You are on page 1of 217

WSPÓŁLOKATORZY #1

NIŻ WSPÓŁLOKATOR
KENDALL RYAN
Tytuł oryginału: The Room Mate (Roommates #1)

Tłumaczenie: Krzysztof Sawka

ISBN: 978-83-283-7521-5

Copyright © 2017 Kendall Ryan

Polish edition copyright © 2022 by Helion S.A.


All rights reserved.

Cover Design by Sara Eirew


Photography by Brian Jamie
Cover Model Christian Hogue
Materiały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą Shutterstock Images LLC.

All rights reserved. No part of this book may be reproduced or transmitted in any
form or by any means, electronic or mechanical, including photocopying, recording
or by any information storage retrieval system, without permission from the Publisher.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości


lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.
Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie
książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie
praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi


bądź towarowymi ich właścicieli.

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci


— żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych,
miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.

Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
https://editio.pl/user/opinie/wiecw1_ebook
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.

Helion S.A.
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: editio@editio.pl
WWW: https://editio.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)

 Poleć książkę na Facebook.com  Księgarnia internetowa


 Kup w wersji papierowej  Lubię to! » Nasza społeczność
 Oceń książkę

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

O książce

Gdy ostatnio widziałam brata mojej najlepszej przyjaciółki, był


kujonem noszącym aparat na zęby. Kiedy jednak Cannon zjawia
się, aby wynająć u mnie pokój na jakiś czas, zostaję szybko sprowa-
dzona na ziemię.
Dwudziestoczterolatek okazuje się tak dobrze zbudowany, mę-
ski i grzesznie seksowny, że mam ochotę wdrapać się na niego jak
na małpi gaj, do którego chodziliśmy w dzieciństwie. Jest czystą,
niemal dwumetrową pokusą o wyraźnie zarysowanych mięśniach
pod koszulką, głębokim, seksownym głosie i pełnych ustach, na
których pojawia się uśmieszek, gdy pożera mnie wzrokiem.
Jest po nieprzyjemnych perypetiach sercowych, dlatego nie
chce angażować się w poważną relację, ale ja potrafię mu się oprzeć,
prawda?
Wytrzymuję do trzeciego wieczoru po jego przeprowadzce, gdy
upijamy się i zdradza mi swoją największą tajemnicę: jego życie
seksualne jest obłożone klątwą. Najwidoczniej jest boski w łóżku
i wszystkie kobiety bez wyjątku, z którymi się przespał, od razu się
w nim zakochują.

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Nie wierzę mu. Co więcej, zamierzam mu udowodnić, że się myli,


a im więcej zaliczę po drodze nieczęstych orgazmów, tym lepiej.
Nie ma szans, żebym zakochała się w Cannonie. Gdy już jednak
realizujemy zakład, uświadamiam sobie, że być może był to naj-
większy błąd w moim życiu.

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Prolog

Patrząc z perspektywy dwóch poprzednich miesięcy, mogłam za-


stanawiać się jedynie, w jaki sposób znalazłam się nad jego ciałem
z kanistrem benzyny w jednej ręce i pudełkiem zapałek w drugiej.
To nie byłam ja. Moje życie nie miało potoczyć się tą drogą, a jed-
nak tak właśnie się stało — mój los spleciony z mężczyzną, który
nigdy nie mógł należeć do mnie, ja zaś stojąca w obliczu najwięk-
szej zbrodni.
Miłość doprowadza nas do szalonych, irracjonalnych czynów.
Mimo to, nawet gdy wiedziałam, jak skończę, wątpiłam, że znajdę
w sobie siłę, aby zwalczyć moje uczucia do niego. Jakaś część jego
istoty, pociągająca i pierwotna, nie pozwalała mi odejść.
Pragnęłam go nawet teraz, gdy jego nieruchome ciało spoczywało
przede mną. Wybrałam naprawdę cholernie dziwny moment na
uświadomienie sobie, że go kocham.
Do rzeczywistości przywrócił mnie silny odór benzyny. Nad-
szedł czas działać.

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 1.
Cannon

Serce to doprawdy dziwny i zdumiewający mięsień. Nie można bez


niego żyć ani kochać, ale większość ludzi nie poświęca mu często
uwagi. Nie myślą o wytrwałym, wiernym narządzie kurczącym się
ponad sto tysięcy razy dziennie. Większość osób prawdopodobnie
nie wie nawet, że serce kobiety wykonuje mniej więcej osiem skurczów
na minutę więcej od serca mężczyzny albo że wszystkie cztery jamy
dostarczają krew do każdej komórki ciała z wyjątkiem rogówki.
Jednak czasami bywa ono małym, wrednym utrapieniem. Z jego
powodu atakują nas niechciane uczucia albo mówimy lub robimy
niezaplanowane rzeczy. Ostatnio zaś stanowiło ono źródło wszel-
kich moich problemów. W tamtej chwili jednak to nie serce znaj-
dowało się w centrum mojej uwagi, lecz część ciała znajdująca się
niżej. Znacznie, znacznie niżej.
Lubiłem waginy. Naprawdę. Ale zaglądanie do wnętrza pochwy
należącej do kobiety, która z racji wieku mogła być moją babcią,
nie wpisywało się w moją koncepcję ekscytującego wieczoru. Zdecy-
dowanie, kurwa, nie.

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Wszystko w porządku, pani Thurston. — Zdjąłem lateksowe


rękawice, wstałem i wyrzuciłem je do kosza, po czym pomogłem
pacjentce usiąść na leżance.
Pani Thurston poprawiła okulary i uśmiechnęła się do mnie
wstydliwie.
— Dziękuję za to, że badanie było takie przyjemne. Przydałby
się nowy wymóg, zgodnie z którym każdy ginekolog powinien wy-
glądać jak pan.
Zaśmiałem się cicho.
— Dziękuję, ale nie jestem ginekologiem. Studiuję medycynę
i akurat przyszła kolej na rotację na oddziale położniczo-gine-
kologicznym.
Bogu dzięki, że jutro będzie ostatni dzień. Przez ostatnie cztery ty-
godnie „zwiedziłem” więcej wagin niż łącznie przez cztery lata stu-
diów, a to, wierzcie mi, coś znaczy.
Jednak po tej rotacji zamierzałem unikać bliższego kontaktu
z cipkami przez bliżej nieokreślony czas. Trzy dni temu obiecałem
sobie tymczasowy celibat po tym, gdy moja ostatnia partnerka
wpadła w szał.
Jej dzikość w łóżku czyniła z niej idealną przyjaciółkę do bzy-
kania, najwidoczniej jednak ta dodatkowa doza szaleństwa była
większa, niż można się było spodziewać. Przysięgała, że łączy nas
pokrewieństwo dusz, chociaż nie znałem nawet jej nazwiska ani nie
wiedziałem, której drużynie sportowej kibicuje. Powiedziałem, że
to, co nas łączyło przez kilka poprzednich tygodni, było bardzo
przyjemne, ale nic z tego nie wyjdzie.
Dwa dni później ktoś włamał się do mojego mieszkania i zde-
molował wszystkie rzeczy. Kanapa, łóżko i ubrania zostały oblane
wybielaczem, a laptop i telewizor — rozwalone. Świruska obecnie
znajdowała się w areszcie, ja zaś siedziałem u kumpla i zastanawia-
łem się, co dalej. Właściciel wynajmowanego przeze mnie lokum uznał,

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

że sprawiam zbyt wiele problemów, i dostarczył mi powiadomienie


o eksmisji. Dwunastogodzinne zmiany w szpitalu niezbyt poma-
gały w poszukiwaniu nowego mieszkania.
Kutas — dobry kutas — doprowadzał kobiety do szaleństwa.
Robił w damskich sercach opętańczy bajzel, sprawiał, że wyzna-
wały mi wieczną miłość i nie chciały się odczepić. Nie mogłem bez
końca wyzwalać spirali chaosu. Musiałem wziąć się w garść i skon-
centrować na przyszłości oraz nauce. Czekały mnie wybór specjali-
zacji i przygotowanie do rezydentury w przyszłym roku, a już teraz
miałem mało czasu na podjęcie decyzji. Liczyły na mnie matka
i starsza siostra. To one znaczyły najwięcej, a nie ganianie za spód-
niczkami. Nigdy nie miałem co do tego wątpliwości. Moje noce we
wnętrzu jedwabistego ciepła perfekcji, jaką była najdelikatniejsza
część kobiety, dobiegły końca. Przynajmniej dopóki nie ukończę
studiów i nie zostanę zatrudniony.
Mama i Allie poświęciły zbyt wiele, abym znalazł się w obec-
nym położeniu. Pracowałem ciężko, żeby dostawać stypendia i od-
powiednio wysokie oceny. Nie mogłem teraz tego zmarnować.
A miałem przeczucie, że zmierzam dokładnie w przeciwnym kie-
runku. Zbyt często starałem się wywęszyć pizdeczki w okolicy,
zamiast wciskać nos w podręczniki anatomii. Jasne, myślenie kuta-
sem było świetne, dopóki mogłem sobie na to pozwolić, ale nie
było warte utraty wszystkiego. Teraz musiałem wyciszyć się, wyko-
rzystać nabyte wykształcenie i mieć nadzieję, że nie jest już na to
za późno.
Taak… Nowy Cannon Roth będzie mógł pochwalić się rozwa-
gą, samokontrolą i, co najważniejsze, celibatem. Musiałem tylko
przyzwyczaić się do grzebania olbrzymim patyczkiem we wnętrzu
siedemdziesięciolatek pokroju pani Thurston. Nie było to nawet
w jednej setnej tak satysfakcjonujące, ale miało stać się częścią me-
go życia.

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Usiadłem na stołku naprzeciwko pacjentki i zapisałem kilka


uwag w laptopie.
— Żeby tylko wszyscy pacjenci byli tacy łatwi, pani Thurston.
— Czy pan właśnie nazwał mnie łatwą? — Mrugnęła do mnie.
— Ledwo się przywitaliśmy, a już miałem rękę pod pani spód-
nicą — odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.
Oczy lekarza prowadzącego niemal wyszły z orbit, ale pani
Thurston roześmiała się. Był to głęboki, gardłowy i zaraźliwy dźwięk.
— Dziękuję panu za to. — Wyciągnęła do mnie pomarszczoną,
upstrzoną plamami starczymi rękę i uścisnęła moją dłoń. — Od dłuż-
szego czasu żaden lekarz nie potraktował mnie jak zwykłej osoby.
Będzie z pana znakomity doktor.
Przyjąłem komplement z uśmiechem. Nie pierwszy raz ktoś
stwierdził, że mój stosunek do pacjentów przynosi ukojenie. Z kolei
gdybym nie mógł czasami pożartować z pacjentami, nie wytrzy-
małbym dwunastogodzinnych zmian i braku snu. Czasami bywało
brutalnie.
Po wyjściu na korytarz doktor Haslett wspomniał coś o prze-
prowadzeniu profilaktycznego badania przesiewowego, na co przy-
taknąłem. Stojąca nieopodal urocza pielęgniarka puściła mi oczko
i spojrzała na mój fartuch tam, gdzie prezentował się zarys mojego
kutasa; byłem pewien, że aż jej ślinka cieknie na ten widok. Dwie
sekundy dzieliły mnie od poprowadzenia jej do magazynku na
szybki numerek, gdy wtem do akcji wkroczył mój mózg.
Szlag. Niecałe pięć minut temu złożyłem śluby czystości, a już
niemal je złamałem. Pogięło mnie? Najwidoczniej pomysł był chy-
biony, co znaczyło, że muszę znaleźć zastępstwo. Coś, czego rze-
czywiście mógłbym się trzymać. Uśmiechnąłem się i minąłem pie-
lęgniarkę, gdyż już zacząłem obmyślać nowy plan.
Jeżeli miałem się bzykać, musiałem przestrzegać trzech prostych
zasad. Trwałoby to tylko jedną noc, nie przedstawialibyśmy się sobie

10

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

i nie wymienialibyśmy się numerami. W ten sposób miałbym pew-


ność, że będzie to tylko jednorazowa przygoda i że żadna kobieta
się we mnie nie zakocha. Oznaczało to zero pieprzenia ślicznych
pielęgniarek w szpitalu, w którym pracowałem.
Gdy już poczułem, że mam każdy szczegół pod kontrolą, roz-
prostowałem kości i spojrzałem na zegarek. Jeszcze dwie godziny
do końca zmiany.
Właśnie wtedy zawibrował telefon. Sięgnąłem do kieszeni i od-
blokowałem ekran, podążając za doktorem Haslettem na kolejną
wizytę. Allie wysłała mi wiadomość, w której poinformowała mnie,
że znalazła mi mieszkanie.
Uśmiechnąłem się z ulgą. Bogu dzięki, przynajmniej jeden pro-
blem został rozwiązany.
Doczytałem wiadomość do końca.
Uśmiech spełzł mi z twarzy. Allie chciała, abym mieszkał pod
jednym dachem z Paige, jej najstarszą i najbliższą przyjaciółką. Jej
cholernie atrakcyjną, całkowicie nieosiągalną najlepszą psiapsiółką,
której pożądałem, odkąd wszedłem w fazę dojrzewania.
Bogowie właśnie otwarcie wyśmiali mój plan i przewrotnie
wprowadzili własny. Coś mi podpowiadało, że już wkrótce bardzo
zaprzyjaźnię się ze swoją ręką.

11

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 2.
Paige

W wieku dwudziestu ośmiu lat kobiety zaczynają zadawać sobie


różne pytania na temat wielkich, skomplikowanych kwestii, takich
jak istnienie, przeznaczenie czy własna przyszłość. Byłam przeko-
nana, że celem mojego istnienia nie jest praca po pięćdziesiąt go-
dzin tygodniowo, a największym przeżyciem wydawanie pieniędzy
na ostre tajskie żarcie w piątkowe wieczory. Z pewnością w życiu
kryje się coś więcej.
Ostatnio jednak moje życie było jak tania bielizna — podstęp-
nie wyczekujące tylko na odpowiedni (najgorszy) moment, aby
przypomnieć o sobie paskudnym uczuciem dyskomfortu.
Gdybym tylko wiedziała, że przeznaczenie zamierza zdzielić
mnie ironią prosto w twarz.
Rozdzwonił się mój telefon, więc wzięłam go ze stołu.
— Halo?
— Musisz mi pomóc, Paige — stwierdziła bez ogródek moja
najlepsza przyjaciółka.
Przejrzałam pobieżnie niechcianą pocztę i zerknęłam pod stół.
Enchilada chrapał tam głośno i zapewne coś mu się śniło w jego
małym psim móżdżku.

12

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Jasne, Allie. O co chodzi?


Zawahała się, a tym samym wzbudziła moją ciekawość. Allie była
dla mnie niczym siostra; wiedziała, że nie odmówię jej w niczym.
— Cannon nie ma gdzie się podziać — wydukała w końcu.
Prawie w niczym.
Stłumiłam nagły tik nerwowy, zdjęłam szpilki i napiłam się wo-
dy z butelki. Cannon? Miałabym dzielić swoją niewielką przestrzeń
z jej nudnym braciszkiem, z którym nie widziałam się ani nie roz-
mawiałam od lat? Czy tylko ja widziałam niezręczność tej sytuacji?
Ceniłam sobie prywatność i intymność. Właśnie dlatego wy-
brałam życie bez współlokatorów i urządzanych przez nich scen.
Nie takie wieści chciałam usłyszeć w czwartkowy wieczór po wy-
czerpującym dniu w pracy. Wraz z Allie i Cannonem tworzyliśmy
za dzieciaka nierozerwalną paczkę, ale zupełnie straciłam z nim
kontakt odkąd poszedł na studia.
— Sama nie wiem, Allie. Moje mieszkanie nie jest zbyt duże. —
Mieszkałam w pięćdziesięciometrowym bliźniaku i chociaż miałam
dodatkowy pokój, mieściły się w nim jedynie spory futon i biurko.
Na samą myśl o dzieleniu tej puszki sardynek z kimś jeszcze zro-
biło mi się duszno, dlatego poszłam otworzyć okno w salonie. —
Nie mógłby zamieszkać z tobą i Jamesem?
Allie zawahała się na jedno uderzenie serca, a ja już wiedziałam,
że nie spodoba mi się odpowiedź.
— James uważa, że byłby to zły pomysł. Dopiero co zamieszka-
liśmy razem. To całkiem spora zmiana, prawda?
Zabawne, że wasze wspólne decyzje częściej pokrywają się z jego pra-
gnieniami niż z twoimi. Do coraz dłuższej listy powodów, dla któ-
rych nie przepadałam za jej facetem, doszedł kolejny. Nie zamie-
rzałam jednak znowu wdawać się w tę dyskusję, dlatego mruknęłam
wymijająco.

13

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Podczas gdy Allie próbowała mnie przekonać, biernie obserwo-


wałam mężczyznę idącego chodnikiem koło mojego domu. Miesz-
kałam w jednej połowie starego wiktoriańskiego bliźniaka kilka
przecznic od kampusu Uniwersytetu Michigan, dlatego wiedzia-
łam, że mój dom na pewno nie był jego celem, ale przecież zawsze
można pomarzyć. Wysoki i muskularny, ubrany był w czarny sweter
w serek, ciemne dżinsy i buty. Jego rozczochrane włosy były sta-
rannie przycięte po bokach, ale na górze wystarczająco długie, aby
móc je chwycić w czasie ostrego bzykanka i trzymać się ich w trak-
cie, niewątpliwie, jazdy życia.
Zszokowana nieoczekiwanymi kudłatymi myślami potrząsnę-
łam głową. Co do licha? Skąd się one wzięły? Najprawdopodobniej
wynikały z braku seksu i z przepracowania. Odsunęłam je na bok
i spróbowałam się skupić.
— Jego mieszkanie zostało splądrowane i właściwie jest teraz
bezdomny — wyjaśniała Allie błagalnym tonem.
— Muszę to przemyśleć — odparłam, postanowiwszy być nie-
przejednana pod tym względem.
Przystojniak zatrzymał pod moim domem i spojrzał na jego nu-
mer. Wyglądałam na zewnątrz przez frontowe okno na pierwszym
piętrze, częściowo ukryta za ciężkimi kotarami.
Z bliska mogłam dostrzec jego zielone oczy ozdobione gruby-
mi, czarnymi rzęsami i świeży zarost na kwadratowej szczęce. Był
chodzącym ideałem.
Usta układały się w linię podkreślającą stanowczość, a oblicze
nie wyrażało żadnych emocji. Aby móc odczytać tego mężczyznę,
należałoby najpierw przebić się przez otaczający go pancerz.
— Studiuje na ostatnim roku medycyny i za dwa miesiące bę-
dzie miał staż gdzie indziej. Nie ma sensu, żeby teraz podpisywał
umowę wynajmu. Proszę cię, Paige.

14

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Och. No już dobrze. Przysięgam, że niemal widziałam jej sarnie


oczy wychodzące z telefonu.
— W porządku. Dwa miesiące.
Allie zapiszczała z radości, ale ja już jej nie słuchałam. Długie
nogi poniosły nieznajomego dalej, tym razem aż pod mój ganek.
Cholera! Zmierzał w kierunku moich drzwi. Moje serce przy-
spieszyło. Zaschło mi w gardle.
— Muszę kończyć, Allie.
— Dzięki, Paigey! Wiszę ci przysługę — odpowiedziała radośnie.
Odłożyłam telefon na stół i popędziłam do wejścia. Po drodze
obejrzałam się w lustrze wiszącym w przedpokoju i ulżyło mi, gdy
zobaczyłam, że ciągle trzymam fason po pracy. Miałam na sobie
czarną spódnicę ołówkową, białą jedwabną bluzkę, a blond włosy
nadal były spięte w długi kucyk.
Na dźwięk stanowczego pukania do drzwi poczułam ścisk w żo-
łądku. Ujęłam klamkę, a po jej przekręceniu wręcz zaparło mi dech.
Jeżeli wcześniej uznałam, że nieznajomy jest przystojny, nic nie
mogło mnie przygotować na widok z bliska. Górował nade mną —
mierzył co najmniej metr osiemdziesiąt — a jego umięśniona po-
stura sugerowała godziny spędzone na siłowni. Pachniał oszała-
miająco. To nie był aromat wody kolońskiej, lecz coś subtelniej-
szego, być może płyn do kąpieli, ale nie mniej orzeźwiający, męski
i apetyczny.
— Paige? — zapytał.
Cholera, nawet jego głos był podniecający, niski, łagodny i bogaty.
A co ważniejsze, Pan Ciacho wiedział, jak mam na imię.
Zmrużyłam oczy i otworzyłam usta, ale po chwili zamknęłam je
bezdźwięcznie. Nagle wszystko zrozumiałam.
— C-Cannon? — wyrzuciłam z siebie piskliwie na bezdechu.
Uśmiechnął się radośnie i wyciągnął dłoń.
— Boże, minęły całe lata.

15

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Co najmniej pięć — potwierdziłam, ujmując jego rękę. Była


ciepła i mocna. Pod wpływem kontaktu z jego skórą przebiegły
mnie dreszcze. Sutki mi stwardniały i zarysowały się wyraźnie pod
biustonoszem, a jajniki zatańczyły radośnie. Od miesięcy nie go-
ściłam mężczyzny w domu, a moje całe ciało było zwarte i gotowe.
— Świetnie wyglądasz — rzekł z tym swoim uśmieszkiem. I ciągle
trzymał moją dłoń.
— Wyrosłeś. — Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć.
Cholera, naprawdę wyrósł.
Wyjechał studiować na Uniwersytecie Yale, gdzie zakończył
naukę wcześniej i przeprowadził się do Pensylwanii na akademię
medyczną. W zeszłym roku przeniósł się do Michigan, chociaż nie
znałam szczegółów. Allie od czasu do czasu przekazywała mi wia-
domości o nim, ale nic już nas nie łączyło tak jak za dzieciaka. Był
młodszym bratem Allie i nie miałam powodu, aby znać intymne
szczegóły jego życia. Teraz jednak, gdy stał na progu mojego dom-
ku, chwila ta miała jakiś niesamowity posmak intymności.
— Ty również. — Jego spojrzenie prześlizgnęło się po mnie
i zatrzymało się na chwilę na moich piersiach, które nigdy wcze-
śniej nie były takie wrażliwe i pełne.
Poczułam rozczarowanie, gdy w końcu wypuścił moją dłoń.
Co do chuja… Przecież to Cannon. Cannon, który w tym momen-
cie stał przede mną i gapił się na moje cycki. Mój mózg ledwo na-
dążał za tą całą sytuacją.
Cannon zawsze był dość poważny. W szkole średniej wolał na-
ukę od imprezowania i czuł się lepiej jako przewodniczący grupy
dyskusyjnej niż kapitan drużyny piłkarskiej. Był inteligentny, cie-
kawski i nigdy nie wstydził się swoich zainteresowań. Nie to, żeby
nieznaczna odmienność przeszkadzała mu w zdobywaniu popu-
larności. Należał do tej kategorii osób, które świetnie sobie radzą
w różnych kręgach społecznych, i potrafił odnaleźć się zarówno

16

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

wśród kujonów, jak i osiłków. Ale najwyraźniej wyrósł na normal-


nego faceta.
Był młody — wszak miał tylko dwadzieścia cztery lata, a ja
dwadzieścia osiem — ale w jego oczach można było dostrzec mą-
drość i dojrzałość. Ten nowy Cannon był uprzejmy i rozgarnięty.
Kulturalny i żywiołowo przystojny. Nie potrafiłam stwierdzić do-
kładnie, co się zmieniło, ale jednym z elementów była na pewno
jego aparycja.
Sama jego obecność w pobliżu wprawiała moje serce w szaleń-
czy galop. Świerzbiło mnie w palcach, aby sięgnąć ku niemu i go
dotknąć. Poważnie, co się ze mną dzieje, do diabła? To był Cannon
cholerny Roth. Wkrótce doktor Cannon Roth. Brzmiało to całkiem
smakowicie.
Potrząsnęłam głową na myśl o zabawie z nim w lekarza i zruga-
łam sama siebie. On był bratem Allie, co praktycznie czyniło go
częścią rodziny, ona sama zaś skopałaby mi tyłek, gdyby cokolwiek
pojawiło się między nami. Zawsze zachowywała się jak kwoka
i chociaż była bezwzględnie nadopiekuńcza wobec wszystkich
osób, na których jej zależało, jej drogi braciszek znajdował się na
samym szczycie listy.
— Wiem, że rozmawiałaś z Allie, ale chciałem przyjść osobiście
i sprawdzić, czy ta cała sytuacja nie będzie dla ciebie kłopotliwa.
Sama jego bliskość przywoływała wizje dzikiego seksu, zapachu
lateksu i porannych wyrzutów sumienia.
Braciszek mojej przyjaciółki nie był już wcale taki mały i wła-
śnie wmaszerował w moje życie, zmieniwszy jednocześnie moje
kobiece atuty w ciepłe, pobudzone kluchy.
Kurwa!
— Jasne, że nie będzie — skłamałam.

17

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 3.
Cannon

Paige nie była ze mną szczera.


Z jakiegoś powodu czuła się przy mnie nieswojo. Być może
było to spowodowane silnym pociągiem fizycznym pomiędzy nami.
Jej zapach był upajający, taki świeży, kobiecy i delikatny. Nie mia-
łem czasu na przeszkody i dopiero co obiecałem sobie, że nie bę-
dzie już dymania. Wystarczył jednak jeden rzut oka na Paige, aby
zapomnieć o tej obietnicy.
To właśnie po tym, jak podejrzałem jej cycuszki w wieku czter-
nastu lat, zapałałem wieczną miłością do piersi. To z powodu jej
miodowych włosów zawsze preferowałem blondynki. I chociaż cza-
sami widywałem jej zdjęcia na portalach społecznościowych mojej
siostry, na żywo była… wow.
— Wejdź. — Otworzyła drzwi szerzej.
Posłuchałem i poszedłem za nią.
Teraz, gdy znalazłem się na jej terytorium i mogłem obserwo-
wać jej subtelne reakcje na moją obecność oraz dyskomfort, chcia-
łem stąd uciec.
Od lat nie widziałem się z Paige. Naprawdę, kurwa, wyrosła na
śliczną kobietę. Miała kształtne nogi pod dobrze skrojoną spódniczką,

18

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

ukazującą ponętny zarys krągłego tyłeczka, a także delikatnie na-


brzmiałe piersi skryte za jedwabnym topem.
Gdy dorastałem, miałem znacznie więcej związanych z nią spro-
śnych fantazji, niż wypadało. Była najlepszą przyjaciółką mojej sio-
stry, co oznaczało, że sypiała w naszym domu setki razy i dziesiątki
razy chodziliśmy razem na basen. Jako dzieciak jeździłem za nimi
na rowerze i ryczałem, gdy nie chciały mojego towarzystwa. Jako
nastolatek spędzałem już mniej czasu z siostrą, a więcej z własnymi
znajomymi, ale zawsze myślałem o Paige.
Wszystkie moje szalejące hormony koncentrowały się na jej oso-
bie. Słyszałem przez ścianę, jak chichotała razem z Allie, gdy roz-
mawiały o chłopakach, i marzyłem o tym, aby sprawić, żeby śmiała
się tak z mojego powodu, żebym był jednym z tych chłopców, któ-
rych pragnęła. Na widok jej stroju kąpielowego, bezrękawnika,
a nawet obcisłych dżinsów niezawodnie dostawałem natychmiasto-
wego wzwodu. Gdy oglądaliśmy wspólnie filmy na kanapie, pra-
gnąłem musnąć jej kolana albo przylgnąć udem do jej uda, zawsze
jednak siedziałem tylko sparaliżowany, czułem to stresujące pra-
gnienie — i chciałem urwać Allie łeb, gdy za każdym razem kpiła
ze mnie, że siedzę tak cicho.
Gdy Allie zasugerowała, żebym przeczekał u Paige do końca
semestru, mój fiut drgnął z zainteresowaniem. Najwyraźniej te sta-
re, ukryte fantazje były jedynie uśpione, a nie martwe. Nic mnie
jednak nie przygotowało na tę chwilę, gdy widziałem żyły pulsujące
na jej szyi, czułem ciepły, kobiecy zapach, wyczuwałem jej reakcje
na mnie. Jako dorosła osoba wiedziałem, jak działam na kobiety.
Byłem wysoki, zadbany i zawsze wzbudzałem zainteresowanie. Ale
w przypadku Paige nie powinienem tego chcieć, prawda?
— A to kto? — zerknąłem na psiaka kręcącego się u jej stóp.
Paige podążyła za moim wzrokiem, jakby nie zauważyła wcze-
śniej przerośniętego szczurka pędzącego w naszą stronę.

19

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Wabi się Enchilada — odparła niemal obronnym tonem.


Dziwaczne imię dla psa, ale nie mnie to oceniać. Może była ma-
niaczką meksykańskiego żarcia.
Podniosła psa jedną ręką i przytuliła go, a drugą zaczęła głaskać
jego sierść.
— Zaskoczyła cię prośba Allie czy raczej nie masz nic przeciwko?
— zapytałem, próbując wysondować, w jakim stopniu będzie ze
mną szczera.
— Właściwie to zadzwoniła do mnie, gdy tu szedłeś. — Paige zaczer-
wieniła się lekko, ale nie rozumiałem przyczyny nagłego zawstydzenia.
Do diabła, Allie. Moja wielka siostra czasami bywała taka nie-
ogarnięta. Domyślałem się jednak, że kto jak kto, ale Paige o tym
doskonale wiedziała i mimo to obydwoje ją kochaliśmy.
— Zatem nie masz gdzie się podziać? — zapytała Paige i usado-
wiła psa pomiędzy nami, gdzie siadł z głośnym sapnięciem.
Kiwnąłem głową z nadzieją, że nie będę musiał „chwalić się”
faktem zdemolowania mieszkania przez moją byłą. Długa historia
niestabilnych emocjonalnie byłych kochanek raczej nie jest pożą-
daną cechą u potencjalnego współlokatora.
— Chodzi o to, że moje mieszkanko jest dość małe… — Zamil-
kła i złączyła ręce z klaśnięciem.
Miała zadbane paznokcie, pomalowane na jasnoniebieski kolor.
W istocie cała była elegancka, począwszy od długich, lśniących wło-
sów, które chciałbym owinąć wokół pięści, aż do pełnych, różo-
wych warg, które widziałem oczyma wyobraźni obejmujące mo-
jego fiuta, gdy przyjmowałaby go w głąb ciepłymi ustami. Miałem
zrobić sobie przerwę od seksu, ale Paige sprawiła, że chciałem od-
rzucić wszelkie zasady i stwierdzić: jebać to.
— Rozumiem. — Schowałem ręce do kieszeni i postanowiłem
ją zaskoczyć. — Nie widzieliśmy się od bardzo dawna. Wspólne
mieszkanie pewnie byłoby bardzo niezręczne.

20

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Zagryzła dolną wargę, przez co wyglądała na niezdecydowaną.


Było to niesamowicie rozkoszne. Chciałem dać jej możliwość wy-
cofania się, jednak zamiast tego Paige potrząsnęła głową, a z jej
twarzy można było wyczytać, że podjęła decyzję.
— Wybacz mój brak wychowania. Oczywiście, że będziesz tu
mile widziany, jeżeli nie masz dachu nad głową.
— Tylko jeśli dla ciebie nie będzie stanowiło to problemu.
Paige odchrząknęła.
— Nie ma żadnego problemu. Chodź, pokażę ci mieszkanie.
Pokiwałem głową i poszedłem za nią do salonu. Znajdowały się
tam kanapa i fotel obite ciemnobrązową mikrofibrą, a także dwa
stoliki. Na kanapie spoczywała sterta beżowych i niebieskich po-
duszek, zaś ścianę naprzeciwko okien ozdabiały czarno-białe zdję-
cia natury. Na drugim końcu pomieszczenia stał okrągły szklany
stół wraz z dwoma obitymi krzesłami. Nie było to może bardzo
duże pomieszczenie, ale za to przytulne.
Wąska kuchnia nie była wymyślna, ale czysta i dobrze zorgani-
zowana. Paige otworzyła drzwi do spiżarni i obiecała, że zwolni kilka
półek, jeżeli będę chciał przechowywać własne artykuły spożywcze.
Z krótkiego holu można było dostać się jeszcze do łazienki ze
szklaną kabiną prysznicową oraz do dwóch sypialni. Pokój Paige
był większy; gdy przekraczałem jego próg, zaskrzypiała pode mną
drewniana podłoga. Jej łóżko było nieskazitelnie posłane szarą koł-
drą i bladoróżowym prześcieradłem we wzory geometryczne, nieco
pasującym do poduszek ułożonych na wierzchu. Na stoliku nocnym
piętrzył się stos książek i lampka do czytania. Mogłem zajrzeć do
otwartej szafy, w której wisiały równe szeregi strojów służbowych.
— Uroczo tu masz — skomentowałem, gdy wróciliśmy do holu.
— A to jest pokój gościnny. — Paige pchnęła drzwi, za którymi
znajdowała się przestrzeń mogąca z ledwością pomieścić łóżko.
Obecnie znajdowały się tam jedynie futon oraz wciśnięte w kąt biurko.

21

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Przepraszam, wiem, że to niewiele… — zaczęła mówić.


— Wystarczy w zupełności. Jestem w trakcie rotacji, praktycz-
nie więc mieszkam w szpitalu United Methodist. Tak naprawdę
potrzebuję jedynie łóżka. — W poprzednim mieszkaniu w zasadzie
prawie nie jadałem; większość posiłków pałaszowałem w szpitalnej
stołówce. Przeniosłem wzrok z sypialni na Paige. — Prawdopo-
dobnie nie będziemy się często widywać.
Pokiwała głową.
— Zasadniczo wracam z pracy do domu o wpół do szóstej, cza-
sami przychodzę też na lunch.
Drepczący za nami Enchilada kichnął i zabrzęczał srebrnymi plakiet-
kami. Paige ponownie przytuliła do siebie kulkę brunatno-szarej sierści.
Zatrzymałem się przed drzwiami wejściowymi i spojrzałem na
parę różowych adidasów z pomarańczowymi sznurówkami.
— Mogę zostawić ci zapasowy klucz. Kiedy chciałbyś… —
Przestąpiła z nogi na nogę, zdradziwszy tym samym, że znowu po-
czuła się niezręcznie.
— Wprowadzić się?
Przytaknęła.
— Dziś w nocy, jeśli nie miałabyś nic przeciwko. Od kilku dni
wpraszałem się na noc do znajomych z miasteczka uniwersyteckiego.
Wydała cichy, zduszony dźwięk, ale kiwnęła głową.
— Pewnie.
— Straciłem właściwie wszystko, dlatego muszę iść do sklepu
i zaopatrzyć się w podstawowe rzeczy. Może mi to zająć kilka go-
dzin. Czy mógłbym prosić, abyś zostawiła otwarte drzwi, jeśli
obiecam, że wyrobię się do dziesiątej?
Znowu przytaknęła.
— Oczywiście. Do zobaczenia.
Miałem dziwne przeczucie, że ten nowy układ przetestuje wszyst-
kie moje granice.

22

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 4.
Paige

Gdy zamknęły się za nim drzwi, chwyciłam się za galopujące serce


i próbowałam zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Nie mogłam
pojąć, w jaki sposób cichy, spokojny wieczór zmienił się w przygo-
towania na nowego współlokatora. Żeby to był chociaż jakiś zwy-
kły współlokator, ale nie, musiał mi się przytrafić seksowny, nie-
osiągalny brat mojej najlepszej kumpeli… Cannon cholerny Roth.
Wzięłam głęboki oddech i otrząsnęłam się z tych myśli. Być
może działał na mnie pociągająco, ale nie zamierzałam nic z tym
robić. Nie miało więc znaczenia, jak bardzo był przystojny, domi-
nujący i atrakcyjny. Wystarczyło, że przez najbliższe dwa miesiące
zachowam spokój, zimną krew i rozum. Poza tym musiałam za-
opatrzyć się w zapas baterii do mojego wysłużonego BOB-a*.
Nieświadomie wróciłam do pokoju gościnnego, w którym jeszcze
chwilę temu przebywałam z Cannonem. Był oddzielony od mojej
sypialni jedynie cieniutką ścianą. Zastanawiałam się, czy będę go
słyszała, gdy zacznie sobie dogadzać, albo czy będzie sprowadzał

*
Ang. Battery Operating Buddy — w wolnym tłumaczeniu „kumpel na ba-
terie”; popularna odmiana wibratora — przyp. tłum.

23

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

dziewczęta i jebał je, a ja będę zmuszona tego słuchać, leżąc samotnie


w łóżku. Mogłabym wprowadzić zakaz bzykania, aby mieć pew-
ność, że nie będzie dochodziło do żadnych niezręcznych sytuacji.
Tyle że gdybym to zrobiła, wykorzystałby to na moją niekorzyść
— mógłby stwierdzić na przykład, że jestem zwyczajnie zazdrosna.
Może jednak zbyt pochopnie zgodziłam się na współlokatora.
W drodze do kuchni wyjęłam z lodówki w połowie opróżnioną
butelkę chardonnaya i nalałam sobie lampkę. Uniosłam ją do ust
drżącymi rękoma i wzięłam mały łyk. I jeszcze jeden. Byłam diabelnie
głodna po powrocie do domu, teraz jednak apetyt gdzieś mi uleciał.
Przeniosłam się z winem do salonu, włączyłam telewizor i roz-
siadłam się na kanapie.
Cannon nie raczył zapytać nawet o czynsz. Chyba był śmieszny,
jeśli myślał, że z racji bycia bratem mojej przyjaciółki będzie mógł
mieszkać u mnie za darmo. Powinien przynajmniej wynagrodzić
mi problemy wynikające ze współdzielenia przestrzeni osobistej.
W końcu rozluźniłam się po kilku kolejnych łykach. Enchilada
wskoczył obok mnie i zaczął trącać mnie noskiem. Podniosłam całe
trzy kilo szczęścia i usadowiłam je na podołku.
— Wybacz, stary. Chyba już nie będziesz panem domu — wy-
mamrotałam, gładząc jego miękkie futerko. Stwierdzenie to było
prawdziwe, nie miałam jednak pojęcia, jak bardzo skomplikuje to
moje życie.

24

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 5.
Cannon

W galerii handlowej zaopatrzyłem się w skarpety, bieliznę, dżinsy


i kilka swetrów z długim rękawem. Kupiłem także parę butów. Gdy
moja była plądrowała mieszkanie, przebywałem na uczelni, co zna-
czyło, że jedynymi przedmiotami, które przetrwały jej napad furii,
były ciuchy na moim grzbiecie, plecak i laptop. Znajomi pożyczali
mi swoje rzeczy, lecz nadszedł czas uzupełnić dobytek o najbardziej
potrzebne utensylia, chociaż jeszcze nie dostałem odszkodowania.
Poszedłem do jednego z całodobowych centrów handlowych
i kupiłem tam poduszki, prześcieradła, ręczniki, szampon, płyn pod
prysznic, kilka golarek jednorazowych i nową szczoteczkę elek-
tryczną. Gdy mijałem stoisko ze świeżymi kwiatami, naszła mnie
pewna myśl. Wybrałem wielki bukiet kwiatów polnych, a następnie
skierowałem się do sklepu zoologicznego. Wrzuciłem do wózka
opakowanie łakoci dla psów i uśmiechnąłem się cierpko. Może tak
zachowuje się dobry współlokator. A może po prostu bardziej
chciałem ją wyruchać, niż gotów byłem to przyznać. Odrzuciłem
te myśli i ustawiłem się w kolejce do kasy.
Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby jakaś kobieta odrzuciła moje
zaloty, ale nawet ja rozumiałem, że okazywana przez Paige niechęć

25

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

na dłuższą metę okaże się korzystna. Już wcześniej miewałem od


chuja kłopotów z powodu kobiet i jeżeli czegoś miałem nadmiar
w życiu, to były to komplikacje. Paige była kusząca i olśniewająca,
ale byłem wystarczająco silny, aby trzymać się zasady „patrz, ale
nie ruszaj”. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałem pomiędzy rota-
cjami w szpitalu a przygotowaniami do egzaminów końcowych,
była niezdrowa atmosfera pomiędzy mną a moją nową współloka-
torką. I chociaż przysięga całkowitego celibatu była durnym pomy-
słem, mogłem przynajmniej stosować się do nowych zasad: tylko
jedna noc, bez nazwisk i numerów telefonów. A to zdecydowanie
oznaczało zakaz bzykania współlokatorki.
Tuż przed dziesiątą wróciłem do mieszkania Paige. Zgodnie
z obietnicą zostawiła otwarte drzwi. Zamknąłem je zaraz po wnie-
sieniu zakupów. Przeniosłem rzeczy przez korytarz i stanąłem u pro-
gu pokoju gościnnego, który miał stać się moim domem na najbliższe
dwa miesiące. Drzwi do sypialni Paige były zamknięte. Nie byłem pe-
wien, czy śpi, ale najprawdopodobniej już leżała opatulona kołdrą.
Wyjąłem z plastikowej torby szampon i płyn do kąpieli, po czym
udałem się do łazienki na zasłużony prysznic. Potrzebowałem tego
po całym dniu spędzonym po łokcie w waginach. Nie to, żebym
miał coś przeciwko. Nie był to dział medycyny, jakim chciałbym
się zajmować zawodowo, ale musiałem przyznać, że przyjmowanie
porodów to całkiem ciekawe doświadczenie.
Odkręciłem wodę i rozebrałem się w oczekiwaniu, aż się nagrzeje.
Jednak gdy wszedłem pod prysznic, uderzył mnie w nozdrza upa-
jający kwiatowy aromat szamponu Paige oraz jej płynu do kąpieli.
O jasny szlag… Mój penis od razu stanął na baczność. Nie mogłem
powstrzymać się przed chwyceniem twardego jak stal członka.
Naniosłem nieco odżywki Paige na dłoń i pozwoliłem, aby oto-
czył mnie jej zapach, w czasie gdy masowałem ręką w górę i w dół
nierównomiernymi ruchami; dzięki oleistemu kremowi moja pięść

26

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

z łatwością prześlizgiwała się po twardej jak głaz męskości, a każdy


kolejny ruch wyzwalał fale przyjemności.
Po moim ciele spływały strużki gorącej wody, ja zaś zacząłem wy-
obrażać sobie Paige, jej ponętne cycuszki i różowe wargi w chwili,
gdy syciła wzrok moją osobą po raz pierwszy od pięciu lat. Chcia-
łem robić jej bezeceństwa. Chciałem przekonać się, czy pisnęłaby
zaskoczona, poczuwszy mój język szalejący pomiędzy jej udami.
Marzyłem o tym, aby przekonać się, jak szybko doprowadziłbym ją
do orgazmu. Czy musiałbym się napracować i uczyć się ją zaspo-
kajać na podstawie wydawanych dźwięków? A może szybciutko by
eksplodowała? Wyglądała, jakby od dawna tłumiła w sobie emocje…
Zacisnąłem zęby, gdy poczułem zbliżający się orgazm. Kurwa,
mogłem w każdej chwili trysnąć. Zazwyczaj byłem w stanie wytrzy-
mać znacznie dłużej, ale wszystko w tej kobiecie trafiało wprost do
mojego kutasa. Kilka chwil później przeszła przeze mnie gwałtowna
fala ulgi, gdy wyczerpany i z ciężkim oddechem spuściłem się na rękę.
Opłukałem się i zakręciłem wodę. Sięgnąłem po ręcznik i dopiero
wtedy uświadomiłem sobie, że zapomniałem wziąć go do łazienki.
Kurwa. Świeże ręczniki zostały w reklamówce stojącej w mojej sy-
pialni na drugim końcu przedpokoju. Nie miało to znaczenia.
Byłem niemal stuprocentowo przekonany, że Paige spała w swojej
sypialni. Podniosłem brudne ubrania z podłogi, otworzyłem drzwi
i wyszedłem w kierunku swojego pokoju.
Nagle wpadłem z impetem na coś twardego. Siła uderzenia wy-
biła mi z rąk stertę ciuchów osłaniających przyrodzenie.
Siwobrunatna plama przemknęła pomiędzy moimi nogami z me-
talicznym brzękiem plakietek. Paige wydała zduszony krzyk zasko-
czenia i cofnęła się o krok. Instynktownie położyłem ręce na jej
ramionach, aby ją uspokoić.
— Przepraszam — wymamrotałem. Nie umknął mojej uwadze
fakt, że spała wyłącznie w koszulce ledwo sięgającej tyłeczka. Cienki

27

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

materiał obejmował jej krągłości i znakomicie eksponował jej sma-


kowite wdzięki.
Paige po chwili przywróciła się do porządku i zjechała wzro-
kiem z mojego nagiego torsu na krocze. Otworzyła szeroko oczy
i pełne usta, a jej policzki zarumieniły się uroczo. Wzwód jeszcze
nie przeszedł mi zupełnie, a wymęczony fiut nadal zwisał długi
i ciężki pomiędzy udami. Pod jej rozgorączkowanym spojrzeniem
poruszył się z zaciekawieniem i zaczął ponownie twardnieć.
— Możesz go dotknąć, jeśli masz ochotę — mruknąłem, roz-
bawiony jej reakcją. W jej wielkich, ślicznych oczach kryło się coś
więcej niż tylko zdumienie. Byłem pewien, że dostrzegam w nich
zainteresowanie, a może nawet pożądanie.
Z jej ust dobył się zduszony okrzyk zaskoczenia.
Dawno nie miałem takiego ubawu. Nigdzie mi się nie śpieszyło,
ale odchrząknąłem, czym skupiłem jej uwagę na swojej twarzy.
— Dobrze się czujesz? — zapytałem.
— Enchilada musiał zrobić siusiu — wymamrotała cicho.
Ach, pies. A więc to on był tą błyskawicą, która pobiegła do sy-
pialni Paige. Kiwnąłem głową i pozwoliłem, żeby na moich ustach
wykwitł uśmiech. Musiałem rano przemycić małemu kudłaczowi
kilka dziękczynnych łakoci. Bawiłem się coraz lepiej.
— Dobranoc — pisnęła. Pomknęła jak strzała do swojego po-
koju i zamknęła z trzaskiem drzwi. Wyobraziłem sobie, jak stoi za
nimi na nogach miękkich jak z waty, opiera się o ścianę, a jej piersi
falują, podczas gdy próbowała odzyskać kontrolę nad sobą.
Sam odetchnąłem głęboko i śmiejąc się cicho, pozbierałem ubra-
nia z podłogi, po czym schowałem się do swojego pokoju. Ubrałem
się w bokserki, posłałem łóżko i stanowczo kazałem kutasowi się
uspokoić. Paige mogła być olśniewająca i kusząca — a po jej reakcji
na moje gołe ciało mogłem także stwierdzić, że już dawno nie została
porządnie wydymana — ale nie miało to najmniejszego znaczenia.

