Professional Documents
Culture Documents
Witold Biernacki
Moim wnukom
Jasiowi, Stasiowi i Frankowi
Witold Biernacki
www.inforteditions.com.pl | inforteditions@interia.pl
ISBN 978-83-89943-??-?
Wydawnictwo inforteditions
skr. poczt. 2, 41-813 Zabrze
tel. +48 32/272 84 96
Prolog 7
I Wojna z Olintem 19
II Wyzwolenie Teb 29
III Kampania 378 roku 41
IV Kampania 377 roku 55
V Kampania 376 roku 65
VI Wojna na Morzu Jońskim 75
VII Starcie pod Tegyrą 83
Strona
VIII Wojna na Korkyrze 91
IX Zdobycie Platejów przez Beotów 101
X Pokój 371 roku 103
XI Bitwa pod Leuktrami 107
Epilog 150
Zamiast zakończenia 156
158 Aneksy
184 Spis map
i schematów
185 Podstawowa
bibliografia
189 Indeks
osobowy
PROLOG
7
Wielu Hellenów, m.in. Isokrates3, odczytało zawarty traktat jako zdradę
swoich rodaków w Azji Mniejszej i na wyspach Morza Egejskiego, nato-
miast zgoda Sparty na takie rozwiązanie nadszarpnęła – w ich oczach – jej
reputację. Inni nie widzieli nic nagannego w takim postępowaniu i przyjaź-
ni z Persami; w ich oczach pieniądze płynące ze skarbca Artakseksesa nie
tylko nie różniły się od płaconych przez rodaków, ale nawet były lepszej
jakości. Kiedy pewien Grek na wieść o zawarciu pokoju powiedział: „Biada
Helladzie, skoro już Spartanie medyzują”, Agesilaos replikował: „Nie, to
raczej Medowie lakonizują” (Plutarch, Artakserkses, 22.2).
Pokój Antalkidasa czynił z Króla Królów rozjemcę pomiędzy greckimi
poleis, zaś utrzymywanie równowagi sił między nimi dawało mu gwaran-
cję, że nie przysporzą już kłopotów monarchii Achmenidów. Ponadto pokój
między Hellenami umożliwiał królowi swobodny zaciąg, tak pożądanych,
najemników greckich. Była to jednak broń obosieczna, gdyż hoplici i pel-
taści równie chętnie wstępowali w szeregi satrapów buntujących się prze-
ciwko swemu władcy. Natomiast miasta greckie w Azji Mniejszej zostały
wyzwolone spod panowania perskiego dopiero przez Aleksandra Wielkiego
w roku 334.
Mimo iż w tekście traktatu nie było mowy o uprzywilejowanej roli
Sparty, ta była gotowa bronić swej hegemonii w samej Grecji. Zwłaszcza,
że niektóre z państw greckich nie chciały się dobrowolnie podporządko-
wać zwierzchnictwu Lacedemonu. „W czasie zawarcia pokoju Antalkidasa
[Spartanie] wydali ogłoszenie, że zwracają miastom wolność i niepodle-
głość, a jednak harmostów nie usunęli z miast” (Polibiusz, IV.27.2).
O ile król Agesipolis I, syn Pauzaniasza z rodu Agiadów, próbował pro-
wadzić politykę rozsądku i umiaru, to Agesilaos II z rodu Eurypontydów
głosił idee imperialistyczne. Dążył do opanowania całej Hellady, szczerze
nienawidził Teb i nigdy nie ufał demokratom. Prowadząc armię spartań-
ską przeciwko królowi perskiemu, a potem w wojnie korynckiej przeciw
hoplitom innych miast greckich, zyskał opinię gorącego patrioty, dzielnego
żołnierza, który cieszył się miłością swych podkomendnych.
„Tryb życia jaki prowadził, nie był mniej surowy niż jego towarzyszy.
Unikał przesytu i nadmiernego picia. Korzystał ze snu, nie pozwalając, by
nim owładnął, lecz podporządkowując go swoim poczynaniom. Jeśli chodzi
o upał i chłód, to tak je znosił, że jako jedyny potrafił zawsze dobrze wyko-
3 Isokrates (436–338) – mówca grecki, nauczyciel wymowy, twórca teorii klasycznej prozy attyckiej. Zalicza-
ny do kanonu dziesięciu mówców. Jego zasługą jest, że dokonał klasyfikacji prozy attyckiej, wprowadzając
podział na: języki poetyckie i języki prozy. Najbardziej znana i najważniejsza jest jego mowa polityczna
„Panegiryk”, w której Isokrates wzywa wszystkich Greków do zjednoczenia się przeciwko Persom.
8
Witold Biernacki – Wojna beocka
rzystać różne pory roku. Namiot jego stał pomiędzy namiotami żołnierzy,
a łoże, które się tam znajdowało, nie było pod żadnym względem lepsze od
innych.
Mawiał zwykle, że władca powinien przewyższać zwykłych ludzi nie
zniewieściałością i zbytkiem, lecz wytrzymałością i męstwem […].
Przyjaciół zachęcał, by starali się bogacić nie dzięki majątkowi, lecz mę-
stwu i cnocie.
Kiedy chciał, by żołnierze szybko coś wykonali, sam jako pierwszy brał
się za to na oczach wszystkich.
Widząc pewnego kulawego Lakończyka [Agesilaos sam był od urodzenia
kulawy – W.B.], który wyruszał na wojnę i szukał konia, zagadnął go: »Czy
nie widzisz, że na wojnie nie potrzeba tych, co mogą uciekać, ale tych, co
wytrwają na stanowisku?«.
Zapytany, w jaki sposób zdobył tak wielką sławę, odparł: »Pogardzając
śmiercią«”. (Plutarch, Moralia, 209 f – 210 a; 210 f).
9
miastami podporządkowanymi komuś innemu”4. Lacedemończycy trakto-
wali zapis o autonomii w sposób wybiórczy i dla siebie wygodny; naruszali
go gdy wymagał ich interes, ale ostro reagowali, gdy inni zamierzali go
naruszyć. Wiele miast peloponeskich przyjęło warunki traktatu bez sprze-
ciwu. Jednak nie wszystkie. Na Peloponezie Mantineja i Fliunt uparcie bro-
niły swoich demokratycznych rządów, natomiast na północy na Półwyspie
Chalkidyjskim rósł w siłę Olint. Eforowie spartańscy nie zamierzali tolero-
wać nieposłuszeństwa i postanowili, wykorzystując dowolną interpretację
pokoju królewskiego, zmusić je do uległości, jedno po drugim, zanim zdążą
zjednoczyć się i wspólnie wystąpić przeciwko Sparcie5.
Oblężenie Mantinei
W 385 roku Lacedemończycy, wykorzystując wygaśnięcie trzydziesto-
letniego rozejmu, zażądali od demokratycznych przywódców Mantinei,
aby dobrowolnie zburzyli mury swego miasta. (Mantineja powstała oko-
ło roku 470 w wyniku synojkizmu, tj. kiedy mieszkańcy kilku wiosek
wznieśli mury polis i przeprowadzili się do niego). Posłużyli się pretekstem
– oskarżyli ich, że pozostając członkami Symmachii Spartańskiej, dostar-
czali w czasie wojny korynckiej zboże dla Argos. Odmówili też przysłania
Sparcie posiłków, zasłaniając się obchodami świąt religijnych, przez co stali
się niegodnymi zaufania sprzymierzeńcami. Mantinejczycy zdecydowanie
odmówili zburzenia murów otaczającej ich polis. Odrzucając spartańskie
ultimatum, Mantineja znalazła się w sytuacji beznadziejnej, zwłaszcza, że
Ateny i Argos odmówiły jej pomocy. Ateny „postanowiły nie zrywać po-
wszechnego porozumienia” (Diodor, XV.5.5).
Wyprawę przeciwko upartemu miastu poprowadził król Agesipolis,
mimo iż jego ojciec Pauzaniasz „bardzo był zaprzyjaźniony z przywódcami
ludu w Mantinei”. Król Agesilaos wymówił się od tego obowiązku, „powo-
łując się na to, że Mantineja wyświadczyła jego ojcu wielkie usługi w woj-
nach z Messeńczykami” (Ksenofont, Hellenika, V.2.3). Jak zauważył Pierre
Carlier, Agesilaos obejmował dowodzenie w kampaniach, które mogły mu
przynieść chwałę i zyski6. „Za owymi manewrami politycznymi – pisze Ry-
szard Kulesza – dotyczącymi dowództwa ukrywali się prawdziwi inicjatorzy
ekspedycji. Zapewne szukać ich powinniśmy w otoczeniu Agesilaosa, który
w razie porażki młodego Agesipolisa zyskałby okazję do wykazania się swo-
4 P.J. Rhodes, Historia Grecji. Okres klasyczny 478–323 p.n.e., Kraków 2009, s. 223.
5 N.G.L. Hammond, Dzieje Grecji, Warszawa 1977, s. 549-550.
6 P. Carlier, La vie politique à Sparte sous le règne de Cléomène Ier: essai d’interprétation, Ktèma 2 (1977), s. 83,
p. 66.
10
1. Peloponez
imi wojskowymi kompetencjami, a w przypadku powodzenia zatrudniał go
(może wręcz wbrew jego woli) do realizacji swojej polityki. W obydwu wy-
padkach prawdziwym zwycięzcą byłby Agesilaos”7. Paul Cartledge twierdzi,
że Agesilaos sprytnie uchylił się od objęcia dowództwa i wplątał swojego
dużo młodszego i mniej doświadczonego kolegę, który nie mógł odmó-
wić objęcia dowództwa nad „brudną” ekspedycją przeciwko Mantinei, jak
i w dwa lata później, w wyprawie na Chalkidykę8.
Latem 385 roku Agesipolis ruszył pod Mantineję. Na wezwanie efo-
rów przybył również kontyngent hoplitów z Teb. Wedle przypuszczeń
G.L. Cawkwella, był to oddział „ochotników”, w skład którego wchodzili
między innymi dwaj późniejsi przywódcy tebańscy Epaminondas i Pelopi-
das; teraz wzięli udział w wyprawie, aby zdobyć doświadczenia wojenne9.
Jednak prawdopodobnie Tebańczycy wysłali na Peloponez kontyngent ho-
plitów, jaki musieli obowiązkowo wystawić w ramach zobowiązań wobec
Symmachii Spartańskiej. Pelopidas był znanym członkiem antyspartań-
skiego stronnictwa Ismeniasa i Androkleidasa i jego udział w wyprawie,
podobnie jak Epaminondasa, był li tylko wypełnieniem obowiązku obywa-
telskiego wobec swojego polis.
W obliczu nadciągającej armii spartańskiej Mantinejczycy wyszli z mia-
sta i stanęli do boju w otwartym polu. Jednak ponieśli klęskę i Agesipolis
zamknął ich wewnątrz murów miasta. „W tej bitwie został ranny Pelo-
pidas, lecz Epaminondas, narażając się na największe niebezpieczeństwo,
uratował mu życie” (Plutarch, Pelopidas, 4.5–8; Pauzaniasz, VIII.8.7; IX
13.1)10.
Agesipolis stanął – jak wszyscy dowódcy spartańscy – przed niezwykle
ciężkim zadaniem, sztuka oblężnicza była ich prawdziwą „piętą Achillesa”,
wobec jakichkolwiek pozycji obronnych byli wręcz bezradni. Nie pozosta-
wało mu nic innego, jak otoczyć miasto ścisłą blokadą i czekać, aż obrońcy
skapitulują wskutek braku żywności. Żołnierze lacedemońscy wykopali do-
okoła miasta rów, przy czym gdy jedna połowa „uzbrojonych żołnierzy sie-
działa w gotowości dla bezpieczeństwa kopiących, druga połowa oddawała
się pracy” (Ksenofont, Hellenika, V.2.4). Następnie Lacedemończycy i ich
12
Witold Biernacki – Wojna beocka
13
dolne cegły. Nie mając wsparcia, mury pękały i pochylały się. Początko-
wo obrońcy podpierali i wzmacniali je drewnianymi belkami. Kiedy jednak
woda wciąż się podnosiła, Mantinejczycy, „zląkłszy się, że w razie zawa-
lenia się dokoła murów zostaną oni pobici orężem”, gotowi byli zawrzeć
z Lacedemończykami pokój i rozebrać umocnienia miasta. Jednak eforowie
spartańscy teraz postawili o wiele surowsze warunki – miasto miało zostać
zburzone, a jego obywatele osiedleni w okolicznych wsiach. Mantinejczy-
cy wobec otaczającej ich wielkiej armii peloponeskiej, bez wsparcia z ze-
wnątrz, nie mieli wyjścia i zgodzili się na tak ciężkie warunki. Demokraci
mantinejscy obawiali się, że zostaną skazani na śmierć, ale ojciec Agesipo-
lisa, Pauzaniasz, który przebywał na wygnaniu w Tegei, wyjednał u swego
syna, że 60 przywódcom demokratycznym Mantinei pozwolono bezpiecz-
nie odejść z miasta. Ten akt łaski wzburzył zarówno żołnierzy spartań-
skich, jak i wygnańców mantinejskich tak bardzo, że tylko żelazna dys-
cyplina Spartan uchroniła wychodzących demokratów przed samosądem.
12 Diodor (XV.5.4–5) i Pauzaniasz (VIII.8.9 i IX.14.4) piszą, iż mieszkańców Mantinei przesiedlono do pięciu
wsi.
14
Witold Biernacki – Wojna beocka
Oblężenie Flius
Mniej więcej w tym czasie Spartanie wmieszali się w sprawy Fliuntu,
swego sojusznika ze Związku Peloponeskiego.
Flius leżało na strategicznie ważnym trakcie z Arkadii do Nemei, Kle-
onaju i Koryntu, i panowało nad drogą z Stymphalos do równiny Argos.
Rozpościerająca się na południe od miasta szeroka równina służyła jako
miejsce zbiórki armii Związku Peloponeskiego. Mimo iż miastem włada-
li demokraci, pozostało ono wierne Sparcie do końca wojny korynckiej.
Kiedy w roku 390 peltaści Ifikratesa wciągnęli w zasadzkę i wycięli wielu
żołnierzy fliuntyjskich nieopodal ich miasta, Fliutyjczycy poprosili Lace-
demończyków o przysłanie żołnierzy, którym powierzyli obronę swojego
polis. Jednak ani wtedy, ani tuż po zawarciu pokoju Antalkidasa nie wrócili
wygnani oligarchowie.
15
Ale w roku 384 za sprawą króla Agesilaosa, który faktycznie sterował
polityką Sparty i zwalczał rządy demokratyczne wszędzie gdzie mógł, efo-
rowie zażądali odwołania z wygnania oligarchów. Obywatele Fliuntu, nie
chcąc zadzierać ze Spartą, podporządkowali się jej zaleceniom i przyjęli wy-
gnańców, oddając im ich posiadłości. Sprawy sporne miały zostać oddane
arbitrażowi. Jednakże już jesienią 382 roku kilku oligarchów oraz ich zwo-
lenników przybyło do Sparty, skarżąc się, że dzieje im się krzywda i prosili
o pomoc zbrojną. Uzyskali ją bez trudu, a na czele wyprawy zbrojnej stanął
sam król Agesilaos.
Oblężenie rozpoczęło się późnym latem lub wczesną jesienią 381 roku,
w następujących okolicznościach. Mieszkańcy Fliuntu zgodnie z niedawną
decyzją Związku Peloponeskiego, ale również dlatego, że chcieli się przy-
podobać Agesipolisowi, przekazali mu znaczną sumę pieniędzy w zamian
za żołnierzy, jako ich wkład w kampanię przeciwko Olintowi. Fliutyjczycy
sądzili, że podczas nieobecności jednego z królów nic im nie grozi, gdyż
„w czasie nieobecności Agesipolisa nie może wystąpić przeciw nim Agesila-
os, gdyż byłoby to rzeczą niedopuszczalną, aby obaj królowie jednocześnie
znaleźli się poza Spartą” (Ksenofont, Hellenika, V.3.10). Takie założenie
było błędne. Owszem, od czasów wyprawy Spartan przeciw Atenom w 506
roku dwóch królów nie mogło brać udziału, ale w jednej i tej samej wy-
prawie! Nie oznaczało, że nie mogli pełnić dowództwa nad oddzielnymi,
niezależnymi armiami. „Po złożeniu zwykłych przy wyruszaniu na wojnę
ofiar Agesilaos nie zwlekał, lecz zaraz rozpoczął pochód, zabiegały mu drogę
liczne poselstwa i dawały pieniądze, byle tylko do ziemi ich nie wkraczał,
on jednak odpowiadał, że nie ciągnie z wojskiem, aby krzywdę wyrządzać,
tylko po to, aby krzywdzonym przyjść z pomocą” (Ksenofont, Hellenika,
V.3.14).
Prawdopodobnie Fliuntyjczycy liczyli na powszechny brak pieniędzy
wśród Spartan i równie powszechną już korupcję wśród nich. Niestety, tym
razem Agesilaos nie miał takiej swobody działania jak w Azji – eforowie
byli zbyt blisko i próba przekupienia Eurypontydy przez demokratycznych
przywódców Fliuntu nie mogła się powieść. Według Diodora (XV.19.3),
Agesilaos pokonał w bitwie mieszkańców Fliuntu i obległ ich miasto.
To nieukrywane i jaskrawe naruszenie niezależności Fliuntu wywoła-
ło niezadowolenie i krytykę wśród samych Spartan. Nawet Ksenofont, dla
którego Agesilaos był wzorem cnót spartańskich, napisał: „Wielu Lacede-
mończyków mówiło, że z powodu drobnej garści ludzi [oligarchów na emi-
gracji] wzbudza przeciw sobie nienawiść grodu liczącego więcej niż pięć
tysięcy mężów” (Hellenika, V.3.14).
16
Witold Biernacki – Wojna beocka
Spartanie utkwili pod murami Fliuntu prawie na dwa lata. Agesilaos nie
zrobił nic, aby przyspieszyć koniec oblężenia, mimo znacznych przemian,
które zaszły w tym czasie w sztuce zdobywania miast. Potrafił jedynie zmo-
tywować i przyuczyć spośród wygnańców 1000 hoplitów wyszkolonych na
sposób spartański.
Jeden z dowódców fliuntyjskich, Delfion, na czele 300 wyborowych żoł-
nierzy (dziś nazwalibyśmy ich komandosami) swymi śmiałymi wypadami
zza murów miasta, odpierał w różnych punktach ataki oddziałów lacede-
mońskich. Swymi działaniami, „zyskawszy świetną reputację” – jak z po-
dziwem pisze o nim Ksenofont – uniemożliwiał rozpoczęcie rozmów po-
kojowych. Dopiero kiedy i jego ludziom zabrakło żywności, zgodził się na
wysłanie posłów do Agesilaosa. Miasto skapitulowało w 379 roku, po dwu-
dziestomiesięcznym oblężeniu. Delfion wraz z giermkiem (niewolnikiem)
zdołał, mimo szczelnej blokady, wymknąć się z miasta. W Fliuncie Agesi-
laos zostawił garnizon, który okupywał polis przez sześć miesięcy, chroniąc
prospartański rząd oligarchów. „Dokonawszy tego, rozpuścił sojuszników
do grodów, a wojsko obywatelskie odprowadził do domu” (Ksenofont, Hel-
lenika, V.3.25).
Warunki, jakie postawił król spartański pokonanemu miastu, były
nieporówywalnie łagodniejsze niż te, które dotyczyły pokonanej Matinei.
Zapewne wzięto pod uwagę, że w czasie wojny korynckiej (w 390 roku)
Fliuntyjczycy poprosili Spartan o umieszczenie w ich mieście załogi, która
miała ich chronić przed peltastami Ifikratesa. Do czasu wycofania w roku
385, przebywający tam garnizon lacedemoński nie ingerował w wewnętrz-
ne sprawy jej mieszkańców, nie doprowadził do zmiany demokratycznych
rządów. Teraz prospartańscy wygnańcy mogli powrócić do Fliuntu.
***
17
Hoplita grecki
(mal. V. Vukšić)
Rozdział I
WOJNA Z OLINTEM
19
I
Za nim wyruszyło 3000 hoplitów dowodzonych przez brata Eudami-
dasa, Fojbidasa (Diodor, XV.20.3). Fojbidas zamiast ruszyć przez Plateję,
Tespię i Elateję do wąwozu termopilskiego, zboczył z utartego szlaku i ru-
szył ku Tebom. Rozłożył się obozem za miastem na placu ćwiczeń. Praw-
dopodobnie uczynił tak za namową króla Agesilaosa, który „od zawsze” źle
życzył Tebańczykom. W tym czasie w Tebach panowały zamieszki między
stronnikami dwóch polemarchów, Ismeniasa, przedstawiciela demokratów
i Leontiadesa, reprezentanta oligarchów i zwolennika Spartan. Kiedy woj-
ska spartańskie stanęły pod Tebami, Leontiades udał się do obozu Foj-
bidasa i złożył mu propozycję: „jeśli ty i twoi ciężkozbrojni pójdziecie za
mną, to wprowadzę was do samej twierdzy [Kadmei], a wiedz, że wtedy
Teby będą już całkowicie pod władzą Lacedemończyków i naszą, jako ich
przyjaciół”. Fojbidas chętnie przystał na to, gdyż demokraci tebańscy byli
przeciwni wysyłaniu swych żołnierzy do Chalkidyki, rozpoczęli nawet roz-
mowy z Olintem. Kiedy w Tebach odbywały się misteria poświęcone opie-
kunce Kadmei, Demeter Tesmoforos i na wzgórzu kadmejskim przebywały
same kobiety, Leontiades wprowadził oddziały lacedemońskie do akropolu
tebańskiego (Ksenofont, Hellenika, V.2.26–29). Spartanie obsadzili swój
garnizon na Kadmei i aresztowali Ismeniasa, którego oskarżono przed są-
dem Związku Peloponeskiego m.in. o przyjęcie od Persów pieniędzy. Zo-
stał skazany na karę śmierci i stracony. Władzę w Tebach objęli przyjaźni
oligarchowie i Spartanie. Miejsce Ismeniasa zajął jako polemarcha Archias.
Opozycję złamano terrorem; kto nie zdołał ratować się ucieczką, szedł do
więzienia. Z miasta uciekło trzystu przeciwników tyranii, którzy udali się
na wygnanie do Aten.2 Lacedemończycy ukarali Fojbidasa za zajęcie sprzy-
mierzonego miasta, odbierając mu dowództwo nad korpusem maszerują-
cym przeciwko Olintowi, ale nie zamierzali wypuszczać z rąk akropolu Teb
– Kadmei. Obsadzili go załogą, na czele której postawili Lisanoridasa, oraz
Herippidasa i Arkesosa3. Jak się wydaje, garnizon był złożony wyłącznie ze
sprzymierzeńców spartańskich, jedynie dowódcy byli Lacedmończykami.
Akcja Fojbidasa spotkała się w Sparcie z krytycznym przyjęciem przez
eforów i Zgromadzenie. Jednak Agesilaos wziął w obronę dowódcę, uspra-
wiedliwiając napaść na sprzymierzone miasto, tłumacząc, że trzeba ko-
rzystać ze sposobności. Król stwierdził, „że gdyby ktoś popełnił czyny dla
20
2. Chalkidyka
I
Lacedemonu szkodliwe, to byłoby słuszne, aby poniósł za to karę; rzeczy
pożyteczne wolno człowiekowi według odwiecznego zwyczaju dokonywać
na własną rękę” (Ksenofont, Hellenika, V.2.32). Ostatecznie sąd spartań-
ski zaakceptował czyn Fojbidasa, ale pozbawił go stanowiska dowódcy nad
korpusem udającym się pod Olint, ponadto ukarano go grzywną. Agesilaos
podkreślał, że należy oceniać działania Fajbidosa z punktu widzenia kryte-
rium spartańskich interesów, tak więc wkrótce odnajdujemy go jako har-
mostę w Tespiach; jak zauważa Plutarch, Spartanie „nie tylko nie ukarali
sprawcę wykroczenia, ale jego czyn zatwierdzili” (Pelopidas, 6). Co najważ-
niejsze garnizon spartański nie został wycofany z Kadme.
Możliwe, że Agesilaos chciał wykorzystać nadarzającą się sposobność
i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Podczas gdy Eudamidas miał po-
dążać na północ bez żadnej zwłoki, nie czekając na wsparcie, celem Fojbi-
dasa były od początku Teby; Olint był tylko zasłoną dymną dla jego – a ra-
czej Agesilaosa – zamiarów4.
4 P.J. Stylianou, A Historical Commentary on Diodorus Siculus, Book 15, Oxford 1998, s. 218.
5 R. Kulesza, Sparta w V–IV wieku p.n.e., s. 276.
22
Witold Biernacki – Wojna beocka
7 Telmonidas dowodził peltastami zaciągniętymi wśród Traków, por. J.K. Anderson, Military Theory and
Practice, s. 127.
8 W: Sun Zi, Sztuka wojny, Kraków 2003, s. 21.
26
Witold Biernacki – Wojna beocka
27
I
i Derdasa, a także przez jeźdźców tessalskich, przemierzały tereny należące
do Związku Chalkidyckiego i pustoszyły jego ziemie. Szturmem zdołały za-
jąć miasto Toron, położone na Sitonii, środkowym półwyspie Chalkidikie.
W czasie jednej z takich wypraw, „w czasie największych skwarów letnich”
w 380 roku, król Agesipolis nieoczekiwanie zachorował i zmarł (Ksenofont,
Hellenika, V.3.18). Jego ciało, zanurzone w miodzie, odesłano do Sparty,
gdzie został uroczyście pochowany. W jego miejsce wysłano pod Olint Po-
lybiadesa, syna efora Naukleidesa, który objąwszy dowództwo nad armią
lacedemońską, z wielką energią kontynuował wojnę. W kilku potyczkach
odniósł zdecydowane zwycięstwo, zacieśniając pierścień oblężenia wokół
miasta. Latem 379 roku Olintyjczycy, którzy „zboża ani ze swojej ziemi nie
otrzymywali, ani też nie mogli sprowadzać go morzem” (Ksenofont, Helle-
nika, V.3.26), zostali głodem zmuszeni do kapitulacji. Warunki kapitulacji
nie były zbyt ciężkie, ale Związek Chalkidycki został rozwiązany. Należące
do niego poleis zostały podporządkowane polityce zewnętrznej i rozkazom
Sparty: na każde wezwanie musiały dostarczyć odpowiednich kontyngen-
tów wojskowych. Król Amyntas odzyskał swoje wschodnie ziemie, ale mię-
dzy Macedończykami a Chalkidyjczykami narastała nienawiść.
Wydawało się, że Sparta niepodzielnie dzierżyła władzę nad Helladą,
gdyż jak pisał Ksenofont: „A skoro Lacedemończykom tak dalece się powio-
dło, że Tebańczycy i pozostali Beotowie znaleźli się zupełnie pod ich wła-
dzą, Koryntianie stali się im całkowicie wierni, Argejczycy upokorzyli się
z tego powodu, że powoływanie się na miesiące korzyści już nie przynosiło,
Ateńczycy wreszcie znaleźli się w osamotnieniu, to panowanie ich zdawało
się być dobrze i bezsprzecznie utwierdzone” (Hellenika, V.3.27). Również
według Diodora w tym czasie Lacedemończycy osiągnęli swoją największą
potęgę i panowali nad Grecją zarówno na lądzie, jak i na morzu. W Tebach
stał ich garnizon, Korynt i Argos były zastraszone, a Ateńczycy zasiedlając
na ziemiach pokonanych poleis swoich kleruchów nie cieszyli się wspar-
ciem większości Hellenów (XV. 23. 3-4). Punkt, w którym znaleźli się teraz
Spartanie przypomina pod wieloma względami sytuację z roku 395: ich
sukcesy militarne wywołały zaniepokojenie wobec ich siły w całej Grecji
– co wówczas doprowadziło do zawiązania antyspartańskiej koalicji. Tak
było i tym razem. Skoro Tebańczycy w roku 405/406 udzielili wsparcia
Ateńczykom przy pozbyciu się spartańskiego garnizonu i obaleni oligar-
chów, teraz demokraci ateńscy byli gotowi wesprzeć Tebańczyków, aby ci
pozbyli się garnizonu lacedemońskiego z Kadmei10.
10 Simon Harnblower, The Greek World 479-323, New York 2011, s. 239.
28
Rozdział II
WYZWOLENIE TEB
1 Ksenofont, Hellenika, V.4.3; Plutarch, Pelopidas 8.1; Nepos, Pelopidas, 2. J. Rzepka (Cheroneja, s. 47-48) pi-
sze, iż zarówno liczba spiskowców, jak i opowieść o wyzwoleniu Teb nie są wiarygodne, ale zawierają liczne
elementy natury astronomiczno-religijnej oraz zaczerpnięte m.in. z dziejów mitologicznych tego polis.
2 Były to święta Afrodizja, w którym to dniu wszyscy najwyżsi urzędnicy w Tebach, polemarchowie, czy też
tylko niektórzy z nich, składali swój urząd.
29
płaszczami, ruszyła do domów Leontidesa i Hipatesa, najgorliwszych po-
II pleczników tyranii.
Grupa Charona weszła do domu Fillidasa i wmieszała się między służ-
bę, przez chwilę przypatrując się ucztującym. Widok szat i wieńców wpro-
wadził w błąd Archiasa i jego kompanów. „Melon pierwszy z dłonią na rę-
kojeści miecza rzucił się w środek, a gdy mijał Kabiriacha, wylosowanego
archonta, ten chwyciwszy go za łokieć krzyknął: – »Fillidasie, czy to nie
Melon?« Melon odepchnął jego zaczepkę, wyrwał jednocześnie miecz z po-
chwy, wpadł na podnoszącego się z trudem Archiasa i zadawszy mu kilka
ciosów położył go trupem. Filippa ranił w kark Charon, a broniącego się
stojącymi na stole kubkami Lizyteos zepchnął z łoża na ziemię i zabił”3.
Podobno w tym czasie przybył do Fillidasa posłaniec z Aten, z listem
od tamtejszego kapłana świątyni w Eleusis. Ów kapłan był zaprzyjaźniony
z Archiasem i podobno informował w liście o wygnańcach, którzy wyszli
z Aten, niby to polować na Kithajronie, a w rzeczywistości w celu wsparcia
spiskowców w mieście; zawierał też nazwiska głównych członków sprzy-
siężenia, wśród nich i Charona. Jednak pijany Archias zlekceważył list
i schował go pod poduszkę, mówiąc: „Na jutro sprawy poważne!”4.
Tymczasem „Pelopidas z towarzyszami cicho podeszli do bramy podwó-
rza Leontidesa i zapukali, a słudze, który się zjawił, powiedzieli, że przy-
noszą Leontidesowi list z Aten od Kallistrata. Sługa oznajmiwszy to dostał
polecenie otwarcia bramy, a skoro tylko zdjął zaworę i uchylił trochę drzwi,
wpadli do środka gromadnie i obaliwszy go rzucili się biegiem przez podwó-
rze do komnaty. Leontides natychmiast domyślił się prawdy i wyciągnąw-
szy sztylet porwał się do obrony. Występny był to człowiek i o tyrańskim
usposobieniu, ale nieustraszonego ducha i silny w ręku. Nawet nie chciał
lamy przewrócić i po ciemku zetrzeć się z napastnikami, ale w świetle i na
oczach wszystkich ledwie zdążyli drzwi otworzyć, zadał Kefisodorowi cios
w bok i wpadł z kolei na Pelopidasa, głośno wołając na służbę. Tych jed-
nakże zatrzymał Samidas ze swoimi; nie odważyli się oni podnieść ręki na
najznakomitszych i najdzielniejszych w boju obywateli. A Pelopidas toczył
walkę z Leontidasem na miecze we drzwiach komnaty, które były ciasne
i leżał w nich umierający Kefisodoros, tak że inni nie mogli go wesprzeć.
W końcu jednak Pelopidas, choć sam lekko ranny w głowę, zadawszy wiele
ran Leontidesowi obalił go i przebił na ciepłych jeszcze zwłokach Kefiso-
dora. A nawet jeszcze ten ujrzał padającego wroga i wyciągnąwszy dłoń do
Pelopidasa oraz wszystkich innych pożegnawszy, pogodnie wyzionął du-
3 Plutarch, Moralia. O duchu opiekuńczym Sokratesa, Wrocław 1954, s. 169 (dalej cyt: Plutarch, O duchu opie-
kuńczym Sokratesa).
4 A. Krawczuk, Siedmiu przeciw Tebom, Poznań 1990, s. 242-243.
30
Witold Biernacki – Wojna beocka
5 Według Diodora (XV.25.3) garnizon Kadmei liczył tylko 500 żołnierzy. Jak przypuszcza H. Parke („Herippi-
das, Harmost at Thebes”, CQ 21, 1927, s. 159-165) być może Herippidas był dowódcą wojskowym, któremu
podlegały oddziały w środkowej Grecji. W minionym roku zaprowadził prospartańskie rządy w Oreos na
Eubei. Na zimę wycofał się ze swymi siłami do Teb, co tłumaczyłoby tak znaczną liczebność tamtejszego
garnizonu. Dla porównania garnizon spartański zainstalowany w Atenach w 404/403 roku liczył 700 ludzi.
31
ro kiedy nastał dzień i potwierdziły się wieści, że zabito prospartańskich
II przywódców Teb, a pozostali schronili się w twierdzy, pod murami Kadmei
zgromadzili się jeźdźcy i piechurzy.
