You are on page 1of 56

Ten zin powstał przy wsparciu Fundacji Greenpeace Polska

ISBN 978-83-927871-9-8

2022

Słowo wstępu:

Radykalna nadzieja jest aktem rewolucyjnym. Nadzieja jest pierwszym krokiem


w stronę zmiany statusu quo. Musimy dać sobie przestrzeń na wyobrażenie
naszych utopii, na radykalne myśli, które wraz z powstaniem w naszych umysłach
zaczynają być coraz bardziej realne. Pozwólmy sobie marzyć, rozmawiać i uczyć
tego, co kiedyś było lub jest niewyobrażalne.
Wgłębiamy się w to, co nas porusza, daje nam siłę i nadzieję. Myślimy o tym,
w jakim świecie chcemy żyć, i jak świat rozwija się na naszych oczach. Mówimy
o tym otwarcie, dajemy sobie przestrzeń na radykalne i rewolucyjne idee. Jaki
świat daje nadzieję? I jak w tej wspólnej wizji możemy się solidaryzować i łączyć?
Kiedy czujemy spokój? Jak możemy ten kolektywny sen zamienić w rzeczywistość?
Nadzieja jest naszym opatrunkiem na rany, które wyrządził nam system.
Doświadczamy systemowych opresji, z którymi możemy podjąć walkę tylko przy
stworzeniu przestrzeni bezpiecznej na wszystkie nasze chęci i marzenia. Jesteśmy
pokoleniem, które upatruje zmiany wychodzącej z najgłębszych pragnień. Ta
wizja pomaga nam odnaleźć się w świecie dla nas nieprzyjaznym, bo rozumiemy,
że mamy możliwość dostosować rzeczywistość do wyobrażeń. W nadziei
odnajdujemy motywację na urzeczywistnianie imaginacji: napełnia nas to
radością i powoduje, że nie możemy dłużej zwlekać z wcielaniem naszych marzeń
w życie.
Nadzieja to siła twórcza, która czyni przestrzeń działania w ogóle możliwą. Dzięki
nadziei mogą powstać rzeczy wielkie i piękne, mogą powstać rzeczy małe
i zwyczajne, rzeczy ważne. Każda sztuka, wszelkie wytwory tworzą się z nadziei,
z nadziei na powstanie.

Pomimo wielu trudności i poczucia niewielkiej sprawczości, działania, które


wydają się być już tylko ostatnią moralną koniecznością, w rzeczywistości mają
większy efekt niż kiedykolwiek przypuszczano. Ale walka o lepszy świat to nie
tylko fakty naukowe i raporty pełne danych. To także wewnętrzna potrzeba
każdej żyjącej istoty, to wiele emocji i wspólne przeżywanie traumy. Wiedza jest
sumą rozumowego pojmowania świata, jak i odczytywania go z emocji, przeżyć,
przeczuć. To kolektywne budowanie relacji z innymi ludźmi i naturą.
Potrzebujemy przestrzeni na wrażliwość i czułość, narzędzi do poruszania serc.
Potrzebujemy kreatywności, bo katastrofa klimatyczna wiele razy będzie
wymagać od nas rozwiązań, które wcześniej nie istniały.

2
Dlatego jednym z ważniejszych narzędzi jest sztuka - amatorska, profesjonalna,
uliczna, prestiżowa, codzienna i okazjonalna, dosłowna i metaforyczna.
Doświadczamy tych trudnych zmian wszyscy, ale każdy z nas inaczej sobie z nimi
radzi, każdy obraca się w innych bańkach i kręgach informacyjnych. Ale sztuka
zawsze będzie uniwersalnym i ponadczasowym językiem. Tworzymy teraz
opowieść ludzkości, ale jeszcze nie napisaliśmy zakończenia.

To jest apel do wszystkich osób artystycznych. Mówcie, piszcie, śpiewajcie,


grajcie dla klimatu, w szczególności dla nadziei. To jest Wezwanie dla wszystkich
osób, żeby zbudować nową wizję świata, tworzyć kolektywne, klimatyczne
poruszenie i zachęcić do aktywnego podążania za nadzieją.

Gosia, Kasia i Ola

3
NADZIEJA KONSERWUJĄCA I NADZIEJA ZMIANY
Sebastian Stokłosa

Od czasu rozwoju kapitalizmu, odkąd wszystko musi być zoptymalizowane, żeby


przyczynić się do jak największego pomnożenia kapitału, nadzieja została
podporządkowana Rozumowi - narzędziu, które służy do instrumentalnego
dostosowywania wszystkiego pod ten cel. Głupi, bez-Rozumny, debil (osoba
o upośledzonym rozwoju Rozumu) to wyrażenia, które przylgnęły do osób
mających nadzieję, ale nie podpierających jej Rozumem, który, w potocznym
przekonaniu, jest jedyną słuszną wyrocznią o świecie i jego przyszłości. Czy
jednak to przekonanie nie prowadzi nas na manowce? Nadzieja wspierana
Rozumem już okazała się horrorem dla nas, bo jest ona nadzieją na zachowanie.
Poszukując tego czym jest nadzieja powinniśmy wykreślić sobie kilka cech, które
różnią ją od innych rodzajów przekonań o przyszłości, czyli przepowiedni
i fatalizmu. Te pierwsze wymagają wskazania źródła prawomocności (Bóg, los
etc.), a czasem nawet uzasadnienia doboru metody (wizje senne, wizje
psychotropowe i inne), w zamian jednak, wiążą się z głębokim poczuciem
pewności (niektóre przepowiednie religijne są uznawane za słuszne mimo, że od
ponad 2000 lat się nie spełniły). Nadzieja nie daje żadnego poczucia pewności,
ale nie wymaga uzasadnienia od nas.
Fatalizm, przekonanie o nadejściu złych czasów albo wręcz końca dziejów.
Przepełnione jest ono negatywnością, podczas, gdy nadzieja jest związana
z pozytywnymi odczuciami. Nadzieja zakłada, że będą jeszcze jakieś czasy, bo
inaczej nie posiadałaby ona przedmiotu. Najważniejszym wyróżnikiem pozostaje,
że fatalizm prowadzi do marazmu lub paniki, bo wszystko jest już przesądzone,
a nadzieja aktywizuje, bo sama z siebie nie daje gwarancji na to, że coś się stanie,
a więc to my musimy swoją działalnością zamienić ją w rzeczywistość.
Tak z grubsza rysuje się obraz nadziei - niepewnej, aktywnej, ale nie wymagającej
uzasadnienia. Cechy te mogą być spożytkowane na dwa rodzaje działań:
konserwację lub zmianę. Kryterium jest na czym oprzemy nadzieję, na Rozumie
czy wyobraźni.
Czym jest ten “Rozum”? Na podstawowym poziomie jest to narzędzie
intelektualne, które tworzy tzw. zdania analityczne, czyli zajmuje się
wyprowadzaniem wniosków z przesłanek. Każde wnioskowanie odbywa się
w pewnym kontekście, bo człowiek nie jest czystą tablicą, tylko staje się dopiero
myślącym podmiotem w procesie wychowania. Zapewnia mu ono ramy
wnioskowania, czyli to co “oczywiste”, to jak wnioskowanie przeprowadzać oraz
kiedy je przeprowadzać.

4
Gdybyśmy starożytnego greka wpuścili do CERNu (znajduje się tam między
innymi wielki zderzacz hadronów) to choćby nieśmiertelny i nieskończenie
inteligentny to nie odtworzy on naszego modelu cząstek elementarnych, dopóki
nie nauczymy go naszych ram wnioskowania.