28

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Nie zamierzałem iść tą drogą. Jakkolwiek miód ten nie byłby słodki,
nie mnie dane było go posmakować.
Ustawiłem budzik na piątą rano i próbowałem się uspokoić, aby
złapać nieco snu. Niedługo miałem zacząć czterotygodniową rota-
cję na oddziale kardiologicznym i musiałem być maksymalnie
skoncentrowany. Jednak nawet pomimo wyczerpania byłem zbyt
pobudzony, aby zasnąć. Westchnąłem z irytacją. Jasne, miło by
było spuścić nieco pary poprzez igraszki w łóżku…
Cholera, nie. Nawet o tym nie myśl. Po prostu nie było to nam
pisane.
Musiałem być ostrożniejszy. Drugi raz nie byłbym w stanie
oprzeć się jej wygłodzonemu spojrzeniu na moim fiucie.

29

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 6.
Paige

— Paige, przyszedł kandydat na rozmowę kwalifikacyjną — po-


wiedziała przez słuchawkę moja asystentka Tabitha.
— Już idę. — Wstałam zza biurka, wzięłam życiorys zawodowy
oraz przewodnik po rozmowach kwalifikacyjnych i poszłam na
spotkanie z potencjalnym kierownikiem biura, który mógł mieć
odpowiednie predyspozycje. Byłam kierowniczką działu kadr
w małej organizacji typu non profit, co oznaczało, że obowiązki
kierownika biura spadały na mnie. Byłam więcej niż gotowa na to,
żeby zatrudnić kogoś na to stanowisko. Odmówiłam po cichu mo-
dlitwę, żeby w końcu trafiła się właściwa osoba, i weszłam na salę
konferencyjną, gdzie już czekał Ben Stevens.
— Dzień dobry — przywitałam się i uścisnęłam jego dłoń. Wy-
glądał całkiem młodo, ale wiek nie miał znaczenia. Jeżeli miał od-
powiednie kwalifikacje i mógł je poprzeć profesjonalnym podej-
ściem, nie miałam nic przeciwko.
Chwilę po rozpoczęciu rozmowy moje myśli uciekły ku Canno-
nowi. Gdy wstałam rano, nie było go już w mieszkaniu. Przez chwilę
myślałam, że wszystko, co się wydarzyło od wczorajszego popołudnia,
było tylko snem, ale przeczyły temu ślady jego porannych rytuałów:

30

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

wilgotny ręcznik wiszący obok mojego czy kubek w zlewie. Jednak


jeszcze bardziej intrygujący okazał się wielki bukiet fuksji i szkar-
łatnych kwiatów polnych stojących w wazoniku na stole w kuchni,
a także opakowanie sucharków dla psów. Musiałam przyznać, że
był to miły gest.
Gdy tylko weszłam pod prysznic, niczym huragan wróciło wspo-
mnienie naszego nocnego spotkania. Do oczu dostało mi się mydło
i resztę kąpieli spędziłam na mruganiu oraz krztuszeniu się pod
kłującymi igiełkami wody.
We śnie taka sytuacja wcale nie wydawałaby się niecodzienna —
rankiem bym to zignorowała, a w nocy odtworzyła wraz z BOB-em.
Roznegliżowane ciało Cannona śmiało rywalizowało z marmuro-
wymi posągami w muzeum sztuki. Czułam się onieśmielona samym
jego rozmiarem i nieposkromioną męskością. Szerokie ramiona,
wyrzeźbiona klatka piersiowa z wyraźnie zarysowanym sześciopa-
kiem i smukła talia — dotychczas przymioty te widywałam jedynie
u modeli. Ledwo widoczne owłosienie mówiło mi, że depilował się
często i dokładnie. A sposób, w jaki tam stał, ciągle wilgotny i za-
rumieniony od prysznica, z bezwstydnym uśmiechem i olbrzymim,
na wpół pobudzonym penisem zwisającym pomiędzy nogami ni-
czym zbiegła z zoo anakonda… Na samo wspomnienie przebiegł
mnie ciepły dreszcz.
— Hm… Dobrze się pani czuje? — Ben przerwał udzielanie
odpowiedzi na pytanie, które zadałam pół minuty temu i którego
treść zdążyłam już zapomnieć. Patrzył na mnie z troską.
Cholera. Przytaknęłam.
— Wszystko w porządku, dziękuję. Jestem tylko trochę zmę-
czona. Mów dalej.
Nic nie było w porządku. Nie mogłam wyprzeć z głowy żadne-
go szczegółu nagiego ciała Cannona — a nie było to coś, co chcia-
łam wiedzieć o braciszku mojej najlepszej przyjaciółki. Było już

31

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

jednak za późno. Coś się nieodwracalnie zmieniło w mojej głowie.


Od tej chwili mogłam o nim myśleć jedynie jak o obiekcie seksualnym.
A co naprawdę do mnie dotarło?
Głos Cannona pozostawał spokojny i pewny siebie, jakby wcale
nie czuł się zażenowany faktem, że stoi przede mną rozebrany do
rosołu. Stał tam bez ruchu, bezwstydnie stanowczy, i pozwalał stu-
diować siebie w pełni chwały. A do tego obserwował, jak ja na niego
patrzę, i uniósł zalotnie brew, niemal jakby prowokował mnie do
reakcji. Bezczelnie proponował mi, bym napawała się jego wyglą-
dem, zbliżyła się, dotknęła go, zaspokoiła… ciekawość.
Odchrząknęłam i zajrzałam do CV Bena.
— Opowiedz mi o poprzedniej pełnionej przez ciebie roli oraz
o tym, w jaki sposób wiązała się z planowaną ścieżką kariery. —
Miałam nadzieję, że tym razem zbiorę się do kupy i będę w stanie
ocenić jego doświadczenie.
Ben sumiennie zaczął opisywać w nudny i rozwlekły sposób każ-
de zadanie, jakie zlecano mu w poprzedniej firmie. Sporządzałam
w tym czasie notatki i usiłowałam skoncentrować się na nim, a nie
zapierającej dech w piersiach i przyspieszającej puls reakcji mojego
ciała na wspomnienie Cannona.
Po dwudziestu kolejnych minutach nadal nie miałam pojęcia,
czy Ben nadaje się na to stanowisko. Mój umysł był rozbity na
drobne kawałki i miałam olbrzymi problem z koncentracją.
— Możesz wyjaśnić, dlaczego chciałbyś pracować w roli kie-
rownika biura? — zapytałam.
Ben zmarszczył brwi.
— Już mnie pani o to zapytała.
— Racja. — Przytaknęłam z uśmiechem, ale w środku czułam
narastający krzyk.
Zawibrował mój telefon leżący na stole konferencyjnym. Wzię-
łam go, wdzięczna za chwilę wytchnienia — dopóki nie okazało się,

32

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

że to wiadomość od Cannona. Odłożyłam telefon bez jej odczyty-


wania i wzięłam głęboki oddech. Nie chciałam być niemiła dla kan-
dydata, ale świadomość tego, że czekał na mnie esemes od Cannona,
rozproszyła mnie jeszcze bardziej.
Kilka minut później zakończyłam rozmowę, podziękowałam
Benowi za poświęcony czas i powiedziałam, że będziemy w kon-
takcie. Gdy tylko wyszedł do lobby, gdzie recepcjonistka pokazała
mu drogę do wyjścia, rzuciłam się do telefonu i dwukrotnie poda-
łam źle hasło, zanim w końcu odblokowałam zawartość.

CANNON: Przepraszam za wczoraj. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyłaś.

Szczęka opadła mi aż do ziemi. Jezu, trzeba przyznać, że miał jaja.


Większość ludzi po prostu próbowałaby zapomnieć o całym zda-
rzeniu. On natomiast jeszcze o tym przypominał i próbował wy-
musić na mnie reakcję. A może po prostu chciał mnie zawstydzić.
A jebać to. Jeżeli chciał mnie przestraszyć — albo posadzić na
chuju w geście poddania — to zadarł z niewłaściwą dziewczyną.

PAIGE: Jeśli następnym razem będziesz chciał pochwalić się golizną,


racz mnie łaskawie zapytać.
CANNON: Zapamiętam.

Po chwili parsknęłam śmiechem, gdy uświadomiłam sobie, że


w swojej wiadomości zasugerowałam następny raz. Równie szybko
uśmiech zgasł mi na twarzy. Nieświadomie dałam mu przewagę.

CANNON: Wyjątkowo mam wolny weekend, dlatego chciałem tylko


sprawdzić, czy masz jakieś plany. Nie chciałbym cię krępować.
PAIGE: Na razie nie mam nic w planach.

Miałam nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt obciachowo.

CANNON: Do zobaczenia więc w domu.

33

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Schowałam telefon do kieszeni i spróbowałam zignorować czer-


woną lampkę, która zapaliła mi się w głowie. Wróciłam do swojego
biura na drugim końcu budynku. Czułam, jak serce mi wali na
myśl o tym, że przez czterdzieści osiem godzin będę wystawiona
na seksapil Cannona.
Z jednej strony nie mogłam zaprzeczyć, że bardzo chciałam na-
pawać się widokiem Cukiereczka. Poza tym dobrze byłoby mieć dla
odmiany towarzysza, który odpowiadałby słowami, a nie szczeka-
niem i merdaniem ogona. Lubiłam jednak swój dotychczasowy po-
rządek i byłam przyzwyczajona do ustalonej ilości czasu przezna-
czonego tylko dla siebie. Jeżeli Cannon tak na mnie wpływał, gdy
go nawet nie było w pobliżu, to jaką mogłam mieć nadzieję, że nie
oszaleję po spędzonym z nim weekendzie?
— No i jaki był? — zapytała Tabitha zza swojego biurka.
— Kto? — Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że mogłam
bezwiednie wypaplać coś o nowym współlokatorze.
— Ben, kandydat — odparła.
— Ach, racja — odetchnęłam. — Był… w porządku.
Tabitha zmrużyła oczy.
— Dobrze się czujesz? Jesteś jakaś zaczerwieniona.
Chrząknęłam.
— Wszystko w porządku. Idę na lunch ze znajomą. Do zoba-
czenia. — Odłożyłam materiały o Benie oraz przewodnik na biurko,
chwyciłam torebkę i wybiegłam z biura jak burza.
Po usadowieniu się w naszym ulubionym barze sałatkowym
Allie posłała mi zagadkowy uśmieszek.
— No… — zagaiła z uniesionymi brwiami. — Jak minęła
pierwsza noc z nowym współlokatorem? — Zachichotała i spoj-
rzała na mnie z uśmiechem.
Czyżby wiedziała o naszej małej „przygodzie”? Tej, w której Can-
non stał przede mną w stroju Adama? Oblał mnie pot. Zmusiłam się

34

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

do beztroskiego uśmiechu, a mózg panicznie kazał mi skłamać.


Tak też więc zrobiłam.
— Zwyczajnie.
— Świetnie. Prawdopodobnie wytrzymacie więc ze sobą przez
te dwa miesiące.
— Mhm.
— Kamień spadł mi z serca. Wiesz, Cannon jest już dorosły, ale
ciągle martwię się o niego. Tak ciężko pracował, żeby dotrzeć do
punktu, w którym się teraz znajduje, i zasługuje na trochę luzu po
wszystkim, przez co przeszedł.
Przytaknęłam.
— Aha.
Nie byłam w stanie wyartykułować nic poza krótkimi pomru-
kami, dlatego sięgnęłam czym prędzej po menu i zaczęłam prze-
glądać dania dnia.
— James wygrał na licytacji bilety na galę charytatywną odby-
wającą się w ten weekend. Chciałabyś pójść na nią z Cannonem?
— Z Cannonem? — niemal zaskrzeczałam. Co to miało być?
Randka? Czyżby Allie podejrzewała nas o coś?
— Jasne, czemu nie? Powinniśmy we trójkę zrobić coś szalone-
go, no wiesz, zorganizować spotkanie drużyny marzeń po latach.
Skoro przeprowadził się do Michigan, chciałabym nadrobić z nim
zaległości.
Ach, chciała, żebyśmy spotkali się wspólnie. Poczułam się jed-
nocześnie rozluźniona i bardzo głupia. Weź się w garść, Paige… Do-
piero po chwili dotarł do mnie sens jej pozostałych słów.
— Chwila, tylko nas troje? A co z Jamesem? — zapytałam. Prze-
cież to on zdobył bilety.
Potrząsnęła głową i zmarszczyła brwi.
— Wypadła mu robota w ten weekend.

35

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Jej narzeczony był agentem nieruchomości i poświęcał wiele


wieczorów oraz weekendów na pracę. Nie przeszkadzało mi to,
ponieważ w ten sposób miałyśmy z Allie mnóstwo czasu dla siebie.
— Pewnie, mam wolny weekend. — Wróciłam do analizowania
menu, ale w środku ciągle panikowałam. Czy Allie mogłaby wyczuć
mój pociąg do jej brata? Co mogłaby odczytać z mojej twarzy, gdy
tylko na niego spojrzę? Skoro o tym mowa, co jeśli to Cannon się
zdradzi? Niezbyt krył się z faktem, że chętnie by mnie przeleciał…
Podszedł kelner i złożyłyśmy zamówienia; dopiero po chwili
zorientowałam się, że Allie coś do mnie mówi.
— Zarejestrowałaś się już? — zadała pytanie.
— Gdzie? — Zagryzłam wargę, zastanawiając się, jak dużą część
naszej rozmowy zignorowałam z powodu kosmatych myśli o jej
bracie. Paskudna ze mnie przyjaciółka.
— W tym nowym serwisie randkowym, który ci polecałam.
Jęknęłam. To była nie tyle aplikacja randkowa, co serwis do wy-
szukiwania spotkań bez zobowiązań. Allie chyba jednak nie zda-
wała sobie sprawy z różnicy, podobnie jak reszta USA. Zanim po-
znała Jamesa, odnosiła tam pewne sukcesy i w ciągu czterech tygodni
spotkała się dzięki serwisowi z czterema różnymi facetami; za każ-
dym razem chętnie opowiadała pikantne szczegóły. Mimo że była
obecnie w poważnym związku, najwidoczniej dalej chciała prze-
żywać takie przygody… pośrednio poprzez mnie.
— Wiem, że marzy ci się, by spotkać kiedyś prawdziwą miłość.
Jak wszystkim. Potraktuj to jednak jako trening. To, że czekasz na Pana
Akuratnego, nie znaczy, że nie możesz cieszyć się namiętnym seksem.
— Sama nie wiem, Allie. Jakoś nie bawi mnie myśl o bzykaniu się
z zupełnie przypadkowym nieznajomym.
— Poznałabyś go. Najpierw wysyłalibyście sobie e-maile, SMS-y
i wiadomości na czacie. Do niczego nie dojdzie, jeśli sama tego nie
zechcesz.

36

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Bawiłam się serwetką i czułam na sobie spojrzenie Allie. Mój po-


przedni związek rozpadł się rok temu i od tamtego czasu nie byłam
z żadnym mężczyzną. Wiedziałam, że Allie chce mi tylko pomóc
— a Bóg jeden wie, jak bardzo brakowało mi czasami seksu — mi-
mo to nadal wkurzał mnie fakt, że mogłabym posłużyć za przed-
miot kryzysowej interwencji.
Czy Allie naprawdę sądziła, że wszystkie moje problemy znik-
ną, gdy tylko dosiądę jakiejś magicznej, uzdrawiającej różdżki?
Jednorazowy wyskok nie pomógłby mi, ani nawet nie sprawił fraj-
dy; to po prostu nie było w moim stylu. Stałabym się nerwowym
wrakiem, przekonanym, że trafię na pierwsze strony gazet jako
ofiara seryjnego mordercy albo, co gorsza, że zobaczy on cellulit na
moim tyłku i ucieknie w popłochu.
Pochyliła się ku mnie i położyła swoją dłoń na mojej.
— Chodzi o to, żebyś nie wpadła w rutynę. Martwię się o ciebie
czasami, Paigey. Ostatnio całe twoje życie obraca się wokół pracy.
Chodziłam od czasu do czasu na siłownię, ale to prawdopo-
dobnie było za mało, żeby dała mi spokój.
— Pomyślę o tym — stwierdziłam, gdy kelner postawił na stole
dwie solidne porcje sałatki. Serio, kto mógł w siebie wcisnąć tyle
sałatki?
Rosła moja lista rzeczy do załatwienia. Musiałam nie tylko oprzeć
się urokowi Cannona, ale także znaleźć sposób, żeby Allie przestała
nagabywać mnie w sprawie randek, iść na galę charytatywną z nią
i moją sekretną fascynacją, o której nikt nie mógł się dowiedzieć,
a w pracy musiałam znaleźć nowego kierownika biura. Poczułam
ścisk w żołądku i odsunęłam niedojedzoną sałatkę.
Lunch z Allie miał mnie rozluźnić, ale poczułam tylko większy
niepokój.

37

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 7.
Cannon

— Znalazłeś już dach nad głową? — zapytał Peter. Był pielęgnia-


rzem anestezjologicznym w tym samym szpitalu, w którym mia-
łem rotacje. Dzieliło nas kilka lat i traktował mnie trochę jak młod-
szego brata. Poznaliśmy się podczas mojego pierwszego tygodnia
w szpitalu i od razu przypadliśmy sobie do gustu. Gdy w zeszłym
roku brał ślub ze swoich chłopakiem, byłem jednym z drużbów.
Kiedy zaś nie miałem gdzie się podziać po eksmisji, zaoferował mi
nocleg. Wiedziałem jednak, że było to tylko rozwiązanie krótko-
terminowe. Nie chciałem narzucać się nowożeńcom.
Przytaknąłem.
— Wprowadziłem się do Paige, przyjaciółki mojej siostry. —
Niesamowicie gorącej przyjaciółki, którą bardzo chciałbym wybzykać.
Mógłbym przysiąc, że pół dnia chodziłem z częściowym wzwodem.
To chyba dobrze, że Peter tego nie zauważył.
— To świetnie. — Kiwnął głową. — Jak się z tym czujesz?
— Dobrze. Musimy się jeszcze dograć. Wprowadziłem się zale-
dwie wczoraj i dość długo mieszkałem sam. — Teraz zaś musiałem
sobie radzić z delikatnym, kobiecym aromatem jej szamponu w ła-
zience, jej paradowaniem po mieszkaniu w obcisłych spodniach do

38

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

jogi i trajkotaniem do pieska. Była wręcz oszałamiająco atrakcyjna


i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
— Nadal tego nie łapię. — Peter kucnął, aby zawiązać jasnofioleto-
wą tenisówkę. — Dlaczego właściwie zostałeś wyrzucony z mieszkania?
Miał rację. Zawsze opłacałem czynsz w terminie, a do tego za-
chowywałem się cicho i utrzymywałem porządek. Najwidoczniej
jednak wiążące się ze mną dramaty osobiste wykraczały poza strefę
komfortu właściciela domu. Mieszkanie zdemolowane czterokrotnie
i dwa włamy w ciągu pół roku to rzeczywiście była mała przesada.
— To bez znaczenia — mruknąłem. W rzeczywistości lubiłem
przebywać w obecności Paige. Może nawet za bardzo.
— Opowiedz mi o swojej współlokatorce. Lubimy ją? — zapy-
tał Peter z szerokim uśmiechem.
— Spierdalaj — wymamrotałem i odszedłem oburzony od ko-
legi i jego śmiechu odbijającego się po szpitalnym korytarzu.

***

Zgodnie z zapowiedzią Paige wróciła z pracy do domu kilka minut


po siedemnastej.
— Jestem tutaj! — zawołałem z kuchni. Enchilada kręcił się pod
moimi nogami, gotowy, aby w każdej chwili dorwać resztki, które
spadną na podłogę.
Położyła torbę z laptopem na stole i niechętnie przeniosła wzrok
na mnie.
— Cześć.
Zastanawiałem się, czy pamięta wygląd mojego nagiego ciała,
ale powstrzymałem się od uśmiechu.
— Jak ci minął dzień? — Wrzuciłem do woka pokrojoną papry-
kę, a następnie dodałem cebulę.
— Dobrze — odparła i podeszła kilka kroków bliżej. — Co robisz?

39

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Enchilada odbiegł; chęć powitania pani okazała się chwilowo


silniejsza od głodu. Paige natomiast kucnęła i pogłaskała jego pu-
szysty łepek.
— Kupiłem składniki na fajitę.
— Och. — Spojrzała na kawałki kurczaka nabierające już złoci-
stego koloru na patelni.
— Mam nadzieję, że dobrze zrobiłem. Twoja psina wabi się En-
chilada, założyłem więc, że lubisz meksykańskie jedzenie.
— Oczywiście. Po prostu… nie spodziewałam się, że będziesz
kucharzyć.
Wzruszyłem ramionami.
— Od bardzo dawna nie miałem wolnych dwóch dni pod rząd.
Poza tym miałem ochotę na meksykańskie żarcie. Mogłabyś zamie-
szać kurczaka?
Wyjęła gumową szpatułkę z pojemnika na utensylia na ladzie
i zaczęła ostrożnie przekładać mięso.
— Wziąłem też tequilę i margaritę.
Spojrzała na mnie z uwagą. Miała poważną, a jednocześnie w ja-
kiś sposób filuterną minę.
— Tequilę, powiadasz? Myślisz, że to będzie dobry pomysł?
Rozbawiła mnie jej szczerość.
— Hej, przecież przeżyliśmy pierwszą noc, prawda?
— Tak, ale trzeba uznać to za mały cud, zważywszy na to, że
widziałam cię gołego.
Uśmiechnąłem się znacząco.
— Wybacz mi, proszę. To naprawdę była zwykła pomyłka.
Paige zmieniła pozycję i zajęła się wrzucaniem lodu do blendera.
Nie zdołała jednak ukryć lekkiego rumieńca.
Podczas gdy przygotowywała drinki, ja podsmażyłem warzywa
i zmieszałem je z kurczakiem. Warkot blendera przerwał otaczającą nas
ciszę, po chwili zaś Paige nalała drinki do dwóch ozdobnych szklanek.

40

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Przy okazji dziękuję za kwiaty i łakocie dla Enchilady. To


bardzo miłe z twojej strony.
Kiwnąłem głową.
— To naprawdę nic takiego. Czuję się bardzo wdzięczny, że
mam dach nad głową.
Nie przyznałbym się przed Paige, ale pobyt u Petera i jego męża
był dla mnie nieco traumatyczny. Nie przeszkadzało mi to, co się
dzieje w ich sypialni, dopóki nie byłem zmuszony tego słuchać.
Nikt nie powinien słyszeć, jak znajomy krzyczy do męża, aby
wszedł głębiej.
— Nie poruszyliśmy jeszcze kwestii czynszu. Ile powinienem ci
zapłacić? — zapytałem.
— Nie… nie jestem pewna. — Paige przygryzła dolną wargę.
O cholera, to było rozpraszające.
— Zapłacę za połowę czynszu i mediów. Powiedz tylko, ile to
będzie razem wynosić.
— Dobrze — zgodziła się. — Myślę, że to całkiem uczciwe.
Połowa czynszu wynosi siedemset dolarów, do zapłaty pierwszego
dnia miesiąca. Później policzę koszty mediów.
— Znakomicie.
Wyłączyłem palniki i wziąłem dwa talerze.
— Chcesz się przebrać przed obiadem? Ja już sobie tutaj poradzę.
Potrząsnęła głową i pociągnęła łyk zimnego drinka.
— Nie ma takiej potrzeby. W piątki królują zwyczajne ciuchy.
Przypomniałem sobie, że wczoraj była ubrana w spódniczkę
i jedwabną bluzkę. Dzisiaj wyglądała równie kusząco w czarnych
dżinsach podkreślających jej krągłości i dopasowanej bordowej
koszulce z długim rękawem. Jej szyję zdobił długi złoty naszyjnik
z błyszczącym wisiorkiem kołyszącym się po każdym jej ruchu.
Napełniliśmy talerze i przeszliśmy do części jadalnej salonu. Na
szczęście niezręczna cisza nie trwała długo, gdyż Paige zasypała

41

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

mnie pytaniami na temat akademii medycznej; mogłem o tym


mówić całymi godzinami.
— Jak to wygląda? W dzień masz zajęcia, a noc poświęcasz na
praktyki? Masz chyba zatrzęsienie obowiązków. — Spuściła wzrok
na talerz. — Przepraszam, nie mam pojęcia, jak działa ten system.
Machnąłem ręką.
— Nie przepraszaj. Wyrobiłem się z zajęciami na uczelni w cią-
gu dwóch pierwszych lat studiów. Kolejne dwa lata są poświęcone
rotacjom. Zasadniczo jestem lekarzem bez uprawnień. Odbierałem
porody, asystowałem przy operacjach, opatrywałem ofiary postrza-
łów na OIOM-ie. Wszystkiego po trochu.
— Wow. To chyba bardzo intensywne życie.
Wzruszyłem ramionami.
— Ojczym powiedział kiedyś, że dopóki nie nauczysz się radzić
sobie z traumą, to nie będziesz prawdziwym lekarzem. Trochę dziwne
jest to stwierdzenie, ale coś w nim jest. Cieszę się, że mogłem od-
czuć to na własnej skórze podczas rotacji na OIOM-ie. Zasadniczo
jeżeli ktoś cię kiedyś dziabnie nożem albo złapiesz żarłocznego wi-
rusa, to wiesz, do kogo się zgłosić.
Roześmiała się, biorąc kolejny kęs fajity. Odrobina salsy roz-
mazała się na jej policzku, ale szybko ją powycierała.
— Jest to całkiem nieźle pomyślane — powiedziałem — ponieważ
musisz poznać wszystkie specjalizacje, zanim wybierzesz którąś z nich.
A dopiero później zgłaszasz się na rezydenturę.
— No właśnie… rezydentura. Allie powiedziała, że planujesz
wyprowadzić się za dwa miesiące.
Pokiwałem głową.
— Taki jest plan. — Musiałem tylko zdecydować, co, do diabła,
chcę robić. Jakaś część mnie pragnęła przeżyć przygodę, może
przenieść się za Wielką Wodę, udzielać się przez kilka lat w progra-
mach humanitarnych gdzieś w Afryce albo w Indiach. Wiedziałem

42

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

jednak, że mama i Allie oszaleją z niepokoju, dlatego czułem się


rozdarty.
— Mówisz, że podobała ci się praca na urazówce? Czy to wła-
śnie w tym będziesz się specjalizować? — Paige położyła serwetkę
na kolanach i spojrzała na mnie wyczekująco.
Westchnąłem ciężko.
— Szczerze? Nie mam cholernego pojęcia. Przez dwa ostatnie
lata mówiłem wszystkim, że chcę pracować na OIOM-ie, ale praw-
da jest taka, że sam już nie wiem. Cały czas odkładam decyzję na
później, a ostateczny termin mam za dwa tygodnie. Muszę coś wy-
brać, ale jeszcze nie zawęziłem listy interesujących mnie specjalizacji.
— Ach, rozumiem. — Podrapała się po brodzie. — Czyli jesteś
jednym z tych facetów, którzy boją się angażować.
Nie mogłem powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Nie
domyślała się nawet połowy.
— Coś w ten deseń.
— A teraz na jakiej jesteś rotacji? Podoba ci się?
Och, teraz zamierzałem się zabawić. Nie mogłem doczekać się
widoku jej rumieńca, gdy się dowie.
— Poznaję położnictwo i ginekologię. I tak, jest to… pouczają-
ce doświadczenie. Jeżeli jednak mam wsadzać rękę w cipkę, wolał-
bym to robić dla przyjemności, a nie zarobkowo.
Zakrztusiła się margaritą i kaszlnęła kilkakrotnie, aby złapać
oddech.
— Kurwa. — Po kilku kolejnych głośnych kaszlnięciach w ser-
wetkę wyszczerzyła do mnie zęby. — To było nieuczciwe.
Niemal niezauważalnie wzruszyłem ramionami.
— Nigdy nie twierdziłem, że gram uczciwie, księżniczko.
— Nie powinieneś pogrywać z kobietą, która wielkodusznie
zaoferowała ci dach nad głową. Powiem Allie, że sprawiasz pro-
blemy. — Paige pogroziła mi widelcem. Jej groźba straciła jednak

43

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

moc z powodu delikatnego uśmiechu, jaki zagościł w kąciku jej ust.


— Zatem lubisz waginy jedynie rekreacyjnie. Rozumiem. A jakie
wcześniejsze rotacje lubiłeś? Przypadła ci jakaś do gustu?
Żułem powoli, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Hmmm… Może kardiologia?
— Co cię w niej pociąga?
— Nie wiem.
Wiedziałem, oczywiście, ale gdybym to wyjaśnił, zabrzmiałoby
to głupio. Po śmierci taty mama była bardzo smutna i ciągle płakała.
Gdy zapytałem ją, dlaczego tak jest, odpowiedziała, że ma złamane
serce. I to przeraziło mnie niezmiernie. Byłem zbyt mały, aby wie-
dzieć, że serce jako rzeczywisty narząd nie jest tym samym, co me-
taforyczne serce służące do opisywania emocji. Pomyślałem więc,
że mama też umrze.
Było dla mnie logiczne, że serce pompuje emocje wraz z krwią.
Ja także coś czułem w środku — bolesny ucisk na wspomnienie ta-
ty, kojące ciepło, gdy postanowiłem za wszelką cenę chronić mamę
i Allie. Jednak nawet gdy poznałem prawdę o sercu, dalej mnie ono
fascynowało, zarówno w sferze symbolicznej, jak i fizycznej. Jest to
jedyny organ, który się nie męczy ani nie robi sobie przerwy na od-
poczynek. Stabilny i zawsze wierny. Jak na ironię, jeśli weźmiemy
pod uwagę moją klątwę dotyczącą relacji z kobietami, to bardziej
interesowały mnie sprawy sercowe niż fizjologia tego narządu.
Po kilku kolejnych kęsach Paige spojrzała na mnie.
— Dlaczego wybrałeś medycynę?
Podrapałem się po karku.
— Przecież wiesz, że los nie był łaskawy dla mnie i Allie.
Utkwiła wzrok na szklance z margaritą.
— Tak, wiem… Byłam tam. Nie zawsze było lekko.
Bycie wychowywanym jedynie przez mamę mogącą pochwalić
się tylko średnim wykształceniem nie zawsze było cudowne.

44

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Przeprowadzaliśmy się częściej, niż byłem w stanie zapamiętać.


Wydawało się, że gdy tylko mama straciła pracę lub zerwała z chło-
pakiem, nie mieliśmy gdzie się podziać. Starała się, żebyśmy nie
zmieniali szkoły, ale trudno było znaleźć w okolicy mieszkanie, na
jakie byłoby nas stać. Z powodu braku ojca obowiązki pana domu
spadły na mnie.
— Myślę, że to, przez co przechodziłem w okresie dorastania,
ukształtowało moje cele. Teraz tylko udoskonalam sztukę „robie-
nia lemoniady”.
Uśmiechnęła się, jakby ta odpowiedź przypadła jej do gustu.
— „Robienie lemoniady”. Podoba mi się to stwierdzenie. Zatem
jakie były twoje cele?
— Dzięki niskim dochodom kwalifikowałem się do bezpłat-
nych szkoleń i różnych stypendiów. Uzyskałem wiele z nich za-
równo dzięki umiejętnościom, jak i z powodu konieczności zaspo-
kojenia podstawowych potrzeb życiowych, co wystarczyło na
opłacenie czesnego na Uniwersytecie Yale, a później także akade-
mii medycznej.
— Przekułeś więc złą sytuację w dobrą.
— Starałem się jak diabli.
Miałem poniekąd szczęście. Większość moich rówieśników za-
dłużyła się po uszy w trakcie studiów. Prawdopodobnie to, że praco-
wałem ciężej od innych i zdobywałem stypendia, uratowało mi tyłek.
— To jednak nadal nie tłumaczy, dlaczego wybrałeś medycynę.
— Paige oparła się łokciami o blat i pochyliła się ku mnie.
— Wiedziałem od najmłodszych lat, że kiedyś będę musiał za-
opiekować się mamą. Tylko tego byłem pewien. Tak wiele dla nas
poświęciła, starała się, jak mogła. Odkąd pamiętam, czułem, że cią-
ży na mnie odpowiedzialność jako na jej jedynym synu. Myślę,
że podświadomie wybrałem dziedzinę, w której liczy się przede
wszystkim opieka nad potrzebującymi.

45

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Paige uśmiechnęła się do mnie ciepło i owinęła wokół palców


kosmyk ciemnozłotych włosów.
— Zawsze byłeś takim dobrym dzieciakiem i poważnym uczniem.
— Nie traktuj mnie protekcjonalnie. Byłem kujonem. — Uło-
żyłem serwetkę obok pustego talerza.
Roześmiała się, a ja nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
— Tego nie powiedziałam.
— Tylko dlatego, że chciałaś być miła.
Wzruszyła ramionami.
— Taka dyscyplina i jasne stawianie celów są bardzo rzadko spoty-
kane w tak młodym wieku. Jesteś naprawdę zdumiewający, Canno-
nie. A za kilka krótkich miesięcy zostaniesz w końcu lekarzem.
Jej komplement przeszył mnie na wskroś. Rzadko kiedy zasta-
nawiałem się nad swoim życiem. Wykonywałem po prostu wyzna-
czone zadania i parłem przed siebie.
Oczywiście, trochę się pozmieniało w ciągu kilku ostatnich lat.
Mama ponownie wyszła za mąż i teraz troszczył się o nią mój oj-
czym, zatem właściwie nie musiała już na mnie polegać. Była jed-
nak niezmiernie dumna z moich osiągnięć, dlatego dalej „robiłem
lemoniadę” i żyłem w jedyny znany mi sposób.
Dokończyliśmy obiad i wynieśliśmy naczynia do kuchni. Stojąc
ramię w ramię, ona opłukiwała naczynia, a ja wstawiałem je do
zmywarki. Tworzyliśmy całkiem zgrany zespół. Cały ten pomysł ze
wspólnym mieszkaniem mógł wydawać się dziwny, jeżeli weźmie-
my pod uwagę naszą dawną historię i świeże napięcie seksualne
iskrzące pomiędzy nami, a mimo to wydawał się naturalny ponad
wszelkie pojęcie.
— Masz jakieś plany na wieczór? — zapytała, podając mi ostat-
nie naczynie.
Zaprzeczyłem.

46

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Nie za bardzo. Może wyjdę później ze znajomymi na piwo. Jeśli


masz wolny wieczór, byłoby mi bardzo miło, gdybyś do nas dołączyła.
— Byłem bardzo ciekaw opinii Paige o Peterze i Azanie, jego mężu.
— Dzięki, ale zostanę w domu. Wzięłam laptopa z pracy. Muszę
dokończyć kilka spraw do poniedziałku.
— Chcesz pracować w piątkowy wieczór?
Mruknąłem z dezaprobatą, ale po prawdzie jej obecność mogła
pokrzyżować moje plany, gdybym próbował wyrwać jakąś laskę.
Poza tym coś mi podpowiadało, że Paige plus alkohol to była zła
kombinacja. Wszystkie nasze zahamowania spadłyby do niebez-
piecznie niskiego poziomu. Nie to, że zamierzałem iść z nią do
łóżka — miałem wystarczająco dużo samokontroli, aby do tego nie
dopuścić. Prawdopodobnie. Nie mogłem jednak przewidzieć, co
przypadkiem mogę chlapnąć. Nie mogłem przecież przyznać, że
jako piętnastolatek codziennie spuszczałem się nad jej zdjęciem
z albumu rocznikowego. Z miejsca podważyłbym swoją męskość.
— Allie wspomniała ci o jutrzejszej gali charytatywnej? — zapy-
tała, przygryzając wargę.
Powycierałem ręce o ścierkę.
— Powiedziałem, że przyjdę. A ty?
Pokiwała głową.
— No to widzimy się jutro. Udanego wieczoru. — Chwyciła
torbę z laptopem i zniknęła w swoim pokoju, jakby chciała jak naj-
szybciej się ode mnie oddalić.
Ale czego właściwie oczekiwałem? Że napijemy się tequili i po-
wspominamy stare dzieje? W zasadzie tak, miałem nadzieję, że tak
się stanie. No cóż, jutro też jest dzień.
Po wspólnym obiedzie i przyjemnej rozmowie miło mi było
stwierdzić, że być może cały ten pomysł ze wspólnym mieszkaniem
jednak wypali. Jasne, czułem do niej pociąg, nie znaczyło to jednak,
że zamierzam przekuć go w czyn.

47

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Miałem jeszcze godzinę do spotkania z kilkoma stażystami i in-


nymi znajomymi ze szpitala, dlatego poszedłem do swojego pokoju.
Rzuciłem się na osobliwie niewygodny futon, podłożyłem podusz-
kę pod głowę i westchnąłem ciężko.
Paige mnie dzisiaj zaskoczyła. Okazała się osobą twardo stąpa-
jącą po ziemi i świetną rozmówczynią, optymistyczną i słodką.
Wiedziałem, że krępuje ją moja obecność, ale znosiła to z wdzię-
kiem. Oczywiście wolałbym, żeby nie czuła potrzeby czmychnięcia
do swojego pokoju pod pretekstem pracy, ale w zasadzie co za róż-
nica? Każdy potrzebował od czasu do czasu odrobiny prywatności.
Nie inaczej było ze mną. Łaknąłem ciszy po pracowitej zmianie
w szpitalu.
Wydobyłem telefon z kieszeni dżinsów i otworzyłem portal spo-
łecznościowy, do którego rzadko zaglądałem. Z jakiegoś powodu
wpisałem dane Paige w pasku wyszukiwania, wcisnąłem przycisk
WEJDŹ i poczekałem cierpliwie, aż załaduje się jej profil.
Przejrzałem kilka udostępnionych przez nią zdjęć i zauważy-
łem, że większość z nich to selfie lub fotki z moją siostrą. Na żad-
nym nie dostrzegłem nikogo, kto mógłby być jej chłopakiem, co
było dziwne. Paige była prześliczna, a przede wszystkim normalna.
Nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego nie potrafię zainteresować
sobą jakiejś miłej, normalnej dziewczyny.
Odłożyłem telefon na materac, przycisnąłem pięści do oczu
i wziąłem głęboki oddech. Kuśka mi stawała na sam jej widok. Świa-
domość, że znajduje się w sąsiednim pokoju i nie mogę nic zdziałać
w jej kierunku, stanowiła zaiste skurwiałą kombinację. Nigdy nie
musiałem w takim stopniu ćwiczyć się w samokontroli.
Moja ręka powędrowała w dół i wślizgnęła się tam, gdzie twardy
penis napierał na zamek błyskawiczny. Zagryzłem usta, ująłem w dłoń
przyjemny ciężar kutasa i zacząłem wykonywać posuwiste ruchy.

48

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Tłumaczyłem sobie, że jedynie „przeczyszczam rurę” przed


wieczornym wypadem. Raczej nie mógłbym przyprowadzić dziew-
czyny do mieszkanka Paige.
Rozpiąłem spodnie i uwolniłem się z dżinsowego więzienia.
Przy każdym mocnym pociągnięciu wyobrażałem sobie drobną,
miękką dłoń Paige poruszającą się w górę i w dół po mojej pale, jej
delikatne palce masujące moje jądra. Przyspieszyłem ze zdławionym
pomrukiem rozkoszy i popędziłem ku wyzwoleniu.
Do rzeczywistości przywrócił mnie okrzyk zaskoczenia, a gdy
otworzyłem oczy, ujrzałem Paige stojącą w otwartych drzwiach.
Kurwa!
Nie byłem w stanie ukryć nabrzmiałego fiuta w spodniach, dla-
tego schowałem go pod poduszką i spojrzałem na Paige.
— Przybyłaś podać mi pomocną dłoń, księżniczko?
Jej twarz przybrała kolor dojrzałych pomidorów. Paige wyjąkała
przeprosiny i uciekła na korytarz.
Po kilku głębokich oddechach pomagających w odzyskaniu pa-
nowania nad sobą wcisnąłem bardzo niezadowolonego żartownisia
z powrotem w spodnie i poszedłem za Paige. Stała z nerwowo ścią-
gniętymi łopatkami w salonie, naprzeciwko okna.
Gdy mnie usłyszała, odwróciła się w moim kierunku.
— O mój Boże, tak mi przykro! — Jej twarz ściągnął bolesny
grymas i widziałem, że naprawdę czuje się okropnie. — Nie zamie-
rzałam tak bezceremonialnie wtargnąć.
— Dlaczego więc to zrobiłaś?
— Wydawało mi się, że mnie wołasz.
Niech to szlag. Naprawdę to zrobiłem? Z irytacją wypuściłem od-
dech i przeczesałem dłonią włosy.
Paige przeszła przez pokój i usiadła na skraju fotela.
— Wybacz, ale to się chyba nie uda.

49

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Nadal byłem roztrzęsiony i podminowany. Wziąłem głęboki


oddech. Stałem przed nią z dłońmi splecionymi na karku. Jej po-
liczki nadal były zaróżowione, a oczy lśniły szkliście.
— Rozumiem. Uważasz, że nie możemy przebywać pod jednym
dachem, bo w końcu zaczniemy się rżnąć.
Sapnęła zaskoczona.
— Nie powiedziałam tego.
— Wcale nie musiałaś, księżniczko. Twoje reakcje są aż nazbyt
oczywiste.
Jej błękitne oczy rozszerzyły się i utkwiła we mnie wzrok. Ależ
ją teraz zszokowałem. Jednak w jej spojrzeniu nie dostrzegałem od-
razy ani gniewu.
Kurwa. Pogrywanie z nią było aż za łatwe. I zabawne.
Wiedziałem, że oprócz reakcji jej ciała Paige pamięta także
pierwszy raz, gdy nazwałem ją księżniczką wiele lat temu. Miałem
zaledwie dziesięć lat, a ona i Allie zdały do pierwszej klasy liceum.
W naszych relacjach wszystko się pozmieniało. Nie byłem już ich
uroczym, małym przydupaskiem. Stałem się zmorą, której nie mo-
gły się pozbyć. Nie chciały, żebym z nimi przebywał, ale ja byłem
zbyt młody, żeby to zrozumieć, a co dopiero wyrazić swoje emocje,
więc mogłem im tylko dokuczać.
Paige nigdy nie zachowywała się jak zepsuta księżniczka. Była
miła, taktowna i skromna. Ale jej rodzina należała do klasy średniej
wyższej, czego nie można było powiedzieć o nas. Gdy pierwszy raz
użyłem tego przydomka, chciałem jej w ten sposób dopiec. Tyle
że ona wcale nie poczuła się urażona. Uśmiechnęła się do mnie zło-
śliwie i zmierzwiła mi włosy. Później nazywałem ją tak, ponieważ
niejednokrotnie nagradzała mnie uśmiechem.
— Tylko nie zaprzeczaj, że jesteś mną zainteresowana. Widzę,
jak twardnieją twoje drobne, śliczne sutki aż proszące się o poliza-
nie, jak zaczynają ci pulsować żyły na szyi, jak rumienisz się na mój

50

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

widok, jak twój wzrok spoczął pożądliwie na moich biodrach, gdy


weszłaś do pokoju.
Przygryzła wargę i uciekła ode mnie wzrokiem.
— Nie masz się czego wstydzić. Iskrzy między nami, to jasne
jak słońce — kontynuowałem miękkim, uwodzicielskim głosem.
— Ja nie… — Oparła ręce na biodrach, przez co wyeksponowała
piersi, z wyraźnie widocznymi, twardymi i napiętymi sutkami.
Stłumiłem śmiech. Mogła wszystkiemu zaprzeczać, ale kończy-
łem czwarty rok medycyny. Studiowałem biologię i anatomię od wielu
lat. Wykazywała wszystkie klasyczne objawy. Była podniecona.
— Jesteśmy praktycznie rodziną, Cannonie. Gdyby Allie…
— Nie jesteśmy rodziną. Ale masz rację. Allie by ochujała, gdyby
się dowiedziała, dlatego nigdy byśmy do tego nie dopuścili.
— Nic między nami nie będzie. Nigdy. — W jej głosie usłysza-
łem wahanie. Nieznaczne, ale wyczuwalne.
Wzruszyłem ramionami.
— Jak sobie życzysz. To tylko taka niezobowiązująca propozy-
cja. — Do tego najwyraźniej zła.
Jakaś część mnie poczuła ulgę, że Paige odrzuciła moją sugestię.
Gdybym złamał jej serce, to nie dość, że Allie by mnie zabiła, to nie
wybaczyłbym sobie. Z drugiej strony pogrywanie z nią w ten sposób,
obserwowanie jej reakcji na mnie… Nie potrafiłem się temu oprzeć.
Paige wzięła głęboki oddech, próbując odzyskać nad sobą kontrolę.
— Słuchaj, jeżeli nie chcesz, żebym z tobą mieszkał, i jeśli uwa-
żasz, że nie będziemy potrafili się zachowywać… — Uniosłem zna-
cząco brwi. — To znajdę inne lokum do końca semestru.
Parsknęła ironicznie i wyprostowała się.
— Będę zachowywać się jak dorosła osoba, jeżeli ty też będziesz.
To tylko dwa miesiące.
A zatem przyznaje, że pociąga ją niegrzeczne zachowanie.
— Brzmi rozsądnie — mruknąłem.

51

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

W rzeczywistości brzmiało to kurewsko dołująco, ale nie zamie-


rzałem wywierać na niej presji. Jeżeli nie chciała przyznać, że ją
pociągam, to niewiele mogłem zrobić. A zważywszy na moje do-
tychczasowe osiągnięcia z kobietami, faktycznie bezpieczniej było
trzymać kutasa na wodzy.
Jedyną rzeczą, nad którą miałem kontrolę, była moja kariera.
Warto było wyznaczać cele i je realizować. W okresie mojego dora-
stania przeprowadzaliśmy się pomiędzy podniszczonymi mieszka-
niami, dopóki mama nie wyszła ponownie za mąż, a ja nie skoń-
czyłem osiemnastu lat. Zamieszkała wtedy na stałe z ojczymem,
a ja poszedłem na studia. Życie ustatkowało się od tamtego czasu,
ale już wtedy potrzeba lepszego życia była we mnie tak silna, że nic
nie mogło mnie zatrzymać. Chciałem udowodnić mamie, że od-
niosę sukces.
Jasne, apetyt na cipki często wyganiał mnie do klubów w poszu-
kiwaniu szybkiej ulgi w towarzystwie przygodnej partnerki. Jedno-
razowe przygody i okazjonalne, krótkie związki pomagały przyga-
sić palącą potrzebę w kroczu. Nigdy jednak nie przeszkodziło mi
to w mojej życiowej misji. A po ostatniej katastrofie miałem dość
związków, nawet chwilowych. Od tej pory zamierzałem zajmować
się tylko klinicznymi przypadkami sercowymi i unikać wszelkich
metaforycznych problemów sercowych, prowadzących do niepo-
trzebnych komplikacji.
— Naprawdę nie chciałam ci przerywać. — Głos Paige złagod-
niał. — Jesteś na mnie zły?
Potrząsnąłem głową i usiadłem obok niej.
— Nie jestem zły. Napalony? Owszem. Ale zły? Nigdy.
Posłała mi słodki uśmiech i nieznacznie zmrużyła błękitne oczęta.
Za żadne skarby nie potrafiłem być na nią wściekły. Musiałem tylko
znaleźć jakiś sposób na przetrwanie dwóch kolejnych miesięcy.

