You are on page 1of 41

Catalina Rivas

Świecka Misjonarka Eucharystycznego Serca Jezusa

Znaki wzywające do nawrócenia


…Ja, całkowicie niegodna, grzeszna i
chyba najmniej odpowiednia osoba do
tego, aby dać świadectwo o Jezusie,
nagle zostałam sekretarką Pana…
nigdy nie miałam pojęcia o teologii,
nawet nie czytałam Biblii (wstyd się
przyznać, że dopiero teraz zaczynam).

Według objawień publikowanych w dwumiesięczniku katolickim Miłujcie się!


SPIS TREŚCI:
Znaki wzywające do nawrócenia.........................................3
Raduj się z powodu daru, jakim cię obdarzyłem.................5
”Znaki od Boga: nauka bada wiarę”.....................................7
Chrystus czeka na ciebie.....................................................9
Eucharystia na nowo odkryta.............................................12
Oto fragmenty zapisków Cataliny:.....................................12
To jest cud nad cudami......................................................18
Naglące wezwanie: pomóc umierającym..........................23
Ostatnia droga...................................................................23
Czułe objęcie Matki............................................................26
Jezus powiedział uroczyście:.............................................26
Zapewnić duszy pokój.......................................................27
Sakrament pojednania - pocałunek Jezusa....................29
Ty, który gładzisz grzechy świata........................................30
Czuły moment pojednania.................................................33
Dar udzielony kapłanowi....................................................34
Refleksja na zakończenie..................................................35

Miłujcie się! – Katolicki Dwumiesięcznik Społecznej Krucjaty Miłości Imprimatur:


Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego
ks. Tadeusz Winnicki, 19.05.2004.

Redaktor naczelny: ks. Mieczysław Piotrowski TChr


Adres Redakcji: Czasopismo „Miłujcie się!”, ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań,
tel./fax. (61) 8523282, tel. (61) 6472686, (61)6472100

www.tchr.org/milujcie
milujcie@tchr.org

Zdjęcia osób zamieszczone w sąsiedztwie świadectw


i artykułów są całkowicie przypadkowe.

NUMER KONTA: 26 1240 1750 1111 0000 1905 0362

2
Znaki wzywające do nawrócenia

Pan Bóg nieustannie przypomina


nam o swojej obecności, o tym, że
każdego z nas pragnie zaprowadzić
do szczęścia w niebie, że Jego
miłosierdzie jest nieskończone i
gładzi wszystkie grzechy. Pragnie
jednak od nas całkowitego zaufania i
zgody, aby mógł nas przemieniać
swoją miłością i prowadzić do pełni
zbawienia. Pan Jezus mówi nam o
tym nieustannie poprzez głos
sumienia, naukę Kościoła, Pismo
św., a także poprzez różnego rodzaju
wydarzenia, znaki i objawienia.

Jednym z miejsc, skąd Pan Jezus, poprzez nadzwyczajne znaki, kieruje do


ludzi wezwanie do nawrócenia, jest miasto Cochabamba w centralnej
Boliwii.

Już w XIX wieku o tym miejscu prorokował św. Jan Bosko:

W górach Ameryki Południowej, pomiędzy 15 a 20 równoleżnikiem


zostaną odkryte wielkie bogactwa, w postaci minerałów i surowców, jednak
prawdziwe znaczenie będą miały nie te, ukryte w ziemi, lecz inne, cenniejsze
od złota, których bogactwo rozciągnie się nie tylko na kontynent południowo-
amerykański, lecz również na cały świat, tak, że oczy wszystkich będą
zwrócone na to miejsce.

W mieście Cochabamba, leżącym dokładnie pomiędzy 15 a 20


równoleżnikiem, u podnóża Mount Tunari, znajduje się figurka Pana
Jezusa, która w tajemniczy sposób płacze krwawymi łzami.
3
4
9 marca 1995 roku jedna z mieszkanek Cochabamba kupuje
gipsową figurę Pana Jezusa w sklepie z dewocjonaliami. Po powrocie do
domu stawia ją na ołtarzyku i widzi, że z oczu figurki zaczynają obficie
sączyć się krople krwi. W krótkim czasie figurka jest cała zakrwawiona.
Oczy figurki wyglądają jak żywe i nieustannie ronią krwawe łzy. Na wieść o
tym niezwykłym wydarzeniu przychodzą tłumy ludzi, wkrótce pojawia się
również ekipa miejscowej telewizji. Dziennikarz Oswaldo Rioja, głęboko
poruszony tym, co widzi, prosi znanego eksperta w dziedzinie objawień,
doktora Ricardo Castañóna, neurofizjologa, o dokładne zbadanie tego
niezwykłego zjawiska. Dr Castañón od wielu lat bada na całym świecie
przypadki objawień Jezusa i Maryi oraz obrazy i figurki, które krwawią lub
wydzielają olejki.

4 kwietnia 1995 roku dr Castañón pobiera próbki krwi wypływające z


oczu figurki i poddaje je badaniu w dwóch niezależnych laboratoriach
w USA i Australii. Wyniki tych badań są identyczne. Nie tylko
potwierdzają istnienie prawdziwej krwi, ale co więcej, obecność
ludzkiego DNA.

Cała figurka zostaje również prześwietlona, aby upewnić się, czy


wewnątrz niej nie ma jakichś otworów lub mechanizmów. Badania
wykazują, że w figurce nie ma nic prócz czystego gipsu. Odrębne badania
przeprowadzone przez władze kościelne potwierdziły autentyczność
wydarzenia, które według biskupa ordynariusza ma nadprzyrodzony
charakter. Figurka Pana Jezusa została umieszczona w kościele w
Cochabamba. Innym znakiem wzywającym ludzi do nawrócenia jest życie i
działalność mieszkanki Cochabamba, Cataliny (zwanej też Katyą) Rivas. W
czerwcu 1994 roku, jeden z księży z Cochabamba zwrócił się z prośbą do dr
Ricardo Castañóna, który później wezwany będzie do sprawy krwawiącej
figurki, aby zbadał przypadek kobiety, która twierdzi, że słyszy głos Jezusa i
spisuje to, co do niej mówi. Początkowo dr Castañón podchodził z wielkim
sceptycyzmem do osoby Cataliny i jej twierdzeń - wprawdzie treść pisanego
przez nią orędzia jest zgodna z nauką Kościoła, lecz może być także
owocem ludzkiej wyobraźni i talentu. Jednak powszechne zdziwienie budził
fakt, że tak wspaniałe i teologicznie głębokie słowa, mogą pochodzić od
prostej kobiety, która nie ukończyła nawet szkoły średniej i dotąd nigdy nic
nie napisała.
24 czerwca 1994 roku Catalina zostaje poddana specjalnym testom, które
polegają na zbadaniu pracy jej mózgu w czasie modlitwy. Niestety, badania te
nie przynoszą jednoznacznych wyników. Według Castañóna kobieta mówi
prawdę, lecz, jeśli słyszy głos, który dyktuje jej, co ma pisać, to
prawdopodobnie jest to tylko natchnienie lub wewnętrzna inspiracja, która
powinna być zachowana wyłącznie na jej prywatny użytek. Aby mieć
pewność, że słyszy się głos samego Boga, potrzebny jest niezbity dowód, a
tego ekspert nie znalazł. Kilka miesięcy później Katya udaje się do Conyers,
w stanie Georgia (USA), gdzie miały miejsce objawienia Matki Najświętszej.
Modląc się gorąco pod krzyżem Pana Jezusa, czuje silne pragnienie
całkowitego oddania się Jezusowi, by posługiwał się nią zgodnie z Jego wolą.
Gdy po skończonej modlitwie otwiera oczy, w miejscach, gdzie przebite są
ręce Jezusa, widzi oślepiające światło, które jak błyskawica przeszywa jej
dłonie, zadając przenikliwy ból. Po chwili światło z przebitych nóg Jezusa
przenika przez obie stopy Cataliny, pozostawiając krwawiące rany. Wreszcie,
jeszcze silniejsze promienie z boku Pana przeszywają jej bok. Catalina z
powodu ogromnego bólu pada na ziemię i wtedy słyszy głos Jezusa:

Raduj się z powodu daru, jakim cię obdarzyłem.

Jest styczeń 1996 roku. Dr Ricardo Castañón otrzymuje dowód, na który


czekał. Catalina znajduje się w szpitalu miejskim, z rozpoznaniem ran, takich
jak po przebiciu grubymi gwoźdźmi. Ricardo nie ma już żadnych wątpliwości
- Catalina otrzymała stygmaty krzyżowanego Chrystusa!

Dopiero wtedy doktor postanawia gruntownie zająć się objawieniami i


przestudiować pisane przez nią teksty. Podczas jednego ze spotkań z Katyą, 4
lipca 1996 roku, staje się świadkiem cudownego zjawiska pojawienia się
stygmatów. Tym razem jest on przy tym obecny, od początku do końca. Ma
to miejsce w pierwszy piątek miesiąca, około godziny 12 w południe.