Skoro tak to Rozum kręci się wokół samego siebie. To, co go umożliwia jest
wszystkim do czego potrafi on dojść i nigdy poza to nie wychodzi. Na poziomie
codzienności jest to zwykle przydatne, aby skutecznie żyć w aktualnym systemie.
Na poziomie politycznym rodzi to problemy - zsocjalizowana ideologia,
wspierająca konkretne grupy społeczne i system, w którym żyjemy, będą ciągle
na nowo odtwarzane przez Rozum, jeśli zostawi się go samemu sobie. A więc
i nadzieja posiadająca za przesłankę Rozum będzie nadzieją na zachowanie,
nadzieją konserwującą istniejącą system.
Alternatywą, zarówno dziś jak i w wielkich rewolucjach społecznych przeszłości
jest wyobraźnia polityczna. Wyobraźnia sięga poza wychowany kontekst myślenia,
a dokładniej może to robić, choć nie musi. Poszerzaniu wyobraźni, szczególnie
politycznej, służy utopia.
U-topos, czyli dosłownie nie-miejsce jest mylącym konceptem. Topos po grecku
znaczy nie tylko miejsce w sensie przestrzennym, ale także przestrzeń
intelektualną rozpowszechnioną w danej grupie. Utopia to taka koncepcja, która
nie ma miejsca w aktualnym kontekście intelektualnym. Jest to eksperyment
myślowy, którego głównym celem jest umożliwić sięgnięcie poza zsocjalizowany
kontekst intelektualny.
Utopia poszerza naszą wyobraźnię sprawiając, że możemy patrzeć ponad i poza
to co zostaliśmy wychowani. Gdy wyobraźnia polityczna, poszerzona, stanowi
przesłankę dla nadziei to nie jest to nadzieja konserwująca, tylko nadzieja zmiany.
Nadzieja ta sięga dalej niż “teraz” i szuka tego, co mogłoby być lepsze. Widząc jaki
świat zgotował na Rozum i jego nadzieja konserwująca powinniśmy znacznie
częściej korzystać z wyobraźni.
Dlatego nie zamykajmy się na nadzieje, nie odcinajmy jej jako “matki głupich”,
szczególnie, że otaczający nas Rozumny świat okazał się nie najlepszym
z możliwych. Sięgajmy po nadzieję sięgając zarazem wyobraźnią poza to co
aktualne i co wydaje się niezmienialne. Sięgajmy po nadzieję zmiany
i zaktywizowani przez nią dążymy już dziś do lepszego świata, bo mam głęboką
nadzieją, że tak jak i ja, wierzycie w to, że można go urzeczywistnić.

5
WAZONY
Kwiatka
Kocham się w łąkach
Kasia Bilewska

Pandemia przeorała mi umysł i życie społeczne. Skąd czerpać nadzieję, jeśli jest
się w izolacji od swojej zwyczajowej siatki ziomkiń i ziomków? Zapędziłam się
w czarną rozpacz i głęboki, nieprzyjazny dół. Do czasu. Lepszy czas nastał
z pojawieniem się w moim życiu kawałka ziemi. Według oficjalnych papierów to
porolniczy nieużytek - pastwiska i łąki. Według mnie tętniący życiem skrawek
ziemi, pachnący ziołami, wibrujący od szybkich machnięć skrzydeł zapylaczy,
powalający na kolana różnorodnością kolorów i kształtów. To tam, uzbrojona
w książki Jakuba Mowszowicza: Flora Wiosenna, Flora Letnia, Flora Jesienna,
zaczęłam uczyć się ich imion. Bo jak inaczej nawiązać relację jak nie poprzez
poznanie imienia?
- Dzień dobry, jestem Kasia. A ty?
- Dzień dobry, to ja Bniec biały.
- I ja! Komonica zwyczajna!
- Bry, tu Jasnota purpurowa.
- Kuklik zwisły, uszanowanie.
Po takim wstępnym zapoznaniu, można sobie przycupnąć i popatrzeć co w tych
chwastach piszczy, trzeszczy, szura lub zastyga w bezruchu. Kiedyś, odbudowując
burzliwą relację z Podagrycznikiem (klasyczne love/hate), przyłapałam na mojej
łące parę spółkujących Koziułek. A dosłownie kilka tygodni wcześniej
zastanawiałam się jak ci wszyscy naukowcy od owadów obserwują ich
zachowania? Przecież nie tak łatwo je zaobserwować, nie mówiąc już
o cyklicznych obserwacjach, dzięki których możemy dowiedzieć się czegoś o ich
zwyczajach. Wcale nie tak trudno moi mili, trzeba tylko przycupnąć na chwilę
w łące i cały ten świat widać jak na dłoni.
Tak więc – kocham się w łąkach. Nie tak jak Koziułki, bo to o umysł nie o ciało
chodzi. Kocham się w nich zupełnie platonicznie, bo szczerze wątpię, żeby łąki
kochały się we mnie. Powoli uczę się kim są ich mieszkańcy, zapamiętuję zapachy,
dotykam liści (choć wiem z badań Uli Zajączkowskiej, że rośliny tego nie lubią),
czasem coś uszczknę. A to korzeń Lepiężnika na hydrolat, a to kwiaty Głogu
z żywopłotu na nalewkę, bo dobra na serce, a to Śledziennicę na wino ziołowe
dobre dla układu limfatycznego, a to Podagrycznik na kiszonki. Sporo z nich
suszę na poddaszu. Wtedy muszę uważać, bo od zapachów suszonych ziół kręci
mi się w głowie, tak obłędnie pachną!
Rośliny na nowo przywróciły mnie światu i pomogły załatać porozrywaną
ziomalską siatkę. Razem z Anią, uzbrojone w szpadle chodzimy na Żywokost.
Z Gosią szukamy Gwiadnicy. Z Michałem śmiejemy się z Przytulii. Z panem
Jankiem wymieniamy się wiedzą o Wrotyczu. Z kolei z Krzysztofem, nalewkami.
Myślę sobie, że jak długo będą łąki, tak długo nie zabraknie nam nadziei. Czego
nam wszystkim najgoręcej życzę.
7
PULSOWANIE
Żak
ZAWIŁOŚĆ ŻYCIA
Małgorzata Czachowska

Kiedy próbuję zrozumieć i poznać system w którym funkcjonuje nasze


społeczeństwo, po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że totalnie do
niego nie pasuję. Widzę go trochę jako taką iluzję lub umowę, którą zmuszona
zostałam podpisać, nie potrafiąc jeszcze czytać. Wszystkie te wymyślone zasady
jak powinnam się zachowywać i jakie marzenia powinnam mieć, uwarunkowane
setkami lat walki o władzę i zasoby, są mi obce. Od kilku już lat próbuję krok po
kroku je zgłębiać i rozpracowywać, a potem nakładać maść i plasterek i liczyć na
to, że rany zadane przez system się zagoją. Myślę, że ten system jest taką
skorupką, a pod nią czai się w mroku prawdziwe człowieczeństwo, czy inaczej,
czułość i szczerość. Ale zanim przejdę do człowieka, zacznę o innej historii.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że jestem zwierzątkiem. Pojawiłam się nagle na
tej planecie i dostałam jedno zadanie - żyć. Jako to zwierzątko czułam się wolna
od moich ciągłych myśli i zmartwień o wielkie rzeczy, których skali nawet nie
umiem sobie wyobrazić. W końcu pojęcia z którymi obcuję na co dzień są swego
rodzaju abstrakcją. Są takim snem snutym przez ludzi. Jako zwierzątko byłam
obudzona z tego snu - miałam ochotę tylko być, odpowiadać na swoje potrzeby
i cieszyć się byciem. Czułam moją więź z tymi innymi istotkami, czułam obecność
życia każdym zmysłem. To jest piękne uczucie, takie proste i szczere, wydawało
się być da mnie bardzo naturalne. Nie czułam ciężaru tykającego zegara, czułam
lekkość i miłość. Obserwowałam cały spektakl życia rozgrywający się przede mną
i w pełni go akceptowałam. Cały świat ograniczał się do mnie - to ja byłam
światem, a świat poza mną nie miał znaczenia.
Potem stałam się człowiekiem. Rzadko to słyszę, ale bycie człowiekiem jest
strasznie trudne. Z człowieczeństwem przychodzi ogromna odpowiedzialność,
ale przychodzi też wolna wola i nieograniczona wyobraźnia. Dziwi mnie za
każdym razem, że ludzie tak sobie podobni potrafią zadawać sobie tyle
cierpienia. Nie ma innego gatunku na Ziemi, który robiłby to na taką skalę.
Trudne jest życie w świadomości, że te okrucieństwo i zniewolenie pochodzi od
moich braci i sióstr. Czy pod tą fasadą iluzji niektóre osoby faktycznie są tak ode
mnie różne? Czy może też, tak jak ja, pochodzą od tego prostego zwierzątka, tej
pięknej i niewielkiej istoty?