Według Ksenofonta, przybyli z Aten wygnańcy pchnęli natychmiast
konnych gońców ku granicy, gdzie stali dwaj ateńscy strategowie, których
nazwisk nie znamy – prawdopodobnie działali oni w porozumieniu z bani-
tami. Przypuszczalnie strategowie działali na własną rękę, gdyż zostali póź-
niej skazani na śmierć: „jednego stracili, drugiego zaś, który na sąd się nie
zjawił, skazali na wygnanie” (Ksenofont, Hellenika, V.4.9 i 19). Natomiast
Diodor pisze, że posłańcy przybyli do Aten z prośbą o pomoc w zdobyciu
Kadmei, zanim dotrze armia peloponeska. Zgromadzenie Ludowe zadecy-
dowało, aby następnego dnia wysłać do Teb siły „tak duże, jak to było
możliwe”. Ateńczycy wysłali więc następnego dnia o świcie 5000 hoplitów
ateńskich i 500 jeźdźców pod dowództwem strategosa Demophona, „aby
uprzedzić Lacedemończyków” (Diodor, XV.26.1–2). Ponadto postanowi-
li przygotować następne oddziały, jeśli byłoby to konieczne. Tymczasem
najemnicy Chabriasa byli już w polu koło Eleutheraj na głównej drodze
do Teb. Peltaści Chabriasa musieli stanowić główne siły dwóch strategów,
o których wspomina Ksenofont.
Po przybyciu do Teb głównych sił ateńskich i równie szybko zebranych
posiłków z innych miast Beocji, oblężenie Kadmei stało się bardziej sta-
nowcze. Zgromadzono znaczne siły, które Diodor ocenia na 12 000 ho-
plitów i 2000 jeźdźców, ale te liczby wydają się niewiarygodne6. Chociaż
do walki z pewnością włączyli się starzy obywatele miasta, którzy z racji
wieku byli już zwolnieni ze służby wojskowej, wszystkich zbrojnych nie
było więcej niż 7000, tym bardziej że nie wszyscy Beoci przyszli z pomocą
Tebańczykom. Podczas gdy zmobilizowani obywatele ateńscy pełnili rolę
czynnika odstraszającego i blokującego na traktach prowadzących do mia-
sta, Kadmeję szturmowali Tebeńczycy i ich beoccy sojusznicy, i prawdopo-
dobnie najemnicy Chabriasa. Wedle tradycji Epaminondas nie chciał brać
udziału w rozprawie ze swoimi ziomkami, nawet jeśli wysługiwali się Spar-
tanom: „Nie chciał bronić zdrajców, nie chciał też walczyć z nimi, aby nie
plamić rąk krwią rodaków. Każde bowiem zwycięstwo odniesione w wojnie
domowej uważał za żałosne. Lecz kiedy u stóp Kadmei rozgorzała walka ze
Spartanami, walczył w pierwszych szeregach” (Nepos, Epaminondas, 10).
Spartańscy dowódcy garnizonu w twierdzy tebańskiej posłali wiadomość
do Sparty już w czasie zamieszania pierwszej nocy. Równocześnie pchnęli
gońców po posiłki do Platejów i do Tespiów, gdzie od czasu rozwiązania
32
Witold Biernacki – Wojna beocka
7 Isokrates, Plataicos, XIV.28; „The Cambridge Ancient History”, vol. VI, 2 ed., Cambridge 2006, s. 165-166.
33
zmarłego niedawno Agesipolisa (Plutarch, Pelopidas, 13). Król Kleombrotos
II został wyznaczony na dowódcę wyprawy za radą Agesilaosa, który wymówił
się od niej, stwierdzając, że „on już więcej niż czterdzieści lat służy w woj-
sku, wskazywał na to, że jak wszyscy inni mężowie w jego wieku nie są już
obowiązani chodzić na wojnę poza swoją ojczyznę, podobnie i królów obo-
wiązuje to samo prawo” (Ksenofont, Hellenika, V.4.13). Obowiązkowi służ-
by wojskowej podlegali Spartanie od 20 do 60 roku życia. Z tego wynika, że
w 378 roku Agesilaos miał już ponad 60 lat. Pod Megarą Kleombrotos spo-
tkał wycofujący się garnizon kadmejski. Natychmiast osadzono hermostów
spartańskich, którzy poddali Kadmeję. Wedle Plutarcha z trzech namiestni-
ków Teb Spartanie skazali na śmierć dwóch: Herippidasa i Arkesosa, nato-
miast trzeciego – Lisanoridasa – na wysoką grzywnę i wygnanie (Plutarch,
Pelopidas, 13). Natomiast wedle innej wersji, również przytoczonej przez
Plutarcha, hermości zostali uwięzieni w Koryncie i Herippidas i Arkesos
zrzucali winę na nieobecnego w czasie oblężenia Kadmei Lisanoridasa, na
polecenie gerontów zostali natychmiast straceni (Plutarch, O duchu opie-
kuńczym Sokratesa, s. 173). Jednak bardziej prawdopodobna jest informa-
cja Ksenofonta, że Spartanie stracili tylko jeden z dowódców spartańskich,
a mianowicie sprawującego naczelne dowództwo Herippidasa, „który po-
rzucił swoją twierdzę, nie czekając na posiłki” i który został teraz opuszczo-
ny i poświęcony przez swojego patrona, Agesilaosa, natomiast Lisanoridasa
i Arkesosa skazali na wygnanie (Ksenofont, Hellenika, V.4.14).
Kleombrotos przeszedł przez północną Megarydę wzdłuż granicy attyc-
kiej, którą osłaniał Chabrias ze swymi najemnymi peltastami stojącymi
pod Eleuterai. Następnie armia peloponeska sforsowała przełęcz nad Pla-
tejami strzeżoną przez 150 Tebańczyków. Byli to uwolnieni z więzienia
ochotnicy, którzy w ten sposób chcieli odwdzięczyć się swym oswobodzi-
cielom. Jednakże nie zachowywali należytej czujności na swym posterunku
i zostali teraz zaskoczeni przez maszerujących w straży przedniej peltastów
peloponeskich i wybici. Kleombrotos przekroczył swobodnie wzgórza Ki-
thajronu i zszedł do Platejów, a następnie przybył do Tespiów. Połączyw-
szy się tu ze spartańskim garnizonem, wkroczył na terytorium Teb, ale
nie zaatakował samego miasta, poprzestając na manifestacji siły. Rozłożył
się obozem ze swoją armią pod Kynoskefalai, w którym pozostawał przez
szesnaście dni. Po szesnastu dniach postoju cofnął się na powrót do Te-
spiów. Pozostawiwszy w Tespiach trzecią część armii pod dowództwem
Sfodriasa, przekazał mu ponadto wszystkie pieniądze, jakie otrzymał od
eforów i kazał mu przeprowadzić dodatkowe zaciągi najemników. Sfodrias
prawdopodobnie otrzymał rozkaz odcięcia Teb od ewentualnych sojuszni-
34
Witold Biernacki – Wojna beocka
35
je następnie w odmęty. Wreszcie wielu żołnierzy, nie mogąc iść naprzód
II z tarczami, porzuciło je w różnych miejscach dnem do góry, napełniwszy je
kamieniami. Naówczas, dotarłszy do Aigostena w ziemi megaryjskiej, zje-
dli na wieczerzę, co mogli, i w następnym dopiero dniu wrócili i zabrali swe
tarcze” (Ksenofont, Hellenika, V.4.17–18). Po powrocie do domów, żołnie-
rze spartańscy mówili, że ze względu na postępowanie wodza wyprawy nie
wiedzieli, czy są w stanie pokoju, czy wojny z Tebami.
Kleombrotos – jak można sądzić po jego postępowaniu – nie chciał woj-
ny z Tebami i Atenami. Spodziewał się, że jego wyprawa wywrze odpo-
wiednie wrażenie w tych miastach i uda się zakończyć konflikt przez roz-
mowy pokojowe, a w tym czasie nastroje w Tebach ulegną jeszcze zmianie
i władzę przejmą stronnicy prospartańscy. Natomiast Ateńczycy dobrze
się namyślą, zanim zechcą jeszcze raz interweniować. Szybkość, z jaką La-
cedemończycy wystawili wielką armię i przybyli z nią pod Teby, wywarła
wielkie wrażenie, zwłaszcza w Atenach, gdzie przerażeni Ateńczycy skazali
na karę śmierci owych dwóch strategów, którzy wsparli powstańców tebań-
skich. Wyrok ten prawdopodobnie nie został jednak wykonany.
Jak przypuszcza Nicolas Hammond, Ateńczycy pozostawiliby Teby
ich losowi, gdyby nie „wyczyn” Sfodriasa. Któregoś dnia, na początku 378
roku, Sfodrias ze swymi żołnierzami pojawił się nagle o świcie na równinie
thrisyjskiej, między Eleusis a Atenami. Ograbił wiele domów i powrócił do
Tespii8. Najwyraźniej miał zamiar zająć Pireus i zagrozić Atenom, jednak-
że źle obliczył czas marszu i nie dotarł do celu przed świtem. Współcześni
przypuszczali, że namówił go do tego Kleombrotos albo przekupili przy-
wódcy tebańscy. Jak pisze Paul Cartledge, zaangażowanie młodego króla
w nieudane przedsięwzięcie nie może budzić żadnych wątpliwości, gdyż
Sfodrias był prawdopodobnie jego człowiekiem i z jego poręki został hermo-
stą Tespii. Agiada chciał się posłużyć hermostą w swojej walce politycznej
z Agesilaosem, zaciętym wrogiem Teb9. Według Ksenofonta Tebańczycy
przekupili Sfodriasa, gdyż obawiali się, że zostaną sami w walce ze Spartą
i jej sojusznikami. Dzięki temu podstępowi, którego autorami byli, według
Plutarcha, Pelopidas i Gorgidas, chcieli wciągnąć do wojny Ateńczyków.
Bardziej prawdopodobnym jest, że pchnęła go do tego jego własna ambicja:
chciał powtórzyć wyczyn Fojbidasa, który zajął Kadmeję w czasie poko-
ju. Przebywający przypadkiem w Atenach posłowie spartańscy zapewniali
Ateńczyków, że Sfodrias działał na własną rękę i przywódcy lacedemońscy
nic nie mają wspólnego z jego akcją; zaręczali, że jego nieodpowiedzialny
36
Witold Biernacki – Wojna beocka
37
i mimo tego nieposłuszeństwa został uwolniony od odpowiedzialności, co
II według zdania wielu jest najniesprawiedliwszym wyrokiem, jaki był wyda-
ny w Sparcie. Przyczyna zaś tego jest następująca: Sfodrias miał syna, zwa-
nego Kleonymosem, zaledwie wychodzącego z pacholęctwa, bardzo piękne-
go i wyróżniającego się wśród rówieśników. Złożyło się tak, że zakochał się
w nim syn Agesilaosa, Archidamos” (Ksenofont, Hellenika, V.4,25).
38
6. Rajd Sfodriasa (378 r. p.n.e.)
Hoplita grecki
(mal. V. Vukšić)
Rozdział III
KAMPANIA 378 ROKU
41
8. Akarnania,
9. Fokida i Lokryda,
10. Olint i inne państwa z Chalkidyki („i sprzymierzeńcy, którzy miesz-
III kają w Tracji”).
Tak utworzone ośrodki rekrutacyjne mogły zmobilizować nie mniej niż
25 000 hoplitów2.
Gdyby Agesilaos mógł osłabić Teby najpierw atakując Ateny, to nie-
chybnie uczyniłby to. W przeszłości często stosował podstęp, aby oszukać
wroga i zrealizować swoje cele, atakując w najmniej oczekiwany sposób.
Ateńczycy musieli być przygotowani na taką ewentualność, że może od-
ciągnąć ich od Teb lub nawet wywabić w pole i rozbić w walnej batalii.
Jednakże Ateńczycy byli przygotowani na taki manewr nieprzyjacielskiej
armii. Dzięki systemowi sygnałów, zostali poinformowani o aktualnych
ruchach armii Agesilaosa. Co ważniejsze, wały dema3 sprawiały, że byli
przygotowani na wypadek inwazji na Attykę. Rozbudowa i naprawa linii
dema była tym ważniejsza, że do tej pory nie osadzono wrót w bramach
Pireusu. Prace – jak się wydaje – nadzorował Chabrias, który wyniósł do-
świadczenia inżynierskie ze swoich walk w Egipcie4. Liczba żołnierzy, szyb-
kość i pomysłowość pozwoliłyby Agesilaosowi łatwo dotrzeć pod Eleusis,
ale żadna z tych przewag nie spowodowałaby prostego przejścia poza pas
dema w głąb Attyki. Ateńczycy byli przygotowani na taką ewentualność.
Umocnienia dema były wyjątkowo silne ze swej natury – znacznie silniej-
sze niż długa linia tebańskiej palisady – i szpiedzy Agesilaosa z pewnością
poinformowali go o jej wytrzymałości. Zniechęciło to króla do rozpoczęcia
kampanii inwazją na Attykę.
Pod koniec zimy lub wczesną wiosną 378 roku, przygotowując się do
ataku na Teby, Agesilaos doprowadził do zawieszenia wojny, jaką toczyły
dwa miasta w Arkadii: Klejtor i Orchomenos, i zaciągnął na dwa miesiące
najemników, którzy walczyli po stronie Klejtor. Następnie rozkazał im, aby
obsadzili przełęcze prowadzące przez Kithajron. Najemnicy ubiegli Ateń-
czyków i Tebańczyków. Zajęli górskie przejścia, tak że armia peloponeska
mogła bez problemów wkroczyć do Beocji oraz bezpiecznie się wycofać.
Kiedy okazało się, że Spartanie uchwycili najważniejsze przejścia Kithaj-
ronu, stało się jasne, że Tebańczycy będą musieli stawić czoła armii pelo-
2 Diodor, XV.31.2; N.G.L. Hammond, Dzieje Grecji, s. 567; P. Cartledge, Agesilaos and the Crisis of Sparta,
s. 272.
3 System umocnień chroniących Attykę. Szerzej opisany w pracy M.H. Munna, The Defense of Attica. The
Dema Wall and the Boiotian War of 378–375 B.C.
4 W Egipcie Chabrias walczył po stronie Achorisa, który zbuntował się przeciwko Artakserkserowi. Zreorga-
nizował egipską armię i flotę, oraz wzniósł umocnienia między peluzyjską odnogą Nilu i bagnem serbonic-
kim, które istniały jeszcze w czasach rzymskich, nazywane „palisadą Chabriasa”.
42
Witold Biernacki – Wojna beocka
5 Ksenofont, V.4.38; M.H. Munn, The Defense of Attica. The Dema Wall and the Boiotian War of 378–375 B.C.,
s. 149-150.
6 Jest charakterystyczne, że Ksenofont nie wspomina ani słowem o udziale Chabriasa i Ateńczyków w kam-
panii 378 r.
43
Wysłali najemników pod dowództwem Chabriasa i wojska obywatelskie
– 5000 hoplitów pod wodzą stratega Demeasa, syna Demadesa, oraz 200
konnych. Oddziały ateńskie przybyły do Teb, tak że połączone siły sprzy-
III mierzonych liczyły nie więcej niż 12 000 hoplitów, być może 5000–6000
lekkozbrojnej piechoty, i nie więcej niż 1700 konnych.
Agesilaos wyruszył z Tespiów drogą, którą poprzednio maszerował Kle-
ombrotos, doliną w górę biegu rzeki Asopos. Za linią umocnień, na wzgó-
rzu Kynos Kephalai, stała w obozie armia tebańsko-ateńska. Diodor pisze,
że połączone siły Tebańczyków i Ateńczyków „zajęły pewne podłużne
wzgórze, dwadzieścia stadiów od miasta, i zbudowawszy wał ochronny na
trudnym terenie, czekali na atak nieprzyjaciela” (Diodor, XV.32.3). Wspo-
mniany tutaj wał ochronny to prawdopodobnie raczej rów i palisada. Atak
na pozycje nieprzyjaciela był niemożliwy i Eurypontyda znalazł się w sy-
tuacji patowej. Jak zaświadcza Ksenofont, król spartański „zaległ obozem”
i co dzień wyprowadzał swoje wojska po śniadaniu „w różne strony”, aby
pustoszyć tereny tebańskie leżące na zewnątrz fosy i palisady: „rowu i czę-
stokołu” (Ksenofont, Hellenika, V.4.38).
Obóz armii peloponeskiej znajdował się prawdopodobnie na lewym
brzegu rzeki Asopos, aby nie było problemu z dostępem do wody. Na obóz,
który miał kształt zbliżony do okręgu, Spartanie wybierali zwykle wzgórze.
Ksenofont, który przebywał w czasie wojny korynckiej w obozie spartań-
skim, w ten sposób opisuje ich obóz wojskowy:
„Powiem także, jak Likurg nakazał zakładać obóz. Ponieważ kąty czwo-
roboku są nieużyteczne, rozkładano obóz w kształcie koła, o ile nie było
góry zapewniającej osłonę albo jeśli nie mieli muru lub rzeki za plecami.
Straże zaprowadził dzienne, baczące w stronę obozu. Bo nie dla wrogów,
ale dla przyjaciół są wystawione. Wrogów obserwują jeźdźcy z takich sta-
nowisk, z których patrząc przed siebie, mogliby z bardzo wielkiej odległości
widzieć, gdyby ktoś nadchodził. Ale uważał, że w nocy powinni czuwać
Skiryci na wysuniętych placówkach poza obozem. Obecnie wykonują jed-
nak tę służbę nawet żołnierze najemni, jeżeli jacy są właśnie w wojsku”
(Ksenofont, Lakedaimonin Politeia, XII.1–3).
44
Witold Biernacki – Wojna beocka
„Kiedy Agesilaos już się cofał do swego obozu – pisze Ksenofont (Hellenika,
V.4.38–40) – jeźdźcy tebańscy, dotychczas niewidzialni, wypadli nagle poprzez
przejścia utworzone w ogrodzeniu i – ponieważ peltaści już odchodzili na wie-
czerzę lub ją szykowali, z jeźdźców zaś jedni już zsiedli z koni, drudzy ich dosia-
dali – natarli na nich. Z peltastów wielu powalili, z jeźdźców dwóch Spartiatów,
Kleasa i Epikydiasa, jednego periojka lakońskiego oraz kilku wygnańców tebań-
skich, którzy jeszcze nie wsiedli na koń. Kiedy jednak Agesilaos, zawróciwszy,
pośpieszył im na pomoc ze swymi ciężkozbrojnymi, to jeźdźcy pędzili wprost
na jeźdźców, a ciężkozbrojni od dziesięciu lat służący w wojsku spieszyli za
nimi. Jeźdźcy jednak wyglądali tak, jak gdyby popili sobie gdzieś w południe:
oczekiwali bowiem na atakujących, aby rzucić swe oszczepy, jednak nie trafili,
w ucieczce zaś przed tak bliskim wrogiem zginęło dwunastu z nich”7.
45
Falanga Tebańczyków pod dowództwem Gorgidasa stanęła na prawym
skrzydle – zgodnie z tradycją, że honorowe, zaszczytne prawe skrzydło przy-
sługuje tej polis, na której ziemi toczy się bitwa – przy czym w pierwszym
III jej szeregu stanęli hoplici z elitarnego Świętego Zastępu, którzy tego dnia
po raz pierwszy stanęli do boju. Na lewym skrzydle falangę uformowali
hoplici ateńscy; prawdopodobnie w pierwszych szeregach stali wyborowi
najemnicy Chabriasa, który dowodził wszystkim siłami ateńskimi. Tak
zalecał bowiem dziejopis, dowódca i teoretyk wojskowości, Ateńczyk Kse-
nofont, pisząc o szykowaniu najemników w pierwszych szeregach armii
obywatelskiej: „W przypadku kampanii co jest dla obywateli przydatniejsze
od najemników? Ci bowiem, co jest rozsądne, są najbardziej przygotowani
do tego, by stawić czoła przed innymi, najpierw brać na siebie niebezpie-
czeństwo i walczyć” (Ksenofont, Hieron, 10.6).
Agesilaos, który był teraz gotów rozstrzygnąć konflikt w jednej, decydu-
jącej bitwie, uszykował swoich hoplitów w falangę: zajmując z Lacedemoń-
czykami prawe, honorowe skrzydło. „Jeżeli [Spartanie] jednak przypusz-
czają, że dojdzie do walki, król bierze gwardzistów (tò àgema) z pierwszej
mory i prowadzi ich, skręciwszy w prawo, aż znajdzie się w środku, mając
dokoła dwie mory i dwóch polemarchów. Tych zaś, których należy za nimi
ustawić, szykuje najstarszy z namiotu króla” (Ksenofont, Lakedaimonin
Politeia, XIII.6–7).
Król walczył w pierwszym szeregu, zawsze na prawym skrzydle, w oto-
czeniu gwardii honorowej złożonej ze stu logodes, których sam wybierał
spośród 300 hippeis (Herodot, VI.56.1.6–7). Sprzymierzeńcy peloponescy
ustawili się w centrum i na lewym skrzydle. Prawdopodobnie na skrajnym
lewym skrzydle stanęli Skiryci (hoi Skiritai), którzy „obejmują tę pozycję
w szyku jako jedyni spośród Lacedemończyków” (Tukidydes, V.67.1 – tłu-
maczył Lech Trzcionkowski). Przed walką hoplici zjedli uroczyste śniada-
nie, którym jednocześnie wzmacniali swe siły. Do posiłku podawano wino,
w większych ilościach niż zwykle.
Pierwszy rozpoczął akcję król spartański, rzucając do przodu przeciwko
nieprzyjacielskiej formacji swoje lekkozbrojne oddziały piechoty i pelta-
stów, „sprawdzając ich wolę walki” (Diodor, XV.32.4). Agesilaos być może
miał nadzieję, że lekkozbrojni zmuszą przeciwnika do opuszczenia swych
obronnych pozycji, zejścia ze wzniesienia i przyjęcia bitwy na równinie: „je-
śli dowódca sam zajmie równinę, a część nieprzyjacielskiej falangi usadowi
się na wzniesieniach, powinien wysłać przeciw niej lekkozbrojne oddzia-
ły” (Onosandros, Strategikos, 18). Jednakże lekkie oddziały Tebańczyków
i Ateńczyków zajmując wyżej położone miejsca, zarzuciły lekkozbrojnych
46
Witold Biernacki – Wojna beocka
47
„Twarz wojownika lichego to czerwienieje, to blednie,
dusza, miotając się wewnątrz, spokojnie mu czekać nie daje,
schyla się taki i z jednej nogi przypada na drugą,
III przy tym boleśnie mu serce trzepoce się, tłucze w piersi
śmierci obawą, a zęby szczękają w ustach w lęku;
mężny natomiast nie zmieni jednakiej barwy na twarzy,
wcale obawy nie czuje, gdy jest w zasadzce z dzielnymi,
pragnie jak można najszybciej znaleźć się w bitwie okrutnej
[…]
Tak jak gubiący śmiertelnych Ares, gdy rusza do walki,
a za nim Lęk, ulubiony syn, mocny i nieodparty,
kroczy i trwogą przejmuje najdzielniejszego wojaka”.
(Homer, Iliada, XIII.279–300)
48
7. Kampania roku 378 p.n.e.
był przedstawiony na posągu ateński strateg. Jednakże pozycja klęcząca
nie powstrzymałaby doświadczonych Spartan przed atakiem, nawet jeśli
podkomendni Chabriasa zajmowali wyższe stanowiska. W ostatnim cza-
III sie Christopher Matthews nie zgodził się z powyższymi interpretacjami
przekazów uważając, że najbardziej prawdopodobny obraz nakreślił jednak
Nepos. Według niego Ateńczycy stali w zwartym szyku w pozycji „na stra-
ży”, tworząc mur z tarcz. Na lewym ramieniu mieli tarcze, którą opierali
o kolano, natomiast włócznię dzierżyli w prawej dłoni lekko odchyloną
ku przodowi. Przyjmując taką pozycję ich dwa przednie szeregi z łatwo-
ścią mogły ruszyć do kontrnatarcia z włóczniami wysuniętymi do przodu
„z biodra”, kiedy hoplici spartańscy „już ruszali do ataku (incurrentes) (Ne-
pos, Chabrias, 1)8.
Jakąkolwiek pozycję przyjęli hoplici Chabriasa ten jednoczesn manewr
z pewnością mógł być wykonany tylko przez dobrze wyszkolonych i od-
ważnych żołnierzy. Wymagał – w obliczu gotującego się do szarży nieprzy-
jaciela – stalowych nerwów, a takie mieli przecież budzący powszechną
trwogę wojownicy spartańscy. Wykonanie go przez całą armię mogło być
zarówno zbyt ryzykowne, jak i nadzwyczaj trudne w zwartej formacji, jaką
była falanga, która mogłaby się załamać w tej decydującej chwili. Jak pisze
Poliajnos, manewr ten został wykonany tuż przed samym ruszeniem do
ataku: „Agesilaos zdecydował zatem, by poprowadzić do boju całą falangę”
(Poliajnos, II.2.2). Dowodzi to, że wykonano go w momencie, kiedy ho-
plici ateńscy i tebańscy powinni raczej przygotować swoją broń do użycia
jej w walce, a nie biernie czekać na nieprzyjacielską szarżę. Taka pasywna
postawa wywoływała raczej panikę i ucieczkę żołnierzy z pola walki. Jed-
nak teraz efekt tego manewru wykonanego przez elitarny pierwszy szereg
miał potrójne znaczenie: po pierwsze – uspokajał szeregi stojące z tyłu,
był niejako świadectwem, że ludzie tworzący pierwszy szereg frontu nie
uciekną i że dokładnie wykonują polecenia swych dowódców; po drugie
uniemożliwiają gwałtowną szarżę, która mogła niebezpiecznie osłabić for-
macje sprzymierzonych; i po trzecie sygnalizowała Peloponezyjczykom, że
ani Tebańczycy ani Ateńczycy nie uciekną, ale pozostaną na swych pozy-
cjach i będą walczyć do końca. Jednakże Spartanie nie byli przygotowani do
zdobywania szturmem takiej pozycji. Lacedemończycy – jak wszyscy wie-
dzieli – nie umieli atakować tego rodzaju umocnień, a na ich królu zrobiła
8 J.K. Anderson, The Statue of Chabrias, [w:] American Journal of Archaeology (1963), vol. 67, s. 412; J. Buc-
kler, A Second Look at the Monument of Chabrias, [w:] Hesperia (1961), v. 41, s. 471; H.W. Parke, Mercenary
Soldiers: From the Earliest Times to the Battle of Ipsus, Oxford 1933, s. 77; A.P. Burnett & C.N. Edmonson, The
Chabrias Monument in the Athenian Agora [w:] Hesperia (1961), v. 30, s. 74-91; Scott M. Rusch, Wojny Sparty.
Strategia, taktyka i kampanie, Poznań 2014, s. 257; Christopher Matthews, A Storm of Spears. Understanding
the Greek Hoplite at War, Barnsley 2012, s. 217-219.
50
Witold Biernacki – Wojna beocka
51
3.1. Potyczka pod Tespiami
W Tespiach Agesilaos mianował dowódcą garnizonu znanego nam już
III Fojbidasa, który dysponując dość znacznymi siłami, na mniejszą skalę kon-
tynuował walkę z Tebańczykami: „z jednej strony rozsyłając szajki rozbój-
nicze na wszelkie sposoby łupił Tebańczyków, z drugiej – sam urządzając
wypady pustoszył kraj” (Ksenofont, Hellenika, V.4.41).
Nękani przez oddziały peloponeskie Tebańczycy pod dowództwem be-
otarchy Gorgidasa w zimie roku 378/377 wyruszyli ze „wszystkimi siłami
(pandemei)”, a więc z hoplitami, lekkozbrojnymi i jazdą, „na ziemię tespij-
ską”. Wtargnąwszy na tereny tespijskie furażerowie tebańscy – lekkozbrojni
i słudzy – rozpoczęli plądrować kraj, posuwając się drogą wiodącą wzdłuż
rzeki Thespios (dziś Kanavari). Rzeka płynęła z zachodu na wschód wzdłuż
południowej linii wzgórz. Akcję tę osłaniała wysunięta jazda. Oddziały ho-
plitów, jako najmniej mobilne, posuwały się z tyłu.
Ksenofont pisze, że peltaści Fojbidasa nękali nadciągających Tebańczyków,
nie dając „im możności rozwinięcia falangi” (Ksenofont, Hellenika, IV.42).
W pobliżu Tespii wojska beockie natknęły się na gotowe do walki od-
działy przeciwnika. Harmostata wysunął do przodu najemnych peltastów,
którzy mieli oparcie w stojącej z tyłu falangi Tespijczyków. Jak to było
w zwyczaju, na otwartej równinie doszło do harców między tebańską ka-
walerią a peltastami. Biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu, być może
peltaści nie tylko ucierali się z jeźdźcami wroga, ale również miotając
pociski ze znajdujących się po obu stronach wyżej położonych miejsc,
nie pozwalali falandze tebańskiej na „rozwinięcie się”, gdyż jak pisze Po-
liajnos: „Miejscem bitwy był wąski przesmyk”. Odmiennego zdania są
J. Buckler i H. Beck, którzy twierdzą, że falanga tebańska pozostała z tyłu
i nie wzięła udziału w akcji, dlatego w relacji Ksenofonta nie ma o niej
wzmianki9.
Gorgidas, widząc, że działania jego wojsk znalazły się w impasie, po-
stanowił użyć podstępu (strategmy). Beotarcha „udał odwrót”, który był
częścią planu, i jego kawaleria cofała się, „mając wrogów o krok z tyłu”
(Poliajnos, II.5.2). Mimo że akcja rozwijała się zgodnie z planem, a jeźdź-
cy tebańscy z powodzeniem osłaniali odwrót falangi i służby obozowej,
w pewnej chwili niezdyscyplinowanych ciurów ogarnęła panika. Mulnicy
„porzucając już zagarnięte plony, gnali swe muły do domu” w popłochu
(Ksenofont, Hellenika, V.4.42), prawdopodobnie biegnąc w dół korytem
rzeki Thespios, która w wielu miejscach ma urwiste brzegi.
9 J. Buckler and H. Beck, Central Greece and the Politics of Power in the Fourth Century BC, Cambridge 2008, s. 93.
52
8. Potyczka pod Tespiami (zima roku 378/377 p.n.e.)
Tymczasem Fojbidas energicznie następował na cofających się nieprzy-
jaciół, jednocześnie pchnął gońca do hoplitów tespijskich, by ci przyłączy-
li się do pościgu za – jak sądził – uciekającymi Tebańczykami. Podczas
III gdy peltaści śmiało atakowali odchodzących Tebańczyków, Tespijczycy,
wśród których było wielu demokratów sprzyjających Tebom, pozostali
w tyle. Kiedy osłaniający odwrót jeźdźcy tebańscy znaleźli się, jak pisze
Ksenofont: „w trudnej do przekroczenia, zadrzewionej dolinie” (Hellenika,
V.4.44), a Poliajnos, że Gorgidas: „wyciągnął wreszcie depczących mu po
piętach peltastów na szeroką równinę” (II.5.2), beotarcha, podnosząc hełm
na włóczni, dał sygnał do ataku. Być może atak nastąpił w miejscu, gdzie
dolina rzeki Thespios zwęża się. W pewnym momencie do południowej
linii wzgórz zbliżyła się północna. Na ten znak jeźdźcy tebańscy zawrócili
i uderzyli na peltastów. Ci początkowo usiłowali w pośpiechu formować
szyk obronny, ale zostali zasypani gradem pocisków, pod którym się roz-
biegli. Za każdym nawrotem tebańskich szwadronów na ziemi pozosta-
wało kilku lub nawet kilkunastu rannych i zabitych najemników. Wów-
czas kawalerzyści, zbierając się po dwóch, po trzech, dopadali do rannych
i z najbliższej odległości przebijali ich swymi oszczepami. Taki sam los
spotykał tych, którzy zostawali z tyłu lub oddalili się od swych towarzy-
szy. Najemnicy spartańscy rozciągnięci w pościgu na znacznej przestrzeni
i nie mając wsparcia swojej falangi, zostali ostatecznie rozbici i nie zważa-
jąc na rozkazy swych oficerów bezładnym tłumem rzucili się do ucieczki
w kierunku Tespii. Teraz jazda tebańska ruszyła w pogoń za uciekającymi,
zabijając piechurów cięciami miecza lub pchnięciami oszczepów. Tylko
Fojbidas i „dwaj czy trzej jego towarzysze” – prawdopodobnie Ksenofont
ma tu na myśli oficerów, Spartiatów – zginęli w walce. Uciekający peltaści
wpadli na hoplitów tespijskich i wzniecili wśród nich panikę: „ci, przed-
tem bardzo dumni i pewni z siebie, że nie cofną się przed Tebańczykami,
także uciekli, mimo że z powodu spóźnionej pory wcale nie byli ścigani
– i choć padło z nich niewielu, nie zatrzymali się, aż znaleźli się w swej
twierdzy” (Ksenofont, Hellenika, V.4.45). Tak więc tylko nadejście nocy
zapobiegło ostatecznej klęsce Tespijczyków i zajęciu miasta przez demo-
kratów tebańskich.