Najpierw na czole Boliwijski pojawiają się małe krople krwi, później na


dłoniach i nogach - małe rany, które stopniowo powiększają się i zaczynają
krwawić. Ciało kobiety ogarnięte jest ogromnym bólem i wydaje się być w
agonii, która trwa aż do wieczora. Jednak na drugi dzień rano, po głębokich
ranach na czole, rękach, nogach i boku prawie nie ma śladu. Jest to
niewątpliwie czytelny znak, który czyni wiarygodnym orędzie, jakie poprzez
Catalinę Pan Jezus kieruje do całego świata.
Catalina nieustannie zapisuje Boże przesłanie dla świata. W ciągu
niecałych trzech lat powstaje osiem książek m.in. Pasja, Święta Godzina,
Wielka krucjata Miłości, Drzwi do nieba. Jezus mówi do Katyi:

Ty jesteś Moim piórem,


którym poruszam, aby
kreśliło znaki wyrażające
Moje słowa. To, co pisze
twoja ręka, pochodzi ode
Mnie i będzie powtarzane i
nagłaśniane przez innych,
tak, aż wypełni całą ziemię.

W innym miejscu, Jezus mówi:

Wieczna Miłość szuka dusz, które mogą powiedzieć nowe rzeczy o starych,
dobrze znanych prawdach. Wieczna Miłość chce stworzyć w łonie
ludzkości trybunał czystego miłosierdzia, nie sprawiedliwości. Dlatego
Moje słowa, poprzez wybrane dusze objawiają się coraz częściej w różnych
miejscach świata. Ktokolwiek korzysta i zachwyca się nimi, pomaga
również i innym czerpać z nich pożytek. Ktokolwiek ich nie rozumie, jest
nadal niewolnikiem złego ducha.

Catalina zapisuje dokładnie to, co słyszy od Pana Jezusa. W jednym ze


wstępów do Bożego orędzia pisze o sobie:

…Ja, całkowicie niegodna, grzeszna i chyba najmniej odpowiednia osoba


do tego, aby dać świadectwo o Jezusie, nagle zostałam sekretarką Pana…
nigdy nie miałam pojęcia o teologii, nawet nie czytałam Biblii (wstyd się
przyznać, że dopiero teraz zaczynam).
Orędzia Pana Jezusa, przekazywane przez Catalinę, nie zawierają nowych
prawd, ale przypominają ewangeliczne wezwanie do nawrócenia, wzywają
do przyjęcia Boga i Jego miłości oraz zachęcają do życia zgodnego z
dekalogiem, Ewangelią i nauką Kościoła katolickiego. Pan Jezus dobrowolnie
cierpiał i umarł, aby nas zbawić, a ponieważ dzisiejszy świat zdaje się o tym
zapominać, poprzez Catalinę Rivas oraz inne znaki stara się On nam o tym
przypomnieć, czy raczej – jak mówi w jednym z orędzi – zbudzić nas ze snu.
Nagłośnienie tego, co dzieje się w Cochabamba, zawdzięczamy Michaelowi
Willasee, popularnemu dziennikarzowi australijskiemu. Dostał on
zaproszenie, by zrobić reportaż na temat tych niezwykłych wydarzeń.
Dziennikarz, mimo dużego sceptycyzmu, przyjął propozycję. Szybko
zachwycił się Bożym słowem i w końcu stał się jego propagatorem na całym
świecie. Wkrótce FOX Network, jedna z największych amerykańskich sieci
informacyjnych na świecie, dowiaduje się o wielkim zainteresowaniu
Michaela objawieniami Cataliny i aranżuje dwugodzinny program na żywo,
pod tytułem

”Znaki od Boga: nauka bada wiarę”.


Data zostaje specjalnie ustalona na Wielki Piątek, w nadziei, że Catalina
będzie miała stygmaty. Jednak zamiast nich, podczas emisji otrzymuje ona
wiadomość od Jezusa:

Trwajcie w wierze, dostaniecie swój dowód w Boże Ciało, dokładnie w


południe.

Tak też się dzieje i całe to wydarzenie oglądają na żywo wszyscy


mieszkańcy Ameryki Północnej. Władze kościelne Cochabamba, z
arcybiskupem Rene Fernandezem Apaza na czele, głęboko poruszone
Bożymi znakami, przekonawszy się, że są one prawdziwe, a zarazem bardzo
istotne w ewangelizacji dzisiejszego świata, powołują organizację, Apostolat
Nowej Ewangelizacji, która zajmuje się rozpowszechnianiem Bożego orędzia.
Pierwsze wydanie dzieł boliwijskiej stygmatyczki w języku hiszpańskim,
pojawia się w 1997 roku. W 2000 roku wychodzi wydanie Przetłumaczone na
język angielski. Wszystkie orędzia poprzedzone są listem biskupa Apazy o
następującej treści:
Przeczytaliśmy książki Cataliny i jesteśmy przekonani, że jedynym
ich celem jest, aby prowadzić nas wszystkich drogą ducha, zapoczątkowaną
w Ewangelii. Książki te, również podkreślają wyjątkowe miejsce Maryi
Dziewicy, naszego Modelu w naśladowaniu i podążaniu za Jezusem
Chrystusem, Matki, której powinniśmy się powierzyć z całkowitym
zaufaniem i miłością. W odnowie miłości i oddania Kościołowi Świętemu,
książki te pokazują nam, jak powinien postępować prawdziwie wierzący
chrześcijanin. Z tych wszystkich względów, wyrażam zgodę na ich wydanie
i dystrybucję oraz polecam je jako materiał do medytacji oraz duchowego
ukierunkowania, w celu odpowiedzi na Boże wezwanie, aby ratować dusze,
poprzez pokazywanie, że Jezus jest Bogiem żywym, pełnym miłosierdzia i
miłości.

Wszystkie teksty są dostępne również za pośrednictwem internetu, pod


adresem www.grancrusada.org w języku hiszpańskim oraz
www.greatcrusade.org w języku angielskim.

Z niecierpliwością czekamy, kiedy pojawi się strona w języku polskim,


aby wszyscy rodacy mogli w pełni czerpać z tego źródła Bożej mądrości i
miłości.

Monika i Tomek Skawińscy


ŚWIADECTWO

Chrystus
czeka na ciebie
Przeżyłam coś wyjątkowego podczas czytania książki „Pasja”,
napisanej przez boliwijską stygmatyczkę Catalinę Rivas. Książka ta
jest zapisem słów samego Jezusa o Jego męce i śmierci.

Po przeczytaniu tej książki pewne stare i dobrze znane prawdy nagle


dotarły do mnie w sposób zaskakująco nowy. Mój zachwyt nad głębią i
pięknem słów Chrystusa był ogromny. Czułam się jak ktoś, kto nigdy nie
widział kwiatów i nagle w jakiś tajemniczy sposób znalazł się w
pomieszczeniu z tysiącem róż o nieznanym mu dotąd zapachu. Miałam
wrażenie, że jestem jak widz, przed którym odsłoniła się kurtyna. Teraz
myślę, że poprzez tę lekturę doświadczyłam czegoś absolutnie niezwykłego,
jakby dotyku samego Boga. W książce Pasja, Chrystus, oprócz
przedstawienia obrazu swojej męki, dzieli się z nami także swoimi osobistymi
przeżyciami wydarzeń np. z Ogrodu Oliwnego, Wieczerzy Paschalnej, czy
ostatnich chwil na krzyżu. Dzięki Jego słowom uświadomiłam sobie ogrom
tajemnicy Eucharystii. Zawsze wierzyłam w obecność Jezusa w Komunii św.,
ale myślę, że tak naprawdę do końca nie zdawałam sobie z tego sprawy. Po
przeczytaniu słów Jezusa:

Jak wiele godzin i nocy, będę musiał spędzić samotnie w tabernakulum?

- coś we mnie drgnęło i nagle uświadomiłam sobie, że Eucharystia to przecież


sam Jezus, pełen uczuć i pragnień. Czy można lekceważyć tę prawdę i nie
przychodzić do Jezusa, aby być razem z Nim i trwać w Jego bliskości przed
Najświętszym Sakramentem?