9
Bycie człowiekiem jest trudne, ale całe szczęście nie jestem sama. Jestem częścią
większych grup i struktur. Potrafię się odnaleźć w różnych miejscach, uczę się
i słucham jak żyć. Ale to, co najbardziej fascynuje mnie w życiu, to jest jego
dynamika i ruchliwość. To jest ta niepewność, która pojawia się w każdym
momencie, ale też nadzieja płynąca z jej rdzenia. Wiem, że dopóki żyję i dopóki
życie trwa, zmiany wciąż postępują, a ja jestem częścią tego procesu. Zmiana
przynosi wiele możliwości. Zawsze świat będzie nie idealny, ale zawsze będzie
mogła się zadziać w nim zmiana na lepsze (czy też na gorsze - zależy od nas).
Odczuwam frustrację, kiedy widzę jak bańka, w której jestem i którą obserwuję,
tak desperacko trzyma się perfekcjonizmu. Boję się, że perfekcjonizm zaślepi ten
ruch i nałoży nierealistyczne progi i wymagania, które prędzej nas wypalą niż
doprowadzą gdziekolwiek. Mam też bardzo dość bycia bombardowaną ciężkimi
i negatywnymi informacjami, sprzeczkami i walkami. Chciałabym solidarności
i czułości, poczucia, że wreszcie znalazłam bezpieczne miejsce. Chciałabym
miłości i troski tak silnej, że skorupki systemu zaczęłyby pękać, wpuszczając
światło nadziei. Tak wyobrażam sobie zwyciężanie - rosnące pęknięcia i szczeliny
wypełniane energią życia i uzdrowienia. Wraz z nimi niepewność, którą będziemy
nawigować kompasem naszych najgłębszych pragnień i kolektywnych snów.
Zmiany, do których podejdziemy z kreatywnością i otwartością, nie tracąc z oczu
fundamentów - CHCĘ DOBRA DLA SIEBIE, ISTOT WOKÓŁ MNIE, ŚWIATA,
W KTÓRYM JESTEM.
Człowieczeństwo to dla mnie jest opiekowanie się i pielęgnowanie życia,
tworzenie i odczuwanie. Chcę kochać i być kochaną, i to dla mnie jest najbardziej
ludzką rzeczą, jaką jestem w stanie zrobić.
Mam nadzieję, że wraz z tym tekstem tworzy się małe pęknięcie w skorupce
systemu. Wierzę w siłę, która spoczywa w naszych rękach. Głęboko widzę
nadzieję w życiu, nadzieję, która wypływa ze mnie i rozpływa się po każdej mojej
żyjącej komórce ciała. Jeśli świat jest mną, a ja jestem światem, to jestem światem
nadziei.

10
TWARZE LASU
Jan Sajdak

Ludziom najłatwiej jest krzywdzić i niszczyć to, co uznają za


pozbawiony twarzy i osobowości przedmiot, „zbiór zasobów”.
Być może obdarzenie lasu twarzą może sprawić, że niektórzy
z nas zastanowią się dwa razy, zanim zamachną się siekierą.

11
Weź ster
Jan Sajdak

Choć byś zamknął oczy


świat nie przestanie zdążać / w kierunku katastrofy
tak więc zapnij pasy
i weź ster w swoje ręce
jedziemy prosto w przepaść, czas zawalczyć o więcej
choć ster wielki jak słoń
a ty masz łapki muchy
milion takich łapek
i można wpłynąć na steru ruchy
potrzebny ruch masowy
by od steru
oderwać chciwców głupich
co gałąź nieustannie podcinają i sprzedają
na której wszyscy razem siedzimy nad otchłanią
co przyszłość wspólną tną, sprzedają po kawałku
co przyszłość wspólną zamieniają na zera w banku
puszczę ściąć by mieć na papierze dodatkowe zero
czy tak kalkulujących chcesz mieć nadal u steru

Kopalnia odkrywkowa, co wysusza kraj cały


chuj z tym, ważne, że pomnaża kapitały
schną jeziora, pola się w wiór obracają
ich to nie obchodzi, gdy się zera na koncie namnażają

taka sama sytuacja w każdym zakątku świata


trucie powietrza, ziemi, wody, piły ryczą w lasach
furda klimat przyszłość, liczy się tylko kasa
głupców bogatych a chciwych potężna to klasa
nie nie nie nie nie nie
oni sami się nie zmienią
choć mogą mydlić oczy nam,
że już się zielenią
będą robić to samo,
chyba, że
poddamy ich od dołu ciśnieniom
więc powiedz cześć złudzeniom
zacznij działać puki
nie zapadł ostatni wyrok nad ziemią

trzymaj rękę na pulsie i rękę w pięść zaciśnij


nim zobaczysz jak po ostatnie drzewo przyszli

12
Umba
Ewa Dąbrowska/Sen Motyla

Kręgosłupem tej pieśni jest powoli narastający, transowy rytm grany na


afrobrazylijskim łuku muzycznym berimbau. Jej słowa mówią o dążeniu do
posiadania, grodzenia i spieniężania każdego skrawka rzeczywistości,
będącym zatrutym kamieniem węgielnym naszej cywilizacji. Tekst
śpiewamy również po portugalsku, z myślą o naszych
portugalskojęzycznych przyjaciołach.
"ty chcesz morze mieć na własność, a ja chcę w nim tylko pływać
ty chcesz niebo mieć na własność, a ja chcę tylko polatać
ty chcesz ziemię mieć na własność a ja chcę w niej tylko grzebać
Z małego nasionka wyrośnie wielkie drzewo
nie moje nie twoje, samo dla siebie istnieje
o jaki piękny jest ten świat, w którym możemy płakać a potem się śmiać
chciałabym zaśpiewać do Ciebie tak otworzyć serce, pójść razem w świat
voce quer possuir o mar, e eu so nadar
voce quer possuir o ar, e eu so voar
voce quer possuir a terra, e eu plantar
voce quer possuir o ser, e eu so viver.
De uma pequena semente nasce uma árvore,
nem minha nem sua, existe pra si mesma so,
nesse mundo onde podemos rir e chorar,
gostaria de cantar pra você, abrir seu coração "

13
Chodź, cieknijmy razem
Tosia Lazar

Usiadłam na ziemi. Złożyłam dłonie i ujęłam w nich życie. Samotność,


śmierć, starania, niemoc, strach, ciebie i mnie. Twarz nadała sygnał -
wysunęła się do przodu z drżącą brodą i ustami w podkówkę zwołała cały
świat. Wszystkie istoty, siostry moje kochane i najdroższych braci.

I wtedy, pochylone nad wspólnym losem w moich rękach, płakałyśmy bez


końca.

Wszystko ciekło. Płakały okna strumieniami, ściany lały się jak wodospady,
płynęła podłoga, drzewa i całe moje ciało. Piękna katastrofa.
Wszechogarniajace współczucie. Piękny głęboki smutek. Zanurzenie
w empatii. Widzę Nas w pełni, otulam Nas w całości, ujmuję Nasz żal,
zmywam Nasz lęk, trzymam Nas z czułością. Wszystkie jesteśmy w tym
razem.

Fruń ze mną
Mii

14
SUSZA
Izabela Pachołek

twoje kwiaty schną


głupia decyzja o podlewaniu ich łzami
nie widziałam jeszcze jak płaczesz
może wszystko co złe jeszcze przed nami?
a może robisz to rzadko i oszczędnie
dlatego twój ogród więdnie
a może rzadko ale szczerze
gdy mówisz że uczuć nie masz - nie wierzę
teraz ogród wysuszony od przelania gnije
leci na niego potok aż po moją szyję
podlewamy rośliny w tych smutnych stanach
w Skierniewicach znów zabrakło wody w kranach

