzinem
czołgów, po przełamaniu oporu wroga z dwóch wysuniętych
placówek, musiały się zatrzymać przed głównymi pozycjami
nieprzyjaciela w poprzek drogi, dwie mile na południe od An-
tsirane. Istniała tu silna obrona i widać było, że jest dobrze
przygotowana w betonowych blokhauzach. 6 maja o świcie, 2
brygada South Lancashire wdarła się w lewe skrzydło przeciw-
nika i umocniła na tyłach jego frontu, gdzie przez cały dzień
siała spustoszenie. Zanim dotarła wiadomość o tym sukcesie,
generał Sturges poprosił admirała Syfreta o desant części Royal
Marines w porcie Antsirane. Było to śmiałe uderzenie. 50 ma-
rynarzy Royal Marines z Ramillies rozpoczęło akcję na nisz-

* Zobacz mapa na s. 241 (przyp. Dryg.).


MADAGASKAR 239

czycielu Anthony, który. prowadzony w zręczny sposób prze-


płynął wejście o zmierzchu i zdołał wysadzić Marines w mie-
ście przy molu. Niszczyciel wycofał się spod ognia ciężkiej
artylerii. Kapitan Price i jego 50 marynarzy po omacku szukali
drogi do miasta. Wkrótce ją znaleźli i zdobyli placówkę, która
okazała się później magazynem marynarki, gdzie znaleziono
duże zapasy karabinów i broni maszynowej oraz około pięć­
dziesięciu jeńców brytyjskich. Była to błyskotliwa akcja dy-
wersyjna. W tym czasie 29 brygada, wspomagana teraz przez
17 brygadę, osiągnęła całkowity sukces. Przed świtem 7 maja
dowódcy wroga ogłosili kapitulację Antsirane i miasto oraz
większość jego umocnień dostało się w nasze ręce. Należało
jeszcze rozprawić się z siecią fortów broniących wejścia do po-
rtu, ale i te po krótkim bombardowaniu rankiem z Ramillies
poddały się. O godzinie 11 przed południem było już po wal-
kach i po południu brytyjska flota wpłynęła do portu.
Całkowite straty poniesione przez naszą armię wyniosły nie-
spełna 400 osób.

Premier do admirała Syfreta i generała Sturgesa 9 maja 1942


Serdecznie gratuluję szybkiego i rozważnego przeprowadzenia tak
trudnej i niebezpiecznej operacji. Proszę o przekazanie wszystkim
oficerom moich najlepszych życzeń i proszę im również powiedzieć,
że ich wyczyn stanowi dla Wielkiej Brytanii.i Stanów Zjednoczonych
realną pomoc.
Tylko do wiadomości 29 brygady: Gdy zobaczyłem Was dziewięć
miesięcy temu w Inverary, wiedziałem, że 29 brygada na pewno oka-
że się nietuzinkową formacją .

.. - ..
Do admirała Syfreta, który wcześniej był moim sekretarzem
ds. marynarki w Admiralicji i bliskim przyjacielem, wysłałem
szczegółowe objaśnienia na temat prowadzonej przez nas poli-
tyki.
Premier do admirała Syfreta 15 maja 1942
Chcę, aby Pan dokładnie wiedział, jak traktujemy operację madaga-
skarską. Ma stanowić dla nas pomoc, a nie przeszkodę. Ma przynieść
bezpieczeństwo, a nie przysporzyć dodatkowych kłopotów. Nie mo-
240 JAPONIA ATAKUJE

żerny przetrzymywać tam czynnych oddziałów armii polowej, Bryga-


dy 13 i 17 muszą ruszyć dalej, do Indii, i to prawie natychmiast. Jeśli
mógłby Pan w ciągu najbliższych kilku dni zająć Tamatawę i Majun-
gę, mogą Panu w tym pomóc, ale niezależnie od sytuacji muszą
wkrótce popłynąć dalej.
Na skutek zrodzenia się pomysłu operacji "Ironc1ad" i jego wyko-
nania, sytuacja na Oceanie Indyjskim zmieniła się na naszą korzyść.
Minęło trochę czasu. Japończycy wciąż nie atakują Cejlonu czy Indii.
Wprost przeciwnie, groźba taka jakby się oddaliła i wydaje się mniej
prawdopodobna niż poprzednio. [... J Trudno sobie wyobrazić, żeby
Japończycy próbowali zdobyć Diego Suarez nie mając do dyspozycji
10 tys. żołnierzy na transportowcach z eskortą pancerników i lotni-
skowców, angażując w to dużą część ograniczonej floty. Muszą liczyć
się z każdym okrętem nawet bardziej niż my. Dlatego Pana zadanie
będzie polegało na utrzymaniu tego miejsca, przy pomocy jak naj-
mniejszych środków spośród skromnej liczby, jaka pozostaje do na-
szej dyspozycji.
Być może uzna Pan, iż lepiej byłoby trochę przygasić ogień konfli-
ktu i przyjąć z władzami francuskimi jakiś modus vivendi. Można
w tym celu wykorzystać pieniądze oraz propozycje udogodnień
w handlu.
Najlepszy sposób, w jaki może Pan wesprzeć wysiłek wojenny, to
jak najszybsze wysłanie 13 i 17 brygady, a w ciągu dwóch miesięcy
29 dalej, do Indii. Nic innego nie ma znaczenia, z wyjątkiem oczywi-
ście utrzymania Diego Suarez, którego utraty absolutnie nie należy
ryzykować.

Admirał Syfret odpowiedział od razu.


15 maja 1942
Ogólna wizja, jaką Pan nakreślił, jest dla nas bardzo pomocna. [... l
Jeśli chodzi o naszą dotychczasową okupację Diego Suarez, myślę, że
Francuzi przyjmują zasadę "żyj i pozwól żyć innym". Ale nasze sto-
sunki nigdy się nie polepszą, ani też nie rozciągniemy naszej kontroli,
jeśli nie zajmiemy Tamatawy iMajungi. [... J Nie sądzę, żeby można
było to osiągnąć bez użycia siły.

Powtórzyłem, że na razie powinno się zaniechać zdobycia


Tamatawy i Majungi, a Diego Suarez należy zabezpieczyć przy
użyciu jak najmniejszych sił. Generał Smuts nalegał jednak na
prowadzenie dalszych operacji, a jego argumenty brzmiały
przekonywająco.
PÓŁWYSEP

,
I

~~
--._-~ IC~
~ 4It __ - - __ .,
• wne umocnienia
Szlak natarcia
29 i 17 brygady

M A D A G A S KAR

ATAK NA DIEGO SUAREZ

o
!
2
!
1
!
6 8 md
242 JAPONIA ATAKUJE

Generał Smuts do Premiera 28 maja 1942


Tamatawa i Majunga, tak samo jak inne porty, są regularnie wyko-
rzystywane przez francuskie okręty podwodne i mogą z nich skorzy-
stać także Japończycy. Władze Madagaskaru reprezentują wyraźnie
wrogie nastawienie, choć nie dotyczy to ludności. Po zdobyciu Diego,
fizyczny opór jest obecnie mało prawdopodobny, lecz jeśli damy czas
na jego zorganizowanie, możemy mieć twardy orzech do zgryzienia.
Przejęcie kontroli nad Madagaskarem ma olbrzymie znaczenie dla
naszych linii komunikacyjnych na Oceanie Indyjskim i nie można
pozwolić sobie na żadne ryzyko.

Foreign Office także zależało na tym, aby iść dalej. Ale ja nie
mogłem zapomnieć o potrzebach Wavella i groźbie natarcia Ja-
ponii na Indie.
.. - ..
Do tej pory wszystko szło jak w zegarku, ale pewnego dnia
wydarzył się niezwykle niepokojący incydent. 29 maja nad po~
rtem pojawił się nieznany samolot, który szybko zniknął z ho-
ryzontu. Wydano rozkaz zachowania szczególnej ostrożności,
ponieważ mogła to być zapowiedź ataku lotnictwa albo okrę­
tów podwodnych. Następnego wieczoru torpedy ugodziły pan-
cernik Ramillies i sąsiedni tankowiec. Skąd wzięły się torpedy?
Co zwiastowały?
Generał Smuts do Premiera 1 czerwca 1942
Szczerze ubolewam z powodu nieszczęśliwego wypadku w Diego.
Ataku musiał dokonać okręt podwodny Vichy albo japoński za radą
i namową Vichy. Wzmaga to konieczność całkowitego pozbycia się
kontroli Vichy z całej wyspy w jak najszybszym terminie. Pacyfizm
jest w tym przypadku równie niebezpieczny, jak to się okazało przy
wielu innych okazjach i ufam, że wkrótce załatwimy tę całą sprawę.
Moja południowoafrykańska brygada jest gotowa i czeka tylko na
transport. Najlepsze życzenia.

Premier do ministra spraw zagranicznych 2 czerwca 1942


Wersja Admiralicji na temat incydentu w Diego Suarezjest taka, iż
większy japoński okręt podwodny dostarczył w pobliże portu minia-
turowyokręt podwodny i samolot rozpoznawczy. Po wykonaniu za-
dania, znajdujący się pod ogniem naszych baterii dwaj Japończycy,
którzy stanowili załogę miniaturowego okrętu podwodnego, zatopili
TANGANIKA

~ "-. \".

1. .-._.-./. . . . ,.-.-
.. ;C

..... "'\ :. \,
~
J:ii..
_._...... ·'0,\ "'

\._ ..... _ ii
. ,..J .~~
i
~
'"'
\ "";«,.~

: .1}" '"
!
\r;;-
.''''
...
i""\:!
; ()
, ..... _._.{ ~
'. Q:;
\0
jQ..

MADAGASKAR
o 500 mil
c========::::i.
244 JAPONIA ATAKUJE

go, a sami wydostali się na brzeg, gdzie zastrzelił ich nasz patrol.
Posiadali dokumenty w języku japońskim i tłumacz jest w drodze,
aby je odczytać. Jeśli ta teoria jest właściwa, Francuzi Vichy nieko-
niecznie muszą być w to zamieszani.

Wkrótce okazało się, że tak rzeczywiście było, co sprawiło


nam dużą ulgę. Dwaj oficerowie japońscy dokonali dla swego
kraju niebywałego wyczynu. Ramillies 9 czerwca dotarł bez-
piecznie do Durbanu, lecz przez kilka miesięcy nie mógł brać
udziału w akcji.

.. - ,.

Musimy już kończyć madagaskarską opowieść. Po zdobyciu


Diego Suarez nastąpiła przerwa, która dawała gubernatorowi
czas na zmianę stanowiska. Porty zachodniego wybrzeża były
niezbędne do sprawowania kontroli nad Kanałem Mozambic-
kim, gdzie nasze główne wschodnie konwoje były nękane przez
U-booty. Gubernator trwał z uporem przy swoim. Należało wo-
bec tego dokonać kolejnych operacji, które miał poprowadzić
generał·Platt dowodzący w Afryce Wschodniej. 10 września,
po przezwyciężeniu niewielkiego oporu, 29 brytyjska brygada
piechoty zdobyła Majungę. Jako następna wylądowała 22 bry-
gada wschodnioafrykańska, która ruszyła drogą prowadzącą do
Tananariwy, stolicy i siedziby władz. Jednocześnie małe ko-
lumny oddziałów południowoafrykańskich przemierzały drogę
wiodącą na południe wzdłuż wybrzeża. Ponownie zaokrętowa­
no 29 brygadę i przewieziono wokół wyspy do Tamatawy na
wybrzeżu wschodnim, która została zdobyta 18 września, pra-
wie bez walk. Następnie brygada udała się do Tananariwy. Sto-
lica poddała się 23 września.
Ludność życzliwie witała nasze wojska, ale gubernator
i część jego sztabu wraz z oddziałami, wycofał się na południe.
Ruszył za nim pościg i w wyniku bardzo udanej akcji 19
października zdobyto 750 jeńców, nie poniósłszy żadnych strat
z naszej strony. To był finał. 5 listopada gubernator przyjął na-
sze warunki kapitulacji. Władza wyspy pozostawała w rękach
francuskich. Lecz w wyniku tych operacji, za które zapłacili­
śmy zaledwie setką ofiar, zdobyliśmy pełną kontrolę wojskową
MADAGASKAR 245

nad wyspą mającą niezwykle duże znaczenie strategiczne dla


bezpieczeństwa naszych linii komunikacyjnych z Bliskim i Da-
lekim Wschodem. Epizod madagaskarski, ze względu na za-
chowanie tajemnicy na etapie planowania i precyzję taktyczne-
go wykonania, stał się wzorem morsko-lądowych operacji de-
santowych. Wieść o tym dotarła w momencie, kiedy niezmier-
nie potrzebowaliśmy sukcesu. W gruncie rzeczy, przez okres
długich miesięcy, była to według brytyjskiej opinii publicznej
jedyna oznaka dobrego i skutecznego prowadzenia wojny.
ROZDZIAŁ XIV

ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA
MORZU
MORZE KORALOWE I WYSPAMIDWAY

Okres japońskiego triumfu - Nowa polityka ekspansyjna Japonii -


Admirał Nimitz koncentruje siły na Morzu Koralowym - Desant
japoński wTulagi - Pierwsze starcie, 7 maja - Akcja admirała Flet-
chera, 8 maja - Mocowanie się lotnictwa - Sukces Amerykanów -
Pierwsza w historii bitwa lotniskowców - Los "Lexingtona" - Plan
admirała Yamamoto - Wykorzystanie głównej japońskiej siły uderze-
niowej - Duża przewaga Japończyków - Ich przygotowania do Pearl
Harbor - Bitwa rozpoczyna się, 4 czerwca - Uderzenie i kontruderze-
nie - Błyskotliwa taktyka admirałów Fletchera i Spruance'a - Oby-
dwie strony niezmiernie ryzykujq - Zniszczenie czterech japońskich
lotniskowców - Punkt zwrotny w wojnie na Pacyfiku - Wycofanie się
Yamamoto - Pościg marynarki Stanów Zjednoczonych - Wspaniałe
zwycięstwo Amerykanów - Cechy najwyższego dowództwa japoń­
skiej marynarki - Triumf amerykańskiej odwagi i poświęcenia.

a Oceanie Spokojnym coś się zaczęło dziać i jak się

N później okazałozdarzenia te miały wpływ na cały


przebieg wojny *. Do końca marca zakończyła się
ogromnym sukcesem, który wprawił w zdumienie nawet jego
autorów, pierwsza faza japońskiego planu. Japończycy pano-
wali w Hongkongu, Syjamie, na Malajach i niemal w całym re-
jonie wysp składających się na Holenderskie Indie W schodnie.
Wojska japońskie głęboko wdarły się do Birmy. Na Filipinach

* Zobacz: CoraZ Sea, Midway, and Submarine Actions, autorstwa kapitana


S.E. Morisona z US Navy (przyp.oryg.).
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 247

Amerykanie nadal toczyli walki w Corregidorze, lecz nie mieli


nadziei na odsiecz.
Japoński triumf sięgał zenitu. Duma z wojennych zwycięstw
i wiara w przywódców zostały jeszcze spotęgowane przeświad­
czeniem, iż zachodnie mocarstwa nie są gotowe walczyć na
śmierć i życie. Wojska cesarskie stały już na granicach tak sta-
rannie wytyczonych w przedwojennych planach i rozważnie
określających zasięg natarcia. W obrębie tego ogromnego ob-
szaru, obejmującego niezmierzone zasoby i bogactwa, Japoń­
czycy mogli umocnić swoje zdobycze i rozwijać świeżo zdoby-
tą potęgę· Ich długoterminowy plan działania zalecał zrobienie
przerwy na tym etapie dla zaczerpnięcia tchu, aby stawić opór
amerykańskiemu kontratakowi lub przygotowywać się do dal-
szych podbojów. Ale teraz, w euforii zwycięstwa, japońskim
przywódcom wydawało się, że nadeszła chwila spełnienia się
ich przeznaczenia. Nie mogą okazać się niegodni sprzyjającego
im losu. Koncepcje te nie wyrosły tylko z naturalnych pokus, na
jakie oślepiające zwycięstwa wystawiają śmiertelników, ale i z
opartego na rozsądnych zasadach wojskowego rozumowania.
Pojawił się trudny do rozstrzygnięcia problem strategiczny, czy
aby posunąć swoje linie obronne bardziej w głąb, lepiej będzie
zorganizować nowy perymetr z precyzyjną drobiazgowością,
czy pozwolić ponieść się na fali sukcesu.
Po rozważaniach w Tokio przyjęto bardziej ambitną wersję.
Zdecydowano się przesunąć granice inwazji dalej i objąć swo-
im zasięgiem zachodnie Aleuty, wyspy: Midway, Samoa, Fidżi,
Nową Kaledonię, a także Port Moresby w południowej części
Nowej Gwinei.* Taka ekspansja zagroziłaby Pearl Harbor, na-
dal stanowiącemu główną bazę amerykańską. Jeśli ofensywa by
się udała, bezpośrednia łączność między Stanami ~ednoczony­
mi a Australią zostałaby przerwana. Zapewniłoby to Japonii
odpowiednie bazy, z których mogłaby przeprowadzać dalsze ataki.
Najwyższe dowództwo Japonii wykazywało niezwykłą zrę­
czność i śmiałość w przygotowywaniu i realizacji tych planów:
Opierało się jednak na założeniu, które nie odzwierciedlało rze-

* Zob. mapa: Rejon Pacyfiku (przyp.oryg.).


248 JAPONIA ATAKUJE

czywistych proporcji światowych sił. Japo6.czycy nigdy nie ro-


zumieli, że Stany Zjednoczone są na razie uśpioną potęgą o nie-
ograniczonych możliwościach. Myśleli jeszcze wówczas, że
hitlerowskie Niemcy zwyciężą w Europie. W ich żyłach pulso-
wała pokusa przewodzenia Azji w niezmierzonych podbojach
i zdobycia dla siebie chwały. Wciągnęła ich więc ta niebezpie-
czna gra, która, nawet gdyby sko6.czyła się wygraną, przedłuży­
łaby ich dominację zaledwie może o rok, a ponieważ ją prze-
grali, taki sam okres pozwolił na zredukowanie ich wpływów.
W rezultacie zamienili strefę o dość silnej i niekwestionowanej
przewadze, na rozległą i luźną domenę wpływów, której utrzy-
manie wykraczało poza ich możliwości i gdy na tym zewnętrz­
nym obszarze zostali pobici, okazało się, że nie mają środków
na stworzenie zwartej obrony strefy wewnętrznej, decydującej
o ich losie.
W tym jednak momencie ogólnoświatowych zmaga6., z pew-
nością nikt nie był w stanie przewidzieć, czy Niemcy nie rozbiją
sił rosyjskich, bądź też nie odrzucą Rosji za Ural, co dałoby im
wówczas możliwość powrotu do Europy i zaatakowania Wiel-
kiej Brytanii; lub, alternatywnie, rozszerzą swoje wpływy na
Kaukaz i Iran, aby połączyć się z japońskimi wysuniętymi siła­
mi w Indiach. Aby sprawy Wielkiej Koalicji nabrały właściwe­
go biegu, potrzebne było zdecydowane zwycięstwo marynarki
Stanów Zjednoczonych, pociągające za sobą panowanie na Pa-
cyfiku, nawet jeśli od razu nie było możliwe zdobycie pełnej
kontroli na Oceanie. Los nie pozbawił nas tego zwycięstwa.
Zawsze wierzyłem, czemu wielokrotnie dawałem wyraz, że do
maja Amerykańska marynarka, z pomocą jaką mogliśmy jej
ofiarować z albo na Atlantyku, odzyska panowanie na Pacyfi-
ku. Nadzieje te były oparte wyłącznie na budowie nowych ame-
rykańskich i brytyjskich pancerników, lotniskowców i innych
jednostek. Teraz, z konieczności w skróconej formie, możemy
opisać błyskotliwą i zdumiewającą bitwę morską, która w nie-
kwestionowany sposób świadczyła o tym doniosłym fakcie.
l' _ .1iI
REJON PACYFIKU
Granica podbojów iapońskich
K wiedeń 1942 ----
Planowana ckspans;a - - - - - -
I

p A y, • F I K
Midw.y~
\
• Mucus \
\
Wake. \
\ Mari.łoy " • JohnstoD

'Guam
, \
,,
-. ·Karoliny' , • Palmy ..
\
'WBożego
,,
Nuodzcnia
Kanton. I
::.:W-y Feniks

Nowe ,
,,
o CE A N Hebrydy W- ,'o~·mo.
\)., FidY.", , W-y Towarzystwa
INDYJSKI Now.· li, .;. ......
K.ledoRi' W-y' - " .1
~ ·~Loj'lnosc!," -;W-y Tong.
........... ......... [W-y Przyjacielskiel
250 JAPONIA ATAKUJE

Pod koniec kwietnia 1942 r. najwyższe dowództwo Japonii


rozpoczęło nową politykę ekspansji. Miała ona objąć zdobycie
Port Moresby i przechwycenie Tulagi, jednej z południowych
Wysp Salomona, leżącej naprzeciw dużej wyspy Guada1canal.
Zajęcie PortMoresby zakończyłoby pierwszy etap zdobywania
Nowej Gwinei i zwiększyłoby bezpieczeństwo wysuniętej bazy
japońskiej w Rabaulu na Nowej Brytanii. Z Nowej Gwinei
i Wysp Salomona mogliby rozpocząć okrążanie Australii.
Wywiad amerykański szybko zdał sobie sprawę z koncentra-
cji Japończyków na tych wodach. Zauważono, że w Rabaulu
zbierają się okręty z głównej bazy morskiej w Truk na Karoli-
nach i wyraźnie było widać ich przemieszczanie w kierunku
południowym. Można było nawet przewidzieć dzień, w którym
nastąpi rozpoczęcie operacji, a był nim 3 maja. Amerykańskie
lotniskowce były w owym czasie bardzo rozproszone, realizu-
jąc różne misje. Wśród nich rozpoczęcie przez generała Doolit-
tle'a śmiałego i efektownego uderzenia z powietrza na samo To-
kio, 18 kwietnia. Wydarzenie to stało się przypuszczalnie czynni-
kiem decydującym o podjęciu przez Japonię nowej strategii.
Świadomy niebezpieczeństwa grożącego mu od południa, ad-
mirał Nimitz od razu zabrał się do gromadzenia możliwie naj-
większych sił na Morzu Koralowym. Kontradmirał Fletcher już
tam był z lotniskowcem Yorktown i trzema ciężkimi krążowni­
kami. l maja dołączył do nich lotniskowiec Lexington i dwa
kolejne krążowniki z Pearl Harbor, dowodzone przez kontrad-
mirała Fitcha, a trzy dni później eskadra pod dowództwem bry-
tyjskiego oficera, kontradmirała Crace'a, składająca się z au-
stralijskich krążowników Australia i Hobart oraz amerykań­
skiego krążownika Chicago. Inne lotniskowce pozostające do
bezpośredniej dyspozycji, Enterprise i Homet, zaangażowane
w bombardowanie Tokio, chociaż zostały natychmiast wysłane
na południe, nie były w stanie przyłączyć się do sił admirała
Fletchera przed połową maja. Zbliżająca się wówczas bitwa
została już do tego czasu rozegrana.
3 maja, około czterystu mil na południe od Guada1canalu
podczas uzupełniania na morzu zapasów paliwa, admirał Flet-
cher dowiedział się, że nieprzyjaciel wylądował na Tulagi, naj-
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 251

widoczniej mając na celu rychłe stworzenie bazy dla lotnictwa


morskiego, z której obserwowano by wschodnie wejścia na
Morze Koralowe. W obliczu oczywistej groźby, jaka wisiała
nad tą placówką, dwa dni wcześniej wycofano stamtąd mały
australijski garnizon. Pletcher od razu ruszył do ataku na wyspę,
dysponując wyłącznie swoim zespołem operacyjnym, bowiem
zespół Pitcha nadal uzupełniał paliwo. We wczesnych godzi-
nach następnego ranka samoloty z Yorktowna z impetem ude-
rzyły na Tulagi. Siły osłaniające przeciwnika zostały jednak
wycofane i było tam tylko kilka niszczycieli i parę małych jed-
nostek. Wynik akcji w związku z tym zawiódł oczekiwania.
Następne dwa dni upłynęły bez żadnych poważnych incyden-
tów, ale było jasne, że na główne starcie nie trzeba będzie długo
czekać. Po uzupełnieniu paliwa, trzy zespoły Pletchera skiero-
wały się razem na północny zachód do Nowej Gwinei. Admirał
wiedział, że oddziały szturmowe przeznaczone na Port Mores-
by opuściły już Rabaul i prawdopodobnie 7 albo 8 maja będą
przekraczały Przejście Jomarda w archipelagu Luizjadów. Wie-
dział również, że trzy lotniskowce nieprzyjaciela znajdują się
w pobliżu, ale nie znał ich dokładnych pozycji. Japoński zespół
uderzeniowy, składający się z lotniskowców Zuikaku i Shoka-
ku, wpieranych dwoma ciężkimi krążownikami, płynął na po-
łudnie z Truk, trzymając się na wschód od Wysp Salomona,
całkiem poza zasięgiem lotniczego rozpoznania i wieczorem 5
maja wpłynął od wschodu na Morze Koralowe. 6 maja jego
okręty szybko otaczały Pletchera i w pewnej chwili, wieczorem
obie grupy znajdowały się od siebie w odległości tylko 70 mil,
lecz żadna ze stron nie była świadoma obecności drugiej. W no-
cy siły oddaliły się od siebie i rano 7 maja Pletcher dotarł do
swoich pozycji na południe od Luizjadów, skąd zamierzał ude-
rzyć na siły inwazyjne przeciwnika. * Wydzielił teraz zespół
Crace'a, aby szedł dalej i osłonił południowe wejście do Przej-
ścia Jomarda, gdzie tego dnia spodziewano się przeciwnika.
Siły Crace' a zostały wkrótce zauważone i po południu przeciw-
nik z impetem zaatakował następującymi po sobie falami bom-

* Zob. mapa Morza Koralowego (przyp.oryg.)


252 JAPONIA ATAKUJE

bowców torpedowych, bazujących na lądzie. Siła uderzenia by-


ła porównywalna do tej, która zatopiła Prince oJWales i Repul-
se. Dzięki zręcznej załodze i przychylnemu losowi, ani jeden
okręt nie został trafiony i zespół Crace' a zmierzał dalej w kie-
runku Port Moresby, dopóki nie dotarła doń wiadomość, że nie-
przyjaciel zawrócił; w tej sytuacji zespół wycofał się na połud­
nie.
W tym czasie głównym problemem admirała Fletchera pozo-
stawały lotniskowce przeciwnika, o których wciąż nie miał do-
kładnych informacji. O świcie wszczął zakrojone na szeroką
skalę poszukiwania i o 8.15 rano otrzymał nagrodę w postaci
raportu o dwóch lotniskowcach i czterech krążownikach na
północ od Luizjadów. Jak się okazało, to co dostrzeżono nie
należało do zespołu uderzeniowego, lecz było słabą grupą
eskortową osłaniającą transportowce desantowe, w skład której
wchodził lekki lotniskowiec Shoho. Jednak Fletcher uderzył ca-
łą swoją siłą i trzy godziny póżniej Shoho został trafiony i zato-
piony. Wydarzenie to pozbawiło jednostki desantowe ich osło­
ny powietrznej, co skłoniło je do zawrócenia. W ten sposób
transportowce zmierzające do Port Moresby nigdy nie weszły
do Przejścia Jomarda, pozostając na północ Luizjadów, do cza-
su kiedy w końcu dostały rozkaz wycofania się .
.. - ..
Wróg zlokalizował jego siły, wobec czego admirał znalazł się
w trudnej sytuacji. W każdej chwili należało się spodziewać
ataku nieprzyjaciela. Jego własne siły uderzeniowe potrzebo-
wały trochę czasu na uzupełnienie uzbrojenia i przygotowanie
się do dalszych działań. Na jego szczęście było pochmurnie
i pogoda się wciąż pogarszała, a przeciwnik nie miał żadnych
urządzeń radiolokacyjnych. Zespół japońskich lotniskowców
w gruncie rzeczy znajdował się w niewielkiej odległości w kie-
runku wschodnim. Uderzenie rozpoczęło się po południu, ale
w czasie sztormowej mrocznej pogody samoloty nie mogły
odnaleźć celu. Wracając z niczym do swoich lotniskowców,
zbliżyły się bardzo do zespołu Fletchera i zostały dostrzeżone
na ekranie radaru. Wysłano myśliwce, aby je przechwyciły i w
!z;J' •
I;} o MORZE KORALOWE
R~ ~l;:dia ? 5?O mil morskich

~NOY"'" Wyspy
Brytanla I) , Salomona
~ "~
~ qfb~ .~ (,lagi

I
~ V
Guada1canal· ~
D

MORZE
KORALOWE

I
Nowa~:.,
Kaledonia):: (!
"":::::.,. :", 14
Noumća :.,'
254 JAPONIA ATAKUJE

chaosie gęstniejących ciemności zniszczono wiele japońskich


samolotów. Tylko kilka z 27 maszyn, które wyruszyły do ataku,
powróciło na swoje okręty, aby następnego dnia wziąć udział
w bitwie.
Obie strony, wiedząc jak blisko siebie się znajdują, rozważa­
ły możliwość przeprowadzenia nocnego ataku za pomocą sił
nawodnych. Uznały to jednak za zbyt niebezpieczne. W nocy
znowu oddzieliły się od siebie, a rankiem 8 maja pogoda zmie-
niła się. Teraz Japończycy znajdowali się pod osłoną niskich
chmur, podczas gdy okręty Fletchera skąpane były w oślepiają­
cym słońcu. Gra w chowanego rozpoczęła się ponownie.
O 8.38 samolot rozpoznawczy z Lexingtona zlokalizował
w końcu wroga i przechwycony mniej więcej w tym samym
czasie sygnał świadczył wyraźnie o tym, że nieprzyjaciel do-
strzegł również amerykańskie lotniskowce. Bitwa na szeroką
skalę pomiędzy dwiema równymi siłami była tuż tuż.
Przed 9 rano rozpoczęło się uderzenie amerykańskiego ze-
społu złożonego z 82 samolotów i do 9.25 wszystkie już były
w drodze. W tym samym czasie nieprzyjaciel rozpoczął podob-
ne uderzenie zespołem 69 maszyn. Amerykański atak rozwinął
się około godziny 11, japoński gdzieś 20 minut później. O 11.40
było już po wszystkim. Amerykańscy piloci mieli kłopoty z ni-
skimi chmurami rozpostartymi nad celem. Gdy spostrzegli ze-
spół wroga, jeden z lotniskowców znalazł się właśnie pod osło­
ną szkwału i całe uderzenie skierowano na drugi, a mianowicie
Shokaku. Trafiły go trzy bomby i na okręcie wybuchł pożar, ale
straty były mniejsze niż się wydawało. Chociaż na razie został
wyeliminowany z działań bojowych, to jednak był w stanie do-
trzeć do kraju, gdzie można go było naprawić. Zuikaku pozostał
nietknięty.
Jednocześnie dobra widoczność pozwalała Japończykom na
kontynuowanie ataku na Yorktowna i Lexingtona. Dzięki zręcz­
nemu manewrowaniu, Yorktown zdołał uniknąć prawie wszy-
stkich pocisków, lecz zrzucane i chybiające bomby wywoływa­
ły ogromne napięcie. Bomba, która trafiła, spowodowała wiele
ofiar w ludziach i wznieciła pożar. Sytuację szybko opanowa-
no, ale zdolność bojowa okrętu w prowadzeniu walki została
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 255

nieco zmniejszona. Mniej zwinny Lexinglon nie miał tyle


szczęścia, został ugodzony dwiema torpedami i dwiema lub
trzema bombami. Zakończył walkę ogarnięty rozległym poża­
rem, z przechyłem na lewą burtę i trzema przedziałami kotło­
wymi kompletnie zalanymi. Dzięki usilnym zabiegom opano-
wano ogień, zlikwidowano przechył i okręt wkrótce rozwinął
prędkość 25 węzłów. Straty lotnictwa po obydwu stronach w tej
zaciętej walce, pierwszej w historii między lotniskowcami, we-
dług powojennych badań oszacowano następująco: Ameryka-
nie - 33; Japończycy - 43.
l' _ ..
Gdyby wydarzenia na Morzu Koralowym na tym się zakoń­
czyły, Amerykanie mieliby wyraźną przewagę. Zatopili lekki
lotniskowiec Shoho, dotkliwie uszkodzili Shokaku i zawrócili
zespół desantowy skierowany do Port Moresby. Ich własne dwa
lotniskowce były raczej w dobrej formie, a jedyne straty ponie- .
sione do tego czasu - tankowiec floty j towarzyszący mu nisz-
czyciel - zostały spowodowane dzień wcześniej przez japoń­
skie lotniskowce. Ale wtedy przytrafiło się nieszczęście. W go-
dzinę po zakończeniu bitwy, Lexingtonem wstrząsnęła wewnę­
trzna eksplozja. Pod pokładem wybuchł pożar, który szybko się
rozprzestrzeniał i był nie· do opanowania. Gwałtowne starania
mające na celu uratowanie okrętu nie przyniosły żadnego rezul-
tatu i tego wieczoru załoga ewakuowała się, na szczęście bez
żadnych strat w ludziach, a amerykańska torpeda zatopiła go.
Obie strony wycofały się z Morza Koralowego i obie mówiły
o zwycięstwie. Japońska propaganda, używając bardzo zdecy-
dowanych słów głosiła, iż zatopiono nie tylko dwa lotniskowce
admirała Fletchera, ale także pancernik i ciężki krążownik. Po-
czynania Japończyków po bitwie były jednak niezgodne z tym,
co mówili. Inwazję na Port Moresby odłożyli do lipca, chociaż
drogę mieli teraz otwartą. Do tego czasu jednak położenie zmie-
niło się i Japończycy zaniechali desantu na rzecz lądowego na-
tarcia z baz, które już wcześniej zdobyli na Nowej Gwinei.
Tamten okres zaznaczył koniec japońskiej ofensywy morskiej
w kierunku Australii.
256 JAPONIA ATAKUJE

Dla strony amerykańskiej nadrzędną kwestią stała się napra-


wa lotniskowców. Admirał Nimitz doskonale zdawał sobie
sprawę, że bardziej na północ rozegrają się doniosłe wydarze-
nia, które będą wymagały zaangażowania przez niego całego
potencjału sił. Był zadowolony, że udało mu się na razie po-
wstrzymać Japończyków przed wejściem na Morze Koralowe
i natychmiast wycofał do Pearl Harbor wszystkie swoje lotni-
skowce, w tym Enterprise 'a i Hometa, żeby następnie pośpie­
sznie dołączyć do Fletchera. Postąpiono mądrze otaczając taje-
mnicą stratę Lexingtona do czasu, gdy zakończyła się bitwa
o Midway, ponieważ Japończycy, oczywiście, nie mieli pewno-
ści co rzeczywiście się zdarzyło i po omacku szukali informacji.
Bitwa ta wywarła znaczny wpływ, nieproporcjonalny w sto-
sunku do jej znaczenia taktycznego. Pod względem strategicz-
nym było to długo oczekiwane zwycięstwo amerykańskie, pier-
wsze odniesione nad Japonią. Niczego takiego świat przedtem
nie widział. Była to pierwsza morska bitwa, w której okręty
nawodne nie wymieniły żadnego strzału. Nadawało to także
nowy wymiar szansom, a także ryzyku ponoszonemu w czasie
wojny. Wieść obiegła świat, wywołując krzepiący efekt i przy-
nosząc wielką ulgę i otuchę Australii, Nowej Zelandii, jak i Sta-
nom Zjednoczonym. Udzielona tu lekcja taktyki, za którą trze-
ba było dość słono zapłacić, wkrótce ze znakomitym powodze-
niem znalazła zastosowane w bitwie o wyspę Midway, do któ-
rej wstępne przygotowania miały się właśnie rozpocząć.
l. _..
Wejście na Morze Koralowe było zaledwie początkową fazą
bardziej ambitnej polityki japońskiej. Jeszcze w trakcie tej ope-
racji Yamamoto, japoński admiralissimus*, przygotowywał się
do konfrontacji z amerykańską potęgą na środkowym Pacyfiku,
zakładając zdobycie wyspy Midway z lotniskiem, skąd można

* Autor nazywa admirała Yamamoto w sposób odosobniony admiralissimu-


sem, chcąc prawdopodobnie podkreślić jego nieprzeciętne zdolności do-
wódcze. W polskiej terminologii morskiej nie notuje się takiego stopnia
woj skowego.
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 257

było zagrozić, a nawet opanować, oddalone o kolejne tysiąc mil


na wschód, samo Pearl Harbor. Jednocześnie oddziały dywer-
syjne miały przechwycić korzystne punkty na zachodnich Aleu-
tach. Dzięki precyzyjnej synchronizacji swoich działań, Yama-
moto miał nadzieję zwabić flotę amerykańską na północ, gdzie
zajęłaby się ona zapobieżeniem niebezpieczeństwu grożącemu
Aleutom, pozostawiając jego głównemu zespołowi swobodę
w zaatakowaniu wyspy Midway. Miał nadzieję, że do czasu
nim Amerykanie zdążą zebrać siły interwencyjne wyspa będzie
już w jego posiadaniu, a on gotowy do przeciwstawienia kontr-
atakującej marynarce swoich przeważających sił. Znaczenie
Midway jako wysuniętej bazy morskiej było dla Stanów Zjed-
noczonych tak duże, że takie posunięcie musiało doprowadzić
do operacji na wielką skalę. Yamamoto był pewien, że decydu-
jąca bitwa odbędzie się na warunkach, jakie on podyktuje i że
z jego potężną przewagą, zwłaszcza w zakresie szybkich pan-
cerników, ma znakomitą szansę unicestwić przeciwnika. Był to
obszerny plan, którym podzielił się ze swoim podwładnym, ad-
mirałemNagumo. Wszystko jednak zależało od tego, czy admi-
rał Nimitz połknie haczyk, a także czy druga strona nie przygo-
tuje dla niego niespodzianki.
Ale amerykański dowódca był czujny i aktywny. Jego wy-
wiad cały czas dostarczał informacji, z dokładnością nawet co
do dnia, kiedy zamierzone uderzenie miało nastąpić. Chociaż
plan ataku na Midway mógł być zasłoną, za którą naprawdę krył
się cios na łańcuch Aleutów i natarcie na kontynent amerykań­
ski, wyspa Midway była bez porównania bardziej prawdopo-
dobnym celem i wiązała się z większym zagrożeniem, więc ani
trochę się nie zawahał kierując swoje siły w tę stronę. Jego
główna obawa dotyczyła lotniskowców, które nawet w najle-
pszej formie były na pewno gorsze od czterech lotniskowców
wchodzących w skład doświadczonego, odnoszącego wielkie
sukcesy w walkach od Pearl Harbor po Cejlon zespołu Nagu-
mo. Dwa inne z jego grupy przerzucono na Morze Koralowe,
a jeden został wcześniej uszkodzony; ale Nimitz z drugiej stro-
ny stracił Lexingtona, a Yorktown nie był w pełni sprawny, Sa-
ratoga nie dołączyła jeszcze po uszkodzeniu, a Wasp nadal
258 JAPONIA ATAKUJE

znajdował się w rejonie Morza Śródziemnego, gdzie wspierał


Maltę. Do zbliżającej się bitwy można było jedynie przygoto-
wać Enterprise' a i Horneta, pośpiesznie powracające z połu­
dniowego Pacyfiku oraz Yorktowna, jeśli zdołano by go na czas
naprawić. Najbliższe pancerniki, jakie admirał Nimitz mógł
sprowadzić, znajdowały się w San Francisco i były zbyt powol-
ne, żeby współdziałać z lotniskowcami; Yamamoto miał ich je-
denaście, trzy z nich naj silniejsze i naj szybsze w świecie. Siły
nie były równe, i to na niekorzyść Amerykanów, lecz admirał
Nimitz mógł liczyć na silne wsparcie lotnictwa bazującego na
samej wyspie Midway.
......
W ostatnim tygodniu maja główne siły japońskiej marynarki
zaczęły wypływać ze swoich baz. Pierwsze w kolejności ruszy-
ły kierujące się na Aleuty oddziały dywersyjne, które 3 czerwca
miały zaatakować Dutch Harbor i przyciągnąć w tym kierunku
amerykańską flotę. Następnie siły desantowe miały przechwy-
cić wyspy Attu, Kiska i Adak, bardziej na zachód. Nagumo
z zespołem czterech lotniskowców następnego dnia zamierzał
uderzyć na Midway, a 5 czerwca planowano przybyCie sił de-
santowych i opanowanie wyspy. Nie spodziewano się żadnego
poważniejszego oporu. Yamamoto ze swoją flotą bojową cze-
kałby w tym czasie na tyłach od strony zachodniej, poza zasię­
giem patroli powietrznych, gotów do uderzenia, gdyby tylko
rozwinął się spodziewany kontratak amerykański.
Był to w historii Pearl Harbor drugi decydujący moment. 26
maja przybyły z pohldnia lotniskowce Enterprise i Hornet. Na-
stępnego dnia pojawił się Yorktown z awarią, której naprawa
miała zająć trzy miesiące, ale dzięki decyzji godnej tak krytycz-
nej chwili, w ciągu 48 godzin "postawiono go na nogi" i uzbro-
jono w nowe samoloty. 30 maja wyruszył znowu, aby przyłą­
czyć się do admirała Spruance'a, który wypłynął dwa dni
wcześniej z dwoma innymi lotniskowcami. Admirał Fletcher
pozostał dowódcą taktycznym połączonych sił. Lotnisko na
Midway zapełnione było bombowcami, a siły naziemne obrony
wyspy znajdowały się w najwyższym pogotowiu. Wcześniejsza
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 259

informacja o zbliżaniu się nieprzyjaciela nie została odwołana,


więc 30 maja rozpoczęło się stałe patrolowanie lotnicze. Okręty
podwodne Stanów Zjednoczonych dozorowały akwen na za-
chód i północ od Midway. Cztery dni minęły w najwyższym
napięciu. O 9 rano 3 czerwca, patrolująca catalina ponad sie-
demset mil na zachód od Midway wykryła 11 nieprzyjaciel-
skich okrętów. Ataki bombowe i torpedowe, jakie nastąpiły, nie
były udane, z wyjątkiem trafienia torpedą jednego tankowca,
ale bitwa się zaczęła, a wszelka niepewność dotycząca intencji
wroga została rozwiana. Dzięki wywiadowi, admirał Fletcher
miał podstawy przypuszczać, że lotniskowce przeciwnika będą
się zbliżały do wyspy od strony północno-zachodniej i nie dzia-
łał impulsywnie przeciwko okrętom objętym doniesieniami
pierwszych raportów, a które według jego słusznej oceny, oka-
zały się tylko grupą transportowców. Skierował swoje lotni-
skowce na wybrane wcześniej pozycje około 200 mil na północ
od Midway, tak aby dotrzeć tam 4 czerwca przed świtem, goto-
wy rzucić się na skrzydło Nagumo, jeśli ten tylko się pojawi.
Poranek 4 czerwca był słoneczny i przejrzysty. O 5.34 patrol
z Midway wysłał wreszcie długo oczekiwany sygnał, informu-
jący o zbliżaniu się japońskich lotniskowców. Coraz częściej
i szybciej zaczęły napływać meldunki. Widziano wiele samolo-
tów zmierzających w kierunku Midway i dostrzeżono pancer-
niki towarzyszące lotniskowcom. O 6.30 Japończycy rozpoczę­
li gwałtowny i silny atak. Spotkał się on z zaciętym oporem
i prawdopodobnie jedna trzecia atakujących samolotów nigdy
nie wróciła. Dokonano znacznych zniszczeń i ofiarą padło wie-
lu ludzi, ale lotnisko pozostało zdatne do użytku. Nadszedł czas,
aby rozpocząć uderzenie na flotę Nagumo. Z powodu wielkiej
japońskiej przewagi w niszczycielach pociągnęło ono za sobą
ogromne straty i wynik tego śmiałego uderzenia, w którym po-
kładano duże nadzieje, był niezadowalający. Zdaje się jednak,
że zamieszanie spowodowane gwałtownym atakiem amerykań­
skim zmąciło pewność japońskiego dowódcy, któremu również
jego lotnicy mówili o konieczności przeprowadzenia drugiego
uderzenia na Midway. Zachował na pokładzie wystarczającą
liczbę samolotów do rozprawienia się z amerykańskimi lotni-
260 JAPONIA ATAKUJE

skowcami, które mogłyby się pojawić, lecz się ich nie spodzie-
wał, a jego rozpoznanie było słabe i początkowo nieefektywne.
Wówczas zdecydował się rozbroić samoloty, które trzymano
w gotowości, aby uzbroić je w bomby do jeszcze jednego ude-
rzenia na Midway. W każdym razie należało opróżnić pokłady
startowe, aby odebrać samoloty powracające z pierwszego ata-
ku. Decyzją tą Nagumo naraził się na śmiertelne niebezpieczeń­
stwo i chociaż później dowiedział się o amerykańskich siłach
znajdujących się od strony wschodniej, łącznie z jednym lotni-
skowcem, było już za późno. Został skazany na przyjęcie całe­
go ataku Amerykanów, gdy na jego pokładach tłoczyły się bez-
użyteczne bombowce, które właśnie uzupełniały paliwo i uz-
brojenie.
.. - ..
Admirałowie Fletcher i Spruance dzięki wcześniejszej chłod­
nej kalkulacji wybrali dobre miejsce, z którego mogliby w tym
decydującym momencie przystąpić do bitwy. Wcześnie rano
przechwycili płynące w eterze wiadomości i o godzinie 7.00
Enterprise i Hornet rozpoczęły atak, wysyłając wszystkie sa-
moloty jakie miały, z wyjątkiem maszyn niezbędnych do ich
własnej obrony. Yorktown, którego lotnictwo przeprowadzało
wcześniej rozpoznanie, był spóźniony czekając na powracające
samoloty, lecz zaraz po 9.00 kiedy pierwsze fale z dwóch pozo-
stałych lotniskowców zbliżały się do zdobyczy, jego samoloty
uderzeniowe znalazły się w powietrzu. Wroga kryły gęste
chmury i na początku bombowce nurkujące nie mogły znaleźć
celu. Grupa z Hornet, nieświadoma, że nieprzyjaciel wykonał
zwrot, w ogóle go nie znalazła i straciła okazję udziału w bi-
twie.
W wyniku tego incydentu, pierwsze uderzenie wykonały wy-
łącznie bombowce torpedowe ze wszystkich trzech lotniskow-
ców i chociaż nacierały z żarliwą odwagą, nie odniosły sukcesu
w obliczu przeważających sił wroga. Z 41 bombowców torpe-
dowych, powróciło tylko 6. Ich poświęcenie zostało nagrodzo-
ne. Podczas gdy ogniskowały uwagę wszystkich Japończyków
i znajdujących się tam myśliwców, do walki przystąpiło 37
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 261

bombowców nurkujących z Enterprise'a i Yorktowna. Nie na-


potkawszy prawie oporu ich bomby runęły na Akagi, okręt fla-
gowy Nagumo, oraz na jego siostrzaną jednostkę Kaga i mniej
więcej w tym samym czasie następna fala 17 bombowców
z Yorktowna uderzyła na Soryu. W ciągu kilku minut z pokła­
dów wszystkich trzech okrętów zostały strzępy, na których tło­
czyły się płonące i eksplodujące samoloty. Pod pokładami wy-
buchły rozległe pożary i wkrótce stało się jasne, że los tych
okrętów jest przesądzony. Admirał Nagumo mógł jedynie prze-
nieść swą flagę na krążownik i patrzeć, jak płonie 3/4 dowodzo-
nej przez niego świetnej floty.
Po dwunastej w południe amerykańskie samoloty powróciły
na macierzyste lotniskowce. Straty wyniosły ponad 60 maszyn,
ale Amerykanie zostali za to szczodrze wynagrodzeni. Z lotni-
skowców wroga pozostał tylko Hiryu, który dla chwały bande-
ry W schodzącego Słońca natychmiast zdecydował się na zada-
nie ciosu. Podczas gdy amerykańscy piloci opowiadali o swych
sukcesach po powrocie na pokład Yorktowna, nadeszła wiado-
mość, że zbliża się atak. Meldunek mówił o 40 maszynach wro-
ga. Nacierały one śmiało i chociaż były bardzo nękane przez
myśliwce i ogień dział, trzema bombami trafiły w Yorktowna.
Poważnie uszkodzony, uporawszy się z pożarami, szedł dal~i,
dopóki dwie godziny później Hiryu nie uderzył ponownie, tym
razem torpedami. Ostatecznie atak ten okazał się fatalny
w skutkach. Yorktown utrzymał się jeszcze na wodzie przez ko-
lejne dwa dni i został zatopiony przez japoński okręt podwodny.
Yorktown został pomszczony, jeszcze zanim go zatopiono.
O 2.45 po południu namierzono Hiryu i w ciągu godziny szybo-
wały w jego kierunku dwadzieścia cztery bombowce nurkujące
z Ente rp rise ,a. Uderzyły o 5.00 po południu i po paru minutach
okręt stał się płonącym wrakiem, chociaż zatonął dopiero na-
stępnego ranka. Zniszczono ostatni z czterech lotniskowców
Nagumo, a wraz z nimi doskonale wyszkolone załogi lotników.
Były to straty nie do odrobienia. I tak zakończyła się bitwa z 4
czerwca, słusznie uznana za punkt przełomowy w wojnie na
Pacyfiku.
262 JAPONIA ATAKUJE

.. - ..
Zwycięscy admirałowie amerykańscy musieli stawić czoło
innym niebezpieczeństwom. Japoński admiralissimus ze swoją
groźną flotą wojenną mógł w dalszym ciągu zaatakować Mi-
dway. Amerykańskie siły powietrzne poniosły dotkliwe straty
i nie było żadnych ciężkich okrętów zdolnych do stanięcia
w szranki z Yamamoto, gdyby ten zdecydował się na kontynuo-
wanie natarcia. Admirał Spruance, który objął teraz dowództwo
nad grupą lotniskowców, nie wiedząc jaką nieprzyjaciel dyspo-
nuje siłą i nie mając solidnego wsparcia dla swoich jednostek,
nie zdecydował się na pościg. Podjął bezsprzecznie słuszną de-
cyzję. Trudniej zrozumieć admirała Yamamoto, że nie szukał
okazji do obrócenia koła fortuny. Na początku zdecydował się
na kontynuowanie natarcia, rozkazując czterem potężnym krą­
żownikom bombardowanie Midway we wczesnych godzinach,
5 czerwca. Jednocześnie jeszcze jeden duży zespół nacierał
z kierunku północno-wschodniego i gdyby Spruance zdecydo-
wał się na pościg za resztkami grupy N agumo, mógłby się wplą­
tać w tragiczną w skutki nocną walkę. W nocy jednak japoński
dowódca nagle zmienił zdanie i o 2.55 rozkazał ogólny odwrót.
Jego pobudki w żadnym razie nie wydają się jasne, ale najwido-
czniej niespodziewana i druzgocząca porażka drogich mu lotni-
skowców musiała mieć na to poważny wpływ. Miała spaść na
niego jeszcze jedna klęska. Podczas próby uniknięcia ataku
amerykańskiego okrętu podwodnego, zderzyły się ze sobą dwa
ciężkie krążowniki zmierzające do bombardowania Midway.
Obydwa doznały poważnych szkód i w trakcie generalnego od-
wrotu pozostawiono je w miejscu wypadku. 6 czerwca kalekie
okręty zostały zaatakowane przez lotników admirała Spruance' a,
którzy jeden z nich zatopili, a drugi ciężko uszkodzili, licząc że
niebawem pójdzie na dno. Ten straszliwie pogruchotany okręt
zdołał jednak dotrzeć do kraju.
Zdobywszy małe wysepki Attu i Kiska, na zachodnich Aleu-
, tach, Japończycy wycofali się tak dyskretnie, jak się pojawili .
.. - ..
ZWYCIĘSTWA AMERYKANÓW NA MORZU 263

Refleksje dotyczące japońskiego dowództwa z tego okresu są


pouczające. Dwukrotnie w ciągu miesiąca ich siły morskie i po-
wietrzne z agresywną zwinnością i determinacją wzięły udział
w bitwie. Za każdym razem, kiedy siły powietrzne zostały moc-
no poturbowane, rezygnowali z wyznaczonego celu, chociaż
w każdym przypadku wydawało się, że jest on w zasięgu ręki.
Uczestnicy bitwy o Midway, admirałowie Yamamoto, Nagumo
i Kondo zaplanowali i zrealizowali śmiałe i potężne operacje,
które w ciągu czterech miesięcy zniszczyły flotę aliantów na
Dalekim Wschodzie, a brytyjską Flotę W schodnią wypędziły
z Oceanu Indyjskiego. Yamamoto wycofał się z Midway ponie-
waż, jak wykazał bieg wydarzeń wojennych, pozbawiona po-
wietrznej osłony flota, znajdująca się kilka tysięcy mil od bazy
nie mogła ryzykować pozostawania w zasięgu zespołów, mają­
cych w składzie lotniskowce z nie naruszonymi jeszcze grupa-
mi samolotów. Rozkazano transportowcom wycofać się, bo
szturmowanie wyspy bronionej przez siły powietrzne, na doda-
tek tak małej, że zaskoczenie było niemożliwe, bez osłony lot-
nictwa równałoby się samobójstwu. Przypuszcza się, że sztyw-
ność japońskich planów i tendencja do opuszczania celu, kiedy
realizacja planów nie szła wytyczonym torem wynikała w dużej
mierze z nieporęcznej i nieprecyzyjnej natury języka japoń­
skiego, który z wielką trudnością przekładał się na improwiza-
cję za pomocą łączności sygnałowej. Na pewno nauczyło to
jednego. Amerykański system wywiadowczy zdołał wejść
w najściślej chronione tajemnice wroga długo przed rozwojem
wypadków. W ten sposób admirałowi Nimitzowi, chociaż był
słabszy, udało się dwukrotnie skoncentrować wystarczające siły
we właściwym czasie i we właściwym miejscu. Gdy wybiła
godzina, okazało się to decydujące. Bitwa ta dowiodła znacze-
nia tajności i obrazowała następstwa przecieku informacji
w czasie wojny.
.. -..
To pamiętne amerykańskie zwycięstwo miało zasadnicze
znaczenie nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, lecz dla ogólnej
sprawy aliantów. Efekt moralny był potężny i natychmiastowy.
264 JAPONIA ATAKUJE

Jeden cios zniweczył dominującą pozycję Japonii na Oceanie


Spokojnym. Rażąca przewaga, która przez sześć miesięcy uda-
remniała nasze starania na Dalekim Wschodzie, należała już do
przeszłości. Od tego momentu wszystkie nasze myśli z realną
ufnością zwróciły się ku ofensywie. Już nie myśleliśmy w kate-
goriach, gdzie Japończycy mogą zadać następny cios, ale gdzie
my powinniśmy uderzyć, aby odzyskać ogromne terytoria, któ-
re oni w porywającym tempie podbili. Od zwycięstwa na
Wschodzie dzieliła nas jeszcze długa i ciężka droga wymagają­
ca wielu przygotowań, ale co do końcowego wyniku nie było
już wątpliwości; ponadto, potrzeby Pacyfiku nie miały już za
bardzo przeszkadzać zakrojonym na szeroką skalę staraniom
Stanów Zjednoczonych na rzecz pomocy wojskowej w Euro-

.. - ..
pie.

Kroniki wojny na morzu nie mogą się pochwalić bardziej


napiętym i mrożącym krew w żyłach starciem niż owe dwie
bitwy, w których zalety marynarki i lotnictwa Stanów Zjedno-
czonych oraz narodu amerykańskiego świeciły blaskiem naj-
większej świetności. Nowe i dotąd nie zbadane warunki, jakie
stworzyła wojna powietrzna, sprawiły, iż tempo walki i zwro-
tów fortuny zwiększyło się w stopniu do tej pory nie spotyka-
nym. Lecz podstawą wszystkiego, było poświęcenie amerykań­
skich lotników i marynarzy oraz zimna krew i umiejętności ich
dowódców. Gdy flota japońska wycofywała się do dalekich po-
rtów swego kraju, jej dowódcy wiedzieli, że nie tylko bezpo-
wrotnie została rozbita potęga ich lotniskowców, ale że zmie-
rzyli się z siłą woli i zapałem wroga, którego musieli uznać
godnym najwyższych tradycji ich samurajskich przodków,
a którego skuteczność potęgowała energia, liczebność wojsk
i rozwój nauki - czynniki rokujące nieograniczone możliwości.
ROZDZIAŁ XV

KONWOJE ARKTYCZNE 1942

Szlak północny prowadzg:Ctj do Rosji - "Tirpitz" w Trondheimie -


Spiftrzenie dostaw - Prezydent wywiera na mnie presjf - Moja
odpowiedź z 2 maja - Prośba Stalina - Moja odpowiedź z 9 maja -
Tragiczny los konwoju "PQ-l7" - Sygnały pierwszego lorda morskie-
go - Krg:żowniki i niszczyciele wycofujg: sif - Niemiecki punkt wi-
dzenia - Straszne nastfPstwa dla konwoju - Decyzja o zawieszeniu
konwojów arktycznych do czasu zakończenia sif dnia polarnego -
"Klfska jest wyzwaniem" - Wyjaśniam Stalinowi szczegółowo sytu-
acjft 17 lipca - Szlak perski wyjściem alternatywnym - Moja prośba
o polskie dywizje z Rosji - Poparcie mego telegramu przez Prezydenta
- Przykra i cierpka odpowiedź Stalina - Decydujf sif na przyjfcie jej
w milczeniu - Oświadczenie Raedera dane Fii.hrerowi - Wrześniowy
konwój przedziera sif do celu - Rozmiar brytyjskiego wysiłku mające­
go na celu pomoc Rosji w 1941 i 1942 r. - Udany konwój i jego nastf-
pstwa - Wielki kryzys niemieckiej polityki morskiej.

iedy Rosja Sowiecka została zaatakowana przez Hitle-

K ra, jedynym sposobem, w jaki my i Amerykanie mo-


gliśmy jej pomóc, były dostawy broni i żywności. Do-
starczano je na wielką skalę z produkcji Stanów Zjednoczonych
i Wielkiej Brytanii, choć pochodziły też z zapasów uzbrojenia
przekazanego przez Amerykanów Brytanii. Zatem wyposaże­
nie naszych żarłocznych armii zostało w dużym stopniu usz-
czuplone i wszelkie skuteczne przygotowania do zbliżającej
się napaści Japonii stały się praktycznie niemożliwe. Angiel-
sko-amerykańska misja Beaverbrooka-Harrimana w Moskwie
w październiku 1941 r. zakończyła się ustaleniem dużej serii do-
staw dla Rosji, a wysunięte tam propozycje zostały w większej
części zaaprobowane przez rządy obydwu krajów. Najbardziej
266 JAPONIA ATAKUJE

bezpośredni szlak dostaw dla armii rosyjskich wiódł drogą mor-


ską prowadzącą wokół Przylądka Północnego i przez wody ar-
ktyczne do Murmańska, a później do Archangielska. Rząd so-
wiecki wziął na siebie odpowiedzialność za odbieranie dostaw
w brytyjskich lub amerykańskich portach, ładowanie ich na
swoje własne statki i transportowanie do swego kraju. Rosjanie
nie posiadali jednak wystarczającej liczby statków do przewie-
zienia ogromnych dostaw, jakie byliśmy im gotowi przeznaczać
i wkrótce brytyjskie i amerykańskie jednostki stanowiły 3/4
pływających tam statków. Przez pierwsze cztery czy pięć mie-
sięcy wszystko szło dobrze, stracono wówczas tylko jeden sta-
tek, i dopiero w marcu 1942 r. niemieckie samoloty, latające
z północnej Norwegii, i U-booty zaczęły dotkliwie nękać kon-
woje.
Widzieliśmy jak Hitler zimą dążył do koncentracji niemiec-
kiej marynarki w Norwegii, nie tylko po to, by zapobiec brytyj-
skim desantom, ale również, by przerwać falę dostaw i amunicji
płynącą do Rosji. Aby strzec Norwegii, wycofał także część
U-bootów z walk na Atlantyku i ataku na transatlantyckie statki
towarowe. Były to,jakjuż zaznaczyłem, błędne decyzje ze stro-
ny Hitlera. My i nasz amerykański sojusznik byliśmy zadowo-
leni, że w tym najgroźniejszym okresie, do napięcia spowodo-
wanego atakiem U-bootów nie doszedł jeszcze ciężar rajdów
szybkich niemieckich okrętów nawodnych. I bez tego zmaso-
wane ataki na arktyczne konwoje coraz bardziej dawały się we
znaki brytyjskiej Admiralicji.
W styczniu 1irpitz został skierowany do Trondheimu. Tutaj,
niewiele później dołączył do niego Scheer, a w marcu krążow­
nik Hipper. Do tej grupy okrętów miały się przyłączyć pancer-
niki Scharnhorst i Gneisenau z Brestu oraz Prinz Eugen, który
uciekł wraz z nimi. Lecz Scharnhorst i Gneisenau stały się ofia-
rą naszych min i na wiele miesięcy zostały wyeliminowane
z walki. Podczas gdy były naprawiane, spotkał je potężny atak
powietrzny. Nocą 27 lutego Gneisenau został trafiony na doku
w Kilonii i, chociaż w owym czasie jeszcze tego nie wiedzieli-
śmy, nie odegrał już żadnej roli w dalszych walkach na morzu.
Pozostał tylko Prinz Eugen, w tym samym czasie co Scheer
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 267

wysłany, by towarzyszył Tirpitzowi. Storpedowany przez bry-


tyjski okręt podwodny Trident, zdołał jednak dotrzeć do Trond-
heimu. Po dokonaniu prowizorycznych napraw, udało mu się
wrócić do Niemiec, gdzie do października pozostawał w stanie
niezdatnym do walk. Chociaż siły morskie w Trondheimie były
tylko w połowie tak silne, jak tego oczekiwał Hitler, i tak ab-
sorbowały naszą uwagę.
1 marca wypłynął z Islandii konwój ,'pQ-12" i Tirpitz otrzy-
mał rozkaz zaatakowania go. Zauważył go brytyjski okręt pod-
wodny. Admirał Tovey, który osłaniał konwój mając do dyspo-
zycji King George V i lotniskowiec Victorious, zrobił natych-
miast zwrot, by przechwycić i zaatakować Tirpitza. Niemiec-
kiemu rozpoznaniu lotniczemu nie udało się znaleźć konwoju
i Tirpitz zawrócił, zanim admirał Tovey zdołał zagrodzić mu
drogę do bazy. 9 marca lotnictwo z Victoriousa odnalazło go
i natychmiast ruszyła do ataku siła uderzeniowa samolotów tor-
pedowych. Tirpitzowi udało się jednak uniknąć razów wszy-
stkich torped i ponownie znaleźć kryjówkę w West Fiord.
W ten sposób konwój "PQ-12" bezpiecznie dotarł do celu.
Konwój kwietniowy ,'pQ-13" został ostro zaatakowany przez
lotnictwo i niemieckie niszczyciele, tracąc pięć statków z dzie-
więtnastu. Zatopiono jeden niemiecki niszczyciel, ale storpedo-
wany został nasz krążownik Trinidad, który ostatecznie zatonął.
Przybycie w kwietniu do Scapa Flow zespołu operacyjnego
Stanów Zjednoczonych, składającego się z nowego pancernika
Washington, lotniskowca Wasp, dwóch ciężkich krążowników
i sześciu niszczycieli, zostało przyjęte z radością, jako niezły
dodatek do naszych sił, i umożliwiło nam zajęcie Madagaskaru.
Rosły jednak trudności dotyczące konwojów i wzmagało się ich
zagrożenie. Kolejne trzy popłynęły do północnej Rosji w kwiet-
niu i maju. Pierwszy napotkał ławicę pływającej wokół Islandii
kry i 14 z 23 statków musiało zawrócić. Jedna z pozostałych
jednostek została zatopiona i do celu dotarło tylko osiem. Drugi
i trzeci konwój odczuły na sobie zwiększone ataki wroga i łącz­
nie straciły 10 statków. 50 statków jednak przedarło się bezpie-
cznie, lecz straciliśmy na skutek akcji U-boota krążownik Edin-
burgh.
268 JAPONIA ATAKUJE

W końcu marca 1942 r. ilość amerykańskich i brytyjskich do-


staw znacznie przekroczyła możliwości transportu morskiego,
jaki mogliśmy na ten cel poświęcić. W końcu spiętrzyły się
w czasie zarówno dostawy, jak i ekspedycja i Waszyngton oraz
Moskwa pilnie domagały się od nas zwiększenia przepustowo-
ści. Zatelegrafował do mnie w tej sprawie Hopkins.

Premier do pana Harry'ego Hopkinsa 26 kwietnia 1942


Dziękuję Panu za prywatny telegram na temat skumulowania eks-
pedycji do Rosji. Rozważaliśmy tę kwestię bardzo dokładnie w świet­
le bardzo trudnej sytuacji, w jakiej znajdują się konwoje i Harriman
otrzymał dzisiaj pełną informację na temat ilości konwojów, jakie
jesteśmy w stanie wysłać szlakiem północnym, liczby statków hand-
lowych w każdym konwoju i naszych propozycji dotyczących roz-
wiązania problemu spiętrzania się ładunków. Mam nadzieję, że będzie
Pan mógł to zaakceptować.
Poprosimy Rosjan o pomoc w zakresie zwiększenia środków osła­
niających konwoje.

Prezydęnt do Premiera 27 kwietnia 1942


Dotyczy ładunków do Rosji. Pański telegram do Harry' ego bardzo
mnie poruszył, ponieważ obawiam się nie tylko politycznych reperku-
sji w Rosji, ale przede wszystkim tego, że nasze dostawy nie dotrą
tam szybko. Dokonaliśmy tak ogromnych starań, żeby uruchomić tę
całą machinę dostaw, że zablokowanie ich, pomijając naprawdę istot-
ne przyczyny, wydaje mi się poważnym błędem. Rozmowy, które
przeprowadziłem dziś rano z Poundem i moimi doradcami ds. mary-
narki uświadomiły mi, że jest to niezwykle trudna sprawa. Szczegól-
nie wiążę nadzieję z tym, że zdoła Pan jeszcze raz rozważyć kwestię
wielkości najbliższych konwojów, tak aby piętrzące się w Islandii to-
wary mogły być stamtąd wywiezione. Z mojej strony mogę i chcę
dokonać paru natychmiastowych poprawek na naszym brzegu Atlan-
tyku, ale bardzo chciałbym, żeby nie doszło do konieczności nawią­
zywania z Rosją nowego porozumienia w sprawie ilości naszych do-
staw w tym czasie, gdy jej armie muszą się przygotowywać do zbliża­
jącej się ofensywy. Mam wrażenie, że gdyby tylko jakieś drobne
słówko dotarło teraz do Stalina na temat przetrzymywania dostaw
z jekiegokol wiek powodu, mogłoby to wywołać fatalny efekt.

Prezydent do byłego człowieka marynarki 30 kwietnia 1942


Admirał King będzie dzisiaj rozmawiał z Poundem w sprawie pil-
nej konieczności wysłania jeszcze jednego konwoju w maju, aby zli-
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 269

kwidować zator statków załadowanych już albo właśnie ładowanych


do Rosji. Wielkie obawy wzbudza we mnie możliwość rozładowania
statków i ich ponownego ładowania w Anglii, ponieważ sądzę, że
mogłoby to wywołać falę niezadowolenia i niepokoju w Rosji. Na-
szym problemem jest obecnie przetransportowanie 107 statków zała­
dowanych lub będących w trakcie ładowania w Zjednoczonym Kró-
lestwie i w Stanach Zjednoczonych przed l czerwca. Mam nadzieję,
że zgodzi się Pan na propozycję Kinga, bo wziąwszy wszystko pod
uwagę, sądzę, że jest to najważniejszy cel, w jakim możemy wyko-
rzystać nasze jednostki eskortujące.
Całkowicie zajmiemy się załadunkiem, tak aby liczba statków wy-
pływających z Islandii po 1 czerwca, którą się ustali, spadła do granic
objętych naszym systemem konwojowania. Wiem, że to trudne przed-
sięwzięcie, ale jest to tak istotne, iż mam nadzieję, że Pan wraz z Po-
undem uważnie prześledzicie propozycję Kinga.

Pomimo że bardzo pragnęliśmy sprostać tym prośbom, było


to niemożliwe.
Były człowiek marynarki
do prezydenta Roosevelta 2 maja 1942
1. Z całym szacunkiem dla Pana muszę stwierdzić, że Pańska pro-
pozycja wykracza poza nasze możliwości. Admirał King wyraził opi-
nię, że nasze transatlantyckie eskorty są już w tej chwili za słabe.
Proponowana redukcja spowodowałaby dyslokację systemu konwo-
jowania na osiem tygodni, podczas których, gdyby nieprzyjaciel
zmienił swoją pozycję z Waszego wschodniego wybrzeża na środek
oceanu, mogłyby wyniknąć katastrofalne następstwa dla naszej naj-
bardziej żywotnej linii.
2. Ponadto, trudności związanych z rosyjskimi konwojami nie roz-
wiążą w prosty sposób jedynie okręty przeciwpodwodne. Duże okrę­
ty i niszczyciele wroga mogą uderzyć w każdej chwili. Nawet obecny
konwój został zaatakowany przez wrogie niszczyciele, które odparto
ze stratą jednego z naszych. Edinburgh, jeden z naszych najlepszych
6-calowych krążowników, został dotkliwie uszkodzony przez U-booty
i jest holowany do Munnańska, gdzie także Trinidad, uszkodzony
podczas ostatniego konwoju, wciąż ma schronienie. Właśnie teraz
otrzymałem wiadomość, że King George V zderzył się z naszym nisz-
czycielem Punjabi, Punjabi zatonął, a jego bomby głębinowe eksplo-
dując uszkodziły King George V. Rozwiązanie więc problemu eskorty
rosyjskich konwojów przynajmniej tak samo zależy od posiadania
wysokiej klasy jednostek nawodnych, jak okrętów podwodnych.
270 JAPONIA ATAKUJE

Przeprowadziliśmy w Trondheimie desperackie ataki na 1irpitza, ale


niestety, chociaż byliśmy blisko celu, nie zakończyło się to jego usz-
kodzeniem.
3. Bardzo Pana proszę, aby w tej operacji nie zmuszał nas Pan do
działania wbrew naszym ustaleniom, podjętym w wyniku dogłębnych
rozważań, a które przypuszczalnie i tak wykraczają poza granice na-
szych możliwości. Mogę Pana zapewnić, Panie Prezydencie, że jest to
absolutnie wszystko, na co nas w tej chwili stać i nie mogę zmuszać
Admiralicji do podjęcia innej decyzji.
4. Do Clyde przybyło już sześć statków z Islandii i wkrótce powin-
no się zacząć ich ponowne ładowanie. Trzy konwoje co dwa miesiące,
składające się albo z 35, alboz 25 statków, w zależności od tego, jakie
będą warunki, to maksymalna liczba, z jaką możemy sobie poradzić.
Pound zatelegrafuje osobno do admirała Kinga.

Prezydent do byłego człowieka marynarki 3 maja 1942


Musimy się zgodzić z Waszym stanowiskiem dotyczącym rosyj-
skich konwojów, ale żywię nadzieję, że będziecie w stanie wysyłać
konwoje w liczbie trzydziestu pięciu statków. Proponuję, aby skłonić
Rosjan do ograniczenia ich żądań do absolutnie niezbędnych, moty-
wując to przygotowaniami do akcji "Bolero"*, która pochłonie wszel-
ką amunicję i środki transportu morskiego.

Premier Stalin do premiera Churchilla 6 maja 1942


Mam do Pana prośbę. Około 90 parowców załadowanych różnymi
istotnymi materiałami wojennymi dla ZSRR zakorkowało się obecnie
w Islandii lub na szlaku prowadzącym z Ameryki do Islandii. Rozu-
miem, że istnieje prawdopodobieństwo dużego opóźnienia w żeglu­
dze tych statków z powodu trudności w zorganizowaniu konwoju
eskortowanego przez brytyjską marynarkę. W pełni zdaję sobie spra-
wę ze związanych z tym trudności i poświęcenia ze strony Wielkiej
Brytanii w tej kwestii.
Jest jednak moim obowiązkiem zwrócić się do Pana z prośbą, o
przedsięwzięcie wszelkich możliwych środków zapewniających do-
tarcie wszystkich wymienionych wyżej materiałów do ZSRR w ma-
ju, gdyż ma to ogromne znaczenie dla naszego frontu.
Proszę przyjąć moje serdeczne pozdrowienia i najlepsze życzenia
sukcesu.

* Kryptonim oznaczający przygotowania do generalnego zajęcia Francji,


późniejbaza akcji "Overlord" (przyp. oryg.).
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 271

Premier do premiera Stalina 9 maja 1942


Otrzymałem Pański telegram 6 maja i dziękuję za przekazane infor-
macje i pozdrowienia. Jesteśmy zdecydowani utorować sobie do Was
drogę, aby dostarczyć maksymalną ilość materiałów wojennych.
Z powodu Tirpitza i innych nawodnych okrętów wroga w Trondhei-
mie, wyprawienie każdego konwoju staje się poważną operacją mor-
ską. Będziemy nadal robili co w naszej mocy.
Bez wątpienia Pana doradcy ds. marynarki zwrócili Panu uwagę na
niebezpieczeństwo ataków, na jakie narażone są konwoje ze strony
nawodnych sił wroga, okrętów podwodnych i samolotów z różnych
baz znajdujących się w rękach nieprzyjaciela, oskrzydlających szlak
konwojów na całej trasie. Przeznaczamy wszystkie dostępne środki,
aby rozwiązać ten problem, przykładem może być niebezpieczne
osłabienie eskorty naszych atlantyckich konwojów, przez co jak Pan
na pewno zdaje sobie sprawę, ponosimy dotkliwe straty.
Jestem przekonany, że nie będzie miał Pan nic przeciwko temu,
jeśli będę z Panem całkiem szczery i podkreślę potrzebę zwiększenia
pomocy ze strony ZSRR w zakresie marynarki i lotnictwa, aby uła­
twić bezpieczne przedostanie się konwojów.

Pan Stalin do Premiera 13 maja 1942


Otrzymałem Pańską depeszę i piszę, aby podziękować Panu za
obietnicę zorganizowania maksymalnych dostaw materiałów wojen-
nych do ZSRR. W pełni rozumiemy trudności, jakie Wielka Brytania
musi przezwyciężać i wiemy o dużych stratach na morzu, które pono-
sicie w trakcie wykonywania tego ważkiego zadania.
Jeśli chodzi o Pana sugestię dotyczącą przejęcia przez lotnictwo i ma-
rynarkę ZSRR większej odpowiedzialności za ochronę transportów
w wymienionym przez Pana rejonie, może być Pan pewien, że z naszej
strony natychmiast zastosujemy wszystkie możliwe środki. Należy jed-
nak wziąć pod uwagę fakt, iż nasze siły morskie są bardzo ograniczone,
a lotnictwo w lwiej części zaangażowane jest w walce na froncie.
Proszę przyjąć moje serdeczne pozdrowienia.

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 17 maja 1942
Nie tylko premier Stalin, ale także prezydent Roosevelt będą się
bardzo sprzeciwiać, jeśli teraz zaniechamy wysyłania konwojów. Ro-
sjanie uwikłani są w krwawe walki i oczekują, że podejmiemy ryzyko
i zapłacimy cenę, jaka wynika z naszego wkładu. Statki Stanów ~ed­
noczonych stoją w wydłużającej się ciągle kolejce. Według mojego
odczucia, przemieszanego z obawami, konwój powinien wypłynąć
272 JAPONIA ATAKUJE

osiemnastego. Przeprowadzenie tej operacji jest uzasadnione, nawet


jeślido celu dotrze połowa statków. Zaniechanie z naszej strony tej
próby, mogłoby w dużym stopniu osłabić nasze stosunki z dwoma
głównymi aliantami. Nigdy nie można do końca przewidzieć pogody
ani szczęścia, a te mogą nam dopomóc.
Podzielam Wasze złe przeczucia, ale czuję, że jest to naszym obo-
wiązkiem.

......
Punktem kulminacyjnym w historii naszych konwojów arktycz-
nych był tragiczny epizod związany z losem ,'pQ-I7" Konwój ten,
składający się z 34 statków handlowych, wypłynął z Islandii do
Archangielska 27 czerwca. Jego eskortę stanowiło sześć niszczy-
cieli, dwa okręty przeciwlotnicze, dwa okręty podwodne i jedena-
ście mniejszych jednostek. Można było w każdej chwili przywo-
łać na pomoc dwa brytyjskie i dwa amerykańskie krążowniki wraz
z trzema niszczycielami, pod dowództwem kontradmirała Hamil-
tona. Wzdłuż północnego wybrzeża Norwegii dziewięć brytyj-
skich i dwa rosyjskie okręty podwodne trwały w gotowości, gdy-
by nadarzyła się okazja do ataku na Tirpitza i niemieckie krążow­
niki, a przynajmniej miały ostrzec przed ich zbliżaniem się.
Ponadto, pod dowództwem admirała Toveya, zmierzała na północ
nasza główna siła osłonowa - pancerniki Duke ofYork i Washington
wraz z lotniskowcem Victorious, trzema krążownikami i flotyllą
niszczycieli.
Konwój przedostał się na północ od Wyspy Niedźwiedziej,
gdzie utknął w ławicy pływającej kry około 300 mil od niemiec-
kich baz lotnictwa. Admiralicja wydała admirałowi Hamiltonowi
polecenie, aby jego krążowniki nie płynęły na wschód od Wyspy
Niedźwiedziej, "chyba że nad konwojem zawisłaby groźba ze
strony sił nawodnych, którym admirał mógł stawić czoło". Dawa-
ło to jasno do zrozumienia, że nie oczekiwano stoczenia walki
z Tirpitzem. W tym czasie głównodowodzący z dużymi okrętami
pozostawał w rejonie około 150 mil na północny zachód od Wy-
spy Niedźwiedziej, gotowy do zaatakowania Tirpitza, przede
wszystkim samolotami z Victoriousa, jeśli ten tylko się pojawi.
Nieprzyjaciel zlokalizował konwój l lipca i od tamtej pory niebo
pokryło się chmurami samolotów i lunął z niego deszcz poci-
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 273

sków. 4 lipca zatopiono pierwszy statek, a tego wieczoru trzy


następne zostały storpedowane przez lotnictwo; wówczas kon-
wój znajdował się już 150 mil za Wyspą Niedźwiedzią. Kontr-
admirał Hamilton użył swych uprawnień, aby towarzyszyć kon-
wojowi. Wiedziano, że Tirpitz opuścił Trondheim około połud­
nia, 3 lipca, ale nie dysponowano dokładnymi informacjami ani
na temat jego kursu, ani kursów innych dużych niemieckich
okrętów.
Biorącpod uwagę to, co potem nastąpiło, należy spojrzeć na
sytuację z ówczesnego punktu widzenia Admiralicji, która ob-
serwowała ruchy konwoju z prawdziwym niepokojem. Czwar-
tego [lipca] wszystko wskazywało na to, że Tirpitz i jego okręty
eskortowe, uzupełniwszy paliwo w Altafiord, miały właśnie
wypłynąć, aby zagrodzić konwojowi drogę. Niebezpieczeń­
stwo uderzenia przeważających sił znacznie przewyższało
groźbę ataków lotnictwa czy też U-bootów. Krążowniki admi-
rała Hamiltona byłyby bezużyteczne przeciwko sile, jaką mogli
wystawić Niemcy i zdawało się, że jedyna nadzieja ocalenia
części konwoju leży w jego jak największym rozproszeniu, za-
nim przybędzie nieprzyjaciel. Na miejsce mógłby dotrzeć
w dziesięć godzin po opuszczeniu portu, a statki handlowe
osiągały prędkość tylko siedem do ośmiu węzłów. Jeśli rozpro-
szenie miało okazać się skutecznym środkiem, nie było czasu
do stracenia. Tego wieczoru na bezpośredni rozkaz pierwszego
lorda morskiego, który wierzył w nieuchronność ataku, wysła­
no do admirała Hamiltona następujące "pilne" sygnały:
9.11 wieczorem
Krążowniki natychmiast wycofać na zachód.