52

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 8.
Paige

Cannon wrócił do domu tuż po północy. Nienawidziłam siebie za


to, że czekam na niego i nasłuchuję jego kroków, ale nie potrafiłam
przestać. Przyszedł sam, skorzystał z łazienki — słyszałam przez
cienką ścianę warkot jego elektrycznej szczoteczki i szum wody —
po czym zamknął się w sypialni.
Godzinami odtwarzałam w głowie nasze wcześniejsze spotkanie.
Już dwukrotnie widziałam jego przyrodzenie i wiedziałam, że tego
widoku nie da się zapomnieć. Ciężko mi było uwierzyć, na jakiego
wyrósł przystojniaka. A ten jego niewyparzony język…

…twardnieją twoje drobne, śliczne sutki aż proszące się o polizanie…

Na wspomnienie jego mrocznie kusicielskiego głosu wymawia-


jącego te słowa poczułam nową falę dreszczy przechodzących wzdłuż
kręgosłupa.
Na szczęście ranek minął szybko. Cannon poszedł na siłownię
i po powrocie wziął prysznic, a ja udałam się do fryzjera na farbo-
wanie i układanie włosów przed galą charytatywną. Znakomicie się
złożyło, że miałam umówione spotkanie akurat w dniu imprezy.

53

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Wyszłam z salonu pokrzepiona i w optymistycznym nastroju.


Przynajmniej moja burza włosów nie pójdzie na marne.
Allie obiecała, że przyjedzie po nas o czwartej. Po powrocie do
domu poprawiłam makijaż i wybrałam sukienkę. Założyłam słom-
kową suknię koktajlową z zabudowanym dekoltem i odkrytymi
plecami, którą kupiłam w zeszłym roku na przedsezonowej wy-
przedaży kolekcji, ale nie miałam jeszcze okazji jej nosić. Z powo-
du jej kroju nie mogłam nałożyć stanika, ale leżała na mnie tak do-
brze, że nikt nie powinien się zorientować. Długie włosy opadały
mi łagodnymi falami na plecy.
Słyszałam, jak Cannon krząta się po domu, i z jakiegoś powodu
poczułam zdenerwowanie na myśl o nim.
Jeszcze tylko wysokie czarne szpilki, których po godzinie będę
miała dość, i już byłam gotowa. Gdy nakładałam śliczne, klasyczne
kolczyki diamentowe po mojej babci, przyjrzałam się krytycznie
swojemu odbiciu w wielkim lustrze umieszczonym po wewnętrznej
stronie szafy. Wysokie obcasy wydłużyły moje nogi, a sukienka mi-
gotała setką światełek.
Cofnęłam się myślami do poprzedniego wieczoru. To, że przy-
gotował dla nas obiad, było niespodziewane i bardzo urocze, a do
tego rozmawiało się nam bardzo dobrze. Myślałam, że znam go już
całkiem nieźle, ale dowiedziałam się o nim bardzo wielu nowych
rzeczy. W czasie rozmowy dostrzegałam fragmenty jego przeszło-
ści — w sposobie, w jaki zacisnął zęby i zmarszczył brwi podczas
opowiadania o życiu w ubóstwie, życiu, które zainspirowało go do
walki o lepszy byt; a także w nadziei wyzierającej z oczu, gdy opi-
sywał studiowanie medycyny. Podobała mi się ta nowa, dorosła
wersja Cannona.
To było dziwne uczucie. Jeszcze niedawno nie mogłam ścier-
pieć myśli o współlokatorze, a teraz jego towarzystwo stanowiło dla
mnie przyjemną odmianę. Nawet spało mi się lepiej i bezpieczniej,

54

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

gdy miałam świadomość, że przebywa ze mną pod wspólnym dachem.


Może wynikało to z faktu, że mieliśmy ze sobą więcej wspólnego,
niż zapamiętałam. Rozumiałam jego filozofię — Chwila, jak to okre-
ślił? Ach, no tak — „robienia lemoniady”. Prawdopodobnie rozu-
miałam ją lepiej niż ktokolwiek inny.
Matka zawsze mi mówiła, że jako dziewczynka byłam bardzo
ostrożna i zachowawcza. Odkąd nauczyłam się chodzić, byłam bar-
dzo poważna i przejmowałam się wszystkim. To ja zawsze byłam
odpowiedzialna i znajomi zawsze mogli na mnie liczyć. Gdy zda-
łam do liceum, w ciągu roku straciłam obydwoje rodziców; był to
dla mnie bardzo mroczny i samotny okres. Dopiero po kilku mie-
siącach zrozumiałam, że tylko ja mogę zmienić swoje życie na lep-
sze oraz że nie chcę zbrukać pamięci o rodzicach swoim upadkiem.
Nigdy nie pozwoliłam sobie na szalone, głupie lub bezmyślne
zachowanie. Troszczyłam się o ludzi. Taka już byłam. Myślę, że na
swój własny sposób też „robiłam lemoniadę”. Lubiłam pracę jako
kierowniczka działu kadr w organizacji non profit, przygarnęłam
Enchiladę, gdy błąkał się bez obroży po mieście, trzymałyśmy się
z Allie na dobre i na złe. Po prostu żyłam swoim życiem dzień po
dniu. Oczywiście chciałam czegoś więcej, pragnęłam znaleźć kogoś,
z kim mogłabym dzielić swoje życie, ale nie śpieszyłam się z tym.
Jednak wczorajsza rozmowa i posiłek z tak słodkim i troskliwym
mężczyzną tylko rozbudziły we mnie to uczucie.
Nie mogłam już dłużej zwlekać, poszłam więc sprawdzić, czy
Cannon jest gotowy. Znalazłam go w kuchni, gdy wkładał talerz
i szklankę do zmywarki.
Akurat się pochylał i mój wzrok wylądował na jego jędrnej dupci.
Jasna cholera. Cannon był zbudowany niczym greckie bóstwo. Po-
wietrze uciekło mi z płuc, gdy napawałam się tym widokiem. Taaak,
zdecydowanie zbyt długo z nikim się nie bzykałam.

55

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Wyprostował się, spojrzał na mnie i uśmiechnął się powoli.


Zostałam przyłapana. Szybko uciekłam spojrzeniem, ale było już
za późno.
— Gotowy? — zapytałam z zapartym tchem.
Cannon wyglądał przepysznie w czarnym garniturze, białej ko-
szuli frakowej podkreślającej muskulaturę i czerwonym krawacie.
Włosy miał w nieładzie, a brodę okalał ciemny zarost. Jego ciało
było takie męskie, tak promieniujące obietnicą seksu, że przyciągało
moje oczy niczym magnes.
Zamiast odpowiedzi Cannon przestał się uśmiechać i jego spoj-
rzenie powędrowało w dół. Moje ciało gotowało się pod jego
przenikliwym wzrokiem, gdy prześlizgnął się po pełnych piersiach
i krągłościach bioder. Gdyby można było spłonąć pod ciężarem
spojrzenia, byłabym jego ofiarą.
— Już się napatrzyłeś? — zdołałam w końcu wydukać, próbując
go strofować.
— A ty? — odpowiedział doskonale opanowanym głosem. —
Mam się obrócić? A może chcesz, żebym znowu się rozebrał? —
Zachichotał po ostatnim zdaniu, a ja poczułam na twarzy falę za-
lewającego mnie gorąca.
Tak, niestety, wiedziałam już, czego można się spodziewać pod
warstwą ubrań — żelaznego sześciopaka na brzuchu i potężnej bestii
pomiędzy nogami. Tak jakbym mogła o tym szybko zapomnieć.
Oparłam jedną rękę na biodrze i starałam się odzyskać kontrolę
nad reakcjami mojego ciała, jakże podatnego na jego męskość.
— Czy lekarze nie powinni wykazywać się odpowiednim… —
Usta mi zadrżały, gdy szukałam właściwego słowa.
— Stosunkiem do pacjenta? — podpowiedział po chwili.
— Taktem — odparłam z udawaną powagą; usilnie starałam się
zignorować sposób, w jaki wymówił słowo stosunek.
Uratowało mnie pukanie do drzwi. W końcu przybyła Allie.

56

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Dzięki ci, dobry Boże. W drodze do wyjścia wzięłam z komody


torebkę.
— Jesteście gotowi? — zapytała Allie. Wyglądała cudownie
w czarnej szmizjerce.
Cannon założył czarne buty wyjściowe w rozmiarze 46 i scho-
wał komórkę do kieszeni. Podążyłam wzrokiem za tym ruchem
wprost na obszar pomiędzy kieszeniami spodni i od razu zrobiło
mi się gorąco.
Do diabła.
Allie nas zaprosiła, dlatego na nią spadła rola kierowcy. Po przy-
byciu na miejsce parkingowy odebrał od nas samochód, a my we-
szliśmy po schodach do oszałamiającego muzeum, w którym od-
bywała się gala. Byłam tu tylko raz z wycieczką klasową ponad dwie
dekady temu.
Kelnerzy we frakach poruszali się w tłumie i roznosili na tacach
lampki z różowym szampanem, a także półmiski, a na ustawionych
pod jedną ze ścian stołach bankietowych stały talerze wypełnione
smakowicie wyglądającymi potrawami. W tle rozbrzmiewał łagodny
jazz grany przez siedmioosobowy zespół, co tworzyło bogatą, kul-
turalną atmosferę. Z każdej strony dobiegał nas gwar rozmów i śmie-
chu. Rozpoznałam piosenkę autorstwa Deana Martina i uśmiech-
nęłam się, gdy Allie pomachała kelnerowi, po czym wzięła od niego
trzy lampki musującego trunku.
— I jak się mieszka razem współlokatorom? — Uśmiechnęła się,
obrzucając wzrokiem na przemian mnie i Cannona.
Przełknęłam niespodziewaną gulę w gardle.
— Dobrze — skłamałam. Bałam się, że moja twarz zdradzi ro-
snącą fascynację mężczyzną, który stał zbyt kurewsko blisko mnie.
— Paige jest cudowna — rzekł Cannon bez zająknięcia — i bar-
dzo gościnna.

57

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Niewielu osobom powierzyłabym pieczę nad moim bracisz-


kiem — powiedziała.
— Masz świadomość, że jestem już dorosły, prawda? — odparł
uszczypliwie.
Allie niemal niezauważalnie wzruszyła ramionami. Zawsze taka
była wobec Cannona — niczym nadopiekuńcza kwoka. W pewnym
sensie było mi go szkoda, chociaż Allie nie miała złych intencji.
— Zarejestrowałaś się już? — przyjaciółka szturchnęła mnie
łokciem i spojrzała z ukosa.
Jezu, znów to samo. Jęknęłam w duchu. Skoro jej życie miłosne
było takie szczęśliwe, dlaczego tak bardzo chciała kierować moim?
— Jeszcze nie — bąknęłam i upiłam kolejny łyk z lampki. Od-
wróciłam się ku scenie, gdyż chciałam zatracić się w muzyce.
— O czym rozmawiacie? — zainteresował się Cannon.
— O świetnym serwisie randkowym. Próbuję przywrócić Paige
światu.
Cannon zesztywniał i spojrzał na mnie taksująco spod zmrużo-
nych powiek, tak jakby nie spodobała mu się wizja randkującej mnie.
— Przecież jest prześliczna, prawda, Cannonie? — zapytała Allie
niewinnie.
— Wręcz oszałamiająca — powiedział, ciągle patrząc mi prosto
w oczy. Buzujące uczucie więzi powróciło do mnie z całą mocą i wy-
zwoliło setki mrówek chodzących po moim karku. Nie mogłam
wytrzymać spojrzenia Cannona i musiałam odwrócić wzrok.
— Poważnie, Paige — kontynuowała Allie — Twoje dni jako
zakonnicy dobiegły końca. Nie dam ci spokoju, dopóki się nie za-
rejestrujesz.
— Mnie nigdy nie wierciłaś o to dziury w brzuchu — stwierdził
Cannon.
— Ponieważ gdybyś zaczął umawiać się na prawdziwe randki,
musiałabym przeprowadzić z tobą poważną rozmowę. Jesteś tak

58

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

blisko ukończenia akademii medycznej. Dotarłeś tak daleko.


Wszelkie komplikacje byłyby teraz po prostu głupotą. Zwłaszcza
jeśli weźmiemy pod uwagę twoją historię.
Spojrzałam na scenę, ale muzykę zagłuszała mi krew głośno
szumiąca w uszach. Może spotkanie z nimi dzisiaj nie było jednak
najlepszym pomysłem.
— Idę się przewietrzyć. — Cannon zostawił nas same.
Allie westchnęła.
— Ostatnie kilka tygodni nie było łaskawych dla Cannona.
Przejdzie mu. Zawsze mu przechodzi.
Czułam, że wydarzyło się coś, w co nie zostałam wtajemniczona.
Z jakiegoś powodu Allie stała się jeszcze bardziej opiekuńcza w sto-
sunku do Cannona. Tak gwałtownie wyszedł, że aż mu współczu-
łam. Poza tym nie chciałam, żeby Allie znowu zaczęła mnie mę-
czyć w sprawie tego durnego serwisu. Każdy pretekst do uniknięcia
tej rozmowy był dobry.
— Czy w życiu Cannona wydarzyło się coś złego? — zapytałam.
— Co masz na myśli?
— On ma już dwadzieścia cztery lata, Al. Na pewno potrafi
połączyć randkowanie z uczelnią i pracą, jeśli chce.
Allie przeniosła wzrok ze sceny na mnie i przygryzła wargę.
— Nie powinnam tego mówić, ale ma ostatnio sporego pecha.
Przyciąga do siebie same wariatki.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czy Allie nie przesadzała?
Nie kryła się z przekonaniem o tym, że jeszcze nie urodziła się od-
powiednia partia dla jej niesamowitego młodszego braciszka. Ale
jeśli miała rację? Co ja niby miałam zrobić z tą informacją?
W każdym razie nie chciałam robić zamieszania w trakcie ele-
ganckiego przyjęcia. Mikrozarządzanie życiem Cannona przez Allie
było ich sprawą rodzinną; mogli kłócić się o to później. Dlatego po
prostu odparłam:

59

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Naprawdę? Ale lipa.


Allie chciała jeszcze coś dodać, ale tylko pokiwała głową i za-
mknęła usta.
Przez kilka minut w milczeniu sączyłyśmy drinki. Gdy Cannon
wrócił, na jego twarzy nie było już widać napięcia. Znowu był zre-
laksowany.
Miałam nadzieję, że już nie wrócimy do tej niezręcznej rozmo-
wy. W milczeniu wsłuchaliśmy się w zespół. Allie kołysała się do
muzyki, natomiast Cannon stał sztywno zaledwie centymetry ode
mnie i starał się unikać ze mną fizycznego kontaktu.
Otoczenie powinno działać wręcz otępiająco na moje zmysły;
było głośno, tłoczno i mogło nas obserwować mnóstwo par oczu.
Mimo to byłam w stanie skoncentrować się tylko na jednym: na
mężczyźnie stojącym tuż obok. Czułam pikantny, męski zapach
Cannona i żar promieniujący pomiędzy nami. To, jak wydawał się
rozproszony z powodu mojej bliskości, sprawiało jedynie, że sta-
wałam się coraz bardziej świadoma i ciekawa tej dziwnej relacji ro-
dzącej się między nami.
Jedno było pewne: Allie nigdy nie mogła dowiedzieć się o moim
rosnącym zainteresowaniu jej najdroższym braciszkiem. Dosłow-
nie przed momentem miałam okazję zobaczyć jej reakcję na poten-
cjalne czynniki odwracające jego uwagę od kariery. A poza tym
po co miałaby się dowiadywać, skoro za dwa miesiące będzie po
wszystkim? Znowu spałabym sama w łóżku, ale tym razem jeszcze
samotniejsza, ponieważ moja najlepsza przyjaciółka byłaby na
mnie wkurwiona.
— Zatańczysz? — Cannon zwrócił się do mnie z wyciągniętą ręką.
Co on, do chuja, wyprawiał? Spojrzałam na niego z niedowie-
rzaniem. Czy on chciał, żeby wszystko się wydało?
Zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć, Allie położyła rękę na
moim krzyżu i popchnęła mnie delikatnie.

60

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Dalej, Paige. Potrzebujesz wprawy z każdym przedstawicie-


lem płci przeciwnej, a przecież nie zabujasz się w Cannonie! — Za-
śmiała się i znowu mnie szturchnęła.
Z wymuszonym uśmiechem ujęłam dłoń Cannona i dałam się
poprowadzić na parkiet, na którym kilka par już kołysało się w rytm
łagodnego jazzu.
— Uznałem, że wybawię cię z opresji — głębokim i delikatnym
głosem powiedział Cannon do mojego ucha.
Niemal od razu się rozluźniłam. A więc o to chodziło.
— Dziękuję.
— Allie chce dobrze.
Przytaknęłam, bo to była prawda.
W czasie tańca Cannon nucił melodię do piosenki Franka Sina-
try i prowadził mnie w harmonii z muzyką. Zaczęłam sobie uświa-
damiać, że wiem bardzo niewiele o tym mężczyźnie.
Poprowadził mnie po parkiecie, jedną dłonią trzymając mnie za
rękę, drugą natomiast umieszczając na mych biodrach. Co chwila
zerkałam, czy Allie nas obserwuje, była jednak zajęta rozmową ze
starszym mężczyzną przy barze.
— Dlaczego ciągle jesteś sama? — zapytał.
Podniosłam wzrok i wpuściłam do płuc oszałamiającą, rześką woń
wody kolońskiej okalającej jego szczeciniastą brodę.
— Zawsze byłaś taka słodka i urocza. Byłem niemal pewien, że
jesteś już mężatką.
Wzruszyłam ramionami.
— Nigdy nie byłam mężatką. Daleko mi do tego. — Jestem tylko
niemal trzydziestolatką mieszkającą z psem.
— Zauważyłem. Jednak wyrosła z ciebie prawdziwa piękność,
księżniczko. Nie rozumiem tego. Na pewno jesteś singielką bez
powodu?

61

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Naprawdę. Czekam na prawdziwą miłość — powiedziałam,


zaskoczona własną szczerością. — I wygląda na to, że wcale się jej
nie śpieszy.
Cannon kiwnął głową.
— Rozumiem.
Gdy jedna piosenka przeszła płynnie w następną, Cannon mnie
nie wypuścił i dalej kołysaliśmy się do muzyki. Rozmawialiśmy
o sztuce „robienia lemoniady” i właśnie wtedy zrozumiałam, że
pociąga mnie nie tylko jego wygląd lub seksapil. Fascynował mnie
jako człowiek, jako osoba, na którą wyrósł.
Jego słowa poruszyły we mnie jakąś strunę. Byłam zamknięta na
pomysł związków i sama nie wiedziałam nawet dlaczego.
W końcu wróciliśmy do baru, co okazało się znakomitym po-
mysłem, ponieważ nagle poczułam ochotę na trunek mocniejszy
od szampana.
Sączyłam drinka z wódki żurawinowej i zastanawiałam się nad
swoim życiem. Może Allie i Cannon mieli rację. Powinnam bar-
dziej otworzyć się na ludzi. Miałam dobrą, przyjemną pracę, przy-
tulny dom i wygodne życie, ale nie osiągnęłam niczego naprawdę
ważnego. Brakowało mi kogoś, kogo mogłabym kochać i kto cze-
kałby na mnie w domu, oczywiście oprócz Enchilady.
Dopiero od niedawna zaczęłam odczuwać związany z tym dys-
komfort. Być może wynikało to z faktu, że Allie co chwila przy-
pominała mi o tym, że ciągle jestem singielką.
Jakaś cząstka mojego umysłu zastanawiała się, czy ta potrzeba
towarzystwa nie została rozbudzona przez ciepłego, dobrze zbu-
dowanego samca, z którym od niedawna współdzieliłam prze-
strzeń życiową.

***

62

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Dwie godziny później postanowiliśmy wracać do domu. Allie nas


odwiozła, bez przerwy trajkocząc o swoich przygodach związanych
z planowaniem ślubu. Stało się dla mnie jasne, że Cannon nie prze-
pada za Jamesem, podobnie jak ja. Przewrócił oczami na wzmiankę
o wieczorze kawalerskim, czym sprawił, że się uśmiechnęłam.
Zatrzymawszy się przy krawężniku, Allie nagle odwróciła się
z zatroskaną miną w stronę skrytego w półmroku wnętrza auta.
— Jesteście w stanie spędzić noc pod jednym dachem i zacho-
wywać się jak dorośli, prawda?
Spojrzenie Cannona spotkało się z moim w lusterku wstecznym.
— Jak myślisz, Paige?
Nieznaczny uśmiech na jego pełnych, seksownych ustach dotarł
aż do mojego serca i zadomowił się tam na stałe.
— N-nie bądź głupia. — Zmusiłam się do tej odpowiedzi z za-
partym tchem, a mój głos był nienaturalnie wysoki.
— Wolałabym nie usłyszeć w wiadomościach, że pozabijaliście
się nawzajem — odparła.
Odetchnęłam z drżeniem. Allie nie wyczuwała mojego pociągu
do Cannona; przynajmniej na razie byłam bezpieczna.
— Zaopatrzyłeś się w zatyczki do uszu, Cannonie? Gdy mieszkały-
śmy w akademiku, Paige chrapała jak szalona — kontynuowała Allie.
— A Ty, Paigey, nie bądź jego służącą. W razie czego poganiaj go batem.
— Batem. Całkiem interesujący pomysł. — Cannon się zaśmiał,
a ja ledwo opanowałam chęć kopnięcia jego siedzenia.
Uspokojona Allie odwróciła się z powrotem do kierownicy.
— Dobranoc.
Czując targający mną huragan niepokoju, wysiadłam z samo-
chodu i weszłam za Cannonem do mieszkania.
Było nadal zbyt wcześnie, aby udać zmęczenie i pójść do swoje-
go pokoju, dlatego nie miałam innego wyjścia i zaakceptowałam
zaproszenie Cannona na lampkę wina.

63

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Poszłam się przebrać; zmieniłam wyszukaną sukienkę i wysokie


obcasy na spodnie do jogi i luźną koszulkę, po czym dołączyłam
do Cannona w salonie. Zdjął kurtkę i powiesił ją na oparciu krze-
sła. Rozpiął koszulę pod szyją i zakasał rękawy.
— Wesoło było, no nie? — Rozsiadł się na małej sofie i poluźnił
krawat.
Przyjęłam od niego lampkę wina i usiadłam naprzeciwko niego
na krześle. Eleganckie gale to raczej nie moja bajka, ale od czasu do
czasu przydawała się mała odmiana.
— Nie byłam w tym muzeum od czasu wycieczki klasowej
w podstawówce. Bardzo tam ładnie. — Kamienny budynek z ol-
brzymimi filarami stanowił piękne świadectwo historii miasta.
— Allie naprawdę chce, żebyś zarejestrowała się w tym serwisie.
— Spojrzał na mnie z uwagą. — Zrobisz to?
Byłam pewna, że za tym nagłym zainteresowaniem coś się kry-
ło, a jednak pytanie to obudziło rój motylków w moim brzuchu.
Wzięłam łyk wina, aby kupić sobie kilka sekund.
Prawda była taka, że chciałam znaleźć odpowiedniego faceta,
natomiast szanse na poznanie Pana Akuratnego w serwisie rand-
kowym były znikome. Ale może to nie był problem. Może Pan Do
Zabawy też byłby chwilowym rozwiązaniem. Kilka przyzwoitych
orgazmów nie było najgorszą rzeczą na świecie. Nie bzykałam się
od ponad roku i zdaniem Allie nie było to zdrowe dla dwudziesto-
kilkulatki. Może po prostu nie byłam taka odważna i wyzwolona
jak ona? Ale właściwie dlaczego? Co mnie powstrzymywało? Dla-
czego nie mogłam chwycić życia za jaja i żyć oraz czerpać przyjem-
ności zgodnie z własnym widzimisię?
Odrzuciłam te myśli, gdyż w tamtej chwili byłam o wiele bar-
dziej zaintrygowana Cannonem.
— Nie wiem, prawdopodobnie nie. A co z tobą? Bawisz się
w randkowanie?

64

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Spoważniał, a ja pomyślałam, że może trafiłam w czuły punkt.


Ostrzeżenie Allie nie mogło go powstrzymywać, prawda? Był już
dorosły i mógł się umawiać, z kim tylko zechciał.
Odpowiedział po krótkiej przerwie:
— Z powodu przeszłości musiałem wyznaczyć szereg surowych
reguł w kwestii życia seksualnego. Z daną osobą mogę przespać się
tylko raz, bez wymiany numerów i nazwisk.
Przewróciłam oczami.
— Jakież to romantyczne.
— Nie podoba ci się to?
— Brzmisz jak klasyczna męska dziwka.
— Gwarantuję ci, że to nie ma nic wspólnego z męskimi dziw-
kami. W istocie nie mam dużej liczby na liczniku. Jest zdrowa, ale
nie duża.
— O co więc chodzi? — Upiłam kolejny łyk wina, zauroczona
głębokim, niskim głosem Cannona.
— Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety po bzykanku
przeobrażają się w oszalałe bestie.
Sapnęłam z oburzeniem.
— Oszalałe? Co to, do cholery, miało właściwie znaczyć?
W jego ustach zabrzmiało to tak, jakbyśmy były tylko rozregulowa-
ną mieszaniną hormonów, tracącą rozum na samą myśl o spółkowaniu.
— Uwierz mi, moja historia jest długa i skomplikowana.
— Zacznij może od początku.
— Chcesz posłuchać o moim pierwszym razie? — Uśmiechnął
się, a ja przytaknęłam. Potrząsnął głową i postawił lampkę na stole.
— Straciłem dziewictwo, gdy miałem szesnaście lat. Amanda była
starsza o dwa lata, ale znaliśmy się od dawna.
Czyżby miał na myśli Amandę McDuff? Mieszkała w sąsiedz-
twie Allie i Cannona. Mogłam się tylko domyślać, że chodziło o nie-
bieskooką blond cheerleaderkę.

65

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Była miła, normalna, przyjazna. Nie miała żadnych zmartwień.


Wiedziałem, że dymała się tydzień wcześniej z Tommym Lesterem
na zjeździe absolwentów. Z tego powodu zapytałem ją niezobowią-
zująco, czy nie chciałaby być moją pierwszą.
Ależ elegancko. Uśmiechnęłam się znacząco.
— Zgodziła się i zrobiliśmy, co mieliśmy do zrobienia.
— A później?
Spojrzał na swoje dłonie.
— Dwa dni później próbowała popełnić samobójstwo.
Jezu. Wzdrygnęłam się.
— No. Mimo że późniejsze sytuacje nie były tak drastyczne,
bywało całkiem blisko. Od nieznajomych wyznających miłość po
jednym szybkim numerku do stalkerek, z których jedna przykuła
się kajdankami do mojego łóżka. Powiedzmy, że szczęśliwe zakoń-
czenie nie przynosiło mi szczęścia.
— Ktoś zesłał na twojego penisa klątwę voodoo czy coś w tym
stylu?
Wzruszył ramionami i spojrzał mi prosto w oczy.
— Nie, ale jest długi na 20 centymetrów. Poza tym mam zna-
komitą kondycję… i posiadam zaawansowaną znajomość kobiecej
anatomii.
Poczułam bolesny ucisk w trzewiach. Kurwa.
Teraz on uśmiechnął się z wyższością.
— Jakiś problem?
Rozłożyłam ręce w geście „Kto? Ja?”, przy czym wino zachlupo-
tało w lampce.
— Rany, Cannonie. Wybacz, jestem po prostu nieco zagubiona.
Jesteś młodszym bratem Allie.
Jego uśmiech stał się diaboliczny.
— Paige, jesteśmy obydwoje dorośli. Nie ma powodu, żeby nasze
rozmowy o seksie były niezręczne. Zresztą ty zaczęłaś.

66

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Burknęłam coś, ale nie mogłam zaprzeczyć. Miał rację.


— Co się działo później?
— Zmieniłem taktykę. W zeszłym roku na pewien czas zrezy-
gnowałem z seksu.
— Zupełnie?
— Nie jestem święty. Oral wchodził w grę, ale właściwy akt pe-
netracji już niekoniecznie.
Sapnęłam zaskoczona. Mówił poważnie czy po prostu grał mi
na nerwach?
— Okazuje się, że kobiety wpadają we wściekłość, gdy zamie-
rzasz ruchać je wyłącznie w usta. Traktowały to jako osobistą znie-
wagę, nawet gdy proponowałem odwdzięczenie się tym samym.
— Jeszcze się dziwisz? Boże, czy ty słyszysz sam siebie? Zacho-
wujesz się jak samolubny kutafon.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się seksownie.
— Chronię tylko swoje interesy.
— Czyli? — Wiedziałam, że jest zmotywowany, ale nie znałam
jego celów. A przynajmniej nie znałam ich dokładniej.
— Moja mama i siostra dużo przeszły. Poświęciły bardzo wiele,
żebym mógł być dokładnie tu. Jestem tak blisko ukończenia stu-
diów medycznych i trafienia na rezydenturę. Nie pozwolę, żeby
moją przyszłość zrujnowała cipka albo kobieta, która nagle zako-
chała się we mnie, bo wydymałem ją lepiej niż jakikolwiek inny facet.
— Dobrze to ująłeś. — Jedynie na taką odpowiedź było mnie stać.
W trakcie rozmowy moje serce waliło jak szalone. Ten atrakcyj-
ny, zakazany mężczyzna pozwalał mi zajrzeć w swoje życie seksu-
alne. Mogłam sobie wyobrazić rzucające się na niego kobiety. Był
nie tylko niezwykle przystojny, ale do tego jeszcze był lekarzem.
I jeżeli nie kłamał w sprawie rozmiaru penisa…
— Dlaczego tak na mnie patrzysz? — zapytał.

67

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Serce biło mi bardzo mocno, bardzo głośno i było rozgrzane do


czerwoności.
— Naprawdę uważasz, że kobiety zakochują się w tobie po jed-
norazowej przygodzie?
Przytaknął.
— Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, tak właśnie uważam.
Coś we mnie pękło.
Może przyczyną było wino, a może bezczelny błysk w jego
oczach. Do diabła, mogłam obarczać winą nawet kuszące wybrzu-
szenie w jego spodniach, ale jakaś część mojej natury chciała mu
pomóc i udowodnić, że się myli. Jasne, chciałam któregoś dnia za-
kosztować prawdziwej miłości, ale w tamtym momencie czułam się
niemal oszołomiona na myśl o gorącej schadzce.
— A jeśli jestem w stanie udowodnić, że nie masz racji? — Mój
głos był niezwykle spokojny, w przeciwieństwie do gotującego się
ze zdenerwowania wnętrza.
— Co proponujesz? — Zesztywniał, jakby jego ciało było wiel-
ką, napiętą sprężyną z każdym mięśniem w stanie gotowości.
Przez głowę przelatywały mi sprośne myśli. Próbowałam ze
wszystkich sił je odgonić, ale do chuja, widziałam tego mężczyznę
nagiego, a teraz mieszkaliśmy pod jednym dachem.
— Czy jesteś gotów przejść od słów do czynów?
— I bzykać się z tobą? — Jego usta drgnęły, co wyprowadziło
mnie z już i tak chwiejnej równowagi.
Patrzyliśmy sobie długo w oczy. Nie musiałam nawet mówić „tak”.
— Co będziesz z tego miała? — zapytał.
— Oprócz kilku orgazmów? Szansę udowodnienia, że twoja teoria
jest gówno warta.
Przeczesał włosy dłońmi i zawiesił wzrok na suficie.
— Kurwa — powiedział ochrypłym głosem podszytym ukrytym
pragnieniem.

68

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Właśnie zniknęła nudna Paige, a na jej miejscu pojawiła się no-


wa Paige, frywolna, seksowna i wyzywająca. Czułam się taka żywa,
bezczelna i zbereźna, po raz pierwszy od bardzo dawna. Poza tym
mieliśmy ze sobą mieszkać tylko przez dwa miesiące. Co gorszego
mogło nam się przydarzyć?
— Kiedy zaczynamy? — wymamrotałam. Musiałam wypić
znacznie więcej alkoholu, niż myślałam, bo, do jasnej cholery, na-
prawdę o to zapytałam?
Zwrócił się w moją stronę. Od jego grzesznego uśmieszku prze-
szły mnie ciarki zwycięstwa. Wygrałam. Miałam zdobyć wszystko,
czego pragnęłam. Pogładził mnie kciukiem po policzku, a ja bez-
wiednie nachyliłam się w stronę jego dotyku.
— Nie będę cię jebał po pijaku. — Jego głos był zbyt ochrypnię-
ty, żeby pasował do tych słów. — Prześpij się z tym. Jeżeli jutro
nadal będziesz chciała to zrobić, wchodzę w to. — Po czym wstał
i poszedł do swojej sypialni.
Jakaś część mnie była wkurwiona oraz, co oczywiste, tak napa-
lona, że chciałam krzyczeć. Jednak czułam przede wszystkim ulgę.
Niepewnie wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Moja
propozycja przeszła ze stanu „odważna” od razu do stanu „zupeł-
nie szalona”.
Cannon okazał się dżentelmenem i zostawił mi furtkę, gdybym
postanowiła się wycofać. Prawdopodobnie tak było najlepiej. Byłam
pewna, że do rana odzyskam zmysły.
Przynajmniej taką miałam nadzieję.

69

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 9.
Paige

Rano byłam przekonana, że wczorajszy wieczór tylko mi się przy-


śnił. Ale wystarczyło, że obróciłam się na drugi bok i zobaczyłam
słomkową sukienkę koktajlową rzuconą niedbale na podłogę, aby
wspomnienia rozmowy z Cannonem zaczęły powoli wracać. Jed-
nak musiałam odłożyć te myśli na później, bo zaczęła mnie trącać
wilgotnym nosem mała, kudłata kulka. Enchilada chciał siusiu.
Zebrałam się na odwagę i wymknęłam się na palcach do przed-
pokoju. Dom spowijała cisza. Drzwi do sypialni Cannona były przy-
mknięte. Minęłam je w pośpiechu. Wzięłam smycz z lady i wtedy ją
zobaczyłam.
Do ekspresu do kawy została przyklejona karteczka samoprzy-
lepna z ledwo czytelnym pismem Cannona.
Musimy pogadać.

Dwa krótkie słowa nie powinny robić na mnie wrażenia, ale gdy
tylko wspomnienie wczorajszej nocy wróciło do mnie z pełną mo-
cą, musiałam oprzeć się o ladę, aby nie wylądować na podłodze.
Ja naprawdę wczoraj zaproponowałam Cannonowi seks. To była
rzeczywistość, z którą musiałam sobie teraz radzić. Złapałam się za
głowę i wzięłam głęboki wdech.

70

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Gdybym tylko mogła zostać w swoim pokoju i chować się przez


cały dzień, zrobiłabym to. Ale Enchilada znowu zaskamlał.
— No dobrze. Chodź, mały. — Wzięłam smycz i założyłam bu-
ty, po czym bez zbędnych scen bezpiecznie wyszliśmy z Enchiladą
na dwór.
Westchnęłam z ulgą, gdy dotarliśmy na nasz zwyczajowy skra-
wek trawnika… i dopiero wtedy zauważyłam, że pod domem nie ma
samochodu Cannona. Złe przeczucie w trzewiach od razu prze-
obraziło się w totalną panikę.
O Boże, czyżbym go spłoszyła swoją szaloną propozycją? Może
pojechał prosto do Allie i powiedział jej, że już krępuje się u mnie
mieszkać? Molestowałam seksualnie jej braciszka. Jasna cholera,
pewnie już nigdy się do mnie nie odezwie. Enchilada załatwiał
swoje potrzeby, a ja gapiłam się na odległy zarys Huron River i ma-
rzyłam o tym, aby rzucić się w toń rzeki.
Gdy Enchilada był gotowy, wzięłam go w ramiona, mocno
przycisnęłam do piersi i popędziłam do domu. Drzwi do sypialni
Cannona były uchylone. Rozchyliłam je o jeszcze kilka centyme-
trów, aby móc zajrzeć do środka. Futon ponownie pełnił funkcję
sofy, a na biurku leżały starannie złożone prześcieradła. Worek
marynarski i torby z zakupami ciągle leżały wciśnięte w kąt po-
mieszczenia. Zatem jego rzeczy nadal tu były, ale to mnie nie uspo-
koiło ani trochę.
Pozostawiona przez niego notatka była jasna i precyzyjna. Co ja
mu jednak mogłam powiedzieć?
Zaparzyłam sobie kawę i przygotowałam śniadanie, przekona-
na, że popełniłam w nocy ogromny błąd. Następnie wzięłam prysz-
nic, jakby rytuał mycia i suszenia włosów, a także depilacji miałby
mi w czymkolwiek pomóc.
Marzyłam o tym, żeby ten weekend już się skończył. Nigdy
wcześniej nie czekałam tak bardzo na poniedziałek. Zniknęłabym

71

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

w swoim biurze, zatraciłabym się w codziennej rutynie oraz zobo-


wiązaniach i wszystko wróciłoby do normy.
Jakże się myliłam.
Usłyszałam, że pod domem zatrzymuje się duża ciężarówka
i wchodzi na niskie obroty, po czym rozległo się pukanie do drzwi.
Mężczyzna noszący identyfikator z nadrukowanym imieniem
HANK uśmiechnął się i podał mi podkładkę z jakimś dokumentem.
— Dzień dobry pani. Proszę tu podpisać.
Wzięłam długopis i spojrzałam na pierwszą stronę.
— Co to jest?
Hank postukał w podkładkę.
— Zgoda na odebranie i dostarczenie towaru.
Minęło mnie dwóch mężczyzn, którzy skierowali się do sypialni
Cannona. Co tu się dzieje, do diabła? Po chwili wyszli wraz z futonem.
Poczułam mdłości. O kurwa, on naprawdę się wyprowadzał. To
był koniec… A do tego to tylko kwestia czasu, zanim Allie wyrzuci
mnie ze swojego życia. Serce niemal odmówiło mi posłuszeństwa.
Zadzwonił telefon. Wzięłam go z lady i odebrałam bez uprzed-
niego spojrzenia na wyświetlacz.
— Halo?
— Cześć, Paige. Tu Cannon.
Nigdy wcześniej nie czułam się tak zażenowana. Chciałam
wpełznąć do jakiejś dziury i umrzeć. Eksplodowała we mnie nagła
potrzeba naprawienia całej tej sytuacji, zanim jeszcze bardziej wy-
mknie się spod kontroli.
— Tak mi przykro z powodu wczorajszego wieczoru. Nie chcia-
łam, abyś poczuł się niezręcznie z mojego powodu. — Powoli
i z drżeniem wypuściłam powietrze z płuc w oczekiwaniu na jego
odpowiedź.
— Czyli nie chcesz rżnąć się ze mną?

72

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Wzdrygnęłam się na jego słowa. Fizycznie wprost o tym marzy-


łam, ale nie było to warte związanego z tym zamętu emocjonalnego.
Nawet teraz, gdy byłam emocjonalnie spustoszona, moje ciało re-
agowało na niego. Najwidoczniej jednak on tego nie chciał. W rze-
czy samej czuł wręcz odrazę. Boże, ależ ze mnie pieprzona idiotka.
Mój głos zadrżał, gdy starałam się zachować resztki własnej dumy.
— Wybacz mi. Nie chciałam stwarzać żadnych problemów. Nie
chcę, żebyś myślał, że musisz się wyprowadzić.
— Wyprowadzić? — W jego głosie usłyszałam niepewność. —
Skąd ci to przyszło do głowy?
— Jacyś ludzie właśnie wynieśli futon z twojej sypialni. — Po-
deszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Wyciągali właśnie ol-
brzymi, biały materac zapakowany w plastikowy worek i szykowali
się do jego wniesienia.
— Co? O w mordę, przepraszam. — Westchnął. — Pozwól mi
to wyjaśnić. Dostałem nagłe wezwanie do szpitala i zapomniałem
cię poinformować, że zamówiłem nowe łóżko, które miało zostać
dzisiaj dostarczone. Spanie na tym futonie to jakiś koszmar. Ale
nic nie mówiłem, że mają zabrać to cholerstwo. Przecież jest twoje.
Mężczyźni przecisnęli materac przez drzwi i wrócili do pokoju
Cannona. Nagle wszystko nabrało sensu. Cannon nie wyprowa-
dzał się i nie był wściekły. Wręcz przeciwnie, zaczął urządzać się
jak u siebie.
— Paige? Jesteś tam?
— Jestem — odezwałam się po kilku chwilach ciszy. — Nie
przejmuj się futonem. I tak nie zmieściłby się wraz z łóżkiem.
— Wszystko u ciebie dobrze? — zapytał. — Jeżeli zmieniłaś
zdanie…
— A ty? — odparłam. Serce znowu zaczęło mi galopować, ale
tym razem z zupełnie innych powodów.

73

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Załoga dostawcza wmaszerowała z ramą łóżka, podczas gdy ja


czekałam na odpowiedź Cannona.
— Staje mi na każdą myśl o wczorajszej rozmowie. Pragnę cię
od dziesięciu lat, Paige.
Jego wyznanie sprawiło, że przeszła przeze mnie nowa fala po-
żądania.
— Nie zmieniłam zdania — rzekłam niezwykle miękkim głosem.
— Wrócę do domu o wpół do ósmej — rzucił.
— A co z obiadem?
— Mam przerwę o piątej i wtedy zazwyczaj jem.
— W porządku. Czyli wpół do ósmej — powtórzyłam. I tak
byłabym zbyt zestresowana, żeby jeść. — Do zobaczenia.
Po zamknięciu drzwi za załogą dostawczą wróciłam niemal
otumaniona do sypialni Cannona. Olbrzymie łoże zajmowało zde-
cydowaną większość pokoju. Był to zarazem imponujący i zło-
wieszczy znak.
Czy ja naprawdę zamierzam to zrobić?

74

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 10.
Cannon

— Podjąłeś już decyzję? — zapytał doktor Stinson, stojąc tuż obok.


Zajrzałem ponownie do menu i zmarszczyłem brwi. Pieczeń
z indyka albo lazania. Jeżeli miałem dziś wywrócić do góry nogami
świat Paige, musiałem unikać ciężkostrawnego jedzenia. Nie
chciałem, aby pełny żołądek negatywnie wpłynął na mój występ.
— Chyba skorzystam z baru sałatkowego — stwierdziłem i od-
wróciłem się, aby sprawdzić, czy asortyment jest jeszcze świeży.
Doktor Stinson parsknął.
— Nie pytałem cię o obiad, lecz o specjalizację. Masz olbrzymi
talent do uspokajania przedstawicielek płci pięknej. Byłbyś zna-
komitym adeptem do spraw kobiecych.
Wziąłem tacę i podążyłem za nim do baru sałatkowego.
— Myślałem raczej o…
Pierwszą myślą była kardiologia. Taką odpowiedź dałem Paige,
gdy mnie o to zapytała. Była to jednak specjalizacja doktora Stinsona
i wiedziałem, że jeśli mu to powiem, to zanudzi mnie na śmierć.
A naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałem, była żywa
dyskusja o mojej karierze.
— …chirurgii plastycznej — dokończyłem.

75

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Hmm. Miłośnik cycuszków, co? — Roześmiał się, nakładając


na talerz szpinak.
Nie byłem pewien, co sądzić o jego reakcji, ale w zasadzie nie
miało to znaczenia. To była tylko i wyłącznie moja decyzja.
Chirurgia plastyczna właściwie nie była takim złym pomysłem.
Ten dział medycyny prężnie się rozwijał z powodu hollywoodz-
kiego kultu wyglądu i stopniowego starzenia się pokolenia z wy-
żu demograficznego. Zarobki byłyby cholernie dobre. Mógłbym
przygotować mamie przyjemne gniazdko, a później przebranżo-
wić się na coś innego, na przykład pediatryczną chirurgię szczęko-
wo-twarzową. Mógłbym dzięki temu podróżować i zaangażować
się w jedną z międzynarodowych misji dobroczynnych pomagają-
cych dzieciom z rozszczepem podniebienia i innymi deformacjami
twarzy, a do tego wykonywałbym drobne operacje rekonstrukcyjne
tam, gdzie ludzie nie mieliby normalnie do nich dostępu.
Z drugiej strony wizja wielu lat spędzonych na poprawianiu
piersi albo „remontowaniu” mamusiek kojarzyła mi się z patrze-
niem na schnącą farbę. Jeżeli to by mnie nie pasjonowało i nie inte-
resowało, to szybko bym się wypalił i zaszkodził własnej karierze.
A przecież każdy dział medycyny służył pomaganiu potrzebującym.
Mogłem wybrać coś innego.
Gdy doktor Stinson chrząknął, zrozumiałem, że od niemal pół
minuty blokuję dostęp do pomidorów. Cholera, to był właśnie mój
problem. Miałem zbyt wiele możliwości i musiałem uwzględniać
za dużo czynników. Szukałem specjalizacji, która by mnie nie za-
nudziła, pozwoliła zarabiać wystarczająco dobrze, żeby zaopie-
kować się mamą i samym sobą, dawała pretekst do podróżowania
i pozwalała pomagać potrzebującym. Czy istniał sposób, aby połą-
czyć te wymagania? A może powinienem zrezygnować z niektó-
rych priorytetów?

76

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Nałożyłem na talerz sałatkę wiosenną, myśląc jednocześnie


o stosie papierkowej roboty, jaka mnie jeszcze czekała przed po-
wrotem do domu. Starannie unikałem myśli o dzisiejszej nocy, bo
nie mogłem przecież cały czas kręcić się po szpitalu z pełnym
wzwodem. Skoncentrowałem się na pracy i nie pozwalałem sobie
zbaczać na ścieżkę czekającej mnie już niedługo przyjemności. Nie
licząc porannego telefonu do Paige i poinformowania jej o dosta-
wie, z konieczności wyłączyłem wyobraźnię.
Ale teraz, zaledwie dwie godziny przed zakończeniem zmiany,
ręce wręcz mnie świerzbiły, aby się do niej dobrać. Prawdopodob-
nie eksplodowałbym w pizdu, gdyby jednak zmieniła zdanie. Zgon
od spuchniętych jaj. Jeżeli nawet nie było jeszcze takiego przypad-
ku klinicznego, to ja byłbym jego pierwszą ofiarą.

***

Po wyjściu ze szpitala zrobiłem krótki przystanek w sklepie.