Strumień nadziei
Mii

15
Alchemia odwagi
Magda Bocheńska

Chociaż wygląda na to, że wszyscy już wiedzą o katastrofie klimatycznej, nie do


końca wiemy, jak przekuć tą świadomość w zmianę. Wszyscy wiemy, że idzie
najgorsze, ale jednocześnie sama wiedza wcale nie ułatwia działania. Zamiast
aktywności wybieramy wyparcie, odsuwając się od trudnych emocji i robiąc uniki
przed tym, z czym musielibyśmy się zmierzyć. Najtrudniejsze w realnej zmianie
wydaje się więc zarządzanie bolesnymi emocjami – strachem o siebie, o bliskich,
o przyszłość. Jak znaleźć dla nich ujście? Którędy wędrują kanały przepływu? Jak je
uregulować, jak posłać w dobrą stronę?
Sama edukacja klimatyczna wydaje się łatwiejsza od wejścia w kontakt ze
strachem. Przedstawienie faktów, perswazja, opis prawdy – to już potrafimy. Ale
przekucie znajomości faktów w złość i w działanie to wyzwanie innej natury. Jak
przeprowadzić ten alchemiczny proces tak, żeby nie tylko dostarczyć sobie
potrzebnego paliwa, ale w odpowiedni sposób pozbyć się odpadów? Złość
i działanie nie mogą zaistnieć w środowisku, które ich nie wspiera. Żeby zacząć
działać, potrzebne jest wsparcie. Żeby w pełni wyrazić złość, trzeba móc zaufać.
Z pomocą przychodzi mi obserwacja z zupełnie innych obszarów życia –
zauważam, jak od paru lat inaczej mówi się o zdrowiu psychicznym. Kampanie
społeczne i działania oddolne w obszarze psychoedukacji zataczają coraz szersze
kręgi. Moi znajomi i przyjaciele nie boją się już psychoterapeutów. Może żyję
w bańce, ale dużo więcej osób, które znam, korzysta z terapii, niż walczy
o poprawę sytuacji klimatycznej, ale to właśnie daje mi nadzieję. Nowa wizja
świata nie wytworzy się z niczego w próżni, ale narodzi się w powolnym procesie
przemiany. Krok pierwszy to wiedza i świadomość, a krokiem drugim będzie
odważne spotkanie z emocjami, które rodzą się w obliczu katastrofy. Do zajścia
tej przemiany, do zmierzenia się ze strachem i złością, potrzebujemy dokładnie
tych samych zasobów, które właśnie w tych indywidualnych gabinetach są
mozolnie budowane.
Mam więc nadzieję, że wszyscy moi znajomi i przyjaciele w terapii uwrażliwiają się
nie tylko na swoje własne losy, ale też zdobywają nowe narzędzia, czułość
i zrozumienie potrzebne do przetrawiania emocji dotyczących większych,
zbiorowych wyzwań. Że w gabinetach uzdrawiamy nie tylko traumy z przeszłości,
ale że efektem ubocznym tych indywidualnych przemian jest też sięganie
w przyszłość, w stronę siedmiu kolejnych pokoleń, którym mają służyć nasze
działania. Wzmocnieni terapiami w temacie rozwodów, pracy, związku, depresji,
będziemy w stanie nie tylko intelektualnie podejmować nowe, lepsze decyzje, ale
też zaczniemy odnajdywać w sobie emocjonalne zasoby potrzebne do
bezpiecznego wyrażenia gniewu, do okrzyku złości.
Może to najpierw w gabinetach nauczymy się złościć (i słusznie) na rodziców, na
pracę, na niesprawiedliwość, żeby potem te nowe umiejętności przydały się do
krzyku w obronie planety.
Wierzę, że dzięki temu doświadczeniu wsparcia od psychologów i terapeutów,
łatwiej będzie dać to wsparcie innym. Po przejściu przez procesy jednostkowe,
będziemy mądrzejsi i silniejsi, żeby wspólnie zmierzyć się z lękiem o planetę.
Praca, którą wkładamy w bycie silniejszymi osobami, zaprocentuje siłą, którą
będziemy mogli zaoferować wspólnocie. W opowieściach indywidualnych
stajemy się mocniejsi. Kiedy przećwiczymy okazywanie odwagi w swoich
osobistych historiach, odrobinę łatwiej będzie okazać tę odwagę w sprawach
większych niż wszystkie, z którymi dotychczas się mierzyliśmy.
Marzę o świecie, w którym te małe kręgi
zaczną promieniować w wielkie kręgi.
Doświadczenia osobiste zaczną
przekładać się na doświadczenie
kolektywne i nauczeni własnej siły,
skorzystamy z niej w tej wielkiej
przemianie.

Alicja Orzechowska
Małgorzata Czachowska

18
19
Wierzbowa Świątynia jest otwarta dla wszystkich. Okoliczne
dzieci zwą ją magicznym drzewem. W słoneczny dzień w jej
wypalonym wnętrzu tańcują kolory.

20
DLA WIERZBY
Jan Sajdak

21
Nadzieja jest drogowskazem przyszłości
Anna Bieleninik

Kiedy myślę o nadziei przypominam sobie sznur gołębi, który w dość patetyczny
sposób wzbił się w powietrze na pogrzebie mojego kochanego dziadka.
Przypomina mi się, że nawet w godzinie rozpaczy ukrywa się zapowiedź nowego
początku. Możliwe że śmierć nie jest końcem, a po niej następują powtórne
narodziny? Wiedza ludzkości w tym zakresie jest żadna, więc wolę nie
spekulować, ale nie da się zaprzeczyć że jest to możliwe, że świat który
przygotowujemy dla naszych dzieci przygotowujemy tak naprawdę dla nas.
A konsekwencje naszych działań nas nie ominą. Choć równie piękna jest wizja że
w altruistycznym dziele, słowami Lina-Manuela Mirandy sadzimy nasiona
w ogrodzie, którego nigdy nie będzie nam dane oglądać. Uczestniczymy
w wielkiej sztafecie pokoleń, każde z nich ma jakąś rolę do odegrania, nam
przypadła w udziale walka z katastrofą klimatyczną. I obyśmy potrafili się z nią
zmierzyć. Teraz, kiedy jeszcze możemy.
Widzę życie jako ciągłą walkę o to co nam jest drogie, o swobodne tworzenie
nowych wizji i idei, których świat jeszcze nie znał. Każdy z nas ma taką możliwość,
teraz jest ten czas. Życie to krótkie okienko, w którym możemy prowadzić
interakcję ze światem, zmieniać go nieodwracalnie. Kochać, śmiać się i marzyć. To
jest ten czas, to jest to miejsce. Nasze palce dotykają miękkiej struktury
fragmentu rzeczywistości, a ona ugina się pod naciskiem naszej pracy, by po
chwili zastygnąć na wieki. Ten fragment jest tak mały, tak niezauważalny. To bywa
frustrujące. Jednak, jak w biochemii, tak i w historii dziejów ludzi, takie małe
oddziaływania stwarzają wielkie zmiany.
Nadzieja, tak samo jak miłość, to często używane słowo, które zatraca przez to
całą swoją magię. „Mam nadzieję że się uda” -tak często powtarzany zwrot.
Oznacza on zwykle, że tutaj właśnie kończy się nasza sprawczość, resztę
oddajemy w ręce przeznaczenia i innych ludzi. Nadzieja wskazuje nasz cel, koniec
drogi, którą wybraliśmy. Jest powodem dla którego nie rzucamy tego co tak długo
i żmudnie robimy, tylko otrząsamy kolana z pyłu i idziemy dalej. Bywa to głupie,
bywa to mądre. Nadzieja znajduje się poza tymi prostymi kategoriami. Jest
potężną siłą zwykłych ludzi, ich wytrwałością i uporem. Jest powodem by żyć
dalej, nawet poruszając się w gęstej ciemności bez drogowskazów. Nadzieja
wskazuje przyszłość, skłania swoich podopiecznych, by oderwali się od szarości
dni codziennych, a wzrok swój skierowali na wyobrażone dni lepszej przyszłości.
Skłania nas do podjęcia szaleńczych wysiłków aby tylko zdobyć tą wspaniałą,
upragnioną przyszłość.

22
Dla nas, aktywistów nadzieja jest powodem dla którego nie zamykamy się
w swoich małych światach i nie godzimy się żeby możni i politycy niszczyli nasz
wielki świat, naszą ojczyznę Ziemię. Nadzieja każe nam manifestować na ulicach
i krzyczeć, ostrzegać przed czekającym nas losem, oraz ryzykować wolność
podczas aktów nieposłuszeństwa obywatelskiego. Nadzieja dopisuje naszym
czynom cel. Wciąż niestety niewidoczny dla wielu ludzi, ale dla innych jasny
i konkretny. Ponieważ wierzymy, że między innymi od naszych akcji zależy
przyszłość naszej planety i całej ludzkości. Wierzymy z całych naszych serc, że
chciwość nie jest niepokonana, że ludzkość ma w sobie wiele miłości, która
zatriumfuje. A taka nadzieja to ogromna siła, wielki dar.

dla potomkini
Aleksandra Taran

i kiedy rękami moimi spękanymi, jak kora odwiecznego


tutejszego dębu, dotknę skóry twojej i ziemi gładkiej czystej
niewinnej
warkocz uniesień owinie nas ciepło, zaplącze życiodajne bicie
będę wiedzieć, że tylko dlatego trzymam twą rękę w moim ręku,
że kiedyś to mi nie pozwolono się opuszczać,
na przekór newtonowskim modłom popychano do brzegu

23
Zielone Ministerstwo Klimatu i Środowiska
Małgorzata Grundland

Mamy zastój w ruchu. A co po nim?