9.23 wieczorem
Z powodu zagrożenia atakiem okrętów nawodnych, konwój ma się
rozproszyć zmierzając nadal do portów rosyjskich.

9.36 wieczorem
Rozproszyć konwój.*

* Rozkaz rozproszenia był wydawany jedynie w sytuacji bezpośredniego za-


grożeniaatakiem nawodnym. Szczegółowe zalecenia w chwili otrzymania
274 JAPONIA ATAKUJE

Podjęta raz decyzja nie pozostawiała dowódcy krążowników


żadnego wyboru. Jego rozkazy były ostateczne i stanowcze
i jakkolwiek był zmartwiony koniecznością opuszczenia nie-
szczęsnych statków, nie mógł zrobić nic, by im pomóc. Rów-
nież nasza flota nie była w stanie dotrzeć na miejsce wydarzeń
na czas. Niestety, z eskorty konwoju wycofano także niszczy-
ciele i chociaż w owym czasie decyzję tę uznano w tych okoli-
cznościach za słuszną, ich późniejsza obecność bardzo by się
przydała do zebrania rozproszonych statków w małe grupki, a
podczas pozostałej części długiej i niebezpiecznej trasy zapewnia-
łaby choć minimalną ochronę przed samolotami i U-bootarni.
Admirał Pound nie wydałby prawdopodobnie tak drastycz-
nych rozkazów, gdyby chodziło wyłącznie o nasze okręty. Ale
myśl, że pierwsza wspólna angielsko-amerykańska operacja
dowodzona przez Brytyjczyków miałaby przynieść zniszczenie
dwóch krążowników Stanów Zjednoczonych, a także naszych
własnych, prawdopodobnie zburzyła poczucie równowagi, któ-
re zawsze towarzyszyło mu w podejmowaniu takich mrożących
krew w żyłach decyzji.
Jest to tylko moje przypuszczenie wysunięte na podstawie
tego, co wiedziałem o moim przyjacielu, ponieważ nigdy o tej
sprawie nie rozmawialiśmy. Prawda wygląda tak, że w wyniku
nakazu zachowania rozkazów w ścisłej tajemnicy, co zostało
narzucone przez pierwszego lorda morskiego i strzeżone przez
Admiralicję, dopiero po wojnie dowiedziałem się, jakie były
fakty.
Eskadra alianckich krążowników i tak przekroczyła już geo-
graficzne granice swojej misji. Gdyby nie nadeszły nowe roz-
kazy z Admiralicji, krążowniki postępując zgodnie z pierwot-
nymi rozkazami wycofałyby się jakąś godzinę później.
W gruncie rzeczy ich obecnQść nie miała wpływu na sytuację
taktyczną. W świetle tego, czego dowiedzieliśmy się później,
decyzja o rozproszeniu była jednak zbyt pochopna. Można było
zmniejszyć przerażenie, jakie ogarnęło załogi statków handlo-

takiego rozkazu narzucały każdemustatkowi znajdującemu się w konwoju


obowiązek podjęcia indywidualnych kroków (przyp.oryg.).
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 275

KONWOJE ARKTYCZNE: SZLAK KONWOJU "pa-l?"

wych obserwujące nagłe oddalanie się krążowników, gdyby ad-


mirał Hamilton pozostał w pobliżu, dopóki nie zakończono roz-
praszania konwoju, lecz na podstawie sygnałów, które otrzy-
mał, musiał zakładać, że Tirpitz może w każdej chwili pojawić
się na horyzoncie.
Spróbujmy teraz spojrzeć na to od strony niemieckiej. Oka-
zało się, że siły nieprzyjacielskie, składające się z Tirpitza,
Scheera i Hippera oraz towarzyszących im niszczycieli, które
zgromadziły się w Altafiord, faktycznie nie wypłynęły z portu
piątego lipca przed południem. Po przeprowadzeniu rozpozna-
nia lotniczego Niemcy wiedzieli, że konwój się rozproszył,
a brytyjskie krążowniki wycofały się. Wkrótce można było za-
uważyć niemieckie okręty. Najpierw dostrzegł je rosyjski okręt
podwodny, który po wykonaniu ataku niesłusznie przypisał so-
bie dwa trafienia w Tirpitza. Następnie zostały one zauważone
przez brytyjski okręt podwodny, który przekazał meldunek
276 JAPONIA ATAKUJE

o ich ciągłym ruchu z wielką prędkością w kierunku północno­


wschodnim. Niemiecki admirał, wiedząc, że został zauważony,
obawiał się ataku brytyjskiego lotnictwa, które, jak sądził, znaj-
dowało się w pobliżu, lecz pomimo to kontynuował swą misję.
Jednakże najwyższe niemieckie dowództwo przyjęło inny
punkt widzenia i pomne na los, jaki spotkał rok wcześniej Bis-
marcka, zdecydowało się na odwrót. Równocześnie uznano, co
nie było pozbawione racji, że lotnictwu i U-bootom łatwiej bę­
dzie się uporać z rozproszonym konwojem. Tego wieczoru
ciężkie okręty niemieckie otrzymały rozkaz wycofania się do
portu. Rozproszenie konwoju nastąpiło na skutek potencjalne-
go zagrożenia, jakie one stanowiły. W ten sposób, nawet sama
obecność powyższych okrętów na tych wodach, bezpośrednio
wpływała na znaczny sukces Niemców.
Bardzo dotkliwie odczuliśmy następstwa tego zdarzenia.
Rozproszony, bezbronny konwój stał się teraz łatwym łupem
dla grasującego lotnictwa i U-bootów. Przejmujący los każdego
statku albo małej grupy statków, którym niekiedy towarzyszyła
jedna lub kilka niewielkich jednostek z eskorty, stanowił odręb­
ną sagę. Niektóre z nich wybrały drogę ucieczki wzdłuż zama-
rzniętych brzegów Nowej Ziemi. Z 34 statków, jakie wypłynęły
z Islandii, zatopiono 23, a ich załogi zniknęły w czeluściach lo-
dowatego morza lub doznały niewyobrażalnych cierpień i oka-
leczenia w wyniku odmrożeń. * Do Archangielska dotarły dwa
brytyjskie statki handlowe, sześć amerykańskich, jeden panam-
ski i dwa rosyjskie, które dostarczyły 70 tys. ton ładunku z 200-ty-
sięcznego, z którym wyruszyły z Islandii. Łącznie zatopiono 14
statków amerykańskich. Był to jeden z naj smutniejszych epizo-
dów na morzu w trakcie całej wojny.
15 lipca zatelegrafowałem dQ pierwszego lorda Admiralicji
i do pierwszego lorda morskiego: "Do dzisiaj rano nie miałem
pojęcia, że to dowódca krążowników, Hami1ton, był tym który
wydał niszczycielom rozkaz opuszczenia konwoju. Co sądzili­
ście w owym czasie o tej decyzji? Co myślicie o tym teraz?"

* Dodatkowo towarzyszyły konwojowi trzy statki ratunkowe Jeden z nich


zostałzatopiony (przyp.oryg.).
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 277

Oczekiwałem wyników dochodzenia w sprawie postępowania


osób, które były z tym związane. Zajęło to sporo czasu i ostate-
cznie nikomu niczego nie zarzucono. Jak mogło się stać inaczej,
jeśli weźmiemy pod uwagę sygnały wysłane z rozkazu pier-
wszego lorda morskiego?
W natłoku wydarzeń i obowiązków, jakie wówczas na mnie
spadły, między innymi zbliżających się podróży do Kairu i Mo-
skwy opisanych w kolejnych rozdziałach, z mojej strony zarzu-
ciłem powyższą sprawę i dopiero teraz musiałem zebrać fakty,
aby napisać tę opowieść. Gdyby Tirpitz wraz z okrętami towa-
rzyszącymi zbliżył się do eskorty krążowników i konwoju, rze-
czywiście słuszne byłoby wydanie krążownikom rozkazu wy-
cofania się, gdyż w przeciwnym razie niepotrzebnie padłyby
ofiarą przeciwnika, a największą szansę dla statków handlo-
wych stanowiłoby w takim przypadku ich rozproszenie. Ode-
jście niszczycieli uwidacznia inny problem. W swoim raporcie
admirał Hamilton odnosił się do sytuacji paliwowej, zwracając
uwagę na to, iż rozproszenie konwoju zmniejszało prawdopo-
dobieństwo napotkania tankowca, z którego można by uzupeł­
nić ograniczone zapasy paliwa. Tłumaczył się także możliwo­
ścią rozwinięcia przez flotę działań bojowych, a w takim przy-
padku potrzebne były niszczyciele. W każdym razie rozprosze-
nie konwoju dało niszczycielom niewielkie pole działania
w obliczu przeważającego ataku nawodnego, a ich wycofanie
było z pewnością błędem. Dla obrony statków handlowych na-
leżało podjąć każde ryzyko.
Od czasu wojny pojawiło się wiele krytycznych głosów auto-
rów amerykańskich dotyczących tego incydentu, a ze strony
rządu radzieckiego od razu popłynął potok obraźliwych słów
i obelg. Jednak uczyliśmy się na błędach .
.. - ..
W obliczu tragedii konwoju "PQ-l7" Admiralicja zapropono-
wała zawieszenie wy·syłania konwojów arktycznych przynaj-
mniej dopóki na północy nie stopią się i nie ustąpią pływające
ławice kry i miną białe noce. Miałem wrażenie, że będzie to
278 JAPONIA ATAKUJE

bardzo trudna decyzja i byłem raczej skłonny podwyższyć, niż


obniżyć poprzeczkę, na zasadzie: "Klęska rzuca wyzwanie".
Premier do pierwszego lorda Admiralicji
i do pierwszego lorda morskiego 15 lipca 1942
Proszę o rozważenie następujących możliwości:
Proszę zawiesić od 18 bieżącego miesiąca spedycję konwoju "PQ-
-18" wbrew obecnym propozycjom. Zobaczcie, jak przedstawia się
operacja maltańska. Jeśli wszystko idzie dobrze, sprowadźcie 1000-
mitable'a, Victoriousa, Argusa i Eagle'a na północ do Scapa,
zgromadźcie wraz z nimi przynajmniej pięć pomocniczych lotni-
skowców, do tego wszystkie dostępne "Dido" i przynajmniej 25 nisz-
czycieli. Niech pod ten parasol lotnictwa wejdą dwa 16-calowe pan-
cerniki i osłonięte tarczą niszczycieli, trzymając się kursu na połud­
nie, w bezpiecznym oddaleniu od lodów, przy dobrej widoczności
zmierzą się z wrogiem w otwartej walce. Jeśli - pod parasolem przy-
najmniej stu myśliwców - powiedzie się wyprawa naszej armady,
powinno się udać odzyskanie pełnego dostępu do szlaku, ajeśli wyni-
kłaby jakaś walka morska, to tym lepiej.

Nie mogłem jednak przekonać moich przyjaciół z Admirali-


przyjęcia tej linii, która, rzecz jasna, wymagałaby zaan-
cji do
gażowania znacznych sił, nieproporcjonalnych do znaczenia
samych konwojów arktycznych. Musiałem więc Stalinowi wy-
słać następujący telegram, którego treść zyskała już wcześniej
aprobatę Prezydenta.

Premier do premiera Stalina 17 lipca 1942


Małe konwoje do północnej Rosji rozpoczęły kursowanie w sierp-
niu 1941 r. i do grudnia Niemcy nie podjęli żadnych kroków, aby im
przeszkodzić. Od lutego 1942 r. zwiększyła się skala konwojów i Nie-
mcy przesunęli do północnej Norwegii znaczne siły U-bootów oraz
dużą liczbę samolotów i zdecydowanie zaczęli atakować konwoje.
Dzięki zaopatrzeniu konwojów w jak naj silniejszą eskortę niszczycie-
li i jednostek przeciwpodwodnych, z mniejszymi lub większymi stra-
tami, ale nigdy nie katastrofalnymi, przedostawały się one do celu.
Wyraźnie widać, że Niemcy nie byli zadowoleni z rezultatów, jakie
osiągali przy pomocy samego tylko lotnictwa i okrętów podwodnych,
ponieważ przeciwko naszym konwojom skierowali także okręty na-
wodne. Na szczęście dla nas, początkowo dużych okrętów nawod-
nych używali na zachód od Wyspy Niedźwiedziej, a okrętów pod-
wodnych na wschód. Home Fleet miała więc za zadanie zapobiegać
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 279

atakowi sił nawodnych wroga. Przed wyekspediowaniem majowego


konwoju Admiralicja ostrzegała, że straty będą bardzo dotkliwe, jeśli,
jak się spodziewano, Niemcy zaangażują siły nawodne na wschód od
Wyspy Niedźwiedziej. Zdecydowaliśmy jednak, że konwój popłynie.
Atak sił nawodnych nie doszedł do skutku i konwój przeszedł ze stra-
tą jednej szóstej - głównie na skutek ataku lotnictwa. W przypadku
,'pQ-17" jednak, Niemcy w końcu użyli swoich sił w sposób, jakiego
zawsze się obawialiśmy. Skoncentrowali U-booty na zachód od Wy-
spy Niedźwiedziej, a siły nawodne zachowali na atak od strony
wschodniej wyspy. Ostateczny los "PQ-l7" do tej pory nie jest jasny.
Do Archangielska dopłynęły tylko cztery statki, a sześć innych znaj-
duje się w portach Nowej Ziemi. Druga grupa może być jednak
w każdej chwili zaatakowana przez lotnictwo. W najlepszym razie
przetrwa jedynie 1/3.
Muszę wyjaśnić niebezpieczeństwo i trudności związane z opera-
cjami konwojowymi, gdy eskadra bojowa przeciwnika obiera sobie
bazę skrajnie na północy. Naszym zdaniem nie należy narażać na
niebezpieczeństwo Home Fleet na wschód od Wyspy Niedźwiedziej,
albo tam, gdzie może zostać rzucona w następstwie potężnego ataku
lotnictwa bazującego na lądzie. Gdybyśmy, w potyczce z Tirpitzem
i towarzyszącymi mu jednostkami eskortującymi oraz mającym
wkrótce dołączyć Scharnhorstem, stracili jeden czy dwa spośród na-
szych naprawdę niewielu silnych pancerników, albo nawet tylko po-
zwolili na ich poważne uszkodzenie, zupełnie stracilibyśmy [na jakiś
czas] panowanie na Atlantyku. Ponadto, wpłynęłoby to na dostawy
żywności, od których zależy nasze życie, paraliżując wszelki wysiłek,
a przede wszystkim utrudniłoby kursowanie ogromnych konwojów
transportujących przez ocean amerykańskich żołnierzy, których licz-
ba rośnie obecnie do 80 tys. miesięcznie, i kompletnie uniemożliwiło­
by stworzenie rzeczywiście silnego drugiego frontu w 1943 r.
Moi doradcy ds. marynarki mówią, że gdyby w obecnych okolicz-
nościach mieli do dyspozycji niemieckie okręty nawodne, podwodne
i lotnictwo, zagwarantowaliby całkowite zniszczenie każdego kon-
woju udającego się do północnej Rosji. Do tej pory zdołali już wyzbyć
się jakichkolwiek nadziei, że konwojom podejmującym próby poko-
nania tej trasy, gdy trwają białe noce, powiedzie się lepiej niż konwo-
jowi "PQ-l7". Z wielkim żalem więc doszliśmy do wniosku, że próba
wysłania kolejnego konwoju "PQ-18" nie przyniosłaby Wam korzy-
ści, powodując poważne straty dla wspólnej sprawy. Jednocześnie
zapewniam Pana, że gdy tylko znajdziemy jakieś rozwiązanie, które
dałoby szansę na dotarcie do Was przynajmniej jakiejś mieszczącej się
w granicach rozsądku części konwojowanych dostaw - rejsy natych-
280 JAPONIA ATAKUJE

miast zostaną wznowione. Problem polega na tym, aby Morze Baren-


tsa uczynić dla niemieckich okrętów tak niebezpiecznym, jak oni je
czynią dla naszych. Jest to cel, do którego będziemy dążyć przy wy-
korzystaniu naszych wspólnych środków. Chciałbym wysłać do pół­
nocnej Rosji wyższego oficera RAF-u w celu przedyskutowania spra-
wy z Waszymi oficerami i opracowania planów.
Tymczasem jesteśmy gotowi do bezzwłocznego wysłania do Zatoki
Perskiej kilku statków, które miały popłynąć w konwoju "PQ". [ ... l
Wspominał Pan o połączonych operacjach na północy. Przeszkody,
. które uniemożliwiają nam obecnie wysyłanie dalszych konwojów,
udaremniają także wysłanie sił lądowych i powietrznych dla celów
operacyjnych w północnej Norwegii. Ale nasi oficerowie zastanowią
się wspólnie nad możliwością przeprowadzenia operacji połączo­
nych w październiku lub później (gdy będzie odpowiednio ciemno).
Byłoby lepiej, gdyby mógł Pan przysłać oficerów tutaj, lecz jeśli nie
jest to możliwe, nasi przybędą do Was.
Oprócz operacji na północy, zastanawiamy się nad możliwością
pomocy na Waszym południowym skrzydle. Jeśli zdołamy ode-
przeć Rommla, być może będziemy w stanie wysłać najesieni zna-
czne siły powietrzne, które zajęłyby pozycje po lewej stronie
Waszej linii. Utrzymanie tych sił nad szlakiem transperskim bez redu-
kcji dostaw dla Was będzie bardzo trudne, ale mam nadzieję, że w naj-
bliższej przyszłości przedłożę Panu konkretne propozycje. Najpierw
musimy jednak pokonać Rommla. Trwają teraz zacięte walki.[ ... l
Jestem przekonany, że gdyby mógł Pan, Panie Premierze, wysłać
do Palestyny chętnie obiecane przez Pana wcześniej trzy dywizje
Polaków, którzy przyłączyliby się tam do swoich rodaków, otrzy-
mując pełne uzbrojenie, dobrze przysłużyłoby się to wspólnej spra-
wie. Odegrałoby to niezwykle istotną rolę w przyszłych walkach,
a także, wywołując wrażenie rosnących szeregów zmierzających
na południe, dodało otuchy Turkom. Mam nadzieję, że projekt ten,
który tak bardzo sobie cenimy, nie spali na panewce pod prete-
kstem, że Polacy chcą oprócz żołnierzy zabrać znaczną ilość ko-
biet i dzieci, co w dużym stopniu rzutuje na racje żywnościowe
wydawane polskim żołnierzom. Wykarmienie takiej ilości dodat-
kowych osób będzie dla nas znacznym ciężarem. Sądzimy jednak,
że dla stworzenia polskiej armii, która z całą lojalnością będzie
uczestniczyła w walkach dla naszej obopólnej korzyści, warto
podjąć się tego trudu. Sami w rejonie Lewantu nie mamy zbyt wie-
le żywności, lecz jest jej dużo w Indiach i problem polega wyłącz­
nie na sprowadzeniu jej stamtąd.
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 281

Jeśli nie dostaniemy Polaków, musielibyśmy uszczuplić liczbę żoł­


nierzy uwzględnioną w toczących się już na dużą skalę przygotowa-
niach do angielsko-amerykańskiej zmasowanej inwazji na kontynent.
Przygotowania te już skłoniły Niemców do wycofania dwóch grup
ciężkich bombowców z południowej Rosji do Francji. Proszę mi wie-
rzyć, że nie ma niczego, co mogłoby się okazać skuteczne i znajduje
się w granicach rozsądku, czego my i Amerykanie nie zrobilibyśmy,
aby dopomóc w Waszej imponującej walce. Prezydent ija niestrudze-
nie szukamy środków, dzięki którym można będzie przezwyciężyć te
olbrzymie trudności, jakie narzuca geografia, słona woda i potęga
nieprzyjaciela. Telegram ten pokazałem Prezydentowi.

Nie muszę mówić, że dostałem ostrą w tonie i cierpką


odpowiedź.

Premier Stalin do premiera Churchilla 23 lipca 1942


1. Otrzymałem Pańską depeszę 17 lipca. Można z niej wyciągnąć
dwa wnioski. Po pierwsze, rząd brytyjski odmawia dalszego przesy-
łania materiałów wojennych do Związku Radzieckiego szlakiem pół­
nocnym. Po drugie, pomimo ustalonego komunikatu dotyczącego pil-
nej potrzeby stworzenia w 1942 r. drugiego frontu, rząd brytyjski od-
kłada tę sprawę do 1943 r.
2. Nasi eksperci ds. marynarki uważają, że powody wysunięte przez
ekspertów brytyjskich dla usprawiedliwienia zawieszenia konwojów
kursujących do północnych portów ZSRR są absolutnie nieprzekony-
wające. Są zdania, iż przejawiając dobrą wolę i gotowość wywiązania
się z ustalonych zobowiązań, konwoje te mogłyby regularnie kurso-
wać, a nieprzyjacielowi można by zadawać duże straty. Naszym eks-
pertom trudno jest także zrozumieć i zinterpretować rozkaz wydany
przez Admiralicję, że jednostki eskortujące ,,PQ-l7" powinny zawró-
cić, podczas gdy statki handlowe mają się rozproszyć i próbować do-
trzeć do radzieckich portów całkowicie pozbawione osłony. Nie uwa-
żam, oczywiście, że konwoje do północnych portów radzieckich
mogą obyć się bez ryzyka i strat. Lecz w czasie wojny żadne istot-
ne przedsięwzięcie nie odbywa się bez ryzyka czy strat. W każdym
razie, nigdy nie spodziewałbym się, że rząd brytyjski może wstrzy-
mać przesyłanie materiałów wojennych do nas właśnie w momen-
cie, gdy Związek Radziecki w obliczu trudnej sytuacji na fron-
cie radziecko-niemieckim potrzebuje ich bardziej niż kiedykol-
wiek. Oczywistym jest, że transport przez Zatokę Perską
w żadnym razie nie zrównoważy konwojów przeznaczonych do
portów północnych.
282 JAPONIA ATAKUJE

3. Jeśli chodzi o drugą sprawę, tzn. kwestię stworzenia drugiego


frontu w Europie, obawiam się, że nie jest ona traktowana z powagą,
na jaką zasługuje. Biorąc w pełni pod uwagę obecną sytuację na fron-
cie radziecko-niemieckim, mocno muszę podkreślić, że rząd radziecki
nie może zgodzić się na zwlekanie z utworzeniem drugiego frontu
w Europie do 1943 r.
Mam nadzieję, że nie czuje się Pan urażony, że szczerze wyraziłem
moją własną opinię, jak i opinię moich kolegów, na temat problemów
poruszonych w Pana depeszy.

Argumenty te są bezpodstawne. Jeśli chodzi o niewywią­


zywanie się z "ustalonych zobowiązań" dostarczania dostaw
wojennych do sowieckich portów, to w czasie opracowywania
porozumienia w tej sprawie, szczególnie domagano się, aby
Rosjanie wzięli na siebie odpowiedzialność za transportowanie
ich do Rosji. Wszystko co zrobiliśmy ponadto, wynikało z na-
szej dobrej woli. Co do zarzutów niedotrzymania słowa w spra-
wie utworzenia w 1942 r. drugiego frontu, nasze aide-memoire
stanowiło najlepszą obronę. Uznałem jednak, że nie warto wda-
wać się w spory z Sowietami, którzy, zanim zostali zaatakowa-
ni, naj chętniej sami by nas starli na pył, dzieląc się łupem z Hit-
lerem, a którzy nawet walcząc wspólnie z nami nie potrafili się
zdobyć na przynajmniej jedno słowo współczucia z powodu
brytyjskich i amerykańskich strat, jakie nas spotkały przy pró-
bie niesienia im pomocy.
Prezydent podzielał moje stanowisko.
Prezydent do byłego człowieka marynarki 29 lipca 1942
Zgadzam się, że Pana odpowiedź na depeszę Stalina musi być sfor-
mułowana bardzo ostrożnie. Zawsze winniśmy mieć na uwadze oso-
bowość naszego sojusznika oraz bardzo trudną i niebezpieczną sytu-
ację, jakiej musi stawiać czoło. Po nikim, kogo kraj został zaatakowa-
ny, nie można się spodziewać podejścia do wojny w kontekście
ogólnoświatowym. Myślę, że powinniśmy spróbować postawić się na
jego miejscu. Sądzę, że po pierwsze musimy mu wyraźnie powie-
dzieć, że zdecydowaliśmy się na podjęcie akcji w 1942 r. Uważam, że
unikając informacji o dokładnym rodzaju zakładanych przez nas ope-
racji, bezwarunkowo powinno mu się uświadomić fakt, że takie ope-
racje będą miały miejsce.
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 283

Sądzę jednak, że nie powinien Pan wzniecać w Stalinie płonnych


nadziei w związku z północnymi konwojami, chociaż zgadzam się
z Panem, że niezależnie od dużego ryzyka z tym związanego, powin-
niśmy taki konwój wysłać, jeśli będzie istniała jakakolwiek szansa
powodzenia.
Wciąż mam nadzieję, że uda nam się wysłać lotnictwo prosto na
front rosyjski i prowadzę tutaj na ten temat rozmowy. Sądzę, że nie
byłoby mądre obiecywanie tych sił powietrznych tylko pod warun-
kiem powodzenia walk w Egipcie. Potrzeby Rosji są pilne i natych-
miastowe. Mam wrażenie, że dla rosyjskiej armii i dla rosyjskiego
narodu wiele by znaczyło, gdyby wiedziano, że część naszych sił
powietrznych walczy wraz z nimi w sposób bardzo bezpośredni.
Chociaż jesteśmy przekonani, że obecne i przewidywane wyko-
rzystanie naszych połączonych sił powietrznych jest ze strategicz-
nego punktu widzenia jak najlepsze, mam odczucie, że Stalin jest
innego zdania. Wyobrażam sobie, że Stalin nie ma ochoty na anga-
żowanie się w teoretyczną dyskusję na temat strategii i jestem pe-
wien, że bezpośrednie wsparcie na południowym krańcu jego
frontu pasowałoby mu znacznie bardziej, niż przedsięwzięcie pla-
nowane przez nas.

Pozwoliłem więc, żeby cierpka depesza Stalina przeszła bez


żadnego szczególnego oddźwięku. W końcu armie rosyjskie
strasznie doświadczały trudów wojny i kampania przechodziła
kryzys.
.. - ..
Na konferencji niemieckiego głównego dowódcy marynarki
z Fiihrerem 26 sierpnia 1942 r. admirał Raeder stwierdził:
Wszystko wskazuje na to, że
konwój aliantów nie wyruszył. Mo-
żemy więc przypuszczać, że nasze okręty podwodne i lotnictwo
doszczętnie niszcząc ostatni konwój, zmusiły wroga do zaniecha-
nia tego szlaku na jakiś czas, albo nawet zupełnie, do momentu
zmiany całego systemu dotyczącego szlaków dostaw. Dostawy do
północnych portów Rosji mają decydujące znaczenie dla całego
przebiegu wojny prowadzonej przez kraje anglosaskie. Muszą
utrzymywać potencjał Rosji, aby angażował on siły niemieckie.
Nieprzyjaciel więc naj prawdopodobniej będzie kontynuował eks-
pediowanie dostaw do północnej Rosji, dlatego sztab marynarki
musi nadal zachować okręty podwodne na tych samych szlakach.
284 JAPONIA ATAKUJE

Dużaczęść floty będzie dodatkowo stacjonowała w północnej Nor-


wegii. Powodem tego, oprócz umożliwienia ataków na konwoje, jest
stała groźba natarcia ze strony nieprzyjaciela. Tylko utrzymując flo-
tę na norweskich wodach, możemy mieć nadzieję na skuteczne sta-
wienie czoła niebezpieczeństwu. Ponadto, szczególnie ważne jest,
w ramach całościowej strategii państw Osi, aby "sama obecność
niemieckiej floty" odstraszała brytyjską Home Fleet, zwłaszcza
gdy siły angielsko-amerykańskie poniosły takie straty na Morzu
Śródziemnym i na Pacyfiku. Japończycy są w równym stopniu
świadomi znaczenia tego kroku. W dodatku na wodach naszego
kraju stale rośnie niebezpieczeństwo min przeciwnika, dlatego jed-
nostki marynarki mogą być tam kierowane tylko w celu remontu,
albo przeprowadzenia ćwiczeń .
... - ..
Następny konwój do północnej Rosji wyruszył dopiero we
wrześniu. Do tego czasu przekształcono schemat obrony i kon-
wojowi towarzyszyła teraz szczelna eskorta 16 niszczycieli,
a także pierwszego z nowych lotniskowców eskortowych,
Avengera, z dwunastoma myśliwcami. Jak przedtem, silne
wsparcie stanowiła flota. Tym razem jednak, niemieckie okręty
nawodne nie próbowały nawet interweniować, pozostawiając
zadanie atakowania konwojów lotnictwu i U-bootom. Na sku-
tek tego, rozgorzała zacięta bitwa w powietrzu, w której znisz-
czono 24 samoloty wroga z około stu, jakie ruszyły do ataku.
Straciliśmy w tych akcjach 10 statków handlowych, dwa dodat-
kowo padły ofiarą U-bootów, ale 27 szczęśliwie przedarło się
do celu.
.. -..
Nie tylko spadła na nas prawie cała odpowiedzialność za ob-
ronę tych konwojów, lecz do końca 1942 r., jak widać w dołą­
czonej tabeli, z naszych ograniczonych różnorodnymi potrze-
bami zasobów dostarczyliśmy Rosji ogromną liczbę samolotów
i czołgów. Liczby te są ostateczną odpowiedzią dla tych, którzy
sugerują, że za naszymi staraniami pomocy dla Rosji w jej wal-
kach kryła się niechęć i oziębłość. Odważnie przelewaliśmy
krew dla naszego dzielnego, znękanego sojusznika.
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 285

DOSTAWY DO PÓŁNOCNEJ ROSJI, 1941-1942


Dotyczy dostaw, które dotarły do portów rosyjskich.
(liczby podane w przybliżeniu)
1941

Statki Rodzaje ładunku

Pod Pod Pojazdy Czołgi Samo- Amuni- Ropa


dwódz- dowódz- (liczba) (liczba) loty cja i naftowa
twem twem (liczba) inne (w i
bryt. ameryk. tonach) benzyna
(tony)
Dostawy
867 446 676 75512 O
bryt.
34 14
Dostawy
1506 35 29 11 460 24900
ameryk.
Łącznie 34 14 2373 481 705 86972 24900
1942
Dostawy
3029 1347 1312 190263 O
bryt.
68 103
Dostawy
18998 1448 648 337 429 44583
ameryk.
Łącznie 68 103 22027 2795 1960 527692 44583
ŁĄCZNE DOSTAWY
Łączne
dostawy 102 117 24400 3276 2665 614664 69483
1941-42
STRATY PONIESIONE NA MORZU
Łączne
straty 22 42* 8422 1226 656 232483 7373
1941-42

* Niektóre straty zostały poniesione na Północnym Atlantyku .


.. - ..
Rok 1942 nie miał się zakończyć bez iskierki triumfu, jaką
wykrzesało wykonanie przez RAF niewdzięcznego zadania,
lecz musimy się przenieść w przyszłość. Po rejsie "PQ-18" we
wrześniu 1942 r., konwoje do północnej Rosji zawieszono po-
286 JAPONIA ATAKUJE

nownie. Następnie główne operacje w Afryce Północnej miały


zagarnąć cały nasz potencjał marynarki, jaki znajdował się na
wodach Wielkiej Brytanii. Lecz tymczasem piętrzyły się dosta-
wy do Rosji i rozważano kolejne możliwości zabezpieczenia
przyszłych konwojów. Dopiero pod koniec grudnia w tę niebez-
pieczną drogę wyruszył kolejny konwój. Rozdzielono go na
dwie części, każda z nich pod eskortą sześciu czy siedmiu nisz-
czycieli, w całości osłaniane przez Home Fleet. Pierwsza grupa
dotarła bezpiecznie. Droga drugiej okazała się bardziej burzli-
wa. Rankiem 31 grudnia, komandor R. Sherbrooke, dowodzący
eskortą na niszczycielu Ons lo w, znajdował się około 150 mil na
północny wschód od Przylądka Północnego, kiedy zauważył
trzy niszczyciele wroga. Natychmiast wykonał zwrot, aby
na nie uderzyć. Gdy rozpoczęła się walka, pojawił się ciężki
niemiecki krążownik Hipper. Brytyjskie niszczyciele odpierały
ataki tego potężnego okrętu przez blisko godzinę. Błyski dział
sprowadziły na miejsce akcji admirała Burnetta z jego dwoma
krążownikami, Sheffieldem i Jamaica oddalonymi o 25 mil. Si-
ły te, zmierzając na południe, wpadły na pancernik kieszonko-
wy Liitzow, który po krótkich walkach zniknął w półmroku kie-
rując się gdzieś na zachód. Niemiecki admirał, sądząc, że bry-
tyjskie krążowniki zwiastowały eskadrę bojową, pośpiesznie
się wycofał. W czasie tej krótkiej potyczki znajdujący się w po-
bliżu niemiecki niszczyciel zatopił Sheffielda. Nastąpił gwał­
towny atak. Dwa duże okręty niemieckie i ich eskorta sześciu
niszczycieli, uderzyły na konwój osłaniany przez Sherbrooke'a.
Ale uderzenie nie powiodło się.
Konwój dotarł bezpiecznie na rosyjskie wody ze stratą jedne-
go niszczyciela i z niewielkim zaledwie uszkodzeniem jednego
statku handlowego. Komandor Sherbrooke, który został dotkli-
wie zraniony już na samym początku, ale nadal prowadził swój
okręt do walki i osobiście kierował operacją pomimo utraty
oka, został odznaczony Victońa Cross.
Sprawa ta wywołała w najwyższym dowództwie niemieckim
daleko idące reperkusje. W wyniku opóźnienia transmisji syg-
nałów, najwyższe dowództwo dowiedziało się o tym epizodzie
z angielskich wiadomości. Hitler był wściekły. Gdy czekał tak
KONWOJE ARKTYCZNE 1942 287

niecierpliwie na wynik walk, Goring podsycał jego złość


z przekąsem narzekając, iż wysyłanie eskadr niemieckiego lot-
nictwa w celu osłony największych okrętów marynarki to mar-
notrawstwo, i sugerując, że okręty powinno przeznaczyć się do
rozbiórki. Admirał Raeder otrzymał rozkaz natychmiastowego
złożenia raportu. 6 stycznia odbyła się konferencja dotycząca
spraw morskich. Hitler wystąpił z tyradą na temat postępowa­
nia niemieckiej marynarki. "Jeśli Puhrer zdecyduje się zlikwi-
dować większe okręty, nie powinno się tego odbierać jako de-
gradacji. Byłoby tak tylko wtedy, gdyby wyeliminował on wal-
czącą formację, która wykazała się pełną użytecznością. Analo-
gicznym do tego przykładem warmii, byłoby zlikwidowanie
wszystkich dywizji kawalerii." Raeder dostał rozkaz złożenia
pisemnego raportu odpowiadającego na pytanie, dlaczego prze-
ciwstawiał się rozbrojeniu największych okrętów. Kiedy Hitler
otrzymał memorandum, potraktował je z drwiną i rozkazał
Donitzowi, wyznaczonemu na następcę Raedera, opracowanie
planów, które spełniałyby jego wymogi. Wokół Hitlera rozgo-
rzał zawzięty konflikt toczący się między Goringiem a Raede-
rem nad przyszłością niemieckiej marynarki na tle przyszłości
Luftwaffe. Ale Raeder rozpaczliwie bronił sił zbrojnych, który-
mi dowodził od 1928 r. Wielokrotnie domagał się stworzenia
oddzielnego lotnictwa morskiego, czemu skutecznie przeciw-
stawiał się Goring utrzymując, że jego lotnictwo może zdziałać
więcej na morzu niż marynarka. Zwyciężył Goring i 30 stycz-
nia Raeder podał się do dymisji. Zastąpił go Donitz, ambitny
admirał U-bootów. Obaj mieli od tej pory zmonopolizować bu-
dowę nowych środków uzbrojenia.
W ten sposób ta błyskotliwa akcja Royal Navy, podjęta dla
osłonięcia alianckiego konwoju płynącego do Rosji pod koniec
roku, bezpośrednio doprowadziła do wielkiego kryzysu w poli-
tyce wroga dotyczącej marynarki i zakończyła marzenie Nie-
mców o jeszcze jednej flocie pełnomorskiej.
ROZDZIAŁ XVI

OFENSYWA W ETERZE

Nalot na Bruneval, 27 lutego 1942 r. - Bezcenna nagroda - Brakujący


szczegół - "Lichtenstein" - Wspaniały wyczyn - Wątpliwości doty-
czące celności naszego bombardowania - Przyrządy do naprowadza-
nia bombowców - "Gee" - "Oboe" - H2S - Plany nowej ofensywy
bombowej na Niemcy - Wolne tempo produkcji H2 S - Wynik zasto-
sowania przyrządu w kampanii przeciwko U-bootom - Urządzenie
ASV - Dzielimy się z wrogiem służbą do lokalizowania pozycji -
Reakcja w kwaterze Hitlera na nową ofensywę naszych bombowców-
W walce z niemieckimi nocnymi atakami myśliwców - Linia Kammhu-
bera - Środek zwany" Window" - Wahania towarzyszące jego wpro-
wadzeniu - Jego znaczny sukces.

Z
imą 1941 r. nasz wywiad zaczął podejrzewać, że Nie-
mcy używają nowych urządzeń radiolokacyjnych wy-
krywających kierunek lotu i odległość do naszych sa-
molotów na potrzeby ich dział przeciwlotniczych. Uządzenie
takie wyglądało rzekomo jak ogromna elektryczna kula ognia.
Dzięki naszym agentom specjalnym, aparatom nasłuchowym
i fotografiom z powietrza wkrótce wykryto łańcuch placówek
rozciągających się wzdłuż wybrzeży europejskich i ustalono, że
jedna z nich, prawdopodobnie posiadająca nowe wyposażenie,
została założona w Bruneval, na przylądku d' Antifer, niedaleko
Hawru. 3 grudnia 1941 r. dowódca dywizjonu jednostki rozpo-
znania fotograficznego przypadkiem odwiedził centrum wy-
wiadu i dowiedział się o naszych podejrzeniach. Z własnej ini-
cjatywy wybrał się na lot rozpoznawczy następnego dnia i wy-
patrzył urządzenie. 5 grudnia zrobił kolejny wypad i udało mu
się zrobić znakomitą fotografię. Nasi naukowcy stwierdzili, że
było to dokładnie to, czego się spodziewali. Chociaż placówka
OFENSYWA W ETERZE 289

znajdowała się na klifie o wysokości czterystu stóp, pobliska


plaża w formie półki dawała możliwość przeprowadzenia de-
santu, zaplanowano więc akcję komandosów.
27 lutego 1942 r., trzymając się z dala od obrońców, w śniegu
i w ciemnościach, z tyłu za placówką niemiecką wylądował
o północy na szczycie klifu oddział wojsk spadochronowych.
Wraz z nimi udała się doborowa grupa saperów i radiomecha-
ników RAF-u z rozkazami zabrania możliwie jak największej
liczby urządzeń, naszkicowania i sfotografowania tego, co zo-
stanie oraz, o ile okaże się to możliwe, schwytania jednego
z niemieckich operatorów. Powiodło im się we wszystkim, cho-
ciaż pewne niedociągnięcie w planie ograniczyło czas ich dzia-
łania z pół godziny do zaledwie dziesięciu minut. Odnaleziono
większość urządzeń, zdemontowano je pod ogniem i przenie-
siono na plażę. Tutaj czekała marynarka, która grupę zabrała.
W ten sposób zostaliśmy posiadaczami najważniejszych części
głównego urządzenia niemieckiej obrony radiolokacyjnej i mo-
gliśmy zdobyć informacje, które w dużym stopniu pomogły na-
szej ofensywie powietrznej .
.. - ..
Dzięki dodatkowemu wsparciu gwałtownie rosnącej siatki
agentów specjalnie wyszkolonych w wywiadzie radiolokacyj-
nym oraz przyjaznym nam obywatelom państw neutralnych,
którzy zdobywali informacje w okupowanych państwach, na-
sza wiedza na temat systemu niemieckiej obrony pęczniała
przez cały 1942 rok. Mówiąc o "agentach" i "przyjaznych neu-
tralnych" trzeba przyznać, że na szczególne wyróżnienie zasłu­
żyli sobie Belgowie. W 1942 r. dostarczyli około 80% informa-
cji na ten temat, w tym ważną mapę skradzioną niemieckiemu
oficerowi dowodzącemu oświetleniem i urządzeniami radio-
lokacyjnymi jednego z dwóch najbardziej na północ wysunię­
tych sektorów niemieckiej linii nocnych myśliwców w Belgii.
To ta mapa, wraz z innymi informacjami, umożliwiła naszym
ekspertom rozpracowanie systemu niemieckiej obrony powie-
trznej. Przed końcem roku nie tylko wiedzieliśmy, jak działa
system nieprzyjaciela, ale także jak się z nim rozprawić.
290 JAPONIA ATAKUJE

Brakowało nam jednak wciąż jednego szczegółu, któ-


ry przez wiele jeszcze miesięcy nie został odkryty. Pod ko-
niec roku profesor Lindemann, obecnie lord Cherwell, po-
wiedział mi, że Niemcy wyposażyli swoje nocne myśliwce
w nowy rodzaj zestawu radiolokacyjnego. Nie wiedzieliśmy
na ten temat prawie nic, z wyjątkiem tego, że nazywa się
"Lichtenstein" i przeznaczony jest do polowania na nasze
bombowce. Odkrycie czegoś więcej na ten temat przed roz-
poczęciem ofensywy powietrznej stało się bezwzględną ko-
niecznością. Nocą, 2 grudnia 1942 r., wysłano w formie przy-
nęty samolot z dywizjonu 192. Wielokrotnie był atakowany
przez nieprzyjacielski nocny myśliwiec emitujący przekaz
urządzenia "Lichtenstein". O mały włos nie zginęła cała za-
łoga. Specjalny operator wsłuchujący się w emitowane fale,
został dotkliwie zraniony w głowę, lecz nadal prowadził ba-
czne obserwacje. Operator radia, z poważnymi obrażeniami,
został ewakuowany na spadochronie z samolotu nad Rams-
gate i ocalał wraz z cennymi obserwacjami. Reszta załogi
skierowała samolot nad morze i wylądowała na wodzie, po-
nieważ maszyna była zbyt uszkodzona, aby wylądować na
lotnisku. Uratowała ich łódź z Deal. Luka w naszej wiedzy
na temat niemieckiego systemu nocnej obrony została wypeł­
niona~

.. - ..
Pod koniec 1940 r. profesor Lindemann zasiał w moim umy-
śle pierwsze wątpliwości, odnośnie precyzji naszego bombar-
dowarita i w 1941 r. upoważniłem jego Wydział Statystyki do
przeprowadzenia dochodzenia w kwaterze głównej bombow-
ców. Wyniki potwierdziły nasze obawy. Dowiedzieliśmy się, że
chociaż dowództwo bombowców było przekonane, że trafiało
w cel, 2/3 załóg nalotów nie udawało się właściwie uderzyć
w obrębie pięciu mil od celu. Fotografie wykonane w powie-
trzu pokazywały, jakich niewielkich szkód dokonaliśmy. Oka-
zało się również, że załogi samolotów były tego świadome i sła­
be wyniki przy tak dużym ryzyku bardzo je zniechęcały. Dopó-
ty, dopóki nie mogliśmy czegoś z tym zrobić, wydawało się, że
OFENSYWA W ETERZE 291

nocne bombardowania nie mają sensu. 3 września 1941 r. napi-


sałem:

Premier do szefa sztabu lotnictwa


Jest to bardzo istotny dokument [lorda Cherwella na temat wyni-
ków Waszych nalotów bombowych na Niemcy w czerwcu i w lipcu]
i wymaga chyba, żebyście się tym poważnie zainteresowali. Oczekuję
Waszych propozycji działania.

Zaproponowano kilka metod naprowadzania bombowców na


cel przy pomocy radia, ale dopóki nie uświadomiliśmy sobie jak
daleko od celu spadają nasze bomby, nie było sensu kompliko-
wać sytuacji. Teraz uwagę skoncentrowano właśnie na tym.
Skonstruowaliśmy przyrząd "Gee", za pomocą którego impulsy
radiowe były jednocześnie wysyłane z trzech oddalonych pla-
cówek w Anglii. Dzięki dokładnej synchronizacji momentu ich
dotarcia do samolotu, przyrząd mógł ustalić jego pozycję z do-
kładnościąjednej mili. Było to spore usprawnienie i zaczęliśmy
go używać na dużą skalę w mniej więcej dziesięć dni po nalocie
na BrunevaI. Mogliśmy go co najwyżej wykorzystać do Zagłę­
bia Ruhry, ale swoim zasięgiem nie mógł dotrzeć w głąb Nie-
miec. W tym czasie bombardowaliśmy także Rostock i Lubekę,
ale nie stosowaliśmy "Gee". Inny przyrząd służący do podo-
bnych celów, pod nazwą "Oboe", był bardziej dokładny. Lecz
ponieważ przez znaczny czas wymagał utrzymywania kursu
w linii prostej, bombowce były narażone na duże niebezpie-
czeństwo ze strony dział przeciwlotniczych. I tak jak w przy-
padku "Gee", fale radiowe, dla jakich został zaprojektowany,
były zbyt krótkie, aby załamywać się na powierzchnr ziemi
i dlatego mógł być używany tylko w sytuacji, kiedy samolot
znajdował się nad horyzontem, powiedzmy w odległości 200
mil przy wysokości 25 tys. stóp. Ograniczało to zakres naszych
ataków. Potrzebowaliśmy czegoś lepszego.
Od 1941 r., kiedy wykazano, że pomysł jest wykonalny, Lin-
demann przekonywał, że zestaw radarowy zamontowany w sa-
mym samolocie, jest w stanie wyświetlić na ekranie w kokpicie
mapę terenu, nad którym samolot leci. Gdyby dany bombowiec
był pilotowany przy pomocy "Gee" albo innych metod, w za-
292 JAPONIA ATAKUJE

sięgu, powiedzmy, 50 mil od celu, istniałaby możliwość przełą­


czenia na to urządzenie i zrzucenia bomb poprzez chmury czy
mgłę, unikając zderzenia albo kolizji. Odległość nie miałaby
znaczenia, gdyby samolot był wyposażony w "oko" radaru,
a oko widziałoby w ciemności.
Konstruowanie tego przyrządu, znanego później pod krypto-
nimem H2S, napotykało wiele trudności i przez jakiś czas
ostrzegano mnie, że może w ogóle nie dać wyniku. Lecz, jak
świadczą następujące pisma, nalegałem, aby się tym zająć i w
końcu wszystko poszło dobrze. Wykorzystano specjalne fale
ultrakrótkie. Czym krótsza fala, tym obraz na ekranie samolotu
stawał się wyraźniejszy. Urządzenie do emisji tych mikrofal,
jak je nazwaliśmy, było w pełni brytyjskim wynalazkiem
i zrewolucjonizowało wojnę radiową zarówno na lądzie, jak
i na morzu. Niemcy nie byli w stanie go odtworzyć, zanim nie
wpadło w ich ręce. Ale wszystko to należy do przyszłości.
W tym krytycznym okresie, oprócz teorii naukowych nie było
prawie nic, na czym można by się oprzeć. Pierwszy krok pole-
gał na wykonaniu prototypu. Jeśliby funkcjonował, trzeba by
z kolei uruchomić masową produkcję, zainstalować urządzenie
w samolotach i przeszkolić załogi w zakresie jego obsługi. Jeśli
straciłoby się zbyt dużo czasu na eksperymenty, opóźniłoby to
produkcję, a co za tym idzie precyzję bombardowania .

.. - ...
Premier do ministra lotnictwa 14 kwietnia 1942
Wiążemy duże nadzieje z zimową ofensywą powietrzną przeciwko
Niemcom i nie możemy szczędzić sił, aby wytłumaczyć konieczność
poświęcenia temu większości naszego ogólnonarodowego wysiłku.
Obowiązkiem Ministerstwa Lotnictwa jest upewnić się, czy do bom-
bardowania niemieckich miast nasze lotnictwo ma do dyspozycji ma-
ksymalną ilość najlepszego typu bomb. Jeśli nie będzie można zagwa-
rantować, że większość naszych bomb spowoduje rzeczywiste szko-
dy, trudno będzie uzasadnić priorytetowość tej formy walki. Myślę, że
następujące czynniki mogą się przyczynić do powodzenia:
a) Upewnienie się, czy załogi są przeszkolone w zakresie użytko­
wania urządzeń do bombardowania przy braku widoczności, któ-
OFENSYWA W ETERZE 293

re do jesieni powinny być zainstalowane w większości nocnych


bombowców.
b) Wykrycie wszelkie trudności, jakie nawigatorom może sprawiać
użycie sekstantów do astronawigacji, przezwyciężyć je i upew-
nić się, czy metoda ta stosowana jest do naprowadzania w strefę
12 do 15 mil od celu, kiedy swoją rolę zaczyna odgrywać urzą­
dzenie do bombardowania bez widoczności.
c) Upewnienie się, czy większość samolotów, jakich się spodziewa-
my, nie zostanie unieruchomiona w wynikli złej pogody. Będzie
to wymagało przygotowania odpowiednic,h pasów startowych,
przyrządów naprowadzających, może urządzeń do podnoszenia
mgły na lotniskach i urządzeń do rozmrażania i do lądowania bez
widoczności w samolotach. .
d) Naleganie na dostarczenie odpowiedniej ilości bomb zapalają­
cych i o wysokim współczynniku wagowym ładunku, nawet jeśli
wpłynie to na zmniejszenie przejrzystości instrukcji. Poruszyłem
tę sprawę w lipcu zeszłego roku i zapewniono mnie, że niczego
nie zabraknie, ale mam wrażenie, że l()()O-funtowe i SaO-funto-
we bomby, które stanowią trzon naszych ładunków, są jeszcze
starszego typu i charakteryzują się brakiem skuteczności.
Musimy być przygotowani na to, iż nieprzyjaciel usprawni swój
system obrony, zarówno na lądzie, jak w powietrzu. Rozumiem, że
przewidziano w tym celu różne środki zaradcze, których na razie słu­
sznie nie używamy. Zobaczycie, że wszystkie działania zostaną na
pewno skoordynowane, tak że gdy tylko zajdzie pilna potrzeba,naty-
chmiast ich użyjemy.

Trzy tygodnie później odbyło się spotkanie i zatwierdziłem


plan działań wyjątkowych.
Premier do ministra lotnictwa 6 maja 1942
Miło usłyszeć, że wiele spraw poruszonych w mojej nocie z 14
kwietnia zostało załatwionych.
Mam nadzieję, że złożono duże zamówienie na H2S i nic nie
stanie na przeszkodzie, otrzymania go na czas. Jeśli spełni oczeki-
wania, powinno to znacznie zmienić sytuację w trakcie nadchodzą­
cej zimy.
Pana stwierdzenie, że Ministerstwo Przemysłu Lotniczego nie jest
w stanie do końca roku dostarczyć odpowiedniej ilości bomb średniej
wielkości, jest dla mnie wielką niespodzianką. W lipcu zeszłego roku
pisałem do Pana w tej sprawie i odpowiedział Pan, że obiecano je
dostarczyć w krótkim terminie. A teraz wygląda na to, że czeka je
294 JAPONIA ATAKUJE

jeszcze przejście testów młotkowych itd. Mam wrażenie, że byłoby


lepiej zrzucić dużo kruszących ładunków wybuchowych w jakimkol-
wiek cienkościennym pojemniku, niż zaprzepaścić szansę bombardo-
wania.
Chociaż najistotniejsze sprawy są w toku załatwiania, jest tak wiele
spraw cząstkowych związanych z tym zadaniem, które należy dopro-
wadzić do końca w określonym czasie, że może byłoby lepiej wyzna-
czyć jedną osobę odpowiedzialną, zobowiązaną do składania comie-
sięcznych raportów. Słyszałem, że sir Robert Renwick wyróżnił się
jako człowiek przedsiębiorczy, doświadczony, mający duże zasługi
w związku z "Gee". Nie sądzi Pan, że nieźle nadawałby się do tego
celu? Byłoby straszną katastrofą, gdyby się okazało, że plan bombar-
dowania zostaje zahamowany, ponieważ jeden lub dwa jego elementy
pozostają w tyle.

Producenci mieli pewne obawy, ale 7 czerwca mogłem już


napisać:

Premier do ministra lotnictwa 7 czerwca 1942


Przyjemność sprawiła mi wiadomość, że wstępne próby H 2S oka-
zały się niezwykle zadowalające. Lecz jestem głęboko zaniepokojony
zapowiadanym wolnym tempem uruchomienia jego produkcji.
Z trzema zestawami w sierpniu i dwunastoma w listopadzie nie mo-
żemy nawet myśleć o rozpoczynaniu wdrażania. Nawet jeśli nie bę­
dziemy mogli wyposażyć w nie wszystkich bombowców musimy za
wszelką cenę nalegać na uzyskanie wystarczającej ich liczby, aby do
jesieni móc precyzyjnie naprowadzać na cel i nic nie może nam
w tym przeszkodzić.
Proponuję, żeby zwołać zebranie w przyszłym tygodniu dla prze-
dyskutowania tej sprawy i wtedy zobaczymy, co się da zrobić. Sprawa
jest tym pilniejsza, że wynik naszego drugiego potężnego nalotu
w dużym stopniu zawiódł nasze oczekiwania.
Cieszę się, że załatwił Pan z ministrem przemysłu lotniczego, aby
sir Robert Renwick osobiście zajął się przyśpieszeniem produkcji te-
go potrzebnego sprzętu radiowego. Mam nadzieję, że nie pozwoli
Pan, aby rozpraszał on swoją uwagę na zbyt wiele drobiazgów. Głów­
nym zadaniem jest trafienie w cel i z pomocą H2S możemy tego do-
konać. Wszystkie inne pozycje programu są, oczywiście, pożyteczne,
ale bez porównania mniej pilne.
Niezwykle istotną sprawą jest skoordynowanie szkolenia, lotnisk,
pasów startowych oraz bomb i właśnie dlatego zaproponowałem, że
może byłoby dobrze wyznaczyć sir Roberta Renwicka odpowiedzi al-
OFENSYWA W ETERZE 295

nym za całość przedsięwzięcia. Trudność w koordynacji tych wszy-


stkich spraw jest oczywista, ale istnieje pilna potrzeba. Jeśli nie życzy
Pan sobie, aby sprawą zajął się sir Robert Renwick, ufam, że sam Pan
wyznaczy kogoś innego, kto czuwałby, czy wszystko idzie według
planu, żebyśmy na końcu nie stanęli przed faktem, że czegoś brakuje.
Nie sądzę, żeby pozostawienie tej sprawy rutynowym procedurom
organizacy.jnym w departamentach było wystarczające.
Jeśli chodzi o bomby, w swojej nocie z 19 lipca 1941 r. powiadomił
mnie Pan, że zamówienie na produkcję specjalnych SaO-funtowych
bomb zostało złożone i że pracujecie nad projektem większych. Na
kilku zebraniach wyraził Pan swoją całkowitą zgodę, co do stanowi-
ska, że bomby te są ważniejsze od bomb ogólnego przeznaczenia
i jestem zawiedziony, że tak duża część naszego wysiłku pójdzie na
dalsze zrzucanie bomb o sile wybuchowej o połowę mniejszej od tej,

.. -..
jaką moglibyśmy uzyskać.

H2S było tak istotne dla naszych bombardowań, że minister


lotnictwa przejął sprawę w swoje ręce.
Premier do ministra lotnictwa 15 czeIWca 1942
Bardzo dobrze, że zajął się Pan tym osobiście. Czy mógłby Pan
jednak być w kontakcie z lordem CherweIlem, tak żeby mógł on na
bieżąco powiadamiać Pana o moim stanowisku?
Mam nadzieję, że w środę o godzinie 11.00 odbędzie się spotkanie
poświęcone H2S.

Sprzęt był gotowy do użytku na początku 1943 r. Został prze-


kazany grupie samolotów rozpoznawczych, jaką stworzyliśmy
kilka miesięcy wcześniej na wzór niemieckiej Kampf Gruppe
100. Sukces był natychmiastowy. Jego skuteczność sprawdziła
się także przy bombardowaniu na lądzie. Jakiś czas wcześniej
nasze samoloty na lotniskowcach miały na pokładzie radar słu­
żący do wykrywania jednostek nawodnych. Nazywał się ASY.
Ale jesienią 1942 r. Niemcy zaczęli instalować w U-bootach
specjalne odbiorniki do wykrywania wysyłanych przez niego
impulsów, które umożliwiały im zanurzanie się w czasie po-
zwalającym na uniknięcie ataku. W rezultacie, nasze dowódz-
two obrony wybrzeża z coraz mniejszym powodzeniem zata-
piało U-booty, natomiast straty ponoszone przez nasze statki
296 JAPONIA ATAKUJE

handlowe rosły. H2S został przystosowany do pełnienia roli


ASV, mając jednak nad nim ogromną przewagę. W 1943 r.
H2S w zasadniczy sposób przyczynił się do ostatecznej poraż­
ki U-bootów. Ale do czasu, zanim mógł się wreszcie pojawić
w naszym systemie radiolokacyjnym, musiałem prosić Prezy-
denta o pomoc, którą ofiarował nam w pełnym wymiarze.

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 20 listopada 1942
1. Jedną z naj skuteczniejszych broni do przechwytywania U-bootów
i osłaniania naszych konwojów jest samolot o dalekim zasięgu, wy-
posażony w urządzenie ASY.
2. U-booty zostały ostatnio zaopatrzone w przyrząd umożliwiający
im odbiór impulsów naszego 1,5-metrowego ASV i dzięki temu bez-
pieczne zanurzanie przed pojawieniem się na scenie naszego lotnic-
twa. W rezultacie, gdy jest zła pogoda, nasze patrole w ciągu dnia
w Zatoce stają się bardzo nieskuteczne, a nocne patrole, z samolotem
oświetlającym, okazują się całkowicie bezsilne. Namiar U-bootów
spadł w związku z tym bardzo wyraźnie ze 120 we wrześniu do 57
w październiku. Nie można oczekiwać polepszenia sytuacji, dopóki
lotnictwa nie wyposaży się w rodzaj ASV, którego nie będą w stanie
odbierać, zwanego "centymetrowym ASV".
3. Jednym z głównych celów patrolowania Zatoki jest atakowanie
U-bootów pływających nieprzerwanie do i od amerykańskiego wy-
brzeża Atlantyku. Rejon ten jest w dwójnasób ważny teraz, gdy w je-
go pobliżu przepływa tak wiele amerykańskich konwojów.
4. Możemy zająć się wewnętrzną strefą Zatoki Biskajskiej dzięki
zmodyfikowaniu i przystosowaniu do naszych wellingtonów cen-
tymetrowego ASV, który został skonstruowany jako przyrząd dla
ciężkich bombowców do lokalizacji celu.
5. O wiele trudniej sytuacja przedstawia się w zewnętrznej strefie
Zatoki, gdzie potrzebne jest dalekosiężne lotnictwo z centymetro-
wymASV.
6. Ogromna skala zatopień na środkowym Atlantyku zmusiła nas do
przystosowania naszych własnych liberatorów do operowania w tym
rejonie. Stawia nas to przed faktem braku samolotów o właściwym
zasięgu do zewnętrznej strefy Zatoki, chyba że przystosowalibyśmy
do tego celu część niewielkiej liczby bombowców dalekiego zasięgu,
które mają brać udział w ofensywie powietrznej na Niemcy. Nawet
jeślibyśmy się na to zdecydowali, upłynęłoby dużo czasu, zanim
sprzęt zostałby zmodyfikowany i zainstalowany.
OFENSYWA W ETERZE 297

7. Niechętnie odnoszę się do kwestii zmniejszenia ładunku bomb,


jakie możemy zrzucać na Niemcy, gdyż jestem przekonany, że ol-
brzymie znaczenie ma utrzymanie i rozwinięcie tej ofensywy w gra-
nicach naszych maksymalnych możliwości w ciągu zimowych mie-
sięcy. Dlatego chciałbym zapytać, Panie Prezydencie, czy istniałaby
możliwość bezzwłocznego przydzielenia nam około 30 liberatorów
z centymetrowym ASV z rezerwy, jaka znajduje się teraz w Stanach
Zjednoczonych. Samoloty te zostaną natychmiast wykorzystane w re-
jonie, gdzie w bezpośredni sposób będą mogły działać na rzecz ame-

.. -..
rykańskiego wysiłku wojennego .

Wykrywanie okrętów podwodnych nie było naszym jedy-


nym problemem w tym rejonie. Niemcy już przedtem założy­
li dwie stacje o wielkim zasięgu umożliwiające ich lotnictwu
i U-bootom nawigację w całej Zatoce i przy wejściach zachod-
nich. Jedna z nich znajdowała się koło Brestu, a druga w pół­
nocno-zachodniej Hiszpanii. Nasz ambasador w Madrycie
przypadkiem dowiedział się o hiszpańskiej placówce, ale za-
miast podjąć próby jej zlikwidowania, co wplątałoby nas w nie
kończące się problemy prawne i dyplomatyczne, dr R.v. Jones*
poradził, abyśmy ją wykorzystali dla naszych celów. Robiąc
zdjęcia znajdujących się tam urządzeń, zdołaliśmy dojść do
sposobu ich działania i od tamtej pory nasze lotnictwo i okręty
wojenne wspomagała pierwszorzędna służba lokalizacyjna,
którą chętnie dzieliliśmy z wrogiem. Dowództwo obrony wy-
brzeża w gruncie rzeczy było w stanie z niej korzystać w wię­
kszym nawet stopniu niż sami Niemcy, a była tak skuteczna, że
wybudowaliśmy podobne radiolatarnie w Australii i na Pacyfi-
ku.
.., -..
Wyprzedzając zdarzenia, można powiedzieć, że powietrzna
ofensywa w 1943 f. rozpoczęła się dobrze, a celność ataków
dzięki "Oboe" wywołała wśród Niemców poważny niepokój.

* Jest to ten sam dr Jones, o którym mowa w tomie II, księga 2, ss. 65,67-69
(przyp. oryg.).
298 JAPONIA ATAKUJE

Wieść, że trafiamy w poszczególne fabryki w pochmurne noce


dotarła do Hitlera w jego kwaterze w Rosji. Natychmiast posłał
po G()ringa i generała Martiniego, generalnego dyrektora łącz­
ności Luftwaffe. Po wygłoszeniu mowy pod ich adresem,
oświadczył, że to skandal, iż Brytyjczycy mogli dokonać takie-
go wyczynu, a Niemcy nie. Martini odpowiedział, że Niemcy
nie tylko mogli tego dokonać, ale ponadto zrobili to w wojnie
błyskawicznej (Blitzkrieg) za pomocą systemów promieniowa-
nia X i Y. Fiihrer stwierdził, że słowa go nie przekonują i zażą­
dał demonstracji. Kosztem wielu starań zorganizowano ją.
Tymczasem dywizjony bombowców prowadzone przez
"Oboe", wyrządziły w Zagłębiu Ruhry potężne szkody .
.. - ..
Lecz wciąż na naszej drodze stały nocne myśliwce nieprzyja-
ciela, które powodowały 3/4 strat ponoszonych przez bombow-
ce. Każdy niemiecki myśliwiec miał wyznaczony wąski obszar
nieba i znajdował się pod kontrolą oddzielnej stacji na ziemi.
Pierwotnie stacje te tworzyły linię przechodzącą w poprzek ca-
łej Europy, zwaną linią Kammhubera, od nazwiska niemieckie-
go generała, który ją stworzył. Im bardziej staraliśmy się przez
nią przebić i oskrzydlić, tym Niemcy bardziej ją pogłębiali
i rozszerzali. Prawie 750 takich stacji rozciągało się na terenie
całej Europy w formie okalającego bluszczu, od Berlina po
Ostendę na zachód, na północ do Skagerraku i na południe do
Marsylii. Odkryliśmy zaledwie sześć z nich, ale było ich zbyt
wiele, aby zniszczyć je za pomocą bombardowania. Jeśli po-
zwolono by na ich dalsze działanie, nasze bombowce musiała­
by przez wiele setek mil przedostawać się przez sektory noc-
nych myśliwców, sięgające od Morza Północnego aż do celu.
Chociaż straty w poszczególnych sektorach nie byłyby duże,
nigdy prawie nie równałyby się zeru i z biegiem czasu mogłyby
sparaliżować naloty naszych bombowców. Pilnie potrzebowali-
śmy taniej i obejmującej całość problemu metody, która zablo-
kowałaby działanie całego systemu.
Ju~ w 1937 roku profesor Lindemann nakłaniał mnie, żebym
zasugerował pewną bardzo prostą innowację Komitetowi ds.
OFENSYWA W ETERZE 299

Badań nad Obroną Powietrzną. Polegało to na rozproszeniu


z powietrznych pakietów cienkich pasków cynfolii lub innego
materiału przewodzącego pokrojonego na specjalną długość,
tak aby na ekranie nieprzyjacielskiego radaru symulować bom-
bowce. Gdyby nasze lotnictwo zrzuciło chmurę takich skra-
wków, myśliwce wroga nie potrafiłyby odróżnić, które impulsy
pochodzą od naszych bombowców, a które od cynfoliowych
pasków. Nazwano to później "Window". Eksperci mieli mnó-
stwo wątpliwości i dopiero cztery lata później przetestowano
pomysł, gdy na początku 1942 r. za namową Lindemanna doko-
nano ściśle tajnych prób. Były one prowadzone przez dr. Jac-
ksona, jednego z naszych wiodących spektroskopistów, który
na początku wojny wstąpił do lotnictwa i wyróżnił się jako zna-
komity pilot nocnych myśliwców. Testy były pomyślne i wkrót-
ce "Window" w błyskawicznym tempie rozwinęto. Na począt­
ku wydawało się, że przynęta będzie musiała mieć wielkość
samolotu, aby wywołać taką samą reakcję. Lecz gdy pocięto ją
dokładnie na długość odpowiadającą radarowi wroga, okazało
się to zbyteczne, ponieważ paski cynfolii wywoływały o wiele
silniejsze echo w stosunku do ich rozmiaru niż rozstrojona ma-
sa metalu, jaką jest samolot.
Prosty i pomysłowy sposób wykonywania takich "nastrojo-
nych dipoli", taka jest ich nazwa w języku technicznym, został
wypracowany w 1942 r. po pewnej dozie zachęty z góry. Od-
kryto, że paski papieru z metalizowaną jedną stroną, podobne
do stosowanych często do pakowania czekolady, pocięte na od-
cinki określonej długości, zupełnie wystarczają, aby silnie od-
bijać fale radiowe. Zwitki pasków, ważące zaledwie kilka fun-
tów, zrzucone z samolotu, opadają chmurami w dół na prze-
strzeni kilku jardów, wywołując w radarze echo prawie identy-
czne do wytwarzanego przez prawdziwe bombowce. Duże
nadzieje wiązano z możliwością wprowadzenia niemieckiego
radaru w stan chaosu, w wyniku rozrzucenia na niebie przez
znaczną liczbę bombowców chmur takich papierowych pa-
sków, które wywołałyby symulowane sygnały radiowe, trudne
do odróżnienia od sygnałów emitowanych przez prawdziwe sa-
moloty. Ponieważ byłyby rozwiewane wyłącznie przez wiatr,
300 JAPONIA ATAKUJE

sygnał z samolotu poruszającego się z prędkością setek mil na


godzinę, można by właściwie wyodrębnić spośród innych syg-
nałów. Lecz bardzo trudno byłoby tego dokonać w kilka minut
pozostających do dyspozycji i obliczyliśmy, że utrudniałoby to,
jeśli nie udaremniało, dokładne wycelowanie dział przez bate-
rie przeciwlotnicze, a niemieckim operatorom radaru, odpowie-
dzialnym za kontrolę na ziemi, w znacznym stopniu przeszka-
dzałoby w naprowadzaniu myśliwców obrony na atakujące
bombowce. Dowództwo bombowców w jakiś sposób się o tym
dowiedziało i dla ocalenia maszyn domagano się natychmiasto-
wego zastosowania pomysłu. Istniała jednak oczywista prze-
szkoda. Środek był tak prosty i skuteczny, że przeciwnik mógł
go powielić i wykorzystać przeciwko nam.
Jeśli wznowiłby on bombardowania skierowane na Anglię,
jakie odbyły się w roku 1940, nasze myśliwce byłyby tak samo
zbite z tropu, a nasz system obronny równie zdezorientowany.
W. związku z tym, dowództwo myśliwców chciało za wszelką
cenę zachować to w tajemnicy, dopóki nie znajdziemy antido-
tum. Stało się to źródłem ostrego konfliktu.
22 czerwca 1943 r. zwołałem konferencję sztabową z dowód-
cami bombowców i myśliwców, aby podjąć decyzję w sprawie
wykorzystania "Window" w bombardowaniach. Przypuszcza-
liśmy, że Niemcy musieli również myśleć o takim udoskonale-
niu, lecz nawet gdyby je zastosowali, spadek siły ich bombar-
dowania i rosnąca liczba naszych nalotów dawały przewagę
nam. Eksperci byli przekonani, że wprowadzenie "Window" na
szeroką skalę, zmniejszy straty ponoszone przez bombowce co
najmniej o 1/3. Doszliśmy więc do wniosku, że "Window" mo-
że zostać użyte, o ile wyeliminuje się możliwość, iż skopiowa-
nie go przez Niemców może wywrzeć negatywny wpływ na
naszą operację na Sycylii. Dlatego sprawą priorytetową stały
się rozwój, produkcja i instalacja środków zapobiegawczych
w kraju.
Prace posuwały się z widocznym rezultatem, w czym aktyw-
ną rolę odegrał dr Jackson. Pierwszą próbę z "Window" wyko-
nano podczas nalotu na Hamburg w dniu 24 lipca 1943 r. Sku-
tek przeszedł wszelkie oczekiwania. Podsłuchane przez nas za-
OFENSYWA W ETERZE 301

ciekłe spory między operatorami z niemieckiej kontroli nazie-


mnej a myśliwcami ilustrowały powstały chaos. Na jakiś czas
straty naszych bombowców spadły prawie o połowę. Aż do
końca wojny, chociaż liczba niemieckich myśliwców zwię­
kszyła się czterokrotnie, straty naszych bombowców nigdy nie
wróciły już do poziomu, jaki ksztahował się przed zastosowa-
niem "Window". Przewagę osiągniętą dzięki tej innowacji
wzmacnialiśmy serią innych radiowych środków zapobiegaw-
czych i skuteczną taktyką.
Powstał wówczas spór, który właściwie istnieje do tej pory,
czy powinniśmy byli rozpocząć stosowanie "Window" wcześ­
niej. Trzeba by rozważyć tak wiele czynników, że trudno jest
dać jednoznaczną odpowiedź. Nikt nie mógł autorytatywnie po-
wiedzieć, jaką siłę reprezentowały niemieckie bombowce latem
1943 r., a dla narodu brytyjskiego byłoby to bardzo deprymują­
ce, gdyby Niemcy wznowili bombardowania, a nasz system ob-
rony okazałby się mniej skuteczny niż trzy lata wcześniej.
Ogólnie można powiedzieć, że wprowadziliśmy środek mniej
więcej we właściwym czasie. Po wojnie dowiedzieliśmy się, że
podobna propozycja została wysunięta przez jakiegoś niemiec-
kiego technika. Goring szybko uświadomił sobie jej niebezpie-
czeństwo dla obrony. Wszystkie związane z tym dokumenty zo-
stały natychmiast 'skonfiskowane i wydano kategoryczne roz-
kazy, aby nigdy o tym nawet nie wspominać. Zanim zaczęliśmy
to stosować, Niemców powstrzymywały dokładnie takie same
powody, jakie nam kazały wahać się tak długo. W końcu oni
zastosowali pomysł zimą i wiosną 1943/44, ale wtedy ich bom-
bardowania zamierały, a nadzieje wiązali z rakietami i pociska-
mi samosterującymi.
W odpowiednim czasie będzie o tym mowa. Już i tak poważ­
nie naruszyliśmy chronologię wydarzeń.
ROZDZIAŁ XVII

MALTA I PUSTYNIA

Generał Auchinleck proponuje jeszcze cztery miesiqce przerwy - Nie


przyjmuje mojego zaproszenia na konsultacje - Poważna różnica po-
glqdów między nami a naczelnym dowódcq - Sir Stafford Cripps,
zmierzajqcy z misjq do Indii, konfentje w Kairze - Zgodne, lecz bez-
owocne rozmowy - Zwiqzek między Maltq a Pustyniq - Rozpaczli-
wa sytuacja Malty - Hitler zgadza się na udział w zajęciu Malty -
Nasze wysiłki zwiqzane z kursowaniem konwojów - Porywają.ca pró-
ba admirała Viana w marcu - Szczyt niemieckich nalotów na wyspę­
Prezydent wypożycza mi lotniskowiec" Wasp" - Malta górq w bitwie
powietrznej - Czerwcowe konwoje ze wschodu i z zachodu - Tylko 2
z 17 statków docierajq do portu - Niemiecko-włoskie rozmowy - Mus-
solini decyduje się na zaatakowanie wyspy - Generał Dobbie woła
o pomoc - Prezydent ponownie pożycza mi "Waspa" - Generał Do-
bbie podupada na zdrowiu - Lord Gort ma być jego następcq - Rom-
mel planuje ofensywę - Generał Auchinleck nadal odkłada działania­
Wysyłamy mu konkretne rozkazy zaatakowania w czerwcu - Podpo-
rzqdkowuje się - Mój telegram do niego z 20 maja - Jego odpowiedź
- Moje prywatne zdanie o sprawach wojskowych - Jedna z zasad stra-
tegii.

lutym stało się jasnym, że generał Auchinleck chce

W przedłużyć przerwę jeszcze o kolejne cztery mie-


siące, aby solidnie się przygotować do drugiej bi-
twy z Rommlem. Ani szefowie sztabu, ani ja i moi koledzy nie
byliśmy przekonani, co do realnej potrzeby jeszcze jednej ko-
sztownej przerwy. Wszyscy mieliśmy odczucie, że brytyjskie
i imperialne armie - liczące wtedy już ponad 630 tys. ludzi do
wyżywienia i zasilane ciągle świeżymi posiłkami - są godne
pożałowania, gdyż przez tak długi okres stoją bezczynnie, po-
MALTA I PUSTYNIA 303

chłaniając ogromne nakłady, podczas gdy Rosjanie rozpaczli-


wie acz dzielnie walczą na swym rozległym froncie. POIla tym,
było prawdopodobne, że siła Rommla może wzrosnąć szybciej
niż nasza. Rozważania te zostały potwierdzone wznowieniem
przez Niemców nalotów na Maltę, co w następstwie doprowa-
dziło do osłabienia naszych sił, zwalczających niemieckie
i włoskie konwoje zmierzające do Trypolisu. Wreszcie, jeśli nie
utrzymałoby się stałego, comiesięcznego dopływu dostaw, sa-
mej Malcie groził głód. Rozgorzała teraz, a wiosną i latem na-
siliła się, walka o życie Malty.
Generała Auchinlecka nie można było jednak przekonać.
Rozdział ten ukaże rosnącą presję, jaką wywieraliśmy na niego,
zakończoną wydaniem kategorycznych i formalnych rozkazów
zaatakowania przeciwnika, ajeśli chodzi o los Malty - rozegra-
nia decydującej bitwy. Naczelny dowódca zastosował się do
rozkazów i poczynił przygotowania do generalnej ofensywy na
czerwiec, w okresie bezksiężycowym, kiedy to planowaliśmy
skierować do twierdzy na wyspie decydujący ożyciu jej mie-
szkańców konwój. Ociąganie się pozbawiło go jednak inicjaty-
wy i to Rommel był tym, który zadał pierwszy cios.
Premier do generała Auchinlecka 26 lutego 1942
Nie zawracałem Panu zbyt mocno głowy w trakcie tych trudnych
dni, ale teraz muszę spytać o Pańskie zamiary. Ze statystyki, jaką dys-
ponujemy, wynika, że ma Pan nad wrogiem znaczną przewagę w po-
wietrzu, w siłach pancernych i w innych siłach. Zdaje się, że istnieje
niebezpieczeństwo, że przeciwnik otrzyma posiłki równie szybko,
a może nawet szybciej niż Pan. Dostawy na Maltę wywołują moje
najgorsze obawy i wszyscy widzą ogrom naszych klęsk na Dalekim
Wschodzie.
Czekam na wieści od Pana. Najlepsze życzenia.