Zrobiło mi się żal, że my chrześcijanie jakoś dziwnie tej prawdy ani nie
rozumiemy, ani nie doceniamy. Wtedy zrodziło się we mnie pragnienie,
żeby we wszystkich kościołach świata, organizować nieustanną adorację
Najświętszego Sakramentu, tak, aby w kościele przebywała zawsze choćby
jedna osoba, która służyłaby naszemu Bogu swoim schronieniem, dawała
Mu odpoczynek i osładzała gorycz samotności. Czyż nie jesteśmy tego
winni Chrystusowi, po tym wszystkim, co dla nas zrobił? Zrozumiałam
zachowanie ojca Pio, który ani na krok nie odstępował Najświętszego
Sakramentu. Teraz wiem, że przystępując do sakramentu Eucharystii,
powinniśmy nie tyle szukać naszego szczęścia, co czynić to dla radości,
którą przeżywa Chrystus, gdy całkowicie Mu się ofiarowujemy. To przykre,
ale naprawdę wiele osób przystępuje do Komunii św. po to, by coś
otrzymać, a tylko niektórzy myślą o tym, by prawdziwie się Jezusowi
ofiarować.
Wielu idzie do spowiedzi i przystępuje do Komunii św. tylko z okazji
wielkich świąt. Przez większą część roku żyją w stanie grzechu, duchowej
śmierci, braku łaski uświęcającej, a wtedy są manipulowani przez siły zła.
Nie idąc do spowiedzi i Komunii św. sami pozbawiają się bezcennych
darów duchowych, bez których człowiek nigdy nie będzie szczęśliwy. Są
niestety i tacy, którzy przyjmują Komunię św. po popełnieniu grzechu
ciężkiego. W ten sposób jeszcze bardziej pogrążają się w niewoli szatana.
Czytamy w Piśmie św.:

Kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie... wyrok sobie spożywa
i pije. Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też
pomarło. (1 Kor 11, 27a, 29b-30)

Nagle dotarło do mnie, jak ogromna jest miłość Boża i jak bardzo
Chrystus potrzebuje naszej miłości. On, Bóg, Stwórca wszystkiego, co żyje,
nazwał Sam Siebie Boskim Żebrakiem miłości:

Dajcie jałmużnę miłości Boskiemu Żebrakowi, który pragnie was, woła


was i czeka na was.
Po tym wszystkim, co Chrystus dla nas zrobił, teraz nagle przyszło Mu
być żebrakiem wyciągającym rękę po okruchy ludzkiej miłości.

O umiłowane dusze, gdybyście wiedziały, jak łatwo jest pocieszyć, dać


schronienie i spoczynek Bogu… Bóg, który kocha was nieskończoną
miłością po uwolnieniu was z więzów grzechu, zasadził w was łaskę Bożego
powołania. On przeniósł was w tajemniczy sposób do ogrodu radości i
zachwytów. Ten Bóg, wasz Zbawca, stał się waszym Oblubieńcem… Ach!
Te dusze zgromadzone przy Mnie, będą bajecznym ogrodem, w którym
każda roślina wypuszcza inny kwiat, ale wszystkie zachwycają Mnie swoim
zapachem. Moje Ciało będzie słońcem, które daje im życie. Niektóre z nich
będą Mnie pocieszać, do innych przyjdę, aby znaleźć w nich schronienie, w
jeszcze innych odpocznę…

O Chryste, jakże chciałabym być bajecznym kwiatem, w ogrodzie Twoich


rozkoszy! Chrystus nieustannie uświadamia nam, że ten ziemski świat nigdy
nie da nam prawdziwego szczęścia, bo prawdziwe szczęście może odnaleźć
tylko ten, kto rzeczywiście szczerze rozkochał się w Bogu. Jestem
przekonana, że Jezus Chrystus również na twojej drodze życia postawił ludzi,
wydarzenia lub rzeczy, które rzucą nowe światło na stare prawdy i pomogą ci
zrozumieć ich istotę i głębię. Bóg, który zna nasze serca, szuka sposobów,
aby nas budzić z letargu ducha i czyni wszystko, abyśmy mogli Go odnaleźć i
zakochać się w Nim. Musimy mieć jednak oczy i uszy szeroko otwarte,
zdobywać się na nieustanny trud modlitwy i życie wiarą na co dzień.

Monika
Eucharystia
na nowo odkryta
Gdy Kościół sprawuje Eucharystię, pamiątkę śmierci i
zmartwychwstania swojego Pana, to centralne wydarzenie zbawienia
staje się rzeczywiście obecne i «dokonuje się dzieło naszego
Odkupienia». Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla
zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca,
dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo
w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. W ten sposób każdy wierny
może w niej uczestniczyć i korzystać z jej niewyczerpanych owoców
(Jan Paweł II, Encyklika o Eucharystii, 11)

Poprzez mistyczne doświadczenia spisane przez Catalinę Rivas,


boliwijską stygmatyczkę, Pan Jezus i Matka Boża pragną nauczyć nas
owocnie uczestniczyć w tym największym wydarzeniu naszego zbawienia,
które uobecnia się w czasie każdej Mszy św.

Oto fragmenty zapisków Cataliny:


W święto Zwiastowania, kiedy weszłam do kościoła na Mszę św.,
arcybiskup i księża wychodzili już z zakrystii. Matka Boża powiedziała do
mnie swoim delikatnym, słodkim, kobiecym głosem:

Dzisiaj jest dzień nauki dla ciebie. Pragnę, abyś się mocno skupiła na tym,
czego doświadczysz, ponieważ będziesz dzielić się tym z całą ludzkością.

Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę był chór pięknych głosów,


śpiewający z oddali. Chwilami muzyka zbliżała się, a potem oddalała, tak
jak szmer wiatru. Arcybiskup rozpoczął Mszę św. i kiedy doszedł do aktu
pokuty, Maryja powiedziała:

Z głębi serca proś Pana, aby przebaczył ci grzechy, którymi Go obraziłaś.


W ten sposób będziesz mogła godnie uczestniczyć w tym przywileju, jakim
jest Msza św.

Pomyślałam:

Jestem przecież w stanie łaski uświęcającej, nie dalej jak wczoraj


wyspowiadałam się.

Matka Boża odpowiedziała:

Myślisz, że od wczoraj nie obraziłaś Pana? Pozwól, że przypomnę ci parę


wydarzeń. (...) A ty mówisz, że nie zraniłaś Boga? Przyszłaś na ostatnią
chwilę, kiedy celebransi wychodzili w procesji odprawiać Mszę... i
zamierzasz uczestniczyć w Niej bez wcześniejszego przygotowania...
Dlaczego wy wszyscy przychodzicie na ostatnią chwilę? Powinniście
przychodzić wcześniej, aby pomodlić się i poprosić Pana, aby zesłał
Swojego Ducha Świętego, by Ten mógł obdarzyć was pokojem i oczyścić od
ducha tego świata, od waszych niepokojów, problemów i rozproszenia. On
czyni was zdolnymi przeżyć ten tak święty moment. Przecież to jest
największy z cudów. Przyszliście przeżywać moment, kiedy Najwyższy Bóg
daje swój największy dar, a nie umiecie tego docenić.

Ponieważ był to dzień świąteczny, w kościele rozbrzmiała Chwała na


wysokości. Matka Boża powiedziała:
Uwielbiaj i błogosław z całej swojej miłości Świętą Trójcę, uznając, że
jesteś jednym z Jej stworzeń.

Nastąpił moment Liturgii Słowa i Maryja kazała mi powtórzyć:

Panie, dzisiaj chcę słuchać Twojego Słowa i przynieść obfity owoc. Proszę,
aby Twój Duch Święty oczyścił wnętrze mojego serca, aby Twoje Słowo
wzrastało i rozwijało się w nim.

Potem Najświętsza Panna powiedziała:

Chcę, abyś uważała na czytaniach i na całej homilii. Pamiętaj, o tym, co


mówi Biblia, że Słowo Boże nie wraca dopóki nie wyda plonu. Jeśli
będziesz pilnie słuchać, część z tego, co usłyszysz pozostanie w tobie.
Powinnaś spróbować przywoływać przez cały dzień te słowa, które zrobiły
na tobie wrażenie. Czasem, to mogą być dwa wersy, innym razem lektura
całej Ewangelii, a czasem tylko jedno słowo. Smakuj je przez resztę dnia, a
stanie się ono częścią ciebie. Życie zmienia się, jeśli pozwoli się, aby Słowo
Boże przemieniało osobę.

Chwilę później, nastąpiło ofiarowanie i Matka Boża powiedziała:

Módl się w ten sposób: „Panie, ofiarowuję Ci się cała, taka, jaką jestem,
wszystko, co mam i co mogę. Wszystko wkładam w Twoje ręce. Boże
Wszechmogący, przez zasługi Twojego Syna, przemień mnie. Proszę Cię,
za moją rodzinę, dobrodziejów, za wszystkich ludzi, którzy walczą przeciw
nam, za tych, którzy polecali się moim modlitwom”.

Nagle z ławek zaczęły się podnosić jakieś postacie, których wcześniej nie
widziałam. Wyglądało to tak, jakby ze strony każdej osoby obecnej w
katedrze, wstała inna osoba. Wkrótce nawa główna zapełniła się młodymi,
pięknymi ludźmi. Byli ubrani w lśniąco białe szaty. Matka Boża
powiedziała:

Patrz. To są Aniołowie Stróże każdej z osób, która znajduje się w kościele.


To właśnie w tym momencie twój Anioł Stróż zanosi twoje dary i prośby
przed ołtarz Pana.
Ich rysy twarzy były bardzo piękne, niemal kobiece, zaś wzrost, budowa
ciała oraz ręce – męskie. Nagie stopy nie dotykały ziemi. Część z nich niosła
jakby złotą misę z czymś, co promieniowało czystym, złotym światłem.
Najświętsza Panna powiedziała:

To są Aniołowie Stróże tych ludzi, którzy ofiarują Msze św. w wielu


intencjach, i którzy są świadomi tego, co znaczy ta celebracja. Oni mają
coś do ofiarowania Panu. Ofiaruj siebie w tym momencie... podaruj swoje
żale, bóle, nadzieje, smutki, radości, prośby. Pamiętaj, że Msza św. ma
nieskończoną wartość. Z tego względu, bądź hojna w ofiarowywaniu i w
prośbach.