Mikołaj Płóciniczak

Zastój w ruchu klimatycznym jest faktem. Dowodzi tego spadek popularności


protestów i akcji zwracających uwagę na tę niespotykaną w historii ludzkości
tragedię. Objawami tego zastoju są wypalenie i zły stan psychiczny osób
aktywistycznych. Pojawia się też coraz większa presja – z jednej strony jest ona
niezdrowa, z drugiej pomaga scharakteryzować owy problem, a następnie
ominąć tę przeszkodę i zapewnić nam szanse na zwycięstwo w toczonej przez
nas walce o przyszłość. Tego też będzie dotyczył poniższy tekst: przybliżę moje
przemyślenia dotyczące kryzysu wypalenia i promyki nadziei na jego obejście.
Jaki jest powód tego, że ruch parę lat temu prężnie się rozwijał, a teraz, mimo
nabranego doświadczenia działaczy i aktywistów, organizowanie protestów
kończy się coraz większym fiaskiem? Nie mam na to prostej odpowiedzi. Na
pewno na mój język nasuwają się słowa „COVID” i „pandemia”, ale zaraz za nimi
stoją już w kolejce: „inwazja Rosji na Ukrainę”, „strajki kobiet”, „kryzys uchodźczy
na granicy polsko-białoruskiej” oraz parę innych ważnych wydarzeń, które
odsunęły zaangażowanych społecznie ludzi ze środowiska aktywizmu
klimatycznego do innych inicjatyw. Ta mnogość problemów wprawia mnie
w niemałą trwogę.

24
Trudno w tych ciężkich czasach dociec, kiedy (i czy) sytuacja na świecie się
polepszy. Jednocześnie deadline’y neutralności klimatycznej, którą powinniśmy
osiągnąć, zbliżają się nieuchronnie. Nie mamy czasu, żeby przeczekać epidemię
wypaleń i liczyć na to, że wrócimy do działania wedle starych reguł, bo nasze
dotychczasowe formuły protestów zdają się tracić na istotności w debacie
publicznej. Zastój wpływa nie tylko na tych wypalonych, ale też na całą resztę
aktywistów. Chcieliby oni w okrojonym ruchu działać tak prężnie jak wcześniej,
a może nawet skuteczniej. Oczywiście nie jest to możliwe w takiej samej formule,
a zatem rodzi się chęć do większej radykalizacji i poświęcenia. Jest to obciążenie,
co do którego wielu z nas jest nieprzekonanych – nie tylko z troski o własne
dobro, ale i z obawy o nieskuteczność tej strategii. Te troski są zrozumiałe,
a obawy niestety znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Przeszło parę
miesięcy temu przez nasze bańki informacyjne przeszła wieść o samospaleniu
mężczyzny dla klimatu. Dziś już nikt o tym nie mówi. Oprócz okropieństwa jakim
jest fakt tego wydarzenia, akty podobne do tego dają nam ważne dane –
poświęcenie, którego dokonujemy nie zawsze zwiększa proporcjonalnie uwagę
opinii publicznej. Rzecz jasna, takie akty to głównie wyraz uczuć, a nie skrzętnego
planowania. Przerażające jest zatem, że dalsza destabilizacja naszych perspektyw
na przyszłość wpłynie na nagłe wyzwolenie silnych emocji w takiej czy innej
postaci. Możemy się spodziewać, że jeśli polityka nie będzie zmierzać w stronę
dewzrostu to staniemy się świadkami kolejnych wyrazów sprzeciwu, które będą
coraz to mocniej w swoim radykalizmie kwestionować aktualne status quo
debaty publicznej. Ten zwrot jest nieuchronny. Niemniej możemy się ustrzec
przed aktami poświęceń, jak te powyżej, zawczasu planując jak dawać ujście tym
emocjom i jak mogą one skutecznie dotrzeć do dyskursu publicznego.
Aby zmienić dyskurs, trzeba trafiać do wielu różnych jego uczestników, nie tylko
do szeroko pojętej lewicy. Oczywiście wiadomo, że nie ma sensu zabiegać
o względy stronnictwa konserwatywnego. Zatem będziemy musieli przekonać do
naszego zdania centrum. Niestety, ale gdzieś w nas trzeba zachować pierwiastek
politycznego środka. Może on zaważyć na naszej szale i dać nam przewagę nad
przeciwnikami. Zanalizujmy więc ten pierwiastek – czym on jest? Jeśli od centrum
dzieli nas podejście do klimatu, naszym pierwiastkiem będzie ta cząstka, która
pozwoli z centrystą znaleźć wspólny grunt. W rękach centryzmu są wszelkie
instytucje naukowe i kulturowe i są one jego językiem. Jest to przestrzeń, w której
i my możemy się odnaleźć.

25
Mówiąc do centrysty o słuszności radykalizmu klimatycznego, musimy
przemawiać do jego wartości. Oczywiście, część z nich kwestionujemy na samym
początku: centrysta nie uznaje radykalizmu. Część merytoryczna naszego
przekazu jest trudna do zaakceptowania dla naszego rozmówcy, a zatem warto
się skupić na drugiej części przekazu – to znaczy na jego formie. Centrysta
w mniejszym lub większym stopniu ufa też artystom, których twórczość śledzi.
Nawet jeśli nie zgadza się z każdym czynem to jest w stanie artyście wiele rzeczy
wybaczyć. Nie bez przyczyny ogromne znaczenie mają też protesty klimatyczne
naukowców: odbiorca bierze pod uwagę, że osoby, które wyszły na ulicę, znają
się na temacie, a zatem z większą łatwością można przyjąć, że mają rację. Ta
prostota jest w tym wszystkim ważna. Żyjemy w świecie, gdzie czyta się tytuły,
a nie artykuły. Prowadzimy hiperkonsumpcyjny styl przyswajania informacji. W
tym modelu nie ma miejsca na zbyt wiele dyskusji: wygrywa ten, kto jest bardziej
przekonujący. Na nasze szczęście tytuł naukowy, status artysty, czy inne
przyznane zasługi dla społeczeństwa przekonują część centrystów.
To otwiera nowe perspektywy, które są szczególnie interesujące z punktu
widzenia wypalonych aktywistów. Co się dzieje z tymi, którzy rzucają ratowanie
świata? Z moich obserwacji wynika, że naturalnie, starają się wrócić do swoich
dawnych pasji, zainteresowań i zobowiązań, które odłożyli na bok przez gorączkę
aktywizmu. Ja, przez ten klimatyczny zastój, wróciłem z nową energią do nauki na
studiach. Niemniej jednak ciężko mi było pozbyć się wrażenia, że zamiast
rozwiązywać rachunek prawdopodobieństwa powinienem „ratować świat”.
Rozmawiając z innymi aktywistami, którzy byli w podobnej fazie post-wypaleńczej,
odkryłem, że to nie tylko u mnie utrzymuje się to przekonanie o nieprawidłowo
spożytkowanym czasie. W zależności od charakteru danej osoby i sytuacji
psychicznej w jakiej się znajduje, stwierdzam, że odbywają się dwie ścieżki
radzenia sobie z zerwaniem z aktywizmem. Pierwszym z nich jest odcięcie się od
dawnego, klimatycznego życia. Taka osoba tworzy życie w większości odmienne
od tego, którym żyła jeszcze niedawno.
Poruszając temat aktywizmu klimatycznego z takimi osobami odczuwam dużą
niechęć i zdecydowane wyrazy wyobcowania się wobec dawnej siebie. Drugi typ
przeszedł do bardziej zaawansowanego i bardziej interesującego
(w perspektywie tychże rozważań) schematu myślowego. Taki człowiek wciąż
chce działać, ale w zgodzie z całą resztą swojej osobowości – w zgodzie ze swoimi
obowiązkami i pasjami. Biorąc pod uwagę, że mówimy w dużej mierze o młodych
osobach, to ta idea organicznego wplecenia aktywizmu w życie może już niedługo
zacząć wyraźnie kiełkować.