Tymczasem generałAuchinleck w raporcie o objętości 1500


słów uroczyście wyłożył powody, dla których się nie śpieszy
oraz zapewnienia, że w swoim czasie odniesie zwycięstwo.
27 lutego złożył raport, że utrzymuje mocną pozycję obronną
na linii EI-Gazala-Tobruk-Bir Hakeim i że może odeprzeć na-
tarcie przeciwnika, zadając mu duże straty. Realną zaletą tej
pozycji było to, iż zapewniała ona bezpieczeństwo Tobrukowi
304 JAPONIA ATAKUJE

i dzięki temu stanowiła doskonałą bazę dla przyszłej akcji ofen-


sywnej, dlatego zamierzał się jej mocno trzymać. Skalkulował
swoje własne zasoby i prawdopodobny stopień ich zwiększe­
nia, porównując je z możliwościami wroga i stwierdził, że do-
skonale rozumie krytyczną sytuację zaopatrzenia w żywność na
Malcie i potrzebę odzyskania lotnisk w Cyrenajce, bardziej
w głąb poza tymi, które już znajdowały się w jego rękach. Po-
mimo to, wyraźnie mógł określić, że do 1 czerwca nie osiągnie
znacznej przewagi liczebnej i rozpoczęcie ofensywy w tym
czasie oznacza ryzyko klęski, a także zagraża bezpieczeństwu
Egiptu.
Jego ostateczne wnioski były następujące:
Podsumowując, moje zamierzenia na froncie zachodnim są nastę­
pujące:
1. Jak najszybciej powrócić do rozbudowywania pancernej siły
uderzeniowej w wysuniętym rejonie 8 armii.
2. W możliwie największym stopniu umocnić pozycje EI-Gaza-
la-Tobruk oraz Sollum-Maddalena i puścić tamtędy kolej w kierun-
kuElAdem.
3. W wysuniętym rejonie stworzyć rezerwy zapasów dla wznowio-
nej ofensywy.
4. Skorzystać z pierwszej nadarzającej się okazji zainscenizowania
niewielkiej ofensywy mającej na celu odzyskanie lotnisk w rejonie
Darna-Mechili, pod warunkiem, że da się to zrobić, nie zaprzepasz-
czając szans na rozpoczęcie głównej ofensywy na Cyrenajkę i nie
narażając bezpieczeństwa rejonu Tobruku.

Dokument ten poważnie zainteresował szefów sztabu i zgodnie


wyciągnęliśmy wniosek, że do czerwca lub nawet lipca wszystko
będzie tkwiło w martwym punkcie, co może mieć negatywny
wpływ na los Malty oraz wszelkie inne kwestie - a było ich wiele.
Po przedyskutowaniu całej sprawy i zajęciu przez nas wszystkich
podobnego stanowiska wysłałem następujący telegram:

Premier do generała Auchinlecka 8 marca 1942


Sytuacja, jaka się wyłania z Pańskich raportów, jest bardzo poważ­
na i nie wygląda na to, aby można było coś poprawić za pomocą
korespondencji. Dlatego byłbym wdzięczny, gdyby w możliwie naj-
bliższym czasie przybył Pan do kraju na konsultacje, przywożąc ze
MALTA I PUSTYNIA 305

sobą niezbędnych oficerów, zwłaszcza eksperta, który mógłby się wy-


powiedzieć na temat stanu i funkcjonowania czołgów.

Auchinleck nie przyjął zaproszenia pod pretekstem, że musi


być obecny w Kairze. Odniosłem wrażenie, iż czuje, że w swej
własnej kwaterze będzie mu łatwiej oprzeć się prośbom, które
jak przypuszcza zostaną do niego skierowane.
Postawiliśmy sprawę ostro.

Premier do generała Auchinlecka 15 marca 1942


1. Ocena sytuacji przedstawiona przez Pana 27 lutego wciąż stano-
wi źródło naj głębszych obaw w kraju, zarówno wśród szefów sztabu,
jak i w Komitecie Obrony. Dlatego bardzo żałuję, że nie może Pan
przybyć do Londynu na konsultacje. Czas, który chce Pan na pewno
w ten sposób zyskać, będzie działał na niekorzyść bezpieczeństwa
Malty. Ponadto, nie ma pewności, czy nieprzyjaciel nie wzmocni
swoich sił szybciej niż Pan i tak po całym tym wyczekiwaniu znajdzie
się Pan relatywnie w takiej samej albo nawet w gorszej sytuacji. Pana
straty są znacznie mniejsze niż wroga, a pomimo to, to on nadal wal-
czy. Na przykład, 7 dywizja pancerna została wycofana w stan chwi-
lowego spoczynku, chociaż jej straty były dużo mniejsze niż te, jakie
poniosły 15 i 21 niemieckie dywizje pancerne, które ponownie ude-
rzyły w Was z taką siłą. Szykuje się potężne kontruderzenie Niemców
na Rosjan i nie do zniesienia będzie świadomość, że 635 tys. ludzi
(wyłączając Maltę), pochłaniających taką ilość żywności, miałoby
pozostać bezczynnych, przygotowując się do przewidywanej w lipcu
jeszcze jednej bitwy modelowej.
2. Ograniczona ofensywa na Damę, mieszcząca się w Pańskich pla-
nach, pod każdym względem byłaby korzystna, przy założeniu, że
nieprzyjaciel zaangażuje się w walki i zostanie zmuszony do poświę­
cenia swoich żołnierzy, amunicji, czołgów i lotnictwa. W przypadku
dojścia jej do skutku, jeśli przeciwnik pokona Pana, wycofa się Pan do
swojej strefy obronnej. Lecz jeśli Pan osiągnie zwycięstwo, nikt tutaj
nie może pojąć, dlaczego nie miałby Pan wykorzystać przewagi
i pójść dalej za ciosem. [ ... ]
4. Zrobiłem wszystko, co leżało w mojej mocy, aby nieustannie
udzielać Panu wsparcia, co odbywało się dużym kosztem całej wojny.
Niezmiernie by mnie bolało, gdyby urwała się nić naszego wzajemne-
go zrozumienia. Aby tego uniknąć, poprosiłem sir Stafforda Crippsa,
by w drodze do Indii wstąpił na dzień do Kairu (mniej więcej 19 lub
20 marca) i przedstawił Panu opinię Gabinetu Wojennego. Będzie mu
towarzyszył generał Nye, który przybędzie osobno, szczegółowo za-
306 JAPONIA ATAKUJE

znajomiony ze stanowiskiem szefów sztabu. W chwili obecnej szef


sztabu imperialnego nie może absolutnie opuścić centrali w kraju.
Premier do generała Auchinlecka 16 marca 1942
Do mojej depeszy z 15 marca powinienem był dodać następującą
uwagę. Jeśli w wyniku rozmów podejmie się decyzję o pozostaniu do
lipca w defensywie, od razu trzeba będzie rozważyć przerzucenie
z Libii przynajmniej 15 dywizjonów lotnictwa w celu wsparcia lewe-
go skrzydła frontu rosyjskiego na Kaukazie.

W tym czasie sir Stafford Cripps udał się z misją do Indii,


zatrzymując się po drodze w Kairze. Oczywiście w pełni zga-
dzał się z linią, jaką reprezentowaliśmy w kraju. Miałem więc
nadzieję, że dzięki swojej osobistej sile przekonywania dopro-
wadzi na miejscu do rozwiązania sytuacji. Jednak, kiedy zna-
lazł się już w Kairze, tylko powierzchownie poruszył interesu-
jącą mnie sprawę. Jego myśli, bez wątpienia, w pełni były zaję­
te problemem indyjskim, z którym wiązał duże nadzieje, repre-
zentując przy tym ściśle określone stanowisko.

Sir Stafford Cripps do Premiera 21 marca 1942


Jestem bardzo zadowolony z atmosfery towarzyszącej rozmowom
w Kairze. Wczoraj wieczorem odbyłem niezwykle przyjacielską roz-
mowę z Auchinleckiem, Nyem, Tedderem, zastępcą Cunninghama
i Moncktonem, co obszernie opisuję w telegramie do Pana. Rozmowa
toczyła się w duchu wzajemnej pomocy. Na samym początku, atmo-
sfera była raczej naelektryzowana, co było także widoczne, gdy przy-
był Nye. Napięcie zupełnie jednak znikło i wszyscy, nawet Nye, byli
całkiem zadowoleni, kiedy dzisiaj rano rozstawaliśmy się. Nie uwa-
żam za konieczne, aby fatygował się Pan tutaj osobiście, zwłaszcza,
że podróż mogłaby być dla Pana nazbyt długa i męcząca. Mam
nadzieję, że otrzyma Pan wszelkie dodatkowe szczegóły od Nye' a
jeszcze przed jego powrotem do kraju. Nie wątpię, że Auchinlecka
ożywia wola walki, ale myślę, że jego szkocka ostrożność i pragnie-
nie, aby nikogo nie wprowadzić w błąd, skłaniają go w wypowie-
dziach do wyolbrzymiania trudności i niepewności sytuacji. Jestem
przekonany o jego determinacji stawienia im czoła i myślę, że bardzo
by mu pomogło, gdyby czuł, że kładzie się kres wszelkim nieporozu-
mieniom i nie podaje w wątpliwość jego dążenia do podjęcia ofensy-
wy. Jeśli zaaprobuje Pan wariant szczegółowo nakreślony w długim
telegramie, a mam wielką nadzieję, że tak będzie, w moim przekona-
niu mogłoby się okazać bardzo pomocne, gdyby wysłał Pan Auchin-
MALTA I PUSTYNIA 307

leckowi krótki, życzliwy telegram wyrażający chęć udzielenia wszel-


kiej. pomocy prowadzącej do osiągnięcia celu, kiedy nadejdzie ku
temu pora.

Z tego jak i dołączonego długiego telegramu, zawierającego


szczegóły techniczne, byłem bardzo niezadowolony. Cripps
udał się w dalszą drogę do Indii, więc zatelegrafowałem do ge-
nerała Nye' a, który wyjeżdżał z Metropolii z zamiarem zde-
cydowanego działania.
Premier do generała Nye'a (Kair) 22 marca 1942
Dostałem wiadomość od lorda tajnej pieczęci. Nie uważam, że
wszystko poszło tak gładko, zważając na to, że zdaje się zaakceptowa-
liście ogół tego, co tamci powiedzieli, a oznacza to aakceptowanie,
prawdopodobnej utraty Malty i tolerowanie bezc nności armii, pod-
czas gdy Rosjanie rozpaczliwie zmagają się z n' mieckim przeciwna-
tarciem, a w Libii nieprzyjaciel umacnia się szybciej niż my.
2. Niech Pan nie śpieszy się z powrotef/' ale dokładnie zapozna
z kwestią funkcjonowania czołgów, uzbroj nia i wykorzystania stanu
osobowego armii na Bliskim Wschodzie.
3. Proszę również o dostarczenie nam jeszcze przed Pana powrotem
precyzyjnych odpowiedzi na Pańskie 20 pytań, abyśmy mieli w kraju
czas na ich rozważenie.
4. Wreszcie, niech Pan postara się wyrobić sobie jakiś pogląd na
temat możliwości nieprzyjacielskiej ofensywy albo od strony zachod-
niej, albo przez morze z Grecji, w drugim przypadku należy rozważyć
warianty: a) desant powietrzny lub b) desant morski. Mogłoby to
oczywiście całkowicie zmienić obraz całej sytuacji.

... - ..
Wzajemny związek między Maltą a operacjami pustynnymi
nigdy nie był tak oczywisty, jak w roku 1942 i heroiczna obrona
wyspy w owym roku stanowiła kamień węgielny dla długo­
trwałych walk o utrzymanie naszej pozycji w Egipcie i na Bli-
skim Wschodzie. W ciężkich walkach lądowych na Pustyni Za-
chodniej ziemia zdobyta na każdym etapie mierzona była
w centymetrach i często zależało to od wielkości dostaw, jakie
docierały do walczących wojsk. Dla nas dostawy oznaczały
dwu- albo trzymiesięczny rejs wokół Przylądka, z narażeniem
się na wszelkie niebezpieczeństwa ze strony U-bootów i zaan-
308 JAPONIA ATAKUJE

gażowaniem ogromnych ilości najwyższej klasy jednostek


transportu morskiego. Dla przeciwnika była to pokonywana
w zaledwie dwa lub trzy dni trasa z Włoch przez Morze Śród­
ziemne, angażująca skromną liczbę mniejszych statków. Ale na
szlaku do Trypolisu leżała twierdza na Malcie. W poprzednim
tomie widzieliśmy, jak wyspa zamieniała się w istne gniazdo
szerszeni i jak pod sam koniec 1941 r. Niemcy zostali zmuszeni
do podjęcia najwyższego i częściowo udanego wysiłku dla
zdławienia jej aktywności.
W 1942 r. naloty powietrzne na Maltę ogromnie się nasiliły
i wyspa znalazła się w trudnej sytuacji. W styczniu, kiedy po-
myślnie dla Rommla rozwijała się kontrofensywa, Kesselring
uderzał głównie na lotniska Malty. Pod naciskiem Niemców
włoska marynarka przeznaczyła dla eskortowania konwojów
do Trypolisu swoje okręty liniowe. Flota Śródziemnomorska,
mocno nadwerężona, tak jak to zostało wcześniej opisane, mog-
ła tylko w niewielkim stopniu odpowiedzieć na to wyzwanie.
Nasze okręty podwodne i lotnictwo z Malty cały czas jednak
zbierały żniwo.
W lutym, admirał Raeder, cieszący się w owym czasie dużym
uznaniem, próbował przekonać Hitlera do znaczenia ostatecz-
nego zwycięstwa na Morzu Śródziemnym. 13 lutego, dzień po
udanym wypadzie niemieckich okrętów liniowych przez Kanał,
zastał Fiihrera w podatnym nastroju i jego perswazje odniosły
w końcu jakiś sukces. Interwencję Niemców w Północnej Afry-
ce i w rejonie Morza Śródziemnego, która w zamysłach miała
być wyłącznie środkiem prowadzącym do ocalenia ich słabego
sojusznika od klęski, zaczęto teraz rozważać w nowym kontek-
ście, jako ofensywę mającą na celu zniszczenie brytyjskiej po-
tęgi na Bliskim Wschodzie. Raeder zachwycał się wydarzenia-
mi w Azji i eskalacją potęgi japońskiej na Oceanie Indyjskim.
W trakcie swojej wypowiedzi stwiedził: "Suez i Basra są za-
chodnimi filarami brytyjskiej potęgi na wschodzie. Jeśli w wy-
niku silnego nacisku uzgodnionego przez państwa Osi te twier-
dze upadną, to następstwa tego dla Imperium Brytyjskiego będą
straszne." Wywarło to na Hitlerze duże wrażenie i jakkolwiek
do tej pory nie zwracał większej uwagi na nie przynoszące zy-
MALTA I PUSTYNIA 309

sków zadanie wspomagania Włochów, teraz przystał na forso-


wanie potężnego planu podboju całego Bliskiego Wschodu.
Admirał Raeder przekonywał, że kluczem do wszystkiego jest
Malta i nalegał na natychmiastowe przygotowanie transportow-
ców do szturmu.
Tak korzystna sytuacja, jaka jest obecnie na Morzu Śródzie­
mnym, prawdopodobnie nigdy się już nie nadarzy. Każdy raport
potwierdza, że przeciwnik koncentruje wszelkie starania na dostar-
czaniu wszystkich możliwych posiłków do Egiptu. [ ... J Dlatego
naszym obowiązkiem jest jak naj szybsze przejęcie Malty i nie
później niż w roku 1942 wszczęcie ofensywy w celu objęcia Kana-
łu Sueskiego.

Mniej drastyczny wariant wyglądał następująco:


Jeśli wojska Osi nie zajmą Malty, niemieckie siły powietrzne muszą
dalej prowadzić naloty na wyspę z tą samą intensywnością jak do tej
pory. Same takie naloty uniemożliwią nieprzyjacielowi odbudowanie
na Malcie potencjału ofensywnego i obronnego.

Hitlerowi i jego wojskowym doradcom nie przypadł do gustu


plan desantu morskiego. Fiihrer dopiero niedawno wydał roz-
kaz odwołania długoterminowych planów inwazji na Anglię,
które sięgały jeszcze 1940 r. Rzeź jego ukochanych wojsk
powietrznodesantowych na Krecie przed rokiem była tu czyn-
nikiem decydującym. Podjęto jednak zgodnie decyzję, że Maltę
należy zająć i niemieckie wojska mają wziąć w tym udział. Hit-
ler miał zastrzeżenia i nadal nadzieję, że naloty Luftwaffe przy-
niosą kapitulację, albo przynajmniej sparaliżują obronę i jej
aktywność.
Staraliśmy się przekazywać Malcie dostawy ze wschodu.
W styczniu szczęśliwie dotarły cztery statki, ale konwój luto-
wy, składający się z trzech statków, zakończył się tragedią
w wyniku ataku lotnictwa. W marcu został zatopiony przez
U-boota Naiad, krążownik flagowy admirała Viana. W maju
wyspie mógł grozić głód.
Aby dostarczyć Malcie żywność, Admiralicja była gotowa
podjąć każde ryzyko. 20 marca wyruszyły z Aleksandrii cztery
statki handlowe, osłaniane przez silną eskortę czterech lekkich
310 JAPONIA ATAKUJE

krążowników i flotylli. * Znowu dowodził admirał Vian, tym


razem na krążowniku Cleopatra. Rankiem 22 rozpoczął się atak
lotnictwa i zbliżały się duże włoskie okręty. Niebawem Eury-
alus wypatrzył od strony północnej cztery okręty i brytyjski ad-
mirał natychmiast ruszył do ataku, podczas gdy konwój pod
osłoną dymu odbił w kierunku południowo-zachodnim. Krą­
żowniki przeciwnika wycofały się, by już po dwóch godzinach
powrócić w towarzystwie pancernika Littorio i jak się okazało
jeszcze dwóch krążowników. Przez kolejne dwie godziny bry-
tyjskie okręty - eskadra Viana - prowadziły w obronie konwo-
ju, atakowanego jednocześnie przez bombowce, śmiałą i udaną
akcję z kosmiczną wręcz przewagą przeciwnika. Dzięki skute-
cznej osłonie dymnej i zaciętej obronie bliskiej eskorty, jak i sa-
mych statków handlowych, ani jeden statek nie został uszko-
dzony. Wieczorem nieprzyjaciel odpłynął. Cztery lekkie krą­
żowniki i jedenaście niszczycieli, gdy na morzu szalał sztorm,
stawiło czoło jednemu z najpotężniejszych pancerników,
wspieranemu przez dwa ciężkie krążowniki, jeden lekki krą­
żownik i dziesięć niszczycieli. Chociaż Cleopatra i trzy nisz-
czyciele zostały trafione, wszystkie do końca energicznie brały
udział w zmaganiach.
Wysłałem telegram:

Premier do naczelnego dowódcy rejonu


Morza Śródziemnego 25 marca 1942
Byłbym zadowolony, gdyby przekazał Pan admirałowi Vianowi
i wszystkim, którzy byli z nim, wyrazy podziwu, jaki odczuwam na
myśl o tej zdecydowanej i błyskotliwej walce. [ ... l To, że jeden z naj-
potężniejszych nowoczesnych pancerników, któremu towarzyszyły
dwa ciężkie i jeden lekki krążownik wraz z flotyllą, zostały powstrzy-
mane i zmuszone do ucieczki na skutek ataków torpedowych i ognia
dział w pełnym blasku światła dziennego przez lekkie krążowniki
brytyjskie i niszczyciele, stanowi w dziejach marynarki epizod o nie-
bywałym znaczeniu, a wszyscy oficerowie i marynarze, którzy się do
tego przyczynili, zasługują ze strony narodu brytyjskiego na specjalne
gratulacje.

* Pod terminem "flotylla" Autor rozumie zespół niszczycieli.


MALTA I PUSTYNIA 311

Konwój musiał przebyć dalszą drogę samodzielnie. Admirał


Vian nie miał możliwości uzupełnienia na morzu paliwa, więc
nie mógł go dalej osłaniać. Niewiele z cennego ładunku konwo-
ju dotarło do obrońców Malty. Wznowiono ciężkie ataki powie-
trzne, gdy konwój zbliżał się do wyspy. Clan Campbell i Bre-
conshire zostały zatopione w momencie, gdy zostało im tylko 8
mil do celu. Dwa pozostałe statki dotarły do portu tylko po to,
aby ulec zatopieniu w trakcie rozładunku. Z 26 tys. ton ładunku
transportowanego przez cztery statki, tylko około 5 tys. dotarło
do celu. Przez kolejne trzy miesiące Malta nie otrzymywała
żadnych dostaw.
To skłoniło nas do nieekspediowania żadnych konwojów do
czasu, kiedy będziemy w stanie wzmocnić wyspę myśliwcami.
W marcu Eagle dostarczył ich 34, ale to jeszcze było za mało.
Akcja admirała Viana przekonała Niemców, że flota włoska nie
zamierza walczyć i że muszą polegać na swoich siłach. Ataki
lotnictwa Kesselringa wyrządziły ogromne szkody w stocznio-
wym doku i statkom w porcie. Nasze okręty nie mogły już uwa-
żać wyspy za bazę i do końca miesiąca wycofano stamtąd wszy-
stko; co się dało.
Pozostał RAF, aby walczyć o swoje życie i o życie wyspy.
W czasie tych krytycznych tygodni mieliśmy często do dyspo-
zycji zaledwie garstkę sprawnych samolotów. Nasi ludzie trwali
w oporze do granic wytrzymałości, aby zapobiec własnemu
unicestwieniu i utrzyma~ stały napływ lotnictwa, używającego
Malty jako bazy etapowej na drodze do Egiptu. Podczas gdy
załogi samolotów prowadziły walki, a obsługa naziemna mo-
zolnie zajmowała się serwisem i uzuPełnianiem paliwa przed
kolejną akcją bojową, zołnierze naprawiali zrujnowane lotni-
ska. Los Malty wisiał na włosku i w kraju wzbudzało to ogrom-
ne obawy.
., -..
Zwróciłem się do Prezydenta, który naturalnie wyraźnie rozu-
miał, że wyspa jest kluczem do naszych wszelkich planów
w rejonie śródziemnomorskim.
312 JAPONIA ATAKUJE

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 1 kwietnia 1942
1. Malta jest dotkliwie atakowana przez lotnictwo. Na Sycylii znaj-
duje się obecnie około 400 niemieckich i 200 włoskich myśliwców
i bombowców. Malta może teraz zebrać zaledwie 20 do 30 sprawnych
myśliwców. Cały czas zasilamy Maltę spitfire'ami w grupach po 16,
startującymi z lotniskowca Eagle, 600 mil na zachód od Malty. Przez
ładnych parę miesięcy nieźle to działało, ale teraz Eagle jest unieru-
chomiony na miesiąc z powodu uszkodzeń w mechanizmie sterowni-
czym. Nie ma żadnych spitfire' ów w Egipcie. Argus jest zbyt mały
i powolny, poza tym on i jego myśliwce mają stanowić osłonę dla
lotniskowca wypuszczającego spitfire'y i dla sił eskortujących. Uży­
libyśmy Victoriousa, lecz jego windy są dla spitfire'ów, niestety zbyt
małe. W związku z tym przez cały miesiąc nie będzie żadnych dostaw
spitfire'ów.
2. Wyjątkowa koncentracja wroga na Malcie wskazuje na to, że ma
on nadzieję zdążyć ze zniszczeniem naszej obrony powietrznej, tak
aby skutecznie wzmocnić Libię albo front rosyjski. W najlepszym
przypadku oznaczałoby to, że Malta będzie bezsilna wobec dostarcza-
nia Rommlowi uzbrojenia, a nasze szanse na podjęcie przeciwko nie-
mu rychłej ofensywy zostaną zaprzepaszczone.
3. Czy wyraziłby Pan zgodę na udostępnienie nam Waszego lotni-
skowca Wasp do wykonania jednego z takich rajdów, zakładając, że
między sztabami marynarki zostaną wspólnie ustalone zadowalające
obydwie strony szczegóły? Z jego szerokimi podnośnikami, poje-
mnością i długością można się spodziewać, że byłby w stanie zabrać
50 lub więcej spitfire'ów. Jeśli uzupełnianie paliwa nie byłoby konie-
czne, Wasp mógłby pokonać Cieśninę w nocy nie zawijając do Gibral-
taru aż do drogi powrotnej, gdyż spitfire'y byłyby ładowane w Clyde.
4. W ten sposób zamiast pozbawiać Maltę w kwietniu spitfire' ów,
można by było dostarczyć za jednym zamachem dużą ich ilość, co
dałoby nam możliwość zadania dotkliwego, a może nawet decydują­
cego ciosu wrogowi. Operacja mogłaby się odbyć w trzecim tygodniu
kwietnia.

Odpowiedź była dowodem wielkiej wspaniałomyślności.

Prezydent do Premiera 3 kwietnia 1942


W propozycji nie wspomina Pan o Furiousie, który według rozkła­
du ma wypłynąć ze Stanów Zjednoczonych 3 kwietnia do Clyde przez
Bermudy; z dokumentacji technicznej wynika, że windy są wystar-
czająco duże dla spitfire'ów.
MALTA I PUSTYNIA 313

Admirał King poinformuje admirała Pounda przez Ghormleya, że


Wasp jest do Waszej dyspozycji, tak jak Pan sobie życzy, jeśli okaże
się, że błędnie oceniliśmy możliwości Furiousa.

Wysłano Waspa. Lecz Malta, oprócz prowadzenia walk, mu-


siała także żyć.

Premier do generała 1smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 3 kwietnia 1942
1. Powinno się rozważyć ten poważny raport [od gubernatora Malty]
z myślą o podjęciu działania. Wydaje mi się dziwne, że stan amunicji
strzeleckiej jest niezadowalający, mąjąc na uwadze fakt, że nie było tam
żadnych walk przy użyciu karabinów czy broni maszynowej.
Czy punkt lc) należy rozumieć, że są całkowicie pozbawieni mię­
sa? Czy mają jeszcze bydło, które można zabić, jeśli tak, jak dużo tego
jest?
Co zamierza się w związku z kwietniowym konwojem?
2. Oczywiście, że nie mamy "dużej ilości samolotów transporto-
wych", ale co można zdziałać przy pomocy dodatkowych dużych
okrętów podwodnych albo szybkich okrętów typu "A"? Jaka szkoda,
że nie dostaliśmy w swoje ręce Surcoufa i nie zaangażowaliśmy go do
tego! Ile może przetransportować okręt podwodny? Co by Panowie
powiedzieli na wysłanie witamin i innych koncentratów?

Premier do pierwszego lorda morskiego 12 kwietnia 1942


Czy może mi Pan podać szczegóły sposobu zaopatrywania Malty
przez okręty podwodne? Rozumiem, że usunięcie pewnej liczby aku-
mulatorów znacznie zwiększyłoby ładowność okrętu podwodnego.
Chciałbym poinformować władze Stanów Zjednoczonych o tych
szczegółach, widząc ich zastosowanie przy zaopatrywaniu Corregi-
doru.
.. - ..
W kwietniu i maju do maltańskiego garnizonu dotarło bez-
piecznie 126 samolotów z Waspa i Eagle'a, co wywarło zba-
wienny skutek. Naloty bombowe, które osiągnęły szczyt
w kwietniu, teraz zaczynały słabnąć, w dużej mierze w rezulta-
cie wielkich bitew powietrznych 9 i 10 maja, gdy 60 dopiero co
przybyłych spitfire' ów wkroczyło do walki wywołując spusto-
szenie. Naloty w ciągu dnia nagle się urwały. Wreszcie
w czerwcu scena była przygotowana do kolejnej zakrojonej na
314 JAPONIA ATAKUJE

dużą skalę próby przyjścia


wyspie z pomocą. Tym razem za-
mierzaliśmy wysłać konwoje jednocześnie od wschodu i za-
chodu. Sześć statków wpłynęło na Morze Śródziemne od za-
chodu w nocy 11 czerwca, pod eskortą krążownika AA * Cairo
i dziewięciu niszczycieli. Mogły liczyć na pomoc admirała Cur-
teisa z pancernikiem Malaya, lotniskowcami Eagle i Argus,
dwoma krążownikami i ośmioma niszczycielami. Niedaleko
Sardynii 14 czerwca rozpoczął się potężny nalot, w którym za-
topiono jeden statek handlowy i uszkodzono oraz wyelimino-
wano z walki krążownik Liverpool. Tego wieczoru ciężkie
okręty osłonowe wycofały się, gdy konwój zbliżał się do Cieś­
niny, a następnego ranka, na południe od Pantellerii zaatakowa-
ły go dwa włoskie krążowniki wspierane przez niszczyciele i li-
czne samoloty. Statki brytyjskie zostały otoczone i zanim od-
parły wroga (nie bez zadania mu strat), zatopiono niszczyciel
Bedouin, a inny został poważnie uszkodzony. Naloty wznawia-
no przez cały dzień i jeszcze trzy statki handlowe poszły na
straty. Ze zmaltretowanego konwoju ocalały dwa statki, które
najbliższej nocy dotarły na Maltę.
Konwój wschodni złożony z 11 statków miał jeszcze mniej
szczęścia. Admirał Vian, który znowu dowodził eskortą, miał
wówczas do dyspozycji o wiele większą siłę osłonową, niż wte-
dy, kiedy odparł przeciwnika w marcu, ale brakowało mu
wsparCia jakiegokolwiek pancernika albo lotniskowca, a spo-
dziewano się tym razem zaangażowania przeciwko niemu
głównych sił włoskiej floty. Wypłynął 11 czerwca, a 14 znajdu-
jący się na południe od Krety konwój został poddany ciężkim,
nieprzerwanym nalotom. Tego wieczoru Vian dowiedział się,
że zespół nieprzyjaciela, w tym dwa pancerniki klasy Littorio,
wypłynął z Tarentu, prawdopodobnie aby przeciąć konwojowi
drogę. Istniała nadzieja, że atak brytyjskich okrętów podwod-
nych i lotnictwa bazującego na lądzie z Cyrenajki i z Malty spa-
raliżują działanie wroga, kiedy ten będzie się zbliżał. Trafiono
jeden włoski krążownik, po czym go zatopiono. Ale to było za

* Skr6t AA oznacza tutaj "antiaircraft", czyli jednostkę przeciwlotniczą. Jest


to zatem krążownik przeciwlotniczy.
MALTA I PUSTYNIA 315

mało. Przeciwnik parł na południowy wschód i spotkanie się


z nim rankiem 15 wydawało się nieuchronne. Konwój i jego
eskorta musiały zawrócić do Egiptu, utraciwszy krążownik Her-
mżone zatopiony przez U-boota oraz trzy niszczyciele i dwa stat-
ki handlowe ugodzone przez lotnictwo. Straty RAF-u były tak-
że znaczne. Strona włoska straciła jeden ciężki krążownik, a je-
den pancernik został uszkodzony, ale drogę na Maltę od strony
wschodniej zamknięto i aż do listopada żaden konwój nie usiło­
wał tamtędy płynąć.
I tak, pomimo naszych ogromnych starań, z 17 statków z za-
opatrzeniem dotarły tylko dwa i kryzys na wyspie trwał dalej .
.. -..
Niemieckie dokumenty świadczą, jak ściśle w świadomości
przeciwnika powiązane były Malta i operacje na pustyni. Do-
póki Malta była w stanie atakować przeciwnika siłami lotniczy-
mi i morskimi, ruch na nieprzyjacielskich liniach komunikacyj-
nych był krępowany. Obezwładnienie Malty, a najlepiej jej zdo-
bycie stało się celem głównym i dla niego gromadzono na lotni-
skach Sycylii ciągle rosnące niemieckie siły powietrzne. Jedno-
cześnie, gdy Rommel prowadził działania, potrzebował wspar-
cia wszystkich samolotów, jakie można było utrzymać w Try-
polisie. Ale z kolei na skutek osłabienia ataków na Maltę, twier-
dza automatycznie odzyskiwała swoją siłę rażenia i dokonując
maksymalnych starań natychmiast zaczynała powodować stra-
ty wśród konwojów. Dopóki Malta nie została podbita, nie było
dla przeciwnika żadnego trwałego rozwiązania. Rommel doma-
gał się benzyny i posiłków, ale przede wszystkim benzyny.
W marcu i kwietniu cały impet uderzenia został skierowany na
Maltę i bezlitosne ataki powietrzne w dzień i w nocy wycień­
czyły wyspę doprowadzając ją do ostatniego tchnienia.
Na początku kwietnia feldmarszałek von Kesselring wizytu-
jąc front afrykański, spotkał się z Mussolinim i generałem Ca-
vallero. Kesselring utrzymywał, że ataki lotnictwa wyelimino-
wały na jakiś czas Maltę jako bazę marynarki i w poważnym
stopniu zmniejszyły niebezpieczeństwo ze strony jej lotnictwa.
Zapowiedział, że Rommel ma zamiar zaatakować w czerwcu,
316 JAPONIA ATAKUJE

a jego celem jest zniszczenie sił brytyjskich i zdobycie Tobru-


ku. Można by to osiągnąć dzięki dodatkowemu zaopatrzeniu,
które będzie mogło do niego dotrzeć, gdy Malta zostanie napra-
wdę obezwładniona.
Mussolini zdecydował, że przygotowania do zdobycia Malty
powinny nastąpić bezzwłocznie. Poprosił Niemców o pomoc
i zaproponował desant na koniec maja. Operacja nazywała się
"Hercules" i wyraźnie pojawia się we wszystkich późniejszych
kwietniowych telegramach. Cavallero zaoferował dwa pułki
dywizji włoskich spadochroniarzy, batalion saperów i pięć ba-
terii. Hitler wydał rozkaz, że współdziałające siły niemieckie
mają obejmować dwa bataliony spadochronowe, batalion sape-
rów, samoloty transportowe dla przewozu jednego batalionu,
niemiecką marynarkę i nieokreśloną liczbę barek.

.. - ,.

Kiedy sir Stafford Cripps wracał z Indii przez Kair, czułem,


że dobrze będzie, jeżeli powiadomię go, jak poważna i nie cier-
piąca zwłoki jest potrzeba działania ze strony Auchinlecka i w
jak niewielkim stopniu zadowalały nas wyniki rozmów prze-
prowadzonych w trakcie jego podróży w tamtą stronę.
Premier do lorda tajnej pieczęci (Kair) 14 kwietnia 1942
Mam nadzieję, że nie da Pan uśpić swoich myśli dotyczących na-
szych głębokich obaw, co do przedłużającej się bezczynności annii
libijskiej. Wydaje mi się całkiem możliwym, że Rommel wzmocni
swoje siły w o wiele większym stopniu niż nasi. Teraz, kiedy flotylla
okrętów podwodnych musi wyruszyć na Ocean Indyjski, a ataki lot-
nicze na Maltę uniemożliwiają stworzenie tam bazy dla bombowców,
na szlaku z Włoch do Trypolisu nie będzie zbyt wielu przeszkód. Poza
tym, w sytuacji wyjątkowej dla Indii, lotnictwo może być w dużej
liczbie wycofane z Bliskiego Wschodu. Nie ma sensu wywierać presji
na generała, skoro on wie lepiej, ale chciałbym, aby Pan miał świado­
mość, że stanowisko moje i sztabu pozostaje bez zmian .

... - ..
Wszyscy mieliśmy dług wdzięczności wobec pana Curtina,
który pozwolił nam zatrzymać jego dywizję, by wzięła udział
w bitwie na pustyni.
MALTA I PUSTYNIA 317

Premier dC? pana Curtina (Australia) 15 kwietnia 1942


Jestem Panu bardzo zobowiązany za decyzję zezwalającą 9 dywizji
australijskiej na pozostanie w chwili obecnej na Bliskim Wschodzie.
Jest jak najbardziej zrozumiałe, i taka była bez wątpienia moja inten-
cja, że wojska Stanów Zjednoczonych bezwarunkowo mają udać się
do Australii i zawsze może Pan, i będzie mógł, swobodnie decydować
o dyspozycyjności wszystkich Waszych oddziałów.
.. -..
Malta krzyczała głośno o pomoc. Stres pod wieloma wzglę­
dami był wprost nie do zniesienia dla zwykłych śmiertelników.
Generał Dobbie był wyczerpany. W marcu powiedział, że sytu-
acja jest krytyczna, a 20 kwietnia złożył meldunek: "Sytuacja
wykracza poza granice wytrzymałości i jest jasne, że jeśli nie
zdołamy zaspokoić najbardziej podstawowych potrzeb, zwłasz­
cza w zakresie mąki i amunicji, może się zdarzyć najgorsze i to
już niedługo. [ ... J Jest to kwestia przetrwania." Parę dni później
dodał, że zredukowano o 1/4 konsumpcję chleba i obecne zapa-
sy wystarczą zaledwie do połowy czerwca.
Dla ocalenia Malty byłem przygotowany na ryzyko strat
w marynarce i Admiralicja w pełni się z tym zgadzała. Byliśmy
gotowi, i trzymaliśmy ten wariant w zanadrzu, wysłać admirała
Somerville'a z wszystkimi jego lotniskowcami i Warspite'a
przez Kanał na Morze Śródziemne, aby utorował drogę konwo-
jowi dla Malty, mając nadzieję, że po drodze dojdzie do gene-
ralnego starcia z flotą włoską. Poprosiłem Prezydenta, aby zez-
wolił Waspowi na zrobienie drugiego rajdu ze spitfire'ami.
"Obawiam się, że bez tej pomocy Malta zostanie starta w pył.
Jej obrona cały czas angażuje siły powietrzne przeciwnika
i skutecznie pomaga Rosji." Odpowiedź Prezydenta nie za-
wiodła moich nadziei. "Miło mi zakomunikować" - pisał 25
kwietnia - "że Wasp jest do Pana dyspozycji na drugi rajd ze
spitfire'ami dla Malty."

Premier do dowódcy sztabu lotnictwa 25 kwietnia 1942


Teraz, kiedy Prezydent zgodził się na wypożyczenie Waspa, proszę
dać mi znać, jak wygląda plan zasilania Malty spitfire' ami tydzień po
tygodniu, przez okres ośmiu kolejnych tygodni.
318 JAPONIA ATAKUJE

Były człowiek marynarki do


prezydenta Roosevelta 29 kwietnia 1942
Niezwykle jestem wdzięczny za Pana telegram dotyczący Madagaska-
ru, w sprawie którego wszystko posuwa się naprzód. Także za to, że
pozwolił Pan Waspowi na zapuszczenie jeszcze jednego solidnego żądła.
[...l
... -..
Równie dobrze w tym momencie można zakończyć historię
Waspa. 9 maja udało mu się szczęśliwie zrzucić kolejną niezwy-
kle istotną porcję spitfire' ów dla walczącej Malty. Wymyśliłem
dla załogi hasło i wysłałem: "Kto powiedział, że osa (wasp) nie
może użądlić dwa razy?" Wasp podziękował mi za "sympatycz-
ną" depeszę. Nieszczęsny, biedny Wasp! Wypłynął z niebezpie-
cznego Morza Śródziemnego na Pacyfik i 15 września został
zatopiony przez japońskie torpedy. Na szczęście ocalała jego
dzielna załoga. Była ona ogniwem w naszym łańcuchu przy-
czynowym.
.-..
W kwietniu nadeszła niepokojąca wieść o generale Dobbiem.
Do tego momentu był wspaniały, a były na niego zwrócone
oczy ze wszystkich części Imperium - cromwellowska postać
w centralnym punkcie. Lecz długotrwały stres wyczerpał jego
siły. Odebrałem informację na ten temat z wielkim żalem i na
początku nie chciałem przyjąć do wiadomości tego, co się do
mnie mówiło. Trzeba było jednak wybrać następcę. Czułem, że
w lordzie Gorcie, gubernatorze Gibraltaru, będzie można
znaleźć wojownika z prawdziwego zdarzenia. Pan Casey leCiał
przez Gibraltar, aby przejąć nowe stanowisko ministra stanu
w Kairze i powierzyłem mu misję przekazania Gortowi wszel-
kich szczegółów.
Pan Churchill do lorda Gorta 25 kwietnia 1942
Korzystam z podróży ministra stanu przez Gibraltar i Maltę, aby
przesłać Panu tych parę słów. Być może zorientuje się Pan z jego
wyjaśnień, że w tych krytycznych okolicznościach zajdzie potrzeba
zmiany dowództwa na Malcie. Jeśliby się tak stało, wszyscy czujemy,
że Pan jest tym człowiekiem, któremu można przekazać ten istotny
MALTA I PUSTYNIA 319

urząd. Może być Pan pewien, że zrobię, co w mojej mocy, aby


zorganizować duży konwój z zaopatrzeniem na Maltę w drugiej
połowie czerwca, a jednocześnie cały czas będzie trwała dostawa
spitfire' ów.
Jestem zachwycony wszystkimi raportami świadczącymi o Pana
niezwykłych zdolnościach organizacyjnych i utrzymaniu wysokiego
morale gibraltarskiego garnizonu. Jeśli zostanie Pan powołany na to
stanowisko, otrzyma Pan rozległe pełnomocnictwo i zostanie obda-
rzony pełnym zaufaniem rządu Jego Królewskiej Mości i Pana odda-
nego przyjaciela.
.. - ..
Tymczasem Rommel planował ofensywę. Na temat jej rozpo-
częcia powiedział: "Armia pancerna ma zaatakować natych-
miast po opanowaniu Malty. Jeśli operacje przeciwko Malcie
przeciągną się dłużej niż do 1 czerwca, być może zajdzie konie-
czność wszczęcia natarcia nie czekając na zdobycie wyspy."
Jego plan z 30 kwietnia zakładał zniszczenie sił brytyjskich
w polu do wieczora dnia następnego, po czym zamierzano zdo-
być Tobruk uderzeniem z zaskoczenia. Zależało to jednak od
tego, czy dostanie posiłki i zamówione dostawy ropy naftowej,
broni, pojazdów i żywności. Pytał również, jakiej może oczeki-
wać pomocy ze strony lotnictwa i marynarki i miał nadzieję, że
włoskie ciężkie siły morskie i kutry desantowe "zgniotą flotę
brytyjską stacjonującą w Aleksandrii."
Cavallero przybył do Afryki 6 maja, aby omówić nadchodzą­
cą ofensywę. Uważał - tak samo, jak my w Londynie - że zdo-
bycie Tobruku jest podstawowym czynnikiem warunkującym
dalsze natarcie państw Osi. Jeśli nie opanuje się Tobruku, linia
EI-Gazala lub nawet jeszcze bardziej na zachód, to ostateczna
granica. Całość musi się zakończyć do 20 czerwca, ponieważ
część sił powietrznych, które mają być wykorzystane w Cyre-
najce, będzie trzeba wycofać, aby "wzięły udział w operacjach
gdzie indziej." Dzięki osiągnięciu w Bengazi codziennego
przeładunku w liczbie dwóch tysięcy ton, wymagania Rommla
można było spełnić, ale nie było nadziei na dalsze transporty ani
z zasobów niemieckich, ani włoskich .
.. - ..
320 JAPONIA ATAKUJE

Zamierzenia Rommla wyraźnie kontrastowały z intencjami


Auchinlecka, który proponował pozostanie w defensywie na
pustyni i wysłanie znacznych posiłków do Indii. Całkowicie
różniło się to od naszych zamysłów. Oto moja odpowiedź:

Premier do generała Auchinlecka 5 maja 1942


[... ] Chociaż jesteśmy Panu wdzięczni za propozycję dalszego zu-
bożenia Bliskiego Wschodu o wojska na rzecz bezpieczeństwa Indii,
sądzimy, że największa przysługa, jaką mógłby Pan oddać całej woj-
nie w tych okolicznościach, to rozpoczęcie walk na bliskowschodnim
froncie zachodnim i odniesienie w nich zwycięstwa. Wszystkie in-
strukcje na ten temat pozostają w swoim celu i istocie nie zmienione
i ufamy, że zdoła je Pan w pełni zrealizować mniej więcej w tym ter-
minie, o którym wspominał Pan lordowi tajnej pieczęci.

Wkrótce od generała Auchinlecka przyszedł jeszcze jeden te-


legram, który był dalszą próbą odłożenia ofensywy jego armii.
Porozumiałem się w tej sprawie z wszystkimi kolegami od
spraw wojskowych i politycznych.
Premier do generała Auchinlecka 8 maja 1942
1. Szefowie sztabu, Komitet Obrony i Gabinet Wojenny, wszyscy
z całą powagą rozpatrzyli Pański telegram w kontekście ogólnej
sytuacji wojennej, mając na uwadze przede wszystkim Maltę, stra-
ta której byłaby dla Imperium Brytyjskiego niewypowiedzianą tra-
gedią, a patrząc w przyszłość, mogłaby się okazać fatalna dla obro-
ny delty Nilu.
2. Wszyscy jesteśmy zdania, że pomimo ryzyka, o jakim Pan mówi,
powinien Pan zaatakować wroga i wypowiedzieć generalną bitwę,
o ile to możliwe w maju, a czym szybciej, tym lepiej. Jesteśmy goto-
wi wziąć na siebie całkowitą odpowiedzialność za te ogólne dyrekty-
wy, pozostawiając Panu niezbędną swobodę w ich realizacji. Bez wąt­
pienia ma Pan na uwadze fakt, że na początku czerwca nieprzyjaciel
może Pana zaatakować.

W rezultacie tych trudnych rozmów zdecydowano wysłać ge-


nerałowi Auchinleckowi konkretne rozkazy, które musiał wy-
konać pod groźbą zwolnienia ze stanowiska. Była to z naszej
strony niezwykle nietypowa procedura wobec wysokiego rangą
dowódcy wojskowego.
MALTA I PUSTYNIA 321

Premier do generała Auchinlecka 10 maja 1942


Szefowie sztabu, Komitet Obrony i Gabinet Wojenny ponownie
rozważyli całą sytuację. Trwamy w mocnym postanowieniu, że nie
można pozwolić na upadek Malty bez rozegrania bitwy przez całą
Pana armię, w celu utrzymania wyspy. Doprowadzenie twierdzy do
klęski głodowej, wiązałoby się z poddaniem się ponad 30 tys. ludzi,
wojska i lotników wraz z kilkoma setkami dział. Jej utrata wyposaży­
łaby wroga w spokojny i pewny most na drodze do Afryki, z wszelki-
mi płynącymi z tego następstwami. Oddanie jej w ręce nieprzyjaciela
przerwałoby szlak powietrzny, od którego zależy główna część posił­
ków lotnictwa dla Pana i dla Indii. Poza tym postawiłoby pod zna-
kiem zapytania jakąkolwiek ofensywę na Włochy i przyszłe plany
takich operacji jak ,,Acrobat" i "Gymnast". W porównaniu z nie-
uchronnością tych klęsk, uważamy, że ryzyko, jakie nakreślił Pan
w odniesieniu do Egiptu, jest stanowczo mniejsze i decydujemy się je
podjąć.
2. Wobec tego, jeszcze raz powtarzamy wielkokrotnie wyrażaną już
opinię, stawiając warunek - ostateczny termin zaatakowania wroga,
jaki jesteśmy w stanie przyjąć to taki, który na czas zapewni odwró-
cenie uwagi od czerwcowego konwoju w okresie nowiu.

Nastąpiła znaczna przerwa, w czasie której nie wiedzieliśmy,


czy przyjmie to, czy poda się do dymisji.

Premier do generała Auchinlecka 17 maja 1942


Zachodzi konieczność, abym w odpowiedzi na nasze ostatnie tele-
gramy, otrzymał jakąś deklarację Pana ogólnych zamierzeń.

W końcu przyszła odpowiedź.

Generał Auchinleck do Premiera 19 maja 1942


Moim zamiarem jest zrealizowanie Pana instrukcji zawartych
w depeszy z 10 maja.
2. Zakładam, że cel [Pana telegramu] nie polega na zasygnalizowa-
niu, że to, do czego należy dążyć, to wyłącznie odwrócenie uwagi
przeciwnika, aby pomóc maltańskiemu konwojowi, lecz że głównym
zamierzeniem ofensywy w Libii wciąż jest zniszczenie sił nieprzyja-
ciela i zajęcie Cyrenajki, jako krok prowadzący do ostatecznego usu-
nięcia wroga z Libii. Jeśli moje założenie jest błędne, proszę mnie
o tym bezzwłocznie powiadomić, ponieważ plany głównej ofensywy
zasadniczo różnią się od tych przewidzianych jedynie w celu rozpro-
szenia uwagi. Postępuję tak, jakby moje założenie było słuszne.
322 JAPONIA ATAKUJE

3. Zakładając, żegeneralna ofensywa ma nastąpić tak, aby jej po-


czątek umożliwił jednocześnie pomoc dla maltańskiego konwoju,
rzeczywisty moment ropoczęcia ofensywy będzie zależał od trzech
czynników - po pierwsze, daty wypłynięcia konwoju; po drugie, po-
sunięć nieprzyjaciela w czasie dzielącym nas od tej daty; po trzecie,
proporcji sił powietrznych wroga i naszych. Wszystko to bacznie tutaj
obserwujemy.
4. Wiele wskazuje na to, że przeciwnik zamierza nas zaatakować
w najbliższej przyszłości. Jeśli tak się stanie, nasze przyszłe działanie
będzie zależało od wyniku tej bitwy i nie można go teraz przewidzieć .
. 5. Zakładając, że nieprzyjaciel nie zaatakuje nas pierwszy, chcę,
aby generał Ritchie rozpoczął ofensywę w Libii w czasie, w którym
będzie to najlepiej współgrało z zamierzeniem zapewnienia maksy-
malnej pomocy maltańskiemu konwojowi, a jednocześnie, gdy bę­
dzie istniała gwarancja co do wysokiego stopnia gotowości bojowej
sił przeprowadzających ofensywę. Wymogi te, jak Pan się zorientuje,
wzajemnie ze sobą kolidują, powodując konieczność pewnego kom-
promisu, który zobowiązuję się ustalić w konsultacji z innymi dowód-
cami. Waga, jaką przywiązuję do uniknięcia nieudanego ataku została
[przez nas] w pełni określona i nie ma dalszej potrzeby rozwijania
tego tematu. [ ... ]

Odpowiedziałem natychmiast:

Premier do generała Auchinlecka 20 maja 1942


Pana interpretacja instrukcji zawartych w mojej depeszy z 10 maja
jest jak najbardziej prawidłowa. Uważamy, że nadszedł czas próby sił
w Cyrenajce, a związane z tym jest przetrwanie Malty. [ ... ]
Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że nie można zagwarantować
sukcesu. Nie ma żadnych bezpiecznych bitew. Bez względu na to, czy
wyniknie ona z natarcia wroga, gdy Pan będzie przygotowany na
kontruderzenie, czy Pan sam podejmie się ataku, darzymy Pana i Pań­
ską chlubną armię pełnym zaufaniem i cokolwiek się stanie, będziemy
Was wspierać wszystkimi środkami w ramach naszych możliwości.
Osobiście czułbym się o wiele spokojniejszy, gdyby Pan sam prze-
jął bezpośrednie dowodzenie, jak w końcu i tak musiał Pan uczynić
w Sidi Rezegh. W tym względzie nie nalegam jednak na Pana.
Czy dywizja nowozelandzka nie powinna się znajdować bliżej
frontu? Jeśli potrzebuje Pan jakiejkolwiek pomocy w zakresie stosun-
ków z rządem Nowej Zelandii, proszę zwrócić się z tym do mnie.
MALTA I PUSTYNIA 323

Dwóch ostatnich sugestii generał Auchinlecknie przyjął. Po-


dał swoje powody. Zobaczymy, jak wydarzenia zmuszą genera-
ła do podjęcia obydwu tych kroków. Ale, niestety, za późno!

Generał Auchinleck do Premiera 22 maja 1942


Mam obecnie klarowne pojęcie odnośnie mojego zadania i zrobię
wszystko, co w mojej mocy, aby wykonać je zgodnie z Pańskimi ży­
czeniami.
Jestem niezmiernie wdzięczny za wyrażenie w tak wspaniałomyśl­
nysposób zaufania wobec armii, którą dowodzę i wobec mnie oraz za
zapewnienie wsparcia, którego wartość nie raz udowodnił Pan
w przeszłości.
Chociaż bardzo chciałbym objąć bezpośrednie dowodzenie w Li-
bii, czuję, że nie byłby to właściwy sposób postępowania. Rozważy­
łem tę możli wość nader dokładnie i doszedłem do wniosku, że byłoby
mi niezwykle trudno zachować prawidłowe poczucie proporcji, gdy-
bym uwikłał się w taktyczne problemy w Libii. Czuję, że dosłownie
w każdej chwili mogę znaleźć się w sytuacji, kiedy będę musiał zade-
cydować, czy mogę nadal zasilać i wspierać 8 armię bez żadnych
przeszkód, czy muszę się z tym wstrzymać i rozważyć rozbudowanie
frontu północnego, który teraz osłabiam, aby zapewnić wszelką mo-
żliwą pomoc generałowi Ritchiemu. Myślę, że aby zachować właści­
wą perspektywę, powinienem pozostać tutaj, ale mam nadzieję, może
Pan mi zaufać, że dostosuję się do sytuacji i przejmę dowództwo, jeśli
zajdzie taka potrzeba. Pozostaję w ścisłym kontakcie z generałem
Ritchiem i cały czas o nim myślę. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie
dobrze.
Dogłębnie rozważyłem celowość przeniesienia z Syrii do Egiptu
dywizji nowozelandzkiej. Pomijając aspekty polityczne, które nie-
wątpliwie mógłby Pan załatwić, skoro chętnie oferuje Pan w tym
swoją pomoc, sąjeszcze inne sprawy. Niechętnie myślę o ogołacaniu
Syrii z wojsk właśnie teraz, po części z powodu niestabilnej sytuacji
politycznej w tym kraju, częściowo mając na uwadze efekt, jaki mo-
głoby to wywrzeć na Turkach, których nie jestem pewien. [ ... ] Jeśli
zajdzie potrzeba wzmocnienia 8 armii, postanowiłem przenieść 10
dywizję hinduską - nieźle wyszkolona fonnacja - z Iraku, a tymcza-
sem, w ramach chwilowego wsparcia wysłałem brygadę z 4 dywizji
hinduskiej. Z tymi posiłkami 8 armia osiągnie stan nasycenia jeśli
chodzi o potencjalne możliwości zaopatrzenia jej w żywność i w wo-
dę. [ ... ]
Jeszcze raz dziękuję za podnoszącą na duchu depeszę. Będziemy
walczyć z uporem, jak to było poprzednio. Pokładam dużą wiarę
324 JAPONIA ATAKUJE

w naszych wojskach i wytyczonej drodze działania. Mam nieodpartą


nadzieję na zwycięstwo, które oby doprowadziło do większych sukce-
sów.
.. - ..
Napisałem wówczas na brudno do generała depeszę, która
wyrażała moje własne przekonania wojskowe. Po pewnym za-
stanowieniu jednak nie wysłałem jej, ponieważ nie chciałem za
bardzo ingerować w jego obszar działania.
Oto co nieoficjalnie i całkiem prywatnie napisałem:
1. Rzeczywiście, wygląda na to, że wróg sam wkrótce Was zaataku-
je. Nie w pełni podzielam Pana pogląd, że stworzy to najlepszą okazję
dla 8 armii. Chociaż wiele sławnych bitew wygrano dzięki dopusz-
czeniu napastnika, a następnie przejściu do przeciwuderzenia, nie
mogę się w tym momencie powstrzymać od refleksji nad założonym
z góry przez Napoleona porywającym kontratakiem pod Austerlitz.
Często jesteśmy skłonni myśleć, że najbardziej poruszymy Niemców,
gdy pomieszamy szyki starannie zaplanowanych przez nich posunięć
czymś nieoczekiwanym. Zdawałoby się, że dotyczy to tym bardziej
tych czasów, kiedy nieskrępowana inicjatywa jest szczególnie istotna
dla sił pancernych. Pokrótce, wizja dwóch niezależnych planów bi-
twy, ich i naszego, wzajemnie się ścierających, bardzo przemawia do
wyobraźni. Być może dana nam będzie dobra okazja do zadania wro-
gowi ciosu w najbardziej niekorzystnym dla niego momencie.
2. Proszę mi wybaczyć fragmentaryczne refleksje na temat zbliża­
jącego się wydarzenia, któremu Pan poświęcił o wiele więcej czasu.
Pana sprawy tak zajmują mój umysł, że nie potrafiłem się temu
oprzeć.

.. - ...
Często próbowałem zamknąć pewne prawdy strategiczne,
które pojąłem, w formę prostych anegdot i w takiej postaci
znajdują się one w mojej pamięci. Jedną z nich jest głośna po-
wiastka o człowieku, który dał niedźwiedziowi proch. Wymie-
szał proch z największą uwagą, upewniając się, że nie tylko
składniki, ale i ich proporcje były absolutnie właściwe. Zawinął
go w duży zwitek papieru i już miał zamiar spowodować wy-
buch wdmuchując go do niedźwiedziej paszczy. "Ale
niedźwiedź dmuchnął pierwszy."
MALTA I PUSTYNIA 325

Mam odwagę umieścić to w mojej opowieści tylko dlatego,


że czuję się ośmielony słowami Sokratesa: "Geniusz tragedii
i komedii to w gruncie rzeczy to samo i powinni je tworzyć ci
sami autorzy."
ROZDZIAŁ XVIII

"DRUGI FRONT TERAZ!"


K wiedeń 1942

Monumentalny plan PreZljdenta - Przybtjcie Hopkinsa i generała


Marshalla do Londynu - Ich memorandum "Operacje w Europie Za-
chodniej" - Brytyjscy szefowie sztabu rozpatrują propozycj{! - Mój
telegram do Prezydenta z 12 kwietnia - Konferencja Komitetu Obro-
ny, 14 kwietnia - Oświadczenie generała Marshalla - Podkreślam fakt
zagrożenia na Oceanie Indyjskim - Hopkins popiera generała
Marshalla - Życzliwe przyj{!cie planu - Składam Prezydentowi ra-
port, 17 kwietnia - Jego zadowolenie - Moje prywatne poglądy - Nasz
imperialny obowiązek obrony Indii - Zgadzam si{! z nadrz{!dnością
operacji przekroczenia Kanału w 1943 r. - Projekt generała Marshalla
cząstkowej operacji w roku 1942: "Sledgehammer" - Operacje alter-
natywne: Francuska Afryka Północno-Zachodnia i północna Norwe-
gia - Podsumowanie.

tym czasie Prezydenta dręczyły myśli o Rosji

W
Prezydent do
i wraz ze sztabem snuł plany mające na celu zdjęcie
z jej barków przygniatającego ciężaru.

byłego człowieka marynarki 2 kwietnia 1942


Ponieważ zakończyłem opracowywanie planów dotyczących bie-
żących i przyszłych zagadnień sytuacji wojskowej, w jakiej znajdują
się Stany Zjednoczone, doszedłem do pewnych wniosków, które są
tak istotne, że licząc na Pana aprobatę chcę, aby Pan zobaczył, jak to
wygląda. Wszystko to jest w tak dużym stopniu uzależnione od całko­
witej współpracy między Zjednoczonym Królestwem a Stanami Zjed-
noczonymi, że za kilka dni wyruszą do Londynu Harry i Marshall,
aby, przede wszystkim Panu, przedstawić najważniejsze kwestie. Jest
to plan, który, mam nadzieję, Rosja powita z entuzjazmem i gdy po
spotkaniu z Harrym i Marshallem przystanie Pan na jego realizację,
"DRUGI FRONT TERAZ!" 327

zaproponuję Stalinowi, aby od razu przysłał do mnie dwóch specjal-


nych wysłanników. Myślę, że będzie to w pełni współgrało z nastro-
jami panującymi wśród opinii publicznej u nas i w Brytanii. Wresz-
cie, chciałbym mieć możliwość określenia tego mianem planu Naro-
dów Zjednoczonych.

Wkrótce otrzymałem od Prezydenta następujący list:


BIAŁY DOM, WASZYNGTON
3 kwietnia, godz.1l.00
Drogi Winstonie!
Wszystko, co Harry i Geo Marshall przekażą Panu, wypływa
z mojego serca i mojego umysłu. Pański naród i mój domagają się
utworzenia frontu dla złagodzenia presji wywieranej na Rosjan i na-
rody te są wystarczająco bystre, aby dostrzec, że Rosjanie zabijają
obecnie więcej Niemców, niż Pan i ja razem wzięci. Nawet jeśli nie
osiągnie się pełnego sukcesu, będziemy dążyć do "wielkiego" celu.
Pokażmy na co nas stać! Zwiększy to bezpieczeństwo Syrii i Egip-
tu, nawet jeśli Niemcy wykryją nasze plany.
Życzę dużo szczęścia. Proszę skłonić Harry'ego, aby chodził
wcześnie spać i przestrzegał instrukcji dr. Fultona z marynarki wojen-
nej Stanów Zjednoczonych, którego wysyłam wraz z nim, jako super-
pielęgniarkę obdarzoną pełną władzą.
Jak zwykle oddany
F.D.R.
8 kwietnia przybyli do Londynu Hopkins i generał Marshall.
Przywieźli ze sobą obszerne memorandum przygotowane przez
połączony sztab Stanów Zjednoczonych i zatwierdzone przez
Prezydenta.

OPERACJE W EUROPIE ZACHODNIEJ


kwiecień 1942
Europa Zachodnia stanowi dogodny teatr działań wojennych, na
którym Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mogą wystawić pier-
wszą poważną ofensywę. Tylko tam ich połączone siły lądowe i po-
wietrzne mogą być w pełni rozwinięte, a Rosja uzyska w ten sposób
maksymalną pomoc.
Decyzja rozpoczęcia ofensywy musi być podjęta "bezzwłocznie",
ponieważ operacja będzie wymagała ogromnych przygotowań w wie-
lu dziedzinach. Zanim się ją rozpocznie, przeciwnika na Zachodzie
328 JAPONIA ATAKUJE

należy nękać i trzymać w niepewności za pomocą forteli i rajdów [na-


lotów], te drugie służyłyby także jako źródło niezbędnych informacji
i stanowiłyby cenny trening.
Połączone siły inwazyjne powinny się składać z 48 dywizji (w tym
9 pancernych), przy czym wkład brytyjski wynosiłby osiemnaście
dywizji (w tym trzy pancerne). Osłonowe siły powietrzne wymagały­
by 5 800 samolotów bojowych; z tej liczby 2 550 brytyjskich.
Istotą zagadnienia jest szybkość. Główne bariery to brak okrętów
desantowych przeznaczonych do inwazji i statków do przetransporto-
wania niezbędnych sił z Ameryki do Zjednoczonego Królestwa. Przy
dotrzymaniu najważniejszych zobowiązań w innych regionach, siły
te mogą być dostarczone do 1 kwietnia 1943 r., lecz tylko w przypad-
ku, jeśli 60 procent żołnierzy zostanie przewiezionych statkami nie-
amerykańskimi. Jeżeli przerzut wojsk miałby się odbywać tylko przy
pomocy amerykańskich statków, data uderzenia musiałaby zostać
przesunięta na koniec lata 1943 r.
Potrzeba będzie około 7 tys. okrętów desantowych i, aby uzyskać tę
liczbę, należy znacznie poszerzyć bieżące programy budowy statków.
Jednocześnie należy przyśpieszyć prace przygotowawcze obejmujące
rozlokowanie i działania ogromnych kontyngentów sił lądowych
i powietrznych USA.
Operacja desantowa powinna się odbyć na wybranych plażach mię­
dzy Hawrem a Boulogne i pierwsza fala musi się składać przynaj-
mniej z sześciu dywizji uzupełnionych wojskami powietrznymi. Li-
czba ta będzie musiała być utrzymana na poziomie przynajmniej 100
tys. osób w skali tygodnia. Gdy tylko przyczółki na plażach będą
bezpieczne, siły pancerne szybko zdołają zdobyć linię Oise-St.Quen-
tin. Kolejnym celem będzie Antwerpia.
Ponieważ inwazji na taką skalę nie można przeprowadzić przed l
kwietnia 1943 r. - jest to data najwcześniejsza - należy przygotować
i aktualizować plany dotyczące bieżacej działalności sił będących
w danym czasie do dyspozycji i czekać na odpowiedni moment. Taka
strategia może szczególnie znaleźć zastosowanie w dwóch sytu-
acjach: a) wykorzystanie nagłego upadku Niemiec; b) "złożenie ofia-
ry" dla Rosji, gdyby istniała groźba złamania jej oporu. W każdym
takim przypadku niezbędna jest lokalna przewaga sił powietrznych.
Z drugiej strony, jesienią 1942 r. będzie można wysłać i utrzymać
przypuszczalnie nie więcej niż 5 dywizji. W tym czasie główny ciężar
spocznie na barkach Zjednoczonego Królestwa. Na przykład, 15
września Stany Zjednoczone mogłyby znaleźć na ten cel dwie i pół
dywizji z potrzebnych pięciu, ale tylko 700 samolotów bojowych; tak
"DRUGI FRONT TERAZ!" 329

więc wkład ze strony Zjednoczonego Królestwa mógłby sięgać do 5


tys. samolotów.
.. - ..
Wyczerpany podróżą Hopkins przez dwa, trzy dni był wyłą­
czony z powodu choroby, ale Marshall od razu rozpoczął roz-
mowy z szefami sztabu. Formalnej konferencji z Komitetem
Obrony nie można było zwołać do wtorku, 14 [kwietnia]. Tym-
czasem omówiłem całą sytuację z szefami sztabu i z moimi ko-
legami. Wszyscy odczuwaliśmy ulgę na myśl o zamiarze Ame-
rykanów inwazji w Europie i traktowania przez nich kwestii
pobicia Hitlera jako sprawy priorytetowej. Zawsze stanowiło to
bazę naszych strategicznych zamysłów. Z drugiej strony, ani
my, ani nasi profesjonalni doradcy, nie mogliśmy obmyśleć
żadnego praktycznego sposobu na przeprawienie przez Kanał
ogromnej armii angielsko-amerykańskiej i wylądowanie we
Francji przed końcem lata 1943 r. Jak zostało to uwiecznione
w dokumencie napisanym przeze mnie w trakcie podróży do
Waszyngtonu w grudniu 1941 r. i wręczonym Prezydentowi, ta-
kie przedsięwzięcie było zawsze moim celem i wyznacznikiem
przyszłych działań. Amerykanie wystąpili także z nowym po-
mysłem wstępnych desantów wyjątkowych jesienią 1942 r. na
o wiele mniejszą, ale znaczącą skalę. Wzbudzało to misze wiel-
kie zainteresowanie, tak samo jak i inne plany dywersji, które
miały służyć pomocy Rosji, a także ogólnowojennemu wysił­
kowi zbrojnemu.
Zastanawiając się nad memorandum Prezydenta i poglądami
szefów sztabu, wysłałem Prezydentowi następującą depeszę:
12 kwietnia 1942
Ze skupieniem przeczytałem mistrzowski dokument na temat przy-
szłości wojny i proponowanych wielkich operacji. Całkowicie zga-
dzam się ze wszystkim, co Pan proponuje, dotyczy to również szefów
sztabu. W trakcie przygotowywania generalnego uderzenia musimy
oczywiście zaspokajać bieżące potrzeby na Wschodzie i Dalekim
Wschodzie. Od razu rozważamy wszelkie szczegóły i tam, gdzie spo-
sób działania jest oczywisty, przygotowania już się rozpoczęły. Ca-
łość będzie przedyskutowana we wtorek wieczorem, czternastego,
przez Komitet Obrony, przy udziale Harry'ego i Marshalla i nie mam
330 JAPONIA ATAKUJE

wątpliwości, co do tego, że będę mógł Panu przesłać informację


o osiągnięciu absolutnego porozumienia.
Wydawało mi się, iż propozycje dotyczące tymczasowych operacji
zastępczych w sytuacjach wyjątkowych, które mogłyby nastąpić
w tym roku, są niepewne i napotykają na nieprzezwyciężone trudno-
ści. Jeśli, jak twierdzą Wasi eksperci, będziemy w stanie z powodze-
niem zrealizować ten plan, będzie to jedno z największych wydarzeń
w historii całej wojny.

Wieczorem, 14 [kwietnia], przy Downing Street 10, Komitet


Obrony spotkał się z amerykańskimi przyjaciółmi. Rozmowy te
wydawały mi się tak ważne, że poprosiłem przedtem generała
Ismaya, aby osobiście zajął się zarejestrowaniem ich przebiegu,
co przedstawia się następująco.
P. CHURCHllL otworzył konferencję mówiąc, że Komitet zebrał
się, aby rozważyć doniosłą propozycję, którą przywieili ze sobą pan
Hopkins i generał Marshall, a która została już szczegółowo przedys-
kutowana i rozważona przez sztab. Bez wahania, gorąco wyraził
akceptację planu. Koncepcja, jaka przyświeca planowi, zgodna jest
z klasycznymi zasadami prowadzenia wojny - chodzi mianowicie
o koncentrację sił przeciwko głównemu wrogowi. Należy jednak za-
strzec pewną sprawę - obrona Indii i Bliskiego Wschodu pozostaje
nadal istotną kwestią. Nie moglibyśmy sobie pozwolić na stratę
600-tysięcznej armii i całego potencjału ludzkiego Indii. Ponadto, nie
można pozwolić na upadek Australii i baz na wyspach łączących ten
kraj ze Stanami Zjednoczonymi. Oznacza to, że dla poparcia główne­
go celu proponowanego przez generała Marshalla, nie możemy odło­
żyć wszystkiego na bok.
·Generał MARSHALL powiedział, że wszyscy są całkowicie zgod-
ni co do planu działania na 1943 r. oraz rozwijania jak najsilniejszej
ofensywy powietrznej przeciwko Niemcom. Dyspozycyjność wojska
nie przedstawia żadnego problemu. Największych trudności należy
się spodziewać w zapewnieniu dostatecznej ilości okrętów desanto-
wych, samolotów, eskorty marynarki, no i oczywiście niezbędnego
tonażu do transportu wojska.
W jego rozmowach z brytyjskimi szefami sztabu pojawiły się dwa
punkty nastręczające pewne wątpliwości. Pierwszy, to czy dostawy
materiałów ze Stanów Zjednoczonych wystarczą na wspieranie Bli-
skiego Wschodu i Indii. Drugi dotyczył wykonalności na Kontynen-
cie w 1942 r. desantu, poza przedsięwziętymi na dużą skalę nalotami.
Może się to okazać nieuchronną koniecznością i w każdym razie na-
"DRUGI FRONT TERAZ!" 331

leży być na to przygotowanym. Sądził, iż istniejące trudności nie są


nie do przezwyciężenia, zakładając, że w dużym stopniu będziemy
dysponowali przeważającymi siłami powietrznymi. Rozmiar naszych
wspólnych środków powietrznych wskazuje, że tak właśnie będzie,
zwłaszcza gdy niemiecka kampania przeciw Rosji zaangażuje duże
zasoby, ograniczając w ten sposób ryzyko naszych operacji. W ten
sposób, to Niemcom przypadłoby w udziale posmakować walk bez
osłony powietrznej. Przed wyjazdem ze Stanów Zjednoczonych nie
miał zbyt wiele czasu na rozważenie kwestii operacji w 1942 r. i na
podstawie dostępnych danych doszedł do wniosku, że do września nie
można ich rozpocząć. Jeśli operacje takie zostałyby podjęte wcześ­
niej, wkład Stanów Zjednoczonych musiałby być nader skromny; lecz
wszelkie wojska amerykańskie obecne w Europie w owym czasie,
które nie miałyby innych zadań, mogłyby zostać w pełni wykorzysta-
ne. Prezydent szczególnie podkreśla, że życzy sobie, aby jego siły
zbrojne miały jak największy udział we wszelkich przedsięwzięciach.
Sir ALAN BROOKE powiedział, że szefowie sztabu w pełni się
zgadzają z projektem generała Marshalla dotyczącym 1943 r. Opera-
cje na kontynencie w 1942 r. są uzależnione od miary sukcesu, jaki
Niemcy odniosą w kampanii wymierzonej przeciwko Rosji. Mieli-
śmy wrażenie, że do września sprawy się wyklarują.
Szefowie sztabu całkowicie się zgodzili, iż Niemcy są głównym
wrogiem. Jednocześnie sprawą istotną jest odparcie Japończyków
i niedopuszczenie w żadnym razie do ich połączenia się z Niemcami.
Gdyby Japończycy zawładnęli Oceanem Indyjskim, nie tylko Bliski
Wschód znalazłby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale na do-
datek stracilibyśmy dostawy ropy naftowej z Zatoki Perskiej. Na sku-
tek tego Niemcy mieliby możliwość zaopatrywania się w nieograni-
czoną ilość ropy, odcięliby południowy szlak do Rosji, Turcja zosta-
łaby odizolowana i bezbronna, Niemcy uzyskaliby łatwy dostęp do
Morza Czarnego, a Hitler i Japończycy byliby w stanie prowadzić
handel wymienny deficytowymi towarami.
Pan CHURCffiLL dodał wówczas, że w ciągu kolejnychdwóch,
trzech miesięcy, pozbawieni pomocy, nie jesteśmy w stanie skutecz-
nie się zmagać z siłami morskimi, jakie Japończycy mogą wystawić
na Oceanie Indyjskim. W tym momencie niezupełnie wiemy, jakie są
zamierzenia i posunięcia marynarki Stanów Zjednoczonych na Pacy-
fiku. Podstawowym zadaniem w tym regionie jest uzyskanie przewa-
gi nad japońskim lotnictwem morskim. My wkrótce będziemy mieli
trzy lotniskowce na Oceanie Indyjskim, a za jakiś czas przyłączy się
może do nich Furious.
332 JAPONIA ATAKUJE

Pan HOPKINS powiedział, że gdyby zależało to od amerykańskiej


opinii publicznej, główna część amerykańskiego wysiłku zbrojnego
zostałaby skierowana przeciwko Japonii. Pomimo to, po burzliwych
rozmowach, Prezydent i czołowe osobistości wojskowe Ameryki zde-
cydowali, że najbardziej właściwym wyjściem będzie wymierzenie
amerykańskiego potencjału zbrojnego przeciwko Niemcom. Nie na-
leży jednak sądzić, że rząd amerykański nie rozumie sytuacji na Bli-
skim Wschodzie i w innych istotnych rejonach, takich jak Rosja, Au-
stralia i Pacyfik. Na stanowisko amerykańskie wpłynęły dwa główne
czynniki. Po pierwsze, Stany Zjednoczone pragną walczyć nie tylko
na morzu, lecz na lądzie i w powietrzu. Po drugie, chcą walczyć tam,
gdzie są najbardziej potrzebne i tam, gdzie ich siły mogłyby uzyskać
przewagę, a przede wszystkim przyświeca im zamiar podjęcia wspól-
nego przedsięwzięcia z Brytyjczykami. Jeśli miałoby ono rozpocząć
się w tym roku, Stany Zjednoczone chcą wnieść jak największy
wkład, kiedykolwiek by to miało nastąpić.
Wybadał opinię publiczną zarówno w Ameryce, jak i w Zjednoczo-
nym Królestwie i odkrył, że jej zaniepokojenie związane jest z dzia-
łalnością marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Nie powinno
być co do tej kwestii żadnych wątpliwości. Marynarka USA w pełni
połączy swoje siły z brytyjską w konfrontacji z przeciwnikiem. Jej
dowódcy nalegają jedynie na rozgrywanie walk w korzystnych okoli-
cznościach.
Jeśli chodzi o Australię i inne regiony, Stany Zjednoczone natural-
nie wywiążą się ze swoich zobowiązań, choć całym sercem będą
zaangażowane w realizację wielkiego planu, o którym mowa obecnie.
Naród amerykański chętnie przyłączy się do walk u boku Brytyjczy-
ków.
Sir CHARLES PORTAL szef sztabu lotnictwa powiedział, że nie
należy zapominać o różnicy między operacjami powietrznymi prowa-
dzonymi na drugim brzegu Kanału, a desantem korpusu ekspedycyj-
nego. Pierwsze można kontynuować lub wstrzymywać na życzenie.
W drugim przypadku jednak, nie można wykorzystać sił o dowolnej
liczebności, zależnie od ich dyspozycyjności w danej chwili. Będzie­
my musieli utrzymywać siły powietrzne tak długo, jak wojska będą się
znajdowały na kontynencie. Jeśli więc ruszymy z korpusem ekspedycyj-
nym, musimy być pewni, że rezerwy lotnictwa są wystarczające na
przeprowadzenie operacji do końca.
Podsumowując, pan CHURCHILL powiedział, że chociaż należy
jeszcze opracować wiele szczegółów planu [operacji przekroczenia
Kanału w 1943 r.], istnieje całkowita jednomyślność, co do jego
kształtu ramowego. Towarzysze broni dwóch narodów będą wspólnie
"DRUGI FRONT TERAZ!" 333

maszerowali naprzód dla szlachetnej sprawy. Premier przygotuje dla


Prezydenta depeszę, przekazując wnioski, jakimi zakończyły się ob-
rady i wysunie prośbę dotyczącą najbardziej żywotnych potrzeb na
Oceanie Indyjskim, bez spełnienia której cały plan musiałby zostać
poważnie okrojony. Pełne przygotowania mogą się już rozpocząć
i możemy zmierzać do podjęcia ostatecznej rezolucji. Wieść o decyzji
przeprowadzenia przez narody anglojęzyczne wielkiej kampanii
o wyzwolenie Europy, będzie stopniowo dochodziła do coraz szer-
szych kręgów i należy rozważyć, czy w odpowiednim czasie nie po-
winno się tego obwieścić publicznie.
·11 _ ,.

Sam plan został następnie nazwany, chociaż nie przeze mnie,


"Round-up". Na jego bazie wszystko odbywało się w atmosfe-
rze zaufania i dobrej woli. Złożyłem Prezydentowi raport.