Na wieść o śmierci Fojbidasa i rozbiciu jego najemników eforowie wy-
słali natychmiast do Tespiów jedną morę, aby hoplici lacedemońscy osła-
niali to ważne miasto. Mimo tej porażki ich reputacja w Beocji nie doznała
uszczerbku.
54
Rozdział IV
KAMPANIA 377 ROKU
55
sprawę honoru postawić tutaj wszystko na jedną kartę”. Być może obie
wrogie armie oddzielała odległość nie większa niż jeden kilometr. Według
Ksenofonta, Tebańczycy i ich sprzymierzeńcy, Ateńczycy, zajęli tę pozy-
cję, mając za sobą fosę i częstokół1, „przejście to bowiem uważali za dość
wąskie i trudne do sforsowania” (Ksenofont, Hellenika, V.4.50). Poliajnos
IV (II.1.12) dodaje, że „Tebanie obsadzili strome wzgórze nad drogą, zwane
Graias Heros („Krzesło Staruszki”), tak że nie dało się nawet rozwinąć
szyku, a co dopiero posuwać się naprzód”. Natomiast relacja Diodora jest
dość ogólnikowa: „Tebańczycy jednak, zajmując pewne nowe nierówności,
nie pozwolili im spustoszyć kraju, choć nie odważyli się stanąć do bitwy
z całą armią na równinie” (XV.34.2). Ponieważ przejście było dość wą-
skie i trudne do sforsowania (znajdujące się po wschodniej stronie wzgórze
zwane dziś Mikri Psilorakhi, ma strome zbocza, wznoszące się na 70–80
metrów nad przełęcz), Agesilaos nie zdecydował się na stoczenie decydują-
cej bitwy. Prawdopodobnie – pamiętając determinację, z jaką walczyli Te-
bańczycy pod Koroneją w 395 roku i ciężkie straty, jakie ponieśli wówczas
Spartanie – uważał, że stoczenie batalii w tych warunkach będzie okupione
kosztem dużego upływu krwi, a liczba Spartiatów ciągle malała. Dlatego
też postanowił wykonać manewr, który zmusiłby Tebańczyków i Ateńczy-
ków do opuszczenia ich obronnych pozycji. Zatem pozornie wycofał nieco
swoją armię, a następnie podzielił ją – jak sugeruje to M.H. Munn – na
dwie części2. Lewe skrzydło pozostawił na drodze prowadzącej ku Potniai,
a prawe, pod swoim dowództwem, okrężną drogą wiodącą na północ wokół
dzisiejszego wzgórza Mikri Psilorakhi, aby zaatakować bramy Teb od połu-
dniowego wschodu. Droga ta była dużo łatwiejsza niż poprzednia, począt-
kowo biegła łagodnym stokiem na północną stronę Mikri Psilorakhi, ale
zejście w kierunku Teb pomiędzy wierzchołkami Mikri Psilorakhi i Psilo-
rakhi jest spadziste i bardzo trudne, prowadzi przez teren pocięty wąwo-
zami i jarami. Tutaj, w pewnym oddaleniu od murów miasta, kolumna
Agesilaosa prawdopodobnie schodziła w dół. Rozciągnięcie lub oddziele-
nie prawego skrzydła od pozostałej części falangi, przez wykonanie zwrotu
w prawo i marsz w tym kierunku, było charakterystycznym manewrem
spartańskim, mającym na celu oskrzydlenie nieprzyjaciela (np. nad Ne-
meą, czy potem pod Leuktrami). Być może król spartański zatrzymał swo-
ich w pewnej odległości od miasta, czekając na pozostałe swoje siły, albo
1 To zdanie jest niezrozumiałe. Tebańczykom nic nie dawało ustawianie się przed rowem i palisadą. Być
może Ksenofontowi chodzi o to, że wojsko tebańskie znajdowało się na terytorium Beocji, za umocnienia-
mi je okalającymi.
2 M.H. Munn, Agesilaos’ Boiotian Campaigns and the Theban Stockade of 378–377 B.C., [w:] „Classical Antiqu-
ity”, vol. 6, No. 1, University of California 1987, s. 130.
56
Witold Biernacki – Wojna beocka
3 M.H. Munn, Agesilaos’ Boiotian Campaigns and the Theban Stockade of 378–377 B.C., s. 131.
57
do przodu przed całą armię peloponeską, zmuszeni zostali do ucieczki ze
wzniesienia Lakka Bovali, chociaż według Ksenofonta nie zginął ani jeden
z żołnierzy lacedemońskich, co musi budzić zdziwienie, chociaż nie jest
nieprawdopodobne. Z relacji historyka ateńskiego wynika, że w starciu tym
nie wzięła udziału kolumna prowadzona przez Agesilaosa i nie wsparła
IV ataku lewej kolumny, bądź to zatrzymana wskutek trudności terenowych,
bądź odparta przez peltastów przeciwnika, a być może z obu powodów.
Ostatecznie oba skrzydła armii peloponeskiej zostały zmuszone do odwro-
tu i połączyły się4.
Diodor (XV.34.2) natomiast tak przedstawia to starcie toczone u bram
Teb:
4 M.H. Munn, Agesilaos’ Boiotian Campaigns and the Theban Stockade of 378–377 B.C., s. 131.
58
9. Kampania roku 377 p.n.e.
Sprawa jest o tle interesująca, że konie, których tylne nogi są znacznie
silniejsze, łatwiej dają się prowadzić w górę pochyłości i wspinają się z wiel-
ką łatwością, niż zjeżdżając z niej. To także oznacza, że nie istnieją żadne
racjonalne przyczyny, dlaczego konnica nie może atakować pod górę, kiedy
nie napotykają na inne przeszkody.
IV Mimo iż król spartański nie odniósł stanowczego zwycięstwa w bitwie,
które ugruntowałoby spartańską przewagę w polu, wyprawy łupieżcze
Agesilaosa, najpierw na zachód (w 378 roku), a potem na wschód od Teb
(w 377 roku), spowodowały poważne braki żywności w Beocji, gdyż jedy-
nym skutecznym ciosem zadanym przeciwnikowi było zniszczenie jego pól
zbożowych i to w określonym czasie. Nie na wiosnę, gdy są one zielone
i nie ima się ich ogień, a tratowanie pól końmi jest czasochłonne i mało
skuteczne. Po żniwach zboże ukryte jest w dobrze zabezpieczonych sto-
dołach. Zniszczyć plony można było jedynie przed żniwami, gdy dojrzałe
zboże stało jeszcze na polu, a w Grecji czas ten przypada na przełom maja
i czerwca. W roku 377 Agesilaos spustoszył jeszcze rozleglejsze tereny Be-
ocji, niż w poprzednim roku.
Sprzymierzeńcy Sparty byli zniechęceni ciągnącą się wojną; uskarżali
się na to, że co roku muszą wysyłać swoich obywateli na wyprawy wojen-
ne i ponoszą główny ich ciężar. Według Plutarcha obwiniali o to przede
wszystkim króla Agesilaosa, który – jak już wspominano – nie krył swojej
nienawiści do Teb. W odpowiedzi Agesilaos postanowił pokazać rzeczywi-
sty wkład Spartan w wojnę i „rozkazał, aby Lakończycy i sprzymierzeńcy
osobno zasiedli na równinie. Obie grupy to uczyniły, a wtedy herold za-
krzyknął: »Niech wstaną garncarze!«. Po stronie sprzymierzeńców podnio-
sło się niemało ludzi. »Teraz wy, kowale!«. Znowu wstało wielu. »Teraz
cieśle!«. Podniosło się jeszcze więcej. I tak wzywał po kolei rzemieślników
i robotników, toteż wkrótce powstali niemal wszyscy sprzymierzeni, spo-
śród Lacedemończyków natomiast ani jeden – bowiem nie wolno im było
uprawiać żadnego z tych najemnych zawodów. W taki oto sposób sprzy-
mierzeńcy zostali pouczeni, jak bardzo przewyższają ich liczebnie żołnierze
lakońscy” (Poliajnos, II.1.7).
60
Witold Biernacki – Wojna beocka
61
tego samego przeciwnika, aby nie nauczył się walczyć” (Plutarch, Moralia,
213 f).
***
62
Witold Biernacki – Wojna beocka
6 Według Plutarcha (De Gloria Atheniensium 8) to Timotheos uwolnił Eubeję spod kontroli Sparty.
63
Hoplita grecki
(mal. V. Vukšić)
Rozdział V
KAMPANIA 376 ROKU
65
Kiedy w Geraitos zebrało się wiele transportowców, Ateńczycy postano-
wili sprowadzić je do Pireusu. Do osłony tego konwoju wysłano okręty wo-
jenne, których Pollis nie odważył się zaatakować. Być może w danym mo-
mencie nie dysponował wszystkimi swymi trierami. Ateńczycy bezpiecznie
wprowadzili swoje statki ze zbożem do Pireusu.
W tej ciężkiej sytuacji obywatele ateńscy obsadzili 83 okręty, choć
zwykle posługiwano się albo najemnikami albo sprzymierzeńcami, a do-
V wództwo nad nowo otworzoną flotą powierzono Chabriasowi. Z tak
licznymi trierami latem 376 roku Chabrias wypłynął w kierunku wyspy
Naksos. Jego zamiarem było wyciągnąć flotę z Zatoki Sarońskiej i sto-
czyć z nią decydującą bitwę na otwartym morzu. Przygotowania do bitwy
jasno sugerują, że ateńscy dowódcy wyruszyli z takim planem. Diodor
pisze, że ateński atak na Naksos, łącznie z użyciem machin oblężniczych
i bezpośrednim szturmem na miasto, skutecznie sprowokował flotę
spartańską do bitwy, gdyż Pollis z całą flotą peloponeską – a więc z 65
trierami – we wrześniu pośpieszył na pomoc zagrożonej wyspie i mia-
stu (Diodor, XV.34.4). Rytuał bitew morskich toczonych przez Hellenów
przypominał batalie toczone na lądzie przez hoplitów. Przed wejściem
na pokłady dowódcy wygłaszali mowy, zagrzewając do walki swoich pod-
komendnych, oraz wydawali ostatnie dyspozycje. Tego dnia, jak podaje
Poliajnos: „Chabrias gotował się do bitwy morskiej przeciw Pollisowi.
Rozkazał swoim trierarchom, żeby – o ile siły obu stron okażą się równe
– niepostrzeżenie opuścili znaki identyfikacyjne na własnych okrętach
i pamiętali, że wszystkie okręty niosące takie znaki należą do wroga”
(Poliajnos, III.11.11). Po złożeniu odpowiednich ofiar, okręty obu stron
szykowały się w linię bojową i zbliżały się do siebie.
Podczas gdy greccy piechurzy szli do boju, krzycząc: eleleu lub alala,
żeglarze wiosłowali przeważnie w milczeniu, przynajmniej do czasu ude-
rzenia taranem. Utrzymanie odpowiedniego rytmu przez wioślarzy zapew-
niały dźwięki fletów. Rozmowy i chwila nieuwagi mogły spowodować – na
krótkiej fali na wodach Morza Śródziemnego – utratę rytmu, a wówczas
stosunkowo lekki okręt tracił szybkość i kierunek. „W boju zachowujcie
przede wszystkim porządek i ciszę, gdyż jest to zawsze ważne na wojnie,
a szczególnie w czasie bitwy morskiej” (Tukidydes, II.89). Czasami, zanim
doszło do taranowania, mając do przepłynięcia kilkaset metrów, wioślarze
skandowali chórem: „Rhyppapai! Rhyppapai! Rhyppapai!” lub „O opop!
O opop!” – jak pisał Arystofanes (Żaby, 1073; Ptaki, 909). Tukidydes
podkreśla, jak trudno przeciwnikowi opanować strach, słysząc szum fal
i „groźny widok nadpływającej floty” (Tukidydes, IV.10).
66
10.1. Bitwa pod Naksos – ustawienie okrętów przed bitwą
(wrzesień 376 r. p.n.e.)
Niestety, ani Diodor ani Poliajnos nie opisują szyków, w jakich wal-
czyły obie wrogie floty. Ich relacje informują jedynie o użyciu w walce ta-
ranów. Zapewne na pokładach spartańskich i ateńskich umieszczeni byli
epibatai, tj. piechota morska: lżej uzbrojeni niż na lądzie hoplici oraz lek-
kozbrojni oszczepnicy i łucznicy. Jak się wydaje, obie floty stanęły w trady-
cyjnym szyku czołowym. L.A. Tritle sugeruje, że być może triery ustawiono
w dwóch liniach, tak aby okręty drugiej linii zabezpieczały korabie pierw-
V szej linii przed atakiem zwanym diékplous (dosłownie: „przepłynięcie”) lub
peripluos (dosłownie: „opłynięcie”). Przy czym ustawiano okręty drugiej li-
nii bezpośrednio za jednostkami pierwszej, albo – co wymagało większego
wyszkolenia – za przerwami pomiędzy trójrzędowcami pierwszej linii. Aby
łatwiej było dowodzić i manewrować flotą, zostały one prawdopodobnie
podzielone na eskadry, stanowiące skrzydła i centrum1.
Manewr diékplous opisywany jest zazwyczaj w ten sposób: okręt prze-
pływał obok nieprzyjacielskiej jednostki, gruchocząc jej wiosła. Wydaje się
niemożliwe, aby atakująca triera mogła przepłynąć tak perfekcyjnie, w od-
ległości metra, maksimum 2 metrów, wzdłuż burty atakowanej jednost-
ki i łamała jej wiosła. Przy czym wioślarze atakującej jednostki powinni
wyciągnąć w ostatniej chwili wiosła z obu stron, gdyby to uczynili tylko
z jednej strony, okręt nagle by skręcił. Czy tego manewru nie dostrzegliby
wcześniej atakowani i nie mogliby zareagować w ten sam sposób, tj. scho-
wać wiosła?
Ponadto, jak twierdzi J.S. Morisson, rozpęd atakującej triery, płynącej
z prędkością 5 węzłów, wystarczyłby do złamania zaledwie ok. 50 wioseł;
w następnych triera by – nie wiosłując – ugrzęzła. W bardziej prawdopodob-
nej wersji tego manewru, atakujący okręt podchodził do ofiary pod kątem
od 20° do 40° od jej dziobu lub rufy. W odpowiednim momencie wiośla-
rze od strony atakującej chowali wiosła, podczas gdy z drugiej wiosłowali
z całych sił. Atakujący przypierał swój epotis (= podobny do ucha występ
po obu stronach dziobu okrętu wiosłowego, tworzony przez belkę leżącą
w poprzek okrętu na przednim skraju parapetów wioślarskich, chroniący
je od uszkodzenia przy zderzeniu dziób-w-dziób) do parapetu wioślarskie-
go ofiary (parekeiredia). Dziobnica atakującego odpychałaby kolejno wiosła
zaatakowanej galery o 50–60° od linii prostopadłej do burty, aż zaparłyby
się one w otworach wioślarskich lub o słupki i były łamane przez zginanie.
Niezrównoważona siła napędowa pochodząca od wioseł pracujących tyl-
ko po jednej stronie okrętu równoważyłaby działanie siły łamania wioseł
na dziobnicę. W opisanym manewrze epotis pełnił ważną funkcję utrzy-
1 L.A. Tritle, Phocion the Good, Londyn – New York – Sydney, 1988, s. 57-58.
68
10.2. Bitwa pod Naksos – bój główny (wrzesień 376 r. p.n.e.)
mywania dziobnicy o około metr od dulek i otworów wioślarskich w celu
zapewnienia ramienia siły wystarczającego do łatwego zginania i łamania
wioseł ofiary.
Manewr peripluos polegał na opłynięciu przez kilka okrętów nieprzyja-
cielskiego skrzydła i zaatakowanie go z flanki lub z tyłu.
Triera uderzając z pełną prędkością ok. 10 węzłów w kadłub wrogiej
jednostki – z niszczycielską siłą około 50 ton – potrafiła wybić otwór po-
V niżej linii wodnej, przez które wlewało się w ciągu kilku sekund tysiące
litrów wody morskiej. Znamy przypadki, że jedno uderzenie powodowało
tak wielką dziurę, iż okręt tonął niemal natychmiast. „Kiedy okręt został
zaatakowany przez kilka trier, i trafiły go w różne miejsca potężne tarany,
jak tylko zaczęła się wdzierać woda, okręt i cała jego załoga zostały pochło-
nięte przez morze” (Diodor, XII.16.3). W takim przypadku wioślarze ataku-
jącej triery starali się jak najszybciej wyrwać taran z burty wrogiej jednostki;
również dlatego, aby uniemożliwić marynarzom i żołnierzom przeciwnika
przedostanie się na własny pokład. Wszystko to odbywało się wśród hałasu
uderzających taranów, krzyków walczących ludzi, zabijanych i ginących2.
Zarówno diekplous jaki i peripluos wymagały znakomitego wytrenowa-
nia załogi i doskonałej sztuki żeglarskiej sterników. Dlatego chętniej stoso-
wano abordaż. Żołnierze i marynarze rzucali na okręt przeciwnika żelazne
haki umocowane na żelaznych łańcuchach, aby nie można było ich od-
ciąć, lub przyciągali bosakami wrogą jednostkę, tak że triery sczepiały się
ze sobą. Wojownicy i marynarze jednej ze stron starali się wtedy przesko-
czyć na pokład nieprzyjacielskiej jednostki, podczas gdy drudzy starali się
odeprzeć atak napastników. Jednak kiedy zaczynała się walka, nawet kil-
ku, kilkunastu żołnierzy biegając, ciskając oszczepy i skacząc po pokładzie
uniemożliwiało rytmiczną pracę wioślarzom; tłumaczy to dlaczego triery
często były „nieruchome”, kiedy dochodziło do walki na pokładzie.
Ponieważ flota ateńska była liczniejsza od peloponeskiej aż o 18 trier,
istniało niebezpieczeństwo oskrzydlenia okrętów Pollisa. Być może, aby
tego uniknąć, pierwszy zaatakował dowódca spartański, który ustawił na
swoim swym prawym, honorowym skrzydle najlepsze jednostki. Osobiście
poprowadził to skrzydło do natarcia.
2 J.S. Morrison, Greek and Roman Oared Warships 399–30 B.C., Oxford 1996, s. 368-369; V.D. Hanson, A War
Like No Other. How the Athenians and Spartans Fought the Peloponnesian War, New York 2005, s. 253-254.
70
Trzeba pamiętać
o tym, że w czasie
bitew morskich triery
pozbawione były
masztów i żagli, które
zostawiano zwykle na
brzegu; na rysunkach
pozostawiono je tylko ze
względów artystycznych
10.3. Taktyka
taranowania
trier
[…]
W wyborowym szyku płynęło na czele
Prawe ich skrzydło; za niem równo, śmiele,
Reszta okrętów…”
(Ajschylos, Persowie, 404–406, przeł. Kazimierz Kaszewski)
72
Witold Biernacki – Wojna beocka
Kiedy atak Pollisa zmiótł lewe skrzydło ateńskie, flota Chabriasa zna-
lazła się w niebezpieczeństwie. W tej krytycznej sytuacji nadpłynął ze swą
eskadrą Fokion i uderzył na związane walką okręty Pollisa, powstrzymując
zwycięskie do tej pory korabie peloponeskie. Załatał wyrwę w ateńskiej li-
nii bojowej i całkowicie zniwelował początkowy sukces Pollisa. W zaciętej
walce liczniejsza flota ateńska zaczęła okrążać flotę peloponeską. Teraz ści-
śnięte okręty Pollisa były narażone na uderzenia ateńskich taranów. „Ster-
nicy ateńscy zgodnie z rozkazem atakowali taranami z obu stron wszystkie
okręty” (Poliajnos, III.11.11). Wkrótce wiele z nich zostało ciężko uszko-
dzonych uderzeniami, tak że niektóre pogrążały się w głębinach morskich.
Załogi tonących jednostek ratowały się ucieczką, skacząc do morza. Wszy-
scy oni dostali się do niewoli. W tej sytuacji pozostałe okręty peloponeskie
rzuciły się do ucieczki.
Chabrias, mimo iż mógł ruszyć za nimi i doszczętnie rozbić flotę spar-
tańską, nie uczynił tego – dał rozkaz, aby zawrócić i zająć się ratowaniem
rozbitków. W pamięci miał bowiem los, jaki po bitwie koło Wysp Arginu-
skich spotkał zwycięskich strategów, którzy zamiast ratować rozbitków,
zaczęli ścigać umykające okręty wroga, za co zostali potem skazani na
śmierć. Sytuacja, w jakiej się znalazł Chabrias, była bardzo podobna. Na
wzburzonym morzu unosiły się szczątki rozbitych galer oraz mocno uszko-
dzone trójrzędowce zarówno wroga, jaki i ateńskie. Wokół z trudem utrzy-
mywało się na powierzchni wielu wioślarzy, marynarzy i żołnierzy z Aten.
Dlatego też teraz zwycięskie załogi zajęły się ratowaniem swych towarzyszy
oraz wyławianiem ciał poległych, których następnie uroczyście pochowa-
no. Dzięki tej akcji, część pobitej floty lacedemońskiej zdołała uciec.
Bitwa pod Naksos zakończyła się wspaniałym zwycięstwem Ateńczy-
ków. Zatopiono 24 okręty wroga, a osiem zdobyto wraz z załogami5. Tak
więc Chabrias zniszczył niemal połowę floty przeciwnika, tracąc przy tym
18 własnych okrętów, prawdopodobnie w większości na lewym skrzydle
dowodzonym przez Cedona.
Pozostaje jednak pytanie, skąd przybyła eskadra Fokiona? Diodor su-
geruje, że to Chabrias dostrzegł niebezpieczeństwo, jakie powstało na jego
lewej flance i wysłał Fokiona z okrętami, które były bezpośrednio pod
jego dowództwem. Jednak według Tritle’go jest mało prawdopodobne, aby
Chabrias przekazał (albo mógłby przekazać) sygnał do wykonania takiego
5 Demostenes (20.77) mówi o 49 zdobytych trierach wroga, co jest oczywiście przesadą. Prawdopodob-
nie jest to liczba wszystkich okrętów, które Chabrias zdobył w czasie swojej długoletniej służby. Publius
Aelius Aristides, Panathenaic Oration, 173, 16 podaje tę samą liczbę zatopionych okrętów peloponeskich,
ale wspomina tylko o dwóch zdobytych przez Ateńczyków. Zachowane inskrypcje wzmiankują o pięciu
trierach zdobytych przez Chabriasa.
73
manewru. Sam był uwikłany w ciężką walkę na swoim prawym skrzydle
i miałby trudności (lub jakiś oficer znajdujący się na jego okręcie) z do-
strzeżeniem porażki lewego skrzydła ateńskiego. Nie mógł więc zareagować
na zaistniałą tam sytuację i wydać stosownych rozkazów. Tritle sugeru-
je, że albo Fokion stał ze swoją eskadrą w drugiej linii i ruszył po prostu
na pomoc rozbitym trójrzędowcom Cedona, albo stał za okrętami w cen-
trum, zaatakował z lewej flanki zwycięską eskadrę Pollisa i odparł atak
V spartański6. Wydaje się jednak, że jeśli utworzono drugą, rezerwową linię,
to umieszczona była ona za prawym, zaszczytnym skrzydłem ateńskim,
którym dowodził Chabrias, i tworzyła ją licząca około 20 okrętów eska-
dra Fokiona. Wódz ateński rzeczywiście dostrzegł pogrom okrętów Cedona
i rozkazał stojącemu za nim Fokionowi, aby ten pośpieszył im z pomo-
cą. Również w tym przypadku Ateńczycy uderzyli taranami z lewej strony
w burty korabi Pollisa.
Po bitwie Chabrias triumfalnie wpłynął do portu w Pireusie, ciągnąc
zdobyte okręty nieprzyjaciela i mając pokłady pełne zdobyczy. Ateńczycy
zgotowali strategowi entuzjastyczne przyjęcie, gdyż bitwa pod Naksos była
pierwszym od zakończenia wojny peloponeskiej znacznym zwycięstwem
na morzu. Chabrias został odpowiednio uhonorowany: na agorze Ateńczy-
cy wznieśli jego posąg, a jemu przyznano wieniec ze złota. Jednak znaleźli
się tacy, którzy zakwestionowali jego sukces. Leodamas zarzucał mu, że nie
zniszczył całej floty lacedemońskiej i że stracił prawie tak wiele trójrzędow-
ców, jak nieprzyjaciel (Demostenes, 20.146).
Zwycięstwo pod Naksos miała poważne konsekwencje militarne i po-
lityczne. Nie tylko zostało usunięte zagrożenie dla dostaw zboża do Aten
z Morza Czarnego, ale odzyskano także kontrolę nad amfiktinią na Delos,
którą najpierw odzyskali Ateńczycy po bitwie pod Knidos (394), ale potem
prawdopodobnie stracili w wyniku ustaleń pokoju królewskiego7.
74
Rozdział VI
WOJNA NA MORZU JOŃSKIM
75
„Timotheos chciał wysłać przodem pięć spośród swoich czterdziestu
okrętów z zapasami żywności na wiele dni, nie miał jednak pieniędzy na
wypłatę. Wydał więc rozkaz, żeby w morze wypłynęła cała flota zaopatrzo-
na w żywność na trzy dni. Gdy przycumowała do jakiejś wyspy, polecił ka-
pitanom, by każda załoga oddała mu dwudniowe racje. Rozdzielił wszystko
między owe pięć trier i dzięki temu wysłał je z zapasami na wiele dni, sam
zaś powrócił do poprzedniego portu z pozostałymi trzydziestoma pięcioma
okrętami”.
VI
76
11. Grecja północno-zachodnia
Ponieważ strateg ateński dysponował mniejsza liczbą okrętów, posta-
nowił zastosować podstęp (strategmę), którą opisuje Poliajnos i Frontinus
(Strategemata, II.5.47).
Przygotowując się do bitwy morskiej z nadpływającą flotą spartańską,
Timotheos przede wszystkim podzielił swoje okręty na dwie eskadry, li-
czące po 20 okrętów każda. Następnie wyruszył wraz z 20 najlepszymi
i najszybszymi terierami przeciwko nadpływającemu nieprzyjacielowi,
rozkazując, aby dowódcy jego trójrzędowców nie atakowali okrętów wro-
ga i sami, dzięki sprawnym manewrom, nie pozwalali przeciwnikowi na
VI
bezpośrednie starcie. Pozostałe 20 trier stało w szyku bojowym tuż przy
brzegu, stanowiąc rodzaj odwodu, a żeglarze, wioślarze i piechota morska
(epibatai) wypoczywali, będąc w stałej gotowości bojowej, aby wypłynąć
w każdej chwili w morze.
Kiedy nadpłynęło 55 okrętów peloponeskich pod dowództwem Niko-
lochosa, natychmiast wyruszyło przeciwko nim 20 najlepszych trier ateń-
skich. Zgodnie z rozkazami Timotheosa okręty ateńskie, dzięki zręczności
sterników, wykonujących częste i szybkie zwroty, oraz swojej szybkości
i zwrotności, nie tylko unikały bezpośredniego starcia, ale również nie zbli-
żały się do trójrzędowców peloponeskich „na rzut pocisku”, tak że zgroma-
dzeni na pokładach nieprzyjacielskich trójrzędowców łucznicy i lekkozbroj-
ni miotacze oszczepów, nie mogli dosięgnąć swymi pociskami Ateńczyków.
Jednocześnie eskadra ateńska udawała odwrót i cofała się w kierunku brze-
gu, gdzie stała druga eskadra Timotheosa. W wyniku tych manewrów wio-
ślarze peloponescy, prawdopodobnie nieprzygotowani do takiego przebiegu
bitwy, przeciągającej się w czasie w upalnym dniu (być może nie rozcią-
gnięto na przykład bocznych, płóciennych zasłon), powoli tracili siły.
Skoro manewrująca ciągle eskadra ateńska zbliżyła się do stanowisk ko-
twiczących okrętów i Timotheos zauważył, że „wrogowie wyczerpani cią-
głym wiosłowaniem coraz słabiej poruszali wiosłami”, w tym momencie
polecił podnieść sygnał do ataku dla wszystkich swoich korabi. Podczas
gdy triery pierwszej linii zaprzestały manewrowania, przeszły do kontrata-
ku i „stoczyły walkę”, wypoczęci wioślarze, żeglarze i piechota morska bły-
skawicznie obsadzili trójrzędowce stojące u brzegu, które szybko wypłynęły
w morze. Świeże załogi ateńskie ruszyły w pełnym pędzie ku nieprzyjaciel-
skim korabiom i starły się z wrogiem. Ateńczycy walczyli „z największymi
nadziejami, w przekonaniu że mają bóstwo po swojej stronie” i zmusili „do
odwrotu wyczerpanych przeciwników” (Poliajnos, III.10.14,16). Być może te
jednostki uderzyły ze skrzydeł, podczas gdy triery, które przebywały na mo-
rzu od początku batalii, walczyły w centrum. Zapewne Ateńczycy uderzali
78
Witold Biernacki – Wojna beocka
taranem, dziurawiąc burty wroga, lub też szybko przepływając obok okrę-
tów, łamali im wiosła. Spartanie stawili opór i także wykonali kilka udanych
kontrataków, taranując triery ateńskie, uszkadzając kilka jednostek.
W innym miejscu Poliajnos pisze, że: „Timotheos wezwał pozosta-
łych sygnałem, przybił do brzegu, obsadził okręty wypoczętymi wioślarza-
mi, szybko dogonił zmęczonych nieprzyjaciół i zatopił wiele ich okrętów,
a wiele innych uszkodził” (III.10.12).
79
Jednak wbrew twierdzeniu, że Ateńczycy zadali Lacedemończykom klę-
skę w bitwie morskiej, straty floty Nikolochosa nie były zbyt wielkie, gdyż
Timotheos obawiał się powrotu dziesięciu wrogich okrętów, które nauar-
cha lacedemoński wysłał jako eskortę statków ze zbożem.
80
Witold Biernacki – Wojna beocka
2 N.G.L. Hammond, s. 569.
81
w roku 379, tuż po odparciu najazdu Kleombrotosa3. Liczbę okręgów zredu-
kowano z jedenastu do siedmiu. Na czele armii związkowej stało siedmiu
beotarchów, którzy podejmowali decyzje większością głosów. W ich gronie
przeważało niejednokrotnie zdanie dwóch wybitnych wodzów, Pelopidasa
i Epaminondasa. Podobnie jak w dawnym Związku, każdy okręg wystawiał
1000 hoplitów i 100 jeźdźców (Hellenica Oxyrhynchia, 19.3). Wydaje się,
że każdy tysiącosobowy oddział nazywał się taksis lub epitaksis4.
Beocja zawsze znana była z dzielnych i odważnych piechurów i silnej
jazdy. Teraz oddziały kawalerii w czasie bitwy miały współdziałać z jed-
VI
nostkami lekkozbrojnej piechoty, zwanej hamippoi. Według niektórych
badaczy, uzbrojonych podobnie jak peltaści.
Przywódcy tebańscy utworzyli (lub odtworzyli), z inicjatywy Gorgidasa,
doborową jednostkę hoplitów, którzy stacjonowali na Kadmei i byli utrzy-
mywani z pieniędzy Związku, tzw. Świętego Zastępu (hieròs lòchos). Liczył
on 300 ludzi; podobno 150 par homoseksualnych, co miało wpływać na
jego szczególną odwagę i bitność5.
***
82
Rozdział VII
STARCIE POD TEGYRĄ
1 J. Buckler and H. Beck, Central Greece and the Politics of Power in the Fourth Century BC, s. 99.
83
to nie udało, gdyż przed wymarszem Lacedemończycy wzmocnili garnizon
Orchomenos, zarządził odwrót do Teb północną drogą wiodącą dookoła
Jeziora Kopais. Odchodzący spod Orchomenos Święty Zastęp osłaniała,
zgodnie z wymogami ówczesnej sztuki wojennej, kawaleria tebańska.
Pod Tegyrą Pelopidas napotkał dwie spartańskie mory, które wracały do
swej bazy, a teraz wynurzały się z wąskiego przejścia między wzgórzem a je-
ziorem. Lacedemończyków było dwa razy więcej niż Tebańczyków – 1000
świetnie wyszkolonych hoplitów, tzn. każda mora składała się – jak podaje
Eforos – z wojowników powołanych pod broń z pierwszych 30 roczników
i liczyła po 480 żołnierzy oraz 20 oficerów (por. Ksenofont, Lakedaimon
VII Politeia 11.4). „Eforos podaje, że mora to jednostka złożona z pięciuset
ludzi, Kallistenes z siedemset [prawdopodobnie był to pełny stan mory],
inni, między innymi Polibiusz, z dziewięciuset [być może taki stan liczy-
ła za króla Nabisa]”2. (Plutarch, Pelopidas, 17). Notabene Lazenby określa
liczebność mory na 1280 hoplitów3. Na widok wynurzających się z prze-
smyku w swych czerwonych płaszczach „synów Aresa”, jeden z oficerów
tebańskich wpadł w panikę, krzycząc: „Wpadliśmy w ręce nieprzyjaciela!”.