26
Jako młodym ludziom, nie udało nam się jeszcze zdobyć poważnych statusów
społecznych. Biorąc pod uwagę przydatność w dyskusji tychże statusów, okazuje
się, że obecny kryzys w ruchu wciąż oferuje nam ścieżki, dzięki którym możemy
kontynuować naszą walkę. Drogi rozwoju edukacyjnego, społecznego
i kreatywnego to rozwiązania, które niepodważalnie pomogą nam dosadniej
stawiać nasze postulaty w centrystycznym świecie. Potrzebujemy więcej osób
naukowych wszelkich dziedzin, które będą prowadziły badania powiązane
z katastrofą klimatyczną i które będą swoje wyniki wprowadzać do świata
akademickiego. Potrzebujemy pisarek, filozofek i wszelkiego rodzaju artystek do
wyrażania naszych uczuć w sposób, który będzie trafiał do coraz szerszej gamy
serc. Wreszcie potrzebujemy społeczników, którzy podejmując się działania
w różnych innych obszarach zyskają zaufanie i szacunek ludzi. Fala
klimatycznego aktywizmu wcale nie przeminęła, tylko zmieniła oblicze. Aktywizm
przestaje być zajawką, a sposobem na wyrażanie samego siebie, przez to czym
się zajmujemy w życiu prywatnym i zawodowym.
Nasz rozwój osobisty jest ważnym środkiem w walce o klimat i kluczem do
przezwyciężenia zastoju w ruchu. Dzięki niemu, możemy zwrócić się do tych
wszystkich, którzy przeczą temu, że neutralność klimatyczna powinna być naszym
priorytetem. Drodzy centryści - Jeśli nie wierzycie nam, zwykłym cierpiącym
ludziom, niech przemówią do Was artyści przez język kultury. Podobno
szanujecie kulturę. Jeśli nie wierzycie nam, niech przemówią do Was naukowcy
przez język nauki. Podobno wierzycie nauce. Jeśli nie wierzycie nam, niech
przemówią do Was dziennikarze przez język mediów. Podobno słuchacie
mediów. Przebierzemy nasze przekonania w dowolne formy i prześlemy je do
was wszelkimi ścieżkami. Będziemy to robić, bo obchodzi nas życie i walka
z cierpieniem innych istot. Walczymy już nie tylko na ulicy, ale w każdym
momencie naszej codzienności.

27
ICRO VOYAGERS
M
Ewa Dąbrowska

Zanurzenie się w skali micro bywa bardzo budujące


i potrzebne by docenić każdy skrawek trawy, w którym
toczy się niebywałe życie małych istot. Pieśń którą śpiewam
jest improwizowana, a słowa wymyślone, a ich sens znaczy
mniej więcej to: ,,rusz w podróż wokół domu, zanurz się
w trawie, zanurz się w oddechu, bez pośpiechu. Każde
źdźbło warte jest uwagi, każda miłość potrzebuje odwagi,
każde dzikie spotkanie niech będzie istot poszanowaniem.
Popatrzmy sobie w oczy''.

28
Wyjdźcie z mojej głowy
Kasia Niemier
Światło w nas
Mii
Wolności, kształtuj się powoli.
Wolności, kształtuj się do woli.
Kacper
Energia zmian
Mii

30
To tu
Zuzanna Legan

W końcu możemy się wznieść, miła


o siłach własnych ramion, marzeń
które nie są nigdy za blisko
słońca, to przez nie napędzone
przepływamy szeroką rzeką
na drugi brzeg, nie obcy, inny
tutaj widać, co niewidzialne
patrzy się: nosem, uchem, skórą
zagląda z czułością między
wysokie trawy, pomieszczenia
stworzonek jeszcze nienazwanych
w górę na niebo przykryte
Koroną Drzew Wdzięcznego Cienia
dźwięcznego, tu słychać tylko szum
pomruki, głosy połączone
śpiewy z natlenionych brzuchów
wychodzą jakby mimochodem
słowa inspirowane ciszą
świadome, że giną pod wodą
nie próbują jej już przekrzyczeć
oddają cześć glonom, nartnikom
wołają pory dnia, wtórują
zmieniącym wartę skrzydlatym
mieszkańcom świata, słyszysz, już czas
pora wracać do domu, to tu
nie dalej niż twoja dłoń, gałąź
tyle wystarczy, by tam dotrzeć
kosmos odbija się w skrzydle
każdego wiosennego żuka

31
"szczątki:nowa_nadzieja"
Yumi Jaworskie/Luci

32
komiks bez tytułu
Żak
39
Ania Czachowska

40
nic nie znika ale zmienia miejsce
Krzysztof Neldner @nldnr

Jak mam myśleć o nowych rzeczach


Skoro przeszłość mi w głowie miesza
To stare jeszcze hula na równinie
Bo w naszym świece wszystko płynie
Pamiątka dni minionych puszcza oko
W głowie mam myśli potok
A co jeżeli wszystkie świata skarby
W końcu uświadomią że to nic nie znaczy

Czy może potrzebujesz czegoś jeszcze


Czy słowa spełnienia wypowiesz wreszcie
Gdy myśli skończą chodzić po mieście
Stworzę ich zbiór zgrabnie streszczę
Nadzieją napawa czystsze powietrze
Szklane nurty wód mniej śmieci w metrze
Jaki masz udział w krytycznej ucieczce
Jakie wymówki powody lepsze

CMENTARZ
Agnes
Jan Sajdak Leśne Batyskafy

Dzikie myśli

Dzika róża, dziki bez,


dzikie myśli, dziki rdest
dzikie suki, dzikie smaki,
lepka ziemia, w niej robaki
sypka chwila, w niej nadzieje
spokój mech wyścieła knieje
wiatr otula moje myśli
kiedyś pójdą, kiedyś przyszli
by się iścić w wrażeń kiści
kolorowe wodotryski
jak wypustki, stalagmity
krystalizujące zorze
każda z fal nadal jest morzem
każda częścią tej całości
co rozkwita od nadmiaru
buzującej w niej miłości

42
Z dzienników myśli
Lucy Kudła

Często boję się mówić o nadziei. Powiem coś głupiego, z czym dwa miesiące czy lata
później się nie zgodzę. Mam wrażenie, że zwyczajnie nie chcę mówić o nadziei, bo jest
zbyt odległa i zbyt trudna do zinternalizowania. Chciałabym, żeby świat krzyczał do
mnie: “nadziejuj!!!”, ale częściej spotykam się z ponurymi komunikatami w tej samej
formie, a nawet tej samej treści: “jest źle, dlaczego więc chcesz udawać, że jest
inaczej?”. Tyle że ja nie chcę udawać, że źle nie jest. Już przez to przeszłam. Z miejsca
radykalnej akceptacji mojej żałoby przeszłam w stronę doceniania i ekscytowania się
tysiącami zjawisk i fenomenów, które spotykam codziennie. Nadzieją jest dla mnie
codzienność.
W zamku U-Jazdowskim w Warszawie w poprzednie lato gościła wystawa „Akty
codziennego oporu” o tych tycich czynnikach, które podtrzymują fundamenty
tożsamości palestyńskiej w Izraelu. Słoiki z przetworami, zabawki z kamieni i drewna,
kołysanka pośród miękkich puf. Z moją nadzieją na świat sprawiedliwy klimatycznie jest
podobnie. Widzę ją w mówieniu “kryzys” zamiast “zmiana”, w zdjęciach oceanu,
w moich przyjaźniach. Nadzieja jest dla mnie codziennością.
Słyszę nadzieję w ludziach. Nie będzie cudu. Mogą być tylko działania, które
doprowadzą do cudnego świata. A jak mi smutno to mówię sobie, że przecież
pomagam ratować świat, a za tym kryje się dużo moich marzeń o tym, że kiedyś będzie
dobrze. I żyję hasłem, że świat jest zbyt piękny, by go nie ratować.

Z instagramowych dzienników życia Lucy, nadziejującej:

31.07.2021
“W skali geologicznej człowiek żyje jak motyl - jednodniówka.” - Stanisław Lem
Będę się zatem cieszyła morzem i wiatrem, i piaskiem, i zmęczeniem. Wszystkim
tym, co czuję po całej długości ciała, które wypożyczyłam na trochę od
wszechświata.
Będę się starać nie zostawiać śladu. Jestem tu przecież tylko przez chwilę,
przejazdem.