Chciałem jak najszybciej wrócić do domu, musiałem jednak zaopa-
trzyć się w kilka przyborów. Wziąłem paczkę prezerwatyw i zestaw
pościeli na nowe łóżko.
Kasjerka prawdopodobnie pomyślała, że odszedłem od zmy-
słów, a przynajmniej że będę się dziś bzykał, co do czego się nie
myliła. Jakaś część mnie chciała pójść na całość i dokupić bitą śmie-
tanę oraz plastikowe zapinki, wolałem jednak, żeby starsza pani
przy kasie nie dostała ataku serca. Byłem po dyżurze i naprawdę nie
potrzebowałem teraz kolejnej interwencji medycznej.
Już było ciemno, gdy dotarłem do mieszkania Paige. Mała lampka
świeciła w oknie salonu.
Zastanawiałem się, czy Paige również czekała z niecierpliwością
przez cały dzień. Starałem się wmówić sobie, że to nic wielkiego,
ale wiedziałem, że dzisiejsza noc będzie różnić się od jakiegoś

77

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

przypadkowego spotkania. To była Paige, kobieta, z którą dora-


stałem i której pożądałem od ponad dekady. Miałem nadzieję, że
cokolwiek się stanie, nie narazi to naszej przyjaźni ani jej relacji
z moją siostrą. Dopóki jednak zamierzałem się trzymać reguły
„jednej nocy”, nikomu nie powinna stać się krzywda i Allie zdecy-
dowanie nie musiała się dowiadywać.
Nawet pomimo mojej klątwy i piekła urządzanego mi przez
niezliczone kobiety, nie obawiałem się, że to samo przydarzy się
z Paige. Była dojrzała i odpowiedzialna, poza tym uwierzyłem jej,
gdy stwierdziła, że za żadne skarby nie zakocha się we mnie.
Wszedłem do środka i zastałem Paige w jadalni. Na mój widok
zamknęła laptopa.
— Cześć — przywitała mnie cicho.
Zastanawiałem się, o czym myśli. Czy czekała na tę chwilę?
A może była jedynie zestresowana? Albo za chwilę zrezygnuje
z naszych planów? Wyluzuj, do chuja wafla…
— Wszystko gra? — zapytałem, gdy zdejmowałem buty.
Przebiegła wzrokiem w górę i w dół, a ja dopiero wtedy uświa-
domiłem sobie, że jeszcze nie widziała mnie w stroju roboczym.
Miękkie spodnie były zawiązane nisko i Paige przez chwilę napa-
wała się tym widokiem.
— Gra i buczy — odparła, nadal powściągliwa. Podwinęła kola-
na do piersi i ponownie spojrzała na mnie, ale nie byłam w stanie
odczytać wyrazu jej twarzy.
— Wezmę prysznic. Porozmawiamy, gdy wrócę. — Mówiąc
„porozmawiamy”, miałem na myśli „poruchamy się”. A przy-
najmniej na to liczyłem.
Zostawiłem zakupy na ladzie i skierowałem się do łazienki. Aby
móc funkcjonować jak człowiek, musiałem najpierw zmyć z siebie
smród szpitala.

78

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Stałem pod gorącą i parującą strugą wody, pozwalając, aby pod


jej wpływem rozluźniły się moje mięśnie. Po dziesięciogodzinnej
zmianie powinienem czuć się wyczerpany, zwłaszcza w nogach.
Zamiast tego czułem podekscytowanie, niczym przyparte do muru
zwierzę, gotowe w każdej chwili do skoku. Zbyt długo pragnąłem
Paige, a od świadomości tego, że wkrótce ją posiądę, aż kręciło mi się
w głowie. Chociaż z perspektywy medycznej zawroty głowy mogły
być spowodowane ograniczonym dopływem krwi do mózgu, gdyż
została przekierowana do krocza, gdzie pompowała kutasa.
Wytarłem się, poszedłem do siebie i posłałem łóżko świeżą po-
ścielą. Sądziłem, że będzie lepiej wyglądało z puszystą kołdrą i do-
pasowanymi do niej poduszkami. Nigdy nie potrafiłem kupować
takich rzeczy, ale przynajmniej było wygodnie. Nie byłem w stanie
wciskać się dłużej w wąski futon, z którego i tak wystawały mi stopy.
Nie chciałem nawet myśleć, jakim koszmarnym przeżyciem byłoby
bzykanie kogoś po raz pierwszy na tym dziadostwie. I to nie byle
kogo, ale Paige. Zamierzałem sprawić, że ta noc będzie najlepsza
w jej życiu.
Ubrany jedynie w dżinsy, wyszedłem, aby ją posiąść.

79

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 11.
Paige

Nasłuchiwałam dźwięku prysznica, a moja trema rosła. Cannon


przebywał niecałe trzy metry ode mnie i przygotowywał się na na-
szą umówioną przygodę seksualną, ale nigdy nie czułam się tak
niepewnie jak teraz.
Poprzedniej nocy, gdy rzuciłam mu wyzwanie — postanowiłam
sprawdzić jego bezczelną opinię, że zaledwie po jednej nocy kobiety
beznadziejnie się w nim zakochują — czułam się seksowna, bezwstyd-
na, rozzuchwalona przez alkohol, zachęcona niedozwolonymi pod-
tekstami zawartymi w naszej nocnej rozmowie. Teraz jednak, będąc
całkowicie trzeźwa i mając mnóstwo czasu na przemyślenia, wcale
nie uważałam siebie za kokieteryjną i zabawną osobę. Całymi godzi-
nami rozważałam wszelkie negatywne konsekwencje naszych czynów.
Gdybym uwiodła brata Allie, prawdopodobnie przestałaby się
do mnie odzywać na resztę życia. Czy naprawdę byłam gotowa po-
święcić przyjaźń dla kilku dobrych orgazmów? Poza tym Cannon
był dla mnie zbyt młody. A może raczej to ja byłam zbyt stara dla
niego. Pewnie rozczarowałabym go w sypialni brakiem umiejętno-
ści. Do tego co jeśli mówił prawdę, że jest tak znakomity w łóżku,
że zakochałabym się w nim i skończyłabym ze złamanym sercem?

80

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Była to absurdalna myśl i w najlepszym wypadku jakiś jego durny


zabobon, ale nie mogłam wyrzucić go z głowy.
Nie byłam w stanie dłużej usiedzieć, więc wstałam i poszłam do
swojej sypialni. Gdy spojrzałam w lustro, zauważyłam z niepokojem,
że mam zaczerwienione policzki, purpurowe plamy na szyi i dzikie
spojrzenie. Szlag… Czułam się jednocześnie niesamowicie napalo-
na i okrutnie wystraszona, a obydwie emocje wyraźnie malowały
się na mojej twarzy.
Odetchnęłam z frustracją. To nie była część planu.
Spróbowałam podnieść się na duchu. Jestem dorosłą kobietą, która
ma prawo cieszyć się dzikim, pierwotnym seksem jak każda odpowie-
dzialna osoba. Wielka mi sprawa.
Kurwa. Kogo chciałam oszukać? To była bardzo wielka sprawa.
Byłam kłębkiem nerwów, a moje serce waliło milion razy na minu-
tę. Chciałam tego, ale moje motywy były całkowicie samolubne.
Nigdy nie byłam z doskonałym kochankiem. Pragnęłam się prze-
konać, czy tacy mężczyźni rzeczywiście istnieją, i choć raz zapo-
mnieć o ostrożności. Nic z tego nie było jednak warte związanego
z tym cierpienia.
Cannon zakręcił wodę i wyszedł z łazienki. Mój żołądek wypeł-
niły ciężkie kamienie. Nie mogłam tego zrobić.
Gdzie podziała się ta odważna dziewczyna, która rzuciła mu
wyzwanie po poznaniu jego mrocznej tajemnicy? Zniknęła. Rozpły-
nęła się w nocy wraz z całą moją odwagą.
Zaczęłam przemierzać pokój. Mój dom był niegdyś uświęconym
miejscem, ale teraz pachniał nim, gdziekolwiek spojrzałam, widzia-
łam ślady jego obecności. Jego olbrzymie buty przed drzwiami wej-
ściowymi. Jego klucze wrzucone do pojemnika na ladzie. Miska
z jabłkami, z której codziennie rano wybierał jeden owoc i z wy-
raźną przyjemnością wgryzał się doskonale białymi, równymi zę-
bami w soczysty miąższ.

81

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Znałam jego nawyki i zapach, ale nie wiedziałam, jakim jest ko-
chankiem ani jakie dźwięki wydaje, gdy dochodzi. Czy krzyczy z roz-
koszy? Mruczy niezrozumiale? A może wyszeptałby moje imię w mo-
mencie szczytowania wewnątrz mnie? Zadygotałam z ciekawości.
Miałam już dość bycia dobrą, odpowiedzialną, dojrzałą osobą
zgodnie z oczekiwaniami innych. Nie miało znaczenia, że seks z Can-
nonem był niewłaściwy. Chciałam zgrzeszyć. Chciałam wyjść poza
małą, bezpieczną bańkę, w której przebywałam przez cały czas.
Cannon stanął w progu. Jego skóra była nadal mokra i zaczer-
wieniona od gorącej wody, a włosy wilgotne. Nie miał na sobie ko-
szuli, a ciemne dżinsy spoczywały kusząco nisko na jego biodrach.
Wzięłam głęboki oddech, gotowa wyjaśnić mu wszystkie powody,
z powodu których był to wielki błąd.
Stanął za mną, tak blisko, że czułam cytrusowo-miętowy zapach
jego żelu pod prysznic. Nasze odbicia w lustrze przypominały czyjś
eksperyment z kontrastem. Był wyższy ode mnie o głowę i spoglą-
dał ze spokojną oraz skupioną twarzą. Z kolei moja twarz przy-
brała pomidorowy kolor, a w porównaniu z nim byłam niemal mi-
kroskopijna; było to dla mnie nowe uczucie. Wszystko to było dla
mnie nowe. Od dawna nie miałam żadnego mężczyzny w swoim
życiu, a co dopiero w sypialni.
— Chodź. — Odnalazł moją dłoń i splótł swoje palce z moimi,
po czym odciągnął mnie od lustra i wewnętrznej walki, jaką toczy-
łam ze sobą. — Napijmy się wina.
Jego głos wyzwolił we mnie falę spokoju. Przez cały dzień by-
łam bardziej napięta od sprężyny, a teraz zaproponował dokładnie
to, czego było mi trzeba. Dlaczego panikowałam? Przecież to nie była
kwestia życia i śmierci, lecz jedynie spotkanie dwojga przyjaciół,
może nawet tylko chwilowe, a to mogłam robić. Wszystko drobnymi
kroczkami, Paige.

82

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Poszliśmy do kuchni, gdzie w lodówce czekała na nas butelka


białego wina. Gdy zaprowadził mnie na kanapę i podał lampkę, za-
akceptowałam jego zaproszenie. Czułam się jak szczeniak na smyczy,
ale w rzeczywistości wykonywanie jego poleceń przyniosło mi ulgę.
Rozmowa okazała się łatwiejsza, niż przewidywałam. Podróże,
praca, zainteresowania, same bezpieczne tematy, dzięki którym
jednak odkrywaliśmy łączące nas rzeczy. Okazało się, że obydwoje
interesujemy się pracą humanitarną.
Wzięłam głęboki oddech, ciesząc się zarówno konwersacją, jak
i winem. Cannon wyrósł na szczodrego i uprzejmego człowieka.
Może wiązało się to z faktem, że wychowywały go dwie kobiety.
Ani mama, ani siostra nie nadskakiwały mu — kształtowały go
w taki sposób, żeby nigdy nie popadł w samozachwyt, ale żeby jed-
nocześnie miał świadomość własnej inteligencji i możliwości, co
pozwoliło utrwalić w nim pewność siebie, dzięki której stał się tym,
kim był teraz.
Gdy tak rozmawialiśmy i sączyliśmy wino, zaczęły do mnie po-
wracać wspólne wspomnienia sprzed lat. Cannon właśnie nalewał mi
kolejną porcję, gdy uśmiechnęłam się z powodu pewnego szcze-
gólnie słodkiego zdarzenia…

***

— Hej! Cannonie, oddaj mi plecak! — Oparłam jedną rękę o chude


biodro, a drugą skierowałam ku niemu, starając się wykrzesać z sie-
bie maksimum autorytetu.
Miałam dwanaście lat i niedawno zaczęłam przechodzić pierw-
szą miesiączkę. Wewnątrz ukrytej kieszonki w plecaku z Hello Kitty
trzymałam opakowanie podpasek. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam,
było, żeby znalazł je młodszy brat Allie. Ohyda! Spłonęłabym ze wstydu.

83

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Mama mówi, że jestem panem domu. Mam być odpowiedzial-


ny za noszenie wszystkich ciężarów, otwieranie wszystkich drzwi
i traktowanie kobiet z szacunkiem. — Wyprostował się i podcią-
gnął mój plecak na drobny bark.
Och. Cannon czasami bywał prawdziwym utrapieniem. Czeka-
łyśmy przed szkołą na moją mamę, a on był obładowany nie tylko
swoim plecakiem z Kapitanem Ameryką, ale także tornistrem Allie
i śniadaniówką. Wyglądał jak muł juczny.
— Oddaj go. — Skinęłam ręką. — Sama mogę go nieść. — Bab-
cia zawsze powtarzała mi, że nie muszę wyręczać się mężczyznami,
a poza tym Cannon nie był jeszcze nawet mężczyzną. Miał zaled-
wie osiem lat.
Zerknął na Allie, a ona kiwnęła głową.
— No dobrze. — Niechętnie oddał mi plecak. — Proszę bardzo.
Z ulgą przycisnęłam moją własność do piersi, lekko zaskoczona
faktem, że właściwie nie byłam wściekła na Cannona. Jak na chłopca,
nie był wcale taki zły…

***

— Już lepiej? — zapytał Cannon i spojrzał na mnie.


Zagryzłam policzek i przytaknęłam.
— Podejrzewam, że nie udało mi się zbytnio zamaskować pani-
ki, co?
— Nie musimy tego robić.
— Czego? — mruknęłam.
— Tego wszystkiego. Możemy wrócić do udawania, że nie ma
żadnej chemii buzującej pomiędzy nami. Nie będę cię naciskał.
Jego słowa powinny mnie uspokoić, a poczułam jedynie irytację.
Nie chciałam już udawać. Miałam dość własnego tchórzostwa i nazy-
wania go ostrożnością, rozwagą czy umiarem. Taka była dawna Paige.

84

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Bałam się nowości i żyłam wewnątrz własnej bańki. Zbliżałam się


do trzydziestki i nadal byłam sama, co prawda z bezdomnym psem
zamiast stereotypowego kota, ale czułam się równie odizolowana
i żałosna. Nowa Paige była żądna przygód i wyzywająca. A przy-
najmniej taka chciałam być.
— Nie. — Potrząsnęłam głową. — To był mój pomysł. Nie na-
ciskasz mnie. — Nachyliłam się do przodu i odstawiłam lampkę
z winem. — Po prostu nie jestem pewna, jak… zacząć.
— Zostaw to mnie, księżniczko.
Księżniczko? Prawdopodobnie powinnam nienawidzić tego prze-
zwiska. Od bardzo dawna nie byłam niczyją księżniczką. A może
nawet nigdy, przypomniał mi cichy głosik w głowie. Cannon nazy-
wał mnie tak za dzieciaka, ale wymyślił to dla żartów, żeby droczyć
się ze mną i mnie prowokować. Ta nowa wersja chłopca, którego
niegdyś znałam, była pełna niespodzianek.
Oczy mu pociemniały i wypełniły się niewysłowioną namiętno-
ścią, a jego pełne, idealne usta wykrzywiły się w delikatnym uśmie-
chu. Był tak nieprzyzwoicie atrakcyjny, że czułam ucisk w żołądku
za każdym razem, gdy na niego spojrzałam.
Byłam ciągle niespokojna, ale bez przesady… Przecież to był
Cannon. Znałam go od ponad dwudziestu lat. Nie zamierzał mnie
skrzywdzić ani zniknąć rano bez pozostawienia choćby wiadomo-
ści. Mieliśmy mieszkać razem przez następne dwa miesiące, praw-
dopodobnie szykując wspólnie naleśniki w każdy sobotni poranek
i śmiejąc się ze wspólnego seksu. Zaspokoilibyśmy ciekawość i kon-
tynuowali normalne życie. Traktowalibyśmy to zaledwie jako za-
spokojenie potrzeby.
Postawił lampkę wina obok mojej. Nachylił się do mnie, powę-
drował opuszkami palców po mojej brodzie i zbliżył twarz.
To był ten moment.
Zamierzał mnie pocałować.

85

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Nadszedł czas udowodnić mu, że byłam zdolna do jednorazo-


wej przygody bez ryzyka zakochania się — albo to, albo ucieczka
do swojego pokoju, w samotności i strachu. Taki miałam wybór.
Jeżeli w ciągu czterech następnych sekund nie zacznie wyć alarm
przeciwpożarowy, jego usta zetkną się z moimi.
W ułamku sekundy postanowiłam przejść od słów do czynów
i pochyliłam się na spotkanie z jego wargami.
Uśmiechnął się tuż przed dotknięciem moich ust, jakby wcale
nie śpieszył się z odebraniem nagrody. Być może wynikało to z fak-
tu, że ta nagroda już jest jego. A może w przeciwieństwie do więk-
szości mężczyzn rozumiał zalety cierpliwości. Obydwoje tego pra-
gnęliśmy, ale opóźnienie satysfakcji sprawiłoby, że smakowałaby
jeszcze cudowniej po jej osiągnięciu.
Powoli zetknęliśmy się wargami i pozwoliliśmy, aby nasze języ-
ki dotknęły się badawczo. Wrażenie było elektryzujące. Jego usta
zatopiły się w moich i brały wszystko, co miałam do zaoferowania.
Jego dłoń delikatnie przytrzymała moją brodę, język zaś smakował
winem. Uświadomiłam sobie, że nikt mnie jeszcze tak nie całował.
Tak zaborczo. Tak kompletnie. Byłam niemalże niedoświadczona,
ale czegokolwiek doświadczyłam wcześniej, nie mogłam już tego
nazywać prawdziwym pocałunkiem. Delikatnymi liźnięciami języ-
ka Cannon od nowa nauczył mnie sztuki całowania.
Jasna cholera! Baraszkuję z Cannonem Rothem. To uczucie powin-
no być całkowicie dziwne i obce. Mój mózg powinien wydzierać się
Przerwać! Przerwać!. Zamiast tego była to najbardziej naturalna rzecz
na świecie. Nasze języki poruszały się w tandemie, jakby spędziły
lata na przygotowywaniu się na tę właśnie chwilę. W moich żyłach
płonęła mieszanka pożądania i rozkoszy.
Odsunął się na kilka centymetrów i uśmiechnął się psotnie.
— Jeszcze nie odleciałaś?

86

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Kiwnęłam z zapałem, pijana pożądaniem. Skoro mógł mnie do-


prowadzić do takiego stanu jednym pocałunkiem, niemal bałam się
tego, co jeszcze ta noc miała w zanadrzu.
Położył moją dłoń na wyraźnym wybrzuszeniu swoich spodni.
Było gorące i twarde, sprawiało, że czułam ścisk w żołądku.
— Czujesz go, Paige?
Przełknęłam wielką gulę blokującą mi gardło. Był taki ciepły
i solidny pod moim dotykiem.
— T-tak.
— Chcesz poczuć mnie w sobie? — wyszeptał pomiędzy cału-
sami składanymi na mojej szyi, podczas gdy ja masowałam jego
nabrzmiały członek.
— O Boże, tak.
Jego ciepły, delikatny śmiech zawibrował na mojej skórze.
— To dobrze, bo od szesnastego roku życia chciałem się z tobą
ruchać. Ale ta noc nie dotyczy mnie. Dzisiaj sprawię, że to ty po-
czujesz się cudownie. Chcesz tego?
— Tak. Pewnie.
— Zatem musisz mi zaufać.
Przez sekundę zastanawiałam się, czy jestem do tego zdolna.
Czy potrafię oddać całkowicie kontrolę? Byłam niezależną kobietą.
A co, jeśli zaplanował coś perwersyjnego? Odrzuciłam te myśli.
Postanowiłam powstrzymać się z osądem… na razie.
— Ufam ci.
— Grzeczna dziewczyna. — Znowu się nachylił i całował mnie
aż do chwili, gdy całe moje ciało pulsowało pożądliwą gorączką.
Po kilku chwilach oderwał się ode mnie. Niechętnie zdjęłam rękę
z jego kutasa i otworzyłam oczy.
— Jesteś całkowicie pewna, że tego chcesz? Jeżeli weźmiemy pod
uwagę moją dotychczasową historię, nie skończy się to dobrze.

87

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

W przypadku mojego upojonego winem i zamroczonego chucią


mózgu jego ostrzeżenie było równie skuteczne, co dla nastolatka
informacja „TYLKO DLA OSÓB PEŁNOLETNICH” na stronie por-
nograficznej.
— Chcę tego. Chcę ciebie. — Spojrzałam wprost w jego szma-
ragdowe oczy z nadzieją, że usłyszy w moim głosie nutkę pożądania.
— Przenieśmy się zatem do sypialni.
Wstaliśmy z kanapy i wyszliśmy do przedpokoju.
— Specjalnie po to kupiłeś łóżko?
— Tak. Poza tym nie mieściłem się w futonie.
Serce łomotało mi jak szalone, gdy przekraczaliśmy próg jego
pokoju. Ogromne łóżko było posłane nową pościelą, a w powie-
trzu wisiał męski zapach Cannona.
— Obróć się — rzekł cicho.
Stanęłam naprzeciwko wielkiego lustra umieszczonego na ścianie,
w którym odbijały się nasze sylwetki. Pokój był pogrążony w cie-
niu, ale docierało doń wystarczająco wiele światła, abym mogła ob-
serwować dłonie Cannona sunące po moim ciele w górę, od bioder,
poprzez talię aż do włosów, które odsunął miękkim ruchem. Od-
słonił mój kark i złożył na nim czuły pocałunek. Poczułam gęsią
skórkę, która spłynęła po całej długości kręgosłupa.
Patrzyłam sparaliżowana, jak jego dłonie schodzą z karku na bar-
ki, a następnie obejmują moje wrażliwe piersi.
Mój oddech przyspieszył, gdy Cannon zaczął okrążać sutki
opuszkami palców.
— Masz piękne piersi, Paige.
Musnął kciukami stwardniałe wierzchołki sutków, a ja ze świstem
wciągnęłam powietrze.
— Lubisz, gdy twoje sutki są pobudzane?
W odpowiedzi odchyliłam się do tyłu, opierając głowę na jego
torsie, czym wepchnęłam piersi wprost w jego dłonie.

88

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Dobrze wiedzieć, księżniczko. — Pocałował mnie w bok szyi.


— Chciałbym czasami wybzykać te śliczne cycuszki.
Zdjął mi koszulkę i upuścił ją na podłogę. Wyprężyłam się, gdy
rozpiął stanik, który upadł obok koszulki. Widziałam w lustrze, jak
stoję półnaga na tle silnego, muskularnego ciała Cannona. Obser-
wowałam, jak jego pewne siebie i mocne palce wędrowały po mojej
klatce piersiowej.
Myślałam, że chwilę wcześniej było bardzo przyjemnie, ale do-
tyk wielkich, ciepłych dłoni Cannona na moich nagich piersiach był
niemal nie do zniesienia. Zadrżałam, a iskierki przeskoczyły z sutków
wprost pomiędzy moje nogi. Cannon jednak nie torturował mnie
dłużej. Z przymrużonymi, pociemniałymi oczami skierował ręce
w dół i wślizgnął się od przodu pod majtki.
Westchnęłam głośno na tę bardzo miłą inwazję. Jego palce do-
tknęły mojej kobiecości i z trudem powstrzymałam jęk.
— Nie — powiedział. — Nie hamuj się. Chcę cię słyszeć.
Dotknął mnie ponownie, wykonując delikatne niczym piórko
okrążenia wokół łechtaczki, a ja zakwiliłam z rozkoszy, jednocze-
śnie zadowolona z powodu końca oczekiwania i zniecierpliwiona,
gdyż nie mogłam doczekać się ciągu dalszego.
— Tak jest — zachęcał mnie. — Lubisz patrzeć, jak cię doty-
kam, księżniczko?
Lubiłam, ale nie byłam w stanie wyartykułować żadnego słowa ani
spójnej myśli, nawet gdyby zależało od tego moje życie. Jego umiejęt-
ne ręce znały wszystkie miejsca, a także idealną siłę nacisku i szyb-
kość ruchów, mające na celu dostarczenie maksimum przyjemności.
Oparłam się o jego twardą pierś i w końcu poddałam się, pogrą-
żywszy się w falach rozkoszy, po czym wysunęłam biodra do przo-
du, aby jeszcze bardziej ułatwić mu dostęp. Nagrodził mnie, wsu-
wając jeden gruby palec do wewnątrz mnie. Wydałam kolejny
błagalny krzyk. Nie należałam do osób dochodzących szybko —

89

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

kilku kochanków, z jakimi do tej pory byłam, musiało się nieźle


napracować — ale jakimś cudem już po kilku krótkich minutach
Cannon doprowadził mnie na sam skraj tego miejsca, za którym
czekała mnie eksplozja i rozpadnięcie się na milion kawałków.
Ciepło jego ciała i bogaty, męski zapach sprawiły, że wyzbyłam
się wszelkiej skromności i jęczałam głośno, podczas gdy on wsuwał
i wysuwał palec; obserwowaliśmy się przy tym wzajemnie. Było to
niezwykle erotyczne doznanie.
— Jesteś piękna. Dotykanie cię jest zaszczytem.
Mogłabym rozpłynąć się pod wpływem jego mrocznie uwodzi-
cielskiego głosu. Było oczywiste, że naprawdę tak myśli. Oddychał
chrapliwie, a jego naprężony członek niemal kłuł mnie niczym
stalowa igła w lędźwie.
Jedną rękę trzymał pomiędzy moimi nogami, a drugą pieścił
piersi. Jego usta płonęły na mojej szyi.
— Czy dojdziesz dla mnie, ślicznotko? — wyszeptał mi do ucha.
Zadrżałam w jego ramionach, gdy przeszyła mnie i rozłożyła na
łopatki fala orgazmu. Świat rozbłysnął mi w oczach, a krew zaszu-
miała w uszach z siłą wodospadu, moje ciało natomiast niemal bru-
talnie zacisnęło się wokół jego palców. Nie istniało dla mnie nic poza
jego delikatnym dotykiem, miękkimi pocałunkami i sprośnym szep-
tem, gdy tak wiłam się oślepiona rozkoszą.
Wracając do zmysłów, niemalże omdlałam i byłam mu wdzięcz-
na, gdy otoczył mnie swoimi silnymi ramionami.
Obrócił mnie do siebie i uniósł w powietrze. Przytulał mnie
mocno do piersi, gdy niósł mnie na łóżko, na którym pomógł mi
pozbyć się spodni i majtek.
— Jestem przy tobie — powiedział, usadowiwszy mnie wygod-
nie na środku materaca przyozdobionego poduszkami.
Uśmiechnęłam się do niego, zwiotczała i rozluźniona. Patrzy-
łam, jak opuszcza spodnie i majtki, wyzwalając tego grubego, nie-

90

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

samowitego fiuta, o którym marzyłam od dnia, w którym ujrzałam


roznegliżowanego Cannona w przedpokoju. Niemal jęknęłam na
ten piękny widok. Był wspaniały. Chciałam go dotknąć, posmako-
wać, usłyszeć, jak stęka z rozkoszy.
Chwycił swojego kutasa i zaczął go powoli masować raz i drugi;
na ten widok znowu cała się spięłam.
— Gotowa na ciąg dalszy?
Pokiwałam głową.
— Chodź, chodź.
Cannon wziął prezerwatywę z biurka i nałożył ją z wprawą.
Dołączył do mnie w łóżku i klęknął naprzeciwko moich rozchylo-
nych ud. Jednak wbrew moim oczekiwaniom nie wszedł we mnie
od razu potężnym pchnięciem, lecz odwlekał tę chwilę, całując
mnie z języczkiem i ocierając się całą długością penisa o mój srom.
Nie śpieszył się i pozwalał, aby moje pożądanie narastało aż do
osiągnięcia zenitu.
To była najsłodsza męka, jaką kiedykolwiek przeżywałam. Moje
ciało jeszcze nie otrząsnęło się po szczytowaniu, a moja kobiecość
było jednocześnie nadwrażliwa i pulsująca odbudowanym pożąda-
niem. Jego wielki kutas tulił się do mojej wilgotnej, gotowej cipki.
Wykazywał się ogromną cierpliwością. Nie byłam pewna, dla-
czego mnie to zaskoczyło. Gdy zgodziliśmy się na jednorazową
przygodę, wyobrażałam sobie, że wskoczymy pod pierzynę i od ra-
zu przejdziemy do rzeczy. Myślałam, że to będzie co najwyżej
bezmyślne ruchanko, ale jejciu, jakże się myliłam. Myliłam się cu-
downie. Nie liczyłam na pocałunki, grę wstępną i brzydkie słówka
szeptane wprost na moją gołą skórę.
Chwyciłam go za biodra i obdarzyłam filuternym uśmiechem.
— Pieprz mnie, wielkoludzie.
— Z przyjemnością, piękna. — Odsunął się, znalazł odpowiedni
kąt i powoli naparł na mnie tak, że wszedł we mnie szeroki czubek.

91

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Wzdrygnęłam się i Cannon poczekał, dając mi czas na przysto-


sowanie się do tego wrażenia. Najwidoczniej od mojego poprzed-
niego razu upłynęło bardzo wiele czasu i moje ciało nie wiedziało,
co się dzieje.
Na jego twarzy zarysowała się troska i spojrzał na mnie ze zmarsz-
czonymi brwiami.
— Jesteś bardzo ciasna — rzekł łagodnie.
— Przepraszam — wychrypiałam.
— Nie przepraszaj. Jesteś idealna taka, jaka jesteś.
Coś ścisnęło mi gardło. Nie pamiętałam, czy kiedykolwiek ktoś mi
to powiedział. Nie czułam się idealna. Czułam się tak zdezoriento-
wana i wypełniona — emocjami, nim — że gdybym teraz się roz-
padła, to tak fundamentalnie, że już nigdy nie byłabym taka sama.
— Potrzebujesz chwili przerwy? — wyszeptał.
Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i pokiwałam głową.
Co za wstyd!
Odetchnęłam głęboko i spróbowałam się rozluźnić. Wiedziałam,
że Cannon był napalony i gotowy na to, dlatego musiałam się roz-
luźnić i wpuścić go w głąb siebie. Jak by nie patrzeć, to był przecież mój
pomysł. Wzięłam kolejny głęboki wdech i rozchyliłam mocniej nogi.
Właśnie wtedy ktoś zapukał energicznie w drzwi wejściowe.
Co za czort? Nikt nigdy nie odwiedzał mnie bez zapowiedzi.
Poczułam przepływającą przeze mnie falę frustracji. Naprawdę,
wszechświecie? Właśnie, kurwa, teraz?
Cannon spojrzał na mnie, równie zdumiony jak ja.
— Spodziewasz się kogoś?
Nasze spojrzenia skrzyżowały się i potrząsnęłam głową.
— Oczywiście, że nie.
Nastała cisza. Zrozumiałam, że ktoś pomylił domy i poszedł
dalej.

92

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Muszę cię wybzykać — wychrypiał Cannon i ścisnął jedną


ręką mój pośladek. Wiedziałam, że jego samokontrola wisi na wło-
sku, a to sprawiło, że moje serce przyśpieszyło.
— Tak — jęknęłam.
Wszedł we mnie nieco głębiej i oboje wstrzymaliśmy oddech
w oczekiwaniu, aż moje ciało się przyzwyczai. Ból rozpłynął się po
chwili, pozostawiając miejsce na słodkie, satysfakcjonujące uczucie roz-
pychania. Wtedy rozwarłam uda jeszcze szerzej w geście zaproszenia.
Ciszę ponownie przerwało brutalnie pukanie, tym razem gło-
śniejsze. I ktokolwiek to robił, nie zamierzał przestać. Ktoś walił
w moje drzwi niczym psychopata.
Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na Cannona. Co za
cholernie niezręczna sytuacja. Oto leżeliśmy na łóżku z ledwie
wsuniętą żołędzią Cannona we mnie, spleceni ze sobą i z walącymi
sercami, niczym w zatrzymanym pornosie.
Ze wszystkich absurdalnych sytuacji musiała przydarzyć się wła-
śnie ta — ktoś nam przerwał donośnym pukaniem w drzwi, podczas
gdy ja marzyłam tylko o tym, żeby to Cannon mocno mnie pukał.
Warknął sfrustrowany i jego usta spoczęły na moim gardle.
— Nawet o tym, kurwa, nie myśl.
— Muszę. Pójdę tylko zobaczyć, kto to, i spławię go. Obiecuję.
Przecież nie chcemy, żeby sąsiedzi zawiadomili policję.
Wyszedł ze mnie z wyrazem bólu na twarzy i syknął cicho.
— Kurwa.
Poklepałam go po torsie i uśmiechnęłam się ciepło.
Chwycił mnie za nadgarstek, przytrzymał stanowczo i spojrzał
prosto w oczy.
— Tylko się pośpiesz.
Jego kutas prężył się sztywno, dumnie i kusząco na jego brzu-
chu. Ostatni raz spojrzałam na niego z utęsknieniem, narzuciłam
bluzę przez głowę i wsunęłam się w porzucone dżinsy.

93

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Kurwa! Zostawiłam mokre majtki i popędziłam do drzwi fron-


towych. Oby ten cały harmider pod moim progiem oznaczał pier-
doloną inwazję zombie.
Spojrzałam przez judasza i zobaczyłam, że przed drzwiami stoi
Allie.

94

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 12.
Paige

— Lepiej, żebyś była martwa lub umierająca. — Otworzyłam drzwi


z głośnym sapnięciem.
Allie stała na progu z dłonią wciąż uniesioną do pukania. Gdy-
by tylko wiedziała, w czym nam przeszkodziła, co się działo w sy-
pialni zaledwie kilka metrów dalej…
Co do licha? Poczułam nagle wstyd na widok purpurowej twarzy
Allie, na której łzy rozmazały resztki makijażu.
— O Boże, Al. Co się stało? — Wciągnęłam ją do środka, a ona
wręcz wystrzeliła w moje ramiona z urywanym szlochem.
Potrzebowałam kilku minut, aby nakłonić ją do wyjaśnień.
Przeczekawszy cierpliwie kakofonię czkania i smarkania, udało mi
się ustalić, że Allie pokłóciła się z Jamesem.
Zaprowadziłam ją na kanapę i powiedziałam, że przyniosę
paczkę chusteczek. Nie skłamałam, ale nie powiedziałam też całej
prawdy. Popędziłam do pokoju Cannona, żeby kazać mu się ubrać
i jak najszybciej doprowadzić się do ładu.
— Cannonie! — szepnęłam, zaglądając przez drzwi. Ciągle leżał
nagi pośrodku łóżka z kutasem sterczącym pomiędzy nogami. —
Allie tu jest! — dodałam nieco głośniej.

95

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Ja jebię! — Wyskoczył z łóżka jak oparzony, sięgnął po spodnie


i nałożył je błyskawicznie.
Skrzywiłam się na samą myśl o tym, jak Cannon musiał się czuć,
chowając swój olbrzymi, nabrzmiały członek w ciasnym dżinso-
wym więzieniu. Uch. Podejrzewałam, że niezbyt dobrze.
Nie mogłam dłużej zwlekać. Popędziłam po chusteczki i wró-
ciłam do Allie. Na szczęście najwyraźniej nie domyślała się, że jakieś
trzydzieści sekund temu jej brat znajdował się we mnie. Do kurwy
nędzy! Byłam okropną przyjaciółką.
Podałam jej chusteczki i usiadłam obok, czekając, aż wydmucha
nos i się opanuje. Zajęło to kilka minut głębokiego oddychania.
Wzięłam ją za rękę.
— Co się stało, na litość boską? — Nie byłam fanką Jamesa, ale
Allie kochała go. Cokolwiek wydarzyło się pomiędzy nimi, naj-
pewniej zapomną o tym jutro albo pojutrze, gdy obydwoje nieco
ochłoną.
— Zdradza mnie od miesięcy.
Albo i nie.
— Ale jak to? — zapytałam.
Cannon wyszedł z pokoju, pozornie spokojny i ogarnięty. Bogu
dzięki. Spojrzeliśmy na siebie szybko, gdy przytulał Allie.
— Wszystko gra, siostrzyczko?
Wciągnęła z sykiem powietrze i kiwnęła głową.
— Będzie grało, gdy tylko wyrzucę tę kłamliwą, zdradziecką gnidę
ze swojego życia.
— Co się stało? — zapytałam, próbując ignorować reakcję mo-
jego ciała na bliskość Cannona. Upierdliwe feromony. Zdecydowanie
o wiele za długo nie wzbudzałam uwagi przeciwnej płci. Musiałam
to zmienić, w przeciwnym wypadku zaczęłabym ujeżdżać Canno-
na przy każdej nadarzającej się okazji. Postanowiłam zarejestrować
się w tej głupiej aplikacji randkowej tak polecanej przez Allie.

96

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Allie odetchnęła głęboko.


— James ma romans — powiedziała spokojnie, ale jej twarz była
ściągnięta bólem, a pięści zaciśnięte. — Cały czas mnie okłamywał.
Te wszystkie sytuacje, gdy musiał zostawać w pracy po godzinach
albo iść do biura w niedziele… Od miesięcy spotyka się z inną ko-
bietą. Rozwódką z dwójką dzieci… Jakby miało to jakieś pierdolo-
ne znaczenie.
Całe powietrze uciekło mi z płuc. Była to ostatnia rzecz, jaką
spodziewałam się usłyszeć.
— Zobaczyłam wiadomości w jego telefonie. Najlepsze jest to,
że nawet nie myszkowałam w jego rzeczach. Po prostu samo wpadło
mi w oko, bo zostawił komórkę na blacie. A gdy go o to zapytałam,
przyznał się do wszystkiego.
— Jebać to. — Cannon wstał i ruszył w stronę drzwi.
— Dokąd idziesz? — jęknęła Allie.
Cannon założył buty i wziął klucze ze stolika.
— Skopać mu tyłek.
Allie skoczyła i złapała go za ramię.
— Zaczekaj i pomyśl przez chwilę. Jakkolwiek marzyłabym, że-
byś spuścił mu wpierdol, nie jest wart kłopotów i brudzenia sobie
nim rąk. Pewnego dnia zostaniesz światowej klasy chirurgiem, a to
uszczęśliwi mnie o wiele bardziej niż zbicie go na kwaśne jabłko.
Cannon patrzył na nią zmrużonymi oczami i wypuścił powie-
trze, niczym dym buchający z nozdrzy.
Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Jasne, gdy dorastaliśmy,
wielokrotnie okazywał opiekuńczość, ale bez takiej zaciekłości.
Na swój sposób było to cholernie podniecające.
Po kilku pełnych napięcia chwilach Allie odwiodła go od jego za-
miaru i Cannon usiadł koło mnie. Wesoły, kokieteryjny nastrój ule-
ciał bez śladu, zastąpiony tłumioną wściekłością wypełniającą pokój.

97

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Przez następną godzinę pocieszaliśmy Allie i mówiliśmy, że będzie


jej lepiej bez Jamesa, a także podtrzymywaliśmy jej pewność siebie.
Nie byłam pewna skuteczności naszych starań, ale Allie przynajmniej
przestała płakać i kiwała głową, słuchając naszych argumentów.
Starałam się nie przyznawać, że nigdy nie przepadałam za Jame-
sem. Jakaś cząstka mnie wiedziała — z najwyższym obrzydzeniem,
ale jednak — że prawdopodobnie wróci do niej na kolanach, powie
wszystko, co Allie będzie chciała usłyszeć, i zejdą się z powrotem.
Gdyby tak się stało, moja antypatia poróżniłaby nas na zawsze.
Cannon nie miał takich skrupułów i ciągle jej powtarzał, że stać
ją na kogoś lepszego oraz że James jest zwykłym śmieciem. Kibi-
cowałam mu bezgłośnie.
Po pewnym czasie raczyliśmy się winem, chrupaliśmy popcorn
i oglądaliśmy nowy horror. Allie była ciągle zdruzgotana emocjo-
nalnie, ale uspokoiła się na tyle, żeby przybrać odważną minę. Napi-
sała wiadomość do Jamesa i kazała mu do rana wynosić się ze wszyst-
kimi swoimi rzeczami. Byłam z niej niesamowicie dumna.
— Kocham cię, Al — rzekłam, ściskając jej dłoń.
Jakiś czas później obudziło mnie szturchanie. Zamrugałam i uj-
rzałam górującego nade mną Cannona. Pomimo senności zauwa-
żyłam, że telewizor jest wyłączony, wszystkie przekąski i napoje
zostały uprzątnięte, a Allie śpi na kanapie, przykryta kocem.
— Chodź — wyszeptał i podał mi rękę.
Zgodziłam się i pomógł mi wstać.
— Chyba odpłynęłam w czasie filmu.
— Obie odpłynęłyście — objął mnie ramieniem i uśmiechnął
się. — Trzymam cię.
Zaprowadził mnie do mojej sypialni, ale zatrzymał się na progu,
jakby nie chciał naruszać mojej prywatności. Poczułam ukłucie
niepokoju. Cannon wcześniej był taki ochoczy; obydwoje byliśmy.
Teraz nic nie było pewne.

98

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Co teraz? — zapytałam.
— Allie jest silna. Nic jej nie będzie.
— Nie pytałam o Allie i Jamesa, tylko o nas.
— No tak. Masz na myśli… — Uniósł kokieteryjnie brwi.
— Tak.
— To był prawdopodobnie najgorszy przypadek spuchniętych
jaj, jaki miałem w życiu, ale rozumiem. Moja siostra cię potrzebo-
wała. Jesteś dobrą przyjaciółką.
O tak, naprawdę zajebistą przyjaciółką. Kilka godzin temu wła-
ściwie dymałam jej braciszka.
Kiwnęłam jednak głową i westchnęłam ciężko.
— Może spróbujemy następnym razem?
— Jeśli tego chcesz — mruknął i pochylił się, aby pocałować
mnie delikatnie w policzek. — Ale przez kilka następnych dni mam
nocki. Raczej nie będziemy widywać się często.
— Dobrze. Dobranoc — szepnęłam i weszłam do sypialni.
Nie wiedziałam, jak nasz niedokończony interes wpłynie na
atmosferę w domu albo kiedy spróbujemy kolejny raz. Jednak to,
co wydarzyło się później, było zupełnie nieoczekiwane.

99

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 13.
Paige

Cannon nie kłamał, gdy stwierdził, że nie będziemy się widywać


w tym tygodniu. Od czwartku tylko dwukrotnie trafiliśmy na sie-
bie, gdy wychodził do pracy lub z niej wracał. Całą noc pracował
w szpitalu i przesypiał cały dzień. Od czasu do czasu zostawialiśmy
sobie w całym domu karteczki samoprzylepne z najróżniejszymi
głupstwami, na przykład moim wyraźnym rozkazem, aby nie ruszał
mojej chińszczyzny, albo z informacją od niego, że skończyło nam
się mleko migdałowe, ale uzupełni zapas.
Byłam zbyt zajęta, aby widywać Cannona, ale miałam wystar-
czająco wiele czasu, żeby zacząć zamartwiać się decyzją o wspólnym
seksie. Przez cały tydzień chodziłam jak struta, nie wiedząc, co
zrobić. Było jasne, że cała ta sytuacja z niedokończonym stosun-
kiem była znakiem od wszechświata. Numerek z braciszkiem Allie
był mimo wszystko koszmarnym pomysłem. Zaślepiła mnie chcica.
Chciałam się tylko pobzykać i wpadłam na pomysł, jak zrealizować
ten plan. Taki, który nie zrujnowałby mojej długoletniej przyjaźni
lub nie wprowadził dziwnej atmosfery pomiędzy mną a moim no-
wym i zdecydowanie męskim współlokatorem.

100

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Na zewnątrz panował już zmrok. Cannon wyszedł na cały wie-


czór. Siedziałam z lampką wina i przeglądałam zdjęcia facetów za-
proponowanych mi przez aplikację randkową.
Allie przekonała mnie w końcu, bym zarejestrowała się w tym
serwisie. Dotrzymała słowa i wyrzuciła Jamesa wraz ze wszystkimi
jego rzeczami z mieszkania, stwierdziłam więc, że zasłużyła na to
małe zwycięstwo. Olbrzymi wpływ miał na to także niemal cały ty-
dzień w samotności, spędzony na użalaniu się nad sobą.
Wzięłam kolejny łyk chardonnaya i dotknęłam ikony koperty
w prawym górnym rogu ekranu. Miałam dwie nieodczytane wia-
domości — pierwszą był automatyczny komunikat powitalny,
druga natomiast pochodziła od jakiegoś Daniela. Jej treść była
krótka i żartobliwa.

DANIEL: Dziadek zawsze ostrzegał mnie przed takimi ślicznotkami. 

Uśmiechnęłam się i powiększyłam jego zdjęcie profilowe. Stwier-


dziłam, że piwnooki szatyn wygląda całkiem przyzwoicie. Cannon
był o wiele atrakcyjniejszy ze swoją jasną, nieuporządkowaną fry-
zurą, wielkimi bicepsami i magnetyzującym uśmiechem. Ale Can-
nona nie było teraz w pobliżu, zresztą i tak był poza moim zasię-
giem. Kliknęłam przycisk ODPOWIEDZ i napisałam wiadomość
do Daniela.
Po kolejnej lampce wina i wymianie kilku wiadomości musia-
łam przyznać, że naprawdę przyjemnie rozmawia mi się z Danie-
lem. Mieszkał w sąsiednim miasteczku i pracował jako analityk fi-
nansowy. Był trzydziestodwuletnim kawalerem, a jego wiadomości
były niezwykle zabawne. Gdy jednak zaprosił mnie na kolację naza-
jutrz wieczorem, zawahałam się, mimo że nie miałam zaplanowa-
nych żadnych zajęć. Czułam się dziwnie na myśl o wyjściu z kimś
obcym, gdy zaledwie kilka dni temu kutas Cannona był o mały włos
od spenetrowania mnie. Powiedziałam Danielowi, że się zastanowię

101

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

i dam znać jutro, po czym poszłam do kuchni, aby podłączyć tele-


fon do ładowania.
Nie sądziłam, że tak szybko zostanę zaproszona na randkę.
Allie miała rację, że ten serwis randkowy działa błyskawicznie. Ale
poważnie, co powinnam zrobić, jeśli przystojny facet, wyglądający
sympatycznie i normalnie, proponował mi kolację? Powiedzieć
„Nie, dzięki, mam umówione bzykanko ze współlokatorem”? To
byłoby szalone. Wątpiłam, żeby Cannon tak łatwo zrezygnował
z kobiecych względów tylko dlatego, że mogliśmy, choć nie mu-
sieliśmy, przełożyć naszą nieudaną sesję dymania.
Wlałam sobie kranówkę, stanęłam nad zlewem i piłam drobny-
mi łykami. Cannon przecież nawet nie dowiedziałby się o randce.
Miał zajęte nocki i pewnie zdążyłabym wyjść i wrócić, zanimby się
zorientował. Nie to, żebym musiała ukrywać przed nim Daniela —
miałam pełne prawo do randkowania. Prawda?
Wylałam resztę wody, wzięłam telefon i napisałam Danielowi,
że jesteśmy umówieni na jutro. Po podjęciu decyzji powinnam po-
czuć się lepiej, ale zamiast tego byłam jeszcze bardziej zagubiona.
Gdy szykowałam się do snu, zastanawiałam się, czy weekend przy-
niesie jakieś rozstrzygnięcia w kwestii Cannona. Byłam nim niezdro-
wo zafascynowana i nie sądziłam, że to się zmieni, dopóki miesz-
kamy pod jednym dachem.