„Czyżby? A nie oni w nasze?” – odpowiedział spokojnie Pelopidas. Tym-
czasem hoplici spartańscy, na widok nieprzyjaciela, pewni swej przewagi
liczebnej i sprawności we władaniu włócznią i mieczem, sprawnie ustawili
się w szyku falangi. Żołnierz i historyk Ksenofont, który doskonale poznał
sztukę wojenną Spartan, tak opisuje ten manewr:
84
13. Starcie pod Tegyrą (375 r. p.n.e.)
Teraz skrzydła falangi spartańskiej chroniły od południa bagniste tere-
ny jeziora, gdzie w pobliżu wznosiła się świątynia Apollina, a od północy
– strome zbocza górskie. Być może Pelopidas rozkazał swoim konnym, któ-
rzy jechali z tyłu, przejść na front i zaatakować Spartan, aby przeszkodzić
im w utworzeniu linii bojowej, a Święty Zastęp uszykował w zwarty i głę-
boki czworobok, który poprowadził do ataku.
Pierwsi zaatakowali spartańską falangę tebańscy jeźdźcy. K.W. Prit-
chett, analizując pole bitwy, sugeruje, że konnica Pelopidasa wykonała de-
cydującą szarżę, zwłaszcza że tak pisze Plutarch4. Jednakże jest to niepraw-
dopodobne: nigdy nie doszło do zderzenia między jazdą a falangą hoplitów.
VII „Jazda niepokoiła piechotę swojemi strzałami, może swojemi pchnięcia-
mi lanc, przebiegając szybko, lecz nigdy na nią nie uderzała”5. Ponieważ
Plutarch w dalszym swym opowiadaniu nie wspomina już o udziale jazdy
tebańskiej w bitwie, prawdopodobnie jej rola ograniczyła się do „zmięk-
czenia” piechoty spartańskiej, polegającego na ciskaniu w nią oszczepami,
podobnie jak to czynili peltaści Ifikratesa pod Lechajon.
Niektórzy historycy, jak np. Iain G. Spence, sugerują, że jeźdźcy zbli-
żali się do falangi truchtem, ciskali w hoplitów oszczepami z niewielkiej
odległości, a następnie podjeżdżali jeszcze bliżej i długą włócznią starali się
dosięgnąć wojowników stojących w drugim i trzecim szeregu. W powsta-
łą wyrwę w szyku wdzierali się inni kawalerzyści, siejąc popłoch i łamiąc
szyk6. Taki sposób walki, według piszącego te słowa, wygląda co najmniej
dziwnie.
Akcja kawalerii, co prawda, nie przeszkodziła Lacedemończykom
w ustawieniu szyku bojowego, ale umożliwiła Pelopidasowi uszykowanie
i przygotowanie swoich hoplitów do walki. Dała także czas beotarsze na
ocenę sytuacji i wydanie swoim wojownikom odpowiednich rozkazów. Kie-
dy Święty Zastęp ruszył do natarcia, jeźdźcy usunęli się na boki i nękając
skrzydła Spartan, uniemożliwili im oskrzydlenie i otoczenie nacierającej
kolumny hoplitów Pelopidasa. Dopiero teraz zza usuwających się na boki
jeźdźców oraz zza wznieconej przez końskie kopyta chmury kurzu, uderzyli
biegiem ciężkozbrojni piechurzy tebańscy.
86
Witold Biernacki – Wojna beocka
stojący obok ponosili ciężkie straty i ginęli, całą ich armię ogarnął strach.
Spartanie rozwarli wówczas szeregi przed Tebańczykami, aby ci mogli pójść
do przodu, prześlizgnąć się i wymknąć. Pelopidas jednak zlekceważył tę
sposobność i natarł na żołnierzy stojących w szyku. Gdy przedzierał się,
kładąc trupem przeciwników, wszyscy Spartanie rzucili się do ucieczki”
(Plutarch, Pelopidas 17.6–8).
87
no odważną i szybką decyzję i dwukrotnie okazał się mistrzem taktyki,
wykorzystując współdziałanie kawalerii i hoplitów. Pod Tegyrą Pelopidas
nie działał według ściśle opracowanego planu, ale musiał znaleźć właściwą
odpowiedź na nieoczekiwaną sytuację, w jakiej się znalazł i improwizować,
podobnie zresztą jak jego przeciwnicy, polemarchowie spartańscy, i w tej
konfrontacji wykazał swoją wyższość nad tradycyjnym, schematycznym
sposobem walki hoplitów7.
***
***
7 J. Buckler, Aegean Greece in the Fourth Century BC, Leiden 2003, s. 241-242.
88
Witold Biernacki – Wojna beocka
89
Peltasta tracki
(mal. V. Vukšić)
Rozdział VIII
WOJNA NA KORKYRZE
91
Zakynthos na listę swego Związku Morskiego i nie zamierzali wycofać
swej pomocy dla demokratów z tej wyspy. Jeszcze w 375 lub na początku
374 roku Spartanie wysłali z pomocą swym sprzymierzeńcom 25 okrętów
pod dowództwem nauarchy Aristokratesa (Diodor, XV.45.4).
Prawdopodobnie mniej więcej w tym samym czasie doszło do walk
między frakcjami na Korykrze. Prospartańska grupa obywateli poprosiła
o pomoc eforów. Jesienią 374 lub 373 roku Spartanie wysyłali na Korkyrę
nowego nauarchę Alkidasa z 22 okrętami. Jego próba opanowania miasta
zakończyła się niepowodzeniem, Lacedemończycy odpłynęli z niczym. Na-
tomiast Ateńczycy wysłali na Zakynthos 500–600 najemnych peltastów
pod wodzą stratega Ktesiklesa (Diodor, XV.46.1–46.3).
W tym czasie miały miejsce dwa ważne wydarzenia, które doprowadziły
VIII do złamania pokoju. Sytuacja na Korkyrze uległa znacznemu pogorszeniu
i stronnicy obu frakcji wysłali swych posłów do Aten i do Sparty. Ateńczycy
na zgromadzeniu ludowym przegłosowali projekt wysłania na zachodnie
wody silnej floty, liczącej 60 okrętów, pod dowództwem Timotheosa. Stra-
teg ateński zamierzał wypłynąć z Pireusu w miesiącu Munichion (kwie-
cień/maj) za archonatu Sokratidesa (374/373 rok). Jednakże Ateńczykom
brakowało ludzi i pieniędzy na wyposażenie okrętów.
Tymczasem Timotheos zamiast wyruszyć natychmiast na Korkyrę,
krążył po wodach Morza Egejskiego, wzdłuż wybrzeży Tracji i wśród wysp
Cyklad, szukając wioślarzy dla swych trier i pieniędzy na ich utrzymanie.
Udało mu się pozyskać dla Aten Jazona z Feraj. Niestety, pieniędzy na wy-
prawę ciągle brakowało. Mimo iż lato było w pełni, flota ateńska nie opu-
ściła Zatoki Sarońskiej. Załogi okrętów były niepopłacone i rozgoryczone.
Oskarżony przez Kallistratosa i Ifikratesa, że „marnuje on czas w porze do-
godnej dla okrętów na morską włóczęgę”, został co prawda uniewinniony
– dzięki pomocy Jazona i króla Molossów Alketasa – jednak dowództwo
nad flotą przejął po nim Ifikrates (Ksenofont, Hellenika, VI.2.13).
Jesienią 373 roku Ateńczycy wysłali na Korkyrę Ktesiklesa z jego na-
jemnikami. Diodor pisze, że Ktesikles wyruszył z Zakynthos. Natomiast
Ksenofont dodaje, iż oddział peltastów wyprawiono na Korkyrę lądem.
W przeprawie na wyspę pomógł im król Epiru, Alketas. Operacja powiodła
się, lekkie łodzie epirockie pod osłoną nocy przewiozły ateński oddział,
który skrycie wszedł do miasta.
Mniej więcej w tym samym czasie Lacedemończycy wyprawili na Kor-
kyrę nauarchę Mnasipposa, który stanął na czele floty liczącej 60–65 okrę-
tów, „nie tylko z Lacedemonu, ale także z Koryntu, Leukady, Ambrakii,
Elidy, Zakynthos, Achai, Epidauros, Troizeny, Hermoiny i Haleis” (Kse-
92
Witold Biernacki – Wojna beocka
93
W ten sposób Mnasippos „oblegał miasto” – jak pisze Ksenofont, a ra-
czej tylko je blokował.
Korkyrejczycy wysłali do Aten gońców, ale flota ateńska nie nadpływała.
Tymczasem w polis, w którym poza jej mieszkańcami znajdowała się duża
liczba zbiegłej ludności z całej wyspy, zaczął się szerzyć głód. Jak relacjo-
nuje Ksenofont: „Korkyrejczycy z powodu porażki na lądzie nie otrzyma-
li żadnych plonów ze swej ziemi, morzem zaś nie dowożono im niczego
z powodu porażki poniesionej także i na morzu, znajdowali się w stanie
rozpaczliwym”. Korkyrejczycy wysłali do Aten gońców, którzy błagali Ateń-
czyków o pomoc. Jednocześnie zwracali uwagę, „jak wielki skarb utracą”,
gdy Spartanie opanują ich miasto (Ksenofont, Hellenika, VI.2.9).
Korkyra była ważnym etapem na drodze z Grecji do Italii. Tutaj bo-
VIII wiem okręty płynące wzdłuż zachodnich wybrzeży greckich skręcały ostro
na zachód, przepływały wąską cieśninę (dziś zwaną Otranto) i docierały do
wybrzeży Italii.
O sytuacji panującej w obrębie murów dowiedział się Mnasippos, za-
pewne od licznych zbiegów. Z biegiem czasu uciekinierów z miasta było
tak wielu, że dowódca spartański ogłosił, że „ktokolwiek jeszcze doń zbie-
gnie, zostanie sprzedany w niewolę”. Jednak nawet ta groźba była dla wielu
Korkyrejczyków o wiele łagodniejszą karą, niż widmo śmierci z głodu. Kie-
dy i to zawiodło, i liczba dezerterów nie malała, Mnasippos rozkazał, aby
„po uprzednim biczowaniu odsyłać zbiegów do miasta”. Natomiast obroń-
cy nie wpuszczali ich, a zwłaszcza niewolników, za bramy, tak że wielu
z nich umierało pod murami polis z głodu.
Mnasippos sądził, że miasto lada chwila wpadnie w jego ręce. W tej sy-
tuacji zrobił coś niezrozumiałego i głupiego, „począł wobec swoich najem-
ników stosować nowe metody – i jednych z nich pozbawił zupełnie żołdu,
niektórym zaś nie wypłacał go już od dwóch miesięcy, choć jak mówiono,
wcale nie był pozbawiony środków” (Ksenofont, Hellenika, VI.2.15–16).
Ksenofont przypisuje dowódcy spartańskiemu, choć nie wprost, niekom-
petencję i korupcję.
Jednak wydaje się, że wobec przeciągającego się oblężenia, Mnasipposo-
wi rzeczywiście zaczynało brakować pieniędzy. Jak wylicza P.J. Stylianou,
na utrzymanie 60 trier w ciągu miesiąca potrzeba było 40 talentów. Jeśli
oblężenie trwało pięć do sześciu miesięcy, tj. od jesieni 373 do wiosny 372
roku, Mnasippos potrzebował na utrzymanie floty około 300 talentów –
kwotę wykraczającą poza możliwości finansowe Związku Peloponeskiego,
bez wsparcia Persji. Do tego dochodziło wynagrodzenie dla najemników,
które w tym czasie kształtowało się na poziomie 7–8 oboli dziennie dla
94
Witold Biernacki – Wojna beocka
2 P.J. Stylianou, A Historical Commentary on Diodorus Siculus, Book 15, Oxford 1998, s. 374-375.
95
Mnasippos uszykował falangę głęboką na osiem szeregów. Sam z Lace-
demończykami zajął prawe skrzydło, w centrum i na lewym skrzydle stali
pozostali hoplici. Tak ustawieni ruszyli do kontrataku i zmusili przeciwni-
ka do ucieczki, zapewne nie wchodząc w bezpośredni z nim kontakt bojo-
wy. Peloponezyjczycy prowadzili pościg aż do bramy miasta. Znalazłszy się
pod murami polis, peltaści ateńscy zawrócili i „z wysokości pomników na-
grobnych” zasypali ścigających strzałami i oszczepami. W tym samym mo-
mencie drugą bramą wypadł drugi oddział peltastów Ktesiklesa i „zwartą
masą uderzył na ostatnie szeregi” Lacedemończyków (Hellenika, VI.2.20).
Wódz spartański uznał swoją falangę – uszykowaną, jak już wspomniano,
w osiem szeregów, za zbyt słabą, usiłował przegrupować hoplitów, przepro-
wadzając manewr zwany anastrophe.
VIII Anastrophe polegał wycofaniu co drugiego rzędu lub pododdziału ho-
plitów, wskutek czego następowało podwojenie głębokości falangi, ale jej
długość był skrócona o połowę. Anastrophe był manewrem skutecznym,
ale na jego wykonanie potrzebowano czasu – aby był bezpieczny, należało
wykonywać go w odpowiedniej odległości od nacierającego wroga. Mnasip-
pos ze swoimi ludźmi był zbyt blisko atakujących nieprzyjaciół, aby mógł
przeprowadzić ten manewr z powodzeniem.
Najbliższe szeregi rzuciły się do ucieczki. Ponieważ na Mnasipposa
nacierali teraz peltaści z przodu, nie mógł pomóc ściganym. Pozostał ze
swym otoczeniem na miejscu, walcząc jak na Spartiatę przystało, „z coraz
mniejszą ilością ludzi”. Uciekli zapewne również najemnicy, którzy, jak się
wydaje, nie przejawiali zbyt wielkiego zapału do walki. W końcu otoczo-
ny ze wszystkich stron – w tym czasie z miasta wyszli hoplici korkyrejscy
– Mnasippos został zabity wraz ze swymi towarzyszami.
Zwycięzcy rzucili się w pościg za resztkami armii spartańskiej. Prawdo-
podobnie przedarliby się przez umocnienia i wdarli do obozu przeciwnika,
gdyby nie błędna ocena sytuacji. Spostrzegli bowiem bardzo licznych ludzi
zgromadzonych wewnątrz obozu, na targowisku. Byli to pachołkowie, nie-
wolnicy i wszelkiego rodzaju hałastra obozowa, którą ścigający wzięli za
świeże oddziały wojska, pozostawione dla osłony bagaży. Zawahali się i po
chwili wycofali się do miasta.
Korkyrejczycy wznieśli pomnik zwycięstwa i wydali ciała poległych, na
mocy zawartego zawieszenia broni.
Przygnębieni porażką i śmiercią swego wodza, a także pod wpływem in-
formacji o nadciąganiu odsieczowej floty ateńskiej pod wodzą Ifikratesa,
oblegający upadli całkowicie na duchu. W dodatku Korkyrejczycy obsadzili
swoje korabie i śmiało wypływali w morze. W tej sytuacji nowy dowódca
96
14. Bitwa pod
Korkyrą
(wiosna 372 r. p.n.e.)
Spartan – Hypermenes, również obsadził całą swoją flotę i opłynąwszy wy-
spę od północy, pojawił się koło umocnień swych wojsk lądowych. Wów-
czas załadowano na wszystkie transportowce jeńców i co cenniejsze łupy,
i wyprawiono je do Sparty. Hypermenes z piechotą morską i ocalałymi po
przegranej bitwie żołnierzami osłaniał przez jakiś czas odwrót swych stat-
ków, zajmując fortyfikacje na Soteros. Kiedy statki handlowe odpłynęły,
wojsko spartańskie w wielkiej panice wsiadło na triery, które w popłochu
również pożeglowały na południe. W obozie pozostawiono nie tylko zgro-
madzone łupy, m.in. wielkie ilości zboża i wina, oraz wielu niewolników,
ale także porzucono chorych żołnierzy: Spartanie „bardzo się bowiem oba-
wiali – pisze Ksenofont – aby Ateńczycy nie zagarnęli ich na wyspie” (Hel-
lenika, VI, 2, 25–26).
VIII
8.2. Ifikrates na Morzu Jońskim
Tymczasem do wyspy zbliżała się flota ateńska dowodzona przez Ifi-
kratesa.
Ateńczycy z wielką energią wzięli się do wystawienia nowej floty. Ob-
sadzili 70 trier swoich i swych sprzymierzeńców i wyprawili je w podróż
dookoła Peloponezu. W wyprawie udział wzięły również ateńskie okręty
państwowe – „Paralos” i „Salamis”.
Ifikrates płynął na czele swych okrętów w pełnej gotowości do stocze-
nia bitwy morskiej: „Od razu bowiem wielkie żagle zostawił w miejscu,
skąd wyruszył, i nawet z żagli małych, choć wiatr zdarzył się sprzyjający,
korzystał niewiele, lecz płynąc z pomocą wioseł to uzyskał, że i ludzie na
zdrowiu czuli się lepiej, i okręty płynęły sprawniej” (Ksenofont, Hellenika,
VI.2.27). Przy każdej sposobności jego okręty ćwiczyły wszelkiego rodzaju
zwroty, manewrowały całymi formacjami, przy czym wódz ateński nagra-
dzał najlepsze załogi. Flota płynęła albo w szyku torowym, albo w szyku
czołowym. Kiedy zaś obozował na wrogim brzegu, to rozstawiał na lą-
dzie liczne straże. Jeśli natomiast odpoczywał na morzu, stawiał maszty,
z których wartownicy obserwowali widnokrąg. „Kiedy zaś gotowano się do
wieczerzy i do snu, to nocą w obozie ognia nie palono, lecz daleko przed
obozem czyniono światło, aby nikt nie spostrzeżony nie mógł się zbliżyć”
(Ksenofont, Hellenika, VI.2.30). Przy sprzyjającej pogodzie i wietrze żeglo-
wano również w nocy.
W dniu śmierci Mnasipposa znajdował się koło Sfakterii. Następnie
płynął w kierunku wyspy Kefallenii, gdzie otrzymał szczegółowe informa-
98
15. Manewr anastrophe
cje o przebiegu walk na Korkyrze; pozwolił więc odpocząć swoim wiośla-
rzom i żołnierzom. Zająwszy miasta na Kefallenii, ruszył dalej na północ.
Przybywszy do Korkyry, dowiedział się, że z zachodu nadpływa dziesięć
lub 11 trier Dionizjosa, tyrana Syrakuz i sprzymierzeńca Spartan, któ-
rymi dowodził Krynippos. Wyruszył na rozpoznanie, sam wybrał miej-
sce na zasadzkę i pozostawił tam swoich zwiadowców, którzy mieli dać
mu znak, kiedy przybędą Syrakuzanie i zarzucą kotwicę. Plan powiódł się
znakomicie. Gdy Krynippos „przycumował do jednej z bezludnych wyse-
pek”, zwiadowcy przekazali strategowi ateńskiemu sygnałami świetlnymi
wieść o tym. Wówczas Ifikrates „polecił dać znać ogniem pochodni przy-
jazny znak, wypłynął nocą” z dwudziestoma swymi najlepszymi trierami
i zaatakował nieprzyjacielskie trójrzędowce w chwili, gdy ich załogi zeszły
VIII na ląd. Zagarnął dziesięć lub 11 z okrętów syrakuzańskich. Tylko jeden
z nich, dowodzony przez Melanipposa z Rodos, zdołał przedrzeć się przez
atakujące korabie ateńskie i uciekł (Ksenofont, Hellenika, VI.2.35 i Dio-
dor, XV.47.7 – dziesięć trier, natomiast Poliajanos, III.9.55 – 11 trier
syrakuzańskich).
Ifikrates zdjął ozdobne zakończenia taranów ze zdobytych okrętów.
Same okręty odholowano do portu koryrejskiego. Schwytane załogi syra-
kuzańskie, za poręczeniem obywateli Korkyry, uwolnił. Uzyskane z oku-
pu pieniądze, 60 talentów, przeznaczył na utrzymanie swoich wioślarzy
i żołnierzy. W niewoli, pod strażą, zatrzymał jedynie Krynipposa, spo-
dziewając się otrzymać zań od Dionizjosa znaczną sumę pieniędzy; „ten
jednak skończył samobójstwem” (Ksenofont, Hellenika, VI.2.36). Aby
utrzymać i wyżywić załogę floty ateńskiej, Ifikrates rozkazał im uprawiać
pola na wyspie.
Po tym sukcesie Ifikrates przeprawił się do Akarnanii. Wysadziwszy pel-
tastów i piechotę morską wraz z Akarnyjczykami, wojował z nieprzyjazny-
mi Atenom miastami. Powróciwszy na Korkyrę, zgromadził flotę liczącą
90 trier. Kiedy przygotowywał się do ataku na wybrzeża Lakonii, otrzymał
w roku 372 rozkaz powrotu do Aten.
100
Rozdział IX
ZDOBYCIE PLATEJÓW
PRZEZ BEOTÓW
101
czycy żalili się w Atenach, że zostali bez własnego państwa, a ich polis stała
się wsią2.
Praktycznie cała Beocja była podporządkowana Tebom. Jedynym mia-
stem które zostało w rękach Sparty i stanowiło ich ważną bazę wojskową,
było Orchomenos w zachodniej Beocji.
Isokrates wygłosił mowę Plataicos, w której apelował do Ateńczyków,
w imieniu Platejczyków, aby bronili miasta przed zakusami Tebańczy-
ków. Pomimo iż Ateny miały obowiązek bronić wolności i gwarantowa-
ły autonomię Platejów, apel Isokratesa pozostał bez odpowiedzi. Mówca
nie potrafił przekonać swych rodaków do zbrojnego wystąpienia w obronie
sprzymierzonego miasta. Jego polityczny sprzymierzeniec, Timotheos, któ-
ry był zwolennikiem przymierza z Tebami, został skazany i odsunięty od
ważnych urzędów państwowych; nie był wybierany na stanowisko stratega
aż do roku 366. W Atenach, które popadły w tarapaty finansowe, do głosu
IX doszło stronnictwo przychylne Sparcie, na którego czele stał Kallistratos,
strategos z roku 378/377.
W rezultacie tych wydarzeń zarówno w Atenach, jak i w Sparcie zaczęto
zdawać sobie sprawę ze wzrostu potęgi militarnej Teb i imperialistycznych
zachowań jego przywódców. W 372 roku zarówno Ateny, jak i Sparta były
silnie zmotywowane do odnowienia pokoju na warunkach pokoju Antalki-
dasa z roku 386. Wiosną lub wczesnym latem 371 roku, kiedy Tebańczycy
ponownie najechali Fokidę, zaistniała sposobność do rozpoczęcia na nowo
pertraktacji pokojowych między dotychczasowymi dwoma największymi
siłami w Helladzie: Atenami i Spartą.
102
Rozdział X
POKÓJ 371 ROKU
103
Jak pisze Ksenofont, słowa te uznano za trafne i Spartanie, mając popar-
cie Persji i Aten, przedstawili warunki pokoju, które zaakceptowali delegaci
wszystkich greckich poleis. Według jego postanowień zapewniano niezależ-
ność wszystkich państw greckich, wycofanie wszystkich garnizonów oraz
zapewnienie niezbędnej pomocy miastom, które zostaną zaatakowane przez
naruszające pokój sąsiednie polis. „Warunki takie zaprzysięgli Lacedemoń-
czycy za siebie i za swych sojuszników, Ateńczycy i ich sojusznicy każdy
gród po kolei” (Ksenofont, Hellenika, VI.3.19). Jak wynika z tego zapisu,
Spartanie podpisali traktat również w imieniu swych sojuszników, nato-
miast Ateny tylko w swoim imieniu, a państwa wchodzące w skład Związ-
ku Ateńskiego sygnowały go niezależnie. Diodor i Nepos piszą o umowie
między Atenami i Spartą, w której Sparta uznawała ateńską hegemonię na
morzu, Ateny zaś dominację Lacedemonu na lądzie. Jest jednak mało praw-
dopodobne, aby znajdowała się taka klauzula. Raczej doszło do milczącej
akceptacji Sparty istnienia tzw. Drugiego Związku Morskiego. Mimo to
zawarcie pokoju przyjęto w Atenach z wielką radością i mieszkańcy wznie-
X śli ołtarze bogini Pokoju (Eirene) (Diodor, XV.38.4; Nepos, 2.2; Filochoros
z Aten, 328 F 151).
Już następnego dnia doszło jednak do konfliktu między sygnatariusza-
mi traktatu pokojowego. Epaminondas i inni delegaci tebańscy zażądali,
aby w dokumencie zastąpić słowo „Tebanie” określeniem „Beoci”. W ten
sposób chcieli formalnie uzyskać potwierdzenie, że zajęte przez nich mia-
sta beockie podlegają ich władzy. Jak twierdzi N.G.L. Hammond, Sparta-
nie wybierając słowo „Tebanie”, działali w porozumieniu z Ateńczykami,
„gdyż oba te państwa solidaryzowały się z Platejami, Tespiami i Fokidą,
oba też bały się wzrostu Związku Beockiego”. Dlatego Agesilaos stanowczo
odrzucił te żądania: „Teby – powiedział – muszą albo zachować złożoną
przez siebie przysięgę, albo prosić o usunięcie ich imienia z traktatu poko-
jowego”. Wtedy delegaci tebańscy zażądali wykreślenia nazwy ich miasta
z traktatu pokojowego. Natomiast według relacji Pauzaniasza i Plutarcha,
na pytanie Agesilaosa, „czy Beoci zgodzą się zawrzeć oddzielny pokój dla
każdego miasta, Epaminondas odpowiedział: »Nie wcześniej, Spartanie,
nim zobaczymy, jak wasi periojkowie zaprzysięgają kolejno, państwo po
państwie, z wami pokój«” (Pauzaniasz, IX.13.2). Wyprowadzony z równo-
wagi Agesilaos wykreślił nazwę „Tebańczycy” z dokumentu. Tym samym
Tebańczycy wystąpili ze Związku Ateńskiego, „a ten, kto chciałby je [Teby]
teraz zaatakować, mógłby liczyć na poparcie Persji, Sparty, Aten i każdego
innego państwa, które zgodziłoby się współdziałać”2.
104
Witold Biernacki – Wojna beocka
Walczący hoplici
105
X
Psiloi
(mal. V. Vukšić)
Rozdział XI
BITWA POD LEUKTRAMI
107
beockie, które chcą autonomii. Prawdopodobnie z inspiracji Agesilaosa
przeważyło jednak inne zdanie – zgromadzenie zadecydowało, że Prothoos
„opowiada jakieś brednie”, i nakazano, aby Kleombrotos zażądał od Tebań-
czyków rozwiązania Związku Beockiego. Kiedy ci odrzucili jego ultimatum,
zgodnie z poleceniem eforów, „poprowadził swe wojsko do Beocji” (Kse-
nofont, Hellenika, VI.4.3). Władze spartańskie uważały, że armia zebrana
w Fokidzie jest w stanie uderzyć i rozprawić się z Tebańczykami, zanim ich
jedyny sprzymierzeniec Jazon zdąży z pomocą, a Związek Beocki skoncen-
truje swoje oddziały.
Jak pisze Ksenofont, Tebańczycy spodziewali się ataku wojsk spar-
tańskich, gdyż jak donoszono Kleombrotosowi, „nie tylko nie opuszczają
grodów Beocji, ale nawet nie rozpuszczają wojsk, chcąc wystawić je prze-
ciw niemu” (Hellenika, VI.4.3). Z relacji tej wynika, że Epaminondas był
gotów zmierzyć się od samego początku z armią przeciwnika. Hoplici te-
bańscy od 378 roku toczyli pomyślne boje, nie czuli strachu przed wojow-
nikami w szkarłatnych płaszczach. Diodor pisze, że „Tebańczycy na wieść
o pojawieniu się nieprzyjaciela przegłosowali, aby wyprawić swoje żony
i dzieci, dla bezpieczeństwa, do Aten” (XV.52.1). Ta relacja wydaje się ab-
XI
surdalna, gdyby nie zapis w dziele Plutarcha, z którego wynika, że trzech
beotarchów pod Leuktrami „sprzeciwiało się wydaniu bitwy i domagało
się odesłania kobiet i dzieci do Attyki” (Pauzaniasz, IX.13.6). Jednak do
realizacji tego pomysłu nie doszło. Na czele ich armii stało sześciu be-
otarchów: Epaminondas, Melgis, Ksenokrates, Demoklejdas, Damofilos
i Symangelos. Doborowym odziałem, tzw. Świętym Zastępem, dowodził
Pelopidas. Natomiast siódmy beotarcha, Brachyllides, strzegł z odziałem
liczącym prawdopodobnie 1000 hoplitów przejść przez Kithajron (Pauza-
niasz, IX.13.6–7)4. Brachyllides miał tutaj zatrzymać ewentualne posiłki
dla Kleombrotosa przysłane przez eforów z Peloponezu. Co prawda Diodor
pisze, że wybrali go najwyższym wodzem i przekazali naczelne dowódz-
two, dając mu pod komendę sześciu beotarchów, ale jest to ewidentna
pomyłka dziejopisarza z Sycylii. Każdy z boeotarchów posiadał równe
prawa i obowiązki, choć wydaje się, że czasami zdarzały się sytuacje, że
niektórzy z nich dobrowolnie rezygnowali z władzy na rzecz jednego lub
kilku swoich kolegów. Epaminondas w tym czasie nie miał więcej władzy,
niż jego koledzy.
4 J. Buckler (The Theban Hegemony, s. 55) ocenia liczebność oddziału Brachyllidesa na 500–1000 ludzi.
108
Witold Biernacki – Wojna beocka
W obliczu tej groźby, Beoci zebrali swoją federalną armię, która wedle
Diodora (XV.52.2) liczyła „nie więcej niż 6000 ludzi”. Nie wiemy, czy
wszystkie miasta przysłały swoje oddziały, niektóre mogły się ociągać nie
będąc pewne wyniku konfrontacji5. W takich poleis jak Tespie czy Tanagra
wyższe klasy obywateli, które dostarczały hoplitów, wciąż skrycie sprzy-
jały Lacedmonowi. Inne, jak ludne Orchomenos, pozostawały ciągle poza
Związkiem Beockim. Część sił beockich – jak wspomniano wyżej – strzegła
przejść przez Kithajron; możliwe że wśród oddziałów Brachyllidesa były
niezbyt pewne kontyngenty z Tespii i Paltejów. Według niektórych histo-
ryków liczebność armii wyprawionej w pole, którą przytacza dziejopis z Sy-
cylii, obejmuje nie tylko hoplitów, ale wszystkich wojowników beockich,
łącznie z jeźdźcami6. Ponadto nie wiemy, czy Diodor pisząc, iż armia be-
ocka liczyła 6000 ludzi, miał na myśli tylko hoplitów, czy też wszystkich
zbrojnych, w tym jeźdźców. Dysponujemy kilkoma przekazami określa-
jącymi liczebność armii tebańskiej (beockiej) w minionych latach. W bi-
twie pod Delion stoczonej w roku 424 podczas wojny peloponeskiej wzięło
udział 7000 hoplitów, 1000 jeźdźców, aż 10 000 lekkozbrojnych piechu-
rów i 500 peltastów (Tukidydes, IV.93.3). W 418 roku Beoci wysłali na
5 Może jest to przypuszczenie zbyt daleko idące, gdyż nie słyszymy o konsekwencjach nie stawienia się
pod Leuktrami. Mowa natomiast jest o niepewnych oddziałach beockich (patrz niżej).
6 J.K. Anderson, Military Theory and Practice, s. 197; J. Buckler, The Theban Hegemony, s. 55.
109
Peloponez 5000 hoplitów, lekkozbrojnych, 500 jeźdźców i 500 hamippoi
(Tukidydes, V.57.2). Podczas wojny korynckiej, w bitwie nad Nemeą (394
roku) do boju stanęło tylko 5000 hoplitów i około 800 jeźdźców z Beocji,
„gdyż nie przybyli Orchomeńczycy” (Ksenofont, Hellenika, IV.2.17). Nie
wiemy ilu Tebańczyków starło się i zmiażdżyło Orchomeńczyków, walczą-
cych po stronie króla Agesilaosa, na równinie pod Koroneją w tym samym
roku (Ksenofont, Hellenika, IV.3.15). Już po bitwie pod Leuktrami, latem
368 roku, Epaminondas ruszył na Peloponez z armią tebańską liczącą 7000
piechoty i 600 jazdy (Diodor, XV.68.1). W wymienionych wyżej przykła-
dach mamy do czynienia z armią polową; jakaś liczba hoplitów młodszych
i starszych wiekiem pozostawała w mieście, pełniąc służbę garnizonową.
Ponadto ewentualna przegrana w tych bataliach nie decydowała o zajęciu
przez wroga miasta, a nawet części ziemi; niektóre z nich toczone były
na Peloponezie. Natomiast latem roku 371, przed starciem z Kleombroto-
sem i jego armią, Tebańczycy na pewno zgromadzili i wyprowadzili w pole
wszystkie dostępne im siły. Przywódcy grodu Kadmosa zdawali sobie, że
decydują się losy ich polis.
Beotarchowie z głównymi siłami zajęli silną pozycję pod Koroneją (Dio-
XI
dor XV.52.27; Pauzaniasz IX.13.3), zagradzając drogę wojskom pelopo-
neskim. Ponieważ część sił beockich była rozproszona na innych kierun-
kach, być może liczba podawana przez Frontinusa – 4000 hoplitów i 400
jeźdźców – jest bliska prawdzie (Strategemata, 4.2.6). Droga w głąb Beocji
wiodła w tym miejscu przez wąskie przejście, między stromymi zboczami
Helikonu a bagnistymi brzegami jeziora Kopais. Przesmyk ten był łatwy do
zablokowania i praktycznie niemożliwy do bezpośredniego obejścia, jak to
miało miejsce pod Termopilami. Mimo to Epaminondas i pozostali beotar-
chowie, aby zapewnić sobie całkowite bezpieczeństwo – nie ma bowiem
pozycji, której nie można obejść – wysłali Chaireasa, prawdopodobnie z lo-
chogosa, z niewielkim oddziałem piechoty, by ten strzegł przejść przez He-
likon ścieżkami górskimi od południa. Chaireas zajął stanowiska gdzieś
między dzisiejszymi miasteczkami Kyriaki i Koukoura, skąd mógł obser-
wować wszelkie ruchy wojsk nieprzyjacielskich z Fokidy do Beocji traktem
biegnącym nad Zatoką Koryncką.