Za pierwszymi Aniołami, postępowali następni, którzy mieli puste ręce.


Matka Boża powiedziała

To są Aniołowie Stróże ludzi, którzy są tutaj, ale nigdy nic nie ofiarują. Nie
są zainteresowani przeżywaniem każdego momentu Mszy św. i nie mają
daru do zaniesienia przed ołtarz Pana.

Na końcu procesji szli Aniołowie, którzy byli dosyć smutni, z rękami


splecionymi do modlitwy, ale ze spuszczonym wzrokiem.

To są Aniołowie Stróże ludzi, którzy są tutaj, ale którzy przyszli z


obowiązku, bez pragnienia uczestniczenia we Mszy św. Aniołowie idą dalej
smutni, ponieważ nie mają nic do złożenia na ołtarzu, poza własnymi
modlitwami. (...) Nie zasmucaj swojego Anioła Stróża. Proś o wiele, nie
tylko dla siebie, ale dla wszystkich. Pamiętaj, że ofiara, która najbardziej
podoba się Panu, to ta, gdy samą siebie ofiarujesz jako ofiarę całopalną,
tak, aby Jezus mógł przemienić ciebie przez Swoje zasługi. Co możesz
ofiarować Ojcu sama z siebie? Nicość i grzech. Ojcu podobają się ofiary
połączone z zasługami Jezusa.

Nastąpił końcowy moment prefacji i kiedy wierni odmawiali: „Święty,


Święty, Święty”, nagle wszystko, co znajdowało się z tyłu celebransów,
zniknęło. Po lewej stronie, za arcybiskupem pojawiły się tysiące Aniołów.
Ubrani byli w tuniki podobne do białych szat kapłanów czy ministrantów.
Wszyscy oni uklękli z rękoma złożonymi do modlitwy i skłaniali głowy,
oddając Bogu cześć. Słychać było piękną muzykę, tak jakby liczne chóry
różnymi głosami śpiewały unisono razem z ludźmi: „Święty, Święty,
Święty”.

Nastąpił moment Konsekracji, cudu nad cudami. Za arcybiskupem


pojawił się tłum ludzi. Wszyscy mieli na sobie tuniki w kolorach
pastelowych. Ich twarze były promienne, pełne radości. Mogłoby się komuś
wydawać (nie umiem powiedzieć dlaczego), że byli ludźmi w różnym
wieku, ale ich twarze miały szczęśliwy wyraz i były bez zmarszczek.
Klęknęli, podobnie jak przy śpiewie „Święty, Święty, Święty”.
Matka Boża powiedziała:

To są wszyscy święci i błogosławieni. Pomiędzy nimi są dusze twoich


krewnych, którzy już cieszą się oglądaniem Boga.

Potem zobaczyłam Matkę Bożą, dokładnie po prawej stronie arcybiskupa,


krok za celebransem. Była zawieszona lekko nad podłogą, klęczała ubrana w
jasną, przeźroczystą, ale jednocześnie świetlaną niczym woda krystaliczną
tkaninę. Najświętsza Panna, ze złożonymi rękoma, spoglądała uważnie i z
szacunkiem na celebransa. Mówiła do mnie stamtąd, ale cicho, prosto do
serca, nie patrząc na moją twarz:

Dziwi cię, że widzisz mnie stojącą za arcybiskupem, nieprawdaż? Tak


właśnie powinno być... Z całą miłością, jaką mój Syn mi daje, nigdy nie dał
mi godności, jaką obdarzył kapłanów – daru kapłaństwa do uobecniania
codziennego Cudu Eucharystii. Z tego powodu, czuję głęboki szacunek dla
księży i dla cudu, jaki Bóg czyni przez ich posługę. To właśnie zmusza
mnie do klęknięcia tutaj, za nimi.

Przed ołtarzem pojawiły się cienie ludzi w szarych kolorach ze


wzniesionymi rękoma. Maryja powiedziała:

To są błogosławione dusze czyśćcowe, które czekają na wasze modlitwy,


aby dokonało się ich oczyszczenie. Nie przestawajcie wstawiać się za nimi.
Oni modlą się za was, ale nie mogą modlić się za siebie. To wy macie się za
nich modlić, aby pomóc im wydostać się z czyśćca, aby mogli być z Bogiem
i cieszyć się wiecznie Jego obecnością.

Maryja dodała:
Teraz widzisz, że jestem tutaj cały czas. Ludzie udają się na pielgrzymki,
szukając miejsc, gdzie się objawiłam. To dobrze, ze względu na łaski, które
tam otrzymają. Ale podczas żadnego z objawień, w żadnym innym miejscu,
nie jestem bardziej obecna, niż w czasie Mszy św. Zawsze mnie znajdziesz u
stóp ołtarza, gdzie odprawia się Eucharystię. U stóp tabernakulum trwam z
Aniołami, ponieważ jestem zawsze z Jezusem.

Widząc to piękne oblicze Matki oraz wszystkich innych z


promieniującymi twarzami, złączonymi rękoma, czekających na cud, który
powtarza się nieustannie, czułam się jakbym była w samym niebie.
I pomyśl, że są ludzie, którzy w
tym momencie są rozproszeni na
rozmowie. Przykro mi to mówić,
ale wiele osób stoi z założonymi
rękoma, tak jakby składali hołd
Panu, jak równy równemu sobie.
Powiedz wszystkim ludziom, że
człowiek nigdy nie jest bardziej
człowiekiem, niż kiedy upada na
kolana przed Bogiem.
Celebrans wypowiedział słowa Konsekracji. Choć był człowiekiem
normalnego wzrostu, nagle zaczął rosnąć i wypełniać się nadnaturalnym
światłem, które otoczyło go i przybrało na sile wokół twarzy. Z tego
powodu nie mogłam dostrzec jego rysów. Kiedy podniósł Hostię,
zobaczyłam jego ręce. Na ich wierzchniej stronie miał jakieś znaki, które
emanowały światłem. To był Jezus! W tym momencie Hostia zaczęła rosnąć
i stała się wielka. Na Niej ukazała się cudowna twarz Jezusa spoglądającego
na swój lud. Instynktownie chciałam skłonić głowę, ale Matka Boża
powiedziała:

Nie patrz na dół. Podnieść swój wzrok i kontempluj Go. Wpatruj się w
Niego i powtarzaj modlitwę z Fatimy: „Panie, wierzę, adoruję, ufam i
kocham Ciebie. Proszę o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą, nie
adorują, nie ufają i nie kochają Ciebie” (...) Teraz powiedz Mu, jak bardzo
Go kochasz i składaj hołd Królowi królów.

Wydawało mi się, że byłam jedyną osobą, na którą patrzył z ogromnej


Hostii, ale zrozumiałam, że On w ten sposób, tj. z bezgraniczną miłością,
patrzy na każdą osobę. Celebrans położył na ołtarzu Hostię i natychmiast
wrócił do normalnych rozmiarów. Kiedy wypowiedział słowa konsekracji
wina, pojawiła się światłość, ściany i sufit kościoła zniknęły. Wtedy
zobaczyłam zawieszonego w powietrzu Jezusa ukrzyżowanego. Byłam w
stanie kontemplować Jego twarz, pobite ramiona i pokaleczone ciało.
Z prawej strony piersi miał ranę, z której wytryskiwała krew w lewym
kierunku, oraz coś, co przypominało wodę, ale było bardzo błyszczące, w
prawym kierunku. Wyglądało to jak strumienie światła spływające na
wiernych. W tym momencie Matka Boża powiedziała:

To jest cud nad cudami. Pan nie jest skrępowany ani czasem ani
miejscem. W momencie Konsekracji całe zgromadzenie jest zabierane do
stóp Kalwarii w chwili ukrzyżowania Jezusa.

Kiedy mieliśmy odmawiać Ojcze nasz, Jezus, po raz pierwszy podczas


celebracji, odezwał się do mnie:

Poczekaj, chcę, abyś modliła się z najgłębszego wnętrza, z jakiego tylko


możesz wołać. Przypomnij sobie osobę czy osoby, które najbardziej cię w
życiu zraniły i wyrządziły ci krzywdę, tak abyś mogła objąć je swoim
sercem i powiedzieć im: „W imię Jezusa Chrystusa przebaczam wam i
życzę pokoju. W imię Jezusa, proszę, abyście mi przebaczyli i życzyli
pokoju”. Jeśli osoba zasłużyła na ten pokój, otrzyma go i poczuje się lepiej.
Jeśli nie jest w stanie otworzyć się na niego, to powróci on do twojego
serca. Ale nie chcę, abyś otrzymywała czy ofiarowała pokój, kiedy nie
jesteś w stanie przebaczyć i doświadczyć go najpierw w swoim sercu.
Uważaj, co czynisz

– mówił Pan Jezus –

powtarzasz w Ojcze nasz: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy


naszym winowajcom”. Jeśli możesz przebaczyć, ale nie możesz zapomnieć,
jak mówi wiele osób, stawiasz warunki Bożemu przebaczeniu. Mówisz:
„Przebacz mi tylko tak, jak ja jestem w stanie przebaczyć, ale nie więcej”.