***

Daniel okazał się niewypałem.


No dobra, trochę przesadziłam. Kolacja była smaczna, a rozmo-
wa całkiem przyjemna, ale między nami nie było po prostu żadnej
chemii. Przypominało to rozmowę z kuzynem albo współpracow-
nikiem. Nie czuć było żadnej mięty, nic między nami nie iskrzyło
— w przeciwieństwie do rozmów z Cannonem.

102

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Zdjęłam serwetkę z kolan, powycierałam usta ostatni raz i poło-


żyłam ją na stoliku.
— Już skończyłaś? — zapytał Daniel.
Kiwnęłam głową i skinęłam kelnerowi, żeby przyniósł rachunek.
Dyskretnie zaglądałam do telefonu pod stołem. Im więcej piłam wi-
na, tym atrakcyjniejszy wydawał się pomysł powrotu do domu tak,
żeby jeszcze zastać Cannona. A gdybyśmy wyszli teraz, zdążyła-
bym na dwadzieścia trzy minuty, zanim wyruszy na nocną zmianę.
Gdy tylko zjawił się kelner, Daniel przechwycił rachunek.
— Zajmę się tym. Dziękuję, że pozwoliłaś się zaprosić na kolację.
— Jesteś pewien? Chętnie się dołożę — zaoferowałam.
Pokręcił głową.
— Cała przyjemność po mojej stronie.
Uśmiechnęłam się do niego. Był naprawdę miłym facetem.
Po opłaceniu rachunku skorzystałam z toalety i sprawdziłam
w lustrze swój wygląd. Ucieszyło mnie, że fryzura i makijaż są nadal
uporządkowane, a pomiędzy zębami nie utknęły kawałki jedzenia.
Wyszłam przed restaurację, gdzie czekał na mnie Daniel.
Odwiózł mnie do domu i po drodze znowu opowiadał o pracy
w charakterze analityka finansowego.
Stłumiłam ziewnięcie. Z pewnością istnieje więcej tematów do
rozmowy niż arkusze kalkulacyjne i inwestycje. Jednak nawet nie
chciało mi się już próbować, dlatego od czasu do czasu tylko mu
przytakiwałam.
— Dziękuję za dzisiejszy wieczór — powiedziałam, gdy za-
trzymaliśmy się pod domem.
Zaparkował auto i wyskoczył, żeby otworzyć mi drzwi. Był dość
staroświecki, gdy nalegał, aby przyjechać po mnie, zapłacić za kola-
cję i otwierać drzwi przede mną, ale w zasadzie podobało mi się ta-
kie zachowanie u mężczyzny.

103

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Pozwól, że odprowadzę cię do drzwi — zaproponował.


Zgodziłam się i weszłam z nim po schodach na malutką werandę.
Uśmiechnęłam się uprzejmie, gdy skończył opowiadać jakąś histo-
ryjkę o całkowitych dochodach z poprzedniego kwartału.
No dalej! Auto Cannona nadal stało pod domem, co oznaczało,
że jeszcze nie wyszedł.
Jednak w tym momencie Daniel pochylił się, omiatając moją
twarz czosnkowym oddechem, a ja zrobiłam jedyną rzecz, jaka przy-
szła mi do głowy. Wystrzeliłam kolanem i trafiłam wprost w punkt
między jego nogami.
— Ufffff! — Zgiął się wpół i trzasnął czołem w mój nos.
— Au! — Poczułam ostre pieczenie.
— Dlaczego to zrobiłaś? — stęknął Daniel.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Chyba spanikowałam. Gdy
dotknęłam grzbietu nosa, cała dłoń pokryła się szkarłatem. Szlag.
Krwawiłam z nosa, a Daniel nadal zginał się i trzymał kurczowo
za krocze.
— Tak… tak mi przykro — wyjąkałam.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i Cannon przemknął wzro-
kiem po mnie, po Danielu i znowu po mnie, a konkretniej po moim
zakrwawionym nosie. W oczach zabłysł mu płomień furii, gdy po-
nownie spojrzał na Daniela.
— Coś ty jej zrobił, do kurwy nędzy? — warknął, zbliżając się.
Chwyciłam twardy biceps Cannona i stanęłam pomiędzy nimi.
— To było nieporozumienie. On mnie nie uderzył. Zderzyli-
śmy się głowami.
Cannon nadal patrzył bykiem na Daniela.
Trudno mi było winić Cannona za niedowierzanie w tak absur-
dalnej sytuacji. Kto, do diabła, ma taki problem z całowaniem, że
kończy się to rozbitym nosem? Jezu, byłam totalnie porąbana.

104

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Chodź, Paige. Zaprowadzę cię do środka. — Cannon podał


mi dłoń, a ja ujęłam ją i pozwoliłam, aby zabrał mnie od mężczy-
zny stojącego na ganku.
— A bierz ją sobie, stary. Jebanego powodzenia! — zawołał za
nami Daniel i podreptał po schodach w stronę samochodu.
Cannon zapalił światło w przedsionku, uniósł mój podbródek
i przyjrzał mi się troskliwie.
— Chryste — mruknął do siebie. Zobaczyłam, jak jego usta za-
drżały nerwowo, gdy ciągle patrzył na mnie badawczo. — Czy to
boli? — Nacisnął punkt na moim czole.
Potrząsnęłam głową, strząsając jego rękę.
— Nie, naprawdę. Nic mi nie jest. To tylko małe krwawienie
z nosa.
— Usiądź. — Ujął mnie za rękę, zaprowadził do salonu i stanął,
górując nade mną, gdy przycupnęłam na tapczanie.
— Nie powinieneś iść do pracy? — zapytałam.
Miał na sobie ubranie robocze, tym razem jasnoniebieskie.
Cholercia, na tym facecie nawet pantalony wyglądały seksownie.
Bawełniana koszula miała delikatnie zaznaczony dekolt w serek,
ale widoczna przezeń gładka opalona skóra i jabłko Adama stano-
wiły niezapomniany widok. Ten niewielki, prowokujący fragmen-
cik nagiego ciało był milion razy bardziej seksowny od wszystkich
nijakich umizgów Daniela. Chciałam go lizać, ssać, wąchać…
Do diabła, Paige, opanuj się. Takiego braku samokontroli nie
czułam, odkąd przestałam być podlotkiem. Naprawdę musiałam
wziąć się w garść — i nie, nie na kutasie Cannona. Ale byłam nie-
wolnicą hormonów. Nie mogłam oderwać wzroku od jego zgrab-
nego tyłka, gdy Cannon szedł do łazienki.
Chwilę później wrócił z opakowaniem chusteczek, wyjął kilka
i podał mi je.

105

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Powinienem, ale najpierw muszę się upewnić, że nic ci nie jest.


Nie pójdę do pracy, jeżeli okaże się, że masz wstrząśnienie mózgu.
Prychnęłam, trzymając zwitek chusteczek przy nosie.
— Nie mam wstrząśnienia mózgu. Nic się nie stało. Odrobina
gapiostwa w połączeniu z winem i szczyptą instynktu samozacho-
wawczego.
Usiadł przy mnie i pogładził mnie miękko po policzku.
— Nie zmyślasz? Naprawdę po prostu zderzyliście się głowami?
On cię nie…?
Próbowałam jednocześnie pokiwać i potrząsnąć głową.
— Próbował mnie pocałować, a ja spanikowałam.
— Dlaczego spanikowałaś? — Cannon nie spuszczał ze mnie
twardego wzroku.
Cudownie było czuć jego uwagę na sobie, chropowate opuszki
palców na ciele, a także widzieć troskę w oczach. Chciałam, żeby ta
chwila trwała wiecznie. Moje serce waliło miarowo pod jego zanie-
pokojonym spojrzeniem. Jeżeli tak się czuły pacjentki doktora
Cannona Rotha, to chciałam się z miejsca zarejestrować.
Przełknęłam ślinę.
— Nie chciałam się z nim całować. Poszłam na tę głupią randkę
tylko dlatego, że…
— Że? — Jego sylwetka stężała, ale głos pozostał miękki.
Bo nie był tobą. Bo mam o wiele za dużą obsesję na twoim punkcie.
Odchrząknęłam.
— Bo nie dokończyliśmy tego, co zaczęliśmy.
— Nie dymaliśmy się, dlatego nie poczekałaś i teraz umawiasz
się na randki.
Nie mogłam znieść jego wzroku i moje spojrzenie powędrowało
na podłogę pomiędzy stopami. Boże, gdy powiedział to w ten spo-
sób, zabrzmiałam jak zimna suka.

106

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Przecież uniknęliśmy kłopotów, prawda? — Próbowałam


brzmieć spokojnie i pewnie, ale głos drżał mi bardziej, niż chcia-
łam. Odchrząknęłam i zaczęłam jeszcze raz. — Przerwano nam.
Nigdy nawet nie bzykaliśmy się oficjalnie i każde z nas może żyć
sobie dalej własnym życiem. Popełnilibyśmy olbrzymi błąd, a po-
za tym twoim zdaniem zakochałabym się w tobie beznadziejnie
i skończyłoby się to tragicznie.
— Nie przeszkadza mi, jeżeli brakuje ci jaj, aby dokończyć, co
zaczęliśmy, ale nie przyrównuj tego, że nam przerwano, do uniknięcia
kłopotów. Byłoby nam bardzo przyjemnie i dobrze o tym wiesz.
Zapłonęły mi policzki. Oczywiście, że wiedziałam. Nie mogłam
przestać o nim myśleć. Te doznania, gdy górował nade mną mu-
skularnym ciałem; wstrzymywana siła w jego biodrach, gdy wcho-
dził we mnie z chirurgiczną precyzją; sposób, w jaki syczał, gdy po-
czuł, jak jestem ciasna… Drżałam na samo wspomnienie.
— Czy naprawdę tego chcesz? Spotykać się z jakimś palantem
poznanym przez internet? — zapytał.
— Tak. Chcę właśnie tego — skłamałam. Było to pierdolone
kłamstwo, pozostawiające gorzki posmak na języku.
Chociaż pragnęłam korzyści wynikających ze związku: przywią-
zania, intymności, wsparcia, seksu, przerażenie wzbudzała we mnie
myśl, że mogłabym powierzyć komuś swoje serce. A jeżeli ta osoba
okazałaby się drugim Jamesem i ostatecznie by mnie zniszczyła?
Nie zwierzyłabym się jednak z tego Cannonowi. Był tylko prze-
lotnym romansem, chwilowym rozproszeniem uwagi, ale nie mógł-
by stać się dla mnie kimś więcej. Miał wyznaczone wielkie plany, na
których musiał się skoncentrować i Allie nigdy nie poparłaby na-
szego związku. Poza tym byłam niemal pewna, że Cannona wcale
nie interesował stały związek.

107

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Zdjął rękę z mojego policzka i uśmiechnął się szeroko.


— Nie mogę pozwolić ci umawiać się z facetami, którzy nie po-
trafią się całować bez rozbicia nosa kobiecie.
Powinnam odpowiedzieć coś opryskliwego w stylu: nie będziesz
decydował, z kim się umawiam. Zamiast tego zdołałam jedynie po-
wiedzieć:
— To prawda.
Rumieniec rozszedł się z policzków na resztę twarzy. Nie dość,
że czułam się jak idiotka, to Cannon właśnie dowiedział się, jak bar-
dzo go pragnę — jeśli już wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy.
Jak na dorosłą kobietę, czułam się bardzo infantylna i niedojrzała.
— Spóźnię się do pracy. Jutro coś wymyślimy.
Zgodziłam się i spojrzałam, jak wstaje, a moje serce wciąż galo-
powało. Ale co on chciał wymyślać? Tak jakby spotkanie jego ma-
sywnego kutasa z moją ciasną muszelką stanowiło jakieś równanie
matematyczne.
Schylił się i pogładził mnie dłonią po policzku.
— Na pewno dobrze się czujesz?
— Nic mi nie będzie. — Gdy tylko opadnie ze mnie wstyd i przestanę
użalać się nad sobą.
Cannon rzucił w moją stronę jeszcze jedno zmartwione spoj-
rzenie, kiwnął głową i skierował się ku drzwiom.
— Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała
i nie zapomnij zaryglować drzwi.
Schowałam głowę w ramionach i westchnęłam przeciągle. Zruj-
nowałam pierwszą randkę od ponad roku i niepotrzebnie pośpieszy-
łam się do domu. Dalej nie wiedziałam, na czym stoję z Cannonem,
i wyglądało na to, że tak już pozostanie.
Dorosłość była tak zjebana, jak wszyscy twierdzili. Chyba
że byłeś Cannonem Rothem. Z jego szmaragdowych oczu nadal

108

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

emanowała ta jasna, błyszcząca nadzieja i wiara, że gdzieś tam da-


leko czeka na niego coś wspaniałego. I może rzeczywiście tak było.
Chciałam pławić się w tym uczuciu, trwać przy Cannonie w nadziei,
że jakaś część jego optymizmu i entuzjazmu przejdzie na mnie, po-
nieważ w tej chwili moje życie było totalnym pierdolnikiem.

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 14.
Cannon

Z jakiegoś powodu wizja Paige umawiającej się na randki dopro-


wadzała mnie do szału. Wiedziałem, że nie mam prawa się wście-
kać; nic mi nie była winna i niemal nie widywaliśmy się od naszego
nieudanego stosunku.
Nie mogłem jednak powstrzymać gotującej się we mnie zazdro-
ści, gdy zastałem ją na ganku z tym facetem. A gdy pomyślałem, że
ją skrzywdził? Chciałem rozkwasić mu ryj. Nadal nie miałem pew-
ności, czy było tak, jak mówiła — że zderzyli się głowami, gdy
próbował ją pocałować. Ale o ile wiedziałem, Paige nigdy mnie nie
okłamała.
W drodze do szpitala zadzwoniłem do Allie, ucieszony z faktu,
że wywaliła tę łajzę Jamesa na zbity pysk. Obecnie moje życie skła-
dało się ze zobowiązań. Pracowałem, spałem, chodziłem na siłow-
nię, uczyłem się, odwiedzałem mamę i siostrę i jeszcze więcej pra-
cowałem. Tak do znudzenia. Wiedziałem, że mam cel i że istnieje
powód moich działań, ale niektóre dni były takie popieprzone, że
zapominałem, po co to robię.

110

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Dzisiaj chęć pozostania z Paige i upewnienia się, że wszystko z nią


w porządku, była bardzo silna. Niemal powiedziałem „jebać to”
moim syzyfowym obowiązkom i zostałem z osobą, przy której
czułem się komfortowo, zrelaksowany i znowu napalony.
Nie namawiałbym Paige na nic, nie zmuszałbym jej do drugiej
rundy seksu. Czy chciałem dokończyć to, co rozpoczęliśmy? Oczy-
wiście. To, że wtedy nam przerwano, niemal mnie zabiło. Paige
była niezwykle gorąca, ciasna i patrzenie na jej reakcje stanowiło
przyjemność samą w sobie.
Pragnąłem jej. Okrutnie. Wcale nie pomagał fakt, że przez ostat-
nią dekadę o niej fantazjowałem. Wyjście z niej, jeszcze zanim w ogóle
zdążyłem w nią porządnie wejść, okazało się najgorszą z tortur.
Każda komórka mojego ciała wyła „NIE!” od chwili, gdy usłysza-
łem pukanie do drzwi. A w niecały tydzień po zaproszeniu jej mo-
krej i chętnej do łóżka poszła na randkę z jakimś fagasem.
Musiałem to jednak przeboleć i zająć się pracą. Mimo to wie-
działem, że dzisiejsza zmiana będzie się wlokła, ponieważ odlicza-
łem godziny do spotkania z Paige.

111

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 15.
Paige

Obudził mnie szept dobiegający zza skraju łóżka.


— Paige?
— Tak? — wymamrotałam i zamrugałam oczami. Jedyne źródło
światła znajdowało się w przedpokoju, przez co moja sypialnia była
skąpana w cieniach.
Ciemna sylwetka Cannona stała kilka kroków od mojego łóżka.
Nic nie odpowiedział, tylko przeszedł przez pokój i usiadł przy mnie.
Uniosłam głowę, zaskoczona i oszołomiona snem.
— Która godzina?
— Pierwsza w nocy. Na zmianie był nadmiar personelu, dlatego
zostałem wcześniej zwolniony do domu.
Nie wyjaśniało to, dlaczego wszedł do mojej sypialni. Zamru-
gałam powoli.
— Chciałem tylko sprawdzić, czy dobrze się czujesz — konty-
nuował.
Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie zdarzeń z wczorajszego
dnia. Poszłam na randkę z mendą Danielem, co skończyło się krwo-
tokiem z nosa. Nie zabolało mnie to zbyt mocno, dlatego krew była
dla mnie zaskoczeniem.

112

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Nic mi nie jest — odparłam.


Ciepła dłoń Cannona odnalazła mój policzek i odgarnęła włosy
z twarzy.
— Nie zasnąłbym bez sprawdzenia, czy wszystko u ciebie w po-
rządku.
Przełknęłam ślinę, tuląc się do jego dotyku. Cieszyłam się uczu-
ciem, z jakim jego silne palce przemykały pomiędzy kosmykami
włosów i muskały skórę głowy. Przymknęłam oczy i wymruczałam
coś niezrozumiale, a Cannon zachichotał.
— Odpoczywaj, księżniczko. Przepraszam, że cię obudziłem.
Poczułam jego usta na swoim czole, po czym materac wrócił do
pierwotnego kształtu, gdy Cannon wstał z łóżka. Niemal natych-
miast zatęskniłam za jego ciepłym, męskim dotykiem i sięgnęłam
ku niemu ręką.
— Nie idź jeszcze — poprosiłam.
Normalnie czułabym się zbyt zawstydzona, żeby powiedzieć
coś takiego. Zachowałabym się jak dorosła osoba i pozwoliłabym
mu wyjść. Ale w środku nocy i w egipskich ciemnościach mogłam
prosić o cokolwiek, co przyszło mi do głowy. Nie musiałam przej-
mować się spoglądaniem w jego twarz, aby sprawdzić, co odczytał
z mojej. Nie liczyło się nic, co działo się od północy do świtu; mo-
głam ukryć się w tej dziwnej ciemności otulającej świat, gdy wszy-
scy inni spali. A w świetle dnia mogłabym potraktować tę chwilę
słabości jako sen.
Cannon zawahał się tylko przez mgnienie oka, podczas gdy ja
zrobiłam mu miejsce i przesunęłam się ze środka łóżka.
Położył się obok mnie na kołdrze, a w jego kojącej obecności
usnęłam niemal natychmiast.

113

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 16.
Cannon

Obudziłem się z burzą włosów na twarzy i potężnym wzwodem.


Co do licha?
Odsunąłem pukle miodowych włosów, otworzyłem oko i prze-
konałem się, że nadal leżę w łóżku z Paige. Zasnąłem ukołysany jej
głębokim, miarowym oddechem, delektując się bliskością jeszcze
długo po tym, gdy mogłem wrócić do swojej sypialni. Przeważnie
po powrocie ze zmiany miałem spore problemy z zaśnięciem, ale
tej nocy, gdy leżałem w ciemności i wsłuchiwałem się w oddech
Paige, mogłem zrzucić z siebie napięcie z całego dnia i zwyczajnie
się rozluźnić.
Jednak to, co zaczęło się tak niewinnie, gdy położyłem się na
kołdrze, jakimś cudem przekształciło się w sytuację, w której leża-
łem w samych bokserkach, przykryty wraz z Paige. Nie wiedzia-
łem, która może być godzina, ale było już jasno. Jej koszulka pod-
winęła się, ukazując różowe bawełniane figi upstrzone małymi
pączuszkami z kolorową posypką.
Uśmiechnąłem się gorzko. Zupełnie mimowolnie była taka atrak-
cyjna. Większość kobiet z samego rana nie była seksowna, ale ona
nie miała rozmazanego tuszu pod oczami ani oddechu śmierci

114

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

zalewającego mnie nieprzyjemnymi falami. Była uroczą, delikatną


niewiastą, którą należało ubóstwiać i rozpieszczać.
Rozciągnęła swoje długie, kształtne nogi z cichym piskiem
i otworzyła oczy.
— Dzień dobry, Cannonie.
— Cześć, księżniczko.
— Zostałeś. — Uśmiechnęła się nieśmiało.
Szczerze mówiąc, nie taki był plan, ale nie zamierzałem jej tego
mówić. Nie chciałem, aby ten uśmiech zniknął z jej twarzy.
— Tak, przysnęło mi się. Nie przeszkadza ci to? — Przeczesa-
łem jedną ręką włosy i odwzajemniłem uśmiech.
— Nie wiedziałam, że lubisz przytulanki.
— Mogę je polubić. — Nie zostawałem u innych na noc ani się
nie przytulałem. Nie chciałem jednak teraz o tym myśleć. — Chodź
tu. — Wyciągnąłem ramiona i zachęciłem, żeby się zbliżyła, a Paige
uniosła kołdrę, żeby się przesunąć.
Po czym odsunęła się gwałtownie.
— Szlag.
— Co się stało? — Podążyłem za jej wzrokiem na moje krocze.
Chryste! Mój kutas, sztywny i gotowy, prężył się tak mocno, że zerkał
na nią, wystawiając główkę zza bokserek.
Nieśmiały uśmiech zniknął z jej ust, zamiast tego zagryzła wargę.
— Nie przejmuj się nim. Chodź — zachęciłem ją ponownie.
Posłuchała posłusznie i przybliżała się ostrożnie, dopóki nie ze-
tknęliśmy się ciałami.
— To normalna reakcja biologiczna czy jesteś podniecony? —
zapytała z wahaniem.
— I jedno, i drugie.
Byłem podniecony jak cholera, ale nie chciałem jej spłoszyć ani
sprawić, żeby pomyślała, że chcę ją nadziać na całe dwadzieścia

115

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

centymetrów… chyba że byłaby pewna, że sama tego chce. A po


poprzedniej nocy nie wiedziałem, czy tego pragnie.
Zaśmiała się niepewnie i poklepała mnie po torsie.
— W porządku, Cannonie.
Wtuliła się we mnie i położyła głowę na poduszce. Stykaliśmy
się ciałami od ramion do bioder. Trzymałem ją, napawając się jej
ciepłą miękkością. Doskonałością.
Zastanawiałem się, czy myśli o tym co ja. Byliśmy ze sobą pierw-
szy raz od nieudanej próby stosunku.
— W zasadzie trochę zgłodniałem i coś bym skonsumował —
przyznałem, obejmując jej biodra i tak manewrując tyłeczkiem,
aż mój fiut znalazł się dokładnie pomiędzy miękkimi, pulchnymi
pośladkami.
Wydała z siebie zduszony jęk.
— Pączuszki — kontynuowałem, a cała ta sytuacja bawiła mnie
aż za bardzo.
— P-pączuszki? — zająknęła się. Byłem ciekaw, czy zastanawiała
się nad faktem, że zazwyczaj odżywiam się zdrowo, albo czy pa-
mięta, w co jest ubrana.
Moja ręka spoczywająca na jej biodrze przesunęła się niżej i po-
tarłem kciukiem materiał majteczek. Spojrzała w dół i na jej twarzy
pojawiło się zrozumienie.
— Mogę ich skosztować, księżniczko?
Niczego bym nie zrobił bez jej zgody. Jeżeli chciała tego tak
samo mocno jak ja, musiała to powiedzieć. Musiałem to usłyszeć.
Musiałem wiedzieć, że również nie może wytrzymać, tak samo jak ja.
Tylko wtedy przekroczyłbym granicę, która jeszcze nas rozdzielała.
— Ja… nie byłam pod prysznicem.
Sens jej słów uderzył mnie z siłą tarana i przez krótką chwilę
czułem wściekłość. Nie wiedziałem, z jakiego rodzaju mężczyznami
była wcześniej albo czy wprawiali ją w jakieś kompleksy związane

116

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

z jej zapachem lub smakiem. Coś takiego było jednak dla mnie nie
do pojęcia. Żaden mężczyzna nie powstrzymałby kobiety przed
zrobieniem loda na myśl, że jego kutas nie jest godny jej ust. Nie,
włożyłby go w jej chętne gardło i czerpałby przyjemność z faktu, że
oznakował ją swoim piżmem. Jeżeli chciała go brudnego, to, na li-
tość boską, takiego by dostała.
Czy Paige naprawdę miała takie kompleksy związane ze swoim
ciałem? A może po prostu bała się, że zniechęci właśnie mnie?
Wziąłem głęboki oddech, starając się uspokoić. W zasadzie przy-
czyna jej wzbraniania się nie miała znaczenia. Moim obowiązkiem
było dodanie jej otuchy. Udowodnienie jej, że nie ma się czego
wstydzić. Paige była nieco starsza, ale stało się dla mnie oczywiste,
że z nas dwojga to ja jestem bardziej doświadczony.
— Mam to gdzieś.
Obróciłem jej twarz do siebie i pocałowałem ją w usta. Jej oczy
były pijane pożądaniem. Zsunąłem się po łóżku wraz z kołdrą, aż do
chwili, gdy te urocze majteczki znalazły się na poziomie moich oczu.
Wcisnąłem nos w jej pachwinę i wziąłem głęboki wdech. Od jej
woni pociekła mi ślinka, a przez penisa przeszedł silny dreszcz.
— Kurwa, księżniczko, pachniesz cudownie.
Jęknęła łagodnie. Jej biodra uniosły się kilka centymetrów, pod-
świadomie prosząc o więcej.
Stwierdziłem, że jej jęki to za mało, dlatego usiadłem i chwyci-
łem ją jedną ręką za gardło i lekko je ścisnąłem. Spojrzała na mnie
szeroko otwartymi oczami. Musiałem wiedzieć, o czym myśli.
— Gdy będę rżnął cię językiem, żadne z nas nie będzie się po-
wstrzymywać.
Miała rozszerzone źrenice i lekko rozchylone usta. Wyglądała
pięknie, jednocześnie bezbronna i bardzo podniecona, a ja nawet
jeszcze nie zacząłem, jedynie przypadkiem zaświeciłem jej w oczy
czubkiem kutasa.

117

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Chcę, żebyś mówiła mi wszystko, o czym myślisz, wszystko,


co czujesz. Zrozumiałaś?
W odpowiedzi szybko kiwnęła głową.
Potrząsnąłem głową.
— Użyj słów, piękna.
— Tak, rozumiem.
— Grzeczna dziewczynka.
Pochyliłem się znowu i posłałem jej stanowczy pocałunek przez
figi. Zgodnie z obietnicą, skosztowałem pączuszków.
— Jezu, Cannonie. — Zaczęła się wić.
Chwyciłem ją stanowczo za biodra i osadziłem w miejscu.
— Nie ruszysz się nigdzie, dopóki się nie nasycę.
Oparła się na jednym łokciu i spojrzała, niemal wystraszona,
szeroko otwartymi oczami.
Przyłożyłem usta do majtek i pozwoliłem jej czuć żar mojego
oddechu, ale nic więcej. Nie tego potrzebowała, co wyraziła gło-
śnym jękiem zawodu.
— Unieś je — mruknąłem.
Wzniosła biodra. Powoli ściągnąłem jej figi przez biodra i uda,
sunąc koniuszkami palców po krągłościach jej łydek. Gdy spojrzałem
na jej miękką, różową kobiecość, wciągnąłem powietrze z uznaniem.
— Masz piękną waginę. — Zacząłem ją miękko pocierać kciu-
kiem. Jej wargi sromowe były już pulchne i zaczerwienione, lśniące
wilgocią podniecenia. Przeszła przeze mnie kolejna fala żądzy. Tak
bardzo pragnąłem posmakować Paige, ale musiałem zachować cier-
pliwość. Ona sama musiała powiedzieć, czego chce.
Schowała twarz w dłoniach.
— O mój Boże, naprawdę to powiedziałeś?
Przemknąłem ustami po jej sromie i pozostawiłem na nim nie-
winny pocałunek, na ile pocałunek w takim miejscu może być nie-
winny. Spotkałem w pracy wiele kobiet, które czuły się niezręcznie,

118

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

nawet słysząc nazwy swoich części ciała. A nie powinny tak się czuć.
A zwłaszcza Paige.
— Tak, i naprawdę tak uważam. Idealnie pulchna, malutka łech-
taczka, cudne wargi sromowe, wspaniały zapach. — Pocałowałem
ją znowu, tym razem pozwalając językowi, aby prześlizgnął się
po jej nabrzmiałej muszelce.
Wciągnęła ostro powietrze i zwinęła się pod moim dotykiem.
— Powiedz, co czujesz — powiedziałem, po czym wróciłem
do lizania.
— Czuję się tak dobrze. Niesamowicie — odparła pomiędzy
jękami.
— Chcesz poczuć mój język na łechtaczce? — zaproponowa-
łem, delektując się jej zakłopotaniem, gdy musiała mówić.
— T-tak! — krzyknęła, gdy zacząłem ją ssać.
Zmieniłem ruchy w poszukiwaniu tych, które lubiła. Zachęcony
jej krzykami i jękami podgryzałem ją, lizałem i ssałem, aż zaczęła
ocierać się o moją twarz. Mówiłem sprośne rzeczy, pieszcząc jej je-
dwabiste łono, przygryzałem wewnętrzną stronę ud i wysyłałem ją
tam, gdzie prawdopodobnie jeszcze nigdy nie była.
— Powiedz mi, co lubisz — poprosiłem.
— Twoje usta… są takie cudowne. Dokładnie tam.
Zamaszystymi ruchami przyłożyłem język do jej cipki i w miarę
jej narastających krzyków rozkoszy coraz bardziej zaburzałem rytm.
W końcu doszła, chowając dłonie w moich włosach i ujeżdżając moją
twarz. Była to piękna chwila, która zdawała się trwać i trwać. Za każ-
dym razem, gdy myślałem, że to już koniec, z jej ust dobiegał ko-
lejny przeciągły jęk ekstazy, a przez ciało przechodził spazmatyczny
dreszcz. Kilka chwil później, gdy wróciłem na wysokość jej twarzy,
Paige ciągle starała się złapać oddech i zakrywała twarz ręką.
— Nie chowaj się przede mną. — Wziąłem jej dłoń i pocałowa-
łem jej wierzch, po czym umieściłem ją na swoim fiucie.

119

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Cannonie… — jęknęła i chwyciła mnie mocno w garść.


Skumulowane pożądanie i przyciąganie z całego tygodnia ude-
rzyły we mnie w tej chwili.
— Potrzebuję cię — syknąłem, gdy masowała mnie pociągłymi
ruchami.
— Tak. — Uklękła i sięgnęła do szuflady stolika nocnego, skąd
drżącymi dłońmi wyjęła nieotwartą paczkę prezerwatyw.
— Te będą za małe, księżniczko. Zaraz wracam. — W ciągu kil-
ku sekund byłem z powrotem, uzbrojony w lateks, i dołączyłem do
niej w łóżku. Zdjęła koszulkę i przez kilka chwil jedynie na nią pa-
trzyłem, napawając się widokiem, co ona prawdopodobnie mogła
uznać za chwilowe wahanie i błędną ocenę sytuacji. Nadal nie wie-
rzyłem, że zamierzała pozwolić mi pieprzyć się ze sobą.
Położyłem się na poduszkach i zachęciłem Paige, aby usiadła mi
na kolanach. Przytrzymywałem trzon kutasa jedną ręką i podpro-
wadzałem ją drugą. W końcu nastała ta chwila — jej ciasne mięśnie
otoczyły mnie, z jej ust wydobył się jęk rozkoszy. Na szczęście tym
razem nikt nam nie przeszkadzał.
— Właśnie tak, powoli i spokojnie. — Zagryzłem wargi i po-
wstrzymywałem nerwowy tik, gdy Paige powoli, wręcz boleśnie
powoli, siadała na moim kutasie. Najwidoczniej postanowiła przyjąć
mnie aż po rękojeść.
W końcu wszedłem w nią i jęknąłem głucho. Kurwa.
— Chryste, Paige. — Jej ciało pasowało do mojego jak rękawica
do dłoni. Byłem zupełnie nieprzygotowany na to, jak dobrze i per-
fekcyjnie czułem się w jej wnętrzu. Jej włosy opadły na nas niczym
jedwabista kurtyna, gdy przyciągnąłem jej usta do swoich.
Była niesamowicie spragniona i dynamiczna, reagowała na moje
ruchy i jednocześnie wyznaczała własny rytm. Obserwowanie jej
przypominało mój osobisty pokaz erotyczny. Odchyliła głowę do
tyłu i wystawiła piersi dla moich wyczekujących dłoni.

120

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Gdy Paige rzuciła mi wyzwanie i zasugerowała, żebyśmy się prze-


spali po to, aby udowodnić, że się nie zakocha, oczywiście nie mo-
głem odmówić. Nigdy jednak nie sądziłem, że poczuję coś takiego.
Myślałem, że to będzie raczej przypominać odhaczenie kolejnego
zadania, spełnienie młodzieńczej fantazji.
Ale jej ciepłe, giętkie ciało wijące się nade mną, poruszające się
coraz szybciej i żwawiej, jej palce błądzące po mojej skórze, jej
miękki, drżący głos błagający o więcej — och, to przekroczyło
wszelkie moje wyobrażenia. To było tak, jakby jej wszystkie reakcje
były wyolbrzymione, a ja patrzyłbym na nie przez szkło powięk-
szające. Moje serce waliło głośno jak młot, krew płonęła w żyłach.
Marzyłem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Natomiast gdybym nie
zwolnił, to skończyłoby się to o wiele za wcześnie.
Przypomniałem sobie jej słowa, że dawno nie była z żadnym
mężczyzną, i chciałem upewnić ją, że dzisiejszy poranek nie wpły-
nie na nią źle. Położyłem ręce na jej biodrach i zatrzymałem ją.
— Zbliż się, piękności.
Zeszła ze mnie z nadąsaną miną niczym królewna zdjęta z tronu,
ale położyła się we wskazanym miejscu.
— To była dopiero rozgrzewka — zapewniłem ją i pocałowałem
jej pełne usta. Przez moment zastanawiałem się, czy nie przesadzi-
łem z tym pocałunkiem, czy nie był zbyt intymny. Ale w tamtej
chwili nic mnie nie obchodziło.
Paige zamknęła oczy i ze słodkim westchnięciem odwzajemniła
pocałunek.

121

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 17.
Paige

Cannon całował mnie głębokimi, odurzającymi pocałunkami, od


których płonęły mi policzki.
W tym momencie przycisnął mnie ciałem, rozchylił moje uda,
przytrzymał biodra i gwałtownie wkroczył, a ja zapomniałam o bo-
żym świecie. Nic nie równało się z tym cudownym wrażeniem, gdy
wchodził we mnie. A jego zdeterminowane i skoncentrowane spoj-
rzenie, jakby ta rozkosz sprawiała mu niemal ból? Rozumiałam to
doskonale. Było to uczucie niemal nie do zniesienia.
Kontrolował każdy swój ruch z zamiarem dostarczenia mi mak-
symalnej przyjemności. Nie chciałam, żeby ta chwila kiedykolwiek
się skończyła.
— Czy ktoś cię kiedyś posuwał w taki sposób?
— Nie, nigdy. — Była to szczera prawda. Cannon był jednocze-
śnie niezwykle głęboki, zaborczy i charyzmatyczny, zajmował całą
moją uwagę i wymagał uległości. Przypominało to wkładanie klucza
do zamkniętego zamka.
Obserwowanie tego, jak nadziewa mnie na swoją dzidę — roz-
chyla nogi, wbija się szybko i równie szybko wychodzi, a ona lśni
od naszych soków — było niemal obsceniczne. Gdy znajdował się

122

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

najgłębiej, kręciłam biodrami, ocierając się o jego miednicę, i cał-


kowicie oddawałam się związanym z tym doznaniom. Braciszek
Allie pieprzył się jak gwiazda porno. Mając tę świadomość, wie-
działam, że już nigdy nie będę taka sama. Szlag!
— Ta cipka jest teraz moja, prawda, księżniczko?
— Tak, twoja.
Sposób, w jaki wyciągał mnie z mojej strefy komfortu, przej-
mował inicjatywę i zmuszał mnie do wypowiadania każdej myśli,
emocji i uczucia, gdy jednocześnie mnie zaspokajał… To było zbyt
wiele, a jednocześnie pragnęłam więcej.
— Powiedz moje imię, gdy się pieprzymy.
— Jest twoja, Cannonie.
Wymruczał w moją szyję coś na kształt pochwały i przyspie-
szył ruchy, tak że obydwoje znaleźliśmy się na prostej drodze do
szczytowania.
Byłam całkiem pewna, że mógłby zostawić na moich biodrach
siniaki po palcach i chciałam widzieć je później, gdy już skończymy,
dlatego jeszcze zwiększyłam tempo. Pragnęłam fizycznego dowo-
du na to, co teraz robiliśmy, choćby po to, aby upewnić się, że mi
się to nie przyśniło.
Właśnie wtedy doszłam. Przywarłam do niego z całych sił i na-
pawałam jego uszy głośnym krzykiem. Cannon zawarczał przy
moim gardle, a jego pośladki stężały pod moimi dłońmi, gdy spe-
netrował mnie głębiej niż wcześniej. Czułam każde drgnięcie jego
kutasa, gdy pulsował wewnątrz mnie. Fale ekstazy przepływały przeze
mnie w nieskończoność.
Pocałował mnie w kark, odsunął się bez pośpiechu i położył się
na plecach obok mnie.
— Ja pierdolę, księżniczko. — Oddychał ciężko, a jego klatka
piersiowa wznosiła się i opadała szybko.

123

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Na moich ustach wykwitł uśmiech i wypełniło mnie poczucie


dumy. Gdy tylko skończyliśmy, wiedziałam, że zwycięstwo jest
moje. Zdumiewający orgazm? Otrzymany. A moje uczucia do Can-
nona? W dużej mierze pozostały bez zmian. To nie była miłość.
Dzięki Bogu. To była ostatnia komplikacja, jakiej potrzebowałam
w życiu.
Przytulił mnie, nasze ciała były teraz odprężone.
Cannon przykrył nas kołdrą, a ja położyłam głowę na jego torsie.
— Nie zakochałaś się we mnie jeszcze, prawda? — Uśmiechnął
się znacząco.
— Ani trochę. — Podparłam się na łokciu i spojrzałam na niego.
— Miałeś jednak rację w dwóch kwestiach.
Spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem.
— Mianowicie?
— Nie ściemniałeś w temacie rozmiaru i kondycji. Ale to nie
jest miłość, jedynie cielesne pożądanie.
— Zgadzam się. Teraz chodź tu.
— Sam jednak powiedziałeś, że zrobimy to tylko raz. Taka była
umowa. — Każda kolejna okazja będzie niebezpieczna dla mojego serca.
— Nadal mnie nie kochasz, a ta cipeczka wciąż jest mięciutka
i wilgotna dla mnie.
Ręka Cannona wsunęła się pod kołdrę, ześlizgnęła się po moim
brzuchu i zaczęła mnie pieścić.
— No nie wiem — jęknęłam.
— Było tak dobrze, że chcę jeszcze. — Obrócił się w moją stronę
i znowu pocałował mnie w szyję.
— Tylko dobrze? — prowokowałam go.
Włożył we mnie jeden długi palec.
— Wybacz mi niewłaściwy dobór słów. Nie było dobrze, tylko
niesamowicie. Fantastycznie. — Wyciągnął palec i znowu wsunął
go powoli. — Tak ciepło i przytulnie. Chciałbym tam zamieszkać.

124

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Cannon zdjął zużytą prezerwatywę i nałożył nową, ja natomiast


rozchyliłam uda, gotowa na wszystko, co chciał mi podarować.

***

Od naszego seksu minęły dwa dni i życie toczyło się dalej. Wróci-
łam do pracy, podobnie jak Cannon. Zachowywaliśmy się, jakby
nic się nie stało. Nie pokazywał po sobie, żeby jego świat wywrócił
się do góry nogami, zatem robiłam wszystko, żeby go przekonać,
że między nami wszystko jest w porządku. Dzisiaj jednak sytuacja
w moich damskich rejonach przybrała niekorzystny obrót i nie
mogłam już dłużej udawać.
Moje miejsca intymne płonęły. Były spuchnięte, wściekłe i za-
czerwienione. Doskonale wiedziałam, o co chodzi. Bóg pokarał
mnie za bzykanie się z bratem mojej najlepszej przyjaciółki.
— Paige? — zapytał Cannon, zaglądając do mojej sypialni.
Po powrocie z pracy rzuciłam się na łóżko i nie wychodziłam
z niego. Cannon stanął w drzwiach, ubrany w swoje wyblakłe, gra-
natowe ubranie robocze. Wyglądał bardzo apetycznie. Uznałam, że
chyba nigdy nie znudzi mi się jego widok w ciuchach roboczych.
— Cześć — powiedziałam słabym głosem.
Na jego twarzy pojawił się wyraz zatroskania.
— Co się dzieje?
Nabrałam powietrza w płuca i usiłowałam się uspokoić. Nie była
to rozmowa, jaką chciałabym przeprowadzić. Kiedykolwiek. Nie
miałam jednak innego wyjścia.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam mu w oczy.
— Chyba mnie czymś zaraziłeś.
Zmarszczył brwi i podszedł bliżej.
— Niemożliwe. Przysięgam, że jestem zdrowy. Poza tym korzy-
staliśmy z prezerwatyw.

125

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

To prawda. Nałożył kondoma obydwa razy, gdy kochaliśmy się


tego ranka. Nie, nie kochaliśmy się, uprawialiśmy seks. Słowo na K
nie stanowiło części tego równania.
Zbliżył się jeszcze bardziej.
— Jakie masz objawy?
Wiedziałam, że jego znajomość medycyny może pomóc, ale od-
wróciłam wzrok i wykrztusiłam:
— Jest to całkowite naruszenie prywatności. — Utkwiłam
wzrok we własnych dłoniach. Modliłam się cicho, aby podłoga roz-
warła się pode mną i wchłonęła mnie wraz z łóżkiem.
— Powiedz mi, Paige. Mogę pomóc.
Twarz zaczęła mi płonąć.
— Jestem tam zaczerwieniona, bardzo wrażliwa i obolała. Do
tego strasznie mnie swędzi. Myślę, że mam wysypkę.
— Pozwól mi spojrzeć.
Odważyłam się spojrzeć na niego.
— Zapomnij. Nie pokażę ci jej.
— Wyobraź sobie, że już ją widziałem. Pełną gębą. Jeżeli mi ją
pokażesz, będę mógł stwierdzić, czy jest powód do zmartwień. Ale
nie jestem w stanie pomóc, dopóki się nie przyjrzę.
Przełknęłam ślinę. O kurwa. Ze wszystkich popapranych sytu-
acji, jakie mogły nastąpić, żadna nie mogła być taka żenująca. Przez
kilka chwil siedziałam sparaliżowana, ale w końcu kiwnęłam głową
i niechętnie wstałam, aby opuścić dżinsy.
Cannon poszedł do łazienki umyć ręce. Gdy wrócił, stałam
obok łóżka.
— Majtki też — mruknął.
— Nie możesz po prostu szybko pod nie zajrzeć?
Potrząsnął głową.
— Zdejmij je i połóż się z rozchylonymi nogami.
Niech. Ktoś. Mnie. Zabije.

126

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Cannon obserwował mnie, gdy wykonywałam jego polecenia.


Jakby sytuacja była za mało niezręczna.
Położyłam się na plecach, podparłam na poduszkach i z całych
sił zacisnęłam powieki.
— Wyluzuj, księżniczko — powiedział, siadając na łóżku po-
między moimi nogami.
Byłam pewna, że za chwilę umrę ze wstydu. Zaczęłam wpatry-
wać się w sufit.
— Weź głęboki oddech i rozchyl kolana.
Odetchnęłam i zrobiłam to, o co mnie poprosił.
— Ciekawe… — Zawahał się i dotknął delikatnie palcem za-
czerwienionego miejsca. Był taki ostrożny i pełen szacunku, że po-
czułam się lepiej mimo zażenowania.
— Co to znaczy ciekawe? Co mi jest, do licha?
Spojrzał mi w oczy.
— Ile czasu po seksie wystąpiły objawy?
— Zauważyłam je następnego dnia rano.
Pokiwał głową.
— Tak myślałem. Masz alergię na lateks.
Usiadłam i popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
— Wcale nie.
— Twoja wagina ma inne zdanie. Wraz z wiekiem organizm mo-
że stawać się nadwrażliwy na różne substancje. Nic ci nie będzie.
Musisz jedynie zachować celibat do ustąpienia objawów, prawdo-
podobnie od trzech do pięciu dni, a następnie przestawić się na
gumki nielateksowe.
— W porządku. Dziękuję. — Wstałam i szybko się ubrałam.
Stwierdziłam, że mieszkanie pod jednym dachem ze współlokato-
rem-lekarzem miało swoje zalety.
— Na pewno wszystko w porządku? Teraz czuję się paskudnie.
Zasadniczo twoja przypadłość wynika z mojej winy.

127

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Jego wrażliwość była przesłodka. W jakiś pokrętny sposób rze-


czywiście można było obwiniać jego ubranego w lateks wacka, ale
wcale nie miałam zamiaru tego robić. Obydwoje bawiliśmy się wy-
śmienicie.
— Nic mi nie będzie. — Przestąpiłam z nogi na nogę i skrzywi-
łam się z powodu dyskomfortu.
Cannon zmarszczył brwi.
— Tak właśnie myślałem. — Ułożył za mną poduszki. — Połóż
się i odpoczywaj.
Gdy zaoponowałam ze zmarszczonymi brwiami, Cannon za-
chichotał.
— Nie jesteś dobrą pacjentką. Zaczekaj chwilę, wykonam tylko
jeden telefon. Nie mogę jeszcze wypisywać recept, ale założę się,
że jeśli poproszę doktora Hasletta…
— Kogo?
— Lekarza prowadzącego, z którym pracuję na oddziale gine-
kologicznym. Jestem pewien, że wypisze ci receptę. Sterydy doust-
ne powinny szybko postawić cię na nogi. Już wkrótce poczujesz się
lepiej, księżniczko.
Na dźwięk jego niskiego, miękkiego głosu, nie tylko obiecują-
cego mi rychłą poprawę, lecz nazywającego mnie tym uroczym
mianem, uśmiechnęłam się do niego niczym zabujany głuptas.
Rozluźniłam się na poduszkach, natomiast Cannon wyciągnął
telefon i wyszedł na korytarz, aby porozmawiać ze swoim lekarzem
prowadzącym.
Kilka minut później wrócił zdenerwowany.
— Co powiedział? — zapytałam. — Dostanę sterydy?
Cannon wymruczał coś brzmiącego jak „tak” i usiadł na skraju
łóżka.
— Więc o co chodzi?
Potrząsnął głową.