Kleombrotos uderzył na Beocję ze zręcznością, której nie okazywał we
wcześniejszych kampaniach. Kiedy król spartański, który musiał bezczyn-
nie czekać na spóźniające się kontyngenty sprzymierzeńców pod Cheroneją,
dowiedział się, że Tebańczycy stoją już pod Koroneją, pomaszerował przez
Labadeję wzdłuż brzegów jeziora Kopais. Dowódcy lacedemońscy z uwagą
obejrzeli zablokowane przez Epaminondasa wąskie przejście. Skonstato-
110
16. Kampania roku 371 p.n.e.
wali, że mimo przewagi liczebnej, nie można go sforsować. Zapewne po
nardzie postanowiono natychmiast zmienić plan. Dzisiejsi historycy mają
pewne wątpliwość co do marszruty wojsk peloponeskich; jednak z relacji
Pauzaniasza wynika, że wycofał się do Fokidy pod Ambrossos. Tak więc
prawdopodobnie ruszył najpierw z Lebadei na południowy zachód w kie-
runku Delf i nagle skręcił do Ambrossos. Stamtąd mógł ruszyć stosunko-
wo łatwą drogą do Stiris, a stąd wybrał drogę wzdłuż południowych zbo-
czy, szarego masywu gór Helikonu, przez współczesne miasteczka Kyriaki
i Koukourę do Tisbai: prawdopodobnie, gdzieś między Kyriaki i Koukourą,
miała miejsce potyczka z beockim oddziałem pod dowództwem Chaireasa.
Oddział Chaireasa po krótkiej walce został zniszczony, ale beotarchowie
otrzymali wiadomość, że Spartanie mogą wyjść na ich tyły (Pauzaniasz
IX.13.3). Wykonany przez króla spartańskiego marsz flankowy zaskoczył
ich, tak przynajmniej wynika z relacji Ksenofonta: „Nie wkroczył jednak
tam, gdzie Tebańczycy oczekiwali jego wtargnięcia, stróżując przy pewnym
wąwozie od strony Fokidy, lecz przez Tisbai, gdzie go nie oczekiwano” (Hel-
lenika, VI.4.3). Ostrzeżeni w porę dowódcy tebańscy porzucili dotychcza-
sowe obronne stanowiska i ruszyli ze swoimi siłami, aby zagrodzić Sparta-
XI
nom i ich sprzymierzeńcom drogę do Teb.
Z Tisbai Kleombrotos mógłby ruszyć przez Tespie prosto na Równinę
Tebańską. Jednak zamiast tego skierował się do portu Kreusis (Livadho-
stro) nad Zatoką Koryncką, gdzie zdobył 12 tebańskich trier (Ksenofont,
Hellenika, VI.4.3)7. Ten manewr prawdopodobnie można wyjaśnić tym,
iż król spartański chciał odtworzyć linie komunikacyjne z Peloponezem,
aby mieć możliwość otrzymywania posiłków lub zapewnić sobie, w razie
niepowodzenia, drogę odwrotu.
Następnie Kleombrotos „górską drogą” dotarł do beockiego portu Kreu-
sis, który zajął, zagarniając 12 trier. Dzięki temu manewrowi zapewnił so-
bie bezpośrednią łączność z Peloponezem, skąd mógł oczekiwać posiłków.
Mógł także, działając z położenia wewnętrznego, zaatakować od tyłu „dy-
wizję” Brachyllidesa, albo uderzyć bezpośrednio na Teby. Nie wahając się
ani chwili ruszył w kierunku najważniejszego miasta Beocji. Po krótkim
marszu dotarł pod Leuktry, jakieś 16 kilometrów od Teb.
Tymczasem Beoci dowiedziawszy się od gońca wysłanego przez Chaire-
asa o wkroczeniu armii nieprzyjacielskiej południową drogą, porzucili swo-
je stanowiska pod Koroneją i pośpieszyli, przez Tespie, aby zagrodzić drogę
Spartanom i wkroczyć ich wojskom na Równinę Tebańską. Jednocześnie
wezwali beotarchę Bakchyllidasa, by połączył się z głównymi siłami.
112
Witold Biernacki – Wojna beocka
8 J.K. Anderson, Military Theory and Practice in the Age of Xenophon, Berkeley 1970, s. 195.
113
w murach Teb, ale o prowadzenie działań defensywnych zza umocnień
polowych, jak to miało miejsce w latach 378–377, które przyniosły im
sukces w walce z wojskami Agesilaosa. Natomiast Epaminondas oraz Mal-
gis i Ksenokrates dążyli do stoczenia bitwy, wierząc, że pokonają Spartan.
Przekonywali swych kolegów, że jeśli nie staną do walki, mniejsze miasta
beockie poddadzą się nieprzyjacielowi, a oni będą musieli zamknąć się na
Kadmei. Odcięci od zaopatrzenia i nie mając znikąd pomocy, wcześniej czy
później będą zmuszeni skapitulować. Cała ich dotychczasowa walka byłaby
zmarnowana. Dla tych, którzy wrócili do Teb z wygnania i wypędzili Spar-
tan ze swego miasta, śmierć na polu bitwy jest lepszym rozwiązaniem, niż
ponowne opuszczenie ich rodzinnych domów i emigracja. „Kiedy jednak
przybył siódmy beotarcha, imieniem Brachyllides, który strzegł przejścia
w okolicy Kithajronu, i oddał swój głos na stronnictwo Epaminondasa,
wówczas wszyscy zgodzili się jednomyślnie na wydanie bitwy” (Pauzaniasz,
IX.13.7).
Po rannym posiłku w obozie spartańskim oficerowie zebrali się na krót-
ką radę wojenną, w czasie której wydano dyspozycje co do mającej nastąpić
batalii. Hoplici obu stron przywdziewali zbroje i „było już jasne, że bitwa
XI
nastąpi” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.8).
***
114
17. Pole bitwy pod Leuktrami (371 r. p.n.e.)
leniu wojskowym, jakiemu podlegali Spartiaci. Czy zatem tworzyli razem
z nimi pododdziały i oddziały? Zdania historyków wojskowości są na ten
temat podzielone. Wydaje się jednak, że skład morai był mieszany, tworzyli
je zarówno Spartiaci, jak i periojkowie. Wszyscy Lacedemończycy, Spartiaci
i periojkowie, musieli w czasie pokoju odbywać wspólne ćwiczenia, gdyż
tylko w ten sposób można było uniknąć zamieszania w czasie bitwy. Tylko
w ten sposób można było sprawnie ustawić linię bojową, maszerować, wal-
czyć i manewrować na polu bitwy.
Hoplici spartańscy w tym czasie uzbrojeni byli znacznie lżej, niż w la-
tach wojen z Persami. Ich uzbrojenie ochronne ograniczało się do tarcz,
na których widniała lambda Lacedemonu, a niektórzy dodatkowo dołączali
swoje osobiste znaki, i otwartego hełmu typu pilos. Broń zaczepna pozo-
stała bez zmian; główną bronią pozostała 2,5 metrowa włócznia zakoń-
czona z jednej strony grotem, a z drugiej również ostrym końcem zwanym
stryrax lub sauroter („przygważdżaczem jaszczurek”) oraz krótki miecz: xi-
phos. W przeciwieństwie do hoplitów z innych poleis, maszerowali wolno,
w rytm aulosu, aby zbliżyć się do nieprzyjaciela i zadać mu cios włócznią.
Według N.V. Sekundy, na przełomie V i IV wieku armia spartańska
XI
składała się z sześciu morai, z których każda liczyła 576 ludzi, i do każdej
morai przydzielano 100 jeźdźców. Mora dzieliła się na cztery lochoi, dalej
na osiem pentokostyes i w końcu na 16 enomotiai, liczące po 36 hoplitów.
Tak więc całkowita liczebność armii spartańskiej wynosiła teoretycznie
4056 ludzi, w tym 3456 hoplitów i 400 jeźdźców9. Jeśli przyjmiemy za
Ksenofontem, że powołano pod broń 35 roczników, to liczba kombatantów
wyniesie około 3000 hoplitów.
Natomiast J.F. Lazenby twierdzi, że Spartanie mieli 32 enomotiai w każ-
dej z morai; tak więc armia Kleobrotosa liczyła 4480 hoplitów, do których
prawdopodobnie musimy dodawać 300 hippeis10.
Większość badaczy (J.K. Anderson, J.G. DeVoto, P.J. Stylianou) przyj-
muje, że pod Leuktrami było 2200–2300 hoplitów z Lakonii, w tym 700
Spartiatów11. Nie słyszymy o udziale w kampanii Skirytów czy neodamon-
dów, co nie musi oznaczać, że ich tam nie było.
Ponadto Ksenofont wzmiankuje, że Spartanie wyprawili do Fokidy
z Kleomenesem „część sprzymierzonych” i że w armii peloponeskiej znaj-
dowali się najemnicy, dowodzeni przez Spartiatę Hierona, petlaści z Fokidy
116
Witold Biernacki – Wojna beocka
117
takie doświadczenie. Alkohol obniża reakcje samozachowawcze, wywołuje
przyjemne doznania i dodaje odwagi. Ponadto Grecy uważali, że alkohol
stanowi środek uśmierzający ból. Wielu hoplitów piło wino, aby stępić
swoje bodźce w oczekiwaniu na krwawe starcie z przeciwnikiem. Podawa-
ny w rozsądnych dawkach alkohol jest więc środkiem jak najbardziej pożą-
danym16. Spożywany z nieumiarkowaniem zmniejszał siły i koncentrację
walczących, odbierał „rozum”. U Homera Hektor mówi do swojej matki:
Tym razem – jak twierdzi Ksenofont, który stara się pomniejszyć zasłu-
gi Epaminondasa – Kleombrotos razem z naczelnym dowództwem i Lace-
demończykami, wyruszył do boju mocno pijany17.
Na prawym zaszczytnym skrzydle, zgodnie z przyjętym od wieków zwy-
czajem, stanęły oddziały głównodowodzącego: cztery mory spartańskie.
Król wraz ze swoimi 300 hippeis stał przypuszczalnie między pierwszą
XI
a drugą morą, licząc od prawej strony. Dowódcy spartańscy zajęli stano-
wiska w pierwszym szeregu: „W lakońskim szyku bojowym dowódcy stoją
bowiem w pierwszym szeregu i każdy rząd ma wszystko, co potrzebne do
skutecznego dowodzenia” (Ksenofont, Lakedaimonin Politeia, XII.6). Jed-
nak jak się wydaje, król nie walczył w pierwszym szeregu18. Na lewo uszy-
kowani byli hoplici ze sprzymierzonych miast i najemnicy. Podczas gdy
skrzydła chronione były przez peltastów, konnica spartańska ustawiła się
przed frontem swojej falangi: „Lacedemończycy przed swoją falangą uszy-
kowali jazdę, Tebańczycy zaś naprzeciwko niej ustawili jazdę własną”. Ka-
waleria beocka, która „była zaprawiona w boju z Orchomeńczykami i Te-
spijczykami”, zdecydowanie górowała wyszkoleniem i doświadczeniem nad
spartańską. Kawaleria spartańska nie składała się, jak w innych poleis grec-
kich, z przedstawicieli arystokracji, lecz „była w tym czasie bardzo licha,
gdyż konie hodowali tam ludzie najbogatsi; ilekroć zaś ogłaszano wojnę,
naówczas powoływany człowiek otrzymywał konia i uzbrojenie, jakie mu
wydawano, i wyruszał w pochód bez przygotowania: spośród żołnierzy ci na
koniach okazywali się najsłabsi i najmniej ambitni” (Ksenofont, Hellenika,
16 V.D. Hanson, The Western Way of War. Infantry Battle in Classical Greece, Oxford 1990, s. 126-127; J. Ke-
egan, The Face of Battle. A study of Agincourt, Waterloo and Somme, London 2004, s. 326.
17 P. Cartledge, Spartanie. Świat wojowników, Warszawa 2005, s. 213.
18 E.L. Wheeler, The general as hoplite, [w:] Hanson V.D., (ed.) Hoplites: The Classical Greek Battle Experience,
s. 149.
118
Witold Biernacki – Wojna beocka
***
19 J.F. Lazenby, The Spartan Army, s 153; J. Wolter J., Leuktra, [w:] J. Kromayer, Antike Schlachtfelder in Grie-
chenland, Band IV, Berlin 1931, s. 311–312; J.G. DeVoto, The Theban Sacred Band, s. 13.
20 G.L. Cawkwell, Epameinondas and Thebes, „Classical Quartely” 66, 1972, s. 261. Jeśli Kleombrotos ruszył
swoje prawe skrzydło, a lewe spróbowało zajść Tebańczyków z flanki, szyk bojowy armii peloponeskiej
mógł rzeczywiście przypominać półksiężyc. Najlepiej to widać na szkicach historyków wojskowości XIX
wieku. Przykładem może być rycina w pracy N.P. Michniewicza, Istorija voennego iskusstva, St. Petersburg
1896, s. 22, a ostatnio J.D. Montagu, Battles of the Greek and Roman Worlds, London 2000, s. 91.
21 J.G. DeVoto, The Theban Sacred Band, s. 11; J. Buckler, The Theban Hegemony 371–362, Cambridge 1980,
s. 63.
22 A.P. Rotmistrow, Historia sztuki wojennej do roku 1939, Warszawa 1967, s. 48.
119
Według przekazu Diodora (XV.44.1-4) Ifikrates około 374 roku zmo-
dernizował uzbrojenie hoplity. Stało się to po nieudanej wyprawie wojsk
perskich dowodzonych przez Farnabazosa przeciwko zbuntowanemu
Egiptowi. Ifikrates dowodził greckimi najemnikami. Tylko sprawowanie
dowództwa przez długi czas nad tymi samymi oddziałami wzmacniało
więzi między wodzem a podkomendnymi i sprzyjało wprowadzaniu no-
wego uzbrojenia i nowej taktyki, która wymagała długotrwałych i mozol-
nych ćwiczeń, trudnych do przeprowadzenia w armiach obywatelskich.
W Azji lekkozbrojnych wojowników uzbrojonych w różnorodną broń
miotającą było pod dostatkiem. Aby stawić czoła ciężkozbrojnej piecho-
cie egipskiej uzbrojonej w duże tarcze i charakterystyczne długie włócz-
nie, król królów i jego wodzowie potrzebowali nie peltastów greckich, ale
hoplitów. Wedle Diodora Ifikrates stworzył nowy typ wojowników, który
posiadał w części uzbrojenie hoplity, a w części – peltasty. Tradycyjną
tarczę hoplity (aspis) zastąpił mniejszą i lżejszą tarczą używaną przez
peltastów. Ponadto żołnierze zostali odziani w lekkie pancerze wykonane
z płótna lnianego (linothorax). Zaniechali też używania nagolenic; w ich
miejsce nosili długie, sznurowane skórzane buty, wzorowane na bu-
XI
tach trackich, które nazwano później iphikratids. Osłabienie uzbrojenia
ochronnego zostało zrekompensowane przez wydłużenie włóczni do oko-
ło trzech i pół metra, oraz przez wyposażenie ich w dwukrotnie dłuższe
miecze. Tak uzbrojeni żołnierze byli bardziej ruchliwi na polu walki23.
Podobnie przedstawia reformy Ifikratersa Nepos: „Ifikrates […] zmienił
uzbrojenie piechoty; zanim został wodzem, używali żołnierze ogromnych
tarcz, krótkich mieczy, on zaś na miejsce wielkiej tarczy wprowadził małą
zwaną pelte (stąd później piechotę nazywano peltastami), dzięki czemu
żołnierze byli sprawniejsi w ruchach i w starciach. Ponadto podwoił dłu-
gość włóczni i wprowadził dłuższe miecze, zmienił także rodzaj pancerza,
zamiast dotychczasowych spajanych ze spiżu wprowadził pancerze płó-
cienne. Tym samym żołnierze mieli większą swobodę w walce, albowiem
zastosował uzbrojenie, które miało mniejszy ciężar, chroniło ciało równie
dobrze, a było lekkie” (Ifikrates, 1).
23 O reformach Ifikratesa piszą tylko Diodor i Nepos. J.K. Anderson: J.K. Anderson, Military Theory and Prac-
tice, s. 131. Historyk podkreśla, że reformy Ifikratesa miały większe znaczenie dla rozwoju antycznej sztuki
wojennej niż się dotychczas przyjmowało. Być może przyszły władca Macedonii Filip II zapoznał się z nimi,
kiedy przebywał jako zakładnik w Tebach. G. Hutchinson, Xenophon and the Art of Command, London 2000,
s. 236. Niektórzy historycy (np. J.P.G. Best, Thracian Peltasts and their Influence on Greek Warfare, Gronin-
gen, 1969)negują wprowadzenie tego typu innowacji, lub twierdzą, że zostały wprowadzone przez Ifikra-
tesa tylko doraźnie na czas kampanii w Egipcie, gdzie było bardzo gorąco. Grecy z reguły nosili wełniane
odzienia, gdyż lniane były zbyt kosztowne. Len musiano importować głównie z Egiptu. Ale w Egipcie len
był w powszechnym użyciu, również przez przedstawicieli niższych klas. Natomiast w Helladzie peltaści
byli uzbrojeni i walczyli według dotychczasowej, trackiej taktyki.
120
Witold Biernacki – Wojna beocka
***
Również w obozie beockim panowało podniecenie. Zdawano sobie
sprawę, że przeciwnik góruje nad beotarchami liczbą. Nawet wspomnie-
nia niedawnych zwycięstw, jak np. pod Tegyrą, nie rozwiewały obaw przed
24 J. Rzepka, Cheroneja, Warszawa 2011, s. 89-90.
25 P. Connolly, Greece and Rome at War, London 1998, s. 51; N.R. Rockwell, The Beotian Army: The Conver-
gence of Warfare, Politics, Society, and Culture in the Classical Age of Greece, Los Angeles, s. 12-13, 142-150.
121
starciem z hoplitami w szkarłatnych płaszczach. Jednak jak pokazały bi-
twy stoczone w minionych latach, podczas wojny peloponeskiej, czy wojny
korynckiej, nie można było lekceważyć hoplitów z Beocji. Byli to w swojej
masie twardzi ludzie, na co dzień ciężko pracujący rolnicy, silni i wytrzy-
mali, których inni Hellenowie nazywali pogardliwie „świniami” (hues),
traktując ich jako ludzi głupich i okrutnych, pozbawionych wyższych
uczuć. Ateńczycy traktowali ich jako nieokrzesanych żarłoków. Melodie
beockie śpiewane przez chłopów beockich zaczynały się spokojnie, koń-
czyły dziko. Arystofanes w swojej komedii „Acharnejczycy” przedstawia
ich jako „zjadaczy placków jęczmiennych”, narodowej potrawy beockiej.
Oczywiście taka opinia była krzywdząca i niesprawiedliwa, ale w jakimś
sensie oddająca tryb życia Beotów. W przeciwieństwie do innych poleis,
Teby nie posiadały własnej floty i żyły jakby odwrócone plecami do morza.
Na naradzie wojennej Epaminondas przekonał pozostałych, że należy
zaryzykować atak, rzucając do boju własne świetnie wyszkolone wojsko,
miał bowiem przygotowany plan bitwy. Według przekazanej przez Poliaj-
nosa anegdoty:
XI
„Epaminondas chciał zachęcić Teban, żeby natarli przede wszystkim
na Lacedemończyków, pochwycił więc olbrzymiego węża, pokazał go żoł-
nierzom i na ich oczach ukręcił mu łeb; powiedział: »Tak jak reszta ciała
staje się bezużyteczna, gdy zniszczy się głowę, tak też dzieje się z głowami
wrogów: mianowicie, jeśli rozbijemy oddział lakoński, pozostały korpus
sprzymierzonych na nic się nie zda!«” (II.3.15).
122
Witold Biernacki – Wojna beocka
123
„Z bezpośredniego oglądu znali tę tarczę Arystomenesa ci Lacedemończy-
cy, którzy ją w czasie pokoju widzieli w Labedei, a ze słyszenia wszyscy”
(Pauzaniasz, IV.32.6).
***
Zanim doszło do starcia, dowódca tebański pozwolił odejść „lękliwym”
– jak pisze Ksenofont (Hellenika, VI.4.9), czy też „obawiając się ich zdrady”
– jak twierdzi Pauzaniasz (IX.13.8), oddziałom beockim, które nie chcia-
ły wziąć udziału w bitwie. Epaminondas aby uniknąć niespodzianek i za-
mieszania w czasie bitwy, wydał rozkaz: „Każdy Beota, który chce opuścić
szereg, niechaj to zrobi” (Poliajnos, II.3.3). Z pozwolenia tego skorzystali
przede wszystkim Tespijczycy, którzy „odeszli z całą armią, to samo też
uczynili ci Beoci, którzy byli niechętnie usposobieni do Teban” (Pauzaniasz
IX.8.8). Przypuszczalnie armia beocka liczyła teraz, po odejściu niektórych
oddziałów, nie więcej niż 6000 hoplitów, gdyż jak pisze Ksenofont, nie
mieli „przy sobie żadnych sojuszników oprócz Beotów” (Hellenika, VI.4.4).
Połowę tej liczby stanowili Tebańczycy27.
Epaminondas zgromadził swoje najlepsze oddziały z Teb (tzw. emba-
XI
lon) na lewym skrzydle w zwartym szyku głębokim na 50 ludzi, naprzeciw
prawego skrzydła nieprzyjacielskiego, dowodzonego przez króla Kleombro-
tosa, rozumiał bowiem, „że skoro złamią od razu otaczający króla zastęp,
to i cała reszta da się łatwo pokonać” (Ksenfont, Hellenika, VI.4.12); swo-
jemu centrum i prawemu skrzydłu rozkazał umyślnie zwlekać, tak by linia
frontu w chwili natarcia była ukośna, nie jak to było dotychczas przyjęte
– prosta. Kiedy przyjmiemy, że pozostałe oddziały beockie stanęły w fa-
landze głębokiej na osiem lub dziewięć tarcz, to linia frontu tebańskiego
wynosiła 450–500 metrów.
Takie uszykowanie wojsk do bitwy było zerwaniem z dotychczasową
tradycją. Do bitwy pod Leuktrami prawe skrzydło tworzyły zawsze najlep-
sze oddziały walczące pod komendą głównodowodzącego, lub – w przypad-
ku wojsk z kilku poleis – oddziały z polis sprawującego hegemonię lub
najbardziej zainteresowanego wynikiem bitwy, np. na terenie którego to-
czyła się batalia. „Jest zatem oczywiste, że przed Epaminondasem prawe
skrzydło odgrywało rolę zaczepną”28.
27 J. Buckler, The Theban Hegemony, s. 55. G. Busolt, Spartas Heer und Leuktra, [w:] Hermes, XL (1905),
s. 444-445, ocenia siłę armii beockiej na 6000–6500 hoplitów, 600–800 konnych i nieznaną liczbę lekko-
zbrojnych. J. Wolter, Leuctra, [w:] J. Kromayer, Schlachtfelder, s. 301, przyjmuje do obliczeń liczbę podaną
przez Diodora, tj. 6000 hoplitów, i stwierdza iż pod Leuktrami było około 8000 piechurów i 800 kawalerzy-
stów.
28 P. Vidal-Naquet, Czarny łowca. Formy myśli i formy życia społecznego w świecie greckim, Warszawa 2003,
s. 87-88.
124
Witold Biernacki – Wojna beocka
29 F. Lazenby, Spartan Army, s. 156; J.G. DeVoto, The Theban Sacred Band, s. 11; P.J. Stylianou, A Historical
Commentary, s. 402.
125
Mimo iż widok nacierającej głębokiej falangi mógł sterroryzować przeciw-
nika, to o jego głębokości decydował zapewne pewien punkt krytyczny, wyno-
szący 16 lub 24 hoplitów uszykowanych w głąb. Ustawianie hoplitów w więcej
szeregów mijało się z celem, gdyż ustawione dalej z tyłu następne szeregi nie
powodowały jakiegoś drastycznego zwiększenia siły nacisku na przeciwnika.
Wąska kolumna ludzka nie zachowuje się jak taran. Do jej opisania i obli-
czenia siły nie można użyć wzorów fizyki klasycznej. Zapewne, gdyby nawet
szeregi powyżej 16. czy też 25. pchały z całą mocą, jak poprzednie, to kolumna
rozsypałaby się na boki, a część żołnierzy stojących w środku poprzewracałaby
się jak pionki. Zachowanie stosunkowo wąskiej, ale długiej masy ludzkiej przy-
pominałoby belkę, która wypacza się pod działaniem nacisku i pęka w środku.
Aby odtworzyć zachowanie takiej kolumny, można albo użyć oddziału wojska
na poligonie, albo stworzyć program komputerowy, który rozwieje wszelkie
wątpliwości. Już w XIX wieku francuski oficer i historyk wojskowości pisał:
„Przypuśćmy, że nasz pierwszy szereg zatrzymał się w chwili uderzenia, dwa-
naście szeregów batalionu, które kolejno uderzają o pierwszy, pchają go na-
przód […] zrobiono doświadczenia, które stwierdziły, że jeśli weźmiemy więcej
niż 16 szeregów, wówczas uderzenie tylnych szeregów nie miało już wpływu
XI
na czołowe, zostało stłumione w 15 szeregach, stłoczonych za pierwszym”30.
Skoro zatem uszykowanie w tak głębokim szyku nie mogło przynieść
wymiernych korzyści z „ciężaru” falangi uszykowanej ponad użyteczną głę-
bokość, dlaczego Epaminondas zdecydował się na ustawienie swoich hopli-
tów na 50 szeregów w głąb?
Uszykowanie hoplitów tebańskich pod Leuktrami dwa razy głębiej,
w świetle podanych przez du Picqa danych, byłoby nierozważne. Beotarcho-
wie i tak mieli do dyspozycji znacznie mniej ciężkozbrojnych wojowników,
aby rezygnować z wykorzystania każdej włóczni i tarczy. Jednakże nie można
odrzucić ad hoc przekazu Ksenofonta. Być może jego informatorzy spartań-
scy, którzy stali w czasie bitwy na prawym skrzydle armii Kleombrotosa, rze-
czywiście widzieli nacierających nieprzyjaciół w szyku głębokim na 50 tarcz?
Jednym z wyjaśnień może być fakt, że Tebańczycy nacierali w dwóch
kolejnych rzutach, każda po 25 tarcze. Inne, bardziej prawdopodobne,
uwzględnia rolę jaką odegrał w bitwie Święty Zastęp. Według Plutarcha Pe-
lopidas ze Świętym Zastępem atakował przed głównymi siłami tebańskimi
(embalonem) i uprzedził oskrzydlający manewr Kleombrotosa (Pelopidas,
23). Obie te jednostki, tj. Święty Zastęp i embalon widziane były w tym
momencie jako biegnące pod kątem w stosunku do linii spartańskiej. Jeśli
każda z nich liczyła po 25 tarcz, i jeśli oddział Pelopidasa był ustawiony na
126
Witold Biernacki – Wojna beocka
127
11.1. Bitwa
Kiedy obie strony stanęły naprzeciwko siebie na nizinie koło Leuktr
i Epaminondas pozwolił odejść Tespijczykom, za nimi rzucili się do uciecz-
ki liczni kupcy i słudzy. Dopadli ich jednak „najemnicy przybyli z Hiero-
nem, peltaści z Fokidy, z jeźdźców zaś Herakleoci oraz Fliuntyjczycy i na-
padłszy na odchodzących zmusili ich do zawrócenia, popędzili na powrót
do obozu Beotów” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.9).
Ten epizod można uważać jako wstęp do bitwy. Być może wzmianka
u Diodora, że Lacedemońcycy rozpoczęli atak obiema flankami – pomijając
zawarte w jego relacji takie nieścisłości, jak to, że armią lacedemońską dowo-
dzili dwaj królowie: Kleombrotos i Archidamos, syn Agesilaosa – jest echem
ataku jazdy z Heraklei i Fluntu, oraz najemnych peltastów na obóz beocki,
którzy zapewne stanęli potem na skrajnym lewym skrzydle. Być może tutaj
stanęli Skiryci, choć nie wspomina o nich żadne z zachowanych źródeł.
Z jakiegoś powodu – o czym wspomniano wyżej – który trudno jest
wytłumaczyć, Kleombrotos ustawił swoją jazdę spartańską przed falangą.
XI Ksenofont uważa, że uczynił tak dlatego, iż teren między dwoma wrogimi
armiami, który Epaminondas nazywał „miejscem do tańca” (polémou or-
chéstran), był płaski (Ksenofont, Hellenika, VI.4.3; Plutarch, Moralia, 193
d), ale – o ile rozumie przez to, że flanki napotykały na jakieś przeszko-
dy – nadal nie tłumaczy to takiego ustawienia. Hans Delbrück optuje za
przeszkodami na flankach, natomiast J. Buckler i wielu innych uważają, że
celem jazdy było zasłonić ruchy piechoty spartańskiej, tak żeby zyskała ona
czas na wykonanie manewru oskrzydlającego40. Wydaje się jednak, że była
to reakcja na posunięcie przeciwnika, o czym niżej. Jakikolwiek był powód,
takie rozmieszczenie kawalerii okazało się błędem, jak twierdzi zarówno
C.J. Tuplin, jak i Victor D. Hanson41. Charles Hamilton zwraca uwagę na
fakt, że młody król spartański nigdy przedtem nie dowodził armią w walnej
bitwie hoplitów42. Ale przecież w jego sztabie na pewno byli oficerowie, któ-
rzy mieli za sobą takie doświadczenie, choć zapewne nie było ich tak wielu,
gdyż ostatnią wielką walną batalię Spartanie stoczyli pod Koroneją w roku
394, a więc 17 lat wstecz.
Z kolei wysuwając kawalerię beocką przed front swojej armii, wódz te-
bański starannie ukrył uszykowanie swojej falangi, koncentrując siły na
40 H. Delbrűck, Warfare in Antiquity, vol I, Lincoln and London 1990, s. 166; J. Buckler, The Theban Hege-
mony, s. 64.
41 C.J. Tuplin, The Leuctra Campaign: Some Outstanding Problems, „Klio” 69.1, 1987, s. 72-107; V. D. Hanson,
Epameinondas, the Battle of Leuktra, s. 195-196.
42 Ch. D. Hamilton, Agesilaus and the Failure of Spartan Hegemony, s. 206-207.
128
18. Bitwa pod Leuktrami wg J. Kromayera
lewym skrzydle kosztem reszty frontu. Na sygnał dany trąbami Epaminon-
das „wysunął swoją falangę w lewo, tak jak było to maksymalnie możliwe”
(Plutarch, Pelopidas, 23.1), podczas gdy lepsza jazda tebańska nie miała kło-
potów w pokonaniu jazdy spartańskiej i zmuszeniu jej do ucieczki; zdarze-
nie, które samo w sobie miało niewielkie znaczenie. Ważniejszy jest fakt, że
kawaleria tebańska zapędziła spartańską kawalerię do tyłu, między szeregi
ich własnej piechoty, a nie na boki, szukając poza nią schronienia. Według
J. Bucklera, ucieczkę na skrzydła uniemożliwili jeździe lacedemońskiej te-
bańscy hamippoi. W rezultacie pomiędzy spartańskimi hoplitami trzeciej
mory, licząc od prawego skrzydła, nastąpiło zamieszanie w czasie bezpo-
średnio poprzedzającym atak piechoty tebańskiej. Jeźdźcy tebańscy nie ści-
gali pobitych kawalerzystów wroga, lecz pogalopowali wzdłuż frontu wrogiej
falangi na lewe skrzydło własnego szyku bojowego. Wzniesione przez kopy-
ta końskie chmary kurzu zasłoniły Spartanom na chwilę widoczność, kiedy
wyłoniła się zza niej zwarta kolumna piechoty tebańskiej (jak to uczynił
później Epaminondas w bitwie pod Mantineją w roku 362), która pędzi-
ła z wyciągniętymi włóczniami, z przeraźliwym krzykiem, który Nicholas
Sekunda porównuje do wycia atakujących żołnierzy skonfederowanych sta-
XI
nów. Tebańczycy nacierali pełni zapału, z impetem, gdyż zgodnie z prze-
powiednią (notabene będącą wymysłem Epaminondasa) Herakles miał dać
zwycięstwo tym, „którzy pierwsi rozpoczną bitwę” (Poliajnos, II.3.8).
W tym czasie Kleombrotos, po dokonaniu rytualnego zabicia kózki
(sphagia) na cześć Artemidy Łowczyni oraz Muz, „zaczął wieść swoich
żołnierzy na nieprzyjaciela” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.13), zamierzając
– podobnie jak to uczynili Spartanie w bitwie nad Nemeą – rozciągnąć swój
front w prawo i oskrzydlić w ten sposób „wojsko Epaminondasa i spaść na
nie całą masą” w lewą flankę Tebańczyków (Plutarch, Pelopidas, 23.2).