Arcybiskup powiedział: „obdarz nas pokojem i jednością”, a potem


„pokój Pański niech zawsze będzie z wami”. Nagle zobaczyłam, że
pomiędzy niektórymi ludźmi, którzy przekazywali sobie znak pokoju,

znajdowało się bardzo intensywne światło. Prawdziwie odczułam uścisk


Jezusa w tym świetle. To On uścisnął mnie dając mi Swój pokój, ponieważ
w tym momencie byłam w stanie przebaczyć i wyrzucić z mojego serca
wszystkie żale wobec innych ludzi. Jezus pragnie dzielić ten moment
radości, objąć nas i życzyć Swojego pokoju. Nastąpił moment Komunii św.
celebransów. Kiedy arcybiskup przyjął Komunię św., Matka Boża
powiedziała:

Powtarzaj ze mną: „Panie, błogosław kapłanom, pomóż im, oczyść ich,


kochaj ich, opiekuj się nimi i wspieraj ich Swoją Miłością”.

Ludzie zaczęli opuszczać ławki, aby przystąpić do Komunii św. Nastąpił


wielki moment spotkania. Pan powiedział do mnie:

Poczekaj chwilę, chcę, abyś coś zobaczyła.

Wewnętrzny impuls kazał mi skierować wzrok na pewną osobę, która


wyspowiadała się przed Mszą św. Kiedy ksiądz umieścił Świętą Hostię na
jej języku, blask światła, podobnego do czystego złota, przeszedł przez tę
osobę, najpierw przez jej plecy, potem otoczył ją z tyłu, następnie dookoła
jej ramion, a na końcu dookoła głowy. Pan powiedział:

Oto jak raduję się obejmując duszę, która przychodzi z czystym sercem,
aby Mnie przyjąć.

Głos Jezusa był głosem szczęśliwej osoby. Kiedy poszłam przyjąć Komunię
św., Jezus powiedział do mnie:

Ostatnia Wieczerza była momentem największej bliskości ze Mną. W tej


godzinie miłości, ustanowiłem coś, co mogło być pojęte, jako największy
akt obłędu w oczach człowieka – uczyniłem Siebie więźniem Miłości,
ustanowiłem Eucharystię. Chciałem pozostać z wami do końca świata,
ponieważ Moja Miłość nie mogła znieść, że zostalibyście sierotami, wy,
których kocham bardziej niż własne życie.

Wróciłam na swoje miejsce i uklęknęłam. Pan powiedział:

Słuchaj.

Chwilę później usłyszałam modlitwę siedzącej przede mną kobiety, która


właśnie przyjęła Komunię św. Jezus powiedział smutnym głosem:

Słyszałaś jej modlitwę? Ani razu nie powiedziała, że Mnie kocha. Ani razu
nie podziękowała Mi za dar, jaki jej dałem, zniżając Swoją Boskość do jej
biednego człowieczeństwa po to, by przyciągnąć ją do Siebie. Ani razu nie
powiedziała: „dziękuję Ci, Panie”. To była litania próśb. I tak robią
prawie wszyscy, którzy przychodzą Mnie przyjąć. Umarłem z miłości i
zmartwychwstałem. Z miłości czekam na każdego z was i z miłości zostaję z
wami.... Ale wy nie zdajecie sobie sprawy, że potrzebuję waszej miłości.
Pamiętajcie, że jestem Żebrakiem Miłości w tej wzniosłej dla duszy
godzinie.
„Powinniście przewyższać w
cnocie Aniołów i Archaniołów,
ponieważ oni nie mają radości
przyjmowania Mnie jako
pokarmu, jak to jest w waszym
przypadku. Oni piją kroplę ze
źródła, wy, którzy posiadacie
łaskę przyjmowania Mnie,
macie cały ocean.”

Kiedy celebrans miał udzielać błogosławieństwa, Matka Boża powiedziała:

Bądź uważna... Robisz jakiś stary znak, zamiast Znaku Krzyża. Pamiętaj,
że to błogosławieństwo może być ostatnie, jakie otrzymujesz z rąk kapłana.
Kiedy wychodzisz z kościoła, nie wiesz, czy umrzesz, czy nie. Nie wiesz, czy
będziesz miała okazję otrzymać błogosławieństwo od innego kapłana. Te
konsekrowane ręce dają tobie błogosławieństwo w Imię Świętej Trójcy.
Dlatego zrób Znak Krzyża z szacunkiem, tak jakby to miał być ostatni w
twoim życiu.

Jezus poprosił mnie, abym została z nim kilka minut po zakończeniu Mszy
św. Powiedział:

Nie wychodź w pośpiechu, kiedy Msza jest skończona. Zostań na moment


w Moim towarzystwie, ciesz się nim i pozwól Mi cieszyć się twoim.

Zapytałam Go:

Panie, jak długo zostajesz z nami po Komunii? Odpowiedział: Przez cały


czas, póki ty chcesz zostać ze Mną. Jeśli będziesz mówić do Mnie przez cały
dzień, zwracając się do Mnie w czasie wypełniania swoich obowiązków,
będę cię słuchał. Jestem zawsze z tobą. To ty Mnie opuszczasz. Wychodzisz
po Mszy św. i uważasz, że obowiązek się skończył. Nie pomyślisz, że
chciałbym dzielić twoje życie rodzinne z tobą, przynajmniej w Dniu
Pańskim (...) Czytam nawet największe sekrety ludzkich serc i umysłów.
Ale cieszę się, gdy Mi mówisz o swoim życiu, gdy pozwalasz Mi
uczestniczyć w nim jako członkowi rodziny czy najbliższemu przyjacielowi.
O, jak wiele łask człowiek traci, nie zostawiając Mi miejsca w swoim życiu!

Jezus powiedział:

Powinniście przewyższać w cnocie Aniołów i Archaniołów, ponieważ oni


nie mają radości przyjmowania Mnie jako pokarmu, jak to jest w waszym
przypadku. Oni piją kroplę ze źródła, wy, którzy posiadacie łaskę
przyjmowania Mnie, macie cały ocean.

Inna rzecz, o której Pan mi powiedział z bólem, dotyczyła ludzi, którzy


spotykają się z Nim z przyzwyczajenia. Ta rutyna sprawia, że niektórzy
ludzie są tak obojętni, iż nie mają nic do powiedzenia Jezusowi, kiedy
przyjmują Go w Komunii św. Powiedział również, że jest wiele dusz
konsekrowanych, które utraciły swój entuzjazm bycia zakochanym w Panu i
traktują swoje powołanie jak zawód. Potem Jezus mówił o owocach, które
muszą się pojawić po każdej Komunii św., którą przyjmujemy. Zdarza się,
że są ludzie, którzy przyjmują codziennie Pana, spędzają wiele godzin na
modlitwie i wykonują liczne dzieła, ale mimo to nie dokonuje się przemiana
ich życia. Dary, jakie otrzymujemy w Eucharystii powinny przynieść owoce
nawrócenia wyrażające się w postawie i czynach miłosierdzia wobec braci i
sióstr.

Catalina Świecka Misjonarka Eucharystycznego


Serca Jezusa (tłum. i oprac. Maria Zboralska)
W Eucharystii czeka Jezus
„W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro
duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i
Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i
ożywiające Ciało daje życie ludziom.”
(Sobór Watykański II, Presbyterorum ordonis, dekret o posłudze i życiu kapłanów, 5)

Naglące wezwanie:
pomóc umierającym
W poprzednim numerze drukowaliśmy fragmenty zapisków
boliwijskiej stygmatyczki, Cataliny Rivas (Katyi), w których przekazała ona
światu objawienia Jezusa i Maryi na temat Eucharystii.
Wielu osobom pomogło to owocniej przeżywać Mszę św.
Tym razem publikujemy niezwykłą wizję Cataliny dotyczącą chwili śmierci jej
mamy. W widzeniu Katya zobaczyła siebie i zebranych wokół łóżka konającej
oraz wszystko, co działo się w tym dniu.

Dziesięć dni po śmierci mojej mamy, kiedy kończyłam poranną


modlitwę, Jezus poprosił mnie, abym pozostała jeszcze kilka minut w
pokoju. Nagle, jak w filmie, przed moimi oczami przesunęły się sceny, które
się wówczas wydarzyły.

Ostatnia droga
Mama leżała w swoim łóżku. Właśnie z bratem położyliśmy ją na
prawym boku. Kiedy wycierałam krew, która leciała jej z nosa, skierowała
wzrok ponad moją głowę, w kierunku okna. Chwyciła mocno moją rękę i
powiedziała: Chcę, abyś została ze mną. - Boisz się, mamo? - zapytałam ją
zaniepokojona. - Nie, nie boję się, ale chcę, abyś została ze mną.
W tym momencie zobaczyłam ludzi, którzy stanęli za nami, po prawej
stronie chorej. Rozpoznałam św. Józefa, św. Antoniego Padewskiego, św.
Różę z Limy, św. Dominika Guzma i św. Sylwestra. Obok nich stał
przystojny młodzieniec „Leopold" - Anioł Stróż mamy. Modlił się na klęcz-
kach i jednocześnie czule głaskał chorą po głowie. Modlili się także inni
zebrani: mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy około 40 osób.