128

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Bydlak chciał, żebym zrobił zdjęcie i je przesłał.


— Mojej waginy? — pisnęłam.
Nozdrza Cannona rozszerzyły się i kiwnął głową.
— Fuj. Przecież to nieetyczne.
— Poprosiłem go, żeby rozpatrzył twój przypadek bez danych
wizualnych, ale faktycznie jest to odrażające. Etyczne czy nieetycz-
ne, kazałem mu się odwalić. — Wciąż rozzłoszczony, zacisnął wargi.
— Cholernie szybko poszedł po rozum do głowy.
Poczułam dumę, gdy zrozumiałam, że Cannon bronił honoru
mojej waginy.
Jego mina złagodniała, co przywróciło uśmiech na mojej twarzy.
— Co chcesz dziś robić?
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, gdyż zakłada-
łam, że raczej nie będzie chciał spędzić ze mną czasu. Odnosiłam
wrażenie, że próbujemy utrzymywać przyjacielski dystans i stara-
my się nie dopuścić do tego, aby pomimo tej jednorazowej akcji
wytworzyła się pomiędzy nami jakaś głębsza więź.
— Proponuję pidżamy, jedzenie na wynos i filmy. Wchodzisz w to?
— Tylko jeśli obiecasz, że tym razem będziesz miał pidżamę na
sobie. — Pamiętałam noc, gdy wślizgnął się do mojego łóżka. Spał
wtedy jedynie w bokserkach. Oczywiście pamiętałam również, że
w konsekwencji porannej „pobudki” znajdowałam się teraz w obec-
nym stanie.
— A co w tym fajnego? — Uśmiechnął się półgębkiem.
Pogroziłam mu palcem.
— O nie, nawet o tym nie myśl. Ani mi się waż być uroczy i ko-
kieteryjny, gdy mam niesprawną waginę.
— Uważasz, że jestem uroczy.
To nie było pytanie, więc nie odpowiedziałam. Był nie tylko
uroczy, lecz cholernie atrakcyjny i doskonale zdawał sobie z tego
sprawę. Zamiast tego fuknęłam:

129

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Ja wybieram jedzenie.
— Zgoda. Wybierz, co chcesz, a ja je przyniosę. Po drodze zre-
alizuję receptę. — Podał mi dłoń i pomógł mi przejść do salonu.
Wspólnie zjedliśmy tajskie żarcie na kanapie. Przy filmie z Vin-
ce’em Vaughnem popłakaliśmy się ze śmiechu.
— A tak poważnie, powinienem czuć się urażony, że jeszcze się
we mnie nie zakochałaś. Może wyszedłem z wprawy — powiedział
Cannon z wyzywającym uśmiechem.
Zaśmiałam się niemal nerwowo i pokręciłam głową.
— Pan chyba jest bardzo spragniony komplementów, co?
Wzruszył ramionami.
— Wcale nie. Po prostu chciałbym zasięgnąć twojej profesjonal-
nej opinii i dowiedzieć się, czy twoim zdaniem, jeżeli spotkam kiedyś
tę jedyną i uwolnię swoje możliwości, to nie będzie rozczarowana.
Bardzo trafnie dobrał słowa. Wyraz „uwolnić” bardzo tu paso-
wał. Cannon był siłą, z którą należało się liczyć. Mógł mieć każdą
kobietę, ale nie o to pytał. Najwyraźniej chciał mnie zezłościć.
— Jestem pewna, że byłbyś do dupy chłopakiem — stwierdzi-
łam z ustami pełnymi jedzenia.
— Hej! Teraz poczułem się urażony!
Uśmiechnęłam się znacząco.
— Byłbym takim chłopakiem, który przytrzymywałby ci włosy,
podczas gdy ty robiłabyś mi loda. — Jego głos brzmiał szczerze, ale
słowa były grubiańskie.
— Jakież to romantyczne.
Cannon złapał mnie za przegub i zaczął łaskotać.
— Hej! — Odsunęłam się szybko.
— Naprawdę nie widzisz we mnie żadnych zalet, które mogły-
by zainteresować płeć piękną? — zapytał.
Nie wiedziałam już, czy ciągle droczymy się ze sobą, czy napraw-
dę chce wiedzieć, co do niego czuję. Nie potrafiłam tego stwierdzić

130

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

nawet przed sobą samą, dlatego wybrałam pierwszą opcję i prze-


wróciłam oczami.
— Tak jakby Allie pozwoliła ci umawiać się na randki.
— Allie nie ma tu nic do gadania. Przy założeniu, że chciałbym
stworzyć związek.
Mój świat właśnie się zachybotał.
— Nie jestem gotowa na tę rozmowę — rzekłam drżącym głosem.
Przez kilka długich uderzeń serca Cannon spoglądał na mnie
i myślałam, że będzie chciał wydobyć ze mnie odpowiedź. Nie
zrobił tego jednak.
Poszłam pozmywać naczynia i zebrać myśli w samotności. Gdy
wróciłam, Cannon trzymał Enchiladę i robił zdjęcia.
— Czy ty właśnie robiłeś selfiki z moim psem? — Miałam sła-
bość do mężczyzn kochających moją psinę.
— Być może. Czy to jakiś problem? — Wyszczerzył zęby i, ot
tak, wrócił radosny nastrój sprzed kilku chwil.

131

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 18.
Cannon

Wolałbym być teraz na siłowni i rozładowywać frustrację seksualną,


a zamiast tego odwiedziłem matkę.
— Myślisz, że to dobry pomysł, mamo?
Gapiłem się na zabudowaną szafkę, którą mama przemalowy-
wała na kolor purpurowy. Jej salon wypełniała feeria barw, jakby na-
srała tam tęcza. Bob, jej mąż, na szczęście nie widział w tym żadnego
problemu. Zgadzał się i uśmiechał na wszystkie szalone pomysły
mamy. Zawsze kiwał głową, jakby uznawał to za świetny plan.
Bob był dziesięć lat starszy od mamy. Gdy tata odszedł, nie są-
dziłem, że mama jeszcze kiedykolwiek kogoś pokocha. Aż tu nagle
poznała Boba, właściciela warsztatu samochodowego, w którym
zostawiała auto do naprawy. Rozwiódł się wiele lat temu i był bez-
dzietny. Mama zdawała się wypełniać jego pustkę i odwrotnie.
— Uwielbiam purpurę. Oczywiście, że to dobry pomysł. Każdy
powinien być szczęśliwy w swojej przestrzeni życiowej, Cannonie.
Wyjrzałem przez okno na bezchmurne niebo. Moja przestrzeń
życiowa była obecnie przestrzenią życiową Paige. Wspólne miesz-
kanie pozwalało mi poznać młodzieńczą miłość w niewyobrażalny
sposób. Dowiedziałem się, jak smakuje, jak jęczy, gdy całuję jej szyję,

132

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

oraz że lubi kawę z mlekiem migdałowym. Wiedziałem też, że za-


nim się wprowadziłem, największą czułością, jaką otrzymywała, było
przytulanie psa. Miałem świadomość, że jest lojalną, długoletnią
przyjaciółką mojej siostry i że znajduje się poza moim zasięgiem.
Minął już tydzień, odkąd się przespaliśmy. Pięć dni później zdia-
gnozowałem u niej alergię na lateks. Tamten wieczór spędziliśmy
wspólnie w salonie, jedliśmy żarcie na wynos z tekturowych pudełek
i wspominaliśmy dzieciństwo, śmiejąc się przy okazji z odtwarza-
nego w tle głupkowatego programu o randkowaniu.
Na szczęście wcale nie była na mnie zła. Nie to, żeby to była rze-
czywiście moja wina. Starałem się nas zabezpieczyć i zdecydowanie
nie zamierzałem jej skrzywdzić.
Mama stanęła obok mnie przy oknie i powycierała dłonie o kom-
binezon.
— Kocham cię, Armatko*. — Stanęła na palcach i pocałowała
mnie leciutko w policzek.
— Też cię kocham, mamo.
Być może to nie było wiele dla kogoś obcego, ale nawet piętna-
stominutowa wizyta u mamy znaczyła dla niej wiele. Bob spędzał
dużo czasu w pracy i wiedziałem, że mama czuje się samotna. Zaw-
sze istniała między nami specyficzna więź. Pomimo trudnego dzie-
ciństwa i naszej sytuacji mama zawsze mnie motywowała i wierzyła
we mnie. W którymś momencie sam zacząłem wierzyć w siebie.
Zawdzięczałem jej wszystko.
Spojrzałem na zegarek; okazało się, że przerwa dobiegła niemal
końca.
— Muszę wracać do szpitala.
Kiwnęła głową i poklepała mnie po plecach.

*
Angielski wyraz cannon oznacza działo armatnie. Matka Cannona użyła
tu zdrobnienia Cannon-ball — przyp. tłum.

133

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Przyjdź w niedzielę na obiad. Przygotuję twoje ulubione danie.


Nie miałem serca, aby powiedzieć mamie, że pieczeń rzymska
nie jest już moją ulubioną potrawą, odkąd skończyłem dwanaście
lat, ani że w jej wydaniu była to tykająca bomba zegarowa. Po pro-
stu się zgodziłem.
— To do zobaczenia.
Założyłem kurtkę, po czym wyszedłem ze schludnego i ekscen-
trycznego ceglaka, w którym mieszkała z Bobem, na rześkie jesien-
ne powietrze.

134

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 19.
Paige

Powinnam czuć się zawstydzona w pobliżu Cannona. Widział mnie


w moich najgorszych chwilach, ale choć cała ta sytuacja była do
dupy, zajął się mną tak profesjonalnie, że nie zawracałam sobie już
nią głowy. Do tego miał rację. Po zażyciu leków wszystko szybko
wróciło do normy i czułam się jak młoda bogini.
Cannon przez cały tydzień był tak słodki i uczynny, że najchęt-
niej nie przyznawałabym się do poprawy samopoczucia. Nie roz-
mawialiśmy o tym, co mi wcale nie przeszkadzało. Chyba każdy
sposób stwierdzenia „Moja wagina ma się znacznie lepiej” był nie-
zręczny. Dlatego najlepiej było nic nie mówić.
Codziennie wieczorem jedliśmy wspólnie kolację (gotowaliśmy
na zmianę) i Cannon sprzątał kuchnię, podczas gdy ja wychodziłam
z Enchiladą na spacer. Popadliśmy w swoistą rutynę. Przed snem
oglądaliśmy razem telewizję, po czym przytulaliśmy się i rozcho-
dziliśmy do swoich sypialni.
Dzisiaj jednak nie byłam zmęczona. Poszliśmy spać wpół do je-
denastej i już od godziny wierciłam się w łóżku, nie mogąc zasnąć.
Ciepłe mleko by mi pomogło, ale nie chciałam go. Chciałam Can-
nona. Chciałam poczuć to, co tylko on mógł mi zapewnić.

135

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozzuchwalona wstałam z łóżka i na palcach przeszłam przez


przedpokój. Enchilada podążał za mną.
Cannon leżał na boku przykryty kołdrą i najwyraźniej spał. Jego
oddech był głęboki i miarowy. Uniosłam brzeg kołdry i wsunęłam
się za Cannona.
— Paige? — zapytał rozespanym głosem. Położył się na plecach
i spojrzał na mnie.
— Miałam zły sen — skłamałam. Byłam napalona i miałam na-
dzieję, że on też czuje się podobnie.
Otworzył ramiona i wtuliłam się w niego, położyłam głowę na
jego piersi i jedną nogę oparłam na jego biodrze. Słyszałam bicie jego
serca, równomierne i głośne. Wnet otoczył mnie jego męski zapach.
Cannon westchnął ciężko i odsunął włosy z mojej twarzy.
— Już wszystko dobrze. Jesteś ze mną bezpieczna.
— Dziękuję — wyszeptałam w ciemność.
Położyłam dłoń na jego brzuchu i poczułam, jak jego sześciopak
tężeje pod moim dotykiem. Moje serce waliło dziko, a krew głośno
szumiała w uszach. Wiedziałam, czego chcę. Wiedziałam też, że
pierwszy krok należy do mnie, ale strach przed odrzuceniem był
rzeczywisty i olbrzymi. Cannon mógł odmówić, a gdyby to zrobił,
czułabym się zdruzgotana. Nie tylko dlatego, że byłam podniecona,
lecz również dlatego, że pragnęłam tej fizycznej intymności, jaką
współdzieliliśmy w zeszły weekend.
Wzięłam głęboki oddech dla uspokojenia nerwów i pozwoliłam
dłoni zsunąć się jeszcze niżej. Poczułam tasiemkę przytrzymującą
jego szorty i wsunęłam pod nią palce, zanim się wstrzymałam. Płuca
Cannona uniosły się pod moją głową, a z jego ust dobyło się pełne na-
pięcia westchnienie. Żadne z nas nie wypowiedziało słowa i moje palce
zeszły jeszcze niżej, aż natrafiły na częściowo zesztywniały członek.
— Jesteś tego pewna? — zapytał Cannon.
— Tylko jeśli ty tego chcesz.

136

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Byłbym pojebany, gdybym tego nie chciał. Jesteś idealna,


księżniczko.
— Świetnie, czyli jesteśmy zgodni. — Wspięłam się na niego,
siadłam okrakiem i patrzyłam, jak jego twarz rozświetla uśmiech.
— I czujesz się już lepiej? — zapytał i chrząknął, gdy moja
miękka muszelka musnęła jego w pełni już nabrzmiały penis.
— Stuprocentowo.
Zakołysałam biodrami nad twardym wybrzuszeniem w jego szor-
tach i stłumiłam jęk. Z kolei on znowu mruknął niezwykle podnie-
cająco, a jego dłonie znalazły się na mojej talii.
— Chryste, Paige.
Wsunął ręce pod moją koszulkę i zważył dłońmi ciężar moich
piersi. Jego twarz była w otaczającej ciemności maską koncentracji,
a ja poczułam się odważna, swawolna i niezwykle kusząca. Zdjęłam
koszulkę i rzuciłam ją za łóżko. Wzrok Cannona spoczął na moich
piersiach, jakby został przyciągnięty magnesem.
Głaskał je, pieścił i ściskał, a ja zwijałam się na nim. Dziś nie po-
trzebowałam nawet gry wstępnej. Przyszłam zupełnie gotowa, ale
Cannon oczywiście o tym nie wiedział. A nawet jeśli coś podejrze-
wał, nie zamierzał zrezygnować z traktowania mnie po królewsku.
Pobudzałam jego wzwód ruchami bioder; była to siła tarcia tak
przyjemna, że aż oszałamiająca.
Cannon oparł się na łokciach, żeby sięgnąć ustami do mojej piersi.
Z moich ust wyrwał się krzyk.
— Co z zabezpieczeniem? Nie nałożę kolejnej gumki — wy-
mruczał przy mojej szyi pomiędzy pocałunkami.
Wizja jego nieosłoniętych, cudownych dwudziestu centyme-
trów ruszających się wewnątrz mnie sprawiła, że niemal zaparło mi
dech w piersi.
— Jestem zabezpieczona. Biorę tabletki — zdołałam wydobyć
z siebie pomiędzy urywanymi oddechami.

137

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Chyba właśnie stałaś się kobietą moich marzeń. Nigdy wcze-


śniej tego nie robiłem.
Serio? Nigdy nie bzykał się bez prezerwatywy? To chyba miało
sens. Niezwykle odpowiedzialny Cannon zawsze podejmował bez-
pieczne decyzje. Cieszyłam się, że mogłam pod takim względem
być jego pierwszą.
Nie mogłam dłużej wytrzymać i uniosłam się na kolana wystar-
czająco wysoko, aby zdjąć figi z jednej strony. Cannon poszedł za
moim przykładem i zsunął szorty sportowe z bioder. Jego olbrzy-
mi, cudny kutas wyskoczył niczym sprężyna. Wiedziałam, że na-
zywanie fiuta cudnym było dziwne, ale on naprawdę był cudowny.
Nabrzmiały, ciężki i lśniący na szczycie.
Wzięłam go do ręki i odpowiednio go ustawiłam w kierunku
opadających nań bioder.
— Jesteś tego pewna, Paige? — jęknął, gdy główka jego kutasa
wniknęła do mojego środka.
— Bardzo. — Usiadłam odrobinę niżej.
— No to ujeżdżaj go, księżniczko.
Usiadłam do końca i moje usta otworzyły się w niemym jęku.
Wszedł we mnie aż po uszy i jeszcze trochę. Nie mogłam się ru-
szać, mówić ani myśleć. Przeszło przeze mnie niesamowicie inten-
sywne doznanie. Jeszcze nigdy nie poczułam z nikim tak głębokiej
więzi jak z Cannonem. Być może za pierwszym razem się w nim
nie zakochałam, ale zaczęły kiełkować we mnie prawdziwe uczucia
i nie potrafiłam wyjaśnić tego dziwnego ścisku w piersiach, gdy pa-
trzyłam w te ciemnoszmaragdowe oczy spoglądające na mnie.
Nie czekał na mnie. Po prostu położył ręce na moich biodrach
i zaczął mnie podnosić i opuszczać. Pompował mnie, jakbym była
jego seks-zabawką. Obserwowanie jego bicepsów prężących się
w świetle księżyca, kropelek potu połyskujących na jego czole, na-
piętego sześciopaka było niezwykle erotyczne. Każde wybrzuszenie

138

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

jego penisa pocierało mnie we właściwych miejscach i w ciągu kilku


minut przyśpieszyłam, dążąc do orgazmu.
— Poczekaj, Cannonie. — Położyłam stanowczą dłoń na jego
brzuchu. Nie chciałam już kończyć, pragnęłam, aby ta przyjem-
ność jeszcze trwała.
— Nie przerywaj. Chcę, żebyś doszła — jęknął łamiącym się,
niemal udręczonym głosem.
I tak nie można było tego już zatrzymać. Przeszył mnie orgazm
niczym bomba zdetonowana w łonie, moje mięśnie kurczyły się
i drżały spazmatycznie w kakofonii perfekcyjnej rozkoszy. Przed
oczami pojawiły się oślepiające błyski, tak intensywne, że przez
chwilę obawiałam się omdlenia.
— Właśnie tak, mała. — Cannon zaczął dotykać mnie koniusz-
kami palców i stopniowo spowalniać, a ja czułam każdy jebany
szczegół.
Byłam w siódmym niebie.
— O kurwa — przeklął Cannon pomiędzy oddechami. — Jesteś
taka ciasna. Nie wytrzymam dłużej…
Zacisnął mocniej ręce na moich biodrach i zaczął wykonywać
jeszcze głębsze ruchy.
Obserwowałam go niczym fanka na koncercie ulubionego ze-
społu — zachwycona i oczarowana, niezdolna do odwrócenia wzro-
ku nawet na sekundę. Był piękny.
— Jeśli nie chcesz, księżniczko, żebym doszedł w tobie, to lepiej
zejdź teraz — wychrypiał.
Nie zamierzałam schodzić. Podparłam się obydwiema dłońmi
na jego brzuchu i zaczęłam kołysać biodrami w przód oraz w tył,
odbijając się od niego szybko i mocno tyłkiem. Każdy szczegół tej
chwili został wypalony w mojej pamięci. Mimika jego twarzy; głę-
boki, chrapliwy głos; każdy jego ruch w moim wnętrzu.

139

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Nadal się we mnie poruszał, gdy kolejne długie wytryski strze-


lały z niego niczym gorąca lawa i znakowały mnie od środka jako
jego własność.
Gdy Cannon doszedł, nie krzyknął ani nie jęknął, nigdy jednak
nie zapomnę dźwięku, jaki wtedy wydał. Powietrze uszło z niego
w najłagodniejszym i pełnym satysfakcji wydechu, jaki można so-
bie wyobrazić. Było to bardzo kontrolowane i bardzo męskie. Nig-
dy nie słyszałam czegoś tak podniecającego. Wydawało się, że jego
orgazm trwa wiecznie, gdy pompował we mnie kolejne strumienie
gorącej spermy.
— Jezu, księżniczko. — Zdjął mnie z siebie i pocałował mnie
delikatnie w usta. Nadal oddychał ciężko, podobnie jak ja.
Skorzystałam z toalety (bo, do diaska, seks bez gumki jest nie-
zbyt czysty) i wróciłam do Cannona. Wtulił twarz w moją szyję,
czym wywołał mój uśmiech. Przez kilka minut leżeliśmy idealnie
złączeni, gdy przylgnął do moich pleców. Muskałam palcami każ-
dy skrawek skóry, na jaki natrafiły — twarde przedramię, a także
lekko zrogowaciałą dłoń; dłoń, która będzie kiedyś ratować życie.
Trudno mi było uwierzyć, jak naturalnie i wygodnie czuję się w je-
go ramionach.
Cannon poruszył się i westchnął.
— To chyba powinien być nasz ostatni raz, wiesz? Nie chcę, że-
by między nami zrobiło się dziwnie. Jesteś przyjaciółką mojej sio-
stry. Nie bylibyśmy w stanie ukrywać tego w nieskończoność. —
Odsunął pukiel włosów z mojej twarzy. — A nie chciałbym skom-
plikować sytuacji pomiędzy tobą a Allie.
Znieruchomiałam, a moje serce waliło głucho. Myślałam, że się
poprzytulamy i uśniemy razem. Jakże się myliłam.
— Jasne. Oczywiście. — Wytarłam zbłąkaną łzę wierzchem
dłoni i coś ścisnęło mi gardło. Jego słowa były logiczne. Oczywi-
ście, że były. Ale w tamtej chwili był najprawdziwszą, najlepszą,

140

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

najjaśniejszą istotą w moim życiu i nie mogłam znieść myśli, że to


już jest koniec.
Czego jednak oczekiwałam? Od samego początku mówił, że to
będzie tylko jednorazowa przygoda, a ja na to przystałam. Do dia-
bła, przecież to ja byłam prowodyrką i namówiłam go, pragnąc
udowodnić, że może mieć łatwą, niezobowiązującą relację z kobie-
tą bez ryzyka zakochania się w nim.
Nie chciałam nawet myśleć o tym słowie na K, a co dopiero je
wymawiać. Mieszkałam z Cannonem już dwa tygodnie i bzykali-
śmy się łącznie trzy razy. Człowiek nie jest w stanie zakochać się
tak szybko, prawda?
Wstałam z łóżka i przybrałam na twarzy neutralny uśmiech.
— Dobranoc.
Jego spojrzenie spoczęło na moich nagich piersiach i przez chwilę
miałam nadzieję, że zaprosi mnie z powrotem do łóżka, może na
kolejny numerek, a może żebym usnęła w jego objęciach. Zamiast
tego wymruczał, spoglądając mi w oczy:
— Dobranoc, księżniczko.
Pomyślałam, że może pozwoli sobie na zmysłowy komentarz
w stylu „Lepiej już idź, zanim zmienię zdanie” albo włoży mi rękę mię-
dzy nogi i namówi na powtórkę. On jednak okrył się kołdrą i z uśmie-
chem satysfakcji na pełnych ustach położył się na poduszkach.
Przełknęłam głośno ślinę, zebrałam swoje ciuchy z podłogi
i wróciłam do swojej sypialni. Po nałożeniu koszulki rzuciłam się
na łóżko.
Gdyby tylko nie był tak brutalnie perfekcyjny — męski, zabaw-
ny, inteligentny, świetny w kuchni, zdumiewający w łóżku… i tak
dalej. Przede wszystkim jednak miał rację. Nie mylił się co do tego,
że nie powinniśmy dążyć do związku. Jego siostra byłaby mu zu-
pełnie przeciwna, a żaden facet nie był wart utraty mojej najdaw-
niejszej przyjaciółki. Nie wspominając nawet o fakcie, że nasze

141

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

randkowanie byłoby nierealne — Cannon przecież wkrótce miał


się wyprowadzić na rezydenturę do szpitala w innej części kraju.
Byłam przekonana, że nie chciałby, aby przyjaciółka jego siostry
podążała za nim tylko dlatego, że posmakowała jego kutasa i nagle
się w nim zakochała, dokładnie tak, jak to przewidział. Nie, mu-
siałam być silniejsza.
Mimo to…
Gdy nie było go w domu, myślałam tylko o nim. A gdy wracał?
Nieświadomie poświęcałam mu całą swoją uwagę i nasłuchiwałam
jego kroków. Starałam się wyłapywać wszystkie dźwięki dobiegają-
ce z jego pokoju.
Znałam niemal na pamięć jego listę utworów odsłuchiwanych
na laptopie, wiedziałam, że bierze prysznic dokładnie przez sześć
minut. Wyuczyłam się jego rutyny tak samo jak psy Pawłowa reago-
wania na dźwięk dzwonka. W dniach wolnych od pracy wstawał
wcześnie i szedł na siłownię, później wracał do domu, brał prysz-
nic, uczył się i szykował posiłek. Czasami odwiedzał mamę albo
siostrę i lubił oglądać wiadomości wieczorne, od czasu do czasu ra-
cząc się lampką czerwonego wina. Dowiedziałam się, że interesuje
się polityką i śledzi notowania giełdowe. Wiedziałam także, że stre-
suje się wyborem specjalizacji i programu dla rezydentów.
Wiedziałam to wszystko, a mimo to nie miałam pojęcia o najważ-
niejszej rzeczy: co do mnie czuł? Chciałam wiedzieć, na czym stoimy.
Czy wspólne noce znaczyły dla niego tak samo dużo jak dla mnie?
Zwinęłam się w kłębek pod kołdrą, ale nie spałam, tylko patrzy-
łam w ciemność szeroko otwartymi oczami.

***

— Nic się nie dzieje między tobą a Cannonem, prawda? — zapy-


tała Allie i spojrzała na mnie badawczo poprzez stół.

142

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Jadłyśmy późne śniadanie w jednym z naszych ulubionych lo-


kali. I chociaż byłam w jej obecności nieco zdenerwowana, gdyż
ukrywałam przed nią bardzo ważną tajemnicę, zaskoczyła mnie zu-
pełnie tym pytaniem.
Postanowiłam zachowywać się swobodnie i napiłam się kawy.
Moje serce się buntowało.
— Nie. Dlaczego pytasz?
— Bo gdyby coś było, musiałabym wyrzec się was obydwojga.
— Allie wzięła kęs taco, a ja czekałam niecierpliwie na ciąg dalszy.
— Wiesz najlepiej, jak bardzo zależy mi na tym, aby mój brat kon-
tynuował dotychczasową ścieżkę kariery — powiedziała i powycie-
rała usta chusteczką. — Zaczynaliśmy od zera, Paige. Od zera. A teraz
zostanie lekarzem.
Odstawiłam kubek i wzięłam głęboki oddech.
— Ja to naprawdę rozumiem, Allie. Musisz jednak uświadomić
sobie, że Cannon jest dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną. Prze-
konałam się o tym podczas mieszkania pod jednym dachem. Nie
zamierza zrezygnować ze swojej szansy z powodu jakiegoś związku.
Allie wyprostowała się w krześle.
— Nie zrezygnowałby, ale gdyby ktoś zawrócił mu w głowie,
mógłby zacząć podejmować inne decyzje i zrezygnować z rezyden-
tury w ramach prestiżowego programu w innym mieście.
Nagle zrobiło mi się niedobrze. Powinnam tu i teraz powiedzieć
prawdę. Wyznać grzechy i poprosić o wybaczenie. Zamiast tego
porwałam serwetkę na strzępy, nie mogąc uspokoić rąk.
Czy w ogóle miał znaczenie fakt, że ukrywałam tę informację
przed Allie? Poprzedniej nocy powiedział mi, że to był nasz ostatni
raz. Chwila, wróć. Zasugerował, że to prawdopodobnie powinien być
ostatni raz, a to olbrzymia różnica.
Czułam, że pomimo jego słów to wcale nie był koniec.

143

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 20.
Cannon

Czas do poniedziałkowej zmiany upłynął szybciej, niż się spodzie-


wałem. Po nocnej wizycie Paige w moim łóżku reszta weekendu
wypadła dość blado. Jej przybycie było takie nieoczekiwane, a ona
sama niezwykle szczodra i aktywna. Poza tym była opanowana,
miała przed sobą karierę, własne lokum i rozsądek. Obecność ko-
biety, która potrafiła sama o siebie zadbać, była bardzo ożywcza.
Większość moich rówieśniczek nie wiedziała, czego chce od życia,
była na utrzymaniu rodziców albo szukała partnera do wypełnienia
pustki. Paige nie była taka, przez co okazała się cholernie atrakcyjna.
Przeszedłem przez oświetlony jarzeniówkami korytarz w dro-
dze na salę operacyjną. Szykowałem się na pracowity dzień. Mieli-
śmy zaplanowaną operację na otwartym sercu. To byłoby trzecie
wszczepianie bajpasa, w jakim bym asystował, i czuć było poważną
atmosferę, świadomość znaczenia naszego zadania. Oczywiście le-
karze i pielęgniarki byli dobrze wytrenowani i mieli całe lata, aby
przygotować się na takie chwile, co nie znaczyło, że w jakikolwiek
sposób bagatelizują sprawę. Byłem dumny, że stanowiłem część ze-
społu, i czułem się podekscytowany możliwością uczenia się ope-
racji ratujących życie, które kiedyś będę sam przeprowadzał.

144

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Jak się układa między tobą a Paige? — zapytał Peter, szorując


ręce aż do łokci.
Pracowaliśmy na różnych zmianach i nie widziałem się z nim
od kilku dni. Wesoły, łagodny uśmiech Petera od razu poprawił mi
nastrój.
Podszedłem do zlewu ze stali nierdzewnej, przy którym stał
Peter, i odkręciłem ciepłą wodę.
— Stary, czy naprawdę muszę ci to wyjaśniać?
Skinął mi namydloną ręką.
— Oczywiście. Myślę, że będzie to całkiem zabawne.
— Gdy mężczyzna i kobieta bardzo się lubią, czasami zdejmują
bieliznę i pocierają się intymnymi miejscami.
Peter przewrócił oczami.
— Prosisz się o kłopoty, człowieku. Przecież to najlepsza przy-
jaciółka twojej siostry. Chyba istnieje na to jakiś niepisany zakaz, co?
Skończyłem myć ręce i wytarłem je w papierowy ręcznik.
— A co za różnica? Jest seksowna i w porządku. A gdy barasz-
kujemy w łóżku, dzieje się pierdolona magia.
Peter zacisnął wargi i zmrużył oczy.
— Naprawdę widzisz z nią wspólną przyszłość?
Poczułem ucisk w klatce piersiowej, gdy ogarnęło mnie nieznane
wcześniej uczucie.
— Oczywiście, że nie.
Uśmiechnął się do mnie znacząco.
— Dokładnie. Dlatego musisz przestać kręcić się koło niej. Po-
zwól jej znaleźć Pana Akuratnego. Wiesz, nawet jeśli mówią, że nie
szukają niczego poważnego, to w rzeczywistości zawsze szukają
czegoś poważnego.
Nie podobało mi się to, co powiedział Peter, ale musiałem przy-
znać mu rację. Mimo wszystko Paige zarejestrowała się w serwisie
randkowym, nawet zdążyła się już umówić. Koleś był zupełną

145

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

szują, ale randka to randka. Najwyraźniej Paige szukała czegoś, czego


nie mogłem jej ofiarować. Może stałem jej na drodze do szczęścia.
— To bez znaczenia. Już po wszystkim. Skończyliśmy ze sobą.
To był ostatni raz.
Nie chciałem tego ranka rozmawiać o Paige. Musiałem skon-
centrować się na rychłej operacji.
Peter spojrzał na mnie przebiegle, jakby chciał powiedzieć
„Dobra, dobra”.
Doktor Ramirez przemknął obok nas z radosnym powitaniem
na ustach. Był głównym kardiochirurgiem i zawsze ceniłem jego
przyziemny i praktyczny styl.
— Chodźcie, czeka nas dużo pracy.
Wszedłem za nim na salę operacyjną z ramionami wystawionymi
do przodu i przedramionami uniesionymi do góry, tak jak mnie
uczono.

***

Cztery godziny później cały mój świat stanął na głowie.


Oczywiście, każda operacja wiąże się z ryzykiem. Byłem jednak
pewny, że David Hancock — prosił, żeby mówić mu Dave — pięć-
dziesięciopięcioletni mężczyzna rasy kaukaskiej, ojciec trójki dzie-
ci i wkrótce dziadek, wróci do domu. Oczywiście, że miał wrócić
do domu. Dzięki nam byłby jak nowy. A nawet jeszcze lepszy.
W jednej chwili wszystko szło zgodnie z planem. W następnym
momencie nastał totalny chaos.
Nigdy nie zapomnę ogłuszającej ciszy, jaka nastała na sali po
wyłączeniu urządzeń i wyjęciu rurek, ani sposobu, w jaki doktor
Ramirez spojrzał na mnie i powiedział:
— Zjedz coś. To był długi dzień. — Jakbym mógł wtedy prze-
łknąć cokolwiek.

146

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Zamiast tego stałem w dyżurce z szeroko otwartymi oczami


i zszokowany zadzwoniłem do Paige. Chciałem wysłać jej esemesa,
ale tak mi drżały ręce, że nie byłem w stanie pisać. Chyba usłyszała
coś w moim głosie, bo gdy poprosiłem ją, żeby przyjechała do szpi-
tala, zgodziła się bez wahania. Na szczęście w pomieszczeniu wy-
pełnionym łóżkami piętrowymi nie było nikogo. Położyłem się na
jednym z nich.
Czasami pacjenci umierali i wiedziałem, że jako lekarz muszę
pogodzić się z tym faktem. W akademii medycznej uczono mnie
dehumanizowania leczonych osób i koncentrowania się na dole-
gliwościach. Miałem również świadomość, że lekarze nie mają czasu
na opłakiwanie pacjentów, gdyż zawsze czekało w kolejce znacznie
więcej chorych osób potrzebujących pomocy opanowanego doktora.
Jednak w tamtej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Nie ob-
chodziło mnie moje szkolenie ani inni pacjenci, którzy mogli mnie
potrzebować. Mogłem myśleć tylko o paraliżującym bezruchu na
sali operacyjnej oraz o tym, czy mogliśmy zrobić coś jeszcze, żeby
go uratować.
Kwadrans później Paige napisała, że jest już na miejscu. Wysze-
dłem po nią i zaprowadziłem do dyżurki, gdzie pociągnąłem ją na
łóżko obok siebie. Materac był jeszcze ciepły, gdy się położyliśmy.
— Cannonie? Wszystko w porządku?
Zamknąłem oczy i wczułem się w jej dłonie gładzące moje włosy.
Wtulony w ramiona Paige, odetchnąłem, jakbym przestał wstrzy-
mywać oddech od czasu ostatniego tchnienia pana Hancocka. My-
ślałem, że obserwowanie zgonu pacjenta jest trudne, ale nic nie
przygotowało mnie na spotkanie z jego żoną i córką w sali konfe-
rencyjnej i przekazanie im, że Dave dostał ataku serca na stole ope-
racyjnym, co spowodowało zatrzymanie funkcji oddechowych. Ich
cierpienie mnie zdewastowało, a mrożące krew w żyłach krzyki jego
żony, gdy osunęła się na podłogę, chwyciły mnie za serce.

147

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Nie wiem, czy mogę to robić — wymamrotałem.


— Stało się coś złego? — Jej głos był łagodny i nieśmiały, jakby
znała już odpowiedź.
— Tak — odparłem łamiącym się głosem. — Straciliśmy dzisiaj
pacjenta. — Samo wypowiedzenie tych słów było trudne.
Nie odzywała się przez pewien czas, po czym przesunęła się
w moich ramionach i poczułem ciepło jej oddechu na karku.
— Oczywiście, że możesz to robić — wyszeptała. — Przyjdziesz
tu jutro i pojutrze, i następnego dnia również. Uratujesz znacznie
więcej pacjentów, niż ich stracisz. Jesteś wspaniałym mężczyzną,
Cannonie Rocie. Świat potrzebuje więcej takich ludzi.
Podobne słowa usłyszałem od doktora Ramireza, gdy wyszliśmy
z sali operacyjnej.
Zapytałem go wtedy:
— Co teraz?
— Idź do domu. Jutro wrócimy tu jako lepsi lekarze.
Wypuściłem powietrze i mocniej przytuliłem Paige. Może miała
rację. Być może byłem w stanie wrócić tu jutro i spróbować ponow-
nie. Na razie jednak jej obecność tutaj, ciepła i materialna w moich
objęciach, była jedyną rzeczą, na jakiej mógł skupić się mój rozbity
mózg. To wystarczyło.
Cholera, to było wszystkim.

148

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 21.
Paige

Obserwowanie cierpiącego Cannona było nieznośne. Gdy leżeli-


śmy na wąskim łóżku i przytulał mnie tak zachłannie, jakbym tyl-
ko ja mogła ukoić jego ból, coś się we mnie zmieniło.
Gładziłam jego włosy i szeptem dodawałam mu otuchy, nie
wiedziałam jednak, czy to pomaga. Nie bał się pokazywać w chwili
słabości, nie obawiał się przyznać, że mnie potrzebuje. To było
wszystkim. Ale już godzinę później jego pager zadzwonił i Cannon
pośpieszył do pacjenta. Powiedział, że spotkamy się w domu. Wy-
szedł, nawet na mnie nie spojrzawszy.
Nie potrafiłam wyobrazić sobie takiej pracy. Pracowałam w biu-
rze, gdzie najgorszą rzeczą, jaka mogła się przydarzyć, był brak to-
nera w drukarce. Na oczach Cannona zmarł człowiek i, co gorsza,
odpowiedzialnością za to obarczał siebie. Dosłownie miał krew na
rękach. Nie wiedziałam, co się stanie. Nie miałam pojęcia, jak po
czymś takim można się pozbierać. Oczywiście wiedziałam, że w któ-
rymś momencie swojej kariery Cannon stanie w obliczu śmierci
pacjenta. Ale pierwszy zgon? Być może zmieniał cię nieodwracal-
nie. Możliwe, że Cannon nie byłby już takim samym człowiekiem.
Nie byłam pewna i to mnie przerażało.

149

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Ponownie spojrzałam na zegar w kuchence i zastanawiałam się,


o której Cannon wróci z pracy. Z pewnością z powodu traumy mógł
zwolnić się wcześniej. Znałam go jednak na tyle dobrze, żeby wie-
dzieć, że nie będzie sobie folgował. W jego żyłach płynęły pracowi-
tość i lojalność. Ostatni raz zamieszałam rosół, wlałam zupę do ta-
lerza i przygotowałam dwie szklaneczki z whiskey.
Nie wiedziałam, co się może wydarzyć między nami, i miałam
nadzieję na coś głębszego niż tylko seks. Mimo że cudownie było
się bzykać, pragnęłam jakiejś więzi. Nigdy wcześniej nie brałam
pod uwagę trudności z utrzymywaniem związku w tajemnicy i mil-
czeniem o nim przed najlepszą przyjaciółką. Potrzebowałam rady,
kogoś, z kim mogłabym pogadać, na kim mogłabym się wyładować,
ale tą osobą nie mogła być Allie.
Wypełniające mnie puste uczucie było czymś zupełnie obcym.
Wiele lat mieszkałam samotnie i było mi z tym dobrze. Dlatego obec-
ność kogoś — i to nie byle kogo, lecz wielkiego, męskiego, inteligent-
nego, atrakcyjnego i ponętnego Cannona — odbierała mi zmysły.
Usłyszałam szczęk zamka w drzwiach wejściowych. Enchilada
podbiegł do nich.
— Hej — przywitał się Cannon, gdy weszłam do salonu. Odło-
żył torbę z laptopem i zsunął buty. Jego twarz była bez wyrazu i oso-
ba postronna nie potrafiłaby odczytać z niej traumatycznych prze-
żyć sprzed kilku godzin.
— Cześć — podałam mu szklankę whiskey. — Pomyślałam, że
może ci się to przyda.
Lekko się uśmiechnął, przyjął szklankę i stuknął o moją.
— Dziękuję. Zdecydowanie się przyda.
Obserwowałam, jak bierze mały łyk whiskey, i próbowałam oce-
nić, czy wykazuje jakieś objawy traumy. Jego jabłko Adama poru-
szało się, gdy powoli sączył trunek. Pozornie nie wyglądał na osobę,

150

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

która się dzisiaj rozkleiła. Był równie górujący i charyzmatyczny


jak wcześniej. Cudowny i idealny.
Ja także się napiłam. Pozwoliłam, aby alkohol rozgrzał mi gar-
dło i wnętrzności, po czym powiedziałam:
— Ugotowałam rosół. Babciny przepis.
Uśmiechnął się ciepło.
— Dziękuję.
Nie bez powodu uznawano, że rosół poprawia nastrój. Miałam
nadzieję, że tak będzie także teraz i że przyniesie to Cannonowi
ukojenie.
— Jest już gotowy — powiedziałam i skierowałam się do kuchni.
— Wezmę najpierw prysznic, dobrze?
— Oczywiście. Tymczasem podgrzeję chleb w piekarniku. Nie
śpiesz się.
Wiedziałam, że nie powinnam zerkać za siebie i obserwować
jędrnego tyłka Cannona, gdy ten szedł do łazienki, ale było coraz
trudniej mieszkać z mężczyzną, który mnie pociągał.
Gdy Cannon wrócił spod prysznica, zasiedliśmy do posiłku.
Zapytałam, czy chce porozmawiać o dzisiejszym dniu, na co po-
trząsnął głową. Zaczęłam go więc zanudzać opowieściami z mojej
pracy i pokazałam zdjęcia Enchilady. W końcu wszystko wróciło
do naszego zwyczajnego, spokojnego rytmu. Pozmywaliśmy naczy-
nia, pooglądaliśmy telewizję i rozeszliśmy się do swoich pokojów.
Czułam rozpacz, gdy samotnie kładłam się do łóżka.
Chęć pocieszenia Cannona, poczucia jego bliskości, upewnienia
się, że nic mu nie jest, była niemal nie do wytrzymania. Nie mo-
głam jednak iść do niego, nie tej nocy. Musiał sam jasno wyrazić, że
mnie potrzebuje. Gdy poprzednim razem zakradłam się do jego
sypialni, dostałam to, czego pragnęłam, czyli ostry seks, ale jedno-
cześnie ostrzegł mnie, że to nie powinno się powtórzyć. Nie byłam
dziewczyną pozbawioną samokontroli, poczucia własnej wartości,

151

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

kimś, kto wyzbyłby się własnych zasad i rozłożył nogi. Nie, dzię-
kuję, to nie dla mnie. Po wszystkim musiałam być w stanie patrzeć
na siebie w lustrze.
Serce mi na chwilę stanęło z powodu głosu dobiegającego od
progu mojej sypialni.
— Hej — powiedział Cannon, stając w wejściu.
— Wszystko w porządku? — Usiadłam na łóżku i spojrzałam
na niego. Szare szorty spoczywały kusząco nisko na jego biodrach.
— Tak. — Podrapał się po karku. Nigdy wcześniej nie widzia-
łam go tak niepewnego. — Dotrzymasz mi towarzystwa?
Nie potrafiłam odmówić Cannonowi, nawet gdybym chciała,
dlatego kiwnęłam na znak zgody. Była to pierwsza oznaka, że może
jednak nie wszystko było między nami skończone, pomimo jego
wcześniejszych słów.
Wkrótce leżeliśmy przytuleni pod kołdrą.
— Dziękuję, że byłaś ze mną dzisiaj, Paige — powiedział sennie
basem.
— Nie ma za co. — Wystarczyło jedynie wymknąć się wcześniej
z pracy, aby pocieszyć przyjaciela, ale cieszyłam się, że mogłam mu
chociaż troszkę pomóc.
— To szalone, ale dopiero dzisiaj zrozumiałem, co chcę robić
i co mnie od zawsze interesowało, ale nie ufałem sam sobie.
— Czyli?
— Chcę zostać kardiologiem. Wiem, że to bardzo ambitny wy-
bór i będzie bardzo ciężko. Wiem, że w trakcie kariery jeszcze nie-
raz będę czuł się jak dzisiaj i zastanawiał, dlaczego dokonałem ta-
kiego wyboru, ale utkwiły mi w głowie pewne słowa, które dzisiaj
powiedziałaś.
— Co takiego powiedziałam?
— Że uratuję znacznie więcej pacjentów, niż ich stracę.
— Bo to prawda — szepnęłam.

152

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Wiem — odparł i pocałował mnie czule w czoło.


Przytulił mnie mocno, tak że byłam czule wciśnięta w jego pierś,
upojona jego oszałamiającym zapachem mieszaniny żelu pod prysz-
nic i ciała. Otwierał się przede mną na różne sposoby i podobało mi
się, że mogę być przy nim, gdy mnie potrzebuje.
Cannon życzył mi dobrej nocy i jeszcze raz mocno mnie przytulił.
Wiedziałam, że to nie może trwać wiecznie. Udawanie związku
z braciszkiem mojej najlepszej przyjaciółki to jedno, ale prawdziwa
relacja to coś zupełnie innego. Wiedziałam jednak również, że nie
chcę już dłużej udawać.

153

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 22.
Paige

Dzwonek telefonu w środku nocy przestraszył nas oboje. Wiedzia-


łam już, że Cannon ma przy sobie komórkę podczas snu i korzysta
z budzika, dlatego miał ustawioną maksymalną głośność.
Gdy się obudziłam, krzyczał coś do słuchawki.
— Nie. Kurwa, nie! — wrzasnął i walnął zaciśniętą pięścią w ma-
terac. — Oddychaj głęboko. Za chwilę przyjadę.
— Cannonie? — Usiadłam na łóżku. Moje serce wykonywało
milion uderzeń na minutę. — Kto dzwonił?
— Moja mama — powiedział głosem jeszcze ochrypłym od snu.
— Mój ojczym nie żyje.

***
Śmierć Boba wywołała szok w rodzinie. Zgodnie z przewidywa-
niami mama Cannona była załamana, ale zarówno on, jak i Allie
radzili sobie niewiele lepiej. Przez lata małżeństwa Bob był ostoją
mamy. Zadbał o wszystko, żeby Susanne była szczęśliwa. Zapewnił
jej przytulny dom, wygodne życie, a nade wszystko miłość i stabil-
ność. Teraz, gdy go straciła, ciężko było patrzeć, jak Cannon i Allie
muszą stawić czoła nowej rzeczywistości czekającej ich matkę.