J. Buckler twierdzi, że Epaminondas poprowadził embalon ostro w lewo,
aby oskrzydlić flankę Lacedemończyków, a ponadto aby wzmocnić zagro-
żone prawe skrzydło, rozkazał przerzucić część hoplitów spartańskich z le-
wej flanki, tj. czwartej mory, wyciągając z niej kilka enomotiai lub tylko
poszczególne rzędy z enomotiai i zwiększyć głębokość pierwszej, drugiej
i ewentualnie trzeciej mory. Powstałą lukę miały wypełnić stojące w cen-
trum oddziały sojuszników lacedemońskich, które powinny się rozciągnąć.
Hipotezy te nie przekonują J.F. Lazenby’ego. Bardziej wiarygodna – we-
dług tego historyka wojskowości – jest hipoteza, że być może Kleombrotos
chciał zrobić to, co Agis próbował uczynić pod Mantineją, a mianowicie
przerzucić ludzi z lewej flanki spartańskiego kontyngentu na prawą, tak
aby oskrzydlić Tebańczyków. Jednakże J.F. Lazenby za najbardziej prawdo-
130
19. Bitwa pod Leuktrami wg J.D. Montagu
podobne uważa, że dowódcy spartańscy zamierzali wykonać dwa manewry
równocześnie – zwiększyć głębokość falangi, a jednocześnie poprowadzić
ją w prawo, zatoczyć łuk i zajść Tebańczyków z flanki. Kiedy zobaczyli,
że falanga tebańska jest bardzo głęboka, a co za tym idzie, bardzo wąska,
sądzili, że mogą zarówno pogłębić własne szyki, jak i mogą uczynić swoją
falangę wystarczająco długą, aby otoczyć lewe skrzydło Epaminondasa. Być
może w ten sposób zaczęli zaginać szyk w prawo, a przez wycofanie rzędów
lub jednostek (np. enomotiai) z lewoskrzydłowych morai, i ustawiać je za
prawoskrzydłowymi morami43.
Przypuszczalnie nadmiar wypitego wina sprawił, że manewr został prze-
prowadzony w ten sposób, że hoplici spartańscy ze stojącej na lewym krańcu
spartańskiego prawego skrzydła mory (czwartej?) zachowywali się biernie,
gdyż kiedy Kleombrotos prowadził swoich żołnierzy, „to zanim jeszcze woj-
sko jego [z czwartej a być może i trzeciej mory] uświadomiło sobie, że on je
wiedzie, już nastąpiło zderzenie jazdy” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.13). Plu-
tarch pisze, że Lacedemończycy dostrzegli nadbiegającą kolumnę nieprzy-
jacielską w momencie, kiedy zaczęli zmieniać swoją formację, rozciągając
ją w prawo, z zamiarem oskrzydlenia i okrążenia Epaminondasa (Pelopidas,
XI
23.2). Zamiar oskrzydlenia przedsięwzięty przez Kleombrotosa spotkał się
z przeciwdziałaniem Świętego Zastępu. Wojownicy Pelopidasa zwarli swe
szeregi i z bojowym okrzykiem, i z furią uderzyli na prawe skrzydło Spartan,
którzy stanęli i zaparli się mocno nogami w ziemię, aby przetrzymać pierw-
sze uderzenie othismos; w ich tarcze uderzyły z hukiem tarcze atakujących
Tebańczyków. Nie ulega jednak wątpliwości, że atak nastąpił w chwili, gdy
falanga spartańska była zmieszana, niegotowa do przyjęcia ataku. W części
była zdezorganizowana wskutek ucieczki przez jej szeregi własnej jazdy,
a w części, ponieważ została zaskoczona wykonywaniem manewru, tj. roz-
ciągania szyku w prawo i próby oskrzydlenia wrogiej falangi. Kleombrotos
i jego dowódcy nie mieli czasu na oskrzydlenie nieprzyjaciela, ani też na wy-
cofanie oddziałów na wyjściowe pozycje i zwarcie szeregów swojej falangi.
Co gorsza, pierwsze uderzenie wroga prawdopodobnie trafiło w linię,
gdzie stał król w otoczeniu swojej gwardii, na styku pierwszej i drugiej
mory. Doszło do zaciętej walki hoplitów, ale Spartanie nie cofnęli się ani
o krok. Plutarch podkreśla, że mogli oni, dzięki swojemu znakomitemu
wyszkoleniu, walczyć w dowolnym szyku lub formacji: „Lacedemończycy
jednak byli doskonałymi znawcami i mistrzami sztuki wojennej. Niczego
nie uczyli się i nie ćwiczyli bardziej niż tego, by nie pogubić się lub nie
43 J. Buckler, The Theban Hegemony, s. 63; J.F. Lazenby, The Spartan Army, s. 158-159. Por. J.K. Anderson,
Military Theory and Practice in the Age of Xenophon, s. 158-159; Ch.D. Hamilton, Agesilaus and the Failure of
Spartan Hegemony, s. 210.
132
20. Bitwa pod Leuktrami wg J.G. DeVoto
stracić orientacji przy zmianie szyku. Każdy uczył się walczyć u boku to-
warzysza w szeregu i rzędzie, i w razie niebezpieczeństwa, gdziekolwiek
i z kimkolwiek by się to stało, zachowując zwyczajowy szyk i walcząc z nie-
bezpieczeństwem nacierającym z każdej strony” (Pelopidas, 23.3).
Lacedemończycy i Tebańczycy „walczyli z równym zapałem. Pierwsi
mieli bogate doświadczenie wojenne i ambicję, by nie narażać na szwank
sławy Sparty, Tebanie natomiast zdawali sobie jasno sprawę, że walczą
w obronie zagrożonej ojczyzny, swych żon i dzieci” (Pauzaniasz, IX.13.9).
Hoplici pierwszych szeregów zadawali ciosy włóczniami, uderzając uko-
śnie z góry lub pchając nimi z całą siłą prawego ramienia i barku sponad
górnej krawędzi tarczy, lub uderzając z dołu mierząc w podbrzusze prze-
ciwnika. Silny cios włócznią, zadany w słaby punkt tarczy, potrafił ją prze-
bić i zranić przeciwnika44.
W tym „starciu włóczni” uderzenia zadawali również ciężkozbrojni dru-
giego, a nawet trzeciego szeregu: „z dwóch stron uderzały ciosy i wojska gi-
nęły” (Homer, Iliada, XI.85). Następne szeregi napierały z całych sił swymi
hoplonami w plecy tych z poprzedniego szeregu. W tym samym momencie
na hoplitów lacedemońskich wpadła – prawdopodobnie na drugą (lub na
XI
styk drugiej i trzeciej mory) – kolumna prowadzona przez Epaminondasa.
Ponownie rozległ się charakterystyczny szczęk i trzask othismos, kiedy to
dwie falangi uderzają w siebie. Zaatakowało tylko zmasowane lewe skrzy-
dło Tebańczyków. Ustawieni na prawo od nich Beoci posuwali się naprzód
tylko na tyle, aby utrzymać łączność z atakującymi i związać przeciwnika
tylko swoją obecnością. W związku z tym ta część falangi beockiej znalazła
się w położeniu skośnym do czoła tebańskiego, gdyż Epaminondas „w cza-
sie bitwy rozciągnął swój szyk skośnie w lewo” (Plutarch, Pelopidas, 23.1).
Jak wyglądał szyk tebański w momencie uderzenia embalonu? Diodor
pisze, że falanga była ustwaiona „ukośnie” (loxe). Przyjmuje się, że terminu
tego użył, przepisując z dzieła Efora. Jednak tego słowa, używanego przez
dziejopisa z Sycylii nie znajdujemy u Polibiusza, ani innych wcześniejszych
historyków. Znajdujemy je u późniejszych historyków wojskowości, takich
jak Asclepiodotos Tacticus, Onasander i Arrian. Według nich szyk beocki
przypominał wówczas literę lambda (Λ), ale raczej w sensie klinu (rzymskiego
cuneus). P.J. Stylianou w swoich komentarzach do XV księgi Diodora stwier-
dza, że Sycylijczyk wiernie oddał zapis Efora i uszykowanie armii beockiej;
jego opis szyku tebańskiego jest podobny do opisu Plutarcha45. J. Kromayer
44 Spartański wódz Brazydas w czasie walki w 422 r. został zraniony oszczepem, który przebił mu tarczę
(Plutarch, Moralia, 190 b).
45 P.J. Stylianou, A Historical Commentary, s. 396-397. Stylianou zwaraca uwagę, że obaj historycy, tj. Diodor i Plu-
tarch nie wspominają o wtępnym boju kawalerii, oraz iż Diodor nic nie pisze o roli Pelopidasa i Świętego Zastępu.
134
Witold Biernacki – Wojna beocka
46 J. Kromayer, Schlachten-Atlas, Schlachten-Atlas zur antiken Kriegsgeschichte, Leipzig 1922, IV, Griech. Abr.
Nr. 5.
135
chy – pierwszego od czasów Leonidasa, który zginął na placu boju – poza
„strefę śmierci” do obozu; „nie byli jednak dostatecznie silni, aby odnieść
zwycięstwo” (Diodor, XV.56.1). Jednak już po chwili hoplici prowadzeni
byli przez samego Epaminandosa, który podobno zawołał: „Błagam was
tylko o jeden krok, a zwycięstwo będzie nasze” (Poliajnos, II.3.2). Sparta-
nie zostali odepchnięci i zmiażdżeni przez zmasowaną kolumnę tebańską,
nie chcąc jej ustąpić, stawiając fanatyczny opór: „z wrogami się nie wal-
czy uciekając, lecz trwając w miejscu i nie opuszczając szeregu” (Plutarch,
Moralia, 234 e) i „mimo ogromnego wyczerpania – czuli się zmuszeni nie
ustępować z pola” (Pauzaniasz, IX.13.10).
Linia spartańska wygięła się do tyłu, spychana przez napierających w 25
zwartych szeregach Tebańczyków. W „strefie śmierci” panował dziki chaos.
Większość włóczni pękała z trzaskiem na dwoje już w czasie pierwszego
starcia, uderzając w tarcze przeciwników: „oszczepów łamanych rozlega
się trzask” (Ajschylos, Agamemnon, 63). Wówczas hoplici chwytali za ich
ułamki i walczyli dolnymi ostrzami; inni chwytali za swoje krótkie miecze,
starając się ciąć przeciwnika w nieosłonięte tarczą nogi. Mimo iż obie stro-
ny starały się za wszelką cenę utrzymać linię i nie dopuścić do rozerwania
XI
muru z tarcz, walka w pierwszych szeregach przeobraziła się w szereg poje-
dynków. Na polu walki zapanował taki ścisk, że włócznie stały się praktycz-
nie bezużyteczne. Spartańscy promachoi, ci, którzy walczyli w pierwszym
szeregu, starali się zbliżyć jak najbliżej do przeciwnika, aby zadać mu krót-
kim xiphos mordercze pchnięcie w brzuch. Niektórzy jako broni używali
tarcz, by ich pchnięciem zwalić przeciwnika z nóg. Inni uderzali kolanami
w krocze przeciwnika lub zadawali razy swymi łokciami w odsłoniętą przy-
padkiem skroń lub gardło. Ci, którzy padli, byli tratowani przez nieprzyja-
ciela lub swoich towarzyszy. Jednak siła impetu Tebańczyków nie malała
i parli oni niepowstrzymanie do przodu, po ciałach zabitych i rannych nie-
przyjaciół. Następne szeregi kroczyły po ciałach nieprzyjaciół, dźgając leżą-
cych Spartan tylnymi szpikulcami swych włóczni i dobijając ich rannych.
Wkrótce, pod naporem uderzeń włóczni tebańskich, prawie wszyscy
Spartanie, którzy nie chcieli cofnąć się ani o krok, gdyż „mężny jest ten
[…] co to w szeregu trwa i walczy z nieprzyjaciółmi” (Platon, Laches, 190
E), stojący w pierwszym szeregu padli na ziemię, ich miejsce zajmowali
Lacedemończycy z drugiego i trzeciego szeregu. Jednakże Tebańczycy parli
niczym taran do przodu; dzięki przewadze liczebniej, w wybranym punkcie
szyk spartański zaczął się łamać (Diodor, XV.56.1).
„Dopiero kiedy zginął dowódca mory, Deinon, oraz należący do otocze-
nia króla Sfodrias i syn jego Kleonymos, to z jednej strony hippeis i przy-
136
21. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – Ordre de bataille
boczni polemarcha oraz wszyscy pozostali poczęli się cofać pod naporem
masy (atakujących)” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.14). Ostatecznie „Lace-
demończyków odepchnięto, choć z wielkim trudem. Najpierw, gdy oddali
ziemię, nie łamiąc szyku” (Diodor, XV.56.2).
Wtedy Tebańczycy przerwali szeregi falangi spartańskiej; w powstałą
wyrwę wdzierali się w głąb szeregów i nie popędzili przez nią, jak pod Ko-
roneją, ale podobnie jak pod Tegyrą, zwróciwszy się przeciwko skrzydłom
królewskiej gwardii przybocznej oraz pierwszej i drugiej mory, zadawali im
ciosy z boku czy z tyłu, w ten sposób rolując spartańską falangę w lewo
i w prawo. Tym samym najcięższe straty ponosili Lacedemończycy znajdu-
jący się po prawej, nieosłoniętej tarczami stronie wyrwy.
Dlatego – jak przypuszcza Godfrey Hutchinson – zastrzegając, że jest
to jego czysta spekulacja, dowódcy tebańscy uszykowali kolumnę hoplitów
na głębokość 50 tarcz, aby po przerwaniu nieprzyjacielskiego szyku, kolej-
ne szeregi nie parły do przodu, ale zwróciły się w obie strony i atakowały
flanki rozerwanej falangi nieprzyjacielskiej. Taki wyłom został uczyniony
przez hoplitów tebańskich pod Koroneją, przez zwartą i głęboką falangę, ale
wtedy jej celem było tylko przedarcie się przez nieprzyjacielski szyk. Ten
XI
epizod został zapamiętany przed Tebańczyków i niewykluczone, że stał się
przedmiotem dyskusji i dociekań dowódców tebańskich, w tym również
Pelopidasa i Epaminondasa, jak go lepiej i skuteczniej wykorzystać. Teraz
manewr taki został zastosowany w praktyce47.
W szeregi armii spartańskiej wkradł się chaos. Kiedy rozsypały się szyki spar-
tańskie, każdy ze znajdujących się w „strefie śmierci” hoplitów spartańskich
musiał z osobna się bronić przed nacierającymi zewsząd wojownikami beocki-
mi, którzy przewyższali ich liczbą i dorównywali wyszkoleniem i męstwem. Na
pokrytej kurzem równinie zaczęła się rzeź wojowników w szkarłacie. Za cofają-
cymi się resztkami Lacedemończyków rzucili się Tebańczycy. Spartanie bronili
się rozpaczliwie i padali w kurzawę rażeni włóczniami i mieczami tebańskim
hippeis, krew „obficie z ich ran świeżych tryskała”, a „śmierć życie niszcząca
ich zaraz wokół okryła”. Wkrótce „miejsce do tańca” usiane było ciałami zabi-
tych Spartan, a w miejscu, gdzie padł Kleombrotos, wznosił się dosłownie stos
ciał jego przybocznej gwardii. Kiedy poległa prawie połowa Lacedemończyków,
w tym 400 Spartiatów, pozostali przy życiu załamali się i uszli z pola bitwy:
„z drugiej zaś strony znajdujący się na lewym skrzydle Lacedemończycy [tj.
z czwartej mory] na widok odpieranego skrzydła prawego sami odstąpili tak-
że” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.11). Poza królem na polémou orchéstran leżały
zwłoki dowódcy mory Deinona oraz jednego z oficerów przybocznych króla,
138
22. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – faza 1
Sfodriasa i jego syna Kleonymosa. Wśród poległych „znajdował się Kleonymos,
piękny syn Sfodriasa, który trzykrotnie został powalony na oczach króla i tyle-
kroć dźwigał się na nogi, i tam też zginął, walcząc z Tebańczykami” (Plutarch,
Agesilaos, 28.6; także: Ksenofont, Hellenika, V.4.33, który pisze, że Kleonymos
padł jako pierwszy ze Spartan). Według Ksenofonta, Spartanie chociaż pokona-
ni, byli w stanie wycofać się w pewnym porządku i uformować szyk na nowo
przed ich obozem na pochyłości powyżej równiny. Tebańczycy na swym lewym
skrzydle byli śmiertelnie zmęczeni zaciętą walką, nie byli w stanie prowadzić
pościgu za ustępującym przeciwnikiem. W walce z broniącymi się do końca
Lacedemończykami, sami także ponieśli ciężkie straty.
Odmiennego zdania są jednak relacje Diodora, Plutarcha i Poliajnosa,
które podają, że pobici hoplici lacedemońscy uciekli do obozu. Plutarch (Mo-
ralia, 214b; Agesilaos, 30,3) pisze: „W bitwie pod Leuktrami wielu Lacede-
mończyków uciekło z pola walki”. Podobnie twierdzi Poliajnos (II.1.13), któ-
ry zanotował, że „wielu Lacedemończyków porzuciło broń i złamało szyki”.
Prawdopodobnie do ograniczonego starcia doszło również w centrum
i na lewym skrzydle falangi peloponeskiej, gdyż jak pisze Pauzaniasz: „Kie-
dy doszło więc do bezpośredniej walki, sprzymierzeńcy Lacedemończyków,
XI
którzy już wcześniej nie żywili do nich wielkiej przyjaźni, teraz okazali im
jawną wrogość, nie chcąc bronić zajętej już pozycji i ustępując z pola walki,
gdziekolwiek nieprzyjaciel zaatakował” (IX.13.9).
Wiadomo, że w bitwie został zabity Spartanin Hieron, dowódca najem-
ników, co może potwierdzać informację Pauzaniasza (Plutarch, Moralia,
397 f). Ponadto autor ten pisze, że po bitwie: „Niektórzy ze sprzymierzeń-
ców nie zabrali z pola bitwy ani jednego ciała, gdyż nikt z nich nie zginął,
inni – jak się okazało – tylko niewielu” (Pauzaniasza, IX.13.12). Jednak za-
pewne czwarta mora i zasadnicza część sprzymierzeńców spartańskich nie
wzięły udziału w batalii. Prawdopodobnie w chwili rozpoczęcia bitwy, kie-
dy prawoskrzydłowe mory były w kolumnie, w ruchu, większa część armii
lacedemońskiej stała w szyku bojowym, nie widząc, co robi król spartański.
Oddziały te zostały odcięte od środka dyspozycyjnego, jakim było stanowi-
sko Kleombrotosa i jego świty. Wiedzieli, że jeśli ruszą przez otwarte pole,
aby wesprzeć króla i prawą flankę, będą narażeni na atak prawego skrzydła
Beotów ze skrzydła i z tyłu, które do tej pory wstrzymało się od działania.
Tak więc pozostali jedynie biernymi świadkami katastrofy.
Co jednak zniechęciło najbliżej stojących tj. na lewej flance hoplitów
spartańskich przed ratowaniem towarzyszy? Pytanie to odnosi się zwłasz-
cza do lewoskrzydłowej mory, która trwała bez ruchu na swojej pozycji.
Wydaje się, że przed jakimkolwiek działaniem powstrzymało zagrożenie
140
23. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – faza 2
jakie stwarzało centrum i prawe skrzydło armii Epaminondasa. Przecież ci
niezaangażowani w walkę Spartanie mogli szybko wykonać zwrot w prawo,
uformować się w nowy szyk i uderzyć na Tebańczyków w ich nieosłonięty
tarczami bok lub z tyłu, gdy wojownicy tebańscy otoczyli już pozycje ich
króla. Nie ulega wątpliwości, że Spartanom stanęła na drodze jakaś prze-
szkoda, powstrzymując ich przed wykonaniem takiego manewru i możemy
tylko zgadywać, że działo się tak, gdyż Epaminondas zadbał o jego zneu-
tralizowanie. Być może Epaminondas, jak przypuszcza G. Hutchinson, był
pewien, że jego lewoskrzydłowa kolumna uderzeniowa jest w stanie nie
tylko zaangażować się w walkę z oddziałami stojącymi przed jej frontem,
ale jej dalsze szeregi potrafią wykonać zwrot w lewo i odeprzeć atak sąsia-
dującej mory, albo postawił zadanie zatrzymania lewoskrzydłowej mory
pododdziałowi znajdującemu się na końcu kolumny uderzeniowej48.
Nie ulega wątpliwości, że na wybranym kierunku uderzenia Epami-
nondas dysponował przewagą liczebną i gdyby nawet część armii spartań-
skiej, którą dowodził król, nadciągnęła, to i tak na tym odcinku Spartanie
byliby mniej liczni, niż Tebańczycy. Jeśli doszłoby do tego, to ponownie
należy podkreślić – choć jest to niepoparte dowodami – że tebańska for-
XI
macja nadal miałaby szerszy front i uniemożliwiliby niezaangażowanej
do tej pory spartańskiej morze wykonanie próby uszykowania się w ko-
lumnę i próby uderzenia ze skrzydła. Mimo wszystko dowódca tej mory
nie uczynił nic. Możemy się jedynie domyślać, że polemarcha nie był
przygotowany na taki przebieg wydarzeń, a jego postępowanie wynikało
z tradycyjnego, schematycznego sposobu toczenia bitew, w czasie których
od dowódcy mory nie wymagano myślenia i improwizacji, a jedynie śle-
pego wykonywania wcześniej uzgodnionych rozkazów. Pod Leuktrami nie
znalazł się nikt taki, jak nieznany z imienia oficer, który w batalii nad
Nemeą błyskawicznie ocenił sytuację i kiedy Spartanie zamierzali zaata-
kować powracających z pościgu nieprzyjaciół, krzyknął: „pierwsze szeregi
przepuścić!”, po czym zaatakowano wroga z flanki (Ksenofont, Hellenika,
IV.2.22). Teraz Lacedemończycy z czwartej mory stali bezczynnie i przy-
glądali się biernie zagładzie trzech sąsiednich oddziałów. W końcu za-
pewne i im udzieliło się zwątpienie, niepokój i jakieś oznaki paniki, i być
może zagrożeni bezpośrednim atakiem zwycięskich oraz nadciągających,
nowych oddziałów beockich (np. eszelonu stojącego najbliżej embalonu)
rozpoczęli odwrót: „znajdujący się na lewym skrzydle Lacedemończycy na
widok odpieranego skrzydła prawego sami odstąpili także” (Ksenofont,
Hellenika, VI.4.14).
142
24. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – faza 3
Reszta pokonanej armii spartańskiej wycofała się za rów okalający obóz.
Na polu bitwy, ale głównie w miejscu, gdzie starła się kolumna szturmowa
Tebańczyków i Spartanie zgromadzeni wokół swego króla, leżeli powaleni
hoplici. „Pole do tańca” zalegały ciała poległych i rannych; „wielu rannych
nie było w stanie wytrwać na miejscu; podnosili się na chwilę i od razu
znów upadali; w końcu całe pole, jak daleko wzrok sięgał, zaścielone było
bronią zaczepną i odporną i trupami – a ziemia przesiąknięta krwią”49.
Początkowo doszło do zatargu między pozostałymi przy życiu oficera-
mi lacedemońskimi. Niektórzy z nich nie chcieli pogodzić się z przegra-
ną i uważali, że należy odzyskać ciała poległych współobywateli. Dopiero
gdy poznano rozmiary klęski, dowódcy morai wysłali heroldów, prosząc
o zawieszenie broni. Strata 400 Spartiatów spośród 700 biorących udział
w bitwie była przerażająca (zginęło ok. 60% Spartiatów biorących udział
w batalii). Prawdopodobnie zostali wybici do nogi wszyscy hippeis, którzy
rozpaczliwie walczyli, aby odbić ciało swego króla. Pozostali należeli do
enomotai, które stały po lewej i prawej stronie gwardii. Ponadto Spartiaci
walczyli zwykle w pierwszych szeregach falangi (Isokrates, 12.180). Straty
wśród sojuszników Sparty były niewielkie.
XI
Zwycięzcy stracili 300 ludzi (Diodor XV.56.4), w tym prawdopodobnie
47 hoplitów ze Świętego Zastępu50. W starciu padł – jak można przypusz-
czać – jeden z beotarchów, Ksenokrates51.
49 Autor pozwolił sobie na zacytowanie obrazu po bitwie odległego w czasie o ponad 200 lat, autorstwa
Gajusza Salustiusza Krispusa, Bellum Jugurthinum, 101.
50 Pauzaniasz IX.13.12, pisze, że „zginęło wówczas tylko czterdziestu siedmiu Teban i ich sprzymierzeńców
beockich”, ale prawdopodobnie w tej liczbie wymienia jedynie hoplitów ze Świętego Zastępu.
51 P. Cartledge, Sparta and Lakonia: A regional history, 1300–362 BC, New York 2002, s. 252; Greek, Historical
Inscriptions, 404–323 BC, (ed. P.J. Rhodes, R. Osborne), Oxford 2003, s. 150-151;
52 Bitwę pod Keressos stoczono prawdopodobnie w 540 r., choć przyjmowana jest również inna data –
lipiec 484 r.
144
25. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – faza 4
w cudowny sposób armię wielokrotnie liczniejszą, zyskały wielką sławę
z powodu męstwa. Najbardziej wychwalano Epaminandosa, który przede
wszystkim dzięki swej odwadze i talentowi dowódcy pokonał w bitwie nie-
zwyciężonych hegemonów Grecji” (Diodor, XV.56.3).
11.3. Po bitwie
Epaminandos, po wzniesieniu pomnika zwycięstwa, natychmiast wy-
słał gońców do Aten i do swego jedynego sprzymierzeńca, Jazona.
Herold tebański, który w wieńcu na głowie zjawił się na Akropolu przed
radą Ateńczyków z wiadomością o zwycięstwie i z prośbą o pomoc, spotkał
146
Monument (tropaion) z pola bitwy pod Leuktrami
się z odmową. Ateńczycy nie kryli swego zdumienia, kiedy posłaniec ob-
wieścił, że armia spartańska pod dowództwem Kleombrotosa została rozbi-
ta, tracąc swego monarchę i ponad 1000 Lacedemończyków. Poseł odszedł,
nie uzyskując żadnej odpowiedzi.
Natomiast Jazon, szybkim marszem przywiódł swoją konnicę i najem-
ników przez wrogie terytorium Fokidy pod Leuktry. Maszerował tak szyb-
ko, że „w większości grodów wcześniej go ujrzano, niż przyszła wiadomość,
że się zbliża. Zanim więc zebrali się wszyscy Fokejczycy, był on już daleko
od nich; z tego wynikało, że szybkość często prędzej niż siłą wykonywa to,
co należy” – pisze z podziwem Ksenofont (Hellenika, VI.4.21).
Tagos Tessalii nie zamierzał doprowadzić do całkowitej zagłady Spar-
tan, dlatego odmówił Beotom wzięcia udziału w ataku na obóz spartański.
Beotarchowie proponowali, aby Tessalowie zaatakowali obóz przeciwnika
„od strony góry” (z tyłu?), podczas gdy Tebańczycy mieli szturmować od
frontu. To właśnie Jazonowi, a nie Epaminandosowi zawdzięczają pozo-
stali przy życiu Spartanie, że nie zostali wybici lub w najlepszym wypadku
wzięci do niewoli. „Czy nie widzicie – mówił Jazon – że wy tylko pod na-
ciskiem konieczności wzięliście górę? Należy więc przypuszczać, że Lace-
XI
demończycy, gdy się im odbierze nadzieję życia, stoczą walkę w zapamię-
tałym szale. Bóg bowiem często lubi małych czynić wielkimi, wielkich zaś
małymi” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.23). Celem tagosa było utrzymanie
równowagi sił między greckimi państwami, a nie zmiana hegemonii spar-
tańskiej na beocką. Pośredniczył zatem w zawarciu zawieszenia broni, by
umożliwić odwrót pozostałym przy życiu Lacedemończykom.
Ponieważ Spartanie mieli w zwyczaju ukrywać swoje straty poniesio-
ne w bitwie, teraz Epaminandos odpowiedział ich heroldowi, że „najpierw
muszą pogrzebać ciała sprzymierzeńców [spartańskich], a dopiero potem
własnych poległych. Niektórzy ze sprzymierzeńców nie zabrali z pola bitwy
ani jednego ciała, gdyż nikt z nich nie zginął, inni – jak się okazało – tylko
niewielu” (Pauzaniasz IX.13.12).
Kiedy Lacedemończycy przystąpili do grzebania swoich wojowników,
dla wszystkich okazało się wiadome, że zginęło ich ponad 1000 (Ksenofont,
Hellenika, VI.4.15). Taką samą liczbę poległych podają: Plutarch (Agesila-
os, 28.8), Pauzaniasz (IX.13.12) oraz Aelius Aristides (Leuctra, I.18), który
pisze, że poległo „więcej niż 1000 zabitych”. Natomiast Dionizjusz z Hali-
karnasu (Roman Antiquities, II.17.2) pisze, że poległo 1700, co prawdopo-
dobnie jest to wynikiem pomyłki przy przepisywaniu z relacji Ksenofonta.
Liczba 4000 poległych żołnierzy lacedemońskich podawana przez Diodora
(XV.56.4) jest nieprawdziwa.
148
Witold Biernacki – Wojna beocka
Pozostali przy życiu wycofali się przez Kreusis, nadmorską drogą do Aj-
gosthenów w Megarze.
Wieści o klęsce dotarły do Sparty ostatniego dnia święta Gymnopajdii.
Eforowie, którzy „zasmucili się, co było nieuniknione” nie pozwolili na
jego przerwanie, jedynie zawiadomili rodziny poległych o ich śmierci, za-
braniając jednak wszelkich oznak żałoby. Następnego dnia „można było
w miejscach publicznych widzieć tych, których krewni zginęli, z twarzą
pogodną i jasną, tych zaś, których krewni byli według posiadanych wia-
domości żywi, ujrzałbyś niewielu, i to z obliczem mrocznym i przygnębio-
nym” (Ksenofont, Hellenika, VI.4.16). Eforowie natychmiast też ogłosili
mobilizację pozostałych w Lakonii roczników; powołano pod broń wszyst-
kich mężczyzn do lat 60. Rozkazano wyruszyć na wojnę także obywatelom
sprawującym urzędy publiczne. Wojsko to pod dowództwem Archidamo-
sa, syna Agesilaosa, wyruszyło na północ, zbierając po drodze kontyngen-
ty sprzymierzeńców z Tegei, Mantinei, Koryntu, Sykionu, Achai i innych
państw Peloponezu. W Ajgosthenach spotkał niedobitków spod Leuktrów.
Widząc demoralizację niedobitków oraz przerażony ciężkimi stratami
w szeregach Spartiatów, Archidamos zawrócił do Koryntu i rozpuścił woj-
ska peloponeskie.
Tymczasem Agesilaos na wieść o wybiciu tak wielkiej ilości Spartiatów,
przeprowadził uchwałę, aby w tej sytuacji zawiesić prawo skazujące tych,
którzy przeżyli bitwę, na atimę.
Natomiast Beoci potwierdzili, że dysponują doskonałymi hoplitami
i wyborową jazdą, a ich przywódcy z Epaminondasem na czele, byli gotowi
do uderzenia na Peloponez. Już w następnym roku dymy palonych gospo-
darstw snuły się w dolinie Eurotasu, którego mieszkańcy nie widzieli na-
jeźdźców od niepamiętnych wieków…
149
EPILOG
I.
1. Tebańczycy z reguły szykowali jedno ze swoich skrzydeł głębiej niż
na osiem tarcz:
– pod Delion w roku 424 Pagondas ustawił Tebańczyków na prawym
skrzydle głęboko na 25 tarcz (Tukidydes, IV.93),
– nad Nemeą w roku 394 Beoci „nie uwzględnili uchwały co do szes-
nastu szeregów żołnierzy, uczynili swą falangę nadmiernie głęboką” (Kse-
nofont, Hellenika, IV.2.18); według Godfreya Hutchinsona, uszykowali ją
w 25 szeregów.
2. Również inne poleis szykowały, w zależności od sytuacji taktycznej
swych hoplitów głęboko:
– tak postąpili Syrakuzanie (w 415 roku) w bitwie z Ateńczykami, kiedy
ustawili swoją falangę w 16 szeregach,
– w roku 403 Kritiasz w Pireusie ustawił swoich hoplitów w 50 szere-
gach, ale według mnie zmusiły go do tego przyczyny obiektywne, tj. wąska
ulica, na której toczyła się walka.
150
Witold Biernacki – Wojna beocka
II.
Ustawienie na lewym skrzydle najlepszych oddziałów nie było nowo-
ścią. Hanson przytacza przykłady, kiedy to wyborowe oddziały szykowano
na lewym skrzydle:
– podczas wojny peloponeskiej pod Stolygeją (w 425 roku), kiedy to
Koryntianie wystawili swoich najlepszych hoplitów przeciwko prawemu
skrzydłu ateńskiemu (Tukidydes, IV.43),
– w opisanej w tej pracy bitwie pod Olintem, dowódca spartański, Te-
leutias, odstąpił od tradycyjnej zasady i uszykował swoje elitarne oddziały
na lewym skrzydle.
151
Wielki – król Prus, 1712–1786], był jedynie przeróbką metody Epaminon-
dasa”3.