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 17 kwietnia 1942
1. Pańscy wysłannicy zabiorą ze sobą pełną relację z naszego histo-
rycznego spotkania w zeszły wtorek oraz szczegółowy komentarz
brytyjskich szefów sztabu na temat Waszych propozycji. Pomyślałem
jednak, że na pewno od razu chciałby Pan otrzymać krótką relację
i dowiedzieć się, jakie wysunięto wnioski.
2. Całym sercem zgadzamy się na Pańską koncepcję koncentracji
sił przeciwko głównemu wrogowi i gorąco popieramy Wasze plany,
z jednym istotnym zastrzeżeniem. Z mojego telegramu z 15 kwietnia,
zorientuje się Pan jaką wagę przywiązujemy do zapobieżenia połącze­
niu się Japończyków z Niemcami. W związku z tym, część naszych
połączonych sił i środków należy na razie przeznaczyć na powstrzy-
manie inwazji japońskiej. Ten punkt został szczegółowo omówiony
na spotkaniu i Marshall zapewniał, że wspólnie będziemy w stanie
zaspokoić niezbędne potrzeby na Oceanie Indyjskim oraz w innych
rejonach i jednocześnie posuwać się w realizacji nadrzędnego proje-
ktu.
3. Cel kampanii 1943 r. jest jasny i od razu rozpoczynamy przygo-
towania i opracowywanie wspólnych planów. Jednak nasze działanie
w tym roku może być bardzo ograniczone. Pański plan to przewiduje,
ale wyznacza połowę września jako najwcześniejszy termin. Sprawy
mogą osiągnąć punkt kulminacyjny przed tą datą. Marshall tłumaczył,
że niechętnie myślelibyście o podjęciu przedsięwzięcia, które może
być źródłem poważnego ryzyka i straszliwych następstw, dopóki
334 JAPONIA ATAKUJE

w zasadniczy sposób nie zagwarantuje się osłony lotnictwa. Nie po-


zwolił nam jednak wątpić, że, jeśli wcześniejsze podjęcie operacji
okaże się konieczne, Pan, Panie Prezydencie, jest gotów podzielić się
najmniejszymi nawet zasobami żołnierzy i materiałów. Mając to na
uwadze, posuwamy się z planami i przygotowaniami. Ogólnie mó-
wiąc, nasz wspólny program stanowi crescendo działań na kontynen-
cie, zaczynając od stopniowo przybierającej na sile ofensywy lotnic-
twa bombowego w dzień i w nocy oraz częstszych i silniejszych nalo-
tów, w których będą brały udział wojska Stanów Zjednoczonych.
4. Zgadzam się z sugestiami zawartymi w Pana telegramie z 2
kwietnia, że należy poprosić Stalina, aby przysłał do Pana dwóch
specjalnych wysłanników w sprawie powyższych planów. I tak nie
będziemy w stanie ukryć niezbędnych globalnych przygotowań, ale
na całym wybrzeżu europejskim, które się dla nas otwiera, od Przy-
lądka Północnego do Bayonne, powinniśmy znaleźć jakiś sposób na
zmylenie przeciwnika co do rozmiaru, czasu, metody i kierunku na-
szych ataków. Rzeczywiście, należałoby się zastanowić, czy nie było­
by dobrze publicznie ogłosić, że nasze obydwa narody są gotowe na
wspólne wejście do Europy, połączone wzniosłym celem w brater-
stwie broni, aby podjąć wielką krucjatę o wyzwolenie umęczonych
narodów. W tej ostatniej sprawie jeszcze zatelegrafuję.

Prezydent odpowiedział:

PrezYdent do byłego człowieka marynarki 22 kwietnia 1942


Konsensus, jaki został osiągnięty pomiędzy Panem i Pańskimi do-
radcami wojskowymi a Marshallem i Hopkinsem, podnosi mnie na
duchu. Od tych ostatnich otrzymałem raport, który mówi o jednomy-
ślności opinii co do przywiezionej przez nich propozycji i jestem sza-
lenie wdzięczny za osobiste tego potwierdzenie w Pana depeszy.
Wierzę, że to posunięcie bardzo pogrąży Hitlera, a być może będzie
nawet ciosem, który doprowadzi do jego upadku. Cieszę się na samą
myśl i .może być Pan pewien, że nasza armia podejdzie do tej sprawy
z wielkim entuzjazmem i wigorem.
Chciałbym się nieco zastanowić nad kwestią publicznego ogłosze­
nia naszych planów. Wkrótce powiadomię Pana, co na ten temat są­
dzę.
Jestem przekonany, że połączenie się Japończyków z Niemcami
wymagałoby ogromnych wysiłków, ale zdaję sobie sprawę, że należy
trzymać rękę na pulsie, gdyby taka ewentualność nastąpiła.
Tymczasem, jak Pan dowie się z prasy, nasze lotnictwo nieźle sobie
poczyna z Japończykami i mam nadzieję; że będziemy w stanie bar-
"DRUGI FRONT TERAZ!" 335

dzo im utrudnić utrzymywanie na Oceanie Indyjskim większej liczby


dużych okrętów. Za dzień lub dwa będę o tym rozmawiał z Poundem
[który przybywa do Waszyngtonu].
Otrzymałem serdeczną depeszę od Stalina, w której powiadamia
mnie, że wysyła do mnie Mołotowa i jakiegoś generała. Wolałbym,
żeby przyjechali tutaj przed wizytą w Anglii. Proszę mnie zawiado-
mić, czy jest to po Pana myśli. Jestem całkiem zadowolony z telegra-
mu Stalina.
Chociaż mamy wszyscy wiele trudności, muszę szczerze powie-
dzieć, że moje osobiste poglądy na wojnę są w tej chwili bardziej
optymistyczne, niż kiedykolwiek w ciągu dwóch minionych lat.
Pragnę Panu podziękować za serdeczne przyjęcie Marshalla i Hop-
kinsa.
.. - ..
Chciałbym teraz przedstawić mój własny pogląd, przy któ-
rym obstawałem, na temat tego, co zostało dotychczas ustalone
oraz tego, co według mnie należało jeszcze zrobić.
Planując to gigantyczne przedsięwzięcie na 1943 r., nie mo-
gliśmy odłożyć na bok innych zadań. Naszym pierwszym zobo-
wiązaniem, wypływającym choćby z racji istnienia Imperium,
była obrona Indii przed inwazją Japończyków. co zdawało się
całkowicie realną groźbą. Ponadto, zadanie to było w oczywi-
sty sposób powiązane z całą wojną. Pozostawienie czterystu
milionów poddanych Jego Królewskiej Mości, z którymi łączy­
ły nas więzy honoru, na pastwę podboju i zagłady z rąk Japoń­
czyków, jak stało się w przypadku Chin, byłoby czynem hań­
biącym. Lecz z drugiej strony pozwolenie Niemcom i Japoń­
czykom na podanie sobie rąk w Indiach lub na Bliskim W scho-
dzie, oznaczało dla aliantów straszną tragedię. Myśl taka przy-
prawiała mnie prawie o takie same dreszcze, jak możliwość
wycofania się Rosji Radzieckiej za Ural, czy nawet zawarcie
przez nią odrębnego pokoju z Niemcami. W owym czasie żad­
nej z tych ewentualności nie uważałem za prawdopodobną.
Wierzyłem w potęgę rosyjskich armii i narodu, walczących
w obronie swojej rodzinnej ziemi. Nasze Indyjskie Imperium
jednak, z całą swoją wspaniałością, mogło paść łatwym łupem.
Ten punkt widzenia musiałem przedstawić amerykańskim wy-
336 JAPONIA ATAKUJE

słannikom. Pozbawione aktywnej brytyjskiej pomocy Indie


mogą upaść w ciągu kilku miesięcy. Podbicie przez Hitlera Ra-
dzieckiej Rosji, byłoby dla niego zadaniem wymagającym zna-
cznie więcej czasu i funduszy. Zanim by nastąpiło, angielsko-ame-
rykańskie panowanie w powietrzu stałoby się niekwestionowa-
nym faktem. Nawet gdyby wszystko inne zawiodło, to by osta-
tecznie przeważyło.
Całkowicie się zgadzałem z tym, co Hopkins nazywał "fron-
talnym atakiem na wroga w północnej Francji w 1943 r.". Ale
co należało robić do tego czasu? Główne armie nie mogą tak po
prostu przygotowywać się tak długo. Tutaj istniała spora roz-
bieżność poglądów. Generał Marshall wystąpił z propozycją,
aby spróbować zdobyć Brest lub Cherbourg, lepiej ten drugi,
a najlepiej obydwa, na początku jesieni 1942 r. Musiałaby to
być prawie wyłącznie brytyjska operacja. Marynarka, lotnic-
two, dwie trzecie wojsk i wszystkie dostępne okręty desantowe
powinny zostać dostarczone przez nas. Amerykanie mogliby
przeznaczyć najwyżej dwie lub trzy dywizje. Należy dodać, że
były to świeżo powołane dywizje. Na stworzenie pierwszorzęd­
nego wojska potrzeba przynajmniej dwóch lat i bardzo dobrej
kadry zawodowej. Wobec tego w zakresie owego przedsięwzię­
cia naturalnie liczyła się bardziej opinia brytyjskiego sztabu.
Oczywiście, problem należało poddać intensywnej analizie te-
chnicznej.
Chociaż w żadnym razie nie negowałem tego pomysłu, to
jednak w mojej głowie pojawiły się inne rozwiązania. Na po-
czątku miał to być desant we Francuskiej Afryce Północno-Za­
chodniej (Maroko, Algieria i Tunezja), co wówczas było znane
pod nazwą "Gymnast", a co w końcu weszło w skład wielkiej
operacji "Torch". Miałem także plan alternatywny, wokół któ-
rego zawsze błądziły moje myśli i sądziłem, że można go bę­
dzie zrealizować, tak samo jak inwazję we Francuskiej Afryce
Północnej. Był to plan "Jupiter", a polegał na wyzwoleniu pół­
nocnej Norwegii. W tym przypadku pomoc dla Rosji była bez-
pośrednia. Tutaj leżała jedyna możliwość łączonej operacji mi-
litarnej z rosyjskimi wojskami, okrętami i lotnictwem. To był
sposób, dzięki zabezpieczeniu północnego krańca Europy, na
"DRUGI FRONT TERAZ!" 337

maksymalne otwarcie przepływu dostaw do Rosji. To było


przedsięwzięcie, które, jako rozgrywane w rejonie arktycznym,
nie wymagało ani dużej liczby żołnierzy, ani zaopatrzenia na
dużą skalę w żywność czy amunicję. Niemcy uzyskali kluczo-
we punkty strategiczne przy Przylądku Północnym bardzo ta-
nim kosztem. Można by je także odzyskać małym kosztem,
w porównaniu ze skalą, jaką wojna wówczas osiągnęła. Wybór
padł na "Torch", ale gdybym w pełni mógł działać na własną
rękę, spróbowałbym również w 1942 r. "Jupitera".
Próba stworzenia przyczółka w Cherbourgu wydawała mi się
trudna, mniej zachęcająca, mniej użyteczna w kontekście bie-
żących zmagań, wreszcie mniej owocna. Lepiej by było poło­
żyć naszą prawą łapę na Francuskiej Afryce Północnej, lewą
rozerwać na kawałki Przylądek P6łnocny i przeczekać rok, nie
ryzykując połamania zębów na ufortyfikowanym froncie nie-
mieckim za Kanałem.
Takie były wówczas moje poglądy i nigdy ich nie zmieniłem.
Byłem jednak gotowy podsunąć Komitetowi Planowania
"Sledgehammera", tak bowiem nazwano atak na Cherbourg,
kilka sugestii. Miałem nieomal pewność, że im bardziej wgłę­
biano się w szczegóły, tym mniej się to wszystko wydawało
obiecujące. Gdyby wydimie rozkazów było w mojej mocy, wy-
brałbym "Torch" i "Jupitera" odpowiednio zsynchronizowane
na jesieni, a dzięki rozgłosowi i ostentacyjnym przygotowa-
niom, operacji "Sledgehammer" pozwoliłbym odegrać rolę ma-
newru mylącego. Lecz musiałem działać taktownie i dyplo-
matycznie, aby zapewnić spokojne i zgodne współdziałanie
z naszym wielkim sojusznikiem, bez pomocy którego światu
groziła zagłada. Wobec tego na spotkaniu 14 kwietnia nie wy-
sunąłem żadnej z tych koncepcji.
Sprawę nadrzędną, czyli zdecydowaną propozycję Stanów
Zjednoczonych dokonania masowej inwazji na Niemcy w jak
naj szybszym czasie przy użyciu Anglii jako trampoliny, przy-
jęliśmy z ulgą i radością. Niewiele brakowało, jak wkrótce zo-
baczymy, a moglibyśmy stanąć przed faktem, że sztab amery-
kański uznaje pomoc Chinom i zniszczenie Japonii za sprawę
priorytetową. Ale od samego początku naszego sojuszu, zaraz
338 JAPONIA ATAKUJE

po Pearl Harbor, Prezydent i generał Marshall, nie dając się po-


nieść porywającym falom opinii publicznej, w Hitlerze widzieli
głównego i zasadniczego wroga. Osobiście czekałem na tę
chwilę, aby zobaczyć w Europie walczące ramię w ramię armie
brytyjskie i amerykańskie. Nie miałem jednak najmniejszych
wątpliwości, że w wyniku konfrontacji ze szczegółami - okręty
desantowe, itd. - a także po zastanowieniu się nad główną stra-
tegią wojny, operację "Sledgehammer" się wyeliminuje. Koniec
końców, żadne władze wojskowe - wojsk lądowych, marynarki
czy lotnictwa - ani po tej, ani po tamtej stronie Atlantyku, nie
były w stanie przygotować takiego planu, czy, o ile byłem do-
brze poinformowany, wziąć na siebie odpowiedzialności za je-
go przeprowadzenie. "Zjednoczone" życzenia i dobra wola nie
są w stanie przezwyciężyć nie~zruszonych faktów.
Podsumowując: zawsze powracałem do tematu, który zaini-
cjowałem w moim memorandum wręczonym Prezydentowi
w grudniu 1941r., mianowicie - 1) że brytyjskie i amerykańskie
armie wyzwoleńcze powinny w 1943 r. wylądować w Europie.
'w
A jak inaczej można było to pełni zrealizować, jak nie z po-
łudniowej Anglii? Nie wolno zrobić niczego, co powstrzymało­
by operację, a wszystko, aby jak naj prędzej doprowadzić ją do
celu. 2) Tymczasem, gdy w każdej godzinie Rosjanie prowadzi-
li walki na gigantyczną skalę przeciwko głównej sile uderzenio-
wej niemieckiej armii, nie możemy stać bezczynnie. Musimy
angażować siły nieprzyjaciela. Takie przeświadczenie leżało
również u podstaw myślenia Prezydenta. Co wobec tego po-
winno się uczynić w ciągu roku lub piętnastu miesięcy, które
upłyną do podjęcia wielkiej inwazji przez Kanał? Wyglądało na
to, że zajęcie Francuskiej Afryki Północnej jest samo w sobie
możliwe i rozsądne oraz zgadza się z ogólnym planem strategi-
cznym.
Miałem nadzieję, że dałoby się to połączyć z desantem
w Norwegii i nadal wierzę, że obydwie operacje można było
przeprowadzić jednocześnie. Ale w napiętych rozmowach
o rzeczach niewymiemych, bardzo niebezpiecznie jest stracić
jasność i jedność celu. Chociaż miałem nadzieję zarówno na
"Torch", jak i ,,Jupitera", nigdy nie zamierzałem planu "Torch"
"DRUGI FRONT TERAZ!" 339

pokrzyżować "Jupiterem". Trudność polegająca na skoncentro-


waniu i połączeniu całego wysiłku dwóch potężnych krajów
w jedną olbrzymią ekspedycję była tak wielka, że nie można
było sobie pozwolić na żadne niejasności, które mogłyby zakłó­
cić obraz. 3) Jedynym więc sposobem wypełnienia tej luki, za-
nim masy brytyjskich i amerykańskich wojsk będą gotowe do
wystąpienia przeciw Niemcom w Europie w 1943 r., było zdo-
bycie przy pomocy angielsko-amerykańskich sił Francuskiej
Afryki Północno-Zachodniej, z jednoczesnym natarciem Bry-
tyjczyków na zachód przez pustynię w kierunku Trypolisu i Tu-
nisu.
Ostatecznie, kiedy wszystkie inne plany i argumenty w spo-
sób naturalny zostały wyeliminowane i zniknęły z horyzontu,
taką właśnie wspólną decyzję podjęli zachodni alianci.
ROZDZIAŁ XIX

WIZYTA MOŁOTOWA

Sowieckie roszczenia do krajów bałtyckich - Negatywny stosunek


Stanów Zjednoczonych - Słabnf w moim oporze - Telegram do Pre-
zydenta z 7 marca - Bardziej serdeczny okres w angielsko-rosyjskich
stosunkach - Brytyjska deklaracja zastosowania gazu przeciwko Nie-
mcom, jeśli Hitler użyje gazu przeciwko Rosji - Korespondencja ze
Stalinem - Propozycja wizyty Mołotowa w Londynie i Waszyngtonie
- Przybywa do Anglii, 20 maja - Konferencja 22 maja - Zagadnienia
dotyczące operacji przekroczenia Kanału w 1942 r. - Brak okrftów
desantowych - Mołotow zainteresowany moją opinią na temat per-
spektyw Rosji - Zapewniam, że bfdziemy walczyć dalej, cokolwiek sif
wydarzy - Eden sugeruje zawarcie angielsko-rosyjskiego traktatu
o sojuszu zamiast traktatu granicznego - Korzystny zwrot w nego-
cjacjach - Nasi rosyjscy goście w Chequers - Wymiana koresponden-
cji ze Stalinem pod znakiem zgody - Wysyłam Prezydentowi raport-
Mołotow wraca do Londynu - Komunikat na temat drugiego frontu,
11 czerwca - Asekurujf nasze stanowisko za pomocą "aide-memoire"
- "Nie możemy niczego obiecywać" - Wznowienie głównych walk
na froncie rosyjskim - Upadek Sewastopola.

I(]. edy pan Eden był z wizytą w Moskwie w grudniu


1941 r., spotkał się z wyraźnymi żądaniami ze strony
ządu sowieckiego, dotyczącymi uznania radzieckiej
granicy na zachodzie, w kształcie, jaki rysował się w owym
czasie. Rosjanie domagali się przede wszystkim jakiegoś ogól-
nego traktatu sojuszniczego, wyraźnie zapewniającego uznanie
ich okupacji państw bałtyckich i nowej granicy z Finlandią. Pan
Eden odmówił podjęcia jakichkolwiek zobowiązań w tej kwe-
stii, zwracając między innymi uwagę na uroczyste przyrzecze-
WIZYTA MOŁOTOWA 341

nie dane rządowi Stanów Zjednoczonych, wykluczające wszel-


kie tajne ugody w zakresie rewizji terytorialnych w trakcie wojny.
Pod koniec konferencji ustalono, że pan Eden przekaże ra-
dzieckie żądania zarówno Gabinetowi brytyjskiemu, jak i Sta-
nom Zjednoczonym i powinny być one uwzględnione w przy-
szłych negocjacjach poświęconych formalnemu angielsko-ra-
dzieckiemu traktatowi. Rząd Stanów Zjednoczonych był w peł­
ni poinformowany o tym, co miało miejsce. Stosunek do rosyj-
skich propozycji był zdecydowanie negatywny. Zdaniem Sta-
nów Zjednoczonych zaakceptowanie takiej prośby byłoby
oczywistym pogwałceniem zasad Karty Atlantyckiej.
Kiedy w przeddzień przystąpienia Amerykanów do wojny
byłem w Waszyngtonie i pan Eden mówił o życzeniu rządu so-
wieckiego przyłączenia krajów bałtyckich, zareagowałem nie-
przychylnie, o czym świadczą telegramy zamieszczone w po-
przednim tomie. Ale teraz, w trzy miesiące później, pod presją
wydarzeń, czułem, że utrzymanie tego moralnie słusznego sta-
nowiska jest fizyczną niemożliwością. W walce na śmierć i ży­
cie nie można nakładać na walczących dla wielkiej sprawy wię­
kszego ciężaru, niż mogą oni udźwignąć. Moje zdanie na temat
krajów bałtyckich było, i jest, nie zmienione, ale uznałem, że
w owym czasie nie mogłem tego zdania forsować.
Były człowiek marynarki
do prezydenta Roosevelta 7 marca 1942
Jeśli Winant jest teraz u Pana, na pewno wyjaśni stanowisko, jakie
w sprawie Rosji zajęło Foreign Office. Rosnący ciężar wojny spra-
wia, że czuję, iż postanowienia Karty Atlantyckiej nie powinny zade-
cydować o odmowie Rosji terytoriów zdobytych od czasu zaatakowa-
nia jej przez Niemcy. Na tej podstawie Rosja przystąpiła do Karty
Atlantyckiej i domyślam się, że bolesny proces likwidacji wrogiego
elementu w krajach bałtyckich itd., już nastąpił w chwili, gdy na po-
czątku wojny Rosja zajęła te obszary. Mam więc nadzieję, że w kwe-
stii podpisania traktatu, czego Stalin pragnie jak najszybciej, pozosta-
wi nam Pan wolną rękę. Wszystko wygląda na to, że wiosną Niemcy
przystąpią ze zdwojoną siłą do ofensywy na Rosję, a tak niewiele
możemy pomóc jedynemu krajowi, który w dużym stopniu angażuje
armie niemieckie.
342 JAPONIA ATAKUJE

Prezydent i Departament Stanu obstawali jednak przy swoim


stanowisku, i, jak zobaczymy, w końcu doszliśmy do lepszego
rozwiązania.

... -..
Nastąpił teraz okres bardziej serdecznych stosunków angiel-
sko-rosyjskich.
Premier do premiera Stalina 9 marca 1942
1. Wysłałem do prezydenta Roosevelta depeszę, nalegając na jego
zgodę dotyczącą podpisania z Wami traktatu na temat granic Rosji po
zakończeniu wojny.
2. Wydałem kategoryczne dyrektywy, aby nie przerywać ani nie
opóźniać obiecanych przez nas dostaw.
3. Teraz, kiedy pogoda się poprawia, na nowo podejmujemy skiero-
waną przeci wko Niemcom wielką ofensywę sił powietrznych w dzień
i w nocy. Cały czas rozpatrujemy możliwość zastosowania innych
środków, aby Was odciążyć.
4. W tym okresie wielkiej próby, postępy armii rosyjskich i wieści
o ogromnych stratach zadanych wrogowi, stanowią dla nas źródło
największej otuchy.

Premier Stalin do Premiera 15 marca 1942


Jestem Panu bardzo wdzięczny za depeszę, którą otrzymałem
w Kujbyszewie 12 marca.
Przekazuję Panu wyrazy uznania ze strony rządu radzieckiego za
podjęte przez Pana środki w celu zapewnienia dostaw do ZSRR oraz
zwiększenia nalotów na Niemcy.
Wyrażam mocne przekonanie, że połączone operacje naszych
wojsk, pomimo chwilowych porażek, rozbiją ostatecznie siły naszego
wspólnego wroga i że rok 1942 będzie decydujący w odwróceniu bie-
gu wydarzeń na froncie przeciw hitleryzmowi.
Jeśli chodzi o pierwszy punkt Pana listu, poruszający kwestię gra-
nic ZSRR, sądzę, że konieczna będzie wymiana poglądów na temat
tekstu stosownego porozumienia, a w przypadku jego zaakceptowa-
nia - podpisania przez obydwie strony.
.. - ..
Kierując się ogólnym pragnieniem pomocy armiom radziec-
kim w nadchodzącej ofensywie niemieckiej i w obawie przed
użyciem przeciwko nim gazu, prawdopodobnie gazu musztar-
WIZYTA MOŁOTOWA 343

dowego, wymogłem zgodę Gabinetu na opublikowanie dekla-


racji, że jeśli Niemcy użyliby przeciwko Rosjanom gazu, my
odwzajemnimy się gazem w ataku na Niemcy.
Premier do premiera Stalina 20 marca 1942
1. Dziękuję bardzo za Pana odpowiedź z 15 [marca] na mój ostatni
telegram. Beaverbrookjest w drodze do Waszyngtonu, gdzie pomoże
Prezydentowi dopracować kwestie traktatu zgodnie z komunikatami,
jakie zostały wymienione między nami i między naszymi rządami.
2. Ambasador Majski był u mnie na lunchu w zeszłym tygodniu i w
trakcie rozmowy wymienił kilka dowodów świadczących o tym, że
Niemcy mogą użyć gazu w przygotowywanej wiosennej ofensywie.
Po konsultacjach z kolegami i szefami sztabu, pragnę Pana zapewnić,
że rząd Jego Królewskiej Mości potraktuje każde użycie takiej truci-
cielskiej broni przeciwko Rosji tak, jakby została ona skierowana
przeciwko nam samym. Rozbudowujemy olbrzymi arsenał lotniczych
bomb gazowych i nie zawahamy się ich zrzucić nad odpowiednimi
celami w Zachodnich Niemczech poczynając od chwili, gdy Wasze
wojska i naród zostaną zaatakowane przy użyciu gazów.
3. Należy rozważyć kwestię, czy we właściwym czasie nie powin-
niśmy oficjalnie ostrzec, że takie jest nasze postanowienie, gdyż może
powstrzymałoby to Niemców przed dodaniem tego nowego elementu
horroru do wielu, które narzucili już światu do tej pory. Proszę, niech
mnie Pan powiadomi, co Pan na ten temat sądzi i czy informacje
o niemieckich przygotowaniach są wystarczające, aby uzasadnić ta-
kie ostrzeżenie.
4. Nie ma w tej sprawie gwałtownego pośpiechu i zanim zrobię
krok, który może ściągnąć na nasze miasta tę nową formę ataku, mu-
szę mieć, oczywiście, dużo czasu na doprowadzenie wszelkich środ­
ków przeciwgazowych do gotowości użycia.
5. Ufam, że da Pan naszemu nowemu ambasadorowi okazję do
osobistego przekazania Panu depeszy, a także możliwość przeprowa-
dzenia prywatnej rozmowy z Panem. Przybywa, jak Pan wie, prawie
bezpośrednio z CQin, gdzie przez ostatnie cztery lata utrzymywał bli-
skie kontakty z Czang Kaj-szekiem. Myślę, że cieszył się wielkim
szacunkiem i zaufaniem generała; mam nadzieję i wierzę, że tak samo
zdobędzie Pana sympatię. Jest moim długoletnim przyjacielem.

Premier Stalin do Premiera 30 marca 1942


Dziękuję bardzo za depeszę przekazaną mi właśnie przez sir A.
CIarka Kerra. Przeprowadziliśmy długą rozmowę i jestem przekona-
344 JAPONIA ATAKUJE

ny, że nasza współpraca będzie przebiegała w atmosferze nieskazitel-


nego wzajemnego zaufania.
2. Pragnę wyrazić Panu wdzięczność rządu radzieckiego za zapew-
nienie, że rząd brytyjski odbierze każde użycie przez Niemców broni
gazowej przeciwko ZSRR tak samo, jak gdyby broń taka została uży­
ta przeciwko Wielkiej Brytanii i [że] lotnictwo brytyjskie natychmiast
użyje przeciwko wybranym obiektom w Niemczech olbrzymich za-
pasów bomb gazowych, jakie ma w swym wyposażeniu Anglia .
.. - ..
Prezydent był w tym czasie także w przyjaznych stosunkach
z Sowietami i z ostatniego rozdziału pamiętamy jego wzmiankę
na temat wizyty Mołotowa w Waszyngtonie. Wolałby, aby wy-
słannik przybył najpierw do Stanów Zjednoczonych, lecz plany
Stalina były inne.
Premier Stalin do Premiera 23 kwietnia 1942
Ostatnio rząd radziecki otrzymał od pana Edena projekty dwóch
umów między ZSRR a Wielką Brytanią, które różnią się pod pewny-
mi istotnymi względami od tekstów umów uzgadnianych w trakcie
rozmów podczas pobytu pana Edena w Moskwie. Biorąc pod uwagę
fakt, że projekty te świadczą o nowych różnicach poglądów, które
trudno byłoby rozstrzygnąć korespondencyjnie, rząd radziecki posta-
nowił, że, pomimo wszelkich przeszkód, wyśle do Londynu pana Mo-
łotowa, aby w bezpośrednich rozmowach wyjaśnić wszystkie sprawy,
które stoją na drodze do podpisania porozumienia. Jest to tym bardziej
uzasadnione, że kwestia utworzenia drugiego frontu w Europie (którą
w ostatnim telegramie poruszył prezydent Stanów Zjednoczonych,
zapraszając pana Mołotowa do przyjazdu do Waszyngtonu celem
przedyskutowania tej sprawy) wymaga wstępnej wymiany poglądów
pomiędzy przedstawicielami obydwu naszych rządów.
Proszę przyjąć moje pozdrowienia i życzenia sukcesu w walce
z wrogami Wielkiej Brytanii.

Były człowiek marynarki


do prezydenta Roosevelta 24 kwietnia 1942
Nawiązując do informacji w Pana telegramie na temat podróży Mo-
łotowa. Dostałem właśnie od Stalina depeszę mówiącą o tym, że wy-
syła do nas ministra, aby omówić pewne rozbieżności w tekstach
wstępnych naszego porozumienia, co chce załatwić w jak najkrót-
szym czasie. Być może Mołotow jest już w drodze. Rozumie Pan, że
WIZYTA MOŁOTOWA 345

w takiej sytuacji nie mogę zaproponować mu zmiany kolejności jego


wizyt. Gdy więc Mołotow już tutaj przyjedzie, myślę, że należy zgo-
dzić się na omówienie projektów i mam nadzieję, że usuniemy zasad-
nicze trudności. Ale zasugeruję mu, aby, zanim wszystko zostanie
ostatecznie podpisane, udał się z wizytą do Waszyngtonu.

Premier do premiera Stalina 24 kwietnia 1942


Jestem Panu bardzo wdzięczny za depeszę z 23 kwietnia i oczywi-
ście z radością powitamy monsieur Mołotowa, z którym, wierzę,
zdołamy wykonać kawał dobrej roboty. Niezmiernie się cieszę, że,
pomimo trudności, może Pan doprowadzić do tej wizyty i jestem pe-
wien, że będzie ona niezwykle owocną.
.. .. ..
Mołotow przybył dopiero 20 maja, a rozmowy oficjalne roz-
poczęły się następnego ranka. Tego dnia i w trakcie dwóch ko-
lejnych spotkań Rosjanie obstawali przy swoim pierwotnym
stanowisku, a nawet poruszyli kwestię zgody na zajęcie przez
Rosję wschodniej Polski. Kolidowało to z angielsko-polskim
porozumieniem z sierpnia 1939 r. Mołotow wysunął także spra-
wę uznania w tajnym układzie rosyjskich pretensji do Rumunii.
To również było wbrew naszemu porozumieniu ze Stanami
Zjednoczonymi. Prowadzone więc w Foreign Office rozmowy,
którym przewodniczył pan Eden, choć odbywały się w jak naj-
bardziej przyjaznej atmosferze, prowadziły do impasu.
Poza kwestią omówienia traktatu, Mołotow przybył do Lon-
dynu, aby poznać nasze poglądy w sprawie utworzenia drugie-
go frontu. W związku z tym 22 maja przeprowadziłem z nim
oficjalną rozmowę.
Mołotow rozpoczął od stwierdzenia, że rząd radziecki obar-
czył go misją przyjazdu do Londynu w celu omówienia kwestii
utworzenia drugiego frontu. Nie był to nowy problem. Po raz
pierwszy poruszono go prawie dziesięć miesięcy temu i teraz,
w ostatnim czasie, nowy bieg sprawie nadał prezydent Roose-
velt, który zasugerował panu Stalinowi, aby on (Mołotow)
przybył do Stanów Zjednoczonych w celu przedyskutowania
tej sprawy. Chociaż inicjatywa obecnych rokowań wychodzi od
Stanów Zjednoczonych, rząd radziecki uznał za słuszne, aby
346 JAPONIA ATAKUJE

pan Mołotow udał się do Nowego Jorku przez Londyn, ponie-


waż początkowo właśnie na Wielką Brytanię spadnie główny
ciężar organizowania drugiego frontu. Nadchodzące tygodnie
i miesiące na rosyjskim froncie będą brzemienne w skutki dla
Związku Radzieckiego i jego sojuszników. Rząd radziecki wy-
soko ceni sobie pomoc materiałową przekazywaną przez Wiel-
ką Brytanię i Stany Zjednoczone. Jednak najważniejsze zagad-
nienia wiążą się z utworzeniem drugiego frontu. Celem wizyty
ministra jest uzyskanie informacji, jak rząd brytyjski widzi per-
spektywę ściągnięcia w 1942 r. przynajmniej czterdziestu nie-
mieckich dywizji z ZSRR, gdzie obecnie równowaga sił zbroj-
nych jest wyraźnie zachwiana na korzyść Niemiec. Czy alianci
będą w stanie tego dokonać?
W odpowiedzi przekazałem Mołotowowi najważniejsze kon-
cepcje przyszłych operacji na kontynencie. We wszystkich po-
przednich wojnach panowanie na morzu dawało posiadającemu
je państwu olbrzymią przewagę dzięki możliwości wylądowa­
nia na dowolnym wybrzeżu wroga, gdyż nieprzyjaciel nie mógł
być ,we wszystkich punktach przygotowany na odparcie mor-
skiej inwazji. Pojawienie się sił powietrznych zmieniło całą sy-
tuację. Na przykład we Francji i Niderlandach wróg był w sta-
nie w ciągu kilku godzin przemieścić swoje lotnictwo do zagro-
żonych punktów porozrzucanych wzdłuż całego wybrzeża;
a doświadczenie pokazało, że przeprowadzanie morskiego de-
santu w kleszczach wrogiego lotnictwa, nie jest rozsądnym roz-
wiązaniem militarnym. Nieuchronnie wynika z tego fakt, iż
większa część wybrzeży kontynentu, jako miejsce ewentualne-
go desantu, jest dla nas niedostępna. Jesteśmy więc zmuszeni
do uwzględnienia tych części wybrzeża, gdzie przewaga sił na-
szych bombowców zapewniłaby nam opanowanie powietrza.
W gruncie rzeczy nasz wybór zawęża się do Cieśniny Kaletań­
skiej, cypla Cherbourga i części rejonu Brestu. Kwestia wylą­
dowania sił w tym roku na jednym lub kilku z tych obszarów
jest rozważana i dokonuje się przygotowań. Nasze plany opie-
ramy na założeniu, że desant poszczególnych fal oddziałów
szturmowych wywoła bitwy powietrzne, które, jeśliby trwały
tydzień albo dziesięć dni, doprowadziłyby właściwie do znisz-
WIZYTA MOŁOTOWA 347

czenia nieprzyjacielskich sił powietrznych na kontynencie. Li-


kwidacja działalności lotnictwa umożliwi desant w innych pun-
ktach wybrzeża pod osłoną naszych przeważających sił mor-
skich. Punktem zasadniczym w opracowywaniu planów i w
przygotowaniach, jest możliwość zdobycia specjalnych jedno-
stek desantowych potrzebnych do przeprowadzenia pierwszych
desantów na bacznie strzeżonym przez wroga wybrzeżu. Nie-
stety, nasze zasoby w zakresie tego rodzaju okrętów są obecnie
niezmiernie ograniczone. Powiedziałem, że już w zeszłym roku
w sierpniu, podczas spotkania atlantyckiego przekonywałem
Prezydenta o pilnej potrzebie budowy przez Stany Zjednoczone
jak największej liczby barek desantowych czołgów i innych
jednostek szturmowych. W końcu stycznia tego roku Prezydent
przyznał, że Stany Zjednoczone powinny jeszcze bardziej skon-
centrować się na budowie tych jednostek. My, z naszej strony,
w ciągu ponad roku, wyprodukowaliśmy taką liczbę jednostek
desantowych, na jaką pozwalały jednoczesne potrzeby budo-
wania statków dla marynarki i floty handlowej, które poniosły
poważne straty.
Powinno się mieć jednak na uwadze dwie sprawy. Po pier-
wsze, dokładając największych nawet starań i zakładając dobrą
wolę, nie możemy zagwarantować, że jakiekolwiek posunięcie
dokonane w 1942 r., nawet jeśli byłoby udane, odciągnęłoby
dużą liczbę sił lądowych wroga z frontu wschodniego. Sytuacja
w powietrzu jest jednak odmienna; na różnych teatrach działań
wojennych dysponujemy aktualnie około połową liczby nie-
mieckich myśliwców i jedną trzecią siły ich bombowców. Jeśli
nasz plan, mający na celu wymuszenie bitew powietrznych na
kontynencie, okazałby się skuteczny, Niemcy mogą stanąć
przed faktem wyboru między oglądaniem jak cała siła ich my-
śliwców na Zachodzie ulega zniszczeniu lub wycofaniem czę­
ści lotnictwa ze Wschodu.
Druga kwestia odnosiła się do propozycji monsieur Mołoto­
wa, by naszym celem stało się odciągnięcie z Rosji (łącznie z
tymi, które są teraz na Zachodzie) co najmniej czterdziestu nie-
mieckich dywizji. Należy zauważyć, że obecnie w Libii musi-
my stawić czoło jedenastu dywizjom Osi, w tym trzem nie-
348 JAPONIA ATAKUJE

mieckim, i przeciwstawić się ośmiu niemieckim dywizjom


w Norwegii oraz dwudziestu pięciu dywizjom we Francji i w
Niderlandach. Łącznie stanowi to liczbę czterdziestu czterech
dywizji.
Nie jesteśmy zadowoleni z takiego stanu rzeczy i jeśli zdoła­
my opracować jakiś plan - koniecznie rozważny i rozsądny -
którego celem byłoby odciążenie Rosji w tym roku, nic nas nie
powstrzyma przed jego realizacją. Jest sprawą oczywistą, że nie
przyniosłoby żadnego pożytku ani Rosji, ani generalnie alian-
tom, gdybyśmy dla działania za wszelką cenę podjęli się opera-
cji, która zakończyłaby się porażką, a wrogowi dałaby okazję
do triumfu naszym kosztem.
Monsieur Mołotow powiedział, że nie ma wątpliwości, iż
Wielka Brytania szczerze życzy Armii Radzieckiej zwycięstwa
nad Niemcami tego lata. Jakie, zdaniem rządu brytyjskiego są
szanse odniesienia przez Związek Radziecki sukcesu? Byłby
wdzięczny za szczere wyrażenie poglądów, obojętnie czy będą
pozytywne, czy negatywne.
Powiedziałem, że bez szczegółowej znajomości zasobów
i rezerw obydwu stron, trudno jest wyrobić sobie jakieś kon-
kretne stanowisko w tej sprawie. W zeszłym roku eksperci woj-
skowi, łącznie z niemieckimi, sądzili, że Armia Radziecka mo-
że być zwyciężona i zniesiona z powierzchni ziemi. Okazało
się, że byli w wielkim błędzie. W rezultacie wojska radzieckie
odniosły nad Hitlerem zwycięstwo i prawie doprowadziły jego
armię do załamania. W następstwie tego, sojusznicy Rosji na-
brali wielkiego zaufania co do siły i umiejętności Armii Ra-
dzieckiej. Informacje wywiadu udostępnione rządowi brytyj-
skiemu nie donoszą o żadnym wielkim zgrupowaniu wojsk nie-
mieckich w jakimś punkcie na froncie wschodnim. Ponadto,
zdaje się, że wielka ofensywa głośno zapowiadana na maj, na-
stąpi może dopiero w czerwcu. W każdym razie, nie wydaje się,
aby atak Hitlera w tym roku był tak silny i niebezpieczny jak
w 1941 r.
Mołotow zapytał wówczas, jakie byłoby stanowisko i stosu-
nek rządu brytyjskiego, gdyby Armii Radzieckiej nie udało się
odeprzeć ofensywy 1942 r. Powiedziałem, że gdyby w wyniku
WIZYTA MOŁOTOWA 349

niemieckiej napaści radzieckie siły zbrojne doznały poważnej


porażki, z dużym prawopodobieństwem Hitler przesunąłby ma-
ksymalną ilość wojsk lądowych i powietrznych na Zachód, ma-
jąc na celu podbój Wielkiej Brytanii. Na południu mógłby rów-
nież przez Baku uderzyć na Kaukaz i Iran. Ta druga możliwość
naraziłaby nas na najgorsze niebezpieczeństwo i w żadnym ra-
zie nie moglibyśmy mieć pewności, czy będziemy w stanie ob-
ronić się przed atakiem. W związku z tym nasz los jest ściśle
uzależniony od oporu Armii Radzieckiej. Gdyby jednak, wbrew
oczekiwaniom, żołnierze radzieccy poddali się i doszło do naj-
gorszego, będziemy walczyć dalej i, z pomocą Stanów Zjedno-
czonych, dążyć do zwiększenia przewagi w powietrzu, co
w ciągu półtora roku albo dwóch lat pozwoli nam poskromić
niemieckie miasta i przemysł za pomocą niszczycielskiej po-
tęgi naszego lotnictwa. Ponadto utrzymamy blokadę i będzie­
my dokonywać desantów na kontynencie skierowanych
w coraz bardziej słabnący opór. W końcu potęga Wielkiej
Brytanii i Stanów Zjednoczonych zwycięży. Nie można za-
pominać, że po upadku Francji, Wielka Brytania przez cały
rok, zaledwie z garstką źle uzbrojonych oddziałów, stawiała
opór licznym, zwycięskim dywizjom Hitlera. Ale jaką trage-
dią dla ludzkości byłoby takie przedłużenie wojny. Stąd
szczera jest nadzieja na radzieckie zwycięstwo, jak i żarliwe
pragnienie, aby dołożyć naszą cegiełkę do pokonania niosą­
cego zło nieprzyjaciela!
Na koniec naszej rozmowy poprosiłem monsieur Mołotowa,
aby miał na uwadze trudności związane z wojną w regionach
zamorskich. Po tym jak Francja wypadła z wojny, Wielka Bry-
tania była niemalże obnażona wojskowo - kilka źle wyposażo­
nych dywizji, niecałe 100 czołgów i niespełna 200 dział polo-
wych. A jednak Hitlerowi nie udało się nas podbić, dzięki temu,
że nie mógł zdobyć panowania w powietrzu. Obecnie stoimy
przed trudnościami tego samego rodzaju .
.. -..
23 maja pan Eden zaproponował zastąpienie porozumienia
dotyczącego granic ogólnym i jawnym traktatem sojuszniczym
350 JAPONIA ATAKUJE

na 20 lat, pomijającym wszelkie kwestie terytorialne. Wieczo-


rem wydawało się, że Rosjanie na to pójdą. Zrobiła na nich duże
wrażenie solidarność stanowiska rządów brytyjskiego i amery-
kańskiego, z jaką się zetknęli. Następnego ranka Mołotow po-
prosił Stalina o wyrażenie zgody na prowadzenie negocjacji na
bazie ustaleń projektu pan Edena. Moskwa chciała wnieść
drobne poprawki, podkreślające przede wszystkim długotrwały
charakter proponowanego sojuszu. Nie zawierający żadnych
klauzul terytorialnych traktat podpisano 26 maja. Była to dla
mnie wielka ulga, a jednocześnie stanowił on o wiele lepsze
rozwiązanie, niż przewidywałem w moich naj śmielszych ocze-
kiwaniach. Eden wykazał się dużą zręcznością, jeśli chodzi
o umiejscowienie swojej nowej propozycji w czasie.
Po zakończeniu tej poważnej sprawy, Mołotow pojechał do
Waszyngtonu, by rozpocząć ogólnowojskowe rozmowy z Pre-
zydentem i jego doradcami na temat utworzenia drugiego fron-
tu. Ustalono, że po zapoznaniu się z amerykańską opinią, powi-
nien wrócić do Londynu, aby przed udaniem się do Moskwy
doprowadzić rozmowy na ten temat do końca .

..,
~ ..
Nasi rosyjscy goście wyrazili życzenie, iż w czasie swojego
pobytu chcą być zakwaterowani na wsi, poza Londynem; wo-
bec czego udostępniłem im Chequers. W tym czasie przebywa-
łem w Aneksie przy Storey's Gate. Jednak na dwie noce zjecha-
łem do Chequers. Miałem tam okazję prowadzić długie prywat-
ne rozmowy z Mołotowem i ambasadorem Majskim, który tłu­
maczył szybko i biegle, posiadając przy tym szeroką znajomość
przedmiotu. Był najlepszym spośród tłumaczy.
Przy pomocy dobrych map starałem się wyjaśnić czym się
zajmujemy oraz przedstawić granice i specyfikę właściwości
potencjału militarnego wyspiarskiej Potęgi. Szczegółowo omó-
wiłem także technikę operacji desantowych i nakreśliłem ryzy-
ko i trudności w utrzymaniu naszej "linii życia" na Atlantyku
w obliczu ataków U-bootów. Sądzę, że wywarło to na Mołoto­
wie duże wrażenie i uświadomił sobie, że nasza wojna jest
czymś zupełnie innym w porównaniu z działaniami prowadzo-
WIZYTA MOŁOTOWA 351

nymi przez państwo obejmujące bezkresne obszary lądowe.


W każdym razie, zbliżyliśmy się wtedy do siebie bardziej niż
kiedykolwiek.
Głęboko zakorzeniona podejrzliwość Rosjan w -stosunku do
obcokrajowców dała ó sobie znać w postaci kilku znamiennych
incydentów w trakcie wizyty Mołotowa w Chequers. W dniu
przyjazdu od razu poprosili o klucze do wszystkich sypialni.
Gdy po pewnych trudnościach dostarczono je, nasi goście przez
cały czas zamykali drzwi na klucz. Gdy służbie Chequers udało
się dotrzeć do środka, aby posłać łóżka, z niepokojem odkryła
pod .poduszkami pistolety. Trzem głównym członkom misji sta-
le towarzyszyli nie tylko oficerowie policji, ale także dwie ko-
biety, które zajmowały się ich ubraniem i sprzątały w pokojach.
Kiedy radzieccy wysłannicy przebywali w Londynie, kobiety te
stały cały czas na straży przed pokojami swoich panów, poje-
dynczo schodząc na posiłki. Możemy jednak stwierdzić, że od
czasu do czasu nieco się rozluźniały, by łamaną francuszczyzną
i na migi rozmawiać nawet z personelem Chequers.
Szczególne środki ostrożności powzięto w celu zapewnienia
bezpieczeństwa samemu Mołotowowi. Jego pokój został do-
kładnie obszukany przez oficerów policji, każdy kredens, każ­
dy mebel i ściany, i podłoga skrupulatnie zlustrowane doświad­
czonymi oczyma. Osobnym przedmiotem uwagi stało się łóż­
ko; wszystkie materace zostały pokłute, na wypadek, gdyby
wewnątrz znajdowały się jakieś machiny piekielne, a przeście­
radła i kołdry zostały przez Rosjan ułożone tak, aby w środku
łóżka zostawić otwór, z którego jego użytkownik mógł błyska­
wicznie wyskoczyć w przypadku próby uduszenia. W nocy
obok szlafroka i teczki z depeszami leżał pistolet. Stosowanie
środków zapobiegających niebezpieczeństwu, zwłaszcza
w czasie wojny, nigdy nie zaszkodzi, ale w takim przypadku
powinno się realistycznie ocenić sytuację. Najprostszy test, to
odpowiedzieć sobie na pytanie, czy druga strona miałaby jakąś
korzyść z zabicia danej osoby. Jeśli chodzi o mnie, w trakcie
wizyty w Moskwie całkowicie zdałem się na moich rosyjskich
gospodarzy.
352 JAPONIA ATAKUJE

.. -..
Premier do premiera Stalina 23 maja 1942
Jesteśmy bardzo zadowoleni, że mogliśmy w Londynie gościć
monsieur Mołotowa i przeprowadzić z nim owocne rozmowy zarów-
no na tematy wojskowe, jak i polityczne. Zdaliśmy mu pełną i wiary-
godną relację na temat naszych planów i posiadanych środków. Jeśli
chodzi o traktat, monsieur Mołotow wytłumaczy Panu trudności, któ-
re wynikają głównie z faktu, że nie możemy przekreślić wcześniej już
podjętych zobowiązań wobec Polski i musimy wziąć także pod uwa-
gę naszą własną opinię oraz opinię Amerykanów. Myślę, że dla wspól-
nej sprawy miałoby ogromne znaczenie, gdyby Mołotow zatrzymał
się tutaj w drodze z Ameryki. Moglibyśmy wówczas dalej toczyć roz-
mowy, które, mam nadzieję, doprowadzą do rozwoju bliskiej współ­
pracy wojskowej między naszymi trzema państwami. Ponadto, będę
mógł mu także przedstawić najświeższe ustalenia zawarte w naszych
planach militarnych.

Stalin od razu wyraził zgodę.


Premier Stalin do pana Churchilla 24 maja 1942
Wiaczesław Mołotow, takjakja, uważa, że zatrzymanie się w Lon-
dynie w drodze powrotnej z USA byłoby wskazane, w celu doprowa-
dzenia do końca negocjacji z przedstawicielami rządu brytyjskiego
dotyczących kwestii, którymi zainteresowane są nasze kraje.

Premier do premiera Stalina 27 maja 1942


1. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za uwzględnienie trudności, ja-
kie mają wpływ na formę traktatu oraz sposób, w jaki Pan to uczynił.
Jestem pewien, że Amerykanie solidnie to zrekompensują i nasze trzy
zjednoczone wielkie mocarstwa będą mogły przejść przez wszystko,
co jeszcze je czeka. Z przyjemnością spotkałem się z monsieur Moło­
towem i wspólnie przezwyciężyliśmy wiele barier dzielących oby-
dwa nasze kraje. Bardzo się cieszę, że będzie tędy wracał, ponieważ
da to okazję, by dokonać jeszcze wiele dobrego.
2. Jeśli chodzi o konwój, do tej pory wszystko szło dobrze, ale teraz
wkracza on w najbardziej niebezpieczny etap. Dziękuję bardzo za
środki, które podejmujecie, aby w tym pomóc.
3. Teraz, kiedy jesteśmy na 20 lat połączeni traktatem o sojuszu
i przyjaznych stosunkach, nadarza się okazja do przesłania moich ser-
decznych życzeń i zapewnienia o ufności, która każe mi wierzyć, że
zwycięstwo będzie należało do nas.
WIZYTA MOŁOTOWA 353

.. -..
Niebawem złożyłem relację Prezydentowi.
Były człowiek marynarki
do prezydenta Roosevelta 27 maja 1942
W tym i w zeszłym tygodniu wykonaliśmy z Mołotowem dobrą
robotę, i, o czym Winant na pewno Pana poinformował, zupełnie
zmieniliśmy projekt traktatu. Moim zdaniem, jest teraz wolny od za-
strzeżeń, jakie obydwaj wysuwaliśmy i całkowicie zgodny z postano-
wieniami Karty Atlantyckiej. Traktat został podpisany wczoraj po po-
łudniu w atmosferze wielkiej serdeczności z obydwu stron. Mołotow
jest mężem stanu i posiada swobodę działania zgoła odmienną od tej,
jakiej Pan i ja doświadczyliśmy z Litwinowem. Jestem absolutnie
pewny, że dojdzie Pan z nim do porozumienia. Proszę mi przekazać,
jakie są Pana wrażenia.
Jak do tej pory konwój północny posuwa się bez żadnych prze-
szkód, ale niebezpieczeństwa, jakie czyhają nań w ciągu dwóch naj-
bliższych dni na pewno będą poważne. [ ... ]
Mountbatten i Lyttelton razem przybędą do Stanów Zjednoczo-
nych, ale wizyta pierwszego musi być krótka z powodu naszych
wspólnych obowiązków, którymi jest obarczony.
W pełni zdaję sobie sprawę, w jakim stopniu Wasz wysiłek zbrojny
pochłania w obecnym czasie Pacyfik i jeśli uznalibyście za konieczne
natychmiastowe wycofanie [pancernika] Washington, może Pan li-
czyć na nasze zupełne zrozumienie. Jednak niezwykle istotną kwestią
jest zakończenie na Oceanie Indyjskim do połowy lipca koncentracji
sił składających sięz Warspite'a, Valianta, Nelsona i Rodneya. Można
to będzie zrobić, jeśli wolno nam będzie zatrzymać Washingtona do-
póki do końca czerwca nie zakończy się remont King George V.
Wprowadzenie kursowania konwojów między Key West a Hamp-
ton Road wyraźnie wywołało dobry efekt, jakiego wszyscy się spo-
dziewaliśmy, ale Karaiby i Zatoka Meksykańska są nadal bardzo bo-
lesnymi punktami. Admirałowie King i Pound komunikują się w tej
sprawie i mam nadzieję, że zapewnienie odpowiednich jednostek
eskortowych, które by się zajęły tym obszarem, nawet kosztem ryzy-
ka gdzie indziej, okaże się możliwym.
Muszę wyrazić wdzięczność za przyznanie nam 70 tankowców,
które zasilą zapasy paliwa Zjednoczonego Królestwa. Pozbawieni tej
pomocy, musielibyśmy się liczyć z tym, iż nasze zapasy pod koniec
roku spadłyby do niebezpiecznego poziomu. Przedsięwzięcie to jest
tym bardziej szlachetne, gdy weźmie się pod uwagę ogromne straty
354 JAPONIA ATAKUJE

poniesione ostatnio przez amerykańskie tankowce oraz poświęcenie


związane z przekazaniem tak wielu statków sojusznikom .

.. - ..
Tymczasem radziecki wysłannik odbywał samolotem podróż
do Waszyngtonu.
Prezydent do byłego człowieka marynarki 27 maja 1942
Spodziewamy się gościa dzisiaj wieczorem, ale dopiero w czwartek
będziemy omawiali "Bolero". Niezwłocznie potrzebne jest krótkie
streszczenie tego, co Pan i on powiedzieliście na temat "Bolera". Zna-
jomość Waszej wymiany poglądów w tej kwestii byłaby dla mnie
bardzo pomocna.

Przez "Bolero" Prezydent miał na myśli "S ledgehammer" ,


w 1942 r. Było to dla nas w pełni zrozumiałe.
Były człowiek marynarki
do prezydenta Roosevelta 28 maja 1942
1. Bezzwłocznie wysyłam następujące sprawozdanie z naszych ofi-
cjalnych rozmów, które obejmowały "Bolero", "Sledgehammer"
i "Super Round-up".* Dodatkowa prywatna rozmowa poprawiła at-
mosferę, ale nie zmieniła treści. Zrobiliśmy wielki postęp w zakresie
wzajemnej szczerości i dobrej woli.
2. Pracujemy ciężko wraz z Waszymi oficerami i przygotowania
postępują cały czas, nabierając rozmachu. Gdy przybędzie Dickie
[Mountbatten], wyjaśni Panu, jakie trudności stwarza operacja
w 1942 r. Powiedziałem także szefom sztabu, aby zastanowili się nad
desantem w północnej Norwegii, której zdobycie wydaje się niezbęd­
ne dla zapewnienia w przyszłym roku przepływu naszych dostaw do
Rosji. Oznajmiłem Mołotowowi, że w Londynie, dokąd wstąpi
w drodze powrotnej, będą na niego czekały bardziej konkretne propo-
zycje. W każdym razie, nie zagłębialiśmy się w to. Osobiście przy-
wiązuję do tego pomysłu dużą wagę, ale wszystko zależy od opraco-
wania dobrego planu.
3. Jak na razie nasz północny konwój przebija się naprzód, straci-
wszy z trzydziestu pięciu statków - pięć (zatopione lub zawrócone).
Jutro powinien się znaleźć pod rosyjskim parasolem powietrznym,

* Zob. s. 346 (przyp.oryg.).


WIZYTA MOŁOTOWA 355

jeśliRosjanie wyasygnowali na ten cel jakieś lotnictwo. Poza tym,


zostały jeszcze dwa dni.
4. Wieści od Auchinlecka, jakie dostałem dziś wieczorem wskazują
na to, że bitwa się zaczęła. Być może będzie to największa batalia,
jaką kiedykolwiek stoczyliśmy.
5. Nie możemy pozwolić, aby z naszych planów wymknęła się ope-
racja "Gymnast" [desant we Francuskiej Afryce Północnej]. Wszy-
stkie inne operacje należy traktować jako pomocnicze w celu jej
osiągnięcia.

.. - ..
Stalin niemalże mruczał z zadowolenia.
Premier Stalin do premiera Churchilla 28 maja 1942
Bardzo Panu dziękuję za okazaną sympatię i życzenia wyrażone
przez Pana w związku z podpisaniem naszego nowego traktatu. Je-
stem pewien, że traktat ten będzie miał ogromne znaczenie dla przy-
szłego umocnienia przyjaznych stosunków między Związkiem Ra-
dzieckim a Wielką Brytanią, jak również między naszymi krajami
i Stanami Zjednoczonymi Ameryki i zapewni ścisłą współpracę po
zwycięskim zakończeniu wojny. Mam także nadzieję, że Pana spotka-
nie z Mołotowem w jego drodze powrotne] ze Stanów Zjednoczo-
nych będzie okazją do sfinalizowania tej części prac, które pozostały
nie dokończone.
Jeśli chodzi o środki dotyczące zabezpieczenia konwojów, może
być Pan spokojny, że w tym względzie zrobimy z naszej strony wszy-
stko, co w naszej mocy, teraz i w przyszłości.
Proszę przyjąć najserdeczniejsze życzenia, a także zapewnienie
mojej wiary w totalne zwycięstwo naszych połączonych sił.
.. - ..
Kiedy Mołotow wrócił do Londynu po pobycie w Ameryce,
był oczywiście przepełniony planami utworzenia drugiego
frontu w wyniku desantu przez Kanał w 1942 r. Sami nadal
aktywnie nad tym pracowaliśmy wraz ze sztabem amerykań­
skim i nic poza trudnościami z tego nie wynikało. Publiczne
oświadczenie nie mogło zaszkodzić, a mogłoby przestraszyć
Niemców i w następstwie skłonić do zatrzymywania przez nich
jak największej liczby wojsk na Zachodzie. Wobec tego zgodzi-
liśmy się z Mołotowem co do kwestii komunikatu, który został
356 JAPONIA ATAKUJE

ogłoszony 11 czerwca i zawierał następujące zdanie: "W wyni-


ku rozmów osiągnięto pełne porozumienie dotyczące pilnych
zadań zmierzających do utworzenia drugiego frontu w Europie
w 1942 r."
Uważałem, że sprawą niezwykle istotną jest, aby wprowa-
dzając w błąd przeciwnika, nie zawieść naszego sojusznika.
W trakcie przygotowywania komunikatu, wręczyłem więc Mo-
łotowowi osobiście w Sali Gabinetowej w obecności kilku mo-
ich kolegów aide-memoire, które stawiało sprawę jasno, że cho-
ciaż robimy wszystko co w naszej mocy, aby opracować plany,
nie jesteśmy zobowiązani do przeprowadzenia operacji i nie
możemy niczego obiecać. Gdy rząd radziecki wysuwał kolejne
zarzuty i kiedy Stalin osobiście poruszył ten punkt ze mną, za-
wsze przedkładaliśmy aide-memoire, wskazując na słowa:
"Wobec tego nie możemy niczego obiecywać".
AIDE-MEMOIRE
Czynimy przygotowania do wy lądowania na kontynencie w sierp-
niu lub we wrześniu 1942 r. Jak już zostało to wyjaśnione, głównym
czynnikiem ograniczającym rozmiar sił desantowych jest dostęp do
specjalnych jednostek desantowych. Jest sprawą oczywistą, że nie
przyniosłoby żadnego pożytku ani Rosji, ani generalnie aliantom,
gdybyśmy dla działania za wszelką cenę podjęli się operacji, która
zokończyłaby się porażką, a wrogowi dała okazję do triumfu naszym
kosztem. Nie można z góry przewidzieć, czy zaistnieje sytuacja, która
umożliwi wykonalność operacji, gdy nadejdzie ten czas. Wobec tego
nie możemy niczego obiecywać w tej sprawie, ale o ile okaże się to
rozważne i rozsądne nie zawahamy się przed realizacją naszych planów.

Podczas niezbyt bezpiecznego lotu do kraju, Mołotowa


najwyraźniej uskrzydlało zadowolenie z wyników misji.
Z pewnością wytworzyła się między nami atmosfera przyjaźni.
Był głęboko przejęty wizytą w Waszyngtonie. Zawarto angiel-
sko-rosyjski traktat na dwadzieścia lat, z którym wszyscy
w owym czasie wiązali duże nadzieje .
.. - ...
W czasie gdy odbywały się rozmowy, front wschodni dojrze-
wałdo działania. Przez pierwsze miesiące roku Rosjanie nie-
ZIMOWE OFENSYWY ROSJAN
STYCZEŃ - MARZEC 1942
Orientacyjna linia frontu niemieckiego. 01.01.1942
Terytorium odzyskane przez Rosjan do marca 1942 •••••••••••
O 50 100 200 300 mil
L~

oMoskwa
.......... •• ······:;:Rżew
i
Wiaźma~:
Witebsk .... o Tuła
o
o
Smoleńsk

Briańsk
o

oWoroneż

o Homcl

o Konotop

Stalingrad
o Kijów

o
DniepropietrowsK
358 JAPONIA ATAKUJE

zmordowanie na wielu odcinkach odpierali wroga. Niemcy, nie


przygotowani na surowość zimowej kampanii doświadczyli
wielkiego niedostatku i ponieśli duże straty.
Kiedy nadeszła wiosna, Hitler wydał poufne dyrektywy, da-
towane 5 kwietnia, opatrzone następującym wstępem:
Zimowa kampania w Rosji dobiega końca. Niezmierna odwaga
i pełne poświęcenia zmagania naszych oddziałów na froncie wschod-
nim przyczyniły się do dużego sukcesu defensywnego. Wróg poniósł
dotkliwe straty w ludziach i materiałach. Próbując wykorzystać to, co
początkowo wydawało się sukcesem, Rosja w trakcie zimowych walk
także naruszyła trzon swoich rezerw przewidzianych na przyszłe ope-
racje.
Gdy tylko pogoda i warunki w terenie będą korzystne, wyższe do-
wództwo niemieckie i niemieckie wojska muszą ponownie przejąć
inicjatywę, aby wróg tańczył, jak my zagramy.
Głównym celem jest zmiecenie z powierzchni ziemi całego poten-
cjału obronnego, jaki Sowietom jeszcze został, oraz jak najskutecz-
niejsze odcięcie ich od najważniejszych źródeł dostaw. - Aby tego
dokonać - kontynuował, należy utrzymać środkową część frontu, na
północy doprowadzić do kapitulacji Leningradu, [ ... ] a na południo-
wym skrzydle frontu przedrzeć się na Kaukaz. [ ... ] Na początek,
wszystkie możliwe siły mają być, do czasu głównych operacji, połą­
czone w sektorze południowym i, w celu zdobycia złóż naftowych
w rejonie Kaukazu i przedarcia się przez góry, zmierzać do zniszcze-
nia nieprzyjaciela przed linią Donu.[ ... ] Musimy podjąć próbędosta­
nia w nasze ręce Stalingradu, albo przynajmniej w takim stopniu pod-
dać miasto silnym bombardowanion z naszej ciężkiej broni, aby
w przyszłości przestało być zbrojownią i centrum transportu.

W stępem do tych operacji miało być zdobycie Sewastopola


przez 11 armię Mansteina oraz wyparcie Rosjan z Półwyspu
Krymskiego. Grupa armii "Południe" pod dowództwem feld-
marszałka von Bocka, została do tego zadania wyposażona
w olbrzymie siły. Ze stu dywizji zgrupowanych w pięć armii,
prawie 60 było niemieckich, w tym 8 pancernych; pozostałe to
rumuńskie, włoskie i węgierskie. Z ogólnej liczby 2750 nie-
mieckich samolotów, 1500 otrzymało rozkaz wsparcia operacji
na południu.
WIZYTA MOŁOTOWA 359

Zamierzano prawdopodobnie rozpocząć tę wielką kampanię


pod koniec maja, lecz Rosjanie uderzyli pierwsi. 12 maja Timo-
szenko wszczął ostry atak na linii Charkowa i na południe od
niego, powodując głębokie wybrzuszenie niemieckiej linii.
Lecz jego skrzydło południowe było słabe i seria niemieckich
ataków zmusiła go do oddania całego obszaru, który poprze-
dnio zdobył. Ten "psujący szyki atak", chociaż sowicie opłaco­
ny rosyjskimi ofiarami, prawdopodobnie spowodował miesię­
czne opóźnienie w realizacji planów; jeśli tak, zdobyty czas
okazał się potem bezcenny.
Gdy bitwa ta wciąż jeszcze trwała, 11 niemiecka armia rozpo-
częła atak na Sewastopol. Ogromna twierdza padła po miesię­
cznym oblężeniu i ciężkich walkach.
ROZDZIAŁ XX

PRAWO NATURALNEJ SELEKCJI


W STRATEGII

"Sledgellammer" upada z powodu swojej własnej słabości - Kwestia


rajdu" Tip-and-run"; "Imperator" - Moje negatywne stanowisko wo-
bec tego projektu - Moja alternatywa, "Jupiter" - Memoranda z 1
maja i 13 czerwca - Obrona lotnicza wroga niekoniecznie musi być
czynnikiem decydujlJcym - Dalsze argumenty przemawiajtJce za pla-
nem norweskim - Moje refleksje na temat inwazji-przeprawy przez
Kanał w 1943 r. - Moje memorandum na temat operacji "Round-up"
z 15 czerwca - Niezbfdna jest świadomość rozmiaru i odpowiedniego
nastawienia - Na 1942 r. wygrywa plan dotyczlJGtJ Francuskiej Afryki
Północnej.

trakcie tygodni, jakie nastąpiły po wyjeździe mon-

W sieur Mołotowa, dociekania ekspertów posuwały


się naprzód. Całkowicie pochłaniał mnie problem
"Sledgehammer" i domagałem się stałych raportów. Trudności
związane z jego realizacją wkrótce stały się oczywiste. Szturm
Cherbourga przez wojska desantowe w obliczu niemieckiego
oporu, prawdopodobnie przeważającego liczebnie i wzmocnio-
nego silnymi fortyfikacjami był operacją ryzykowną. Jeśliby się
powiódł, alianci tłoczyliby się w Cherbourgu i na końcu półwy­
spu Cotentin w tej przyprawiającej o klaustrofobię klatce na
bomby i naboje, gdzie musieliby się przez rok utrzymać pod
presją nieprzerwanych bombardowań i ataków. Dostawy mo-
gliby otrzymywać jedynie przez port w Cherbourgu, którego
należałoby bronić przez całą zimę i wiosnę przed, prawdopo-
dobnie, stałym i niejednokrotnie przeważającym atakiem po-
wietrznym. Zadanie to w pierwszym rzędzie doprowadziłoby
nas do wyczerpania wszelkich zasobów transportu morskiego
PRAWO NATURALNEJ SELEKCJI W STRATEGII 361

i sił powietrznych. Okaleczyłoby to wszystkie pozostałe opera-


cje. Jeśliby nam się udało, latem musielibyśmy debuszować
z wąskiej szyi półwyspu Cotentin, uprzednio szturmując rząd
ufortyfikowanych linii niemieckich bronionych przez dowolną
liczbę wojska, jaką Niemcom przyjdzie do głowy sprowadzić.
Nawet gdyby istniała tylko jedna linia kolejowa, którą nasza
armia mogłaby się posuwać do przodu, i ta zostałaby z pewno-
ścią zniszczona. Ponadto, właściwie nie było wiadomo, jaką
korzyść to niezachęcające przedsięwzięcie miało przynieść Ro-
sji. Niemcy zostawili we Francji dwadzieścia pięć dywizji lot-
nych. Dla celów operacji "Sledgehammer" do sierpnia nie byli-
byśmy w stanie przygotować więcej niż 9, z czego 7 musiałoby
być brytyjskich. W takiej sytuacji nie istniałaby potrzeba odwo-
ływania niemieckich dywizji z frontu rosyjskiego. Gdy fakty
przedstawiały się sztabom wojskowym w tak okropny sposób,
można było zauważyć pewien brak przekonania i zapału, nie
tylko wśród Brytyjczyków, ale także wśród ich amerykańskich
kolegów. Nie musiałem osobiście wypowiadać się przeciwko
planowi ,,sledgehammer". Upadł z powodu swej własnej słabo­
ści.

.. -..
Wobec takiego obrotu sprawy wysunięto wyjście alternatyw-
ne - rajd przy użyciu znacznych sił "tip-and-run"*. Nazwano
go "Imperator". Musiałem w tej sprawie zabrać głos.
Premier do generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 8 czerwca 1942
Plan "Imperator", którego tylko zarys widziałem, zakłada desant
dywizji i jednostek pancernych na kontynencie, aby jak najskutecz-
niej przeprowadzić rajd w ciągu dwóch, trzech dni, a następnie zała­
dować na okręty i wycofać maksymalną liczbę ocalałych wojsk. Ma
to być nasza odpowiedź na cri de cceur z Rosji, w przypadku, gdyby
sprawy na rosyjskim froncie miały się źle. Z pewnością nie pomogli-
byśmy Rosji, gdybyśmy nadali bieg temu przedsięwzięciu, co niewąt-

* Zwrot oznaczający markowanie lub zastosowanie szybkiej ucieczki po nie-


oczekiwanym krótkotrwałym ataku.
362 JAPONIA ATAKUJE

pliwie nabrałoby światowego rozgłosu, a po paru dniach wycofali się,


ponosząc duże straty. Zmarnowalibyśmy cenne życie żołnierzy i ma-
teriały, wystawiając nas i nasze umiejętności prowadzenia wojny na
pośmiewisko całego świata. Rosjanie nie byliby wdzięczni za ogólne
pogorszenie sytuacji. Francuscy patrioci, którzy powstaliby, aby nam
pomóc zostaliby wraz z rodzinami poddani bezlitosnej zemście Hu-
nów, a wieść o tym rozniosłaby się wszędzie jako ostrzeżenie przed
podobnym przejawem nieroztropności, co odegrałoby negatywną rolę
w operacjach na większą skalę. Wielu tych, którzy nas teraz do tego
zachęcają, będą pierwszymi, którzy wytkną nam błędy. Przytaczano
by to jako jeszcze jeden przykład sentymentalnej polityki, jaka bierze
górę nad opanowanym zdecydowaniem i zwykłym rozsądkiem zawo-
dowych doradców.
2. Aby osiągnąć powodzenie, musielibyśmy wykonać dwie najtrud-
niejsze operacje w czasie wojny: po pierwsze, przeprowadzić desant
z morza na małym odcinku frontu, bronionego przez oczekującego
w gotowości bojowej wroga, a po drugie, w dwa lub trzy dni później
ewakuować drogą morską resztę sił, które by ocalały. Należy nadmie-
nić, że siły te znajdujące się bez wątpienia niedaleko od sugerowane-
go miejsca, napotkają przeważające pancerze niemieckich doboro-
wych oddziałów, które będą towarzyszyły naszym żołnierzom w ich
wypadzie w głąb lądu. Jeśli walki z niemieckimi wojskami w Libii
uznajemy za wyrównane, jeżeli rzeczywiście można tak powiedzieć,
to musimy przyznać, że przebywanie na lądzie powyższych sił desan-
towych byłoby bardzo ryzykowne i kosztowne. Samo tylko odzyska-
nie z rejonu walk rannych, stanowiłoby źródło nie kończących się
problemów, chyba że pozostawiono by ich tam, gdzie upadną, prakty-
cznie pozbawionych opieki.
3. Jednakże wszystko to ma się stać "przynętą", aby wciągnąć nie-
mieckie myśliwce do walki z przeważającymi siłami brytyjskich my-
śliwców. Koncepcja przewiduje, że niemieckie siły myśliwców będą
wolały stanąć przed faktem zniszczenia, niż pozwolić brytyjskim
wojskom dojść aż do Lille czy Amiens. Czy będzie je stać na takie
poświęcenie? Z pewnością biorąc pod uwagę olbrzymią przewagę,
jaką Niemcy mają w siłach pancernych i wojskach lądowych w po-
równaniu z siłami przewidzianymi przez nas, czym dalej pozwolą
nam wejść do Francji i czym bardziej i głębiej zaangażujemy się
w walki, tym dla nich lepiej. Być może więc ich lotnictwo mogłoby się
zdobyć na dużą rezerwę, unikając walki i w ten sposób udaremniając
osiągnięcie naszego głównego celu, którego na pewno się domyślą;
4. Oczywiście, gdyby była to jedna z tuzina operacji tego rodzaju,
wyglądałoby to zupełnie inaczej. Można by rozbudować tego typu
PRAWO NATURALNEJ SELEKCJI W STRATEGII 363

operacje na dużą skalę i wywołać we Francji spore zamieszanie, które


stanowiłoby dla wroga poważne niebezpieczeństwo i skłoniłoby go
do użycia całej siły lotnictwa, a nawet sprowadzenia eskadr ze
Wschodu. Lecz pojedynczy rajd tego typu nie wywoła w kwaterze
głównej niemieckiego generała takiego skutku, a nawet gdyby było
inaczej, ponieważ zostalibyśmy tam tylko przez kilka dni, zabrakłoby
czasu na przeprowadzenie jakichkolwiek posunięć. Rezultat, czwar-
tego dnia, gdy niedobitki naszych sił wracałyby do Brytanii ci la Dun-
kierka, byłby taki, że wszyscy, przyjaciele czy wrogowie, rozwodzili-
by się nad tym, jak to trudno przeprowadzić desant na nieprzyjaciel-
skim brzegu. Wyrósłby z tego cały zespół kompleksów szkodliwych
dla skuteczności operacji w 1943 r.
5. Prosiłbym szefów sztabu o rozważenie dwóch następujących zasad:
a) Żadnych faktycznych desantów we Francji, o ile nie zamierzamy
tam pozostać;
oraz
b) Żadnych faktycznych desantów we Francji, jeśli Niemcy nie
zostaną zdemoralizowani kolejną porażką w walkach z Rosją.
Z powyższych uwag wynika, że nie powinniśmy opóźniać ani ha-
mować przygotowań do "Sledgehammera" na korzyść "Imperatora";
po drugie, nie powinniśmy dokonywać próby "Sledgehammera", jeśli
Niemcy nie ulegną demoralizacji wynikłej z niepowodzenia w Rosji;
i po trzecie, należy zauważyć, że jeśli Rosja znalazłaby się w strasz-
nych tarapatach, nie pomogłoby jej, gdybyśmy my także przegrali
z kretesem.
6. Zdaje się, że najmądrzej będzie posuwać naprzód przygotowania
do przewidzianej na jak największą skalę operacji "Sledgehammer"
oraz określić czas jej rozpoczęcia, który powinien zależeć nie tylko od
porażki Rosjan, ale także od ich sukcesu i idącego za tym upadku
niemieckiego morale na Zachodzie.

Nigdy więcej nie było już mowy o operacji "Imperator" .


., - ...
Powróciłem teraz do mojego własnego planu działania.
Premier do generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu I maja 1942
OPERACJA "mPITER"
l. Operację "Jupiter" należy traktować jako wariant alternatywny
do "Sledgehammera".
364 JAPONIA ATAKUJE

2. Wiąże się z tym duże znaczenie strategiczne i polityczne. Być


może jest to wszystko, co mamy Rosjanom do zaoferowania. Rozwa-
żając ten pomysł, planiści nie muszą zastanawiać się nad odpowiedzią
na takie pytania jak: a) czy Rosjanie nie woleliby wykorzystać stat-
ków do transportu większej ilości amunicji lub b) czy nie woleliby
przeprowadzenia operacji "Sledgehammer". Spójrzmy na to od strony
merytorycznej.
3. Przed wkroczeniem do Norwegii powstrzymuje nas wszystkich
około siedemdziesięciu niemieckich bombowców i stu myśliwców
zainstalowanych w północnej Norwegii jedynie na dwóch lotniskach,
osłanianych przez dziesięć, może dwanaście tysięcy skutecznie wal-
czących osób, które to siły zbierają obfite żniwo wśród naszych kon-
wojów. Jeśliby udało się nam zawładnąć lotniskami i obsadzić je siła­
mi równymi niemieckim, nie tylko odblokowalibyśmy szlak północny
prowadzący do Rosji, lecz utworzylibyśmy drugi front o niewielkim na
razie zasięgu, z którego niezwykle trudno byłoby nas wyeksmitować.
Gdyby wszystko poszło dobrze, moglibyśmy posuwać się na połud­
nie, zwijając nazistowską mapę Europy od góry. Wszystko sprowadza
się do tego, aby wyrugować nieprzyjaciela z lotnisk i zniszczyć jego
garnizony.
4. Łatwo jest osiągnąć element zaskoczenia, ponieważ wróg do
końca nie może stwierdzić, czy ma do czynienia ze zwykłym konwo-
jem, czy militarną wyprawą.
5. Trzeba założyć, że Rosjanie wesprą nasze posunięcia, chociaż
z pewnością nie zrobią tego, dopóki nie będą wiedzieli, czy rezygnu-
jemy z jakiejkolwiek formy "Sledgehammera". Należy także rozwa-
żyć skutki, jakie wywoła to w Szwecji i w Finlandii.
6. Istotną sprawą jest zaplanowanie tej operacji w taki sposób, aby
nadmiernie nie obciążać floty czy naszych jednostek przeciwpodwod-
nych. W tym celu wyprawa musi być całkowicie samowystarczalna.
Bazą dla wojsk będą statki, które je tam przywiozą, z nich będą czer-
pać zaopatrzenie, a podczas zimy trzon żołnierzy tam zamieszka. Mu-
simy się spodziewać, że wróg naj prawdopodobniej zniszczy baraki,
jakie postawił. Gdy okręty zakończą konwojowanie i ekspedycja wy-
ląduje u celu, pojawią się niemieckie U-bo oty, aby przeciąć połącze­
nie. Lecz jeśli wyprawę zaopatrzymy w trzy- lub czteromiesięczne
zapasy, U-booty znużą się czekaniem i nowy konw6j przypuszczalnie
będzie miał wolną drogę. Zońentujemy się czy są, czy już ich nie ma.
7. Pierwszy krok polega na stworzeniu w Murmańsku sił składają­
cych się z sześciu dywizjonów myśliwc6w i dwóch lub trzech dywi-
zjonów bombowców. Powinno się to odbywać w ramach odnawiania
na większą skalę pomocy, jakiej już udzieliliśmy na tym krańcu pół-
PRAWO NATURALNEJ SELEKCJI W STRATEGII 365

nocnego skrzydła rosyjskiej linii i nieprzyjaciel być może nie będzie


przywiązywał do tego większej wagi.
8. Drugi krok to wylądowanie w rejonie Petsamo grupy uderzenio-
wej równej dywizji. Jest to trudna i ryzykowna operacja, ale w porów-
naniu z koncepcją "Sledgehammera" to małe piwo. Jednocześnie
z powyższym przedsięwzięciem, siły równe grupie brygadowej mu-
szą także opanować lotnisko na szczycie Parsangerfiord.
9. Wówczas na lotnisku zainstaluje się brytyjskie lotnictwo z Mur-
mańska i należy rozstrzygnąć kwestię, w jaki sposób można stamtąd
wyprzeć wroga. Powinniśmy niewątpliwie zorganizować ostrą akcję
Rosjan w północnej Finlandii i nasza operacja byłaby z nią ~wiązana.
10. Będzie się to musiało odbyć dwoma etapami: pierwszy, wypra-
wa wojskowa; drugi, tydzień później, zaopatrzenie. Następnie, ekspe-
dycja będzie musiała sobie dawać radę sama przez co najmniej trzy
miesiące. Jaki wpływ na naszą sytuację miałoby nadejście zimy? Czy
wrogowi byłoby łatwiej nas zaatakować czy trudniej? Należy to do-
kładnie przeanalizować. W czasie zimy do akcji zostaną włączone
nowe czołgi śnieżne (snow tanks). Na pytanie czy powinniśmy zmie-
rzać na południe w celu zaatakowania Troms6, odpowie ogólna sytu-
acja na wszystkich frontach wojennych.

Przez sześć tygodni usilnie walczyłem o ten plan północny.