154

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Bob był żydem, zatem po formalnej ceremonii pogrzebowej w sy-


nagodze wróciliśmy do domu na bosiny. Wszystkie lustra w domu
zostały zasłonięte, a światła przyciemnione; paliły się jedynie świe-
ce. Ze strony Rothów nikt nie był żydem i nie znał odpowiednich
procedur, dlatego przyjechała siostra Boba, aby wyjaśnić obrządki.
Siedziałam w aneksie kuchennym i sączyłam piwo. Nawet nie
lubiłam piwa, ale ukryłyśmy się w kuchni z Allie i tylko ono było
pod ręką. Przekąski i butelki z winem znajdowały się w salonie, ale
nie chciałam zostawiać Allie i zdecydowanie nie zamierzałam wda-
wać się w kolejną przydługawą rozmowę z krewnymi Boba.
Bob dostał rozległego ataku serca w czasie snu. Zawsze chrapał,
dlatego Susanne zwróciła uwagę na nienaturalną ciszę tej nocy. Nie
rozkoszowała się błogosławioną ciszą pozwalającą przespać noc
spokojnie, lecz od razu zrozumiała, że coś jest nie w porządku. Tuż
po północy odkryła, że jej mąż nie oddycha. Zadzwoniła na pogo-
towie i w oczekiwaniu na karetkę powiadomiła syna. Zjawił się
natychmiast.
Po kolejnym głębokim hauście poklepałam Allie pokrzepiająco
po plecach.
— Wszystko będzie dobrze, Allie. Musi być, prawda?
Pociągnęła nosem i nieznacznie kiwnęła głową.
— Jasne. Będzie dobrze. Martwię się tylko o Cannona.
O Cannona? Dlaczego akurat o niego?
— Co masz na myśli? — Spodziewałabym się raczej, że będzie
przejmowała się mamą albo żałowała Boba.
Allie założyła kasztanowe włosy za ucho.
— Cannon od małego troszczył się o mamę. Gdy jednak mama
poznała Boba, Cannon znów mógł być sobą: zwykłym studentem
podążającym za własnymi celami i aspiracjami.
Zmarszczyłam brwi, gdyż wiedziałam, że to nie była prawda.
Byłam pewna, że głównym celem Cannona była zawsze troska

155

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

o mamę, bez względu na Boba czy kogokolwiek innego. Była to


jedna z przyczyn wyboru zawodu, dzięki któremu mógłby finan-
sowo sprostać temu zadaniu. Po prostu taki już był. Nie zamierza-
łam jednak spierać się z Allie. Jej rodzina miała wystarczająco wiele
na głowie w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin.
Cannon wybrał idealny moment, aby zjawić się w kuchni. Wy-
glądał na zmęczonego. Miał podkrążone oczy i pochmurne oblicze.
Mimo to wyglądał twardo, męsko i pięknie.
Odkąd opuścił moje łóżko w środku nocy, przebywał w domu
mamy i Boba. Teraz chyba był to dom wyłącznie jego mamy. Za-
stanawiałam się, czy teraz postanowi przeprowadzić się do niej.
Dojazd stąd do szpitala zajmował trzy kwadranse, a ode mnie dzie-
sięć minut, byłam jednak pewna, że gdyby mama go potrzebowała,
nie wahałby się ani chwili. Spakowałby się i życzył mi szczęścia,
a dla mnie byłby to koniec przygody ze współlokatorem i naszego
zakazanego romansu. Gdyby to zrobił, zniszczyłby mnie, a ja nie
byłam jeszcze gotowa stawić czoła takiej sytuacji.
Byłam ciekawa, jak się czuje. Mimo że przez dwa ostatnie dni
widywaliśmy się dość często, nie było kiedy porozmawiać w cztery
oczy. W zasadzie zamieniliśmy ze sobą zaledwie kilka słów. Nie
wiedziałam, jak to przechodzi ani o czym myśli.
— Napij się z nami piwa, Cannonie — powiedziała Allie i po-
klepała siedzisko stołka barowego obok siebie.
Cannon wyjął z lodówki butelkę, otworzył ją, po czym przy-
siadł się do nas.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, delektując się alkoho-
lem i nie wiedząc, co powiedzieć, aby wypełnić pustkę. Życie potra-
fiło wywrócić się do góry nogami w mgnieniu oka i wszyscy troje
bardzo mocno odczuwaliśmy tę bezlitosną prawdę.
Susanne zajrzała do kuchni. Miała obrzmiałą twarz i opuchnięte
oczy, ale przynajmniej nie płakała. Na razie jakoś się trzymała.

156

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Hej, możecie pomóc Fritzowi, wujkowi Boba? Jego samo-


chód utknął na trawniku.
Uniosłam brwi. Zdążyłam poznać wujka Fritza. Miał dziewięćdzie-
siąt siedem lat i zdecydowanie nie powinien już siadać za kierownicą.
Cannon wstał, ale Allie poklepała go po ramieniu i zmusiła,
żeby usiadł.
— Siedź. Napij się. Ja się tym zajmę.
Uśmiechnęłam się współczująco do Allie i patrzyłam, jak wy-
chodzi z mamą. Zerknęłam na Cannona, szukając w głowie tematu
do zagajenia rozmowy. Bez rozdzielającej nas Allie nagle poczułam się
zbyt intymnie i zbyt wyeksponowana. Odnosiłam wrażenie, że każ-
dy, kto by teraz zajrzał do kuchni, wiedziałby, że sypialiśmy ze sobą
przez kilka ostatnich tygodni. Nasza więź była tak rzeczywista i na-
macalna. Jedno spojrzenie i można odczytać ze mnie każde intensyw-
ne uczucie i ukryte pragnienia, jakie wiązałam z tym mężczyzną.
Cannon zostawił piwo na ladzie i odwrócił się do mnie. Takso-
wał mnie wzrokiem, bezwstydnie i pożądliwie. Poczułam mrowie-
nie pod skórą, gdy oblizał dolną wargę językiem tak nieznacznym
ruchem, że niemal go nie zauważyłam.
— Chodź ze mną — powiedział.
Ujął mnie pod rękę i pociągnął za sobą. Zanim zorientowałam
się, co się dzieje, wymknęliśmy się tylnymi drzwiami do słabo oświe-
tlonego garażu. Było cicho; wszystkie głosy pozostały w domu.
Drobiny kurzu unosiły się w popołudniowym świetle docierającym
przez okienko.
Po raz pierwszy od dwóch dni byliśmy sami i Cannon nie mar-
nował ani minuty. Pocałował mnie dziko, zanurzając dłonie w moich
włosach i przyciskając usta do moich. Zrobiłam krok w tył, zdezo-
rientowana i wstrząśnięta tym nagłym atakiem, ale Cannon nie
odpuszczał i podążał za mną, aż mój tyłek zatrzymał się na przy-
krytym plandeką samochodzie.

157

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Wiedziałam, że Bob był właścicielem warsztatu samochodowe-


go, i byłam pewna, że to jeden z jego projektów. Powinnam czuć
się paskudnie w tym miejscu, używając samochodu jako podpory
w niemoralnym czynie, ale co dziwne, nie przeszkadzało mi to.
Bob uwielbiał samochody, ale jeszcze bardziej wielbił swoją żonę.
Czułam dziwny spokój, gdy pomyślałam, że może ucieszyłby się,
gdyby jeden z jego samochodów znalazł jeszcze takie zastosowanie.
Wiem, że to popaprane, ale tak próbowałam usprawiedliwić całą
tę sytuację.
Gdy ręce Cannona powędrowały po moich udach pod sukien-
kę, jęknęłam zdziwiona wprost w jego usta.
— Co my wyprawiamy?
— Zamierzam wyruchać cię na masce tego samochodu, księż-
niczko. — Ton jego głosu nie zostawiał miejsca na sprzeciw.
O cholera.
Jego palce wspinały się po moim ciele i przy każdym dotknięciu
wywoływały we mnie ciarki. W końcu dotarł do majteczek. Miałam
na sobie czarną sukienkę do kolan z długimi rękawami. Wybrałam
ją po to, aby wyglądać skromnie, ale teraz przekonałam się, że da-
łam w ten sposób Cannonowi łatwy dostęp do tego, co zakrywała.
Cannon ściągnął mi majtki, aż opadły swobodnie na zamszowe
trzewiki. Mój mózg nadal nie nadążał za tym wszystkim.
Co się zmieniło od chwili, gdy Cannon chciał z nami skończyć?
Co sobie myślał, gdy jego matka i siostra znajdowały się po drugiej
stronie drzwi, co najwyżej kilkadziesiąt kroków od nas? Co tu się,
do chuja, działo?
Wciągnęłam głęboko powietrze.
— Paige? — Cannon nagle przerwał i spojrzał na mnie pytająco.
— Nie w ten sposób — wymamrotałam. — Nie tutaj. Nie teraz.
Jego zmarszczone brwi zdradziły zmieszanie.
— Nie chcesz tego?

158

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Ciekawe, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że to on chciał z tego


wcześniej zrezygnować.
Właśnie wtedy otworzyły się drzwi do garażu i Allie wystawiła
przez nie głowę, a jej wzrok wylądował na nas. Całe szczęście, że
samochód zakrywał moje nogi i nie widziała majtek spoczywają-
cych na butach. Dzięki Bogu nie całowaliśmy się w tym momencie.
— Co tu się dzieje? — zapytała. Weszła do garażu i zmrużyła
oczy, zbliżając się do nas.
Cannon położył dłoń na moim krzyżu, jakby wyczuł moją ro-
snącą panikę. Ten drobny gest miał mnie uspokoić, zatrzymać
w miejscu i powstrzymać od histerii.
— Chcieliśmy trochę rozruszać kości. Zaraz przyjdziemy. —
Nawet nie zadrżała mu powieka.
Nastąpił moment napiętej ciszy. Myślałam, że serce zaraz wy-
skoczy mi z piersi.
W końcu Allie uśmiechnęła się wyrozumiale.
— W porządku. Widzimy się za chwilę.
Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, odetchnęłam głęboko.
Cannon klęknął przede mną na jedno kolano i pomógł mi wsunąć
majtki na miejsce.
— Przepraszam — powiedział tylko, gdy wstał.
Potrząsnęłam głową.
— Powiedziałam tylko, że nie tutaj, a nie że nigdy. — Trochę
nienawidziłam siebie za to, że mu ustępowałam, ale z drugiej strony
chwyciłam się obietnicy kolejnej nocy spędzonej z Cannonem.
Kiwnął głową, jakby niemal mu ulżyło.
— Dobrze się czujesz?
To były ciężkie dwa dni. W ciągu dwudziestu czterech godzin
stracił najpierw pacjenta, a później ojczyma.
Cannon pogłaskał kciukiem mój policzek.
— Nic mi nie będzie.

159

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Lepiej wróćmy już do środka.


Przytaknął i wyszliśmy z garażu.
Niemal daliśmy się przyłapać. Nic mnie jednak nie przygoto-
wało na to, co nastąpiło później.

160

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 23.
Paige

Pomogłam Allie i Susanne pożegnać gości i posprzątać, po czym


zamówiliśmy pizzę, gdyż mieliśmy już dość zapiekanek. Lodówka
była wypełniona potrawami od znajomych i krewnych mających
dobre intencje, ale od dwóch dni jedliśmy jedynie zapiekanki bro-
kułowo-ryżowe i z tuńczykiem. Potrzebowaliśmy odmiany i gdy sie-
dzieliśmy stłoczeni przy okrągłym stoliku kuchennym nad apetycz-
nie pachnącym ciastem, poczuliśmy w końcu odrobinę spokoju.
— Dobrze się czujesz, mamo? — zapytała Allie, wycierając dło-
nie papierowym ręcznikiem.
Susanne pokiwała głową.
— Tak, kochanie. Jakoś przez to przebrniemy, prawda? — Uści-
snęła dłoń córki.
— Jak zawsze — zgodziła się Allie.
— Gdzie jest Cannon? — zapytała Susanne. — Powinien zjeść
pizzę, póki jeszcze jest gorąca.
Nie widziałam go od kilku godzin, od sytuacji w garażu. Z tego,
co zauważyłam, starał się mnie unikać. Może pożałował swojego
zachowania. Nie byłam pewna. Próbowałam skupić się na kawałku
pizzy i ignorować pozostałe myśli.

161

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Allie przytaknęła.
— Poszukam go. — Weszła po schodach, a my z Susanne jadły-
śmy dalej w milczeniu.
Lekarz domowy opiekujący się Susanne, długoletni przyjaciel
rodziny, zawitał wcześniej z lekami uspokajającymi. Zostawił zwykłe
opakowanie zawierające jedynie kilka dawek i Susanne już wzięła
jedną, popijając ją wodą. Wiedziałam, że było to krótkoterminowe
rozwiązanie, ale i tak ucieszyłam się, widząc, że była teraz nieco
spokojniejsza. Była odporną i silną kobietą. Nie miałam wątpliwo-
ści, że prędzej czy później wyjdzie z tego koszmaru.
Gdy wróciła Allie, powiedziała, że Cannon jest pijany i zejdzie
później. O ile wiedziałam, Cannon nie upijał się często i nagle zje-
dzona pizza zaciążyła mi w brzuchu niczym głaz.
Nie miałam okazji przekonać się, w jakim jest stanie. Posprząta-
łam kuchnię i mniej więcej pół godziny później wróciłam do domu.

***

Tuż po północy usłyszałam dźwięk klucza przekręcanego w zamku.


Opuściła mnie cała senność. Mimo zmęczenia mój umysł pędził
jak szalony.
Usiadłam na łóżku. Cannon wrócił do domu.
Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy krzątał się po mieszkaniu.
Słuchałam, gdy ściągał buty przy drzwiach frontowych i hałaśliwie
szedł przez przedpokój. Po chwili coś głośno załomotało i do mo-
ich uszu dobiegły głośne przekleństwa. Może uderzył o coś palu-
chem? Niemal zachichotałam, lecz wtem jego wysoka sylwetka sta-
nęła w drzwiach mojego pokoju.
— Paige? — Nie zachowywał się cicho i najwyraźniej chciał
mnie obudzić. W jego głosie słyszałam pożądanie, na które moje
ciało nie mogło nie zareagować. Poczułam ucisk w piersiach.

162

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Cannon zamrugał, gdy jego oczy dostosowywały się do ciem-


ności, i wszedł do sypialni. Spodziewałam się, że położy się koło
mnie tak, jak poprzednio, gdy wspólnie zasnęliśmy ukojeni w obję-
ciach. Zrozumiałam, że tym razem będzie inaczej, gdy przebył po-
kój, nachylił się u stóp łóżka, chwycił mnie za kostki i przyciągnął
do siebie.
— Paige — powtórzył łamiącym się głosem.
— Tak? — szepnęłam.
— Potrzebuję cię. — Błaganie w jego głosie było proste, a jed-
nocześnie bardzo wyraziste.
— Tak — jęknęłam, gdy jego dłonie powędrowały po moich
nogach.
Położyłam się w za dużej koszulce i figach. Cannon zdołał je ze
mnie zdjąć w mniej więcej trzy sekundy, po czym jego gorące usta
zetknęły się z moimi w ognistym pocałunku. Smakował whiskey
i pożądaniem.
— Jesteś pijany? — wydyszałam i odsunęłam się.
— Być może. Troszeczkę. Nie na tyle, żeby nie móc sprawić ci
przyjemności.
Wtulił się w moją szyję, którą obsypał setką mokrych pocałun-
ków, a przeze mnie przelała się fala pożądania.
— Może być, księżniczko?
— Tak — jęknęłam, gotowa w tym momencie zgodzić się na
wszystko. Nie chciałam, żeby przestawał.
Cannon szybko pozbył się ubrań, które odrzucił za łóżko, po
czym położył się na mnie i wszedł z delikatnym westchnięciem.
Zaczął mruczeć, jakie to cudowne uczucie być we mnie.
Walczyły we mnie dwa sprzeczne uczucia. Chciałam tego, pra-
gnęłam go, ale chciałam także, aby to było coś więcej niż tylko me-
chaniczny seks służący do odstresowania. Chciałam budzić się

163

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

obok niego, robić wspólnie śniadanie, całować te perfekcyjne usta


przed wyjściem do pracy i raczyć się razem lampką wina wieczorami.
Jakaś cząstka mnie ciągle miała nadzieję, jednak głównie pod-
dałam się myśli, że sama doprowadziłam do tej sytuacji. Byłam jego
tajną koleżanką od ruchania. Poza tym byłam wściekła, że przy-
szedł nabzdryngolony w poszukiwaniu seksu i nawet nie silił się na
grę wstępną.
Cannon podniósł moje kolano i przytrzymał nogę przy swoim
torsie tak, że mógł zbliżyć się jeszcze bardziej i wchodzić głębiej.
Nie znałam go od tej strony. Nie był teraz delikatnym, usłużnym,
filuternym kochankiem, szepczącym mi do ucha zbereźności i ob-
serwującym moje reakcje. Ten Cannon nie dawał, tylko brał, te-
stował moje granice, dymał jeszcze ostrzej.
— Czy dojdziesz dla mnie? — szepnął przy mojej szyi, waląc
swoimi biodrami w moje.
Wtuliłam twarz w jego szyję i pokiwałam głową.
— Kocham cię, księżniczko. Zawsze cię kochałem. Zawsze będę
kochał. Próbowałem to zdusić od dawna. Ale teraz, gdy cię posia-
dłem, nie mogę się wycofać. Nie chcę.
Zaczęłam łkać, gdy nadal mnie posuwał zamaszystymi ruchami.
— Cannonie… — Płakałam chrapliwie, urywanym szlochem.
W jednej chwili uleciał ze mnie cały gniew. W jego miejsce po-
jawiła się miłość tak wyraźna, że oślepiła mnie na wszystko inne.
Wiedziałam, że coś wymyślimy. Musieliśmy.

***

Obudził mnie jakiś dźwięk dobiegający z salonu. Czułam ciężar


ramienia Cannona obejmującego moją talię, więc wiedziałam, że to
nie on był źródłem hałasu.

164

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Zamrugałam sennymi oczami w oślepiającym blasku poranka


i szturchnęłam Cannona.
— Enchilada chyba chce iść pod drzewko.
Wymamrotał coś niezrozumiałego, a ja tylko się uśmiechnęłam.
Czułam się dokładnie tak samo: przemęczona i całkowicie nasycona.
Kochaliśmy się przez pół nocy i nie chciało mi się ruszać. Pierwszy
raz był szybki i ostry, a ja nie zapomnę, jak Cannon wyznał mi
miłość, gdy mnie brał. Drugi raz był spokojniejszy, delikatniejszy
i znacznie bardziej wymowny. Nie miałam pojęcia, co czeka nas dzi-
siaj, ale wiedziałam, że musimy porozmawiać o tym, co z nami będzie.
Przeciągnęłam się i zobaczyłam Enchiladę wciąż śpiącego przy
łóżku. Wtedy z salonu dobiegł głos nawołujący Cannona. Zerwa-
łam się jak sprężyna.
Kroki zaczęły się zbliżać. Ktoś był w moim domu i szedł przez
przedpokój.
Zakryłam piersi kołdrą, gdy Allie pojawiła się w progu.
— Co to, kurwa, jest? — wrzasnęła.
Cannon natychmiast otworzył oczy i usiadł obok mnie, przy-
krywając swoje przyrodzenie tą samą kołdrą co ja.
Zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku. Byliśmy nadzy
i dzieliliśmy jedno łoże; gorzej być już nie mogło.
Allie przyłożyła drżące ręce do ust.
— Nie. — Potrząsnęła głową, jakby chciała wymazać ten obraz
z głowy. Popatrzyła na mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego bólu
w niczyim spojrzeniu. Miała jeszcze bardziej zszokowaną i zdruzgo-
taną minę niż po przyłapaniu swojego narzeczonego na zdradzie.
— Gzisz się z moim bratem? — zdołała powiedzieć głosem ła-
miącym się przy każdym słowie.
Moje serce zaskowytało i zrobiło mi się niedobrze. Nigdy nie
zamierzałam oszukiwać najlepszej przyjaciółki i proszę bardzo, le-
żałam w łóżku z jej bratem. To był chyba najgorszy rodzaj zdrady.

165

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Al, daj nam minutę — powiedział Cannon po kilku chwilach


napiętego oczekiwania. Jego głos był wyprany z emocji, zupełnie
inaczej niż w nocy, i moje serce zadrżało jeszcze bardziej.
Allie odwróciła się i wymaszerowała za drzwi. Byłam pewna, że
mam jakieś pół minuty na ubranie się, zanim zacznie demolować
salon. Bóg jeden wie, że zasłużyłam na jej gniew. Nawet nie cho-
dziło o to, że spotykałam się z Cannonem, tylko że robiłam to za
jej plecami. Może gdybym była z nią od początku szczera, wyznała
jej wszystko i prosiła o błogosławieństwo…
Przełożyłam majtki przez nogi i wsunęłam się w dżinsy. Nało-
żyłam koszulkę i związałam włosy w luźny kucyk. Cannon założył
dżinsy, nie trudząc się nakładaniem bielizny.
Nie ośmieliłam się spojrzeć mu w oczy. Wstrzymałam oddech i ru-
szyłam w stronę drzwi. Nie byłam gotowa na konfrontację z Allie,
ale nie mogłam ukrywać się tutaj, gdy tak milczał jak głaz.
— Hej! — Cannon chwycił mnie za łokieć i zatrzymał w progu.
— Może ja z nią porozmawiam. Daj jej czas ochłonąć.
Potrząsnęłam głową.
— Nie trzeba. Sama się w to wpakowałam i muszę teraz stawić
czoła konsekwencjom.
Przytaknął, a jego oblicze pociemniało. Pojawiła się między nami
jakaś bariera, ale zamiast to wyjaśnić, ruszyłam na spotkanie z Allie.
Siedziała pośrodku kanapy z pięściami zaciśniętymi na podołku.
Najpierw pomyślałam, że jest wściekła, ale gdy ujrzałam jej twarz
i łzy spływające po policzkach, nie byłam już taka pewna. Najwy-
raźniej ją zraniliśmy.
— Dlaczego, Paige? Nie rozumiem.
Przełknęłam ślinę i usiadłam obok niej.
— Tak mi przykro, Allie. To się po prostu zdarzyło.
Allie powycierała policzki wierzchem dłoni.
— Ta noc to był pierwszy raz?

166

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Odchrząknęłam.
— Nie. Zdarzało się już wcześniej… — Zaczęło się właściwie od
chwili, gdy się przeprowadził, co oznaczało, że sypialiśmy ze sobą
dłużej, niż chciałam przyznać przed Allie.
— Ale przecież nie byłaś zainteresowana randkowaniem. Prze-
cież tyle razy namawiałam cię, żebyś wychodziła do ludzi. — Allie
znowu pociągnęła nosem.
Boże, ależ to było bolesne. Nie mogłam jej powiedzieć, że zako-
chałam się w jej bracie. Nie mogłam nawet przyznać tego przed sobą,
gdyż byłam niemal stuprocentowo pewna, że to już koniec.
— Przepraszam, Allie — powtórzyłam drżącym głosem, gdy
przewaliła się przeze mnie fala wstydu.
Nie wybiegła jeszcze z domu, więc przynajmniej chciała mnie
wysłuchać. Pomyślałam, że po ponad dwudziestoletniej przyjaźni nie
zamierzała ze mnie tak łatwo zrezygnować, mimo że była wściekła,
co było pocieszające.
— Możemy o tym porozmawiać na spokojnie? — zapropono-
wałam. — Przy kawie?
Przynajmniej pozwoliłoby nam to uniknąć niezręcznej chwili,
gdy Cannon w końcu by się ubrał i do nas dołączył. Chyba nie byłam
gotowa spojrzeć w twarz również jemu. Allie o tym nie wiedziała,
ale czułam olbrzymią niepewność w związku z wypowiedzianą przez
Cannona w środku nocy deklaracją miłości.
Ostre światło poranka ukazało prawdę. Cannon był pijany. Je-
dynie takie wytłumaczenie miało sens. Przeżył dwie tragedie w ciągu
dwóch kolejnych dni — najpierw stracił pacjenta, później ojczyma.
Odjęło mu rozum z żalu, a alkohol też nie pomógł.
Pijani ludzie mówią najróżniejsze rzeczy. W stanie upojenia
stwierdzenie „Kocham cię, stary” było niemal stereotypowe. Nie
oznaczało nic więcej. Chciałam, żeby było inaczej, ale gdyby na-
prawdę mnie kochał, stałby tu teraz ze mną, przyjmował gromy na

167

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

klatę i powiedziałby Allie, że to, co nas łączy, jest prawdziwe, a nie


przypadkowe.
Nie kochał mnie. Pomagałam Cannonowi, gdy mnie potrzebo-
wał, i był za to wdzięczny. Nie wspominał nic o miłości po pobud-
ce i widziałam, jak na mnie patrzył, gdy Allie krzyczała. Wyglądał,
jakby chciał ode mnie jak najszybciej uciec.
Allie zastanowiła się nad moją propozycją pójścia na kawę.
Musiałam wyjść z domu z nią albo bez niej. W końcu zgodziła się.
Wzięłam jeszcze klucze i telefon.
Gdy już siedziałyśmy z dwoma parującymi kubkami kawy, Allie
spojrzała na mnie wyczekująco. Nie miałam pojęcia, co mam jej
powiedzieć.
Powinnam przyznać, że mi na nim zależy? Co dobrego by z te-
go wynikło? Może lepiej, żeby uznała to za chwilę słabości i zda-
rzenie wyłącznie fizyczne. Cholera, chyba nawet tak rzeczywiście
było. Prawda była taka, że nie miałam pojęcia, o czym teraz myśli
Cannon. Wiedziałam jedynie, że nie ujął się za mną ani nie kazał
Allie wyjść i zająć się własnym życiem.
— Nawet nie wiesz, jak mi przykro — ponownie przeprosiłam.
Allie poruszyła się na krześle, założyła nogę na nogę, bacznie
mnie obserwując.
— Od kiedy sypiasz z moim bratem?
— Zaczęło się jakiś czas temu. Jesteśmy przyjaciółmi, a kiedy
zamieszkaliśmy razem, rozwinęło się to w coś więcej…
— W sensie… że zależy ci na nim? Teraz chcesz, żeby poświęcił
karierę i został z tobą?
Zaprzeczyłam.
— Tak, zależy mi na nim, ale nigdy nie poprosiłabym go o coś
takiego.
Allie wypuściła powietrze ze świstem i mocniej ścisnęła kubek.

168

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Nie wiem, co powiedzieć, Paige. Nigdy nie wyobrażałam


sobie sytuacji, że będziesz obściskiwać się z moim braciszkiem za
moimi plecami.
Znowu poczułam kotłujący się we mnie wstyd. Nie wiedziałam,
co odpowiedzieć, dlatego napiłam się kawy i poparzyłam język.
Bozia mnie ukarała.
Odstawiłam kubek.
— Co teraz?
Allie wyjrzała przez witrynę kawiarenki na przechodniów krą-
żących po jeszcze nierozbudzonym mieście.
— Szczerze? Nie jestem pewna, Paige. Widok was dwojga w łóż-
ku nie jest czymś, o czym mogłabym szybko zapomnieć.
Pokiwałam głową. To było coś innego niż wtedy, gdy wylałam
sos marinara na jej ulubioną jedwabną bluzę. Wystarczyło oddać ją
do pralni chemicznej i problem został rozwiązany. Wiedziałam, że
obecna sytuacja będzie wymagała czasu. Zawiodłam zaufanie Allie.
Nie mogłam pstryknąć palcami i magicznie naprawić sytuacji.
— Potrzebuję trochę czasu — powiedziała. — I muszę poroz-
mawiać z Cannonem. Dowiedzieć się, o co chodzi temu małemu
zasrańcowi.
No to było nas dwie.

169

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 24.
Paige

Łzy zebrały mi się w oczach i padłam na kanapę. Nogi odmówiły mi


posłuszeństwa. Gdy Cannon odczuwał stres, wysługiwał się moim
ciałem, aby znaleźć ukojenie. Ja chciałam obalić jego hipotezę i za-
liczyć przy okazji kilka orgazmów. Wykorzystaliśmy siebie wza-
jemnie, a teraz było już po wszystkim.
Przegiął jednak, gdy powiedział, że mnie kocha, przez co uwie-
rzyłam, że chce ze mną być. Zaliczył jedynie szybki numerek i nie
było sensu doszukiwać się w tym czegoś głębszego. Dlaczego więc
mówił te wszystkie słowa, których już nie da się cofnąć? Dlaczego
powiedział, że mnie kocha? To była najpiękniejsza rzecz, jaka wy-
płynęła z jego ust. Marzyłam o niej, a jednocześnie nie mogłam
mieć nadziei, że ją dostanę.
Krwawiło mi serce. Całe ciało miałam obolałe od gwałtownego,
karzącego posuwania. Nie było ucieczki od najdrobniejszych na-
wet szczegółów poprzedniej nocy. Nie było zapomnienia. Szkoda
tylko, że on był zbyt pijany, żeby cokolwiek zapamiętać. Ciężko mi
było uwierzyć, że mógł zapomnieć o swoim wyznaniu.
Utrata Cannona, jeszcze zanim na dobre go posiadłam, była
najboleśniejszą rzeczą w moim malutkim świecie.

170

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 25.
Cannon

Minęła zaledwie doba, odkąd Allie przyłapała nas na gorącym


uczynku.
Tamta noc była cudowna. Po dwóch wyczerpujących dniach
przyszedłem do Paige, aby znaleźć w jej ramionach słodkie pocie-
szenie. I było tak dobrze, tak zdumiewająco, że nie mogłem dłużej
ukrywać swoich uczuć. Powiedziałem jej, że ją kocham.
Wcale nie planowałem tego robić — kurwa, to nawet nie było
coś, co chciałem przyznać sam przed sobą — a jednak to zrobiłem.
A ona ledwie zwróciła na to uwagę, pochłonięta dostarczaną prze-
ze mnie rozkoszą, i ani razu nie wyjawiła swoich uczuć. Czego jed-
nak oczekiwałem? Tutaj nigdy nie chodziło o miłość. Zgodziła się
na przyjemność, brała, ile mogła, wyznawała swoją miłość ciałem,
ale nie słowami.
Chryste, bzykanie jej bez zabezpieczeń było niezapomnianym
doświadczeniem. Sposób, w jaki jęczała i wzdychała, wymawiając
moje imię, gdy ją penetrowałem, ciasnota jej norki ściskającej mo-
jego kutasa, rozkosz, gdy jej niestrudzone biodra parły ku mnie za
każdym razem, gdy się wysuwałem… Paige była chodzącą dosko-
nałością. Po czym Allie zobaczyła nas razem i wszystko się zjebało.

171

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Powiedzieć, że Allie była wkurwiona, to jak nie powiedzieć nic.


Być może powinienem czuć się winny, ale zarówno Paige, jak i ja
byliśmy dorośli. Od początku znaliśmy stawkę. Szlag, przecież
właściwie to Paige mnie uwiodła. Stwierdziła, że na pewno się we
mnie nie zakocha.
I chyba miała rację.
Po prawdzie pragnąłem jej, odkąd otworzyła mi drzwi pierw-
szego dnia. Nigdy bym jednak nie wykonał pierwszego kroku, gdyby
ona tego nie zasugerowała. I gdyby nie rzucone przez nią wyzwa-
nie, nigdy bym jej nie obejmował w nocy, nie wszedł w jej ciepłą,
ciasną cipkę i nie byłbym teraz zdruzgotany. Zniszczyła mnie.
Łatwo było przekonać siebie, żeby zostać u mamy, bo mnie po-
trzebowała, ale w rzeczywistości podjąłem tę decyzję, gdyż chcia-
łem dać Paige nieco przestrzeni.
— Ziemia do Cannona. — Peter pomachał dłonią przed moimi
oczami.
Zamrugałem i spojrzałem na niego. Minęła połowa trudnej noc-
nej zmiany. Jedzenie posiłku we dwóch nad ranem nigdy nie wy-
dawało mi się naturalne. Przynajmniej tą drugą osobą był Peter,
a on zawsze potrafił wprowadzić odrobinę beztroski.
— Wszystko w porządku, stary? Zawiesiłeś się na kilka dobrych
minut.
Pokiwałem głową i wziąłem widelec.
— Tak, w porządku.
Peter wiedział, że w zeszłym tygodniu zmarł mój ojczym. Nigdy
nie traktowałem Boba jak taty, ale był dobrym człowiekiem i ko-
chał moją mamę, co mi całkowicie wystarczało. Jego strata była
druzgocząca. Mama przechodziła przez kolejne etapy opłakiwania
go i codziennie zostawałem w domu na noc po to tylko, aby nie
była sama. W rzeczy samej było to całkiem miłe. Wspólnie jedliśmy

172

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

posiłki i mama prała moje ubrania jak za dawnych czasów. Myślę,


że dałem jej w ten sposób swoiste poczucie celu.
Peter roześmiał się i odłożył tackę.
— Pierdolisz. Widzę, że coś jest nie tak. I wcale nie mam na my-
śli odejścia Boba. To straszny i ciężki okres dla całej rodziny, wia-
domo, ale ciebie gryzie coś innego.
Wziąłem kolejny kęs enchilady i zmarszczyłem brwi. Enchilada
kojarzyła mi się wyłącznie z Paige i jej dziwnym psiakiem. Nie by-
łem gotów przyznawać się przed kimkolwiek, jak bardzo mi ich
brakowało.
— No to może wyjaśnisz mi to, skoro wydajesz się być lepiej
poinformowany ode mnie — odciąłem się.
— Masz problem z Paige. Widzę to.
Uniosłem brwi. Rozmowa weszła na zgoła niechciane tory.
— Ani trochę.
— Tracisz dla niej głowę. Często o niej mówisz i chodzisz ciągle
nabuzowany. To się dzieje naprawdę. Wielki Cannon Roth wpadł
we własne sidła.
Co za pierdoły.
Kobiety rzucały się na mnie codziennie. Miłość nigdy nie była
w moich planach i nie zamierzałem tego zmieniać. Moje serce było
niczym stalowa pułapka, zimne i pewne. Jasne, każda z nich mogła
ujeżdżać mnie przez godzinę, ale pożegnania były łatwe, bo nigdy nie
udostępniałem swojego serca. Miałem wyraźne cele i nie wyobra-
żałem sobie kobiety u mojego boku, gdy dążyłem do ich realizacji.
I tyle. Koniec i kropka.
Dopóki nie spotkałem Paige…
Powiedziałem jej, że jestem przeklęty, jeśli chodzi o seks, że ko-
biety zakochują się we mnie i ścigają bez wytchnienia, ale udowod-
niła, że nie mam racji. Paige ani mnie nie kochała, ani nie deptała

173

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

mi po piętach. Cholera, nawet nie pisnęła słówkiem, gdy wyznałem


jej miłość. Nawet nie podziękowała.
Chcąc nie chcąc, musiałem przyznać Peterowi rację. To ja się
w niej zakochałem.
Dokończyliśmy jedzenie w milczeniu i wyrzuciliśmy tacki do
śmietnika.
— To bez znaczenia — westchnąłem ciężko. — Już wybrałem
rezydenturę.
— To wspaniała wiadomość. — Peter wyszczerzył zęby. — Ry-
chło w czas.
Gdy doktor Ramirez zaproponował, że poleci mnie szpitalowi
w Denver w ramach renomowanego programu kardiologicznego, nie
mogłem zignorować takiej okazji. Jego porady i wiara we mnie były
dla mnie bardzo ważne. A z powodu całej tej sytuacji z Paige i moją
siostrą ucieczka z miasta wydawała się zajebistym rozwiązaniem.
Gdy wychodziliśmy ze szpitalnej stołówki, poczułem w środku
dziwny ciężar. Skoro wybrałem już swoją drogę, powinienem po-
czuć się lżej i lepiej po długich miesiącach niepewności.
Zamiast tego ujrzałem z całą wyrazistością swoją sytuację. Zako-
chałem się w kimś, kogo nie mogłem mieć, i teraz mogłem zrobić
tylko jedno: wziąć nogi za pas.

174

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 26.
Paige

Zaskoczyło mnie pukanie do drzwi. Przez mgnienie oka miałam


nadzieję, że to może Cannon, ale on przecież nie pukał, nie licząc
naszego pierwszego spotkania. Miał klucz do domu, chociaż nie
używał go już od tygodnia.
Gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam skromną, młodą dziewczynę
o jasnych włosach i smutnych jasnopiwnych oczach. Była drobnej
budowy, ubrana w getry i zbyt dużą bluzę z logo Uniwersytetu Mi-
chigan, wiszącą na niej luźno i przez to sprawiającą, że nieznajoma
wyglądała na jeszcze mniejszą.
Odwzajemniła spojrzenie, najwyraźniej równie ciekawa, kim ja
jestem, po czym zajrzała za mnie, do salonu.
— Mogę w czymś pomóc? — zapytałam.
— Cz-czy zastałam Cannona? — zająknęła się.
— Nie ma go teraz.
— Ale mieszka tutaj?
Przełknęłam ślinę, nagle zaniepokojona. Poza tym nawet nie
wiedziałam, co powinnam właściwie odpowiedzieć.
— Przepraszam, ale kim jesteś?

175

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Wyraz jej twarzy uległ zmianie i posłała mi nieśmiały uśmiech.


— Gdzie moje maniery? Mam na imię Michelle i jestem dziew-
czyną Cannona.
Oczy wyskoczyły mi z orbit.
— Jego kim?
Przestała się uśmiechać.
— Znaczy się byłam jego dziewczyną. Teraz w sumie nie wiem,
kim dla niego jestem. Nie rozmawialiśmy ze sobą.
Pewne rzeczy nabrały nagle sensu. To z jej powodu Cannon mu-
siał się wyprowadzić. Musiał zerwać z dziewczyną i znaleźć kryjów-
kę. Stanowiłam dla niego łatwą ucieczkę od rzeczywistości. Poczu-
łam ścisk w gardle i musiałam oprzeć się o framugę.
— Nic mi o tobie nie mówił — powiedziałam.
Spoważniała.
— Wcale się nie dziwię. Taki już jest. Nasza historia jest…
skomplikowana.
Opowiedział mi niektóre swoje historie z kobietami, ale teraz
zastanawiałam się, co mógł pominąć. Najwidoczniej sporo, skoro
nie kojarzyłam dziewczyny stojącej na ganku. Nigdy nie wspominał
o żadnej Michelle.
— A ty jesteś… — Michelle nie dokończyła, próbując uzyskać
informacje.
— Przyjaciółką jego siostry. — Jezu, ależ to zabrzmiało słabo.
— Ach. No tak, to ma sens. To znaczy, nie sądziłam, że… Nie-
ważne. — Uśmiechnęła się jak nastolatka, którą pewnie była.
— Gdy go zobaczę, dam mu znać, że go odwiedziłaś.
Kiwnęła głową.
— Będę bardzo wdzięczna. Gdybyś jeszcze przekazała mu, żeby
do mnie zadzwonił…
— Jasne.

176

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Michelle zeszła na ulicę, gdzie stał jej mały czerwony sedan.


Patrzyłam, jak wsiada do jego wnętrza, ostatni raz posyła mi tęskne
spojrzenie i odjeżdża.
Zbita z tropu wizytą Michelle poszłam do swojej niewielkiej
kuchni i zjadłam dołującą kolację dla jednej osoby.

177

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 27.
Cannon

Mieszkałem u mamy przez półtora tygodnia. Paige nic nie powie-


działa, ale nie czułem się już u niej mile widziany. Właściwie czu-
łem się jeszcze gorzej, bo to z mojego powodu Allie nas przyłapała.
Wyszedłem pijany od mamy w środku nocy, nie pożegnawszy się
z nikim, poszedłem do mieszkania Paige i najwyraźniej zapomnia-
łem zaryglować drzwi. Rano natomiast miałem takiego kaca, że
usłyszałem siostrę dopiero wtedy, gdy stała już na progu sypialni
i patrzyła na nas krytycznie.
Allie nadal była na mnie wściekła, wiedziałem jednak, że w koń-
cu jej przejdzie. Jeżeli uważała, że Paige będzie stanowiła przeszko-
dę w mojej karierze, to grubo się myliła. Paige nie widziała przy-
szłości ze mną, a przynajmniej tak się zachowywała.
— Halo? Mamo? — zawołałem, gdy tylko wszedłem do domu.
Znalazłem mamę w kuchni. Gdy była zestresowana, brała się za
pieczenie; taka już była. Na talerzu leżały mrożone batoniki dy-
niowe, natomiast na wierzchu piekarnika stygły ciastka czekola-
dowe. Mama miała ręce zanurzone aż po łokcie w misce i ugniatała
ciasto. Spojrzałem na to wszystko wyrozumiale.

178

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Cannonie. — Uśmiechnęła się na mój widok. — Cieszę się,


że przyszedłeś. Podaj mi mąkę.
Spełniłem jej prośbę, po czym usiadłem przy ladzie na stołku
barowym i zacząłem przyglądać się jej pracy.
— Wszystko dobrze? — Uniosłem brwi patrząc na ladę, na której
piętrzyły się słodycze.
— To? Przygotowałam je na weekendowe spotkanie w kościele.
Przewróciłem oczami. Pieczenie było o wiele lepszym rozwią-
zaniem od płakania w łóżku, ale to była moja mama i mogłem lek-
ko naśmiewać się z jej drobnych dziwactw.
— No dobrze, opowiedz mi o Denver — powiedziała, posypu-
jąc blat mąką.
Powiadomiłem ją, gdy tylko dowiedziałem się o tej możliwości,
i chciałem poznać jej opinię, chociaż ostateczna decyzja i tak nale-
żała do mnie. Zdarzyło się to jednak, zanim zmarł Bob. Od tamte-
go czasu sytuacja się zmieniła.
— Nie mogę cię teraz zostawić, mamo. Nie po tym, co się stało.
Nie mówiłem jej o Paige i wymusiłem na Allie obietnicę, że też
się nie wygada. Mama miała wystarczająco wiele zmartwień. Nie
musiała wiedzieć o moich dramatach życiowych. Allie niechętnie
zgodziła się drogą esemesową, gdyż nadal nie miała ochoty ze mną
rozmawiać.
— Oczywiście, że możesz, i tak zrobisz. Zawsze wiedziałam, że
w końcu nadejdzie taki dzień, i przygotowywałam się do niego od
długiego czasu, Cannonie.
Zastanowiłem się nad jej słowami. Nigdy nie wchodziłem w jej
skórę i nie myślałem o tym, jak to jest być rodzicem, wiedzieć, że
dzieci w końcu kiedyś dorosną i założą własną rodzinę. Miała jed-
nak rację — to było nieuchronne.
— Poradziłam sobie, gdy pojechałeś do Yale, to poradzę sobie
również teraz.

179

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Otworzyłem usta, żeby zaprzeczyć, ale na jej czole pojawiła się


głęboka bruzda, dlatego się nie spierałem. Mama niemal całe doro-
słe życie mieszkała sama. Tata nie był nami zainteresowany na długo
zanim odszedł, i mama nauczyła się świetnie sobie radzić. Przez te
wszystkie lata układała życie, chowając dwoje brzdąców za plecami.
Mama położyła ciasto na blacie i zaczęła je wałkować.
Cieszyłem się, gdy poznała Boba i zakochali się w sobie. To nie-
sprawiedliwe, że mogli cieszyć się sobą tylko przez kilka lat. Wie-
działem jednak, że takie jest życie. To dzięki mamie nauczyłem się
przekuwać najbardziej gorzkie momenty w coś produktywnego.
Nadszedł czas, żeby mama zaczęła „robić lemoniadę”.
— Jest jeszcze coś, o co chciałabym cię zapytać, Cannonie —
powiedziała.
— Tak?
— Twoja współlokatorka, Paige… — Zawahała się i powycie-
rała ręce o fartuch.
Serce zabiło mi głucho w piersi. Czy Allie jednak coś wspo-
mniała? Widok jej świrującej tamtego ranka nie był przyjemny, ale
późniejsza obojętność Paige była jeszcze gorsza.
— Co z nią?
— Widziałam, jak zachowywaliście się na pogrzebie. Byliście
wobec siebie tacy uprzejmi i słodcy, a poza tym wiem, że za dzie-
ciaka byłeś w niej zadurzony… — Mama ponownie zaczęła ugnia-
tać ciasto. — Może to matczyna intuicja, ale odniosłam wrażenie,
że coś was łączy. A później nagle wyprowadziłeś się od niej i za-
mieszkałeś tutaj.
— Kocham cię, mamo, ale nie będę rozmawiał z tobą o moim
życiu seksualnym.
Mruknęła zadowolona.
— A więc miałam rację.
Wywróciłem oczami.

180

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Czy to relacja czysto fizyczna? Zawsze zastanawiałam się, czy


wy dwoje zostaniecie kiedyś kimś więcej niż tylko przyjaciółmi.
— Nie sądzę, żeby Paige była tym zainteresowana, mamo. Poza
tym Allie nigdy by się na to nie zgodziła.
— Nie bądź tego taki pewien, Armatko. Wiele problemów moż-
na rozwiązać rozmową nad filiżanką kawy.
Potarłem skroń, gdyż zaczynała boleć mnie głowa.
— To i tak nie ma znaczenia. Masz rację, jeśli chodzi o Denver.
Dopóki czujesz się dobrze, nic mnie tu nie trzyma.
To była zbyt dobra okazja, abym mógł ją przepuścić. A skoro
mama twierdziła, że nie potrzebuje mnie tutaj, naprawdę nie mia-
łem powodu, żeby zostawać. Oczywiście była jeszcze siostra, która
nie chciała ze mną rozmawiać, i kobieta, której pragnąłem od zaw-
sze, ale która dała jasno do zrozumienia, czego ode mnie chce: je-
dynie kilku zajebistych orgazmów.
Mama pokiwała głową i uśmiechnęła się nieznacznie.
— Wiem, że postąpisz właściwie. Jak zawsze.
Nie byłem tego taki pewien.

181

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 28.
Paige

Byłam wdzięczna Allie, że dała mi drugą szansę, i skorzystałam


z okazji wyjścia z nią na lampkę wina w lokalnym barze. Jedynym,
co właściwie pozostało mi w życiu, była jej przyjaźń.
Porozmawiałyśmy o jej chęci ponownego umawiania się na
randki po katastrofie zwanej Jamesem, ale gdy dyskusja zeszła na
temat Cannona, moje serce zaczęło wściekle łomotać. Chciałam
pozorować umiarkowane zainteresowanie ze względu na naszą le-
dwo utrzymaną przyjaźń, ale sam dźwięk jego imienia wywoływał
pożar w moim sercu. Było mi gorąco i czułam niepokój, rozpacz-
liwie pragnęłam informacji o nim i o tym, co porabia.
— Chyba już niedługo przestanie uczęszczać do szpitala — po-
wiedziała, bawiąc się papierową serwetką.
— Poważnie? Dostał już jakąś ofertę?
Allie uśmiechnęła się.
— Tak. Będzie rezydentem w jednym z najbardziej prestiżowych
programów kardiologicznych w kraju.
Musiałam złapać się kurczowo brzegu krzesła, aby z niego nie
spaść. Wstrzymałam oddech w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
— Przeprowadza się do Denver. Nie pochwalił ci się?