152
Witold Biernacki – Wojna beocka
sto mieli okazję stoczyć walną bitwę w otwartym polu. Kiedy już do niej
dochodziło, zwłaszcza Tebańczycy i Ateńczycy byli na tyle odważni, że nie
ustępowali pola jak inni. Nie obawiali się Spartan.
Wydaje się również, że przynajmniej od kilkudziesięciu lat reputacja Spar-
tan jako niezwyciężonych wojowników opierała się na minionych czasach.
Tak że już w czasie wojny peloponeskiej, podczas jedynej wielkiej bitwy pod
Mantineją (w 418 roku), do jakiej stanęła cała armia lacedemońska, nie do-
szło do zderzenia ich hoplitów z nieprzyjacielem; żołnierze z Argos, Kleonaj,
Orneaj i Aten nie mając odwagi stawić czoła spartańskim wojownikom, po
prostu uciekło, tratując się wzajemnie. W czasie wojny korynckiej stoczono
tylko dwie znaczne batalie – obie rozegrały się latem 394 roku – nad Nemeą
i pod Koroneją. Nad Nemeą Spartanie przesunęli się w prawo i oskrzydlili
znajdujących się naprzeciwko nich Ateńczyków. Wtedy uderzyli na nich od
tyłu i z boku. Po rozbiciu otoczonych hoplitów ateńskich, atakowali kolejno
powracających w nieładzie ze zwycięskiego pościgu pozostałych nieprzyjaciół,
na końcu Beotów. Widzimy w tej bitwie manewr przeskrzydlenia nieprzyjacie-
la i atakowania pozostałych jego elementów częściami, z flanki niechronionej
tarczami. Natomiast w bitwie pod Koroneją, w jej drugiej fazie Lacedemończy-
cy starli się z Tebańczykami, którzy nie ulękli się wojowników znad Eurotasu,
lecz „sczepiając tarcze o tarcze jedna z drugą hoplici tebańscy »parli naprzód,
walczyli, zabijali, padali zabici«. Tebanie w głębokim szyku bronili się więcej
niż dzielnie dokonując cudów samym swoim ciężarem, zręcznością we wła-
daniu włócznią i nie znajdującą znużenia wytrwałością. Większości udało się
przedrzeć przez Spartan i połączyć z pozostałymi sojusznikami w obronnej
pozycji na Helikonie”7.
Epaminondas swój geniusz potwierdził dziewięć lat później, dowodząc
30 tys. armią koalicji antyspartańskiej w 362 roku w bitwie pod Mantine-
ją. Armia lacedemońska, mantinejska i ateńska, licząca ok. 20 tys. ludzi,
zablokowała koalicjantom przejście na północ, opierając swoje skrzydła
o strome zbocza gór. Wódz tebański postanowił użyć podstępu (strateg-
my). Uszykował swoje wojska, ale nie ruszył na przeciwnika – powiódł
je ku zachodniemu pasmu górskiemu. Tutaj jego hoplici demonstracyjnie
zdejmowali swoje zbroje. Wyglądało tak, że tego dnia Beoci i ich sprzymie-
rzeńcy nie zamierzają wydawać bitwy. Spartanie, Mantinejczycy i Ateń-
czycy nie spodziewając się tego dnia bitwy, częściowo rozproszyli się, aby
zjeść posiłek. W południe wysłana do przodu jazda beocka, manewrując
przed frontem nieprzyjaciela, wzbijała tumany kurzu, zasłaniając przygo-
towania piechoty do ataku. Epaminondas swoje najlepsze oddziały z Beocji
153
i Arkadii ustawił znów na lewym skrzydle, naprzeciw hoplitom ze Sparty
i Mantinei. Pierwsza uderzyła jazda koalicji antyspartańskiej (1600 koni),
zmieszana z lekkozbrojnymi piechurami, która wbiła się głębokim klinem
w kawalerię przeciwnika i rozproszyła ją, a tym samym odsłoniła flankę
wrogiej falangi. Za konnymi nacierali w zwartym szyku hoplici z Beocji,
„niby płynący trójrzędowiec” (Ksenofont, Hellenika, VII, 5.23), prowadzeni
do boju przez swojego wodza. Beoci uderzyli na prawe skrzydło przeciw-
nika, który w pośpiechu formował na nowo falangę. W tym czasie pra-
we skrzydło posuwało się w szyku skośnym i było jeszcze oddalone od
nieprzyjaciela. Na skrajnym prawym skrzydle oddziały jazdy tebańskiej
wzmocnione lekkozbrojną piechotą związały lewe skrzydło przeciwnika,
które stanowili Ateńczycy. Podczas gdy kolumna hoplitów Epaminondasa
przebiła się przez przez nieprzyjacielską linię i zawróciła w prawo, by wyjść
na tyły wroga, na drugim skrzydle jazda tebańska osaczyła hoplitów z Aten,
nękając ich pociskami. W tym decydującym dla bitwy momencie Epami-
nondas padł śmiertelnie ranny. Nie było nikogo, kto mógłby poprowadzić
oddziały koalicji antyspartańskiej do zwycięskiego końca. Wieść o śmierci
wodza wpłynęła deprymująco i paraliżująco na oddziały beockie, które do-
tarły już na tyły lewego skrzydła i zostały wycięte przez wycofujących się
już Ateńczyków. Bitwa, mimo początkowego sukcesu Tebańczyków, oka-
zała się nierozstrzygnięta8.
„Wojskowy geniusz Epaminondasa ujawnił się w pełni w jego ostat-
niej kampanii. Siły wielu różnych państw potrafił on tak zespolić i tak
nimi dowodzić, że okazały się zdolne. do znoszenia największych trudów
i do najściślejszej współpracy. Umiejętnością przeprowadzania zręcznych
i szybkich manewrów, swymi taktycznymi planami, a także zespołowym
wykorzystaniem konnicy, piechoty i wojsk lekkozbrojnych przewyższył
znacznie wszystkich swoich poprzedników. Mieli mu dorównać jedynie
wielcy wodzowie macedońscy, którzy – jak on – uderzali w samo serce ar-
mii nieprzyjacielskiej, aby zdobyć nie tylko chwałę tryumfu militarnego,
lecz zapewnić sobie także wszystkie korzyści pełnego zwycięstwa. Za swe-
go życia uczynił z beockiej równiny »orchestrę Aresa«, a z ludu beockiego
najgroźniejszy oręż w wojnie na lądzie na morzu. Świadkiem przewrotu
w sztuce wojennej, którego dokonali Epaminondas i Pelopidas, był w Te
bach młody zakładnik, Filip, wkrótce już król Macedonii”9.
W bitwie pod Leuktrami i Mantineją Spartanie stanęli twarzą w twarz
z wodzem wielkiego kalibru w osobie Epaminondasa, wiodącego oddziały,
154
Witold Biernacki – Wojna beocka
Epaminondas
***
155
ZAMIAST ZAKOŃCZENIA
156
Na koniec pragnę podziękować tym wszystkim, dzięki którym mogła
powstać ta książka:
Pani Wandzie Dorociak,
Panu Krzystofowi Pikowi,
Panu Richardowi Brzezinskiemu,
Panu Velmirovi Vukšićowi,
Panu Jackowi Biernackiemu,
Panu Andrzejowi Michalikowi,
Pani Zdzisławie Zgiet,
oraz państwu Annie i Witoldowi Grzelakom.
Częstochowa, 2012 r.
157
ANEKSY
Aneks I
Falanga przeciwko falandze1
1 Tekst oparty na pracy: A.K. Goldsworthy, The ‘Othismos’, Myths and Heresies: The Nature of Hoplite Battle, [w:]
„War in History”, IV (I), 1997, s. 1–26.
158
Witold Biernacki – Wojna beocka
159
powalonych nieprzyjaciół tylcami swoich włóczni, zwanymi „przygważdża-
czami jaszczurek”.
Kiedy jedna strona została zmuszona do wycofania się lub jej falanga ule-
gła rozerwaniu, koniec był natychmiastowy. Hoplici z rozbitej falangi, którzy
nie zostali przewróceni i stratowani, rzucali się do ucieczki. Starcie hoplitów
nie mogło trwać dłużej niż pół godziny. Większość pokonanych hoplitów
uciekała w panice z pola bitwy.
Taki punkt widzenia najlepiej przedstawił w swojej pracy Victor D. Han-
son (The Western Way of War. Infantry Battle in Classical Greece, 1989). Ob-
raz batalii toczonej w ten sposób spopularyzował Steven Pressfield w powieści
Ogniste wrota4 (Gates of Fire: An Epic Novel of the Battle of Thermopylae).
Należy zaznaczyć, że ta teoria cieszy się popularnością nie dlatego, że znaj-
duje potwierdzenie w zachowanych źródłach autorów klasycznych, ale tylko
dlatego, iż badacze nie mogli przedstawić innego obrazu walki hoplitów. Po-
pierały ją takie znane autorytety historyków wojskowości starożytnej Grecji,
jak: W.K. Pritchett, J.K. Anderson i J.F. Lazenby5. Oczywiście teoria ta ma
swoich krytyków. Należą do nich m.in. P. Krentz i G.L. Cawkwell6, którzy
jednak nie potrafili stworzyć alternatywnego obrazu antycznej bitwy.
Tradycyjnemu wyobrażeniu othismos tacy uczeni, jak George L. Caw-
kwell, Peter Krentz, Adrian Goldsworthy czy Hans van Wees, przeciwstawiają
opis bitwy, w której hoplici dysponują znacznie większą swobodą ruchu – ich
walka przypomina szereg indywidualnych pojedynków. G.L. Cawkwell twier-
dzi, że zmasowane pchanie tarczami następowało dopiero po wstępnej fa-
zie. P. Krentz zdecydowanie odrzuca występowanie „pchania” na polu bitwy.
Walka toczyła się między ustawionymi w pierwszym szeregu wojownikami,
przy czym każdy z nich dysponował dostateczną przestrzenią w falandze, aby
swobodnie władać bronią. Według tych uczonych stojący z tylnych szeregach
hoplici tworzyli rezerwę – zastępowali zabitych lub rannych, a także zmieniali
wyczerpanych walką towarzyszy, zajmując ich miejsce w szyku.
Według P. Krentza greccy historycy okresu klasycznego przejęli zwrot othi-
smos od Homera, który opisywał walkę indywidualnych wojowników, walczą-
cych tak na morzu, jak i na lądzie. Wprawdzie kilka fragmentów może sugero-
wać dosłowne pchanie tarczami (Tukidydes, IV.96.2; Ksenofont, Cyropedia,
133–4), jednak nie wskazuje na to, aby tylne szeregi pchały swoimi tarczami
160
Witold Biernacki – Wojna beocka
161
rzucania (takie przypadki były tak sporadyczne, że współcześni je skrzętnie
odnotowywali). Dlatego hoplita musiał zbliżyć się do przeciwnika na odle-
głość co najmniej 1,5 metra, by go zranić albo zabić. Tylko żołnierze usta-
wieni w pierwszym szeregu falangi byli dostatecznie blisko wroga, aby używać
włóczni. Jest możliwe, że hoplici w drugim szeregu byli także zdolni zadawać
ciosy wrogowi nad ramionami przedniego szeregu, chociaż było to trudne10.
***
Przed bitwą dowódca czy też bardzo często dowódcy podejmowali decyzję
taktyczną, czy uformować swoich ciężkozbrojnych wojowników w szyku sze-
rokim, ale płytkim i spróbować zajść przeciwnika z flanki, czy też w szyku
głębokim i wąskim, aby przerwać szeregi nieprzyjaciela w wybranym miejscu,
wzniecając ogólną panikę.
Nie mamy wystarczających źródeł wskazujących, że w większości armii
miast-państw, poza Spartą, każdy hoplita miał stałe, wyznaczone wcześniej
miejsce w szeregu i rzędzie w falandze. Nie wiemy, jak zorganizowane były woj-
ska na najniższym poziomie. Możemy jedynie przypuszczać, że członkowie ro-
dziny, przyjaciele i sąsiedzi stali obok siebie. Wydaje się, że te uwarunkowania
(rodzinno-sąsiedzkie) z reguły decydowały o głębokości falangi i przypuszczal-
nie możemy założyć, że hoplici formowali się rzeczywiście w taki sposób. Nasze
źródła po prostu nie mówią nam, jakimi zasadami kierowano się przy ustawia-
niu linii bojowej tuż przed bitwą. Zapewne wcześniej dowódcy ustalali jakieś
reguły. Homer podaje jak ustawiali się do walki Hellenowie we wcześniejszych
wiekach: „Agamemnonie, spraw szyki zależnie od rodów i plemion, ród niech
pomaga rodowi, a plemię swojemu plemieniu” (Iliada, II. 362-363). Nicholas
Sekunda opisuje w swojej pracy, jak szykowali się Ateńczycy pod Maratonem
według fyl. Każdą z dziesięciu fyl tworzyły trzy trytie, które wystawiały oddział
hoplitów (lochos) liczący 300 ludzi, dowodzony przez lochagosa. Z kolei trytia
dzieliły się na demy (demos). Liczba demos w jednej tryti była różna. Spore mia-
steczko Acharnai w pobliżu Aten tworzyło zarówno jedną trytię i jeden dem11.
Być może podobnie – co do zasady, nie organizacji – było w innych poleis.
Falangi, aby stoczyć bitwę, musiały zbliżyć się do siebie. Zwykle obie wro-
gie armie pokonywały odległość kilkuset metrów, a nawet kilometra i więcej.
Tylko w nielicznych przypadkach jeden z przeciwników wyczekiwał na atak
nieprzyjaciela na wybranej z góry pozycji. Armia, która pozostała bez ruchu
na silne obronnej pozycji, ryzykowała, że wróg wycofa się bez stoczenia ba-
162
Witold Biernacki – Wojna beocka
talii. Starano się, aby falanga nacierała w linii możliwie jak najbardziej pro-
stej i docierała do wroga jako zwarty czworobok. Niekiedy Spartanie, jako
najlepiej wyszkoleni żołnierze antycznej Hellady, robili próbę oskrzydlenia
przeciwnika, ale stosowano ten skomplikowany manewr w bardzo niewielu
bitwach, m.in. z powodzeniem nad Nemeją w roku 39412.
Utrzymanie doskonale prostej linii przez kilkaset metrów było bardzo
trudne nawet dla dobrze wyszkolonych żołnierzy posuwających się po pła-
skim terenie. Każdy z nich starał się równać do maszerujących obok towa-
rzyszy. Zmiana kierunku zapoczątkowana przez choćby jednego wojownika,
który chciał wyminąć jakąś przeszkodę – kępę krzaków, zagłębienie, głaz – po-
wodowała, że jego pododdział odruchowo również zmieniał kierunek marszu.
Co prawda jak pisze Herodot: „Hellenowie […] skoro nawzajem sobie wojnę
wypowiedzą, wyszukują najpiękniejszy i najrówniejszy teren, udają się tam
i walczą” (VII.8.2). Jednak Grecja jest krajem górzystym i niezwykle trudno
było znaleźć idealny teren do stoczenia walnej batalii. Żadna równina nie jest
idealną, zwłaszcza w Helladzie. Teren jest tu zazwyczaj suchy, ale niekoniecz-
nie twardy. Czasem bagnisty, a już na pewno nie płaski – pełen większych
lub mniejszych pochyłości i zagłębień, może zadziwiać. Pamiętać warto, że
zachowanie równego szyku w czasie defilad na idealnie płaskim i równym
placu, jest trudne nawet w czasach nam współczesnych.
Podczas niektórych batalii na polach znajdowały się znacznie większe
i trudniejsze do sforsowania przeszkody naturalne, takie jak cieki wodne albo
wały. Jeśli część nacierających hoplitów napotykała na drobne przeszkody czy
nierówności terenu, zmuszona była obejść je, co powodowało zmianę kierun-
ku marszu, albo spowalniało szybkość marszu w porównaniu do pozostałej
części falangi. Te drobne różnice w utrzymaniu kierunku lub szybkości na-
tarcia mogły stawać się coraz bardziej widoczne i posuwająca się falanga siłą
rzeczy musiała ulec częściowej dezorganizacji, jej linia się łamała, powstawały
w niej przerwy. Przed starciem formację należało doprowadzić do porządku,
a powstałe w niej luki zapełnić.
Większe przeszkody powodowały jeszcze poważniejsze zamieszanie. Pod
Delion w 424 r. oba krańcowe skrzydła rywalizacyjnych armii nie mogły ze-
wrzeć się w boju, gdyż zostały zatrzymane przez wąwozy wypełnione wodą:
„napotkały na swej drodze wezbrane potoki” (Tukidydes, IV.96). Wszelkiego
rodzaju pochyłości powodowały dodatkowe problemy, ponieważ każdy żoł-
nierz instynktownie szukał zejścia lub wejścia najłatwiejszą drogą. Gwałtowna
i nieoczekiwana zmiana kierunku w jedną lub drugą stronę była nieunikniona.
12 V.D. Hanson, The Western Way of War, s. 135-151; W.K. Pritchett, The Greek State at War, II, s. 157-160;
E.L. Wheeler, The General as Hoplite, [w:] „Hoplites”, s. 121-170.
163
Szersza falanga napotykała na większą ilość przeszkód i nierówności, szyb-
ciej łamała szyk i „rozchodziła się”. Hoplici rozsypywali się w wielu miejscach
i skupiali się w innych. Jeżeli nie potrafiono temu zapobiec – a niewiele ar-
mii greckich, poza Spartanami, miało dostateczną strukturę dowodzenia, aby
utrzymać nawet w takich warunkach szyk – falanga traciła swoją spoistość,
zwartość.
Głębsza, węższa falanga natrafiała na mniejszą ilość przeszkód i w rezul-
tacie mogła poruszać się szybciej, z większą swobodą, zachowując nienaru-
szony porządek w rzędach i szeregach. Dlatego falangi były zwykle szykowane
w co najmniej osiem szeregów w głąb, pomimo faktu, że poza pierwszym
i drugim szeregiem pozostałe nie brały udziału w walce. Ponadto tak wielka
liczba szeregów w falandze budziła grozę samym swym wyglądem, nawet je-
śli większość hoplitów nie miała możliwości wziąć bezpośredniego udziału
w walce.
Jest rzeczą znamienną, że Spartanie przykładali ogromną wagę do porusza-
nia się w sposób uporządkowany, przy zachowaniu spójności falangi. Tukidy-
des opisuje marsz nacierających armii pod Mantineją w 418 r.: „Zaczęła się
bitwa. Argiwczycy i sprzymierzeńcy szli ostro i gwałtownie, Lacedemończycy
powoli, przy dźwiękach licznych fletów; nie jest to u nich zwyczaj religijny,
lecz sposób na utrzymanie rytmu w marszu, aby się nie złamał szyk bojowy,
jak to często się zdarza przy natarciu dokonywanym przez wielkie armie”
(Tukidydes, V.70). Dlatego też Spartanie wznieśli w swym polis świątynię
muz, „ponieważ Lacedemończycy rozpoczynali bitwy nie przy brzęku trąb
bojowych, lecz przy akompaniamencie fletów lub przy uderzeniu pałeczką
w struny liry i kitary (Pauzaniasza, III.17.5).
Oryginalna organizacja armii spartańskiej, która była jedyną armią za-
wodową w Helladzie, z dużą liczbą oficerów, pozwalała na znacznie większą
kontrolę nad marszem falangi, niż to było możliwe w większości wojsk grec-
kich. Spartanie, którzy nie musieli oddawać się innym zajęciom, jak uprawa
roli, czy handel, a jedynie całe swoje życie poświęcali na doskonaleniu się
w rzemiośle wojennym, tworzyli społeczeństwo całkowicie zmilitaryzowane.
Piszący w IV wieku Arystoteles przypisuje wcześniejszą dominację militarną
Sparty właśnie ich wyszkoleniu i zaszczepionej dyscyplinie: „Wiadomo prze-
cież, że nawet Lakończycy górowali nad innymi, jak długo sami przykładali
się do znoszenia trudów, a teraz ustępują innym w zawodach gimnastycz-
nych i ćwiczeniach wojennych. Przewaga ich pochodziła nie stąd, że swoją
młodzież w ten sposób ćwiczyli, ale stąd jedynie, że ćwiczyli przeciwko tym,
którzy takich ćwiczeń nie uprawiali” (Polityka, VIII.4). Spartanie, którzy – jak
zapisał cytowany wyżej Tukidydes – maszerowali miarowym krokiem, śpie-
164
Witold Biernacki – Wojna beocka
wając hymny przy dźwiękach fletów, na głowach mieli, jak podczas procesji
religijnych, wieńce, zatrzymywali się w odległości zaledwie 200 metrów od
wroga, znacznie później niż inni, tak aby przeciwnik to widział (Ksenofont,
Lakedaimonion politeia, 13.8). W ten sposób osiągano kilka praktycznych
celów. Przede wszystkim złożenie ofiary religijnej wpływało na podniesienie
morale żołnierzy. Zatrzymanie się w ostatniej chwili, aby dokonać rytuału,
dawało sposobność na wyrównanie szeregów w falandze. Był to też „pokaz
dyscypliny, który sprawiał, że wielu przeciwników uciekało, nie stawiając
żadnego oporu, był wyjątkowo denerwujący i wskazywał, że Spartanie kroczą
spokojnie, by rozpocząć rytualną rzeź wroga”13.
Spartanie byli zawodowymi żołnierzami, którzy byli wyszkoleni w mar-
szu „w nogę”, tym samym łatwiej utrzymując szyk. Opis marszu Spartan po-
zostawiony przez Tukidydesa sugeruje, że było to coś niezwykłego. Nie ma
pisanych dowodów na to, że greccy hoplici z innych poleis byli wyszkoleni
w marszu „w nogę”, ale na zachowanych źródłach ikonograficznych (wazy,
płaskorzeźby) tak właśnie jest przedstawiana falanga (nie jest to może dowód
przekonywujący, gdyż taki sposób przedstawiania jest łatwiejszy podczas ma-
lowania czy rzeźbienia). Wiele specyficznych dla sztuki wojennej hoplitów
rozwiązań wynikało z tego, że nie byli oni zawodowymi żołnierzami. Nie brali
udziału ani w długotrwałych kampaniach, ani w trwających przez wiele dni
ćwiczeniach wojskowych14.
Nawet jeżeli falanga rozpoczynała marsz ku nieprzyjacielowi w szyku
otwartym – aby ułatwić tym samym zachowanie porządku – ze znacznymi
przerwami pomiędzy żołnierzami stojącymi w szeregach i rzędach, to szyk
taki ścieśniał się (zwierał) kiedy miało rozpocząć się natarcie. Hoplici zaczy-
nali natarcie z włóczniami trzymanymi na prawym ramieniu, ostrzem w górę.
Zbiorowy śpiew peanu pomagał wojownikom trzymać się razem. Kiedy falan-
ga zbliżyła się do wroga, na komendę pochylali włócznie do pozycji pchnięcia.
Jak trzymano włócznie we wstępnej fazie bitwy – jest kwestą dyskusyjną. Jak
się wydaje trzymano ją na albo wysokości biodra, z kciukiem wysuniętym do
przodu, albo nad barkiem z kciukiem z tyłu. Jak się wydaje chwyt z kciukiem
wysuniętym do przodu miał tę zaletę, że nie wymaga zmiany w chwili, gdy
hoplici pochylali swoje włócznie, atakowali i walczyli. Ale na większości za-
chowanych rysunków na wazach widzimy włócznie uniesione nad barkami,
tylko w przedstawieniu pojedynków widzimy niski chwyt. Być może nie było
jakiejś jednolitości i wojownicy stosowali różne sposoby walki w zależności
od indywidualnego wytrenowania.
165
Nawet jeżeli falanga rozpoczynała marsz ku nieprzyjacielowi w szyku
otwartym – aby ułatwić tym samym zachowanie porządku – ze znacznymi
przerwami pomiędzy żołnierzami stojącymi w szeregach i rzędach, to szyk
taki ścieśniał się (zwierał), kiedy miało rozpocząć się natarcie.
Naturalnym odruchem wszystkich hoplitów, poza Spartanami, było że
przyspieszali kroku, by w końcu zacząć bieg. Silniejsi fizycznie biegli szybciej,
zostawiając z tyłu słabszych, wolniejszych. Różny ciężar noszonego wyposa-
żenia przez poszczególnych hoplitów oraz – nawet większym stopniu – duża
ich rozpiętość wiekowa, dodatkowo powodowały rozluźnianie się szeregów.
W tej fazie bitwy hoplici nie mogli tworzyć zwartego szyku. Aby zachować jak
najdłużej porządek, starali się nie rozpoczynać biegu aż do chwili znalezienia
się w zasięgu pocisków miotanych przez lekkozbrojnych przeciwnika, to jest
w odległości dwóch stadiów (ok. 180 metrów). Doświadczeni wojownicy po-
trafili wytrzymać ostrzał wroga i rozpocząć bieg, gdy znaleźli się ok. 100 m
od wroga.
„Kiedy poczęto się zbliżać, z początku panowało po obu stronach długie
milczenie; kiedy zaś odległość między nimi wynosiła jakieś stadium, Tebań-
czycy z okrzykiem alala pędem rzucili się ku jednemu miejscu. Dzieliła ich
jeszcze odległość trzech pletrów. Wybiegli na ich spotkanie najemnicy greccy
z falangi Agesilaosa, którym przewodził Herippidas, i razem z nimi Jończycy,
Eolowie i Grecy z Hellespontu – i wszyscy oni wspólnie zaatakowali” (Kseno-
font, Hellenika, IV.3.17). Jednak Peter Krentz zaznacza iż, „brak jednoznacz-
nych dowodów, z których wynikałoby, że greckie falangi zderzyły się ze sobą
w biegu”15. Jak zauważa Krzysztof Kęciek „żołnierze mogli biec do bitwy, ale
w ostatnich momentach już tylko ostrożnie kroczyli, aby nie uderzyć tarczą
o puklerz wroga. Mogło się to przecież skończyć utratą równowagi, a wojow-
nik, który w bitwie raz się przewrócił, często nie podnosił się żywy”16.
Tenże historyk opisując atakującą falangę, porównuje ją – posiłkując się
cytatem z Iliady, do roju os:
166
Witold Biernacki – Wojna beocka
167
Peter Krentz twierdzi, iż nawet bieg pod Maratonem opisany przez Hero-
dota nie był aż tak morderczy, jak to zasugerował przed wieloma laty Hans
Delbrück. Opierając się m.in. o doświadczenia z „Wojny w Zatoce” stwierdza,
że jeśli żołnierze wielu jednostek byli w stanie przebiec ok. 20 km w tempie 6,5
km/h, to nie stanowiło problemu dla hoplity ateńskiego przebiegnięcie dystan-
su ok. 1,5 km po równinie maratońskiej i podjęcie walki. Obciążenie ekwipun-
kiem bojowym jest porównywalne. Było to możliwe, nawet jeśli się weźmie
pod uwagę, że starożytni byli na ogół niżsi i nie znali wysokokalorycznych uży-
wek, poza alkoholem. Nie można niedoceniać wytrzymałości chłopów grec-
kich pracujących przez całe życie na roli, rybaków, garncarzy, kamieniarzy18.
Walcząc w zwartej, głębokiej falandze żołnierz ma niewielką sposobność,
aby z niej uciec niezauważony. Jeżeli tak uczynił, o jego braku odwagi czy
wręcz tchórzostwie wiedzieli wszyscy. Wstyd i skaza na honorze miały mu
od tej chwili towarzyszyć do końca życia. Jak pisał du Picq: „Na widownię
występuje honor, ucieczka jest hańbą i wstydem, gdyż nie jest się odosobnio-
nym w walce przeciw silnemu, lecz tworzy się legion z innymi towarzyszami
broni. Kto ucieka, ten porzuca swoich dowódców, swoich towarzyszy”19. Kiedy
mężczyźni walczyli w rozproszeniu, o wiele łatwiej było uciec. Często wska-
zuje się na fakt, że rozproszeni hoplici byli bardziej narażeni na atak kawalerii
i lekkozbrojnej piechoty, która mogła poważnie zagrozić niespójnej falandze
na otwartym terenie.
Ksenofont wspomina, że najbardziej waleczni mężczyźni powinni być
umieszczani na czele i z tyłu falangi, aby ustawieni w środku hoplici mogli
być „prowadzeni przez pierwszych i naciskani przez następujących” (Memo-
rabilia, 3.1 8). Ten zapis traktowany jest często jako dowód, że walka według
hipotezy Hansona utożsamiana była z „pchaniem”; tylne szeregi pchały stoją-
cych przed nimi20. Jednakże – jak twierdzi Goldsworthy – nie jest to tak oczy-
wiste. Ze wzmianki Ksenofonta można wyczytać tylko tyle, że ostatni szereg,
złożony z najbardziej pewnych ludzi, swą fizyczną obecnością uniemożliwiał
żołnierzom znajdującym się w środku ucieczkę i zmuszał ich do pozostania
w szyku, natomiast pierwsze szeregi swą walką dawały przykład stojącym za
nimi. Taki punkt widzenia wynika z tego, że mniej pewni ludzie byli w więk-
szości w każdej falandze, a odważni hoplici byli w mniejszości – podobnie jak
w każdym skupisku ludzkim21.
Prawdopodobnie dlatego w 415 r. Syrakuzanie utworzyli falangę głęboką
na 16 szeregów, mając przed sobą bardziej doświadczonych Ateńczyków, któ-
168
Witold Biernacki – Wojna beocka
169
walczyć, jak i przenosić „ciężar” całej falangi na wroga25. „Nie wydaje się to
możliwe – stwierdza Goldsworthy – gdyż nawet w takim położeniu, kiedy
z tyłu napierało mnóstwo wojowników, władanie włócznią praktycznie było
niemożliwe – przednie szeregi dwóch wrogich falang byłyby bardzo szybko
wciśnięci jedna w drugą.”
Ze świadectw antycznych – twierdzi Goldsworthy – nie możemy jedno-
znacznie wywnioskować, że othismos polegało na tym, że tylne szeregi napie-
rały z całych sił na stojących przed nimi wojowników i dzięki temu rozrywa-
no określony szyk, co zmuszało przeciwnika do ucieczki z pola bitwy.
Walka rozgrywała się między dwoma falangami, mniej lub bardziej głębo-
kimi, ale uczestniczyły w niej jedynie dwa pierwsze szeregi. Hoplita, by swo-
bodnie posługiwać się włócznią lub mieczem, musiał w czasie bitwy ustawić
się lekko bokiem, tak że stawał automatycznie za środkiem swojej tarczy. Jego
tarcza nie sięgała daleko, aby osłonić swego towarzysza z tej strony, ani też
nie osłaniała go z prawej strony. Nadawała się równie dobrze do walki w szy-
ku luźnym, jak i zwartym.
Taktyka othismos polegała na tym, że hoplici trzymali tarcze pod pewnym
kątem, przy czym górne ich krawędzie skierowane była w stronę własnego
ciała, dolne zaś w kierunku wroga. Napierali, wykorzystując do tego jedynie
lewego ramienia, naciskając dolną krawędzią tarczy na tarczę wroga, aby wy-
trącić go z równowagi i przewrócić lub odepchnąć. Kiedy pchnięty nieprzy-
jaciel tracił równowagę i na moment odsłaniał swój korpus, w tym samym
momencie zadawano ciosy włóczniami lub mieczami trzymanymi w prawych
rękach. „Pchanie tarczami” było częścią walki twarzą w twarz, a nie jej al-
ternatywą. Była to metoda wyzwalająca agresję, dzięki której można było
wedrzeć się w szeregi nieprzyjacielskiej falangi i doprowadzić do jej klęski.
Była to także metoda niebezpieczna, ponieważ atakujący hoplita ryzykował,
że w czasie uderzenia tarczą sam może stracić równowagę. Szeregi stojące
za czołowym nie były wciągane do tej walki. Nie było żadnych oddzielnych
faz: walki i pchania. Jedynym sposobem, by naruszyć i złamać wrogą falangę
i wedrzeć się w jej środek, była walka hoplitów, która sprowadzała się do fech-
tunku na włócznie i miecze.
„Walka w pierwszym szeregu polegała zatem na indywidualnych pojedyn-
kach hoplitów, choć wspomagali ich nieco towarzysze z drugiego szeregu”26.
[„Mężny jest ten – twierdził Sokrates – co trwa w szeregu i walczy z nieprzy-
jaciółmi” (Platon, Laches, 190 E)]. Hoplici z dalszych szeregów byli dla swych
walczących towarzyszy jedynie wsparciem moralnym.
25 R.D. Luginbill, Othismos: The Importance of the Mass-Shove in Hoplite Warfare, [w:] Phoenix 48 (1994),
s. 51-61.
26 H. van Wees, Miasto w czasie wojny, s. 119.
170
Witold Biernacki – Wojna beocka
171
brali oni udział w walce z mniejszym stresem. Jak długo hoplici trwali na
stanowiskach z tyłu, reszta falangi nie mogła się wycofać. Głębsza falanga
była węższa, więc łatwiej było znaleźć śmiałych ludzi, którzy mieli odwagę
prowadzić walkę wręcz. Płytszy szyk mógł zostać szybko przerwany, pozostałe
czynniki decydujące o rezultacie bitwy były równoważne.