Jeden z młodych mężczyzn, ubrany w białą albę, trzymał w rękach małą,


złotą czaszę i czynił coś na kształt kadzenia - wkładał ręce w misę i
wydobyty w ten sposób dym kierował ku górze. Tym gestem sprawiał
wrażenie, że przeszkadza złym duchom zbliżyć się do umierającej. Młody
mężczyzna poruszał ustami, jakby odmawiał jakąś modlitwę. Potem
przełożył naczynie do drugiej ręki i ponownie wykonał gest przypominający
kadzenie. Chodził dookoła wszystkich osób zgromadzonych wokół łóżka.
Byłam zaskoczona tak dużą liczbą zebranych. Jezus zwrócił się do mnie i
wyjaśnił mi:

To są jej święci patronowie oraz dusze, którym pomogła osiągnąć


zbawienie poprzez swoje modlitwy i cierpienia. Przybyli teraz towarzyszyć j
ej w ostatniej drodze, choć nawet ich nie znała.

Kiedy położyliśmy mamę na drugim boku, by ją przebrać, powiedziała:


Już czas, abym z nimi poszła i spojrzała przez moje ramię. Zaśpiewaliśmy
psalm, a ona powtarzała za nami. Z jej oczu można było wyczytać
zdumienie, tak jakby kontemplowała coś, czego nie sposób wyrazić sło-
wami. Poprosiła, abyśmy włączyli światło. Zrobiliśmy tak, choć
wiedzieliśmy, że jej spojrzenie wykracza już poza ziemskie granice. Ścisnęła
mocno moją dłoń i powiedziała: Święty Boże, teraz!... Święty Boże... teraz!
Pomyślałam, że chce mnie w ten sposób zachęcić do powtarzania krótkiej
modlitwy: Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się
nad nami i nad całym światem! Wypowiedziała kilkakrotnie słowa tej
modlitwy, a po chwili rzekła naglącym głosem: Muszę już iść... Zaczęła
poruszać nogami, tak jakby gdzieś szła i na koniec zawołała: Nie zatrzymuj-
cie mnie! Po czym jeszcze raz powtórzyła Święty Boże, Święty Mocny....
zmiłuj się nade mną i nad całym światem.

Wspólnie z wszystkimi bliskimi, którzy zebrali się w ostatniej godzinie


wokół mamy, odmawialiśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia. W tym
czasie konająca zanosiła własne modlitwy, z naciskiem powtarzając: Ojcze,
mojego ducha! Teraz! ... Teraz! ... Zaczęliśmy więc mówić: Ojcze, w Twoje
ręce powierzam mojego ducha, wierząc, iż to właśnie zdanie mama chciała
powiedzieć. Powtórzyła nasze słowa, dając do zrozumienia, że dobrze
odczytaliśmy jej intencje.
Zobaczyłam, że za nami, po lewej
stronie chorej, zjawiła się inna grupa
osób. Wśród nich rozpoznałam
mojego ojca, jedną z babć, ciocię,
która mieszkała z nami. Przybyli też
inni ludzie, ale ich twarzy nie
widziałam wyraźnie. Byłam oszo-
łomiona tym, co zobaczyłam, ale
jednocześnie starałam się skupić na
mamie. Nagle światło padło przed
nią i zobaczyłam chór Aniołów,
którzy śpiewając, schodzili z
wysokości niebieskich. Ustawili się
w dwóch rzędach, a kiedy zbliżyli
się do nas, rozdzielili się, tworząc
krąg wokół zebranych. Była to
bardzo uroczysta chwila. W tym
momencie mama powiedziała, jakby
zwracając się do osób, które
przybyły towarzyszyć jej w ostatniej
drodze: Poczekajcie, muszę najpierw
zobaczyć Matkę Bożą! Mój brat
powiedział: Mamo, Jezus jest tutaj.
Czeka już na ciebie... Powiedział tak,
ponieważ wcześniej mama
wspomniała, że widzi Jezusa. Odpo-
wiedziała: Muszę jeszcze zobaczyć
Maryję. Wiele razy słyszała bowiem,
że Maryja przychodzi po dusze tych,
którzy w godzinie śmierci
odmawiają różaniec. Podaliśmy
mamie obrazek Matki Bożej Wspo-
możenia Wiernych, myśląc, że o to
właśnie prosiła. Nagle powiedziała:
Widzę Ją tam; jest tam... uciekajmy
się do Mamity (Mamusi)! Musimy
prosić Ją o przebaczenie...
Czułe objęcie Matki
W tym momencie zobaczyłam Matkę Bożą schodzącą z niebios.
Unosząc się nad ziemią, stanęła na wysokości stóp umierającej.
Zobaczyłam, jak Maryja wyciąga swoje ręce w kierunku chorej. Mama
także wyciągnęła swoje tak, jakby chciała otrzymać coś lub dotknąć czegoś.
Matka Boża podała jej rękę. Wówczas mama straciła świadomość, a po
chwili oddała ostatnie tchnienie.

Kiedy jeszcze głowa zmarłej opierała się na moich rękach, pomyślałam,


że całe widzenie zaraz zniknie. Byłam jednak świadkiem, jak nagle dusza
mamy oddziela się od ciała i unosi nad ziemią. Następnie zbliżyła się do
Matki Bożej, która wręczyła jej białą suknię, dopasowując rozmiar do
koszuli nocnej, którą mama miała na sobie. Zobaczyłam natychmiast mamę
ubraną w tę sukienkę. Twarz Maryi wyrażała wielką łagodność.
Uśmiechnęła się i objęła mamę. Ta także uściskała Matkę Bożą i oparła swą
głowę na Jej ramieniu. Na koniec obie wzniosły się do nieba wraz z
osobami, które je otaczały. Pokój opustoszał prawie całkowicie. Wreszcie
na znak św. Józefa św. Sylwester pobłogosławił nam, a potem obaj zniknęli.

Jezus powiedział uroczyście:


Opowiedz o tym światu, aby wszyscy ludzi cenili daną łaskę bycia przy
umierających, którzy odchodzą z tego świata wspomagani przez Niebiosa.
Zaangażowanie musi być całkowite, ponieważ w takiej chwili część nie-
bios jest obecna w pokoju. W tym momencie bowiem Bóg nawiedza to
miejsce.

Kiedy skończyło się widzenie, uklękłam i płacząc, podziękowałam


Bogu, że dał tę łaskę i pozwolił mi zobaczyć ten cud. Dzisiaj mówię o tym
światu, byśmy wszyscy zdali sobie sprawę z wagi momentu śmierci i byli
świadomi obowiązku, jaki na nas spoczywa wobec umierających. Nasza
pomoc w godzinie śmierci jest potrzebna, by mogli oni rozpocząć
szczęśliwie drogę ku wieczności Bożej miłości.
Zapewnić duszy pokój
Parę dni później, kiedy odmawiałam koronkę do Bożego Miłosierdzia,
usłyszałam głos Jezusa:

Zwróć uwagę na to, co będziesz widzieć. Nie lękaj się, konieczne jest
bowiem, abyś to zobaczyła.

Ujrzałam salę szpitalną, w której znajdował się mężczyzna w wieku


około 50-65 lat (nie mogłam dokładniej określić wieku ze względu na jego
chorobę i zmizerowanie). Przy konającym czuwało kilka osób, część z nich
płakała. Wszyscy byli świadomi, że mężczyzna umiera. Jego ciało było
wykrzywione z bólu, zaś z jego ust wydobywał się rozpaczliwy krzyk buntu
przeciw nadchodzącej śmierci. Wołał ze złością, trzęsąc się cały: Dlaczego
umieram...?! Jak Bóg mógł dopuścić do mojej śmierci...?! Zróbcie coś...

Ja nie chcę umierać! Widać było jego walkę, cierpienie, brak pokoju.
Uderzyło mnie, że ludzie, którzy byli przy nim, nie przyczynili się w żaden
sposób do tego, by uspokoić jego duszę. Nikt się nie modlił.

Na zewnątrz korytarza znajdowało się patio, na którym stali ludzie i


rozmawiali, śmiali się, niektórzy pili i palili papierosy. Byli oni całkowicie
nieświadomi wyjątkowego momentu, jaki niedaleko nich przeżywał
mężczyzna pełen niepokoju. Dla nich było to zwykłe spotkanie
towarzyskie.