182

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Zrozumiałam wtedy, gdzie znajduję się u Cannona na liście


priorytetów.
— Nic mi o tym nie wspomniał. — Ponieważ nie rozmawiali-
śmy od dwóch tygodni.
Allie otworzyła szerzej oczy.
— Wie o tym od jakichś dwóch tygodni. Byłam pewna, że ci
powiedział.
Odstawiłam lampkę drżącymi rękoma, tak że podstawka za-
dźwięczała na blacie. Wiadomość ta była niczym nóż wbity wprost
w moje serce, rozdzierający najczulsze miejsce, którego nikomu nie
udostępniałam. Allie wiedziała, że spaliśmy ze sobą, ale nie miała
pojęcia o głębi moich uczuć i o tym, jak byłam zdruzgotana, gdy
mnie zostawił.
Allie skupiła się na swojej lampce, nie pokazując, czy zauważyła
moją reakcję.
— Jest teraz zajęty. Jestem przekonana, że zamierzał ci powiedzieć.
— Nie zabrał swoich rzeczy ode mnie. Mieszka z waszą mamą.
— Gdy to powiedziałam, poczułam, że straciłam go całkowicie.
Allie uśmiechnęła się kwaśno.
— Tak chyba jest najlepiej, nie sądzisz?
Cały mój świat stał się nagle bardzo mały i mroczny. Było miło
mieć kogoś, z kim można wspólnie żyć, a nawet lepiej, niż oczeki-
wałam. Świetnie dogadywaliśmy się z Cannonem, a gdy dodamy
do tego wspaniały seks, życie zaczęło przypominać pełny pakiet.
A później przyszedł i zrujnował wszystko, mówiąc mi, że mnie
kocha. I sobie odszedł.
Przez cały ten czas walczyłam z dylematem pomiędzy przyjaź-
nią z Allie a walką o Cannona. Najwyraźniej jednak nawet ten wy-
bór został mi odebrany.

***

183

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Nie wiedziałam, jak bardzo tęsknię za wiadomościami zostawia-


nymi przez Cannona na karteczkach samoprzylepnych, dopóki nie
znalazłam jednej na drzwiach wejściowych tydzień później. Ze łzami
w oczach zdjęłam ją z wyblakłych od słońca drzwi.

Musimy porozmawiać. Znajdziesz chwilę w piątek?

Do piątku były jeszcze dwa dni. Dlaczego była to dla mnie wiecz-
ność? Z pewnością chciał mi powiedzieć o Denver.
Po wejściu do domu wyciągnęłam telefon i wysłałam Canno-
nowi wiadomość.

PAIGE: Tak, jestem wolna w piątek. Dasz się zaprosić na kolację?

Odpisał kilka sekund później.

CANNON: Też mam wolne. Zrobię zakupy i spotkamy się u ciebie.

Zatem było postanowione. Byłam umówiona z Cannonem na


kolację za dwa dni. Musiałam teraz tylko pomyśleć, co chcę mu
powiedzieć.

***

Wydawać by się mogło, że mam mnóstwo czasu na obmyślenie


rozmowy z Cannonem, ale było to bardzo złudne wrażenie. Dwa dni
przemknęły niepostrzeżenie i w końcu nadszedł piątek. Czas wypić
piwo, którego sama nawarzyłam. Gdy wychodziłam z pracy, Cannon
napisał, że przyszedł wcześniej i pozwolił sobie wejść do środka.
Gdy przybyłam, zaskoczyły mnie drzwi otwarte na oścież. Wpa-
dłam do środka i sprawdziłam, czy wszystko znajduje się na swoim
miejscu. Drzwi do sypialni Cannona były zamknięte. Stwierdzi-
łam, że pewnie ucina sobie drzemkę po nocce.

184

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Idąc przez przedpokój, poczułam swąd dymu i się zatrzymałam.


Nie wiedziałam, co się dzieje, dlatego zapukałam do Cannona. Nie
doczekałam się odpowiedzi, więc po kilku sekundach otworzyłam
drzwi. Wejście do pokoju zagradzał kanister benzyny. Podniosłam
go i przestawiłam, próbując zrozumieć, co się dzieje.
Zaledwie kilka centymetrów ode mnie paliła się świeczka. Dy-
miła się krawędź prześcieradła Cannona, ponieważ świeczka była
umieszczona tak blisko łóżka, że płomyk lizał pościel. Sam Cannon
leżał pogrążony we śnie, nieświadomy śmiertelnego zagrożenia.
Zdezorientowana kucnęłam i podniosłam z podłogi paczkę za-
pałek, po czym sięgnęłam po świeczkę, aby ją zdmuchnąć, ale było
już za późno. Płomienie przeniosły się na prześcieradło, które teraz
zaczęło się tlić, a mnie w końcu olśniło.
Michelle wróciła.
Wykrzyczałam imię Cannona, a mój głos odbił się pogłosem
w malutkim pokoju.

185

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 29.
Cannon

Po złożeniu zeznań zarówno Paige, jak i ja byliśmy wyczerpani


umysłowo i odczuwaliśmy emocjonalną pustkę. W czasie tej męki
trzymała się blisko mnie, a ja z powodu troskliwej natury poczu-
łem potrzebę przygarnięcia jej. Trzymając się blisko, razem obe-
szliśmy mieszkanie. Na szczęście straty były minimalne. Ogień
dopiero zaczął się rozprzestrzeniać i zajął tylko pościel, gdy Paige
wróciła do domu i znalazła mnie wyczerpanego z powodu niedo-
boru snu.
Chodziła niespokojnie po salonie. Wyczuwałem, że nie chciała
w tym momencie przebywać we własnym domu.
— Chcesz gdzieś wyjść? Może pójdziemy coś zjeść? — zapyta-
łem, pocieszająco głaszcząc ją po ramionach. Byłem wściekły, że
musiała przez to przechodzić. Wkurwiała mnie moja historia i lista
popieprzonych byłych.
Paige pokiwała głową. Żadne z nas nie miało nastroju do goto-
wania, ale najwyraźniej obydwoje byliśmy głodni.
Pojechaliśmy do pobliskiej pizzerii, gdzie usiedliśmy z tłustymi
kawałkami pizzy pepperoni na papierowych talerzykach. Żadna
pierwsza randka nie mogła być mniej romantyczna.

186

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Trzymasz się? — zapytałem.


Od jej powrotu do domu ledwie zamieniliśmy ze sobą kilka słów.
Szok i potencjalnie katastrofalne konsekwencje tej sytuacji ciążyły
nam obojgu. Gdybym się nie obudził, a pożar rozprzestrzeniłby się
bardziej, kanister ustawiony przy drzwiach stałby się moją zgubą.
Nie chciałem jednak o tym myśleć.
Gdy policja zapytała, czy działo się ostatnio coś dziwnego, Paige
wspomniała, że zaledwie kilka dni temu odwiedziła ją Michelle,
gdyż szukała mnie. Ta informacja utwierdziła mnie w przekonaniu,
że ze wszystkich byłych to właśnie ta mogła być do tego zdolna.
Przekazałem policji dokładny opis Michelle i jej samochodu, po-
dałem adres, ulubione miejsca, dosłownie wszystko, co o niej wie-
działem. Allie miała rację. Powinienem wystąpić o zakaz zbliżania się,
gdy Michelle włamała się do mojego mieszkania i je splądrowała.
Nigdy jednak nie spodziewałbym się po niej takiej potworności.
— Chyba miałeś rację. — Paige odłożyła niedojedzony kawałek
i powycierała ręce.
— Na jaki temat?
— Bycia bogiem w łóżku i rozkochiwania kobiet w sobie. —
Spuściła wzrok, gdy to mówiła, a ja pragnąłem ponad wszystko zo-
baczyć wtedy jej oczy.
Chciałem wierzyć, że mówiła o sobie, ale wiedziałem, że miała
na myśli Michelle.
— Przerwałaś tę klątwę. Chyba powinienem być ci wdzięczny.
Tym razem nasze spojrzenia się spotkały, ale bardzo nie spodo-
bało mi się to, co zobaczyłem w jej oczach. Była taka nieszczęśliwa.
Chciałem ponad wszystko sprawić, żeby przestała być smutna, ale
mogłem jedynie posłać jej uśmiech. Odwzajemniła go, ale nie było
w nim radości i nie dotarł do oczu.
— Nie chcę pozostawić pomiędzy nami dziwnych i niedokoń-
czonych spraw — stwierdziłem.

187

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— A jak to teraz będzie wyglądać, Cannonie? Nie widzimy się


przez dwa tygodnie, aż nagle znikąd pojawia się twoja psychofanka.
Allie nadal jest na mnie zła i…
Gdy przestała mówić dla złapania oddechu, ścisnąłem jej dłoń.
To był ciężki dzień i nie chciałem dodatkowo jej obciążać.
— Po prostu jestem zmęczona, Cannonie.
Przytaknąłem.
— Chodź. Odwiozę cię do domu.

188

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 30.
Paige

Dni mijały jeden za drugim, a ja pogrążyłam się w rozpaczy. Gdy


ujrzałam Cannona leżącego na łóżku, a w pobliżu tańczyły coraz
większe płomienie, zrozumiałam, że go kocham. Była to głęboka,
bolesna miłość, której już nie byłam w stanie się wyzbyć.
Żałowałam, że nie znalazłam w sobie dość odwagi na odpo-
wiedź tej nocy, gdy wyznał mi miłość. Ale co by to zmieniło? Tak,
kochałam go całym sercem, ale nie mogłam go zatrzymywać.
Nienawidziłam siebie za to, że nie stawiłam mu czoła, gdy mia-
łam taką możliwość, a jeszcze bardziej za przeglądanie ofert pracy
w Denver podczas przerwy obiadowej. Wiedziałam, że między nami
wszystko skończone, ale nie przeszkodziło mi to w wyobrażaniu
sobie nowego rozdania, przeprowadzki do innego miasta i dania
sobie szansy z Cannonem.
Z pozoru moje życie wróciło do normy. Pracowałam, jadłam,
spałam i chodziłam na siłownię, ale każdej nocy płakałam w samot-
ności do poduszki. Moja przyjaźń z Allie nadal była dość szorstka,
ale byłam pewna, że prędzej czy później zmieni się na lepsze.
Był piątkowy wieczór. Allie zaproponowała połączenie alkoholu
z maratonem naszego ulubionego serialu na Netfliksie o grupce

189

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

singielek bawiących się w mieście. Było niemal zabawne, jak ten


scenariusz był odmienny od naszego życia, ale może właśnie dlate-
go go lubiłyśmy: była to nasza ucieczka od rzeczywistości.
Postawiłam przed Allie drinka żurawinowego i usiadłam, popi-
jając jego mocniejszą wersję.
— Zdrówko.
Allie napiła się ze swojej szklanki.
— Mniam. Dzięki.
Włączyłam odtwarzanie serialu; leciał już trzeci odcinek i praw-
dopodobnie wcale nie ostatni dzisiaj.
— Chcę ci coś powiedzieć, ale nie zrozum mnie źle. — Prze-
rwała, aby poprawić sukienkę, a ja głowiłam się nad tym, o co może
jej chodzić.
Odstawiłam drinka.
— Po prostu to powiedz, Al.
Położyła rękę na mojej łopatce i uśmiechnęła się lekko.
— Nie spoglądaj wstecz. Gdyby Kopciuszek wróciła po zgu-
bionego buta, nie zostałaby księżniczką.
Chciała mi w ten sposób powiedzieć, że powinnam zaakceptować
obecną sytuację i żyć dalej. Podejrzewałam, że wiedziała albo przy-
najmniej domyślała się natury moich uczuć do Cannona. I mimo
że to bolało, miała rację. Musiałam pogodzić się z tym, jak się
sprawy ułożyły. Nic nie powiedziałam, gdyż nawet nie wiedziałam,
czy powinnam coś odpowiedzieć, ale odwzajemniłam uśmiech.
— Kiedy wyjeżdża? — zapytałam po kilku minutach ciszy. Nie
byłam pewna, czy Allie ogląda serial, czy po prostu patrzy pusto
w przestrzeń, podobnie jak ja.
— Jutro — odpowiedziała, wgniatając zawartość limonki do
szklanki i oblizując palce. Wzniosła toast: — Ku większemu
i lepszemu.

190

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Patrzyłam na ekran, ale nic nie widziałam. Całym swoim jeste-


stwem myślałam o tym, że mężczyzna, który skradł mi serce, jutro
zabierze je ze sobą i przeprowadzi się na drugi koniec kraju. A ja
nic nie mogłam z tym zrobić.

191

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Rozdział 31.
Paige

CANNON: Wylatuję po południu. Pomyślałem, że może chciałabyś się


spotkać przed moim wyjazdem.

Wysłana rano wiadomość od Cannona była niespodzianką. Leżałam


w łóżku, rozmyślając o nim i o wieczornej rozmowie z Allie, gdy
telefon zaćwierkał, co oznaczało nowego esemesa. Byłam ciekawa,
czy też leżał w łóżku po drugiej stronie miasta i myślał o mnie.
Od czasu pożaru w zeszłym tygodniu nie miałam od niego żad-
nej wiadomości i dlatego myślałam, że wyjedzie, nie obejrzawszy się
za siebie. Oczywiście, że chciałam się z nim zobaczyć, ale gdy przeana-
lizowałam możliwe scenariusze rozmowy, naszły mnie wątpliwości.
Co moglibyśmy powiedzieć? „Będzie mi ciebie brakować”?
„Pięknego życia”? Myślenie o tym było zbyt bolesne. Pogodziłam
się z myślą, że będę obserwować jego życie z daleka i od czasu do
czasu uzyskiwać informacje o nim od Allie. Wiedziałam, że będzie
znakomitym lekarzem i ułoży sobie cudowne życie. Że pozna kie-
dyś wyjątkową kobietę i ją poślubi.

PAIGE: To chyba nie byłby dobry pomysł.

192

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Nic na to nie odpisał.


Mimo to dwie godziny później sprawdziłam w internecie loty
do Denver. Popędziłam na lotnisko z nadzieją, że jeszcze zobaczę
się z Cannonem, zanim odleci z najważniejszą cząstką mnie. Nie
obchodziło mnie związane z tym cierpienie ani to, jak niezręczna
lub nienaturalna byłaby to rozmowa. Nie mogłam zaprzepaścić
ostatniej szansy na spotkanie.
Po przybyciu na lotnisko znalazłam właściwy terminal. Samolot
do Denver miał odlecieć za niecałe dwie godziny. Gdyby to nie był
ten lot, Cannon z pewnością poleciałby kolejnym za około cztery
godziny. Miałam cały dzień i byłam cierpliwa.
Zaledwie po pięciu minutach od przybycia minął mnie srebrny
sedan jego mamy. Pochyliłam głowę i nałożyłam okulary z nadzieją,
że nie zostanę zauważona.
Czekałam kilka samochodów dalej i patrzyłam, jak mama i Allie
ściskają i całują Cannona, jakby szedł na wojnę. On zaś był cichy
i zamyślony, ale nie wyglądał na przejętego. Prawdopodobnie nie
mógł się doczekać nowego etapu życia.
Gdy samochód jego mamy odjechał, zaparkowałam i wysko-
czyłam z auta trzymając kurczowo karteczkę samoprzylepną, którą
w pośpiechu napisałam przed wyjściem.
Przez ramię miał przewieszony swój worek marynarski, a za so-
bą ciągnął masywną czarną walizkę. Pozostałymi rzeczami praw-
dopodobnie zajęła się firma przewozowa. Z drugiej strony niewiele
miał przecież swoich rzeczy. Jego wielkie łoże wciąż stało nieuży-
wane w moim domu. To niesamowite, jak można upakować całe
swoje życie w dwóch walizkach.
Gdy zbliżałam się do niego chodnikiem, moje serce łomotało
coraz mocniej.

193

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Dotarł do punktu kontroli bagażowej i z łatwością umieścił swoje


rzeczy na pasie transmisyjnym. Wzięłam głęboki oddech, gdyż dzie-
liło nas już tylko kilkanaście kroków.
Czasami mamy tylko jedną szansę. Czasami jest tylko tu i teraz.
Pracownica obsługi — młoda, zgrabna dziewczyna z długimi ja-
snymi włosami spiętymi w kucyk — uśmiechnęła się do Cannona,
a on odwzajemnił uśmiech. Ona powiedziała jakiś dowcip, którego
nie usłyszałam, a Cannon zareagował śmiechem.
Zatrzymałam się tak gwałtownie, że idący z tyłu mężczyzna
niemal wpadł na mnie. Stopy odmówiły mi posłuszeństwa i nie
chciały ruszyć ani kroku dalej. Cannon wcale nie wyglądał na roz-
dartego, nie był zrozpaczony ani załamany. Uśmiechał się i śmiał
podczas rozmowy z pracownicą lotniska. Oczywiście, że jego „ko-
cham cię” nie miało żadnego znaczenia.
Nie zamierzałam robić z siebie idiotki i pędzić za nim jak jakaś
zakochana nastolatka.
Zgniotłam karteczkę w dłoni, odwróciłam się i wróciłam do
bezpiecznego schronienia w samochodzie. Cały ból utraty Canno-
na wrócił do mnie ze zdwojoną mocą. Gdy wracałam do domu, po
policzkach ściekały mi obficie łzy i wiedziałam, że na świecie nie
ma tyle alkoholu ani czekolady, aby ukoić ten ból.
A najgorsze było to, że w przebrnięciu przez to nie mogła mi
pomóc nawet najlepsza przyjaciółka.

194

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 32.
Cannon

Przebywałem w Denver już od dwóch tygodni i codziennie powta-


rzałem sobie, że to właśnie dzisiaj poczuję się lepiej. Dzisiaj zapo-
mnę o Paige i wszystko w końcu będzie dobrze.
Jedyną zaletą było to, że rzuciłem się w wir pracy. Dni były bar-
dzo pracowite i stresujące, przez co nie miałem czasu pogrążać się
w przeszłości. Ale nie pozwalał mi o niej zapomnieć ciągły ból
w sercu. To było dla mnie zbyt kurewsko ironiczne, żeby pierwsze
tygodnie w zawodzie kardiologa spędzać ze złamanym sercem.
Po wyczerpującej dwunastogodzinnej zmianie byłem gotów,
aby wrócić do domu. Zdjąłem fartuch, schowałem go do torby,
zamknąłem szafkę i wyszedłem. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do
wychodzenia na światło słoneczne po długich nocnych zmianach.
Zasłony w nowym mieszkaniu sprawiały, że mogłem spokojnie od-
sypiać, gdy reszta świata była zajęta swoimi sprawami.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do mamy.
W Michigan był teraz późny ranek i wiedziałem, że mama jest te-
raz w domu.
— Dzień dobry — zanuciła na powitanie.
— Cześć, mamo.

195

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Wróciłeś z nocki? — zapytała.


Zwalczyłem chęć ziewnięcia.
— Tak. Jak się miewasz? Jakie masz plany na dzisiaj? — Wie-
działem, że trzyma się dobrze, ale nie zaszkodziło upewnić się kilka
razy w tygodniu.
— W zasadzie nie mam planów. Może pójdziemy wieczorem
z Allie na zakupy. Przemyślałeś już kwestię dołączenia do ligi soft-
ballowej? — Wiedziała, że zaproszono mnie do lekarskiej drużyny.
— Tak, myślę, że dołączę. — Przynajmniej miałbym zajęcie po
pracy.
— Dobrze. — Mama westchnęła. — Nie podoba mi się myśl, że
jesteś tam samiuteńki.
— Nic mi nie będzie, mamo. Nie martw się o mnie. — Wsia-
dłem do samochodu i wyjechałem z parkingu dla pracowników
pod szpitalem.
— Wiesz… — Mama zawahała się na dłuższą chwilę, aż zapo-
mniałem, o czym rozmawialiśmy. — Chciałabym ci coś powiedzieć.
— Słucham.
— Jeżeli śmierć Boba nauczyła mnie czegoś, to tego, że życie
jest zbyt krótkie, aby przeżywać je nieszczęśliwie, Armatko.
Oczyma wyobraźni ujrzałem Paige. Jej zaspane, błękitne oczęta,
delikatne ciało wtulone we mnie. Powrócił znajomy ból w piersi.
Nie byłem pewien, czy mama miała na myśli Paige, ale mój mózg
od razu skojarzył te słowa z nią.
Nadszedł czas, aby w końcu zaryzykować, inaczej już do końca
życia żałowałbym, że nie spróbowałem.

196

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 33.
Paige

Zrobiłam coś głupiego i lekkomyślnego, teraz natomiast czułam


tego konsekwencje. Gdy tylko dowiedziałam się, że Cannon prze-
prowadza się do Denver, pod wpływem chwili wysłałam swój ży-
ciorys zawodowy do firmy szukającej kogoś na stanowisko kierow-
nika działu kadr. Było to duże przedsiębiorstwo w centrum miasta
i oferowało znacznie większe pieniądze, niż obecnie zarabiałam.
Wmawiałam sobie wtedy, że to świetna okazja, więc dlaczego mia-
łabym się nie zgłosić i nie zobaczyć, co się stanie?
Cóż, w zeszłym tygodniu rekruterka dzwoniła do mnie już dwa
razy i nagrywała się na pocztę głosową, ale ja byłam zbyt dużym
cykorem, żeby oddzwonić. Bardzo nie podobało mi się moje nie-
profesjonalne zachowanie i unikanie telefonów od niej, zwłaszcza
że okazja była naprawdę znakomita, ale co by mi to dało? Cannon
być może skradł mi serce, ale nie zamierzałam oddawać mu rów-
nież własnej godności.
Gdy tak się nad tym zastanawiałam, wydarzyło się coś jeszcze
bardziej znamiennego. Był czwartkowy wieczór i jak zwykle wyszłam
z Enchiladą na spacer, a przy okazji zajrzałam do skrzynki na listy.

197

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Znalazłam w niej list bez adresu zwrotnego, ale pismo wyglądało


tak znajomo, że poczułam na karku gęsią skórkę.
Otworzyłam kopertę tam, gdzie stałam. Wewnątrz znalazłam
bilet do Denver w stanie Kolorado i karteczkę z następującymi
słowami:
Nigdy się nie dowiemy, jeśli nie spróbujemy.

Nie była to może wymarzona deklaracja miłości, ale z radości


chciałam aż skakać. Cannon pragnął, żebym była u jego boku.
Chciał spróbować. To już było coś.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po powrocie do domu, był tele-
fon do Cannona. Serce galopowało mi jak szalone.
— Jesteś pewien, że tego chcesz? — zapytałam, gdy tylko odebrał.
Cannon zachichotał.
— Cześć, Paige.
Bogate, męskie brzmienie jego głosu przeszyło mnie niczym
strzała. Boże, jak mi go brakowało.
— Cześć. — Zabrakło mi tchu i nie wiedziałam nawet dlaczego.
— Zakładam więc, że dostałaś bilet?
— Tak, ale nie rozumiem. Myślałam, że chcesz poukładać sobie
życie od nowa. Bez patrzenia wstecz. — Usiadłam na skraju kanapy
i drapałam miękką sierść Enchilady.
— Słuchaj, myślę, że zjebałem kilka spraw. Po tym, jak zmarł
Bob, a później Allie przyłapała nas i zaczęła świrować… — Prze-
rwał i westchnął ciężko. — Myślę, że chyba lepiej będzie porozma-
wiać w cztery oczy.
— Chcesz, żebym leciała trzy godziny po to, aby pogadać?
— Mam nadzieję, że nie skończy się na rozmowie — zamruczał
basowo tak, że całe moje ciało przeszyły dreszcze.
Nic nie odpowiedziałam, bo co, do diabła, mogłam w takiej sy-
tuacji powiedzieć? Mój świat stawał właśnie na głowie.

198

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Przylecisz? — zapytał nieśmiało głosem wypełnionym nadzieją.


Nagle zrozumiałam, jak bardzo ryzykował, wysyłając mi ten bilet.
— Tak — wydusiłam w końcu, a żołądek związał mi się w supeł.
— Dziękuję, o Boże, dziękuję! Tęskniłem za tobą, księżniczko.
Powycierałam zabłąkaną łzę i spojrzałam na bilet.
— Wylatuję jutro.
— Tak. Odbiorę cię z lotniska o ósmej.
— Zatem do zobaczenia.

***

— Na pewno nie masz żadnych planów? — zapytałam Allie, podając


jej smycz Enchilady. — Nie będzie mnie tylko przez weekend.
Uśmiechnęła się porozumiewawczo.
— Poradzę sobie.
Gdy powiedziałam jej o niespodziewanej wycieczce do Kolora-
do, myślałam, że Allie znowu zeświruje, ona jednak zaproponowała,
że zaopiekuje się psem. Zastanawiałam się, czy Cannon nie powie-
dział jej o bilecie, zanim jeszcze go wysłał. Nie wyglądała ani trochę
na zaskoczoną.
— Jeszcze raz dziękuję. Będę z powrotem w niedzielę w nocy.
— Przekazałam jej torbę z miską Enchilady, jego ulubionym kocy-
kiem i puszką karmy.
— Nie martw się o nas. Nic nam nie będzie.
— Bądź dobry dla Allie — mruknęłam pochylona i ostatni raz
pogłaskałam Enchiladę po mięciutkiej szarej sierści.
— Wszystko w porządku? — zapytała, gdy się wyprostowałam.
Orzechowe oczy Allie były wypełnione emocjami i uderzyła mnie
głębia kryjąca się w jej trosce.
Nie pytała, czy wytrzymam dwa dni bez psa. Zadała pytanie na
temat, którego żadna z nas nie odważyła się wcześniej poruszyć.

199

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Dałaś mi naprawdę złą radę — stwierdziłam miękko.


— Wiem. — Pochyliła głowę i patrzyła przez chwilę na swoje
buty, zanim nasze spojrzenia znowu się spotkały. — Powinnam ci
powiedzieć, żebyś posłuchała głosu serca. Powinnam powiedzieć,
żebyś biegła, a nie szła.
Łzy wezbrały w moich oczach. Allie przyciągnęła mnie do siebie
i przytuliła mocno.
W końcu dostałam błogosławieństwo od najlepszej przyjaciółki.
Teraz pozostało tylko odzyskać mojego mężczyznę i liczyć na to,
że nic się między nami nie zmieniło w ciągu tych tygodni rozłąki.

200

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 34.
Cannon

Nadszedł w końcu piątek. Paige powinna przylecieć za godzinę.


Znowu czułem się jak przestraszony nastolatek, czułem ścisk w żo-
łądku i denerwowałem się, myśląc bez przerwy, co przyniesie dzi-
siejszy wieczór. Moja tęsknota za nią była wręcz niedorzeczna. Od
czasu naszej rozmowy telefonicznej byłem ciągle spięty i nie mo-
głem się na niczym skupić.
Cały dzień spędziłem na sprzątaniu mieszkania. Mieszkałem
niedaleko centrum w luksusowym sześciopiętrowym budynku ma-
jącym hol wyłożony marmurem. Moje lokum nie znajdowało się
na ostatnim piętrze, ale było usytuowane w narożniku, dzięki cze-
mu z dwóch ścian wychodziły okna wpuszczające popołudniowe
słońce. Miałem też ładny balkon.
Po ogarnięciu mieszkania poszedłem do sklepu zrobić week-
endowe zapasy, ponieważ nie planowałem wychodzić zbyt często
z łóżka. Wybrałem wino, ser i owoce na dzisiejszą noc, a także
składniki na tosty francuskie, które chciałem nam zrobić na śnia-
danie. Czterdzieści osiem godzin z moją księżniczką to zdecydo-
wanie za krótko. Miałem nadzieję, że uda mi się ją przekonać do
pozostania ze mną na dłużej.

201

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Przez te wszystkie lata byłem z wieloma kobietami, ale żadna


nie równała się z Paige. Była mi droga. Dorastałem wraz z nią i wi-
działem, jak przeobraża się w olśniewającą piękność. Jednocześnie
nigdy nie robiłem sobie nadziei, że będzie między nami coś więcej.
To było niemal surrealistyczne, że już wkrótce mnie odwiedzi.
Po kąpieli, ogoleniu się i spryskaniu wodą kolońską pozostało
mi już tylko oczekiwanie.

***

Wreszcie pojechałem na lotnisko i czekałem na jej przylot. Przy-


byłem oczywiście o wiele za wcześnie, a obsługa lotniska przego-
niła mnie spod budynku, ponieważ nie mogłem zatrzymać się na
dłużej. Trzy razy objechałem lotnisko dookoła, zanim dostałem
esemesa od Paige, że już wylądowała.
Wyglądała jeszcze piękniej, niż zapamiętałem. Ubrana była
w jasnoniebieską dzianinową sukienkę, rajstopy i wysokie buty.
Miodowe włosy spływały jej na ramiona i nerwowym ruchem zało-
żyła je za uszy, rozglądając się dookoła. Zrozumiałem, że nie wie
nawet, jakim samochodem teraz jeżdżę. Z podekscytowania zapo-
mniałem jej to powiedzieć. Sprzedałem starego sedana, który służył
mi wiernie w czasie studiów, gdyż uznałem, że może nie wytrzy-
mać tak długiej podróży. Teraz poruszałem się czarną terenówką.
Zaparkowałem ją, wysiadłem i zawołałem Paige po imieniu.
Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem na ustach. Postawiła
torbę podróżną na chodniku i wpadła w me wyczekujące ramiona.
Uniosłem ją nad ziemię i przytuliłem, z bliska delektując się jej
zapachem, wdzięczny, że tu była. Nikogo nie znałem w tym mie-
ście oprócz pracowników szpitala, a obecność Paige wypełniła cały
mój świat.

202

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Rozdział 35.
Paige

— Jak tu jest? Podoba ci się? W domu? W szpitalu? — Chciałam


dowiedzieć się wszystkiego naraz i trajkotałam bez opamiętania.
Cannon zaśmiał się i położył dłoń na moim kolanie, drugą ręką
kierując. Ścisnął mnie leciutko.
— Tak, podoba mi się bardzo. Mieszkam w apartamentowcu
niedaleko szpitala. Wynajmuje tam mieszkania również kilku in-
nych rezydentów. Sam szpital został wybudowany zaledwie kilka
lat temu i jest naprawdę ładny. A zespół kardiologiczny przyjął
mnie z otwartymi ramionami.
W jego ustach brzmiało to tak, jakby czuł się tu idealnie. Ja led-
wo byłam w stanie się pozbierać i czasami niemal nie miałam siły
wstawać z łóżka rankiem, on zaś najwyraźniej rozkwitał w nowym
mieście.
— To bardzo dobrze — zdołałam wydukać.
Być może nie chcieliśmy tego samego. Może ta weekendowa
wycieczka była dla niego jedynie zabawą bez zobowiązań. Nie mo-
głam sobie robić nadziei. Opanowałam nerwy i zaczęłam go pytać
o mijane miejsca, a on z radością opowiadał o swoim nowym domu
i interesujących obiektach.

203

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Kiwałam głową bez słowa, gdyż byłam pewna, że jeśli otworzę


usta, to powiem coś, czego później będę żałować. Chciałam mu
wyznać, że tęskniłam za nim, że bardzo się cieszę z naszego spo-
tkania, ale zamiast tego milczałam.
Po przyjeździe oprowadził mnie po całym mieszkaniu. Był to
duży apartament z jedną sypialnią, z wieloma oknami wychodzą-
cymi na udekorowane nocnymi światłami miasto. Wnętrze było
prosto, ale stylowo umeblowane — komplet mebli ze skóry, długi
stół dębowy z dołączonymi dwiema ławami, a w sypialni wielkie
łoże z baldachimem i dwa okrągłe stoliki nocne. Było ładnie.
Po oprowadzaniu usiedliśmy w kuchni, gdzie Cannon nalał
nam wina. W oczy rzuciła mi się butelka: była to ta sama marka,
którą kupowałam w domu.
— Tej nocy, gdy byliśmy razem… — zaczął, ale musiał od-
chrząknąć. Nie musiał precyzować, o którą noc chodziło. Było
oczywiste, że ma na myśli tę, gdy przyszedł do mnie pijany i wy-
znał mi miłość.
Na to wspomnienie poczułam ucisk w piersi. Wzięłam łyk wina
i kiwnęłam głową.
Cannon wyjął mi z ręki lampkę i odstawił obok swojej.
— Nie wiem, co się dzieje między nami, ale wiem, że mi się to
podoba. I nie chcę, żeby się skończyło.
— Tamtej nocy powiedziałeś, że mnie kochasz. — Wzięłam
głęboki oddech. Poczułam ulgę, że mogłam to w końcu z siebie wy-
rzucić, i czekałam na jego szok. Tyle że ten nigdy nie nadszedł.
— Wiem. A ty nic nie odpowiedziałaś. A rano, gdy przyłapała
nas Allie, wyleciałaś z sypialni bez choćby jednego spojrzenia za
siebie.
Chwila, że jak?
— Cały czas pamiętałeś, że to powiedziałeś?
Przytaknął.

204

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

— Myślałam, że to był błąd spowodowany alkoholem.


— Paige. — Ujął moją dłoń. — Nic między nami nie było błędem.
Oblizałam wargi, próbując zebrać myśli. Nie potrafiłam znaleźć
słów, które wyraziłyby dość jasno moją miłość do niego.
— Nie mam pojęcia, co robię — przyznałam. Nie wiedziałam
ani trochę, co robię ze swoim życiem, z tym pięknym, młodszym
mężczyzną, który powinien być poza moim zasięgiem, z tym
wszystkim. Od bardzo dawna nie byłam w prawdziwym związku.
Palcami musnął moje wargi.
— To także mój pierwszy raz.
Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam w końcu ulgę.
— Chodź ze mną. — Cannon wziął mnie za rękę i zaprowadził
do salonu.
Usiedliśmy na kanapie. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on
gładził moje włosy. Tak mi brakowało fizycznej bliskości z nim, że
chciałam chłonąć każdą chwilę, chociaż wiedziałam, że nasza roz-
mowa jest jeszcze daleka od końca.
Cannon uniósł moją dłoń do ust i złożył na niej czuły pocałunek.
— Myślałem, że będę w stanie przez to przebrnąć i iść do przodu.
Że w miarę upływu czasu wspomnienia o tobie wyblakną. Uzna-
łem, że będę żył jak do tej pory i skoncentruję się na tym, co robi-
łem przez cały czas…
— Na „robieniu lemoniady” — dokończyłam za niego.
Ujął moje dłonie.
— Tak. Tyle tylko, że tak się nie stało. Tęskniłem za tobą, Paige.
Codziennie coraz bardziej.
— Mnie też ciebie brakowało. — Zebrałam się na odwagę i spoj-
rzałam mu w oczy. — Kocham cię, Cannonie.
— Boże, tak długo czekałem, żeby usłyszeć te słowa, księżniczko.
— Nachylił się i pocałował mnie słodko w usta.

205

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

— Dlaczego więc tak łatwo ze mnie zrezygnowałeś? — zapyta-


łam, lgnąc do niego.
— Nie chciałem narażać twojej przyjaźni z Allie. Poza tym je-
steś dorosła, Paige. Uznałem, że sama powinnaś zadecydować, cze-
go chcesz.
Kiwnęłam głową. Jego słowa miały sens.
— A ty czego chcesz?
— Chcesz wiedzieć, czego chcę, księżniczko?
Przełknęłam głośno ślinę i przytaknęłam.
Nagle znalazł się na mnie i pod twardym naporem jego ciała zo-
stałam przyciśnięta do kanapy. Na stole stały zapomniane lampki
z winem. Wypuściłam zduszony jęk, gdy poczułam twarde wy-
brzuszenie jego męskości pomiędzy moimi nogami.
— Chcę ciebie taką jak teraz codziennie do końca życia.
Jego słowa były tak brutalnie szczere, że mogłam tylko wydobyć
z siebie drżący oddech, zanim przycisnęłam swoje usta do jego ust.
Odwzajemnił się palącym pocałunkiem i naparł na mnie; oby-
dwoje oddychaliśmy chrapliwie.
— Chryste, Paige, jesteś dla mnie doskonała. Zgódź się na to.
Na nas.
Cofnęłam się odrobinę i spojrzałam w jego oczy wypełnione
uczuciem. Dostrzegłam całą tę miłość, poświęcenie i zaangażowa-
nie, o jakich zawsze marzyłam.
— A co ja będę z tego miała? — zapytałam filuternie.
Cannon spojrzał na mnie grzesznie i pocałował mnie namiętnie,
pokazując w ten sposób dokładnie, co będę z tego miała.
Rozebranie mnie i sprawienie, żebym się wiła pod jego dotykiem,
zajęło mu może trzy sekundy, tym razem jednak nie śpieszył się
z uprawieniem miłości: na kanapie, na ladzie kuchennej, a później
w łóżku, gdy już byłam zupełnie rozluźniona.

206

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Nie tak sobie wyobrażałam zakochiwanie się. Myślałam, że będzie


to jak oddanie mężczyźnie jakiejś cząstki siebie. W rzeczywistości
natomiast czułam się, jakbym to ja coś otrzymała. Coś większego ode
mnie. Wiedziałam jednak, że było to tak wielkie i nieprzewidywalne,
że mogło mnie kompletnie zniszczyć, gdyby coś poszło nie tak.
Wydawało się, że na razie przezwyciężyliśmy nasz pierwszy
kryzys. Nie wiedziałam tylko, co będzie dalej.

207

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Epilog
Paige

W czasie mycia głowy, namydlania ciała, depilacji i peelingu myśla-


łam wyłącznie o Cannonie. Automatycznie wykonywałam ruchy
i zdrapywałam naskórek w gorącym strumieniu wody centymetr
po centymetrze, aż byłam cała różowa i odprężona.
Był w szpitalu na całodobowej zmianie i tęskniłam za nim jak
głupia. Dzisiaj mijały dwa tygodnie od mojej przeprowadzki do
Denver. W poniedziałek miałam rozpocząć nową pracę i chociaż
trochę się bałam, byłam gotowa, aby przestać żyć na koszt Cannona.
Zawsze pracowałam i to uczucie było mi obce. Niemal dwa tygo-
dnie spędziłam, obijając się o ściany, i w końcu chciałam być pro-
duktywna. Cannon powiedział, żebym się rozluźniła i korzystała
z wypoczynku, ale nie było to dla mnie łatwe i cieszyłam się, że już
kończy się laba. Okropnie brakowało mi również Enchilady, ale
mieszkał teraz z Susanne, a ona potrzebowała jego uroczego towa-
rzystwa znacznie bardziej niż ja.
Mieszkanie z Cannonem nie było trudne, ponieważ już wcze-
śniej współdzieliliśmy przestrzeń. Tym razem jednak było jeszcze
lepiej. Już nie mieliśmy dwóch osobnych sypialni, tylko jedną.
Zbliżyliśmy się do siebie bardziej niż w ciągu poprzednich kilku

208

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

tygodni, a nawet snuliśmy plany na temat podróży zagranicznych


i wspólnej pracy humanitarnej. Poprzedniej nocy natomiast Can-
non poruszył nawet temat wesela i zapytał, jakie bym wolała — małe
i kameralne czy pójście na całość. Wyobraziłam sobie, że w ten spo-
sób sugeruje zaręczyny w niedługim czasie, co bardzo mi się podobało.
Wyszłam spod prysznica i zauważyłam jego ręcznik ułożony
równo obok mojego. Poprzedniej nocy upichciliśmy wspólnie ko-
lację, a później wyruszył na zmianę w szpitalu, pocałowawszy mnie
delikatnie w usta przed wyjściem.
Owinęłam włosy ręcznikiem, wzięłam butelkę wody z kuchni
i usiadłam na skraju łóżka.
Po wysuszeniu włosów i nałożeniu lekkiego makijażu posprzą-
tałam mieszkanie, ubrana jedynie w szlafrok. Miałam jeszcze dwa-
dzieścia minut, zanim Cannon wróci do domu.
Gdy wcierałam balsam kokosowy, przyszedł mi do głowy pe-
wien pomysł. Szybko przejrzałam wnętrze szafy, aż znalazłam to,
czego szukałam: strój seksownej pielęgniarki, który kupiłam dwa
lata temu, gdy Allie namówiła mnie na halloweenowe szwendanie się
po barach. Tamta noc okazała się katastrofą. Allie spotkała swojego
byłego z czasów liceum i musiałyśmy ukrywać się przed nim w alejce.
Tyle miałam z tego kostiumu, że uciekłyśmy w mrok i nikt nas nie
widział. Dopiłyśmy drinki z plastikowych kubków, przeklinając jej
byłego, i wkrótce później rozeszłyśmy się. Sama nie wiedziałam,
dlaczego właściwie spakowałam ten strój w czasie przeprowadzki.
Nałożyłam sięgające do ud rajstopy nylonowe i poczułam rosną-
cą satysfakcję. Być może w ten sposób dostałabym zastrzyk pewności
siebie pomagający wyzbyć się strachu. Modliłam się, żeby Cannon
też chciał się zabawić. Do rajstop dołączyła nieprzyzwoicie krótka
spódniczka ledwie zasłaniająca biodra i fartuszek tak obcisły i krótki,
że uwydatniał każdą krągłość mojej talii i idealnie eksponował piersi.
Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się do odbicia.

209

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Wyglądam głupio czy seksownie? Nie potrafiłam tego stwierdzić.


Dźwięk otwieranych drzwi wytrącił mnie z równowagi i po-
czułam rosnącą panikę.
— Paige? — zawołał Cannon z przedpokoju.
Bogaty tembr jego głosu wyzwolił we mnie falę pożądania, gdy
stanęłam w progu i zatrzymałam się tam. Cannon stał w przedpo-
koju i na mój widok opadła mu szczęka.
— Chcesz pobawić się w pana doktora? — zapytałam moim
najbardziej ponętnym głosem.
Cannon nie odpowiedział, lecz ciągle pożerał mnie wzrokiem
i jego twarz z każdą chwilą coraz bardziej purpurowiała.
Cienkie bawełniane ubranie robocze nie pozostawiało złudzeń,
gdyż wyraźnie było widać u Cannona wzwód na mój widok, prężący
się dumnie pod spodniami.
Sytuacja była tak zabawna i głupkowata, że roześmiałabym się
w przypadku kogoś innego, ale nie tego mężczyzny. Cannon zbli-
żył się do mnie niczym gepard polujący na gazelę. Była w nim
skoncentrowana czysta męska energia, a spojrzenie miał władcze
i przenikliwe.
Wziął mnie w ramiona i pocałował żarliwie.
— O ku…, wyglądasz cholernie atrakcyjnie — wymruczał, gdy
się w końcu ode mnie odessał.
— Miałeś dobry dzień w pracy, przystojniaku? — Uśmiechnę-
łam się do niego, delektując się jego wyglądem w ubraniu roboczym
i tym, jak obejmował moją talię. Kochałam każdy jego aspekt.
— Powiedzmy, że cieszę się z powrotu do domu.
Uśmiechnęłam się znowu. Dom. To naprawdę był dom. Stwo-
rzyliśmy go razem i stało się to tak szybko. Ale wszystkie nasze co-
dzienne rytuały znalazły swoje miejsce, a nasze marzenia i nadzieje
się pokrywały. Teraz tylko należało cieszyć się tym, co mamy.

210

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia, w którym nie pragnęła-


bym tego mężczyzny każdą komórką mego ciała. I cokolwiek nas
czekało w przyszłości, nie miałam wątpliwości, że już zawsze bę-
dziemy wspólnie „robili lemoniadę”.

211

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

212

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Podziękowania

Chciałabym podziękować mojemu oddanemu zespołowi za pomoc


w stworzeniu tej książki. Każda z Was przyłożyła się do tego na
swój sposób. Wielkie dzięki i uściski dla cudownych dziewczyn:
Danielle Sanchez, Natashy Madison, Meghan March, Pam Berehulke,
Beverly Tubb, Amy Bosica, Sary Eirew, Rachel Brookes i Franci Neill.
Olbrzymią dozę wdzięczności mam dla czytelniczek. Uwielbiam
pisać o wszelkich przeszkodach na drodze do szczęśliwego zakoń-
czenia i cieszy mnie niezmiernie, że równie mocno lubicie o nich
czytać. Bądźmy zawsze razem, dobrze?
Pragnę też złożyć podziękowania mojej rodzinie za pozostawa-
nie przy mnie i wspieranie moich marzeń bez względu na to, jak
„odjechane” mogą się wydawać. Moją ostoją oraz największym
i najlepszym sprzymierzeńcem jest mój mąż. Wierzy całym sercem,
że mogę osiągnąć każdy cel, jaki sobie postawię. Wiem, że nie za-
sługuję na jego nieskończoną miłość i poświęcenie, ale jestem
za nie wdzięczna.

213

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Informacje o autorce

Kendall Ryan, autorka ponad dwudziestu bestsellerów pojawia-


jących się na listach „New York Times”, „Wall Street Journal”
i „USA TODAY”, sprzedała ponad milion e-booków, a jej książki
przetłumaczono na całym świecie na kilka języków. Jest powiązana
z wydawnictwami Simon & Schuster i Harper Collins UK, a także
wydaje książki własnym sumptem.
Odkąd zaczęła samodzielnie publikować książki w 2012 r., po-
jawiała się na pierwszym miejscu w zestawieniach Barnes & Noble
oraz iBooks na całym świecie. Do tego jej książki pojawiły się po-
nad dwudziestokrotnie na listach bestsellerów „New York Times”
i „USA TODAY”. Jej sylwetka jest także przybliżana w artykułach
„USA TODAY”, „Newsweek” czy „In Touch Weekly”.
Informacje o nowościach i promocjach dostępne są w prywatnej
grupie dyskusyjnej (http://www.myauthorbiz.com/ENewsletter.php?acct=
KR5565164709500).

214

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
WIĘCEJ NIŻ WSPÓŁLOKATOR

Strona internetowa:
http://www.kendallryanbooks.com/

Facebook: Kendall Ryan Books


(https://www.facebook.com/kendallryanbooks)

Twitter: @kendallryan1
(https://twitter.com/kendallryan1)

Dodatkowe informacje znajdziesz również


w prywatnej grupie Facebooka, Kendall’s Kinky Cuties:
https://www.facebook.com/groups/140575819476413/

215

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
KENDALL RYAN

Inne książki Kendall Ryan

Unravel Me
Make Me Yours
Hard to Love
The Impact of You
Resisting Her
Working It
Craving Him
All or Nothing
The When I Break Series
The Filthy Beautiful Lies Series
The Gentleman Mentor
Sinfully Mine
Screwed
Bait & Switch
Slow & Steady
Wednesday
Hitched, tomy 1 – 3
The Fix Up

216

e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e
e2a62a8fbec2d0ac08ea364783ca79a0
e

You might also like