Ostatecznie przegrywała ta strona, która pierwsza załamywała się psychicz-
nie i rzucała do ucieczki. Czasem sam widok nacierających ostro hoplitów,
zwłaszcza spartańskich, sprawiał, że przeciwnik rejterował, zanim doszło do
zwarcia. Falanga uciekała także, kiedy jej flanka została oskrzydlona, poniosła
znaczne straty, wycofywała się od dłuższego czasu lub została rozerwana. Nie-
rzadko bywało, że na jednej flance wojsko odnosiło zwycięstwo, podczas gdy
na drugiej – porażkę. Tak się działo, gdyż najlepsi wojownicy stali na prawym
skrzydle, a także dlatego, że falangi przy zbliżaniu się do siebie przesuwały się
w prawo i oskrzydlały lewą flankę przeciwnika. Wówczas wynik bitwy zależał
od tego, która ze stron zdąży pierwsza uszykować na nowo swoje zwycięskie
skrzydło i przygotować się do nowego starcia, albo wszystko rozstrzygało się
w nowej walce dwóch zwycięskich dotąd wrogich skrzydeł.
Głębokie formacje nie były stosowane na polu bitwy przez armie innych
poleis tak często, jak to robili Beoci. Korzyści z takiego uszykowania odnie-
śli Tebańczycy jedynie pod Delion, Leuktrami i Mantineją. Natomiast nad
Nemeją i pod Koroneją odnieśli sukces tylko na swoim odcinku frontu, ale
ostatecznie bitwy te zostały przegrane. Zawsze istniało poważne niebezpie-
czeństwo, że bardzo głęboka i wąska falanga może być zaatakowana z flanki,
zanim szybko nie przełamie szyku wroga. To zagrożenie wzrosło w IV w., kie-
dy poza hoplitami coraz większą rolę zaczęli odgrywać peltaści i lekkozbrojna
piechota, armie stały się lepiej zorganizowane i bardziej mobilne, potrafiły
skutecznie manewrować na polu walki, a także zaczęły używać o wiele sku-
teczniej kawalerii.
***
Bitwy mogły trwać krótko albo bardzo długo, niekiedy przez cały dzień
(Herodot, VII.225.3). Kiedy jedna armia rzucała się do ucieczki, bitwa była
skończona. Bardzo rzadko zdarzało się, aby pokonane oddziały przegrupowały
się i ponownie ruszały do boju; tak zdarzyło się pod Soligeją w 425 r. (Tuki-
dydes, IV.43.3).
Bitwy, które trwały długo, sprowadzały się do krótkotrwałych, gwałtow-
nych starć hoplitów, przerywanych w celu odpoczynku. Walka wręcz wyczer-
pywała hoplitów nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Straty zwycię-
172
Witold Biernacki – Wojna beocka
skiej falangi wynoszące ok. 5 procent, w tym kontekście stają się bardziej
prawdopodobne niż w jednorazowym, krótkim starciu. Należy jednak pamię-
tać, że straty te dotyczyły walczących w pierwszym szeregu. 40 procent za-
bitych hoplitów ustawionych na czele zwycięskiej falangi było przerażające,
kiedy przypomnimy, że składał się on z najlepszych i najbardziej walecznych
żołnierzy w falandze. Jak wspomniano, często tworzyli go dowódcy30. Stro-
na pokonana traciła przeciętnie 14 procent ludzi, prawie trzy razy więcej niż
zwycięzcy31. Mardonios powie: „A jednak Hellenowie zwykli, jak słyszę, naj-
nierozważniej prowadzić swe wojny wskutek niezręczności i braku rozumu.
Skoro bowiem nawzajem sobie wojnę wypowiedzą, wyszukują najpiękniejszy
i najrówniejszy teren, udają się tam i walczą; wskutek tego nawet zwycięzcy
odchodzą z wielkimi stratami; o zwyciężonych w ogóle nie mówię, bo ci ule-
gają zupełnej zagładzie.” (Herodot, VII.8.2)
Większość strat ponoszono, kiedy falanga rozsypała się i hoplici zaczy-
nali uciekać. Pokonana armia zamieniała się w rejterujący, bezładny tłum.
Zwycięska falanga podejmowała zwykle krótki pościg, w którym brali udział
niekiedy lekkozbrojni i jeźdźcy. Wtedy zaczynała się rzeź. Ścigający hoplici
zadawali śmiertelne ciosy włóczniami w plecy umykających przeciwników,
którzy porzucali włócznie i tarcze. Natomiast w biegu trudniej było pozbyć się
ciężkiego pancerza, z biegiem czasu coraz rzadziej używanego, zastępowanego
przez lżejszy, wykonany z płótna32.
Na dźwięk trąb przerywano pościg i zwycięzcy ogłaszali swój tryumf, od-
śpiewując ponownie paian. Na polu bitwy, w miejscu z którego nieprzyjaciel
rozpoczął odwrót, wznoszono pomnik zwycięstwa (tropaion).
***
173
frontu było, że w walce mogło brać udział jednocześnie wielu hoplitów. Kryło
się jednak za tym poważne niebezpieczeństwo: w walkę musieli być zaanga-
żowani ludzie mniej doświadczeni lub o słabszej psychice, bardziej skorzy do
ucieczki. Energiczny atak bardziej doświadczonego, o wyższym duchu walki
nieprzyjaciela łatwo złamałby taką falangę. Głębsza, węższa falanga, której
czoło stanowili najznakomitsi wojownicy, powodowała, że słabsi psychicznie
i niewyszkoleni jeszcze w wojennym rzemiośle hoplici brali jedynie bierny
udział w walce, nie łamiąc szyku, a jednocześnie nabywali obycia wojennego.
Tylne szeregi dawały poczucie siły oraz nie pozwalały uciec bardziej lękliwym
współtowarzyszom stojącym przed nimi.
Hoplici stojący za pierwszym i drugim szeregiem nie walczyli i nie pcha-
li. Ich rola w bitwie była w istocie bierna, ale niezbędna. Bez ich fizycznej
obecności pierwsze szeregi byłby niezdolne najpierw stanąć blisko nieprzy-
jaciela, a potem kontynuować walkę tak długo, aż falanga nieprzyjacielska
uciekła. Tak uszykowana falanga pozwalała hoplitom walczyć inaczej, niż to
czynili bohaterowie Homera. Zwycięstwo w batalii zależało od umiejętności,
odwagi, agresji, waleczności i determinacji wojowników walczących na czele
i – ewentualnie – w drugim szeregu, oraz biernego, ale moralnego wsparcia
tylnych szeregów. Tylne szeregi po prostu stojąc uniemożliwiały ucieczkę żoł-
nierzom walczącym na czele i dawały falandze poczucie siły: zmuszały hopli-
tów ustawionych w pierwszym szeregu na pozostanie na stanowisku, dopóki
nieprzyjaciel nie został złamany. Othismos wydaje się być terminem opisu-
jącym rodzaj walki nieustępliwej. Falanga była zmasowaną formacją biorącą
siłę z waleczności wszystkich jej uczestników. Warto jednak podkreślić, że
nie był to zwarty ludzki taran, ale grupa ludzi zachowujących swą odrębność
i indywidualność.
***
33 Przykładem bezkrytycznego przyjmowania zapisów literackich niech będzie znany fragment z Tukidydesa
dotyczący walki na morzu: s. 428. „Wiele szkody wyrządzali Ateńczykom również żołnierze syrakuzańscy,
którzy rzucali na nich oszczepami z pokładów, a jeszcze więcej ci, którzy w małych łodziach opływali ich
dookoła i razili oszczepami marynarzy ateńskich, dostając się pod wiosła okrętów nieprzyjacielskich (sic!) lub
podpływając z boku” (VII.40). Jak można wpłynąć małą łodzią w przestrzeń o przekroju przypominającego
trójkąt, o wysokości ok. h=0,5 m i podstawie ok. a=2 m, i jeszcze miotać pociskami?
174
Witold Biernacki – Wojna beocka
Aneks II
Bitwa pod Leuktrami
175
popełniły samobójstwo – Tebańczycy więc przed bitwą grób ich ozdobili. Tak-
że z miasta Teb donoszono im o tym, że i świątynie wszystkie same się po-
otwierały, i kapłanki twierdziły, że bogowie zapowiadają im zwycięstwo. Rów-
nież ze świątyni Heraklesa oręż jego – jak mówiono – miał zniknąć, jak gdyby
Herakles sam wyruszył na bój. Niektórzy jednak zapewniali, że wszystko to
czcze wymysły ludzi stojących na czele. (8) U Lacedemończyków więc przed
bitwą wszystko zapowiadało się niepomyślnie, u przeciwników ich wszyst-
ko przypadkiem układało się pomyślnie. U Kleombrota po rannym posiłku
odbyła się ostatnia narada co do przyszłej bitwy. W południe podpito sobie
tam nieco i podobno wino ich trochę podnieciło. (9) Ponieważ obie strony się
zbroiły i było już jasne, że bitwa nastąpi, to przede wszystkim, gdy z obozu
beockiego rzucili się do odwrotu kupcy, niektórzy z ciurów i w ogóle ludzie
nie chcący walczyć, otoczyli ich najemnicy przybyli z Hieronem, peltaści z Fo-
kidy, z jeźdźców zaś Herakleoci oraz Fliuntyjczycy i napadłszy na odchodzą-
cych zmusili ich do zawrócenia, popędzili na powrót do obozu Beotów, i w ten
sposób stał się on o wiele większy i liczył więcej ludzi niż poprzednio. (10)
Następnie, ponieważ pomiędzy przeciwnikami była równina Lacedemończycy
przed swą falangą uszykowali jazdę, Tebańczycy zaś naprzeciw niej ustawili
jazdę własną. A jazda tebańska już uprzednio była zaprawiona w boju z Or-
chomeńczykami i Tespijczykami. Jazda zaś Lacedemończyków była w tym
czasie bardzo licha, (11) gdyż konie hodowali tam ludzie najbogatsi; ilekroć
zaś ogłaszano wojnę, naówczas powołany człowiek otrzymywał konia i uzbro-
jenie, jakie mu wydawano, i wyruszał w pochód bez przygotowania: spośród
żołnierzy ci na koniach okazywali się najsłabsi i najmniej ambitni. (12) Taka
więc była ich jazda. Mówiono, że Lacedemończycy w tak zwanych „enomo-
tiach” swej falangi ustawiali żołnierzy po trzech obok siebie, a z tego wynika,
że głębokość jej nie była większa niż dwanaście szeregów. Tebańczycy prze-
ciwnie, skupieni byli w nie mniej niż pięćdziesięciu szeregach: rozumieli oni
bowiem, że skoro te złamią od razu otaczający króla zastęp, to i cała reszta
da się łatwo pokonać. (13) Kiedy zaś Kleombrotos zaczął wieść swoich żoł-
nierzy na nieprzyjaciela, to zanim, jeszcze wojsko jego uświadomiło sobie,
że on je wiedzie, już nastąpiło zderzenie się jazdy i jazda lacedemońska wnet
uległa, uciekając zaś wpadła na swoją własną piechotę ciężkozbrojną, a wnet
potem mltarła i ciężka piechota tebańska. Mimo to z wyraźnych oznak można
wywnioskować, że z początku w bitwie tej miał przewagę oddział otaczający
Kleombrota: przecież nie można byłoby go podnieść i odnieść jeszcze żywego
do obozu, gdyby walczący przed nim w tym czasie nie zwyciężali. (14) Dopiero
kiedy zginął dowódca mory, Deinon, oraz należący do otoczenia króla Sfodrias
i syn jego Kleonymos, to z jednej strony jeźdźcy i przyboczni polemarcha oraz
176
Witold Biernacki – Wojna beocka
wszyscy pozostali poczęli się cofać pod naporem masy (atakujących), z dru-
giej zaś strony znajdujący się na lewym skrzydle Lacedemończycy na widok
odpieranego skrzydła prawego sami odstąpili także. A jednak mimo wielu po-
ległych i doznanej klęski, skorotylko przekroczono rów, znajdujący się przed
oboiem, Lacedemończycy zatrzymali się w tym samym miejscu, z którego
ruszyli do boju, obóz bowiem znajdował się nie na równinie, lecz raczej na
wzniesieniu. Od tej chwili niektórzy z Lacedemończyków, uważając, że stało
się nieszczęście nie do zniesienia, wołali, że trzeba przeszkadzać wrogom we
wznoszeniu pomnika zwycięstwa i ciała poległych odzyskiwać w walce, nie
zaś dzięki zawieszeniu broni. (15) Dowódcy jednak innych mor, widząc, że
Lacedemończyków zginęło wszystkich razem około tysiąca, samych zaś Spar-
tiatów ze znajdujących się tam siedmiuset zginęło około czterystu, czując przy
tym, że wszyscy sojusznicy są do walki zniechęceni, a niektórzy nawet tym,
co się stało, wcale nie zmartwieni, zebrali do rady ludzi najodpowiedniejszych
i zastanawiali się z nimi, co czynić dlalej. Skoro zaś wszyscy zadecydowali, że
ciała należy odzyskać przez układy, wysłano herolda w sprawie zawieszenia
broni. Tebańczycy zaś potem i pomnik zwycięstwa postawili, i ciała na mocy
porozumienia wydali.
1 Archichamos nie brał udziału w bitwie pod Leuktrami. Po klęsce Spartan prowadził z odsieczą zmobilizowane
pośpiesznie siły lacedemońskie.
177
księżyca. Beoci zaś cofali się na jednym skrzydle, a na drugim błyskawicznie
starli się z wrogiem. (4) Żołnierze obu stron walczyli zaciekle i walka była
wyrównana, ale wkrótce, gdy ludzie Epaminondasa zaczęli zyskiwać przewagę
dzięki męstwu i zwartości swych szyków, coraz więcej Peloponezyjczyków za-
częło upadać. Nie byli bowiem w stanie odeprzeć natarcia mężnie walczących
doborowych jednostek. Z tych, którzy stawiali opór, jedni padli, inni zostali
ranni. Wszystkie ciosy zadano im z przodu. (5) Dopóki Kleombrotos, król
Lacedemończyków, żył i miał przy sobie wielu towarzyszy broni, gotowych
umrzeć w jego obronie, dopóty ważyły się szale zwycięstwa. Kiedy jednak,
choć nie cofnął się przed niebezpieczeństwem, nie był w stanie stawiać oporu
wrogom i padł bohatersko z wieloma ranami, przy jego zwłokach stłoczyło się
mnóstwo ludzi i powstał wielki kopiec martwych ciał.
(56.1) Ponieważ nie było nikogo, kto dowodziłby siłami na tym skrzydle,
ciężka kolumna pod dowództwem Epaminondasa uderzyła na Lacedemoń-
czyków. Najpierw w wyniku siły natarcia szyki nieprzyjaciela zachwiały się,
potem jednak Lacedemończycy, dzielnie walcząc o [ciało] swego króla, zdobyli
jego zwłoki, nie byli jednak dostatecznie silni, aby odnieść zwycięstwo. (2) Kie-
dy bowiem doborowy hufiec, niesiony przykładem i słowem Epaminondasa,
przewyższył ich w dowodach męstwa, Lacedemończyków z wielkim trudem
odepchnięto. Wpierw oddawali pole nie łamiąc szyku, ale ostatecznie, ponie-
waż wielu padło, a dowódca, który poprowadziłby ich do natarcia, zginął, ich
hoplici rzucili do ucieczki. (3) Oddziały Epaminondasa ścigały uciekających,
wycięły wielu stawiających opór i odniosły nader chwalebne zwycięstwo. Po-
nieważ starli się z najśmielszymi z Greków, a nieliczne siły pokonały w cu-
downy sposób armię wielokrotnie liczebniejszą, zyskali wielką sławę z powo-
du męstwa. Najbardziej wychwalano Epaminondasa, który przede wszystkim
dzięki swej odwadze i talentowi dowódcy pokonał w bitwie niezwyciężonych
przywódców Grecji. (4) W bitwie zginęło ponad cztery tysiące Lacedemoń-
czyków i jedynie około trzystu Beotów. Po bitwie zawarto rozejm, by można
zabrać ciała poległych, a Lacedemończycy mogli odejść na Peloponez. Tak oto
stoczona została bitwa pod Leuktrami.
178
Witold Biernacki – Wojna beocka
[3] Epaminandas wiódł już pod Leuktrami falangę do natarcia, lecz Tespij-
czycy postępowali za nim z ociąganiem. Nie uszło to uwagi Epaminandasa,
zatem żeby uniknąć zamieszania w kolumnach w samym momencie bitwy,
wydał rozkaz: „Każdy Beota, który chce opuścić szereg, niechaj to zrobi!”.
Tespijczycy wycofali się z bronią w ręku, a Epaminandas na czele swoich żoł-
nierzy, którzy pozostali w szyku i byli pełni zapału, odniósł przesławne zwy-
cięstwo”.
179
w wieńcu na głowie i ze wstążkami błagalnika wyszedł naprzeciw nich, gdy
będą opuszczać miasto, i oznajmił: „Trofonios2 polecił mi powiedzieć miesz-
kańcom Teb, że da zwycięstwo tym, którzy pierwsi rozpoczną bitwę”. Gdy
Tebanie nabrali odwagi i złożyli bóstwu podziękowanie za pomoc, Epaminan-
das nakazał, żeby pomodlili się także w przybytku Heraklesa. Umówił się on
wcześniej z kapłanem Heraklesa, że otworzy on w nocy świątynię, zabierze
złożoną tam broń i oczyściwszy ją, ponownie złoży u stóp posągu boga. Po-
tem miał się wycofać wraz ze sługami świątynnymi, nic nikomu nie mówiąc.
Żołnierze wraz ze swoimi dowódcami przyszli do świątyni, zobaczyli otwarte
odrzwia, chociaż nie było nikogo ze służby świątynnej, zauważyli też, że stara
broń, odnowiona i błyszcząca, leży u stóp posągu. Wówczas wydali okrzyk
wojenny, a serca ich napełniły się boskim męstwem, jakby to sam Herakles
stanął na czele armii. I oto odwaga żołnierzy sprawiła, że zmusili do odwrotu
czterdzieści tysięcy.
Arrian, Taktyka, 11
180
Witold Biernacki – Wojna beocka
Ksenokrates,
Theopompos,
Mnasilaos.
Kiedy spartańska włócznia dominowała, Ksenokrates wziął na siebie zada-
nie złożenia trofeum dla Zeusa, nie obawiając się Eurotasa3, ani spartańskiej
tarczy. „Tebańczycy są najpotężniejsi na wojnie”, głosiło trofeum zdobyte
w wyniku zwycięstwa wywalczonego włócznią pod Leuktrami; nie byliśmy
gorsi od Epaminondasa.
3 Bóg rzeki Eurotas, głównej rzeki Lakonii, nad którą położona było polis Sparta.
181
182
Organizacja armii spartańskiej w bitwie pod Mantineją w 418 r. p.n.e. wg Tukidydesa
Organizacja armii spartańskiej wg Ksenofonta
Witold Biernacki – Wojna beocka
183
SPIS MAP I SCHEMATÓW
1. Peloponez............................................................................................. s. 11
2. C halkidyka.......................................................................................... s. 21
3. Pierwsza bitwa pod Olintem (381 r. p.n.e.)..........................................s. 25
4. Wyzwolenie Teb zimą roku 379 p.n.e..................................................s. 35
5. Spóźnona odsiecz Kleombrotosa (zima 379/378 r. p.n.e.)..................... s. 37
6. Rajd Sfodriasa (378 r. p.n.e.)................................................................s. 39
7. Kampania roku 378 p.n.e.....................................................................s. 49
8. Potyczka pod Tespiami (zima roku 378/377 p.n.e.).............................s. 53
9. Kampania roku 377 p.n.e.....................................................................s. 59
10.1. B itwa pod Naksos – ustawienie okrętów przed bitwą
(wrzesień 376 r. p.n.e.).....................................................................s. 67
10.2. Bitwa pod Naksos – bój główny (wrzesień 376 r. p.n.e.)..................s. 69
10.3. Taktyka taranowania trier..............................................................s. 71
11. Grecja północno-zachodnia................................................................s. 77
12.1. Bitwa pod Alyzją – faza 1 (czerwiec/lipiec 375 r. p.n.e.)..................s. 79
12.2. Bitwa pod Alyzją – faza 2 (czerwiec/lipiec 375 r. p.n.e.).................. s. 81
13. Starcie pod Tegyrą (375 r. p.n.e.)........................................................s. 85
14. Bitwa pod Korkyrą (wiosna 372 r. p.n.e.)............................................s. 97
15. Manewr anastrophe...........................................................................s. 99
16. Kampania roku 371 p.n.e................................................................. s. 111
17. Pole bitwy pod Leuktrami (371 r. p.n.e.)........................................... s. 115
18. Bitwa pod Leuktrami wg J. Kromayera............................................. s. 129
19. Bitwa pod Leuktrami wg J.D. Montagu............................................ s. 131
20. Bitwa pod Leuktrami wg J.G. DeVoto.............................................. s. 133
21. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – Ordre de bataille......... s. 137
22. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – faza 1.......................... s. 139
23. Bitwa pod Leuktrami wg G. Hutchinsona – faza 2.......................... s. 141
24. Bitwa pod Leuktrami wg Hutchinsona – faza 3............................... s. 143
25. Bitwa pod Leuktrami wg Hutchinsona – faza 4............................... s. 145
184
PODSTAWOWA BIBLIOGRAFIA
Źródła
1. Arystoteles, Dzieła wszystkie, t. VI, Warszawa 2005, przełożył Ludwik
Piotrowicz.
2. Diodorus Siculus (Diodor): Library of History, (Biblioteka historyczna),
vol. VII, Books 15.20–16.65, Loeb Classical Library, 1952, fragmenty
z języka greckiego tłumaczył Jacek Lang.
3. Sextus Iulius Frontinus, The Stratagems and the Aqueducts of Rome,
Loeb Classical Library, 1962.
4. Greek Historical Inscriptions, 404–323 BC, ed. Rhodes P.J., Robin
Osborne, Oxford 2003.
5. Hellenica Oxyrhynchia, edited with an intrduction, translation and
commentary by P.R. McKechinie and S.J. Kern, Warminster 1989.
6. Homer, Iliada, Warszawa 1999, przełożyła Kazimiera Jeżewska.
7. Herodot, Dzieje, Warszawa 1959, przełożył Seweryn Hammer.
8. Ksenofont, Historia grecka (Hellenika), Wrocław 1958, przełożył
Witold Klinger.
9. Ksenofont, Wyprawa Cyrusa, Warszawa 2003, przełożył Władysław
Madyda.
10. Ksenofont, Ustrój polityczny Sparty, Warszawa 2008, pod kierunkiem
Ryszarda Kuleszy z oryginału greckiego przekładu dokonali: Andrzej
Zinkiewicz, Artur Rafal Sypuła, Joanna Longfors i Maciej Daszuta.
11. Korneliusz Nepos, Żywoty wybitnych mężów, Warszawa 1974,
przekład zespołowy pod redakcją Lidii Winniczuk.
12. Pauzaniasz, Na olimpijskiej bieżni i w boju, ks. V, VI, i IV, przełożyła
Janina Niemirska-Pliszczyńska, Wrocława 1968.
13. Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie. W świątyni i w micie, ks. I, II,
III i VII, przekład Janina Niemirska-Pliszczyńska, Wrocława 1973.
14. Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie. U stóp boga Apollona, ks. VIII,
IX, X, przełożyli Janina Niemirska-Pliszczyńska (ks. VIII) i Henryk
Podbielski (ks. IX, X), Wrocław 1989.
15. Plutarch, Moralia, (wybór), Wrocław 1954, przełożyła Zofia
Abramowiczówna.
185
16. Plutarch, Moralia, (wybór II), Wrocław 1988, przełożyła Zofia
Abramowiczówna.
17. Plutarch, Powiedzenia królów i wodzów. Powiedzenia spartańskie,
Warszawa 2006, przełożyła Kazimiera Jeżewska.
18. Poliajnos, Podstępy wojenne, Warszawa 2003, przełożyła Małgorzata
Borowska.
19. Polibiusz, Dzieje, t. I–II, Wrocław 1957, przełożył Seweryn Hammer.
Wybrane opracowania
Literatura, zwłaszcza dotycząca bitwy pod Leuktrami, liczy zapewne
tysiące książek, rozpraw i artykułów w różnych językach, wystarczy wpisać
odpowiednią frazę do Google, lub Books-google. Dociekliwy Czytelnik
znajdzie tytuły również w bibliografiach niżej podanych prac:
186
13. Gaebel R.E., Cavalry Operations in the Ancient Greek World,
Oklahoma 2002.
14. Griffith G.T. and Hammond N.G.L. A History of Macedonia, vol. II,
Oxford 1979.
15. Grundy G.B., The topography of the battle of Plataea: The city of
Plataea. The field of Leuctra, London 1894.
16. Hack H.M., Thebes and the Spartan Hegemony, 386–382 B.C.,
[w:] „AJP”, No. 99 1978.
17. Hamilton Ch.D., Agesilaus and the Failure of Spartan Hegemony,
Ithaca and London 1991.
18. Hammond N.G.L., Dzieje Grecji, Warszawa 1977.
19. Hammond N.G.L., Starożytna Macedonia, Warszawa 1999.
20. Hanson V. D., Epameinondas, the Battle of Leuktra (371 B.C.), and
the Revolution in Greek Battle Tactics, [w:] „Classical Antiquity”, Vol.
7, No. 2, University of California 1988.
21. Hanson V.D., (ed.) Hoplites: The Classical Greek Battle Experience,
New York and London 1991.
22. Hanson V.D., Warfare and Agriculture in Classical Greece, New York
and London 1998.
23. Hanson V.D., The Soul of Battle, New York 1999.
24. Hanson V.D., The Western Way of War. Infantry Battle in Classical
Greece, Berkeley 2000.
25. Hanson V.D., A War Like No Other. How the Athenians and Spartans
Fought the Peloponnesian War, New York 2005.
26. Hart L.B.H., Strategia, działania pośrednie, Warszawa 1959.
27. Historia starożytnych Greków, t. II, (B. Bravo, M. Węcowski,
E. Wipszycka, A. Wolicki), Warszawa 2009
28. Hornblower S., The Greek World 479-323 BC, New York 2002.
29. Hutchinson G., Xenophon and the Art of Command, London 2000.
30. Kromayer J. und Veith G., Schlachten-Atlas zur antiken
Kriegsgeschichte, Leipzig 1922.
31. Kromayer J. und Veith G., Antike Schlachtfelder, Band IV, Wien 1926.
32. Lach G., Sztuka wojenna starożytnej Grecji. Od zakończenia wojen
perskich do wojny korynckiej, Zabrze 2008.
33. Lazenby J.F., The Spartan Army, Warminster 1985.
34. Lendon J.E., Soldiers and Ghosts, A History of Battle in Classical
Antiquity, Yale 2006.
35. Montagu J.D., Battles of the Greek and Roman Worlds, London 2000.
36. Munn M.H., Agesilaos’ Boiotian Campaigns and the Theban
187
Stockade of 378–377 B.C., [w:] „Classical Antiquity”, Volume 6, No. 1,
University of California 1987.
37. Munn M.H., The Defense of Attica. The Dema Wall and the Boiotian
War of 378–375 B.C., Berkeley 1993.
38. Olmstead A.T., Dzieje imperium perskiego, Warszawa 1974.
39. Orzechowski J., Dowodzenie i sztaby, tom I, Warszawa 1974.
40. Pritchett K.W., The Greek State at War, Part IV, Berkeley and Los
Angeles 1985.
41. Razin E., Historia sztuki wojennej, tom I, Warszawa 1958.
42. Rhodes P.J., Historia Grecji. Okres klasyczny 478–323 p.n.e., Kraków
2009.
43. Rice D.G., Agesilaus, Adesipolis, and Spartan Politics, 386–379 B.C.,
[w:] „Historia”, No. 23, 1974.
44. Santosuosso A., Soldiers, Citizens and the Symbols of War. From
Classical Greece to Republican Rome, 500–167 B.C., WestviewPress
1999.
45. Sekunda N.V., Greek hoplite 480–323 BC, Oxford 2000.
46. Sekunda N.V., The Ancient Greeks, Oxford 2000.
47. Sekunda N.V., The Spartan Army, Oxford 1999.
48. Shipley D.R., A Commentary on Plutarch’s Life of Agesilaos:
Response to Sources in the Presentation of Character, Oxford 1998.
49. Sikorski J., Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku
XIX, Warszawa 1975.
50. Stylianou P.J., A Historical Commentary on Diodorus Siculus, Book
15, Oxford 1998.
51. Szubelak B., Hoplita grecki VII–V w. p.n.e. Studium bronioznawcze,
Zabrze 2007.
52. The Cambridge Ancient History, vol. VI, 2 ed., Cambridge 2006.
53. Tritle L.A., Phocion the Good, London 1988.
54. Tuplin C.J., The Leuctra Campaign, [w:] „Klio” 69, 1, 1987.
55. Tuplin Ch., The Failings of Empire: a reading of Xenophon
»Hellenica« 2.3.11–7.5.27, Stuttgart 1993.
56. Zarys historii Europy. Grecja klasyczna, (pod red. R. Osborne’a),
Warszawa 2002.
57. Warry J., Armie świata antycznego, Warszawa 1995.
58. Wolter J., Leuktra, [w:] J. Kromayer, Antike Schlachtfelder in
Griechenland, Band IV, Berlin 1931.
59. Worley L.J., Hippeis: Cavalry of Ancient Greece, Westview Press Inc.
1994.
188
INDEKS OSOBOWY
Agesilaos II, syn Archidamosa II, król Brachyllides, beotarcha – 108, 109, 112,
Sparty z dynastii Eurypontydów 114.
(398–360) – 8-10, 12, 16, 17, 20, 22,
27, 34, 37, 38, 41-48, 50-52, 55-58, Cedon, nauarcha spartański – 72, 74.
60, 61, 65, 88, 103-105, 108, 110, Chabrias, dowódca ateński – 32, 34,
113, 114, 128, 132, 149, 166, 174, 38, 42-44, 46-48, 50, 51, 58, 63, 66,
175, 177. 73-75, 95.
Agesipolis I, syn Pauzaniasza, król Spar- Chaireas, dowódca tebański – 110, 112.
ty z dynasii Agidów (394–380) – 8-10, Charon, polityk tebański – 29, 30, 33.
12-14, 16, 27, 28, 34. Charon, beotarcha – 82.
Akoris (Hakor), wszczął bunt przeciwko
Persji, faraon XXIX dynastii (393–380)
Damofilos, beotarcha – 108, 113.
– 38.
Deinon, polemarcha spartański – 136,
Alketas, król Molossów – 92.
138, 176.
Alkidas, nauarcha spartański – 92.
Delfion, dowódca fliuntyjski – 17.
Amyntas III, król Macedonii z rodu
Demeas, syn Demadesa, strateg ateński
Argeadów (390–370), ojciec Filipa
– 44.
Macedońskiego – 19, 23, 27, 28.
Demoklejdas, beotarcha – 108, 113.
Androkleidas, przywódca demokratycz-
Demophon, strateg ateński – 32.
ny w Tebach – 12.
Derdas II, król Elimei (ok. 385–360)
Antalkidas, polityk i nauarcha spartań-
– 22-24, 28.
ski (?–367) – 7, 8, 15, 38, 61, 102.
Dionizjos II (Młodszy), tyran Syrakuz
Archias, oligarcha i polemarcha tebań-
– 100.
ski, przywódca stronnictwa prospar-
tańskiego – 20, 29-31.
Archidamos II, syn król Sparty z dyna- Epaminondas, polityk i wódz tebański
stii Eurypontydów (469–427) – 26. – 7, 12, 31, 32, 82, 103, 104, 107-
Archidamos III, syn Agesilaosa II, król 110, 114, 118, 122-128, 130, 132,
Sparty z dynastii Eurypontydów (360– 134, 135, 138, 142, 149, 150-155,
338) – 38, 128, 149, 177. 177-181.
Aristokrates, nauarcha spartański – 92. Epikydias, Spartiata – 45.
Arkesos (lub Arkissos), hermosta spar- Eudamidas, dowódca spartański – 19,
tański – 20, 34. 20, 22.
Artakserkses II Mnemon, król perski
(404–358) – 7, 103. Farnabazos, satrapa perski – 38, 120.
189
Filippos, Tebańczyk, zwolennik rządów Kleonymos, Spartiata – 38, 136, 140, 176.
prospartańskich – 31. Krynippos, dowódca eskadry syrakuzań-
Fillidas, sekretarz Archiasa, demokrata skiej – 100.
i spiskowiec tebański – 29-31. Ksenokrates, beotarcha – 108, 114, 123,
Fojbidas, dowódca spartański – 20, 22, 144, 181.
36, 51, 52, 54, 58. Ktesikles, strateg ateński – 92, 95, 96.
Fokion, polityk i strateg ateński (ok.
402–318) – 72, 74. Leonidas I, król Sparty z dynasii Agidów
(490–480) – 136.
Gerandas, dowódca jazdy spartańskiej Leontides, Tebańczyk, zwolennik rzą-
– 82. dów prospartańskich – 30.
Gorgidas, polityk i wódz tebański, twór- Lisanoridas, hermosta spartański – 20,
ca Świętego Zastępu – 31, 33, 36, 46, 31, 33, 34.
48, 52, 54, 82. Lizyteos, Tebańczyk, zwolennik rządów
Gorgoleon, polemarcha spartański – 83. prospartańskich – 30.
190
Witold Biernacki – Wojna beocka