Potem zobaczyłam nadchodzącą siostrę zakonną, która, jak mi wyjaśnił


Jezus, została posłana przez Jego Matkę. Zobaczyłam także Maryję, jak
patrzy na tę scenę z odległości. Jej ręce złożone były do modlitwy, zaś z
oczu płynęły łzy. Obok umierającego znajdował się jego Anioł Stróż z
bardzo smutnym wyrazem twarzy. Jedną ręką zakrywał swoje oblicze, a
drugą trzymał chorego. Potem anioł wstał i rękoma próbował odstraszyć złe
duchy, które w wielkiej liczbie zbliżały się do mężczyzny. Miały one głowy
rogaczy, niedźwiedzi i koni, zaś ich ciała były strasznie powykręcane.
Zakonnica weszła do sali, w której znajdował się umierający mężczyzna,
stanęła przy jego łóżku i chwyciła chorego za rękę. Chciała dać mu święty
obrazek, tłumacząc coś. Mężczyzna jednak podniósł swoje ręce w geście
odmowy. Siostra jeszcze raz nalegała i próbowała wręczyć mu obrazek,
lecz wzburzony umierający resztą sił, jakie jeszcze posiadał, okazał, że
odrzuca jej pomoc. Zakonnica opuściła salę bardzo smutna. Na korytarzu
zaczęła modlić się różańcem. Ludzie, którzy na nią patrzyli, naśmiewali się
z niej i drwili. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z wagi, jaką ma modlitwa
w tym wyjątkowym momencie. Siostra zaprosiła ich do modlitwy, ale ich
oczy i wyraz twarzy wyrażały jednoznacznie, że nie zamierzają się do niej
przyłączyć.
Parę minut później mężczyzna zmarł. Zobaczyłam, że w momencie,
kiedy jego dusza unosiła się nad ziemią, wszystkie złe duchy wskoczyły na
nią, rozszarpując ją, jak dzikie zwierzęta, wilki, psy, wydzierające sobie
zdobycz. Nagle anioł stanął przed nimi i z podniesioną ręką rozkazał:

Przestańcie! Pozwólcie mu iść. Najpierw musi stanąć przed tronem Bożym


na sąd.

Niektórzy ludzie zaczęli rozpaczliwie, wręcz histerycznie, płakać nad


zmarłym. Zrozumiałam, jak wielka jest różnica między takim odejściem, a
sytuacją, kiedy żegna się duszę odchodzącą w pokoju i pokładającą nadzieję
w Bożym miłosierdziu.
Catalina M
Świecka Misjonarka
Eucharystycznego Serca Jezusa
(tłum. i oprać. Maria Zboralska)
Sakrament pojednania
- pocałunek Jezusa
Przedstawiamy kolejny opis mistycznych doświadczeń Cataliny,
współcześnie żyjącej Boliwijki. Tym razem dotyczy on sakramentu
pojednania. Opisane przez autorkę widzenia są udzielonymi jej
przez Boga przeżyciami mistycznymi. Poprzez wzruszające obrazy,
Pan Bóg pragnął podkreślić ważność sakramentu pojednania
oraz ukazać całą prawdę o tym, co dokonuje się podczas
każdej spowiedzi. Pragniemy przypomnieć, że władze kościelne
w Cochabamba, z Arcybiskupem Renę Fernandezem Apaza na
czele, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za
prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację.

Któż z was, gdy ma sto


owiec, a zgubi jedną z nich, nie
zostawia dziewięćdziesięciu
dziewięciu na pustyni i nie idzie za
zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy
ją znajdzie, bierze z radością na
ramiona i wraca do domu;
sprasza przyjaciół i sąsiadów i
mówi im: „Cieszcie się razem ze
mną, bo znalazłem owcę, która mi
zginęła". Powiadam wam: tak
samo w niebie większa będzie
radość z jednego grzesznika, który
się nawraca, niż z dziewięćdzie-
sięciu dziewięciu sprawiedliwych,
którzy nie potrzebują nawrócenia.
(Łk 15, 4-8).
Ty, który gładzisz grzechy świata
We wtorek 8 lipca udaliśmy się do miejscowości Cozumel, gdzie
zostaliśmy zaproszeni, by wygłosić konferencję. Pan Bóg poprosił mnie,
bym przekazała pewnej dziewczynie następującą wiadomość:

Powiedz jej, że długo czekałem na ten moment i że pragnę j ej całkowitego


oddania.

Była to dziewczyna, która chciała odbyć spowiedź generalną u naszego


kierownika duchowego. Kiedy przekazałam jej wiadomość, rozpłakała się.
Pan Bóg poprosił mnie wtedy, żebym jej pomogła. Rozmawiałyśmy aż do
momentu przyjścia księdza. Kiedy wspólnie odchodzili, zobaczyłam nagle,
że dziewczynę otacza duża grupa osób - dziesięć może dwanaście - i chce
wejść razem z nią do pokoju, w którym miała się spowiadać. W pierwszej
chwili byłam zaskoczona, lecz szybko zrozumiałam, że to, co widzę, jest
mistycznym doświadczeniem i zaczęłam się modlić.
Słyszałam jednocześnie odgłosy donośnej rozmowy, której towarzyszyła
ogłuszająca muzyka w rytmie bębnów, a także dwa chóry. Jeden składał się
z paru osób śpiewających fatimskie Ave Maria, drugi recytował w oddali:
Chwała i cześć Bogu Stwórcy, Synowi Odkupicielowi i Duchowi
Świętemu..!

Uklękłam prosząc Boga o światło dla spowiadającej się dziewczyny.


Zaraz potem usłyszałam czyjeś wrzaski. Spojrzałam w stronę, z której
dochodził hałas. Okazało się, że był to balkon od pokoju, do którego udała
się ona wraz z naszym kierownikiem duchowym. To, co zobaczyłam, było
przerażające: ohydne postacie, zdeformowane stworzenia, które wybiegały
z krzykiem rzucając się w dół z balkonu. W pierwszym odruchu podeszłam
do okna, żeby sprawdzić, co dalej się z nimi działo, lecz na dole nie było
nikogo.

Właśnie wtedy do pokoju wszedł ten sam przyjaciel, który poprosił


mojego kierownika duchowego o spowiedź dla tej dziewczyny. Oboje
słyszeliśmy wyraźnie szczęk łańcuchów i zgrzyt metalu i wydawało nam
się, że zaraz runą ściany i sufit. Zaczęliśmy się modlić. Mówiłam mu, żeby
się nie bał, że takie odgłosy towarzyszą zwykle wściekłości demona, z
którego władania wydziera się ludzką duszę.
Mężczyzna przez chwilę modlił się ze mną, po czym musiał odejść.
Przez parę minut modliłam się sama. Nie wiem, jak długo to trwało. Nagle
jakieś światło kazało mi otworzyć oczy. Zobaczyłam, że ściana oddzielająca
mój pokój od pokoju, w którym spowiadała się dziewczyna, zniknęła.

Ona siedziała tam i spowiadała się, lecz nie przed księdzem, a przed
samym Jezusem, który zajął miejsce kapłana. Widziałam postać Jezusa z
boku. Podpierał brodę o złożone jak do modlitwy ręce i wsłuchiwał się
uważnie. Za dziewczyną, przy drzwiach do pokoju, stała grupa osób.
Można było między nimi rozpoznać zakonnicę ubraną w niebieski habit i
czarny welon. Tuż obok niej stał niezwykle wysoki anioł z ogromnymi
skrzydłami (bardzo majestatyczna postać), który rozglądał się uważnie na
wszystkie strony, a w prawej ręce trzymał włócznię. Pomyślałam, że może
to być św. Michał Archanioł lub jeden z dowódców jego Anielskiej
Gwardii. W głębi, po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się dziewczyny,
rozpoznałam Matkę Bożą. Stała ubrana w szaty Matki Bożej Nieustającej
Pomocy. Miała suknię w perłowym kolorze, uszytą z materiału
przypominającego jedwab i płaszcz w kolorze „rumianego pieczywa" lub
karmelu, z symbolami tego właśnie wizerunku Najświętszej Dziewicy.

Dwaj wysocy, uzbrojeni w włócznie aniołowie z równą uwagą, co anioł


stojący przy drzwiach, obserwowali wszystko, co działo się dookoła. Czujni
i uważni, wydawali się pełnić straż przy Matce Najświętszej, która stała z
rękoma złożonymi do modlitwy i patrzyła w niebo. Było tam również
mnóstwo małych aniołów, które pojawiały się i znikały sprawiając wrażenie
przezroczystych. W pewnym momencie Jezus uniósł rękę i wyciągnął ją w
kierunku dziewczyny tak, że prawie dotykał jej głowy. Dłoń Jezusa była
pełna światła, wychodziły z niej złociste promienie, które padały na
dziewczynę, okrywały ją swym blaskiem i przemieniały. Widziałam jak z
każdą chwilą zmieniała się jej twarz, tak jakby ktoś zdejmował z niej
maskę... Wcześniej zacięta, teraz stawała się bardziej szlachetna, delikatna i
pełna pokoju.

W chwili, w której Jezus udzielał dziewczynie rozgrzeszenia, Matka


Boża uklękła i skłoniła głowę, a wszystkie postacie znajdujące się wokół
niej zrobiły to samo. Jezus wstał, zbliżył się do penitentki, a ja dopiero
wtedy mogłam zobaczyć, że na miejscu, na którym siedział, przez cały czas
znajdował się kapłan. Pan Jezus objął dziewczynę i pocałował ją w
policzek. Potem obrócił się, objął kapłana i także pocałował go w policzek.
W tym momencie wszystko wypełniło się niezwykłym światłem, które
zniknęło unosząc się w górę, tak jak zniknęło również całe widzenie, a ja
znowu znalazłam się naprzeciw ściany mojego pokoju.