26.09.2021
[...] Może to jakiś syndrom superbohaterki, że właśnie najlepiej się czuję "ratując
świat", ale mogę zupełnie szczerze przyznać, że tak właśnie jest. I tak, szczęściem
będzie dla mnie sprawiedliwość klimatyczna(czyli sprawiedliwość społeczna
+ neutralność klimatyczna tak w skrócie) jednak na razie zadowalam się właśnie
działaniem, żeby to tego dojść.
Nie chcę umierać. Nie chcę przestawać marzyć. Nie chcę odbierać marzeń
ludziom mniej uprzywilejowanym ode mnie. Nie chcę za 20 lat walczyć o wodę.
Nie chcę uciekać przed pożarem. Chcę żyć, poznawać i kochać świat. A ty?
29.10.2021
[...] Mam takie wrażenie, bardzo realistyczne, że nie mogłabym angażować się
w ratowanie czegoś, czego nie kocham. Tak się nie da. Za dużo zużywałabym
mojej energii na zmuszanie się do wmawiania sobie, dlaczego to robię.
A z naturą, klimatem, bioróżnorodnością — jest inaczej.
Jestem silna i mam tyle chęci, by to robić właśnie dlatego, że tak bardzo
ukochałam świat. Często nie obchodzę się sama sobą, tylko właśnie tym
wszystkim poza mną. Może nie czuję po prostu rozdzielenia między sobą
a naturą? Tak, tak chyba jest. Realizuję sumiennie hasło "We are nature
defending itself", czyli "Jesteśmy naturą, która się broni". Ale przed czym? Właśnie
przed biernością wynikającą ze statusu quo. [...] Nie zgadzam się na system
wyzysku, niesprawiedliwości, eksploatacji i nieempatyczności. To nie jest fair.
Autowydziedziczenie się ze świata naturalnego jest bez sensu. Nie będzie ludzi
na martwej planecie.
Działaj. Bądź. Chcemy żyć.

9.11.2021
[...] Nie jest sprawiedliwym to, że nie bierze się pod uwagę w oficjalnych debatach
głosu osób najbardziej poszkodowanych. Nie jest sprawiedliwym mówienie przez
ostatnie ćwierćwiecze(!) rok w rok to samo. Nie jest sprawiedliwym patrzyć nam
potem w oczy i mówić, że się troszczy. Dlatego nie ufam takiemu światu i z tego
samego powodu chcę świata innego.
Kryzys klimatyczny to kryzys troski. Kryzys relacji. Wyobraźni. Miłości. Praw
Człowieka.
I nie będzie świata, w którym żyć nam będzie się lepiej jeżeli nie doprowadzimy
do całkowitej restrukturyzacji systemu.
A ja siłę na rewolucję widzę w aktywistkach o tych. I w tysiącach ludzi na ulicach.
I w głosie osoby rdzennej z Amazonii. I w głosie osoby z Sahelu. W głosie osoby
znad jeziora Wiktorii. W głosie osoby z Moskwy.
Ja chce słuchać wpierw tych osób. Niech cały świat ich posłucha.

9.03.2022
Przyszłość, ciekawe pojęcie.
Chciałabym myśleć o pękającym świecie w taki sposób jak o pękniętym wazonie,
że da się go skleić. Tyle że cały wazon jest w zły wzór. Należy zatem zająć się
rozbiciem starej porcelany na pył, a potem pogrzebaniem jej. Brzmi to dosyć
strasznie, ale mądrzy ludzie mówili, że żyjemy w bezprecedensowych czasach,
więc i zmiany też muszą być bezprecedensowe. Czy chodzi o klimat, o prawa
uchodźcze, równouprawnienie; o cokolwiek szczerze, czego obecny wygląd udało
nam się zakwestionować.

44
Proszę dbajmy o siebie i o siebie nawzajem równie bezprecedensowo.
Marzę sobie o pokoju. W różnych znaczeniach. O pokoju w sobie, o własnym
pokoju, o pokoju na świecie.
Mam dużo marzeń i chociaż wiem, że niektórym zostały ucięte głowy, zanim się
urodziłam, to nie boję się (pośród wielu innych strachów o niezliczone rzeczy)
praktykować moich marzeń, na tyle, o ile jest to możliwe w rzeczywistości. Czyli:
jeżeli marzę o świecie, w którym troszczymy się o siebie nawzajem, troszczę się
o bliskich mi ludzi. Albo nawet coś prostszego: jeżeli chcę, żeby moje miasto było
kiedyś miastem rolniczym, piszę o tym tekst, uczę się o tym i przekazuję dalej. [...]

26.05.2022
[…] Bardzo długo nie pozwalałam sobie czuć, że mogę być szczęśliwa codziennie
i że mogę się cieszyć wieloma dziwnymi i pięknymi rzeczami. Wciąż oduczam się
robienia strasznie dużo rzeczy na raz i ciągłego gonienia. Nie jest prosto i ciągle
myślę o tym, że gdzieś mogłabym się przydać bardziej. Aktywizmu robię nie za
dużo i zastanawiam się, czy tak ma być. Wiem tylko, że mam jeszcze sporo czasu,
żeby zrobić wszystko i żeby próbować być szczęśliwą i żeby kochać świat i płakać
nad nim.

Myśl kończąca:
Wszystkie moje aktywistyczne wpisy są o nadziei. To całkiem ciekawe, bo dość intuicyjnie
nadziejowanie i emanowanie nadzieją stało się moim obowiązkiem aktywistycznym. Nie
wyobrażam sobie już zwyczajnie nie mieć nadziei. Za dużo żałoby klimatycznej już
przeżyłam, za wcześnie, za dużo moich emocji i pracy poszłoby na marne. Czuję, że moja
energia nadziei już raz odbiła się od dna i teraz muszę ją bardzo mocno przytulać
i sprawiać, żeby świeciła jaśniej.
Dochodzę do wniosku, że nadzieja nie jest dla mnie emocją. Jest pewnego rodzaju
procesem, w trakcie którego znajduję stabilny grunt. Jest punktem wyjściowym. Bramką
startową, do której ciągle wracam. Nie skończę też wyścigu zupełnie sama. W wielkim
peletonie ludzkim musimy się dobić do mety. I nadzieją nie jest mówienie za ile kilometrów
się to nam uda tylko podkreślenie, że jest taka możliwość, że meta jest nie aż tak bardzo
daleko.
Myślałam w pewnym momencie mojego życia, że za dużo płaczę. Kiedy to świat kazał mi
zmagać się ze świadomością. Krzyczał na mnie, a ja próbowałam się bronić. Budowałam
dość bezsilnie szałas podczas ulewy. Wszystko, o czym marzyłam runęło, gdy usłyszałam
o kryzysie klimatycznym. Nie potrafiłam jeszcze wtedy wymyślić historii, jakiej chcę być
częścią. Nie wiedziałam, że muszę sobie zbudować dom z dużego serca tak, żeby wszystkie
marzenia się w nim zmieściły. Fundamenty świata, w którym się urodziłam wyrzuciłam
przez okno. Na trosce chcę budować nowe.
Przyszłość, którą zbudujemy widzę jako bardzo nadziejną.
45
46
Solarpunk
Kajetan Nowak

Solarpunk to utopijna przyszłość.


W niej spletliśmy się z naturą oraz technologią
w zrównoważoną całość. Zaczęliśmy słuchać.
Siebie, innych, zwierząt, algorytmów, drzew, rzek,
maszyn. Przyjmować informacje ze
współczuciem, spokojem i zrozumieniem.
Stworzyliśmy społeczeństwo spełniające potrzeby
wszystkich, coś więcej niż inkluzywność
w ekskluzywnym gronie.
Ogromną pracą i wysiłkiem powstrzymaliśmy
Katastrofę klimatyczną łącząc technosalwację,
powrót do natury i zmianę społeczną.
Zadbaliśmy o korzenie, aby rozkwitła Ziemia oraz
cywilizacja. Przestaliśmy opierać swoje działania
na ciągłym podsycaniu nieświętego ognia
wewnętrznego gniewu. Pozwoliśmy mu gasnąć.
Jak pochodni w dłoni, idąc przez ciepły półmrok
najkrótszej nocy.

Nastał świt. Przestaliśmy naruszać granice.


Matki Ziemi i nas samych.
Zrealizowaliśmy POWER TO THE PEOPLE jako
sposób pobierania energii i prowadzenia polityki.
Żyjemy pośród sąsiadów, kwiatów, SMRów,
przyjaciół, FV, komputerów, wiatraków,
Słońca, fal, drzew.
Wyszliśmy do tych, których nienawidziliśmy,
powstrzymując swoje oburzenie.
Pokonaliśmy strach i uprzedzenia.
I niełatwo stworzyliśmy
zielono-niebieską Całość.
Czy to osiągalne?
Szczerze wątpię, choć…
solarpunk już możesz
dojrzeć.