Premier do generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 13 czerwca 1942
Komitet Planowania powinien przeczytać następującą notę na te-
mat "Jupitera", która uzupełnia moje poprzednie opracowanie tego
tematu. Planiści powinni się zająć wykonaniem konstruktywnego pla-
nu i przezwyciężaniem wielu trudności, nie fatygując się wydawa-
niem oceny, czy operacja jest potrzebna czy nie, o czym zadecydują
wyższe władze. Możliwe jest wykorzystanie wojsk rosyjskich, które
następowałyby po pierwszorzędnych brytyjskich oddziałach desanto-
wych.
Wstępny raport muszę otrzymać do następnego wtorku.

Następnie napisałem ostatnią notę na temat tego planu, który


do tej pory, po wszystkim, co się wydarzyło, uważam za słusz­
ny.
,,JUPITER"
Istnieją dwie zasadnicze różnice między ,,Imperatorem" a "Jupite-
rem". Po pierwsze, w "Jupiterze", w punkcie ataku i w całym regio-
nie, który ma być przez nas zajęty, jesteśmy w stanie zapewnić sobie
366 JAPONIA ATAKUJE

przewagę sił; po drugie, jeśli operacja się powiedzie, zdobywamy sta-


łe oparcie na kontynencie, co ma niebagatelne znaczenie dla udostę­
pnienia szlaku naszym konwojom i daje prawie nieograniczone mo-
żliwości działania w kierunku południowym. Dlaczego nie mieliby-
śmy zacząć zwijać mapy Europy Hitlera z góry na dół. Gdy tylko
zainstalujemy się na dwóch głównych lotniskach, wciąż rozbudowu-
jąc nasze siły powietrzne, pod ich osłoną możemy zorganizować atak
spadochronowy albo przedsięwziąć inne środki i uderzyć na południe,
stać się panami tego północnego regionu, tak aby wiosną 1943 r. do-
konać kolejnych desantów i łącząc siły morskie z bazującym na lą­
dzie lotnictwem zdobyć Tromso i Narvik, następnie Bodo i Mo. Uży­
cie przez wroga jakichś zmasowanych sił przeciwko naszym wojskom
nie wchodzi w grę, z wyjątkiem może niesystematycznych prób na
niekorzystnych dla nich szlakach komunikacyjnych. Miejscowa lud-
ność powstanie, aby nam pomóc, gdy będziemy przeć do przodu i tyl-
ko do przodu. Wszystko to stanowiłoby korzystne preludium i akom-
paniament dla "Round-up". Chaos, jaki powstałby w szeregach nie-
przyjaciela, znacznie przekroczyłby zaangażowanie środków
przeznaczonych na ten cel z naszej strony. Reakcje w Szwecji i w
Finlandii mogłyby się okazać niezwykle zbawienne. Jeśli uznamy, że
Niemcy we Francji nie są jeszcze w wystarczający sposób pozbawie-
ni morale, abyśmy mogli podjąć jednoznaczną decyzję, jest to najle-
pszy sposób działania na jesień tego roku, jako alternatywa do "Sled-
gehammera" .
2. Utarło się wśród nas przekonanie, które jest niemalże aksjoma-
tem, że nigdzie tam, gdzie spodziewamy się oporu, w tym oporu lot-
nictwa, nawet ograniczonego w swej liczbie, nie można przeprowa-
dzić desantu bez przewagi lotnictwa. Jest to surowe stwierdzenie, na
bazie którego musimy ograniczać wykorzystanie sił morskich do
krótkich odcinków francuskiego wybrzeża, znajdujących się pod
osłoną myśliwców bazujących w kraju, a co się z tym wiąże, do tych
punktów nieprzyj acielskiego wybrzeża, gdzie skoncentrowane są je-
go najlepsze wojska w stanie najwyższej gotowości bojowej. Nie po-
dając w wątpliwość konieczności posiadania przeważających sił po-
wietrznych i osłony myśliwców, można jednak zadać pytanie, czy
warunek ten jest nieodzowny, jeśli obiekt przedstawia wystarczającą
wartość i gdy nie ma innego sposobu. Nauczki norweskich kampanii
z wiosny 1940 r. nie należy wyolbrzymiać. Praktycznie nie mieliśmy
artylerii przeciwlotniczej i przez miesiąc wystawialiśmy na cellotnic-
twa nieprzyjaciela nasze statki, pozbawieni rekompensującej obrony
powietrznej. Na lądzie dysponowaliśmy zaledwie może tuzinem dział
przeciwlotniczych. W Namsos i Andalsnes wylądowało ponad 20 tys.
PRAWO NATURALNEJ SELEKCJI W STRATEGII 367

naszych ludzi i wycofaliśmy ich nie ponosząc większych strat, a mo-


tywacją tego posunięcia były na równi: militarna potęga wroga ijego
druzgoczące siły powietrzne. Nie zamierzam nazbyt eksponować te-
go argumentu, ale bez wątpienia nawet statki handlowe, wyposażone
w silne oerlikony i innego rodzaju artylerię przeciwlotniczą, przez ja-
kiś czas i gdy zachodzi nieuchronna potrzeba, są w stanie przeprowa-
dzić operację, nie ulegając całkowitemu zniszczeniu. Ostatni konwój
rosyjski był przez cztery lub pięć dni atakowany bez przerwy i wy-
szedł z tego z 20-procentową stratą. Problem sprowadza się do pyta-
nia: czy lepiej przeprowadzać desant bez osłony myśliwców, w pun-
kcie, gdzie wróg jest bardzo słaby pod względem liczebności i uzbro-
jenia, czy z osłoną myśliwców, w miejscu, gdzie wróg jest dobrze
uzbrojony i posiada silne wojska lądowe. Jest to kwestia uwypuklenia
pewnych elementów i proporcji.
3. Ostatnio dowództwo Bliskiego Wschodu przedstawiło nam
szczegółowe zestawienie wypadów, których można się spodziewać
[na ich froncie]. Szacunkowa liczba być może jest właściwa, a być
może nie jest, ale w każdym razie, do tych problemów podchodzi się
w taki sposób. Zamiast bić pokłony przed ogólnie panującym tabu,
trzeba wgłębić się w detale. Weimy wrzesień albo paidziernik i spró-
bujmy oszacować liczbę lotów bojowych możliwych do wykonania
przez niemieckie siły powietrzne na Murmańsk i Petsamo przeciwko
naszej wyprawie, powiedzmy, czterdziestu statków z eskortą, która
zbliża się do brzegu. Armada zostałaby prawdopodobnie zauważona
o brzasku dnia D minus jeden i ostatnie podejście musiałaby wykonać
podczas ciemnych godzin tego dnia, atakując o świcie dnia D. W cią­
gu dnia, armadę osłaniałyby cztery lub pięć lotniskowców, a każdy
statek miałby na pokładzie sześć czy siedem oerlikonów lub innych
dział artylerii przeciwlotniczej. W momencie lądowania, kotwiczenia
i przebywania statków na plaży, byłyby one osłaniane przez sześć,
siedem jednostek obrony wybrzeża z wyszkoloną pływającą artylerią
przeciwlotniczą. Wzięłyby one także udział w osłanianiu w trakcie
podchodzenia do lądu. Podobnie, w momencie dobicia do brzegu,
transportowce użyłyby we własnej obronie artylerii przeciwlotniczej.
Wziąwszy to wszystko pod uwagę, jest raczej nieprawdopodobne,
aby więcej niż jedna piąta lub jedna szósta transportowców i jedno-
stek osłonowych została zatopiona. Nie rezygnuje się w wojsku z ata-
ku tylko dlatego, że w drodze może być zastrzelona jedna piąta żoł­
nierzy, lecz zakłada, iż pozostali dotrą na miejsce i wykonają swoje
zadanie.
368 JAPONIA ATAKUJE

4. Naturalnie brytyjskie i /lub rosyjskie siły z Murmańska ostro ata-


kowałyby wszystkie znajdujące się w ich zasięgu lotniska wroga, co
jeszcze bardziej zminimalizowałoby straty armady.
5. Sprawa desantu, szturmu i zdobycia lotnisk oraz innych punktów
kluczowych, należy do zakresu operacji połączonych i nie ma konie-
cznościjej tutaj poruszać.
6. Obecnie zakłada się, że transportowce przewożące wojsko, po-
winny mieć również na pokładzie dużą część zaopatrzenia, a także
powinny służyć jako miejsce zakwaterowania i baza dla żołnierzy,
tak długo, dopóki nie zapewni się tego na lądzie. Sprawą kluczową
jest samowystarczalność wyprawy przez okres trzech miesięcy, tak
aby uwolnić marynarkę od konieczności eskortowania konwojów.
Oszacujmy liczbę potrzebnych sił, powiedzmy, dla 25 tys. doboro-
wych żołnierzy - jaka ma być liczba statków do ich przetransportowa-
nia, najbardziej dogodna wielkość owych statków i ilość zapasów,
jakie należy wziąć na okres trzech miesięcy. Trzeba także odpowie-
dzieć sobie na pytanie, czy lepiej byłoby wysłać wszystkich razem
w jednej armadzie, czy poczekać aż pierwsza partia wyląduje i wtedy
wysłać drugą falę.
7. W chwili gdy lotniska znajdą się w naszych rękach, należy je
obsadzić naszymi myśliwcami z Murmańska. Być może będzie się to
musiało zacząć, zanim na miejsce dotrze nasza artyleria przeciwlotni-
cza. Musimy zbrojnie przetrzeć drogę w powietrzu, to samo dotyczy
lądu. Trzeba by dokonać specjalnych ustaleń w sprawie jak naj szyb-
szego dostarczenia na lotniska ruchomych dział artylerii przeciwlot-
niczej. Na każdym lotnisku byłyby potrzebne trzy baterie ruchomych
lub przenośnych boforsów, które musiałyby znaleźć się na miejscu
w ciągu pierwszych dwóch dni. Cięższa artyleria przeciwlotnicza po-
winna być wprowadzona jak najszybciej. Ponieważ na początku mie-
libyśmy do dyspozycji tylko dwa lotniska, istotne jest, żeby były one
najeżone bronią.
8. Gdy na lotniskach zainstaluje się artylerię przeciwlotniczą i osło­
nę myśliwców, sprowadzimy ze Szkocji ciężkie bombowce i z tych
lotnisk poprowadzi się działania przeciwko lotniskom wroga na po-
łudniu.

.. - ..
Próbowałem następnie przedstawić plan głównej inwazji we
Francji z Anglii i Ameryki w 1943 r. Operacja ta była zawsze
moim celem, odkąd Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny.
Nakreśliłem jej szkic w moim trzecim dokumencie przygoto-
PRAWO NATURALNEJ SELEKCJI W STRATEGII 369

wanym dla Prezydenta 18 grudnia 1941 r. Zabiegałem szcze-


gólnie o to, aby od początku mieć na uwadze gigantyczną skalę
tej operacji i pod tym kątem opracowywać plany. Z właściwą
mi energią rzuciłem się w wir teoretycznych rozważań. Chcia-
łem przekazać obraz ilustrujący rozmiar i charakter tego przed-
sięwzięcia oraz stan ducha, w jakim można by je było realizo-
wać. Chociaż plan mógł się spotkać z wieloma zarzutami doty-
czącymi szczegółów, od razu rzucał się w oczy ogrom włożone­
go wysiłku.
Premier do generała lsmaya 15 czerwca 1942
Załącznik powinien być rozpatrzony przez szefów sztabu ijak naj-
szybciej chciałbym usłyszeć ich opinię na ten temat. Można go rów-
nież pokazać Komitetowi Planowania.
2. Przygotowania do "Sledgehammera" i ,,Round-up" powinny zo-
stać oddzielone od kompetencji naczelnego dowódcy Home Forces.
Ma wystarczająco dużo obowiązków przy innych zadaniach. Proszę
o podsunięcie mi w tej sprawie jakiegoś rozwiązania.

OPERACJA "ROUND-UP"
[1.] Operacja tego typu musi charakteryzować się takimi cechami,
jak: ogromna skala, koordynacja działania, siła. Wróg nie może być
wszędzie przygotowany. Pierwsza fala powinna obejmować przynaj-
mniej sześć potężnych desantów. Następnie, należy zmylić nieprzyja-
ciela najmniej sześcioma manewrami maskującymi, które, jeśli dopi-
sze szczęście, mogą być wykorzystane. Ograniczone w ten sposób
i mniejsze liczebnie siły powietrzne wroga zostaną rozproszone lub
całkowicie pokonane. Gdy w jednym albo w dwóch punktach będą
trwały intensywne walki, inne mogą poddać się walkowerem.
2. Druga fala ożywia dokonane już desanty i rusza do przodu
w punktach, gdzie operacja jest udana. Płynność ataku z morza otwie-
ra dla drugiej fali szerokie możliwości działania.
3. Istnieje nadzieja, że "Jupiter" będzie już w toku. Desanty lub
manewry mylące powinno się zaplanować dla Danii, Holandii, Belgii,
w Cieśninie Kaletańskiej, tam gdzie będą rozgrywane główne walki
powietrzne, na półwyspie Cotentin, w Breście, St. Nazaire, u ujścia
Gironde.
4. Celem zasadniczym jest przedostanie się na ląd dużej liczby żoł­
nierzy. Pierwsza fala powinna obejmować przynajmniej dziesięć bry-
gad pancernych. Brygady te muszą wziąć na siebie bardzo ryzykowne
zadanie dalszego natarcia w głąb lądu, zaktywizowania ludności, zde-
370 JAPONIA ATAKUJE

zorganizowania komunikacji wroga i rozszerzenia walk na jak naj-


większy obszar.
5. Osłonięta tarczą zamieszania i chaosu wynikłych z powyższych
działań dywersyjnych popłynie druga fala. Jej celem powinna być
określona koncentracja sił pancernych i zmotoryzowanych w precy-
zyjnie wybranych punktach strategicznych. Jeśli cztery lub pięć z za-
mierzonych punktów wybierze się z góry, być może w trzech z nich
koncentracja się powiedzie, zorganizuje się między nimi łączność
i plan bitwy nabierze wówczas kszałtu.
6. Jeśli użyje się sił w wymiarze określonym powyżej, w szeregach
wroga powinno się wywołać takie zamieszanie, iż będzie on potrze-
bował przynajmniej tygodnia, aby zorganizować coś. więcej, niż
kontruderzenie na skalę lokalną. W czasie tego tygodnia, na zdoby-
tych lotniskach należy zainstalować przeważające siły myśliwców,
a panowanie w powietrzu, dotąd wywalczone nad Cieśniną Kaletań­
ską, musi ogarnąć obszary objęte całą operacją. Zasadniczymi ele-
mentami sukcesu RAF-u musi być błyskawiczne zajęcie zdobytych
lotnisk i ich eksploatacja. Na samym początku mogą służyć tylko jako
miejsce uzupełniania paliwa, ponieważ celem nadrzędnym będzie
przeprowadzenie w jak naj szybszym czasie operacji w powietrzu. Łą­
cznie, w tej pierwszej fazie, trzeba się spodziewać nieprzeciętnych
strat. Tempo przeprowadzenia desantu i zainstalowania artylerii prze-
ciwlotniczej jest czynnikiem, od którego niezwykle dużo zależy,
w związku z czym operację powinno się zaplanować oddzielnie dla
każdego lotniska.
7. Podczas trwania operacji wewnątrz zaatakowanego kraju, należy
zdobyć przynajmniej cztery ważne porty. Do tego celu trzeba użyć
najmniej dziesięciu brygad piechoty, częściowo rowerzystów, ale
wszystkich specjalnie wyszkolonych w walkach ulicznych o każdy
dom. Tutaj również trzeba liczyć się z dużym stopniem strat w lu-
dziach i materiałach.
8. Aby osiągnąć powodzenie, całość powyższych operacji, jedno-
czesnych czy następujących po .sobie, musi być przeprowadzona
w ciągu tygodnia od dnia zero, w którym to czasie na lądzie powinno
się znależć nie mniej niż 400 tys. aktywnie działających żołnierzy.
9. W momencie, gdy zdobędzie się jakiś port, działanie rozpocznie
trzecia fala. Będą to duże okręty z naszych zachodnich portów. Po-
winny mieć na pokładzie przynajmniej 300 tys. piechoty wraz z arty-
lerią oraz dodatkową artylerię dla formacji, które wylądowały poprze-
dnio. Fala pierwsza i druga będzie spełniała charakter głównej siły
inwazyjnej i dopiero żołnierzy z trzeciej fali można będzie ujmować
w kategoriach dywizji i korpusów. Jeśli od dnia zero w ciągu czterna-
PRAWO NATURALNE] SELEKCJI W STRATEGII 371

stu dni na lądzie znajdzie się 700 tys. ludzi, jeśli osiągnie się przewagę
w powietrzu, jeśli zdobędziemy przynajmniej cztery czynne porty,
będzie to oznaczało, że nieźle wbiliśmy szpony w naszą ofiarę.
10. Gdy zakończy się faza działania błyskawicznego, w której trze-
ba się liczyć z ogromnymi stratami, dalszy tok kampanii może prze-
biegać po utartych, konwencjonalnie wytyczonych liniach organizacji
i dostaw. Najważniejszą wówczas kwestią stają się posiłki i skoordy-
nowane działanie. Rozwiną się fronty i będzie możliwy systematycz-
ny postęp. Jeżeli nie będziemy gotowi do poświęcenia na ten cel po-
tężnych sił, które w trzech pierwszych falach mają forsować wrogą
ziemię, przy założeniu, że wiele ataków zakończy się niepowodze-
niem i że stawką w tej grze jest wszystko, nie powinniśmy podejmo-
wać próby takiej operacji przy współczesnych wymogach prowadze-
nia wojny.
11. Celem powyższych uwag jest zamiar nakreślenia rozmiarów
operacji i nastawienia, z jakim należy do niej podejść, aby mieć nadzieję
na powodzenie.
.. - ..
Przez całe lato trwały nie kończące się rozmowy sztabu.
W wyniku powszechnej zgody "Sledgehammera" wyelimino-
wano. "Imperator" już nigdy nie pojawił się w naszych dysku-
sjach. Z drugiej strony nie uzyskałem zbyt wiele poparcia dla
"Jupitera". Wszyscy byliśmy zgodni co do wagi inwazji przez
Kanał w 1943 r. Chcąc nie chcąc powstawało pytanie, co mamy
robić do tego czasu? Stany Zjednoczone i Wielka Brytania nie
mogły sobie pozwolić na bezczynność, walcząc wyłącznie na
pustyni. Prezydent przejawiał determinację, że Amerykanie po-
winni walczyć przeciw Niemcom na jak największą skalę "już
w 1942 r." Gdzie więc miało to nastąpić? Gdzież by, jak nie we
Francuskiej Afryce Północnej, na wspomnienie której Prezy-
dent zawsze się uśmiechał. Spośród wielu planów, przetrwać
mogły tylko te najbardziej właściwe.
Byłem zadowolony czekając na odpowiedź.
ROZDZIAŁ XXI

ROMMEL ATAKUJE

Nasza pozycja obronna - Miny i "boksy" - Rozpoczyna sif! niemiecki


atak, 26 maja - Komunikat Auchinlecka - Nalot tysiąca bombowców
na Kolonif!, 30 maja - Zaciekłe walki na przyczółku i pod Bir Hakeim
- Nasza ruchoma rezerwa strategiczna - Mój telegram do Auchinle-
cka z 9 czerwca - Auchinleck ocenia liczbf! ofiar - Niepokojący szcze-
gół - Bitwa czołgów mif!dzy El Adem a "Knightsbridge", 12 i 13
czerwca - Telegram ministra stanu z 14 czerwca - Auchinleck i Rit-
chie: niekorzystny kompromis - Tobruk w niebezpieczeństwie - Tele-
gram Gabinetu Wojennego z 15 czerwca - Odpowiedź Auchinlecka,
15 czerwca - Znaczenie twierdzy - Decydujf! sif! nie odwoływać mojej
wizyty w Waszyngtonie.

C
hoć generał Auchinleck nie czuł się dość silnym, by
samemu przejąć inicjatywę, to jednak z niejaką pewno-
ścią siebie oczekiwał ataku przeciwnika. Generał Rit-
chie dowodzący 8 armią, pod nadzorem swojego przełożonego,
przygotował pracochłonną linię obrony ciągnącą się od El-Gazala,
utrzymywanej od strony morza przez dywizję południowoafry­
kańską, do Bir Hakeim, 45 mil na południe w głąb pustyni,
bronionego przez l brygadę Wolnej Francji pod dowództwem
generała Koeniga. Przyjęty system obrony posiadał na linii
frontu liczne umocnione punkty zwane "boksami"*, bronione
przez brygady lub większe formacje i pokryty był w całości gę­
stą siatką pól minowych. Za tą linią trzymaliśmy w rezerwie
całe nasze siły pancerne i 30 korpus.

* Boksy były to samodzielne pozycje obronne, obsadzone przez stałe załogi


i przygotowane do obrony okrężnej.
ROMMEL ATAKUJE 373

Wszystkie bitwy na pustyni, z wyjątkiem Alamajn, rozpoczy-


nały się szybkimi, szerokimi uderzeniami oskrzydlającymi sił
pancernych pustynnej flanki. Rommel ruszył w oświetloną
księżycem noc z 26 na 27 maja i parł siłami pancernymi w oko-
lice Bir Hakeim, zamierzając wciągnąć do walki, a następnie
zniszczyć, brytyjskie siły pancerne o zmierzchu 28 i zdobyć od
tyłu rubież El Adem-Sidi Rezegh, długo przygotowywaną
przez Brytyjczyków. Rozprawił się ze zmotoryzowaną brygadą
hinduską* i początkowo przebijał się do przodu w błyskawicz­
nym tempie. Napotkał zażarty opór brytyjskich sił pancernych
i wszystkich oddziałów, które miały za zadanie odparcie takie-
go rodzaju uderzenia, jakie właśnie usiłował przeprowadzić. Po
kilku dniach ciężkich i zaciętych walk uświadomił sobie, że nie
może ani trochę posunąć się naprzód i stanął przed konieczno-
ścią dostarczenia całego zaopatrzenia i amunicji dla przeciąga­
jącej się bitwy, długą drogą okrążającą szerokim łukiem Bir
Hakeim. Wobec tego próbował znaleźć krótszą drogę i jego sa-
perzy przygotowali dwa skróty prowadzące przez brytyjskie
pola minowe. Te przejścia, przez cały czas poszerzane, leżały
po obydwu stronach "boksu" utrzymywanego z chwalebną wy-
trwałością przez 150 brygadę 50 Dywizji [Northumbryj-
skiej**]. Do 31 maja zdołał wycofać do tych dwóch wyłomów
masę pojazdów pancernych i innych. Utworzył otwarty w naszą
stronę tak zwany "przyczółek", okalając z tyłu ufortyfikowany
"boks" 150 brygady. Ta enklawa -lub jakją niesłusznie nazwa-
no "kocioł" - stała się głównym celem naszego lotnictwa.
Pierwotny śmiały plan Rommla najwyraźniej zawiódł, ale po-
nieważ udało mu się wkroczyć na obszar naszych pól mino-
wych, stały się one skuteczną częścią jego obrony. Tutaj prze-
grupował swoje wojska i zaczaił się do następnego skoku.
Początkowa faza tej zajadłej i straszliwej bitwy jest dobrze
opisana w komunikacie generała Auchinlecka z 1 czerwca, któ-

* Była to 3 zmotoryzowana brygada hinduska.


** Nazwa dywizji została przyjęta od średniowiecznego królestwa anglosa-
skiego N orthumbria.
374 JAPONIA ATAKUJE

ry następnego dnia prawie słowo w słowo przeczytałem Izbie


Gmin.
Generał Auchinleck i marszałek
lotnictwa Tedder do Premiera 1 czerwca 1942
Wieczorem 26 maja generał Rommel z Afrika Korps ruszył do ata-
ku. Zadał sobie wiele trudu, aby wszystkim włoskim i niemieckim
oddziałom znajdującym się pod jego dowództwem wyjaśnić rozkaz
wydany na ten dzień, dotyczący przeprowadzenia zdecydowanego
natarcia na nasze siły w Libii i zapewnił, że w tym celu przygotował
i wyposażył siły, które w stosunku do naszych mają przewagę liczeb-
ną, posiadając udoskonalone uzbrojenie i silną osłonę lotnictwa. Na
koniec pozdrowił Jego Wysokość Króla Włoch i Cesarza Etiopii, Du-
ce Imperium Rzymskiego oraz Fiihrera Wielkich Niemiec. Przewi-
dzieliśmy to natarcie i byliśmy do niego przygotowani.
Z przechwyconych dokumentów wynika, że celem Rommla było
rozbicie naszych sił pancernych i zdobycie Tobruku.
Uderzenia przeprowadzone na północne skrzydło naszych głów­
nych linii obronnych, na południe od El-Gazal a, w dniu 27 maja dały
niewiele lub nic. Próba przedarcia się przez nasze umocnienia wzdłuż
drogi przybrzeżnej niedaleko wlotu do EI-Gazala została łatwo po-
wstrzymana. 28, 29 i 30 maja trwały ciężkie nieprzerwane walki mię­
dzy naszymi brygadami i dywizjami pancernymi a niemieckim Afri-
ka Korps, osłanianym od tyłu przez włoski korpus lotny. Bitwa objęła
ogromny obszar od Akromy na północy do Bir Hakeim 40 mil na
południe i od El Adem do naszych pól minowych, 30 mil na zachód,
gdzie pozycje były zdobywane raz przez jedną, raz przez drugą stro-
nę. Uświadamiając sobie topnienie zapasów żywności i wody, wróg
zmuszony był do przygotowania przejść w naszych polach mino-
wych, jednego wzdłuż linii szlaku Capuzzo, drugiego 10 mil na po-
łudnie. [...] Trudno jest dokładnie ocenić liczbę strat poniesionych
przez pojazdy i czołgi, które zostały zniszczone lub uszkodzone, ale
wiele dowodów potwierdza, że efekt był bardzo duży. Jednocześnie
każdej nocy nasze nocne bombowce atakowały wysunięte lotniska
nieprzyj aciela i jego linie komunikacyjne.
31 m-aja nieprzyjacielowi udało się wycofać wiele czołgów i pojaz-
dów do jednego z takich przejść, które zaczął osłaniać przed atakiem
od wschodu przy pomocy przetransportowanych tam dział przeciw-
pancernych, jakich ma bardzo dużo na stanie. Ogromna jednak liczba
czołgów i pojazdów transportowych pozostała po niewłaściwej stro-
nie bariery i te są bez przerwy nękane i niszczone przez nasze wojska,
energicznie wspierane przez bombowce i myśliwce.
ROMMEL ATAKUJE 375

Obszar na wschód od Bir Hakeim roi się od naszych wojsk, które


zniszczyły wiele czołgów w tym rejonie i zdobyły dwa duże warszta-
ty. Zacięte walki trwają nadal i w żaden sposób nie można powie-
dzieć, że bitwa się skończyła. Należy się spodziewać dalszych walk,
ale jakikolwiek miałby być ich wynik, nie ma cienia wątpliwości, że
to co tam się dzieje, ma niewiele wspólnego z pierwotnymi planami
Rommla dotyczącymi tej ofensywy i że ta porażka drogo go kosztuje
pod względem ludzi i sprzętu. Zręczność, determinacja i zawziętość­
przymioty, jakimi w trakcie tego trudnego i wyczerpującego tygodnia
ciężkich walk wykazał się generał Ritchie i jego dowódcy - generało­
wie dywizji Norrie i Gott - zasługują na najwyższe uznanie.

Nie mogłem się powstrzymać od następującego komentarza:


,Z powyższej relacji jasno wynika, że dotychczasowy przebieg
bitwy daje nam oczywisty powód do zadowolenia i więcej niż
zadowolenia, i z prawdziwą uwagą powinniśmy śledzić dalszy
rozwój sytuacji."
Następnie mówiłem o gigantycznym nalocie na Kolonię nocą
z 30 na 31 maja, kiedy to za morze ruszyło aż 1300 samolotów
z brytyjskimi załogami. Przekazałem również informację, że
"wczoraj w nocy, ponownie nawiedziło kontynent 1036 samo-
lotów RAF-u. Prawie wszystkie działały w rejonie Essen.
Z drugiego takiego olbrzymiego nalotu nie powróciło 35 bom-
bowców. Owe dwa wielkie naloty bombowe naznaczają począ­
tek nowego etapu w brytyjskiej ofensywie powietrznej wymie-
rzonej w Niemcy, która znacznie wzrośnie, gdy przyłączy się
do nas, a nastąpi to wkrótce, lotnictwo Stanów Zjednoczo-
nych."
Chociaż byłem zadowolony ze sposobu, w jaki rozpoczęła się
bitwa, martwił mnie los Malty.
Premier do generała Auchinlecka
i marszałka lotnictwa Teddera 2 czerwca 1942
Nie muszę chyba podkreślać, jak ogromne znaczenie ma bezpiecz-
ne dotarcie naszych konwojów na Maltę i jestem pewien, że obydwaj
zrobicie wszystko, aby lotniczym eskortom, szczególnie myśliwcom
typu Beaufighter, umożliwić działanie z jak najdalej wysuniętych na
zachód lotnisk. Mam nadzieję, że przygotowaliście plan wykorzysta-
nia Martuby jako wysuniętej bazy paliwowej, gdy tylko znajdzie się
ona w naszych rękach, z uwzględnieniem rozkazów dla służb war-
376 JAPONIA ATAKUJE

towniczych, zabezpieczenia przeciwlotniczego i ewentualnego trans-


portu drogą powietrzną paliwa lotniczego, ropy naftowej i amunicji
dla operacji przeprowadzanych przez nasze myśliwce. Nawet dwu-
krotna możliwość uzupełnienia paliwa może mieć decydujące zna-
czenie. O innych sprawach niewątpliwie sami pomyślicie. Proszę
o jak naj szybsze potwierdzenie, że wszystkie przygotowania są za-
kończone.

.. - ...
Wiemy, że Romme1 miał nadzieję na zdobycie Tobruku dru-
giego dnia natarcia i że generał Auchinleck wyrażał słuszne
przekonanie, iż pierwotny plan Rommla pod tym względem
spalił na panewce. Aby odnowić siły do dalszych pocżynań,
Romme1 był zmuszony utrzymać i rozwinąć przyczółek przeci-
nający nasze pole minowe. Dopóki mocno trzymaliśmy
w swych rękach Bir Hakeim, ofiarnie broniony przez 1 brygadę
Wolnej Francji przed nieprzerwanym atakiem lądowym i po-
wietrznym, przyczółek ów był jedynym miejscem, które mogło
mu zapewnić dostarczanie zaopatrzenia.
W trakcie pierwszego tygodnia czerwca bitwa koncentrowała
się więc w tych dwóch punktach: Bir Hakeim i przyczółek.
W zasięgu przyczółka znajdowała się zawzięta 150 brygada
northumbryjska. Romm1owi straszliwie brakowało żywności
i wody. Jeśli nie chciał dopuścić do przegrania całej bitwy, mu-
siał zlikwidować tę brygadę, tak aby mogły przedostać się jego
konwoje. Wydano rozkazy i l czerwca brygada została znisz-
czona.
Oto słowa Romm1a relacjonujące ten epizod:
Metr po metrze niemiecko-włoskie jednostki przedzierały się na-
przód napotykając najtwardszy opór Brytyjczyków, jaki można sobie
tylko wyobrazić. Brytyjska obrona była prowadzona bardzo umiejęt­
nie. Jak zwykle Brytyjczycy walczyli do ostatniego naboju. *

Jeśli
idzie o nas, wszystko teraz zależało od dostania się do
przyczółka, gdyż, pomimo silnych ataków na linie komunika-
cyjne nieprzyjaciela, wystarczające odnowienie sił przez Rom-

* Desmond Young, Rommel, s. 267 (przyp.oryg.).


M O R Z E PLANOWANE UDERZENIE ROMMLA. 27-28.05
Pozycje wysuniętych oddziałów 8 armii - - -
SRODZIEMNE Planowany atak wroga
Brytyjskie pola minowe

11111!II!ilii
Obwód Tobruku xxxxxxxx
Przyczółek Romm1a. 31.05-05.06

of---- st- 10 15 20 mil


I
378 JAPONIA ATAKUJE

m1a i ponowne ruszenie do ataku z całym impetem, było tylko


kwestią czasu. Dni mijały na zastanawianiu się nad wyjściem
alternatywnym i działanie podjęto dopiero 4 czerwca. Było to
kosztowne opóźnienie, które doprowadziło do tego, że na sku-
tek braku wsparcia i błędnego dowodzenia, hinduska brygada
piechoty i cztery pułki artylerii polowej zostały zmiażdżone
przez wroga. Generał Auchinleck słusznie nazwał to "punktem
zwrotnym całej bitwy". Zaprzepaściliśmy szansę i Rommel od-
zyskał inicjatywę, zadając ciosy armii Ritchiego, kiedy chciał
i gdzie chciał.
Wkrótce siły pancerne nieprzyjaciela zaczęły robić z przy-
czółka wypady i wznowiły natarcie. Po świetnej obronie Bir
Hakeim, żołnierze Wolnej Francji zostali ewakuowani. Był to
kolejny ciężki cios i w dużo gorszych okolicznościach niż po-
przednia, rozpoczęła się teraz druga faza bitwy; krachu, który
nastąpił, nie mógł nawet zahamować całym sercem oddany
sprawie RAF.
.. - ,.
Koncepcja posiadania na naszych usługach strategicznej re-
zerwy zdolnej do sprawnego przemieszczania się drogą mor-
ską, była tym elementem moich rozważań, co można zauważyć,
do którego byłem niezwykle przywiązany. Latem 1941 r. prze-
konałem Prezydenta, chociaż Stany Zjednoczone nie brały jesz-
cze udziału w wojnie, aby pożyczył nam amerykańskie transpo-
rtowce do przewiezienia dwóch dywizji drogą wokół Przyląd­
ka. Umożliwiło to nam wsparcie Indii, gdy Japończycy przystą­
pili do wojny. 4 marca 1942 r. ponownie poprosiłem Prezydenta
o udostępnienie amerykańskich statków do przetransportowa-
nia dwóch kolejnych dywizji wokół Przylądka w tym krytycz-
nym okresie*, pozostawiając ich miejsce przeznaczenia jako
kwestię otwartą.
Te pokaźne siły znajdowały się teraz na morzu i stwarzały
wysoce dogodne możliwości. Nie było wątpliwości, że powin-

* Patrz s. 190 (przyp.oryg.).


ROMMEL ATAKUJE 379

ny udać się
do Egiptu i wesprzeć kampanię pustynną. Oczywi-
ście, jeśli załamałby się front
rosyjski w rejonie kaspijsko-kau-
kaskim i spadłyby na nas pilniejsze sprawy, lub gdyby Indiom
czy Australii groziła inwazja japońska, co krótko mówiąc, było
dość nieprawdopodobne, mieliśmy jeszcze w zanadrzu mie-
siąc, aby powziąć inną decyzję. Pragnąłem natychmiast zako-
munikować dobrą wiadomość generałowi Auchinleckowi.

Premier do generała Auchinlecka 9 czerwca 1942


Cały czas myślę o Pana wielkiej bitwie oraz o najlepszym sposobie,
w jaki moglibyśmy pomóc Pana armii, tak aby mogła ona osiągnąć
ostateczne zwycięstwo.
Mam dobrą wiadomość. 8 dywizja pancerna jest teraz niedaleko
Przylądka, a 44 dywizja zbliża się do Freetown. Celowo pozostawili-
śmy ostateczne miejsce przeznaczenia tych dywizji jako kwestię
otwartą do chwili, aż sytuacja się bardziej wyklaruje. Jakiś czas temu
obiecałem rządowi australijskiemu, iż jeśli Australii groziłaby inwa-
zja, natychmiast skierujemy tam obydwie dywizje w celu jej wspar-
cia. Jak do tej pory Australii nie grozi większe niebezpieczeństwo
i jeśli się weźmie pod uwagę straty morskie Japończyków w bitwach
na Morzu Koralowym i w pobliżu wyspy Midway, większą inwazję
ze strony Japonii można w najbliższym czasie uznać za wielce niepra-
wdopodobną. Byliśmy również gotowi, choć nigdy tego Wavellowi
nie obiecywaliśmy, wysłać te dwie dywizje do Indii, gdyby wyglądało
na to, że Japończycy mają zamiar tam uderzyć. To także nie wydaje
się obecnie prawdopodobne, a Indie otrzymały już 2, 5 i 70 dywizję
brytyjską.
Wobec tego zdecydowaliśmy, że 8 dywizję pancerną i 44 dywizję
wyślemy Panu, jeśli w ciągu kilku dni nie zmieni się na niekorzyść
sytuacja Australii. Może więc Pan w związku z tym opracowywać
plany bitwy zakładając, że 8 dywizja pancerna dotrze do Suezu pod
koniec czerwca, a 44 dywizja w połowie lipca.
Następnie, zależnie od ogólnie panującej w tym czasie sytuacji, powi-
nien być Pan przygotowany na odesłanie do Indii dywizji hinduskich i 25
hinduskiej brygady pancernej. Chciałbym otrzymać Pańską opinię na ten
temat, tak żebym mógł coś powiedzieć generałowi Wavellowi.
Szczegółowy raport dotyczący stanu 8 dywizji pancernej i techni-
cznego przygotowaniajej czołgów, wraz z dokładnym opisem ładun­
ku na poszczególnych statkach i datami ich przybycia, wysłany jest
osobno. Dzięki niemu będzie Pan mógł opracować optymalne plany
rozładunku, organizacji i jak najefektywniejszego wprowadzenia dy-
380 JAPONIA ATAKUJE

wizji do akcji, bez najmniejszej zwłoki. Mamy wrażenie, że szybko


zbliżające się posiłki pozwolą Panu na swobodniejsze wykorzystanie
istniejących środków.
Najlepsze życzenia.

Generał Auchinleck do Premiera 10 czerwca 1942


Pańskie życzenia podnoszą mnie bardzo na duchu. Mam nadzieję,
że będę w stanie przedstawić Panu zestawienia liczbowe z wszystkich
ciężkich i zaciekłych walk, do których doszło w ciągu ostatnich
dwóch tygodni. Cieszę się z przekazanej przez Pana wiadomości, że być
może nasz teatr działań wojennych zostanie zasilony 8 i 44 dywizją pan-
cerną i od razu zabieram się do przygotowywania planów, aby je jak
najlepiej wykorzystać, chociaż zdaję sobie sprawę, że ta decyzja może
ulec zmianie. Dowódca 8 dywizji pancernej przebywa obecnie w Kairze.
Przyjmuję do wiadomości, że w późniejszym czasie mogę otrzymać
rozkaz wysłania do Indii hinduskiej dywizji piechoty i hinduskiej bry-
gady pancernej. Pan wie, że daleko nam do posiadania wystarczającej
liczby wojsk zarówno do odparcia niemieckiego natarcia z Anatolii,
jak do obrony Iranu, i w moich planach muszę się liczyć z takimi
groźbami, choć zdaję sobie sprawę, że być może nigdy nie nabiorą
one realnego kształtu. Mogę przypuszczać, że niebezpieczeństwo gro-
żące Indiom urzeczywistni się wcześniej i jego charakter okaże się
poważniejszy niż zagrożenie dla mojego północnego i północno-wschod­
niego frontu, a ponieważ w grę będą wchodzić istotne kwestie strate-
giczne, tylko Pan ma możność odpowiedniego skierowania tych
wojsk, tak aby sprostać potrzebie chwili. Wspomnę tylko o naszych
zobowiązaniach w Syrii, Iraku i Iranie, by uprzytomnić Panu, że jeże­
li znacznie nie wzmocnimy naszych sił zanim Niemcy posuną się zbyt
daleko, szanse na skuteczną obronę w tych rejonach są wątłe.
Tak jak Pan twierdzi, świadomość, że mają przybyć dwie świeże
i silne dywizje, znacznie zwiększy moją swobodę działania w stosun-
ku do wojsk, jakie mam obecnie. Prawdopodobnie Pan już wie, że aby
wzmocnić 8 armię, przesunąłem do Libii znaczne siły z Iraku.
Jesteśmy Panu bardzo wdzięczni.

•• _ l'

10 [czerwca] generał Auchinleck przesłał nam szacunkowe


wyliczenie strat obydwu stron za okres do 7 czerwca. "Szcze-
gółowe określenie strat armii w ludziach i sprzęcie było i jest
nadal niezwykle trudne w warunkach, kiedy wciąż szaleją wal-
ki. Nasze własne straty szacuje się w wielkim przybliżeniu na
ROMMEL ATAKUJE 381

10 tyS., Z czego 8 tys. przypuszczalnie dostało się do niewoli,


ale liczba ofiar 5 dywizji hinduskiej nie jest jeszcze dokładnie
znana." Nie dysponował żadnymi liczbami odnoszącymi się do
strat przeciwnika, ale sądził, że muszą być "prawdopodobnie
równe naszym, a może nawet większe". Wzięliśmy do niewoli
4 tys. jeńców, z tego 1660 Niemców. Wróg stracił 400 czołgów,
z czego 211 było liczbą "absolutnie pewną". Nasze straty, łącz­
nie z tymi czołgami, które można jeszcze było naprawić, wy-
niosły 350, wobec czego do akcji 9 czerwca przystąpiliśmy
z 254 czołgami krążowniczymi i 67 czołgami piechoty. Znisz-
czyliśmy 120 dział przeciwnika, a sami straciliśmy 10 dział
średnich, 140 polowych, 42 sześciofuntowe i 153 dwufuntowe.
Straty naszego lotnictwa wynikłe z różnych powodów wy-
niosły 176 samolotów i 70 pilotów, którzy polegli, zaginęli lub
zostali ranni. Szacunkowa liczba strat lotnictwa nieprzyjaciela
to 165 zniszczonych lub uszkodzonych samolotów, z czego 3/4
stanowiły samoloty niemieckie.
Tymczasem 8 armię wzmocniła 3 hinduska brygada zmotory-
zowana, niestety, zdziesiątkowana. 10 dywizja hinduska, jedna
brygada pancerna i kilka innych jednostek oraz 5 hinduska bry-
gada piechoty przygotowywały się. Razem, odkąd rozpoczęła
się bitwa, armię zasiliło 25 tys. żołnierzy, 78 dział polowych,
220 dział przeciwczołgowych i 353 czołgi. *
Liczba czołgów, dział i samolotów była dokładna i zadowala-
jąca. W tej sytuacji uderzyło mnie stwierdzenie:
"Nasze własne straty w ludziach szacuje się w wielkim przy-
bliżeniu na 10 tys., z czego 8 tys. przypuszczalnie dostało się do
niewoli, ale liczba ofiar 5 dywizji hinduskiej nie jest jeszcze
dokładnie znana." Ogromna dysproporcja między poległymi
i rannymi z jednej strony a jeńcami z drugiej świadczyła o tym,
że musiało się wydarzyć coś nieprzyjemnego. Był to także do-
wód na to, że kwatera główna w Kairze nie była w stanie ocenić
wydarzenia pod bardzo istotnymi względami. W mojej odpo-
wiedzi nie uwypukliłem tego faktu.

* Liczby te obejmują 3 hinduską brygadę zmotoryzowaną, która była obecna


na początku bitwy (przyp. oryg.).
382 JAPONIA ATAKUJE

Premier do generała Auchinlecka 11 czerwca 1942


Dziękuję bardzo za przedstawienie faktów i dane statystyczne. Wy-
glądają całkiem niezle. Chociaż, oczywiście, każdy ma nadzieję na
sukces w wyniku manewru lub kontruderzenia, nie mamy również
powodu, aby się obawiać długotrwałej bataille d'usure. Z pewnością
wyczerpie ona bardziej Rommla niż Ritchiego, ponieważ mamy prze-
wagę w możliwościach transportowych. Jest to tym bardziej zgodne
z prawdą, że w największym tempie, jakie tylko mogą osiągnąć stat-
ki, zbliżają się do Was posiłki. Zachęcam bardzo do regenerowania
wszelkich środków, co przynosi zaszczyt wszystkim zainteresowa-
nym. Proszę przekazać wyrazy uznania generałowi Ritchiemu i po-
wiedzieć mu, jak wielki podziw wśród rzeszy ludzi, którzy dzień po
dniu śledzą każdy jego manewr, wzbudza jego wytrwała i stanowcza
walka.

Generał Auchinleck odpowiedział:


Generał Auchinleck do Premiera 11 czerwca 1942
Dziękuję za słowa otuchy i zrozumienia, jakie zawarte są w telegra-
mie z 11 czerwca.
Ponieśliśmy dotkliwe straty i myślę, że w jednej potyczce można
było ich uniknąć, ale - jak Pan mówi - to my dysponujemy większymi
zasobami niż Rommel i jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia
Przekazałem Pańską depeszę generałowi Ritchiemu, który będzie,
jestem o tym przekonany, bardzo z jej treści zadowolony .
.. .. ..
Ze wzmożoną siłą i nową swobodą działania w wyniku zdo-
bycia Bir Hakeim, Rommel z jednostkami pancernymi wydo-
stał się teraz z "kotła", aby uderzyć na nas od południa. Nasza
flanka została oskrzydlona i na północnym krańcu linii l połu­
dniowoafrykańskiej dywizji i brygadom 50 dywizji, wciąż
utrzymującym swoje pierwotne pozycje, groziło odcięcie. *
12 i 13 czerwca toczyła się zaciekła bitwa o zdobycie grzbie-
tów górskich, które leżą między El Adem a "Knightsbridge"
(Mostem Rycerza). Był to punkt kulminacyjny bitwy czołgów,
pod koniec której wróg opanował duże terytorium, a nasze siły
pancerne zostały dotkliwie osłabione. "Knightsbridge", główny

* Zob. mapa s. 387 (przyp.oryg.).


ROMMEL ATAKUJE 383

punkt komunikacyjny w okolicy, należało ewakuować po nie-


ustępliwej obronie Brygady Gwardii wspieranej przez 2 Pułk
Królewskiej Artylerii Konnej. Tylko dzięki rozkazowi naty-
chmiastowego wycofania się, ocalono od zagłady 1 połu­
dniowo afrykańską i 50 dywizję, które rozkaz wykonały z po-
wodzeniem, co w niemałym stopniu było zasługą RAF-u.
14 czerwca stało się jasne, że bitwa przybiera niepomyślny
obrót. Pan Casey, minister stanu, przesłał mi telegram, który
powoływał się na depesze służb łączności.

Minister stanu do Premiera 14 czerwca 1942


Wie Pan w jak poważne stadium wkroczyła bitwa na Pustyni Za-
chodniej. Auchinleck spędził 24 godziny z Ritchiem; powrócił wczo-
raj, 13 czerwca, w późnych godzinach. Ustalono, że należy utrzymać
Akroma-EI Adem [16 mil na południowy zachód od Tobruku] i Au-
chinleck wysłał Ritchiemu odpowiednie rozkazy. 1 południowoafry­
kańską i 50 dywizję wycofuje się z pozycji EI-Gazala. Jestem w ści­
słym kontakcie z naczelnym dowódcą i dobrze się orientuję w zmien-
nych kolejach bitwy, jak i w zakresie zasilających ją posiłków.
Jeśli chodzi o samego Auchinlecka, mam pełne zaufanie do jego
dowódczych umiejętności i sposobu, w jaki prowadzi bitwę siłami
pozostającymi do jego dyspozycji. Pragnąłbym jedynie, żeby mógł
znajdować się jednocześnie w dwóch miejscach, zarówno tutaj, w sa-
mym środku sieci, jak i na czele armii, osobiście prowadząc ją do
bitwy. W ostatnim czasie myślałem nawet, że byłoby dobrze, gdyby
znalazł się przy wojsku i przejął bezpośrednie dowodzenie, pozosta-
wiając nam chwilowo obowiązki naczelnego dowódcy, ale on jest
innego zdania, a nie chcę wywierać na niego presji. Jest to bitwa Au-
chinIecka i decyzje dotyczące dowodzenia, należące do jego obo-
wiązków, musi podejmować on sam.
RAF pod dowództwem Teddera ma się dobrze i myślę, że można
powiedzieć, iż w rejonie bitwy utrzymuje przewagę. Sytuacja dwóch
konwojów dla Malty rozstrzygnie się dziś lub jutro. Pustynia Zachod-
nia na pewno pomoże zmierzającemu na zachód konwojowi w zakre-
sie lotnictwa. Większe niebezpieczeństwo grozi konwojowi jutro ze
strony nawodnych jednostek włoskiej floty.

Uwaga pana Caseya na temat korzyści wypływających z oso-


bistego objęcia dowództwa w bitwie na pustyni przez Auchin-
lecka, potwierdziła moje własne odczucia, które miesiąc wcześ­
niej wyraziłem generałowi. Naczelnego Wodza Bliskiego
384 JAPONIA ATAKUJE

W schodu martwiły i krępowały zbyt rozległe obowiązki. O bi-


twie, której kształt całkowicie zależał od niego, myślał tylko
jako o części swojego zadania. Według niego istniało niebez-
pieczeństwo grożące od północy, do którego czuł się w obo-
wiązku przywiązywać dużą wagę, a któremu my w kraju, mając
lepsze rozeznanie sytuacji, już nie przypisywaliśmy znaczenia.
Jego podejście do sprawy było kompromisowe. Rozegranie
decydującej bitwy pozostawił generałowi Ritchiemu, który do-
piero niedawno przestał pełnić funkcję jego zastępcy. Jedno-
cześnie ściśle kontrolował działanie tego oficera, ciągle wysy-
łając mu instrukcje. Dopiero po klęsce, jaka się wydarzyła, dał
się przekonać, głównie dzięki nagabywaniu przez ministra sta-
nu, do zrobienia tego, co powinien był zrobić od początku, tzn.
osobistego przejęcia bezpośredniego dowodzenia bitwą. Na
tym właśnie polega jego błąd, za co część winy niewątpliwie
spada na mnie i moich kolegów z powodu zbyt dużego obciąże­
nia obowiązkami dowódcy Bliskiego Wschodu. Stale jednak
robiliśmy co w naszej mocy, aby uwolnić go od nadmiernego
ciężaru za pomocą szczegółowych, zaktualizowanych rad, któ-
re on odrzucał. Osobiście jestem zdania, że gdyby od początku
objął dowodzenie, co było absolutnie wykonalne z jego strony,
a zostawił w Kairze zastępcę, który czuwałby nad tym, co się
dzieje na północy i zajmował masą różnych spraw w pozosta-
łej części tego ogromnego teatru działań wojennych, mógł z du-
żym prawdopodobieństwem wygrać bitwę. Z całą pewnością
można stwierdzić, że gdy "o zmierzchu" bitwy przejął dowódz-
two, ocalił to, co jeszcze zostało.
Czytelnik niedługo zobaczy, jak bardzo wziąłem sobie do ser-
ca te refleksje, co dało plon w postaci dyrektyw wydanych ge-
nerałowi Alexandrowi 10 sierpnia, jasno i ponad wszelką wąt­
pliwość określających jego zadanie. Człowiek uczy się, póki
żyje.
Zatelegrafowałem do Auchinlecka:
14 czerwca 1942
Z całego serca popieram decyzję walki do samego końca. Będzie­
my Pana wspierać niezależnie od rezultatu. Odwrót byłby tragiczny
ROMMEL ATAKUJE 385

w skutkach. Jest to kwestia nie tylko uzbrojenia, ale i silnej woli.


Niech Was Bóg błogosławi.

.. - ..
Tobruk przeszywał nas wzrokiem w napiętym oczekiwaniu
i tak jak w poprzednim roku nie mieliśmy żadnych wątpliwo­
ści, że należy go utrzymać za każdą cenę. Teraz również, po
miesiącu niepotrzebnego ociągania się, generał Auchinleck
wezwał z Syrii dywizję nowozelandzką, ale zbyt późno, by
mogła wziąć udział w bitwie o Tobruk.

Premier do generała Auchinlecka 14 czerwca 1942


1. Do jakiej linii Ritchie chce wycofać oddziały z El-Gazal a? Za-
łóżmy, że nie ma mowy o poddaniu się Tobruku. Dopóki utrzymuje-
my Tobruk, dopóty żaden poważny atak na Egipt nie jest możliwy.
Wszystko to już przeszliśmy w kwietniu 1941 r. Nie rozumiem, co
Pan ma na myśli przez wycofanie się do "starej granicy".
2. Bardzo się cieszę, że sprowadza Pan dywizję nowozelandzką na
Pustynię Zachodnią. Proszę o podanie dat, kiedy zostanie ona rozwi-
nięta i gdzie.
3. Szef sztabu imperialnego zgadza się z tym wszystkim. Proszę
o stały kontakt.

Generał Auchinleck do Premiera 15 czerwca 1942


1. Rozkazałem Ritchiemu, aby nie oddał wrogowi generalnej linii
Akroma - El Adem - Bir el-Gobi. Nie oznacza to, że można, czy
należy ją utrzymać jako ciągłą ufortyfikowaną linię, lecz że nieprzy-
jaciel nie ma prawa zainstalować się na wschód od niej. Te dwie
dywizje z El-Gazala będą mogły w tym pomóc. Chociaż nie chciał­
bym doprowadzić do oblężenia 8 armii w Tobruku, nie mam naj-
mniejszego zamiaru oddać miasta. Oto moje rozkazy dla Ritchiego:
a) nie oddać wrogowi generalnej linii Akroma - El Adem - Bir
el-Gobi;
b) nie pozwolić na okrążenie sił w Tobruku;
c) atakować i nękać wroga, gdy tylko nadarzy się okazja.
Tymczasem proponuję rozbudować możliwie silną rezerwę w rejo-
nie Sollum - Maddalena, która umożliwiałaby jak najszybsze podję­
cie kontrofensywy.
2. Dywizja nowozelandzka, która już się przemieszcza, za 10 do 12
dni powinna być całkowicie skoncentrowana, ale, jeśli zajdzie taka
386 JAPONIA ATAKUJE

potrzeba, przednie jej oddziały będzie można naturalnie wykorzystać


wcześniej. .

Nie byliśmy zadowoleni z rozkazów, które nie nakazywały


w sposób oczywisty obrony Tobruku. W celu wyjaśnienia spra-
wy wysłałem następujący telegram:

Premier do generała Auchinlecka 15 czerwca 1942


Cieszymy się z Pańskiego zapewnienia, że nie ma Pan zamiaru od-
dać Tobruku. Gabinet Wojenny interpretuje Pana telegram w ten spo-
sób, że jeśli zajdzie potrzeba, generał Ritchie zostawi w Tobruku tyle
wojska, aby zapewnić jego bezpieczne utrzymanie.

Odpowiedź nie pozostawiała żadnych wątpliwości.

Generał Auchinleck do Premiera 16 czerwca 1942


Interpretacja Gabinetu Wojennego je~t prawidłowa. Generał Rit-
chie wyposaży Tobruk wedle włas"ego uznania w siły ,?dpowiednie
do jego utrżymania, nawet gdyby miały być one chwilowo odcięte
przez wroga. Podstawą garnizonu są cztery brygady z odpowiednimi
zapasami amunicji, żywności, paliwa i wody. Najbliższym celem
działania 8 armii jest utrzymanie ufortyfikowanego rejonu El Adem,
jako skrzydła umożliwiającego manewry i wykorzystanie wszystkich
dostępnych oddziałów ruchomych, co ma zapobiec instalowaniu się
wroga na wschód od.EI Adem czy Tobruku. Generał Ritchie otrzymał
bardzo konkretne rózkazy, aby to zrealizować i ufam, że będzie w sta-
nie to zrobić.
W porównaniu z zeszłym rokiem pozycja znacznie się różni, ponie-
waż teraz to my, a nie wróg, utrzymujemy ufortyfikowane placówki
na granicy i możemy wykorzystywać nad Tobrukiem myśliwce, na-
wet gdybyśmy chwilowo nie mogli używać lotniska w Gambut. Wy-
daje mi się, że aby oblegać Tobruk i przedostać się przez nasze siły na
rubieżach granicznych, nieprzyjaciel musiałby mieć więcej wojsk, niż
wskazują na to nasze informacje.
W takiej sytuacji powinniśmy być w stanie uchronić rejon między
granicą a Tobrukiem przed oddaniem w ręce wroga.
Przedyskutowałem sprawę z ministrem stanu i innymi dowódcami,
wszyscy się zgadzają z proponowaną polityką.

Premier do generała
Auchinlecka 16 czerwca 1942
Wiadomość o Pańskim powodzeniu w przegrupowaniu 8 armii na
nowym froncie w pobliżu Waszych posiłków, została powitana ze
Tmimi BITWA O TOBRUK
Strefa obrony 8 armii -
A taki wroga. 12-13.06 -..
Wysunięty re;on bryty;skich pól minowych 111I1i111111111
Obwód Tobruku xxxxx

~ ...... .
" ~ ___ .~. LKnigh \ -Gambut
" ....... "",'
-=~ ..-~ ------ '-"
• Segnali
- - - - - - ::: :: ~ Got es : ~ L ł l ~V - - - - g ~k C
..... - .... ~ca~a~=-:~ l T Sidi Rezegh - - .!p.!!.~o
~ "'" ~ -~.. " " AFRIKA K O R P S } .....
~.% .... .... DYW. PANC...ARIETE"
~ •••• ~ ;:-, DYW. ZMOTOR...TRIESTE"
=.;:::: ./'
:= ~ - -.; '~~.f
- .2 - '.f/
- - - - - - - - -B~ H:k~~, "~hd
, a--
o 5 lO 20 30 mil ....." Bir d-Gobi " .... "
.... ,
'>
388 JAPONIA ATAKUJE

szczególną radością i Gabinet był zadowolony na wieść o tym, iż za-


mierza Pan utrzymać Tobruk za wszelką cenę.
Oczywiście, nie jesteśmy obecnie w stanie ocenić stąd taktyki bi-
twy, ale byłoby chyba korzystnym, gdyby całe nasze wojsko zaanga-
żować jednocześnie oraz gdyby odzyskał Pan inicjatywę działania.
Być może taka okazja zrodzi się wraz z nową sytuacją, zwłaszcza,
jeżeli przeciwnik nie będzie miał ani chwili wytchnienia, a wyraźnie
znajdzie się pod silną presją. Ponieważ prowadzenie wojny z użyciem
sił pancernych pozwala na odkrywanie zamiarów krok po kroku,
sprzyja to chyba ofensywie, podczas gdy defensywa, która tak bardzo
charakteryzowała ostatnią wojnę, skłania do ciągłego poddawania się
planom strony atakującej. Wszyscy przesyłamy najlepsze życzenia.
a .. _ ••

Oparliśmy się na tym z wiarą wynikającą z zeszłorocznych


doświadczeń. Ponadto, nasza sytuacja, jak zauważył generał
Auchinleck, na papierze wydawała się dużo lepsza niż w 1941.
Nasze wojska były rozwinięte na ufortyfikowanej linii frontu
niedaleko Tobruku i dla swoich potrzeb mieliśmy także wybu-
dowaną właśnie kolej szerokotorową. Nie stanowiliśmy już
skrzydła, którego linie komunikacyjne w dużej części zależały
od morza, ale zgodnie z klasycznymi regułami wojny nasze li-
nie biegły pod kątem prostym od punktu centralnego naszego
frontu do głównej bazy. W tych okolicznościach, chociaż mar-
twiło mnie to, co się stało, bazując na meldunkach dotyczących
sił obydwu stron oraz ogromnych trudności Rommla z dosta-
wami, wciąż miałem wrażenie, że wszystko będzie dobrze.
Nie znaliśmy jednak warunków panujących w Tobruku. Za-
łożywszy, że Auchinleck ma czekać na atak i mając na uwadze
wiele miesięcy, które upłynęły, uznawaliśmy za niepojęte, aby
sprawdzone już fortyfikacje Tobruku nie miały być utrzymywa-
ne w stanie najwyższej zdatności, a nawet dodatkowo wzmoc-
nione. W bitwie defensywnej, na którą się generał zdecydował,
forteca i brama wypadowa Tobruku były bezcenne.
Wreszcie, słowo "chwilowo", użyte w kontekście obrony To-
bruku, niosło za sobą znaczenie, które nie podobało się w Lon-
dynie. Naszym zamiarem, sądziliśmy, że naczelny dowódca
w pełni go akceptował, było ponowne utrzymanie Tobruku, ja-
PUSTYNIA ZACHODNIA
o 150 mil
..
c i~ .
-=~ -=====~I
...-=50______ 100
Martuba
Tmimi
EI-Mechili Ain d
Gazala
Sidi eRezegh
o ł.
Bir Hak~im B~1f e1-Go bo1
r iSidi Omar
4J
~ Fort \~
<V Maddalena\....
<1/ .ICI
l;. .''''
.. \ Al ,./<,
<l {0
\
Kair
T
e
"',i
AI-Dżaghbub\
[Giarabub] ~
\
l
I
I
390 JAPONIA ATAKUJE

ko odciętej
fortecy, gdyby wynik głównej bitwy był dla nas
niepomyślny; 8 armia mogła natomiast główną linią komunika-
cyjną wycofać się na rubież Mersa Matruh. W tej sytuacji Rom-
mel nadal miałby Tobruk na swoim skrzydle i byłby zmuszony
do rzeczywistego lub symulowanego oblężenia, podczas gdy
jego linie komunikacyjne cały czas by się wydłużały i stawały
coraz bardziej nadwerężone. Zbliżająca się dywizja nowozelan-
dzka i znaczne posiłki przybywające drogą morską sprawiły,
że nie czułem osobiście, iż przedłużanie się ciężkich walk anga-
żujących wszystkie możliwe siły obydwu stron, okaże się na
dłuższą metę niekorzystne dla nas. Wobec tego nie zaniechałem
planów, jakie poczyniłem w związku z drugą wizytą w Wa-
szyngtonie, gdzie należało załatwić sprawy mające najwyższe
znaczenie dla ogólnej strategii wojennej. Decyzję tę poparli moi
koledzy.
ROZDZIAŁ XXII

DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE

Potrzeba skoordynowania planów na rok 1942 i 1943 - "Tube AIZoys":


bomba atomowa - Mój list do króla, 16 czerwca - Lot do Waszyngto-
nu - Twarde lądowanie w Hyde Parku - Moje refleksje podczas prze-
jażdżki z Prezydentem - Historia rozszczepiania atomu - Dyskusja
z Rooseveltem i Hopkinsem, 20 czerwca - "Ciężka woda" i niebezpie-
czeństwo bezczynności - Amerykanie decydują się na produkcję bom-
by - Moje memorandum na temat ogólnego planu strategicznego -
Kapitulacja Tobruku - Przyjaciele w potrzebie - Konferencja na temat
przyszłej strategii - Pierwsze spotkanie z Eisenhowerem i Clarkiem -
Daję im moją rozprawę na temat przekroczenia Kanału - Dalsze roz-
mowy - Alarmujące nagłówki gazet z 22 czerwca - Wizyta w Fort
Jackson, 24 czerwca - Pochwała organizacji armii amerykańskiej -
Telegramy od Auchinlecka - Dodaję mu otuchy - Kolejne konferencje
w Waszyngtonie, 25 czerwca - Lot do kraju bez przygód.

G
łównym celem mojej podróży było podjęcie ostatecz-
nych decyzji dotyczących operacji 1942/43. Usilnym
życzeniem władz amerykańskich ogólnie, a pana
Stimsona i generała Marshalla w szczególności było, aby od
razu zdecydować się na jakąś koncepcję, która umożliwiłaby
Stanom Zjednoczonym zaangażowanie sił niemieckich na lą­
dzie i w powietrzu jeszcze w 1942 r. Gdyby to się nie powiodło,
istniało niebezpieczeństwo, że amerykańscy szefowie sztabu
mogą się poważnie zastanawiać nad radykalną rewizją strategii
określanej mianem "najpierw Niemcy". Leżała mi na sercu je-
szcze jedna sprawa. Była to kwestia "Tube Alloys", co było
naszym kryptonimem późniejszej bomby atomowej. Prace ba-
dawcze i eksperymenty osiągnęły taki etap, że należało go za-
mknąć konkretnymi porozumieniami ze Stanami Zjednoczony-
392 JAPONIA ATAKUJE

mi i wyglądało na to, ze można tego dokonać wyłącznie w bez-


pośrednich rozmowach między mną a Prezydentem. Fakt, że
Gabinet Wojenny zdecydował, że mam wyjechać z Londynu i z
kraju wraz z szefem sztabu imperialnego i generałem Ismay-
em, w momencie gdy bitwa na pustyni znajdowała się w pun-
kcie kulminacyjnym, świadczy jak wielką wagę przywiązywa­
liśmy do spoczywającego na nas obowiązku uzgodnienia po-
ważnych kwestii strategicznych.
Ponieważ te trudne dni charakteryzowała napięta i kryzyso-
wa atmosfera, zdecydowałem się raczej na podróż powietrzną,
a nie morską. Oznaczało to, że tylko przez 24 godziny będzie­
my odcięci od głównego strumienia informacji. Przedsięwzięto
skuteczne środki zapewniające natychmiastową transmisję tele-
gramów z Egiptu i błyskawicznego przekazywania i dekodo-
wania wszystkich meldunków, nie spodziewano się więc zgub-
nego opóźnienia w podejmowaniu decyzji, do czego zresztą
rzeczywiście nie doszło.
Nie leży w zwyczaju, aby premier oficjalnie udzielał panują­
cemu rad co do wyboru swojego następcy, jeśli się go o to nie
poprosi. Ponieważ trwała wojna, w odpowiedzi na prośbę króla,
z jaką zwrócił się on do mnie w trakcie naszej ostatniej cotygo-
dniowej rozmowy, wysłałem mu następujący list:
DOWNING STREET 10, WHITEHALL

16 czerwca 1942 r.
Sir!
Gdybym w podróży, w którą się wybieram, miał stracić życie, na
podstawie łaskawego zezwolenia Jego Wysokości pragnę wyrazić
swój pogląd, iż misję stworzenia nowego rządu powinien Jego Króle-
wska Mość powierzyć panu Anthony' emu Edenowi, ministrowi
spraw zagranicznych, który według mnie, jest wybitnym ministrem
największej partii politycznej w Izbie Gmin oraz Rządu Narodowego,
któremu mam zaszczyt przewodniczyć. Jestem przekonany, że pan
Eden potrafi prowadzić sprawy Jego Wysokości ze stanowczością,
doświadczeniem i umiejętnościami, jakich te ciężkie czasy wymagają.
Z całym szacunkiem wierny i uniżony sługa i poddany Jego Wyso-
kości,
WINSTON S. CHURCHILL
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 393

Chociaż po powrotnym locie z Bermudów w styczniu zdawa-


łem sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmujemy, miałem takie
zaufanie do pierwszego pilota Kelly' ego Rogersa i hydroplanu*
Boeinga, że poprosiłem, aby osobiście sprawował pieczę nad
lotem. Grupę uzupełniali: brygadier Stewart, dyrektor planowa-
nia w Ministerstwie Wojny (który zginął później podczas lotu
powrotnego z konferencji w Casablance), sir Charles Wilson,
pan Martin i komandor Thompson. Nocą 17 stycznia, krótko
przed północą, opuściliśmy Stranraer. Pogoda była idealna,
a księżyc w pełni. Przez dwie godziny albo dłużej siedziałem na
miejscu drugiego pilota, podziwiając połyskujące morze, zasta-
nawiając się nad moimi problemami i gnębiąc się myślami o bi-
twie. Spałem dobrze w "ślubnym apartamencie" aż do czasu,
gdy już przy pełnym świetle dziennym dotarliśmy do Gander.
Mogliśmy tutaj uzupełnić paliwo, ale nie było takiej potrzeby
i po oddaniu honorów na lotnisku, udaliśmy się w dalszą po-
dróż. Zjedliśmy dwa lunche z 6-godzinnąprzerwą i już na miej-
scu delektowaliśmy się późnym obiadem.
Przez ostatnie dwie godziny lecieliśmy nad lądem i około 7
czasu amerykańskiego znaleźliśmy się w pobliżu Waszyngtonu.
Gdy coraz bardziej obniżaliśmy się nad rzeką Potomac, zauwa-
żyłem, że wierzchołek pomnika Waszyngtona, który ma powy-
żej 550 stóp wysokości, jest na naszym poziomie i zwróciłem
się do kapitana Rogersa z uwagą, iż byłby to szczególny pech,
gdybyśmy zakończyli nasze żywoty, uderzając w ten albo po-
dobny obiekt na świecie. Zapewnił mnie, że dokona wszelkich
starań, aby pomnik ominąć. I tak 27-godzinna podróż w powie-
trzu została zwieńczona bezpiecznym i miękkim lądowaniem
na Potomacu. Powitali nas lord H ali fax , generał Marshall
i kilku wysokich rangą oficerów amerykańskich. Udałem się do
Ambasady Brytyjskiej na obiad. Było już dla mnie za późno,
aby tego wieczoru lecieć dalej, do Hyde Parku. Przeczytali-
śmy wszystkie najświeższe telegramy (nie było nic ważnego)
i zjedliśmy obiad na powietrzu. Położona wysoko Ambasada

* Współcześnie używa się nazwy wodnosamolot, a jego odmianę, którą le-


ciał autor, nazywa się łodzią latającą
(f1ying-boat).
394 JAPONIA ATAKUJE

Brytyjska jest w Waszyngtonie jednym znajchłodniejszych


miejsc i ma pod tym względem dużą przewagę nad Białym Do-
mem.
19 [czerwca] wcześnie rano, poleciałem do Hyde Parku. Pre-
zydent był na tamtejszym lotnisku i widział, jak doświadczałem
najgorszego w życiu lądowania. Powitał mnie z wielką serde-
cznością i osobiście prowadząc samochód, zawiózł mnie na
wspaniałe urwisko nad rzeką Hudson, nad którą położony jest
Hyde Park, jego dom rodzinny. Prezydent obwiózł mnie po ca-
łej posiadłości, pokazując przepiękne widoki. W czasie przejaż­
dżki popadałem chwilami w zadumę. Inwalidztwo pana Roose-
velta uniemożliwiało mu używanie nóg do pedałów hamulca,
sprzęgła i przyśpieszenia, lecz pomysłowe rozwiązania pozwa-
lały mu na wykonywanie tego przy użyciu rąk, które miał zdu-
miewająco silne i muskularne. Zachęcał mnie nawet, abym do-
tknął jego bicepsów mówiąc, że zazdrościł mu ich znany zawo-
dowy bokser. Stwarzało to komfort psychiczny, ale przyznaję,
że gdy w kilku sytuacjach samochód wisiał w powietrzu i cofał
się po trawiastych krawędziach przepaści nad rzeką Hudson,
miałem cichą nadzieję, że te mechaniczne przyrządy i hamulce
nie zawiodą. Przez cały czas omawialiśmy istotne sprawy i cho-
ciaż starałem się nie odciągać jego uwagi od prowadzenia po-
jazdu, osiągnęliśmy większe porozumienie, niż można było te-
go dokonać na oficjalnej konferencji.
Prezydent ucieszył się bardzo na wieść, że przywiozłem z so-
bą szefa sztabu imperialnego. Jego teraźniejszym działaniom
zawsze dodawały blasku wspomnienia z młodości. Tak się zło­
żyło, że ojciec Prezydenta przyjmował w Hyde Parku ojca ge-
nerała Brooke'a. Pan Roosevelt wyraził więc szczerą chęć po-
znania syna, który zaszedł tak wysoko. Gdy się spotkali w dwa
dni później, przyjął gościa z największą serdecznością, a oso-
bowość i wdzięk generała B rooke' a niemal natychmiast dopro-
wadziły między nimi do zażyłości, która wielce pomogła w ca-
łym toku sprawy.

......
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 395

Powiedziałem Harry' emu Hopkinsowi o różnych sprawach,


co do których oczekiwałem podjęcia decyzji, a on przedyskuto-
wał je z Prezydentem, aby przygotować grunt pod rozmowy
i zasygnalizować Prezydentowi wszystkie problemy. Najbar-
dziej złożonym spośród nich i jak się okazało, także zdecydo-
wanie najważniejszym był problem "Tube Alloys".
Moje ówczesne stanowisko najlepiej mogę określić przez zacy-
towanie oświadczenia, jakie złożyłem 6 sierpnia 1945.roku, po
tym, kiedy Hiroszima jednym ciosem została obrócona w ruinę:

Do roku 1939 naukowcy wielu narodów wyraźnie uświadomili


światu możliwość uwolnienia energii za pomocą rozszczepienia ato-
mu. Problemy, jakie należało jeszcze rozwiązać, zanim ta możliwość
przekształci się w praktyczne osiągnięcie, były jednak różnorodne
i ogromne i niewielu naukowców naówczas odważyło się twierdzić,
że do roku 1945 będzie można wykorzystać bombę atomową. Możli­
wości tego zamysłu były jednak tak duże, że rząd Jego Królewskiej
Mości uznał za słuszne kontynuowanie badań, pomimo wielu konku-
rencyjnych roszczeń wobec naszych naukowców. Na tym etapie ba-
dania przeprowadzano głównie na uniwersytetach, przede wszystkim
w Oxfordzie, Cambridge, Londynie, Liverpoolu i Birmingham.
W czasie tworzenia rządu koalicyjnego, obowiązek koordynowania
i posuwania prac do przodu spoczął na Ministerstwie Przemysłu Lot-
niczego, gdzie funkcję komitetu doradczego spełniali czołowi na-
ukowcy pod przewodnictwem sir George'a Thomsona.
Jednocześnie, na mocy ogólnych postanowień dotyczących tworze-
nia wspólnej bazy informacji naukowych, nastąpiła pełna wymiana
pomysłów między naukowcami przeprowadzającymi badania
w Zjednoczonym Królestwie i w Stanach Zjednoczonych.
Prace postępowały na tyle szybko, że latem 1941 r. komitet sir
George' a Thomsona był w stanie złożyć raport, że jego zdaniem ist-
nieje znaczna szansa na wyprodukowanie bomby atomowej do końca
wojny. Pod koniec sierpnia 1941 r. lord CherwelI, którego obowiąz­
kiem było informowanie mnie o rozwoju udoskonaleń technicznych,
zakomunikował, że osiągnięto znaczny postęp. Ogólna odpowiedzial-
ność za prowadzone w ramach różnych komitetów technicznych ba-
dania naukowe spoczywała na ówczesnym lordzie przewodniczącym
Rady, sir Johnie Andersonie. W tych okolicznościach, mając także na
uwadze skuteczność zwykłego materiału wybuchowego, którego efe-
396 JAPONIA ATAKUJE

kty dały nam się ostatnio we znaki, 30 sierpnia 1941 r. zwróciłem się
w tej sprawie do szefów sztabu z następującym oświadczeniem:
Do generała Ismaya, dla Komitetu Szefów Sztabu
Chociaż mnie osobiście wystarczają w zupełności istniejące mate-
riały wybuchowe, myślę, że nie możemy zatrzymać się na drodze
prowadzącej do rozwoju myśli technicznej. Dlatego powinno się pod-
jąć działania, jak to proponuje lord Cherwell, a John Anderson powi-
nien być za nie odpowiedzialny z ramienia rządu.
Chciałbym poznać opinię Komitetu Szefów Sztabu.

Szefowie sztabu radzili podjąć natychmiastowe działanie, tra-


ktując sprawę jako absolutnie priorytetową. W związku z tym,
w obrębie Departamentu Badań Naukowych i Przemysłowych
założyliśmy specjalny wydział, który kierowałby pracami,
a firma Imperial Chemical Industries zgodziła się w tym celu
zwolnić pana W.A. Akersa, aby stanął na czele owego zarządu,
ze względu na tajność nazwanego "Zarządem Lamp Stopo-
wych" (Tube Alloys). Gdy sir John Anderson przestał być lor-
dem przewodniczącym Rady, zostając kanclerzem skarbu, po-
prosiłem go, aby z racji swych szczególnych kwalifikacji nadal
nadzorował prace. Pod jego przewodnictwem została założona
Rada Konsultacyjna, do której należała strona doradcza przed-
sięwzięcia.
11 października 1941 r., prezydent Roosevelt przesłał mi list
sugerując, że nasze prace mogłyby być prowadzone wspólnie.
W rezultacie tak się stało i wielu brytyjskich naukowców udało
się do Stanów Zjednoczonych. Latem 1942 r. obszerny program
badań pewniej i szerzej potwierdził obiecujące perspektywy, ja-
kie rysowały się rok wczeąniej i nadszedł czas na podjęcie de-
cyzji, czy należy zmierzać do budowania zakrojonych na szero-
ką skalę zakładów produkcyjnych .

.. - ..
Do tego momentu doszliśmy, gdy towarzyszyłem Prezyden-
towi w Hyde Parku. Notatki miałem z sobą, ale dyskusja zosta-
ła odłożona do następnego dnia, czyli do 20 [czerwca], ponie-
waż Prezydent potrzebował więcej informacji z Waszyngtonu.
Po lunchu w niewielkim, usytuowanym na parterze pokoju, od-
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 397

była się między nami rozmowa. Pokój był ciemny i osłonięty


przed słońcem. Pan Roosevelt ginął niemalże za biurkiem pra-
wie tak dużym, jak pomieszczenie, w którym się ono znajdowa-
ło. W tle stał Harry. Moim dwóm amerykańskim przyjaciołom
ten potworny upał najwyraźniej nie przeszkadzał.
Powiedziałem Prezydentowi ogólnikowo o dużym postępie,
jaki osiągnęliśmy, i że nasi naukowcy sąjuż całkowicie przeko-
nani, iż konkretny rezultat można uzyskać przed końcem obe-
cnej wojny. Stwierdził, że jego ludzie także robią postępy, ale
nie można przewidzieć, czy znajdzie to jakieś praktyczne zasto-
sowanie, dopóki nie dokona się pełnych eksperymentów. Oby-
dwaj boleśnie odczuwaliśmy niebezpieczeństwo wynikające
z bezczynności. Wiedzieliśmy, że Niemcy stają na głowie, aby
otrzymać "ciężką wodę" - termin złowieszczy, wzbudzający
grozę, nienaturalny, który zaczął wkradać się już w nasze tajne
dokumenty. Co będzie jeśli wróg wyprodukuje bombę atomową
przed nami?! Jeżeli nawet odczuwało się sceptycyzm wobec
twierdzeń naukowców, którzy nimi żonglowali, posługując się
niezrozumiałym dla laików żargonem, nie mogliśmy pozwolić
na podjęcie śmiertelnego ryzyka, jakie wypływało z prześcig­
nięcia nas w tej przejmującej strachem dziedzinie.
Mocno nalegałem, aby natychmiast połączyć naszą wiedzę,
pracować na równych prawach i dzielić się wynikami, o ile ta-
kie się osiągnie. Powstało wówczas pytanie, gdzie należy stwo-
rzyć eksperymentalny zakład produkcyjny. Zdawaliśmy sobie
sprawę z ogromnych kosztów, jakie trzeba będzie ponieść, ma-
jąc także na uwadze nieuchronnie związane z tym zubożenie
w zakresie materiałów i myśli technicznej innych form działa­
nia na rzecz wysiłku wojennego. Ponieważ Wielka Brytania
znajdowała się strefie bezpośredniego ataku bombowego oraz
stałego rozpoznania lotnicznego wroga, trudno byłoby sobie
wyobrazić wzniesienie na Wyspie ogromnych i rzucających się
w oczy fabryk, jakich potrzebowaliśmy. Uważaliśmy, że jeste-
śmy przynajmniej tak zaawansowani, jak nasz sojusznik, a oczy-
wiście wchodziła jeszcze w grę Kanada, która miała wnieść
zasadniczny wkład w postaci zasobów wydobywanego tam
uranu. Trudno było podjąć decyzję, na mocy której poświęca się
398 JAPONIA ATAKUJE

kilkaset milionów funtów szterlingów, zresztą nie tyle samych


pieniędzy, ile konkurujących form cennego potencjału wojen-
nego na przedsięwzięcie, którego sukcesu nie może zagwaran-
tować żaden naukowiec po obu stronach Atlantyku. Pomimo to,
gdyby Amerykanie nie byli skłonni do podjęcia ryzyka, z pew-
nością sami o własnych siłach kontynuowalibyśmy prace
w Kanadzie, a jeśli rząd kanadyjski miałby jakieś obiekcje, to
w jakiejś innej części Imperium. Bardzo się więc ucieszyłem,
gdy Prezydent powiedział, że Stany Zjednoczone będą musiały
to zrobić. Wobec tego wspólnie powzięliśmy decyzję i określi­
liśmy podwaliny porozumienia. W następnym tomie nastąpi
dalszy ciąg tej historii. Ale zanim do tego dojdziemy, muszę
wyrazić swoje przekonanie, iż właśnie postęp, jaki osiągnęli­
śmy w Wielkiej Brytanii i wiara naszych naukowców w ostate-
czny sukces, która udzieliła się także Prezydentowi, doprowa-
dziła go do tej poważnej i jednocześnie tragicznej w skutkach
decyzji.
.. - ..
Tego samego dnia przekazałem na ręce Prezydenta memoran-
dum dotyczące bezzwłocznego podjęcia decyzji strategicznej.