Pan Bóg obdarował mnie najpierw tym niezwykłym doświadczeniem


mistycznym, a następnie wypowiedział te słowa:

Gdyby ludzie wiedzieli, jakiej


przemiany doznaje dusza
podczas dobrze odbytej
spowiedzi i zdawali sobie
sprawę z obecności Ducha
Świętego, który mieszka w
niej na mocy laski
uświęcającej, przyjmowaliby
ją na kolanach.

Kiedy dziewczyna wyszła z


pokoju, w którym się spowiadała,
poczułam ogromne pragnie nie,
żeby przed nią uklęknąć.
Uścisnęłam ją jednak tylko z
całego serca, wiedziałam przecież,
że przytulam osobę którą
wcześniej przytulił Jezus.
Wyglądała zupełnie inaczej, wydawała się młodsza i szczęśliwsza.
Opowiedziałam o wszystkim mojemu kierownikowi duchowemu z którym -
dziękując Bogu - trwaliśmy dalej na wspólnej modlitwie. W nocy Pan Bóg
mnie poprosił, żebym się przygotowała do opisania wszystkiego, co widzia-
łam w książce poświęconej Sakramentowi Miłosierdzia, w szczególności
Pojednaniu, a co stanowi powyższy tekst.
Czuły moment pojednania
Dwa dni później Pan Bój powiedział, że będziemy kontynuować naszą
pracę i nagle znalazłam się w kościele, naprzeciwko grup) osób czekających
w kolejce do spowiedzi. Moim oczom ukazały się liczne „cienie", o
ludzkich kształtach i głowach zwierząt. Pętały oni powrozem szyję i czoło
osoby, która szła do konfesjonału, szepcąc jej coś na ucho... Nagle jeden z
cieni odłączył się niezauważalnie od reszty i przybrał postać kobiety o
bardzo prowokacyjnym stroju i wyglądzie, która przeszła przed mężczyzną
mającym się właśnie spowiadać. On, rozkojarzony, utkwił w niej spoj-
rzenie. Ohydne stworzenia bardzo z siebie zadowolone, śmiały się do
rozpuku. Mocował się z nimi jakiś anioł, usiłując przepędzić te dzikie
bestie. Inną osobą, która czekała w kolejce do spowiedzi była młoda,
bardzo skromna dziewczyna, trzymająca w rękach książeczkę do
nabożeństwa. Skupiona, czytała i rozmyślała. Cienie zbliżały się do niej na
pewną odległość, lecz nie były w stanie zrobić jej nic złego, tak jakby Anioł
Straż dziewczyny był od nich silniejszy. Czekałam na to, co się dalej
wydarzy.
Kiedy dziewczyna skończyła się spowiadać, jej strój nie wyglądał już tak
jak chwilę wcześniej. Miała na sobie długą perłową, prawie białą szatę, a na
głowie koronę z kwiatów. Odchodziła w towarzystwie czterech aniołów,
którzy szli razem z nią w stronę ołtarza. Jej twarz była pełna pokoju.
Uklękła przy ołtarzu, by odmówić modlitwę, z pewnością tę zadaną jej jako
pokutę, a rozmodleni aniołowie trwali przy niej. W tym momencie widzenie
się skończyło, a ja znowu znalazłam się w swoim pokoju.

Pan Bóg powiedział do mnie:

Widziałaś przed chwilą dwie osoby przystępujące do sakramentu


pojednania. Mężczyzna podchodził do konfesjonału rozkojarzony i bez
wcześniejszego przygotowania. Złe duchy zawsze działają wtedy z większą
mocą. W przeciwieństwie do niego, młoda dziewczyna, przygotowywała się
do spowiedzi, modliła się, prosiła niebo o pomoc. To dlatego demony nie
mogły się do niej zbliżyć, a jej Anioł Stróż, którego w modlitwie
przyzywała, bronił jej skutecznie.
Później Pan Bóg dodał:

Wszyscy powinniście się modlić o dobrą spowiedź dla tych, którzy do niej
przystępują, bo każda spowiedź człowieka może być jego ostatnią.

Zrozumiałam wtedy, że dzięki modlitwie wstawienniczej również


wszystkie te osoby, które znajdowały się w kościele, mogły pomóc
spowiednikowi i penitentom. Zdziwiłam się, że Pan Bóg wzywa do
modlitwy za spowiedników, gdyż sama, parę dni wcześniej, widziałam, że
to Jezus przebacza grzechy, a nie kapłan. Pan Bóg powiedział mi wtedy:

Oczywiście, że spowiednicy
potrzebują modlitwy. Tak
samo, jak inni ludzie, mogą
ulec pokusie, poddać się
rozproszeniu lub zmęczeniu.
Pamiętaj, że są tylko ludźmi.

Dar udzielony kapłanowi


W nocy Pan Bóg opowiedział, mi co się dzieje z kapłanem, który z
powodu własnej opieszałości lub zaniedbania nie wysłuchuje czyjejś
spowiedzi. Oto co mi Jezus powiedział:

Jeśli jakaś dusza pragnie się wyspowiadać, to każdy ksiądz, którego o to


poprosi, zobowiązany jest wysłuchać spowiedzi wiernego chyba, że nie
będzie mógł tego uczynić z powodu siły wyższej. W przypadku śmierci
takiego grzesznika, zostanie on bowiem od razu wzięty do raju dzięki swej
chęci oczyszczenia i wykazanej skrusze. Ja sam udzielę mu rozgrzeszenia.
Ksiądz, który by jednak z wygodnictwa lub przez opieszałość, nie mając
żadnego, dającego się przed Bogiem usprawiedliwić powodu, odmówił
wysłuchania takiej spowiedzi, będzie musiał za swój niegodziwy występek
odpowiedzieć przed Bożym Trybunałem i wziąć na siebie winę za te
niewysłuchane i nieodpuszczone grzechy. Chyba, że sam wcześniej wyzna
i odpokutuje swoje przewinienie. Kapłan otrzymał dary, które nie zostały
udzielone nawet mojej Matce. Jest ze Mną zjednoczony i działa we Mnie,
dlatego zasługuje na szczególny szacunek tych, którzy przychodzą go
prosić o sakrament (pojednania). Szacunek ten powinien się wyrażać
poprzez odpowiedni sposób traktowania księdza, przyjmowania jego rad i
zadanej pokuty oraz godny strój penitenta. Dlatego proszę was o modlitwę
za kapłanów, Żeby wierni swemu powołaniu i łasce udzielonej im w Mojej
osobie (in persona Christi), wypraszali ludziom przebaczenie i
Miłosierdzie.

Pamiętaj córko, że na ziemi wszystkie rzeczy mają wartość względną.


Niektóre z nich mogą mieć olbrzymią wartość materialną a ich utrata
wpędzi właściciela w ruinę ekonomiczną... Ale na tym się skończy.
Człowiek taki zawsze będzie mógł próbować odzyskać całość, lub
przynajmniej część utraconego majątku. Jeśli jednak zatraci swą duszę,
nic nie uratuje jej przed wiecznym potępieniem.

Refleksja na zakończenie
Drogi czytelniku, który dotrwałeś aż do ostatnich linijek mojego
świadectwa, czy zadałeś już sobie pytanie, kiedy po raz ostatni odbyłeś
dobrą i świadomą spowiedź? Czy myślisz, że gdyby Pan Bóg wezwał Cię
dziś do siebie, zostałbyś zbawiony? Czy świadomie angażujesz się w
sprawy Boże, czy może jesteś letnim i wygodnym chrześcijaninem, który w
niedzielę na Mszę św. chodzi bardziej z przyzwyczajenia lub dla
zachowania pozorów, niż kierowany prawdziwą gorliwością? Czy zadałeś
sobie pytanie, ile dusz ludzkich pomogłeś zbawić? Czy zawsze myślałeś o
tym, żeby przyjmować Najświętszą Komunię w stanie łaski uświęcającej,
czy może należysz do tych, którym się wydaje, że nie muszą się spowiadać
przed księdzem, lecz wyłącznie przed Bogiem?
Wiedz, że kiedy czytasz te zapiski, ktoś się za Ciebie modli, byś w chwi-
li śmierci - która nadejdzie nieuchronnie - mógł czerpać moc z
sakramentów, by Twoje odejście było świętem dla nieba i ziemi, byś nie
czuł strachu, lecz miłość i radość.

Życzę Ci tego, przez wzgląd na


Miłosierną Miłość Jezusa, Catalina
18 lipca 2003 roku, dzień Najdroższej Krwi Jezusa

Wszystkie teksty są dostępne w internecie:

www.grancrusada.org w języku hiszpańskim


www.greatcrusade.org w języku angielskim

Tłum. Magdalena Brodniewicz

Zostań apostołem Pana Jezusa, zrób 3 odbitki i PODAJ DALEJ


1 x 3 = 3 x 3 = 9 x 3 = 27 x 3 = 81 x 3 = 243 x 3 = 729 x 3 = 2187 x 3 = 6561 itd…

Opracowanie i przedruk Krzysztof Kaczmarek

Bezpłatne zamówienie na pierwsze 3 egzemplarze (0-42) 640-11-75


Dostępna jest również wersja elektroniczna do wydruku.
www.anteny.net.pl/rybka.htm

Catalina_Rivas_1-02-2005_v02.doc

You might also like