47
Ukochałam świat
Lucy Kudła

Gdybym mogła, żywiłabym nadzieję karmić się tylko sokiem pomarańczowym


i gorzką czekoladą. Światowa jestem! Na przekór mojemu marzeniu lokalności,
chińskie cytrusy, ghańskie kakao i to wszystko w starym koszu przywiezionym
z mieszkania cioci, która umiera powoli. W innych szufladach jej mieszkania
znalazłam kryształy. Czułam się jak górniczka, jak w złotej gorączce, poszukiwałam
w rzece zamolonych szaf nowych rud. Identyfikacją tychże kamieni zajęłam się
pięć lat później, nie zrobiło im to większej różnicy, przecież i tak się nie zmienią.
Mnie za to urosły nogi i ręce, a oczy zmalały. Być może urósł mi mózg, ale nie
byłabym tego taka pewna, bo nigdy go nie widziałam.
Fakt urośnięcia moich nóg nie pomaga, bo gdy kopię nimi kołdrę, to trudniej
wrócić na jej ciepłe łono. Skołtuniona jest w dalszych głębinach nocnej
półciemności. Budzę się po wędrówkach podziemnymi tunelami prowadzącymi
z każdej szkoły ponadpodstawowej w Warszawie do podziemnego państwa
uczniowskiego piszącego na ścianach ogromnego audytorium plan rewolucji.
Budzę się, bo uderzam w ziemię, jednocześnie dostając dawkę prądu
z defibrylatora. Mam wrażenie, że rozpadłam się na części pierwsze, jestem
mniejsza niż elektrony albo inne cząsteczki, które istnieją dla mnie tylko na
stronie The scale of the universe 2. Potem nieznane mi siły zbierają mnie w sieć
podobną do tej, która ogradzała boisko przy mojej podstawówce, która okazała
się tak naprawdę hamakiem idealnym dla istoty o długości 130 centymetrów.
Jestem z powrotem sobą, chociaż jeszcze nie stwierdziłam, co to znaczy.
Nie jestem też pewna, czy wystarczy mi na to czasu w przyszłości.
Wyobrażam sobie, że mam latarki w oczach. Świecę nimi na ścianę, przy której
śpię. Od lewej, z tych ciekawszych: strona z gazety o obiegu krylu antarktycznego,
zdjęcie z Seulu lat 70., samotna góra lodowa w odcieniach błękitu i fioletu, ulotka
z kina, tęcza nad wodospadem, pocztówka z republiki Zarzecza, cykl zdjęć lekcja
palenia wycięty z „Przekroju”, plakat typu do użycia na strajk, zdjęcie obozu
palestyńskiego otoczonego murem, stary drewniany dom w formie fotografii,
dużo gór, ale morza więcej. I jeszcze sarkastyczny ranking najlepszych materiałów
grzewczych w kraju. Wszystko to ma do mnie mówić, kazać mi marzyć o lepszym
świecie, krzyczeć na mnie, bym krzyczała z zachwytu. Kocham tę ścianę. Tworzę ją
niestabilną i moją. Wolę płakać niż śmiać się, patrząc na nią. Ukochałam świat,
zanim doszłam do samoświadomości. Częściej mówię jednak, że kocham to, co
z niego zostało.

48
Z ulic Glasgow na czas szczytu klimatycznego COP26 najwyraźniej wymieciono
ludzi uzależnionych od narkotyków i tylko gdzieś za miastem spotkałam
dziewczynę w moim wieku, która przez trzy minuty wyglądała na martwą. Potem
zaczęła się trząść i płakać. Nie wiedziałam, która z nas żyje życiem bardziej
rzeczywistym. Ona – zatopiona w marzeniach, dreszczach i pulsującej
w krwiobiegu mieszance nieznanego pochodzenia, czy ja – akredytowana na
konferencję pustych obietnic, krzycząca na ulicach o nadzieję i kwestionująca, czy
skarpetki ze wzorkiem w awokado są moralnie dobrym wyborem.
Rozmawiałam z C. Powiedziała mi, że nie wróci do domu po konferencji, bo się
boi, że ktoś będzie czekał na nią na lotnisku. Ktoś, kto nie tylko wsadzi ją samą do
więzienia za podnoszenie głosu osób z globalnego południa, ale też zadba
o represje na jej rodzinie. C. była jedną z kilku osób, które opowiedziały mi
historię o tym, jak rzeki wystąpiły z koryt, tajfuny wkroczyły do nowych zatok, jak
deszcze przestały spadać pomimo modlitw, jak drzewa o korze ciemnej,
brodawkowatej i żyjącej upadły na ziemię, którą chroniły.
Pamiętam górki w lesie, przepaści między nimi, to, jak skakałam z jednej na
drugą, co jakiś czas zwracając się po pomoc do dziadka. Później dowiedziałam
się, że to rowy melioracyjne. Kiedyś zobaczyłam w tym samym miejscu łosia.
Innego dnia film z zapewne kuzynem tego łosia, wykrwawionym na śniegu po
przedarciu się przez drut kolczasty. Trochę wcześniej zapłakałam po raz pierwszy,
widząc drewno w wielkich stosach, po których równie dobrze mi się skakało.
Obok rosły skarlałe i brzydkie sadzonki sosen. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby
nie to, że zostały wetknięte w ziemię ręką człowieka. Las stał się polem uprawnym
i był nim dużo wcześniej bez mojej wiedzy. Jak mógł mi tego nie powiedzieć?
Dlaczego ptaki nie opowiedziały mi tego, gdy gwizdałam z nimi w polemice
słonecznego popołudnia? Zawstydzona wróciłam do domu, by usiąść przed
komputerem i mówić coś na panelu o tym czy innym. Oprawiona później
w artykuł uśmiechnę się przy nagłówku do jakiegoś alarmistycznego zawołania.
I. zapytał się mnie kiedyś, czy nie mam wrażenia, że mówienie o klimacie tworzy
całą moją osobowość. Zastanowiłam się porządnie i doszłam do wniosku, że nie
mogę się przecież zawsze przedstawiać jako ja, aktywistka klimatyczna. Jestem
tysiącem więcej. Jestem kolejną historią, która po cichu się pisze i nie ma
ograniczonej liczby znaków. Jestem częścią czegoś większego. Jestem i nikt nie
zabroni mi być. Niech świat tańczy na grobie moich myśli; niech się śmieje
z mojej wdzięczności i siły; niech zakopie mnie i stłamsi. Ja niosę gdzieś jeszcze
resztki korzeni i z pomocą obywateli różnych republik marzeń odbuduję
społeczności. Nawet nie muszą to być republiki marzeń. Po prostu ludzie, którzy
potrafią myśleć. Bo przyszłość nie powinna być marzeniem. A jest. Nie tylko dla
mnie, dla 2.2 miliarda innych dzieci. I nie wiem ilu jeszcze ludzi. Młodość to
przywilej. Ten tekst to przywilej. Jak wygląda świat, którego nie trzeba zmieniać?

49
Miejsce na Twoje przemyślenia, nadziejowanie
Możesz pomyśleć nad odpowiedziami na poniższe pytania:
Czym jest dla Ciebie nadzieja?
Czy patrzysz w przyszłość z nadzieją?
W jaki sposób nadzieja może napędzać działanie?
Co daje Ci nadzieja?
Na co masz nadzieję?

50
Twórz! Stań się częścią tego zina, stań się częścią tej zmiany!

51
ZIN ŚWIATŁO NADZIEI

Realizacja: Małgorzata Czachowska, Katarzyna Niemier, Aleksandra


Taran, Gosia Lach

Projekt okładki: Ada Omylak


Skład: Małgorzata Czachowska, Katarzyna Niemier

Teksty: Grafiki/zdjęcia/kolaże:
Sebastian Stokłosa Agata Kwiatkowska/Kwiatka
Kasia Bilewska Żak
Małgorzata Czachowska Jan Sajdak
Jan Sajdak Mii
Ewa Dąbrowska Alicja Orzechowska/Sakralna
Tosia Lazar Gosia Czachowska
Izabela Pachołek Ewa Dąbrowska
Magda Bocheńska Małgorzata Grundland
Anna Bieleninik Kasia Niemier
Aleksandra Taran Yumi Jaworskie/luci
Mikołaj Płóciniczak Ania Czachowska
Kacper Agnes
Zuzanna Legan Kajetan Nowak
Krzysztof Neldner
Lucy Kudła
Kajetan Nowak

52

You might also like