Poufne 20 czerwca 1942


1. Ciężkie straty, jakie nieustannie ponosi nasza flota na morzu,
stanowią dla nas największe i najbardziej bezpośrednie niebezpie-
czeństwo. Jakie dalsze środki można obecnie przedsięwziąć oprócz
nieuchronnych, regularnych operacji, aby zmiejszyć ilość zatapia-
nych statków? Kiedy zacznie działać system konwojowania na Karai-
bach i w Zatoce Meksykańskiej? Czy znajdują się w ruchu jakieś stat-
ki, których rejsy nie są konieczne? Czy powinniśmy budować więcej
okrętów eskortujących kosztem statków handlowych, a jeśli tak, to
w jakich proporcjach?
2. Jesteśmy zobowiązani do prowadzenia przygotowań do operacji
"Bolero", która może się przypuszczalnie odbyć w 1942 r., a na pew-
no w 1943. Cała ta sprawa nabiera już rozpędu. Organizuje się desant
6 do 8 dywizji na wybrzeżu północnej Francji we wrześniu. Jednak
rząd brytyjski nie popiera operacji, która prowadzi do pewnej klęski,
ponieważ - niezależnie od ich sytuacji - nie pomoże ona Rosjanom;
będzie rozwiązaniem kompromisowym, a zaangażowane w nią fran-
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 399

cuskie społeczeństwo zostanie narażone na odwet nazistów; poważnie


opóźnia też główne działania w 1943. Jesteśmy gorącymi zwolennikami
opinii, że w tym roku nie powinien nastąpić żaden znaczny desant wojsk
we Francji, o ile nie będziemy mieli szans, aby tam zostać.
3. Żadne liczące się brytyjskie władze wojskowe jak dotąd nie zdo-
łały opracować planu na wrzesień 1942, który miałby jakąkolwiek
szansę powodzenia, chyba że morale wojsk niemieckich wyrażnie by
spadło, na co się nie zanosi. Czy sztab amerykański ma jakiś plan?
W jakich miejscach zamierzałby uderzyć? Który z oficerów byłby
gotów pokierować tym przedsięwzięciem? Jakie są potrzebne siły
i pomoc ze strony brytyjskiej? Jeśli powstanie plan, który będzie za-
wierał rozsądne perspektywy powodzenia, rząd Jego Kr.ólewskiej
Mości gorąco go powita i na równi z amerykańskimi towarzyszami
będzie ponosił ryzyko i wyrzeczenia. Jest to stałą podstawą naszej
polityki. .
4. Co jednak zrobimy, jeśli nie stworzymy iadnego ,planu, który
mógłby zostać zaakceptowany przez odpowiednie władze, co ozna-
czałoby, iż znaczne zaangażowanie śił we Francji we wrześniu 1942
roku nie jest możliwym? Czy możemy sobie pozwolić na bezczyn-
ność w rejonie Atlantyku w ciągu całego roku 1942? Czy w ramach
ogólnej struktury operacji ,;Bolero" nie powinniśmy przygotować kil-
ku innych operacji, dzięki którym moglibyśmy zdobyć jakieś korzyst-
ne obszary, a także bezpośrednio lub pośrednio pomóc Rosji w dźwiganiu
ciężaru? Pod takim właśnie kątem i na takim tle powinno się rozwa-
żać operację we Francuskiej Afryce Północnej.

Późnym wieczorem 20 czerwca pociąg prezydencki zabrał


nas z powrotem do Waszyngtonu, gdzie dotarliśmy około 8.00
następnego ranka. Pod silną eskortą przebyliśmy drogę do Bia-
łego Domu i ponownie dostałem do dyspozycji bardzo duży
klimatyzowany pokój, w którym m~eszkało mi się wygodnie
w temperaturze gdzieś o 30 stopni niższej od panującej w wię­
kszej części budynku. Przejrzałem gazety, przez godzinę czyta-
łem telegramy, zjadłem śniadanie, wstąpiłem na chwilę do Har-
ry'ego, a następnie udałem się na spotkanie z Prezydentem do
jego gabinetu. Poszedł ze mną generał Ismay. Prezydent trzy-
mał w ręku telegram. Podał mi go bez słowa. Jego treść była
następująca: "Tobruk skapitulował. 25 tys. żołnierzy wzięto do
niewoli." Było to coś tak zaskakującego, że nie mogłem uwie-
400 JAPONIA ATAKUJE

rzyć. Dlatego poprosiłem Ismaya, aby zadzwonił do Londynu


i zapytał, czy to prawda. Po paru minutach przyniósł depeszę,
która właśnie nadeszła z Aleksandrii od admirała Harwooda:*
"Tobruk skapitulował i sytuacja pogorszyła się do tego sto-
pnia, że w najbliższej przyszłości istnieje prawdopodobieństwo
ciężkiego nalotu powietrznego na Aleksandrię, a ponieważ
zbliża się pełnia księżyca, wysyłam wszystkie okręty Floty
Wschodniej na południe Kanału, aby tam czekały na rozwój
wydarzeń. Mam nadzieję, że pod koniec tygodnia zejdzie z do-
ku HMS Queen Elizabeth**.
Był to jeden z naj cięższych ciosów, jakie otrzymałem w cza-
sie wojny. Nie tylko wojskowe skutki były poważne, ale wszy-
stko to miało wielki wpływ na reputację armii brytyjskich.
W Singapurze 85 tys. żołnierzy poddało się mniejszej liczbie
Japończyków. A teraz w Tobruku 25-tysięczny (a właściwie
35-tysięczny) garnizon zaprawionych w boju żołnierzy złożył
broń przed wrogiem o połowę mniej licznym. Jeśli to, co się
wydarzyło, było wykładnikiem morale armii pustynnej, nic już
nie mogło uchronić przed klęskami, jakie wisiały nad północ­
no-wschodnią Afryką. Nie usiłowałem też ukryć przed Prezy-
dentem szoku, jakiego doznałem. Była to przykra chwila. Po-
rażka to jedno: hańba - to co innego. Dwaj przyjaciele okazali
niezrównane współczucie i rycerskość. Nie było wyrzutów; nie
zostało wypowiedziane żadne nieżyczliwe słowo. "Jak może­
my pomóc?" - zapytał Roosevelt. Odpowiedziałem bez waha-
nia: "Dajcie nam czołgi Sherman, tyle ile tylko możecie i jak
najszybciej wyślijcie je na Bliski Wschód." Prezydent posłał po
generała Marshalla, który przyszedł za parę minut, i przekazał
mu moją prośbę. Marshall odrzekł: "Panie prezydencie, sher-
many dopiero co zostały wdrożone do produkcji. Kilkaset pier-
wszych wydaliśmy naszym dywizjom pancernym, które do tej

* Admirał Harwood został następcą admirała Cunninghama na Morzu Śród­


ziemnym w dniu 31 maja (przyp.oryg.).
** Harwood podjął tę decyzję, ponieważ istniała teraz możliwość ataku na
Aleksandrię bombowców nurkujących, osłanianych przez myśliwce
(przyp.oryg.).
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 401

pory musiały się zadowalać przestarzałym wyposażeniem. Dla


żołnierzy będzie to rzecz straszna, jeśli wyrwiemy im tę broń
z ręki. Jeśli jednak Brytyjczycy tak bardzo jej potrzebują, mu-
sząją mieć; możemy jeszcze do tego dołożyć 105-milimetrowe
działa samobieżne."
Kończąc relacjonowanie tego epizodu, trzeba stwierdzić, że
Amerykanie dotrzymali obietnicy z nawiązką. Sześć naj szyb-
szych statków załadowano 300 shermanami, z nie zainstalowa-
nymi silnikami oraz setką samobieżnych dział i transport wy-
słano nad Kanał Sueski. Statek przewożący silniki do czołgów
został zatopiony przez okręt podwodny w pobliżu Bermudów.
Prezydent i Marshall natychmiast nakazali załadować na inny
szybki statek kolejny transport silników i wysłali go, aby dogo-
nił konwój. "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie."
a. _ ..
Wkrótce przyłączyli się do konferencji na temat przyszłej
strategii generał Brooke i Harry Hopkins. Generał Ismay za-
chował notatki zawierające wnioski natury wojskowej.

1. Należy włożyć wszelki trud i energię w opracowywanie zakrojo-


nych na jak naj szerszą skalę planów dla operacji "Bolero" w 1943 r.
Zwraca się uwagę, że istotną sprawą jest gotowość ze strony Stanów
Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii do działania ofensywnego w roku
1942.
2. Operacje we Francji lub w Niderlandach w 1942 r., jeśli zakoń­
czyłyby się powodzeniem, otworzyłyby większe możliwości polity-
czne i strategiczne niż w jakimkolwiek innym rejonie.
Opracowywanie do nich planów powinno się charakteryzować du-
żym tempem, zaangażowaniem energii i pomysłowością. Przede
wszystkim trzeba skoncentrować wysiłek na przezwyciężeniu
wyraźnego ryzyka i trudności przedsięwzięcia. Jeśli powstanie logi-
czny i rozsądny plan, nie powinniśmy się wahać co do jego realizacji.
Jeśli natomiast, pomimo wszelkich starań, osiągnięcie powodzenia
będzie nieprawdopodobne, co wyniknie z dokładnej analizy, musimy
przygotować coś w zamian.
3. Możliwości we Francuskiej Afryce Północnej (operacja "Gy-
mnast") zostaną rozważone skrupulatnie i sumiennie i w jak naj szyb-
szym czasie sfinalizuje się szczegółowe plany. Siły, jakie miałyby
402 JAPONIA ATAKUJE

wziąć udział w operacji "Gymnast", pochodziłyby głównie z jedno-


stek przeznaczonych dla operacji ,,Bolero", które nie opuściły jeszcze
Stanów Zjednoczonych. Połączony Komitet Szefów Sztabu dokład­
nie przeanalizuje także możliwość przeprowadzenia operacji w Nor-
wegii i na Półwyspie Iberyjskim jesienią i zimą 1942 r.
4. Centrum planowania operacji ,,Bolero" będzie się nadal znajdo-
wało w Londynie, natomiast planowanie operacji "Gymnast" będzie
miało swój ośrodek w Waszyngtonie.

.. - ..
Kiedy 21 czerwca po lunchu zostaliśmy sami, Harry powie-
dział do mnie: "Prezydent chciałby, aby Pan się zapoznał z kil-
koma amerykańskimi oficerami, cieszącymi się poważaniem
zarówno Marshalla, jak i samego Prezydenta." O godzinie 5 do
mojego klimatyzowanego pokoju przyszli generałowie: Eisen-
hower i Clark. Od razu znalazłem się pod wrażeniem osobowo-
ści tych nadzwyczajnych, ale do tej pory nie znanych mi ludzi.
Obydwaj przyszli prosto od Prezydenta, z którym właśnie po
raz pierwszy się spotkali. Prawie wyłącznie rozmawialiśmy
o operacji przekroczenia Kanału w roku 1943, zwanej "Round-up",
która najwyraźniej pochłaniała wszystkie ich myśli. Prze-
prowadziliśmy ponad godzinną niezwykle konstruktywną dys-
kusję. Aby przekonać ich o moim własnym zaangażowaniu
w sprawę, dałem im kopię rozprawy*, jaką napisałem dla sze-
fów sztabu w dniu 15 czerwca, na dwa dni przed wyjazdem,
w której nakreśliłem refleksje związane z metodami działania
i skalą operacji. W każdym razie, byli chyba zadowoleni z po-
dejścia, jakie emanowało z tego dokumentu. W owym czasie
sądziłem, iż datą podjęcia próby będzie wiosna lub lato 1943 r.
Byłem pewien, że ci oficerowie mają w niej odegrać dużą rolę
i to było powodem, dla któregO zostali wysłani, aby się ze mną
poznać. W ten sposób rozpoczęła się przyjaźń, którą po wszy-
stkich wojennych wzlotach i upadkach, z satysfakcją utrzymuję
do teraz. Miesiąc później, w Anglii, generał Eisenhower
najwyraźniej pragnąc wypróbować mój zapał, zapytał mnie,

* Patrz s. 369 (przyp.oryg.).


DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 403

czy nie wysłałbym kopii mojej rozprawy generałowi Marshal-


lowi, co uczyniłem.
.. - ,.

o godzinie 9.30 wieczorem odbyliśmy w pokoju Prezydenta


kolejną konferencję, na której byli obecni trzej szefowie amery-
kańskiego sztabu. Część
dyskusji poświęciliśmy sytuacji mary-
narki i alarmującym stratom wśród statków w pobliżu wschod-
niego wybrzeża Ameryki, spowodowanym działalnością
U-bootów. Mocno naciskałem na admirała Kinga, aby natych-
miast rozciągnąć system konwojowania na Karaiby i Zatokę
Meksykańską. W pełni się ze mną zgadzał, ale uznał, że lepiej
poczekać, aż będzie do dyspozycji odpowiednia liczba okrętów
eskortowych.
O 11.30 wieczorem odbyłem jeszcze jedną rozmowę z Prezy-
dentem w obecności Marshalla, Kinga, Arnolda, Dilla, Brooke' a
i Ismaya. Rozmowa koncentrowała się wokół pogorszenia się
sytuacji na Bliskim Wschodzie i możliwości jak najszybszego
wysłania tam dużej liczby wojsk amerykańskich, zaczynając od
2 dywizji pancernej, która była specjalnie wyszkolona w pro-
wadzeniu wojny w warunkach pustynnych. Uzgodniono, że
możliwość tę należy dokładnie rozważyć ze szczególnym uwz-
ględnieniem sytuacji transportu morskiego. Tymczasem, za
zgodą Prezydenta, miałem poinformować generała Auchinle-
cka, że w sierpniu może się spodziewać posiłków w postaci
bardzo dobrze wyszkolonej amerykańskiej dywizji pancernej,
wyposażonej w czołgi Sherman albo Lee .

., -...
Tymczasem na całym świecie rozbrzmiewała wieść o podda-
niu się Tobruku. 22 czerwca Hopkins i ja byliśmy na lunchu
z Prezydentem w jego pokoju. Niebawem pan Elmer Davis,
szef Biura Informacji Wojennych (Office of War Information),
przybył z naręczem nowojorskich gazet, z rzucającymi się
w oczy nagłówkami: Anglia ogarnięta złością, Upadek Tobruku
może przynieść zmianę rządu, Wotum nieufności dla Churchilla,
itd. Generał Marshall zaprosił mnie wcześniej do jednego
404 JAPONIA ATAKUJE

z obozów armii amerykańskiej w Południowej Karolinie. On, ja


i pan Stimson mieliśmy wyruszyć pociągiem w nocy 23 czerw-
ca. Pan Davis zadał poważne pytanie, czy w obliczu politycznej
sytuacji w kraju zgadzam się realizować ustalony program (któ-
rego zorganizowanie wymagało oczywiście wielu starań). Czy
nie zostanie to opacznie zinterpretowane, jeśli będę przeprowa-
dzał inspekcję wojsk w Ameryce, gdy zarówno w Londynie, jak
i w Afryce rozgrywają się sprawy o zasadniczym znaczeniu?
Odpowiedziałem, że na pewno przeprowadzę inspekcję, jak to
zostało zaplanowane i że wątpię, czy zdołałbym znaleźć 20 po-
słów do opozycji przeciwko rządowi w kwestii zaufania. Rze-
czywiście taka była mniej więcej liczba malkontentów.
Następnej nocy wyruszyłem więc pociągiem do Południowej
Karoliny i następnego poranka przybyłem do Fort Jackson. Po-
ciąg zatrzymał się nie na stacji, ale na otwartej równinie. Dzień
był bardzo upalny, z pociągu wyszliśmy prosto na plac apelo-
wy, który przypominał równiny Indii w upalne dni. Schowali-
śmy się pod markizą i ujrzeliśmy maszerujące siły pancerne
i piechotę. Następnie oglądaliśmy ćwiczenia spadochroniarzy.
Robiły wrażenie i wyglądały przekonywająco. Nigdy jeszcze
nie widziałem tysiąca ludzi jednocześnie w powietrzu. Wypo-
sażono mnie w "walkie-talkie". Po raz pierwszy miałem w rę­
kach takie urządzenie. Po południu oglądaliśmy amerykańskie
dywizje "seryjnej produkcji", które wykonywały ćwiczenia po-
lowe z prawdziwą amunicją. Na koniec powiedziałem do Isma-
ya (dzięki któremu mogę przytoczyć tę relację): "Co o tym są­
dzisz?". Odpowiedział: "Rzucenie tych oddziałów przeciwko
Niemcom byłoby morderstwem". Na co ja odpowiedziałem:
"Mylisz się. Stanowią wspaniały materiał i bardzo szybko by
się uczyli." Przed moimi amerykańskimi gospodarzami konse-
kwentnie utrzymywałem, że potrzeba jeszcze dwóch lat, żeby
zrobić z nich żołnierzy. Niewątpliwie, wojska, które zobaczyli-
śmy w dwa lata po pobycie w Południowej Karolinie były wy-
ćwiczone niczym weterani wojenni.
Muszę tutaj przytoczyć, co powiedziałem po wojnie w 1946 r.,
gdy jako osoba prywatna byłem przyjmowany przez szefów
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 405

trzech rodzajów wojsk amerykańskich w siedzibie Pentagonu


w Waszyngtonie.
Niezmiernie podziwiałem sposób, w jaki stworzona została amery-
kańska armia. Moim zdaniem był to cud organizacyjny i improwiza-
cyjny. Często się zdarza, że silne państwo pragnie powołać do życia
wielkie armie i gdy są pieniądze i czas, i dyscyplina, i lojalność, moż­
na to osiągnąć. Jednakże zjawisko przekształcenia małej armii amery-
kańskiej, liczącej przed wojną zaledwie kilkaset tysięcy żołnierzy,
w potężne siły obejmujące miliony, jest cudem w historii wojskowo-
ści.
Byłem tutaj dwa, czy trzy lata temu i wraz z generałem Marshallem
odwiedziłem korpus wojsk właśnie przechodzący szkolenie w Połu­
dniowej Karolinie, gdzie byliśmy świadkami tego, co można nazwać
"masową produkcją dywizji". Następowała ogromna i błyskawiczna
rotacja i dywizje pokonywały poszczególne szczeble doskonalenia
się. Widziałem, jak w tak krótkim czasie i przy takiej niewielkiej ilo-
ści zawiązków powstawała ta potężna siła, ta potężna armia, na każ­
dym teatrze działań wojennych odnosząca zwycięstwo nad wrogiem.
Jest to osiągnięcie, na które żołnierze wszystkich innych krajów będą
zawsze patrzeć z podziwem i z zazdrością.
Ale nie jest to cała historia, nawet nie większa jej część. Tworzyć
wielkie armie to jedna sprawa; prowadzić je i kierować nimi, to co
innego. Do tej pory pozostaje dla mnie niezgłębioną tajemnicą, w jaki
sposób tak wyjątkowo nieliczny sztab, jaki Stany Zjednoczone miały
w latach pokoju, był nie tylko w stanie stworzyć siły lądowe i lotnic-
two, ale także znaleić dowódców i pokainy zespół ludzi, którzy mo-
gli pokierować wielkimi masami i wprawić je w ruch szybszy i o dal-
szym zasięgu, niż w okresie poprzedniej wojny.
.. - ..
Po południu 24 czerwca polecieliśmy z powrotem do Wa-
szyngtonu, gdzie otrzymałem różne raporty.
Czekał na mnie list od generała Auchinlecka:

Generał Auchinleck do Premiera 24 czerwca 1942


Niezmiernie mi przykro, że w tym krytycznym momencie otrzymał
Pan tak bolesny cios, który jest wynikiem dotkliwej porażki, jaką
poniosły wojska znajdujące się pod moim dowództwem. Obawiam
się, że obecna sytuacja przypomina ubiegły rok, gdy przejąłem dowo-
dzenie, z tą różnicą, że nieprzyjaciel ma obecnie Tobruk, co może być
406 JAPONIA ATAKUJE

dla niego bardzo korzystne, nie tylko z punktu widzenia zaopatrzenia,


ale ponieważ nie musi rozdzielać wojsk, aby nad nim panować. [... l

Po wyjaśnieniu swoich dyspozycji dodał:


Jesteśmy głęboko wdzięczni Panu i prezydentowi Stanów Zjedno-
czonych za szczodrą pomoc, jaką nam proponujecie i za pośpiech
towarzyszący organizacji tej przesyłki. 2 dywizję pancerną Stanów
Zjednoczonych rzeczywiście powitamy z radością, tak samo jak czoł­
gi Grant i Lee przerzucone z Indii. Pana zapewnienie, iż hinduska
dywizja piechoty i hinduska brygada pancerna nie muszą być teraz
odesłane do Indii, pomoże mi bardzo w przezwyciężeniu trudności
w związku z problemem bezpieczeństwa wewnętrznego w Iraku
i Iranie, zwłaszcza w rejonach pól naftowych. Marszałek lotnictwa
Tedder informuje mnie, że skierowanie w ten rejon lotnictwa ogrom-
nie wzmocni naszą pozycję.
Z całego serca dziękuję Panu za wszelką pomoc i wsparcie w całym
minionym roku i jest mi niewymownie przykro z powodu poniesio-
nych w ostatnim miesiącu porażek, za które czuję się w pełni odpo-
wiedzialny.

Przed wyjazdem z Waszyngtonu zapewniłem Auchinlecka


o moim całkowitym zaufaniu.
Premier do generała Auchinlecka 25 czerwca 1942
Przekazałem Panu, że Prezydent oferuje wysłanie 2 amerykańskiej
dywizji pancernej i że wyruszy ona około 5 lipca. Wygląda na to, że
przetransportowanie owej dywizji w następnym miesiącu nastręcza
wiele trudności. Wobec tego generał Marshall wysunął propozycję,
kt6rą szef sztabu imperialnego uważa nawet za bardziej atrakcyjną
z Pańskiego punktu widzenia, ponieważ otrzyma Pan hojny zastrzyk
naj nowocześniejszego wyposażenia i nie będzie miało to wpływu na
posiłki z Anglii. W związku z tym zaakceptowaliśmy następującą
propozycję:
Amerykanie wyślą na Bliski Wschód w trybie pilnym 300 czołgów
Sherman (M4) i sto lOS-milimetrowych dział samobieżnych. Sprzęt
ten wypłynie do Suezu około 10 lipca na dwóch promach kolejowych
wziętych z hawańskiego towarzystwa handlu cukrem, rozwijających
odpowiednio 15 i 13 węzłów, a ich rejs będzie zabezpieczony na
wszelkie możliwe sposoby. Czołgom i działom będzie towarzyszyło
paręos6b z głównego personelu amerykańskiego. [ ... l
Nie mam najmniej szych obaw co do sytuacji w kraju. Niezależnie
od tego, co myślę na temat przebiegu czy momentu rozpoczęcia bitwy
DRUGA WIZYTA W WASZYNGTONIE 407

(wg mnie powinna się rozegrać dużo wcześniej), darzę Pana całkowi­
tym zaufaniem i tak samo jak Pan poczuwam się do pełnej odpowie-
dzialności. [ ... l
Proszę powiedzieć Harwoodowi, że jestem raczej zmartwiony ra-
portami o wyraźnym upadku ducha i obawach w Aleksandrii oraz
o pośpiesznej ewakuacji marynarki na Morze Czerwone. Chociaż
można przedsięwziąć pewne środki ostrożności oraz liczyć na pomoc
Queen Elizabeth, która powinna jak najszybciej zejść z doku, wierzę,
że zostanie zachowana wiara i wola walki. Z informacji z Rzymu
przekazanej mi przez Prezydenta wynika, iż Rommel zamierza zrobić
3-4 dni przerwy, zanim zbierze siły do zdecydowanego natarcia na
pozycję Mersa Matruh. Sądzę, że przydałaby się nawet dłuższa prze-
rwa.
Mam nadzieję, że kryzys wpłynie mobilizująco na cały umunduro-
wany personel w Delcie i cały przychylny i wierny nam potencjał lu-
dzki. Na Bliskim Wschodzie mamy około 700 tys. ludzi, którzy żyją
na naszych racjach żywnościowych. Każdy zdrowy mężczyzna powi-
nien walczyć na śmierć i życie o zwycięstwo. Nie widzę powodu, dla
jakiego oddziały broniące linii Mersa Matruh nie miałyby być zasilo-
ne kilkoma tysiącami oficerów i personelem administracyjnym, który
otrzyma rozkaz przyłączenia się do batalionów albo grup roboczych.
Jest Pan w takiej samej sytuacji, w jakiej bylibyśmy, gdyby została
zaatakowana Anglia i powinien tam panować taki sam duch walki,
i taka sama brawura.
at: _ ••

25 czerwca spotkałem się z przedstawicielami naszych domi-


niów i Indii oraz wziąłem udział w zebraniu Rady Wojennej
Pacyfiku. Tego samego dnia wieczorem wyruszyłem do Balti-
mare, gdzie czekał na mnie hydroplan. Prezydent z całym
wdziękiem i uprzejmością pożegnał się ze mną w Białym Do-
mu, a Harry Hopkins i Averell Harriman przyszli mnie odpro-
wadzić. Wąska, zabudowana schodnia, która prowadziła nad
wodę, była szczelnie otoczona przez uzbrojoną policję amery-
kańską. W powietrzu coś wisiało, a na twarzach oficerów malo-
wała się dziwna powaga. Zanim wystartowaliśmy, powiedziano
mi, że złapano jakiegoś mężczyznę w cywilnym ubraniu, pocią­
gającego za cyngiel pistoletu i słyszano jak mamrotał, że "wy-
kończy mnie", czemu towarzyszyły jeszcze inne wyrażenia ob-
razujące brak entuzjazmu w stosunku do mojej osoby. Pojmano
408 JAPONIA ATAKUJE

go i aresztowano. Później okazało się, że jest umysłowo chory.


Psychopaci stanowią szczególne niebezpieczeństwo dla osób
publicznych, ponieważ nie martwią się zwykle o własną skórę.
Następnego ranka wylądowaliśmy w Botwood, aby uzupeł­
nić paliwo i po posiłku składającym się ze świeżych homarów
wystartowaliśmy ponownie. Następnie jadłem o tzw. "porze
żołądkowej" - tzn. z normalną przerwą między posiłkami -
i starałem się jak najwięcej spać. Gdy o świcie zbliżaliśmy się
do Clyde, po minięciu już Irlandii Północnej, usadowiłem się na
miejscu drugiego pilota. Wylądowaliśmy bezpiecznie. Czekał
na mnie pociąg, a w nim Peck, jeden z moich osobistych sekre-
tarzy, masa pudełek oraz gazety z czterech czy pięciu dni. Po
godzinie ruszyliśmy na południe. Okazało się, że przegapiliśmy
wybory dodatkowe w Maldon, które przyniosły radykalny prze-
wrót. Był to jeden z produktów ubocznych Tobruku.
Wyglądało na to, że czeka mnie trudny okres. Położyłem się
do łóżka, przez chwilę wertowałem gazety, a potem przez czte-
ry czy pięć godzin spałem, aż dojechaliśmy do Londynu. Sen
jest błogosławieństwem! Członkowie Gabinetu Wojennego
oczekiwali na peronie, by mnie powitać i zaraz potem w sali
Gabinetu przystąpiłem do pracy.
ROZDZIAŁ XXIII

WOTUM NIEUFNOŚCI

Siła rzqdu narodowego - Długa seria militarnych porażek i klęsk -


Pożyteczny wniosek o wotum nieufności, 25 czerwca - Odrzucone
propozycje wycofania go - Raport sir Stafforda Crippsa - Dzień pier-
wszy, 1 lipca - Zręczne przemówienie sir Johna Wardlaw-MiIne'a-
Jego niefortunna dygresja - Sir Roger Keyes popiera wniosek - Po-
wstaje sprzeczność - Atak lorda Wintertona - Przemawia pan Hore-Be-
lisha - Kończę debatę - Nieokiełznana swoboda dyskusji parlamentar-
nej - Nieoczekiwane porażki - Zaskakująca kapitulacja Tobruku -
Wypaczone relacje dotyczące brytyjskiej opinii publicznej w Stanach
Zjednoczonych - Brak czołgów i przedwojenne tego przyczyny - Au-
chinleck i Ritchie - Domagam się głosowania - Bronię sprawowanego
przeze mnie urzędu ministra obrony - Tylko 25 nieprzychylnych gło­
sów - Zachwyt amerykańskich przyjaciół - Historia się powtarza.

azgot i krytyka .prasy, gdzie zaangażowały się najostrzej-

J sze pióra i podniosło wiele przeszywających głosów, zna-


lazły odbicie w działalności kilkudziesięciu członków Iz-
by Gmin i wywołały raczej nieprzychylne nastawienie wśród
ogromnej większości. W wypadku rządu opartego na jednej
partii, mogłoby w tych okolicznościach dojść do zmiany, jeśli
nie poprzez głosowanie, to na skutek presji opinii, co doprowa-
dziło pana Chamberlaina do podania się do dymisji w maju
1940 r.
Lecz narodowy rząd koalicyjny, umocniony lutową przebu-
dową, opierał się na bazie siły i jedności. Wszyscy naj ważniejsi
ministrowie stali przy mnie i nigdy by mi do głowy nie przyszło
spodziewać się z ich strony nielojalności czy też braku wspar-
cia. Wydawało mi się, że cieszę się nadal zaufaniem tych wszy-
stkich, którzy od środka obserwowali rozwijający się bieg wy-
410 JAPONIA ATAKUJE

darzeń i dzielili ze mną obowiązki. Żaden z nich nie zawiódł.


Nie padło ani jedno słówko o posmaku intrygi. Stanowiliśmy
silny, niezniszczalny zespół, który był w stanie znieść każdy
atak polityczny z zewnątrz i przetrwać dla wspólnej sprawy
każde niepowodzenie. Przeżyliśmy całą serię nieszczęść
i klęsk: Malaje, Singapur, Birma, przegrana bitwa Auchinlecka
na pustyni; Tobruk, czego do tej pory nie wyjaśniono i chyba
nie da się wyjaśnić; gwałtowny odwrót armii pustynnej i strata
naszych zdobyczy w Libii i Cyrenajce; 400 mil odwrotu w kie-
runku granicy egipskiej; ponad 50 tys. ofiar lub jeńców wśród
naszych żołnierzy. Straciliśmy ogromną liczbę artylerii, amuni-
cji, pojazdów i różnego rodzaju zapasów.
Byliśmy z powrotem w Mersa Matruh na dawnych pozycjach
sprzed dwóch lat, ale tym razem to Rommel i Niemcy triumfo-
wali, prąc naprzód w zdobytych na nas ciężarówkach załado­
wanych zapasami ropy naftowej, w wielu wypadkach strzelając
naszą amunicją. Jeszcze tylko kilka pochodów, jeszcze jeden
sukces i Mussolini i Rommel wspólnie wkroczą do Kairu, albo
do jego zgliszczy. Ważyły się losy Bliskiego Wschodu i po za-
skakujących odwrotach, jakie przypadły nam w udziale, wob-
liczu nieznanych czynników, które wchodziły w grę, kto mógł
przewidzieć, na czyją stronę szala się przechyli?
Sytuacja w Parlamencie wymagała rychłego wyjaśnienia po-
zycji rządu.
Jednak domaganie się kolejnego wotum zaufania od Izby nie-
długo po tym, które poprzedziło upadek Singapuru, wydawało
się raczej zadaniem trudnym. Bardzo dogodną okazję stworzyli
więc niezadowoleni posłowie, którzy zdecydowali się na wnie-
sienie do porządku obrad głosowania nad wotum nieufności .
.. - ..
25 czerwca decyzja ta przybrała następującą formę:
Chociaż Izba ta chyli czoło przed heroizmem i wytrwałością sił
zbrojnych Korony, działających w skrajnie trudnych okolicznościach,
nie ma zaufania do centralnego kierownictwa wojny.
WOTUM NIEUFNOŚCI 411

Podpisał się pod tym sir John Wardlaw-Milne, wpływowy


członek Partii Konserwatywnej. Był przewodniczącym silnego
ogólnopartyjnego Komitetu ds. Finansów, do którego raportów
o wypadkach marnotrawstwa i nieskutecznego działania za-
wsze podchodziłem z dużą uwagą. Komitet miał do dyspozycji
wiele informacji i dużo kontaktów z zewnętrznym otoczeniem
machiny wojennej. Kiedy zapowiedziano, że wniosek zostanie
poparty przez admirała floty sir Rogera Keyesa oraz byłego
ministra wojny, pana Hore-Belishę, było jasne, że ma się do
czynienia z poważnym wyzwaniem. Rzeczywiście, w niektó-
rych gazetach i w kuluarach parlamentarnych mówiono o
zbliżającym się kryzysie politycznym, który będzie decydu-
jącym.
Od razu powiedziałem, że da to okazję do pełnej publicznej
debaty i wyznaczyłem na ten cel datę 1 lipca. Czułem, że należy
ujawnić jedną sprawę.

Premier do generała Auchinlecka 29 czerwca 1942


W czasie debaty nad wotum nieufności we czwartek około 4.00 po
południu należy publicznie powiedzieć, iż od 25 czerwca przejął Pan
dowodzenie po usunięciu Ritchiego.

Kryzys w Egipcie stale się pogłębiał i powszechnie panował po-


gląd, że Kair i Aleksandria wkrótce padną ofiarą ognistego miecza
Rommla. Mussolini naprawdę przygotowywał się do wyruszenia
do kwatery głównej Rommla z zamysłem wzięcia udziału
w triumfalnym wejściu do jednego albo i obu miast. Zdawało się,
że punkt kulminacyjny w Parlamencie i na pustyni wypadnie jed-
nocześnie. Kiedy nasi krytycy zdali sobie sprawę, że ich oponen-
tem jest zjednoczony, jednolity rząd narodowy, ich zapał po części
ulotnił się i wnioskodawca zaproponował wycofanie wniosku,
gdyby w obliczu krytycznej sytuacji w Egipcie mogło się okazać,
że nie jest to pora na takie posunięcia. Nie mieliśmy jednak
najmniejszego zamiaru tak łatwo dać im się wycofać. Biorąc
pod uwagę fakt, iż od prawie trzech tygodni cały świat, przyja-
ciele i wrogowie, z niepokojem obserwowali narastające na-
pięcie polityczne i militarne, nie można już było odwrócić bie-
gu spraw.
412 JAPONIA ATAKUJE

Pan Churchill do sir Johna Wardlaw-Milne'a 30 czerwca 1942


Przedłożyłem Pański list z 30 czerwca Gabinetowi Wojennemu dzi-
siaj rano i jego członkowie pragną Pana za moim pośrednictwem po-
informować, że w obliczu podania w wątpliwość kompetencji i auto-
rytetu rządu, co od kilku dni jest przedmiotem zainteresowania środków
masowego przekazu na całym świecie, konieczne jest doprowadze-
nie sprawy do końca i poczyniono w tym celu wszelkie przygoto-
wania.

Zanim rozpoczęła się debata, wstał komandor King-Hall i po-


prosiłsir Johna Wardlaw-Milne'a, aby odłożyć wniosek do cza-
su rozstrzygnięcia bitwy, toczącej się właśnie w Libii. Sir John
Wardlaw-Milne odpowiedział, że gdyby rząd pragnął odrocze-
nia sprawy w imię ogólnonarodowego interesu, on natychmiast
by na to przystał, lecz żadna taka sugestia ze strony rządu nie
padła. Wówczas złożyłem to oświadczenie:

Dokładnie rozważyłem tę kwestię i ani przez chwilę nie miałem


wątpliwości, lecz gdyby odwołanie miało nastąpić ze względu na pil-
ność i powagę sytuacji, debata zostałaby odłożona. Lecz ostatecznie
wniosek o wotum nieufności znajduje się od jakiegoś czasu na po-
rządku obrad i fakt ten lotem błyskawicy obiegł cały świat. W Stanach
Zjednoczonych byłem świadkiem wielkiego poruszenia, jakie wywo-
łało pojawienie się wzmianki o tym w gazetach i chociaż Brytyjczycy
wiedzą swoje o stabilności naszych instytucji i sile obecnego rządu,
jednak takiej opinii w żadnym razie nie podziela się w innych krajach.
Teraz, gdy zaszło to tak daleko i od ponad tygodnia temat jest przed-
miotem komentarzy w każdym zakątku świata, opóźnienie rozstrzyg-
nięcia byłoby moim zdaniem bardziej nawet krzywdzące, niż sam fakt
głosowania nad wnioskiem.

.. - ..
Ponieważ swoje wystąpienie zarezerwowałem na koniec deba-
ty, miałem możność zastanowienia się nad raportem otrzyma-
nym od sir Stafforda Crippsa, a poświęconym temu, co uważał
za zasadnicze punkty krytyki. *

* Otrzymałem ten dokument, zanim rozpocząłem przemówienie 2 lipca


(przyp.oryg.).
WOTUM NIEUFNOŚCI 413

Sir Stafford Cripps do Premiera 2 lipca 1942


Nie da się ukryć, że poważnie poruszona jest opinia zarówno w Iz-
bie Gmin, jak i w kraju. Ale jest także sprawą oczywistą, iż wotum
nieufności w żaden sposób nie reprezentuje ogólnej reakcji kraju na
tragiczną wiadomość. Jednocześnie bardzo znaczący wynik wyborów
dodatkowych w Maldon, w których kandydat rządowy zdobył zale-
dwie 6226 głosów z ogólnej liczby prawie 20 tysięcy, był w dużym
stopniu rezultatem sytuacji w Libii i wskazuje na głębokie zaniepoko-
jenie i brak zaufania wyborców. Nie sądzę, aby nastrój, jaki panuje,
był w jakimś sensie skierowany przeciwko premierowi osobiście, lecz
społeczeństwo ogarnięte jest ogólną psychozą, że coś jest nie w po-
rządku i bezzwłocznie powinno się to naprawić. O ile mi wiadomo,
krytyka skupia się wokół następujących sześciu głównych punktów:
1. Zbyt optymistyczne biuletyny informacyjne z Kairu. - To pra-
wda, że raporty te nie są w żadnym razie oficjalne, ale na pewno miały
one wpływ na infonnacje podawane do prasy przez władze wojsko-
we, a ich ogólny ton jest taki, że skłania korespondentów do kreślenia
zbyt optymistycznego obrazu, a nie ma żadnych równoważnych ko-
munikatów podawanych oficjalnie, które by ten optymizm przytłumi­
ły. Powstało wrażenie, iż władze wojskowe nie są świadome powagi
sytuacji, a wywiad wojskowy działa niewłaściwie i wprowadza
w błąd naszych dowódców na polu walki. Ogólna treść tych raportów
niewątpliwie w dużej mierze przyczyniła się do podkreślenia wstrzą­
su spowodowanego utratą Tobruku i wycofaniem się do Mersa Ma-
truh.
2. Dowództwo. Istnieje ogólny pogląd, że w przypadku lepszego
dowodzenia, Rommel mógłby zostać pokonany, zwłaszcza w kryty-
cznym momencie, gdy, według Auchinlecka, był doprowadzony do
stanu wyczerpania. Wysuwa się pogląd, iż zabrakło przywództwa,
a cała kampania przybrała zbyt mocno ramy operacji defensywnej i w
krytycznym momencie nie starczyło energii do przeprowadzenia
kontruderzenia.
Ta linia krytyki prowadzi nieuchronnie do wątpliwości, czy głów­
nodowodzący i dowódca armii są naprawdę kompetentni w zakresie
taktyki i strategii prowadzenia nowoczesnej, zmechanizowanej woj-
ny oraz czy nie jest konieczna całkowita zmiana dowództwa, gdzie
miejsca obecnych, zajęliby ludzie bardziej doświadczeni i uzdolnieni
w zakresie prowadzenia wojny zmechanizowanej.
3. Naczelne dowództwo. Ten punkt rozszerza krytykę zamieszczoną
powyżej, a mianowicie dotyczy wątpliwości, czy naczelne dowódz-
two wojskowe potrafi sprostać wymogom współczesnych czasów
i znaleźć właściwą metodę prowadzenia walk z Rommlem i jego od-
414 JAPONIA ATAKUJE

działami. Wątpliwości te wzmaga odczucie, iż współdziałanie między


lotnictwem a wojskami lądowymi nie było skuteczne i nadal istnieją
przykłady braku koordynacji i wspólnego planowania na samej górze.
4. Uzbrojenie. Najsilniejsza grupa krytyków podkreśla fakt, że po
prawie trzech latach wojny wciąż nie możemy dorównać wrogowi
pod względem kluczowego uzbrojenia, takiego jak czołgi i działa
przeciwpancerne i to właśnie w dużej mierze jest powodem rozgro-
mienia naszych sił.
5. Badania naukowe i wynalazki. Panuje dość powszechne przeko-
nanie, że chociaż mamy w kraju bardzo uzdolnionych naukowców
i wynalazców, z różnych powodów nie zdołaliśmy w odpowiedni
sposób wykorzystać ich zdolności w tym wyścigu o skuteczne wypo-
sażenie i że powinno się usprawnić metody organizacyjne, abyosiąg­
nąć pełną korzyść z tej tak istotnej dziedziny wysiłku wojennego.
6. Lotnictwo. Ludzie nie pojmują, jak można powiedzieć coś takie-
go, co stwierdził generał Auchinleck, że utrzymujemy moralną prze-
wagę w powietrzu, gdy tymczasem nie jesteśmy w stanie odeprzeć
natarcia. W tym momencie pojawiają się wątpliwości, czy dysponuje-
my właściwym sprzętem lotniczym i ponownie podnosi się całą spra-
wę bombowców nurkujących i inne kwestie dotyczące typów samolo-
tów. Rodzi się niepokój, że system jest zbyt sztywny, jeśli chodzi
o rodzaje i ta sztywność uniemożliwia nam, nawet przy posiadaniu
przewagi w powietrzu, taką skuteczność walk powietrznych, jaką re-
prezentuje wróg.
Podnoszona kwestia zahamowania napływających dla wroga posił­
ków przybiera formę pytania, czy w obliczu słabości naszej marynar-
ki na Morzu Śródziemnym, nie moglibyśmy lepiej wykorzystać sa-
molotów dalekiego zasięgu.
Sądzę, że powyższe uwagi streszczają główne powody obaw zasia-
nych w umysłach poważnie myślącej części społeczeństwa .
.. - ..
Debatę otworzył sir John Wardlaw-Milne zręcznym przemó-
wieniem, w którym przedstawił sedno sprawy. Wniosek "nie
jest atakiem na oficerów na polu walki. Atak zdecydowanie
skierowany jest przeciwko centralnemu kierownictwu w Lon-
dynie i mam nadzieję, że uda mi się wykazać, iż powody niepo-
wodzenia leżą o wiele bardziej tutaj niż w Libii, czy gdziekol-
wiek. Pierwszym zasadniczym błędem, jaki zrobiliśmy w cza-
sie tej wojny, było połączenie urzędów premiera i ministra ob-
WOTUM NIEUFNOŚCI 415

rony." Rozwodził się nad ogromnymi obowiązkami spoczy-


wającymi na osobie sprawującej obydwa urzędy. "Musimy
mieć silnego, pełnoetatowego przywódcę, kogoś w rodzaju sze-
fa Komitetu Szefów Sztabu. Chcę człowieka silnego i niezależ­
nego, który by nominował generałów i admirałów i tak dalej.
Chcę człowieka silnego, który stałby na czele trzech rodzajów
wojsk Korony [ ... J, silnego na tyle, aby potrafił dopominać się
o uzbrojenie niezbędne do zwycięstwa [ ... ], aby generałowie,
admirałowie i marszałkowie lotnictwa mogli wykonywać swo-
ją pracę na swój sposób i nie napotykali nadmiernych prze-
szkód ze strony «góry». Przede wszystkim, chcę człowieka,
który natychmiast poda się do dymisji, jeśli nie dostanie czego
zażąda. [ ... J W obecnym stanie rzeczy, cierpią zarówno obo-
wiązki premiera w zakresie dokładnego śledzenia wydarzeń
w kraju, jak i działalność, jaką powinien prowadzić minister
obrony albo inny urzędnik państwowy, jakkolwiek by go tytu-
łować, stojący na czele sił zbrojnych [... J Dla każdego cywila
jest oczywistym, że klęski ostatnich kilku miesięcy, a właściwie
ostatnich dwóch lat, mają swoje źródło w zasadniczych błędach
centralnej administracji okresu wojennego.
Wszystko to było przekonywające, ale sir John zrobił dygre-
sję. "Niezwykle pożądanym posunięciem byłoby, gdyby Jego
Królewska Mość i Jego Książęca Wysokość zgodzili się, aby
naczelnym dowódcą armii brytyjskiej został mianowany Jego
Wysokość' książę Gloucester, co oczywiście nie wiązałoby się
z żadnymi obowiązkami administracyjnymi."
Nie był to dobry pomysł, gdyż oznaczał obarczanie rodziny
królewskiej poważnymi kontrowersyjnymi obowiązkami. Poza
tym stanowisko naczelnego dowódcy z prawie nieograniczoną
władzą połączone'z osobą księcia, nadawałoby temu posmak
dyktatorstwa. Od tej chwili długi i szczegółowy akt oskarżenia
zaczął chyba tracić swą moc. Sir John skonkludował:
"Izba powinna postawić sprawę jasno, iż potrzebujemy jedne-
go człowieka, który poświęci cały swój czas sprawie wygrania
tej wojny, który całkowicie odpowiadałby za siły zbrojne Koro-
ny, a kiedy dokona się odpowiedniego wyboru, niech Izba po-
416 JAPONIA ATAKUJE

prze go, aby realizował swoje zadanie w sposób skuteczny


i niezawisły."
Wniosek został poparty przez admirała sir Rogera Keyesa,
który bolał nad usunięciem go ze stanowiska szefa połączonych
operacji, ajeszcze bardziej nad faktem, że nie zawsze przyjmo-
wałemjego rady, gdy piastował to stanowisko. Jego długoletnia
przyjaźń ze mną na gruncie prywatnym powstrzymywała go
przed atakiem na mnie. Skoncentrował się głównie na moich
zawodowych doradcach, mając oczywiście na myśli szefów
sztabu.
"Źle się stało, że trzy razy podczas sprawowania rządów
przez premiera pokrzyżowano mu plany - w Gallipoli, w Nor-
wegii i na Morzu Śródziemnym - uniemożliwiając zrealizowa-
nie posunięć, które mogłyby zmienić przebieg dwóch wojen. Za
każdym razem stało się to za sprawą jego konstytucyjnego do-
radcy ds. marynarki, który uchylał się od dzielenia odpowie-
dzialności z premierem w wypadkach wiążących się z jakim-
kolwiek ryzykiem."
Niespójność argumentów z tym, co wysunął wnioskodawca,
nie pozostała nie zauważona. Jeden z członków Niezależnej
Partii Pracy przerwał mu, zwracając uwagę, że wnioskodawca
zaproponował "wotum nieufności z powodu nadmiernego in-
gerowania premiera w kwestię kierowania wojną, podczas gdy
popierający wniosek raczej usiłuje przekonywać, iż premier
zbyt mało ingerował w sprawy kierowania wojną." Było to dla
Izby oczywiste.
"Oczekujemy - stwierdził admirał Keyes - że premier upo-
rządkuje swoje sprawy i ponownie skupi wokół siebie kraj, aby
wykonać to monumentalne zadanie." W tym miejscu inny so-
cjalista wtrącił trafną uwagę. "Celem wniosku jest przeciwsta-
wienie się centralnemu kierowaniu wojną. Jeśli wniosek przej-
dzie, premier musi ustąpić, lecz szanowny i szarmancki poseł
przekonuje nas, że mamy zatrzymać premiera na stanowisku."
"Byłoby - powiedział sir Roger ~ prawdziwą tragedią, gdyby
premier musiał odejść." W ten sposób, od samego początku de-
bata wykazała sprzeczność stanowisk.
WOTUM NIEUFNOŚCI 417

Pomimo to, w jej dalszym ciągu opozycja coraz bardziej


przejmowała pałeczkę. Nowy minister przemysłu, kapitan Oli-
ver Lyttelton, który zajmował się skargami skierowanymi pod
adresem naszego wyposażenia, przedstawiając swoją szczegó-
łową relację dotyczącą tego aspektu, sprowokował ostrą wy-
mianę zdań. Rząd uzyskał silne poparcie od konserwatystów
z tylnych ław, a szczególnie pomocne i wywołujące wrażenie
było przemówienie pana Boothby' ego. Lord Winterton, przewod-
niczący Rady, wzmocnił siłę ataku, koncentrując się na mnie.
"Który z ministrów rządu w praktyce kontrolował operację
w Narviku? Jest nim obecny premier, a wówczas pierwszy lord
Admiralicji. [... l Nikt nie śmie wnieść przeciwko premierowi
oskarżenia, którego możliwość przewiduje konstytucja. [ ... l
Gdy spotykają nas wszelkie niepowodzenia, otrzymujemy za-
wsze taką samą odpowiedź, że cokolwiek się wydarzy, nie moż­
na obwiniać za to premiera, a więc jesteśmy blisko intelektual-
nej i moralnej mentalności społeczeństwa niemieckiego -
«Fiihrer ma zawsze rację» [... l Przez trzydzieści siedem lat
jestem członkiem Izby, ale nigdy jeszcze nie byłem świadkiem
takich prób uwalniania premiera od ministerialnej odpowie-
dzialności, jak ma to miejsce obecnie. [ ... l Tej serii klęsk nie
można porównać z niczym, co wydarzyło się w trakcie poprze-
dniej wojny. Teraz spójrzmy, jak rząd sobie radzi, ponieważ
«Fuhrer ma zawsze rację». Wszyscy przyznajemy, że premier
był tym komandoro-generałem, który w 1940 r. wzniecał w nas
wiarę i wytrwałość w działaniu. Ale od roku 1940 dużo się wy-
darzyło. Ponieważ nie widać końca tej serii klęsk, szanowny
pan, w jednym z największych aktów samokrytyki, na jaką
człowieka stać, powinien udać się do swych kolegów - a w
ławie rządowej zasiada nie tylko jeden człowiek, który nadaje
się na premiera - i zasugerować, że jeden z nich powinien
utworzyć rząd i że szanowny pan zajmie urząd w jego Gabine-
cie. Mógłby na przykład objąć stanowisko ministra spraw za-
granicznych, bo idealnie potrafi nawiązywać stosunki z Rosją
i Stanami Zjednoczonymi."
Nie byłem w stanie wysłuchać więcej niż połowy przemó-
wień tej burzliwej debaty, która trwała prawie do 3.00 w nocy.
418 JAPONIA ATAKUJE

Musiałem oczywiście sformułować replikę na następny dzień,


ale moje myśli koncentrowały się na bitwie w Egipcie, której
los wisiał na włosku.
.. - ..
Debata, która pierwszego dnia przeciągnęła się do godzin
nocnych, ze zdwojoną energią rozgorzała 2lipca. Na podstawie
jej przebiegu nie można było wysunąć zarzutu, iż brakuje wol-
ności słowa. Jeden poseł posunął się nawet tak daleko, że po-
wiedział:

Mamy w tym kraju pięciu czy sześciu generałów, przed'stawicieli


innych narodów, Czechów, Polaków i Francuzów, a każdy z nich ma
doświadczenie w wykorzystaniu niemieckiej broni i niemieckiej tech-
niki walki. Wiem, że jest to bolesne dla naszej dumy narodowej, ale
czy nie można by jednego z tych ludzi postawić chwilowo na czele
naszych wojsk lądowych, dopóki nie wyszkolimy własnych dowód-
ców? Czy byłoby w tym coś złego, gdyby wysłało się tych, którzy
dorównują rangą generałowi Ritchiemu? Dlaczego nie mieliby stanąć
na polu walki na czele naszych wojsk? W przeciwieństwie do naszych
dowódców wiedzą, jak prowadzić tę wojnę, a według mnie znacznie
lepiej jest wygrywać bitwy, ocalając życie brytyjskim żołnierzom pod
dowództwem przedstawicieli innych narodów, niż tracić je pod przy-
wództwem własnych nieudolnych oficerów. Premier musiał chyba
słyszeć o dowcipie, który krąży w kraju, że gdyby Rommel służył
warmii brytyjskiej, byłby nadal sierżantem. * Czy nie jest tak? Ta
drwina jest wymierzona właśnie warmię. Warmii brytyjskiej jest
człowiek - jest to przykład, jak wykorzystujemy wyszkolonych ludzi
- który przerzucił przez Ebro w Hiszpanii 150 tysięcy żołnierzy: to
Michael Dunbar. Jest obecnie sierżantem w brygadzie pancernej
w tym kraju. W Hiszpanii był szefem sztabu; wygrał bitwę nad Ebro,
a warmii brytyjskiej jest sierżantem. Sedno sprawy tkwi w tym, że
armia brytyjska pogrążona jest w przesądach klasowych. Powinien
Pan to zmienić i będzie musiał Pan to zmienić. Jeśli Izba Gmin nie
skłoni rządu, aby to zmienił, uczynią to wydarzenia. Chociaż Izba
może dzisiaj zignorować moje słowa, przypomni je sobie w przy-
szłym tygodniu. Pamiętajcie te słowa w następny poniedziałek i wto-

* To świadczy oczywiście o absolutnej niewiedzy odnośnie długiej i znako-


mitej kariery zawodowej Rommla w obydwu wojnach (przyp.oryg.).
WOTUM NIEUFNOŚCI 419

rek. Rząd krytykują same wydarzenia. To co my robimy, to ubieranie


ich w słowa, być może nie zawsze właści we, ale staramy się to czynić.

Ogólne zarzuty wysuwane przeciwko rządowi zostały podsu-


mowane przez pana Hore-Belishę, byłego ministra wojny. Za-
konkludował on: "Być może utracimy Egipt, a być może nie -
modlę się do Boga, aby do tego nie doszło -lecz kiedy ostatnio
przeczytałem, że premier, który powiedział, że utrzymamy Sin-
gapur, że utrzymamy Kretę, że rozbijemy armię niemiecką
w Libii [ ... J twierdzi, iż utrzymamy Egipt, moje obawy wzro-
sły. [ ... J Jak można dawa~ wiarę sądom, które wielokrotnie
okazywały się błędne? Na to pytanie Izba Gmin musi sobie
odpowiedzieć. Stawka w tej grze jest wysoka. W ciągu stu dni
straciliśmy nasze Imperium na Dalekim Wschodzie. Co wyda-
rzy się w ciągu następnych stu dni? Niech każdy poseł głosuje
zgodnie ze swym sumieniem."
Uważnie śledziłem to silnie oddziałujące przemówienie za-
mykające debatę. W Izbie było tłoczno. Poruszyłem naturalnie
każdy punkt, jaki mi tylko przyszedł do głowy.

Długa debata dobiegła końca. Jakiż to wyborny przykład nieokieł­


znanej wolności naszych parlamentarnych instytucji w czasie wojny!
Wszystko, co tylko można było wymyśleć albo wygrzebać z przeszło­
ści zostało wykorzystane w celu osłabienia wiary w rząd, aby udo-
wodnić, że ministrowie są niekompetentni i osłabić ich wiarę w sie-
bie, wzbudzić nieufność armii w poparcie, jakie otrzymuje od władz
cywilnych, aby robotnicy stracili wiarę w skuteczność broni, którą
z takim mozołem wytwarzają, aby przedstawić rząd jako zespół nic-
poni, nad którymi góruje premier, a następnie poniżyć go przed nim
samym i - jeśli się uda - w ocz~ch narodu. Wszystko to drogą telegra-
ficzną i radiową popłynęło do każdego zakątka świata, wzbudzając
niepokój naszych przyjaciół, a zachwyt wrogów. Nie jestem przeciw-
ny tej wolności, z jakiej nie skorzystałby żaden kraj, nie śmiałby sko-
rzystać, w czasach śmiertelnego zagrożenia, którego doświadczamy.
Lecz nie mogę pozwolić, aby tak to się skończyło i wobec tego odwo-
łuję się do Izby Gmin, by mieć pewność, że tak się nie skończy.
Wojskowe klęski ostatnich dwóch tygodni w Cyrenajce i Egipcie
stawiają sytuację w całkowicie odmiennym świetle, nie tylko na tam-
tejszym teatrze działań wojennych, ale także w obrębie Morza Śród­
ziemnego. Straciliśmy tam 50 tys. ludzi, z czego większa część zosta-
420 JAPONIA ATAKUJE

ła wzięta do niewoli, olbrzymie ilości materiałów i, pomimo precy-


zyjnie ustalonych planów likwidacji zaplecza, duża liczba zapasów
wpadła w ręce wroga. Rommel posunął się naprzód przez pustynię o
prawie 400 mil i zbliża się teraz do żyznej delty Nilu. Trudno jeszcze
przewidzieć fatalne skutki, jakie wywoła to w Turcji, Hiszpanii, we
Francji i we Francuskiej Afryce Północnej. Stoimy obecnie w obliczu
załamania się naszych nadziei i perspektyw na Bliskim Wschodzie,
a w rejonie śródziemnomorskim od upadku Francji nie możemy
osiągnąć równowagi. Jeśli znajdą się jacyś spekulanci klęski, którzy
czują się na siłach nakreślić obraz rzeczywistości w jeszcze ciemniej-
szych kolorach, niech to swobodnie zrobią.
Bolesną cechą tego tragicznego aktu była jego nagłość. Upadek
Tobruku z garnizonem obsadzonym przez 25 tys. żołnierzy w ciągu
jednego dnia był czymś ponad wszelką miarę niespodziewanym. Nie
tylko nie spodziewała się tego Izba i całe społeczeństwo, ale dotyczy
to również Gabinetu Wojennego, szefów sztabu i Sztabu Generalne-
go. Nie spodziewał się tego także generał Auchinleck i najwyższe
dowództwo na Bliskim Wschodzie. Wieczorem, na dzień przed zdo-
byciem twierdzy, otrzymaliśmy od generała Auchinlecka telegram
z meldunkiem, że wyznaczył wystarczająco liczną obsadę garnizonu,
że umocnienia przedstawiają się dobrze i że wojska mają zapasy na 90
dni. Wierzono, że będziemy mogli utrzymać bardzo silne placówki
graniczne, wybudowane przez Niemców a przez nas ulepszone, ciąg­
nące się od Sollum do przełęczy Halfaya, od Capuzzo do Fortu Mad-
dalena. Z tej rubieży biegnie na wschód pod kątem prostym nasza
linia kolejowa i nie tworzymy już skrzydła - takich słów używa gene-
rał - z tyłami w kierunku morza, tak jak było to w początkowym eta-
pie nowej libijskiej bitwy. Generał Auchinleck spodziewał się utrzy-
mać tę rubież do czasu przybycia dużych posiłków, będących częścio­
wo w drodze, a częściowo już na miejscu, dzięki którym miał się
pokusić o odzyskanie inicjatywy i przeprowadzenie kontrofensywy.
[ ... ]
Kiedy w niedzielę rano, 21 czerwca, wszedłem do gabinetu Prezy-
denta, na widok leżącego przede mną telegramu o kapitulacji Tobruku
doznałem wielkiego szoku. Nie mogłem w to uwierzyć, ale w kilka
minut później przyszedł adresowany do mnie, wysłany z Londynu
telegram. Myślę, że Izba zdaje sobie sprawę, jak straszny ból mi to
sprawiło. Sytuację pogarszał fakt, że byłem w trakcie spełniania waż­
nej misji w kraju jednego z naszych wielkich sojuszników. Niektórzy
zbyt pochopnie dochodzą do wniosku, że ponieważ rząd zachowuje
zimną krew i nie wykazuje objawów zdenerwowania w obliczu pora-
żek, jego członkowie nie odczuwają narodowych klęsk tak dotkliwie,
WOTUM NIEUFNOŚCI 421

jak to jest w przypadku niezależnych krytyków. Przeciwnie, wątpię


czy ktokolwiek bardziej odczuwa smutek i ból niż ci, którzy są odpo-
wiedzialni za ogólne prowadzenie naszych spraw. Upływające dni,
które przynosiły relacje nastrojów w Wielkiej Brytanii i w Izbie
Gmin, jątrzyły zadane rany. Izba przypuszczalnie nie ma nawet poję­
cia, jak jej postępowanie odbierane jest za oceanem. Zadawane [tutaj]
pytania i wypowiadane komentarze autorstwa poszczególnych po-
słów, czy osób niezależnych nie reprezentujących żadnego ugrupo-
wania politycznego, słowo w słowo przekazywane są telegraficznie
w świat i często bez wahania przyjmowane jako opinia Izby Gmin.
Plotki z kuluarów, echa rozmów z palarni i rozmowy na Fleet Street
przetwarzane są na poważne artykuły, które mają pokazać, że funda-
menty brytyjskiego życia politycznego chwieją się w posadach i gro-
żą zawaleniem. W niekontrolowany sposób porywa nas potok oczeki-
wań i spekulacji. Na skutek tego dominują nagłówki typu: Izba Gmin
domaga się powrotu Churchilla i stawienia się przed oskarżycielami,
czy Churchilla czeka w kraju głęboki kryzys polityczny. Taka atmosfe-
ra nie sprzyja, oczywiście, brytyjskiemu przedstawicielowi zaangażo­
wanemu w negocjowanie doniosłych spraw wagi państwowej, od któ-
rych zależą ważniejsze kwestie związane z wojną.
To, że wieści nadchodzące z kraju nie przeszkodziły mi w zrealizo-
waniu zadania, jakie miałem wykonać, zawdzięczam tylko i wyłącz­
nie faktowi, iż przyjaźń amerykańskich sojuszników nie jest jak cho-
rągiewka na wietrze. Nigdy nie mieli złudzeń co do tego, że ta wojna
będzie krótka czy łatwa, a jej przebieg nie zostanie naznaczony tragi-
cznymi klęskami. Wprost przeciwnie, przyznam się, że w tym sZcze-
gólnym przypadku wierzę, że sytuacja ta w pewien sposób zacieśnia
więzy braterstwa między wszystkimi ludźmi na szczycie.
W każdym razie śmiem wątpić, aby w sposób niezamierzony, osobę
publiczną obarczoną przez swój kraj ważną misją, spotkała ze strony
ojczystego kraju w czasie nieobecności tak ostra krytyka, jaka spotka-
ła mnie w trakcie wizyty w Stanach Zjednoczonych; i tylko nieza-
chwiana wiara w nierozerwalne związki, jakie łączą mnie ze społe­
czeństwem brytyjskim podtrzymywała mnie na duchu w dniach pró-
by. Naturalnie, wyjaśniłem moim gospodarzom, że ci, którzy
w Parlamencie przemawiali z taką swadą, w żadnym razie nie repre-
zentują całej Izby Gmin, podobnie jak mała garstka korespondentów,
którzy zajmują się rozpowszechnianiem trujących opowiastek na te-
mat naszego stosunku do Stanów Zjednoczonych - muszę do tego
dołączyć jeszcze Australię - absolutnie nie reprezentuje zaszczytne-
go zawodu dziennikarskiego. Powiedziałem także, że wszystko to po
moim powrocie zostanie poddane próbie w Izbie Gmin, która jako
422 JAPONIA ATAKUJE

całość wyrazi odpowiedzialny, wyważony i rozsądny pogląd. I o to


właśnie chciałbym dzisiaj prosić.

Pan Hore-Belisha rozwodził się nad porażkami brytyjskich


czołgów i niższym poziomem naszego sprzętu pancernego. Je-
go argumenty traciły moc przekonywania w obliczu przedwo-
jennego sprawozdania Ministerstwa Wojny. Byłem w stanie po-
kazać mu odpowiednie tabele.

Pomysł zbudowania czołgu zrodził się w Brytanii. Wykorzystanie


sił pancernych w takiej formie, jak ma to miejsce obecnie, to głównie
zasługa Francuzów, co jest przedstawione w książce generała de
GauIle' a. Niemcom pozostało wykorzystać te pomysły na ich własny
użytek. Przez trzy czy cztery lata przed wojną usilnie pracowali, z ty-
pową dla nich dokładnością, nad projektowaniem i produkcją czoł­
gów, a także nad analizą i zastosowaniem w praktyce prowadzenia
wojny przy użyciu sił pancernych. Jeśli minister wojny w tym czasie
nie dostał pieniędzy na zakrojoną na szeroką skalę produkcję, to moż­
na twierdzić, że na pewno doprowadził do wyprodukowania i dokład­
nego przetestowania naturalnej wielkości modeli, że wybrano fabryki
i przygotowano wszelkie szczegóły, aby z chwilą rozpoczęcia wojny
mógł przystąpić do masowej produkcji czołgów i broni pancernej.
Gdy skończył się, że pozwolę sobie tak nazwać, okres Belishy, po-
zostało nam jakieś 250 pojazdów pancernych, z których nieliczne
przewoziły nawet dwufuntowe działa. Większość z nich wróg prze-
chwycił lub zniszczył we Francji. [ ... l
Dobrowolnie akceptuję, w gruncie rzeczy jestem zobowiązany
akceptować to, co zacny lord [earl Wintertonl nazwał "konstytucyjną
odpowiedzialnością" za wszystko, co się wydarzyło i myślę, że wy-
wiązałem się z tego, nie ingerując w praktyczne kierowanie armią
w kontakcie z wrogiem. Lecz, zanim bitwa się rozpoczęła, nalegałem,
aby generał Auchinleck osobiście objął dowodzenie, ponieważ byłem
pewien, że w ciągu następnego miesiąca czy dwóch na ogromnym
obszarze Bliskiego Wschodu nie wydarzy się nic, co swoim znacze-
niem mogłoby dorównać rezultatowi bitwy na Pustyni Zachodniej
i sądziłem, że on jest tym człowiekiem, który powinien wziąć sprawy
w swoje ręce. Podał mi mnóstwo powodów, uniemożliwiających mu
podjęcie się tego i bitwę rozgrywał generał Ritchie. Jak powiedziałem
Izbie we wtorek, 25 czerwca generał Auchinleck odwołał generała
Ritchiego i osobiście przejął dowodzenie. Bez wahania zaaprobowa-
liśmy tę decyzję, ale muszę wyznać, że sprawa jest takiej natury, iż
trudno definitywnie sprecyzować opinię, jeśli chodzi o usuniętego
WOTUM NIEUFNOŚCI 423

oficera. Nie będę udawał, że wyrobiłem sobie jakiś konkretny pogląd


na to, co wydarzyło się w trakcie tej bitwy. Moim pragnieniem jest,
aby dowódcy sił lądowych, morskich i powietrznych czuli, że pomię­
dzy nimi a krytyką opinii publicznej stoi mocny parawan rządu. Po-
winno się dać im szansę, a właściwie niejedną szansę. Ludzie popeł­
niają błędy i uczą się na nich. Ludziom może nie sprzyjać los, ale i to
może ulec zmianie. W każdym razie trudno jest o generałów, którzy
zgodzą się ponosić ryzyko, jeśli nie czują, że za ich poczynaniami stoi
silny rząd. Nie podejmą ryzyka, jeśli będą zmuszeni do oglądania się
do tyłu czy przejawiania troski o to, co dzieje się w kraju, jeśli nie
będą odczuwali, że swój wzrok mogą skoncentrować na wrogu. Do-
dam jeszcze, iż trudno będzie o rząd, który musi podejmować ryzyko,
jeśli jego członkowie pozbawieni będą odczucia, iż stoi za nimi lojal-
na, solidna większość. Spójrzcie na sprawy, o których wykonanie nas
się teraz prosi i wyobraźcie sobie atak, jaki by na nas nastąpił, gdyby-
śmy usiłowali te sprawy zrealizować i gdyby się nam nie powiodło.
W czasie wojny, jeśli pragniecie, aby ktoś był na waszych usługach,
musicie w zamian odpłacić mu lojalnością. [ ... l
W kilku słowach chciałbym poruszyć kwestię "wielkiej prawdy
i szacunku" - jak to wyrażono w dyplomatycznych dokumentach
i mam nadzieję, że wolno mi będzie to przedstawić z pełną swobodą.
Na Parlamencie tym spoczywa szczególna odpowiedzialność. Jego
członkowie zasiadali tu, gdy rozpoczęło się to zło, które zawładnęło
światem. Wiele zawdzięczam Izbie i żywię nadzieję, że w triumfie
będzie oglądała jego kres. Jest to możliwe tylko wtedy, jeśli podczas
długiej podróży, jaka jest jeszcze do przebycia, Izba będzie stanowiła
solidny fundament dla odpowiedzialnego rządu powołanego do spra-
wowania władzy na skutek wyboru Izby. Izba musi być czynnikiem
stabilizującym w państwie, a nie narzędziem, za pomocą którego nie-
zadowolone odłamy prasy mogą próbować wywoływać jeden kryzys
po drugim. Jeśli demokratyczne i parlamentarne instytucje mają od-
nieść triumf w tej wojnie, zachodzi absolutna konieczność, aby rządy
z nich się wywodzące, mogły działać odważnie, aby urzędników pań­
stwowych Korony nie hamowało dokuczliwie gderanie i opryskliwe
burczenie, aby wroga propaganda nie dostawała niepotrzebnie poży­
wki z naszych rąk, a nasza reputacja nie była szargana i podważana na
całym świecie. Przeciwnie, wola całej Izby powinna być manifesto-
wana przy ważnych okazjach. Jest istotnym, aby swój udział w spra-
wach świata mieli nie tylko ci, którzy mówią, ale także ci, którzy
obserwują, słuchają i wydają sąd. Ostatecznie wciąż jeszcze walczy-
my o nasze życie, a także o coś droższego niż życie. Nie mamy prawa
zakładać, że zwycięstwo jest pewne; stanie się tak, jeśli spełnimy nasz
424 JAPONIA ATAKUJE

obowiązek. Trzeźwa i konstruktywna krytyka lub krytyka na sesji za-


mkniętej ma dużą wartość; lecz obowiązkiem Izby jest albo wspierać
istniejący rząd, albo go zmienić. W czasie wojny nie można stosować
półśrodków. Dwudniowa debata w maju wyrządziła już dużo zła za
granicą. Tam relacjonuje się tylko wrogie wypowiedzi, a nieprzyjaciel
zręcznie nimi manipuluje.
Każdą debatę powinno zawsze kończyć głosowanie albo wniosek o
głosowanie, w związku z tym wierzę, że opinia przeważającej wię­
kszości Izby zostanie wyrażona nie tylko w trakcie głosowania, ale
także w okresie po nim następującym, a słabsze "bractwo", jeśli wol-
no mi tak ich nazwać, nie będzie mogło uzurpować sobie i monopo-
lizować przywilejów i zaszczytnego autorytetu Izby Gmin. Proszę je-
dynie o podjęcie decyzji za lub przeciw.
Prasa agituje, co znalazło odbicie w kilku wrogo nastawionych wy-
powiedziach, aby pozbawiono mnie funkcji, jaką sprawuję w zakresie
ogólnego prowadzenia i nadzorowania wojny. Nie chcę tego dzisiaj
szczegółowo omawiać, ponieważ wystąpiło to w ostatniej debacie.
Przy obecnym stanie rzeczy, trzej szefowie sztabu, stale prawie pra-
cujący wspólnie, zajmują się sprawami wojny codziennie, wspierani
nie tylko przez machinę departamentów, które są na ich usługach, ale
także przez Połączony Sztab Generalny, który ich decyzje wprowadza
w życie w marynarce, siłach lądowych i lotnictwie, nad którymi jego
członkowie sprawują bezpośrednią kontrolę operacyjną. Ja nadzoruję
ich pracę jako minister obrony. pracując pod nadzorem i kontrolą Ga-
binetu Wojennego, który rozstrzyga najważniejsze sprawy i który za-
wsze ma udział w zasadniczych decyzjach podejmowanych przeze
mnie. Prawie cała moja praca zachowana jest w formie pisemnej i ist-
nieje pełen rejestr wszystkich wydanych przeze mnie zarządzeń, po-
stawionych pytań i napisanych telegramów. Byłbym wielce zadowo-
lony, gdyby oceniono mnie na ich podstawie.
Nie proszę o żadne względy ani dla siebie, ani dla rządu Jego Kró-
lewskiej Mości. Objąłem urząd premiera i ministra obrony, choć bro-
niłem jak lew mego poprzednika w czasach, kiedy życie Imperium
wisiało na włosku. Jestem na waszych usługach i macie prawo mnie
zwolnić, kiedy tylko wam się spodoba. Lecz nie macie prawa prosić
mnie, abym przyjął obowiązki bez możności skutecznego działania,
abym przyjął obowiązki premiera "ściśniętego z każdej strony przez
silnych ludzi", jak to określił szanowny poseł. Jeśli dzisiaj lub kiedy-
kolwiek w przyszłości Izba miałaby postąpić według niekwestio-
nowanego prawa, odszedłbym z czystym sumieniem i poczuciem, że
wykonałem swój obowiązek na tyle, na ile pozwalał dany mi glejt.
WOTUM NIEUFNOŚCI 425

Chciałbym tylko prosić o jedno w takim przypadku: aby mojemu na-


stępcy dać naj skromniejszą choćby władzę, której poskąpiono by mnie.
To wszystko nie ogranicza się do kwestii personalnej. Wniosko-
dawca wotum nieufności proponuje, aby pozbawić mnie obowiązków
związanych z obroną, tak by ogólne prowadzenie wojny objęła jakaś
postać ze sfer wojskowych lub jakaś inna nie wymieniona z nazwiska
osoba, która powinna sprawować całkowitą kontrolę nad siłami zbroj-
nymi Korony, zostać szefem szefów sztabu oraz powinna nominować
i dymisjonować generałów czy admirałów, zawsze gotowa do zrezyg-
nowania z urzędu. Jednym słowem, powinien to być ktoś, kto prze-
ciwstawi się swym politycznym kolegom, jeśli można ich uznać za
kolegów, gdy nie otrzyma wszystkiego, czego się domagał, że, jako
naczelny wódz armii, ma być zwierzchnikiem księcia, a w końcu,
mam powody sądzić, chociaż o tym nie wspomniano, iż ta bezimien-
na osobistość powinna znaleźć w osobie premiera rzecznika niezbęd­
nych wyjaśnień, usprawiedliwień i przeprosin przed Parlamentem,
gdy sprawy mają się źle, co się zdarza i będzie się zdarzało często. Oto
proponowana polityka. System taki w zasadniczy sposób różni się od
parlamentarnego, w jakim żyjemy. Z łatwością mógłby przekształcić
się albo obrócić w dyktaturę. Chcę sprawę postawić jasno, że jeżeli
chodzi o mnie, wykluczam mój udział w takim systemie.

W tym momencie wtrącił się sir John J. Wardlaw-Milne mó-


wiąc: "Mam nadzieję, że mój rzetelny szanowny przyjaciel nie
zapomniał wypowiedzianego przeze mnie zdania, które
brzmiało: "podległy Gabinetowi Wojennemu?"
Mówiłem dalej:

"Podległy Gabinetowi Wojennemu", we współpracy z którym ten


wszechmocny potentat nie zawaha się podać się do dymisji za każdym
razem, gdy nie będzie mógł postawić na swoim. Jest to plan, ale nie
taki, w którym byłbym osobiście zainteresowany znaleźć miejsce dla
siebie i nie sądzę, aby pochwaliła go obecna Izba.
Poddanie pod głosowanie wotum nieufności przez wszystkie partie
jest doniosłym wydarzeniem. Nie pozwólcie, błagam Was, aby Izba
zlekceważyła wagę tego, co zostało dokonane. Na cały świat roztrą­
biono dyskredytujące nas słowa i gdy każdy naród, przyjazny i wrogi,
czeka na ogłoszenie rzeczywistej decyzji Izby Gmin, musimy to do-
prowadzić do końca. Na całym świecie, w Stanach Zjednoczonych,
o ile mi wiadomo, w Rosji, w dalekich Chinach, w każdym ujarzmio-
nym kraju, wszyscy nasi przyjaciele pragną się dowiedzieć, czy ist-
nieje silny, solidny rząd w Wielkiej Brytanii i czy jego narodowe
426 JAPONIA ATAKUJE

przywództwo kwestionuje się, czy nie. Liczy się każdy głos. Jeśli ci,
którzy nas zaatakowali, ograniczają się do niegodnej uwagi części,
a ich wotum nieufności wobec rządu obróci w wotum nieufności
przeciwko jego autorom, możecie być pewni, że radość ogarnie wszy-
stkich naszych przyjaciół w Brytanii i wszystkich, którzy służą
wspólnej sprawie, a w uszach tyranów, których usiłujemy pokonać,
zabrzmią żałobne dzwony rozczarowania.

Izba przeprowadziła głosowanie i wniosek sir Johna Ward-


law-Milne'a o "wotum nieufności dla rządu" został odrzucony
475 głosami przeciw, przy 25 za.
Moi przyjaciele z Ameryki czekali na to rozstrzygnięcie
z prawdziwym niepokojem. Byli zachwyceni rezultatem. Na-
stępny dzień powitał mnie ich gratulacjami.

Prezydent do Premiera 2 lipca 1942


Zwycięstwo należy do Pana.

Hany Hopkins do Premiera 2 lipca 1942


Dzisiejsze postępowanie Izby Gmin napawa mnie niezmierną rado-
ścią. Były to jedne z cięższych dni. Na pewno przyjdzie jeszcze takich
wiele. Ci, którzy chcą uciec od porażek, bojaźliwi i słabeusze, nie
przyczynią się do zwycięstwa w wojnie. Pańska siła, nieustępliwość
i nieugięta odwaga będą prowadziły Brytanię do końca i jak Pan wie,
Prezydent jest z Panem. Wiem, że nie traci Pan ducha, bo Wasze mi-
litarne klęski i Wasze oraz nasze zwycięstwa, które na pewno przyjdą,
będą naszym wspólnym udziałem. Powodzenia.

Odpowiedziałem:

Premier do pana Harry'ego Hopkinsa 3 lipca 1942


Dziękuję bardzo, przyjacielu. Wiedziałem, że Pan i Prezydent bę­
dziecie zadowoleni z tego wewnętrznego zwycięstwa. Mam nadzieję,
że pewnego dnia będę mógł opowiedzieć Wam o tym dokładniej .

.. - ..
W trakcie debaty pan Walter Elliot przytoczył ciekawy epizod
historyczny, przypominając relację Macaulaya o administracji
Pitta. ,,Pitt stał na czele narodu zaangażowanego w walki na
śmierć i życie. [ ... J Ale faktem jest, że po ośmiu latach wojny,
po poniesieniu ogromnych strat w ludziach i [ ... Jstrat material-
WOTUM NIEUFNOŚCI 427

nych, armia angielska pod dowództwem PiUa stała się pośmie­


wiskiem całej Europy. Jej żołnierze nie mogli się pochwalić ani
jednym wyczynem. Nie zdarzyło się, żeby jej pojawienie się na
kontynencie nie zakończyło się przegraną, pościgiem przeciw-
ników i koniecznością zaokrętowania się z powrotem na stat-
ki." Jednak Macaulay utrzymywał, że Piu zawsze zdobywał
poparcie Izby Gmin. "W ten sposób poprzez długi i nieszczęsny
okres, po każdej klęsce, jaka miała miejsce poza murami Parla-
mentu, następował triumf w ich obrębie. Ostatecznie nie było
już opozycji, której miałby stawiać czoło i w burzliwym roku
1799 największa grupa, jaką można było skrzyknąć do głoso­
wania przeciwko rządowi - to 25 osób." "To dziwne, powie-
dział pan Eliot, jak historia się pod pewnymi względami powta-
rza." Mówiąc to przed głosowaniem, nie wiedział jak dużo jest
w tym prawdy. Byłem zaskoczony, że liczba 25 dokładnie zga-
dzała się z liczbą, jaką podałem Prezydentowi i Harry' emu
Hopkinsowi, gdy byłem w Białym Domu w dzień nadejścia
wieści o Tobruku.
ZAŁĄCZNIK A

OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA


Styczeń 1942 - czerwiec 1942
STYCZEŃ

Premier do generała /smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu /8 stycznia /942
Proszę o złożenie raportu w sprawie podejmowanych działań pro-
wadzących do rywalizacji z wyczynami Włochów w porcie Aleksan-
drii oraz podobnych metod tego rodzaju. Na początku wojny pułkow­
nik Jefferis miał szereg świetnych pomysłów na ten temat, które nie
spotkały się ze zbyt dużym zainteresowaniem. Czy istnieje jakaś przy-
czyna, dla której nie mielibyśmy podjąć takich samych, uzasadnio-
nych naukowo zaczepnych akcji, jakich dokonywali Włosi? Można
by pomyśleć, że powinniśmy być w czołówce.
Proszę o dokładne opisanie sytuacji.

Premier do ministra lotnictwa /8 stycznia 1942


Doszły mnie wieści, że brakowało Panu w grudniu 45 samolotów
dla Rosji, że będą one do dyspozycji dopiero około 25 stycznia, a kon-
tyngent styczniowy zostanie wysłany w lutym.
To bardzo przykre, że nie można nadążyć z dostawami do Rosji tej
stosunkowo małej liczby samolotów, która nie może mieć wpływu na
Pana główne zobowiązania w kraju.
Muszę podkreślić, że właściwe i punktualne dostawy do Rosji mają
niezwykle duże znaczenie, gdyż jest to wszystko, co możemy zrobić,
by im pomóc.
22 stycznia 1942
DO MINISTERSTWA LOTNICTWA ORAZ MINISTERSTWA WOJNY

OBRONA LOTNISK
1. Ważną sprawą jest, by zarządzenia były proste i łatwe do zrozu-
mienia. Pierwszym celem jest lokalna obrona lotniska, co wymaga
jedności dowodzenia zarówno w sferze przygotowań, jak i w trakcie
samej obrony.
2. Bezpośrednia lokalna obrona przypada RAF-owi, ponieważ dys-
ponuje on na miejscu zasobem ludzi. Niezwykle istotne jest także
przekształcenie stacjonarnej obrony, jak nąjwiększej liczby batalio-
430 JAPONIA ATAKUJE

nów młodych żołnierzy oraz innego personelu wojskowego w rucho-


mą armię polową.
3. W celu przejęcia wszystkich istniejących lotnisk, oprócz 66 tys.
personelu naziemnego, który obecnie jest do dyspozycji, RAF będzie
dodatkowo potrzebował 13 tys. ludzi. Te kolejne 13 tys. nie obciąży
jednak dodatkowo potencjału wojskowego Wielkiej Brytanii, ponie-
waż zostaną oni przeniesieni z wojsk lądowych przeznaczonych do
obrony lotnisk.
4. Żadna z powyższych koncepcji nie koliduje z ogólnym obowiąz­
kiem Ministerstwa Wojny atakowania wszelkich najeźdźców, czy in-
truzów, jacy gdziekolwiek się pojawią, a zwłaszcza szybkiego działa­
nia w obronie i wspieraniu lotnisk. Dowódca Home Forces jest odpo-
wiedzialny za wydanie wszelkich niezbędnych rozporządzeń oraz
koordynację operacji Home Forces z personelem obrony lotnisk. Bę­
dzie pomagał poszczególnym placówkom sił powietrznych jako do-
radca w kwestii planów obrony lokalnej, mając niezależne prawo do
przeprowadzania inspekcji oraz możliwość składania raportów Mini-
sterstwu Lotnictwa za pośrednictwem Ministerstwa Wojny na temat
stopnia osiągniętej skuteczności.
Premier do generała /smaya 23 stycznia /942
Ten [raport dotyczący niedociągni~ w dostawach dla Rosji] jest
bardzo poważny. Jeśli liczby są zgodne z prawdą, można tu mówić
o złamaniu danego słowa. Proszę o wyjaśnienia oraz konkretne licz-
by, dotyczy to także ilości, jakie już zostały wysłane. Jakiekolwiek
obniżenie liczby dostaw ze strony departamentów będzie uznane za
wyraźne nieprzestrzeganie wytycznych Gabinetu.

Premier do szefa sztabu imperialnego


oraz szefa wywiadu wojskowego 23 stycznia /942
Zrozumiałem jakiś czas temu, że Turcy przemieścili trzon swych sił
z Tracji na wybrzeże azjatyckie, a miało to się stać z pewnością za
radą sir Johna Di11a. Uwzględniłem to w rozmowie z prezydentem
Stanów Zjednoczonych. Zdaje się jednak, że albo zostałem błędnie
poinformowany, albo nastąpiła zmiana dyspozycji.
Proszę poinformować mnie na czym sprawa stanęła, ponieważ mu-
szę ją wyjaśnić Prezydentowi.

Premier do ministra lotnictwa 23 stycznia /942


Straże przednie wojsk amerykańskich w liczbie 4 tys. żołnierzy
przybywają do Belfastu w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek
rano. W celu ich powitania zapraszam ambasadora Stanów Zjedno-
czonych oraz gubernatora i premiera Irlandii Północnej. Chciałbym,
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 431

aby w powitaniu wziął także udział jeden z ministrów służb wojsko-


wych i byłbym wdzięczny, gdyby Pan mógł się podjąć tej podróży.
W celu skoordynowania zarządzeń może się Pan skontaktować z mi-
nistrem spraw wewnętrznych.

Premier do szefa sztabu lotnictwa 24 stycznia 1942


W tygodniu, w którym tak mało się działo, straty poniesione przez
lotnictwo są zatrważające. Muszę Pana prosić o przedstawienie propozy-
cji mających na celu skuteczne zmniejszenie tych strat. Mam nadzieję, że
będzie Pan mógł upewnić mnie w przekonaniu, iż jest to możliwe.
Tymczasem proszę o podanie liczby strat operacyjnych zadanych
przez wroga oraz osobno pozostałych strat.

Premier do ministra przemysłu lotniczego 24 stycznia 1942


Proszę mi powiedzieć, dlaczego ten tydzień był tak potwornie zły -
to przecież nie tydzień świąteczny. Wszelkie liczby dotyczące stycz-
nia są bardzo niezadowalające, dużo niższe od docelowych.

Premier do szefa sztabu lotnictwa 24 stycznia 1942


1. Jestem zdania, że należy znaleźć kolejne cztery dywizjony hurri-
cane'ów na drugi rejs 1ndomitable'a na Półwysep Malajski. Trzeba je
zabrać z Bliskiego Wschodu, a powstałą tam lukę zastąpić jak naj-
szybciej myśliwcami wysłanymi drogą powietrzną na Maltę.
2. Raport [od marszałka lotnictwa Teddera] wskazuje na to, że na
Wschodzie istnieją trudności z uzupełnianiem paliwa i obsługą serwi-
sową dla samolotów na miejscu. Raport, jaki wczoraj otrzymałem
o szlaku Takoradi, świadczy o znacznym przeciążeniu Takoradi
hurricane'ami i blenheimami. Nie ma w tej chwili pośpiechu, ponie-
waż lndomitable nie dostarczył jeszcze pierwszej grupy, ale w tym
tygodniu Komitet Obrony będzie musiał podjąć decyzję i opracować
harmonogram.

Premier do pierwszego lorda Admiralicji 27 stycznia 1942


Czy naprawdę trzeba koniecznie w każdym przekazie posługiwać
się na określenie Tirpitza nazwą Admiral von Tirpitz? Dla sygnali-
stów, personelu szyfrowego i obsługi maszyn do pisania musi być to
dużą stratą czasu. Jestem pewien, że Tirpitz to wystarczająco dobra
nazwa dla tej bestii.

Premier do generała lsmaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 30 stycznia 1942
Proszę się zastanowić, czy brygadę zachodnioafrykańską, która
z Afryki Wschodniej powróciła teraz do swej macierzystej placówki,
432 JAPONIA ATAKUJE

można by przygotować do zasilenia dowództwa generała Wavella na


Dalekim Wschodzie.
Chciałbym jak najszybciej otrzymać rozkład z uwzględnieniem te-
go, że jest już ona w połowie gotowa.
Premier do generała lsmaya 30 stycznia 1942
Proszę o dostarczenie mi tabeli przedstawiającej miejsce stacjono-
wania wszystkich dywizji hinduskich, w tym dywizji odbywających
szkolenie, wraz z przybliżonym stanem liczebnym ludzi i broni.
Premier do ministra wojny
oraz ministra informacji 30 stycznia 1942
Jestem zaniepokojony nadmiarem informacji zamieszczanych
w gazetach o sytuacji w Singapurze. Na przykład, dlaczego musi ko-
niecznie paść stwierdzenie, że po północnej stronie wyspy ewakuo-
wano milę dla celów obronnych? Biorąc pod uwagę to, iż oblężenie
wkracza teraz w główny etap, nie możemy sobie pozwolić na tak
szczere prezentowanie naszego punktu widzenia. Sztab powinien
przeanalizować wypowiedź sir Johna Wardlaw-Milne'a w Izbie
Gmin. Jakiś czas temu prosiłem generała Wavella o bardziej rygory-
styczną cenzurę w Singapurze. Co w tej sprawie zrobiono? Wygląda
na to, że obrońcy Singapuru każdemu, kto się pojawi na horyzoncie,
dobrotliwie przekazują informacje o sobie. Ostatecznie nie biorą
udziału w odrodzeniu Buchmanitów*, lecz bronią twierdzy.

Premier do szefa sztabu lotnictwa 31 stycznia 1942


Proszę zauważyć, że spośród 1550 nadających się do użytku samo-
lotów, lotnictwo myśliwskie zdołało rozbić 126, czyli 1/12 w ciągu
tygodnia, w którym nie było prawie żadnych walk. Chciałbym wie-
dzieć, ilu dokonano wypadów przeciwko wrogowi. Chciałbym także
zobaczyć szczegółową analizę wypadków, do których doszło w lot-
nictwie myśliwskim we wspomnianym tygodniu oraz poznać przy-
najmniej z tuzin przyczyn.
Trudno sobie wytłumaczyć te bezsensowne straty, które ponosimy
w czasie, gdy nasze dostawy są tak małe i powinniśmy rosnąć w siłę
przed wiosennymi walkami.

* Zwolennicy i wyznawcy poglądów EN.D. Buchmana (1878-1961), ame-


rykańskiego ewangelisty i założyciela ruchu Moralne Rozbrojenie, który
podkrdlał znaczenie czystości, uczciwości i altruizmu w oparciu o wiarę
w Boga (przyp. tłum.).
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 433

LUTY
Premier do szefa sztabu imperialnego 22 lutego 1942
l. Ponieważ pan Lyttelton, minister stanu, wyjeżdża z Kairu, zasta-
nawiam się nad pewną zmianą rozporządzeń, a mianowicie:
a) Generał Auchinleck zostałby naczelnym dowódcą trzech rodza-
jów wojsk: morskich, lądowych i powietrznych.
b) Pozostający w Kairze minister, który przejąłby wszystkie obo-
wiązki pana Lytteltona, odgrywałby dodatkowo większą rolę
w czuwaniu nad właściwym pokierowaniem służbami znajdują­
cymi się na tyłach i odpowiednim ich wykorzystaniem.
2. Sprawą istotną jest znalezienie przyczyn, które powodują, iż nasz
wysunięty serwis jest znacznie gorszy od serwisu przeciwnika oraz
odpowiedzi na pytanie, dlaczego w walce utrzymuje się tak mała
część naszych czołgów.
3. W ciągu najbliższych dni chciałbym poznać Pana osobiste zda-
nie.
Premier do ministra lotnictwa
i szefa sztabu lotnictwa 26 lutego 1942
1. W wielu kręgach uważa się, że zbyt szczegółowe rejestrowanie
bieżących działań wojennych osłabia propagandowy efekt osiągnięć
naszych sił powietrznych. Wielu ludzi wyłącza radio, gdy przychodzi
kolej na wiadomości dotyczące lotnictwa. Doniesienia są właściwie
zawsze takie same, co doprowadza do zamazania rzeczywistego ob-
razu. Szkoda, że tak się dzieje, ponieważ wspaniałe wyczyny i wyjąt­
kowe wydarzenia nie zawsze są wyodrębniane i nie poświęca im się
tyle uwagi, na ile zasługują.
2. Radziłbym Panu przyjąć znacznie bardziej selektywny system
doboru informacji nie tylko tych, które znajdują się w komunikatach
i przekazach radiowych, ale także w raportach dla Gabinetu. Nigdy
nie uważano tego za konieczne, aby np. z frontów wielkich armii
podawać dokładny spis codziennych rajdów z rowów strzeleckich,
czy wypadów strzelców. Walki mające rutynowy charakter, prowa-
dzone na różnych teatrach, zamiast codziennego pracochłonnego ka-
talogu danych powinny być z pewnością streszczane raz w tygodniu,
np.: "W zakresie walk powietrznych był to dla Malty ciężki (lub pra-
cowity) tydzień, wykonano tyle a tyle wypadów, zestrzelono tyle sa-
molotów przeciwnika" itd. Jeśli postępowałoby się według takiego
modelu, każde wydarzenie w rodzaju strącenia 20 czy 30 samolotów
nieprzyjacielskich robiłoby na opinii publicznej odpowiednie wraże­
nie. W obecnej sytuacji codzienna opowiastka ministra lotnictwa, za-
434 JAPONIA ATAKUJE

miast stać się źródłem inspiracji, naraża się na zyskanie miana nu-
dziarstwa. Za wszelką cenę należy unikać monotonnego powtarzania.

Premier do ministra lotnictwa 28 lutego 1942


Przygotowałem następującą tabelę,która pokazuje liczbę samolo-
tów zniszczonych i uszkodzonych w wyniku działań przeciwnika
oraz w wypadkach lotniczych w 1941 r.

W wyniku Wypadki
działań
przeci wnika
samoloty samoloty . samoloty
operacyjne operacyjne szkoleniowe

Zniszczone, nie nadające


się do naprawy
1900 2500 1100

Nadające się do naprawy:


tylko w warsztatach 300 2900 1500
przez zespół z warsztatów - 3300 1300
przez personel naziemny - 1800 1900

To prawda, że prawie wszystkie uszkodzone samoloty da się napra-


wić i ostatecznie powracają one do służby, ale oznacza to wiele robo-
czogodzin wykwalifikowanego personelu. Nawet bez znajomości do-
kładnych liczb, nie można mieć chyba wątpliwości, że znacznie wię­
kszą część wysiłków Ministerstwa Przemysłu Lotniczego trwoni się
na naprawę maszyn, które ulegają zniszczeniu lub uszkodzeniu nie na
skutek działań przeciwnika, lecz w wypadkach podczas lotu.
Chciałbym się dowiedzieć, jakie proponuje Pan poczynić kroki, aby
uzdrowić tę niezadowalającą sytuację.

MARZEC

Premier do generała 1smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 2 marca 1942
1. Jestem coraz bardziej zaniepokojony niedogodnościami, jakie
wypływają z obecnego systemu równej reprezentacji oficerów mary-
narki, sił lądowych i powietrznych przy wszystkich okazjach i w za-
kresie każdego z różnorodnych problemów, co dotyczy zarówno ko-
mitetów, jak i dqwództwa. Ma to paraliżujący wpływ na ducha walki,
jaki wynika z faktu, że prawie zawsze przebywający ze sobą oficero-
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 435

wie trzech służb (z wyjątkiem tych najwyższych rangą) przedstawiają


sumę swoich obaw i trudności.
2. Zdaje mi się, że powinniśmy zmierzać w kierunku wyznaczania
naczelnych dowódców w poszczególnych rejonach oraz do zadań
specjalnych. Nowym elementem w tym systemie byłby dowódca ds.
zadań, którym czasami mógłby być admirał, generał albo ktoś z lot-
nictwa. Dotyczyłoby to także sfery prac sztabowych i połączonego
planowania. W wypadku konieczności opracowania jakiegokolwiek
projektu, do sporządzenia planu należy wyznaczyć oficera z jednego
z trzech rodzajów służb, a innych do pomocy. Wybór poszczególnego
rodzaju wojsk zależałby od
a) charakteru operacji i dominacji w niej jednej ze służb
oraz
b) osób wchodzących w grę.
3. Byłbym zobowiązany, gdyby mógł Pan poświęcić tym spra-
wom więcej uwagi.
Premier do ministra ds. domini6w 4 marca 1942
(do wglądu dla lorda tajnej pieczęci)
Doprawdy nie widzę sensu we wpompowywaniu tego całego pesy-
mizmu [ocena sytuacji na Dalekim Wschodzie] w każdy zakątek Im-
perium. Stało się to zwyczajem, który spowoduje wielkie szkody
wszędzie tam, gdzie ów pesymizm dotrze. Czy informacje te zostały
już puszczone w obieg? Ogólnie rzecz biorąc, za dużo się mówi. Za
parę miesięcy obraz rzeczywistości i panujący nastrój mogą być cał­
kiem odmienne.
Premier do pułkownika Jacoba 5 marca 1942
Czy na Dalekim Wschodzie jest duża liczba personelu naziemnego,
którego dywizjony zostały zniszczone? Czy w nowym planie osoby te
zostały uwzględnione? Personel naziemny lotnictwa zajmuje w kon-
woju prawie tyle miejsca, co dywizja bojowa.
Premier do szefa sztabu imperialnego 5 marca 1942
Co oznacza stwierdzenie: ,,Nie udało się zmusić do milczenia sta-
nowisk karabinów maszynowych"? Brzmi to dziwnie jak na opis wal-
ki. W rzeczywistości można mówić tylko o potyczce. Jeśli chcieliby-
śmy mówić o stłumieniu stanowisk broni maszynowej, należałoby
sprowadzić kilka dział i otworzyć ogień artyleryjski.

Premier do lorda tajnej pieczęci 8 marca 1942


W zeszłym roku zwołałem kilka "parlamentów pancernych"
w obecności wszystkich dowódców dywizji. Wyglądali na świetny
436 JAPONIA ATAKUJE

zespół. Oczywiście doświadczenia zdobywane na froncie powinny


stymulować proces ciągłych zmian.
Nie jestem pewien, czy prędkość jest najważniejszym wymogiem
w stosunku do czołgów, a na pewno nie w odniesieniu do wszystkich.
O tym, czy dochodzi do bezpośredniej walki czołgu z czołgiem decy-
duje opancerzenie i artyleria. Broń przeciwpancerna szybko rośnie
w siłę i "cienkoskóre zwierzęta" będą narażone na coraz większe ry-
zyko.

Premier do lorda Cherwella 10 marca 1942


Zgadzam się z ogólnym zarysem Pańskiego dokumentu [na temat
dalszego ograniczenia spożycia wśród ludności cywilnej]. Jestemjed-
nak szczególnie przeciwny ogromnemu opodatkowaniu przedstawień
i widowisk. Warto by było, wraz z rozsądnym racjonowaniem chleba,
wprowadzać bardziej wartościową żywność, jaką dostajemy w ra-
mach umowy Lend-Lease. Lepiej jest zachować reglamentację, niż
pozwolić na obniżenie zapasów. Zdarzają się skandaliczne przypadki
marnotrawstwa chleba, karmi się nim trzodę czy kurczaki. Sprawą
najważniejszą jest utrzymanie ceny na niskim poziomie, aby pełną
rację chleba mogli kupić nawet najbiedniejsi.
Potępiam politykę "najpierw ubóstwo", zbyt często wdrażaną
przez ludzi zadowolonych, gdy widzą jak szerzy się nędza i wy-
czerpanie spowodowane wojną, które według nich są wstępem do
kapitulacji.
Wartość wszelkiego rodzaju błyskotliwych propozycji powinna być
mierzona tonażem importowanych produktów. Jeśli możliwe jest
osiągnięcie daleko idących oszczędności w zakresie jakiegoś artyku-
łu, zastosujmy je; ale nie byłoby rzeczą mądrą, gdybyśmywprowa­
dzili szereg drobiazgowych ograniczeń, aby zadowolić lub starać się
zadowolić dziennikarzy z Fleet Street, którzy zwolnieni ze służby
wojskowej, nie dźwigają na swych barkach żadnego ciężaru odpowie-
dzialności, żywiąc się w restauracjach na Strandzie.
Powinien Pan przygotować mi jakieś propozycje w bardziej sto-
sownej formie.

Premier do szefa sztabu lotnictwa 13 marca 1942


Jak wygląda sytuacja z bombowcami nurkującymi dla armii? Minął
już chyba ponad rok, od kiedy lord Beaverbrook złożył na nie zamó-
wienie. Proszę o podanie dat, w tym także dat odbywających się
w Komitecie Obrony rozmów. Gdzie owe bombowce znajdują się te-
raz? Ile zostało dostarczonych? Jak zapowiadają się dostawy na nastę­
pne trzy miesiące? Co sądzi się o nich w kręgach lotników?
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 437

Premier do pierwszego lorda morskiego 13 marca 1942


Dowiedziałem się, że gdy Tirpitz został nieskutecznie zaatakowany
przez nasz samolot torpedowy, udało mu się wymknąć pod zasłoną
dymną. Dlaczego takiego manewru nie zastosował admirał Phillips?
Czy nie dysponował środkami do wytworzenia dymu? Czy jego nisz-
czyciele nie mogły postawić zasłony dymnej? Czy może bały się usz-
kodzić działa przeciwlotnicze?

Premier do ministra wojny,


lorda Leathersa oraz lorda Cherwella 13 marca 1942
Usilnie proszę, by Panowie spotkali się w jak najszybszym, dogod-
nym dla Was czasie i przedyskutowali problemy poruszone w tych
aktach. *
Czy to prawda, że Ministerstwo Wojny jest winne wysłania dwóch
dywizji australijskich bez żadnej wzmianki o desantach bojowych,
natomiast ze wszystkimi nie rozłożonymi pojazdami? Jak dużo trans-
portu morskiego zmarnuje się w związku z tym? Proszę mi poradzić,
jakie dyrektywy należy wydać w przyszłości w ramach ogólnej poli-
tyki.

Premier do ministra informacji 22 marca 1942


Z pewnością jest możliwym zwrócenie uwagi właścicieli czy wy-
dawców gazet na fakt, że przed opublikowaniem artykułów wyraża­
jących poparcie dla poszczególnych operacji, bądź zanim się podkre-
śli niebezpieczeństwa związane z pewnymi miejscami, należy się
skonsultować z doradcą wojskowym przy Ministerstwie Informacji.
Generał Lawson potrafi w pełni udzielić rady w tej sprawie. Np. jeśli
założyć, że musielibyśmy zająć Wyspę Niedźwiedzią albo Spitsber-
gen, artykuły opowiadające się za taką operacją w znaczny sposób
potęgowałyby niebezpieczeństwo, na jakie narażeni są żołnierze. Al-
bo z kolei artykuły zwracające uwagę, że Wyspa Czwartkowa czy
Bożego Narodzenia jest bardzo ważnym punktem strategicznym
i powinno się wytężyć siły dla jego odzyskania, albo że lokalna spo-
łeczność jest bardzo zaalarmowana czy też że poczyniono specjalne
kroki w celu wprowadzenia w życie zaciemnienia - prowadziłyby do
skoncentrowania uwagi wroga na tych miejscach i zwiększenia sto-
pnia niebezpieczeństwa. Zasada ta nie może być zbyt surowa ani na-

* Na temat rozkładania ciężarówek na części w celu jak najefektywniejszego


wykorzystania miejsca na statkach (przyp.oryg.).
438 JAPONIA ATAKUJE

rzucona zbyt gwałtownie, co mogłoby sparaliżować wszelkie speku-


lacje, ale przed publikacją artykułu zalecałbym konsultacje. Żaden
kraj nie mówi wrogowi o wszystkich swych zamierzeniach ani o naj-
bardziej czułych miejscach.
O wiele poważniejszym przypadkiem jest inwazja na kontynent.
Trwająca całą wiosnę agitacja w prasie brytyjskiej na rzecz opera-
cji desantowej na kontynent z całą pewnością będzie kosztowała
wiele ofiar w ludziach z naszej strony - jeśli do tego kiedykolwiek
dojdzie - ponieważ wzmaga ona przygotowania i prowadzi do
wzmocnienia fortyfikacji po drugiej stronie Kanału. Zdaję sobie
sprawę, że stawia to prasę w trudnej sytuacji. Lecz, jeśli desant
zostanie podjęty, postawi to także w trudnej sytuacji żołnierzy,
którzy zostaną zabici, i ich rodziny. Jestem pewien, iż tego rodzaju
argumenty trafią do właścicieli i wydawców, jeśli będą wsparte
Pańskim autorytetem i wpływem.
Kiedy operacje są zaplanowane lub są w toku, domysły mają rów-
nie szkodliwy wpływ, jak przeciek informacji. Wróg nie wie, czy nie
jest to przeciek. Może się zdarzyć, że trzeba zrezygnować z obiecują­
cych operacji z powodu dyskusji prasowych na ich temat. Jeśli ma się
dla nas rozpocząć okres operacji ofensywnych, uważam to wszystko
za niezwykle istotne. Niewiele pociesza mnie teoria, że tak dużo się
pisze, iż treści artykułów anulują się wzajemnie. Nieprzyjaciel jest
bardzo inteligentny, a nasze gazety, przez Lizbonę, docierają do niego
w ciągu paru dni. Wszystko dokładnie się przesiewa i porównuje z
informacjami z innych źródeł.

Premier do generała Ismaya 29 marca 1942


Proszę o przekazanie lordowi Hankeyowi następującej informacji:
"Mając na uwadze opinie, wygłoszone przez Pana w Izbie Lordów
na temat późnych posiedzeń dotyczących spraw obronnych, premier
zbadał tę kwestię.
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy całkowita ich liczba wynosi
19, czyli mniej więcej trzy na miesiąc. Przynajmniej połowa z tych
zebrań zakończyła się przed północą."

Premier do szefa sztabu imperialnego


oraz naczelnego dowódcy Home Forces 30 marca 1942
Jeśli mamy wierzyć najnowszym szacunkom Ośrodka Połączonego
Wywiadu [dotyczącym liczby jednostek desantowych czołgów posia-
danych przez Niemców], można zarzucić wszelkie opowieści na te-
mat 800 specjalnie skonstruowanychjednostek oraz opartą na tej licz-
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 439

bie dedukcję co do skali inwazji. Zawsze podchodziłem sceptycznie


do tej liczby i uporczywie kwestionowałem wiarygodność pogłosek.
Mam nadzieję, że wszystkie nasze kalkulacje są aktualizowane.

KWIECIEŃ

Premier do pierwszego lorda Admiralicji 2 kwietnia 1942


l. Nowy program budowy statków. Proszę o szczegóły odnośnie
2250-tonowych niszczycieli, jakie zamierzacie budować. Nie rozu-
miem, jak będą mogły stanowić one osłonę przed samolotami torpe-
dowymi porównywalną do takiej, jaką są myśliwce operujące z lotni-
skowców. Czy ma to jakiś związek z tragedią, która spotkała okręty
Prince ofWales i Repulse? Jak daleko od floty bojowej, która ma być
ochraniana, owe osłonowe niszczyciele mają być umiejscowione?
Proszę o podanie argumentów.
2. Naturalnie niechętnie odnoszę się do niszczycieli, na których
wybudowanie potrzeba 21 miesięcy, wówczas gdy mnożąca się liczba
U-bootów wymaga ponad wszystko przeciwstawienia im liczby jed-
nostek i tempa budowy. Jeśli spojrzeć na to z ogólnego punktu widze-
nia, nieopancerzonajednostka o wyporności 2250 ton - tzn. praktycz-
nie klasy niszczyciela Scout - jest zaprzeczeniem wszelkich zdro-
wych zasad budownictwa okrętowego. Proponuje Pan okręt, który nie
byłby ani krążownikem, ani niszczycielem, na który polowałyby ra-
czej U-booty, a nie odwrotnie, i który jak sobie wyobrażam, wraz
z załogą 180 oficerów i marynarzy, pozbawionych najmniejszej na-
wet osłony pancernej, narażony byłby na zniszczenie przez lekki krą­
żownik.
3. Jeśli te dwie flotylle bardzo dużych niszczycieli przekształciłoby
się w większą liczbę niszczycieli typu możliwego do zbudowania
w ciągu roku, to ile tych drugich moglibyśmy uzyskać?
4. Mieszanie typów okrętów jest wielkim błędem. Marynarka z po-
wodzeniem oparła się pokusie pomnożenia starego Swifta.
5. Fakt, że zachodzi konieczność budowania tych niezwykle sil-
nych i kosztownych (dla wysiłku zbrojnego) niszczycieli, które mają
służyć jako osłona dla floty bojowej, jest kolejnym argumentem prze-
mawiającym przeciwko całej koncepcji pancernika.

Premier do ministra przemysłu, ministra zaopatrzenia,


generała Ismaya, dla Komitetu Szefów Sztabu 3 kwietnia 1942
l. Czołgi" Churchill". Należy zweryfikować naszą politykę. Do-
starczono 1185 czołgów, z czego około 900 znajduje się w rękach
440 JAPONIA ATAKUJE

żołnierzy. W ciągu kolejnych sześciu miesięcy możemy albo wypro-


dukować 1000 nowych, ze wszelkimi naj nowszymi udoskonaleniami
i wyposażyć wszystkie w 6-funtowe działa, albo wykonać 500 no-
wych oraz przerobić 500 z tych 1185. Trzeba z rozwagą zastanowić
się nad plusami i minusami.
2. W żadnym konkurencyjnym przedsiębiorstwie w czasie pokoju
nikt nie przejmowałby się liczbą 1185, błyskawicznie przechodząc do
nowej udoskonalonej produkcji. Jeślibyśmy postąpili w taki sposób,
mielibyśmy 1000 nowych plus 1185. Wszystkie nowe byłyby wypo-
sażone w 6-funtowce; wszystkie z partii 1185 - w 2-funtowce. Łącz­
nie 2 185. Jeśli przerobimy starą partię ze szkodą dla nowej produkcji,
będziemy mieli 500 nowych, 500 przerobionych i 685 starych, nie
udoskonalonych - w sumie 1685.
3. Opowiadając się za przerabianiem czołgów, jesteśmy stratni
o 500 sztuk i stoimy przed koniecznością wyrzucenia 500 2-funto-
wych wieżyczek armatnich, których zastosowania nie przewidują na
razie żadne propozycje. Byłoby to niepowetowaną stratą. Decyzja
zależy od jakości tych 1185 sztuk. Jaka dokładnie jest ich wartość
w postaci, w jakiej znajdują się obecnie? Nie można przecież powie-
dzieć, że są bezużyteczne. Z każdych dwóch,jakie są na wyposażeniu
wojska, tylko jeden jest w naprawie. Jest to mniej więcej taka sama
proporcja, jak w wypadku "matyld", a dla różnego rodzaju czołgów
krążowniczych proporcja ta wynosi 3 do 1. Czy nie lepiej jest mieć
tysiąc nowych 6-funtowych "churchillów" oraz jednocześnie jak naj-
lepiej wykorzystać te 1185? Sam osobiście zamierzam zająć się prze-
analizowaniem możliwych sposobów ich zastosowania. 200 czy 300
najgorszego typu można by użyć do obrony lotnisk. Resztę powinno
się stopniowo przerabiać, nie hamując nowej produkcji.
4. Tymczasem należałoby się zatroszczyć o wykorzystanie pozosta-
łych z owych 1185. Niektórych można użyć w celach szkoleniowych.
Wypowiada się o nich dobrze Kanadyjska Brygada Przeciwpancerna
mówiąc, że kiedy znajdują się w rękach kierowców wprawionych
w prowadzeniu traktorów liczba awarii znacznie się zmniejsza. Czy
nie możemy za pomocą premii itp. oraz intensywniejszej praktyki
wyrobić podobnej sprawności u kierowców brytyjskich? Trzeba o to
spytać dowódców jednostek. Kolejne pytanie, jakie należy im zadać,
to czy awarie "churchillów" nie blokują nadmiernie polowych war-
sztatów. Jeśli tak jest, część z nich można chwilowo odstawić na bok
do czasu dotarcia nowych, 6-funtowych "churchillów". Pełne uzbro-
jenie jednostek pancernych może się w związku z tym przedłużyć,
jeśli mieć na uwadze oddalenie się niebezpieczeństwa bezpośredniej
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 441

inwazji. Możliwe jest wydanie zarządzeń, które by zapewniły, że ża­


den z 1185 czołgów nie zostanie użyty poza naszym krajem.
5. Biorąc pod wzgląd wszystkie aspekty sprawy zdają się przewa-
żać argumenty przemawiające za pozostawieniem 1185 czołgów bez
przeróbek, przy jednoczesnym jak najlepszym wykorzystaniu ich
oraz ich 2-funtowych dział. Chciałbym, aby Ministerstwo Zaopatrze-
nia oraz Sztab Generalny rozważyły tę sprawę przed poniedziałkową
konferencją w Eastboume.

Premier do szefa sztabu lotnictwa 4 kwietnia 1942


1. Czy widział Pan zestawienia liczbowe, jakie sir Arthur Street
przesłał mi na temat względnej produkcji lotniczej, aktualnej i perspe-
ktywicznej, obydwu stron biorących udział w wojnie? Jeśli są zgodne
z prawdą - ręczy za nie, powołując się na autorytet sztabu lotnictwa-
wygląda na to, że proporcja liczby pilotów do liczby samolotów może
wkrótce zostać odwrócona i tym razem może zabraknąć tych pier-
wszych. Liczby te na pewno uzasadniają Pańską politykę tworzenia
nowych dywizjonów, nie tylko mających zastąpić te, które zostały
wysłane za granicę, ale także stworzenia dodatkowego potencjału.
2. Konieczność wywierania nacisku na wroga w ciągu sześciu ko-
lejnych miesięcy oraz zmuszania go do użycia kurczącego się lotnic-
twa nie podlega dyskusji. Czy mógłby mi Pan podać kilka liczb ilu-
strujących przewidywane straty obydwu stron? Państwa Osi muszą
rozwinąć i angażować lotnictwo w stopniu większym niż alianci, po-
nieważ duża część brytyjskiego i amerykańskiego potencjału powie-
trznego nie może być wykorzystana na froncie, podczas gdy Niemcy
walczą z Rosją, wcześniej z Maltą oraz w Libii; a Japonia [walczy] na
wszystkich frontach jednocześnie. W naszym interesie leży angażo­
wanie sił tam, gdzie to tylko możliwe i kiedy tylko możliwe. Nasze
zadanie będzie polegało na zastosowaniu jak najszerszej płaszczyzny
ataku. I tu swój wredny łeb podnosi znowu transport.
3. Proszę mi powiedzieć, co Pan sądzi o [bezpieczeństwie] wielkiej
liczby żołnierzy zakwaterowanych w hotelu Boumemouth. Jeśli ame-
rykańska produkcja ruszy zgOdnie z obietnicami, wszyscy ci ludzie
będą w bardzo niedługim czasie potrzebni.

Premier do ministra wojny 4 kwietnia 1942


1. Jeśli chce Pan osiągnąć skuteczną redukcję [w zakresie pojaz-
dów], musi Pan zmierzać do cięcia, powiedzmy, 35%, a następnie
zobaczyć, na ile może się Pan do tej liczby zbliżyć. Będzie Pan musiał
walczyć o każdy cal prowadzącej do tego drogi. Byłbym zadowolony
ze wstępnego raportu za jakiś tydzień.
442 JAPONIA ATAKUJE

2. Rozsądnym wyjściem byłoby wydanie konkretnego rozkazu, iż


bez specjalnego pozwolenia Komitetu Szefów Sztabu wydawanego
wyłącznie dla transportu, który przewidziany jest dla desantów bojo-
wych, na pokład statku nie mają być ładowane żadne nie rozłożone na
części środki transportowe. W wyniku przewożenia z Bliskiego
Wschodu do Australii wszystkich ciężarówek australijskich bez
uprzedniego wymontowania kół, transport morski został narażony na
duże straty.

Premier do generała lsmaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 7 kwietnia 1942
1. Wysuwane przez Sztab Genentlny potrzeby armii nie pozostają,
jak się wydaje, w żadnej relacji z istniejącymi czy przewidywanymi
zasobami, a jeśli zostałyby zaspokojone, miałoby to destruktywny
wpływ na zasadę niezależności RAF-u.
Wyglądałoby na to, że z tego względu Sztab Generalny powinien
dokładnie rozważyć i skomentować punkt widzenia Ministerstwa
Lotnictwa, zmierzając do zaakceptowąnią słusznych punktów
i zminimalizowania istniejących różnic.
2. Olbrzymie niebezpieczeństwo tkwi w związaniu przez armię
ogromnej części sił powietrznych, z których większość musiałaby
czekać miesiącami albo latami na kontakt bojowy z nieprzyjacielem.
3. Prośba Sztabu Generalnego o 2484 specjalnie zaprojektowane
samoloty transportowe przekracza raczej wszelkie bieżące możliwo­
ści. Pragnęjednak zwiększenia wojsk powietrznodesantowych do naj-
wyższego poziomu najszybciej jak tylko można. Należy przygotować
metodę przystosowywania wszystkich wychodzących z użycia bom-
bowców do celów przewożenia wojsk albo spadochronowych, albo
zwykłych. Wmontowanie nowych komór do istniejących maszyn nie
powinno sprawić przemysłowi zbyt wielu trudności, ale trzeba powo-
łać specjalny oddział przystosowawczy i opracować dobry plan.
4. Sceptycznie podchodzę do stwierdzenia Ministerstwa Przemysłu
Lotniczego, iż potrzeba "przynajmniej czterech lat na wyprodukowa-
nie nowych maszyn w liczbie zaspokajającej potrzeby transportowe."
Biorąc pod uwagę jak bardzo niski i prosty jest standard wymaganej
wydajności, wszystkie części składowe tego problemu muszą być
znane. W różnorodnych modelach można zastosować nie używane
silniki i inne części. Jedyną istotną kwestią jest wytwarzanie "latają­
cych autobusów", a jednorodność nie jest ważna, dopóki zapewnione
jest bezpieczeństwo. W ramach długoterminowego planu Stany Zjed-
noczone być może będą chciały uruchomić produkcję klasy specjalnie
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 443

zaprojektowanych samolotów transportowych, które także byłyby


nam udostępnione. Co się robi obecnie w tym kierunku?
5. Tymczasem, mam nadzieję, że w kraju wysunięte zostaną propo-
zycje dotyczące zwiększenia programu transportu lotniczego. Trans-
portowców nie trzeba koniecznie dopracowywać tak, jak by się robiło
damski neseser. Istniejące propozycje Ministerstwa Lotnictwa są do-
kładnie dopasowane do jednostek taktycznych, jakie samoloty mają
przewozić. Wszelkie środki dodatkowe muszą w pierwszej kolejności
obejmować wszystko, co może być przystosowane do przewozu ludzi
albo zaopatrzenia. Chciałbym zobaczyć ustalenia proponowane dla
dywizji powietrznodesantowej. Ufam, że będzie się gruntownie prze-
strzegało zasady prostoty i unikało wymyślnych dodatków. Bardzo
pomocna byłaby informacja, co robią Niemcy.
Premier do lorda przewodniczącego Rady 11 kwietnia 1942
1. Pańskie propozycje zawarte w piśmie na temat węgla, z wyjąt­
kiem propozycji transferu 7 tys. wyszkolonych żołnierzy z armii po-
lowej do kopalni, zyskały ogólną zgodę. Tych 7 tys. żołnierzy, przy
założeniu, że ich wydajność byłaby taka sama jak przeciętnych górni-
ków, mogłoby w ciągu roku wydobyć 2 miliony ton węgla. Skutki
takiego przemieszczenia warmii w tym krytycznym momencie były­
by jednak bardzo poważne i mam nadzieję, iż wykorzysta się wszy-
stkie inne możliwości w celu dostarczenia tych 2 mln ton. Już na
pierwszy rzut oka wydaje się, że możliwości mniej szkodliwych dla
naszego ogólnego wysiłku zbrojnego jest dużo:
a) Skorzystanie z rezerwy węglowej w liczbie 12 mln ton.
b) Wprowadzenie systemu oszczędnościowego polegającego na
przydzieleniu węgla poszczególnym użytkownikom, tak jak to
jest w wypadku innych surowców.
c) Dalsze oszczędności w gałęziach przemysłu wojennego.
d) Zmniejszenie zużycia w przemyśle, z wyjątkiem przemysłu
zbrojeniowego
e) Zmniejszenie programu eksportowego.
t) Rekompensata pięniężna dla górników za rezygnację z części ich
normalnych deputatów węglowych.
g) Skierowanie do kopalń dużej liczby niewykwalifikowanej mło­
dzieży od 18 do 19 roku życia.
h) Nakłonienie części przechodzących na emeryturę górników do
pracy przez jeszcze jeden rok lub udzielenie im na to zezwolenia.
i) Rozszerzenie prac odkrywkowych.
j) Nakłonienie górników do pracy przez dodatkowe 15 minut w tygo-
dniu.
444 JAPONIA ATAKUJE

Ze względu na te wszystkie możliwości, z których każda może oz-


naczać prawie milion ton rocznie, nie powinno być żadnych trudności
z dostarczeniem 2 mln ton, a tym samym z uniknięciem wyrządzenia
szkody armii.
2. Dalsza pomoc przyjdzie wraz z realizacją wszystkich Pańskich
długoterminowych projektów; rozwiąże się także kwestia finansowa
dotycząca powiązania podatku od zysków wojennych z wydobytymi
tonami węgla.
3. Tymczasem Ministerstwo Wojny ma określić, ilu górników znaj-
duje się w siłach polowych Metropolii, jaką część stanowią robotnicy
przodkowi i ilu z nich jest przy walczących formacjach, tzn. wyłącza­
jąc transport, RASC, RAOC* i inne służby pomocnicze. Minister-
stwo Wojny znajdzie oczywiście 5 tys. ludzi z 12 tys., o których pro-
szono, wyznaczy się ich spośród ADGB (obrony powietrznej Wielkiej
Brytanii) i innych oddziałów sił polowych.
4. Mam nadzieję, że wszystkie te możliwości pozwolą na pokona-
nie zakrętu bez poczynienia w owym czasie niebezpiecznego kroku,
który zachwiałby zdolnością bojową naszej armii.

Premier do pierwszego lorda morskiego 12 kwietnia 1942


Czy może mi Pan podać szczegóły dotyczące sposobu zaopatrywa-
nia Malty za pomocą okrętów podwodnych? Rozumiem, że usunięcie
pewnych baterii bardzo zwiększa pojemność przewozową okrętu
podwodnego i chciałbym poinformować władze Stanów Zjednoczo-
nych o tych szczegółach, w celu wykorzystania ich przez Ameryka-
nów w zaopatrywaniu Corregidoru.

Premier do pierwszego lorda morskiego 14 kwietnia 1942


1. Proszę o podanie dat zakończenia naprawy Nelsona i remontu
Rodneya. Czy w przypadku tych dwóch okrętów, a także dwóch An-
sonów, prace trwały dzień i noc zgodnie z rozkazami Ministerstwa
Wojny sprzed czterech miesięcy?
2. Nie zamierza Pan chyba w obecnej gardłowej sytuacji wysłać do
remontu King George' a V?

* Royal Army Service Corps i Royal Army Ordnance Corps (przyp.oryg.)


[Służba Zaopatrzenia i Transportu Królewskich Wojsk Lądowych, Artyleria
Królewskich Sił. Zbrojnych]
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 445

3. Przeciwko jakim defektom w okręcie Malaya występuje admirał


Somerville? Jaką ten okręt rozwija prędkość i o ile mniejszy jest jego
zasięg w porównaniu z Valiantem? Czy jego działa są podniesione?
4. Admirał Cunningham powiedział mi, że załoga Valianta jest w
stanie pełnej gotowości, i nie mógł zrozumieć, dlaczego miałaby po-
trzebować dłuższego okresu na przygotowania. Był chyba bardzo za-
skoczony, kiedy mu powiedziałem, iż Pan nie sądzi, by była ona
w pełni gotowa do końca czerwca.
Premier do ministra spraw zagranicznych
oraz generała Ismaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 19 kwietnia 1942
Duża liczba niemieckich i włoskich jeńców wojennych znajduje się
obecnie w Egipcie, a także w Indiach. Ci w Egipcie są ciężarem dla
armii, a ponadto zagrażają wewnętrznemu bezpieczeństwu. Szcze-
gólnie chodzi o 8 tys. Niemców, których strzec musi duża liczba na-
szych żołnierzy.
2. Pan Hopkins zasugerował, że Stany Zjednoczone z chęcią zabio-
rą tych jeńców, jeśli zwrócimy się do nich z taką prośbą. Na pewno
powinno się zacząć od tych 8 tys. Niemców. Kursuje wiele amerykań­
skich statków, powracających pusto z portów Morza Czerwonego,
które z powodzeniem mogłyby ich zabrać.
Żadna specjalna eskorta nie będzie potrzebna.
3. Usilnie proszę o rozważenie tej kwestii oraz wysunięcie propo-
zycji działania. Należy się skonsultować z generałem Auchinleckiem.
Premier do generała Ismaya 25 kwietnia 1942
Proszę o dokładne informacje o usprawnieniach, jakie od czasu ja-
pońskiego ataku na początku kwietnia zostały poczynione w garnizo-
nie, siłach powietrznych i umocnieniach na Cejlonie. Jakie posiłki
dotarły już do Kolombo, jakie są w drodze oraz jakie znajdą się tam
do: a) końca maja, b) końca czerwca? Chciałbym otrzymać specjalny
raport dotyczący liczby lotnictwa i innych sił, jakie są potrzebne do
utrzymania Madagaskaru, jeśli zostanie zdobyty. Madagaskar powi-
nien mieć pierwszeństwo przed Kilindini, choć nie przed Kolombo.
Tę opinię musi jednak potwierdzić Komitet Szefów Sztabu.

Premier do generała Ismaya 26 kwietnia 1942


Jestem zdumiony widokiem pliku egzemplarzy, w jakich został po-
wielony ten "niezwykle tajny i osobisty" telegram. Który z oficerów
jest za to odpowiedzialny? Proszę mi podać zasady rządzące rozpro-
wadzaniem takiego dokumentu. Zamierzam poruszyć tę sprawę
w Gabinecie.
446 JAPONIA ATAKUJE

Premier do szefa sztabu lotnictwa 27 kwietnia 1942


Proszę o wysunięcie propozycji dotyczących zwiększenia liczby
wycofanych bombowców, które w szybkim czasie mogą znaleźć się
do dyspozycji wojsk powietrznodesantowych. W ciągu najbliższych
trzech miesięcy należałoby ich znaleźć przynajmniej sto. Przy 10 tys.
odważnych ludzi nie możemy się już dłużej obejść 32 samolotami,
które mają do dyspozycji.

Premier do ministra wojny 28 kwietnia 1942


1. Dokładnie przeanalizowałem proponowaną obecnie nową orga-
nizację dywizji pancernych oraz piechoty i nie muszę chyba mówić,
powołując się na opinię, jaką kilkakrotnie już wyrażałem, jak bardzo
się z nią zgadzam. Ścisłe i harmonijne połączenie sił pancernych
z piechotą jest czynnikiem istotnym, jeśli piechota ma odzyskać swe
prawa wiodącej siły na polu walki. Rzeczą mądrą wydaje mi się także
nacisk, jaki Niemcy w dywizjach pancernych kładą na artylerię. Mó-
wiąc krótko, zdaje się, że na zmianach zyskają zarówno dywizje pan-
cerne, jak i artyleria. Nie chce mi się wierzyć, by jakikolwiek generał
mający wybór między istniejącą dywizją piechoty a nową - zmiesza-
ną z elementem pancernym, wahał się wybrać tę nową. W przypadku
konieczności zastosownania zmasowanych formacji wojsk pancer-
nych, dywizje pancerne można łatwo zgrupować, w taki sam sposób,
w jaki brygady i dywizje kawalerii były używane w przeszłości do
tworzenia korpusu kawalerii. Takie przegrupowanie wyrastałoby
oczywiście z taktycznych wymogów konkretnej operacji i konkretne-
go teatru działań wojennych i nie musi mieć stałej kadry czy ustalo-
nych z góry założeń.
2. Chciałbym dowiedzieć się, jaka jest siła i skład Home Field Ar-
my przecl i po reorganizacji. Interesują mnie następujące aspekty:
a) bataliony piechoty,
b) liczba dział na wyposażeniu artylerii polowej (łącznie z haubica-
mi),
c) artyleria przeciwlotnicza i jednostki przeciwpancerne,
d) wszelkiego rodzaju broń maszynowa,
e) wszelkiego rodzaju wozy bojowe,
f) wszelkiego rodzaju wozy niebojowe,
g) sztab,
h) liczby dotyczące wszelkiego rodzaju dostaw, transportu i służb
administracyjnych,
i) całkowita liczba oficerów i żołnierzy wszystkich stopni.
3. Porównując nowe tabele z tymi dotyczącymi niemieckiego sy-
stemu, warto by przetestować naszą nową strukturę za pomocą liczby
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 447

określającej stosunek sztabowców na szczeblu dywizji i brygady do


łącznego rozmiaru dywizji. Można to również zastosować do służb
łączności i jednostek pocztowych. Nie musi to oczywiście świadczyć
o słuszności Niemców, niemniej wydaje mi się, że okaże się, iż mają
więcej walczących żołnierzy w stosunku do dowódczej "góry".

MAJ

Premier do ministra przemysłu 1 maja 1942


Z marcowego raportu wynika, że produkcja samolotów kształtuje
się wciąż znacznie poniżej planowanej liczby. W zakresie ciężkich
bombowców brakuje 1/5, w przypadku lekkich bombowców - prawie
1/2. Po obietnicach, iż prognozy są naprawdę realistyczne, jest to
źródłem niezwykle dużego zawodu, zwłaszcza gdy dotyczy długiego
miesiąca. Mam nadzieję, że będzie Pan w stanie znaleźć rzeczywiste
przyczyny hamujące, tak aby można było nakreślić właściwy obraz
sytuacji.
Nie przedstawiono jeszcze ani programu potrzeb w zakresie poten-
cjału roboczego, który przez długi czas był znakomity, a o który prosił
Pan na ostatnim spotkaniu; ani raportu na temat specjalistycznego
wojennego sprzętu maszynowego wraz z wykazem dotyczącym pod-
wójnej zmiany oraz modeli, których brakuje.
Czy możemy absolutnie liczyć na wystarczające przydziały magne-
zu z Ameryki w drugiej połowie bieżącego roku? Na podstawie [tego]
raportu dostawy będą wynosiły zaledwie 10 600 ton, podczas gdy
potrzebujemy 14900 ton.
Zauważyłem, że w powyższym raporcie nie wspomn!ano o śmi­
głach. Zeszłej jesieni sytuację uznano za niepokojącą i wygląda na to,
że trudności nie zostały przezwyciężone. Jest to niezwykle poważna
sprawa i należy zrobić wszystko, by ją natychmiast uporządkować.

Premier do szefa sztabu lotnictwa 1 maja 1942


[1.] Chciałbym do jutra otrzymać raport dotyczący proponowanej
na maj polityki bombardowania, wraz ze spisem głównych celów, w
jakie bombowce mają uderzać. Zdaję sobie sprawę, że naszymi dzia-
łaniami rządzi zmieniająca się z dnia na dzień pogoda, proszę więc
o plan nie uwzględniający warunków atmosferycznych.
2. Na pewno widział Pan apel generała Dobbiego o interwencję
lotnictwa bombowego na Sycy Iii. Może się to okazać konieczne w ce-
lu udaremnienia ataku uprzedzającego lądowanie fali naszych spitfi-
re'Ów. Jak Pan by to zrobił? Czy w celu zbombardowania Sycylii
448 JAPONIA ATAKUJE

mogłyby polecieć z Anglii wellingtony; wylądowałyby one na lotni-


skach Malty i następnej nocy wróciły do kraju, ponownie zrzucając
ładunek bomb? Jeśli nie wellingtonów, to jakich samolotów by Pan
użył? Jest naturalnie zrozumiałe, że w razie gdyby do tego doszło,
byłaby to bardzo kosztowna akcja. Usilnie proszę o opracowanie jak
najlepszego planu.
3. Czy zostanie dziś wysłana nad Tirpitza jednostka PRU*? Dzięki
temu moglibyśmy się przekonać, czy dookoła niego są holowniki.
Informacja ta jest niezwykle istotna.
Premier do pierwszego lorda Admiralicji,
pierwszego lorda morskiego 4 maja 1942
[1.] Istnieje prawdopodobieństwo, że nie będziemy mogli używać
King George' a V przez co najmniej trzy miesiące, a później będzie
on wymagał długiego okresu przygotowawczego. Proszę więc o roz-
ważenie następującego planu, który pozwoli nam przetrwać ten kry-
tyczny czas:
2. Niech cała załoga King George' a V zostanie jednocześnie wysła­
na na dwutygodniowy (albo jakikolwiek inny stosowny) urlop.
W tym czasie należy dokonać transferu załogi Ansona na King Geor-
ge' a V, a ludzie z King George' a V przejdą w całości jako zintegrowa-
na, wysoce wyszkolona jednostka na Ansona, który jest prawie pod
każdym względem identycznym okrętem. W ten sposób przygotowa-
nie Ansona ograniczyłoby się niemalże wyłącznie do sprawdzenia
jego właściwości materiałowych. Ta zamiana powinna oszczędzić
przynajmniej miesiąc lub 6 tygodni z czasu przewidzianego na przy-
gotowanie okrętu do bitwy.
Premier do generała 1smaya 6 maja 1942
Bardzo mi się to nie podoba. Zasadnicznym celem było dostarcze-
nie Bliskiemu Wschodowi purchawek** na czas bitwy, jaka mogła się
tam rozpocząć. Obecnie mamy ich w obydwu miejscach akurat tyle,
że w żadnej ewentualnej operacji nie odegrałyby one znaczniejszej
roli. Poświęciłem nieco starań, aby wydostać je stąd dla Bliskiego
Wschodu przed listopadową walką, ale i tak wprowadzenie ich do
walki w liczbie mającej znaczenie okazało się niemożliwe.

* Jednostka rozpoznania fotograficznego - Photographic Reconnaissance


Unit - RAF-u (przyp.oryg.).
** Powietrzne bomby przeciwpancerne wynalezione przez pułkownika Jeffe-
risa (przyp. oryg.).
V~VD~;::'~.c LJU.r..UMn.l'\l~1 l UCrC;::'LC rKC1V11CKł\

Premier do pierwszego lorda Admiralicji,


pierwszego lorda morskiego 6 maja 1942
Byłbym zadowolony, gdybyście przesłali ode mnie następującą de-
peszę:

Premier do naczelnego dowódcy Floty Wschodniej


Byłbym wdzięczny, gdyby wyraził Pan swą opinię przede wszy-
stkim o następujących sprawach:
a) porównania wartości obronnej trzech skoncentrowanych lotni-
skowców, w ramach wzajemnej obrony, z pojedynczym lotni-
skowcem,
b) szczególnego niebezpieczeństwa ataku nieprzyjacielskich samo-
lotów przed świtem i najlepszego sposobu stawienia im czoła i
c) jaka w przypadku każdego lotniskowca byłaby najlepsza propo-
rcja między myśliwcami a samolotami torpedowymi i jakimi
środkami rozporządzałyby owe trzy lotniskowce.
2. Do 1 czerwca dowiemy się wielu istotnych rzeczy, które są obe-
cnie niedostępne i musimy wówczas przeprowadzić analizę całej sy-
tuacji oraz kalkulację kosztów i ryzyka związanych z każdym
z dwóch sposobów.
3. Najlepsze życzenia.
Premier do ministra przemysłu 8 maja 1942
Proszę zajrzeć do załączonego pisma ministra rolnictwa w sprawie
gąsienicowych ciągników rolniczych ze Stanów Zjednoczonych.
Wiele osób jest zdania, że jeśli mamy tu w przyszłym roku mieć 750
tys. żołnierzy amerykańskich, będziemy potrzebowali więcej żywno­
ści, a możliwości transportowe przez Atlantyk ciągle się zmniejszają.
Te ciężkie traktory gąsienicowe dadzą natychmiastowe rezultaty, ale
nie poinformowano mnie jeszcze, jaka będzie wielkość przewidywa-
nego plonu.
Czy zobaczy się Pan z ministrem rolnictwa, a także zastanowi, jak
można to dopasować do innych potrzeb z naszej strony, jakie Amery-
kanie mają nam pomóc zaspokoić?
Kiedy wszystko zostanie uporządkowane, będę mógł wysłać tele-
gram do Hopkinsa.
Premier do ministra przemysłu lotniczego 8 maja 1942
Dziękuję bardzo za Pańskie pismo [w sprawie kwietniowej produ-
kcji samolotów]. Z dołączonej tabeli zorientuje się Pan, że nasza pro-
dukcja ciężkich bombowców opóźniona jest o miesiąc w stosunku do
tego, co obiecano. Tyle można powiedzieć o dotychczasowym zamia-
rze, który mierzył "raczej wyżej, niż wskazują na to realne osiągnię-
450 JAPONIA ATAKUJE

cia"; cele, jakie obecnie sobie stawiamy, uwzględniają opóźnienie


o trzy lub cztery miesiące, łącznie z ostatnim. Jestem zadowolony, że
zostało to poprawione, ale potrzeby są pilniejsze niż zwykle.

PRODUKCJA SAMOLOTÓW

Wykonane Planowane

1941 r. Grudzień 55 79
1942 r. Styczeń 81 91
Luty 81 103

Marzec 104 130


Kwiecień 127 149

Premier do ministra wojny, szefa sztabu imperialnego


oraz ministra przemysłu 8 maja 1942
1. Sprawą bardzo ważną zdaje się jak naj szybsze podniesienie dla
celów szkoleniowych liczby nabojów przypadającej na karabin z 60
do 100. Powinno się to udać do połowy czerwca. Sytuacjajestobecnie
bardzo poważna i należy podjąć wszelki wysiłek, aby ją poprawić.
2. Jakie rozporządzenia regulują teraz szkolenie? Ile amunicji po-
zwoliła wystrzelać Home Guard? Sprawą ważniejszą od szkolenia
rekrutów w tak ciężkich warunkach jest stworzenie rezerwy. Proszę
o informacje dotyczące dotychczasowych działań oraz o propozycje
na przyszłość, gdy sprawy będą miały się lepiej.
3. Home Guard podaje liczbę 1700 tys. rekrutów. Na podstawie
moich ostatnich danych jest ich 1450 tys., z czego tylko 840 tys. ma
karabiny. Oczywiście, ci z karabinami wymieniają się z tymi bez
i wszyscy muszą zostać wyszkoleni, ale nie ma wątpliwości, że po-
winno się zmierzać do uzyskania liczby przeszkolonych w strzelaniu
żołnierzy równej liczbie wydanych karabinów. Proszę poinformować
o związanych z tym planach.
4. Trwam w przekonaniu - mając na uwadze olbrzymie ilości amu-
nicji produkowanej obecnie w Ameryce (w marcu np. 319 mln naboi),
że powinniśmy się starać o uzyskanie dodatkowych 100 mln dla zwię­
kszenia zasobów Home Guard i dla celów szkoleniowych. Chętnie
podejmę się zmierzających do tego działań.
5. Chciałbym zobaczyć sprawozdanie ilustrujące uzbrojenie Home
Guard, uwzględniające karabiny, amerykańskie karabiny maszyno-
we, lekkie karabiny maszynowe, a także wszelkiego rodzaju broń
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 451

brytyjską, jaka może znajdować się na jej wyposażeniu. Przypusz-


czam, że karabinów maszynowych jest dwa lub trzy razy mniej niż
karabinów ręcznych. Ile, poza powyższym, jest na wyposażeniu Ho-
me Guard broni sportowej i dubeltówek? Ilu żołnierzy pozostaje bez
jakiejkolwiek broni palnej? Nie możemy pozwolić na zaprzepaszcze-
nie tego głównego czynnika w naszym systemie obronnym tylko dla-
tego, że inwazja nie zagraża nam na razie w sposób bezpośredni.

Premier do ministra wojny 10 maja 1942


Największym problemem w dowództwie obrony przeciwlotniczej
zdaje się być w chwili obecnej personel. Trudno usprawiedliwić
utrzymywanie 280 tys. żołnierzy czekających na atak, który może
nigdy nie nastąpić, jeśli dałoby się znaleźć inne sposoby pozwalające
na wykorzystanie tych ludzi. Zdaję sobie sprawę, że Home Guard
nigdy w godzinach pracy nie jest w stanie obsadzić potrzebnego uz-
brojenia. Lekkie pułki obrony przeciwlotniczej muszą więc być obsa-
dzane pełnoetatowymi żołnierzami. Jestem jednak pewien, że baterie
rakietowe i ciężkie reflektory obrony przeciwlotniczej, w zróżnico­
wanych proporcjach, można obsadzić częściowo lub w całości przez
Home Guard lub ATS*. Czy posuwa się naprzód realizacja schematu
baterii mieszanych? Słyszałem, że liczba kobiet zgłaszających się na
ochotnika nie jest wystarczająca.
2. Generał Pile powinien określić górny pułap Home Guard i ATS
oraz podać szacunkowo, ilu żołnierzy będzie mógł przekazać na uży­
tek armii polowej, jeśli pułap ten zostanie osiągnięty. Można rozwa-
żyć sposoby i środki potrzebne do przeprowadzenia takiej wymiany.
Generał jest niezwykle pomocny przy przekazywaniu żołnierzy i za-
stępowaniu ich ludźmi niewykwalifikowanymi.

Premier do pierwszego lorda Admiralicji,


pierwszego lorda morskiego
oraz piątego lorda morskiego 12 maja 1942
Istnieje pilna potrzeba przekazania admirałowi SomerviIIe' owi jak
największej liczby martlettów i sea hurricane'ów oraz upoważnienia
go do takiego sposobu ich użycia, jaki uzna za najlepszy. Proszę po-
wiadomić mnie, co można w tej sprawie zrobić oraz podać stosowne
daty.

* ATS - (Women's) Auxi1iary Territorial Service, (Żeńska) Pomocnicza


Służba Wojskowa.
452 JAPONIA ATAKUJE

Premier do ministra spraw zagranicznych 13 maja 1942


W następujących punktach przedstawiam moją wizję polityki uz-
brojenia wobec Turcji:
1. Tego lata czy też zanim nastąpi bardziej zdecydowane<rozstrzyg-
nięcie kampanii rosyjskiej, nie będziemy mogli zbyt wiele zrobić. Od
Turków też nie chcemy niczego więcej ponad to, by nie pozwolili
intruzom wejść na swoje terytorium. Natomiast wraz z nadejściem
zimy i zamknięciem frontu rosyjskiego powinno się podjąć wysiłek,
poprzedzony przygotowaniami, które należy rozpocząć już teraz, na
rzecz przekazania im znacznych transportów czołgów, dział przeciw-
pancernych i przeciwlotniczych. W tym czasie produkcja uzbrojenia
w Stanach Zjednoczonych powinna osiągnąć ogromne rozmiary, przy
czym nasza produkcja także się zwiększy. Liczby, o których mówi
Ameryka, są kolosalne i wygospodarowanie tysiąca czołgów i tysiąca
dział przeciwpancernych i przeciwlotniczych nie powinno sprawić
żadnych trudności. Oczywiście, trzon stanowiłyby starsze typy.
2. Jeśli przygotuje się plan na taką skalę, a dostawy rozpoczną się
w listopadzie, obietnica zobowiązuje Turcję do neutralności podczas lata,
a przybycie powyższego uzbrojenia, w którego użyciu Turcy mogą
się przeszkolić w czasie zimy, uczyni z nich na wiosnę naszych soju-
szników.
3. Jeśli Panowie sądzicie, że to dobra koncepcja, musimy to uzgod-
nić z naszym i amerykańskim Ministerstwem Przemysłu.

Premier do ministra przemysłu lotniczego 13 maja 1942


1. Pański ostatni raport świadczy o tym, że ma Pan 1797 sztuk" w
przygotowywaniu". Domyślam się, że jest to dodatkowa liczba do
649 gotowych, i to gotowych w ciągu czterech dni.
Odczuwamy w chwili obecnej dotkliwy brak samolotów. Nadszedł
więc czas, aby zakończyć przygotowywanie rezerwy tych 1797 sztuk,
w których, jak sądzę, zdarzają się defekty poszczególnych części.
Lord Beaverbrook w 1940 r. przysporzył nam wielkich korzyści
dzięki wprowadzeniu dokładnej analizy maszyn w jednostkach do-
staw lotniczych. To czego nam potrzeba teraz - to więcej samolotów
na liniach frontu. Do Pana należy sprostanie temu zadaniu.
2. Prosiłbym w związku z tym o następujące raporty:
a) W sprawie liczb odpowiadających partiom 649 i 1797, tydzień
po tygodniu przez ostatnie dwa lata oraz
b) Propozycję dotyczącą przekazania dywizjonom do 15 lipca 500
z 1797 samolotów. Równie dobrze może się okazać, że RAF
w kraju ma nadwyżkę części zamiennych, dzięki którym można
by odzyskać pewną część samolotów. Powiedziano mi, że najbar-
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 453

dziej nadawałyby się do tego beaufightery, których pilnie potrze-


bujemy. W Pańskich rękach jest ich 280. Chciałbym otrzymać
oddzielny raport określający przyczyny przetrzymywania stu ro-
kujących największe nadzieje beaufighterów.
3. Przypuszczam, że ma Pan dokładny rejestr każdego typu tych ma-
szyn oraz potrafi Pan dokładnie powiedzieć, co jest potrzebne dla prze-
kazania każdego z nich na linię frontu. Jeśli tak jest, chciałbym ten rejestr
zobaczyć. Jeśli nie, powinien Pan go opracować. Nie musi Pan uwzględ­
niać 363 wellingtonów, na ten temat posiadam już informacje.

Premier do ministra spraw zagranicznych 15 maja 1942


1. Nie ma absolutnie potrzeby wycofywania się z czegokolwiek, co
zostało powiedziane, ale fakt faktem, że w wypadku zaatakowania
Turcji latem lub jesienią 1942, nie mamy praktycznie żadnych wojsk,
jakie moglibyśmy wysłać jej na pomoc, a nawet gdybyśmy dyspono-
wali dużymi posiłkami, linie komunikacyjne wiodące przez Syrię nie
są przystosowane do ich przerzutu. Niewątpliwie, pod presją wyda-
rzeń coś musielibyśmy zrobić.
2. Poczyniliśmy pewne obietnice co do niewielkich przydziałów
dla Turcji w lecie i na jesieni. Powinno się ich dotrzymać, jeśli to
będzie możliwe w praktyce.
3. Moja koncepcja polegała na przedstawieniu Turkom oferty du-
żej, prostej w swej formie pomocy, którą można by realizować począ­
wszy od listopada. Nie chciałbym proponować polityki, jaką wysu-
nąłem w ramach Rady Wspólnej Dystrybucji (Joint Assignments Bo-
ard), lecz zmierzałbym do przekonania Prezydenta o przyłączeniu się
do obietnicy danej Turcji, która, jeśli Turcy przetrwają lato, dałaby
im dużą nadzieję na umocnienie pozycji do wiosny 1943. Coś na
kształt proponowanej przeze mnie koncepcji mogłoby odegrać ważną
rolę pokrzepienia Turcji na duchu w trakcie tych niepokojących mie-
sięcy oraz, jeśli nasze sprawy w tym regionie ułożą się pomyślnie,
umożliwienia jej udziału w kampanii 1943.

Premier do ministra spraw zagranicznych


oraz l1umstra transportu wojennego 17 maja 1942
Czy we właściwy sposób podziękowaliśmy Amerykanom za przy-
znanie nam 70 tankowców? Tę akcję z ich strony trudno określić ina-
czej niż jako szczodrą, biorąc pod uwagę poniesione przez nich straty.
Nie mam wątpliwości, że na szczeblu ministerialnym podziękowania
zostały przekazane, ale czy nie powinienem do tego w jakiś sposób
nawiązać w jednym z moich telegramów do Prezydenta? Jeśli tak,
proszę o materiały.
454 JAPONIA ATAKUJE

Premier do pierwszego lorda Admiralicji


oraz pierwszego lorda morskiego 17 maja 1942
1. Dr Evatt zwrócił się do mnie z usilną prośbą o wyasygnowanie
jakiegoś lotniskowca. Obiecaliśmy im przecież Hermesa, ale zanim
zdążyliśmy im go wysłać, został zatopiony w walce. Teraz Panowie
mówicie mi, że Australijczycy zrezygnowali. Czy jednak Panowie
widzieliście długi telegram, jaki dr Evatt otrzymał od pana Curtina,
w którym jest mowa o pilnym zapotrzebowaniu na dwa lotniskowce?
Z wielką ostrożnością unikałem nawet najmniej szych obietnic, ale za-
stanawiam się, czy nie moglibyśmy im przekazać Fu rio usa. Czy po-
informują mnie Panowie, jakie plany wiążą się z tym okrętem?
2. Dlaczego Victorious wymaga remontu? Jak długo on pływa?
Przypuszczam, że mniej niż rok. Jakie są jego defekty, które są przy-
czyną odwołania go ze służby w tak krytycznym momencie? Wiem,
że Amerykanie wycofali Waspa, co jeszcze bardziej pogarsza naszą
sytuację, a Wasp zasila oczywiście Pacyfik. Musimy wziąć pod uwagę
łączące nas z Australią stałe więzy, a wydaje się, że brakjakiegokol-
wiek uczestnictwa w jej obronie mógłby okazać się bardzo szkodliwy
dla przyszłości Imperium.

Premier do pierwszego lorda Admiralicji


oraz pierwszego lorda morskiego 17 maja 1942
Co się właściwie wydarzyło na Morzu Karaibskim? Czy system
konwojowania został wprowadzony 15 [maja] zgodnie z obietnica-
mi?

Premier do generała 1smaya 18 maja 1942


1. Należy dostarczyć dywizjon, tzn. 16 myśliwców. Mogą być star-
sze modele. Potrzebny jest spory przydział 3,7-calowych dział prze-
ciwlotnicznych i boforsów. Na pewno mamy trochę lekkich czołgów
starszych typów. Odegrają one swą rolę w prymitywnej wojnie
w [środkowej] Afryce. Proszę złożyć raport dotyczący dostępnych
środków. Jeszcze jakiś czas temu na pewno nie brakowało rusznic
przeciwpancernych, czego nie można było powiedzieć o amunicji.
Myślę, że można by znależć więcej niż 60?
2. Z drugiej strony, nie przekazałbym tej broni bez uzyskania od
Belgów wyraźnego określenia sił, jakie zamierzają utworzyć. Mój syn
spędził tydzień w Leopoldville i napisał do mnie list, z którego wy-
ciąg załączam. Wygląda na to, że potężna siła pcha niektórych ofice-
rów belgijskich do Konga. W Kongu można utworzyć przynajmniej
cztery brygady. Wojska te pełniłyby służbę na zachodnich lub
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA

wschodnich wybrzeżach Afryki, na Madagaskarze, albo nawet jesz-


cze bardziej na wschód, jeśli wojna przesunie się w tamtym kierunku.

Streszczenie listu pana Randolpha Churchilla do premiera,


datowanego 28 kwietnia 1942.
"Belgowie, którzy z zapałem odnoszą się do udziału w zmaganiach
wojennych, zadają sobie pytanie, dlaczego wszystkie wojska belgij-
skie znajdują się w Anglii. Mówią, że mając do dyspozycji kilkuset
oficerów, mogliby utworzyć znaczne siły tubylcze. Ponadto bardzo
im brakuje białego personelu zarówno administracyjnego, jak i do
promocji przemysłu zbrojeniowego. Uważają, że rząd belgijski usiłu­
je utworzyć duże wojska w Anglii wyłącznie dla celów prestiżowych.
Wystarczy powiedzieć, że każdy młody Belg w Kongu, który zgłosi
się na ochotnika do wojska, jest natychmiast odsyłany do Anglii."

Premier do generała /smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu /8 maja 1942

KAMPANIA JESIENNA 1942 NA OCEANIE INDYJSKlM


1. Powinniśmy zmierzać do skoncentrowania Floty Wschodniej
w Kilindini najpóźniej do 7 lipca, a do 15 lipca powinna się ona
znaleźć już w Kolombo lubli w Trinkomali. Powinno się bezzwłocz­
nie rozpocząć wszelkie przygotowania - w zakresie obrony przeciw-
lotniczej, myśliwców, samolotów torpedowych, urządzeń do cumo-
wania, itd. - służące osłonie floty i stworzeniu dla niej bazy w jednym
z wyżej wymienionych miejsc.
2. Przerzut 4 zmodernizowanych okrętów i 3 lotniskowców do cej-
lońskich portów nie powinien zostać zaniechany na rzecz włączenia 4
okrętów typu "R". W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia
z kolejnym wypadkiem ich niskiej wartości bojowej i przestarzałej
techniki, które zamiast być pomocne, mogą się przerodzić w prawdzi-
wą przeszkodę dla naszej operacji. Stacjonując w Diego Suarez, w tak
dużej odległości od nieprzyjaciela oraz mając za sobą silną marynarkę
na Cejlonie, mogą one stanowić skuteczną osłonę dla szlaku konwo-
jów. W momencie, gdy baza na Cejlonie zostanie przygotowana na
ich przyjęcie, mogą, jeśli zajdzie potrzeba, tam się przenieść.
3. Musimy oprzeć się pokusie rozproszenia naszych środków prze-
ciwlotnicznych między Kolombo a Trinkomali. Jeden z portów nale-
ży wyposażyć we wszelkie konieczne uzbrojenie, a drugi powinien
wykorzystać to, co pozostanie, czekając na dalszą poprawę sytuacji.
Musimy podjąć decyzję, który z nich. Dopóki mamy jedną nie poko-
naną bazę na Cejlonie, nie możemy zabezpieczyć atolu Addu. Należy
456 JAPONIA ATAKUJE

tu przytoczyć szkockie przysłowie: ,,Broń jednego domu, a obronisz


wszystkie".
4. Jeśli chodzi o Kilindini i Diego Suarez, pierwszeństwo powinien
mieć Diego Suarez, z którego należy uczynić twierdzę odporną na
wszelkie formy ataku, i jako twierdzę nie do zdobycia mają go opisać
środki masowego przekazu. Ponieważ jest małe prawdopodobień­
stwo, że Japończycy zaatakują Diego, czy inną część Madagaskaru
siły i środki zaangażowane w akcję muszą, zgodnie z propozycją
Komitetu Szefów Sztabu, być traktowane jako absolutnie drugo-
rzędne.
5. Zadanie naczelnego dowódcy Floty Wschodniej, polegające na
"uniemożliwieniu Japończykom prowadzenia działań w Zatoce Ben-
galskiej, z wyłączeniem jednak angażowania większych sił", jest do-
skonale zdefiniowane w rozkazach Admiralicji. Pozostańmy przy
nich, dostosowując doń inne koncepcje.
6. Prawdopodobieństwo wysłania przez Japończyków na Ocean In-
dyjski floty przewyższającej Flotę Wschodnią (minus 4 okręty typu
"R") jest nikłe. Ich bardzo ograniczona liczba pancerników i zwy-
kłych lotniskowców nakazuje im najwyższą rozwagę. Nie wydaje się,
by ochoczo szukali okazji do stoczenia bitwy z tak znaczną siłą jak
Flota Wschodnia (nawet bez 4 okrętów typu "R"), pod warunkiem,
i ten warunek musi być koniecznie spełniony, że:
a) nasze lotniskowce są w pełni wyposażone w martletty lub inne
szybkie myśliwce, oraz
b) że będziemy się trzymać w największym możliwym stopniu w za-
sięgu naszych samolotów torpedowych bazujących na lądzie.
Jeśli szkody poniesione w starciu między flotami byłyby mniej
więcej równe, dla Japonii oznaczałoby to niepowetowaną stratę.
Nic w dotychczasowej strategii japońskiej nie świadczy o chęci nara-
żania na ryzyko jakiejkolwiek części własnej floty pancerników. Wy-
pad do Zatoki Bengalskiej był prowadzony przez nich bardzo ostroż­
nie. Rezygnacja z kontynuowania ekspedycji po bitwie na Morzu Ko-
ralowym świadczy o poważnych problemach związanych z brakiem
lotniskowców. Dlatego nie musimy się obawiać, że będą dążyć do
próby sił na Oceanie Indyjskim, z wyjątkiem może tylko jakiegoś
oddziału floty. Decyzja o wysłaniu głównej floty byłaby dla nich nie-
zwykle niebezpieczną.
7. Należy zrobić wszystko w celu uzyskania pełnej liczby bazują­
cych na lądzie samolotów (rozpoznawczych, bombowców i torpedo-
wych) potrzebnych do zapewnienia osłony Flocie Wschodniej działa­
jącej w Zatoce Bengalskiej oraz do zdominowania bazującego na lą­
dzie lotnictwa wroga, którego gromadzenia na podbitych przez niego
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 457

w tym rejonie terytoriach trzeba się spodziewać. Połączone siły mor-


skie i powietrzne, których koncentrację należy zakończyć do końca
września, powinny nie tylko wystarczyć do udaremnienia inwazji nie-
przyjacielskich sił morskich w Indiach, ale także umożliwić nam pod-
jęcie naszych własnych akcji zamorskich. Na tym teatrze działań wo-
jennych, tak jak i na innych, opłaca się doprowadzić do walk powie-
trznych, z narażeniem się na straty samolotów I do 1.
8. Wszelkie posiłki wojskowe dla Indii uzależnione są od losów
walk toczących się w Libii, na Kaukazie i w Australii. Jeśli założyć,
że bieg wydarzeń będzie dla nas pomyślny, będziemy przypuszczal-
nie mogli wysłać 8 dywizję pancerną i oprócz 2 i 5 dywizji przynaj-
mniej jedną brytyjską dywizję piechoty. Przybędą one do Indii pod
koniec września. To dałoby generałowi WavelJowi dywizje: 70, 2, 5,
45 i 8 pancerną oraz armię brytyjsko-hinduską i garnizony wielkości
4 dywizji. Łącznie - dziewięć dywizji. W związku z tym,
w październiku warunki powinny pozwolić na podjęcie generalnej
ofensywy przeciwko Japończykom w Birmie.
9. Należy koniecznie rozpocząć planowanie ofensywy już teraz, a na-
stępnie uczynić wszystko, w zależności od rozwoju wypadków, w celu
jej zrealizowania. W miejscu przyszłych działań trzeba przygotowywać
jednostki desantowe, a ich część należy wysłać z kraju. Brytyjskie i ame-
rykańskie posiłki lotnictwa muszą być zgromadzone w jak największej
liczbie, na jaką pozwolą inne potrzeby. Dla trwającego oporu Chin, naj-
ważniejszy może się okazać atak na linie komunikacyjne Japończyków.
Wysuwając wszelkie konieczne zastrzeżenia, powinniśmy nakreślić per-
spektywę takiego ataku przed Czang Kaj-szekiem, co może być dla niego
czynnikiem stymulującym do walk. Wszystko zmierza ku potwierdzeniu
naszej wcześniejszej hipotezy, iż zasadniczym celem Japończyków jest
parcie na Chungking, oczywiście, poza inwazją na Rosję, która zależy od
rozwoju bitwy na Zachodzie. Celem, jaki najesień i zimę 1942 r. musimy
sobie postawić, jest generalna desantowa ofensywa brytyjskich sił po-
wietrznych i lądowych z Moulmein do Assamu.

Premier do ministra spraw zagranicznych 19 maja 1942


Wygląda na to, że telegramy są coraz dłuższe. Na jakiś czas, po
wysłaniu przez Ciebie ostrzeżenia, dała się zauważyć pewna po-
prawa. Strata czasu i energii związana z kodowaniem i dekodowa-
niem tak długich tekstów jest niezwykle poważna. Doskonale ro-
zumiem, że wszyscy oni chcą pomóc sprawie wojny poprzez zwię­
kszanie swej wydajności. W rezultacie jednak, blokują łączność
i przeszkadzają.
458 JAPONIA ATAKUJE

Premier do ministra spraw zagranicznych 19 maja 1942


Dobrze rozumiem opór Francuzów w tych nieszczęsnych okolicz-
nościach, po atakowaniu ich przez nas w Oranie, Dakarze, Syrii i na
Madagaskarze. Lecz ten ich niczym nie uzasadniony atak* na nasze
lotnictwo tak daleko na morzu, wydaje się już czymś zupełnie innym.
Nigdy nie zaakceptowaliśmy ogłoszonej przez nich 20-milowej strefy
terytorialnej, ale i tak było to chyba poza tą granicą. Czy nie możemy
czegoś zrobić w tej sprawie?
Premier do lorda Cherwella

22 maja 1942
Chciałbym otrzymać wszystkie raporty, jakie miały być dla mnie
przygotowane z ostatnich miesięcy, a dotyczące strat poniesionych
przez lotnictwo Metropolii, w bezpośrednim zestawieniu cotygodnio-
wym oraz z wykazem nowych i naprawionych samolotów. Następnie,
w trzeciej kolumnie proszę pokazać, jeśli istnieją, odpowiednie dane,
eksport do Rosji i na wschód, oraz w ogóle za granicę; a na końcu, po
odjęciu strat i eksportu od całego wkładu (samolotów nowych i na-
prawionych), chciałbym zobaczyć jakie jest saldo dodatnie pozostają­
cych w kraju maszyn, jeśli w ogóle jakieś jest.

Premier do ministra przemysłu


oraz ministra robót publicznych i budownictwa 25 maja 1942
Przejeżdżając dziś przez południowe dzielnice Londynu, zauważy­
łem mnóstwo uszkodzonych nalotami domów prywatnych, których
konstrukcje nie uległy zniszczeniu, a mimo to są nie naprawione i nie
zamieszkane. Mając na uwadze rosnącą liczbę ludności, jaka ma do
nas napłynąć zza granicy, będziemy z całą pewnością potrzebowali
każdego nadającego się do zasiedlenia domu mieszkalnego i wydaje
się, że energiczna polityka wychodząca naprzeciw tym potrzebom
byłaby bardzo pomocna.
Proszę o raport zawierający liczbę domów w takim stanie oraz
o wyrażenie opinii, czy według Pana można przedsięwziąć działania
służące ich zagospodarowaniu, mając do dyspozycji ograniczone
środki w zakresie siły roboczej i materiałów.

* Francuskiego myśliwca na catalinę z patrolu wysianego z Gibraltaru prze-


ciw okrętom podwodnym (przyp.oryg.).
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 459

Premier do ministra ds. wojny ekonomicznej 27 maja 1942


Polecam Pana uwadze najnowszą książkę Johna Steinbecka Moon
is Down (Księżyc zaszedł), wydaną w tym roku przez wydawnictwo
Viking Press w Nowym Jorku.
Poza faktem, iż jest to dobrze napisana opowieść, autor podkreśla,
myślę, że całkiem słusznie, znaczenie dostarczenia narodom podbi-
tym najprostszej broni, takiej jak np. laski dynamitu, które można
łatwo ukryć i które są proste w użyciu.

Premier do ministra wojny


oraz szefa sztabu imperialnego 27 maja 1942
1. Kiedy odwiedzałem Chartwell podczas tego weekendu, dla mo-
jej ochrony wyznaczono kompanię z Batalionu Młodych Żołnierzy
z oddziałów korpusu Buffów. Oczywiście przeprowadziłem inspekcję
wojska i zadałem kilka pytań na temat uzbrojenia. Powiedziano mi, że
brakuje im bren-gun-carrierów a jeszcze bardziej dział. Produkcja
dział typu Bren była przez jakiś czas bardzo dobra. Nie zdawałem
sobie sprawy, że w zakresie tych dwóch elementów mogą wystąpić
jakieś braki.
2. Zauważyłem także, że batalion ma na wyposażeniu dwa różne
rodzaje karabinów Lee-Metforda. Nawet w niektórych plutonach by-
ła połowa takich, połowa innych. Rozrzut tych karabinów jest różny,
chociaż stosuje się do nich tę samą amunicję. Czy mógłbym oczeki-
wać od Panów raportu w tej sprawie, stwierdzającego, czy inne jed-
nostki są w podobnym położeniu?
3. Proszę nie mieć pretensji do żołnierzy kompanii, bo ja jestem
odpowiedzialny za zadane pytania, a ich obowiązkiem było na nie
odpowiedzieć.

CZERWIEC

Premier do generała 1snuiya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 1 czerwca 1942
[1.] Twój ostatni akapit naprawdę nie wiąże się z kwestią zachod-
niego teatru działań wojennych na tle ataku na Japonię. Nigdy nie
sugerowałem wysłania na wschód jakichkolwiek dalszych wojsk
oprócz tych, które sąjuż obecnie na morzu i tych, które otrzymały już
rozkaz. Co najwyżej wchodziłoby w grę lotnictwo, jakiś lotniskowiec
i niezbędne wyposażenie. Jeśli osiągniemy sukces w Libii, będziemy
musieli jeszcze raz rozważyć całą sytuację i mam nadzieję, że do tam-
tej pory generał Wavell powiadomi nas o swym zdaniu, o swych pla-
nach i zamierzeniach. Nie ma absolutnie potrzeby podejmowania de-
cyzji w sprawie 8 dywizji pancernej i 44 piechoty, dopóki sytuacja się
460 JAPONIA ATAKUJE

nie rozstrzygnie, a dywizje będą jeszcze okrążały Przylądek. Nie je-


steśmy także w tym roku zobowiązani do jakiegokolwiek uderzenia
na japońskie linie komunikacyjne prowadzące przez Birmę. Jeśli jed-
nak wziąć pod uwagę straszną tragedię, jaką pociągnęłaby za sobą
klęska Chin, zdaje się, że jedynym rozsądnym wyjściem jest dostar-
czanie Chińczykom wszelkich możliwych środków, w zależności od
postępu działań wojennych. Oczywiście, jeśli południowy front rosyj-
ski się rozsypie, nie będzie mowy o silnym wsparciu dla Dalekiego
Wschodu. W każdym razie, jeszcze raz powtarzam, że na wschodnim
teatrze działań wojennych zaangażowane zostaną tylko te siły, które
wyznaczono dotychczas.
2. Nie możemy zbyt łatwo godzić się na tak duże opóźnienia, jakie
towarzyszą tworzeniu Floty Wschodniej. W telegramach admirała
Somerville'a można znależć mnóstwo wyrażeń, które świadczą
o tym, że zakłada on dla siebie bierną rolę, unikając ,,rozproszenia"
wojsk w Zatoce Bengalskiej, itd [... ] Jego obowiązkiem, gdy flota
zostanie już skoncentrowana i znajdzie się w portach cejlońskich, jest
udaremnić jakąkolwiek morską inwazję na Indie Wschodnie, chyba
że Japończycy przeciwstawiliby mu znacznie większe siły. Ponadto,
gdy nasze bazujące na lądzie lotnictwo odpowiednio umocni się na
wschodnim wybrzeżu Indii, być może admirał będzie musiał popro-
wadzić naszą własną morsko-lądową operację desantową. Najzupeł­
niej się
zgadzam, że kluczem do wszelkich posunięć w tym regionie
będzie lotnictwo. Poczekajmy więc na: a) wyniki bitwy w Libii, b)
koncepcje Wavella.
3. W wyniku natarcia Japończycy rozprzestrzenią się na ogromne
połacie dzikiej krainy birmańskiej i południowych Chin i nawiążą
kontakt bojowy z Chińczykami. Japończycy mają w tym regionie za-
ledwie 5 czy 6 dywizji i zaczną mieć straszliwe problemy z dostawa-
mi, choć są takimi frantami. Nie możemy sobie nigdzie pozwolić na
bezczynne wojska, czy bezczynne lotnictwo, a gdy nadejdzie lato być
może zdołamy ponownie zainstalować się w Akyabie i walcząc w co-
raz bliższych sektorach doprowadzić do wyczerpania ich lotnictwa.
Nikt nie może powiedzieć, czy zaistnieją warunki umożliwiające desant;
lecz brak przygotowań, które pozwoliłyby na wykorzystanie takiej sytu-
acji, gdy się ona pojawi, byłby czymś naprawdę nieroztropnym. Do sierp-
nia będziemy znali wiele odpowiedzi na nurtujące nas teraz pytania.

Premier do dyrektora w}wiadu wojskowego 2 czerwca 1942


Proszę o raport, co najwyżej dwie strony, na temat ruchów patrioty-
cznych w Jugosławii oraz umiejscowionej na tym tle sytuacji nie-
mieckiego i włoskiego najeźdźcy.
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 461

Premier do szefa sztabu lotnictwa 2 czerwca 1942


Przypuszczam, że generał Pile i wszyscy inni z tym związani z za-
pałem przyjmą wyzwanie niemieckiego odwetu za nasze naloty (w
sile tysiąca bombowców).

Premier do ministra pracy 2 czerwca 1942


(Otrzymują także minister przemysłu oraz lord przewodniczący
Rady)
Dziękuję za Pańskie pismo z 14 maja [porównujące obecną sytuację
siły roboczej z przedwojenną].
Zgadzam się, że pozytywnym zjawiskiem jest odkomenderowanie
2 milionów ludzi do wojska, obrony cywilnej, przemysłu i służb,
zwłaszcza jeśli się pomyśli, że wielu bezrobotnych znalazło zajęcie
oraz że tak wiele osób zostało przeniesionych ze służb cywilnych do
sił zbrojnych i do różnych prac publicznych.
Bardzo szybko zbliżamy się do granicy potencjału siły roboczej,
jaki może być przeznaczony do zadań bezpośrednio związanych
z wojną. Zadaniem ministra przemysłu i działów zaopatrzenia będzie
zwiększenie skuteczności sfery zarządzania oraz osiągnięcie jak riaj-
lepszego rozkładu sił w sektorze rządowym, zarówno na płaszczyźnie
prac konstrukcyjnych i produkcyjnych, jak również w obrębie trzech
służb i różnego rodzaju broni. Być może nastąpią jakieś modyfikacje
w wyniku przystąpienia do wojny Amerykanów.

Premier do generała 1smaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 3 czerwca 1942
Jest to [telegram od naczelnego dowódcy na Bliskim Wschodzie]
dobry przykład, jak na skutek nie kończącego się procesu obrony
pasywnej można rozdrobnić i rozproszyć środki. Bezsensowne są
obawy przed trudnościami wynikającymi z faktu pojawienia się w ja-
kimś nie strzeżonym miejscu nieprzyjacielskiej grupy wypadowej.
Obrona wszystkich tych miejsc może być utrzymana jedynie przez
marynarkę stacjonującą w portach cejlońskich, osłanianą przez odpo-
wiednie lotnictwo morskie oraz bazujące na lądzie. Na wypadek, gdy-
by cokolwiek przedostało się przez linię obrony marynarki, należy na
egipskim teatrze działań wojennych przygotować, zorganizować
i utrzymywać ruchome siły z wyposażeniem desantowym. Mogłyby
to być odpowiednio uzbrojone brygady - ruszyłyby do ataku na
najeźdźcę po dokonaniu przez niego desantu i zadałyby mu dotkliwe
straty. Ponieważ jednak siły te zostały zorganizowane na papierze,
i nawet, jeśli nadarzy się okazja, czasami ćwiczyłyby jako jednostka
taktyczna, nie mogą być oczywiście utworzone ze środków istnieją-
462 JAPONIA ATAKUJE

cych na Bliskim Wschodzie i powinny brać udział we wszystkich


walkach, gdziekolwiek by ich potrzebowano. Zdaje mi się, że to do-
bra okazja do zwrócenia uwagi tych najwyższych dowódców na złud­
ność wysiłków zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa wszę­
dzie. Na całym świecie nie istnieje wystarczająca liczba wojsk, by
sprostać takim ambicjom.

Premier do generała Ismaya,


dla Komitetu Szefów Sztabu 3 czerwca 1942
1. O dywizji Royal Marines nie słyszałem nic, odkąd jej brygady
wyruszyły na ekspedycję dakarską. Jak planuje się ją wykorzystać?
Czy ma wziąć udział w operacji "Sledgehammer" czy "Round-up"?
Jeśli nie, czy nie moglibyśmy zaproponować jej generałowi Wavello-
wi? W najbliższej przyszłości na tym obszarze powinny pojawić się
niezłe możliwości dla dobrze wyszkolonych, lekko uzbrojonych
wojsk desantowych.
2. Chciałbym otrzymać raport w tej sprawie.

Premier do ministra ds. dominiów 6 czerwca 1942


Od czasu ostatniej dyskusji [na temat dostaw dla południowej Irlan-
dii] sytuacja znacznie się zmieniła na naszą korzyść.
Do Irlandii przybywają liczne wojska ze Stanów Zjednoczonych.
Niemcy są bardzo uwikłani na froncie wschodnim. To my czynimy
obecnie przygotowania do inwazji na kontynent. Zachodzi wobec te-
go bardzo małe prawdopodobieństwo, że broń, którą teraz proponuje
się południowej Irlandii, miałaby zostać użyta przeciwko komukol-
wiek oprócz nas samych, w przypadku jeśli będziemy potrzebowali
jej baz.
W żaden sposób nie mogę traktować tej sprawy jako pilnej. Mam
więc nadzieję, że będzie ją można jeszcze raz rozważyć, gdy będzie­
my wiedzieli coś więcej o przebiegu walk w Rosji.

Premier do ministra wojny, ministra lotnictwa


oraz ministra robót publicznych i budownictwa 11 czerwca 1942
Polityka rządu, jak Panowie wiecie, zmierza do wycofania się z re-
glamentowania opału na cele gospodarstw domowych, jeśli za pomo-
cą innych środków produkcję i zużycie węgla zdoła się doprowadzić
do równowagi.
W ramach środków mających na celu wypełnienie luki między pro-
dukcją a zużyciem, Gabinet Wojenny wydał nowemu Ministerstwu
Paliw i Energetyki rozporządzenie w sprawie sprawdzenia, czy wy-
OSOBISTE DOKUMENTY I DEPESZE PREMIERA 463

korzystano już w pełni istniejące zapasy węgla przechowywane w ko-


palniach. Część tego węgla jest gorsza i ministerstwo będzie musiało
wywrzeć presję, by przemysł i inni poważni konsumenci wzięli trochę
węgla gorszej jakości niż ten, do którego są przyzwyczajeni.
Nowe ministerstwo będzie musiało w sposób jak najpełniejszy
współpracować ze wszystkimi departamentami rządu, które w znacz-
nym stopniu korzystają z węgla i byłbym zadowolony, gdyby Pano-
wie postawili w swych departamentach sprawę jasno, że muszą one
popierać ministerstwo, akceptując swój przydział węgla niskiej jako-
ści.

Premier do pierwszego lorda Admiralicji 11 czerwca 1942


Horse Guards Parade na wiele miesięcy zeszpecono bezładnymi
składami materiałów przeznaczonych dla budowy w Admiralicji.
Mam nadzieję, że nadszedł już czas na usunięcie wszelkich prze-
szkód i wierzę, że praca ta może być wykonana bez najmniejszej
zwłoki.
Proszę mnie poinformować, jakie są propozycje i jak szybko strona
placu należąca do Admiralicji zostanie całkowicie uporządkowana.

Premier do generała lsmaya 14 czerwca 1942


Proszę o złożenie raportu w sprawie zatonięć w Kanale Mozambic-
kim. Gdzie stacjonują japońskie okręty podwodne i U-booty i jakie
środki proponuje Pan zastosować?

Premier do lorda przewodniczącego Rady 14 czerwca 1942


l. Pańskie pismo [na temat naprawy uszkodzonych domów] z tego,
co widzę, niezupełnie koreluje z istniejącymi potrzebami. Jeśli za 15
czy 16 mln funtów możemy uzyskać 158 tys. nowych, nadających się
do użytku domów, znaczniej lepiej moglibyśmy sobie poradzić
z wielkim napływem Amerykanów, jakiego musimy się spodziewać,
a ponadto koszt ten, uwzględniający mateńały i siłę roboczą, byłby
bardzo niski. Jestem zdumiony, że nie poczyniono jeszcze w tej spra-
wie niczego więcej.
2. Należy także podkreślić powrót ministerstw rządowych do Lon-
dynu. Na jaką skalę odbywa się powrót ewakuowanych dzieci? Przy
systemie obronnym równie silnymjak na wsi, nie grozi imjuż w Lon-
dynie niebezpieczeństwo.

Premier do pierwszego lorda Admiralicji,


pierwszego lorda morskiego i generała lsmaya 15 czerwca 1942
Trzeba będzie koniecznie w porze księżycowej w czerwcu powtó-
rzyć operację z udziałem tysiąca [bombowców]. Przy najbliższych
464 JAPONIA ATAKUJE

okazjach udział będzie musiało wziąć dowództwo obrony wybrzeża


i muszę stanowczo prosić o spełnienie tej prośby.
Usilnie proszę o informacje o przyszłych zamierzeniach.
Premier do szefa sztabu lotnictwa 15 czetwca 1942
W rozmowie z marszałkiem lotnictwa Harrisem w ostatnią sobotę
z przyjemnością dowiedziałem się, że jest entuzjastycznie nastawio-
ny do wykorzystania czerwcowej pory księżycowej do kolejnej edycji
"arabskich nocy". Mam nadzieję, że wyrazi Pan na to zgodę, o ile nie
będzie żadnych poważnych przyczyn przemawiających przeciwko
nalotom.
Tymczasem upewniłem się, że Admiralicja nie przeszkodzi obronie
wybrzeża w odegraniu jej roli. Jak zrozumiałem, Joubert miał goto-
wych 250 maszyn, lecz Admiralicja nie pozwoliła na ich użycie.
Proszę mnie powiadomić, jeśli będę mógł być w czymkolwiek po-
mocny.
Premier do generała 1smaya,
dla Komitetu Szefów Sztabu 15 czerwca 1942
Wszystko to świadczy wyraźnie o potrzebie wprowadzenia w czyn
planu birmańskiego. Wydaje mi się, że można także poprosić sztab
połączonego wywiadu o opracowanie ich własnego planu, albo może
nawet skonsultowanie się z planistami, podkreślając konieczność
przeprowadzenia działań bojowych. Wielokrotnie stwierdzałem, że
niebezpieczeństwo załamania się Czang Kaj-szeka jest jednym z naj-
większych, jakim musimy obecnie stawić czoło.

Premier do ministra przemysłu lotniczego 27 czerwca 1942


W Stanach Zjednoczonych dotarły do mnie sugestie, że zasięg my-
śliwców można zwiększyć przez wbudowanie w skrzydła dodatko-
wych zbiorników paliwa lub wykorzystanie samych skrzydeł jako
zbiorników. Chciałbym do poniedziałku otrzymać raport w sprawie
tej propozycji, z uwzględnieniem rysujących się możliwości i postę­
pu, jakiego dokonaliśmy na tym polu w kraju.
Załącznik B

FORTYFIKACJE SINGAPURU
MEMORANDUM GENERAŁA DYWIZJI
SIR HENRY'EGO POWNALLA

W 1921 r. podjęto decyzję o budowie bazy marynarki wojennej


w Singapurze i wszystkie następujące potem przygotowania do obro-
ny miały przede wszystkim na względzie zapewnienie jej bezpieczeń­
stwa od strony morza, lądu i powietrza. Sama baza miała być zlokali-
zowana na północnym brzegu wyspy Singapur i wychodzić na cieśni­
nę Johor, która stanowiła miejsce kotwiczenia jednostek marynarki
wojennej.
W owym czasie i przez wiele kolejnych lat uważano, że bezpie-
czeństwo bazy zależy wyłącznie od możliwości kontrolowania przez
flotę brytyjską morskich wejść do Singapuru. Zakładano, że zaraz po
swym przybyciu zajęłaby się wszelkimi morskimi siłami japońskimi
znajdującymi się w pobliżu oraz odcięła łączność wszystkich sił lądo­
wych czy powietrznych, jakie mogłyby się zainstalować w sąsie­
dztwie. Obowiązkiem lądowych i powietrznych sił garnizonu było
powstrzymanie przeciwnika do czasu przybycia Brytyjczyków. Okres
ten, "okres oczekiwania na pomoc" szacowano początkowo na 70 dni,
przy założeniu, że siły nieprzyjacielskie wyruszyłyby z Japonii, gdyż
w owym czasie Japonia nie rozpoczęłajeszcze swej ekspansji na Chi-
ny i dalsze terytoria. Przy stosunkowo krótkim czasie, jaki Japończy­
cy mieliby przed przybyciem naszej floty, utrzymywano, iż najbar-
dziej prawdopodobną formą japońskiego ataku będzie atak z zasko-
czenia, bezpośrednio na wyspę. Ta koncepcja zdominowała plany
fortyfikacji i w związku z tym przewidywano stosunkowo mały gar-
nizon.
Sytuacja międzynarodowa w latach dwudziestych nie wymagała
dużych nakładów pieniężnych na modernizację fortyfikacji i dopiero
w roku 1933, po wystąpieniu Japonii z Ligi Narodów, Gabinet zde-
cydował się poczynić aktywne kroki.
Wówczas na kwestię umocnień wpłynął znacznie rozwój lotnictwa.
Singapur był narażony na atak lotniskowców i samolotów bazujących
na lądzie, których zasięg stawał się coraz większy. Nasze własne lot-
nictwo również mogło przeprowadzać rozpoznanie i uderzać dalej.
Dotychczas jedyne lotnisko RAF-u istniało na wyspie Singapur. Dwa
dalsze były wybudowane i rozpoczęto prace nad innymi na wschod-
466 JAPONIA ATAKUJE

nim wybrzeżu, w końcu na północy, na wysokości granicy z Syja-


mem. Było to nowe zadanie dla armii. Armia musiała nie tylko osła­
niać lotniska na nasz własny użytek, ale również chronić je przed
wykorzystaniem przez wroga do ataków na naszą bazę morską.
W związku z tym między władzami nastąpiły tarcia z powodu ten-
dencji do lokalizowania lotnisk zgodnie z punktem widzenia lotów
operacyjnych, nie uwzględniającym obrony lotnisk z lądu. W każdym
razie, budowa nowych lotnisk bez wystarczającej pewności, iż zosta-
ną one efektywnie wykorzystane przez siły powietrzne oraz że będą
stanowiły istotny element w całościowo pojętym systemie obronnym,
była, naturalnie, nie tylko marnotrawstwem, ale i źródłem niebezpie-
czeństw.
W 1937 r. ponownie dokładnie zbadano sytuację i wprowadzono
opodatkowanie na cele obronne, które opierały się na dwóch głów­
nych założeniach:
a) że zagrożenie naszych interesów nastąpi od strony morza;
b) że w ciągu trzech miesięcy będziemy mogli wysłać na Daleki
Wschód flotę w sile gwarantującej ochronę dominiów i Indii oraz
osłonę naszych linii komunikacyjnych na Oceanie Indyjskim.
W gruncie rzeczy koncepcja z 1937 r. niewiele się różniła od tej
z 1921 r., ale w 1939 r. "okres oczekiwania na pomoc" wydłużono do
180 dni, lokalne władze upoważniono do gromadzenia rezerw na
szerszą skalę, a z Indii wysłano dla wzmocnienia garnizonu brygadę
piechoty.
Skutki pierwszego roku wojny całkowicie zmieniły perspektywę.
Wśród nich należy wymienić: japońskie natarcie na południowe Chi-
ny i Hainan; sytuację w Indochinach powstałą po upadku Francuzów;
zwiększenie zasięgu samolotów; a nade wszystko, konieczność utrzy-
mywania wystarczająco silnej floty na wodach europejskich, by móc
się przeciwstawić zarówno flocie niemieckiej, jak i włoskiej, co jed-
nocześnie równało się niemożności wysłania przez nas odpowiednich
sił morskich na Daleki Wschód, gdyby zrodziła się taka potrzeba.
W sierpniu 1940 r. szefowie sztabu przeprowadzili analizę sytuacji.
Ich główne wnioski były następujące:
a) Dopóki nie pokona się Niemiec i Włoch, czy drastycznie nie
zmniejszy się ich sił morskich, stoimy przed problemem obrony
naszych dalekowschodnich interesów bez odpowiedniej floty.
Musimy dążyć do ograniczenia stopnia nieuchronnych szkód
i zachowania przynajmniej punktu oparcia, z którego mogliby-
śmy ostatecznie odzyskać naszą pozycję, gdy będziemy mieć do
dyspozycji większe siły.
FORTYFIKACJE SINGAPURU 467

b) Nie wystarczy już skoncentrować się na obronie samej wyspy


Singapur; należy teraz utrzymać całe Malaje. Wiąże się to ze
zwiększeniem istniejących sił lądowych i powietrznych.
c) Wobec braku sił morskich, nasza polityka obronna powinna się
opierać na lotnictwie. Przez pewien okres nie można będzie do-
starczyć koniecznych sił powietrznych, do tego czasu należy wy-
słać znaczne siły lądowe.
d) Nasze plany budownictwa okrętowego nigdy nie uwzględniały
ewentualności, że sami mielibyśmy walczyć z Niemcami, Włocha­
mi i Japonią. Największa nadzieja na dostarczenie sił morskich na
Daleki Wschód leży w możliwości szybkich i udanych działań bo-
jowych przeciwko flocie włoskiej na Morzu Śródziemnym.
W sierpniu 1940 r. lotnictwo na Malajach liczyło 84 pierwszolinio-
we samoloty. Szefowie sztabu uważali, opierając się na poglądach
lokalnych dowódców, że aby sprostać nowym zadaniom nałożonym
na RAF, na Dalekim Wschodzie potrzebnych jest 336 samolotów
pierwszoliniowych (w tym 54 samoloty dla osłony floty handlowej na
Oceanie Indyjskim). *
Na odbywającej się w Singapurze w październiku 1940 r. konferen-
cji uznano, że liczba 336 powinna być zwiększona do 582. Minister-
stwo Przemysłu Lotniczego uważało, że przekracza to znacznie gra-
nice praktycznych możliwości; szefowie sztabu zgodzili się, iż 582
byłoby liczbą idealną, ale przyznali, że 336 samolotów powinno za-
pewnić dość dobry stopień bezpieczeństwa.
7 grudnia 1941 r. siły RAF-u na Malajach sięgały 158 samolotów
(z czego 24 to przestarzałe wildebeesty). Zatwierdzone rezerwy dla
tej pierwszoliniowej siły wynosiły 157 samolotów; rzeczywiste rezer-
wy były na poziomie 88 samolotów.
W sierpniu 1940 r. garnizon sił lądowych na Malajach, poza obroną
wybrzeża, obroną przeciwlotniczą i wojskami pomocniczymi, składał
się z dziewięciu batalionów i jednej brygady artylerii górskiej. **
Szefowie Sztabu dalej zalecali, że "gdy RAF osiągnie proponowa-
ną przez nich liczebność" (336), garnizon powinien obejmować mini-
mum sześć brygad (18 batalionów) wraz z wojskami pomocniczymi.
W sierpniu 1941 r. generał Percival wysunął nową propozycję do-
tyczącą zwiększenia liczebności batalionu o 45 osób. Szefowie sztabu

* Zob. tabela na s. 468 (przyp.oryg.).


** Zob. tabela na s. 469 (przyp.oryg.).
468 JAPONIA ATAKUJE

zaakceptowali ją, ale uznano, że w najbliższej przyszłości nie będzie


można sprostać tym wymogom.
7 grudnia 1941 r. siły armii na Malajach (poza obroną wybrzeża
i przeciwlotniczą) były następujące:*
32 bataliony
7 pułków artylerii polowej
1 pułk artYlerii górskiej
2 pułki artylerii przeciwpancernej
Powyższe wojska liczyły 76 300 ludzi (nie było żadnych oddziałów
pancernych).
Pomimo to, że cel Ministerstwa Wojny, choć nie generała Percivala,
został prawie osiągnięty, niektórzy spośród żołnierzy przybyłych nie-
dawno z Indii byli świeżymi rekrutami, a ich wartość bojowa była
niska. Trzy pułki artylerii przybyły niecały miesiąc przed wybuchem
działań wojennych i miały niewiele okazji do prowadzenia szkolenia
wraz 'z innymi siłami pod kątem specyficznego charakteru wojny
w dżungli.
WOJSKA DLA OBRONY MALAJÓW
RAF
(Daleki Wschód, z wyjątkiem Birmy)

Liczba Liczba ustalona Zalecenia Liczba


samolotów przez szefów naczelnego samolotów
(sierpień 1940) sztabu dowódcy (7 grudnia 1941)
(sierpień 1940)

Malaje 84 Malaje 282 Łącznie 582 Malaje 158

Ocean Indyjski 54

Łącznie 336

* Zestawienie to nie obejmuje miejscowych ochotników oraz wojsk hindu-


skich, łącznie 16 batalionów. Nie były one brane pod uwagę w kalkula-
cjach, o których tutaj mowa i nie uwzględniano ich przy wynikłych spo-
rach. Były głównie wykorzystywane jako statyczna ochrona, służba bez-
pieczeństwa wewnętrznego, itp., i nie wchodziły w skład żadnych formacji
bojowych (przyp.oryg.).
FORTYFIKACJE SINGAPURU 469

SIŁY LĄDOWE
(Malaje; tylko regularne bataliony)

Liczba Liczba ustalona Liczba ustalona Zalecenia Liczba


(sierpień przez szefów przez szefów generała (7
1940) sztabu po sztabu przed Percivala przed grudnia
przybyciu RAF-u przybyciem przybyciem 1941)
(Zatwierdzona) RAF-u RAF-u
(Zatwierdzona) (Zatwierdzone)

9 18 36 48 32
(sierpień 1940)

26
(styczeń 1941)

ROYALNAVY
Siły morskie stacjonujące
w Singapurze, 7 grudnia 1941

JEDNOSTKI FLOTY

Flota Wschodnia Dowództwo chińskie

duże okręty bojowe 2 lekkie krążowniki 3


niszczyciele 5 niszczyciele 4
rzeczne kanonierki 3
trałowce (RAN) 4

LOKALNE SIŁY OBRONY


(Przystosowane jednostki handlowe
obsadzone miejscowymi ochotnikami)
Pomocnicze jednostki patrolowe i przeciwpodwodne 18
Pomocnicze trałowce 17
Uzbrojone kutry motorowe marynarki wojennej 12
INDEKS

Nazwy okrętów i statków zostały


ujęte w cudzysłów
AlF (Australian Imperial Force)
A 8, 13,161, 162, 164, 165
"Akagi" 261,
Akers W.A. 396
Abad(ln 185 Akroma 374, 383, 385
ABDA 13, 36, 92, 95, 134, 138, Akyab 460
14~ 146, 161, 162, 193, 196 Alamajn, właśc. Al-Alamajn 156,
Abisynia, zob. Etiopia 373
Aerobat, operacja 20,21,26,321 Aleksandria 15, 139, 309, 319,
Adak, wyspa 258 400,407,429
Addu, atol 174, 179, 180, 183, Aleuty 194, 200, 247, 257, 258,
455 262,
Aden 178 Alexander A. V. 153, 167, 168,
Admiralicja 108, 113, 116, 120, 170-172,384
174, 176, 177, 183, 231, 239, Algieria 336
242, 266, 270, 272-274, 276- Alianci, także państwa alianckie
-279,281,309,317,417,431, 8, 123, 132, 134, 135, 138,
439, 448, 449, 451, 454, 456, 159, 202, 263, 272, 335, 339,
463, 464 346,348,356,360,441
Adżdabija 19-21, 24, 25, 66 Altafiord 273, 275
Afrika Korps 32, 374 Ama Keng 97
Afryka 132, 136, 183, 184, 236, Ambon 138, 162
31~ 321,40~404,454,455 Amery L.S. 17, 211
- Francuska (Północna i Pół­ Ameryka 6, 7, 35, 51, 54, 108,
nocno-Zachodnia) 20, 21, 123, 129, 139, 174, 203, 233,
171, 191, 197, 326, 336- 270, 328, 332, 352, 368, 403,
-339, 355, 360, 371, 399, 404, 426,44~450,452
401,420 Amiens 362
- Południowa (Związek Połu­ Anambas Wyspy 140
dniowej Afryki) 227,231 Anatolia 380
- Portugalska (Wschodnia) Andalsnes 366
230,244 Andamany 173
- Północna, 24, 286, 308 Anderson John 85, 211, 395, 396
- Wschodnia 173, 431 Andraka, półwysep 238
Agar, komandor 180 Andrews, admirał 204
474 JAPONIA ATAKUJE

Anglia 3, 20, 33, 48, 112, 126, "Avenger" 129,284


224, 231, 269, 291, 300, 309, Azja 2, 9, 96, 159, 209, 212, 248,
335, 337, 338, 340, 344, 368, 308
402, 403,406,40~44~455 - Południowo-Wschodnia 13
"Anson" 15, 193,444,448 Azory, także W:vspy Azorskie 123,
Antelat 19,22,24-27, 33 133
"Anthony" 239
Antsirane 238, 239
Antwerpia 328
Anzac 159, 162, 194, 196, 197 B
Arabskie Morze 230
Archangielsk 266, 272, 276, 279
"Argus" 278,312,314 Bakri 53
Arktyczne Morze 123 Baku 14,349
Armia Radziecka 348, 349 Bali 144,150
Arnold Henry H. 403 Balikpapan 138, 139, 144
Aruba 117 Baltimore 407
Asquith H.H. 89 Bandung 134, 137, 147
Assam 172, 177, 457 Banten, zatoka 150
ASV, urządzenie radiolokacyjne Bardia 18, 23, 156
288, 295-297 Barentsa Morze 280
"Athene" 97 "Barham" 15
Atkins, podpułkownik JOl Basra 205, 308
Atlantyk, także Ocean Atlantycki Bataan 137
15, J08, J09, 111, 112, 114, Batavia JOl, 134, 137, 148, 150
115, ]]7, 118, 120, 121, 123, Batu Pahat 38, 39, 53
126, 127, 132, 133, 191, 196, Bawean 149
206, 226, 230, 248, 266, 268, Bayonne 324
279, 285, 296, 338, 350, 398, Beattie, por. 121
399,449 Beaufighter, typ myśl. 375, 453
Attlee Clement R. 7, 69, 78, 79, Beaverbrook William Maxwell
82,85,211 61, 73-77, 82, 83, 85, 86, 265,
Attu, wyspa 258, 262 343,436,452
Auchinleck Claude 8, 14, 18-28, Beckwith-Smith, gen. 92
30-32, 65, 195, 226, 237, 302- "Bedouin" 314
-306, 316, 320-323, 355, 372- Belfast 369, 430
-376, 378-380, 382-386, 388, Belgia 289
391, 403, 405, 406, 409-411, Bengal 18~209, 211
413,414,42~422,433,445 Bengalska Zatoka 95, 139, 162,
"Audacity" 129 173, 175, 178, 179, 181, 183,
Australia 1-4, 6, 7,9, 10, 12, 13, 187, 188, 209, 223, 228, 456,
15-17, 51, 55, 60, 85, 134, 460
138, 139, 142-145, 150, 153, Bengazi 18,19,22,23,26-28,30,
156-162, 164-167, 174, 175, 31,66,319
177, 178, 190, 194, 196, 199, Bennet Gordon 16,36,38,45,92,
200, 203, 205, 237, 247, 250, 98
254, 256, 297, 317, 330, 332, Berlin 112, 134, 298
379,421,442,454,457 Bermudy 23, 119,312,393,401
"Australia" 250 Bevin Ernest 77, 82, 85
INDEKS 475

Biały Dom 20, 70, 327, 394, 399, "Breconshire" 311


407,427 Brega 22
Bihar, prowincja 215 Brest 80, 108, 111-113, 115, 116,
BUin 155 26~ 29~33~34~369
Bir el-Gobi 385 Bridges Edward 76, 87, 212
Bir Hakeim 27, 303, 372-376, Bristol 78
378,382 Brooke Alan 104, 331, 394, 401,
Birma 17, 51, 54-56, 67, 68, 94, 403
134, 136, 137, 139, 142-146, Brunei 137
153-162, 164-168, 170-173, Bruneval288,291
184, 197, 203, 205, 208, 246, Brygada Gwardii 18-20, 22, 23,
410, 457, 460, 468 27,32,33
Bilmańska Droga 34,51,54,55, Brytania, zob. Wielka Brytania
67, 136, 145, 159, 171 Brytyjska Korona, także Korona
Birmingham 395 215,410,415
Biskajska Zatoka 109, 120, 132, Brytyjska Wspólnota 214
296 Brytyjskie WYspy 2,13,157,197
"Bismarck" 113,276 Buchman F.N.D. 432
Bitwa o Anglię 11, 67, 126 Buffalo, typ samolotu 97
Bitwa (bój) o Atlantyk 11, 67 Bukit-Timah 93, 98, 100, 102
Blenheim, typ samolotu 431 Burnett, adm. 286
Bliski Wschód 4,8,9, 13, 14, 67,
84, 109, 126, 138, 139, 155,
158, 160, 164, 173, 177, 183,
185, 189, 191, 192, 194, 196,
c
197, 200, 203, 208, 227, 231,
236, 237, 245, 307-309, 316, "Cairo" 314
317, 320, 330, 331, 332, 335, Caithness 236
367, 383, 384, 400, 403, 406, Cambridge 395
407, 410, 420, 422, 431, 442, "Campbeltown" 121,122
448,461,462 Camranh Zatoka 144
Bock Fedor von 358 Capuzzo, właśc. Fort Capuzzo
Bodo 366 420
Boeing, typ wodnopłatowca 393 Capuzzo, szlak 374
Bofors, typ działa 454 Casablanca 393
Bolero, operacja 270, 354, 398, Casey R.G. 3, 85, 160, 383
399,401,402 Catalina, typ wodnopłatowca
Bomba atomowa 1, 391 179,259,458
Bombaj 143, 183,184,187,205 Cavallero, 315, 316, 319
Bonus, operacja 229-231 Cejlon 134, 139, 143, 145, 147,
Boothby, pan 409,417 167, 173-175, 177-184, 186,
Borneo 67,137-139 187, 189, 191, 193,203, 205,
Botwood408 226, 228, 230, 233, 236, 237,
Bougainville 138 240,257
Boulogne 113, 328 Celebes 67,137, 138
Bournemouth 441 Chamberlain Arthur Neville 409
Bowden v.G. 1, 5, 6 Changi, przylądek 100
Bożego Narodzenia Wyspa 437 Charków 359
Brazylia 123, 126 Charleston 118
476 JAPONIA ATAKUJE

Charruba 27 Cyrenajka 14, 31, 66, 193, 304,


Chartwell 459 314, 319, 321, 322. 410, 419,
Chequers 63, 224, 340, 350, 351 zob. też Libia
Cherbourg 336, 337, 346, 360 Czang Kaj-szek 134-136, 153,
Cherwell, właśc. Lindemann F.A., 154, 159, 170, 187, 207, 209,
lord 290, 291, 295, 298, 299, 343, 457, 464
39~ 39~43~43~458 Czarne Morze 407
"Chicago" 250 Czerwone Morze 196, 197, 200,
Chindwin 172 331,445
Chiny 17, 134-137, 143, 153, Czwartkowa Wyspa 437
155, 158-160, 170, 171, 173,
177, 178, 184, 187, 194, 196,
197, 199, 205, 209, 237, 335, D
337, 343, 425, 457, 460, 465,
466
Chungking 134,135,178,457 Dakar22~231,232,458
Churchill Clementine 204 D 'A lbiac John H. 179
Churchill Randolph 455 Daleki Wschód 10, 11, 14, 16,24,
Churchill, typ czołgu 439, 440 58, 59, 64, 67, 68, 92, 109,
"Clan Campbell" 311 118, 127, 158, 161, 192,227,
Clark Mark 391,402 231,245, 263,264, 303, 329,
"Cleopatra" 311 419,432,43~ 46~466-468
Clyde 270, 312, 408 Dalton Hugh 87
Commando 231, 235, 238 "Danae" 148
Cooper Alfred DuJf 16,86 Dania 369
Copeland W.O. 121 D'Antifer Przylądek 288
"Cornwall" 173, 179, 180, 183 Dardanele 235
Corregidor 55,58,145,247,313, Darna 26, 304, 305
444 Darwin 139, 144, 237
Cotentin, półwysep 360,361,369 Davis Elmer 403
Courrier Zatoka 238 Deal290
Coventry 206 Deklaracja Rządu Brytyjskiego
Crace, J.G. 250-252 214
Cranborne, lord 79, 85-87 Delhi 146, 147, 219,224
Cripps, lady 63 Departament Stanu USA 204
Cripps StaJford 59, 62, 63, 70, 71, "De Ruyter" 148,149
73, 77, 78, 80, 82, 85, 207, Dido, typ okrętu 278
211, 218, 219, 221, 222, 224, Diego Suarez 227, 232, 236-238,
225, 302, 305-307, 316, 409, 240,242,24~455,456
412,413 Dill John 48, 161, 162, 403, 430
Crusader; operacja 26 Dobbie W. G. S. 302, 317, 318, 447
Cunningham Alan 14 Dobrej Nadziei Przylądek 33,
Cunningham Andrew 24, 306, 126, 190, 197, 205, 229, 230,
400,445 232, 233, 237, 307, 378, 379,
Curteis A.T.B. 314 460
Curtin John 1, 3, 6-8, 10, 11, 13, Don 358
34, 42, 55, 56, 58, 153, 158, Donitz Karl 108, 109, 116, 122,
160, 161, 164, 166, 205, 316, 123, 126, 287
317,454 Donovan206
INDEKS 477

Doolittle JB. 250 Essen 206, 375


Doorman E.E. 134, 148-150 Etiopia 208, 374
Dorman-Smith Reginald 154 Europa 11, 16, 109, 188, 200,
"Dorsetshire" 173, 179, 180, 183 204, 205, 207, 248, 264, 282,
Dover80, 113, 114, 116 298, 329, 331, 333, 334, 336,
Downing Street 330,392 33~ 339,34~364, 36~427
"Dragon" 148 - Zachodnia 326, 327
Drugi front 281, 282, 326, 340, "Euryalus" 311
344-346,35~35~ 364 Evatt, dr 3, 5, 6, 454
"Duke ofYork" 15,186,272 "Exeter" 134, 148-151
Dunbar Michael 418
Duncan Andrew 62, 75
Duncan H.C. 39 F
Dunkierka 67, 363
Durban 139, 235, 237, 242
Dutch Harbor 258 Falmouth 121
Fidżi 247
Filipiny 2, 4, 137, 138, 246
E Finlandia 340, 364-366
Finschaven 138
Fitch, kontradm. 246, 250-252,
"Eagle" 278, 311-314 254, 256, 258-260
Eastbourne 441 Fletcher, adm. 246, 250-252, 254,
Ebro 418 256, 258-260
Eden Anthony Robert 82, 85, 340, Floryda 109, 122, 204
341, 344,34~34~ 35~ 392 Flota Pacyfiku 2, 182, 185, 186,
"Edinburgh" 267, 269 196
Egipt 33,95,113,115,138, 156, Flota Śródziemnomorska 308
157, 190, 203, 205, 208, 283, Flota Wschodnia 173, 183, 230,
304, 307, 309, 311, 312, 315, 234, 236, 263, 400, 449, 455,
321, 323, 327, 379, 385, 392, 456,460,469
411, 418, 419 Force H, eskadra bryt. 174, 229,
Eisenhower Dwight 391,402 230,232
EIAbd 20 Force K, eskadra bryt. 20
EI-Abiar 30 Foreign Office 17, 204, 234, 242,
El Adem 304, 372-374, 382, 383, 341, 345
385, 386 "Formidable" 174, 176, 180
EI-Agejla 10, 18-23, 25, 30 Formoza (Tajwan) 237
"Electra" 149 Fort Jackson 391,404
EI-Gazala 18, 27, 32, 303, 304, Francja 67, 230, 234, 270, 281,
31~ 372,37~ 383, 385 329, 336, 348, 349, 361-363,
Elliot Walter 426, 427 366, 368, 398, 399, 401, 420,
EI-Mechili 18,27,28,30,304 422
"Encounter" 150,151 Fraser Peter 10, 16
Endau39,40 Freetown 96, 123, 126, 379
"Enterprise" 180, 250, 256, 258, Fremantle 193
260,261 Fulton, dr 327
Esmonde, komandor porucznik "Furious" 312,313,331,454
113,114 Fyfe David Maxwell 87
478 JAPONIA ATAKUJE

Halfaya 18, 23, 26, 420


G Halifax, właśc. Edward Frederick
Wood, lord 393
Halifax 119, 122
Gabinet Wojenny 51, 56, 60, 61, Hamburg 300
69, 71, 73, 76-79,81-83, 85- Hamilton, kontradm. 272, 273,
-87, 89, 112, 156, 158, 210- 275-277
-212,218,224, 305, 320, 321, Hampton Roads 109, 122, 353
372, 386, 392, 408, 412, 420, Hankey, lord 87, 438
424,425,462 Harriman Averell 84, 212, 213,
Gallipoli 416 265, 268, 407
Gambut 386 Harris A. T. 464
Gander 133, 393 Hartley Alan 145-147
Gandhi Mohandas 209-21J, 225 Harwich 114
Gaulle Charles de 226-228, 422 Harwood H. 400, 407
Gazala, zob. El-Gazala Hatteras, przylądek 109
Gee, urządzenie radiolokacyjne Hawaje 15, 159, 203
288,291,294 Hawr 288, 328
Gerbrandy P.S. 17 Heath L.M., gen. dyw. 35, 45, 53,
Ghormley Robert L. 313 92
Gibraltar 123, 174, 229-231, "Hector" 180
312,318,458 "Heemskerck" 175
Giofen22 Helfrich 148, 149
Gironde 369 Hercules, operacja 316
Gloucester 415 "Hermes" 175, 181,235,454
"Gneisenau" 80, 108, 112, 114, "Hermione" 238,315
115,193,266 Himalaje 135
Godwin-Austen A.R. 18, 22, 24 "Hipper", właśc. "Admirai Hip-
Goring Hermann 126, 287, 298, per" 266, 275, 286
301 Hiroszima 395
Gort, lord 302, 318 "Hiryu" 261
Gott W.H.E. 375 Hiszpania 297,418,420
Grant, typ czołgu 406 Hitler Adolf 1J, 62, 108, 109, 111,
Grecja 4, 8, 10, 12, 142, 156, 165, 112, 123, 196, 206, 218, 226,
307 229, 230, 265-267, 282,
Greenwood Arthur 82, 85 286--288, 298, 302, 308, 309,
Grigg James 80, 86, 211 316, 329, 331, 334, 336, 338,
Grupa armii Południe 358 34~34~34~35~ 366
Guadalcanal 250 "Hobart" 148, 250
Gymnast, operacja 20, 191, 195, Holandia 16, 17, 51, 113, 134,
197, 198, 200, 321, 336, 355, 369
401,402 Holenderskie Indie Wschodnie 4,
9,56,134,140,152,157,158,
161, 16~ 173, 19~203,246
H Holenderskie Indie Zachodnie
117,204
Home Fleet 186, 226, 231, 232,
H2S, urządzenie radiolokacyjne 278,279,284,286
288, 292-296 Home Forces 369,430,438
INDEKS 479

Home Guard 450,451 - Zachodnie 83, 110


Hongkong 45, 52, 209, 246 Indochiny 41, 46, 50, 144, 173,
Hopkins Harry 108, 117, 118, 194, 226, 227, 234, 236, 466
120, 161, 221, 268, 326, 327, "Indomitable" 97,138,174, 175,
329, 330, 332, 334-336, 391, 180,235,278,431
395, 401, 403, 407, 426, 427, Ind)jski Ocean 4, 15,94,95, 126,
445, 449 139, 173, 174, 177, 179, 182,
Hore-Belisha Leslie 77,409,411, /84-188, 191, 193, 196, 200,
419, 422 205, 223, 226-228, 230, 237,
"Homet" 250,256,258,260 240, 242, 263, 308, 316, 326,
"Houston" 148, 150 331, 333, 335, 353, 455, 456,
Hudson 394 466-468
Hughes W.M. ("Billy Hughes") 7 Indyjski Rząd Wspólnoty Narodo-
Hurricane, typ myśliwca 10, 35, wej 210,213,220,222
38,96,97,138,140,154,205, Inverary 239
431, 451 Invemess 141
Hutton T. 165 Irak 14, 323, 380, 406
Hyde Park, posiadłość Roosevel- Iran 14, 190, 203, 248, 349, 380,
tów 204,391,393,394,396 406
Irawadi 171
Irlandia 123, 209, 462
I - Północna 95, 133, 191,200,
408,430
Irlandzkie Morze 11 5
Iberyjski Półwysep 402 Ironclad, operacja 205, 229, 231,
"Illustrious" 186, 235 233,234,240
Imperator, operacja 360, 361, Islandia 127, 133, 197, 200, 267-
363,365,371 -270, 272, 276
Imperialny Komitet Obrony 12 Ismay Hastings Lionel48, 51, 54,
Imperium 94, 111, 143, 167, 175, 178,
- Brytyjskie 1, 56, 63, 67, 99, 184, 229, 233, 236, 271, 313,
209, 216, 217, 222, 223, 330, 361, 363, 365, 369, 392,
227, 228, 308, 318, 320, 396, 399-401, 403, 404,
419,453,454 429--432, 434, 438, 439, 442,
- Indyjskie 208 445,448,454,455,459,461-
Imphall72 464
Indie 4, 17, 35, 44, 55, 80, 95, 96, Izba Gmin 24, 59, 60, 62, 69, 71,
134-136, 138, 139, 145-147, 73, 78 - 80, 84, 86, 88, 115,
153, 155, 160, 164, 167, 116, 374, 392, 409, 413, 418,
171--173,175,177,178,183- 41~421,424,42~427
191, 193-196, 200, 203,205, Izba Lordów 70, 80, 85, 86, 438
207--214, 216-219, 221-225,
228, 229, 236, 237, 240, 242,
248, 280, 302, 305-307, 316, J
320, 321, 326, 330, 335, 336,
378--380, 404, 406, 407, 445,
457, 460, 466, 468 Jackson dr 299, 300
- Środkowe 215 Jacob E.J. c., pułk. 435
- Wschodnie 460 "Jamaica" 286
480 JAPONIA ATAKUJE

Japonia 1, 2, 4, 13-17, 41, 68, Kampar 34, 35


101, 135, 142, 144, 148, 157, KampfGruppe 100 295
159, 166, 174, 176, 189, 193, Kanada 4, 7, 109, 199,397,398
195, 196, 200, 202, 205, 220, Kanał, zob. La Manche
222, 223, 225, 227, 230, 233, Kanaryjskie Wyspy
237, 242, 246, 247, 250, 256, Kapsztad 234
264, 332, 337, 441, 456, 459, Karaibskie Morze 110, 118, 122,
465, 467 454
Jawa 46, 54, 95, 134, 137-139, Karaiby 118, 120, 353, 398, 403
141-143, 145, 150-152, 155, Karolina Południowa 404, 405
162,165,194,237 Karoliny 250
Jawajskie Morze 135 Karta Atlantycka 341, 353
Jefferis, pułk. 429, 448 Kaspijskie Morze 68
Jinnah Mohammed Ali 213, 214, Kaukaz 8, 14, 194,203, 248, 306,
220 349, 358, 457
Johnston Thomas 70 Kawkareik 154
Johor, cieśnina 46, 49, 93, 97, Keluang 39, 40
465 Kendari 138
Johor, stan 8, 34, 40, 42, 46, 48- Kerr Archibald Clark 62, 343
-50,52-54, 156 Kesselring Albert 308,311,315
Johor Baharu 53 Key B. W. 92
Jolo 144 Key West 122, 353
Jomarda Przejście 251, 252 Keyes Roger 409, 411,416
Jones R. V. 297 Kilindini 184, 445, 455, 456
Jordan w.J. 17 Kilonia 266
Joubert464 King Ernest Joseph 7, 268-270,
Jowitt William 87 313,353,403
Jugosławia 460 "King George V" 176, 267, 269,
"Jupiter" 150 353,444,448
Jupiter, operacja 336-339, 360, King-Hall Stephen412
363, 365, 369, 371 King W:L. Mackenzie 108, 132
Jurong 98 Kiska 258, 262
Knightsbridge 372, 382
Koalicja, także Wielka Koalicja
K 2, 7, 56, 59, 62, 70, 111, 115,
135, 148, 149, 248
Koenig M.P. 372
"Kaga" 261 Kolombo 147, 148, 158, 166,
Kair 27, 33, 71, 79,84,277, 302, 173-175, 178-182, 187, 188,
305-307, 316, 318, 380, 381, 236, 237, 445, 455
384,410,411,413,433 Kolonia 206, 372, 375
Kalang 96, 100 Komitet ds. Indii 212
Kaletańska Cieśnina 346, 369, Komitet ds. Walki z U-botami
370 J08,132
Kalewa 171 Komitet Kongresu Indii 220, 224
Kalifornia 196 Komitet Obrony (Gabinetu Wo-
Kalkuta 181, 184, 186, 187, 203 jennego) 16, 54-56, 88, 1J2,
Kamerun 228 143, 159, 305, 320, 321, 326,
Kammhubera linia 288, 298 329,330,431,436
INDEKS 481

Komitet Połączonych Sztabów


146, 199 L
Komitet Szefów Sztabu 48,51,54,
55, 94, 111, 143, 167, 175,
177, 178, 184, 205, 228, 229, Labis 53
233, 236, 271, 313, 361, 363, Labrador 133
365, 396, 415, 429,431, 434, "Laconia" 126
439, 442, 445, 455, 456, 459, La Manche Kanał 113-116, 308,
461, 462, 464 326, 329, 332, 337, 338, 340,
Konferencja Bezpartyjnych (Sa- 355,360,402,438
pru) 213 Lancaster, typ bombowca 121
Kongo 229, 236, 454, 455 "Langley" 151, 194
Kongo, typ okrętu 182 La Plata 151
Kongres Kontynentalny 216 Lawson E.F. dowódca brygady
Konstytucja Stanów Zjednoczo- 437
nych 217 Layton G. admirał 179, 180
Konwencja Konstytucyjna 217 Leathers Frederick, lord 75, 76
Konwój 5, 35, 39, 95, 117-120, Lee,typ czołgu 403, 406
122, 123, 126, 127, 129, 132, Lend-Lease 196, 197, 436
133, 141, 148, 152, 159, Leningrad 358
164--166, 168, 175, 177, 185, Leopoldville 454
191, 193, 195, 197, 206, 231- Lewant68,20~280
233, 237, 244, 265-281, 283- "Lexington " 246, 250, 254-257
287, 302, 303, 309, 311, 313- Liberator, typ samolotu 132, 133,
315,317,319,321,322,352- 296,297
35~ 36~ 37~ 383, 455 Libia 7, 21, 26, 144, 185, 200,
- PQ-12 267 306, 307, 312, 321-323, 347,
- PQ-13 267 362, 374, 380, 410, 412-414,
- PQ-17 265,272, 277, 279, 419,441,457,459,460
281 Lichtenstein, urządzenie radio-
- PQ-18 278,279, 285 lokacyjne 288, 290
- WS-17 143 Liga Muzułmańska 208,213
Koralowe Morze 189, 246, 250, Liga Narodów 465
251, 254, 256, 257, 379, 456 Lilie 362
"Kortenaer" 149 Lindemann F.A. patrz Cherwell
Kota Baru 34 "Littorio ", pancernik 311
Kra, przesmyk 48 Littorio, klasa pancerników 314
Kraje (państwa) bałtyckie 340, Litwinow Maksim 204, 353
341 Liverpool 395
Kranji 97, 98 "Liverpool" 314
Kreta 4,8, 10,12, 175,309,314, Lizbona 438
419 Llewellin, pułkownik 81, 87
Krymski Półwysep 358 Lloyd George David 89
Kuala Lumpur 5, 45 Lloyd H.P. 24
Kuala Selangor 35, 36 Loara 121
Kuantan 34, 36 Londyn l, 11, 16-18,24,46, 102,
Kujbyszew 62, 342 117, 141, 156, 199, 217, 221,
Kunming 137 305, 319, 326, 327, 340,
"Kuro" 176 344--346, 350-352, 354, 355,
482 JAPONIA ATAKUJE

388, 392, 395, 400, 402, 404, Marada 19, 22, 23


40~414,42~45~463 Margesson, kapitan 80, 87
Lubeka 120, 206, 291 Maroko 336
Luftwafie 287, 299, 309 Marshall George 326, 327, 329-
Luizjady 251, 252 331, 333-336, 338, 391, 393,
"Liitzow" 286 400-403, 405, 406
Luzon 99 Marsylia 298
Lyttelton Oliver 73, 84, 85, 88, Martaban 162
353,417,433 Martin J. 393
Martini, gen. 113, 298
Martlett, typ samolotu 451, 456
M Martuba 375
Matylda, typ czołgu 440
Maurice Frederick 73, 89, 90
Maatex 22 Maxton James 69
MacArthur Douglas 137, 145 Maymyo 171
Macaulay Thomas Babington Mechili, zob. El-Mechili
426,427 Meksykańska Zatoka 110, 118,
Madagaskar 173, 205, 226-233, 122,353,398,402
236, 238, 242, 267, 318, 445, Menzies Robert Gordon 156
455,456,458 Mergui 154
Maddalena właść. Fort Maddale- Mersa Matruh 22, 390, 407, 410,
na 304. 385, 420 413
Madera 123, 297 Mersing 9, 34, 39, 40
Madras 186,187,215 Messervy, generał 22
Magnet, operacja 95, 191, 194, Midway 246, 247, 256-261, 263,
198, 200 379
Magruder e.B. 154
Mo 366
"Maizuru" 176 Mołotow Wiaczesław 62, 335,
Majski Iwan 343, 350
Maj~mga 240, 242, 244
340, 344-356, 360
Makasar 139 Monckton 306
Mizlaje 4, 5, 8, 9, 11, 12, 16, 34, Moore-Brabazon J. T. C. 62, 81,
39, 42, 43, 48, 51, 53, 56, 67, 87
68,95,96,102,137,153,161, Morison E.S. 246
165, 173,246,410,467-469 Moskwa 62, 78, 265, 268, 277,
Malajski Półwysep 7, 14, 34, 39, 340,350,351
4~42,45, 6~ 9~9~431 Moulmein 154, 457
Malakka Cieśnina 193 Mountbatten Louis (Dickie) 205,
"Malaya" 314,445 229,353,354
Maldon 408,413 "Mount Vernon" 10, 158
Malediwy 174 Moyne, lord 73, 79, 87
Malta 24, 193, 206, 258, 302- Mozambicki Kanał 244,463
-305, 307-309, 311-322, 431, Msus 24, 27, 30, 32
433,441,444,448 Muar 34, 36, 38, 53
Maltby p.e. 148, 152 Murmańsk 206, 266, 269, 364,
Mandalay 155,171 365, 367, 368
Manstein, gen. 358 Mussolini Benito 302, 315, 316,
Manston 113 410,411
INDEKS 483

Nowy Jork 109, 117, 118, 122,


N 346,459
Nye A.E. 305-307

Nagumo Chuichi 144, 181, 182,


189,257-263
"Naiad" 309
o
Namsos 366
Napoleon / 324 Oboe, przyrząd radiolokacyjny
Narody Zjednoczone 69,327 288,291,297,298
Narvik 366,417 Oceania l, 194, 196
Nee Soon /00 Oise 328
Nehru Jawaharlal210, 211, 220, "Onslow" 286
225 Oran458
Nelson Donald 61 Ostenda 298
"Nelson" 193, 353, 444 Oś (państwa Osi) 209, 234, 284,
Nepal 215 30~ 30~31~34~441
"Neptune" 20 Overlord, operacja 270
Newman A. C. 121 Oxford 395
Niderlandy 67, 346, 348, 401
Niedźwiedzia "'»spa 272, 273,
278, 279, 437 p
Niemcy 15, 111, 114, 121, 189,
/97, 198, 206, 248, 267, 288,
291, 296, 297, 328, 331, 335, Pacyfik także Ocean Spokojny l,
337, 339, 341, 343, 344, 346, 2,4,6,8,11-17,55,110,119,
348, 374, 375, 391, 441, 466, 157, 161, 162, 177, 182, 185,
467 188, 193, 196, 199, 200, 202,
Niezależna Partia Pracy 69,416 237, 246-248, 256, 258, 261,
Nil 66-68, 227, 320, 420 264, 284, 297, 318, 331, 332,
Nimitz C. W. 246, 250, 256-258, 353, 454
263 Page Earle 16, 17, 34, 55, 56,
Noon Firoz Khan 214 161,162
Norrie Willoughby 375 Pakistan 214
"North Carolina" 186 Palembang 96,139,140
Norwegia 111, 116, 266, 272, Palestyna 10, 143, 194,280
278, 280, 284, 326, 336, 338, Pantelleria 314
34~ 354,36~402,416 Parlament 7, 18, 24, 59-61, 63,
Nowa Brytania 138, 250 64, 68, 70, 71, 76, 78, 84, 89,
Nowa Fundlandia 109, 118, 127, 91, 158, 161, 204, 224, 410,
204 411,421,423,42~427
Nowa Gwinea 138,189,247,250, Parsangerfiord 365
251, 255 Partia Kongresowa (Kongres
Nowa Kaledonia /96, 247 Hinduski) 172, 207-210, 213,
Nowa Zelandia l, 2, 7, 10, 11, 15- 214, 219, 220, 225
17, 134, 139, 160, 194, 196, Partia Konserwatywna 70, 211,
199, 200, 256, 322 411
Nowa Ziemia 276, 279 Partia Liberalna 70
484 JAPONIA ATAKUJE

Partia Pracy Price Martin 239


- australijska 13 "Prince ofWales" 14, 252, 439
- brytyjska 62, 63 "Prinz Eugen" 80,112,115,193,
Partia Socjalistyczna 82 266
Paryż 233 Prome (Pye) 101,153, 168, 171
Pasir Panjang 100 Pu/ford G. W. H. 101
Paya Lebar 100 "Punjabi" 269
Payong 53
Pearl Harbor 110, 144,181,185,
209, 212, 246, 247, 250, 256-
258, 338 Q
Pegu 153,155
Peirse R.E.G. 96, 147
Pendżab 207,215,216 "Queen Elizabeth" 15, 400, 407
Perak 34,35 "QueenMary" 118
Percival A.E. 40, 51-53, 91-93,
98-100, 102-104, 106, 467-
-469
Perska Zatoka 96, 139, 183, 185,
200, 280, 281, 331 R
"Perth" 150
Petsamo 365, 367
Phillips Tom 174, 437 R, typ okrętu, patrz: Ramillies
Piąta kolumna 50 Rabaul56, 138,161,250,251
Pile F.A. 451, 461 Rada ds. Wojny na Pacyfiku (Wo-
Pinang 43,44, 162 jenna Pacyfiku, także Pacyfi-
Pitt William 426, 427 ku) 1, 17, 87, 143, 165, 199,
Platt W. 244 407
Plewna47 Radżputana 215
Polska 345, 352 Raeder Erich 139, 265, 283, 287,
Połączony Komitet Szef6w Sztabu 308,309
51,160,199,402 RAF 24, 28, 50, 120, 142, 151,
Poorten, gen. 151 280, 285, 289, 311, 315, 370,
"Pope" 151 375, 378, 383, 429, 430, 442,
Port Moresby 189, 237, 247, 250- 465, 467-469
-252,255 "Ramillies" 14, 235, 237-239,
Port Swettenham 5, 35, 36, 38 242,243
Port T 173-175,178-180,236 Ramillies, typ okrętu 175, 178-
Portal Charles 87, 332 -18~ 182, 183, 193,45~ 456
Portsdown Hill 48 Ramsgate 290
Portsmouth 48 "Ranger" 186
Potomac, rzeka 393 Rangun 54, 104, 139, 143, 147,
Pound Dudley 43,268-270, 274, 153-155, 158, 159, 164, 165,
313,335,353 167, 168, 171, 218
Pownall Henry 34, 41, 53, 92, Raub36
147,465 "Renown" 186
P6łnocne Morze 298 Renwick Robert 294, 295
P6łnocny Przylądek 266, 286, "Repulse" 14, 252, 439
334,337 Reunion 226, 227
INDEKS 485

Ritchie N.M. 21, 22, 25-28, 30- Salomona ~spy 138,250,251


32, 322, 323, 372, 375, 378, Salween 153,155
382-385,409,411,418,422 Samoa 247
"Rodney" 193, 444 San Francisco 258
Rogers Kelty 393 Sapru Tej Bahadur 213, 214
Rommel Erwin 13,14,18,20-25, "Saratoga" 257
28, 30-32, 59, 66, 68, 144, Sarawak 137
193, 280, 302, 303, 308, 312, Sardynia 314
315, 316, 319, 320, 372-376, "Sasebo" 176
378, 382, 385, 388, 390, 407, Scapa Flow, także Scapa 174,
41~411,41~41~420 186, 267,278
Roosevelt Elanor 206 "Scharnhorst" 80, 108, 112, 114,
Roosevelt Franklin Delano 17, 115,193,266,279
61, 115, 120, 158, 159, 167, "Scheer", właśc. "AdmiraI
170, 182, 184, 191, 192, 199, Scheer" 193, 266, 275
204, 213, 215, 216, 221, 224, "Scout" 42, 148, 439
230, 232, 234, 269, 271, 296, Segamat 34, 36, 38, 39, 45, 53
312, 318, 333, 341, 342, 344, Selangor43
345, 353, 391, 394, 396, 397, Sewastopol340, 358, 359
400 "Sheffield" 286
"Roper" 118 Sherbrooke R. 286
Rosja (Sowiecka, Radziecka) tak- Sherman, typ czołgu 400, 401,
że Związek Radziecki, ZSRR l, 403, 406
2, 4, 6, 7, 14, 21, 32, 59, 62, "Shoho" 252, 255
63,68,95,129,185,189,191, "Shokaku" 251, 254, 255
193, 200, 206, 248, 265-271, Sidi Rezegh 322, 373
279-287, 298, 317, 326-329, Simmons F.K 53, 92
331, 332, 335-337, 340-344, Simon, lord kanclerz 74, 211
346-348, 354-356, 358, 361, Simonstown 139
363, 364, 399, 417, 425, 429, Sinclair Archibald 70
441, 457, 459, 462, zob. też Singapur 1,4-6, 9, 10, 12, 34-36,
Moskwa 38,40-42,44-56, 68,80, 91-
Round-up, operacja 333, 366, -105,138-141,143, 147, 154,
369, 402, 462, zob. też Over- 156-159, 161, 162, 165, 192,
lord 193, 200, 203, 205, 210, 400,
Royal Marines 36, 231, 238, 239, 41~ 419,432,46~ 46~ 469
462 Sittang 153, 155, 156
Royal Navy 287, 469 Skagerrak 298
Ruhry Zagłębie 291,298 Sledgehammer; operacja 326,
Rumunia 345 337, 338, 354, 360, 361, 363-
Ryder R.E.D. 121, 122 -366,369,371,462
Rzym 407 Slim36
Smuts Jan Christiaan 226-228,
232-234, 240, 242
s Sollum 23, 304, 385, 420
Somerville James 174, 179-184,
186, 187, 205, 235, 317, 445,
St. Nazaire 108, 121, 205, 369 451,460
St. Quentin 328 Songkhla (Singora) 35, 39, 44
486 JAPONIA ATAKUJE

"Soryu" 261 Super-Gymnast, operacja 20, 21,


Spitfire, typ myśliwca 114, 312, 171
313, 317-319,447 Super Roud-up, operacja 354
Spitsbergen 437 Surabaja (Surabaya) 148-150
Spokojny Ocean, zob. Pacyfik "Surcouf" 313
Spooner E.J. 101 Swordfish, typ samolotu 113,114,
Spruance R.A. 246, 258, 260, 262 132, 180
Stalin Józef, właśc. Josif W. Dżu- Sycylia 24,300,312,315,447
gaszwili 62, 204, 206, 265, Syfret Neville 226, 237-240
268, 270, 271, 278, 281-283, Syjam 153,154,173,194,466
327, 334, 335, 340, 343-345, Syjamska Zatoka 183
350,352,355,356 Syria 14, 323, 327, 380, 385, 453,
Stalingrad 358 458
Stany Zjednoczone Ameryki Pół­ Szkocja 368
nocnej, także USA 1, 2, 4, 6-8, Szwecja 364, 366
11, 13-15, 41, 58, 64, 65, 67,
77,83, 108-111, 115, 116, 122,
126, 134, 136, 138, 145, 157- ś
-160,182,185,187,188,190-
-194, 196-200, 202, 207, 208,
212, 216, 217, 221, 226, 231, Śródziemne Morze 15, 22, 26,
234, 239, 246-248, 256, 257, 113, 115, 127, 183, 193, 200,
259, 263-265, 267, 269, 271, 205, 229, 230, 258, 284, 308-
274, 297, 312,313,317,326- -310, 314, 317, 318, 400, 414,
-328, 330-332, 334, 337, 341, 416,419,467
342, 344-347, 349, 352, 353, Św. Wawrzyńca, rzeka 123
355, 368, 371, 375, 378, 391,
395, 398, 401, 402, 405, 406,
409, 412, 417, 421, 425, 430,
442, 444, 445, 449, 452, 462, T
464, zob. też Ameryka, Wa-
szyngton
Steinbeck John 459 Takoradi 431
Tamatawa 236, 240, 242, 244
Stewart, brygadier 393 Tananariwa 236, 244
Stilwell, gen. amer. 170, 171 Tanglin 100
Stimson H.L. 391, 404 Tanjong Priok 148
Stranraer 393 Tarent 314
Street Arthur 441 Taungngu (Toungoo) 155, 168,
Sturges R.G. 231, 237-239 171
Subhas Bose 209 Tavoy 154
SueskiKanał203,30~401 Tedder, marsz. lotno 28,306,374,
Suez 96, 205, 308, 379, 406 375, 383, 406, 431
Sulu Morze 144 " Tenedos" 148, 180
Sumatra 42, 46, 50, 54, 95-97, Tengah98
101-103, 137-141, 143, 151, Thompson CR. 393
162 Thomson George 395
Sundajska (Sunda) Cieśnina 9, Timor 144, 161, 162
148,150,151,193 Timor Morze 144
INDEKS 487

Timoszenko S.K. 359


Tip-and-run 360. 361 v
"Tirpitz" 108,111,121,193,230,
265-267, 270-273, 275, 277,
279, 431, 437, 448 "Valiant" 15, 95, 176, 187, 193,
Tobruk 3, 10, 18, 19,32,66,303, 353, 445
304, 316, 319, 372, 374, 376, " Vampire" 181
383, 385, 386, 388, 390, 391, Van Verduynen Jonkheer E. Mi-
399, 400, 403, 405, 408-410, chieis 17
413,420,427 Verdun 47
Tokio 195, 247, 250 Vian Philip 302,309-311,314
Torch, operacja 129, 336-338 Vichy 21,173,226-228,231-235,
Tovey John C. 267, 272 238,242,244
"Trident" 267 Victoria Cross 114, 122,286
"Trinidad" 267, 269 "Victorious" 267, 272, 278, 312,
Trinkomali 95, 143, 174, 181, 454
237,455
Tromso 365, 366
Trondheim 108, 111, 121, 193, w
265-267,270,271, 273
Truk, baza mor. 250, 251
Trynidad 117, 126 Wardlaw-Milne John 409, 41J,
412,414,42~42~432
Trypolis 20, 21, 23, 24, 26, 33,
193, 303, 307, 315, 316, 339 "Warspite" 14, 15, 95, 174, 175,
Trypolitania 25, 66 178, 180, 183, 184, 193, 317
353 '
Tube Alloys (krypt. produkcji
bomby atomowej) 391,395 "Washington" 186, 267, 272, 353
Tulagi 246,250, 251 "Wasp" 257, 267,302, 312, 313,
317, 318, 341, 454
Tunezja 336 Waszyngton 1, 3, 7, 9, 17-19, 45,
Tunis 21, 339 59, 61, 74, 84, 85, 92, 135,
Turcja 331, 420, 452, 453 158, 160, 178, 199, 200, 212,
268, 327, 329,335,340,343-
-345, 350, 354, 356, 372, 390,
u 391, 393, 394, 396, 399, 402
406 '
Wavell Archibald Percival 7, 9,
10, 34, 36, 42, 44-46, 48, 50-
U-boot 95, 108-110, 116-118, 55, 58, 91, 92, 95, 96, 98, 99,
120, 122, 123, 126, 127, 129,
132, 133, 190, 244, 266, 267, 102-104, 106, 134-140, 143-
-147,155,157,161,162,165,
269, 273, 274, 276, 278, 279,
284, 287, 288, 295-297, 307, 167, 168, 173, 175, 186, 188,
226, 236, 242, 379, 432, 457,
309, 315, 35~ 364, 403, 439 459, 460, 462
463 '
Wellington 11
Umowa Konfederacji 217,222 Wellington, typ samolotu 296,
Unia Federalna 217 448, 453
Ural 248, 335 Wenezuela 11 O
West Fiord 267
488 JAPONIA ATAKUJE

Weygand Maxime 20, 21


Wielka Brytania 2, 4, 10, 51, 63,
67, 80, 108, 110, 129, 134,
z
136, 139, 191, 194, 197, 205,
207, 209, 212, 214, 216, 221, Zachodnia Pustynia 18, 307, 383
225, 231, 234, 239, 248, 265, 385,422 '
270, 271, 286, 327, 344, 346, Zgromadzenie Ustawodawcze
348, 349, 355, 363, 371, 397, 207,211,219
398, 401, 421, 422, 425, 426, Zjednoczone Królestwo 4, 6, 12,
430, 444, zob. też Anglia, Lon- 13, 16,32, 11~ 132, 191, 198
dyn, Zjednoczone Królestwo 269, 326, 328, 329, 332, 353:
Wielka Koalicja zob. Koalicja 395, zob. też Wielka Brytania
Wildebeest 39, 467
"Zuikaku" 251, 254
Wilson Charles, lord Moran 393
Związek Australijski 3, 7, 12, 13
WinantJohnG.204,341,353
Związek Radziecki, zob. Rosja
Window, metoda zakłócania ra-
diolokacji 288, 299, 300
Winterton, lord 409,417,422
Włochy 15, 208, 308, 316, 321,
374, 466, 467
Wolna Francja 227-229, 372,
376,378
Wood Kingsley 81,85

Yamamoto Isoroku 246, 256-258


262, 263 ' Indeks opracowały
"Yorktown" 250, 251, 254, 257,
258,260,261 Barbara Bukowska-Przychodzeń
Elżbieta Smolarz

You might also like